text_structure.xml 63.5 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MarekSawicki">Otwieram kolejne posiedzenie Komisji Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wobec niewniesienia uwag do protokółu z poprzedniego posiedzenia, protokół uważam za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#MarekSawicki">Jednocześnie przypominam, że zgodnie z zarządzeniem marszałka Sejmu, wszystkich nas obowiązuje wyłączenie telefonów komórkowych.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#MarekSawicki">Serdecznie witam zaproszonych gości, panie posłanki i panów posłów, a także przedstawicieli mediów.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#MarekSawicki">Porządek posiedzenia państwo otrzymali. Pytam, czy są do niego uwagi, bądź propozycje? Nie widzę. Wobec tego, sam zaproponuję, aby poszerzyć porządek posiedzenia o rozpatrzenie projektu opinii Komisji o projekcie rozpatrywanym w Komisji Prawa Europejskiego, dotyczącym kosmetyków - druk nr 2281. Jeśli nie będzie uwag uznam, że propozycja została przyjęta. Uwag nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#MarekSawicki">Proszę o zabranie głosu przedstawiciela Rzecznika Praw Obywatelskich, pana dyrektora Zelwiańskiego, celem przedstawienia nam informacji na temat oszukańczych praktyk rynkowych.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#MarekSawicki">Jednocześnie chciałbym prosić wszystkich uczestników posiedzenia, aby zgodnie z tym, co sugeruje Rzecznik Praw Obywatelskich, w trakcie dzisiejszej dyskusji nie wymieniać nazw firm w sprawach, o których będziemy mówić. Chodzi o to, aby dyskutować o problemach, a nie o firmach, gdyż wobec tych firm toczyły się lub toczą różnego rodzaju postępowania prawne. Nie są one zakończone i nie możemy dziś publicznie o tych firmach mówić. Tak więc omawiajmy problemy, ale nie prezentujmy firm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#RyszardZelwiański">Jeśli państwo pozwolą, podzieliłbym się z koleżanką czasem przeznaczonym na to wystąpienie. Ja wprowadziłbym w temat, a koleżanka, która bezpośrednio pracowała nad tym problemem, szczegółowo by go omówiła. W razie potrzeby będziemy się uzupełniać.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#RyszardZelwiański">Jak się wydaje, każdy z państwa znalazł choć raz w swojej skrzynce pocztowej dziwne przesyłki od różnych „Biur wręczania nagród” z informacją typu: „Otrzymałeś nagrodę, wygrałeś wycieczkę, zostałeś wylosowany, pod warunkiem, że...”. W takich wypadkach cały czas mamy do czynienia z działaniami oszukańczymi, z oszustwem intelektualnym. W skrzynkach pocztowych nie ma tzw. druków bezadresowych, których można się pozbyć poprzez zgłoszenie zastrzeżenia na poczcie. Są to, niestety, druki imiennie adresowane do poszczególnych osób. Adresy pochodzą z różnych źródeł. Dawniej można byłoby przypuszczać, że takim źródłem danych osobowych mogła być książka telefoniczna lub wykaz adresowy, obecnie - nie. Dane osobowe są obecnie towarem, którym handluje się na rynku, który się zdobywa w różny sposób, poprzez przesyłanie przez najrozmaitsze firmy i te legalne i te nie zawsze legalne, różnych ankiet, pod różnymi nazwami. Zdarzyła się nawet taka ankieta, zebrana rzekomo dla celów konsumenckich, w której prosi się między innymi o wskazanie, ile pokoi ma mieszkanie, czy używa się patentowych zamków, czy posiada się cenne przedmioty. Pytano o wiele spraw, a odpowiedzi mogły posłużyć dla celów kryminalnych, choć oczywiście i dla celów handlowych, albowiem różne firmy, w tym ubezpieczeniowe, są zainteresowane w uzyskiwaniu zestawów informacji, by do potencjalnych klientów kierować potem swoje oferty sprzedaży towarów i usług. Ponieważ mamy do czynienia z przesyłkami adresowanymi i opłaconymi, to poczta nie ma podstaw, aby takich przesyłek nie doręczać. Przesyłki te są kierowane wcale nie do ludzi zamożnych, czy najzamożniejszych. Takie osoby nie są bowiem z reguły podatne na przyjęcie oferty otrzymania „cennej nagrody” w zamian za kupno określonego towaru. Oczywiście nagrody te potem okazują się z reguły wcale nie cenne. Nad przygotowaniem i analizą takich materiałów czuwa cały sztab ludzi, którzy są przygotowani do specjalnej psychotechniki, mniej lub bardziej nieuczciwej reklamy i nieuczciwego działania. Sprawa polega na tym, że otrzymywaliśmy przez cale lata skargi ludzi, którym wydawało się, że po spełnieniu żądań firm powinni otrzymać nagrodę, a nie otrzymywali jej. Szczegółowa analiza wykazuje, że prospekty te nie posiadają stricte zobowiązania do przekazania takiej nagrody. Przy czym są one w ten sposób budowane graficznie, że czynią wrażenie niekiedy autentycznych urzędowych dokumentów.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#RyszardZelwiański">Próbowaliśmy się zorientować, jak to wygląda od strony ścigania karnego i okazało się, że póki co - ale mówię to w czasie przeszłym - śledztwa te natrafiały na rzekomo bądź okoliczności nie dające podstawy do ścigania, bądź też były źle oceniane. Dlatego też postanowiliśmy sporządzić tę informację, która jest datowana na dzień 2 października 2000 r. i może być o tyle nieaktualna, że niektóre firmy już z rynku zniknęły. Nie oznacza to, że one w ogóle zniknęły z rynku. Dokonują one bowiem pewnego przetasowania, zmieniają nazwę - ci sami ludzie działają pod inną nazwą w podobny sposób.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#RyszardZelwiański">Nazwy, które występują w naszym materiale, oznaczają pewien typ działań, są to nazwy umowne, określające tylko te zachęcające ulotki, które sprzedają na przykład maść tygrysią w charakterze cudownego balsamu, itp.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#RyszardZelwiański">Dostarczyliśmy Komisji także drugą część opracowania wskazując, że niejednokrotnie mamy do czynienia z działalnością firm ulokowanych za granicą.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#RyszardZelwiański">Opisywane przez nas zjawiska nie są nowe, jest to naśladownictwo tego, co dzieje się w krajach unijnych i co działo się i było bardzo ostro zwalczane w Stanach Zjednoczonych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#MarekSawicki">Zanim oddam głos pani Matuszewskiej, chciałbym gorąco powitać naszych nowo przybyłych gości, w tym Sekretariat Przemysłu Spożywczego NSZZ „Solidarność”. Co prawda nie był zapraszany, ale jak się dowiedziałem, indywidualne zaproszenia wysyła na tego typu posiedzenia, czy też na wszystkie posiedzenia, Klub Parlamentarny Akcji Wyborczej „Solidarność”. Tajemnic, jeśli chodzi o obrady komisji nie mamy, natomiast jeszcze raz zwracam uwagę, aby nie operować nazwami firm podczas dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#EwaMatuszewska">Jestem pracownikiem Biura Rzecznika Praw Obywatelskich od 1988 r. czyli od początku i od początku zajmuję się sprawami konsumenckimi. Problemy, które przedstawione zostały w informacji, pojawiły się w praktyce rzecznika w postaci skarg od obywateli po raz pierwszy w drugiej połowie 1994 r. Z początku schemat działania nie był jasny nawet dla nas, a tym bardziej dla zainteresowanych, ale wyglądało to w ten sposób, że firmy, które jako pierwsze wymieniamy w tych skargach, mieściły się we Wrocławiu i po przejrzeniu treści ich prospektów było oczywiste, że ich wzór został ściągnięty z Niemiec. Prospekty te miały to wspólnego ze sobą, że były przede wszystkim zawiadomieniami o nagrodach, natomiast oferta sprzedaży wysyłkowej towarów była w nich sprytnie zakamuflowana w ten sposób, że było to zawiadomienie dla zainteresowanego, że już wygrał. Chodziło przy tym o kwoty rzędu od 100 do 300 mln starych zł. Oferty sformułowane były w taki sposób, że skoro ktoś wygrał, to musi się odezwać, odsyłając wypełniony kupon i wybierając jeden z produktów. Wówczas nagroda należy do danej osoby. Osób, które się na to nabierają jest bardzo dużo i ta praktyka trwa dalej.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#EwaMatuszewska">Z początku firmy mieściły się, jak wspomniałam, we Wrocławiu. Stosunkowo szybko poszły skargi do prokuratury i powództwa do sądów. Takie prospekty przygotowują specjaliści, pracuje nad nimi sztab złożony co najmniej z prawnika, psychologa i specjalisty od marketingu. Dopiero po zakończeniu przez niego pracy materiałem zajmuje się grafik komputerowy. Cała ta operacja jest możliwa tylko i wyłącznie przy wykorzystaniu sprzętu komputerowego, chodzi bowiem o druki seryjne. Certyfikat nominacji oznacza wyłącznie, że się bierze udział w konkursie dla klientów. Rzecz wygląda w ten sposób: pierwsze prospekty składają się najczęściej z pojedynczych ulotek w kopercie i katalogu towarów sprzedaży wysyłkowej. Ich wzory były pojedyncze w tym sensie, że powtarzały się w praktyce tej samej firmy. W tej chwili poszczególne firmy używają już nawet nie kilku, ale kilkunastu lub kilkudziesięciu wzorów. Technika poszła naprzód.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#EwaMatuszewska">Nie byliśmy w stanie dotrzeć do źródeł pozyskiwania danych osobowych przez pierwsze firmy, które to robiły. Raz zebrany zbiór jest rzeczą, która się automatycznie powiela. Takie prospekty mają identyczną treść, kierowaną do wszystkich adresatów. Zmienia się tylko imię, nazwisko i adres. W treści dopasowuje się tylko formy typu „pan”, „pani” oraz dodaje właściwe imię. U nas mało kto zdaje sobie sprawę z tego, bo nie ma aż tak wielu użytkowników komputerów, że to jest robione właśnie w takiej technice. Tymczasem, aby taka działalność była opłacalna, to jedna transza prospektów, to znaczy partia wysyłana w jednym czasie do grupy odbiorców, liczy kilkanaście tysięcy listów. Dzieje się tak dlatego, że firma, wysyłając pierwszy raz ofertę pod dany adres nie wie, jak dana osoba zareaguje, czy odpowie, czy nie. A tylko wówczas, gdy odzew w postaci zamówień lub odesłania kuponu jest wystarczająco duży, cała sprawa jest opłacalna. Kupony służą do budowania listy klientów podatnych na tego typu reklamę i lista taka jest również towarem. Ten problem nie jest tylko nasz. To zjawisko po raz pierwszy pokazało się 10–12 lat temu w Stanach Zjednoczonych. Przy pomocy znajomych postarałam się o prospekty ze Stanów. Różnią się one od naszych kształtem i lepszą jakością prac drukarskich, natomiast stosowane „chwyty” są w nich identyczne. Sądząc pod tym, co przedstawia Federalna Komisja Handlu na swoich stronach internetowych, to ta plaga tam, mimo podejmowanych działań, nadal nie jest zwalczona, chociaż procesów przeciwko tego rodzaju firmom jest stosunkowo dużo.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#EwaMatuszewska">Jest jeden techniczny problem. Zbieranie dowodów do takich procesów jest o tyle utrudnione, że osoby, które otrzymują takie prospekty, są rozrzucone po kraju i bez dostępu do bazy danych firmy, nie wiadomo, kto je dostał. To wszystko, co zebrało Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, powstało w wyniku kampanii prasowej. Przy okazji jednej z konferencji w Federacji Konsumentów poprosiliśmy prasę o ogłoszenie, że zbieramy takie materiały, gdyż są one nieodzowne do tego, by ocenić, jakie tricki są w nich stosowane.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#EwaMatuszewska">Zasada jest zawsze ta sama: wywołanie u kogoś przekonania, że czeka na niego niewyobrażalna, ogromna korzyść majątkowa, którą otrzyma jak dar, praktycznie za nic. Zawsze celem tego nie jest danie klientowi czegokolwiek cennego, lecz wyciągnięcie od jak największej grupy ludzi stosunkowo niewielkich kwot. Są to kwoty relatywnie niewielkie, bo przy jednorazowym „połowie” chodzi o sumy rzędu stu zł. od osoby, tak aby się klientowi nie opłacało iść do sądu. Ewentualnie może się gdzieś poskarżyć, ale w efekcie zostawić sprawę w spokoju. Jeżeli jest to skierowane jednocześnie do tysięcy ludzi i odpowiada na tę ofertę, wedle danych UOKiK 15 proc. z 20 tysięcy klientów, to proszę sobie wyobrazić, jakie kwoty wchodzą w grę. Mówię o tylko jednej transzy... Z notatek, które prowadzę od lat, z materiałów, które zbierałam wynika, że poszczególne firmy takie transze prospektów rozsyłają z częstotliwością od jednego razu w miesiącu do jednego razu w tygodniu. Oczywiście nie znamy pełnej skali działalności tych firm, gdyż uprawnienia śledcze w tym zakresie posiada prokuratura i tylko ona mogłaby na przykład zarządzić w prowadzonym postępowaniu przeszukanie z zabezpieczeniem danych w postaci zapisów elektronicznych na dyskach tych firm. Jest tylko jeden problem. Firmy te, to nie są amatorzy, to nie są przedsiębiorcy, którzy rozpoczęli tę działalność tutaj i uczą się na swoich błędach. Są to najczęściej, tak jak wynika z druków, którymi się posługują, osoby, które już taką działalność wcześniej prowadziły.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#EwaMatuszewska">W załączniku do informacji wskazywałam, że w tym samym czasie są tworzone całe grupy firm przez podmioty zagraniczne. Ten sam podmiot zagraniczny, jakiś określony holding, tworzy jednocześnie kilka spółek; część z nich rozpoczyna działalność od razu, część jest „uśpiona”, po to, by jeśli robi się wokół firmy zbyt „gorąco”, można było przerzucić działalność na owe „uśpione” firmy, pod inne szyldy.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#EwaMatuszewska">Jeśli chodzi o sytuację osób otrzymujących prospekty, to jest ona dość trudna, gdyż to, co wiedzą one o firmie, pochodzi wyłącznie z danych podanych na drukach. Tymczasem, poza nielicznymi wyjątkami, firmy te się kamuflują w ten sposób, że podają tylko samą nazwę spółki, bez informacji, że jest to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, oraz numery skrytek pocztowych.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#EwaMatuszewska">Biuro Rzecznika nie może uzyskać oficjalnie, zwracając się do poczty, informacji na temat tego, kto jest właścicielem skrytki o określonym numerze. Jest to tajemnica handlowa poczty oraz tajemnica korespondencji. Taką informację może otrzymać prokurator. Tymczasem konsekwencją nieznajomości adresu, w naszych warunkach, jest niemożność wytoczenia powództwa sądowego nawet o te roszczenia, które są pewne w tym sensie, że przysługują zainteresowanym, na przykład świadczenia z tytułu rękojmi za wady dostarczonego towaru. Dlaczego tak się dzieje? W postępowaniu cywilnym sądowym strona dochodząca roszczenia jest zobowiązana wskazać sądowi zarówno podmiot, od którego dochodzi roszczenia, jak i adres, pod który może być doręczony chociaż tylko pozew, pismo procesowe. Przy tym ma być to adres siedziby, a nie skrytki pocztowej, ponieważ na skrytkę pocztową nie można odebrać przesyłki poleconej i nie ma dowodu, że pismo zostało doręczone. Jeśli strona takiego adresu nie wskaże, sąd wezwie ją do jego wskazania w określonym czasie, i jeśli w owym czasie brak nie zostanie uzupełniony, postępowanie zostanie zawieszone. Jeśli w ciągu trzech lat nie pojawi się wniosek o jego podjęcie i nie nastąpi uzupełnienie braków, postępowanie jest umarzane. Obywatele tego nie wiedzą i dlatego regularnie w pismach odpowiadających na skargi podajemy również i tę informację. Zbierając materiały, a zwłaszcza oryginalne prospekty w celu ich analizy, ustalenia, jakie pomysły zastosowano i w jaki sposób wprowadza się obywateli w błąd, zorientowałam się, że materiały te są znakowane po to, aby wysyłający wiedział, jakiego rodzaju wzór prospektu został wysłany. Prospekty te są więc oznaczone symbolami. Z mojej obserwacji wynika, że ta sama firma wysyła prospekty nie tylko do nas, tu w Polsce, ponieważ ten sam wzór ulotki był także napisany w jednym z języków słowiańskich. Było więc oczywiste, że prospekt przeznaczono do wysłania albo na Słowację albo na Słowenię. Z dość szczątkowych informacji uzyskanych z prokuratury wiem, że taka działalność jest zorganizowana w ten sposób, że druk prospektów nie odbywa się w Polsce, tylko na przykład we Francji. To z kolei podnosi koszty i kontrola skarbowa dobrze by zrobiła takim firmom. Przyznaję, że jedną z warszawskich grup firm „wykończyłam” w ten sposób, że zwróciłam się do Izby Skarbowej z prośbą o przeprowadzenie kontroli. Grupa ta w tej chwili nie jest aktywna na rynku, w każdym razie pod nazwami, których wcześniej używano. Nastąpiła natomiast pewna zbieżność w czasie. Gdy bowiem ta kontrola się rozpoczęła - w dwa miesiące później powstała nowa firma, której powiązania terytorialne, organizacyjne itp. z poprzednią są dla mnie widoczne o tyle, że posługuje się ona na przykład tą samą adresową bazą danych, jak owa grupa, którą się zajęły organy skarbowe. Przyznam, że zbieranie tych prospektów nie jest łatwe. Pomaga mi w tym całe Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, jego pracownicy też otrzymują takie druki. Nie dlatego, że kiedykolwiek byli klientami takich firm. Przyznaję też, że może nie zadziałałam konwencjonalnie, ale wszystkich moich sąsiadów i znajomych przeszkoliłam, by nie wierzyli w to, co jest w takich drukach napisane i aby tego rodzaju prospekty oddawali mi do analizy.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#EwaMatuszewska">Ponieważ ja nigdy na takie listy nie odpowiadałam, „wyleciałam” z bazy danych list wysyłkowych. Jak to się odbywa? Firma otrzymuje pewną bazę adresową, wysyła prospekty do wszystkich klientów wykazanych w tej bazie i czeka na odzew. Ci wszyscy, którzy odpowiedzą, są wpisywani na drugą listę, która zawiera klientów obiecujących, takich, którzy mogą dalej brać udział w grze. Potem wysyła się następną transzę, aby sprawdzić, czy na pewno nikt z pozostałych klientów, do których wysłano pierwszą transzę nie odpowie, bo może podczas rozprowadzania pierwszej edycji nie było kogoś z nich w domu i dlatego nie odebrał przesyłki. Jeśli któraś z tych osób odpowie, to tego rodzaju przesyłki będzie otrzymywała od tej firmy jeszcze długo, a także od następnych firm. Sądząc po numerach identyfikacyjnych klientów, takie bazy danych liczą po kilkaset tysięcy nazwisk.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#EwaMatuszewska">Z ciekawości, jak radzą sobie z tym problemem sąsiedzi - zajrzałam do Internetu. Znam tylko angielski, więc mogłam korzystać głównie z materiałów dostępnych przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Mam ze sobą wydruki najnowszych materiałów z Federalnej Komisji Handlu. W Stanach Zjednoczonych odbywa się już czwarty raz akcja „bandyta w twojej skrzynce pocztowej”, która polega na tym, że bardzo szeroko propaguje się ostrzeżenia o tego rodzaju działalności, tego rodzaju praktykach rynkowych, nazywanych tam wprost oszukańczymi. Tam się tego nie ukrywa. Jest też równocześnie zorganizowana cała akcja, aby tego rodzaju sygnały - niezależnie czy trafiają do poczty czy do prokuratur stanowych, pełniących tam funkcje zbliżone do naszego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Federacji Konsumentów, lub do innych organizacji zajmujących się problemami konsumenckimi - gromadzone były w jednym miejscu, aby było wiadome, że na daną firmę skargi już były. Muszę powiedzieć na marginesie, że przy okazji innego typu oszustwa, związanego z ofertami pracy, sama zawiadomiłam, poprzez Internet, prokuratora stanowego Kalifornii, o firmach posługujących się językiem polskim, które ze Stanów Zjednoczonych rozsyłały swoje oferty do Polaków. Problem polega na tym, że tą metodą jest pozbawianych pieniędzy bardzo wielu obywateli. Tu nie idzie tylko o to, że oni są naiwni i za tę naiwność zostali ukarani. Chodzi o to, że Polacy są, praktycznie biorąc, bezbronni wobec takich praktyk z dwóch powodów.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#EwaMatuszewska">Po pierwsze, nie są na tyle dobrze zapoznani z zasadami ekonomii, aby rozumieć, że nie ma firmy, która co miesiąc mogłaby oferować im nagrody bardzo znacznej wartości, bo jest to ekonomicznie nierealne.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#EwaMatuszewska">Po drugie, celem tych praktyk padają w pierwszym rzędzie osoby najsłabsze ekonomicznie, osoby bezrobotne, renciści i emeryci, dla których kwota 10 lub 15 tys. zł jest w żaden inny sposób niemożliwa do osiągnięcia. Nie są one w stanie jej zdobyć inaczej, niż uczestnicząc w takiej grze. Firmy te więc żerują na ludzkich nadziejach. „Ściągnięcie” z takiej osoby stu lub dwustu złotych, to 20 proc. procent jej miesięcznego dochodu brutto. W efekcie, te firmy działają w naszych warunkach stosunkowo bezpiecznie. Sądząc po tym, że niektóre z nich utrzymywały się na rynku po pięć i więcej lat, musi to być działalność szalenie dochodowa. Na przykład w Warszawie działały dwie grupy firm, które utworzył kapitał francuski. Przypuszczam, że zyski z działalności owych firm są transferowane za granicę. To, że ich działalność jest zorganizowana w ten sposób, że poszczególne czynności są powierzane różnym firmom, znakomicie podraża koszty działalności i zmniejsza zyski. To zaś oznacza, że nasz kraj nie ma zbyt wielkiego pożytku w postaci ściągniętego podatku. W mojej ocenie tego rodzaju działalność nie spotkała się z należytą reakcją organów ścigania między innymi dlatego, że to, co mogą przedstawić osoby składające zawiadomienia o przestępstwie, to są fragmenty obrazka, a nie całość, którą prokuratura powinna znać, by móc dokonać oceny zjawiska. Stąd właśnie został przygotowany ten raport Rzecznika, aby pokazać, jak wygląda cała ta układanka. Prokurator Generalny odpowiedział nam, że zarządził kontrolę wszystkich prowadzonych w skali kraju postępowań, w których odmówiono wszczęcia postępowania, bądź umorzono je z braku cech przestępstwa. Ostatnio zaś, na podstawie naszego raportu wydał zalecenia i wytyczne. Jest tylko jeden podstawowy problem techniczny: prokuratura nie jest przygotowana technicznie do ścigania tego typu przestępstw, ponieważ nie ma wyposażenia technicznego i nie wiadomo, kiedy będzie je miała.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#EwaMatuszewska">Kolejnym oszustwem w stosunku do drobnych przedsiębiorców, a także instytucji i urzędów, jest opisany przez nas w drugiej informacji chwyt „na fakturę”. Polega to na tym, że rozmaite firmy przysyłają do przedsiębiorców druki wyglądające jak faktura do zapłaty, tyle tylko, że jest to dopiero oferta na usługę, polegająca na umieszczeniu danych owej firmy w jakiejś bazie danych, internetowej lub drukowanej. Nie ma jednak żadnej pewności, że takie zbiory, w których by się firma znalazła, płacąc za to słone ceny, w ogóle się gdzieś potem ukazują. Jest to obliczone także i na to, że jeśli taka pseudofaktura trafi do księgowości jakiejś firmy, to zostanie ona, przez nieuwagę, automatycznie zapłacona. Możliwe jest też pojawienie się faktur za nigdy nie wykonywane dostawy. Jeśli chodzi o przedsiębiorców i instytucje, to ponieważ w tej chwili prowadzą taką działalność firmy z siedzibami za granicą, praktycznie nasi przedsiębiorcy nie są przed tym chronieni, gdyż nasze środki prawne nie będą skuteczne poza Polską. Zarówno więc w przypadku pierwszego z omawianych tricków jak i w przypadku drugiego, niezwykle ważną sprawą jest szeroka, systematyczna akcja edukacyjna. Tylko poprzez ostrzeganie można powstrzymać przed przystąpieniem do takich ofert tych, którzy mogliby paść ofiarą tego typu wyłudzeń.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#EwaMatuszewska">Powinno też powstać coś w rodzaju zbioru informacji o tego rodzaju praktykach. Teraz taki zbiór znajduje się w moim komputerze, ale to przecież nie jest wystarczające. Na przykład w Stanach Zjednoczonych została utworzona organizacja, z którą współpracują zarówno instytucje rządowe, jak i organizacje pozarządowe, i tam koncentrują się informacje o tym, pod jakimi nazwami występowały firmy stosujące pewne praktyki, na czym te praktyki polegały oraz jakiego rodzaju oszustwa są stosowane i na czym polegają.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#EwaMatuszewska">W Stanach Zjednoczonych panuje też inna „plaga”, coś, co nas dopiero czeka z uwagi na to, że sieć telefonii mieliśmy dotąd niedostatecznie rozwiniętą - telemarketing. Zapewne już się z tym państwo zetknęli przy okazji zaproszeń na prezentacje firm oferujących cudowne wakacje - timeshering. Telemarketing jest dla tych firm bezpieczniejszy, gdyż nie pozostawia materialnych śladów. W Stanach Zjednoczonych jest grupa ochotników, licząca blisko 200 tys. osób, które rejestrują na automatycznej sekretarce takie rozmowy i kasety z nagraniem odsyłają do prokuratur stanowych. Te wszystkie kasety są w Arkansas koncentrowane, jako dowody rzeczowe. Tam regulacja prawna jest taka, że jeśli telemarketer poinformowany, że dana osoba nie życzy sobie tego rodzaju kontaktów, zadzwoni powtórnie, to grzywna wynosi do 500 dolarów dla firmy, która go zaangażowała. Można dochodzić roszczenia również wówczas, gdy osoba figurująca na tzw. Listach Robinsona, otrzymuje przesyłki, których sobie dostawać nie życzy.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#EwaMatuszewska">Jest jeszcze jedna tamtejsza regulacja, o której wspominałam w informacji dotyczącej faktur. Przepisy dotyczące poczty pozwalają na wydanie decyzji administracyjnej, zakazującej przewozu pocztowego do obrotu pocztowego określonych przesyłek.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#EwaMatuszewska">W stosunku do jednej z firm, wymienionej w informacji dotyczącej faktur, taka decyzja zapadła. Jej wydruk państwu pozostawiam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarekSawicki">Sądzę, że z tymi problemami, o jakich dziś jest mowa, będziemy mieli do czynienia, a może już nawet każdy z nas się spotkał. Do mojego domu takie oferty przychodziły, moja żona odpowiadała na niektóre, mimo moich ostrzeżeń. Jest to faktycznie plaga. Słuszność więc ma pani Matuszewska mówiąc o tym, że jeśli w szarej rzeczywistości osobie ubogiej lub bezrobotnej trafia się taka nadzieja na zmianę losu, choćby na kilka godzin lub dni, to trudno to komuś takiemu wyperswadować. Chciałbym, abyśmy do dyskusji włączyli także sprawę nierzetelnej, nieuczciwej reklamy. Nie tylko w mediach komercyjnych, ale także w publicznych, mamy na przykład ostatnio do czynienia z kolejną falą prezentacji wspaniałego jachtu „Bols”. Mówiłem o tym kiedyś, sygnalizowałem na posiedzeniu prezydium Komisji problem, czy nie wystąpić z pismem do ministra finansów lub odpowiedniej Izby Skarbowej o zbadanie konta tej wspaniałej turystycznej firmy „Bols”, jakie ta firma ma wpływy z turystyki i ile kosztują ją reklamy? Można byłoby się nad tym zastanowić. Dobrze byłoby, aby w tej sprawie zabrał głos przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji i wypowiedział się co do tego, czy ewentualnie potrzebne są jakieś dodatkowe rozwiązania prawne, które chroniłyby nas przed tego typu plagą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#RyszardZelwiański">Pani Matuszewska zasygnalizowała pewną kwestię dotyczącą zjawiska, nad którym pracujemy - ogłoszeń oferujących rzekomo atrakcyjną pracę chałupniczą, wyjazd do pracy za granicę, itp. Oferta polega na tym, że wpierw trzeba wpłacić pewną kwotę. Całe grupy bezrobotnych osób padają ofiarą tego typu machinacji. Wydaje mi się, że jako społeczeństwo emocjonalnie przyzwyczailiśmy się do pewnego stanu patologii, że na nas robią wrażenie głównie duże afery gospodarcze, pociągające za sobą wielkie straty gospodarcze. To jest coś, co powoduje jakiś wstrząs społeczny. Zupełnie zniknęły ze świadomości społecznej formy oszustwa, które są kierowane do społeczeństwa mniej bogatego.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#RyszardZelwiański">Jeśli chodzi o faktury, to trzeba przyznać, że dały się na to nabrać bardzo szacowne instytucje, zarówno państwowe, na przykład pewne ministerstwa, jak i niepaństwowe, w których lekką ręką zapłacono te faktury, bo wedle decydentów honorem jest, że ich firmę gdzieś tam, nie wiadomo zresztą gdzie, umieszczą. Jak gdyby umieszczenie w byle jakim katalogu zagranicznym nazwy firmy było jakimś wielkim osiągnięciem i honorem. To jest pewnego rodzaju nieszczęście - takie myślenie. Dostajemy wiele skarg od bardzo biednych, czasem niemalże niepiśmiennych ludzi. Są to pisma typu: „kupiłam aż za 150 zł buty, które się rozleciały i nie mogę w żaden sposób pieniędzy odzyskać. Firma, mimo prawnych podstaw, nie płaci, nie uznaje roszczenia, odpisuje, że we włoskich butach się w Polsce nie chodzi, bo się za szybko niszczą. Spór trwa w sądzie dwa i pół roku. Nie stać mnie, aby to dalej ciągnąć”.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#RyszardZelwiański">Obojętność na tego rodzaju szkody i krzywdy zdaje się jest podstawą tego, że tej plagi nie potrafimy zwalczyć. Każde, nawet najmniejsze oszustwo powinno być ścigane. Sądzę, że Prokurator Krajowy, który wydał pewne wytyczne prokuratorom w jakiś sposób zadziałał w tej sprawie. Czekamy też na jakąś bardziej ostrą reakcję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, bo odpowiedź, jaką uzyskał Rzecznik Praw Obywatelskich od pana ministra nie do końca była satysfakcjonująca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#EwaMatuszewska">Jeżeli prokuratura rzeczywiście nie stwierdza cech przestępstwa, bo to jest naprawdę robione na granicy prawa, to praktycznie nie ma organu, którego kompetencje pozwoliłyby na „przeczesanie” takich firm na tyle, aby uzyskać pełny obraz sytuacji. Kompetencje Inspekcji Handlowej, która kontroluje, ale w innym zakresie, nie sięgają możliwości prześledzenia powiązań firm. Tymczasem, gdyby można to było skontrolować, gdyby był organ mający w tym zakresie kompetencje, by przyjrzeć się kompleksowo działalności takiej firmy, to byłoby to bardzo wskazane. Co zrobić z wynikami takiej kontroli, to już zupełnie inna sprawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JacekHerde">Problematyką, o której tu mowa, zajmujemy się od roku 1997 r., to jest od czasu gdy prezes Urzędu uzyskał kompetencje do występowania w trybie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Nasze kompetencje ograniczają się do możliwości kwestionowania nieuczciwych praktyk reklamowych w stosunku do konsumentów, kiedy działalność firm wysyłkowych wprowadza konsumentów w błąd, wywołując skutki ekonomiczne, o których tu była mowa. My te firmy nazywamy u nas firmami wysyłkowymi. Oczywiście proszę tego nie uogólniać na wszystkie firmy, które prowadzą tego typu działalność, gdyż jest cała grupa takich przedsiębiorstw, które działają w sposób rzetelny.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JacekHerde">Mamy uprawnienia o charakterze cywilnoprawnym, to znaczy możemy występować z roszczeniami cywilnoprawnymi przeciwko tym firmom, które stosują czyny nieuczciwej konkurencji. Te roszczenia możemy realizować tylko w trybie procesu przed sądem cywilnym. Takie roszczenia muszą być poprzedzone - zgodnie z procedurą określoną w Kodeksie postępowania cywilnego - wezwaniem danej firmy do zaniechania czynów nieuczciwej konkurencji. Te mechanizmy prawne stosujemy od momentu, gdy prezes Urzędu je otrzymał. Są to działania mające charakter monitorujący i permanentnie nękający te firmy. Praktycznie rzecz biorąc kwestionowaliśmy działalność wszystkich firm, którymi zajmował się Rzecznik Praw Obywatelskich, a które są wymienione w jego materiałach. Wysłaliśmy, jak wspomniałem, kilkanaście wezwań o zaniechanie czynów nieuczciwej konkurencji do tych firm, poza tym zwróciliśmy się z czterema powództwami do sądu i z jednym wnioskiem o wydanie zarządzenia tymczasowego. Mogę konkretnie wspomnieć o dwóch firmach, w stosunku do których postępowania zostały zakończone, ponieważ owe firmy upadły. Chodzi tu o firmy: Polska Direct i Polska MSD. Na początku udało nam się uzyskać zarządzenie tymczasowe sądu, nakazujące określone działania tym firmom. Wkrótce jednak firma Direct upadła. Druga firma też została postawiona w stan upadłości, w związku z tym, to postępowanie zakończy się również umorzeniem. Jak dotąd, efektów z tego typu postępowań specjalnie nie mamy. W tej chwili toczą się sprawy przeciwko dwóm firmom. W obu wypadkach żądamy zaniechania czynów nieuczciwej konkurencji, czyli zmiany praktyk reklamowych i treści ofert, wyeksponowania tego, że chodzi nie o żadne wygrane, a jedynie o możliwość wylosowania nagrody. Domagamy się także zamieszczenia w prasie ogłoszenia przepraszającego konsumentów za to, że firma stosowała tego typu nieuczciwe praktyki marketingowe. To również jest przedmiotem tych postępowań, które są prowadzone przed sądami warszawskimi. Mamy przygotowany kolejny pozew. Nasze działania w trybie sądowym przeciwko firmom wysyłkowym - to prawie połowa naszych postępowań cywilnoprawnych, które Urząd do tej pory wytoczył. To oznacza, że bardzo poważnie do tych spraw podchodzimy. Niestety, jest to postępowanie niewydolne. Na przykład pozew przeciwko jednej ze spółek został złożony 3 listopada 1999 r., natomiast pierwszą rozprawę w tej sprawie mieliśmy wczoraj, czyli po roku od rozpoczęcia postępowania. Przez ten rok firma mogła bez problemów prowadzić bezkarnie działalność, nie stosując się do naszych uwag. Wobec tych złych doświadczeń z trybem cywilnoprawnym próbowaliśmy również wykorzystać tryb karny. Nie mamy tu specjalnych kompetencji, ale próbowaliśmy tymi stwierdzonymi przez nas nadużyciami zainteresować prokuratury rejonowe. Złożyliśmy wiele zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Niestety nie spotkało się to ze specjalnym zainteresowaniem prokuratorów. Najczęściej mieliśmy do czynienia z wydaniem postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania, bądź też o umorzeniu z powodu braku cech przestępstwa.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#JacekHerde">Było tak właśnie w sprawie obu wcześniej wymienionych przeze mnie firm. Chciałbym tu zacytować fragment uzasadnienia Prokuratury Warszawa - Mokotów, dlaczego nam odmówiono wszczęcia dochodzenia w sprawie popełnienia przestępstwa przez zarząd jednej z tych spółek. Myśmy przekazali prokuraturze wyniki działań kontrolnych Inspekcji Handlowej i informacje z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, które wskazywały na skalę tego zjawiska. Chodziło o kilkadziesiąt tysięcy przesyłek, kierowanych do wielkiej ilości ludzi. Prokurator odpisał w uzasadnieniu odmowy wszczęcia postępowania w ten sposób: „Nie jest możliwe ustalenie, iż ewentualne przestępstwo zostało popełnione poprzez wykorzystanie błędu klienta lub jego niezdolność do należytego rozumienia przedsiębranego działania. Rzeczywiście, wśród osób, które czują się oszukane, największą grupę stanowią ludzie starsi, najbardziej podatni na agresywną reklamę. Jednak, aby sformułować tego typu zarzut, udowodnić należy, że wysyłając prospekty do takich osób, pracownicy lub zarząd spółki wiedzieli, iż ze względu na wiek, zdolności intelektualne czy podatność na sugestię, osoby te nie są zdolne do należytego podejmowania przedsiębranego działania. Z uwagi na losowe wysyłanie ulotek udowodnić tego nie sposób”.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#JacekHerde">Rozumieć więc z tego należy, że jeśli wysyłamy oferty do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, to oznacza, że nie możemy oczekiwać, że w tej grupie będą renciści, emeryci, inwalidzi itp. To jest, moim zdaniem, kuriozalny przykład, świadczący o sposobie pojmowania tej problematyki przez prokuraturę.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#JacekHerde">Przedstawiciele Biura Rzecznika Praw Obywatelskich mówili o obcokrajowcach. Wedle naszego rozeznania, w większości udziałowcami tych firm są Szwajcarzy lub Francuzi. Wielokrotnie zwracaliśmy się do ministra sprawiedliwości z prośbą o spowodowanie większej aktywności prokuratur, aby zainteresowały się one tego typu firmami. Po dwóch latach dopraszania się i po ostatnich wystąpieniach Rzecznika Praw Obywatelskich wreszcie 11 grudnia 2000 r. Prokurator Krajowy wystosował pismo do prokuratorów, zachęcające do większej aktywności w rozpatrywaniu tych spraw. Próbujemy również ograniczać lub likwidować problem firm wysyłkowych we współpracy z innymi instytucjami. Przede wszystkim trzeba by tu wymienić Ministerstwo Finansów, gdyż jest to organ wydający zezwolenia na prowadzenie loterii promocyjnych. Początkowo działania firm wysyłkowych były uznawane za loterie, które wymagają zezwolenia ministra finansów. W orzeczeniu swym Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że jeśli oferta takiej firmy wysyłkowej obejmuje pewne elementy wiedzy, której się wymaga od konsumenta, typu: „Matejko to był: poeta, piłkarz, malarz”, to nie jest to już traktowane jako akcja marketingowa, a jako coś zupełnie innego i nie wymaga to zezwolenia. W kilku przypadkach Naczelny Sąd Administracyjny uchylił decyzje ministra finansów dotyczące takich firm. Na szczęście udało się znowelizować ustawę o grach losowych i zakładach wzajemnych i ta luka została zlikwidowana. Teraz Ministerstwo Finansów może działać. Dobrą praktyką Ministerstwa Finansów stało się to, że ministerstwo zwraca się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o wydanie opinii co do tego, czy mieliśmy do czynienia z daną firmą, czy były na nią skargi i czy regulaminy takiej firmy są zgodne z prawem. Na podstawie wielu naszych negatywnych opinii, Ministerstwo Finansów odmówiło wydania zezwolenia na prowadzenie tych akcji promocyjnych.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#JacekHerde">Trzecim kierunkiem, który podejmujemy, jest to, o czym wspomniała pani Matuszewska. Próbujemy zainteresować problemem organy skarbowe. Okazuje się, że to jest dobra i dość skuteczna droga. W kilku przypadkach, na podstawie naszego powiadomienia, zostały wszczęte przez urzędy skarbowe postępowania w sprawach podatkowych. Mamy informację, że wobec jednej z tych firm zostanie wszczęte postępowanie przygotowawcze w związku z uchybieniami, jakie ujawniła kontrola.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#JacekHerde">Cały czas współpracujemy z Inspekcją Handlową, która kilkakrotnie przeprowadzała ogólnokrajowe kontrole firm wysyłkowych, sprawdzała legalność ich działania, posiadanie zezwoleń wydanych przez Ministerstwo Finansów na taką działalność oraz to, czy są inne dokumenty wymagane prawem, na przykład certyfikaty dla produktów, czy firmy załatwiają reklamacje. Na podstawie wyników działania Inspekcji Handlowej mieliśmy materiał do występowania przeciwko firmom wysyłkowym.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#JacekHerde">Od wielu lat trwa ożywiona współpraca z Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich. Ta współpraca jest bardzo dobra. Stale wymieniamy informacje, sygnalizujemy problemy. Tak samo dobra współpraca ma miejsce na linii Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Federacja Konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#JacekHerde">Chciałbym też wspomnieć, że jeszcze w 1998 r. z naszej inicjatywy, odbyło się u nas pierwsze spotkanie organów i instytucji zainteresowanych aktywnością firm, prowadzących działalność wysyłkową. W spotkaniu owym wzięli udział przedstawiciele Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, Ministerstwa Finansów, Prokuratury Krajowej, Ministerstwa Sprawiedliwości, Federacji Konsumentów, Komendy Głównej Policji, Inspekcji Handlowej. Staraliśmy się wypracować płaszczyznę wspólnego działania na następne lata. Proponowaliśmy także pewne zmiany legislacyjne, które zresztą udało się w międzyczasie wprowadzić. Takie spotkanie zostało ponowione pod koniec 2000 r. z inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich, także w celu koordynacji prac z udziałem tych samych podmiotów. Staramy się nasze działania koordynować. Prowadzimy akcje o charakterze edukacyjnym i informacyjnym w mediach, aby uświadomić konsumentom, że tego typu praktyki firm wysyłkowych są praktykami nieuczciwymi, że są to oszustwa. Na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów została opracowana przez Federację Konsumentów specjalna ulotka poświęcona tylko tej problematyce. Ta ulotka jest kolportowana w miarę naszych możliwości. Niestety, często zdarza się i tak, że konsumenci zwracają się do nas z prośbą, abyśmy spowodowali zwrot pieniędzy, które oni wpłacili do firmy, albo abyśmy sami zwrócili im te pieniądze. Takich możliwości nie mamy. W odpowiedzi na pisma, informujemy ich o prawach, które im przysługują, a na koniec piszemy, iż proponujemy na przyszłość rozsądniejsze podejmowanie decyzji i przesyłamy naszą ulotkę.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#JacekHerde">Z naszej praktyki wynika, że skarg związanych z omawianymi dziś praktykami jest coraz mniej, być może te firmy zmieniły zasady działania, ludzie też trochę zaczęli zdawać sobie sprawę, iż te obietnice firm nie są uczciwe. Część firm upadła, bądź zaprzestała działalności pod wpływem zmasowanej aktywności różnych instytucji. Uważamy jednak, że mimo wszystko należy spróbować zmienić przepisy prawa karnego, aby nie można było prowadzić takiej działalności bezkarnie. Dotychczasowe stanowisko prokuratury było takie, że oszustwa w Kodeksie karnym mogą być popełnione tylko z winy umyślnej. To uzasadnienie, które tu państwu przed chwilą przeczytałem dowodzi, że w przekonaniu pani prokurator nie była to wina umyślna i że ten przepis nie stwarza możliwości ścigania tego typu oszustw. Moim zdaniem, trzeba tak zmienić przepisy prawa karnego, aby było jednoznacznie powiedziane, że tego typu działalność jest penalizowana. W mojej ocenie, to jakiś brak wrażliwości społecznej organów ścigania, przecież ta naganna praktyka firm dotyczy ogromnej ilości naszego społeczeństwa, które z reguły jest mało zamożne i pogarsza jeszcze bardziej swoją sytuację materialną dając się nabierać na te propozycje.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#JacekHerde">W grudniu ubiegłego roku wysłaliśmy kolejne pismo do Ministerstwa Sprawiedliwości, proponując zaostrzenie sankcji karnych wobec firm uprawiających tę nieuczciwą działalność.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WładysławKielian">Sądzę, że dość szeroko nam tu państwo to sprawozdanie przedstawili. Miałbym tylko pytanie: skoro wiemy, że te firmy są przedsiębiorstwami, które starają się oszukać konsumenta, dlaczego mają być utajnione ich nazwy? Tym sposobem jakby chronimy tych, którzy powinni być jasno i czytelnie przedstawiani, żeby się przed nimi konsumenci mogli chronić. Społeczeństwo nasze jest biedne i chciałoby szybko się dorobić. Niestety, musi ono się przekonać na własnej skórze, że to nierealne. Jeśli raz zostanie ktoś oszukany, więcej razy tego nie zaryzykuje. Mówię jeden raz, bo na przykład pod moją nieobecność, moje dorosłe dziecko wysłało odpowiedź na taki prospekt i dopiero potem okazało się, że trzeba wyznaczoną kwotę zapłacić. Ponieważ dziecko nie miało tych pieniędzy, musiało zwrócić się do mnie i tym sposobem dowiedziałem się o całej sprawie. Wytłumaczyłem dziecku, na czym cały ten oszukańczy pomysł polega. Zapłaciliśmy zobowiązanie, ale to był właśnie ten pierwszy i ostatni raz. Likwidując te spółki, nie dojdziemy do niczego, bo nawet jeśli padną, to pieniądze z konsumentów już udało im się „wyprowadzić” do nowej firmy. Sądzę, że dobrym sygnałem jest wspólny rejestr firm prowadzących działalność gospodarczą. Urząd skarbowy nie będzie zainteresowany samą działalnością firm, bo urząd najbardziej zainteresowany jest pobieraniem podatków. Jeśli są płacone, to jest to dla urzędu najważniejsze. Nie dziwi mnie, że prokurator umorzył sprawę, bo skoro ktoś jest naiwny i dał się oszukać, to jest to jego sprawa. Podstawową kwestią jest permanentne uświadamianie społeczeństwa co do reguł rynku, żeby wiedziało, że nikt za darmo niczego nie daje, a jeśli daje, to kosztem kogoś innego: sąsiada, innego konsumenta. Przecież ten Francuz, czy Szwajcar nie wszedł tu z firmą po to, żeby coś nam dać, a po to, by zrobić na nas interes. Dziwi mnie, że jeszcze w Polsce się tacy sprytni ludzie nie znaleźli, bo zdarzało się niejednokrotnie, że to Polacy wykorzystywali ludzką naiwność. Była kiedyś taka sławna sprawa: złoty medal dla Reagana. Nie kto inny, tylko Polak, zebrał na ów złoty medal olbrzymie pieniądze, Reaganowi medal owszem, wręczył, a z pieniędzmi przyjechał do Polski i robi tu interesy. Mamy szansę walczyć z opisywanymi dziś oszustwami tylko poprzez stałą edukację społeczeństwa. Jednakże, kiedy oglądam audiotele, to mam wątpliwość, czy to nie jest też naciąganie? U dołu ekranu jest wprawdzie napisane, jaki jest koszt minuty połączenia, ale to nigdy nie trwa minutę. Automat jest tak zaprogramowany, że konsument, uczestnicząc w audiotele ponosi znaczne koszty połączenia, czasem wynoszące i 100 zł. Ktoś, kto ogląda telewizję często jest przekonany, że wszystko, co się tam proponuje i pokazuje, jest najlepsze i telewizji wierzy. To, co państwo robią, aby walczyć z nieuczciwością firm wysyłkowych, jest bardzo cenne i ważne, jednakże trzeba wiele środków przeznaczyć na edukację, docierać do społeczeństwa, by nie dawało się ono oszukiwać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MarekSawicki">Chciałbym jednak zaznaczyć, że rolą państwa jest chronienie obywateli i między innymi dlatego zajmujemy się tym problemem, inaczej nie mielibyśmy żadnego tytułu, aby w te sprawy wchodzić. Oczywiście, każdy umie czytać, na każdej reklamie jest to, co najistotniejsze, tyle tylko, że zwykle jak najmniej widoczne, jak najmniejszym drukiem. Problemem jest tylko, czy to jest jeszcze zgodne z prawem, czy też jest to już oszustwo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#LonginaLewandowskaBorówka">Może odpowiem panu posłowi. Metoda prób, to nie jest, jak się okazuje, metoda skuteczna. Mamy konsumentów, którzy po dwa lata przychodzą i żądają nagrody. Nie ma możliwości, by im wytłumaczyć, że to zupełnie inaczej funkcjonuje. To coś niewiarygodnego, ten obłęd w oku: „Ja jeszcze raz zamówię ten dywanik, który nie jest mi do niczego potrzebny, ale wy, w Federacji nic nie róbcie, bo już tym razem dostanę te pieniądze”. Nie bez powodu te praktyki nazywa się loterią. Loteria wciąga: tym razem nie wygrałem, następnym razem nie wygram - jak nie będę grał. Ponadto, to są druki imienne, gdzie zwracają się do konsumenta per: „Pani Zosiu”, „Panie Janku”. Podpisane te pisma są przez „superdyrektora”. Pieczątki z „kartofla” są pozornie bez sensu, typu: „Dział wygranych”, „Potwierdzone”, „Notariusz”, „Dział przekazywania pieniędzy”, itp. Ma to uwiarygodnić cały proceder i niestety, na nieszczęście konsumentów, uwiarygodnia. Poszliśmy dalej, niż pani Matuszewska z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. My nie tylko gromadzimy prospekty, my także sami gramy w te oferowane gry. Jest to jedyna możliwość, by dostać z tej samej firmy następny prospekt i sprawdzić, na ile on się w stosunku do tego samego adresata różni. Ostatnio jedna z firm jest bardzo agresywna, bardzo intensywnie działa. Mniej więcej co trzy tygodnie wysyła swoje prospekty. Jest to działanie klasycznie promocyjne, firma niczego do sprzedania nie oferuje. Przyznaje każdemu pierwszą nagrodę w zamian za „bardzo niskie koszty manipulacyjne” - co w praktyce oznacza 70 zł, bez 10 groszy, plus 10 znaczków po 80 groszy. Bardzo mnie intrygowały te znaczki. Okazało się, że zafundowałam sobie pierwszą nagrodę ofrankowaną tymi znaczkami. W środku, w przesyłce była owa „wartościowa nagroda” - książka, która miała iść na przemiał: „Aby dochować wierności. Wspomnienia XI Karpackiej Dywizji Piechoty”. Szkodę się robi autorowi książki, robiąc z niej tego rodzaju prezent. Drugi prezent, to było jakieś paskudztwo do obcinania paznokci. To była pierwsza nagroda. Wczoraj przyszło kolejne zawiadomienie. Znów można otrzymać pierwszą nagrodę; nic nie płacimy poza już znanymi nam 70 zł, bez 10 groszy i 10 znaczkami po 80 groszy. Za nasze własne pieniądze znów coś sobie prześlemy, może kolejną książkę. Mamy już V tom wspomnień Churchilla, mamy rękawiczki termiczne, Matkę Boską przepowiadającą pogodę - ale ona nie zmienia koloru, zależnie od pogody. Jest to, generalnie, szmelc, ale możemy porównać, czym się różni jedna pierwsza nagroda od innej. Różni się sumą i widać, że nić korespondencji została nawiązana między nami a firmą, gdyż obiecuje ona nam, że w następnym zawiadomieniu przyśle już pytania, na które będziemy mogli odpowiedzieć, aby coś następnego wygrać. Wszystko jest tu szalenie charakterystyczne.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#LonginaLewandowskaBorówka">To nie jest tak, że ludzie są w stanie ocenić, że dostają rzeczy kompletnie niepotrzebne. Rozumowanie idzie innym tokiem: „Tym razem dostałem marną nagrodę, ale jak będę grał dalej w loterii, to być może coś dobrego dostanę”. Jeśli to dotyczy ludzi starszych, z mniejszych miejscowości, to tak naprawdę trzeba na to spojrzeć z psychologicznego punktu widzenia: oni nie dostają żadnych listów od znajomych, nikt ich specjalnie nie dopieszcza, a w tym wypadku jest to stały kontakt. I nadzieja: tym razem nie dostałem nic ciekawego, ale następnym razem będzie inaczej. Przychodzą kolorowe koperty, ktoś zadzwoni, potem jest prośba, aby do niego oddzwonić. To jest to samo, co w przypadku bardzo tanich wyjazdów do miejsc typu Częstochowa lub Licheń. Chcieliśmy to sprawdzić. Był na takiej wyprawie nasz prawnik, powiedział, że rozmawiał z uczestnikami i stwierdził, że łatwo można tu wylać przysłowiowe dziecko z kąpielą. Za takie pieniądze te osoby nigdzie by nie pojechały. Są to osoby starsze, o kulach, samotne, są bardzo zaawansowane wiekiem małżeństwa. Wiedzą o co, tak naprawdę, chodzi, że płacą pewne „frycowe”. Niestety, niektórzy biorą na takie wydatki kredyt. Wówczas pomagamy wycofać się z takiej transakcji. Dotyczą jej przepisy o umowach zawieranych poza lokalem przedsiębiorstwa i możemy próbować ludziom pomóc. Większość z nich prosiła, aby nic nie robić, bo dla nich to jest super okazja, aby za 9 zł 90 gr lub za 14 zł gdzieś wyjechać. Chodzi o to, że ktoś się nimi zajął. Dlatego się zastanawiamy, czy ten problem tak en bloc oprotestować i wyjaśniać, nagłaśniać, że tak naprawdę wycieczka ma cel handlowy. Trzeba brać pod uwagę, że uczestnicy tych wypraw nie mają alternatywy na wyjazd gdzieś, zjedzenie wspólnie, bycie z ludźmi. Tę właśnie potrzebę wykorzystuje się zarówno w tych firmach, jak i w piramidach i innych pomysłach na wyłudzenie pieniędzy. Często są to formy humorystyczne, ale tak naprawdę, one nie są śmieszne. Jedna z firm wyszukiwała ludzi z małych miejscowości oferując im klasyczną piramidę w zamian za złapanie następnej osoby. Miał być z tego rosnący procent zysku. Tyle, że „na wejście” każdy z chętnych musiał kupić obraz za 300 zł. Były to obrazy identyczne. W tej małej miejscowości nie było kogo werbować. Wszyscy w domach mieli ten sam obraz, a zarobku żadnego. Ludzie chcieli się z tego wycofać. Niestety, firma od razu na prezentacji kazała im podpisać dokument, z którego wynikało, że są jej współpracownikami. Jako współpracownicy przestają być indywidualnymi konsumentami i nie chroni ich ustawa.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#LonginaLewandowskaBorówka">Tego typu rzeczy występują w różnych odmianach, choćby pożyczki w systemie argentyńskim. To jest też przez nas badane. Ludzie nie bardzo chcą nam zaufać. Ciągle mówią, że to są przecież pożyczki na 2 proc. Jak to, nie dostanę jutro tych pieniędzy? Zgodnie z umową otrzymać je można za 6 lub 8 lat, albo i wcale. Będzie więc się tylko wpłacało. Jednakże ludzie nie rozumieją tego kompletnie. To, o czym dziś mówimy to przysłowiowy „czubek góry lodowej”. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów też ma wiele informacji tego typu. Najwyraźniej zarówno pomysłowość, jak i naiwność ludzka nie ma granic.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#RyszardZelwiański">Chciałbym ustosunkować się do dwu rzeczy, o których tu powiedziano. Dlaczego nie wymieniamy nazw firm podczas dzisiejszej dyskusji? Jak wiadomo, istnieje takie pojęcie, jak domniemanie niewinności. Jeśli powiedzielibyśmy, nie mając ku temu formalnych podstaw, że firmy popełniają oszustwo, dopuścilibyśmy do tego, że mogłyby one wnieść sprawy o zniesławienie. Natomiast, bez wymieniania nazw firm, upowszechniliśmy szeroko treść skróconej wersji informacji. Mamy odzew z prasy - a zainteresowały się naszą informacją wszystkie czasopisma. Po raz pierwszy ten temat został tak szeroko upowszechniony. To prawda, że wedle rzymskiej zasady: „Chcącemu nie dzieje się krzywda”, ale sądzę, że jest tak tylko wówczas, gdy ten chcący rozumie, co robi, jeśli świadomie, z pełną jasnością godzi się na tego rodzaju działanie. W końcu, matematycznie rzecz biorąc, trafienie w „totolotka” jest też mrzonką, a jednak są na świecie miliony ludzi, którzy grają w tę grę losową, nigdy niczego nie wygrywając. To są ryzyka ludzi, którzy świadomie się na tę grę decydują. W dyskutowanych dziś przypadkach mamy do czynienia z oszustami i tylko tak możemy je definiować. Są to oszustwa intelektualne. To nic nowego, przedwojenne przeglądy policyjne podają, że sprzedawało się Most Kierbedzia lub Kolumnę Zygmunta. To również było przestępstwo intelektualne. Gdy chodzi o koszta audiotele, to Rzecznik zajmował się tym problemem trzy lata temu i doprowadziliśmy do możliwości blokowania w poszczególnych numerach łączenia z tzw. numerem „zero”, który jest numerem wywoławczym dla gier audiotele. Tyle, że jest to opcja, którą można sobie świadomie wybrać. Daliśmy jednak możliwość rodzicom blokady telefonu na wypadek, gdyby chciały na audiotele dzwonić ich dzieci. Są one podatne na reklamowe zachęty. Otrzymywaliśmy skargi na rachunki wynoszące po kilkanaście tysięcy złotych, raz nawet chodziło o sumę 70 tys. zł. Mamy specjalny dział, pracownika, który zajmuje się pocztą, telefonami, systemem łączności. Gdybyśmy zaczęli tu omawiać „grzechy” telekomunikacji, metody, jakimi się posługuje dla zdobycia pieniędzy, umowy, które ona zawiera, oferując wprawdzie sprzedaż telefonów po złotówce - to zajęłoby to bardzo wiele czasu.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#RyszardZelwiański">Kwestia domniemania niewinności trzyma nas na pewnej uwięzi. Nie możemy postąpić inaczej. Firmy, które upadły lub padają, wymieniamy z nazwy. Co do tych, które działają, to jak wspomniałem, wykazujemy ostrożność, przewidując możliwość wszczęcia przeciwko nam procesu o zniesławienie.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#RyszardZelwiański">Nasza analiza ekonomiczna działania niektórych firm zmusza nas do przyjęcia przekonania, że ich aktywność może być również „przykrywką” dla zupełnie innej działalności, którą być może trzeba by nazwać praniem brudnych pieniędzy, a być może czymś jeszcze innym. Jest to sprawa, którą mimo wszystko organa ścigania, a przede wszystkim organa operacyjne, powinny się zająć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#MarekSawicki">Jak widać, tych problemów jest wiele. Muszę przyznać, że ja również miałem wiele przykładów podobnych, gdy zwracano się do mnie o interwencję w związku z rachunkami telefonicznymi na kilkanaście albo i kilkadziesiąt tysięcy złotych. Był taki przypadek, gdy osoba psychicznie niepełnosprawna „wytelefonowała” na sumę 22 tys. zł. Był już wyrok sądu i licytacja domu. Gdyby nie interwencja i decyzja telekomunikacji o odstąpieniu od egzekucji wyroku, byłaby to sytuacja dramatyczna.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#MarekSawicki">Abyśmy tylko nie poprzestali wyłącznie na omówieniu tematu, proponowałbym, aby ustosunkował się do tych kwestii przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Następnie prosiłbym szanownych państwa o propozycje, czym powinna się zakończyć ta dyskusja, może ma pewne sugestie zmian legislacyjnych Rzecznik Praw Obywatelskich, Federacja Konsumentów, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, bądź Inspekcja Handlowa?</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#MarekSawicki">Zależy nam na czasie, bowiem jeśli są propozycje, prace legislacyjne prowadzone w planie rządowym, to podlegają one uzgodnieniom wewnątrzresortowym, a później międzyresortowym. To trwa bardzo długo. Skoro zaś są to dobre propozycje i chcielibyśmy, aby były realizowane, to istnieje możliwość przejęcia tej ścieżki legislacyjnej przez Komisję, przez grupę posłów i wówczas uzyskujemy około pół roku, ostateczny wynik zostaje osiągnięty wcześniej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#RyszardZelwiański">Mamy pewne przemyślenia i sugestie, i po ich akceptacji przez Rzecznika Praw Obywatelskich, zostaną one przedstawione Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#KrzysztofWiktor">Jeśli można, chciałbym się jeszcze uchylić od odpowiedzi na te pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MichałHerde">Chciałbym nawiązać do wypowiedzi pani rzecznik Federacji Konsumentów. Kluby, a mówię między innymi w imieniu warszawskiego Klubu Federacji Konsumentów, zajmują się głównie egzekwowaniem tych pieniędzy, które zainwestowali konsumenci. Przeważnie są to niskie kwoty, nie przekraczające 100 zł. Przeważnie konsumenci nie mają sił, ani możliwości, by występować z powództwami do sądów powszechnych o zapłatę takich kwot. Federacja Konsumentów, jeśli takie skargi do nas przychodzą, traktuje je poważnie i występuje z interwencjami do firm. Jeśli nie otrzymujemy od firmy żadnej odpowiedzi, wytaczamy powództwo cywilne. Dziwne jest to, że prawie 95 proc. firm udziela odpowiedzi i płaci konsumentowi. Bardzo rzadko dochodzi do procesów cywilnych, a jeśli już dochodzi, to występujemy o zapłatę z tytułu wprowadzenia konsumenta w błąd przez podstęp. Kiedy dochodzi do wydania wyroków, sądy przyznają rację konsumentom, czyli uznawany jest fakt, że firmy wysyłkowe wprowadzają konsumentów w takich przypadkach w błąd, że nie ma tu mowy o nieumyślności.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#MichałHerde">Jeśli chodzi o postępowanie prokuratury, to chciałbym przytoczyć pewien przykład. W 1998 r. Federacja Konsumentów zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu oszustwa na szkodę konsumentów przez sześć firm wysyłkowych. Jedna ze spraw została zakończona umorzeniem, natomiast w innej doprowadziliśmy do tego, że sąd, po kolejnym odwołaniu, uwzględnił nasze zażalenie na postanowienie prokuratora o umorzeniu postępowania i prokuratura postanowiła wszcząć dochodzenie w sprawie popełnienia oszustwa. Jednakże prokuratura przekazała sprawę policji, która nie ma wiedzy na temat form działania takich firm, jakie są procedury prawne, na podstawie których można wnieść akt oskarżenia. Od początku 2000 r. sprawa jest w gestii policji i jak dotąd, nic się z nią nie dzieje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#MarekSawicki">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos w dyskusji? Jeśli nie, zamykam dyskusję w tym punkcie. Proponuję, abyśmy wobec niewniesienia uwag, informację przyjęli. Ponieważ planujemy podczas jednego z posiedzeń w lutym br. zajęcie się kwestią nieuczciwej reklamy, w tym niektórych audiotele, to wówczas, kontynuując ten temat proponowałbym, aby prezydium przygotowało odpowiedni dezyderat do ministra spraw wewnętrznych i administracji i do ministra finansów. Być może w przypadku niektórych firm, o których sygnalizowała Inspekcja Handlowa, a także Rzecznik Praw Obywatelskich i Federacja Konsumentów, dobrze byłoby, gdyby poszła sugestia do urzędów skarbowych. Jeśli innych rozwiązań do kolejnego posiedzenia Komisji, na którym będziemy się tym zajmować, nie znajdziemy, zawnioskujmy, aby przynajmniej ta instytucja, która ma dziś z mocy prawa możliwość kontrolowania finansów wszystkich firm, mogła się tym zająć. Czasem dziwne wydaje się bowiem to, że firma, która wątpliwie świadczy usługi, posiada pieniądze na ogromną reklamę. Coś chyba, tak na logikę, tu się z prawem nie zgadza. Warto by się temu przyjrzeć i to sprawdzić. Jeśli więc w tej sprawie nie będzie uwag, ani propozycji, to tą konkluzją zamknąłbym ten punkt. Uwag nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#MarekSawicki">Zgodnie z tym, co proponowałem na początku, zajęlibyśmy się opinią naszej Komisji dla Komisji Prawa Europejskiego. W tej chwili, nad projektem ustawy o kosmetykach, zawartym w druku nr 2281, pracuje Komisja Prawa Europejskiego. Na obradach tej Komisji, w trakcie prac, wykreślono Inspekcję Handlową, jako instytucję mogącą przeprowadzać kontrole w zakresie znakowania, zafałszowań i prawidłowości obrotu kosmetykami. Sądzę, że w tej sprawie warto byłoby przesłać opinię naszej Komisji, mówiącą o tym, że jesteśmy takiemu rozwiązaniu przeciwni, gdyż może się okazać, iż tak szeroki rynek, jakim jest rynek kosmetyków, stanie się rynkiem pozbawionym jakiejkolwiek kontroli i zamiast na przykład kremu Nivea kupimy masło kozie. Sądzę, że warto, abyśmy się tą sprawą zajęli. Wszyscy państwo otrzymali proponowany tekst opinii. Czy są uwagi co do tej opinii? Nie widzę, skoro tak, rozumiem, że opina ta została przyjęta przez aklamację.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#MarekSawicki">Przechodzimy do punktu 3 - sprawy różne. Czy ktoś w tym punkcie chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JacekHerde">Chciałem nawiązać do propozycji planu pracy Komisji. Przygotowaliśmy nasze propozycje, one powinny dotrzeć do Komisji najprawdopodobniej najpóźniej dziś po południu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#MarekSawicki">Jeszcze na razie nie dotarły, można więc ewentualnie przesłać propozycje planu pracy za pośrednictwem faksu. Planujemy posiedzenie Komisji w tej sprawie na 19 stycznia br., na piątek, na godzinę 8.15. Zarówno współpracujący z nami goście i instytucje, jak i posłowie mają prawo wnosić swoje propozycje i uwagi, także w trakcie posiedzenia. W związku z tym, już dziś na to posiedzenie państwa zapraszam.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#MarekSawicki">Skoro nie ma innych spraw, zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>