text_structure.xml
87.9 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JózefOleksy">Otwieram posiedzenie Komisji Europejskiej. W dzisiejszym porządku dziennym znajdują się dwa punkty. Pierwszy to wyniki Międzynarodowej Konferencji Akcesyjnej w Luksemburgu w dniu 10 czerwca bieżącego roku. Myślę, że wysłuchanie komentarzy pana ministra Włodzimierza Cimoszewicza tuż przed szczytem w Sewilli będzie dla nas bardzo interesujące. Drugi punkt obrad to rozpatrzenie informacji o pracach Konwentu UE. Rozszerzam porządek dzienny o ten punkt ze względu na prośby państwa posłów. Jest to postulowany przez państwa posłów temat. Chcieliśmy go wprowadzić trochę później, ale w związku z wnioskami omówimy to także dzisiaj.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">O tym, co wydarzyło się 10 czerwca w Luksemburgu w czasie sesji negocjacyjnej wiadomo już prawie wszystko. Być może jednak pozostały szczegóły, o które państwo posłowie chcieliby zapytać. Sesja negocjacyjna odbyła się na poziomie ministerialnym i w jej trakcie potwierdzono zamknięcie wcześniej tymczasowo zamkniętych obszarów negocjacyjnych. Oprócz tego udało nam się zamknąć dwa nowe rozdziały, czyli Transport i Rybołówstwo. W oficjalnych wystąpieniach przedstawicieli UE w trakcie tej sesji, a więc ministra Josep Piqué reprezentującego prezydencję hiszpańską i komisarza Güntera Verheugena odnotowaliśmy uznanie dla naszego kraju w zakresie przygotowań do członkostwa w Unii, dostosowań prawa, instytucji, sposobu negocjowania umożliwiającego zamykanie kolejnych rozdziałów negocjacyjnych. Jednocześnie określono pewne oczekiwania wobec Polski związane np. z bezpieczeństwem żywności czy ze stosowaniem środków niezbędnych z punktu widzenia rozpoznawania i walki z BSE. Mówiono także o wrażeniach inwestorów zagranicznych w Polsce. Posługiwano się dość ogólnymi sformułowaniami, ale na tle rozmaitych kwestii spornych wiadomo było czego to dotyczy. Nie podano nazwy, ale chyba dla nikogo nie było wątpliwości, że chodzi o firmę Eureko. Podziękowałem przedstawicielom Hiszpanii za doniosłe dla nas osiągnięcia w okresie ich prezydencji w UE, jak również panu komisarzowi Günterowi Verheugenowi za energiczne działania umożliwiające dokonanie znaczącego postępu w naszym procesie negocjacyjnym. Zapewniłem także, że wnikliwie przestudiujemy zgłoszone uwagi, chociaż rząd polski uważa, iż wszyscy inwestorzy i przedsiębiorcy są traktowani jednakowo, nie ma przywilejów ani dyskryminacji. Inwestorzy muszą przestrzegać prawa i jest to w miarę możliwości egzekwowane. Wyraziłem przekonanie, że podobnie dzieje się w krajach obecnie należących do UE, w związku z czym polska praktyka nie powinna budzić większych wątpliwości. Jak już mówiłem zamknęliśmy kolejne dwa rozdziały negocjacyjne. Łącznie zatem zakończyliśmy prace związane z 25 na 30 rozdziałów. Spowodowało to, że pierwszy raz od bardzo dawna, nie jesteśmy na końcu grupy dziesięciu krajów kandydujących do UE. Oczywiście nie jest to żaden wyścig, ani rywalizacja statystyczna. Nie przeceniamy znaczenia liczby zamkniętych rozdziałów, ale ma ona wpływ na co najmniej dwie kwestie. Po pierwsze, jest ona swoistym testem, weryfikacją tego, czy strategia negocjacyjna obecnego rządu polskiego, publicznie i jawnie deklarowana nie tylko wobec polskiej opinii publicznej, ale także wobec naszych partnerów w UE jest skuteczna. Nasze osiągnięcia są wyrazem skuteczności takiego podejścia. Po drugie, liczba zamkniętych obszarów negocjacyjnych ma duże znaczenie dla komentatorów, obserwatorów, osób wyrażających opinie na temat poszczególnych kandydujących państw. Jak państwo pamiętają w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy nie brakowało głosów, zarówno wśród przedstawicieli państw członkowskich, jak i kandydujących oraz innych osób, których opinia liczy się na arenie międzynarodowej, że Polska jest słabiej przygotowana, nie nadąża za innymi krajami kandydującymi i że jeśli zmieni się termin rozszerzenia, to może być to wywołane właśnie przez Polskę.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Doszło nawet do sytuacji, że wyprzedziliśmy pod względem liczby zamkniętych rozdziałów Węgry, a były już węgierski premier Wiktor Orban, nadal publicznie nie szczędził uszczypliwych wypowiedzi pod adresem naszego kraju. Mówił, że Węgry są świetnie przygotowane i z zasady, iż do UE powinny być przyjmowane tylko takie państwa, powinno wynikać, iż na kraje nieprzygotowane nie należy czekać. Gdybyśmy byli małostkowi, to teraz moglibyśmy zacząć wygłaszać podobne opinie, ale oczywiście nie ma to sensu. Dlatego właśnie powiedziałem, że zamknięcie nowych rozdziałów wpływa na poprawę opinii o Polsce oraz utrudnia posługiwanie się przykładem naszego kraju, jako powodem czy pretekstem do podważania wiarygodności dotychczasowego scenariusza i kalendarza wyznaczającego tzw. mapę drogową dochodzenia do rozszerzenia do UE. Nie ma wątpliwości, że w ostatnich miesiącach naszych przygotowań do członkostwa, kiedy negocjacje będą najtrudniejsze, najbardziej złożone, dotyczące drażliwych tematów, mobilizować zaczną się także osoby, siły, ugrupowania i środowiska niechętne idei rozszerzenia. Należy wyjaśnić, że sytuacja nie jest taka, jak mogłoby się komuś w Polsce wydawać, że jesteśmy na siłę przyciągani do UE i że wszyscy tam pragną jedynie tego, aby jak najszybciej doszło do rozszerzenia. Dla osób zaangażowanych w popieranie projektu przystąpienia Polski do UE satysfakcjonujące jest, że czołowi, liczący się politycy, przywódcy polityczni i oficjalne władze wszystkich piętnastu krajów członkowskich UE potwierdzają chęć doprowadzenia do pozytywnego końca owego wielkiego przedsięwzięcia europejskiego. Nie powinno to jednakże nikomu z nas przesłaniać prawdy, że nie wszyscy w Piętnastce widzą to tak jednoznacznie. Z analiz i wiedzy MSZ wynika, że przykład Polski może być wykorzystany do udowadniania tezy, iż rozszerzenie UE może przynosić straty czy być nadmiernym wysiłkiem dla państw Unii, jej społeczeństwa i podatników. Dlatego fakt, że tak skutecznie i sprawnie przeprowadziliśmy negocjacje w wielu obszarach jest bardzo ważny. Rząd zapowiadał na początku tego roku, że jego intencją jest zamknięcie 6 rozdziałów negocjacyjnych. Zamknęliśmy ich 5, w tym 4 spośród owych 6 zaplanowanych. Nie udało się nam zakończyć negocjacji w obszarze Wymiar Sprawiedliwości i Sprawy Wewnętrzne oraz Polityka konkurencji. W pierwszym przypadku można uznać, że problemy miały wymiar czysto techniczno-proceduralny, ponieważ po przedstawieniu wszystkich odpowiedzi na zadawane nam pytania, sytuacja uległa znacznej poprawie. Nawiasem mówiąc pytania były zadawane nieustannie w kolejnych seriach, co spowodowało, że państwom UE nie wystarczyło czasu na przyjęcie według stosowanych tam procedurach, wspólnego stanowiska odzwierciedlającego reakcję na nasze odpowiedzi. Po wielu wizytach na naszej wschodniej granicy, gdzie zapoznawano się ze stopniem zaawansowania granicznych inwestycji infrastrukturalnych, Straży Granicznej, przejść granicznych itp., nie istnieją poważniejsze wątpliwości co do tego, że Polska jest w niemniejszym stopniu niż inni kandydaci, gotowa do zamknięcia negocjacji w tym zakresie.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Wedle naszej wiedzy najprawdopodobniej zamkniemy ten rozdział w lipcu. Nieco bardziej złożona jest sytuacja w przypadku polityki konkurencji. Polska koncepcja rozwiązania spraw związanych z przywilejami podatkowymi w specjalnych strefach ekonomicznych, co jest uregulowane według unijnych standardów, zostanie z całą pewnością zaakceptowana. Bardziej złożone są kwestie dotyczące restrukturyzacji polskiego hutnictwa, jednak mamy nadzieję, że wczesną jesienią zamkniemy rokowania także w tym zakresie. Chcemy otwarcie powiedzieć, że będziemy starać się nie dopuścić do sytuacji, w której rokowania w rozdziale Polityka konkurencji prowadzone byłyby równolegle z rokowaniami finansowymi w innych obszarach. Byłoby dla nas szczególnie niekorzystne, gdyby druga strona w jakikolwiek sposób wiązała postęp negocjacji w tych odrębnych sferach. Mogłoby to po prostu oznaczać, że zostalibyśmy zmuszeni do zaakceptowanie gorszych warunków niż jesteśmy w stanie osiągnąć negocjując wedle dotychczasowej taktyki. Komisarz Günter Verheugen w swoim wystąpieniu, zaakcentował swoje przekonanie o możliwości zamknięcia tego rozdziału do października 2002 r. Po analizie naszych dotychczasowych osiągnięć, nam także wydaje się to możliwe. Minister Josep Piqué występując w imieniu Hiszpanii, wyraził nadzieję, że jeszcze w okresie ich obecnej prezydencji, a więc do końca czerwca, UE będzie gotowa do zajęcia wspólnego stanowiska w sprawach związanych z rolnictwem. Jak wiemy po obradach Rady do Spraw Ogólnych na poziomie ministrów spraw zagranicznych krajów Piętnastki, które odbyły się dwa dni temu w Luksemburgu, jeśli takie stanowisko zostanie sformułowane, to na pewno nie będzie obejmowało kwestii dopłat bezpośrednich. Zajęcie stanowiska w tym obszarze zostało odłożone, jak to ogłoszono w komunikacie, na odpowiedni, bliżej nieokreślony czas. Mogę państwa posłów poinformować, że w trakcie konsultacji polsko-niemieckich, w tym także konsultacji między naszymi ministerstwami spraw zagranicznych, poruszaliśmy oczywiście ten problem wyraźnie sygnalizując stronie niemieckiej, że niezdolność UE do zajęcia stanowiska w tej sprawie nie ułatwi dalszych rokowań i nie uczyni negocjacji bardziej racjonalnymi. Zapewnienia zarówno 15 ministrów spraw zagranicznych, jak i wczorajsze wystąpienia kanclerza Gerharda Schrödera i ministra Joschki Fischera o tym, że zostanie zrobione wszystko dla zakończenia negocjacji w okresie prezydencji duńskiej, interpretujemy jako zapowiedź, że to stanowisko zostanie zaprezentowane między wyborami w Niemczech a szczytem w Brukseli, a więc w czasie, który umożliwi dyskutowanie tych zagadnień w powiązaniu z innymi elementami pakietu finansowego. Jak już przed chwilą przypomniałem, zamknęliśmy rokowania w rozdziałach Rybołówstwo i Transport. Sądzę, że nadarzyła się dobra okazja, aby pewne kwestie wyjaśnić. W obszarze Rybołówstwo Polska zaakceptowała zasadę swobodnego dostępu do łowisk w strefach ekonomicznych czy rybołówczych państw, jako podstawową zasadę, na której oparta jest cała polityka rybołówcza UE. Oferuje ona także naszym rybakom różne formy i zakresy pomocy, w tym także pomocy finansowej. Jedno jest warunkiem drugiego. Musimy zatem uświadomić sobie, iż nie byłoby możliwości uzyskania korzyści wynikających ze wspólnej polityki rybołówczej bez zaakceptowania podstawowej reguły swobody dostępu.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Po drugie chcę bardzo jasno powiedzieć, że negocjacje w tym zakresie prowadzone dawniej, a więc np. kilkanaście miesięcy temu, były chyba prowadzone niezbyt fortunnie, ponieważ rozpoczęły się od zaakceptowania tej zasady, a po jakimś czasie wprowadzono warunek ograniczający swobodę, dotyczący kutrów o określonej długości i mocy silnika. Było to sygnałem dla naszych partnerów, że tak naprawdę Polska nie do końca była przygotowana i miała koncepcję tych negocjacji. Jak wszyscy doskonale wiemy, warunek ten powstał ze względu na kutry duńskie, których polscy rybacy najbardziej się boją na swoich łowiskach, ponieważ są większe i bardziej aktywne. Jednak łowią one głównie na łowiskach Morza Północnego, tam funkcjonują i nie ma poważnego ryzyka przeniesienia się ich na Morze Bałtyckie. Oczywiście nie mogę zapewnić, że takie ryzyko w ogóle nie istnieje. Swoboda połowów oznacza również swobodę dostępu dla polskich rybaków do innych łowisk. Przyjęta została wreszcie także zasada naszego postępu czy też udziału w połowach na poziomie dotychczasowym, mamy więc gwarancję, że jeżeli będziemy potrafili, to mamy prawo złowić nie mniej niż do tej pory we wspólnych już łowiskach europejskich, a więc nie tylko polskich. W ocenie negocjatorów i rządu, bilans wszystkich czynników powinien nas skłonić do zaakceptowania proponowanych warunków zamknięcia i tak właśnie postąpiliśmy. Próba dyskusji o tych niewątpliwie złożonych zagadnieniach, na zasadzie wyciągania jednego elementu z całego ich zestawu, nie jest uczciwą metodą prowadzenia rozmów. Jeśli chodzi o politykę transportową to również wszystkie zagadnienia zostały uzgodnione. Najbardziej dyskusyjna, przynajmniej teoretycznie, była propozycja strony unijnej wynikająca z oczekiwań kilku krajów członkowskich, zwłaszcza Niemiec, do wprowadzenia okresu przejściowego na kabotaż w transporcie drogowym. Ostatecznie przyjęliśmy ten warunek przekształcając to w zasadę okresu przejściowego wzajemnego na usługi kabotażowe. Prawdą jest zatem, że w okresie przejściowym polscy przewoźnicy nie uzyskają nieposiadanego w tej chwili, czyli przed zamknięciem tego rozdziału, prawa do kabotażu np. na terenie Niemiec, ale niemieccy przewoźnicy także nie uzyskają w tym czasie prawa do kabotażu na terenie Polski. Być może najważniejsze jest jednak, że przewoźnicy z innych krajów, które przystąpią do UE w czasie okresu przejściowego, także nie uzyskają prawa do kabotażu na terenie Polski. W praktyce może mieć to większe znaczenie ze względu na koszty tych usług, ceny, opłaty pracowników i kierowców. Jednocześnie zadeklarowaliśmy, że Polska będzie dążyła w stosunkach dwustronnych z państwami UE do zawierania porozumień o liberalizacji dostępu do rynku tego rodzaju usług przed upływem okresu przejściowego i wiemy, że w wielu przypadkach tak się stanie. Uznaliśmy więc, że nie jest to powód dla którego nie mielibyśmy zamknąć negocjacji w tym obszarze. Dlatego zamknęliśmy ten rozdział. Wreszcie ostatnia informacja i uwaga, która dotyczy wypowiedzi duńskiego ministra do spraw integracji europejskiej Mertila Hordera, który niedawno na moje zaproszenie odwiedził Polskę. Ten polityk reprezentując swój kraj, będzie wykonywał duńskie przewodnictwo w UE, w drugim półroczu tego roku.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Będzie miał więc istotny wpływ na przebieg wydarzeń. Mam wrażenie, że pod wpływem wizyty w Polsce, wysłuchania naszych argumentów, racji i opinii, zaczął niezwykle jednoznacznie wypowiadać się w trakcie spotkania ministrów w Luksemburgu. Powiedział, że Dania zrobi wszystko, aby deklaracje i obietnice składane przez przedstawicieli UE odnośnie kalendarza dalszych działań, negocjacji, ratyfikacji i rozszerzenia zostały spełnione. Mam wrażenie, że w tym przypadku cechy osobiste, charakterologiczne, tego człowieka, bardzo zasadniczego, serio traktującego swoje obowiązki, będą miały z naszego punktu widzenia korzystny wpływ na dalsze negocjacje w okresie duńskiej prezydencji w UE. W ostatnim okresie naszych uzgodnień, który będzie bardzo nerwowy i trudny, potrzeba będzie takiej jednoznaczności i pryncypialności.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PawełPoncyljusz">Czy zamknięcie rozdziału Rybołówstwo i to, że w pewnym sensie zgodziliśmy się na dopuszczenie m. in. duńskich kutrów na obszar polskich łowisk oznaczało gest w kierunku rozpoczynającej się od 1 lipca 2002 r. duńskiej prezydencji? Szczyt w Kopenhadze ma zamykać nasze negocjacje, czyli jest szansa, że jeśli Duńczycy dostali to, czego chcieli, to będą ze wszystkich sił dążyć do naszego przystąpienia do UE w 2004 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Między tymi dwoma zjawiskami jest mniej więcej taki związek jak między porażką polskiej drużyny w meczu z Koreą a sytuacją Daewoo. Oczywiście w czasie negocjacji nigdy nie kierowaliśmy się tego typu rozumowaniem i argumentami. Nie robiliśmy ustępstw wobec Hiszpanów ze względu na prezydencję Hiszpanii, a także wobec Duńczyków ze względu na duńską prezydencję, co nie oznacza, że nie zależy nam na przychylności i zrozumieniu przez polityków z Danii, którzy będą mieli duży wpływ na proces naszych negocjacji. O to także trzeba zabiegać w różny sposób. Myślę, że fakt, iż np. zawiozłem pana ministra Hordera w niektóre miejsca przy wschodniej granicy, pokazałem mu budowane strażnice Straży Granicznej, poinformowałem go o rozmaitych przedsięwzięciach i działaniach, pozwolił mu na podstawie własnych doświadczeń i wiedzy stwierdzić jak naprawdę wygląda stan naszych przygotowań w tym zakresie. Być może będzie to miało wpływ na jego zaangażowanie za miesiąc, gdy będziemy chcieli zamknąć ten rozdział. Uważam, że należy zabiegać o przychylność przy pomocy racjonalnych argumentów, normalnych obyczajów i metod postępowania, ale na pewno nie ma z naszej strony żadnych nieracjonalnych ustępstw negocjacyjnych. Powtarzam, że upieranie się przy dotychczasowej pozycji negocjacyjnej, która, w pewnym momencie została zmieniona przez polską stronę, było mało efektywne. Według nas nie rokowało powodzenia, nie mówiąc już o tym, że mogłoby być bardzo kosztowne, ponieważ korzyści na jakie mogliby liczyć nasi rybacy z tytułu korzystania z rozmaitych form pomocy polityki rybołówczej, mogłyby zostać drastycznie ograniczone.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WojciechMojzesowicz">Rzeczywiście trudno połączyć przypadek Daewoo z meczem Polski z Koreą na mundialu. Trudno natomiast nie zauważyć, że Niemcy są liczącym się państwem w UE, a wypowiedź kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, jeżeli chodzi o dopłaty dla polskich rolników trudno uznać za mało znaczącą i możliwą do zbagatelizowania. Bardzo nas to niepokoi. Cały czas słyszymy o pewnych ustępstwach UE wobec Polski, jednakże tych ustępstw nie ma i wszyscy członkowie rządu mówią, że wejście do UE na obecnie proponowanych warunkach będzie oznaczało nasze bankructwo. Uważam, że rzeczywiście tak jest. Nie wiem zatem, czy można przejść obojętnie koło tej wypowiedzi. Wczoraj premier Leszek Miller próbował zbagatelizować znaczenie tego wystąpienia, natomiast zaniepokojenie w środowisku, które reprezentuję, jest coraz większe.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Chcę powiedzieć, że to, co dzieje się w Polsce od poniedziałku w sprawie tekstu Gerharda Schrödera jest moim zdaniem kompromitującym dowodem nieprawdopodobnego nieprofesjonalizmu dużej części mediów i polityków, ponieważ wypowiadają się ludzie, którzy nie czytali tego tekstu. Opierają się na skróconej i skrajnie uproszczonej opinii czy informacji przekazanej przez część mediów. Kiedy w poniedziałek czytaliśmy gazety piszące o tym, że Gerhard Schröder wypowiada się przeciwko dopłatom bezpośrednim dla rolników w państwach nowo przyjętych do UE, to zamiast sięgnąć po „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, wielu polityków wykazało typową dla naszego obyczaju politycznego skłonność do zwoływania konferencji prasowych i zareagowania na rzekomą wypowiedź kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera. Otóż po lekturze tego tekstu można przekonać się, że tezy w nim zawarte są zupełnie inne. Gerhard Schröder nie wypowiadał się przeciwko dopłatom bezpośrednim dla rolników w państwach, które zostaną nowo przyjęte. Powtarzał, że Agenda 2000 oraz budżet berliński nie przewidują dopłat bezpośrednich dla rolników. W ten sposób kanclerz Niemiec nie wyraził nowej opinii, ani nie odkrył tajemnicy, tylko przypomniał fakt, o którym ludzie obeznani ze sprawami integracji europejskiej doskonale wiedzą. Jednocześnie powiedział, że gdyby po 2006 r., a więc po czasie, który jest objęty obecną perspektywą finansową, zastosowano dotychczasowe instrumenty wspólnej polityki rolnej wobec wszystkich rolników po rozszerzeniu UE, wywołałoby to powiększenie wydatków na ten cel o wymienioną przez niego kwotę 8 mld euro, z czego ponad 2 mld musieliby zapłacić Niemcy. Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder oświadcza w imieniu Niemiec, że jest to niemożliwe, zwłaszcza w sytuacji, w której Komisja domaga się od Niemiec zrównoważenia budżetu niemieckiego, a UE po konferencji w Monterey deklaruje większe zaangażowanie na rzecz pomocy dla krajów Trzeciego Świata i oczekuje zwiększonych wydatków strony niemieckiej. Kanclerz Gerhard Schröder zaapelował do wszystkich pozostałych państw członkowskich UE o wykazanie solidarności z nowo przystępującymi krajami, polegającej m.in. na większych ustępstwach, rezygnacji z części swoich przywilejów, aby nowo przyjęci członkowie mogli odnieść porównywalne korzyści do państw będących dziś w UE. Zawsze trzeba czytać całość tekstu czy dokumentu. Moim zdaniem można polemizować z jednym zdaniem w wypowiedzi Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, kiedy mówi, że dopłaty bezpośrednie nie stanowią elementu acquis communautaire, który my musimy w całości przyjąć, wyłączając w ten sposób nowo przyjętych rolników z instytucji dopłat bezpośrednich. W tym przypadku nie zgadzam się ze stwierdzeniem Kanclerza Niemiec, co więcej nie zgadzają się z nim ministrowie spraw zagranicznych państw Piętnastki, w tym także, niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer, który 2 dni później w Luksemburgu wyraźnie stwierdzili, że dopłaty bezpośrednie mieszczą się w acquis communautaire. Nie powinna mieć miejsca dyskusja czy rolnicy z nowo przyjętych państw mają otrzymywać dopłaty bezpośrednie, natomiast niewątpliwie dyskusje będą dotyczyły wysokości tych dopłat. W ten sposób należy to postrzegać, spokojnie, na chłodno, chyba że chcemy uprawiać propagandę, demagogię, straszyć obywateli Polski.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Jeśli ktoś ma poczucie odpowiedzialności za Polskę i debatę publiczną, to najpierw powinien przeczytać dany dokument, a potem dyskutować.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#WojciechMojzesowicz">Nie spodziewałem się tak złośliwego komentarza. Bardzo się interesuję tymi sprawami i chcę powiedzieć, że nie słuchałem komentarzy, tylko bezpośredniej wypowiedzi Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera. Mam prawo zadawać panu ministrowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi pytania, jako poseł RP. Jeżeli nawet ma pan większą wiedzę, bo częściej odwiedza pan Brukselę, to mam prawo zapytać i wyrazić swój niepokój. Pragnę także wyjaśnić, że nie zwoływałem żadnej konferencji prasowej. Natomiast tyle złośliwości, ile przed chwilą wyraził pan minister Włodzimierz Cimoszewicz skłania mnie do refleksji, że trudno z panem normalnie rozmawiać.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Wielu polityków zwoływało konferencje. Wiem, że pan poseł Wojciech Mojzesowicz tego nie uczynił, zatem dlaczego bierze pan moje uwagi do siebie?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JózefOleksy">Zaistniała sytuacja nie po raz pierwszy pokazuje, że część mediów produkuje sensacje. Nie wiem z czyich intencji, ale nie zdarzyło się to pierwszy raz. Musimy się jednak zgodzić co do tego, że nawet nie każdy poseł ma możność sięgnąć po „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, a cóż dopiero zwykły obywatel naszego kraju. W mediach przez półtora dnia, we wszystkich serwisach mówiono i pisano, że Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder wyraził stanowczy sprzeciw w sprawie dopłat bezpośrednich do rolnictwa w krajach kandydujących. Zgadzam się z panem ministrem Włodzimierzem Cimoszewiczem, że najlepiej zapoznawać się z materiałami źródłowymi, ale w przypadku tak drażliwych tematów, odbieranych w Polsce tak żywiołowo, jest jednak potrzebne wydanie w szybkim tempie oficjalnego oświadczenia, które zdementuje rozpowszechniane plotki.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Proszę państwa bądźmy poważni. Zadaniem rządu nie jest korygowanie przekłamań w tłumaczeniu tekstów na język polski. Zwróciłem się co prawda do kilku redaktorów naczelnych, aby ich pisma opublikowały pełny tekst tego artykułu, ale są to niezależne pisma czy inne środki masowego przekazu i nie można ich do niczego nakłonić. Natomiast każdy ma możliwość sięgnięcia do „Franfurter Allgemeine Zeitung”, wystarczy kliknąć parę razy myszką, aby za pośrednictwem Internetu znaleźć ten artykuł. Oczywiście trzeba do tego znać język niemiecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JózefOleksy">Czy pan minister Włodzimierz Cimoszewicz jest pewien, że każdy w Polsce może to zrobić?</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Tak, każdy, kto ma dostęp do komputera. Myślę, że w tej chwili duża część polskiego społeczeństwa ma taki dostęp, a jeśli nie, to można pójść do syna do szkoły i w sali komputerowej przeczytać ten artykuł.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#HenrykKrollniez">Myślę, że nie było do końca tak, jak to opisuje pan minister Włodzimierz Cimoszewicz. O ile znam „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, to wiem, że ta gazeta nie jest zbyt pozytywnie nastawiona do Kanclerza Gerharda Schrödera. Jest ona związana z inną opcją polityczną, ale nie o tym chciałem mówić. Moim zdaniem wszystko wyglądało trochę inaczej, ponieważ jednego dnia Kanclerz Niemiec mówił trochę inaczej, niż drugiego, ale interesuje mnie inne zagadnienie. Czy pan minister Włodzimierz Cimoszewicz ma kontakt z obecną, niemiecką opozycją? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Niemczech może nastąpić zmiana opcji rządzącej. Czy orientuje się pan jakie jest podejście Edmunda Stoibera do wejścia Polski do UE i do kwestii związanych ze Wspólną Polityką Rolną?</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#HenrykKrollniez">Nie mam bezpośrednich kontaktów z opozycją niemiecką, chociaż nie mam nic przeciwko temu, żeby je mieć. Oczywiście nasi przedstawiciele dyplomatyczni utrzymują kontakty z różnymi środowiskami politycznymi, także z dzisiejszą niemiecką opozycją, interesujemy się jej postawą i podejściem do wielu kwestii, zresztą nie ukrywa ona swojego stanowiska. Wczoraj człowiek uchodzący za ewentualnego kandydata na stanowisko ministra spraw zagranicznych Niemiec, gdyby chadecja wygrała wybory, pan Schäuble, z jednej strony zaatakował Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, ale z drugiej złożył natychmiast deklarację, że chadecja zrobi wszystko, aby negocjacje akcesyjne zostały zakończone w tym roku i aby zrealizować wcześniej ustalony plan.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JózefOleksy">Czy można już określić, czym zakończy się szczyt w Sewilli? Podczas tego spotkania, na którym będzie obecny pan premier Leszek Miller i pan minister Włodzimierz Cimoszewicz, zostanie poruszonych wiele ważnych dla nas tematów. Jak wygląda współpraca krajów kandydujących? Niedawno odbyło się bardzo potrzebne i korzystne spotkanie ministrów spraw zagranicznych tych państw. Czy oznacza to, że nasza współpraca od spotkania w Wyszehradzie ożywi się, czy też nadal realizowane będą indywidualne ścieżki? Czy w ogóle jest, a jeśli tak to jakie, stanowisko polskie w sprawie reformy Wspólnej Polityki Rolnej. Oczywiście mamy nadzieję, że nie nałoży się to na czas naszych negocjacji, ale jest już od dawna zapowiadane i powinniśmy być przygotowani.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Rzeczywiście przed kilkoma tygodniami z naszej inicjatywy doszło w Warszawie do zwołania konferencji ministrów spraw zagranicznych dziesięciu państw kandydujących do UE. Było to wydarzenie bez precedensu. Nigdy do tej pory nie udało się zorganizować podobnego szczytu. Mimo przekonania władz niektórych krajów, że w ich interesie leży całkowicie indywidualna taktyka negocjacyjna, moje zaproszenie zostało przyjęte i co więcej, bez większego kłopotu, osiągnęliśmy zgodę w kwestii kilku podstawowych zasad, jakie powinny być uwzględnione w dalszych negocjacjach. Dotyczy to zwłaszcza kwestii finansowych, które wciąż przed nami wszystkimi stoją. Jest to np. zasada zagwarantowania depozytywnej pozycji netto finansowej czy zasada równych szans dla producentów, w tym rolników w państwach nowo przyjętych do UE. Myślę o wszystkich, podstawowych elementach, o których mówimy od kilku miesięcy w publicznych wystąpieniach, a które są przedmiotem negocjacji. Uzgodniliśmy także wspólne stanowisko dotyczące jednego z bardzo ważnych zagadnień o charakterze politycznym. Stwierdziliśmy mianowicie, iż oczekujemy, że państwa nowo przyjęte będą uczestniczyły w kolejnej, przyszłej konferencji międzyrządowej, która będzie podejmować decyzje o przyszłości UE, jej kształtu, instytucji i wspólnych polityk. Tym samym pośrednio sprzeciwiliśmy się obecnym w krajach unijnych koncepcjom takiego przeprowadzenia Konwentu Europejskiego, którego pan poseł Józef Oleksy jest członkiem, aby możliwe było zorganizowanie (IGC) przed rozszerzeniem Wspólnoty i rozstrzygnięcie kwestii dotyczących przyszłości Europy bez państw nowo przyjętych. Zajęliśmy klarowne, jednoznaczne stanowisko. Osobiście jestem przekonany, że uzgodnienie wspólnego stanowiska stało się osiągalne, kiedy zrozumieliśmy, że gdy chodzi o elementarne zasady, nie ma sprzeczności interesów między państwami kandydującymi, a wprost przeciwnie zajęcie wspólnego stanowiska może każdemu krajowi pomóc w dalszych negocjacjach, które będą miały charakter indywidualny. Mam nadzieję, że tak będzie, ale oczywiście żadnych gwarancji nie ma. Przedstawiciel Słowenii stwierdził już, że jego kraj jest gotowy zamknąć negocjacje w kwestiach finansowych wręcz w dniu jutrzejszym i nie musiałby na nikogo czekać. Nie można zatem wykluczyć, że politycy reprezentujący niektóre państwa kandydujące uznając, że są one w lepszej pozycji niż reszta, że łatwiej jest im zaakceptować nawet głębsze ustępstwa w kwestiach finansowych, nadal będą składali tego typu deklaracje. To będzie oczywiście niekorzystne z punktu widzenia interesów pozostałych państw, w tym także Polski, gdyż wydaje się nam, że wspólne stanowisko i argumenty dotyczące zasad rozstrzygnięć finansowych, służyłyby nam wszystkim. Jeśli chodzi o szczyt w Sewilli, to trudno przewidzieć jego skutki. Jak wiadomo szczyt UE jest poświęcony różnym kwestiom. Premierzy i ministrowie spraw zagranicznych uczestniczą w roboczym lunchu w sobotę, po którym oczekujemy zajęcia stanowiska dotyczącego dalszego rozwoju wydarzeń.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Z wczorajszych wypowiedzi Josep Piqué wynika, iż Hiszpania chce doprowadzić do przyjęcia jednoznacznej deklaracji dotyczącej kalendarium, a więc potwierdzenia terminu zakończenia negocjacji oraz zaplanowania, że konferencja, na której podpisano by traktat akcesyjny, odbyłaby się nie później niż do końca marca przyszłego roku. Następnie miałyby miejsce ratyfikacje umożliwiające rozszerzenie UE na początku 2004 r. Oczywiście nie wniesie to nowej jakości, ale potwierdzenie tego przez wszystkie państwa członkowskie na szczycie UE byłoby czynnikiem pozytywnym. Takie są także nasze oczekiwania, natomiast nie możemy mieć pewności, że coś takiego się stanie. Padło też pytanie odnośnie polskiego stanowiska w kwestii Wspólnej Polityki Rolnej. Zanim na nie odpowiem, to zapytam, czy to posiedzenie Komisji ma charakter zamknięty czy otwarty dla mediów?</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JózefOleksy">Posiedzenie jest otwarte.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">W takim razie powiem, że mamy ambiwalentne stanowisko w tej kwestii. Z jednej strony w Polsce dyskutowane jest, co we Wspólnej Polityce Rolnej jest dla nas najważniejsze. Jednocześnie nie ukrywam, że wobec ostrości podobnego sporu w krajach UE, nie mamy wielkiego interesu w tym, aby przed rozstrzygnięciami dotyczącymi naszego członkostwa zajmować jednoznaczne stanowisko w tej sprawie i w ten sposób pośrednio włączać się do sporu. Przecież zależy nam najbardziej na tym, aby wszystkich 15 członków Unii kochało nas, lubiło i chciało mieć w swoim gronie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#RomanGiertych">Mam pytanie dotyczące planów rządu, jeśli okaże się, że wyniki referendum w Irlandii będą negatywne. Jakie będą wówczas ramy prawne, odnośnie planów wstąpienia Polski do UE? Według naszych analiz, jeżeli nie wejdzie w życie traktat z Nicei, to nie będzie istniała formuła prawna, która pozwoliłaby na rozszerzenie UE. Moje drugie pytanie wiąże się z taką ewentualnością. Jeżeli obecna sytuacja przeciągnie się do 2004 r., to jakie są plany polskiego rządu odnośnie układu stowarzyszeniowego. Mamy możliwość wypowiedzenia tego układu na pół roku przed końcem jego obowiązywania, a przecież powoduje on dość istotną różnicę w handlu z UE. Czy w związku z tym prowadzone są analizy w tym zakresie? Rozumiem, że rząd nawet, jeśli traktat z Nicei nie zostanie przyjęty i proces integracji ulegnie opóźnieniu, nadal będzie zabiegał o przyjęcie Polski do UE. Chodzi mi jednak o okres przejściowy od między obowiązywaniem traktatu stowarzyszeniowego a terminem ewentualnego przystąpienia naszego kraju do UE. Czy są planowane negocjacje w sprawie traktatu handlowego? Wygaśnięcie traktatu stowarzyszeniowego byłoby dla nas bardzo niekorzystne, szczególnie jeśli nastąpiłoby to z dnia na dzień. Ponadto gdybyśmy przygotowywali przedłużenie obowiązywania tego układu w pośpiechu, to nie wynegocjowalibyśmy warunków zapewniających równowagę handlową.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Założenie, jakie zostało przyjęte za podstawę tego pytania jest nietrafne, ponieważ układ stowarzyszeniowy został zawarty na czas nieokreślony, w związku z czym nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy przewidywać jego wygaśnięcie w określonym terminie. Odpowiem na pańskie pytanie, że w związku z tym nie ma takiego zamiaru ze strony rządu. Ten problem jest sztucznie stworzony.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#RomanGiertych">Czy można wypowiedzieć traktat stowarzyszeniowy w 2004 r.?</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Można, tak samo jak w każdym innym momencie, ale póki co nie mamy takiego zamiaru. Jestem głęboko przekonany, że nie będzie takiej potrzeby, ponieważ w podanym przez pana posła terminie będziemy w zupełnie innym miejscu naszych stosunków w UE, a nie poza nią. Natomiast rzeczywiście kwestia powtórnego referendum w Irlandii w sprawie traktatu nicejskiego jest dużym problemem, którym przejmują się i martwią wszyscy w UE. Nie można oczywiście wykluczyć ponownego negatywnego wyniku. Ponadto coraz więcej osób wyraża pogląd, że tak się właśnie stanie. Osobiście mam wątpliwości co do zasadności takich prognoz w chwili obecnej. Moim zdaniem wiele wskazuje na to, iż główne powody, dla których w pierwszym referendum niewielka ilość głosów spowodowała wynik negatywny, są stale usuwane. Wszyscy są przekonani, że za pierwszym razem taki wynik był rezultatem pasywności nadmiernie pewnego swego rządu, który był przekonany, że Irlandczycy powiedzą „tak”. Zbagatelizowano wszystkie problemy. Nie zmobilizowano bardzo licznych zwolenników UE do udziału w tym referendum. Z tych względów, przy niezwykle niskiej frekwencji i demobilizacji zwolenników integracji europejskiej niewielką, rzędu około stu kilkudziesięciu tysięcy głosów, przewagę uzyskali przeciwnicy ratyfikacji traktatu. Należy nadmienić, że nie są to przeciwnicy porozumienia osiągniętego w Nicei, tylko pewnych, szczegółowych aspektów i rozwiązań. Propaganda przeciwników Traktatu Nicejskiego w Irlandii była skrajnie demagogiczna i uproszczona. Sięgała m. in. do takich sloganów, że „jeśli nie wiesz jak zagłosować, to głosuj na nie”, Irlandczyków straszono wszystkimi możliwymi nieszczęściami, jeżeli referendum przyniosłoby pozytywny wynik. Obecnie, przed drugim referendum słychać głosy osób pesymistycznie nastawionych, które twierdzą, że w Irlandii władzę objął rząd Berti Aherna, a irlandzkie partie polityczne, które są najbardziej proeuropejskie przegrały wybory. Tym czasem okazuje się jednak, że ten rząd ma poczucie odpowiedzialności za wynik pierwszego referendum i od dłuższego czasu niezwykle bezpośrednio i aktywnie angażuje się w debatę europejską w Irlandii. Około dwóch miesięcy temu byłem w Dublinie na zaproszenie strony irlandzkiej, aby wziąć udział w ostatnim posiedzeniu Forum Europejskiego, które było wielkim wydarzeniem w Irlandii. Brał w nim udział premier, przywódcy wszystkich partii politycznych, połowa parlamentu, wielu przedstawicieli różnych organizacji i społeczeństwa. W telewizji była bezpośrednia transmisja wszystkich obrad. Pokazało to, jakie jest zaangażowanie rządu w wyjaśnianie Irlandczykom całej prawdy. Uważam, iż prawdopodobieństwo powtórzenia się poprzedniego wyniku nie jest wielkie, choć podzielam pogląd, że trzeba być przygotowanym na wszystko i opracować inne koncepcje. Na szczęście nie jest to trudne do sformułowania i określenia. Gdyby postanowienia Traktatu Nicejskiego nie weszły w życie, to ustalenia dotyczące przyjmowania nowych państw członkowskich i określanie ich pozycji w rozszerzonej UE, można włączyć do indywidualnych porozumień o przyjęciu poszczególnych państw. Będą one podlegały takiej samej procedurze ratyfikacyjnej i w związku z tym mogłyby z podobną mocą prawną stworzyć podstawę przyjęcia nowych członków i funkcjonowania w poszerzonym składzie w ramach Unii. Chcę podkreślić, że te dość oczywiste z prawniczego punktu widzenia rozwiązania, nie są w tej chwili publicznie dyskutowane, aby nie demobilizować Irlandczyków. Powinni mieć poczucie odpowiedzialności za wspólne przedsięwzięcia i nie należy doprowadzić do zlekceważenia przez nich wagi tego referendum.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JanuszLewandowski">Wrócę na moment do tematu negocjacji, a to z tego powodu, że pan minister Włodzimierz Cimoszewicz relacjonując zamknięty rozdział Rybołówstwo powiedział, że wyjmowanie jednego elementu i omawianie go w oderwaniu od całości jest intelektualnie nieuczciwe. Co prawda później pan minister opisał jedynie pewien wynegocjowany element, czyli otwarcie naszej strefy przybrzeżnej, jako pewnego rodzaju spełnienie norm europejskich. Dlatego chcę zapytać, czy prawdą jest, iż Malta, jako drugi kraj kandydacki jest żywotnie zainteresowana kwestią rybołówstwa i nadal broni swojej strefy przybrzeżnej? Czy obroniła tę strefę Łotwa? Czy owe 180 mln euro, które możemy dostać z budżetu unijnego na odnowę floty rybackiej wymaga zaangażowania mniej więcej 120–150 mln euro z naszego budżetu i wydatków własnych rybaków? Czy od 1 stycznia 2004 r. każdy nasz statek rybacki, musi być wyposażony w nawigacyjny system satelitarny? Czy Polska zobowiązała się, że od tego dnia ustanowi rejestr statków i stworzy nadzór nad jakością przetwórstwa? Ostatnia kwestia, czy zamknięcie rozdziału Rybołówstwo było okupione odroczeniem kwestii pomocy dla rybaków, która występuje w Polsce, a w UE nie jest tolerowana oraz w kwestii norm sanitarnych w przetwórstwie rybnym? Zadałem całą serię pytań, aby nie pozostawać przy jednym elemencie, co jest intelektualnie nieuczciwe.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JózefOleksy">Proponuję, żeby Pełnomocnik Rządu do Spraw Negocjacji o Członkostwo RP w UE, pan minister Jan Truszczyński odniósł się szczegółowo do tych kwestii.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JanTruszczyński">Malta chce uzyskać 25 mil strefy przybrzeżnej, w której będzie obowiązywał okres przejściowy dla jednostek rybackich z innych krajów UE. Jest to dwukrotnie szersza strefa morza terytorialnego, niż normalna, dwunastomilowa, którą ma każdy kraj, również Polska. Czy Malta obroni te postulaty i na jakich warunkach? Nie wiem. Negocjacje Malty w tym rozdziale nie są zamknięte, zresztą podobnie, jak w wielu innych rozdziałach. Malta zajmuje obecnie jedno z ostatnich miejsc, jeśli chodzi o liczbę zamkniętych rozdziałów negocjacyjnych. Odnośnie Łotwy to uzyskała ona dla Zatoki Ryskiej specyficzne rozwiązanie, polegające na tym, że uprawnione do połowów są tylko jednostki rybackie, które uzyskały licencje połowowe w 2000 r. Rzeczywiście wśród tych jednostek nie było statków przekraczających 221 kW mocy silnika. Prawdą jest, że długo zastanawialiśmy się nad możliwością wyłonienia i przeforsowania w negocjacjach obszarów kwadratów w naszej strefie ekonomicznej na Bałtyku, które ze względu na niezwykle dużą ilość narybku i tzw. młodzieży, w określonych kwartałach roku podlegałyby wyłączeniu z połowów. Jednakże po długich analizach i rozmowach z reprezentantami środowisk rybackich, pod wpływem opinii tych ostatnich, odstąpiliśmy od tego projektu, ponieważ nasi rybacy nie życzyli sobie takiego rozwiązania. Rezygnacja z koncepcji ochrony części kwadratów w naszej strefie ekonomicznej na Bałtyku na podstawie postulatu o ochronie zasobów biologicznych spowodowała konieczność włączenia się Polski do wspólnej polityki rybołówczej. Jak pan poseł Janusz Lewandowski zapewne wie, jest to obok wspólnej polityki handlowej, jedyna z dwóch polityk UE, w których wyłączność kompetencyjna jest na szczeblu wspólnoty. Kraje członkowskie przekazują swoje kompetencje na wyższy, ponadnarodowy poziom. Pytali państwo także czy prawdą jest, że do kwoty 179–180 mln z finansowego instrumentu ukierunkowania rybołówstwa trzeba dołożyć 120 mln euro ekwiwalentu środków krajowych. Musiałbym sprawdzić, jak wyglądają orientacyjne tablice finansowe towarzyszące narodowemu projektowi planu rozwoju na lata 2004–2006. Przyznam szczerze, że nie przypominam sobie kwoty ekwiwalentu rzędu 120 mln euro, a zwróciłoby to niewątpliwie moją uwagę. Jeśli pan poseł Janusz Lewandowski będzie sobie tego życzył, to jesteśmy gotowi przekazać na piśmie informację na temat kalkulacji finansowych prowadzonych przez resort rolnictwa i rozwoju wsi, gospodarki oraz finansów. Kolejne pytania dotyczyły tego, czy każdy statek musi być wyposażony w tzw. urządzenie VMS. Nie, dotyczy to wyłącznie statków powyżej określonej długości kadłuba. Natomiast rzeczywiście prawdą jest, że musimy stworzyć rejestr statków. Zobowiązanie to zostało podjęte już ponad 2,5 roku temu, przez poprzedni rząd RP i zostało podtrzymane przez obecny. Realizacja nastąpi w roku 2003. W tym celu trzeba było stworzyć odpowiednią jednostkę w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Powstanie rejestru wymaga także tzw. przemierzenia wszystkich polskich jednostek połowowych na Bałtyku zgodnie z procedurami obowiązującymi w 15 krajach członkowskich UE. Mamy nadzieję, że w drugim kwartale 2003 r. rejestr zacznie funkcjonować. Kolejna sprawa to nadzór nad jakością przetwórstwa. Jest to oczywista konsekwencja dostosowania do reguł w obszarze bezpieczeństwa żywności, higienicznych oraz sanitarnych związanych z przetwórstwem m. in. ryb, jako towaru spożywczego. Wynika to z naszych zobowiązań w obszarze Weterynaria, a nie w rozdziale Rybołówstwo. Jeśli chodzi o pomoc dla rybaków, to do tej pory obowiązują dwie formy pomocy publicznej, które trzeba będzie zlikwidować z momentem wejścia Polski do UE, ponieważ będą niezgodne z regułami dotyczącymi pomocy publicznej obowiązującymi w UE. Jednakże drugą stroną tego medalu będzie uruchomienie programu operacyjnego dla rybołówstwa. Jest to jeden z 6 sektorowych programów operacyjnych, które powstaną jako komponenty narodowego planu rozwoju. Spodziewamy się, że w ciągu roku 2003 zostaną one ostatecznie uzgodnione z Komisją Europejską, tak by mogły stać się przedmiotem stosownej umowy finansowej i zacząć działać bezpośrednio po wejściu Polski do UE, nawet w pierwszych miesiącach naszego członkostwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#AndrzejGrzyb">Nie można całkowicie serio traktować wypowiedzi Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, nie manifestuje ona aktualnych poglądów ze względu na czas przedwyborczy. Z drugiej jednak strony uważam, że nie należy usprawiedliwiać polityka tej klasy i szefa rządu kraju, który wciąż zapewnia, iż chce być promotorem polskiej obecności w UE i naszym najlepszym partnerem. Kanclerz Niemiec pozwolił sobie na gest, który, jak mówili moi przedmówcy, jest bardzo niejednoznaczny, przez co powoduje wiele reperkusji, nie tylko w parlamencie, ale także w opinii publicznej. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ma to bardzo duże znaczenie, ponieważ nie wszyscy obywatele naszego kraju analizują wszelkie kwestie polityczne w taki sposób, jak pan minister Włodzimierz Cimoszewicz czy osoby odpowiedzialne za naszą integrację z UE. Ludzie przyjmują wprost wydarzenia ze świata polityki. Dlatego właśnie uważam, że powinniśmy zwrócić baczną uwagę na wypowiedź Kanclerza Gerharda Schrödera. Chcę poruszyć jeszcze jeden problem. Przedwczoraj Rada do Spraw Ogólnych UE zakończyła w Luksemburgu obrady, podczas których dokonała przesunięcia wszelkich decyzji związanych ze wspólnym stanowiskiem państw Unii w zakresie obszaru Rolnictwo na czas po wyborach jesiennych w Niemczech. Moją szczególną uwagę zwróciło stanowisko UE przekazane wczoraj delegacji Komisji przez jednego z fińskich polityków, że istnieje możliwość elastyczności w sprawie CAP i będzie to uzależnione od jakości przedstawionej przez rządy poszczególnych krajów kandydujących dokumentacji. Państwa kandydujące muszą potrafić obronić swoją pozycję i tego się od nich oczekuje. Ciągle słyszymy o reformie Wspólnej Polityki Rolnej UE, a przed paroma tygodniami Kongres amerykański przyjął ustawę o płatnościach bezpośrednich, która zrównuje dopłaty bezpośrednie w sektorze rolnym amerykańskim z unijnym. Czy nie powinno to stać się podstawą do bacznej analizy skutków takiego rozwiązania? Czy nie powinno się to stać naszym argumentem, jako kraju kandydującego w zakresie obrony wspólnej polityki rolnej w UE? Proszę zdać sobie sprawę z tego, że takie działania narażają na duże niebezpieczeństwo konkurencyjność europejskiego rolnictwa na rynku światowym, bez względu na sytuację w rolnictwie amerykańskim. USA wytwarza 40% światowej produkcji pszenicy, dlatego będzie to miało ogromne konsekwencje dla europejskiego rolnictwa. W związku z tym o czym mówiłem, chcę zadać panu ministrowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi dwa pytania. Po pierwsze, jak wygląda kwestia elastyczności w tych dwóch sprawach oraz jakość przygotowanych dokumentów i argumentach ze strony polskiej? Po drugie, na ile można wykorzystać w negocjacjach to, co stało się w Stanach Zjednoczonych?</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Wracając do wypowiedzi Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, to nie jestem jego rzecznikiem i nie usprawiedliwiam go. Chcę tylko, żeby w naszym kraju rozmowy zasługujące na określenie „dyskusja na poziomie” opierały się na faktach, a nie mitach czy zafałszowanym przekazie. Pozostaje oczywiście kwestia odpowiedzialności poszczególnych dziennikarzy i polityków, którzy ze względu na pewne okoliczności decydują się publicznie wypowiadać określone sądy i komentarze. Wydaje mi się, że zdrowy rozsądek podpowiada, aby najpierw sięgnąć do oryginalnego tekstu, zapoznać się z nim i dopiero potem go komentować, a nie robić to w odwrotnej kolejności. Po prostu stwierdziłem, że Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder w swoim wystąpieniu nie zawarł tego, co mu tak łatwo i szybko przypisano w polskich mediach i do czego odnosili się także liczni polscy politycy. Z naszego punktu widzenia nie jest dobre, że ukazało się to w tym momencie i w takiej formie oraz że UE nie jest gotowa do zajęcia wspólnego stanowiska w sprawie dopłat bezpośrednich. Powiedzieliśmy to otwarcie na wczorajszym spotkaniu z Kanclerzem Gerhardem Schröderem i Ministrem Komisarzem do Spraw Rolnictwa w UE Franzem Fischlerem. Mieliśmy okazję, aby uczynić to natychmiast i powtórzymy to innym naszym partnerom z UE, kiedy się z nimi spotkamy. Zapewne szczyt w Sewilli stworzy pierwszą taką okazję. Tym niemniej wyrażając nasze stanowisko nie możemy się obrażać. Oczywiście powiemy, że lepiej byłoby prowadzić rozmowy, gdyby druga strona uzgodniła jeden kierunek i koncepcję, ale musimy przyjąć do wiadomości fakty. Różnie można interpretować okoliczności i przyczyny zaistniałej sytuacji. Niewątpliwie trudno jest krajom Piętnastki zająć wspólne stanowisko ze względu na zbliżające się wybory w Niemczech czy spór dotyczący przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej. Niedawno także przeprowadzono wybory we Francji. Przypuszczam, że unijni partnerzy tego kraju chcieliby wyrobić sobie zdanie na temat przyszłej polityki nowego rządu francuskiego i złożeniu przez niego pierwszych deklaracji. Najczęstsze komentarze, jakie słyszymy w tej chwili przewidują, że umocni się niechętne stanowisko Francji wobec reformy Wspólnej Polityki Rolnej, co nie ułatwi dyskusji, jaka będzie musiała zostać przeprowadzona w UE. Nie można także odrzucić innego argumentu, prezentowanego wczoraj przez naszych niemieckich rozmówców, że dopiero 9 lipca, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, zostaną ogłoszone wyniki przeglądu funkcjonowania WPR, co stworzy racjonalną podstawę do formułowania stanowiska odnośnie przyszłości tej polityki. Jak widać te zagadnienia wymagają wiele uwagi, szczegółowości i precyzji. Przedstawiłem państwu jedynie przypuszczenia. To tyle mam do powiedzenia odnośnie wydarzeń związanych z tekstem Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera. Pan poseł Andrzej Grzyb pytał o kwestię elastyczności w zakresie rozwiązań dotyczących WPR w zależności od jakości polskich argumentów w czasie negocjacji. Mamy oczywiście nadzieję, że uda nam się wynegocjować inne, lepsze niż proponowane warunki, dlatego staramy się jak najlepiej przygotować do negocjacji z UE.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Przyjęcie innego założenia uczyniłoby negocjacje bezsensownymi. Jutro odbędzie się spotkanie w Komitecie Integracji Europejskiej, mające na celu m.in. zapoznanie się z wynikami prowadzonych kilka miesięcy analiz finansowo-ekonomicznych, jakie zostały przeprowadzone przez rząd po zaprezentowaniu przez Komisję Europejską stanowiska w dniu 30 stycznia. Przez wiele miesięcy różne zespoły, rozmaici eksperci niezależni od rządu, często ze środowisk akademickich, przygotowywali analizy dające podstawę do formułowania merytorycznych argumentów w czasie negocjacji. Jesteśmy przekonani, że racjonalne pokazanie konsekwencji różnych wariantów, będzie poważnie potraktowane i rozważone w czasie rozmów z przedstawicielami UE. W czasie wczorajszego spotkania z Komisarzem UE do Spraw Rolnictwa Franzem Fischlerem strona niemiecka powiedziała, że ogólny bilans z punktu widzenia interesów polskiego rolnictwa będzie pozytywny w nieomal każdych okolicznościach. Odpowiedziałem na to, że ogólny bilans jest bardzo ważny, ale my zauważamy konieczność prześledzenia wielu szczegółowych rozwiązań i konsekwencji dla poszczególnych rodzajów gospodarstw rolnych w zależności od ich wielkości, rodzaju produkcji czy lokalizacji. Z tych względów analizy zostały przygotowane, ale nie potrafię dziś, w przeddzień posiedzenia Komitetu Integracji Europejskiej, wyrazić poglądu na temat ich wartości, ponieważ jeszcze się z nimi nie zapoznałem. Ta ogromna praca ma posłużyć temu, aby nasze argumenty były merytoryczne i nie dały się łatwo obalać, jako argumenty nieracjonalne czy o politycznym podłożu. Naszą klęską byłoby, gdyby okazało się, że negocjatorzy drugiej strony są lepiej zorientowani w szczegółach polskiego rolnictwa i są w stanie przeprowadzić bardziej merytoryczny wybór i przedstawić ważniejsze argumenty niż nasi negocjatorzy. Mamy nadzieję, że przeprowadzenie tych analiz i wnioski z nich płynące pozwolą nam uniknąć takich sytuacji. Trudno jest mi dziś komentować konsekwencje amerykańskich decyzji odnośnie rolnictwa. Niewątpliwie wzmocni to pozycję eksportową producentów i eksporterów amerykańskich na rynkach światowych. Przyjęcie tego rozwiązania może być spowodowane reakcją na konkurencję ze strony producentów z krajów Trzeciego Świata lub innych państw, które dotychczas nie były tak ważne na rynku światowym. Producentom amerykańskim coraz trudniej jest sprostać tym wyzwaniom. Przykładem takiego państwa jest Brazylia, która stała się bardzo ważnym eksporterem żywności i w tej chwili jej udział np. w rynku ziarna soi jest większy niż tradycyjnie niezwykle silny udział amerykański czy chiński. Producenci w tych krajach natrafiają na coraz trudniejsze warunki konkurencji i bardzo możliwe, że to był element motywujący władze amerykańskie do wprowadzenia rozwiązania, które będzie wspierać farmerów. Trudno jest mi w tej chwili przedstawić bardziej szczegółowy komentarz.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#AndrzejNamysło">Ostatnio w mediach coraz częściej pojawia się informacja, że Polska po wejściu do UE może znaleźć się w grupie tzw. płatników netto. Na ile jest to, jak pan minister Włodzimierz Cimoszewicz przed chwilą powiedział, medialny fakt, a na ile realne zagrożenie? Jeśli jest to prawdziwa wiadomość, to z czego to wynika? Niedawno jeszcze podawano informację, że z ogólnej kwoty przewidywanej dla członków UE, jeśli dobrze pamiętam wynoszącej chyba 40 mld euro, połowa ma przypadać Polsce. Trudno zatem wyobrazić sobie, by w takiej sytuacji Polska stała się płatnikiem netto. Może jednak jest w tym źdźbło prawdy i chcę tę kwestię wyjaśnić.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Nie pojawiły się nowe czy dodatkowe powody, dla których ryzyko zaistnienia takiej sytuacji należy uznać za większe niż wcześniej. Wprost przeciwnie, bo jeśli odnosić by się do deklaracji polityków i przywódców unijnych, w tym komisarza Güntera Verheugena czy przedstawicieli Komisji, to sytuacja jest bardziej klarowna niż kilka miesięcy temu. Jeszcze niedawno bardzo wielu z nich mówiło, że rzeczą oczywistą jest, iż nowo przyjęte państwa nie mogą stać się płatnikami netto w początkowym okresie swojego członkostwa. Co więcej komisarz Günter Verheugen kilkakrotnie publicznie powiedział, że Polska po przystąpieniu do UE nie może być płatnikiem netto, a jej pozycja netto nie może być gorsza niż w ostatnim roku przed uzyskaniem członkostwa. Jak wiadomo, w tej chwili gotowość do przepływu środków jest na poziomie 1 mld euro rocznie, czyli w pierwszym roku członkostwa nasza pozycja netto powinna być wedle tej deklaracji nie mniejsza niż plus 1 mld euro, co zabezpiecza nas od ryzyka bycia płatnikiem netto. Jednakże istnieje pewne ryzyko i w związku z tym rząd podnosi ciągle tę kwestię w rozmowach i negocjacjach. Pozwolę sobie zauważyć, że wśród państw kandydujących byłem pierwszym ministrem, który podjął rozmowy na ten temat w reakcji na propozycje Komisji Europejskiej z końca stycznia. Jeśli skojarzymy różne elementy propozycji finansowych Komisji, to w pewnym, niekorzystnym scenariuszu nie moglibyśmy mieć stuprocentowej gwarancji, że nie będziemy płatnikiem netto. Oczekuje się od nas wpłacania pełnej składki członkowskiej i do tej pory nie wyrażono zgody na naszą propozycję startu z niskiego poziomu i stopniowego podnoszenia wysokości składki. Z drugiej strony to UE oferuje nam możliwość skorzystania ze środków pomocowych, o ile będziemy potrafili ubiegać się o nie i przeprowadzimy wszystkie, konieczne procedury. To nie jest gwarancja przepływu finansowego. Oczywiście istnieją oferty, w których jest możliwość udzielenia bezpośredniej pomocy czy bezpośredniego przepływu finansowego. Jedna z takich propozycji dotyczy samozaopatrujących się gospodarstw, które mogłyby korzystać z bezpośrednich grantów. Jest to zatem zobowiązanie do przekazania określonej kwoty, która w wartościach bezwzględnych byłaby oczywiście niższa od wysokości naszej składki w pewnym zakresie. Komisja Europejska sugeruje wprowadzenie mechanizmu kompensacji finansowej. Gdyby pojawiło się to w praktyce, zwłaszcza w pierwszym roku, a więc roku startu wszystkich projektów współfinansowanych przez UE, istnieje ryzyko, że pozycja netto byłaby negatywna. Naszym zdaniem mechanizmy kompensacyjne nie stanowią dostatecznej gwarancji. Uważamy także, że sugestie Komisji odnośnie ilości środków finansowych, jakie należy zarezerwować na mechanizmy kompensacyjne, są niewystarczające. Z drugiej strony rozumiemy wrażliwość Komisji i wielu polityków z UE, jeśli chodzi o redukcję składek, ponieważ dotychczasowe doświadczenia tej organizacji w tym zakresie są bardzo niedobre. Powtarzam, że nie mamy jeszcze stuprocentowej gwarancji zastosowania jakiegoś rozwiązania, ale nie należy lekceważyć składanych deklaracji.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Były one otwarcie wyrażane przez zbyt poważnych ludzi. W czasie wczorajszej wizyty we Wrocławiu Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder także składał takie obietnice, ale nasze poczucie bezpieczeństwa w tym zakresie będzie silniejsze, kiedy stanowisko UE zostanie oficjalnie wyrażone na piśmie, chociażby w postaci deklaracji ze strony unijnej. Wciąż zwracamy uwagę naszym partnerom, że nic takiego nie miało dotychczas miejsca. Całkowite bezpieczeństwo osiągniemy wtedy, jeśli warunki naszej akcesji będą skonstruowane w sposób ewidentnie to wykluczający. Jestem przekonany, że tak się stanie, ponieważ nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy obawiać się, że państwa UE myślałyby serio o tym, aby Polacy stali się płatnikiem netto. Byłoby to absurdalne. Nie zostaniemy przyjęci do UE, aby ta druga strona mogła zarabiać na korzystnym dla nich bilansie przepływów finansowych. Państwa członkowskie rozumieją też, jakie mogłyby być polityczne konsekwencje, gdyby coś takiego zaistniało. Doświadczenie państw, które wcześniej wstępowały do UE, to specyficzne doświadczenie pierwszego roku członkostwa, każe być jednak bardzo ostrożnym i wymagającym.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WacławKlukowski">Bardzo cieszę się, że powiedziano nam, iż ze względu na ilość zamkniętych rozdziałów negocjacyjnych wyprzedzamy już niektóre kraje kandydujące, np. Węgry. Proszę, aby pan minister Włodzimierz Cimoszewicz powiedział także kilka zdań na temat jakości naszych negocjacji. Czy nie oznacza to, że prowadzimy je szybko, czyli niechlujnie i byle jak? Czy w niektórych kwestiach nie przyjęto metody ustępstw? Chodzi mi np. o 22% VAT w budownictwie. Jakie są szanse na zmniejszenie stawki tego podatku? Kiedyś słyszałem, że Komisarz Günter Verheugen powiedział, że jeśli powtórnie otworzymy rozdział negocjacyjny Budownictwo, to musimy się liczyć z tym, że strona unijna także będzie chciała wrócić do zamkniętych już obszarów i zmienić pewne uzgodnienia. Proszę również skomentować te doniesienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Zapewniam pana posła Wacława Klukowskiego i państwa posłów, że osiągnięcia negocjacyjne nie są wynikiem niechlujstwa, niestaranności czy nieuzasadnionych ustępstw. Ośmielam się twierdzić, że nikt w naszym kraju nie ma żadnej racjonalnej podstawy do stawiania takich zarzutów. Są one po prostu gołosłowne. Nie ma sposobu na obiektywną ocenę stopnia twardości czy skuteczności negocjacji. Można to czynić jedynie poprzez porównanie do wyników negocjacji osiągniętych przez inne państwa kandydujące, co oczywiście i tak jest niedoskonałym rozwiązaniem. W większości przypadków nasze warunki są niegorsze, a często nawet lepsze z punktu widzenia kryteriów jakie określiliśmy oraz celu, do którego dążymy. Czy jest tak dlatego, że lepiej prowadzimy negocjacje? Czasem zapewne tak, a czasem dlatego, ponieważ bardziej się z nami liczą. Jesteśmy państwem samodzielnie reprezentującym potencjał równy sumie potencjałów wszystkich pozostałych krajów kandydujących. Ponadto doceniany jest wysiłek podejmowany przez nasz kraj w celu zbliżenia nas do UE. Nigdy nie otrzymamy dobrej odpowiedzi na pytanie czy można było wynegocjować korzystniejsze warunki, ponieważ jedynym kryterium są osiągnięcia nasze i pozostałych kandydatów. Nie można zatem wymienić przyczyn takiego stanu rzeczy. Uważam, że gdy coś nam się udaje, to powinniśmy odczuwać pełną satysfakcję. Rozumiem, że opozycja niekoniecznie musi to publicznie mówić, ale nie ma też powodu do jakiś kompleksów. O odpowiedź na dalszą część pytania proszę pana ministra Jana Truszczyńskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JanTruszczyński">Jak pan poseł Wacław Klukowski wie, Polska uzyskała możliwość stosowania zredukowanej stawki podatku VAT na budownictwo realizowane w ramach polityki społecznej, tak długo, jak taki poziom zredukowanej stawki VAT będzie obowiązywał. Obecnie zostało to ustalone do 2005 r. Potem będzie podjęta w UE dyskusja na temat dalszej harmonizacji stawek VAT i ustalenia ich wysokości. Możemy mieć nadzieję, że ten obszar nadal będzie objęty zredukowaną stawką VAT, jaką stosują poszczególne kraje UE. W dniu 30 kwietnia rząd, po uzyskaniu analiz sporządzonych przez resort ministra kultury, dotyczących dodatniego wpływu utrzymania zredukowanej stawki VAT w budownictwie mieszkaniowym, odnośnie gotowych i remontowanych lokali, usług związanych z budową, remontem lokali, z infrastrukturą towarzyszącą budownictwu mieszkaniowemu i organizacją tej infrastruktury, na realizację programu mieszkaniowego rządu, zdecydował o celowości ubiegania się o uzupełnienie osiągniętego wyniku negocjacyjnego poprzez objęcie wymienionych dziedzin zredukowaną stawką VAT na poziomie 7% podstawy opodatkowania zapewne do 2007 r. włącznie. Istnieje bowiem wyraźny związek, pomiędzy popytem na lokale mieszkalne, podażą ze strony usługodawców i wykonawców robót w sektorze budownictwa mieszkaniowego a ilością dodatkowych miejsc pracy wykreowanych w sektorze budownictwa mieszkaniowego, w przypadku utrzymania przez kilka lat jeszcze zredukowanej, niestandardowej stawki VAT. Sekretarz Komitetu Integracji Europejskiej został zobowiązany przez rząd do dalszego doprecyzowania wniosku negocjacyjnego, tak aby można było go przedstawić naszym partnerom z UE oraz do określenia taktyki negocjacyjnej, czyli ustalenia kiedy i w jakich warunkach najlepiej byłoby poruszyć tę kwestię. Ponadto ma on ocenić czy i na ile nasz postulat ma szansę pełnej realizacji oraz czy i w jakim stopniu ubieganie się o dodatkowe elementy może spowodować uszczuplenie zysku negocjacyjnego w innych obszarach rozdziału negocjacyjnego Podatki lub w innej dziedzinie negocjacyjnej. Niestety na ogół w czasie negocjacji nie dostaje się czegoś za darmo. Trzeba liczyć się z ewentualnością, że strona unijna zgodzi się na nasze nowe warunki, ale za cenę ustępstw z naszej strony w innej kwestii. Rząd nie przedstawił jeszcze ostatecznej propozycji dotyczącej terminu wznowienia negocjacji w obszarze Podatki. Od naszych partnerów z krajów unijnych oraz z Komisji Europejskiej otrzymujemy rozmaite sygnały. Większość uważa, że nie powinniśmy ponownie otwierać tego rozdziału. Ostrzegają, że spowoduje to nacisk na Polskę, aby oddała jedno ze swoich osiągnięć negocjacyjnych w zamian za uzyskanie dodatkowych korzyści. Inni twierdzą, że powinniśmy to zrobić, ale jesienią, a nie przed przerwą wakacyjną. Kolejne osoby z niskich szczebli hierarchii urzędniczej Komisji Europejskiej, twierdzą, że nasz wniosek może uda się obronić w całości bez konieczności ustępstw negocjacyjnych w innych dziedzinach. Do nas jednak należy ostateczna decyzja, którą podejmie rząd na podstawie propozycji sekretarza Komitetu Integracji Europejskiej, która jest teraz przygotowywana.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#BogdanPęk">Wydaje mi się, że przy wszystkich świetlanych opisach, których wysłuchaliśmy, macie panowie nietęgie miny, bo sytuacja odnośnie naszych negocjacji jest dramatyczna i wcale nie polepszy się po ewentualnym wejściu Polski do UE. Zapewne w znacznej mierze, nie jest to związane z działaniami obecnego rządu, z tym, co zrobili Amerykanie i z ogólną sytuacją ekonomiczną w UE. Patrzę na te procesy trzeźwym okiem i nie mogę podać przykładu żadnego obszaru negocjacyjnego, w którym poczyniliśmy istotne postępy. Jeśli już nawet pan poseł Janusz Lewandowski powiedział, że przegramy negocjacje dotyczące rybołówstwa, to ich zakończenie będzie oznaczać wyrok dla naszego drobnego rybołówstwa morskiego w strefie przybrzeżnej. Nie ulega to wątpliwości, zresztą mówią o tym wszyscy. Kwestia wysokości stawki VAT w budownictwie jest niejasna. Jeśli uzyskamy gorsze warunki niż większość państw unijnych, to w istotny sposób wpłynie negatywnie na dalsze możliwości polskiej gospodarki. Pojawiają się poza tym coraz poważniejsze wypowiedzi, że strategiczna data ustalona przez polski rząd, której podporządkowana jest nie wiedzieć czemu cała jego polityka, czyli 1 stycznia 2004 r., może okazać się mrzonką, mimo iż jeszcze bardziej będziemy prosić na kolanach i pełzać przed UE. Ta organizacja w pierwszej kolejności musi rozwiązać problemy wewnętrzne, uporać się z sytuacją na rynkach światowych, zwłaszcza żywnościowych po przeznaczeniu przez Amerykę ponad 100 mld dolarów dodatkowych pieniędzy na wsparcie rolnictwa i dopiero wtedy będzie mogła zająć się przyjmowaniem nowych członków. Sytuacja jest dramatyczna. Moim zdaniem obecny zespół negocjacyjny zgodzi się na każde warunki, byleby uzyskać termin przystąpienia Polski do UE na 1 stycznia 2004 r. i jeśli deklaracje partnerów unijnych staną się ciałem, to będziemy płatnikiem netto i powiedzcie to wprost. Uzyskałem informacje z bardzo wysoko postawionych źródeł rządowych, że według ostatnich szacunków będziemy płatnikiem netto, jeśli nie uzyskamy znacznego postępu w negocjacjach, co wydaje się w tej chwili niemożliwe. Ostatnia wypowiedź Kanclerza Gerharda Schrödera, którą usiłuje się wytłumaczyć sytuacją przedwyborczą oraz powszechne odczucie w Niemczech, które są głównym płatnikiem do unijnego budżetu, podobnie jak Austria i Szwecja, świadczą o tym, że nad procesem negocjacyjnym zbierają się czarne chmury. Jednakże my oparliśmy naszą strategię w mitologicznej wierze, że UE rozwiąże wewnętrzne problemy gospodarcze Polski. Tak się nie stanie, nawet gdybyśmy uzyskali dobre warunki w czasie negocjacji. Padło już pytanie o strategię negocjacyjną, ale nie udzielono na nie odpowiedzi. Uważam, że pomimo najlepszej woli i dużej uległości z naszej strony przedstawiciele UE będą prowadzić taką taktykę, aby data 1 stycznia 2004 r. nie była datą przyjęcia Polski do Wspólnoty. Na razie mówi się, że stanie się to pół roku później. Ewentualnie potem zostaną zaostrzone pewne warunki. Rozumiem, że jest to trudne pytanie, ale czy istnieje w ogóle jakaś strategia negocjacyjna strony polskiej? Większość problemów naszej gospodarki wynika z nadmiernego i zbyt wczesnego otwarcia gospodarki w związku z okresem przystosowawczym.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#BogdanPęk">Inna kwestia, prasa doniosła, że pan minister Włodzimierz Cimoszewicz oświadczył publicznie za granicą, że trzeba szybko zakończyć proces zwrotu majątku byłym właścicielom w Polsce. Rozumiem, że reprywatyzacja miałaby się odbyć na większą skalę. Na jakiej podstawie i z czyjego upoważnienia pan minister wydał takie oświadczenie. Nie słyszałem, aby była to decyzja rządu czy koalicji rządzącej. Jaki może to mieć wpływ na proces negocjacji? Kolejny problem, media donoszą, że Polska nie poprze Czech w sprawach tzw. roszczeń sudeckich. Czy to prawda i co to w ogóle oznacza? Czy zaczęliśmy uważać, że dekrety Benesza były niesłuszne, szkodliwe i że teraz Czesi powinni oddać swoje 1/3 czy 1/2 terytorium Niemcom, tylko dlatego, że mamy z Niemcami interes? Czy tak to należy rozumieć i czy ma to oczywiste, daleko idące konsekwencje w stosunku do naszych ziem zachodnich? Czy prawdą jest, że jednym z warunków określonych w czasie rozmów z Kanclerzem Gerhardem Schröderem było powołanie we Wrocławiu jakiegoś centrum wypędzonych? Co to jest za instytucja? Te wszystkie elementy stwarzają taki obraz, że nawet najwięksi optymiści zaczynają zastanawiać się w co gramy. Czy istnieje jeszcze ośrodek władzy, który wie co się dzieje i kontroluje sytuację, czy już tak daleko zabrnęliśmy, że nie jesteśmy w stanie nawet zrobić zwrotu przez rufę, jeśli będzie zagrożenie wpadnięcia na skały i roztrzaskania okrętu? Zadaję te pytania w głębokiej trosce o obecną sytuację, ponieważ my sobie siedzimy w klimatyzowanej sali, jesteśmy dobrze wynagradzanymi posłami, jeszcze lepiej wynagradzani są urzędnicy, a sukcesów nie widać.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Po pierwsze, chcę powiedzieć, że miny mamy normalne i nie będę polemizował, czy są one tęgie, czy nie. Po drugie, kiedy pan poseł Bogdan Pęk używa takich wyrażeń, jak „duża uległość negocjatorów”, że będziemy „pełzać” w związku z innym kalendarzem przystąpienia do UE, to kategorycznie się z nim nie zgadzam. Respektuję jednakże prawo do posiadania własnych ocen czy poglądów. Natomiast kiedy pan poseł Bogdan Pęk mówi, że ten zespół negocjatorów zgodzi się na wszystko, to oświadczam publicznie, że to jest insynuacja i nie ma pan żadnych podstaw do posługiwania się takimi pomówieniami. Kategorycznie w imieniu tego zespołu i swoim własnym wypraszam to sobie. Jest to po prostu niedopuszczalne. To jest kontynuacja charakterystycznej maniery w polskiej polityce, która polega na obrzucaniu błotem każdego, kto ma inne zdanie. Apeluję i to nie po raz pierwszy, o respektowanie elementarnych norm kultury politycznej. Proszę nie obrażać polskich negocjatorów, którzy w najlepszej wierze służą publicznym interesom naszego państwa i społeczeństwa. Pan poseł Bogdan Pęk nie ma żadnych podstaw do stwierdzenia, że ci negocjatorzy zaakceptują wszystko. Nigdy nikt nie dał panu posłowi podstaw do takich stwierdzeń. Po drugie, nie wiem jak mam się odnieść do wypowiedzi pana posła o tym, czy prawdą jest, że warunkiem rozmów z Kanclerzem Niemiec Gerhardem Schröderem była zgoda na umiejscowienie Centrum Wypędzonych we Wrocławiu. Mamy tu do czynienia z inną manierą wypowiadania zdań z teoretycznym znakiem zapytania i zawartą w nich tezą. Mógł pan wczoraj usłyszeć odpowiedzi na wiele swoich pytań, jeśli słuchałby pan konferencji prasowej i wypowiedzi pana premiera Leszka Millera. Jeden z niemieckich dziennikarzy zadał panu premierowi pytanie o stosunek polskiego rządu do idei ulokowania Centrum Wypędzonych we Wrocławiu. Odpowiedź była bardzo jednoznaczna, jest przytaczana przez dzisiejszą prasę. Wypowiedź była jednoznacznie negatywna. Dlatego zupełnie nie rozumiem, jak pan poseł Bogdan Pęk może wygłaszać tego typu tezy. Przecież to jest na poziomie plotek z magla. Nie ma to związku z faktami publicznie znanymi. Nie będę komentował wypowiedzi dotyczącej relacji polsko-czeskich, spraw dekretów Benesza itd., ponieważ nie to jest tematem dzisiejszego spotkania. Wczoraj odbyło się posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych, na którym zrealizowano podobny punkt porządku dziennego. Przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych precyzyjnie przedstawili stanowisko rządu, które w głosowaniu, o ile dobrze pamiętam 12 do 6, uzyskało poparcie większości członków Komisji. Stwierdzono, że nie ma powodów do tego, aby polski parlament zajmował w drodze rezolucji stanowisko w tej kwestii. Podano stosowne argumenty. Proszę dalszymi pytaniami nie skłaniać mnie do naruszania regulaminu posiedzenia Komisji, który zakłada, że omawiamy tylko punkty wprowadzone do porządku dziennego. W trakcie sesji negocjacyjnej zarówno minister Josep Piqué, jak i Komisarz Günter Verheugen wspomnieli o problemie reprywatyzacji, także w Polsce. Zostało wyrażone oczekiwanie na rozwiązanie tego problemu. Nie wiem jakiego, zdaniem niektórych posłów, potrzebuję upoważnienia, żeby powiedzieć, że reprywatyzacja w Polsce nie jest załatwionym problemem. Możemy się sprzeczać, tak jak to się dzieje od 12 lat w Polsce, co do zakresu reprywatyzacji, co do jej reguł i szczegółowych rozwiązań.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Nigdy przez te lata nie ukrywałem swojej opinii. Nacjonalizacja przebiegała z naruszeniem przepisów, dekretów o nacjonalizacji przemysłu czy o reformie rolnej. Te działania, nawet w świetle obowiązującego wówczas prawa, przez wielu nieakceptowanego po dzień dzisiejszy, a według mnie wiążącego, były dokonane bezprawnie i to nie powinno podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Zupełnie inną kwestią jest sposób realizacji. Wiąże się to bezpośrednio z oceną możliwości państwa, kondycji finansowej, metod kompensacji, zwrotu majątku itd. Uważam, że jest to zupełnie oczywiste. To, że w Polsce nie przeprowadzono reprywatyzacji, nie jest tajemnicą dla nikogo na świecie, więc nie może stanowić jakiegokolwiek tematu tabu w naszych międzynarodowych rozmowach. Pan poseł Bogdan Pęk stwierdził, że rozwiązania przyjęte w zakresie rozdziału Rybołówstwo są katastrofalne, zwłaszcza dla małych rybaków. Te opowieści nie mają wielkiego związku z realiami i z rzeczywistością. Mali rybacy nie są niczym zagrożeni, ponieważ łowią najczęściej w przybrzeżnej strefie wód, a więc w obszarze morza terytorialnego, gdzie nikt nie uzyskuje dostępu do naszych zasobów rybnych. Jeżeli istnieje nieskrywane przez nas ryzyko, ale racjonalnie opisywane, a nie na zasadzie histerycznego straszenia ludzi, to wiąże się ono ze wzrostem konkurencji na naszych łowiskach i dotyczy to większych jednostek rybackich. Jednakże uzyskają oni dostęp do dotychczas zamkniętych dla nich łowisk oraz prawo do korzystania z rozmaitych form pomocy w ramach uzgodnionego programu dotyczącego polityki i sektora rybackiego w Polsce. Mówił o tym szczegółowo minister Jan Truszczyński. Jeśli pan poseł Bogdan Pęk chce się temu sprzeciwić, to proszę podać racjonalne argumenty, a nie wypowiadać znów nie opartych na niczym stwierdzeń. Pan poseł ma prawo twierdzić, że nie było i nie będzie widać sukcesów negocjacyjnych, natomiast ja twierdzę, że odnieśliśmy sukcesy i mamy podstawy do satysfakcji. Wcale nie oznacza to, że nie było, nie ma i nie będzie problemów, ponieważ najtrudniejsze decyzje i rozmowy są przed nami. Przez ostatnie dwa miesiące tego roku, w warunkach skrajnego napięcia trzeba będzie wynegocjować najbardziej złożone i konfliktogenne kwestie. Sprzeczności interesów będą występować między państwami członkowskimi, między państwami kandydującymi oraz między państwami członkowskimi i państwami kandydującymi. Warto wykazać odrobinę zaufania do polskich negocjatorów, aby mieć szansę na wynegocjowanie możliwie najlepszych warunków, a nie twierdzić, że nasi negocjatorzy gotowi są zaakceptować każde rozwiązanie. Proszę nie wszczynać histerii, nie wykorzystywać obecnej sytuacji na arenie międzynarodowej do gry politycznej w kraju, ponieważ może to doprowadzić do sytuacji, kiedy polscy negocjatorzy będą sparaliżowani, spętani histeryczną atmosferą polityczną w kraju. Będzie ich to krępowało i utrudni, bądź w ogóle uniemożliwi, podejmowanie właściwych decyzji, a przez ostatnie kilkanaście dni negocjacji trzeba będzie wziąć na siebie sporą odpowiedzialność i podejmować decyzje szybko i na bieżąco, po bardzo ograniczonych i uproszczonych konsultacjach z odpowiednimi organami władzy w kraju. Zapewne z godziny na godzinę trzeba będzie rozpatrywać wiele rozstrzygnięć, ponieważ wszyscy zamierzają zrealizować ten projekt z dniem 1 czerwca 2004 r. Polski rząd nie może dopuścić, abyśmy znaleźli się w gorszej sytuacji niż inne kandydujące kraje.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Mamy na ten temat diametralnie różne opinie z panem posłem Bogdanem Pękiem, ponieważ uważam, że dramatyczną krzywdą wyrządzoną naszemu krajowi byłoby dopuszczenie do sytuacji, w której inni kandydaci zostaliby przyjęci do UE, a Polska nie. Pan poseł jest innego zdania, ale sądzę, że głęboko się pan myli. Wierzę w dobre intencje pana posła odnośnie interesu naszego kraju, ale to nie wystarczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#RomanJagieliński">Jedną z naszych szans, o której ostatnio dużo się mówi jest wprowadzenie biopaliwa. Ku mojemu zaskoczeniu, dziś będąc uczestnikiem walnego zgromadzenia Polskiej Izby Paliw Płynnych usłyszałem, że problemem w wypracowaniu jednoznacznego stanowiska w rządzie jest postanowienie negocjacyjne, że Polska uzyska zgodę tylko na 1 rok zastosowania ulgi w podatku akcyzowym. Czy to jest lapsus, czy było to celowe? Czy istnieje jeszcze możliwość zmiany tych ustaleń, aby jednak było to dla nas bardziej korzystne? Sprawa biopaliw jest od tego zależna. Jeśli będzie przysługiwała ulga w podatku akcyzowym, to będziemy mogli wprowadzić ustawę o biopaliwach i pozyskać kapitał, na rozpoczęcie produkcji biodiesla i bioetanolu. Druga sprawa, która mnie interesuje, dotyczy ostatniej wrzawy na temat zboża, związanej z kwestią wstrzymania wprowadzenia umowy liberalizującej. Czy nie doprowadzi to do znaczącego zahamowania w procesie negocjacyjnym w obszarze Rolnictwo? Jaka jest w tej chwili możliwość przyspieszenia rozmów o liberalizacji w handlu artykułami rolno-spożywczymi? Drugi etap wciąż jest przed nami. Ostatnie pytanie, czy rząd pracuje nad programami operacyjnymi lub horyzontalnymi dla obszarów wiejskich i rolnictwa?</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Udzielę odpowiedzi na jedno z tych pytań, resztę skieruję do pana ministra Jana Truszczyńskiego, ponieważ jestem zmuszony udać się na bardzo ważną konferencję w resorcie. Odniosę się tylko do problemów zboża i kontyngentu europejskiego. Kwestię biopaliw i programów operacyjnych pozostawię panu ministrowi. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności i interesy powinniśmy pamiętać, iż w wyniku liberalizacji handlu rozmaitymi towarami żywnościowymi w ostatnim czasie, polscy producenci odnoszą spore sukcesy. W handlu np. mlekiem, wyrobami mlecznymi i owocami odnotowujemy nadwyżkę na poziomie nie mniej niż 50 mln euro. Jest to wynik wprowadzenia w życie owej umowy liberalizującej, zakładającej tzw. podwójne zero. Zrezygnowanie z tej umowy musi oczywiście oznaczać utratę tej pozycji i korzyści w innych obszarach. Naszym interesom narodowym i interesom polskich rolników, produkujących wyroby, które z takim sukcesem lokujemy na rynkach europejskich, odpowiadałoby mówienie nie o zawieszeniu, ale o przesunięciu w czasie realizacji kontyngentu. Zwłaszcza że możemy odwołać się także do elementów praktyki drugiej strony w tym zakresie, gdy w przeszłości opóźniano wprowadzenie pewnych rozwiązań liberalizujących. Wpłynie to na wzmocnienie naszej argumentacji. Powinniśmy mieć także świadomość, że w UE nasza sytuacja jest dobrze znana i tamte kraje nie bez kozery zadają pytanie, co jest obecnie przyczyną ewentualnych kłopotów na polskim rynku zbóż. Czy wiele milionów ton zapasów zbóż w polskich magazynach, czy możliwość importu czterystu kilkudziesięciu tysięcy ton zbóż z UE? To nie są pytania, na które można zareagować wyłącznie wzruszeniem ramion, dlatego zasygnalizowaliśmy swoje stanowisko i problemy. Rozmawiałem również o tym z Komisarzem Günterem Verheugenem, tłumacząc, że sytuacja jest poważna, zwłaszcza, jeśli potwierdzą się prognozy wysokich plonów w tym roku. Chociaż jak na razie są to niepotwierdzone prognozy. Uważam, że przy spokojnym podejściu, właściwej i rzeczowej argumentacji możemy uzyskać rozwiązania, które będą oznaczać, że nasza sytuacja nie pogorszy się w związku z handlem artykułami rolnymi między Polską a UE. Sytuacja jest trudna, ale to już inna sprawa. Mam na ten temat swój pogląd, ale pewnie nie jest to miejsce, gdzie można by o tym podyskutować.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JanTruszczyński">Istotnie, obowiązuje nas wynegocjowany jeszcze za czasów poprzedniego gabinetu, podtrzymany przez obecny rząd, jednoroczny, techniczny okres przejściowy na zastosowanie zredukowanych stawek podatku akcyzowego na paliwa ekologiczne. Słowa „jednoroczny” i „techniczny” oznaczają, że w trakcie owego roku zostaną dostosowane taryfy, definicje oraz rozmaite inne elementy techniczne, o których więcej szczegółów można usłyszeć od specjalistów od podatków z resortu finansów. Ja niestety nie pamiętam szczegółów, nie mam także przy sobie tabel do paliw bioekologicznych, jakie obowiązują w UE. Jednoroczny, techniczny okres przejściowy nie oznacza, że tylko przez rok będzie można stosować zredukowany podatek akcyzowy na biopaliwa. Często słyszę postulaty o zerową akcyzę na biodiesla i bioetanol produkowany w Polsce. Z tego co wiem specjaliści resortu rolnictwa i rozwoju wsi podjęli już w tej sprawie rozmowy z pracownikami resortu finansów. Mają oni określić czy możliwa jest zerowa stawka podatku oraz czy biodiesel i bioetanol zmieściłby się w już wynegocjowanej kategorii jednorocznego, technicznego okresu przejściowego. Te prace, jeszcze trwają i nie znam ich wyniku. Biopaliwo staje się coraz bardziej modne także w UE. Niedawna sesja Rady Unii Europejskiej, Rady Ministrów do Spraw Energii, uznała za celowe, aby zastosować jeszcze bardziej korzystne niż do tej pory warunki obciążenia akcyzy na biopaliwa w UE. Sprawa została przekazana do Rady Ministrów Gospodarki i Finansów. Należy się spodziewać, że również ona zajmie pozytywne stanowisko w tej sprawie. To będzie dodatkowe wzmocnienie dla sprawy, o którą pytał pan poseł Roman Jagieliński. Jednak teraz najważniejsze dla nas jest stwierdzenie czy biodiesel i bioetanol, w takiej postaci w jakiej chce go mieć ze względu na podatki resort rolnictwa i rozwoju wsi, mieści się w jednorocznym, technicznym okresie przejściowym. Jak już mówiłem nie znam jeszcze wyników. Odnośnie sektorowego programu operacyjnego dla wsi i rolnictwa, to z tego, co słyszę od kolegów z resortu gospodarki, którzy koordynują całość, miały miejsce pewne zahamowania i opóźnienia ze strony resortu rolnictwa i rozwoju wsi. Zostało to już naprawione i pokonane. Istnieje już zrąb tego programu, który podobnie do innych podstawowych elementów wszystkich sektorowych okresów przejściowych został przekazany na początku tego miesiąca do technicznych konsultacji do Komisji Europejskiej. Taki narodowy plan rozwoju rolnictwa i wsi musi być poddany ocenie wyprzedzającej, zanim jeszcze zostanie sformułowana jego finalna wersja. Jest bowiem oczywiste, że aby móc skutecznie i szybko wynegocjować tzw. wspólnotowe ramy wsparcia i memoranda finansowe towarzyszące poszczególnym sektorowym programom operacyjnym, musimy być zgodni z legislacją i praktyką wspólnotową w dziedzinie polityki regionalnej. Dotychczasowy dialog techniczny naszego resortu gospodarki kierującego i koordynującego te sprawy z Dyrekcją Generalną do Spraw Polityki Regionalnej, wskazał na wiele błędów, które należy poprawić czy uzupełnić. Jest nad czym pracować. Obecna wersja tego dokumentu jest nieporównanie lepsza niż wstępna propozycja na lata 2002–2003, jaką przekazaliśmy na przełomie stycznia i lutego tego roku do Brukseli.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#JanTruszczyński">Mogę o tym zaświadczyć, ponieważ widziałem obie wersje, poprzednią i obecną. Nie wątpię jednak, że czeka nas dalsza praca. Przypomnę, że finalny projekt musimy przygotować do końca listopada 2002 r. wraz z rozbudowanymi już wersjami sektorowych programów operacyjnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#GabrielJanowski">Jeśli państwo pozwolą, to nie zadam pytania, tylko wyrażę komentarz, a przede wszystkim słowa wsparcia dla pana posła Bogdana Pęka. Jego stwierdzenie, że negocjatorzy przyjmą każde warunki, uważam za całkowicie prawdziwe. Z tego, co dziś usłyszeliśmy wynika, że wartością nadrzędną jest termin, który wyznaczyli nasi negocjatorzy i samo wejście do UE, a wszystko inne jest sprawą drugorzędną. Warunki finansowe czy dla rolnictwa zostały już określone. Z tego powodu rozumiem, że można powiedzieć, iż nasi przedstawiciele przystaną na każde warunki. Powtórzę to, aby jasno się wyrazić, jeśli termin i samo wejście do UE, członkostwo jest uznane za nadrzędną wartość, to temu celowi zostanie podporządkowane wszystko. Druga strona doskonale się w tym orientuje i rozumie to, dlatego Unia wyciśnie z nas wszystko i taki będzie efekt starań obecnej koalicji o nowy etap rozwoju Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#JózefOleksy">Zakończyliśmy realizację pierwszego punktu porządku dziennego. Ze względu na liczbę posłów na sali uważam za niemożliwe przejście do realizacji drugiego punktu porządku dziennego. W związku z tym zdejmuję z porządku obrad punkt drugi. Posłowie opuszczając posiedzenie Komisji sami to rozstrzygnęli. Wrócimy do tego tematu w innym terminie. Państwo posłowie postulowali zapoznanie się z informacją o pracach Konwentu UE. Przygotowaliśmy dokument, który wszyscy członkowie Komisji otrzymali. Byłoby żenujące, gdybyśmy w tym składzie liczebnym Komisji podejmowali sprawę przyszłości Europy i Polski. Odłóżmy to na czas, kiedy więcej posłów wyrazi tym zainteresowanie. Zamykam posiedzenie Komisji Europejskiej.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>