text_structure.xml 208 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WiesławaZiółkowska">Witam przybyłych na posiedzenie Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów, witam wicepremiera Grzegorza Kołodkę oraz licznych ekspertów.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#WiesławaZiółkowska">Pierwsze posiedzenie tego typu zawsze poświęcone jest omówieniu założeń polityki społeczno-gospodarczej oraz głównej konstrukcji budżetu, omówieniu makroproporcji i założeń polityki pieniężnej. Według ustalonego trybu oddajemy najpierw głos ekspertom z prośbą o przedstawienie uwag i opinii, a następnie poprosimy wicepremiera i innych przedstawicieli rządu o ustosunkowanie się do spostrzeżeń ekspertów.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#WiesławaZiółkowska">Kto z ekspertów chciałby rozpocząć prezentację opinii na temat budżetu państwa na rok 1997. Czy prof. Z. Sadowski, tradycyjnie już, zechciałby rozpocząć tę prezentację?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#ZdzisławSadowski">Projekt budżetu, o którym dziś mowa, został zrównoważony przy założeniach podatkowych, które uległy zmianie. Nie jest w pełni jasne, w jaki sposób będzie on adaptowany po najnowszej decyzji Sejmu o obniżeniu stawek podatku od osób fizycznych, ponieważ nie wykazano żadnych rezerw na ten cel, co uważam za wadę projektu.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#ZdzisławSadowski">Z punktu widzenia realizacji założeń nieco dłuższego okresu, określonych w dokumencie „Strategia dla Polski”, „Pakiet 2000”, nie ulega wątpliwości, iż projekt zorientowany jest na realizowanie tych założeń, lecz jestem zdania, że trudno by uznać za zaletę ścisłe trzymanie się owych założeń. A to z tego względu, że niektóre z nich są mało realistyczne, co podkreślałem już poprzednio i nie zmieniłem w tej kwestii zdania.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#ZdzisławSadowski">Według tych założeń głównymi czynnikami utrzymania wysokiego tempa wzrostu PKB ma być niezmiennie wysoka dynamika eksportu, jak również szybki wzrost inwestycji. Dynamika eksportu jednak słabnie, i nie widać by przedstawiony budżet mógł odegrać znaczącą rolę w jej wzmacnianiu. Natomiast inwestycje będą prawdopodobnie rosły szybko, niezależnie od budżetu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#ZdzisławSadowski">W tej sytuacji rodzi się pytanie, na ile budżet w ogóle oddziałuje na to, co dzieje się w gospodarce narodowej. Doświadczenia z roku 1996 wskazują zaś - moim zdaniem - że mimo bardzo poważnych odchyleń od założeń budżetowych wzrost trwa. Fakt ten zostanie przeanalizowany dopiero przy wykonaniu budżetu na rok 1996, ale już teraz go sygnalizuję.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#ZdzisławSadowski">Za trafne uważam priorytety określone w budżecie - w sensie werbalnym w odniesieniu do wzrostu przychodów w sferze budżetowej i realnego rozrostu dochodów grup nisko uposażonych. Trafne są również priorytety założone dla wydatków na inwestycje w człowieka, na rolnictwo, na rozwój regionalny, budownictwo mieszkaniowe i bezpieczeństwo publiczne.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#ZdzisławSadowski">Nie zadowala jednak przewidywany stopień realizacji owych priorytetów. I tak na przykład inwestycje w człowieka można zauważyć, że uznanie potrzeby zwiększenia tych nakładów w „Strategii dla Polski” nie przyniosło jeszcze efektów. Wprawdzie w budżecie tegorocznym po raz pierwszy po latach bezwzględnego spadku nieco wzrasta realna wartość wydatków w tej dziedzinie, a w projekcie na rok przyszły przewiduje się dalsze ich zwiększenie, lecz w praktyce mamy do czynienia z bardzo niewielkim wzrostem udziału tych dziedzin w PKB. Jeśli chodzi o naukę, występuje wręcz spadek udziału.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#ZdzisławSadowski">Biorąc to wszystko pod uwagę, zastanawiam się, czy trafne jest realizowanie na siłę, słusznego skądinąd kierunkowo, hasła zmniejszania skali redystrybucji budżetowej. Czy nie należałoby raczej założyć rzeczywistego priorytetu istotnego przyspieszenia wzrostu wydatków na wspomniane cele? Oczywiście w połączeniu z polityką przekazywania finansowania tej sfery podmiotom prywatnym, komunalnym, ale zasadniczą ideą pozostałoby znaczące zwiększenie wydatków.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#ZdzisławSadowski">W kwestii systemu podatkowego pojawiają się pewne niezgodności z założeniami strategicznymi. Udział podatków pośrednich w ogólnej sumie dochodów podatkowych - zamiast rosnąć - ma lekko spaść, a to z przyczyn przewidywanego wysokiego wzrostu dochodów z podatku dochodowego od przedsiębiorstw. Nie wiem, jak to ostatecznie wyglądać będzie w odniesieniu do podatku od osób fizycznych. Na spadek udziału podatków pośrednich w ogólnej sumie dochodów podatkowych wpłynie też likwidacja podatku terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#ZdzisławSadowski">Jeśli chodzi o stawki podatku dochodowego, jest niewątpliwe, że ani projekt, ani świeżo dokonane zmiany nie prowadzą do zmniejszenia rozpiętości dochodowych. Będą one raczej nadal rosły. Nie ma tu niezgodności z założeniami strategicznymi, ponieważ założenia nie precyzowały stanowiska w kwestii społecznego rozdziału dochodów.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#ZdzisławSadowski">Jest jednak problem, którego waga nie maleje. Otóż likwidacja podatku importowego nie jest - moim zdaniem - wolna od wątpliwości. Przyczynia się wprawdzie do hamowania wzrostu cen, ale z drugiej strony powoduje zniknięcie bariery stawianej przed niebezpiecznie szybko rosnącym importem. Z punktu widzenia logiki rozwojowej za najwłaściwsze uważałbym utrzymywanie tej bariery, a może nawet jej wzmocnienie wobec importu konsumpcyjnego.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#ZdzisławSadowski">Przewidywania w stosunku do tempa wzrostu PKB uważam za uzasadnione. W projekcie' są one zgodne z zasadami rozumowania ekonomicznego. Niemniej jednak nasuwają się tradycyjne już wątpliwości co do założonego tempa, głównie z powodu ciągle wysokich oczekiwań wobec dynamiki eksportu. Wzrost eksportu słabszy od założonego musiałby przyczynić się do obniżenia tempa wzrostu produkcji krajowej, chociaż nie stało się tak w roku bieżącym. W odniesieniu do dłuższej perspektywy czasowej obawa taka jednak istnieje, w związku z czym opowiadałbym się za ostrożniejszym przewidywaniem tempa wzrostu PKB, na poziomie 5% najwyżej. Należy bowiem wziąć pod uwagę bardzo wysoką wciąż ocenę tempa wzrostu produkcji budowlano-montażowej, co łączy się z wysokimi nakładami inwestycyjnymi. W projekcie jednak widoczny jest również optymizm w stosunku do silnego ożywienia budownictwa mieszkaniowego, a dla optymizmu tego nie znajduję uzasadnienia.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#ZdzisławSadowski">Godna pochwały jest natomiast uwidoczniona w projekcie ostrożność, co do szacunku wzrostu produkcji rolnej, co na tle poprzednich lat odbieram jako postęp.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#ZdzisławSadowski">Chciałbym zaznaczyć, iż niższe niż zakładane tempo wzrostu PKB nie byłoby dla gospodarki zapowiedzią tragedii, ale powodowałoby niejakie trudności, gdyż oznaczałoby według moich wyliczeń konieczność redukcji dochodów budżetowych o kwotę rzędu 0,5–0,8 mld zł. Innym wariantem byłoby utrzymanie tych dochodów bez zmian, na podstawie wyższych założeń inflacyjnych; tego rozwiązania jednak nie zalecałbym.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#ZdzisławSadowski">W dalszej perspektywie oczekiwania przyspieszenia wzrostu PKB od 1998 r. do 6–7% uważam za życzenie raczej niż konkretne szacunki. Niemniej jednak nie jest to nieosiągalne przy dobrej koniunkturze światowej, przy działaniach wspierających rozwój inwestycji, budownictwa mieszkaniowego i eksportu.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#ZdzisławSadowski">Odnośnie rynku pracy uważam, że podstawy założeń co do wzrostu zatrudnienia są niejasne. Doświadczenie ostatnich lat wskazuje, że nawet bardzo szybkie tempo wzrostu PKB nie prowadzi do znaczącego zwiększenia zatrudnienia. W pierwszej połowie bieżącego roku wystąpił wręcz wyraźny spadek zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Nie widzę więc podstaw do urzędowego optymizmu w tym zakresie; ani pod względem korzystnego wpływu wzrostu zatrudnienia na spożycie, ani też pod względem redukowania bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#ZdzisławSadowski">Nie ulega oczywiście wątpliwości, że spadek zarejestrowanego bezrobocia może następować, zwłaszcza w wyniku zaostrzenia przepisów o rejestracji, ale to prowadzi z kolei do dość szczególnej sytuacji, w której - jak w pierwszej połowie roku bieżącego - następuje jednocześnie spadek zatrudnienia oraz spadek bezrobocia. Trudno taki fakt uznać za rozwiązanie problemu.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#ZdzisławSadowski">Oczekiwania wobec wzrostu zatrudnienia wpłynęły na szacunek dochodów podatkowych. Trzeba się więc liczyć z tym, że będą one nieco niższe, o kwotę rzędu 300 milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#ZdzisławSadowski">Ponawiam spostrzeżenie z wcześniejszych lat, iż założenia strategiczne odnośnie do spadku bezrobocia są - moim zdaniem - wątpliwe, a nawet nierealne i grożące w związku z tym prowadzeniem błędnej polityki opartej na niedostrzeganiu wzrostu bezrobocia, który wystąpi zamiast oczekiwanego spadku. Projekt budżetu na rok 1997 trwa jednak przy tym założeniu. Podkreślam, iż założenie to uważam za błędne.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#ZdzisławSadowski">Tempo wzrostu eksportu określone zostało w założeniu na 15%, czyli bardzo wysoko, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że eksport wyraźnie stracił tempo w roku bieżącym. Przewidywania dotyczące poprawy koniunktury u naszych głównych partnerów nie są na tyle optymistyczne, aby dawały podstawę do oczekiwania takiej skali przyrostu. Nie sądzę też, by można było oczekiwać tak silnego dodatkowego wpływu od wzrostu konkurencyjności produkcji polskiej. Natomiast wpływy z handlu przygranicznego, choć wciąż wysokie, noszą znamiona ustabilizowania się i nie ma podstaw do oczekiwania ich wzrostu, będą raczej spadały. Założenie nie wydaje się zatem uzasadnione. Podobna moja uwaga sprzed roku okazała się trafna. Znalazło to wyraz w pewnym zwolnieniu tempa wzrostu PKB, choć muszę przyznać, że w drugiej połowie roku zaczęło ono ponownie rosnąć.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#ZdzisławSadowski">Eksport ma jednak nadal strukturę tradycyjną, czego szybko nie zmieni się.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#ZdzisławSadowski">Założenie dotyczące wzrostu importu z 1997 roku 21%, co uważam za istotne urealnienie - całkowicie zresztą uzasadnione - ponieważ ochrona celna dalej słabnie. Nie ma więc podstaw do oczekiwania silnego spadku importochłonności gospodarki polskiej. Należy jednak mieć świadomość, że jest to istotna zmiana w stosunku do założeń „pakietu 2000”, i że może poważnie wpłynąć na proporcje wzrostu objęte projekcją pakietu, a także założeniami CUP, w kierunku raczej osłabienia tempa wzrostu niż jego przyśpieszenia.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#ZdzisławSadowski">Tak silny wzrost importu, jak w bieżącym roku, znacznie przewyższający wcześniejsze przewidywania, musi wywrzeć negatywny wpływ na aktywność produkcyjną w kraju, co zaznaczyło się w trwającym wzroście zapasów wyrobów gotowych.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#ZdzisławSadowski">Projekt budżetu trafnie zakłada wzrost ujemnego salda bilans handlowego, lecz nie została podjęta próba redukcji ceł na towary przemysłowe, na import konsumpcyjny, która mogłaby wywrzeć wpływ na decyzje w sprawie podatku importowego.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#ZdzisławSadowski">Jeśli chodzi o założenie sprowadzenia tempa inflacji do poziomu 13% w okresie grudzień do grudnia, to już tradycyjnie stwierdzam, iż założenie owo wydaje mi się zbyt optymistyczne, mimo iż nie jest całkiem nierealne. Może zostać zrealizowane pewnym kosztem.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#ZdzisławSadowski">Omawiane założenie zostało utrzymane z wcześniejszych wersji projektu, mimo że zrewidowano w górę przewidywania co do osiągnięcia w roku bieżącym tempa 17% - co zresztą kwestionowałem również w ubiegłym roku. Nie sądzę jednak, że czynnik ten miałby wpłynąć negatywnie na przewidywane tempo wzrostu PKB.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#ZdzisławSadowski">Postulaty dotyczące tzw. strategicznych działań antyinflacyjnych w zakresie polityki pieniężnej i kursowej, w tym oczekiwania wobec stopniowej redukcji bankowych stóp procentowych, wyglądają racjonalnie, ale ocena ich należy do oceny założeń polityki pieniężnej.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#ZdzisławSadowski">Gdyby tempo inflacji okazało się wyższe od zamierzonego, to - jak w poprzednich latach - ułatwi realizację nominalnej wielkości dochodów budżetowych, a tym samym wywiązanie się ze zobowiązań po stronie wydatków, chociaż realna wartość kwot ulegnie pewnej redukcji.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#ZdzisławSadowski">Założenia co do kontynuacji wysokiego tempa wzrostu inwestycji uważam za dość prawdopodobne w świetle tegorocznych wyników i rozwoju skłonności do inwestowania. Skłonność ta świadczy o wzroście zaufania przedsiębiorców do przyszłości. Utrzymanie ulg podatkowych od wydatków inwestycyjnych ma istotne znaczenie dla podtrzymania wysokiej dynamiki nakładów. Nie realizuje się natomiast wcześniejszych zamierzeń odnośnie wzmocnienia zachęt podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#ZdzisławSadowski">Jeśli chodzi o mechanizm kształtowania kursu złotego, nie zgłaszam zastrzeżeń. Koncepcja tempa pełzającej inflacji wydaje się trafna. Nie sądzę, by było już możliwe założenie w projekcie budżetu dokonanie śmielszych posunięć w kierunku upłynnienia kursu, posunięć, które w ogóle zasługują na rozważenie. Jestem zdania, iż trafne są przewidywania wobec zmniejszenia rozwarcia między kursem rynkowym a centralnym. Silny wzrost importu działać będzie w kierunku zmniejszenia owego rozwarcia.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#ZdzisławSadowski">Podsumowując uważam, że projekt budżetu odchyla się w kilku istotnych punktach od założeń polityki rozwojowej; częściowo jest to uzasadnione. Ostatecznych wniosków nie można sformułować przed uzyskaniem jasności w kwestii wpływu rozwiązań podatkowych na stronę dochodową. Założenia w stosunku do tempa wzrostu wydają się optymistyczne, co łączy się przede wszystkim z nadmiernym optymizmem w odniesieniu do dynamiki eksportu, jak również do rynku pracy. Odczuwam brak w projekcie wariantu awaryjnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję bardzo. Proszę o zabranie głosu kolejnych ekspertów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#LeszekZienkowski">Po obszernej wypowiedzi prof. Z. Sadowskiego ograniczę swoje spostrzeżenia do najistotniejszych uwag.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#LeszekZienkowski">W projekcie budżetu odczuwam brak jasnego omówienia, jakie podmioty i w jakiej wysokości uzyskują ulgi, zwolnienia, kontyngenty powodujące zmniejszenie przychodów budżetu. Brak mi też informacji, jakie podmioty uzyskują pomoc, w tym dotacje, ze strony państwa oraz wyjaśnienia, gdzie w budżecie przewidziane są środki na ten cel. Czytamy bowiem już w początkowej fazie projektu o „pobudzeniu rozwoju sektora małych i średnich przedsiębiorstw”, o „wspieraniu rozwoju leasingu”, o „doskonaleniu systemu gospodarowania”, o „promocji polskich towarów”, w tym „o poszukiwaniu nowych rynków”, o „stymulowaniu pełniejszego wykorzystania środków na intensyfikację inwestycji modernizacyjnych” itp., lecz nie wiadomo, gdzie są zapewnione środki na wszystkie te i inne cele.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#LeszekZienkowski">Szczególnie interesuje mnie zagadnienie związane z oddłużeniem szkół. Również na ten temat nie znalazłem informacji, skąd mają pochodzić środki. Jeśli znajdują się one w dziale „oświata”, to nie można mówić o wzroście wydatków tego działu, lecz o ich spadku. Sądzę, że gdzieś w budżecie przewidziano środki na oddłużenie, ale niejasne pozostaje dla mnie, gdzie one się znajdują.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#LeszekZienkowski">Również niejasne jest stwierdzenie następujące: „we współpracy z bankami rząd przejmie obsługę zadłużenia szkół wobec dostawców towarów i usług”. Proszę o wyjaśnienie, co oznacza to sformułowanie.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#LeszekZienkowski">Następna sprawa, na którą chcę zwrócić uwagę, to dynamika importu i dynamika inflacji. Sądzę, że dynamika importu będzie musiała w rzeczywistości być wyższa niż zakładana w dokumencie, co wynika z potanienia importu w efekcie obniżenia stawek celnych, zniesienia podatku importowego oraz zerowych stawek na import zbóż w pierwszej połowie 1997 roku nie będzie w stanie przeciwdziałać temu zmniejszeniu presji na aprecjację złotego, jeśli dodamy do tego jeszcze napływ bezpośrednich inwestycji z zagranicy, które również spowodują wzrost importu. Jestem zdania, że założenia w tej kwestii są zbyt optymistyczne, i że import będzie musiał okazać się wyższy niż przewidywany w dokumencie.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#LeszekZienkowski">Zgadzam się ze zdaniem profesora Z. Sadowskiego, iż również zbyt optymistycznie założono możliwość obniżenia inflacji. Myślę, że obydwa te założenia - dotyczące zarówno importu, jak i inflacji - wynikać będą z pewnej, być może nawet uzasadnionej, ostrożności, z tendencji do tworzenia ukrytych rezerw w budżecie. Nie jestem też przeciwny tworzeniu takich rezerw.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#LeszekZienkowski">Mam wątpliwości wobec zakładanego spadku dynamiki spożycia - z 6% w roku 1996 do 4,8% w roku przyszłym. Wątpliwości związane ze spadkiem są tym silniejsze, że nie wiadomo, jak wyglądać będzie wzrost spożycia za rok bieżący; według naszych obecnych szacunków ukształtuje się on na znacznie wyższym poziomie niż 6%. Spadek do 4,8% w roku 1997 wydaje się więc mało realny. Zwracam przy tym uwagę, że takie relacje wzrostu spożycia do tempa PKB są bardzo niebezpieczne, gdyż występuje zbyt duże rozwarcie między dynamiką spożycia a dynamiką PKB.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#LeszekZienkowski">Jeśli chodzi o dynamikę produktu krajowego brutto, inaczej niż profesor Z. Sadowski, uważam, iż założenie 5,5% wzrostu jest założeniem raczej ostrożnym, zwłaszcza po uwzględnieniu w drugiej połowie 1996 r. dużego przyspieszenia, które przekroczyło oczekiwania wielu osób prognozujących tempo wzrostu. Na podstawie naszego obecnego rozeznania można przypuszczać, iż wzrost PKB przekroczy w roku bieżącym 6%, może osiągnąć nawet 6,5%. Niepokojące natomiast wydaje mi się obniżenie dynamiki nakładów brutto na środki trwałe aż o 4 punkty procentowe w ciągu roku. Nie bardzo rozumiem, na podstawie jakich założeń ocenia się wystąpienie tak silnego osłabienia tempa inwestycji. Z jednej strony mówi się bowiem o utrzymaniu tempa PKB, z drugiej zaś o obniżeniu zarówno spożycia, jak i nakładów inwestycyjnych. Proporcje te są - moim zdaniem - niepokojące.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#LeszekZienkowski">Generalnie rzecz biorąc, uważam, że wątpliwości, jakie zgłosiłem, mają charakter marginalny, i że przedstawiony budżet zgodny jest w głównych zarysach z założeniami długo- i średniookresowymi, a wybór priorytetów nie budzi głębszych zastrzeżeń.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję i proszę o następną ekspertyzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StanisławOwsiak">W opiniach skoncentrowałem się na dwóch obszarach: deficytu budżetowego oraz długu publicznego i należności skarbu państwa. W przedstawionym na piśmie materiale odnoszę się szczegółowo do tych kwestii, a zatem teraz skupię się jedynie na pewnego rodzaju konkluzjach. Rozpocznę od pozytywów. Otóż rząd - a także jeśli chodzi o przeszłość - parlament nie dąży do zrównoważenia budżetu państwa za wszelką cenę. Polityka rządu akceptowana przez parlament, nacechowana jest realizmem. Należałoby się jednak zastanowić, czy w tych dość komfortowych warunkach, czyli w sytuacji wysokiej stopy wzrostu gospodarczego, nie zachodzi obawa przyzwyczajenia się do stale zrównoważonego budżetu. Rodzi się w związku z tym pytanie, co będzie się działo, gdy koniunktura okaże się gorsza.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#StanisławOwsiak">Pytanie jest zasadne, gdyż obecnie koszty obsługi długu krajowego przewyższają poziom deficytu budżetowego, a zatem istnieje niebezpieczeństwo, iż państwo czy rząd wpadną w pułapkę zadłużenia. Z tego punktu widzenia konieczne jest przerwanie spirali wzrostu długu, zwłaszcza krajowego.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#StanisławOwsiak">Chciałbym zwrócić uwagę, że zarówno w 1996 r., jak i 1997 r. występują istotne zmiany w strukturze samego deficytu budżetowego, długu publicznego, jak również źródeł ich finansowania. W globalnej wielkości długu publicznego zwiększa się udział długu krajowego;w roku 1997 do niemal 42%, o 3% w stosunku do roku 1996. Zmienia się struktura źródeł planowania. Ogranicza się rolę Narodowego Banku Polskiego, zwiększa się z kolei rola banków komercyjnych. Nie ma jednoznacznego stanowiska w kwestii dotyczącej tego ostatniego problemu, a zatem nie mogę autorytatywnie stwierdzić, w jakim stopniu przejście na większy udział sektora bankowego z wyjątkiem NBP może generować inflację. Oczywiście związek tu nie jest bezpośredni, niemniej niebezpieczeństwo jest zapewne większe niż w wypadku, gdy deficyt budżetowy finansowany jest przez sektor pozabankowy.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#StanisławOwsiak">Za błędne uważam postanowienie, na mocy którego gospodarstwa domowe pozbawione zostały odpisów wydatków na obligacje przy rozliczeniach podatku dochodowego od osób fizycznych.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#StanisławOwsiak">Chciałbym podkreślić niezmiernie ważną sprawę - w zasadzie formalną, ze względu na prezentowany materiał - odnotowującą pewne korzystne zjawiska. Otóż po raz pierwszy w projekcie budżetu państwa podana została kategoria „zapotrzebowanie pożyczkowe rządu w 1997 r.” oraz „wielkość”. Pozwoli to ocenić skalę i formę aktywności rządu na rynkach pożyczkowych.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#StanisławOwsiak">Za realistyczne uważam podejście tego rodzaju, iż ewentualne pożyczki udzielone rządowi przez banki komercyjne, podawane są w pewnych przedziałach. Trudno bowiem określić z góry, ile banki kupują walorów skarbowych. Za ważne też uważam rozróżnienie aktywnych i pasywnych skarbowych papierów wartościowych; podział ten ma duże znaczenie praktyczne w zarządzaniu długiem publicznym oraz w strategii pozyskiwania środków na finansowanie deficytu.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#StanisławOwsiak">Zbliżam się do konkluzji. I tak, jeśli chodzi o deficyt budżetowy, występują niejakie braki informacyjne. Nie wiadomo np. jak przedstawia się porównanie kosztów pozyskiwania środków na finansowanie zagranicy i środków krajowych. Moim zdaniem bardzo przydałoby się rozszerzenie informacji tego rodzaju.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#StanisławOwsiak">Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu postawiło pytanie o wpływ oddłużania oświaty i służby zdrowia na poziom deficytu budżetowego. Odpowiedź nie jest prosta - zwracał na to uwagę również profesor L. Zienkowski. Z informacji, jakie uzyskałem, wynika, że zobowiązania wymagalne jednostek oświaty i wychowania zostaną częściowo uregulowane w 19976 r., ale wciąż wynosić będą około 730 mln zł, czyli około 6% w stosunku do nakładów na ten dział.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#StanisławOwsiak">Z przedstawionych materiałów trudno wywnioskować, czy rząd dysponuje koncepcją oddłużenia oświaty i wychowania. W uzasadnieniu projektu napisano m.in.: „Mimo wzrostu realnej wartości istnieje zagrożenie, że nadal utrzymuje się wysoki stan zadłużenia jednostek budżetowych realizujących zadania oświatowo-wychowawcze”. Przypominam, że wzrost „realnej wartości” odnosi się do nakładów na dział „oświata”.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#StanisławOwsiak">Ponieważ dane na temat stanu zadłużenia służby zdrowia są bardzo niekompletne, nie potrafię się w tej chwili do nich odnieść.</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#StanisławOwsiak">Chciałbym zaznaczyć, iż jeśli chodzi o sam deficyt budżetowy, jestem zdania, że nie ma istotnych zagrożeń w roku 1997 r. Strategiczna wielkość jest wystarczająca, także z punktu widzenia naszych interesów międzynarodowych przyłączenia Polski do Unii Europejskiej. Standard 3% nie jest - moim zdaniem - zagrożony.</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#StanisławOwsiak">Na przyszłość życzyłbym sobie, by lepiej były pokazywane w materiałach koszty pozyskiwania środków na finansowanie deficytu budżetowego i obsługi długu publicznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję i proszę o zaprezentowanie ekspertyzy następnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MieczysławKabaj">W swym opracowaniu sformułowałem kilka generalnych uwag na temat projektu budżetu, a jedna z nich dotyczy niezmiernie ważnej - moim zdaniem - sprawy. Otóż czytając ustawą budżetową odnoszę wrażenie, iż polska gospodarka odnosi jedynie sukcesy, nie zmagając się z poważniejszymi problemami. Jestem zdania, iż w dokumencie tej rangi powinno wskazać się również na złożone problemy i zagrożenia polskiej gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#MieczysławKabaj">A do zagrożeń należy zaliczyć przede wszystkim:</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#MieczysławKabaj">- bezzatrudnieniowy wzrost gospodarczy,</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#MieczysławKabaj">- wciąż bardzo wysokie - jedno z najwyższych w Europie - bezrobocie,</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#MieczysławKabaj">- rosnący deficyt w obrotach towarowych z zagranicą,</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#MieczysławKabaj">- niską konkurencyjność polskich przedsiębiorstw w warunkach redukcji ceł, zniesienia podatku granicznego oraz globalizacji gospodarki światowej.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#MieczysławKabaj">Warto zaznaczyć, że instytut w Lozannie umieszcza Polskę w czwartej dziesiątce krajów podzielonych pod względem konkurencyjności. Kolejne zagrożenia to bardzo wysoki kryzys budownictwa mieszkaniowego, trzykrotnie większa niż w 1990 roku liczba osób żyjących poniżej minimum socjalnego.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#MieczysławKabaj">Problemy te należało wskazać, ponieważ są znaczące.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#MieczysławKabaj">Do słów prof. Sadowskiego chciałbym tytułem ilustracji dodać pewne dane odnośnie do bezzatrudnieniowego wzrostu gospodarczego. I tak między rokiem 1992–1995 produkt krajowy brutto zwiększył się o 19,4%, natomiast zatrudnienie w gospodarce narodowej spadło w tym samym czasie o 3,1%, czyli o 450 tys. osób. Zasoby pracy wzrosły w omawianym okresie o 600 tysięcy. Bezrobocie nie zmieniło się pod względem wysokości w stosunku do roku 1992. Powstaje więc pytanie, co stało się z tą armią ludzi, obliczaną na 900 tys. Myślę, że na tym właśnie polega mistyka bezrobocia. Naturalnie, część z tych osób znalazła zatrudnienie w szarej strefie, część jednak przeniosła się w sfery ludzi biernych zawodowo. W konsekwencji zaś utraciliśmy ludzi zdolnych do pracy.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#MieczysławKabaj">W 1994 r. nie było wzrostu zatrudnienia, wręcz odwrotnie - nastąpił dalszy spadek. GUS przeszacował po prostu rolników indywidualnych, dodając 263 tys. osób. W wyniku tego zabiegu wzrosło oczywiście globalne zatrudnienie. Między czerwcem 1995 r. a czerwcem 1996 r. nie wystąpił więc w rzeczywistości wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej. Kryje się tu pewne zagrożenie na przyszłość. Jeśli sytuacja tak nadal będzie się kształtować, to urzędnicy urzędów pracy nie nadążą z wykreśleniem bezrobotnych. Bezrobocie będzie rosło, ponieważ spada jedynie wówczas, kiedy rośnie zatrudnienie.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#MieczysławKabaj">Druga uwaga odnosząca się generalnie do budżetu, to konstatacja, iż nasz system planowania i projektowania budżetu jest silnie konserwatywny. Trendy, jakie znane mi są z Europy i spoza niej, opieraj się w dużym stopniu na planowaniu wydatków przez cele i ustalenia bardzo ścisłej hierarchii owych celów. Przy takim trybie postępowania ocena wydatków jest znacznie łatwiejsza.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#MieczysławKabaj">Sądzę, że projekt budżetu państwa powinien zawierać także program oszczędności, przedstawiony przez różne instytucje, które zwiększają swe wydatki. Poseł W. Ziółkowska podczas debaty plenarnej Sejmu zwracała uwagę na istnienie dużych rezerw i marnotrawstwa środków. Obserwujemy to. Rozwija się na wielką skalę w naszym kraju na przykład turystyka służbowa, czyli występują wyjazdy noszące miano służbowych, lecz de facto są to po prostu wyjazdy turystyczne. Według mojej wiedzy, co drugi wyjazd służbowy ma charakter turystyczny; chodzi więc o wyjazdy pod pozorem służbowych, finansowane przez podatników.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#MieczysławKabaj">Trzecia ważna sprawa to konieczność podjęcia działań, w wyniku których instytucje budżetowe zaczęłyby w większym stopniu zarabiać pieniądze. Przypomnę, iż przed Sejmem demonstrują dziś policjanci, a w związku z tym przypomnę także, że około 95 procent kierowców przekracza na ulicach dozwoloną szybkość, co stanowi jeden z głównych powodów większości tragicznych w skutkach wypadków i ogromnych kosztów. Powstaje pytanie, czy budżet państwa ma sfinansować wzmożoną kontrolę, która miałaby na celu odzwyczajenie kierowców od nadmiernej szybkości jazdy? Nic podobnego. W Stanach Zjednoczonych, w Szwajcarii oraz w innych krajach znaleziono odmienne rozwiązanie. W znacznym stopniu sfinansowano mianowicie zakup sprzętu, zwiększenie liczby policjantów oraz wzmożenie kontroli drogowej ze środków płynących z mandatów. Mandaty stały się w tych krajach częścią stałego dochodu policji. W samej Szwajcarii w ciągu jednego tylko roku środki z tego samego tytułu wyniosły 100 mln franków. Warto przypomnieć, że za pomocą owych mandatów zarówno w Szwajcarii, jak i Stanach Zjednoczonych nauczono kierowców odpowiedniego poruszania się po ulicach.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#MieczysławKabaj">Przytoczony przykład to tylko jeden z nielicznych, można by przytoczyć ich znacznie więcej.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#MieczysławKabaj">Jeśli chodzi o kwestię kursu, to zgodziłbym się z tym, co zapisane jest w projekcie, z tym, co mówił prof. Z. Sadowski, pod dwoma wszakże warunkami. I tak przede wszystkim deficyt rośnie bardzo szybko. W roku 1996 osiągnie 6,6 miliarda dolarów; w 1997 r. osiągnąć ma już ponad 9 miliardów dolarów - prawdopodobnie 9,5 miliarda. Wiąże się z tym ogromny koszt zatrudnieniowy. Deficyt ten w roku 1996 będzie nas kosztował około 800 tysięcy miejsc pracy. W 1997 r. w rachubę będzie wchodzić ponad milion miejsc pracy. Gdyby oficjalny deficyt zmniejszyć o połowę, to z budżetu państwa zaoszczędzilibyśmy 200 bilionów starych złotych na zasiłkach i na kosztach bezrobocia, a dalsze 20 bilionów starych złotych na podatkach - wiadomo, że ludzie, którzy podjęliby pracę, płaciliby podatki.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#MieczysławKabaj">Chciałbym zwrócić uwagę na dwa fakty. Kurs jest - według mnie - kwestią konkurencyjności polskiej gospodarki i polskich przedsiębiorstw na rynku wewnętrznym i za granicą. Można w tym kontekście zaakceptować to, co ujęte zostało w projekcie budżetu, ale pozostaje faktem, że obniżyliśmy konkurencyjność polskich przedsiębiorstw w roku 1995 o 8% - wszyscy eksperci są co do tego zgodni. W roku 1997 znosimy podatek graniczny i obniżymy cło o 1,17 punktu, co spowoduje dalsze obniżenie konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na polskim rynku. Penetracja importu wynosi zaś w naszym kraju już 45 procent, tzn., że jest bardzo wysoka.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#MieczysławKabaj">Stwierdzam, że sprawy nauki ujęte zostały w projekcie budżetu w taki sposób, iż mówić można wyłącznie o dalszej degradacji nauki. Wydatki na ten cel spadają bowiem w produkcie krajowym brutto o 0,52% do 0,51%. Polityka w stosunku do nauki w Polsce ewidentnie kontrastuje z trendami występującymi w innych krajach europejskich, w których coraz częściej realizuje się gospodarkę opartą na wiedzy - knowledge-based economy. W krajach, na które się powołuję, wydatki te wynoszą 5–6-krotnie więcej w stosunku do PKB niż w Polsce. W wielkościach absolutnych natomiast można mówić o nakładach 30–40-krotnie wyższych niż w naszym kraju.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#MieczysławKabaj">Moja propozycja odnośnie poruszanej kwestii jest bardzo konkretna. Proponuję mianowicie, aby powrócić z budżetu do wydatków z roku 1995, czyli do 0,54 procent produktu krajowego brutto. Zdaję sobie sprawę, że wicepremier G. Kołodko zapyta, skąd wziąć środki na ten cel. Przybliżę więc moją koncepcję. Otóż to, co założono, jeśli chodzi o administrację państwową i urzędy centralne jest zupełnie nieprawdopodobne, ponieważ w wypadku urzędów centralnych założono wzrost 40% nominalnie, a realnie 21,1%. O bardzo wysokim wzroście można też mówić w wypadku administracji państwowej - o 24%, realnie o 8,8%. Administracja bardzo się ostatnio rozrosła w naszym kraju; pod względem liczby zatrudnionych jest niemal trzykrotnie większa niż w roku 1990, a wydatki i płace rosły w niej znacznie szybciej niż w innych działach.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#MieczysławKabaj">Z powyższego powodu proponuję rozwiązanie leżące w interesie gospodarki narodowej, nie tylko samej nauki. Chodzi o to, aby przesunąć 131 mln zł z administracji na naukę. przez co nastąpi zarazem powrót do 0,54% produktu krajowego brutto. Zabieg ten zmniejszy nieco wydatki na administrację państwową i urzędy centralne, a nie zmieni to faktu, że administracja państwowa i urzędy centralne wciąż mieć będą nominalny wzrost wydatków o 24,1%, a realny o 8,5%. O dysproporcjach płacowych nie mówię.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#MieczysławKabaj">W tekście pisemnym zaproponowałem koncentrację badań naukowych na kluczowych sprawach. Powinniśmy się skupić na problemie wzrostu produktywności polskiej gospodarki, bo to właśnie jest element konkurencyjności.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#MieczysławKabaj">Jeżeli chodzi o fundusz pracy i strukturę wydatków, to jestem zdania, że budżet jest w tym względzie bardzo konserwatywny. Wydatki wynosić będą około 84 bln starych złotych, czyli blisko 2% PKB. Tylko 14,3% przeznaczy się z tego na działania aktywne. Pragnę zaznaczyć, iż nie ma w Europie kraju, który prowadziłby tak pasywną politykę. Podane wielkości świadczą bowiem o tym, iż 85 procent tych kolosalnych wydatków przeznaczone będzie na zasiłki dla bezrobotnych. Warto przypomnieć, że średnia dla krajów OECD wynosi 33% na aktywne programy. Jest przy tym mocno krytykowana; istnieje projekt podniesienia jej do 50%.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#MieczysławKabaj">Dla porównania przytoczę, iż Czechy np. wydają 55%funduszu płac na programy aktywne - szkolenie, roboty publiczne itp. Słowacy do niedawna wydawali na ten cel 25%, obecnie w ich wypadku wynosi to 48%. Węgrzy przeznaczają 25% na programy aktywne.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#MieczysławKabaj">Jestem zdania, iż z tego punktu widzenia budżet powinien zostać skorygowany w ten sposób, by w roku 1997 minimalny standard wydatków na programy aktywne nie był niższy niż 25%. Należy więc przewidywane w projekcie budżetu wydatki na ten cel podwoić. Jest to ważny problem, gdyż wiadomo, że wydatki tego typu przynoszą pożądane efekty, zasiłki dla bezrobotnych natomiast promują naturalnie popyt, lecz nie dają efektów.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#MieczysławKabaj">W dostarczonym tekście zawarłem propozycje metod, za pomocą których można doprowadzić do pożądanego stanu. Uważam, że do 2000 roku powinniśmy dojść do modelu czeskiego, to znaczy co najmniej połowę wydatków z funduszu pracy przeznaczyć na programy aktywne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję. Proszę o zabranie głosu prof. Z. Fedorowicza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#ZdzisławFedorowicz">Zakres swej opinii ograniczyłem do wydatków budżetowych na 1997 rok, przy czym zgodny jestem z opiniami profesorów Z. Sadowskiego oraz L. Zienkowskiego, którzy zaznaczyli, że udział wydatków budżetowych w produkcie krajowym brutto maleje, co - moim zdaniem - jest wyrazem kierunków transformacji gospodarki i państwa, a w związku z tym mogłoby zostać uznane za działanie prawidłowe.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#ZdzisławFedorowicz">Jeśli chodzi o priorytety w kształtowaniu wydatków, są one zapisane w dość długiej liście i należą do nich m.in.: dalszy realny wzrost wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej, zagwarantowanie realnego wzrostu emerytur i rent, ukształtowanie nakładów na oświatę zapewniających wzrost wynagrodzeń pracowników oraz zwiększenie nakładów rzeczowych, zwiększenie nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe, kontynuację reformy służby zdrowia, dalszy wzrost wydatków budżetu na rolnictwo i rozwój obszarów wiejskich, racjonalizacja wydatków na bezpieczeństwo publiczne, wsparcie z budżetu państwa programów rozwoju regionalnego, umacniania systemu kredytowego finansowania budownictwa mieszkaniowego.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#ZdzisławFedorowicz">Próbowałem prześledzić, jak dalece te priorytety, sformułowane na początku uzasadnienia ustawy budżetowej, znajdują odzwierciedlenie we wzrostach i w udziale strukturalnym poszczególnych kierunków wydatków w całości wydatków budżetowych. Analizując z tego punktu widzenia strukturę wydatków budżetowych w podziale na poszczególne działy, można zauważyć na przykład, że udział wydatków w dziale „rolnictwo” pozostaje w roku 1997 na tym samym poziomie co i w roku 1996 i wynosi 1,59%, a realny wzrost tych wydatków w roku 1997 jest nieznaczny, wynosi bowiem 2,5%, podczas gdy całość wydatków wzrasta o 2,3%.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#ZdzisławFedorowicz">Płynie stąd wniosek, że w podanym ukształtowaniu wskaźników nie da się dopatrzyć wyraźnego odzwierciedlenia priorytetu wyszczególnionego na początku uzasadnienia ustawy budżetowej. Nie oznacza to oczywiście, że zamierzenia wobec przemian na wsi, w rolnictwie - zapowiedziane na stronach 32–33 uzasadnienia - nie zostaną zrealizowane. Tyle tylko, że to ukształtowanie wskaźników finansowych nie zapowiada przełomu we wspomnianej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#ZdzisławFedorowicz">Niektóre wydatki w układzie działowym maleją w wyrażeniu realnym i ich udział w całości wydatków budżetowych maleje również, co w pewnych przypadkach może budzić niepokój. I tak czuję się zaniepokojony spadkiem wydatków w dziale „transport”, gdzie udział ich maleje o 0,2 punktu procentowego, a poziom w ujęciu realnym jest niższy o 2,1% w stosunku do roku 1996. Same wydatki na modernizację i utrzymanie dróg publicznych mają być realnie niższe o 4,6%. Wydatki inwestycyjne natomiast mają być niższe o 6,0%.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#ZdzisławFedorowicz">Jeśli ma się na uwadze stan sieci drogowej w Polsce, powszechnie uznawany za bardzo niedobry, podane wskaźniki mogą wywoływać zaniepokojenie.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#ZdzisławFedorowicz">Sprawa wydatków planowanych w dziale „nauka” podniesiona już przez prof. Z. Sadowskiego, zauważającego, iż realny wzrost tych wydatków jest niewysoki, wygląda nieco inaczej, gdy spojrzy się na wewnętrzną strukturę omawianych wydatków. Z tejże struktury wynika bowiem, że priorytetowo potraktowano dotacje na działalność statutową jednostek naukowych i badawczych oraz na badania własne szkół wyższych. Widać tu realny wzrost o 12,1%. Podobnie wygląda sprawa odnośnie współpracy z zagranicą. Inne pozycje wydatków bieżących ulegają zmniejszeniu w stosunku do roku 1996. Niemniej przedstawiona zmiana struktury wydatków jest - moim zdaniem - o tyle korzystna, że kieruje się środki na badania, które - jak wykazuje doświadczenie - są najbardziej efektywne, przynoszą największe rezultaty. Jeśli więc łączny wzrost realny owych wydatków jest niewielki, to zmiana ich struktury wewnętrznej powinna zostać - według mnie - oceniona bardzo pozytywnie.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#ZdzisławFedorowicz">Pojawia się jednak problem w wypadku wydatków inwestycyjnych w dziale „nauka” oraz w dziale „szkolnictwo wyższe”. Wydatki te są łącznie kierowane na rozbudowę szkół wyższych. Jeśli podsumować te wydatki, to okaże się, że realny wzrost w stosunku do roku 1996 wynosi jedynie 1,5%. Wprawdzie w dziale „szkolnictwo wyższe” wydatki bieżące znacznie rosną, ale wzrost ten stanowi rodzaj jednorazowego zastrzyku dla szkolnictwa wyższego. Tymczasem możliwości rozwojowe tego szkolnictwa zależeć będą od rozbudowy bazy badawczej i bazy dydaktycznej. Już dzisiaj wiadomo, iż jest ona niewystarczająca, gdyż liczba studentów rośnie lawinowo, co wobec fatalnych warunków, w jakich odbywa się proces dydaktyczny, powoduje, że efektywność nie tyle może pogarsza się, co na pewno nie poprawia w takim stopniu, jakiego należałoby sobie życzyć i oczekiwać, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę wysiłek nauczycieli akademickich.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#ZdzisławFedorowicz">Zważywszy powyższe, łączny wzrost nakładów inwestycyjnych w działach „nauka” i „szkolnictwo wyższe”, określony na 1,5%, uważam za zbyt niski.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#ZdzisławFedorowicz">Natomiast wydatki bieżące w dziale „szkolnictwo wyższe” wskazują wzrost realny jedną z najwyższych w porównaniu z innymi działami w roku 1997, gdyż w grę wchodzi 8,8%, przewidziany na wzrost wynagrodzeń, a całość wydatków przewiduje się na 6,9%.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#ZdzisławFedorowicz">Również wydatki w dziale „oświata i wychowanie” wykazują wysoki wzrost łącznie z subwencjami oświatowymi - wyniesie on 5,6% procent, w tym wynagrodzenia wzrosną o 8,5%. W tym wypadku można więc mówić o realizacji priorytetowego założenia.</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#ZdzisławFedorowicz">Wydatki na ochronę zdrowia podobnie wykazują wysoki wzrost realny. Wynagrodzenia pracowników służby zdrowia wzrosnąć mają o 6%, wydatki inwestycyjne aż o 19,6%. Oczywiście w zestawieniu z potrzebami i oczekiwaniami w tym zakresie żaden wzrost nie okaże się wystarczający, ale sądzę, że wymienione wskaźniki potwierdzają, iż potrzeby ochrony zdrowia potraktowane zostały priorytetowo.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#ZdzisławFedorowicz">Wśród wydatków w dziale „opieka społeczna” dominują dotacje do funduszy: Funduszu Pracy, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i innych. Dotacje te planowane są zależnie od dochodów własnych funduszy i ich przewidywanych wydatków. Jeśli odliczyć kwoty dotacji, to okaże się, że na nakłady finansowane bezpośrednio w tym dziale - jak np. utrzymanie domów pomocy społecznej - realnie przeznacza się 13% więcej, niż było w roku 1996 - możemy zatem mówić o znaczącym wzroście.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#ZdzisławFedorowicz">Nie jest dla mnie natomiast jasna sprawa związana z doświadczeniami pieniężnymi, czyli z różnego rodzaju zapomogami. Na cel ten przeznacza się o 4,5% mniej środków w stosunku do przewidywanego wykonania za rok 1996. Inna rzecz, że jest w projekcie mowa o zmianie zasad przyznawania świadczeń pieniężnych z pomocy społecznej. Zmiana ta jest dość szeroko omówiona w uzasadnieniu, ale nie ukrywam, że nie dostrzegłem przekonującego wyjaśnienia, w jaki sposób zmiana owa może tłumaczyć zmniejszenie wydatków o 4,5 procent bez skrzywdzenia osób do tej pory z pomocy tego typu korzystających.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#ZdzisławFedorowicz">Dział „administracja państwowa” wykazuje - co zostało już podniesione przez prof. M. Kabaja - wysoki wzrost wydatków, których udział w całości wydatków budżetowych rośnie z 3,65% do 3,87%, mimo że priorytet dla administracji państwowej nie został zapowiedziany. Realny wzrost o 8,8% znacznie przewyższa wskaźnik realnego wzrostu całości wydatków budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#ZdzisławFedorowicz">Rozumiem, że wzrost wynagrodzeń i pochodnych wynika ze zobowiązań i z priorytetu przyznanego na cele poprawy wynagrodzeń w sferze budżetowej, obejmującej nie tylko administrację, choć i na nią coś przypaść musi. Szczególny mój niepokój budzi bardzo wysoki wzrost „pozostałych wydatków”, wzrost realny o 10,1%. A wspomnieć warto, że owe „pozostałe wydatki” stanowią 44,7% całości wydatków bieżących w tym dziale, a więc niemal ich połowę. Wyłączenie pewnych kwot nieporównywalnych daje przy tym kwotę jedynie około 61 mln zł, i zredukowałoby ów wzrost realny do 6,8%, czyli nadal pozostałby on bardzo wysoki. Sądzę w związku z tym, iż należałoby głęboko przeanalizować propozycję budżetu w zakresie wydatków omawianego działu.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#ZdzisławFedorowicz">W dziale „wymiar sprawiedliwości i prokuratura” również wzrastają „pozostałe wydatki”, lecz w tym wypadku mogą się jedynie cieszyć, gdyż wiadomo, że sądy i prokuratury pracują w bardzo trudnych warunkach - odczuwają nawet brak środków na telefony, na korespondencję itp. Jeżeli więc sytuacja ma ulec poprawie, to będzie to zjawisko korzystne.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#ZdzisławFedorowicz">Wydatki w dziale „bezpieczeństwo publiczne”, którego przedstawiciele protestują dziś przed Sejmem, mogą początkowo dziwić, gdyż w ujęciu realnym mają być o 2,9% niższe niż w roku 1996, w tym wydatki bieżące spaść mają o 5,3% w stosunku do roku 1996. Jeśli jednak przyjrzeć się i w tym dziale strukturze wewnętrznej wydatków, to okaże się, że realny spadek wydatków bieżących dotyczy jedynie Państwowej Straży Pożarnej - nie wiem zresztą dlaczego. Natomiast w „pozostałej działalności”, obejmującej Biuro Ochrony Rządu i jednostkę wojskową pod zaszyfrowanym numerem, wydatki spadają o 61,1%. W policji zaś w ujęciu realnym wydatki rosną o 1,8%, w Urzędzie Ochrony Państwa o 6,9%, w Straży Granicznej o 19,1%.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#ZdzisławFedorowicz">Wydatki inwestycyjne rosną w omawianym dziale bardzo wysoko, bo o 73,3% w ujęciu realnym. Można zatem odnieść wrażenie, że w znaczącym stopniu poprawi się wyposażenie, bo to kryje się w tym wypadku pod pojęciem wydatków inwestycyjnych. Przy wzroście wydatków bieżących wzrosną zapewne wynagrodzenia w ujęciu realnym o 1,8 procent w policji. Odnoszę wrażenie, że priorytet polityki budżetowej dotyczy racjonalizacji nakładów na bezpieczeństwo publiczne jest w jakiś sposób odzwierciedlony w planowaniu wydatków w tym dziale.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#ZdzisławFedorowicz">W dziale „finanse” wydatki obejmują przede wszystkim obsługę długu i mówił już o tym prof. S. Owsiak, a zatem jedynie pokrótce sformułuję własne zastrzeżenia odnośnie tej kwestii. I tak koszty obsługi długu krajowego mają w roku 1997 ukształtować się na poziomie 15,7% w stosunku do jego średniej wielkości w roku 1997. W roku bieżącym analogiczny wskaźnik wynosił 17% - zgodnie z przewidywanym wykonaniem. Tak więc koszt obsługi długu krajowego ma być niższy w roku przyszłym tylko o 1,3 punktu procentowego, co ma być efektem obniżania się stóp procentowych w związku z obniżaniem się stopy inflacji z 19,7% w roku 1996 do 15% w roku 1997, a więc o 4,7 punktu procentowego.</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#ZdzisławFedorowicz">Oznacza to z kolei - i zgodne jest z zapowiedziami Narodowego Banku Polskiego - że NBP będzie się starał utrzymać nominalne stopy procentowe na poziomie aktualnym albo niewiele niższym, a przy spadającej inflacji będzie to oznaczać wzrost realnych stóp procentowych. Odzwierciedlenie tego widoczne jest w kosztach obsługi długu publicznego w budżecie. Należałoby się bowiem spodziewać, że przy przeszło czteropunktowym obniżeniu średniej rocznej inflacji obniżenie stopy oprocentowania długu publicznego w ujęciu realnym o 1,3% będzie za małe. Ja w każdym razie jestem o tym przekonany. W tym wypadku budżet państwa, a zatem i my wszyscy ponosimy pewne koszty polityki stopy procentowej, którą zamierza realizować Narodowy Bank Polski. Jest to jednak temat, który omawiany będzie oddzielnie.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#ZdzisławFedorowicz">W wydatkach działu „dotacje na finansowanie zadań gospodarczych” najpoważniejszą kwotą jest dotacja na restrukturyzację górnictwa. Nie zamierzam kwestionować tej pozycji, opiewającej na 818 mln zł. Chciałbym jednak upewnić się, czy owa kwota gwarantuje terminową realizację programu, który ma ogromne znacznie gospodarcze oraz społeczne.</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#ZdzisławFedorowicz">Podsumowując stwierdzam, że poza kilkoma wątpliwościami, które zgłosiłem, strona wydatkowa budżetu zbudowana jest w sposób realistyczny, oparto ją na rosnącym potencjale ekonomicznym kraju. Założenia wzrostu produktu krajowego brutto uważam za oparte na realnych przesłankach. Malejący udział wydatków w PKB oznacza, iż wsparcie potencjałem strony wydatkowej budżetu jest coraz silniejsze, a priorytety polityki społecznej i gospodarczej, sformułowane w ustawie budżetowej, w strukturze wydatków w większości znajdują odzwierciedlenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#WiesławaZiółkowska">Proponuję teraz wysłuchanie dwóch, trzech opinii dotyczących polityki pieniężnej, a następnie poprosimy o konkretne odpowiedzi wicepremiera G. Kołodkę oraz wiceprezesa NBP, po czym przystąpimy do zapoznania się z kolejnymi ekspertyzami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WładysławJaworski">W swojej ekspertyzie zgłosiłem pewne wątpliwości związane z polityką pieniężną Narodowego Banku Polskiego. Uważam bowiem, że koszt tej polityki - społeczny i gospodarczy - jest zbyt duży. I tak wydaje się, iż bezsporny jest wpływ aprecjacji złotego na zmniejszający się wzrost eksportu. Jestem też zdania, iż temat ten jest niedostatecznie zaprezentowany w założeniach polityki pieniężnej, przy czym uważam, że powinniśmy rozpatrywać ocenę polityki kursowej, stosowanej przez Narodowy Bank Polski właśnie z tego punktu widzenia.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#WładysławJaworski">Należy również zastanowić się, czy kolejny instrument Narodowego Banku Polskiego, czyli dążenie do utrzymania wysokich stóp procentowych ma - podobnie jak kwestia aprecjacji - istotnie tak wielki wpływ na inflację, że trzeba go niezbędnie stosować.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#WładysławJaworski">W moim odczuciu, następuje przecenianie przez Narodowy Bank Polski zarówno polityki kadrowej, jak i wielkości stopy procentowej oraz ich wpływu na inflację. Należy przy tym wziąć pod uwagę, iż koszt wspomnianych operacji jest bardzo wysoki. Wchodzi bowiem w grę sprawa eksportu, a w wypadku drugim należy liczyć się z tym, że wysoka stopa procentowa oraz jednoczesna aprecjacja stwarzają warunki dla spekulacyjnego kapitału zagranicznego, który w tej sytuacji na pewno napłynie. A takie uwarunkowania nie sprzyjają zwiększeniu kredytów inwestycyjnych. Jednocześnie zaś zwiększają koszt obsługi długu - o czym była już tu mowa.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#WładysławJaworski">Trzeci instrument stosowany przez Narodowy Bank Polski, czyli ograniczenie płynności banków, jest także bardzo kosztowny. Do niedawna NBP dostarczał do budżetu kilkanaście bilionów złotych swego zysku, co stanowiło wymierny, konkretny dodatek do kwot budżetu. Obecnie natomiast, w wyniku polityki otwartego rynku - gdzie podstawowym instrumentem są bony pieniężne, gdzie obowiązuje polityka bardzo wysokiego oprocentowania - Narodowy Bank Polski zredukował swe wypłaty do budżetu praktycznie do zera, a niedługo może się okazać, iż odnotowuje straty.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#WładysławJaworski">W przedstawionej sytuacji jestem zdania, iż problem należy rozpatrywać z innego punktu widzenia niż wskazuje ujęcie podręcznikowe, według którego aprecjacja, wysokie stopy procentowe, ograniczenie płynności banków, wpływają na ograniczenie inflacji. Zastanówmy się bowiem, jakim kosztem to się odbywa. Czy wymienione instrumenty warte są stosowania, jeżeli przynoszą niepożądany efekt?</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#WładysławJaworski">Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że dokument takiego typu, z jakim mamy do czynienia, powinien być bardziej wiarygodny. Spostrzegłem w nim dwa elementy, które zostały „wprowadzone po cichu”. Chodzi przede wszystkim o podniesienie stopy podstawowej z kredytu redyskontowego na kredyt lombardowy. A stopa podstawowa stosowana przez Narodowy Bank Polski ma konkretny wpływ na niektóre odniesienia, niektóre stopy procentowe. Praktycznie zaś wchodzi w rachubę podwyższenie stopy procentowej.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#WładysławJaworski">Druga sprawa to wprowadzenie pieniądza rezerwowego bez zwrócenia uwagi na możliwość nieograniczonej manipulacji tą wielkością za pomocą administracyjnego zwiększenia lub zmniejszania obowiązkowej rezerwy. W krajach zachodnich nie stosuje się prawie nigdzie owego wskaźnika, lecz jeśli już gdzieś się pojawia, to występuje wyraźny punkt odniesienia, który likwiduje tego typu działania ze strony banku centralnego.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#WładysławJaworski">Kolejna sprawa, która powinna zostać wyjaśniona przy powiadamianiu społeczeństwa i pełnym uświadomieniu jej przez parlamentarzystów, to wielkiej wagi zagadnienie, czy chcemy mieć wiodący polski system bankowy, czy też rezygnujemy z tej możliwości. Nadszedł ostatni moment do podjęcia decyzji w tej kwestii, jeśli spotkamy się na podobnym posiedzeniu za dwa lata, to jestem przekonany, iż temat ten nie będzie już w ogóle obecny, ponieważ polski system bankowy przestanie być wiodący. A musi to moim zdaniem nastąpić w sytuacji, gdy Narodowy Bank Polski wydał już dwadzieścia kilka licencji dla banków zagranicznych, w sytuacji, w której inwestorom zagranicznym sprzedaje się szereg pakietów w celu doraźnego poprawienia budżetu. Sprawa dotyczy również sytuacji przyspieszenia prywatyzacji, co jest w zasadzie kierunkiem słusznym, lecz nie wolno zapominać, że rynek kapitałowy w Polsce jest płytki, a w związku z tym, jeśli chcemy przyspieszać prywatyzację, to musimy szukać inwestorów zagranicznych, co powoduje jeszcze większy wzrost i tak olbrzymiego obcego kapitału. Dane Narodowego Banku Polskiego wskazują, że w pierwszym półroczu bieżącego roku kapitał banków zagranicznych wynosił 27,6% całości kapitału bankowego, podczas gdy w żadnym kraju Unii Europejskiej nie wchodzi w grę więcej niż 20% kapitału banków zagranicznych. W Niemczech procent ten wynosi 3,5.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#WładysławJaworski">Wszystkie te powody złożą się w efekcie na sytuację, w której nie będziemy mieć w najbliższym już czasie wiodącej roli polskiego systemu bankowego. Doraźnie polityka taka przynosi naturalnie korzyści, gdyż banki z inwestorem strategicznym zagranicznym pracują lepiej, lepiej obsługują klientów, przynoszą - doraźne - dochody do budżetu. Należy jednak pamiętać, że w przyszłości nie będzie mowy o polityce gospodarczej, o polityce pieniężnej, jeśli przewaga kapitału należeć będzie do banków zagranicznych. Banki zagraniczne mają kapitał i płynność ich zależy od banków-matek zagranicznych, a nie od polityki pieniężnej.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#WładysławJaworski">Trzeba się liczyć z tym, że poważniejsza rekonstrukcja nie będzie mogła być kredytowana na warunkach innych, niż zostanie to ustalone przez banki zagraniczne udzielające kredytu.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#WładysławJaworski">Pamiętajmy też, że banki zagraniczne to silne powiązania międzynarodowe, a zatem musimy liczyć się z sytuacją, która wystąpiła już w roku ubiegłym, że nastąpi transfer kapitału i naszych pieniędzy do innych krajów. Jeśli bowiem okaże się na przykład, że w Singapurze czy Malezji istnieje mniejsze ryzyko przy większym dochodzie, to wytransferują nasze pieniądze do innych krajów. Takie są bowiem reguły systemu bankowego.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#WładysławJaworski">Chciałbym z całą mocą zaznaczyć, że jeżeli Narodowy Bank Polski w dalszym ciągu będzie wydawał licencje, jeżeli w dalszym ciągu będziemy szukać inwestorów strategicznych za granicą, to musimy liczyć się z tym, że za dwa lata - podobnie jak jest już dzisiaj na Węgrzech - nie będziemy mieć wiodącej roli rodzimego systemu bankowego. Może takie są zresztą zamierzenia, gdyż sytuacja tego typu ma i niewątpliwie plusy, szczególnie doraźne, miejmy jednak świadomość, że jeżeli nie podejmiemy działań mogących zapobiec rozwojowi wydarzeń w tym kierunku, to za kilka lat będzie już za późno na wszelkie wysiłki. Jeśli zatem nie chcemy do tego dopuścić, należy działać niezwłocznie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję, kto jeszcze z państwa ekspertów chciałby zabrać głos w sprawie polityki pieniężnej lub makroproporcji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#ZdzisławFedorowicz">W opinii na temat założeń polityki pieniężnej na rok 1997 podzielam wiele wątpliwości zgłoszonych przez profesora W. Jaworskiego. Chciałbym jednak na początek wymienić dwa elementy założeń stanowiących - moim zdaniem - objaw postępu w stosunku do tego, co obserwowaliśmy do tej pory. I tak założenia na temat inflacji przyjęte w założeniach polityki pieniężnej pokrywają się z tymi, które przyjęte zostały w budżecie. Znaczy to, że nie stawia się już dwóch różnych celów do osiągania w dwóch ogniwach finansów polskich, lecz Narodowy Bank Polski przyjmuje, że jest ośrodkiem, który zgodnie realizować będzie cel określony wspólnie z Ministerstwem Finansów.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#ZdzisławFedorowicz">Zwracam na to uwagę, gdyż w ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której Narodowy Bank Polski ustalał własną prognozę inflacji, bodaj o 2 punkty procentowe wyżej, niż głosiła prognoza Ministerstwa Finansów, wywołując w ten sposób niepewność i niejasności w kwestii, kto w końcu zajmuje się realizacją polityki inflacyjnej i jak cel ten został wyznaczony.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#ZdzisławFedorowicz">Drugi element, który pozytywnie zwrócił moją uwagę to informacja, że po raz pierwszy wzrost podaży pieniądza określony jest na tle analizy popytu na pieniądze. Do tej pory w założeniach polityki pieniężnej popyt na pieniądz był pomijany, to znaczy traktowano podaż pieniądza jako wielkość egzogeniczną, która zawsze zostanie wchłonięta przez gospodarkę narodową niezależnie od popytu. Tak więc uważam, że został uczyniony ważny krok metodyczny.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#ZdzisławFedorowicz">W dalszym ciągu natomiast, mimo przyjęcie wspólnego celu zwalczania inflacji, Narodowy Bank Polski stawia sprawę w ten sposób, jakby był on jedynym organem w kraju dążącym do walki z inflacją, a napotykał w dodatku przeszkody w postaci złych warunków lub nawet świadomego działania przeciwnego, utrudniającego zwalczanie inflacji. Jestem zdania, że tego rodzaju postawienie sprawy wynika z dogmatycznego traktowania inflacji jako zjawiska ściśle wewnętrznego, a wobec tego jedynie środki pieniężne mogą - w myśl owego założenia - ograniczać inflację. Można oczywiście dodać, że w średnim czy też dłuższym horyzoncie czasowym jest to prawda, tyle że w działaniach polityczno-gospodarczych w krótszych okresach - a z takimi mamy do czynienia w skali roku - należy brać pod uwagę realne czynniki, rzeczywiście wpływające na wzrost cen i podzielić się zadaniami w taki sposób, ażeby ogniwa administracji państwowej, które sterują określonymi odcinkami życia gospodarczego, miały swe zadania w zwalczaniu inflacji. Narodowy Bank Polski nie powinien czuć się osamotniony w tej walce.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#ZdzisławFedorowicz">Dotychczasowe uwarunkowania prowadzą bowiem do sytuacji, w której wszelkie zasługi w dziedzinie inflacji NBP przypisują w całości swojemu działaniu, a jeżeli nie odnotowuje się powodzenia na tym polu, to okazuje się, że wystąpiły niekorzystne dla realizowania owej polityki warunki.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#ZdzisławFedorowicz">W swej pisemnej opinii sformułowałem uwagi metodyczne na ten temat, dzielę się spostrzeżeniami, w jaki sposób można by realizować zadania związane ze zwalczaniem inflacji. Nie chciałbym więc powtarzać ich teraz, niemniej jednak pragnę zauważyć, że bardziej niż przyjęcie metody planowania popytu na pieniądz na podstawie trzech ukazanych modeli ekonometrycznych odpowiadałoby mi planowanie popytu na pieniądze bardziej zdezagregowane, tzn. takie, w którym oddzielnie traktowano by popyt na pieniądz w gospodarstwach domowych, oddzielnie w sektorze gospodarczym, oddzielnie w sektorze publicznym itd. Przy ujęciu zdezagregowanym łatwiej bowiem wskazać granicę wzrostu podaży, a wobec tego i w kreacji kredytu, uwarunkowaną przez gromadzenie pieniądza wyznaczanego przez autonomiczny popyt na pieniądz.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#ZdzisławFedorowicz">Być może metoda zastosowana przez Narodowy Bank Polski jest mniej przejrzysta, ale jest, i to właśnie wydaje mi się niezmiernie istotne jako postęp w działaniu. Występują oczywiście niejasności, pochodzące stąd, iż tradycyjne źródła podaży pieniądza dzielone były na wzrost rezerw zagranicznych, wzrost zadłużenia sektora publicznego, wzrost zadłużenia sektora prywatnego, czyli gospodarstw domowych i przedsiębiorstw.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#ZdzisławFedorowicz">Pamiętać jednak należy, że niejednakowo powstaje wzrost rezerw zagranicznych. Częściowo jest on wywołany przez strumień pieniądza, który pochodzi ze skupu obcych walut i dewiz, a częściowo z rewaloryzacji już posiadanych rezerw w walutach obcych, które wobec deprecjacji złotówki mają coraz wyższy wyraz złotówkowy. Jeśli nie oddzieli się tych dwóch części, powstaje dość zabawne zestawienie, z którego wynika, że wzrost zasobów o jakieś 209 milionów dolarów oznacza równocześnie wzrost zasobów zagranicznych o 8,8 mld zł. Dawałoby to zupełnie fantastyczny kurs dolara wyrażony w złotych, ponieważ nie dokonano rozdziału przyrostu wynikającego ze skupu rezerw od przyrostu wynikającego z waloryzacji rezerw przy deprecjacji złotego.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#ZdzisławFedorowicz">Nic by nie szkodziło jednak, jeżeli sprawy sprowadzałyby się tylko do sposobu prezentacji. Trzeba wszakże pamiętać, że waloryzacja rezerw zagranicznych nie jest żadnym strumieniem pieniężnym. Jest to zabieg czysto rachunkowy, który na podaż pieniądza nie wpływa. Można oczywiście potem wskazywać, że w pozostałych pozycjach netto, tam gdzie jest gros własnych funduszy, tam na pewno są także i różnice kursowe, czyli zostało to w jakiś sposób zneutralizowane. Jednak pogląd na źródła podaży pieniądza został mimo wszystko wypaczony i jestem zdania, że na przyszłość powinno to zostać sprostowane, ponieważ taki układ nie jest właściwy.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#ZdzisławFedorowicz">W ten sposób doszliśmy do sprawy podniesionej przez prof. W. Jaworskiego, czyli do wpływu polityki pieniężnej na handel zagraniczny, na bilans handlowy i na bilans płatniczy. Odnoszę wrażenie, czy też raczej expressis verbis zostało zapisane, iż polityka kursowa jest sterowana wyłącznie przez cel antyinflacyjny. Mamy tu więc do czynienia z bardzo instrumentalnym traktowaniem polityki kursowej, z jednego tylko punktu widzenia, przy czym oddziaływanie antyinflacyjne tej polityki, wyrażające się w aprecjacji złotego, może być wyraźnie uwidocznione w aspekcie jej wpływu na oceny towarów importowych. Natomiast zwykle pomija się wynikające stąd trudności wywołane hamowaniem eksportu, co dla procesów inflacyjnych również nie jest obojętne.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#ZdzisławFedorowicz">Jednostronne traktowanie całej polityki kursowej wydaje się więc niebezpieczne i z punktu widzenia wzrostu gospodarczego, i z punktu widzenia długofalowej równowagi bilansu płatniczego, która w obecnej chwili jest jakoś ratowana przez tak zwany zdecentralizowany skup dewiz, o którym powiada się, iż pochodzi z handlu przygranicznego, a co do którego twierdzę, iż w dużej części wynika on z prania brudnych pieniędzy. Dodam, że problem ten nie jest w dostateczny sposób analizowany.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#ZdzisławFedorowicz">Ja również żywię wątpliwości co do polityki stopy procentowej; sygnalizowałem już tę sprawę przy omawianiu kosztów obsługi długu publicznego. Obawiam się, że kontynuacja polityki podnoszenia realnych stóp oprocentowania będzie stawała się również czynnikiem hamującym wzrost inwestycji i wzrost gospodarczy. Jest to zagrożenie tym realniejsze, że przecież wzrost inwestycji na wzrost gospodarczy działa mnożnikowo. I dlatego też jest tu wskazana szczególna ostrożność, jeśli chce się hamować popyt inwestycyjny realizowany za pomocą kredytów.</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#ZdzisławFedorowicz">Chciałbym zaznaczyć, że „końskie okulary” działania antyinflacyjnego, którego jedynym instrumentem ma być jakoby polityka pieniężna, są niebezpieczne, jeśli idzie o podejście do takich kwestii, jak: bilans płatniczy i równowaga zagraniczna kraju oraz wzrost gospodarczy. Dlatego też uważam, że do polityki pieniężnej, która została zaprojektowana, należy podejść krytycznie i domagać się wielu wyjaśnień i pogłębionych analiz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję. O zabranie głosu proszę przedstawiciela Związku Banków Polskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Pozwolę sobie zająć uwagę zgromadzonych nawiązaniem do poruszonych już spraw. Otóż kilkanaście miesięcy temu, po wnikliwej analizie sytuacji w sektorze finansowym, szczególnie w sektorze bankowym, Sejm doszedł do przekonania, iż należy przygotować specjalny program na kilka najbliższych lat, pod nazwą „Strategia umacniania polskiego systemu bankowego”.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Niestety, po analizie przedłożonych dokumentów doszliśmy do wniosku, że niewiele jest elementów, na których można by się oprzeć. Sytuację utrudnia fakt, iż najbliższy rok jest rokiem dość specyficznym, a to ze względu na kampanię wyborczą, w wyniku której tradycyjnie pojawiają się okoliczności umożliwiające realizowanie wielu programów lub hamujące ich realizację na jakiś czas.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Jeśli mówimy o tej części obciążeń - nadmiernych w porównaniu z wszystkimi krajami sąsiednimi - podatkowych i pozapodatkowych, to należy dodać, iż utrzymują się one nadal i projektowane są na bardzo wysokim poziomie. Dotyczy to m.in. polityki poboru dywidendy, opodatkowania rezerw celowych oraz obciążeń polskich banków - o czym nie ma tu wprost mowy - na nowe inwestycje, jak Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Mowa szczególnie o części przeznaczonej na restrukturyzację sektora bankowego, części, która w naszym kraju jest licencjowana.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Wszystko to oznacza, że mimo spadku inflacji nie będziemy mieć wielu elementów stymulujących Polaków do zwiększenia oszczędności. Myślę, że warto dodać, że oszczędzanie w naszym kraju znajduje się na tragicznie wręcz niskim poziomie. Sytuacja, o której wspomniałem, będzie w perspektywie oznaczała również, zwłaszcza przy gasnącej nadpłynności - by nie powiedzieć: eliminacji nadpłynności - w sektorze bankowym niewielką zdolność polskich banków do kredytowania rozwoju gospodarki, która przecież rozwija się dobrze.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">W tej sytuacji nie będzie polskich banków stać w ciągu najbliższych 3–4 lat na dodatkowy wysiłek związany z wprowadzeniem nowych produktów, nowych technologii - w tym technologii informatycznych.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Świadomie nie zagłębiam się w szczegóły, ponieważ każdy z tematów mógłby stać się przedmiotem całej długotrwałej konferencji. Notabene konferencje takie coraz częściej się w Polsce odbywają, ukazując złożoność sytuacji w porównaniu z sytuacją panującą w innych krajach członkowskich OECD oraz w porównaniu z krajami dawnego naszego bloku.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Nie zgadzam się z opinią prof. W. Jaworskiego, i mam nadzieję, że zdołam przekonać pana profesora do moich racji. Otóż w ostatnich 5–6 latach udało się w Polsce bardzo wiele zmienić w dziedzinie bankowości, między innymi dzięki wysiłkom parlamentu, rządu, Narodowego Banku Polskiego. Jestem zdania, że w tym krótkim czasie nadrobiliśmy kilkadziesiąt lat opóźnienia. Ostatnie 3 lata dobitnie wykazują, iż polska bankowość jest coraz bardziej efektywna, coraz lepiej zarządzana, wprowadza coraz więcej produktów i próbuje konkurować z podmiotami wchodzącymi na polski rynek.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Nie ulega jednak wątpliwości, iż potrzebne jest kilkuletnie autentyczne wspieranie polskiej bankowości, szczególnie w sytuacji większego otwarcia w roku 1999 i jeszcze większego w chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#KrzysztofPietraszkiewicz">Zdaję sobie sprawę, że istnieje ogrom potrzeb społecznych, gospodarczych, ale jestem też przekonany, że pewna suwerenność gospodarcza Polski z jednoczesną integracją z krajami Unii oraz z krajami zachodnimi w dużej mierze wymaga monitorowania tego procesu, wspierania polskiego systemu finansowego, który z kolei powinien wspierać utrzymanie wysokiej dynamiki wzrostu gospodarczego przed integracją, jak również po integracji z krajami Unii Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WiesławaZiółkowska">Jak uczy doświadczenie, bardzo trudno jest uniknąć w dyskusjach tego typu mówienia ogromnie ogólnego, a następnie bardzo ogólnych odpowiedzi rządu. Zdaję sobie doskonale sprawę, iż wicepremier Kołodko mógłby nas przekonywać do swojej wersji budżetu przez kilka godzin i nie wiem, kto zostałby w pełni usatysfakcjonowany</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#WiesławaZiółkowska">Proponuję zatem inne rozwiązanie. Otóż próbowałem wyłowić z wypowiedzi ekspertów kwestie najważniejsze, czy też najbardziej kontrowersyjne. Jeśliby się okazało, że którąś z nich pominąłam, bardzo proszę o podsunięci mi jej. Proponuję, iż przeczytam kolejno kwestie wymagające szczególnych wyjaśnień i poproszę pana wicepremiera o odpowiedź. Czy wicepremier G. Kołodko wyraża zgodę na taki tryb postępowania?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli już padła taka propozycja, nie sprzeciwiam się, choć myślałem, że spróbuję sam odpowiedzieć na niektóre pytania, a jeśli pominę jakąś istotną kwestię, to poseł W. Ziółkowska podsunie mi ją na podstawie swoich notatek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WiesławaZiółkowska">Może więc członkowie Komisji rozstrzygną, jaki tryb procedowania powinniśmy przyjąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#ZbigniewBomba">Myślę, że pan wicepremier powinien uzyskać szansę wypowiedzenia się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WiesławaZiółkowska">Sądzę, że proponowane przeze mnie rozwiązanie nie odbiera tej szansy. Spróbuję więc zacząć od zadawania pytań.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#WiesławaZiółkowska">Czy trafne jest realizowane na siłę zmniejszanie redystrybucji budżetowej, podczas gdy obniżane są wydatki na naukę w relacji do PKB na inwestycje w człowieka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#GrzegorzKołodko">Chciałbym wyjaśnić, czy mam odpowiadać na pytania, czy też ustosunkowywać się do zarzutów?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WiesławaZiółkowska">To jest pytanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#GrzegorzKołodko">To nie jest pytanie ze względu na oceny wartościujące, nie odpowiadające zresztą faktom. W takiej sytuacji czuję się zobowiązany do zakwestionowania stwierdzeń zawartych w wypowiedzi pani poseł. A ponieważ- - jak wspomniałem - nie odpowiadają faktom, muszę z nimi polemizować. Padło stwierdzenie, że „na siłę” odbywa się zmniejszanie redystrybucji budżetowej. Jest to ocena wartościująca. Jestem zaś zdania, że ani rząd, ani parlament nie robi nic na siłę. Przeprowadza się działania w demokratycznych procedurach zgodnych z logiką gospodarczą.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#GrzegorzKołodko">Mogę naturalnie odpowiedzieć na to pytanie, lecz chciałbym ustalić, czy mam polemizować z ekspertami - co zrobię chętnie, tym bardziej że sam uważam się za eksperta - czy też mam udzielać odpowiedzi na konkretne pytania.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#GrzegorzKołodko">Zacznę od odpowiedzi na konkretne pytania.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#GrzegorzKołodko">Wracając do pytania pani poseł W. Ziółkowskiej: Nie sądzę, byśmy robili to na siłę, natomiast rząd uważa przez cały czas, iż w tej fazie stabilizacji wzrostu bardzo uzasadniona jest polityka polegająca na zmniejszeniu redystrybucji dochodu narodowego, i to nie tylko przez budżet, poprzez zmniejszający się fiskalizm, ale także przez rynek, przez kontynuację procesu pomniejszania inflacji. Stoimy bowiem na gruncie - czego można by także dowodzić naukowo, co w tym gronie szczególnie przystoi ze względu na obecność naszych ekspertów, że mniejszy zakres redystrybucji sprzyja rozwojowi gospodarczemu. Oczywiście nie w każdej sytuacji, nie w każdej sekwencji wyrwanej z dłuższego okresu, natomiast tak właśnie jest w polskim przypadku.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#GrzegorzKołodko">Rzeczywiście redystrybucja przez budżet i przez rynek obniża się w Polsce, gdyż spada relacja i dochodów, i wydatków z budżetu państwa do PKB, a spada także antyefektywnościowa dystrybucja wskutek inflacyjnego wzrostu cen; w ślad za tym zmniejszają się także - obok tendencji do zmniejszającej się redystrybucji przez budżet jako czynnika do wzrostu gospodarczego - koszty obsługi długu publicznego z 5% w roku ubiegłym do 4,1% PKB w roku przyszłym, a długu krajowego z 3,9% w zeszłym roku do 3%, w roku bieżącym.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#GrzegorzKołodko">Czy jest to uzasadnione w obliczu potrzeb w zakresie finansowania bardzo wielu sektorów usług społecznych, w tym np. zwiększenia nakładów na naukę?</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#GrzegorzKołodko">Rząd uważa, że ta polityka i te proporcje, które proponuje, są słuszne, ponieważ w przedłożeniu rządowym, co do którego - mam nadzieję, że zostanie przez Sejm po uzupełnieniu i poprawkach zaakceptowane - gwarantowany jest wzrost realnych nakładów także na naukę jako ważny element inwestowania w kapitał ludzki.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli jednak padają propozycje dalszego zwiększenia nakładów na naukę poprzez przesunięcia w budżecie państwa, w projekcie obecnie proponowanym, to oczywiście, jeśli Sejm znajdzie takie możliwości, to zarówno ja sam, jak i zapewne rząd, a przede wszystkim środowisko nauki, przyjmie to z zadowoleniem. Proszę wszakże, by nie czynić z tej okazji - tak, jak uczynił to jeden z ekspertów - iluzji, że wystarczy proste przesunięcie kwot przeznaczonych na administrację do wydatków na naukę.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#GrzegorzKołodko">Proszę też o zwrócenie uwagi, że na stronach 272 i następnych jest powiedziane, na czym polegają nakłady na tzw. administrację państwową, i nie należy stwarzać wrażenia, że wydatki owe są nadmiernie rozbudowane. Demonstracyjnie wręcz zamrażamy płace dla pracowników kierowniczych w administracji państwowej. Zgłosiłem ten pomysł i został on przeforsowany, w konsekwencji zaś mamy do czynienia z zerowym przyrostem płac realnych dla kadry kierowniczej administracji. Chcemy pokazać w ten sposób, iż inne są nasze priorytety, w tym m.in. zwiększenie zatrudnienia, wydatków bieżących i inwestycyjnych w nauce.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#GrzegorzKołodko">Natomiast co do wzrostu wydatków na administrację państwową, to proszę zwrócić uwagę, że propozycja prof. M. Kabaja wiązałaby się z koniecznością wskazania przez profesora na stronie 283, które inwestycje centralne, zawarte w pozycji „administracja państwowa” należy skreślić. Czy zrobić to w odniesieniu do terminalu samochodowego Koroszczyn, czy drogowego przejścia granicznego w Bobrownikach, czy też adaptacji budynków sztabowych po jednostkach armii radzieckiej albo budowy drogowego przejścia granicznego w Korczowie lub terminalu w Olszynie itp.? Z wymienionymi - i nie tylko - inwestycjami wiążą się bowiem największe wydatki. Jak jednak widać, są to nakłady inwestycyjne na rozwój infrastruktury przejść granicznych, z czym wiąże się poszerzanie obecnych „wąskich gardeł”, właśnie z punktu widzenia dbałości o poprawę bilansu handlowego, tworzenia nowych miejsc pracy, o wzrost zatrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#GrzegorzKołodko">Rząd prowadzi politykę - i chce mieć na to przyzwolenie parlamentu - stopniowego, lecz konsekwentnego zmniejszania dystrybucji przez budżet państwa, jednakże na ścieżce zwiększonych realnie nakładów na kapitał ludzki, w tym na naukę. Rząd uważa, że polityka ta jest słuszna, niemniej jednak z zainteresowaniem wsłuchuje się w opinie polityków i ekspertów, którzy mają w tej sprawie odmienne zdanie, gdyż rzeczywiście nie ma tu jedynie słusznych prawd, można się różnić poglądami. My jednak podtrzymujemy naszą argumentację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WiesławaZiółkowska">Eksperci zwracają uwagę na zbyt optymistyczne szacunki, jeśli chodzi o wzrost eksportu o 15%. Mówię nie tylko o ekspertach, którzy dziś zabierali głos, lecz również o opinii tych, którzy złożyli swe opracowania na piśmie. Jeśli zaś chodzi o import, są zdania, że szacunek jest zaniżony.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#WiesławaZiółkowska">W tym właśnie kontekście jeden z ekspertów poddał w wątpliwość zasadność likwidacji podatku importowego, zwłaszcza w odniesieniu do importu konsumpcyjnego.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#WiesławaZiółkowska">Od siebie chciałabym spytać, czy rząd podejmował próby, aby choć w części, w odniesieniu do niektórych grup, utrzymać podatek importowy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#GrzegorzKołodko">Jestem zdania, że największy obszar niepewności w całym prognozowaniu i planowaniu proporcji gospodarczych, budowy ruchu strumieni i zasobów w postaci najważniejszej ustawy, jaką jest budżet państwa, istnieje do relacji gospodarki z układem zewnętrznym. Szczególnie zaś w obrotach handlowych i w prognozach odnoszących się do wielkości eksportu oraz importu.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#GrzegorzKołodko">Ów obszar ryzyka jest duży ze względów tak wewnętrznych, jak i zewnętrznych, a więc z punktu widzenia tego, co dzieje się u naszych partnerów zagranicznych - i w państwach Unii Europejskiej, i w państwach OECD, i w innych państwach świata - a także z punktu widzenia olbrzymiej wahliwości i praktycznie nieprzewidywalności nigdy i przez nikogo kształtowania się krzyżowych kursów walutowych.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#GrzegorzKołodko">Wobec tego, co tutaj jest zakładane czy zapisane odnośnie do wzrostu eksportu i do wzrostu importu, eksperci zwracają uwagę także na zakładane wzrosty w ujęciu realnym z jednej strony, a z drugiej licząc w pieniądzu zagranicznym, w dolarach. To również jest kwestia tego, jak będą się zmieniały kursy polskiego pieniądza do walut zagranicznych w ogólności, a zwłaszcza do poszczególnych walut.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#GrzegorzKołodko">Jesteśmy w rządzie przekonani - podobnie jak poseł W. Ziółkowska oraz eksperci i inni obserwatorzy, krytycy oraz doradcy - że mamy do czynienia z dużym ryzykiem. Wydaje nam się jednak - po wielokrotnych przeliczeniach we wszelkich kierunkach, po wysłuchaniu różnorodnych opinii - że prognozy, na podstawie których budujemy projekt ustawy budżetowej, są realistyczne, przygotowane profesjonalnie, z odpowiedzialnością taką, jaką prognozująca w warunkach istniejącej niepewności może wziąć na siebie.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#GrzegorzKołodko">Padło pytanie, czy przedstawione proporcje są korzystne, i czy mamy instrumenty, aby ewentualnie dynamikę tych strumieni eksportu i importu tak kształtować, by osiągnąć lepszy wynik niż ten, który się teraz zarysowuje. Należy wyjaśnić też, jak zastosowanie owych instrumentów wpłynęłoby na kształtowanie innych zmiennych, takich jak np.: inflacja, deficyt budżetowy, zatrudnienie. O to bowiem chodzi w całej grze.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#GrzegorzKołodko">Oczywiście, że rozważaliśmy kompleksowo kwestię nie przedłużania stosowania rozwiązania takiego jak podatek importowy, gdyż nie tyle likwidujemy go, on po prostu wygasa. Ustawowo bowiem istnieje do końca roku bieżącego, a my nie wnioskujemy o wprowadzenie go w przyszłości. Jesteśmy przy tym zdania, że podatek ten spełnił już swoje funkcje.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#GrzegorzKołodko">Czy rząd rozważał wszystkie aspekty funkcjonowania podatku importowego? Tak. Sytuacja nie wygląda bowiem tak, że nie przedłużenie funkcjonowania owego instrumentu ma jedynie dobre strony, tak jak nie jest prawdą, że jego przedłużenie miałoby wyłącznie strony złe. Rząd kierował się analizą pewnej wypadkowej pozytywów i negatywów stosowania tego paliatywu, instrumentu wpływającego na bilans budżetu państwa, i na bilans handlowy, płatniczy. Braliśmy też pod uwagę związki występujące pomiędzy procesem pomniejszania inflacji a tym podatkiem.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#GrzegorzKołodko">Po rozpatrzeniu wszystkich aspektów sprawy rząd doszedł do wniosku, iż podatek importowy należy całkowicie wyeliminować, nie przedłużając jego stosowania. Zaznaczam, że zastanawialiśmy się nad tym nie tylko w tym roku, lecz już wcześniej. Uznaliśmy, że należy robić to sukcesywnie, przez okres kilkuletni. Chciałbym więc przypomnieć, że z 6% zeszliśmy na 5%, potem na 3, a teraz schodzimy konsekwentnie do zera.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#GrzegorzKołodko">Tę informację chciałbym połączyć z odniesieniem się do wypowiedzi, całkowicie sprzecznej z faktami, jednego z ekspertów, twierdzącego, że pogarsza się konkurencyjność polskiej gospodarki. Usłyszałem też, że wiedzą o tym wszyscy eksperci. Ze swej strony chcę stwierdzić, iż wszyscy eksperci - może z wyjątkiem niektórych - wiedzą, że jest dokładnie odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli bowiem eksport rośnie szybciej niż produkt krajowy brutto, jeśli wydajność pracy wzrasta szybciej niż opłacanie siły roboczej, jeśli zmieniają się relacje efektywności, jeśli oszczędności zagraniczne rosną szybciej niż oszczędności krajowe, jeśli kapitał zagraniczny dopływa szybciej niż w jakimkolwiek roku - są to wszystko ewidentne dowody, iż poprawia się i pogłębia konkurencyjność polskiej gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#GrzegorzKołodko">Również z tego punktu widzenia eliminacja podatku importowego jest w dłuższej perspektywie instrumentem poprawy konkurencyjności polskiej gospodarki, gdyż podmioty polskie dostosowują się do przejściowo zwiększonego nacisku ze strony konkurencji zewnętrznej. Na tym właśnie polega wprowadzenie Polski nie tylko do OECD - co już się stało faktem - lecz także do Unii Europejskiej i do integracji z gospodarką światową.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#GrzegorzKołodko">Rozważaliśmy wszechstronnie aspekty tego zagadnienia, przy czym przeważyły te argumenty, które przemawiają za posłużeniem się eliminacją podatku importowego jako instrumentem sprzyjającym procesowi pomniejszania inflacji i pogłębianiu konkurencyjności polskiej gospodarki. Uważamy jednak, że jeśli odpowiednio wydłuży się perspektywę i utrzyma w ten sposób tendencję do zdrowego wzrostu gospodarczego - poprzez pogłębienie konkurencyjności - to w następnych latach przełoży się to także na stronę dochodową, a zatem również wydatkową budżetu, ale przy mniejszej inflacji i mniejszej redystrbucji poprzez spadający fiskalizm wskutek obniżenia podatków. Jeśli przewodnicząca Komisji, poseł W. Ziółkowska wyrazi zgodę, to chciałbym, mówiąc o spadającym fiskalizmie, wypowiedzieć się na temat autopoprawki, która w najbliższym czasie będzie przedmiotem obrad Rady Ministrów. Antycypując podjęte na posiedzeniu Rady Ministrów decyzje, chciałbym przedstawić, na czym autopoprawka ta polega.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WiesławaZiółkowska">Proponuję, aby pan wicepremier zechciał najpierw ustosunkować się do wątpliwości ekspertów i udzielić odpowiedzi na pytania. Dziękuję za wyrażenie zgody na taki tryb procedowania.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WiesławaZiółkowska">W pierwszej części posiedzenia powtarzało się pytanie, czy rząd ma koncepcję oddłużenia oświaty oraz służby zdrowia, i gdzie w budżecie znajdują się środki na ten cel.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#WiesławaZiółkowska">Drugie pytanie dotyczy wymienionego na str. 31 „stymulowania pełniejszego wykorzystania środków na intensyfikację inwestycji modernizacyjnych”, „pobudzania rozwoju sektora małych i średnich przedsiębiorstw”, „wspieranie rozwoju leasingu”, „udoskonalenia systemu gospodarki”, „promocji polskich towarów”. Na czym działanie dotyczące wymienionych zamierzeń miałoby polegać i gdzie w budżecie znajdują się pieniądze na realizację tych celów? Naturalnie działanie tego typu nie może odbyć się bez środków pieniężnych, a zatem prosimy o wyjaśnienia.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#WiesławaZiółkowska">Proszę o udzielenie odpowiedzi na te pytania wiceminister H. Wasilewską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, dotyczące oddłużenia oświaty i służby zdrowia, to koncepcja owa nie jest ani jednolita, ani identyczna w obu przypadkach.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">I tak w wypadku jednostek oświaty głównym elementem zadłużenia, stanowiącym według naszego rozeznania prawie 50% całego zadłużenia, są zobowiązania wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Funduszu Pracy. W spisie rezerw, w części 83, znajduje się projekt rezerwy wynoszącej 600 mln zł, przeznaczonych na wypłacenie i rozliczenie jednostek oświaty z zaległości w opłacaniu składek na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych oraz na Fundusz Pracy.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Jeśli chodzi o jednostki służby zdrowia, zadłużenia tego typu są nieco mniejsze, ale jednak istnieją. Jest to więc jedna sprawa mająca bezpośrednie i wyraźne odbicie w budżecie.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Następne sprawy związane z zadłużeniem zarówno oświaty, jak i służby zdrowia są bardziej złożone. Chodzi bowiem o zobowiązania skarbu państwa bądź też zobowiązania jednostek oświaty i służby zdrowia wobec tych, którzy zobowiązania podatkowe wnoszą do skarbu państwa w postaci nie zapłaconych długów. W tym wypadku może postępować, i postępuje w miarę posiadania środków budżetowych, umorzenie tego typu zobowiązań, nie wchodzenie na konta jednostek, jeśli rzeczywiście wydatki są wydatkami z niedoboru środków.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Jeśli idzie o inne zobowiązania, niezbędna jest każdorazowa analiza, która ma wykazać, co stanowi przyczynę powstania zadłużenia. Przyczyny te są ogromnie różnorodne i obok zadłużeń będących wynikiem niedoboru środków - zwłaszcza z lat 1993–94 - występują wypadki przekroczeń dyscypliny budżetowej, których nie należy uwzględniać przy rozpatrywaniu możliwości przejęcia takich zobowiązań przez skarb państwa.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Kolejna sprawa, czyli stymulowanie małych i średnich przedsiębiorstw oraz działania eksportowe. W projekcie budżetu państwa, w częściach dotyczących ministra gospodarki, a także w dziale, który dotyczy handlu zagranicznego, pojawiają się środki przeznaczone na promocję eksportu zwiększane w stosunku do wydatków roku bieżącego.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Pojawiają się także środki na wsparcie w części 08, w Ministerstwie Finansów, środki na dokapitalizowanie banku, który z punktu widzenia małych i średnich przedsiębiorstw jest bankiem niezwykle ważnym - Bankiem Gospodarstwa Krajowego, dysponującym funduszem poręczeń dla małych i średnich przedsiębiorstw, Fundusz ten zaczyna wreszcie być uruchamiany. Przez dwa lata, czyli w roku 1994 i 1995, fundusz ten był budowany, a w tej chwili rozpoczyna się jego kredytowe zaangażowanie.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">W projekcie budżetu, w Ministerstwie Gospodarki, przewidziane są nakłady w wysokości 12 mln zł na uruchomienie działania Agencji Techniki i Technologii, która zgodnie ze statutowym założeniem ma m.in. popularyzować zdobycze techniki i technologii w stosunku do małych przedsiębiorstw, do eksporterów, jak również służyć ewentualnym wsparciem, jeśli idzie o pomoc we wdrażaniu osiągnięć nauki i techniki do produkcji.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Wyliczanie takich drobnych elementów, składających się na nakłady budżetowe, można by długo ciągnąć. Powiem więc jeszcze o ważnym, jeśli nie najważniejszym, układzie czyli o ulgach inwestycyjnych dla podmiotów gospodarczych, spełniających stosowne wymagania pod względem rentowności. Są również nakłady na wspieranie programów restrukturyzacji zarówno w gminach zagrożonych wysokim bezrobociem, jak i na aktywne formy Funduszu Pracy. Oba te rodzaje nakładów służą rozwojowi działalności małych i średnich przedsiębiorstw, w tym - co potwierdzają ostatnie informacje zbierane przez Główny Urząd Statystyczny na temat Funduszu Pracy i rynku pracy - i na podejmowanie działalności związanej z prowadzeniem własnych warsztatów pracy przez ludzi wychodzących z kręgu bezrobotnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czy rząd dokonywał porównywania kosztów finansowania deficytu ze źródeł krajowych i zagranicznych? Nie zamieszczono tego w materiałach.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#WiesławaZiółkowska">W jakim stopniu - zdaniem rządu - przejście w większym zakresie na finansowanie deficytu przez banki komercyjne może mieć wpływ na inflację?</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#WiesławaZiółkowska">Kolejne pytanie kieruję do przedstawiciela Narodowego Banku Polskiego, a brzmi ono: jak reprezentanci banku widzą wiodącą rolę polskiego systemu bankowego? Czy należy dbać o jej zachowanie, czy też nie? W jaki sposób eliminować ryzyko transferu kapitału zagranicznego - o czym mówił prof. W. Jaworski. W jaki sposób zachować wpływ na politykę pieniężną, politykę kursową itp. w sytuacji, gdy dominujący stanie się w polskim systemie bankowym udział finansów sektora zagranicznego? Jeśli naturalnie zależy nam na zachowaniu wpływu na politykę pieniężną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#GrzegorzKołodko">Oczywiście dokonywaliśmy porównania kosztów finansowania deficytu ze źródeł krajowych i zagranicznych. Przez cały zresztą czas, w ścisłej współpracy z Narodowym Bankiem Polskim, koordynujemy politykę w ramach wspólnego Komitetu Sterowania Długiem Publicznym - jest to przedsięwzięcie wspólne banku centralnego i ministra finansów.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#GrzegorzKołodko">Przygotowując pewne propozycje co do proporcji, co do technik, co do metod inżynierii finansowej w kontekście przyszłego roku, dyskontując przy tym dostęp Polski do międzynarodowych rynków kapitałowych, staramy się doprowadzić do sytuacji, w której możliwe będzie ogólne zmniejszenie kosztów obsługi długu publicznego. Jak już wspomniałem, spadają one w latach 1995, 1996 i 1997 tak odnośnie do obsługi długu publicznego krajowego, jak i zagranicznego.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#GrzegorzKołodko">W autopoprawce, którą przedstawię Radzie Ministrów, a w ślad za tym trafi ona do przewodniczącej Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów oraz do posłów, są również dalsze propozycje. Uważamy bowiem, że bardzo istotna decyzja, jaką podjął Sejm - o zmniejszeniu fiskalizmu poprzez uruchomienie schematu redukcji obciążeń podatkowych dla przedsiębiorstw i dla ludności, poprzez poprawę, czyli wzmocnienie jeszcze w większym stopniu wiarygodności Polski i naszej zdolności do utrzymywania linii programowej, jaka wcześniej była deklarowana - pociągnie za sobą również zmniejszenie w pewnym stopniu kosztów obsługi długu publicznego.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#GrzegorzKołodko">Oczywiście inną naturę ma zadłużenie zagraniczne niż zadłużenie wewnętrzne, przy czym daleko posuniętej liberalizacji, wiarygodności gospodarki, dostępie do rynku kapitałowego, możliwość przerzucenia pewnych elementów z jednego segmentu - wewnętrznego - na drugi - zewnętrzny - jest łatwiejsza.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#GrzegorzKołodko">W roku 1995, po notyfikacji Międzynarodowego Funduszu Walutowego akceptacja art. 8 Statutu IMF w sprawie wymienialności polskiego pieniądza odnośnie do transakcji na rachunku bieżącym, była dokonana - zgodnie zresztą z ustawą budżetową - pierwsza emisja tak zwanych euroobligacji. Użyłem sformułowania „tak zwanych superobligacji”, ponieważ nazwa ta jest nieadekwatna, gdyż część tych obligacji zakupywana jest przez instytucjonalnych i innych inwestorów spoza Europy. Wartość euroobligacji opiewała na 0,25 mld dolarów w roku bieżącym, choć przyzwolenie parlamentarne przyzwalałoby na większą emisję. Uplasowaliśmy owe obligacje z dużym sukcesem, znacznie korzystniej niż wcześniej i znacznie korzystniej niż którykolwiek z krajów transformowanych, obok emisji słoweńskiej. Czechy miały podobny wynik, mianowicie przy 68 tak zwanych punktach bazowych, czyli 0,68 powyżej tym razem oprocentowania 5-letnich obligacji niemieckich tzw. bunz. Wcześniej odnoszone to było do 5-letnich obligacji skarbu państwa USA.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#GrzegorzKołodko">W ten sposób chcemy zmniejszać koszty obsługi długu publicznego, aby poluźniać gorset nałożony na finanse publiczne. Przez zmniejszenie sztywnych płatności zwiększa się pole manewru, co umożliwia np. zwiększenie nakładów na naukę i inne sektory.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli chodzi o pytanie związane z koncepcją i strategią odnośnie do bankowości, odpowiem krótko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WiesławaZiółkowska">Proszę jeszcze wyjaśnić, czy finansowanie zagraniczne jest tańsze niż krajowe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#GrzegorzKołodko">W pewnych segmentach jest ono tańsze niż krajowe. Punkt ten będzie szczegółowo omawiany podczas popołudniowego posiedzenia, kiedy to omawiać będziemy pozycję Ministerstwa Finansów, choć w gruncie rzeczy nie chodzi o ministerstwo, lecz o obsługę długu publicznego, która zapisana jest w pozycji Ministerstwa Finansów.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli chodzi o pytanie drugie, to polityka gospodarcza staje przed dylematem, polityka zaś finansowa i monetarna w stopniu wzmożonym. Chodzi mianowicie o tak zwany efekt wypychania czy też wypierania, nie ma jeszcze jednolitej nazwy na określenie tego zjawiska. Niemniej jednak efekt ten stosujemy. Jeśli bowiem rząd pożycza w sektorze bankowym, to czyni to w tym celu, by nie monetyzować deficytu poprzez dodatkową emisję papierowego pieniądza i nie pożycza wobec tego w banku centralnym - w sensie obiegowego rozumienia druku pieniądza bez pokrycia. Pożycza więc, jeśli nie za granicą to w kraju i albo pożycza w sektorze bankowym, albo też na rynku poprzez sprzedaż obligacji bezpośrednio instytucjonalnym i indywidualnym inwestorom, w tym także gospodarstwom domowym.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli pożyczamy jako rząd, finansując umiarkowany deficyt, w bankach komercyjnych, które z kolei lokują w tych papierach maksymalizując swoją funkcję celu, to tym samym owe kwoty nie mogą być przez banki pożyczone zainteresowanym podmiotom gospodarczym na cele konsumpcyjne - co jest już innym zmartwieniem - bądź na cele produkcyjne, inwestycyjne w przedsiębiorstwach.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#GrzegorzKołodko">Tak więc przedsiębiorstwa są wypychane z rynku kredytowanego przez rząd, który pożycza, bo musi więcej wydać, niż zarabia, czyli sfinansować swój deficyt. Jeśli więc ten efekt działa, to spowalnia możliwe do osiągnięcia w innych warunkach tempo wzrostu gospodarczego, ograniczając możliwości kredytowania działalności obrotowej bądź finansowania inwestycji w przedsiębiorstwach. Jest zatem pewna alternatywa typu tzw. trade off pomiędzy kursem na zmniejszenie inflacji i kursem na przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#GrzegorzKołodko">Jesteśmy zdania, że proponowane przez nas rozstrzygnięcie tego dylematu, jest zoptymalizowane, choć naturalnie propozycja nasza podlega również innym ocenom.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli chodzi o pytanie trzecie, to przeanalizowaliśmy w Sejmie, w rządzie, publicznie, jakie są założenia naszej strategii i koncepcji rozwoju sektora bankowego, jego restrukturyzacji poprzez dokapitalizowanie, prywatyzację, liberalizację, a także kontrolowane ustawowo i politycznie dopuszczenie kapitału zagranicznego.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#GrzegorzKołodko">Trwa proces prywatyzacji; będą prywatyzowane następne banki. Polska gospodarka otwiera się i liberalizuje. Nie ukrywam natomiast, że rząd i bank centralny, działające w porozumieniu i we współpracy, troszczą się o to, by narodowy komponent polski w sektorze bankowym był jak najsilniejszy, ale nie na gruncie protekcjonizmu czy rozmiękczenia, tylko stwarzania warunków do stawiania czoła konkurencyjności. Z tego też punktu widzenia temu właśnie założeniu służyć ma realizacja ustawy, uchwalonej przez Sejm, tzw. ustawy konsolidacyjnej, która tworzy grupę bankową.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#GrzegorzKołodko">Padło również pytanie, na ile jesteśmy w stanie wykreować, stworzyć, sprzyjać nabywaniu denacjonalizowanych elementów majątku państwowego w sektorze bankowym - czy szerzej: finansowym, gdyż w coraz większym stopniu dotyczy to także sektora ubezpieczeniowego - przez podmioty krajowe. Realizacja powyższych zadań jest troską rządu, lecz i tu kryje się pewien problem. Polega on na tym, że jeśli dzisiaj prywatyzujemy np. jakiś bank, to w myśl międzynarodowych zobowiązań, które wzięliśmy na siebie przy zezwoleniu parlamentarnym - nie możemy ograniczać dostępu podmiotów zagranicznych do pewnych przedsięwzięć prywatyzacyjnych. Kwestia sprowadza się do tego, kto jest w stanie złożyć lepszą ofertę.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#GrzegorzKołodko">Możemy jednak podać wiele przykładów - w tym ostatni, z zakończonej niedawno sukcesem prywatyzacji Banku Gdańskiego - że rząd oraz inwestorzy krajowi znaleźli sposoby, aby zadbać o rozwój rodzimego kapitału.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#GrzegorzKołodko">Generalnie w naszej koncepcji rozwoju i reform strukturalnych sektor bankowy pozostaje trzonem funkcjonowania całego szeroko rozumianego sektora finansowego. Znaczy to, że koncepcja rozwoju opiera się głównie na mobilizowaniu kapitału, przy uzupełnieniu przez sektor kapitałowy, który jest zorganizowany przede wszystkim na giełdzie papierów wartościowych i w jej okolicach.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#GrzegorzKołodko">Zasadniczo - tak, jak sobie to wyobrażam i jak realizujemy dotychczas naszą strategię rozwojową zasilanie finansowe opiera się na bankowości jako na głównym komponencie. Przez banki przechodzi największa część pieniędzy „naoliwiająca” funkcjonowanie całej gospodarki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WiesławaZiółkowska">Pytanie eksperta brzmiało: czy w bankowości ma dominować kapitał polski - tak jak dominacji rodzimych kapitałów strzegą inne kraje - czy też raczej będziemy mieć do czynienia z wypadkową szeregu zdarzeń i prywatyzacji, i koncesji. Tak to w każdym razie wygląda obecnie. Chciałabym zatem doprecyzować pytanie eksperta. Czy podejmujemy jakieś próby działania, aby jednak kapitał polski w sektorze bankowym był kapitałem dominującym, czy raczej pozostawiamy tę kwestię wynikowi procesów licencyjno-prywatyzacyjnych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#GrzegorzKołodko">Podejmujemy takie działania. Mam przy tym nadzieję, że nie będę musiał niebawem odpowiadać publicznie na pytania, dlaczego hamuję prywatyzację polskiej bankowości, i dlaczego jestem wrogiem kapitału zagranicznego. Mówię o tym, gdyż mam świadomość, że moja odpowiedź wywoła z kolei właśnie pytania.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#GrzegorzKołodko">Sprzyjamy dopływowi kapitału zagranicznego, nie dając mu wszakże żadnych preferencji w żadnym sektorze - w tym także finansowym. Jeśli gdzieś odnotowuje się jego przewagę, to jedynie dlatego, że w wielu przypadkach jest po prostu silniejszy, bardziej agresywny, bardziej ekspansywny. Dowodem na to, że dbamy o polski komponent w sektorze bankowym jest wspomniana już ustawa o konsolidacji - bardzo zresztą powszechnie krytykowana. Jeśli takie jest życzenie Komisji, mogę przypomnieć, kto i co mówił na jej temat, czemu miała służyć ustawa o konsolidacji według słów osób atakujących ją z niezwykłą brutalnością, gdy rząd i większość parlamentarna - za co jesteśmy wdzięczni - nad nią pracowali. Zaznaczam więc, że ustawa o konsolidacji nie ma służyć rozbudowie interwencjonizmu i nacjonalizacji, choć na łamach czołowych polskich czasopism nazywana była ustawą renacjonalizacyjną. Ma ona służyć dbałości o rozwój polskiego sektora bankowego, lecz nie hamowaniu prywatyzacji.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#GrzegorzKołodko">Problem polega na tym, jak rozwiązywać dylemat na gruncie praktycznym, a nie sporów politycznych pomiędzy chęcią sprawnego i efektywnego prywatyzowania sektora bankowego, a wyważeniem proporcji między tym co narodowe i polskie, a tym co zagraniczne - choć nie boimy się tego, bo przecież idziemy do pełnego członkostwa w Unii Europejskiej w krótkiej już perspektywie czasowej, i wyjdzie nam to wszystko na korzyść.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#GrzegorzKołodko">Daleki jestem od koncepcji, które wzięły górę w innych państwach, czemu wielokrotnie dawałem publicznie wyraz w kraju oraz poza jego granicami. Na Węgrzech np. były minister finansów Lajos Bokros twierdził, i nadal jest tego zdania, że w przypadku takiej gospodarki jak węgierska, która przechodzi przez liberalizację i procesy prywatyzacyjne, nie istnieje szansa na utrzymanie w bankowości dominacji kapitału rodzimego. Prywatyzacja - w myśl twierdzenia tego eksministra, tożsama jest z przyjęciem kontroli przez kapitał zagraniczny. Mój pogląd jest zdecydowanie odmienny. Będziemy strategię prywatyzacji polskich banków prowadzić w taki sposób, aby w przytłaczającej większości zostały sprywatyzowane w rozsądnym terminie, ale by większość zainwestowanych w nich, na zasadzie udziałów własnościowych kapitałów była rodzima. Temu właśnie służy polityka konsolidacji, restrukturyzacji bankowości, przedstawiana również w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#GrzegorzKołodko">W kontekście przyszłorocznej ustawy budżetowej można by pytanie na ten temat skonkretyzować, ponieważ mówimy konkretnie o budżecie na rok przyszły, a nie o strategii rozwoju bankowości. W projekcie ustawy budżetowej antycypuje się pewne dochody z tytułu prywatyzacji; część z nich będzie pochodziła z kraju, część z zagranicy. Zmniejszający się fiskalizm, takie a nie inne obniżenie podatków dochodowych dla osób fizycznych, zwiększa efektywną siłę nabywczą, która pozostaje w rękach ludności sektora gospodarstw domowych. Zwiększenie owo tak wygląda od strony krańcowej, że jestem zdania, iż ponadprzeciętnie wzrośnie popyt na denacjonalizowane aktywa, czyli na akcje prywatyzowanych przedsiębiorstw, w tym także bankowych.</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#GrzegorzKołodko">Nie ukrywaliśmy, że określony pomysł na zmniejszenie fiskalizmu w tym momencie skorelowany jest - i po części znajduje to odzwierciedlenie w autopoprawce, która będzie akceptowana na posiedzeniu Rady Ministrów - w antycypowaniu dodatkowych dochodów z prywatyzacji banków, co oznacza, że ma to służyć wykreowaniu popytu, który będzie służył temu, by część akcji prywatyzowanych banków została zakupiona przez krajowe podmioty gospodarcze, w tym przez indywidualnych inwestorów z sektora gospodarstw domowych, ale także ich różne formy w postaci zinstytucjonalizowanego organizowania się.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#GrzegorzKołodko">Chciałbym zaznaczyć, że problemy z prywatyzacją nie polegają na tym - co się czasem zarzuca temu rządowi, że coś hamujemy, czy też niechętnie do czegoś jesteśmy ustosunkowani, bo nie polegają one na braku oferty podażowej. Obecnie problemy z prywatyzacją polegają na stronie popytowej. Otóż popyt w zasadzie nieograniczony na przedsiębiorstwa związane z miedzią, telekomunikacją, naftą, bankami, ubezpieczeniami jest zasadniczo również ograniczony, lecz kreowany z zagranicy. Sztuka polega zatem na tym, by tak prowadzić politykę dochodową, strukturalną, w tym prywatyzacyjną, żeby oferując podaż, mieć również po drugiej stronie popyt krajowych, instytucjonalnych i indywidualnych podmiotów, które będą chciały kupować ten specyficzny towar, jakim są aktywa denacjonalizowane, w tym banki.</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#GrzegorzKołodko">Temu m.in. służą propozycje proporcji budżetowych, przedłożone Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WiesławaZiółkowska">Proszę przedstawiciela Narodowego Banku Polskiego o ustosunkowanie się do poruszonych problemów. Proszę o zajęcie stanowiska wobec zarzutów, jakie padły pod adresem proponowanej przez NBP polityki pieniężnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WitoldKoziński">Zaczę od wcześniej zadawanego pytania. I tak kapitał zagraniczny został przez licencjodawcę użyty w sposób powszechnie znany, jak sądzę - z pożytkiem dla całego sektora bankowego. Każdy bank zagraniczny tworzony w Polsce miał obowiązek świadczenia finansowego na rzecz polskiego banku zmagającego się z kłopotami. Można więc uznać, że choć w niewielkiej skali, to polityka licencyjna - prowadzona wspólnie z rządem do pewnego stopnia - umocniła sektor bankowy w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#WitoldKoziński">Jeśli chodzi o transfer kapitału, to należy zaznaczyć, że banki zagraniczne czy też banki z przewagą kapitału zagranicznego, podlegają w Polsce takim samym regułom polityki fiskalnej, polityki pieniężnej jak banki polskie: płacą podatki, są nieodporne na modyfikacje polityki pieniężnej, czyli polityka pieniężna jest - a przynajmniej mam taką nadzieję - tak samo skuteczna dla banków zagranicznych, jak i dla polskich. Banki z kapitałem zagranicznym nie są żadną enklawą specjalnie chronioną przed mniej lub bardziej restrykcyjną polityką pieniężną.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#WitoldKoziński">Nie obserwujemy także transferu zysków banków zagranicznych poza granice kraju i takiego stanu rzeczy należy się spodziewać. Jest zwyczajem banków rozwijanie swej działalności w kraju, w którym otrzymały licencję. Zyski te są albo reinwestowane, albo też dzielone między akcjonariuszy.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#WitoldKoziński">Jeśli chodzi o umacnianie się kapitału zagranicznego w bankach funkcjonujących w Polsce, to chciałbym poinformować, że udział zagranicy w bankach z przewagą kapitału zagranicznego osiąga obecnie 25%. Jest to stosunkowo dużo, lecz przewaga należy naturalnie do kapitału polskiego.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#WitoldKoziński">W odniesieniu do sumy bilansowej przewaga czysto polskiego kapitału jest znaczna, ponieważ banki z przewagą kapitału zagranicznego osiągają tu zaledwie 5%.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#WitoldKoziński">Ten wysoki udział w kapitale ogółem - 20%, a być może i więcej, już dzisiaj, bo np. Creditanstalt powiększył ostatnio swój kapitał o 100 mln dolarów - jest związany nie tyle ze szczególną ekspansywnością kapitału zagranicznego w Polsce, ile z mizerią polskich banków. Te ostatnie są wciąż słabe kapitałowo, mają trudności z powiększaniem swego kapitału. Jeżeli więc trzeba gdzieś wzmóc wysiłki, to właśnie w dziedzinie wzmacniania kapitałowego polskich banków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WiesławaZiółkowska">Proszę o wyjaśnienie, dlaczego inne banki centralne, inne rządy tak bardzo troszczą się o to, by udział kapitału zagranicznego był jak najmniejszy, skoro z pańskich słów wynika, że zagrożenia, o których mówił prof. W. Jaworski, a które związane z transferem kapitału, z mniejszym oddziaływaniem na politykę pieniężną polskiego banku centralnego itp. są niemal żadne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WitoldKoziński">Nie ma podstaw, by sądzić, iż władze polskie nie dbają o przewagę rodzimego kapitału w polskich bankach. Przecież w sytuacji, gdy trzy czwarte kapitału należy do inwestorów polskich, jest to ewidentny dowód, iż zagraniczny kapitał nie stanowi zagrożenia. Informacje o zagrożeniu polskiej bankowości przez kapitał zagraniczny uważam za przesadzone.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#WitoldKoziński">Nie różnimy się bowiem znacząco od tego, co dzieje się w tym względzie w innych krajach, a w niektórych porównaniach wyglądamy znacznie lepiej. Weźmy np. pod uwagę Chile, kraj uznawany za nadzwyczaj dobrze się rozwijający, stanowiący pozytywny wzór dla wielu krajów Ameryki Południowej. W Chile sprzedane zostało natomiast wszystko, lecz klienci nie martwią się o to, kto zarządza bankiem, ale o to, czy bank zaspokaja ich popyt.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#WitoldKoziński">Oczywiście nie przytaczam przykładu Chile jako godnego naśladowania w naszym kraju. Pokazuję jedynie, że istnieją różne modele zachowań rządów, przy czym polski model mieści się w tym, co można nazwać ochroną polskich interesów we własnym kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czy ktoś chciałby zadać dodatkowe pytanie wiceprezesowi NBP?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WładysławJaworski">Przedstawione nam tłumaczenie wydaje się nieco dziwne. Po pierwsze bowiem sprzedawanie licencji za kilka milionów dolarów jest rozwiązaniem co najmniej dyskusyjnym. Czy warto było podejmować akcję tego typu, skoro w grę nie wchodziły nadzwyczaj znaczące sumy? Po drugie, kapitał zagraniczny wciąż rośnie. Nie chodzi już o to, że wynosi on 27,5% - według danych NBP na półrocze. Chodzi o to, że mamy do czynienia z ogromnym przyrostem owego kapitału w ostatnim okresie, a zatem chodzi o trend, a nie o to, że dane mówią o 27,5%.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#WładysławJaworski">Podstawową sprawą jest przyszłość polskich banków. Rozumiem, że wiceprezes W. Koziński uważa, iż w Polsce nie ma żadnego powodu do istnienia przewagi rodzimego kapitału, gdyż w Chile sytuacja jest diametralnie różna i nic złego się nie dzieje. Nie neguję stwierdzenia, że w Chile wszystko jest w porządku. Chodzi mi wszakże o coś innego. Zdecydujmy się, czy dążymy do zachowania przewagi polskiego kapitału w bankach, czy też nie zależy nam na tym. Jestem bowiem gotów udowodnić, że przy stosowaniu obecnych metod za 2–3 lata przewaga ta będzie należała do przeszłości. Nie wykluczam, że o to właśnie chodzi, lecz wolałbym, by zostało to jasno postawione.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#WładysławJaworski">Jest to dla mnie sprawa podstawowa i polityczna. To sprawa polskiej racji stanu, naszej samodzielności i naszej polityki gospodarczej. W ten to sposób kwestię dominacji rodzimego kapitału rozumieją wszystkie kraje zachodnie. Powoływanie się w tym kontekście na Amerykę Południową brzmi dla mnie co najmniej dziwnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#JózefKaleta">Oczywiście, Chile nie może stanowić dla nas przykładu, ale przykładem mogą być kraje europejskie, tym bardziej że z Europą zamierzamy się integrować. Dlatego też uważam za stosowne zaznaczyć, że większość państw europejskich broni krajowego rynku bankowego. I tak w Niemczech, we Włoszech, w Belgii i Francji kapitał zagraniczny ograniczony jest do 4–5%. W naszym kraju jest to już prawie 30%, a wicepremier G. Kołodko zapowiada, że nie przewiduje żadnego protekcjonizmu, że równe szanse będą miały banki zachodnie i krajowe.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#JózefKaleta">Uzasadniona jest zatem obawa, że tempo wyprzedaży najlepszych banków polskich będzie przyśpieszone.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WitoldRutkowski">Jestem zdania, że należy tu wziąć pod uwagę również inne okoliczności. Oczywiście nie jest złym zjawiskiem napływanie do systemu bankowego zagranicznego kapitału. Rzecz w tym, jak wygląda relacja tego napływu i przypływu kapitału do innych gałęzi produkcji. Jeżeli kapitał szybciej i w większej skali napływa do systemu bankowego niż do przedsięwzięć produkcyjnych, jest to zjawisko wysoce szkodliwe, ponieważ proporcja ta powinna być odwrotna. Jeżeli dany kraj dba o zachowanie właściwych proporcji, to pilnuje, by większy kapitał napływał do przedsięwzięć produkcyjnych, a nie do systemu bankowego, który - jak wiadomo - ułatwia kontrolę przedsięwzięć produkcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#WitoldRutkowski">Myślę, że odnośnie do napływu kapitału zagranicznego do naszego kraju należałoby przeprowadzić dokładniejsze badania. Trzeba też zgodzić się ze stanowiskiem profesora W. Jaworskiego, twierdzącego, że obserwowane tendencje należy traktować poważniej, niż przedstawił je wiceprezes NBP.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#WitoldKoziński">Mogę powiedzieć jedynie, iż Narodowy Bank Polski otwarty jest na dyskusje w tej sprawie i jeżeli Komisja Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów lub też w ogóle Sejm uzna, że należy w nadzwyczajny sposób działać na polu ochrony interesów polskich banków, to gotowi jesteśmy do podjęcia dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#WitoldKoziński">Chciałbym jednak przypomnieć, że rząd, jak również Sejm, przyjął kryteria związane z wejściem do OECD. Za 2 lata będziemy krajem w pełni otwartym i pozostały do czasu okres należy w jak najlepszy sposób wykorzystać na przygotowania się do sprostania temu otwarciu - również w sensie migracji kapitału.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#WiesławaZiółkowska">Jedna z wygłoszonych tu opinii zawierała stwierdzenie, iż przeceniamy wpływ aprecjacji, jak również wpływ utrzymania wysokiej stopy procentowej na przebieg procesów gospodarczych, nie doceniając zarazem kosztów, które przejawiają się w postaci droższych inwestycji i spadającego eksportu, mniej efektywnego.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#WiesławaZiółkowska">Czy Narodowy Bank Polski i Ministerstwo Finansów przeprowadzały analizy w tym zakresie? Czy kwestia ta jest przedmiotem konsultacji wymienionych podmiotów?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#WitoldKoziński">Owszem, kwestia ta jest przedmiotem konsultacji obu tych podmiotów. Raz w miesiącu spotykamy się na posiedzeniach ciała zarządzającego długiem publicznym, a tematyka tych spotkań jest zwykle intensywnie dyskutowana.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#WitoldKoziński">Chciałbym wygłosić pewną generalną uwagę, która może stanowić pośredni dowód na to, że również w Polsce stosuje się stopy procentowe. Otóż banki centralne prowadzą operacje otwartego rynku we wszystkich krajach. Choć może nie we wszystkich, bo są i wyjątki. Banki centralne stosują współczynniki rezerw obowiązkowych - Kanada jest tu wyjątkiem, współczynniki są tam zerowe. Niemniej w przyszłości unii monetarnej, o czym już dziś wiadomo, będą również stosowane rezerwy obowiązkowe. Wszędzie stosuje się też instrumenty zwane stopami procentowymi. Wszystkie te instrumenty służą zaś jednemu celowi - kontroli inflacji. A propos kosztów: koszty stosowania owych instrumentów są wyższe tam, gdzie wyższa jest inflacja, i gdzie siła jej tłumienia jest również wyższa. W Polsce inflacja punktowa znajduje się na poziomie około 19,5%. Jeżeli zamierzamy w dalszym ciągu schodzić na niższe tempo wzrostu cen, to podmioty, które biorą udział w tłumieniu inflacji, muszą ponosić z tego tytułu koszty. Jeżeli Narodowy Bank Polski prowadzi operacje otwartego rynku, sterylizując pieniądz i dokonując w ten sposób redystrybucji pieniądza, który miałby zasilać kasy NBP, a następnie budżetu państwa, lecz zasila kasę banków komercyjnych, to jest to właśnie koszt własny z tym, iż rynek jest mniej płynny, a gospodarka mniej narażona na prawdopodobieństwa ruchu cen w górę.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#WitoldKoziński">To samo można powiedzieć o stopach procentowych oraz rezerwach obowiązkowych. Chcielibyśmy, by stopy były niższe, operacje otwartego rynku mniej intensywne, a rezerwy obowiązkowe niższe. Jednak sytuacja obecna w tym względzie jest funkcją stanu gospodarki w ogóle, a zwłaszcza tego, co stanowi syntetyczny wynik jej sprawności, to znaczy ruchu cen.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#WitoldKoziński">Jeżeli chcemy energicznie tłumić ruch cen, to - niestety - koszty polityki pieniężnej muszą być wyższe.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#WitoldKoziński">Jeżeli chodzi o eksport, to dzieją się w tej dziedzinie niezmiernie ciekawe rzeczy, aczkolwiek monitorowanie sytuacji bieżącej podpowiada pewną modyfikację instrumentów pieniężnych. Okazuje się, że najbardziej narażone na spadek eksportu w roku 1996 były, i są nadal, gałęzie przemysłu oferujące produkty o niskim lub wręcz zerowym stopniu przetwarzania. Jest to przede wszystkim włókiennictwo, przemysł chemiczny, przemysł mineralny, przemysł metali kolorowych, zwłaszcza miedź - ceny miedzi na rynkach światowych w ciągu 6 miesięcy bieżącego roku spadły o 33%</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#WitoldKoziński">Natomiast produkty związane z sektorem wysoko przetworzonych towarów, jak np. przemysł elektromaszynowy, wzrosły pod względem eksportu aż o 23% w ciągu 6 miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#WitoldKoziński">Widać zatem, że następuje niejakie dostosowanie się polskiej gospodarki, polskiego przemysłu, do trudniejszych warunków.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#WitoldKoziński">Kwestia kursu i aprecjacji wymaga wyjaśnienia. Otóż w ciągu 9 miesięcy bieżącego roku realny efektywny kurs walutowy mierzony cenami produkcji w przemyśle przetwórczym zdeprecjonował się o 2 punkty. W założeniach polityki pieniężnej na 1997 r. poświęciliśmy spory passus omówieniu tej problematyki i wyraźnie stwierdzamy w nim, iż polityka kursowa będzie taka, że nie dopuści do realnej efektywnej aprecjacji złotego.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#WitoldKoziński">Jeżeli chodzi o inne uwagi, to część z nich przyjmujemy, ponieważ są słuszne - jak np. uwaga prof. Z. Fedorowicza o dezagregacji funkcji popytu; będziemy to robić. Pozostałe spostrzeżenia postaram się pokrótce omówić i ustosunkować się do nich.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#WitoldKoziński">Powtarzamy z uporem, a za naszym stanowiskiem przemawiają dane statystyczne, że ruch kapitału zagranicznego, jest przede wszystkim funkcją oczekiwań aprecjacyjnych. W Polsce było tak. że jeśli zapowiadało się umocnienie waluty krajowej, natychmiast pojawiał się kapitał zagraniczny. Jeśli sytuacja wyglądała odwrotnie, tak, jak dzieje się obecnie, kapitał ten odpływał. Udział w bonach skarbowych kapitału zagranicznego sięga dziś 7,3%, podczas gdy jeszcze w lutym br. wynosił 22%. Zagadnienie to wiąże się m.in. z umocnieniem waluty krajowej. Czy stopy procentowe mają znaczenie? Owszem, lecz jedynie drugorzędne. Dlatego też należy tak prowadzić politykę stóp procentowych, skorelowaną z polityką kursową - a mam na myśli szczególnie miesięczną dewaluację - by nie tworzyć zbyt wielkiej przestrzeni prowokującej ruch kapitału zagranicznego.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#WitoldKoziński">Podkreślam jednak, że zasadniczą sprawą dla obecności kapitału zagranicznego - myślę o papierach rządowych, przede wszystkim skarbowych - są oczekiwania aprecjacyjne.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#WitoldKoziński">Jeśli mogę zabrać głos w dyskusji toczącej się pomiędzy rządem a Komisją, to chciałbym zaznaczyć, że nasze propozycje są niezmienne. Jesteśmy zdania, że należy pieczołowicie skalkulować pożyczkę zagraniczną, która miałaby finansować dodatkowy deficyt budżetowy w roku 1997. Być może okaże się, że tańsze będzie finansowanie przez polski sektor bankowy i gotowi jesteśmy w tym celu zwolnić w odpowiedniej wysokości rezerwy obowiązkowe. Pieniędzy w Polsce jest dosyć i uważamy, iż sprawie tej należy przyjrzeć się ze szczególną starannością.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#WitoldKoziński">Zajmę się teraz sprawą zasadniczą i ogólnej natury. Otóż pieniądz ma znaczenie dla ruchu cen. Środowisko pieniężne może namnażać pierwotne impulsy inflacyjne, chociaż sam pieniądz o wszystkim nie decyduje. Zilustruję to przykładem. Na 850 zbadanych w Polsce rynków produktów połowa z nich przypada na rynki zdominowane, co oznacza, że więcej niż 40% towarów dostarczanych jest na te rynki przez jednego tylko producenta. A jedna trzecia z tej połowy, czyli sto kilkanaście rynków to rynki zmonopolizowne, czyli takie, na które towar dostarczany jest co najmniej w 75% przez jednego producenta. Ewidentne są więc związki przyczynowo-skutkowe między ruchem cen a stopniem zmonopolizowania gospodarki. Przykłady można by mnożyć.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#WitoldKoziński">Warto zaznaczyć, iż nigdy nie byliśmy wyznawcami idei restrykcyjnego monetaryzmu. Przeciwnie, jesteśmy zdania, że pieniądz ma pewne znaczenie, niemniej jednak nie jest to jedyny czynnik powodujący ruch cen.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#WitoldKoziński">Jeszcze a propos stóp procentowych. Wiem, że narażę się na krytykę niektórych ekspertów, lecz czuję się w obowiązku poinformować, iż inwestycje w ciągu trzech kwartałów bieżącego roku w stosunku do trzech kwartałów roku ubiegłego zwiększyły się niemal o 27%. Jest to więc ogromny wzrost. Naszym zmartwieniem nie jest zatem problem, jak posuwać się po ścieżce do redakcji stóp procentowych, lecz zastanawiamy się, jak kontrolować ten olbrzymi popyt, którego prawdziwą eksplozję obserwujemy obecnie. Popyt jest tak wielki, że „odsysa” także część eksportu. Rentowność podmiotów krajowych jest wprawdzie niewielka, ale jednak wyższa niż produkujących na eksport, a więc ci ostatni zaczynają odwracać się od eksportu.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#WitoldKoziński">Jest to zatem nie tylko kwestia polityki kursowej, ale i warunków wewnętrznych. Sądzę, że w tej sytuacji przyjdzie długo oczekiwać na redukcję stóp procentowych, tym bardziej że nie wiadomo, czy nie zaistnieje potrzeba ich podwyższenia. Popyt jest tak duży, iż bilans handlowy nieco się pogorszył, o czym wspominałem już w październiku. W skali roku import rośnie już o niemal 32%, podczas gdy eksport - jak wspominał wicepremier G. Kołodko - w tempie PBK, o 5,5%.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#WitoldKoziński">Wielką wagę przykładamy do próby obiektywnej oceny przedstawionego stanu. Chociaż fakt zwiększenia deficytu budżetowego nie powinien wywoływać dramatycznych skutków monetarnych, gdyż w grę wchodzi zaledwie miliard złotych, to jednak stanowi sygnał o tyle niedobry, że potrzebna nam jest niezbędna redukcja deficytu budżetowego. Samymi instrumentami polityki pieniężnej możemy sobie nie dać rady w obliczu nawały pieniądza, a jeśli spróbujemy tego dokonać, to skutki mogą okazać się dotkliwe, tak jak kurs walutowy czy stopy procentowe. Nie mam nadziei, że Sejm zechce zweryfikować coś, co zostało już ustalone, niemniej chciałbym prosić o ogromną rozwagę w przedstawionej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#WitoldKoziński">Inne szczegółowe spostrzeżenia, jakie dziś tu padły, spróbujemy wyjaśnić może na posiedzeniu podkomisji, poświęconemu założeniom NBP.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#WiesławaZiółkowska">O ile dobrze zrozumiałam pańską wypowiedź, zachęca pan do krajowego finansowania deficytu, do nie korzystania z pożyczek zagranicznych, gdyż polski system bankowy jest w stanie to wchłonąć. Następnie mówi pan o niezbędności redukcji deficytu i o tym, że NBP nie może uporać się z nawałą pieniądza wobec tej redukcji. Można zatem dojść do wniosku, iż - zdaniem NBP - finansowanie przez banki komercyjne powoduje inflację. Odczuwam w tej wypowiedzi poważne niedopowiedzenie. Proszę więc o uzupełnienie wyjaśnień.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#WitoldKoziński">Bardzo chętnie je uzupełnię, ale proszę wskazać punkt wymagający dopowiedzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#WiesławaZiółkowska">Dlaczego np. NBP zamierza korzystać z takiego instrumentu jak wzrost realnych stóp, skoro niektórzy naukowcy i praktycy utrzymują, że można korzystać z różnych odmiennych form ograniczania akcji kredytowych, zwłaszcza jeśli to jest kredyt np. konsumpcyjny.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#WiesławaZiółkowska">Proszę też o wyjaśnienie, w jaki sposób niezbędne jest ograniczenie deficytu w tym celu, by kontrolować ilość pieniądza, skoro i tak jest to finansowanie poprzez sektor banków komercyjnych, dysponujących nadpłynnością, nad którą NBP może zapanować za pomocą innych instrumentów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#MieczysławKabaj">Proszę wiceprezesa NBP o wypowiedź w kwestii oprocentowania depozytów dewizowych oraz kredytów dewizowych. Chodzi o to, że oprocentowanie kredytów przekracza 3–4–5-krotność oprocentowania depozytów. Uważam to za lichwę banków komercyjnych i pragnę poinformować, iż na Słowacji podniesiono oprocentowanie kredytów deficytowych do 5%, po czym bank centralny tego kraju stał się obiektem powszechnej krytyki za tak ogromne windowanie oprocentowania. W Polsce natomiast oprocentowanie kredytów dewizowych sięga 12–15%. Proszę o wyjaśnienie, na jakiej zasadzie została ta wysokość ustalona.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#MieczysławKabaj">Proszę również o podanie uzasadnienia dla tak wielkiej różnicy istniejącej między oprocentowaniem kredytów, a oprocentowaniem depozytów, jak również o informację, czy sytuacja nadal tak właśnie będzie się kształtować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#WitoldKoziński">Zacznę od pytań pani poseł W. Ziółkowskiej. I tak sekwencja analizy tego, co dzieje się w kraju z punktu widzenia ilości pieniądza, jest taka: najpierw deficyt budżetowy. Naszym zdaniem, deficyt budżetowy w wysokości 2,8 punktu PKB jest w stosunku do celów - jakie sobie zakładamy - w szczególności zaś do celów inflacyjnych - duży. W statystyce widać bardzo wyraźnie, że zawsze wówczas, kiedy następuje spadek zadłużenia budżetu, kontrakcja, polegająca na gwałtownym zejściu z podaży pieniądza, jest ewidentna. Są to bardzo proste zależności.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#WitoldKoziński">Fakt, czy deficyt budżetowy jest silnie inflacjogenny, zależy od sposobu finansowania, lecz w tę kwestię nie będę się zagłębiać, gdyż stanowi ona przedmiot odrębnej dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#WitoldKoziński">Zwracam się z prośbą o zastanowienie się nad sposobem finansowania deficytu budżetowego. Nie uważam, że dane rozwiązanie jest w tej mierze z definicji lepsze, ale mogą prosić, by rząd czy też minister finansów zechciał dokładnie zbadać, czy koszty finansowania deficytu nie są przypadkiem mniejsze, jeśli następuje ono ze źródeł krajowych.</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#WitoldKoziński">Jeśli zaś chodzi o stopy procentowe, to kształtują się one w taki sposób, jak kształtuje się popyt i podaż pieniądza niekrajowego, bo mówimy o kredytach dewizowych. Jeżeli jest więc tak, że znajdują się podmioty gotowe skorzystać z kredytu dewizowego oprocentowanego na 12 czy też 13%, to znaczy, iż taka właśnie wysokość stopy procentowej jest zasadna. Odpowiada popytowi, odpowiada ryzyku itd.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#WitoldKoziński">Jest tak, że pod względem stóp procentowych od kredytów dewizowych, i nie tylko, bo od krajowych także, istnieje przecież konkurencja. Funkcjonuje wiele banków podających kredyt dewizowy i w grę wchodzą różne ceny tego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#WitoldKoziński">Jesteśmy zatem zdania, że wysokość stóp procentowych - również i kredytów dewizowych - jest odzwierciedleniem tego, co się dzieje w zakresie tempa wzrostu cen. Jest też funkcją popytu i podaży owych kredytów. Jest również funkcją konkurencji, którą tworzą same banki komercyjne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WiesławaZiółkowska">Chciałabym się dowiedzieć, co w warunkach dużej nadpłynności banków zrobiłyby banki ze swoim pieniądzem, jeśli nie lokowałyby go w skarbowych papierach wartościowych. Czy nadpłynność owa nie wpłynęłaby na obniżenie ceny kredytu, potęgując w ten sposób akcję kredytową?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#WitoldKoziński">Działoby się w ten sposób, gdyby płynność sektora bankowego była wysoka, a my podajemy receptę na to, by płynność tę redukować. Receptą jest mniejszy deficyt budżetowy, ponieważ deficyt budżetowy kreuje podaż pieniądza w takim stopniu, w jakim jest finansowany z sektora bankowego. Jeśli zatem deficyt będzie mniejszy, a płynność większa, to - mam nadzieję - że stopy procentowe będą niższe. Myślę o stopach procentowych serwowanych przez NBP, dlatego też sterylizacja pieniądza nie będzie tak niezbędna, jak niezbędna jest dzisiaj, a więc i stopy procentowe serwowane przy tej intensywnej sterylizacji nie będą musiały być tak wysokie.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#WitoldKoziński">Nie chciałbym stwarzać wrażenia, iż korzystając z obecności wicepremiera G. Kołodki zabieram głos w sprawie deficytu budżetowego i staram się wykazać, iż jest to największa bolączka polskiej gospodarki. Bo i nie jest tak. Niemniej dzisiaj mówimy właśnie o ustawie budżetowej i o założeniach polityki pieniężnej. Stąd te moje wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#WiesławaZiółkowska">Ze statystyk wynika, że głównym źródłem nadpłynności sektora bankowego jest nadwyżka depozytów nad kredytami. Myślę jednak, że nie jest to złe, iż w grę wchodzi nadwyżka depozytów. Gdybyśmy bowiem wycofali je - w wyniku np. opodatkowania - dopiero wówczas powstałyby poważne problemy z kontrolą podaży pieniądza.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#WiesławaZiółkowska">Skoro mowa o tym, co stanowi dla banku wielki problem, jeśli chodzi o sterowanie podażą pieniądza, to byłabym wdzięczna za szersze omówienie owej kwestii niż tylko poruszenie sprawy deficytu budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#WiesławaZiółkowska">Mamy już kilka pytań do ministra G. Kołodki, jeśli są następne, proszę o ich zgłaszanie, po czym poprosimy pana ministra o odpowiedź, jak również o przedstawienie kwestii wspomnianej autopoprawki.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#WiesławaZiółkowska">Jeśli eksperci chcieliby jeszcze zabrać głos w sprawie kontrowersyjnych kwestii dotyczących budżetu, lub też sformułować pytania, bardzo proszę o zgłaszanie się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#JózefKaleta">Mam dwa pytania do wicepremiera G. Kołodki. Wspomniał pan, że ograniczenie redystrybucji budżetowej jest warunkiem rozwoju gospodarczego. Otrzymaliśmy jednak materiały z Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu, z których wynika, że od 1980 do 1995 roku znacznie zwiększyła się redystrybucja budżetowa - z 44 do 50%. Kraje OECD, biorąc średnioważny udział finansów w produkcie krajowym brutto, mają ponad 50%, a w wielu innych krajach wskaźnik ten jest znacznie wyższy - w Szwecji np. wynosi 66%, w Danii 62%, w Finlandii 58%, na Węgrzech 56%, w Belgii 55%, we Francji 54%, na Słowacji 53%. Tak się składa, iż kraje, które mają wysoki wskaźnik redystrybucji, rozwijają się bardzo intensywnie. Natomiast kraje takie, jak: Wielka Brytania, Islandia, Irlandia, rządzone przez konserwatywne partie, mają bardzo niski wskaźnik rozwoju gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#JózefKaleta">Sądzę zatem, że nie istnieje prawidłowość, iż niski wskaźnik redystrybucji budżetowej warunkuje rozwój gospodarczy, podane zestawienie przeczy temu.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#JózefKaleta">Jestem też zdania, że wydatki budżetowe na naukę, na szkolnictwo wyższe, na pomoc dla budownictwa mieszkaniowego są bardzo silnym bodźcem do rozwoju gospodarczego. O rozwoju tym nie decydują inwestycje produkcyjne w przedsiębiorstwach przemysłowych. W dużej mierze decydują o tym środki budżetowe, podobnie jak i o stopniu rozwoju gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#JózefKaleta">Pytanie drugie dotyczy fiskalizmu. Pan wicepremier mówił o tym, że fiskalizm jest u nas ogromny i że należy go zmniejszać. Chciałbym więc zaznaczyć, iż w większości krajów europejskich stawki są wyższe i nie obniża się ich. I tak np. jeśli chodzi o podatek od osób fizycznych, w Austrii, Szwecji, Turcji wynosi on 50% maksymalnie, we Włoszech 51%, w Niemczech 53%, w Belgii 55% w Hiszpanii 57%, we Francji 57%, w Holandii 60%, w Danii 68%. Jeśli chodzi o podatek od osób prawnych, w większości krajów również obowiązuje w znacznie większej wysokości. I tak w USA wynosi 47%, w Japonii 51%, w Kanadzie 55%, w Niemczech 53%, we Francji 57%, w Austrii 50% w Grecji 46%, we Włoszech 52%, w Danii 68%. W krajach tych nie proponuje się obniżenia podatków. Można więc stwierdzić, iż w naszym kraju fiskalizm nie jest ogromny. Jeżeli proponujemy zejście do 32%, to byłby to chyba ewenement, gdyż wysokość taka jest nie spotykana nigdzie indziej w Europie. Myślę, że z wyolbrzymionym fiskalizmem w naszym kraju przesadzamy trochę, podobnie jak z redystrybucją. Z danych wynika, iż w krajach rządzonych przez partie lewicowe czy też centrolewicowe nie popada się w taką przesadę. Wręcz odwrotnie: broni się w nich dystrybucji, podatków dla najwyżej zarabiających.</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#JózefKaleta">O wysokim fiskalizmie można rzeczywiście mówić, ale jedynie w odniesieniu do ludzi naprawdę biednych, gdyż najniższa polska stawka podatkowa jest chyba jedną z najwyższych.</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#JózefKaleta">Chciałbym jeszcze przytoczyć wypowiedź wybitnego ekonomisty japońskiego, byłego ministra finansów, byłego prezydenta EBORU, Fudżikawy. Otóż powiedział on, że redystrybucja na rzecz ludzi o niskich i średnich dochodach jest kardynalnym warunkiem pokoju społecznego, bez którego szybki rozwój gospodarczy jest niemożliwy.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#JózefKaleta">Powinniśmy pamiętać, że powiedział to liberał, ekonomista, wybitny praktyk, a zbliżone opinie są dość powszechne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czy są jeszcze pytania do wiceprezesa W. Kozińskiego?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#ZdzisławSadowski">Chciałbym wrócić do sprawy kredytów dewizowych. Otóż czy w sytuacji, która przez wiceprezesa NBP tak trafnie opisana została w kategoriach popytu i podaży oraz wysokich stóp procentowych, nie byłoby wskazane rozważenie stosowanego w świecie instrumentu, czyli wykorzystanie części sporych rezerw dewizowych, jakimi dysponuje w celu częściowego sfinansowania funduszu czy agencji tanich kredytów dewizowych, tańszych w każdym razie niż te rynkowe?</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#ZdzisławSadowski">Nawet gdyby były one oprocentowane na poziomie 8%, to i tak byłyby znacznie tańsze, a Narodowy Bank Polski skorzystałby na tym, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę utrzymywanie przez NBP nisko oprocentowanych lokat zagranicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czy jeszcze ktoś chciałby zadać pytanie wiceprezesowi NBP?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#JózefMichalik">W przedstawionej sytuacji rola Narodowego Banku Polskiego rysuje się co najmniej dziwnie. Z jednej bowiem strony - na co zwrócił uwagę profesor Z. Sadowski - utrzymuje się podwójne rezerwy dolarowe, z drugiej zaś nie występuje inwestowanie, które mogłoby mieć charakter proprodukcyjny. Tak więc bank nie podejmuje żadnego ryzyka, biernie oczekuje na to, co w gospodarce się zdarzy, co wykreowane zostanie przez ministra finansów, jakie opłaty wpłyną od podatników. Nie uczestniczy zatem w zasadzie w przedsięwzięciach podejmowanych na przykład w celu spadku bezrobocia - o czym również wspominał prof. Z. Sadowski.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#JózefMichalik">A przecież założenie spadku bezrobocia powinno towarzyszyć funkcji banku, który prezentuje się jako z jednej strony niezależny, a z drugiej nie prowadzi polityki sprzyjającej rozwojowi gospodarki, w tym promocji polskich inwestycji zarówno z zakresu restrukturyzacji przemysłu, jak choćby Stoczni Gdańskiej, zakładów śląskich itp. oraz rolnictwa. Sytuacja taka powstaje na tle nadmiernie wygórowanych żądań banku w odniesieniu do zabezpieczeń. Żądanie olbrzymich zabezpieczeń prowadzi niekiedy do sytuacji wręcz absurdalnych, a dodać należy, że dotyczy również banków spółdzielczych.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#JózefMichalik">Chciałbym zatem prosić o wyjaśnienie, jaka jest rola banku w promocji działań służących rozwojowi polskiej gospodarki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#WitoldKoziński">Jeśli chodzi o pytanie prof. Z. Sadowskiego, to wystąpiliśmy do ministra finansów z propozycją związaną z finansowaniem eksportu, jednakże nie bezpośrednio z rezerw dewizowych - ponieważ rezerwy te służą podtrzymaniu płynności płatniczej kraju - ale przez mechanizm kredytu złotowego gotowi bylibyśmy poszerzyć kredyt redyskontowy dla eksporterów. Kredyt ten mógłby służyć zakupowi walut obcych z rezerw dewizowych NBP, tak jak to się dzieje zgodnie z powszechnie znanym i stosowanym mechanizmem sprzedaży i zakupu walut do NBP i z niego.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#WitoldKoziński">Prześlemy prof. Z. Sadowskiemu zapis tej koncepcji, a jeśli zyska ona przychylność profesora, wdzięczni będziemy za jej poparcie, gdyż - jak na razie - nie jest w pełni akceptowana przez ministra finansów. A dyskusja na ten temat odbędzie się już niebawem.</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#WitoldKoziński">Czy byłby to kredyt tańszy? Niestety nie. Jeżeli bowiem warunki danego kraju stwarzają przesłanki do określonej wyceny pieniądza krajowego, to nie istnieją powody zmieniania tej wyceny. Sytuacja powinna wyglądać odwrotnie: aby zmienić wycenę, należy oddziaływać na zmianę warunków, wszystko to związane jest ściśle z poziomem inflacji. Kredyt mógłby być ewentualnie nieco tańszy do bezwzględnego poziomu stopy procentowej, ale co do stopy procentowej podawanej eksportowi, a ściślej mówiąc - importerowi pod eksport polski.</u>
          <u xml:id="u-59.3" who="#WitoldKoziński">Według naszej koncepcji, kredyt ów mógłby funkcjonować podobnie, jak funkcjonuje kredyt dla rolnictwa, tzn. z dopłatami budżetowymi. Jakie te dopłaty będą, takie mogą być stopy procentowe kredytu. Nie możemy bowiem kreować takiej sytuacji, w której cena kredytu - niezależnie od tego czy dewizowego, czy też złotowego - oderwana jest od warunków immanentnie związanych z gospodarką kraju. Sytuacja taka byłaby niczym nie uzasadniona.</u>
          <u xml:id="u-59.4" who="#WitoldKoziński">Jeśli chodzi o pytanie następne, to zapewne nie dość wyraziście odzwierciedliłem to, co dzieje się dziś w Polsce. Dzieje się mianowicie tak, że mamy do czynienia z budzącą nasz wielki niepokój ekspansją kredytową.</u>
          <u xml:id="u-59.5" who="#WitoldKoziński">Kredyty dla gospodarstw domowych wzrosną prawdopodobnie o około 100% w skali roku, kredyty dla podmiotów gospodarczych o około 40%. Dane te dowodnie świadczą o niebywałym wzroście.</u>
          <u xml:id="u-59.6" who="#WitoldKoziński">Z jednej strony należy się z tego naturalnie cieszyć, ponieważ tak szybko rosnący popyt wzmacnia tempo wzrostu, które w końcu roku może się okazać, i zapewne okaże się, zgodne z założeniami. Jak już mówiłem, porównanie trzech kwartałów roku obecnego z tymi samymi trzema kwartałami roku ubiegłego wykazuje niemal 27% wzrost inwestycji. Mamy więc do czynienia z niesłychaną dynamiką rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-59.7" who="#WitoldKoziński">Z drugiej jednak strony nie wszyscy czują się usatysfakcjonowani tempem wzrostu. Są podmioty, które skłonność do kumulacji oszczędności wykazują mniejszą - jak choćby wspomniana stocznia - ich popyt na kredyt niejako już z definicji musi być mniejszy, gdyż jest to kredyt za drogi w ich sytuacji. Mogę to skomentować jedynie stwierdzeniem, iż polityka pieniężna nie jest selektywna.</u>
          <u xml:id="u-59.8" who="#WitoldKoziński">Jeżeli zaś chodzi o same banki, mogę podzielić się dobrą wiadomością, gdyż po trzech kwartałach rentowność banków polskich wzrosła gwałtownie; rentowność banków spółdzielczych sięgnęła 17%, w związku z czym mam nadzieję, że również zdolność do udzielania kredytów tych banków wzrośnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czy prof. Z. Sadowski jest usatysfakcjonowany odpowiedzią?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#ZdzisławSadowski">Jestem wdzięczny za propozycję przesłania mi projektu koncepcji. Dziękuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#WiesławaZiółkowska">Chciałabym do wicepremiera G. Kołodki skierować pytanie, jakie nasunęło mi się po wypowiedzi jednego z ekspertów. Zdaję sobie sprawę, że równie dobrze mogłoby zostać zadane ono ministrowi pracy, lecz kryje się w nim nie tylko kwestia rozdziału pieniędzy przez ministra pracy. Pytanie dotyczy bowiem filozofii polityki gospodarczej, a zatem sądzę, że pan wicepremier zechce się ustosunkować do tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#WiesławaZiółkowska">A zatem: dlaczego struktura naszych wydatków z Funduszu Pracy jest tak bardzo nieporównywalna ze strukturą wydatków z podobnych funduszy w krajach zachodnich, o czym mówił prof. M. Kabaj? W krajach zachodnich mianowicie ponad 30% tych funduszy przeznaczonych jest na aktywne formy walki z bezrobociem. W naszym zaś kraju w tym celu wykorzystuje się jedynie 14%. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy?</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#WiesławaZiółkowska">Czy są inne pytania do pana ministra G. Kołodki?</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#WiesławaZiółkowska">Czy eksperci nie zamierzają zgłosić uwag na temat budżetu? Na razie nie widzę chętnych, a zatem proszę wicepremiera G. Kołodkę o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#GrzegorzKołodko">Zacznę od ostatniej kwestii. Otóż przypuszczam, że są przynajmniej dwa powody zróżnicowania relacji pomiędzy środkami asygnowanymi przez państwo w ramach finansów publicznych na przeciwdziałanie bezrobociu i aktywizację zawodową. Jeden wynika z czysto metodologicznych kwestii definicyjnych. Posługujemy się bowiem nowymi pojęciami, które nie są w pełni zdefiniowane. Należałoby się więc zastanowić, czy to samo rozumie się przez tak zwane aktywne formy walki z bezrobociem np. w Polsce, Słowacji, Finlandii, we Włoszech, w Hiszpanii i Rosji. Z moich wiadomości wynika, że nie.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#GrzegorzKołodko">Gdybyśmy sprowadzili zatem wszystko na grunt porównywalności, to okazałoby się, że wspomniane relacje są dla nas bardziej korzystne. Przez „bardziej korzystne” rozumiem zaś - podobnie jak i poseł W. Ziółkowska oraz eksperci - odpowiednio większy udział w ogólnych wydatkach środków na tzw. aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, niż na pełnienie czysto specjalnej funkcji, czyli zapewnieniu odpowiednich dochodów osobom, które przejściowo znalazły się bez pracy.</u>
          <u xml:id="u-63.2" who="#GrzegorzKołodko">Druga kwestia polega na rozważeniu, co jest za niskie, a co za wysokie. Populistyczna odpowiedź nasuwa się sama: wszystko jest za niskie, trzeba podnieść, tyle że nie wiadomo, skąd mają pochodzić środki, bo chyba nie kosztem zwiększenia deficytu budżetowego mają się znaleźć. Jeżeli jednak ktoś uzna, że nie miałoby to wpływu na funkcjonowanie gospodarki, to niesłusznie, gdy wiemy, iż jest odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-63.3" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli Sejm, przyjmując ustawę budżetową, decyduje, że w danym okresie można przeznaczyć określoną kwotę na przeciwdziałanie bezrobociu, tworzenie alternatywnych miejsc pracy, absorpcję absolwentów, istniejącej siły roboczej, przemieszczanie tego w czasie i przestrzeni - bo wiąże się z tym bardzo wiele problemów - to pozostaje jedynie kwestia przesunięcia z form pasywnych na aktywne. Gdyby były takie decyzje parlamentarne, to rząd z pewnością przyjąłby je z zadowoleniem. Mam na myśli konkretne rozwiązanie polegające na tym, by w ramach tego, co jest obecnie przeznaczone na walkę z bezrobociem, większe kwoty skierować na formy aktywne niż pasywne. Pamiętajmy jednak, iż jednocześnie rozwiązanie tego typu oznacza nie tylko zdolność do zwiększenia nakładów na aktywne formy, lecz również relatywne zmniejszenie zasiłków dla bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-63.4" who="#GrzegorzKołodko">Musimy też mieć na względzie opinie wygłaszane w czasie spotkań środowiskowych - z wyjątkiem może spotkań ze związkowcami - gdzie nieodmiennie pada argument, iż relacja zasiłków dla bezrobotnych do innych dochodów jest taka, że nie stymuluje do dostatecznej aktywności.</u>
          <u xml:id="u-63.5" who="#GrzegorzKołodko">Poseł W. Ziółkowska zadała pytanie o przyczynę panującego stanu rzeczy. Odpowiedź chciałbym sformułować nieco inaczej, za pomocą omówienia raczej procesu niż stanu rzeczy. Warto bowiem wiedzieć, czy sytuacja zmienia się na lepsze, czy nie zmienia się w ogóle, czy też zmienia się na gorsze. Otóż w wyniku naszej wspólnej polityki - decyzji parlamentarnych, rządowych i innych - sytuacja zmienia się na lepsze, gdyż mamy do czynienia ze zmianą wspomnianej relacji we właściwym kierunku. Rośnie udział środków przewidzianych na tzw. aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu, ale oczywiście nie na zasadzie spadku nakładów na formy zwane pasywami. Wszystko to odbywa się na ścieżce wzrostu.</u>
          <u xml:id="u-63.6" who="#GrzegorzKołodko">Głosy, jakie tu padły na temat fiskalizmu, traktuję jako polemiczne wypowiedzi, a nie jako pytania. Nie po raz pierwszy, i nie po raz ostatni proponuję przyjąć dziś, że debata podatkowa została już zakończona. W mojej obecności prezydent A. Kwaśniewski podpisał wczoraj ustawy podatkowe. Są one ogłaszane i stanowią obowiązujące w Polsce prawo. Wobec tego wszelka dyskusja na ten temat może mieć wyłącznie charakter seminaryjny.</u>
          <u xml:id="u-63.7" who="#GrzegorzKołodko">Oczywiście znam w tej kwestii poglądy wielu wybitnych ekspertów, znam również poglądy posła J. Kalety. Poseł J. Kaleta zna poglądy moje, pozostałe obecne tu osoby również znają moje poglądy, poglądy posła J. Kalety oraz wielu innych osób. Proponuję zatem, aby na tym poprzestać, gdyż cytowane liczby są mi już znane. Mogę także przytoczyć wiele liczb, jeśli mają one stanowić argument w dyskusji merytorycznej, i wskazać przy ich użyciu, że na świecie jest bardzo różnie. Bywa, że podatki są wyższe w naszym kraju, a w innych państwach wręcz odwrotnie - są od naszych niższe.</u>
          <u xml:id="u-63.8" who="#GrzegorzKołodko">Czuję się jeszcze zobowiązany do wniesienia sprostowania. Otóż Fudżikawa nigdy nie był szefem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju - EBOR. Pracował tam, będąc gubernatorem Japonii, podobnie jak obecnie jest tam z Polski Jan Krzysztof Bielecki. Znam zresztą pana Fudżikawę osobiście. Cóż on w końcu powiedział? Wygłosił opinię, że redystrybucja dla grup mniej zamożnych jest warunkiem pokoju i rozwoju. No tak, przecież jest to stwierdzenie tak ogólne i tak oczywiste, że trudno powstrzymać się do określenia „truizmu”.</u>
          <u xml:id="u-63.9" who="#GrzegorzKołodko">A cóż my robimy? Wszyscy obecni mają przed sobą ustawę budżetową, która jest niczym innym jak instrumentem redystrybucji, z czego przytłaczająca większość idzie właśnie w kierunku tych, którzy znajdują się w trudniejszej sytuacji materialnej - z różnych zresztą powodów. Znaleźli się w kłopotach finansowych, gdyż są mniej wydajni, w związku z czym w warunkach rozwijanej gospodarki rynkowej są niżej opłacani, bądź nie mają zatrudnienia, bądź są w wieku przedprodukcyjnym lub poprodukcyjnym, bądź uwikłani zostali w trudności w wyniku wypadków losowych itd.</u>
          <u xml:id="u-63.10" who="#GrzegorzKołodko">My również redystrybuujemy, a w grę wchodzi 127 miliardów 353 miliony 791 tys. zł - jest to budżet państwa, bo nie mówię o tym, co redystrybuuje się na innych poziomach finansów publicznych. Dodam, że jest to około 45 mld dolarów, z czego przytłaczająca większość jest redystrybuowana do uboższych. Taką bowiem prowadzimy politykę.</u>
          <u xml:id="u-63.11" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli zatem mamy stanąć na gruncie pragmatyzmu i rzeczowej dyskusji, jak przystało na dyskusję eksperta z ekspertem, to należałoby postawić następujące pytanie: czy przy świadomości, jaki jest punkt wyjścia w Polsce, jaka jest sytuacja w okresie ostatnich kilku lat, istnieje uzasadnienie dla redystrybucji na mniejszą skalę i do czego to prowadzi?</u>
          <u xml:id="u-63.12" who="#GrzegorzKołodko">Konsekwetnie twierdzę, a rząd dysponuje argumentami, przy czym przytłaczająca większość fachowców podziela ten pogląd, iż spadająca skala redystrybucji jest czynnikiem prorozwojowym. Oczywiście nie w każdym przypadku. Gdyby skala redystrybucji przez budżet państwa wyniosła w Polsce nie około 30%, a np. 20%, czy prawdziwa byłaby teza, że należy zwiększać fiskalizm, zmniejszając podatki i zwalniając tempo wzrostu wydatków. Wydatki realne bowiem by rosły, gdyż - przypominam - że robimy to wszystko na ścieżce wzrostu gospodarczego. Być może wówczas teza ta nie byłaby prawdziwa, z czego należy wyciągnąć wniosek, że nie w każdych warunkach jest prawdziwa. Jest naturalnie prawdziwa, jeżeli chodzi o kierunki, o tendencje i z pewnością prawdziwa jest w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-63.13" who="#GrzegorzKołodko">Dlatego też, jeśli potraktować wypowiedź, do której się odwołałem jako pytanie, to odpowiedź będzie następująca: zmniejszenie stopnia fiskalizmu - słowa tego nie zabarwiam pejoratywnie, gdyż fiskalizm to dla mnie po prostu odzwierciedlenie relacji dochodów i wydatków, czyli transferów budżetowych do produktu krajowego brutto - może być mniejsze lub większe. Nie twierdzę, iż w Polsce jest on nadmierny lub niedostateczny. Oświadczam jedynie, że obniżenie fiskalizmu sprzyjać będzie wzrostowi gospodarczemu.</u>
          <u xml:id="u-63.14" who="#GrzegorzKołodko">Chciałbym teraz ustosunkować się do spostrzeżeń zawartych we wcześniejszych wypowiedziach, jak również sprostować informacje niezgodne z rzeczywistością.</u>
          <u xml:id="u-63.15" who="#GrzegorzKołodko">Prezentacją danych można tak zamanipulować, iż dowodzić będziemy tezy, iż pod koniec 1996 r. w Polsce występuje katastrofalny poziom bezrobocia, gdyż jest ono większe o ponad 2 mln osób niż np. w marcu roku 1990. Byłaby to już czysta demagogia, niedopuszczalna w gronie ekspertów. Dlatego też nie wiem, czy dopuszczalne jest twierdzenie, iż dzisiejsze bezrobocie większe jest niż to z roku 1992, gdyż zawsze można znaleźć taki punkt, w którym jest ono rzeczywiście większe, po czym z tego jednostkowego przypadku uczynić ogólną informację.</u>
          <u xml:id="u-63.16" who="#GrzegorzKołodko">Ale znowu należy postawić pytanie o tendencję w tej dziedzinie. Tendencja zaś jest taka, że bezrobocie w Polsce w listopadzie 1996 r. 2 miliony 228 tysięcy 600 osób - tak wynika z rejestrów - jest dokładnie takie samo w liczbach absolutnych, jak w maju 1992 roku, a zatem jest to najniższe bezrobocie od 4,5 roku, czyli od 54 miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-63.17" who="#GrzegorzKołodko">Jak wobec tego można podejmować próbę udowodnienia, że mamy oto w Polsce do czynienia z bezzatrudnieniowym wzrostem gospodarczym? I to jest pytanie, które zadaję także jako ekspert. Uważam, że przytoczona argumentacja nie wytrzymuje próby konfrontacji z elementarnymi danymi, które są znane osobom tu zgromadzonym.</u>
          <u xml:id="u-63.18" who="#GrzegorzKołodko">Czy zatrudnienie w Polsce rośnie? Oczywiście. Liczba, którą przytoczyłem, to stan bezrobocia zarejestrowanego według naszych metodologii - porównywalnych według standardów międzynarodowych - przy czym rzeczywisty stan bezrobocia jest mniejszy, ponieważ część ludności zarejestrowanej formalnie jako bezrobotni znajduje zatrudnienie w tak zwanej szarej strefie, która skądinąd jest coraz mniejsza, co też należy uznać za postęp oraz za wyraz dyscyplinowania procesów gospodarczych. W rezultacie liczba bezrobotnych jest mniejsza o około 760 tys. osób w porównaniu z okresem szczytowego bezrobocia przed dwoma i pół laty.</u>
          <u xml:id="u-63.19" who="#GrzegorzKołodko">Czy przyrost zatrudnienia jest tylko skutkiem zdyscyplinowania rynku pracy, o co słusznie i nieustannie zabiega opinia publiczna i Sejm? Czy jest tylko skutkiem absorpcji szarej strefy? O co również parlamentarzyści zabiegają usilnie, wymuszając na rządzie konsekwentniejsze niż przedtem działania w tym zakresie. W jakimś stopniu wspomniane działania z pewnością przyczyniły się do przyrostu zatrudnienia. Jeśli jednak tak jest, to uważam, że tym, którzy potrafili doprowadzić do tego - na różnych szczeblach i za pomocą różnych instrumentów - należą się słowa uznania, a nie nagany.</u>
          <u xml:id="u-63.20" who="#GrzegorzKołodko">Zasadniczo jednak spadek bezrobocia jest funkcją wzrostu zatrudnienia, i to zatrudnienia w sektorach coraz bardziej konkurencyjnych, gdzie zarabia się realnie coraz więcej.</u>
          <u xml:id="u-63.21" who="#GrzegorzKołodko">Są to zmiany zasadnicze, i jeżeli mówimy o sprawdzaniu się pewnych prognoz, to akurat 13,2% wynosiła stopa bezrobocia w październiku. Przy tych samych - co ciekawe - ilościach absolutnych, ta stopa bezrobocia wynosiła 12,3% w maju 1992 r. Czyli te same 2 mln 228 tys. 600 osób w maju 1992 r. to była stopa bezrobocia 12,3%, natomiast obecnie jest 13.2%, ponieważ nie zmienił się licznik, natomiast zmienił się mianownik.</u>
          <u xml:id="u-63.22" who="#GrzegorzKołodko">Coraz więcej Polaków pracuje i coraz więcej zarabia. Dlatego też koncepcja wzrostu gospodarczego, a także to, czym chcemy obudować tę politykę i tę koncepcję, urzeczywistniać pragniemy poprzez rozwiązania zapisane w projekcie ustawy budżetowej. Mają one służyć przeciwdziałaniu bezrobociu poprzez zwiększenie nakładów na aktywne formy walki z nim.</u>
          <u xml:id="u-63.23" who="#GrzegorzKołodko">Gdyby podliczyć te skokowe - co słusznie podkreślał wiceprezes W. Koziński - niebywałe dotąd w Polsce wzrosty nakładów inwestycyjnych, to okazałoby się jasno, że to właśnie są nasze aktywne metody walki z bezrobociem. Nie rozdawnictwo pieniędzy, nie transfery, nie dopłaty, dotacje, subwencje, ulgi lecz tworzenie warunków do stwarzania miejsc pracy. A to w celu, aby ludzie znajdowali zatrudnienie zgodnie ze swoimi kwalifikacjami i mogli więcej zarabiać. Nie na tym bowiem polega rzecz, by politycy, biurokracja, ministrowie, parlamentarzyści dzielili pieniądze, bo w ten sposób hamuje się tendencje do rozwoju. Tak więc prof. J. Kaleta nie ma racji zabiegając o większy fiskalizm, gdyż bez wątpienia osłabiłoby to dynamikę rozwojową.</u>
          <u xml:id="u-63.24" who="#GrzegorzKołodko">Drugi element odpowiedzi dotyczy uwag na temat inflacji, wygłoszonych tu dziś i dostarczonych na piśmie. Różne są miary inflacji i jeżeli w pytaniach oraz wypowiedziach widać troskę o opłacalność produkcji eksportowej, to także kapitalne znaczenie ma w niniejszej dyskusji stwierdzenie, że spowolnienie tempa wzrostu eksportu - eksport bowiem cały czas w Polsce rośnie - pochodzi stąd, iż nastąpiło przyspieszenie tempa wzrostu popytu inwestycyjnego. Wiadomo naturalnie, że jedną maszynę można sprzedać tylko raz - albo krajowemu producentowi, który chce ją zainstalować, albo też importerowi za granicę. Z tego też punktu widzenia, jeśli owa maszyna jest w kraju, sprzedana korzystnie, zarówno dla kupującego i sprzedającego, jak i dla producenta oraz inwestora, jeśli ktoś włożył w jej wyprodukowanie pracę, zmniejszyło się bezrobocie, wszyscy zarobili i płacą podatki, to nie ma powodu, aby ubolewać nad faktem, iż maszyna ta nie została sprzedana za granicę, przez co w roku 1997 eksport rośnie wolniej niż w roku 1996. Szybciej za to rosną inwestycje.</u>
          <u xml:id="u-63.25" who="#GrzegorzKołodko">Mówimy o tym, jaka jest absorpcja dochodu narodowego i jaka jest struktura popytu finalnego oraz czy działa to prorozwojowo. Przecież eksport i jego maksymalizacja nie jest celem samym w sobie. Celem nadrzędnym jest dobrobyt rozumiany w ten sposób, iż tworzymy go na gruncie dzielenia rosnących efektów pracy, przy spadającym fiskalizmie, tak by w podmiotach gospodarczych pozostawało jak najwięcej z wartości nowo wytworzonej. Taką właśnie politykę prowadzimy.</u>
          <u xml:id="u-63.26" who="#GrzegorzKołodko">Co wszakże dzieje się w zakresie opłacalności tej produkcji? Padały już pewne wyjaśnienia, lecz chciałbym jeszcze raz powiedzieć, że jeśli mówimy o opłacalności eksportowej i porównujemy pewne wskaźniki, to zasadne jest porównywanie skali i relacji kursów nominalnych z tym, co dzieje się w obszarze cen produkcji sprzedanej przemysłu oraz produkcji budowlano-montażowej. Wskaźnik dla producenta, przez które defluje on swe wpływu z eksportu, w zależności od tego, na jakie rynki kieruje produkcję, w jakich walutach pobiera należności itd., jest ważny. Tak jak drożeje nie-żywność, choć to ma dla nas znaczenie z punktu widzenia kosztów, bo przekłada się poprzez koszty siły roboczej, czyli płace, na koszty produkcji - tylko jak drożeje to, co on produkuje, a można przyjąć, że w długim okresie to, co on produkuje, drożeje mniej więcej tak, jak wynosi ten wskaźnik, chociaż oczywiście występują odchylenia, bo przecież jest to przeciętna.</u>
          <u xml:id="u-63.27" who="#GrzegorzKołodko">W okresie styczeń–październik bieżącego roku realnie, a zatem po wyeliminowaniu skutków spadającej inflacji, produkcja sprzedana przemysłu zwiększa się o 9,5%. Taka jest skala prosperity w polskiej gospodarce. Natomiast ceny tej produkcji przemysłowej zwiększają się o 12,5%, a zatem znakomicie niżej niż wskaźnik cen konsumpcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-63.28" who="#GrzegorzKołodko">To ciekawe zagadnienie, także do dyskusji profesjonalnych, skąd się bierze taka różnica pomiędzy jednym indeksem a drugim. Występuje ona w bardzo wielu krajach, w różnych okresach. Na jedno wszakże chcę zwrócić uwagę - mianowicie na efekt opóźnienia, który występuje także w każdym przypadku, czyli tempo wzrostu cen konsumpcyjnych spada z opóźnieniem i w ślad za zmianami cen produkcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-63.29" who="#GrzegorzKołodko">A więc jeśli dziś indeks cen produkcyjnych - nie incydentalnie, specjalnie wspomniałem o 10 miesiącach, a na coś podobnego idziemy rok po roku, wynosi tylko, czy też aż - będę posługiwał się terminem „aż” - gdy chodzi o to, aby w przyszłości było mniej, a nie, że w przeszłości było więcej - 12,5%., to jest dobry prognostyk, że w ślad mogą pójść dostosowania w obszarze konsumpcyjnym. Ale oznacza to zarazem, że ta relacja - wynikająca z tego, jak zmienia się kurs, jak zmieniają się koszty produkcji, jak również z efektu inflacji - nie jest antyeksportowa, lecz koniec końców służy poprawie konkurencyjności polskiej gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-63.30" who="#GrzegorzKołodko">W krótkim okresie, że jeśli porównać punkt do punktu, czyli wskaźnik dla października, to wypadnie jeszcze lepiej. Mianowicie produkcja rośnie o 13,9%, a więc wskaźnik jest dwucyfrowy, a inflacja wynosi 9,8 procent, czyli mamy wreszcie jednocyfrowy wskaźnik inflacji.</u>
          <u xml:id="u-63.31" who="#GrzegorzKołodko">Trzecia uwaga na tym tle dotyczy sprawy, która bardzo mnie cieszy. Pamiętam bowiem, że przed trzema laty, dwoma laty, przed rokiem dyskusje dotyczyły, wywołując w tym gronie największe spory, prognozy inflacji, przy czym strona parlamentarna usiłowała kwestionować propozycje rządu. Dzisiaj propozycje tego typu wywołują już mniej zastrzeżeń, mniej wątpliwości, mniej także emocji. Myślę, że dlatego przede wszystkim, iż sytuacja jest bardziej ustabilizowana.</u>
          <u xml:id="u-63.32" who="#GrzegorzKołodko">Są jednak wątpliwości co do tego, czy prognozy inflacji są na tyle dobrze przygotowane, że można na nich oprzeć budżetowanie. Trzeba sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie, co będzie do końca roku bieżącego, najważniejszy bowiem wskaźnik z punktu widzenia tego roku jest nie punktowy, lecz przeciętny, a to dlatego, że wszystko indeksujemy, waloryzujemy, urealniamy na wskaźniku przeciętnym.</u>
          <u xml:id="u-63.33" who="#GrzegorzKołodko">Sejm postanowił, że przeciętnie ceny mają w tym roku być wyższe o 19,8% niż w roku ubiegłym. W końcu listopada można już powiedzieć, że tak właśnie będzie. Wiele wskazuje na to, a przede wszystkim wiele robimy w tym kierunku, aby wskaźnik przeciętny nie został przekroczony po raz pierwszy. Powtarzam: po raz pierwszy, bo tego jeszcze nie było w warunkach, kiedy zupełnie inaczej prowadzi się w Polsce politykę gospodarczą. Ostatecznie zadecyduje jednak o tym grudzień, a zwłaszcza gorączka zakupów przedświątecznych.</u>
          <u xml:id="u-63.34" who="#GrzegorzKołodko">Co do wskaźnika punktowego, który już nie ma wpływu na te ostateczne relacje w przypadku przeciętnego w tym roku, natomiast poprzez wpływ na skutki przenoszone na rok przyszły ma wpływ na możliwość zejścia do 13%, to odchylenie może tu wynosić jeden punkt na niekorzyść. Zakładaliśmy około 17%. Dzisiaj można przewidywać,.że będzie około 18%.</u>
          <u xml:id="u-63.35" who="#GrzegorzKołodko">W jednej z ekspertyz znajduje się nieprawdziwy pogląd, iż manipulujemy, rozkładając na ścieżce czasu te podwyżki, które jeszcze są w rękach rządu za uprawnieniem ustawowym, także zapisanym w budżecie, by w końcu roku wskaźnik był najmniejszy. Przed chwilą słyszeliśmy, iż wynosi on 19,5. Tak, to jest prawda. Październik do października, tak jak to GUS liczy, przy różnych zawiłościach metodologicznych - jeśli trzeba, to i o tym możemy dyskutować, ponieważ mamy liczne wątpliwości - wynosi rzeczywiście 19,5. Listopad do listopada 18,7 do 18,8. Pozostaje jeszcze grudzień do grudnia. Myślę, że będzie to około 18.</u>
          <u xml:id="u-63.36" who="#GrzegorzKołodko">Powstaje pytanie, co będzie na rok przyszły - czy można zejść do 15, czy można zejść do 16. Chciałbym zaznaczyć, że rząd nie formułuje żadnych prognoz inflacyjnych. Rząd formułuje cele polityki antyinflacyjnej. Moglibyśmy te cele przedstawić w widełkach, ale przecież punktem wyjścia do prac nad ustawą budżetową jest w naszych warunkach rozstrzygnięcie, jaka będzie inflacja. Z tego też punktu widzenia częstokroć punktem wyjścia do podważania rządowych propozycji budżetowych były próby podważania prognozy inflacyjnej. Tym razem już tak nie jest - sądzę, że również dlatego, iż w roku 1996 w zasadzie realizujemy założone wskaźniki inflacji z wszystkimi tego konsekwencjami.</u>
          <u xml:id="u-63.37" who="#GrzegorzKołodko">Podzielam pogląd sformułowany przez pana Waldemara Kuczyńskiego, który w swej ekspertyzie pisze: „Moim zdaniem budżet jest realny w tym sensie, że i prognoza, na której się opiera, i jego podstawowe pozycje mogą zostać zrealizowane. Nie widzę w nim szczególnych napięć, może tylko prognoza inflacji jest o jeden punkt procentowy zbyt ambitna, ale przy twardej polityce NBP i przy średnim roku rolnym może być zrealizowana”. Jak wspomniałem podzielam pogląd wybitnego eksperta, i także oczekuję twardej polityki NBP oraz liczę na to, że średni rok będzie rolny, gdyż w rzeczywistości jest tu także czynnik sezonowy, obiektywny, całkowicie egzegoniczny.</u>
          <u xml:id="u-63.38" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli więc wiceprezes Narodowego Banku Polskiego powiada, że gdyby był mniejszy deficyt, łatwiej byłoby zrealizować te ambitne cele, to ja się z tym zgadzam. Wobec tego, jeżeli Sejm zmniejszy deficyt, redukując zaproponowane przez rząd wydatki, to zarówno ja sam, jak i rząd przyjmiemy to z zadowoleniem. Oczywiście jeżeli Sejm znajdzie dodatkowe dochody, których my nie dostrzegliśmy.</u>
          <u xml:id="u-63.39" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli jednak okazałoby się to niemożliwe, to wówczas z pewnością rząd podtrzyma swój pogląd, że proponowany przez nas deficyt, wraz z autopoprawką, jest maksymalnie dopuszczalny, jeśli ów ambitny cel antyinflacyjny miałby zostać osiągnięty. Jednak wiceprezes NBP powiada, że jeśli nie ma możliwości zmniejszenia deficytu, to bank musiałby zastosować „takie bolesne instrumenty jak stopa procentowa czy kurs walutowy” - cytat pochodzi z dzisiejszej wypowiedzi pana wiceprezesa.</u>
          <u xml:id="u-63.40" who="#GrzegorzKołodko">Tak więc rząd oczekuje, że niezależny bank centralny będzie stosować również bolesne instrumenty, które ma w swej dyspozycji, ponieważ rząd nie dysponuje takimi instrumentami.</u>
          <u xml:id="u-63.41" who="#GrzegorzKołodko">Nie może być tak komfortowej sytuacji, że rząd ma się posługiwać wyłącznie bolesnymi i niepopularnymi - jak np. redukcja deficytu, który skądinąd i tak jest bardzo umiarkowany i w pełni kontrolowany - natomiast inne instytucje, które konstytucyjnie odpowiadają za stabilność pieniądza, jego siły nabywczej, jego siły wymienne, a zatem za walkę z inflacją w naszych warunkach, do tych instrumentów, określanych jako bolesne, sięgnąć nie chcą.</u>
          <u xml:id="u-63.42" who="#GrzegorzKołodko">Rząd dostosuje się do polityki monetarnej, która będzie realizowana przez niezależny bank centralny. Na rządzie naturalnie spoczywa taki dobór instrumentów polityki fiskalnej, dochodowej, strukturalnej - w tym przemysłowej, handlowej - innych działań reformatorskich, aby utrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego, absorbujące szarą strefę, ograniczające bezrobocie, poprawiające warunki pracy i życia.</u>
          <u xml:id="u-63.43" who="#GrzegorzKołodko">Padło tu nieprawdziwe i przykre dla nas wszystkich stwierdzenie przedstawiciela banków, K. Pietraszkiewicza, o tragicznie małej skłonności do oszczędzania. Jest to ocena wartościująca, która nie wiem czemu ma służyć, bo trudno pewnie oczekiwać, że dzięki niej skłonność owa podniesie się, byłoby to dość zaskakujące odreagowanie rynku.</u>
          <u xml:id="u-63.44" who="#GrzegorzKołodko">I tym razem jestem zdania, że na tę kwestię należy spojrzeć z innego punktu widzenia: przyjrzeć się samemu procesowi oraz temu, czy instrumenty ustawione są właściwie. Proces zaś jest następujący: oszczędności krajowe w stosunku do produktu krajowego brutto w 1993 r. - czyli zanim zaczęliśmy prowadzić politykę, jaką zamierzamy kontynuować - wynosiły 16,5%. Na rok przyszły zakładamy, iż wyniosą 18,4% PKB, a więc wzrosną niemal o dwa punkty procentowe, przy czym szacujemy, iż oszczędności te w roku bieżącym wynoszą 18% PKB, czyli w roku przyszłym będą nieco wyższe.</u>
          <u xml:id="u-63.45" who="#GrzegorzKołodko">Z drugiej strony z poziomu ujemnego na wysokości 1% w 1993 roku, poprzez 2,6% w roku bieżącym do 3,8% w roku przyszłym rosną oszczędności zagraniczne. W sumie zatem oszczędności zwiększają się z 15,5 do 22,2% produktu krajowego brutto, a więc o 6,7 punktu na przestrzeni 4 lat tej linii gospodarczej. Można więc powiedzieć, że jest to cały czas niewiele, że jest to za mało z punktu widzenia wyzwań, że jest to mniej niż w niektórych innych krajach - lecz zarazem więcej niż w niektórych innych. Nie można wszakże stwierdzić, iż brak wyraźnej tendencji do wzrostu oszczędności w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-63.46" who="#GrzegorzKołodko">Na tym właśnie buduje się boom inwestycyjny, o którym wspominaliśmy, oraz strategię długofalowego rozwoju w warunkach stabilizacji i poprawy konkurencyjności polskiej gospodarki. Dlatego też pragnęlibyśmy kontynuować tę politykę. zwiększając także poziom oszczędności w stosunku do PKB - jak szacujemy - w przyszłym roku do 22,2%, o czym można powiedzieć „aż” w porównaniu z 15,5 cztery lata wcześniej i „tylko”, jeśli porównać tę wielkość z rekordowymi standardami światowymi, do których Polska zapewne może i powinna aspirować.</u>
          <u xml:id="u-63.47" who="#GrzegorzKołodko">Jest to w ogóle problem szerszy, o którym chciałbym z państwem podyskutować przy innej okazji. Chodzi przede wszystkim o rolę oszczędności zagranicznych, kapitału zagranicznego. Jest to istotna kwestia wywołująca różne oceny.</u>
          <u xml:id="u-63.48" who="#GrzegorzKołodko">Strategia rozwoju Polski w długim okresie, narodowa strategia integracji - nad czym pracujemy już w rządzie i niedługo przedstawimy Sejmowi program narodowej strategii integracyjnej z Unią Europejską, polegać musi - moim zdaniem - na tym, że skoro jako naród, społeczeństwo oszczędzamy coraz więcej, lecz nie tyle ile chcielibyśmy zainwestować, to właśnie cała sprawa musi polegać na tym, by inni chcieli u nas zainwestować swoje oszczędności. Oszczędności zwłaszcza w postaci inwestycji bezpośrednich, gdyż są one niejako „zakładnikiem” miejsca, w którym zostały ulokowane. Nie mogą przecież odpłynąć, co możliwe jest w wyniku fałszywego ustawienia instrumentów monetarnych - w wyniku krótkoterminowego kapitału portfelowego typu spekulacyjnego. Można uciec z bonów skarbowych, z papierów wartościowych, nie można natomiast uciec z zainwestowania w twarde realne aktywa. To znaczy można, ale jest to już zupełnie inny proces.</u>
          <u xml:id="u-63.49" who="#GrzegorzKołodko">Dlatego też chcemy również tak prowadzić politykę budżetową - i w tym kontekście ma być też widziany według naszej intencji budżet na rok 1997, żeby mobilizować wewnętrzne oszczędności, przy jednoczesnym uzupełnianiu rosnącego poziomu szybko rosnącymi oszczędnościami zagranicznymi, zwłaszcza w postaci bezpośrednich inwestycji, co także przyczynia się do podnoszenia konkurencyjności.</u>
          <u xml:id="u-63.50" who="#GrzegorzKołodko">Pomysł polega na tym, że chcemy traktować inwestycje zagraniczne instrumentalnie. Nie sprzyjamy bowiem kapitałowi zagranicznemu jako samoistnemu celowi, lecz traktujemy jako sposób na poprawę konkurencyjności polskiej gospodarki. Nie ulega wątpliwości, że w przyroście zatrudnienia o ponad 700 tys. osób na przestrzeni 2,5 lat, iż zostało zainwestowanych w tym okresie blisko 10 mld dolarów na bazie zrealizowanej gotówkowej, ma wielkie znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-63.51" who="#GrzegorzKołodko">I jeszcze jedna uwaga. Chciałbym podzielić się informacją o przebiegu realizacji budżetu po dziesięciu miesiącach. Otóż po okresie tym dochody są zrealizowane w wysokości 79,73%, wydatki natomiast w wysokości 78,2%. A zatem dynamika dochodów jest wysoka, wyższa nawet niż dynamika wydatków, co dobrze prorokuje odnośnie zrealizowania budżetu na rok bieżący, a jednocześnie wejścia w realizację przyszłej polityki budżetowej, jeśli Sejm zechce przedłożenie to uchwalić. Aby jednak tak się stało, na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów przedstawię autopoprawkę do projektu ustawy budżetowej. Autopoprawka ta konsumuje ostateczne rozstrzygnięcia Parlamentu, stanowiące już obowiązujące prawo w zakresie podatków. Rozstrzygnięcia te mają oczywiście daleko idące konsekwencje niż tylko swój wymiar okołobudżetowy, są to bowiem regulacje ustawowe, systemowe, obowiązujące - mamy nadzieję - przez wiele lat. Od dziś wiadomo więc nie tylko, jakie podatki będą obowiązywać w roku przyszłym, ale wiadomo też, jakie będą w latach następnych.</u>
          <u xml:id="u-63.52" who="#GrzegorzKołodko">Ma to oczywiście pewne implikacje finansowe, dlatego też powstała wspomniana poprawka, która po rozpatrzeniu przez Radę Ministrów niezwłocznie przesłana zostanie do przewodniczącej Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów, a zatem i do posłów. Proponujemy ostatecznie, by dochody wyniosły 115,134 mld zł, wydatki 127,354 mld zł, a niedobór 12,220 mld zł, co w zrelatywizowaniu do szacunków naszego produktu krajowego brutto wynosiłoby około 2,8%.</u>
          <u xml:id="u-63.53" who="#GrzegorzKołodko">Do sprawy: deficyt a inflacja chciałbym uczynić uwagę, tym zasadniejszą, że do kwestii tej będziemy wracać wielokrotnie. Otóż pragnę przypomnieć, że deficyt wynosił 22,8% w roku 1993, inflacja natomiast kształtowała się wówczas na poziomie 38%, licząc do grudnia. Obecnie wynosi 2,8% mniej więcej. Inflacja wynosić ma 13%. Są opinie, iż ostatecznie wyniesie 14%. Jeśli założymy nawet owe 14%, to okazuje się, że ponad dwukrotnie niższa może być inflacja przy takim samym deficycie budżetowym. Wobec tego w sposób oczywisty wskazuje to, choć pośrednio, że przyczyny inflacji zasadniczo tkwią poza deficytem budżetowym i instrumenty są po stronie polityki monetarnej w zdecydowanie większym stopniu. Dlatego też należy do nich sięgać, a zatem rząd oczekuje tego od władz monetarnych.</u>
          <u xml:id="u-63.54" who="#GrzegorzKołodko">Przewiduje się aktualnie, iż w 1997 roku w wyniku zmian nastąpią korekty w następujących tytułach: zmniejszenie dochodów z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych o 2,336 mld, podatku osobowego od osób prawnych o 150 mln oraz wpłaty z zysku NBP o 50 mln zł.</u>
          <u xml:id="u-63.55" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli chodzi o koszty, padły dziś słowa o polemice między Komisją a rządem. Chciałbym zatem zaznaczyć, iż nie polemizowałem z nikim - odpowiadałem jedynie na pytanie, czy rząd rozważa kwestię kosztów finansowania zagranicznego długu publicznego i czy nie będzie to finansowanie droższe niż krajowe. Odpowiedziałem, iż rozważamy tę kwestię, i nie sądzę, by moje wyjaśnienia należało uznać za polemikę. Podkreślam zatem, iż rozważamy tę sprawę, przy czym informuję, że ewentualnie za granicą będziemy w bardzo ograniczony sposób finansować się i pożyczać, i jedynie wówczas, kiedy będzie to tańsze od finansowania krajowego. Jednak na przykład uplasowana w tym roku w markach niemieckich euroobligacja jest tańsza - zarówno dla podatnika, jak i dla budżetu oraz państwa polskiego, niż pożyczanie w kraju, w wyniku tego, że takie, a nie inne są stopy procentowe, na które rząd nie ma wpływu.</u>
          <u xml:id="u-63.56" who="#GrzegorzKołodko">Ponadto jeśli emitujemy euroobligacje w pieniądzu zagranicznym, czyli finansujemy się za granicą także i w ten sposób, to potem, w wyniku konwersji pieniądza zagranicznego na krajowy, uruchamiają się działania sterylizacyjne ze strony banku centralnego, co jest bardzo kosztowne, i co w sposób oczywisty pogarsza wynik finansowy banku centralnego, który jest bankiem państwa, a w ten sposób spadają dochody z tytułu wpłat zysku NBP do budżetu państwa. Jak widać, jest to zresztą jedna z najszybciej spadających krzywych, a jeśli chodzi o dochody budżetowe - najszybciej spadająca krzywa, bo do zera z wielu milionów złotych przed kilku laty. Dlatego przede wszystkim, iż tak kosztowna jest polityka sterylizacji, prowadzi ona przy określonym ustawieniu parametrów.</u>
          <u xml:id="u-63.57" who="#GrzegorzKołodko">Tylko Komisja Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów może ocenić, czy istnieją jakieś możliwości manewru w tej dziedzinie; rząd bowiem swą politykę dostosowuje do tego, co czyni niezależny bank centralny, dysponujący instrumentami polityki monetarnej.</u>
          <u xml:id="u-63.58" who="#GrzegorzKołodko">Przewidujemy, że zwiększenie dochodów z podatków pośrednich wyniesie 298 mln zł, w tym podatku od towarów i usług zwanego VAT 185 mln zł, z podatku akcyzowego 113 mln zł, z cła 16 mln zł; ponadto dochody z prywatyzacji przyniosą 950 mln zł. Mówiłem już wcześniej, a dziś potwierdzam, co zresztą znajduje rekonfirmację w projekcie autopoprawki, że zakładamy, iż większy fundusz dyspozycyjny, czy też dochód dyspozycyjny realnie netto pozostający w kieszeniach sektora gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, będzie w dużym stopniu przeznaczony na wzrost oszczędności, a struktura tych oszczędności będzie taka, że znacząca część pójdzie na inwestycje w papiery, a te przyrosty z kolei będą takie, iż znacząca część pójdzie na zakupy akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw, w tym sektora bankowego.</u>
          <u xml:id="u-63.59" who="#GrzegorzKołodko">Jest to właśnie sposób na prywatyzację poprzez zmniejszenie fiskalizmu. Uważamy, że będzie on podtrzymywać tendencję rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-63.60" who="#GrzegorzKołodko">Ogółem wobec tego zmniejszenie dochodów poprzez saldo tych operacji wynosi 302 mln zł. Prognozowane dochody budżetu będą zatem o 16,9% wyższe niż przewidywane do osiągnięcia dochody budżetu w roku bieżącym. Natomiast udział dochodu budżetu państwa w PKB obniży się z 27,6% w tym roku do 26,8% w roku przyszłym, a więc na nieco większą skalę niż przewidywana w projekcie ustawy.</u>
          <u xml:id="u-63.61" who="#GrzegorzKołodko">Autopoprawka zawiera szczegóły na temat tego, co dziać się będzie z podatkiem dochodowym od osób prawnych, podatkiem, który w przyszłym roku spada do 38%, co rozpoczyna proces schodzenia do 32% - bardzo dobrze zresztą, gdyż podniesie to konkurencyjność polskiej gospodarki, przyczyni się do rozwoju. Mówimy też, co dziać się będzie z podatkiem dochodowym od osób fizycznych w wyniku obniżenia stawek w roku przyszłym do 20, 32 i 44% , co jest poprzedzeniem jego spadku do 19, 30 i 40%.</u>
          <u xml:id="u-63.62" who="#GrzegorzKołodko">Jeżeli takie będą decyzje parlamentu, rząd pragnie podzielić stanowisko, iż w tej sytuacji występuje potrzeba, czego możliwości zresztą stwarzamy, zwiększonego udziału gmin we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych z 15 do 16%. Powoduje to naturalnie zwiększony zakres redystrybucji między budżetem państwa a budżetami samorządów, ale chcemy w ten sposób poprzeć rozwój samorządów, deregulując, decentralizując finanse publiczne. Wzrośnie ponadto procentowy udział tak zwanych dużych miast, zgodnie z przyjętą i działającą od tego roku ustawą. Tych dużych miast jest bodaj 46, a udział rośnie z 6,22% do 6,57%.</u>
          <u xml:id="u-63.63" who="#GrzegorzKołodko">Tak oszacowane dochody budżetu państwa będą niższe od ujętych w projekcie ustawy o 2 miliardy 336 tysięcy i wyniosą - jeśli chodzi o dochody z tytułu podatku od osób fizycznych - 30,472 mld zł.</u>
          <u xml:id="u-63.64" who="#GrzegorzKołodko">Inne zabiegi, związane z podatkami pośrednimi, podatkiem od towarów i usług są w autopoprawce także szczegółowo opisane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#WiesławaZiółkowska">Proponuję, by pan wicepremier nie referował teraz tekstu poprawki w szczegółach, ponieważ nie jest to pierwsze czytanie, a my nie dysponujemy tekstem owego dokumentu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#GrzegorzKołodko">Przejdę zatem do wydatków. Jest to sprawa bardzo ważna, chodzi o to, jak to wszystko ma się zbilansować, czy też mówiąc dokładniej: nie zbilansować na przyzwoitym poziomie deficytu budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#GrzegorzKołodko">Obserwując obniżanie się stóp procentowych na międzynarodowym rynku finansowym, a także stosunek do polskich papierów, co wyraża jednocześnie stosunek do polskiej polityki gospodarczej, pragniemy zaoszczędzić 50 mln dolarów dodatkowo na kosztach obsługi zadłużenia zagranicznego - mówimy w autopoprawce szczegółowo, ile możemy zaoszczędzić na Klubie Paryskim, z tytułu obsługi długów wobec banków komercyjnych skupionych w Klubie Londyńskim oraz wobec Banku Światowego.</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#GrzegorzKołodko">Dokonując korekty w rezerwie ogólnej, a finansowanie deficyt, który ostatecznie wynosi 12,22 mld zł, ma odbyć się w przedstawiony sposób, przy deficycie zwiększonym w stosunku do przedstawionego przedłożenia, o około 900 tys. zł. Taki sposób zmontowania owego finansowania nie zmienia naszego celu antyinflacyjnego. Tak więc, jeśli będzie prowadzona konsekwentna polityka, wspierana przez bank centralny, inflacja powinna zbliżać się do 15% średniorocznie do średniorocznie i 13 punktowo.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#GrzegorzKołodko">Myślę, że w ogólnych zarysach oddałem treść autopoprawki. Jest w niej jeszcze mowa o etatach na nowe uruchomienie w służbie zdrowia, ale ponieważ jest to sprawa niezmiernie szczegółowa, nie będę się w nią zagłębiać, zgodnie z prośbą poseł W. Ziółkowskiej, tym bardziej że rzeczywiście nie jest to pierwsze czytanie. Mam nadzieję, że Rada Ministrów zaakceptuje tekst, i zaraz następnego dnia zostanie on Komisji dostarczony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#WiesławaZiółkowska">Kto z państwa ekspertów i posłów chciałby jeszcze zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#RyszardBugaj">Chciałbym odnieść się do kwestii szacunków bezrobocia. Nie mamy dobrych miar bezwzględnych, a miary oficjalne, wynikające z rejestrów, byłyby dobre tylko wówczas, gdyby nie zmieniał się stan prawny i motywacje osób zgłaszających się do rejestracji jako bezrobotne oraz gdyby nie zmieniała się praktyka urzędów pracy. Obydwa te czynniki uległy jednak w ostatnim okresie zasadniczej zmianie, co zaowocowało tym przede wszystkim, iż po tegorocznych wakacjach nie zarejestrowało się znacznie ponad 100 tysięcy bezrobotnych, którzy przy innym stanie prawnym zgłosiliby się do rejestracji.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#RyszardBugaj">Jestem zdania, że powinniśmy kwestię tę traktować poważnie, tak zresztą jak i siebie nawzajem. Powinno zostać powiedziane, iż owa zmiana prawna nastąpiła. Chciałabym notabene apelować do Głównego Urzędu Statystycznego o próbę dokonywania szacunków w warunkach porównywalnych, gdyż tylko wówczas ta dynamika cokolwiek oznacza.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#RyszardBugaj">Proszę zwrócić uwagę na dane, jakie rząd przytacza w uzasadnieniu do ustawy budżetowej. Otóż w uzasadnieniu tym zamieszczono dane następujące: w roku 1996 przewiduje się, że zatrudnienie w gospodarce narodowej wzrośnie o 50 tys. osób, co jest wątpliwe, gdyż dane październik do października ukazują spadek zatrudnienia w granicach 0,4%, jak podaje ostatni komunikat GUS. Ale dla uproszczenia możemy przyjąć, iż rzeczywiście przyrost taki nastąpi. Zwróćmy jednak uwagę, że na ten sam rok szacuje się zmniejszenie bezrobocia o 175 tys. osób. Wynika z tego, że 100 tysięcy osób otrzyma zajęcie nie w postaci zatrudnienia. Z wyliczeń zaprezentowanych przez rząd wynika, że ta grupa osób, które uzyskają status i dochody legalne nie będąc zatrudnionymi, wyniesie w roku bieżącym 190 tysięcy. Dla roku 1995 liczba tych osób wynosi 50 tys. Cóż można w tej sytuacji powiedzieć, poza tym, że kto chce, niech w to wierzy. Jest to oczywiście szacunek nie oparty na żadnej ewidencji - moim zdaniem - zupełnie fikcyjny. Ten sam problem pojawia się w szacunku odnośnie do roku 1997.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#RyszardBugaj">Jestem zatem zdania, że w Polsce powstaje pewna grupa ludzi, którzy nie mają ani statusu bezrobotnych, ani statusu zatrudnionych, ani też nie prowadzą działalności na własny rachunek. Ludzie ci czerpią dochody bądź to z szarej strefy, bądź to korzystają z dochodów rodziny. Uważam, że jest to niezmiernie poważny problem. Odnoszę wrażenie, że część wypowiedzi profesora M. Kabaja odnosiła się również do tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#RyszardBugaj">W takiej sytuacji stwierdzenie, że bezrobocie spada na podstawie danych wynikających z rejestracji, jest - niestety - bardzo odległe od rzeczywistości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#NataliaGajl">Ponieważ wystąpienia ekspertów wydane zostały na piśmie, w wypowiedzi swej nie będę zagłębiać się w szczegóły, gdyż mijałoby się to z celem. Sygnalizuję więc jedynie, korzystając z obecności pana ministra, że większość wątpliwości, jakie zgłosiłem w swej ekspertyzie, poświęconej dochodom w projekcie budżetu oraz funduszom, wypływa stąd, iż uzasadnienie w odniesieniu do dochodów budżetowych sporządzone zostało bardzo ogólnie. Nie można się na jego podstawie zorientować, jakie skutki wynikną z założeń w przedłożeniu.</u>
          <u xml:id="u-68.1" who="#NataliaGajl">Gdyby uzasadnienie choć w przybliżeniu skonstruowane było podobnie jak dzisiejsze wypowiedzi ministra finansów, to przypuszczam, że moja ekspertyza zamiast 20 stron liczyłaby dwie.</u>
          <u xml:id="u-68.2" who="#NataliaGajl">Uważam, że choć w aspekcie prawnym rząd nie jest odpowiedzialny za gromadzenie dochodów, to jednak strona wydatkowa i dochodowa budżetu są ze sobą nierozerwalnie połączone, wobec czego zarówno jeden, jak i drugi element struktury budżetu państwa powinny być zilustrowane w uzasadnieniu propozycji budżetowych równie jasno i przejrzyście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czuję się zobowiązana dodać, że jest to stały problem naszej Komisji. Pod adresem Ministerstwa Finansów padają zarzuty odnośnie do wyjaśnień dotyczących strony dochodowej budżetu. Jest to zarzut wciąż aktualny, który corocznie pojawia się na posiedzeniach Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#WiesławaZiółkowska">Nawet gdy kończymy prace nad budżetem to zarówno dyrektor Wesołowski, jak i wiceminister Manugiewicz tak nieprzejrzyście prezentują szacunki wpływów dochodowych, że nie mamy możliwości rzetelnej oceny prawidłowości tych szacunków.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#WiesławaZiółkowska">Jeżeli zaś chodzi o uzasadnienie, znajduje się w nim istotnie kilka stron, które nie mogą stanowić podstawy dalej idącej merytorycznej analizy. Dlatego też zwracam się do Ministerstwa Finansów o szczegółowe wyjaśnienia na temat szacunków dotyczących strony dochodowej, uwzględniając treść autopoprawki. Będziemy musieli bowiem powrócić do tego tematu, a postanowiłem, że w tym roku nie poprzestaniemy na powierzonych wyjaśnieniach, tym bardziej że mamy nieco więcej czasu, niż dotąd bywało. Musimy więc tematykę tę zgłębić, zwłaszcza że występują spore rozbieżności między poszczególnymi pozycjami.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#WiesławaZiółkowska">Bardzo więc proszę wiceminister H. Wasilewską o spełnienie postulatu Komisji i liczę na to, że wyjaśnienia, na których nam zależy, zostaną przygotowane odpowiednio pod względem merytorycznym, tak byśmy uzyskali rzetelną informację.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#WiesławaZiółkowska">Czy są jeszcze uwagi, ewentualnie pytania?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#PrzedstawicielkaWydziałuStudiówBudżetowychBiuraStudiówiEkspertyzKancelariiSejmu">Chciałabym ustosunkować się do wypowiedzi pana ministra G. Kołodki oraz wcześniejszych słów przedstawiciela Związku Banków Polskich K. Pietraszkiewicza. Otóż prawdą jest, że skłonność do oszczędzania rośnie. Jeśli weźmie się pod uwagę oszczędności zagraniczne, inwestowanie w papiery wartościowe, inwestowanie w systemie bankowym, niemniej sądzę, że dyrektorowi Związku Banków Polskich chodziło o skłonność do oszczędzania w systemie bankowym, a pod tym względem sytuacja nie wygląda najlepiej.</u>
          <u xml:id="u-70.1" who="#PrzedstawicielkaWydziałuStudiówBudżetowychBiuraStudiówiEkspertyzKancelariiSejmu">Myślę zatem, że niepokój dyrektora K. Pietraszkiewicza można uznać za uzasadniony. Sytuacja jest bowiem o tyle niepokojąca, że krótkoterminowymi depozytami w jakimś zakresie finansuje się kredyty zaciągane na dłuższe okresy.</u>
          <u xml:id="u-70.2" who="#PrzedstawicielkaWydziałuStudiówBudżetowychBiuraStudiówiEkspertyzKancelariiSejmu">Mam jeszcze uwagę o charakterze technicznym, a mianowicie w materiale, który rozdawałem po rozpoczęciu niniejszego posiedzenia, nie we wszystkich egzemplarzach została naniesiona poprawka na pierwszej stronie. Chodzi naturalnie o uwarunkowania makroekonomiczne, a nie „makroregionalne” - jak zostało wydrukowane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#BohdanWyżnikiewicz">Czuję się zobowiązany do zabrania głosu, ponieważ pan wicepremier na podstawie fragmentu mojej ekspertyzy zarzucił mi podawanie nieprawdziwych faktów. Owym nieprawdziwym faktem miałaby być manipulacja podwyżkami cen urzędowych w taki sposób, by w ciągu roku występował ich odpowiedni rozkład. Otóż w rzeczywistości napisałem słowa, które mogą stanowić wielki komplement dla pana wicepremiera, gdyż napisałem, że rozkład tych podwyżek jest bardzo umiejętny. Nie chodzi zatem o manipulację.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#BohdanWyżnikiewicz">Jeżeli przyjrzymy się rozkładowi inflacji punktowej w ciągu kolejnych lat, to widać, że w grudniu ów spadek jest szczególnie wyraźny w porównaniu z całym rokiem. Było to bardzo wyraźne w roku 1994, kiedy to w październiku inflacja punktowa wyniosła 36%, a w grudniu już tylko 29,5, czyli nastąpił spadek o prawie 7%. Zjawisko to powtarza się corocznie.</u>
          <u xml:id="u-71.2" who="#BohdanWyżnikiewicz">Jako dla ekonomisty, inflacja punktowa stanowi dla mnie swego rodzaju ciekawostkę, która zresztą nie leży w zasięgu moich zainteresowań. Interesuje mnie bowiem jedynie średnia inflacja roczna. Dlatego też ucieszyły mnie słowa pana wicepremiera Kołodki, zapowiadającego szersze stosowanie tego ostatniego pojęcia. Inflacja punktowa stosowana jest zwykle do tzw. stanów, natomiast do potoków, do tego co dzieje się w gospodarce, stosuje się jako przelicznik raczej średnią inflację roczną. Naturalnie, gdy inflacja będzie niższa „inflacje owe się pokryją” i problem sam rozwiąże się w ten sposób.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#WiesławaZiółkowska">Czy są jeszcze chętni do zabrania głosu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#GrzegorzKołodko">Przepraszam, jeśli tak odebrałem zapis ekspertyzy, to zapewne źle zrozumiałem intencję autora. Nie było moim zamiarem krytykowanie doktora B. Wyżnikiewicza, dlatego też nie odniosłem moich słów personalnie. Stwierdzenie eksperta brzmiało: „świadczy to o umiejętnym rozkładzie w ciągu roku podwyżek cen ustalanych administracyjnie dla osiągnięcia właśnie takiego efektu”. Nie zostało natomiast powiedziane, że warto zwrócić uwagę na wyraźnie najniższą w ciąg roku inflację grudniową, tak że zapis może ewentualnie sugerować takie zrozumienie, o którym mówiłem. Rozumiem jednak po wyjaśnieniach pana B. Wyżnikiewicza, iż nie taka była jego intencja, i że nie chodziło o sugerowanie jakichś zabiegów socjotechnicznych, które miałyby wskazywać, iż inflacja w grudniu jest niższa niż ogólna.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#GrzegorzKołodko">Chodzi jednak o to w istocie, że natura inflacji punktowej jest taka, iż zmienia się. W styczniu np. będzie wyższa niż w grudniu, bo tak wynika z samej istoty w naszym systemie dostosowań cenowych tam, gdzie ceny są jeszcze po części administrowane, choć i to ulega rozmontowywaniu.</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#GrzegorzKołodko">Odnośnie do wypowiedzi dyrektora K. Pietraszkiewicza chciałbym dodać kilka słów. Nie pora na przeciąganie dyskusji, ale sądzę, że gdyby nie zawarte w wypowiedzi pana dyrektora określenie „tragicznie niskie”, to pewnie nie zareagowałbym w ten sposób. Chciałem jednak przytoczyć fakty, które może nie są jeszcze powszechnie znane.</u>
          <u xml:id="u-73.3" who="#GrzegorzKołodko">Jeśli jednak porównuję wypowiedzi pani Z. Szpringer oraz poseł W. Ziółkowskiej, to przyznam, że zaczynam się gubić. Albo bowiem jest tak, że w bankach mamy do czynienia z nadpłynnością i z depozytami za wielkimi w stosunku do popytu na kredyty, w związku z czym banki mają trudności z efektywnym alokowaniem powierzonego im pieniądza, a więc wówczas należałoby uznać, że poziom oszczędności jest za wysoki. Albo też poziom ów jest istotnie „tragicznie niski”.</u>
          <u xml:id="u-73.4" who="#GrzegorzKołodko">Nasuwa się wszakże tu pewna refleksja. Jeżeli przedstawiciel lobby bankowego narzeka na sytuację w bankach, to jako minister finansów Rzeczypospolitej i wicepremier do spraw gospodarczych wnikliwie będą śledzić, co banki w tej kwestii postanowią i zrobią.</u>
          <u xml:id="u-73.5" who="#GrzegorzKołodko">My prowadzimy makroproporcje w taki sposób, by rosła skłonność do oszczędzania, natomiast banki muszą umieć konkurować z innymi segmentami sektora finansowego, w tym także z rynkiem kapitałowym, tak by móc absorbować więcej oszczędności i zyskać tym sposobem możliwość ich alokacji na zasadach rynkowych.</u>
          <u xml:id="u-73.6" who="#GrzegorzKołodko">Serdecznie dziękuję za pytania i uwagi. Będą one przedmiotem naszych dalszych studiów i analiz. Jesteśmy do dyspozycji przewodniczącego Komisji oraz wszystkich posłów, jak również zainteresowanych dalszym dialogiem ekspertów.</u>
          <u xml:id="u-73.7" who="#GrzegorzKołodko">Myślę, że państwo eksperci mają pewien komfort, którego ja jestem pozbawiony, a mianowicie rokrocznie mogę oceniać nasze zamierzenia i prognozy, nie dając jednak szans, bym ja mógł ocenić ich prognozy, a z wielką chęcią wróciłbym do eksperckich prognoz sprzed roku, sprzed dwóch lat, czy trzech lat i usłyszał wyjaśnienia, dlaczego niektórzy z nich pomylili się zdecydowanie bardziej, niż zdarzyło się to rządowi i parlamentowi. Dopiero wówczas można by mówić o czymś na kształt sprawiedliwości dziejowej.</u>
          <u xml:id="u-73.8" who="#GrzegorzKołodko">A już zupełnie poważnie mówiąc, bardzo chętnie będziemy toczyć dyskusję na poruszone dziś tematy, gdyż treść ekspertyz poznajemy ex post.</u>
          <u xml:id="u-73.9" who="#GrzegorzKołodko">Niemniej jednak wiele wątków jest nam znanych i staraliśmy się je wykorzystać wcześniej. Prosiłbym przy tym zarówno ekspertów, jak i poseł przewodniczącą Komisji o ocenę naszej wzajemnej zdolności uczenia się od siebie i po stwierdzeniu, czy tegoroczna ustawa budżetowa odzwierciedla dobre, mądre rady wygłaszane przez ekspertów przed rokiem. Staraliśmy się bowiem o to.</u>
          <u xml:id="u-73.10" who="#GrzegorzKołodko">Przyjmuję słowa krytyki pod adresem autorów projektu, gdyż sam również stwierdzam samokrytycznie, że sposób prezentowania ustawy budżetowej, sposób opisów pewnych strumieni i zasobów przedstawionych w projekcie nadal nie jest w pełni przejrzysty, nie jest taki, o jaki Komisja prosiła rok czy dwa lata temu. Jeśli jednak przedłożenie jest mniej nieprzejrzyste niż dotychczasowe, to będziemy mogli, mówić o niejakim postępie z naszej strony.</u>
          <u xml:id="u-73.11" who="#GrzegorzKołodko">Największą wadą budżetowania w Polsce jest inercja, kiedy zasiadamy do pisania budżetu, to, pole manewru jest w zasadzie tak zawężone, że treść ustawy, jaką następnie przedkładamy Komisji, przyjmuje ostatecznie formę wywołując uwagi krytyczne. Będziemy zatem teraz podejmować próby poprawienia przedłożonego państwu dokumentu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#WiesławaZiółkowska">W odpowiedzi na pytanie pana wicepremiera muszę - niestety - stwierdzić, że przez ostatnie 4 lata, odkąd mamy do czynienia z omawianiem ustawy budżetowej, nie dostrzegam postępu w sposobie prezentowania budżetu, większej czytelności projektu, oczekiwanych wyjaśnień. Wręcz odwrotnie - spotykamy wiele informacji sprzecznych ze sobą. Trudno np. zorientować się na podstawie uzasadnienia jaki ma być wzrost płac, emerytur i rent w służbach mundurowych; w gruncie rzeczy jest to w ogóle niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#WiesławaZiółkowska">Dla ilustracji tego stwierdzenia dodam, że na pewnym spotkaniu pytano mnie o te kwestie i zebrani nie byli w stanie pojąć, że przewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów nie potrafi udzielić odpowiedzi na tak proste w zasadzie pytanie, posługując się w dodatku grubym plikiem dokumentów. Zapoznałam zatem zgromadzonych na tym spotkaniu z odnośnymi zapisami. Jest to krępujące i sądzę nawet, że ośmieszające parlamentaryzm i mnie jako przewodniczącą tej Komisji, gdyż nasuwa się prosty wniosek, że nie potrafię wyegzekwować od autorów projektu, aby materiał, jaki nadsyłają, był czytelny.</u>
          <u xml:id="u-74.2" who="#WiesławaZiółkowska">Wiele jest części nieprzejrzystych, żeby nie powiedzieć nieczytelnych, a gdy usiłuje się zgłębić np. sekwencję poświęconą wydatkom w części uzasadnienia odnośnie do MON czy też MSW, to ogarnia wprost krańcowa irytacja.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#GrzegorzKołodko">Zgadzam się z tą opinią. Słyszałem np. o za dużych wydatkach na orkiestry dęte...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#WiesławaZiółkowska">Nie chodzi mi o orkiestry dęte. Chodzi o to, że gdy czytam uzasadnienie do materiału, chcę wiedzieć, na co mają pójść pieniądze, o których mowa. Chcę wiedzieć jakie są priorytety rządowe w tej dziedzinie. Chciałabym też przeczytać w uzasadnieniu, dlaczego pieniądze kierowane są właśnie na taki, a nie inny cel oraz jak kwoty konkretne wykorzystane zostały w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-76.1" who="#WiesławaZiółkowska">Z treści przedstawionego dokumentu nie mogę jednak dowiedzieć się tego.</u>
          <u xml:id="u-76.2" who="#WiesławaZiółkowska">Myślę, że musi nastąpić przełom w sposobie opracowywania materiałów budżetowych. Obawiam się, że nie nastąpi to w czasie naszej kadencji, ale byłabym wdzięczna, gdybym wiedziała, że zrobione zostało cokolwiek w pożądanym kierunku. Niewątpliwie potrzebna jest zmiana prawa budżetowego, na co czekamy od dawna. Mam nadzieję, że pojawią się tam jasne regulacje dotyczące zawartości ustawy budżetowej - może to poprawi nieco sytuację.</u>
          <u xml:id="u-76.3" who="#WiesławaZiółkowska">Druga moja uwaga dotyczy inflacji. Pan wicepremier wyraził radość, że po raz pierwszy nie podważamy prognoz inflacyjnych. Otóż sądzę, że na plus zaliczyć możemy sobie jako Komisja i jako parlament w ogóle sytuację, w której nie mamy do czynienia z dwoma różnymi prognozami. Przecież sam fakt istnienia dwóch prognoz tego rodzaju stanowi impuls inflacyjny.</u>
          <u xml:id="u-76.4" who="#WiesławaZiółkowska">Stwierdzaliśmy wielokrotnie z trybuny sejmowej, że jest to sytuacja wysoce niekorzystna. Jeśli więc zostało osiągnięte porozumienie w tej kwestii, to tym samym jeden z czynników proinflacyjnych został, jeśli nawet nie wyeliminowany, to w poważnym stopniu ograniczony.</u>
          <u xml:id="u-76.5" who="#WiesławaZiółkowska">I kolejna uwaga. Otóż jestem zdania, że nigdy nie osiągniemy stanu, w którym po spotkaniu takiego typu jak dzisiejsze będziemy mogli oświadczyć, iż wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, niejasności wyjaśnione itd. Myślę, że możemy stwierdzić raczej, iż po prostu przedstawiliśmy swoje punkty widzenia, i to w dodatku nie w pełni. Uważam zatem, że powinna nastąpić druga część debaty, w której po dodatkowych wyjaśnieniach moglibyśmy zyskać lepsze rozeznanie w dyskutowanych dziś kwestiach.</u>
          <u xml:id="u-76.6" who="#WiesławaZiółkowska">Niemniej za plus należy uznać, iż udało nam się postawić pewne pytania i usłyszeć na nie odpowiedzi. Co nie zmienia faktu, że każda ze stron pozostaje przy swym dotychczasowym stanowisku, korzystając z prawa do własnej oceny poszczególnych kwestii zasadniczych.</u>
          <u xml:id="u-76.7" who="#WiesławaZiółkowska">Dziękuję państwu ekspertom, przedstawicielom rządu i Narodowego Banku Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-76.8" who="#WiesławaZiółkowska">Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>