text_structure.xml 107 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#RyszardHayn">Otwieram posiedzenie poświęcone zapoznaniu się z informacja ministra nauki o stanie nauki w Polsce oraz wysłuchaniu informacji o działalności podkomisji stałej do spraw młodzieży. Witam wszystkich gości przybyłych na posiedzenie, przedstawicieli rządu, Najwyższej Izby Kontroli oraz organizacji związkowych i stowarzyszeń naukowych. Witam państwa posłów. Przechodzimy do rozpatrzenia punktu pierwszego porządku obrad. Udzielam głosu panu ministrowi Markowi Bartosikowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MarekBartosik">Materiał informacyjny o stanie nauki polskiej według danych z końca sierpnia 2003 roku został przesłany państwu posłom i senatorom. W związku z tym przedstawię tylko wybrane informacje ilustrujące niektóre zagadnienia i tezy uogólniające, ale nie tylko w kontekście stanu nauki w Polsce i jego diagnozy na tle wybranych krajów europejskich, lecz także tego, co ośmielam się nazwać proponowaną terapią. Chodzi mi o wskazanie, jak mamy działać w tych trudnych warunkach, w jakich funkcjonuje polska nauka. Wszystkie dane zawarte w naszej informacji są oparte na oficjalnych źródłach, które wymieniamy na końcu tego opracowania. Dla przypomnienia zacznę od tego, że dominującą w Europie strategią rozwojową jest tzw. strategia lizbońska, która sprowadza się do tego, że Unia Europejska zamierza w ciągu najbliższych 10 lat, czyli do 2010 roku, bo to postanowienie jest z roku 2000, uczynić z krajów unijnych kraje najbardziej na świecie konkurencyjnej i dynamicznie rozwijającej się gospodarki opartej na wiedzy. Za najważniejsze narzędzie do realizacji tego celu Unia uważa osiągnięcie w roku 2010 poziomu finansowania strefy nauki w wysokości 3 proc. produktu krajowego brutto (PKB), głównie na badania naukowe oraz rozwój techniczny i technologiczny. W Polsce nakłady budżetowe na prace badawczo-rozwojowe (B+R) w roku 2000 i w roku 2001 uległy największemu obniżeniu w okresie minionych 10 lat, bo aż o 18 proc. na przełomie roku 2000 i roku 2001. I jest to proces ciągły. W latach 1991–2002 spadek realny nakładów budżetowych na B+R wyniósł 34 proc. Nakłady pozabudżetowe na B+R w tym czasie wzrosły realnie o ok. 40 proc., ale pozostały na stałym poziomie w stosunku do PKB. Mamy więc do czynienia z sytuacją, o której możemy powiedzieć, że stan nauki polskiej ilustruje znane powiedzenie: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, czyli społeczeństwo i gospodarka tak nauce, jak nauka społeczeństwu i gospodarce. I jest to działanie obustronne, bo równie dobrze drugą część tej sentencji można postawić na miejscu pierwszym. Jak wygląda sprawa finansowania nauki? Może na wstępie przedstawię tło tego procesu. Wielkość produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca w krajach kandydujących do Unii plasuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc w stosunku do krajów Unii Europejskiej. Przeciętny roczny wzrost PKB w Polsce w latach 1995–2000 był relatywnie wysoki w stosunku do krajów europejskich, ale jest to jedyny pozytywny wskaźnik dotyczący naszych uwarunkowań finansowych sfery B+R. Udział środków budżetowych w finansowaniu działalności B+R lokuje Polskę na relatywnie wysokim miejscu, ale jest to cecha krajów słabo rozwiniętych gospodarczo, ponieważ w krajach europejskich nakłady pozabudżetowe na B+R w stosunku do nakładów budżetowych kształtują się w proporcjach 2: 1. Relacja nakładów na działalność B+R w stosunku do produktu krajowego brutto plasuje Polskę dość daleko na liście krajów europejskich ze wskaźnikiem 0,75 proc., podczas gdy Unia Europejska ma wskaźnik 1,93 proc. Relacja wydatków z budżetu państwa na działalność B+R do wielkości produktu krajowego brutto stawia nas wśród krajów OECD na bardzo dalekim miejscu ze wskaźnikiem 0,42 proc. Podobnie wielkość wydatków budżetowych na działalność B+R, przypadająca na jednego badacza w ekwiwalencie pełnego czasu pracy w wybranych krajach OECD, stawia Polskę na przedostatnim miejscu z kwotą 47 tys. dolarów, podczas gdy np. Szwajcaria, która zajmuje pierwsze miejsce przeznacza 222 tys. dolarów. Udział podmiotów gospodarczych w finansowaniu działalności B+R w krajach kandydujących do Unii stawia Polskę na dalekim miejscu ze wskaźnikiem 38,1 proc. podczas gdy średni wskaźnik w 15 krajach Unii wynosi 56,3 proc. Jeżeli chodzi o finansowanie strefy B+R w latach 1991–2004, to sytuacja finansów publicznych sprawia, że krzywa finansowania budżetowego nieustannie się obniża. Jeżeli zostaną zaakceptowane decyzje budżetowe na rok bieżący, to mimo starań podejmowanych w Sejmie - bo uzyskujemy dodatkowe 100 mln zł, za co serdecznie dziękuję - w efekcie końcowym następuje spadek wskaźnika udziału nakładów na B+R w PKB do 0,32 proc.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#MarekBartosik">Nic nie wskazuje na to, żeby nastąpiła jakaś zmiana w finansowaniu działalności badawczo-rozwojowej ze strony gospodarki, ponieważ istnieje zjawisko tzw. finansowania progowego, poniżej którego nakłady budżetowe na B+R nie mają praktycznie wpływy na angażowanie większych środków pozabudżetowych ze względu na to, że przeznaczane są one głównie na własne potrzeby sfery nauki. W związku z tym nie generują wartości dodanej w postaci skutków gospodarczych. Ta wartość progowa jest szacowana w zależności od stanu gospodarczego różnych krajów świata na poziomie 0,4–0,6 proc. PKB. W Polsce jest to teraz poziom 0,32 proc. Biorąc pod uwagę rozmiary kraju i stopień jego rozwoju, raczej należałoby przyjmować u nas wskaźnik na poziomie 0,6 proc. Jesteśmy więc w połowie tego progowego poziomu finansowania. Inaczej mówiąc, jest to finansowanie określone jako głęboko podprogowe. Tylko przy finansowaniu nadprogowym występuje zjawisko przyciągania środków pozabudżetowych, zwiększania inwestycji i przyśpieszania rozwoju gospodarczego kraju. Z tych danych i wskaźników wynika, że mamy taką sytuację utrzymującą się od lat, która jest bardzo niekorzystna dla rozwoju nauki i rozwoju kraju. Struktura wydatków na naukę w roku 2004 różni się tym, że przesunięto 2 proc. środków z podstawowej działalności statutowej na te dziedziny zadaniowe, w ramach, których realizowane są wszelkiego rodzaju projekty badawcze, natomiast w tych dziedzinach znajdują się rezerwy niezbędne do absorbowania środków unijnych i przez to zwiększania finansowania pozabudżetowego w naukę. W budżecie ministra nauki na rok 2004 znajduje się wystarczająca rezerwa dla zapewnienia właściwej zdolności absorpcyjnej dających się określić środków do pozyskania z Unii Europejskiej. Jest tylko pytanie, czy nasze środowisko naukowo-badawcze jest w stanie przygotować odpowiednią liczbę projektów, ale to jest inne zagadnienie. Jeżeli popatrzymy na naukę jako na czynnik rozwoju polskiej gospodarki, to gdy wszystko, na co da się przetworzyć wyniki działań nauki polskiej zostanie przeliczone w formie oceny parametrycznej na punkty, ta liczba punktów wynosi 2.340.000 punktów. Porównajmy jednak odpowiednie zestawienia tabelaryczne tego wszystkiego, co można nazwać literaturą i tytulaturą, czyli to co służy zdobywaniu tytułów naukowych, i publikacje naukowe, z tym wszystkim, co w wyniku działalności naukowej może być przydatne dla praktyki, a więc dla gospodarki. Są to systemy jakości, akredytacja laboratoriów, udział w badawczych programach ramowych Unii Europejskiej, patenty, wzory ochronne, praktyczne wykorzystanie wyników badań we wszystkich dziedzinach, oraz wszystkie prace badawczo-rozwojowe. Z podsumowania tego porównania dokonanego w formie liczbowej wynika, że to, co można nazwać dorobkiem niematerialnym nauki i sfery B+R, stanowi 86 proc., a to, co jest przydatnym dla praktyki stanowi 14 proc. Jest to konsekwencja finansowania podprogowego, ale nie tylko. Jest to także wynik określonego ukierunkowania w aktualnej sytuacji finansowej środowisk naukowych w znacznym stopniu na przetrwanie i na działalność, która daje wymierny efekt publikacyjny i przyczynia się do rozwoju kadrowego, ale nie pociąga za sobą dużej odpowiedzialności za wdrażanie do praktyki wyników działalności badawczej i naukowej. Dodajmy, że przyjmowanie takiej odpowiedzialności zawsze łączy się z pewnym elementem ryzyka. Wydawałoby się, że przy takim systemie powinniśmy być mocarstwem w dziedzinie publikacji naukowych.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#MarekBartosik">Jest jednak inaczej. W Unii Europejskiej przypada 755 publikacji na milion ludności, a w Polsce stanowi to zaledwie 29 proc. tego, co w Unii. I tutaj plasujemy się na dość odległym miejscu wśród krajów europejskich - za Słowenią, Czechami, Estonią i Słowacją, biorąc pod uwagę tylko kraje kandydackie. Liczba wynalazków zgłoszonych w Europejskim Urzędzie Patentowym przez rezydentów krajów kandydackich na milion ludności stawia nas na bardzo niskiej pozycji. Unia Europejska zgłasza 126, Polska - 1. Według tzw. współczynnika wynalazczości, czyli liczby wynalazków zgłoszonych na 10.000 ludności, mamy następujące liczby: kraje OECD - 6, Unia Europejska - 2,6, a Polska na poziomie 10 proc. krajów OECD. Popatrzmy na wybrane wskaźniki charakteryzujące innowacyjność polskiej gospodarki. Zacznijmy od tego, że liczba osób z wyższym wykształceniem wśród grupy osób aktywnych zawodowo to jest 14 proc., w Unii - 21. Liczba osób z wykształceniem średnim - u nas 54, w Unii - 62. W naszej gospodarce liczba firm innowacyjnych w ogólnej liczbie przedsiębiorstw przemysłowych w okresie lat 1994–1996 w porównaniu z okresem lat 1998–2000 wskazuje jednak znaczny spadek: do 16,9 proc. - przy 51 proc. w Unii Europejskiej. Udział przedsiębiorstw innowacyjnych w sektorze usług jest znacznie niższy. Według własnych zgłoszeń firmy zamierzające prowadzić własne innowacje również ograniczają swoją działalność, a liczba ich maleje. Warto jeszcze zastanowić się, w jakim stopniu sektor edukacji reaguje na potrzeby gospodarki. Szybko rośnie u nas liczba absolwentów takich kierunków, jak biznes czy administracja, a zdecydowanie w okresie lat 1990–2000 zmalała liczba absolwentów - z 19 proc. do 11 proc. - wykształconych na kierunkach technicznych. Są to zjawiska, z którymi należy zdecydowanie walczyć i którym trzeba przeciwdziałać. Zjawiska te sprowadzają się do tego, że gospodarka nie postrzega obecnie polskiej nauki jako atrakcyjnego partnera. Brak jest stymulatorów zwiększających innowacyjnochłonność gospodarki, w związku z tym stajemy się coraz bardziej zależni od importowanych patentów, licencji i technologii. W związku z tym powstaje pytanie: jak temu przeciwdziałać w obecnych niezwykle trudnych warunkach finansowych? Ministerstwo Nauki i Informatyzacji podjęło w tym celu cały szereg skoordynowanych działań zmierzających przede wszystkim do wprowadzenia nowego systemu finansowania nauki. Prace te trwają już dość długo, dlatego chciałem państwa poinformować, że w dniu wczorajszym zostały zakończone prace redakcyjne nad jednolitym tekstem projektu ustawy o finansowaniu nauki. W przyszłym tygodniu odbędzie się konferencja uzgodnieniowa. Opracowane jest już podstawowe rozporządzenie dotyczące kryteriów i trybu finansowania. Sprawę komplikuje nieco konieczność przygotowania nowego rozporządzenia dotyczącego warunków wykorzystania środków unijnych przeznaczonych na finansowanie nauki. To rozporządzenie będzie musiało być poddane procedurze notyfikacji przez Unię Europejską. Drugim celem jest pozyskanie jak największej kwoty środków pozabudżetowych oraz systemowa stymulacja innowacyjności gospodarki, czemu mają służyć m. in. regionalne strategie innowacyjne, które mają być przekształcone w perspektywie w Narodową Strategię Innowacji.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#MarekBartosik">Zamierzamy zrobić wszystko, co jest możliwe, dla podniesienia efektywności wykorzystania środków budżetowych. Nastąpi podjęcie foresightu technologicznego dla określenia realnych potrzeb w zakresie preferencji rozwojowych w określonych dziedzinach nauki w celu koncentracji środków. Przyjmiemy zasadę regionalizacji budowy gospodarki opartej na wiedzy. Powiem teraz po kilka słów o każdym z tych problemów, już poza przedłożoną państwu informacją o stanie nauki w Polsce z sierpnia 2003 roku. Generalnym celem nowej ustawy o finansowaniu nauki jest stworzenie takich ram prawnych, w których zostanie, po pierwsze - zapewniony stabilny poziom finansowania badań podstawowych i stosowanych w zakresie niezbędnym dla własnych potrzeb rozwojowych nauki i edukacji. Oceniamy, że poziom tego finansowania kształtować się będzie w wysokości ok. 0,28 proc PKB. Takie są na razie dane szacunkowe. Chodzi o stworzenie warunków dla rozwoju gospodarki opartej na wiedzy. Warto podkreślić, że ma to stymulować wzrost innowacyjności i konkurencyjności gospodarki poprzez badania naukowe i prace rozwojowe. Pominę te sprawy, które będą jeszcze nie raz dyskutowane w tym gronie, mianowicie sprawy administracyjno-prawne funkcjonowania ustawy i zmiany systemowe, ponieważ to było już przedstawione Komisji przy omawianiu założeń projektu ustawy. Jeżeli chodzi o porównanie udziału wydatków na naukę w PKB u nas na tle tego wskaźnika w innych krajach i tego, co zakłada się w strategii lizbońskiej, trzeba podkreślić, że Unia Europejska od roku 2000 konsekwentnie realizuje plan osiągnięcia w 2010 roku wskaźnika nakładów na naukę na poziomie 3 proc. PKB. Japonia już przekroczyła ten poziom, USA zbliżają się do tego poziomu i to są już ogromne budżety na rozwój nauki. Wśród krajów kandydackich w tym kierunku zorientowały się tylko Węgry i teraz stopniowo zmierzają do punktu określonego przez strategię lizbońską. Polska natomiast w roku 2003 znajdowała się pod tym względem na dalekim miejscu. W związku z tym opracowaliśmy program pozwalający wejść na drogę rozwojową. Decyzje budżetowe w roku 2004 poszły jednak w innym kierunku i możliwy jest do realizacji skromniejszy wariant tego założenia. Proszę zwrócić uwagę, że każdy rok opóźnienia w wejściu na drogę wzrostu nakładów na naukę w PKB prowadzi do tego, że jeżeli w 2006 roku nie będziemy mogli osiągnąć wskaźnika 1,5 proc. nakładów na naukę w PKB, który w styczniu 2003 roku został zadeklarowany w Narodowym Planie Rozwoju, to niestety będziemy mieli sytuację, w której pozostanie nam wariant ratunkowy ostatniej szansy, aby sprostać innym krajom Unii Europejskiej. Pozostaną nam wówczas na dojście do poziomu docelowego 4 lata i w praktyce tempo wzrostu nakładów na naukę musiałoby być takie, że jest to absolutnie nierealne, bo środowiska naukowe nie będą w stanie wykorzystać w sposób efektywny tych środków. W związku z tym można powiedzieć, że jeżeli Unia Europejska osiągnie ten zakładany poziom finansowania, to kraje europejskie będą się od nas oddalać szybciej, niż my będziemy w stanie realizować naszą politykę i strategię rozwojową z punktu widzenia możliwości finansowych. Jeżeli w roku 2005 podejmiemy stosowne decyzje budżetowe, to nastąpi pewna poprawa i nasze szanse będą większe.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#MarekBartosik">Konsekwencje tego niskiego poziomu nakładów są takie, że powstaje zagrożenie dla zdolności absorpcji środków unijnych przez sferę B+R. Zasady kojarzenia tych środków unijnych i własnych są proste, jeżeli przyjąć szacunkowo, że każda złotówka zainwestowana w badawcze programy europejskie może przynieść, co najmniej dwa złote. W praktyce w warunkach unijnych w zależności od rodzaju projektów badawczych przynosi od dwóch do czterech złotych. Celem tego kojarzenia środków jest umiarkowany wzrost finansowania budżetowego i przyśpieszony wzrost finansowania pozabudżetowego. Tradycyjny instrument w postaci wskaźnika 0,28 proc. PKB to jest owo minimum, które nauka musi rocznie wchłaniać na własny użytek, aby utrzymać istniejący system posiadania. Instrument strukturalny złożony ze środków budżetowych, czyli wydzielenie części tych środków, jakie jest możliwe, środków prywatnych i środków offsetowych oraz funduszy strukturalnych, w tym VI Program Ramowy Unii Europejskiej, daje możliwość pozyskiwania środków z różnych źródeł pozabudżetowych. Należałoby przyjąć, że strategia lizbońska i Narodowy Plan Rozwoju, przewidujący owe 1,5 proc. nakładów na naukę w PKB w roku 2006, będzie realizowany. Decyzja budżetowa podjęta w 2004 jednak taki wariant przekreśliła, dlatego że jeżeli mamy owo minimum w wysokości 0,28 proc. i poziom finansowania budżetowego nauki na poziomie 0,32 proc. PKB, to na pozyskiwanie pieniędzy ze źródeł pozabudżetowych pozostaje tylko 0,04 proc. Jeżeli ten stan przedłużałby się do roku 2006, to powstanie taka sytuacja, że przy poziomie udziału 0,32 proc. środków na naukę w PKB w 2004 roku możemy liczyć na przyrost środków na pozyskiwanie pieniędzy ze źródeł pozabudżetowych o 0,08 proc., czyli utrzymanie stałego poziomu braku rozwoju i braku możliwości wykorzystania środków unijnych. Trzeba więc dążyć do tego, aby wobec braku możliwości budżetowych obniżyć ten wskaźnik 0,28 proc. ze szkodą dla nauki, a zwiększyć możliwości pozyskiwania środków pozabudżetowych, przeznaczając na to nieco większe nakłady. Jakie są te źródła pozabudżetowe i jaka jest ich siła? Może to być ok. 1,1 mld euro, czyli jest to 50 proc. tego, co daje rocznie gospodarka na rozwój nauki. Różne źródła tzw. offsetowe z punktu widzenia możliwości ich wykorzystania przez strefę B+R są dość ograniczone, ponieważ są to środki precyzyjnie adresowane do określonych jednostek w formie umów. A więc w praktyce nie są to źródła dodatkowego dofinansowania nauki w ogóle. Gdyby to jednak razem podsumować, to istnieje możliwość podwojenia nakładów na naukę. Nauka polska jest najbardziej zainteresowana dwoma sektorowymi programami operacyjnymi, finansowanymi z funduszy poakcesyjnych. Jest to program wzrostu konkurencyjności przedsiębiorstw i program rozwoju zasobów ludzkich w sferze B+R. Pozostałe programy mogą być wykorzystywane przez poszczególne instytucje naukowe, specjalizujące się w określonych dziedzinach, ale tu środki do pozyskania są mniejsze. Jest też znaczący zintegrowany program operacyjny rozwoju regionalnego, jednak ostatnio wprowadza się w nim dość duże zmiany, które ograniczają możliwości pozyskiwania środków tą drogą przez sferę B+R.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#MarekBartosik">Jeżeli uwzględnić połączone możliwości oszacowane przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji w zakresie środków poakcesyjnych z funduszy rozwoju regionalnego i dodać do tego środki przyznane w ramach naszego współudziału w VI Ramowym Programie Rozwoju Badań i Techniki Unii Europejskiej, to można stwierdzić, iż istnieje realnie szansa na pozyskiwanie średniorocznie ze wszystkich tych źródeł kwoty do 250 mln euro tj. na poziomie 1,1 mld zł, przy poziomie 2,7 mld zł budżetu ministerstwa nauki. Jest to znaczące wsparcie w stosunku do tego, co daje gospodarka. Głównym zadaniem pozostaje jednak intensyfikacja sfinansowania strefy B+R ze strony gospodarki, a zatem stymulowanie proinnowacyjności przedsiębiorstw. W celu wykorzystania środków unijnych w roku 2003 zostały przez ministra nauki, wspólnie z marszałkami województw, ufundowane projekty celowe po 500 tys. euro każdy, w połowie finansowane przez marszałków i ministra nauki, w ramach tzw. regionalnych strategii innowacyjnych przygotowanych przez wszystkie województwa, z wyjątkiem woj. mazowieckiego. Jesteśmy obecnie w połowie drogi i w tym roku część tych regionalnych strategii innowacyjności będzie się przyjmować do realizacji. Owocuje to programami, które są właściwym przygotowaniem wielu środowisk do absorpcji środków unijnych. Odgrywają one bardzo istotną rolę w integracji poszczególnych środowisk lokalnych. Docelowo chcemy, aby regionalne strategie innowacyjne po roku 2005 były przekształcone w Narodową Strategię Innowacji. Zasady jej tworzenia są identyczne z zasadami przyjętymi w Unii Europejskiej. Chodzi o to, aby wyniki realizacji tych programów nie były kwestionowane i nie mogłyby być kwestionowane przez różnego rodzaju instytucje europejskie. Narodowa Strategia Innowacji powinna skutecznie skoordynować działania poszczególnych regionów w tym zakresie, zgodnie z przyjmowaną w Unii zasadą zrównoważonego rozwoju regionów. Chodzi tu także o planowane działania Ministerstwa Nauki i Informatyzacji w zakresie wzrostu efektywności wykorzystania środków budżetowych, a jest to nasz podstawowy cel i z tego punktu widzenia konstruowane są nowe przepisy w ustawie o finansowaniu nauki i stosownych rozporządzeniach. Chcemy, aby w obecnych niezwykle trudnych warunkach finansowych każda złotówka była wydatkowana efektywnie. Będą wyraźne preferencje rządowe dla badań prowadzonych na rzecz gospodarki oraz koncentracja środków w najlepszych jednostkach i zespołach naukowych na kierunkach określonych w ramowych programach przez ministra nauki na mocy nowej ustawy o finansowaniu. W tym zakresie nastąpi koncentracja środków budżetowych stymulujących pozyskiwanie środków pozabudżetowych. W konsekwencji nastąpi wzmocnienie nadzoru i kontroli nad realizacją tych wszystkich programów. W celu precyzyjnego określenia kierunków rozwojowych w sferze B+R został już wprowadzony foresight technologiczny, przy czym niezależnie od foresightu narodowego przygotowanego w skali kraju, dwa województwa przygotowały własny foresight technologiczny w skali lokalnej, a także przewidywane są dalsze działania w tym zakresie. Słyszę, że prosicie państwo o wyjaśnienie tego terminu. Otóż ja wiem, że jest ustawa o ochronie języka polskiego, która przewiduje nieużywane terminologii obcojęzycznej wtedy, gdy są polskie odpowiedniki. Chciałbym państwa poinformować, że słowo „foresight” nie ma odpowiednika w języku polskim, natomiast jest powszechnie używane.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#MarekBartosik">Chodzi o specjalną metodologię sterowanego prognozowania określającego rzeczywiste kierunki rozwojowe i ich bazę we współczesnej rzeczywistości. Przepraszam, ale nie mam innego wyjścia i dlatego posługuję się tym określeniem. Chciałbym jeszcze krótko przedstawić sprawę regionalizacji gospodarki opartej na wiedzy. Założenie jest następujące: skoro obecna sytuacja w zakresie finansów publicznych nie pozwala na realizację gospodarki opartej na wiedzy w skali kraju, ponieważ finansowanie nauki jest na poziomie podprogowym w skali uśrednionej, to można uzyskać finansowanie nadprogowe, wykorzystując potencjał poszczególnych regionów, które mają po temu szczególne warunki. W tym względzie musi jednak istnieć porozumienie społeczne w poszczególnych regionach i wyraźna wola samorządów angażowania się w te sprawy. Wówczas ze strony rządu, Sejmu, Senatu, przy pełnym porozumieniu politycznym, bo to jest sprawa ponad podziałami politycznymi, wsparcie tej idei umożliwi selektywny rozwój. I tak krok po kroku będziemy mogli uzyskiwać warunki budowania tego, co już w znacznym stopniu realizuje Europa. Do tej pory powstały trzy takie wizje. Jedna to jest autostrada zaawansowanych technologii na linii Wrocław-Opole-Kraków, druga to jest „Dolina lotnicza”, rozumiana raczej jako zespół przedsiębiorstw bazujących na wykorzystaniu kapitału offsetowego, a trzecia - to zainicjowana na konferencji w Płocku koncepcja utworzenia centralnego okręgu przyszłości czy postępu. Nad tą koncepcją trwają obecnie prace studialne. Te wszystkie działania, które przedstawiłem w ogromnym skrócie, pozwalają nam mniemać, że istnieje realna szansa, przy zachowaniu zasady regionalizacji, rozpoczęcia procesu budowy gospodarki opartej na wiedzy, określanej w skrócie GOW. Podkreślam to nie bez powodu, bo w polskich warunkach, kiedy patrzy się na redystrybucję budżetu, to skrót GOW oznacza raczej gospodarkę opartą na węglu lub gospodarkę opartą na wieprzowinie niż gospodarkę opartą na wiedzy, jeżeli się weźmie pod uwagę ile relatywnie pieniędzy przeznacza się na poszczególne sektory naszego życia gospodarczego. W tym celu, aby jak najszybciej osiągnąć to, co jest cechą nowoczesnej Europy: stworzenie gospodarki opartej na wiedzy i zbudowanie społeczeństwa informacyjnego oraz integrację europejską, trzeba mieć odpowiednie finansowanie budżetowe nauki, a szczególnie strefy B+R. Chcę na koniec przytoczyć motto warszawskiego Festiwalu Nauki 2003: „Brak inwestycji w naukę to inwestycja w ignorancję”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#RyszardHayn">Dziękuję za bardzo ciekawe wystąpienie. Wysłuchaliśmy go z dużą uwagą. Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, że gdy pan minister opisuje sytuację, to prezentuje ją bardzo elegancko i sprawnie, a jednocześnie komunikatywnie i kompletnie. Przyłączam się do podziękowań za to wystąpienie. Moim zdaniem dobrze byłoby zrobić taką prezentację na Komisji Finansów Publicznych, a może nawet na forum Sejmu. To mogłoby przynieść pozytywne wyniki. Delegacja naszej Komisji była niedawno na Węgrzech, w Budapeszcie; gdzie m. in. przedstawiono nam ich rozwiązania dotyczące rozwijania nauki. Wróciliśmy stamtąd załamani. Dzisiaj po tej prezentacji to załamanie jest jeszcze większe, bo rzeczywiście zostajemy w tyle. Pięć lat temu mogliśmy jeszcze mówić, że polska gospodarka pozostaje w tyle za Europą o 20 lat i że będzie trudno zmniejszyć ten dystans, ale w zakresie gospodarki opartej na wiedzy ta różnica była tylko kilkuletnia. Dzisiaj mamy taką sytuację, że trudno będzie nam gonić Europę, nawet część krajów Europy Środkowo-wschodniej naszego regionu, także w tym zakresie. Obecnie pozostajemy znacznie bardziej w tyle i to jest ogromnie niepokojące. Uważam, że trzeba powiedzieć coś o odpowiedzialności za ten stan. Na pewno jesteśmy odpowiedzialni my, parlamentarzyści, bo to my tworzymy budżet państwa. Przy okazji zwracam się z apelem do członków naszej Komisji, aby w piątkowym głosowaniu w Sejmie odrzucić poprawkę Senatu uchylającą to, co uchwalił Sejm, a mianowicie przyznanie dodatkowo w budżecie na 2004 rok 100 mln zł na naukę i 200 mln zł na inwestycje na szkolnictwo wyższe. Jesteśmy odpowiedzialni za obecny stan i to nie ulega wątpliwości. Liczby są zatrważające, a ktoś, kto dokładnie przeczytał raport o stanie nauki w Polsce, widzi tę sytuację w kolorach jeszcze bardziej szarych. Trzeba jednak powiedzieć o odpowiedzialności naukowców, o odpowiedzialności polskiej profesury za obecny stan rzeczy. Czy jest takie poczucie odpowiedzialności, czy go nie ma? Podam tylko trzy przykłady. Pierwszy - to tempo i tryb przygotowania nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Dyskusja na ten temat trwa już od pięciu lat i cały czas musimy posługiwać się przepisami ustawy z roku 1990. Była ona nawet dobra na tamte czasy i w tamtych warunkach, ale dzisiaj jest ona zupełnie nieadekwatna do wyzwań, jakie stoją przed nauką i szkolnictwem wyższym. Przygotowano już któryś z kolei projekt nowej ustawy o szkolnictwie wyższym i ciągle nie może on trafić do parlamentu, właśnie ze względu na spory trwające wśród polskiej profesury. W moim przekonaniu to, że projekt ustawy o finansowaniu nauki nie jest jeszcze w parlamencie, mimo wielokrotnych zapowiedzi, wynika też z winy polskiej profesury. Jeżeli ja to niewłaściwie oceniam, proszę, żeby mnie przekonano, że jest inaczej. A może to jest wina pana ministra, ale gdy śledzę to, co dzieje się wokół tych spraw, to jednak wydaje się, że jest to wina polskiej profesury, iż nie mamy uchwalonej tej bardzo ważnej ustawy. I kilka słów o promocji polskiej nauki. Wielu wspaniałych polskich naukowców podjęło się tego trudnego zadania, bo niemającego wiele wspólnego z działalnością naukową.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Promocja dokonań polskich naukowców jest czymś innym, ale jakże ważnym. Chodzi zwłaszcza o promocje tego, co wiąże naukę z gospodarką, co wiąże dokonania nauki z rozwojem gospodarczym. Pan minister posłużył się ludowym przekładem: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie - i coś w tym jest. Polskie społeczeństwo nie rozumie tego, że nauka dla gospodarki jest ważna, a m. in. dlatego, że nie wie jakie mamy dokonania i jaki one mają, czy mogą mieć wpływ na rozwój gospodarczy i poziom życia społeczeństwa. Ktoś może powiedzieć, że oto polityk zrzuca odpowiedzialność na polskie środowisko naukowe. Ja nie uchylam się od odpowiedzialności, walczę o środki na naukę bardzo zdecydowanie i ciągle już od paru lat. Obciążam odpowiedzialnością także polityków, ale chcę wreszcie głośno powiedzieć o odpowiedzialności środowiska naukowego. Bardzo ważne jest to, aby zwiększyć nakłady na naukę, chociaż wiem, jak bardzo trudno tego dokonać. Dobrze się stało, że pan minister przedstawił nam wykres ilustrujący zaniedbania ostatnich lat oraz wyzwania, jakie nas czekają począwszy od przyszłego roku, właśnie w zakresie zwiększania nakładów budżetowych na naukę. Musimy tym wyzwaniom sprostać, musi im podołać każdy rząd i każdy parlament, bez względu na jego skład. Nieco na marginesie poruszona była sprawa restrukturyzacji instytutów naukowych i jednostek badawczo-rozwojowych, mająca na celu zwiększenie ich efektywności. Ciągle jeszcze jest tak, że są jednostki badawczo-rozwojowe, które żyją niemal wyłącznie ze zbywania swojego majątku, a pozyskiwane tą drogą środki nie są wykorzystywane dla podniesienia efektywności pracy tych jednostek. To jest przykładem marnotrawstwa środków oraz marnotrawienia tego majątku. Na szczęście skala tego jest coraz mniejsza, ale jednak nadal ma to miejsce. Jeżeli rozmawiamy o stanie nauki w Polsce, to nie możemy o tym zapomnieć. Jest to element złego stanu nauki i nie można tego lekceważyć. I sprawa zwiększenia nakładów pozabudżetowych na naukę. Ten problem jest omawiany od 14 lat i naprawdę trudny, chociaż możliwy do rozwiązania, i Węgrzy go wspaniale rozwiązali. Powinniśmy brać przykład z tych, którzy robią to lepiej. Bodźce ekonomiczne są niezbędne także w naszym przypadku. Nie wystarczy tylko samo przekonywanie czy wprowadzenie nowych zapisów ustawowych bez stosowania bodźców ekonomicznych. Powinny to być np. ulgi dla przedsiębiorców przeznaczających środki na badania i rozwój czy dopłaty budżetowe do środków przedsiębiorstw. Rozwiązań jest tu tak wiele, że można wybierać te, które są do zastosowania w naszych warunkach. Można skłonić ministra skarbu odpowiedzialnego za prywatyzację, żeby ten element był wpisany do umów prywatyzacyjnych. Teraz często jest tak, że dobre laboratoria przedsiębiorstw prywatyzowanych są od razu likwidowane i przenoszone do jednostek macierzystych, a korzysta się z jakichś badań obcych korporacji zagranicznych. Możliwe i potrzebne jest tworzenie centrów transferu technologii. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić wyższą uczelnię z prawdziwego zdarzenia, która by nie miała takiego centrum. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby ktoś odpowiedzialny nie chciał powołać jednostki, która będzie funkcjonowała na pograniczu nauki i gospodarki po to, aby to, co jest dorobkiem nauki, przenosić do gospodarki. Jest to zadanie, które - być może - powinno być nakazane ustawowo. Oczywiście, trzeba tworzyć i wspierać także powoływanie tzw. parków technologicznych, bo to jest z tym trochę związane.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#KazimierzMarcinkiewicz">O wykorzystaniu środków offsetowych i unijnych w finansowaniu przedsięwzięć badawczych mówiono dość dużo. Badałem te sprawy w słabym pod tym względem województwie, ale nie najgorszym, i uważam, że tracimy dość dużo środków przez to, że nie wykorzystuje się tych szans, bo jest mała wiedza o takich możliwościach, słabe przygotowanie przedsiębiorstw do ubiegania się o te środki i słabe przygotowanie uczelni do niesienia im pomocy w tym zakresie. Ostatnio przyjechał do jednej z państwowych wyższych szkół zawodowych pan minister Szewko na całodniowe szkolenie dla kadry z dwudziestu tych szkół. Była tam mowa o tym, w jaki sposób wykorzystać środki finansowe pochodzące z Unii. Składam podziękowanie za takie działanie resortu. Środków na finansowanie nauki jest bardzo mało, ale jednak część tych środków trzeba przeznaczyć na promocję nauki. Dotychczas panuje małe zrozumienie w wielu środowiskach dla promowania osiągnięć polskiej nauki. Za mało jest tej promocji, a przecież jest co pokazać, jest czym się szczycić. Nie wystarczy ogłoszenie tego w branżowych i fachowych periodykach. To musi być prezentowane w sposób popularny i powszechny w celu dotarcia z tą wiedzą do szerokich rzeszy społeczeństwa. I do tego bardzo zachęcam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MariaNowak">Także zacznę od podziękowania panu ministrowi za bardzo dobre i przekonujące wystąpienie. Sądzę, że nad podanymi nam informacjami i danymi będziemy mogli jeszcze popracować i przedłożyć swoje wnioski. Szkoda, że raport dostaliśmy dopiero przed posiedzeniem. W związku z przedstawionym stanem nauki w Polsce chciałabym zadać pytanie: jak rząd, jak resort nauki i informatyzacji chce wyjść z tej bardzo trudnej, wręcz tragicznej sytuacji? Wiedzieliśmy już o tym wiele, ale teraz mamy tego pełniejszy obraz. Podano w informacji, że mamy mało własnych wynalazków zgłaszanych do opatentowania u nas i za granicą. Jestem ze Śląska i dobrze znam kadrę naukową Politechniki Śląskiej. Mamy naprawdę świetnych naukowców, profesorów, którzy mają osiągnięcia na miarę światową i mogą zgłaszać je do opatentowania, ale utrudnia to fakt, że bardzo duże nakłady finansowe musi ponieść autor wynalazku w celu jego zgłoszenia i opatentowania. Wynalazcy wcale nie korzystają z pomocy państwa. Czy państwo nie powinno być zainteresowane wspieraniem wynalazców? Nasi wynalazcy chcą uczestniczyć w targach, aby tam prezentować swoje pomysły, muszą jednak pokryć koszty takich podróży z własnych środków i poszukiwać sponsorów, bo nie mogą liczyć na pomoc państwa. Obawiam się, że w niedługim czasie nie będziemy mieli młodych naukowców. Młodzi naukowcy krajów Unii Europejskiej przemieszczają się tam, gdzie uzyskują lepsze warunki, głównie wyjeżdżają do USA. Czy nasi młodzi naukowcy nie mając żadnych bodźców do pracy w Polsce też będą wyjeżdżać do innych krajów, szukając lepszych warunków do robienia kariery naukowej? Jeżeli młody naukowiec w krajach Unii może otrzymać już w chwili podjęcia pracy 2 tys. euro miesięcznie, to co go będzie zatrzymywać w Polsce, chyba tylko przywiązanie do ojczyzny. Czy resort ma jakieś koncepcje dokonania zmian w sytuacji młodych naukowców?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AntoniStryjewski">Odniosę się do treści przedłożonego raportu i będę chciał sformułować pewne konkluzje, które - moim zdaniem - wynikają z tego raportu. Kolejne raporty o systemie nauki w Polsce, moim zdaniem, powinny coraz rzetelniej i bardziej wszechstronnie przedstawiać zmiany, którym podlegała i podlega ta dziedzina życia społecznego, jaką jest nauka. Przedłożony raport jest już trzecim takim raportem i z każdego z nich powinny wynikać jakieś wnioski. Obecny raport właściwie nie prezentuje rzeczywistej sytuacji nauki polskiej, zarówno w kontekście historycznym, jak i międzynarodowym. Każda kolejna informacja jest obszerniejsza, ale nadal jest niepełna i właściwie wybiórcza. Formułowane komentarze do faktów są również wadliwe, bo albo nie ujawniają istoty zjawisk i obserwowanych tendencji, albo są wręcz sprzeczne z rzeczywistością. Są tu takie stwierdzenia, które sugerują, że np. Japonia czy Wielka Brytania nie są krajami rozwiniętymi. Informacja faktograficzna, czyli dane i porównania, powinny być uzupełnione o historię przynajmniej ostatnich 20–30 lat. Chodzi o to, aby wynikała z tego pewna retrospekcja zjawisk. Pozwoliłoby to społeczeństwu, a także Sejmowi, lepiej ocenić aktualną sytuację w polskiej nauce i jej odniesienie do stanu nauki światowej. Pozwoliłoby to także ocenić dokonaną w kraju transformację społeczno-gospodarczą, również z punktu widzenia rozwoju nauki i postępu technologicznego oraz innowacyjności gospodarki. Porównanie danych o stanie nauki w Polsce i w wielu krajach Europy oraz świata nie jest dostatecznie dokładne. Podaje się informacje różne, szczątkowe, nieporównywalne. W związku z tym nie można wprost dowiedzieć się, jaki jest stan naszej gospodarki i naszej nauki. Gdyby te dane były tożsame i porównywalne, być może byłyby podstawą do stwierdzenia, że w świecie nie ma prostych i jedynych recept czy wzorów rozwiązań na rozwój nauki oraz osiąganie nowoczesności w gospodarce. Dlatego uważam, że powinniśmy iść własną drogą rozwoju zarówno państwa, jak i nauki. W raporcie nie ma niczego o funkcjonowaniu systemu grantów KBN dla jednostek badawczo-naukowych, o naszym udziale w ramowych programach badawczych Unii Europejskiej. Nie oceniono procesów prywatyzacyjnych polskiego przemysłu, w tym instytucji badawczych, które przez kilka lat były zapleczem naukowo-innowacyjnym polskich państwowych fabryk. Z raportu wynika ponad wszelką wątpliwość, że poziom finansowania badań naukowych w Polsce jest zatrważająco niski i ciągle się obniża. Finansowanie jest podprogowe i nie daje szans na rozwój cywilizacyjny kraju. Do tego przykłada rękę rząd, który pan reprezentuje, panie ministrze, obniżając nakłady na naukę już w trzecim kolejnym budżecie państwa. Z raportu wynika, że u nas ma miejsce wadliwa struktura finansowania badań naukowych, zbyt duży jest w tym finansowaniu udział państwa, a prawie żaden prywatnych przedsiębiorców oraz banków. Trzeba zwrócić uwagę na to, że większość przedsiębiorstw i wszystkie banki nie są już polskimi. Obcy kapitał, który przejął większość polskich przedsiębiorstw i ich produkcję, pozamykał faktycznie ośrodki badawczo-wdrożeniowe, a sprowadził własne technologie, wypracowane w swoich krajach macierzystych, czyli ten obcy kapitał wspiera naukę i prace rozwojowe, ale tylko u siebie.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#AntoniStryjewski">Wadliwa jest struktura wydatkowania pieniędzy na badania. Np. jednostki badawczo rozwojowe i wdrożeniowe konsumują ok. 50 proc. środków, a nie wiadomo, dla kogo pracują, bo nasz przemysł jest przejęty przez obcych i ci obcy korzystają tylko ze swoich technologii. Dużo środków przeznacza się na badania techniczne, które następnie nie są wdrażane w postaci nowych rozwiązań techniczno-technologicznych do produkcji. Dzieje się tak dlatego, że obcy przedsiębiorcy działający w Polsce tego nie postrzegają. W bardzo nieznacznym stopniu, bo tylko w wysokości 7 proc. ogólnych nakładów, finansuje się badania z zakresu nauk humanistycznych, gdzie mamy duże osiągnięcia w skali światowej, a co ważniejsze, które są nam wręcz niezbędne dla zachowania tożsamości narodowej i dobrej kondycji psychofizycznej naszego społeczeństwa. Niski poziom innowacyjności przedsiębiorstw w Polsce, ale nie polskich, jest dowodem wadliwej polityki w tym zakresie właścicieli tych przedsiębiorstw oraz przyzwolenia na to władz państwowych. Przedsiębiorcy obcy traktują Polskę jako rezerwuar taniej siły roboczej i korzystają z warunków infrastrukturalno-fiskalnych. Niski udział wysokiej techniki w polskim eksporcie wskazuje na to, że obcy przedsiębiorcy produkują przede wszystkim na rynek wewnętrzny, czyli maksymalizują swój zysk, a nie sprzyjają rozwojowi cywilizacyjnemu Polski. Niski udział prywatnych szkół w badaniach naukowych świadczy o tym, że intencją założycieli tych szkół było tylko zarabianie pieniędzy na edukacji. W wyniku wieloetatowości pracowników nauki obniżył się poziom badań naukowych i poziom kształcenia w wyższych szkołach państwowych. Ta droga rozwoju cywilizacyjnego w postaci prywatnej nauki jest na razie niedrożna. Wzrost liczby kształcących się na poziomie doktoratu został sztucznie wywołany systemem finansowania wyższych uczelni. Obecnie studia doktoranckie są drastycznie ograniczane. Ponadto nie ma oceny jakości wykształcenia doktorantów oraz stopnia przygotowania do badań naukowych doktorów wykształconych w tym systemie. Powstaje domniemanie, że chodziło po prostu o walkę z bezrobociem ludzi wykształconych i podniesieniem prestiżu potencjalnych pracobiorców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#RyszardHayn">Przepraszam, panie pośle. Nie chciałbym ingerować w pańskie wystąpienie, ale bardzo proszę, abyśmy mówili o tych sprawach, które są przedmiotem dzisiejszego naszego posiedzenia, a nie roztaczali wizji politycznych. Ja tylko o to apeluję, a pan oczywiście może się do tego nie dostosować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AntoniStryjewski">Jednak pan ingeruje w moje wystąpienie. Pan jako milicjant nie wszystko rozumie, ale to nie upoważnia pana do tego, żeby pan mi notorycznie przeszkadzał w zabieraniu głosu. Mówię na temat - o raporcie i o stanie polskiej nauki i proszę mi nie przeszkadzać w dokończeniu mojego wystąpienia, a swoje policyjne wywody proszę kierować do plutonu milicyjnego czy policyjnego. Z raportu wynika również to, że luka pokoleniowa czy też niezastępowalność pokoleń w nauce polskiej jest ciągle poważnym problemem. Zastosowano zły system finansowania wyższych uczelni oraz innych instytucji badawczo-rozwojowych, co spowodowało większe zaangażowanie się pracowników naukowych w dydaktykę, w zdobywanie awansów zawodowych, w publikacje. Natomiast poziom badań, angażowanie się w ich wdrażanie, liczba partnerów i nowych idei obniżyły się. Konkludując, mogę stwierdzić, że informacja o stanie nauki w Polsce jest informacją nie w pełni rzetelną, niedokładną i nieprzedstawiającą prawdziwego obrazu polskiej nauki. Dlatego wnoszę o nieprzyjmowanie przez Komisję tej informacji i wystąpienie o jej uzupełnienie o te wszystkie braki, na które wskazałem - tak, aby można było zamiast żonglować tabelami i wykresami - ale tylko wybranymi - ujawnić dramatyczną sytuację w nauce polskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#RyszardHayn">Mam dwie uwagi. Po pierwsze, przepraszam państwa, zwłaszcza gości, za bardzo taktowne zachowanie się naszego kolegi posła. Po drugie, chciałbym zwrócić uwagę, a kieruję to głównie do pani posłanki Marii Nowak, że przygotowany raport dotarł do nas znacznie wcześniej, a nie dopiero w dniu dzisiejszym. Ta informacja była dwa albo trzy miesiące temu skierowana do wszystkich państwa posłów. Być może, nie wszyscy ją otrzymali, ale oryginalny druk został dostarczony nam przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji w takiej ilości, że mogliśmy go wysłać do wszystkich z państwa. Kto z państwa chciałby zabrać jeszcze głos? Proszę bardzo, pani posłanka Krystyna Szumilas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AntoniStryjewski">Czy mogę odnieść się ad vocem do wypowiedzi pana przewodniczącego?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#RyszardHayn">Może za chwilę, jak skończy swoje wystąpienie pani posłanka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#KrystynaSzumilas">Pan minister w swoim wystąpieniu odniósł się do dokumentu zwanego strategią lizbońską. Jednym z celów tej strategii jest budowanie w Europie społeczeństwa opartego na wiedzy, społeczeństwa, które będzie rozwijać swoją gospodarkę korzystając z dorobku nauki. Taki generalny cel został postawiony przed wszystkimi krajami członkowskimi Unii Europejskiej. Jednym z celów szczegółowych jest osiągnięcie odpowiedniego wskaźnika udziału środków na naukę w PKB. Tu jesteśmy daleko w tyle za większością krajów europejskich i na pewno należałoby podjąć jakiś program naprawczy. Moje oczekiwanie wobec pana ministra i rządu jest takie, aby przedstawić nam, parlamentarzystom, w jaki sposób przez następne lata będziemy dążyć do tego, aby w roku 2010 osiągnąć ten cel. Sądzę, że na posiedzeniu Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży jest miejsce, aby podyskutować także o innym celu przy okazji informacji o stanie nauki w Polsce. Społeczeństwa Europy doszły albo dochodzą do wniosku, że gospodarka będzie się rozwijała, jeżeli będzie się inwestować w nauki ścisłe i to na każdym poziomie. Jednym z celów strategii lizbońskiej jest zapewnienie dopływu pewnego procentu absolwentów, kończących uczelnie kształcące w dziedzinie nauk ścisłych. Pan minister zwrócił uwagę na to, że w Polsce udział absolwentów kończących uczelnie i kierunki techniczne w ogólnej liczbie absolwentów szkół wyższych ciągle spada. Mam w związku z tym pytanie: czy rząd ma jakiś pomysł na to, aby promować podejmowanie nauki na uczelniach technicznych, aby absolwenci szkół średnich chcieli kontynuować naukę na kierunkach ścisłych? Czy nie byłoby takim sygnałem i prostym sposobem wprowadzenie obowiązkowego egzaminu z matematyki na maturze? Byłby to sygnał, że przedmioty ścisłe są ważniejsze i że w ten sposób chcemy osiągnąć jeden z celów strategii lizbońskiej, czyli zwiększenie liczby studentów na uczelniach technicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#RyszardHayn">Głos ma pan poseł Antoni Stryjewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AntoniStryjewski">Ad vocem do uwagi pana przewodniczącego pod moim adresem. Wnoszę o to, aby pan nie przepraszał nikogo za moje słowa i moje czyny, bo sam potrafię to uczynić. Niech pan przeprasza za siebie. Nie uważam, żeby przypomnienie panu, że jest pan byłym milicjantem, było czymś uwłaczającym panu czy komukolwiek na tej sali. Jest to zwyczajne przypomnienie pana przeszłości, ale niestety metody wyniesione przez pana stamtąd skutkują po wielokroć na posiedzeniach naszej Komisji, czego przykładem jest m. in. reagowanie pana na moje różne wypowiedzi. Proszę tego nie czynić. Jeżeli pan ma jakiekolwiek winy, to proszę przepraszać w swoim imieniu, a za moje proszę dać mi szansę mówić samemu, jeśli tak będę uważał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#RyszardHayn">Nie będziemy tego dalej kontynuować, bo to nie ma sensu. Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#EmilNalborczyk">Podzielam wyrażone wcześniej opinie o dobrym przygotowaniu raportu, zawierającego informację o stanie nauki w Polsce, chociaż ten raport opiera się głównie na charakterystyce ilościowej i głównie na sprawach finansowania, co jest oczywiste, ponieważ jest to najbardziej bolesna sprawa i dotyczy rozwoju nauki nie tylko w Polsce. Chciałbym dodać kilka słów o sposobie oceny stanu nauki i podkreślić, że obok tego spojrzenia ilościowego czeka nas gruntowna analiza jakościowa nauki polskiej w jej stanie obecnym i w najbliższej przyszłości. Chciałem zapewnić państwa, że Polska Akademia Nauk już w tej chwili jest na etapie gruntownej modernizacji placówek badawczych i struktur organizacyjnych w celu dostosowania ich do najlepszych, a co najmniej dobrych placówek badawczych w krajach Unii Europejskiej. Zamierzamy pozostawić tylko te placówki, które zostały zaliczone do kategorii „A”, i pewną liczbę placówek zaliczonych do kategorii „B”. Ta praca jest aktualnie prowadzona. Jest to w pewnym sensie wariant „A” według oceny, jaką przedstawił pan minister Marek Bartosik, ale od strony merytorycznej, a nie finansowej. Polega to głównie na koncentracji tematyki badawczej. Chcemy dokonać takiej koncentracji badań według trzech haseł: bio, techno, info, które nadają tempo rozwojowi nauki i badań w krajach Unii Europejskiej. Chodzi głównie o biotechnologie różnego rodzaju, nanotechnologie, informatykę i przede wszystkim o to, co sprzyja tworzeniu społeczeństwa informatycznego. Wiele naszych działań dotyczy integracji nauki w kraju, która od początków okresu powojennego jest podzielona między trzy działy: szkolnictwo wyższe, jednostki badawczo-rozwojowe i Polską Akademię Nauk, Chcemy przełamywać te bariery resortowe i działowe i temu będzie służyło prowadzenie wspólnych tematów badawczych, które są już przygotowane. Być może, to będzie dobra droga. Sprawdzoną formą udziału nauki obecnie i w przyszłości w tworzeniu polityki naukowej i kierunków rozwoju społeczno-gospodarczego kraju jest działalność licznych komitetów badawczo-naukowych, zarówno tzw. dyscyplinowych, jak i problemowych. W ich skład wchodzą najwybitniejsi przedstawiciele wszystkich działów i dziedzin nauki, wybierani w sposób demokratyczny spośród wszystkich pracowników nauki. Ok. 70 proc. stanowią w nich przedstawiciele wyższych uczelni, co odpowiada faktycznemu udziałowi tych pracowników w nauce polskiej. Resztę stanowią przedstawiciele jednostek badawczo-rozwojowych i Polskiej Akademii Nauk. Niezwykle ważnym elementem rozwoju nauki jest intensyfikacja kształcenia nie tylko na poziomie magisterium, ale także na poziomie doktoratów, a w przypadku naszego kraju także doktorów habilitowanych. Polska Akademia Nauk stara się o pozyskiwanie środków pozabudżetowych na fundowanie stypendiów doktoranckich. Jesteśmy tu w złej sytuacji, ponieważ główne środki na kształcenie doktorantów mieszczą się w środkach przeznaczonych dla uczelni na badania własne, z których do dnia dzisiejszego Polska Akademia Nauk, mimo że prowadzi w szerokim zakresie studia doktoranckie, nie może skorzystać. Chciałbym także wskazać na pozytywny element w kształceniu na poziomie doktoranckim. Otóż jeden z najwybitniejszych biologów francuskich pochodzenia polskiego prof. Słonimski na ostatnim Walnym Zgromadzeniu Polskiej Akademii Nauk podał bardzo ciekawy fakt wynikający z jego dokładnych studiów przeprowadzonych we Francji.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#EmilNalborczyk">Powiadomił on, że Polska wstępując do Unii Europejskiej ma wielkie szanse wypełnienia czarnej dziury, jaka powstaje w krajach Unii, właśnie w zakresie kształcenia doktorantów. Kształcenie doktorantów w krajach obecnej Unii Europejskiej w przeważającej części dotyczy kierunków humanistycznych i społecznych. Nastąpił tam znaczny spadek kształcenia na tym poziomie na kierunkach technicznych i ścisłych. W Polsce jest odwrotnie, mamy znacznie więcej doktorantów na kierunkach nauk ścisłych, co jest u nas pewnym paradoksem, bo nasi studenci na ogół wybierają kierunki humanistyczne, podczas gdy nasi doktoranci wybierają kierunki ścisłe. Rozwój cywilizacyjny, naukowo-techniczny i gospodarczy będzie zależał przede wszystkim od rozwoju nauk ścisłych. Tutaj Polska ma bardzo ważną rolę do spełnienia. Przykrym faktem było pojawienie się w końcu ubiegłego roku zapisu w ustawie wprowadzającej podatek od stypendiów doktoranckich i to podatek także od stypendiów zagranicznych. Nasi doktoranci kształcący się za granicą muszą odprowadzać do Skarbu Państwa znaczący podatek, bo prawie 1/3 ich stypendium. Prawdopodobnie jest to sprzeczne z przepisami krajów, w których studiują, bo to jest opodatkowanie pieniędzy obcego państwa przeznaczonych na kształcenie. To może także w znaczącym stopniu ograniczyć wyjazdy naszych najzdolniejszych młodych ludzi na studia doktoranckie na Zachód. Najczęściej chcą oni wyjechać z rodziną na trzy - cztery lata, a przyznane stypendium, np. w USA, zaledwie starcza na utrzymanie się wspólnie z rodziną. Po zapłaceniu podatku takich możliwości nie będzie. W ten sposób hamujemy możliwość kształcenia naszych najzdolniejszych młodych ludzi w najlepszych naukowych ośrodkach zagranicznych. Chciałbym jeszcze wskazać na kilka spraw, nad którymi pracujemy w PAN, żeby naprawić pewne niekorzystne rozwiązania w regulacjach finansowych, niezależne od nas. Ostatnia regulacja poborów, przeprowadzona przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, doprowadziła do dużego zróżnicowania uposażeń pomiędzy nauczycielami akademickimi a równorzędnymi pracownikami naukowymi w Polskiej Akademii Nauk i jednostkach badawczo-rozwojowych. Apelowałbym o wzięcie pod uwagę wyrównania poborów tych samych, równorzędnych pracowników i profesorów, ale pracujących w różnych resortach. Chciałbym też poinformować, że prezes PAN wystąpił do pana prezydenta RP z propozycją, aby w ramach tych bardzo ograniczonych możliwości finansowych uwzględnić jednak trudną sytuację emerytowanych profesorów tytularnych i rozważyć możliwość przyznania takich emerytur, z jakich korzystają emerytowani sędziowie Sądu Najwyższego czy generałowie. Byłoby to jakimś gestem w stosunku do tych ludzi, którzy rozwijali w kraju naukę. Podam jeszcze na zakończenie taką może ciekawostkę, że jesteśmy już dobrze przygotowani do odbudowy pałacu Karasia w Warszawie, jednego z najpiękniejszych zabytków architektonicznych łączących Krakowskie Przedmieście z Nowym Światem obok pomnika Kopernika. Pałac ten został rozebrany w 1913 roku. Do tego odbudowanego obiektu zamierzamy przenieść z Pałacu Kultury i Nauki siedzibę Polskiej Akademii Nauk. Podejmiemy także starania, aby wybudować Muzeum Historii Naturalnej na Łuku Siekierkowskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#EmilNalborczyk">Warszawa jest jednym z nielicznych stolic, które nie mają takiego cennego muzeum przyrodniczego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JerzySkowroński">Dwie kwestie w dyskusji poruszyły mnie i dlatego zdecydowałem się na zabranie głosu. Chciałbym jednak na wstępie powiedzieć, że pozytywnie należy ocenić fakt, iż została dokonana tak dokładna analiza stanu nauki polskiej. Jest to warunek, aby postawić właściwą diagnozę i wyciągnąć z tego wnioski. Pan poseł Antoni Stryjewski mówił, że jednostki badawczo-rozwojowe wykorzystują 50 proc. środków przeznaczanych na naukę, chociaż nie wiadomo właściwie, dla kogo pracują. I na to chciałbym odpowiedzieć. Wydaje się, że z materiałów, które zostały przedstawione, wynika, iż jest to nie 50 proc., ale znacznie mniej, bo nieco ponad 30 proc. Pozostałe środki na swoją działalność jednostki badawczo-rozwojowe pozyskują różnymi sposobami, w tym również ze sprzedaży wyników prowadzonych badań, zawierając umowy z krajowym przemysłem, a czasem zagranicznym, z eksportu technologii i uczestnictwa w podejmowaniu nowych produkcji. Daje to i efekty, które potem wykorzystywane są na finansowanie dalszych badań, właśnie ze środków pozabudżetowych. Instytut Nawozów Sztucznych, którego jestem dyrektorem, opracował niedawno ekstrakcję nadkrytyczną chmielu. Uruchomienie tej instalacji zmieniło radykalnie sytuację polskiego chmielarstwa. Plantatorzy osiągnęli dzięki temu wzrost cen o ponad 50 proc. i rozszerzyli możliwości sprzedaży. Kto pamięta wysypywanie szyszek chmielowych kilka lat temu przed Ministerstwo Rolnictwa, uzmysłowi sobie problem efektywności produkcji chmielu. Problem ten został przez nas rozwiązany w interesie polskich plantatorów. Opracowaliśmy niskoenergetyczny proces, którego fragmenty wdrożone w krajowym przemyśle doprowadziły do tego, że energochłonność produkcji nawozów azotowych, szczególnie amoniaku, zmniejszyła się w poszczególnych zakładach od 13 proc. do 24 proc., plasując ten przemysł pod względem nowoczesności w grupie najlepszych przedsiębiorstw zachodniej Europy. Jest to odpowiedź na pytanie, dla kogo pracują jednostki badawczo-rozwojowe. Chciałbym w dwóch zdaniach odnieść się do bardzo merytorycznej wypowiedzi pana posła Kazimierza Marcinkiewicza. Dobrze, że jeździmy na Węgry, ale są także przykłady stymulowania rozwoju nauki i nakładów na badania naukowe w innych krajach, np. w Wielkiej Brytanii, gdzie za każdy funt uzyskiwany przez jednostki badawczo-rozwojowe z przemysłu dostają jeden funt z budżetu. Rozwiązania stosowane na Węgrzech są również rozwiązaniami, które - jak widać - są bardzo skuteczne. Chciałbym powiedzieć o odpowiedzialności, ale w nieco innym ujęciu. Na pewno wielu pracowników nauki i badaczy musiałoby się bić w piersi za brak takiej odpowiedzialności. Ten brak odpowiedzialności wynika jednak przede wszystkim z systemu finansowania badań i decydowania o wydatkowaniu środków na badania w sposób bardzo demokratyczny, ale przez ciało zbiorowe. Ciało zbiorowe nie ponosi jednak odpowiedzialności i moim zdaniem - był to błąd systemowy. Kto tu zawinił, powinien uderzyć się w piersi. To wynikło z regulacji ustawowych, bo tak został skonstruowany Komitet Badań Naukowych. Tymczasem musi być jakaś jednoznaczna i jednoosobowa odpowiedzialność za wydatkowanie środków na badania.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JerzySkowroński">Mówi się o niskiej efektywności nauki. Badawczym jednostkom uczelnianym stawia się inne cele niż różnym resortowym jednostkom badawczo-rozwojowym. Nie jest to moje oryginalne spostrzeżenie, bo słyszałem takie opinie od profesorów, że panuje nadmierne przywiązanie do znaczenia publikacji w drodze do awansu naukowego. Skutek tego jest taki, że zamiast orientować się na to, co może być wykorzystane dla społeczeństwa czy gospodarki w zależności od dziedziny badań, środowiska akademickie nastawione są - i nadal to trwa - na publikacje. Publikacje stanowią u nas siłę motoryczną osobistego awansu i to jest złe zjawisko. Komitet Badań Naukowych dokonywał kolejnych ocen i kategoryzacji jednostek badawczych i rozwojowych. Taka ocena jest ważnym elementem kierowania i sterowania nauką. W tych ocenach odchodzono jednak od kryteriów użyteczności praktycznej na rzecz kryteriów publikacyjnych. To jest również powód, dla którego tak niska jest efektywność nauki i jej przydatność dla innowacyjności gospodarki. Bez względu na to, gdzie pracują uczeni, powinni być oceniani przede wszystkim za to, co robią na rzecz społeczeństwa i gospodarki. Ostatnio wprowadzono już takie kryteria. W tej dziedzinie, w której pracuję, tj. w chemii, nie wiem, czy jest dotychczas chociażby jedna jednostka badawczo-rozwojowa kwalifikująca się do kategorii „A”. Nasz Instytut według dotychczasowych kryteriów, mając na swoim koncie udane i znaczne wdrożenia, w tym również eksportowe, z kategorii „A” spadł do kategorii „C”. To jest element polityki naukowej, która może nie była dotychczas dobrze sformułowana, a także nie jest realizowana zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, tzn. w takim kierunku, aby wynikały z tego większe korzyści dla kraju. Do aktualnego stanu nauki przyczynia się również brak efektywnej polityki proinnowacyjnej. Mechanizmy stymulujące ssanie z nauki do gospodarki są niestety bardzo słabe i trudno przebić się z udanymi rozwiązaniami do przemysłu. Tę ekstrakcję nadkrytyczną, o której powiedziałem, Instytut zrealizował, zaciągając w banku kredyt, i uruchomił w swoim zakładzie doświadczalnym. Teraz zostanie to wyodrębnione w spółkę czy coś podobnego. Tymczasem powinno być tak, że przedsiębiorstwa czekają na coś, co można wziąć z nauki, aby to wdrożyć. Chodzi o to, aby miały motywacje do takich wdrożeń. Wprowadzane są różne motywacje do działania dla przedsiębiorstw zagranicznych, a nie ma takich motywacji dla przedsiębiorstw krajowych. Zwrócić trzeba uwagę, że prywatyzacja objęła przede wszystkim najbardziej rentowne dziedziny produkcji. Zmieniły one właściciela, co spowodowało, że duża część naszego przemysłu przeszła w ręce firm międzynarodowych. Są one dobrze zorganizowane i mają swoje zaplecze badawcze, a ich głównym celem jest osiąganie zysków. Mniej rentowne dziedziny, jak np. sektor ciężkiej chemii - nie mówię o górnictwie, bo to nie moja dziedzina - pozostały w rękach krajowych. Możliwości tych przemysłów w zakresie inwestycji, zwłaszcza w naukę, są mniejsze niż przeciętna w kraju, biorąc pod uwagę różną efektywność gospodarczą poszczególnych gałęzi przemysłu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#MarekDaszkiewicz">Mam sposobność uczestniczyć w posiedzeniach sejmowej Komisji już od wielu lat i słuchać podobnych raportów i sprawozdań. Uważam, że raport przygotowany na dzisiejsze posiedzenie jest na wysokim poziomie informacyjnym i ekspresyjnym. Niemniej jednak wnioski z tego i poprzednich raportów są niestety podobne. Ciągle jest za mało pieniędzy na naukę, ciągle krzywa wysokości nakładów biegnie w dół i te problemy, o których się mówi, nie są rozwiązywane. Obecnie doszedł do tego wszystkiego nowy argument, tzn. Unia Europejska oraz strategia lizbońska, w której przewiduje się osiągnięcie w PKB wysokości nakładów na naukę na poziomie 3 proc., co wydaje się na tle przedstawionych danych absolutnie nierealne dla Polski. Jednocześnie uznaje się, że to wskazanie zawarte w strategii lizbońskiej ma być istotnym argumentem dla naszych dalszych działań. Mnie się wydaje jednak, że jest to argument z gatunku argumentów gazetowych, dlatego że wyznaczenie 3 proc. jest do uzyskania dla krajów rozwijających się i nie przemawia do wyobraźni. Sensem naszych działań nie może być tylko dążenie do osiągnięcia tego poziomu 3 proc., ale to, aby nauka była u nas rzeczywiście jednym z motorów rozwoju gospodarki i kraju. I to jest główny sens wszelkich naszych działań. My w tej chwili tłumaczymy, że chcemy zwiększenia nakładów na naukę m. in. dlatego, że trzeba spełnić pewne wymogi Unii Europejskiej. To za mało. Unia Europejska na pewno nie zmusi nas do spełnienia tych wymogów. Nie jest tak, że oni chcą, aby nauka rozwijała się na bazie nakładów w PKB sięgających 3 proc. i aby oni nas do tego motywowali. Unia Europejska będzie robiła swoje, a z obserwacji zewnętrznych i kontaktów z ludźmi stamtąd wiemy, że każdy ma tam swój interes i każdy działa zgodnie ze swoim interesem. To nie jest towarzystwo wzajemnej pomocy, tylko to jest towarzystwo wzajemnych interesów. Jeżeli interesy są wzajemne, to się popieramy, a jeżeli interesy są sprzeczne, to robimy to, co dla nas jest korzystne i wygodne. Ten argument, aby dążyć do uzyskania 3 proc., chociaż bardzo trafny, bo on generalnie wskazuje kierunek rozwoju, nie jest jednak argumentem decydującym. Ważne jest szczególnie to, o czym mówił pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz: sprawa promocji i świadomości. Sądzę, że w tej sejmowej Komisji ta świadomość jest, ale to jest najważniejszy szczebel poziomu tej świadomości. Im bardziej schodzimy w dół w sensie tego poziomu, ale niestety także w górę, tzn. w kręgi sfer rządzących, ta świadomość jest raczej słaba. Świadczą o tym efekty corocznego budżetowania nauki na poziomie coraz niższym. Przykład węgierski jest przykładem symptomatycznym. Węgry miały sytuację w nauce jeszcze gorszą niż była u nas, bo tam zlikwidowano większość jednostek badawczych i struktura nauki została niemal kompletnie zniszczona. Węgry w pewnym momencie się opamiętały. Zorientowały się, że tak dalej być nie może, bo mogą stać się krajem w rodzaju Pakistanu, gdzie technologie przychodzą z zewnątrz i skąd ludzie mądrzy wyjeżdżają do innych krajów, a tam nadchodzą nowe produkty z importu. Obecnie strategia węgierska zakłada bardzo szybki wzrost nakładów na naukę, żeby rzeczywiście owe 3 proc. osiągnąć, i oni to zaczęli robić znacznie wcześniej niż my i wcześniej niż to zostało przyjęte jako założenie w Unii Europejskiej. Sprawa świadomości jest bardzo ważna i trzeba tę świadomość rozwijać i upowszechniać, wykorzystując wszystkie media. Tymczasem teraz ogłasza się czy pokazuje raczej ciekawostki, a poważne sprawy nauki traktuje marginesowo i pokazuje się raczej to, co jest złe, niż to, co jest dobre. Gdybyśmy zaczęli mówić o wszystkich kwestiach finansowania nauki, to przy tej bardzo pozytywnej i optymistycznej wizji przedstawionej przez pana ministra sprawa ta jest bardzo złożona. Mam osobiście duże wątpliwości, czy te fundusze europejskie na zapowiedzianym poziomie będą maksymalnie zagospodarowane. Są duże obawy, bo jest tu poważne zagrożenie. Ograniczają nas przede wszystkim możliwości naszego własnego wkładu finansowego w przedsięwzięcia, na które mają być przeznaczone środki z tych funduszy. Zapowiedziana ustawa o finansowaniu nauki jest bardzo istotnym elementem w zmianie - być może - funkcjonowania sektora nauki, niemniej jednak bóle, w jakich ustawa się rodzi, i przedłużający się czas różnych uzgodnień świadczą o tym, że świadomość potrzeb nauki i rozumienia oczekiwań kraju od nauki jest jednak inna ze strony rządu i społeczeństwa niż ze strony środowiska, które produkuje tę naukę. Ten rozziew jest wyraźny. Jeżeli tu nie nastąpi zmiana, obawiam się, że nawet w warunkach funkcjonowania nowej ustawy efekt będzie niezadowalający. Oczywiście, jednostki badawczo-rozwojowe wymagają restrukturyzacji. Niech państwo mają świadomość tego, że przez kilkanaście minionych lat jednostki badawczo-rozwojowe biorą średnio z budżetu 20 proc. środków na swoją działalność, a 80 proc. środków muszą zdobywać z innych źródeł. Z tego środowiska pochodzi większość wdrożeń i mówienie teraz, że w strukturze jednostek badawczo-rozwojowych nie podjęto restrukturyzacji, jest nieprawdą. Ona się tylko dokonała w różnym stopniu: są jednostki bardzo dobre i przeprowadziły restrukturyzację, ale są i takie, które restrukturyzacji nie dokonały, mimo że są już - być może - niepotrzebna. Reprezentując środowisko jednostek badawczo-rozwojowych, muszę stwierdzić z pewnym naciskiem, że my w dużej mierze reprezentujemy zdrową naukę, tzn. zdrową w tym sensie, że dajemy najwięcej, jeśli chodzi o produkty naukowe potrzebne i przydatne w gospodarce, i w znacznie szerszym zakresie niż inne podmioty badawcze i naukowe. Środki i fundusze, które dostajemy, są nieporównywalnie małe w stosunku do wartości tego, co oddajemy bezpośrednio do gospodarki i dla kraju, co przekłada się na konkretne efekty ekonomiczne. Sprawy patentowe nie wyglądają w Polsce najlepiej. Jest u nas mała liczba zgłoszeń patentowych. Nie wynika to z faktu, że my źle myślimy lub nie mamy nowych pomysłów. Dzieje się tak, dlatego że utrudnia to prawo patentowe. Droga do zgłoszenia, a następnie uzyskania patentu jest bardzo długa oraz kosztowna. Nie mamy pewności po zgłoszeniu patentu, czy ktoś to wykorzysta, a ponadto nie mamy środków, aby egzekwować swoje prawa do patentu. Jakość i wartość zgłoszeń patentowych i uzyskanych patentów jest bardzo różna. Liczby patentów jeszcze o niczym nie świadczą. Bardzo istotna jest sprawa młodej kadry naukowej. Słusznie podkreślono, że Polska staje się potentatem w przygotowaniu i kształtowaniu doktorów.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#MarekDaszkiewicz">Niestety, trzeba też powiedzieć, że jakość doktorów jest nie zawsze najważniejsza. Jak wiadomo, przy dużej ilości jakość musi zawsze spadać. Trzeba sobie uświadomić, co będzie z tymi doktorami, jak i gdzie będą wykorzystani. Czy mają wyjeżdżać za granicę, aby tam za nasze pieniądze rozwijać naukę, a nie u nas? Nie ma niestety systemu, który przyciągałby tę wykształconą młodzież bezpośrednio do nauki i do badań. Wielu doktorów raczej nie widzi swojej kariery i przyszłości w kraju. Obserwując tych, którzy uzyskali doktoraty 10–15 lat temu, wcale nie mają zbyt wielu zachęcających przykładów. Jest to problem bardzo istotny i będzie jeszcze trudniejszy, gdy powstaną większe możliwości przepływu kadr naukowych do krajów Unii. Kraje te chętnie będą udzielały zezwoleń na zatrudnienie ludzi wykształconych, zwłaszcza w niektórych dziedzinach. Mamy już przykład lekarzy na Śląsku, którzy zaczynają niemal masowo wyjeżdżać z Polski. A są to przeważnie ludzie młodzi i zdolni. To może spowolnić realizacje naszych pięknych planów. Środowisko naukowe wyraźnie się starzeje, a nie następuje dopływ młodej kadry naukowej. Następuje też proces przepływu kadr naukowych z uczelni i placówek badawczych do przemysłu. Nie zawsze powoduje to zaangażowanie się przedsiębiorstw w stosowanie wysokiej techniki. Wiele krajów stosuje bardzo dobre rozwiązania w tym zakresie, które wyraźnie preferują tę drogę kariery pracowników nauki. Najpierw jest kształcenie się, udział w badaniach, uzyskanie doktoratu, zdobycie wysokiej pozycji w nauce, a potem następuje przejście do przemysłu, do gospodarki i praca w obszarze wysokiej techniki. U nas tego jeszcze nie ma. Problemów jest znacznie więcej. Podstawowym problemem jest owa bariera finansowa, która uniemożliwia osiąganie lepszych wyników w zakresie badań i wdrożeń. Jeżeli nie zniesie się tej bariery i nie nastąpi postrzeganie nauki jako jednego z elementów rozwoju gospodarki i kraju, to będzie bardzo źle. Obecnie mówienie o gospodarce opartej na wiedzy jest tylko pewnym frazeologicznym zwrotem, którym szermujemy w różnych sytuacjach. Nie postępują za tym żadne konkretne działania, które doprowadzałyby to do realności. Dziękując za zaproszenie, prosiłbym państwa posłów, żeby występując w sprawach budżetowych, a szczególnie mówiąc o budżecie nauki i związanych z tym problemach, mieli państwo na uwadze to, o czym tu mówimy. Jeszcze jeden przykład. Nie wiem, czy państwo wiedzą, że te nasze jednostki, które pozyskują w 100 proc. fundusze na swoją działalność z rynku, podlegają ustawie o finansach publicznych. Co ciekawsze, ustawa o finansach publicznych inaczej traktuje kontrahentów zagranicznych. Jeżeli firma zachodnia zamówi w naszej jednostce badawczo rozwojowej jakiekolwiek opracowanie i ta jednostka będzie musiała robić zakupy potrzebne do wykonania tego zamówienia, tzn. aparatury czy usług dla tej firmy, to musi stosować ustawę o finansach publicznych. To jest sytuacja całkowicie absurdalna. Państwo ustawowo chroni interesy prywatnych podmiotów zagranicznych, znacznie skracając procedury albo nawet rezygnując z części tych przepisów, które obowiązują krajowe jednostki badawczo-rozwojowe. Każdy nam mówi, że to jest bardzo istotna sprawa i że są to nieprawidłowości w stosowaniu prawa, ale nic się nie robi, żeby to zmienić. Przykładów takich absurdów jest więcej. Nie mówię już o nowych przepisach podatkowych, które będą poważnie obciążały jednostki badawczo-rozwojowe.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#MarekDaszkiewicz">Chcę tylko zwrócić uwagę, że oprócz elementów systemowych, występują takie prozaiczne sprawy utrudniające działalność jednostek badawczo-rozwojowych i przenoszenia wyników nauki i wiedzy z tych jednostek bezpośrednio do gospodarki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WiesławOsiński">Reprezentuję 25 państwowych wyższych uczelni zawodowych, które powstały niedawno, wspomnianych w świetnym wystąpieniu przez pana posła Kazimierza Marcinkiewicza. Wkład tych uczelni do nauki jest na razie niewielki. Wnoszą one natomiast duży wkład do rozwoju dydaktyki akademickiej. Uczelnie te kształcą ok. 30 proc. młodych ludzi pochodzących ze wsi. Wiemy, że wygrały te społeczeństwa, te nacje, które postawiły na rozwój nauki. Przykład Japonii i USA jest wielce wymowny. Obawiam się, że przez sam tylko rozwój dydaktyki w sensie liczby kształcących się można niewiele uzyskać, a bardzo wiele stracić. Nie jestem upoważniony do omawiania przygotowanej nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, ale byłem przez dwie kadencje rektorem uczelni akademickiej i mam pewne pojęcie o wyższym szkolnictwie akademickim. W moim przekonaniu łamany jest podstawowy paradygmat kształcenia akademickiego, bo kształci się teraz w bardzo szybkim tempie niemal czterokrotnie większą liczbę studentów przy dramatycznie ograniczonym finansowaniu nauki. Istotą kształcenia akademickiego jest dobre skorelowanie dydaktyki z prowadzeniem badań naukowych. Nie ma dobrej akademickiej dydaktyki bez łączenia jej z badaniami. Pracownik naukowy, również na tych pierwszych etapach prowadzenia zajęć ze studentami, powinien uprawiać równolegle naukę z zamierzeniem jej wykorzystania. Z pewnością decydują o tym czynniki wewnętrzne, wyrażające się w wielkości udziału nakładów na naukę w PKB na poziomie 0,32 proc., chociaż są również i czynniki zewnętrzne. Powstaje pytanie: czy można osiągnąć więcej w ramach tak niskich nakładów? Z całą pewnością można zrobić więcej i są jednostki, które znakomicie pracują naukowo, i takie, które tylko pozorują działalność naukową. Mamy tego pełną świadomość. W skali globalnej widać ewidentnie, jak te dane są ze sobą skorelowane i jak bardzo zależne są wyniki badań od wielkości finansowania. W większości uczelni akademickich praktycznie na wszystko brakuje pieniędzy. Mówi się często o kiepskim wynagradzaniu nauczycieli, chociaż np. moja żona, która jest nauczycielką, zarabia więcej niż adiunkci w mojej uczelni. Nie mówię tego z myślą, aby zmniejszyć uposażenia nauczycielom. Jednak taki jest obraz rzeczywistości. Prowadzone są prace nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym i chciałbym tu państwa uwrażliwić na następującą kwestię. Budowanie ustawy o szkolnictwie wyższym musi mieć na względzie fakt, że powinna ona służyć także tworzeniu i rozwojowi polskiej nauki. Nie można myśleć o szkolnictwie wyższym tylko w kategoriach ilościowych, tzn. kształcenia coraz większej liczby studentów. Muszą być także stworzone dobre warunki pracy dla nauczycieli akademickich, którzy w ramach swoich podstawowych obowiązków mają prowadzenie dydaktyki, prowadzenie nauki oraz obowiązki organizacyjne. Jednak nie można nauczyciela akademickiego przytłoczyć nadmiernie obowiązkami dydaktycznymi i ustawa o szkolnictwie wyższym nie powinna być zorientowana wyłącznie na rozwijanie dydaktyki. Moim zdaniem, celowym i dobrym eksperymentem było utworzenie wyższych szkół zawodowych. Ich działalność jest dobrze określona w obowiązującej ustawie o wyższych szkołach zawodowych.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#WiesławOsiński">I przepisy te właściwie nie wymagają większych zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#RyszardHayn">Mogę zapewnić pana profesora, że na pewno będziemy o tym pamiętali, zwłaszcza iż zdecydowana większość nas, posłów, członków tej Komisji nie wywodzi się z dużych ośrodków akademickich, a właśnie z takich miejscowości, w których wyższe szkoły zawodowe mają wielkie pole do popisu. Podzielam pogląd, że spełniają one wielką rolę, zresztą po to je powołaliśmy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#DanutaGrabowska">Podzielam większość poglądów wyrażonych tu przez pana posła Kazimierza Marcinkiewicza. Dla wzmocnienia pewnych stwierdzeń chciałabym zwrócić uwagę na bardzo rzetelne i dobrze opracowane materiały informacyjne o stanie nauki, a także znakomity wstęp pana ministra Marka Bartosika. Świadczy to o tym, że naukę można promować, o nauce można mówić zrozumiałym językiem, do nauki można przyciągać i zachęcać. Gdyby środowisko zechciało w ten sposób popularyzować naukę, to sądzę, że pewne problemy byłyby bardziej zrozumiałe dla społeczeństwa. Proponuję, aby przyjąć przedłożoną nam informację o stanie nauki w Polsce. Jeżeli jest jeszcze jakiś niedosyt, zawsze można zapytać kompetentne osoby celem wyjaśnienia pewnych kwestii czy nasuwających się wątpliwości. Materiał ten czytałam z przyjemnością i dał mi on sporą wiedzę. Zebraliśmy się tu jednak nie tylko po to, aby skonstatować to, co jest, ale wspólnie zastanowić się, co możemy i chcemy zrobić, aby poprawić stan nauki polskiej. Zwracam uwagę państwa na fragment raportu o tym, gdzie zatrudnieni są badacze. Okazuje się, że zdecydowana ich większość - co by mówić i z całym szacunkiem dla innych jednostek - pracuje jednak w uczelniach wyższych. Dlatego też uchwalenie nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, o której mówi się już od dawna, staje się pilną sprawą. Pan minister Marek Bartosik jest współautorem jest współautorem dotychczasowej ustawy o szkolnictwie wyższym jako poseł X kadencji i wie, w jakich to szczególnych warunkach ta ustawa była pisana. Ona na tamte czasy początku lat 90. była znakomita, ale teraz jest inny czas i inne warunki. Środowiska naukowe i akademickie muszą zdawać sobie sprawę, że społeczeństwo też widzi, iż w tych środowiskach trwają spory. Jest to zjawisko dobre, bo gdy w nauce trwa spór, to zawsze wynika z tego coś konstruktywnego. Jednak w niektórych sprawach muszą zostać uzgodnione poglądy wykraczające poza partyjne i poza partykularne interesy i trzeba wreszcie przyjąć projekt tej ustawy. Rozumiem ministra edukacji, że czeka z cierpliwością na zakończenie tych uzgodnień, bo chce przedłożyć rządowi, a następnie Sejmowi taki projekt ustawy, który nie będzie już wywoływać w toku prac legislacyjnych sporów i wątpliwości i wokół którego będzie zintegrowane środowisko, któremu ta ustawa ma służyć, a także służyć nauce. Nie chcielibyśmy, aby musiał powstać projekt poselski, bo wówczas będzie larum, że się coś narzuca lub przesądza bez uzgodnienia ze środowiskiem. Jednak co mamy robić, jeśli prace nad projektem przygotowywanym przez resort tak się przeciągają? Dotychczas ćwiczymy się w cnocie cierpliwości, ale proszę tego nie nadużywać. Adresujemy do środowisk apel, aby zakończyć uzgadnianie poglądów. Proszę zwrócić uwagę na fragment raportu, gdzie przedstawiono propozycje w finansowaniu działalności B+R w wybranych krajach według rodzaju badań, tzn. podstawowych, stosowanych i rozwojowych. Wiadomo, że tam, gdzie jest więcej badań rozwojowych, tam jest większa szansa wdrażania osiągnięć nauki do praktyki gospodarczej oraz pozyskiwania środków na rozwój.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#DanutaGrabowska">Obecna struktura u nas wymaga dyskusji w środowisku naukowym, jak ją stopniowo zmieniać. W raporcie pokazano, jak to się kształtuje w poszczególnych typach placówek naukowych i badawczych. To, co wynika z tej lektury, zastanawia, jeśli chodzi o myślenie o przyszłości polskiej nauki. Pan minister w swoim wystąpieniu podkreślał sprawy dotyczące praktyki wdrożeniowej wyników badań, bo jako praktyk i przedstawiciel nauk ścisłych ma wielką wiedzę na ten temat. Zadano tu panu ministrowi wiele pytań zasadnych, ale mnie się wydaje, że jeżeli mamy już tę wiarę, którą mamy, to trzeba pytania kierować nie tylko do ministra nauki, ale także do rządu. Nasza Komisja powinna sformułować takie pytania do rządu, bo to tylko wzmocni resort nauki, jak i pana ministra w staraniach o pozyskanie większych środków różnego rodzaju. Przypomnijmy sobie to, o czym nie tak dawno rozmawialiśmy: jak zabezpieczyć polską myśl naukowo-techniczną, krótko mówiąc - patenty. Baliśmy się o to, aby nic nam nie umknęło, a okazuje się, że nic nam nie umyka, bo nasza myśl nie wychodzi za daleko, zapewne na skutek tych uwarunkowań, o jakich państwo tu mówiliście, ale może i pewnej nieświadomości i braku rutyny w przebijaniu się ze swoimi pomysłami w świecie. Tutaj sprawa popularyzacji i innego patrzenia na naszą świątynię nauki powinna nas wszystkich zobowiązywać do krytycznych ocen i do aktywizowania środowiska naukowców. Proponuję, aby Komisja z uznaniem przyjęła przedstawioną nam informację i abyśmy sformułowali nasze oczekiwania, także pod adresem środowiska naukowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AntoniStryjewski">Ad Vocem do wypowiedzi pana Skowrońskiego z Rady Głównej Jednostek Badawczo-Rozwojowych. Wydaje mi się, że doszło tutaj do pewnego nieporozumienia. Ja w swojej wypowiedzi podkreśliłem, że jednostki nadawczo-rozwojowe i jednostki rozwojowe konsumują ok. 50 proc. środków przeznaczanych na rozwijanie badań, a nie wiadomo, dla kogo pracują. Ponieważ pana ten wskaźnik 50 proc. zbulwersował, to wyjaśniam, że podjąłem sumaryczne dane, chociaż wiem, że w przedstawionym nam wykazie jest wskaźnik 37,1 proc. środków, z jakich korzystają jednostki badawczo-rozwojowe, a 16,5 proc. - tzw. jednostki rozwojowe, czyli razem ok. 54 proc. Mam świadomość tego, że jednostki badawczo-rozwojowe stanowią ponad 20 proc. wszystkich jednostek badawczych, a wraz z jednostkami rozwojowymi ponad 60 proc. i zatrudniają ok. 20 proc. pracowników sfery nauki, a łącznie prawie 25 proc. Są to dane z przedstawionego nam dokumentu. Pan pracuje w jednostce badawczo-rozwojowej funkcjonującej w otoczeniu przemysłu, który jeszcze u nas istnieje i jest w polskich rękach. Natomiast np. Instytut Cementowy, Instytut Górnictwa i inne instytuty nie wiadomo na kogo pracują, bo cementownie są już nie nasze, przemysł motoryzacyjny i działające tam instytuty też nie są nasze. Górnictwo jest likwidowane, a hutnictwo wyprzedawane i nie ma tu żadnego rozwoju. W związku z tym pytanie, na kogo pracują jednostki badawczo-rozwojowe, wymaga odpowiedzi szerszej, uwzględniającej stan poszczególnych branży naszej gospodarki. Wiem, że są takie jednostki badawcze, które nieźle żyją z wyprzedaży majątku, jakim jeszcze dysponują, albo z dzierżawy majątku - i to też trzeba wiedzieć. Skoro mówimy o tworzeniu nauki i wdrażaniu nauki do praktyki, warto się przyjrzeć pilniej funkcjonowaniu tych jednostek. Jestem daleki od tego, aby dążyć do dyskredytowania jednostek badawczo-rozwojowych lub ich likwidacji, jednak skoro mamy tak dramatyczny stan nauki, jak i jej finansowania, musimy się liczyć z każdym groszem i z tym, jak te środki się wydatkuje. Dlatego cały ten obszar trzeba racjonalizować i temu służy moja wypowiedź, a nie temu, aby pana czy kogokolwiek bulwersować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MarekDaszkiewicz">Sądzę, że pan poseł nie zrozumiał tego, co przeczytał w informacji, bo porównuje pan różne obszary. Jednostki rozwojowe to są jednostki prywatne i dane o nich są podawane w sprawozdaniach do GUS jako rozwojowe. Dotyczy to części laboratoriów badawczych istniejących przy zakładach produkcyjnych. Liczby, które pan poseł przytoczył, dotyczą całkowitych wydatków na naukę, czyli zarówno publicznych, jak i prywatnych. Jeżeli tak to interpretujemy dane, na jakie powołuje się pan poseł, są istotnie takie. Jednak trzeba brać pod uwagę strukturę przychodów oraz jakich to dotyczy jednostek i jakich rodzajów prac badawczych. Jeżeli chodzi o to, co robią jednostki badawcze i jaka jest struktura ich przychodów, to generalnie wszystkie jednostki badawczo-rozwojowe uzyskują z budżetu ok. 30 proc. Weźmy jednak pod uwagę to, że np. jednostką badawczo-rozwojową jest Centrum Zdrowia Dziecka, Instytut Dermatologii czy instytuty o charakterze rolniczym, które w ogóle nie mają odbiorców dla swoich prac, bo trudno wymagać, aby np. indywidualni rolnicy zamawiali usługi w tych jednostkach i je opłacali. Natomiast z gospodarki generalnie wpływa do jednostek badawczo-rozwojowych ok. 20 proc. przychodów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#RyszardHayn">Proponuję, abyśmy zmierzali do konkluzji i zakończenia dzisiejszych obrad w tym punkcie. Czy ktoś chciałby jeszcze zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JerzyOlędzki">Cała ta sytuacja jawi się jako pewnego rodzaju groteska. W społeczeństwie trafiają się jednostki, które chcą popełnić samobójstwo, i ci, co o tym wiedzą, mówią takiej osobie: nie popełniaj samobójstwa, bo życie jest piękne. W tej sytuacji, o której mówimy od wielu, wielu lat, zmierzamy w kierunku swego rodzaju samobójstwa. Polska postanowiła popełnić samobójstwo. Powołujemy się na przykłady Węgier, Finlandii i na inne kraje, w których przeprowadzono głębokie analizy i wytyczyły sobie one pewne strategie rozwoju. Potrafiły się odbić od dna i zmierzać we właściwą stronę. Natomiast my ciągle brniemy w to samo. Nie jest to tylko sprawa tego, co dzieje się i co się robi w sferze finansów, bo to jest w naszym przypadku system, który zawodzi. System to jest zbiór elementów wewnętrznie powiązanych. W tym ujęciu systemowym przy przygotowywaniu strategii widać wyraźnie, jakie są niedomagania. Do Sejmu, już od wielu lat staramy się dotrzeć z naszymi analizami podobnie jak i do opinii publicznej. Niestety, środki masowego przekazu chętnie nastawiają się na prezentację patologii. Ze wszystkich naszych prób nic nie wychodziło. W 1995 roku odbyliśmy konferencję poświęconą perspektywom rozwoju nauki. Konferencja ta była nagrana przez ekipę telewizyjną, która twierdziła, że jest to wspaniały materiał, i zapowiadano, że to się na pewno ukaże na ekranie TV. Potem okazało się, że cały ten materiał poszedł na przemiał, a może do archiwum, tego na pewno nie wiem. Wynika z tego swego rodzaju poczucie bezsilności. Namawiamy do tego, aby nie popełniać samobójstwa, a cały system nadal brnie w tym kierunku. Pan minister przytoczył to znakomite hasło: Brak inwestycji w naukę, to inwestycja w ignorancję. Czekam, kiedy zaczniemy mówić, że brak inwestycji w naukę, to zdrada stanu, prowadząca do upadku Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#RyszardHayn">Proszę o zabranie głosu pana ministra, który odniesie się do tych wszystkich naszych uwag, a później przejdziemy do sformułowania konkluzji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#MarekBartosik">Odniosę się nie do wszystkich kwestii tu poruszonych, ale tylko do tych, które są związane z przedmiotem naszej debaty. Sprawy uposażeń pracowników Polskiej Akademii Nauk, nowej ustawy o szkolnictwie wyższym czy podatków dotyczą innych resortów. W odniesieniu do tych dość licznych głosów w dyskusji, które dotyczyły świadomości stanu rzeczy i promocji nauki, chciałbym powiedzieć, że nie ulega dla mnie wątpliwości, iż zarówno w społeczeństwie, jak i wśród elit politycznych nie ma wiary w skuteczność działania nauki na rzecz rozwoju gospodarki. I to trzeba jak najszybciej zmienić, bo od tego zależą m. in. decyzje budżetowe. Pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz ma rację, mówiąc o tym, że odpowiedzialność jest po stronie polityków, ale także po stronie nauki. Z kolei w kilku innych głosach znajdowały się elementy dotyczące systemu ocen jednostek naukowych i systemu realizacji indywidualnych karier naukowych. Te dwa czynniki w minionych latach transformacji ustrojowej wskazują na bardzo poważny błąd systemowy, popełniony ponad podziałami politycznymi. Jeżeli każdy kolejny rząd, niezależnie od jego barwy politycznej, przyczynia się swoimi decyzjami do utrzymania tej krzywej, rozpaczliwie spadającej wysokości nakładów na naukę, świadczy to o tym, że działa jakiś mechanizm, który powoduje stałe pogarszanie się z roku na rok istniejącego stanu rzeczy. A brak wiary wynika stąd, że nauka w niedostateczny sposób promuje swoje osiągnięcia, ale przede wszystkim nie jest ukierunkowana na działania na rzecz rozwoju społeczeństwa i gospodarki. Praprzyczyną tego jest m. in. system ocen stosowanych w nauce. System oceny parametrycznej, który został kiedyś opracowany, zawiera w sobie elementy ukierunkowujące działalność jednostek naukowych do takiego działania, za które uzyskuje się najwięcej punktów najmniejszym wysiłkiem. I jednostki naukowe do tego się przystosowują, bo kierują nimi ludzie inteligentni. Człowiek jest ze swej natury istotą, która szuka rozwiązań najprostszych pozwalających osiągnąć określony efekt w postaci takiego czy innego działania, przy minimum wydatkowania energii. I system ocen personalnych, i model karier naukowych są związane właśnie z taką postawą. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, bo to jest przedmiot do osobowej dyskusji, natomiast chciałem państwa poinformować, że w ogóle system ocen w nauce jest problemem, nad którym trwają prace już w kontekście nowych rozstrzygnięć ustawowych od listopada ub. roku. Wraz z wejściem w życie nowej ustawy przedstawimy do dyskusji środowiskowej propozycje nowego systemu ocen częściowo sparametryzowanych, ale w dużym stopniu ten system będzie oparty także na innych metodach oceny, jak np. audyt w poszczególnych jednostkach naukowych. To jest ważna grupa problemów, bo ich rozwiązanie może w sposób właściwy ukierunkować działania środowisk naukowych na rzecz rozwoju społeczeństwa i gospodarki. Przepraszam państwa, którzy są niezadowoleni z tego, co jest w raporcie, za to, że dokonana selekcja nie odpowiada ich oczekiwaniom. Każdy raport to jest selekcja informacji potrzebnych do wykazania w miarę obiektywnego obrazu omawianego stanu oraz określonych zależności, ale to nigdy nie jest pełne. Wiele spraw, o których była mowa np. w odniesieniu do projektów badawczych, działalności statutowej, decyzji ministra finansów, a także elementów oceny stanu nauki, było po pierwsze - omawianych w dwóch wcześniejszych raportach, po drugie - w materiałach z konferencji zorganizowanej w Sejmie w ubiegłym roku, na której pewne dane były prezentowane w znacznie szerszym ujęciu. To wszystko razem stanowi pewien obraz, który niestety nie zmienia się na lepsze. Taka jest brutalna prawda, którą chciałem podkreślić, i wydawało mi się, że przedstawiłem realia, ale okazało się, iż zostałem tutaj skrytykowany przez jednego z dyskutantów, że nie jest to obraz zbyt optymistyczny. Trudności, jakie ma nauka polska, nie upoważniają nas do rezygnacji z tych wszystkich możliwości finansowania budżetowego, które powstają wraz z naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#MarekBartosik">Tylko od siły i zdecydowania środowisk naukowych oraz od ich aktywności zależy, w jakim stopniu te środki będą wykorzystane. Powtarzam, że środki na nasze udziały własne są zabezpieczone w budżecie na rok 2004. Jakościowa analiza, o której mówił pan wiceprezes PAN, jest elementem, który jest w tle tych podstawowych decyzji z zakresu polityki naukowej, determinujących funkcjonowanie tego sektora. Takie procesy zachodzą w Polskiej Akademii Nauk w sektorze jednostek badawczo-rozwojowych. W uczelniach wyższych problem jest bardziej skomplikowany, ponieważ tutaj ta działalność badawcza stanowi tylko pewną część podstawowej działalności uczelni, bo główną ich misją jest misja edukacyjna. Trzeba powiedzieć, że w okresie minionych lat był to jedyny sektor jednostek naukowych, który w zakresie dydaktyki bardzo się rozwinął i spełniał niezwykle pożyteczną rolę. Chciałbym państwa poinformować, że są już zaawansowane prace nad ustawą o innowacyjności, która rozwiąże pewne problemy związane z działalnością sektora jednostek badawczo-naukowych. Jednak jest to jeszcze etap wstępny prac albo, inaczej mówiąc, zaawansowany etap studialny. O gospodarce opartej na wiedzy, o rozwoju społeczeństwa informacyjnego mówiono tu w kilku wypowiedziach tylko jako o pewnych pojęciach czy sloganach. Ja to traktuję inaczej. To jest cel, który sobie postawiła Unia Europejska i dąży do niego z piekielną konsekwencją, chociaż nie bez perturbacji, ponieważ jest to ogromny organizm, ale dąży do tego celu zdecydowanie. Wcześniej czy później, niezależnie od tego, czy to osiągnie się w roku 2010 czy 2011, to jednak będzie osiągnięte. Jeżeli my się nie wpiszemy w ten proces, to pozostaniemy daleko z tyłu. Bardzo istotne jest dlatego wprowadzenie takich rozwiązań systemowych, które pozwolą nam wejść na tę drogę. Wymagane tu są jednak dwie rzeczy, leżące u podstaw wszelkich działań, i bez tego nie ma mowy nawet o wejściu na tę ścieżkę rozwojową. Po pierwsze, chodzi o uzyskanie - najlepiej w skali całego kraju, a jeżeli to jest niemożliwe, to lokalnie - nadprogramowego poziomu finansowania nauki w sferze B+R. po drugie, chodzi o stworzenie odpowiednich warunków prawnych w postaci bodźców systemowych, ogólnie rzecz biorąc dla innowacyjnochłonności przedsiębiorstw. W obecnej niezwykle trudnej sytuacji w zakresie finansów publicznych decyzje w tych sprawach należą do całego rządu. Propozycje ministra nauki w tym względzie nie mogły być zrealizowane, bo taka była decyzja Rady Ministrów, i musimy pracować w tych warunkach przynajmniej w roku 2004, i będziemy to robić. Będziemy tak realizować politykę naukową, jak to tylko będzie możliwe w aktualnych warunkach, wykorzystując to wszystko, na co zwracał uwagę pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz. Chodzi mianowicie o koncentrację potencjału badawczego poprzez tworzenie Centrów Zaawansowanych Technologii czy Centrów Doskonałości. Chciałem poinformować, że stworzone zostały już organizacyjno-prawne i finansowe podstawy i są one przeniesione do nowych rozwiązań w ustawie o finansowaniu nauki. Centra Zaawansowanych Technologii mają być silnymi jednostkami, które potrafią sprostać swymi możliwościami naukowymi odpowiednim instytucjom Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#MarekBartosik">Do tej grupy oczywiście należy również zaliczyć Centra Doskonałości i parki technologiczne, mimo że jest to nieco inna kategoria instytucji. Liczymy się z tym, że w 2004 roku zostanie w drodze konkursu utworzonych ok. 10 centrów Zaawansowanych Technologii. Czas nie pozwala na to, aby szczegółowo przedstawić zasady tworzenia takich centrów. Cieszy się to ogromnym zainteresowaniem środowiska. Wniosków dotyczących powoływania takich centrów jest już znaczna liczba i postępowanie konkursowe jest już w toku. Były pytania, dlaczego w tym raporcie nie ma niczego o V Ramowym Programie. Chciałbym wyjaśnić, że V Ramowy Program został podsumowany w odpowiednich opublikowanych informatorach ministra nauki i na naszych stronach internetowych. Tutaj bilans dokonań jest z lekka dodatni, tzn. zyskujemy ok. 50 mln zł w stosunku do kwoty naszej składki budżetowej. Jeżeli chodzi o VI Program Ramowy to jest to dopiero początek tego procesu. W budżecie ministra nauki mieści się nasza składka i będziemy to konsekwentnie realizować, niezależnie od tego, czy uzyskamy owe dodatkowe 100 mln zł, czy nie. Taka kwota pojawi się dodatkowo w naszym budżecie wskutek wpłacenia naszej ogólnej składki unijnej. Jest już ok. 1500 wniosków na projekty badawcze i współczynnik sukcesu na poziomie 15 procent., czyli ok. 200 programów zaczyna być realizowanych. Targi nauki, wystawy i wszelkie tego typu działania minister nauki wspierał, wspiera i będzie wspierał, bo jest to działanie wspomagające badania. Pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz pytał o sprawy prywatyzacji. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi, 2 proc. środków uzyskiwanych z prywatyzacji jest przeznaczanych na naukę i jako środek specjalny pozostanie w dyspozycji ministra nauki. Chciałbym poinformować, że wszystkie pieniądze z tych wpływów w roku 2003 zostały przeznaczone na inwestycje aparaturowe. Stopień dekapitalizacji aparatury sięga u nas w tej chwili 80 proc. Jest to wynik zahamowania inwestycji w minionych latach, głównie w latach 1999–2001. W związku z tym trzeba było odbudować stan posiadania. Dalsze środki z tego źródła też będą na to przeznaczane. Pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz wspomniał też o sprawie przyspieszonej restrukturyzacji jednostek badawczo-rozwojowych. Była tu już mowa na ten temat. Ja chciałem tylko dodać kilka słów o tym, że w obecnej sytuacji budżetowej poszczególnych resortów nadzorujących te jednostki do tej pory nie było środków na likwidację, na upadłość niektórych jednostek, a to ze względu na określone procedury, które powodują znaczne koszty. Obecnie szuka się wyjścia z sytuacji, a główną rolę odgrywają tu sprawy ekonomiczne. Ta sprawa zostanie rozwiązana w najbliższym czasie. Chciałbym jeszcze powiedzieć o przygotowaniach do absorpcji środków unijnych. Nie chcę tu wyręczać Instytutu Spraw Publicznych, który 14 stycznia skierował do ministra nauki dokument dotyczący stanu przygotowań administracji regionalnych do wykorzystania środków przyznawanych w ramach pomocy strukturalnej Unii. W moim przekonaniu - po przestudiowaniu tego dokumentu - wszystkie główne grzechy w tym zakresie zostały zidentyfikowane. Nie chcę tego szczegółowo przedstawiać, powiem tylko, że brak jest tu kilku ustaw i rozporządzeń wykonawczych, co uniemożliwia precyzyjne opracowanie rozporządzenia dotyczącego i wynikającego z ustawy o finansowaniu nauki. Jest brak ustawy o Narodowym Planie Rozwoju, wymienia się prawo o zamówieniach publicznych, nie zostały jeszcze ustawowo określone zasady partnerstwa publiczno-prywatnego, które będzie tu odgrywało zasadniczą rolę. Brakuje także niektórych rozporządzeń wykonawczych do istniejących już ustaw. To wszystko razem jest konsekwencją ogromnej liczby spraw, przy konieczności realizacji oszczędnościowej polityki w zakresie administracji, co wyraża się także ograniczeniami w zatrudnieniu w instytucjach rządowych.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#MarekBartosik">W związku z tym w tych trudnych warunkach trzeba będzie też sobie dać radę. Nowa struktura, przystępowania do absorpcji środków unijnych, została już w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji wdrożona z dniem 1 stycznia 2004 roku, chociaż nie podjęto jeszcze wszystkich koniecznych działań. Zostały utworzone zgodnie z prawem unijnym dwa wydziały, które będą zajmowały się projektami unijnymi w sposób nakazany przez przepisy Unii Europejskiej. Przyjmuję z pokorą zarzuty w sprawie długiego czasu przygotowywania ustawy o finansowaniu nauki. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że ta ustawa w sposób gruntowny zmienia cały system realizacji polityki naukowej, likwidując Komitet Badań Naukowych i wprowadzając w to miejsce Radę Nauki oraz nowe mechanizmy finansowe. Przygotowane to zostało po otwartej dyskusji ze środowiskiem, bez awantur o charakterze politycznym, bez dyskusji wykraczających poza dobre obyczaje akademickie. Nastąpiło - z jednej strony - pełne zrozumienie środowiska dla tych spraw, o których tu mówimy i które owocują takim, a nie innym postrzeganiem nauki. Z drugiej strony - zaowocowało to formalnym wsparciem wszystkich sektorów nauki dla tych rozstrzygnięć, które proponowane są w tym projekcie ustawy. Wydaje mi się, że jest to wartość o tyle istotna, iż dzięki temu wdrożenie tej ustawy do praktyki również spotka się z akceptacją środowiska. Powinna zostać otwarta droga znacznie łatwiejsza do wdrożenia wszystkich nowych rozwiązań, a czas wejścia w życie tych wszystkich mechanizmów znacznie krótszy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#RyszardHayn">Dziękuję panu ministrowi i wszystkim państwu, którzy zechcieli dzisiaj zabrać głos. Przejdziemy teraz do konkluzji. Zgłoszony został jeden wniosek o nieprzyjmowanie informacji i zaraz go przegłosujemy. Przypomnę, że zgłoszone było stanowisko przeciwne, do którego namawiała pani posłanka Danuta Grabowska. Drugi wniosek do rozstrzygnięcia przez Komisję - to wniosek pani posłanki Danuty Grabowskiej o to, aby Komisja zajęła stanowisko wobec przedstawionej w raporcie sytuacji. Za chwilę przedstawię w sprawie tego wniosku propozycję prezydium. Najpierw jednak poddaję pod głosowanie wniosek pana posła Antoniego Stryjewskiego o nieprzyjęcie informacji o stanie nauki w Polsce. Kto jest za przyjęciem tego wniosku? Stwierdzam, że, przy 1 głosie za, 11 przeciwnych i 1 wstrzymującym się, Komisja odrzuciła wniosek. Chciałbym zaproponować, abyśmy upoważnili prezydium Komisji do tego, aby na następne nasze posiedzenie przygotowało w formie dezyderatu stanowisko Komisji skierowane do Rady Ministrów w sprawie stanu nauki w Polsce. Jeżeli nie ma głosów sprzeciwu, stwierdzam, że Komisja przyjęła tę propozycję, a prezydium przyjmuje na siebie ten obowiązek przygotowania projektu dezyderatu. Na tym kończę tę część naszego posiedzenia. Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego. Wysłuchania sprawozdania o działalności podkomisji stałej do spraw młodzieży. Proszę o zabranie głosu przewodniczącego podkomisji pan posła Henryka Ostrowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#HenrykOstrowski">Otrzymaliście państwo komplet materiałów dotyczących planów i rezultatów blisko dwuletniej pracy podkomisji. Przypomnę, że podkomisja powstała na wniosek Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży w dniu 24 lutego 2002 roku na mocy decyzji Marszałka Sejmu. Przez pierwszy rok działalności podkomisja pracowała w następującym składzie 9-osobowym: pani posłanka Barbara Hyla-Makowska, pani posłanka Bożena Kizińska, pani posłanka Dorota Kwaśniewska, pani posłanka Maria Nowak, poseł Henryk Ostrowski - przewodniczący, pan poseł Zbigniew Sosnowski, pani posłanka Krystyna Szumilas, pani posłanka Gertruda Szumska, pan poseł Bogusław Wontor - zastępca przewodniczącego, a jednocześnie motor napędowy prac podkomisji. W połowie marca 2003 r. zrezygnowała z prac w podkomisji pani posłanka Dorota Kwaśniewska, a dołączyli do składu Podkomisji: pan poseł Antoni Stryjewski i pani posłanka Bogusława Towalewska. Podkomisja zajmowała się problemami młodzieży nie tylko w zakresie edukacji, czy sprawami objętymi zakresem działania resortu edukacji. Podejmowaliśmy sprawy młodzieży związane czy wynikające z zakresu działania innych sejmowych Komisji i innych resortów. W posiedzeniach podkomisji uczestniczyli przedstawiciele kierownictwa ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Zdrowia, przedstawiciele Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, Komendy Głównej Policji i wielu innych resortów i instytucji. Podkomisja kontynuowała stałą współpracę także z Rzecznikiem Praw dziecka, który osobiście lub za pośrednictwem swoich przedstawicieli uczestniczył w wielu posiedzeniach podkomisji. W celu zapewnienia właściwej merytorycznej dyskusji członków podkomisji wspierali zapraszani eksperci. Największym ekspertem był pan prof. Zbigniew Izdebski. Podkomisja inicjowała i prowadziła ciekawe dyskusje problemowe, a tym samym odciążyła swoją macierzystą Komisję Edukacji, Nauki i Młodzieży. Podejmowane tematy budziły długie dyskusje, przy dużej frekwencji członków podkomisji, dużo większej niż na posiedzeniach Komisji. Na posiedzenia podkomisji przychodzili posłowie z innych Komisji. Podkomisja rozpatrywała różnorakie zagadnienia związane z problematyką młodzieżową, czego dowodem są półroczne plany pracy, które były niemal w całości realizowane. Znajdą tam państwo wszystkie tematy podejmowane przez podkomisję. Na posiedzenia podkomisji zapraszani byli przedstawiciele organizacji młodzieżowych - szkolnych i studenckich - działających na rzecz i wśród młodzieży. Było ich ponad 40 i przedstawiamy w sprawozdaniu ich nazwy i zakres działania. Moim zdaniem, podkomisja w zakresie problematyki młodzieżowej wypełniała i wypełnia swoją rolę. Ma większe możliwości omawiania wielu problemów w szerszym zakresie, bez angażowania w to zbyt dużego grona osób. W Komisji nie byłoby takiej szansy i takich możliwości szerokiego rozpatrywania licznych problemów młodzieży. Prosiłbym państwa o to, abyście poparli nasz wniosek o przedłużenie działalności podkomisji na rok 2004.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#RyszardHayn">Czy są pytania do pana przewodniczącego lub uwagi do sprawozdania? Nie ma uwag. Musimy odnieść się do tego, co podkomisja dotychczas zrobiła. Odnoszę wrażenie, że my jako Komisja za mało interesowaliśmy się działaniami tej podkomisji. Myślę, że wina leży po obu stronach, bo także ze strony podkomisji nie było inicjatyw, aby niektóre sprawy tam omawiane przenosić na forum całej Komisji. Popatrzmy teraz na to, co może przynieść praca tej podkomisji. Ze sprawozdania wynika, że zrobiła dotychczas niemało. Działanie tej podkomisji ma głęboki sens. Uważam, że jeśli Komisja uzna, iż podkomisja ma nadal pracować, trzeba ja zobowiązać, a przede wszystkim pana przewodniczącego, aby przynajmniej raz na kwartał, albo co najmniej raz na pół roku, składał Komisji sprawozdania z dokonań podkomisji, omawianych tematów i konkluzji, do jakich doszła podkomisja. Czy ktoś chciałby zabrać głos w tej kwestii? Nie widzę. Czy są inne propozycje, co do dotychczasowej i ewentualnie dalszej pracy podkomisji? Nie ma uwag. Rozumiem, że akceptujemy przedłożone nam sprawozdanie. Został złożony wniosek w sprawie przedłużenia działalności podkomisji na rok 2004. Czy ktoś chciałby zabrać głos w tej sprawie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#TeresaJasztal">Nie zamierzam oceniać pracy podkomisji. Mam własne zdanie o jej działalności, ale nie zgłaszam w tej chwili żadnych krytycznych uwag. Ponieważ nie mamy już kworum, nie możemy podjąć decyzji o przedłużeniu pracy podkomisji na rok bieżący. Proponuję, aby ten wniosek rozpatrzyć na następnym posiedzeniu Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#RyszardHayn">Zgadzam się z tą propozycją, aby wniosek rozpatrzyć na posiedzeniu Komisji w dniu 23 stycznia br. Jeżeli nie ma innych propozycji ani uwag, dziękuje państwu. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>