text_structure.xml
103 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Niestety, rozpoczynamy dzisiejsze posiedzenie Komisji Nauki, Edukacji i Młodzieży z piętnastominutowym opóźnieniem. Chciałbym bardzo przeprosić w imieniu przewodniczącej Komisji, pani poseł Grażyny Staniszewskiej, że nie może uczestniczyć w posiedzeniu. Zachorowała i znajduje się w szpitalu.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Na dzisiejszym spotkaniu mamy zapoznać się z systemem opieki nad dziećmi i młodzieżą, przeanalizować jego funkcjonowanie, ocenić kierunki zmian. Rozpoczniemy od prezentacji nowych propozycji Ministerstwa Edukacji Narodowej, a następnie pani poseł Wilczyńska przedstawi koreferat. Po nim przystąpimy do pytań i dyskusji. Bardzo proszę pana dyrektora Drzażdżewskiego z Ministerstwa Edukacji Narodowej o przedstawienie propozycji zmian w zakresie opieki nad dziećmi i młodzieżą.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#StanisławDrzażdżewski">Nasz referat jest bardzo obszerny, więc pozwolę sobie na zaprezentowanie go w paru słowach. Postulaty w warstwie merytorycznej będą dotyczyć takich zmian w systemie opieki, które zapewnią oddziaływanie niezwykle ważnej cezury wieku dziecka, która jest istotna dla reformy struktury szkolnej. Chodzi o cezurę wieku 12–13 lat. Jest ona również ważna dla systemu opieki. Można byłoby naszą reformę sprowadzić do jednego hasła: dzieci do wieku 12–13 lat powinny być w rodzinie, własnej lub zastępczej. Dla młodzieży przewidujemy różne inne rozwiązania opiekuńcze.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#StanisławDrzażdżewski">Jak to będzie wyglądało w warstwie merytorycznej? Aby je zrealizować, trzeba doprowadzić do znacznego przekształcenia większości instytucji należących do systemu opieki, które nakierowane są na oddziaływanie na dzieci i młodzież bez zróżnicowania wiekowego, o którym wcześniej wspomniałem. Klasycznym przykładem jest dom dziecka. Tam dziecko może trafić w wieku 5–6 lat i przebywać do lat 18, czyli do usamodzielnienia. Dom dziecka jest przykładem takiej tradycyjnej instytucji, nie respektującej cezury wiekowej, oddzielającej dzieci od młodzieży.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#StanisławDrzażdżewski">Aby nasz postulat zrealizować, chcemy wykonać trzy kroki merytoryczne. Polegają one między innymi na odmiennym, niż dotychczas akcentowaniu prorodzinnych zmian. Prorodzinne zmiany, to przede wszystkim rozwijanie pomocy rodzinie, a nie samemu dziecku. Dotychczasowy system był ukierunkowany na pomoc samemu dziecku. Analiza pracy poradni psychologiczno-pedagogicznej, zawarta w naszym materiale wskazuje, że większość czasu w tych poradniach psychologowie spędzają na analizowaniu dziecięcych niepowodzeń szkolnych, a nie problemów rodzinnych tych dzieci. Podobne zjawisko występuje także w innych instytucjach opieki, na przykład w placówkach wychowania pozaszkolnego, gdzie statutowo ograniczone są możliwości, by niektóre zajęcia pozaszkolne odbywały się w obecności rodziców.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#StanisławDrzażdżewski">W klasycznych placówkach izolacyjnych, czyli pogotowiach opiekuńczych, domach dziecka i innych placówkach wychowawczych nie przewiduje się profesjonalnej pracy z rodzicami. W niektórych placówkach jest stanowisko pedagoga, ale skoro przypada na jednego pedagoga 40–50 dzieci, podjęcie autentycznej pracy jest po prostu nierealne. Nie ma stanowiska pracownika socjalnego, który w prorodzinnych systemach opiekuńczych jest podstawowym narzędziem pracy z rodzinami. Dotychczas działające instytucje systemu opieki nie są więc przygotowane do realnego świadczenia pomocy rodzinie, zajmują się one przede wszystkim dziećmi. My chcemy to zmienić, czyli zaakcentować priorytet pomocy rodzinie, a nie samemu dziecku, które oczywiście jest elementem tej rodziny.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#StanisławDrzażdżewski">Chcielibyśmy zaakcentować szczególnie pomoc dla dzieci w wieku od 0 do 5 lat. W tym okresie, najważniejszym dla rozwoju dziecka, instytucje systemu oświaty są bezradne. Obecnie działają tylko trzy instytucje mogące dziecku w tym wieku cokolwiek pomóc. Są to: poradnie psychologiczno-pedagogiczne, domy małego dziecka, dla dzieci w wieku 0–3 lata i dla dzieci w wieku 3–5 lat, pogotowia opiekuńcze oraz przedszkola. Z tym, że w przedszkolach najwięcej jest dzieci sześcioletnich, a najmniej pięcio- lub czteroletnich. A więc zakres oddziaływania na dzieci w tym wieku jest mały. Chcemy to zmienić. Prawdziwym testem prorodzinnych zmian będzie tworzenie instytucji skutecznie pomagających rodzinie wychowującej małe dziecko. Takiego priorytetu do tej pory w systemie oświaty nie sformułowano.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#StanisławDrzażdżewski">Spodziewamy się, że nawet jeśli uda nam się bardzo skutecznie wprowadzić nasz program w życie, to i tak część dzieci będzie zagrożona. Pomoc może się okazać w pewnych przypadkach nieskuteczna. Tak więc w drugiej kolejności, co chciałbym wyraźnie podkreślić, będziemy we wspomnianych wypadkach dążyć do zawiązywania zastępczych środowisk rodzinnych, czyli rodzin adopcyjnych lub rodzin zastępczych. Jeśli przyjmiemy jako ewidentny priorytet pomoc rodzinie naturalnej, wychowującej małe dziecko, coraz mniejsze znaczenie będzie miało zawiązywanie adopcji. Sprawdziliśmy to.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#StanisławDrzażdżewski">Najlepsze systemy opiekuńcze są w Danii, w Holandii, w Wielkiej Brytanii i tam udział adopcji jest nikły, prawie żaden. Na przykład w Danii, w całym kraju zawiązuje się 20–30 adopcji, w Holandii - kilkanaście rocznie. W krajach tych działa od ponad dwudziestu lat system pomocy rodzinie naturalnej. Jeśli okaże się, że praca z naturalną rodziną nie przynosi efektów, będziemy dążyć do zawiązywania rodzin zastępczych, ale o zupełnie innym, niż dotychczas charakterze.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#StanisławDrzażdżewski">W Polsce, w odniesieniu do dzieci w wieku powyżej 5 lat, działa tylko jeden rodzaj instytucji: ośrodki adopcyjno-opiekuńcze. Z samej nazwy wynika, że zajmują się one adopcją, a nie rodzinami zastępczymi. Do tej pory rodziny zastępcze były prowadzone głównie przez nauczycieli. To spowodowało, że nie było aktywnego organizatora zastępczych środowisk rodzinnych. Z badań przeprowadzonych w województwie katowickim, na reprezentatywnej grupie dzieci wychowujących się w rodzinach zastępczych wiemy, że rodziny zastępcze zawiązują się same. Około 80% dzieci w rodzinach zastępczych znajduje się tam jeszcze przed decyzją sądu.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#StanisławDrzażdżewski">Nauczyciele opiekowali się do tej pory biernie dziećmi w rodzinach zastępczych. W związku z tym powstała dosyć nienaturalna dla prorodzinnego systemu opieki struktura rodzin zastępczych, w których dominują dziadkowie i babcie. Nasz drugi akcent, to dążenie do zawiązywania dla dzieci młodszych zastępczych środowisk rodzinnych, a nie prowadzenie, placówek jak to się działo do tej pory. Z tym, że powinny to być rodziny zastępcze o innym charakterze, niż do tej pory. Trzeci akcent merytoryczny - wynikający ze stosowania dwóch wymienionych wcześniej priorytetów, czyli z pomocy rodzinie naturalnej, wychowującej małe dziecko oraz zawiązywania zastępczych środowisk rodzinnych w miarę szybko, nim jeszcze dziecko na ulicy lub w placówce nabędzie różnych zaburzeń zachowania - to dążenie do zapewnienia dzieciom do wieku 10–14 lat opieki w rodzinie naturalnej lub zastępczej, bez wyjątków. Jeżeli zajdzie potrzeba organizowania placówek, to tylko krótkoterminowych, gdzie dziecko będzie przebywało kilka tygodni, kilka miesięcy lub co najwyżej rok, a w bardzo rzadkich przypadkach kilkanaście miesięcy.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#StanisławDrzażdżewski">Dobry prorodzinny system opiekuńczy nie powinien przetrzymywać młodszych dzieci dłużej niż kilka, kilkanaście miesięcy w placówce. Kilkanaście miesięcy to ostateczność. Młodsze dziecko w ogóle nie powinno przebywać w placówce. Jeśli jednak zachodzi taka konieczność, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci niepełnosprawnych, lub z pewnymi poważnymi zaburzeniami w rozwoju, to okres takiego pobytu w placówce nie powinien przekraczać kilkunastu miesięcy. Dobre systemy prorodzinne potrafią temu warunkowi sprostać.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#StanisławDrzażdżewski">Pozostaje problem młodzieży, będącej w wieku powyżej 12–14 lat. W tym wypadku przewidujemy utrzymywanie sieci placówek, ale nie takich, jakie były do tej pory. Już obserwujemy pewną ewolucję tych zakładów w kraju. Na razie dzieje się to w klasycznych placówkach opiekuńczych. Domy dziecka przejawiają takie inicjatywy. Są również pewne oznaki takich zmian w placówkach resocjalizacyjnych. Chodzi o to, by nie przetrzymywać młodzieży w grupach 50–100 osobowych, lecz w jednej grupie, i to na takiej zasadzie, że młodzież będzie realnie przygotowywana do samodzielności. Tak więc w tych placówkach nie będzie kucharek, obsługi, sprzątaczek itp. Chcemy się pozbyć konsumpcyjnego nastawienia młodzieży wychowywanej w placówkach.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#StanisławDrzażdżewski">Jeśli chodzi o młodzież będącą pod oddziaływaniem kuratorów sądowych - będziemy proponowali intensywny rozwój poradnictwa młodzieżowego, chroniący młodzież przed pobytem w placówkach. Będziemy rozwijać pracę pedagogów ulicznych. Można ich określić także pedagogami środowiskowymi, pracującymi w subkulturach młodzieżowych, prowadzących mediacje i probacje. Będziemy reformować klasyczny system izolacyjnego wychowania młodzieży. Na przykładzie niektórych domów dziecka udowodniliśmy, że można to robić jednogrupowo, w warunkach pełnej samodzielności. Przygotowujemy się już do takich procesów w placówkach resocjalizacyjnych.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#StanisławDrzażdżewski">Wymienione przeze mnie trzy priorytety chcemy zrealizować przy pomocy trzech kroków systemowych, do tej pory nie stosowanych skutecznie. Po pierwsze - chcemy konsekwentnie zdecentralizować cały system opieki i przekazać go samorządom, z wyraźną dominacją powiatu. Na poziomie województwa zostanie, prawdopodobnie bardzo nieliczna, grupa instytucji opieki. W skali jednego województwa będzie ich jedna lub najwyżej kilka. Ponieważ w pierwszej wersji przymierzaliśmy się do tego, by na poziomie województwa pozostawić młodzieżowe ośrodki wychowawcze - macie państwo tego ślad w załączonym materiale. Obecnie, po wstępnej dyskusji z przedstawicielami ministra Kuleszy, jesteśmy skłonni nawet młodzieżowe ośrodki wychowawcze umieścić na poziomie województwa, zastrzegając tylko, że musi temu towarzyszyć dobry system finansowania, zabezpieczający pobyt w tych placówkach także dzieci z nie „swojego” terenu. Jeśli system finansowania będzie ten aspekt uwzględniał, nie będzie żadnych przeciwwskazań od strony merytorycznej, by wszystkie placówki opiekuńczo-wychowawcze w kraju konsekwentnie zdecentralizować, czyli przenieść co najmniej na poziom powiatu, a dobrowolnie - na poziom gminy. W naszym opracowaniu przytaczamy przykład ustawy o wielkich miastach. Podczas dyskusji nad nią, mimo że nasze ministerstwo przedstawiało wcześniej na sejmowej Komisji w 1992 i 1994 r. projekt prorodzinnych zmian w systemie opieki, to ostatecznie, kiedy miały zapaść decyzje systemowe - wystąpiły opory przed przekazywaniem w dół prowadzenia sieci placówek. Teraz tych oporów nie będzie. Chcemy oddać tych placówek jak najwięcej. Zaznaczam przy tym, że dla nas ważny będzie tylko jeden moment - ekonomicznego zabezpieczenia.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#StanisławDrzażdżewski">Problem domów dziecka jest wyraźnie ponadlokalny, ponadpowiatowy. Chcemy w przyszłości je zdecentralizować pod warunkiem, że będzie opracowany skuteczny system finansowania tak, aby nie powstawały konflikty na tle finansowania pobytu w tych placówkach „nie swoich” dzieci. Nasze drugie systemowe hasło: finansowanie dzieci, a nie instytucji, powinno zapewnić taki właśnie stan. Uważamy, że jak najszybciej powinniśmy zrezygnować z finansowania całych instytucji, a utworzyć coś na wzór bonu opiekuńczego.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#StanisławDrzażdżewski">Trzeci warunek systemowy: chcemy znieść wszelkie centralne regulacje dotyczące organizowania placówek opiekuńczych. Przede wszystkim chcemy znieść regulacje dotyczące rodzajów placówek ze względu na ich szczegółowe zadania, a utrzymać tylko typy placówek ze względu na ich ogólne zadania. Chcemy utrzymać w aktach wykonawczych do systemu oświaty tylko takie nazwy urzędowe, jak placówki wychowania pozaszkolnego, placówki opiekuńczo-wychowawcze, placówki resocjalizacyjne, poradnie psychologiczno-pedagogiczne, ośrodki zastępczego rodzicielstwa - w miejsce ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. Wszelkie inne placówki, które są rodzajami, w ramach wymienionych typów, nie byłyby regulowane centralnie.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#StanisławDrzażdżewski">Gdyby nasza propozycja przeszła, a przypuszczam, że ze strony państwa posłów nie byłoby dużego oporu, pewnością wystąpiłyby protesty ze strony związków zawodowych, gdyż nasze zmiany pociągnęłyby za sobą konieczność innego systemu wynagradzania pracowników sfery opieki nad dzieckiem. My proponujemy zróżnicowanie wynagradzania nie ze względu na rodzaj placówki, lecz ze względu na rodzaj pracy. Sądzimy, że jest taka możliwość. Od przyszłego roku, za zgodą państwa, przynajmniej formalnie, niektóre placówki, o najbardziej izolacyjnym charakterze, które już wcześniej przeprowadziły reformę, od 1 września nie będą się musiały nazywać domami dziecka. Będą mogły przedstawić swój własny statut, własny system zatrudniania pracowników, opierający się na przykład na pracownikach socjalnych.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#StanisławDrzażdżewski">Niektóre placówki są już do tego przygotowane, by przynajmniej część z nich prze-kształcić z placówek izolacyjnych w placówki nowego typu. Byłyby to symbolicznie jeden lub dwa zakłady resocjalizacyjne, część pogotowi opiekuńczych i domów dziecka. Stałoby się to nie drogą decyzji administracyjnych, lecz przy własnej aktywności tych placówek. Ministerstwo tylko określi warunki, standardy dla tych nowych rodzajów placówek. Po spełnieniu tych wymogów będzie można zamienić na przykład dom dziecka na ośrodek wspomagania rodziny. Zapraszam państwa do lektury rozdziału pt. „Zmiany strukturalne w systemie opieki”, w którym wyraźnie staramy się podkreślić różnicę i pewną autonomię zmian dotyczących opieki w całym systemie edukacji.</u>
<u xml:id="u-2.17" who="#StanisławDrzażdżewski">Zmiany w samym systemie opieki nie będą kreowane administracyjne. W taki sposób chcemy kreować sieć gimnazjów, sieć szkół podstawowych sześcioletnich i inne elementy systemu szkolnego. Nie będziemy zaś kreować nowej sieci placówek opiekuńczych i profilaktycznych z Warszawy. Jest zdecydowana różnica między siecią szkolną, a siecią placówek opiekuńczych. Sieć szkolna ma duża tradycję. Wracamy do tradycji gimnazjów.</u>
<u xml:id="u-2.18" who="#StanisławDrzażdżewski">Szkoła podstawowa jest czymś niepodważalnym, trudno sobie wyobrazić organizację społeczeństwa bez szkoły podstawowej. Instytucje systemu szkolnego są trwałe, wieloletnie, powiedziałbym nawet, wieczne. Natomiast można sobie spokojnie wyobrazić życie bez pogotowia opiekuńczego czy domu dziecka. Pogotowia opiekuńcze, większość instytucji opieki dziś funkcjonujących powinny zostać znacznie przekształcone, a jeśli chodzi o najbardziej izolacyjne instytucje, to w odniesieniu do nich na miejscu byłoby nawet słowo likwidacja. Zwracam państwa uwagę na te różnice i na politykę zmian, które chcemy przeprowadzić. Chodzi o stworzenie warunków wymuszających pożądane zmiany.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo panu dyrektorowi. Ze względu na opóźnienie rozpoczęcia posiedzenia zapomniałem przywitać przybyłych gości z Towarzystwa „Nasz Dom”, z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, z Ogólnopolskiej Rady Samorządów Uczniowskich, ZHP, Związków Zawodowych, z Komitetu Obrony Praw Dziecka, z Ministerstwa Sprawiedliwości i z Biura Pełnomocnika Rządu ds. Rodziny. Witam państwa serdecznie na tym spotkaniu, liczymy na państwa opinie w poruszanych dziś kwestiach. Zanim oddam głos pani poseł Zofii Wilczyńskiej, która przedstawi koreferat, udzielę głosu pani poseł Łybackiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#KrystynaŁybacka">Bardzo przepraszam panią poseł Wilczyńską, ale z uwagi na to, że muszę wcześniej opuścić nasze posiedzenie, chciałabym zadać pytanie panu dyrektorowi Drzażdżewskiemu. Najpierw chciałabym stwierdzić, że kierunek prorodzinnego wychowania nie budzi wątpliwości, natomiast mam wrażenie, że nad naszym myśleniem o zmianach w systemie funkcjonowania placówek opiekuńczych ciąży ten sam „grzech”, który występuje w myśleniu o reformie edukacji. Zastanawiamy się nad tym, co będzie za rok, dwa, za trzy lata, a jakby nie bardzo widzimy problem, który istnieje już dziś. Są dwie sprawy niezwykle palące. Jaka jest sytuacja finansowa, to wiemy wszyscy. Problem, który w tym gmachu bardzo boleśnie zabrzmiał dwa tygodnie temu, gdy miałam okazję gościć dzieci z młodzieżowego ośrodka wychowawczego był następujący: co dalej, gdy taki młody człowiek skończy 18 lat? Normalnie jest tak, że osiemnastolatek ma oparcie w rodzinie, bliższej lub dalszej. Te dzieci zaś są pozostawione same sobie. Nakłady wychowawcze, które poniesiono podczas pracy z dziećmi z zakładów wychowawczych bardzo często zostają zmarnowane, gdyż wracają one do tych środowisk, z których kiedyś wyszły. Prosiła-bym, aby pan dyrektor zechciał mi odpowiedzieć, jakie widzi rozwiązanie tej kwestii. I druga sprawa.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#KrystynaŁybacka">Pan dyrektor mówił o przekazywaniu ośrodków powiatom, a może nawet gminom. Być może to jest taki przypadek, w którym można zastosować bon opiekuńczy. Proszę jednak pamiętać, że mamy do czynienia z ośrodkami, które już istnieją i utrzymanie dziecka to tylko jedna z kwestii, za tym dzieckiem może iść bon. Jest jednak jeszcze problem utrzymania substancji materialnej, gmachu, posesji, która jest czyjąś własnością. Gminy będą się przed tym broniły, tak samo powiat. Te ośrodki mają taką specyfikę, że opiekują się dziećmi z całej Polski. Mówiono tu o oddaniu problemu w ręce lokalnych społeczności. W takim razie, jaki nadzór planuje ministerstwo? Jest to ogromnie delikatna materia. Z całym szacunkiem dla społeczności lokalnych, ale nie są one sobie równe, mają różną wrażliwość na problem, o którym dziś mówimy. W związku z tym nadzór musi być zachowany.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję pani poseł Łybackiej. Przejdziemy teraz do koreferatu. Bardzo proszę o zabranie głosu panią poseł Zofię Wilczyńską.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#ZofiaWilczyńska">Wszyscy państwo wiedzą, że nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż najlepszą formą wychowania dziecka i przygotowania go do życia jest rodzina. Nikt tego nie podważał, nie podważa i podważać nie będzie. Realia życia są jednak takie, a nie inne.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#ZofiaWilczyńska">W swoim czasie byliśmy z posłem Małachowskim w pewnym domu dziecka z pięćdziesięcioletnią tradycją. Na sali zobaczyłam ludzi, których głowy były pokryte siwizną. Byli oni ubrani w pasiaki. Obok nich stała młodzież, a na rękach tych młodych ludzi były dzieci. Gdy wypowiedziałam to zdanie, które przed chwilą na temat rodziny i domów dziecka wygłosiłam do państwa, ci ludzie poczuli się obrażeni. Powiedzieli, że właśnie do tego życia, a nie innego, przygotował jednak dom dziecka. Wiemy wszyscy, że nie jest to najlepsza forma. Trzeba mimo wszystko pamiętać, że na jakimś etapie domy dziecka spełniały swoja rolę.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#ZofiaWilczyńska">Od kilku lat na łamach prasy, radia i telewizji, a także w odpowiedzialnych instytucjach i resortach toczy się dyskusja, która dotyczy systemu opieki nad dziećmi i młodzieżą. Organizowane są bardzo liczne konferencje naukowe, sympozja, z udziałem znanych profesorów oraz przedstawicieli resortu bezpośrednio odpowiedzialnego za opiekę nad dziećmi i młodzieżą, czyli Ministerstwa Edukacji Narodowej. W wypracowanie odpowiedniego systemu opieki są zaangażowane także inne instytucje: Rzecznik Praw Obywatelskich, Główny Urząd Statystyczny, Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej, Ministerstwo Sprawiedliwości, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Towarzystwo „Nasz Dom”. Zatem można zapytać, jakie w Polsce są jeszcze inne formy opieki nad dziećmi, poza domami dziecka i rodzinami zastępczymi?</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#ZofiaWilczyńska">Pierwszą taką formą są pogotowia opiekuńcze. Działąją one w każdym województwie. Trafiają tam dzieci z różnych środowisk, dzieci skrzywdzone i porzucone, a także przyłapane na popełnianiu przestępstw. W pogotowiu opiekuńczym dziecko przebywa przez pewien określony czas. Zadajmy sobie następne pytanie: i co dalej? Rodzinnych domów dziecka, jest w Polsce 124. Zamieszkuje w nich 16 tys. 480 wychowanków. W latach 1993–1995 powołano Zespół ds. sieroctwa społecznego przy Komitecie Społeczno-Politycznym Rady Ministrów, któremu przewodniczył pan marszałek Stelmachowski. Pracowano nad rozszerzeniem opieki i przejściem z formy rodzinnych domów dziecka na rodziny kontraktowe.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#ZofiaWilczyńska">Trzeba powiedzieć, że osoby podejmujące taką pracę - to ludzie sprawdzeni, zdolni do poświęceń, pełniący swoją rolę z powołania. Ze względu na mizerię finansową, na brak funduszy - ta forma opieki niestety się kurczy. Kuratorzy nie otrzymują funduszy na ten cel. Koszt utrzymania dziecka w rodzinnym domu dziecka wynosi około 700 zł. miesięcznie. Dla porównania: w domu dziecka - od 800 zł do 2000 zł. W rodzinie zastępczej dotacja na jedno dziecko wynosi 420 zł.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#ZofiaWilczyńska">Trzecią formą opieki są ogniska wychowawcze. Mogą w nich przebywać dzieci, które ukończyły 7 rok życia. Pobyt w ognisku nie może trwać dłużej niż 48 godzin, po czym dziecko musi być odesłane albo do pogotowia opiekuńczego, albo do domu dziecka. Kontrowersje budzą zasady przebywania w tego typu placówkach dzieci w wieku do 3 lat, a są takie przypadki.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#ZofiaWilczyńska">Poruszano tu problem młodzieżowych ośrodków wychowawczych. Mają one charakter dyscyplinujący. Przebywa w nich najczęściej młodzież, która dopuściła się przestępstwa. Trzeba zaznaczyć, że ośrodki te są przepełnione. Niestety w Polsce nie ma wypracowanego systemu opieki nad młodzieżą.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#ZofiaWilczyńska">Poradnie psychologiczno-pedagogiczne zajmują się na co dzień bardzo różnorodną problematyką, pomocą dzieciom skrzywdzonym i doradztwem rodzinnym. Trzeba stwierdzić, że rodziny nie zawsze chętnie korzystają z ich usług.</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#ZofiaWilczyńska">Ośrodki adopcyjno-wychowawcze odgrywają ważną rolę w poszukiwaniu rodzin do adopcji. Adopcją zajmują się także liczne organizacje pozarządowe. Nasze prawo, choć znowelizowane na przełomie 1995 r., w dalszym ciągu wymaga zbyt biurokratycznych i długotrwałych procedur. Z ostatnich badań wynika, że zmalała liczba rodzin poszukujących dzieci do adopcji. Związane to jest ze zubożeniem społeczeństwa, szczególnie rodzin wiejskich i małomiasteczkowych.</u>
<u xml:id="u-6.9" who="#ZofiaWilczyńska">Nie wspomniana dotąd forma opieki to tzw. wioski dziecięce. Jest to forma bardzo kontrowersyjna, finansowana przez organizacje S.O.S Kinderdorf. W tych wioskach dziećmi opiekują się młode kobiety, które spełniają rolę matek. Dzieci pochodzą z rodzin zagrożonych patologią lub takich, w których rodzicom odebrano prawa rodzicielskie. Mam przed sobą sprawozdanie Departamentu Edukacji, Nauki i Kultury Najwyższej Izby Kontroli. Dokument ten bardzo pesymistycznie odnosi się do tej formy opieki, jaką są domy dziecka.</u>
<u xml:id="u-6.10" who="#ZofiaWilczyńska">W Polsce działają 353 domy dziecka, zapewniające opiekę około 20 tys. dzieci w wieku od 0 do 18 lat, a nawet, jeśli trzeba, to do lat 24. Dzieci w wieku od 0 do lat 3 jest około 2000. Zgodnie z Konwencją o prawach dziecka, rodzeństwa przebywają razem. Stanowi też tak Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Ma to wielkie znaczenie dla rozwoju tych dzieci. Zdarzają się jednak przypadki rozdzielania rodzeństw, co jak wynika z tego, o czym mówiłam przed chwilą jest niezgodne z prawem. Trzeba też pamiętać, że do roku 1991 ten system był podzielony. Domy małego dziecka do lat 3 podlegały resortowi zdrowia, a dla dzieci starszych - resortowi edukacji. Dopiero od roku 1991 r. wszystkie domy dziecka znajdują się w obszarze działań Ministerstwa Edukacji Narodowej. Trzeba by sobie zadać pytanie, ile z kwot przeznaczonych na utrzymanie dzieci w domach dziecka, a przypominam, że chodzi o sumy od 800 zł do 2000 zł wydawanych jest bezpośrednio na wyżywienie, czyli na tak zwany wsad do kotła? Otóż jest to kwota zaledwie 3,50–5,50 zł dziennie. Resztę pieniędzy pochłaniają płace personelu, amortyzacja budynku, opał itp. Dom dziecka ponosi również koszt pobytu dziecka w bursie lub w internacie. Równocześnie kurator wypłaca jednorazową pomoc wychowankom opuszczającym dom dziecka po osiągnięciu przez nich dojrzałości. Są to środki niewystarczające na usamodzielnienie się. Często wychowanek wraca do domu dziecka, nie będąc w stanie zorganizować sobie życia poza nim. Trzeba sobie od razu powiedzieć, że domy dziecka są najdroższą formą opieki. Jednakże, jak mówią wychowawcy, choć jest to forma nie najlepsza, to jednak zabezpiecza jakoś przyszłość wychowanków: daje im wykształcenie, pomaga znaleźć pracę i przez lata zapewnia dach nad głową. Materiał Najwyższej Izby Kontroli wspomina między innymi również o tym, że odpłatność rodziców za pobyt dzieci w domach dziecka jest znikoma. Większość dzieci bowiem nie jest sierotami naturalnymi lecz społecznymi. Na około 20 tys. dzieci przebywających w domach dziecka tylko 2% do 3% stanowią sieroty naturalne, pozbawione rodzin. Pozostałe dzieci pochodzą z rodzin wiejskich, małomiasteczkowych, często bardzo ubogich, z rodzin alkoholików, z rodzin rozbitych. Jest to zastanawiające, dlaczego dzieci te muszą być w domach dziecka?</u>
<u xml:id="u-6.11" who="#ZofiaWilczyńska">Jak wskazują badania, część małych dzieci, przebywających w domach dziecka, po jakimś czasie wraca do swoich rodzin. Oznacza to, iż rodziny albo poprawiły swój byt, albo też wyszły z jakiegoś innego stanu zagrożenia i mogą zabrać dzieci do domu. Niestety dotyczyło to tylko 8% dzieci w wieku od 3 do 18 lat. Tylko niespełna 2% dzieci przeszło do adopcji. Uważam, że konieczne jest podjęcie prac nad rzetelnym zdiagnozowaniem tego, jaka liczba dzieci mogłaby powrócić do rodzinnych domów.</u>
<u xml:id="u-6.12" who="#ZofiaWilczyńska">Oczywiście, należałoby się zapoznać ze stanem finansowym i moralnym tych rodzin. Jeśli dziecko może wrócić do rodziny - to powinno do niej wrócić. Niestety, rodziny najczęściej nie chcą przyjmować tych dzieci, jest im wygodniej z różnych względów, aby dzieci przebywały poza domem. Badanie takie dałoby także szansę przekształcenia domów dziecka w placówki otwarte. Styl pracy i zakres ich działania należałoby dostosować, wychodząc z ofertą do środowisk lokalnych i gminnych.</u>
<u xml:id="u-6.13" who="#ZofiaWilczyńska">Jeżeli chodzi o samorządowość, o której mówił pan dyrektor Drzażdżewski, to muszę się do niej ustosunkować podobnie, jak pani poseł Łybacka. Z pewnością niektóre środo-wiska gminne przejęłyby od razu domy dziecka lub zorganizowały inne potrzebne formy opieki. Ale w ślad za tym muszą iść pieniądze. Bez tego się nie ruszy. Weszlibyśmy w świat bajki mówiąc, że samorządy terytorialne przejmą opiekę nad tymi dziećmi, jeśli w ślad za nowymi rozwiązaniami nie pójdą finanse.</u>
<u xml:id="u-6.14" who="#ZofiaWilczyńska">Kolejna kwestia, to przestrzeganie praw dziecka w domach dziecka. Nagminnie nie jest wypłacane kieszonkowe, brak jest kontaktów z rodzinami, często słyszy się też o nadmiernej dyscyplinie w domach dziecka. W dniu 20 grudnia 1997 r. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do ministra edukacji narodowej, pana Mirosława Handke, wskazując na, cytuję, „konieczność reformowania systemu opieki nad dzieckiem”. Ze smutkiem konstatuję, że jest to już trzeci Rzecznik Praw Obywatelskich zwracający uwagę na tę formę opieki nad dzieckiem i konieczność zmian. I w dalszym ciągu mówimy o niedoskonałości systemu opieki, o zmianach, jakie powinny nastąpić. Ale na co dzień tylko nieliczne osoby i stowarzyszenia podejmują walkę o zmianę obecnego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-6.15" who="#ZofiaWilczyńska">Jak już wspomniałam, w pewnym okresie domy dziecka spełniały pożyteczna rolę. Zmieniają się systemy edukacyjne, powstają inne formy opieki i nasz system trzeba zmienić. Cieszę się, że także mówi o tym Ministerstwo Edukacji Narodowej. Jednakże jakie będą realia, jakie będą konkrety - nikt z nas w tej chwili nie wie. Nie zamkniemy od razu wszystkich domów dziecka. Przecież tam są dzieci. Co z nimi zrobimy jutro, pojutrze, za miesiąc? W zdecydowanej większości w domach dziecka pracują ludzie, którzy poświęcili swój czas, swoje życie, dając wychowankom to, czego nie dały tym dzieciom ich własne rodziny.</u>
<u xml:id="u-6.16" who="#ZofiaWilczyńska">Ostatnio, na posiedzeniu Komisji Polityki Społecznej padła propozycja do ustawy kompetencyjnej, by rodzinom spokrewnionym nie płacić za opiekę - sprzeciwiłam się temu pomysłowi. Zadajmy bowiem sobie pytanie: jeśli rodzina spokrewniona bierze, po śmierci swego bliskiego krewnego dwoje jego dzieci, ponosi z tego tytułu ogromne koszty. Dlaczego tych osób nie wspomóc finansowo? Postawmy siebie w takiej sytuacji i zapytajmy, czy jest to moralne? Fakt, że osoby zajmujące się tymi dziećmi są rodziną, powoduje, że mają ponosić dodatkowe obciążenia? Wiem, że mogą na to państwo odpowiedzieć, że 95% rodzin zastępczych stanowią krewni osieroconych dzieci, najczęściej dziadkowie. Ale prawo również reguluje, do jakiego wieku dziadkowie mogą przejąć opiekę całkowitą. A zatem przejmują tę opiekę rodziny. I to jest chyba bardzo dobrze.</u>
<u xml:id="u-6.17" who="#ZofiaWilczyńska">Pamiętam, że kiedyś pan Tomasz Polkowski, szef Stowarzyszenia „Nasz Dom” powiedział, że byłby nieszczęśliwy, jeśli jego dzieci, w razie gdyby mu się coś stało, zostały skierowane gdzieś indziej, a nie do jego rodziny. Dlaczego miałoby być inaczej? Proszę państwa, pamiętajmy o tym, że 83% badanych wychowanków domów dziecka stwierdza, że gdyby to było możliwe, chciałoby wrócić do rodziny. Są to sieroty społeczne. Ponad 72% badanych dzieci, na pytanie, czy chciałbyś coś zmienić w twoim domu dziecka odpowiedziało: Nie. To nie mój dom. Zastanawiający jest również fakt, że 16% rodzin zastępczych ma ten sam adres, co i rodziny naturalne. Oznacza to jedno: w życiu tych dzieci nic się nie zmieniło, tyle, że rodzina zastępcza, będąca w tym wypadku rodziną naturalną, pobiera wynagrodzenie. Około 5% budżetu oświaty czyli blisko 240 mln starych zł rocznie pochłania niekontrolowana i prawie przez nikogo nieweryfikowana pomoc dla rodzin zastępczych.</u>
<u xml:id="u-6.18" who="#ZofiaWilczyńska">W swoim koreferacie nie odnoszę się do kwestii opieki lekarskiej, pomocy społecznej, wspomagania wychowanka po opuszczeniu przez niego domu dziecka, do czasu podjęcia przez niego studiów lub rozpoczęcia pracy. Na podstawie posiadanego materiału nie mogłam tego dokonać. Uważam, że tą problematyką powinna zająć się NIK.</u>
<u xml:id="u-6.19" who="#ZofiaWilczyńska">Na zakończenie mojego wystąpienia chciałabym zgłosić pewne wnioski. Po pierwsze - proponowałabym dokonać analizy sytuacji dzieci w domach dziecka i ocenić, które z nich mogłyby wrócić do swoich domów przy odpowiednim wsparciu udzielonym rodzinie. Należałoby, rzecz jasna, wpierw przyjrzeć się sytuacji materialnej i moralnej takiej rodziny pod kątem dobra dziecka. Po drugie - należałoby wprowadzić zmiany do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego w dziale Adopcja krajowa. Chodziłoby o przyśpieszenie postępowania adopcyjnego. Sądzę, że wiele na ten temat mogłoby powiedzieć Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. Po czwarte - niezmiernie ważne jest pozyskiwanie funduszy i rozwijanie opieki nad dziećmi w rodzinach zastępczych, rodzinach kontraktowych oraz w rodzinnych domach dziecka. Ważna byłaby współpraca z samorządami terytorialnymi. Chodzi o takie kwestie, jak: udzielanie pomocy środowiskowej dla rodzin dysfunkcyjnych, wczesna interwencja w rodzinach patologicznych, pomoc dziecku w rodzinie naturalnej, w tym finansowa i doradztwo.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo za referat pani poseł, od-noszący się do stanu obecnego opieki nad dzieckiem i za wystąpienie przedstawiciela Ministerstwa Edukacji Narodowej, charakteryzujące przyszłe rozwiązanie tych problemów w prezentowanym nowym systemie. Zapraszam do pytań i dyskusji. Proszę o zabranie głosu panią poseł Joannę Fabisiak.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JoannaFabisiak">Dokument Ministerstwa Edukacji Narodowej dostarczył cennych informacji, choć zarazem są one bardzo smutne. Na jego stronie drugiej czytamy, że blisko 17% dzieci i młodzieży jest niedostosowanych społecznie. To na pewno jest informacja bardzo smutna. Różne wydarzenia w całej Polsce, i te we Wrocławiu, i te w Krakowie, Gdańsku, właściwie we wszystkich większych miastach, akty wandalizmu, potworności, jakich dopuszczają się dzieci i młodzież wobec dzieci i młodzieży, zobowiązują do szybkich, intensywnych i mądrych działań na rzecz przyjęcia właściwszej opieki nad młodzieżą. Myślę, że powinnam się z państwem podzielić pewną uwagą natury ogólnej, metodologicznej. Wyobrażałabym sobie, że dokument, który ukazuje nowe rozwiązania systemowe może mieć zupełnie inny punkt wyjścia. Nie kwestionuję roli rodziny. Niedobrze się działo, że opieka państwa nad rodziną była zbyt słaba, wręcz niedostateczna. Dziecko pozbawione wychowania w domu, miłości rodzicielskiej ma różne skazy i urazy, najczęściej nie udaje ich się nigdy nadrobić. Niemniej, jeśli przygotowujemy koncepcję, wyjdźmy od sytuacji dziecka, prześledźmy całą jego gehennę w systemie opieki społecznej. Jeśli chcemy naprawdę temu dziecku pomóc, przeanalizujmy cały okres od momentu urodzenia się dziecka, aż do osiągnięcia przez nie stabilizacji życiowej.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#JoannaFabisiak">W tej chwili system opieki jest taki, że wiele kwestii traktowanych jest rozdzielnie, różne są formy opieki w zależności od wieku dziecka, od tego, czy jest ono zdrowe czy chore. Już mówiono, że opieka dotyczy dzieci do lat 18, a daj Boże, żeby do 24. Znam wiele przypadków, że co sprytniejsze domy dziecka w ogóle ich nie meldują. Wyszukują jakieś adresy, pod którymi wcześniej dzieci były zameldowane i po ukończeniu przez nie 18 lat, zdaniu matury po prostu się je tam odsyłają.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#JoannaFabisiak">Samorządy żadnych mieszkań sierotom nie starają się zapewniać, zetknęłam się z takimi problemami, niestety nie potrafię ich rozwiązać. To są konkrety, nie teoria. Jeśli chcemy rozwiązywać problemy dzieci, które się w rodzinie nie znajdą czy też nie powinny znaleźć - a mam tu na myśli sytuacje, gdy pierwszym deprawatorem dziecka byli jego rodzice, otóż, jeśli chcemy te problemy rozwiązać, prześledźmy całą drogę tych dzieci. Przyjrzyjmy się wszystkim problemom, poczyńmy takie ustalenia, przyjmijmy takie zapisy ustawowe, jak na przykład ten, że samorząd ma obowiązek dać dziecku mieszkanie, i to w trybie pilnym, itd.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#JoannaFabisiak">Teraz chciałabym przejść do sprawy ośrodków wychowawczych. Ośrodki dla dzieci upośledzonych robią wstrząsające wrażenie. Chciałabym, aby każdy z państwa zobaczył chociaż jeden taki ośrodek, położony gdzieś na głuchej wsi i poznał los przebywających tam dzieci. Jest to wrażenie, którego nie da się łatwo zapomnieć. Zresztą sytuacja dzieci zdrowych w takich zakładach wychowawczych też nie jest do pozazdroszczenia. Przebywają one w tych ośrodkach kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt miesięcy, a potem opuszczają je, by wrócić do rodziny. Zdarza się, że dziecko wcale do rodzinnego domu wrócić nie chce, bo rodzice piją, a życie w tym domu jest nie do zniesienia. Dziecko chciałoby zaś rozpocząć inne, lepsze życie.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#JoannaFabisiak">Nie znalazłam też żadnej kompleksowej informacji na temat tego, jak będzie wyglądała opieka nad dziećmi niepełnosprawnymi, które rodzice oddają do domów dziecka. Szczególnie trudna jest sytuacja w przypadku dzieci upośledzonych umysłowo. Co je czeka dalej, po osiągnięciu pełnoletności? Proszę o odpowiedź na te pytania, przynajmniej na część z nich, bo uzyskanie odpowiedzi na wszystkie pewnie nie będzie możliwa.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#JoannaFabisiak">Jest jeszcze jednak forma opieki, której państwo nie sprawowało i nie sprawuje. Chodzi o dzieci ciężko upośledzone fizycznie lub umysłowo, o których już wcześniej wspomniałam. Nie mają one innych miejsc, poza domem, w których by mogły, w sobie dostępny sposób, uczestniczyć w życiu społeczności. W materiale dostarczonym przez resort edukacji nie znalazłam też danych na temat tego, jaki procent dzieci z domów dziecka kończy szkolę średnią, jaki zaś studia wyższe. Z tego, co wiem, jest to w obu wypadkach procent znikomy. Mówimy w naszej reformie o wyrównywaniu szans. Jakież to wyrównywanie szans, jeśli dziecko nie skończy dobrej szkoły, nie nauczy się w zadowalającym stopniu chociaż jednego obcego języka? Jakie szanse ma takie dziecko na dobrą pracę? Przy generalnym założeniu, że przede wszystkim rodzina powinna zajmować się dzieckiem, zawsze zostanie margines tych dzieci, które z różnych przyczyn, w rodzinie wychowywane być nie mogą. Dla nich właśnie musimy znaleźć takie rozwiązanie, które da pewność, że w jakimś momencie tych dzieci nie porzucamy, nie odmawiamy im opieki. Dla mnie tylko takie rozwiązanie systemowe ma sens.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo pani poseł. Chciałbym jednakże przy tym od razu zaprotestować w kwestii głuchej prowincji. Ja też pochodzę z prowincji, może nie głębokiej, ale znam ośrodki wychowawcze ulokowane w małych wioskach, gdzie raz na trzy dni dowożony jest chleb, które działają bardzo sprawnie i efektywnie, wykonują wspaniałą pracę.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JolantaFabisiak">Panie przewodniczący, panie posłanki i panowie posłowie, bardzo proszę o przyjęcie mojego zapewnienia, że nikogo nie chciałam dotknąć, nie deprecjonuję takich ośrodków, sama mam akurat źle doświadczenie z ośrodkiem na głębokiej prowincji, bardzo źle pracującym, może to wyjątek. Oby tak było.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Bardzo proszę o zabranie głosu panią poseł Barbarę Imiołczyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#BarbaraImiołczyk">Ja też pochodzę z prowincji, w związku z tym z wielką radością witam zapowiedź decentralizacji placówek opiekuńczych. Ktoś, kto próbował założyć jakąkolwiek placówkę opiekuńczą, dostosowaną do potrzeb środowiska lokalnego wie, jak bardzo przeszkadzają wszelkie centralne regulacje pomocy dzieciom. Generalnie zgadzam się z merytorycznymi założeniami, które przedstawiło ministerstwo.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#BarbaraImiołczyk">Chcę powiedzieć, że wielką szansą dla wprowadzenia nowego modelu opieki nad dzieckiem jest obecnie realizowany program decentralizacji administracji publicznej i w związku z tym chciałabym zapytać pana dyrektora, jakie widzi placówki wojewódzkie? Jestem przekonana, że w tej chwili powiat mógłby przejąć zdecydowaną większość placówek. Jeśli, jako zadanie gmin lub powiatów, wpisalibyśmy zaspokojenie potrzeb dzieci i przekazali pieniądze na ten cel - to sądzę, że powinien się wytworzyć taki mechanizm finansowy, w którym same powiaty i same gminy będą zainteresowane rozbiciem tych molochów, które w niektórych powiatach i w niektórych dużych miastach funkcjonują. To należałoby potraktować jako szansę, znaleźć taki sposób przekazania zadań i finansowania, taki rodzaj zobowiązania samorządów do wykonywania tych zadań, aby one same były zainteresowane znalezieniem tańszych, a tym samym efektywniejszych form opieki. Tak się szczęśliwie łączy, że to, co jest tańsze, jest w tym wypadku bardziej efektywne.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#BarbaraImiołczyk">W związku z tym mam pytanie, jakie placówki powinny być w gestii województw? Pytam o to, bo ja takich nie widzę. Wojewódz-twa, nawet, jeśli będzie ich 15, a nie 12, będą organizmami bardzo dużymi, jakimi więc placówkami powinny zarządzać? Chciałabym przy tym zwrócić uwagę, że w okresie decentralizacji będziemy mieli do rozwiązania duży problem finansowania domów opieki społecznej. Jest to problem trudniejszy, niż finansowanie ośrodków opieki dla dzieci. Wydaje się, że bon nadaje się do zastosowania prawie wprost, ale później trzeba przejść do uznania, że jest to zadanie własne i finansowane z własnych dochodów samorządów. Wspólnie z panem przewodniczącym jesteśmy w komisji kompetencyjnej i sądzę, że wiele ze zgłoszonych tu spraw da się wspólnie uzgodnić i wprowadzić.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo pani poseł. Proszę teraz o zabranie głosu pana Tomasza Polkowskiego ze Stowarzyszenia „Nasz Dom”.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#TomaszPolkowski">Już ładnych parę lat temu podobne propozycje do tych, które dziś zaprezentowało Ministerstwo Edukacji Narodowej były zgłaszane przez Stowarzyszenie „Nasz Dom” i inne organizacje tego typu. Byliśmy wówczas nazywani oszołomami, cieszę się, że dziś ten stosunek do naszych propozycji się zmienił. Być może w dokumencie resortu brakuje rozwiązań dotyczących dzieci niepełnosprawnych, ale ogólna konstrukcja tego materiału jest taka, że chociaż my, jako organizacja pozarządowa powinniśmy stanowić pewną opozycję wytykającą wady, to w tym wypadku uwag mamy bardzo niewiele. Są to, jak wspomniałem, propozycje, które zgłaszaliśmy od wielu lat. Propozycje te są przedstawione w sposób sensowny i usytuowane w ramach planowanej reformy administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#TomaszPolkowski">Znam większość domów dziecka w kraju i większość innych placówek wychowawczych. Pominę wątki emocjonalne i zatrzymam się na najważniejszej, jak sądzę, kwestii finansów. Na jednym ze spotkań, w Rzeszowie, z wójtami gmin, zadałem im takie „zadanie domowe”: prosiłem o odpowiedź na pytanie, ile dzieci z ich terenu jest w placówkach opiekuńczo-wychowawczych? Chodziło mi o to, by dokonano pewnego rachunku ekonomicznego, by odpowiedziano sobie na pytanie, co by było gdyby tymi pieniędzmi dysponowała władza samorządowa? Trzeba przy tym pamiętać, że najczęściej w placówkach opiekuńczo-wychowawczych nie przebywają pojedyncze dzieci, ale rodzeństwa, i to liczne rodzeństwa. W związku z tym, kiedy myślimy o pomocy rodzinom, pomocy rodzeństwom pięcioosobowym trzeba pamiętać, że kwota, którą podała pani poseł Wilczyńska - 2000 zł na utrzymanie wychowanka, nie obejmuje tych pieniędzy, które pochodzą z fundacji, od sponsorów, a to też są społeczne pieniądze, pochodzące od podatników, tyle, że otrzymywane innym kanałem. Można podawać także inne sumy: utrzymanie dziecka w jednym z domów małego dziecka w Warszawie pociąga za sobą koszt rzędu 3400 zł miesięcznie. Załóżmy, że chodzi o rodzeństwo złożone z pięciorga dzieci - otrzymamy niewyobrażalne sumy miesięcznie, wydawane przez budżet państwa na jedną rodzinę.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#TomaszPolkowski">Posłowie mówią tu o mizerii finansowej, a ja mam wrażenie, że to nasze państwo jest niezwykle bogate, utrzymując tego rodzaju instytucje i tego rodzaju system, w którym wydaje się nawet po 100 mln starych złotych miesięcznie na jedną rodzinę w formie wydatkowania na utrzymanie dzieci w domach dziecka i w podobnych instytucjach. Teraz trzeba się zastanowić, jak ten strumień bezsensownie wydawanych pieniędzy zahamować, i skierować tam, gdzie środki te mogą rzeczywiście pomóc coś dziecku, zaofiarować coś więcej, niż wyglądanie przez okno, czy pijana mamusia przyjedzie czy nie przyjedzie w odwiedziny.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#TomaszPolkowski">W decentralizacji, o której mówił pan dyrektor, upatruję ogromną szansę. Trzeba bardzo precyzyjnie określić, kto finansuje jakie zadania. Być może te światlejsze gminy, takie jak krakowska, katowicka czy inne, większe miasta, są w stanie przejąć placówki opiekuńczo-wychowawcze i je finansować. Myślę jednak, że w większości gmin spotkałoby się to z ogromnym oporem. Sądzę, że jedyną szansą dla tych placówek opiekuńczo-wychowawczych są powiaty. Szansą na dzisiaj, bo oczywiście jak najbardziej popieram to, co ma dziać w z nimi w przyszłości. Na dzisiaj jest szansa, aby placówki te przejęły powiaty. Z tym, że proponuję tu formę logicznego kompromisu. Uważam, że jeżeli nie będzie żadnego powiązania między domami dziecka, umieszczonymi w powiatach, a środowiskiem lokalnym, czyli gminą, to nastąpi przekształcenie 49 kuratoriów oświaty, które w tej chwili nadzorują te placówki, w 300 kuratoriów oświaty, które będą nadzorowały placówki opiekuńczo-wychowawcze, a dla gminy nie będzie to miało żadnego znaczenia. Będzie ona cieszyła się z tego, że ma tam gdzieś, na swoim terenie, eksterytorialny dom dziecka, do którego może, jak do ścieku, spuścić te sprawy, które są dla niej niewygodne i ktoś tam to będzie finansował, jakiś tam powiatowy zespół pomocy rodzinie, jak się to kiedyś wymknęło pani poseł Starędze-Piasek. To jest skrót bardzo fajny. Myślę, że tutaj dobrym rozwiązaniem byłoby na dzisiaj przejęcie przez powiaty placówek opiekuńczo-wychowawczych w sensie przejęcia budynków. Chodziłoby o przejęcie przez powiaty roli organu nadzorującego, prowadzącego, przejęcie wszelkich kosztów utrzymania budynku i pracujących w nim ludzie. Zlikwidowałoby to ten strach, który w domach dziecka panuje po artykułach w „Polityce” pod hasłem: „zamknijmy domy dziecka”. Myślę, że takie rozwiązanie zapewniłoby tym ludziom pracę, natomiast trzeba by jakoś powiązać dzieci z gminami, z których one pochodzą i wytworzyć mechanizm prowadzenia ewidencji, ewentualnie też wywołać, w co lepszych gminach, mechanizm pomocy rodzinom. Uważam, że finansowanie samych kosztów utrzymania dzieci, które są niewielkie.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#TomaszPolkowski">Pani poseł Wilczyńska potwierdzi, że stawka żywieniowa wynosi 5 zł do 6 zł dziennie, zaś stawka ubraniowa bardzo często w ogóle nie jest wypłacana. Jak widać, są to niewielkie kwoty, w granicach 10%–15% kosztów utrzymania tych placówek. Powinny one obciążać gminy, aby chociaż to mogło spowodować zbliżenie tych dzieci do środowisk lokalnych. Chodzi o to, by te lepsze gminy, posiadające lepsze ośrodki pomocy społecznej czy specjalistyczne ośrodki pomocy rodzinie, mogły zająć się tymi rodzinami i spowodować powrót dzieci do rodzin.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#TomaszPolkowski">Robiliśmy własne badania, nie naukowe, raczej sondaże. Wedle nich, do 50% dzieci przebywających w domach dziecka mogłoby powrócić do rodzin. Ale nie wystarczyłoby w tej sprawie pytać tylko rodziców. Trzeba byłoby też, te ogromne pieniądze, o których mówię, wydawane obecnie na placówki, przeznaczać na to, by przez jakiś krótki czas wspomagać nimi rodzinę. Gdyby taka pomoc istniała, wiele dzieci mogłoby wrócić do domu, ponieważ w dużej liczbie przypadków dzieci trafiają do domów dziecka z biedy. Dotyczy to w szczególności województw popegeerowskich. Zjawisko to się nasila. Wy-starczy zobaczyć, jakie jest tło tych problemów właśnie w takich województwach, jak: słupskie, koszalińskie, suwalskie itp.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#TomaszPolkowski">Jak rozwinąć rodziny zastępcze, czy w Polsce będą chętni do prowadzenia rodzin zastępczych? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, ponieważ nikt nie propaguje rodzin zastępczych. Nie robi się na ten temat akcji reklamowych tak, jak odbywa się to na Zachodzie. Mogę powiedzieć, jak to wygląda na małym poletku rodzinnych domów dziecka. Chciałbym sprostować dane na ten temat. W rodzinnych domach dziecka jest tylko 800 dzieci, to jest już skansen, w porównaniu do innych placówek opiekuńczo-wychowawczych. W tej chwili, w ramach naszej akcji, mamy szansę otworzyć 49 kolejnych. Chętnych w całym kraju jest bardzo wiele, przy minimalnej przecież akcji informacyjnej na ten temat. Posługując się metodami socjotechnicznymi, można byłoby wywołać zainteresowanie rodzinami zastępczymi nawet niepłatnymi. Aby to się udało, nie można zdecentralizować wszystkiego. Dochodzę w ten sposób do mojego pytania, skierowanego do pana dyrektora. Czy Ministerstwo Edukacji Narodowej, a może Sejm, przewiduje w budżetach, po reformie, kiedy to wszystko zdecentralizujemy, oddamy gminom, powiatom, również programy osłonowe, rządowe, tak, jak to ma miejsce np. w USA, gdzie istnieją programy federalne, przeznaczone na rozwijanie form rodzin zastępczych w całym kraju? To wymaga wielkich akcji propagandowych w mediach.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#TomaszPolkowski">Nie zawsze media chcą się tego podjąć bezpłatnie. Potrzebni są specjaliści, akcja wymaga też oplakatowania, treningów, szkoleń, licencjonowania, stworzenia całego systemu, który na Zachodzie istnieje, i na którym opiera się cały system opieki. Kolejne pytanie: jak płacić? Uważam, że należy rodzinom zastępczym płacić tak, jak one tego potrzebują, natomiast mechaniczne przyznawanie tych 420 zł powoduje nagły przyrost rodzin zastępczych. Pokazuje to nawet materiał przygotowany dla Komisji. Ile rodzin zastępczych przybyło po zwiększeniu dotacji dla rodzin zastępczych? To przecież jest jasne, że ogromna liczba rodzin zastępczych tworzy się tylko z tego powodu, że są z tego pieniądze. Przykład?</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#TomaszPolkowski">Do byłego kuratora w Krośnie zgłosiła się matka naturalna, która chciała być rodziną zastępczą po to, by dostawać pieniądze. Ponieważ rodziny zastępcze są często pod tym samym adresem, co i naturalni rodzice, można przypuścić, że te 240 mld starych złotych, o których mówiła pani poseł Wilczyńska, może iść na alkohol. Wydaje mi się, że bardzo sensowne jest proste rozwiązanie: pomoc dla rodzin zastępczych powinna być odpowiednia do potrzeb tych rodzin. Jeśli jest to rodzina bardzo biedna - to nie powinna brać dzieci pod opiekę. Myślę, że za dużo jest w Polsce rodzin zastępczych spokrewnionych, że można wywołać ruch w kierunku rodzin nie spokrewnionych. Powinny one być traktowane na równi z tymi, które są spokrewnione.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#TomaszPolkowski">Mówiłem o wspieraniu rodzin zastępczych, teraz powiem o resocjalizacji i o dzieciach niepełnosprawnych. Moim zdaniem również re-socjalizacja i problemy dzieci niepełnosprawnych wymagają krajowych programów osłonowych, to znaczy pieniędzy, które pozostają w budżecie państwa, w budżetach poszczególnych resortów, o które mogą się starać, tak, jak to się dzieje na Zachodzie, państwowe i niepaństwowe jednostki na równi i wykorzystywać je do różnych programów. Bez tego żadna ewolucja młodzieżowych ośrodków wychowawczych i innych instytucji, które się tymi dziećmi zajmują, nie jest możliwa. Rzeczywiście potrzebne są pieniądze. Te programy osłonowe są absolutnie niezbędne. Pieniądze, które w tej chwili są przeznaczane na zadania zlecone, na przykład u pana ministra Kapery, to są drobiazgi, które mogą być wykorzystane na wakacje dla dzieci. One nie zrewolucjonizują ośrodków wychowawczych, które przynajmniej ja uważam za najbardziej nieludzkie i nadające się do natychmiastowej likwidacji. Mówię o młodzieżowych ośrodkach wychowawczych dla dzieci resocjalizowanych, nie wspominam teraz o ośrodkach szkolno-wychowawczych, które są bardzo rożne.</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#TomaszPolkowski">Mówiono tu o wioskach dziecięcych. Są one prowadzone przez organizację niepolską, nie biorącą nawet złotówki dotacji z budżetu państwa, utrzymującą trzy placówki, czwarta ogromna, budowana, pod Sierpcami, też jest wznoszona za pieniądze zagraniczne. Wedle treści ulotek tej organizacji, aby opiekować się dziećmi trzeba być kobietą młodą, zdrową i niezamężną. Jest to jakiś rodzaj selekcji. Ale nie to jest najgorsze. Niedobre jest to, że przyjmuje się tam dzieci z uregulowaną sytuacją prawną, czyli te, które powinny się znaleźć w rodzinach zastępczych. Są one odbierane na przykład czternastoletnim matkom, które wysyłane są do domu młodzieży w Lublinie. To też jest Kinderdorf. Wszystko to się dzieje na podstawie umowy między polskim rządem a międzynarodową organizacją Kinderdorf, która jest utrzymywana głównie z pieniędzy pochodzących z FIFA. Są to ogromne pieniądze i organizację tę na wiele stać. Tylko czy tak być powinno? Powstają kolejne jej domy. Sądzę, że państwo posłowie też powinni się tym zająć.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#TomaszPolkowski">Chciałbym, żebyście państwo uniknęli pułapki kolejnych diagnoz, kolejnych badań. Wszystkie te kwestie badane były po wielekroć. Są opracowania. Największa szansa na zmiany tkwi w zdecentralizowaniu finansowania tak, aby choć częściowo te wydatki były pokrywane z budżetów lokalnych środowisk. Chociaż utrzymanie dzieci w takiej placówce wychowawczej, to kwota tylko 200–300 zł miesięcznie, może wytworzy się jednak mechanizm, o którym wcześniej mówiłem. Byłbym absolutnie przeciwko jakimkolwiek administracyjnym rozwiązaniom. Bardzo mi się podoba wydźwięk materiału przygotowanego przez MEN. Niech to będzie robione lokalnie. Może rzeczywiście gmina Nowa Huta w Krakowie czy inne gminy, które robią to w tej chwili doskonale, pociągną za sobą inne. My, jako organizacja pozarządowa, będziemy dalej robić te konferencje, dalej propagować nasze idee. Muszą się znaleźć pieniądze na programy osłonowe. I jeszcze ostatnia kwestia. Rodziny kontraktowe. To był model, wymyślony w oparciu o rozwiązania francuskie, przez panią dr Kolankiewicz, która jest obecnie dyrektorem Domu Małych Dzieci w Warszawie. Projekt jej przeleżał się w ministerstwie bardzo długo, nagle został wyjęty z szuflady i ogłoszony, jako ministerialny, przez Departament Opieki w MEN. Przy tym sądzę, że sprawa jest nie do końca zrozumiana. W projekcie, który powstawał ładnych parę lat temu, nikt nie mówił, że chcemy rozdawać dzieci za pieniądze, że będziemy tworzyć płatne rodziny zastępcze na zasadzie: ludzie, bierzcie dzieci, dostaniecie za to pieniądze. Nam chodziło o małe dzieci do lat trzech i o próbę odciążenia domu małych dzieci, tak aby dysponowały one listą licencjonowanych, przeszkolonych rodzin, które za jakieś tam pieniądze, dużo mniejsze, niż te 3400 zł, które wcześniej wymieniłem, mogłyby się zaopiekować tymi dziećmi do czasu uregulowania ich sytuacji prawnej. Rozpropagowanie tej akcji jako „rozdawnictwa dzieci za pieniądze” uważam za niemoralne. Sądzę, że rodziny zastępcze powinny otrzymywać takie wsparcie, jakiego potrzebują, aby mogły wzięte przez siebie dzieci wychować, nie powinno się w tej kwestii wykonywać żadnych mechanicznych ruchów.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#TomaszPolkowski">Po takiej kampanii w prasie bardzo trudno jest nam przekonywać ludzi do tego, by tworzyli rodzinne domy dziecka, rodziny zastępcze z powołania, z miłości, z chęci niesienia pomocy. Ludzie pytają wówczas, gdzie są te pieniądze? A później te dzieci, wychowane w rodzinach kontraktowych zapytają, czy za wzięcie ślubu też są przewidziane jakieś pieniądze? Tak po prostu chyba nie można. Mówię o tym trochę humorystycznie, ale to są bardzo poważne kwestie. Trzeba byłoby, dla dobra sprawy, skorzystać z bardzo wnikliwej analizy specjalistów.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Jest jeszcze sześć osób zapisanych do dyskusji, tak więc bardzo proszę o kondensowanie wypowiedzi tak, aby wszyscy mieli szansę zabrać głos. Myślę, że pięć minut, to czas, w którym można zawrzeć najważniejsze tezy. Proszę panią Aleksandrę Makowską z TPD.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AleksandraMakowska">Jako Towarzystwo z satysfakcją odbieramy fakt, że wysoka Komisja i MEN czują się nadal odpowiedzialne także za dzieci wychowujące się poza rodzinami naturalnymi. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci z racji swoich tradycji, choć nie tylko z tego powodu, od września ubiegłego roku podejmowało próby diagnozy i poszukiwania odpowiedzi na pytanie, co należy czynić, aby problem opieki znalazł właściwe miejsce i rangę.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#AleksandraMakowska">Niepokoił nas fakt, że projektowane zmiany w edukacji i podziale administracyjnym kraju ten problem pomijają. Odbyliśmy wiele narad regionalnych, w tym dużą konferencję w Łodzi. W dniu 1 czerwca br. przedłożyliśmy materiał, który, mam nadzieję, trafił również do państwa, zawierający opinie, wnioski i postulaty zebrane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. Przygotowując się do dzisiejszego spotkania porównywałam dokumenty, które prezentowało na swojej konferencji Towarzystwo „Nasz Dom” oraz materiały przygotowane przez MEN. Są wspólne pola, sprawy, co do których jesteśmy zgodni. Pierwszą taką kwestią jest wsparcie dla rodzin. Oczywiście to wsparcie możemy różnie realizować. Jesteśmy jedynym stowarzyszeniem, które prowadzi w kraju większość świetlic i ognisk. Jest ich mimo wszystko stanowczo za mało. Obecnie potrzeby społeczne są większe. Przebrnęliśmy przez nieszczęsne statuty dla placówek niepublicznych, które nieraz odmiennie traktowały swoje zadania. Cieszymy się i jesteśmy wdzięczni, że będzie odstępstwo od tych niczym nie uzasadnionych rygorów. Gorąco namawiam do odejścia od klasyfikacji placówek. Jest to niepotrzebne i ogranicza inicjatywę tych, którzy chcą prowadzić placówki terapeutyczne, profilaktyczne, zdrowotne, rozwijające zainteresowania. Towarzystwo dostrzega też taką potrzebę, jak właśnie rozwijanie zainteresowań, chodzi przecież nie tylko o opiekę, drugie śniadanie czy podwieczorek dla dziecka, ale także o kształtowanie jego wrażliwości estetycznej, zainteresowań sportowych itp.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#AleksandraMakowska">Chciałabym na wstępie postawić pewne pytanie, na które już odpowiedział mi w Łodzi pan dyrektor Drzażdżewski, ale nie wszystko jednak do końca rozumiem, więc pytanie ponowię. Chodzi mi o interpretację zapisu konstytucyjnego, że dziecko pozbawione opieki rodzicielskiej ma prawo do opieki i pomocy władz publicznych. Kto więc ponosi odpowiedzialność konstytucyjną za opiekę nad dzieckiem, jaki jest aktualnie i jaki będzie podział obowiązków i kompetencji pomiędzy Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej, które ma przejąć odpowiedzialność za pomoc materialną, co uważam za bardzo cenne. W tym miejscu stanowisko Towarzystwa jest jednoznaczne: pomoc materialna dla rodziny, dziecka w rodzinie, powinna mieć jedno źródło, znajdujące się najbliżej dziecka i rodziny. Nawet jeśli ta pomoc pochodzi z rożnych tytułów, jest to na przykład pomoc stypendialna czy pomoc dla rodziny przybranej.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#AleksandraMakowska">Znam, niestety tylko z przejrzenia, raport o sytuacji rodzin, w którym znajduje odbicie wiele zagadnień, będących przedmiotem dzisiejszej dyskusji. Towarzystwo, z racji swojej działalności, stara się prowadzić poradnie dla młodych małżeństw, przygotowując je do przyszłych obowiązków, ale najwięcej uwagi poświęcamy problemowi opieki nad dzieckiem osieroconym. W zespole, któremu miałam zaszczyt przewodniczyć, pracującym bardzo intensywnie od września ubiegłego roku, dużo uwagi poświęciliśmy kwestii dziecka osieroconego. Generalnie jesteśmy zgodni z MEN w podejściu do tej kwestii. Najwięcej wątpliwości budzi sprawa poszukiwania zastępczych środowisk rodzinnych. W moim pojęciu zastępcze środowisko rodzinne, to także rodzinny dom dziecka, rodzina zastępcza. W naszym przekonaniu błędna jest diagnoza przyczyn wzrostu ilości dzieci wymagających opieki zastępczej.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#AleksandraMakowska">Zasadniczym powodem jest wzrost kosztów utrzymania dziecka. Mamy nadzieję, że prawidłowa diagnoza znajdzie się w raporcie ministra Kapery. Trzeba bowiem ustalić, jaki jest faktyczny koszt utrzymania dziecka i co się na te koszt składa. Odwołujemy się do rezolucji Rady Europy, która przejrzyście ujmuje to, co trzeba czynić, jakie kroki przedsięwziąć, aby dzieci nie musiały trafiać do placówek lub też by duże placówki przekształcać stopniowo w placówki mniejsze, prowadzone przez osoby fizyczne, organizacje pozarządowe. Pogląd ten był silnie akcentowany na wszystkich naszych spotkaniach. Diagnoza postawiona w rozdziale „Organizowanie opieki zastępczej” powinna być ponownie przeanalizowana. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci tworzyło zastępcze środowiska rodzinne z rodzin spokrewnionych. Taka rodzina ma ogromne walory dla dziecka. Bardzo bym się obawiała pozbawienia pomocy dla rodzin spokrewnionych. Natomiast jesteśmy zdania, że sądy jednak tę granicę wiekową dla osób obejmujących opiekę powinny respektować. Osoby będące na emeryturze, w znakomitej większości wypadków, nie byłyby w stanie z takich środków utrzymać dziecka.</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#AleksandraMakowska">Chciałabym poprzeć myśl wypowiedzianą tu dzisiaj przez panią poseł Łybacką, że dokument MEN powinien mieć na uwadze dwa horyzonty czasowe: tej dalszej perspektywy i tego, co trzeba uczynić jak najpilniej. Nie podzielam do końca poglądu, że tylko z dobrego serca ludzie będą przyjmować dzieci do rodzin zastępczych. Jest to kwestia do rozważenia. Na wszystkich konferencjach została bardzo źle przyjęta informacja o organizowaniu rodzin zastępczych, kontraktowych, odpłatnie przyjmujących dzieci. Jednakże bez takiej formy nie uda się wprowadzić zmian do systemu i powoli, stopniowo odchodzić od konieczności umieszczania dzieci w domach dziecka. Chciałabym prosić, by w naszych rozważaniach odwoływać się raczej do języka pedagogiki i socjologii i zrezygnować z określeń takich, jak: usługa, oferta, rodziny kontraktowe. Tam, gdzie mamy do czynienia z dzieckiem, trzeba wiele taktu i delikatności.</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#AleksandraMakowska">Mamy nadzieję, że materiał, który przygotowaliśmy i przekazaliśmy gremiom decyzyjnym zostanie wzięty pod uwagę. Na zakończenie mam pytanie, czy i w jakiej fazie znajduje się ustawa o działalności pożytku publicznego? Z satysfakcją przyjmujemy fakt, że w materiałach MEN prawie na każdej stronie podkreśla się rolę organizacji pozarządowych. Są oczywiście różne bariery, na które natrafiamy. Pewne uregulowania w kierunku partnerstwa, poważne potraktowania przedkładanych przez nas ofert byłyby ze wszech miar potrzebne. Jeśli mam jeszcze jakąś uwagę do tekstu przedłożonego przez MEN to taką, że chyba niezbyt sprawiedliwie potraktowało ono sprawę rodzin zastępczych, ujmując to w ten sposób, że postuluje się o rzetelne podmioty, które będą pozyskiwały rodziny zastępcze. Sądzę, że raczej chodziło tu o inne metody, inne, niż dotąd, mechanizmy pozyskiwania, o czym wspomniał już pan Tomasz Polkowski. Nasze Towarzystwo prowadzi 13 ośrodków adopcyjnych i zawsze starało się rzetelnie te obowiązki wypełniać, podobnie jak publiczne ośrodki zajmujące się rodzinami zastępczymi. Oczywiście trzeba się zgodzić z tym, że może udaje się wypełniać te zobowiązania nie do końca skutecznie, bo liczba rodzin niespokrewnionych jest niewspółmiernie mała do liczby rodzin spokrewnionych.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo pani prezes. Ponawiam apel o pięciominutowe wypowiedzi tak, aby wszyscy mogli zabrać głos i by ministerstwo mogło się do tego ustosunkować. Proszę o zabranie głosu posła Hausnera.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WojciechHausner">Chciałbym poruszyć dwie sprawy, które tutaj się przewijają, ale niejako po obrzeżach tego materiału. Są one ważne, spinają system szkolny, system opieki nad dzieckiem i rodziną, jako środowiskiem najważniejszym dla dziecka. Wydaje mi się, że należy mocniej podkreślić rolę organizacji pozarządowych akurat w tej sferze. Myślenie nasze powinno iść w kierunku takich rozwiązań ustawowych, które stworzą im szersze możliwości i pole do działania. Ustawa o działalności non profit jest kierunkiem, w którym należy zmierzać.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#WojciechHausner">Jeśli mówimy o decentralizacji państwa, o przekazywaniu pewnych kompetencji, to tak naprawdę organizacje pozarządowe, po administracji rządowej i samorządzie, są tym trzecim filarem, bardzo istotnym. W kontekście zadań opiekuńczych chciałem to szczególnie podkreślić. Jeżeli mówimy o organizacjach pozarządowych, należy wskazać na potrzebę rozwiązania kwestii wolontariuszy w systemie oświatowym i opiekuńczym.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#WojciechHausner">Druga sprawa, to kwestia miejsca placówek w systemie wychowania pozaszkolnego. We fragmencie dokumentu MEN, mówiącym o zadaniach prorodzinnego systemu opieki mówi się, że ważną rolę w reformie odegra też wychowanie pozaszkolne. Czy to jest przypadek, czy też zapis świadomy, że w celach reformy wspomina się o zajęciach pozaszkolnych, we fragmencie poświęconym pomocy dziecku w wieku przedszkolnym wspomina się o zajęciach pozalekcyjnych, po czym ponownie, o wychowaniu pozaszkolnym. To są dwie różne sfery działania.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#WojciechHausner">Można przyjąć oczywiście różne rozwiązania i na przykład je połączyć, ale ważne jest, by te kwestie dookreślić. W reformie całego systemu oświaty mówi się, że szkoła ma pełnić ważną rolę ośrodka animacji kultury. Powstaje pytanie: czy to ma być równolegle, obok innych celów, w zależności od potrzeb? Chciałem zwrócić uwagę na to, że na przestrzeni ostatnich 7 lat prawie o 40% spadła liczba placówek wychowania pozaszkolnego, a prawie o 50% liczba młodzieży objęta działaniem tych placówek. W zasadzie jest tendencja do zanikania tej formy działalności, która jeszcze utrzymuje się głównie w dużych miastach. Ich samorządy, w momencie gdy przejęły te placówki, były w stanie ten system działalności pozaszkolnej w takiej formie instytucjonalnej utrzymać, natomiast w mniejszych, biedniejszych gminach, te placówki były likwidowane i działalność pozaszkolna, pozalekcyjna w szkołach także zaczęła zanikać. Potrzeba tu więc wyraźnej decyzji, co do kierunku rozwoju, tym bardziej że zdarzały się takie paradoksalne sytuacje, jak na przykład w Krakowie, gdzie wprawdzie samorząd przejął całą sferę działalności pozaszkolnej, ale wyłączył ze swojej działalności młodzieżowe ośrodki kultury, które ze swego charakteru były placówkami oświatowymi, a zostały przypisane wydziałowi kultury. Spowodowało to, że część merytorycznej działalności była obcinana.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#WojciechHausner">Wydaje się więc, że ze strony MEN powinno być jasne wskazanie, czy tego typu działalność będzie działalnością oświatową, czy też kulturalną. To może sprawa drobna, ale w pewnym momencie sparaliżowała możliwości działania tych placówek.</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#WojciechHausner">Ostatnia sprawa: harmonogram zmian. On jest zarysowany bardzo skrótowo i ogólnie, ale wydaje się, że dla rozwiania wątpliwości na temat tego, że od września coś przestanie istnieć i coś powstanie kompletnie nowego przydałoby się zarysowanie takiego elastycznego harmonogramu przejścia, jak chociażby stało się to w przypadku przekształceń szkół. W kwestii tej bowiem rozpisano plan i jest jasne, które szkoły przestaną istnieć, kiedy powstaną nowe elementy struktury oświatowej i zaczną one wchodzić do systemu. W sprawach dziś przez nas omawianych taki jasny harmonogram też by się przydał.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo także za dotrzymanie reżimu czasowego. Teraz o zabranie głosu proszę panią Poseł Ewę Sikorską-Trela.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#EwaSikorskaTrela">Wysłuchałam z zainteresowaniem wystąpienia przedstawiciela MEN. Myślę, że to dobry początek i dobre założenie, iż pomagając dziecku, musimy pomagać przede wszystkim rodzinie. Tematem naszych rozważań jest system opieki nad dziećmi i młodzieżą, Myślę, że nie tylko tą przebywającą w domach dziecka czy w ośrodkach pomocy społecznej, w ośrodkach wychowawczych i opiekuńczych. Co do tego bowiem nie ma chyba wątpliwości, że państwo lub samorządy są do tej opieki zobligowane i ta pomoc musi być.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#EwaSikorskaTrela">Sądzę, że chodzi również o młodzież, która żyje w rodzinach, a która zdecydowanie też wymaga opieki. Ostatnie zdarzenia, burdy na stadionach, dyskotekach, akty niepohamowanej agresji wśród dzieci i młodzieży powinny nas postawić na pierwszej linii działania. Powinniśmy się skupić także na tej sprawie. Otóż te bulwersujące wszystkich wydarzenia wywoływane są przez dzieci wychowywane w rodzinie niepatologicznej. Dlatego też niezwykle trafna wydaje się uwaga, zawarta w materiale MEN, iż trzeba powołać pedagogów ulicznych. Byłabym wdzięczna za parę słów na ten temat, ponieważ wiem, że takie instytucje i takie osoby działają w krajach zachodnich i uważam, że jest to wprawdzie o paręnaście lat spóźniony, ale bardzo dobry pomysł. Powinien on zostać jak najszybciej zrealizowany. Nie jestem zwolenniczką dawania rodzinie pieniędzy za dziecko, które bierze ona na wychowanie. Uważam, że przede wszystkim powinna to być pomoc rzeczowa, stypendialna. Od 1 października br. rusza akcja stypendiów dla tych studentów, którzy nie są w stanie zapewnić sobie możliwości studiowania. Myślę, że taka zdolna, ale uboga młodzież, powinna rzeczywiście mieć szansę dalszej nauki, uzyskując stypendium, począwszy nawet od szkoły podstawowej. Dawanie pieniędzy rodzinie, bez kontroli, bez pewności, na co są one przeznaczane, nie powinno mieć miejsca. Najprawdopodobniej bowiem często są te środki wydane niewłaściwe. Wracając do kwestii pedagogów ulicznych uważam, że powinni oni działać wśród młodzieży na ulicach, stadionach, na placach zabaw.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#EwaSikorskaTrela">Nikt z państwa nie wspomniał o ważnym elemencie wychowania i opieki, jakim są parafie, domy zakonne. Czy MEN również zakłada jakieś rozszerzenie działalności właśnie poprzez te ośrodki? Przed wojną były one w dziedzinie opieki nad dziećmi i młodzieżą bardzo aktywne. Teraz również zakony i parafie zakładają placówki opiekuńcze i współpraca z nimi też mogłaby przynieść wiele dobrego. Proszę o odpowiedź na to pytanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#UrszulaWachowska">Chciałabym tylko dać pewien przykład z realnego życia. Do mego biura poselskiego przyszła niedawno matka wychowująca dziecko z porażeniem mózgowym. Jest ono sparaliżowane, ale o wysokiej inteligencji, wrażliwe i czujące. W tej sytuacji dziecko wymaga bezpośredniej, stałej opieki matki. Jednakże z uwagi na bardzo złą sytuację finansową, matka powinna podjąć pracę. Wobec tego zmuszona będzie oddać dziecko pod opiekę zakładu. Skoro ministerstwo chce realizować zasadę, by pomagać dziecku poprzez pomoc rodzinie, to sądzę, że w najbliższym czasie powinno sprawę bonu pomocowego tak rozwiązać, aby zamiast jakiemuś zakładowi, który będzie opiekował się tym dzieckiem, można było dać ten bon matce. Wówczas mogłaby ona zostać w domu i osobiście opiekować się swoim dzieckiem. Chodzi mi o to, by ministerstwo w swojej koncepcji brało taką możliwość pod uwagę.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#SławomirIzak">Już od dawna interesujemy się wynikami prac zespołu, które przedstawił pan dyrektor Drzażdżewski. Pierwsza sprawa, którą powinniśmy akcentować na każdym kroku, to ta, że pomoc rodzinie ma być skuteczna, kompleksowa trwała. Co do tego wszystkiego zgoda. Jednak aby mogła być właśnie taka, musi być udzielona rodzinie maksymalnie wcześnie. Trzeba jak najszybciej docierać do rodzin znajdujących się w rozmaitych opresjach, poprzez poradnictwo, wsparcie itp. To jest bardzo ważne.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#SławomirIzak">Sprawa kolejna. Była tutaj mowa o rodzinach zastępczych. Co do idei - zgoda. Jednakże trzeba to prowadzić spokojnie, konsekwentnie, żeby nikt, na żadnym etapie, nie poczuł się wprowadzony w błąd. A tak się, niestety, wcześniej działo z niektórymi inicjatywami. Pan dyrektor Drzażdżewski mówił tutaj o standardach. To jest rzecz o kapitalnym, podstawowym znaczeniu. Jeśli odchodzimy od scentralizowanego zarządzania tym przedsięwzięciem, jeśli odchodzimy od scentralizowanych systemów, wedle których mają być opracowywane statuty placówek, to standard musi to wszystko niejako zastąpić. Tutaj bym się tak do końca, w sprawie decentralizacji standardów nie opowiadał. Zresztą sądzę, że i twórcy tego systemu też się za tym nie opowiadają. W tych standardach powinien się znaleźć taki element, jak praca z rodziną tych ludzi, którzy są odpowiedzialni za system czy za placówkę. Musi się znaleźć także coś takiego, jak czas pobytu dziecka w placówce. To jest rzecz podstawowa, trzeba pracować z rodziną i doprowadzić do tego, by dziecko mogło placówkę jak najszybciej opuścić, jeśli w ogóle musi tam trafić. Myślę, że nie do każdego przypadku trzeba stosować bardzo drastyczne rozwiązania, nieraz wystarczy lekkie wsparcie rodziny, byle udzielone na czas! Nawet jeśli trzeba, powinna to być forma pobytu w placówce, a nie opieki całkowitej, myślę tu o placówce środowiskowej, ognisku, świetlicy, poradni. Myślę też o takich sprawach, jak powroty dzieci z placówek opieki całkowitej do rodzin. My mamy taką placówkę, która funkcjonuje już 76 rok. Jest to specjalny ośrodek. Są tam dzieci z porażeniem mózgowym, z zaburzeniami centralnego układu nerwowego. Te dzieci naprawdę wracają do rodzin, po roku, po dwóch pobytu w ośrodku. Przy tym dzieci te przebywały w domu rodzinnym podczas weekendów, wakacji i ferii. A więc można w ten sposób rozwiązać problem. Wystąpiliśmy z inicjatywą, by utworzyć fundusz, który nazwaliśmy, być może szumnie - Narodowym Funduszem Pomocy Dzieciom. To ma być fundusz tworzony powszechnie, do którego dostęp również będzie powszechny. Będzie więc on dostępny dla organizacji pozarządowej, samorządowej, rodziny i dziecka, opiekuna prawnego dziecka, dla każdego, komu bliskie są sprawy niesienia pomocy dzieciom. Gdyby ktoś był zainteresowany - służę materiałami.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję bardzo panu Izakowi. Teraz pozwolę sobie udzielić głosu. Otóż chciałem tu wesprzeć sprawę, która według mnie jest podstawowym problemem. Chodzi o wskazanie podmiotu odpowiedzialnego za opiekę nad dziećmi i młodzieżą. Wydaje mi się, że samorząd, zwłaszcza powiatowy, choć w niektórych sprawach gminny, a w niektórych wojewódzki, jest rzeczywiście rozwiązaniem najlepszym. Radni, prezydent, burmistrz, wójt, starosta, to są te osoby, które mogą rzeczywiście podjąć się na swoim terenie opieki. Muszą jednak mieć dobre rozwiązania motywacyjne. Jestem zwolennikiem bonu, ale trochę się boję, abyśmy nie przeszli na system kartek, co prawda nie żywnościowych, tylko dydaktyczno-wychowawczych i opiekuńczych. Chodzi mi o to, żeby tych bonów nie było za wiele.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Te zdania powinny być zadaniami własnymi danego samorządu terytorialnego. Samorząd powinien ze środków własnych finansować je i być odpowiedzialnym za dziecko, za młodego człowieka ze swojego terenu. Jeżeli na danym terenie nie ma placówki, do której to dziecko może trafić, to samorząd będzie musiał wysłać pieniądze do innego samorządu, na którego terenie będzie dziecko przebywało w placówce. Wydaje mi się, że to jest mechanizm, który może spowodować, że każdy samorząd zainteresuje się wszystkimi problemami dzieci i młodzieży, bo każdy taki problem, dotknie go poprzez finanse. Oczywiście, nie może być tak, jak, niestety, bywa, że zrzucenie odpowiedzialności z centrum na samorząd powoduje, że państwo przestaje zajmować się jakimś problemem. Jednak na poziomie centralnym musi pozostać, może na przykład za pośrednictwem kuratoriów, nadzoru nad tymi sprawami. Najlepiej, opierając się na konkretnych standardach, z tym, że do ich opracowania droga jeszcze daleka. Chciałem tę kwestię przede wszystkim podkreślić, bo wydaje mi się, że jeżeli znajdą się podmioty odpowiedzialne za wprowadzenie właściwych mechanizmów, to cały system opieki będzie działał dobrze.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Gratuluję decentralizacji, cieszę się, że państwo tą drogą chcecie podążać. Mam jeszcze tylko pytanie, w jaki sposób to się przekłada na prawo, kiedy do tej ustawy, która już trafiła do nas, a także do nowelizacji, która będzie gotowa lada moment, możemy oczekiwać konkretnych rozporządzeń? Jeśli bowiem ten program nie przełoży się na odpowiednie zapisy ustawowe i akty wykonawcze - to po prostu nie ruszy. Inaczej treści programu pozostaną nadal świetnym projektem, a nie rzeczywistością. Teraz prosiłbym pana dyrektora Drzażdżewskiego o odpowiedzi na pytania, które padły w czasie dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#StanisławDrzażdżewski">W Polsce jest od około miliona do półtora miliona dzieci, które wymagają pomocy z zewnątrz, spoza rodziny. Rodzina nie jest zdolna samodzielnie zaspokoić potrzeb tych dzieci. Wszystkich dzieci i młodzieży do lat 18 mamy w kraju powyżej 10 milionów. Czyli kilkanaście procent dzieci i młodzieży wymaga pomocy. W stosunku do większości tych dzieci pomoc była niewielka. Praktycznie nikt nie zajmował się problemami dzieci w wieku od 0 do 5 lat. Dzieci te rosły i na ogół ich problemy rozwiązywano poprzez umieszczenie maluchów w placówkach. Ze strony oświaty jedynymi pracownikami, którzy zajmowali się takim dziećmi byli pracownicy placówek - wychowawcy, pedagodzy i psycholodzy. W całej reformie chodzi o zwiększenie liczby osób, które pomagają rodzinie naturalnej. Będzie to proces, w wyniku którego, dojdzie do ograniczenia ilości dzieci umieszczanych w placówkach, na korzyść pomocy rodzinom i dzieciom w ich rodzinnym środowisku. Ważna będzie indywidualizacja pracy z rodziną, mającą z dziećmi problemy wychowawcze. Obecnie pracownik socjalny pracuje ze 100 a nawet 200 rodzinami. Jest więc niemożliwe, by fachowo zajął się problemami dziecka w rodzinie. Byłem niedawno na stażu w placówce zachodniej, zajmującej się rodzinami zastępczymi. Na 1000 dzieci jest 100 pracowników, sprawujących opiekę nad tymi dziećmi, umieszczonymi w rodzinach zastępczych. U nas jest 50 tys. dzieci w rodzinach zastępczych, a etatów w ośrodkach adopcyjnych jest niecałe 200. To pokazuje możliwość indywidualizacji pracy z rodzinami zastępczymi u nas.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#StanisławDrzażdżewski">Aby wykonać zadanie na tak wielką skalę, nie można się posiłkować wyłącznie pracownikami etatowymi. Żadne państwo nie udźwignie takiego zadania. Główną rolę w najlepszych systemach odgrywają wolontariusze, pracujący pod nadzorem profesjonalistów. Zwiększenie roli wolontariatu wiąże się ściśle z powodzeniem reformy. To zaś wymaga zwiększania roli placówek pozarządowych. Uzupełniającym stanowiskiem będzie stanowisko nie wychowawcy, psychologa czy pedagoga, a pracownika socjalnego z przygotowaniem pedagogicznym. Trzeba zaznaczyć, że wolontariat mamy jedynie właściwie w świetlicach, ogniskach.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#StanisławDrzażdżewski">Natomiast prawie nie mamy wolontariatu pomagającego młodzieży. Nie mamy w ogóle wolontariatu pomagającego małym dzieciom, ani dzieciom w placówkach opieki całkowitej. Z wyjątkiem domów małego dziecka, nie mamy w ogóle pracowników socjalnych w oświatowym systemie opieki. Jak na standardy prorodzinnych systemów opiekuńczych jesteśmy cofnięci o jakieś około 30 lat. W nowym systemie chodzi o indywidualizację opieki nad rodziną mającą trudności w wychowaniu dziecka. Głównymi narzędziami będą wolontariusze i pracownicy socjalni. Ludzie zaangażowani w pomoc rodzinom nie mają wpływu na czynniki patologizujące życie rodzinne: na skalę bezrobocia, na wyż demograficzny, itp. Na co natomiast mamy wpływ?</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#StanisławDrzażdżewski">Chciałbym odnieść się do wypowiedzi pani poseł Wilczyńskiej. Mamy wpływ na to, by każdy dom dziecka dokładnie analizował czas pobytu dziecka w swojej placówce, kontaktował się z sądem nie raz na pół roku, ale co najmniej raz na dwa tygodnie. Są takie placówki, które to robią. Jeśli takie zadanie się postawi, będzie się egzekwować jego realizację, a co najważniejsze, da się pracowników socjalnych i wolontariuszy, to cel powinniśmy osiągnąć. Już teraz są placówki, w których dyrektor stawia sobie za cel krótki pobyt dziecka w domu dziecka. Różnica między pobytami w takich domach dziecka, a pobytami dzieci w domach, gdzie problem ten nie jest dostrzegany, jest taka, że dzieci w tych pierwszych placówkach przebywają 4 lub 5 krotnie krócej. Wyraźnie do tej pory nikt tego nie powiedział, a my to powiemy: dzieci powinny przebywać w placówkach jak najkrócej! Od przyszłego roku, gdy zostaną zlikwidowane ramowe statuty, zmieni się między innymi proporcja zatrudnienia pedagogów, psychologów, bowiem każdy dyrektor placówki będzie miał szersze możliwości manewru w dziedzinie zatrudnienia. Placówka, która zacznie te nowe możliwości wykorzystywać, będzie tańsza w utrzymaniu dzieci, będzie wygrywała w konkurencji o finanse powiatowe. Pomijam tu kwestię słabego przygotowania pracowników do pracy z rodziną. Jednakże są już takie miejsca w Polsce, gdzie już się potrafi to robić. Co do innych pytań.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#StanisławDrzażdżewski">Chcę powiedzieć, że utrzymujemy odpowiedzialność państwa za pomoc dziecku. Będzie ona dzielona między rząd i samorząd. Głównym odpowiedzialnym za realizację zadania będzie powiat lub gmina. Trzeba by wówczas dać z centrali przyszłym powiatom wystarczającą sumę pieniędzy, kierując się wskaźnikiem wedle budżetów z bieżącego roku, powiększonym o inflację, nie bacząc skąd dzieci będące w domach dziecka pochodzą, albo też postąpić zgodnie z sugestią pana posła Marcinkiewicza: zobowiązać każdy powiat do zabezpieczenia utrzymania dzieci ze swojego terenu, gwarantując pewną pulę środków na wyrównanie dysproporcji.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#StanisławDrzażdżewski">Rolą państwa jest więc wskazanie podmiotu odpowiedzialnego, zabezpieczenie finansowania, określenie standardów. Zamiast statutów i struktur, określone zostaną funkcje do wypełnienia i standardy. Ważną funkcją w systemie opieki jest funkcja kryzysowa. Jedynymi placówkami kryzysowymi w Polsce są domy małego dziecka i pogotowia opiekuńcze. W większości są to wojewódzkie pogotowia opiekuńcze. Pogotowia nie wypełniają zadań kryzysowych. Dzieci po wieloletnich kryzysach w rodzinie, dopiero po wielu problemach, jakoś do pogotowia się dostają. Pogotowie nie jest połączone z lokalnymi instytucjami, nie wie, co się w rodzinach dzieje, nie pełni ono funkcji kryzysowej, tak samo zresztą, jak dom małego dziecka, a są to jedyne instytucje, które legalnie mogą to robić.</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#StanisławDrzażdżewski">Trzeba zmienić prawo w ten sposób, by określone były funkcje kryzysowe, standardy, i by każda struktura, która się przygotuje do wypełniania tych standardów, mogła je pełnić. Funkcja nie będzie więc przypisana do struktury, będzie funkcją swobodną, którą określać będzie tylko standard, ustalony przez państwo. Ostatnią rolą przypisaną państwu będzie nadzór. Tak więc w skrócie można powiedzieć, że rola państwa sprowadza się do konstrukcji prawa i nadzoru nad realizacją tego prawa, natomiast jego wykonanie należy do samorządów.</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#StanisławDrzażdżewski">W odpowiedzi pani poseł Imiołczyk muszę stwierdzić, że nie widzimy potrzeby utrzymywania placówek na poziomie województw, może poza tymi, w których opiekuńcza rola nie jest decydująca, a zapewniają one dzieciom zajęcia kulturalne, wypoczynek. Chodzi o placówki takie, jak pałace młodzieży i domy wczasów dziecięcych, gdzie dzieci mogą przebywać w wielkich ośrodkach dlatego, że przebywają tam krótko. W tym przypadku może być pewna centralizacja i utrzymywanie tych placówek na poziomie województw. Z tym jednak zastrzeżeniem, że jeśli zdecydujemy się w przyszłości na usługowe finansowanie wszystkich placówek, to w zasadzie żadne placówki nie są konieczne na poziomie wojewódzkim. Oczywiście, trzeba pamiętać, że bardzo dobrze pełnione funkcje trudno się realizuje lokalnie. Aby powstała jakaś super placówka trzeba mieć specjalistów, tego nie da się zrobić na poziomie powiatu. Ogólnie można powiedzieć, że obowiązuje tu takie proste prawo: dzieci można komasować w dużych o placówkach tylko na krótko. Jeśli generalnie chcemy decentralizować i tworzyć małe placówki, to nie dotyczy to każdego typu placówek. Nie jesteśmy dogmatykami. Natomiast bardzo konsekwentnie trzeba zdecentralizować wszystkie te placówki, w których rola rodziny jest ważna, gdzie dzieci przebywają dłużej, kilka tygodni, kilka miesięcy, już nie mówię o latach. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie ma możliwości zbudowania systemu opieki bez placówek.</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#StanisławDrzażdżewski">Hasło, że do dwóch lat zlikwiduje się domy dziecka, jest dla nas abstrakcyjne, nie do zrealizowania. Placówki będą stałym elementem opieki tyle, że przy zachowaniu zasady, że im dziecko jest mniejsze, tym krócej w placówce powinno przebywać. Pogotowie opiekuńcze działa dzisiaj wyraźnie w skali województwa i ryzykujemy, dając je na poziom powiatu, gdyż jest to sprawa ewidentnie ponadpowiatowa.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#StanisławDrzażdżewski">Robimy to jednak w interesie dzieci, małych dzieci, które w pogotowiach opiekuńczych przeważają. Damy każdemu powiatowi do decyzji, czy warto np. sześcioletnią dziewczynkę posyłać do wojewódzkiego miasta, do pogotowia opiekuńczego, kosztem obecnie 15, 20, a nawet 25 mln starych złotych miesięcznie, czy też na terenie swojego powiatu nie wykreować tańszego rozwiązania dla tego dziecka? To jest najszybszy sposób na zawiązywanie tak zwanego pogotowia rodzinnego, czyli rodzin zastępczych przyjmujących małe dzieci. Są już takie doświadczenia w Polsce. Jesteśmy w stanie w ciągu niedługiego czasu pogotowia dla dzieci do lat 10 poważnie ograniczyć, a ciągu kilku lat zlikwidować. Nasza uwaga będzie skierowana w pierwszym rzędzie właśnie na pogotowia opiekuńcze, w następnej kolejności na domy dziecka.</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#StanisławDrzażdżewski">Decentralizacja będzie najbardziej dotyczyć wojewódzkich placówek opiekuńczych. Jeśli określimy standard opieki kryzysowej, nie określając, jaka struktura ma ten standard wypełniać, to na przykład taki dom dziecka w Kotlinie Kłodzkiej może, jeśli wypełni standard, pełnić funkcję kryzysową dopóki konkurencją dla niego nie staną się rodziny zastępcze, które przyjmą dziecko w pogotowiu. To zjawisko będzie się w Polsce rozszerzało. Pewna struktura w Kotlinie Kłodzkiej, która dziś istnieje, może, już od przyszłego roku, podjąć legalnie opiekę kryzysową i zamiast posyłać dzieci do Wałbrzycha, już ma je nieco bliżej. Na takiej zasadzie będzie się prowadzić politykę. Nie w sposób administracyjny, narzucony z Warszawy. My określimy warunki, będziemy tylko nadzorować i oceniać tych, którzy te warunki wypełniają.</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#StanisławDrzażdżewski">Podsumowując, należy powiedzieć, że rolą państwa jest legislacja i nadzór, a rolą samorządów będzie realizacja. Poświęciłem tym sprawom wiele czasu, gdyż jeszcze dużo, choć jednak coraz mniej, jest przeciwników decentralizacji zadań opiekuńczych. Adwersarze ci twierdzą, że radni, samorządy, to są organy nieodpowiedzialne. Państwo zaś jest organem odpowiedzialnym, któremu jedynie można powierzyć dziecko, mające poważne problemy. Uważam, że nadszedł czas, aby to myślenie zmienić. Nie słyszałem, aby samorządy nie wypełniały zadań, które na nich ciążą. Nie zdarzyło się na pewno, żeby jakiś burmistrz czy wójt zlikwidował jedyną szkołę w okolicy i uniemożliwił tym samym wypełnianie przez dzieci obowiązku szkolnego. Na pewno też samorządy wykonają obowiązek zapewnienia opieki dzieciom i to lepiej, niż państwo. Jeszcze raz chciałem podkreślić, że przyszedł najwyższy czas, by wprowadzić zmiany. Dam państwu przykład z województwa katowickiego, bo tam byłem wizytatorem. Po wyrokach sądowych, na umieszczenie w placówkach oczekuje tam od 300 do 600 dzieci. Stan ten jest taki już od wielu lat. Mimo, iż mamy w Polsce wielu obrońców dzieci - nic się w ich sytuacji nie zmieniło. Co ma zrobić kurator katowicki, czy katowicki wojewoda? Czy znajdzie dla tych dzieci 19 nowych domów dziecka, jeśli nie ma środków na utrzymanie tych, które mu podlegają? Jedyne, co może zrobić wojewoda katowicki, to rozdać te dzieci poszczególnym starostom powiatów. To najrozsądniejsza polityka. Pani poseł Łybacka pytała, jak można pomóc dzieciom opuszczającym domy dziecka? Nie ma takiego dyrektora w Polsce, który dostałby wystarczający budżet na wydatki rzeczowe. Jestem dyrektorem od lutego, znam budżety placówek i wiem, że wystarczają one do maja, najwyżej do czerwca. Skończyły się więc w budżecie fundusze zarezerwowane na wydatki rzeczowe. Co może zrobić kurator oświaty? Mówi on dyrektorom: macie za te skromne środki wyżywić dzieci, zabezpieczyć podstawowe sprawy bytowe, odzież itp. Jeśli znajdzie się sponsor na opłacenie świadczeń takich, jak gaz, c. o. i inne, to dobrze, jeśli nie, to niestety będziecie się zadłużać. Dzieci nie mogą być głodne... A więc jedyne, co można zrobić w takiej sytuacji, to dbać o interes materialny dziecka, a nie placówki. To naprawdę wszystko, co można w takiej sytuacji zrobić.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#GrażynaLangowska">Panie przewodniczący, mam pytanie na ten właśnie temat, czy mogę je teraz zadać?</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Jeśli krótko, to proszę bardzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#GrażynaLangowska">Pan dyrektor powiedział, że nakłady na te zadania, które wykonuje władza publiczna, jaką jest administracja państwowa i dyrektorzy placówek, są niewystarczające, są karykaturalnie małe w stosunku do rosnących kosztów. Taki jest budżet państwa. Ponieważ te zadania, zgodnie z zaplanowaną reformą, będzie wykonywał samorząd, to jak rozumiem otrzyma te same środki na ich realizację, w tej samej wysokości, co obecnie? Jak już pan dyrektor sam powiedział, wystarczają one do maja, najdalej do czerwca. Zadania „zejdą” na poziom powiatu, a powiat nie wygeneruje dodatkowych pieniędzy. Sytuacja jest więc taka, że ci sami właściwie ludzie, tyle tylko, że w administracji inaczej się nazywającej, mają teraz zacząć wykonywać szczególnie sprawnie zadania, na które jest tak mało środków. Sam pan dyrektor powiedział. że likwidacja domów dziecka będzie procesem i to rozłożonym na lata. Jak więc będzie wyglądało finansowanie i możliwość realizacji tych zadań opiekuńczych przez powiaty? Pan dyrektor mówił o standardach opiekuńczych. Są jeszcze standardy finansowe. Pytanie, czy to będą standardy odnoszące się do rzeczywistych kosztów? Jak wyjść z zaklętego kręgu niemożności? Czy będzie to nadal krótka kołdra, suma zbyt mała na wykonywanie zadań, tyle, że tym razem przez administrację powiatową?</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#AnnaSroga">Chciałabym wyrazić wielkie uznanie dla raportu opracowanego w ministerstwie. Jednakże muszę zapytać o taką kwestię: ponieważ propaguje się wychowanie w rodzinie, które powinno kształtować osobowość człowieka i wszystkie jego największe wartości intelektualne, czy rząd, parlamentarzyści, ministerstwo wiedzą, czy będzie zmiana prawa rodzinnego, które by wreszcie broniło dzieci alkoholików. Znam szereg przykładów, gdzie prawo broni rodziców, broni samego alkoholika, a nie broni jego dzieci. Napisałam niedawno książkę na ten temat.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Proszę o odpowiedź na te pytania pana dyrektora Drzażdżewskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#StanisławDrzażdżewski">W województwie, o którym mówiłem, nie wszystkie placówki, mające podobne warunki, były zadłużone. Niektóre z nich ubiegły rok zakończyły małym zadłużeniem. Nie widzę innego sposobu uleczenia finansów publicznych, niż decentralizacja, nawet w takiej sytuacji. Można bowiem sobie zadać pytanie, co będzie w przyszłym roku, co stanie się z rosnącym zadłużeniem placówek i dlaczego sześcioletnią dziewczynkę utrzymuję w pogotowiu opiekuńczym za 18 mln starych zł miesięcznie? Tego pytania nie zadaje sobie kurator, bo nie ma wpływu na pomoc społeczną. Nikt sobie tego typu pytań nie stawia. Musimy spowodować takie zmiany, by ktoś sobie wreszcie zaczął je zadawać.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#StanisławDrzażdżewski">Nie gwarantuję raju na ziemi, problemy na pewno będą. Ale teraz też one są, bo jak już mówiłem, 500 dzieci w samym województwie katowickim czeka na umieszczenie w domu dziecka, 850 dzieci czeka na umieszczenie w zakładach resocjalizacji. Nie widzę innego rozwiązania, jak tylko zaryzykować w taki sposób, by rozdzielić to zadłużenie maksymalnie i dbać o to, by zaczęto wreszcie liczyć wydatki. Jeśli tego nie zrobimy, zadłużenie będzie z roku na rok wzrastać, chyba że Sejm znajdzie rewelacyjnie duże środki na załatwienie tych problemów.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#StanisławDrzażdżewski">Jakie jest uzasadnienie przejścia rodzin zastępczych do pomocy społecznej? Przede wszystkim jest zbyt wielka dysproporcja między pomocą rodzinie naturalnej, na przykład samotnej matce z trojgiem dzieci, która sobie nie radzi i dostaje z pomocy społecznej 4–5 mln starych zł, a pomocą rodzinie zastępczej. Inna osoba, na przykład babcia tych samych dzieci, sprawując nad nimi opiekę dostałaby 16–17 mln starych zł. Gdyby jedno z tych dzieci lub wszystkie troje były niepełnosprawne - babcia dostałaby na ich utrzymanie 36 mln starych zł. W przypadku gdyby matka opiekowała się swoimi niepełnosprawnymi dziećmi, nie otrzymałaby pomocy w takiej wysokości. Przy czym te parę milionów, o których mówiłem, matka naturalna dostanie po wielu wywiadach z ośrodka pomocy społecznej. Babcia zaś z rodziny zastępczej, po jednym wywiadzie środowiskowym, dostanie na kilkanaście lat, co kwartał wzrastającą kwotę, w najwyższym wymiarze będzie to nawet 36 mln starych zł.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#StanisławDrzażdżewski">Taki system opiekuńczy dalej trwać nie może. Działo się tak i dzieje dlatego, że osobno funkcjonował system samorządowy, osobno system rządowy. Samorząd odpowiada za profilaktykę, rząd za opiekę całkowitą czyli także za rodziny zastępcze. Nikt sobie pytań o koszty i proporcje nie zadaje, rząd ma całkowitą gwarancję na pokrycie wydatków na rodziny zastępcze i jaką taką gwarancję na opiekę całkowitą. Oddajemy Ministerstwu Pracy i Polityki Socjalnej regulacje dotyczące rodzin zastępczych, gdzie dominuje kwestia pomocy materialnej, aby przypatrzyło się tej dysproporcji i wyciągnęło z tego wnioski.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#StanisławDrzażdżewski">Co do programów osłonowych, to zdajemy sobie sprawę z tego, że samorządy, przejmując te zdania, nie będą w stanie wywiązać się z nich od razu i w związku z tym przewidujemy na priorytetowych kierunkach dla reformy, takich jak: opieka nad małym dzieckiem, organizowanie zastępczych środowisk rodzinnych i opieka nad młodzieżą, wprowadzenie pewnych programów osłonowych, ale w sposób raczej pilotażowy. Będą to w przyszłym roku kwoty nieduże. To, czy te programy będą się utrwalać, będzie zależało od polityki państwa. My widzimy ich celowość.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#StanisławDrzażdżewski">Większość spraw, które planujemy zapożyczyliśmy ze sprawdzonych, działających w innych krajach wzorów. Ogólnoświatową tendencją jest, iż przy dużej decentralizacji, państwo jednak ubezpiecza pewne priorytetowe kierunki. Osłonowe programy więc są i stosuje się je w dziedzinach słabiej rozwiniętych. Na przykład w Polsce, słabo jest postawiona opieka nad małym dzieckiem i nie sądzę, aby samorządy tak sprawnie w tę kwestię weszły. Być może więc będzie realizowany taki pilotażowy program, być może pan Kapera się do niego przekona.</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#StanisławDrzażdżewski">Jeśli chodzi o prawo, moim zdaniem, radykalne zmiany w prawie rodzinnym nie są potrzebne. Nadzieje na przyśpieszenie adopcji są bezpodstawne. Jak też nadzieja, że przyśpieszenie adopcji przyczyni się do likwidacji domów dziecka jest bardzo płonna. Jest to nawet fałszywy tok myślenia, który uśpi prawidłowe kierunki działań, stworzy nadzieje które nie będą spełnione. Widzę potrzebę radykalnych zmian w prawie oświatowym, regulującym opiekę nad dzieckiem. To, co przygotowujemy, jest swego rodzaju rewolucją, oczywiście stopniowo wprowadzaną. Przyśpieszenie adopcyjne, jak już mówiłem, nie odniesie spodziewanych skutków. Jest to tylko łudzenie opinii publicznej. Kwestia karania rodziców za zło, które wyrządzają dzieciom - tu również nie trzeba zmian w Kodeksie rodzinnym. Można to robić w oparciu o Kodeks karny. Nadzieja, że w prawie rodzinnym umieścimy prawo karne, jest łudząca. Nadzieja, że zdyscyplinujemy rodziców prawem rodzinnym również jest płonna. Zróbmy co innego: pomagajmy rodzinom naturalnym. To jest właściwy kierunek.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Dziękuję panu za wszystkie odpowiedzi i prezentację interesującego programu. Dziękuję państwu wszystkim za zgłaszane uwagi i opinie do programu. Jest to sprawa niezmiennie ważna, bo łączy się z całą reformą edukacji, a w początkowym okresie tych zmian, systemu opieki nie było widać. Teraz więc jesteśmy trochę uspokojeni. Na koniec dwa komunikaty. Planowane jest posiedzenie naszej Komisji na czwartek, bądź piątek bieżącego tygodnia, w celu powołania podkomisji do spraw pożyczek i kredytów studenckich. Najprawdopodobniej będzie to w czwartek, bo pierwsze czytanie projektu ustawy o pożyczkach i kredytach studenckich planowane jest na środę po południu. Także w związku z harmonogramem, ustalonym przez prezydium Sejmu, w dniach 23 i 24 czerwca br., odbędzie się posiedzenie Komisji, związane ze sprawozdaniem z wykonania budżetu za 1997 rok. Tym razem wszystkich państwa posłów powiadomimy zawiadomieniami w poselskich skrytkach imiennych, a nie do biur poselskich bo już nie ma na to czasu. Jednocześnie informuję, że w przyszłym tygodniu, w czwartek i w piątek jest zaplanowane dodatkowe posiedzenie Sejmu.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#KazimierzMarcinkiewicz">Na tym kończę dzisiejsze posiedzenie Komisji. Dziękuję państwu posłom, wytrwałym w odpowiedniej liczbie do końca, a także gościom Komisji. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>