text_structure.xml
111 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JanuszPiechociński">Witam wszystkich obecnych. Witam całe kierownictwo Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Cieszę się, że tak liczne grono przyjęło nasze zaproszenie. Otwieram posiedzenie Komisji Infrastruktury. Dzisiejszy porządek dzienny zawiera tylko jeden punkt, który brzmi: „funkcjonowanie Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty”. Sprawie tej poświęciliśmy już trochę uwagi przy pracach nad budżetem. Postanowiliśmy wtedy, że w I kwartale tego roku odbędzie się specjalne spotkanie, w trakcie którego Komisja będzie miała okazję zapoznać się z funkcjonowaniem Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Czy ktoś chciałby wnieść jakieś poprawki do porządku obrad? Nie. Przystępujemy do głosowania. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja przyjęła porządek dnia. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja zaakceptowała porządek obrad. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty jest w Polsce zupełnie nowym urzędem, który dopiero kończy proces budowy swoich fundamentów działania. Ta młoda instytucja już aktywnie wspiera naszą Komisję i doradza w pracy nad wieloma aktami prawnymi. Proponuję, by jako pierwszy wypowiedział się przedstawiciel rządu, pan minister Krzysztof Heller. Przystępujemy do głosowania. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja przyjmuje moją propozycję. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja zgodziła się na zaproponowany tok pracy. Proszę pana ministra Krzysztofa Hellera o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#KrzysztofHeller">Mówiąc o Urzędzie Regulacji Telekomunikacji i Poczty warto spojrzeć na tę kwestię z szerszej perspektywy. Jest on jednym z kilku tego typu urzędów, których funkcjonowanie zawiera się w ogólnej koncepcji organów regulacyjnych. Ich powstanie wiąże się z sytuacją zaistniałą w wielu dziedzinach gospodarki. Chodzi o to, że dotychczas w przypadku niektórych usług mieliśmy tylko jednego dostawcę, przedsiębiorstwo państwowe, które miało monopol na dostarczanie tych usług. W chwili obecnej chcemy zrezygnować z tego monopolu i doprowadzić do powstania rynku, dzięki któremu konsument będzie miał możliwość wyboru dostawcy usługi. Wiemy, że żaden nowy przedsiębiorca, który chciałby wejść na ten rynek, nie będzie mógł skutecznie konkurować z kimś, kto posiadał monopol przez kilkadziesiąt lat i ma rozwiniętą potężną infrastrukturę. Z taką sytuacją mamy do czynienia na rynku energetycznym, telekomunikacyjnym, a w dalszej perspektywie również na rynkach dostarczania różnego typu mediów. Zaistniała potrzeba kontrolowania owego monopolu, więc utworzono urzędy regulujące rynek. Inną tego typu instytucją jest, np. Urząd Regulacji Energetyki. Plany odejścia od monopolu obejmują także usługi pocztowe, dlatego 31 marca 2002 r. zniesiono Urząd Regulacji Telekomunikacji i z dniem 1 kwietnia 2002 r. zastąpiono go Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Połączenie to miało na celu uniknięcie mnożenia urzędów. Poza tym chcieliśmy poprzedzić otwarcie rynku pocztowego utworzeniem instytucji regulującej. Urząd, którego funkcjonowanie omawiamy, jest instytucją nadzorującą i jednocześnie regulującą. Do tego jest jedną instytucją, a nie kolejnym urzędem. Taka sytuacja jest zgodna z koncepcją odchudzania organów administracji. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. Prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty pełni zarówno funkcje administracyjne, jak i w pewnym sensie sądowe. Może wydawać decyzje w trybie administracyjnym oraz w określonych ustawą przypadkach, rozstrzygać spory pomiędzy operatorami, natomiast funkcje legislacyjne, zgodnie z konstytucją, są w gestii ministra właściwego do spraw łączności. Nie będę się zagłębiał w kwestie finansowe czy organizacyjne, takie jak ilość personelu lub środki, jakimi omawiana instytucja dysponuje. Sądzę, że pan prezes Witold Graboś przedstawi nam to kompetentnie i bardziej szczegółowo. Chciałbym za to powiedzieć o pewnej istotnej rzeczy. Otóż regulator odgrywa fundamentalną rolę w bieżącym stosowaniu prawa, w tym przypadku prawa telekomunikacyjnego, a wkrótce również prawa pocztowego, do rynku i do funkcjonujących na nim podmiotów. Jednocześnie ma on za zadanie obserwować rynek i podejmować działania, które, z korzyścią dla konsumentów, usprawnią jego funkcjonowanie. Jest to zgodnie z ogólną tendencją coraz bardziej zdecydowanego wprowadzania działań rynkowych na obszary objęte dotąd monopolem. Unia Europejska posiada pakiet dyrektyw, opisujących zarówno rynek telekomunikacyjny, jak i pocztowy, a nasze prawodawstwo jest na etapie dostosowywania do tych reguł.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#KrzysztofHeller">Warto wspomnieć, że obecnie obowiązuje nowy pakiet dyrektyw unijnych, i że jedna z jego bardziej istotnych zmian dotyczy właśnie funkcjonowania regulatora. Według dzisiejszego stanu prawa regulator ma uprawnienia administracyjne, z których korzysta w trybie administracyjnym. Natomiast zgodnie z nowymi przepisami badający rynek regulator musi najpierw stwierdzić, czy w danym przypadku działają siły rynkowe, czy nie. Regulator może zainterweniować dopiero, wtedy gdy nie funkcjonują naturalne mechanizmy rynku. Oczywiście jesteśmy świadomi faktu, że w Polsce rynek ten rozwija się z opóźnieniem w stosunku do państw Unii Europejskiej. Zresztą w samej Unii różne państwa liberalizują ów rynek w różnym tempie. Niezależnie od tych różnic, gdy przystąpimy do prac nad zaadoptowaniem unijnych dyrektyw do polskiego prawa, powinniśmy pamiętać, że funkcja regulatora ewoluuje we wspomnianym przed chwilą kierunku. Prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty jest także odpowiedzialny za gospodarkę częstotliwościami radiowymi oraz za kontrolę wyrobów. W tym zakresie współpracuje z innymi organami centralnymi, takimi jak: Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji czy prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Od 1 kwietnia 2002 r., czyli od czasu przekształcenia Urzędu Regulacji Telekomunikacji w Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty struktura tej instytucji nie uległa wzrostowi, a wręcz przeciwnie. Odchudzony został zarówno budżet, jak i liczba pracowników, natomiast zakres obowiązków poszerzył się. Pod nadzór omawianego urzędu doszedł rynek pocztowy. Uważam to za dowód bardzo efektywnego gospodarowania środkami. Na tym zakończę swoją wypowiedź. Chciałbym, by prezes urzędu, pan Witold Graboś przedstawił bardziej szczegółową informację.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JanuszPiechociński">Nasze dzisiejsze posiedzenie ma charakter informacyjny, więc bardzo proszę o zaniechanie dyskusji. W pierwszym roku naszego funkcjonowania, szczególnie w pierwszym półroczu, zapoznawaliśmy się z różnymi instytucjami i przedsiębiorstwami, funkcjonującymi w naszym obszarze działania. Dzisiejsze obrady właściwie zamykają informacyjny okres prac Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WitoldGraboś">Dziękuję za zaproszenie i możliwość prezentacji działalności Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Od chwili utworzenia urzędu w obecnym kształcie minęło już dziewięć miesięcy. Jest to wystarczająco długi okres, by móc powiedzieć coś o naszych osiągnięciach i kłopotach. Miałem niepowtarzalną okazję stworzenia urzędu od początku i mam nadzieję, że udało mi się przeprowadzić ten proces rozsądnie i przezornie. Budując nasz urząd przede wszystkim postawiliśmy na ludzi, oczywiście nie na ich liczbę, ale kompetencje. W budżecie na ten rok mamy o 152 etaty mniej w służbie cywilnej oraz o 15 etatów mniej w wojsku. Za sprawą zarządzenia ministra infrastruktury utworzyliśmy nową, bardziej przejrzystą strukturę. W tym celu wyeliminowaliśmy ogniwa pośrednie, których kompetencje nie wydawały się dostatecznie jasne. Zachowaliśmy 16 oddziałów wojewódzkich. Wprawdzie zastanawialiśmy się, czy nie zmniejszyć ich liczby, ale wzięliśmy pod uwagę nową strukturę państwa i uznaliśmy, że byłoby to nierozsądne. Poza tym większe odległości zwiększyłyby koszty utrzymania tychże oddziałów. Jedyne kryterium, jakim kierowaliśmy się obsadzając stanowiska, był profesjonalizm. Mogę śmiało powiedzieć, że udało nam się zgromadzić ludzi o szczególnych kwalifikacjach i doświadczeniu. Za przykład mogą posłużyć moi dwaj zastępcy: Henryk Beberok i Emil Płodzień. Wiem, że nazwiska te pojawiały się w mediach, kiedy to różnie komentowano przeszłość zawodową obu wiceprezesów. Osobiście jednak wysoko cenię ową przeszłość i wyniesione z niej doświadczenie. Pan Henryk Beberok był krytykowany przez swoją dawną firmę, czyli Telekomunikację Polską. Dodam jednak, że on też postrzegał ją negatywnie. Natomiast pan Emil Płodzień, były członek zarządu Telekomunikacji Polskiej był w stanie zawodowej hibernacji. Bardzo krytycznie odnosił się do sposobu prywatyzacji swojej firmy i został odsunięty od wszystkich ważniejszych decyzji. Nie wstydzę się wiedzy jaką moi zastępcy zdobyli dzięki pracy w Telekomunikacji Polskiej. Jeśli chodzi o dobór pracowników, podobnie jest w przypadku regulatorów na rynkach europejskich. Działający dużo dłużej niż my regulator nie wstydził się zatrudnić doświadczonych fachowców z British Telecom. Dla jasności dodam, że obaj wiceprezesi sprzedali akcje pracownicze. Zadysponowali swoim dobrem niekorzystnie dla siebie. Była to kosztowna decyzja, ale podjęcie ważnej i eksponowanej funkcji wiceprezesa wymagało tego kroku. Wśród pracowników Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty znalazło się wiele innych osób o dużym doświadczeniu, umiejętnościach i wiedzy. Departamentem Zarządzania Zasobami Częstotliwości zawiaduje były dyrektor Instytutu Łączności we Wrocławiu doktor Tomasz Niewodniczański, dyrektorem Gabinetu Prezesa jest Krystyna Rosłan-Kuhn. Na uwagę zasługuje również jeden z lepszych specjalistów od prawa telekomunikacyjnego, mecenas Tadeusz Piątek, doskonale znający się na sprawach techniki telekomunikacyjnej Mirosław Hutnik, a także pani doktor Ewa Gołębiewska, specjalistka od spraw rynku poczty i usług pocztowych. Departamentem Rynku Telekomunikacji kieruje obecny na posiedzeniu pan Romuald Łabędź, a dyrektorem generalnym jest, również obecny, pan Andrzej Chrzanowski. Wśród moich doradców znajduje się były wiceminister łączności pan Stanisław Popiołek, były dowódca Wojsk Łączności pan generał Henryk Andracki oraz były prezes Polskiej Telefonii Cyfrowej pan Tadeusz Kubiak, a także członek władz europejskich ITU pan Władysław Moroń. Na czele Rady Komunikacji stoi pan Krzysztof Kwiecień, a pan Stanisław Popiołek kieruje Radą Usług Pocztowych. Wśród pracowników urzędu znajdują się jeszcze inni specjaliści, ale niestety nie starczyłoby czasu na wymienienie wszystkich.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WitoldGraboś">Dodam tylko, że w skład rad wchodzi wielu wspaniałych doradców, ludzi, których nazwiska są państwu doskonale znane. W trakcie tworzenia urzędu zwracaliśmy także uwagę na oszczędność. Zrezygnowaliśmy z siedziby przy ul. Domaniewskiej, co daje około 3 mln PLN oszczędności rocznie. Renegocjowaliśmy umowę o wynajmie pomieszczeń przy ul. Kasprzaka, gdzie obecnie znajduje się nasza siedziba, co zaowocowało zaoszczędzeniem około 1,2 mln PLN w skali roku. Zmianie uległy również nasze umowy z operatorami sieci komórkowej i sieci stacjonarnej. Dało to odpowiednio 480 tys. i 540 tys. PLN oszczędności. Te kwoty to wymierne pieniądze, których nie trzeba wydawać bezrozumnie i niepotrzebnie. Bierzemy pod uwagę poważnie problemy budżetowe państwa i próbujemy dokonywać oszczędności w naszym urzędzie. Nasz budżet na ten rok jest korzystny dla interesów państwa. Nasze wydatki zamkną się w sumie 61 mln 461 tys. PLN, a wpływy, które generować będzie nasz urząd, wyniosą 163 mln 138 tys. PLN. Jednocześnie podkreślam, że jest to dla naszego urzędu budżet przetrwania, skrajnie oszczędny, w którym inwestycje stanowią niespełna 2 mln PLN. Tak skromna suma na ten cel nie oznacza, że nie mamy potrzeb. Staramy się nie wydawać ani grosza na niepotrzebne inwestycje. Na naszej liście wydatków nie figurują takie pozycje jak samochody osobowe. Niestety, w budżecie na ten rok nie ma też żadnych urządzeń służących celom technicznym. Mówię to, by zaznaczyć, że taki budżet nie może powtórzyć się przyszłym w roku. W przeciwnym wypadku doprowadzimy do sytuacji, w której niespodziewanie cały sprzęt będzie wymagać nagłej i natychmiastowej wymiany lub naprawy. Do tak krytycznej sytuacji nie możemy dopuścić. Jest jeszcze inna sprawa. Biorąc pod uwagę prawo i praktykę europejską myślę, że w niedalekiej przyszłości będziemy musieli wydawać zezwolenia i pozwolenia telekomunikacyjne po kosztach administracyjnych. W związku z tym pojawi się konieczność publikowania naszych kosztów i prezentowania wyliczenia pokazującego, dlaczego ceny za zezwolenia i pozwolenia kształtują się na tej, a nie innej wysokości. Można by z tego wysnuć dość karkołomny wniosek, że jeśli podniesiemy koszty administracyjne, to wpływy do Skarbu Państwa będą większe. Jestem jednak daleki od takiego pomysłu. Uważam natomiast, że trzeba zaplanować nasze wydatki racjonalnie, tak by usprawnić działanie urzędu. Rozwiązanie takie zapewni większe wpływy do budżetu państwa nie tylko bezpośrednio, ale i w sposób wtórny, służąc rozwojowi rynku telekomunikacyjnego. Jeżeli chodzi o zadania Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, to nie widzę sensu powtarzania zapisów ustawowych. Odpowiadamy za gospodarkę widmem częstotliwości, prezes urzędu jest gospodarzem tego widma, a także za kompatybilność urządzeń elektromagnetycznych. Urząd wydaje zezwolenia telekomunikacyjne, pozwolenia radiowe oraz organizuje właściwe kursy dla operatorów. Do naszych obowiązków należą też kwestie dotyczące regulacji rynkowych. W naszej gestii leży odrzucenie albo przyjęcie cen usług, cen interkonektu i wydawanie decyzji zastępujących czasami umowy handlowe. Poza tym możemy nakładać kary na operatorów. Oprócz tych powierzchownie naszkicowanych przeze mnie zadań, których większość jest ogólnie znana, nałożono na nas kilka nowych obowiązków. Naszą nową powinnością jest, między innymi, kontrola rynku wyrobów. Oznacza to konieczność kontroli wszelkich urządzeń emitujących jakiekolwiek fale elektromagnetyczne. Poza tym pod nasz nadzór wszedł także rynek usług pocztowych. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że na tym etapie próbujemy realizować nowe obowiązki przy zmniejszonej obsadzie personalnej.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WitoldGraboś">Zależy nam na tym, by nasze obowiązki były realizowane w sposób profesjonalny i kompetentny. Chcielibyśmy także być otwarci na problemy rynku telekomunikacji i usług pocztowych oraz życzliwi wobec operatorów i nadawców. Taka życzliwość wykluczyła wszelkie preferencje czy nadmierną przychylność dla wybranych operatorów. Naszą politykę zamierzamy prowadzić otwarcie. Informacje o Urzędzie Regulacji Telekomunikacji i Poczty są zamieszczane na stronie internetowej, którą systematycznie uaktualniamy i ulepszamy. Naszym celem jest, by na tej stronie każdy mógł znaleźć nie tylko podstawowe informacje, ale również politykę urzędu, nasze zamierzenia i plany oraz wszystkie potrzebne formularze. W przyszłości obsługę naszych klientów prawdopodobnie bardzo ułatwi wprowadzenie podpisu elektronicznego. W naszych planach jest też rozszerzenie współpracy ze światem nauki, z izbami gospodarczymi oraz ze wszystkimi podmiotami związanymi z rynkiem telekomunikacyjnym. Na dzień dzisiejszy już doprowadziliśmy do podpisania umowy z Instytutem Łączności, z panem profesorem Wierzbickim. Już po dziewięciomiesięcznym okresie funkcjonowania możemy poszczycić się pewnymi sukcesami. Przede wszystkim zlikwidowaliśmy ogromne, często wieloletnie opóźnienia w wydawaniu decyzji administracyjnych. Na uwagę zasługuje fakt, że w większości departamentów już załatwiamy sprawy bieżące. Jak już wspomniałem, nasze obowiązki wynikają z zapisów prawa telekomunikacyjnego. Uważam jednak, że codzienna polityka i bezpośrednie działania w równej mierze powinny wynikać z oceny rynku telekomunikacji i usług pocztowych, który - nawiasem mówiąc - postrzegam zdecydowanie krytycznie. Nie można nazwać dobrą sytuacji, w której na rynku telefonii stacjonarnej operator dominujący ma ponad 92% udziału, a 53 operatorów alternatywnych ma razem niespełna 8%. Natomiast w przypadku telefonii mobilnej mamy do czynienia z trójpodziałem rynku. Wprawdzie możemy zaobserwować objawy oczywistej konkurencji, ale sytuacja grozi stagnacją rynku. Liczba abonentów telefonii mobilnej błyskawicznie rośnie i obecnie zbliżyła się już do 14 mln. Dodam, że telefonia stacjonarna nie osiągnęła jeszcze 12 mln. Niestety liberalizacja rynku nadal daje raczej mizerne efekty. Myślę, że sama koncepcja liberalizacji nie była najlepszym pomysłem. Nie należy jednak płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba raczej przeanalizować sytuację i możliwości jej zmiany na lepszą. Ograniczona liczba dostawców usług nie jest jedynym problemem polskiego rynku telekomunikacyjnego. Do listy możemy jeszcze dodać powiatowe i gminne zapóźnienia w nasyceniu telefonami stacjonarnymi. Na terenie wsi polskiej jest ono drastycznie małe, kształtuje się na poziomie 17,4 na 100 osób. Opóźnienia mamy także w realizacji telefonii trzeciej generacji. Do tego dochodzi jeszcze kryzys płatnych systemów telewizji cyfrowej oraz ogólny kryzys rynku telekomunikacyjnego w Europie i na świecie. Jak widać nasz rynek przedstawia sobą dość przygnębiający obraz. W takiej sytuacji potrzebne są zdecydowane działania. Chciałbym w kilku punktach wymienić, co zamierzamy zrobić albo już robimy. Po pierwsze, należy dążyć do tego, by usługi telekomunikacyjne były łatwo dostępne i tanie, i to nie tylko na terenach zurbanizowanych, ale także na tzw. wsi. Istnieją różne metody działań protekcjonistycznych państwa, czy też, jeśli ktoś woli inną nazwę, interwencjonizmu państwa.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#WitoldGraboś">Opierają się one na przymusie, zwykle administracyjnym, oraz na zachętach. Jeśli chodzi o przymus administracyjny, to wspomnę o naszych działaniach na rynku regulacji. W kwietniu, kiedy obejmowałem swój urząd, prawo telekomunikacyjne praktycznie nie działało, było w stanie hibernacji. Operator dominujący zaskarżał wszystkie decyzje. Powszechnie wiadomo, że Telekomunikacja Polska ma pozycję dominującą w sensie faktycznym i prawnym na rynku powszechnym oraz na rynku dzierżawy łącz telekomunikacyjnych. Powstaje przez to problem stawek interkonektowych i cen usług. Ceny te powinny wynikać z rzetelnie policzonych kosztów, bez możliwości kosubsydiowania i rebalansowania taryf, co się niestety zdarza. Dlatego przeprowadzono audyt. Nasz urząd pełnił w nim rolę obserwatora, gdyż Telekomunikacja Polska jest spółką prawa handlowego i nie mogliśmy posunąć się dalej. W działania te włączone zostały również izby telekomunikacyjne, dzięki czemu można powiedzieć, że wszystko działo się przy otwartych drzwiach. Po zakończeniu audytu stawki interkonektowe zostały skorygowane. Wywarliśmy mocną presję w celu zweryfikowania ich o koszty nieuzasadnione, co jest ważne ze względu na uwolnienie połączeń międzynarodowych. W efekcie stawki interkonektowe zbliżyły się do tych, które wyliczyliśmy na podstawie danych z czterech krajów unijnych o nie najwyższym poziomie, czyli Irlandii, Grecji, Hiszpanii i Portugalii. Za wcześnie jeszcze, by mówić o sukcesie, ale na pewno jest to pewne osiągnięcie porządkujące rzeczywistość na rynku telekomunikacji. Następną kwestią jest umowa ramowa, sformułowana przez operatora dominującego. Zawiera ona wspomniane już stawki interkonektowe, jednak na wiele innych zapisów nie mogliśmy się zgodzić. Umowa niestety została odrzucona. Jutro odbędzie się spotkanie, na którym będziemy dyskutować o zapisach wzbudzających nasz uzasadniony sprzeciw. Mówiąc o działaniach regulacyjnych należy wspomnieć o trzech operatorach sieci mobilnej, mających znaczącą pozycję na rynku usług telekomunikacyjnych. Wszystkie decyzje podjęte w końcu ubiegłego roku zostały zaskarżone. Trwa spór dotyczący procedur i terminów administracyjnych. Jednak niezależnie od rozstrzygnięcia tego sporu mogę państwu powiedzieć, że jeśli nasza decyzja nie zacznie obowiązywać, to natychmiast po sprawozdaniu znów ją podejmiemy, ale na podstawie nowych danych ekonomicznych. Przypomnę, że operatorzy mają obowiązek przedłożenia takiego sprawozdania do końca czerwca. Wtedy zrobimy wszystko, aby ich pozycja była znacząca na dwóch rynkach, nie tylko na rynku usług telekomunikacyjnych, ale także na rynku połączeń. Czas powiedzieć coś o działaniach zachęcających. Na pierwszy plan wysunąłbym politykę dotyczącą gospodarki widmem częstotliwości oraz zasobami numeracji. Mądre działania w tym obszarze dają szansę dla nowych operatorów. Jest to kwestia, którą raczej trudno przecenić. W dniu dzisiejszym wykorzystanie widma częstotliwości jest problemem nie narodowym, ale ogólnoeuropejskim, a nawet światowym. W bieżącym roku odbędzie się światowa konferencja WGFM poświęcona właśnie tej tematyce. 24 lipca 2002 r. podpisałem porozumienie z ministrem obrony narodowej, panem Jerzym Szmajdzińskim, dotyczące tzw. częstotliwości wojskowych. Chodzi nam o to, by jeden gospodarz widma był rzeczywiście jednym gospodarzem, zaś w przypadku gdy ktoś inny też ma prawo dysponowania częstotliwościami, by działał jawnie i po odpowiednich uzgodnieniach. Został powołany zespół z udziałem naszych pracowników, który ma za zadanie rozstrzygać wszystkie sporne i docelowe sprawy. Staramy się, by robił to w duchu współpracy i porozumienia. Szansę na porozumienie daje przede wszystkim możliwość odzyskania niektórych częstotliwości wojskowych. Byłoby to korzystne dla sieci telefonii mobilnej oraz dałoby szansę na uzupełnienie planowanych multipleksów w przypadku mediów elektronicznych w rozsiewie cyfrowym naziemnym. Dodatkowe częstotliwości pozwoliłyby też na ulepszenie czy w ogóle funkcjonowanie niektórych sieci dyspozytorskich. Od kilku miesięcy pracuje także inny zespół, którym kieruje pani Krystyna Rosłan-Kuhn. Jego zadaniem jest opracowanie kształtu multipleksów czyli opracowanie koncepcji funkcjonowania rozsiewu cyfrowego naziemnego telewizji i radia. Do końca kwartału planujemy przedstawić gotowe koncepcje multipleksów ogólnopolskich i lokalnych. Chcielibyśmy także dokonać uzgodnień międzynarodowych, ale nie wiem, czy uda się nam zrobić to do końca I kwartału. Jest to szansa, której nie sposób nie wykorzystać, będzie to bowiem już gotowa propozycja do szybkiego wykorzystania. Nasze działania efektywnie wspiera minister infrastruktury. Skorzystam z okazji i podziękuję za rozporządzenie z 6 sierpnia 2002 r. w sprawie urządzeń radiowych, które mogą funkcjonować bez zezwoleń. Chodzi w nim o uwolnienie niektórych pasm, szczególnie 2 i 4 GHz, co pozwala na przesyłanie danych komputerowych na niewielkie odległości bez konieczności starania się o zezwolenie. Dzięki temu możliwe jest tworzenie małych sieci komputerowych. Rozporządzenie to uważam za duży krok do przodu w kierunku liberalizacji i ożywienia rynku, przede wszystkim internetowego. Jednym z najważniejszych działań była praca zespołu powołanego przez ministra infrastruktury, w skład którego weszli przedstawiciele Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Zespół ten opracował nowelę tablicy przeznaczeń częstotliwości. Było to wielkie, uwieńczone sukcesem przedsięwzięcie. Tydzień temu pan premier Leszek Miller podpisał ową zmienioną tablicę przeznaczeń częstotliwości. Zaznaczam, że rodzi to nowe możliwości techniczne. Na dodatek dysponujemy jeszcze pewnymi zasobami numeracji. Wszystko to razem daje szansę nowym podmiotom na rynku. Myślę, że właściwe regulacje rynkowe i właściwa gospodarka widmem częstotliwości oraz zasobami numeracji, to podstawa ożywienia rynku telekomunikacji. Chciałbym powiedzieć też coś o naszych zamiarach. Na początek wymienię koncepcję wspierania nowych podmiotów na rynku. Powinny one dostać nowe zasoby numeracji i nowe częstotliwości. Ważny jest również sprawny i uniwersalny model połączeń sieci. W dużej mierze taki model powinien wynikać ze wspomnianej już oferty ramowej operatora dominującego. Chcemy bliżej przyjrzeć się tzw. prawu do wspólnej drogi, które niestety w Polsce ciągle napotyka wiele przeszkód.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#WitoldGraboś">Następną kwestią jest wprowadzenie na rynek radiowych sieci dostępu. To także wynika ze zmian w tablicy przeznaczeń częstotliwości. Kolejną sprawą jest dopuszczenie do rynku telekomunikacyjnego pośredników w usługach telekomunikacyjnych i dostawców usług dodatkowych. Ten problem dotyczy również tzw. operatorów wirtualnych. Myślę jednak, że nasz rynek jeszcze do nich nie dorósł. Za przykład może posłużyć mi sytuacja na rynku niemieckim czy angielskim. Przy nasyceniu około 60 abonentów na 100 w przypadku sieci mobilnej, pojawia się problem kosztów pozyskania nowego abonenta i szukania nisz rynkowych. Nasz rynek też dojrzeje do sytuacji, w której na rynku telekomunikacyjnym pojawią się nie tylko tzw. hurtownicy, ale i operatorzy wirtualni. Operatorzy ci zawrą umowy z operatorami niewirtualnymi i na bazie ich infrastruktury stworzą nową jakość. Główną siłą będzie tutaj przede wszystkim zakres usług, a nie możliwości dotarcia. Koniecznością jest wspieranie nowych technologii i nowych rozwiązań technicznych. Z tego powodu urząd ma bardzo liberalny stosunek do telefonii internetowej, czyli tzw. voice over IP. Na wspomnienie zasługuje również kwestia cyfryzacji mediów elektronicznych. Myślę, że z tą koncepcją działania urzędu powinny być związane preferencje dla podmiotów, które zdecydują się na zadbanie o usługi telekomunikacyjne dla polskich gmin i powiatów. Jednak nie może to być rozumiane w sposób anachroniczny. Terenom niezurbanizowanym także należy się szerokoformatowy dostęp do Internetu. W tym przypadku zapóźnienia działają na naszą korzyść. Są one szansą rozwoju, który może pominąć kolejne stopnie ewolucji i od razu sięgnąć po ostateczne rozstrzygnięcia. Takie założenia polityki urzędu skłaniają nas do bardzo liberalnej działalności w zakresie dopuszczania nowych podmiotów na rynek telekomunikacji. W ubiegłym roku wydaliśmy 36 zezwoleń telekomunikacyjnych, z czego 7 otrzymali operatorzy wirtualni. Tak dużą liczbą zezwoleń chcemy dać szansę, którą ktoś wykorzysta albo nie. My stwarzamy warunki, a reszta zależy od rynku, którego do końca nie wyręczymy. Nie mamy zresztą takiego zamiaru, byłoby to mało rozsądne działanie. Przy okazji zezwoleń przyznam, że mamy pewien problem. Prawo telekomunikacyjne jest w tym względzie dość liberalne. Jeśli tylko ktoś spełnia prawne i formalne warunki, to w zasadzie nie ma powodu, żeby odmówić mu wydania zezwolenia telekomunikacyjnego. Taką sytuację krytykują uznani operatorzy posiadający już pewną pozycję na rynku. Uważają, że dopuszczamy na rynek ludzi niepoważnych, bez wiedzy, infrastruktury i odpowiednich zasobów finansowych. Zapewniam, że jeżeli ustawodawca, po części Komisja Infrastruktury podczas pracy przy noweli ustawy - Prawo telekomunikacyjne albo przy ustanawianiu nowego prawa wprowadzi możliwości weryfikacji jakości, to na pewno je uznam. Mój urząd będzie takich przepisów skrupulatnie przestrzegać. Mówiąc o działalności Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty pomijałem dotąd rynek usług pocztowych. W przypadku tego sektora na razie działamy na podstawie ustawy o łączności. Naszym zadaniem jest wydawanie zezwolenia operatorom usług kurierskich.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#WitoldGraboś">Chciałbym zwrócić państwa uwagę na fakt, że rynek usług kurierskich stanowi zaledwie 5% rynku usług pocztowych, ale za to jest w 95% opanowany przez podmioty komercyjne. Łatwość, z jaką Poczta Polska oddała ten rynek, jest zastanawiająca. Na rynku usług kurierskich zauważymy wszystkich ważniejszych operatorów pocztowych z całej Europy, czyli najważniejszy kapitał europejski. Wnioski można wysnuć samemu, na tym etapie nie będę zagłębiać się zbyt daleko w szczegóły. W swojej wypowiedzi poświęciłem mało czasu rynkowi usług pocztowych także dlatego, że tutaj wszystko jest możliwe. Ustawa pocztowa jest dopiero tworzona i jakie przyjmie rozstrzygnięcia, zależy w dużej mierze od parlamentu. Nie ukrywam, że w pracach koncepcyjnych, w których uczestniczy nasz urząd, dochodzi do pewnych kontrowersji. Są to kontrowersje twórcze, ich istotą nie jest szkodzenie poczcie, ale pomoc w znalezieniu właściwej pozycji w nowej rzeczywistości ekonomicznej. Wątpliwości dotyczą różnych kwestii. Jedną z nich jest pytanie, czy Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty ma wpływać na ceny usług. Zastanawiamy się, czy urząd powinien przyjmować ceny lub odrzucać je podobnie jak w przypadku usług telekomunikacyjnych. Alternatywą jest odgrywanie raczej biernej roli obserwatora. Rozmowy dotyczą także pytania, czy regulamin usług powinien być przedstawiany urzędowi do akceptacji, czy też jest to wewnętrzna sprawa poczty. Jak daleko powinna sięgać sprawozdawczość ekonomiczna? Czy Urząd powinien mieć głęboką wiedzę o stanie ekonomii samego przedsiębiorstwa, czy też wystarczy tylko wiedza o kosztach usługi chronionej, objętej monopolem? W Europie od początku bieżącego roku usługa chroniona obejmuje zaledwie 100 gram, a u nas ciągle 2000 gram. Urząd jest za tym, by przy pracach nad ustawą - Prawo pocztowe wprowadzono koncepcję zrównoważonego rozpisania kompetencji i odpowiedzialności między władze Poczty Polskiej, jej właściciela, czyli ministra infrastruktury oraz regulatora. Takie rozpisanie zagwarantuje kontrolowaną presję na Pocztę Polską w celu zmian strukturalnych, dopasowujących jej działalność do nowych wymogów rzeczywistości ekonomicznej. Być może już za rok rynek pocztowy stanie się jednym z rynków Unii Europejskiej. Presja taka powinna uwzględniać nie tylko interesy usługobiorców, czyli szeroko pojętych klientów, ale i samej Poczty Polskiej. Przypomnę, że przedsiębiorstwo to zatrudnia obecnie 98 tys. pracowników. Rozważne rozpisanie kompetencji jest bardzo ważne. Jeżeli nie zostaną one równo podzielone, to minister infrastruktury znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Będzie musiał zrobić coś, czego właściwie nie może, czyli dokonać regulacji rynkowej wbrew firmie, której prawa właścicielskie reprezentuje. Właśnie z tego powodu w Europie wprowadzono regulatora. Jak widać jest o czym dyskutować, sprawa jest poważna. Cieszę się, że mam ogromne wsparcie ze strony pana Emila Płodzienia i pani Ewy Gołębiewskiej. Mógłbym mówić jeszcze o tysiącu innych spraw, z którymi borykamy się na co dzień. Jednak osobnego omówienia przede wszystkim domaga się kwestia kontroli rynku wyrobów. Na szczęście moi poprzednicy, za co bardzo im dziękuję, mieli na tyle przezorności, by zadbać o laboratorium w miejscowości Borucza. Jest to centralne laboratorium techniczne, gdzie znajduje się największa w tej części Europy komora bezodbiciowa.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#WitoldGraboś">Chcielibyśmy jeszcze zbudować poligon do badań niezbędnych w przypadku niektórych urządzeń. Kontrola rynku wyrobów jest dla nas nowym wyzwaniem i być może racjonalne byłoby powołanie do tego celu nowego urzędu. Nałożenie na nasz urząd tego obowiązku jest wprawdzie zamierzeniem bardzo ambitnym, a nawet trochę karkołomnym, ale jednocześnie rozsądnym i wierzę, że uda nam się podołać nowej powinności. Warto wspomnieć też o problemie obniżki cen połączeń telefonii stacjonarnej z mobilną. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty podjął się trochę nietypowej na naszym rynku roli pośrednika, a właściwie negocjatora. Efekt jest taki, że wszyscy trzej operatorzy mobilni podpisali już umowy z Telekomunikacją Polską o obniżenie cen połączeń w czasie T2, czyli między godziną 18 i 22. Wiemy, że niektóre umowy zawierają klauzulę o dalszych obniżkach za pół roku. Jak widać coś się w tej materii dzieje, nawet jeśli nie do końca nas to satysfakcjonuje. Ważną sprawą jest również uwolnienie połączeń międzynarodowych, będące trzecim etapem liberalizacji rynku telekomunikacji. Kwestia ta dotyczy rynku o wartości około 750 mln PLN. Na całym świecie podczas uwolnienia połączeń międzynarodowych następowały większe zmiany we wpływach z tego rynku. W Polsce także mamy już pierwsze symptomy zmian. W tej materii zrobiliśmy bardzo dużo, chociaż jeszcze trudno mówić o sukcesie, mówię raczej o pewnym powodzeniu. Jednak niezależnie od nazewnictwa nie mam powodów do wstydzenia się działań podjętych przez urząd. Z rynkiem telekomunikacyjnym wiąże się też wspierana przez media akcja „tańszy Internet”. Ideą tej akcji jest, by przestać traktować przesyłanie pakietów tak samo jak rozmowy telefoniczne, a jej celem jest udostępnienie całodobowego ryczałtowego dostępu do Internetu za przystępną cenę. Z ową akcją wiąże się też inny pomysł, choć wydaje się najmniej trafiony. Chodzi o to, by część wpływów z ruchu generowanego przez dostawców treści wracała do tych dostawców. Jednak, jak już wspomniałem, budzi to pewne wątpliwości. Na całym świecie Internet przechodzi od reklam w stronę usług dodanych i z tego zaczyna czerpać zyski. Chciałbym jeszcze powiedzieć o pewnej dziurze prawnej. Kłopoty legislacyjne z wprowadzeniem noweli telekomunikacyjnej sprawiły, że z końcem ubiegłego roku przestały obowiązywać rozporządzenia wydane na podstawie ustawy o łączności. Nowela w chwili obecnej jeszcze nie obowiązuje i wynika z tego konkretny kłopot. Razem z ministrem infrastruktury próbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie. Została powołana komisja ze znaczącym udziałem przedstawicieli naszego urzędu, mająca za zadanie stworzenie koniecznych rozwiązań, w niektórych przypadkach rozwiązań wręcz awaryjnych. Wielokrotnie uprzedzałem o możliwości takiej sytuacji. Rozumiem jednak, że złożony proces legislacyjny jest domeną komisji sejmowych i Sejmu. Na koniec zostawiłem rzecz najważniejszą. Sytuacja prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty jest dość niejednoznaczna. Z jednej strony mamy do czynienia z oczekiwaniem skutecznego działania urzędu i nadzieją, że prezes i urząd mogą nakazem czy zakazem zmienić rzeczywistość telekomunikacyjną.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#WitoldGraboś">Z drugiej strony nieraz spotkałem się z opinią, że uprawnienia prezesa urzędu są nadmierne, wręcz niekonstytucyjne, oraz że trzeba zawierzyć rynkowi, a nie urzędowi. Wobec tak skrajnych opinii potrzebny jest rozsądek i wiara w to, że tam gdzie nie ma rynku, tam muszą być regulacje. Myślę, że trudno mówić o normalnych zasadach rynkowych w sytuacji, kiedy proporcje udziału w rynku przeważają na rzecz jednego podmiotu w dziewięćdziesięciu kilku procentach. Regulacje nie będą potrzebne dopiero wtedy, gdy rynek zacznie działać. Będę wówczas pierwszym, który zacznie głosić potrzebę likwidacji Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JanuszPiechociński">Tak się złożyło, że podczas prac nad prawem telekomunikacyjnym pełniliśmy tylko funkcję pomocniczą. Tak jednak zdecydował rząd, uruchamiając trochę inną ścieżkę legislacyjną. Komisja Infrastruktury, która też sygnalizowała te zagrożenia, została niejako pominięta.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#KrzysztofOksiuta">Odczuwam duży niedosyt po tym, co usłyszałem. Zarówno ogólność sprawozdania, jak i jego treść utwierdza mnie w moim stanowisku. Uważam, że Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty, który tworzymy właściwie już od kilku lat, nadal nie wypełnia swoich podstawowych obowiązków. Pan prezes Witold Graboś w swoim sprawozdaniu określił obowiązki urzędu, do niektórych z nich odniósł się szerzej, ale nie zmienia to faktu, że podstawową powinnością jest zapewnienie powszechnego dostępu do usług telekomunikacyjnych i pocztowych. To jest główne zadanie Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Niestety, z wypowiedzi pana prezesa trudno wywnioskować, jak realizowany jest ten obowiązek. Podobnie jest w przypadku pisemnej informacji. Nie mamy żadnego dokumentu, który pokazałby nam, jaki jest przyrost telefonii, chociażby stacjonarnej w wyniku wydawanych przez urząd decyzji. Jakie zobowiązania inwestycyjne są nakładane w umowach, zawieranych podczas wydawania zezwoleń? Wydając zezwolenia można przyjąć od inwestora pewne zobowiązania inwestycyjne. W dniu dzisiejszym nie ma takiej polityki. Oczekiwałem, że pan prezes przedstawi nam konkretną strategię działania w obszarze telekomunikacji i poczty. Wolałbym, by w swojej wypowiedzi operował planami inwestycyjnymi, a nie ogólnikami. Na razie dowiedzieliśmy się, że są jakieś zamierzenia, modele, jeden z nich jest interwencyjny, a drugi po prośbie. W zasadzie pan prezes Witold Graboś przez 40 minut mówił o niczym. Społeczeństwo polskie od wielu lat oczekuje poprawy sytuacji, szczególnie na wsi, w małych gminach. Tam dostęp do Internetu jest możliwy tylko przez telefonię stacjonarną, ludzi nie stać na łączenie się przez telefony komórkowe. Na dzień dzisiejszy nie ma żadnej szansy na pomoc państwa w uzyskaniu telefonów. Urząd chwali nam się swoimi osiągnięciami w redukcji pracowników z 800 na do około 600. Zgadzam się, że może to przynieść jakąś satysfakcję, jednak naprawdę liczą się efekty pracy. W chwili obecnej są one raczej mizerne. Urząd złożył w sądzie antymonopolowym około 20 spraw i chciałbym się dowiedzieć, jakie będą konsekwencje dla Skarbu Państwa w przypadku przegrania tych spraw. Decyzje wydawane przez urząd mają rygor natychmiastowej wykonalności, a więc podmiot, którego dotyczy taka decyzja, musi ją wykonać niezależnie od skutków finansowych. Jednak jeśli okaże się, że miał rację protestując, to państwo będzie musiało zwrócić nakłady, które ów podmiot poniesie. Wypadałoby odnieść się do tego w sprawozdaniu. Doceniam walkę z Telekomunikacją Polską. Front ten jest na pewno ważny i w tym względzie urząd ma prawo do satysfakcji, jednak chciałbym poznać także osiągnięcia nowych operatorów w walce o przyrost abonentów. To co usłyszałem o wirtualnych operatorach podłączanych do sieci jest, moim zdaniem, co najmniej fenomenem. Mam z Internetu wykaz zezwoleń, w którym urząd przedstawił między innymi wirtualnych operatorów sieci ruchomej. Chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób ci operatorzy mają budować sieć, skoro jej dzisiaj nie mają. Na czym właściwie polega zabawa w wydawanie tych zezwoleń, skoro w obecnej sytuacji pewne dane poprawiają się w statystyce, natomiast w rzeczywistości poprawy wcale nie ma. Przez przyznanie tych zezwoleń nie przyrasta ilość abonentów, czy też odbiorców usług telekomunikacyjnych. Jest to rzecz, która, moim zdaniem, wymaga wyjaśnienia. Chciałbym się też dowiedzieć czegoś o takich podmiotach, jak Długie Rozmowy lub Nasza Telekomunikacja.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#KrzysztofOksiuta">Tego typu firmom zostały wydane zezwolenia. Czy wydając im zezwolenie ktoś zbadał ich sytuację finansową? Czy firmy te są w stanie sfinansować cokolwiek? Pozycja operatorów komórkowych w sprawozdaniu została określona tak, jakby narzucono na nich obowiązek podłączania do infrastruktury nowych operatorów. Z tego co wiem, taka decyzja została podjęta pod koniec zeszłego roku, a obecnie składane są odwołania w tej sprawie. W jaki sposób będą one rozpatrywane? Moje ostatnie pytanie dotyczy wyjazdów. Chciałbym dowiedzieć się czegoś o kosztach zagranicznych wyjazdów przedstawicieli Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Czemu służył wyjazd do Hongkongu? Jakie są jego efekty, koszty i z jakich środków został sfinansowany?</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#TadeuszJarmuziewicz">Pan poseł Krzysztof Oksiuta powiedział, że nie jest do końca zadowolony z otrzymanych informacji. Przyznam, że ja jestem nimi kompletnie rozczarowany. W zaistniałej sytuacji mam kilka pytań do pana Witolda Grabosia, dostarczona nam pisemna informacja jest sygnowana nazwiskiem prezesa, więc do niego będę kierował swoje uwagi. Odnoszę wrażenie, że ostatnie wydarzenia, które pan prezes przedstawił w raporcie z dziewięciomiesięcznej działalności, zaszły 31 października zeszłego roku. W dzisiejszym sprawozdaniu nie wspomniał pan o niczym, co było po tej dacie. A co z ustawą o restrukturyzacji zadłużenia podmiotów telekomunikacyjnych lub pracy nad prawem telekomunikacyjnym? Są to fundamentalne wydarzenia w życiu Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, a jego prezes tego nie zauważa. Proszę mi powiedzieć jak to się dzieje, że przedstawiając taki materiał w rzeczywistości nie powiedział pan nic o strategii czy polityce działania własnego urzędu. Już kilkakrotnie, zarówno na posiedzeniach Komisji, jak i z trybuny sejmowej starałem się uzyskać informacje o polityce telekomunikacyjnej i teleinformatycznej. Chętnie usłyszałbym, jaką wizję rynku telekomunikacyjnego, czy też teleinformatycznego ma prezes Witold Graboś, jako jeden z głównych aktorów na tej scenie. Poseł Krzysztof Oksiuta pytał o 33 wydane zezwolenia, z tego co zauważyłem wielu posłów zwróciło na nie uwagę. Na stronie 6 w załączniku 3 pisze pan, że „Rozwój infrastruktury na obszarach słabo zorganizowanych ma istotne znaczenie, bowiem stanowi on siłę napędową dla rozwoju gospodarczego, szczególnie w okresie rosnącego bezrobocia”. Proszę powiedzieć nam, jakie działania zamierza pan podjąć, aby zwiększyć infrastrukturę. Ponadto chciałbym dowiedzieć się, jak będzie wyglądać kontrola operatorów wirtualnych w zakresie obronności. Sprawa ta dotyczy wszystkich operatorów, prawo telekomunikacyjne nie zmieniło się w tej kwestii. Mam jeszcze inne pytanie. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to jak tani patos, ale w mojej pamięci ciągle żywe jest wspomnienie nocy z 8 na 9 lipca z 1997 roku, kiedy to na opolszczyźnie stanęła infrastruktura komunikacyjna. Panie prezesie, co się stanie, jeżeli powtórzy się taka powódź? Są pewne elementy infrastruktury, które powinny być po prostu święte, powinny zadziałać bez względu na warunki. Co się wydarzyło za czasów pana urzędowania, by taka sytuacja się nie powtórzyła? Na ile mogę się czuć bezpieczny, jako obywatel tego kraju? Moje następne pytanie ma trochę filozoficzną naturę. Urząd regulatora, z definicji zasadza się na autorytecie. Rzeczywiście jest jakiś akt prawny, który stanowi, jak urząd ma funkcjonować, jest otoczka legislacyjna, w którą jest wciągnięty. Pan prezes podejmuje różne decyzje, które są ciągle zaskarżane. Na dodatek za każdym razem jego urząd przegrywa. Z tego co pamiętam, tylko raz udało się skutecznie zaatakować Telekomunikację Polską SA. W chwili obecnej wszyscy przyglądają się jak Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty jeszcze raz coś zaskarży i znów przegra. Usłyszałem przed chwilą, że ma pan 20 spraw odwoławczych. Ile razy musi pan jeszcze przegrać, by uznano, że prezes Witold Graboś jednak nie ma autorytetu? Mówiąc o otwarciu rynku 1 stycznia 2003 r. pan prezes powiedział, że to nie był sukces i przeszedł nad tym do porządku dziennego. Myślę, że użycie słowa sukces jest - delikatnie mówiąc - nieuprawnione. Otwarcie tego rynku było kompromitacją, a nie sukcesem. Już w maju i w czerwcu 2002 roku pytałem, jak biegną przygotowania do otwarcia. Odpowiedzi były promienne, wszystko było w jak najlepszym porządku.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#TadeuszJarmuziewicz">Nastał styczeń 2003 i okazało się, że w mozole i trudzie otworzyliśmy niewiele ponad 30% rynku. A co z resztą? Nie usłyszałem, kto jest odpowiedzialny za tę sytuację. Czyżby nie było winnych? Domyślam się odpowiedzi pana prezesa i pozwolę sobie ją uprzedzić. Zapewne winna jest Telekomunikacja Polska SA, bo kilka dni przed końcem roku dostała rozporządzenia, na podstawie których mogła prowadzić działania techniczne. Odpowiedź pana prezesa na moje pytanie o liberalizację rynku z 9 stycznia mógłbym uznać za obraźliwą. W informacji pan Witold Graboś napisał, że powołał jakiś zespół do badania zjawiska liberalizacji rynku międzynarodowego. Jednak mnie nie interesuje czy powołano jakiś zespół, czy nie. Chcę dowiedzieć się, jak wygląda liberalizacja rynku międzynarodowego i co pan prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty ma zamiar zrobić, by ten rynek rzeczywiście się otworzył.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#AntoniMężydło">Gdy słyszę i myślę o rynku telekomunikacyjnym, to przypominam sobie tytułowy artykuł zamieszczony kilka tygodni temu w znanym tygodniku. Porównano w nim ceny różnych produktów i usług w Polsce oraz w innych krajach europejskich. Okazało się, ze jedyną usługą, która jest u nas droższa, i to znacznie, niż w Europie jest właśnie usługa telekomunikacyjna. Nie chciałbym, by po czterech latach bycia posłem i pracy w Komisji Infrastruktury ta sytuacja nie uległa zmianie. Byłoby mi wstyd, że zmarnowałem te lata i zawiodłem swoich wyborców. W dniu dzisiejszym podstawowym problemem jest liberalizacja ustawy - Prawo telekomunikacyjne. Miałem przyjemność uczestniczyć w obradach Nadzwyczajnej Komisji Prawa Europejskiego, która tym prawem się zajmowała. Przyznam, że jestem bardzo zdziwiony stanowiskiem pana ministra i rządzącej koalicji oraz wprowadzeniem poprawek, które w znacznym stopniu utrudniają ową liberalizację. Za szczególnie niekorzystne uważam zapisy dotyczące deficytu dostępu. Sam również wystąpiłem z własnymi poprawkami, które, między innymi, miały znieść ów deficyt. Dotyczyły one także innych kwestii, w tym zwiększenia uprawnień prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Monopol poczty będzie bardzo trudno przełamać i dlatego uważam, że powinniśmy poszerzyć te uprawnienia. Według sprawozdania pana prezesa Witolda Grabosia Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty rzeczywiście został skonstruowany dobrze i sprawnie, zatrudniono wielu naprawdę kompetentnych ludzi. Niestety, przeciwnik jest bardzo silny i zmaganie się z nim nie będzie łatwe. Jeżeli nie wymusimy liberalizacji rynku usług telekomunikacyjnych, to pomimo zatrudnienia fachowców i dobrej pracy organizacyjnej nic nie osiągniemy. Moje poprawki dotyczące kompetencji prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty zostały w trakcie tej nadzwyczajnej, europejskiej komisji odrzucone. W tej sytuacji zwróciłem się do Biura Studiów i Ekspertyz z wątpliwością w kwestii zgodności uchwalanych przepisów z prawem Unii Europejskiej. Niestety, ze względu na dużą siłę monopolisty, operatora dominującego na polskim rynku prawo telekomunikacyjne możemy skutecznie liberalizować tylko poprzez dopasowywanie go do prawa Unii Europejskiej. Odpowiedź Biura Studiów i Ekspertyz potwierdziła moją tezę, że uchwalane przepisy nie są zgodne z regulacjami unijnymi. Wprawdzie Biuro dało odpowiedź tylko na jedno pytanie, w przypadku drugiego źle odczytało moją intencję, ale nie zmienia to faktu, że nieuwzględnienie moich poprawek prowadzi do niezgodności uchwalanej ustawy z prawem Unii Europejskiej. Tak stwierdziło Biuro Studiów i Ekspertyz. Może się okazać, że kiedy wreszcie zakończymy pracę nad prawem telekomunikacyjnym i wcielimy je w życie, polski rynek będzie w podobnej sytuacji co teraz. Obawiam się, że jest to prawdopodobne. Czy rzeczywiście usługa będzie ogólnodostępna wtedy, kiedy będzie droga? Jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań, to rozwinie się monopolista, posiadający rozbudowaną sieć, który będzie w stanie dostarczyć usługę do każdego miejscu w kraju, ale nikt nie będzie chciał z tej usługi korzystać.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#AntoniMężydło">Osobną sprawą jest rynek usług pocztowych. Rzeczywiście jest to obszar wymagający dużej delikatności działania. Otrzymaliśmy pismo od związkowców, pracowników Poczty Polskiej, w którym wprost pokazano, jacy operatorzy usług kurierskich obecni są w Polsce. Uważam, że prawo pocztowe wymaga jeszcze wiele pracy. Musimy dostosować prawo usług pocztowych do prawa europejskiego i do wynegocjowanych warunków, na jakich mamy wejść do Unii Europejskiej. Aby dograć wszystkie szczegóły prawne, powinniśmy już pracować nad przepisami prawa pocztowego. W momencie wejścia do Unii zostałoby tylko wdrożenie ich, aby stały się regulacjami obowiązującymi. Myślę, że ten punkt jest najdalszym, do jakiego możemy się posunąć. Chciałbym usłyszeć zdanie pana prezesa Witolda Grabosia na ten temat.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#AndrzejFedorowicz">Trochę z przerażeniem słucham tych wypowiedzi. Pasuje do nich parafraza znanego hasła „liberałowie wszystkich opcji łączcie się”. Mnie nie przeszkadza, że podmiot polski Poczta Polska czy Telekomunikacja Polska mocno broni się przed zawładnięciem przez podmioty zagraniczne. Może i faktycznie mamy w ich przypadku do czynienia z monopolem, jednak, panie prezesie, czy może pan uczciwie stwierdzić, że trzej operatorzy sieci mobilnej nie współpracują ze sobą? Praktycznie rzecz biorąc, ci operatorzy wspólnie również stanowią monopol. Dlaczego my mamy zmuszać Telekomunikację Polską czy Pocztę Polską do otwierania własnego rynku? Skoro mogą, to niech walczą o ten rynek. Nasuwa się proste pytanie. Jakie Poczta Polska czy Telekomunikacja Polska ma szanse operowania na rynkach Unii Europejskiej, do której niektórzy tak uparcie prą? My, wszyscy członkowie Klubu Liga Polskich Rodzin będziemy bronić Poczty Polskiej i Telekomunikacji Polskiej, ponieważ to są polskie podmioty. Deklarowanie, a raczej wręcz sugestia, że potrzeba nie tyle operatora czy regulatora, ale likwidatora naszych podmiotów gospodarczych, brzmi groźnie. Chciałbym zauważyć, że obce podmioty już od jakiegoś czasu są obecne w Polsce. Niestety nasze doświadczenie pokazuje, że jeżeli udrożniliśmy jakikolwiek rynek, to zagraniczne podmioty zdominowały go i wyparły polskie. To wszystko odnośnie do wystąpienia prezesa Witolda Grabosia. Na marginesie dodam tylko, że podobała mi się „lista płac”. Szkoda, że przy wymienianych nazwiskach nie pojawiły się konkretne sumy. Mam jeszcze pytanie do pana ministra. W moim województwie są trzy numery kierunkowe - 85, 86 i 87. Rok temu na tej sali obiecano, że po siedmiu miesiącach dowiemy się kiedy i jak zostanie to zlikwidowane. Chciałbym się dowiedzieć, czy ta sytuacja kiedykolwiek się zmieni. Kiedy każde województwo będzie miało jeden numer kierunkowy?</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JanuszPiechociński">Zakończyliśmy pierwszą turę pytań. Teraz proszę o odpowiedź.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#WitoldGraboś">Nie liczyłem na takie zainteresowanie i taką temperaturę dyskusji. Jestem tym zbudowany. Zacznę od końca, czyli od wypowiedzi pana posła Andrzeja Fedorowicza. Przyznam, że jego uwagi o aspektach właścicielskich najważniejszych podmiotów na polskim rynku spowodowały w mojej głowie pewien zamęt. Poczta Polska rzeczywiście jest w całości polskim przedsiębiorstwem i zależy mi na tym, by tak pozostało. Nasze intencje w tym przypadku są raczej podobne. Jeśli już doszłoby do prywatyzacji, to powinno się wykorzystać doświadczenia wyniesione z prywatyzacji innych ważnych operatorów na rynku telekomunikacyjnym. Jeżeli chodzi o Telekomunikację Polską i aspekt struktury właścicielskiej, to myślę, że można tu powtórzyć tezę prezesa Marka Józefiaka, który stwierdził, że jest to operator narodowy z międzynarodowym kapitałem. Jeśli przyjrzymy się strukturze właścicielskiej, to okaże się, że jedynie Polkomtel jest w większości polskim podmiotem. Zwracam się z uprzejmą prośbą do posła Andrzeja Fedorowicza, aby nie obarczał mnie odpowiedzialnością za taki, a nie inny kształt struktury właścicielskiej, gdyż nie miałem na to żadnego wpływu. Powiem więcej, jeśli słuchał mnie pan uważnie, a wierzę, że tak było, to dostrzegł pan moje krytyczne nastawienie do sposobu komercjalizacji największego operatora dominującego. Jednak jak już powiedziałem, rozpamiętywanie tego nie ma wielkiego sensu, korzystniej będzie wyciągnąć odpowiednie wnioski z zaistniałej sytuacji. Jestem wdzięczny panu posłowi Antoniemu Mężydło za jego wypowiedź, gdyż jego sposób dyskusji, nacechowany odpowiedzialnością i troską, bardzo mi odpowiada. Tylko w taki sposób można rozmawiać o rozstrzygnięciach dotyczących rynku telekomunikacji i usług pocztowych. Co będzie, jeżeli usługa powszechna będzie usługą tak drogą, że przez to trudno dostępną? Odpowiedź jest prosta, sytuacja taka grozi zapaścią cywilizacyjną. Usługi powszechne są elementem postępu cywilizacyjnego, z którego musimy się wywiązać wobec społeczeństwa. Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację, w której usługi powszechne stały się za drogie, by być ogólnodostępne. W rzeczywistości jest to po prostu pomysł na zwinięcie interesu. Nikt, kto myśli racjonalnie, nie dopuści do takiej sytuacji, choćby w trosce o swój interes. Problem stanowi coś zupełnie innego. Kto jest w stanie inwestować w rynek telekomunikacji przy dzisiejszej zapaści gospodarczej? Kto będzie mieć wolne środki, skoro nawet największy, dominujący operator drastycznie zmniejsza ilość inwestycji na rynku telekomunikacyjnym. Pan poseł Krzysztof Oksiuta i Tadeusz Jarmuziewicz w swych wypowiedziach przypisali mi nie tylko kompetencje parlamentu, ale i rządu. Co ciekawe, w najmniejszym stopniu przypisali mi kompetencje regulatora. Przypuszczam, że takie rozszerzenie uprawnień nie było ich intencją. Parlamentarzystą nie jestem i nie chciałbym odbierać kompetencji panom posłom. Z przykrością muszę stwierdzić, że uwagi obu panów w małej mierze odnoszą się do rzeczywistości prawnej, w której muszę się obracać. Jestem w stanie podjąć tylko takie działania, na jakie pozwalają mi przepisy. Przypomnę, że owe przepisy uchwala właśnie parlament, a nie ja. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty jest urzędem wykonawczym i nie ma prawa inicjatywy ustawodawczej. Pan poseł Krzysztof Oksiuta na posiedzeniu Komisji Europejskiej podważał kompetencje prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, mówiąc, że naruszają one wolność gospodarczą i równość traktowanie podmiotów. Do tego stwierdził, że są nieuprawnioną i niezgodną z konstytucyjną ingerencją w rynek.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#WitoldGraboś">Natomiast dzisiaj sądzi, że mogę zbawić rynek jakimiś magicznymi gestami. Przyznam, że nie dostrzegam w tym żadnego sensu. Niewiele wspólnego z prawdą ma stwierdzenie, że podstawowym obowiązkiem Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty jest zapewnienie powszechnej dostępności do usług. Nic takiego nie zostało zapisane w prawie telekomunikacyjnym. Inną sprawą jest, że nasz urząd widzi taką potrzebę i robimy wszystko, by sprostać takim wymogom. Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że urząd czy prezes jest odpowiedzialny za politykę w dziedzinie telekomunikacji. Polityka jest powinnością parlamentu, partii politycznych i rządu. Natomiast mój urząd jest instytucją wykonawczą. W sądzie monopolowym mamy złożonych 16 spraw, a nie 20. Nie jest to liczba przerażająca wobec tysięcy decyzji, które wydajemy. Na rynku funkcjonuje kilka tysięcy operatorów. Każdy z nich może skorzystać z przysługujących mu praw i odwołać się od decyzji administracyjnej. Nie widzę w tym nic dziwnego. Na razie nie przegraliśmy żadnej sprawy, mamy za to wyroki z sądu, które oddalają roszczenia dotyczące uchylenia rygoru natychmiastowej wykonalności. Jak już wspomniałem prawo telekomunikacyjne nie pozwala prezesowi Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty na wartościowanie jakości podmiotów, które mogą wejść na rynek zgodnie z wymogami prawa. Nie mamy możliwości zbadania ich stanów finansowych, kont bankowych czy zasobów infrastruktury. Każdy z trafiających do nas wniosków jest opracowywany zgodnie z przepisami prawa telekomunikacyjnego i wysyłany do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która opiniuje go według własnych kompetencji. W swojej wypowiedzi wspomniałem, że jeżeli parlament wprowadzi regulacje pozwalające na wartościowanie tych podmiotów, to urząd będzie ich skrupulatnie przestrzegać. Jest nowela, można wnieść odpowiedni wniosek. Nie będę komentować wartość rynkowej Długich Rozmów czy Naszej Telekomunikacji, ponieważ moje kompetencje dotyczą czego innego. Ustawodawca tak skonstruował prawo, że to rynek ma zweryfikować ich wartość. Nie mogę zrobić nic ponad to, na co pozwalają mi przepisy. Nieprawdą jest, że znacząca pozycja operatorów sieci mobilnej zmusza ich do łączenia sieci. Warunki łączenia sieci także są określone prawnie. Powodem tej obawy jest zapewne fakt, że operatorzy wirtualni mogą żądać połączenia sieci. Odpowiedzią jest proste stwierdzenie: w niektórych, uzasadnionych sytuacjach prezes może administracyjnie nakazać połączenie sieci, jednak nie może nakazać połączenia sieci z niczym. Jeżeli operator wirtualny nie posiada sieci, to obawa taka jest nieuzasadniona. Gorliwa obrona interesów operatorów mobilnych nie jest w tym przypadku potrzebna. Pan poseł Tadeusz Jarmuziewicz zarzucił mi, że relacja z działalności Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty obejmuje okres do października zeszłego roku. Wynika to z faktu, że nie chcieliśmy pisać o rzeczach oczywistych. Jeżeli chodzi o tworzenie prawa telekomunikacyjnego, to bierzemy udział w tych pracach na tyle, na ile jest to możliwe. Nie mamy prawa inicjatywy legislacyjnej, ale jeżeli minister infrastruktury prosi nas o pomoc, opinię czy przygotowanie rozporządzeń, to robimy wszystko, co w naszej mocy. Zespół powołany przez ministra infrastruktury, składający się w głównej mierze z pracowników urzędu oraz z pracowników ministerstwa w ciągu trzech miesięcy przygotował 14 projektów rozporządzeń, a obecnie zajmuje się pięcioma następnymi. Myślę, że możemy się tym pochwalić, a czy zostanie to uznane za przyzwoite, to już nie ode mnie zależy. Jeżeli chodzi o konwersję opłat koncesyjnych na inwestycyjne, to myślę, że mój udział w tej sprawie jest znany. Uczestniczyłem w pracach Komisji i otwarcie mówię, że byłem za konwersją.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#WitoldGraboś">Nie zgadzam się z zarzutem, że Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty nie ma żadnej strategii. Nie chciałbym ułatwiać sobie sprawy za pomocą prostego stwierdzenia, że to parlamentarzyści są od polityki, a mój urząd jest tylko wykonawcą. Z mojej wypowiedzi jasno wynika, że od początku mego urzędowania przyświeca mi konkretna strategia działania. Jej celem jest uwolnienie nowych możliwości technicznych i nowych zasobów numeracji, a co za tym idzie danie szansy nowym operatorom. Jestem przekonany, że konkurencja na rynku telekomunikacyjnym będzie dotyczyć przede wszystkim współzawodniczenia nowych technik ze starymi, a nie walki o zdobycie jeszcze jednego grosza z połączenia w sieci. Jest to rzecz przekładająca się na ogromne pieniądze, ale mało przyszłościowa, zwłaszcza, że jedne usługi telekomunikacyjne wygasną same w sposób naturalny, a inne nabiorą znaczenia. Przykładem może być voice over IP, które obecnie nabiera znaczenia w połączeniach międzynarodowych. W chwili obecnej na tę technikę przechodzi również operator dominujący. Działania Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty są jawne. Co tydzień piszemy odpowiedzi na interpelacje i dyskutujemy, a jeśli ktoś chce przyjrzeć się naszej pracy to zapraszam. Przygotowanie zmiany tablicy przeznaczeń częstotliwości świadczy nie tylko o tym, że mamy odpowiednie zasoby numeracji, ale także pokazuje, że prowadzimy liberalną politykę dopuszczania do rynku nowych podmiotów, niezależnie od faktu, czy ktoś jest tym zaniepokojony, czy nie. Podczas podejmowania decyzji dotyczących przydziału radiowej sieci dostępu kierujemy się interesami wsi i powiatów. To również świadczy o konkretnej taktyce. Chciałbym jeszcze prosić o nie mylenie mnie i mojego urzędu z takim podmiotem, jakim na rynku jest operator. Regulator nie jest operatorem. Nie istnieje żadna prawna możliwość, by w zezwoleniu telekomunikacyjnym nakazać dokonania jakiejś inwestycji. Gdybym to zrobił, wtedy na pewno przegrałbym w sądzie. Przypuszczam, że są osoby, które ucieszyłyby się z tego, ja jednak do nich nie należę. Pytania o mój autorytet w zasadzie w ogóle nie powinienem komentować. Mój autorytet buduję na bazie obowiązującego prawa i gorliwej pracy, o tym mogę zapewnić. Czy spotka się to z uznaniem, tego nie wiem i szczerze mówiąc, nie dbam o to w większym stopniu. Zajmuję się swoją pracą i to mi wystarcza.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JanuszPiechociński">Rozpoczynamy drugą serię pytań. Przedtem jednak wypowie się pan minister Krzysztof Heller.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#KrzysztofHeller">Niektóre pytania były adresowane do mnie, więc chciałbym krótko się do nich odnieść. W jednej z wypowiedzi padło stwierdzenie, że dwa rozporządzenia, które były istotne dla otwarcia rynku rozmów międzynarodowych pojawiły się na kilka dni przed końcem roku. Chciałbym poinformować, że pojęcie kilka oznacza w języku polskim oznacza mniej niż dziesięć. Rozporządzenia, o których mowa ukazały się we wrześniu i październiku. Z którejkolwiek strony na to spojrzeć, nie można nazwać tego okresu kilkoma dniami. Pan poseł Andrzej Fedorowicz pytał o dostosowanie planu numeracji krajowej do podziału administracyjnego. Sytuacja została dogłębnie zbadana, a odpowiedź jest bardzo prosta. Główny ciężar dostosowania numeracji spoczywa na Telekomunikacji Polskiej. Dopóki firma ta nie przeprogramuje swojej sieci, nie da się wprowadzić nowych numerów kierunkowych. Co do struktury właścicielskiej Telekomunikacji Polskiej, o czym zresztą pan prezes Witold Graboś też wspomniał, jest ona polska głównie z nazwy. Natomiast jeśli chodzi o zarządzanie, to firmę kontroluje Francja. Rozumiem, że przyjaźń polsko-francuska jest nie tylko tradycyjna, ale i głęboka, jednak nie wiedziałem, że aż w takim stopniu. Problem numerów kierunkowych oczywiście można rozwiązać za pomocą nakazów. Jednak wtedy należałoby się liczyć z kosztami rzędu kilkuset milionów złotych. Proszę pomyśleć, jakie uwagi padałyby pod moim adresem, gdybym podpisał rozporządzenie, nakazujące zmienić numery kierunkowe, np. w sześć miesięcy. Byłyby to słuszne uwagi, gdyż musimy wybrać rozwiązanie, które nie nałoży na poszczególne podmioty gospodarcze, w tym przypadku na jednego z największych operatorów na rynku polskim, obciążeń nie do uniesienia. Dlatego przyjęliśmy strategię stopniowego dostosowywania. Mamy zamiar sukcesywnie korygować plan numeracji, ale w takim tempie, by można było stopniowo usuwać ślady po starym podziale administracyjnym. Chętnie odpowiedziałem na pytanie pana posła Andrzeja Fedorowicza dotyczące strefy numeracyjnej, gdyż jest to olbrzymia tabela, zawierająca wiele liczb i pewnych terminów. Odniosę się jeszcze do wątpliwości dotyczącej możliwości nakazania budowy infrastruktury przy udzielaniu zezwolenia operatorom wchodzącym na rynek. Dziwi mnie fakt, że uwaga ta padła z ust pana posła Krzysztofa Oksiuty, który w poprzedniej kadencji Sejmu dość aktywnie pracował przy tworzeniu prawa telekomunikacyjnego. Chciałbym zaznaczyć, że właśnie te przepisy nie pozwalają na stawianie warunków przy udzielaniu zezwolenia telekomunikacyjnego. Zgodnie z nimi należy jedynie zbadać, czy operator nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Na koniec chciałbym nawiązać do tego, co pan prezes Witold Graboś powiedział o weryfikacji podmiotów przy wydawaniu zezwoleń. Potwierdzam, że rząd ze swojej strony bardzo poważnie rozważa, czy w działaniach przygotowawczych do nowego prawa telekomunikacyjnego nie uwzględnić także tej kwestii. Uważam bowiem, że państwo, a Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty jest organem państwowym, powinno dać obywatelowi może nie tyle gwarancję, co rękojmię, że operator posiadający zezwolenie jest wiarygodny i nie zakończy działalności po trzech miesiącach.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#KrzysztofHeller">W chwili obecnej przepisy nie dają takiego uprawnienia do weryfikacji. Myślę jednak, że jest to regulacja, którą po obserwacji funkcjonowania rynku będziemy chcieli udoskonalić.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JanuszPiechociński">Otwieram nową turę pytań.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#KrzysztofOksiuta">Pan prezes Witold Graboś powiedział, że narzucam na niego obowiązki, które w rzeczywistości spoczywają na posłach czy na rządzie. W odpowiedzi zacytuję fragment sprawozdania pana prezesa: „w chwili obecnej prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty kształtuje swoją pozycję krajowego regulatora rynku telekomunikacyjnego oraz pocztowego. Działania przez niego podejmowane zmierzają w kierunku skutecznego osiągania celów wskazanych przez ustawodawcę, a w szczególności zapewnienia powszechnego dostępu do usług telekomunikacyjnych i pocztowych”. Z tego wynika, że zapewnienie ogólnego dostępu do omawianych usług jednak należy do obowiązków urzędu. Dziś nie ma na to czasu, ale myślę, że na posiedzeniu Komisji wypadałoby wspólnie z rządem przedyskutować rolę regulatora i filozofię funkcjonowania tego urzędu. Odnoszę bowiem wrażenie, że pan prezes w praktyce nie rozumie, jaka jest jego rola na rynku. W świetle tego, co zostało tu powiedziane, prezes stał się raczej administratorem rynku, a nie jego regulatorem. Panie prezesie, sam pan powiedział, że „o dziwo”, podjął się roli mediatora. Ta sytuacja nie powinna dziwić, gdyż pan zawsze powinien być mediatorem. Regulator to podmiot, który funkcjonuje między operatorami i innymi uczestnikami rynku, a także między parlamentem i rządem. Ogólnie mówiąc, między wszystkimi podmiotami, które mają z powierzonym panu rynkiem coś wspólnego. Tak kształcono nas w zakresie działania regulatorów podczas poprzedniej kadencji, o której wspomniał pan minister. W ramach tej nauki mieliśmy spotkania z regulatorami działającymi w Anglii, Szwecji i innych krajach, którzy opowiedzieli nam o swoim funkcjonowaniu. Może wypadałoby głębiej zastanowić się nad działaniem tego typu urzędu i wypełnianiem przez niego roli regulacyjnej. Nie wiem, czy właściwy jest tak duży przechył w stronę działalności administracyjnej i arbitralności, jak w przypadku polskiego regulatora. Ten kierunek oczywiście jest potrzebny, gdyż kontrola rynku i nadzór nad jego funkcjonowaniem jest bardzo ważny. Jednak z tej kontroli powinny być wyciągane wnioski. W dniu dzisiejszym działalność urzędu, niestety, sprowadza się do dominującej roli urzędu. Zastanówcie się, jak poprawić sytuację na rynku, aby pan poseł Antoni Mężydło nie musiał ciągle pytać o cenę usług powszechnych. Na razie tylko ograniczacie dominację jednego podmiotu i myślicie, że dzięki temu sytuacja się poprawi. Jednak takie działania nie pomogą. Nie należy ograniczać działalności tylko jednego podmiotu, ale zastanowić się, co zrobić, by obecne na rynku podmioty mogły rozbudować obecną infrastrukturę. Przede wszystkim należało zacząć od zorganizowania spotkania z operatorami, z poważnymi operatorami, a nie wirtualnymi, którzy nie mają żadnych sieci. Niech wypowiedzą się, co mogą zrobić, by w Polsce przybyło milion telefonów, choćby stacjonarnych. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty powinien podjąć z operatorami rozmowę, a nie walczyć z nimi za pomocą różnych nakazów i decyzji, które mają chyba pokazać jego wyższą pozycję w stosunku do owych podmiotów. Przypominam jednak, że urząd ma służyć obywatelom, a nie tylko z nimi walczyć. Dziwi mnie wypowiedź pana ministra Krzysztofa Hellera.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#KrzysztofOksiuta">O operatorach i zezwoleniach rozmawialiśmy nie za pana funkcjonowania ani nie za poprzedniej kadencji, ale w układzie SLD-PSL na początku lat 90. Tworzono wtedy spółki konkurencyjne względem ówczesnego monopolu. Podmioty te miały budować sieci w danych województwach, na konkretnym terenie. Jak się okazało, owa infrastruktura nigdy nie powstała. Po wydaniu kilkudziesięciu zezwoleń przybyło 300 czy 400 tys. telefonów, głównie za sprawą operatora NETIA i kilku innych podmiotów, a pozostali jakoś nie działają. Prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty powinien wyciągnąć z tego wnioski. Obecnie wydaje on zezwolenia kolejnym podmiotom na 25 lat, bo na taki okres są one wydawane, i blokuje rynek. Ci operatorzy mogą nic nie zrobić przez te 25 lat i tym sposobem w danym mieście w zasadzie nic się nie będzie działo pod względem infrastruktury telekomunikacyjnej. Dlatego właśnie pytałem się o badania wiarygodności starających się o zezwolenie. Rozumiem, że kiedy przychodzi podmiot, starający się o zezwolenie, to pan prezes pyta go jakie ma doświadczenie, stan konta, skąd weźmie sprzęt itd. Takie pytania muszą paść. Nie może być tak, że ktoś składa papierki, urząd wydaje mu zezwolenie, a potem mówi, że na rynku przybyło podmiotów. W rzeczywistości w wyniku tego typu decyzji podmiotów nie przybyło i nie przybędzie. Tacy operatorzy biorą zezwolenia po to, by za jakiś czas dać się sprzedać z przebiciem nawet 200 czy 300%. W wyniku takich działań nie wyniknie nic dobrego dla zwykłego obywatela. Strategia działania w telekomunikacji przygotowana przez rząd i Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty powinna zawierać konkrety. Tylko wtedy Komisja będzie mogła ją przyjąć. Nie chcemy słyszeć o stosowaniu metod nakazowo-rozdzielczych czy innych im podobnych. Chodzi nam o jasny plan działania, który pokaże, że cyferki oznaczające nasycenie rynku sieci stacjonarnej będą rosnąć. Będą rosnąć dzięki współpracy operatorów z Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty, ministerstwa z parlamentem i w ogóle wszystkich odpowiedzialnych za ten rynek. Tylko wtedy za rok czy dwa będziemy mogli się spotkać i z czystym sumieniem powiedzieć, że prezes Witold Graboś dobrze wykonał powierzone zadanie. Na koniec chciałbym przypomnieć o pytaniu, na które nie dostałem odpowiedzi. Pan prezes nie powiedział nic o wyjeździe do Hongkongu.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#TadeuszJarmuziewicz">Niestety, pan prezes Witold Graboś nie odpowiedział na żadne z moich pytań. Może zadałem pytania, na które nie zna pan odpowiedzi. Prosiłem o strategię dotyczącą usług powszechnych i infrastruktury. Pewnie będę musiał znów wystosować do pana pismo, na które otrzymam podobną odpowiedź jak ostatnio. Będzie ona na stronę, w pięknej teczuszce, w kopercie, ale kompletnie nic nie będzie z niej wynikało. Chyba że powoła pan kolejną komisję, w skład której wchodzić będą członkowie Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, która usiądzie i popracuje nad ową odpowiedzią. Uważam, że nie ma pan, panie prezesie, żadnego pomysłu na prowadzenie swojego urzędu. Nie posiada pan koncepcji, jak powinien wyglądać rynek i jak powinien zachowywać się regulator na rynku. Działa pan od okazji do okazji. Jak się okazało, powołaliśmy urząd, który zajmuje się walką z Telekomunikacją Polską SA. Walka taka rzeczywiście jest jednym z narzędzi generowania rynku, niestety, jest to jedyne narzędzie, które stosuje pan prezes. Nie można zgłaszać wniosku o odwołanie prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, więc zgłaszam formalny wniosek o odrzucenie informacji w całości i sporządzenie jej od nowa. Chcielibyśmy usłyszeć pełną i aktualną informację zawierającą konkretną strategię działania. Chodzi o to, by z tego sprawozdania coś wynikało.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AntoniMężydło">Do mojej wypowiedzi odniósł się pan poseł Krzysztof Oksiuta. Panie pośle, przyznam panu rację, że powinniśmy bezpłatnie instalować darmowe telefony, jeśli wskaże mi pan sposób, w jaki można to będzie przeprowadzić. Rzeczywiście to niepomiernie zwiększyłoby liczbę abonentów. Jednak nie o telekomunikacji mam zamiar mówić, gdyż temat ten ciągle przewija się w naszej dyskusji. Niedługo zaczniemy pracę nad ustawą o telewizji cyfrowej i dlatego chciałem spytać o koncepcje rządu związane z telewizją cyfrową. Jest to drogie przedsięwzięcie nawet dla bogatych państw. Czy państwo poniesie jakieś koszty w związku z urządzeniami przekształcającymi sygnał cyfrowy na dostosowany do obecnych telewizorów analogowych? Jeśli tak, to o jakich kwotach mówimy? Jak będzie realizowany proces wdrażania tej telewizji? Czy możliwe będzie tworzenie lokalnego nadajnika, multipleksu, który nadawałby w systemie cyfrowym? Chciałbym dowiedzieć się, czy są konkretne plany i ustalenia w tym zakresie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#KrzysztofHeller">Na początek odniosę się do wypowiedzi pana posła Krzysztofa Oksiuty. Z satysfakcją mogę zauważyć, że mamy wspólne życzenia, bowiem ja też chciałbym, by rosły liczby. W tej kwestii zgadzamy się. Nie zgodzę się jednak ze wszystkim, co usłyszałem w pana wypowiedzi. Wcześniejsze koncesje wydawane w latach 90. dotyczyły zupełnie innej sytuacji. Liczba zezwoleń była wtedy ograniczona, na każde województwo wydawano po jednej koncesji. W takim wypadku papier ten dawał duże uprawnienia, gdyż operator miał gwarancję, że poza Telekomunikacją Polską SA nikt inny już na ten obszar nie wejdzie. Wtedy z otrzymaniem koncesji rzeczywiście związane były pewne zobowiązania. Niektórzy koncesjonariusze owe zobowiązania zrealizowali, inni nie. Dokonaliśmy analizy sytuacji, która wtedy istniała. Firmy, które otrzymały koncesję, bardzo różnie podchodziły do podjętych zobowiązań, niektóre rzeczywiście rzetelnie budowały sieć. Wprawdzie nie zostały osiągnięte wszystkie wymagane liczby, ale sieć powstawała. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie podmioty, które otrzymywały koncesję, to stworzono nie 300–400 tys., ale około miliona linii. Były wprawdzie firmy, które nawet nie rozpoczęły pracy, zresztą te firmy już nie istnieją. W obecnej sytuacji liczba zezwoleń jest nielimitowana. Pod określonymi warunkami wydawane są zezwolenia, obejmujące ten sam obszar. Dlatego koncesje te jako papier nie mają żadnej wartości, zatem ich sprzedaż jest zupełnie nieopłacalna. Zgodnie z aktualnym stanem prawnym zezwolenia te badają tylko, czy wnioskodawca nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i czy spełnia inne wymogi ustawowe. Dlatego nie ma zagrożenia w tym, że na danym terenie z 30 podmiotów z zezwoleniem tylko 2 będą rzeczywiście prowadzić działalność. Oczywiście pod warunkiem, że te działające firmy będą wiarygodne. Zgadzam się z tym, że należy podjąć działania w kierunku umożliwienia badania wiarygodności podmiotów i dania takich uprawnień prezesowi Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. O tym mówiłem już wcześniej. Chciałbym jeszcze nawiązać do Poczty Polskiej i podniesionej kwestii obrony polskich przedsiębiorstw. To, co powiedziałem na temat Telekomunikacji Polskiej, nie oznacza, że mam coś przeciwko polskim podmiotom. Najlepszym dowodem na to, że nie zamierzamy pochopnie prywatyzować Poczty Polskiej czy stawiać jej w niekorzystnej sytuacji, są zapisy w prawie pocztowym. Regulacje te rzeczywiście otwierają rynek, ale staramy się zrobić to w taki sposób, aby Poczta Polska na tym nie ucierpiała. Robimy wszystko, żeby zdążyła przejść restrukturyzację i przygotować się do działalności na rynku. W ramach negocjacji akcesyjnych uzyskaliśmy trzyletnie odroczenie wprowadzania aktualnie obowiązującej granicy wagowej. Ustawa - Prawo pocztowe, dotycząca rynku pocztowego, zawiera też zapisy, będące nowelizacją prawa o Poczcie Polskiej. Zapisy te dają naszemu podmiotowi dodatkowe możliwości i uprawnienia, dzięki którym będzie mógł skutecznie stawiać czoła zagranicznym konkurentom. Oczywiście z końcem tego okresu ochronnego Poczta Polska będzie musiała zacząć funkcjonować jak normalne przedsiębiorstwo rynkowe.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#KrzysztofHeller">Jeżeli chodzi o sam rynek, to będzie on otwierany stopniowo. W ubiegłym roku, na grudniowym posiedzeniu Komisji, pan poseł Tadeusz Jarmuziewicz zgłosił wniosek, by w ramach programu pracy Komisji przedstawiona została strategia działania w związku z rynkiem telekomunikacji. Zaznaczam jednak, że wstępnie umówiliśmy się na marzec lub kwiecień, nie wiem dokładnie, gdyż nie pamiętam aż tak szczegółowo programu prac Komisji. W chwili obecnej mamy dopiero koniec stycznia, w wyznaczonym terminie będziemy gotowi do przedstawienia odpowiedniego dokumentu. Na koniec dodam, że nasza dyskusja ujawniła dość poważny problem. Z jednej strony chcielibyśmy nakazać operatorom różne czynności, a z drugiej walczymy się o wolny rynek. Tu właśnie pojawia się sprzeczność, gdyż taki rynek rządzi się swoimi prawami i narzucanie podmiotom gospodarczym niekorzystnych dla nich rozwiązań jest sprzeczne z konstytucją. Dlatego, obrazowo mówiąc, miotamy się między opcją liberalną, pozwalaniem na wszystko, a możliwością nakazywania i zakazywania. Zwykle najlepszym sposobem jest znalezienie złotego środka. Musimy znaleźć takie rozwiązania, które nie odbiorą podmiotom gospodarczym uprawnień do swobodnego funkcjonowania, jednocześnie dając nam możliwość regulacji. Dzięki temu uda nam się zrealizować nasz cel, czyli zwiększyć dostępność usług bez rezygnacji z korzyści wynikających z wolnego rynku.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#WitoldGraboś">Mam wrażenie, że zmęczenie pomaga naszej wymianie zdań, gdyż eliminuje z niej elementy emocjonalne. Nie chciałbym, żeby wywiązywała się między nami dyskusja natury akademickiej. Obowiązek zapewnienia powszechnego dostępu do usługi telekomunikacyjnej nie jest zapisany w prawie telekomunikacyjnym. Fakt, że zapis taki znajduje się w mojej informacji, nie stanowi prawa. Powinność ta jest naszą praktyką, przypuszczam, że pożądaną. Jest to słuszny cel i zmierzamy do niego poprzez różne decyzje urzędu. Nie ma nic dziwnego w tym, że podjąłem się roli mediatora, który miał doprowadzić do obniżenia stawek interkonektowych. Na uwagę zasługuje za to fakt, że ustawodawca nie uznał połączeń telefonu stacjonarnego z mobilnym za usługę powszechną. Dlatego regulator nie może zastosować żadnych metod administracyjnych, by obniżyć zbyt wysokie stawki interkonektowe, które w niektórych przypadkach znacznie przewyższają ceny za połączenia międzynarodowe. Jest to istotny problem i zamierzamy na ten temat prowadzić rozmowy, a nawet negocjacje. Pragę zauważyć, że w tym przypadku podjęcie się roli mediatora było dość karkołomne. Pan poseł Tadeusz Jarmuziewicz wspominał, że powinienem mieć autorytet. Jaki posiadałbym autorytet, gdyby operatorzy powiedzieli mi wtedy: panie prezesie, pan nie ma tutaj nic do gadania, stawki interkonektowe nie mieszczą się w pana kompetencjach, po czym podziękowaliby i wyszli? Tego jednak nie zrobili, wręcz przeciwnie zaistniała możliwość obniżenia cen za takie połączenia. Zgadzam się z panem posłem Krzysztofem Oksiutą, że trzeba organizować spotkania z operatorami. Jest to dobra rada, stosuję tę taktykę od początku swojej działalności. Wszystkie ważniejsze decyzje są podejmowane w konsultacji i za wiedzą operatorów. Wiemy doskonale, że w praktyce i w prawie europejskim występuje tendencja, by regulator nie tylko wydawał decyzje administracyjne, nakazywał i zakazywał, ale i współpracował. Widzę, panie pośle, że nie podoba się panu metoda przymuszania i dobrze. Zgadzam się, że regulator powinien wcześniej sygnalizować swoje zamierzenia i podejmowane decyzje, by operatorzy mogli je zaopiniować. Uważam również, że przy podejmowaniu decyzji potrzebna jest dyskusja oraz uwzględnienie uwag drugiej strony. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty na pewno nie odejdzie od takiej praktyki. Wprawdzie nie stosujemy jej wprost, ale w naszej działalności jest obecna przynajmniej jej namiastka. Zarówno ja, jak i wiceprezesi czy wicedyrektorzy systematycznie porozumiewają się z obecnymi na rynku podmiotami. W spotkaniach tych uczestniczą także operatorzy alternatywni, nie tylko ci najważniejsi. Zupełnie nie zgodzę się za to z twierdzeniem, że zezwolenia telekomunikacyjne blokują rynek. Nie mają możliwości go blokować. Ktoś kto posiada zezwolenie, ale nie ma odpowiednich środków, po prostu niczego nie zrobi. Nie będzie w stanie niczego sprzedać, bo rynek zweryfikuje go negatywnie. Nie jest prawdą, że jeżeli te firmy nic nie robią, to blokują rynek, gdyż inne podmioty bez przeszkód mogą zająć ich miejsce. Duża łatwość uzyskania zezwolenia jest zapisanym w prawie elementem wolności.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#WitoldGraboś">Nie ja to wymyśliłem. W chwili, kiedy objąłem urząd, też zastanawiałem się, czy mogę zweryfikować jakość podmiotów. Zasięgnąłem opinii autorytetów prawnych, między innymi profesora Stanisława Piątka, a oni jednoznacznie stwierdzili, że nie wolno mi tego robić. Gdybym zaczął weryfikować jakość podmiotów bez odpowiednich uprawnień, wtedy na pewno przegrywałbym w sądzie Ciekawą uwagę wygłosił pan poseł Krzysztof Oksiuta. To oczywiste, że obniżenie rynkowej pozycji operatora dominującego wcale nie oznacza poprawy jakości usług. Od początku mojego urzędowania zgadzam się z tą prawdą. Rozwiązanie problemu nie polega na dokuczaniu operatorowi dominującemu, karaniu go sumą 350 mln złotych czy nakazywaniu połączenia w sposób szkodliwy dla jego interesów. Wiem, że miejsce zwolnione przez osłabionego ekonomicznie operatora wcale nie musi być od razu zajęte przez inny podmiot. Właśnie na tym polega problem polskiego rynku, nie ma podmiotu który mógłby zająć tę lukę. Dlatego z taką gorliwością po raz trzeci tłumaczę, że moje działania mają na celu znalezienie nowych, wiarygodnych podmiotów. Szukam możliwości technicznych, zasobów numeracji i innych zachęt, które skłoniłyby takie podmioty do działania. Tylko wtedy możliwa będzie rzeczywista, rynkowa konkurencja, która w dużej mierze wyręczy regulatora. Proszę nie kazać mi mówić o infrastrukturze krytycznej. Zgadzam się, że jest to bardzo ważny temat, przypomnę, że prowadziłem część konferencji międzynarodowej poświęconej właśnie infrastrukturze krytycznej oraz miałem przyjemność podsumować tę konferencję. Jeśli ktoś chce dowodów, może sprawdzić to w protokole. Czy chcecie państwo jeszcze jednego seminarium, bo jeżeli chcemy mówić o szczegółach, to potrzebujemy do tego przedstawicieli Ministerstwa Obrony Narodowej i rzeczywistych decydentów w tym temacie. Niezbędne będą również dopuszczenia do informacji niejawnych. W przeciwnym razie rozmowa o infrastrukturze krytycznej nie ma większego sensu. Kilka razy usłyszałem o mojej walce z Telekomunikacją Polską SA. Dla jasności wyraźnie stwierdzam, że nie walczę z Telekomunikacją Polską SA. Jestem w dość dwuznacznej sytuacji, gdyż jedni zarzucają mi walkę z tym operatorem, inni uważają, że jestem wobec niego zbyt łagodny, mnie natomiast interesuje rynek. Nie będę miał do podmiotu dominującego żadnych uwag, jeśli zacznie obniżać ceny usług i nie będzie zakłócać prawidłowego funkcjonowania innych podmiotów. To nie Telekomunikacja Polska SA stanowi problem, ale rynek. Chciałbym jeszcze wyjaśnić, że nie przedstawiam dziś Komisji sprawozdania, lecz informację. Przepraszam, jeżeli ma ona jakieś niedociągnięcia, takie mankamenty mogą zdarzyć się każdemu. Proszę pamiętać, że sprawozdanie jest wymogiem ustawowym. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty oczywiście także ma taki obowiązek, ale mamy na to czas do końca kwietnia. Sprawozdanie to przygotowane zostanie na potrzebę ministra właściwego do spraw infrastruktury. Przedstawię je także panu premierowi Leszkowi Millerowi, chętnie też zapoznam z nim członków Komisji. Na koniec zostawiłem pytanie o pobyt w Hongkongu. Przez ostatnie dwa lata nieroztropnie wycofaliśmy się z kontaktów międzynarodowych.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#WitoldGraboś">To zła polityka. Dowodem może być gospodarka widmem częstotliwości, w przypadku której żadne działanie nie jest tylko wewnętrzną sprawą kraju, gdyż każda częstotliwość podlega uzgodnieniu międzynarodowemu. W rzeczywistości wszystkie sieci, należące zarówno do operatorów telekomunikacyjnych, jak i nadawców mediów elektronicznych są ustalane na poziomie Europy. Grupa robocza, która przygotowuje światową konferencję FM obradowała we wrześniu zeszłego roku w Polsce. Gościliśmy wtedy przedstawicieli 124 krajów i żaden z nich nie przyjechał tu na wycieczkę. Ludzie ci siedzieli przy komputerze i wykonywali żmudną pracę. Tak obecnie wyglądają tego typu wyjazdy. W ich trakcie nie ma już miejsca na przyjemności, które pamiętamy z przeszłości. Jednak konkretnie o pobycie w Hongkongu powie więcej pan dyrektor Jerzy Czajkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JerzyCzajkowski">Wyjechaliśmy do Hongkongu na zaproszenie Światowego Związku Telekomunikacyjnego w Genewie. Od trzech lat Międzynarodowa Unia Telekomunikacyjna organizuje światowe sympozja dla regulatorów. Omawiane są na nich najważniejsze kwestie, wynikające z ustaleń powziętych na konferencji pełnomocników rządu, która odbywa się co cztery lata. Tematem spotkania w Hongkongu były wyniki ustaleń konferencji w Minneapolis. Podczas tego sympozjum eksperci ITU z Genewy wygłaszali referaty, dotyczące usług powszechnych w telekomunikacji oraz metod dochodzenia do rozwiązań systemowych, pozwalających na zapewnienie szerokiego wachlarza usług telekomunikacyjnych na terenach wiejskich i mało zurbanizowanych. Uzyskane w ten sposób wiadomości i wyniki badań wykorzystywane są aktualnych pracach Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Cena przelotu była najniższa z możliwych, gdyż zdecydowaliśmy się na klasę ekonomiczną.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#WitoldGraboś">Nawiązując do przelotów chciałbym powiedzieć o pewnym zdarzeniu. Przedstawiciele rządu Maroka szukali pana ministra Krzysztofa Hellera w klasie biznesowej, kiedy go tam nie znaleźli, zrezygnowali z poszukiwań. Nie przyszło im do głowy, że może on lecieć klasą turystyczną. Poza tym przypomniałem sobie o tym, że pan poseł Antoni Mężydło prosił o informacje dotyczące telewizji i radia cyfrowego. Uważam, że obecnie należy podjąć wszelkie możliwe w tej chwili działania. Po pierwsze, trzeba przyjąć ustawę o Radiofonii i Telewizji. Nie mówię o całej ustawie, gdyż to właściwie nie jest nasza sprawa, ale o części, która dotyczy tzw. „cyfry”. Na razie nie mamy żadnej regulacji prawnej, na której moglibyśmy się oprzeć. Nasze zapóźnienie wynika nie tylko z braku odpowiednich przepisów. W wielu krajach naziemny rozsiew cyfrowy przeżywa kryzys, a my umiemy wyciągać z tego wnioski. Dlatego zdecydowaliśmy się na stworzenie w ramach urzędu zespołu, który przygotuje koncepcję techniczną. Będzie ona gotowa w momencie, kiedy pojawią się podstawy prawne i rzeczywista chęć uruchomienia telewizji cyfrowej. Nie znam lepszego sposobu. Kryzys, o którym wspomniałem jest kryzysem płatnych systemów telewizji cyfrowej, a nie samej technologii, od której nie uciekniemy. Zresztą jest to przedsięwzięcie bardzo intratne z punktu widzenia ekonomicznego i technicznego, gdyż przy obecnej kompresji sygnału w jednym kanale telewizyjnym jesteśmy w stanie pomieścić pięć programów oraz usługi dodane. Jeśli chodzi o przystosowanie telewizorów do odbioru telewizji cyfrowej, to jest to bardzo poważne przedsięwzięcie. Aby nie popełnić żadnego błędu, potrzebny jest rozsądek i dyscyplina w myśleniu. Musimy sobie uzmysłowić, że trzeba będzie najpierw dodać do obecnych telewizorów analogowych około 14 mln urządzeń przekładających sygnał analogowy na cyfrowy, a w szerszej perspektywie czasowej wymienić wiele tysięcy odbiorników radiowych i telewizyjnych. Jest to przedsięwzięcie, wobec którego nie możemy pozostać obojętni. Na początek chcemy opracować pod względem technicznym dwa multipleksy ogólnopolskie i cztery regionalne. Sposób, w jaki będzie wprowadzana telewizja cyfrowa, jest jeszcze kwestią otwartą. Coraz bliżsi jesteśmy wzorca niemieckiego, opartego na koncepcji tzw. „wysp”. Chodzi o to, że technologia cyfrowa, która ma wejść na teren, gdzie funkcjonuje analog, robi to w bardzo szybkim tempie i, mówiąc obrazowo, wypiera ten analog. Na szczegółowe pytania chętnie odpowiemy pod koniec I kwartału. Na razie jesteśmy w trakcie uzgodnień z Niemcami, natomiast te z Czechami, Słowacją i Ukrainą zostały już wstępnie dokonane. Ostatnia uwaga. Zespół, o którym wspomniałem, swoje projekty musi tworzyć na jakiejś bazie. Myślę, że to logiczne, gdyż trudno jest projektować, nie opierając się na niczym. Dlatego zespół współpracuje z operatorami, a jednym z nich jest TP Emitel. Niezależnie od tego jak postrzegamy operatorów, TP Emitel ma największą bazę, więc głównie o nią opieramy się tworząc nasz plan. Bardzo dziękuję za zainteresowanie tematem telewizji cyfrowej.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#WitoldGraboś">Przyznaję, że jest on w pewnym sensie moim oczkiem w głowie, szczególnie dlatego, że choć przedsięwzięcie jest ogromne, w Polsce nie spotyka się z dostatecznym zainteresowaniem. Pierwszy nadajnik cyfrowy jest testowany w Warszawie i w chwili obecnej już pracuje.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#BogusławLiberadzki">Obok panów posłów Tadeusza Jarmuziewicza i Krzysztofa Oksiuty jestem trzecim na tej sali, który już kolejną kadencję uczestniczy w dyskusjach, również z prezesami Urzędu Regulacji Telekomunikacji. Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, że prezes mówi osobiście, a nie prosi innych, by wyręczyli go mówiąc na jakiś temat w jego imieniu. Natomiast na dzisiejszym spotkaniu pan prezes Witold Graboś poprosił pana dyrektora Jerzego Czajkowskiego jedynie o przekazanie wrażeń z Hongkongu, a nie o wsparcie merytoryczne. Dlatego myślę, że wniosek pana posła Tadeusza Jarmuziewicza jest daleko nieuprawniony. Jest to pierwsze spotkanie po dziewięciu miesiącach. Ten początkowy etap urzędowania, to był czas na, obrazowo mówiąc, „zajście w ciążę” z podstawowymi sprawami, związanymi z działalnością Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty oraz stworzenie koncepcji, co właściwie powinno się urodzić. Pan prezes przedłożył nam informację o zmianach, z której wynika, że w stosunku do stanu, jaki zastał, zwiększył się zakres kompetencyjny, a zmniejszyło się zatrudnienie. Na samym początku z ilości przeszedł na jakość i zaprezentował nam dziś wysoki poziom kadr. Prezydium Komisji oczekiwało od tego spotkania, że pokaże się nam, co dzieje się w urzędzie, który zresztą zwiększył swój zakres o rynek usług pocztowych, jakie podjęto praktyczne kroki oraz jakie wyobrażenie mają jego kierownicy o tym, co ich czeka w przyszłości. Jako Komisja powinniśmy zauważyć i docenić pozytywne zjawiska. Rozmawiamy o istocie sprawy, wypowiedź pana prezesa Witolda Grabosia nie jest powtórzeniem tekstu informacji, a co najważniejsze, mamy dialog między Komisją i samym kierownictwem urzędu. Myślę, że są to dowody merytorycznej kompetencji pana prezesa. Natomiast pytania i oceny, które tutaj padły, można w pewnym stopniu usprawiedliwić tym, że Komisja, zresztą z winy rządu, nie otrzymała raportu otwarcia, który został sporządzony rok i trzy miesiące temu. Raport ten pokazałby nam, jak przedstawiała się sytuacja na początku i uświadomił co rzeczywiście zostało zrobione, dla jej poprawy. Po zaznajomieniu się z tymi informacjami nasza rozmowa prawdopodobnie wyglądałaby inaczej. Rozumiem, że krytyka jest przywilejem panów posłów Tadeusza Jarmuziewicza i Krzysztofa Oksiuty. Dwa lata temu byłem z drugiej strony i też inaczej rozmawiałem. Proszę jednak popatrzeć na fakty, które pokazują, że mamy do czynienia z innym urzędem niż dziewięć miesięcy temu. Jako przykład może posłużyć nam choćby stosunek kosztów obecnego i poprzedniego urzędu, który nie tylko inaczej funkcjonował, ale i inaczej był obsadzony. Tu widać wyraźnie konkretne oszczędności. Bardzo istotne jest, że uporządkowane zostały sprawy wewnątrz instytucji. To duży krok naprzód, jeśli weźmiemy pod uwagę, jakie zastrzeżenia mieliśmy do poprzedniego urzędu. Wszyscy chyba pamiętają, co stało się w istniejącym wtedy Ministerstwie Łączności. Z tego ministerstwa odeszło 400 osób, a Urząd Regulacji Telekomunikacji zatrudniał 820 pracowników. Obecnie Ministerstwo Łączności już nie funkcjonuje, a liczba pracowników w urzędzie zmniejszyła się, mimo rozszerzenia jego obowiązków. Myślę, że Komisja powinna to docenić. W programie pracy Komisji na następny okres planujemy przystąpienie do poszczególnych zagadnień.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#BogusławLiberadzki">Niektóre pytania dotyczyły zasadniczych przepisów telekomunikacji czy łączności. Odpowiedzi powinniśmy żądać właściwie od rządu, a nie prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Na posiedzenie został jednak zaproszony prezes urzędu, a tematem dyskusji jest jego informacja o funkcjonowaniu powierzonej mu instytucji. Obecny jest dziś pan minister Krzysztof Heller, który przyszedł w pewnym sensie niezależnie od prezesa. Pan minister też odpowiadał osobiście, nie wyręczając się dyrektorami departamentu czy swoimi najbliższymi zastępcami, a pamiętamy chyba, że jakieś dwa lata temu tego typu rozmowy wyglądały zupełnie inaczej. Przypuszczam, że niektórzy pamiętają, nawet z nazwiska, przedstawicieli różnych instytucji, którzy nie odpowiadali samodzielnie na żadne pytania. Poruszone kwestie dotyczą przede wszystkim mechanizmu regulacji gospodarczej i ekonomiczno-finansowej. Są to problemy, które pojawiły się przed nami, gdy w praktyce nie było jeszcze wykształconych instrumentów regulujących. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że nie jest zasługą tego rządu, ministra Krzysztofa Hellera czy prezesa Witolda Grabosia, że Telekomunikacja Polska SA jest polska tylko z nazwy. Ta stan skądś się wziął, taką sytuację już zastaliśmy. Oczywiście, moglibyśmy wydać właścicielską komendę, że firma ma robić to i to, gdyż właściciel dominujący tego sobie życzy. Jednak nie chcieliśmy tak działać. Rozumiem troskę pana posła Antoniego Mężydło. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty oraz rząd mają takie same intencje. Także chcą upowszechnienia dostępu do danych usług i zmniejszenia kosztów tego dostępu, biorąc pod uwagę możliwości finansowe Polaków. Kilka razy wspomniano o 20 czy 16 rozprawach. Fakt, że urząd ma sprawy w sądzie, jest wynikiem tego, że chce coś osiągnąć. Gdyby prezes nic nie robił, to nie byłoby tych spraw sądowych. Przez 90 minut słuchaliśmy wypowiedzi jednej strony. Teraz wysłuchajmy drugiej. Obejrzyjmy też rewers tego „medalu”, a wtedy okaże się, że jest on bogato rzeźbiony troską o nasz rynek telekomunikacyjny. Nawiązując do samych instrumentów ekonomiczno-finansowych. Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty dopiero zaczyna wypełniać funkcje regulatora, właściwie dopiero się uczy. Jeszcze niedokładnie wiemy, w którym kierunku należy zrobić krok, by był on dozwolony, bezpieczny i skuteczny. Musimy liczyć się z tym, że w spuściźnie otrzymaliśmy teren miejscami zaminowany. Dlatego oczekuję, że jeżeli to jest możliwe, to pan poseł Tadeusz Jarmuziewicz złagodzi nieco swój wniosek co do całkowitej oceny działalności prezesa, a jednocześnie dołączam się do prośby o ocenę pogłębioną i bardziej szczegółową. Pan prezes Witold Graboś powiedział, że to my jesteśmy od polityki i stanowienia prawa. Panie prezesie, polityka polityką, ale inicjatywa ustawodawcza i wiodąca rola powinna należeć do rządu. Tego właśnie oczekujemy. Nie chcemy sytuacji, w której będziemy mieli mnóstwo grup, a co grupa to lider. Kiedyś już tak było, pojawiło się milion liderów i nic z tego nie wyszło. Jeżeli mamy rozpatrywać jakieś dylematy, to tradycją naszej Komisji jest, że podchodzimy do tego ponad podziałami.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#BogusławLiberadzki">Cieszylibyśmy się, gdyby rząd miał większy wkład koncepcyjny. Prosiłbym też o redukcję skutków. Chodzi o to, abyśmy byli w stanie przewidywać i kalkulować za i przeciw, jeśli chodzi o różne kierunki działań. Wtedy będziemy mogli razem kroczyć ku właśnie nowej jakości, bo to jest naszą intencją. Poza tym sukces na rynku telekomunikacji jest w dużej mierze sukcesem kraju. Jest to jedna z działek, także w Ministerstwie Infrastruktury, w której najłatwiej się wykazać. Na koniec zwracam się z prośbą, w imię troski o telekomunikację, aby mniej więcej co kwartał uczynić jej sprawy przedmiotem rozważań Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JanuszPiechociński">Nasza dzisiejsza dyskusja pokazała, że społeczeństwo nie do końca trafnie postrzega poszczególne instytucje i organy. Mamy władzę, regulatora, operatora i społeczeństwo. Władzą jesteśmy my. Część pytań, które zadawaliśmy jako parlamentarzyści była nietrafiona. Chciałbym zaznaczyć, że jest polityka teleinformatyczna czy telekomunikacyjna, na którą mamy wpływ, ograniczony naszymi pomysłami i głosami. Jest też polityka regulacji, która odbywa się wewnątrz urzędu oraz w pewnych relacjach pomiędzy resortem a urzędem. Oczywiście oprócz tego jest jeszcze rynek i to, co się na nim dzieje. Według mnie, jakby nie dostrzegamy pewnego, nie tylko zresztą społecznego, niedopracowania roli regulatora. Otóż wszyscy zakładaliśmy, że wprowadzanie tego typu instytucji zdejmie z władzy państwowej odpowiedzialność i stworzy bezpośrednie połączenie władzy państwowej, np. ministra właściwego do spraw telekomunikacji z tym, co dzieje się na rynku. Taka była istota naszych zamierzeń. Jeśli przyjrzymy się tego typu rozwiązaniom w bardziej zorganizowanych państwach, to zobaczymy, że właśnie na tym polega bycie regulatorem. Chodzi o to, by odseparować władzę od osoby, która jest powołana do pełnienia funkcji regulatora. Dostrzegam pewne niedopowiedzenie, także między nami, czym naprawdę jest regulator. Samo odwołanie się do ustaw niczego nie rozwiąże. Świadczy o tym choćby wymiana ocen, informacji i wskazywanie zapisów prawnych pomiędzy panem posłem Krzysztofem Oksiutą a prezesem Witoldem Grabosiem. W pewnym momencie pan prezes też zaczął szerzej traktować regulacje ustawowe, a przecież równie dobrze mógłby przyjąć postawę pasywną na zasadzie planu minimum i stwierdzić, że w przepisach konkretnie wymieniono, za co odpowiada, i że nic więcej go nie interesuje. Zaczęliśmy dyskusję bardzo dobrze, gdyż padało wiele słów o sukcesach. Musimy jednak powiedzieć sobie wprost, o jakich sukcesach możemy mówić w tym obszarze. Czy sukcesem jest wymuszona ugoda między Telekomunikacją Polską SA a NOM? Czy sukcesem było to, że poprzednie kierownictwo na odchodnym podjęło decyzje o nałożeniu olbrzymich kar, które okazały się nieściągalne? Według mnie, trzeba ciężko zapracować na prawo używania słowa „sukces”. Powodzeniem jest fakt, że powstała instytucja, która obecnie wchodzi w swoje tory działania. Powiedzmy sobie wprost, że niełatwo jest regulować rynek telekomunikacyjny w oparciu o często nieszczelne, po części zawieszone w próżni ustawodawstwo, bo - niestety - takie są nasze przepisy. Okazuje się, że jest to bardzo trudne zadanie, szczególnie w okresie kryzysu tej branży. Inaczej wygląda sytuacja, kiedy regulator, a przede wszystkim resort, może wymagać od potencjalnych inwestorów konkretnych działań niż wtedy, gdy kosztem budżetu państwa podejmuje się pewne działania na rzecz tych inwestorów. Powinniśmy się martwić się za nich, by nie upadli i nie pogłębili kryzysu, a nie wymagać, by się rozwijali. Ta ustawa jest właściwie kroplówką, pomagającą podtrzymać część tej branży przy życiu. Nikt nie zwalnia nas z odpowiedzialności, kieruję te słowa do nas, do władzy, za to, co dzieje się wewnątrz Telekomunikacji Polskiej SA.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#JanuszPiechociński">Mówię o zachodzących tam poważnych procesach restrukturyzacyjnych, odbywających się kosztem zatrudnionych i wyprzedaży mienia, które firma ta przejęła w ramach prywatyzacji. Ponosimy współodpowiedzialność za ten proces, a docierające do nas informacje są - niestety - niepokojące. Dlatego cieszę się, że odbyliśmy dziś tę dyskusję, oraz że w pierwszej części bardzo aktywni byli posłowie opozycji, w drugiej zaś posłowie obecnej koalicji. Prawdopodobnie za jakiś czas role się odmienią, ale ważne jest, by w tej kadencji Sejmu sumiennie doprecyzować zadania operacyjne dla ustawowo powoływanego regulatora. Myślę, że bardziej konkretną dyskusję odbędziemy na bazie obiecanego sprawozdania. Niedługo staną przed nami fundamentalne wyzwania. Według moich planów koło 10 lutego, czyli za jakieś dwa tygodnie, odbędziemy debatę nad sprawozdaniem podkomisji na temat prawa usług pocztowych lub prawa pocztowego. Decyzja o nazwie jeszcze nie zapadła. Jednym z punktów tej debaty będą relacje podmiotów na rynku, który będąc dużo bardziej zmonopolizowany niż telekomunikacyjny jest jednocześnie przedmiotem pożądania wielu inwestorów, którzy już szykują się do skoku. Za to, co stanie się z tym rynkiem, też my będziemy odpowiadać. Właśnie jako odpowiedzialni za realizację usługi powszechnej i za jej dostępność także na polskiej prowincji, musimy się na coś zdecydować. Wiemy, że w zależności od skali liberalizacji i wpuszczenia konkurencji, mogą się na tym obszarze pojawić zaskakujące i niekorzystne tendencje. W trakcie dyskusji usłyszeliśmy wystąpienia trzech czy czterech wybijających się przedstawicieli opozycji parlamentarnej. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że samo pytanie i sposób, w jaki jest ono zadawane, jest swoistą oceną i wyraźnie pokazuje głosy tego ugrupowania. Nieprawdą jest, że wewnątrz rządu, w samym resorcie, a także w urzędzie regulatora są wątpliwości, a ministrowie i prezesi sami stawiają sobie pytania i dyskutują. Mam nadzieję, że wewnątrz ugrupowań parlamentarnych także trwa poważna dyskusja nad sposobami zachowania się i działania w obszarze rynku. Jest to potrzebne tym bardziej, że na finiszu prac wszyscy będziemy pod wpływem emocji środowiska, związków zawodowych, autorytetów naukowych czy profesjonalistów. Dlatego ważne jest solidne przygotowanie dyskusji już teraz. Poważniejszą, a nie tylko zapoznawczą debatę na temat funkcjonowania Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty przeprowadzimy nad sprawozdaniem. Będzie to pierwsze sprawozdanie urzędu poszerzonego o rynek usług pocztowych. Do tego czasu ustalone zostaną główne zręby prawa pocztowego, więc łatwiej nam będzie odnieść się do tego rynku. Podstawą relacji między Komisją i regulatorem jest ustalenie, czego właściwie oczekujemy od tego urzędu. Nie chcielibyśmy, aby urząd regulacji, będący zapleczem w zakresie kadry, ekspertyz, a także współudziałowcem w tworzeniu prawa był jednocześnie informatorem Komisji o stanie rynku. Musimy sobie uświadomić, że w praktyce nie do końca mamy rozeznanie o stanie rynku telekomunikacyjnego w Polsce. Statystyki różnią się czasami o całe tysiące. Dlatego myślę, że dobrze by było, aby przyjmowanie takich raportów zaowocowało materiałami, obejmującymi okres pół roku lub roku i noszącymi tytuł, np. "Stan rynku telekomunikacyjnego”. Pisma takie stałyby się istotną pomocą dla resortu i Komisji w zrozumieniu potrzeb i zjawisk rynkowych. W imieniu prezydium Komisji chciałbym zapowiedzieć członkom Komisji, uczestniczącym w posiedzeniu gościom oraz przedstawicielom operatorów i urzędu regulacji, że pod koniec I kwartału odbędzie się poważna, szczegółowa debata. Po niej będziemy pracować nad sprawozdaniem.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#TadeuszJarmuziewicz">Jeżeli chodzi o techniki zachodzenia w ciążę, to pan poseł Bogusław Liberadzki pozwoli, że zostanę przy swoim zdaniu. Natomiast panu prezesowi Witoldowi Grabosiowi gratuluję świetnego obrońcy w osobie właśnie pana posła Bogusława Liberadzkiego. Oczywiście nie jestem w stanie oprzeć się jego mowie, więc postanowiłem ulec i wycofać swój wniosek. Fakt ten nie zmienia jednak mojej negatywnej oceny dokumentu i pozwolę sobie wyrazić swoją ocenę. To, co nam dzisiaj zostało przedstawione, nie przekonało mnie.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#KrzysztofOksiuta">Po usłyszeniu ostatnich wypowiedzi mam wrażenie, że usiłuje się sprowadzić sprawę do zachowań opozycyjnych i sprawić wrażenie, że tym tylko podyktowane są nasze wystąpienia. Jednak gdyby tak było, to nie byłoby dużych problemów z obaleniem zarzutów. Natomiast ja wychodzę dziś z tego spotkania z przeświadczeniem, że Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty nie ma żadnej strategii funkcjonowania, a prezes urzędu nie wie, jak ma dalej działać, choć zastanawia się nad tym. Być może problem ten wynika z faktu, że usunęliśmy z ustawy zapis nakazujący, by prezes urzędu posiadał co najmniej trzyletnie doświadczenie w pracy w telekomunikacji. Skoro już mówimy o współpracy parlamentarnej, to sprawa tych poprawek była rozpatrywana w Senacie, ale z niekorzystnym skutkiem. Stało się to ze szkodą dla tego urzędu, a dzisiejsze posiedzenie jest tego dowodem. Jest mi obojętne i myślę, że większości obywateli Polski również, czy telefony zakłada Żyd, Francuz czy Polak. Ważne jest, by mieć telefon i móc z niego korzystać. Jest jeszcze kwestia dostępności. Na sali jest rozpowszechniony pogląd, że usługi powszechne są drogie. Jednak jeśli są drogie, to nie są powszechne. Definicja usług powszechnych dotyczy elementarnych rzeczy, takich jak dostępu do telefonu czy faksu, a więc do usług elementarnych. Nie przesadzajmy, że są one niedostępne. Wiem, że gdzieś tam pod Toruniem są wsie, w których nie ma telefonu i rozumiem, że pan poseł Antoni Mężydło upomina się, by je tam założyć. Rozumiem też posła Andrzeja Fedorowicza, że upomina się o uporządkowanie numerów kierunkowych. Rzeczywiście w niektórych powiatach są trzy strefy numeracyjne. Na koniec życzę sukcesu prezesowi Witoldowi Grabosiowi. Przyznam, że zazdroszczę mu dobrego samopoczucia i optymizmu, gdyż nie ma do tego powodu. Przyjmuję deklarację, że sprawozdanie będzie bardziej konkretne i zostanie przedstawiony plan działania na najbliższe lata, z uwzględnieniem corocznych rozliczeń. Cieszę się też, że zaczyna do przedstawicieli urzędu docierać życiowa prawda, że w wyniku prześladowania jednego i napuszczania jednych na drugich nie stworzymy zdrowej konkurencji. Ten etap historii urzędu powinien zostać zamknięty. Sposób ten stosowano już wiele razy, najpierw gnębiono małe podmioty, teraz stosuje się taką taktykę w stosunku do dużych. Takie podejście nie tworzyło wtedy i dzisiaj również nie stworzy nic pozytywnego. Należy raczej zastanowić się, co zrobić, by przybywało telefonów, a usługi powszechne, zgodnie z oczekiwaniami pana posła Antoniego Mężydło stały się bardzo tanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#AntoniMężydło">Odniosę się do wypowiedzi pana posła Janusza Piechocińskiego. Chciałbym dokonać pewnego sprostowania, ale niezwiązanego ze złym zrozumieniem mojej wypowiedzi, tylko z niezupełnie prawdziwym stwierdzeniem pana posła. Zauważyłem, że mówiąc o restrukturyzacji zobowiązań koncesyjnych, już kilkakrotnie powiedział pan, iż zmieniając przepisy zrobiliśmy operatorom „łaskę”. W rzeczywistości naprawiliśmy w ten sposób swój błąd legislacyjny. Koncesje były płacone za duopol, a my zlikwidowaliśmy go wraz z wejściem w życie prawa telekomunikacyjnego. Był on zagwarantowany operatorom na 15 lat, a my znieśliśmy go po bardzo krótkim okresie. W tej sytuacji jedni operatorzy korzystali z niego dwa lata, a inni tylko pół roku. Dlatego myślę, że ponieśli oni jeszcze większe koszty niż budżet. Tą ustawą po prostu naprawiliśmy swój błąd.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JanuszPiechociński">Pan poseł Antoni Mężydło głosował za tą ustawą, by naprawić błąd prawny, natomiast ja głosowałem, gdyż uważam, że trzeba pomóc rynkowi i nie mieliśmy do czynienia z żadnym błędem. Niech każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Na tym zamykam posiedzenie Komisji Infrastruktury.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>