text_structure.xml 46.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#RyszardHayn">Otwieram posiedzenie Komisji. W porządku dziennym dzisiejszego posiedzenia mamy jeden punkt: zapoznanie się z informacją MENiS o stanie przygotowań do wdrożenia II etapu poprawy wynagrodzeń pracowników cywilnych szkolnictwa wyższego. Czy ktoś z państwa zgłasza uwagi do proponowanego porządku obrad? Nie ma uwag. Przyjęliśmy porządek obrad. Witam przybyłych na posiedzenie przedstawicieli zainteresowanych resortów i central związkowych oraz Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Konferencji Rektorów Uczelni Zawodowych. Witam nowego ministra w resorcie edukacji - podsekretarza stanu pana prof. Tadeusza Szulca. Pan minister będzie się zajmował problematyką szkolnictwa wyższego. Przystępujemy do omówienia informacji MENiS, którą przedstawi podsekretarz stanu, pani minister Hanna Kuzińska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#HannaKuzińska">W ustawie budżetowej na rok 2003 w rezerwie celowej nr 33 przewidziano kwotę 322.300 tys. zł z przeznaczeniem na wdrożenie od 1 września 2003 r. podwyżek płac pracowników cywilnych szkolnictwa wyższego, przy uwzględnieniu dotychczas stosowanego stopnia finansowania budżetowego na poziomie 96,1 proc. wydatków płacowych z dotacji dla cywilnych szkół wyższych. Podwyżki te dotyczą pracowników cywilnych szkół wyższych z wyjątkiem pracowników cywilnych wojskowych szkół wyższych, dla których podwyżki wynagrodzeń zostały zaplanowane w odrębnej części budżetowej - Obrona narodowa. Jaka była podstawa prawna i reguły zwiększenia tych wynagrodzeń? Podstawą prawną całej tej operacji jest treść art. 117a ustawy o szkolnictwie wyższym oraz art. 66a ustawy o wyższych szkołach zawodowych. W tych artykułach zapisano, że wysokość przeciętnego wynagrodzenia w szkolnictwie wyższym w poszczególnych grupach pracowników w relacji do kwoty bazowej ma od 1 września 2003 r. wynosić odpowiednio: dla profesorów - 343,1 proc. kwoty bazowej, dla docentów, adiunktów i starszych wykładowców - 217,1 proc., dla asystentów, wykładowców, lektorów i instruktorów - 117,7 proc. i dla pracowników niebędących nauczycielami akademickimi - 117,3 proc. Dla wyższych szkół zawodowych od 1 września 2003 r. relacja ta w stosunku do kwoty bazowej wynosi: dla profesorów - 343,1 proc. kwoty bazowej, dla asystentów i wykładowców - 117,7 proc., dla pracowników niebędących nauczycielami akademickimi - 117,3 proc. Wspomniane artykuły 117a i 66a wskazanych ustaw przewidują III etap wdrażania reformy wynagrodzeń dla pracowników szkół wyższych od 1 września 2004 r. Po zastosowaniu wskaźników określonych w ustawie, przeciętne wynagrodzenia w poszczególnych grupach pracowników będą kształtowały się następująco: dla profesorów wynagrodzenie przeciętne wyniesie 5721,9 zł, dla docentów, adiunktów i starszych wykładowców - 3620,60 zł, dla asystentów, wykładowców, lektorów i instruktorów - 1962,90 zł, dla pracowników niebędących nauczycielami akademickimi - 1956,20 zł. Kwota bazowa w roku 2003 wynosi 1667,70 zł. Przyrosty wynagrodzeń w ustalonych relacjach będą wynosiły: dla profesorów wynagrodzenie przeciętne wyniesie - 956,20 zł, dla docentów, adiunktów i starszych wykładowców - 833,80 zł, dla asystentów, wykładowców, lektorów i instruktorów - 242,60 zł, dla pracowników nie będących nauczycielami akademickimi - 239,60 zł. W projektach kalkulacyjnych skutków finansowych wdrażania kolejnych trzech etapów podwyżek wynagrodzeń przewidywano osiąganie zakładanych poziomów przeciętnych wynagrodzeń w ich relacji do kwoty bazowej, przy zachowaniu poziomu i struktury zatrudnienia pracowników cywilnych w roku 2001, z wyjątkiem zatrudnienia w państwowych wyższych szkołach zawodowych ze względu na trwający proces formowania się tych uczelni i tworzenia co roku nowych takich uczelni. Jak ukształtowały się wynagrodzenia w szkołach wyższych w roku 2002, czyli po I etapie podwyżek? W skali ogólnokrajowej przeciętne wynagrodzenie, łącznie z wynagrodzeniami ponadplanowymi, były znacznie wyższe od kwot wynikających z relacji do kwoty bazowej przyjętej dla I etapu podwyżek we wszystkich czterech grupach stanowisk.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#HannaKuzińska">Osiągnięto relacje przewidziane w II etapie podwyżek, z wyjątkiem grupy stanowisk docentów, adiunktów i starszych wykładowców. Jak skalkulowano podział rezerwy celowej w kwocie 322.300 tys. zł na rok 2003? W uczelniach akademickich przyjęto za podstawę poziom zatrudnienia w grupach stanowisk wynikających z wykonania roku 2002. W państwowych wyższych szkołach zawodowych poziom zatrudnienia przyjęto według planów uczelni, a w ujęciu zbiorczym ten poziom został określony przez MENiS z uwzględnieniem przyrostu stanu zatrudnienia. W uczelniach innych resortów przyjęto poziom zatrudnienia zgodny ze zgłoszonymi przez te resorty propozycjami. Łączny poziom zatrudnienia ujęty w tej kalkulacji objął 139.512 etatów. W znacznej większości dotyczyło to etatów w szkołach wyższych nadzorowanych przez MENiS. Jaką przyjęto zasadę podziału rezerwy celowej przeznaczonej na realizację II etapu wdrażania poprawy wynagrodzeń? Wszystkie kwestie dotyczące wdrażania II etapu uzgodniono z przedstawicielami poszczególnych ministerstw nadzorujących szkoły wyższe oraz z przedstawicielami central związkowych. Kwota 322.300 tys. zł została rozdysponowana w sposób następujący. W części budżetowej 38 - MENiS będzie to kwota 266.259 tys. zł, w części budżetowej 46 - Ministerstwo Zdrowia - 42.099 tys. zł, w części budżetowej 44 - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - 12.356 tys. zł, w części budżetowej 21 - Ministerstwo Infrastruktury - 2794 tys. zł, w części budżetowej 42 - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - 619,3 tys. zł, w części budżetowej PAN - 82,7 tys. zł. Wniosek o uruchomienie środków z rezerwy celowej nr 33 został skierowany do Ministerstwa Finansów w dniu 8 lipca br. Minister finansów decyzją z dnia 18 lipca br. w sprawie zmian w budżecie państwa na rok 2003 rozdysponował rezerwę w sposób, jaki przed chwilą przedstawiłam. Rozdysponowania wymienionych kwot na poszczególne nadzorowane szkoły wyższe i jednostki PAN oraz Ministerstwo Nauki i Informatyzacji każdy z zainteresowanych resortów dokona we własnym zakresie. Jeszcze kilka słów na temat rozporządzenia, które jest aktem wykonawczym do ustaw określających reguły kształtowania podwyżek wynagrodzeń dla pracowników szkół wyższych. Rozporządzenie, o którym mowa w art. 117a ustawy o szkolnictwie wyższym i w art. 66a o wyższych szkołach zawodowych, jest w trakcie uzgodnień międzyresortowych. Dotychczas uwagi do treści rozporządzenia wniosło Rządowe Centrum Legislacji, Ministerstwo Finansów oraz Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Zgłoszone uwagi MENiS zamierza przyjąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#RyszardHayn">Możemy przejść do pytań i dyskusji. Przypominam, że dzisiaj mamy się jedynie zapoznać z informacją, w związku z czym jest to tylko wymiana poglądów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JanuszSobieszczański">Chciałbym przekazać kilka uwag dotyczących II etapu zwiększenia wynagrodzeń dla pracowników cywilnych w szkolnictwie wyższym. Środki na ten cel, które tu przedstawiono, są środkami przeznaczonymi faktycznie na pokrycie wszelkich wydatków związanych z utrzymaniem etatów pokrywanych z budżetu państwa. W to wliczane są godziny nadliczbowe i wszelkie inne środki związane z wynagrodzeniami, także np. odprawy emerytalne. Z budżetu państwa wynagrodzenia pracowników szkół wyższych finansowane są w 96,1 proc. Pełne sfinansowanie następuje wówczas, gdy uczelnia z własnych przychodów wyłoży te dodatkowe środki. To odbywa się różnie. W niektórych uczelniach jest to realizowane, w innych są z tym pewne problemy. Chciałbym zwrócić uwagę na pewną ważną kwestię, a mianowicie, że to ze wszech miar potrzebne zwiększenie wynagrodzeń jest realizowane w pewnym sensie kosztem środków na wydatki rzeczowe. W roku ubiegłym środki na wydatki rzeczowe uczelni w porównaniu do poprzedniego roku spadły aż o 20 proc. Stwarza to poważną dysproporcję i ogromny dyskomfort dla prowadzących uczelnie i wywołuje presję na realizację wzrostu wynagrodzeń. Zapowiedziane podwyżki są oczekiwane od dawna. Przypominam, że II etap tych podwyżek z wiadomych przyczyn realizowany jest z rocznym opóźnieniem. Środowisko akademickie ze zrozumieniem odniosło się do trudności finansowych państwa w roku 2002 i okresowego zamrożenia poziomu płac. Obecnie środowisko to z zadowoleniem przyjmuje zwiększenie środków przeznaczonych na realizację II etapu podwyżek od 1 września 2003 r. Często mówimy o niezwykle ważnej kwestii, tj. jakości i poziomie kształcenia. Jeżeli chcemy mówić o poważnym oddziaływaniu na osiąganie coraz lepszych wskaźników w tej dziedzinie, to właśnie realizacja II etapu podwyżek płac w szkolnictwie wyższym przyczyni się do poprawy jakości i poziomu kształcenia. Przyznam, że realizowany trójetapowy system poprawy wynagrodzeń wyprowadza szkolnictwo wyższe z głębokiego impasu spowodowanego niskim relatywnie poziomem płac. Były lata, kiedy przeciętne wynagrodzenie w szkolnictwie wyższym kształtowało się poniżej przeciętnej krajowej. Odbiło się to bardzo dotkliwie na tej grupie pracowników o najwyższych kwalifikacjach. Podjęto teraz bardzo ważne działania ratunkowe, które stworzą właściwą perspektywę w szkolnictwie wyższym. I nie chodzi tu tylko o aktualnie zatrudnionych w szkołach wyższych, ale o przyciągnięcie młodych zdolnych ludzi do pracy na uczelniach, a jest to niezwykle ważne dla utrzymania ciągłości działania szkolnictwa wyższego na rzecz zapewnienia coraz lepiej przygotowanych młodych kadr pracowników naukowych. Chcę jeszcze raz powrócić do kwestii niedoboru środków w szkolnictwie wyższym na wydatki rzeczowe. Do Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność” dochodzą sygnały z wielu uczelni, że jest tak zła sytuacja, jeśli chodzi o utrzymanie funkcjonowania uczelni, iż władze tych uczelni zapowiadają przeznaczenie środków przewidzianych na wynagrodzenia - na wydatki rzeczowe. Jest to oczywiście niezgodne z zapisem ustawowym, ale takie sygnały dochodzą z różnych miejsc w Polsce. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że protest środowisk akademickich i pracowników uczelni wobec ewentualnego ograniczenia środków na wynagrodzenia będzie niesłychanie łagodny w stosunku do form protestów innych grup zawodowych. W środowisku akademickim poziom podporządkowania się decyzjom władz jest wyjątkowo wysoki, co wynika z poczucia odpowiedzialności obywatelskiej. Chciałbym jeszcze odnieść się do perspektyw najbliższej przyszłości. Uważam za niesłychanie ważne, żeby w budżecie państwa w części dotyczącej szkolnictwa wyższego na rok 2004 w szczególności zadbano o to, aby w sposób znaczący wzrosła kwota na wydatki rzeczowe uczelni wyższych i aby w ustalonym terminie, tzn. od 1 września przyszłego roku, został zrealizowany III etap podwyżek wynagrodzeń pracowników szkół wyższych.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#JanuszSobieszczański">Nie można zawieść zaufania środowiska akademickiego do przyjętych już zobowiązań. Dodam, że w sprawie II etapu podwyżek związki zawodowe, w tym Krajowa Sekcja Nauki NSZZ „Solidarność”, od początku tego roku prowadziły rozmowy z MENiS. Rozmowy te były rzeczowe i rzetelne. Szkoda, że ich zakończenie przeciągnęło się na okres wakacyjny. Gdyby nastąpiło to tak, jak planowano, tj. w połowie czerwca, uczelnie mogłyby przygotować terminowo odpowiednie rachunki i terminowo wypłacić kwoty podwyżki. Wypłaty te nastąpią nieco później, niż przewidywano. W każdym razie wdrożenie II etapu podwyżek należy uznać za bardzo pozytywny element dla szkolnictwa wyższego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BarbaraHylaMakowska">Jest mi bardzo miło stwierdzić, że rząd realizuje przyjęte na siebie zobowiązania wobec środowiska akademickiego i że realizuje je zgodnie z zapowiedziami. Cieszę się, że mój przedmówca też zwrócił na to uwagę. Chciałabym dodać, że środowisko pracowników wyższych uczelni nie obawiało się, iż powstanie taka sytuacja, jaka była w roku ubiegłym w oświacie. Podwyżka płac dla nauczycieli też wprowadzona była od 1 września, ale była to zapowiedź, a jak wiadomo, musiał upłynąć pewien czas, aby można było wypłacić należne pieniądze. W prasie ukazały się wówczas informacje, że już z dniem 1 września wszyscy nauczyciele objęci podwyżką mają otrzymać zwiększone wypłaty wynagrodzeń. W rezultacie wydatkowano te środki zgodnie z ich przeznaczeniem, ale w różnych terminach, z czego nauczyciele byli niezadowoleni, bo wypłaty się opóźniły. Nie chciałabym, aby taka sytuacja powtórzyła się w związku z ogłoszonym terminem podwyżki dla pracowników szkół wyższych, bo wypłaty mogą nastąpić w nieco późniejszych terminach. Nie trzeba podejmować dyskusji i ogłaszać zaraz po 1 września, że jednak nie wypłacono podwyżek, bo może być technicznie niemożliwe dokonanie tych wypłat w tym samym terminie dla wszystkich objętych podwyżkami. Rząd dotrzymał słowa, chociaż wiadomo, że sytuacja finansowa państwa nie jest najlepsza. Mimo to oświata otrzymała w roku ubiegłym, a szkolnictwo wyższe otrzyma w roku bieżącym zapowiedziane podwyżki wynagrodzeń dla swoich pracowników.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AntoniStryjewski">Mam kilka pytań, które dyktuje życie. Pan prof. Tadeusz Szulc, nowy minister, jako rektor wyższej uczelni borykał się z wieloma problemami wynikającymi z niskich uposażeń pracowników uczelni i sądzę, że rozumie wagę tych problemów. Jakie środki realnie zabezpieczono na realizację II etapu poprawy wynagrodzeń pracowników cywilnych szkolnictwa wyższego? Podano w materiale kwotę 322 mln zł, ale chodzi mi o to, czy ta kwota jest ostateczna, czy też może jeszcze ulec zmianie. Czy ta kwota w całości przeznaczona jest na podwyżki uposażeń, czy również na inne wydatki? Jaka będzie realna podwyżka uposażeń pracowników szkół wyższych? Jaka będzie realna podwyżka uposażeń pracowników szkół wyższych? W rozporządzeniu mamy podane różne tabele i stawki w układzie nożycowym, ale jaka będzie realna wysokość podwyżki? Jeżeli profesor, docent czy adiunkt zapozna się z tymi tabelami, a potem porówna to z wydrukiem swojego nowego uposażenia i okaże się, że otrzymuje niższą kwotę od oczekiwanej, to będzie bluźnił na rząd i zamiast się cieszyć, będzie narzekał. Jak po tych podwyżkach będzie średnia wynagrodzeń w poszczególnych grupach pracowniczych? Czy ta średnia będzie się mieścić w środku nożyc stawek, czy nieco wyżej? Jak to wygląda dzisiaj? Ilu pracowników osiąga maksymalne wynagrodzenie, a ilu minimalne? Część wynagrodzenia pokrywają same uczelnie z własnych funduszy według określonego parytetu. Jaki procent uposażenia pracowników szkół wyższych stanowi wkład własny uczelni i jaki on będzie w przyszłości? Ile uczelni ze względu na zły stan finansowy nie dokłada albo dokłada tylko w minimalnym stopniu własne środki do wynagrodzeń pracowniczych? Jaka jest różnica w wysokości uposażeń pomiędzy uposażeniami w poszczególnych uczelniach? Trzeba zwrócić uwagę na pewne pretensje, jakie występowały ze strony uczelni do kierownictwa resortu edukacji w związku z tym, że u podstaw reformy finansowania organizacji życia akademickiego w Polsce po 1989 r. uczelnie weszły w nowy system z różnym poziomem płac. Część uczelni dostosowała się do wymogów nowej rzeczywistości i przystała na akceptację wyrzeczeń płacowych swoich pracowników. Dzisiaj wypłacamy średnią wszystkim, w związku z czym utrzymuje się ta niesprawiedliwość funkcjonalna. Czy przyjęty system podwyżek będzie szedł w kierunku wyrównywania tych nierówności w płacach między uczelniami? Jaka jest różnica w średnim uposażeniu pomiędzy poszczególnymi grupami pracowniczymi w wyższych uczelniach? Mamy - co prawda - pewne nożyce w tabelach uposażeń, ale okazuje się, że w poszczególnych grupach są one rozmaite i w rezultacie profesor może mieć takie uposażenie jak adiunkt. Nie znamy aktualnej polityki płacowej resortu, ale czy te średnie nie powinny być zróżnicowane pomiędzy poszczególnymi grupami pracowniczymi? Jaka jest pozycja finansowa pracowników niebędących nauczycielami akademickimi? Jak ona się ma do średniej krajowej płacy i do najniższej płacy? Opinia tej grupy pracowników jest taka, że są oni dyskryminowani płacowo i rzadko gdzie uzyskują wynagrodzenie zbliżone do średniej określonej dla tej grupy.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#AntoniStryjewski">Wysokie wynagrodzenia uzyskują ci pracownicy administracyjni, którzy są związani z kierowniczym gremium uczelni. Jest to niesprawiedliwe, ponieważ w grupie tych pracowników są też pracownicy techniczni o wysokich kwalifikacjach i pracownicy dydaktyczno-techniczni, którzy uczestniczą w procesach edukacyjnych i procesach badawczych oraz w kreowaniu twórczej myśli naukowej. Takie pytania rodzą się na kanwie przedłożonej informacji o poprawie wynagrodzeń w szkolnictwie wyższym. I może warto zapytać, czy pan premier Leszek Miller i pani minister Krystyna Łybacka widzą w jakiejś nieodległej perspektywie - uznając, że następować będzie rozwój gospodarczy kraju - możliwość wyrównania tego roku opóźnienia podwyżki płac pracownikom szkół wyższych, bo dokonane przesunięcie podwyżek było realną stratą finansową dla tych pracowników.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#AndrzejBałanda">Konferencja, której przewodniczę, skupia 25 rektorów państwowych wyższych szkół zawodowych. Od stycznia bieżącego roku sprawy legislacji są mi bliższe, gdyż zostałem członkiem zespołu prezydenckiego do spraw przygotowania nowej ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym. Chciałbym zasygnalizować pewien problem, który niepokoi moich kolegów rektorów. W informacji o przygotowaniach do wdrożenia II etapu poprawy wynagrodzeń pracowników szkolnictwa wyższego znajduje się następujące zdanie: „W uczelniach Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu przewiduje się ponadto zróżnicowanie przeciętnych kwot przyrostu miesięcznych wynagrodzeń w grupach stanowisk pomiędzy uczelniami „akademickimi” i państwowymi uczelniami zawodowymi z uwagi na poziom wynagrodzeń wynikający z innej struktury stanowisk nauczycieli akademickich w uczelniach zawodowych”. Przypatrzmy się, jak wygląda struktura tych stanowisk. Jeżeli weźmiemy zawarte w informacji resortu edukacji tabele miesięcznych stawek wynagrodzeń, które dotyczą pracowników zatrudnionych w uczelniach akademickich i w uczelniach zawodowych, stwierdzimy, że w tabeli dotyczącej uczelni akademickich jest dziewięć klatek grup pracowniczych, natomiast w tabeli dotyczącej uczelni zawodowych są tylko trzy kategorie pracowników: profesor, wykładowca i asystent. Jeżeli analizować będziemy te tabele od dołu, to asystent w uczelni akademickiej ma mniej więcej te same stawki, co asystent w uczelni zawodowej. Inaczej jest już przy porównywaniu grup wykładowców w obu tabelach. W uczelniach zawodowych wykładowcy są to najczęściej pracownicy z tytułem naukowym doktora. Wykładowcy są umieszczeni w obu tabelach w najniżej uposażonej grupie i okazuje się, że proponowana średnia podwyżka dla wykładowcy z tytułem doktora zatrudnionego w uczelni zawodowej, jest cztery razy mniejsza niż magistra, który zajmuje stanowisko starszego wykładowcy w uczelni akademickiej. Czy to jest sprawiedliwe? W grupie profesorów w uczelniach akademickich są trzy szufladki, natomiast dla grupy profesorów uczelni zawodowych jest tylko jedna szufladka. Skąd wynika takie zawężenie możliwości ustalania wysokości wynagrodzeń? Być może jest to związane z tym, że w 2001 roku związki zawodowe wystąpiły z inicjatywą, iż należy zacieśnić widełki płac przez spowolnienie tempa wzrostu stawek maksymalnych, przy jednoczesnym podwyższaniu stawek dolnych wskaźników wynikających z przepisów ustawy. Okazuje się, że w uczelniach akademickich stanowisko profesora może być zajęte przez osobę posiadającą stopień doktora habilitowanego lub profesora tytularnego. Tu mamy dwie szufladki klasyfikacji, a widełki wynagrodzeń sięgają od kwoty 2700 zł do 5400 zł. W uczelni zawodowej stanowisko profesora zajmują osoby posiadające tytuły naukowe doktora, doktora habilitowanego i profesora tytularnego. Widełki wynagrodzeń ustalone są tutaj na poziomie od 2700 zł do 4450 zł, a więc profesor w uczelni zawodowej zarabia o tysiąc złotych mniej niż profesor w uczelni akademickiej. Czym różni się profesor tytularny, prowadzący badania naukowe, kształcący kadrę naukową, wykładający w uczelni zawodowej i mający większe pensum niż w uczelni akademickiej, od profesora w uczelni akademickiej zarabiającego o tysiąc złotych więcej? Sygnalizuję to jako problem, który nas niepokoi. Nie chcę nikogo oskarżać ani obwiniać, bo być może jest to także moja wina, że jako przewodniczący Konferencji Rektorów Uczelni Zawodowych - gdy w 2001 r. dyskutowano o zasadach wdrażania I etapu poprawy wynagrodzeń w szkolnictwie wyższym - nie podniosłem tego problemu.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#AndrzejBałanda">Trzeba jednak przystąpić teraz do poprawy tych relacji w płacach. W tym roku mija pięć lat od powstania pierwszych uczelni zawodowych. Uczelnia sądecka, której jestem rektorem, jest średnią uczelnią pod względem liczby zatrudnionej kadry i liczby studentów. Chciałbym, aby pani minister Krystyna Łybacka odwiedziła naszą uczelnię i zobaczyła zaangażowanie ludzi w niej pracujących, a także to, co uczelnia osiągnęła i jakie są jej plany na przyszłość. I takie zaproszenie dla pani minister składam na ręce pana ministra Franciszka Potulskiego. Mam nadzieję, że będzie to okazja dla pani minister do porównania roli uczelni zawodowej z uczelniami akademickimi. Wyższe szkoły zawodowe dopiero się kształtują. Najważniejszym zadaniem, jakie stoi teraz przed nami, jest pozyskanie dobrej i stabilnej kadry naukowej. W ciągu minionych pięciu lat te uczenie doprowadziły do takiego stanu, że dla dwóch trzecich kadry pracowników w nich zatrudnionych jest to pierwsze miejsce pracy. Są jednak poważne trudności z pozyskiwaniem samodzielnych pracowników naukowych, ponieważ nie mogę zaproponować profesorowi zatrudnionemu w uczelni akademickiej stanowiska w uczelni zawodowej, gdzie będzie miał więcej zajęć za mniejszą pensję. Jeżeli pani minister przyjedzie do nas i zobaczy na miejscu, jak to jest, będzie bardziej krytycznie oceniała przygotowywane rozporządzenia w sprawie wynagrodzeń dla pracowników zatrudnionych w szkolnictwie wyższym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#RyszardHayn">Chciałem powiedzieć panu profesorowi, że pani minister bywała w wielu wyższych szkołach zawodowych - a ja również uczestniczyłem w takich spotkaniach - i zapewne zna te sprawy. Jest to jednak inna kwestia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WojciechIwańczak">Chciałbym także przekazać kilka uwag członkom Komisji. Ramowe stanowisko w sprawie poprawy wynagrodzeń pracowników szkolnictwa wyższego Rada przekazała do Sejmu. Mamy nieco inną ocenę sposobu dokonywania podwyżek od tej, jaką tu częściowo prezentowano. Nam się wydaje, że swego rodzaju „urawniłowka” płacowa byłaby wielce niewskazana. Nam się wydaje nawet, że zróżnicowanie wysokości płac pomiędzy poszczególnymi grupami pracowników szkół wyższych jest za małe i można byłoby powiększyć te różnice. Jest sprawą oczywistą, że finansowe apanaże motywują do zdobywania nowych stopni i tytułów naukowych. W wyniku II etapu regulacji płac można spodziewać się takich awansów: w grupie profesorów - 956 osób, a w grupie docentów, adiunktów i starszych wykładowców - 833 osób. Opinia Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego jest taka, że zróżnicowanie wynagrodzeń w celach motywacyjnych byłoby bardziej wskazane, co przełożyłoby się na rozwiązanie innych problemów szkolnictwa wyższego. Gorąco dyskutowana obecnie sprawa jednoetatowości pracowników szkół wyższych i zatrudniania się na wielu etatach wynika z poziomu płac. W znanych mi krajach, nieco bogatszych niż Polska, nikt sobie nie zawraca głowy szukaniem drugiego czy trzeciego miejsca pracy dlatego, że gdy ma jedną posadę, to wystarcza mu ona na wszystko i może skupić się na pracy. Sądzę, że duża część pracowników wyższych uczelni, gdyby miała przyzwoite pensje, nie oglądałaby się za drugą pracą i mogłaby się skupić na lepszym wykonywaniu swoich obowiązków, a także miałaby więcej czasu na dokształcanie się i podnoszenie swoich kwalifikacji, studiowanie literatury naukowej itd. Natomiast w sytuacji gonienia za dodatkowym zarobkiem podnoszenie własnych kwalifikacji jest bardzo utrudnione. Motywacyjna rola wysokości wynagrodzeń może w zbyt małym stopniu została uwzględniona w przedstawionym projekcie podwyżek, jakie nastąpią w ramach II etapu regulacji płac. Przy okazji mam pytanie do przedstawicieli resortu edukacji. Czy są już jakieś prognozy co do III etapu podwyżek płac? Czy zostanie wprowadzony w zakładanym terminie i w przewidzianej skali?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MariaNowak">Podwyżki wynagrodzeń są powszechnie oczekiwane i ich wdrożenie jest jak najbardziej słuszne i potrzebne. Nie ma potrzeby tego szerzej uzasadniać, bo chyba wszyscy jesteśmy tego samego zdania. Celem podwyżki płac jest na pewno zapewnienie godnych warunków życia pracownikom szkół wyższych. Każda regulacja płac tej grupy pracowników ma także drugi cel, a mianowicie rozwój szkolnictwa wyższego i rozwój nauki polskiej. I sądzę, że taki cel przyświecał wprowadzaniu w trzech etapach podwyżek wynagrodzeń. Podwyżki te powinny zachęcać młodych, zdolnych ludzi do pozostawania na uczelni i do podejmowania kariery zawodowej pracownika naukowego i dydaktycznego. Także podczas dyskusji nad ustawą o tytule i stopniach naukowych ten wątek był podnoszony, zwłaszcza gdy mówiliśmy o stypendiach doktoranckich. Stypendia doktoranckie są ściśle powiązane z regulacją płac asystentów. Jak wiadomo, uchwaliliśmy, że doktorant będący na studiach dziennych ma rocznie przepracować 90 godzin dydaktycznych na uczelni, za co ma otrzymać wynagrodzenie na poziomie co najmniej 60 proc. wynagrodzenia asystenta i wynosi to ok. 800 zł. Uczelnie sygnalizują, że nie stać ich na realizację takiego rozwiązania. Niektóre uczelnie płaciły doktorantom 1100 zł, ale doktorant pracował ponad 200 godzin dydaktycznych rocznie. Za otrzymaną kwotę musiał opłacić bardzo często miejsce w domu studenckim, dojazdy do uczelni i częściowo koszty badań, które prowadzi, bo uczelni na to nie stać. Obecnie przewiduje się wypłacanie doktorantom tylko 800 zł za prowadzenie 90 godzin dydaktycznych, ale jedynie wówczas, gdy uczelnia będzie miała te środki. Czy w świetle obecnych przepisów uczelnia będzie mogła zatrudniać swojego doktoranta na umowę o dzieło, czy też na umowę zlecenie? Czy cel określony w ustawie o stopniach i tytule naukowym został osiągnięty, czy też zaprzepaszczony? Ustalenie, że doktorantów obowiązuje praca dydaktyczna na uczelni w wymiarze 90 godzin, ogranicza czas, jaki przeznaczyć powinni na pracę naukową i utrudnia dobre przygotowanie się do egzaminu doktoranckiego. Na uczelniach brak środków na wszystko: nie tylko na inwestycje, ale i na zakup nowoczesnych urządzeń, a czasem nawet na proste naprawy sprzętu laboratoryjnego, który jest potrzebny do prowadzenia zajęć dydaktycznych. Mam na myśli głównie uczelnie techniczne, politechniki. Zupełnie inaczej odbywa się proces dydaktyczny na uczeniach typu uniwersyteckiego niż na uczelniach technicznych. Zwracam się do przedstawiciela resortu, żeby te uczelnie techniczne potraktować inaczej, aby mogły uzupełniać bazę dydaktyczną i niezbędny sprzęt. Jak ci ludzie mają prowadzić badania, gdy problem zakupu lampy jest często nie do rozwiązania? Znaczną część zakupów przesuwa się na dalsze lata. Uważam, że wprowadzana regulacja płac pracowników szkolnictwa wyższego jest bardzo ważna i potrzebna, ale nie może się to ograniczyć do podniesienia poziomu płac nauczycieli akademickich. Musi to być cały system finansowania szkolnictwa wyższego i polskiej nauki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#RyszardHayn">Chciałbym apelować do państwa, abyśmy nie mówili o wszystkim, bo problemów szkolnictwa wyższego jest bardzo dużo. Dzisiaj rozpatrujemy sprawy wdrożenia II etapu poprawy wynagrodzeń pracowników cywilnych szkolnictwa wyższego i prosiłbym, aby się do tego ograniczyć. Nie oczekujmy zbyt wiele od nowego pana ministra, który dopiero obejmuje tę funkcję, i nie kierujmy na razie pytań do pana ministra.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AndrzejCzerwiński">Mówimy o podwyżkach uposażeń dla pracowników dydaktycznych i niedydaktycznych w szkołach wyższych. Nie sposób nie wspomnieć o budżecie państwa, z którego zostały wyasygnowane środki na ten cel. Jest to rezultat bardziej zapisów ustawowych niż długofalowej strategii. Sądzę, że także w ustawie budżetowej na rok 2004 znajdą się środki na pokrycie wydatków związanych z III etapem podwyżek uposażeń, aby wywiązać się z podjętych zobowiązań. Mówimy prawie wszyscy, że trzeba wesprzeć finansowo wyższe uczelnie, ale gorzej jest z realizacją takich zamierzeń ze względu na stan finansów publicznych w naszym kraju. Również konkurencja różnych grup zawodowych jest bardzo duża w ubieganiu się o wyższe płace i odpowiednie zapisy w budżecie państwa. Jest to walka o przeciągnięcie krótkiej kołdry na swoją stronę. Chciałbym wiedzieć, jak w planach rządu uwzględniana jest w perspektywie sprawa edukacji, w tym szkolnictwa wyższego. Podejmowane obecnie jednorazowe decyzje na ten i na przyszły rok nie są decyzjami systemowymi, nie gwarantują wyzwolenia pozytywnej motywacji do podnoszenia jakości kształcenia w szkołach wyższych. Raczej motywują do tego, aby zamykać drogie wydziały na uczelniach - mimo że są dobre i potrzebne - w przekonaniu, że nie ma po co kształcić, skoro to dużo kosztuje, natomiast lepiej zorganizować kilka instytutów, które są mniej kosztowne, a pozwalają na zatrudnienie pewnej liczby profesorów. Występuje taki paradoksalny dylemat: czy ograniczać liczbę studentów i przy stałej liczbie profesorów zapewnić lepszą jakość kształcenia, czy upowszechniać kształcenie studentów wykorzystując możliwości zatrudniania profesorów na kilku etatach w różnych uczelniach? Pan prof. Andrzej Bałanda wywołał temat państwowych wyższych szkół zawodowych. Tu także trzeba rozstrzygnąć, czy zrównać w uposażeniu profesorów zatrudnionych w tych szkołach z profesorami uczelni akademickich, czy też zachować występujące różnice. Nie można dzielić kadry profesorskiej na lepszą i gorszą i ustalać różne poziomy wynagrodzeń. Każdy powinien być wynagradzany w zależności od wkładu i efektów pracy. Próbuje się porównywać szkolnictwo zawodowe ze szkolnictwem akademickim, co nie ma sensu, bo wyższe szkolnictwo zawodowe miało według ustawy kształcić na potrzeby lokalnego rynku pracy i być związane z lokalnym samorządem. Jeśli instytuty czy kierunki studiów są zbieżne ze strategią rozwoju danego regionu, wtedy w interesie tych, którzy powodują rozwój gospodarczy, powinno się dofinansować szkoły zawodowe, w tym płace zatrudnionej w nich kadry. Jeżeli będzie to tylko uzależnione od stanu budżetu państwa, doprowadzi do tego, że na bazie szkół zawodowych powstaną nowe ośrodki akademickie, bo takie są przeważnie ambicje lokalnych środowisk w wielu regionach kraju. Czy zmierza się do zmiany ustawy o wyższych szkołach zawodowych i utrzymania w nich tych kierunków studiów, które zapisano w ich strukturach? Czy strategia postawienia w Polsce na edukację i na szkolnictwo wyższe znajduje trwałe podstawy w pracach rządu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#RyszardHayn">Czy ktoś chciałby jeszcze zabrać głos? Jeżeli nie ma zgłoszeń, proszę panią minister o ustosunkowanie się do zgłoszonych uwag.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#HannaKuzińska">Może skoncentruję się na wątkach finansowych, a odpowiedzi na pytania pozostawię panu ministrowi Tadeuszowi Szulcowi. Akcja realizowania podwyżek płac wyzwala zawsze emocje, zwłaszcza emocje związane z tym, że znacznie topnieją z roku na rok te kwoty, które mogą być przeznaczane w uczelniach na wydatki rzeczowe, co zmniejsza możliwości przeznaczania środków własnych uczelni na poprawę płac. Mamy świadomość, że wszystkie wydatki budżetowe były i będą zawsze konkurencyjne w sensie zaspokajania określonych potrzeb czy też służenia różnym celom. Uchwalając ustawę budżetową tej treści, jaką mamy przed sobą, parlament zadecydował o nadaniu wyjątkowej preferencji kształtowaniu odpowiedniej wysokości wynagrodzeń pracowników szkolnictwa wyższego. To stanowi ogólne tło dla tych wątków, jakie pojawiały się w dyskusji, w związku z tym uczelnie sygnalizują niedobór środków finansowych na wszystkie inne cele pozapłacowe. Zdajemy sobie sprawę z tego, że środki, jakie zostaną przeznaczone na realizację podwyżek wynagrodzeń, pozwolą na realizację tego zamierzenia bezwzględnie od 1 września br. i od tego nie będzie żadnego odstępstwa. Jest tylko techniczna sprawa przeprowadzenia tej operacji w związku z tym, że senaty uczelni będą się zbierały dopiero w połowie września i będą wtedy dzieliły środki, które mamy już na ten cel w kasie państwowej. Pytania, zwłaszcza pana posła Antoniego Stryjewskiego, dotyczyły tego, jak ma się nasza kalkulacja podziału środków budżetowych na podwyżki wynagrodzeń do sfery realnej ustalania wysokości płac, które różnie kształtują się w różnych uczelniach. Naszym zadaniem jest podzielenie kwoty 322.300 tys. zł zgodnie z obowiązkiem, jaki nałożył na nas parlament. Możemy oczywiście korzystać z różnych statystyk dotyczących kształtowania się przeciętnych wynagrodzeń w uczelniach. Chodzi o ustalenie, jak mają się te przeciętne wynagrodzenia, które przedstawiliśmy, do kształtowania się tzw. realnych wynagrodzeń. Rozumiem, że pan poseł, zadając pytania, myślał o tzw. wynagrodzeniu netto, które przekazujemy na konto i nie jest ono obciążone wszystkimi pochodnymi. Jako ekonomista wielokrotnie wypowiadam się, iż w ogóle nie należy rozmawiać o tzw. wynagrodzeniu netto, przede wszystkim ze względów podatkowych. Wymaga tego poprawność metodologiczna oceny wysokości wynagrodzeń netto, ale właściwie poprawnej odpowiedzi na takie pytanie nie można udzielić. Zgłaszano obawy w związku z tym, że szkoły wyższe, które autentycznie cierpią na niedosyt środków finansowych przeznaczonych na rzeczową stronę swojej działalności, będą część środków kierowanych na podwyżki wynagrodzeń wykorzystywać na wyrównanie tych niedoborów. Chciałabym wyraźnie podkreślić, że ustawa wskazała ministrowi edukacji pewien mechanizm czy metodę, według której mamy dzielić środki z rezerwy celowej. Jest to odniesienie się do kwoty bazowej i kształtowanie odpowiednich relacji wysokości wynagrodzeń między poszczególnymi grupami pracowników szkół wyższych i według tej metody przekazywane będą uczelniom środki. Co uczelnia uczyni z tymi środkami, należy wyłącznie do jej autonomicznej decyzji i nie możemy w to ingerować.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#HannaKuzińska">Było pytanie, jak MENiS ocenia różnice w kształtowaniu się uposażeń w różnych uczelniach. Trzeba sobie tu zadać dodatkowe pytanie: czy rząd, parlament i czy nasza strategia zakłada i chce wyrównywać te różnice? W świetle obowiązujących przepisów nie można do tego zmierzać, bo to wynika z autonomii poszczególnych uczelni także w tych kwestiach. Dziękuję za te głosy, które domagają się zwiększenia nakładów na szkolnictwo wyższe. Nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeżeli powiem że minister edukacji występuje corocznie o to, aby środki na wydatki w części budżetowej 38 były jak największe. Szczególnie upominamy się o środki na cele inwestycyjne dla szkolnictwa wyższego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#RyszardHayn">Proszę o zabranie głosu pana ministra Tadeusza Szulca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#TadeuszSzulc">Chciałbym powiedzieć o kilku sprawach, które w dużym stopniu zależą od posłów, bo to oni głosują po to, żeby uchwalić określone budżety, w których wskazuje się, jakie środki i na co mają być przeznaczone. Wszyscy wiemy, jaki jest nasz budżet. Dodam, że autonomia uczelni wyższych jest również elementem dzielenia biedy, która dosięgną uczelnie, i państwo musicie zdawać sobie z tego sprawę. Mogę o tym mówić z pełną odpowiedzialnością, ponieważ dopiero dwa dni temu zakończyłem dzielić budżet mojego instytutu, z którego zostałem wyrwany do pracy w resorcie edukacji. Rok temu dzieliłem środki, o których tutaj mówimy. Robiłem to dwa dni, bo nie dawało się związać końca z końcem. Sytuacja finansowa w środowisku akademickim jest bardzo trudna i chciałbym, aby panowało wśród nas zrozumienie tego faktu. To środowisko wzięło na siebie bardzo duże obciążenie, o czym nie wszyscy chcą wiedzieć. Została podwojona liczba studentów, co znacznie zwiększyło zadania kadry dydaktycznej i naukowej naszych uczelni. Otrzymujemy teraz tylko 30 proc. środków na studenta w porównaniu z rokiem 1990. W związku z tym każdy gest dobrej woli i nadziei dla tego środowiska, w tym podwyżki wynagrodzeń, ma istotne znaczenie dla funkcjonowania uczelni. Pani minister mówiła o swobodzie, z jakiej korzystają uczelnie w ramach przyznanej im autonomii. Ta swoboda polega na tym, że można sobie kupić mercedesa w każdym kolorze - pod warunkiem że będzie czarny. I taką swobodę mają rektorzy uczelni wyższych. Jestem w stanie odpowiedzieć na większość pytań dotyczących zasad podziału środków finansowych przyznawanych uczelniom, ale są to już sprawy szczegółowe. Cieszę się bardzo, że pan przewodniczący Janusz Sobieszczański odczuwa to tak, jak odczuwa to środowisko akademickie. Pan poseł Andrzej Stryjewski pytał, ile pieniędzy faktycznie ludzie dostaną na rękę. Można powiedzieć, że będzie to dla większości ok. 50–60 proc. tego, co tutaj zapisano w tabelach. Nie oznacza to, że uczelnie cokolwiek zabiorą z tych pieniędzy na inne cele, bo zgodnie z ustawą nie mają do tego prawa. Niemniej jednak, jak policzymy wszystko, co wiąże się z płacami, a więc nadgodziny i środki na odprawy emerytalne oraz składki na ZUS, takie to będą wielkości podwyżek. Mówimy, że prasa wymienia kwoty wyższe od tych, które potem dostają pracownicy, i są oni rozgoryczeni. Środki na wydatki rzeczowe w uczelniach zmniejszono o 20 proc. i taka jest prawda. Mamy mniej pieniędzy i czasami nie ma za co kupić przysłowiowej żarówki. Decyzje w sprawie III etapu podwyżki uposażeń dla pracowników szkolnictwa wyższego są w rękach państwa posłów. Chodzi o odpowiednią wielkość środków w budżecie na rok 2004. Mam nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z roku 2002 i że III etap podwyżek będzie wdrożony w terminie i w określonym zakresie. Oczywiście chodzi także o środki na inne cele, aby uczelnie „nie zjadały” siebie, co będzie miało fatalne skutki. Są oczywiście uczelnie, które z tytułu zarabianych pieniędzy mogą w pełni pokrywać dofinansowanie wynagrodzeń według przyjętego od lat wskaźnika, ale są i takie, które nie mają na to środków. Każdy z rektorów chciałby dać pracownikom jak najwięcej, ale nie zawsze ma takie możliwości.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#TadeuszSzulc">Było pytanie o pracowników niebędących nauczycielami akademickimi. Istotnie, wysokość wynagrodzeń tych pracowników jest bardzo mała, ale takie są proporcje, które kiedyś przyjęto. I tak jest także poza uczelniami. Nie jest tak, że krzywdzimy naszych pracowników dlatego, że gdzie indziej zarabiają więcej. Jeżeli chodzi o sprawę wyższych szkół zawodowych, to spróbuję przyjrzeć się tej sytuacji i znaleźć przyczynę, dlaczego zaistniało coś takiego, o czym tu mówiono. Niektóre dane są tu jednak nieprawdziwe. U nas nie można być starszym wykładowcą bez stopnia doktora. Pozostawmy to do wyjaśnienia przy innej okazji. Dlaczego są tak małe różnice w poziomie wynagrodzeń między różnymi grupami pracowników? Pan prof. Wojciech Iwańczak mówił o tym sugerując, że różnice te powinny być większe. Ja także uważam, że te różnice są zbyt małe, co nie promuje rozwoju kadry naukowej. Jeżeli to się utrzyma, możemy ponieść dotkliwe konsekwencje tego stanu w najbliższych latach. Poważnym problemem jest to, że uczelnie fundują sobie doktorantów, nie zapewniając im stypendiów. Tacy doktoranci są w trudnej sytuacji, a na ich utrzymanie składa się często rodzina. Jest jeszcze gorzej, jeśli ci doktoranci prowadzą zajęcia dydaktyczne w nadmiernym wymiarze i niemal nieodpłatnie. U nas każda praca musi być opłacana i nie może to zależeć tylko od dobrej woli kogokolwiek. Powstały także patologie polegające na tym, że niektóre uczelnie miały nawet ponad 1000 doktorantów, aby mieścić się w odpowiednim miejscu w algorytmie. Podano przykład, że doktoranci otrzymują 800 zł i wykonują pracę dydaktyczną w wymiarze 90 godzin rocznie. Trzeba dodać, że ta kwota nie jest opodatkowana, nie opłaca się składki na ZUS. Sejm podjął kilka decyzji politycznych, które dzisiaj trzeba zrealizować, a realizacja tych decyzji drogo kosztuje resort edukacji. Nie jest tak, że Sejm podejmuje decyzje, na których realizację wydzielane są odpowiednie środki poza resortem. Później okazuje się, że to resort ma pokryć ze swoich środków koszty działań wynikających z tych decyzji. Podam prosty przykład. Łącznie na inwestycje - co wynika z decyzji Sejmu - przeznaczono ponad 1 mld zł, chociaż roczny budżet ma na to 250 mln zł. Gdyby zamrozić wszystkie realizowane inwestycje, być może udałoby się przez cztery lata zrealizować te inwestycyjne zamierzenia finansowe. Źle się dzieje, że w państwie podejmujemy takie decyzje, które nie służą niczemu dobremu. Jeżeli chodzi o przyszłość i perspektywę rozwoju szkolnictwa, to sądzę, że w najbliższym czasie powstanie potrzeba podjęcia takiej dyskusji. Jesteśmy w momencie, kiedy bardzo rozwinęło się szkolnictwo wyższe - zarówno publiczne, jak i niepubliczne. Nie możemy powstrzymać fali wniosków o tworzenie nowych uczelni i nowych kierunków studiów. Resort edukacji jest bezsilny wobec niektórych rektorów, którzy robią, co chcą. Podejmują decyzje o kształceniu nadmiernej liczby studentów, nie mając do tego prawa. Tak nie powinno być. Moje oczekiwania wobec państwa posłów są takie, że pomożecie nam w uporządkowaniu wielu spraw i usunięciu tego, co teraz przeszkadza. Wszyscy jesteśmy powołani do służenia jednej sprawie, tzn. społeczeństwu i szkołom, ale na uczciwych zasadach, w ramach harmonijnej współpracy i konkurencji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#RyszardHayn">Jeszcze ad vocem zgłasza się pan przewodniczący Janusz Sobieszczański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JanuszSobieszczański">Zabieram głos ponownie, ale muszę zwrócić uwagę na to, abyśmy wypowiedzi pani minister w sprawie autonomii uczelni w odniesieniu do decyzji o podwyżkach nie przyjęli jako obowiązującej wykładni. Taką wykładnię można byłoby przyjąć, jeżeli chodzi o dysponowanie środkami na działalność dydaktyczną. Inna jest sytuacja w odniesieniu do środków na poprawę wynagrodzeń. One są wyraźnie zapisane w ustawie budżetowej i odpowiednio rozdysponowane według jednolitych zasad. Nie można mówić o jakiejkolwiek dowolności, bo akurat w tym obszarze zawężona jest autonomia uczelni wyższych. Gdybyśmy przyjęli jako obowiązującą wykładnię pani minister, to stworzylibyśmy bardzo poważne problemy w wielu uczelniach. Trójetapowy system podwyżek jest wynikiem działań i rozmów związków zawodowych z rządem w odniesieniu do poprawy sytuacji w szkolnictwie wyższym. Jest to jeden z fragmentów poprawy systemowej. Na razie udało się to zrealizować tylko w zakresie poprawy poziomu wynagrodzeń. Podczas negocjacji problemu podwyżek w odniesieniu do pracowników niebędących nauczycielami akademickimi proponowaliśmy, aby wskaźnik docelowy poprawy ich uposażeń wynosił 1,25 proc., a strona rządowa proponowała, aby był to wskaźnik nieco mniejszy od 1 procenta. W rezultacie przyjęto wskaźnik 1 proc. Nasza propozycja wynikała z oceny szacunkowej. Jest potrzeba przeprowadzenia dokładnej analizy, aby ustalić, na jakim poziomie powinny kształtować się wynagrodzenia pracowników nie będących nauczycielami akademickimi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#RyszardHayn">Sądzę, że na tym możemy zakończyć naszą dyskusję. Dziękuję wszystkim za udział w obradach. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>