text_structure.xml 57.6 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#TeresaJasztal">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam przedstawicieli Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, Najwyższej Izby Kontroli i państwa posłów. Czy są uwagi do porządku obrad? Nie ma uwag. Na dzisiejszym posiedzeniu mamy rozpatrzyć i przyjąć opinię Komisji w sprawie realizacji obowiązku szkolnego. Debatę na ten temat odbyliśmy na posiedzeniu wyjazdowym w Bydgoszczy w dniu 14 maja br. Zgłoszono wiele uwag i ocen, które zostały opracowane w formie opinii przez upoważniony zespół poselski. Proszę panią posłankę Danutę Polak o przedstawienie tej opinii. Ponieważ wszyscy otrzymali tekst projektu opinii, proszę o wypunktowanie tego, co jest najważniejsze w tym tekście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#DanutaPolak">Ponieważ prawie wszyscy z nas byli na posiedzeniu, podczas którego dyskutowaliśmy na temat stanu realizacji obowiązku szkolnego, nie będę powtarzała pewnych spostrzeżeń i propozycji wówczas zgłoszonych. Zostały one ujęte w formie syntetycznej w projekcie opinii. Sądzę, że potrzebna jest teraz chwila refleksji nad tekstem przygotowanym przez osoby do tego zobowiązane i zgłoszenie ewentualnych uwag.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#TeresaJasztal">Czy są uwagi do przygotowanego projektu opinii?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AntoniStryjewski">Bardzo późno dostaliśmy tekst projektu opinii, a pobieżna jego lektura prowadzi do wniosku, że trzeba nad nim jeszcze popracować w celu osiągnięcia spójności treści. Są też sprzeczne informacje i oceny. Z jednej strony - stwierdza się, że „Komisja z aprobatą odnosi się do podjętych przez resort edukacji decyzji i planowanych przedsięwzięć”, a z drugiej strony - mowa jest o tym, że „Zdaniem Komisji należy jak najszybciej wprowadzić systemowe zmiany w edukacji młodzieży...”. Zwracam się do pani przewodniczącej, aby dzisiaj przyjąć przedstawiony projekt do wiadomości, a po rozpatrzeniu zgłoszonych uwag uchwalić opinię na następnym posiedzeniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#TeresaJasztal">Mam inne zdanie niż pan poseł Antoni Stryjewski. Po analizie dokumentów, które przedstawiły Najwyższa Izba Kontroli oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, trzeba było w projekcie opinii Komisji zapisać, że MENiS uwzględniło w swoim programie uwagi NIK. Równocześnie wypunktowano te problemy, które naszym zdaniem, co potwierdziła dyskusja, są najważniejsze dla sprawy. Stąd wynika taki, a nie inny układ treści tej opinii. Czy przedstawiciel resortu edukacji chciałby się wypowiedzieć? Jeżeli nie i nikt nie zgłasza innych uwag, przystępujemy do głosowania. Kto z państwa jest za uchwaleniem projektu opinii przygotowanego przez zespół redakcyjny? Stwierdzam, że 13 głosami, przy 1 przeciwnym i 1 wstrzymującym się, Komisja uchwaliła opinię w sprawie realizacji obowiązku szkolnego. Przechodzimy do drugiego punktu posiedzenia. Przypominam, że na wyjazdowym posiedzeniu w Bydgoszczy przyjęliśmy zasadę, że wysłuchamy głównie wypowiedzi dyrektorów szkół, pedagogów, nauczycieli, które dotyczą problemów zapobiegania patologiom społecznym występującym wśród dzieci i młodzieży oraz ich skutkom przez szkoły, przy współdziałaniu z rodzicami. Pan poseł Antoni Stryjewski zgłosił wówczas wniosek, aby dyskusję poselską na ten temat odbyć na następnym posiedzeniu Komisji - już w Sejmie. Kto z państwa zgłasza się do dyskusji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AntoniStryjewski">Rozpatrzenie spraw współpracy szkoły z rodzicami w zakresie przeciwdziałania patologiom społecznym i ich skutkom zostało zaproponowane w pewnym stopniu przeze mnie. Wynika to z mojego doświadczenia życiowego i kontaktów z rodzicami i szkołami oraz środowiskami, z którymi mam styczność. Dosyć powszechne jest odczucie istnienia takiej nieprawidłowości społecznej, że z jednej strony mamy do czynienia z potężną falą demoralizacji i szerzącego się zła, która wywołuje patologiczne zachowania młodzieży, a z drugiej strony - ze słabością szkoły i bezradnością rodziców w procesie wychowania. Gdy słuchałem wypowiedzi nauczycieli i wychowawców podczas naszego posiedzenia w bydgoskim Pałacu Młodzieży, odniosłem wrażenie, że temat współpracy szkoły z rodzicami traktowany jest nieprawidłowo. Przedstawiono nam działania podejmowane przez kuratorium oświaty czy przez Pałac Młodzieży i osiągane rezultaty pracy wychowawczej wśród dzieci i młodzieży, ale skala występujących wśród młodzieży patologii i skala niewydolności rodziny w zakresie wychowania dzieci jest tak duża, że te działania profilaktyczne, niekiedy ciekawe i pionierskie, są ciągle niewystarczające. To, co przedstawiło nam w informacji MENiS, dowodzi swoistej niemocy i swoistej schizofrenii czynników rządowych w zakresie przeciwdziałania patologiom wśród dzieci i młodzieży. Resort edukacji prawidłowo rejestruje zachowania patologiczne młodzieży oraz niewydolność wychowawczą rodzin, a także zachowania patologiczne ludzi dorosłych, w tym i rodziców, ale nie podejmuje - moim zdaniem - właściwych kroków legislacyjnych i właściwych działań w celu ograniczenia przyczyn tych patologii i niewydolności wychowawczej rodziny. Mówię o działaniach resortu edukacji, ale właściwie trzeba by mówić o działaniach rządu, bo walka z patologiami czy budowanie prawidłowego systemu wychowawczego to nie jest zadanie tylko jednego ministerstwa, ale całego rządu. Okazuje się, że nie można ograniczyć pornografii, ponieważ rzekomo definicja jest niejasna, a nie można wprowadzać cenzury, bo głosi się prawo każdego człowieka do wolności ekspresji artystycznej. Nie można ograniczyć obrazów i opisów przemocy w mediach, bo to przyciąga ludzi, a media rządzą się prawami wolnego rynku. Nie można ograniczyć działalności sekt, nie tylko religijnych, bo to narusza wolność wyznania czy zrzeszania się, a sekty właśnie chętnie reklamują się w szkołach. Tak samo nie można ograniczyć narkomanii, alkoholizmu, nikotynizmu, bo każdy ma wolną wolę i to jest w świecie powszechne, a poza tym decyduje tu interes gospodarczy. Wymieniłem jedynie kilka okoliczności i przyczyn powstawania realnych trudności wychowawczych. System wychowawczy nie może się opierać tylko na tym, że chcemy coś osiągnąć, ale na szerokim zakresie działań prawnych, społecznych, edukacyjnych. Został przygotowany obywatelski projekt ustawy o zwalczaniu przemocy w mediach i po pierwszym czytaniu czeka już półtora roku na uchwalenie. Z wieloma innymi decyzjami też czekamy... Proszę mnie cierpliwie wysłuchać, chociaż - być może - mówię nieudolnie, ale jednak na temat. Wypowiem się także na temat współpracy szkoły z rodzicami...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#TeresaJasztal">Mam prośbę do pana posła. Zjawiska, o których pan mówi, są nam dobrze znane, powinniśmy dyskutować nie o tym, co wiemy, i o tym, co jest, ale o tym, czy mamy jakiś pomysł na to, żeby włączyć do przeciwdziałania patologiom społecznym zarówno szkoły, jak i rodziców oraz organizacje pozarządowe i wszystkie inne i uczynić nasze wspólne działania skutecznymi. Decyduje o tym współpraca szkoły z rodzicami i trzeba się zastanowić, czy ustawa o systemie oświaty daje takie możliwości, czy też trzeba coś tu poprawić. Jeżeli będziemy sobie wzajemnie opowiadać o tych wszystkich zjawiskach, będzie to trwało bardzo długo i nie wniesiemy niczego do sprawy, którą się zajmujemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AntoniStryjewski">Nie wymieniam wszystkich zjawisk świadczących o szerzącej się patologii, ale próbuję z tego cząstkowego opisu wyprowadzić jakieś pozytywne konkluzje. Występowałem o to, aby resort edukacji przedstawił ocenę swoich dokonań w tym zakresie oraz wizję dalszych działań w pracy wychowawczej wspomagającej rodziców. To nie może ograniczać się tylko do zapisów w ustawie o systemie oświaty, ale może oczekiwać, że resort opracuje wytyczne do prac rządu i innych organów państwowych w zakresie zwalczania różnych przejawów patologii i ich skutków. Powinno to być szersze spojrzenie systemów. Prosiłbym państwa, aby nie wywoływać wzajemnej niechęci przy omawianiu tych spraw. Szkoła też nie jest teraz postrzegana jako instytucja życzliwa rodzinie, a w konsekwencji dzieciom i młodzieży. Program cywilizacyjnego podziału rodziny na jej cząstki elementarne, tzn. matki, ojców, dzieci, przekłada się w szkole na podział: dzieci nauczyciele, dzieci i młodzież. Nie ma tu spójności. I to się jeszcze umacnia. Np. w ramach nowelizacji ustawy o systemie oświaty wzmocniono jeszcze bardziej rolę dziecka i swego rodzaju pajdokrację. Myśmy jako posłowie, jako parlament decydowali o takim systemie, w którym dzieci będą ważniejsze niż cały system społeczny, w jakim funkcjonują te dzieci i mają w nim swoje określone miejsce. Szkolne programy wychowawcze nie są konsultowane z rodzicami i nie są zatwierdzane przez rodziców, ale są niejednokrotnie wprowadzane wbrew rodzicom. Dotyczy to np. edukacji społecznej czy rodzinnej albo tzw. edukacji europejskiej. Proszę zwrócić uwagę na fakt, jak to działa wychowawczo na młodzież, gdy administracja oświatowa deprecjonuje niektóre metody wychowawcze czy czasami wręcz oszukuje rodziców. Czy programy nauczania literatury polskiej i historii były konsultowane z rodzicami i przez nich zatwierdzane? Czy na prowadzenie tzw. edukacji europejskiej uzyskano zgodę rodziców? Czy nie występuje tu po raz kolejny swoista manipulacja społeczna oraz destrukcja rodziny i jej funkcji wychowawczej? MENiS w swojej informacji stwierdza, że jedną z najpoważniejszych przyczyn patologii występujących wśród dzieci i młodzieży jest brak kontaktu z rodzicami, nieeksponowanie właściwej roli i obowiązków rodziców w procesie wychowywania dzieci oraz upadek autorytetu rodziców. Okazuje się, że władze oświatowe w jakimś stopniu uczestniczą w destrukcji i upadku tego autorytetu. Wiele działań politycznego oddziaływania na kobiety, na dzieci polega na wzmacnianiu tych podmiotów grupowymi prawami i rzecznikami stojącymi na straży tych praw. Dzieci i młodzież natychmiast to wychwytują i uważają się za podmioty ponad miarę suwerenne, a tym samym pozbawiają się elementarnej asekuracji i pomocy rodziców, zaś następnie całej szkoły. Szkoła nie wypełni wszystkich obowiązków wychowawczych bez udziału rodziców. Jeżeli system szkolny funkcjonuje fatalnie, ma to swoje odbicie w relacjach społecznych i rodzinnych. W moim przekonaniu siły polityczne, mające różne programy i wyznające różne wartości, stają się podmiotami dzielącymi rodzinę i uniemożliwiają prawidłowe wychowanie młodego pokolenia w szkole. Działania zapowiedziane i wypunktowane w materiale resortu edukacji są według mnie pustosłowiem, bo niewiele jest tam konkretów. Mowa jest o tym, że rodzice mają niezbywalne prawo do wpływu na edukację swoich dzieci, np. wyboru szkoły, uczestnictwa w pomocy szkole, a nie podkreśla się jeszcze jednego elementu, że rodzice mają niezbywalne prawo do wychowywania dzieci, a szkoła im to często uniemożliwia.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#AntoniStryjewski">W informacji resortu zapisano, że należy doprecyzować kompetencje wszystkich podmiotów zainteresowanych wychowaniem dzieci. Jeżeli należy, to dlaczego się tego nie robi? Mówi się dalej, że nie ma sprzeczności między interesem rodziców a interesem państwa. Jeżeli tak, to dlaczego cały system prawny państwa i życia społecznego jest tak tworzony, również przy udziale Sejmu i rządu, że patologie, o których mówiłem, zaistniały? Nastąpiło tak istotne oddzielenie rodziców od szkoły, że uniemożliwia to prawidłowe wychowanie dzieci i młodzieży. Uwagi, jakie nam przekazali w Bydgoszczy nauczyciele i rodzice, świadczą o tym, że szkoła nieprawidłowo współdziała z rodzicami nie tylko w procesie edukacji, ale i w procesie wychowania. Mam prośbę do pana ministra edukacji, aby opracować w resorcie wieloletni plan systemowego naprawiania zakłóconych stosunków i relacji między rodziną a szkołą, wewnątrz rodziny, między rodziną a społeczeństwem. Taki plan musi uwzględniać dyspozycje dla innych resortów i sugestie pod adresem parlamentu, aby przygotował potrzebne ustawy dotyczące ograniczenia szerzenia pornografii i przemocy w mediach oraz dostępności dla dzieci i młodzieży narkotyków, alkoholu i papierosów. Nie może być tak, że w szkole nie wolno palić do 18 roku życia, a później już można, przy czym jeżeli nie można w szkole palić, to można przed szkołą. Nie może być tak, że szkolne tablice ogłoszeń służą do propagowania działalności rozmaitych sekt, które werbują młodzież pod pozorem prowadzenia różnych zajęć pozaszkolnych. Kto ma tego pilnować, skoro dyrektorzy szkół twierdzą, że nie mają takich dyspozycji czy zaleceń? To także trzeba uwzględnić w takim resortowym planie, aby w ciągu kilku lat nastąpiła znacząca poprawa. Nie można tolerować tego, aby zajęcia z religii czy etyki były dyskryminowane poprzez niekorzystne lokowanie ich w grafiku lekcji i deprecjację nauczycieli tych przedmiotów przez grona pedagogiczne, a tak się często zdarza... Pani przewodnicząca, proszę o przywołanie do porządku niektórych posłów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#TeresaJasztal">Panie pośle, proszę się nie dziwić tym reakcjom, ponieważ pan rzuca bardzo poważne oskarżenia, nie podając żadnych przykładów. Odnoszę wrażenie, że pan bardzo mało zna polską szkołę, że pan nie wie, iż za to, co wisi na tablicy ogłoszeń, ponosi odpowiedzialność dyrektor szkoły i on odpowiada za to, jakie organizacje prowadzą u niego zajęcia. Jeżeli zdarzają się takie sytuacje patologiczne, o jakich pan mówi, to należałoby interweniować indywidualnie. Proszę się nie dziwić, że my się oburzamy, bo pracowaliśmy przez wiele lat w szkole, jesteśmy z nią związani, znamy z praktyki różne działania i wiemy, że zdarzają się różne sytuacje, ale proszę podawać konkretne przykłady.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AntoniStryjewski">Posiedzenie Komisji nie jest miejscem donoszenia o przestępstwie, bo do tego powołany jest inny organ. Moje doświadczenie wyniesione ze szkół jest niemałe, chociaż może nie tak duże, jak pani przewodniczącej. Proszę zauważyć, jak zostały opisane gimnazja przez nauczycieli i rodziców zabierających głos podczas naszego posiedzenia w Bydgoszczy. Proszę więc nie mówić, że tylko ja widzę wszystko na czarno, bo to rzeczywistość jest tak upiorna. Często jest tak, że rodzice przychodzą do szkoły i mówią o swoistej matni różnych procesów zachodzących we współczesnym życiu. Próbują oddziaływać wychowawczo na swoje dzieci, a one mówią, że w szkole przekonywano je, iż mają swoje prawa i powinny domagać się ich respektowania. Szkoły, i to na wszystkich poziomach, stały się praktycznie miejscem handlu narkotykami. I to nie jest moje czarnowidztwo, ale rzeczywistość, z którą mamy do czynienia. Jesteśmy, bo myślę, że pani przewodnicząca także, wzywani na policję, do prokuratury, do urzędu miasta, gdzie przedstawia się nam pewne fakty i raporty. Nie ma czasu na to, aby przywoływać tu treści tych raportów, ale skoro mamy w resorcie „swojego” ministra, nauczyciela, do niedawna przewodniczącego naszej Komisji, możemy o wielu sprawach mówić bardzo otwarcie, ufając, że rozumie on nasze uogólnienia i będzie rzecznikiem zmian, jakie powinny następować w szkołach. Chodzi o zmiany nie tylko wynikające z nowelizowanej ustawy o systemie oświaty, ale znacznie szersze i obejmujące różne aspekty życia publicznego. Stan naszej młodzieży, stan polskiej rodziny wymaga w tej chwili poważnych interwencji czynników społecznych i organów rządowych. O to zabiegam i formułuję pewne uogólnienia z myślą o tym, że to faktycznie nastąpi. Podpowiadanie mi, żebym podał przykłady, do niczego nie doprowadzi, bo mało komu coś mówią przykłady z Wrocławia, Kobierzyn czy Sobótki, a przynajmniej mało kto chce je dostrzegać. Każdy z nas zna te i wiele innych przykładów i niekoniecznie trzeba je tu szczegółowo opisywać. Przyjmując informację resortu do wiadomości, stwierdzam, że jest ona na takim poziomie ogólności, iż oczekiwania, które ja formułuję pod adresem MENiS w celu zintensyfikowania szerszej pomocy dla rodziców, mogą się przydać resortowi. Rodzice są często bezradni wobec świata zewnętrznego, który my jako parlament, a także rząd, oraz władza samorządowa czy dyrekcje szkół kształtujmy. Rodzice oczekują od nas pomocy w procesie edukacji i wychowania swoich dzieci na porządnych obywateli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BogusławWontor">Chciałbym poinformować, że kwestie związane z występowaniem zjawisk patologicznych wśród dzieci i młodzieży były kilkakrotnie tematem posiedzeń podkomisji do spraw młodzieży. Nasze dyskusje były bardzo wnikliwe. Pan poseł Antoni Stryjewski jest częstym gościem na posiedzeniach podkomisji i bierze udział w naszych dyskusjach. Dlatego dziwię się, że dzisiaj wystąpił z twierdzeniem, iż rząd czy resort nie mają pomysłu na to, w jaki sposób należy przeciwdziałać pewnym zjawiskom patologicznym, a przecież sam na posiedzeniu podkomisji słyszał, jakie są plany resortu edukacji, a także innych resortów. Jedyna uwaga, jaką można odnieść do tych działań, może być taka, że nie wszystkie przyjmowane programy są ze sobą koordynowane i spójne, a poszczególne resorty same realizują pewne przedsięwzięcia dotyczące przeciwdziałania patologiom występującym wśród dzieci i młodzieży. Trzeba też podkreślić, że za mało jest środków na prowadzenie tych działań w taki sposób, aby były one w pełni skuteczne. Nie przypominam sobie, aby na posiedzeniach podkomisji do spraw młodzieży zgłaszane były uwagi członków podkomisji do przedstawionych programów poszczególnych resortów, których jest bardzo dużo. Wszystkich posłów, którzy chcieliby się z tym szerzej zapoznać, odsyłam do protokołów z posiedzeń podkomisji do spraw młodzieży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#DanutaGrabowska">Nie mogłam brać udziału w wyjazdowym posiedzeniu Komisji w Bydgoszczy, ale znam dość dokładnie jego przebieg. Z przekazanej mi relacji wynika, że prezentowano tam sprawy, które nie stanowią powszechnej praktyki w naszym szkolnym życiu zawodowym, ale warto może kontynuować i poszerzyć te rozważania. Chciałbym odnieść się do informacji resortu edukacji narodowej. Uważam, że jest to materiał dobrze przygotowany i bardzo konkretny. Zapisano tam to, co należy zrobić w każdej dziedzinie, rozwijając współpracę szkoły z rodzicami. Mam długoletnie doświadczenie w pracy oświatowej i edukacyjnej na różnych stanowiskach - od szeregowego nauczyciela do wiceministra edukacji narodowej - i żywo interesuję się tym, co na poszczególnych szczeblach działań można zrobić w tym zakresie. Wyrażono tu pogląd, że rząd, a resort edukacji w szczególności, jest odpowiedzialny za wiele spraw w oświacie. Jeżeli chodzi o odpowiedzialność, to na pewno dotyczy to ewentualnych luk w legislacji, tylko należy je pokazać. Tu należy oczekiwać inicjatyw rządowych, ale może to być inicjatywa ustawodawcza np. naszej Komisji i będzie to uprawnione, jeżeli stwierdzi się występowanie takich luk. Niedawno prowadziliśmy prace nad ustawą o systemie oświaty i zastanawiam się, czy resort edukacji, który zgłosił projekt tej ustawy, i my jako sejmowa Komisja - czegoś nie przegapiliśmy. Byłby to grzech zaniechania i wina byłaby oczywista. Jednak ja nie dostrzegam luk w znowelizowanej ustawie o systemie oświaty. Jeżeli natomiast ktoś je zauważył, to proszę wskazać, w którym miejscu ustawy, w jakim jej artykule - po to, aby to rozpatrzyć i stworzyć możliwość wprowadzenia ewentualnych uzupełnień. Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że za kwestie wychowania odpowiada głównie szkoła, i nie dlatego, że chcę zdjąć tę odpowiedzialność z nauczycieli. Pracuję wiele lat w oświacie i wiem, że przez wiele, wiele lat rozliczano z tego wyłącznie szkołę. Może to nam owocuje teraz w postaci mniejszego poczucia odpowiedzialności wśród członków rodziny oraz zrozumienia swojej roli i miejsca, a także rodzicielskich obowiązków wobec własnych dzieci. To oczywiście różnie wygląda w różnych rodzinach i nie można tu niczego uogólniać. Szkoła jest niewątpliwie ważnym ogniwem w procesie wychowania, i tego nikt nie kwestionuje, ale nie jedynym. Chodzi o to, jak koordynować działania wychowawcze, o to, na jakim szczeblu i co koordynować. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że minister edukacji koordynuje sprawy wychowania w skali kraju i w każdej szkole. Jeżeli tak ma być, to po co mamy samorządy, różne organizacje społeczne, które powinny być i są - jak wynika z informacji resortu - poważnymi partnerami w zakresie wychowania dzieci i młodzieży. Od resortu edukacji i podległych mu służb, od instytutów naukowo-badawczych, które podlegają bezpośrednio bądź współpracują z resortem, trzeba się bezwzględnie domagać merytorycznej pracy i współpracy w zakresie poradnictwa, pomocy w szkoleniu i w doskonaleniu nauczycieli - po to, aby można było siecią opieki wychowawczej objąć wszystkie placówki szkolne i oświatowe. Głównym odpowiedzialnym za wychowanie jest jednak rodzina, a drugim ogniwem jest szkoła. Dobrze wiemy wszyscy o tym, że teraz głównym problemem nie jest powstawanie ponadgimnazjalnych szkół elitarnych, do których przyjmuje się takie dzieci, gdzie jedynym problemem wychowawczym jest może tzw. wyścig szczurów. To też jest problem, chociaż dzisiaj o tym nie mówimy, bo zajmujemy się patologiami. Problemy występują w szkołach normalnych, masowych, zlokalizowanych w osiedlach miejskich czy w miasteczkach, w których uczą się różne dzieci z rozmaitych środowisk i o różnym stopniu przygotowania do współżycia w ramach wspólnoty szkolnej. Uważam, że od strony legislacyjnej są wystarczające uregulowania i wszystko jest w porządku. Jeżeli ktoś jest odmiennego zdania, to proszę wskazać, czego brakuje. Jeżeli obywatelski projekt ustawy leży w Sejmie od półtora roku po odbyciu pierwszego czytania, to nie jest to wina rządu i należałoby uderzyć się we własną poselską pierś i wyjaśnić, dlaczego tak jest. Jako wieloletni nauczyciel protestuję przeciwko twierdzeniu, że tablice ogłoszeń w szkole uznaje się za źródło informacji i zachętę do zachowań patologicznych. Takie twierdzenie uwłacza szkole jako instytucji wychowawczej. Jeżeli zdarzają się jakieś indywidualne przypadki wykorzystywania tych tablic w innych celach niż te, do których SA one przeznaczone, powinno to być natychmiast zgłaszane do wiadomości nadzoru pedagogicznego, a także do prokuratora. Od czasów starożytności dobrze wiemy, że najlepszą metodą wychowawczą jest metoda wzoru, metoda przykładu. Jeżeli chcemy dobrze wychowywać, to im więcej mamy wzorów, tym lepiej, ponieważ można wówczas nawet dzieciom ulicy pokazywać alternatywę postaw i zachowań, że można żyć inaczej, godniej, lepiej. I tu jest rola poszczególnych szczebli systemu edukacji przy korzystaniu z poradnictwa i we współdziałaniu z pedagogami. Tego jest u nas rzeczywiście za mało. Może warto byłoby wnioskować, aby lepiej koordynować różne działania służące wychowaniu, podejmowane przez różne resorty. Każdy resort coś robi i skupia się na pewnych obszarach, wydatkuje jakieś środki i osiąga coś pozytywnego. Gdyby była lepsza koordynacja międzyresortowa, gdyby role były lepiej podzielone, ale wzajemnie się uzupełniające, gdyby skoncentrować siły i środki na rzecz wspólnych działań, zapewne efekty byłyby lepsze. Moim zdaniem, powinien funkcjonować jakiś zespół międzyresortowy i ktoś o dużym autorytecie musi stać na jego czele. To poddaję pod rozwagę. W ramach nadzoru pedagogicznego trzeba się zastanowić, w jaki sposób, oceniając szkołę, oceniając nauczycieli, promować tych nauczycieli wychowawców, którzy nie tylko mają w swoich klasach olimpijczyków i osiągają sukcesy edukacyjne, ale także tych, którzy podejmują się bardzo trudnej i niewymiernej pracy na rzecz wychowywania uczniów, zagospodarowywania ich czasu wolnego. Oni powinni być promowani i stanowić przykład dla innych nauczycieli i społeczników. W tym kierunku powinno zmierzać nasze kreatywne myślenie o pracy wychowawczej, o jej docenianiu, o upowszechnianiu wielu doświadczeń w tym zakresie. Nie ma lepszej metody jak metoda wzoru. Musimy dbać o jej stosowanie i upowszechnianie, aby zaszczepiać pozytywne wzory zachowań i postaw. Iluż cennych, wartościowych ludzi wyrosło z dzieci z rodzin patologicznych, gdy tym dzieciom przekazano inny świat, inne wzorce życia. Jeżeli w naszej pedagogice nie będzie przekonania, że warto o te sprawy walczyć, to będziemy tylko siedzieć i narzekać, a nie zrobimy nic nowego i dobrego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#KrzysztofBaszczyński">Przysłuchiwałem się bardzo uważnie dyskusji w drugim dniu naszego posiedzenia wyjazdowego. Moja ocena tej dyskusji jest bardzo pozytywna. Opisywano zakres i formy współpracy i współdziałania różnych organizacji i placówek kultury ze szkołami, a także szkół z rodzicami. Ciekawe są stosowane tam formy współpracy szkół z Policją i Strażą Miejską. Sądzę, że te wzorce należałoby wykorzystać szerzej. Moja ocena pracy szkół jest inna od tej, którą przedstawił pan poseł Antoni Stryjewski. Moim zdaniem, nie można przekazać tego rodzaju informacji z posiedzenia naszej Komisji, że poselska szkoła jest taka, jaka określił pan poseł. Było w tej wypowiedzi wiele sprzeczności i mam w związku z tym bardzo mieszane odczucia. Można by nawet wysunąć taki wniosek, że ustawy regulujące pewien stan prawny wręcz wzmacniają zjawiska patologii. Tak nie jest. Powstaje tylko pytanie, czy wszystkie zapisy ustawowe są właściwie wykorzystywane, czy są odpowiednio interpretowane. Mamy całkiem niezłe rozwiązania prawne dotyczące np. roli rodziców w życiu szkoły. Ostatnio zostały one dodatkowo wzmocnione w ramach nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Rozszerzone zostały kompetencje i uprawnienia rady szkoły, a w radzie szkoły są także rodzice i powinni oni odgrywać dużą rolę. Czy odgrywają, czy wykorzystują dane im możliwości? Myśmy o tym już dyskutowali. Chyba nie znaleźliśmy jeszcze klucza do tego, aby spowodować aktywne współdziałanie rodziców ze szkołą i szkoły z rodzicami. Odpowiednie zapisy prawne są, trzeba je tylko właściwie wykorzystać. Mówiliśmy o zjawiskach patologii występujących wśród dzieci i młodzieży, a także o tym, że ma na to wpływ sytuacja społeczna w naszym kraju, problem bezrobocia, a także te wielkie molochy, jakie powstały w wyniku reformy systemu szkolnego w postaci gimnazjów. Ma na to wpływ duża ilość wolnego czasu, jaki mają dzieci i nie wiedzą, jak go wykorzystać. Nie powinniśmy się wzajemnie straszyć sektami i pornografią, które rzekomo opanowują szkoły, tylko zastanowić się, w jaki sposób zagospodarować dzieciom ich czas wolny, czym je zainteresować i zachęcić do ciekawych zajęć. Ważne jest przywrócenie właściwej roli harcerstwu, które wraca teraz do szkół, tworzenie szkolnych organizacji harcerskich za zgodą rady szkoły. Pozwala to na rozwijanie pracy wychowawczej, a także poznawanie życia i świata w formach atrakcyjnych i dostosowanych do zainteresowań młodzieży. Moja ocena szkoły jest całkowicie różna od oceny, jaką formułuje pan poseł Antoni Stryjewski. Jestem też zdecydowanym przeciwnikiem tego, aby rodzice określali programy dydaktyczne szkoły. Każdy jest do czegoś przygotowany i powołany: niech szewc robi buty, kowal podkuwa konie, a organizacja do tego upoważniona tworzy programy nauczania. Dotyczy to także programów wychowawczych. Obecnie możliwości rodziców w zakresie tworzenia programów wychowawczych dla danej szkoły są ogromne. Inną kwestią jest to, czy rodzice korzystają z tych możliwości w sposób właściwy. Przyznam, że nie zrozumiałem wywodu pana posła Antoniego Stryjewskiego, a chciałbym zrozumieć, czy dzieci mają dzisiaj za wiele praw, czy za mało praw. Czy rodzice mają za mało praw, czy za dużo praw? Sadzę, że te proporcje nie wyglądają tak źle, jak pan to przedstawił.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#KrzysztofBaszczyński">Co prawda, przysłuchując się dyskusji w Bydgoszczy, nie mogłem się zgodzić z opinią wyrażoną przez przedstawiciela rzecznika praw dziecka, ale ponieważ ustaliliśmy, że nie podejmujemy polemiki, nie było wówczas możliwości odniesienia się do tej wypowiedzi. Mogę teraz powiedzieć, że to była dla mnie jedyna kontrowersyjna wypowiedź, ale to nie oznacza, że słuchałem tylko wypowiedzi przyjemnych dla ucha. W Bydgoszczy zaprezentowano nam ogromną pracę kuratorium, nauczycieli, wychowawców i organów z nimi współdziałających na rzecz ograniczania patologii i przestępczości wśród młodzieży. I uzyskuje się tam odpowiednie efekty w tym zakresie, chociaż generalnie to zjawisko potęguje się, i dlatego musimy podjąć starania, aby je zminimalizować. To, co osiągnięto już w Bydgoszczy, i to, o czym tam mówiono, jest próbą rozwiązania tego problemu. I rysuje się zupełnie inny obraz szkoły niż ten, który przedstawia pan poseł Antoni Stryjewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#BarbaraHylaMakowska">Chciałabym nawiązać do wypowiedzi pani posłanki Danuty Grabowskiej. Wizytuję i znam wiele szkół, a także znam pracę nauczycieli, również w zakresie wychowania, oraz przykłady działań podejmowanych przeciwko różnym patologiom pojawiającym się w szkołach. Współczesne czasy niosą rozmaite zagrożenia i to się nasila. Wynika to z wielu zjawisk towarzyszących naszej transformacji, np. z bezrobocia, z biedy. Zwraca także uwagę brak pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne w szkołach, na wycieczki i uczestniczenie dzieci w spektaklach teatralnych. Nie wszystkie dzieci mają takie możliwości. W Bydgoszczy już trzeci rok prowadzona jest samorządowa polityka oświatowa i w ramach tej polityki przyznawane są tzw. granty oświatowe dla szkół, które przygotowują i realizują ciekawe programy edukacyjno-wychowawcze. Jest to poważne źródło zasilania finansów szkół. Nie wszędzie dobrze układa się współpraca szkoły z rodzicami. Rodzice nie interesują się w dostatecznym stopniu pracą szkoły. Wiele zależy tu od nauczycieli, którzy nie szukają kontaktów z rodzicami swoich uczniów albo traktują je formalnie. Cieszy mnie propozycja złożona przez panią posłankę Danutę Grabowską, aby sprawy współpracy szkoły z rodzicami były także oceniane przez nadzór pedagogiczny i stanowiły element oceny funkcjonowania szkoły i jakości jej pracy. Nie chcę tu marudzić, ale czasami zapraszam się na wywiadówki do szkół i obserwuję, jak pedagog szkolny czyta rodzicom swoje uwagi i zapowiada, czym się będzie zajmował. Mnie jest trudno zrozumieć takie suche i ogólne wystąpienia, chociaż wywodzę się ze środowiska nauczycielskiego, a co dopiero rodzicom. Wizytatorzy powinni bywać na tych wywiadówkach i posłuchać, jak są one prowadzone. Pedagog szkolny czy psycholog nie może mówić do rodziców ex cathedra, nie starając się nawiązać z nimi kontaktu, nie zachęcając do współpracy ze szkołą. Nauczyciele czasami unikają kontaktów z rodzicami w obawie przed kłopotliwymi rozmowami, a rodzice czasami boją się nauczycieli, aby nie zrobić na nich złego wrażenia. W Bydgoszczy osiągnięto duże efekty w zakresie współpracy szkół z rodzicami, chociaż nie jest tam jeszcze idealnie. Uważam, że wszystkim nam zależy na tym, aby współpraca rodziny i szkoły była jak najściślejsza i jak najlepsza. Jestem także za tym, żeby szkolne programy wychowawcze i programy nauczania opracowywali specjaliści, a nie rodzice, bo do tego potrzebna jest wiedza i doświadczenie pedagogiczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#RyszardHayn">Moim zdaniem, należy wyrazić słowa uznania pani posłance Barbarze Hyli-Makowskiej, która zorganizowała nasze spotkanie w Bydgoszczy. Pozwoliło ono skonfrontować to, co mamy zapisane w informacji resortu, z rzeczywistością szkolną. Wystąpienia, których tam wysłuchaliśmy, były osadzone w realiach szkół i sytuacji, jaka tam panuje. Podobne inicjatywy i przykłady moglibyśmy zapewne znaleźć i w innych miastach, ale tam zostało nam to dokładnie przedstawione. Chciałbym zwrócić uwagę na sprawę docierania o rodziców tzw. trudnych dzieci, sprawiających kłopoty wychowawcze i zagrożonych patologiami. Rodzice takich dzieci mało zajmują się nimi, często nie zwracają uwagi na ich zachowanie. Moim zdaniem, należałoby wszelkie doświadczenia pozytywne kontaktów szkoły z takimi rodzicami upowszechniać. Każdy, kto zajmuje się problemem zagrożeń wśród dzieci i młodzieży, wie, że najczęściej mają one swoje źródło w życiu rodziny, w złym jej funkcjonowaniu. Powinniśmy odnieść się jako Komisja do przedstawionej nam w Bydgoszczy informacji resortu edukacji na te tematy. Uważam, że możemy przyjąć bez zastrzeżeń tę informację, bo ona jest poprawna merytorycznie i wraz z tym, czego dowiedzieliśmy się w Bydgoszczy, stanowi kompletny obraz tego ważnego tematu współpracy szkoły z rodzicami w zakresie przeciwstawiania się patologiom występującym wśród młodzieży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#ElżbietaŁukacijewska">Jestem jednym z niewielu członków Komisji, którzy nie mają doświadczenia pedagogicznego, ale chciałabym się wypowiedzieć jako rodzic i przedstawiciel środowiska wiejskiego. My, rodzice, zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, że największą wartością i najważniejszą inwestycją w nasze dzieci jest dobra edukacja. W małych środowiskach rodzice bardzo aktywnie włączają się w życie szkoły i zwalczanie występujących patologii, a także odpowiednie zagospodarowanie wolnego czasu swoich dzieci przez organizowanie rozmaitych imprez, wyjazdów, dodatkowych zajęć pozaszkolnych. Bolączką w tych małych środowiskach jest brak doświadczonych pedagogów, ponieważ ani gminy, ani szkoły nie stać na to, aby zatrudnić specjalistów w małych miejscowościach. Rodziców oburza zmiana reguł, jakiej dokonuje resort w trakcie roku szkolnego, czego przykładem może być kwestia oceniania uczniów. W tym roku tzw. test kompetencji miał być liczony do oceny przy wystawianiu świadectw z paskiem. Dzieci cały rok pilnie pracowały i pisząc test kompetencji były przekonane, że tak istotnie będzie. Tymczasem okazało się, że resort zmienił reguły i ten test do niczego nie służył. Wywołało to niezadowolenie wielu rodziców. Prosiłabym, aby resort tak nie postępował. Pani przewodnicząca powiedziała o tym „wyścigu szczurów”. Moim zdaniem, dobra, zdrowa rywalizacja jest bardzo potrzebna i powinniśmy zachęcać dzieci do tego, aby ze sobą rywalizowały właśnie w edukacji. Dotyczy to szczególnie małych miast. Wójtowie i samorządy aktywnie wspomagają szkoły i rodziców, przy czym rodzice mają wpływ na wielkość środków, jakie samorządowcy przeznaczają na rozwijanie działalności edukacyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#TeresaJasztal">Udzielę sobie teraz głosu. Chcę zwrócić uwagę na to, że najważniejszą sprawą, jeśli chodzi o jednoczenie wokół szkoły wszystkich organizacji i działających w środowisku instytucji, jest postawa i aktywność dyrektora i rady pedagogicznej. Mamy różne instytucje, np. centra pomocy rodzinie w powiatach, mamy policję, placówki pomocy społecznej i umiejętność łączenia działań tych wszystkich instytucji jest niezbędna. Nie resort i nie Sejm mają o tym rozstrzygać. Są dyrektorzy szkół, są samorządy, są kuratoria oświaty, są wizytatorzy i oni powinni przede wszystkim nauczyć ludzi korzystać z prawa. Sejm jest po to, aby tworzyć warunki prawne do jak najlepszej działalności wszystkich podmiotów, które uczestniczą w procesie wychowania, ale nic więcej zrobić nie może. Nie zmusi się nikogo do korzystania z przepisów prawa i przestrzegania zasad, jakie one określają, aby placówka oświatowa funkcjonowała jak najlepiej i skutecznie przeciwdziałała występującym patologiom. Nad tym też trzeba pracować, bo nie chodzi tylko o dziecko, trzeba pomóc rodzinie. To jest ważny kierunek działania. Ponadto dzieciom z rodziny patologicznej trzeba pokazać alternatywę, że można żyć inaczej, niekoniecznie w brudzie, w nieładzie i tak, jak żyją ich rodzice, pijąc i nie szanując się wzajemnie. I to jest ważny kierunek działań. Mamy już sieć ognisk wychowawczych, świetlic terapeutycznych, które powstają głównie w dużych miastach, bo tam jest najgorzej. Tam żyją dzieci anonimowe, są ich setki i tysiące z rozmaitych dużych osiedli. W małym środowisku wiadomo, co sobą reprezentuje niemal każda rodzina, jakie są jej dzieci. Nauczyciele często wspominają, jak uczyli rodziców tych dzieci, a nawet ich dziadków. Jest jakaś więź i kontynuacja służąca wzmacnianiu współpracy rodziców ze szkołą. Jest jeszcze ważna kwestia przygotowania nauczycieli. Przypomnijmy sobie wyniki kontroli NIK dotyczącej jakości kształcenia nauczycieli w uniwersytetach i szkołach pedagogicznych. Obraz był tragiczny. Wyglądało to tak, jakby uczelnie wyższe w ogóle nie zauważyły zmian w strukturze szkolnictwa i zmian w programach nauczania. Obecnie młody nauczyciel nie jest dostatecznie wyposażony w wiedzę, jak rozpoznawać sytuacje patologiczne i jak im przeciwdziałać. Może należałoby przeprowadzić następną kontrolę, aby sprawdzić, czy po tamtej kontroli NIK sytuacja w zakresie kształcenia nauczycieli uległa zmianie, czy nie. Trochę zależy od nas, od tego, jak działamy jako posłowie w terenie. Może warto byłoby namówić samorządy i kuratoria do organizowania seminariów, na które zapraszano by nauczycieli i rodziców, aby rozmawiać o zjawiskach patologii w szkołach, o metodach przeciwdziałania tym zjawiskom, aby wyposażać ludzi w wiedzę na te tematy. Ja często mówię, że za długo żyję, bo pamiętam wszystko, co już było. Dzisiaj wracamy do czegoś, co w swoim czasie zlikwidowaliśmy. Mówimy teraz, że trzeba pomóc rodzicom. Myśmy kiedyś jako nauczyciele pomagali rodzicom. W szkołach była dobrze rozwinięta pedagogizacja rodziców. Odbywały się spotkania rodziców z psychologiem, z lekarzem, z prawnikiem. I to przynosiło rezultaty. Rodzice chętnie przychodzili do szkoły. Nikt im nie wypominał, co ich dzieci zrobiły złego czy niewłaściwego, tylko wyposażało się ich w wiedzę. Z naszych obecnych dyskusji wynika, że trzeba do tego wrócić. Stale przeraża mnie to, że my coś najpierw niszczymy, zamiast ulepszać, doskonalić jakiś działania i formy pracy, a potem zastanawiamy się, czy właściwie postąpiliśmy. Nikt nie przygotował nauczycieli do pracy w gimnazjach i nie wyjaśnił, że jest to zupełnie inna szkoła, że są to inne dzieci, które znalazły się nagle w innej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#TeresaJasztal">Dlatego teraz mówimy, że gimnazja to prawdziwy dopust boży, że nauczycielom trudno sobie poradzić z agresją tych młodych ludzi, którzy zostali nagle zorganizowani w odrębnej szkole. Nieprawdą jest, że w ósmej klasie szkoły podstawowej było tak samo, bo w tej szkole nauczyciele znali dziecko od małego, ono znało nauczycieli, i wdrażany był jednolity i ciągły system wychowawczy. Teraz takie dziecko znalazło się w gimnazjum bez tradycji, bez wypracowanego systemu wychowawczego, mając nowych nauczycieli. Taka tradycja oczywiście powstanie i system wychowawczy się ukształtuje, ale na razie są trudności. Oddzielono starszych uczniów od młodszych i przeniesiono ich do gimnazjów, a oni uwierzyli, że są już dorośli, że mają większe prawa. Ja nie bałabym się zwiększania praw dziecka, bo zbyt dużo jest u nas przemocy dorosłych wobec dzieci. Mamy tego liczne przykłady. Świadomość dziecka, że ono jest także człowiekiem i że powinno być szanowane, że ma prawo do wypowiadania swojego zdania, ma istotne znaczenie także w procesie wychowywania. Ono może nie mieć racji z naszego punktu widzenia i trzeba z dzieckiem rozmawiać, ale nie można twierdzić, że prowadzi to do jakiejś pajdokracji. W tradycyjnym modelu rodziny pas w ręku odgrywał ważną rolę, a bezwzględne posłuszeństwo dziecka wobec rodziców było niepodważalnym kanonem. To się teraz zmienia. Zgadzam się jednak, że my, dorośli, a także szkoły nie egzekwują od dzieci ich obowiązków, nie wpajają w nich poczucia, że coś je także obowiązuje. Może nadmiernie jako nauczyciele poddaliśmy się tej presji, że dzieci mają zawsze rację, i to zaczyna być niebezpieczne. Tego nie zmienimy żadnymi przepisami. Trzeba o tym mówić, trzeba wypracować odpowiednie metody postępowania i mają tego dokonać szkoły razem z rodzicami. Regulamin szkolny musi być przestrzegany przez dzieci, bo to jest wstęp do przestrzegania prawa w ich życiu dorosłym. Rodzice też muszą się z tym zgodzić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AntoniStryjewski">Jeżeli wpisujemy do ustawy o systemie oświaty prawa dzieci, a nie wpisujemy ich obowiązków, jest to fatalny kierunek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#TeresaJasztal">Nie wpisaliśmy szczegółowych obowiązków, ale powołaliśmy się na Konwencję prawa dziecka, która została uchwalona i obowiązuje, a Polska była inicjatorem wprowadzenia tej Konwencji. Samorządy mogą wspólnie ze szkołami tworzyć regulaminy i takie regulaminy są wprowadzane. Myślę, że potrzebna jest szeroka dyskusja w różnych środowiskach lokalnych. Mniejsze lub większe konferencje na te tematy spowodują powstanie ruchu społecznego na rzecz przestrzegania praw i obowiązków uczniów. Cieszę się, że do szkół wraca harcerstwo jako organizacja wspomagająca pracę wychowawczą. Harcerstwo kieruje się takimi wartościami i pokazuje takie wzorce zachowań i spędzania wolnego czasu przez dzieci i młodzież, że chcielibyśmy, aby były one przez szkołę powszechnie uznawane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#KrystynaSzumilas">Już po raz drugi słyszę, że do szkoły wróciło harcerstwo, a mnie się wydaje, że ono zawsze było w szkole. Teraz nastąpiła tylko taka zmiana, że wpisaliśmy do ustawy o systemie oświaty - nie wiem, czy słusznie - tylko harcerstwo jako jedyną organizację działającą na rzecz szkoły. Proszę nie mówić, że do szkoły wróciło harcerstwo, bo ono w szkole było, jest i mam nadzieję, że będzie. Jednak obok harcerstwa będą w szkole także inne organizacje społeczne i pozarządowe, działające dla dobra dziecka, czego sobie i wszystkim życzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#TeresaJasztal">Harcerstwo wróciło do szkoły w tym sensie, że jest organizacją uznaną, czego przez jakiś czas nie było, i pani posłanka nie ma racji. Przecież kiedyś na terenie szkoły były tzw. harcówki i harcerze przebywali na terenie szkoły jako współdziałający w wychowaniu i prowadzeniu zajęć. Dzisiaj tak nie jest i pani dobrze o tym wie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#KrystynaSzumilas">Widocznie mamy inne informacje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#BogusławaTowalewska">Wydaje mi się, że, jak słusznie zauważyła pani przewodnicząca, potrzebna jest pewna pedagogizacja rodziców, chociaż wyrażam obawę, że na takie spotkanie do szkół będą chodzili tylko rodzice zdolnych i porządni zachowujących się uczniów, takich, którzy nie stwarzają problemów wychowawczych. Natomiast zastanawiam się, czy nie dałoby się wprowadzić takiej zasady, żeby rodziców korzystających z pomocy społecznej zobowiązać do udziału w pogadankach organizowanych na terenie szkół. Uważam, że należałoby uzależnić w pewnym zakresie udzielanie pomocy społecznej rodzicom mającym dzieci stwarzające kłopoty wychowawcze w szkole od ich udziału w zajęciach i warsztatach na tematy wychowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#TeresaJasztal">Mnie się wydaje, że gdybyśmy mieli tak rozbudowany system pomocy społecznej dla rodzin i dzieci zagrożonych patologiami, jaki jest w krajach zachodnich i pokazywany jest w filmach - chociaż, być może, jest to nie do końca prawdziwe - nasza sytuacja byłaby inna. My jesteśmy jednak na początku drogi i dopiero kształcimy pracowników socjalnych i kuratorów społecznych, ale to się stopniowo rozwija. Taki pracownik wiedziałby, jak postępować w każdym indywidualnym przypadku z trudnym dzieckiem. Idziemy na pewno w dobrym kierunku, ale jest to jeszcze długa droga. Mam jednak nadzieję, że to nam się uda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#FranciszekPotulski">Chciałbym zwrócić uwagę, że problemy wychowawcze w szkole zawsze występowały - jak długo istnieje instytucja szkoły. Zapewne podobne w tonie dyskusje prowadzone były już 3 tysiące lat temu i wówczas też narzekano na wychowanie młodzieży, jej niestosowne zachowanie. Proszę więc zachować trochę dystansu, aby nie oczekiwać, że wszystko będzie się odbywało idealnie i bez kłopotów. Zawsze było tak, iż ludzie dojrzali twierdzili, że młodzież jest krnąbrna i przyniesie światu zgubę, a potem okazywało się, że jest to pogląd zaczerpnięty z manuskryptu grobowego faraona Amenchofisa III. Występują znaczne trudności wychowawcze w gimnazjach, bo tam uczą się dzieci w wieku 14 czy 15 lat przeżywające bardzo trudny okres - okres buntu. Dzieci te, zgromadzone w anonimowych zespołach klasowych, nie są dostatecznie rozpoznawane, a ten typ szkoły jest nowy i nie ma ani właściwego szkole rytuału, ani tradycji. Przepraszam panią posłankę Krystynę Szumilas, ale liczymy na powrót harcerstwa do szkoły i na to, że pełnić ono tam będzie funkcje wychowawcze. Jest to podobne do sprawy gabinetów profilaktycznych, które były kiedyś w szkołach i zniknęły, a teraz trzeba je przywracać. Były kiedyś w szkołach harcówki i zniknęły. Wskazanie w ustawie na harcerstwo jest pewną preferencją dla tej organizacji, ale już o tym mówiliśmy, że różne organizacje mają rozmaite cele działania na terenie szkoły. Celem harcerstwa jest wychowywanie młodzieży. Np. Liga Ochrony Przyrody ma inny cel, chociaż on też jest ważny. W szkole jest miejsce i dla takich organizacji, ale dla harcerstwa w szczególności, i chyba dobrze się stało, że zapisaliśmy to w ustawie, nawet jeżeli to jest w pewnym sensie jakąś preferencją. Chciałbym poinformować państwa, że chyba podejmiemy dyskusję z Episkopatem na temat roli religii w szkole. Katecheta jest także nauczycielem, który w procesie wychowawczym może odegrać dużą rolę. Nie może być tak, że nie ma on czasu dla dzieci, chociaż bywa różnie i prosiłbym, aby tego nie uogólniać. Zwracam uwagę na jedno stwierdzenie zawarte w materiale, który państwo dostali z resortu. Jest to zadanie określone w taki sposób: „Zmiana formuły działania nadzoru pedagogicznego; uwzględnienie klimatu wychowawczego szkoły i działań profilaktyczno-wychowawczych jako kryterium jakości pracy szkoły”. Takie sformułowanie zadania wynika z faktu, że ponad 10 lat temu z nazwy Kuratorium Oświaty i Wychowania skreślono „wychowanie”. Teraz jest walka o powrót wychowania do szkoły, a nie jest to sprawa prosta. Rola rodziców w funkcjonowaniu szkoły jest określona. Podstawy współpracy szkoły z rodzicami i rodziców ze szkołą określa ustawa o systemie oświaty. Można się zastanawiać, czy jest to sprecyzowane w stopniu odpowiadającym dostatecznie obecnym warunkom. Jestem jednak daleko od przyznania rodzicom prawa do ingerencji w programy nauczania, bo większość ludzi może obejść się bez znajomości twierdzenia Pitagorasa i IX symfonii Beethovena, co nie oznacza, że w programach nauczania w szkole nie trzeba tego uwzględniać.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#FranciszekPotulski">Jeżeli chodzi o programy wychowawcze, rola rodziców jest tu większa i zostało to zapisane w ustawie, jak sądzę, wystarczająco, aby zapewnić wpływ rodziców na realizację tych programów. Rząd miał taki zamysł, aby zwrócić większą uwagę na zadania opiekuńcze i wychowawcze rodziców. Chciałbym, abyśmy nie wyszli z tej sali z mylnym przekonaniem, że szkoła może sobie poradzić ze zwalczaniem narkotyków. To jest problem ogólnospołeczny. Bez powszechnego sprzeciwu wobec tej białej śmierci szkoła niewiele może zrobić. Nie można przy każdym uczniu postawić strażnika. Można wrócić do noszenia tarcz przez uczniów czy innych identyfikatorów, ale to jest coś za coś. Szkoła ma być przyjaznym miejscem dla uczniów, którzy spędzają tam często więcej czasu niż w domu rodzinnym. Problem zwalczania zażywania narkotyków przez młodzież proszę rozważać w szerszym kontekście, także w kontekście sprzeciwu całego społeczeństwa. Szkoła sobie z tym nie da rady i przepraszam, że to powiem, ale Kościół też sobie z tym nie da rady bez tego ogólnospołecznego sprzeciwu. Ewolucja poglądów na temat praw ucznia czy praw dziecka jest też tak stara jak świat. Coś kiedyś było całkowicie zrozumiałe i nie wywoływało sprzeciwów, np. handel ludźmi. Obecnie nie ma już niewolnictwa i nikt nie może sobie nawet wyobrazić, że mógłby nastąpić powrót do tej praktyki. Jeszcze 30 lat temu powszechne było przekonanie, że bicie dzieci jest niezbędne i wychodzi im na zdrowie. Obecnie rośnie liczba ludzi, którzy mają co do tego wątpliwości, a nawet coraz goręcej przeciwko temu występują. Wahadło odchyliło się teraz w drugą stronę i źle widziane jest nawet ostrzejsze zwrócenie uwagi dziecku. Trzeba pamiętać, że problemy wychowawcze występują w różnych rodzinach, nie tylko patologicznych, a także w biednych i bogatych, o których trudno powiedzieć, że są patologiczne. Jeżeli patologią jest to, że rodzice nie zajmują się swoimi dziećmi, to większość z nas ma coś na sumieniu. Wprowadziliśmy stopnie awansu zawodowego dla nauczycieli, przez co zajęliśmy się - jako nauczyciele - głównie sobą. Motywy są tu oczywiste, bo chodzi o awans także finansowy. I nie można mieć nauczycielom za złe, że starają się nadążyć za trendem podnoszenia kwalifikacji. Obecnie ciągłe dokształcanie stało się koniecznością. Musi tu jednak nastąpić przywrócenie równowagi między różnymi zainteresowaniami nauczycieli i ich ambicjami a obowiązkami zawodowymi, które są obowiązkami wobec dzieci. Powinniśmy także porozmawiać o tym, kim jest w systemie oświaty dyrektor szkoły, i czy naprawdę musi być tak, że podczas ubiegania się w drodze konkursu o tę funkcję wygrać musi „nasz”. W pewnym sensie decyduje o tym skład komisji konkursowych i swego rodzaju rywalizacja między członkami komisji, delegowanymi do tej pracy przez różne czynniki. W efekcie dochodzi do takiej sytuacji, jak np. w Łodzi, że dyrektor szkoły nic nie wiedział o tym, że trójka dzieci nie wypełniała obowiązku szkolnego przez długi czas, a okazało się, że została zamordowana przez swoich rodziców. Nie wyobrażam sobie, aby coś takiego mogło się zdarzyć w czasach, kiedy ja byłem dyrektorem szkoły.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#FranciszekPotulski">Musiałem tłumaczyć się z każdego dziecka. Gdy dziecka nie było w szkole przez dwa tygodnie, natychmiast sprawdzano powód tej nieobecności. Teraz o to się nie dba. Od dyrektora szkoły bardzo wiele zależy w życiu oraz funkcjonowaniu szkoły, ale nie tylko od dyrektora, bo uczniowie wymagają stałej troski, a to z kolei wymaga ciągłej współpracy z rodzicami. Wyjaśniam, że nigdy nie było tak, żeby wynik sprawdzianu zaliczany był do oceny na świadectwie. Takiej zasady nie było. Część uczniów w liczbie 6 tysięcy nie zdawała w tym roku tego egzaminu z różnych powodów w pierwszym terminie, a świadectwa uczniowie musieli otrzymać w ustalonym terminie. Musimy sobie uświadomić, że egzamin zewnętrzny jest egzaminem przede wszystkim szkoły, a nie dziecka, i tak był pomyślany. Szkoła szkole nierówna i chodzi o to, aby sprawdzić według tego samego egzaminu poziom i jakość pracy szkoły. Zawsze było przekonanie, że szkoła wiejska jest gorsza. Ja osobiście uważam, że jest inaczej. Egzamin zewnętrzny miał być po to, żeby ustalić, jaka jest różnica między najwyższą oceną uzyskaną przez ucznia w jednej szkole a podobną oceną w innej szkole, i na tej podstawie zorientować się w poziomie pracy szkoły. Służy temu porównanie ocen uzyskanych na egzaminie zewnętrznym. Z tego powodu wyjaśniono już rok temu, że wyniki sprawdzianu nie mają wpływu na oceny na świadectwie ucznia. To wyjaśnienie dotyczyło jeszcze jednego problemu, a mianowicie uwzględniania oceny z religii przy obliczaniu średniej oceny ze wszystkich przedmiotów. Różnie do tego podchodzono, a nawet z resortu był przekazany sygnał, że zdecyduje o tym w każdej szkole rada pedagogiczna. Obecnie ta ocena nie jest liczona do średniej. Nigdy nie było tak, żeby wynik egzaminu zewnętrznego, który jest właściwie oceną pracy szkoły, decydował o ocenie wystawionej uczniowi na świadectwie. To jest ważna ocena dla nadzoru pedagogicznego, ale nie decyduje o ocenie na świadectwie ucznia. Niektórzy dyrektorzy szkół próbowali uwzględniać to na świadectwie, aby ogólne wyniki uzyskane przez ich uczniów były lepsze od tych, na które faktycznie zasługują. Dlatego wyjaśniono im już rok temu, że nie wolno tego robić. Nie wolno korygować ocen wystawionych przez szkołę według ocen uzyskanych na egzaminie zewnętrznym, bo jest to szkodliwie dla uczniów. Uczeń nie jest winien temu, jak był uczony w swojej szkole. Zależy nam bardzo na tym, aby ta różnica w ocenach była widoczna - po to, aby móc reagować tam, gdzie wyniki uzyskane w szkole rażąco odbiegają od tych, jakie uczeń otrzymuje na egzaminie zewnętrznym. Jeżeli z roku na rok w danej szkole oceny ucznia są piątkowe, a ocena na egzaminie zewnętrznym jest trójkowa, to trzeba się zastanowić, jakie są tego powody, i to jest zadanie dla nadzoru pedagogicznego. W każdym razie protestuję - nie było żadnej zmiany reguł gry, o czym mówiła pani posłanka Elżbieta Łukacijewska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#KrzysztofBrzeziński">W związku z tymi wypowiedziami o zmianach reguł gry chciałem przypomnieć, że rok temu był taka sytuacja, iż dzieci zdawały już w szkole podstawowej egzamin czy sprawdzian końcowy, zwany testem kompetencji. I liczba punktów uzyskanych z tego testu miała decydować o świadectwie z paskiem albo bez paska. Po interwencji Biura Rzecznika Praw Dziecka nastąpiła zmiana w rozporządzeniu, tzn. wyjaśnienie MENiS, że to będzie stosowane, ale od września następnego roku szkolnego. Powstała taka sytuacja, że określona liczba punktów z tego testu miała być liczona tylko w przypadku wystawienia świadectwa z paskiem. A więc jedno dziecko - mogło mieć taką sama średnią jak inne, ale świadectwo z paskiem otrzymywało tylko to, które uzyskało punkty z testu. We wrześniu ogłoszono wyjaśnienie, że ta liczba punktów uzyskanych na sprawdzianie nie będzie się liczyła przy ogólnej ocenie decydującej o wydaniu świadectwa z paskiem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#TeresaJasztal">Nie to jest dzisiaj przedmiotem naszej dyskusji i nie będziemy prowadzili rozmowy na ten temat. Proponuję, aby tym posłom, którzy mają wątpliwości w tej sprawie, resort edukacji przekazał odpowiedni dokument czy informację wyjaśniającą. Mamy teraz ustosunkować się do przedstawionej nam przez MENiS informacji o zakresie współpracy szkoły z rodzicami w zwalczaniu patologii występujących wśród dzieci i młodzieży i przeciwdziałaniu ich skutkom. Ta informacja była przedmiotem naszej dyskusji w Bydgoszczy i na dzisiejszym posiedzeniu. Kto z państwa jest za przyjęciem tej informacji do wiadomości? Stwierdzam, że Komisja zdecydowaną większością głosów, przy 1 wstrzymującym się, przyjęła informację MENiS. Dziękuję. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>