text_structure.xml 75.6 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JózefOleksy">Otwieram wspólne posiedzenie Komisji. Witam serdecznie marszałka Marka Borowskiego, a nade wszystko - naszego gościa, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Pata Coxa. Najpierw poproszę pana marszałka o słowo powitania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MarekBorowski">Na początek kilka słów. Odbyłem z przewodniczącym Patem Coxem krótką rozmowę; wiedzą państwo, że ze względu na problemy z przelotem pan przewodniczący nie mógł przybyć na spotkanie o 19.30. Wyrażał pewne obawy, czy o tak późnej porze będą jeszcze chętni do dzisiejszego spotkania, na co odpowiedziałem mu, że my jesteśmy zawsze chętni do rozmowy z nim. Cieszę się, że tak wiele osób chciało spotkać się z panem przewodniczącym. W ciągu tych kilkunastu minut, które mieliśmy na rozmowę, poinformowałem przewodniczącego Pata Coxa o przebiegu całej „operacji” zaproszenia go do naszego Sejmu, a także, o dzisiejszych porannych wątpliwościach niektórych posłów, o głosowaniu i jego wyniku. Pan przewodniczący o wszystkim wie i rozumie reguły parlamentarne. Poinformowałem go, że problemy, czy nasze uwagi, które pojawiły się kilkanaście dni temu, i są aktualne do dziś, z całą pewnością, niezależnie od tego, na ile ktoś uważa je za zasadne, są dla nas istotne. Pan przewodniczący jest gotów spędzić z państwem tyle czasu, ile będzie potrzeba. Przypominam tylko, że jutro o godz. 9.00 pan przewodniczący ma wystąpienie, także dobrze byłoby nie przekraczać tego terminu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JózefOleksy">Chcę powiedzieć, że liczymy, iż podczas dzisiejszego spotkania dowiemy się o najbardziej aktualnych poglądach i różnicach w poglądach, które są dziś w Europie, jeśli chodzi o stosunek do projektu traktatu konstytucyjnego - owocu prac Konwentu. Liczymy na to, że pan przewodniczący zechce nam przedstawić swoje poglądy i ewentualne wyobrażenia dotyczące konferencji międzyrządowej i sposobu pracy nad projektem oraz możliwym zakresie zmian. Myślę też, że poświęcimy nieco uwagi sprawie, która stanowi dylemat w określeniu przyszłości konstytucyjnej rozszerzonej Unii Europejskiej, bo wiemy, że projekt jest pakietem licznych kompromisów - inaczej być nie mogło. Zapewne pan przewodniczący jest już zorientowany, zresztą będziemy mówić o tym w trakcie spotkania, jakie są polskie sugestie, wątpliwości i na czym polega stanowczość naszego stanowiska. Z całą pewnością będzie to wartościowa wymiana opinii, liczymy bowiem na to, że w obecnym tu, reprezentatywnym dla tych spraw gronie polskich parlamentarzystów przekażemy panu przewodniczącemu uwagi, które on z kolei przekaże Europie, uczestnicząc w kształtowaniu opinii i podejściu do tego, co w polskich warunkach będziemy uważali za ważne dla nas i dla Europy. Dodam, że pan Pat Cox jest politykiem znanym w Polsce i bardzo naszemu krajowi życzliwym, bywał tu nie raz i z niejednej rozmowy z polskimi politykami i środowiskami społecznymi zna nasze podejście i oczekiwania wobec Europy przyszłości. Tu nie musimy sobie mówić o wzajemnym przekonaniu do siebie, bo to było już wielokrotnie demonstrowane. Rzecz w tym, aby spożytkować nasze spotkanie dla zdobycia w osobie pana Pata Coxa sojusznika dla tego, o co nam chodzi. Witam serdecznie ambasadora UE w Warszawie, naszego starego znajomego i współpracownika, pana Bruno Detoma.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PatCox">Bardzo się cieszę, że dziś wieczorem mogę być razem z państwem na posiedzeniu połączonych Komisji. Przede wszystkim przepraszam za późne przybycie - aby tu dotrzeć, wyjechałem z domu o 10.30 rano, lecz potem, w czasie podróży, powstały trudności techniczne i pogodowe. Jednak lepiej przybyć późno niż wcale. Chcę powiedzieć wszystkim tu zgromadzonym, że jako przedstawiciel Parlamentu Europejskiego z niecierpliwością oczekuję jutrzejszego wystąpienia przed polskim parlamentem. Wiem, że dziś rano w Sejmie odbyło się głosowanie na ten temat, co mnie nie niepokoi, bo jestem przyzwyczajony do wszelkich przejawów życia parlamentarnego. Cieszę się, że mogę doświadczać wyników takich demokratycznych procedur. Jestem przewodniczącym Parlamentu Europejskiego od prawie 20 miesięcy. W ramach tej funkcji moja obecna wizyta jest szóstą w Polsce, a w ogóle - dziesiątą. Myślę, że stoimy w obliczu zakończenia bardzo ważnej gry, trudnych polskich przygotowań do członkostwa w UE. Jutro przypomnę w moim wystąpieniu, że Parlament Europejski jako jedyny parlament w Europie głosował nad wnioskami wszystkich państw ubiegających się o członkostwo w UE. W dniu 9 kwietnia br., kiedy odbywało się to głosowanie, 90% członków Parlamentu Europejskiego powiedziało „tak”, popierając polski wniosek o członkostwo w UE. Trzeba pamiętać, że było to 90% procent przedstawicieli 360 mln obywateli Europy. Z kolei w czerwcu br. w Polsce 77% obywateli powiedziało „tak” dla przystąpienia do Unii - to było imponujące. Oznacza to, że zasadnicze wybory polityczne zostały już dokonane. Oczywiście, nadal pozostaje do zakończenia pewna praca na „mapie drogowej” Polski do UE. Chcę dziś poinformować, że prawdopodobnie w listopadzie lub grudniu Parlament Europejski odbędzie istotną debatę na temat raportów monitorujących Komisji Europejskiej. Chciałbym tu wygłosić apel natury ogólnej. W ostatnich miesiącach stało się jasne, jak wielkie są postępy w przygotowaniu Polski do członkostwa w UE, ale to nie koniec, trzeba wykonać jeszcze sporo pracy. Apeluję zatem do wszystkich sił, które podzielają europejskie powołanie Polski, przynajmniej w tej części polskiego parlamentu, abyście złączyli swoje szeregi i podjęli współpracę na rzecz postępu we wszystkich istotnych obszarach przygotowań. Razem, mając w rękach wyniki prac Konwentu i przygotowując się do konferencji międzyrządowej, stoimy wobec wyzwania, jakim jest przyjęcie traktatu konstytucyjnego nowej Europy. Komisja do spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego przyjęła właśnie projekt rezolucji, która będzie odpowiedzią na wynik prac Konwentu i stworzony przez niego projekt traktatu konstytucyjnego Europy. Projekt ten będzie poddany pod głosowanie w Strasburgu, a teraz jest przedmiotem konsultacji grup politycznych, które ustosunkują się do poprawek ewentualnie wniesionych do projektu. Chcę państwu powiedzieć, że w pewnym sensie podzielam wasze stanowisko na temat projektu traktatu, ale nie mogę jeszcze poinformować was o ostatecznej opinii Parlamentu Europejskiego w tej sprawie - sam jej oczekuję i przekażę ją w imieniu Parlamentu na konferencji międzyrządowej w Rzymie w dniu 4 października br. Jednakże chcę dziś obiecać państwu, że zaangażujemy się w tę sprawę. Podczas mojej poprzedniej wizyty w Polsce powiedziałem, że naszym zamiarem jest wprowadzenie do parlamentu systemu obserwatorów. Spełniliśmy tę obietnicę; teraz ciężko pracujemy nad tym, aby jako organizacja-gospodarz zapewnić wymagania tłumaczeniowe, językowe.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#PatCox">Już od 1 maja przyszłego roku stanie się to naszym formalnym obowiązkiem. Jest to dla mnie ważna sprawa. Obserwatorzy podnieśli wiele kwestii, które znajdują się w centrum uwagi - mojej i moich parlamentarnych kolegów. Dziś chciałbym przedstawić państwu jeszcze inną ofertę. Zgodnie z rezolucją zaprojektowaną przez Komisję do spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego chcemy, aby Komisja ta stała się forum dla przedstawicieli parlamentów wszystkich państw uczestniczących w Konwencie, w ramach którego będą mogli oni śledzić prace konferencji międzyrządowej. Przeszliśmy od przygotowywania traktatu metodami dyplomatycznymi do metody politycznej, od formuły ekskluzywnej, według której wiele podmiotów zostało wyłączonych z prac, do formuły inkluzywnej. Do pracy zostały włączone wszystkie obecne i przyszłe państwa członkowskie Unii - parlamentarzyści, rządy, instytucje oraz Komisja i Parlament Europejski, co powiększa wartość tego przedsięwzięcia. Kolejną cechą prac Konwentu było to, iż każdy pisemny dokument roboczy, raport czy poprawka były publikowane w Internecie, czyli udostępniane tym wszystkim, którzy chcieli śledzić postęp prac. Parlament Europejski będzie zalecał, aby działalność konferencji międzyrządowej była jak najbardziej przejrzysta i polityczna w swoich metodach. Bardziej polityczna niż dyplomatyczna, czyli angażująca wszystkich w proces tworzenia traktatu. W związku z tym uważamy, że do prac konferencji międzyrządowej należy włączyć również parlamentarzystów. Jeśli chodzi o sprawy podstawowe, to myślę, że Parlament Europejski traktuje wynik prac Konwentu jako solidny fundament postępu, który ma ostatecznie nastąpić na konferencji międzyrządowej. Mamy tu zachowaną rozsądną równowagę konkurencyjnych interesów i preferencji, która powinna doprowadzić do konsensusu. Mam w tej kwestii swoją opinię i swoje obserwacje. Uważam, że - na zasadzie jednomyślności - trudno będzie powtórzyć w krótszym czasie to, co zostało osiągnięte w ciągu 17 miesięcy w rezultacie konsensusu. Musimy bardzo ostrożnie i w sposób zbiorowy podchodzić do dynamiki tego procesu - nie mówię tylko o Polsce i Parlamencie Europejskim, ale o wszystkich uczestnikach prac nad projektem traktatu konstytucyjnego. Powinniśmy odpowiednio przykroić ten materiał do właściwej miary, abyśmy mogli znaleźć jak najlepszy konsensus. Szkoda byłoby zmarnować 17 miesięcy pracy 28 państw, które wniosły wkład do tego projektu. Mamy wspólny interes - stworzenie lepszej Europy, którą będziemy się wspólnie dzielić. Nie wchodzicie do UE po to, aby przeważać w podejmowaniu decyzji, ale po to, aby przyczyniać się do podejmowania lepszych decyzji. Dlatego trzeba zacząć od ustalenia preferencji i udoskonaleń. W ten sposób podchodzi do tej sprawy każdy z nas. Mam nadzieję, że będziemy wspólnie pracować, z wolą znalezienia efektywnych i rozsądnych kompromisów. Nie wiemy, jaki będzie harmonogram prac na projektem i jak długo będą one trwały, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć intensywności debaty, która się rozwinie. Myślę, że Parlament Europejski chciałby, aby prace konferencji międzyrządowej zakończyły się jak najszybciej, jeszcze podczas prezydencji włoskiej.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#PatCox">Zobaczymy, czy proces będzie na tyle dynamiczny, aby się to udało. Na pewno mogę powiedzieć tylko jedno: uważam, że najważniejsze jest, abyśmy jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego dowiedzieli się, jak wygląda traktat konstytucyjny. Do tego czasu jako europejscy parlamentarzyści musimy dokładnie wiedzieć, co zawiera ten dokument i jakie zobowiązania się z nim wiążą. Wydaje mi się, że jest to termin nieprzekraczalny - jeżeli mamy go dotrzymać, to musimy pilnie zabrać się do pracy i dokończyć to historyczne dzieło. Jeśli chodzi o pozostałe kwestie, które pojawiły się w ostatnich tygodniach, w tym - przede wszystkim - natury bilateralnej pomiędzy Polską a Niemcami, to jest to właściwy temat dialogu politycznego. Polska widzi tu określony cel publiczny i społeczny - abyśmy przy tworzeniu wspólnej przyszłości nie budowali na nowo wspólnej historii. W 1939 roku Polska bardzo aktywnie broniła wartości, które obecnie są wartościami europejskimi. Zapłaciła wysoką cenę, broniąc ich przed agresją faszystowską, a potem przed innymi totalitarnymi formami rządów. Oczywiście, nie chodzi tylko o pamięć historyczną i obowiązek respektowania tych wartości - Polska ma również współczesne interesy i dlatego dąży do zapewnienia tego, żebyśmy nie pisali historii na nowo. Chcę jeszcze powiedzieć, że Parlament Europejski zajmując się kwestią wypędzeń - przy mojej aktywnej zachęcie - jest prawdopodobnie tą instytucją europejską, która poświęca najwięcej czasu na gruntowne i systematyczne rozpatrzenie tych spraw. Parlament powołał międzynarodową grupę uznanych prawników, pomagających nam w opracowaniu raportu, w którym jasno zostało powiedziane, że wszystkie incydenty będące produktem ubocznym współczesnej historii Europy nie stanowią prawnej przeszkody w przyjęciu acquis communautaire - wymagań związanych z przyjęciem nowych państw, w tym Polski, do UE. Ta bardzo czytelna opinia Parlamentu Europejskiego przyświeca mi we wszystkich moich wypowiedziach. Podziękowaliśmy profesorom za ich wkład w doprowadzenie do jasnego postawienia tej sprawy. Nie przyjmuję odpowiedzialności za błędne tłumaczenie i interpretację mojego stanowiska, bo jest ono wyraźnie określone i nie ma charakteru rewizjonistycznego. Wiem, jak przebiegała historia i nie życzę sobie, aby pisano ją od nowa. Moim obowiązkiem, również wobec nowego pokolenia polskich polityków, jest respektowanie polskich doświadczeń historycznych, ale przede wszystkim dbanie o to, żeby się nigdy nie powtórzyły. Do tego jesteśmy powołani jako całe pokolenie - to jest dzieło naszego pokolenia. Wierzę w naszą współpracę nad wspólnym projektem konstytucji europejskiej. Moim zdaniem jest to najlepsza gwarancja, że tragiczna przeszłość, która stała się udziałem wielu, nie powtórzy się ani w Polsce, ani na całym naszym kontynencie. Dziękuję za głos i z chęcią odpowiem na pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JózefOleksy">Musimy przyjąć jakąś metodę pracy. Nie wiem, kto z państwa zgłaszał się do pytań, a kto do wypowiedzi. W związku z tym, aby potem się nie spierać, muszę zarządzić limit czasu. Najpierw proszę o zadawanie pytań, a kto będzie chciał się wypowiedzieć, niech to uczyni, jednak rzecz w tym, abyśmy sprawnie procedowali, i dlatego proponuję limit czasu na wypowiedź - 2 minuty. Być może będzie jeszcze jedna runda pytań i wypowiedzi. O tej porze zgubimy się w dyskusji, jeśli nie zachowamy pewnej dyscypliny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#BogdanKlich">Bardzo się cieszę, że w swojej wypowiedzi przewodniczący Pat Cox podniósł jako dwa główne punkty akurat te sprawy, do których chciałem się odnieść. Może zacznę od ostatniej - byłem jednym z tych posłów, którzy przyjęli list do pana w sprawie pańskiej wypowiedzi. Cieszą mnie pana wyjaśnienia, lecz chciałbym odnieść się do słów, które nie były pańskimi słowami, ale znalazły się w tłumaczeniu - mam tu na myśli określenie wypędzenia jako niesprawiedliwości oraz bezprawia. Te sprawy są szczególnie wrażliwe. Kiedy mówimy w Polsce o kwestii deportacji, zwracamy uwagę na to, aby nie mylić przyczyny ze skutkiem, aby nie wyciągać wydarzeń z ich historycznego kontekstu, i wreszcie, aby nie relatywizować ocen, bo tak naprawdę każda relatywizacja prowadzi do odwrócenia pojęć, w którym nie wiadomo, kto był katem, a kto ofiarą. Przywiązuję do tej sprawy ogromną wagę, jednak nie chodzi tu wyłącznie o rozwiązania prawne, ale język i dialog - dlatego chciałbym zwrócić pańską uwagę na to, że Parlament Europejski i jego poszczególne frakcje mogą wykonać ogromną pracę, aby zmniejszyć napięcie, które zaistniało między Niemcami a Polakami w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ba, prawie dwóch lat, odkąd trwa dyskusja o budowie Centrum przeciw Wypędzeniom. Z drugiej strony, przy braku zaangażowania, Parlament Europejski może być świadkiem pogłębiania się podziałów pomiędzy Niemcami a Polakami w sprawie wypędzeń. Dlatego chcę zasugerować, aby Parlament Europejski aktywnie włączył się w promowanie powołania centrum, nie tylko narodowego, ale ponadnarodowego, bo tylko w ten sposób możemy budować naszą wspólną europejską pamięć. Niedobrze by się stało, gdyby centrum zajęło się wyłącznie problemem, jak niektórzy chcą to nazywać, masowych deportacji, wysiedleń, czy też wypędzeń, ale powinno poświęcić się również sprawom wszystkich zbrodni, kompleksowo podchodząc do zbrodni reżimów totalitarnych - nie tylko hitlerowskiego, ale także komunistycznego. Wreszcie, centrum nie powinno zajmować się badaniem i dokumentowaniem wyłącznie cierpienia, ale także oporu, bo taki opór przeciwko faszyzmowi i komunizmowi miał miejsce w krajach środkowo- i wschodnioeuropejskich. Klub Parlamentarny Platformy Obywatelskiej, która jest uczestnikiem Europejskiej Partii Ludowej złożył wczoraj w polskim parlamencie projekt powołania centrum pamięci narodów Europy, które byłoby zbudowane na takich zasadach. Szczerze zachęcam pana do poparcia takiego wniosku na forum Parlamentu Europejskiego, w którym chcemy przeprowadzić debatę na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#MarekJurek">Przede wszystkim chcę powitać pana przewodniczącego w naszym gronie. W demokracji różnice opinii są rzeczą naturalną, ostatnio polemizowaliśmy z pana wypowiedziami i tu również będziemy to robić, co nie zmienia faktu, że ja i moi koledzy cieszymy się z okazji, że możemy rozmawiać. Dyskusja na temat pańskiej wypowiedzi, skierowanej do Zjazdu Niemców Sudeckich, dotyczyła tylko jednego jej fragmentu, natomiast było w niej o wiele więcej punktów, które wzbudziły nasz poważny sprzeciw. Sądzę, że jako ludzie, którzy w pewnym procesie współpracują ze sobą, powinniśmy mówić sobie o tym w sposób otwarty. Takim punktem był były pańskie słowa, iż tak zwane wypędzenia były jednym z ciemnych rozdziałów okropności II Wojny Światowej. Naszym zdaniem, decyzje prezydenta Benesza, jednego z bohaterów antyhitlerowskiego oporu w Europie, nie mieszczą się w żadnym z rozdziałów okropności II Wojny Światowej, ale były tragicznym, dramatycznym, bolesnym epizodem tej wojny. Nie można ich tak kwalifikować. Jeszcze bardziej zaniepokoiło nas pańskie stwierdzenie, iż „cierpienia wypędzonych nie zostały zapomniane podczas dyskusji o przystąpieniu nowych krajów do Unii Europejskiej”. Być może my mamy inną perspektywę, jesteśmy znacznie bardziej wrażliwi na te sprawy, ale to stwierdzenie dla nas bardzo niepokojąco wpisuje się w głosy, które padają dziś w Niemczech. Jeżeli pracujemy nad solidarnością narodów Europy, powinniśmy przede wszystkim reagować na takie niemieckie głosy, jak na przykład wypowiedź przywódczyni niemieckiej opozycji Angeli Merkel na kilka tygodni przed pana wystąpieniem która stwierdziła, że rozszerzenie UE nie zamknie sprawy dekretów o wysiedleniu, ale wręcz przeciwnie, ta sprawa stanie się przedmiotem polityki wewnątrz Unii. Można tu przytoczyć także głos niedawnego kandydata na kanclerza Niemiec premiera Edmunda Stoibera, który oświadczył, że zniesienie dekretów prezydenta Benesza stanie się głównym postulatem jego partii CSU w Parlamencie Europejskim. Wreszcie, bulwersująca z jednej strony jest uchwała Bundesratu, wyższej izby niemieckiego parlamentu, w którym tę sprawę podniesiono, czy tym bardziej projekt analogicznej rezolucji, na szczęście odrzucony w Bundestagu, izbie niższej, gdzie padło stwierdzenie, że należy rozpocząć, szczególnie z Czechami, rozmowy na temat uchylenia powojennych aktów prawnych. Stwierdzenie „szczególnie z Czechami” sugeruje eskalację na inne kraje tego rodzaju rewindykacji czy postulatów. Niestety, w naszym przekonaniu pana wypowiedź wpisała się w głosy polityków i niemieckiej opinii publicznej, które naruszają zasadę solidarności europejskiej, podważają to wszystko, co wydarzyło się podczas i po II wojnie światowej. Jeżeli tak zdecydowanie zareagowaliśmy na pańskie słowa, musimy reagować w ten sposób na wypowiedź każdego polityka, który będzie wspierał tego rodzaju głosy, w Niemczech, czy jakimkolwiek innym kraju - właśnie dlatego, że są to wypowiedzi niebezpieczne. Często zbyt mało pamięta się o tym, że dla mojego pokolenia wszystko, co zaczęło się od wprowadzenia przez Niemców Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich do środka Europy, skończyło się dopiero kilkanaście lat temu. W swoim życiu jeszcze kilkanaście lat temu cierpieliśmy skutki II wojny światowej i zburzenia niepodległości Polski, dlatego też uważamy, że w większym stopniu należy to brać pod uwagę, budując europejską świadomość historyczną.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#MarekJurek">A Europie nie potrzeba tylko prawników, ale również świadomości historycznej i poczucia wspólnej kultury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MarcinLibicki">Witam z przyjemnością przewodniczącego Pata Coxa. Przed ośmiu dniami rozmawialiśmy w Brukseli, kiedy chciał pan udzielić nam odpowiedzi na nasz list, dotyczący tego bardzo smutnego zdarzenia, jakim było wadliwe tłumaczenie i fałszywe interpretacje, niezwykle rozbudowane potem przez Niemców Sudeckich, a także fałszywe relacje z pana wypowiedzi, które ukazały się w gazecie „Süddeutsche Zeitung”. Wskazuje to, z jak delikatnym problemem mamy do czynienia - nie tylko dla Polaków, ale także innych narodów, które padły ofiarami bezpośredniej agresji niemieckiej. Dziś ten problem jest w Polsce szczególnie żywy, ponieważ obserwujemy bardzo niebezpieczny proces odradzania się w Niemczech tendencji, których nie było już przez wiele lat. Chcielibyśmy zwrócić panu przewodniczącemu uwagę na to, że dzięki naszej rozmowie, kontaktom, zetknął się pan, w pewnym sensie w sposób zupełnie bezpośredni, z tym problemem, który, jak nam się wydaje, może być pewnym objawem niebezpiecznych tendencji. Jednocześnie muszę stwierdzić, że decydując się na poparcie wejścia Polski do UE, uważaliśmy, że Polska zyska możliwość szerszego i lepiej słyszalnego głosu, co się potwierdziło. Choć podzielam wiele wątpliwości i zastrzeżeń posła Marka Jurka, dużą satysfakcję daje nam fakt, że zareagował pan natychmiast i zdecydowanie na nasz list, przedstawił swój punkt widzenia. Jest dla nas satysfakcją i ucina dyskusję wobec Niemiec również to, że przedstawił pan roszczenia Niemców jako zupełnie nieuprawnione z punktu widzenia obszaru zainteresowania UE. Jesteśmy bardzo zaangażowani w wiele spraw Unii i chcielibyśmy, żeby - tak jak w tej sprawie - również w innych sprawach nasz głos był równie dobrze słyszalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AndrzejGrzyb">Jesteśmy w przededniu dyskusji na temat projektu traktatu konstytucyjnego, którą rozpocznie konferencja międzyrządowa. Z punktu widzenia polskich poglądów i oczekiwań jest kilka kluczowych spraw, co do których uznajemy, że nie znalazły się lub nie powinny znaleźć w europejskiej konstytucji. Pierwszą z nich jest wielokrotnie już powtarzana, jednak nie możemy jej pominąć, kwestia przywołania w preambule traktatu konstytucyjnego dziedzictwa chrześcijańskiego Europy. Uznajemy, że jest to niezbywalna część naszego dziedzictwa, która powinna się tam znaleźć. Nie jest to wyłącznie stanowisko polskiego Kościoła, ale również polskiej opinii publicznej. Druga sprawa, na którą chciałbym zwrócić uwagę - oto Polacy, którzy w referendum w większości poparli polską akcesję do UE i traktat akcesyjny, zdecydowali się na ten krok, wiedząc, jakie są warunki polskiego udziału w przyszłej Unii. Dotyczy to przede wszystkim polskiej pozycji politycznej, mam tu na względzie Traktat z Nicei. W chwili obecnej, w myśl propozycji zawartych w projekcie traktatu konstytucyjnego te postanowienia mają ulec rewizji, co budzi zdecydowany sprzeciw, nie tylko parlamentu i rządu, ale również opinii publicznej. Sprawa trzecia. Oto zanim staniemy się członkiem UE, a dotyczy to wszystkich krajów kandydujących, rozpoczął się prawdziwy „festiwal” reform polityk wspólnotowych. Poczynając od zmiany zasad finansowania polityki rybołówstwa i rolnej, toczy się dyskusja na temat zmiany polityki regionalnej. Jest to kolejnym przykładem, iż kraj kandydujący, jakim jest Polska, ale również inne kraje kandydackie, stają wobec takiej sytuacji, że głosy oddane w referendum w sprawie naszego członkostwa de facto będą dotyczyć członkostwa zupełnie innego rodzaju - również przez fakt zmian polityki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JanuszDobrosz">Trudno dziś dyskutować nad pomyłkami czy złą interpretacją przez tłumaczy pańskiego oświadczenia, jednak to stało się faktem i jest bardzo mocno zakorzenione w opinii publicznej. Chcę zapytać, jak pan chce zmienić to nie najlepsze wrażenie, tym bardziej że należy pan do narodu irlandzkiego, który podobnie jak naród polski miał swoją kartę w historii, w której był kolonizowany, niszczony i prześladowany. Odnosimy wrażenie, choć mamy podobną historię, że jest to tak, jakby dziś Anglicy chcieli wystawiać rachunki Irlandczykom i tym bardziej nie rozumiemy takiej postawy. Mam osobiste doświadczenia w stosunkach polsko-niemieckich, zawsze uważałem, że powinny być one jak najlepsze, ale należałem i należę do tych polityków, którzy trzymają rękę na pulsie. Dziś moje obawy sprzed 10 lat potwierdzają ci, którzy kiedyś mi zaprzeczali. W każdej sytuacji, w której na takie czy inne stanowiska niemieckie, które są pokrętne, my nie odpowiadamy zdecydowanie, a firmujemy pewne stwierdzenia, roszczenia niemieckie będą się umacniały. Bardzo nas to niepokoi i chcielibyśmy dowiedzieć się, jak chciałby pan zmienić tę sytuację. Kolejna sprawa - ogólna i najbardziej podstawowa zasada prawa europejskiego, która ma swe korzenie w prawie rzymskim stanowi, iż kiedy jest oświadczenie woli co do zasad, nie mogą one ulec zmianie. Tu nawiązuję do wypowiedzi posła Andrzeja Grzyba. Otóż trudno jest zrozumieć sytuację, w której kraje aspirujące do członkostwa w UE przyjmowały zasady obowiązujące do dziś i nagle, kiedy nastąpiło już oświadczenie woli, muszą zaakceptować zmiany. To na pewno nie będzie służyło zrozumieniu tych zmian, tym bardziej że one osadzają UE w zupełnie innym kontekście. My rozumiemy pewne mechanizmy ewolucyjne i procesy. Unia ma być budowana na trwałych podwalinach, w wyniku kompromisów, dyskusji, ale przede wszystkim woli narodów. Natomiast obawiamy się, że wprowadzenie „kuchennymi drzwiami” zupełnie innych zasad, w momencie, kiedy nie będziemy mieli wpływu na traktat konstytucyjny, spowoduje może opóźnioną, ale bardzo ostrą reakcję narodu polskiego. Uważamy, że proponowane zmiany należy poddać pod referendum, bo został zupełnie zmieniony traktat nicejski. Jak odbierałby to pan, jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego, gdyby zmiany były wprowadzane nie do końca z wolą narodu? Choć jest pan pewnie, to pańskie prawo, na stanowisku większości, która przyjęła traktat w obecnej formie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MarianPiłka">Pan przewodniczący nazwał wypracowany przez Konwent projekt solidną podstawą traktatu konstytucyjnego. Ale czy można nazwać solidnym projekt, który w określeniu tożsamości europejskiej nie zawiera odwołania do wartości chrześcijańskich, imienia Bożego jako źródła godności człowieka i wszystkich praw? Przecież Europa nie jest pojęciem geograficznym czy politycznym. Europa to przede wszystkim wspólnota cywilizacyjna, ukształtowana na dziedzictwie chrześcijańskim, zatem brak tych zapisów, brak odwołania do imienia Bożego świadczy tylko o kryzysie tożsamości europejskiej. Czy może się rozwijać wspólnota, która przeżywa kryzys własnej tożsamości? Dlaczego projekt konstytucji nie zawiera żadnych praw dla rodziny, w sytuacji, gdy Unia Europejska i Komisja Europejska nie tylko tolerują, ale także wspierają różne dewiacje seksualne? To jest rzecz skandaliczna. Ostatnia moja uwaga dotyczy traktatu Nicejskiego. Projekt konstytucji wyraźnie zmierza ku federalizacji Europy. My nie chcemy Europy, w której decyzje będą podejmowane w Brukseli, a nie w poszczególnych państwach i stolicach. Projekt wyraźnie deprecjonuje pozycję naszego kraju. W kształcie, w jakim został zaaprobowany przez prezydium Konwentu, i niestety, także polskich przedstawicieli, projekt traktatu nadaje się tylko do odrzucenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JanChaładajniez">Po pierwsze, obserwując pana aktywność medialną w ostatnich latach, chciałbym osobiście podziękować za to, iż tak jednoznacznie i bezwarunkowo popierał pan akcesję Polski do UE. Na Zachodzie znajomość polskiej specyfiki nie jest tak powszechna, jak pan wykazał to w czasie spotkań i aktywności medialnej. Po drugie, mam smutną refleksję związaną z aktywnością Unii Europejskiej. Wczoraj wróciłem z posiedzenia Unii Międzyparlamentarnej w Cancun, które odbywało się równolegle z posiedzeniem Światowej Organizacji Handlu. Jak państwo wiecie, posiedzenie nie zakończyło się żadną konkluzją. Mimo znanych od bardzo dawna podziałów między krajami rozwijającymi się, biednymi, Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, w wyrażonej ad hoc opinii ekspertów urzędnicy UE byli przygotowani najgorzej, robili wrażenie, jakby nie mieli rozeznania sytuacji. Unia Europejska nie doprowadziła do konsensusu, jak zrozumiałem, była do tego niezdolna, choć być może moja opinia wynika z wrażliwości posła, która jest inna niż wrażliwość urzędnika. Unia nie doprowadziła do tego, co powinno być warunkiem sine qua non tego typu konferencji - postępu w rozwoju handlu światowego i rozwoju szczególnie mniej rozwiniętych krajów, do których w pewnym sensie należy również Polska. Jednocześnie wystąpił tam pewien element niereagowania na wnioski krajów aspirujących i nawet członkowskich - urzędnicy Unii zawłaszczyli sobie prawo prowadzenia negocjacji, uważając, że sami wszystko wiedzą. Być może pytanie, które postawię, jest naiwne i wynika ze świeżych, nie do końca uporządkowanych wrażeń. Rządy mają jednak dużo większy związek ze swoimi decyzjami, bo są istotnie związane z krajami. Struktury ponadnarodowe muszą mieć wymuszony system wrażliwości, konsultingu, wsłuchiwania się w głosy oddolne. W Cancun odrzucono głosy krajów aspirujących do UE, nie doprowadzając jednocześnie do żadnych efektów. Czy jest mechanizm, który nie dopuści do dominacji biurokracji ponad reprezentowaną przez nas wszystkich tu zebranych strukturą parlamentarną?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#GabrielJanowskiniez">W pełni solidaryzuję się z pytaniami moich przedmówców w - nazwijmy to w skrócie - kwestii niemieckiej. Dla nas, Polaków, jest to kwestia zasadnicza i przewidywaliśmy taki bieg rzeczy. To, co się dzieje, nie jest dla nas niespodzianką. Niemcy ze swoją systematycznością i metodycznością dążą do rewizji - nie przy użyciu siły militarnej, lecz innych sposobów, czemu - niestety - sprzyjają głosy pańskie i podobne. To jest dla nas wielce niepokojące. Chciałbym się zwrócić do pana jako do Irlandczyka. Niech pan z ręką na sercu powie, jak się teraz pan czuje, kiedy pan i panu podobni politycy tak mocno angażowaliście się na rzecz przyjęcia przez Irlandię traktatu nicejskiego. Używaliście rozmaitych argumentów, żeby spacyfikować Irlandczyków. Oczywiście, w wasze ślady poszli nasi euroentuzjaści, mówiąc, jakim to wielkim zwycięstwem było przyjęcie traktatu nicejskiego, że dzięki Irlandii Polska zyska znaczącą pozycję w Europie. Oczywiście wszyscy wypinali pierś po ordery, bo Polska będzie równa Niemcom, Francji, Hiszpanii. Minęło 17 miesięcy i bańka mydlana - nie pękła, nie miało co pękać. W związku z tym pytam, jak się pan czuje jako Irlandczyk, szef Parlamentu Europejskiego. Po prostu panowie oszukujecie ludzi, używając do tego mediów, pieniędzy, wszystkiego. Oczywiście w ten scenariusz wpisali się nasi euroentuzjaści, tłumacząc Polakom, ile miejsc będziemy mieli w Radzie Europejskiej. Według mnie to jest skandaliczne. Jeszcze nie obsechł atrament po traktacie nicejskim, a wy już wszystko burzycie. Jeśli w ten sposób będziemy budować ustrój Unii Europejskiej, nie wróżę panom powodzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#KrzysztofZaremba">Chcę podziękować za pańskie wcześniejsze odniesienie się do zastrzeżeń składanych na pana ręce przez naszych parlamentarzystów w Brukseli. Jednak jako poseł zachodniopomorski ze Szczecina chcę powiedzieć, że z dużą dozą zaniepokojenia i dezaprobaty przyjęliśmy nie tylko, jak wynika z pańskich wyjaśnień, pana wypowiedź, być może nadinterpretowaną lub źle przetłumaczoną, ale samą pańska obecność, za pomocą środków medialnych, na Zjeździe Wypędzonych. Nasze głębokie zdziwienie i sprzeciw budzi sam fakt, że jeden z głównych polityków europejskich deklaruje, iż nie jest to kwestia, którą ma się zajmować UE. Mówię to nie tylko jako poseł, politolog, ale także jako wnuk pierwszego polskiego prezydenta Szczecina, który wraz ze współpracownikami przejmował miasto w ramach tych skrajnie niekorzystnych warunków, które dotknęły Polskę po II wojnie światowej, jako rekompensatę za to, co utraciliśmy na Wschodzie w wyniku agresji III Rzeszy. To Niemcy w latach 1932–1933 w serii plebiscytów i wyborów demokratycznych wybrali partię, która w czasie swoich kampanii politycznych nigdy nie ukrywała, jaką politykę wewnętrzną zamierza prowadzić. To chciałem z całą mocą podkreślić. Niestety, odebraliśmy to tak, jak odbieraliście wy, kiedy w 1923 roku przedstawiciele władz irlandzkich podczas negocjacji spotykali się z próbami lekceważenia przez Brytyjczyków ruchu niepodległościowego Republiki Irlandii. To jest pierwsza moja konkluzja. Chcę zadać pytanie w zupełnie innej sprawie. Jaka jest pańska opinia o przyszłości euro? Czy w świetle referendum szwedzkiego oraz faktu, iż główne kraje tworzące strefę euro, jakimi są Niemcy i Francja, mają kłopoty z utrzymaniem w ryzach np. takich wskaźników, jak deficyt budżetowy, nie widzi pan zagrożenia dla dalszego rozwoju tego projektu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#MaciejGiertych">Panie przewodniczący! W sprawie konstytucji europejskiej wzywa pan o kompromis, o konsensus, argumentując to wezwanie brakiem czasu. Skąd ten pośpiech? Negocjowaliśmy z inną Unią, a mamy wejść do innej, bardziej sfederalizowanej i scentralizowanej. Projekt konstytucji nie podoba nam się nie tylko w tych punktach, o które walczy nasz rząd, ale i w wielu innych. Nie jesteśmy izolowani w tych poglądach, wielu już obecnych w UE członków nie życzy sobie federalizacji, nie życzy sobie wspólnego ministra spraw zagranicznych, wspólnego rządu, wojska i innych. To są wielkie zmiany, więc czemu ten pośpiech? Czemu te wszystkie zmiany mają być zamknięte przez naszą akcesją? Takie zmiany wymagają przemyślenia, zastanowienia - czy taka konstytucja pasuje do mentalności europejskiej, do Europy, rozumianej jako kontynent złożony z państw, które są własnością swoich narodów. Ta konstytucja oznacza odebranie państwu suwerenności. Ewolucja od Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, do Unii Europejskiej, a teraz do republiki federalnej w Europie sugeruje istnienie zakulisowego prawa pozbawienia narodów europejskich dumy i tożsamości. Ta konstytucja jest antyeuropejska. Chcę nawiązać jeszcze do sprawy niemieckich wysiedleń. II wojna światowa rozpoczęła się pod hasłem kwestionowania traktatu wersalskiego. Niemcy mówili o krzywdzie wersalskiej, a dziś mówią o krzywdzie wysiedleń. Tego Europa tolerować nie może.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JerzyCzerwiński">Swoją obecnością na zjeździe Niemców Sudeckich zaangażował się pan po stronie wspierania ich interesów. Proszę mi powiedzieć, czy z równie wielkim poświęceniem zaangażował się pan na rzecz uzyskania przez Polskę należnych jej reparacji ze strony Niemiec? Polska była jedynym narodem, który w wyniku działań agresora niemieckiego poniósł tak znaczne straty. W czasie II wojny światowej Polska nie kolaborowała z Niemcami i jako pierwsza stawiła im opór. Jaki jest pana stosunek do tej kwestii? Ostatnio Parlament Europejski przekazał państwom kandydującym zalecenia, aby wydały deklarację zawierającą wzajemne uznanie i wyrażanie żalu z powodu zbrodni przeciwko ludzkości, okrucieństw i niesprawiedliwości dokonywanych w trakcie II wojny światowej, jak również po niej. Za cóż miałaby przepraszać Polska i pozostałe kraje, za jakie winy, jakie przewinienia, dokonane w czasie II wojny światowej lub po niej? Doradca prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do spraw międzynarodowych wypowiedział ostatnio zdanie, cytuję: „Rosja w UE to Polska racja stanu”. Jaki jest pana stosunek do obecności Rosji w zjednoczonej Europie, w UE?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AntoniMacierewicz">Chciałbym podziękować przewodniczącemu Patowi Coxowi za kilka słów, które częściowo przybliżyły Komisjom proces przyjmowania projektu europejskiej konstytucji. Mam jednak wrażenie, że niektóre związane z tym kwestie umknęły pana wywodowi i w tej sprawie chciałbym zadać dodatkowe pytania. Jako wzór modelu demokracji reprezentowanej przez Parlament Europejski i Unię Europejską pan przewodniczący przedstawił prace nad traktem konstytucyjnym i dążenie do konsensusu, który osiągnięto. Stwierdził pan, że teraz nie można narazić konsensusu na rozpad. Jednak, jak mnie uczono w szkole, konsensus jest takim sposobem pracy, w którym wszyscy wyrażają na coś zgodę, a pan zapomniał o tym, że w Konwencie Europejskim nie było konsensusu, choć nieustannie się o nim mówi, co jest pewną tajemnicą, której nie rozumiem i o której wyjaśnienie poproszę. Jest wiadomo, że przynajmniej 7 członków Konwentu oprotestowało projekt i zgłosiło własny kontrprojekt - mówię o zespole, w którym pracuje poseł Bonda. Wiadomo, że była sformułowana alternatywa - dlaczego nie mówi się o niej? Dlaczego zdominowanie mniejszości przez większość nazywa się konsensusem? To w bardzo niedobry sposób przypomina nam różne praktyki, w których białe nazywano czarnym, a totalitaryzm określano jako demokrację. W żadnym przypadku nie chcę stwierdzić, że mamy do czynienia z takim zjawiskiem w Parlamencie Europejskim, ale myślę, że związany z tym niepokój jest dla pana całkowicie zrozumiały, szczególnie że w swoim wprowadzeniu trafnie przypomniał pan, iż Polska uległa przemocy dwóch totalitaryzmów. Przypomniał pan o totalitaryzmie niemieckim - ten drugi to totalitaryzm sowiecki. Kwestia konsensusu i sposobu działania Unii Europejskiej wydaje się niesłychanie istotna. Druga kwestia wiąże się z często podnoszonym tu w czasie naszej dyskusji brakiem przywołania tradycji chrześcijańskiej jako fundamentu wspólnego dla całej Europy. Absolutna większość obywateli państw UE to chrześcijanie - katolicy, protestanci, prawosławni. W UE jest wiele różnych nurtów chrześcijaństwa, ale absolutna większość to chrześcijanie. Chciałbym, żeby pan nam powiedział, jak można budować wspólną konstytucję, w której lekceważy się i ignoruje najważniejszy fundament większości - liczbę ludności danego podmiotu. Powiem uczciwie, że widzę w tym nieprawdopodobną arogancję, która źle wróży na przyszłość tworowi lekceważącemu absolutną większość swojej ludności i przechodzącemu do porządku dziennego nad fundamentalnymi jej odczuciami. Przejdę do ostatnia kwestii, która była tu podnoszona - trzeba o nią bardzo jasno zapytać. Rzeczywiście, większość Polaków głosujących w czerwcowym referendum opowiedziała się za przystąpieniem Polski do UE, ale absolutna większość z nich w ogóle nie wzięła udziału w referendum, przez zaniechanie lub bojkot udziału w głosowaniu. Mówię o tym dlatego, abyśmy mieli świadomość, jak wielką rolę odegrały zapewnienia, bazujące między innymi na ustaleniach traktatu nicejskiego. Państwo ten traktat przekreśliliście, mimo jasności, że Polska ma w tej sprawie inne zdanie.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#AntoniMacierewicz">Chciałbym, żeby pan odpowiedział na następujące pytanie. Jaka będzie reakcja pana, jako przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, i jak wyobraża pan sobie reakcję pozostałych krajów unijnych, czy całej UE, jeżeli odrzucimy traktat konstytucyjny w referendum, a jest to dla mnie dalece prawdopodobne? My już teraz jesteśmy szantażowani, że odrzucenie Traktatu Konstytucyjnego będzie oznaczało odrzucenie UE.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AntoniStryjewski">Powiem szczerze, że jestem zaniepokojony żonglowaniem przez pana przewodniczącego danymi dotyczącymi czerwcowego referendum. Chcę zwrócić uwagę na to, że większość młodzieży, jeśli głosowała, to przeciwko integracji Polski z UE. Pozytywny wynik został osiągnięty dzięki starszym osobom, które zagłosowały na „tak” w imię tak zwanej przyszłości dla młodych, a także zgodności ze swobodną interpretacją słów papieża. Czy ma pan świadomość, że młodzi Polacy faktycznie odrzucili integrację europejską? Mówi pan o demokracji jako wartości w UE. Proszę zwrócić uwagę na to, że projekt konstytucji był budowany w warunkach wprost urągających demokracji. Członkowie Konwentu nie byli wybierani przez obywateli krajów UE i kandydackich, nie wiadomo kogo reprezentowali - na pewno nie narody. Dalej - sposób debatowania i i przyjmowania poszczególnych zapisów oraz całości projektu przy dyktacie pana Valerego Giscarda d'Estaing był tragicznie niedemokratyczny. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że w sferze ideowej projekt reprezentuje jedną, lewacko-liberalną opcję, z wyraźną walką z chrześcijaństwem ogólnie, a z Kościołem katolickim w szczególności. Żenujące jest ignorowanie Jana Pawła II, czy walka ze stanowiskiem Stolicy Apostolskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JózefCepil">Jako że pora jest już późna, moje pytanie będzie krótkie. Reprezentuję partię „Samoobrona” - jedno z czterech głównych ugrupowań w polskim parlamencie. Zwiększenie liczby członków Unii i i przyjęcie konstytucji europejskiej wpłyną także na Parlament Europejski, który zgodnie z projektem konstytucji uzyska dodatkowe uprawnienia. Czy zechciałby pan pan nam powiedzieć, jak nowe uprawnienia PE wpłyną na kompetencje innych organów UE?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławDulias">„Duża” polityka funkcjonuje w ścisłej symbiozie z zagadnieniami gospodarczymi, nie da się tego rozdzielić. Pozycja gospodarcza naszego kraju ma poważny wpływ na sytuację polityczną. Potencjał gospodarczy Polski się zmniejszył. Obecna sytuacja gospodarcza w Polsce jest bardzo trudna i skomplikowana, można powiedzieć, że coraz trudniejsza, taki efekt wywołuje nadmierne schładzanie polskiej gospodarki. Potencjał, który ma osiągnąć Polska w najbliższych latach, stawia nas sytuacji kraju importującego, niesamowystarczalnego. Do niedawna w wielu dziedzinach Polska była eksporterem. Ma to wpływ na sytuację społeczną, która wyraża się w zjawiskach występujących coraz ostrzej w naszym kraju, a dotyczy to szczególnie regionów uprzemysłowionych. Ustalony potencjał nie zabezpieczy bytu prawie 39 mln Polaków. Jak pan przewodniczący odnosi się do konieczności wprowadzenia limitów produkcyjnych i dalszego schładzania naszej gospodarki?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#KazimierzZarzycki">Chcę poruszyć dwa problemy. Na początek uwaga ogólna. Reprezentuję region, w którym żyje 5 mln ludzi, a na jego terenie przebiegała niegdyś granica trzech zaborów. Ludność jest wymieszana, reprezentuje różne tradycje. Chcę jednak powiedzieć, że w moim regionie proporcje głosów w referendum nad przystąpieniem Polski do UE były we wszystkich grupach ludnościowych podobne jak w całej Polsce. Zatem można sądzić, że Polacy byli jednomyślni w sprawie wejścia Polski do UE. Tak jak wszędzie, w moim regionie prawie 80% osób głosowało za przystąpieniem kraju do Unii. Nic nie wskazuje na to, aby w ciągu kilku miesięcy, które upłynęły od czasu referendum, te nastroje się zmieniły, mimo że okręg przeżywa w tej chwili ostry kryzys gospodarczy. Gniew kieruje się przeciw naszej niedołężności i władzy, ale nie przeciw Unii. Chcę prosić pana przewodniczącego o odpowiedź na pytanie, czy Polska może liczyć na jakieś profity z tego tytułu, że już od wielu lat, a zwłaszcza ostatnio, prezydent Aleksander Kwaśniewski, rząd, parlament i marszałek Marek Borowski czynią wiele wysiłków, aby nasze graniczne położenie na wschodzie przyszłej Unii i zjednoczonej Europy było trochę bardziej doceniane, byśmy byli wspomagani w naszych wysiłkach, uzyskując w przyszłości stosowną pomoc. Nie chodzi wyłącznie o problem zabezpieczenia politycznego - po prostu budujemy na konto przyszłej Europy dobre stosunki z sąsiadami ze Wschodu, jak dotąd, głównie własnymi siłami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#GenowefaGrabowska">Dołączam się do tych wszystkich głosów, które jak zwykle z radością witają pana w polskim parlamencie. Doceniamy pański wkład w rekomendowanie spraw polskich na forum UE i za to dziękuję. Chciałabym poruszyć dwie kwestie. Pierwsza dotyczy konstytucji europejskiej i dużej płaszczyzny, którą określamy mianem wspólnej polityki zagranicznej. Wiem, jak newralgiczna jest ta płaszczyzna i jak trudno zbudować wspólną politykę zagraniczną w podzielonej konfliktem irackim UE. W związku z tym chciałabym zapytać pana przewodniczącego, jak widzi rolę parlamentu w zasypywaniu obecnych w Europie podziałów, konfliktów, i czy nie uważa, że w tym celu można wykorzystać miejsce i pozycję Polski. Polska chce być państwem budującym politykę europejską i jednocześnie zwracającym uwagę na dobre więzi transatlantyckie. Druga kwestia, a właściwie pytanie, wiąże się z cechą, którą obserwujemy u pana przewodniczącego, a mianowicie, jak mówiono w Irlandii, wielką łatwością w kontaktach ze słuchaczami, z wyborcami, przed referendum irlandzkim. Chcę prosić pana przewodniczącego o radę. Mianowicie, jakby pan wytłumaczył, będąc na naszym miejscu - polskich parlamentarzystów, tę trudną sytuację, o której mówili moi przedmówcy. Chodzi o rozbieżność między słowami, z którymi zwracaliśmy się do polskiego społeczeństwa, tłumacząc, jak będzie wyglądała przyszła UE i w niej - polskie miejsce, a tym, co mamy w tej chwili i co polski rząd chce wskazać, jako niekonsekwencję, mianowicie zdecydowanym osłabieniem naszej pozycji poprzez odstąpienie w 2009 roku od reguł traktatu nicejskiego. Co radziłby pan nam powiedzieć wyborcom?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JerzyJaskiernia">Chcę przyłączyć się do podziękowań za wkład, który wniósł pan, aby Polska uzyskała otwartą drogę do UE i żeby móc obserwować prace Parlamentu Europejskiego. Wydaje się, że pierwsze doświadczenia, które uzyskaliśmy w ten sposób, bardzo nas wzbogaciły. Chciałbym sformułować trzy pytania. Po pierwsze, jak pan prognozuje przebieg prac w PE nad projektem konstytucji europejskiej? Pan Valéry Giscard d'Estaing zachęcał, aby przyjąć projekt w całości. Czy obserwowane przez pana nastroje sprzyjają temu, aby PE mógł odgrywać rolę korygującą i jakie kierunki prac pan prognozuje? Po drugie, czy liczy się pan z tym, iż konferencja międzyrządowa może wnieść do projektu zasadnicze modyfikacje? W szczególności chcę pana zapytać o kluczową dla nas kwestię - przyjętego w traktacie z Nicei systemu liczenia głosów. Zapewne doszła do pana informacja, że opinia publiczna w Polsce bardzo źle zareagowała na fakt, iż wprowadzono tu zmiany. Czy dopuszcza pan korektę tego systemu? Czy dopuszcza pan sytuację, w której stanowisko polskie w tej kwestii w znaczący sposób wpłynie na rozwiązania, które ostatecznie znajdą się w traktacie konstytucyjnym? Jakie jest tu pole manewru? Po trzecie, obserwowaliśmy rozwój wydarzeń w Irlandii w związku z traktatem nicejskim. Irlandia mogła zablokować cały proces rozszerzania Unii. Jakie są aktualnie nastroje w Irlandii wokół projektu konstytucji wypracowanego przez Konwent? Czy te rozstrzygnięcia są popierane, czy też dostrzega pan jakieś wątpliwości, które towarzyszyły szczytowi w Nicei? Mieliśmy informacje, że poniekąd była to kwestia sposobu prezentacji, nie dotarcia z wiedzą, a więc jest problem percepcji, dialogu ze społeczeństwem czy rozwiązań instytucjonalnych, które tu się pojawiają. W jaki sposób analizuje pan tę sytuację dziś, z pozycji przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, ale też wybitnego polityka irlandzkiego?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PatCox">Podejrzewam, że w ten sposób dojdziemy do przerwy na śniadanie, mam nadzieję, że w Sejmie dają dobre śniadanie. Starałem się wcześniej przekazać państwu moje zdanie w drażliwej kwestii osób wysiedlonych - w pełni rozumiem i akceptuję państwa wątpliwości. Nie mam tu ukrytej motywacji, od niczego nie uciekam, swoje sprawy lubię prowadzić w sposób jasny i przejrzysty. Choćby po to, aby usłyszeć państwa wypowiedzi, aby lepiej prezentować je w innych gremiach. Dziękuję wszystkim, którzy dziś pokazali mi swoją wrażliwość w tej kwestii. Czy Parlament Europejski mógłby podjąć uchwałę w sprawie popełnionych w różnych reżimach zbrodni wojennych i czy można byłoby upamiętnić je w pewnego rodzaju obiekcie muzealnym? Jest to kwestia, którą moglibyśmy rozpatrzyć, należy mieć jednak na uwadze, że to nie PE zaproponował utworzenie w pewnym miejscu pewnego muzeum, poświęconego pewnej sprawie, która to propozycja wywołała w Polsce tyle kontrowersji. Zorganizowanie takiego muzeum nie było inicjatywą ani moją, ani Parlamentu Europejskiego. Wydaje mi się, że w tej bardzo trudnej kwestii najbardziej właściwa jest Rada Europy - autentycznie ponadeuropejska i zajmująca się wszystkimi europejskimi sprawami, w tym również wykraczającymi poza UE. Jeśli chodzi o odniesienie do mojej osoby, to jeszcze raz powiem, że te kwestie nie zostały zapomniane. Nie chcę, aby powstało tu jakieś nieporozumienie, bo sprawa została źle przedstawiona. Te kwestie rozpatrzono w Parlamencie Europejskim, dlatego że na to nalegałem, jak również przestudiowali je międzynarodowi prawnicy. Po pierwsze, badania dotyczyły dekretów prezydenta Benesza i konfiskat mienia. Jak powiedziano, dekrety nie stanowią kwestii w ramach prawa europejskiego i nie ma tu działania prawa wstecz. Po drugie, dekrety dotyczące obywatelstwa są poza kompetencją UE. Tak więc sprawy nie zapomniano, podeszliśmy do niej na jasnych i przyjętych przez PE zasadach - okazało się, nie jest to kwestia należąca do kompetencji europejskich. Proszę zrozumieć, że taki jest kontekst, w którym odnieśliśmy się do sprawy. Po trzecie, została podniesiona przez dwóch posłów kwestia mojej obecności na zjeździe Niemców Sudeckich. Zaproszono mnie na zjazd, jednak na niego nie pojechałem, wysłałem jedynie dwuminutowy, napisany po angielsku komunikat, co stało się przedmiotem debaty, o której zapewne państwo słyszeli. Każde godziwe odczytanie dokumentu w oryginale wskazuje, iż moje wystąpienie było nakierowane ku temu, co możemy zrobić, aby zbudować przyszłość na ruinach, które pozostały. Dlatego też, rozmawiając z państwem, mogę śmiało powiedzieć, że w tej sprawie mam czyste sumienie, a poglądy zgodne z moim stanowiskiem i orientacją polityczną. Mogę tu polegać na poczuciu godziwości i rozsądku, które mają zarówno Polacy, jak i Irlandczycy, co pozwala im bez dystansu dyskutować w kwestii merytorycznej. Jeśli chodzi o stosunki polsko-niemieckie, to cieszę się bardzo, że te sprawy omówili wasz i niemiecki ministrowie spraw zagranicznych. To naprawdę jest bardzo ważny dialog. Przed laty nastąpiło bardzo symboliczne wydarzenie - spotkanie premiera Tadeusza Mazowieckiego i kanclerza Helmuta Kohla. Myślę, że od tego czasu drażliwe kwestie bilateralne zostały tak uregulowane, że obecnie wasze kraje dochodzą do porozumienia bardzo łatwo. Wiele dzisiejszych wypowiedzi dotyczyło projektu traktatu konstytucyjnego, w tym jego preambuły. Jest ciekawe, że pewne pytania były stawiane w ten sposób, jakbym ja się przy czymś upierał. Ja się przy niczym nie upieram. Nie byłem członkiem Konwentu, ale znajduję się pod wielkim wrażeniem wykonanej przez niego pracy. Myślę, że jeśli chodzi o próbę zbudowania ogólnej zgody, to było to ogromne przedsięwzięcie. Jeśli chodzi o kwestię odwołania do wartości chrześcijańskich w preambule traktatu, to chcę powiedzieć, że na początku br. jako przewodniczący Europarlamentu udałem się do Rzymu, gdzie rozmawiałem w tej kwestii z kardynałem Angelo Sodano, sekretarzem stanu Watykanu.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#PatCox">Spotkałem się także z metropolitami kościołów prawosławnych i z przywódcami innych wyznań. Wiem, jakie jest ich stanowisko. Jestem pewien, że jeśli chodzi o prace konferencji międzyrządowej, to Polska nie będzie w tej sprawie odosobniona. Podniosą ją Włochy i Hiszpania, a pewnie także i Irlandia. Trzeba jednak pamiętać, że odwołanie do wartości chrześcijańskich leży w tradycji konstytucyjnej tych państw, które postawiły ten problem. W Unii Europejskiej mamy także kraje o tradycji konstytucji świeckich, w których nie ma odniesień do żadnej spuścizny religijnej. Z ich strony spotykamy się z równie wysokim poziomem namiętności, argumentacji i determinacji, aby promować własny pogląd. Nie wiem, jak przy regule jednomyślności uwzględnić tę różnorodność. Po prostu nie wiem, jaki będzie wynik prac. Chciałbym jednak o coś apelować. Nawet jeśli będziecie państwo debatować na ten temat z zaangażowaniem, do czego oczywiście macie prawo, to nie zapominajcie w traktacie konstytucyjnym o takich wartościach, które można praktykować - jak demokracja, poszanowanie dla prawa, poszanowanie dla praw mniejszości, solidarność, zrównoważony rozwój i różnorodność kulturowa. To są rzeczywiste wartości, jak wiem, obecne również w tradycji polskiej - zarówno z punktu widzenia świeckiego, jak i katolicko-humanitarnego. Nie pozwólcie tej debacie - taki jest mój osobisty pogląd - aby stała się kulą u nogi ogromnego sukcesu, jakim jest danie wyrazu wspólnym wartościom. Nie może być takiego przekonania, że jeżeli nie dostajemy stu procent tego, czego chcemy, to jest źle. Nie wiem, jaki będzie wynik prac konferencji międzyrządowej oraz którzy szefowie państw będą za świecką formą konstytucji, a którzy za wartościami chrześcijańskimi. W efekcie trzeba będzie dojść do wspólnego porozumienia i zgody. Mam nadzieję, że państwa europejskie osiągną takie porozumienie. Kilka osób podniosło kwestię traktatu nicejskiego. Nie powiedziano tego dosłownie, ale wyraźnie dawano do zrozumienia, że Unia oszukuje i zmienia reguły w trakcie gry. Muszę powiedzieć, że się z tym nie zgadzam. Mój kraj przystąpił do EWG w 1973 r. -wtedy nie wchodziliśmy do organizmu, który opierał się na traktatowym, konstytucjonalnym układzie. Dopiero później przyjęliśmy wspólnie jednolite traktaty europejskie: z Maastricht, amsterdamski i nicejski. Teraz w dobrej wierze pracujemy nad następnym traktatem - wy po prostu przyłączacie się do tego procesu. Wchodzicie do żywej wspólnoty politycznej i nie mogę zaakceptować argumentu, że nikt was o nic nie pytał. Pani senator Genowefa Grabowska, poseł Józef Oleksy i minister Irena Hübner brali udział w pracach Konwentu, mieli pełne prawo głosu, interwencji i wnoszenia poprawek. Oczywiście nie należy obarczać ich winą za wszystkie wasze troski, ale proszę też nie mówić, że coś zrobiono za zamkniętymi drzwiami. Prace były prowadzone w sposób otwarty i przejrzysty oraz na zasadach równoprawności wszystkich państw: członkowskich i kandydackich. Nadal toczy się debata w ramach konferencji międzyrządowej - możecie na tym forum zabiegać o wasze postulaty i dlatego nie udawajcie, że nikt wam nic nie mówił, że z czegoś jesteście wyłączeni. Nie mówcie, że nikt was nie zapraszał, nie udawajcie, że drzwi były zamknięte, bo to jest kłamstwo - proszę nie kłamać w tej sprawie narodowi polskiemu, bo to niegodziwe.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#PatCox">Poseł Gabriel Janowski zapytał, jak odniósłbym się do negatywnej opinii na swój temat. Myślę, że nie ma nadmiaru takich negatywnych opinii. Otwarcie wyjaśniam wszystkie sprawy i mam nadzieję, że mogę polegać na poczuciu uczciwości przedstawicieli polskiego parlamentu. Jak dobry Irlandczyk może po okresie kolonizacji brytyjskiej podejść do tych spraw? Cóż, jest to dla mnie pytanie łatwe, ponieważ wiem, jak biją serca moich rodaków i znam istotę dzisiejszej polityki - teraz mówię o Irlandczykach. Nigdy nie będziemy zwalczać kreatywności, która zmierza do budowania polityki nowych szans, do tworzenia nowych możliwości dla naszych dzieci. Wiem wiele o „polityce serca”, wiem o nadmiarze bagażu historycznego, ale odnoszę się tu nie tylko do tego. To może być użyteczne, kiedy budujemy nową Europę - posiadanie tego bagażu historii, wyrzucenie tego bagażu i zadanie sobie pytania, jak razem możemy budować Europę dla polskich, irlandzkich i niemieckich Europejczyków, tak aby uniknąć powtórzenia najtragiczniejszych wydarzeń naszej historii. Irlandia nie weszła do zamrożonego organizmu, był to organizm żywy, ewoluujący. Oczywiście wszystkie zmiany poddawaliśmy w naszym kraju pod referendum. Jeśli chodzi o kościoły chrześcijańskie, oczywiście uznajemy ich fundamentalne prawa, respektujemy indywidualną wolność sumienia i praktyk religijnych. Zgodnie z art. 51 projektu po raz pierwszy została uznana rola społeczności religijnych, zagwarantowano im pełną ochronę w państwach członkowskich UE. Żaden zapis w traktacie nie może przeważać nad zapisami konstytucyjnymi chroniącymi wspólnoty religijne w poszczególnych państwach - ta sprawa jest jasna. Tym, którzy argumentują, że traktat jest rodzajem federalistycznego dokumentu ustanawiającego superpaństwo, chcę powiedzieć: nie wiem, z jakich partii pochodzicie, ale za każdym razem, gdy debatujemy na temat traktatu - również w moim kraju - klasycznym argumentem eurosceptyków jest to, iż chodzi o usiłowanie przeforsowania superpaństwa. Czy ktoś może pokazać jakąkolwiek federację na świecie, która ma tak mały budżet jak Unia Europejska? Wielkość i zakres budżetu unijnego nie kwalifikuje się nawet do prefederalizmu. Raczej mamy tu do czynienia z dualizmem - połączeniem woli państw członkowskich oraz ich obywateli. Moim zdaniem zostało to odzwierciedlone w projekcie traktatu. Jeśli chodzi o to, co wydarzyło się na konferencji w Cancun i w tym kontekście - rolę Parlamentu Europejskiego, to chcę powiedzieć, że w tej kwestii ma on dużo bardziej ograniczone kompetencje, niż byśmy sobie tego życzyli. Mandat negocjacyjny w dziedzinie handlu posiada Komisja Europejska, która udziela go radzie ministrów. Zgodnie z projektem traktatu Parlament Europejski będzie miał większe prawo do akceptowania tego rodzaju porozumień, bo kiedy Komisja Europejska podejmuje takie decyzje, to powinien legitymizować je Parlament Europejski. Dziś tak się nie dzieje, co powoduje niedobór demokracji, który dzięki nowym rozwiązaniom będzie wyeliminowany. Na konferencji w Cancun mieliśmy do czynienia z dylematem pomiędzy interesami a wartościami europejskimi. Z jednej strony zajmujemy się wartościami i w tej kwestii Europa chciałaby doprowadzić do kolejnej rundy rozmów oraz ich sukcesu. Z drugiej strony, kiedy mówimy interesach, np. takich jak Wspólna Polityka Rolna, to chciałbym wiedzieć, ilu posłów głosowałoby jutro za unieważnieniem większości instrumentów tej polityki. Jeśli chodzi o wspólne wartości, to chcemy przystąpić do kolejnej rundy rozwojowej, a wy stanowicie bardzo ważny element tych działań. Kiedy staramy się pogodzić te wszystkie sprawy, to czasami rzeczywiście nie wygląda to najlepiej, ale jestem optymistą. W debacie politycznej musimy jednak realistycznie podchodzić do różnych kwestii. Taka debata toczy się na temat wartości, które chcemy rozwijać i w związku z tym proszę mi powiedzieć - kto zechce całkowicie wyeliminować instrumenty WPR? To jest dylemat Europy, który jest także waszym dylematem - można powiedzieć, że włączyliście się do procesu, który przypomina rozwikłanie kwadratury koła. Padło pytanie na temat traktatu nicejskiego i referendum w Irlandii. Jak to się ma do projektu traktatu konstytucyjnego? Mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o argumenty, które przedstawiałem Irlandczykom, moralnie i politycznie mam czyste sumienie. Jestem dumny z tego, że Irlandczycy odrzucili argumenty sceptyków i wybrali poszerzenie, wykazując strategiczną perspektywę widzenia. Jeśli chodzi o traktat konstytucyjny, to w moim kraju będę optował za zapisami traktatu konstytucyjnego - oczywiście za tymi, w które wierzę. Jeśli chodzi o strefę euro i szwedzkie referendum, to są to wydarzenia zbyt nowe, aby kusić się o długoterminowe oceny. Żałuję, że taka była decyzja Szwedów, ale trzeba ją zaakceptować. Uważam zresztą, że referendum szwedzkie było dużo bardziej skomplikowane i że nie można go uważać wyłącznie za głosowanie nad wejściem do strefy walutowej. Zostały tu chyba wyrażone jakieś szersze odczucia w stosunku do Unii Europejskiej. Istota sprawy nie leży wyłącznie w walucie, jest tu szerszy kontekst. Krótkoterminowa reakcja rynku nie polegała na dewaluacji euro, ale raczej na dewaluacji korony szwedzkiej, a więc rynki nie kwestionują euro, tylko koronę. Jeśli ten proces będzie trwał nadal, to konsekwencje dokonanego wyboru bardziej odczuje Szwecja niż reszta Europy. Jeśli chodzi deficyt budżetowy oraz stabilność wzrostu gospodarczego Niemiec i Francji, to mam nadzieję, że te kwestie pojawią się również w czasie prac konferencji międzyrządowej. Strefa euro musi być przedmiotem debaty politycznej, to nie może być temat tabu ani dogmat ekonomiczny. Jeśli dyskusja polityczna jest potrzebna, to nie unikniemy jej w nadchodzących miesiącach. Mówiłem już o pracach Konwentu i o tym, że Polska była ich aktywnym uczestnikiem. Nic nie działo się tam za zamkniętymi drzwiami i Polska w żaden sposób nie była marginalizowana w czasie tych prac. Ktoś powiedział, że w referendum za akcesją Polski do UE głosowała mniejszość. Przepraszam, że was poprawiam w sprawie waszych źródeł statystyczne, ale w polskim referendum głosowała większość uprawnionych do głosowania Polaków, a z tej większości 77% powiedziało „tak”. Tyle mówi statystyka. Jeśli chodzi o pytania związane z stanowiskiem UE w sprawie uchodźców, przesiedleńców, wysiedlonych, to odpowiedziałem już na nie, ale mogę odpowiedzieć ponownie. Niektórzy europarlamentarzyści nie głosowali na „tak””, ale 90% z nich - mówię to jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego - potwierdziło w głosowaniu, że nie są to kwestie leżące w gestii UE.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#PatCox">Uwagi natury ogólnej. Musimy rozbudowywać politykę szerszego sąsiedztwa, w której Polska i inne państwa będą odgrywać kluczową rolę. Kiedy do Unii przyłączyły się Szwecja i Finlandia, rozwinęliśmy wymiar północny polityki unijnej, tworząc korytarze transportowe i dbając o bezpieczeństwo środowiska - szczególnie w rejonie Murmańska. Kiedy członkami Unii zostały Grecja, Portugalia i Hiszpania, rozwinęliśmy śródziemnomorski wymiar polityki unijnej. Kiedy wy przyłączycie się do Unii razem z republikami bałtyckimi, to również w tym regionie będziemy tworzyć specjalny program rozwoju i sąsiedzkiej współpracy. Jeśli chodzi o Rosję w Unii Europejskiej, to mamy z tym krajem bardzo dobre stosunki polityczne, strategiczne i kulturowe, jak również energetyczne. Rosjanie nie starają się o członkostwo w UE, może poza pewnymi indywidualnymi oświadczeniami, tak że rozwijamy stosunki z Rosją, ale bez założenia, że stanie się ona członkiem UE. Powiedziano tu, że siedmiu członków Konwentu przedstawiło alternatywny projekt konstytucji. Zgadza się, tak było, dlatego słowa „konsensus” używam dla określenia maksymalnego porozumienia, które zostało osiągnięte. Konsensus został osiągnięty przez zdecydowaną większość, nie było natomiast jednomyślności. Jeden z posłów powiedział, że na dobrą sprawę mamy tu do czynienia z tyranią większości względem mniejszości, co przypomina mu złe czasy. Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy, bo nie mamy do czynienia ze złymi, starymi czasami. Przede wszystkim - nie mamy w Unii Europejskiej łagrów dla dysydentów, nie wysyłamy nikogo na Syberię - to nie są dawne czasy. W moim kraju nazywamy takie nieaktualne porównania „martwymi kaczkami”. Mam wrażenie, że jest tu pewne fałszywe założenie. Trzeba pamiętać, że istnienie UE oparte jest przede wszystkim na aktach pogodzenia się narodów - to jest główna racja istnienia Unii. Nie jest to Unia, która w 1953 r. wysyłałaby kolumny wojsk i czołgów do Berlina, w 1956 - do Budapesztu, a w 1968 r. - do Pragi. To nie jest Związek Radziecki. Jak można dokonywać takiej paraleli? Absolutnie się z tym nie zgadzam. Odrzucam to całkowicie, nie tylko intelektualnie, ale także emocjonalnie. Padło pytanie związane z tradycją. Starałem się odnieść do tej kwestii wcześniej. Również jeśli chodzi o sprawę większości w referendum, starałem się już do niej nawiązać. Przejdę do pytań natury gospodarczej. Nie ma tu dobrych porównań pomiędzy historią jednego i drugiego państwa. Mamy różne struktury, historię, położenie geograficzne, ale chciałbym powiedzieć coś na temat doświadczenia europejskiego Irlandii. Naszych doświadczeń nie da się powtórzyć w całości, każdy kraj ma swoją specyfikę. Daleki jestem od naiwnych wyobrażeń co do możliwości przenoszenia doświadczeń z jednego kraju na drugi, mogę jednak powiedzieć, że mój kraj przeszedł przez wieloletni okres drastycznych i dramatycznych transformacji społeczno-gospodarczych. Zniknęło wiele z branż przemysłowych, które w czasach mojego uważano za tradycyjne - zostały one zastąpione nowszymi, bardziej zorientowanymi na handel i o wiele bardziej konkurencyjnymi. Gospodarka mojego kraju uległa całkowitej zmianie. Aktywna transformacja jest najtrudniejsza, bo dotyczy jednostek, rodzin i społeczności. Jeżeli z doświadczeń irlandzkich można wyciągnąć jakieś wnioski dotyczące elementu ludzkiego w transformacji, to chyba takie, że potrzebne jest ogromne i ciągłe inwestowanie w oświatę i permanentne szkolenia.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#PatCox">Aby pomóc sobie w tym zadaniu, wykorzystaliśmy dużą ilość środków z europejskiego funduszu społecznego - trzeba było zamienić dotychczasowe niesprzedawalne umiejętności ludzi na takie, które są pożądane na rynku. Nie było to łatwe. Transformacja to nie tylko wyzwanie dla polityki gospodarczej, ale również dla polityki społecznej, a przede wszystkim jest to wyzwanie edukacyjne i oświatowe. Myślę, że są modele działania gospodarczego i regionalnego, które dałyby wam pewną nadzieję. Hiszpania, Grecja, Portugalia, Irlandia - to były biedniejsze kraje Europy, w których transformacja przyniosła pozytywny skutek. Oczywiście jest to zależne od poziomu rozwoju i głębokości zmian społeczno-gospodarczych, ale członkostwo w Unii Europejskiej wydatnie w tym pomaga. Kolejne pytania również dotyczyły projektu konstytucji europejskiej. Przejdę do wspólnej polityki zagranicznej Unii w kontekście kryzysu irackiego. Ten kryzys wiele w Europie wyjaśnił. Myślę, że wart jest poparcia, zaproponowany w pracach nad traktatem, pomysł utworzenia stanowiska unijnego ministra do spraw zagranicznych, bo powinno to zwiększyć skuteczność polityki europejskiej. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma takich instytucji i traktatów, która mogą zastąpić rzeczywistą wolę polityczną. Kryzys iracki pokazał, jak wielkie są w Europie różnice w patrzeniu na tę kwestię. Spieraliśmy się o to, czy powinniśmy działać, a jeśli tak, to w jaki sposób - wielostronnie, czy też bardziej jednostronnie. Pojawiło się pole do działań politycznych - czy powinniśmy poprzeć Amerykę, czy też nie? Mam nadzieje, że Parlament Europejski poprze dialog z przedstawicielami z wszystkich państw i stanie się siłą wprowadzającą do tego obszaru spokój i rozsądek, który uległ zachwianiu, gdy zaczęła się wojna w Iraku. Przekazywanie europejskości. W polityce europejskiej zbyt dużo jest euromowy, wyspecjalizowanego żargonu, wobec którego ludzie są obojętni. Myślę, że powinniśmy znaleźć jasny i prosty język, aby trzymając się przekonań europejskich, jasno wykładać polityczne argumenty. Jestem zwolennikiem odchodzenia od euromowy, ale boję się, że będzie tego żargonu coraz więcej, bo następuje coraz większa specjalizacja w naszych pracach parlamentarnych i w sprawach europejskich. Jeśli chodzi o kwestię postawy Irlandii wobec traktatu konstytucyjnego, to z pewnością będzie ona mówiła o swoich preferencjach, tak jak wy to robicie w Polsce, ale oczywiście nie jestem upoważniony do wypowiadania się w imieniu rządu irlandzkiego. Mam jednak nadzieję, że do przyszłego lata - jeżeli nie zrobimy tego wcześniej - w czasie prezydencji irlandzkiej dojdziemy do akceptowalnego, godziwego i zrównoważonego rozwiązana, które będzie uwzględniało życzenia wszystkich. Znam wasz pogląd w sprawie głosowania większościowego i ważenia głosów w Radzie Europy. Przedstawiciele waszego kraju jasno powiedzieli, że wolelibyście głosowanie na zasadach nicejskich. Jeszcze przed Niceą Parlament Europejski opowiedział się za głosowaniem w Radzie na zasadzie podwójnej większości - państw i liczby ludności. Parlament Europejski w większości opowiada się za tym systemem, i to nie dlatego, że chcemy ograniczyć wpływ Polski na podejmowane decyzje, ale dlatego, że uważamy, iż będzie to po prostu system bardziej klarowny.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#PatCox">Takie było stanowisko Parlamentu przed Niceą i choć ponownie nie głosowaliśmy nad tą kwestią, to podejrzewam, że nie zmieni się to również w przyszłym tygodniu w trakcie naszego głosowania nad traktatem konstytucyjnym. Chcę jednak jeszcze raz powiedzieć wam, że - niezależnie od przyjętego rozwiązania - możliwe będzie selektywne podejście do tych kwestii. Na przykład zarówno w waszym państwie, jak i wielu innych krajach trwa debata, czy każde państwo powinno mieć jednego komisarza europejskiego. Na zbliżającej się konferencji międzyrządowej na pewno rozgorzeje zacięty, ale i bardzo ciekawy spór na temat, które elementy z Nicei utrzymać, a które usunąć. Nie mówię tu akurat o Polsce, ale o Irlandii. Nie mogę osądzać tego, jak poszczególne rządy rozwiążą te kwestie na konferencji międzyrządowej, mogę tylko powiedzieć, że wszyscy mamy wspólny interes w dochodzeniu do Europy bardziej demokratycznej z przejrzystym systemem administracji i wydajną gospodarką. Kiedy patrzę w przyszłość, wiem jedno - jadąc samochodem trzeba patrzeć do przodu, a nie w lusterko wsteczne. Dziękuję państwu za tak długie spotkanie. Bez względu na to, czy się w pewnych kwestiach zgadzamy, czy nie, to jako parlamentarzysta zawsze doceniam dynamikę dialogu parlamentarnego, której nic nie zastąpi. Dziękuję za waszą uczciwość - niezależnie od tego, czy była ona wyrażana w formie dyplomatycznej, czy też bardziej ostro.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JózefOleksy">Dziękuję za bardzo dokładne i wszechstronne odpowiedzi na pytania i własny komentarz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#MarekBorowski">Chciałbym podziękować panu przewodniczącemu za przybycie do nas, ale przede wszystkim za to, że mimo późnej pory zechciał się pan z nami spotkać - co podkreślam - rezygnując z kolacji. Jednak przede wszystkim chciałbym podziękować za szczerość. W pana wypowiedziach widać było doświadczenia dziennikarskie z przeszłości. Myślę, że właśnie taki dialog musi być kontynuowany. W naszym parlamencie miał pan przegląd wszystkich stanowisk - na spotkaniu były obecne chyba wszystkie kluby, a także niektóre koła parlamentarne. Polska jest bardzo aktywna w sprawach europejskich - mamy całą paletę poglądów, spieramy się bardzo zajadle i myślę, że ta dyskusja była przydatna także dla pana. W pewnej części skupiła się ona na przeszłości, ale proszę się temu nie dziwić, bowiem jak pan właściwie to ujął, Polska ma prawo do tej szczególnej wrażliwości, a o rewizjonizmie nie może być mowy - i tu się zgadzamy. Wreszcie - te słowa kieruję bardziej do posłanek i posłów niż do pana przewodniczącego - w pewnym momencie, w związku z przyjazdem pana przewodniczącego przeżyliśmy trochę emocji. Padały różne, dość ciężkie oskarżenia czy podejrzenia, sporo sobie chyba wyjaśniliśmy. Jednak najważniejsze jest co innego. Jak powiedział poseł Marek Jurek, najważniejszy jest dialog. Zachodnia Europa już od dawna zaczęła ten proces, a teraz prawie cała Europa zaczyna budowę europejskiego gmachu na zasadach dialogu. Oczywiście, każdy kraj ma swoje potrzeby, żądania i czasami bardzo ostro je stawia. My też będziemy je ostro stawiać, ale jak sądzę, nie trzeba się obrażać, wychodzić, trzaskać drzwiami, ale starać się przekonać, bo takich państw jak nasze jest w Unii wiele i każde ma swoje interesy. Cała nasza sztuka wygrywania powinna być jednak oparta na dialogu, do czego zachęcam wszystkich. Na pewno będziemy umieli to robić, uczymy się tego teraz intensywnie i nie wątpię, że damy sobie radę. Chciałbym panu przewodniczącemu powiedzieć, że kilka dni temu był wizytą w Sejmie przewodniczący parlamentu irlandzkiego, z którym miałem możność się spotkać - bardzo szybko nawiązaliśmy nić porozumienia i chęć współpracy. Zastanawiałem się z czego to się bierze i doszedłem do wniosku, co zresztą powiedziałem panu przewodniczącemu parlamentu irlandzkiego, że naród irlandzki jest wprawdzie niewielki liczebnie, ale dzielny i zdolny. Może będę nieskromny, ale powiem, że nasz naród, chociaż liczebniejszy, jest także dzielny i zdolny, dzięki czemu nasze kontakty na pewno będą się dobrze rozwijać - proponuję to przyjąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JózefOleksy">Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>