text_structure.xml 64.3 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MarekSawicki">Otwieram kolejne posiedzenie Komisji. Serdecznie witam zaproszonych gości, witam przedstawicieli mediów, panie posłanki i panów posłów. Porządek posiedzenia państwo otrzymali, czy są do niego uwagi lub propozycje? Nie ma. Wobec tego przechodzimy do realizacji pierwszego punktu, którym jest informacja na temat funkcjonowania postępowania uproszczonego przy dochodzeniu roszczeń konsumenckich. Proszę o zabranie głosu pan dyrektora Sadowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MarekSadowski">Wbrew oczekiwaniom, jakie przyświecały wprowadzeniu postępowania uproszczonego i wrażeniu, jakie odnosiliśmy, gdy kierowano do Sejmu projekt ustawy zmieniający Kodeks postępowania cywilnego w tym zakresie, sprawy konsumenckie nie wpływają do sądu w trybie postępowania uproszczonego. Jest to w ogóle interesujące zagadnienie, ponieważ sprawy, należące do szerokiego pakietu spraw konsumenckich, są ciągle nie bardzo obecne w sądownictwie. Z pewnością w zakresie postępowania uproszczonego mogą być przeszkodą i powstrzymywać konsumentów dość skomplikowane, jak się w praktyce okazało, formularze pism procesowych, choć akurat w zakresie spraw konsumenckich stopień komplikacji tych pism nie wydaje się aż tak wielki. One są o wiele bardziej skomplikowane i utrudniają życie osobom, które występują w sporach masowych, dostarczycielom usług masowych. Mam tu na myśli energetykę, telefonię, ale jeśli chodzi o te właśnie podmioty, to sytuacja jest odwrotna - to nie są sprawy konsumenckie, to są sprawy przeciwko konsumentom, nierzetelnie realizującym swoje należności. Jak sądzę, to nie o tych sprawach wysoka Komisja chce rozmawiać, bo jak rozumiem, chodzi o sprawy konsumenckie, w których to konsumenci chcą dochodzić przed sądem swoich roszczeń, wynikających z umowy zawartej z ich udziałem, w której występują jako konsumenci.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#MarekSadowski">Przy badaniu sytuacji w większych sądach, okazało się, że spraw rozpoznawanych wedle postępowania uproszczonego jest bardzo niewiele. Mówię o większych sądach, gdyż w małych sądach te sprawy konsumenckie w ogóle nie występują, albo też nie występują sprawy w postępowaniu uproszczonym, gdyż rekwirowane są przez jeszcze bardziej uproszczone procedury, mianowicie przez postępowanie nakazowe i upominawcze. Jednakże w tym klasycznym procesie uproszczonym, który miał służyć dochodzeniu roszczeń konsumenckich, liczba spraw konsumenckich nie przekroczyła 1% wszystkich spraw kierowanych w postępowaniu uproszczonym. Na przykład w Krakowie wynosi ona 0,3%. Jest to rzeczywiście znikoma liczba i nawet na podstawie ilości tych spraw nie można dokonać analizy przydatności postępowania uproszczonego do dochodzenia roszczeń konsumenckich.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#MarekSadowski">Dodać trzeba, że okres obowiązywania tych procedur uproszczonych w skali funkcjonowania sądów nie jest długi. Ponieważ obowiązują one od lipca ubiegłego roku, a więc nie upłynął jeszcze rok, wiele spraw wpłynęło według dotychczasowych procedur, nie zostały one przekazane, a toczyły się dotąd w procedurze wszczęcia, nie w procedurze, jaka została dodana do sądów. Tak naprawdę, sprawy w postępowaniu uproszczonym nie wpływały do czasu wejścia w życie przepisów o formularzach. Powstrzymywano się po prostu od korzystania z postępowania uproszczonego.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#MarekSadowski">Jaki wniosek można więc wyprowadzić z takiego stanu rzeczy? Wydaje się, że w dalszym ciągu roszczenia konsumenckie nie są dochodzone na drodze sądowej. Dlaczego można wyprowadzić taki wniosek? Ponieważ postępowanie uproszczone nie należy do wyboru. Po prostu, jeśli dochodzi się roszczenia z umów, a takie są roszczenia konsumenckie, to przy przyjętej wartości przedmiotu sporu, a więc w typowych roszczeniach konsumenckich, nie można wybrać innej drogi, tylko musi się wybrać drogę postępowania uproszczonego. Ten znikomy odsetek spraw konsumenckich w postępowaniu uproszczonym oznacza, że po prostu w dalszym ciągu konsumenci nie kierują swoich roszczeń na drogę sądową. Na pewno trzeba tu oddać sprawiedliwość polubownemu sądownictwu konsumenckiemu, które funkcjonuje i będzie funkcjonować nadal, na podstawie nowej ustawy o Inspekcji Handlowej.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#MarekSadowski">Jesteśmy my, to znaczy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, oraz Ministerstwo Sprawiedliwości w trakcie opracowywania aktów wykonawczych. Chodzi o uregulowanie szczegółowego trybu postępowania i organizacji polubownych sądów konsumenckich. Ale te polubowne sądy konsumenckie, które działały bez uprawnień jurysdykcyjnych do tej pory, a raczej z uprawnieniami koncyliacyjnymi, jednak likwidują dużą część sporów. To świadczy o tym, że kierunek poszukiwania rozwiązań, poszukiwania kompetencji sądów polubownych, czy wręcz zastępowania sądów powszechnych sądownictwem polubownym, z dostępem do sądów w razie niegodzenia się na wynik postępowania polubownego, jest dobrym kierunkiem. Konsumenci w sprawach drobniejszych - nie mam na myśli takich spraw, jak rękojmia i gwarancja przy nabywaniu samochodów, chętnie korzystają z tych rozwiązań. Oczywiście wspomniane sprawy z tytułu rękojmi przy nabywaniu aut, też są sprawami konsumenckimi, ale one oczywiście nigdy nie będą trafiać do postępowania uproszczonego ze względu na wartość przedmiotu roszczeń, tak też będzie przy jakimś kosztownym sprzęcie audio lub AGD. Te sprawy również znajdują się w sądach, ale nie nadają się do postępowania uproszczonego ze względu na wartość przedmiotu sporu, a i ze względu na problemy techniczne, które w tych sprawach występują - a więc zawsze obligatoryjną ekspertyzę. Wobec tego z przykrością trzeba stwierdzić, że w drobnych sprawach konsumenckich, tam, gdzie nie dochodzi do polubownego załatwienia spraw, a jest ich na pewno duża liczba, bo nie ma się co oszukiwać, że wszystkie są rozstrzygane w sądach polubownych, na pewno nie - konsumenci po prostu rezygnują z dochodzenia swoich praw. Myślę, że barierą kwotową rezygnacji z roszczeń jest kwota około 500 zł. Tak wynika z obserwacji, z niepełnej statystyki, ponieważ statystyka sądowa nie ujmuje w taki sposób podziału czy kategoryzowania spraw sądowych.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#MarekSadowski">Z analiz robionych w sądach Krakowa i Łodzi - a takie analizy zamówiliśmy i zostały wykonane - wynika, że barierą, która powstrzymuje przed dochodzeniem roszczeń, jest bariera straty rzędu 500 zł. Dochodzenie roszczeń do wysokości 500 zł jest uznawane przez konsumentów za nieopłacalne na drodze sądowej, nawet przy przyjęciu postępowania uproszczonego. Praktycznie roszczenia tej wysokości w ogóle się nie zdarzają, a jeżeli, to są to jednostkowe sprawy, zupełnie przypadkowe w tym rozrzucie spraw występujące. W niedużej ilości spraw konsumenckich w ogóle, jest to śladowa ilość.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#MarekSadowski">Być może jest to problem kosztów sądowych, które jednak występują; trzeba zainwestować w taką sprawę i być może to jest też problem w tych niewielkich sprawach, gdzie chodzi o złą jakość produktu - bo to są najczęstsze sprawy konsumenckie, albo też kontrahent konsumenta jest słabo uchwytny sądowo i perspektywa poszukiwania go, skierowania sprawy na drogę sądową wydaje się dość trudna dla konsumenta. Ta zależność nie dotyczy spraw wnoszonych przy pomocy lub przy współudziale, albo też wprost, przez organizacje konsumenckie. Organizacje konsumenckie występują w obronie konsumentów w sprawach bardzo drobnych, ale w takich, gdzie chodzi o powtarzalne uchybienia kontrahentów wobec konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#MarekSadowski">Podkreślam, że to spostrzeżenie o barierze nieopłacalności czy barierze psychologicznej, która powstrzymuje konsumentów, gdy występują oni sami, nie działa w sytuacji, gdy konsumenci korzystają z pomocy organizacji konsumenckich. To już jest inna sytuacja. Organizacje konsumenckie występują i wspomagają konsumentów nawet w sprawach drobnych, wówczas gdy na przykład chodzi o wymuszenie poprawnego działania, gdzie wyrok w oczekiwaniu organizacji ma być precedensowy. W tych sprawach istotnie wartość przedmiotu nie stanowi żadnej bariery powstrzymującej, a raczej decyduje celowość i powtarzalność zjawiska, czyli ewidentne pokrzywdzenie konsumenta w stosunkach z jego kontrahentem. I ostatnia uwaga dotycząca postępowań uproszczonych.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#MarekSadowski">Wydaje się, że jedną z barier postępowania uproszczonego w sprawach konsumenckich jest wyłączenie dowodu z opinii biegłego, ponieważ okazuje się, że w sprawach konsumenckich, nawet niewielkich co do wartości, już z góry zakłada się konieczność przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego. Jest to pewien problem, który można nazwać psychologią procesu sądowego, dotyczy on także pewnych nawyków sądowych. Mimo wprowadzenia postępowania uproszczonego, dosyć nieśmiało uprawniono sędziego do dokonywania własnych ocen w kwestiach, które wymykają się ocenie prawnej. Zawsze posługuję się przykładem biegłego, powoływanego na okoliczność, czy oba buty z pary mają ten sam kolor. To jest anegdota, ale prawdziwa. Pochodzi z mojego własnego doświadczenia sędziowskiego. Miałem taki przypadek w czasie, gdy orzekałem jako sędzia sądu rejonowego, asesor w sprawie konsumenckiej. Chodziło o zwrot towaru z tytułu rękojmi. Towar zawierał wadę niedostrzegalną w ciemnym sklepie, a w świetle dziennym okazało się, że buty są różnego koloru. Ośmieliłem się, jako młody sędzia, dokonać organoleptycznie porównania tych butów i stwierdzić, że owe buty mają różny odcień granatu i w związku z tym nie mogą zostać uznane za dobrze sparowane. Niestety, sąd drugiej instancji wyrok uchylił i polecił w tej sprawie zasięgnąć opinii biegłego. Wówczas miałem takie wrażenie, że w sądzie drugiej instancji są starsi sędziowie, którzy już kolorów tak dobrze nie rozróżniają, a może sprawozdawca jest daltonistą i obawia się, że mógłby błędnie dokonać oceny. Mówię o rzeczy, która była brana pod rozwagę, przy opracowywaniu modelu procedury uproszczonej Otóż mieściło się w tym założenie, że zwiększa się władzę sędziego do dokonywania ocen różnych, także technicznych, walorów jakości. To założenie okazało się chyba niewłaściwie sformułowane w przepisach. Można sądzić, że przepisy wprost tego nie statuują, iż w tych sprawach sędzia jest uprawniony do samodzielnej oceny. To jest problem pewnej tradycji sądownictwa. W sądownictwie anglosaskim nikomu by oczywiście do głowy nie przyszło powoływać biegłego na badanie, czy buty skrzypią lub źle leżą, albo są krzywo zszyte, albo na okoliczność, że spódnica ma zły szew. Mówię o takim normalnych, potocznych sprawach. W naszym sądownictwie panuje niedobra tradycja powoływania biegłego na okoliczność takich kwestii.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#MarekSadowski">Wobec tego, te nieliczne sprawy konsumenckie, które trafiają do postępowania uproszczonego, szybko są kontynuowane w postępowaniu zwykłym, ponieważ od razu powstaje rudymentarny spór przed sądem, czy sędzia ma prawo do jednostkowej, osobistej oceny jakości? To jest podstawowy dylemat procesu konsumenckiego - proces o jakość. To jest niedobra rzecz. Wydaje mi się, że trzeba po prostu myśleć o nowelizacji przepisów Kodeksu postępowania cywilnego w zakresie postępowań uproszczonych, i to w takim kierunku, aby dać sędziemu wyraźne, wprost sformułowane prawo do dokonywania ocen bez opinii biegłego nawet wówczas, gdy strony procesu uważają, że ocena wymaga wiadomości specjalnych. To jest problem niezwykle skomplikowany w polskiej praktyce sądowej. Praktyka sądowa i praktyka stron: adwokatów, radców prawnych, poszła w takim kierunku, że wszystko, co nie jest prawem, wymaga wiadomości specjalnych, że każda ocena, która nie jest oceną prawną, wymaga wiadomości specjalnych: czy jest ciemno, czy jest jasno, czy jest zimno, czy jest ciepło... Jedyny wyjątek czyni się dla prostych operacji matematycznych. Wierzy się, że sędzia jest w stanie poradzić sobie w zakresie materii procesowej z prostymi operacjami matematycznymi takimi, jak dodawanie, mnożenie, natomiast próbuje się ciągle stawiać tezę tak: sędzia nie jest fachowcem w żadnej dziedzinie poza dziedziną prawa, więc jak ma dylemat, jakikolwiek prosty dylemat techniczny, to powinien się zwrócić o opinię biegłego. Chociaż ten proces próbujemy odwracać właśnie poprzez taki zabieg, jakim było postępowanie uproszczone, to praktyka okazuje się, że nie idzie tę stronę. Być może to uprawnienie sędziego musi być jeszcze bardziej kategorycznie zapisane w ustawie - czego chcieliśmy uniknąć i czego chciał uniknąć parlament podczas debaty na temat postępowania uproszczonego.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#MarekSadowski">Reasumując: postępowania uproszczone, które miały także otworzyć drogę do dochodzenia roszczeń konsumenckich, nie stały się polem masowych wpływów pozwów konsumenckich. Odwrotnie: postępowania uproszczone stały się źródłem dochodzenia roszczeń od konsumentów. W masowej skali występuje postępowanie uproszczone w dochodzeniu roszczeń przeciw konsumentom od dostarczycieli towarów na rynku o szerokim zastosowaniu. To są pozwy takich wielkich operator telekomunikacyjnych, jak TP SA czy ERA. Inni operatorzy - energii elektrycznej, gazu, też stosują tę procedurę. Są też pozwy czynszowe. Są to pozwy, które jeśli dotyczą konsumenta, to są kierowane przeciwko konsumentowi.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#MarekSadowski">Upatruje możliwość uruchomienia procedur uproszczonych także w zakresie ochrony konsumentów, czyli w zakresie odwrócenia procesu konsumenckiego, poprzez inicjatywę dobrą i bardzo aktywną organizacji konsumenckich. Konsumenci sami, bez pomocy tych organizacji, ciągle czują się bezradni na rynku prawnym i jeżeli występują, to tam, gdzie są wspomagani właśnie przez społeczne organizacje konsumenckie, które w tym wypadku odgrywają rolę podstawową. Tam, gdzie organizacje uruchamiają procesy, korzystają z postępowania uproszczonego, bo wartość przedmiotu sporu tego wymaga.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#MarekSadowski">Minister sprawiedliwości będzie w najbliższym czasie dokonywał rewizji przepisów wykonawczych do postępowania uproszczonego, w szczególności jeśli chodzi o dość powszechnie krytykowany formularz. Jest już powołany zespół. Do tego zespołu zaprosiliśmy praktyków, którzy przysyłali swoje uwagi ministrowi sprawiedliwości, uwagi nieprzychylne na temat formularza. Z ich udziałem będziemy modyfikować te formularze, dążąc do ich uproszczenia. jest to pewien trudny proces, zamierzamy w pewnym momencie zaprosić także organizacje konsumenckie, oczywiście także, jak zwykle, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#MarekSadowski">Jest taka propozycja, aby wyodrębnić formularz przeznaczony dla konsumentów. Byłby to szczególny formularz, służący dochodzeniu roszczeń konsumenckich. Byłby on prostszy. Obecny formularz jest skomplikowany, gdyż dopuszcza możliwość wielopodmiotowości po obu stronach procesowych. W przypadku procesu konsumenckiego, mamy do czynienia z reguły z procesem jednoosobowym po obu stronach: po jednej stronie - z jednym konsumentem, po drugiej zaś - z jednym sprzedawcą lub dostawcą usługi. Wobec tego ten rozbudowany formularz nie jest potrzebny dla załatwienia roszczeń konsumenckich. Jest więc pomysł, który będziemy chcieli zrealizować w ramach istniejącej delegacji ustawowej, co nie jest całkiem proste. Może się okazać, że będzie trudne takie podmiotowe wyodrębnienie pozwu dla dochodzenia roszczeń konsumenckich. Dobrze byłoby jednak, gdyby się to udało, bo być może byłby to kolejny ruch zachęcający do dochodzenia roszczeń przez konsumentów, także bezpośrednio także w sytuacji, gdy nie korzystają oni z pomocy organizacji konsumenckich.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#MarekSadowski">Ministerstwo Sprawiedliwości bardzo wysoko ocenia aktywność organizacji konsumenckich, czego mamy dowód w informacjach pochodzących z sądów. Udane procesy konsumenckie to są na ogół procesy wszczynane przez albo przy pomocy organizacji konsumenckich. Mam tu na myśli głównie Federację Konsumentów, ale nie chciałbym tak wyróżniać jednej organizacji, bo nie tylko ona działa na tej niwie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Nie czuję się kompetentna, z punktu widzenia Inspekcji Handlowej, do oceny działalności trybu uproszczonego w sądach powszechnych. Natomiast chciałabym powiedzieć o tym trybie uproszczonym w kontekście stałych, polubownych sądów konsumenckich, o których już dziś była mowa. Wydaje mi się, że jedną z przyczyn, które powodują, że tych spraw do postępowania uproszczonego wpływa niewiele, jest działalność tych właśnie sądów, które działają przy wojewódzkich inspektoratach Inspekcji Handlowej. O polubownych sądach była mowa już wielokrotnie, gdyż mają one dziesięcioletnią tradycję. Na początku lat 90. okazało się, że gospodarka rynkowa rozwinęła się na tyle, że ochrona konsumentów musiała być wzmocniona i konieczne było powołanie jakichś innych struktur, mogących rozstrzygać spory konsumenckie nie tylko na drodze sądowej. Głównym powodem tego, że sądy nie bardzo mogły sobie z tym poradzić, była przewlekłość spraw wobec wielkiej ilości wszelkich wpływających do nich pozwów. Drugim powodem była niechęć konsumentów do prowadzenia drobnych spraw w sądzie. Dlatego też Federacja Konsumentów i Główny Inspektorat, podówczas jeszcze Państwowej Inspekcji Handlowej, zaczęły szukać takiej drogi, która by umożliwiła zażegnywanie tych konfliktów w sposób władczy. Organy administracji państwowej nie mogą rozstrzygać sporów cywilnoprawnych, w związku z tym trzeba było stworzyć jakiś inny organ, mogący takie spory rozstrzygać. Sposobem na to było powołanie polubownych sądów konsumenckich, które działają do dziś. Jest ich obecnie 8 oraz 17 ośrodków zamiejscowych. Do polubownych sądów konsumenckich wpływa około 4 tys. wniosków rocznie. Mimo, że procedura jest prosta, to jednak przyczyny proceduralne powodują, że nie wszystkie wnioski mogą być rozstrzygnięte, natomiast gros wpływających spraw jest rozstrzygana czy to poprzez wydawanie wyroków, czy też za pomocą ugód w postępowaniu przedsądowym lub na rozprawie. Tych ugód jest trzykrotnie więcej niż wyroków, co, jak sądzę, jest zjawiskiem pozytywnym.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#DorotaKrajewskaKekusz">W 1998 r. okazało się, że taki tryb tego polubownego rozstrzygania sporów konsumenckich jest akceptowany również przez Unię Europejską. Zostały wydane przez nią zalecenia, które określają zasady funkcjonowania tych ciał. Te zalecenia zostały także wdrożone do trybu postępowania naszych sądów polubownych i sądy owe działają zgodnie z tymi zaleceniami.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Jeśli chodzi o relacje pomiędzy sądami polubownym, a postępowaniem uproszczonym przed sądami powszechnymi, to trzeba powiedzieć, że wartość przedmiotu sporu rozstrzygana przez sądem polubownym jest wyższa i wynosi do 10 tys. zł. Uważam, że to jest pozytywny element. Pan sędzia wspominał, że to ten pułap 5 tys. zł w postępowaniu uproszczonym stanowi dość istotne ograniczenie, natomiast 10 tys. zł, to nie jest dużo, ale przy obecnych cenach towarów, które są głównie reklamowane, to już jest kwota pozwalająca konsumentom zwracać się z różnymi sprawami nawet w przypadku drogich artykułów, które zakupili, a które są wadliwe.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Postępowanie przed sądami polubownymi w odróżnieniu od postępowania uproszczonego przed sądem powszechnym jest rozstrzygane przez trzech sędziów, przy czym jeden z nich - superarbiter, musi mieć wykształcenie wyższe prawnicze, natomiast jeśli chodzi o dwóch arbitrów, to jeden z nich reprezentuje interesy przedsiębiorców, a drugi - konsumentów. Oni nie muszą być prawnikami z wykształcenia, chociaż powinni nimi być, ale trudno takich znaleźć, natomiast jest kolegialność przy rozpatrywaniu sprawy. W trybie uproszczonym sprawa jest rozstrzygana przez sąd jednoosobowo. Oczywiście sądy polubowne rozstrzygają tylko część spraw, które mogą być rozstrzygane w trybie uproszczonym. Są to właśnie sprawy konsumenckie. Natomiast tryb uproszczony obejmuje wszelkie umowy cywilnoprawne, których wartość przedmiotu sporu nie przekracza 5 tys. zł.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Głównym mankamentem sądów polubownych jest to, że obie strony sporu muszą się zgodzić na to, aby sprawa została poddana pod jurysdykcję sądu. Z tym jest problem. Około 30% przedsiębiorców nie godzi się na to, aby sprawy były rozstrzygane przez sąd polubowny, ale na tym polega polubowność, że ta zgoda ma być.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Gros spraw jest rozstrzyganych przez sądy po zasięgnięciu opinii rzeczoznawcy lub biegłego. To w jakiś sposób podnosi koszty tego trybu, natomiast na pewno nie ma tutaj tych problemów, które występują w trybie uproszczonym. Jasna jest rola sędziego, który opiera się na opinii biegłego, mającego uprawnienia do oceny przyczyny powstania wady oraz ustalenie tego podmiotu, który ponosi odpowiedzialność za jej powstanie.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Sądy polubowne kierują się nie tylko przepisami prawa, ale także, jak wynika z doktryny, mogą się kierować różnymi regułami, pod warunkiem że nie narusza to obowiązujących zasad praworządności i zasad współżycia społecznego. Głównie chodzi tu o zasadę słuszności. W postępowaniu uproszczonym występuje sąd powszechny, który musi się kierować przede wszystkim prawem, przy czym zasada słuszności, szczególnie przy zawieraniu umów jest pomocna, bo nie zawsze ścisłe trzymanie się prawa musi prowadzić do zawarcia ugody. Czasem ten kompromis jest możliwy wówczas, gdy zostaje zastosowana zasada słuszności. Wyrok sądu polubownego i ugoda zawarta przed nim, mają moc równą wyrokowi sądu powszechnego i ugody zawartej przed sądem powszechnym. Jednakże sąd powszechny musi stwierdzić wykonalność wyroku lub ugody zawartej przed sądem polubownym. Przeważnie jednak wyroki sądu polubownego i ugody zawarte przed tym sądem są respektowane i rzadko kiedy strony zwracają się do sądu powszechnego o nadanie klauzuli wykonalności, czy też o jakąś ingerencję sądu powszechnego w orzeczenie sądu polubownego. Od wyroku sądu polubownego przysługuje skarga. Oczywiście te elementy, które mogą być podane, jako przyczyna wniesienia skargi, są enumeratywnie wymienione w Kodeksie i tylko jeśli one są spełnione, ten tryb działania sądu polubownego może podlegać ocenie sądu powszechnego.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Chciałam powiedzieć jeszcze o tym, że jest w Inspekcji Handlowej wdrożona taka zasada, że jeśli dany przedsiębiorca nie chce poddać się jurysdykcji sadu polubownego, to konsumentowi wskazywana jest droga postępowania uproszczonego. Troszkę jestem zdziwiona tym, co powiedział pan dyrektor Sadowski, że niewielu konsumentów korzysta z tej drogi, bo szczerze mówiąc w działalności poradniczej bardzo wiele informujemy o tej nowej, nieskomplikowanej formie pomocy i rozstrzygania sporów. Wydawało nam się, że tych spraw konsumenckich wpływa do postępowania uproszczonego dużo więcej. Okazuje się, że tak nie jest. Sądzę, że może po zmianie formularza i po legislacyjnych zmianach, o których wspominał pan dyrektor, może będzie ta droga szerzej otwarta dla konsumentów, a my, jako Inspekcja Handlowa, będziemy pracować nad tym, aby jednak w dalszym ciągu propagować postępowanie uproszczone, gdyż na pewno jest to jeszcze jeden ze sposobów rozstrzygania sporów konsumenckich, który powinien być wdrożony jak najszybciej.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#DorotaKrajewskaKekusz">Cieszę się bardzo, że była mowa o działalności stałych polubownych sądów konsumenckich, bo jeszcze rok temu słyszałam pogląd, że jak zostanie wdrożony tryb uproszczony w sądach powszechnych, to sady polubowne przestaną istnieć, bo nie będą potrzebne. Okazuje się, że tryb uproszczony nie wpływa na działalność tych sądów. Świadczy o tym chociażby ilość wniosków wpływających do sądów polubownych. Nie zmieniła się ona, to znaczy owa liczba 4 tys. w ubiegłym roku prawdopodobnie będzie utrzymana również w tym roku. Konsumenci nie odeszli od tych sądów na rzecz postępowania uproszczonego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MichałKarwowski">Pozwolę sobie pokrótce omówić opracowanie, które przygotowaliśmy dla Komisji, starając się nie wracać już tego, co zostało poruszone przez moich przedmówców.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#MichałKarwowski">Potwierdzam zdanie pana dyr. Sadowskiego: konsumenci niechętnie korzystają z drogi postępowania sądowego w celu dochodzenia roszczeń, przy czym również tu trzeba potwierdzić opinię, że większą popularnością cieszy się postępowanie polubowne niż postępowanie uproszczone. Jeśli chodzi sposób doradzania przyjęty przez Federację Konsumentów w drobnych sprawach konsumenckich, to w zasadzie on się nie zmienił, został jedynie wzbogacony o postępowanie uproszczone. Polega to na tym, że w pierwszym rzędzie wysłuchujemy skargi konsumenta, informujemy go o jego uprawnieniach, ewentualnie kierujemy zapytanie do przedsiębiorcy. W przypadkach, w których wydaje nam się, że sprawę można zakończyć szybko drogą mediacji, prowadzimy takie mediacje. Stałym elementem poradnictwa konsumenckiego jest przekazywanie informacji na temat polubownego sądownictwa konsumenckiego. Taką też kolejność staramy się zachować, by załatwić sprawę. Jeśli nie jesteśmy w stanie sprawy załatwić na drodze polubownej, dopiero wówczas rzecz kończy się wytoczeniem powództwa przed sądem powszechnym. W większości przypadków będą obecnie zastosowane przepisy Kodeksu cywilnego o postępowaniu uproszczonym.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#MichałKarwowski">Jak już dziś mówiono, postępowanie uproszczone nie zależy od woli stron, jest ono obligatoryjne. Widzimy z jednej strony pozytywne strony tej zasady, z drugiej zaś strony wydaje nam się to negatywne w sytuacjach, w których sprawy są wytaczane z udziałem doradców, którzy są w jakiś sposób obeznani z przepisami prawa konsumenckiego, zwłaszcza radców prawnych pracujących w Federacji Konsumentów. Wydaje nam się, że wówczas ta obligatoryjność jest zbyt daleko idąca, zwłaszcza w niektórych sprawach. Jak pan dyrektor wspomniał, w postępowaniu uproszczonym jest wyłączony dowód z opinii biegłego. W tym przypadku sąd musiałby przekazywać sprawę do postępowania zwykłego, a gdy wartość przedmiotu sporu w sprawach takich, jak na przykład w sprawach o obuwie, jest niska, wydaje nam się, że przyspieszyłoby sprawę skierowanie jej od razu na drogę sądową w trybie zwykłym. Większość spraw rozpatrywanych w postępowaniu uproszczonym stanowią sprawy z tytułu rękojmi i gwarancji. Rękojmia dotyczy głównie nienależytego wykonania umowy sprzedaży oraz umowy o dzieło. W naszym opracowaniu pokrótce staraliśmy się uwzględnić typy spraw w sposób bardziej schematyczny, z podziałem na poszczególne rodzaje towarów. Jeśli Komisja uzna to za stosowne, mogę ten wątek rozszerzyć. Chciałbym powiedzieć, że grupą spraw z tytułu rękojmi, które nie są w ogóle rozpatrywane w trybie uproszczonym, są sprawy dotyczące samochodów. Z uwagi zarówno na wartość przedmiotu sporu, jak i w większości przypadków na konieczność zasięgnięcia opinii biegłego, w 100% mamy sprawy, które są rozpatrywane w postępowaniu zwykłym.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#MichałKarwowski">Chciałbym teraz skoncentrować się na pewnych uwagach, które zostały zebrane wśród pracowników i prawników Federacji Konsumentów w kwestii dotyczącej postępowania uproszczonego, a głównie przepisów wykonawczych i formularza pozwu, który naszym zdaniem jest zbyt skomplikowany, jeśli chodzi o sprawy konsumenckie. Wydaje nam się, że jest to swego rodzaju przerost formy nad treścią. Mam przed sobą formularz pozwu w sprawie o buty. Wartość przedmiotu sporu wynosi 180 zł. Formularz zajmuje 10 stron tekstu. Pierwszą część tego formularza stanowi de facto pozew, a dalszą część zajmują wnioski dowodowe. Formularz zawiera też jednostronicowe pouczenie. Muszę przyznać, że to dosyć dużo papieru w tak prostej sprawie. W sprawach konsumenckich byłoby celowe uproszczenie tego formularza. Być może celowe byłoby połączenie dwóch formularzy w jeden; załatwiłoby to sprawę obszerności tego dokumentu.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#MichałKarwowski">Mam także uwagi dotyczące samego sposobu wypełniania rubryk. Taką słynną, omawianą w prasie prawniczej kwestią jest rubryka 1.1 i 2.1, która określa liczbę powodów i liczbę pozwanych. Podejrzewam, że większość z państwa w takiej rubryce wpisałaby jeden. Okazuje się jednak, że zgodnie z pouczeniem zawartym na następnej stronie, jest to błąd, który skutkuje zwrotem pozwu. Nie chodzi nawet o zażalenie, bo tu nie ma na co się żalić, gdyż to, że następuje zwrot, jest zgodne z literą prawa. Chodzi o to, że po prostu powinno to być zrównoważone. Czy ktoś w tej rubryce napisze jeden, czy nic nie napisze, to nie ma żadnego znaczenia, również chyba w przyszłości, po skomputeryzowaniu sądów rejonowych i wprowadzeniu elektronicznego systemu przetwarzania danych, można byłoby to zapisać w programie komputerowym w ten sposób, aby znaczyło to to samo. Zaoszczędziłoby to pracy sędziom, którzy wówczas, gdy konsumenci zwracają się z pozwami samodzielnie muszą uzasadniać to zarządzenie brakowe, a także ułatwiłoby to pracę nam, bo często jest tak, że nawet pracownicy Federacji, którzy stale mają do czynienia z tymi formularzami, jednak popełniają błędy. Notujemy także rozbieżności interpretacyjne wśród sędziów w zakresie treści tak zwanego urzędowego formularza, tego, co jest częścią formularza urzędową, a co nią nie jest. Z dużą nadzieją patrzymy w stronę sądów. Dopóki te formularze nie zostaną uproszczone jeszcze bardziej i nie zostanie wyjaśniona sprawa załączania pouczenia, które niektórzy sędziowie uznają za integralną część formularza i wówczas następuje zarządzenie brakowe - sytuacja się nie zmieni. Jest tu kłopot zwłaszcza wtedy, gdy taki formularz pozwu składa radca prawny. Wydaje nam się to już nieuzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#MichałKarwowski">Pozwoliliśmy sobie załączyć dosyć krytyczny artykuł z „Rzeczpospolitej” na temat funkcjonowania postępowania uproszczonego i sądzę, że te uwagi mogą być, choćby w drobnej mierze, pomocne w usprawnieniu postępowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarekSadowski">Dziękuję za wszystkie artykuły, chociaż one są z reguły krytyczne. Mam już olbrzymi zbiór artykułów i to, o czym pan wspomniał, także jest w naszym posiadaniu. Każdy z tych tekstów jest bardzo dokładnie analizowany. Oczywiście życie przerosło nasze wyobrażenia, choćby w tym, o czym pan z Federacji wspomniał przed chwilą: gdy następuje zwrot pozwu wskutek tego, że powód przesłał tylko część formularza, tę która dotyczy sądu, a nie pouczenie. Nikomu do głowy nie przychodziło, żadnej z tych osób, które tworzyły formularz, że z tego powodu sąd zwróci pozew.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#MarekSadowski">Problem jest jednakże w tym, że nie ma korektury orzeczeń sądu przez sądy drugiej instancji i nie będzie, bo wszyscy rezygnują z zażalenia. W związku z tym jest pewien kłopot, gdyż ustawodawca napisał w ustawie, że mamy opracować wzór formularza zawierający pouczenia. Oczywiście pouczenie nie jest dla sądu, bo przecież sąd wie, jak ma być wypełniony formularz - to powód ma się dowiedzieć, jak go wypełnić. To są takie nieoczekiwane przypadki. Tak samo owa słynna rubryka 1.1 i 2.1. ilość powodów i ilość pozwanych. To nie jest tego typu nieprawidłowość w wypełnieniu formularza, która by uniemożliwiała nadanie biegu sprawie, a jednak okazuje się, że sądy wykorzystują to jako podstawę zwrotu. Niepotrzebnie; procedura nie ma szkodzić, a ma pomagać. Niestety tak się właśnie nie stało. To są wady tej procedury, których, jak powiedziałem, nie mogliśmy przewidzieć. Sędziowie, którzy brali udział w tworzeniu tego formularza, nie wyobrażali sobie, aby z takich powodów można było zwrócić pozew. Poprawmy to, nie tylko w interesie konsumentów, ale wszystkich uczestników procesu, ponieważ te rozwiązania są niepotrzebnie nadużywane.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#MarekSadowski">Druga sprawa - mniejszy formularz. Jest to pewien problem. Wniosków dowodowych może być kilka, a może być i siedemdziesiąt. Formularz zaś cechuje się pewną sztywnością, on nie jest z gumy. Wzorzec pewnej czynności może być dowolny. Można opisać części podstawowe, reszta może być luźnym tekstem. Formularz musi być zamknięty. Stąd się biorą formularze pomocnicze. Zastanawiamy się, jak to rozwiązać, aby formularz obejmował przynajmniej kilka wniosków dowodowych. Na podstawie badań wiemy, że statystycznie nie ma więcej dowodów niż dwa, trzy we wnioskach w sprawach prywatnych. Jest wobec tego szansa przygotowania formularza z pięcioma wnioskami dowodowymi, a dalsze dopiero wymagałyby załącznika. I to chyba zadowoliłoby przeciętną potrzebę procesu konsumenckiego i taki formularz jest przygotowywany.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#MarekSadowski">Poza tym chcemy odstąpić od wyglądu tego formularza jakby „pitopodobnego”, bo wielu użytkowników się dosyć mocno denerwuje. Zresztą każdy z nas bardzo lubi ten moment, gdy zbliża się koniec kwietnia i trzeba złożyć ten dokument - PIT. A więc, jeśli coś jest do druku PIT podobne, to zraża użytkownika. Mamy taką propozycję, wzorowaną na niemieckim formularzu postępowania uproszczonego. Jest on mniej podobny do druku PIT, bez tej ilości kratek itp. Nie jest on obliczony na skanowanie, nie ma szans, aby kiedykolwiek sądy skanowały te pozwy, będzie więc ręczne przenoszenie danych Trzeba odstąpić od przewidywań, że kiedyś będzie tak bogato. Mówię to z ukłonem w stronę Federacji, która na początku życzliwie wypowiedziała się o formularzu - pierwsza publikacja ze strony Federacji Konsumentów była życzliwa dla postępowania uproszczonego, a potem słusznie zauważono trudności związane z uruchamianiem tego postępowania, ale, co podkreślam, nie z samym przebiegiem. Myślę, że mogę obiecać Komisji, że tak szybko, jak da się to zrobić, formularz zostanie poprawiony, jak również to wszystko, co leży w gestii ministra sprawiedliwości, a nie Sejmu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MarekSawicki">Dziękuję panu dyrektorowi za dodatkowe wyjaśnienie, choć muszę przyznać, że trochę zdziwiła mnie uwaga, że straszy coś, co jest „pitopodobne”. Otwieram dyskusję. Kto chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#LilianaUstaborowiczJakimowicz">Moja organizacja i ja osobiście jesteśmy za rozwijaniem postępowania uproszczonego, ponieważ uważamy, że jest to dla konsumenta jedna z możliwości wyboru określonej drogi. Te trudności, które się pojawiają, wynikają również z tego, o czym mówił pan dyrektor. Gdy czyta się treść zapisów, to odnosi się wrażenie, że ich duch wskazuje na to, iż sędziowie orzekający powinni mieć więcej odwagi przy ferowaniu wyroków. Bardzo często jednak jest tak, że roszczenia konsumenckie nie są jednoznaczne, wymagają pewnej oceny. Pan dyrektor twierdzi, że barierą dla konsumenta jest kwota 500 zł. Wydaje mi się, że niekoniecznie tak jest, gdyż przysłowiowym i bardzo często spotykanym problemem konsumentów jest zła jakość obuwia. Wartość ich jest różna: bywa 180 zł, bywa i 400 zł. Mamy taki przypadek, że w postępowaniu uproszczonym próbowaliśmy rozstrzygać spór, gdzie występowała kwestia oceny. Odpowiedź na reklamację zawierała się w stwierdzeniu, że reklamacja jest nieuzasadniona. To wymaga od sądu uznania, czy była podstawa do uznania reklamacji. Sprawa w tej chwili jest w powszechnym sądzie cywilnym. Buty kosztowały 480 zł - jak na buty bardzo drogo. Były to buty specjalne, górskie. Sprawa trwa już drugi rok. Zostali powołani biegli sądowi. W tej chwili poproszono instytut z Krakowa o opinię na okoliczność, czy surowiec użyty w butach, to rzeczywiście Goretex. Nie widać końca tej sprawy. Powstaje kwestia kosztów. Ponieważ strona pozwana ma adwokata i nawet jeśli jesteśmy zwolnieni z wpisu, to pozostaje pytanie o to, kto pokryje koszty procesu, czyli koszty przeciwnika? A sądy mają taką dyrektywę, że w sytuacji takiej, jak sprawa owych butów, kiedy podstawą pozwu był między innymi art. 24 par. 2 rozporządzenia o sprzedaży rzeczy ruchomych z udziałem konsumentów, zapis, który mówi, że konsument ma rację; jeśli sprzedawca nie odpowie w odpowiednim czasie i merytorycznie nie uzasadni odrzucenia reklamacji - należy orzekać zgodnie z żądaniem konsumenta. To jakby wykracza poza upoważnienie ustawowe. Sądy więc mają dyrektywę do tego, aby ustalić, czy istniała podstawa do reklamacji. Możliwość szybkiego reagowania okazała się, niestety, nierealna. A spraw tego typu jest najwięcej i są one bardzo kłopotliwe dla konsumenta, praktycznie prawie niemożliwe do wyegzekwowania z powodu tego systemu. Sądzę, że te pozwy operatorów są o tyle łatwe, że roszczenie jest stwierdzone, wymagalne, nie ma czego oceniać. Jest roszczenie i trzeba je zasądzić. Natomiast w tym wypadku trzeba oceniać. Wydaje się, że gdyby sędziowie mieli możliwość oceny, byłoby prościej. Mówiono tu, że jest to błąd, iż nie ma opinii biegłego, ale często te opinie są mało wartościowe, stwierdzają metodą organoleptyczną brak wad, mechaniczne uszkodzenie. Cóż to jest za opinia?</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#LilianaUstaborowiczJakimowicz">Generalnie jestem za procedurą uproszczoną. Powinna ona być rozwijana i konsumenci muszą się nauczyć z niej korzystać i przekonać się, że te działania są efektywne, że można sprawę załatwić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MichałKarwowski">Ja niemalże ad vocem. Chciałem podkreślić, że Federacja Konsumentów także jest za rozwijaniem procedury uproszczonej. Może użyłem skrótu myślowego, albo argumenty negatywne przeważyły w mojej wypowiedzi i stąd mogło powstać mylne wrażenie, że jesteśmy przeciw tej procedurze. To jest oczywiście nieprawda. Jesteśmy za rozwijaniem jej, po dokonaniu pewnych zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#TadeuszPawlus">Mam pytanie do pana dyrektora. Czy jeśli chodzi o postępowanie uproszczone, jeszcze można coś zepsuć? Sądzę, że już chyba nie i teraz możemy tylko spodziewać się, że będzie tylko lepiej. Jeśli zaś chodzi o Federację Konsumentów, to przedstawiła nam ona, że w I kwartale tego roku było 59 spraw, wyrok na rzecz konsumenta - 1. Czy to oznacza, że konsumenci są pieniaczami? Taki stosunek, to coś nieprawdopodobnego. Skąd to się bierze?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MarekSadowski">Wszystko można popsuć, nawet rzeczy dobrze działające. Jak coś źle działa, to oczywiście można to coś jeszcze bardziej popsuć. Rozumiem, że pan poseł mówi to, będąc zirytowany niskim powodzeniem postępowania uproszczonego. Przedstawiłem niską ocenę postępowania uproszczonego głównie z tego powodu, że w postępowaniu uproszczonym nie odpowiedziano na jego podstawowe zapotrzebowanie: otwarcia drogi do dużej liczby spraw na rzecz ochrony konsumentów. Sytuację więc mieliśmy taką: najpierw nie było żadnego postępowania uproszczonego, potem mieliśmy, biorąc pod uwagę ilość spraw cywilnych w ogóle, bardzo mało spraw, statystycznie biorąc - bo nie jest to może mało w życiu konsumentów. Spraw konsumenckich w ogóle w odniesieniu do spraw cywilnych, jako takich, zawsze było mało. Pewna ich liczba przybyła w związku z postępowaniem uproszczonym. Bo to nie jest tak, że nie wpływają sprawy do postępowania zwykłego konsumenckiego. Część tych spraw przeniosła się do postępowania konsumenckiego, ale pojawiły się nowe. Te sprawy obuwnicze, o których wspomniała pani prezes, to są sprawy, które kiedyś zdarzały się rzadziej. Teraz zdarzają się częściej, ale jest ich, w stosunku do wszystkich spraw w postępowaniu uproszczonym, bardzo mało. Czy one stanowią małą liczbę w stosunku do przypadków, które mogłyby znaleźć finał w sądzie? Na pewno małą. Ciemna liczba, czyli ilość źle zrealizowanych umów z udziałem konsumenta przez dostawców, producentów, sprzedawców jest wielokrotnie wyższa niż ilość spraw dochodzona na drodze sądowej. Można więc tylko tyle powiedzieć, że postępowanie uproszczone niedostatecznie zachęciło konsumentów do szukania ochrony w sądach i stąd jest potrzeba jego usprawniania, poprawiania. Sam tok postępowania uproszczonego jest rzeczywiście szybki, to jest najszybszy proces sądowy w Polsce. Przeciętna sprawa w postępowaniu uproszczonym nie trwa dłużej niż półtora miesiąca. To jest niemiecki wynik, porównywalny z wynikiem z Saksonii czy z Brandenburgii. Gdyby to się utrzymało, to byłoby po prostu znakomicie. Natomiast chodzi rzeczywiście o „wpuszczenie” spraw konsumenckich na szerszą skalę. I to jest nasza wspólna troska. Sądzę, że to może być odpowiedź.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MichałKarwowski">Tabela ma charakter przybliżony i mniejsza ilość spraw załatwionych pozytywnie dla klientów wynika z tego, że były to dopiero wyniki za pierwszy kwartał. Opracowanie nosi datę 9 kwietnia 2001 r. Do tego momentu, do Rady Krajowej Federacji Konsumentów nie nadesłano większej ilości informacji na temat wyroków zasądzających, lub wyroków ogółem. Nie mamy też informacji na temat spraw przegranych. W tabeli jest błąd, jeśli chodzi o wyroki ogółem, o których informacje dotarły do nas do 9 kwietnia 2001 r. na temat spraw wytoczonych w pierwszym kwartale 2001 r. Tak więc na pewno nie są to dane miarodajne i w dłuższym okresie ta relacja wyglądałaby zupełnie inaczej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MarekSadowski">Wszystko zależy od tego, jakie się robi pomiary statystyczne. Sądowa statystyka przewiduje następujący wynik procesu: uwzględnienie powództwa w całości lub w części, oddalenie powództwa i inne załatwienie sprawy. To „inne” obejmuje także ugody. Jeżeli się posługujemy statystyką sądową, to czasem niekorzystnie ocenia się proces z punktu widzenia powoda, albo osoby, która występuje w jego interesie, ale jednak, po długim procesie dowodowym, dochodzi do zawarcia ugody, ponieważ producent nie chce mieć przeciwko sobie prejudykatu, wyroku stwierdzającego, że sprzedaje wadliwy towar. Boi się bowiem, że ten wyrok, wraz z ustaleniami postępowania, będzie służył w innych sprawach. Te buty, o których mówiła pani prezes, to jest przykład procesu, w którym producentowi, tak naprawdę, nie chodzi o tę parę butów, tylko o przekonanie wszystkich, a zwłaszcza sądu, że to użytkownik źle używa butów, na przykład bezczelnie w nich chodzi i one się dlatego się rozwaliły, a przecież powinien jeździć karetą. I taki konsument, w danej sprawie, staje się ofiarą tego, że spróbował dochodzić swego roszczenia pierwszy. Poza tym, w Polsce zaczynają odgrywać rolę rozstrzygnięcia precedensowe. To nowość w polskiej praktyce sądowej. Dotąd precedens nie istniał, a teraz zaczyna istnieć. Na przykład, jest precedens w sprawie ochrony dóbr osobistych. Są wyroki, które jakby przecierają szlak i producenci towarów stosunkowo drogich, na których jest duży zysk, walczą do upadłego, aby nie przegrać sprawy. Te procesy toczą się więc długo także z tego powodu. Jeden z procesów koncernu Coca Cola trwał 9 lat. Wiadomo było, dlaczego. Coca Cola przegrała sprawę z jednym klientem i wypłaciła odszkodowania parunastu tysiącom powodów, których sprawy się w tym czasie nie toczyły, ponieważ ten jeden wyrok przesądził o odpowiedzialności koncernu w wielu sprawach. Jeden wygramy proces przez Federację Konsumentów lub inną organizację konsumencką powoduje w przyszłości, że te sprawy już nie trafiają do sądu. Dlatego trzeba z pewną życzliwością podejść nawet do przegranych spraw konsumenckich, prowadzonych przy udziale Federacji Konsumentów, bo jest to często przecieranie szlaków. Nigdzie nie można się dowiedzieć, czy konsument ma rację, dopiero proces z udziałem biegłych rozstrzyga, czy mamy do czynienia z wadą produktu czy ze złymi nawykami konsumenckimi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#MichałKarwowski">W bieżącym tygodniu widziałem u nas na biurku, w sekretariacie, dwa wyroki sądu w sprawach dotyczących waloryzacji polis posagowych. To są, jak na sprawy konsumenckie, stosunkowo poważne sprawy, gdzie w grę wchodzą kwoty, jak w tym przypadku, powyżej 4 tys. złotych. Oba te procesy były wygrane przez Federację Konsumentów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MarekSawicki">Czy są jeszcze chętni do dyskusji? Nie widzę. Zamykam dyskusję w tym punkcie obrad.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#MarekSawicki">Wobec niewniesienia wniosku o odrzucenie informacji, uważam informację na temat funkcjonowania postępowania uproszczonego przy dochodzeniu roszczeń konsumenckich za przyjętą. Przechodzimy do rozpatrzenia punktu drugiego, czyli do rozpatrzenia informacji na temat naruszania przez przedsiębiorców prawa konsumentów do informacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Przepraszam w imieniu koleżanki mającej referować ten temat, za jej nieobecność spowodowaną chorobą. Postaram się w dużym skrócie przedstawić informację, a przykłady postaram się przedstawić na podstawie materiałów, które przygotowałam na temat produktów spożywczych. Chodzi przy tym o produkty najczęściej kupowane, o przypadki naruszania przez przedsiębiorców prawa do informacji, które są szczególnie ciekawe. Przede wszystkim konsument oczekuje dwóch rzeczy. Po pierwsze w miarę rzetelnej informacji o produkcie oraz informacji o warunkach i postanowieniach tak zwanych umów konsumenckich, a co za tym idzie, o możliwości odstąpienia od umowy.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Jeśli chodzi o przepisy prawne, które obowiązują w tym względzie, to w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej przepisów chroniących dobra i interesy konsumentów. Natomiast innego rodzaju kwestię stanowi rzetelność producenta i jego wiedza na temat obowiązujących w tym względzie przepisów.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Jeśli chodzi o środki spożywcze, to są to produkty najczęściej nabywane i w związku z tym informacja o nich jest dosyć istotna. W przypadku produktów opakowanych, sytuacja jest w miarę jasna i klarowna. Gorzej jest, jeśli chodzi o produkty nie opakowane. Wówczas informacja powinna pochodzić od sprzedającego, ale niestety, w tej mierze, konsument nie może na to liczyć. Chciałabym powiedzieć parę słów na temat znakowania, które powinno być rzetelne, zgodne z prawdą. Ogólne dane o znakowaniu zawarte są w ustawach, między innymi w ustawie o ogólnym bezpieczeństwie produktu, o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, w rozporządzeniu w sprawie zawierania i wykonywania umów sprzedaży rzeczy ruchomych z udziałem konsumentów i w odniesieniu do produktów spożywczych - w bardzo istotnym, najistotniejszym właściwie - rozporządzeniu ministra rolnictwa, dotyczącym znakowania środków spożywczych w opakowaniach jednostkowych. To rozporządzenie jest jednym z pierwszych kompleksowych uregulowań, które zostało zastosowane prawie 8 lat temu. Pierwsze próby były w 1993 r. W roku 1994 wydano nowe rozporządzenie, które obowiązuje do dnia dzisiejszego. Wydawałoby się, że przez ten czas można byłoby oczekiwać zmniejszającej się liczby przypadków złego znakowania produktów. Najlepsze dane będzie miała na ten temat Inspekcja Handlowa, która z urzędu nadzoruje sprawę związaną ze znakowaniem między innymi środków spożywczych. Główne i najistotniejsze zastrzeżenia dotyczą spraw banalnych, danych, które właściwie powinny być umieszczane przede wszystkim. Chodzi o brak podstawowych informacji o produkcie, a więc o brak nazwy producenta, anonimowość towaru, nieprawidłową nazwę produktu, która nieprecyzyjnie informuje o rodzaju środka spożywczego lub wprowadza nabywcę w błąd co do istoty i składu produktu, o nieczytelną informację lub jej brak na temat terminu przydatności do spożycia lub daty minimalnej trwałości, o dowolne stosowanie określeń zastrzeżonych dla konkretnych produktów, o nadużywanie pewnego rodzaju określeń. Chodzi tu głównie o powszechnie występujące określenia typu: „zdrowa żywność”, poza tym określenia takie, jak: ekologiczny, dietetyczny, o obniżonej wartości energetycznej. Nie zawsze te informacje umieszczone są w sposób prawidłowy, to znaczy nie zawsze odzwierciedlają faktyczny stan produktu. Kolejne przykłady to: niepodawanie pełnego wykazu składników, niepodawanie pełnej informacji, co do zastosowanych substancji dodatkowych. Przy okazji trzeba powiedzieć, że od 7 maja br. obowiązuje nowe rozporządzenie Ministra Zdrowia na temat substancji dodatkowych dozwolonych. Niezależnie od tego ukazała się poprawka do tego rozporządzenia, zmieniająca niektóre punkty załączników, dotyczących stosowania substancji dodatkowych. Jest ona opublikowana w ostatnim Dzienniku Ustaw, bodajże nr 40. Występują też jeszcze inne nieprawidłowości, takie jak niepodawanie pochodzenia danego składnika. Nie jest to może wymagane żadnymi przepisami, ale wydaje się, że z punktu widzenia interesów konsumentów takie informacje prokonsumenckie byłyby bardzo cenne.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Chodzi głównie o pochodzenie składnika w tym sensie, czy jest on podchodzenia roślinnego, czy zwierzęcego. Jeśli pochodzenia zwierzęcego, to jakiego: czy jest drobiowy, wieprzowy czy rybny? Najlepszy przykład mieliśmy ostatnio z żelatyną i z różnego rodzaju składnikami pochodzenia zwierzęcego. Doszło do wycofywania produktów, gdyż producent nie był w stanie przedstawić wiarygodnych, udokumentowanych źródeł pochodzenia składnika. Wydaje się, że z konsumenckiego punktu widzenia, jest to sprawa niezwykle istotna. Częste jest też nieumieszczanie informacji o zastosowanych metodach obróbki termicznej, które są istotne z punktu widzenia konsumenta.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#ElżbietaSieliwanowicz">I ostatnia sprawa - dosyć ściśle związana z nazwą produktu - stosowanie szaty graficznej opakowania, która może wprowadzać nabywcę w błąd, co do charakteru produktu.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Pozwolę sobie teraz przedstawić przykłady, które, jak sądzimy, są najbardziej charakterystyczne. Jeśli chodzi o zbliżoną szatę graficzną, to typowy przykład stanowi mieszanka masła z mieszankami olejów roślinnych lub mieszankami margaryn. Stosowana jest identyczna folia, jak dla tradycyjnego masła ekstra. Są stosowane folie oraz napisy takie, jak na przykład „tradycyjne ekstra”. Folia jest z charakterystycznym widokiem skopka śmietany, w kolorze złotym - wizualnie przypomina opakowanie masła ekstra, tymczasem jest to mix wyselekcjonowanych tłuszczów i olejów roślinnych oraz masła. W składnikach masło jest na trzecim miejscu, a więc na dość odległej pozycji, jeśli chodzi o stopień zawartości składnika w produkcie.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Kolejna kwestia, to nadużywanie niektórych określeń. Bardzo często pojawiają się w sprzedaży miody, które z miodem mają wspólną tylko nazwę, gdyż nie są miodem, lecz produktem powstałym na drodze hydrolizy cukru: glukozy, fruktozy, sacharozy, z dodatkiem aromatu, identycznego z naturalnym. W pierwszym polu widzenia konsument ma na opakowaniu napisane: miód. Pozwoliliśmy sobie przedstawić na przykład „Miód bez konserwantów” - tak jakby był dopuszczony jakikolwiek konserwant do stosowania w miodzie. Inna sprawa to znakowanie kaw. Asortyment kaw jest szeroki i urozmaicony. Te najbardziej charakterystyczne i cenne informacje są podane w sposób prawie niewidoczny, drukiem drobnym i zlewającym się z tłem opakowania, Niemalże nie da się tego odczytać. Niektóre informacje są umieszczone w sposób tak sprytny, że bez uszkodzenia opakowania nie można przeczytać, co to takiego. Tak zdarza się często w przypadku czekolad. Napis na opakowaniu informuje, że jest to czekolada mleczna z dodatkiem truskawek lub orzechów arachidowych. Okazuje się, że jest to produkt czekoladopodobny, gdzie rolę tych wspaniałych dodatków pełni substancja dodatkowa w postaci aromatu lub barwnika, identycznego z naturalnym. Kupujemy najczęściej oczami, a informacja najbardziej widoczna nie mówi całej prawdy o produkcie.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Kolejna sprawa, to „Kawa prima, od niej wszystko się zaczyna”. Napisano, że jest to kawa rozpuszczalna o pełnym smaku i aromacie. Natomiast ze składu wynika, że zawiera tylko 20% ekstraktu kawy naturalnej, a 80%, to ekstrakt cykorii. Czy to akurat jest kawa wspaniała, o wspaniałym aromacie i smaku? Producent ma prawo zachwalać. Ale to nie zmieni faktu, że przeważający jest aromat cykorii, a nie kawy naturalnej.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Następna sprawa, to stosowanie określeń mających na celu „schwytanie” potencjalnego nabywcy, a nie niosących ze sobą żadnych informacji. Na przykład: American quality.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Kolejna kwestia - używanie bezpodstawne pewnych zastrzeżonych znaków. Znak jakości Q przyznawany jest przez Polskie Centrum Badań i Certyfikacji. Tylko ono ma prawo je przyznawać. Produkt musi spełniać określone wymagania fizyczne, chemiczne, organoleptyczne, dotyczące znakowania, szaty graficznej itd. Dopiero po zatwierdzeniu przez komisję, producent ma prawo znakować produkt znakiem jakości Q. W tej chwili w branży rolno - spożywczej jest około 70 firm, które mają prawo znakować swoje niektóre produkty tym znakiem. Dotyczy to 300 produktów, a więc nie jest to zbyt szeroki wachlarz.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Na koniec chciałabym powiedzieć o znakowaniu produktów transgenicznych. Sprawa w przypadku produktów spożywczych jest jasna i oczywista. Przepisy prawne są, życie pokazuje jednak zupełnie co innego. Brak na rynku oznakowanych tak produktów, w naszym odczuciu wcale nie znaczy, że tych produktów na rynku nie ma. Przepisy co do znakowania są, obowiązują. Również w projektowanej nowej ustawie o warunkach zdrowotnych żywności i żywienia znajdzie się zapis mówiący o obowiązku znakowania między innymi produktów transgenicznych. Ale jeśli za tym nie pójdą konkretne posunięcia, między innymi urzędowych jednostek kontroli, to efekt będzie niewielki.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Jeżeli chodzi o produkty rolne, to jak wspomniałam, zdarzają się przypadki nadużywania określeń typu: ekologiczny, ekoprodukt. Nadużywanie tego typu określeń i dezinformacja konsumenta skończą się z chwilą, kiedy zacznie być egzekwowana ustawa o rolnictwie ekologicznym, która została uchwalona ostatnio i czeka na podpis pana prezydenta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#LilianaUstaborowiczJakimowicz">Chciałam się odnieść do końcowej części wypowiedzi koleżanki z Federacji Konsumentów, która mówiła o braku znakowania produktów transgenicznych przez producentów. Chciałam powiedzieć, że częściowo jest to efektem prasy negatywnej, którą posiadają produkty GMO. To powoduje częściowo niepowodzenie ustawy, gdyż przed wejściem w życie tych produktów wiele się o nich mówiło, nie wyjaśniając sensu tego problemu. Zresztą, tak naprawdę, nikt nie wie, na czym polega szkodliwość żywności przetwarzanej genetycznie. Obawa przed umieszczaniem informacji o zawartości GMO w produkcie jest u producentów tak duża, że decydują się na to, by jej nie zamieszczać, mimo że taki obowiązek istnieje. Ktoś powinien dać przykład, najlepiej jakiś liczący się producent i umieścić taką informację, tworząc powoli przekonanie, że umieszczenie takiej informacji jest dla klienta pozytywne. Podawanie informacji w sposób nie w pełni rzetelny, nie taki jak należy powoduje, że ustawa w tej części nie działa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#TadeuszPawlus">Chciałbym zabrać głos w związku z ostatnią wypowiedzią pani prezes. Nie można mówić, o czymś, że jest dobre, jak z góry wiadomo, że jest złe. Żywność genetycznie modyfikowana jest zła i każdy się jej będzie bał. Oznakowanie mówi po prostu o tym, że to jest zła żywność. Producent unika podawania takiej informacji i trzeba go zmusić do zamieszczania jej. A konsument powinien mieć prawo wyboru. Produkty GMO nigdy nie będą uważane za najlepsze produkty, przeciwnie - raczej są złymi produktami.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#TadeuszPawlus">Tematem dzisiejszego posiedzenia jest naruszanie przez przedsiębiorców oprawa konsumenta do informacji. Mimo, że mamy podrozdział „Usługi” w naszych materiałach. Poza bankowymi i telekomunikacyjnymi, jak wyglądają usługi - nie za wiele powiedziano. Usługi - rzecz w sumie ulotna i nie żądam, aby podawano informacje na temat tego, czy usługi reklamowane przez agencje towarzyskie są najlepszej jakości, ale na temat usług w ogóle powinniśmy otrzymać jakąś informację.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#TadeuszPawlus">Chciałbym też dowiedzieć się, jak to jest. Gabinety lekarskie, jako takie, podlegają prawu o działalności gospodarczej. W jaki sposób będzie kontrolowany zakres ich usług? Są zamierzenia nowelizacji, polegające na tym, aby podobnie jak radcy prawni, adwokaci i notariusze, lekarze byli wyłączeni spod prawa o działalności gospodarczej. Ale to dopiero plany. Ciekaw jestem, jak powiadam, jak będą kontrolowane usługi lekarskie, ich zakres, jakość itp. przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#ElżbietaOstrowska">Nie przypominam sobie zapisów, które obligowałyby Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów do kontroli gabinetów lekarskich. Akurat tego typu kontroli nie wyobrażam sobie w wykonaniu naszego urzędu, gdyż sądzę, że wymaga to dość specjalistycznej wiedzy.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#ElżbietaOstrowska">Jeśli można, chciałabym na moment powrócić do GMO. Nie jestem pewna, czy miałam okazję mówić Komisji o tym. Otóż z kontroli prowadzonych przez Inspekcję Handlową wynika, że produkty genetycznie modyfikowane występują w obrocie. Występują w hurtowniach, po czym „rozpływają się” i do obrotu detalicznego, do konsumenta te towary rzekomo nie trafiają. Oczywiście jest to niemożliwe i uzasadnione jest przypuszczenie, że nieodpowiednio oznakowane, lub wcale nie oznakowane, są przekazywane do detalu i oferowane konsumentom. Zwróciliśmy się do głównego inspektora Inspekcji Sanitarnej o to, by Inspekcja Handlowa i Inspekcja Sanitarna wspólnie przeprowadziły kontrole w całym łańcuchu przebiegu tych produktów, aby wychwycić moment ich „dematerializacji”. Zdajemy sobie sprawę trudności tego typu kontroli i zapewne niemożności objęcia całego tego procederu, ale nawet przykładowe wychwycenie takich spraw, mogłoby być pewnym otrzeźwieniem dla pozostałych producentów i handlowców. W tej chwili czekamy na reakcję Inspekcji Sanitarnej. Myślę, że tego typu kontrola będzie z korzyścią dla konsumentów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#LilianaUstaborowiczJakimowicz">Skoro produkty nie są oznaczane, to i tak nie wiemy, co jemy, czy to jest GMO, czy też nie. Mówiłam o owej negatywnej informacji w tym sensie, że jednak trzeba powiedzieć, że te produkty nadają się do jedzenia, tyle że są genetycznie modyfikowane. Oczywiście uważam, że powinny być one oznakowane, aby klient decydował świadomie, jednakże sądzę, że trzeba też ukazywać pozytywne efekty znakowania, a nie tylko wyłącznie mówić o tym, że te produkty są złe. Efekt jest bowiem taki, jak obecnie: jemy te produkty i o tym nie wiemy. Niektórzy mówią, że nawet wiedząc i tak by je spożywali, ale być może nie dawaliby ich swoim dzieciom. Klient musi mieć świadomość tego, co się je, mieć możliwość wyboru.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#TadeuszPawlus">Chciałbym odwrócić sytuację. Jeśli jakaś firma ogłasza i daje na to gwarancję, że w jej produktach nie ma GMO, to czy jest to reklama uczciwa, czy nie, czy to jest reklama porównawcza, czy też nie? Jeśli bowiem ta firma daje tego typu ogłoszenie, to mogę z tego wyciągnąć wniosek, że tylko owa firma produkuje żywność bez GMO, nikt inny. Wszystkie inne produkty, słusznie czy nie, będę uważał za skażone.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#ElżbietaOstrowska">Reklama byłaby prawdziwa, gdyby badania potwierdziły, że produkty owej firmy nie zawierają GMO. Skądinąd nie wyobrażam sobie badań, które potwierdziłyby to w 100%, bo modyfikowane genetycznie może być ziarno, z którego produkowana jest mąka, z której to mąki produkowane jest ciasto itp. Tak więc wprawdzie produkt końcowy nie jest modyfikowany genetycznie, ale zawiera takie elementy, gdyż w całym tym łańcuchu wystąpił element modyfikacji genetycznej. W rezultacie o tym, czy reklama jest uczciwa, rzetelna i nie wprowadza w błąd, mogłyby przesądzić wyłącznie badania.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#ElżbietaOstrowska">Czy jest to reklama porównawcza? Nie. Porównawcza byłaby wówczas, gdyby mówiono: firma x - i tu padłaby konkretna nazwa - modyfikuje genetycznie swoje produkty, a nasze są czyste, szlachetne, naturalne itp. Wówczas byłaby to reklama porównawcza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MarekSawicki">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Czy są jeszcze jakieś uwagi lub wnioski dotyczące przedstawionej informacji? Nie widzę, wobec tego informację na temat naruszania przez przedsiębiorców prawa konsumentów do informacji uważam za przyjętą. Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>