text_structure.xml
88 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#RyszardHayn">Otwieram posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży poświęcone omówieniu dwóch złożonych u marszałka Sejmu propozycji legislacyjnych. Jedna - to projekt ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, złożony przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, druga - to poselski projekt ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, złożony przez grupę posłów, których reprezentuje pani posłanka Maria Nowak. Witam wszystkich przybyłych. Jest to szczególna sytuacja, kiedy gości jest znacznie więcej niż posłów, ale tego wymaga charakter dzisiejszego posiedzenia Komisji, na którym odbędziemy debatę ogólną nad oboma projektami. Witam pana ministra, sekretarza stanu Tadeusza Szulca reprezentującego resort edukacji i rząd. Witam reprezentujące Kancelarię Prezydenta panie: Halinę Pawełko i Marię Pietrzak oraz pana profesora Jerzego Woźnickiego, który jest w tym zespole ekspertem. Nie będę już tytularnie wymieniał innych osób, których jest bardzo wiele, a reprezentują podmioty skupiające uczelnie państwowe i niepaństwowe, akademickie i zawodowe, a także wojskowe, oraz instytucje działające w ramach systemu szkolnictwa wyższego. Dzisiejsze posiedzenie poświęcone wymianie poglądów o obu projektach ustaw posłuży Komisji do dokonania dokładnej i merytorycznej analizy tego, co jest zapisane w tych projektach. Informuję państwa, że prezydium Komisji z uwagi na znaczenie przedłożonych regulacji prawnych proponuje powołać podkomisję nadzwyczajną, która zajmie się roboczym rozpracowaniem tego materiału, a także powoła nie więcej niż trzech ekspertów reprezentujących głównie środowiska: akademickie, uczelni niepaństwowych i wyższych szkół zawodowych. Zakładamy, że podkomisja rozpocznie prace po przerwie wakacyjnej pod koniec sierpnia, a zakończy je do 31 października. Będzie to praca trudna, polegająca m.in. na konfrontowaniu różnych propozycji rozwiązań, ale wszystko to jest do wykonania. Proponuję, aby po wysłuchaniu uzasadnień obu projektów mogli wypowiedzieć się najpierw nasi goście, bo państwo posłowie mieli już okazję zabrać głos podczas pierwszego czytania projektów na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Prezentowane były także stanowiska klubów parlamentarnych. Przypomnę, że zgłoszono wnioski o odrzucenie projektów w pierwszym czytaniu. Wnioski te nie zostały przez Sejm przyjęte i to zdecydowaną większością głosów. Udzielam głosu przedstawicielowi Kancelarii Prezydenta. Po tym wystąpieniu udzielę głosu pani posłance Marii Nowak. Proszę o krótkie zaprezentowanie zgłoszonych projektów ustaw, a następnie rozpoczniemy dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JerzyWoźnicki">Zakres prac zespołu legislacyjnego obejmował przygotowanie projektu ustawy, która zastąpiłaby trzy obecne ustawy o szkolnictwie wyższym: ustawę o szkolnictwie wyższym, ustawę o wyższych szkołach zawodowych i ustawę o wyższym szkolnictwie wojskowym. W czasie prac zespołu Sejm uchwalił tzw. ustawę stypendialną i zawarte w niej regulacje również zostały wkomponowane w projekt ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym, przedłożony przez Prezydenta. W treść ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz stopniach i tytule w zakresie sztuki zespół, zgodnie ze swoim mandatem, w zasadzie nie ingerował z wyjątkiem propozycji mających na celu nadanie spójnego charakteru proponowanym regulacjom spraw studiów doktoranckich, prowadzonych w uczelniach, a w ślad za tym - w placówkach naukowych. Sprawy stopni naukowych i tytułu profesora nie były przedmiotem prac zespołu, albowiem ustawa ta została ostatnio w sposób istotny znowelizowana. Gdybym miał w kilku słowach powiedzieć, jakie rozwiązania modelowe i regulacje ustawowe zostały przyjęte w projekcie ustawy, powiedziałbym, co następuje. Jasno określono rolę państwa i jego odpowiedzialności za to, co dzieje się w szkolnictwie wyższym, ale w powiązaniu ze wzmocnionymi zasadami autonomii uczelni. Kierowaliśmy się tutaj zasadą podwójnego zaufania: z jednej strony - zasadą zaufania do uczelni, które w ciągu kilkunastu lat wykazały się ogromnym poczuciem odpowiedzialności i dzisiaj publiczne szkolnictwo wyższe nie jest zadłużoną częścią sfery budżetowej, z drugiej zaś strony - zasadą zaufania do ministra odpowiedzialnego za politykę edukacyjną państwa w warunkach istotnej i silnej zmienności reguł, które w tym zakresie podlegają debacie i zmianom w Europie w związku z tzw. procesem bolońskim i innymi procesami, które obejmują już Polskę jako członka Unii Europejskiej. Musi tu pozostać pewna sfera, którą moglibyśmy regulować w ślad za postępującymi zmianami, unikając uciążliwych procedur nowelizacji ustaw, co nie byłoby dobrą praktyką. Określiliśmy zasady udziału państwa w finansowaniu uczelni - zarówno publicznych, jak i niepublicznych - w sposób klarowny i w sposób, który sprzyja realizacji konstytucyjnej wartości, jaką jest powszechność dostępu do wykształcenia. Chodziło o to, żeby system finansowania sprzyjał utrzymaniu wysokiego wskaźnika skolaryzacji. Polska ma ciągle jeszcze liczne obszary zarówno w sensie społecznym, jak i geograficznym niedorozwoju edukacyjnego. Wprowadziliśmy zgodnie z praktyką europejską jasne zasady różnicowania uczelni na grupy według kryteriów odwołujących się przede wszystkim do uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora. Rozważając modele uczelni, postawiliśmy na wzmocnienie tendencji, która zarysowała się w polskim szkolnictwie wyższym począwszy od 1990 r., kształtowania warunków rozwoju uczelni odwołujących się do swojej autonomii, a także swojej odpowiedzialności w warunkach transparentności działania uczelni dla opinii publicznej. Chodzi o uczelnie, które można by nazwać „bardziej publicznymi, a mniej państwowymi”, a także o stosowanie „nieprzeregulowanej polityki” wobec takich uczelni, które mają większą swobodę w zakresie polityki kadrowej i polityki płacowej, a także polityki wyznaczania zadań.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JerzyWoźnicki">Uczelnie takie podlegają jednak odpowiedzialności w zakresie dyscypliny finansowej. W ten sposób reguły nadzoru państwowego nie wkraczają w sferę zarządzania uczelnią i to stanowi o klarowności tego systemu, który proponujemy. Zasady odpłatności za studia są określone na tyle, na ile jest to możliwe na gruncie Konstytucji RP i stanowiska Trybunału Konstytucyjnego, elastycznie i też nie są przeregulowane. Sędzią, który rozstrzyga w warunkach nieokreśloności sytuacji w tym zakresie, jest Senat uczelni, zgodnie z proponowanymi regulacjami. Wprowadziliśmy mechanizmy ułatwiające współpracę, ale i instytucjonalną konsolidację pośrednią uczelni. Przewiduje się rozmaite możliwości zawierania porozumień i tworzenia związków uczelni, ponieważ dzisiejszy świat charakteryzuje ogromne zróżnicowanie możliwości sprostania wyzwaniom, przed którymi stają uczelnie. Zmniejszyliśmy zakres regulacji ustawowych z około 400 regulacji zawartych w tych ustawach, które zastąpi teraz nowa ustawa - Prawo o szkolnictwie wyższym, do ok. 260 regulacji. Dalej pójść nie można ze względu na wymagania i zasady techniki legislacyjnej. W pełni dostosowaliśmy w projekcie ustawy pojęcia i regulacje dotyczące studiów do wymagań procesu bolońskiego. Dotyczy to w szczególności studiów doktoranckich, które od wielu lat nie były u nas odpowiednio uregulowane ustawowo. Utrzymaliśmy kształtujący się od kilku lat, a zapoczątkowany poprzednią nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym, państwowy system zapewniania jakości kształcenia oparty z jednej strony - na działaniach Państwowej Komisji Akredytacyjnej i Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, a z drugiej strony - na decyzjach ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego. Przy proponowaniu nowych regulacji kierowaliśmy się zasadami, które określamy jako konwergencja sektorów publicznego i niepublicznego, starając się określić wspólność reguł działania uczelni, tak aby pytanie o status właściwy majątku, na bazie którego działają, było drugorzędne w porównaniu z pytaniem o akademickość uczelni, o jakość kształcenia, o misję. Udało nam się w pełni zharmonizować działania uczelni w sprawach stosunków pracy, wymagań jakości, standardów, reguł systemowych itd. Poszerzyliśmy możliwości uzyskiwania środków budżetowych przez sektor niepubliczny. Uzupełniliśmy ład systemowy w szkolnictwie wyższym w zakresie instytucji mających charakter doradczy i opiniodawczy, odpowiednio mocując prawnie dwie Konferencje Rektorów jako stowarzyszenia uczelni, które, tak jak to ma miejsce w Europie, należą albo do grupy uczelni z prawem do doktoryzowania albo do grupy uczelni pozostałych. I takie właśnie dwa stowarzyszenia działają w Europie od wielu lat i one zostały uznane przez ministrów zarządzających procesem bolońskim reprezentujących już 40 krajów za partnerów instytucjonalnych obok Rady Europy, Europejskiego Stowarzyszenia Studentów oraz Europejskiego Centrum Szkolnictwa Wyższego UNESCO. Umocowaliśmy także Parlament Studentów jako przedstawicielstwo ogólnokrajowe studentów, pełniące zadania doradcze i opiniodawcze wobec organów władzy publicznej, utrzymując jednocześnie dotychczasową pozycję Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Usprawniliśmy także system egzekwowania odpowiedzialności na drodze dyscyplinarnej zarówno wobec nauczycieli akademickich, jak i doktorantów i studentów, kierując się przekonaniem, że autonomia oznaczać musi także większą odpowiedzialność uczelni, jeśli chcą pozostać centrami doskonałości ale także świątyniami wiedzy.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#JerzyWoźnicki">Muszą umieć wykazywać się same zdolnością do usuwania patologii. Proces ten został zapoczątkowany. Gdyby chcieć spuentować jednym zdaniem, jakie cele przyświecały przedłożeniu tego projektu ustawy, wyrazić to można następująco: stworzenie lepszych możliwości kształtowania się z jednej strony wyższej bardziej efektywnej konkurencyjności instytucjonalnej uczelni w otwierającej się przestrzeni europejskiej kształcenia akademickiego, a z drugiej strony lepszych możliwości budowania konkurencyjności własnej studentów i absolwentów szkół wyższych w tejże przestrzeni tworzonej na podstawie Deklaracji Bolońskiej. Takie są dwa priorytety podmiotowe - studenci i uczelnie i taka jest istota tego przedłożenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#RyszardHayn">W imieniu grupy posłów wnioskodawców zapozna nas z drugim projektem ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym pani posłanka Maria Nowak.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MariaNowak">Mam zaszczyt reprezentować grupę posłów, którzy pracowali nad projektem ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Punktem wyjścia do tych prac był wcześniejszy projekt opracowany przez Krajową Sekcję Nauki NSZZ „Solidarność”. Projekt ten omówiłam podczas plenarnego posiedzenia Sejmu a więc nie będę wdawała się w szczegóły. Zapowiadana od dawna nowa ustawa o szkolnictwie wyższym musi sprostać wyzwaniom stawianym przez nowe realia. Piętnaście lat temu zmienił się w Polsce system polityczny, ekonomiczny, gospodarczy i wtedy też uchwalono ustawę o szkolnictwie wyższym. Jednak w okresie minionych lat następowały ciągłe, dynamiczne przemiany w naszym kraju. Już sam ten fakt sprawia, iż konieczne staje się zmodyfikowanie obecnych regulacji prawnych w tym zakresie. Nie jest to jednak jedyny powód. Minister edukacji narodowej w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej podpisał Deklarację Bolońską, a od 1 maja br. jesteśmy pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. To wszystko stwarza nowe okoliczności i nowe potrzeby. W naszym projekcie chcieliśmy sprostać tym wyzwaniom i okolicznościom. W Polsce mamy wielu ludzi zdolnych, aktywnych i stworzenie warunków do wykorzystania tego potencjału dla dobra kraju było naszym podstawowym obowiązkiem. Ważne jest także to, że równolegle do prac nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym trwają prace nad ustawą o finansowaniu nauki. Chcę zwrócić uwagę, na jakich filarach opiera się poselski projekt. Uważamy, że jest pięć podstawowych filarów, które stanowią fundamenty systemu szkolnictwa wyższego. W regulacjach prawnych dotyczących tego systemu powinniśmy rozróżnić: po pierwsze - struktury systemu powoływania i likwidacji szkół wyższych, czy tzw. system formalny, po drugie - funkcjonowanie uczelni, rodzaje studiów, status studentów, czyli system organizacji, po trzecie - finansowanie szkół wyższych, odpłatność za studia, stypendia i pożyczki studenckie, czyli system finansowania, po czwarte - system oceny jakości kształcenia i akredytacji uczelni, czyli system weryfikacji i po piąte - model kariery zawodowej nauczyciela akademickiego, czyli system rozwoju kadry naukowej. Uznaliśmy, że wszystko to powinno być zawarte w jednej ustawie i podporządkowane spójnej koncepcji rozwoju uczelni, studiów, studentów i kariery naukowej. Przewodnią myślą przy opracowywaniu poszczególnych przepisów było to, że cały system prawa, wszystkie jego elementy oparte są na fundamencie, który jest misją odkrywania i przekazywania prawdy. U podstaw działalności szkół wyższych powinna być wolność badań naukowych i wolność nauczania. Podam teraz najistotniejsze proponowane zmiany i regulacje, które wyróżniają przedłożony przez nas projekt ustawy. Dzielimy szkoły wyższe według kryterium uprawnień do nadawania państwowych stopni zawodowych na uniwersyteckie, mające uprawnienia do nadawania stopnia doktora i tu jest zachowana pełna autonomia, akademickie, mające uprawnienia do nadawania stopnia magistra lub stopnia równorzędnego i tu autonomia jest ograniczona i na uczelnie zawodowe, mające uprawnienia do nadawania stopnia licencjata lub inżyniera czy tytułu równorzędnego. Projekt poselski wprowadza istotne zmiany w systemie stanowisk nauczycieli akademickich.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#MariaNowak">Pozostawia stanowisko asystenta, a następnym szczeblem jest stanowisko profesora pomocniczego i tu proponujemy ogłaszanie konkursu na ubieganie się o to stanowisko. Wyższe stanowiska to profesor nadzwyczajny i profesor zwyczajny. W uczelniach zawodowych zachowuje się dotychczasowe stanowisko profesora wyłanianego w drodze konkursu. Projekt reguluje sprawy zatrudnienia. Uważamy, że w uczelniach publicznych nauczyciele akademiccy na stanowiskach profesorskich oraz starszego wykładowcy powinni być zatrudniani na podstawie albo mianowania, albo umowy o pracę, a na pozostałych stanowiskach tylko na podstawie umowy o pracę. Dopuszcza się tzw. umowę cywilno-prawną. Skąd wynika ta różnica: mianowanie czy umowa o pracę. Naszym zdaniem najlepszym dla rozwoju uczelni i dla nauczyciela akademickiego jest to, gdy zatrudniony jest na mocy umowy o pracę. Z tym wiąże się jednak pewna dyspozycyjność w stosunku do uczelni. Dlatego przewidujemy, że nauczyciel mając mianowanie, musiałby uzyskać zgodę rektora, jeżeli chciałby być zatrudniony na innej uczelni lub w jakiejś instytucji. W przypadku zatrudnienia na umowę o pracę miałby obowiązek tylko powiadomić rektora o fakcie dodatkowego zatrudnienia w innym miejscu pracy. Traktujemy uczelnie publiczne i niepubliczne tak samo. Wymagania wobec nich powinny być stawiane przez Państwową Komisję Akredytacyjną w taki sam sposób, jeżeli mieszczą się w wymienionych przeze mnie na początku grupach uczelni, tzn. jeżeli mają takie same uprawnienia do nadawania stopnia czy tytułu naukowego bądź zawodowego. Proponujemy likwidację Centralnej Komisji do Spraw Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych, dlatego że jest ona naszym zdaniem, w związku z takim systemem awansu naukowego jaki proponujemy w ustawie, niepotrzebna. Pewne dodatkowe kompetencje miałaby Państwowa Komisja Akredytacyjna.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#RyszardHayn">Otwieram dyskusję. Prosiłbym o możliwie zwięzłe wypowiedzi, aby mogli zabrać głos wszyscy chętni.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#FranciszekZiejka">Wyrażam radość z tego powodu, że wreszcie projekty ustawy o szkolnictwie wyższym trafiły do Sejmu i że rozpoczęto proces legislacyjny niezwykle ważny dla całego środowiska akademickiego w Polsce, dla szkół akademickich i dla szkół nieakademickich. Przypomnę, że jest to drugi w nowożytnych dziejach Rzeczypospolitej przypadek, kiedy to z inicjatywy samego środowiska akademickiego powstaje akt prawny w postaci ustawy. W 1919 roku właśnie środowiska akademickie podjęły inicjatywę stworzenia ustawy o szkołach wyższych. Prace trwały wtedy półtora roku i 13 lipca 1920 r. w dramatycznym momencie, kiedy wojska Armii Czerwonej znajdowały się u bram Warszawy, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił ustawę, która obowiązywała aż do 1933 roku. Dzisiaj nie ma takich dramatycznych okoliczności, ale niezwykle ważne są powody, żeby taka ustawa została uchwalona. Mówiono już o tym, że jest to przede wszystkim kwestia przystosowania naszego systemu szkolnictwa wyższego i naszych wyższych uczelni do wymogów tzw. procesu bolońskiego zainicjowanego znaną powszechnie Deklaracją wielu państw europejskich. Są jednak także inne powody, o których jeszcze nie wspomniano. Po pierwsze, chodzi o konkurencyjność naszego szkolnictwa wyższego wobec tego, co dzieje się na zachodzie Europy w krajach Unii Europejskiej i w USA oraz w Japonii. Tej konkurencyjności nie będziemy mogli stawić czoła, jeśli nie będziemy mieli dobrego systemu szkolnictwa wyższego. Po drugie, chodzi o coś co wymaga od wielu już lat uregulowania, a mianowicie przywrócenie ładu etycznego w szkolnictwie wyższym, w środowisku akademickim. Jeśli nie uregulujemy tej kwestii, jaką jest ład etyczny, nie będziemy mieli szansy na konkurencję. I kilka uwag dotyczących tych dwóch projektów. Jestem z Krakowa, a tam przeważnie odwołuje się do historii. Dlatego przypomnę, że ksiądz Piotr Skarga powiedział ok. 1600 roku jedno ważne zdanie: „Złe prawo gorsze jest od najsroższego tyrana, bo tyran lepszy się stać lub umrzeć może, ale prawo zawżdy szkodę czyni”. Prosiłbym państwa posłów, abyście pamiętali o tym zdaniu, ażeby stworzyć dobre prawo. Chodzi przede wszystkim o jakość prawa, a jeśli będzie dobre prawo, mamy szansę na to, żeby była i wysoka jakość naszego szkolnictwa wyższego. Trzeba wszystko uczynić, aby to było dobre prawo. Nie poprawi się jakości świata naukowego środkami, które się niestety nie sprawdziły w naszej rzeczywistości. Tu od razu odwołuję się do drugiego projektu ustawy i przywołanego piątego jego filaru, czyli propozycji skracania kariery naukowej. Myśmy przerabiali już owo skracanie kariery naukowej w latach 50., kiedy zlikwidowano habilitację. Nic dobrego z tego nie wyszło. Przywrócono ją wtedy, gdy przywrócono jako taką praworządność w kraju. Po raz drugi zrezygnowano z habilitacji w 1968 roku, powołując tzw. marcowych docentów. To także się nie sprawdziło. Tradycja habilitacji w dziejach naszych uczelni akademickich sięga początku XIX wieku i sprawdziła się. Doceniają to także inne kraje. Z moich doświadczeń mogę powiedzieć, że np. we Francji wprowadzono siedem lat temu habilitację jako obowiązkowy element modelu kariery akademickiej.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#FranciszekZiejka">A więc inne kraje idą także tą drogą. Trzeba byłoby te pola, które wybrane z przedłożonych projektów będą ewentualnie rodzić konflikty, wyłączyć do odrębnego postępowania. Uważam, że nie czas dzisiaj na rewolucję w świecie akademickim, ale na pracę nad modernizacją i naprawą szkolnictwa wyższego. Uważam, że dzisiaj pilnie potrzebne jest nowe prawo o szkolnictwie wyższym, które przystosuje nasze szkolnictwo wyższe do procesów zachodzących na kontynencie europejskim, tzn. do funkcjonowania w jednej wspólnej przestrzeni edukacyjnej i naukowej. Uważam, że najwyższa pora, aby uregulować rynek edukacyjny w Polsce. Mnie w obu projektach brakuje zapisu, który stanowiłby, że wyższą szkołę można założyć tylko wówczas, jeżeli będą tam prowadzone przynajmniej trzy kierunki studiów, tak jak było to w dawnej tradycji. Znikłyby wówczas efemerydy jednokierunkowe. Należałoby dać trzy czy cztery lata małym uczelniom na połączenie się po to, aby stworzyły swoje środowisko akademickie z prawdziwego zdarzenia. Gdy te uczelnie stworzą podstawy dla uformowania takiego środowiska, trzeba przewidzieć dalsze etapy ich rozwoju w sposób naturalny, jak to się dokonywało w innych akademickich uczelniach. Moim zdaniem, najwyższy już czas na przywrócenie ładu etycznego w środowisku akademickim. Rozwiązania proponowane w obu projektach dotyczące tzw. dwuetatowości są właściwie do zaakceptowania. W tej kwestii nie będzie konfliktu między dwoma projektami, ale prosiłbym o dobrą regulację, bo to jest wymóg chwili. Musimy się uporać ze zjawiskiem wieloetatowości, które jest wielką chorobą naszego środowiska.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#RyszardHayn">O głos prosi pan minister.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#TadeuszSzulc">Podobnie jak pan rektor Franciszek Ziejka chciałbym wyrazić wielką radość, że spotykamy się i zaczynamy prace nad ustanowieniem nowego prawa o szkolnictwie wyższym, na co środowisko akademickie czeka od wielu lat. Środowisko to już od ośmiu lat pracuje nad tą ustawą. Pan prof. Jerzy Woźnicki, będąc jeszcze przewodniczącym Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, podjął to zadanie. Odpowiedni projekt został przedłożony, ale niestety nie znalazł zrozumienia i nie skierowano go do pełnej legislacji. Powstał następnie projekt ustawy firmowany przez pana Prezydenta, który został skierowany do Sejmu. Drugi podobny projekt złożony został przez grupę posłów, jako ich inicjatywa ustawodawcza. Pierwszy projekt nazwany prezydenckim ma już opinię rządu, którą mogę przedstawić. Zawiera on - zdaniem rządu - większość elementów, konsultowanych już przez resort ze środowiskiem akademickim. Jest to projekt pewnego konsensusu i porozumienia pomiędzy różnymi grupami środowiska akademickiego. Wychodzi naprzeciw tym potrzebom, które na dzień dzisiejszy da się zrealizować. Rząd popiera ten projekt, bo widzi w nim podstawę do usprawnienia funkcjonowania uczelni wyższych. Daje on uczelniom możliwość tworzenia różnego typu związków z korzyścią zwłaszcza dla małych uczelni a także średnich i dużych po to, żeby realizować cele edukacyjne i badawcze poprzez ściślejszą współpracę i większą sprawność organizacyjną, co niektóre uczelnie zaczęły już podejmować. Brak takiego prawa nie pozwalał im dotychczas na łączenie się w zakresie realizacji niektórych funkcji. Tworzenie międzywydziałowych i łączenie różnych kierunków studiów stwarza możliwość całkiem innego podejścia do procesu edukacyjnego i projekt ten to zapewnia. Projekt realizuje wszystkie elementy dotyczące wykonywania postanowień Deklaracji Bolońskiej, a więc chodzi o trzy stopnie kształcenia i wiele innych rozwiązań, które spełniają określone wymagania. Ten projekt pozwala na uregulowanie spraw kształcenia na odległość, które to kształcenie wzbudza obecnie wiele kontrowersji z uwagi na to, że zaczyna być realizowane przez niektóre uczelnie nie w taki sposób, jakiego byśmy oczekiwali. Umacnia autonomię uczelni i to tak dalece, że po raz pierwszy zapisujemy w prawie możliwość upadłości uczelni, a więc rozszerzona jest odpowiedzialność za to wszystko co uczelnia czyni i nie będzie już tak, że to państwo ponosi odpowiedzialność za wszystko to, co dzieje się w uczelniach. Znaczna część władzy zostaje przekazana poprzez statuty samym uczelniom. W parlamencie była już mowa o swobodzie nauki, swobodzie edukacji. Na ostatnim moim spotkaniu z senatorami zadałem pytanie: czy jest jakiekolwiek państwo w Europie, w którym uczelnie miałyby większą swobodę nauki i edukacji niż uczelnie polskie? Obowiązujące teraz u nas prawo i to które konstruujemy jest prawem pozwalającym na bardzo dużą swobodę uczelniom. Umocnione są funkcje Państwowej Komisji Akredytacyjnej i Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Wprowadza się pierwsze próby alternatywnych awansów dla młodych, twórczych i aktywnych osób tu w kraju, ale i dla tych przyjeżdżających z zagranicy.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#TadeuszSzulc">Jest to stwarzanie alternatywy ich awansu zawodowego. Jest to sygnał, że chcemy być otwarci na ludzi twórczych. Chcielibyśmy uporządkować w całym kraju problem nazewnictwa, ponieważ jest tematem niepotrzebnych dyskusji, które występują w środowisku akademickim i bulwersują to środowisko, bo nie zawsze uniwersytet znaczy uniwersytet, a szkoła wyższa nie zawsze oznacza szkołę wyższą. MENiS cały czas uczestniczyło w procesie tworzenia projektu pana Prezydenta. Projekt ten stwarza warunki dobrego rozwoju szkolnictwa wyższego, nauki i edukacji na najbliższe lata. W sprawie drugiego projektu poselskiego nie mamy jeszcze stanowiska rządu, ale mamy stanowisko ministra edukacji narodowej, które zostało już przekazane Radzie Ministrów. W projekcie poselskim znajdujemy bardzo dużo niespójności, bardzo dużo zapisów kłócących się z dotychczasowymi zapisami lub z innymi przepisami prawa regulującymi zasady finansowania uczelni, pomocy materialnej dla studentów, a nawet stosowania kar dyscyplinarnych, zarówno wobec nauczycieli akademickich, jak i studentów. Te regulacje inaczej mocują sprawy powoływania i likwidacji uczelni, kryteria w stosunku do szkół prywatnych, które będą tworzone, a jak wiemy, jest to problem dość newralgiczny. Cieszymy się z rozwoju dobrych uczelni prywatnych, ale też z niektórymi mamy bardzo dużo kłopotów. Dlatego chcielibyśmy te sprawy tak uregulować w Prawie o szkolnictwie wyższym, ażeby nadzór ministra pozwalał w sytuacjach szczególnych rozwiązywać trudne kwestie. Jest jeszcze sprawa kompetencji Centralnej Komisji do Spraw Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych. Propozycja przekazania kompetencji Centralnej Komisji do Państwowej Komisji Akredytacyjnej bez odpowiedniego umocowania PKA wskazuje na to, że miałaby ona niemal drugie tyle obowiązków przy tej samej liczbie pracowników co jest fizycznie niemożliwe. W projekcie proponuje się likwidację jednego stopnia naukowego, ale jednak pozostaje sprawa nadzoru nadawania stopnia doktora i cały szereg innych spraw, którymi Państwowa Komisja Akredytacyjna musiałaby się zajmować. Musiałaby też nastąpić zmiana ustawy o Państwowej Komisji Akredytacyjnej, bo zasady jej powoływania musiałyby być zmienione w sposób znaczący. Kolejne sprawy, to kwestie pomocy materialnej dla studentów i to dotyczy zarówno jednego, jak i drugiego projektu ustawy. Wszędzie tam, gdzie przepisy ustawowe generują dodatkowe wydatki budżetu państwa, stanowisko rządu jest niestety negatywne, dlatego że obecnie nie jest możliwe powiększenie kwoty wydatków. Jest proponowany przepis dotyczący gospodarki finansowej uczelni, a szczególnie wspomagania uczelni w odtwarzaniu substancji materialnej, który może rodzić daleko idące konsekwencje w postaci zobowiązań, z jakich rząd i parlament nie mogłyby się w pewnym momencie wywiązać. To mogą być nieobliczalne koszty. Takich przepisów budzących wątpliwości a także niemożliwych do przyjęcia jest wiele. Nie chciałbym teraz mówić o wszystkich. Kilka propozycji jest trafnych, które oceniamy pozytywnie i chcemy w dalszych pracach legislacyjnych wykorzystać je, bo są w jednym i w drugim projekcie, a wynikają z przemyśleń i doświadczeń. Deklaruję w imieniu MENiS, że na każdym etapie prac nad projektami będziemy wspierali wszystkie regulacje służące wolności działań szkół wyższych, a zwłaszcza poprawie efektywności i jakości kształcenia w tych szkołach.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#RyszardHayn">Mam już kilka zgłoszeń do dyskusji. Jako pierwszy zabierze głos pan prof. Józef Szabłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JózefSzabłowski">Nasze środowisko i KRUN, który reprezentuję, także oczekuje nowej ustawy, ponieważ wśród dotychczasowych przepisów są takie, które hamują rozwój szkolnictwa wyższego. Oczekujemy dobrej ustawy i przy jej konstrukcji należałoby, naszym zdaniem uwzględnić otoczenie, w jakim działają uczelnie. Wzorujemy się często na krajach Europy zachodniej, ale musimy pamiętać, że te kraje nie rozwijają się tak szybko, lecz zwłaszcza w ostatnich latach rozwijają się co najmniej o połowę wolniej od USA i Japonii, a nawet od Chin. Np. wielkość eksportu w Polsce jest ciągle sześć razy mniejsza od eksportu krajów Europy zachodniej. W związku z tym powstaje pytanie: czy potrzebne są bardziej rewolucyjne zmiany, jeśli chodzi o przepisy dotyczące szkolnictwa wyższego? Być może są potrzebne, bo szkolnictwo wyższe w Polsce, a także w Europie, charakteryzuje się w pewnym stopniu konserwatyzmem, a to nie pozwala na stwierdzenie, że to szkolnictwo dobrze służy innowacjom, że prowadzi ono kształcenie dla innowacji. Naszym zdaniem powinno to być główne hasło. Powinniśmy prowadzić kształcenie w taki sposób, aby stwarzało dobre warunki do innowacyjności, ponieważ innowacyjność gospodarki w Polsce jest o wiele mniejsza w porównaniu z innymi krajami, zwłaszcza z USA i Japonią. Dobrze byłoby w przygotowanej ustawie zwrócić uwagę na ściślejsze powiązanie uczelni z organizacjami gospodarczymi. Tutaj występuje ogromna luka, np. mamy nierozwiązany problem praktyk gospodarczych. Tylko w tym fragmencie projektu ustawy dotyczącym Państwowej Komisji Akredytacyjnej znalazł się przepis, że w tej Komisji są także przedstawiciele praktyki gospodarczej. Transformacja przeprowadzana w Polsce objęła również szkolnictwo wyższe. Powstały szkoły wyższe niepaństwowe i obecnie kształcą już ponad 28 proc. ogółu studentów. Gdybyśmy jednak wprowadzili w uczelniach jednoetatowość, oznaczałoby to zahamowanie transformacji, ponieważ uczelnie niepaństwowe nie są w stanie w krótkim terminie wykształcić kadry nauczycieli i wykładowców z tytułami naukowymi. Wyrażam radość z tego powodu, że zakłada się utrzymanie przynajmniej dwuetatowości. Wieloetatowość jest problemem, natomiast powinniśmy dopuszczać dwuetatowość jeszcze przez jakiś czas i tego nie należy teraz ograniczać ustawowo. Są inne sposoby na to, aby z tymi sprawami sobie poradzić i aby to zjawisko znikło. Wymaga to poprawy sytuacji materialnej nauczycieli akademickich, wzrostu kształcenia kadry naukowej. Chciałbym zwrócić uwagę, że używanie słowa „konkurencja” w odniesieniu do uczelni krajowych jest czymś niewłaściwym. Jeżeli dopuszczamy taką konkurencję, a wszyscy wypełniamy funkcje publiczne, społeczne, to musiałyby być przepisy antymonopolowe w tym zakresie. Mówi się o wyrównywaniu szans i dostępności młodzieży do studiów. Młodzież nie ma równych szans w dostępie do uczelni państwowych i niepaństwowych, ale rozwiązanie tego problemu mieści się w granicach naszych możliwości. W uczelniach niepaństwowych kształci się niespełna 120 tysięcy studentów na studiach dziennych. Konferencja Rektorów już dawno postulowała żeby jednak wprowadzić tzw. bon edukacyjny dla studentów. Jest to wydatek rzędu 350–360 mln zł rocznie, co w porównaniu z całym budżetem przeznaczanym na edukację na poziomie wyższym stanowi zaledwie kilka procent.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#JózefSzabłowski">Jest jeszcze jedna istotna kwestia, mianowicie klasyfikacja uczelni. Kształcenie na poziomie wyższym odbywa się na trzech poziomach: licencjackim, magisterskim i doktoranckim. Ten podział kłóci się z realiami. Wiem, że są odpowiednie stowarzyszenia europejskie reprezentujące tylko dwa poziomy, ale to jedno z drugim nie koliduje. Tak czy inaczej, w klasyfikacji powinny być zachowane trzy stopnie uczelni, co będzie odpowiadało temu, co ma miejsce w Polsce. Jest jeszcze kilka drobniejszych spraw, o których nie chciałbym w tej chwili mówić. Są dwa projekty i życzyłbym podkomisji, która będzie nad nimi pracowała, a także sobie żeby z tych dwóch projektów powstała taka ustawa, która zapewni warunki do kształcenia, które podniesie innowacyjność w naszym kraju na wyższy poziom.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#TomaszWinnicki">Nasza konferencja reprezentuje najmniejszy segment uczelni działających na rynku edukacyjnym. Uczelnie zawodowe mają swoją specyfikę, która różni je od uczelni akademickich. Jesteśmy jednak dumni z tego, że zostaliśmy stowarzyszeni z Konferencją Rektorów Akademickich Szkół Polskich, co określa nasze usytuowanie. Już rok temu poparliśmy tzw. projekt prezydencki, chociaż nie bez pewnych zastrzeżeń. Zostały one uwzględnione w dalszych pracach nad tym projektem i mieszczą się w proponowanych regulacjach, w których wprowadzeniu zainteresowane są uczelnie zawodowe. Chciałbym zwrócić uwagę na dwie sprawy, o których była już mowa i dlatego nie będę wdawał się w szczegóły. Pierwsza to jest przepis art. 9, który w drobnym fragmencie wprowadza popieraną przez nas dwuetatowość, co ogranicza patologię wieloetatowości, o której tak dużo mówimy. Nie można tego sprowadzać do dosłownego udziału w dwóch kierunkach studiów. Szczegóły proponowanej przez nas poprawki do art. 9 przekażę podkomisji. Te rozwiązania powinny być elastyczne i dostosowane do sytuacji na rynku edukacyjnym. Druga kwestia dotyczy przepisu w art. 11 w tym fragmencie, który przyznaje rektorowi uczelni akademickiej prawo do nie wyrażania zgody swojemu pracownikowi na pracę w drugim miejscu poza uczelnią. Akceptujemy to, aby rektor był informowany przez pracownika o podjęciu przez niego drugiej pracy oraz miał na to wpływ. Jeżeli taki przepis musi znaleźć się w nowej ustawie, powinniśmy to ograniczyć tylko do sfery gospodarczej, sfery innowacyjności i wynalazczości, ale inaczej traktować podejmowanie pracy dydaktycznej w drugim miejscu pracy, bo to powinno być odpowiednio regulowane przepisami ministerialnymi. Istotną dla wyższych szkół zawodowych sprawą, której się jednak nie rozumie, jest prowadzenie studiów podyplomowych. Państwowym wyższym szkołom zawodowym nie chodzi o to, aby kształcić poza nadanymi im uprawnieniami. Nie widzimy jednak powodu, aby mając prawo do kształcenia w określonych kierunkach nadane nam po bardzo gruntownej kontroli, nie mieć prawa do dokształcania. Dotyczy to dużej grupy nauczycieli, którzy powinni mieć możliwość dokształcania się podyplomowego w swoich dyscyplinach. Proponuję dokonać w art. 3 uzupełnienia definicji o wymienienie także zawodowych studiów podyplomowych. Jesteśmy całkowicie solidarni z ogromną większością środowiska akademickiego, które uważa, że nowe uregulowania prawne są potrzebne i należy ukończyć nareszcie tę wieloletnią mordęgę ich przygotowania i spowodować ich uchwalenie przez parlament.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JerzyOlędzki">Miałem okazję brać intensywny udział w pracach nad projektem ustawy Krajowej Sekcji Nauki, z którego to projektu wywodzi się projekt poselski. Wyrażam radość z tego powodu, że Polska wreszcie uzyskała sposobność, aby zmodernizować i doprowadzić szkolnictwo wyższe do stanu odpowiadającego standardom światowym. Często omawiając nowe rozwiązania prawne, mówi się, że „diabeł ukryty jest w szczegółach”. I rzeczywiście jest ukryty w wielu szczegółach, ale w tym przypadku ten „diabeł” jest ukryty także w pewnych ogólnych zasadach przyjętych jako podstawa do regulacji ustawowych. Chodzi m.in. o traktowanie systemu szkolnictwa wyższego jako pewnej spójnej całości i wprowadzenie regulacji które do siebie przystają, uzupełniają się i tworzą wewnętrznie uporządkowany system. Z tego wynika nasz stały postulat formułowany od samego początku aby porządkowaniem prawa o szkolnictwie wyższym objąć także model kariery zawodowej nauczycieli akademickich. To znajdowało zrozumienie na rozmaitych etapach prac rządowych. Ekipa ministra Mirosława Handkego w pierwszym projekcie również przedstawiała rozwiązanie ujmujące model kariery zawodowej nauczycieli akademickich jako całość regulowaną prawnie. W wystąpieniu pana rektora Franciszka Ziejki padło słowo „rewolucja”. Być może projekt przygotowany przez Krajową Sekcję Nauki NSZZ „Solidarność” mógłby uchodzić za rewolucyjny, jednak projektu poselskiego na pewno tak nie można nazwać. Myśmy proponowali zlikwidowanie tytułu profesora nadawanego przez Prezydenta. Tego w projekcie poselskim nie ma. O ile, mając na uwadze tamtą propozycję, można byłoby mówić o lekkiej rewolucji, to projekt poselski pozbawiony jest takiej cechy. Już kilka lat temu i Czesi i Węgrzy pozbyli się habilitacji i nie ma tam upadku nauki, a wręcz odwrotnie, nasi koledzy, którzy tam jeżdżą, mówią, że moglibyśmy im pozazdrościć tego co tam się dzieje w szkolnictwie wyższym i w nauce. Nawet ci co byli bardzo przywiązani do tego modelu a mianowicie Niemcy, bo przecież od Leibnitza i Humboldta wywodzi się habilitacja, również od tego odchodzą zdecydowanie choć powoli. Habilitacja w polskim systemie szkolnictwa wyższego wiązała się przed wojną w rozwiązaniach prawnych z 1933 roku z uprawnieniem do wykładania na uczelni. Tak habilitacja traktowana jest we Francji, jako sprawdzian, że ktoś się nadaje na wykładowcę. Nie ma powodu, aby u nas nie przeprowadzać takiego sprawdzianu, jednak uproszczenie modelu kariery naukowej jest znamieniem czasów współczesnych, bo także upowszechnienie kształcenia na poziomie wyższym jest znamieniem czasów współczesnych. Pracowałem kiedyś w ekipie, która zajmowała się wprowadzeniem nowego systemu rozdziału środków pomiędzy uczelnie państwowe według tzw. algorytmu. Mimo krytyki tego algorytmu spowodował on jednak wzmocnienie trendu upowszechnienia szkolnictwa wyższego w Polsce. Wyobraźnia legislatorów, tych, którzy tworzą prawo, może bardzo dużo pomóc, chociaż może także i wiele popsuć. Mam nadzieję, że my szkolnictwu wyższemu pomożemy, niczego nie psując.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JanuszTazbir">Uważam, że projekt ustawy przedłożony przez Prezydenta nadaje się do przedyskutowania po wprowadzeniu kilku poprawek. Natomiast wypowiadamy się zdecydowanie jako Centralna Komisja przeciwko projektowi poselskiemu. Pierwsza kwestia dotyczy zniesienia habilitacji. Pan prof. Franciszek Ziejka formułował swoje zastrzeżenia w tej sprawie, odwołując się do tradycji historycznej. Ja chciałbym się powołać na aktualną rzeczywistość. Konieczna jest niewątpliwie kontrola postępów naukowych kandydata do wyższego stopnia naukowego poprzez kolokwium i przedstawienie pracy habilitacyjnej oraz wygłoszenie wykładu. Jeżeli coś jest do zmiany w tym zakresie, to jedna rzecz, a mianowicie, że kolokwium i obrona pracy habilitacyjnej powinna się odbywać nie na rodzimej uczelni tylko na innej uczelni, gdzie sprawowałaby nad tym pieczę rada naukowa dająca gwarancję pełnej bezstronności. Niestety z wieloletniej praktyki Centralnej Komisji wynika, że po pierwsze, corocznie wykrywamy kilka plagiatów, na które nie zwróciła uwagi ani odpowiednia rada naukowa, ani recenzenci. Po drugie jest publiczną tajemnicą, a ja mówię to w imieniu humanistyki, że w każdej dziedzinie istnieje prawo, które bym nazwał „trzy razy trzy”. Okazuje się, że można znaleźć z łatwością trójkę recenzentów, którzy w życiu „nie splamili się” napisaniem negatywnej recenzji. Jeżeli tzw. „średniowiecznik” recenzuje pracę z XX wieku, jest to dla nas sygnał, że trzeba się bliżej przyjrzeć takiej pracy, bo to jest recenzent, który nigdy nie napisał negatywnej recenzji. Jedna z pań posłanek mówiła o wolności nauki. Otóż nie ma wolności nauki bez prawa środowiska naukowego do wyboru organów kontrolnych jakości awansów naukowych. Wielką zdobyczą czasów III Rzeczypospolitej jest wybór wszystkich członków Centralnej Komisji i wybór członków Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Projekt poselski to likwiduje, ponieważ chce się wprowadzić zasadę, iż można kierować kandydatów do tych organów, a ostateczną instytucją wyboru jest minister. To jest bardzo ważne i niepokojące zjawisko. Chciałbym wyrazić satysfakcję, że podkomisja, która ma być powołana, nie będzie pracować w trybie straży pożarnej, a ma czas do końca października. Jest to słuszna decyzja bo w dziedzinie nauki łatwo jest coś popsuć, natomiast na odrobienie błędu potrzebne są lata. Trudno stwierdzić, że po zniesieniu habilitacji poziom kadry naukowej nie obniży się w ciągu paru lat bo to są skutki długofalowe. Cytowany już był Piotr Skarga. Ja dla równości zacytowałbym prawo dialektyki marksistowskiej, które się zupełnie nie sprawdziło, a mianowicie, że ilość przechodzi w jakość. Otóż pośpiesznie tworzona ilość przechodzi w bardzo złą jakość i my doskonale o tym wiemy, znając losy tzw. docentów marcowych i o tym przekonaliśmy się wszyscy.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JanMadej">Rada Główna Szkolnictwa Wyższego dwukrotnie odnosiła się do prezydenckiego projektu ustawy i raz do projektu poselskiego. W każdym z tych przypadków Rada doceniła próby rozwiązania wielu istotnych problemów szkolnictwa wyższego oraz popierała dalsze prace nad prawem o szkolnictwie wyższym. Rada Główna przedstawiała wiele uwag ogólnych, a w przypadku projektu prezydenckiego około 150 uwag szczegółowych. Ostateczną swoją opinię Rada uzależnia od sposobu i stopnia uwzględnienia tychże uwag, bo po to je formułowała. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego deklaruje gotowość dalszej współpracy przy konstruowaniu tego prawa, uważając za właściwe procedowanie wespół z przedstawicielami środowiska akademickiego. Uwagi ogólne i szczegółowe jesteśmy gotowi przedstawić w trakcie prac podkomisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#StanisławRóżycki">Nasze szczegółowe uwagi prześlemy w najbliższych dniach na adres sekretariatu Komisji. Teraz chciałbym podnieść tylko kilka generalnych kwestii. Po pierwsze, w naszym przekonaniu ustawa o szkolnictwie wyższym powinna być częścią ogólnego systemu stymulującego rozwój ekonomiczno-społeczny państwa. Taki system powinien być przede wszystkim rezultatem powszechnej zgody całej klasy politycznej i obejmować - tak jak to ma miejsce w krajach, które poważnie podchodzą do postulatu budowy gospodarki opartej na wiedzy, jak Finlandia czy Irlandia - całą edukację, poczynając od przedszkola, a na szkolnictwie wyższym kończąc. Taki system powinien obejmować także całą gospodarkę, ponieważ ona jest ważną i niezbędną jego częścią. System ten musi być tak zorganizowany, aby odpowiadał na wyzwania przyszłości. Oba projekty ustawy, które omawiamy, z naturalnych powodów nie są, bo nie mogą być, częścią takiego systemu i to jest ich zasadniczą wadą. Jeżeli ustawa - Prawo o szkolnictwie wyższym nie ma być tylko incydentalnym rozwiązaniem, które będzie wymagało wkrótce kolejnych zmian, to musi być ona nie tylko całościowa ale i rewolucyjna w sensie nowych regulacji prawnych odpowiadających na wyzwania takie jak problem kariery naukowej, jak sprawa zarządzania uniwersytetami i w ogóle uczelniami wyższymi w Polsce. Kwestią dyskusyjną jest to, czy znakomity na ogół uczony, jakim jest wybieralny rektor, ma predyspozycje do tego, by być kierownikiem największego czasami w regionie zakładu pracy, jakim jest uczelnia. Kwestie etyczne, o których mówił pan rektor Franciszek Ziejka, sprowadzają się w naszym przekonaniu, nie tylko do jedno czy wieloetatowości, chociaż jest to ważna i być może nawet fundamentalna sprawa. Chodzi raczej o sprostanie wyzwaniom, jakie stawia przed nami społeczeństwo informatyczne. Dzisiaj w internecie można znaleźć na każdy temat dowolne opracowanie i studenci z tego korzystają, czy tego chcemy, czy nie. Z tym trzeba walczyć oczywiście nie tylko przy pomocy przepisów ustawy o szkolnictwie wyższym. Być może należy także w Kodeksie karnym zawrzeć odpowiednie przepisy. Jest to kwestia, która w sposób istotny wpływa na jakość kształcenia. Uwzględniając te fakty i analizując oba dokumenty a także inne kwestie, takie jak prawa pracowników w uczelniach, sposoby ich zatrudniania, Federacja ZNP Szkół Wyższych i Nauki stwierdza, iż oba te projekty powinny być podstawą dalszych prac w Sejmie. Znacznie bliższy jest nam, jeśli chodzi o klimat, projekt poselski.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#KazimierzPrzybysz">Jest sprawą oczywistą, że po 15 latach zmian systemowych w szkolnictwie wyższym nowa ustawa jest niezbędna. W tej chwili mamy taki stan, że oba projekty przeszły przez pierwsze czytanie na forum Sejmu i zostały skierowane do dalszych prac, co nieco komplikuje ich rozpatrywanie w tym sensie, że utrudnia działalność legislacyjną. Postawy ideologiczne tych projektów są nieco inne. Główną kwestią, która je dzieli, jest odniesienie się do projektu ustawy o tytule i stopniach naukowych. Przewidują one inny model kariery naukowej. Nie chciałbym się do tego odnosić, bo to nie było przedmiotem dyskusji czy oceny Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Chciałbym się natomiast odnieść do tzw. prezydenckiego projektu, który został opracowany przez zespół pod kierunkiem pana prof. Jerzego Woźnickiego. Uważam generalnie, że jest to projekt właściwy. Zmiany, które się w nim proponuje, odpowiadają pilnym potrzebom i myślę, że ten projekt jest dobrą podstawą do dalszego procedowania nad regulacjami prawnymi, które mają być wpisane do ustawy. Projekt prezydencki ma kilka podstawowych zalet. Na obecnym etapie został on już wynegocjowany ze środowiskiem i ma pewne odniesienia do stanowiska tego środowiska w podstawowych segmentach, co jest bardzo istotne. Projekt proponuje wprowadzenie pewnych zmian w sposób ewolucyjny, co również przemawia na jego korzyść. Stymuluje pewne zmiany wynikające z otoczenia zewnętrznego, chodzi tu przede wszystkim o proces boloński. Wzmacnia autonomię uczelni, ale także wzmacnia nadzór ministra nad uczelniami. I tutaj nie ma sprzeczności. Poświęca należytą uwagę jakości kształcenia, która jest teraz kwestią podstawową. Jest oczywiście wiele spraw, które są jeszcze dyskusyjne, np. w jaki sposób należy dzielić uczelnie, jaki ma być ich ustrój wewnętrzny, które z nich mają prowadzić studia podyplomowe, ale to można omówić w toku dalszej pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AnnaOlejniczukMerta">Występuję w imieniu swojej uczelni, a także Konsorcjum Uczelni Niepaństwowych. Dołączamy się do głosów, że ustawa jaką mamy wspólnie wypracować, ma dwa zasadnicze cele. Pierwszy, to wspieranie gospodarki. Wiemy o tym, że gospodarka oparta na wiedzy jest wymogiem niezbędnym dzisiejszego funkcjonowania i przygotowania kadr dla takiej gospodarki. Pamiętamy o tym, że uczelnia to jest dydaktyka plus badania. To nas zobowiązuje do tego, aby stawiać na wysoką jakość szkolnictwa i szkół wyższych, a składa się na to dbałość o stopnie i tytuły naukowe oraz uczestnictwo w badaniach i badawczych projektach międzynarodowych. To są także studia doktoranckie, które prowadzić mogą teraz szkoły zarówno publiczne, jak i niepubliczne, chociaż niektóre z nich nie mają takich możliwości, a także nie maja takich aspiracji. Zmierzamy do tego, aby jednak można było stwierdzić, że uczelnie niepubliczne aspirujące do wysokiego poziomu kształcenia mają takie możliwości i powinny z nich korzystać. W tym aspekcie należy rozpatrywać programy nauczania, czyli autonomię uczelni. Chodzi o to, aby uczelnie dobre posiadające kadrę, posiadające możliwości prowadzenia badań mogły również swoje badania przekuwać w to, co składa się na program nauczania. Program nauczania jest bardzo istotnym wyróżnikiem uczelni, zwłaszcza tych które chcą aspirować do grona nadających ton rozwojowi gospodarki. Drugim celem, poza jakością szkolnictwa i szkół wyższych jest poszerzenie możliwości dostępu młodzieży do szkół wyższych. Jest to cel bardzo szlachetny, chociaż z drugiej strony widzimy, że to wyraża się teraz u nas w ilościowym rozwoju szkolnictwa, już nie jest elementem pozwalającym dbać o jakość i tworzenie naszego wysokiego udziału w opieraniu gospodarki na wiedzy. Chcę powiedzieć przez to, że jeśli mamy dbać o szeroki dostęp młodzieży do szkół wyższych i o to, żeby tej rosnącej liczby szkół towarzyszyła dobra jakość, chociaż wiemy, że jest to niemożliwe do osiągnięcia we wszystkich szkołach, potrzebna jest dbałość o zwiększanie wskaźnika skolaryzacji. Dobrym rozwiązaniem jest wspomaganie tego procesu stypendiami zwłaszcza tych, którzy nie mogą z własnych środków podjąć nauki w szkołach niepublicznych. Rozwiązania zapisane w projekcie ustawy są tu bardzo sprzyjające. Sprzyjająca jest również elastyczna regulacja odpłatności za studia. Jeżeli mamy dalej mówić o rozwoju, który sprzyja powszechnemu dostępowi młodzieży do studiów, a jednocześnie o rozwoju szkoły, przyłączam się do głosów, że etyka i odpowiedzialność społeczna uczelni musi być elementem niezbędnym, świadomie sterowanym i wdrażanym do funkcjonowania szkół. Zasada podstawowa i najprostsza głosi: nie szkodzić, a to oznacza, żeby nie wykonywać żadnych dużych ruchów, mając na uwadze to, jak rozwijało się szkolnictwo w ostatnim dziesięcioleciu, jak duży był wzrost liczby szkół prywatnych które stwarzały i rozszerzały możliwości dostępu młodzieży, która nigdy nie podjęłaby studiów, gdyby musiała jechać do odległych dużych miast.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#AnnaOlejniczukMerta">Pamiętajmy jednak o tym, że w tym czasie jednocześnie mieliśmy zaledwie kilkadziesiąt uczelni, w których można było uzyskać stopień doktora habilitowanego. Wydatki z budżetu na badania były niewielkie. Nie osiągnęliśmy takiego poziomu rozwoju kadr naukowych, który pozwalałby obecnych doktorów mianować na wyższe stopnie naukowe i aby mogli uzyskiwać tytuł profesorów, którzy mogliby wziąć na siebie dużą odpowiedzialność nie tylko z tytułu przekazywania wiedzy, ale jednocześnie prowadzenia badań i kierowania określoną placówką czy komórką w placówce. Opowiadam się za tym, aby zachować stopień doktora habilitowanego. Popieramy także te rozwiązania, które dopuszczają dwuetatowość, ale nie wieloetatowość zatrudniania. Sprzeciwiamy się temu, aby dopuścić do likwidacji Centralnej Komisji do Spraw Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych. Bardzo zasadne jest porządkowanie uczelni według grup akademickich, zawodowych i nieakademickich. W związku z tym zdecydowanie bliższy naszym oczekiwaniom jest projekt prezydencki.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#MichałSzulczewski">Ograniczę swoją wypowiedź do tego, co pani posłanka Maria Nowak określiła jako piąty filar zmian dokonywanych w szkolnictwie wyższym na podstawie projektu poselskiego. Ten filar jest głównym w całej tej konstrukcji nośnej ustroju szkolnictwa wyższego. Jest to kwestia ścieżki kariery nauczycieli akademickich, a również powiązana jest z tym kwestia stabilności ich zatrudnienia. Szkolnictwo wyższe w ostatnich dekadach odniosło ogromne sukcesy, ale o nich można mówić w zasadzie tylko wtedy, gdy miarą jest liczebność studentów i absolwentów. Jeżeli spojrzeć na to z punktu widzenia jakości wykształconej i kształcącej się młodzieży, sukcesu nie mamy. Mamy bardzo kiepską sytuację z wieloma zagrożeniami, ponieważ poziom edukacji wyraźnie się obniża. Nie sposób jest egzekwować wiedzę na tym samym poziomie od studentów tak licznych, bo znaczna ich część nie jest przygotowana przez wcześniejszą edukację, przez dom i przez poziom kultury swoich środowisk do studiów na takim poziomie jak dawniej. To wymusza na wykładowcach obniżenie poziomu. Doktorzy kończą studia po czterech latach lub po pięciu i oni w porównaniu z tymi doktorami, którzy kończyli studia dawniej są mniej doświadczeni, mniej dojrzali, ale mają przed sobą dalsze możliwości i dalszą drogę. Jest dobrze, gdy kończą wcześniej studia, ale tacy są, jacy są. Nauczyciele akademiccy uczą gorzej, dlatego że mamy plagę w postaci patologii wyrażającej się w wieloetatowości, w gonieniu przez nauczycieli akademickich za pieniędzmi, a najłatwiej je uzyskiwać ucząc w kilku miejscach. System zaproponowany w poselskim projekcie ustawy jakby nie dostrzega wzajemnych zależności pomiędzy poziomem uprawianych badań naukowych na uczelniach a poziomem nauczania. Nie może być tak, aby „uczył Marcin Marcina”. Jeżeli poziom uczących będzie niski, to studia też będą mało warte. Zdaję sobie sprawę z tego, że kwestia zachowania habilitacji jest dyskusyjna nie tylko u nas, ale także - jak państwo mówili - w innych krajach. Borykają się z tym problemem Niemcy i tam zdania są podzielone, borykają się z tym Austriacy. Mam wrażenie, że w obu tych krajach przeważy opinia, żeby jednak z czasem zrezygnować z habilitacji. We Francji jest habilitacja do badań naukowych. Wydaje się, że habilitacja w Europie nie ma dalekiej perspektywy, ale dlaczego nie chce się jej utrzymywać? Otóż dlatego, że panuje w pewnym stopniu uzasadniona wiara w to, że mechanizmy rynkowe i systemy stymulacji do badań naukowych na uczelniach wymuszają właściwą selekcję kadry. My tych mechanizmów nie mamy i nic nie zapowiada, abyśmy je rychło mieli. W związku z tym, jeżeli chcemy się troszczyć o należyty poziom edukacji akademickiej na wyższych uczelniach, jeżeli chcemy się troszczyć o wysoki poziom badań naukowych, to musimy stwarzać pewne sztuczne stymulacje, bo nie wytworzyliśmy takiego systemu, żeby to się działo na innej drodze i niejako automatycznie. Efektywność badań naukowych w Polsce w przeliczeniu na głowę uczonego jest mniejsza niż w innych krajach z naszego dawnego niechlubnego obozu. Wydaje mi się, że dobrze byłoby, aby ten system był mniej zhierarchizowany, gdybyśmy konkurowali dorobkiem naukowym położonym na stole, a nie tym, co mamy wpisane przed nazwiskiem. Do tego powinniśmy dążyć, ale teraz nie jest na to pora. Dzisiaj jeżeli zrezygnujemy z habilitacji, będziemy skazani na obniżenie efektywności i poziomu badań naukowych w Polsce i w konsekwencji także obniżenie poziomu nauczania. Habilitacje powinno się zachować przynajmniej na najbliższe lata. Zachowanie Centralnej Komisji jest pochodną tego problemu. Ponadto nie powinniśmy stabilizować zatrudnienia od razu po doktoracie z tych wszystkich względów, o których wcześniej mówiłem.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#MichałSzulczewski">Trzeba dać uczelniom i placówkom naukowym, o których mówi się że są słabsze - ale o nich także trzeba myśleć - możliwość wymiany kadry po to, aby była lepsza, po to, aby tworzyć zespoły naukowe, które są zdolne podjąć duże ważne zagadnienia naukowe i żeby te zespoły mogły się włączać jako równorzędni partnerzy w projekty europejskie i międzynarodowe.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#KrzysztofSchmidtSzałowski">Stowarzyszenie, które tu reprezentuję, dopiero się tworzy. Miałem okazję podpisać niedawno apel w sprawie naprawy szkolnictwa wyższego. Chciałbym podzielić się z państwem myślami, które wymieniane są w naszym środowisku. Dotyczą one właśnie obecnej sytuacji uczelni wyższych i perspektyw rozwoju szkolnictwa wyższego. Najważniejszym elementem, jak w każdym przypadku, są ludzie, czyli w przypadku szkolnictwa wyższego kadra nauczycieli akademickich. Dostrzegamy oczywiście słabości i pewne paradoksy, że np. nieliczna kadra samodzielnych pracowników dwoi się i troi, aby podołać pracy na wielu etatach. Tymczasem rośnie liczba młodych doktorów, którzy ukończyli studia a zajmują się sprawami zupełnie nie związanymi z zawodem, bo nie mogą znaleźć pracy albo po prostu wyjeżdżają za granicę. Tę sytuację trzeba uzdrowić. Wydaje się, że trzeba zmienić system kariery akademickiej. Dotychczasowy system ma wiele mankamentów. Po pierwsze, wymagania wobec kandydata na stopień doktora są zdecydowanie zbyt małe, przez co mamy bardzo dobre doktoraty, ale mamy też dużo złych. Temu się trzeba przeciwstawić. Po drugie, habilitacja w naszych warunkach nie jest wcale takim drugim sitkiem, które ma zatrzymać to, czego nie dopatrzono się w czasie przewodu doktorskiego. To sito jest niedoskonałe i dziurawe i przepuszcza takie habilitacje, których nie należałoby przyznawać. O tym wspomniał pan prof. Janusz Tazbir. Te mechanizmy są niesprawne, mamy bardzo nieliczną kadrę samodzielnych nauczycieli akademickich i samodzielnych pracowników nauki, a nie mamy sposobu na to, żeby przeprowadzić w sposób racjonalny awanse. Rozwiązanie może być następujące. Należy znacznie podwyższyć wymagania wobec kandydatów na stopień doktora i zrezygnować z procedury habilitacyjnej, która ma tę wadę, że jest procedurą niejawną, że nie ma kontroli nad tym, co dzieje się w czasie przewodu. Dopiero na szczeblu Centralnej Komisji można pewne mankamenty bardziej jaskrawe ujawnić, ale o tym, co dzieje się po drodze, nikt nie wie, bo wszystko odbywa się w sposób tajny. Mianowanie na stanowisko profesora i w ogóle samodzielnych pracowników nauki powinno następować w drodze normalnego, jawnego konkursu. Mielibyśmy wówczas znacznie szerszą bazę, z której mogliby startować doktorzy i mielibyśmy odpowiedni wybór oraz dokonywali mianowań w sposób jawny, nie budzący wątpliwości. Wydaje się, że byłaby to metoda znacznie skuteczniejsza niż obecna habilitacja. Nie chodzi o samo słowo „habilitacja” bo ono ma bardzo różne znaczenie, a chodzi o stopień doktora habilitowanego. Jeśli państwo chcą nazwać procedurę konkursową habilitacją, proszę bardzo, niech to się nazywa habilitacją, ale chodzi o mechanizm i sposób przeprowadzania naboru na stanowiska samodzielne w szkolnictwie wyższym. Jeżeli tego nie zrobimy teraz, to do tej sprawy będziemy musieli wrócić bardzo szybko w najbliższych latach, ponieważ problem pozostanie nierozwiązany.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JerzyBłażejowski">Gdy coś nowego się tworzy, trzeba zadać sobie pytanie: jaka jest potrzeba dokonywania zmian i dopiero wprowadzając coś nowego. Otóż obecna ustawa o szkolnictwie wyższym była uchwalona w roku 1990 była wielokrotnie nowelizowana i w związku z tym jest miejscami niespójna. Ponadto nie ma w niej wielu zapisów, które są niezbędne dla funkcjonowania uczelni wyższych. Wreszcie nie wiem, czy fortunnie czy niefortunnie powstała w 1997 roku druga ustawa o wyższych szkołach zawodowych, która jako element tego samego kształcenia na poziomie wyższym, powinna być częścią tej samej jednolitej ustawy. Jest więc pora i są przesłanki, aby taka ustawa została odpowiednio przygotowana i uchwalona. Powstaje pytanie: jaki powinien być jej zakres. Byłoby dobrze, żeby wszystkie elementy edukacji i nauki, która jest nieodłącznym elementem edukacji, były ze sobą połączone, ale jest to w tej chwili nie do zrealizowania przynajmniej w czasie, który byłby rozsądny dla wdrożenia tego zamiaru, w związku z tym na razie uchwalenie nowej ustawy o szkolnictwie wyższym jest optymalnym rozwiązaniem. Zwrócę uwagę na pewne elementy, które są istotne i były już podnoszone w dyskusji. Chodzi przede wszystkim o nowoczesne kształcenia. Nasze kształcenie jest dobre, ale być może nie jest jeszcze nastawione na to, czego oczekuje współczesny świat. Wydaje się, że takim elementem powinno być ściślejsze powiązanie kształcenia z gospodarką i sferą społeczną. Nie jestem pewien, czy oba te projekty w dostateczny sposób uwypuklają ten element. W wielu krajach sfery społeczne i gospodarcze mają wpływ na to, czego się uczy, mają wpływ na proces kształcenia, a potem również na zatrudnianie absolwentów. Mówiono tu o pewnych wypaczeniach w systemie szkolnictwa wyższego. Otóż kiedy szkolnictwo to było w pewnym sensie elitarne, tych wymagań było mniej, kiedy stało się powszechne jest naturalne, że wypaczenia powstają. Muszą być odpowiednie ramy prawne, aby móc walczyć z tymi wypaczeniami. Nie jest to problemem tylko naszego kraju, ale również wielu innych krajów, a właściwie wszystkich krajów świata i wszystkie kraje tworzą odpowiednie ramy prawne, aby walczyć z takimi wypaczeniami. Zwrócę uwagę na jeszcze jeden element, który był szeroko dyskutowany, a mianowicie model kariery akademickiej. Czy nasz model jest dobry? Powiedziałbym, że brak tu przede wszystkim mobilności. Czy ustawa jest w stanie to rozwiązać? Otóż wątpię, dlatego że nasze środowisko jest mało mobilne, znacznie bardziej mobilne są środowiska akademickie w innych krajach. Trzeba do tej mobilności zdopingować środowisko. Nie mam recepty, jak to zrobić. Nie bardzo rozumiem, dlaczego stopień doktora habilitowanego musi być natychmiast eliminowany i czy on w czymkolwiek przeszkadza. Chciałbym zwrócić uwagę, że w wielu krajach istnieje stopień doktora nauk, nawet w Anglii. W związku z tym nie ma potrzeby, żeby taki stopień likwidować. Natomiast może być potrzeba stworzenia równoległej ścieżki awansu akademickiego wtedy, kiedy trudno jest uzyskać tę habilitację, a potrzebny jest fachowiec do kształcenia akademickiego.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#JerzyBłażejowski">Projekt ustawy przynajmniej prezydencki, w którego tworzeniu brałem udział, przewiduje taką możliwość. Być może należy ją jakoś inaczej rozbudować, ale trzeba tworzyć równoległą ścieżkę awansu tam, gdzie to jest niezbędne. I taką możliwość powinna zapewniać ustawa. Nie widzę powodu odchodzenia od habilitacji przynajmniej na razie. Jeżeli będzie ta druga ścieżka, to może nauczymy się innego modelu kariery i za jakiś czas zrezygnujemy z habilitacji. Nie jest do końca prawdą, że habilitacje są w innych krajach wycofywane, bo np. w Niemczech habilitacja jest stosowana oprócz procedury uzyskania prawa do nauczania. Natomiast w Czechach i Słowacji istnieje mianowane stanowisko docenta, którego procedura jest porównywalna z naszą procedurą. Takie procedury są stosowane i należy je zachować u nas, być może w formie zmodyfikowanej. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego przed kilkoma dniami dyskutowała na temat modelu kształcenia akademickiego i być może pewne przemyślenia przekażę panu przewodniczącemu w formie uchwały. Może przydadzą się przy formułowaniu konkretnych regulacji prawnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#PiotrLewandowski">Chciałbym podkreślić fakt, że w projekcie poselskim dostrzegam przede wszystkim to, iż usiłuje on utrzymać integrację całego środowiska akademickiego poprzez zachowanie możliwości równorzędnej formy zatrudniania nauczycieli akademickich, co niestety nie ma miejsca w projekcie prezydenckim. Oba projekty mają taki sam tytuł - Prawo o szkolnictwie wyższym. Wydaje mi się, że jeżeli nadano im taki tytuł, to projekty muszą faktycznie obejmować całość zagadnień, które dotyczą szkół wyższych. Bardzo mocno podkreślamy to, że czas ruszyć do przodu z modelem kariery naukowej. Wcale nie mówimy, że od dzisiaj nie ma być habilitacji, wcale nie mówimy, że doktorat miałby być promowany już od jutra na takich samych zasadach jak dotychczas. W projekcie poselskim wyraźnie jest mowa o zwiększeniu wymagań wobec kandydatów do wyższego stopnia naukowego, o trzech recenzentach opiniujących pracę doktorską, i obligatoryjnej publikacji tej pracy w czasopismach naukowych, czego obecnie się nie praktykuje. Przez wiele najbliższych lat ta sama polska profesura będzie to wszystko robiła, a nie „sfrustrowani adiunkci” jak to formułowano i przykro mi, że tak to przedstawiono. Dołączając się do grupy panów profesorów, którzy cytowali zdania wypowiadane przez dawne autorytety, ja także pozwolę sobie zacytować żyjącego wspaniałego Polaka, który w Toruniu kilka lat temu powiedział do nas wszystkich: „Trzeba aby środowiska akademickie odzyskały swój tradycyjny autorytet moralny, aby stały się na nowo sumieniem narodu, dając przykład cnót obywatelskich i patriotycznych”. Proszę państwa, naprawdę nic nie zrobiliśmy w tej sprawie przez sześć lat. Pan rektor Franciszek Ziejka doskonale wie, co dzieje się w środowisku krakowskim i można z tym walczyć ale w pojedynkę nie można wiele zdziałać. Obawiam się, że to jest znacznie większy problem, niż takie czy inne prawo o szkolnictwie wyższym. To co dzieje się na naszych uczelniach, to jest relatywizm moralny. Jestem także pracownikiem naukowym i też nad tym boleję.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#BogdanDzierżawski">Chciałbym zwrócić uwagę na kilka kwestii, które są dla mnie niezrozumiałe szczególnie w projekcie prezydenckim. Jest tam piękne odniesienie do autonomii uczelni we wszystkich zakresach, po czym wprowadza się w ustawie 200 delegacji dla ministra, w których minister: zgadza się, określa, upoważnia, ustala, podejmuje. Uważam, że prowadzi to do sytuacji nieco kabaretowej. Jest to ustawa o autonomii ministra w szkolnictwie wyższym, ponieważ większość decydujących ustaleń podejmuje minister przy wstępnej deklaracji autonomii uczelni. Sprawa modelu kariery naukowej wydaje się istotna, ale jest tu bardzo wiele dodatkowych i powierzchownych odniesień czy określeń tego problemu. Chciałbym przypomnieć, że jednak w całej tradycji szkolnictwa wyższego - i tak jest na całym świecie tam, gdzie nauka się liczy - są trzy stopnie naukowe: bakałarz, magister i doktor. Instytucje wyższych stopni zostały wprowadzone w Polsce w roku 1951 przez ówczesny Sejm Rzeczypospolitej, bo wtedy nie było jeszcze PRL. Wtedy wprowadzono drugi stopień naukowy pod nazwą niższy kandydat nauk. Nie była to lokalna inicjatywa, ale od Łaby do Władywostoku we wszystkich państwach przyjęto dwustopniowy system doktoratu, doktora samodzielnego i niesamodzielnego. Do roku 1956 był to kandydat nauk jako niższy stopień i doktor jako wyższy stopień. Po 1956 roku w związku ze zmianą sytuacji politycznej i wprowadzeniem nazewnictwa narodowego w formie, a socjalistycznego w treści, zlikwidowano tytuł kandydata nauk i wprowadzono tytuł doktora jako niższy stopień i doktora habilitowanego jako wyższy stopień naukowy, odwołując się do procedury habilitacji przedwojennej, która znaczyła kompletnie co innego, to znaczy dopuszczanie w drodze wyjątku osób spoza uniwersytetu do jednorazowego wygłoszenia wykładu lub cyklu wykładów z możliwością prolongaty. I tak to regulowała ustawa z okresu międzywojennego. Nigdy nie był to stopień naukowy. Druga sprawa wiążąca się z tym to stwierdzenie, na ile te stopnie mają wpływ na realne efekty działania. Mniej więcej od 50 lat funkcjonują trzy systemy: anglosaski, który był kiedyś powszechny w Europie, ale zachował się już tylko w krajach anglosaskich, kontynentalny czyli europejski i wschodnioeuropejski. Jeżeli będziemy wyliczać nagrody Nobla z dziedziny nauki przyznane w okresie ostatnich 50 lat, to jest ich 250 z kręgu państw anglosaskich dla osób bez tytułów i bez habilitacji, jest 50 z kręgu krajów kontynentalnych, gdzie szkoły zostały upaństwowione i profesorowie są członkami służby państwowej nominowanymi przez władze publiczne. Oznacza to, że porównawczo przy podobnych potencjałach nauki, ludności i gospodarki efektywność nauki spada tam więc pięciokrotnie. Jest jeszcze zaścianek wschodnioeuropejski, gdzie w tym czasie uzyskano 10 nagród Nobla, czyli jest to współczynnik wyrażający zmniejszenie efektywności pięciokrotnie. Warto zaznaczyć, że wszystkie te 10 nagród Nobla jest związanych wyłącznie z budową bomby atomowej. Jeżeli proponujemy to, do czego omawiane ustawy przywiązują dużą wagę, okaże się, że w liczbie tytułów i habilitacji bijemy Amerykanów na głowę. Jest natomiast zupełnie odwrotna relacja niż relacja osiągnięć uczonych anglosaskich do osiągnięć naszych uczonych.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#BogdanDzierżawski">Jest to zjawisko bardzo niebezpieczne wymagające bardzo poważnego zastanowienia się, co zrobić i jakie mechanizmy zastosować, aby to zmienić. Zwracamy uwagę, że mechanizm, jaki funkcjonuje w naszym systemie, prowadzi do tego, że w najbardziej czcigodnym Uniwersytecie Jagiellońskim i w Krakowie szwenda się kilku laureatów nagrody Nobla, którzy niestety nie mają habilitacji i nie mogą być profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego, natomiast mogą być tak jak Czesław Miłosz przez 40 lat profesorami jednego z najlepszych uniwersytetów świata. On nie mógł być u nas profesorem, natomiast mógł być profesorem ktoś, kto ma stopień naukowy ale niczym się nie wyróżnia. I tacy profesorowie są podstawą prywatnych szkół wyższych np. zarządzania i ekonomii, którzy uzyskali doktorat w Kijowie z prac na temat wyższości gospodarki socjalistycznej nad gospodarką kapitalistyczną, a habilitację robili w Lipsku z nieuchronnego upadku kapitalizmu. Te doktoraty i habilitacje są nadal ważne i są podstawą funkcjonowania takich uczonych i nikt nie ma do nich pretensji. Jest to hańba naszej nauki. I jeszcze jedna sprawa dotycząca odpowiedzialności. Uważam, że w projekcie prezydenckim jest mnożenie bytów instytucjonalnych, ministrów, Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, Państwowej Komisji Akredytacyjnej, Konferencji Rektorów. To niezwykle rozmywa odpowiedzialność i pozwala na złe funkcjonowanie uczelni.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#FranciszekZiejka">Ad vocem. Ponieważ tak się złożyło, że występowało kolejno już czterech reprezentantów Politechniki Warszawskiej, chciałbym żeby reprezentant Uniwersytetu Jagiellońskiego wystąpił w dyskusji co najmniej dwukrotnie.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#RyszardHayn">Przepraszam, ale rozumiem, że pan profesor chce się odnieść do tego, co dotyczy Uniwersytetu Jagiellońskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#FranciszekZiejka">Tak jest. Chciałbym wyjaśnić, że po Krakowie nikt się nie szwenda, ale wszyscy chodzą, a Nobliści w żadnym wypadku się nie szwendają, a po prostu chodzą i są gośćmi na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pan Czesław Miłosz jest doktorem honoris causa naszego Uniwersytetu i od czasu do czasu wykłada, bo ma do tego prawo. Ponieważ sprawa modelu kariery naukowej istotnie dzieli środowisko akademickie, a przede wszystkim Politechnikę Warszawską od pozostałych uczelni wyższych prosiłbym o ewentualne wyłączenie tej sprawy do innego procedowania, co będzie dla dobra ustawy o szkolnictwie wyższym i powstanie szansa na odpowiednie rozwiązanie tych kwestii.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#AnnaBłoch">Chciałabym zwrócić uwagę, że oba te projekty mają już obiegowe nazwy. Jeden nazywany jest projektem profesorskim, a drugi projektem adiunktów. Coś tu jest na rzeczy. Mnie się marzy, aby prawo o szkolnictwie wyższym, które powstanie, było takim prawem, które będzie dotyczyło całej społeczności akademickiej. Te obiegowe nazwy projektów prawdopodobnie wynikają ze składu zespołów, które opracowywały. Przy opracowaniu projektu prezydenckiego nie brali udziału ani adiunkci, ani nauczyciele akademiccy. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się że przy opracowaniu projektu nazwanego projektem adiunktów, a tu prezentowanym jako projekt poselski, nie brali udziału profesorowie. Mam nadzieję, że powstanie projekt, w którym wybierze się z tych dwóch tutaj przedłożonych najlepsze rozwiązania. Chciałabym zwrócić uwagę na jeden fakt, aby w tym projekcie umieszczone zostały mechanizmy zachęcające młodych, zdolnych absolwentów do pozostania na uczelni. Wiadomo, że nie będą to zachęty pieniężne, a więc muszą to być inne mechanizmy, które skłonią młodych ludzi, aby pozostali na uczelni. Następne mechanizmy powinny służyć doprowadzeniu do stabilizacji zawodowej i życiowej najlepszych naukowców i najlepszych dydaktyków, którzy nie muszą być najlepszymi naukowcami.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#RyszardHayn">Teraz z kolei zabiorą głos posłowie.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JarosławZieliński">O kilku sprawach, które wymagają uregulowania w przedłożonych projektach ustawy, miałem okazję mówić podczas wystąpienia klubowego w czasie pierwszego czytania na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Nie chcę powtarzać swoich uwag przedstawionych wówczas, ale powiem o jednej kwestii, może dlatego, że nasi szanowni goście zabierający głos rzadko się do niej odwoływali. Moim zdaniem trzeba odważniej, niż proponuje się to w projektach, spojrzeć dzisiaj na kwestię udziału nakładów z budżetu państwa przy pokrywaniu kosztów kształcenia studentów we wszystkich naszych uczelniach, niezależnie od tego, czy są to uczelnie publiczne, czy niepubliczne. Przyjmujemy, że bezdyskusyjny - i słuszny - jest postulat, by postawić wysokie wymagania akredytacyjne uczelniom i żeby one były jednakowe dla wszystkich uczelni bez względu na to, kto jest dla nich organem założycielskim. Sytuacja dojrzała do tego, aby po spełnieniu tych wysokich warunków i wymagań także w sposób jednakowy dofinansowywać z budżetu państwa koszty kształcenia ponoszone przez studentów w polskich uczelniach. Wspomniał o tym pan rektor Józef Szabłowski jako jedyny, stawiając kwestię w naszej dyskusji w odniesieniu do studentów studiów stacjonarnych. Mam nadzieję, że podkomisja, którą dzisiaj powołamy, zechce rozważyć bardzo głęboko to zagadnienie i spojrzeć na te kwestie odważniej niż wnioskodawcy obu projektów ustaw. Mam nadzieję, że w konsekwencji zaproponowany zostanie przepis, który jest oczekiwany powszechnie przez studentów i ich rodziców, a także przez tych, którzy wybierają się na studia.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#MarianWesołowski">Przyłączam się do wypowiedzi tych moich przedmówców, którzy wyrażali zadowolenie z tego, że wreszcie projekt ustawy o szkolnictwie wyższym trafił pod obrady Sejmu. Rozważamy w tej chwili dwa projekty: projekt tzw. prezydencki albo ściślej mówiąc projekt Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, bo zasadza się głównie na propozycjach zgłoszonych przez Konferencję. Przez sześć lat byłem rektorem i wiem, że właśnie to środowisko wypracowało ten projekt. Jest on obecnie uściślony i nosi nazwę projektu prezydenckiego. Szkolnictwo wyższe od lat oczekuje na nowe unormowania, a bardzo pilnie oczekuje od połowy lat 90. Ustawa z roku 1990 już się w wielu punktach zdezaktualizowana. Przedłożone zostały dwa projekty, z których - jak słusznie zauważył pan rektor Franciszek Ziejka - można zrobić dobrą kompilację, odrzucając pewne rozwiązania, zarówno z jednego jak i z drugiego. Dla przykładu podam, że projekt poselski odnosi się do płac, do tzw. podstawy bazowej, a projekt prezydencki nic o tym nie mówi. To jest pozytyw projektu poselskiego. Dla równowagi powiem, że projekt poselski nic nie mówi np. o doktorantach, a przecież wiadomo, że jest to grupa, która na trwałe wrosła w klimat wielu uczelni i doktoranci powinni mieć swoje miejsce wśród grona elektorów wybierających dziekana, wybierających rektora uczelni, powinni także zasiadać w senacie i w radach wydziałów. Projekt prezydencki poświęca specjalne rozdziały tej bardzo ważnej grupie społeczności akademickiej. W projekcie poselskim tylko zdawkowo wspomina się o doktorantach, nie eksponując tego problemu. Powiem otwarcie, że projekt prezydencki jest mi bardziej bliski ze względu na zawarte tam propozycje rozwiązań prawnych. Jest on bardziej klarowny i spójny oraz traktuje sprawy uczelni kompleksowo, odnosząc się do wszystkich uczelni publicznych i niepublicznych, a także uczelni zawodowych. Projekt poselski jest nieco krótszy i stanowi jak gdyby koreferat do projektu prezydenckiego. Takie odnoszę wrażenie po jego lekturze. W projekcie prezydenckim jest miejsce dla senatu, a także miejsce dla określenia funkcji kontrolnej ministra, jest miejsce dla Parlamentu Studentów, dla Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, dla Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Pani posłanka Maria Nowak referując projekt poselski, wymieniła pięć filarów, na których on się zasadza. Odniósłbym się do tego filaru, który mnie najbardziej interesuje, a on jest określony jako system rozwoju. Jego podstawą jest stopień doktora. W naszym kraju wiele popełniono błędów, wprowadzając różne zmiany do systemu rozwoju. Przykładem mogą być tzw. docenci marcowi. Obecnie również są błędne rozwiązania np. stanowiska profesora nadzwyczajnego w uczelni. Na to stanowisko powołuje się doktorów habilitowanych. Są uczelnie, które robią to z dnia na dzień. Dzisiaj habilitacja zatwierdzona przez Centralną Komisję powoduje, że osoba uzyskująca tytuł doktora habilitowanego już nazajutrz może być profesorem. Są też uczelnie, które stawiają jednak pewien określony próg. Doktor habilitowany musi pomnożyć dorobek naukowy.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#MarianWesołowski">Niektóre uczelnie wprowadzają także przedział czasowy np. trzy lub cztery lata po to, aby się nie ośmieszać i wymagają, aby ci profesorowie mogli się czymś legitymować w środowisku i wobec studentów, aby mieli już jakiś określony dorobek naukowy. I o to chodzi, aby nie spłaszczać i nadmiernie nie przyspieszać awansu naukowego. Jeżeli podstawą awansu będzie tylko jeden stopień doktora, a recenzentami prac doktorskich będą również doktorzy, nawet jeśli będzie ich trzech, to nie bardzo wierzę w poziom takiego doktoratu. Wielu - mówiąc delikatnie - leciwych adiunktów bardzo niecierpliwie czeka na tę ustawę. Wiem, że motywacja jest taka: po co będę robił habilitację, czyli, jak to się mówi się w projekcie poselski, drugi zbędny doktorat, skoro i tak będę profesorem. Nie wolno dopuścić do tego, aby tak się stało. Centralna Komisja do spraw Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych spełniała i pełni bardzo ważną funkcję. Warto jest studiować jej coroczne sprawozdania, aby dowiedzieć się, ile jest odrzucanych habilitacji. Świadczy to o tym, że to ciało jest niezwykle potrzebne. Jeżeli od tego odstąpimy, tak jak to zakłada projekt poselski, będzie to znowu niekorzystne dla podniesienia poziomu naukowego prac habilitacyjnych. Myślę, że Komisja będzie jeszcze nie raz dyskutować na ten i inne tematy. Przekazałem tylko moje odczucia korespondujące z głosami, które tu wypowiedziano. Mam jeszcze wiele innych szczegółowych zastrzeżeń do obu projektów, ale o tym będziemy zapewne dyskutować na kolejnych posiedzeniach.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Jestem od siedmiu lat posłem i od siedmiu lat przygotowuję się do tego, aby pracować nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym. Tych projektów nie mogliśmy się doczekać. Kilka lat temu był zgłoszony projekt przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, który miał wywołać projekt rządowy, niestety tak się nie stało. Dzisiaj możemy wreszcie zabrać się do pracy niezmiernie potrzebnej dla kraju i dla szkolnictwa wyższego. Oczywiście szkoły wyższe mają wiele dokonań. Wielkie wyzwanie lat 90. zostało w jakiś sposób zrealizowane przez uczelnie państwowe, a także przez uczelnie niepaństwowe. Nadal mamy jednak wiele problemów i bolączek i nowe prawo o szkolnictwie wyższym powinno te bolączki usunąć. Na pewno trzeba podnieść jakość kształcenia, wprowadzić ścisły związek nauki z gospodarką i rozwojem gospodarczym. Nad tym się teraz szeroko dyskutuje, ale nie ma jeszcze wypracowanych skutecznych rozwiązań systemowych i prawnych. Kolejną bolączką jest luka pokoleniowa wśród pracowników nauki. My tej luki nie wypełnimy, bo utraty niektórych roczników nie da się nadrobić. Musimy jednak dołożyć starań, aby tę lukę stopniowo zmniejszać. Kształcenie ustawiczne jest u nas nadal w powijakach, udział szkolnictwa wyższego w tym kształceniu jest ciągle niezadowalający. Na te i inne bolączki szkolnictwa wyższego oba projekty niestety nie odpowiadają w stopniu wystarczającym. Studia podyplomowe, które powinny być wyższym elementem kształcenia ustawicznego i rozwijać się bardziej dynamicznie niż dotychczas, napotykają w jednym z projektów na jakieś dziwne i sztuczne ograniczenia. Kwestią najważniejszą jest sprawa dwuetatowości. W moim przekonaniu jest ona źle interpretowana. To, czy ktoś pracuje na pięciu etatach wykładowcy i to, że ktoś chce tego słuchać i ktoś chce za to płacić, jest sprawą tego, kto wykłada, tego kto tego słucha i tego, kto za to płaci. Dużo ważniejsza jest sprawa uznawalności kierunku, tzn. czy jeden profesor może gwarantować jakość kształcenia na dziesięciu uczelniach na jednym kierunku. To jest sprawa istotna. W moim przekonaniu nie może gwarantować. Nie jest natomiast ważne, czy ktoś pracuje dużo, bardzo dużo czy tylko trochę. Dużo uwag poświęcono sprawie habilitacji i Centralnej Komisji do Spraw Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych. Powołujemy się na przykłady Austrii czy Niemiec, gdzie prowadzi się dyskusje na ten temat. W Niemczech toczy się dyskusja o tym jaki jest związek niemieckiej nauki z gospodarką i czy niemiecka nauka odpowiada na wyzwania gospodarcze. Odpowiedź jest taka, że nie odpowiada. Zastanawiają się nad tym, czy habilitacja pomaga w tym, czy nie. My też odpowiedzmy uczciwie, czy w wolnej Polsce przez minione 14 lat habilitacja odpowiada pozytywnie na wyzwania nauki i gospodarki, czy nie. Czy utrzymywanie habilitacji powoduje, że jakość kształcenia i nauki w Polsce jest wysoka, czy też jest ciągle za mała? Tu jest jeszcze jedna bardzo ciekawa sprawa. Jeden z projektów zakłada zrezygnowanie z habilitacji, ale za to wprowadza mianowanie. Czy z kolei mianowanie podnosi jakość kształcenia, czy mobilizuje do wysokiej jakości nauki, czy też demobilizuje? Czy budujemy w ten sposób schody do wejścia na wyższy poziom nauki? Projekty nie odpowiadają na pytania o powody bardzo złej jakości kształcenia nauczycieli, nie odpowiadają na pytania dotyczące zarządzania uczelnią, nic nie mówią o zewnętrznych „radach nadzorczych” uczelni, czy o audycie dla tych uczelni państwowych, które obracają ogromnymi środkami finansowymi. Projekty nie odpowiadają na pytanie o egzaminy wstępne na uczelnie. Chcemy wprowadzić nową maturę, państwo wydało i wydaje ogromne pieniądze na zewnętrzne, takie same w całym kraju, egzaminy dojrzałości, ale okazuje się że ten egzamin maturalny nadal nie może być elementem łączącym oświatę ze szkolnictwem wyższym, czyli integrującym całość edukacji.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Obecnie nie jest ona zintegrowana, bowiem najlepsza nawet szkoła publiczna nie jest w stanie przygotować na studia prawnicze czy studia medyczne i trzeba ukończyć szkołę prywatną i brać korepetycje, aby dostać się na takie studia. Najwięcej kontrowersji i sprzeciwów wobec zaliczania egzaminów dojrzałości jako egzaminu na wyższą uczelnię zgłaszają wydziały prawa i akademie medyczne. W moim przekonaniu, musimy uporać się z wyzwaniami, przed którymi stoi Polska, w tym szkolnictwo wyższe. Fakt, że środowiska akademickie, bo jest ich wiele, potrzebowały aż tak wiele czasu, aby przygotować projekt ustawy, pokazuje, że mamy sytuację bardzo skomplikowaną i że czeka nas bardzo trudna, a jednocześnie niezmiernie ważna praca.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#RyszardHayn">Czy ktoś z państwa posłów chciałby jeszcze zabrać głos? Nie widzę zgłoszeń. W związku z tym zamykam dyskusję i dziękuję wszystkim, którzy w niej wzięli udział. Dla posłów, którzy będą pracowali w podkomisji była to pouczająca lekcja, chociaż muszę państwa poinformować, że do Komisji i poszczególnych posłów nadsyłane są dalsze, liczne pisma z uwagami i propozycjami rozwiązań i regulacji, które powinny znaleźć się w ustawie - Prawo o szkolnictwie wyższym. Podkomisja będzie musiała zapoznać się z tymi wszystkimi materiałami. Przechodzimy do powołania podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia przedłożonego przez Prezydenta RP projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym oraz poselskiego projektu ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Chciałbym najpierw zapytać, czy akceptujemy zakończenie prac przez podkomisję do końca października 2004 r.? Nie ma innych propozycji ani sprzeciwów. Rozumiem, że akceptujemy ten termin. Zwracam się z prośbą do państwa posłów, aby do 28 lipca br. zgłosić kandydatury na ekspertów, którzy będą wspomagać podkomisję. Proszę podać ich nazwiska i poprzeć to odpowiednią rekomendacją. Proszę, abyśmy powołali nie więcej niż trzech ekspertów i aby zgłoszone kandydatury rozpatrzyło prezydium Komisji i razem z członkami podkomisji dokonało ich wyboru. Czy jest na to zgoda? Nie ma sprzeciwów. A więc to uzgodniliśmy. Prezydium proponuje, aby podkomisja liczyła nie więcej niż 11 osób. Ustaliliśmy wstępny klucz, aby do podkomisji powołać trzy osoby z klubu SLD, po jednej z pozostałych klubów parlamentarnych oraz jedną osobę reprezentującą wnioskodawców projektu poselskiego. Zebraliśmy już wstępnie zgłoszenia kandydatów do składu podkomisji, a mianowicie są to: z SLD - pani posłanka Danuta Grabowska, pan poseł Ryszard Tomczyk i poseł Ryszard Hayn, z PO - pani posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska, z PiS - pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz, z LPR - pan poseł Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz i z ramienia wnioskodawców pani posłanka Maria Nowak (PiS). Nie mamy jeszcze zgłoszeń z klubów PSL, UP i FKP. Klub parlamentarny „Samoobrona” zrezygnował z obsadzenia miejsca w podkomisji. Czy można prosić o kolejne zgłoszenia? Z klubu UP zgłasza się pani posłanka Danuta Polak, z klubu PSL - pan poseł Marian Wesołowski. Nie ma zgłoszeń z klubów LPR i FKP. Mamy więc w sumie 9 kandydatur do składu podkomisji. Czy państwo zgłoszeni wyrażają zgodę na pracę w podkomisji? Widzę, że wszyscy wyrażają taką zgodę. Czy ktoś zgłasza sprzeciw wobec składu podkomisji? Nie ma sprzeciwów. Poddaję skład podkomisji pod głosowanie. Stwierdzam, że Komisja jednogłośnie zaakceptowała 9-osobowy skład podkomisji. Dziękuję wszystkim gościom, którzy zechcieli uczestniczyć w naszych obradach.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#RyszardHayn">Zamykam posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>