text_structure.xml
83.1 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#LeszekMoczulski">Otwieram wspólne posiedzenie Komisji. W porządku dziennym mamy zapoznanie się z działalnością Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Czy są jakieś uwagi? Nie widzę. Proszę o głos prezesa Andrzeja Stelmachowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#AndrzejStelmachowski">Nakreślę funkcjonowanie „Wspólnoty Polskiej” w okresie ostatniej kadencji władz, to znaczy od 1992 r. do dnia dzisiejszego. Przedstawiona dokumentacja dotyczy ostatniego roku, wobec czego pozwolę sobie skupić uwagę tylko na głównych kierunkach działalności, które można wytyczyć od 1992 r. Obecne władze „Wspólnoty Polskiej” zostały wybrane na zjeździe w październiku 1992 r., czyli tuż po Światowym Zjeździe Polonii i Polaków z Zagranicy, który miał pewien wpływ na układ całości spraw, w szczególności na kształt obecnego statutu Stowarzyszenia. Mieliśmy cichą nadzieję, że może przy okazji uda się doprowadzić do odtworzenia czegoś w rodzaju przedwojennego Świat-Polu, czyli Światowego Związku Polaków. Do tego nie doszło, dzisiaj z perspektywy czasu widać, że dojść nie mogło. Po prostu zjazd był pierwszym spotkaniem Polaków ze Wschodu i z Zachodu. Problematyka ta była rozstrzelona i różnorodna - co tu dużo mówić - nie do końca przełamano pewne progi ufności.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#AndrzejStelmachowski">Natomiast już dzisiaj mogę powiedzieć, że wewnątrz emigracji polskiej powolutku zaczynają się pewne procesy integracyjne. Spektakularnym przykładem było powstanie Unii Związków i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej. W ubiegłym roku utworzono również Radę Organizacji Polskich Krajów Unii Europejskiej z siedzibą w Londynie. Więc powoli pojawiają się elementy konsolidujące. Przede wszystkim nastąpił bardzo silny rozwój życia polskiego na terenach byłego Związku Radzieckiego. Oczywiście, są tam ogromne kłopoty - pamiętamy, że do 1990 r. organizacje polskie w ogóle nie miały normalnych możliwości działania. Wobec tego rola Wspólnoty polega na ostrożnym integrowaniu środowisk polskich.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#AndrzejStelmachowski">Nie wszystko się udało. Do tej pory nie można doprowadzić do - nie mówię już o zjednoczeniu - skoordynowania działań Polonii niemieckiej, która stanowi jeden z naszych największych problemów. Jak sądzę, w tym gronie mogę powiedzieć, że niestety, stanowisko władz niemieckich jest co najmniej ambiwalentne. Z jednej strony mamy do czynienia z ogromną liczbą niezwykle życzliwych i ciepłych deklaracji, z drugiej administracja niemiecka wyraźnie działa na rzecz przyspieszonej asymilacji i w istocie utrudnia działalność organizacji polskich. Dość powiedzieć, że prawie rok trwały wysiłki, aby zarejestrować Stowarzyszenie Inżynierów Polskich, co nastąpiło w ostatnich tygodniach.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#AndrzejStelmachowski">Możemy odnotować różne tego rodzaju fakty. Trzeba też powiedzieć, że, niestety, podobnie jak w kraju, nasi rodacy uprawiają - jeśli wolno nieco enigmatycznie tak to określić - „pluralizm antagonistyczny”, co utrudnia działanie.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#AndrzejStelmachowski">W dużej mierze, szczególnie gdy chodzi o działalność dotowaną - przede wszystkim ze środków Senatu, ale w ramach akcji kolonijnej również MEN, wysiłki wspólnoty koncentrowały się na pomocy Polakom, głównie na Wschodzie, chociaż w rachubę wchodziło również Zaolzie. Działalność odbywała się dwoma torami: wspomagania działalności programowej i inwestycji zleconych. Jeśli chodzi o inwestycje w okresie sprawozdawczym Wspólnota wybudowała Dom Polski w Grodnie - główną siedzibę działających tamże organizacji polskich i Dom Polski w Baranowiczach. Wykupiła dość duży obiekt - Hotel Piast na Zaolziu, tudzież była współsponsorem przy zakupie Domu im. Żwirki i Wigury w Cierlicku, gdzie zginęli obaj piloci. Nadto zapewniliśmy siedziby niektórym organizacjom polskim. W Kijowie został wykupiony lokal na siedzibę Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie. Kończy się budowa dwóch domków na Bukowinie Rumuńskiej - w Nowym Sołońcu i Paltinosie. Nie wspomniałem o największym osiągnięciu inwestycyjnym Wspólnoty - oddanej w ubiegłym roku do użytku Szkole Polskiej w Wilnie w dzielnicy Justyniszki.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#AndrzejStelmachowski">Plan inwestycji na ten rok został bardzo rozszerzony. Teraz, kiedy mamy zamknięty pierwszy cykl oddanych do użytku inwestycji, myślimy, aby pójść dalej tym tropem. Mianowicie „Wspólnota Polska” chce rozpocząć budowę domu polskiego w Wilnie, który byłby dużym centrum kulturalnym. Miasto Kraków ma umowę z miastem Wilnem, przy czym oddało już do dyspozycji Litwinów piękną kamieniczkę - Polacy w zamian otrzymali ruiny. Więc jest kwestia, co robić - być może zamiast nich wspólnie zbudujemy obiekt w Wilnie. W tej chwili odbywają się tam rokowania, zobaczymy w jakim układzie zostanie zrealizowana inwestycja. Nadto Wspólnota chce wybudować dwie szkoły w Grodnie i Wołkowysku, co stanie się zalążkiem szkolnictwa polskiego na Białorusi. Były tu duże trudności również ze strony władz białoruskich. Na szczęście otrzymaliśmy z Ministerstwa Edukacji Narodowej wiadomość, że tuż przed świętami doszło do porozumienia - dotychczas Białorusini upierali się, aby szkoły polskie uczyły tylko do piątej klasy. Udało się wynegocjować pełny profil nauczania. W związku z tym wczoraj podpisałem przetarg na budowę szkoły polskiej w Grodnie, mamy już pełną dokumentację. Ekipa Wspólnoty jest w Wołkowysku. Pojawiła się koncepcja przebudowania dawnych polskich koszar, co wymaga zgody odpowiednich władz - sytuacja jest niejasna. Gdyby udało się uzyskać koszary, inwestycję można zrealizować szybciej i taniej. Jeżeli nie, trzeba będzie budować szkołę od początku. Jest sprawa szkoły w Strzelczyskach, w obwodzie lwowskim. Trzy tygodnie temu uzyskaliśmy pierwszą tego typu zgodę władz ukraińskich na budowę szkoły, więc trzeba będzie kuć żelazo póki gorące. Strzelczyska to wieś, a właściwie skupisko czterech wsi polskich, które w drodze samoobrony obroniły się przed UPA i nie wyemigrowały - ocalała polska wyspa. Chcemy, aby w Strzelczyskach została wybudowana szkoła. Niezwykle ofiarna ludność twierdzi, że najszybciej budowę skończy się systemem gospodarczym. Być może się to uda - Wspólnota dostarczy materiały i dokumentację.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#AndrzejStelmachowski">Jest jeszcze problem dwóch szkół na Łotwie, który stał się przedmiotem maleńkiego zgrzytu z Komisją senacką. Senator Jan Sęk miał pretensje, że realizacja inwestycji została umieszczona w planie, ponieważ nie przewidywał jej pierwotnie zatwierdzony projekt. Pierwsza, to budowa szkoły w Rezekne, którą zaproponowały władze łotewskie. Chciały one sfinansować budowę w 3/4, przy udziale strony polskiej w 1/4, w zamian za zgodę, aby w dość dużym obiekcie - obok szkoły łotewskiej - była również szkoła polska. Więc wydaje się, że należałoby skorzystać z tej okazji.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#AndrzejStelmachowski">Druga sprawa ciągnie się od lat - chodzi o budowę polskiej szkoły średniej w Rydze. Zamierzenia były takie, aby razem z nią powstał ośrodek kulturalny. Inwestycja nie ma szczęścia. Jest kompletna dokumentacja, ale koszt budowy wyceniono na 1 mln USD i wobec tego - ponieważ suma jest zbyt wysoka - wykreślano ją z kolejnych planów. W tej sytuacji Zjazd Związku Polaków na Łotwie w lutym br. wystosował bardzo zdecydowaną uchwałę, aby przynajmniej zacząć roboty, ponieważ w przeciwnym razie Związkowi wygaśnie promesa na teren i ważność dokumentacji. Więc zaplanowaliśmy, aby postawić ogrodzenie, ale tu natknęliśmy się na opór i zarzut samowoli. 27 kwietnia br. sprawa zostanie rozpatrzona na posiedzeniu Komisji senackiej.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#AndrzejStelmachowski">Jak widać, niczego nie ukrywam. Skąd wzięła się ta samowola? Nie chodzi o ogólną kwotę inwestycji - byłaby taka sama - ale o pewną elastyczność absolutnie niezbędną w sytuacji, jaka panuje na Wschodzie. Tam się ciągle coś zmienia. Na przykład okazało się, że nie zostaną wydatkowane w całości kwoty przewidywane na budowę domu polskiego w Wilnie. Nie dysponujemy nimi do dnia dzisiejszego, wobec czego możemy zdążyć na czas najwyżej z wykonaniem dokumentacji. Zostanie pewna kwota, która miała być przeznaczona na budowę szkoły w Rezekne, postawienie ogrodzenia i prace wstępne w Rydze. Rozumiem irytację Komisji senackiej, sprawa będzie rozpatrzona. Jeżeli Komisja nie wyrazi zgody, inwestycję wykreśli się z planu i sumy „wileńskie” będą czekać do przyszłego roku, a zaniecha się budowy dwóch szkół na Łotwie.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#AndrzejStelmachowski">Jednocześnie trafiają się nagłe okazje. Oto nagle otrzymaliśmy pismo z ambasady polskiej w Kiszyniowie o możliwości wykupienia za niewielką kwotę małego budynku na siedzibę organizacji polskich w Mołdawii - ambasada czeka na szybką odpowiedź. Odpisaliśmy, że widzimy taką możliwość. Ale znów o wszystkim zadecyduje Komisja na posiedzeniu w przyszłym tygodniu. Chcę tylko powiedzieć, że na przyszłość byłoby wysoce wskazane, aby duże inwestycje zatwierdzano imiennie, pozostawiając rezerwy na drobniejsze sprawy, które można załatwić od zaraz. Pojawia się okazja, a nie zawsze można czekać przez rok.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#AndrzejStelmachowski">Są dwa kierunki działań o mniejszym wymiarze. W tym roku metodami społecznymi chcemy doprowadzić do repatriacji 100 rodzin z Kazachstanu - bez angażowania środków z budżetu państwa. Wydaje mi się, że jest to możliwe. Zdobylibyśmy doświadczenia, a jednocześnie - nie będę ukrywał - chciałbym udowodnić, że można to zrobić bez wielkich nakładów. W toku uzgodnień znajduje się kilka innych projektów. Prawdopodobnie będzie możliwość uruchomienia realizacji pewnych projektów - zwłaszcza rolniczych - dotyczących wschodnich i zachodnich obrzeży kraju. Wymagałyby one nakładów - ale chodzi w ogóle o aktywizację, czy to gruntów popegeerowskich, czy innych.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#AndrzejStelmachowski">Otwierają się nieoczekiwane możliwości - podam drobny, ale bardzo charakterystyczny przykład. Oto przyszło do mnie dwóch przedstawicieli leżącej na pograniczu Puszczy Białowieskiej gminy Dubicze Cerkiewne, która chce przyjąć większą grupę osób z Kazachstanu. Powiedziałem im - „pomówmy szczerze, gmina ma olbrzymią większość ludności białoruskiej”. Oni odpowiedzieli - „Tak, my też jesteśmy prawosławnymi Białorusinami”. Zapytałem - „Więc dlaczego chcecie ich ściągnąć? Przecież wszelkie próby osadnictwa podejmowane na ścianie wschodniej były zawsze przez was torpedowane, mówiliście, że na siłę chcemy polonizować ziemie białoruskie”. Oni z równą szczerością odpowiedzieli - „Protestowalibyśmy przeciw osadnictwu ludzi z woj. warszawskiego, ale Polacy z Kazachstanu są trochę swojscy, trochę zruszczeni, oni i dobrze po polsku nie mówią - dokładnie tak jak my. Im będzie u nas dobrze, nikt im nie powie - „Ruscy” przyjechali. My wszyscy mówimy po polsku, rosyjsku, białorusku, jak kto chce, im będzie u nas dobrze, nie będziemy się od nich tak bardzo różnili”. Teraz spytałem - „dlaczego przyjechaliście z tym do mnie, jaki jest powód”? Oni mówią - „demografia: w zeszłym roku urodziło się dziesięcioro dzieci, a umarło 100 osób, gmina się wyludnia, chcemy zastrzyku świeżych sił”. Daję ten oto dziwny, ale godny zastanowienia przykład.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#AndrzejStelmachowski">Ale przede wszystkim jest problem Ziem Zachodnich. Docierają do mnie różne sygnały od wielu zaniepokojonych osób, szczególnie z samorządów. Ludzie opuszczają wsie - zwłaszcza po upadłych pegeerach - wytwarza się pustka. Jest ona niebezpieczna również z punktu widzenia interesów narodowych. Musi zostać przyjęty jakiś program zagospodarowania tych terenów. Jestem właśnie po rozmowie z ministrem Jackiem Saryuszem-Wolskim, czy i jakie fundusze europejskie dałoby się ewentualnie uzyskać. Otrzymałem odpowiedź, że owszem, jest taka możliwość, gdy chodzi o tereny zachodnie Polski, na wschodnich nie. Więc to też jest dosyć interesujące, ale widzę możliwość połączenia programów „kazachstańskich” z programami aktywizacji pewnych obszarów Polski.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#AndrzejStelmachowski">Druga sprawa dotyczy rozwoju warzywnictwa i sadownictwa w rejonach podwileńskich. W rejonie podwileńskim 60%, a w solecznickim 80% ludności stanowią Polacy. Nie musimy podkreślać elementów narodowościowych, ale aktywizacja rolnictwa na tych terenach dotyczy przede wszystkim ludności polskiej. Wiadomo, że zaopatrzenie Wilna w warzywa i owoce jest fatalne w związku z czym może dałoby się wespół z władzami litewskimi opracować program, który pozwoliłem sobie nazwać „strefą żywicielską miasta Wilna”. W poniedziałek w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego odbędzie się narada na ten temat. Być może, że znów udałoby się uzyskać fundusze europejskie. Przedstawiłem dwa duże programy, które chce zrealizować „Wspólnota Polska”.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#AndrzejStelmachowski">Nie będę ukrywał, że są pewne sprawy napawające troską. Na przykład otrzymałem sygnał, że w Wilnie pada „Kurier Wileński”, jedyny polskojęzyczny dziennik. Dotychczas był on litewską gazetą rządową, władze wydały decyzję o prywatyzacji zapowiadając, że nie będą jej dłużej dotować. Prawdopodobnie trzeba będzie zorganizować polskie konsorcjum, aby nie utracić jedynej polskojęzycznej gazety, jaka wychodzi na Litwie. Rozmawiałem z prezesem Andrzejem Krawczykiem z Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, która powinna być wiodącą w tej sprawie. Problem będzie bardzo trudny, ale chodzi o nasz wspólny interes. W przyszłym tygodniu do Polski ma przyjechać nowy redaktor „Kuriera”, będziemy starali się coś „zmontować”. W ten sposób organizujemy akcje o bardziej zasadniczym znaczeniu.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#AndrzejStelmachowski">Niezależnie od tego, są pewne akcje rutynowe, organizowane przez Wspólnotę każdego roku. Pierwsza, to kolonie i obozy dziecięce. Są tu trzy nurty - pierwszy to kolonie w ramach zlecenia MEN, na które jadą wspólnie dzieci ze Wschodu i z kraju - w tym roku proporcja wyniesie mniej więcej 3,5 tys. dzieci z zagranicy i 2,5 tys. z Polski. Drugi, to kolonie społeczne - dzieci są lokowane w rodzinach, Wspólnota płaci jedynie za transport i pewne elementy programowe. Trzeba pokazać im Warszawę, Kraków, przedstawić trochę poglądowej historii, nauki języka polskiego. Trzeci, to imprezy dla dzieci i młodzieży, zwłaszcza starszej, która jest naszą dużą troską. Na ogół nie uczęszcza do szkół polskich i są duże kłopoty z utrzymaniem jej przy polskości. Imprezy mają różny charakter: sportowy, artystyczny, jest także trochę folkloru.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#AndrzejStelmachowski">Z tym łączą się pewne zabiegi oświatowe - kształcenie nauczycieli. Pomysł najbardziej dziwaczny, ale interesujący jest realizowany na Białorusi. Do Wspólnoty zgłosiło się trzystu nauczycieli - na razie przyjęliśmy 60. Na jakich warunkach? Jako studentów zaocznych Uniwersytetu Warszawskiego, z tym że zajęcia odbywają się w Grodnie. Profesorowie z białostockiej filii uniwersytetu dojeżdżają na Białoruś, gdzie odbywa się dokształcanie. Dwa razy do roku nauczyciele przyjeżdżają do Polski na egzaminy, dostaną dyplomy Uniwersytetu Warszawskiego. Wspomagamy również wysiłki Szkoły Głównej Handlowej i Uniwersytetu Gdańskiego w podtrzymaniu Uniwersytetu Polskiego w Wilnie. Ta sprawa wymaga jednak decyzji na szczeblu rządowym; nie może być długo realizowana dotychczasową metodą „partyzancką”. Ale Uniwersytet Polski w Wilnie i Polski Uniwersytet na Obczyźnie w Londynie stanowią przedmiot dużej troski. Jest moim osobistym pechem, że cztery ostatnie rządy o różnych barwach politycznych, nie były w stanie uzgodnić stanowiska w obu tych sprawach, co oczywiście bardzo utrudnia ich załatwienie. Żadna organizacja społeczna tego nie zrobi, więc rolą Wspólnoty jest - można powiedzieć - nękanie i próby zbudowania lobby na rzecz rozwiązywania tych spraw. Gdyby pojawiły się jakieś pytania, postaram się wyjaśnić szczegóły.</u>
<u xml:id="u-2.17" who="#AndrzejStelmachowski">Kadencja obecnych władz kończy się w tym roku. Rada Krajowa wyznaczyła termin zjazdu na 18 listopada br. Być może, że trzeba będzie go zmienić - nie wiemy, kiedy odbędą się wybory prezydenckie.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#LeszekMoczulski">Mam jedno pytanie; niezupełnie zrozumiałem następującą kwestię - istnieje możliwość uzyskania środków ze Wspólnot Europejskich na pomoc w repatriacji Polaków z Kazachstanu.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#AndrzejStelmachowski">Jest możliwość uzyskania środków na realizację pewnych programów lokalnych aktywizacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#LeszekMoczulski">Ale jak zrozumiałem - tylko na niektórych terenach Polski. Jaka jest metoda ich określania?</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#AndrzejStelmachowski">Życzliwe rady ministra J. Saryusza-Wolskiego, który powiada, że jeśli projekty aktywizacyjne będą dotyczyć Ziem Zachodnich stosunkowo łatwo będzie można uzyskać środki. Natomiast twierdzi, że Niemcy, które mają duże znaczenie, po prostu torpedują projekty dotyczące np. Ziem Zachodnich.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#LeszekMoczulski">Z tego wynika, że np. Ełk leży w Polsce zachodniej. Na okolice Ełku znalazłyby się środki. A Łomża będzie już leżeć na wschód od Ełku.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JerzyCieślak">Chcę zacząć od kilku pozytywnych opinii, które wyrobiłem sobie po zapoznaniu się z przekazanymi nam wcześniej materiałami. Otóż wydaje mi się, że na szczególne podkreślenie - w sensie pozytywnym - zasługują trzy nowe inicjatywy. Pierwsza z nich to doskonalenie polskich nauczycieli w filii białostockiej Uniwersytetu Warszawskiego. Przy czym kształcenie powinno dotyczyć nie tylko nauczycieli z terenu Białorusi, ale wszystkich byłych wschodnich republik ZSRR. Rozumiem, że lobby białoruskie na Bałostocczyźnie jest bardzo prężne i przywiązane do swoich tradycji, ale z dokształcania powinni korzystać także nauczyciele z trzech republik nadbałtyckich i Ukrainy.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#JerzyCieślak">O drugiej inicjatywie usłyszałem z dużą satysfakcją na posiedzeniu Naczelnej Rady Lekarskiej, gdzie podkreślano współpracę ze Wspólnotą w zakresie dokształcania lekarzy pochodzenia polskiego. Kursy specjalistyczne są dla nich niezwykle cenne, tym bardziej że mamy problemy niskich kwalifikacji znakomitej większości Polaków mieszkających na Litwie. Wiemy również o niedoborze podręczników literatury fachowej na Ukrainie, na co narzekają polscy pracownicy uczelni wyższych.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#JerzyCieślak">Trzecim bardzo dobrym pomysłem uprzedzającym zjawiska społeczno-ekonomiczne, które z całą pewnością będą miały dużą dynamikę na terenach przygranicznych, jest przygotowanie Polaków do samodzielnej działalności gospodarczej w zakresie menedżerskim, small biznesu, doradztwa prawno-ekonomicznego. Te trzy inicjatywy są bardzo trafne, godne inwestowania i rozwijania w szerszym zakresie.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#JerzyCieślak">Chcę podkreślić, że rozumiem stanowisko Komisji senackiej, której jestem członkiem. Inwestycji nie jest dużo, myślę, że powinniśmy na bieżąco blisko współpracować - przecież nie ma z tym problemów, konieczności czekania wiele tygodni na posiedzenie Komisji. Myślę, że jej członkowie są zaangażowani w działalność i powinniśmy jednak wspólnie uzgadniać te sprawy. Jeśli chodzi o działalność inwestycyjną, przy ogólnej biedzie w zakresie nakładów inwestycyjnych, mamy w Polsce pewną społeczną nadwrażliwość. Tym uważniej musimy przyglądać się inwestycjom prowadzonym poza granicami Kraju.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#JerzyCieślak">Kilka miesięcy temu pytałem o gwarancje prawa własności obiektów budowanych z polskich środków na Białorusi. Zdania były podzielone - nieco inny pogląd wyraziła pani ambasador, inny przedstawiciele Związku Polaków. W każdym razie wydaje się, że gwarancji nie ma, klimat polityczny w tym kraju jest dość niestabilny. Upłynęło kilka tygodni i - w obecnej sytuacji politycznej - sprawdziły się moje obawy, które kilka miesięcy temu można było uważać za nie do końca zasadne. Mówiłem o możliwości nacjonalizacji tych obiektów, bez poszanowania prawa własności. Ale okazało się, że w Mohylewie powstała możliwość przekazania prawa własności obiektu - nie wiem, czy proces jest zakończony czy w trakcie negocjacji - polskiej organizacji. Być może będzie to precedens, który umożliwi - przy spełnieniu wszystkich wymogów formalnoprawnych ustawodawstwa białoruskiego - zabezpieczenie naszych interesów w zakresie budowanych obiektów - szkół, domów polskich. To da pewność, że w przyszłości inwestycje będą działać na rzecz miejscowych Polaków.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#JerzyCieślak">Ostatnia uwaga dotyczy osadników z Kazachstanu. Prezes A. Stelamchowski zwrócił uwagę na wschodnie i zachodnie tereny Polski. Nie chcę się wypowiadać na temat Ziem Wschodnich, mało znam sytuację, ale są wśród nas osoby lepiej zorientowane, które stamtąd pochodzą. Natomiast nie wiem skąd przekonanie, że następuje wyludnianie się określonych obszarów w zachodniej Polsce. Myślę, że nie jest ono zgodne z prawdą. Przy obecnej dynamice budownictwa mieszkaniowego, przemieszczanie się jest bardzo utrudnione. Nawet jeśli ludzie nie mają pracy i perspektyw, po prostu - z konieczności, a nie z wyboru - pozostają na dotychczasowym miejscu zamieszkania. Natomiast wielu z nich żyje z handlu transgranicznego. Szara strefa wymiany nadgranicznej jest również jedną z przyczyn nadmiaru rezerw dewizowych państwa.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#JerzyCieślak">Myślę, że wskaźnik demograficzny nie jest najważniejszy dla lokalizacji Polaków z Kazachstanu, ponieważ nie charakteryzuje problemu. Moim zdaniem najważniejsza jest stopa bezrobocia, która odzwierciedla stopień akceptacji społeczności lokalnej dla osadników. Jeśli będziemy próbowali ulokować ich tam, gdzie wskaźniki bezrobocia są wysokie, to nie sądzę, aby było im łatwo zasymilować się ze społecznością lokalną. Będą konkurencją w poszukiwaniu pracy, a więc - krótko mówiąc - zarabianiu na chleb. Dlatego przy tak ogromnym zróżnicowaniu stopy bezrobocia, od trzydziestu kilku procent w województwie słupskim, koszalińskim, do 4–5% w warszawskim, wydaje mi się, że ta sprawa powinna być brana pod uwagę w większym stopniu niż wskaźniki demograficzne.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#StanisławCeberek">Przysłuchując się prezesowi A. Stelmachowskiemu nabieram przekonania, że utrzymanie polskiej gazety na Litwie jest problemem zasadniczym. Przy dobrym zastanowieniu się, mamy trochę środków na cele związane ze współpracą z Polakami za granicą, wsparcie dla gazety jest możliwe. Chcę polecić - sprawa jest dobrze pomyślana - kontynuację kształcenia nauczycieli. Ale samo wykształcenie nie jest wszystkim - pozostaje organizacja szkoły i stosunek do niej miejscowych władz.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#StanisławCeberek">Zastanowienia wymaga problem osadnictwa i sprowadzania rodzin z Kazachstanu do Polski. W kraju pozostaje bez pracy mniej więcej 4 mln ludzi i nie widzę żadnych perspektyw, aby w najbliższym czasie ich liczba się zmniejszyła. Polak, który przyjedzie z Kazachstanu, może poczuć się w kraju gorzej niż tam, gdzie mieszkał. Jeżeli mamy go stamtąd sprowadzać, należy dać mu perspektywę pracy. Następnym zagadnieniem jest to, kto chce przyjechać do Polski, jak sprawuje się w tamtej społeczności. Można sprowadzić nie tylko Polaków, ale również podejrzany element.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#StanisławCeberek">Chciałem zabrać głos w sprawie osadnictwa, której poświęcam się w swojej pracy senatorskiej. W tej chwili - nie wiem, kto rządzi w kraju - nie mamy skąd brać ziemi. Poza wszelkimi ustawami wydzierżawiono ją na 10 lat. Są jeszcze ziemie do osiedlenia, ale nikt nie chciał i nie chce ich wziąć. Natomiast nikt nie przyjmuje do wiadomości istnienia planu zagospodarowania 4 mln ha ziemi w Polsce, a jest to sprawa jednego roku. Wystarczą pieniądze zagarnięte z jednej afery Banku Śląskiego i zniknie bezrobocie, będzie można sprowadzić do Polski wszystkich ludzi z Kazachstanu, nie będą nikomu wadzić. Chodzi o sprawę istnienia państwa. Rubieże zachodnie, północne i wschodnie Polski są opustoszałe. Z woj. olsztyńskiego znam takie przypadki, gdzie na 1 km2 mieszka 10–5 osób. My te ziemie okupiliśmy krwią i z powodu, mówiąc wulgarnie, wstrętnej polityki, opuściliśmy - ludzie z nich uciekają. A więc możemy myśleć o sprowadzaniu Polaków z Kazachstanu wtedy, kiedy zajmiemy się tym problemem w Sejmie i Senacie. A sprawa jest bardzo prosta. Jeżeli ktoś twierdzi inaczej, odpowiem, że jestem rolnikiem i znam te ziemie.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#StanisławCeberek">Byłem na Litwie i Białorusi. W tej chwili proponuję, aby w miarę możliwości i środków, zakupić używane maszyny, ciągniki, które pomogą tym ludziom, nie tylko Polakom - byłyby użytkowane wspólnie we wsiach, gdzie mieszkają, w formie kółek rolniczych. Chodzi o normalną gospodarkę prowadzoną na całym świecie. To stanie się elementem integracyjnym, będziemy mogli kultywować polskość o łączność z Polakami za granicą.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#TadeuszIwiński">Nie miałem okazji wnikliwie przeczytać sprawozdania, ale chciałbym - nie dlatego, aby wypowiedzieć się nieco pod prąd - stwierdzić: Wspólnota, jak wiele organizacji tego typu w różnych krajach, realizuje działalność bardzo pożyteczną, ale niejako tradycyjną. Co roku, w tej i poprzedniej kadencji parlamentu, omawiamy plany, dyskutujemy - w istocie działalność niewiele się zmienia. Rzeczywiście jest pewne kwantum, które powinno być niezmienne - działalność kulturalna, sportowa, charytatywna. Natomiast za mało uwzględnia się nowe elementy rzeczywistości, która występuje w środowiskach polonijnych, może w większym stopniu na Zachodzie, ale także i na Wschodzie.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#TadeuszIwiński">Odnoszę wrażenie, że działalność Wspólnoty, jak i nasze całe oddziaływanie na Polonię, jest w zbyt małym stopniu skierowana do lepiej wykształconych grup społecznych. Oczekują one czegoś innego aniżeli tylko dobrze rozumianego folkloru, tradycji, związków duchowych. Jeśli czytam sprawozdanie i na stronie trzeciej znajduję informację, że: przeprowadzono kursy samorządności oraz szkolenia w zakresie międzynarodowej ochrony praw mniejszości, to jest właśnie nowe podejście. Ale czytam, że wzięło w nich udział 37 osób, a równocześnie w obozie pracy uczestniczyło jedynie 36 studentów polskich. A chodzi o grupy, na które należy wywrzeć zdecydowanie większy nacisk. W odniesieniu do nich rzeczywiście możemy myśleć o perspektywie stworzenia polskiego lobby.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#TadeuszIwiński">Jeśli równocześnie w dokumencie „Główne kierunki działalności programowej Stowarzyszenia Wspólnota Polska” czytam, że „planuje się integrację środowisk polonijnych w krajach Europy zachodniej wokół idei tworzenia lobby na rzecz włączenia Polski do Wspólnoty Europejskiej”, to chciałbym się mylić, ale moim zdaniem, postulat jest nierealny. Niedawno Komisja przesłuchiwała kandydatów na konsulów generalnych w Hamburgu, Los Angeles i innych miejscach. Pojawił się pomysł, aby próbować zespalać Polonię amerykańską wokół idei wstąpienia Polski do NATO. Te pomysły mogą się odnosić do wąskich, wyspecjalizowanych grup. Nie mam gotowej recepty, trzeba się zastanowić nad nowymi dobrze rozumianymi „wabikami”, czynnikami integrującymi te grupy.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#TadeuszIwiński">Prezes A. Stelmachowski mówił, że trzeba wesprzeć Uniwersytet Polski w Wilnie i Polski Uniwersytet na Obczyźnie. Na temat Uniwersytetu Polskiego w Wilnie mówiliśmy wiele razy. Ale jednak zgadzam się z ambasadorem J. Widackim, że nie ma realnej możliwości, aby placówka była prawdziwym uniwersytetem. Na Litwie jest 20 Polaków ze stopniem doktora, na jakiej bazie stworzyć uniwersytet? Mówi się o pomocy filii białostockiej UW, innych ośrodków - ale musimy być realni. Rozumiem sympatie ministra W. Bartoszewskiego do PUNO, ale to jest uniwersytet „na papierze”. Oczywiście trzeba pomagać tego typu ośrodkom, ale chcę być dobrze zrozumiany - nie powinniśmy sami tworzyć hipostaz i następnie brać je za realne byty. Trzeba pomagać takim strukturom, ale mając świadomość ich właściwego miejsca. Dzisiaj PUNO może być na przykład dobrze rozumianą skrzynką kontaktową dla niektórych polonijnych organizacji naukowych. Nie prowadzi odrębnej działalności naukowej, ani dydaktycznej - nie jest uniwersytetem. Nie chcę go deprecjonować, ale mówiąc o różnych sprawach powinniśmy mieć poczucie prawdziwych proporcji.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#TadeuszIwiński">Wiem, że dyrektor Domu Polonii w Pułtusku jest człowiekiem niesłychanie aktywnym i słynie z dobrej gastronomii. Nie chcę czepiać się drobiazgów, ale dziwi mnie, iż w Domu Polonii w Pułtusku zorganizowano kursy hotelarskie i gastronomiczne dla 32 osób, w tym z Brazylii. Rozumiem, że chodzi o gastronomię polską, ale mimo wszystko jest to dla mnie nieco egzotyczne.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#TadeuszIwiński">Mam pytanie do prezesa A. Stelmachowskiego: jak generalnie można ocenić stopień zapotrzebowania Polonii na ofertę, którą może zapewnić Wspólnota? Pisze się, że w zeszłym roku w trzech rodzajach imprez: oświatowych, kulturalnych i sportowo-turystycznych ostatecznie uczestniczyło ponad 13 tys. osób. Zakładając, że mamy do dyspozycji duże środki, ile osób mogłoby uczestniczyć w imprezach? W jakim procencie spełniamy postulaty środowisk polonijnych? Jest to kropla w morzu, czy 50%? Odpowiedź na to pytanie jest ważna, aby później móc zastanowić się nad dystrybucją środków, rozłożeniem akcentów, choćby między wspomnianymi trzema rodzajami działalności.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#LeszekMoczulski">Akurat tak się składa, że kursy gastronomiczne są niesłychanie popularne. W krótkim czasie można zdobyć atrakcyjny, popłatny zawód. Spotkałem się z czymś, co też mnie bardzo zdziwiło - prośbami ze Wschodu, zwłaszcza Ukrainy, o zorganizowanie kursów fryzjerskich. Okazuje się, że fryzjerzy są elitą. Jest to zawód wysoko płatny i otoczony wielkim szacunkiem społecznym.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#LonginPastusiak">Zawód może być dydaktyczny, bo w czasie strzyżenia można wiele powiedzieć klientowi.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#LonginPastusiak">Z ubolewaniem stwierdzam, że nie mogę zająć stanowiska wobec przedłożonych dokumentów. Nie dlatego, że nie spełniają one swojej funkcji informacyjnej, wprost przeciwnie, są bardzo konkretne, naładowane faktami i statystyką. Ale jeżeli w dniu posiedzenia Komisji poseł otrzymuje 60 bitych stron materiałów i to w czasie bardzo burzliwego posiedzenia Sejmu, nie jest w stanie ich przemyśleć i odpowiedzialnie ustosunkować się do ważnych spraw. Jeśli praktycznie Wspólnota i prezydium oczekują od Komisji zajęcia rzeczowego i odpowiedzialnego stanowiska w tak ważnych sprawach, należy przeznaczyć choćby dzień czasu, aby spokojnie można było wykonać „pracę domową” i rzeczywiście pomóc Wspólnocie. Niestety, nie nie miałem dziś czasu, materiały otrzymałem 3 godziny temu i nie jestem w stanie zająć stanowiska wobec tak ważnych kwestii.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#LonginPastusiak">Zdążyłem się zapoznać jedynie z „Głównymi kierunkami działalności programowej Stowarzyszenia Wspólnota Polska na 1995 r.”. Są one słuszne, oczywiście z konieczności bardzo ogólnikowe, każdy z punktów dotyczy ważnych spraw. Nie podzielam poglądów posła T. Iwińskiego, że budowa lobby polskiego jest nierealna - to trudne zadanie, ale musimy je podjąć. Natomiast postuluję, aby nie ograniczać się do tworzenia lobby na rzecz włączenia Polski do Unii Europejskiej. Chodzi w ogóle o budowę społeczności polskiej jako lobby propolskiego - jak zresztą robią to inne kraje o większym doświadczeniu we współpracy ze swoimi mniejszościami etnicznymi. Dotyczy to również naszej działalności wśród Polonii amerykańskiej, kanadyjskiej, latynoamerykańskiej. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych oddziaływanie grup etnicznych jest przyjęte w systemie społeczno-politycznym kraju i uważane za naturalne. Działanie lobby żydowskiego, czy greckiego dowodzi w jaki sposób lobby - nawet tak niewielkie, jak greckie - może okazać się bardzo skuteczne. Przypomnę, potrafiło ono zablokować dostawy broni do Turcji - sojusznika Stanów Zjednoczonych i członka NATO. To wskazuje w jaki sposób mała, ale dobrze zorganizowana grupa etniczna potrafi skutecznie działać na rzecz kraju swojego pochodzenia.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#LonginPastusiak">Mogę jedynie ograniczyć się do dwóch pytań. Jak prezes A. Stelmachowski ocenia współpracę z polskimi placówkami dyplomatyczno-konsularnymi w zakresie Polonii i programu działania Wspólnoty? Czy jest ona bardzo dobra, dobra, czy też są jakieś problemy? Oczywiście wiele zależy od indywidualnych osób, placówek - mapa współpracy wygląda różnie. Ale proszę o generalną ocenę, czy Wspólnota uzyskuje należną jej pomoc fachową ze strony personelu dyplomatyczno-konsularnego tam, gdzie są polskie mniejszości? Stowarzyszenie ma swoje oddziały, które z pewnością także pracują nierównomiernie. Proszę o ocenę ich pracy i przedstawienie zamierzeń w tym względzie. Czy np. po dotychczasowych doświadczeniach planuje się zwiększenie ich liczby i rozszerzenie działania na inne rejony kraju?</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#LonginPastusiak">Korzystając z okazji chcę przedstawić dwie sprawy czysto informacyjne, ale związane z tematyką posiedzenia. Dwie godziny temu otrzymałem fax podpisany przez prezesa ZPL i prezesa Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Jest on dość dramatyczny. Chcę poinformować Komisję o niektórych punktach dokumentu, ponieważ może to bezpośrednio rzutować na program działania Wspólnoty. Pierwsza sprawa - obaj sygnatariusze listu skarżą się na zakłócenia w realizacji traktatu polsko-litewskiego w odniesieniu do mniejszości. Piszą, że list w tej sprawie skierowany do władz litewskich, pozostał bez odpowiedzi. Dalej stwierdzają, że „praktyczne odwołanie ustawy o mniejszościach narodowych Republiki Litewskiej, restrykcje wobec mniejszościowej organizacji politycznej Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, przygotowania do realizacji planów wielkiego Wilna, likwidacja polskich przedszkoli, zniekształcanie polskich nazwisk itp. świadczą, że założenia traktatowe od samego początku są nagminnie łamane. Warto też zauważyć, że prezydent i premier Litwy odbywają regularne spotkania z litewską mniejszością w Polsce”. Tu jest załączony komunikat o spotkaniu prezydenta A. Brazauskasa z Litwinami z Polski, z którego jednoznacznie wynika, że Polska jednostronnie narusza traktat, nie spełniając jego warunków. Warto to sprawdzić, bo mocne jest oskarżenie pod adresem naszego państwa, że to ono narusza traktat w zakresie gwarancji dla mniejszości etnicznych.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#LonginPastusiak">Dalej jest napisane o tym, że „nasze organizacje podjęły starania utworzenia wokół Wilna infrastruktury gospodarczej określonej jako strefa żywieniowa stolicy”. Bardzo cieszę się, że w priorytetach Wspólnoty na 1995 r. ten punkt znalazł się jako cel jej działania. Otóż inicjatywa zmierza do stworzenia strefy żywieniowej stolicy i zapewnienia „sprzyjających warunków rozwoju dla rolników podwileńskich, czyli dla regionu, który był niedoinwestowany w całym okresie powojennym i w większości jest zamieszkany przez Polaków. Ze strony rządu RP pilnie konieczne jest zawarcie z Litwą umowy międzyresortowej, na mocy której możliwe byłoby opracowanie koncepcji rozwoju regionu i uzyskaniu dostępu do międzynarodowych funduszy europejskich”. Otóż w ubiegłym tygodniu spotkałem się z prezesem ZPL i Akcji Wyborczej, obaj stanowczo postulują, aby Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej zawarło międzyrządowe porozumienie w tej sprawie. Byłoby to zbieżne z planami Wspólnoty na 1995 r.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#LonginPastusiak">W liście znalazł się postulat: „przyspieszenie rozwiązania w sprawie przyznania parceli pod budowę Domu Polskiego w Wilnie, które przewleka się bezpodstawnie. Odmówiono też zwrotu gmachów zbudowanych ze środków i na cele społeczne przed I wojną światową i w okresie międzywojennym, a także innych budowli na potrzeby polskiego środowiska na Litwie”. Jeżeli rzeczywiście sytuacja przedstawia się tak jak w liście, jak sądzę nie obejdzie się bez interwencji ze strony władz polskich. Będę prosił premiera J. Oleksego, aby przyjął delegację Polaków albo ustosunkował się do zawartych w liście postulatów.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WitMajewski">Chcę przeprosić za powstałą sytuację, ale materiały wpłynęły do Komisji w ostatniej chwili i nie mogliśmy dostarczyć ich wcześniej. Są obszerne, ale przecież stale zajmujemy się sprawami, o których traktują, dlatego też będą pomocne przy okazji innych spraw. Z pewnością dzisiaj nie uda się nam do końca zastanowić nad wszystkimi problemami wynikającymi z działań głównego podmiotu zajmującego się Polonią na świecie. Wspólnota od dawna ma taki charakter. Jej działalność w 90-kilku procentach obejmuje to, co robi się na rzecz Polonii.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#WitMajewski">Z drugiej strony chcę wszystkim uświadomić, że Wspólnota jest także głównym realizatorem zadań zleconych budżetu państwa na rzecz Polonii. W sumie - gdyby policzyć wszystkie źródła - środki wyniosą w granicach 300 mld starych zł. Biorąc pod uwagę rozległość potrzeb Polaków rozsianych po świecie, nie jest to wielka kwota. Ale z pewnością na Komisję spada pewna sejmowa odpowiedzialność za jej promowanie i powiększanie - w tym roku udało się pewne sprawy załatwić trochę lepiej niż wcześniej - ale zarazem wydawanie w sposób racjonalny, z pożytkiem dla Polonii i jej spraw. Stąd Komisja musi i będzie traktować obserwację działalności Wspólnoty, jako zadanie stałe, nie tylko przy okazji dzisiejszego posiedzenia.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#WitMajewski">W moim osobistym odczuciu - nie jesteśmy w stanie prowadzić analiz - na ogół środki są wydawane z pożytkiem dla Polonii. W miarę gospodarnie i za małe środki wykonuje się dużo pracy i za to trzeba złożyć podziękowania prezesowi A. Stelmachowskiemu, władzom i personelowi Wspólnoty. Dwa lata temu Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała realizację pewnych zadań - nie dopatrzono się nieprawidłowości. A przecież Wspólnota pracuje w skomplikowanej i delikatnej sytuacji, często bez możliwości pośrednictwa banków, trochę po „partyzancku”, jak na współczesne warunki działania ekonomicznego. Mimo tych wszystkich trudności i kłopotów zadania są realizowane.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#WitMajewski">Natomiast wydaje się, że jednak trzeba zacząć bardziej systemowo myśleć nad zwiększeniem zbyt małych w stosunku do potrzeb środków, ale również bardziej ekonomicznym ich wykorzystaniem. Na przykład akcja letnia jest sponsorowana głównie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, ale pojawia się również w umowie senackiej - mamy dwa źródła finansowania tej samej akcji. Więc można środki z umowy senackiej przeznaczyć na inny cel, skoro głównym sponsorem jest Ministerstwo Edukacji Narodowej.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#WitMajewski">Powstaje szereg fundacji, które też realizują zadania na rzecz Polonii. Być może w szerszym zakresie należałoby wziąć je pod uwagę - gdyby w realizacji zadań uczestniczyło więcej podmiotów, środki byłyby wykorzystywane bardziej ekonomicznie. Przykładowo wyjazd kolonijny w ramach Wspólnoty musi kosztować dużo ze względu na masowy sposób przeprowadzania akcji. Jeżeli ktoś organizuje kolonie dla 50 dzieci, czasami przy pomocy sił społecznych, może zrobić to taniej. Oczywiście musi gwarantować pewien poziom, ale w rozdziale środków trzeba widzieć również te podmioty, aby były one wykorzystywane jeszcze ekonomiczniej. Mamy tu Fundację Kresową z Gorzowa, która proponuje znacznie tańsze kolonie - chce około 200 tys. starych zł na jeden osobodzień. W koloniach organizowanych przez Wspólnotę koszt kształtuje się w granicach 300–400 tys. zł na osobodzień.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#WitMajewski">Oczywiście nad wszystkim trzeba się spokojnie zastanowić. Myślę, że w ramach Komisji powinniśmy powołać zespoły, które wyspecjalizowałyby się w pewnym społecznym myśleniu o tym, jak za skromne państwowe środki skuteczniej realizować zadania wobec Polonii. Jeżeli będą pomysły i chętni, prezydium na jednym z posiedzeń Komisji mogłoby zaproponować problemy, którym warto się przyjrzeć. Jeszcze raz podkreślam - jest to obowiązek Komisji jako tej, która opiniuje budżet, postuluje i walczy o środki, ale zarazem musi też ponosić odpowiedzialność kontrolną. Wspólnie z Komisją senacką - dobrze, że dzisiaj posiedzenie odbywa się we wspólnym gronie - gdyż jednak bezpośrednim dysponentem głównej części środków jest Senat.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#WitMajewski">W ostatnim okresie napływają do Komisji uwagi, które wcześniej się nie pojawiły, iż Wspólnota niejednakowo traktuje organizacje polonijne - głównie na Wschodzie. W uchwale Rady Koordynacyjnej Organizacji Polskich na Ukrainie z 25 marca 1995 r. znalazł się punkt: „postanowiono uznać stosunek kierownictwa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Warszawie do większości organizacji polskich Kijowa, oprócz Rzymskokatolickiego Stowarzyszenia Polonia oraz 33 oddziałów Związku Polaków na Ukrainie za negatywny”. Dalej wymienia się, że „nie udzielano odpowiedzi na oficjalne pisma, ignorowano spotkania z przedstawicielami organizacji polskich przybyłymi do Warszawy, odmowa w patronowaniu, nieuwzględnianie potrzeb, dyskryminowanie w rozdziale środków” i inne tego typu uwagi. Podobny list z kwietnia br. nadesłała przewodnicząca Wspólnoty Polaków w Abchazji Walentyna Szczekowska - chodzi o stosunek do tamtejszych działaczy polonijnych. Takich sygnałów dawniej nie było, chodzi o nowe zjawisko.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#WitMajewski">Z drugiej strony słyszymy, że w gronie etatowych pracowników Wspólnoty następują pewne zmiany personalne. Jeżeli one miałyby kontekst ekonomiczny i służyły oszczędnościom, zjawisko jest w pełni zrozumiałe. Ale jeśli nadchodziłyby sygnały, że odchodzą niektórzy doświadczeni pracownicy i realizuje się jednostronną politykę kadrową - sprawa wygląda inaczej, oczywiście trzeba ją realizować. Nie formułuję żadnego wniosku, tylko wiem, że ostatnio w stowarzyszeniu obserwujemy jakiś ruch personalny.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#WitMajewski">A więc dzisiaj trzeba uwzględnić rozległość spraw i problemów oraz rozważyć fakt, że Wspólnota stoi przed swoim zjazdem. Komisje wspólnie powinny wypracować pewien model przyszłego właściwego funkcjonowania i pracy - mamy kłopoty także z rządem, o czym pomówimy przy innej okazji - polskich organów państwowych w stosunku do Polonii. To byłby wkład Komisji w dyskusję na zjeździe Stowarzyszenia, tak abyśmy wyszli z niego mając bardziej klarowny i syntetyczny model postępowania wobec Polaków za granicą. Nie będzie dobrze, jeśli nie wypracujemy w kraju takiego sposobu postępowania, w którym będziemy oceniani jednoznacznie - jako jedno państwo, władze o jednolitym w miarę właściwym stosunku do bardzo skomplikowanych zadań, co nie znaczy, że nie należy zastanawiać się nad optymalizacją ich realizacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#MariaDmochowska">Wspólnota jest w części organizacją społeczną, a w części agendą władzy ustawodawczej Senatu, rzeczywiście działa według zupełnie nowego modelu. Chwała prezesowi A. Stelmachowskiemu i Stowarzyszeniu, że potrafiło od razu - nie etapami - wytworzyć nowoczesny typ działania, jakże diametralnie daleki od Towarzystwa „Polonia”. Przecież ile razy jedzie się, zwłaszcza na Wschód, tyle razy widać głęboką znajomość problemów Polonii każdego kraju; Ukrainy, Białorusi, czy Litwy. Nawet wypominając pewne błędy, nie można nie docenić tego, jak bardzo nowoczesna i społeczna jest Wspólnota Polska i różni się od tego wszystkiego, co z przykrością musieliśmy obserwować w poprzednich latach. Na Wschodzie widać, że Stowarzyszenie dotarło do najmniejszej wioski, najskromniejszych działaczy polskich. Wszyscy znają prezesa A. Stelmachowskiego i tych kilka otaczających go osób, które mają to samo zdanie i system działania. To jest szalenie ważne.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#MariaDmochowska">Co mi ogromnie imponuje w tym działaniu? Obserwuję organizacje polonijne i czasami głęboko nie zgadzam się z ich spojrzeniem na rolę własną i w ogóle mniejszości polskiej w kraju zamieszkania. Niektóre z nich szalenie izolują Polaków, starają się przeciwstawić ich miejscowej ludności, jakby to było dla nich pożyteczne, a jest bardzo szkodliwe. Nie chcą uczestniczyć w życiu miejscowym, ale wyodrębniać się, wchodzić w swoiste getta. Patrzę z podziwem, z jakim taktem i umiejętnością do tych wszystkich organizacji podchodzi prezes A. Stelmachowski. Widząc to samo, może bardziej niż ja rozumiejąc wszystkie przyczyny, bardzo taktownie rozwiązuje wszystkie problemy. Nie wszystkim może się podobać bardzo kontrowersyjna postać prezesa Ryszarda Maciejkiańca i jego walki, ale jednak na swój własny sposób walczy on dla Polski. Trzeba powiedzieć, że dużo osób na miejscu prezesa A. Stelmachowskiego mogłoby dojść do konfliktu z bardzo trudną Polonią litewską i jej trudnymi sprawami.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#MariaDmochowska">Dzięki temu, że Wspólnota zajmuje się tym, czym powinna - szerzeniem oświaty, kultury, kształceniem na miejscu w kraju zamieszkania, pomocą materialną, nasilają się roszczeniowe nastawienia społeczności bardzo biednych krajów, musimy sobie to wyraźnie powiedzieć. Nie wiedzieć czemu Polska robi na nich wrażenie jakiegoś eldorado. Agresywna roszczeniowość, jaka zaczęła panować w niektórych środowiskach polonijnych może nie docierać do niektórych z państwa, ponieważ nie wszystkim ludzie ośmielają się mówić pewne rzeczy - ja nie mam znanego nazwiska. Ona nigdy nie będzie mogła zostać zaspokojona, jak wszystkie roszczenia, pragnienia poprawy bytu w każdym środowisku. Jeżeli ktoś ma taką postawę, nic jej nie zmieni, ani nie zaspokoi. Chcę zwrócić na to uwagę, ponieważ sytuacja może położyć się pewnym cieniem na stosunkach „polsko-polskich”. O ile Polonia na Zachodzie nie wysuwa tego typu roszczeń, ma wielkie pretensje polityczne, o tyle mniejszość polska na Wschodzie w coraz większym stopniu będzie miała problemy na tle postaw roszczeniowych.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#MariaDmochowska">Te słowa nie są skierowane do Wspólnoty, która - jak i jej prezes - wszystko to widzi i rozumie. Chodzi o rząd, aby wreszcie ustalić jak najlepiej zakres jego polityki w stosunku do Polonii, w połączeniu z polityką wobec krajów jej zamieszkania. Ciągle nie wiadomo, jaka naprawdę ona jest. Czy nie lepiej byłoby dawać stypendia, tworzyć miejscową inteligencję, szkolić polskich prawników na uniwersytecie w Wilnie, Dorpacie (Tartu), Mińsku lub gdzie indziej? Bronić interesów Polonii może tylko prawnik polskiego pochodzenia, ale z wykształceniem zdobytym na miejscu - nawet jeśli odbył staż w Polsce. Osoba wykształcona na uniwersytecie polskim nie będzie miała uprawnień, zabraknie jej znajomości miejscowego prawa. Opowiadam się za tym, aby mniejszość polska, zachowując swoją polskość, włączyła się w życie miejscowych środowisk. Ale do tego potrzeba jakiegoś programu, na który bardzo czekamy, nie tylko ze strony Polonii, ale i rządu polskiego.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#MariaDmochowska">Dzisiejsze posiedzenie dotyczy akurat działalności Wspólnoty, ale przecież zapominamy, że w jej cieniu chowają się organizacje i instytucje, na których aktywną pracę czekamy i nie możemy się doczekać. Mam na myśli powołaną, jeszcze za rządów premiera T. Mazowieckiego, Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Wydaje mi się, że jej aktywność w stosunku do posiadanych aktywów jest niezwykle słaba i mało ambitna. Na przykład dzisiaj mówiliśmy o sprawach, którymi nie będzie zajmować się Wspólnota - do niej należy kultura, umocnienie myśli polskiej, wychowanie dzieci. Chodzi o przygotowanie ludzi do małego biznesu. Duży opanowała mafia i nasze palce szybko by się na tym połamały - droga do niego jest długa. Ale można zająć się przygotowaniem do szanowanych zawodów: fryzjera, kucharza, drobnego gastronoma, wytwórcy, naprawcy sprzętu elektronicznego - małego działania gospodarczego na własną rękę. To nie jest sprawa Wspólnoty - ma ona naprawdę inne, bardzo ambitne zadania - ale Fundacji w porozumieniu z Polsko-Rosyjską, Białoruską, Ukraińską Izbą Gospodarczą. One istnieją, prowadzą działalność i polski mały biznes bardzo by się im przydał. Fundacja naprawdę dysponuje środkami, a my nic o niej nie wiemy.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#MariaDmochowska">Dlatego też bardzo, pozytywnie oceniając działania Wspólnoty, prosiłabym o nienakładanie na nią wszystkiego. Należy w sferach gospodarczych poszukać metod „zarzucania wędki”. Jeśli ograniczymy się do tworzenia domów kultury i dawania pieniędzy, to za 5 lat usłyszymy, że nic nie daliśmy, ani nie zrobiliśmy i w ogóle jesteśmy chytrzy, ponieważ roszczenia będą coraz większe. Zajmijmy się małym biznesem, pomocą, kredytami. Istnieje już polsko-rosyjski bank, trzeba się z nim porozumieć, ale nie przez Wspólnotę, tylko właśnie przez fundację, która znajduje się w Urzędzie Rady Ministrów. Należy wreszcie zacząć postrzegać drugą stronę medalu. Ludzie, którym stworzy się konkretne możliwości zarabiania na życie, wzięcia kredytu, mniej patrzą na dotowanie. Cóż innego może zrobić oświata, jak tylko przyjąć pieniądze? Ale ktoś, kto zakłada mały biznes może przyjąć kredyt. Odda go na miejscu następnemu Polakowi, który zachęcony przykładem pierwszego, założy drugi interes.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#MariaDmochowska">Wspólnota jest dobra, ale nie na wszystko. Trzeba ograniczyć jej zadania do tych wspaniałych, które wykonuje i założyć drugą organizację - może na podstawie fundacji, a może coś innego - dla Polaków na Wschodzie. W większym stopniu zacznie ona uruchamiać działalność gospodarczą, abyśmy skończyli z ciągłym dawaniem. Jak uczy historia - czym więcej się daje, tym obdarowany jest mniej zadowolony.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JanStypuła">Pod adresem prezesa A. Stelmachowskiego padło pytanie o oddziały. W krótkim zarysie chciałbym powiedzieć, jak to odbieram. W maju ub. roku zostałem powołany na stanowisko prezesa Oddziału Wojewódzkiego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Łomży. Jego utworzenie spowodowało zaktywizowanie miejscowego społeczeństwa. Wprawdzie Łomża nie należy do wielkich aglomeracji, ale jej położenie geograficzne i kontakty, szczególnie w biznesie, pozwoliły poprzez kursy zorganizowane dla biznesmenów z Grodna i nie tylko - także wszystkich państw byłego Związku Radzieckiego - na utworzenie w Grodnie Banku Komercyjnego. W ub. roku została również utworzona Izba Przemysłowo-Handlowa w Grodnie, w Solecznikach powstał Klub Biznesu. Mało tego, oddział spowodował, że władze wojewódzkie i miejskie zawarły umowy między rejonem solecznikowskim i województwem łomżyńskim w różnych dziedzinach - począwszy od oświaty, na rolnictwie skończywszy. Ponieważ województwo ma charakter wybitne rolniczy, współpraca jest stała, z czego niezmiernie się cieszę.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#JanStypuła">Ale jest jedna niezmiernie ważna sprawa. Ponieważ do realizacji programów znalazłem sponsorów, jeśli jest zadanie, na które otrzymałem środki finansowe - przykładowo 100 mln zł - a tak było, prawie we wszystkich przypadkach 50% środków otrzymywałem od sponsorów - zostałem za to ukarany. W bieżącym roku otrzymałem o 500 mln zł dotacji mniej - nie mamy ostatecznej informacji dotyczącej budżetu - bardzo ostro zareagowałem, uczyniłem to na forum rady krajowej, jak również na posiedzeniu Komisji senackiej. Mianowicie - taka była chyba odpowiedź wiceprezesa Andrzeja Chodkiewicza - nie ma sensu oszczędzać, ponieważ Senat jednoznacznie stawia sprawę. Przyznaje określoną sumę na realizację zadania i należy się z niej rozliczyć. Sądziłem, że rzeczywiście jest to wyłącznie sprawą Wspólnoty. Po rozmowie z główną księgową Kancelarii Senatu okazało się, że istnieje niezrozumiałe dla mnie prawo. Nie akceptuję go - nadal zamierzam oszczędzać i rozszerzać działalność programową Wspólnoty. Dlatego apeluję do prezydium - sądzę, że zechce powiedzieć na czym sprawa polega. Jeśli w tym zakresie prawo jest niezrozumiałe i nie ma podstaw, należy je szybko zmienić, aby takie historie nie miały miejsca. Na moim skromnym działaniu - od maja ub. roku - zaoszczędziłem 130 mln zł. Proszę sobie wyobrazić, jeżeli będziemy mieli - a powinniśmy - do czynienia z takimi działaniami, jaką oszczędność uzyskujemy, a potrzeby są bardzo duże.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#JanStypuła">W początkowym okresie tworzenia planu nie uwzględniono środków dotacji na sprawy biznesu. Widzę, że po moich monitach znalazło się 44 tys. nowych zł. Chcę powiedzieć, że kwota jest mała, a sprawa należy do bardzo istotnych. Wspieram tu poseł M. Dmochowską - czas pomocy charytatywnej wcześniej czy później się skończy, aczkolwiek sprawy, takie jak w Gruzji nie napawają optymizmem. Niemniej jednak nie zgadzam się z poseł Dmochowską, że z działalności Wspólnoty należałoby wyeliminować sprawy gospodarcze - należy czynić wszystko, aby nawiązywać kontakty i - jak powiedziała pani poseł „dawać wędkę, a nie rybę”.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#JanStypuła">Z uwagi na to, że organizuję również kolonie, mam pytanie o współpracę w zakresie rekrutacji. W materiałach napisano, że włączają się do niej placówki konsularne, a tak nie jest. Sprawa dotyczy nie tylko dzieci, ale obozów młodzieżowych, nauki języka polskiego i innych. Chcę podać dwa przykłady. W ubiegłym roku do Polski przyjechał człowiek, który absolutnie nie powinien znaleźć się na kursie biznesu - moja interwencja w placówce dyplomatycznej spowodowała, że delikwent musiał wrócić do domu. Ale ktoś dokonał rekrutacji. Drugi przypadek dotyczy nauczyciela, który - jak zauważyłem wychodził z agencji towarzyskiej, nie przyjechał do Polski, aby się kształcić. Chodzi o dużą odpowiedzialność, ponieważ na kursy wydatkuje się pieniądze podatników. Apeluję o zwrócenie uwagi na tę sprawę i ujednolicenie odpowiedzialności za rekrutację - placówek dyplomatycznych, czy - na własną rękę - przedstawicieli oddziałów Wspólnoty. Nikogo nie posądzam, ale komentarze na ten temat są różne. Spotkałem dziecko, które przyjechało na kolonie 8 razy. A są przecież zakątki, z których dzieci w ogóle nie trafiają do Polski. Na czym to polega? Ci, którzy chcą przyjechać są bardzo aktywni - organizowałem kurs dla lekarzy i okazało się, że osoby, które przyjechały nie miały nic wspólnego z medycyną. Nie będę wymieniał nazwisk - ktoś dokonał rekrutacji. Nie mam pretensji, sprawa nie dotyczyła Wspólnoty. Ale taka jest sytuacja - te osoby czynią wszystko, aby znaleźć się na terenie Polski, którą uważają za amerykańskie eldorado. Wywierają naciski, aby im pomagać. Należy pomagać, ale pomoc - również rzeczowa - powinna odbywać się pod kontrolą.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#JanStypuła">Ostatnia sprawa mnie zbulwersowała, dotyczy również przedstawicieli rządu. Nie wiem jaki był jej koniec i chcę zapytać o to prezesa Stelmachowskiego. Mianowicie przyjechała pani z Gruzji, która przedstawiła sytuację w bardzo dramatycznych obrazach - panuje tam prawie głód. Wysłuchaliśmy jej na posiedzeniu Komisji senackiej, podjęliśmy uchwałę, aby jak najszybciej załatwić sprawę. Ale wiem o tym, że sytuacja nie nastąpiła tego samego dnia. Zdaję sobie sprawę, że historia jest skomplikowana, ponieważ do odległych miejsc najlepiej przesyłać dolary - inne formy pomocy nie mają uzasadnienia z uwagi na odległość transportu i koszty. Niemniej jednak jest pytanie do kogo i gdzie powinny trafić pieniądze. Wskazuje się na osoby fizyczne, a nie podmioty. Uważam, że należy zapytać MSZ, kto jest kompetentny do załatwiania wielu spraw: czy pan Bogusławski, na którego temat już krążą różne komentarze, gdyż on zajmuje się rekrutacją, czy też - tak jest w moim odczuciu - powinna się tym zająć również ambasada, jeśli istnieje lub konsulat.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#RyszardUlicki">Na samym początku zajmę się sprawą, o której mówił poseł Moczulski. Temat wraca ciągle na posiedzenia Komisji - istnieje jakaś mitologia ziem zachodnich i północnych, które rzekomo są przygotowane do przyjęcia naszych rodaków. Słucham tego ze zdumieniem, ponieważ akurat jestem z województwa, które ma 70 tys. bezrobotnych, w tym 10 tys. obejmuje strukturalnie najgorsze bezrobocie na wsiach popegeerowskich. Dotyczy ludzi starych, źle przygotowanych zawodowo, żyjących w stale pogarszających się warunkach socjalnych i mieszkaniowych. Między innymi od 5 lat nie dymią już tam kotłownie. Wiem doskonale, że są na Zachodzie pieniądze, które chętnie zostałyby ulokowane w tych ziemiach. Chodzi o wyrównanie pewnych potencjałów - tę samą politykę prowadziła RFN wobec NRD, podczas gdy oficjalnie toczono różne polityczne boje. Przyglądam się temu, polecam informację, że wykupiono całą polską wieś i trzeba będzie zbudować blok, do którego przeniosą się ludzie mieszkający dziesiątki lat w swoich siedziskach. Wieś kupili Austriacy, to jakby mniej groźnie brzmi.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#RyszardUlicki">Więc chodzi o mitologię, ponieważ ulokowanie tam kogokolwiek i stworzenie mu standardów, których wymaga repatriacja - powiedzmy sobie szczerze - spowoduje nieobliczane napięcia. Powstała mitologia mienia po byłej Armii Radzieckiej. Nie wiemy co z nimi zrobić. Nie wyobrażamy sobie skali istniejących tam zagrożeń. Jest całe miasteczko, nazywa się Gródek, gdzie mogłoby mieszkać trzy tysiące ludzi. Moim zdaniem należałoby je sprzedać jakiejś wytwórni filmowej, która mogłaby zrobić makabryczny film - wysadzić je w powietrze - są tam stanowiska rakiet i inne. Powstają mitologie, że można tam kogoś ulokować. Protestuję przeciw nim - w imieniu ludzi, których można przywieźć i narazić na potworny dyskomfort.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#RyszardUlicki">Wysłuchałem ataku na Towarzystwo „Polonia”. Ono pracowało w innej rzeczywistości, innej Polsce, Europie, a jednak - moim zdaniem - ma ogromne zasługi dla Polonii. Gdyby rzeczywiście istniał bardzo rzetelny, uczciwy kontakt z Polonią, co ludzie mogliby wiele opowiedzieć, czego doświadczyli - złego i dobrego - ale usłyszelibyśmy także o dobrych rzeczach. Nie mówię o tym z pozycji ideowych, ale człowieka, który aktywnie działał w Towarzystwie, wiele razy był dyrektorem dużych imprez polonijnych. Niektóre miały wielkie powodzenie, pojawiały się na nich tysiące ludzi reprezentujących Polonię z całego świata. Do dzisiaj zachowałem z nimi serdeczny i żywy kontakt, mimo mojej politycznej proweniencji.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#RyszardUlicki">Wspólnota nie jest organizacją tak idealną, jak próbowano to udowodnić. Przede wszystkim ma przesadne poczucie suwerenności i uniwersalności. Nie chcę niczego wypominać, ale nie zaproszenie posła Moczulskiego na Światowy Festiwal Chórów Polonijnych jest właśnie wyrazem stosunku do pewnych osób z pewnych ugrupowań. Wspólnota powinna szerzej otworzyć się na różnego rodzaju orientacje, opcje polityczne, ponieważ na sprawy Polonii nie ma wyłączności pewna grupa osób, czy opcja polityczna. Na świecie żyją ludzie polskiego pochodzenia o różnych poglądach i mają prawo do rzeczywistego obrazu Polski. Muszą istnieć państwowe i narodowe standardy zachowań wobec Polonii, które nie mogą być własnością grup politycznych. Jeżeli rzeczywiście chcemy poważnie potraktować Polonię, nie może być ona przedmiotem żadnych koniunkturalnych gier politycznych ani geopolitycznych.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#RyszardUlicki">Mówiono o nadmiernie rozbudowanych wymaganiach. Jest pytanie, skąd one się wzięły? Nie powstały same z siebie, ale z pewnych nadziei, które budzono. Nadzieje też miały różne podteksty, o czym bardzo dobrze wiemy. Mówi się, że jest idealna sytuacja - mam paszkwile pisane przez Polaków na Polaków żyjących za granicą tak obrzydliwe, że nawet nie śmiałem wysyłać ich prezesowi Stelmachowskiemu ani komukolwiek, bo wiem, że robiąc to mógłbym kogoś skrzywdzić - oznaczałoby to, że może mam jakieś podejrzenia wobec kogoś. Musimy pokazywać rodakom prawdziwą Polskę z jej dramatycznymi problemami. Nie można doprowadzić do - nawet pozornego - skrzywienia proporcji w trosce o Polaków w kraju i za granicą. Była mowa o tym, że kolonie kosztują 240 tys. na osobodzień. Jako przewodniczący Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii w Polsce będę „całował po rękach” każdego, kto da mi takie sumy na kolonie dla polskich dzieci z najbiedniejszych, najbardziej zagrożonych rodzin. W swoim programie Ministerstwo Edukacji Narodowej chce dać Towarzystwu 4 nowe zł na osobodzień. Nie może powstać sytuacja, w której będziemy pokazywali wymyśloną Polskę lepszych standardów, warunków, obietnic i nadziei, które nie mogą się zbudzić.</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#RyszardUlicki">Życzę bardzo dobrze Wspólnocie, ponieważ widzę bardzo dużo działań pozytywnych i zalet. Polacy mogą przyjechać do swojego kraju, są przyjęci, przyjeżdżają także ich dzieci, istnieje możliwość kształcenia się. To wszystko są wielce istotne sprawy, ale apeluję, aby myśleć w szerszym planie - także społecznym - w samym kraju. Jest bardzo wiele osób, które świetnie działałyby we Wspólnocie, ale - jeszcze raz chcę powiedzieć - Stowarzyszenie często ich nie dostrzega kierując się kryteriami politycznymi. Oczywiście sytuacja może mieć wymiar lokalny, ale chcę wyraźnie zwrócić na nią uwagę, ponieważ współpraca z Polonią jest sprawą wszystkich Polaków, a nie tylko niektórych.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#LeszekMoczulski">Komisja otrzymuje - jak różne inne instytucje - pisma z terenu byłego Związku Radzieckiego, w przeważającej mierze z Kazachstanu - indywidualne wnioski, prośby o ułatwienie powrotu do kraju. Na przykład w tej chwili mam przed sobą pismo niespełna trzydziestoletniej Polki, inżyniera budownictwa, o różnych - być może ciekawych - specjalnościach, która po prostu nie wie do kogo się zwrócić. Może właśnie w Biurze do spraw Polonii w Urzędzie Rady Ministrów lub we Wrocławiu, w każdym razie gdzieś powinien znaleźć się centralny punkt, do którego trafiałyby listy.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#LeszekMoczulski">Otrzymujemy wiele wniosków z prośbą o dofinansowanie, niektóre wydają się bardzo uzasadnione - na przykład Polskiego Teatru w Wilnie, który od 2 lat jest na własnym rozrachunku i nie otrzymuje żadnych funduszy. Placówka jest zapewne cenna, potrzebna i bez wsparcia finansowego prawdopodobnie padnie. Możemy oczywiście mówić o Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, ale jej środki są bardzo ograniczone, a ich wydatkowanie właściwe zostało już zaplanowane.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#AndrzejStelmachowski">Na pewno środki na te cele ma Ministerstwo Kultury i Sztuki - właśnie, gdy chodzi o sprawy teatralne.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#LeszekMoczulski">Zdaję sobie sprawę, że kwestie teatru należą do Ministerstwa Kultury i Sztuki. Ale jeżeli sprawa trafia już do Komisji, a w Wilnie wiedzą, że istnieje MKiS - najprawdopodobniej tam się nie udało. Fundusze Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ministerstwa Kultury i Sztuki też są bardzo ograniczone. Zwracam uwagę na tego rodzaju sprawę, ponieważ jest przejawem szerszego zjawiska, które zapewne będzie się nasilało. Będzie źle, jeśli wszędzie po Polsce będą krążyły pisemka, prośby, apele - to tak, jakby nigdzie nie docierały. Ostatecznie powinny trafiać do jednego punktu.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#AndrzejStelmachowski">Może nie będę odpowiadał po kolei, ale wedle pewnych zagadnień. Zacznę od tego, co poruszył poseł Ulicki, ponieważ wydaje się, iż jest niezwykle ważne. Mianowicie chodzi o stosunek Wspólnoty Polskiej do dziedzictwa Towarzystwa „Polonia”. Wydaje mi się, że nie wolno nam zgubić tego, co było dobre w Towarzystwie. Rzeczywiście ono działało w swoich czasach i uwarunkowaniach. Ale wytworzyło na przykład pewien styl, system nawiązywania kontaktów, zwłaszcza ze starą Polonią zarobkową na Zachodzie. Polityczna je bojkotowała, takie były realia, natomiast stara Polonia np. francuska i niemiecka, nawiązywały kontakt. Bardzo często przez folklor i imprezy tego typu. Dzisiaj może się to wydawać czymś pachnącym myszką, ale nie chcemy z tym zrywać. Często stanowi już jedyną więź tam, gdzie zatraca się język, swoje znaczenie ma folklor - większe niż w kraju.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#AndrzejStelmachowski">Czy Wspólnota powinna się otworzyć na ludzi innych opcji politycznych? Tak, chciałbym, aby sprawy polonijne łączyły wszystkich Polaków - tu i za granicą. Dlatego sam wywierałem duży nacisk - senator J. Stypuła prezesuje oddziałowi w Łomży, senator J. Kuczyński z SLD w Elblągu, a senator W. Graboś w Chełmie - aby oddziały mogły działać i działały. Nie ujawnię wielkiej tajemnicy jeśli powiem, że należy wprowadzić do statutu pewne zmiany. Na przykład - moim zdaniem - prezesi oddziałów powinni z urzędu wchodzić do Rady Krajowej. Taką propozycję chcę zgłosić niezależnie od tego, że pewna część Rady Krajowej będzie wybierana. W jakiejś mierze chciałbym nawet zapobiec temu, aby oblicze Wspólnoty było zbyt jednostronne. Choć oczywiście nie chcę wpaść w drugą skrajność. Więc jest tu kwestia pewnego wyrównania pozycji i o to bym bardzo prosił. Natomiast z przykrością muszę powiedzieć, że niestety ze wszystkich stron docierają do mnie paszkwile - jedni piszą na drugich. Co ja na to poradzę?</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#AndrzejStelmachowski">Odpowiadając na pytanie pana posła Pastusiaka chyba nie odkryję tajemnicy, jeśli stwierdzę, że współpraca z placówkami dyplomatycznymi układa się różnie. Czasem idealnie, czasem dobrze, czasem poprawnie, a czasem źle. Przy czym, co jest najczęstszą przyczyną konfliktów, tam gdzie się pojawiają? Staram się rozmawiać z wszystkimi organizacjami wszystkich odcieni. A niekiedy placówki mają swoje pretensje i wtedy pojawiają się pretensje - dlaczego Wspólnota popiera... Tu różnice zdań są rzeczywiście głębokie, niekiedy bardzo głębokie. Co na to poradzić?</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#AndrzejStelmachowski">Są również pewne kłopoty na tle rozwoju sytuacji - tu mamy casus Ukrainy, gdzie powstała Federacja Organizacji Polskich. Wszyscy byliśmy szczęśliwi. W pewnym momencie nastąpił rozłam i oto pretensje zgłaszają ci, którzy wycofali się z Federacji. To nie znaczy, że Wspólnota przyjmuje stanowisko Federacji z nimi i nie rozmawia. Ale znów bywa tak, że rozłamowcy na swoim terenie chcieliby mieć monopol. Na to się zgodzić nie można. A więc jest kłopot, tym bardziej, że rozłam na Ukrainie ma pewne aspekty terytorialne. Obejmuje głównie Kijowszczyznę, sytuacja jest niezwykle trudna. Staram się robić co mogę, chociaż pan Stanisław Kostecki straszliwie napadał na mnie na którymś z posiedzeń Komisji. Zrobiłem wszystko, aby załatwić leczenie jego ojca w Polsce. Ale rzeczywiście powstał pewien rozgardiasz na tle rekrutacji na kolonie, którą w ubiegłym roku na Kijowszczyźnie zrobiono źle. Z Zaporoża przyjechała cała grupa - z Odessy połowa - dzieci ukraińskich. Na Wspólnotę będą słane skargi, ale jeśli raz się sparzyłem, teraz będę ostrożny z rekrutacją.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#AndrzejStelmachowski">Rekrutacja na kolonie przebiega różnymi kanałami. Był okres, kiedy rzeczywiście były za nią odpowiedzialne konsulaty. Chyba nie byłoby to najlepsze rozwiązanie, ponieważ konsulowie i tak muszą oprzeć się na kimś. Wobec czego sytuacja jest zróżnicowana. Czasem, jeśli robi to najlepiej ze wszystkich innych, rekrutację prowadzi konsulat, czasem nauczyciele, czasem organizacje polskie, z którymi Wspólnota ma dobre doświadczenia - teraz mamy już ich pewne maksimum. W związku z tym, co poruszył senator J. Stypuła, czasem Stowarzyszenie bierze pod uwagę kontakty nawiązane przez oddziały. W ogóle akcja kolonijna jest w dużej mierze zdecentralizowana.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#AndrzejStelmachowski">Przy czym, gdy chodzi o pieniądze na ten cel - mamy tu szaloną rozpiętość. Resort edukacji narzuca Wspólnocie pewne elementy, które muszą znaleźć swoje odzwierciedlenie w kosztach. Dlatego, jeżeli przeciętny koszt kolonii Ministerstwa Edukacji Narodowej waha się między 200–240 tys. zł, o tyle kolonii społecznych - 60 zł na głowę. Więc to zależy od trybu, w jakim idzie sprawa. Proszę pamiętać, że przy koloniach MEN olbrzymia część kosztów jest przeznaczona na opłacenie transportu. Jeśli zwraca się koszty podróży dzieciom z Kazachstanu - inaczej by nie przyjechały - kwoty są bardzo wysokie. Jak przeliczymy je na głowę, koszt będzie duży. Konsulat z Petersburga prosił mnie, aby przyjąć dwie grupy dzieci z Archangielska i Workuty. Przyjmiemy je, tam nie ma żadnych organizacji polskich, są sekcje polskie przy memoriale rosyjskim. Ale wiadomo, że lwią część kosztów będzie stanowił transport. Więc takie są problemy, aby powiedzieć, jaki jest rzeczywisty koszt, trzeba sięgać głębiej do zagadnienia. W tym roku poleciłem dokładnie wyodrębnić obciążenia wynikające z transportu, ale one nie rzutowały na koszty utrzymania i koszty programowe.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#AndrzejStelmachowski">Czasami mamy paradoksy, o których wspomniał senator J. Stypuła. Tak jest np. z dziećmi z Zachodu. One rzeczywiście płacą za przyjazd, ale tę kwotę odejmuje się od dotacji. Więc w tym roku obniżyłem opłaty - niech w przeliczeniu na dolary płacą tyle, ile dzieci z kraju. Kwotę i tak się odejmuje. Tu również mamy problem oszczędności. Jeżeli pieniądze są spoza budżetu, oszczędności zostają, jeżeli budżetowe - nie. Taki mamy system budżetowy.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#AndrzejStelmachowski">Przy okazji chciałbym wspomnieć, że od 3 lat systematycznie zmniejsza się dotacja na działalność programową. Nastąpiło przesunięcie w środkach - połowa idzie na inwestycje, natomiast w sumach realnych, uwzględniając stopę inflacji, jest ich coraz mniej. Miałem ogromny żal, że Komisja Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów zmniejszyła pulę środków o 20 mld zł. Znalazłem się w strasznej sytuacji, zapytałem z czego mam ściąć - z inwestycji, czy działalności programowej? Nie wiem: biję się z myślami, napadli na mnie wszyscy moi pracownicy. Poleciłem, aby zmniejszyć pulę środków na działalność programową - inwestycje są czymś trwalszym. Ale może popełniłem błąd. W każdym razie to są dylematy, przed którymi stoję. Do dziś dnia nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Zwłaszcza że na podjęcie decyzji miałem 24 godziny.</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#AndrzejStelmachowski">Jeśli chodzi o ocenę działalności oddziałów jest tak samo, jak z placówkami. Są działające dobrze, fantastycznie i słabe - jak ludzie. Niemniej jednak prawdą jest to, co powiedział senator J. Stypuła: oddziały sprawiają wprawdzie kłopot - zwłaszcza pracownikom - ale aktywizują czynniki miejscowe i to jest bardzo ważne. Czasami powstają dziwne sytuacje. Jesteśmy społeczeństwem aż nadto pluralistycznym. W związku z tym mam problem w Olsztynie - jedynym mieście - gdzie nie ma oddziału, natomiast są dwa koła, które nie chcą połączyć się w jeden oddział. Jedni są orientacji lewicowych, a drudzy prawicowych. Co z tym zrobię? Na razie koła podlegają dwóm odrębnym oddziałom, mniej więcej według sympatii politycznych. Naturalnie gdybym chciał uporządkować sprawę, natychmiast wywołałbym konflikt. Wobec tego sytuacja jest nietypowa - odpowiadam z całą szczerością posłowi Pastusiakowi. Na ogół muszę powiedzieć, że istnienie oddziałów powoduje uruchomienie większej energii i możliwości własnych - na miejscu. Więc nie opieramy się wyłącznie na dotacjach państwowych i uważam, że taka sytuacja nie byłaby dobra - niech zostaną uwzględnione inne możliwości, co nie znaczy, że czasami nie ma oddziałów słabszych. W jednym wypadku, aby uporządkować sprawę, nastąpiła likwidacja oddziału - zdarza się.</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#AndrzejStelmachowski">Gdy chodzi o pewne nowe elementy w działalności Wspólnoty, o których mówił poseł Iwiński staramy się je uwzględniać. Tu małe wyjaśnienie - jeżeli mówiłem o Uniwersytecie Polskim w Wilnie, to nie dlatego, abym uważał, że należy zorganizować placówkę w takiej formie, jak chciałby to widzieć rektor Romuald Brazis. Moim zdaniem problem powinien być rozwiązany następująco: to, co już zrobił rektor Brazis należałoby utrzymać jako wyższą ekonomiczną uczelnię niepaństwową. Natomiast nauczyciele, prawnicy, którzy aby pójść do służby publicznej muszą uzyskać dyplom państwowy, powinni studiować na państwowym Uniwersytecie Wileńskim. Sondaże wykazują, że Litwini zgodziliby się na utworzenie kolegium polskiego w ramach Uniwersytetu. Uważam, że byłaby to właściwa forma, studenci mieliby swój polski dom akademicki, niektóre grupy ćwiczeniowe oraz te działy, których nikt inny nie poprowadzi - polonistykę, ewentualnie kulturę i literaturę polską. Reszta wykładów odbywałaby się po litewsku. Nie wyobrażam sobie prawnika, który mógłby ukończyć studia nie znając prawa litewskiego. Nie byłoby z tego żadnego pożytku. Sytuacja jest bardzo trudna. Po pierwsze trzeba uzyskać jednolite wewnętrzne stanowisko rządu polskiego. Po drugie uzgodnić to z władzami litewskimi, a po trzecie ze środowiskiem polskim na miejscu, co jest równie trudne. Ostatnie ogniwo należy do Wspólnoty Polskiej, pierwsze i drugie do władz państwowych. Gdybym miał powiedzieć, jak wyobrażam sobie Polski Uniwersytet na Obczyźnie, sądzę że - utrzymując to, iż Anglicy się do niego przyzwyczaili - idealnym rozwiązaniem byłby uniwersytet jako placówka pod kuratelą, swoista filia zagraniczna Uniwersytetu Jagiellońskiego. Myślę, że wtedy może być pożyteczny.</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#AndrzejStelmachowski">Poseł Dmochowska mówiła o nastawieniach roszczeniowych, zwłaszcza na Wschodzie. To prawda, one są „superroszczeniowe”, ale jakoś musimy je znieść. Natomiast chcę bronić Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” - ona nie dysponuje takimi dużymi środkami. Dlatego sądzę, że szczególnie sprawy gospodarcze powinny znaleźć swoją własną formułę, może poprzez izby gospodarcze. Wspólnota może działać stymulująco, natomiast zajmowanie się przedsięwzięciami gospodarczymi, byłoby nawet niebezpieczne.</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#AndrzejStelmachowski">Gdy chodzi o Ukrainę, jest ona w szczególnie złej sytuacji. Stosunkowo słabe są tamtejsze organizacje polskie, słaba siła „zassania” - nawet pomocy. Musimy podjąć wiele wysiłków, aby to wyrównać.</u>
<u xml:id="u-20.12" who="#AndrzejStelmachowski">Kwestia zabezpieczenia prawnego inwestycji na Wschodzie. Nie da się opracować jednej recepty - inaczej sprawa wygląda na Litwie, gdzie istnieje prywatna własność ziemi, inaczej na Białorusi i Ukrainie, gdzie jej nie ma - może być własność budynków. Wobec tego, jeżeli będzie możliwe w ten sposób uregulujemy tę sprawę. Tak rzeczywiście jest w Mohylewie, Grodnie i Baranowiczach. Ale ze szkołami mamy już kłopot. Wobec tego Wspólnota wymyśliła inną formułę - szkoła jako budynek jest własnością np. litewską, ale gdyby nastąpiła zmiana jej przeznaczenia przewiduje się, coś w rodzaju kary umownej - zwrot w dolarach określonej kwoty. Taka umowa zostanie podpisana z merem miasta Wilna. Inaczej Litwini by się nie zgodzili, twierdzili, że szkoła musi być w systemie szkolnictwa litewskiego. Chociaż lojalnie spełnili zobowiązania, Polak został dyrektorem, szkołę utrzymują Litwini. Z tym tylko, że gdyby przyszła im ochota zmienić jej przeznaczenie, nastąpiłaby wypłata kwoty trzystu kilkudziesięciu tysięcy dolarów na naszą rzecz. Prawdopodobnie to samo rozwiązanie trzeba będzie zastosować na Ukrainie. Gdy chodzi o Białoruś, jest jeszcze inna forma zabezpieczenia. Budynek zostanie własnością dosyć silnego Związku Polaków na Białorusi, który będzie dawał go w użytkowanie kuratorium białoruskiemu z przeznaczeniem na nauczanie w języku polskim. Więc mamy bardzo różne typy rozwiązań prawnych, które można zastosować.</u>
<u xml:id="u-20.13" who="#AndrzejStelmachowski">Senator S. Ceberek wspomniał o pomocy dla rolnictwa i maszynach rolniczych. Chciałem tylko powiedzieć, że mamy wyrazy ogromnej wdzięczności dla polskich chłopów oraz Ośrodków Doradztwa Rolniczego. Ze zbiórki uzyskaliśmy maszyny, które w 29 dużych transportach poszły na Wschód, co ubocznie zaowocowało zawiązaniem 61 kółek rolniczych. Przedsięwzięcie było jednym z bardziej udanych.</u>
<u xml:id="u-20.14" who="#AndrzejStelmachowski">Nastawienie na nowe elity, o czym mówił poseł Iwiński, jest ważną sprawą. Wspólnota nastawiała się raczej na formy zorganizowane niż pojedyncze osoby. Ale być może trzeba będzie to zmienić. Tylko nieraz mogą być ogromne trudności związane z przestrzeniami np. Polska-Ameryka. Każda podróż jest niezwykle kosztowna. Ale, moim zdaniem, zasada, że powinno się to robić, jest słuszna.</u>
<u xml:id="u-20.15" who="#AndrzejStelmachowski">Mówiliśmy o gazetach, trzeba będzie, na ile się da, podtrzymać polską prasę. Do Gruzji rzeczywiście wysyłamy raczej lekarstwa i pieniądze. Te ostatnie idą dwoma kanałami - przez Caritas Tibilisi, którego dyrektorem jest szczęśliwie Polak oraz ks. proboszcza w Soczi - dla Abchazji. Dwa razy w tygodniu jeździ on do Abchazji - może kupić co trzeba w Soczi i przewieźć przez granicę. Wypadek pani Walentyny Szczekowskiej był fatalny - rzeczywiście została niewłaściwie potraktowana przez jednego z pracowników, który już nie pracuje - byłem tu dość bezwzględny. Co na to poradzę - zdarza się. Osobiście przeprosiłem panią W. Szczekowską.</u>
<u xml:id="u-20.16" who="#AndrzejStelmachowski">Natomiast cieszę się, że także poseł Pastusiak był zdania, iż możemy wykorzystać Polonię na tle tworzenia lobby na rzecz spraw polskich. To da się zrobić, zwłaszcza w Stanach. Czasem dzieją się dziwne rzeczy. Niezależnie od Kongresu Polonii Amerykańskiej dużo robi np. prof. Wesołowski z Miami na Florydzie, który jest emerytowanym podpułkownikiem lotnictwa amerykańskiego. Ma dobre kontakty w związkach weteranów, nie tylko polskich, ale i amerykańskich. Zna go osobiście wielu Amerykanów, ma swoje wpływy w Pentagonie. Wydaje mi się, że tego nie należy lekceważyć.</u>
<u xml:id="u-20.17" who="#AndrzejStelmachowski">Wspólnota będzie robić wszystko, aby środki, które otrzymuje, zostały wykorzystane jak najlepiej. Monopolu nie mamy, mieć nie chcemy, natomiast chcielibyśmy być tymi, wokół których będą się ogniskowały działania nas wszystkich na rzecz rodaków.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#LeszekMoczulski">Na tym zakończyliśmy główny punkt porządku dziennego. Właściwie jest jeszcze tylko jedna kwestia. 12 maja br. odbędzie się kolejne posiedzenie Komisji. W porządku dziennym jest sprawa utworzenia archiwum Polonii. Jego projekt przedstawi dyrektor Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych, Jerzy Skowronek, a coś w rodzaju referatu wygłosi poseł Pastusiak.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#LeszekMoczulski">Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>