text_structure.xml
193 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JuliuszBraun">Otwieram drugą część dwudniowego posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu na temat: telewizja w warunkach pluralizmu.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JuliuszBraun">Wczoraj odwiedziliśmy kolejno telewizję publiczną, Stowarzyszenie Niezależnych Producentów Telewizyjnych i Filmowych oraz Telewizję „Polsat”. Jeszcze raz dziękuję wszystkim naszym wczorajszym gospodarzom.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#JuliuszBraun">Myślę, że te wizyty i rozmowy, jakie były tam prowadzone pozwoliły posłom uzyskać wiele informacji. Celem tego posiedzenia nie jest podejmowanie bieżących decyzji, ale przede wszystkim analiza sytuacji, jaka istnieje obecnie, po roku od ustrojowych zmian w funkcjonowaniu telewizji państwowej, ustanowieniu telewizji publicznej, po zgodnym z prawem zaistnieniu pluralizmu na rynku radiowym i telewizyjnym. Ta refleksja posłuży posłom zarówno podczas zbliżających się do końca prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji, jak i przede wszystkim powinny one stanowić podstawę do wszystkich prac Komisji w najbliższym czasie. Czeka nas przecież sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wraz z informacją o sytuacji w radiu i telewizji. Będzie to temat do poważnych rozmów.</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#JuliuszBraun">Myślę, że wszystkie nasze wczorajsze wizyty uświadomiły nam, że potrzebna jest w tej chwili poważna debata na temat modelu finansowania telewizji, a także modelu finansowania sztuki filmowej. Decyzje nie mogą być podejmowane tutaj osobno dla telewizji komercyjnej i osobno dla kinematografii, gdyż to wszystko wiąże się bardzo ściśle. Taka analiza sytuacji i dyskusja na ten temat jest bardzo potrzebna, bo decyzje mogą determinować rozwiązania, które przez wiele lat określać będą sytuację polskiej telewizji. Niezależnie od problemów ogólnych pojawiło się też kilka kwestii szczegółowych, które mogłyby stać się podstawą decyzji już dzisiaj - przyjęcia opinii, czy dezyderatów. Ponieważ w dniu wczorajszym w różnym składzie uczestniczyliśmy w różnych częściach posiedzenia, chciałbym państwu przypomnieć, jakie to były sprawy, co ja wynotowałem jako kwestie mogące być podstawą decyzji bieżących. Bardzo proszę, aby w dyskusji do tych spraw państwo ustosunkowali się. Jak wiadomo, jest w Sejmie projekt ustawy dotyczący finansowania Telewizji Polonia i programów dla zagranicy. Z różnych względów prace nad nim nie zostały jeszcze ukończone. Wczoraj uzyskaliśmy od pana prezesa W. Walendziaka informację, że jakby zgodnie z tezami tego projektu i założeniami ustawy o radiofonii i telewizji, telewizja publiczna chciałaby korzystać ze środków budżetu państwa na produkcję programów dla zagranicy w ramach Telewizji „Polonia”. Pan prezes zwrócił się do ministra finansów, aby w trybie zwolnienia z podatku dochodowego w ciągu odpowiadającej kwocie nakładów załatwić tę sprawę już teraz. Decyzja w tej sprawie jest, jak dotąd negatywna. Jest pytanie, czy Komisja Kultury i Środków Przekazu chciałaby się w tej sprawie wypowiedzieć?</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#JuliuszBraun">Producenci podejmowali problem możliwości finansowania produkcji filmowej - filmów fabularnych - ze środków budżetu państwa. Sprawa ta wymaga także pilnej decyzji. Jak wiemy, Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie zakwestionowała taką możliwość. Efekty raportu Najwyższej Izby Kontroli wszyscy znamy. Literalne przestrzeganie ustawy o kinematografii uniemożliwiłoby przekazywanie środków z budżetu państwa na udział w produkcji filmów fabularnych, co w ostatnich latach stało się pewną regułą. Gdyby produkcja filmów fabularnych nie została uznana za zadanie państwa, które może być zlecane do realizacji jednostkom niepaństwowym, spowodowałoby to radykalne załamanie produkcji filmowej.</u>
<u xml:id="u-1.5" who="#JuliuszBraun">Może najbardziej szczegółową, ale również istotną sprawą jest problem zasygnalizowany w „Polsacie”. Jest to kwestia stosowanego przez Ministerstwo Łączności na poziomie rozporządzenia zróżnicowania opłat za użytkowanie częstotliwości przez stacje publiczne i niepubliczne. Jest sprawą dyskusyjną na ile takie zróżnicowanie jest uzasadnione. Ja uważam, że tam, gdzie ustawodawca zamierzał zróżnicować sytuację radiofonii i telewizji publicznej i niepublicznej, zapisał to w ustawie. Wszelkie dodatkowe różnicowanie pozaustawowe mnie osobiście wydaje się wątpliwe. Bardzo prosiłbym posłów o opinię w tej sprawie, która mogłaby być również ewentualnie tematem wystąpienia naszej Komisji. Tyle przypomnienia dnia wczorajszego.</u>
<u xml:id="u-1.6" who="#JuliuszBraun">W dniu dzisiejszym jeszcze raz witam wszystkich naszych gości, pana przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pana prezesa telewizji publicznej, pana prezesa „Polsatu” i wszystkich obecnych gości, aby tej listy nie wydłużać. Na użytek Komisji Kultury i Środków Przekazu, chcę powiedzieć, że cieszymy się bardzo, że możemy powitać pana prof. A. Krawczuka, gdyż oznacza to, że w pełni powrócił pan już do zdrowia. Bardzo się z tego cieszymy.</u>
<u xml:id="u-1.7" who="#JuliuszBraun">Myślę, że przyszła już pora na to, aby otworzyć dyskusję. Bardzo proszę o zgłaszanie się do dyskusji wszystkich, którzy chcieliby zabrać głos, zarówno posłów, jak i naszych gości, szczególnie tych, którzy w dniu wczorajszym nie mieli okazji się wypowiedzieć.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JanuszZaorski">Zgłaszam się jako pierwszy, gdyż chciałem powiedzieć o kilku problemach natury ogólnej, być może, wychodzących poza to, co wczoraj mieli państwo okazję obejrzeć w „Polsacie”, w Telewizji na ul. Woronicza, czy też poza to, co się wydarzyło w rozmowie z producentami niezależnymi. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odbyła spotkanie z producentami niezależnymi kilka tygodni temu. W „Polsacie” byliśmy w poniedziałek, a w dniu wczorajszym byliśmy gośćmi pana prezesa W. Walendziaka i wspólnie mogliśmy się przyjrzeć problemom związanym z telewizją publiczną.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JanuszZaorski">Wydaje mi się, że powinniśmy sobie uświadomić pewien fakt. W sensie oficjalnym, otrzymaliście państwo od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji sprawozdanie z datą 15 marca. Od tej pory zaszły radykalne zmiany - mówię tu przede wszystkim o rynku nadawców prywatnych. Przypomnijmy sobie, że w dniu 1 marca ub.r. tylko Telewizja „Polsat” posiadała oficjalnie koncesję. Od tej pory zakończyliśmy pierwszy etap procesu koncesyjnego. 131 nadawców radiowych może w tej chwili nadawać w eterze. Powstały także takie możliwości dla 14 telewizji. W tej chwili mamy więc nie tylko „Polsat”, ale i Ponadregionalną Telewizję „Wisła”, która obejmuje swoim zasięgiem tereny od Zamościa, przez Przemyśl, Kraków, Katowice aż po Opole. Jest także płatna telewizja Canal Plus, która w 14 miastach na terenie naszego kraju będzie już niedługo nadawała swój program. Inne telewizje to telewizje lokalne.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#JanuszZaorski">Problem w moim przekonaniu, polega na tym, czy rola, znaczenie, siła i niewątpliwa moc telewizji publicznej nie jest za duża. Mamy na ten temat różne stanowiska w ramach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Niektórzy członkowie Rady te wątpliwości podzielają. Inni uważają, że tak nie jest. Może tak jest obecnie, ale tak nie będzie. Oprócz 4 programów, to znaczy Program 1, 2, program Telewizji „Polonia” i program regionalny, który w 11 oddziałach terenowych jest emitowany, mamy w tej chwili jedynie „Polsat” i nadającą w języku polskim stację „Polonia 1” z Rzymu. Tak jak mówię, już na wiosnę będzie Telewizja „Wisła”, już wkrótce ruszy Canal Plus. Jeśli do tego dodamy te możliwości, które pojawiają się w drugim procesie koncesyjnym, to będziemy mieli do czynienia już z kilkunastoma telewizjami, przy których 4 programy Telewizji Polskiej, to chyba nie jest dużo. Mam nadzieję, że w procesie koncesyjnym zostaną utworzone co najmniej dwie ponadregionalne sieci telewizyjne. Do tego należy dodać różnych nadawców emitujących programy w języku polskim takich, jak firma Multichoice, która wchodzi z programem FilmNet, a ma jeszcze trzy inne programy. Jest także ciekawa inicjatywa amerykańska HBO, dość oryginalna na naszym gruncie, polegająca na tym, że kasetą dysponuje operator sieci kablowej, który emituje ten program w systemie kodowanym - odkodowywanym u odbiorcy. Wtedy będziemy mieli do czynienia z kilkunastoma telewizjami, przy których programy publicznej telewizji stanowić będą 1/3, a może nawet 1/4. W istocie jest to poważny problem.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#JanuszZaorski">Chcę się podzielić z państwem wnioskami wynikającymi ze spotkania z niezależnymi producentami telewizyjnymi i filmowymi, ponieważ doszło do fuzji tych dwóch odrębnych dotąd organizacji. Jak wszyscy dobrze pamiętamy, zapis w ustawie mówi o tym, żeby 10% produkcji emitowanej przez nadawcę stanowiły produkcje zewnętrzne, niezależne. Ten rynek się tworzy. Poprosiliśmy wręcz o utworzenie przy tej organizacji pewnego banku informacji. Dane o tym, ilu jest naprawdę producentów, niedługo dostaniemy. Dostaliśmy definicję producenta niezależnego, krajowego opracowaną przez Stowarzyszenie. Dostaliśmy pewnego rodzaju ankietę. Nad tym wszystkim Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji będzie obradowała. Cieszy, że takie młode Stowarzyszenie dość aktywnie weszło na rynek. Zamiarem Stowarzyszenia było staranie się, a nawet walka o zwiększenie tego limitu do 25%. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji uznała to za przedwczesne, gdyż rynek nie jest jeszcze tak rozbudowany. Niemniej jednak wydaje się, że w chwili obecnej 15% byłoby udziałem właściwym. Publicznie powiadamiam o tym Komisję Kultury i Środków Przekazu, że nam - Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji wydaje się, że ten postulat można by uwzględnić po nowelizacji ustawy.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#JanuszZaorski">Chcę powiedzieć rzecz następującą. Pewnego rodzaju decyzje w przeszłości nie pozwalały na stworzenie opcji - nazwijmy to zerowej, na wprowadzenie ładu w eterze tak, jakby wszyscy chcieli. Rozmieszczenie nadajników w różnych miejscach i różna ich moc spowodowały to, że pejzaż telewizyjny wygląda tak, a nie inaczej. Stacja „Polsat”, która, jak wiemy, od 1 marca ub.r. działa faktycznie od jesieni 1992 r., gdyż zaczęła nadawać w systemie satelitarnym z Holandii. Jest to okres dość długi, gdyż już ponad 2-letni, który może pozwolić na pewnego rodzaju diagnozę. Gust to jest jedna sprawa a fakty, to jest druga sprawa. Chcę mówić o faktach. W Europie dość różnie się układa rywalizacja nadawców prywatnych z publicznymi. Na przykład w Czechach utworzono dwie ogólnokrajowe stacje prywatne. Efekt jest taki, że jedna z nich, która nazywa się Nova Telewizja ma 70% oglądalności. Telewizja publiczna ma ok. 18%, a prywatna Telewizja Premiera ok. 6%. Telewizja Nova zdominowała całkowicie rynek w Czechach. Miała ona w pewnym sensie luksusowe warunki. Od chwili wydania koncesji przez 1,5 roku mogła przygotowywać się do pierwszej emisji. Przypomnę, że nasza ustawa o radiofonii i telewizji przewiduje, że od momentu wydania koncesji w ciągu pół roku nadawca powinien rozpocząć emisję programu. Te 1,5 roku pozwoliło tej telewizji na przygotowanie zmasowanego ataku na czeską telewizję już wówczas publiczną. Polegało to na tym, że podjęto otwartą walkę w ten sposób, że główne wydanie programu informacyjnego ustalono na taką samą godzinę, jak w telewizji publicznej. Były też pewnego rodzaju, nazwijmy to eufemistycznie nielojalności, polegające na tym, że film, który telewizja publiczna miała nadać w niedzielę, został wyemitowany dzień wcześniej w telewizji Nova. Tak działają brutalne prawa rynku. Telewizja publiczna przegrała. Jesteśmy tutaj także od tego, aby nie zminimalizować roli telewizji publicznej, gdyż jest to miejsce, które gwarantuje, aby wszystkie ośrodki decydenckie w sprawach ważnych dla kraju, w każdej chwili mogły uzyskać dostęp do anteny.Telewizja „Polsat” podeszła do sprawy trochę inaczej. Wyznaczenie głównego wydania wiadomości na godzinę 18.30 stanowiło jakby uniknięcie tej walki. Być może dlatego procent oglądalności „Polsatu” jest w tej chwili niewielki. to na pewno nas, jako członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji chcących przyczynić się do rozbudzenia rynku prywatnych nadawców, w pewnym sensie martwi. Wszystko jednak jest przed nami. Na razie oglądalność, jakość i siła telewizji publicznej jest tak znaczna, że przyzwyczajenie widza nie pozwala jeszcze odejść mu do innych nadawców. Wkrótce tych możliwości pojawi się tyle, że na pewno rozszczepienie uwagi nastąpi. Chcę państwu przypomnieć, że np. telewizja BBC, która była monopolistą i w związku z tym miała 100% oglądalność. Z chwilą, gdy pojawiła się stacja ITV, oglądalność telewizji BBC spadła do 25%. Trzeba było ćwierć wieku, aby ta oglądalność podniosła się do 50%. Na pewno i tego typu problemy będą się pojawiać.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#JanuszZaorski">Tu pojawiają się pewnego typu obawy, o których mówił wczoraj pan prezes W. Walendziak i przedstawiciele zarządu Telewizji Polskiej SA. Czy pozwolić na wolną grę rynku, czy spróbować inaczej tę sprawę uregulować, chociażby przez różnego rodzaju zakazy, np. w sprawach reklamy? Tego rodzaju projekty są zgłaszane w ramach nowelizacji ustawy np., aby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji otrzymała delegację do innego niż dotychczas (do 15%) potraktowania sprawy reklam w telewizji publicznej. Nie mamy na ten temat, jako Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przesądzonego zdania. Są zwolennicy, aby regulował to rynek. Są i tacy, którzy widzą potrzebę takiej delegacji.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#JanuszZaorski">Myślę, że tyle chciałem powiedzieć na początek, tych kilka zdań natury ogólnej. Przypuszczam, że przygotujemy się i 15 marca złożymy sprawozdanie również i tutaj, na ręce marszałka Sejmu, marszałka Senatu, pana Prezydenta i do informacji pana premiera. Nie chcę pozbawiać państwa satysfakcji z lektury.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#AndrzejUrbańczyk">Bardzo krótko chciałem polemizować z tezą pana przewodniczącego J. Zaorskiego, dotyczącą radykalizmu zmian, których mieliśmy być świadkami. Chcę określić stan rzeczy w sferze naszej bezpośredniej oceny i doświadczenia, po 3 latach istnienia ustawy o radiofonii i telewizji, w 2 lata po utworzeniu organu, który ład w eterze miał porządkować i który to robi. Mamy taką sytuację - potężną, jeszcze nawet potężniejszą, niż w czasach, gdy była państwową telewizją publiczną. Ma ona cztery kanały nadawania. Program 1, Program 2, Telewizję „Polonia” i sieć programów regionalnych. Siła tej telewizji wzrosła, obecnie jest większa, niż była dawniej. Mamy zaledwie szczątkową, szkieletową telewizję komercyjną „Polsat”, którą możemy oglądać zaledwie w niewielkiej liczbie miast w Polsce. I mamy zapowiedzi - tu zgadzam się z panem przewodniczącym. Mówię o tym nie po to, aby krytykować Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, lub ganić ją za opieszałość, ale po to, abyśmy zdawali sobie sprawę z tego, w jakiej jesteśmy sytuacji. W Polsce system telewizyjny, który może być przez nas obserwowany, jest ułomny. Nie jest rzeczywiście pluralistyczny. Po 2 latach tworzenia tego ładu, mamy istniejące fizycznie zaledwie dwa istotne podmioty. Mamy serię zapowiedzi i tu się z panem zgadzam, że poszerzają się możliwości. Po 2 latach mamy już pewną sumę doświadczeń. Wprowadzenie programów Canal Plus, Multichoice lub HBO ze względu na specyfikę tych przekazów, gdzie dominują innego rodzaju programy, nie jest porównywalne z istnieniem telewizji publicznej. Chcę więc trochę złagodzić tezę pana przewodniczącego o radykalizmie tych przemian. Chcę zwrócić uwagę na to, że mamy ułomny system pluralizmu w świecie elektronicznych mediów, choć może powinienem powiedzieć łagodniej w świecie telewizji w Polsce. Jest to na początek moja uwaga wstępna, dla zrównoważenia tego bardzo optymistycznego punktu widzenia pana przewodniczącego.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WiesławGołębiewski">Trudno by było wybrać lepszy okres do dyskusji na temat telewizji w warunkach pluralizmu. Wcześniej był okres bardzo gorączkowy. Zastanawialiśmy się, ilu członków liczy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, najwyższe ciało odpowiadające za ład w eterze. Członkowie Rady boczyli się na siebie. Dzisiaj mamy do czynienia z pewnym złagodzeniem obyczajów i z wolą rozmawiania o problemach publicznych w sposób publicznie merytoryczny. Jest to więc dobry czas, gdyż problemy spiętrzają się i wymagają dyskusji. W międzyczasie w naszej podkomisji nowelizowana jest ustawa o radiofonii i telewizji, która 28 grudnia ukończyła 2 lata. Po tych 2 latach widzimy, że jest konieczność nowelizacji.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WiesławGołębiewski">Głównym problemem, jaki chciałem dzisiaj poruszyć jest zagrożenie wykonywania funkcji publicznej przez Telewizję Polską SA. Jest to główna teza mojego wystąpienia. Jakie są według mnie symptomy zagrożenia tej funkcji, którą ma realizować telewizja publiczna?</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WiesławGołębiewski">Po pierwsze, jest to przekroczenie bariery wpływów z abonamentu, gdyż o publicznym charakterze telewizji europejskich, o tym że są telewizjami publicznymi, a nie telewizjami komercyjnymi, decyduje abonament. Na przykład BBC w 100% jest opłacana z abonamentu, nie utrzymuje się z reklam. W przypadku Telewizji Polskiej SA bariera ta pękła już na poziomie 50%. 40% stanowią wpływy z abonamentów, a 60% są to wpływy z reklamy. I tu jest pierwsze zagrożenie publicznego charakteru Telewizji Polskiej SA. Drugie zagrożenie, o czym mówiliśmy wczoraj, stanowią dziury w pokryciu obszaru kraju Programem 2 Telewizji Polskiej. Dotykają one w różnym stopniu aż 8 ośrodków regionalnych na 12 istniejących. Możemy dyskutować o tym, ilu procent obszaru kraju ta sprawa dotyczy. Pochodzę z rejonu łódzkiego. Wystosowaliśmy w tej sprawie pismo do pana przewodniczącego, ale wiemy już, że z różnych powodów, w tym ekologicznych są kłopoty, aby moc nadajnika w Łodzi zwiększyć. Stanowi to również problem, gdyż w te dziury zaczną wchodzić inni nadawcy. W ten sposób zostanie pogłębiony proces niedocierania programu telewizji publicznej, a zwłaszcza Programu 2, do odbiorcy.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#WiesławGołębiewski">Następna kwestia dotyczy pewnych zahamowań różnej natury. Pan prezes W. Walendziak określił to jako zaniechania z powodów politycznych. Sprawa dotyczy podwyższania opłaty abonamentowej. Chciałem powiedzieć, że obywatele są dotknięci w sposób bardzo bolesny i drastyczny innymi opłatami, w tym za energię elektryczną, gaz, przewozy w środkach publicznych, to dzieje się na obrzeżach, więc nie róbmy z tego wielkiego problemu politycznego. Obudzimy się w sytuacji, gdy stała stawka bez podwyżek nie będzie uciekać przed inflacją. My z urzędu musimy pewne rzeczy trzymać w ryzach inflacyjnych. Abonament, choćby dla przyzwoitości, powinien rosnąć o wskaźnik inflacji. Takie są rozwiązania europejskie. Tyle że w innych krajach Europy inflacja roczna jest jednocyfrowa, a u nas dwucyfrowa.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#WiesławGołębiewski">Następnym czynnikiem, o którym już kiedyś publicznie mówił pan R. Miazek, a przede mną sygnalizował pan poseł A. Urbańczyk. W telewizji nie ma radykalnych zmian, o czym mówił także pan przewodniczący J. Zaorski, ponieważ obserwuje się takie usytuowanie i taką praktykę, że struktury telewizji są nieomylne i nieodwoływane, czyli mają pozycję papieską. W takiej sytuacji niewiele można zrobić.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#WiesławGołębiewski">Moim zdaniem, są olbrzymie kłopoty zahamowania, zaniechania w realizacji art. 22 i art. 23. Chciałem zwrócić uwagę na pewne zapisy w materiale dostarczonym przez Telewizję „Polsat” na ten temat, chociaż ona takiego obowiązku w pełni nie ma, (gdyż nie jest publiczna) i w materiale dostarczonym przez Telewizję Polską. W materiale „Polsatu” na pierwszym planie jest wyartykułowana zasada pełnej neutralności politycznej, którą odbieram jako obiektywizm informacyjny. „Polsat” jako telewizja prywatna, wcale się nie wstydzi tego, że chce być telewizją neutralną politycznie i dostarczającą obiektywnych informacji. Natomiast w materiale dostarczonym przez telewizję publiczną napisano, że z badań wynika, że Telewizja Polska SA stara się być neutralna. To są dwie różne kategorie: starać się (i może to nie wychodzić). Martwi mnie w tym sprawozdaniu z realizacji zadań publicznych, że wszystko ma charakter deklaratywny i zapisane jest w czasie przyszłym. Ma dostarczać. Pełnić mają. Ułatwiać będą. Otrzymywać będą itd. To jest pewna forma deklaracji, a nie forma realizacji zadań statutowych.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#WiesławGołębiewski">Zamierzam tu do pewnych porównań, do których uciekł się wczoraj pan prezes W. Walendziak porównując telewizję publiczną w Polsce, z telewizją BBC. Jest to porównanie daleko nietrafne, z dwóch względów. Po pierwsze na rynku brytyjskim mass mediów telewizja publiczna obudowana jest bardzo silnym rynkiem komercyjnym, który u nas nie zostanie zbudowany za kilka nawet lat. To jest tak silny rynek. Na tym silnym rynku komercyjnym musi istnieć, poruszać się i walczyć o widza telewizja publiczna. Po drugie dlatego, że telewizja BBC jest naprawdę telewizją publiczną, bo nie nadaje żadnych reklam, a przynajmniej takich, za które brałaby jakiekolwiek pieniądze. To porównanie jest więc tutaj nietrafione. Zgadzam się, że to porównanie jest trafne w zakresie oferty kulturalnej realizowanej przez telewizję BBC i Telewizję Polską SA.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#WiesławGołębiewski">Następną sprawą zagrażającą wykonywaniu funkcji publicznej jest pewna pomyłka, czy niedopatrzenie ustawodawcy, które wepchnęło telewizję publiczną w ryzy Kodeksu handlowego. Tego typu teza rozpoczyna każde sprawozdanie. Osoby piszące sprawozdania nie piszą na początku o swojej podstawowej funkcji, że mają realizować funkcje telewizji publicznej. Każdy materiał z telewizji publicznej zaczyna się od wyrazów: „zadanie kierowania spółką Prawa handlowego”. To jest istotne. Tylko nad tym wszystkim istnieje wiodąca funkcja podstawowa, z pełnienia której nikt się nie może zwolnić, której nie mogą przesłonić przepisy Prawa handlowego. Jest to wypełnianie roli jedynego, publicznego, masowego nadawcy. Taką ta telewizja musi pozostać nie zasłaniając się przepisami Prawa handlowego. Pan Wojciechowski zwrócił uwagę, że te przepisy zostały ustawowo wyłączone w przypadku funkcjonowania Rad Programowych. O tym prawnicy Telewizji Polskiej SA nie wiedzieli.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#WiesławGołębiewski">Te problemy stają na dzień dzisiejszy do rozwiązania w kontekście innych nadawców, którzy muszą znaleźć rynek dla siebie. Weryfikację niesie życie. Dziś, przy nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, musimy pamiętać o tych kwestiach, które wynikną z wielu wątków dyskusji. Jeśli znajdują one społeczne uzasadnienie, powinniśmy je uwzględnić w przygotowywanej nowelizacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AdamHalber">Nie miałem szczęścia uczestniczyć we wczorajszej dyskusji, która odbyła się w telewizji publicznej. Niemniej jednak zapoznałem się dokładnie z materiałami nam dostarczonymi, materiałami miejscami nudnymi, miejscami powiedziałbym, nawet obłymi. W tej obłości znalazły się jednak pewne szczegóły budzące moje wątpliwości, a nawet głęboko mijające się z prawdą. Dotyczy to szczególnie ostatniego rozdziału tego opracowania zatytułowanego „Misja Telewizji Polskiej SA jako nadawcy publicznego”. Jakby na obronę dla autorów tego opracowania, ale może to być także obciążeniem, trzeba powiedzieć, że nosi ono datę 1 października ub.r. Jak sądzę, ma ono charakter dyrektywny, czyli nie tylko stwierdza istniejące wówczas fakty, ale także formułuje dyrektywy na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#AdamHalber">W tym z pozoru obłym (jak powiedziałem) opracowaniu znajdują się sformułowania budzące moją wątpliwość. Oto na str. 3, ale i dalej, pojawia się ten wątek, że telewizja stosuje w działalności informacyjnej i publicystycznej zasady i normy programowe gwarantujące rzetelność, profesjonalizm, bezstronność i niezależność dziennikarską. Dalej na str. 5 czytamy, że praca dziennikarzy i pracowników programowych wymaga wysokiego stopnia profesjonalizmu, etyki zawodowej itd. Pojawiają się tego typu sformułowania. Ja przywołam tylko przykład jednego z najbardziej opiniotwórczych programów telewizji publicznej „Puls dnia” sprzed kilku dni, kiedy występował tam pan marszałek J. Oleksy. Dziennikarz posługiwał się sformułowaniami typu: „a więc twierdzi pan, że...”, „a więc powiedział pan, że...”. W końcu zniecierpliwiony marszałek J. Oleksy powiedział: „Proszę mi nie wmawiać słów i sformułowań, których nie użyłem”. Tego typu dziennikarstwo nie przeszłoby pierwszego egzaminu na pierwszym roku studiów dziennikarskich. To jest dwója z dziennikarstwa. Ten rodzaj dziennikarstwa pojawia się wielokrotnie w programach telewizji publicznej. Jeśli to ma być profesjonalizm, to ja mam co do tego wielkie wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#AdamHalber">Kolejna sprawa dotyczy wczorajszego wywiadu z panem prof. Weissem. Ja już abstrahuję od tego, czy telewizja naprawdę nie ma własnych pracowników, żeby wysyłać ich na tak odpowiedzialne zadania, tylko musi korzystać z usług pana Radka Sikorskiego. Pan Radek Sikorski usiłował panu prof. Weissowi kilka razy zasugerować postawienie znaku równości między hitleryzmem i komunizmem. Nie bardzo sobie to wyobrażam, żeby fobie dziennikarzy musiały się ujawniać w telewizji publicznej. Prof. Weiss kilkakrotnie usiłował z tego tematu bardzo delikatnie wybrnąć. Do tego wywiadu pan R. Sikorski wystartował ze swoją osobistą tezą. To mogłoby świadczyć o tym, że ten obiektywizm nie do końca jest zachowany. O tym jeszcze za chwilę będę mówił powołując się na ten materiał z października ub.r.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#AdamHalber">Wreszcie o profesjonalizmie - już raczej w kategoriach anegdoty - czy też może o braku profesjonalizmu niech świadczy może i taki dla telewizji publicznej drobny fakt, że specjaliści i profesjonaliści z działu rozrywki nie zauważyli wydarzenia może - powiadam - nie tak znamiennego, jakim była 10 stycznia 60 rocznica urodzin Elvisa Presleya. Cały świat to wydarzenie obchodził. Uważam, że co najmniej pół pokolenia wychowało się na Presleyu. Jeśli telewizja ma nam dostarczać rozrywki, to byłoby bardzo przyjemnie, gdyby telewizja choćby zająknęła się na ten temat. Ale przecież nowi władcy telewizyjnych programów rozrywkowych uważają, że Elvis Presley to jest mniej więcej to samo, co może Jan Chrzciciel - może oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji. Tak jednak było. Tu trzeba powiedzieć, że np. Telewizja „Polsat” - co obejrzałem z przyjemnością - potrafiła odnotować tę rocznicę w bardzo atrakcyjny sposób. Skoro jesteśmy przy programach, to myślę, że to co odczuwam na temat profesjonalizmu, czyli daleko idący brak profesjonalizmu, te trzy przykłady powinny wystarczająco zilustrować.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#AdamHalber">Dalej na tej samej 3 stronie, w części „Telewizja Polska SA a kultura” czytamy: „Programy Telewizji Polskiej SA zmierzają do” między innymi „ochrony języka polskiego”. Nie będę mówił o zawartości. Powiem tylko o tytułach takich programów, jak: „Drgawy”, „Czad Komando”, „WC Kwadrans”. Jeśli to jest ochrona języka polskiego, to gratuluję.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#AdamHalber">Chcę pozostać jeszcze przy sprawach programowych. Na str. 5 mamy następujące sformułowanie - wtedy jeszcze chyba aktualne - „Obsadzanie stanowisk kierowniczych w Telewizji Polskiej SA odbywa się w oparciu o kryteria merytoryczne i zawodowe, ma charakter publiczny, między innymi poprzez wykorzystywanie procedur konkursowych”. Można powiedzieć tak. Wtedy jeszcze pracował w Telewizji Polskiej SA laureat konkursu na dyrektora Programu 1, pan redaktor Kwiatkowski. Mało tego, otrzymał on publiczną obietnicę od pana prezesa W. Walendziaka - że nie zejdzie on z horyzontu, czy z pola widzenia zarządu. Niestety zszedł. Najpierw, już wtedy, kiedy sporządzano ten dokument odebrano mu prawie wszystkie programy. Wreszcie wymówiono mu pracę.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#AdamHalber">Wtedy jeszcze (chociaż może już nie) dramatyczną ulotkę, list, odezwę rozlepiła na ścianach budynku Telewizji Polskiej SA pani redaktor Gałązka laureatka wielu nagród, także pozatelewizyjnych, której po prostu odebrano programy i skazano ją w pewnym sensie na niebyt. Jeśli więc w taki sposób obsadzane są kierownicze stanowiska, to przyznam szczerze, że ta deklaracja daleko mija się z prawdą.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#AdamHalber">Także na str. 5 znajduje się zdanie, które jest dla mnie dosyć znamienne. „Tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach dziennikarze mogą zajmować stanowisko we własnym imieniu”. Są takie szczególnie uzasadnione przypadki i wtedy na dole ekranu pojawia się napis, że dziennikarze wyrażają własne opinie. Tak dzieje się w bardzo zresztą dobrym programie „Wydarzenia Tygodnia”, który w związku z tym - pewnie niedługo zostanie zdjęty. Natomiast nie dzieje się tak w innych programach. Nie pojawiają się te napisy w programach, w których niestety nie ma takich uzasadnionych przypadków. Dziennikarze prowadzący te programy - pan Nowak, pan Urbański, pan R. Sikorski (choćby z wczorajszego przykładu) zdecydowanie wyrażają własne opinie. Te ważne przypadki uzasadnione są tylko tym, że oni tam pracują. Tu znowu analogia do BBC przywoływana już przez pana R. Miazka, pod czym i ja się podpisuję. W publicznej telewizji BBC nie ma takiej możliwości, żeby dziennikarz nie kontraktowy prowadził publicystyczne, opiniotwórcze programy. Nie ma takiej możliwości, dlatego że wtedy nie może on wyrażać własnych opinii. Jeśli pracuje wyłącznie jako człowiek, który zawarł umowę na cykl programów albo na program, to po prostu nie ma w stosunku do niego możliwości regresu. Nie można go ukarać zwolnieniem z pracy, karą dyscyplinarną lub w jakikolwiek inny sposób. Oczywiście można odmówić dalszej z nim współpracy. To jest prawda, ale praktyka telewizji BBC, na którą pan prezes W. Walendziak tako często się powołuje, jest inna.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#AdamHalber">Sprawa pewnego monopolu na rynku reklam telewizyjnych. Autorom tego opracowania wymknęło się dosyć niebezpieczne sformułowanie, że „... powierzenie Biuru Reklamy w zakładzie głównym i odpowiednim jednostkom w oddziałach terenowych zadania sprzedawania czasu antenowego i zawierania umów sponsorskich na zasadzie wyłączności”. To jest groźne i sprzeczne z zasadami wolnego rynku. Bo, co się dzieje? Telewizja publiczna, która obejmuje prawie 100% rynku, a w każdym pokrywa taki obszar kraju, zawiera umowy sponsorskie z reklamodawcami gwarantując sobie wyłączność na te reklamy. Nie dość, że ma abonament, to jeszcze odbiera możliwość zarabiania na reklamach innym telewizjom. Prosiłbym o wyjaśnienie pana prezesa W. Walendziaka, czy tak jest istotnie i czy tak jest do dzisiaj. Prosiłbym także konkurentów z „Polsatu”, czy istotnie tego typu działania mają miejsce. Jeśli tak, to myślę, że należałoby temu przeciwdziałać. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji tym bardziej musi się przyjrzeć sprawom reklamy w telewizji publicznej.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#AdamHalber">To są moje uwagi, które powstały wyłącznie na podstawie lektury sformułowań, które są tu zawarte oraz codziennego oglądania telewizji publicznej. Uważam, że ten dokument i życie głęboko się ze sobą mijają.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#JuliuszBraun">W końcowej części posiedzenia oczywiście poprosimy o zabranie głosu i pana prezesa W. Walendziaka i przedstawicieli „Polsatu”. Na razie przechodzimy do kolejnych głosów w dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#MaciejIłowiecki">Dziękuję wszystkim za zaproszenie, gdyż jestem osobą prywatną. W związku z tym nie reprezentuję niczyich interesów i mogę mówić rzeczy niewygodne.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#MaciejIłowiecki">Chciałbym wypowiedzieć pewną refleksję ogólną, ponieważ wydaje mi się, że wszystko inne jest pochodną sytuacji, która obecnie istnieje. A ta sytuacja w środkach przekazu w ogóle, a w telewizji w szczególności, model finansowania i sprawa pluralizmu, wszystko to jest pochodną sytuacji kultury w naszym państwie. Zanim zacznie się oddziaływać na telewizję, trzeba sobie odpowiedzieć na pewne pytania zasadnicze. Nie mogą to być, niestety, pytania skierowane do telewizji, a muszą to być pytania skierowane do tych, którzy rządzą. Przede wszystkim do parlamentu, ale także do rządu, do ministra kultury i sztuki, do polityków w ogóle.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#MaciejIłowiecki">Czy rzeczywiście drogowskazem i prawem wymuszającym wszystko ma być wyłącznie nastawione na zysk? Czy kultura ma być taka, jaką tworzą prawa wolnego rynku, jakiej rzekomo chce społeczeństwo, czy też ktoś ma czuwać nad tym, żeby było jeszcze coś innego? Jeśli ktoś, to kto? Czy rzeczywiście ludzie chcą żyć tylko problemami „Dynastii”, a nie Szekspira, jak to się im wmawia.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#MaciejIłowiecki">Czy nie ma innej drogi poza dwiema? Pierwsza to, że politycy i grupy interesów manipulują mediami i dziennikarzami. Druga, że politycy, parlament i instytucje państwa są zakładnikami mediów, bo tak naprawdę to one decydują o wszystkim.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#MaciejIłowiecki">Czy rzeczywiście mamy do wyboru gwałt, przemoc, brutalność, sensację, albo cenzurę? Czy może właśnie jedyną cenzurą powinny być akceptowane przez wszystkich zasady etyczne? Czy mamy ludzi uczyć co mają myśleć, czy jak mają myśleć? Czy mamy odpowiednimi technikami propagandy skłaniać ku pewnym wyborom, czy też raczej powinniśmy dawać ludziom podstawy informacyjne do tego, żeby sami mogli dokonywać wyborów?</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#MaciejIłowiecki">Myślę, że to wszystko już wiemy, że to są tzw. pytania retoryczne. Odpowiedź na te pytania jest właściwie waszą sprawą panie i panowie parlamentarzyści. Waszą też sprawą, zależnie od odpowiedzi, jest stworzenie rzeczywistych mechanizmów, które taką odpowiedź przeniosłyby do praktyki.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#MaciejIłowiecki">Na zakończenie pytanie może najważniejsze. Czy w Polsce społeczeństwo, media i my wszyscy zdajemy sobie sprawę, że problemem być, albo nie być, demokracji i otwartego społeczeństwa obywatelskiego jest oddzielenie władzy politycznej od zarządzania mediami, a zwłaszcza telewizją?</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#MaciejIłowiecki">Jeśli państwo pozwolą, to już rzeczywiście na zakończenie chciałem się posłużyć cytatem prezydenta Jeffersona, który jak państwo wiedzą jako prezydent Stanów Zjednoczonych był współtwórcą słynnej pierwszej poprawki do konstytucji o zakazie wszelkich ograniczeń wolności słowa. Oświadczył on, cytuję: - „Ubolewam nad zgnilizną opanowującą gazety” możemy tu dopisać - i telewizją - „i nad zjadliwością, wulgarnością i zakłamaniem ludzi w nich piszących”. To - przepraszam za słowo, ale to powiedział Jefferson - „łajno w szybkim tempie deprawuje opinię publiczną. Jest to jednak zło, na które nie ma lekarstwa, ponieważ warunkiem naszych swobód jest wolność prasy, a tej nie można ograniczyć, nie niszcząc jej”. Tu można sobie podstawiać telewizję. To są oczywiście straszne słowa, być może przesadne. Jestem zdania, że w pewnym stopniu te słowa pasują do czasów dzisiejszych. Jednak przeciwnie, niż Jefferson uważam, że musi istnieć na to lekarstwo bez niszczenia wolności słowa. To rozwiązanie mogą znaleźć tylko sami dziennikarze, ale parlament musi im w tym pomóc.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JanBudkiewicz">Na wstępie stwierdzenie trochę nieskromne. Otóż myślę, że tematy, które chcę poruszyć znam dobrze i na bieżąco. A to z racji zawodowych a także udziału w pracach międzynarodowych organizacji audiowizualnych FISTAV-ISETU oraz uczestnictwa w wielu międzynarodowych konferencjach filmowych i radiowo-telewizyjnych. Ostatnio - przy końcu ub.r. we Florencji.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#JanBudkiewicz">Ale do rzeczy. Zagadnienie pierwsze - ogólne, programowo-misyjne.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#JanBudkiewicz">Wczoraj pan prezes Walendziak z ubolewaniem stwierdził, że publiczna TV „ma większe zadania i stosuje się wobec niej surowsze kryteria”. I tak panie prezesie być musi, bo jest to własność publiczna a wobec tego misja jest szczególna. I w tej „części” pluralizm powinien być ograniczony. Jak to wyrazili w końcowej deklaracji uczestnicy konferencji w Brukseli i Florencji z 24 krajów Europy?</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#JanBudkiewicz">Pozwolą państwo na lapidarny cytat z dokumentu konferencji pt.: „Zagrożenia, krytyczna ocena, wyzwania społeczno-programowe i techniczne konieczności”: „W okresie poszukiwań nowej równowagi politycznej i społecznej, publiczne radio i TV nie mogą uniknąć głębokich przemian, zwłaszcza że rewolucja technologiczna (zapis komputerowo-cyfrowy) te procesy przemian przyspieszą.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#JanBudkiewicz">Społeczeństwo europejskie nie może się zadowolić koncepcją radia i telewizji, w której liczą się jedynie prawa rynku, interes polityczny i wymagania reklamy.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#JanBudkiewicz">Radio i TV publiczne mają do spełnienia we współczesnym świecie swoistą misję humanistyczno-cywilizacyjną.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#JanBudkiewicz">Dlatego muszą aktywnie uczestniczyć w codziennej ewolucji Europy; wzmacniać jej tożsamość odwołując się do fundamentalnych wartości i praw człowieka jakimi m.in. są tolerancja, pluralizm, dobro ogólne.</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#JanBudkiewicz">Programy ich powinny stanowić czynnik zrozumienia i spójności społecznej, a wykluczyć wszelką dyskryminację. Bez względu na to czy dotyczy ona pochodzenia, rasy, orientacji religijnej, seksualnej, wieku czy siły nabywczej.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#JanBudkiewicz">Programy umożliwiające:</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#JanBudkiewicz">- wolny dostęp do ważnych wydarzeń politycznych, społecznych, gospodarczych,</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#JanBudkiewicz">- demokratyczną swobodną dyskusję (bez dziennikarskiej interwencji i arogancji),</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#JanBudkiewicz">- troskę o jakość programów, bez nacisku na zdobywanie maksymalnej liczby widzów,</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#JanBudkiewicz">- proponujące edukację, życie intelektualne i artystyczne, także przez międzynarodową współpracę co wzmacnia tożsamość europejską.</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#JanBudkiewicz">Publiczne radio i TV muszą dążyć do realizacji swojej misji z energią i uporem.</u>
<u xml:id="u-8.14" who="#JanBudkiewicz">Aby cele mogły być spełnione muszą one:</u>
<u xml:id="u-8.15" who="#JanBudkiewicz">- być niezależne politycznie i finansowo (wolny rynek powinien to regulować),</u>
<u xml:id="u-8.16" who="#JanBudkiewicz">- posiadać struktury prawne pozwalające na dynamiczne zarządzanie,</u>
<u xml:id="u-8.17" who="#JanBudkiewicz">- dostosowywać swoją strategię do ewolucji świata i otoczenia.</u>
<u xml:id="u-8.18" who="#JanBudkiewicz">Szczególny akcent - w końcowych dokumentach spotkania florenckiego - położono na oddzielenie mediów publicznych od mandatów politycznych i komercyjnych co musi znaleźć wyraz - i być traktowane jako świętość - w prawodawstwie Unii Europejskiej oraz krajów do Unii dążących”.</u>
<u xml:id="u-8.19" who="#JanBudkiewicz">Zagadnienie drugie - finansowe, ale nie tylko. Mówił wczoraj pan prezes jak zarabiać pieniądze, bo bardzo ich potrzeba. Ja chcę podpowiedzieć jak nie tracić pieniędzy, bo bardzo ich potrzeba.</u>
<u xml:id="u-8.20" who="#JanBudkiewicz">Pragnę zapytać pana prezesa Walendziaka czy wie jak kształtują się koszty niektórych programów w jego instytucji?</u>
<u xml:id="u-8.21" who="#JanBudkiewicz">Oto zestaw kosztów TV wyprodukowanych przez producentów zewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-8.22" who="#JanBudkiewicz">1. „Wieczór z Alicją” koszt faktury 794.000.000 (+koszt techniczny TV 356.000.000) razem 1.150.000.000 za 1 program w tygodniu, a od września 1994 r. 595.000.000 (1.356.000.000) czyli mniej, bo „tylko” 951.000.000. Tymczasem według opinii fachowców program ten można wyprodukować w TV po kosztach własnych za 450.000.000.</u>
<u xml:id="u-8.23" who="#JanBudkiewicz">2. „Gliny” (program zamawiany przez TV) Koszt producenta prywatnego 200.000.000 (w TV kosztowałby ok. 100–120 mln).</u>
<u xml:id="u-8.24" who="#JanBudkiewicz">3. „Aria ze śmiechem” - 232.825.000 (w TV ok. 70 mln).</u>
<u xml:id="u-8.25" who="#JanBudkiewicz">4. Man i Materna (program zamawiany przez TV, firma MiM, 2 programy realizowane w 1 dzień w studio na Woronicza) za 220.000.000 (w TV powinien kosztować ok. 110 mln).</u>
<u xml:id="u-8.26" who="#JanBudkiewicz">W ten sposób wydaje się publiczne pieniądze, rezygnując z unowocześniania techniki, wykorzystania ludzi zatrudnionych w TV, nabywania praw autorskich dających instytucji pieniądze i autorytet. Czyż nie jest dziwne, że na przekór teoriom, koszta wytworzenia w TV są niższe?</u>
<u xml:id="u-8.27" who="#JanBudkiewicz">Jeszcze kilka przykładów.</u>
<u xml:id="u-8.28" who="#JanBudkiewicz">„Listy o gospodarce” program 30 min. kosztuje ok. 95 mln zł.</u>
<u xml:id="u-8.29" who="#JanBudkiewicz">„Forum” program 45 min. kosztuje ok. 120 mln zł.</u>
<u xml:id="u-8.30" who="#JanBudkiewicz">„Test” program 25 min. kosztuje ok. 80 mln zł.</u>
<u xml:id="u-8.31" who="#JanBudkiewicz">„Gra o pieniądze” kosztuje ok. 100 mln zł.</u>
<u xml:id="u-8.32" who="#JanBudkiewicz">„Kariery, bariery” kosztował ok. 400 mln zł.</u>
<u xml:id="u-8.33" who="#JanBudkiewicz">Jeżeli porównać „Listy o gospodarce”, czy „Forum” z „Arią ze śmiechem” - to te pierwsze są 2–3-krotnie dłuższe, wymagają fachowej dziennikarskiej roboty i odpowiedzialności, podczas gdy w „Arii ze śmiechem” dwóch panów za 15-minutowe gadu-gadu każe sobie płacić 232 mln zł (koszt brutto).</u>
<u xml:id="u-8.34" who="#JanBudkiewicz">Podobnie „Bliskie spotkania” - Resich Modlińskiej - 30 min. rozmowa we dwoje na blue-box za 178 mln zł. Czyli ok. 100 mln za dużo.</u>
<u xml:id="u-8.35" who="#JanBudkiewicz">Argumentem „ideologów” telewizji na rzecz zewnętrznych producentów, był rzekomo niższy koszt produkcji. To okazuje się fikcją. Jest to natomiast sposób na drenaż społecznych pieniędzy. W krajach takich jak - Francja, Anglia - następuje zwrot od tego systemu, gdyż okazało się, że może być - jak we Włoszech - kryminogenny.</u>
<u xml:id="u-8.36" who="#JanBudkiewicz">Mówił pan prezes o oddawaniu za bezcen materiałów archiwalnych. Ale czy jest prawdą, że Telewizyjna Agencja Informacyjna - została zobowiązana przez pana prezesa do sprzedaży materiałów informacyjnych tzw. „newsów” firmie - było nie było konkurencyjnej - tj. „Polsatowi” w cenie 1.000.000 zł (1 mln zł za minutę), co trudno nazwać kwotą poważną.</u>
<u xml:id="u-8.37" who="#JanBudkiewicz">Panie prezesie. Czy gdybym ja był na pana miejscu, a pan na moim chciałby pan wierzyć, że to wszystko przypadek, w dodatku bezinteresowny?</u>
<u xml:id="u-8.38" who="#JanBudkiewicz">W ostatnim zdaniu końcowego dokumentu konferencji FISTAV-ISETU w Brukseli zapisano: „Usługi publiczne stworzyły europejskie radio i telewizję. I dziś bardziej niż kiedykolwiek stanowią szansę dla Europy. Muszą one wykorzystać tę szansę i oprzeć się na niej”. Myślę, że i my powinniśmy o tym pamiętać.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JerzyWenderlich">W dotychczasowej dyskusji poruszamy się ścieżkami problemów szczegółowych, wycinkowych. Stwarza to kanwę do tego, aby wreszcie pokusić się o pewne uogólnienia, czy poprosić o odpowiedź na pytania odnoszące się do materii bardziej ogólnej.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#JerzyWenderlich">Na wczorajszym spotkaniu, kiedy byliśmy gośćmi telewizji publicznej, pan prezes Walendziak mówiąc o celach stwierdził, że jednym z celów jest przełożenie struktury dawnej państwowej jednostki organizacyjnej w spółkę Prawa handlowego. Zgoda. Jest to cel zasadniczy. Ale musimy pamiętać o tym, że od tamtej chwili upłynął już więcej niż rok. Gdybyśmy mieli mówić o spełnieniach i spełnieniem miałoby być jedynie to przełożenie, to wówczas jest to spełnienie zbyt nikłe, jeśli chcielibyśmy go upatrywać w wymiarze samego aktu prawnego. Dziś już musimy mówić o czymś więcej.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#JerzyWenderlich">Mówiąc o czymś więcej, już po roku funkcjonowania tej formuły, chciałbym uzyskać odpowiedź na pytanie, czy pan prezes uważa, że te zamierzenia sprzed roku powiodły się? Czy dziś możemy powiedzieć, że mamy powodzenie tej reformy, która rozpoczęła się przed rokiem? Ja nie byłbym w stanie odpowiedzieć na to pytanie sprawiedliwie.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#JerzyWenderlich">Ale jest wśród nas człowiek-autorytet. Człowiek, który zna telewizję, jak rzadko kto. Myślę tu nie o panu pośle A. Halberze, który domaga się tego. Mimo całego szacunku do pana posła A. Halbera, nie jego miałem na myśli. Miałem na myśli eksperta, pana K. Jakubowicza, który dostarczył Komisji Kultury i Środków Przekazu ekspercką opinię. W punkcie 3 tej ekspertyzy pan Karol Jakubowicz pisze: „Oceniając przekształcenia po roku, podjęto liczne działania cząstkowe”. Podkreślam - działania cząstkowe. „Nie powstał jeszcze pełny i zatwierdzony przez wszystkie organy spółki program przekształceń”. Tu wymienione są działania cząstkowe. Chciałbym zapytać, jakiego rodzaju cząstki udało się zrealizować? Myślę tu o określeniu zasad i sposobie wprowadzenia systemu producenckiego. Czy jest to mała, czy duża cząstka zamierzeń sprzed roku. Myślę tu o stworzeniu nowego systemu ekonomiczno-finansowego. Chciałbym uzyskać odpowiedź, czy jest to mała cząstka, czy też znacząca, jakiej powinniśmy oczekiwać po roku funkcjonowania tej nowej struktury. Myślę tu o wszechstronnym i kompleksowym programie obniżania kosztów działalności spółki. Chciałbym zapytać, czy jest to duża, czy mała cząstka? Nawiązując do wypowiedzi pana posła J. Budkiewicza uważam, że jest to cząstka mała, żeby nie powiedzieć minimalna. Nie chciałbym powiedzieć żadna, czy wręcz dokonująca się w odwrotnym niż zamierzano kierunku.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#JerzyWenderlich">Również na zasadzie działań cząstkowych określa ekspert K. Jakubowicz przekształcenia polityki kadrowej w Telewizji Polskiej SA. Powinniśmy obserwować ograniczenie zatrudnienia w związku z tym, że mamy pewne symptomy wzrostu systemu producenckiego. Tymczasem, o ile wiem, tak nie jest. Prosiłbym o potwierdzenie lub rozwianie moich obaw. Czy owo zatrudnienie, jak wynikałoby z przesłanek logicznych, zostało w Telewizji Polskiej SA ograniczone. Czy też zostało powiększone. Jest to ten jeden element ogólny, ale bardzo zasadniczy. Jest to ta ogólna materia, wokół której powinniśmy się poruszać i na którą chciałbym zwrócić uwagę. Raz jeszcze konkluduję. Czy reformy, które rozpoczęto przed rokiem, pan prezes ocenia jako spełnione, czy też jako niespełnione.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#JerzyWenderlich">Wczoraj tak dużo mówiliśmy o reklamach i abonamentach. Pan prezes W. Walendziak powiedział, że nie ma społecznego przyzwolenia na to, ażeby wzrastał abonament. Zgoda. Nie ma na to przyzwolenia tak, jak na wszystkie inne podwyżki nawet te, które proporcjonalnie wynikają ze stopnia inflacji. Ale z drugiej strony lekceważenie tego elementu jest niedopuszczalne. Proszę nie traktować tych pieniędzy jako takich, które mogą wpłynąć, ale mogą i nie wpłynąć. Jak uczy doświadczenie i dokumenty, abonament telewizyjny jest jak dotąd jednym z najlepiej ściągalnych podatków w Polsce. Ściągalność abonamentu przekracza 90%, a optymiści twierdzą, że jest to nawet 98%. Mając tak przewidywalne - jak się dziś okazuje - zaplecze finansowe telewizja publiczna powinna się poruszać w nieco odwróconych proporcjach finansowania od tych, w których funkcjonuje obecnie. Standardy są mniej więcej takie, że z opłat abonamentowych telewizja powinna funkcjonować w proporcjach 60%. Jeśli chodzi o reklamę, to wpływy powinny stanowić ok. 40%. Zważywszy, że jak do tej pory jest to podatek ściągalny w sposób niemal pełny, takie proporcje nie są żadnym zagrożeniem dla funkcjonowania telewizji, a jednocześnie dałyby olbrzymie pole do tego, o czym mówił pan przewodniczący J. Zaorski. Do pełniejszego rozwijania się tych komercyjnych stacji telewizyjnych, które uzyskały i uzyskają koncesje.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#JerzyWenderlich">Mówił już o tym pan poseł A. Halber wbijając indywidualnie na konkretnych przykładach szpilki w poszczególne elementy programowe. Tę sprawę chciałbym także potraktować ogólniej i prosić o ustosunkowanie się do niego. Ten zarząd Telewizji Polskiej SA rozpoczął swoją pracę przed rokiem pod sztandarami pełnej niezależności. Na debacie plenarnej w ub.r. poświęconej Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji mówiłem, poświęcając dość duży wątek funkcjonowaniu telewizji, że telewizja nie uregulowała swoich kontaktów ze światem polityki. Dziś nie mogę wytonować tej wcześniejszej opinii, a wręcz odwrotnie, muszę dodać mocy tamtej wypowiedzi. Zgadzam się, że dziś nie jest to już nieuregulowanie stosunków telewizji ze światem polityki, a wręcz obserwuję się tam pewnego rodzaju fobie wśród wielu wspaniałych dziennikarzy, co chcę podkreślić - wśród wielu wspaniałych kompetentnych dziennikarzy pracujących w telewizji. Niestety jest wielu dziennikarzy, którzy odreagowują swoje fobie polityczne, swoje niespełnienia, być może, takie, że sympatie ulokowali w ugrupowaniach politycznych, które znalazły się poza obszarem parlamentu. Dlatego w telewizji publicznej, która ma tak ogromną oglądalność, dopuszczać nie można. W obliczu tego wszystkiego o czym do tej pory powiedziałem, chciałbym - konkludując - zadać pytanie. Moim zdaniem, tych niespełnień jest wciąż dużo. Obiecywanych reform i przekształceń jest wciąż za mało. Zarządzanie telewizją, być może, zamknęło się w tak wąskim kręgu ludzi, że nie są oni w stanie wyjść z błędnego koła. Nie są w stanie wyjść z tego impasu. W związku z tym chciałbym zapytać: jaka jest rola, jaka jest mądrość, z której zarząd Telewizji Polskiej SA korzysta? Myślę tu o mądrości ulokowanej w takich ciałach, jak choćby Rada Programowa. W jakim stopniu jej mądrość jest wykorzystywana? Jaki jest udział rady nadzorczej w funkcjonowaniu telewizji i w podejmowaniu pewnych działań, czy rozstrzygnięć? I wreszcie jaki jest udział Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Jakie są tutaj sprzężenia i jakie wektory tej współpracy się rysują? W konkluzji o to chciałbym zapytać.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#RyszardWojtaszek">Po raz pierwszy mamy okazję nie przy okazji walki taki, czy inny zapis ustawowy, przedstawić tak szanownemu gronu, problemy związane z telewizją kablową.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#RyszardWojtaszek">To co nas najbardziej boli, to utrata, powszechna opinia na temat, co to jest telewizja kablowa. Bardzo często postrzega się nas, jako osoby zakładające domofony, które od czasu do czasu pociągną kabel koncentryczny, którym dostarczane są programy telewizyjne. Z zainteresowaniem przysłuchujemy się tej dyskusji. Pół żartem, pół serio chciałbym powiedzieć, że telewizja kablowa jest doskonałym środkiem na pogodzenie wszystkich problemów związanych z ocenami takich, czy innych programów telewizyjnych. Jeżeli odbiorca telewizji kablowej będzie miał wszystkie programy w jednym miejscu, to on ostatecznie zweryfikuje co jest lepsze, a co jest gorsze. Tak długo, jak długo ta sytuacja nie zostanie zrealizowana, tylko część widzów będzie miała możliwość oceny pełnej oferty nadawców telewizyjnych i radiowych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#RyszardWojtaszek">Chciałbym przekazać tu naszą prośbę o spojrzenie w określony sposób na telewizję kablową. Telewizja kablowa w Polsce jest na etapie rozwoju. W tej branży działa wiele podmiotów gospodarczych. Są tam sieci takie, jak np. w Łodzi, gdzie jest 180 operatorów. W tym mieście na palcach jednej ręki można wyliczyć sieci, które są sieciami legalnymi, które spełniają podstawowe wymagania techniczne. W Warszawie należy uznać, że jak na polskie warunki istniejące sieci są od przyzwoitych, do zupełnie dobrych. Nie ma zatem jednego obrazu telewizji kablowej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#RyszardWojtaszek">Od kilku lat, na szczęście, zaczyna obowiązywać prawo, a więc jest zezwolenie komunikacyjne w ustawie o łączności. Są wpisy do rejestru w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Są koncepcje na programy lokalne operatorów (programów tych jest coraz więcej). Problem polega na tym, że brak jest skutecznych działań ze strony Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej w zwalczaniu piractwa. Stowarzyszenie stoi na stanowisku, że niezbędne jest utworzenie warunków do zgodnego z prawem, legalnego działania. Niejednokrotnie zwracaliśmy się do Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej i jej organów terenowych o skuteczne przeciwdziałanie.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#RyszardWojtaszek">Stowarzyszenie zawiera umowy z nadawcami. Siedzimy tu naprzeciw „Polsatu”. Z ogromną przyjemnością przyjąłem zaproszenie pana Z. Solorza, abym usiadł naprzeciw niego. To zaproszenie jest doskonałym dowodem na to, że nie ma sprzeczności pomiędzy nadawcą i telewizją kablową. W naszym interesie jest, aby nadawców było jak najwięcej i żeby żaden z nich nie miał pozycji dominującej, aby 100% podzielić przez liczbę nadawców. Tylko wtedy będziemy mogli przedstawiać dobrą ofertę. Trzeba walczyć z mitem, że telewizja kablowa jest przeciwieństwem nadawcy telewizyjnego, czy radiowego. W Polsce nie istnieje taki problem, aby nadawca, który otrzymał koncesję, nie zaistniał w sieci kablowej. Istnieje natomiast problem nie do końca dobrych uregulowań, które pozwalają na to, że w sieci do 250 abonentów nie obowiązują praktycznie żadne ograniczenia związane z ustawą o łączności. W ustawie o prawie autorskim udało się to ograniczyć do sieci liczących do 50 abonentów lub jednego budynku. Bardzo często spotyka się takie rozwiązania, że tworzone są bardzo małe sieci. Szczególnie chętnie wykorzystują tę sytuację mali operatorzy. Dlaczego w hotelach polskich nie ma „Polsatu” i innych programów polskich. Hotelarz nie jest zainteresowany dawaniem dużej oferty programowej. Korzysta on z przepisów ustawy o radiofonii i telewizji, ustawy o Prawie autorskim i ustawy o łączności, które pozwalają mu działać bez żadnej kontroli i bez płacenia nadawcom. Dlatego w bardzo wielu hotelach wszystkich polskich programów nie ma.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#RyszardWojtaszek">Nasze Stowarzyszenie utrzymuje kontakt z Europejskim Stowarzyszeniem Telewizji Kablowej. Do 2000 r. na rynku europejskim zostanie zainwestowanych ok. 100 mld USD w rozwój telewizji kablowej. Przy czym przez telewizje kablowe nie należy rozumieć jako rozprowadzania 20–30 programów telewizyjnych, które dostają wszyscy. Telewizja kablowa idzie w kierunku rozwoju usług. Pierwszą, podstawową usługę mamy już w Polsce. To jest płatna telewizja, której pierwszym koncesjonowanym nadawcą jest Canal Plus. Pojawia się kolejna usługa pan-per-view, czyli płacę za to, co oglądam. Natomiast szlagierem telewizji kablowej w Stanach Zjednoczonych jest kino w domu, czyli video-on-demand. W Europie ta usługa pojawi się bardzo szybko. Także w Polsce usługa ta będzie dostępna szybciej, niż dzisiaj komukolwiek z nas, operatorów się wydaje. Kto by przypuszczał w 1990 r., że w Polsce będzie 10 firm, które mają ponad 50 tys. abonentów.</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#RyszardWojtaszek">Kto by również przypuszczał, że w ciągu 4 miesięcy (od listopada do stycznia tego roku) z listy 10 największych polskich operatorów, 5 utworzy firmy z kapitałem zagranicznym. Ten proces będzie postępował. Na naszym rynku działa największy na świecie koncern T.C.I. Jego roczny obrót to ponad 4 mld USD. Następny koncern obecny na naszym rynku to Canal Plus. Roczny obrót to 1,4 mld USD, a więc 21 bln zł. To są potentaci, którzy tutaj wejdą i nie ma takiej siły, aby ktokolwiek mógł ich zatrzymać. Francuski odpowiednik Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ma dzisiaj poważny problem właśnie z Canal Plus. Na szczęście we Francji Canal Plus otrzymał 5-letnią koncesję, która wygasa w grudniu. Rząd francuski jest w dobrej sytuacji, ponieważ dzisiaj może wydusić na Canal Plus zwiększenie jego udziału w produkcji telewizyjnej we Francji z 1,5%, które ma dzisiaj do postulowanych 4,5%. Nasz jedyny monopolista w dziedzinie płatnej telewizji ma tutaj zdecydowanie łatwiejsze i korzystniejsze warunki.</u>
<u xml:id="u-10.7" who="#RyszardWojtaszek">Istnieją dwa zagrożenia. Pierwsze to zagrożenie kapitałowe, które nie zmierza wyłącznie do telewizji kablowej, ale także bezpośrednio do telekomunikacji. Drugie z nich to działalność programowa, czyli dostarczanie programów.</u>
<u xml:id="u-10.8" who="#RyszardWojtaszek">W związku z tymi zagrożeniami musimy dbać o pewien model telewizji kablowej w Polsce. W Polsce do 2000 r. będzie 5 mln abonentów telewizji kablowej. To jest plan minimum. Świadczy o tym dotychczasowy przyrost, który wynosi 30% w skali roku. Świadczy o tym zainteresowanie kapitału zagranicznego. Jesteśmy czwartym rynkiem w Europie pod względem atrakcyjności dla telewizji kablowej.</u>
<u xml:id="u-10.9" who="#RyszardWojtaszek">Jak my widzimy model funkcjonowania telewizji kablowej. Po pierwsze, musi to być telewizja funkcjonująca zgodnie z prawem. Musi to być model taki, który łatwo będzie dostosować do wymagań europejskich, czyli zgodny z traktatem stowarzyszeniowym z krajami członkowskimi Unii Europejskiej. Tam gwarantujemy wszystkim podmiotom gospodarczym wolność, równość i równoprawność. Zgodny również z Konwencją Rzymską, którą kiedyś trzeba będzie podpisać - oby jak najpóźniej. Zgodny z dyrektywą Rady Europy dotyczącą przekazu satelitarnego. Wszystkie te dokumenty podkreślają zasadę pluralizmu. Stoimy na stanowisku, że model telewizji kablowej w Polsce musi gwarantować pluralistyczne funkcjonowanie wszystkich nadawców.</u>
<u xml:id="u-10.10" who="#RyszardWojtaszek">Jesteśmy za tym, aby telewizja publiczna i radiofonia publiczna korzystały z zasady uprzywilejowanego dostępu do sieci kablowej. Jest to sprawa pozadyskusyjna. Jesteśmy również za tym, aby ogólnopolskie programy nadawane w sposób niekodowany znajdowały się w sieciach kablowych. W momencie, gdy powstawał „Polsat” obowiązywała zasada: „Polsat w kablu - kabel w Polsacie”. Byliśmy wspierani przez telewizję „Polsat”. Nigdy nie powstał tutaj konflikt.</u>
<u xml:id="u-10.11" who="#RyszardWojtaszek">Sprawa nadawców polskich stanowi bardzo poważny problem. Jesteśmy za tym, aby programy polskie były w sieci kablowej. Bardzo prostym stwierdzeniem chcę państwu wykazać, że nie ma w tej sprawie konfliktu. Byłbym człowiekiem nierozsądnym, gdybym nie chciał wprowadzić do sieci kablowej programu, który mój klient może odebrać za pomocą drutu wystawionego za okno. Ja go muszę wprowadzić, bo tylko w ten sposób wezmę za to pieniądze. A zatem nie ma logicznego uzasadnienia, aby nie wprowadzać programu krajowego do sieci kablowej. Natomiast obawiamy się jednej rzeczy. Art. 97 Prawa autorskiego oddaje nadawcy wyłączne prawo do nadań. Jeżeli będę miał przymus wprowadzenia „Polsatu” do sieci kablowej, to pan Z. Solorz ma pełne prawo zgłosić się do mnie i zażądać za to opłaty. Model, który zafunkcjonował do dzisiaj jest prosty i skuteczny. My płacimy za prawa autorskie z tytułu rozprowadzania programu nadawcy krajowego w sieci kablowej. Mamy podpisane umowy z ZAIKS i ZASP. Płacimy 3,5% za okres bieżący i spłacamy pieniądze nie wpłacone od 1990 r. Chcę to wyraźnie podkreślić. Mamy zawartą umowę z ZASP. Na razie jest to 0,2% i ta stawka będzie rosła. Obie te organizacje nie chcą nas zniszczyć na początku. Będziemy płacić 15% naszych przychodów na rzecz wszystkich uprawnionych z tytułu praw autorskich i praw pokrewnych. To wszystko jest realizowane. Dlatego jest nam potrzebne wsparcie do tych działań prawnych. W sytuacji, gdy zaistnieje przymus i na terenie X będzie funkcjonowało 4–5 nadawców i dwóch ostatnich będzie miało po 7 widzów, to na mocy ustawowego zapisu będą oni musieli zaistnieć w kablu. My będziemy musieli zainwestować w urządzenia i ich tam wprowadzić. Oni nie będą mieli widowni i za jakiś czas upadną. Niemniej jednak przymusowo będą musieli zafunkcjonować w sieci kablowej. Jedynym słusznym rozwiązaniem jest sposób kontraktowy taki, że nadawca nie żąda od nas opłaty, a my w zamian za to ponosimy wszelkie konsekwencje praw autorskich i praw pokrewnych. Natomiast nie może być zgody na to, aby program płatnej telewizji był wprowadzany na zasadzie przymusu do sieci kablowej. Tego nigdzie na świecie nie ma. Polska byłaby pierwszym na świecie krajem, który taką zasadę by wprowadził.</u>
<u xml:id="u-10.12" who="#RyszardWojtaszek">Rynek telewizji kablowej w Polsce jest płyciutki. Państwo jesteście reprezentantami swoich wyborców. Ci wyborcy mają chude portfele. Jeżeli na tym rynku pojawi się ktoś, kto chochlą 12-dolarową zacznie z tego rynku zbierać pieniądze, to na tym rynku nie będzie już miejsca dla mniejszych polskich nadawców. My chcemy mieć w sieciach kablowych tańsze programy polskie. Takie programy może dzisiaj robić ATV, która raczkuje. Jest to już jednak firma dystrybutorska (brakuje produkcji), która mogłaby nam dostarczać programy za 30 tys. zł, a nie za 300 tys. zł. Mogliby się tym zająć inni nadawcy. Rozmawialiśmy z „Polsatem”, czy oni by mogli dostarczać nam programy. My tych programów potrzebujemy. Programów spełniających wymogi ustawy, koncesji, a więc limitu produkcji polskiej. Natomiast nie można robić w ten sposób, że najpierw puścimy buldożer, który cały teren zetnie i zostaną tylko drobne dołki, nie wiadomo, właściwie dla kogo. Poza tym, naszym zdaniem, jest to sprzeczne z zasadami wolnego rynku. Nie można zmuszać podmiotu A do kupowania towarów od podmiotu gospodarczego B. Przecież Canal Plus nie występował o koncesję na sieci kablowe. Canal Plus wystąpił o koncesję na 10, czy na 13 częstotliwości i taką koncesję dostał. Za tę koncesję zapłacił. Przywilejem Canal Plus jest dzisiaj to, że na rynku, na którym jest ok. 100 mln obywateli, ok. 2,5 mln mieszkańców nie ma konkurenta. I nie będzie miał. I bardzo słusznie. Nikt więcej tego rynku nie dostanie. Natomiast nie można w prezencie, za darmo, na koszt operatorów, a de facto na koszt odbiorców, wprowadzać programu płatnej telewizji na zasadzie obowiązkowej.</u>
<u xml:id="u-10.13" who="#RyszardWojtaszek">Druga sprawa, o którą chcielibyśmy państwa prosić, to zwrócenie uwagi na art. 4. W momencie konstruowania ustawy o radiofonii i telewizji prawdopodobnie (bo nie wiemy) został przyjęty taki model, że telewizja kablowa jest takim przekaźnikiem tego wszystkiego, co już w powietrzu zaistniało. Telewizja kablowa powinna to wszystko rozpowszechnić tańszą drogą. To był pierwszy model. Tak powstawała telewizja kablowa w Holandii, w Belgii. Służyła wyłącznie do rozprowadzania programów, które są dostępne. Telewizja kablowa dzisiaj posiada własne programy. Żeby nie sięgać ciągle do wzorów zachodnich, i aby nie mówić ciągle o tym, co oni tam mają podam przykład z Czech. „Kabel + film” jest to program, który nadaje największy w Czechach operator. Jest to program przeznaczony wyłącznie do sieci kablowych.</u>
<u xml:id="u-10.14" who="#RyszardWojtaszek">Na terenie dawnego NRD powstał już pierwszy obok „Kabel Kanal” (był już poprzednio) „Kanal 1”, również program przeznaczony dla sieci kablowych. Chcemy zaproponować lokalnym społecznościom produkcję własnego programu. Sami nie chcemy być nadawcą. Taki program, aby mógł być wpisany do rejestru, musi być wcześniej „rozpowszechniony do powszechnego odbioru”. Natomiast taki program nie jest „rozpowszechniony do powszechnego odbioru”. Pomijając już dziwaczność tego sformułowania, pozwoliło ono Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji w uchwale nr 153 uznać, że program kodowany nie jest programem „rozpowszechnianym do powszechnego odbioru”. Zaglądałem do „Słownika Języka Polskiego” pod redakcją prof. Skorupki. Pod hasłem „powszechny” znajduje się wyjaśnienie: „dla wszystkich; dla wielu”. To nie jest to samo. Można przyjąć, że program kodowany nie jest dla wszystkich. Można też stanąć na gruncie definicji „dla wielu”, bo dla jednego obywatela nie jest. My stoimy na stanowisku wyrażonym przez pytanie: czy bilet do kina, który trzeba kupić oznacza, że kino nie jest powszechnie dostępne? Jest powszechnie dostępne. Kodowanie jest środkiem technicznym zapewniającym dostęp do programu tych ludzi, którzy wykupili bilet.</u>
<u xml:id="u-10.15" who="#RyszardWojtaszek">W a priori kuriozalnej uchwale nr 153 zakłada się, że operator będzie ingerował w program. Chciałem oświadczyć Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, że w tym rozumieniu, w jakim jest to w uchwale nr 153, operator ingeruje w program Telewizji Polskiej pierwszy, drugi, trzeci, w każdy. Gdybyście się państwo dowiedzieli, co my z tym sygnałem robimy od anteny do gniazdka, to rozbolałyby was głowy. Operator ingeruje w sygnał, natomiast nie ingeruje w program. Nie można nam w uchwale 153 zarzucić, że zanim program wprowadziliśmy, to już złamiemy prawo. Takich zasad stosować nie można.</u>
<u xml:id="u-10.16" who="#RyszardWojtaszek">Dziękuję za cierpliwe wysłuchanie. Mamy tak dużo spraw, że wszystkiego naraz nie da się przedstawić.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JuliuszBraun">Ponieważ chcielibyśmy umożliwić zabranie głosu wszystkim zainteresowanym, w związku z tym proszę o skracanie, w miarę możliwości, swoich wypowiedzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#BolesławSulik">Właściwie nie chciałem zajmować czasu głosem polemicznym. Wydaje mi się, że jest to głównie okazja dla posłów do wypowiedzenia się na temat pluralizmu w telewizji.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#BolesławSulik">Sprowokował mnie jednak do tego wczoraj pan prezes W. Walendziak tym, co wypowiedział wobec posłów. Z góry przepraszam pana prezesa, że tej wypowiedzi nie zapisałem i zreferuję ją z pamięci. Pan prezes powiedział, że wśród wszystkich telewizji, które mają obowiązek spełniania misji publicznej, żadna z innych telewizji, które lepiej to robią od Telewizji Polskiej SA, nie osiąga więcej niż 10% widowni. Mówiąc o tym po raz drugi pan prezes zrobił wyjątek dla BBC. Niezwykle trudno jest z taką wypowiedzią polemizować. Pierwsze założenie oparte jest na sądzie wartościującym, jak dobra jest polska telewizja publiczna, choć można by na ten temat dyskutować. Myślę, że jest i dobra i zła.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#BolesławSulik">Drugie stwierdzenie jest statystyką wziętą z sufitu, odizolowaną od jakiegokolwiek systemu odniesienia. Tak jak to zabrzmiało, nie jest to stwierdzenie prawdziwe.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#BolesławSulik">Ponieważ wtedy padła nazwa BBC i dzisiaj też podawano przykład systemu brytyjskiego (myślę, że słusznie), więc bardzo krótko powiem o tym systemie. Tam istnieje czysta sytuacja, gdzie telewizja BBC, z założenia telewizja publiczna, która jest pierwszym wzorem i modelem telewizji publicznej na świecie, jest finansowana tylko z abonamentu. Telewizja IZV i Channel 4 jest finansowana tylko z reklam i z własnej działalności gospodarczej. Warto jest zawsze przypominać o tym, że w regulacji brytyjskiej telewizja komercyjna ITV i Channel 4 też mają obowiązki publiczne. Tak samo zresztą, jak na gruncie naszej ustawy Telewizja „Polsat” nie jest zwolniona od wykonywania pewnych obowiązków publicznych. Co więcej w telewizji brytyjskiej istnieje system symetrycznej konkurencji. Kanał 1-BBC - jest kanałem uniwersalnym, różnorodnym, ale adresowanym do widza masowego. Ma także założenie, aby utrzymać 40% widowni, co czasem się udaje, a czasem nie. Konkuruje bezpośrednio z systemem ITV, który jest systemem regionalnych sieci sfederowanych, który też ma czasami mniejszą, a czasami większą, ale mniej więcej takich samych rozmiarów widownię. Natomiast kanał BBC-2, który ma (jak mi się wydaje) w tej chwili ok. 10,5% widowni, konkuruje bezpośrednio z Channel 4, który ma ok. 11% widowni. Oba, chociaż Channel 4 finansowany jest wyłącznie z reklam, pełnią misję telewizji publicznej i nie walczą o masowego widza. Z założenia adresują swoje programy do mniejszości i to do mniejszości wybrednej. W systemie brytyjskim te dwa kanały adresowane do widowni wybrednej, mają ok. 22% widowni w tej chwili. Nie 10%. Myślę, że to wystarczy, aby podważyć twierdzenie pana prezesa.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#BolesławSulik">Chociaż mówiłem o tym, że polemizować nie zamierzam, to jednak powiem jeszcze o jednej sprawie. Czytając dokumenty, które docierają do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i te, które zostały przygotowane na tę okazję, odnoszę wciąż wrażenie, że w telewizji publicznej wytworzyła się mentalność obrońców oblężonej twierdzy. To też jest symptomem złego stosunku, nie tylko do widowni, ale i do opinii publicznej. Jednym z moich koników od paru lat (przy każdej okazji mówię to redaktorom i mocodawcom telewizji publicznej) jest to, że ten ogromny system polskiej telewizji publicznej nie zdobył się dotychczas na chociażby jeden program, który oceniałby telewizję, oceniał siebie samego. We wszystkich dużych telewizjach na świecie jest co najmniej parę takich programów. Są też programy akcesu, gdzie widzowie mają prawo krytykować telewizję na jej własnym programie. Myślę, że w polskiej telewizji publicznej coś takiego bardzo by się przydało. Wiele razy o tym mówiłem. W telewizji publicznej wszyscy się ze mną zgadzają, ale widocznie w ich systemie priorytetów sprawa ta nie znajduje się wysoko.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#BolesławSulik">Jednym z prawdziwych problemów jest brak mechanizmu dialogu telewizji publicznej z krytykami, z opinią publiczną. Każda krytyka jest przyjmowana jako atak na tę twierdzę. Tak naprawdę to co od nich otrzymujemy jest propagandą sukcesu. Wszystko jest dobrze, po czym takie wydarzenia, jak odejście członka zarządu podobno za nie wykonanie planu inwestycyjnego, stają się całkiem niezrozumiałe i zaskakują wszystkich.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JanDworak">Chciałbym zacząć od rzutu okiem wstecz. Być może będzie to przypomnienie spraw dość banalnych, bo kilka lat to nie jest epoka. Z drugiej strony, to jednak jest epoka. Kilka lat temu istniał projekt ustawy, który reglamentował dostęp do telewizji satelitarnej. Ten projekt nigdy nie wszedł w życie, gdyż nastąpiły dość szybkie przemiany w telewizji publicznej. Jak dobrze pamiętamy te przemiany nie odbywały się bez ofiar. Te ofiary to po prostu 6 czy 7 zarządów (trzeba by to policzyć), które były w telewizji publicznej w ciągu ostatnich 5 lat. Może dobrze by było od razu wprost zadać pytanie: jakie szanse ma jakikolwiek zarząd, który ma przed sobą horyzont kilku lub kilkunastu miesięcy działalności? Jaką wielką instytucję, jakie wielkie przedsiębiorstwo można przebudować w ciągu kilkunastu miesięcy? Może jest to pytanie banalne, ale jest to pytanie na użytek każdego zarządu i tego obecnego i tych, które przyjdą po tym. Stąd prośba o zwrócenie uwagi na ten niezbędny czynnik stabilizacji, o danie każdemu zespołowi pracującemu w mediach czasu na to, aby naprawdę mógł się wykazać. To jest apel do posłów. Dotyczy to telewizji publicznej, ale dotyczy także innych ciał, w tym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To też jest ciało, które powinno pracować w warunkach tego luksusu. Nie będę się nad tym rozwodził. Istnieją potężne siły polityczne zainteresowane uzyskaniem bezpośredniego wpływu na media.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#JanDworak">Pierwszy wniosek jest taki, że przez te 5 lat, według mojej subiektywnej oceny wydarzyło się w Polsce bardzo wiele. Wiele korzystnych zmian dotyczyło systemów środków porozumienia. Bardzo dużo wydarzyło się w zakresie otwierania mediów elektronicznych. Jesteśmy w połowie drogi. Przed nami jest niekończąca się droga ciągłych zmian. Wciąż mówi się o modelu telewizji publicznej. W dyskusji wciąż państwo na to kładą nacisk. To świadczy o tym, że telewizja publiczna zajmuje niesłychanie mocną pozycję. To świadczy też o tym, że sytuacja jeszcze nie jest taka, jaka być powinna, to znaczy, że wśród wielu różnych nadawców, z których każdy pełni trochę inną rolę, jest także telewizja publiczna. W istocie w chwili obecnej telewizja publiczna przytłacza trochę rynek mediów.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#JanDworak">Jeśli chodzi o modele telewizji publicznej, to możemy przywoływać przykład BBC (znawcą jest pan B. Sulik, który zna tę telewizję bardzo dobrze). Jeśli popatrzymy na inne kraje europejskie to widzimy, że telewizje działają tam w różnych systemach, od skrajnie scentralizowanego do skrajnie zdecentralizowanego i telewizje te działają, funkcjonują. Ważne jest, aby wykorzystać pewną logikę funkcjonowania instytucji, żeby nie zmieniać jej co kilka miesięcy. Myślę, że telewizja publiczna związana jeszcze rok temu starymi, niedobrymi przepisami, od roku znajduje się na nowej drodze. To jest droga w nieznane. Telewizja działa jako spółka Prawa handlowego, co ma swoje złe strony. Ma to również swoje dobre strony. Tylko od tego czasu minął dopiero rok. Jest więc prośba o patrzenie na perspektywę tych zmian. Nie oznacza to, że nie należy zadawać pytań, że nie należy telewizji kontrolować. To trzeba robić - jest to oczywiste.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#JanDworak">Jakie widziałbym zmiany, które należy wprowadzić w systemie mediów audiowizualnych. Po pierwsze, jest to zapewnienie minimum komfortu Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Oczywiście że ona do końca takiego komfortu mieć nie będzie. Żyjemy w świecie, który takiej możliwości nie daje. Ale taki apel zgłosić trzeba.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#JanDworak">Po drugie. Rzeczywiście nie jest uregulowany styk pomiędzy światem polityki a telewizją publiczną. Myślę, że kluczową rolę do spełnienia ma tutaj Rada Programowa. Padło tu pytanie pod adresem zarządu, jaką rolę pełni Rada Programowa? Nie będę tu odpowiadał w imieniu zarządu, gdyż odpowie na to pytanie sam zarząd. Wiem dość dużo o posiedzeniach Rady Programowej i uważam, że nie pełni ona swojej roli właściwie. Pamiętamy, że Rada rodziła się w sposób szybki, pospieszny. Jest tam 10 przedstawicieli świata polityki i 5 autorytetów ze świata kultury. Jeżeli spojrzymy na podobne Rady Programowe w telewizjach niemieckich, to tam są to ciała kilkudziesięcioosobowe, w których istnieje o wiele większy nacisk na różnorodność reprezentacji społecznej. Telewizja jest instytucją opinii publicznej. Jest też emanacją świata polityki, ale również jest emanacją złożonego życia społecznego, organizacji społecznych i świata kultury. Myślę, że jest dobry moment do tego, aby ożywić to ciało. Jest to zadanie, które może być rozwiązane tutaj, w parlamencie. Bardzo gorąco o to bym apelował.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#JanDworak">Padały tutaj słowa krytyczne pod adresem programów telewizyjnych. Ja sam mógłbym dodać takich uwag krytycznych jeszcze trzy razy tyle. To jest naprawdę łatwy sposób krytyki, co nie znaczy, aby go nie uprawiać. Każdy znajdzie sobie 5 albo 8 programów, które skrytykuje w sposób niezwykle dowcipny. To jest łatwe i to niczego nie rozwiązuje. Ale oczywiście można to uprawiać - to nie jest szkodliwe.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#JanDworak">Jeśli mowa o modelu telewizji publicznej, to dochodzimy do roli producentów niezależnych. Jeden głos był tutaj niesłychanie ostry i krytyczny. Uważam, że trzeba się do niego odnieść. Stworzyliśmy Stowarzyszenie Niezależnych Producentów Telewizyjnych i Filmowych. Staramy się, aby ludzi, którzy pracują na własne ryzyko i tworzą programy (filmy, program rozrywkowe, prawie wszystkie filmy dokumentalne), aby to środowisko zebrać w Stowarzyszeniu. Dlatego, jakby z urzędu, jestem zobligowany do sprostowania paru uwag. Nie jest prawdą, że w tej chwili istnieje w telewizji publicznej nadmierny pęd do pracy z producentami niezależnymi. Nie jest tak. To ustawa o radiofonii i telewizji wyznacza minimalny próg współpracy wszystkich nadawców, a w tym i telewizji publicznej, z producentami niezależnymi. W chwili obecnej jest to 10%. Według mojej wiedzy telewizja publiczna nie przekracza albo niewiele przekracza te 10%. Więc to co robi telewizja publiczna, to jest według nas za mało. Staramy się o to, aby procent produkcji niezależnej był wyższy. To co robi telewizja publiczna, to co najwyżej wywiązywanie się ze swoich ustawowych zobowiązań. Mam nadzieję, że ten procent będzie wyższy i że inni nadawcy też będą się z tego obowiązku wywiązywali. To co robią polscy reżyserzy, polscy scenarzyści, polscy aktorzy i polscy producenci jest istotą i treścią telewizji i komunikacji społecznej w Polsce. Niezależnie od tego, czy to się odbywa w telewizji, czy na zewnątrz, to należy patrzeć na to, czy jest to robione dobrze. Nieprawdą jest, że istnieje tu jakiś system preferencji. My, jako producenci nadal odczuwamy to, że jesteśmy słabi. Ten zapis ustawowy, jak państwo dobrze wiecie, to jest pewne minimum zalecane przez dyrektywy europejskie. Można tłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. W stosunkach z telewizją, nadawcą publicznym, czy prywatnym, producent zawsze będzie pewnego rodzaju petentem i zawsze będzie słabszy. Z tego powodu istnieje zapis ustawowy, który chroni twórczość. Nie wiem, jakie kryminogenne czynniki stwierdzono w funkcjonowaniu telewizji brytyjskiej i producentów niezależnych. Uważam, że w każdym kraju organa ścigania zajmują się czynnikami kryminogennymi. Myślą, że u nas też one działają dobrze. Proponowałbym, aby takich tam insynuacji wobec producentów niezależnych nie używać.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#JanDworak">Na zakończenie jedno sprostowanie. Jestem producentem jednego z programów, o których mówił tutaj pan poseł J. Budkiewicz, „Wieczoru z Alicją”. Chciałem oświadczyć, że żadna z cyfr, które podał pan poseł J. Budkiewicz nie jest prawdziwa. To było prostowane nawet w gazetach. Proszę zajrzeć do „Sztandaru Młodych”, gdzie takie insynuacyjne cyfry się pojawiły i były później prostowane. „Wieczór z Alicją” nigdy nie kosztował powyżej 1 mld zł. Nigdy nie kosztował powyżej 800 mln zł. W tej chwili kosztuje nieco powyżej 500 mln zł. Tak naprawdę, to nie wiem, co to państwu mówi. Dla ludzi nie wprowadzonych w branżę, jest to suma szokująca. To co mówił pan poseł J. Budkiewicz nie jest jednak prawdą.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#JanDworak">Na co idą pieniądze zarabiane przez prywatnych producentów? W wielkiej mierze idą ona na dalsze prace nad kolejnymi programami. Idą na prace scenariuszowe, na wymyślanie kolejnych pomysłów. Jeśli producent jest producentem poważnym, to pieniądze, które zarabia - a nie ma powodu, aby nie zarabiał - inwestuje w scenariusze i pomysły. To mogą poświadczyć wszyscy producenci i ci od wielkich filmów fabularnych i ci od małych form rozrywkowych, czy publicystycznych. Rzucanie liczb jest tak samo łatwe, jak ocena programów telewizyjnych. Rzeczywiście - 300, 500 mln zł, 1,5 mld zł - to są liczby szokujące. Te liczby jednak trzeba odnieść do rzeczywistego funkcjonowania systemu mediów i rzeczywistych kosztów, jakie w tych mediach są. A jeśli to się odniesie do potrzeb społecznych? Jeśli to się porówna z punktami odniesienia spoza tego świata, to rzeczywiście, łatwo jest szokować, a przecież nie o to nam chodzi. Przed nami jest odpowiedź na pytanie: w jaką stronę mamy iść? Czy producenci zewnętrzni mają prawo funkcjonowania, czy nie? Dla mnie pytanie to nie budzi wątpliwości. Odpowiedź jest jasna i prosta. Należy doprowadzić do rzeczywistego porównywania kosztów. Również poprzez to, że będzie się rzetelnie liczyć koszty wewnątrztelewizyjne. Wtedy należy wybierać to, co jest lepsze, to co jest bardziej efektywne ekonomicznie. Takiego punktu odniesienia (z tego co wiem) w chwili obecnej jeszcze nie ma.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#JanDworak">Trwają prace nad wyliczeniem kosztów rzeczywistych w telewizji. Jeśli zobaczycie państwo w jakich biurach pracują niezależni producenci (najczęściej są to wynajęte mieszkania), to nie wydaje się możliwe, aby koszty ogólne producenta zewnętrznego były wyższe, niż koszt utrzymania ogromnej machiny telewizyjnej, tego majątku, który przez lata narastał, tych ogromnych budynków i obciążeń. Po prostu ja w to nie wierzę, a czekam na wyliczenie. Według mnie, pomijając wszystkie sprawy ważniejsze, a więc pewną kulturotwórczą rolę producentów niezależnych, to środowisko będzie się broniło także w aspekcie ekonomicznej opłacalności. Liczymy na dobrą współpracę z nadawcami. Liczymy także na dobrą współpracę z Sejmem.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JerzyWenderlich">Dziękuję panie przewodniczący, że dopuszczając mnie do głosu udowadnia pan, że formuła ad vocem jednak jeszcze obowiązuje. Pan prezes J. Dworak mówił, że te cyfry są nieprawdziwe. Jakie cyfry są prawdziwe, tego pan nie powiedział. Chciałbym zaznaczyć, że cyfry, które tutaj padały, nie padały jako cyfry samoistne. Były one używane porównawczo. Porównano koszty producentów niezależnych do kosztów wyprodukowania tego rodzaju programów przez telewizję publiczną. Mówił pan również o tym, że przez podawanie takich cyfr klimat dla producentów zewnętrznych jest niekorzystny. Przeciwnie, uważam, że jest on bardzo korzystny tylko, że te wymagania wciąż rosną.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JuliuszBraun">Formuła ad vocem jest jedynie pojęciem zwyczajowym, a nie regulaminowym.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#JuliuszBraun">Rozumiem, że eksperci finansowi mają różne zdania i na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu nie rozstrzygniemy tego, ile powinien, lub nie powinien kosztować określony program. Proponuję, abyśmy w dalszych wypowiedziach tego szczegółowego tematu nie rozwijali.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JanBudkiewicz">Mam tylko pytanie do pana prezesa J. Dworaka. Prosiłbym, aby oświadczył, ile kosztuje „Wieczór z Alicją”. Proszę o podanie kosztu faktury, jak i technicznego kosztu telewizji. Są to dwa elementy, które składają się na koszt ogólny.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#JanBudkiewicz">Wspomniałem tu o „Listach o gospodarce” jako o pewnym programie, który można porównać w czasie, a który kosztuje niecałe 100 mln zł, podczas gdy „Bliskie spotkania” - 30 minut rozmowy w dwie osoby robione jest za kwotę podwójną. Chciałbym wiedzieć skąd się bierze różnica.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JanDworak">Jeśli chodzi od koszty wewnątrztelewizyjne, to należy to pytanie skierować do osób, które kierują telewizją. Koszt „Wieczoru z Alicją” został podany przez przedstawiciela zarządu Telewizji Polskiej SA w prasie. Wynosi on 590 mln zł, co jest dalekie od podanych przez pana posła sum przekraczających miliard zł.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#JanDworak">Porównywanie kosztów programów producentów niezależnych do programów wewnętrznych jest głęboko mylące. Chciałbym spytać i mogę zapytać pana posła, czy te koszty „Listów o gospodarce” to są tylko koszty honorariów, czy też koszty wynajęcia studiów, koszty wydziałowe, koszty ogólnozakładowe, które w telewizji, według mojej wiedzy wynoszą ponad 50%. Więc pytanie: czy porównuje pan wszystkie koszty wyprodukowania programu przez producenta niezależnego do honorariów telewizyjnych? Jeśli tak, to albo istnieje głębokie niezrozumienie dla minimum wiedzy ekonomicznej obowiązującej przy produkcji programów, albo dane te są tendencyjne.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JuliuszBraun">Poproszę, abyśmy nie kontynuowali dyskusji na ten temat, gdyż zdania zostały już jasno wyrażone.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AndrzejZarębski">Chciałbym krótko odnieść się do kilku spraw szczegółowych, aby ta dyskusja nabrała takiego wymiaru, jak zaproszone tu grono dostojnych gości.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#AndrzejZarębski">Zacznę od pewnej refleksji, która jest - jak sądzę - refleksją wspólną instytucji, w której w tej chwili pracuję, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wciąż jeszcze jesteśmy w sytuacji przełamywania ciągle nie przełamanego monopolu. Pan poseł A. Urbańczyk ma tutaj absolutnie rację. Monopol ten nie dotyczy wyłącznie pozycji telewizji publicznej na rynku telewizyjnym. Dotyczy także i innych spraw, o których nie było mowy. Może warto tylko to powiedzieć. Jest to również monopol operatorski, monopol Telekomunikacji Polskiej SA, która w dzisiejszej swojej pozycji, zarówno jako właściciel studzienek, w których ciągnie się kabel do telewizji kablowej, jako właściciel obiektów nadawczych już istniejących i tych, które powstają, jak i wreszcie jako dysponent transpondera satelitarnego, wykorzystuje swoją monopolistyczną pozycję na rynku, w związku z czym ceny usług są często nieproporcjonalne do rzeczywistego wkładu, czy udziału w danym przedsiębiorstwie.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#AndrzejZarębski">Kolejną sferą monopolu jest ZAIKS. Ciągle nie załatwiona przez Ministerstwo Kultury i Sztuki kwestia upoważnienia, czy wydania licencji na zbiorowe zarządzanie prawami autorskimi przez inne podmioty gospodarcze powoduje to, że firma ZAIKS żąda stawek zupełnie nieproporcjonalnych do europejskich warunków zarządzania prawami autorskimi. A monopolu tej firmy nie można przełamać.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#AndrzejZarębski">W tej dziedzinie jest cały obszar zagadnień, który powinien się mieścić, zwłaszcza w zainteresowaniach parlamentarzystów. W tej chwili w Sejmie znajduje się projekt nowelizacji ustawy o łączności. Warto się przypatrzyć temu projektowi pod kątem nowelizacji niejako równolegle, choć troszkę wcześniej ustawy o radiofonii i telewizji. Warto się przypatrzyć, jak ma być ustawiony kompetencyjnie problem gospodarki częstotliwościami. Jak ma być rozwiązany problem pluralizmu w świecie operatorów, w zakresie naziemnego rozsiewu sygnału i telewizji kablowej. Są dwa projekty konkurencyjne - poselski i rządowy - nowelizacji ustawy o Polskiej Agencji Prasowej. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji miała już okazję wypowiedzieć się bardzo krytycznie o pomyśle, aby Polska Agencja Prasowa była finansowana z abonamentu radiowo-telewizyjnego. Warto raz jeszcze dobitnie tę naszą opinię powtórzyć. Warto ją także powtórzyć z tego względu, że na początku 1994 r. wytworzyło się bardzo duże napięcie pomiędzy telewizją publiczną i publicznym radiem, a Polską Agencją Prasową, w odniesieniu do stawek za korzystanie z serwisów Polskiej Agencji Prasowej w ciągu roku. Kryzys udało się wtedy zażegnać, dzięki między innymi także dlatego, że te instytucje (media) zagroziły, że w sytuacji podwyższenia tych stawek ponad realny wzrost kosztów, będą się posługiwać własnymi, lub innymi źródłami informacji.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#AndrzejZarębski">Obszar tych wszystkich zagadnień, o których tu mówiłem (powracam do sytuacji Telewizji Polskiej SA na tym rynku), obszar monopolu przełamywanego sukcesywnie i budowania modelu ostrożnej konkurencji, jest z jednej strony rezultatem świadomej polityki Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Z drugiej strony wynika on z pewnych trudnych okoliczności naszego działania. Niektóre ze spóźnień nie są polityką, ale niemożnością działania tej instytucji w pewnych okresach.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#AndrzejZarębski">Jeśli mówimy o pozycji Telewizji Polskiej SA na rynku, to ten monopol można zamknąć w kilku zagadnieniach, o których w tej chwili w dialogu z Telewizją Polską SA będziemy rozmawiać, podsumowując pierwszy rok jej działalności. To są archiwa i sposób, tryb dostępu do nich. Nawet jeszcze w dniu dzisiejszym mamy zaplanowaną taką rozmowę z kierownictwem telewizji publicznej. To jest problem reklam, nie tylko w aspekcie górnych limitów wykorzystywania ich w całości programu, czy w poszczególnych pasmach programu. To jest także problem, o którym często mówił pan B. Sulik w różnych wystąpieniach publicznych. Mianowicie, jest pytanie nie tylko o stan posiadania i ilość godzin emisji telewizji publicznej i problem komercjalizacji tej instytucji jako całość. Problem jest też taki, czy wszystkie emitowane przez telewizję publiczną programy mają mieć walor konkurencyjności na rynku. Jest taka koncepcja, dzięki której być może udałoby się jakiś segment działalności programowej telewizji publicznej wyłączyć spoza sfery tego obowiązku konkurencji. Jest to wreszcie problem zasięgu docierania programów, zasięgu nadajników. Jest tu sytuacja nieco myląca. Wczoraj i dzisiaj niektórzy z posłów mówili o tym, że Program 2 nie dociera do odbiorców w niektórych rejonach kraju. Dalej mówili, zaś o sytuacji konkretnych ośrodków, czyli programu 3 (jak to się mówi). Łączny zasięg ośrodków to w tej chwili dwadzieścia parę procent terytorium Polski.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#AndrzejZarębski">Przy konstrukcji oferty kanałów do komercyjnego konkursu przed Krajową Radą Radiofonii i Telewizji staje problem, w jakiej mierze uwzględnić bardzo szeroko zgłoszone przez Telewizję Polską SA zapotrzebowanie w odniesieniu do nadajników dla uzupełnienia pokrycia ośrodków regionalnych, czy też ośrodków terenowych. Z ustawy o radiofonii i telewizji wynika, że Program 2 powinien docelowo mieć maksymalną liczbę odbiorców, bo wszyscy płacą za to abonament. Ten segment zagadnienia chciałem zakończyć tym, że wszyscy razem, parlament, różne instytucje i podmioty, które zaczynają działać na polskim rynku, muszą mieć wspólną zgodę co do determinacji i woli do tego, aby przełamać ten monopol. Najtrudniej jest zapewne wykrzesać taką wolę w Telewizji Polskiej SA. Powraca tu fundamentalne zagadnienie, o którym ktoś już dzisiaj powiedział. Trzeba dokonać bardzo wnikliwej lektury porównawczej Kodeksu handlowego i ustawy o radiofonii i telewizji. Z tego można wyeksplikować za co można zarząd pochwalić, a za co zganić w sytuacji, kiedy wreszcie przebije się tam myślenie o konieczności samoograniczenia swojej monopolistycznej pozycji na rynku. Tak jak te przepisy są ustawione dzisiaj, to kolegom z Telewizji Polskiej SA nie dziwię się, gdyż znajdują się w klinczu wzajemnie blokujących się przepisów.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#AndrzejZarębski">Drugie zagadnienie, o którym nie było tutaj mowy, a które warto dobitnie przedstawić. Zwrócił na to moją uwagę głos przedstawiciela operatorów sieci kablowych. Jesteśmy w sporze koncepcji, ale to bardzo dobrze. Ten spór będzie trwał. Ale ja chcę mówić o czym innym. Tak jak dzisiaj wyglądają polskie przepisy w ustawie o radiofonii i telewizji, jak projektowana jest jej nowelizacja, na coraz bardziej czułe miejsce wysuwa się zagadnienie telewizji satelitarnej i kablowej i ogarnięcie tej sfery działalności polskim prawem, a także prawem Unii Europejskiej. Trafnie mówił o tym na samym początku prezes J. Zaorski wskazując na problem Multichoice czy HBO, które zgłaszają się do nas z problemami interpretacji polskiej ustawy o radiofonii i telewizji. To znaczy HBO zgłosiło się o wyjaśnienia. Multichoice nie zechciał się zgłosić. Jeśli pozwolimy na pewien rodzaj spontaniczności na tym rynku, to w krótkim czasie wszelkie inne regulacje, łącznie z naszymi regulacjami reklamowymi i abonamentowymi w odniesieniu do telewizji publicznej, mogą zostać ominięte przez rozwój od strony drzwi kuchennych zupełnie niekontrolowanego sektora działalności audiowizualnej.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#AndrzejZarębski">Mam jeszcze dwie uwagi odnoszące się do telewizji publicznej. W opinii publicznej pojawiła się wobec tej instytucji nowa fala emocji politycznych. Całe moje doświadczenie z pracy w rządzie, parlamencie i Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji wskazuje, że dopóki telewizja publiczna jest atakowana politycznie z zewnątrz, wszystko jedno przez kogo i z jakich przyczyn, to wszystko jest w porządku. Bo jest czego i tak bronić. Jest sposób na to, aby bronić ją i jej niezależność. Jeżeli jednak telewizja publiczna sama zaczyna uprawiać politykę, jeżeli politykę zaczynają uprawiać poszczególne programy, audycje i jej kierownictwo, to wtedy sposobu na obronę niezależności takiej telewizji nie ma. Zamiast tego pojawia się po prostu myślenie kategoriami parytetu, liczenie czasu antenowego dla tej, lub innej opcji politycznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#RyszardWojtaszek">Pan sekretarz A. Zarębski wygłosił, moim zdanie, bardzo niebezpieczne stwierdzenie, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji musi zadbać o uregulowania. Odnosi się to do sporu w sprawie Canal Plus. Mam pytanie. Jeżeli państwo chcecie wprowadzać regulacje, to dlaczego wasza propozycja jest taka, wpuśćcie Canal Plus, a potem to już jest wszystko jedno. Państwa propozycja właśnie do tego się sprowadza. Po wpuszczeniu Canal Plus jest już całkowicie wolny rynek.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#AndrzejZarębski">Nie mówiłem o tym, o czym pan przed chwilą mówił. Proszę mi takich słów nie „wciskać”. Ja mówiłem w dużo szerszym horyzoncie. Tego typu polemiki na tym posiedzenie prowadzić nie będę. Jestem trochę zażenowany.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Na telewizji znają się wszyscy, bo przynajmniej raz w tygodniu każdy tę telewizję ogląda. Jednemu podoba się jedno, drugiemu - drugie. Są to odczucia dość subiektywne. Dlatego może w tej dyskusji skaczemy z tematu na temat.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Chciałabym przypomnieć, że bardzo jasno sformułowany jest temat naszej dzisiejszej dyskusji „Telewizja w warunkach pluralizmu”. Jak rozumiem, mamy więc dyskutować o zasadniczych i modelowych sprawach. Chyba powinniśmy powrócić do niektórych wątków, które znalazły się w wystąpieniu mojego przedmówcy, pana Zarębskiego.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Uważam, że najpierw powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy mamy już ten pluralizm. Odpowiemy, że jeżeli tak, to jest on bardzo kulawy i dosyć wąski. Powinno nam zależeć na tym, aby tą dyskusją i naszą dwudniową pracą doprowadzić do poszerzenia warunków pluralizmu. Dopiero wtedy będzie pora na różne merytoryczne oceny i sprawdzenie siły konkurencyjności.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Wydaje mi się, że dopóki nie będzie w pełni uregulowana sprawa pełnego zakresu usług za obowiązkowy abonament płacony przez użytkowników telewizji publicznej, to nie będzie mowy o tym, aby występować z postulatami waloryzacji tego abonamentu, czy wręcz jego zwiększania. Wydaje mi się, że ten postulat jest słuszny. Należy dążyć do odwrócenia proporcji między abonamentem, a wpływami reklamowymi. Ale powtarzam - dopóki ludzie płacący abonament nawet nie oglądają telewizji publicznej, to trudno od nich żądać, aby płacili coraz więcej. Pan A. Zarębski powiedział, że należy zapewnić pokrycie kraju Programem 2. Mamy takie czarne dziury, gdzie Program 2 nie dociera. Poza kwalifikacją i poza kategoriami programów telewizji publicznej pojawiło się coś, co dopiero dzisiaj mamy zdefiniowane jako programy miejskie. W powszechnym odbiorze widzów programów regionalnych te programy miejskie są dla nich prawdziwym programem regionalnym. Jest to program telewizji publicznej. Jest to ich program regionalny i oni za niego też płacą abonament. Jak widzę tak nie jest. Myślę, że to przekonanie należałoby sprostować i wręcz nazwać to pseudokomercyjnym programem telewizji publicznej. Jest to niedomówienie powodujące naciski, aby telewizja publiczna zabezpieczała oglądalność właśnie tego typu programów.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Nie ulega wątpliwości, że pierwszym krokiem, aby dojść do pluralistycznego rynku jest zabezpieczenie tego, co telewidz otrzymuje za płacony abonament. Wtedy dopiero należałoby myśleć o przyspieszeniu drugiego etapu procesu koncesyjnego, czyli o wprowadzeniu wśród nadawców niepublicznych jeszcze większej konkurencyjności. Nie jest to debata o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, ale tam właśnie takie wnioski powinny być skierowane. Niektóre dezyderaty będą odbijane pod adresem Ministerstwa Łączności i Ministerstwa Obrony Narodowej, niemniej jednak do tego trzeba wrócić. Dopiero wtedy będzie można mówić o warunkach pewnego pluralizmu i oceniać regulacje ustawowe pod kątem ich sprzyjania rozwojowi pluralizmu. Teraz mamy dobre regulacje, które niestety, nie bardzo się sprawdzają.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Chciałabym się ustosunkować do kilku konkretnych spraw. Pan poseł J. Braun już przypomniał o sprawie, która pojawiła się w dniu wczorajszym. Jeżeli mówimy o pluralizmie, to obowiązywać powinna równość szans dla podmiotów tego pluralistycznego rynku. Tu chciałam przypomnieć o zróżnicowaniu opłat za użytkowanie częstotliwości dla nadawców publicznych i prywatnych. To nie jest dobrze. Nadawcy publiczni korzystają przecież z rynku reklam. Mają poza tym inne handicapy. Równość podmiotów obowiązuje. W tej sprawie powinniśmy wystąpić z dezyderatem do ministra łączności. Unormowanie tej sytuacji eterowej i częstotliwościowej i wprowadzenie prawdziwego pluralizmu jest bardzo ważne w sytuacji, gdy na szczęście nie ma żadnej reglamentacji telewizji satelitarnej, ale może się okazać, że nagle konkurencja jest nie między telewizjami koncesjonowanymi przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Rozrost rynku telewizji satelitarnej może być szybszy, niż rynek telewizji tworzony na mocy koncesji. Zwracano nam na to wczoraj uwagę. Tu mamy programy, które bardziej lubimy, a tam może takie, które ludzie bardziej chcą oglądać. Zaczyna się problem rynku reklam. W ten sposób, nie spiesząc się z rozszerzaniem procesu koncesyjnego, możemy doprowadzić do takiej sytuacji, że stacje komercyjne nie będą miały w co wchodzić, ponieważ nie będzie już rynku. Rynek reklam może przejść via satelita. Pomijam już to, że oznacza to także wyprowadzenie pieniędzy z kraju. Sprawa jest znana nie tylko w mediach elektronicznych. Zaczyna się to zjawisko pojawiać także w mediach prasowych, w postaci niebezpieczeństwa transferowania wydatków reklamowych za granicę. Nie ma ku temu żadnego powodu. Dlatego uważam, że powinniśmy bardzo poważnie potraktować konieczność rozszerzenia pluralizmu, wzmocnienia pluralizmu na rynku telewizji.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Bardzo modny i jednocześnie bulwersujący jest ostatnio temat Rady Programowej. Jesteśmy jeszcze przed podjęciem ostatecznych decyzji, ale nie wyobrażam sobie, aby Rada Programowa była superciałem, superzarządem, który dokonuje ocen, a jeśli mu się coś nie podoba, to dokonuje określonych zmian. Rada Programowa powinna być ciałem, które współpracuje z zarządem przed emisją. Ma to być merytoryczne ciało doradcze bez jakichkolwiek władczych i prokuratorsko-sądowych uprawnień. Ma stanowić wzmocnienie, czy wsparcie potencjału intelektualnego zespołów telewizji publicznej. Wtedy może ona spełnić swoją rolę. Wczoraj dowiedziałam się, że są już warunki, aby powołać rady programowe w ośrodkach regionalnych. Do tej pory z powodu braku podpisów Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie było to możliwe. Chciałam Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji za to podziękować.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JanuszZaorski">Materiały w tej sprawie zostały przesłane do Telewizji Polskiej SA kilka dni temu.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Następna sprawa dotyczy producentów zewnętrznych. Jeżeli będziemy patrzyć na nich wilkiem i tworzyć atmosferę, że nie wiadomo, jak dużo zarabiają, to będzie tylko gorzej, a nie lepiej. Po to są niezależnymi producentami i po to tworzą takie przedsiębiorstwa, aby zarabiać. Im więcej będzie niezależnych producentów zewnętrznych, tym więcej lepszych i tańszych programów będzie mogła kupować telewizja publiczna i nie tylko publiczna. W tej chwili tego rynku nie ma. Słyszeliśmy o tym wczoraj w Telewizji „Polsat”, która mówiła o tym, że jest nastawiona wyłącznie na producenckie firmy zewnętrzne, bo chce być telewizją emisyjną, a nie producencką. „Polsat” stwierdza ubóstwo i płytkość tego rynku.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Bardzo proszę, żeby Komisja Kultury i Środków Przekazu upowszechnianiem nie najszczęśliwszych opinii nie doprowadziła do tego, że zamiast rozwijać, ograniczymy rynek niezależnych producentów.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JuliuszBraun">Mam zapisane w tej chwili do dyskusji jeszcze 3 osoby. Później chciałbym udzielić głosu przedstawicielom telewizji publicznej i „Polsatu”, gdyż do nich kierowano dużo pytań. Jeśli nie będzie więcej zgłoszeń do dyskusji, to będziemy mogli obradować bez przerwy i dzięki temu wcześniej zakończyć nasze obrady. Jeśli będzie jeszcze dużo zgłoszeń, to przerwę trzeba będzie ogłosić.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#JuliuszBraun">Chciałbym zapytać, czy ktoś jeszcze chciałby zgłosić się do dyskusji. Ponieważ zgłoszeń nie widzę, to będziemy mogli obradować bez przerwy.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#RyszardMiazek">Mam do poruszenia dwie kwestie, które wiążą się z pracą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i z pracą parlamentu. Pewne pytania będą ciągle stawać przed nami równolegle. Pierwsze pytanie, czy telewizji polskiej jest wystarczająco dużo, czy za dużo? To pytanie staje przed nami, przed rozpisaniem drugiego konkursu. Na pewno z dokumentów i wizytacji można się było zorientować, że polskiej telewizji jest dużo więcej niż było jej kiedyś. Gdyby łącznie traktować telewizję publiczną i prywatną, to jest to znakomicie więcej, niż jeszcze kilka lat temu. Więcej ludzi pracuje w Telewizji Polskiej i lepiej im się żyje, bo w ostatnich latach realne dochody tego środowiska znacznie wzrosły. Można więc powiedzieć, że realizuje się znane hasło, że jest lepiej i ludziom żyje się dostatniej. Jest to obszar polskiej rzeczywistości, którego nie dotknął plan Balcerowicza i który można pokazywać na dowód, że w inny sposób, poprzez odpowiednie regulacje można było zapobiec spadkowi produkcji, bezrobociu, czy gwałtownemu pogorszeniu realnych dochodów pewnego środowiska. Mówię o tym dlatego, że ten plan, ta szkoła ma wielu wyznawców i wielbicieli wśród braci dziennikarskiej.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#RyszardMiazek">Całkiem poważnie można powiedzieć, że z woli parlamentu dzisiaj każdemu obywatelowi należy się dostęp do trzech programów telewizji publicznej. Nie spotkałem się w kraju, jeżdżąc po Polsce, z głosami, że tej telewizji powinno być mniej. Raczej odwrotnie. Wszyscy chcieliby to swoje prawo dostępu do trzech programów telewizji publicznej wyegzekwować.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#RyszardMiazek">Są dwie przyczyny takiego stanu, że przeciętny obywatel korzysta z 1,5 programu. Nie wszystkie częstotliwości dla potrzeb telewizji publicznej zostały przyznane, a część przyznanych nie jest dotychczas wykorzystana. Na początku pracy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przyznaliśmy kilkanaście częstotliwości dla Programu 2. Nic tam nie zrobiono. Program 2 jest emitowany tak, jak był emitowany poprzednio. Nie obserwujemy tu żadnego wysiłku, aby przesunąć te środki i choćby prowizorycznie przy pomocy przekaźników, przemienników czy małej mocy nadajników, umożliwić odbiorcom oglądanie Programu 2. Jak słyszeliśmy w 2000 r. może już nie być telewizji publicznej. Nie jest to tak odległa perspektywa - trzeba to robić szybciej i lepiej.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#RyszardMiazek">Postulat, aby telewizji było mniej wypływa ze strony prywatnych nadawców. Niektórym wydaje się, że można by było sprywatyzować część telewizji publicznej. Jestem bardzo ciekawy jak posłowie by się do takich opinii przychylali, na ile byliby skłonni im ulegać. Stoimy obecnie przed taką alternatywą, że albo będziemy rozbudowywać rynek prywatny, albo będziemy akceptować ład, który obecnie jest ukształtowany, tzn. trzy telewizje publiczne i czwarta ogólnopolska telewizja prywatna uzupełnione telewizją lokalną i ewentualnie kanałem filmowym. Jest to bardzo ważny problem. Nawet ta telewizja powołana przez nas ma problemy finansowe. Stoi przed nami problem, czy budować kolejną nową telewizję. Byliśmy w Anglii, gdzie dyskusja na temat budowy nowej telewizji trwa już 2 lata. Jest to jednak problem ważny, więc zwracam się do posłów, aby pomogli nam zająć właściwe stanowisko.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#RyszardMiazek">Czy telewizji jest za dużo? Często pada argument o barierze wypłacalności społecznej na rzecz telewizji publicznej. Nie chciałbym przyczynić się do tworzenia pewnego mitu o tym, że nie istnieje zezwolenie społeczne na wyższe opłaty abonamentowe na telewizję publiczną. Dzisiejsza opłata jest symboliczna. Nie twórzmy mitów. Opłata za samą telewizję, za trzy programy wynosi 1,5 USD miesięcznie. Jeżeli za 1 kanał telewizji kodowanej zagranicznej trzeba zapłacić 12 USD czy 6 USD w tańszych wersjach, to będzie tak, jak było już u nas z masłem - nie będzie krajowego, to będzie zagraniczne droższe. Jeżeli programy zagraniczne stanowić będą uzupełnienie dla pewnych środowisk, to będzie to społecznie akceptowane. Gdyby stało się tak, że wyeliminujemy telewizję publiczną i damy w zamian te drogie telewizje zagraniczne, to sytuacja taka nie uzyska akceptacji. Tym bardziej że telewizje zagraniczne nie ukrywają w rozmowach z nami, że nie przychodzą do Polski, aby Telewizji Polskiej coś dać, ale po to, aby jej coś zabrać. Taki przecież jest sens ich obecności na rynku. Jaka ta telewizja publiczna powinna być? Przyznam, że natrafiamy na pewną barierę w porozumieniu z zarządem w tej sprawie. Na każdą krytykę słyszymy jedną odpowiedź: - nas ludzie oglądają. Telewizja tłumaczy się przed nami wskaźnikami oglądalności. Rozumiem, że Telewizja Polska SA zawęża pojęcie telewizji publicznej do struktury gatunkowej. Można powiedzieć, że jest to takie hasło, że symbolem Telewizji Polskiej jest teatr telewizji, który ma symbolizować tę telewizję publiczną. W Telewizji Polskiej SA nie ma w ogóle zapotrzebowania na rozmowę o aksjologicznej warstwie telewizji publicznej, jaka ta telewizja powinna być. A ona powinna być głęboko humanistyczna i państwowotwórcza. Dzisiejsza telewizja publiczna w istocie nie różni się w tej sprawie od niektórych gazet prywatnych. Niektórym ustępuje, tak jak ustępuje wielu komercyjnym stacjom, które są bardziej państwowotwórcze i bardziej humanistyczne niż telewizja publiczna.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#RyszardMiazek">Musimy wiedzieć, że w tym wieku nad światem zaważyły trzy fobie: fobia antyreligijna, fobia antyżydowska i fobia antychłopska. O ile dwie pierwsze fobie nie uchodzą bezkarnie, to trzecia do woli, codziennie jest dawkowana społeczeństwu w dowolnych ilościach. Dzieje się to poprzez dobór ludzi, stawianie tez. Jest to najbardziej antyhumanistyczny przykład działania Telewizji Polskiej SA - wczoraj wieczorem obejrzałem program z udziałem wybitnych intelektualistów i dziennikarzy, którzy nie w sposób krytyczny (bo krytykować można), a uogólniający stwierdzają, że Polska nie wejdzie do Europy tylko dlatego, że nie pozwolą na to chłopi. A przecież w Unii Europejskiej nie ma miejsca na żadną z tych fobii. Jest to osiągnięcie myśli politycznej Europy. Tworzenie tej Unii zaczęło się od przełamywania fobii antychłopskiej. Jeżeli polscy politycy chcieliby wejść przy udziale Telewizji Polskiej z tą fobią do Unii, to padało stwierdzenie, że jest to piękna czekoladka, której się nie sięgnie, bo polscy chłopi na to nie pozwolą. Padło tam też stwierdzenie, że jeśli przystąpimy do Unii, to chłopi zapłacą najwyższą cenę. Było to jedno prawdziwe stwierdzenie.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#RyszardMiazek">Winię pana prezesa o to, że ukształtował taki profil telewizji, że pomieszał telewizję publiczną w tej warstwie aksjologicznej z codzienną szopką noworoczną, z ustawianym codziennie szafotem. Ten szafot też był w historii oglądany. Młodzi rewolucjoniści postawili szafot na głównym miejscu w Paryżu, bo ludzie chcieli to oglądać. Po kilku tygodniach się to przejadło, więc ustawiano szafoty na bocznych ulicach.</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#RyszardMiazek">Jeżeli my nie możemy znaleźć zrozumienia, to parlament musi nam pomóc w ustaleniu co ma być rozumiane pod hasłem telewizja publiczna. Czy ma to być ta telewizja antyhumanistyczna? Wczoraj prof. Weiss powiedział jak należy rozumieć faszyzm, czy antysemityzm. Właśnie jako antyhumanizm. Nikt z tych młodych dziennikarzy tego nie rozumie. Obrażają się kiedy coś na ten temat im się powie. Są w roli już nie tylko partii opozycyjnej, ale trybunału rewolucyjnego. Najlepiej czują się w roli trybunału rewolucyjnego. Kto im takie prawo dał? Ustawa? Niech posłowie nam to powiedzą.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#MarekSiwiec">Na początku chciałem powiedzieć o dwóch dosyć istotnych sprawach, wynikających z dyskusji. Szkoda, że mówimy tak mało o „Polsacie”. Dlatego, że ogniskując dyskusję na telewizji publicznej przyjmujemy jakby do wiadomości, że „Polsat” jest. Nie tak dawno wielkie autorytety naszego państwa formalne i nieformalne, wielkie tytuł prasowe odsądzały od czci i wiary ludzi związanych z tą stacją, jak również Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, która tę koncesję wydała. Mogę zwrócić państwa uwagę na to, (a mówię to z pewną złośliwą przyjemnością), że „Polsat” istnieje i jest dość dobrze oglądany, jak na skromne siły, którymi dysponuje. Oczywiście nie ma mowy o jakimkolwiek zagrożeniu telewizji publicznej. Satysfakcja moja bierze się także stąd, że ktoś w „Polsacie” wpadł na prosty pomysł, że aby zrobić audycję, która będzie oglądana i komentowana, trzeba zaprosić tych ludzi, których telewizja publiczna nigdy nie zaprosi, nie z powodów merytorycznych, ale innych. Nie chcę tu wartościować. Mogę zwrócić uwagę na to, że jeżeli akurat z powodów politycznych pan prof. T. Zieliński przestał się pojawiać w telewizji publicznej, a zaczął występować w „Polsacie”, to audycje z jego udziałem stały się dobrze oglądalne.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#MarekSiwiec">Druga sprawa to zupełnie fałszywy problem producentów niezależnych. Producenci są niezależni wtedy, gdy mają pieniądze, kamery, pomysły, studia i robią programy. Przynoszą te programy na rynek i mówią: państwo te programy kupicie, albo państwo... Nie chcę obrażać wszystkich. Wydaje mi się, że po prostu definiuję zjawisko. Hasło „niezależny producent” w Polsce polega na tym, że czasem ktoś ma pomysł, pożycza kamery i studio z telewizji publicznej i robi program. Nie wnikam w to, czy to jest droższe, czy tańsze. Nie jest to jednak tak, że nie można obliczyć ile kosztowałoby to telewizję publiczną, a ile to kosztowało niezależnego producenta. Natomiast zupełnie niezrozumiałe jest to, że telewizja publiczna kreuje postać, która później w dziwny sposób zostaje wyeksportowana do producenta zewnętrznego po to, aby tam robić program i, jak sądzę, duże pieniądze - czego zresztą życzę tej postaci i producentowi. Jest to jednak dla mnie pewien rodzaj niegospodarności.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#MarekSiwiec">To było przyczynkarstwo, a teraz w sposób uporządkowany postaram się mówić o telewizji publicznej. Do tego, co powiem, w tej chwili upoważnia mnie tylko jedna rzecz. W momencie, gdy był powoływany zarząd i rada nadzorcza Telewizji Polskiej SA - nawiasem mówiąc - z żalem stwierdzam, że nie ma tu przedstawicieli rady nadzorczej ani ministra finansów, który figuruje jako jeden z organów spółki w ustawie w takim trudzie przyjętej - wiadomo w jakiej sytuacji i z jakimi namiętnościami, nie było szansy zapytać panów, którym oddaliśmy olbrzymią część naszego autorytetu i zaufania, jak to właściwie ma wyglądać. Teraz skoro minął rok, takie minimum obrachunkowe - to chciałbym powiedzieć, jak w moim przekonaniu ta telewizja ma wyglądać i chcę publicznie powiedzieć (bo jestem o to pytany) czy to miało wyglądać, jak w moim przekonaniu wygląda. Jest sens pytać o bilans tego roku, bo władze telewizji (zarząd i rada nadzorcza) powoływane były z pewnymi oczekiwaniami. Mówiło się o przekształceniach. Sprawozdanie przyjmuje minister finansów. Instytucja, która powoływała zarząd i radę nadzorczą szans oceny tego, co się wydarzyło w ciągu roku nie ma. Mówię o literze prawa. W związku z tym jest sens mówić o bilansie roku, skoro jest dzisiaj taka okazja.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#MarekSiwiec">Trzeba także zapytać, czy kierunki przyjęte jako priorytety przez zarząd i radę nadzorczą są kierunkami słusznymi. Czy te kierunki akceptujemy, uznajemy nie tylko jako widzowie, ale jako osoby spełniające pewną część odpowiedzialności. Moja część odpowiedzialności polega na tym, że ja biorę udział np. w określaniu wysokości abonamentu. Ja chcę wiedzieć na co pieniądze z podatku, które wysokość będę określał, będą kierowane.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#MarekSiwiec">Pan J. Dworak powiedział o zmianach 6 już zarządów i braku stabilizacji. Trzeba się zdecydować, co z tego co zostało zrobione służy rozwojowi instytucji, a co z tego co jest zrobione tej instytucji nie służy. Tę dyskusję trzeba odbyć. Korekta, która jest sprawą naturalną i nie oznacza od razu zamachu, zanegowania. Różnica, panie prezesie Dworak, pomiędzy czasem dzisiejszym, a tym co było wcześniej polega na tym, że dziś w sposób jawny mówimy o niezależnej, demokratycznej instytucji w ramach tego co nam daje prawo. Nie jest tak, jak kiedyś, gdy wyrzucano pana ze stanowiska w związku ze zmianą ekipy rządowej. Prosiłbym, aby o tym pamiętać. Rok temu, gdy tworzył się zarząd Telewizji Polskiej SA, to ja sobie wyobrażałem, że będzie brana pod uwagę wizja (teraz mówi się misja, ale to mi się nieodparcie kojarzy z misjonarzami, więc będą mówił o wizji), wizja telewizji, jako jedynej instytucji integrującej tak naprawdę nasze państwo. Dziś nie ma może poza kościołem, takiej instytucji, która potrafi zgromadzić w jednej chwili 70–80% słuchaczy. Są takie audycje, które tylu słuchaczy gromadzą. Jeżeli tej wizji integracji społeczeństwa, integracji państwa nie będzie, to zostanie utracona ogromna okazja wprowadzania reform w naszym państwie (reform związanych z gospodarką, z uczeniem społeczeństwa co to jest rynek, co to jest bank, giełda, dywidendy itd.). W moim przekonaniu, tej funkcji promowania reform, funkcji kulturowego integrowania społeczeństwa, telewizja publiczna nie spełnia. Marzyłem o tym, że będzie to instytucja budująca autorytet państwa, ale tego państwa przez duże „P”, chociażby poprzez stosunek do organów tego państwa, choćby przez stosunek do ostatniego orzeczenia sądu. Nie chcę mówić o tym czy jest to dobre orzeczenie, czy nie, czy ono posuwa nas do przodu. Ale jest to orzeczenie wydane przez niezależny sąd. Ilość „pomyj”, które wylewa się na Sąd Najwyższy także w telewizji, przechodzi ludzkie pojęcie. Nie wnikam w merytoryczną stronę tej dyskusji. Wierzyłem, że ta instytucja będzie bardzo umacniała demokrację. Chciałem zapytać, w jaki sposób w ciągu tego roku te „wątlutkie” mechanizmy - parlamentaryzm itd., były przez tę instytucję umacniane?</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#MarekSiwiec">Drugi wyznacznik tego, co sobie wyobrażałem na temat telewizji. Chciałem, aby była to instytucja neutralna politycznie, gdzie polityka się dzieje, gdzie się odbywa. Aby było to naturalne środowisko ścierania się racji i poglądów politycznych, opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej, w proporcjach wynikających z realnego zainteresowania społeczeństwa. Mogę powiedzieć, że tak nie jest. Politycy boją się telewizji, albo reagują na nią agresją. Telewizja nie wzbiła się ponad te podziały. Nadal jest stroną mimo deklaracji, że stroną nie jest.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#MarekSiwiec">I ostatnie dwa punkty. Przy spełnieniu tych wszystkich warunków telewizja musi być oglądana i skrojona na kieszeń podatnika. Tak sobie to wyobrażałem.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#MarekSiwiec">Dzisiaj, po roku, mogę powiedzieć, jak to jest. Siłą rzeczy skoncentruję się na tym, co mi się nie podoba. Są rzeczy, które mi się podobają, ale sens tej rozmowy jest w tym, że skoncentrujemy się w przededniu nowego roku obrachunkowego na negatywach, po to, aby zarząd i rada nadzorcza wzięły to pod uwagę - lub oczywiście nie wzięły. Innej możliwości, jak perswazja, nie mamy. Mam wrażenie, że jest to instytucja skrajnie rozpuszczona monopolem. To co dzieje się na rynku reklam, te proste porównania (Komisja otrzymała dane, ile z globalnego rynku reklam konsumuje telewizja publiczna) - pokazują, że naprawdę jest tak, że ten kto płaci, ten wymaga. Naprawdę płacą fabrykanci i oni wymagają. Ponieważ płacą więcej niż podatnik, w związku z tym dla nich się konstruuje programy. A to, że ludzie oglądają to tylko dlatego, że fabrykanci płacą dlatego, że ludzie oglądają i mamy jakby to koło zamknięte.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#MarekSiwiec">Po drugie jest to instytucja nie przyzwoicie bogata. To bogactwo momentami razi w oczy. Nie jest to bogactwo w rozumieniu Macieja Szczepańskiego. Nie są to jachty, itd. Mam wrażenie, że jest to instytucja żyjąca ponad stan (nie namawiam do tego, aby wybitny dziennikarz telewizyjny zarabiał tyle, ile zarabia łódzka szwaczka, bo powinien on zarabiać znacznie więcej). Wydaje mi się, że są pewne techniki oszczędzania pieniędzy. Mogę z satysfakcją stwierdzić, że niektóre z nich zostały wdrożone przez zarząd, ale nie do końca.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#MarekSiwiec">Telewizja nie wykorzystała olbrzymiej szansy, jaką było czyste pole kadrowe. Przypomnę, że uchwałą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zwolnieni zostali wszyscy dyrektorzy. Ta okazja została stworzona po to, aby wprowadzić ludzi lepszych. Jeśli organizuje się konkurs, w tym konkursie ktoś wygrywa, a później zostaje wyrzucony z pracy, to albo ten konkurs był fikcją i ten człowiek niepotrzebnie doszedł do finału, albo prawdziwa polityka kadrowa prowadzona jest zupełnie inaczej niż w konkursie. Jeżeli rada nadzorcza nie powołuje kogoś na szefa terenowego ośrodka telewizji, a on zostaje na to stanowisko później powołany, już poza procedurą rady nadzorczej, zgodnie z prawem rzecz jasna, na zastępcę albo awansuje w strukturze centralnej, to po co to całe zamieszanie? Ci Duńczycy, te wielogodzinne rozmowy, wypracowania itd.?</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#MarekSiwiec">Aktualna telewizja jest hermetyczna na krytykę. Nie przyjmuje jakichkolwiek argumentów. Odpowiada, że jest dobra, mądra. Mówię to przede wszystkim do zarządu, bo z radą nadzorczą jest dużo mniej kontaktów.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#MarekSiwiec">Reasumując, to albo jest brak kompetencji, albo jest reprezentowany pewien cynizm. Jeśli jest to brak kompetencji, to ja to rozumiem. Jeśli jest cynizm, to jest mi smutno. Gdy z takim wielkim trudem (mówię tu o 9. członkach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którzy jednogłośnie podnosili ręce w bardzo trudnych sprawach ryzykując własną egzystencję) doszło do sprawozdania w Sejmie, to chcielibyśmy, żeby w telewizji było inaczej. Dzisiaj, choć w „sosie” demokratycznym, jest tak samo albo jeszcze gorzej. I to mnie smuci.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#MarekSiwiec">To wszystko, co mówię, mówię z pozycji skrajnie przyjaznej dla telewizji. Kolega R. Miazek w jednym może liczyć na moje poparcie. Polskość tej telewizji, jej rola kulturotwórcza i szansa przetrwania kultury narodowej istnieje dzięki pewnemu korzystnemu zbiegowi okoliczności. To że akurat w telewizji jest tyle pieniędzy, to jest po prostu nasze szczęście. Nasze - jako państwa i społeczeństwa. Jeżeli dzisiaj po roku zamiast siły autorytetu jest autorytet siły, to po raz kolejny jest mi smutno. Uważam, że ten zarząd jest pozbawiony autorytetu, takiego autorytetu społecznego, jakim powinien dysponować zarząd. Autorytetu nie wymuszonego, nie formalnego, nie instytucjonalnego, a takiego jakim powinni się cieszyć ludzie odpowiedzialni za wielką instytucję państwową.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#MarekSiwiec">Chciałem przypomnieć mówiąc o sprawach smutnych, o takim zjawisku. Był kiedyś reżyser o nazwisku Szołajski. Ten reżyser poskarżył się do Krajowej Rady, że zmieniono mu film tak, że ze złego księdza wyszedł w tym filmie dobry ksiądz. Nie wnikam w sprawy reżysera Szołajskiego. Jest to postać specyficzna, zapewne barwna - jak każdy artysta ma do tego prawo. Zwróciliśmy telewizji uwagę, że nie jest dobrze, jeśli robi się takie numery. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że zrobił to niezależny producent. Chciałem zapytać, choć może bardziej retorycznie: jeżeli system producencki ma wyglądać właśnie w ten sposób w telewizji a tak, jak rozumiem, optuje zarząd, to ja uważam, że jest to wielki błąd. Chciałem zwrócić uwagę, że film reżysera Szołajskiego nie został jeszcze pokazany w telewizji w tej wersji, w jakiej został nakręcony, co też jest miarą otwartości, demokracji i szczerości w różnych publicznych wypowiedziach.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#MarekSiwiec">Chciałem zaapelować do pana prezesa W. Walendziaka i kolegów z zarządu i rady nadzorczej. Proszę panów, nie twórzcie sztucznych frontów, nie twórzcie wizji, że jesteście jedynymi osobami odpowiedzialnymi za niezależność tej instytucji, za niezależność nadawcy publicznego. Nazywajcie po imieniu ludzi, którzy wam grożą. Nie kreujcie zagrożenia tam, gdzie go nie ma, ponieważ gdy to zagrożenie pojawi się naprawdę nikt nie zwróci na to uwagi, tak jak było to w bajce I. Krasickiego (o ile na zakończenie nie pomyliłem nazwiska klasyka).</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JuliuszBraun">Tak na marginesie, można tylko powiedzieć, że film pana Konrada Szołajskiego doczekał się debat na forum parlamentu już kilkakrotnie, co jest chyba ewenementem, jeśli chodzi o polską sztukę filmową.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#DariuszJabłoński">Zanim przejdę do tego, co chciałem powiedzieć państwu, chcę sprostować wypowiedź pana posła Siwca. Film reżysera K. Szołajskiego i to, co się z nim stało jest właśnie przykładem zależności, gdyż producent tego filmu jest jednocześnie pracownikiem telewizji publicznej. Bardzo więc proszę, aby w tym przypadku nie używać nazwy producent niezależny. To jest właśnie przykład na to, jak można wpływać na producenta, kiedy się go zatrudnia. My jesteśmy producentami niezależnymi nie zatrudnionymi przez Telewizję Polską SA.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#DariuszJabłoński">Przez chwilę chciałem mówić o produkcji niezależnej nie mówiąc o pieniądzach a to, jak mi się wydaje, ostatnio bardzo rzadko się zdarza. Jestem reżyserem. Pracowałem m.in. jako drugi reżyser przy serialu „Dekalog”. Myślę, że każdy z państwa ten serial oglądał. Pięć lat temu zająłem się produkcją. Dlaczego? Ponieważ nie mogłem znaleźć miejsca, gdzie mógłbym robić swoje filmy, tak jak i inni moi koledzy, znani polscy reżyserzy nie mogli takiego miejsca znaleźć. Dlatego zostałem producentem. Polscy producenci to w większości w 95 przypadkach na 100, są to ludzie, którzy są autorami, operatorami, reżyserami, scenarzystami. 5% to prawdopodobnie dziennikarze. Natomiast na pewno nie ma wśród nas biznesmenów.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#DariuszJabłoński">W kontekście tego, że producent powinien mieć pieniądze, to nie jest prawda, to jest mit, z którym walczymy. Producent hollywoodzki ma pieniądze. Główną wartością producenta europejskiego jest po pierwsze niezależność. Niezależność od nadawcy i to jest element demokracji. Po drugie kreatywność czyli pomysł. Właśnie za pomysł płaci się w europejskiej telewizji producentowi niezależnemu. Za to, że wie co trzeba wymyślić, jaki temat trzeba przedstawić i jak to zrobić. Jest to o tyle ważne zagadnienie, że o ile rozmawiamy o produkcji niezależnej, to nie jest tak, że zarząd telewizji publicznej uprawia prywatę wciągają prywatne firmy do współpracy. Dyrektywa Rady Europy z 1988 r., zobowiązuje każde z państw członkowskich niezależnie od tego, od kiedy w tym kraju istnieje demokracja, do zapewnienia u każdego emitenta co najmniej 10% dla produkcji niezależnej. Dlaczego? Ponieważ jest to taki sam elementu demokracji, jak wolna prasa. Nikt z państwa nie może sobie wyobrazić dzisiejszego dnia bez wolnej prasy. Ponieważ stacji ogólnokrajowych żadne państwo nie może mieć więcej niż 2–3, to ta furtka dla producentów niezależnych u emitentów jest właśnie poszerzaniem demokracji. To właśnie da gwarancje niezależnych wypowiedzi, wolność ekspresji, wolności wypowiedzi. Niezależna produkcja zapewnia realizację zasad konstytucyjnych.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#DariuszJabłoński">Nie chciałem się do tej sprawy odnosić, ale w kontekście ostatnich spraw związanych z niezależną produkcją nie mogę tego pominąć i udawać, że nic się nie stało. Czuję się pomówiony, pomówiony w sposób dość specyficznie przygotowany. Te programy, przy których padły pewne liczby, te programy się pojawiły nie bez powodu, ponieważ te programy są produkowane przez członków zarządu Stowarzyszenia. Jestem producentem programu „Gliny”. Ten program ma rzeczywiście budżet w wysokości 200 mln zł. Powiem więcej, w tej chwili ten program kosztuje więcej i mamy kłopoty, aby zmieścić się w budżecie. Dlaczego? Każdy odcinek programu jest realizowany 2 razy po 4 doby w całej Polsce przez ludzi zagrożonych możliwością utraty życia lub kalectwa. Za każdym razem wchodząc do radiowozu muszę podpisać zobowiązanie, że biorę na siebie odpowiedzialność za własną śmierć. Naprawdę pracują oni w kamizelkach kuloodpornych. Wczoraj pracowali w Szczecinie. Dzisiaj, mam nadzieję, że śpią w Katowicach po dobie pracy. Ten program jest w ten sposób robiony. O ile wiem w „Listach o gospodarce” prelegentom nie grozi żadne niebezpieczeństwo, a wchodzą do studia tylko na 2 godziny. Moim zdaniem, to program „Listy o gospodarce” jest zbyt drogi w stosunku do programu „Gliny”. Należy też pamiętać o tym, że jest to pierwszy program przygotowywany przez 3 lata (rozmawialiśmy z Policją przez 3 lata, aby dopuściła do zrobienia takiego programu). Jest to pierwszy program niezależny od Policji i niezależny od telewizji, który według naszych danych ogląda co piąty Polak. Jeśli o takich danych mówią fachowcy, to należy ich zwolnić, a ja ich z przyjemnością zatrudnię do robienia „Glin”.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MarekMarkiewicz">Dziękuję za zaproszenie. Chciałem wytłumaczyć, dlaczego tak w ostatniej chwili zabieram głos. Zdecydowałem się po usłyszeniu słów, które nie wzbudziły protestu na sali, a które zostały wypowiedziane przez mojego przyjaciela - jak sądzę - pana Marka Siwca. Powiedział on, że misją telewizji publicznej powinno być tworzenie wizji integrującej państwo. Jeżeli tego typu zdanie pada w oczach przeciętnego widza (a takim jestem, a mam sporo czasu), który słucha premiera kraju, byłego ministra spraw zagranicznych, prezydenta i pyta jaka jest racja stanu tego państwa, to nie może bezkarnie, czy bez reakcji podać słowo, że akurat na instytucji, która w tym państwie jest tylko elementem tego systemu, ciąży tworzenie wizji integrującej państwo. Ona może lepiej, czy gorzej przekazywać, czy współtworzyć tę wizję. Ale nie daj Boże. aby obok Sejmu telewizja zajmowała się tworzeniem wizji integrującej państwo. Wtedy nie tylko Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, ale i kolejne zarządy Telewizji Polskiej SA będą miały kłopoty. Jeżeli pada zdanie, że telewizja publiczna ma mieć wydźwięk humanistyczny i państwowotwórczy, to czy to znaczy, że telewizja prywatna „Polsat” nie ma obowiązku działania w wymiarze humanistycznym, a pozwala się jej na działania antypaństwowe? Należy poszukać proporcji.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#MarekMarkiewicz">Pada zdanie, że telewizja jest stroną. No dobrze, ale w jakim sporze i po czyjej stronie? Kto byłby w stanie powiedzieć po czyjej stronie telewizja publiczna stanie w najbliższych wyborach prezydenckich? Czy też w najbliższych wyborach parlamentarnych? Nie ma co dzielić telewizji na to czy redaktor jest taki, czy inny. Ważne jest czy istnieje przekonanie, że telewizja publiczna tak, a nie inaczej się rozwijająca stanie po stronie jednego, czy drugiego ugrupowania lub poprzez tego, czy innego kandydata. Nie wiem, może jestem już zbyt obciążony nadmiarem wolnego czasu, ale twierdzę, że trudność odpowiedzi na to pytanie wyznacza pewien progres. Jeżeli byłaby prawdą postawiona teza, że telewizja jest stroną, to dlaczego tematem debaty publicznej nie był raport Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji sporządzony po poprzednich wyborach parlamentarnych, w którym Krajowa Rada wykazała zaniechania po stronie telewizji - nie działania pozytywne, ale zaniechania - i pewną możliwą, ale nie wytłumaczoną przez nikogo relację między takim stanem, a wysoką frekwencją wyborczą. Nie jest też prawdą, że układ polityczny pokrywa się z układem preferencji widzów. Nie mówię tego chcąc oskarżać kogokolwiek, a tym bardziej bronić telewizję i jej zarząd, bo sam mam do niej krytyczny stosunek.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#MarekMarkiewicz">Jedyna definicja telewizji publicznej, jaka padła w czasie dzisiejszej debaty, a którą sobie pracowicie wynotowałem jest taka, że telewizja publiczna wypełnia swoją funkcję podstawową przez wypełnienie funkcji nadawcy. Jest to najpełniej sformułowana definicja telewizji publicznej i jej zadań innych niż zadania prawne. Bo prawne zadania sprowadzają się do tego, że telewizja publiczna pobiera abonament, ma obowiązek realizować programy polityczne w czasie kampanii wyborczej, ma obowiązek udostępniać politykom i organom państwa czas antenowy i ma zakaz przerywania programów reklamami. To są pozytywne i stanowcze postanowienia prawa. Inne to są powinności, które telewizja powinna realizować. W przededniu nowelizacji ustawy należałoby sobie tak naprawdę odpowiedzieć, jakiego rodzaju powinności powinny się przekształcić w nakazy i odpowiadające im zakazy.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#MarekMarkiewicz">Tak jak w tej chwili można by było zadać pytanie, czy „Gazeta Wyborcza” jest bardziej publiczna od „Rzeczypospolitej”, czy mniej. W tej chwili polityka i życie publiczne daje tyle zainteresowań, że najbardziej komercyjny nadawca powinien się zajmować szczególnie społecznymi sprawami, bo one mają najbardziej rozrywkowy wymiar.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#MarekMarkiewicz">W takim układzie, tak długo jak definicja o standardzie telewizji publicznej w warunkach polskich nie zostanie przeprowadzona tak długo na debacie o telewizji w warunkach pluralizmu, będziemy mówili o pluralizmie opinii i podstaw oceny, a nie o tworzeniu jednolitego modelu. Padła w poglądach pana prezesa J. Dworaka opinia, że trzeba szukać perspektywy. Istotnie, jeżeli słyszymy, że dziś telewizja jest za bogata, to w 1990 r. była ona bankrutem zadłużonym w skarbie państwa. Gdzie leży granica, którą trzeba określić ustawowo, w udziale wpływów zewnętrznych, a jeżeli tak, to jakich. Jest to także element opisu telewizji w warunkach pluralizmu. Jeżeli mówimy, że forma spółki akcyjnej przyjęta w ustawie jest niewłaściwa, to trzeba mieć świadomość możliwych w prawie form i zapytać, czy ta forma funkcjonowała źle, czy dobrze i czy organy tej spółki oraz organy kontroli ładu w eterze spełniły swoje zadania. Czy świat zewnętrzny w stosunku do tych organów pozwolił im na to, co pan prezes J. Dworak nazwał komfortem działania każdej instytucji.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#MarekMarkiewicz">Czy to co powiedział pan A. Zarębski o tolerowanej spontaniczności rynku wymaga oceny w debacie na ten temat w przededniu nowelizacji? Wydaje się, że tak. To co padło przed chwilą, że debata trwa od 2 godzin, a nikt nie odpowiedział na pytanie: czy to dobrze, że „Polsat” dostał koncesję, czy nie? Dobrze, czy źle, że Canal Plus dostał koncesję. Bo to się mieści w całej konfiguracji rynku mediów elektronicznych, na którym swoje miejsce zajmuje i telewizja publiczna.</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#MarekMarkiewicz">Są bardzo chwytliwe argumenty mówiące o tym, ile program kosztuje u producenta zagranicznego. Pozwolę sobie na złośliwość, jako już zupełnie prywatny człowiek, także pod adresem zarządu. Nie tak dawno obejrzałem w Programie 2 debatę na temat telewizji, w której zobaczyłem dawno nie widzianych twórców telewizyjnych, których produkcje, na szczęście, nie znajdujące się na ekranie kosztują więcej niż te, które produkują producenci niezależni. To jest większy problem wewnętrzny. Jak wykorzystywać kadry telewizyjne i ile to naprawdę kosztuje? Jest to także przedmiot pytań do zarządu. Ja się ośmieliłem o to zapytać tylko dlatego, że miałem nadzieję, że jadąc do domu będę po kolejnej dyskusji wzbogacony o element podsumowań dotychczasowego okresu działania poszczególnych organów oceny rynku telewizyjnego. W istocie rzeczy spodziewam się, że za miesiąc odbędzie się debata o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i znowu powtórzy się problem redaktora Semki i paru innych osób, a ja nie będę wiedział, czy telewizja poprze tę, czy inną stronę w zbliżających się wyborach mimo to, że powszechne jest przekonanie o tym, że jest ona antyrządowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#WiesławGołębiewski">Na początek dwa zdania, które mi się nasunęły po wypowiedzi pana M. Markiewicza. Jest tak, że „Polsat” ma mniejsze, skromniejsze zapisy, które mu bardzo dobrze wychodzą w zakresie powinności publicznej. Natomiast telewizja publiczna ma szerokie powinności i zapisy, które nie wychodzą w realizacji. Tu jest ta różnica.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#WiesławGołębiewski">Druga refleksja jest natury historycznej. Po wypowiedzi pana M. Markiewicza nasuwa się refleksja, że pojawiła się nie tylko „dziura” w pokryciu terenu, ale także w naszej świadomości. Kiedy na przełomie XIX i XX wieku konstruowały się nowoczesne narody, my nie mieliśmy swojej państwowości. Wiele kategorii myślenia w tej „dziurze” się dzisiaj mieści. Rzecz się sprowadza do stosunku do demokratycznie wybranych, młodych organów państwa, w tym m.in. do orzeczeń sądów. My nie potrafimy się z tym oswoić. Jesteśmy anarchistami. W pewnych dziedzinach polemizujemy ze wszystkim. A wymowa zewnętrzna jest taka, że Polacy w pewnych dziedzinach do demokracji nie dorośli. Przyczyn upatruję w przełomie wieku, kiedy nie posiadaliśmy państwa.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#WiesławGołębiewski">Chcę zaproponować pewną metodologię naszego postępowania w tym szerokim, zacnym gremium. Aby nie była to metodologia pójścia w kierunku rozbudowanych sympozjów na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu. Aby była to metodologia praktyczna. Podejrzewam prezydium (okaże się, że słusznie) i wzmacniam rozumowanie członków prezydium w ten sposób, że proponuję, abyśmy po dzisiejszym posiedzeniu opracowali katalog wniosków, z katalogiem adresatów tych problemów, które były dzisiaj poruszane. W tym katalogu widzę wszystkie nasze uwagi, które należałoby omówić i wprowadzić do nowelizowanej ustawy o radiofonii i telewizji (która aktualnie znajduje się w podkomisji i wchodzi na forum Komisji Kultury i Środków Przekazu). Drugi powinien być katalogiem takich wniosków do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i trzeci katalog do zarządu i rady nadzorczej Telewizji Polskiej SA.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#WiesławGołębiewski">Pewne sprawy się przewijają, a my znajdujemy się ciągle na tym samym poziomie. Telewizja publiczna powinna zapewnić całkowitą odpowiedzialność za wiarygodność informacji i ich obiektywizm. Telewizja publiczna nie może być stroną w sporze. Każdego dziennikarza z urzędu powinna cechować zawodowa neutralność polityczna. Tak jak jest to w BBC. Ci, którzy o tym zapominają piszą sobie takie hasło: - Nie mam własnych poglądów publicznych, kiedy zabieram się do robienia programu. Wtedy nie jestem stroną. Etyka zawodowa obliguje do tego, że jeśli powiedziałem A puszczając kogoś z opozycji, to w tym samym programie tuż za nim muszę powiedzieć B - puszczam kogoś, kto sprawuje władzę. To jest poza wszelką dyskusją.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#WiesławGołębiewski">U nas obowiązuje zasada rzucania grochu o ścianę. Mówimy często o profesjonalizmie wielu dziennikarzy. Chciałem zapytać wprost pana Walendziaka, jak on to robi, gdzie znajduje dziennikarzy, którzy w sposób tak „fachowy” potrafią przeprowadzić np. w „Pulsie dnia” zapowiedzianą rozmowę z premierem rządu na ważki, wcześniej ustalony temat, który zaczął się od serii pytań prosto z magla. Jest ustalony temat rozmowy o ważkim problemie, a dziennikarz stawia pytania z magla. Jak to się robi w tejże telewizji, że kłótnia 5 polityków z ośmiu ugrupowań politycznych jest doskonałym pomysłem na news na godzinę 19.30. Jest to doskonały news przedstawiany jako główne wydarzenie dnia.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#WiesławGołębiewski">Już poważnie chciałem zapytać pana Walendziaka: jakie podejmuje pan działania, aby eliminować słabych i nieprofesjonalnych dziennikarzy, którzy ciągle produkować będą faule, którzy pracują w oparciu o faul i produkują faule. To pomysły, które obserwujemy jako widzowie. Nawet najlepsza grupa ekspertów BBC obradująca przez 3 dni nie byłaby w stanie wymyślić takiego programu, jaki robią nasi dziennikarze. Chciałbym, aby publicznie pan odpowiedział na to pytanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#JuliuszBraun">Chciałbym zapewnić pana posła W. Gołębiewskiego, że prezydium ma pewną koncepcję (i wcześniej ją miało) czemu ma służyć dzisiejsze posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#JuliuszBraun">Ponieważ jest to koniec tej fazy posiedzenia mam jeszcze dwie praktyczne sprawy. Ponieważ nie chciałbym mnożyć sprostowań do sprostowań, chciałbym poinformować, że pan Ryszard Wojtaszek z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Telewizji Kablowej przekazał mi ubolewanie z powodu złego zrozumienia jego wypowiedzi przez pana A. Zarębskiego. Wypowiedź ta, jak mówi, była tylko przełożeniem na język praktyczny postulowanej zmiany. Przepraszam za nieporozumienie.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#JuliuszBraun">Druga sprawa to sprawa incydentalna, ale myślę, że jako przewodniczący tej Komisji mam obowiązek ją odnotować i skierować do pana prezesa Walendziaka. Wydaje mi się, że jest niedopuszczalne, aby dziennikarz telewizyjny w sytuacji, gdy poseł, a członek tej Komisji odmawia uczestnictwa w programie, formułował publicznie na łamach prasy zarzuty, że odmowa ta nastąpiła dlatego, że osoba ta była pijana. Pomijam fakt, że akurat w tym przypadku posłowie mogą wiedzieć, że jest to w ogóle niemożliwe, ale jest to formuła absolutnie niedopuszczalna, co z przykrością chciałbym zauważyć.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#JuliuszBraun">W tej chwili chciałbym oddać głos naszym gościom prosząc, aby potraktowali swoje wypowiedzi jako udział w dyskusji, zaprezentowanie swoich racji. Jak już powiedziałem, na tym posiedzeniu chodzi nam o zebranie dużego zasobu wiedzy, która służyć nam będzie przy podejmowaniu różnych decyzji. Chciałbym więc prosić państwa o głosy w dyskusji, której temat określono, jako „telewizja w warunkach pluralizmu”.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JacekFuksiewicz">Prosiłem o umożliwienie mi zabrania głosu pomimo tego, że dzisiejsza dyskusja o telewizji w warunkach pluralizmu koncentrowała się bardziej na ocenie sytuacji aktualnej, niż na perspektywach. W związku z tym sprawy dotyczące Canal Plus i szerzej roli płatnej telewizji w porządku audiowizualnym, jaki powinien być kreowany w tej chwili z perspektywą na przyszłość, zajęły tutaj mniej miejsca. Nie mogę liczyć na to, że pod koniec tego posiedzenia ta druga część, a więc ujęcie perspektywiczne, zostanie w pełni wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#JacekFuksiewicz">W związku z tym pozwolę sobie w kilku punktach zarysować parę zagadnień związanych z koniecznością kształtowania w przyszłości ładu audiowizualnego. Chcę też odnieść się do paru uwag, które na ten temat padły.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#JacekFuksiewicz">Canal Plus jest telewizją płatną. Jest formą, która w chwili obecnej rozwija się na całym świecie. Rozwijać się będzie także w Polsce, w przyszłości. Słowo telewizja płatna zawiera w sobie fałszywy podtekst, jakoby inna telewizja była bezpłatna. Oczywiście, jak mówią Amerykanie, nie istnieje taka rzecz, jak bezpłatny lunch. Ktoś za wszystko płaci. W przypadku telewizji są to opłaty abonamentowe lub wpływy z reklam. Chodzi więc tutaj o telewizję, która nie żyje z reklam, która nie uszczupla rynku reklamowego. Jest więc innym partnerem, ponieważ nie pojawia się tutaj sięgając do ograniczonej puli pieniędzy przeznaczonych na reklamę. Będzie ona korzystała z opłat abonenckich, które zbierane są od ludzi wnoszących je dobrowolnie. Od ludzi szukających czegoś, czego nie znajdują w telewizjach ogólnodostępnych, a co jest związane z ich specjalnymi zainteresowaniami. Tak jak widać to w krajach bardziej od nas zaawansowanych, w przyszłości będą się pojawiały telewizje dla odbiorców o szczególnych zainteresowaniach. Canal Plus specjalizuje się w filmach i sporcie. Są kanały przeznaczone dla miłośników dokumentu, dla miłośników muzyki rozrywkowej, dla miłośników muzyki country, a nawet dla miłośników Playboya. Są to kanały płatne. Ze względu na to, że są one adresowane do węższej części publiczności szczególnie zainteresowanej jakimś tematem, czy gatunkiem, mogą funkcjonować opierając się na dobrowolnych składkach abonentów. Podobnie czytelnicy książek wnoszą opłaty nabywając interesujące ich książki. Widzowie w salach koncertowych, teatralnych, czy kinowych też wnoszą opłaty.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#JacekFuksiewicz">Przyszłość tych telewizji płatnych, telewizji kodowanych przeznaczonych dla widzów o szczególnych zainteresowaniach nie jest jeszcze w pełni unormowana. Wiem, o tym, że państwo parlamentarzyści pracujecie nad tym. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji też pracuje nad tym, ponieważ jeszcze w tej chwili sytuacja i stan prawny w Polsce przypomina wolnoamerykankę i okres zdobywania Dzikiego Zachodu. Tutaj wspomnieć trzeba o telewizji kablowej, która będzie rozprowadzać tego typu programy. Nie bez powodu tak gorąco występował tu przedstawiciel sieci kablowych, ponieważ (co może nie było dla wszystkich z państwa jasne), jak we wszystkich niejasnych sprawach, chodzi tu o bardzo duże pieniądze. Na świecie, w sieciach kablowych, operatorzy tych sieci nie zajmują się rzeczywiście instalacją domofonów. Są to wielkie scentralizowane koncerny, które tylko kilkanaście procent swoich dochodów uzyskują z rozprowadzania programów telewizyjnych. Większość dochodów uzyskują z usług telekomunikacyjnych. To są później potencjalni konkurenci, którzy będą wchodzili na rynek telefoniczny i usług telekomunikacyjnych. W tej chwili wszelka działalność legislacyjna i wszelka refleksja na ten temat powinna wziąć pod uwagę to, jak różnorakie mogą być zastosowania kabla, który w przyszłości będzie mógł prowadzić 4000 osobnych kanałów w kompresji numerycznej. Będą to różne programy i różne usługi, w tym również usługi telekomunikacyjne, telefony, wideotelefony itd. To również powinno być tematem refleksji i unormowań.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#JacekFuksiewicz">Sprawy te powinny być unormowane, ponieważ unormowane są na całym świecie, a zwłaszcza w Europie, do której rozwiązań legislacyjnych często się stosujemy. Rozwiązania europejskie chyba najbardziej się sprawdziły jako najskuteczniejszy element łączenia zasad wolnego rynku z preferencjami kulturalnymi i publicznymi, jakie władze krajów europejskich (Francja, Niemcy, Włochy, Hiszpania, czy Angia) chcą zastosować. Umiejętne połączenie zasad wolnego rynku z tą delikatną dziedziną, jaką jest produkcja audiowizualna, telewizja i kultura, która wymaga określonej polityki ze strony państwa i (nie zawaham się użyć tego wyrazu) opieki państwa. Przypomnę tylko (bo są to sprawy państwu znane) sprawę wyjątkowości kulturalnej wprowadzoną przez Francję i zaakceptowaną w obradach GATT, że dzieła kultury, dzieła filmowe i dzieła audiowizualne nie są traktowane jako normalny towar, który musi podlegać zasadom wolnego handlu, ale że poszczególne państwa mają prawo, dla zachowania własnej tożsamości kulturalnej, otoczyć produkcję kulturalną, a w tym i systemem szczególnej opieki. Partnerem, który stosuje się do tych zasad jest Canal Plus (zarówno francuski, jak i polski). Nie muszę tu chyba przypominać, że Canal Plus polski nie jest filią francuskiego. Jest to polska telewizja, w której zgodnie z ustawową zasadą dopuszczającą udział zagranicznego kapitału do 33%, Canal Plus z Francji właśnie taki udział wniósł. Poza tym wniósł umiejętność i pewną koncepcję programową. Francja jest po prostu takim inwestorem, o jakich zabiegają i prezydent i premier, a także wszyscy ministrowie jeżdżąc po świecie i prosząc, ażeby kapitał zagraniczny wchodził do kraju pomagając sfinansować pewne przedsięwzięcia, a dzięki swoim kontaktom zagranicznym umożliwiał eksport z Polski, czy koprodukcję z Polską. Canal Plus jest polskim większościowym ciałem, robiącym polską kooperację telewizyjną przez Polaków i dla Polaków. Przykład francuskiego Canal Plus jest przykładem dobrej współpracy z kinematografią polską. Przypomnę, że poza kilkoma filmami realizowanymi obecnie w koprodukcji z francuskim Canal Plus, w ten sam sposób była realizowana trylogia Kieślowskiego.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#JacekFuksiewicz">Sprostuję przy okazji jedną z wielu nieprawdziwych informacji, których jest zbyt dużo, żeby prostować wszystkie. Canal Plus miał we Francji koncesję 10-letnią. Nie wiem, skąd się wzięła informacja, że miał koncesję 5-letnią. Canal Plus otrzymał koncesję w listopadzie 1984 r. wydaną na 10 lat. Jesienią ub.r. koncesja ta została przedłużona na następne 10 lat. Są to więc jedne z wielu bałamutnych informacji, które trzeba sprostować.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#JacekFuksiewicz">Canal Plus Polska starał się o taką koncesję (i taką koncesję dostał), która polega na inwestowaniu w polską produkcję filmową i polską produkcję audiowizualną. Przypomnę liczby, które zapewne są państwu znane. W pierwszym roku 35 mld zł przeznaczonych zostanie na produkcję filmową, a w ciągu pierwszych 3 lat - 7,5 mln USD. Jeżeli jesteśmy przy cyfrach, to w 1995 r. z naszych wydatków 4,35% będzie przeznaczonych na tę produkcję filmową, w 1996 r. 5,2%, a w 1997–6,4%. Będzie tak w sytuacji, gdy Canal Plus będzie jeszcze przedsięwzięciem deficytowym. Dopiero po 4 latach działania można mówić o punkcie równowagi budżetowej.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#JacekFuksiewicz">Z tego wyłania się poważna sprawa. Istnieje konieczność uporządkowania sytuacji, która w Polsce przypomina Dziki Zachód. Nadawcy zagraniczni nadający po polsku lub w językach obcych, mają swobodny dostęp do rynku polskiego, a przynajmniej tak sobie wyobrażają. Mówię, że tak sobie to wyobrażają, gdyż Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zajęła w sprawie Multichoice i FilmNet stanowisko, że sieci kablowe nie mają prawa rozprowadzać zagranicznych programów polskojęzycznych, które nie respektują norm europejskich prawa polskiego. Jakie jest polskie prawo dobrze państwo wiecie. Dyrektywy europejskie, w tym dyrektywa Wspólnoty Europejskiej, czy też Konwencja Europejska (obejmuje więcej krajów niż tylko kraje Wspólnego Rynku - obejmuje także kraje będące członkami Rady Europy), którą Polska ratyfikowała, powinny (a nawet muszą) być modelem, do którego dostosujemy nasze ustawodawstwo, bardzo te zasady reglamentują. Dyrektywa i konwencja o telewizji transgranicznej wyraźnie zakłada, że pomiędzy krajami europejskimi musi istnieć swobodny przepływ programów, pod warunkiem, że większość czasu programowego poświęcona jest programom europejskim. W tym kierunku idą wnioski legislacyjne. Panowie będziecie się na ten temat wypowiadać. We wszystkich liczących się krajach europejskich dostęp niekoncesjonowanych programów zagranicznych nie respektujących dyrektyw europejskich (przede wszystkim w kwestii dotyczącej programów własnych, programów europejskich realizowanych przez dany kraj) jest ściśle reglamentowany - takiego swobodnego dostępu nie ma.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#JuliuszBraun">Nie będziemy już mogli rozwijać szczegółowych sporów. Pozostańmy przy tej formule, że udzielimy teraz głosu przedstawicielom telewizji.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#WiesławWalendziak">Dziękuję bardzo za zaproszenie. Myślę, że warto powiedzieć, że nie zostaliśmy tu doprowadzeni siłą w roli obwinionych, czy oskarżonych. Kilkakrotnie występowaliśmy z prośbą o spotkanie zarządu Telewizji Polskiej SA z sejmową Komisją Kultury i Środków Przekazu. Bardzo się cieszę, że tej prośbie zadośćuczyniono. Szkoda może tylko, że wczoraj na spotkaniu poświęconym problemom telewizji publicznej nie padło wiele konkretnych i bardzo szczegółowych pytań. Dzisiaj po prostu nie mam czasu, aby na nie odpowiedzieć. Wczoraj można było o tym wszystkim szczegółowo opowiedzieć, wytłumaczyć i pokazać. Zawsze chętnie wszystkim zainteresowanym posłom takich informacji udzielamy, zawsze staramy się to robić.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#WiesławWalendziak">Jest tak, że zarząd spółki pomału przygotowuje się do skwitowania. Jak wiadomo skwitowanie jest poprzedzone bardzo szczegółowym badaniem audytoryjnym (kiedyś nazywanych badaniem biegłych rewidentów). Jest poprzedzone bardzo wnikliwą analizą rady nadzorczej, właściciela. Zapewne bardzo istotna tu będzie opinia urzędów kontroli skarbowej, które od wielu miesięcy są w Telewizji Polskiej SA. Urzędują one już blisko rok, m.in. na wniosek jednego z posłów, członków sejmowej Komisji. Tak zapewne być powinno, gdyż telewizja publiczna powinna się znajdować pod szczególnym nadzorem. Jej działalność powinna być weryfikowana w sposób wyjątkowy, w tym szczególnie działalność finansowo-organizacyjna. Po skwitowaniu chcemy wydać publicznie w formie książki sprawozdanie opisujące szczegółowo finanse firmy, wykonanie jej zadań programowych, ustawowych. Przypomnę państwu, że po półroczu takie sprawozdanie opublikowaliśmy. Uważam, że finanse telewizji publicznej powinny być jawne. Nie oznacza to, że należy ujawniać wszystkie szczegóły transakcji handlowych związanych z działalności spółki Prawa handlowego, jaką jest Telewizja Polska SA. Finanse, dochody i wydatki powinny być przedmiotem wiedzy opinii publicznej. Tak będzie i tak zresztą jest.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#WiesławWalendziak">Padło tu wiele szczegółowych zapytań. Na większość z nich nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo musiałbym mówić bardzo długo. Chcę państwa uspokoić, że organy spółki, tzn. poza zarządem rada nadzorcza i rada programowa, działają. Rada nadzorcza jest organem władzy. Rada Programowa to organ doradczy. Obie działają dobrze i bardzo intensywnie. Rada nadzorcza jest chyba jedną z niewielu rad pracujących co tydzień w ostatnim czasie. Rada ta skupia finansistów, bankowców i znanych ekspertów, w tym uznanych przez Komisję Kultury i Środków Przekazu. Wiceszefem rady nadzorczej jest pan dr Karol Jakubowicz, który, jak widzę, jest również ekspertem sejmowej Komisji i nawet przygotował państwu opinię. Był też autorem materiału zatytułowanego „Misja Telewizji Polskiej SA jako nadawcy publicznego”, do którego odnosił się pan poseł A. Halber. Uważam, że jest to bardzo ważny dokument. Rada nadzorcza bardzo ściśle współpracuje, czy pracuje z zarządem, czy też może zarząd stara się współpracować z radą nadzorczą. Jest to rada niezwykle wymagająca. Zadaje nam wiele szczegółowych pytań, które - jak sądzę - paradoksalnie ułatwią nam przygotowanie do skwitowania.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#WiesławWalendziak">Wczoraj, jak mi się wydaje, powiedziałem o zasadach regulujących współpracę z producentami zewnętrznymi. Mówiłem nawet, w odpowiedzi na pytanie, o rachunkowości zarządczej. Z producentami zewnętrznymi prowadzimy transakcje handlowe. Program kosztuje tyle, ile jest warty na rynku. To było szczególnie widoczne przy programach sportowych. Naprawdę kosztów meczu nie liczy się w sposób administracyjny, tylko się ten mecz licytuje, żeby go kupić, żeby go posiąść. Jest on przedmiotem transakcji handlowej. Pomału tak samo będzie z kosztami, czy rozumieniem kosztów innych programów, nie tylko sportowych. W tej chwili jest tak, że staramy się sprawdzać kosztorysy produkcji zewnętrznych. Robimy to. Prawdą jest, że przez wiele lat w telewizji liczono tylko koszty bezpośrednie programów związane z kosztami osobowymi i honorariami. Wielkie koszty związane z funkcjonowaniem olbrzymiej infrastruktury telewizji osiadały w biurze finansów i księgowości po wielu miesiącach. W tej chwili staramy się położyć temu kres. Nie ukrywam, że budzi to pewne emocje, bo okazuje się, że te koszty są bardzo wysokie. Twórcy słusznie protestują mówiąc, że wpisywanie tych kosztów ogólnych, pośrednich w koszty bezpośrednie produkcji programów jest dla nich krzywdzące, bo czasami wygląda to karykaturalnie. Trzeba to jednak robić, aby mieć porównanie kosztów produkcji zewnętrznych i wewnętrznych. Na rynek telewizyjny trzeba patrzyć tak, jak na każdy rynek. Na produkcję telewizyjną również.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#WiesławWalendziak">Przez pewien czas mieliśmy pewien kłopot z Radą Programową, która przez wiele miesięcy nie mogła znaleźć swojego tonu. To nie jest moja ocena, tylko ocena członków Rady Programowej. Sądzę, że od kilku miesięcy w istotny sposób to się zmieniło. Może dlatego, że uczestnicy tej Rady porozumieli się co do monograficznych tematów, co do bardzo szczegółowych celów poszczególnych spotkań i prac. Mogę państwu nawet podać przykłady, kiedy opinie Rady Programowej w istotny sposób modyfikowały program telewizyjny. Tak było w przypadku informacji i publicystyki. Uważam, że po posiedzeniach z Radą Programową, gdzie sformułowano wiele bardzo istotnych ocen doszło do wielu zmian. Rada Programowa sformułowała np. taką oto opinię, że w informacji należy dbać bardzo ściśle o konfrontowanie stanowisk i poglądów ścierających się stron. W programach informacyjnych telewizji publicznej jest tak, że jeżeli wypowiada się jedna strona, to zawsze jest to skonfrontowane z opinią drugiej strony. Jest tak w 99%, chyba że są to wydarzenia, którym druga strona nie towarzyszy, a i tak bywa. Myślę, że to się zmieniło w sposób istotny. Dam przykład może jeszcze bardziej przekonujący. Cały czas obracamy się w bardzo wąskim kręgu programów politycznych. Rada Programowa zajmowała się również programami dziecięcymi w telewizji. Chcę państwu powiedzieć, że po kilku spotkaniach zakończonych wydaniem opinii i zaleceń, te pasma dziecięce w Telewizji Polskiej uległy zasadniczej zmianie. Zostały oczyszczone z agresji. Wyeliminowano część seriali animowanych przesączonych agresją. Zostały też wyeliminowane programy, które próbowały narzucić światu małego dziecka wzorce kultury masowej, w których my żyjemy. To, że pewne programy zostały zdjęte, jest prostą konsekwencją wsłuchania się kierownictwa telewizji w opinie Rady Programowej. Oczywiście jedne zostały zdjęte, a na to miejsce uruchomiono inne. Jeżeli się konstatuje, że nie można tolerować sytuacji, w której małym dzieciom proponuje się naśladowanie Michela Jacksona z playbacku, to oznacza że trzeba uruchomić kolejną produkcję, która będzie kreowała twórczość tych dzieci i wyzwalała ich spontaniczność. Rada Programowa funkcjonuje.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#WiesławWalendziak">Zadania stojące przed telewizją publiczną. Uważam, że jeżeli dziennikarz jako pierwszy przekaże informację o poważnym konflikcie w koalicji, że dwóch liderów prawi sobie bynajmniej nie komplementy, to jest to informacja pierwsza w newsach. Jeżeli prezydent odmawia kompetencji premierowi, to jest to pierwsza informacja w newsach. Jeżeli urzędujący premier dezawuuje urzędującego ministra rządu, to jest to również pierwsza informacja w newsach, w telewizji publicznej również. Nie wyobrażam sobie, aby można było to inaczej ustawiać. Chyba że uznamy, iż należy rozwiązać problem napięcia pomiędzy telewizją, a światem politycznym tak, jak na Słowacji. Tam w chwili obecnej newsy rozpoczynają się od tego, że premier przeciął wstęgę. Tak też można zrobić. Ja do takiego modelu przekonany nie jestem. Z drugiej strony mogę pokazać akcję taką, jak denominacja, która nie wyszłaby tak spokojnie i łagodnie, gdyby nie olbrzymia kampania promocyjna, która w telewizji publicznej została przeprowadzona. U innych nadawców również, ale myślę, że w telewizji publicznej była ona najbardziej widoczna i z największym rozmachem przeprowadzona. W takie akcje, w takie przedsięwzięcia dla państwa właśnie, chętnie będziemy się angażować w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#WiesławWalendziak">Jest sporo szczegółowych problemów. Myślę, że czasami pomylono adresatów, jak np. w kwestii częstotliwości i dziur pokryciowych. Przydałaby się tu obecność jeszcze jednego partnera, Telekomunikacji Polskiej SA. Rozumiem protesty nadawców komercyjnych. Uważam, że te stawki są zawyżone. Nie bardzo można zrozumieć argumentację Telekomunikacji w sprawie tych opłat. Chcę powiedzieć, że Telewizja Polska SA podjęła już decyzję i będzie w tym roku próbowała zapełniać dziury pokryciowe, choć jest to rozwiązanie tymczasowe i prowizoryczne. Nie mieliśmy innego wyboru. Będziemy na zasadzie tymczasowej te dziury pokryciowe zapełniać, chociaż nie wiem, czy jest to najważniejsze zadanie nadawcy publicznego. Tak się stało i tak będziemy musieli robić. To są oczywiście konkretne środki.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#WiesławWalendziak">Bardzo źle się stało i odczuliśmy to na własnej skórze bardzo mocno, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przez wiele miesięcy była w stanie paraliżu. Wiele spraw zapewne udałoby się rozwiązać i byłoby mniej kłopotów, gdyby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji funkcjonowała normalnie. Chcę państwu powiedzieć, że jako zarząd Telewizji Polskiej SA zostaliśmy przyjęci przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji ponad pół roku temu. Występowaliśmy o spotkanie kilkanaście razy, żeby pewne sprawy bardzo praktycznie dla telewizji publicznej rozwiązać. Chcieliśmy mówić o przekształceniach, o źródłach finansowania, o oddziałach terenowych, o zbiorach programowych (jest to temat coraz bardziej napięty). Ponieważ otrzymaliśmy te zbiory w zarządzanie, trzeba pomyśleć o kosztach ich utrzymania (tak jak mówiłem wczoraj jest to 60 mld zł rocznie), trzeba pomyśleć o zasadach ich udostępniania innym. My nie chcemy ich udostępniać na zasadach komercyjnych. Tak naprawdę na zasadach komercyjnych udostępniamy materiały Telewizyjnej Agencji Informacyjnej wszystkim agencjom zagranicznym, które się w Polsce kręcą. Tak samo jesteśmy w stanie nasze materiały sprzedawać - wtórnie również innym nadawcom. Dlaczego nie? Jest cennik ogólnodostępny. W przypadku zbiorów programowych są pewne obowiązki ustawowe. Natomiast my musimy mieć skądś pokrycie kosztów utrzymania tych zbiorów programowych. Tak długo, jak długo ta sprawa nie będzie rozstrzygnięta, uważam, że te stawki, o których wczoraj państwu też publicznie mówiłem, nie są stawkami zaporowymi, a umożliwiają przynajmniej częściowe pokrycie kosztów utrzymania zbiorów programowych, co wcale nie rozwiązuje problemu utrzymania tych zbiorów w przyszłości. Jest to problem, którym należy się zająć. Jutro po raz pierwszy od wielu miesięcy spotkamy się z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji i myślę, że będzie okazja, aby na ten temat porozmawiać. Mam nadzieję, że wiele innych spraw w dniu jutrzejszym uzyska też swój szczęśliwy finał.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#WiesławWalendziak">Sądziłem, że w dniu dzisiejszym będziemy rozmawiać o perspektywach rynku telewizyjnego w Polsce. Szkoda, że na ten temat dzisiaj nie rozmawiamy.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#WiesławWalendziak">Na zakończenie chciałbym złożyć deklarację intencji. Bardzo się krzyczy na telewizję publiczną. Chwalony jest „Polsat”. Myślę, że także dlatego, iż silniejszy ma zawsze trochę gorzej i łatwo wymierzyć mu kuksańca. To, że dzisiaj tak bardzo państwo chwalicie informacje i publicystykę „Polsatu” to jest w tym także moja mała cząstka. Niech to świadczy przynajmniej o deklaracji chęci. Padło takie pytanie pana posła Gołębiewskiego, czy ja chcę całą rzecz poprawiać? Tak, chcę. Myślę, że w tę stronę nasza telewizja publiczna szybko zmierza. Nie podzielam większości tak bardzo krytycznych opinii dotyczących informacji i publicystyki. Kiedy zostawałem prezesem sam miałem wiele krytycznych sądów. Myślę, że wiele elementów, które wówczas krytykowałem, zostało wyeliminowanych. Ta telewizja staje się telewizją bezstronną. Nie znaczy to, że nie popełnia ona błędów. To o czym mówił pan poseł Mazurkiewicz jest chyba też zastanawiające, że telewizja publiczna nie jest instrumentem w rękach tych, którzy rządzą, a w obrębie tych, którzy rządzą tak naprawdę. Dzisiaj takiej tezy sformułować nie można. Telewizja publiczna stara się pokazywać życie publiczne w całym jego skomplikowanym układzie. Myślę, że to się udaje.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#WiesławWalendziak">Dla mnie miarą profesjonalizmu nie jest to, że likwiduje się informacje, które są najważniejszymi informacjami dnia.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#WiesławWalendziak">Przechodząc do spraw zasadniczych dotyczących perspektywy rynku chciałem powtórzyć zdanie, które wypowiedziałem wczoraj. Zrobię to pomału i bardzo wyraźnie, żeby nie było możliwości, że ktoś je źle zrozumie. Nie ma telewizji publicznej w Europie, która utrzymując oglądalność powyżej 10% potrafiłaby zachować równie ambitną strukturę programu, poza BBC, z którą mamy strukturę niemalże tożsamą licząc proporcje programów, teatru telewizji, dokumentu, publicystyki i informacji. I to jest fakt. Możemy to państwu, którzy są zainteresowani w ciągu tygodnia przedstawić to wszystko w liczbach. To jest fakt i to jest też problem. Są telewizje, które mają mniejszą oglądalność. One mają charakter głównie edukacyjny i funkcjonują jako uzupełnienie rynku telewizyjnego. Są także telewizje publiczne, które mają znacznie większą oglądalność, ale które się znacznie bardziej skomercjalizowały. To jest pewien problem. Odwołałem się do mało zachęcającego przykładu Słowacji. Pan przewodniczący J. Zaorski wskazał przykład czeski. Jest to też ciekawy przykład. Tam postanowiono, że rynek telewizyjny nie będzie się rozwijał na zasadzie rywalizacji rynkowej, w której to rywalizacji telewizja publiczna będzie miała przywilej pokazywać część reklam, żeby finansować ambitną twórczość telewizyjną, tylko podjęto decyzję administracyjną i telewizji publicznej reklamę zabrano. Tam telewizja publiczna została zniszczona w ciągu roku. Kiedy podejmowano tę decyzję mowa była o tym, że telewizja „Nova” przejmie te ważne zobowiązania, które w telewizji publicznej czeskiej były. Telewizja „Nova” nie przejęła tych zobowiązań, bo telewizja komercyjna jest po to, aby zarabiać pieniądze, aby raz w roku zgromadzili się akcjonariusze i podzielili dywidendy. Zainwestowano w „Novej” wielkie pieniądze z reklamy w wielkie formy rozrywkowe. Jest to bardzo sprawnie robiona telewizja - oczywiście newsy, rozrywka, Playboy, Penthouse i wszystkie możliwe uciechy doczesne. Jest to telewizja superkomercyjna, superprofesjonalnie robiona - zgadzam się. Natomiast nie robi tego, czego miała się podjąć, gdy dostawała decyzję o wyłączności na reklamę. Warto się temu przyjrzeć. Jesteśmy w stanie dostarczyć szczegółowych informacji. Tak się składa, że znam osobiście szefów obu czeskich telewizji. Bardzo interesowałem się rozwojem sytuacji, gdyż jest to dla nas ciekawy eksperyment, który może się zdarzyć także w Polsce.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#WiesławWalendziak">Kiedy wczoraj i dzisiaj mówiłem o zadaniach publicznych telewizji, o Telewizji „Polonia” (naprawdę to nie jest wyraz ekspansjonizmu Telewizji Polskiej SA - jest to raczej wyraz poczucia obowiązku wobec państwa polskiego), o kosztach utrzymania zbiorów programowych, to powstaje istotne pytanie: na jakich zasadach finansować te przedsięwzięcia? Oddziały terenowe Telewizji Polskiej SA też się w sensie ekonomicznym nie tłumaczą. Jest to pewne zadanie charakterystyczne dla telewizji publicznej. Teatr, film fabularny polski - czy one się komercyjnie tłumaczą? Wytworzenie każdego spektaklu, filmu fabularnego, doskonale państwo wiecie, jak wiele to kosztuje. To się też ekonomicznie nie tłumaczy. Jest pytanie. Czy to ma być tak, że nasz rynek telewizyjny będzie się rozwijał w ten sposób, że nadawca publiczny będzie zobowiązany do produkcji wysokonakładowych form telewizyjnych, teatru albo filmu fabularnego, czy też nie? Myślę, że nie. Ale powstaje takie pytanie w momencie, kiedy się okazuje, że cena - jak sądzę - symboliczna za zbiory programowe okazuje się ceną zaporową, a jednocześnie nie ma odpowiedzi, jak te zbiory utrzymywać na bieżąco.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#WiesławWalendziak">Często spotykam się ze stwierdzeniem, że jest niedopuszczalne, żeby na trzech kanałach telewizyjnych, w Programie 1, Programie 2 i w oddziałach terenowych tak układać program ramowy, iżby uzyskać w rezultacie ponad 50% oglądalności. A my tak staramy się w istocie zrobić to, aby zabezpieczyć źródła finansowania dla tych rzeczy ważnych, o których już dzisiaj wspominałem. Można oczywiście ustawić program ramowy tak, że w Programie 1 będzie koncert symfoniczny, w Programie 2 balet, a w programie regionalnym widowisko poetyckie. I będziemy mieli kilka procent oglądalności. Pytanie tylko, czy taki układ zaakceptują ci, którzy płacą abonament, a po drugie, czy w momencie, kiedy w konsekwencji, bo to oznaczać będzie bardzo poważny spadek wpływów finansowych, inni zgodzą się na to, aby ten abonament radykalnie podnieść. W konsekwencji będzie tak, że nie będziemy mieli w ogóle pieniędzy na to, aby ten koncert symfoniczny nagrać. Bo czy on będzie robiony przez producenta wewnętrznego, zewnętrznego, oddział terenowy, czy kogokolwiek innego, to profesjonalnie zrobiony koncert symfoniczny będzie kosztował prawie 1 mld zł. A my chcemy zrobić ten koncert symfoniczny i chcemy zrobić widowisko baletowe i widowisko poetyckie i polski dokument i film fabularny. To wszystko jest potrzebne. I teatr telewizji również, bo go co tydzień ogląda kilka milionów ludzi. Ale on kosztuje 100 tys. USD. To są koszty produkcji mierzalne. Można redukować pewne koszty. Staramy się to robić. Ale pewnych kosztów zredukować się nie da (np. kosztów eksploatacji sprzętu).</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#WiesławWalendziak">Tworzy się rynek znakomitych twórców telewizyjnych, których po prostu trzeba kupić. Pomału ten najważniejszy program, najważniejszy aktor, najlepszy showman, najważniejszy klub piłkarski - już niedługo tak będzie, już dzisiaj pomału tak jest - jest wart na rynku tyle, ile po prostu jest wart.</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#WiesławWalendziak">Kończąc chcę powiedzieć tak. Proszę od nas, zarządu Telewizji Polskiej SA nie oczekiwać, że my będziemy likwidatorami telewizji publicznej w Polsce, że my świadomie zrealizujemy ten scenariusz, o którym przed chwilą mówiłem, że przez kilka dni będziemy chwaleni za to, że zrobiliśmy program, który prześcignął w ambicji wszystkie telewizje świata razem wzięte, ale który doprowadzi do tego, że ta telewizja zostanie zmieciona z powierzchni ziemi. Myślę, że warto zadać dzisiaj pytanie, czy to tak naprawdę w Polsce jest, że trzeba tę silną telewizję publiczną z piękną tradycją, okroić, sprywatyzować w części, zabrać jej wpływy, źródła finansowania na ważne przecież sprawy, po to, aby powstał rynek telewizyjny w Polsce. Czy rzeczywiście jest to tak mały rynek? Myślę, że 40 mln Polaków nie jest małym rynkiem. Gdyby ten rynek był mały, to inwestorzy zachodni nie pchaliby się tutaj tak mocno, a nie otrzymawszy koncesji nie próbowaliby tu się dostać innymi ścieżkami (przez satelitę, czy operacje kablowe). To znaczy, że ten rynek się rodzi, że on tu jest naprawdę. Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy trzeba dzisiaj telewizję publiczną uderzyć bardzo mocno, okroić ją, doprowadzić do takiej postaci, jak np. w Czechach, żeby tu rynek się ukształtował? Czy też może jest to tak duży rynek, że mając dostęp do wielu milionów widzów poprzez koncesję, można jednak uzyskać takie źródła finansowania z reklamy, aby się rozwijać? Może zrobić to poprzez szukanie silnego partnera kapitałowego i programowego, który wzmocni danych nadawców? Myślę, że tak właśnie jest. Myślę, że nie trzeba likwidować, czy niszczyć Telewizji Polskiej SA, aby rozwinął się rynek telewizyjny, a w każdym razie zarząd tego nie zrobi, nie przyłoży do tego ręki.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PiotrNurowski">Chciałbym podziękować i wyrazić zadowolenie, że po raz pierwszy mamy okazję uczestniczyć w debacie na forum parlamentarnej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Chcę wyrazić nadzieję, że stanie się tradycją udział prywatnych nadawców radiowych i telewizyjnych w tego typu spotkaniach.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#PiotrNurowski">Zbieg okoliczności sprawił, że data dzisiejszego posiedzenia urasta do rangi symbolu. Równo rok temu, 26 stycznia 1994 r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji podejmowała uchwałę, którą w dniu 27 stycznia ówczesny przewodniczący pan Marek Markiewicz ogłosił publicznie. Z całą mocą i odpowiedzialnością powiedział, że ta radość i ta euforia i zadowolenie z tej decyzji, że wygraliśmy w tak silnej stawce, że otrzymaliśmy tak ważny dokument, szybko ustąpiły miejsca poczuciu ogromnej odpowiedzialności. Odpowiedzialności wynikającej z faktu, że otrzymaliśmy dokument, który obliguje nas do podjęcia pionierskiej wręcz działalności na rynku mediów w Polsce. Dziś z perspektywy tego czasu chcę powiedzieć, że początek (bo możemy dopiero mówić o początku) potwierdza słuszność tej decyzji. Pan przewodniczący J. Zaorski ma oczywiście rację mówiąc, że byliśmy na satelicie i od stycznia mogliśmy nadawać. Chcę powiedzieć, że od pamiętnego 27 stycznia do 22 września 1994 r., kiedy to przewodniczący składu orzekającego Naczelnego Sądu Administracyjnego ogłosił urbi et orbi, że to jest decyzja słuszna, zgodna z prawem, byliśmy przecież przedmiotem bezprecedensowego festiwalu oszczerstw, inwektyw i nagonki na Telewizję „Polsat” i na prezesa rady nadzorczej naszej firmy. Myślę, że nie możemy o tym zapomnieć. W siedem dni po dniu 22 września, kiedy ta decyzja została niejako zalegalizowana, rozpoczęliśmy nadawanie 17-godzinnego programu, który staramy się rozwijać, perfekcjonować, udoskonalać. Firma rozwija się od strony technicznej i od strony programowej. Zatrudniamy już 113 osób, a więc firma się rozrasta.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#PiotrNurowski">Telewizją ogólnopolską jesteśmy niestety tylko z nazwy. Przydzielone dotychczas częstotliwości, w zdecydowanej większości małej mocy, pozwalają na zasięg na terytorium ok. 40% i populacji ok. 45%. Nawet jeżeli zrobimy wszystko i wyciśniemy z tych częstotliwości to co się tylko da nasz zasięg, jeśli chodzi o ludność, będzie sięgał 50, no może 55%. Wiadomo, że koncesja w punkcie 1 i 13 mówi o 80%. W związku z powyższym niepokoją nas te głosy, które mówią, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji chce dawać nam kolejne częstotliwości w dodatkowym, czy nowym konkursie. My otrzymaliśmy koncesję na objęcie zasięgiem 80% terytorium kraju, a Naczelny Sąd Administracyjny to potwierdził. Te obligacje, które nas dotyczą, obowiązują również Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Powinniśmy otrzymywać następne, kolejne częstotliwości, a nie czekać na kolejny proces koncesyjny, który może się rozciągnąć na kilka miesięcy.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#PiotrNurowski">Na tym tle chcę złożyć cztery deklaracje i cztery żądania, to może za dużo powiedziane, ale prośby. Po pierwsze, nie chcemy narzekać i biadolić, bo sami tego chcieliśmy, walczyliśmy o koncesję, dostaliśmy ją i chcemy się z niej wywiązywać. Po drugie, nie chcemy żadnych cieplarnianych, preferencyjnych warunków. Po trzecie, nie boimy się konkurencji, ale tej zdrowej i uczciwej. Po czwarte, jesteśmy wdzięczni za krytykę.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#PiotrNurowski">A teraz cztery prośby, czy też cztery grupy żądań. Chcemy zapewnienia warunków technicznych umożliwiających objąć zasięgiem nadawania co najmniej 80% terytorium kraju. Po drugie, będziemy bardzo wdzięczni za określenie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji (być może z inspiracji Komisji Kultury i Środków Przekazu) jasnych, klarownych zasad finansowania radiofonii i telewizji publicznej oraz nadawców prywatnych. Po trzecie, chcemy dostępu do archiwów publicznych, na zasadach równoprawnych, a nie dyskryminujących nadawców prywatnych. Po czwarte, chcemy uczciwej i zdrowej konkurencji a tam, gdzie jest to niezbędne ochrony przed monopolami, których widmo w dalszym ciągu grasuje na rynku polskim.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#PiotrNurowski">Jako obywatele Rzeczypospolitej podchodzimy do telewizji publicznej z należytym szacunkiem i doceniamy jej miejsce w demokratycznym i praworządnym państwie. Potwierdzamy naszą deklarację z przesłuchań przed Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, że chcemy być telewizją komplementarną. Nie chcemy scenariusza słowackiego, czeskiego, czy innego. Nie chcemy walczyć. Z drugiej strony jednak nie chcemy być z telewizją publiczną w stosunkach lenno-wasalnych. Chcemy więc - tu użyję określenia z innej epoki - pokojowego współistnienia z telewizją publiczną. Chcemy się rozwijać i chcemy mieć to, co zostało zapisane w koncesji. Nic więcej. Nie boli nas tak bardzo, że przegraliśmy (chociaż szkoda, że w takich nie fair warunkach) serial „Przeminęło z wiatrem”. Cieszymy się bardziej, że przeminął z wiatrem ten festiwal oszczerstw i nagonki na nas. Nie martwi nas również to, że także nie bardzo fair przegraliśmy wyścig o serial „Północ - Południe”. Liczymy, że to południowe słońce na naszej uliczce zaświeci. Początek daliśmy dobry, w naszym logo jest słońce.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#PiotrNurowski">Dyrektor programowy Telewizji „Polsat” Bogusław Chrabota: Dziękuję za te ciepłe słowa, które traktujemy jako zobowiązanie, jako kredyt zaufania. Chcę powiedzieć parę zdań na temat programu.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#PiotrNurowski">Mówiono tu wiele o modelu producenckim. Jako stacja telewizyjna jesteśmy zainteresowani modelem producenckim i postanowiliśmy właśnie na taki model postawić. Co to oznacza? Oznacza to, że będziemy wypełniać obowiązki wynikające z koncesji w zakresie produkcji programów, w tym filmów i seriali, natomiast cała reszta programów produkowana będzie na zewnątrz. Chcemy produkować głównie programy informacyjne i publicystyczne. Stacja telewizyjna, którą dziś budujemy w Warszawie służyć będzie właśnie temu celowi. Dziś już prawie 6% naszego czasu zajmują w naszej produkcji programy informacyjne, a 7,5% programy publicystyczne. Z tego co wiem, są to programy nieźle oceniane. Istotne jest to, co tutaj podkreślano, że są to programy politycznie neutralne. Jesteśmy dalecy od potrzeby analizy życia politycznego w Polsce. Chcemy po prostu sprawozdawać to życie polityczne i każdy inny obszar życia w Polsce. Pan przewodniczący J. Zaorski wyraził troskę o słabość konkurencji, m.in. Telewizji „Polsat” wobec telewizji publicznej. Ja konkurencję rozumiem jako konfrontowanie środków. Tym środkiem dzisiaj jest także zasięg. Dzisiaj nasz zasięg, o czym kolega mówił przed chwilą, to jest 40% powierzchni kraju. Myślę, że będziemy w pełni konkurencyjni wtedy, gdy zasięg będzie porównywalny, zrównany z zasięgiem telewizji publicznej, tzn. wtedy, gdy osiągnie 80%. Ale są także pola komplementarne.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#PiotrNurowski">Tu chciałbym powiedzieć o dwóch sprawach. Pierwsza dotyczy tego, co padło tu w charakterze zarzutu, że Telewizyjna Agencja Informacyjna (TAI) sprzedaje nam minutę programu za 1 mln zł. Na szczęście sprzedaje, na szczęście ma szansę zarabiania. My pewnie byśmy więcej jak 1 mln zł nie zapłacili i wówczas te pieniądze byłyby dla telewizji publicznej nieosiągalne. Na szczęście są to sytuacje bardzo rzadkie, incydentalne. Radzimy sobie sami. W tym miejscu chciałbym jednak podziękować telewizji publicznej za nieodpłatne udostępnianie pewnych materiałów w trosce o interes państwa. W ten sposób nieodpłatnie uzyskaliśmy m.in. orędzie noworoczne pana Prezydenta. Nikt nie zażądał od nas za to ani złotówki. To też może o czymś świadczy i jest czegoś symbolem.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#PiotrNurowski">Podjęliśmy ostatnio rozmowy z nadawcą amerykańskim nt. ewentualnego kolportowania naszego programu telewizyjnego na terenie Stanów Zjednoczonych. Chciałbym złożyć państwu pewną deklarację, która jest wynikiem przemyśleń w naszej stacji. Chcemy w to wejść, ale wraz z telewizją publiczną. Chcielibyśmy tu uzyskać pewien consensus i zaoferować Polonii amerykańskiej program będący kompilacją kilku nadawców.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#ZygmuntSolorz">Mam okazję mówić na końcu, więc chciałbym podać pewne wnioski, jakie się narzucają. Chciałbym podziękować panu W. Walendziakowi za tak pozytywną opinię o naszej stacji. Jest to bardzo ładne z jego strony. Serdecznie dziękujemy.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#ZygmuntSolorz">Nawiążę do początku dzisiejszej dyskusji. Pan przewodniczący J. Zaorski mówi: szkoda, że „Polsat” nie nadaje informacji o godzinie 19.30. Bardzo dobrze to zrozumiałem. Wydaje mi się, że było to w formie zarzutu. Robimy to w innych godzinach właśnie dlatego, żeby ludzie mogli sobie porównać informacje „Polsatu” i informacje telewizji publicznej. Taki jest cel przede wszystkim komercyjny.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#ZygmuntSolorz">Temat Telewizji „Nova” pojawiał się tu kilka razy. Telewizja „Nova”, która jest telewizją komercyjną, objęła od razu swoim zasięgiem cały kraj. Tak naprawdę jest to sprywatyzowany drugi program telewizji czeskiej. Nic więc dziwnego w tym, że w takich warunkach ta telewizja rozwija się bardzo dobrze.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#ZygmuntSolorz">Chciałbym powiedzieć, że „Polsat” ma także dużo zobowiązań wynikających z koncesji. Też ma obowiązek robienia teatru i produkcji filmów. Ma też inne obowiązki, choćby w postaci większej niż telewizja publiczna emisji programów zewnętrznych. Jest to określone na poziomie 15%, gdy telewizja publiczna 10%. O tym się nie mówi. Nie możemy mówić o tym, że nie mamy zobowiązań. W dniu wczorajszym przedstawiliśmy państwu sprawozdanie z trzech miesięcy funkcjonowania, z którego jasno wynika, że te sprawy realizujemy nie tak, jak Telewizja „Nova”.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#ZygmuntSolorz">Jeżeli wydaje się koncesje, jeżeli polityka państwa idzie w tym kierunku, żeby powstały media prywatne, to nasuwa się pytanie, jak mają być finansowane te przedsięwzięcia? Jedyną możliwością funkcjonowania telewizji prywatnych jest reklama. Ciekawy jestem, czy ktoś z państwa zadał sobie pytanie i może odpowiedzieć, jak ma być finansowana pogodzona telewizja publiczna i telewizja prywatna w tym kraju. Chcielibśmy wiedzieć, jak to się ma rozwijać, żebyśmy wiedzieli jak planować działalność, na jakie dochody możemy liczyć i w jakim kierunku moglibyśmy iść. Mówię o tym, nie tylko w swoim imieniu. My jesteśmy jeszcze w najlepszej sytuacji ze wszystkich innych nadawców, którzy otrzymali częstotliwości małej mocy, którzy dostali stacje lokalne, czy ponadregionalne.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#ZygmuntSolorz">Była mowa o pewnych monopolach, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Była mowa o ZAIKS, o Telekomunikacji Polskiej SA, która bierze wyższe stawki mimo to, że jest coraz więcej nadawców. Jest to dla nas niezrozumiałe. Dotyczy to także Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej, która chce zwiększyć opłaty za częstotliwości, mimo to, że przydzielonych częstotliwości jest coraz więcej, a pracy coraz mniej.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#ZygmuntSolorz">Usłyszałem tutaj, że telewizja publiczna chce uzyskać więcej częstotliwości przeznaczonych dla programów lokalnych, gdyż uważa, że nie są to programy lokalne, ale regionalne. Jestem tym zdumiony. Każdy chciałby mieć jak najwięcej. Patrząc na naszą koncesję trudno się pogodzić z przydziałem częstotliwości dużej mocy. Nadajniki dużej mocy można policzyć na palcach jednej ręki z 50, które zostały przydzielone. Ktoś z państwa powiedział, że nie ma pełnego zasięgu telewizji publicznej w programie drugim. Usłyszałem też, że zwiększanie zasięgu nie jest głównym celem telewizji publicznej. No to ja tu czegoś nie rozumiem. Spotkałem się z opinią Ministerstwa Łączności, że właśnie dlatego opłata za częstotliwości dla telewizji publicznej jest dwa razy mniejsza, bo takie obowiązki są na nią nałożone. Dziwię się więc, że występuje ona o częstotliwości, podczas gdy nie wykorzystuje częstotliwości przyznanych. W sytuacji „Polsatu” bardzo szybko postawiliśmy 48 nadajników na przyznanych częstotliwościach.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#ZygmuntSolorz">I jeszcze kwestia archiwów programowych. Mamy narzucone trzydzieści parę procent produkcji. Ona będzie się zwiększać w miarę upływu czasu. Musimy mieć dostęp do archiwów. My nie chcemy czytać gazet w telewizji. Chcemy realizować program. Też mamy pewne zobowiązania. Dostęp do archiwów jest sprawą podstawową. Jeżeli telewizja publiczna ma kłopoty z wyłożeniem 60 mld zł, które jak twierdzi, trzeba przeznaczyć rocznie na utrzymanie tych zbiorów, to my chętnie tego się podejmiemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#JuliuszBraun">Mieliśmy okazję na wyjątkowo długo trwającym posiedzeniu wysłuchać bardzo wielu opinii na temat funkcjonowania telewizji w Polsce. Wiele z tych opinii posłuży nam do dalszej pracy.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#JuliuszBraun">Natomiast dzisiaj prezydium Komisji Kultury i Środków Przekazu chciałoby w kilku sprawach - nie dlatego, aby były to sprawy najważniejsze, ale dlatego, że są to sprawy, które już dziś mogą doczekać się pewnych konkluzji - zaproponować Komisji podjęcie formalnych decyzji.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#JuliuszBraun">Po pierwsze, chcieliśmy zaproponować przyjęcie opinii Komisji Kultury i Środków Przekazu. Ja przeczytam ten tekst i proszę państwa, aby się do niego ustosunkowali. „Komisja Kultury i Środków Przekazu po przeprowadzeniu dyskusji na temat działania telewizji stwierdza potrzebę zwiększenia dynamiki przemian i przyspieszenia procesów budowy pluralistycznego systemu uwzględniającego telewizję publiczną i komercyjną, specyficzne problemy sieci kablowych, a także producentów niezależnych. Komisja uznaje za konieczne pełne przestrzeganie przez telewizję publiczną zasady, iż zarówno Telewizja Polska SA jako instytucja, jak dziennikarze i pracownicy programowi nie zajmują własnego stanowiska i nie formułują własnych poglądów politycznych. Komisja stwierdza, iż niezbędne jest zagwarantowanie prawnych możliwości współfinansowania produkcji filmowej ze środków budżetowych, niezależnie od statusu prawnego producentów”. To byłaby opinia Komisji. Czy możemy uznać, że państwo ją aprobują? Dziękuję. Rozumiem, że opinia została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#JuliuszBraun">Mamy jeszcze propozycję dwóch dezyderatów. Dezyderat pierwszy adresowany jest do ministra finansów. „Zbliża się termin oceny rocznej działalności zarządu Telewizji Polskiej SA przez ministra finansów w imieniu właściciela spółki - skarbu państwa. Ścisły związek realizowanych przez spółkę zadań ekonomicznych z merytorycznymi aspektami przekazu telewizyjnego skłaniają Komisję do zaapelowania do ministra finansów, by w procesie formułowania stosownych ocen wziął pod uwagę opinie i poglądy, jakie o działalności spółki i jej efektach wyrażano podczas tematycznych posiedzeń pluralistycznych i demokratycznych ciał, takich jak sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu, senacka Komisja Kultury, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Rada Programowa Telewizji Polskiej SA”.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#JuliuszBraun">Nie widzę zastrzeżeń.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#JuliuszBraun">Kolejny dezyderat zaadresowany jest do ministra łączności. „Komisja Kultury i Środków Przekazu uznaje za nieuzasadnione różnicowanie opłat za korzystanie z częstotliwości wobec nadawców radiowych i telewizyjnych publicznych i innych uznając, że jest to naruszeniem zasady równości podmiotów. Komisja zwraca się o zmianę obowiązujących rozporządzeń i ustalenie jednolitych stawek obowiązujących wszystkich nadawców”.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#RyszardZając">Mam pewną uwagę. Obawiam się, że skończy się to tym, że opłaty zostaną podniesione także publicznemu nadawcy, a raczej chodzi nam o coś innego.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#JuliuszBraun">Postaramy się stylistycznie to tak zapisać, żeby nie sugerować takiej możliwości. Czy poza tym są jakieś uwagi do tego dezyderatu? Nie widzę. Uznaję więc, że i ten dezyderat został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#JuliuszBraun">Dziękuję bardzo gościom za cierpliwość i udział w posiedzeniu.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#JuliuszBraun">Zamykam posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>