text_structure.xml
89.6 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JerzyKoralewski">Na wstępie chciałbym powitać gości Komisji, jak również państwa posłów.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JerzyKoralewski">Porządek obrad został państwu posłom doręczony. Zapytuję, czy są do niego uwagi? Nie widzę.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#JerzyKoralewski">Wobec tego proszę o zabranie głosu panią Elżbietę Jasińską-Łuczyńską, ale zanim to nastąpi chciałby powiedzieć kilka słów wicewojewoda dolnośląski pan Andrzej Tatuśko.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#AndrzejTatuśko">Chciałbym serdecznie powitać państwa w progach Urzędu Wojewódzkiego. Cieszę się, że mogę państwa gościć i uczestniczyć w posiedzeniu Komisji, choć niestety tylko w części, gdyż na jakiś czas, w związku z moimi obowiązkami, będę zmuszony państwa opuścić, za co serdecznie przepraszam. Życzę owocnych obrad.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Chciałabym skorzystać z okazji i biorąc pod uwagę temat posiedzenia ustosunkować się do tych grup towarowych, o których mamy mówić i do problemu ochrony interesów konsumenta oraz możliwości dochodzenia przez niego roszczeń wynikających czy to z rękojmi, czy z gwarancji. Chciałabym również przedstawić ustalenia Inspekcji Handlowej dotyczące tej problematyki. Jeśli chodzi o przemysł spirytusowy, to pragnę zaznaczyć, że Inspekcja Handlowa nie kontroluje Polmosów i nie ma uprawnień do kontrolowania procesu produkcji. Interesujemy się tylko wyrobem gotowym, będącym w obrocie i w magazynie wyrobów gotowych u producenta. Jeśli chodzi o same wyroby spirytusowe, to trafiają do nas sporadycznie skargi klientów na złą jakość zakupionego alkoholu. Skargi te, jeśli dotyczą naszego, wrocławskiego Polmosu, są każdorazowo w sposób rzetelny rozpatrywane. Producent nie oczekuje od klienta udowodnienia słuszności roszczeń, kieruje się raczej dobrem firmy i sytuacją konsumenta. Z reguły te sprawy załatwiane są prawidłowo. Chcę dodać, że skarga klienta na złą jakość alkoholu jest o tyle trudna do udowodnienia, że producent z dużą łatwością mógłby wzbudzić wątpliwości, co do rzetelności zarzutów, twierdząc na przykład, że butelka z alkoholem mogła zostać otwarta przez klienta i jej zawartość „wzbogacona” już po otwarciu. Zakłady, które dbają o swój image, dbają o szyld, wiedzą, że w tych sporadycznych sprawach korzystniej jest uwzględniać skargi klientów.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Na wniosek Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadziliśmy w roku 1998 kontrolę placówek detalicznych pod względem zasad obrotu piwem bezalkoholowym. Wiązało się to z problemem reklam. Trzeba powiedzieć, że nie ma w handlu zbyt szerokiej oferty piwa bezalkoholowego. Hurtownicy twierdzą, że zapotrzebowanie ze strony handlowców na to piwo różnie się kształtuje. To zależy od tego, gdzie dany przedsiębiorca prowadzi swoją działalność, czy są chętni do kupowania tego piwa. Na naszym dolnośląskim rynku najbardziej rozpowszechnione jest piwo bezalkoholowe Piast.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Jeżeli chodzi o ofertę tego piwa, to znajdują się duże afisze reklamujące to piwo zarówno na ulicach, jak i w sklepach. Niewiele zaś jest tych reklam w samych hurtowniach.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Druga grupa, o której chciałabym powiedzieć, to artykuły winiarskie. Również w latach poprzednich, na przykład w 1996 r., przeprowadziliśmy szeroko zakrojone kontrole u producentów win owocowych. Hurtownie i sklepy detaliczne wykazują bardzo duże zainteresowanie tym winem. Ilości sprzedawanego wina są bardzo duże. Podczas kontroli stwierdzaliśmy nieprawidłowości zarówno co do jakości tego wina, jak i nieprawidłowe jego oznaczenie. Chodzi o dane zamieszczone na etykietach. Producenci win owocowych przywiązują wagę nie tyle do jakości tego produktu i informacji na etykiecie z nią związanej, ile co do wymyślności plastycznej etykiet. Im bardziej wymyślna, choć niewybredna w formie jest ta etykieta, tym zainteresowanie określonej grupy kupujących większe. Dam przykład. W czasie kontroli przeprowadzonej u jednego z producentów stwierdziliśmy, że miała ona kadź z winem owocowym jednego rodzaju, natomiast etykiety na butelkach z tym płynem były w pięciu rodzajach. Z etykiet tych wynikało, że powinno się to wino różnić także kolorem, ale tak nie było. Nabywcom to nie przeszkadzało. Na podstawie wyników kontroli dokonanych w hurtowniach prowadzących obrót winem owocowym nasz inspektorat wystąpił do właściwych terenowo dwóch delegatur Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Obie delegatury podzieliły stanowisko naszego inspektoratu. Stwierdzono, że zaszło naruszenie postanowień ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i w oparciu o nasze wystąpienia obie delegatury wystosowały do producentów wezwania do dobrowolnego i natychmiastowego zaniechania niedozwolonych działań noszących znamiona czynu nieuczciwej konkurencji.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Kolejna grupa towarów, którymi chciałabym się zająć, to sprzęt AGD. Tak się składa, że na terenie Województwa Dolnośląskiego posiadamy dwóch przedstawicieli producentów sprzętu gospodarstwa domowego. Są to: Polar i Wrozamet. Ze skarg wpływających do inspektoratu, przy czym na 150 skarg ogółem, dotyczących branży artykułów przemysłowych, tylko 13 dotyczyło Polaru, wyraźnie widać, zakłady Polar uznały roszczenia klientów. Zostały one zaspokojone w postaci wymiany towaru na wolny od wad, bądź sprzęt został naprawiony albo zwrócona gotówka. Trzeba zaznaczyć, że skargi, które dotyczyły Polaru, pochodziły nie z terenu Dolnego Śląska. Były to więc spory, które powstały pomiędzy klientem, a serwisantem w głębi kraju. Być może mają na to wpływ różne czynniki takie, jak większa odległość od producenta, dająca gorsze możliwości przeszkolenia pracowników serwisów i nawiązania kontaktu z producentem. Niemniej skargi, które złożono, zostały prawidłowo załatwione. Jeżeli chodzi o Wrozamet, to nie mogę się wypowiedzieć co do sposobu załatwiania przez niego skarg w tym roku, ani w roku 1998, ponieważ nie mieliśmy żadnej skargi. Nie świadczy to o tym, że nie było żadnych roszczeń do Wrozametu, ale widać zostały one załatwione na etapie kontaktów klienta z serwisantem, czy też korespondencji z producentem.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Omawiając sprawy sprzętu AGD trzeba powiedzieć, że są dwa typy tych spraw. Jedne dotyczą sprzętu znajdującego się w obrocie i pochodzącego od polskich producentów, a drugie dotyczą sprzętu pochodzenia zagranicznego, cieszącego się bardzo dużym zainteresowaniem klientów. Są to sprawy złożone, gdyż w kartach gwarancyjnych podawani są często przypadkowi serwisanci, albo nie posiadający odpowiedniej wiedzy lub właściwego sprzętu, albo nie udzielający klientowi właściwej ochrony, która wynika z gwarancji. Do dużej poprawy w załatwianiu spraw konsumenckich przyczyniła się nowela Kodeksu cywilnego z 1996 r., dająca klientowi możliwość wyboru. Nawet jeśli kupił sprzęt, na który uzyskał kartę gwarancyjną, klient taki może, z własnego wyboru, przejść na korzystanie z uprawnień wynikających z rękojmi. Opłaca mu się to gdy punkt zakupu sprzętu jest w miejscu zamieszkania lub niedaleko, a serwisant niestety często znacznie dalej. Czasem są też inne powody. Jest to rozwiązanie dla klienta korzystniejsze. Trzeba jednak zaznaczyć, że kiepska jest znajomość prawa wśród klientów. Z drugiej zaś strony należy stwierdzić, że handlowcy nie zatrudniają osób prowadzących obsługę prawną ich firm. Klient jest w dość trudnej sytuacji; dochodzenie roszczeń jest niełatwe, przedsiębiorcy nie wyrażają zgody na postępowanie przed sądem polubownym uważając, że nie jest im to na rękę. Wolą, aby klient dochodził swoich roszczeń przed sądem. Jaka jest drożność sądów, powszechnie wiadomo. Sadzę, że powinno się pójść w kierunku uściślenia przepisów i uregulowania ochrony konsumenta, gdyż na tak wielkim rynku klient znajduje się na przegranej pozycji. To szczególnie przykre, tym bardziej że osobami, które zgłaszają się ze skargami do inspektoratów są zazwyczaj ludzie ubodzy, starsi, którzy sobie nie potrafią poradzić z powstałymi problemami. Chyba jako jeden z niewielu inspektoratów w kraju, uruchomiliśmy na parterze naszego budynku punkt informacyjny dla konsumentów, gdzie cały dzień, na zmianę, dyżurują inspektorzy. Klienci są różni: niektórzy bardzo nieśmiali, a inni bardzo agresywni, zdenerwowani sposobem, w jaki ich potraktowano w placówce handlowej. Czasem oczekują, że to my uregulujemy sprawę, wypłacając zwrot pieniędzy lub wydając nowy towar. W roku ubiegłym złożono do nas ponad 1500 skarg, udzieliliśmy również ponad 5000 porad. Trzeba powiedzieć, że więksi przedsiębiorcy, którzy się już rozwinęli, zaczynają swoje firmy prowadzić naprawdę profesjonalnie, edukują się. Pomagają im w tym kontakty z naszym inspektoratem, a także artykuły w prasie. Jeśli tylko chcą, mogą korzystać z porad udzielanych telefonicznie. Mimo że nie leży w obowiązku inspekcji edukowanie przedsiębiorców uważamy, że trzeba to robić, bo za sprawą, z którą oni się zwracają, kryje się konsument, którego powinniśmy chronić.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Trzecia grupa, o której chciałabym wspomnieć, to środki farmaceutyczne. Generalnie Inspekcja Handlowa nie ma uprawnień do kontrolowania aptek i punktów aptecznych prowadzących sprzedaż środków farmaceutycznych, w wielu placówkach, w sklepach zielarsko-medycznych, hurtowniach zielarsko-drogeryjnych lub sklepach zielarsko-drogeryjnych, a nawet w placówkach ogólnych, pojawiają się pewne środki medyczne. Co prawda jest wykaz Ministerstwa Zdrowia mówiący o tym, które ze środków mogą być sprzedawane poza obrębem aptek, niemniej jednak te środki w hurtowniach i poprzez akwizytorów są oferowane do zakupu. Z tego względu, że sieć placówek z artykułami ogólnodostępnymi nie znajduje się pod nadzorem inspekcji farmaceutycznej, utrzymujemy z nią bardzo ścisłą współpracę. Jeśli zdarzy nam się zetknąć z faktem sprzedaży środków farmaceutycznych, które powinny być sprzedawane wyłącznie w aptekach, informujemy o tym inspekcję farmaceutyczną, która uruchamia odpowiednie postępowanie i wycofuje z obrotu dany środek.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#JerzyKoralewski">Chciałbym zapytać o kilka spraw. Mianowicie, czy inspekcja handlowa napotyka w swojej pracy na sprzedaż napojów alkoholowych z fałszywą akcyzą lub bez akcyzy? Rynek jest pełny towarów obcego pochodzenia nie tylko z Zachodu ale i ze Wschodu, czy zgłasza się wielu klientów, którzy nie mają szansy zwrócić się z reklamacją, ponieważ nie znają ani producenta danego wyrobu, ani handlowca?</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Jeżeli ktoś się decyduje na zakup towaru na targowisku, to musi z góry założyć, że jako klient, jest na pozycji przegranej. Bo jeśli kupuje sprzęt dużo taniej, musi wkalkulować ryzyko w cenę. Albo, przykładowo, kupuje żelazko za 200 zł, albo za 80 zł, ale jeśli to taniej kupione się popsuje, będzie je musiał po prostu wyrzucić. Oczywiście znajdują się na naszym rynku towary wprowadzone nań bez przeprowadzenia badań, przed uzyskaniem certyfikacji. Okres oczekiwania na przeprowadzenie tych badań jest dość długi. Przepisy dozwalają importerowi na obrót danym towarem, jeśli złożył wniosek o wydanie certyfikatu. W związku z tym zdarzają się importerzy, którzy uważają, że opłaca się sprowadzić niewielką partię towaru, złożyć wniosek, a do czasu załatwienia sprawy sprzedawać towar. W ten sposób importer wymiguje się od odpowiedzialności za wprowadzenie do obrotu nie przebadanego towaru.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#ElżbietaJasińskaŁuczyńska">Mamy świadomość tego, że istnieje obrót alkoholem bez akcyzy. We wszystkich kontrolach, jakich dokonujemy, nie udaje się tego wykryć. Jednakże zdajemy sobie sprawę z tego, że taki obrót istnieje w gastronomii. Ta zaś, wyciągając wnioski z naszych publikacji prasowych, stara się, jak potrafi skutecznie „wywijać” z naszych kontroli. Każda kontrola jest poprzedzona tzw. zakupem kontrolnym. Polega to na tym, że inspektorzy, jako osoby anonimowe, dokonują zakupu, przy stoliku lub w bufecie i dopiero wówczas prowadzone jest dalsze postępowanie. W momencie, kiedy inspektorzy kwestionują alkohol, który kupili, muszą pobrać próby. Norma mówi, że trzeba pobrać co najmniej 100 ml płynu, by można było przeprowadzić badania porównawcze. Oczywiście „okazuje się”, że w bufecie w butelce jest tylko 80 ml zakwestionowanego alkoholu, zaś jego reszta jest skrzętnie ukrywana. Ludzie, którzy decydują się na wprowadzanie takiego alkoholu, sprytnie się zabezpieczają. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest on sprzedawany w lokalach wieczorami i na imprezach zamkniętych.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#MarekWojtkiewicz">Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi działalność w trzech obszarach: zwalczania praktyk monopolistycznych, kontroli koncentracji w gospodarce i ochrony konsumenta. Chciałbym ogólnie nawiązać do sprawy, w której uczestniczył organ antymonopolowy, a która dotyczyła przemysłu spirytusowego. Toczyła się dyskusja nad strukturą tego przemysłu, mówiono o jego koncentracji. Jak wiemy do tego nie doszło, odbywa się prywatyzacja. Uczestniczymy, w trybie przewidzianym ustawowo, w opiniowaniu wszystkich etapów tego procesu. Były to przekształcenia Polmosów, teraz zaś, wskutek zmiany ustawy, Urząd już tych przekształceń nie opiniuje, natomiast będzie opiniował wszelkie łączenia o charakterze kapitałowym, jakie będą występowały. Jeśli chodzi o przemysł spirytusowy, to występowały pewne próby koncentrowania dystrybucji. Pamiętam dwie takie próby. Kilka Polmosów, bodajże cztery w pierwszym przypadku, w drugim chyba więcej, miało przeprowadzać wspólną dystrybucję. Trzeba zaznaczyć, że wówczas występowały problemy w związku z zachowaniem płynności finansowej, gdyż odbiorcy nie płacili za towar. Powstał pomysł, aby to uporządkować. Takie pomysły zawsze rodzą pewien wzrost czujności organu antymonopolowego, ale jeśli takie działania są uzasadnione, nie przeciwdziałamy temu. Tak stało się i tym razem. Po bacznym przyjrzeniu się, na jakich zasadach ma to funkcjonować, Urząd do tych działań zastrzeżeń nie zgłosił.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#MarekWojtkiewicz">Nie było istotnych łączeń na rynku AGD i w przemyśle farmaceutycznym. Obserwujemy natomiast działania koncentracyjne w dotąd rozproszonej sferze produkcji leków. Na rynku działa kilka większych firm, które koncentrują obrót. Tam, gdzie wymaga tego ustawa, opiniujemy łączenia zgłaszane do Urzędu, jednakże nie dotyczy to samego przemysłu farmaceutycznego, a dystrybucji.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#MarekWojtkiewicz">Jeżeli chodzi o ochronę konsumenta, to większość spraw jest skoncentrowana w delegaturach, dlatego proponowałbym, aby na ten temat wypowiedział się i przedstawił lokalne doświadczenia dyrektor delegatury Urzędu we Wrocławiu, pan Jurczyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#AndrzejKrólikowski">Generalnie rzecz biorąc wiele już tu powiedziano na temat wyrobów spirytusowych i na temat artykułów gospodarstwa domowego i obrotu farmaceutykami. Na temat działalności Inspekcji Handlowej bardzo szeroko mówiła pani dyrektor Jasińska, więc może ja bym dodał tylko, że jeśli chodzi o akcyzę, to my traktujemy tego typu kontrolę, jako dodatek do normalnej kontroli. Nie są to specjalne działania kontrolne w stosunku do wyrobów akcyzowych, po prostu będąc na kontroli w placówkach, które dodatkowo trudnią się obrotem alkoholem, zajmujemy się także akcyzą, z wyłączeniem specjalistycznych hurtowni alkoholowych. Ale tam przede wszystkim chodzi o sprawę zezwoleń ministra gospodarki na obrót tym produktem. Mimo że traktujemy to jako dodatkowe zadanie, przy okazji kontroli, w ubiegłym roku, skierowaliśmy około 50 spraw do organów ścigania. Były to sprawy ewidentne, związane albo z fałszywymi banderolami albo z ich brakiem, albo też z banderolami uszkodzonymi, z którymi mimo to towar zostawał dopuszczony do obrotu.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#AndrzejKrólikowski">Zdaję sobie sprawę z tego, że olbrzymim problemem jest handel alkoholem na bazarach. To, co się dzieje na stadionie X-lecia jest nam doskonale znane. Zastanawia mnie, że przecież w naszym kraju jest nie tylko Inspekcja Handlowa, nie tylko są urzędy celne, mające ten proceder blokować na granicy i utrudniać dotarcie nielegalnego alkoholu na nasz rynek wewnętrzny. Nie widać w akcji ani służb miejskich, ani policji. Jest to dość istotny mankament. Jak więc ja miałbym wysłać moich pracowników, a są to w 80% kobiety, na te targowiska? Czy i w jakim stanie one by z takiej kontroli wróciły? Zagrożenie jest bardzo duże. Wszystkie kontrole, które prowadzimy, a czasem robimy je także na targowiskach, odbywają się z udziałem policji. Inaczej się po prostu nie da.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#AndrzejKrólikowski">O przemycie „mrówkowym” na pewno będzie tu jeszcze wiele powiedziane, ja chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym zjawisku, jakim jest przemyt na promie. Mam na myśli na przykład prom kursujący pomiędzy Starym Wartnem, a Nowym Wartnem w woj. szczecińskim. Jest to, praktycznie biorąc, pływający w obie strony sklep. Ktoś wydał zezwolenie na prowadzenie tej działalności. Wsiada się po opłaceniu 4 zł i się płynie. Na stronie niemieckiej nikt nie wysiada, przechodzi się przez trzy lub cztery zestawione kontenery, kupuje alkohol w dozwolonych ilościach oraz jeden czy dwa kartony papierosów, czasem coś tam jeszcze i wraca się na polską stronę. Właściwie po to uruchomiono całą linię. Czasem, po stronie niemieckiej wsiądzie kilku Niemców i oni po naszej stronie wysiadają, bo urządzono tu minitargowisko, gdzie można kupić kiełbasę, odzież itp. Nikomu najwyraźniej ta sprzedaż alkoholu nie przeszkadza. Jak się wydaje, takie zjawiska, jak wspomniana przeze mnie sprzedaż promowa, byłaby stosunkowo łatwa do wyeliminowania. Chociaż trzeba wspomnieć, że ustawa o działalności gospodarczej ma jeden mankament: wpis do ewidencji uzyskać stosunkowo łatwo, ale wypisać za żadne skarby tej działalności się nie da, jeśli nie uczyni tego sam prowadzący. Nie ma na to przepisu. Odebrać mu tego uprawnienia nie można. Może to i dobrze w tym sensie, że zagwarantowana jest pełna wolność gospodarcza, tyle, iż dobrze byłoby, aby była ona jednak obwarowana pewnymi warunkami, co do rzetelności działania.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#AndrzejKrólikowski">Spore nadzieje pokładaliśmy w „ustawie winiarskiej”, która mniej więcej rok temu została przyjęta przez Parlament. Od strony formalnoprawnej ona spełnia swoje zadanie, uporządkowała pewne problemy. W czwartym kwartale ubiegłego roku przeprowadziliśmy kontrolę wyrobów winopodobnych i winopochodnych. Może nie jest to horror, ale wydaliśmy w sumie około 100 postanowień o obniżeniu jakości. Te wyroby bowiem nie były tymi, za które miały uchodzić. Dodawano różne środki chemiczne, różnego rodzaju barwniki, albo też czegoś brakowało, czy też czegoś było za dużo. A towar ten jednak znajduje nabywców. Trafia on do specyficznych odbiorców. W związku z obniżeniem jakości tych produktów nakładaliśmy na producentów sankcje ekonomiczne. Będziemy te kontrole kontynuować. Była to bowiem pierwsza taka kontrola po wejściu w życie ustawy. Trzeba jednak zaznaczyć, że dopóki będą nabywcy tego typu wyrobów, my tych rozlewni lub nierzetelnych producentów nie wyrugujemy. Na koniec dodam, że etykiety na butelkach z tymi winami są bajecznie kolorowe, wina mają niezwykle fantazyjne nazwy, oczywiście oszukańcze także jeśli chodzi o wskaźniki.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#AndrzejKrólikowski">W kwestii farmaceutyków jest tak, jak powiedziała pani dyrektor Jasińska. Inspekcja Handlowa nie ma uprawnień do kontroli leków. To zresztą dobrze, bo nie od tego jesteśmy. Natomiast parę lat temu zajęliśmy się kontrolą obrotu lekami w systemie pozaaptecznym i można powiedzieć, że po paru latach kontroli nastąpiła zdecydowana poprawa, mniej jest tych nieprawidłowości, nadal jednak zdarza się, że są sprzedawane w różnego rodzaju drogeriach, sklepach zielarskich leki recepturowe. One „wyciekają” z hurtowni. My, po stwierdzeniu, że hurtownia sprzedała lek nie aptece, a innemu odbiorcy, informujemy o tym ministra zdrowia. On władny jest tu podejmować decyzje. Nie słyszeliśmy jednak, aby takie koncesje cofał, ale my informacje przekazujemy. Próbowaliśmy namówić Głównego Inspektora Farmaceutycznego do tego, aby podjął, przy naszym udziale, kontrole w aptekach także w innym aspekcie. Sprzedaje się tam bowiem wiele rzeczy, które nie mają nic wspólnego z lekami. Są to środki sprzedawane także gdzie indziej. Niestety, są one często dość wątpliwego pochodzenia, mimo że aptekami powinni kierować, a także powinny pracować w nich osoby o odpowiednim przygotowaniu zawodowym, wiedzące, czym to może grozić. Jak na razie, Główny Inspektor Farmaceutyczny nie za bardzo chce tę akcję podjąć.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#AndrzejKrólikowski">Osobnym problemem dotyczącym klienta w aptece jest sprawa wywieszek cenowych. Trzeba się dopytywać, aby ustalić, ile kosztuje dany specyfik. W tym celu należy sporo czasu odczekać przed okienkiem, a potem wypytać o cały szereg leków, aby zorientować się w cenach. Nawet na tych lekach, które znajdują się w witrynach, też nie ma informacji o cenach. A są to albo leki ogólnodostępne, albo środki w ogóle nie będące lekami. Może kiedyś uda się przeprowadzić takie wspólne kontrole. Teraz powinno to być o tyle łatwiejsze, że wojewoda ma w ramach swoich służb zarówno Inspekcję Handlową, jak i Inspekcję Farmaceutyczną. Jeśli więc Inspekcja Farmaceutyczna nie jest chętna do podjęcia zadania, to można ją do tego przymusić, choćby po to, by zobaczyć, czy warto takie kontrole przeprowadzać. Do nas przychodzą konsumenci ze skargami na to, co kupili w aptekach, ale my nie mamy możliwości badania i odsyłamy te osoby do nadzoru farmaceutycznego.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#AndrzejKrólikowski">Jeśli chodzi o certyfikacje, to jest to temat, który bulwersuje Inspekcję Handlową od momentu gdy ustawa dotycząca tej kwestii weszła w życie w 1994 roku. Polskie Centrum Badań i Certyfikacji, przy pomocy swoich dokumentów dodatkowych, tzn. Postanowienia Nr 10 i Nr 16, praktycznie system certyfikacji „rozłożyła”. Ustawa jest szczelna i nie powinno być żadnych problemów z przenikaniem na polski rynek wyrobów, które nie uzyskały znaków bezpieczeństwa, jeśli są wymagane. Towar, który do nas trafia, powinien być odpowiedniej jakości. Nie powinno zaś być tak, że dopiero jak już produkt do nas trafił, osoba, która go zaimportowała oddaje go do certyfikacji, a oczekując na nią może sprzedać cała partię wyrobu. Zanim po pół roku produkt zostanie przebadany, wszystkie egzemplarze zdążą zostać sprzedane. Importer wycofuje materiał do badań, wycofuje wpłacone pieniądze, dziękuje za certyfikację i sprawa jest zamknięta. Jest to nagminne zjawisko. Cały czas termin, po którym stosowanie tej procedury byłoby już niemożliwe, jest przez PCBC przesuwany na kolejne lata. Wydaje mi się jednak, że rok 2000 powinien być pierwszym, w którym owo Postanowienie Nr 10 nie powinno już obowiązywać.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#AndrzejKrólikowski">Zdaję sobie sprawę z tego, że trwają prace nad modyfikacją ustawy o certyfikacji. Może przygotowywane rozstrzygnięcia uszczelnią system. Boimy się w tę problematykę wchodzić, bo jest wiele niejasności, co do tego, czy dany produkt został przekazany do badania, czy miał w kraju producenta, certyfikacje, itd. Wycofanie towaru z obrotu może być więc związane z możliwością wypłaty odszkodowań dla podmiotu gospodarczego. Ponieważ sytuacja nie jest jasna, to i efekty kontroli nie są najlepsze.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#AndrzejKrólikowski">Teraz kilka słów o tym, jakie siły i środki inspekcja powinna mieć do dyspozycji. Przynajmniej dwa kraje, na których się nieco wzorujemy, jeżeli chodzi o system ochrony konsumenta i kontrolę rynku w tym obszarze, tzn. Francja i Hiszpania, mają mniej więcej o 50% liczniejsze te służby w stosunku do ilości obywateli. Już nie wspominam o liczebności tych służb w stosunku do wielkości sieci handlowej. Sieć handlową to właśnie my mamy największą bodaj lub jedną z największych w Europie. Jeśli chodzi o ilość konsumentów, to etatowo mamy właśnie o 50% ludzi mniej w Inspekcji, niż proporcjonalnie ma Francja, czy Hiszpania. Biorąc pod uwagę fakt, że Inspekcja została obciążona nowymi zadaniami ustawowymi od stycznia bieżącego roku, to te 150–200, czyli 10% więcej etatów na pewno by się nam przydało i mogłoby spowodować, że do wykonywania tych nowych zadań nie musielibyśmy zabierać ludzi wykonujących już inne odpowiedzialne prace, chodzących na bieżące kontrole.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#AndrzejKrólikowski">Nie wspominam już o pieniądzach, bo ta sprawa była już poruszana wielokrotnie. Jesteśmy chyba jedną z najgorzej uposażonych inspekcji w Polsce.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#AndrzejKrólikowski">Bardzo dobrym rozwiązaniem jest współpraca z Izbami Gospodarczymi. Chodzi o dopływ informacji. Przedsiębiorcy są nam potrzebni także w działalności rozjemczej. W tej dziedzinie Izby Gospodarcze mogłyby mieć duży wpływ. Tam, gdzie się taki kontakt udaje nawiązać, przynosi to dobre efekty.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#AndrzejKrólikowski">Chciałbym też wspomnieć o potrzebie akcji ulotkowej. Wrocław był tym, który trzy lub cztery lata temu opracował, w porozumieniu z konsulatem niemieckim i czeskim, specjalne materiały informacyjne dla turystów przekraczających granicę. Sfinansowały tę akcję samorządy. Poszczególne gminy przygraniczne zainteresowane tym, aby handel przygraniczny funkcjonował. Był to dobry pomysł, można byłoby dane uaktualnić i wydać informator na całe Województwo Dolnośląskie.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#ZbigniewJurczyk">Delegatura wrocławska swoim zasięgiem oddziaływania obejmuje dwa województwa: lubuskie i dolnośląskie. Zgodnie z ustawą pracuje ona w czterech obszarach w tym w dziedzinie przestrzegania prawa w zakresie stosowania praktyk monopolistycznych, czyli porozumienia i nadużywania pozycji dominującej, kontroli łączeń przedsiębiorstw. Delegatura zajmuje się też przestrzeganiem postanowień ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i nieuczciwej reklamy, a także kwestiami z zakresu ochrony konsumenta. Jest to duży zakres prac, spraw nieustannie przybywa, szczególnie z zakresu nieuczciwej konkurencji. Chciałbym wspomnieć, że możliwości delegatury są ograniczone, bo pracuje tu łącznie 8 osób. W stosunku do skali spraw, jest to skromny zespół.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#ZbigniewJurczyk">Wziąwszy pod uwagę rynek spirytusowy, to wiele spraw ma związek z nieuczciwą konkurencją i nieuczciwym obrotem. Większość z nich dotyczyła browarów, ograniczania konkurencji w zakresie budowy sieci dystrybucyjnej. Z wnioskami występują hurtownicy, którzy spotykają się z dyskryminującymi praktykami ze strony wielkich browarów. Były wnioski o wszczęcie postępowania przeciwko browarowi Piast, i to dwukrotnie, a także przeciwko wyłącznym dystrybutorom na Wrocław: browarom Żywiec i Okocim. Nie podjęliśmy działań w stosunku do nich, gdyż browary te nie mają pozycji dominującej na rynku krajowym. Nie ulega wątpliwości, że w ramach umów dystrybucyjnych, narzucają oni dystrybutorom ograniczenia w zakresie konkurencji. Na przykład udzielają wyłączności któremuś z podmiotów, a inne muszą się u niego zaopatrywać. Dotyczyło to też miejsc sprzedaży lub handlu artykułami konkurencyjnymi. W tej chwili mamy problem, czy uznać browar Piast za podmiot działający na rynku krajowym, czy lokalnym. Na rynku krajowym Piast ma 8–9% udziału, a na rynku lokalnym jego udział spadł, ale jeszcze parę lat temu wynosił około 50%. Ogromna inwazja innych marek na naszym terenie spowodowała, że spożycie piwa Piast spadło, zaś udział browarów Żywiec i Okocim oscyluje na rynku lokalnym wokół kilkunastu procent.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#ZbigniewJurczyk">Jeśli chodzi o alkohole spirytusowe, to mamy do czynienia z nieuczciwą konkurencją. Jest to zjawisko masowe. My możemy występować do producentów lub sprzedawców o zaniechanie czynów nieuczciwej konkurencji. Także klienci wprowadzani są w błąd, poprzez wybijanie przez producenta na etykiecie niezgodnego z prawdą oznaczenia, iż zawartość alkoholu w napoju wynosi 18% - o tym, że wino nie zawiera jednak 18% alkoholu informuje dopisek na etykiecie bardzo drobnym druczkiem - lub umieszczanie napisu: „Nalewka babuni”, „Nalewka wiśniowa”, a badania laboratoryjne pokazują, że to zwykłe wino owocowe. Takich spraw było kilka, stosujemy do nich przepisy ustawy, piszemy uzasadnienie i wzywamy do zaniechania takich praktyk. Nie spotkałem się jeszcze z odmową ze strony producentów. Sądzę, że takich praktyk jest zdecydowanie więcej, tyle, że ich wykrywalność zależy od intensywności kontroli tego, co się dzieje na rynku.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#ZbigniewJurczyk">Jeśli chodzi o produkcję wódek i spirytusu, to na nieprawidłowości wskazuje wysokość wpływów z akcyzy i sprzedaży wódek. Jak podaje GUS, w 1995 r. produkcja wódek wynosiła 36,7 mln l, a w 1998 tylko 11,3 mln l. A przecież spożycie wódek nie spadło i utrzymuje się na tym samym poziomie.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#ZbigniewJurczyk">Patologia w zakresie nieuczciwego obrotu wódkami doszła już do takiego poziomu, że akwizytorzy krążą nawet w szpitalach, oferując wódkę głównie z Czech, oczywiście także i podrabianą. Pacjenci sami piją alkohol, bądź kupują go na prezenty dla lekarzy. W niewielkiej odległości od granicy są czeskie supermarkety, gdzie alkohol jest 40–50% tańszy, niż w Polsce, to duża pokusa. Ograniczenie negatywnych zjawisk, o których tu mówimy, jest kwestią właściwej polityki finansowej.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#ZbigniewJurczyk">Jeśli chodzi o sprzęt AGD, to tutaj nie ma zagrożenia dla konkurencji w zakresie pro-duktów elektronicznych, ponieważ żaden z producentów nie ma pozycji dominującej. Największy udział w rynku, jeśli chodzi na przykład o produkcję telewizorów, ma Philips - około 25%.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#ZbigniewJurczyk">Do Urzędu kierowane są skargi w zakresie przestrzegania instytucji rękojmi lub gwarancji. Tylko w roku 1998 udzieliliśmy ponad 1000 porad w tym względzie, skierowaliśmy też konsumentów do innych, odpowiednich ze względu na właściwość, organizacji i urzędów: do PIH, Federacji Konsumentów.</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#ZbigniewJurczyk">Od 1 stycznia br. mieli być powołani powiatowi rzecznicy praw konsumenta, niestety proces ten postępuje bardzo opornie. Jeśli nawet podejmują oni pracę, to nie przejawiają zbytniej aktywności, zaś jeśli mają problemy, to o ich rozwiązanie zwracają się do nas. Jest pewne, że zapotrzebowanie na ich pracę jest ogromne.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#ZbigniewJurczyk">Jeśli chodzi o innych producentów, nie związanych z elektroniką użytkową, to była dwa lata temu dość głośna sprawa pod zarzutem stosowania praktyk monopolistycznych przeciwko Polarowi, największemu producentowi pralek w Polsce. Polar miał wówczas tak zwaną pozycję dominującą, posiadając ponad 30% udziału w rynku i ponad 40% w sprzedaży lodówek. Konkurencja na rynku producentów pralek i lodówek jest olbrzymia. Wchodzą na nasz rynek producenci zagraniczni, którzy ten wyścig wygrywają z naszymi producentami. Problem sprowadza się do sieci dystrybucji. Konkurencja firm produkujących swoje wytwory w milionach sztuk lub setkach tysięcy, zmusza do posiadania sprawnych kanałów dystrybucyjnych. Te zaś ograniczają konkurencję. Polar dopuścił się takich umów dystrybucyjnych, które ograniczały konkurencję wewnątrzmarkową, czyli pomiędzy dystrybutorami sprzętu polarowskiego, a także pomiędzy markami. Polskie firmy, nawet te największe, mają kłopoty ze zbudowaniem sieci dystrybucyjnych. Wszyscy ci dystrybutorzy narzucają pewne ograniczenia, na przykład narzucają ceny odsprzedaży, co jest praktyką zakazaną. Dzielą także polskie rynki na rynki geograficzne, co sprowadza się do tego, że dystrybutorzy mogą działać tylko w określonych obszarach. Z punktu widzenia prawa rozróżniamy sprzedaż pasywną i aktywną. W sieciach dystrybucyjnych dochodzi właśnie do sprzedaży pasywnej, to znaczy w przypadku, gdy konsument z obszaru, na którym nie działa dystrybutor zwróci się o sprzedaż danego produktu, to dystrybutor ten nie sprzeda mu go. Z podobnymi wypadkami spotykamy się w sieciach dystrybucyjnych. Inne sprawy naganne, to niedopuszczanie innych produktów do sieci dystrybucyjnej danego producenta. To są praktyki zakazane na gruncie prawa europejskiego. Oczywiście producenci zagraniczni też tak postępują, ale nie mają na razie zbyt dużych udziałów na naszym rynku. Problem polega również na tym, że zgłaszają się do naszego Urzędu ci dystrybutorzy, którzy czują się poszkodowani. Kiedy Polar miał 67% udziału w rynku, to żaden dystrybutor nie mógł istnieć bez produktu polarowskiego. Dlatego też nie ujawniał praktyk stosowanych przez Polar. Jeśli jednak któryś dystrybutor zrobił to - zostawał przez Polar zniszczony.</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#ZbigniewJurczyk">Polskie firmy niszczą swoich dystrybutorów, to nie do wiary, ale taka jest prawda. Są nawet ścigani sądownie i przez prokuraturę. Jeden z nich był nawet ścigany przez wielkiego producenta, który znalazł jakieś uchybienie, traktując to, jako dogodny pretekst do zniszczenia dystrybutora, który nie chciał mu się całkowicie podporządkować. A przecież dystrybutorzy działają pod swoją firmą, na własny rachunek i są niezależnymi przedsiębiorcami. Nie są ramieniem przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#ZbigniewJurczyk">Z moich długoletnich obserwacji wynika, że w krajach zachodnich, jeśli buduje się strategię marketingową, to „pieści się” dystrybutora, pomaga się mu, daje mu się pomoc prawną, finansową, przyznaje ulgi, udziela pomocy technicznej. U nas ci dystrybutorzy, którzy zwrócili się o interwencję do mojego Urzędu, byli jednymi z największych, a zostali zniszczeni przez firmę. Nasi producenci oczekują od dystrybutorów posłuszeństwa i akceptowania restrykcyjnych warunków finansowych, które im narzucają.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#MarekPrzybylski">Dla porządku chciałbym na wstępie zaznaczyć, że wraz ze mną w spotkaniu uczestniczą przedstawiciele Urzędu Celnego we Wrocławiu: pan dyrektor Brykman i pan Michajluk, którzy będą do dyspozycji, gdyby były pytania natury szczegółowej, dotyczące regionu. Chciałbym odnieść się do stanowiska administracji celnej wobec omawianych problemów. Na administracji celnej ciążą określone obowiązki kontrolne, problem może tkwić co najwyżej w skuteczności ich wykonywania.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o kwestie związane z badaniem certyfikacji, to administracja celna nie egzekwuje certyfikatów jakościowych. Zgodnie ze stanowiskiem Komitetu Badań i Certyfikacji, wprowadzenie do obrotu produktu, który wymaga certyfikacji nie dotyczy klasycznego importu. Gdyby było inaczej, doszłoby do zablokowania granic. Miało to miejsce w momencie, gdy ustawa zaczęła obowiązywać.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o farmaceutyki, to ciążą tu odmienne obowiązki na administracji celnej. Egzekwujemy listę leków, jeśli dany lek na niej się nie znajduje, nie powinien być dopuszczony do obrotu już na granicy. Nie mamy sygnałów o nieprawidłowościach w tym zakresie, choć pojedyncze przypadki mogą się zdarzyć.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o sprawę towarów akcyzowych, to problem jest trochę głębszy. Funkcje kontrolne dotyczą zarówno importu, eksportu jak i działań wewnątrz kraju. Omawiając ten problem, podzieliłbym moje uwagi na kilka tematycznych bloków.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#MarekPrzybylski">Pierwszy, to import za pośrednictwem podróżnych, tzw. przemyt mrówkowy oraz przemyt w ramach działalności gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#MarekPrzybylski">Towary przywożone w ramach norm ustawowych dla podróżnych, a jest to, przypomnę, 1 l wyrobów spirytusowych, 2 l wina i 5 l piwa, są zwolnione od wszelkich podatków. Wpływa to na ilość przywozów.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#MarekPrzybylski">Rocznie przekracza granicę kraju około 100 mln osób, z tego 8 mln osób przekracza ją tu w Kudowie, na naszym przejściu granicznym. To pokazuje skalę zjawiska. Nie wspomniałem jeszcze, że oprócz norm przysługujących podróżnym, które wymieniłem, przysługuje im także możliwość przewiezienia alkoholu w postaci prezentu, w objętości ćwierć litra. To również jest przez osoby przekraczające granicę skwapliwie wykorzystywane.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#MarekPrzybylski">Nie namawiam do tego, by wprowadzać jakieś ograniczenia podatkowe, gdyż jesteśmy związani umowami międzynarodowymi, a problem ten występuje nie tylko w Polsce.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o działanie administracji celnej, to sporo się zmieniło w ostatnim roku, jeśli chodzi o stan prawny i praktykę. Działania nasze są bardziej ukierunkowane na zwalczanie przemytu alkoholu. Jak państwo wiedzą, każdy, kto wielokrotnie przekracza granicę, musi złożyć deklarację w Urzędzie Celnym. Jeśli wykorzysta przysługującą normę dwukrotnie, to przewożąc alkohol kolejny raz, już z tego prawa nie może skorzystać. Liczba podróżnych jest stosunkowo duża, wprowadziliśmy oprogramowanie komputerowe, staramy się ograniczyć liczbę osób przekraczających granicę, poprzez pewne ograniczenia na przejściach granicznych. Nie zgodziliśmy się na przykład na wprowadzenie ruchu pieszego w Krościenku, będziemy modernizować inne przejścia, starając się kanalizować ruch pieszy, przez co, w sposób czysto fizyczny, niepożądane zjawiska się ograniczy. Oczywiście trudno powiedzieć, czy uda się wyeliminować zjawisko przemytu alkoholu, opłacalność tego procederu jest tak duża, że może to nastręczać poważne problemy.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#MarekPrzybylski">Podróżni mogą przywieźć ustawową normą towarów, mogą się one znaleźć w obrocie, mimo że są przeznaczone do użytku osobistego. Tutaj jest pole do popisu nie tylko dla administracji celnej, ale także dla służb skarbowych, które w tym zakresie mają większe uprawnienia. Minister finansów dąży do koordynacji kontroli, która ma polegać na ścisłym współdziałaniu służb podległych ministrowi finansów, to znaczy skarbowych, administracji celnej i inspekcji celnej.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#MarekPrzybylski">Do osób, które naruszyły normy, stosujemy określone restrykcje. Prócz tego, że staramy się w mediach nagłaśniać te fakty, to występujemy również z wnioskami do odpowiednich organów o cofnięcie paszportów. Te fakty także nagłaśniamy w mediach, ma to działanie prewencyjne. W zeszłym roku w skali kraju były 24 unieważnienia paszportów. To nie jest mało, zważywszy na dolegliwość tego posunięcia. Praktyka organów orzekających jest różna w tym zakresie. Niektórzy nie podejmują tego typu działań.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#MarekPrzybylski">Bardziej złożonym problemem, niż przemyt „mrówkowy”, jest przemyt większych partii alkoholu. Porównując liczby podane przez pana prezesa z naszymi, musimy stwierdzić, że one się sporo różnią. Jednakże, tak do końca, nie są to liczby precyzyjne, a jedynie szacunkowe, Aby je uściślić, należałoby przeprowadzić badania rynkowe. Administracja celna również i tym problemem się zajmuje, podejmując konkretne działania. W skali lat 1997–98, jeśli chodzi o wykrywalność przemytu alkoholu etylowego, nieskażonego, o mocy powyżej 80%, to wykrywalność wzrosła o 100%. Są to liczby zauważalne, nie są jednak jeszcze takie, jak byśmy oczekiwali.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o wykrywalność przemytu alkoholu o niższym stężeniu, to jest ona troszkę wyższa. Staramy się prowadzić szersze działania kontrolne w porozumieniu z innymi służbami, między innymi z policją. Negocjujemy porozumienia, które chcielibyśmy z nimi zawrzeć. Wierzymy, że wpłynie to na skuteczność naszych działań.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#MarekPrzybylski">Jak wspomniałem, przeprowadzane są wspólne akcje z policją, w ubiegłym roku przeprowadzono ich 847. W ich wyniku wytoczono 882 postępowania karne, o łącznej wartości 6 mln zł. To są akcje prowadzone na bazarach i na targowiskach.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#MarekPrzybylski">Chciałbym też powiedzieć kilka słów o finansowej stronie naszej działalności. Administracja celna otrzymała w tym roku środki o 25% niższe, niż poprzednio i jest to już odczuwalne i może skutkować likwidacja niektórych placówek. Dość powiedzieć, że znaczna większość placówek, bo ponad 90%, w których urzęduje administracja celna, to nie jest własność państwowa. Wiąże się to z wysokim kosztem najmu.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JerzyKoralewski">Jak jest to możliwe, aby przekraczały granicę cysterny z wódką, nie zauważone przez celników? Czy to kwestia związana z techniczną stroną działania celników, czy też ma to związek z korupcją?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MarekPrzybylski">Trzeba zaznaczyć, że istnieje pewna sprzeczność pomiędzy dążeniem do przeprowadzania skutecznej kontroli, a przepustowością przejść granicznych. Jedno po części wyklucza drugie. Efekt jest taki, że zapewnienie drożności i przepustowości przejść odbywa się kosztem kontroli. Nie kontrolujemy przejść w 100%, ponieważ przyjęliśmy takie założenie, co oznacza, że w tej liczbie nie skontrolowanych pojazdów, pociągów lub statków znaleźć się mogą takie, które zawierają przemyt.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#MarekPrzybylski">Nie jest wykluczony tutaj udział celników, choć nie tylko. Przecież taki transport alkoholu, który znajduje się w ciężarówce, a jest to około 20–30 tys. litrów, nie zostaje przemycony bez podejmowania ze strony przemytników działań zapewniających im jak największe szanse na powodzenie przedsięwzięcia. Z całą pewnością występują tu zmowy i to nie tylko celników, ale również przedstawicieli innych służb. Takie zjawiska dają się rozpracować metodami policyjnymi. Oczywiście jest też inspekcja celna, liczymy na jej działanie. Zaczyna się ona właśnie organizować i działać.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#MarekPrzybylski">Ważna jest także sprawa wyposażenia. Prezes Urzędu Ceł przyjął takie założenie, że nie będzie wyrażał zgody na otwarcie przejść granicznych, jeśli nie będą one odpowiednio wyposażone. W każdym powinno być odpowiednie urządzenie do prześwietlania bagażu o określonych parametrach. W tej chwili na forum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji pracuje zespół, którego zadaniem jest zajęcie się standardowym wyposażeniem przejść granicznych. Chodzi tu nie tylko o budowę nowych przejść, ale także wyposażanie już istniejących. Myślę, że skuteczne prace umożliwią ograniczenie zjawiska przemytu.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JerzyKoralewski">Czy pańskim zdaniem może w tym również pomóc rozwiązanie, które ostatnio wprowadziliśmy do Kodeksu celnego, że rozporządzeniem ministra finansów można wprowadzić swego rodzaju „specjalizację” przejść granicznych i wyposażyć je we właściwe urządzenia? Mam wrażenie, że ta regulacja prawna powinna przyczynić się do poprawy skuteczności kontroli granicznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#MarekPrzybylski">Nie odpowiem na to pytanie wprost, gdyż widzę też pewne niedogodności takiego rozwiązania, bo przecież, jeśli nastąpi przemyt alkoholu, to nie będzie się on kierował na wyznaczone przejście. Może to być różnie. Jeśli chodzi o kwestię tekstyliów, to wyznaczyliśmy punkty w kilku urzędach celnych, gdzie koncentrują się odprawy tekstyliów i tam będziemy kierować wszystkie odprawy o takim charakterze. Będziemy to jednak traktować, jako sondaż.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#MarekPrzybylski">Pojawia się w naszym ustawodawstwie nowa instytucja mandatu karnego w Kodeksie karnym skarbowym i być może, że będzie to także jakaś droga wyjścia. Również Urząd Celny będzie miał możliwość mandatowania danego wykroczenia. W ten sposób można będzie uniknąć kierowania sprawy do sądu. Oczywiście inne obciążenia pozostają, tzn. podatki i cła, natomiast byłaby wprowadzona kara dodatkowa w postaci mandatu. O ile wiem, to rozwiązanie to znajduje się na etapie projektu.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#RomualdBrykman">Chciałbym podać parę szczegółów jeśli chodzi o wrocławski urząd celny. Gospodarzy on na terenie Województwa Dolnośląskiego, chociaż nie tylko, bo obejmujemy swoim działaniem dawne województwo wałbrzyskie, wrocławskie i opolskie. Strzeżemy granicy z Czechami, od Boguszowa, aż po Pietrowice. Największym naszym przejściem jest przejście w Kudowie. Skoro mówimy o przemycie „mrówkowym”, to zjawisko owo wygląda w sposób następujący: Nasze przejścia przekroczyło 8371446 podróżnych. Są to dane straży granicznej. Mamy do dyspozycji środki takie, jakie mamy, czyli w Kudowie 46 osób, na innych przejściach po 20 osób. Szczególne nasilenie przemytu mrówkowego obserwujemy w Kudowie, Pietrowicach, trochę mniejsze w Boguszowie i Golińsku. Najbardziej jest on widoczny w Kudowie.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#RomualdBrykman">Od 1 marca zeszłego roku, gdy narodził się ów system, do marca bieżącego roku, na wszystkich przejściach granicznych zostało złożonych w sumie 55818 deklaracji. Nie jest realne, ani potrzebne pobieranie deklaracji od każdego podróżnego, to jest fizycznie niemożliwe. Dokonuje się tu pewna selekcja, stosujemy pewien system, który pozwala stosować tę procedurę wobec osób, co do których rzeczywiście istnieje podejrzenie, że wielokrotnie przekraczają granicę. Nawet gdybyśmy chcieli doręczyć każdemu deklarację, to, jak wspomniałem, jest to fizycznie niemożliwe. Byłaby to makulatura w dużej mierze zbędna. Został wdrożony nasz system komputerowy i funkcjonuje poprawnie. Na 55818 złożonych deklaracji, zostały ujawnione 162 przypadki złożenia więcej, niż dwóch deklaracji, co skutkowało wdrożeniem odpowiedniego postępowania. W sumie jest to pewien wycinek, bo my nie tylko kontrolujemy przemyt „realizowany” przez „mrówki”, ale również przemyt, który występuje na danym przejściu granicznym w ogóle. Oczywiście dokonujemy kontroli także poza przejściami granicznymi, do tego jest powołany nasz oddział operacyjny, który liczy aktualnie 34 osoby. W sumie w 1998 r. podjęliśmy 95 akcji, w których zajęto w sumie do postępowań celnych i karnych około 12 tys. l. alkoholu, o łącznej wartości 55 tys. 300 zł. Natomiast w pierwszym kwartale tego roku, tego rodzaju akcji było 15 i zajęliśmy 2,5 tys. l. alkoholu, o łącznej wartości 51 tys. 430 zł. Działania poza przejściami granicznymi są głównie nastawione na rezultat pracy „mrówek” wynajmowanych przez hurtowników, którzy zaopatrują hurtownie. Magazynują oni alkohole w miejscach, które my tropimy i wykrywamy.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#RomualdBrykman">Chciałbym też zwrócić uwagę na jeszcze jedno zagadnienie. Nasi celnicy funkcjonują w przejściach granicznych różnej klasy, są to przejścia usankcjonowane określonymi umowami międzynarodowymi. Natomiast jeśli mówimy o zjawisku przemytu, to nie można stracić z oczu także przemytu przez „zieloną granicę” lub przez przejścia małego ruchu granicznego, które nie są przez nas nadzorowane. Nadzorowane są one przez straż graniczną i należałoby do nich się zwrócić o jakąś informację, jak tam wygląda ta sprawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#MarekPrzybylski">Chciałbym poruszyć jeszcze kwestię przystosowania polskiego prawa i praktyki do przepisów Unii Europejskiej. Trzeba podkreślić, iż mamy w tym względzie swoje zobowiązania. Oprócz tego, co staramy się wykonywać na co dzień w sensie praktycznym, czynimy przygotowania, by strategia polskiej administracji celnej była zgodna z wymogami unijnymi, a po drugie, by była racjonalna.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o skuteczność administracji celnej, to dużo zależy od właściwych systemów informatycznych. Tu była już mowa o tym, że przemyt przygranicznym mamy troszeczkę skomputeryzowany, ale generalnie brakuje nam sieci komputerowej. Były już próby załatwienia tej sprawy. Kiedy problem zostanie załatwiony, poprawi się skuteczność administracji celnej.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#MarekPrzybylski">W ramach samej strategii kontroli duże znaczenie ma też wywiad celny, zbieranie informacji. Nasze służby operacyjne posiadają informacje, ale nic nie mówią one o takich wielkościach, które by odpowiadały masie przychodzącego do nas alkoholu. Wydaje mi się, że te działania operacyjne muszą zostać zintensyfikowane. Jest to jeden z motorów lepszej skuteczności.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#BogdanBujak">Szkoda, że nasza dyskusja skupiła się przede wszystkim na spirytusie, a przecież problem jest o wiele szerszy. Mieliśmy przyjemność pracować z jeszcze jednym obecnym tu kolegą - posłem nad Kodeksem celnym, stąd pewne informacje o pracy urzędów mamy dość obszerne. Chciałbym zapytać, czy w Urzędach Celnych jest zagwarantowana odpowiednia ilość etatów? Co zaś do sieci komputerowej, to rzeczywiście sprawa stanęła w miejscu i trzeba zrobić wszystko, aby ona jednak zaczęła funkcjonować.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#BogdanBujak">Chciałbym także zapytać, czy jesteśmy w stanie monitorować tranzyt, jaki przechodzi przez nasz kraj? Z tego, co wiem, to wiele TIR-ów „ginie” gdzieś po drodze. Miałem pytanie do przedstawiciela Inspekcji Handlowej, o możliwość nawiązania współpracy z Izbami Gospodarczymi. Wyprzedzająco usłyszałem odpowiedź pana inspektora Królikowskiego i cieszę się, że ze strony Inspekcji Handlowej jest ona pozytywna, że dostrzega ona, iż Izby Handlowe mogą być partnerami do rozmów z Inspekcją Handlową, w kontaktach między producentem, a konsumentem.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o liczbę etatów, to chciałbym podziękować państwu za takie ujęcie sprawy. Nie chciałem swojej wypowiedzi traktować jako swego rodzaju narzekania. Starałem się maksymalnie obiektywnie przedstawić to, co robimy. Powiem jednak tak: na dzień dzisiejszy jesteśmy zdecydowanie zainteresowani podwyższeniem ilości etatów, aby nasza praca była bardziej skuteczna. Na roboczo obliczyliśmy, że to się opłaca i to nawet gdyby, w związku z naszym wejściem do Unii Europejskiej, trzeba było w przyszłości zwolnić część celników. Miesięcznie praca każdego celnika przynosi budżetowi państwa około 30 tys. zł. Kiedy przystąpimy do Unii, trzeba będzie się zastanowić, jakiego rodzaju reorganizacja powinna być dokonana. Z tego co wiem, np. Austriacy na 6 lat przez przystąpieniem do Unii redukowali swoje struktury. Sądzę, że znajdujemy się w troszkę innej sytuacji i tutaj bardziej opłaca się jednak zainwestować w liczbę etatów. Spory procent tych osób byłby przydatny, zwłaszcza że musimy trochę przeorientować metody kontroli, co też wynika z wytycznych Unii Europejskiej. Musimy mniej kontrolować na granicach, a więcej wewnątrz kraju. Jeśli chodzi o tranzyt, to staramy się w dużym procencie stosować zabezpieczenia majątkowe, aby nam ten tranzyt nie „uciekał”. Jeśli towar jest przewożony nielegalnie, to monitorowanie traci sens. Jeśli chodzi o nadzór nad tranzytem, to prace prowadzone w ramach integracji z Unią Europejską, choć nie tylko, zmierzają do tego, aby nasz nadzór był 100%. System unijny, który przyjmiemy niebawem, będzie polegał na tym, że praktycznie wszystkie towary przechodzące tranzytem będą odnotowane. Podkreślam, przy tym jeszcze raz, że dotyczy to legalnego zgłoszenia. Umożliwi to nam szybkie reagowanie w sytuacji, gdyby doszło do przerwania tranzytu. Natomiast odnośnie towarów „wrażliwych”, to staramy się zapewnić maksymalny monitoring w postaci kontroli. To oczywiście generuje koszty, tworzy problemy, ale robimy to. Trzeba pamiętać, że jeśli chodzi o przemyt, to w grę wchodzą ogromne pieniądze. Nie można zapomnieć o zagrożeniu bezpieczeństwa wszystkich osób pracujących na granicy. Dotyczy to nie tylko celników, ale zwłaszcza ich. Były wypadki zastraszania celników, miał miejsce zamach. Czy działo się to w związku z odmową pewnych działań, czy też były inne powody nie wiadomo, ale zjawisko zagrożenia narasta. Celnicy praktycznie są bezbronni. Inspekcja celna jest ustawowo powołana do ochrony celników, taki jest zapis ustawowy. Na razie jeszcze nie jest w stanie tego robić. Wprawdzie policja ma takie możliwości, jednak w praktyce to wygląda nienadzwyczajnie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#RomualdBrykman">Chciałbym dodać uwagę, do tego, co tu powiedziano, ponieważ patrzę na problemy praktycznie, od strony urzędu celnego. Boryka się on z wieloma problemami. Ta mniejsza o 25% ilość środków, które mają w tym roku do dyspozycji urzędy celne, stwarza ogromne problemy. Przybędzie nam zadań i to bardzo poważnych, a może się okazać, że w trzecim lub czwartym kwartale nie starczy nam pieniędzy na benzynę, na wyjazdy w teren, na to, by wysyłać ludzi w delegacje. Nie wspominam już o innych kosztach, związanych na przykład z opłatami czynszowymi. Budynki, które zajmujemy są w 90% pomieszczeniami wynajmowanymi. Negocjacje co do cen przebiegają w różny sposób, czasem, gdy oferta jest dla nas zbyt kosztowna, rozpatrujemy możliwość likwidacji niektórych jednostek. Te kłopoty mogą się przyczynić do wydłużenia czasu kontroli, do nawarstwienia się problemów. Oczywiście proces restrukturyzacji administracji celnej jest konieczny, mamy przecież w perspektywie wstąpienie do Unii Europejskiej. Zmiany nie mogą jednak przebiegać w sposób raptowny, nagły. To musi być bardzo przemyślany, rozważny proces, aby otoczenie tego nie zauważyło. Niedobrze jest oszczędzać na administracji celnej, bo osiągamy odwrotny skutek od zamierzonego.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#MarekPrzybylski">Chciałem na koniec powiedzieć, że złożyliśmy zapotrzebowanie na 2 tys. etatów, przyjmując, że wszystkie urzędy celne byłyby średnio wyposażone w 100 etatów do tzw. powtórnej kontroli, przy czym jest to absolutne minimum. Ze statystyki wynika, że tych kontroli wewnątrz kraju jest zbyt mało. Przy tym stanie etatowym, jaki mamy, więcej nie można osiągnąć. Te 2 tys. etatów na powtórną kontrolę, to, podkreślam raz jeszcze, absolutne minimum.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#BogdanBujak">O ile pamiętam, to poprzedni szef Głównego Urzędu Ceł uznał, że nie potrzebuje dodatkowych etatów.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MarekPrzybylski">Jeszcze raz chcę podkreślić, że z całą pewnością opłaca się zainwestować w obsadę urzędów celnych. Nawet jeśli trzeba byłoby potem zmienić stanowisko wskutek zmniejszenia się obszarów objętych kontrolą. Na dzień dzisiejszy należałoby, moim zdaniem, doinwestować służbę celną.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#RomualdBrykman">To ważne również z uwagi na to, że rysują się nowe zadania dla administracji celnej. Jest coś takiego, co się określa mianem społecznej funkcji cła. Dotyczy to zwiększonego zaangażowania w zwalczanie narkotyków, ochronę znaków towarowych, ochronę własności intelektualnej, praw autorskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#BogdanMichajluk">Po wejściu Kodeksu celnego w życie zwiększyło się obciążenie, jeśli chodzi o obsługę obrotu towarowego. Na spotkaniach z biznesem dowiadujemy się, że zwiększył on dwu- lub trzykrotnie działy, które zajmują się przygotowaniem dokumentów związanych z obrotem. My, od momentu, gdy kodeks wszedł w życie, nie dostaliśmy ani jednego etatu więcej. A wzrosły zadania związane nie tylko z obrotem. Zwiększyły się obowiązki nie tylko podmiotów dokonujących obrotu, ale również i nasze. Ktoś przygotowuje stosowne papiery, a my je musimy skontrolować. Wbrew pozorom kodeks niewiele nam ułatwił, to znaczy wprawdzie postanowienia kodeksu coś rzeczywiście ułatwiają, ale ustawy towarzyszące, które powinny z nim być w harmonii prawnej, wcale w tej harmonii nie są. Co z tego, że na przykład kodeks nam pozwala na odstąpienie od weryfikacji, jeśli ustawa związana z podatkiem VAT nakazuje nam sprawdzać każde zgłoszenie.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#BogdanMichajluk">Jest tak, że dwa urzędy: urząd celny i urząd skarbowy zajmują się jedną sprawą. Jeśli bowiem ktoś źle obliczył cło, to znajduje to również swoje odbicie w podatkach. My, prowadząc postępowanie, moglibyśmy zamknąć sprawę jedną decyzją, gdyby pozwalały na to przepisy. Niestety, taką sprawę, którą mamy, że tak powiem „na widelcu”, musimy przesłać do urzędu skarbowego, co często kończy się tak, że ze względu na specyfikę sprawy urząd do nas dzwoni, prowadzi z nami korespondencję, prosi o wyjaśnienia. A sprawa trwa. W rezultacie drugi urzędnik zajmuje się tą sama sprawą od podstaw. Może więc prościej byłoby tego urzędnika, który się tym zajmuje w urzędzie skarbowym, dać do nas i sprawy posuwałyby się raźniej do przodu? Pan minister Modzelewski ostrzegał nas kiedyś, abyśmy nie chcieli być organem podatkowym. Zgadzam się z tym, jeżeli chodzi na przykład o stawkę zerową VAT w wywozie, w eksporcie. Jeśli jednak chodzi o przywóz, to jesteśmy kompetentni, aby takie sprawy załatwiać, aby nasi klienci nie musieli chodzić od jednego urzędu do drugiego w tej samej sprawie.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#BogdanMichajluk">Nowy Kodeks celny z jednej strony uprościł pewne rzeczy, z drugiej zaś wprowadził dużą biurokrację. Musieliśmy część ludzi z bezpośredniej kontroli, którzy szukali przemytu, przesunąć do zadań administracyjnych. Sądziliśmy, że tworzone działy powtórnej kontroli będą mogły skuteczniej zwalczać przemyt, szukać jego przyczyn itp. Niestety, nie mamy możliwości kadrowych, bo gdybyśmy przesunęli do powtórnej kontroli pewną liczbę celników, podniosłoby się larum, że na odprawę celną czeka się nie kilka godzin, a kilka dni. Albo będziemy więcej kontrolować, a wówczas klienci będą musieli czekać dłużej, albo też będziemy kontrolować mniej, a wówczas skutki będą takie, jakie są obecnie.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#BogdanMichajluk">Jeśli chodzi o przemyt alkoholu, to jest to duży biznes, duże pieniądze. Szeregowy celnik nie jest w stanie prześledzić i dojść do tego, że powinien skontrolować akurat ten samochód lub tę przesyłkę. To również jest bolączka: brak informacji, zły jej przepływ. Aby szukać, trzeba wiedzieć jak i gdzie. Analiza ryzyka, prowadzona już od jakiegoś czasu, na razie raczkuje. Musimy wiedzieć, gdzie są obszary zagrożenia, staramy się to ustalać. Wprowadziliśmy zasadę, że w 100% kontrolujemy nowo powstałe firmy, szukamy obszarów, które należałoby kontrolować. Z praktyki wiem, że jeśli chodzi o procentowy wymiar kontroli, to on, niestety, spada. Wchodząc do Unii będziemy coraz mniej kontrolować. Aby jednak nasza praca przynosiła efekty, musimy rozwinąć wiedzę o tym, co należy kontrolować.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#MarekPrzybylski">Jeśli chodzi o Kodeks celny, to daje nam on szersze uprawnienia w zakresie kontroli. Mówiono tu o niedogodnościach, które występują, w takim razie przypomnę, że upływają dwa lata od momentu, jak Konstytucja nakazuje nam pewne działania. Od października lub listopada br. orzekanie przepadku mienia w postępowaniu karnym skarbowym przejdzie w gestię sądów. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale czeka nas poważny problem, polegający przede wszystkim na wydłużeniu postępowania. Wiąże to się z konkretnymi problemami dla naszej administracji, choćby takimi, jak przykładowo przechowywanie towarów, i to o różnej trwałości, tu należałoby się zawczasu zastanowić, co zrobić z tą sprawą.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JerzyKoralewski">Tu, jak zwykle zmierzyć się musimy z trudnym problemem: stosunku pomiędzy prawami obywatela i zakresem koniecznych działań restrykcyjnych.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#JerzyKoralewski">Teraz poprosiłbym o zabranie głosu pana Stanisława Pachołka, członka Zarządu Kompanii Spirytusowej Wratisłavia Polmos.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#StanisławPachołek">Miałem okazję i przyjemność pracować przez 20 lat w Państwowej Inspekcji Handlowej, a od ponad dwóch lat pracuję w przedsiębiorstwie produkującym wyroby spirytusowe. To, co powiedziała tutaj pani Jasińska-Łuczyńska jest mi świetnie znane. Nie ma problemu złej jakości wyrobów spirytusowych produkowanych przez Polmosy. Są to sporadyczne wypadki. Proszę sobie jednak wyobrazić, że co trzecia butelka, którą klienci konsumują, pochodzi z handlu „mrówkowego”, z przemytu, albo z nielegalnych rozlewni. Ten problem sygnalizuje od kilku lat Krajowa Rada Przemysłu Spirytusowego. Przedstawiamy konkretne analizy ekonomiczne, z których wynika, że budżet państwa traci ogromne środki wskutek istniejącego przemytu i nielegalnej produkcji. To przerażające dane. Na przykład w roku 1998, z tytułu tego rodzaju nagannej działalności, budżet państwa stracił około 10% planowanych dochodów z tytułu akcyzy. Szacujemy, że w bieżącym roku będzie podobny poziom strat. Należałoby się zastanowić, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy. Podstawową jest dokonywana co roku podwyżka stawek podatku akcyzowego, powodująca spadek wpływu do budżetu państwa i rozwój czarnego rynku. Aktualnie ceny naszych wyrobów spirytusowych, produkowanych przez Polmosy a także przez prywatnych, licencjonowanych producentów są wyższe o 60–70% od cen, jakie są na te wyroby w krajach ościennych: w Czechach, na Słowacji w Niemczech. Trudno się nawet dziwić konsumentom, że przywożą alkohole, jeśli mogą i uda im się to. Są to osoby, jak już mówiono, tzw. mrówki, które „wahadłowo” kursują pomiędzy granicami, dostarczając alkohol w umówione miejsca. Z informacji organów ścigania, a także z naszych własnych obserwacji wynika, że są to w sumie wielkości przeogromne. Gdy jeszcze pracowałem w Państwowej Inspekcji Handlowej i prowadziliśmy kontrole handlu przygranicznego, wspólnie z pracownikami Urzędu Celnego staraliśmy się ocenić, ile owych „mrówek” pracuje. Z perspektywy człowieka, który produkuje i sprzedaje wyroby spirytusowe oceniam, że dziennie, drogą handlu „mrówkowego” przechodzi tyle butelek wódki, ile my produkujemy w naszym wrocławskim Polmosie. Te wielkości są naprawdę porażające. Można zadać pytanie, czy konsument na tym zyskuje, czy też traci? Klient zyskuje, jeśli kupi za granicą tańszy alkohol i skonsumuje go. Jednakże, z drugiej strony, traci też jako konsument, bo w tych przygranicznych budkach sprzedawane są ogromne ilości podrabianych trunków. To jest głównie spirytus Royal plus jakieś tam zaprawy. Otrzymuje się w ten sposób na przykład jakiegoś niby Johny Walkera lub Stocka. Od czasu do czasu w naszym przedsiębiorstwie robimy analizy takich próbek. Tak więc wprawdzie konsument kupuje tanio, ale często byle co. Niejednokrotnie są to napitki wręcz szkodliwe dla zdrowia. Jest to ogromny problem. Pracownicy Inspekcji Handlowej nie są w stanie skontrolować i wyłapać nielegalnych producentów i handlowców. Polmosy „dzięki” tej działalności tracą ogromne sumy. Traci też budżet państwa. Na targowiskach alkohol sprzedaje się w przeogromnych ilościach: w butelkach litrowych, mniejszych, a także nawet na kieliszki. Na największym bazarze Europy, czyli na stadionie X-lecia, sprzedaje się dziennie około 20–30 tys. butelek alkoholu. Podobnie, choć na mniejszą skalę, dzieje się w innych miastach, na innych targowiskach.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#StanisławPachołek">Są modne duże dyskoteki w miejscowościach turystycznych lub w środowiskach studenckich. Te miejsca również są opanowane przez alkohol czeski, słowacki, ukraiński. Jest on sprzedawany na poziomie ceny 50% tego, co musiano by zapłacić za nasz alkohol. Ludzie umieją liczyć i nie wydają więcej, jeśli mogą wydać mniej. W grę wchodzą ilości 1000–1500 butelek na jedną dużą dyskotekę czy zabawę. Ostatnio byłem za Zamojszczyźnie. Jeżdżą tam akwizytorzy, którzy, jeśli słyszą iż szykuje się jakieś wesele, czy inna impreza rodzinna, od razu oferują 100–150 lub 200 butelek w cenie szokująco niskiej. Można wręcz powiedzieć, że powstał nowy zawód szczególnego akwizytora, który zajmuje się nielegalną sprzedażą alkoholu.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#StanisławPachołek">W przypadku małych wiejskich lokali gastronomicznych jest tak, że po prostu podjeżdża auto dostawcze i jego kierowca zachęca pijących, by kupowali jego wódkę znacznie taniej. Jest to różnica 20–30%. Jest to od dawna znany proceder, ale niewiele można zrobić wobec masowości tego zjawiska. Jeśli nie zostaną podjęte określone działania finansowe, powodujące, że akcyza, która w strukturze cenowej naszej wódki stanowi 90%, nie zostanie zmieniona, nie ma co liczyć na zmianę sytuacji. W Czechach, na przykład, akcyza ta stanowi niespełna 40–50%. Podobny poziom jest w Niemczech i na Słowacji. Jeśli więc u nas nie zadziałają pewne instrumenty finansowe, to organa ścigania, służby celne nie będą w stanie opanować sytuacji.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#StanisławPachołek">Z dniem 1 stycznia br. został podniesiony przez ministra finansów podatek akcyzowy w granicach 5%. To spowodowało, że spadła nasza sprzedaż w granicach 20%! Tylko w ciągu trzech miesięcy obecnego kwartału wpływy do budżetu państwa zmalały o 6%, licząc od sumy, jaką mieliśmy przekazać. Z tego, co wiem, za kilka miesięcy, we wrześniu, będzie następna podwyżka podatku akcyzowego. To być może spowoduje upadek nie tylko wielu Polmosów, ale także znaczny spadek wpływów do budżetu państwa z tytułu akcyzy.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#StanisławPachołek">Kolejna kwestia związana jest z wyrobami winiarskimi. Zmiana struktury spożycia na korzyść większego udziału win, wzrost produkcji tzw. bełtów, powoduje, że budżet państwa traci duże wpływy. Są uczciwi, solidni producenci win, importerzy win, którzy tracą dochody, gdyż następuje spadek sprzedaży ich produktów.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#StanisławPachołek">My także trochę zdywersyfikowaliśmy naszą sprzedaż, wprowadzając na rynek wina owocowe w formie nalewek. Zrobiliśmy parę fermentacji, dodajemy solidny spirytus. Wy-konaliśmy uczciwą kalkulację, odprowadziliśmy akcyzę do budżetu państwa. Niestety, pozostajemy bezradni widząc, jak w naszej nawet okolicy, jacyś producenci sprzedają wina w granicach 1 zł 29 gr, 1 zł 30 gr lub 1 zł 40 gr za butelkę. Od strony ekonomicznej jest to fizyczna niemożliwość. Jedyne logiczne wytłumaczenie opiera się na przypuszczeniu, iż producenci owi mają dostęp do nielegalnego spirytusu, do konserwantów chemicznych, powodujących przyśpieszenie procesu fermentacji. To również ogromne pole do walki z nieuczciwymi producentami. Koledzy z Inspekcji Handlowej mają możliwość wstępu do rozlewni, do producentów. Prosimy, aby przyjrzeli się tej produkcji od strony fizyko-chemicznej, co tak naprawdę znajduje się w tych winach? Potrzebna też jest kontrola skarbowa. U nas, w Polmosach, jest cała ekipa z urzędu kontroli skarbowej, nadzoruje ona cały proces produkcji i sprzedaży. A w rozlewniach, o których mówiłem, od czasu do czasu pojawia się inspektor urzędu kontroli skarbowej, więc tego nadzoru tak naprawdę nie ma. Warto, aby był tam również stosowany nadzór bieżący. Niewykluczone, że to pomogłoby wyeliminować nieuczciwych producentów, dodających spirytus niewiadomego pochodzenia. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, iż rozmiar zjawiska jest niepokojący. Około 30% alkoholu znajduje się na czarnym rynku!</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#FranciszekPrzybylski">Przemysł farmaceutyczny, jako jedyny, albo jeden z nielicznych przemysłów w Polsce znajduje się w sytuacji, w której przepisy prawa dyskryminują krajowych producentów. Dzieje się tak w dwóch podstawowych dziedzinach. Pierwsza z nich, to ceny urzędowe. Tylko krajowi producenci mają urzędowe ceny na leki, na podstawie decyzji ministra finansów. Natomiast importerzy mają ceny negocjowane z Ministerstwem Zdrowia i Opieki Społecznej. Od długiego czasu są one negocjowane w dolarach. W związku z tym inflacja złotówki od razu jest uwzględniona w cenach.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#FranciszekPrzybylski">Kolejny problem, wpływający bardzo negatywnie na działanie przemysłu, to sprawa ceł. Do roku 1992 r. zawieszone były cła na surowce i składniki służące do produkcji farmaceutyków. Otóż w 1992 r. zaczęły znów obowiązywać cła. Natomiast w 1993 r. zniesiono cła na gotowe formy leków. Do dzisiaj taki stan rzeczy obowiązuje. Co prawda, co roku tworzone są kontyngenty, ale jest to kwestia czasu, decyzji urzędnika, pieniędzy, gdyż trzeba wykupywać taką decyzję. A jeszcze zdarza się tak, że termin wprowadzenia tych kontyngentów jest bardzo różny. Na przykład w tym roku, decyzja w rządzie zapadła 26 marca, a skorzystać z tego kontyngentu można będzie w maju. Przez cztery miesiące, za to, co się importuje, trzeba zapłacić.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#FranciszekPrzybylski">Sprawa ceł jest trochę dziwna. Węgrzy wprowadzili, chyba trzy lata temu, opłatę 8,5%. My zaś baliśmy się, nawet na zasadzie retorsji, wprowadzić również coś takiego, mimo że import farmaceutyków z Węgier jest większy, niż eksport.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#FranciszekPrzybylski">Kolejny problem, to różnica pomiędzy naszymi cenami urzędowymi, a naszymi, przez nas wynegocjowanymi, cenami w eksporcie. Ta różnica jest na tyle znaczna, że opłaca się kupić w aptece lub hurtowni polski towar, który my sprzedajemy polskim odbiorcom. Na każdej fakturze wszyscy piszą, że towar nie może być przedmiotem eksportu, a mimo to nielegalny eksport kwitnie.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#FranciszekPrzybylski">Wiemy, że duże ilości naszych leków są przewożone, zwłaszcza za wschodnią granicę, bez zgody polskiej farmacji, jak i urzędów celnych. Opłaca się w tej chwili przepakowywać nasze farmaceutyki z polskich opakowań na przykład w rosyjskie, by wysłać towar w żądanej postaci. Ceny, jakie proponują Rosjanie, są na pewno konkurencyjne w stosunku do naszych. Jest to natomiast duży zysk w porównaniu z ceną urzędową i ceną dzikiego eksportu. W związku z tym różnica, którą mógłby fiskus skonsumować w postaci podatku, jaki byśmy zapłacili, idzie do szarej strefy. Ponoszą straty przedsiębiorstwa, a także budżet państwa. W momencie, gdy w sierpniu 1998 r., rosyjski rynek załamał się w ogóle, spadła na nasz kraj dodatkowa porcja zakupionych leków, będących mniej więcej trzykrotnością odpowiedników eksportowanych. Jest kilka takich „chodliwych” preparatów.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#FranciszekPrzybylski">Kolejna nieprawidłowość, to podwójnie nieuczciwa konkurencja. Pojawiły się problematyczne, co do jakości, podróbki. Nie wiemy, gdzie konkretnie, choć ogólnie można powiedzieć, że robione są na Litwie i w Rosji. Są one niezgodne z naszymi normami. Parę miesięcy temu pokazano w telewizji, jak pakowano w opakowania firm polskich takie podróbki i eksportowano je na Wschód. Tracą na tym przedsiębiorstwa farmaceutyczne i skarb państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#ZbigniewSzczypiński">Od 1995 r. Polska jest praktycznie częścią rynku globalnego, jako że jest sygnatariuszem układu CEFTA, a stamtąd operują nasi główni konkurenci. Od 1996 r., w oparciu o prawo polskie, funkcjonują wielkie koncerny za pośrednictwem swoich podmiotów gospodarczych. Są to takie firmy, jak Whirlpool, Boschs, Siemens, Electrolux. Prócz tego, że występują u nas jako sprzedawca, to również u nas produkują niektóre swoje wyroby. Podam państwu kilka cyfr, które opisują ten rynek. W 1998 r. ten rynek, czyli 2,5 mln sprzętu ciężkiego, tj, chłodziarko-zamrażarki, pralki, kuchnie, miał 700 mln dol. sprzedaży. Jest to rynek bardzo atrakcyjny. Teraz jego atrakcyjność nieco zmalała, ponieważ zmniejszyła się dynamika sprzedaży. Jeszcze w 1996 r. dynamika ta wynosiła 13–14%, w stosunku do roku 1995. Dziś jest to około 7%. Niemniej, przy dynamice, jaką notuje się na zachodzie Europy, wynoszącej 1,5%, jest to nadal bardzo atrakcyjna dynamika. Na 2,5 mln sztuk sprzętu składa się około 1 mln sztuk sprzętu chłodniczego, 800 tys. pralek, 700 tys. kuchni gazowych i gazowo-elektrycznych.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#ZbigniewSzczypiński">Jako Polar S.A. jesteśmy nadal liderem na naszym rynku. W chłodnictwie mamy udział około 49%, w pralkach 30%. Kuchni nie sprzedajemy. Naszymi głównymi konkurentami są amerykański koncern Whirlpool, Amica z Wronek, w mniejszym stopniu Electrolux. Jeśli chodzi o pralki, to mamy, jak wspomniałem, 30% udziału w rynku, następny jest Whirlpool, który ma 20%, a 10% udziału ma Bosch. Pozostali producenci mają udział w rynku poniżej 10%.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#ZbigniewSzczypiński">Kuchnie podzielono pomiędzy dwóch krajowych producentów. To Wrozamet, który ma 45% udział w rynku i Amica z 37%, która z kolei więcej eksportuje na Zachód.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#ZbigniewSzczypiński">Polar S.A. sprzedaje na polskim rynku ponad 550 tys. jednostek wyrobów, ponad 150 tys. sprzedajemy na zachód Europy. To nasz stały rynek, nigdy nie sprzedawaliśmy na wschód. Gdy się na ten kierunek zdecydowaliśmy, rozpoczął się kryzys w Rosji i ta tendencja została wyhamowana.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#ZbigniewSzczypiński">Rynek nasz jest w dalszym ciągu bardzo atrakcyjny, gdyż średni wiek życia tych produktów jest stosunkowo długi. Na zachodzie Europy, w demokracjach znacznie bogatszych od naszych, średni wiek takiego urządzenia, jak pralka wynosi 6–7 lat. Ten sprzęt się bardzo szybko starzeje moralnie. Lodówki starzeją się po 8–12 latach. W Polsce średni wiek życia lodówki to 17–18 lat, pralki - 13 lat. Nie do rzadkości należą gospodarstwa, które eksploatują pralki po 20 lat. Mówię o tym, abyście państwo mieli świadomość tego, że jest to rynek naprawdę dużej konkurencji, działający bez żadnych ograniczeń. Cała konkurencja operuje na polskim obszarze celnym bez żadnych barier wejścia. Do 1998 r. to my, jako producenci, mieliśmy pewne obciążenia, wynikające z obciążeń granicznych, a mianowicie, wiele komponentów i materiałów obciążonych było cłem i podatkiem. Niestety muszę powiedzieć, że efekt skali, wynikający z globalizacji, działa na niekorzyść polskich firm. Nie dlatego firmy na świecie się łączą, ponieważ nie mają koncepcji na biznes, lecz dlatego, że na rynku globalnym można korzystać z efektów skali. Nie dlatego nie kupuję w jednej z polskich firm amortyzatorów do pralek, których zużywam w ciągu roku 800 tys. że uważam, iż są one gorsze, lecz dlatego, że one kosztują 2 DM 20 pf., a na zachodzie Europy za takie same amortyzatory zapłacę 1 DM 86 pf. I to jest efekt skali. Dlatego firmy łączą się w duże grupy, bo wówczas mogą wykorzystywać to zjawisko. Konkurencja, a więc coraz większa wynikająca z niej dbałość o jakość powoduje to, że musimy korzystać z coraz lepszych komponentów.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#ZbigniewSzczypiński">Polar S.A. miał pewną, nazwałbym to, negatywną przygodę z Urzędem Antymonopolowym. Swego czasu zostaliśmy oskarżeni o praktyki monopolistyczne.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#ZbigniewSzczypiński">Dzisiaj nasi kontrahenci maja nam za złe, że my, polscy producenci Polar i Amica nie potrafimy utrzymać cen sugerowanych w sieciach detalicznej sprzedaży. Przedtem nazywało się to ceną obowiązkową. Myśmy tego nie wymyślili, to nie był nasz patent. W tamtych czasach było to związane z tym, że nasi dystrybutorzy, polskie firmy, były przedsiębiorstwami o niskim standingu finansowym i cierpiały mniej lub bardziej na brak płynności finansowej. Wszelkie środki, w postaci nadwyżek, które wygenerowały, inwestowane były w samochody, domy, nie bacząc na płynność finansową. Myśmy niejako wymuszali na tych firmach, aby część marży zatrzymywały u siebie, aby nie oddawały towaru za cenę poniżej tej, która była ustalona, bo to prostą drogą prowadziłoby do bankructwa. Dzisiaj robi się to poprzez określanie tzw. cen sugerowanych. Konkurencja zachodnia robi to doskonale. Problemem jest, jak to wyegzekwować. Nie mamy jeszcze takiego mechanizmu.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#ZbigniewSzczypiński">Jest też wiele innych rzeczy, które powodują, że nasi dystrybutorzy, nawet ci prywatni, którzy już mają własne sieci sklepów lub duże sieci handlowe, pracują z dużymi dostawcami z zachodu w oparciu o niepisane umowy. Standardem jest dzisiaj staż dwutygodniowy marketingowy w Tajlandii, albo w Brazylii lub na Antypodach. W marcu był taki staż w Australii i w Nowej Zelandii. Jadą tam dystrybutorzy wraz z rodzinami. Polaru dzisiaj nie stać na organizowanie takich staży. Może tak będzie za rok, czy dwa. Jest to powszechna praktyka.</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#ZbigniewSzczypiński">Również powszechną praktyką jest to, że jak klient wejdzie do sklepu, to sprzedawcy ciągną go do towaru obcego. Nie znaczy to wcale, że on jest lepszy od naszych, polskich wyrobów, bo przecież nie mamy innego wyjścia, jak walczyć z konkurencją dobrym produktem. Dlaczego sprzedawcy się tak zachowują? Bo są „bonusowani” indywidualnie. Mają dodatkowe gratyfikacje za sprzedany produkt, albo też na 10 sztuk sprzedanego sprzętu, jedną otrzymują za darmo. Bardzo często dzieje się to za zgodą właściciela, ale też bywa, że i bez jego zgody. Stosowanych jest wiele pomysłów, wyrafinowanych i trudnych do udowodnienia. Czy tego typu praktyk zabraniać? Uważam, że rynek jest najlepszym weryfikatorem. Zostaliśmy przymuszeni niejako do bardzo intensywnej pracy, do dużych inwestycji. W ciągu czterech lat zainwestowaliśmy ponad 150 mln zł. Inwestycje te zostały zakończone, nastąpiła prawie 100% wymiana technologii. Nie ma innego wyjścia. Produktywność trzy lata temu wynosiła, licząc w dolarach 70 tys. zł na jednego zatrudnionego. Dzisiaj jest to ponad 240 tys. zł. W Amice jest to kwota 260 tys. zł.</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#ZbigniewSzczypiński">Jak już wspomniałem, nie mamy innego wyjścia, jak tylko inwestować, promować nasze produkty. Są oczywiście problemy. Jak się wchodzi na rynek, to najlepiej uderzyć w tego, kto jest liderem. Jak mu się zabierze część rynku, to ma się duże efekty. Jak się odbierze 1% rynku temu, kto ma 2–3% w nim udział, to też jest to sukces, ale nie taki, jak się weźmie te same 2–3% temu, kto ma naprawdę duży udział.</u>
<u xml:id="u-28.10" who="#ZbigniewSzczypiński">Uważam, że utrzymanie przez nas udziału w rynku rzędu 30–40% jest sukcesem. Życzyłbym wielu producentom, aby takie udziały utrzymali. Nie jest dziś możliwe utrzymać udział w rynku na poziomie 60–70%. W pewnej „niszy” rynkowej czasem tak się zdarza. Czy nam uda się utrzymać nasze udziały w dotychczasowej wysokości, trudno powiedzieć. Od trzech lat operujemy na rynku w pełnej konkurencji, konkurujemy ze sobą: Polar z Amicą, ale również z dużymi producentami. Dla przykładu podam, że kapitalizacja Polaru wynosi 89 mln dol., zaś kapitalizacja Electroluxu - 4,5 mld dol. Ich decyzja o zakupie Polaru byłaby czymś takim, jak moja decyzja o zakupie jakiejś maszyny. To właśnie dość trafnie odzwierciedla różnice między nami. To, że funkcjonujemy na rynku, że nasze produkty cieszą się dużym powodzeniem, to efekt przywiązania do polskich produktów. Klienci już do nich wracają, bo one są coraz lepsze. To pierwsze zachłyśniecie się produktami zachodnimi, już minęło.</u>
<u xml:id="u-28.11" who="#ZbigniewSzczypiński">Trzeba wspomnieć, że mamy największą sieć serwisową nie dlatego, iż mamy złe wyroby, ale dlatego, że tradycyjnie taką dobrą sieć mieliśmy. Jest zlokalizowana głównie w zachodniej części kraju. Cała część wschodnia była domeną warszawskich firm, przede wszystkim Domaru. Kiedy on się „rozleciał”, nie mieliśmy innego wyjścia, jak podpisać umowy z prywatnymi serwisantami. W rezultacie, to my ponieśliśmy cały wysiłek, musieliśmy ich uzbroić w sprzęt, przeszkolić. To są małe podmioty, zatrudniające trzy, cztery do siedmiu osób. Jakość tych usług jest różna, cały czas musimy nad nimi pracować. Tutaj trzeba stosować tę zasadę, że lepiej stracić towar, niż klienta. Towar można wymienić, natomiast klient, jeśli się zrazi, już do firmy nie wróci.</u>
<u xml:id="u-28.12" who="#ZbigniewSzczypiński">Staramy się przekonywać naszych klientów, że polski produkt wcale nie musi być gorszy od produktów zachodnich, a niejednokrotnie jest lepszy.</u>
<u xml:id="u-28.13" who="#ZbigniewSzczypiński">Obowiązek certyfikowania wyrobów nie jest problemem, jeżeli wyrób jest oznaczony znakiem NG, co świadczy o tym, że wcześniej produkt ten był badany i certyfikowany przez jednostki certyfikujące z krajów pochodzenia produktu. PCBC ma umowę o honorowaniu tych znaków. Gorzej, jeśli produkt takiego znaku nie ma. Procedura certyfikacyjna trwa długo, od sześciu miesięcy do roku, ponieważ jednostki badawcze nie mają takiego przerobu. Jednostka atestacyjna opiera się na wynikach badań instytutów badawczych, które mają określoną przepustowość. Najgorzej jest więc, kiedy produkt, po przebadaniu, nie otrzymuje certyfikatu, a na rynku nie ma już sprzedawcy i dystrybutora tego towaru. Problemem jest to, że bardzo często sprzedaje się w takich pseudosieciach towar bez podbitej gwarancji. Gwarancja jest dokumentem poświadczającym zakup towaru. Jeśli na przykład, po pół roku, klient zgłasza się z zepsutym sprzętem i kartą gwarancyjną, która nie jest podbita, to zaczyna się problem. Sklep towaru nie chce przyjąć, twierdząc, że towar nie został tam zakupiony. Klient często nie zdając sobie sprawy z tego problemu, kupił towar okazyjnie. Widziałem w Warszawie, niedaleko centrum, dwa takie miejsca, gdzie sprzedaje się pralki i chłodziarki. Sprzedawca mówi, że gdzieś niedaleko posiada dwa salony sprzedaży i jeśli kupię tutaj, w tym punkcie sprzedaży, oferowany przez niego towar, to następnego dnia będę mógł podbić gwarancję w którymś z tych salonów. Być może tak jest, ale to może jednak okazać się problemem.</u>
<u xml:id="u-28.14" who="#ZbigniewSzczypiński">Powstają duże sieci, to zjawisko też jest dla nas problemem, jako że nakłada on pewien obowiązek na polskich producentów. Sieci te sprzedają głównie towar szybko rotujący, na tym one zarabiają. Natomiast duży sprzęt stanowi rodzaj „magnesu”, jest sprzedawany poniżej ceny zakupu. Sprzedawcy nie zarabiają na nim, mają bowiem zarobić na innym towarze. W ten sposób tworzy się konkurencja między produktami tej samej marki i duży sieciowy sprzedawca może „wykończyć” mniejszych. Te firmy będą wprowadzać u nas to, co na Zachodzie działo się znacznie wcześniej. Będzie trzeba dywersyfikować marki. Nie wystarczy zdywersyfikować produkt, trzeba jeszcze dywersyfikować marki, aby walczyć ze zjawiskiem „kanibalizacji” w ramach jednej marki. Prócz tego jest jeszcze inna sprawa. Aby wejść do dobrej sieci, nie wystarczy dać dobre skonto. Trzeba dokonać tzw. opłaty marketingowej. Mówię to nie po to, by narzekać. W biznesie obowiązuje zasada, że lepiej, jeśli pomożesz sobie sam, nie oczekuj tej pomocy od innych. Jeśli nie potrafisz sam sobie pomóc, to inni ci nie pomogą. Mówię o tych zjawiskach po to, by państwu uświadomić, że występują one na każdym rynku, gdzie istnieje silna konkurencja.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JerzyKoralewski">Czy państwo posłowie mają jeszcze jakieś pytania, bądź uwagi?</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#BogdanBujak">Nawiązując do wypowiedzi pana Pachołka, muszę stwierdzić, że jestem szczerze przerażony tym, że może dojść do tego, iż akcyza „wykończy” nam nie tylko Polmosy, ale i budżet państwa. Tę sprawę trzeba podnieść delikatnie, rozważnie, ale i jednoznacznie. Ze strony Ministerstwa Finansów musi być jednoznaczna odpowiedź na pytanie, co poprzez podnoszenie akcyzy chcemy uzyskać.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#BogdanBujak">Oby to nie był podobny problem, jak z cukrownictwem, omawialiśmy go na ostatnim posiedzeniu Sejmu. Co nam zostało z tego przemysłu? Obawiam się, że podobnie może się stać z naszymi Polmosami, skoro 90% ceny alkoholu, to akcyza i podatki. W pewnym momencie może się okazać, że zakłady stały się nierentowne, tym samym uszczuplone zostaną przecież wpływy do budżetu.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JerzyKoralewski">Jeśli państwo posłowie zgodzą się z taką koncepcją, to proponowałbym, aby Prezydium Komisji zostało przez państwa posłów upoważnione do sformułowania wniosków i przedstawienia ich Komisji na jednym z najbliższych posiedzeń do zaakceptowania. Sprzeciwu nie słyszę, więc uznaję, że jest akceptacja dla tego rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#JerzyKoralewski">Chciałbym naszym gościom przypomnieć, że nasza Komisja jest otwarta na inicjatywy legislacyjne. Chętnie również zapozna się z ekspertyzami lub stanowiskami w kwestiach będących w obszarze zainteresowania Komisji. Na zakończenie chciałbym podziękować przedstawicielom koncernów obecnych dziś na posiedzeniu, myślę, że posłowie mają świadomość istniejących problemów, do rozstrzygnięcia pozostają metody ich rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#JerzyKoralewski">Chciałbym także podziękować panu wojewodzie za zorganizowanie spotkania i możliwość jego odbycia w siedzibie Urzędu Wojewódzkiego. Jak również chciałbym podziękować wszystkim gościom. Sądzę, że to spotkanie przybliżyło nam poruszone tu problemy i będzie przydatne w naszych dalszych pracach.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#JerzyKoralewski">Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>