text_structure.xml 83 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JuliuszBraun">Witam państwa. W dzisiejszym porządku dziennym mam zaproponowane dwa punkty. Pierwszy to problem prasy młodzieżowej i kobiecej. Drugi: aktualna sytuacja i stan przekształceń P.P. „Polskie Nagrania”. Chcielibyśmy również zaproponować, w związku z pewnymi zaległościami, uzupełnienia porządku obrad o punkt, którego nie zdążyliśmy załatwić poprzednio, mianowicie odpowiedź na dezyderat w sprawie opłat za przesyłanie książek i prasy. Wiąże się to w pewnym zakresie z tematem pierwszym.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#JuliuszBraun">Chciałbym też przypomnieć, iż 18–19 maja odbędzie się posiedzenie w Olsztynie i województwie i bardzo proszę wszystkich państwa posłów, którzy nie będą mogli w tym uczestniczyć, aby w terminie do 4 maja poinformowali o tym sekretariat Komisji ze względów organizacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#JuliuszBraun">Jeżeli do porządku obrad nie mają państwo uwag, to uważamy go za przyjęty i przechodzimy do punktu pierwszego.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#JuliuszBraun">Jak państwo zauważyli, nie mamy tutaj referenta ze strony rządu, ponieważ nie jest to problem, który nadawałby się do takiego jednoznacznego zreferowania przez kogokolwiek z przedstawicieli administracji. Witając serdecznie pana ministra W. Janasa i wszystkich naszych gości wyjaśniam tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#JuliuszBraun">Dostarczyliśmy państwu jednocześnie spory zestaw materiałów. Część z nich zawdzięczamy wcześniejszej inicjatywie pana posła R. Zająca, który przekazał Komisji sporządzoną na jego prośbę ekspertyzę nt. sytuacji na polskim rynku prasowym oraz opracowanie pana dr. Z. Bajki nt. kapitału zagranicznego w polskich mediach. Prosiliśmy również Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu o przygotowanie opinii o treściach, jakie zawarte są w najpopularniejszych w tej chwili, jeżeli chodzi o nakład i liczbę odbiorców, tygodnikach adresowanych do młodzieży i kobiet. Przekazaliśmy też państwu materiał nie wykorzystany w poprzedniej kadencji Sejmu nt. instytucji i form kontroli pism dla dzieci i młodzieży we Francji. Chcieliśmy pokazać państwu ten konkretny przykład.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#JuliuszBraun">Zwróciliśmy się również do dwóch resortów. Ze względu na formułowane często publicznie, także na forum naszej Komisji, zarzuty dotyczące działań zmierzających do osiągnięcia pozycji dominujących na rynku, czy też dla działań dumpingowych podejmowanych przez niektórych wydawców, otrzymaliśmy informację Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, które koncentruje się przede wszystkim na sprawach związanych z importem wydawnictw.</u>
          <u xml:id="u-1.6" who="#JuliuszBraun">Przekazujemy też informację prezesa Urzędu Antymonopolowego, która skupia się na działaniu wydawnictw zagranicznych na rynku polskim. Pani minister A. Fornalczyk wyraża nadzieję, iż nasza dzisiejsza dyskusja może przyczynić się do wyjaśnienia niejasności, które, jak przyznaje, w tej sprawie istnieją.</u>
          <u xml:id="u-1.7" who="#JuliuszBraun">Nie ma na razie pani poseł I. Śledzińskiej-Katarasińskiej, która obiecywała nam pewne wprowadzenie do dyskusji. Chciałbym zatem otworzyć dyskusję, bo wiem, że wiele osób i spośród posłów, i z grona zaproszonych gości ma w tej sprawie własne opinie i przemyślenia. Sądzę, że nie należy się dzisiaj spodziewać jakichś formalnych konkluzji. Będzie to raczej materiał dla prezydium Komisji, jak i dla podkomisji zajmującej się prawem prasowym, którą zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami i z pisemnym wnioskiem pana posła A. Halbera, chcielibyśmy możliwie szybko powołać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AdamHalber">Wśród otrzymanych materiałów są takie, które budzą moje wątpliwości. Chciałbym je rozstrzygnąć, a przynajmniej wyrazić. Oto bowiem w ekspertyzie Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu są zamieszczone informacje, które znacznie, bo o ok. 25-30% , różnią się od informacji, którą otrzymaliśmy od „Ruchu”. Informacje dotyczące liczby pism, które są w Polsce wydawane, a także obszaru wpływów wydawnictw zagranicznych, co - jak sądzę - jest istotą naszego dzisiejszego spotkania.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AdamHalber">Według informacji „Ruchu” to nie 1347 tytułów ukazuje się na polskim rynku, a 1701. Bardziej wierzyłbym informacji „Ruchu”. Przypomnę również, że tłem, na którym odbywać się powinna nasza dyskusja, jest także informacja „Ruchu”, która powiada, że wśród 10 największych polskich wydawców zaledwie 3 firmy są wydawnictwami polskimi. Pozostałe 7 to wydawnictwa już to zagraniczne, już to z dużym udziałem zagranicznym. Może nie ta pierwsza tabela budzi moje zastrzeżenia, a tabela druga, z której dowiadujemy się, że wydawnictwo Hans Bauer sprzedaje miesięcznie na polskim rynku prasę za prawie 82 mld zł. Następne wydawnictwo, jakim jest Zjednoczone Przedsiębiorstwo Rozrywkowe i czasopismo „Super Express”, sprzedaje prasę za 30 mld zł. To mówi o skali ekspansji na polski rynek wydawnictw zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AdamHalber">Myślę, że bardziej niż ekspertyza Biura Studiów i Ekspertyz KS powinna budzić nasze zainteresowanie i służyć za przedmiot dyskusji informacja „Ruchu”. Niespecjalnie wiarygodna wydaje mi się też informacja, którą otrzymaliśmy od Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wydawców. Trzeba trafu, że w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Wydawców są prawie sami wydawcy prasy zagranicznej. Uważam jednak, że oni mają także prawo bronić swoich interesów. Jest to jednak stare opracowanie, ponieważ nie uwzględniono w nim pism, które ukazały się od czasu dostarczenia nam tego materiału.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#AdamHalber">Właściwie tylko tekst, który otrzymaliśmy z UJ od pana dr. Zbigniewa Bajki jest prawdziwie adekwatny i wykazuje wielką znajomość polskiego rynku. Chciałbym przestrzec zatem państwa przed zbytnim przywiązywaniem się do tekstów Biura Studiów i Ekspertyz KS oraz tekstu dostarczonego przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wydawców.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#AdamHalber">W kwestii materiału dostarczonego przez Urząd Antymonopolowy. Zadałem sobie trochę trudu. Oto jest najnowsze wydanie gazety „Tele Tydzień”; 32 kolumny kolorowego druku A4. Pismo kosztuje 5 tys. zł. A oto wyprodukowany w Zakładach Papierniczych we Wrocławiu zeszyt, czysty do nauki języka polskiego, w którym także znajdują się 32 kolumny czystego nie zadrukowanego papieru. Ten zeszyt w sklepie kosztuje 7200 zł. Nie dopuszczę się przesadnej manipulacji. W piśmie „Tele Tydzień” nie ma żadnej reklamy, czyli wydawca ponosi pełny koszt papieru, druku oraz honorariów autorskich, tłumaczeń. Natomiast zeszyt - tyle kosztuje papier i marża handlowa, która w odróżnieniu od marży „Ruchu” wynosić może 15% , może mniej. „Ruch”, jak wiadomo, od ceny prasy bierze 30-35% . Jest to może i demagogiczne porównanie, ale jednak ono istnieje. Papier kosztuje 7200 zł, gazeta zadrukowana o tej samej objętości kosztuje 5 tys. zł. Myślę, że mówienie, że nie istnieje na polskim rynku prasowym takie zjawisko jak dumping, jest po prostu nieporozumieniem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JuliuszBraun">Mamy zatem wprowadzenie do tej dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JacekWeiss">Bardzo cieszę się, że po długim czasie zostałem zaproszony na Komisję Kultury i Środków Przekazu. Kiedy przeczytałem porządek obrad, zrozumiałem, że zostałem tu zaproszony głównie w sprawie „Polskich Nagrań”. Chcę jednak wypowiedzieć się i w punkcie pierwszym.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#JacekWeiss">Problem prasy młodzieżowej to nie jest problem, kto to wydaje, ale jest to problem, jaka prasa dostępna jest dla naszej młodzieży i dzieci. Państwo zapewne mogli się temu od czasu do czasu przyjrzeć. Czy ktoś z państwa może regularnie czytać pismo „Bravo”, które czyta cała polska młodzież? To jest ten problem, który nas powinien zajmować. Za obce pieniądze, w celu osiągnięcia możliwie największych korzyści (dlatego jest takie tanie) po prostu niszczy się w Polsce młodzież i przyszłość tego kraju. Musimy sobie o tym powiedzieć. Nie tylko niszczy się poprzez to co. nadaje telewizja, ale i poprzez to, co się drukuje i to wszyscy kupują. Za nasze pieniądze, za pieniądze obywateli. Jeżeli się tego nie zmieni, jeżeli państwo nie będzie przeciwdziałało temu i nie stworzy się prasy, która będzie kształciła młodzież i nasze dzieci szacunku dla wartości prawdziwych, tylko będą to wyłącznie kolorowe obrazki, których jedyną wartością jest zdobywanie kosztem innych i działanie tylko dla własnych prymitywnych przyjemności, to wtedy skutek będzie taki, że niedługo będzie tu jedna wielka mafia, jak we Włoszech.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JuliuszBraun">Chciałbym zwrócić uwagę na dwie sprawy, które wiążą się z tematem i poruszonymi już tutaj kwestiami. Chodzi mi o zasady transferu przez granice i zasady kontroli, w szerokim, a nie restrykcyjnym rozumieniu tego słowa, zatem może raczej nadzoru nad koncentracją własności.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#JuliuszBraun">O ile w pierwszej sprawie w Europie właściwie już jednoznacznie przyjęto zasadę swobodnego transferu wydawnictw i nie podlega to żadnym wątpliwościom, iż jest to rozwiązanie słuszne, to w wielu krajach Europy prawo prasowe czy różne inne przepisy dotyczące funkcjonowania prasy zajmują się sprawą koncentracji własności. Wydaje mi się, że polskie rozwiązania, o ile byłyby wprowadzone, powinny pójść właśnie w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#JuliuszBraun">Przepisy wprowadzające wyraźne ograniczenia w tej sprawie istnieją w dwóch największych krajach Wspólnoty Europejskiej - we Francji i w Niemczech. We Francji te przepisy są tak daleko idące, że już w tej chwili są sprzeczne z przepisami Unii Europejskiej i Francuzi będą je musieli zmienić. W obu tych krajach przepisy formalnie ograniczają skalę udziału w poszczególnych sektorach rynku. W innych krajach, np. w Skandynawii, a także w Stanach Zjednoczonych, do prasy stosuje się dość ściśle przepisy antymonopolowe.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#JuliuszBraun">Jest jeden charakterystyczny wyjątek. Dopuszcza się na rynku prasy porozumienia w odniesieniu do cen. Właśnie dlatego, by nie wprowadzać tego rodzaju konkurencji, o której mówił pan poseł A. Halber. Przepisy nie zakazują poziomych porozumień cenowych pomiędzy wydawcami, a wręcz do nich zachęcają. W wielu krajach, tutaj można już i Polskę wymienić, istnieją zakazy łączenia własności w różnych mediach - w prasie, w radiu, w telewizji. Oczywiście pewnego pułapu. W innych krajach tu zwłaszcza, gdzie istnieją ugruntowane już porozumienia wydawców i reprezentatywne stowarzyszenie dziennikarzy, istnieją porozumienia wydawców i stowarzyszeń dziennikarskich, bądź jedno i drugie wspólnie. Mają one pewne uprawnienia dotyczące wnioskowania czy wręcz zatwierdzania przepisów podatkowych. Opiniowania, bo oczywiście przepisy podatkowe to zawsze sprawa ustaw.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#JuliuszBraun">Jak zapewne państwo zauważyli, w tym „francuskim materiale” przepisami podatkowymi często ułatwia się bądź utrudnia - jeżeli uznaje się to za społecznie uzasadnione - sytuacje poszczególnych wydawnictw, tak by ich pozycja na rynku była sprawiedliwie regulowana.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#JuliuszBraun">Zapewne będziemy przygotowywać rozwiązania dotyczące prawa prasowego i myślę, że właśnie w tych kierunkach należałoby szczególnie przestudiować doświadczenia zagraniczne. Doświadczenia krajów, które z wolnym rynkiem mają do czynienia, ponieważ w całej Europie i w Stanach Zjednoczonych mamy od kilku czy kilkunastu lat do czynienia z bardzo silną konkurencją mediów. Prawodawcy w tych krajach starają się działać tak, by nie doprowadzić do skoncentrowania własności ani w dziedzinie pism kolorowych, ani nie dopuścić do sytuacji, kiedy na danym terenie istnieje tylko jeden dziennik, co również uznawane jest za bardzo nieszczęśliwe rozwiązanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JanByra">Chciałem skierować pytanie do autora raportu o kapitale zagranicznym w polskich mediach pana dr. Z. Bajki. Pan stwierdza, że wpływ kapitału zagranicznego pana zbytnio nie martwi, natomiast niepokoi pana ewentualny wpływ polityczny, jaki te koncerny mogą mieć na rozwój wypadków w Polsce. Chciałem zapytać, czy można precyzyjnie określić związki poszczególnych grup kapitału z partiami politycznymi na Zachodzie? Czy spotkał się pan już z przykładami, że jakieś redakcje wchodzące w skład zagranicznych koncernów próbowały w naszym kraju preferować jakieś partie polityczne czy poszczególne osoby?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ZbigniewBajka">Opinia, którą zaprezentował pan poseł J. Byra jest jedną z wielu opinii i ma ona charakter domniemania. Zajmuję się kapitałem zagranicznym w mediach od jakiegoś czasu z pozycji prasoznawcy, a nie z pozycji polityka. Widzę, że z każdym miesiącem wzrasta liczba tytułów, których udziały ma kapitał zagraniczny. Jeżeli wzrasta liczba udziałów kapitału zagranicznego w poszczególnych tytułach prasowych, to mogę domniemywać, że media, prasa, które są przecież nośnikami określonych informacji, określonych idei propagandowych, mogą być wykorzystane w sposób bardziej lub mniej zawoalowanych. Nie sądzę, aby posłom należało mówić takie oczywiste rzeczy, że prasa - nawet ta, która mieni się najbardziej niezależną - może być do tego wykorzystywana. Myślę, że w mniejszym stopniu będzie wykorzystywane pismo, które mówi o urządzeniu łazienki, niż gazeta codzienna. W tej chwili jesteśmy obserwatorami kolejnego etapu przyjmowania prasy przez kapitał zagraniczny. Kiedy pisałem przedstawiony państwu tekst, nie wiedziałem, że grupa Fibak - Marc Farth przejmuje „Sztandar Młodych”, „Express”, „Express Poznański”, mając w kolejnych miastach po dwa tytuły.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#ZbigniewBajka">Taka sytuacja występuje już w kilku miastach Polski, gdzie np. grupa Roberta Herzanda ma po dwa tytuły w Gdańsku, Łodzi, Katowicach i Krakowie. Nie chciałbym oczywiście tego, ale być może kiedyś - niekoniecznie sam Robert Herzand, ale ktoś z ludzi kierujących tutaj jego przedsięwzięciem - będzie chciał to wykorzystać. Przykład ze Śląska z przejmowaniem dwóch największych regionalnych dzienników świadczy, że prasa postrzegana jest nie tylko jako towar, chociaż prasa jest towarem i to towarem, który się bardzo dobrze sprzedaje.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#ZbigniewBajka">Koncern R. Herzanda przejął już 1/5 rynku gazetowego w Polsce. Ok. 20% nakładu całej prasy codziennej wydawane jest bezpośrednio przez różne spółki związane z grupą Soft-Press. Nasza dyskusja jest tak trudna, ponieważ nie bardzo wiadomo, co z tym problemem może zrobić Komisja.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#ZbigniewBajka">Wydaje mi się, że powinna nastąpić nowelizacja przepisów prawnych, a zwłaszcza przepisów dotyczących Prawa prasowego, ale też różnych przepisów dotyczących antydumpingu czy monopolu. Mniej martwię się tym, że prasa niektórych koncernów ma więcej czytelników niż prasa krajowa. Moje wielomiesięczne szperanie przekonało mnie, że także ta rdzenna, krajowa prasa także wspomagana jest zastrzykami zagranicznymi. Odkrywanie prawdy o kapitale zagranicznym w Polsce jest sprawą niezwykle trudną, ponieważ ciągle - mam takie wrażenie - odkrywa się zaledwie wierzchołek góry lodowej.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#ZbigniewBajka">Uważam, że największe błędy popełniono przy rozsprzedawaniu byłego koncernu RSW. Ta rozsprzedaż dokonywała się w warunkach skandalicznych. Zawsze byłem zdania, że całe RSW powinno było być przejęte przez skarb państwa, a następnie dopiero sprzedawane. Tak jak to się odbywało spowodowało, że pieniądze na ten zakup faktycznie wykładał kapitał zagraniczny, a nie powstające spółdzielnie dziennikarskie, które takich pieniędzy nie miały. Kapitał zagraniczny odbierał potem swoje akcje. Przykład z „Dziennikiem Zachodnim” jest klasyczny. Koncern R. Horzanda pożyczył pieniądze śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, a następnie dość tanio odkupił swoje udziały. To samo dzieje się obecnie w Białymstoku, gdzie norweska grupa prasowa Orkla-Media kupiła udziały w „Gazecie Współczesnej” i jednocześnie weszła do czterech innych gazet.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#ZbigniewBajka">Zajmowanie się tylko prasą kobiecą czy młodzieżową jest zajmowaniem się fragmentem problemu. Wejście pism zachodnich na nasz rynek było efektem przeprowadzonej analizy. Powstały określone nisze na rynku czytelniczym, które zostały zapełnione. Taką niszę zapełnił też „Poradnik Domowy” wspaniały produkt, jeżeli można tak powiedzieć, taką niszę zapełnił „Twój Styl”, który stwierdził, że są w Polsce eleganckie kobiety. Takie nisze zapełniły też jednak różne niemieckie czasopisma, które stwierdziły, że do młodzieży czy kobiet należy mówić krócej, bardziej obrazkowo. Można pytać, czy to jest moralne, można też o tym mówić w kategoriach ekonomicznych, ale to jest sprawa nie dla prasoznawcy - ja tym się nie zajmuję. To są problemy dla tych, którzy zajmują się przeciwdziałaniem wchodzenia towarów po niższej cenie. Takie przepisy działają np. we Francji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AdamHalber">Przy całej mojej długoletniej atencji do pana dr. Z. Bajki nie zgodzę się z nim, może dlatego, że nie jestem prasoznawcą, a praktykującym dziennikarzem. Tutaj zadziałało typowo prawo Kopernika-Greshama, tzn. że gorszy pieniądz wypiera dobry pieniądz. Za cenę tej komiksowości i różnobarwności, a także przede wszystkim z powodu niskiej ceny zostały wyparte z polskiego rynku polskie pisma młodzieżowe. Dlatego uważam, że skupienie się na polskich pismach dla młodzieży jest dla nas, dla sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu tak istotne.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#AdamHalber">Nie istnieje „Świat Młodych”, „Na Przełaj”, „Nowa Wieś”, mimo że jest tutaj gdzieś wymieniana, nie istnieje „Płomyczek”. Istnieją dziesiątki wydawanych przez pana Dudzika komiksów i te wszystkie pisma zachodnioniemieckie. Nie ma wyboru, jeżeli z polskich pism na wysokim poziomie - co zawsze podkreślam - ostała się tylko „Filipinka” i czasopismo „Jestem” wydawane przez PCK dla młodzieży. Proszę zobaczyć, jak wygląda rynek polskiej prasy. Za chwilę pan prof. J. Michalski będzie musiał zamknąć bądź ograniczyć przyjęcia na wydział dziennikarstwa, dlatego że polscy dziennikarze nie będą nikomu potrzebni. Wystarczą tłumacze.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#AdamHalber">Jest to może zbyt katastroficzna wizja, ale coś w tym musi być, skoro jest coraz więcej czasopism tłumaczonych nieudolnie, adaptowanych do polskich warunków. Jest się czym martwić, ponieważ prawo Kopernika sprawdza się mimo upływu stuleci.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MieczysławPrószyński">Padały tutaj kilkakrotnie zdania, że niektóre z czasopism, pism kolorowych obecnych na rynku w Polsce są sprzedawane po cenach dumpingowych. Ja jako wydawca nie mogę się z tym zgodzić. Znając ceny papieru i druku stwierdzam, że te pisma („Tele Tydzień”, „Tina”) nie są sprzedawane poniżej kosztów produkcji. Koszty produkcji w wypadku tych pism są bardzo niskie. Są one drukowane w bardzo dużych nakładach, a część redakcyjna jest stosunkowo tania. Używanie argumentów, iż zeszyt jest znacznie droższy i porównywanie jego ceny z ceną pisma jest mylące, dlatego że nie wiemy, jak duża jest marża na zeszycie i jak wiele producent zeszytu zarabia. Tak naprawdę zarabia ogromnie dużo. Ceny papieru są znane, można policzyć ile kosztuje papier i ile kosztuje druk dla milionowego nakładu, a w takim nakładzie drukowana jest „Tina” i „Tele Tydzień”.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#MieczysławPrószyński">Przez pewien czas byliśmy podejrzewani o to, że sprzedajemy „Poradnik Domowy” po cenach dumpingowych. W tej chwili kosztuje on 9 tys. zł, jest półtora raza grubszy od „Tele Tygodnia” i absolutnie nie jest to cena dumpingowa. Koszty redakcyjne mamy polskie. Reklamy są nie istotne z punktu widzenia opłacalności przedsięwzięcia. Jako wydawca mogę to przedstawić i udowodnić.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MieczysławPrószyński">Cena okładkowa, jakkolwiek wystarcza na wyprodukowanie pisma, nie zawsze oznacza, że to pismo będzie dochodowe, ponieważ nie wszystkie egzemplarze mogą zostać sprzedane. To jest wielki problem.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MieczysławPrószyński">Zwroty pism niemieckich są bardzo małe, a w wypadku innych pism zwroty są duże, co oznacza, że wydawca ponosi straty. Przykładem jest nasza „Gazeta Rodzinna”. Pismo mające 24 strony, czyli trochę mniej niż „Tina” (32 strony) kosztuje 5 tys. zł. Na początku maja ukaże się ostatni numer tego pisma, zamykamy go, ponieważ przynosi straty. Straciliśmy na nim ok. 15 mld zł. Uważaliśmy startując z „Gazetą Rodzinną”, że jesteśmy być może jedynym wydawnictwem w Polsce, który jest w stanie wypromować i osadzić na rynku w miarę ambitny tygodnik. Okazało się niestety, że jest to trudne. Te 5 tys. zł - ceny okładkowej wystarczyłoby na pokrycie kosztów produkcji, redakcji itd., gdyby sprzedawało się 60-70% nakładu. Niestety, sprzedawało się 25% . Nie mogę jednak powiedzieć, że sprzedawaliśmy „Gazetę Rodzinną” po cenie dumpingowej.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MieczysławPrószyński">Teraz chciałbym powiedzieć o prasie i wydawnictwach zachodnich. Są dwa rodzaje wydawców, którzy tutaj przychodzą. Wydawcy duzi i wydawcy mali. Ci mali są nastawieni na szybki zysk i oni są w miarę niebezpieczni. Jeżeli nie będą mieli szybko zysku, uciekną lub zbankrutują. Kapitał duży natomiast myśli w kategoriach zysku za 5, 10 może nawet 15 lat. Przede wszystkich chce osadzić się na rynku, a zyski będzie maksymalizował za jakiś czas. Dlatego „Tina” kosztuje w Niemczech 2 marki, a w Polsce 6 tys. zł. Tutaj jest zdobywany rynek i nie liczy się na zyski, które jeżeli nawet są, lokowane są w reklamę pisma. Ci wydawcy przychodzący z Zachodu są znacznie bardziej doświadczeni od nas. Mają wiele lat doświadczeń w zdobytych na świecie, doświadczeń wchodzenia na nowe rynki, np. w Hiszpanii i w Grecji. W Europie czytelnik tak bardzo nie różni się, a oni mają gotowe strategie i trudno będzie tych dużych, prawdziwych wydawców powstrzymać. Jest to jedna strona spojrzenia.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MieczysławPrószyński">Druga strona to stwierdzenie, że i wśród tych dużych wydawców są dwie wyraźne opcje. Pierwsza, to wydawcy, którzy zarzucają Polskę „kalkami” swoich tanich produktów i to nie podoba się nam z oczywistych powodów. Tymi „kalkami” zarzucają nas też wydawcy polscy, mający licencje na te pisma. Druga grupa wydawców zachodnich bądź to kreuje nowe pisma, na nie tak złym poziomie przystosowane do polskiego rynku, bądź wykupuje pisma polskie, aby je ulepszać i modernizować. Stwarzać je jako konkurencyjne w stosunku do innych pism obecnych na rynku. Patrzą też na to jako na inwestycje, a nie jako możliwość wejścia tu ze swoim widzeniem świata.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MieczysławPrószyński">Jeżeli chodzi o możliwość ograniczenia ekspansji obcego kapitału w prasie polskiej, to ja jestem bardzo sceptyczny. To raczej się nie uda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AleksandraJakubowska">Nie martwiłabym się tak bardzo udziałem obcego kapitału na polskim rynku wydawniczym, chociażby dlatego że polski kapitał wcale nie ma ochoty wchodzić na ten rynek. Być może dlatego, że jest nastawiony na szybki zysk. Inwestowanie w prasę, wypromowanie nowego tytułu to są pieniądze, które - moim zdaniem - przerastają możliwości nawet tych biznesmenów, którzy byliby zainteresowani działalnością wydawniczą.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#AleksandraJakubowska">Nie mówię tego teoretycznie. Miałam roczne doświadczenia z polskim kapitałem, który chciał wydawać ambitne pismo młodzieżowe, czerpiące z dawnych dobrych wzorów takich pism. Chodziło o takie pismo, które byłoby nie tylko skierowane do młodzieży, ale dawałoby jej również szansę wyrażania swoich poglądów. Pamiętamy, jaką trybuną dla wyrażania opinii był dla młodych ludzi „Radar”. Okazało się, że polski kapitał uważa, że dobry produkt sam się sprzeda, że nie potrzeba pieniędzy na promocję i na reklamę. Oczywiście było to błędem i doprowadziło do końca tych zamierzeń. W ciągu ostatnich lat obserwujemy takie efemerydy na polskim rynku. Po 2, 3 numerach jakiegoś tygodnika czy miesięcznika okazuje się, że jest to inwestycja deficytowa i polski kapitał wycofuje się.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#AleksandraJakubowska">Mówiąc o pismach młodzieżowych musimy pamiętać, iż całe niebezpieczeństwo tkwi w tym, z czego może nie zdajemy sobie sprawy, że jest to wychowywanie przyszłego czytelnika bulwarowych popołudniówek. Po prostu. Jeżeli dostarczany jest produkt będący czymś w rodzaju cywilizacji telewizyjnej, to są zdjęcia z jak najmniejszą ilością tekstu, żeby nie męczyć się czytaniem, to za 10, 15 lat okaże się, że nie będą miały czytelników „Polityka”, „Tygodnik Powszechny” czy czasopisma kulturalne. Tutaj tkwi niebezpieczeństwo. Tak jak dbamy o to, żeby telewizja nie ogłupiała naszych dzieci, jest ogromna troska o to, by nie było gwałtu, przemocy, pornografii, niemądrych filmów i programów, o tyle prasa młodzieżowa pozostała poza kręgiem tego zainteresowania.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#AleksandraJakubowska">Tu tkwi bardzo duże niebezpieczeństwo w perspektywie kilku lat wychowania następnych pokoleń czytelników. Jest to też inwestycja tych koncernów w otwarcie później tytułów dla dorosłych.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#AleksandraJakubowska">W przedstawionych Komisji materiałach mamy dane, że nie udało się koncernom wejść w czasie prywatyzacji RSW w dzienniki i tygodniki społeczno-polityczne. Myślę jednak, że to jest przedpole do ekspansji również w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#AleksandraJakubowska">Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę, jak zachowuje się w tym wszystkim „Ruch”. Przez rok nie tylko w Warszawie, ale i w województwach miałam do czynienia z agendami „Ruchu” i twierdzę - nie chcąc wchodzić w przyczyny tego - że koncerny zachodnie i pisma, które są „kalką” niemieckich pism są uprzywilejowane w „Ruchu”. Nie wiem, z czego to wynika, nie chcę się domyślać, wiem że są to tytuły, które są wykładane w kioskach przy szybie. Pozwala się na umieszczenie reklam, które nie odpowiadają standardom „Ruchu” itd. Sądzę, że dopóki „Ruch” pozostanie monopolistą, dopóty polscy wydawcy prasy będą mieli kłopoty z kolportażem swoich gazet i będą spychani na dalsze miejsca ze swoim nakładami. Przegrają tę walkę z wielomilionową prasą zachodnią.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AleksanderKrawczuk">Chciałem postawić pytanie podstawowe. Jaki jest cel zasadniczy naszego spotkania i podjęcia tego tematu? Ku czemu zmierza nasza dyskusja? Otrzymaliśmy bardzo interesujące materiały do dyskusji. Poruszane są sprawy wielkiej i mniejszej wagi. Chcielibyśmy jednak, aby z tego wyłoniły się wnioski i kierunki naszych zamierzeń. Komisja nie ma zbyt wielkich uprawnień. Może zwracać uwagę na coś, może formułować pewne wnioski, wysuwać dezyderaty.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#AleksanderKrawczuk">Problem zasadniczy - choć już historyczny - poruszył pan dr Z. Bajka, kiedy zwrócił uwagę, iż stało się nieszczęście przy sposobie likwidacji koncernu RSW. Rzeczywiście można było część tego koncernu zostawić w ręku skarbu państwa i poprowadzić rzecz w tym kierunku, by np. dzienniki czy tygodniki wysokonakładowe zarabiały na dotacje dla tygodników i miesięczników poświęconych kulturze. Wtedy nie mielibyśmy tego nieszczęścia, które stało się obecnie, że minister kultury i sztuki musi bezpośrednio dotować miesięczniki poświęcone kulturze. Stąd też wynika problem, czy minister kultury i sztuki ma prawo powoływać do bytu, czy wspomagać tygodnik kulturalny, który jest nieodzowny w naszym życiu kulturalnym.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#AleksanderKrawczuk">Z tego stanu rzeczy, że następuje europeizacja, amerykanizacja, komercjalizacja naszego piśmiennictwa wynika coś złego, ale tak się dzieje na całym świecie. Możemy patrzeć na to z pewną rezygnacją. Możemy też postulować, by nasza Komisja po tej dyskusji sformułowała odpowiednie wnioski, wskazała zagrożenia i wskazała też możliwości postawienia tamy, ratowania wartości poprzez nowelizację prawa prasowego. Inne celu naszego spotkania nie widzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#RyszardZając">Zgadzam się z panem posłem A. Krawczukiem, że nasza dyskusja jest jednym wielkim wołaniem o nowe prawo prasowe, które jest niezbędne. Nie należy jednak tego nowego prawa prasowego widzieć jako pewnego rodzaju kagańca, który obcy kapitał będzie zmuszał do takich, a nie innych zachowań na polskim rynku. To nie są te czasy. Obserwując zachowania kreatorów polskiej sceny prasowej możemy mieć zastrzeżenia i wątpliwości, czy kodeks etyczny wydawców jest w Polsce respektowany.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#RyszardZając">Jeżeli jednak tak bardzo chcemy walczyć o naszą niezależność, chcemy protestować przeciwko wpływowi obcego kapitału, to musimy sobie uświadomić, że oczywiście mamy prawo puszyć się swoją własną siermiężnością, mamy prawo obronić się całkowicie i zostać samotnie na polskim rynku z polskimi wydawcami. Będzie to jednak samotność kloszarda.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#RyszardZając">Nie zapominajmy o tym, że ten obcy kapitał, który wszedł na polski rynek prasowy, coś tu wniósł. Wniósł rzeczy zauważalne i nie są to tego rodzaju wartości, tego rodzaju dokonania, których należałoby się wstydzić. Jeżeli jesteśmy częścią Europy, to nie możemy o tym zapominać i od tych wpływów nie uciekniemy. To wiąże się z utratą niezależności, suwerenności, ale taka jest współczesna Europa.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#RyszardZając">Trzeba dbać o to, by zachodnia dominacja nie była zbyt wielka, żeby zachować własne pierwiastki kulturowe, ale tylko o to. Nie o to, aby ci, którzy przychodzą na nasz rynek podporządkowywali się naszym wartościom kulturowym. Myślę że jest to pewnego rodzaju tygiel, w którym zwyciężą wartości najlepsze, niezależnie od tego, jakiej narodowości one są. Nowe prawo prasowe, o które rozlega się wołanie na tej sali, powinno odpowiedzieć wyłącznie na 3 podstawowe pytania.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#RyszardZając">Po pierwsze, jakie są granice wpływu kapitału zagranicznego na polskim rynku mediów? Tą granicę trzeba przytomnie zlokalizować, aby nie była ona nadmiernie ograniczająca obcy kapitał, ani też żeby nie pozbawiono nas zupełnie prawa pobytu na własnym terenie.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#RyszardZając">Po drugie, w prawie prasowym trzeba będzie zawrzeć unormowania, które pozwolą - nie w sensie cenzurowania - nadzorować treści kierowane do młodzieży. Nadzorować treści kierowanie przez wydawców niepolskich. Jest to nasza młodzież, tego rodzaju wydawnictwa mają walor wychowawczy i powinniśmy dbać, aby wychowanie odbywało się z polskim wzorcami.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#RyszardZając">I trzecie pytanie, na które to nowe prawo prasowe powinno odpowiedzieć, to kwestia odpowiedzi na pytanie, co jest, a co nie jest monopolem na lokalnym rynku prasowym. Jeżeli wydawca dwóch dużych dzienników na danym terenie jest równocześnie właścicielem stacji radiowej czy telewizyjnej, to nie jest to sytuacja właściwa i z tym nie powinniśmy się zgodzić. Jeżeli jeden wydawca osiągnie nadmierną pozycję na rynku, to prawo powinno mu tego zabronić. Potrzebne nam jest prawo prasowe. Czeka na nie nie tylko środowisko dziennikarskie. Mam nadzieję, że Komisja Kultury i Środków Przekazu będzie mogła w krótkim czasie pochylić się nad tym prawem i wypracować je w takim kształcie, aby było prawem mądrym. Podkreślam, musi to być prawo mądre, tzn. nie może to być prawo, które będzie preferowało tylko to, co my reprezentujemy na polskim rynku mediów, eliminując obce wpływy, ponieważ są one złe, zgubne itd. To byłaby niezależność kloszarda. Przed tym powinniśmy się uchronić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#ZdobysławMilewski">Oczywistością jest fakt, że polski rynek prasowy niezależnie od wszystkich utyskiwań, do których mamy prawo w ciągu ostatnich 4 lat, znacznie się poprawił. Z tym nikt nie potrafi dyskutować, jeżeli przypomnimy sobie gazety, które musieliśmy czytać 5 lat temu.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#ZdobysławMilewski">Wiele głosów, które tutaj słyszałem, budzi we mnie pewne zaniepokojenie. Słyszeliśmy, że mamy do czynienia z dumpingiem, że kapitał zagraniczny już prawie nas zjada, że likwidacja koncernu RSW wywołuje ogromne wątpliwości. Wyrażono tu hipotezę, że gdyby zrobić to inaczej, to byłoby dużo lepiej. Wymaga to wszystko pewnego komentarza z uwagi na rzeczywistość, od której zacząłem.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#ZdobysławMilewski">Nasze prawo prasowe - co do tego nie ma wątpliwości - wymaga nowelizacji. My jako Komisja, przypominam postanowiliśmy tą kwestią zająć się i zapewne zrobimy to, jeżeli jesteśmy poważnymi ludźmi, którzy jeżeli zapowiedzą, że coś zrobią, to zrobią to.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#ZdobysławMilewski">Nowa regulacja powinna regulować prawa wszystkich wydawców w ten sposób, żeby zapobiegać procedurom dumpingu bo jest to nieuczciwa konkurencja. Także wszystkim innym mechanizmom nieuczciwej konkurencji. Nowe prawo prasowe powinno bronić nas przed monopolem, bo monopol jest nieuczciwy, szkodliwy i co do tego też nie powinniśmy się przekonywać.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#ZdobysławMilewski">Zarazem pamiętajmy - było to podnoszone na tej sali - że aby w Polsce istniał rynek mediów, a w szczególności rynek prasowy, który mógłby nas zadowalać, potrzebny jest kapitał. Tego kapitału polskiego nie mamy wystarczająco wiele, aczkolwiek są tutaj znakomite, chwalebne wyjątki. Siedzący na sali przedstawiciele koncernu Prószyński i Spółka potwierdzają to, że polski kapitał może odnieść sukces na polskim rynku. Ciągle jednak jest go zbyt mało.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#ZdobysławMilewski">Nie oszukujmy się, że zachodni kapitał jest nam zbyteczny i nie mówmy, że głównym naszym zadaniem jako Komisji Kultury i Środków Przekazu jest blokowanie dostępu kapitału zagranicznego do Polski. Przeciwnie - my tego kapitału potrzebujemy i zrobił on już wiele dobrego.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#ZdobysławMilewski">Pytano, jakie są niebezpieczeństwa polityczne ze względu na udział kapitału zagranicznego w Polsce. Znam dzienniki, które są własnością R. Herzanda i zapewniam, że jeśli w niektórych z nich da się wyszukać dominujące tendencje polityczne, to na tej palecie kilku dzienników są to tendencje różne. Nie ma jednej, która wszędzie jest taka sama.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#ZdobysławMilewski">Słyszeliśmy też, że likwidacja RSW przyniosła szkody. Tak, ona przyniosła szkody, bo były przy tym poczynione błędy. Ale błędów nie robi tylko ten, kto nie robi nic. Teza, że gdyby zachować RSW dla skarbu państwa, byłoby lepiej, jest według mnie raczej hipotezą i to w najwyższej mierze wątpliwą. Najczęściej to, co zostawiło sobie państwo, dalej kuleje i utyka i nie ma takiego rozwoju, jak na rynku prasowym.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#ZdobysławMilewski">Mówiono też, że teksty tłumaczone są niedobre. Tak, teksty tłumaczone nieudolnie są bardzo niedobre. Trzeba im przeciwstawić konkurencję lepszych tekstów. Dwa pisma, które wydaje koncern pana Prószyńskiego, są tutaj bardzo chlubnym wyjątkiem. Tam bardzo trudne teksty - z dziedziny popularyzacji nauki, a jedno z pism jest nawet naukowe - tłumaczone znalazły sobie miejsce na rynku, są czytane. Te tłumaczenia szkody nie przynoszą. Wręcz przeciwnie.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#ZdobysławMilewski">Teraz drobna uwaga do pana posła R. Zająca. Zgadzam się z panem, że powinny być instrumenty, które pozwolą panować - w pewnej mierze - nad tym, co młodzi ludzie w Polsce czytają. Nie rozumiem jednak dlaczego mielibyśmy surowiej kontrolować tych, którzy reprezentują kapitał zagraniczny, niż tych, którzy reprezentują kapitał polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JuliuszBraun">Rozumiem, że potwierdzają panowie pełnouprawnienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#DanutaBierzańska">Pragnę przedstawić państwu kilka informacji o „Filipince”, która w dostarczonych materiałach wymieniona jest tylko raz i to jako tygodnik. Posiedzenie dzisiejsze poświęcone jest prasie młodzieżowej i kobiecej. W tym „krajobrazie po bitwie” na rynku prasy kobiecej zostało kilka tytułów np. „Przyjaciółka”, „Kobieta i Życie" „Gospodyni”, mówię o starych tytułach, a dodatkowo powstało wiele nowych, które jakoś się utrzymują. Na rynku prasy młodzieżowej zostały ze starych pism tylko dwa: „Jestem” miesięcznik PCK dla starszej młodzieży i „Filipinka” dwutygodnik dla dziewcząt 14–15-letnich. Powstało kilka pism młodzieżowych polskich, ale większości z nich nie wiedzie się najlepiej.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#DanutaBierzańska">„Filipinka” w ubiegłym roku miała bardzo silną „zapaść”, ale ponieważ jest pismem dla młodzieży, uratowała się. Obecnie pismu nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#DanutaBierzańska">Co jest naszym największym problemem? Sądzę, że dotyczy to i innych pism kolorowych. Koszty produkcji pisma kolorowego są w zasadzie zachodnie. Czasem nawet bardziej opłaca się wydrukować kolorowe pismo na Zachodzie. Przykładem jest miesięcznik „Pani”. Koszty zdjęć są także zachodnie. Zdjęcie na okładce „Filipinki” kosztuje minimum 4 mln zł. Zdjęcie na okładkę niemieckiej „Dziewczyny” kupione po tej samej cenie rozkłada jego koszt na ponad milionowy nakład i na kilka mutacji językowych.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#DanutaBierzańska">Ceny reklam natomiast w piśmie są polskie i cena okładkowa musi także być polska. „Filipinka” kosztuje dzisiaj 14 tys. zł, ma 48 stron. W ten sposób próbujemy konkurować z „Dziewczyną”, która kosztuje ponad 25 tys. zł, ale też jest ponad dwa razy większa. Balansujemy więc na granicy opłacalności.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#DanutaBierzańska">W Polsce nie ma takiego kapitału, który zapłaciłby za reklamę sumy porównywalne, z których utrzymują się nasi odpowiednicy na Zachodzie. Tak więc ceny wyprodukowania pisma są wysokie, zachodnie, natomiast nasze źródła przychodów są polskie.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#DanutaBierzańska">Problem pism dla młodszej młodzieży. Nie wyobrażam sobie, żeby polski wydawca mógł na ten rynek wejść, ponieważ dla takiego pisma nie znajdzie reklam. Czytelnik takiego pisma - 12–13 latek - na ogół nie ma własnych pieniędzy. Pismo musiałoby się utrzymywać ze sprzedaży egzemplarzy, a nie wyobrażam sobie, żeby nowoczesne pismo - a tylko po takie sięgnie młody człowiek - kosztujące ok. 20 tys. zł znalazło nabywcę. W tym segmencie rynku, wydaje mi, się musi zadziałać jakiś mechanizm dotacji, który pozwoliłby polskim wydawcom zaistnieć.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#DanutaBierzańska">My jako wydawcy „Filipinki” nie zwracaliśmy się do nikogo o żadne dotacje. Po zawarciu umowy ze spółką „Twój Styl” wydawca popełnił kilka błędów i porozumienie nie sprawdziło się. „Filipinka” z tego układu wyszła z 60 tys. nakładu, czyli tak jakby jej nie było na rynku. Następnie jako spółka dziennikarska „Filipinka” znaleźliśmy inwestora. Jest to spółka z firmą, której kapitał pochodzi od Polaków z Anglii. Dzięki temu dzisiaj magazyn kolorowy i nowoczesny jest bardzo dobrym pismem. Musimy jednak myśleć, jak możemy utrzymać się sami.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#DanutaBierzańska">Następnym problemem poza finansami jest problem dystrybucji. Zgadzam się z panią red. A. Jakubowską, że był taki okres, kiedy pisma niemieckie były eksponowane w kioskach „Ruchu”. „Ruch” jest spółką skarbu państwa i sądzę, że fachowcy od dystrybucji i wydawcy mogliby coś w tej kwestii zaproponować. Być może jest tu rola dla Komisji. Chodzi mi o pewien rodzaj promowania tytułów przeznaczonych dla młodzieży, które nie mogą być drogie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JuliuszBraun">Czy na sali są przedstawiciele MEN? Szkoda, że mimo zaproszenia nikogo nie ma, bo sądzę, że padły tu istotne pytania pod adresem MEN.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JanBudkiewicz">Niewątpliwe jest w naszej ocenie, iż fakt wejścia różnego rodzaju wydawnictw z doświadczeniem zachodnim wpłynął korzystnie na nasz rynek. Są jednak też minusy tego i trzeba na nie zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JanBudkiewicz">Będąc 3 lata temu w Hiszpanii, podczas spotkań ze stowarzyszeniami i związkami przekazywano mi przestrogę, która wówczas w Polsce wydawała się odległa, a dzisiaj jest czasem teraźniejszym. Otóż grozi nam swego rodzaju unifikacja, wprowadzenie tematów propagujących okrucieństwo, egoizm. Wiąże się to z wypieraniem narodowych wydawców, twórców, poligrafów. Jest to ekspansja kapitałowa długofalowa, dotycząca zarówno filmów, kaset wideo, telewizji i czasopism najbardziej popularnych. Prowadzi to do - cytuję - „krzyżówkowej jałowości myślowej, estetycznej czy aspołeczności”. Tego trzeba się wstydzić i nie zgadzam się z posłem R. Zającem, który mówi, że nie ma się czego wstydzić. Nie zawsze racjonalne jest powiedzenie „gość w dom”, bo nie zawsze jest to „Bóg w dom”.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JanBudkiewicz">Dobrze się stało, że posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu poświęcone jest tej problematyce i konieczne są pilne rozwiązania, które powinny nawiązywać do bardzo rzeczowego podejścia do tych kwestii. Nawet do kompromisu. Trzeba zwrócić się do rozwiązań prawa autorskiego, do tego, co było w rozwiązaniach dotyczących radia i telewizji, gdzie są określone referencje dla naszych narodowych, związanych z kulturą tematów i spraw.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JanBudkiewicz">Naszym wnioskiem dzisiaj, jak sądzę, powinno być jednoznaczne stwierdzenie, aby w trybie pilnym przystąpić do nowelizacji prawa prasowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JerzyPistelok">Sądzę, że omawianą przez nas tematykę należałoby zawęzić może nawet tylko do publikacji prasy dziecięcej. Nie dlatego, że nie doceniam kobiet w życiu. Uważam jednak, że sytuacja w prasie młodzieżowej jest dramatyczna. Dotyczy ona tej części naszej społeczności, która dopiero kształtuje swoje poglądy, swoje gusty i ważne jest to, czego nauczy się za młodu.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#JerzyPistelok">Słabość naszej prasy młodzieżowej wynika ze słabości finansowej. Poza tymi trudnościami prasa ta nie może odnaleźć się w tematyce przyciągającej młodzież i dzieci do polskich tytułów. Toczyliśmy boje w najwyższych gremiach - co mamy młodzieży wpajać, czego ma się uczyć, ale nie pytaliśmy jej samej, czego pragnie się dowiedzieć. Młodzież znajduje interesującą ją problematykę w pismach zachodnich, ale w wykrzywionym zwierciadle. Oni wiedzą, jak poprzez obraz i dźwięk trafić do młodych. Młodzież nie znajduje interesującej jej problematyki w programach szkolnych, np. wychowania seksualnego, szuka jej więc w „Tinie”. Polska prasa młodzieżowa nie jest też obecna w szkołach. Ponieważ przy aktualnej sytuacji finansowej szkoły nie są w stanie dokonywać zakupów prasy. W bibliotekach szkolnych tej prasy nie ma. Reklama, jak wiemy, trafia najłatwiej do dzieci i młodzieży i dlatego młodzież sięga po te tytuły, które my uważamy za nie najbardziej wskazane. Właściwe zatem wydaje się pytanie do obecnego tu pana ministra, czy Ministerstwo Kultury i Sztuki ma takie możliwości finansowe, aby szkołom zafundować taką prasę, o której mówimy, że jest pożądana, właściwa. Jest to jedyna możliwość propagowania naszych gazet i wydawnictw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JuliuszBraun">W dostarczonych nam z Ministerstwa Kultury i Sztuki materiałach jest mowa o pomocy dla „Świata Młodych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AnnaSzymańskaKwiatkowska">Sądzę, że mylimy dwie rzeczy w naszej dyskusji. Jedno to problem kapitału obcego. Jego napływu na rynek wydawniczy nie unikniemy i nie wiem, czy jest potrzeba tego unikać. Druga bieżąca sprawa, istotna o długofalowych konsekwencjach, to problem masowego napływu na nasz rynek „kalek” - czasopism niemieckich udających, że są czasopismami polskimi. Wejście obcych kapitałów do polskich czasopism wydaje mi się oczywiste. Tak to się dzieje na świecie i tak będzie toczyć się i u nas. Natomiast problem wejścia czasopism niemieckich jest żerowaniem na pewnej indolencji naszych władz i niezorganizowaniu się polskich wydawców. Rozbicie koncernu, powstanie wielu wydawców nie przyczynia się do łatwego porozumienia.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#AnnaSzymańskaKwiatkowska">Niemieckie czasopisma w olbrzymich nakładach opanowały 50% rynku prasy kolorowej. Ten towar jest przywożony i sprzedawany na polskim rynku. Sprzedaż odbywa się przez malejącą sieć ruchowską. „Ruch” nie może odmówić sprzedaży, ponieważ zaraz naraża się na zarzut monopolisty, a powierzchnia sprzedaży jest ograniczona.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#AnnaSzymańskaKwiatkowska">Nie zgadzam się z panem M. Prószyńskim, że to nie są ceny dumpingowe. Gotowa jestem udowodnić to na zbliżonym tytule kobiecym. Uważam, że nie ma sposobu, aby wydawać gazetę za 17,5 tys. zł o zbliżonej objętości i z marżą dla „Ruchu”. To jest po prostu niemożliwe. A upadek „Gazety Rodzinnej” to nie problem w cenie, tylko powtórzeniu formuły świetnego „Poradnika Domowego”.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#AnnaSzymańskaKwiatkowska">Musimy zatem apelować o przyspieszenie prac nad prawem prasowym. Trzeba też zastanowić się, jak pogodzić wolność prasy i słowa ze specyficznymi warunkami, w jakich w Polsce ten rynek wydawniczy funkcjonuje. Słyszałam, że obecnie kolejny zachodni koncern wejdzie na nasz rynek z tytułem tańszym niż „Tina”. Nie wiem, czy wojna „niemiecko-niemiecka” musi się odbywać na naszym rynku w warunkach pełnej swobody, braku kontroli. Popieram mojego przedmówcę, że potrzebne jest szczególnie nasze uwrażliwienie na to, co dzieje się w sektorze prasy dla dzieci i młodzieży. Sprawa dorasta do tego, aby Komisja Kultury i Środków Przekazu prace nad prawem prasowym pilnie podjęła. Popieram pomysł pana posła A. Halbera, żeby może na ten czas „wolnej amerykanki” powołać komitet ds. mediów, który patrzyłby, kto tu wchodzi i z jakimi wartościami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Czasopisma wydawane przy pomocy obcego kapitału należą do jednych z lepszych. Jeżeli nie podoba nam się poziom prasy młodzieżowej czy kobiecej, to nie dlatego, że jest to obcy kapitał, tylko nie podoba nam się poziom gotowych przywożonych do nas produktów, z którymi nie mamy nic wspólnego. Dyskusja, którą prowadzimy, uświadomiła nam konieczność podjęcia prac nad prawem prasowym. Możemy tu posługiwać się analogiami z ustawą o radiu i telewizji. Reguluje ona rynek mediów elektronicznych także pod względem pewnych wymogów estetycznych i merytorycznych. Gdyby w prawie prasowym udało się część tego typu regulacji przyjąć, nie byłaby to cenzura. Byłaby to podstawa udzielania czegoś na kształt licencji. W odniesieniu do rynku prasy młodzieżowej i dziecięcej taka instytucja licencji wydaje się pożądana. Żeby jednak była do tego podstawa, trzeba sformułować podstawowe kryteria, w którym wydawnictwa powinny odpowiadać. Musimy się zastanowić, czy nad takimi postulatami my jako Komisja Kultury i Środków Przekazu nie powinniśmy zacząć pracować.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Jako sporadyczna czytelniczka prasy kobiecej i młodzieżowej właściwie jestem przerażona. W większości są to wydawnictwa straszne. Równocześnie zwracam uwagę polskich wydawców - jest to ogromny rynek. Te czasopisma rozchodzą się i jest to wyzwanie dla wydawców krajowych. Koncern Prószyński i Spółka znalazł sposób na wejście na rynek prasy kobiecej. Ten rynek trzeba szanować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MieczysławPrószyński">Chcę wrócić do problemu cen dumpingowych, ponieważ jest to sprawa bardzo ważna. Oskarżając kogoś o dumping można narazić się na śmieszność, trzeba wiedzieć o czym mówimy. „Claudia” przez cztery numery drukowana była w drukarni w Pile. Po zwiększeniu nakładu wrócono z drukiem za granicę, ponieważ przy tak dużym nakładzie tańszy jest druk inną techniką. Obecnie możliwy jest druk „Claudii” za 7,5 tys. zł za egzemplarz (papier i druk). Przy cenie 17,5 tys. zł można zobaczyć, że jest jeszcze margines na kupienie zdjęć i opłacenie redakcji. Trzeba pamiętać, że wszystkie koszty stałe dzielą się na liczbę sprzedanych egzemplarzy.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#MieczysławPrószyński">Teraz chciałbym zająć się problemem czasopism dla szkół. Spędziliśmy nad tym wiele miesięcy. W Polsce jest 17 tys. szkół podstawowych, do wszystkich wysłaliśmy nasze wydawnictwa i korespondowaliśmy z nimi, często jednostronnie. Jest też 6–7 tys. szkół ponadpodstawowych, średnich i policealnych oraz ok. 2 tys. innych czytelni publicznych. W tych wszystkich miejscach powinna być prasa młodzieżowa. Organizowaliśmy tam wysyłki reklamowe. Robiliśmy akcję promocyjną. Dostaliśmy 1200 odpowiedzi ze szkół podstawowych i 600 ze szkół średnich i wszędzie tam powtarzały się prośby o darmowe egzemplarze naszych czasopism. Usiłujemy zdobyć dotacje, nie dla nas, nie dla wydawnictwa, tylko z korzyścią dla tych szkół. Komitet Badań Naukowych przeznaczył pieniądze na zakup rocznej prenumeraty „Wiedzy i Życia”. Być może są inne metody znalezienia pieniędzy. Może lepiej jest zakupić prenumeratę czasopism dla dzieci, niż kreować nowe czasopismo. Decyzja o tym, jakie tytuły powinny być zakupywane i w jakiej liczbie nie może spoczywać w rękach jednego urzędnika. Tutaj potrzebna jest kolegialna decyzja.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#AleksanderKrawczuk">Wnoszę o przerwanie już dyskusji, bowiem musimy zwrócić uwagę na aktualny kontekst, w jakim ją odbywamy. Poruszamy tu wiele ważnych spraw, ale lada dzień przyjdzie „Solidarność” i wszystko znacjonalizuje. Może moja wypowiedź nie jest całkiem poważna, ale musimy się liczyć i z taką ewentualnością.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JuliuszBraun">Nie chcę się oczywiście odnosić do tej historycznej refleksji pana posła. Był to jednak ostatni głos w tej części naszej dyskusji. Dobrze, że na Komisji Kultury i Środków Przekazu wszystko to zostało powiedziane. Posłowie, którzy zainteresowani są pracami w podkomisji prawa prasowego, proszeni są o zgłaszanie się do sekretariatu Komisji. Na najbliższym posiedzeniu powołamy już formalnie taką podkomisję.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#JuliuszBraun">Przechodzimy do drugiego punktu, czyli omawiania sytuacji i stanu przekształceń P.P. „Polskie Nagrania”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WacławJanas">Pragnę rozpocząć jednak od paru słów nt. prasy młodzieżowej. Ministerstwo Kultury i Sztuki wspomaga prasę, ale prasę kulturalną. Do sprawy można wrócić, ale nie stać nas na to, abyśmy kupowali pisma dla szkół i oświadczam to z dużą przykrością.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#WacławJanas">„Polskie Nagrania” mają blisko 40-letnią historię. Powstały w 1955 r. Przez wiele lat były jedynym przedsiębiorstwem fonograficznym a w latach 80. były dominujące na polskim rynku. 30 marca 1992 r. na skutek zaburzenia wynoszącego ok. 218 mld zł przedsiębiorstwo zostało postawione w stan likwidacji. 14 grudnia 1992 r. na wniosek jednego z wierzycieli została ogłoszona upadłość „Polskich Nagrań”. Dzisiaj przedsiębiorstwo prowadzi ograniczoną działalność gospodarczą i wykazuje tendencję do zmniejszania strat.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#WacławJanas">Przedsiębiorstwo „Polskie Nagrania” ma ogromne zasługi dla polskiej kultury narodowej, w szczególności dla kultury muzycznej. Dzisiejsza dyskusja i płynące z niej wnioski mogły zapobiec sytuacji, aby za 2–3 lata dyskusja nt. polskiej kultury muzycznej nie wyglądała tak, jak dzisiejsza dyskusja o prasie polskiej. Jesteśmy w stanie temu zapobiec. Polska twórczość i polscy twórcy powinni móc swoje prace prezentować wobec społeczeństwa polskiego i zagranicznego. Od czasu objęcia urzędu przez pana ministra K. Dejmka podjęliśmy działalność zmierzającą do uratowania Przedsiębiorstwa „Polskie Nagrania”.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#WacławJanas">Zaproponowaliśmy największemu wierzycielowi, Powszechnemu Bankowi Kredytowemu podjęcie postępowania układowego, najpierw bankowego, a dzisiaj postępowania sądowego. Z chwilą postawienia przedsiębiorstwa w stan upadłości uprawnienia ministra kultury i sztuki jako organu założycielskiego uległy ograniczeniu prawie do zera. W porozumieniu ze środowiskami twórczymi podjęliśmy działania zmierzające do uratowania „Polskich Nagrań”. Zwróciliśmy się do Agencji Rozwoju Przemysłu z prośbą o to, aby podjęła się ona, przy pomocy funduszy zagranicznych - funduszu PHARE opracowania biznesplanu, który stworzyłby możliwość wyjścia z kryzysu i zapobiegłby likwidacji przedsiębiorstwa. Agencja Rozwoju Przemysłu podjęła się takiego zadania we współdziałaniu z przedsiębiorstwem i Ministerstwem Kultury i Sztuki.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#WacławJanas">Dzisiaj wierzyciele chcieliby przedsiębiorstwo sprzedać, aby odzyskać swoje pieniądze. Wyrażam przekonanie, że minister finansów, który jest organem założycielskim dla banku, głównego wierzyciela, jak również gwarantem kredytu w wysokości 28 mld zł nie dopuści do tego, aby „Polskie Nagrania” zostały sprzedane i zlikwidowane.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#WacławJanas">W ramach działania syndyka masy upadłościowej znaleziono dwie amerykańskie firmy pochodzenia polonijnego, które są zainteresowane nabyciem tego przedsiębiorstwa. Minister kultury i sztuki zajął stanowisko, w którym wyraża pogląd, żeby cena majątku dokonana na podstawie spisu wartości księgowej sprzed kilku lat (170 mld zł) jest wielokrotnie zaniżona i za tę cenę przedsiębiorstwo nie powinno być sprzedane. Do tej pory jednak nie znalazł się nikt, kto mógłby być odpowiedzialnym nabywcą. Powinny zatem zostać zmienione warunki przetargu.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#WacławJanas">Sprzedaż przedsiębiorstwa w częściach byłaby zaprzepaszczeniem starań, które podjęliśmy, a które dają szansę na zachowanie całości.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#WacławJanas">Ministerstwo Kultury i Sztuki uważa, że przedsiębiorstwo to powinno być wzmocnione udziałem kapitału innego niż państwowy (krajowym lub zagranicznym) powinien być zachowany znak firmowy „Polskich Nagrań” i powinno zapewnić się istnienie tego przedsiębiorstwa w stanie nienaruszalnym.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#WacławJanas">Została podjęta decyzja o wyłączeniu z tego przedsiębiorstwa zasobu archiwalnego, tzn. samych nagrań. Stanowią one wartość nie do przecenienia, w szczególności w związku z wejściem w życie nowego prawa autorskiego. Proponowane rozwiązania mogą dokonać się tylko przy przychylności wierzycieli i ministra finansów. Przedsiębiorstwo można by uratować i działalność jego przyniosłaby znaczące rezultaty finansowe i artystyczno-merytoryczne w dziedzinie polskiej kultury muzycznej.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#WacławJanas">Jesteśmy tu w czwórkę. Jest pan prof. J. Błeszyński, pełnomocnik ministra kultury i sztuki do spraw tego przedsiębiorstwa, pani Zofia Wyrzykowska, syndyk masy upadłościowej i dyr. departamentu pan Tadeusz Kurowski, służymy informacjami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#AdamHalber">Czy mógłby pan minister powiedzieć co my jako sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu moglibyśmy zrobić? Sprawa „Polskich Nagrań” stawała tutaj kilkakrotnie, jeszcze w poprzedniej kadencji. Odżałować możemy budynki, maszyny, to można oddać w obce ręce. Jesteśmy jednak przekonani, że fonotekę, ludzi, znak firmowy, który został utrwalony w świadomości nie tylko polskiej, ale też międzynarodowej publiczności - należy ratować. Jak zatem trzeba działać, aby przedstawiony projekt zrealizować?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#ZdobysławMilewski">Cieszymy się z tego, że zasób archiwalny „Polskich Nagrań” został zabezpieczony. Chciałbym dowiedzieć się, co oznacza stwierdzenie pana ministra, że „Polskie Nagrania” zmniejszają straty i co oznacza w tym kontekście oddalenie projektu ostatecznej sprzedaży tej firmy? Jak długo te straty będą zmniejszać się, do jakiego pułapu i ile to nas wszystkich będzie kosztowało? Rozumiem, że przedsiębiorstwo zmniejsza straty, ponieważ zaprzestało produkcji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JuliuszBraun">Pytanie było prowokacyjne, sądzę więc, że będzie na nie odpowiedź.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#StanisławWiśniewski">Czy ministerstwo ma w tej chwili bilans nakładów inwestycyjnych w odniesieniu do kosztów wyceny? Jest to obiekt dość nowoczesny i chciałbym poznać skalę nakładu budżetu państwa w latach poprzednich w kontekście tych 170 mld zł podanych jako suma wyceny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#MariaZiółkowska">Jestem pozytywnie wstrząśnięta oświadczeniem pana ministra, że zasób archiwalny, czyli tzw. fonoteka, został zabezpieczony. Jestem wierzycielem postępowania sądowego, które w zasadzie skończyło się, a które miało na celu wyłączenie z masy upadłości Fonoteki Polskiej, czyli oryginałów nagrań dokonanych w Przedsiębiorstwie Państwowym „Polskie Nagrania”.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#MariaZiółkowska">Tak się złożyło, niepomyślnie dla Archiwów Państwowych i Archiwum Fonoteki Polskiej, że wyłączona została nie ta część nagrań, która stanowi materiał archiwalny. Nie zostały wyłączone oryginały. W naszym przekonaniu zostały wyłączone niektóre tylko oryginały i egzemplarze drugie, które sąd nazwał „taśmami matkami”.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#MariaZiółkowska">Nas interesuje materiał naprawdę oryginalny, ponieważ tylko on stanowi materiał oryginalny. Sąd rejonowy wydał już postanowienie wyłączające te „taśmy matki” i sąd drugiej instancji utrzymał je w mocy. Złożyliśmy zatem wniosek do sądu, aby sąd był uprzejmy sprecyzować, co to są oryginały nagrań dokonywanych w „Polskich Nagraniach”. Chcemy, aby dla potomności i dla kultury polskiej, historyków muzyki polskiej został zabezpieczony materiał superoryginalny, a nie już przetworzony.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#MariaZiółkowska">Uważam, że jeżeli przed „Polskimi Nagraniami” rysuje się możliwość uratowania w całości i będą pieniądze, żeby ono działało, nic złego Fonotece Polskiej stać się nie powinno. Jeżeli jednak przedsiębiorstwo będzie sprzedawane w częściach, wówczas może być sprzedana i ta część najdroższa „Polskich Nagrań”, czyli Fonoteka Polska. Bez niej Przedsiębiorstwo „Polskie Nagrania” nie stanowi takiej wartości. To jest serce tego przedsiębiorstwa. Oświadczam z całą odpowiedzialności za swoje słowa, że kultura polska na podstawie tych dwóch postanowień sądu ucierpi, ponieważ materiał oryginalny nie został zabezpieczony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JanMajdrowicz">W pełni popieram stanowisko ministra kultury i sztuki oraz pani M. Ziółkowskiej przed chwilą wygłoszone. W zasadzie nie powinno być dyskusji, czy „Polskie Nagrania” powinny być zachowane w całości. Jest to sprawa bezsporna. Sprzedaż w częściach spowoduje, że jedyną placówką tego typu, która może być w jakiś sposób w rękach twórców - w sensie programowym - zginie z rynku polskiego. Prywatni wytwórcy, którzy wtedy pozostaną, korzystają z zagranicznej twórczości. Jest jej w Polsce i tak nadmiar. Pewne zaniepokojenie budzi we mnie stwierdzenie pana ministra o konieczności podniesienia wartości przedsiębiorstwa w przypadku jego sprzedaży. Trzeba tu postępować ostrożnie. Trzeba wykorzystać wszelkie sposoby ratowania tego przedsiębiorstwa. Jestem przekonany, że Komisja ma takie możliwości. Można wpłynąć na dłużników, aby wstrzymali się z postępowaniem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#JanuszCegiełła">Mam upoważnienie, aby przemawiać w imieniu tej Rady. Był w niej zmarły W. Lutosławski, jest K. Penderecki, K. Kord, W. Ochman, E. Pałłasz, S. Pietras, S. Wisłocki. Od momentu, kiedy stanęła sprawa uratowania „Polskich Nagrań”, braliśmy udział we wszystkich możliwych posiedzeniach, które zajmowały się tym problemem. Nasza ekspertyza, którą przedstawiliśmy Radzie Kultury przy Prezydencie RP została przez całą Radę przyjęta przez aklamację, jako protest przeciwko sprzedaży „Polskich Nagrań”. Uważamy, że jest to znaczna część tzw. Fonoteki Narodowej, która w dziedzinie dźwięku i zjawisk akustycznych ma taką samą wartość jak Biblioteka Narodowa w dziedzinie książki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JacekWeiss">Jest to bardzo istotny temat i dziękuję, że zgodzili się państwo nim zająć. 2 lata temu byliśmy z panem posłem A. Halberem u ówczesnego dyrektora Ministerstwa Kultury i Sztuki i mówiliśmy o tym, czy udałoby się „Polskie Nagrania” utrzymać, niekoniecznie w tak dużej postaci. Wtedy wydawało się, że będzie to niemożliwe. Wtedy i związki twórcze i członkowie Rady Kultury przy Prezydencie RP wielokrotnie spotykali się z przedstawicielami głównego wierzyciela, którym jest Powszechny Bank Kredytowy.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#JacekWeiss">Dopiero od kilku miesięcy po raz pierwszy zaczęliśmy rozmawiać normalnie o „Polskich Nagraniach”. O polskim przedsiębiorstwie, które jest ważne dla polskiej kultury. Od kilku lat wokół „Polskich Nagrań” i w samych „Polskich Nagraniach” działali ludzie, którzy świadomie dążyli do doprowadzenia go do ruiny. Praktycznie to zrobiono, aby pewne elementy wykupić. Gdyby „Polskie Nagrania” w oparciu o kapitał obcy zostały wykupione, groziłoby to tym, że fonoteka „Polskich Nagrań” byłaby w posiadaniu kapitału obcego. Tam są wszystkie nagrania Konkursu Chopinowskiego (oprócz ostatniego) i Warszawskiej Jesieni. W całości powojenne, oryginalne nagrania. Dla polskiej kultury muzycznej są to filary nie do odtworzenia. Są tam też najważniejsze dokonane w Polsce nagrania. Pozwoliłoby to w sposób legalny opanować polski bardzo chłonny rynek fonograficzny przez ludzi, którzy polską kulturą wcale nie są zainteresowani. Zatem nie jest to tylko kwestia finansowa. Jest to świadome niszczenie kultury polskiej i Komisja Kultury i Środków Przekazu jest tym miejscem, gdzie można to powiedzieć. W tej chwili istnieje poważne zagrożenie dla wszelkich nagrań archiwalnych na taśmach. W Telewizji Polskiej zostało zniszczonych bezpowrotnie wiele audycji muzycznych, kulturalnych, nagranych na taśmach wideo. Taśmy zostały wykorzystane do innego celu. Są stracone bezpowrotnie. W sytuacji, kiedy poważną część archiwum kultury stanowią nagrania na taśmach różniące się istotnie od tradycyjnych papierowych archiwów, czy nie jest już pora na dokładniejsze określenie, czym są i autentyczne zabezpieczenie tych nagrań. Są one dla polskiej kultury bardzo ważne, a na naszych oczach one giną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AdamHalber">Może pośrednio odpowiem panu posłowi Z. Milewskiemu. „Polskie Nagrania”, mimo tego stanu zawieszenia, produkują płyty. Mamy tu spis nagrań dokonanych od chwili, kiedy „Polskie Nagrania” zostały postawione w stan upadłości. Gdyby zatem nie piractwo - teraz ten problem zostanie stopniowo zlikwidowany - to „Polskie Nagrania” miałyby się całkiem nieźle. Stąd dodatkowy element, który pozwala myśleć o przyszłości „Polskich Nagrań” w takim kształcie, w jakim one są. „Polskie Nagrania” dają sobie radę i zarabiają pieniądze. Czy są w stanie spłacić swoje zobowiązania? Myślę, że jest to sprawa dziesięcioleci. Szukamy zatem 170 mld zł, albo ilu, panie ministrze?</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#AdamHalber">Jednym z wierzycieli „Polskich Nagrań” jest ZAiKS. Czy możliwe jest, aby ZAiKS za cenę udziału w przyszłej spółce skarbu państwa wniósł swoje długi do procesu oddłużania „Polskich Nagrań”? Może stowarzyszenie pana prof. J. Majdrowicza także chciałoby - oprócz deklaracji i poparcia słownego - być współwłaścicielem „Polskich Nagrań”, co bardzo podobałoby mi się.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#AdamHalber">Byłem przekonany, że archiwiści dołożyli wszelkich starań, aby zabezpieczyć oryginały, tak jest na całym świecie. Oryginały, choćby w najgorszym stanie, archiwiści zostawiają w nienaruszonej formie głęboko wierząc, że za 5, 10, 15 lat powstaną takie środki techniczne, że z tych najgorszych oryginałów będzie można zrobić nagrania odpowiadające najlepszym standardom. Także byłem inicjatorem pomysłu, aby fonotekę zapisać do zbiorów archiwalnych państwa polskiego. Nie sądziłem, że coś umknęło naszej uwadze i to co usłyszałem, także dla mnie nie brzmi dobrze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JanMajdrowicz">Jest taki projekt złożony w Ministerstwie Kultury i Sztuki, aby do tej spółki, która miałaby powstać przy zmianach reorganizacyjnych „Polskich Nagrań”, weszły cztery związki twórcze. Są one, jak wiadomo, pozbawione funduszy, chodziłoby tu zatem o aport intelektualny. Ten projekt zabezpiecza na rzecz związków pewne procenty, a co dałoby możliwość stałego wspomagania finansowego związków, które jak wiadomo, są w sytuacji zupełnie krytycznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JuliuszBraun">Chciałbym wyjaśnić pewną sprawę. Państwo mówią o tym, że związki mogłyby w przyszłości czerpać dochody z „Polskich Nagrań”. W tej chwili jest problem, kto wniesie te udziały, a nie kto dostanie pieniądze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JanMajdrowicz">W liście intencyjnym jest powiedziane, kto wszedłby z gotówką w ten układ.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#JuliuszBraun">W liście jest napisane: „Proponujemy przekształcenie przedsiębiorstwa w jednoosobową spółkę skarbu państwa, której udziały zostałyby objęte w następujących proporcjach: 51% skarb państwa, 8% Radio ART i 41% pan Tomasz Bielski”. Nie byłaby to jednoosobowa spółka, skoro miałaby różnych udziałowców. Ale czy te podmioty, które są skłonne przejąć 49% , są gotowe wpłacić - według obecnej wyceny 90 mld zł za te udziały? To jest problem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#JanMajdrowicz">Mieliśmy taką nadzieję, kiedy przeprowadzaliśmy te rozmowy, że te 51% minister kultury i sztuki, czy skarb państwa potrafi znaleźć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WacławJanas">Odpowiem na dwa pytania panów posłów A. Halbera i J. Wiśniewskiego. Kredyt, którego udzielił Powszechny Bank Kredytowy w 1989 r. wynosił 28 mld zł na budynki. W międzyczasie przedsiębiorstwo zaciągnęło kredyty w wysokości 177 mld zł. Nie doliczamy wartości działki i wartości Przedsiębiorstwa „Polskie Nagrania”, które istniało do 1988 r. Według naszej wyceny jest ono obecnie warte przynajmniej dwukrotnie więcej niż te 170 mld zł.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#WacławJanas">Minister finansów jest właścicielem tego długu. Powszechny Bank Kredytowy jest bankiem państwowym. Minister finansów w 1990 r. udzielił poręczenia na ten kredyt. Obecnie chodzi o to, aby główny wierzyciel - bank nie sprzedał tego przedsiębiorstwa za kwotę niepomiernie mniejszą niż faktyczna jego wartość. Stąd nasza koncepcja opracowania biznesplanu i nie sprzedawania „Polskich Nagrań”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#ZofiaWyrzykowska">Jeżeli chodzi o fonotekę to jest dokładnie tak, jak to przedstawiła pani mec. M. Ziółkowska.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#ZofiaWyrzykowska">W upadłości jest tak, że zostaje ona ogłoszona, zamyka się firmę, zwalnia ludzi i sprzedaje majątek. My w upadłości mamy zezwolenie sądu na prowadzenie działalności gospodarczej i na tej podstawie tę działalność prowadzimy. Mamy zrobiony bilans za 1993 r. Bilans za 1992 r. wykazywał straty ok. 80 mld zł. Tam były odsetki, których teraz nie nalicza się i nie spłacamy kredytów. Strata za 1993 r. wynosi 3 mld zł. Wydaje mi się, że jest to sukces. Płacimy wszystkie świadczenia i wszystkie daniny publiczne, pensje (zatrudniamy 100 pracowników). Produkujemy jak, na upadłość, dużo. Od 15 grudnia 1992 r. wydaliśmy 62 nowe tytuły przy braku funduszy i niemożliwości reklamowania się. Nie ma mowy o zakupie nowych pozycji, korzystamy tylko z tych zasobów, które mamy.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#ZofiaWyrzykowska">Utrzymana została produkcja i te straty nie są takie wielkie. Jeżeli jednak ta sytuacja upadłości zostanie nadal utrzymana, to to przedsiębiorstwo nie będzie miało możliwości działania, nawet jeżeli jest zezwolenie sądu na prowadzenie działalności. Czas gra tutaj ogromną rolę. Ta upadłość trwa i moim obowiązkiem jest robić wszystko, aby ten majątek sprzedać. Jest to wyścig z czasem. Czy ja pierwsza sprzedam, czy Ministerstwo Kultury i Sztuki znajdzie jakieś wyjście.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#ZofiaWyrzykowska">20 maja br. odbędzie się kolejne posiedzenie rady wierzycieli i o ile nie znajdziemy kupca na całość, przypuszczam, że rada wierzycieli podejmie uchwałę o sprzedaży w częściach. Nie wiem, co będzie z fonoteką, ale nie jest ona wyłączona. Jest ona w masie upadłości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#JanBłeszyński">Wydaje mi się konieczne rozróżnienie trzech grup spraw, które są całkowicie od siebie niezależne. Pierwsza - kwestia fonoteki, druga - kwestia bieżącej sytuacji przedsiębiorstwa i trzecia - perspektyw naprawczych.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#JanBłeszyński">Rzeczywiście prowadzimy wyścig z czasem. Sytuacja ministra kultury i sztuki jest tego rodzaju, że ma głos doradczy. W nielicznych sytuacjach ma inicjatywę. Podejmowane są jednak intensywne działania w wielu kierunkach zmierzające po pierwsze, do powstrzymania procesu dewastacji, po drugie, do stworzenia perspektyw przekształcenia „Polskich Nagrań” zdrowy, normalnie funkcjonujący organizm.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#JanBłeszyński">Dlaczego mówią o dewastacji? Normalnie tego typu przedsiębiorstwa są „złotym jajkiem” przynoszącym ogromny dochód. Jest to instytucja kulturalna o wielkim znaczeniu. Jest to nie tylko zasób, na który składa się 35 tys. nagrań. To nie jest skansen czy wypożyczalnia. Powinna to być instytucja żywa, która będzie te nagrania kontynuowała. Istnienie tych nagrań oznacza obecność polskiej kultury na naszym rynku. To znaczy obecne będą na naszym rynku polskie utwory, realizacje polskich artystów, zespołów, orkiestr, aktorów. Obecna będzie polska kultura chroniona, jak i nie chroniona, także twórczość ludowa. Z tego powodu ważne jest, aby ten zasób nie został rozproszony i był kontynuowany.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#JanBłeszyński">Jako zasób archiwalny został wyłączony pewien zasób materiałowy. Na fonotekę składają się nagrania w sensie nośników tych nagrań. Te nośniki są w różnych warstwach robione. Do nagrania dochodzi się w pewnych stadiach produkcyjnych. Drugim elementem tego, co łączymy w powszechnym odbiorze z fonoteką to są prawa do wykorzystywania tego zasobu. To, o czym mówiła pani mecenas, nie dotyczy wykorzystania prawa do fonoteki.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#JanBłeszyński">Z punktu widzenia ministra kultury i sztuki jest sprawą niezmiernie ważną uregulowanie zasad skorzystania z tego zasobu. Z uczuciem ulgi i sukcesu odnotowaliśmy to, że ten zasób został uznany - jeżeli chodzi o zasób rzeczowy nagrań - za zasób narodowy, archiwalny. Otwiera to jednak kwestię doprecyzowania, które elementy nośników powinny być jako takowy zasób zabezpieczony w trybie ustawy regulującej status archiwaliów. Otwarty zostaje też problem praw do fonoteki. Ta kwestia zyskała na znaczeniu w wyniku przedłużenia praw autorskich do 50 lat. Portfel tych praw powiększył się.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#JanBłeszyński">W wycenie przedsiębiorstwa, która stała się podstawą do rozpisania przetargu, fonoteka istnieje w rozmiarze śladowym. Z punktu widzenia funkcji kulturalnych, ale i majątkowych jest to podstawowy zasób. Przedsiębiorstwo nie musi istnieć przy ul. Goleszowskiej, może istnieć na mniejszej powierzchni biurowej czy produkcyjnej. Ważna jest renoma przedsiębiorstwa, jego pozycja na rynku - od nazwy i znaku firmy poczynając, na załodze, kontaktach i klientach kończąc.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#JanBłeszyński">Działania, które zostały podjęte przez Archiwa Państwowe wyczerpały pewien etap sprawy. Czy wyłączenie zostało dokonane do końca prawidłowo, jest kwestią otwartą i w tym zakresie Ministerstwo Kultury i Sztuki jest zainteresowane w kontynuowaniu tej sprawy. Podjęta inicjatywa była ratowaniem zasobów przed dewastacją.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#JanBłeszyński">Minister kultury i sztuki, który referował tę sprawę, wychodzi z założenia, że zainteresowanie resortu tym przedsiębiorstwem wynika z tego, iż jest to pewien organizm promujący kulturę. Chodzi o to, aby stworzyć taką konstrukcję, w której ten organizm, będąc przedsięwzięciem handlowym, będzie w swoim profilu uwzględniał interesy kultury.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#JanBłeszyński">Minister kultury i sztuki nawiązał kontakt z Agencją Rozwoju Przemysłu, która jest ściśle powiązana z funduszem PHARE. Oczekujemy, że przy współudziale Agencji dojdzie do wypracowania koncepcji naprawczej i będzie możliwe doprowadzenie do jej realizacji. Powinien więc powstać program naprawy - wymaga to wielokierunkowych studiów od oceny rynku, relacji na nim do możliwości przedsiębiorstwa, także z uwzględnieniem jego zobowiązań. Ten program naprawczy musi uwzględniać interesy wierzycieli, od których decyzji zależy odstąpienie od procesu upadłości przedsiębiorstwa.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#JanBłeszyński">W materiałach Ministerstwa Kultury i Sztuki przedstawionych Komisji jest załączony obszerny list Agencji Rozwoju Przemysłu, w którym zarysowana jest pewna wymagająca czasu perspektywa.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#JanBłeszyński">Jednym z elementów dyskusji mających znaczenie dla losów przedsiębiorstwa jest kwestia kredytu refinansowanego w rozmiarze 28 mld zł, którą to kwotę poręczył minister finansów. Obecnie minister finansów domaga się zwrotu tej kwoty z odsetkami i uważa, że ta umowa była nieważna, ponieważ była wadliwa.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#JanBłeszyński">Uważamy, że tak jak minister finansów przyczynił się w swoim czasie, aby przed „Polskimi Nagraniami” otworzyć pewne perspektywy, również dzisiaj minister finansów może włączyć się w konstrukcję ogólną tego procesu naprawy.</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#JanBłeszyński">Musimy bowiem doprowadzić do bankowego postępowania ugodowego, albo postępowania układowego. W każdym wariancie musi być to oparte na porozumieniu z wierzycielami. Rola ministra finansów może być tu decydująca zarówno jako reprezentanta skarbu państwa, jak i jako poręczyciela na zasadzie umowy z 1990 r.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#JanBłeszyński">Dzisiejsze spotkanie, które wysoko oceniamy, jako że otwiera ono pewne perspektywy mówienia na szerszym forum o sprawie „Polskich Nagrań”, mogłoby skończyć się przyjęciem pewnych dezyderatów co do kierunku działania. Naszym wspólnym interesem powinno być szukanie sposobów rozwiązania tej sprawy, a nie jest to możliwe bez współdziałania. Możliwości prawne, które tu istnieją, uzależnione są od woli współdziałania zarówno wierzycieli, jak i organów władzy. Precyzyjny harmonogram działań, który Agencja Rozwoju Przemysłu przedstawiła, jest początkiem drogi. Oznacza to konieczność poddania się ściśle określonej procedurze wymagającej zrealizowania pewnych etapów regulaminowych, jak i pewnego czasu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#JuliuszBraun">Proponuję, aby Komisja przyjęła dezyderat do ministra finansów, który oparty byłby na tezach tego wystąpienia. Prosimy pana posła A. Halbera o zaproponowanie ostatecznej redakcji tego dokumentu. Przyjmujemy też informację przedstawioną nam przez ministra kultury i sztuki w tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#WacławJanas">Pragnę podziękować Komisji Kultury i Środków Przekazu za takie stanowisko, które zostanie doprecyzowane przez pana posła A. Halbera, gdyż może to być istotny element w uratowaniu „Polskich Nagrań” i jego istnieniu jako przedsiębiorstwa polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#JuliuszBraun">Ostatni punkt dzisiejszego posiedzenia to odpowiedź ministra łączności na dezyderat nr 4 w sprawie ulgowej taryfy na przesyłki zawierające książki i prasę.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#JuliuszBraun">Otrzymaliśmy odpowiedź oraz informację Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu, o którą prosiliśmy. Pokazują one, jak sprawa ta jest rozwiązywana w niektórych innych krajach europejskich. Z samej odpowiedzi pana ministra łączności wynika, że zniżki, jakie przyjęte są w Polsce, są poniżej nawet średniej europejskiej. W innych krajach zniżki są znacznie większe. Nawiązując do naszych dyskusji w pierwszym wątku obrad, pragnę zwrócić uwagę, że jest to kwestia bardzo istotna właśnie dla tych mniejszych wydawców prasowych. Tych, którzy operują tysiącami egzemplarzy, a nie milionami. To są także te wydawnictwa pod patronatem Ministerstwa Kultury i Sztuki. Jest to jeden z elementów kondycji finansowych tych wydawnictw, ponieważ gdy koszty będą większe, większe będą też oczekiwania pod adresem Ministerstwa Kultury i Sztuki o dotacje. Czy pan minister Marek Rusin chciałby dodać coś do odpowiedzi pisemnej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#MarekRusin">Myślę, że lepiej będzie, gdy posłucham. Jako rząd powinniśmy raczej słuchać niż mówić. Pozwolę sobie więc poczekać na wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#ZdzisławPodkański">Problematyka ta wiąże się z szeroko tu dyskutowanym tematem prasy. Jeżeli zderzymy te informacje z sytuacją ekonomiczną poczty, myślę, że powinniśmy przyjąć tę informację. Zwłaszcza że będziemy musieli wracać do tego problemu, szczególnie w kontekście prawa prasowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#JuliuszBraun">Jest więc propozycja, abyśmy przyjęli odpowiedź Ministerstwa Łączności na dezyderat z zastrzeżeniem pana posła Z. Podkańskiego, że zapewne przyjdzie nam do tej kwestii wracać. Dziękuję, zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>