text_structure.xml 67.2 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#RyszardHayn">Otwieram posiedzenie. Witam wszystkich licznie przybyłych przedstawicieli resortów i gości oraz przedstawicieli Państwowej Komisji Akredytacyjnej, której blisko dwuletnia działalność jest przedmiotem dzisiejszych naszych obrad. Jest to jedyny punkt porządku posiedzenia. Czy są uwagi do porządku obrad? Nie ma uwag. Chciałbym na wstępie przypomnieć, że Państwowa Komisja Akredytacyjna jest instytucją stosunkowo młodą, ale mającą już poważny dorobek, a jej działalność budzi szeroki odzew nie tylko w środowiskach akademickich i uczelni wyższych, ale również w środowisku parlamentarzystów, oraz jest powszechnie komentowana. Wszyscy państwo posłowie otrzymali bogaty materiał analityczny, w którym szczegółowo omówiona jest działalność Państwowej Komisji Akredytacyjnej od momentu jej powołania. Proponuję wysłuchać wstępnego wystąpienia przewodniczącego Państwowej Komisji Akredytacyjnej, po czym odbędziemy dyskusję z udziałem państwa posłów i zaproszonych gości. Udzielam głosu panu przewodniczącemu Państwowej Komisji Akredytacyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AndrzejJamiołkowski">Przedstawiony państwu na piśmie materiał jest na tyle dokładny i szczegółowy, iż macie państwo pełny obraz działalności Państwowej Komisji Akredytacyjnej w ciągu minionych blisko dwóch lat od jej powołania i możecie wyrobić sobie zdanie o wielu podanych tam faktach. Dlatego pierwszą część swego wystąpienia poświęcę na ocenę jakości kształcenia w nieco szerszym kontekście i z punktu widzenia perspektyw dalszych działań PKA. Dokładnie cztery lata temu w Bolonii ministrowie edukacji reprezentujący 30 państw podpisali tzw. deklarację bolońską. Jej głównym założeniem było stworzenie do roku 2010 europejskiej przestrzeni edukacyjnej szkolnictwa wyższego. Dwa miesiące temu w Berlinie odbyło się podsumowanie działań prowadzonych w okresie minionych czterech lat, a służących osiąganiu tego celu oraz określenia kolejnych kroków na lata następne. Dokonano tego na konferencji ministrów do spraw edukacji 40 państw europejskich, w wyniku której wydano komunikat jako sygnał dla wszystkich środowisk akademickich, że w ciągu najbliższych dwóch lat we wszystkich krajach, które podpisały deklarację bolońską, i tych, które do niej później przystąpiły, powstaną komisje akredytacyjne zajmujące się oceną jakości kształcenia w danym kraju i dostarczaniem ministrowi edukacji danego kraju informacji na temat funkcjonowania systemu szkolnictwa wyższego. Komisje akredytacyjne będą współdziałały ze sobą, co pozwoli na stworzenie systemu porównania jakości kształcenia i wzajemnego uznawania dyplomów, a nawet uznawanie stopnia wykształcenia w krótkich przedziałach czasu. Wyobrażenie o tym, jak będzie funkcjonowała Europa i państwa, które podpisały deklarację bolońską, jest następujące. Porozumienia, jakie zostaną zawarte pomiędzy poszczególnymi komisjami akredytacyjnymi, oraz formułowanie ocen jakości kształcenia przez ministrów edukacji we własnych krajach mają doprowadzić do tego, że młody człowiek będzie mógł rozpoczynać studia np. w Warszawie i kontynuować je w Paryżu czy w Rzymie lub w odwrotnej kolejności. Osobną sprawą są oczywiście kwestie finansowe związane z tego rodzaju wizją i będą one musiały być rozwiązywane zarówno w skali europejskiej poprzez określone działania ponadpaństwowe, jak i poprzez odpowiednie działania w każdym z państw tworzących europejską przestrzeń edukacyjną szkolnictwa wyższego. Najważniejszym ustaleniem konferencji berlińskiej jest to, że w każdym kraju powinna być powołana komisja akredytacyjna, uznawana przez ministra edukacji tego kraju i współpracująca z ministrem na podstawie ustawy, a nie na bazie takiej czy innej aktywności środowiska wyższych uczelni. W Polsce nie musimy niczego zmieniać w naszej legislacji w tym zakresie, bo dwa lata temu powstała Państwowa Komisja Akredytacyjna. Jej powiązanie z resortem edukacji i sposób oddziaływania są jasno opisane w ustawie o szkolnictwie wyższym. Proszę zauważyć, że istotą rzeczy jest tu z jednej strony - bliskie współdziałanie polegające na dostarczaniu ministrowi edukacji narodowej odpowiednich informacji, a z drugiej strony - zapewnienie dostatecznej niezależności Komisji w stosunku do resortu, aby w skali międzynarodowej ta niezależność była postrzegana jako prawidłowy system kontroli jakości, który nie podlega żadnym naciskom z zewnątrz, ale oparty jest rzeczywiście na wartościach akademickich. Nasza działalność w okresie mijających dwóch lat funkcjonowania Komisji dotyczyła realizacji dwóch zasadniczych zadań.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AndrzejJamiołkowski">Główne nasze zadanie, przez wszystkich najbardziej oczekiwane, to analiza tego, co dzieje się w uczelniach już działających. Tu pojawiło się najwięcej sygnałów o nieprawidłowościach wynikających z braku kontroli. Proszę zauważyć, że zgodnie z ustawą o szkolnictwie wyższym z roku 1990 zostały określone prawnie wzorce, jak tworzyć uczelnie, ale nie było jasno sformułowanych mechanizmów w zakresie kontroli oraz ewentualnego przeciwdziałania występującym w nich patologiom. Dopiero nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym, uchwalona przez Sejm w lipcu 2001 r., spowodowała, że taki mechanizm został stworzony i dzięki niemu Państwowa Komisja Akredytacyjna może wkraczać w to, co dzieje się w uczelniach. Drugie nasze zadanie polega na opiniowaniu tworzenia nowych struktur w szkolnictwie wyższym. Jest ono mniej analizowane przez środowiska akademickie i inne zainteresowane grupy, ale jednak niezwykle ważne. W ciągu dwudziestu dwóch miesięcy naszej działalności wpłynęło do nas ponad 1100 wniosków o utworzenie nowych struktur w szkolnictwie wyższym. Są to najczęściej wnioski dotyczące tworzenia nowych kierunków studiów i wydziałów, wydziałów zamiejscowych, a także filii. Państwowa Komisja Akredytacyjna jest uprawniona do prowadzenia jeszcze jednego rodzaju działalności. O ile kierunki studiów rozumiane generalnie, których mamy obecnie w Polsce 104, są ustalane przez ministra edukacji narodowej i sportu, o tyle w wyjątkowych sytuacjach, kiedy bardzo dobra uczelnia ma pomysł na nowy kierunek studiów i praktycznie tylko w tej uczelni taki kierunek mógłby być realizowany, bo umożliwia to stan kadrowy uczelni, ciałem decydującym jest Państwowa Komisja Akredytacyjna. Wyniki kontroli przeprowadzonych dotychczas w uczelniach są następujące. Mniej więcej 70 proc. naszych ocen jakości kształcenia jest pozytywnych, 25 proc. - warunkowych i 5 proc. - negatywnych. Oceny warunkowe są sygnałami dla uczelni wskazującymi, że są określone nieprawidłowości, które jednak można usunąć w ciągu roku. W takich przypadkach dajemy termin jednego roku na usunięcie stwierdzonych nieprawidłowości, zapowiadając, że po tym okresie raz jeszcze dokonamy oceny sytuacji w danej uczelni. Oceny negatywne wynikają z dokładnego oglądu sprawy w danej uczelni i ustalenia, że nie ma mowy, aby w ciągu krótkiego czasu, np. w ciągu roku, stwierdzone nieprawidłowości mogły być usunięte. Jesteśmy wówczas zmuszeni do wydania oceny negatywnej, co zgodnie z ustawą o szkolnictwie wyższym powoduje, że minister edukacji albo wstrzymuje nabór na ten kierunek studiów, albo też rozwiązuje dany kierunek studiów i powoduje przeniesienie studentów do innych jednostek. I taka sytuacja miała miejsce w 5 proc. spraw, jakie rozpatrywaliśmy, a działania ministra edukacji polegały z reguły na wstrzymaniu naboru, choć następowało także rozwiązanie danego kierunku studiów czy nawet uczelni, a studenci przeniesieni zostali do innej uczelni. Oceny warunkowe wydano, zarówno wobec uczelni nowo utworzonych, tzn. tych, które powstały w ciągu ostatnich lat, jak i wobec uczelni o długich tradycjach. Jednym z powodów była daleko idąca demokratyzacja systemu szkolnictwa wyższego w latach 90., w związku z czym często władze uczelni - myślę głównie o rektorach - nie były w stanie śledzić do końca wszystkich sytuacji, jakie powstały na różnych wydziałach, a presja rynku edukacyjnego była tak wielka, że przekroczono granice zdrowego rozsądku w sensie, wielkości naboru studentów w stosunku do możliwości kadrowych uczelni.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AndrzejJamiołkowski">Okazało się z czasem, że braki kadrowe powstają w renomowanych uczelniach. Gdy wydajemy ocenę pozytywną, oznacza to, że dajemy jednocześnie gwarancję młodym ludziom wybierającym się na studia, iż są to te uczelnie i te kierunki, na których można bez ryzyka podejmować kształcenie. Dajemy jednocześnie uczelni informację, że przez najbliższe 5 lat nie będzie przez nas kontrolowana. Nie oznacza to, że taką gwarancję wydaje się na czas nieokreślony. Zakładamy, że działanie Państwowej Komisji Akredytacyjnej będzie polegało na tym, że co 5 lat każdy kierunek studiów w każdej polskiej uczelni będzie podlegał ocenie. Państwowa Komisja Akredytacyjna jest podzielona na 10 zespołów problemowych i procedury, jakie stosujemy przy ocenie jakości kształcenia zostały dość precyzyjnie opisane w materiale dostarczonym państwu posłom. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że procedury te są dość złożone. Chodzi bowiem o to, aby mając świadomość odpowiedzialności, jaka spoczywa na Państwowej Komisji Akredytacyjnej, uniknąć takiej sytuacji, że gdzieś przez zbyt powierzchowną ocenę sytuacji wydamy ocenę negatywną lub warunkową i w związku z tym spowodujemy określone trudności, jakie będzie miała dana uczelnia. Stosowane procedury są dla nas bardzo pracochłonne bo my z każdą szkołą wyższą wymieniamy co najmniej trzykrotnie w drodze korespondencji informacje na temat tego, co dzieje się w tej szkole. Zbieramy informacje w sposób bardzo szczegółowy. Tam, gdzie występują trudności kadrowe, patrzymy nie tylko na dyplomy potwierdzające formalnie przygotowanie kadry do prowadzenia zajęć dydaktycznych, ale również na dorobek naukowy tejże kadry. To jest bardzo ważny aspekt sprawy, ponieważ musimy patrzeć na zmieniający się skład kadrowy, jeśli chodzi o proponowane nowe kierunki kształcenia. W przeciwnym razie tak młode kierunki, jak chociażby „informatyka”, miałyby problemy ze skompletowaniem kadry, która reprezentuje te kierunki. Najlepszą legitymacją uprawniającą do prowadzenia zajęć są publikacje, ale one rzeczywiście muszą wskazywać, że określona osoba uprawia daną dziedzinę wiedzy. Czasem jest tak, że badamy jakiś kierunek studiów i prosimy uczelnię o listy publikacji kadry prowadzącej dany kierunek, ale dostajemy tylko ogólny spis informacji o działaniu tej grupy osób, wcale niepokrywający się z wymaganiami kadrowymi dla tego kierunku studiów. Takie sytuacje oczywiście piętnujemy, a państwo posłowie na pewno mieli z nimi do czynienia i były one dyskutowane w Sejmie w odniesieniu do niektórych szkół wyższych. Kilka zdań chciałbym poświęcić tworzeniu nowych struktur. Jest to ta część naszej działalności, dzięki której wpływamy na rozwój sytuacji, jaka będzie miała miejsce w polskim szkolnictwie wyższym za 5 czy 10 lat. Jest to także rola Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Tu muszę podkreślić, że o ile w przypadku oceny jakości już istniejących jednostek szkolnictwa wyższego rozstrzygnięcia Państwowej Komisji Akredytacyjnej - zgodnie z ustawą - są w pewnym sensie wiążące dla ministra edukacji, o tyle w przypadku oceny wniosków o tworzenie nowych struktur jest to sygnał dla ministra, aby w określony sposób patrzył na zgłaszaną propozycję. W tej dziedzinie współpraca PKA z MENiS układa się bardzo dobrze. Pani minister Krystyna Łybacka od chwili powstania Państwowej Komisji Akredytacyjnej zadeklarowała, że będzie honorowała, tj. uznawała nasze rozstrzygnięcia. Jest to postawa najrozsądniejsza. W przeciwnym bowiem razie, gdyby PKA wyrażała opinię pozytywną bądź negatywną, a decyzje resortu edukacji byłyby inne, natychmiast rodziłoby się pytanie, na podstawie jakich to ocen resort podejmuje swoje decyzje.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#AndrzejJamiołkowski">Dyskutując cały czas o konkretnych przypadkach z MENiS, jesteśmy w stanie dostarczyć informacji najbardziej wiarygodnych. Ośmielam się użyć określenia „wiarygodne”, dlatego że Państwowa Komisja Akredytacyjna to nie tylko 70 osób powołanych w jej skład na początku roku 2002, ale także ponad 500 ekspertów, którzy w sposób ciągły działają i dokonują ocen w oparciu o dostarczone nam przez uczelnie materiały. Trudno byłoby zaproponować jakąkolwiek inną konfigurację w polskim systemie szkolnictwa wyższego, inne rozwiązanie, które pozwoliłoby na kontrolę jakości tego, co dzieje się w uczelniach. Państwowa Komisja Akredytacyjna powstała blisko dwa lata temu na mocy ustawy i wobec tego w tej części polskiego prawodawstwa szkolnictwa wyższego nie trzeba dokonywać zmian. Oczywiście w innych krajach także mamy do czynienia z istniejącymi już komisjami akredytacyjnymi, ale ich zadania bywają nieco inne niż te, które nałożył na nas Sejm, i czasem są one szersze, tj. zajmują się np. stymulowaniem niektórych kierunków studiów, jak w Hiszpanii. Zadania te są czasem węższe, bo są kraje, w których tylko wtedy, gdy tworzy się nowe jednostki szkolnictwa wyższego, trzeba uzyskać pozytywną ocenę odpowiedniej komisji akredytacyjnej działającej na mocy prawa. Ustawodawcom w tych krajach zabrakło jednak odwagi, żeby dokonać oceny jakości kształcenia w już istniejących jednostkach z uwagi na rozmiary istniejącego tam systemu szkolnictwa wyższego. U nas rozmiary systemu szkolnictwa wyższego są w skali europejskiej naprawdę imponujące. Obecnie w Polsce studiuje 1.800.000 osób, mamy 380 szkół wyższych, a liczba studentów jest porównywalna z systemem niemieckim, chociaż tam są 84 miliony mieszkańców, a u nas jest 38 milionów. Mamy liczbę studentów większą niż w Hiszpanii, a ten kraj jest ludnościowo porównywalny z Polską. Mamy też porównywalną liczbę studentów z ich liczbą w Wielkiej Brytanii i we Francji. Czasami zgłaszane są takie pomysły, że współpraca między poszczególnymi uczelniami różnych krajów jest wystarczająca i pozwoli na kontrolę całego, również naszego systemu szkolnictwa wyższego. To jest daleko idąca naiwność. W przypadku tysiąca uczelni Polski, Niemiec i Francji możliwych połączeń jest 500 tysięcy. W związku z tym wyobrażenie, że w ten sposób można rozstrzygnąć kwestie oceny tego, co dzieje się w poszczególnych uczelniach, jest po prostu naiwne. Tylko takie rozwiązanie jest prawidłowe, jakie zostało przez nas przyjęte, że przez wzajemną współpracę komisji akredytacyjnych działających w Europie i wzajemne poznanie się oraz zbudowanie odpowiedniego systemu zaufania można doprowadzić do kontroli jakości kształcenia w skali 40 państw, które podpisały Deklarację bolońską. Chcę zwrócić uwagę, że nie mówimy w tym przypadku o 15 krajach Unii Europejskiej, nie mówimy o 25 krajach Unii po wstąpieniu do niej dalszych 10, ale o 40 krajach europejskich, które chcą stworzyć system, w jakim młody człowiek będzie mógł studiować tam, gdzie uzna to za stosowne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#RyszardHayn">Chciałbym w imieniu członków Komisji podziękować za rzetelny i starannie przygotowany materiał informacyjny o działalności Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Czy przedstawiciele resortu edukacji chcieliby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#TadeuszSzulc">Chciałbym potwierdzić fakt bardzo dobrej współpracy między naszym resortem a Państwową Komisją Akredytacyjną. Wyraża się to m. in. w tym, że gdy mamy jakiekolwiek sygnały o nieprawidłowościach w uczelniach, Państwowa Komisja Akredytacyjna natychmiast podejmuje odpowiednie działania, dzięki czemu możemy przeciwdziałać temu, co jest nieprawidłowe, a zdarza się tu i ówdzie. Państwowa Komisja Akredytacyjna jest jednostką, która wniosła już bardzo wiele dobrego do naszego szkolnictwa wyższego, zmobilizowała nie tylko uczelnie państwowe, ale także uczelnie niepaństwowe, do większej dbałości o prowadzenie studiów na wyższym poziomie jakościowym. To przyczynia się do ugruntowania przekonania, że kształcenie staje się u nas bardziej wiarygodne na wielu kierunkach studiów. Gdy zostanie zakończona kontrola wszystkich uczelni, będziemy chcieli wprowadzić w systemie finansowania szkół wyższych jakiś element wyróżniający te szkoły, które najlepiej kształcą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#RyszardHayn">Otwieram dyskusję. Proszę o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#RyszardTomczak">Bardzo się cieszę, że dzisiaj podejmujemy dyskusję w moim przekonaniu bardzo ważną, bo dotyczącą działań Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Według mnie jest to dyskusja poprzedzająca poważną debatę nad projektem ustawy o szkolnictwie wyższym, na który już dość długo czekamy. W latach 90. powstawały w Polsce masowo uczelnie niepubliczne, o czym mówił pan profesor Andrzej Jamiołkowski. Według mnie poziom kształcenia w wielu tych uczelniach jest niezadowalający pod względem zarówno kadrowym, jak i lokalowym. W jednym z dużych miast wojewódzkich działa sześć państwowych wyższych uczelni dysponujących doskonałą bazą dydaktyczną łącznie z dobrami bibliotecznymi, i aż 14 uczelni niepublicznych, dla których głównym zapleczem jest jedyna wojewódzka biblioteka. Jest tu sytuacja dramatyczna, ponieważ studenci muszą mieć w swojej uczelni zaplecze w postaci dobrej biblioteki. I jest to problem, który jest delikatnie sygnalizowany w materiale PKA. Jest jeszcze inny problem działalności uczelni niepublicznych, tzw. licencjackich, gdzie podejmowane są próby uruchomienia nowych kierunków kształcenia. Znam takie uczelnie o profilu humanistycznym, które mają bardzo trudną sytuację finansową, a mimo to otrzymują zgodę na prowadzenie np. studiów w zakresie pielęgniarstwa. Znam procedurę przygotowania wniosków przez poszczególne środowiska zabiegające o utworzenie kolejnych szkół czy kierunków studiów. Budzi moje wątpliwości zbyt łatwe przyznawanie uczelniom o całkowicie odmiennym profilu różnego rodzaju kierunków studiów, które nie powinny być prowadzone w tych uczelniach, zwłaszcza gdy obok działa uczelnia, która kształci pielęgniarki, do której ta uczelnia ubiegająca się o prowadzenie kształcenia pielęgniarskiego wystąpiła o udostępnienie bazy dydaktycznej. Kolejna sprawa, o której będziemy - mam nadzieję - dyskutować podczas prac legislacyjnych nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym, to wieloetatowość kadry profesorskiej, kadry adiunktów i doktorów. Wiąże się to z tym, o czym mówił pan przewodniczący PKA, że obniża się u nas poziom kształcenia, a także poziom aktywności naukowo-badawczej profesorów i doktorów. Sądzę, że mają taką świadomość wszyscy członkowie Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Chcę jeszcze zwrócić uwagę na problem występujący w uczelniach państwowych. Chodzi o przyznawanie limitów przyjmowania studentów na poszczególne wydziały. Dziwnym zjawiskiem jest to, że uczelnie znane i renomowane otrzymują czasami mniejsze limity kształcenia na poszczególnych kierunkach niż uczelnie, które w moim przekonaniu i w przekonaniu środowiska akademickiego nie powinny otrzymywać zbyt dużych limitów. Rozumiem, że Państwowa Komisja Akredytacyjna zaczyna dopiero działać kierunkowo i z większym skutkiem na rzecz podnoszenia poziomu kształcenia w Polsce, bo jest on w wielu uczelniach żenująco niski. My się chełpimy wielką liczbą kształconych u nas studentów, ale uczelniana kadra naukowa powinna uderzyć się w pierś i uznać, że wypuszczamy z uczelni magistrów czy osoby z dyplomami po studiach licencjackich na nie najwyższym poziomie. To też jest poważny problem, o którym trzeba dyskutować ze środowiskiem akademickim i w środowisku akademickim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#RyszardHayn">Chciałbym poinformować pana posła i wszystkich tu obecnych, że projekt Prawa o szkolnictwie wyższym jest na razie projektem zespołu ekspertów, który niedawno trafił do resortu edukacji i tam podlega modyfikacjom i dopracowaniu, następnie skierowany zostanie do Sejmu. Na razie dostępny jest w internecie na stronach resortu edukacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#DanutaPolak">Materiał przygotowany przez Państwową Komisję Akredytacyjną na dzisiejsze posiedzenie jest bardzo czytelny i interesujący. Niemniej jednak jest tam m. in. taka informacja, że cztery negatywne oceny wydane przez PKA jeszcze się nie uprawomocniły. Proszę o wyjaśnienie, jakie są tego powody. Ile - po wydaniu przez PKA oceny warunkowej i przeprowadzonej po roku ponownej kontroli - jest ocen pozytywnych, a ile negatywnych? Przeczytałam w materiale, że niepubliczna Wyższa Szkoła Zarządzania w Częstochowie otrzymała ocenę negatywną prowadzonego tam kierunku „Zarządzanie i marketing”. Chciałabym wiedzieć, jaki jest obecnie status tej uczelni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AntoniStryjewski">Zacznę swoją wypowiedź od ogólnej konstatacji na temat deklaracji bolońskiej. Widzimy wyraźnie, że we współzawodnictwie międzynarodowym kraje Europy muszą podjąć poważny wysiłek edukacyjny i finansowy, aby mogły współuczestniczyć w podziale rynku pracy i rynku finansowego, a także kulturotwórczego i naukowego. Deklaracja bolońska otwiera pewne możliwości integracji europejskiej rynku edukacyjnego. Proszę jednak zauważyć, że sami autorzy tego pomysłu mają świadomość, iż skuteczność utworzenia europejskiego obszaru szkolnictwa wyższego zależy od wielu czynników, m. in. od stanu gospodarki danych państw i stanu zaangażowania się rządów poszczególnych państw w promowanie i rozwój edukacji. Porównanie Finlandii, Niemiec, Polski, Francji, Czech w zakresie finansowania nauki i edukacji świadczą o tym, że te państwa przeznaczają różne środki na ten cel i będą rozmaicie finansować te dziedziny w przyszłości. W związku z tym utworzenie jednolitego obszaru edukacyjnego staje pod dużym znakiem zapytania, chociażby z tego powodu, że są wątpliwości, czy np. Niemcy lub Polacy będą chcieli wspomagać finansowo Greków czy Hiszpanów bez odpowiedniego ich udziału. Możliwość studiowania za granicą od zawsze istniała, także w PRL, i teraz, w latach transformacji ustrojowej, przy czym była pochodną możliwości finansowania osobistego lub przez sponsorów. Nie było tutaj praktycznie granic, bo nawet gdy USA zamknęły swoje granice dla działaczy komunistycznych, to jednak dla studentów granice te były otwarte bez względu na ich poglądy. Dzięki temu np. minister Włodzimierz Cimoszewicz mógł się kształcić w USA, chociaż był ideologicznie wrogiem USA. Była to kwestia tylko i wyłącznie pieniędzy i będzie tak nadal. Mówienie o tym, że dopiero teraz Polacy stają przed wielką szansą kształcenia się np. we Włoszech czy w innych krajach Europy, jest nieco przesadzone, bo taka możliwość istniała zawsze i istnieć będzie. Problem polega tylko na tym, czy będzie nas na to stać czy z kolei otwarcie się naszego systemu edukacji na inne kraje nie spowoduje takiej sytuacji, że ubodzy obywatele niektórych krajów będą chętnie korzystali z naszego systemu szkolnictwa wyższego i możliwości kształcenia się u nas. Trzeba zwrócić także uwagę na istniejące już dzisiaj duże różnice w poziomie kształcenia w różnych krajach, wynikające z odmienności tradycji i potrzeb edukacyjnych, co jest także przeszkodą w tworzeniu europejskiego obszaru edukacyjnego. Faktycznie nie wiadomo, jakie skutki przyniesie ze sobą zrealizowanie owej wizji bolońskiej na terenie całej Europy. Dla nas mogą być to w warunkach powszechnej edukacji skutki negatywne, ale zobaczymy. Druga moja konstatacja, jest następująca. Po roku 1990 bardzo znacznie rozwinął się rynek edukacji na poziomie wyższym, bo zaczęto uświadamiać społeczeństwu, że edukacja i nauka są to także obszary działalności gospodarczej i na nich można też zarobić, zwłaszcza gdy otwartości edukacji towarzyszą zasadnicze zmiany gospodarcze w państwie, a u nas takie zmiany zaistniały. Wydaje się z perspektywy minionych 14 lat tego procesu, że celowo wyłączono obszar edukacji spod kreacji i kontroli państwa po to, żeby można było przestrzeń edukacyjną wypełnić różnymi działaniami gospodarczymi, które mają charakter edukacyjny, tzn. kształcenia lub kreowania nauki. Dzisiaj szczycimy się dużym wskaźnikiem skolaryzacji, chociaż na naszych posiedzeniach wielekroć wykazywaliśmy, że za tym wysokim współczynnikiem postępuje drenaż finansów obywateli i rodzin, bo gros tej edukacji odbywa się za własne pieniądze a charakter i poziom tej edukacji daleko odbiegają od elementarnych norm, nawet tych, które obowiązywały w PRL.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#AntoniStryjewski">Przedstawiliśmy te wszystkie mankamenty edukacji na poziomie wyższym i sygnalizowaliśmy różne patologiczne elementy tego systemu. Chyba niepotrzebnie doszło do pozbawienia państwa roli kreatora i gwaranta jakości kształcenia. Dzisiaj dokonujemy podsumowania dwuletniej działalności Państwowej Komisji Akredytacyjnej i stwierdzam, że jest ona swoistym alter ego państwa i ministra edukacji. Sprawozdanie PKA pokazuje wady otwartości systemu edukacji wyższej, zapoczątkowanej 14 lat temu. Od kilku lat nie możemy wypracować nowej, lepszej ustawy o szkolnictwie wyższym dlatego, że te patologie, które legły u podstaw nowego systemu, mają się całkiem dobrze i potrzebują nadal tej otwartości systemu, aby mogły istnieć. Taką patologią jest powstanie kilkuset uczelni, które nie mają właściwego zaplecza kadrowego, technicznego, logistycznego, badawczego i bibliotecznego. Patologią jest wieloetatowość kadry nauczycieli i przez to pozbycie się nie tylko roli mistrza, ale i badacza, a praca badawcza jest u podstaw bycia mistrzem w edukacji. Patologią jest drenaż i destrukcja państwowych wyższych szkół, które miały uznanie nie tylko w kraju, ale i za granicą. Jeżeli nawet uniwersytety tracą możliwości akredytacji, podobnie jak akademie rolnicze i inne uczelnie, które pracowały kilkadziesiąt, a niektóre nawet kilkaset lat na swój dorobek i miejsce na mapie edukacji, także w skali europejskiej - to jest po prostu tragedia. Wydaje się, że sama tylko działalność Państwowej Komisji Akredytacyjnej nie doprowadzi do poprawy sytuacji, bo ona ograniczy się do ujawniania i swoistego karania uczelni ocenami negatywnymi. Mimo to gratuluję Państwowej Komisji Akredytacyjnej i jej przewodniczącemu sukcesów i życzę dalszych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#RyszardHayn">Prosiłbym państwa, abyście nie szli śladem pana posła Antoniego Stryjewskiego i nie mówili o wszystkim. Celem dzisiejszego posiedzenia jest zapoznanie się z działalnością Państwowej Komisji Akredytacyjnej i chciałbym, abyśmy się na tym skoncentrowali, bo funkcjonowanie szkolnictwa wyższego w Polsce budzi wiele uwag i emocji i możemy je tu wymieniać, ale z tego większego pożytku nie będzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BarbaraHylaMakowska">Nie będę kontynuowała opisu stanu szkolnictwa wyższego dokonanego przez mojego przedmówcę, chociaż z wieloma tezami tego wystąpienia się zgadzam. Dobrze się stało, że Państwowa Komisja Akredytacyjna została powołana na mocy ustawy i działa, jak się przekonujemy, efektywnie. To, co dzieje się w szkolnictwie wyższym, czy w ogóle w edukacji, budzi wiele zastrzeżeń. Nauczyciele kształceni są w uczelniach niedobrze, a potem ci sami nauczyciele akademiccy skarżą się, że nauczyciele szkół średnich źle przygotowują kandydatów na studia. Powstało jakieś błędne koło, z którego trudno się wyrwać. Jest to wspólna bolączka oświaty i szkolnictwa wyższego. Gdy omawialiśmy sprawę powołania Uniwersytetu Medycznego, tłumaczono, że jeżeli uczelnia nazywana jest „Akademią”, to na zachodzie nikt nie wie, co to jest za uczelnia, i że trzeba Akademię Medyczną nazwać Uniwersytetem Medycznym, żeby mieściło się to w przyjętej i uznawanej nomenklaturze. Ponieważ mamy w kraju wiele uczelni nazywanych akademiami, chcę zapytać, czy Państwowa Komisja Akredytacyjna bierze pod uwagę potrzebę zmiany i uporządkowania nomenklatury w naszym szkolnictwie wyższym. Czy istotnie są takie zamierzenia? Słyszę już po raz drugi o tej wizji przyszłości wynikającej z deklaracji bolońskiej i bardzo dobrze się tego słucha, ale czy rzeczywiście będzie tak, że student jakiejś naszej akademii, np. bydgoskiej, uzyska zgodę zagranicznej uczelni, aby mógł tam studiować na drugim albo trzecim roku i miał zaliczony początek studiów odbytych w Polsce? Pan poseł Antoni Stryjewski słusznie mówił o tym, że wiele zależy od środków finansowych, aby młody człowiek mógł wyjechać na studia do innego kraju. Jeżeli powstanie taka możliwość, to czy młody człowiek będzie miał zapewnioną ciągłość studiowania? U nas tego się nie honoruje, nawet na uczelniach państwowych, bo w przypadku zmiany uczelni trzeba coś uzupełniać. Znam taki przykład, że młody człowiek studiował na uczelni niepaństwowej kierunek „Ochrona środowiska”, a gdy przeniósł się do uczelni państwowej na taki sam kierunek, to profesor, który uczył go i tam, i tu, nie zaliczył mu ocen, jakie uzyskał w poprzedniej uczelni. Dobrze się stało, że działa Państwowa Komisja Akredytacyjna i wnosi trochę fermentu do pracy uczelni. Ubolewać tylko należy nad tym, że praca dydaktyczna przeważa nad praca naukową, i to nie tylko w akademiach, ale niemal we wszystkich uczelniach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#DanutaGrabowska">Gdy tworzono ustawę o szkolnictwie wyższym, a potem wprowadzono drobne nowelizacje to utrwalono ideę dużej demokracji życia akademickiego. Wiązało się to z faktem dokonywania przemian politycznych, gospodarczych i społecznych w kraju. Atmosfera w resorcie edukacji i w resortach merytorycznych prowadzących uczelnie była taka, że trzeba szkołom wyższym dać swobodę, w tym senatom uczelni również przyznać prawa w kreowaniu wizerunku szkoły i kierunków kształcenia. Sądziliśmy wówczas, że senaty w swej mądrości, podobnie jak jego magnificencje rektorzy, gdy zasiądą w gronostajach i w togach, wszystko będzie takie, że lepiej już być nie może. Ustawa o szkolnictwie wyższym, tworzona w takim duchu, zawierała wiele elementów bardzo szerokiej swobody nazywanej autonomią uczelni. Miało to swoje dobre strony, ale my teraz wskazujemy głównie na występujące nieprawidłowości, nazywane także patologiami, chociaż są to przeważnie drobne czy większe uchybienia. Ustawa odegrała pozytywna rolę, jeśli chodzi o poziom skolaryzacji w Polsce, o możliwości kreowania nowych kierunków studiów, także w dużych renomowanych uczelniach działających - jak mówił pan poseł Antoni Stryjewski - kilkaset lat. Wcześniej przy głębokiej centralizacji i decydowaniu o wszystkim w resorcie edukacji, takich możliwości nie było. Ustawa pozwoliła ambitnym szkołom wyższym na podjęcie działań na rzecz przeorganizowania studiów i procedur obowiązujących w życiu akademickim. Powstał nowy wizerunek polskiej szkoły wyższej. Jak to zwykle bywa w sytuacjach, gdy poszerza się zakres swobody, zaczęły narastać problemy, które stały się niebezpieczne także dla samych autonomicznych uczelni. Środowiska akademickie podjęły na ten temat dyskusję w trosce o rozwój szkolnictwa wyższego i jego wysoki autorytet. Państwowa Komisja Akredytacyjna nie powstała dla czyjegoś widzimisię, ale z rzeczywistej potrzeby zdyscyplinowania tych wszystkich, którzy zakładali szkoły wyższe. Chodziło o określenie i przestrzeganie kryteriów, kto, kiedy i w jakim zakresie ma podejmować decyzję, w jakiej sytuacji i w jakich warunkach można powołać szkołę wyższą czy nowy kierunek studiów. Chodziło też o rzetelne pilnowanie jakości kształcenia. To, że studenci w mniejszym lub większym zakresie mogli kształcić się za granicą było zawsze możliwe. Niemniej jednak, jeżeli w wielu krajach Europy będą ustawowo powołane komisje akredytacyjne i jeżeli w ramach wzajemnej współpracy dopracują się kryteriów wewnętrznych, którymi posługiwać się będą w swoich krajach, a jednocześnie informować się na zewnątrz, niewątpliwie wpłynie to na lepszą znajomość poziomu szkół i jakości kształcenia w danym kraju. Trzeba dodać, że uczelnie różnych państw współpracują ze sobą już od dawna, ale teraz ta możliwość będzie większa. Nie widzę w związku z tym, aby minister edukacji był z czegokolwiek zwolniony, jeśli chodzi o kreowanie właściwego funkcjonowania wyższych uczelni, co sugeruje pan poseł Antoni Stryjewski. Nikt nikogo z niczego nie zwalnia, także nas jako posłów, bo to my przyjmujemy w głosowaniu budżet państwa i akceptujemy wysokość nakładów na szkolnictwo wyższe. Najpierw należałoby się uderzyć we własne piersi, zanim będziemy formułowali zarzuty pod adresem ministra edukacji czy kogokolwiek innego. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że żadnym nakazem administracyjnym nie można kreować rozwoju edukacji ani nauki.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#DanutaGrabowska">Jeżeli 80 proc. naszych uczonych pracuje w uczelniach wyższych, to tu jest główny kapitał intelektualny. W uczelniach musi być zorganizowane środowisko i niepokój twórczy, aby nauka mogła się w ogóle rozwijać, a wówczas ona nie będzie miała żadnych granic, i na szczęście. Państwowa Komisja Akredytacyjna jest szanowanym i poważanym partnerem ministra edukacji narodowej, ale także - i proszę się nie gniewać za to określenie - narzędziem w przypadkach, kiedy trzeba usunąć poważną patologię z życia akademickiego i z uczelni. Dlatego trzeba rzetelnie sprawdzać jakość kształcenia i oceniać, gdzie są granice tolerancji wobec uczelni w wypełnianiu obowiązków, głównie wobec studentów, i czego nie można w żadnym przypadku tolerować. Zasada „ufaj i kontroluj” jest rzeczywiście ważna i uzasadnia prowadzenie starannego nadzoru pedagogicznego od przedszkola do szkoły wyższej. Państwowa Komisja Akredytacyjna przez dwa lata, organizując się w sposób sensowny, co mamy opisane w materiale, i realizując pewien plan działania, wykonała dużo solidnej pracy. Teraz, gdy ma już za sobą bardzo pracochłonne prace organizacyjne, będzie dużo łatwiej wykonywać nałożone na nią zadania - pod warunkiem, że będzie rzetelne otoczenie społeczne sprzyjające tej działalności. To dobrze, że współpraca resortu z Komisją układa się harmonijnie. Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, w której minister edukacji zlekceważyłby opinię Państwowej Komisji Akredytacyjnej po dokonaniu przez nią badania jakości kształcenia w uczelni i nie odniósł się do niej merytorycznie, nawet jeśli trzeba byłoby rozwiązać jakiś kierunek studiów, chociaż jest to bolesne. Jednak ze szkołami wyższymi nie jest tak źle, skoro pan profesor Andrzej Jamiołkowski informuje, że 70 proc. ocen dokonanych przez PKA są to oceny pozytywne. Moim zdaniem wtedy, gdy pracować będziemy nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym, trzeba będzie zastanowić się nad tym, jak inne kraje rozwiązują sprawy funkcjonowania komisji akredytacyjnych i jak dbają o jakość kształcenia. Jestem generalnie zadowolona z materiału przygotowanego przez Państwową Komisję Akredytacyjną. Jest to jeden z lepszych materiałów, jakie nam w ostatnich miesiącach przekazano. I dziękuję za to opracowanie. Życzę tylko jednego, aby PKA w swoich działaniach była nieugięta, ponieważ rola Komisji jest bardzo trudna i niewdzięczna, zwłaszcza gdy trzeba wydać opinię, iż daną uczelnie czy kierunek studiów należy zamknąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#EwaKantor">Studenci płacą za studia i chcieliby być dobrze kształceni. Uważam, że nie możemy tego materiału Państwowej Komisji Akredytacyjnej rozpatrywać jako informacji - bez odniesienia się do tego, jakie są działania Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu wobec uczelni, które nie spełniają warunków kształcenia studentów. Raport PKA jest bardzo wyczerpujący pod względem danych statystycznych, natomiast uważam, że wnioski, jakie nasuwają się z tego raportu, a dotyczące oceny jakości kształcenia, są formułowane zbyt delikatnie, zwłaszcza jeśli chodzi o oceny warunkowe lub negatywne. Jeżeli ze strony Państwowej Komisji Akredytacyjnej nie będzie jasnego nazywania problemu oraz wyartykułowania publicznie tego, że dochodzi do sytuacji, w których nie są usuwane nieprawidłowości wskazane przez PKA lub też są usuwane tylko na okres przeprowadzania akredytacji, a rzeczywistość jest taka, iż kształcenie trwa nadal - albo przez ograniczenie tzw. kolegiów nauczycielskich, albo przez inne instytucje - nie uzyskamy pełnego obrazu jakości kształcenia i stwierdzenia zgodności prowadzonych kierunków z założeniami i celami programowymi. Te sprawy powinny być uporządkowane. Dla mnie bardzo ważne jest ocenianie stanu bazy naukowej i warunków, w jakich student uczestniczy w procesie badawczym. Jeżeli tego nie ma, to sama wiedza książkowa nie wystarczy, aby kogoś uznać za dobrze przygotowanego do pracy zawodowej czy naukowej po studiach. Możemy dojść do tego, że będziemy wydawali dyplomy magistrów studentom kształconym na odległość, którzy nie dotkną żadnego przyrządu i nie przeprowadzą żadnego doświadczenia. Gdybyśmy pod tym kątem popatrzyli na to, co dzieje się w szkołach wyższych przy tej liczbie kadry naukowej i liczbie prowadzonych kierunków, to zapewne należałoby zlikwidować wiele tych kierunków. Przygotowywany jest teraz system informacji oświatowej dotyczący szkół podstawowych i średnich, w którym uwzględnia się nawet to, jakie dodatki ma nauczyciel. Tymczasem nie ma ewidencji o tym, ilu jest np. profesorów emerytów, ile zarabiają pracownicy dydaktyczni szkół wyższych zatrudnieni w kilku miejscach pracy, ilu jest profesorów z Ukrainy czy Białorusi lub Litwy zatrudnionych w uczelniach na tzw. ścianie wschodniej. Jest to proceder niemal powszechny, że sprowadza się tych profesorów na okres akredytacji. Czy państwowa Komisja Akredytacyjna wie o łączeniu zajęć podejmowanych przez pracowników naukowych w różnych uczelniach? W raporcie PKA nie ma takich informacji. Mamy już 380 uczelni, czyli średnio jedna przypada na powiat, i tu dochodzimy do granic ludzkich możliwości, bo nie mamy ani tak licznej kadry, ani tak dobrych połączeń komunikacyjnych między miastami powiatowymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JózefSzabłowski">Problemów wynikających z badania jakości kształcenia jest bardzo dużo. Jeżeli chodzi o wyższe szkoły niepaństwowe, opinia jest taka, że obecnie ta jakość jest już wyższa niż wtedy, gdy zajmowała się tym Rada Główna Szkolnictwa Wyższego. Trzeba dodać, że Rada Główna zajęta była wieloma sprawami dotyczącymi funkcjonowania szkół wyższych, ale nie zajmowała się dość dokładnie badaniem jakości kształcenia. Obecnie jest o tyle lepiej, że przestrzegane są terminy ustawowe opiniowania wniosków o powoływanie nowych szkół czy nowych kierunków studiów, chociaż nie wszystkie wnioski opiniowane są pozytywnie; i tak powinno być, bo nie wszystkie zasługują na takie zaopiniowanie. Państwowa Komisja Akredytacyjna sprawdza czy porównuje stan prawny ze stanem faktycznym. I mam następującą uwagę do owego stanu prawnego, a właściwie do polityki edukacyjnej państwa. Uważam, że należałoby się zastanowić nad pewnymi elementami tej polityki. Czy np. państwo powinno finansować studia na tych kierunkach, gdzie jest nadprodukcja absolwentów? Jaki ma być model szkolnictwa wyższego? Czy będziemy dążyli do tego, co było, tzn., że preferowane będą tylko wielkie uczelnie i tylko w wielkich ośrodkach? Czy też mapa szkolnictwa wyższego ma być bardziej zdecentralizowana i czy starczy miejsca w systemie edukacji dla dużych i małych uczelni? Jest więcej takich pytań. Kierunki nowych studiów tworzone są w sposób zróżnicowany: w uczelniach największych - na podstawie decyzji senatów, w mniejszych uczelniach i w uczelniach niepaństwowych - na podstawie decyzji ministra, a Państwowa Komisja Akredytacyjna przed utworzeniem nowego kierunku szczegółowo to bada, co działa na korzyść mniejszych uczelni. PKA sprawdza wszystkie kierunki studiów na wszystkich uczelniach, także tych, które mają długą tradycję. Jeżeli uczelnie niepaństwowe otrzymują akredytację, mimo że ich staż wynosi np. 5 albo 7 lat, oznacza to, że mogą się równać z uczelniami istniejącymi od bardzo dawna. Mam pytanie, na które nie oczekuję w tej chwili pozytywnej odpowiedzi, ponieważ wydaje się, że problem jest zbyt świeży. Chodzi o to, jak wygląda jakość kształcenia w tzw. zamiejscowych ośrodkach dydaktycznych, w których wymagania kadrowe zostały obniżone o 50 proc. Zamiejscowy ośrodek dydaktyczny może prowadzić zajęcia na jednym kierunku przy stanie kadrowym w postaci dwóch profesorów i trzech adiunktów. Nie chciałbym niczego generalizować, ale nie mogę zgodzić się z takim stwierdzeniem, że w uczelniach niepaństwowych nie ma bibliotek, że nie ma tam komu uczyć studentów. Proszę państwa, abyście chcieli podtrzymać pewną tradycję. Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży dawniej spotykała się z przedstawicielami szkół niepublicznych m. in. w jednej z nich w Pułtusku. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich państwa do mojej uczelni w Białymstoku. Jest to region wschodni i słabiej rozwinięty. W Białymstoku kształci się 45 tysięcy studentów i może warto byłoby zapoznać się z tamtejszymi uczelniami. Mówiono tu o dwuetatowości pracowników naukowych. Chcę dodać, że dzięki tej dwuetatowości powstały uczelnie niepaństwowe, w których kształci się obecnie 528 tysięcy studentów i 25 tysięcy słuchaczy studiów podyplomowych - bez specjalnego udziału środków z budżetu państwa.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#JózefSzabłowski">Jest to więc jakieś osiągnięcie. Uczelnie się rozwijają i z tym jest pewien problem. Czy to, że np. politechniki organizują wydziały zarządzania i marketingu lub stosunków międzynarodowych i wiele innych, należy oceniać dobrze, czy źle. Nie umiem na to udzielić odpowiedzi, ale jest to jakiś problem z punktu widzenia systemu szkolnictwa wyższego. I dodam jeszcze jedno zdanie. W socjalizmie przedsiębiorstwo nie mogło wykroczyć poza ustalony profil swej działalności produkcyjnej czy usługowej. Czy ma się to przenosić teraz na uczelnie? W Polsce kształci się obecnie 1.800.000 studentów. Jako nauczyciel akademicki zastanawiam się nad tym, w jaki sposób przełoży się to na innowacyjność w życiu gospodarczym i społecznym, a także politycznym. Dotychczas nie ma jeszcze takiego wyraźnego przełożenia. Gdzie tkwią źródła tego zjawiska, że owo kształcenie na tak wielką skalę jeszcze nie powoduje wzrostu innowacyjności i co należy zrobić, aby to osiągnąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#TomaszWinnicki">Konferencja nasza skupia teraz 26 uczelni zawodowych. Wiele naszych problemów jest podobnych do tych, o których mówił mój poprzednik, mimo że nasze uczelnie są nieco inaczej umocowane. Mam świadomość, że nie jest to czas ani miejsce, aby mówić o aktualnym stanie prawnym w szkolnictwie wyższym, a zwłaszcza o tym, który jest przygotowany. Wyższe uczelnie zawodowe powołano z myślą o wypełnieniu przez nie określonej misji społecznej. Są one zlokalizowane na peryferyjnych rubieżach kraju i edukacyjnej mapy szkolnictwa wyższego. Wydaje się, że tę misję pełnią z powodzeniem. Bardzo się pilnuję, aby nie zaprawić swojej wypowiedzi żółcią, ale nasza Konferencja bardzo silnie protestowała przeciwko zlikwidowaniu samodzielnego modułu, jakim była specjalność szkół zawodowych, pod hasłem realizacji tzw. procesu bolońskiego. Wydaje się, że nie osiągnięto tu jednoznaczności. O jednej kwestii, która mieści się w tematyce dzisiejszego posiedzenia, chciałbym powiedzieć, ponieważ była ona przedstawiana w formie postulatu przez naszą Konferencję. Chodzi o procedowanie Państwowej Komisji Akredytacyjnej, której działalność jest potrzebna w ramach obu funkcji, jakie pełni, i o których mówił jej przewodniczący. Naszym zdaniem, dużo istotniejsza jest kwestia badania jakości kształcenia. W naszym projekcie, który składaliśmy, a który może nie dotarł do Komisji, było zapisane, aby wyższym szkołom zawodowym - państwowym i niepaństwowym - uprawnienia do prowadzenia kierunku studiów recenzowały i weryfikowały pełnoprofilowe szkoły akademickie, mające prawa do habilitowania w danej dziedzinie i wnioskowania o przyznawanie tytułu profesora. Nasze szkoły w myśl obowiązującej jeszcze ustawy z 1997 roku są w zakresie dydaktyki związane układami partnerskimi ze szkołami akademickimi. I te szkoły akademickie mogłyby weryfikować wnioski o powoływanie nowych kierunków czy specjalności w wyższych szkołach zawodowych, pozostawiając zatwierdzanie tych wniosków Państwowej Komisji Akredytacyjnej lub resortowi edukacji, podobnie jak to ma miejsce w przypadku awansów osobowych, uchwalanych przez rady wydziałowe, a zatwierdzanych przez Centralną Komisję. To znacznie odciążyłoby Państwową Komisję Akredytacyjną od rozpatrywania mnogości wniosków składanych przez uczelnie zawodowe i pozwoliło skoncentrować uwagę PKA na wyższym procesie sprawdzania jakości kształcenia. I to poddaję pod rozwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#RyszardHayn">Zwracam uwagę panu profesorowi i wszystkim pozostałym, że z materiału przedstawionego przez Państwową Komisję Akredytacyjną wynika, iż żadna negatywna opinia wydana przez PKA nie dotyczy kierunków prowadzonych w państwowych wyższych szkołach zawodowych. Jest to bardzo pozytywny sygnał, świadczący o tym, że te szkoły realizują bardzo dobrze to, do czego są powołane - przynajmniej w opinii Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos? Nie widzę zgłoszeń. Proszę pana profesora Andrzeja Jamiołkowskiego o ustosunkowanie się do poruszonych kwestii i udzielenie odpowiedzi na pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AndrzejJamiołkowski">Wiele kwestii podniesionych w dyskusji nieco wykroczyło poza tematykę, jaką mieliśmy zapisaną jako temat naszego spotkania. Świadczy to tylko o tym, do jakiego stopnia kwestia oceny jakości kształcenia wiąże się z funkcjonowaniem systemu szkolnictwa wyższego jako całości. Nie jest to żadna polska specyfika, skoro ministrowie 40 państw europejskich piszą we wspólnym komunikacie, że głównym zadaniem do roku 2005 jest utworzenie we wszystkich tych państwach komisji akredytacyjnych. Dla wszystkich stało się jasne - nie tylko w Polsce - że ocena jakości kształcenia jest absolutnie niezbędnym czynnikiem uznawania systemu szkolnictwa wyższego w danym kraju za wiarygodny dla otoczenia, a także w skali Europy. Pani posłanka Danuta Grabowska apelowała o to, aby Państwowa Komisja Akredytacyjna była nieugięta. Z największą przyjemnością deklaruję w obecności wszystkich uczestników dzisiejszego spotkania, że PKA jest i będzie nieugięta. Proszę jednak państwa posłów o to, żeby zechcieli respektować taką naszą postawę, żebyśmy mieli jak najmniej ingerencji z zewnątrz, także ze strony parlamentarzystów. Jest sprawą niesłychanie ważną i dla naszej wiarygodności w skali międzynarodowej, i dla naszej wiarygodności w naszym kraju, aby rozstrzygnięcia, które u nas zapadają - a nie są one podejmowane na podstawie ocen powierzchownych, ale po bardzo długich badaniach i pertraktacjach ze szkołą poddaną ocenie - uznawane były za jednoznaczne i nie podlegające dalszym dyskusjom. Wiecie państwo z pewnością, że kilka miesięcy temu jeden z uniwersytetów wniósł zastrzeżenia do Naczelnego Sądu Administracyjnego wobec postępowania ministra edukacji na podstawie rozstrzygnięć Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Przeczenie NSA było tutaj całkowicie jednoznaczne: mianowicie uznano, że sposób działania Państwowej Komisji Akredytacyjnej i podejmowane przez nas rozstrzygnięcia są zgodne z prawem, a także wzajemna relacja między PKA a resortem edukacji jest prawidłowa. Chciałbym ustosunkować się do kilku wypowiedzi, chociaż we wszystkich wystąpieniach były wątki, do których warto byłoby nawiązać, żeby pewne zagadnienia stały się bardziej jasne. Pozwolę sobie najpierw na pewien ogólny komentarz. Mówimy o kształtowaniu ogromnego systemu w skali Europy, w ramach którego kształci się obecnie ponad 15 milionów młodych ludzi. W związku z tym pewne wyobrażenia z lat minionych na temat, czy były wyjazdy na studia za granicę, czy ich nie było i jak one były organizowane i opłacane - to jest inna epoka. Obecnie w ramach programu „Sokrates”, finansowanego przez Unie Europejską, dziesiątki tysięcy młodych ludzi z krajów Unii i krajów stowarzyszonych przemieszcza się po Europie i studiuje na wybranych przez siebie uczelniach i kierunkach. Chciałoby się - i 40 ministrów edukacji tak wyobraża sobie przyszłą Europę - że będzie to wkrótce liczba wielokrotnie większa. Wobec tego trzeba stworzyć system, który - z jednej strony - pozwalałby gwarantować jakość kształcenia, a z drugiej strony - rozwiązałby problemy finansowe powszechności i dostępności studiowania w całej Europie. Podstawą gwarantowania wysokiej jakości kształcenia jest doprowadzenie do porównywalności działalności komisji akredytacyjnych w krajach europejskich. Bardzo złożony jest problem finansowania studiów.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#AndrzejJamiołkowski">W systemie niemieckim przyjęto obecnie takie rozstrzygnięcie, że każdy, kto potrafi wykazać, że ma środki na bieżące utrzymanie się na terenie państwa niemieckiego, może podjąć studia w uczelni niemieckiej. W przypadku Wielkiej Brytanii jest wręcz odwrotnie. Każdy, kto nie jest obywatelem jednego z krajów Unii musi zapłacić co najmniej kwotę rzędu 8–10 a w przypadku medycyny i 15 tysięcy funtów jako czesne za roczne studia. Jest oczywiste, że dotychczas jest różnica między obywatelem jednego z krajów członkowskich Unii, który nie wnosi takich opłat, a obywatelem kraju nie będącego jeszcze członkiem Unii, który jest do tego zobowiązany. Aby ten system zaczął funkcjonować w sposób bardziej jednolity, potrzebne jest podjęcie wielu działań o charakterze fiskalnym czy finansowym. To jest jednak poza zakresem działania Państwowej Komisji Akredytacyjnej czy jakiejkolwiek komisji akredytacyjnej innego kraju. To jest odpowiedzialność rządów i odpowiedzialność ministrów edukacji. Komisje akredytacyjne wszędzie tam, gdzie działają, mają jako główne zadanie ocenę jakości kształcenia. Obecnie pojawiły się następujące zastrzeżenia. Jak to się dzieje, że niektóre szkoły wyższe, nie dysponując bibliotekami naukowymi i działając w dużych miastach, uzyskują akceptację ze strony PKA dla prowadzenia studiów? Na pewno mają wytknięte to, że muszą się starać o stworzenie własnego zaplecza bibliotecznego, ale czy rzeczywiście w Warszawie jest jakaś trudność z dotarciem do zasobów bibliotecznych? Czy naprawdę w Szczecinie jest to taki wielki problem? Oczywiście, wszystko zależy od otoczenia i warunków lokalnych. Proszę wziąć pod uwagę, że bardzo wiele bibliotek wyższych uczelni ma obowiązek świadczenia usług nie tylko dla swoich pracowników i studentów, ale także dla całego środowiska. Wszystkie biblioteki dużych uniwersytetów, które zostały włączone do systemu wyróżnionego przez ministra kultury i zobowiązane do świadczenia usług na rzecz otoczenia, świadczą takie usługi. Wobec tego musimy być bardzo ostrożni przy ocenie tych spraw i staramy się o to. Poruszana była kwestia słabości niektórych szkół wyższych pod względem finansowym i trudności z uzyskaniem zgody na uruchomienie nowych kierunków studiów. Wyjaśniam, że państwowa Komisja Akredytacyjna została powołana zgodnie z ustawą do oceny jakości kształcenia i do wyrażania opinii na ten temat, ale nie do prowadzenia polityki edukacyjnej. Politykę edukacyjną prowadzi minister edukacji. Nawet jeśli my ocenimy, że nie dostrzegamy przeciwwskazań dla uruchomienia w jakiejś szkole kierunku pielęgniarstwa, to do ministra należy decyzja, czy taki kierunek zostanie uruchomiony, czy nie. Minister będzie się konsultował z osobami, które badały stan finansów danej szkoły. Proszę mi wierzyć, że jest to robione z wielkim dystansem i w sposób wyważony. Poruszona była kwestia wieloetatowości. Po kraju krąży dużo legend na temat pracy profesorów czy doktorów na wielu etatach i legendy te przyniosły wiele złego. Nawet rektorzy dużych uczelni czasami opowiadają takie historie, że ktoś uczy w 17 szkołach wyższych. Wyjaśniam, że istnieją obecnie bazy danych o tym, kto z pośród samodzielnych pracowników naukowych i gdzie prowadzi zajęcia oraz kto i gdzie firmuje kierunki studiów. W związku z tym, że tą bazą - poza resortem edukacji - dysponuje także Państwowa Komisja Akredytacyjna, wiemy kto i gdzie podjął określone zobowiązania. Proszę sobie przypomnieć, że po zmianach legislacyjnych, jakie wprowadził parlament, mamy obecnie następujące rozstrzygnięcie w skali kraju. Firmować kierunek studiów na poziomie magisterskim można teraz tylko w jednym miejscu.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#AndrzejJamiołkowski">A więc jeżeli jakaś uczelnia przekazuje informację, że ma grupę osób prowadzących kształcenie na poziomie magisterskim i są to osoby zatrudnione tam na zasadzie mianowania, to takie osoby nigdzie indziej nie mogą firmować kierunku magisterskiego. Jeżeli chodzi o poziom licencjacki kształcenia, firmować można tylko w dwóch miejscach. Nie jest tak, że prawdziwe są takie opisy, jakie pojawiają się w mediach czy w dyskusjach środowiskowych, że mają miejsce jakieś dziwne sytuacje firmowania przez jednego profesora kilku kierunków w kilku uczelniach. Czym innym jest jednak firmowanie kierunków studiów, a czym innym to, że ktoś w jakiejś uczelni wygłasza cykl wykładów. Z tego nic nie wynika dla funkcjonowania szkoły jako całości i legitymowania się takimi, a nie innymi uprawnieniami. Z roku na rok mamy coraz lepszą kontrolę nad tym, co dzieje się z kadrą uczelni wyższych, dzięki powstaniu bazy danych, o której powiedziałem. Pani posłanka Danuta Polak miała wątpliwości co do uprawomocnienia się ocen wydanych przez PKA, a także co do procedury i nomenklatury, jaka jest z tym związana. Już mówiłem o tym, że nasze rozstrzygnięcia są w wielu przypadkach decydujące o prowadzeniu danego kierunku studiów, czy utrzymany będzie nabór na ten kierunek, czy też wstrzymany, czy zostanie rozwiązany ten kierunek, czy nie będzie rozwiązany. Dlatego dajemy szkole możliwość trzykrotnego odwołania się i w związku z tym nawet wtedy, gdy wyrazimy negatywną opinię, to szkoła jest o tym poinformowana i może dochodzić swoich racji, jeśli się z tą opinią nie zgadza. I wtedy rozstrzygnięcie nie jest prawomocne. Co dzieje się wówczas, gdy po roku sprawdza się, jakie nastąpiły zmiany w szkole, która otrzymała ocenę warunkową? Otóż na najbliższym posiedzeniu PKA będzie po raz pierwszy rozpatrywana taka sytuacja, kiedy po roku nastąpiła kolejna wizytacja szkoły. Nie znaczy to, że nie mieliśmy informacji, co dzieje się w tej szkole. Opis jej aktualnego stanu jest nam znany. Czym innym jest ponowna wizytacja uczelni, a czym innym jest podejmowanie decyzji przez Prezydium Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Po naszych wizytacjach w wielu uczelniach następuje generalne porządkowanie sytuacji i usuwanie nieprawidłowości czasem nawet tam, gdzieśmy się jeszcze nie pojawili. Samo zagrożenie, że oto przyjdzie ktoś z zewnątrz i jest odpowiednio uprawomocniony do przeprowadzania kontroli, działa w pewnym sensie uzdrawiająco. Dotyczy to wszystkich szkół wyższych, niezależnie od ich stanu i od tego, czy jest to uniwersytet o najbardziej renomowanej nazwie, czy też jest to uczelnia, która została powołana całkiem niedawno. Prosiłbym państwa i wszystkich parlamentarzystów, żebyście z pewnym dystansem podchodzili do informacji, które znajdujecie w prasie. Niestety, nie dorobiliśmy się jeszcze takiej prasy, żeby można było absolutnie wierzyć wszystkim zamieszczonym doniesieniom. W jednej z najbardziej poczytnych gazet w dniu wczorajszym przeczytałem, że 37 proc. społeczeństwa litewskiego posiada wyższe wykształcenie. Nie wierzcie państwo w to. Są także przekłamania w innych informacjach, zwłaszcza jeśli dotyczą porównań z innymi krajami.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#AndrzejJamiołkowski">Uczestniczyłem m. in. w przygotowaniu konferencji ministrów edukacji, jaka odbyła się w Berlinie. My spotykamy się co kilka miesięcy z ekspertami z innych państw. Jesteśmy traktowani jako normalny partner. Nie jest prawdą, że sytuacja polskiego szkolnictwa wyższego jest taka, iż pojawia się u nas więcej patologii niż gdzie indziej, a my stoimy na uboczu i czekamy, aż inni rozstrzygną co z tym zrobić. Problemy z jakością kształcenia pojawiły się we wszystkich krajach. Sam fakt, że wszyscy chcą powoływać komisje akredytacyjne, nawet ci, którzy uważają od lat, że jest to niepotrzebne. Nawet wówczas, gdy państwo kontrolowało niemal wszystko - a takie systemy są w wielu krajach - mimo to pojawiły się ułomności w funkcjonowaniu szkół wyższych. Czy nasi partnerzy z innych krajów będą chcieli uczestniczyć w wymianie z Polską i czy np. Sorbona będzie otwarta dla naszych studentów? Młodzi Polacy bardzo dobrze sprawdzają się w wielu zagranicznych szkołach. Głównym problemem jest posiadanie środków dla utrzymania się tam, gdzie podejmuje się studia. W wielu krajach zabiega się o to, żeby mieć studentów z innych państw, bo to przy pewnych zmianach demograficznych, jakie nas czekają w Europie, staje się zbawienne dla wielu szkół wyższych. Spójrzmy na nasz system szkolny. Przecież my mamy obecnie 6 milionów uczniów w systemie oświaty, a za 5 lat będziemy mieli o 1.200.000 uczniów mniej. Czy nie jest naturalne, że mając pewien potencjał w postaci kadry i możliwości kształcenia, jakie zostały u nas rozbudowane, mamy tego nie wykorzystać dla kształcenia także studentów z innych krajów? Już teraz polskie szkoły medyczne kształcą bardzo wielu studentów zagranicznych i oni płacą za studia, tyle tylko, że kilkakrotnie mniej niż np. w uczelniach amerykańskich. W związku z tym jest sprawą bardzo ważną, aby zagwarantować, że to, co my oferujemy w naszych szkołach wyższych, jest na tym samym poziomie w sensie merytorycznym co w innych krajach, z tym tylko, że kształcenie się w naszych uczelniach jest znacznie tańsze. Pani posłanka Ewa Kantor mówiła, że nasze oceny nie są tak ostre czy radykalne, jak być powinny. One są ostre, ale w materiale przeglądowym nie podajemy naszej korespondencji z konkretną szkołą. Czym innym jest rozstrzygnięcie, jakie podejmuje minister i mówi: nie będzie naboru na ten kierunek studiów w najbliższych dwóch czy trzech latach, bo to dla szkoły jest już trzęsienie ziemi, gdyż następują duże straty w budżecie uczelni. Wiemy, że nasza działalność jest wielką dolegliwością dla wielu szkół, ale nie my dokonujemy ostatecznych rozstrzygnięć. My jesteśmy od oceny jakości, a nie od prowadzenia ocen sytuacji finansowej tej czy innej szkoły i ich konsekwencji. My musimy brać pod uwagę inny aspekt sprawy. Jeśli chcielibyśmy zbyt szybko pewne sprawy uporządkować, to nastąpiłaby destabilizacja systemu. Musimy brać pod uwagę to, że trzeba prowadzić pewną politykę wespół z resortem edukacji, jeśli chodzi o porządkowanie całego systemu, i ten system, który był rozmontowywany - że użyję takiego brzydkiego słowa - w ciągu 10 lat, musi być porządkowany przynajmniej przez 5 lat. Jest oczywiste, że Państwowa Komisja Akredytacyjna jest już na trwałe wbudowana w system funkcjonowania szkolnictwa wyższego w Polsce, i zakładam, że tą samą drogą pójdą te państwa, które do tej pory tego nie zrobiły. Padło tu także tego rodzaju stwierdzenie, że kształcimy elity, a te elity nie zawsze są odpowiednio przygotowane.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#AndrzejJamiołkowski">To, co dawała matura jeszcze kilkanaście lat temu, to przy obecnym tempie rozwoju technologicznego i społecznego państw, które ma miejsce w Europie, praktycznie teraz licencjat będzie tym poziomem wykształcenia, który zastąpi maturę. Jest kwestią bardzo ważną, aby była dość jednoznacznie sformułowana teza, że w bardzo wielu sytuacjach i w wielu państwach - tych najbogatszych o długich tradycjach edukacyjnych - 70 proc. studentów kończy kształcenie na poziomie licencjatu. Zajrzyjcie państwo do statystyk Oxfordu i Cambridge: tam 70 proc. studentów kończy studia na tym poziomie. Decydują o tym możliwości materialne ludzi, bo nie wszyscy mają dostateczne predyspozycje, aby uzyskiwać poziom magisterski czy doktorski. Natomiast nie jest możliwe już teraz zatrzymanie się na tym poziomie wykształcenia, jaki był do tej pory akceptowany. Musi następować gwałtowny rozwój systemu kształcenia na poziomie wyższym i to następuje. We wszystkich dużych krajach studiują miliony młodych ludzi. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na kwestię poziomów kształcenia i nomenklatury, jaka jest przy tym stosowana. Otóż jedna ze słabości, które się pojawiły i my je obserwujemy, jest to, że część profesury zaczęła myśleć, aby proponować nowe wspaniałe i innowacyjne kierunki studiów i dokonywać łączenia różnych umiejętności w ramach kształcenia. Musi być jednak jasno i klarownie zdefiniowane, czego oczekujemy od człowieka z wyższym wykształceniem, czego oczekujemy od człowieka, który ukończył drugi stopień wykształcenia na poziomie wyższym, a więc w naszej nomenklaturze uzyskał magisterium, i czego oczekujemy od osoby uzyskującej doktorat. Najłatwiej jest odpowiedzieć na to ostatnie pytanie, bo doktorat jest związany z prowadzeniem badań naukowych i rozwiązywaniem metodami badawczymi jakiegoś problemu. Kształcenie na poziomie magisterskim, też wymaga już pewnego uczestnictwa w badaniach, ale jednak w wielu krajach akceptuje się, że jest to uczestnictwo całkowicie bierne i nie polega na rozwiązywaniu jakiegoś problemu, choćby był on nawet stosunkowo drobny w sensie badawczym. Od poziomu licencjackiego oczekuje się nabycie odpowiednich umiejętności w danej dziedzinie oraz umiejętności zaprezentowania problemu ludziom, na których się oddziałuje w swoim miejscu pracy. Chodzi o umiejętność sformułowania opisu danej kwestii czy problemu, ale niekoniecznie stawiania pytań związanych z daną tematyką. I tak to w skali europejskiej jest teraz pojmowane. W polskich warunkach często pojawia się coś, co związane jest z nomenklaturą, o co pytała pani posłanka, zastanawiając się, dlaczego przy próbie połączenia dwóch szkół wyższych w akademię szkoły te twierdziły, że jeśli będą nazwane akademiami, to będzie to niezrozumiałe w innych krajach. To są oczywiście tylko hasła, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wiele szkół wyższych w innych krajach, w których pracują najznakomitsi naukowcy, w tym wielu laureatów nagrody Nobla, wcale nie nazywa się uniwersytetami. Używanie tego argumentu jest bardzo powierzchowne. Tu nie chodzi o europejski system, ale bardzo często chodzi o to, że w polskim systemie dla polskiego społeczeństwa nazwa „uniwersytet” jest pewną wartością. Jest tak dlatego, że na razie tylko kilkanaście szkół wyższych może jej używać.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#AndrzejJamiołkowski">Jeżeli zaczniemy to rozmieniać na drobne i każdą szkołę wyższą, która zacznie o to zabiegać, nazywać uniwersytetem, słowo „uniwersytet” ulegnie deprecjacji i w naszym systemie nie będzie miało takiego znaczenia, jakie ma obecnie. Proszę wziąć po uwagę, że to wszystko, co teraz czynimy na rzecz porządkowania systemu, ma - po pierwsze - zachować pewne tradycyjne wartości, jakie zostały w Polsce ukształtowane, a po drugie - cały czas dbać o to, aby stać się partnerem w skali europejskiej i żeby sygnały o naszych słabościach nie docierały na zewnątrz, tylko były przez nas samych zawczasu likwidowane. W czyim interesie my głównie działamy? Oczywiście w interesie naszych młodych ludzi. Co nasz dwudziestolatek z małej miejscowości może wnioskować i jaką on ma wiedzę, żeby w gąszczu pięknie przygotowanych pod względem marketingowym ogłoszeń umieć znaleźć i ocenić, gdzie on ma się skierować i gdzie studiować. Odpowiedzialność za to spoczywa na resorcie edukacji i na Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Gdy taki młody człowiek trafi na strony internetowe MENiS i PKA, może uzyskać tam bardzo dużą wiedzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#RyszardHayn">Dziękuję za te wyczerpujące wyjaśnienia. Myślę, że w ten sposób dobiegliśmy do końca naszych obrad. Chciałbym teraz zaproponować, żebyśmy jako Komisja zajęli stanowisko wobec przedstawionego nam materiału oraz informacji Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Proponuję, abyśmy - po pierwsze - wyrazili stanowisko, że przyjmujemy złożoną nam informację, a po drugie - że wyrażamy uznanie dla działalności Państwowej Komisji Akredytacyjnej i przekonanie o potrzebie dalszej rzetelnej oceny jakości kształcenia w polskich szkołach wyższych przez Państwową Komisję Akredytacyjną. Czy państwo posłowie wyrażają zgodę na przyjęcie takiego stanowiska? Nie słyszę sprzeciwów ani innych propozycji. Uznaję, że przyjęliśmy stanowisko w sprawie informacji Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Dziękuje wszystkim państwu za udział w obradach. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>