text_structure.xml
203 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 24.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Wicemarszałek Sejmu Bohdan Podoski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#BohdanPodoski">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#BohdanPodoski">Jako sekretarze zasiadają pp. Dudziński i Skrypnyk. Protokół i listę mówców prowadzi p. Skrypnyk.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#BohdanPodoski">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#BohdanPodoski">Protokół 69 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#BohdanPodoski">a) Antoniego Pacholczyka w sprawie uchylenia w stosunku do członków zarządu i pracowników związków samorządowych ustawy z dnia 14 października 1931 r. o zmianie niektórych postanowień ustawy o uposażeniu funkcjonariuszów państwowych i wojska oraz ustawy o uposażeniu sędziów i prokuratorów (druk nr 673),</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#BohdanPodoski">b) Antoniego Pacholczyka w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. o dochodzeniu roszczeń pieniężnych i egzekucji należności pieniężnych, opartych na tytułach prywatnoprawnych, przypadających od związków komunalnych (druk nr 674) — proponuję powyższe projekty odesłać do Komisji Administracyjno-Samorządowej;</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#BohdanPodoski">c) Brunona Bronisława Wanke w sprawie produkcji, sprzedaży i opodatkowania napojów winnych (druk nr 667) — proponuję projekt ten odesłać do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#BohdanPodoski">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycje moje za przyjęte. Sprzeciwu nie słyszę, projekty te przekażę pp. przewodniczącym wymienionych komisyj.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700) — rozprawa szczegółowa nad częścią 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości. Sprawozdawca p. Sioda.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#BohdanPodoski">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#ZygmuntKonstantySioda">Wysoki Sejmie! W latach ubiegłych, w których również miałem zaszczyt referować Wysokiej Izbie budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, starałem się przedstawić możliwie szczegółowo nie tylko całokształt pracy tego resortu, ale ponadto wskazać wszelkie usterki i niedomagania, które utrudniają, a częściowo nawet uniemożliwiają mu normalny tok pracy.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#ZygmuntKonstantySioda">Niestety, prawie wszystkie postulaty wysunięte przez Wysoką Izbę, mimo stwierdzenia ich słuszności, w dalszym ciągu pozostały tylko pobożnymi życzeniami, wobec czego i w tym roku referatem moim w Komisji Budżetowej znowu objąć musiałem te same zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#ZygmuntKonstantySioda">To moje sprawozdanie, które Wysoka Izba posiada, komisja przyjęła bez zastrzeżeń, jak również, poza poprawką przeze mnie wniesioną, przyjęła przedłożony preliminarz budżetowy. W tym stanie rzeczy nie będę powtarza: wszystkich szczegółów przedmiotowego preliminarza budżetowego, a ograniczę się tylko do scharakteryzowania go w ogólnych zarysach.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#ZygmuntKonstantySioda">Tegoroczny budżet Ministerstwa Sprawiedliwości wykazuje po uwzględnieniu przyjętej przez komisję poprawki dochodów 38.678.000 zł, t. j. o 49.500 zł więcej niż w roku ubiegłym, rozchodów zaś 91.450.000 zł, tj. o 3.450.000 zł więcej. Stosunek budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości w dziale wydatków administracji państwowej, niestety, znowu uległ obniżeniu. Mianowicie podwyższono ogólny budżet państwowy w roku bieżącym o 5,7%, budżet Ministerstwa Sprawiedliwości zaś tylko o 3,85%. Budżet ten stanowi obecnie 3,78% ogólnego budżetu państwowego, podczas gdy w r. 1936/37 wynosił 3,88%, w r. 1937/38–3,81%, a w r. 1927 nawet 4,93%. Z wydatków zwyczajnych przeznaczono na wydatki osobowe 68.805.640 zł, tj. 75.2%, a na wydatki rzeczowe — 22.644.360 zł, tj. 24,8%. Stosunek dochodów do rozchodów wynosi obecnie 42,3%, podczas gdy w roku ubiegłym wynosił 43,9%, w r. 1936–37 – 47%, w r. 1935/36–65%, a w r. 1934/35–74%. Ta tendencja zniżkowa jest objawem zdrowym, albowiem głównym źródłem dochodów Ministerstwa Sprawiedliwości jest wymiar sprawiedliwości, który stanowi przecież obowiązek Państwa i tym samym Ministerstwo Sprawiedliwości nie powinno nigdy być ministerstwem dochodowym. Główną pozycją dochodów są należności sądowe, preliminowane na 30.509.200 zł w postępowaniu cywilnym, na 3.400.000 zł w postępowaniu karnym oraz wpływy z grzywien, preliminowane na kwotę 2.280.000 zł. Kwotę tę uważam nie tylko za realną, ale w związku z dopiero co uchwaloną ustawą o zniesieniu moratorium dla miejskich wierzytelności hipotecznych przewiduję, że dochód z tej pozycji będzie wyższy co najmniej o 250.000 zł, wobec czego komisja podwyższyła dochód z tytułu należności sądowych w postępowaniu cywilnym o kwotę 50.000 zł, tj. do kwoty 30.559.200 zł.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#ZygmuntKonstantySioda">W ogóle stwierdzić należy, że budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w dziale dochodów w tym roku wydaje się być zupełnie realnym, czego, niestety, o dziale wydatków powiedzieć nic można. Zastrzeżenia, wysunięte w tym kierunku w latach ubiegłych, w całej pełni okazały się trafnymi i zadłużenie Ministerstwa Sprawiedliwości, spowodowane stosowaniem od kilku lat kompresji kredytów, z każdym rokiem wzrasta. Gdy weźmiemy pod uwagę, że zadłużenie to na dzień 1 listopada 1937 r. wynosiło 11.614.649 zł i zadłużenie to wzrasta przeciętnie o 350.000 zł miesięcznie, nie trudno wyciągnąć wniosek, że Ministerstwo Sprawiedliwości mimo największych ograniczeń nie będzie w stanie urealnić niniejszego preliminarza budżetowego, tym mniej, że szereg pozycyj zapreliminowany jest w kwotach o wiele niższych aniżeli będą potrzebne. Największe braki w tym kierunku wykazuje kredyt na remont i konserwację nieruchomości sądowych, przyznany w wysokości 700.000 zł, podczas gdy konieczny byłby kredyt w wysokości co najmniej 1.800.000 zł, co z natury rzeczy spowodować musi w dalszym ciągu pogorszenie stanu wielu budynków sądowych. Słusznie podniesiono w komisji nieproduktywność prac nad rekonstrukcją ksiąg gruntowych na terenie Małopolski. Kredyt potrzebny na ten cel powinien wynosić około 500.000 zł rocznie, wynosi zaś zaledwie 150.000 zł, wobec czego prac tych racjonalnie wykonać nie będzie można.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#ZygmuntKonstantySioda">Dotyczy to również i więziennictwa, gdzie w związku ze stale się zwiększającym zaludnieniem więzień wzrastają w tym samym stopniu także i potrzeby. Porównanie cyfr tego zaludnienia (70.000) z cyfrą pojemności (niecałe 45.000) wystarczy już, aby przekonać się, że pomieszczenia, stojące do dyspozycji więziennictwa, najzupełniej nie wystarczają, lecz należało by jak najszybciej przystąpić do budowy nowych więzień, na co kredyt przyznany w wysokości 1.000.000 zł w żadnym przypadku wystarczyć nie może. Odnosi się to również do kredytu na utrzymanie więźniów, który, jak słusznie w Senacie podkreślono, zupełnie jest nierealny.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#ZygmuntKonstantySioda">Komisja wprowadziła do działu wydatków dwie zmiany. Mianowicie zmieniła w dziale 1 w § 12 nazwę „Fundusz dyspozycyjny” na „Wydatki związane z wykonywaniem urzędu Ministra Sprawiedliwości”, a w § 11 podwyższyła kredyt na ustawodawstwo bieżące i prace kodyfikacyjne o 50.000 zł do kwoty 220.000 zł, z przeznaczeniem tej kwoty na prace przygotowawcze utworzyć się mającej komisji do prac nad urzędowym zbiorem ustawodawstwa polskiego. Potrzebę unormowania tego zagadnienia podkreślaliśmy stale i potwierdził to również generalny referent budżetu. Ministerstwo Sprawiedliwości nie przeczyło temu, jednakże brak kredytu uniemożliwiał przystąpienie do opracowania tego zagadnienia. Obecnie, gdy kredyt ten został uchwalony, mamy nadzieję, że Ministerstwo w najbliższym czasie komisję tę powoła i że już w przyszłym roku będziemy mogli kredyt ten powiększyć do wysokości, w jakiej będzie potrzebny dla zrealizowania tego doniosłego zadania. Jako jedno z najpilniejszych zadań tej komisji uważam uporządkowanie materii rozporządzeń wykonawczych, które u nas każdy minister traktuje odmiennie, przy tym dochodzi nawet do tego, że rozporządzenie wykonawcze sprzeczne jest z treścią podstawowej ustawy.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#ZygmuntKonstantySioda">Wprowadzenie do budżetu tylko tych dwóch poprawek nie oznacza jednak bynajmniej, aby komisja nie miała zastrzeżeń co do dalszych jego pozycyj. Przeciwnie, zastrzeżeń podniesiono wiele, najsilniej odnośnie do uposażenia sędziów, prokuratorów i urzędników sądowych, jak i niedostatecznego obsadzenia etatów w sądownictwie i więziennictwie. Idąc po tej linii, zaproponowałem komisji przyjęcie odpowiednich rezolucyj, komisja jednakże uważała, że unormowanie płac urzędniczych li tylko na odcinku Ministerstwa Sprawiedliwości nie jest wskazane, albowiem, jak wszyscy referenci poszczególnych budżetów słusznie wykazywali, płace te we wszystkich resortach są tak minimalne, że nie wystarczają na zaspokojenie koniecznych potrzeb życiowych. Nie przecząc bynajmniej słuszności tego stanowiska, muszę jednakże podkreślić, że jest pewna różnica pomiędzy sędziami i prokuratorami a pozostałymi urzędnikami państwowymi, w szczególności obecna ustawa uposażeniowa, uzależniająca wysokość uposażenia sędziego i prokuratora od uznania władzy nadrzędnej, godzi w ostatecznym wyniku w niezależność sędziowską. Uważam z tych względów za sprawę nadzwyczaj palącą unormowanie tej materii nawet w ramach obowiązującej ustawy uposażeniowej i dlatego po porozumieniu z p. przewodniczącym Komisji Budżetowej oraz p. referentem generalnym wnoszę następującą rezolucję: „Sejm wzywa Rząd do wniesienia najpóźniej w następnej sesji zwyczajnej projektu ustawy, zmieniającej obowiązującą ustawę uposażeniową dla sędziów i prokuratorów w kierunku uniezależnienia sędziów w sprawie uposażenia od wpływu władz nadrzędnych”.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#ZygmuntKonstantySioda">Poważne zastrzeżenie wywołała również sprawa aplikantów sądowych, z których tylko mała część jest płatna. Komisja uważała, że należało by dążyć do tego, żeby aplikanci co najmniej po roku w sądzie otrzymywali pewne wynagrodzenie, umożliwiające utrzymanie się własnymi siłami. Bardzo silnie podkreślano niedostateczną obsadę stanowisk sędziowskich, prokuratorskich i urzędniczych tak w sądach, jak i w więziennictwie. Zwracano uwagę na to, że praca urzędników powinna zasadniczo kończyć się w godzinach służbowych, a nie powinno się zmuszać urzędników przez nadmierne ograniczenie etatów do pracy nawet w godzinach wieczorowych, albo też przyznawać im za wszelkie prace nadliczbowe odpowiednie wynagrodzenie, co niestety nie ma miejsca.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#ZygmuntKonstantySioda">Te dwa zagadnienia: zmiana struktury wymiaru sprawiedliwości w dziedzinie uposażenia sędziów i prokuratorów, jak i zagwarantowanie młodzieży dostępu do tych stanowisk przez zapewnienie im minimalnego uposażenia co najmniej po roku zatrudnienia oraz podwyższenie wszystkich etatów do stopnia normalnego obciążenia wszystkich kategoryj funkcjonariusz ów Ministerstwa Sprawiedliwości powracają rokrocznie, nabierając coraz więcej na sile. Jest to zrozumiałe, albowiem z całym naciskiem stwierdzić musimy, że od właściwego unormowania właśnie tych zagadnień uzależniona jest sprawność wymiaru sprawiedliwości, tego fundamentu każdego nowoczesnego praworządnego państwa. I postulaty te powtarzać będziemy tak długo, aż zrozumieją to właściwie czynniki i wyposażą Ministra Sprawiedliwości w taki budżet, który umożliwi mu wykonanie spoczywających na nim zadań.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#ZygmuntKonstantySioda">Z innych momentów, wyłonionych podczas dyskusji w Komisji Budżetowej, na pierwszy plan wybiło się zagadnienie, poruszone przez p. kolegę Walewskiego, które znalazło silny odgłos w prasie codziennej, jak i podjęto je w dyskusji w Senacie. Mam tu na myśli zarzuty, podniesione przez p. kolegę Walewskiego przeciwko p. Ministrowi Grabowskiemu w związku z głośną sprawą przeciwko adwokatowi Szumańskiemu. P. kolega Walewski uważa, że Minister Sprawiedliwości właśnie w tej sprawie nie powinien był dopuścić do tego, aby sprawa ta toczyła się przy drzwiach zamkniętych. Komisja zdania tego nie podzieliła. Co do mnie zaś jestem zdania wręcz przeciwnego. Już w moim referacie sprawozdawczym uważałem za wskazane poddać dyskusji, czy nie należało by w procesach, dotyczących wysokich dygnitarzy Państwa, w pewnych momentach zarządzić ograniczenie jawności. Powołałem się przy tym na bardzo drastyczny i przekonywujący chyba wszystkich moment, który zaszedł niedawno dopiero w głośnym procesie Starzyński kontra Studnicki, gdzie publicznie, ku wielkiej radości ulicy dyskutowano zupełnie swobodnie, który minister komunikacji w Polsce był — wyrażę się oględnie — najmniej inteligentny. Nic ulega chyba najmniejszej wątpliwości, że tego rodzaju momenty w żadnym wypadku nie mogą przysporzyć nam powagi za granicą, w kraju zaś wywołać muszą podkopanie zaufania obywatela do czynników rządowych. Wykluczenie jawności zaś nie jest żadnym środkiem nadzwyczajnym, lecz może je sąd zastosować na żądanie stron w każdej sprawie, gdy przedmiot rozprawy stanowią momenty drastyczne, które mogłyby obrazić dobre obyczaje, spowodować zaburzenie spokoju publicznego lub ujawnić okoliczności, których zachowanie w tajemnicy jest niezbędne ze względu na bezpieczeństwo Państwa. Nadto może sąd zarządzić prowadzenie przy drzwiach zamkniętych nawet całej rozprawy, jeżeli choćby jeden z oskarżonych nie ukończył lat 17. Z prawa tego sąd korzysta bardzo często i nikt dotychczas sądom, względnie osobom zainteresowanym zarzutu z tego nie robił. Uważano zaś, że bez najmniejszej obrazy ustawy mieści się w ramach ustawowych ograniczenie jawności przy momentach, mogących z tych czy innych powodów obniżyć autorytet naszego Państwa w kraju lub za granicą. W większej mierze odnosi się to jeszcze do spraw dotyczących osób, sprawujących w danej chwili wysokie funkcje państwowe. Gdy chodzi o ministra, to mamy przecież specjalny sąd, Trybunał Stanu, przed który każdego ministra można powołać o ile on w ten czy inny sposób narusza ciążące na nim obowiązki. Nie ma więc żadnej potrzeby uciekania się do takich środków, jakie zastosował adwokat Szumański. Pomijając już to, że tenże w swoim piśmie zaczepił nie tylko osobę Ministra, ale ponadto poddał krytyce mocne niewłaściwej tok urzędowania departament! karnego Ministerstwa Sprawiedliwości, ograniczenie jawności w danej sprawie najzupełniej było słuszne i konieczne.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#ZygmuntKonstantySioda">Pomijam sprawę poszczególnych prokuratorów, poruszoną również przez p. kolegę Walewskiego, albowiem trudno winić Ministra Sprawiedliwości za uchybienia jednostek, które ponadto nie on zamianował, a jego poprzednicy, a można by jedynie mieć zastrzeżenia w stosunku do Ministra, o ile by nie zareagował w odpowiedni sposób po otrzymaniu wiadomość o takich zajściach, innymi słowy, gdyby Minister tego rodzaju posunięcia sankcjonował.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#ZygmuntKonstantySioda">Tego zaś w niniejszym wypadku nie było. Przeciwnie, właśnie kol. Walewski zarzuca, że wytworzyła się opinia, iż dopiero z chwilą objęcia resortu sprawiedliwości przez p. Ministra Grabowskiego zaczęło się w Polsce w całej pełni tępienie wszelkiego rodzaju nadużyć.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#komentarz">(Głos: Prosimy o referat.)</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#ZygmuntKonstantySioda">Godzę się z p. kok Walewskim najzupełniej, że wszystkie dotychczasowe rządy, nie wyłączając rządów przedmajowych, walczyły z nieprawościami, jednakże zupełnie obiektywnie muszę stwierdzić, że nastąpiła pomimo wszystko pewna zmiana z chwilą objęcia teki ministra sprawiedliwości przez p. Ministra Grabowskiego. Różnicę tę odczuliśmy specjalnie przy ostatniej dyskusji w Komisji Budżetowej. Powiedziałbym, że nastąpiło pewnego rodzaju oczyszczenie powietrza. Znikły ciężkie opary dawnych zarzutów łamania prawa i niezależności sędziowskiej, które padały pod adresem prawie wszystkich poprzedników. Zamilkły, z małymi wyjątkami, żale na wytaczanie bezpodstawnych spraw karnych i niesłuszne zastosowania aresztu prewencyjnego. Zmiana tego nastroju w Komisji Budżetowej jest wiernym odbiciem tych zmian, które obserwujemy w terenie. Zaczyna zanikać uczucie niepewności prawnej, nie ma już w społeczeństwie tej obawy, że każdy obywatel każdej chwili wskutek zwykłego anonimowego donosu może być aresztowany i przez długi czas trzymany w więzieniu. Wiem, że Ministerstwo właśnie w tym kierunku kładzie szczególnie wielki nacisk na podwładne mu władze prokuratorskie, żądając poszanowania praw jednostki w ramach zakreślonych ustawą. Jest to zmiana bardzo doniosła, albowiem wzbudza ona zaufanie obywatela do wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście i od tej reguły są wyjątki. Zdarzają się, jak to podkreśla p. Prystorowa, i zdarzać się będą w dalszym ciągu przypadki niesłusznego aresztowania obywateli, jednakże wypadki te dzisiaj już należą do wyjątków, a nie stanowią reguły, jak to było, niestety, jeszcze niedawno temu. Zmienił się w tej mierze stosunek wyroków uwalniających do aktów oskarżenia, który Ministerstwo w dalszym ciągu stara się doprowadzić do normalnej granicy.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#ZygmuntKonstantySioda">Lekko w dyskusji, a natomiast szerzej w prasie codziennej poruszono sprawę Berezy. Sprawa ta musi budzić z natury rzeczy pewne sprzeciwy, gdy się zważy, że umieszczenie przestępców w Berezie następuje nie na podstawie wyroków sądowych, lecz mocą decyzji władz administracyjnych, co trudno pogodzić z pojęciem praworządności. Niemniej jednakże sam fakt wysłania pewnych kategoryj przestępców do tego obozu stwierdza niedostateczność naszych sankcyj karnych i brak środka zaradczego. Z tym wiąże się zagadnienie, które najsilniejszy odgłos znalazło w prasie, mianowicie zagadnienie reformy kodeksu karnego w kierunku obostrzenia sankcji karnej, jak i ewentualnego wprowadzenia nowego sposobu kary. Po moim referacie, w którym wspomniałem, że inne państwa przystąpiły nawet już do wprowadzenia kary chłosty, rozpętała się ogromna burza. Cała prasa, począwszy od pism lewicowych („Robotnik”, „Dziennik Ludowy”) przez „Nową Prawdę”, „IKC”, „Nowy Kurier” w Poznaniu do konserwatywnego „Czasu”, potępiła jak najostrzej moje wystąpienie, zarzucając mi powrót do średniowiecza i robiąc ze mnie zwykłego sadystę. Przyznam się otwarcie, że takie postawienie kwestii jest dla mnie niezrozumiałe. Te same pisma bowiem, które w ten sposób wystąpiły przeciwko mnie, w tych samych numerach wypisują szerokie artykuły o zbrodniach, popełnionych przez „potworów w ludzkim ciele”, „wampirów”, „upiorów”, „zbrodniarzy wyzutych z wszelkich uczuć ludzkich” itp. Z innych gazet („Tempo Dnia” z 1. II. 1938 r.) dowiadujemy się, że w Stanach Zjednoczonych ginie 36 osób dziennie z rąk złoczyńców, a rachunek kosztów popełnionych zbrodni wynosi piętnaście bilionów dolarów rocznie, to znaczy 20.000 dolarów na minutę. Dowiadujemy się, że na świecie w ciągu jednej godziny popełnionych zostaje 25 morderstw i 188.500 przestępstw różnego rodzaju. Widzimy więc przestraszające nasilenie przestępczości nie tylko w Polsce, ale i w całym świecie. Jest więc zrozumiałe, że poszczególne państwa wszelkimi siłami starają się temu złu zaradzić i szukają skutecznych środków zaradczych.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#ZygmuntKonstantySioda">Ten sam objaw widzimy w Polsce. Wiemy, że 70.000 osób siedzi w więzieniach, których pojemność wynosi zaledwie 45.000, wiemy dalej, że wielka część wyroków jest niewykonywana, a w niemniejszej ilości sądy kary zawieszają. Widzimy więc, że również i w Polsce nie rozwiązaliśmy dotychczas zagadnienia skutecznej walki z przestępczością.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#ZygmuntKonstantySioda">Zagadnieniu temu bardzo wiele uwagi poświęcił referent Senatu, p. senator Fudakowski. Referent, analizując poszczególne kategorie przestępców, stwierdził, że na ogólną liczbę 53.521 więźniów było krótkoterminowych, t. j. karanych do jednego roku, 29.668, czyli więcej aniżeli 50%, dalej że z liczby więźniów w wieku 17 do 30 lat, t.j. ludzi wychowanych już w naszej szkole powszechnej, było aż 30.438. Reasumując swoje wywody sprawozdawca przychodzi do tego samego wniosku, mianowicie stwierdza potrzebę wprowadzenia skuteczniejszej kary i jako taką również proponuje karę chłosty. Stanowisko to podzieliło kilku senatorów, inni silnie się sprzeciwili.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#ZygmuntKonstantySioda">P. Minister Grabowski w końcowym przemówieniu zajął do tego stanowisko negatywne, stwierdzając, że kodeks kamy nie zna kary chłosty, a do reformy kodeksu karnego Ministerstwo się nie skłania. Panie Ministrze, mam wrażenie, że życie okaże się silniejsze i czy prędzej czy później kodeks karny będzie musiał ulec zmianie, i z mej strony uważałbym za pożądane, gdyby ta komisja, która powołana będzie dla uporządkowania ustawodawstwa polskiego, również nad tą sprawą się zastanowiła. Z mego punktu widzenia kodeks karny ma jedną wielką wadę, że obliczony jest na czasy zupełnie normalne, które nie znają bezrobocia, i kiedy każdy łatwo może znaleźć pracę, zapewniającą mu odpowiednie warunki egzystencji. Żyjemy jednakże w warunkach anormalnych, w których urzędnik państwowy w przeważającej liczbie zarabia poniżej 150 zł, z czego musi opłacić mieszkanie oraz wyżywić i ubrać siebie i całą rodzinę. A nawet takiej pracy setki tysięcy ludzi otrzymać nie mogą. Gdzie więc może być gwarancja, że człowiek, poprawiony jak najidealniej w więzieniu przez wysoko postawioną oświatę oraz odpowiednie warunki, po wyjściu z tego więzienia, nie mając możności uzyskania jakiejkolwiek, choćby najgorzej płatnej pracy, niezwłocznie nie popełni znowu przestępstwa, aby choć w ten sposób zdobyć sobie kawałek chleba i znaleźć dach nad głową. Jest to druga strona medalu, której najwidoczniej ustawodawca przy ułożeniu kodeksu karnego nie przewidział. Inaczej bowiem zupełnie niezrozumiałym byłby przepis, przewidujący 6 miesięcy jako najniższą karę więzienia, a nie dający sędziemu możności złagodzenia tej kary w odpowiednich warunkach. Nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że tak długo, jak istnieć będą te anormalne czasy, tak długo mimo najidealniejszej polityki penitencjarnej więzienia nasze zapełniać się będą coraz więcej, aż nadejdzie moment, że dojdziemy do granicy możności wykonania kary. Z mej strony uważam, że do tej granicy doszliśmy już teraz i dlatego przystąpienie do reformy kodeksu karnego uważam za rzecz palącą.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#ZygmuntKonstantySioda">Reforma kodeksu karnego, wedle mego zdania, wina iść w dwóch kierunkach. W pierwszej linii powinniśmy znaleźć skuteczniejsze sankcje dla tych elementów przestępczych, których przerażające zbrodnie zapełniają codziennie szpalty prasy. Trudno mieć jakiekolwiek względy humanitarne dla ludzi, którzy pozbawieni wielkich uczuć mordują nieraz dla kilku groszy, deprawują dzieci w wieku nawet najmłodszym, trudnią się zawodowo handlem żywym towarem, ściągając na dno nędzy i rozpaczy tysiące swych ofiar, dla sutenerów itp. A nie łudzimy się chyba, że ludzie tego typu lub też złodziej lub oszust, karany już 20 razy za te same przestępstwa, naraz pod wpływem oświaty więziennej stanie się użytecznym członkiem społeczeństwa. Dla tego rodzaju przestępców jedynie właściwą sankcją karną byłyby przymusowe obozy pracy i to w warunkach odpowiadających — powiedzmy — obecnie Berezie. Mamy tyle potrzeb, których nie możemy wykonać z powodu braku środków finansowych. Jeżeli więc już element ten musimy umieszczać i żywić w zakładach karnych, to zużyjmy go chociaż w sposób użyteczny dla społeczeństwa. Z tego punktu widzenia wysyłanie elementu przestępczego do Berezy wydaje się słusznym, z tą jednakże zmianą, że zesłanie takie powinno jedynie nastąpić na podstawie wyroku sądowego np. w formie kary dodatkowej. Żyjemy w czasach anormalnych, które wymagają specjalnego nastawienia do wszelkich objawów życia, a tym samym także i do przestępców. Przypomnijmy sobie, że kiedyś w Finlandii, gdzie kradzieże stały się plagą całego społeczeństwa, chwycono się bardzo radykalnego środka, mianowicie odcinano rękę złodziejowi, schwytanemu na gorącym uczynku. I wiemy, że dzisiaj można tam np. zostawić walizkę na ulicy i nikt jej nawet nie tknie. Domów się nie zamyka. Nie ma obawy przed złodziejami. Nie chciałbym być oczywiście źle zrozumianym, nie mam bynajmniej zamiaru proponować wprowadzenia podobnych kar. Uważam tylko, że dotychczasowe sankcje karne dla przestępców nałogowych, z nawyknienia lub o antyspołecznym nastawieniu w żadnym przypadku nie są wystarczające.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#ZygmuntKonstantySioda">Z drugiej strony należało by obniżyć granicę najmniejszej kary więzienia, dając równocześnie sędziemu możność zastosowania przy drobnych przestępstwach środków zastępczych. P. senator Fudakowski przytoczył jako przykład chłopca, którego za kradzież 37 groszy umieszczono w zakładzie poprawczym. Inne przykłady przytoczył kolega Pacholczyk, nie mogąc zrozumieć, że za drobne przestępstwo skazano kogoś na 6 miesięcy więzienia, podczas gdy za niewspółmiernie większe inne osoby skazano zaledwie na rok. Są to oczywiście skutki najniższej granicy kary więzienia, czego społeczeństwo pojąć nie potrafi.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#ZygmuntKonstantySioda">Motywy, które przemawiały za ustaleniem tej granicy, mianowicie że w krótszym czasie więźnia poprawić nie można, albowiem ani nie ma czasu do zastosowania odpowiedniej oświaty, ani też nie ma możności odseparowania go od reszty więźniów, najzupełniej mnie nie przekonywują. Trudno mi bowiem uwierzyć, żeby właśnie w sześciu miesiącach zdołano zrobić z przestępcy porządnego człowieka. O ile zaś nie jest przestępcą, a popełnił czyn przestępczy w specjalnych warunkach, to kara ta bezwzględnie jest za. ciężka, albowiem, pozostawia zawsze na nim piętno, a ponadto uniemożliwia mu w przeważającej liczbie wypadków powrót do normalnych warunków pracy. Ministerstwo Sprawiedliwości zdaje sobie dobrze z tego sprawę, albowiem właśnie dla tego rodzaju przestępców stworzyło specjalny typ zakładów karnych, mianowicie ruchome ośrodki pracy. Jest to oczywiście bardzo dobry środek zapobiegawczy, niemniej jednakże i ten środek bardzo często zawodzić musi, albowiem wyrywa daną jednostkę z jej środowiska, a po powrocie znajduje ona swoje miejsce zajęte i rozpoczyna smutny los bezrobotnego, który z natury rzeczy zaprowadzi ją znowu za kraty więzienia Głosy protestu, które po moim referacie w Komisji Budżetowej ukazały się na łamach prasy wszelkich odcieni, występujące jak najenergiczniej przeciw wspomnianej karze chłosty, zdawałyby się wskazywać na to, że całe społeczeństwo jednomyślnie stanowisko moje potępia. Jednakże skutek tych protestów był zupełnie odmienny od tego, jakiego najwidoczniej oczekiwali ich autorzy. Szczególnie wdzięczny jestem „Ilustrowanemu Kurierowi Codziennemu” za to, że w związku z artykułem, wypowiadającym się ostro przeciwko moim wywodom, dopuścił do wypowiedzenia się w tej sprawie szerszego odłamu społeczeństwa. I co się okazuje? W numerze 33 z dn. 2 lutego 1938 r. „Ilustrowany Kurier Codzienny” z przykrością stwierdza, że obfita fala głosów, które w tej sprawie do redakcji nadeszły, to prawie wszystko pochwała i zachęta do bicia, uregulowanego ustawą i rozporządzeniami. W tym samym numerze „Ilustrowany Kurier Codzienny” przytacza listy osób różnych zawodów, mianowicie publicysty, adwokata i profesora, z których wszyscy, a każdy z odmiennych motywów, wypowiadają się za wprowadzeniem chłosty. Najciekawszym z nich dla mnie jest list adwokata, w którym tenże opisuje, jak zamożni włościanie, których dzieci raczej z głupstwa popełniły drobną kradzież, prosili go o to, aby spowodował ukaranie tychże właśnie karą chłosty. Wiem z innego źródła, że w dwóch wypadkach przedstawiciele gmin wiejskich i to jedna z pod Chojnic, druga z pod Warszawy, wystosowali do Ministerstwa memoriał, w którym wysuwają ten sam postulat. Mówiąc potocznie o „chłopskim rozumie”, rozumiemy pod tym, że ludność wiejska, to dziecko natury, nie przesiąknięta jeszcze finezjami dzisiejszej kultury, rozumuje zdrowo. Jest więc znamiennym, że właśnie ta ludność wiejska nie dopatruje się w zastosowaniu takiej kary poniżenia godności człowieka. Bardzo ciekawym w tym kierunku jest artykuł Zbigniewa Grabowskiego w nr 34 „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” z 11 bm., w którym autor opisuje, w jakich warunkach wymierza się karę chłosty w Anglii stwierdzając, że w Anglii — tym kraju par ekscellence humanitarnym i postępowym — biją w skórę i kara ta odnosi jak najlepsze wyniki. Jak już w moim poprzednim referacie wspomniałem, przystąpił do tego w międzyczasie jeden ze stanów Północnej Ameryki. Mam wrażenie, że nad tą sprawą nie można przejść do porządku dziennego kilku ogólnymi frazesami o ciemnym średniowieczu, sadyzmie itp. Słusznie, według mego zdania, autor ostatniego artykułu stwierdza, że polska nadwrażliwość pochodzi z czasów zaborczych, albowiem bicie kojarzy się podświadomie z X Pawilonem, nahajkami kozackimi czy też martyrologią dzieci wrzesińskich. W każdym razie dla mnie nie ulega żadnej wątpliwości, że kara chłosty wymierzona np. temu chłopakowi za kradzież 37 gr. okazałaby się w całej pełni skuteczną, mam zaś wątpliwości, czy wychowywanie go w domu poprawczym ten sam cel osiągnie.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#ZygmuntKonstantySioda">Reasumując powyższe uważam, że należało by się zastanowić nad tą sprawą i wyciągnąć odpowiednie konsekwencje, choćby na czas przejściowy, aż dojdziemy znowu do normalnych warunków życia. Mówiąc o biciu, chciałbym poruszyć jeden moment, który jak najszybciej powinien zupełnie zaginąć. Mam tu na myśli systematyczne bicie w aresztach. Często słyszymy o wymuszeniach zeznań przez bicie w aresztach policyjnych. Pomijając już fakt, że zeznania w ten sposób wymuszone nie mają żadnego znaczenia, to właśnie jest powrót do barbarzyństwa i do ciemnego średniowiecza. I tego rodzaju postępowanie należy tępić jak najbezwzględniej.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#ZygmuntKonstantySioda">Kończąc na tym moje sprawozdanie, proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Sprawiedliwości w brzmieniu, proponowanym przez Komisję Budżetową, oraz o uchwalenie zgłoszonej przeze mnie rezolucji.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#BohdanPodoski">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Szetela.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#TadeuszSzetela">Podczas zeszłorocznej sesji budżetowej przy uchwalaniu ustawy o uchyleniu odrębności stanowych w dniu 25 lutego 1937 r. Sejm uchwalił na mój wniosek następującą rezolucję: „Sejm wzywa Rząd do obniżenia taksy notarialnej i opłat stemplowych od przeniesienia nieruchomości do 5 ha”. Projekt ustawy o obniżeniu opłat stemplowych znajduje się w parlamencie, natomiast w sprawie zmiany taksy notarialnej dotychczas p. Minister nic nie zrobił. Ponieważ to jest niezmiernie żywotna sprawa dla wsi, zapytuję Pana Sprawozdawcę, dlaczego p. Minister dotychczas tej sprawy nie uregulował i kiedy to zamierza zrobić.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Olszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Chciałbym się zapytać, czy Pan Sprawozdawca zbadał, dlaczego nie zostało ujednostajnione prawo familijne i małżeńskie oraz co stoi na przeszkodzie?</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Chyb.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#HenrykChyb">Chcę zapytać Pana Referenta, czy jest rozważany projekt zastosowania kary za drobne wykroczenia w formie skazywania na roboty publiczne zamiast kary chłosty.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Głos: Nie ma chłosty.).</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Gauza.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#CzesławGauza">W pisemnym sprawozdaniu referenta na str. 24 w tablicy nr 3 podaje się zaległości Sądu Najwyższego na 9.716. Czy Pan Sprawozdawca może podać, ile w tym jest zaległości sekcji III Sądu Najwyższego, i przy uwzględnieniu tego, że p. Minister powiedział że etaty sędziowskie w Sądzie Najwyższym zostaną powiększone o 3, czym się tłumaczy to powiększenie zaległości?</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#BohdanPodoski">Czy Pan Referent teraz odpowie na zapytania?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#ZygmuntKonstantySioda">Nie, odpowiem na końcu.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#BohdanPodoski">P. referent oświadcza, że na wszystkie pytania odpowie po dyskusji.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#BohdanPodoski">Nikt więcej do zapytań się nie zgłasza, wobec czego otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Zakrocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#LudwikZakrocki">Wysoka Izbo! Jak w każdym państwie, tak i w Polsce Konstytucja zajmuje się wymiarem sprawiedliwości, tworząc takie normy, które by dawały gwarancję, że sprawiedliwość będzie wymierzana przez sędziów od nikogo niezależnych i zupełnie niezawisłych. Jest oczywiste, że wyrokujący sędzia musi mieć maksymum pewności, że żaden wypadek, żadna okoliczność nie mogą spowodować nie tylko takiej czy innej zmiany wyroku, jaki ma wydać, ale że także jakiekolwiek wpływy uboczne nie mogą spowodować zmiany w jego orzeczeniu, które na podstawie swego sumienia i obowiązującego prawa ma wydać. Konstytucja nadaje więc sędziemu stanowisko wyjątkowe, stanowiąc między innymi w art. 64 ust. 3, że „sędziowie są w sprawowaniu swego urzędu niezawiśli”. Dalej w art. 66 stanowi, że „Sędzia może być złożony z urzędu, zawieszony w urzędowaniu, przeniesiony na inne miejsce lub w stan spoczynku wbrew swej woli jedynie mocą orzeczenia sądowego i tylko w przypadkach ustawą przewidzianych. Zasada ta nie dotyczy przypadku, gdy przeniesienie sędziego na inne miejsce urzędowania lub w stan spoczynku jest wywołane zmianą w organizacji sądów, postanowioną przez akt ustawodawczy”. Konstytucja daje sędziom szereg innych gwarancyj niezawisłości w ich urzędowaniu.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#LudwikZakrocki">Rozwinięciem zasady niezależności sędziowskiej zajmuje się rozporządzenie Prezydenta Rzplitej z dn. 6 lutego 1928 r., obejmujące prawo o ustroju sądów powszechnych. W art. 102 § 2 pkt, c) znajdujemy postanowienie dotyczące przeniesienia sędziego na inne miejsce służbowe bez jego zgody. Przepis ten początkowo postanawiał, że takiego przeniesienia dokonać można „dla dobra wymiaru sprawiedliwości, lub powagi stanowiska sędziowskiego, na podstawie orzeczenia zgromadzenia ogólnego sądu wyższego, powziętego na wniosek Ministra Sprawiedliwości” — następnie ustawą z 4 marca 1929 r. zmieniono to na „większością 3/5 głosów obecnych na wniosek prezesa sądu właściwego, a w stosunku do prezesa na wniosek prezesa sądu wyższego, po wysłuchaniu zainteresowanego sędziego i jego obrońcy, jeżeli na wezwanie się stawią”.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#LudwikZakrocki">Jednak i ten tekst został zmieniony przez rozporządzenie Prezydenta Rzplitej z 3 sierpnia 1932 r., zmieniające niektóre przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych, tak że obecnie, jak mówi zmieniony przepis, można sędziego przenieść „dla dobra wymiaru sprawiedliwości lub powagi stanowiska sędziowskiego na podstawie orzeczenia sądu wyższego powziętego w składzie 3 sędziów tego sądu na posiedzeniu niejawnym na wniosek prezesa sądu właściwego, a w stosunku do prezesa — na wniosek prezesa sądu Wyższego, po wysłuchaniu zainteresowanego sędziego jeżeli na wezwanie się stawi”. Mamy tu więc przepis, który nie koliduje z przepisem art. 66 Konstytucji, ponieważ przeniesienie następuje z mocy orzeczenia sądowego, ale określenia „dla dobra wymiaru sprawiedliwości i powagi stanowiska sędziowskiego” są tak ogólnikowe, że w obecnych warunkach p. Minister Sprawiedliwości, gdyby zechciał, potrafiłby spowodować przeniesienie niemal każdego sędziego wbrew jego woli na inne stanowisko służbowe.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(Minister Sprawiedliwości p. Grabowski: Nie!)</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#LudwikZakrocki">W praktyce nie jest nawet konieczne, aby p. Minister Sprawiedliwości z tego przepisu korzystał. Wystarczy sam fakt jego istnienia, by sędzia, który zorientuje się, że w danej miejscowości nie jest pożądany, przeniósł się raczej dobrowolnie na inne miejsce i w tym właśnie tkwi doniosłe znaczenie omawianego przepisu, podważającego dość poważnie zasadę niezawisłości sędziowskiej.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#LudwikZakrocki">Drugim elementem podważania nie niezawisłości, lecz raczej zaufania społeczeństwa do sądownictwa jest możność zamianowania sędziego pisarzem hipotecznym lub notariuszem przez Ministra Sprawiedliwości. P. Minister korzysta z tej możliwości bardzo często w stosunku do sędziów i prokuratorów nie będąc krępowanym żadnymi w tej mierze przepisami. Stwierdzić należy, że dowolne mianowanie sędziów notariuszami nie jest jednak zgodne z duchem obowiązującego prawa. Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r., obejmujące prawo o notariacie, przepisuje w art. 7 warunki uzyskania urzędu notariusza, między innymi odbycie aplikacji notarialnej i złożenie egzaminu notarialnego. Od tych warunków zwolnione są wedle art. 8 osoby, które na stanowiskach sędziów lub prokuratorów pozostawały conajmniej 5 lat. Ponieważ wedle art. 56 do 62 stworzona została specjalna instytucja aplikantów i asesorów notarialnych, przeto jasne jest, że mianowanie notariuszami sędziów czy prokuratorów winno następować tylko wyjątkowo ze względu na to, że nie w całym Państwie istnieje dostateczna ilość asesorów notarialnych. Niestety asesorowie ci, tak liczni w Małopolsce i należycie fachowo wyszkoleni, otrzymują właściwie notariaty o tyle, o ile o odnośne stanowisko nie zabiega sędzia lub prokurator, a więc z reguły stanowisko najmniej dochodowe. Wśród sędziów i prokuratorów tworzy się pewnego rodzaju gradacja. Sędzia grodzki zostaje notariuszem wyjątkowo i to na mniej intratnej posadzie, sędzia okręgowy, prokurator sądu okręgowego czy prezes takiego sądu zostają częściej notariuszami lub pisarzami hipotecznymi. Na stopniu Sądu Apelacyjnego otrzymuje się stanowisko dobrze płatne, a już aby dostać stanowisko całkiem wyjątkowe, umożliwiające dorobienie się majątku jednym pociągnięciem pióra, trzeba przejść przez stopień Ministra Sprawiedliwości, bo wtedy można otrzymać stanowisko pisarza hipotecznego, dające w jednym dniu 100.000 zł zarobku. Czy taki stan rzeczy nie wpływa ujemnie na niezależność sędziego? Czy świadomość, że może być stosunkowo łatwo przeniesiony lub usunięty, a z drugiej strony, że może doczekać się lepszych materialnych warunków, nie wpływa ujemnie na poczucie niezawisłości sędziowskiej? Czy nie naraża się autorytetu i zaufania społeczeństwa do sędziego i wiary w jego bezstronność? Muszę stwierdzić, że żywię pełne uznanie i szacunek dla polskich sędziów, pracujących z największym wysiłkiem i często ponad siły wśród chaosu ciągle zmienianych i nowelizowanych ustaw nieraz z troską o chleb codzienny dla siebie i swej rodziny. Wierzę również, że ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości nie były i nie będą nigdy czynione próby wpływania na sędziego. Niemniej jednak uważani, że należy znowelizować prawo o ustroju sądów powszechnych w tym kierunku, aby uniemożliwić łatwe obecnie przenoszenie sędziów wbrew ich woli i raz na zawsze usunąć sprzed oczu sędziego miraż zyskownego stanowiska, jakie może mu każdej chwili nadać Minister Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#LudwikZakrocki">Druga sprawa, to sprawa skazywania za przestępstwa. Była w Małopolsce od dawna praktyka podpisywania podań czy innych pism, skierowywanych do sądu przez notariusza względnie adwokata, nazwiskiem strony, przy czym adwokat względnie notariusz dawał swoją pieczęć względnie sygnaturę na odnośnym podaniu. Ten sposób wiązał się z całokształtem ustawodawstwa sądowego na tamtejszym terenie. Nowy kodeks karny uznaje to za przestępstwo. Wywołuje to zaburzenia w pracy notariusza i adwokatów, niemniej jednak prawo jest prawem, nawet gdy jest niesłusznym i trzeba je w życiu wprowadzać. Jak się to jednak dzieje? Niedawno za podpisanie strony na podaniu skazany został notariusz na 8 miesięcy aresztu, a kilka dni temu prasa podała o skazaniu adwokata za to samo na 6 miesięcy aresztu. Kara aresztu dla ludzi na takich stanowiskach powinna być czymś wyjątkowym i powinna być uzasadniona popełnieniem faktycznie ciężkiego przestępstwa. Dawniej areszt wywoływał wykluczenie danego człowieka z grona ludzi otaczanych szacunkiem. Teraz rozbieżność między prawem pisanym a poczuciem prawnym społeczeństwa wywołuje ten skutek, że ludzie skazani są niejednokrotnie obiektem współczucia ze strony tych, którzy znają ich z długiego i nieposzlakowanego życia i nieposzlakowanej pracy zawodowej. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie jest to przestępstwo czynione z zamiarem popełnienia czynu przestępczego, lecz jest to po prostu przyzwyczajenie, ponieważ tak ci ludzie pracowali dziesiątki lat i nigdy nie było to za przestępstwo uważane. Rozbieżność między artykułami prawa a poczuciem prawnym społeczeństwa jest zjawiskiem groźnym, ponieważ obniża autorytet prawa. Należy więc zaniechać tej surowej praktyki. Procesy takie są reminiscencją tego nastroju, o jakim mówił jeden z kolegów na Komisji Budżetowej, że do Małopolski bywają przysyłam na stanowiska sędziów czy prokuratorów ludzie niejednokrotnie bardzo wartościowi, z całą ofiarnością pełniący swoje obowiązki, jednak przekonani, że tamtejsze społeczeństwo jest zdemoralizowane, że trzeba mu nauczycieli, którzy to społeczeństwo będą dopiero należycie wychowywać.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#komentarz">(Głos: Na odwrót.)</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#LudwikZakrocki">Ten sposób odnoszenia się do społeczeństwa nie może dać dobrych rezultatów, stwarza nieufność między sędzią czy prokuratorem a społeczeństwem. Dlatego sądzę, że tę rozbieżność w imię sprawiedliwości należy jak najszybciej usunąć.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wolański.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PWolański">Chciałbym tylko parę słów powiedzieć o kilku sprawach, które cokolwiek już naświetlił p. referent, a które mają bardzo aktualne znaczenie i o których już mówiliśmy, względnie miałem zaszczyt mówić Wysokiej Izbie dwukrotnie już w poprzedniej sesji przy budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości. Idzie mi przede wszystkim o to, że jak dotychczas, to znaczy w ubiegłych dwóch Tatach, tak i w tym roku nic się prawie nie zmieniło, o ile idzie o jakieś dziwne dążenie do samowystarczalności tego resortu. Jeżeli przyjrzymy się preliminarzowi budżetowemu na rok bieżący, to widzimy, że w tym budżecie jest około 70% wydatków wymiaru sprawiedliwości pokrytych z dochodów tego resortu. Jeżeli przyjrzymy się tej sprawie, to widzimy, że właściwie jest ona dla kraju tragiczną. Absolutnie nie można dopuścić do tego, aby resort sprawiedliwości pokrywał swe wydatki z dochodów własnych, bo to zaprzecza temu ogólnie przyjętemu w nowoczesnym państwie aksjomatowi prawa, że sąd państwowy musi być dostępny dla każdego. Specjalnie, jeśli chodzi o sprawy cywilne, opłaty sądowe, wymagane od dochodzącego swych praw, są tak wysokie i brane z góry, że nie może to doprowadzić do niczego dobrego, musi pozbawiać dostępu człowieka, mającego słuszne, uzasadnione żądania przeciw drugiemu, do zdobycia tytułu wykonawczego od sądu. Tak samo wprost niemożliwy jest wytworzony stan, będący następstwem nowego kodeksu karnego, który zaszeregował do rzędu prywatno-skargowych spraw, sprawy z uszkodzeń cielesnych z karą do dni 20.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#PWolański">To są te rzeczy, które się ciągle nasuwają na myśl, jeżeli patrzy na nie człowiek praktyk, prawnik w terenie. Ale proszę Wysokiej Izby, jest jedna rzecz, o której już tak samo wspominał p. referent i którą naświetlił, to jest sprawa przeludnienia więzień i sprawa wiążąca się z tym ewentualnej nowelizacji kodeksu karnego, a powiedziałbym jeszcze w aspekcie dalszym — nowelizacja szeregu innych ustaw specjalnie kodeksu postępowania karnego i kodeksu postępowania cywilnego.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#PWolański">Z praktycznej strony sprawę rozważywszy, musimy dojść do przekonania, że ten kodeks kamy absolutnie nie zdał egzaminu. Stworzył on taką sytuację w naszych stosunkach, że więzienia muszą być przepełnione. To co mówił kolega Zakrocki o tym, że do niedawna w społeczeństwie w naszych stronach uważano karę aresztu dla przeciętnego szanującego się obywatela za coś takiego, co zamykało mu wprost drogę do pojawiania się publicznie, w towarzystwie, to dziś zupełnie to zanikło i często się słyszy, że kara „tylko” jednego roku lub 6 miesięcy na tego lub owego spadła. Rozumie się, że kwestia oddziaływania kary na jednostkę jest bardzo indywidualną rzeczą, zależną przede wszystkim od nastroju społeczeństwa odnośnie jednostki, wykraczającej poza normy zakreślone dla przyzwoitego zachowania się w społeczeństwie, o ile daną jednostkę taka czy inna kara dotknęła. Jest faktem, że nawet mała kara może być odstraszającą i nawet zapobiegającym środkiem przeciwko przestępczości. Dziś już blisko 50% ponad normę stanowi przeludnienie więzień na naszym terenie, znam więzienia przy sądach okręgowych, które przeludnione są trzykrotnie wobec normy swej objętości. Więziennictwo, jak zresztą i sądownictwo i prokuratura dla wykonywania wyroków, dla tak licznych spraw za mało są obsadzone ludźmi. Ponadto na świadczenia rzeczowe tak samo poszczególne więzienia mają za nikłe dotacje. Np. w znanym mi więzieniu w czasie mrozów krótkotrwałych co prawda — dzięki Bogu — tej zimy, faktycznie tylko po dwie godziny dziennie na dobę centralne ogrzewanie funkcjonowało, bo naczelnik więzienia znikąd nie mógł dostać dotacji na opał dla tego więzienia.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Na to jest więzienie, żeby wygód nie było.)</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#PWolański">Nie chcę mówić Panu o tym, że w więzieniu nie tylko są skazani, ale także i więźniowie śledczy, którzy bardzo często po 8–10 miesiącach wychodzą bez oskarżenia. Nie mamy więc prawa tego człowieka narazić na stratę zdrowia dlatego, że został pociągnięty do odpowiedzialności, a zresztą nie mamy prawa odbierać człowiekowi nie zasądzonemu na śmierć życia czy zdrowia w ten sposób. Uważam, że to są rzeczy, które wnikliwie i serdecznie trzeba traktować, bo naprawdę jest to bardzo ważna sprawa, która tylko niepotrzebnie stwarza w więziennictwie atmosferę absolutnie niepożądaną. O tym się co prawda nie mówi w artykułach tych panów, którzy są za wprowadzeniem chłosty. Rzecz bardzo przykra, jeżeliby w Rzeczypospolitej miała być wprowadzona, uważam, że to jeszcze zbędne w naszym kraju, w każdym bądź razie sądzę, że to są rzeczy, nad którymi wprzód bardzo głęboko zastanowić się trzeba.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#PWolański">Wspomniałem już o konieczności zrewidowania kodeksów. Otóż kodeks postępowania karnego i cywilnego należy uwolnić od tych przepisów, które niewątpliwie są następstwem tendencyj fiskalnych, np. w pierwotnej redakcji kodeksu postępowania karnego było postanowienie tego rodzaju, zresztą zupełnie słuszne, że gdy szło o prawo ubogich, to można było odwołać się z zażaleniem do drugiej instancji na wypadek odmowy, ażeby nie zamykać drogi człowiekowi w poczuciu swego prawa urażonemu — nie zamykać drogi właśnie do wyższej instancji dlatego, że jest za biedny i dlatego, że ewentualnie wyższa instancja inaczej na sprawę by się zapatrywała, To są rzeczy, które uważam, że bez żadnej szkody, bez wielkiego trudu do sądownictwa można wprowadzić. Muszą i w kodeksie postępowania cywilnego ulec zmianie takie przepisy, jak np. o nie doręczaniu wyroków, o nie doręczaniu wyroków Sądu Najwyższego.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#PWolański">Proszę Wysokiej Izby! Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na rzecz, o której przed chwilą mówiłem, a mianowicie na zanadto słabą obsadę posad sędziów i prokuratorów oraz urzędników kancelaryjnych, przeciążenie których jest wiadome — zresztą o tym wspominano.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(Głos: Przez to się nie zmniejszy ilości więźniów.)</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#PWolański">To jest inna kwestia, Panie Kolego. Mówię o moim stosunku do ludzi przeciążonych pracą. Bo nie tylko zapełnienie więzienia jest następstwem działalności sądu, ale są i cywilne sprawy. Idzie o to, Wysoka Izbo, że wiąże się tutaj także to ze sprawą, o której już mówił p. Zakrocki, mianowicie ze sprawą niezawisłości sędziowskiej, która szwankuje znowu przez oszczędnościowy system, wprowadzony przy obsadzie całego szeregu stanowisk przez asesorów, angażowanych zaledwie na trzy miesiące, a więc zawisłych w swoim orzekaniu, przejętych strachem przed najbliższą przyszłością, bo po trzech miesiącach można im całkiem dobrze wypowiedzieć służbę.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#PWolański">Ponadto muszę zwrócić uwagę na rzeczy, dotyczące południa Rzeczypospolitej Polskiej, o załatwienie których bardzo prosiłbym Pana Ministra,. Przede wszystkim, co już poruszyłem poprzednio, a pewne obietnice z niektórych stron w sprawie załatwienia tego były dane, idzie mi o sprawę reaktywowania sądu okręgowego w Sanoku. Przed chwilą p. kolega Morawski zwrócił się znów do mnie w tej sprawie, ażeby podkreślić, że nie jest to sprawa ludności ukraińskiej, ale sprawa ogółu ludności. W tych stronach ludność o przeważającym odsetku polskim jest zainteresowana po prostu w terytorialnym rozmieszczeniu okręgu rzeszowskiego i sanockiego. Idzie o to, ażeby udostępnić tym ludziom ten sąd, który ich miejscowości jest najbliższy.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#PWolański">Co do odcinka polityki językowej w sądownictwie pozwolę sobie zauważyć, że od czasu moich poprzednich przemówień de facto nic się nie zmieniło na tym odcinku. Jest faktem, że w ostatnich czasach — o czym już wspominał na Komisji Budżetowej kol. Celewicz — naprawdę wprowadza się rzeczy, które dziwią. Dotychczas przywykliśmy przysięgę, składaną wedle naszego wyznania, składać w naszym ojczystym języku. Tymczasem od jakiegoś czasu, zdaje się, że na skutek jakiegoś zarządzenia — wiemy, że szereg okólników był nieujawniony — zarządza się odbiór przysięgi od stron względnie świadków Ukraińców wyłącznie w języku polskim, państwowym.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Całkiem słusznie.)</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#PWolański">Nie wiem, czy całkiem słusznie. Mam wrażenie, że Panu zależało by na tym, ażeby np. przed sądem niemieckim składać przysięgę w języku ojczystym.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#komentarz">(Głos: Żydzi też by chcieli składać przysięgę w swoim języku.)</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#PWolański">To jest co innego. To jest rzecz wysoce osobista, dotykająca osobistych uczuć i tego najświętszego przekonania, tego nie wolno nikomu odbierać. Proszę Wysokiej Izby, mogę zaznaczyć, że w znanym mi Sądzie znalazł się jeden tylko „buntownik”, że tak powiem, a to pochodzący właśnie z zaboru niemieckiego, młody człowiek odważny i z charakterem, który nauczył się roty przysięgi po ukraińsku i on ją stale odczytuje, odbierając przysięgę od Ukraińców. Zresztą w niewielu sądach i niewielu sędziów się odważa to zrobić. Człowiek, pochodzący z zaboru niemieckiego, Polak o głębokich narodowych przekonaniach rozumie, że jest to rzecz święta i należy ją uszanować.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#komentarz">(P. Celewicz: Ale był za to ukarany.)</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#PWolański">Nie był ukarany, bo był dość odważny. Muszę wreszcie wspomnieć o takiej sprawie, jak np. doręczanie nam w ojczystym języku orzeczeń sądowych, stosownie do przepisów ustawy owego „sławnego” Stanisława Grabskiego, o którym wczoraj tak dużo mówiono. Otóż wcale nie wykonuje się doręczania na nasze żądanie orzeczeń sądowych w naszym języku. A jest przecież ustawa! Co prawda ustawy bardzo często są łamane przez życie, jednakowoż nie uchodzi w sądzie absolutnie, by ustawy były łamane.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#PWolański">To są rzeczy, o których chciałem po krótce mówić. Czas mój upłynął, więc kończę.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Olszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Wysoka Izbo! Przede wszystkim chciałem podkreślić, że wyda je mi się, że p. referent wykroczył w swym referacie poza ramy tegoż referatu, gdyż replikując na zarzuty w stosunku do p. Ministra Grabowskiego, jak również na zarzuty, które zostały rzucone z trybuny senackiej!, wydaje mi się, że postąpił niewłaściwie. Ta część repliki p. referenta nie ma nic wspólnego z obiektywizmem referenta, który winien ustalać tylko stan faktyczny.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#StefanBłażejOlszewski">Kiedy p. Minister Grabowski obejmował urząd w Ministerstwie Sprawiedliwości, to miał za sobą całą opinię publiczną w kraju i wielki prestiż moralny, miał takie atuty, które, zdawało by się, w sposób dostatecznie łatwy można wyzyskać, aby jeszcze bardziej podkreślić zaufanie społeczeństwa w stosunku do osoby p. Ministra Grabowskiego. Niestety, po dłuższym przeciągu czasu urzędowania p. Ministra Grabowskiego jesteśmy już dostatecznie uświadomieni na podstawie szeregu posunięć, które zostały dokonane właśnie za pośrednictwem p. Ministra Grabowskiego. Mnie się wydaje, proszę Wysokiego Sejmu, że w Ministerstwie Sprawiedliwości powstała specjalna atmosfera, którą nazwałbym atmosferą wszechwładzy urzędu prokuratorskiego. Sądownictwo i urząd prokuratorski rozwijały się w toku wieków, ich zakres urzędowania polega ściśle na ustawie. Nie jest dobrze dla szerokich warstw ludności, nie jest dobrze dla społeczeństwa, jeżeli urząd prokuratorski staje się zależnym od administracji, a od urzędu prokuratorskiego staje się coraz bardziej zależne niezawisłe sądownictwo. Cały szereg procesów, które wszczęto z inicjatywy p. Ministra Grabowskiego, ta czystka, którą przeprowadził p. Minister Grabowski w resorcie Ministerstwa Sprawiedliwości, wydaje się, nie doprowadziła do pożądanych rezultatów. P. Minister Grabowski jest zwolennikiem specjalnie wysokich sankcyj karnych. Stanowisko w tym kierunku zajął już na zjeździe w Katowicach. Przy pomocy sankcyj karnych miał zmniejszyć liczbę przestępstw w Polsce. Przeciw takiemu stanowisku zastrzegł się cały niezależny świat myśli prawniczej; wszyscy niezależni prawnicy są odmiennego zdania. Wiemy doskonale, że przestępstwa należy zwalczać w drodze poprawy warunków socjalnych, że trudne warunki socjalne sprzyjają wzrostowi przestępczości. Za pomocą sankcyj karnych żaden ustawodawca, ani żaden organizator przestępstw nie zwalczy. Wyniki całej akcji są wiadome. Mnie się zdaje, że zapowiedź surowych sądów nie była potrzebna w stosunku do sędziów posiadających duże doświadczenie, natomiast w stosunku do całego szeregu innych sędziów spowodowała, że sędziowie ci, powodowani zwykłym oportunizmem, wydają wyroki zbyt surowe wbrew ich własnemu przekonaniu. Rezultaty, Wysoka Izbo, są również znane. Przestępczość wzrasta. Więzienia są przepełnione i w niedługim czasie będziemy musieli uchwalić nową amnestię, żeby zwolnić przestępców z więzień.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#komentarz">(P. Bakon: Jak p. Grabowski nie był ministrem, przestępczość była mniejsza?)</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#StefanBłażejOlszewski">Nie rozchodzi mi się o to, czy poprzednio było lepiej, czy była właściwa polityka, ale chodzi o stosowanie zbyt surowych sankcyj w stosunku do wzrastającej przestępczości w kraju.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#StefanBłażejOlszewski">Osiągnąłby p. Minister Grabowski pożądany wynik przy skoordynowaniu współpracy z resortami innych ministerstw, a zwłaszcza z resortem Ministra Pracy i Opieki Społecznej, dopiero skoordynowane wysiłki mogą zapobiec wzrastającej w sposób zastraszający przestępczości w kraju.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#StefanBłażejOlszewski">Proszę Wysokiej Izby, jeśli chodzi o niższych funkcjonariuszów sądowych, to sytuacja ich jest bardzo groźna. Znam takie wypadki, że w sądach sędziowie i funkcjonariusze sądów opodatkowują się, ażeby za tę sumę stworzyć nowy etat, nie istniejący w danym sądzie, wobec przepracowania niższych funkcjonariuszów w sądownictwie. P. Minister Grabowski powinien walczyć na posiedzeniu Rady Ministrów o zwiększenie etatów, a zwłaszcza etatów niższych funkcjonariuszów sądowych. Nie jest słuszne, żeby sędzia galopował z wyrokami, gdy sędzia zdoła w drodze wyroków dokonać pewnego wyścigu pracy, to oczywiście praca utyka, jeśli chodzi o zaplecze sądownictwa — niższych funkcjonariuszów, których stanowczo jest za mało. Funkcjonariusze ci są przepracowani, a ponadto za mało jest etatów w sądownictwie.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#StefanBłażejOlszewski">P. Minister Grabowski zapowiedział na komisji czy też podkomisji zniesienie stanowisk pisarzy hipotecznych okręgowych, będących synekurami i wprowadzających zamęt w sądownictwie. Jednakże obietnica ta dotychczas nie została spełniona i oczekujemy z niecierpliwością na faktyczne jej zrealizowanie.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#StefanBłażejOlszewski">Proszę Wysokiej Izby, mnie się wydaje, że nie jest właściwą droga, na którą kieruje p. Minister Grabowski resort Ministerstwa Sprawiedliwości. Mnie się wydaje, że p. Minister Grabowski prowadzi Ministerstwo Sprawiedliwości w wielką nieznaną.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(P. Bakon: To tylko Panu tak się wydaje.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hofman.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! Pewne fragmenty — zwłaszcza w części polemicznej p. referenta — przyznam się nie przekonały mnie. Swojego czasu skierowałem w stronę p. Ministra szereg pytań. Między innymi słyszeliśmy dzisiaj odnośnie rozprawy adwokata Szumańskiego — przyznam się, że p. referent nie przekonał mnie — że winna być załatwiona ta sprawa przy drzwiach zamkniętych.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#JakubHoffman">Jeśli chodzi o pewne inne momenty, poruszone przez p. referenta, to z jednej strony kara chłosty, a z drugiej sprawa takiego czy innego ujęcia kultury poprzez ludność wiejską i ustosunkowania się z powodu takiego czy innego stanu kultury do całego szeregu zjawisk, będących w Państwie i należących do resortu Ministerstwa Sprawiedliwości, także mi nie odpowiadają. Zaznaczam, że mnie nie, może komuś innemu — tak.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#JakubHoffman">Natomiast przechodzę do innej rzeczy. Już przy pierwszym czytaniu budżetu wyraziłem się, że wymiar sprawiedliwości jest to najczulszy instrument administracji Państwa, bo jest to instrument, który wychowuje obywatela i poprzez wymiar sprawiedliwości działa się nie tylko wychowawczo, ale także i społecznie. Jeżeli popatrzę na szereg zjawisk, to muszę przyznać, że one mnie dalej dziwią.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#JakubHoffman">Rok temu mówiłem, że niejednokrotnie mamy w społeczeństwie tego rodzaju zjawiska, gdzie z punktu widzenia czysto formalnego, prawniczego wszystko jest w porządku, ale z punktu społecznego nie jest w porządku. Dam kilka konkretnych przykładów. Na Wołyniu była wielka rafineria cukru, która od r. 1923 jest w stanie upadłości. Fabryki już właściwie nie ma. Wszystkie narzędzia są sprzedane, mury rozebrane, sprawa jednak nie jest załatwiona, sprawa się ciągnie i 150 robotników mieszka w tych domach, nie wiadomo co dalej będzie — sprawa ta tak długo się wałkuje. Prawnie wszystko jest w porządku, społecznie — nie.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#JakubHoffman">Dam inny przykład z ziemią. Chłopi w zdołbunowskim odkupili dawno jeszcze od hrabiego ziemię. Wtedy na podstawie ówczesnego prawa rosyjskiego nie mogli przeprowadzić zmiany tytułu własności. Ten pan, mając dług w dawnym banku połtawskim, przerzucił go na bank wileński. Bank wileński pociąga do odpowiedzialności chłopów, a oni zapłacili swojego czasu za ziemię — a teraz część tego długu w banku wileńskim. Ostatecznie ponieważ ten pan nie zapłacił długów, chłopi wyrzucani są z ziemi.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#komentarz">(Głosy: To należy do rolnictwa.)</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#JakubHoffman">Nie! chodzi o prawne działanie, ponieważ jeżeli przyjdę ja czy ktoś inny i powiem — był taki dowcip — że sprzedałem pomnik Zygmunta, to będzie oszustwo, bo to nie jest moja własność. Jeżeli ten pan zaciąga dług na ziemię, która nie jest już jego własnością, to tu powinna wkroczyć sprawiedliwość. Ale nie mą tego jeszcze i to się ciągnie i ciągnie i mógłbym dać przykładów całą masę. Właśnie o to mi chodzi — o oddziaływanie wychowawcze i społeczne tego wymiaru sprawiedliwości, bo od tego ten wymiar jest.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#JakubHoffman">Dalej jeżeli chodzi o pewne momenty, które dawniej poruszałem, to nie otrzymałem odpowiedzi na sprawę najścia na redakcję „ABC.” w sprawie Dziadosz-Zajączkowski, ale przejdę teraz do innych momentów. Ostatnio byliśmy świadkami wielkiego procesu w Lublinie. Procesy różnie się prowadzi i różne jest przeprowadzanie takich czy innych wyroków, ale zastanowiła mnie jedna rzecz dość ciekawa, mianowicie informacje dostarczane prasie i ilustrowanie przez prasę takich czy innych momentów. Czytając pewne momenty i fragmenty w tej prasie, mianowicie w „Głosie Lubelskim”, znajdujemy tam takie zdanie: „Kiedy adwokaci zapytują, dlaczego ci świadkowie mówią dzisiaj inaczej aniżeli dawniej, odpowiada im się: Gdyż nie byli jeszcze wówczas duchowo przygotowani”. Proszę Panów, co to ma znaczyć, gdy prokurator mówi w ten sposób? Ja tego nie rozumiem. To jest tak niezrozumiałe, że ja to muszę podkreślić. Prokurator nie może powiedzieć, że ktoś jest czy nie jest duchowo do odpowiedzi na pytanie przygotowany. Jeżeli chodzi o tego samego prokuratora p. Boryczko, muszę stwierdzić, że na podstawie tych jego działań na Wołyniu nie mam absolutnie zaufania, że ta sprawa przez niego prowadzona jest zupełnie à jour. Jeżeli ten człowiek jako prokurator potrafił wkroczyć — konkretnie powiem — we Włodzimierzu Wołyńskim i nieprawnie zachować się w tamtejszym magistracie i pewne poczynić nieprawne zarządzenia, to siłą faktu ja nie mam także zaufania do tego pana, że on te sprawy poprowadzi w Lublinie tak, jak należało by poprowadzić.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Głos: Ale duchowo może był nieprzygotowany.)</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#JakubHoffman">Nie wiem, czy był on duchowo przygotowany.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#JakubHoffman">Jeżeli teraz chciałbym się przyjrzeć działalności obecnego p. Ministra na tym jego odcinku, to siłą faktu muszę stanąć na stanowisku jak to było przedtem, zanim on przyszedł, i co dalej się działo. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że cały szereg ludzi dawniej uskarżało się na nieodpowiedniego ministra, który był poprzednio, to gdy ten nowy przyszedł i zastał stan — powiedzmy sobie — niezadowalający, należało oczekiwać, że to wszystko za jego urzędowania będzie naprawione właśnie w tym duchu, o którym mówiłem, wychowawczym i społecznym. Tymczasem, co widzimy? Dosyć ciekawe zjawisko, które pozwolę sobie porównać z zupełnie inną dziedziną. Swego czasu czytałem książkę pod tytułem „Bibuła”, autor na ogół znany jest wszystkim. Tam, gdy się czyta tę książkę, przewijają się w niej dwa typy w pracy społecznej i politycznej: typ propagandy i typ reklamy. Na czym polega różnica? Na tym, że człowiek pozyskany poprzez reklamę bardzo łatwo odpada, natomiast człowiek pozyskany przez propagandę jest przerobiony i tak nastrojony, iż jest człowiekiem pewnym. Jeżeli teraz przejrzę te różne procesy, jakie się działy i ten wielki huk, który się koło nich tworzył, to muszę się zastanowić, czy w oddziaływaniu wychowawczym na społeczeństwo było to działanie propagandowe, czy też raczej działanie reklamowe. Dochodzę do przekonania, że nie było to oddziaływanie propagandowe. P. Minister przez to swoje oddziaływanie nie pozyskał społeczeństwa, nie oddziałał wychowawczo ani społecznie, jak by tego po nim oczekiwać należało. A p. Minister, jak już wpierw powiedziałem, przyszedł wtedy, kiedy było źle i oczekiwaliśmy, że będzie lepiej. Przyszedł i zapowiedział, czy to w Katowicach, czy bodaj tu, w tej Izbie lub na komisji, że przeprowadzi cały szereg zmian, przeczyści, naprawi itd. Jakoś tego nie widać. Widać, powiedziałbym, nawet coś wręcz przeciwnego, co już zresztą tutaj niektórzy mówcy podkreślali, że zaufanie społeczeństwa do tego resortu na ogół opadło, zmalało. Dlaczego tak się stało, nie wiem. Widzę w tym raczej to, co powiedziałem, że tutaj nie było tego głębszego działania poprzez propagandę, tylko było to płytsze, bardziej ruchliwe co prawda, ale to działanie, które w „Bibule” jest ujęte w typie reklamy. Jeżeli chodzi teraz o wynik, to muszę powiedzieć, że na przestrzeni tego czasu, gdzie działał p. Minister, po skontrolowaniu przeze mnie jego działalności muszę stwierdzić, że zaufania do tego Ministra nie mam.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Krzeczunowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#KornelKrzeczunowicz">Wysoka Izbo! Zapisałem się do głosu, aby gorąco poprzeć rezolucję! zgłoszoną przez p. sprawozdawcę. Sądzę, że ma ona zupełnie zasadnicze znaczenie. Niezależność sędziowska bowiem, oparta na przepisach prawa, musi być także przede wszystkim poparta odpowiednim uposażeniem materialnym, a wiemy wszyscy, jak źle pod tym względem stoimy. Rezolucja p. Siody, zgłoszona już w Komisji Budżetowej, która była zresztą innej treści, szerszej, bardziej skomplikowanej i może mniej zrozumiałej, przepadła tam nieznaczną większością głosów, zdaniem moim, tylko na skutek niedostatecznego zrozumienia jej treści. Rezolucja, którą zgłosił obecnie, jest tak jasna, krótka i lapidarna, że sądzę, żadnych wątpliwości nasuwać nie powinna.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#KornelKrzeczunowicz">Jeżeli już mówię o niezależności sędziów, nie mogę tu nie podkreślić tego, co już wyjął mi z ust kolega Zakrocki, przemawiając w dzisiejszej dyskusji. To są rzeczy niesłychanie ważne i tak zasadnicze, że nie mogą być pomijane milczeniem. Muszę z obowiązku poselskiego zreferować, jak w terenie, w szerokich kołach publiczności, powiedzmy elity tej publiczności — inteligencji — kołach prawników, jest określona możliwość mianowania sędziów notariuszami, Nazywa się to krótko i węzłowato „jawnym przekupstwem”. To jest głos publiczny, a nie mój pomysł.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#komentarz">(Głosy: Jak?)</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#KornelKrzeczunowicz">Jawne przekupstwo.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Przymiotnik jest pewny, rzeczownik niebardzo.)</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#KornelKrzeczunowicz">Ponieważ sprawę tę szczegółowo poruszał kolega Zakrocki, nie będę dłużej przy niej się zatrzymywał.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#KornelKrzeczunowicz">Pragnę przejść do innego przedmiotu. Bardzo ważne zagadnienie, które opinię publiczną nieraz w przykry sposób dotyka, jest to sprawa nadmiernego szafowania aresztem prewencyjnym, który okazuje się w końcu nieraz, że stosowany był do osoby zupełnie niewinnej. Ostatnio dowiedziałem się o wypadku, gdzie podejrzany już 3-ci rok w areszcie prewencyjnym siedzi. Sądzę, że to jest wyraźne przekroczenie, jeżeli nie formalnych przepisów, to napewno ducha naszego ustawodawstwa. Również ważną rzeczą byłoby, ażeby przyspieszyć wymiar sprawiedliwości. Mam tu na myśli najdrobniejsze sprawy, które nieraz zalegają latami całymi. Gdy przyjdą wreszcie na porządek dzienny, są już zupełnie nieaktualne i dawno zapomniane. Kara w takich sprawach — mam tu na myśli postępowanie karne — jest tak spóźniona, że całkiem inny jest jej efekt, niż wtedy, gdyby była w czasie właściwym wymierzona.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#KornelKrzeczunowicz">Pragnę również tutaj zauważyć, że tego rodzaju przyśpieszenie byłoby bardzo wskazane w postępowaniu administracyjno-karnym, a w szczególności przez rozszerzenie postępowania mandatowego na wszystkie gminy na całym terenie Państwa. Już posłanka Prystorowa podniosła tę rzecz na Komisji Budżetowej, mówiąc, że kresy wschodnie są pozbawione tej procedury ułatwionej, przyśpieszonej, dogodniejszej dla ludności, bo odbywającej się w urzędzie gminnym, podczas gdy inne dzielnice to mają; w innych dzielnicach te rzeczy załatwiają na podstawie upoważnienia władze administracyjne, na kresach wschodnich to postępowanie do tej pory nie istnieje. Było by bardzo wskazane, aby i tam to jak najprędzej wprowadzić.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#KornelKrzeczunowicz">Na koniec powrócę do zagadnienia, które poruszałem już na Komisji Budżetowej, do zagadnienia palącego, do zagadnienia niesłychanie ważnego, jeżeli chodzi o stan prawny dzielnicy, którą reprezentuję, to jest kresów południowo-wschodnich. Od dwudziestu kilku lat zniszczone wskutek wojny księgi gruntowe do tej pory nie zostały zrekonstruowane. Wytwarza to stan zupełnie anormalny, stan zupełnej anarchii prawnej. Sądzę, że najwyższy czas, ażeby dotacje na ten cel w budżecie odpowiednio podnieść i przyśpieszyć działalność sądów w kierunku rekonstrukcji tych ksiąg. Nie można bowiem dłużej tolerować tego stanu, w którym pewność własności i posiadania znajduje się pod znakiem zapytania, a wszelkie transakcje, wszelkie kredyty hipoteczne są całkowicie zahamowane.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#KornelKrzeczunowicz">Tę ostatnią sprawę bardzo gorąco polecam Panu Ministrowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Bilak.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#StepanBilak">Wysoki Sejmie! Prawidłowy wymiar sprawiedliwości jest tak ważnym czynnikiem w państwie, że należy unikać wszystkiego, co by mogło wiarę i zaufanie społeczeństwa do tego wymiaru zachwiać lub osłabić. Niestety, w społeczeństwie daje się w ostatnich czasach zauważyć pewien brak wiary w prawo i wymiar sprawiedliwości. Przyczyny niektóre ku temu są natury ogólnej i o nich wspomniano już z tej trybuny, ale są nadto przyczyny natury specjalnej, które dotyczą społeczeństwa ukraińskiego, i o tych przede wszystkim chcę tu wspomnieć.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#StepanBilak">Na czoło tych przyczyn wysuwa się fatalna polityka personalna Ministerstwa Sprawiedliwości w stosunku do narodowości ukraińskiej. Ilość sędziów narodowości ukraińskiej na terenie przez nas zamieszkałym nie tylko nie odpowiada procentowemu stosunkowi naszej ludności, nie tylko nie wzrasta w porównaniu do dotychczasowej ilości, ale maleje wskutek nieprzyjmowania nowych kandydatów stanu sędziowskiego do służby państwowej i skutkiem przedwczesnego przenoszenia sędziów na emerytury. A ci sędziowie Ukraińcy, którzy pozostają w służbie sądowej, chociaż są zdolnymi prawnikami i dobrymi sędziami, niestety jedynie z przyczyn natury politycznej, a szczególnie tej, że są narodowości ukraińskiej, nie mają dostępu do wyższych stanowisk w sądownictwie, nie są mianowani prezesami sądów okręgowych, wiceprezesami sądów apelacyjnych, a już w ogóle nie dopuszcza się ich do służby prokuratorskiej. Sądziliśmy, że na terenie apelacji lwowskiej po ustąpieniu prezesa sądu apelacyjnego p. Zielińskiego i po jego słynnych redukcjach z roku 1932 zapanują stosunki znośniejsze. Niestety, także po mianowaniu dwóch dalszych nowych prezesów sądu apelacyjnego we Lwowie stosunki te w niczym nie poprawiły się i nie tylko do służby sędziowskiej, ale też do służby w charakterze urzędników sądowych, komorników i niższych funkcjonariuszów sądowych obecnie Ukraińców wcale się nie przyjmuje. Uważam, że dzieje się to niesłusznie i w ten sposób narusza się równouprawnienie narodowości ukraińskiej w obejmowaniu posad i służby państwowej.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#StepanBilak">Jeszcze może gorzej niż w stosunkach personalnych na terenie sądownictwa dzieje się w notariacie. Do niedawna jeszcze na 134 notariuszów na terenie apelacji lwowskiej było 26 Ukraińców, ale i tu przyszły redukcje tak, że obecnie, choć ilość notariuszów została powiększona do 150, zaledwie 18 notariuszów jest narodowości ukraińskiej. I tu nie przyjmuje się znowu z przyczyn narodowościowego charakteru Ukraińców do służby w notariacie. Asesorowie narodowości ukraińskiej, choć tak nieliczni, czekają po 20 i dłużej lat zanim zostaną mianowani notariuszami, a w ostatnich czasach nie mianowano ani jednego notariusza narodowości ukraińskiej. Sądzimy, że mamy prawo zwrócić się do Ministerstwa Sprawiedliwości z uzasadnionym roszczeniem, ażeby tylko przyczyny rzeczowe, ażeby tylko kwalifikacje osobiste były tym sprawdzianem, który będzie decydował o nadaniu posady czy w sądownictwie czy w notariacie i ażeby przynależność do innej narodowości aniżeli polska nie była przeszkodą do objęcia urzędu.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#StepanBilak">Drugą poważną naszą bolączką, w szczególności na terenie sądu apelacyjnego lwowskiego, są ograniczenia w używaniu języka ukraińskiego. O sprawie tej mówiłem już w ubiegłym roku przy sposobności debaty nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości, a w szczególności w dniu 16 lutego 1937 r., więc nie będę tego powtarzał, ale chcę wyjaśnić, że niestety nawet obowiązująca obecnie ustawa językowa z dnia 31 lipca 1924 r., zapewniająca tylko skromne uprawnienia językowe dla nas, należycie stosowana nie jest, w jej stosowaniu robi się trudności. A my przecież mamy za sobą na terenie ziem, na których mieszkamy, długoletnie konstytucyjne uprawnienia. Jeszcze konstytucja austriacka z r. 1867 dała nam o wiele większe uprawnienia językowe od tych, które mamy obecnie. A przecież w miarę wzrostu postępu ogólnoludzkiego, w miarę wzrostu kultury narodu ukraińskiego i te prawa powinny być znacznie rozszerzone.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#StepanBilak">W dziedzinie praw językowych nie tylko nie wykonuje się przepisów, dotyczących wyroków, orzeczeń i innych załatwień sądowych, ale od dwóch lat, o czym zresztą było już tu dzisiaj mówione, jesteśmy świadkami bardzo przykrego i bolesnego dla ludności ukraińskiej zjawiska robienia trudności w składaniu przysięgi w języku macierzystym. Jeżeli poruszam tę sprawę, mimo tego, że mówił już o niej kolega Wolański, a wczoraj kolega Witwicki, to czynię to dlatego, że tak jak ustawodawstwo karne i cywilne i w ogóle wymiar sprawiedliwości przywiązuje do przysięgi wielką wagę, tak i my przywiązujemy do niej tę wagę. Przysięga jest w pierwszym rzędzie aktem religijnym, a w drugim dopiero sądowo-proceduralnym, mającym na celu skłonienie świadka czy strony do zeznawania szczerej prawdy. Przeprowadzenie więc przysięgi w języku innym aniżeli w macierzystym jest sprzeczne z uczuciem religijnym ludności ukraińskiej, a jest ono również niewątpliwie i obrazą praw językowych ludności. Sąd Najwyższy w orzeczeniu Zgromadzenia Ogólnego nr 1 z 1926 r. wyraźnie orzeka, że prawo strony i świadka do używania w słowie języka macierzystego obejmuje według ustawy językowej z r. 1924 także prawo do złożenia przysięgi w tym języku. Przysięga jest niejako modlitwą, jest niejako intymną rozmową człowieka wierzącego z Bogiem, a więc słusznym jest, aby właśnie tej przysiędze nadano wszystkie możliwe formy aktu religijnego. Ta okoliczność zniewala nas do gorącego apelu do p. Ministra Sprawiedliwości, aby sprawa przysięgi w języku macierzystym dla ludności ukraińskiej została uregulowana jak najprędzej w sposób słuszny i zgodny z poczuciem religijnym tej ludności, tudzież z obowiązującymi prawami językowymi.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#StepanBilak">Niestety jesteśmy świadkami, że młodsi sędziowie i prokuratorzy nie odnoszą się z należytym szacunkiem do godności naszego narodu. Podczas gdy — co stwierdzam z całą przyjemnością — starsi sędziowie czynią to prawie bez wyjątku, to niestety u młodszego narybku sędziowskiego i prokuratorskiego spotykamy się z zupełnie odmiennym stanowiskiem. I tak miałem wczoraj w ręku akt oskarżenia, wydany w sprawie Ochrymowicza i tow. przez prokuratora Sądu Okręgowego w Tarnopolu, w którym p. prokurator w akcie oskarżenia, a więc w dokumencie publicznym, kilkakrotnie o narodzie ukraińskim używa wyrażenia „t. zw. ukraińcy”. Uważam, że podobne wyrażenie w dokumencie publicznym czynnika, będącego współczynnikiem wymiaru sprawiedliwości, godzi w naszą godność narodową. Nie zawahalibyśmy się przeciw p. prokuratorowi pójść na drogę sądową, ale niestety obowiązujący przepis art. 152 k.k., mówiący o lżeniu i zniewadze narodu, według orzecznictwa Sądu Najwyższego stoi na stanowisku, że tylko lżenie i zniewaga narodu polskiego są chronione przez kodeks karny, naród ukraiński tego rodzaju ochrony w obowiązujących przepisach karnych nie ma. Chcielibyśmy w imię tej praworządności, ażeby sędziowie naprawdę byli sędziami, a nie, powiedzmy, urzędnikami sędziowskimi. Chcielibyśmy, ażeby także i prokurator był tym niezależnym współczynnikiem wymiaru sprawiedliwości, niezależnym od administracji politycznej, bo inaczej naprawdę wiara w wymiar sprawiedliwości musi się zachwiać.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#StepanBilak">Jesteśmy świadkami, jak w ostatnich czasach urzędy prokuratorskie przygotowują coraz to większą ilość aktów oskarżenia przeciw księżom grecko-katolickim. Wczoraj dużo mówiliśmy o tych sprawach. Ale, proszę Panów, jeżeli ten ksiądz grecko-katolicki od dziesiątków lat w jeden i ten sam sposób wypełnia metryki, jeżeli on od dziesiątków lat wypisywał nazwiska w brzmieniu ukraińskim z końcówką „ckyj”, albo „skyj”, to obecnie wnosi się przeciw niemu akty oskarżenia o fałszerstwo dokumentów, czy o poświadczanie nieprawdy, dlatego tylko, że na końcu tych nazwisk podaj e końcówkę w brzmieniu ukraińskim, a nie polskim na „cki” lub „ski”.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#StepanBilak">Pragniemy i my tego porządku. Uważam, że ta właśnie dziedzina, te akty oskarżenia są wykładnikiem zjawiska, o którym dużo pisze się w zawodowej prasie prawniczej, o t. zw. fikcjonalizmie prawniczym. Zupełnie słusznie w listopadowym numerze miesięcznika „Głos Sądownictwa” p. Zygmunt Łubkowski w artykule p.t. „Fikcjonalizm prawniczy” powiada: „Mnogość niezwykła talmudycznie zredagowanych przepisów prawnych, nakazów, zakazów, sankcji karnych, połączonych z „fikcjonalizmem prawniczym” normalnej praktyki urzędowej, nie liczącej się z wymogami życia — stanowi jakby sidła zastawione na drogach, którymi chadza spokojny obywatel. Chodzi nam o to, ażeby i ta rzecz była uregulowana, ażeby została uregulowana zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem, chcemy, aby nie było sprzeczności w orzecznictwie i ażeby czynnik wymiaru sprawiedliwości, do którego pragniemy mieć zaufanie i szacunek, był naprawdę w 100% niezależnym.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#StepanBilak">Omawiając sprawy resortu Ministerstwa Sprawiedliwości muszę dotknąć jeszcze jednej przykrej sprawy, a to sposobu traktowania więźniów narodowości ukraińskiej, w pierwszym rzędzie więźniów politycznych. Więźniom ukraińskim nie zezwala się na korzystanie z książek i gazet w języku ukraińskim, chociaż gazety te i książki są cenzurowane, a więc przez władze stanowczo dozwolone, chociaż w tym samym czasie nie robi się innym więźniom najmniejszych trudności w korzystaniu z książek i gazet w języku polskim. Robi się trudności w korespondencji więźniów, prowadzonej w języku ukraińskim, robi się nawet trudności przy używaniu języka ukraińskiego przy sposobności widzenia więźniów z rodzinami. Zasłaniają się władze tym, że wśród urzędników czy strażników więziennych, nie ma takich, którzy znają język ukraiński. To nie może i nie powinno być przyczyną, by więzień, przede wszystkim śledczy, więzień, co do którego jeszcze nie zapadło ostatnie słowo wymiaru sprawiedliwości, przedwcześnie był karany i by w ogóle więźniów pozbawiano możliwości używania języka ukraińskiego, czy też czytania książek w języku ukraińskim. Dalej, co ważniejsze nawet robi się pewne trudności w dostarczaniu żywności więźniom śledczym, a racje, które są dozwolone regulaminem, są niewystarczające. Uważam, że należy ten regulamin zmienić. Jeżeli chodzi o racje żywnościowe, nie zapominajmy, że na skutek przeludnienia więzień, o którym dzisiaj tyle mówiono, stosunki higieniczne w więzieniach są bardzo ciężkie i przykre, choroby i śmiertelność zwiększają się, a są wywołane właśnie tymi stosunkami. Uważam, że jest rzeczą nie tylko sprawiedliwości, ale ludzkości, ażeby temu nieosądzonemu więźniowi umożliwić utrzymanie stanu zdrowia, uchronić go przed upadkiem sił, a może nawet i utratą życia.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#StepanBilak">Opieka religijna dla więźniów grecko-katolickich nie jest wystarczająca z powodu braku odpowiedniej ilości kapelanów grecko-katolickich. W związku z poruszonymi tu sprawami zwracam się do Pana Ministra, aby je uregulował i aby również w regulaminie więziennym, idąc śladem głoszonej dziś indywidualizacji kary przewidział, że dla więźniów młodocianych, więźniów, którzy się dopuścili czynów natury politycznej z pobudek ideowych, nie wchodząc w ich bliższą ocenę, bo ta jest Panom wiadoma, kara była tylko pozbawieniem wolności, a nie karą zasądzającą ich na utratę zdrowia czy życia, aby te rzeczy były uregulowane zgodnie z poczuciem ludzkości i sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#StepanBilak">Przyłączam się w zupełności do tych głosów, które dziś tu padły w sprawie najszybszego uregulowania i rekonstrukcji ksiąg gruntowych przy sądach grodzkich na terenie apelacji lwowskiej. Jest jeszcze szereg sądów grodzkich, przy których te księgi gruntowe nie zostały odnowione, chociaż zniszczone były one jeszcze w czasie wojny. To powoduje chaos prawny w stosunkach własności i prawa posiadania. W związku z tym pozostaje jeszcze jedna sprawa. Od czasu wprowadzenia w myśl art. 82 obowiązującej ustawy notarialnej przymusu sporządzania aktów notarialnych, dotyczących przeniesienia prawa własności, czy w ogóle praw hipotecznie zabezpieczonych, chaos prawny wcale nie zmalał, ale jeszcze bardziej wzrósł. Ludność z jednej strony może nieprzyzwyczajona jest do aktów notarialnych, z drugiej strony z powodu bardzo wysokich opłat notarialnych przeprowadza cały szereg transakcyj z przeniesieniem własności związanych i transakcyj kupna-sprzedaży bez tych aktów notarialnych. I to właśnie bardzo powiększa chaos prawny.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#StepanBilak">W sobotę 12 lutego b.r. odbyła się we Lwowie narada gospodarcza wszystkich trzech województw w obecności panów reprezentantów Rządu. Prezes izby rolniczej p. Papara podniósł tam potrzebę uchylenia przymusu notarialnego, w szczególności gdy chodzi o drobnych posiadaczy gruntów, jako rzecz pierwszorzędnej wagi, I ciekawa rzecz, że ten moment rada gospodarcza, złożona z przedstawicieli wszystkich zawodów gospodarczych ze wszystkich trzech województw, przyjęła oklaskami, dając tym wyraz, że ta sprawa jest konieczna i piekąca. Apeluję więc, ażeby Ministerstwo Sprawiedliwości na kwestię tę zwróciło poważniejszą uwagę i przywróciło ten stan, który był w naszej dzielnicy poprzednio, który był wystarczający i dobry, a w szczególności, ażeby akty kupna-sprzedaży ziemi mogły być sporządzane bądź w sądzie, bądź na podstawie legalizacji podpisów stron przez sądy lub notariaty.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#StepanBilak">Chciałbym jeszcze poruszyć jedną sprawę i proszę łaskawie o przedłużenie mi na 2 minuty czasu przemówienia. Powiem w dwóch zdaniach o sprawie adwokatury i o sądach przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#StepanBilak">O adwokaturze będziemy mieli możność szerzej mówić przy sposobności rozpatrywania projektu ustawy o zmianie ustroju adwokatury. Ale już dziś chciałbym Wysokiej Izbie zwrócić uwagę na to, że problem ten nie jest tylko problemem jednego zawodu, ale jest to kwestia, która ma ogólno-państwowe znaczenie. Ma ona znaczenie dla ogółu społeczeństwa ze względu na to, że adwokatura jest współczynnikiem wymiaru sprawiedliwości, a ma także ten projekt dla nas, dla ludności ukraińskiej, specjalne znaczenie, gdyż zmiana ustroju adwokatury zagraża nam poważnym niebezpieczeństwem uniemożliwienia naszej młodzieży prawniczej wstępowania do zawodu adwokackiego, co tylko może powiększyć bezrobocie tej młodzieży i te przykre stosunki, które u nas panują.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#StepanBilak">W sprawie sądów przysięgłych uważam, że są one potrzebne po głębokiej i poważnej reformie tej instytucji. Ta instytucja jako demokratyczna i dopuszczająca do wymiaru sprawiedliwości czynnik obywatelski winna być nie tylko w naszej dzielnicy utrzymana, ale i rozszerzona na całe Państwo.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#StepanBilak">W kwestii wzrostu przestępczości, o którym tu mówiono, uważam, że chłosta, która została już dawno zarzucona przez ustawodawstwa karne obce, które ją stosowały, nie wstrzyma wzrostu przestępczości. Jeżeli chodzi o przestępczość kryminalną, wstrzyma ją uregulowanie stosunków socjalnych i podniesienie poziomu kultury ludności. Jeżeli chodzi o przestępczość natury politycznej, to wstrzyma ją tylko normalizacja stosunków narodowościowych, oparta na praworządności i równouprawnieniu obywatelskim.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Zabieram głos w dyskusji nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Sprawiedliwości jedynie tylko dlatego, że nie jestem zawodowym prawnikiem. Gdybym zaś był nim, nie przemawiałbym dzisiaj tu, lecz złożyłbym do laski marszałkowskiej projekt ustawy o cywilnych sądach honorowych i obrażonej miłości własnej.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#StanisławHermanowicz">W zakresie zatargów honorowych i zadraśnięć miłości własnej od wieków trwające sobiepaństwo przygodnych zastępców — sekundantów, dowolnie traktujących stronę formalną Dostępowania honorowego, tak skomplikowało dane zagadnienia, iż w Państwie praworządnym na tym odcinku dotychczas jeszcze trwa średniowieczne wielmożnowładztwo. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest negatywny stosunek do odnośnych artykułów oficjalnego Kodeksu Karnego i ustaw prasowych, a zwyczaj... stosowania w praktyce kolidujących ze sobą amatorskich „oficjalnie” tolerowanych kodeksów honorowych.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#StanisławHermanowicz">W języku polskim są mi znane kodeksy: Zygmunta A. Pomiana, Tadeusza Zamojskiego i Eugeniusza Krzemienieckiego oraz 5 wydań Władysława Bozie wieża pod tytułem „Polski Kodeks Honorowy” i wydanie szóste tegoż autora p.t. „Ogólne Zasady Postępowania Honorowego”. Widzimy więc, że ponad kodeksem zwykłym mamy aż tyle nadkodeksów — naturalnie przekreślających wszystko to, co w tym prawie obowiązującym jest nakazane. O kodeksach tych nie będę wypowiadał jedynie własnego zdanie, lecz zacytuję ustępy z miłej lektury — inaczej nazwać nie mogę — naszych prawodawców do spraw honorowych. Tadeusz Zamojski i Eugeniusz Krzemieniecki w wspólnej przedmowie do ich kodeksu honorowego, tak piszą: „Przystępując do układania kodeksu, ...pragnęliśmy w ten sposób zapełnić istniejącą lukę, z nowszych bowiem wydawnictw w tym zakresie, oprócz rzadkości dziś bibliograficznej — kodeksu honorowego Z. A. Pomiana, znajdujemy na półkach księgarskich jedynie „Polski Kodeks Honorowy” Wł. Boziewicza. Dziełko to ukazało się wprawdzie niedawno w drugim wydaniu, nie odpowiada jednak, w naszym przynajmniej przeświadczeniu, tym wszystkim wymogom, jakie podobnym opracowaniom stawiać się zwykło. Aczkolwiek dalecy jesteśmy od mniemania, że kodeks niniejszy zadowoli wszystkich, niemniej sądzimy, że odda on pewne usługi. Pozwalamy sobie wreszcie złożyć wyrazy serdecznej podzięki szanownemu koledze p. Władysławowi Piętce za cenne uwagi i wskazówki, z których skorzystaliśmy” itp. itp. Władysław Boziewicz zaś w przedmowie do piątego wydania swego kodeksu „opiniuje” w danej materii... „są ogółem cztery prace napisane w języku polskim, z których co najmniej dwie zasługują na spokojny wypoczynek w prochach archiwalnych. Tedy nic dziwnego, że w czasach przedwojennych rozwielmożniło się na ziemiach polskich używanie niemieckich kodeksów honorowych i Pan Bóg raczy wiedzieć jakich jeszcze, wprowadzając w polski zwyczaj honorowy fatalne germańskie naleciałości życia burszowskiego, sprowadzając pojedynek do znaczenia rozgrywki sportowej wesołej młodzieży uniwersyteckiej. Zasadnicze wskazówki przy pisaniu tej pracy czerpałem z dzieła majora królewskich wojsk włoskich Gelliego uchodzące za najlepsze w literaturze światowej. Ponieważ jednak dzieła niemieckie pod względem systematyzacji materiału są najjaśniejsze, dlatego w pracy niniejszej rozdział materiału prowadziłem ze wzorem autorów niemieckich”. Pomysłowy i przedsiębiorczy p. Władysław Boziewicz, na rynku księgarskim reklamując swój szósty nakładem własnym wydany Kodeks Honorowy...</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Komisja Kodyfikacyjna tym się nie zajmie. Szkoda mówić.)</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#StanisławHermanowicz">...pod tytułem: „Ogólne Zasady Postępowania Honorowego”, zdyskwalifikował dla dobra sprawy honorowej wszystkie swoje poprzednie kodeksy wydane przez księgarnię J. Czerneckiego w Krakowie, w tym ostatnim zaś autorytatywnie oznajmiając: „zmieniłem cały szereg norm, które okazały się nieodpowiednimi, zamieściłem bardzo wiele nowych przepisów, by uniknąć luk, jakie tak często w poprzednim moim kodeksie dawały się we znaki, usunąłem szereg artykułów, już to kolidujących ze sobą, już to nawet sprzecznych. W tych warunkach nieliczna nawet ilość przepisów dawnych musiała ulec kompletnemu przerobieniu... W ten sposób powoli i w ciągu długiego czasu powstała praca kompletnie nowa, a czy moja intencja, by dać do rąk zastępców podręcznik tak dobry, aby na podstawie tam zawartych przepisów i uwag każdą sprawę załatwić mogli, osiągnie zamierzony cel — okaże przyszłość”.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#StanisławHermanowicz">Łudziliby się jednak ci, którzy ulegliby mniemaniu, iż szóstym skodyfikowanym wydaniem kodeksu honorowego nasz niestrudzony wyręczyciel w pracy ustawodawczej zawiesił moc obowiązującą swoich 5 poprzednich tak absurdalnie zredagowanych kodeksów. Przeciwnie § 108 mówi: „Na pierwszym posiedzeniu zastępcy powinni ustalić przede wszystkim, jakie ogólne zasady postępowania honorowego (jaki Kodeks Honorowy) będą podstawą pertraktacyj”.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#StanisławHermanowicz">Gdy przed chwilą wypowiedziałem „niestrudzony wyręczyciel nasz w pracy ustawodawczej”, spostrzegłem wśród kolegów posłów objawy wesołości.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#StanisławHermanowicz">Przepraszam, sądzę, że nie wypowiedziałem zdania subiektywnego. Do tego zwrotu upoważnił mnie sam p. Boziewicz, pisząc w przedmowie do V wydania swego Kodeksu Honorowego: „...można śmiało zaryzykować twierdzenie, że tak długo, pokąd prawna kultura naszych społeczeństw karać będzie czynną zniewagę gentlemana 24-godzinnym aresztem, zamienionym na 10 zł. grzywny — tak długo istnieć będzie ten rodzaj współrzędnego sądownictwa honorowego, uzupełniającego państwowy wymiar sprawiedliwości. A zdaje się, że jeszcze czas długi”. Również mniemam, iż nie będę odosobniony, gdy powiem, że p. Boziewiczowi od całego społeczeństwa należy się szczera wdzięczność za jego przedmowy. Rozwiał on nimi z kretesem legendę, jakoby amatorskie kodeksy honorowe były zbiorami naszych zwyczajów i tradycyj narodowych.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#StanisławHermanowicz">Społeczeństwa państw zachodnich już dawno przeszły do porządku nad galimatiasem żakowskich przeżytków. Według oświadczenia autora też kodeksu honorowego Zygmunta A. Pomiana ...„nie słychać o nich w Szwajcarii, ani w Anglii, Stanach Zjednoczonych, Holandii. Tam wszechmoc prawa opanowała tak dalece umysły, iż każdy jej się poddaje i nie waha się uczynić przedmiotem skargi sądowej nie tylko obrazę honoru; mężczyzna skarży z powodu tajemnic komnaty małżeńskiej, kobieta z powodu złamania przyrzeczenia zaślubin”... itp. itp.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Niestety ze smutkiem musimy stwierdzić, że u nas w przeciwieństwie do społeczeństw zachodnich, gdzie wszechmoc prawa opanowała tak dalece umysły, iż każdy jej się poddaje, nie tylko wesoła młodzież uniwersytecka, lecz każdy warchoł i kawalarz przy lada okazji wszczynają sprawy honorowe.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#StanisławHermanowicz">Należycie uświadamiając stopień paradoksalnego nieporozumienia, należy ubolewać, iż jeszcze dotąd naszym pp. oficerom w służbie czynnej, z powoływaniem się na zbiorki kolidujących i sprzecznych paragrafów, wolno z ramienia honoromanów w cywilu występować w charakterze zastępców — sekundantów. Tym bardziej, że te amatorskie ustawodawstwa sportsmenom przeczulonej miłości własnej dają wprost nieograniczone możliwości szykanowania swoich bliźnich z najdalej posuniętą premedytacją. Według brzmienia przepisów tego prawodawstwa „należy uważać za obrazę każde najdrobniejsze zadraśnięcie miłości własnej... gestykulacją, słowem, pismem, wywnętrzaniem się, bez względu na zamiar obrażającego, nawet wówczas, gdyby osoba druga, będąca na miejscu obrażonego, nie czuła się obrażoną. Obrazą jest również powtarzanie i rozszerzanie wiadomości podawanych przez trzecią osobę. A do zaistnienia zniewagi czynnej nawet wystarcza zamiar. Poza tym każdy obrażony gentleman ma prawo i obowiązek zażądać od obraziciela satysfakcji honorowej...” itp. itp.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#StanisławHermanowicz">Poza tym każdemu honoromanowi przyznano wprost nieograniczone prerogatywy również i w toku postępowania honorowego, a mianowicie: „Zastępcy nie są w żadnym wypadku uprawnieni do przesłuchiwania ewentualnych świadków zajścia. Zastępcy powinni udzielać informacyj swemu mocodawcy o przebiegu jego sprawy honorowej, zaś mocodawcy przysługuje prawo sprzeciwienia się proponowanemu lub dokonanemu załatwieniu sprawy przez zastępców i w tym celu może on cofnąć, ewentualnie odebrać udzielone mandaty swoim zastępcom. Również może on odebrać mandaty swoim zastępcom bez podania powodów, nie odpowiadając honorowo za czyn ten”.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#StanisławHermanowicz">Jak dalece zastępcy — sekundanci są zdani na łaskę i niełaskę swego suwerena mocodawcy — bardzo wymownie ujawnia punkt h. § 36 kodeksu honorowego Wł. Boziewicza, mocą którego wykreśla się raz na zawsze z grona ludzi honorowych wszystkich zastępców-sekundantów, którzy narazili na szwank honor swego klienta przez niedbalstwo lub złośliwość względnie upór — na równi z denuncjantami, zdrajcami i dezerterami z armii polskiej.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#StanisławHermanowicz">Jak wygląda postępowość tych kodeksów honorowych w praktyce, przytoczę tylko fakt, który miał miejsce ubiegłego lata z jedną z kuracjuszek uzdrowiska krajowego w Krynicy. Schorzała bowiem kobieta została wezwana do udzielenia satysfakcji honorowej umundurowanemu gentlemanowi.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#StanisławHermanowicz">Reasumując dotychczasowe rozważania w zakresie danej sprawy uważam, iż opracowanie i wydanie ustawy o cywilnych sądach honorowych i obrażonej miłości własnej należy zakwalifikować do kwestyj niecierpiących zwłoki.</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#StanisławHermanowicz">Państwo bowiem jest jedynym źródłem prawa i tylko jemu przysługuje możność rozporządzania środkami prawnymi.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Franciszek Szymański.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#FranciszekSzymański">Wysoki Sejmie! Przy budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości, nad! którym debatujemy, zabieram głos, gdyż interesuje mnie, jak i całe społeczeństwo instytucja wymiaru sprawiedliwości, która w życiu Państwa odgrywa rolę pierwszorzędną. Wiemy, jak ważną i odpowiedzialną rolę spełniają sądy w państwie. Nie ma chyba obywatela w Państwie Polskim, który by nie uznawał i nie domagał się niezawisłości sądów. Istotnie mamy niezawisłe sądy. Jednak sądownictwo samo nie może być oderwane od życia i tworzyć oderwaną od społeczeństwa i niekontrolowaną instytucję, albowiem i tam działają tylko ludzie. Na ogół sądownictwo nasze działa sprawnie i poziom jego jest wysoki, ale są też niektóre niedomagania, które tu chcę przedstawić i apelować do p. Ministra Sprawiedliwości, aby wziął je pod rozwagę.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#FranciszekSzymański">Przy coraz większej rozbudowie prawa socjalnego, pracowniczego i społecznego oraz przy wyłaniających się w czasach obecnych coraz to nowszych i różnych kwestiach socjalnych, wynikających z postępu we wszystkich dziedzinach, a także i z uświadomienia szerokich mas ludności, sądownictwo nasze nie może być oderwane od tych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#FranciszekSzymański">Nie powinno ono myśleć kategoriami średniowiecza. Wielki błąd tkwi w tym, że większa część sędziów obejmujących ten urząd nie jest należycie przygotowania we wszystkich dziedzinach prawa, bo przeważnie obce im jest prawo i ustawodawstwo socjalne i robotnicze.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#FranciszekSzymański">Tę dziedzinę prawa mało uwzględnia się na naszych uczelniach. Dziś ustawodawstwo socjalne i robotnicze jest tak rozbudowane i często nawet tak skomplikowane, że sędziowie powinni je znać tak samo, jak wszystkie inne przepisy prawa cywilnego, karnego i innego. Sądy pracy, jak wiemy, istnieją tylko w niektórych większych miastach i ośrodkach przemysłowych, stanowią one dobrodziejstwo dla świata pracy — niemniej jednak dają się zauważyć fakty, że sędzia tego sądu często musi dłuższy czas wykonywać swój urząd, aby należycie zorientować się w ustawodawstwie robotniczym.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#FranciszekSzymański">Gorzej jest tam, gdzie sądów pracy nie ma, a spory między robotnikiem a pracodawcą załatwiają sądy grodzkie lub okręgowe. Tam doprawdy trudno jest nieraz robotnikowi dojść swojej pretensji, właśnie z powodu niedostatecznej znajomości ustawodawstwa robotniczego, jego ducha oraz źródeł, z których ono wypłynęło.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#FranciszekSzymański">Wartość obiektu w sporze między robotnikiem a pracodawcą rzadko sięga kwoty 100 złotych. Dla robotnika, zarabiającego; przeważnie na miesiąc mniej niż 100 zł., kwota chociażby 50 zł. stanowi ogromną wartość. Toteż takie spory winny być rozpatrywane ze szczególną troskliwością i dokładnością. Któż bowiem może skontrolować i naprawić błąd wyroku, który wynikł tylko z braku dostatecznej znajomości ustaw ochronnych robotniczych lub z pośpiechu, albo też z braku doświadczenia życiowego sędziego, zbyt młodego lub nie mającego czasu na zastanowienie się dokładnie nad wywodami stron? Błędem jest także mniemanie, że tylko przy wielkich obiektach sporu sędzia musi się zastanowić, by nie popełnić błędu. Dla małego, biednego człowieka mała kwota często stanowi majątek.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#FranciszekSzymański">Powinna przecież być jakaś kontrola i nadzór nad sądami niższymi ze strony sądów wyższych nad wymiarem sprawiedliwości przy wartościach nie podlegających zaskarżeniu. Przegrywający spór przed sędzią, nie posiadającym dostatecznych znajomości prawa socjalnego i traktującym sprawę nie ze strony życiowej, ale sztywno i bez wnikliwości, nie ma już drogi do odwołania i naprawienia błędu. W imię więc powagi sądu, w imię jego autorytetu i dla podniesienia wiary w wymiar sprawiedliwości należy dbać o przygotowanie sędziów pod względem znajomości prawa socjalnego, ochronnego robotniczego. Nastawienie naszego sądownictwa idzie niestety coraz bardziej w jednym kierunku i to w kierunku klas posiadających, co ma swą przyczynę w tym, że wobec biedy warstw robotniczych, urzędniczych i włościańskich tylko ludzie ze sfer zamożnych mogą ukończyć studia prawne i aplikacje sądowe i aplikować potem na sędziów. Ponieważ są to tylko ludzie, należało by ich należycie przygotować i otoczyć nadzorem ze strony wyższego sądownictwa.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#FranciszekSzymański">Źle było by bardzo, gdyby ludność przestała wierzyć i ufać w sprawiedliwość sądu. Często zbyt młodzi sędziowie nie są w stanie wypełnić należycie swojej roli. Sądzę, że jest tu miejsce, by tę sprawę omówić i zawczasu zapobiec złu, które by się wkraść mogło do wymiaru sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#FranciszekSzymański">Mam na myśli sprawy pracownicze załatwiane w sądzie. Obiekty tych spraw są niskie. Przeważnie obiekty orzeczone nie mogą ulec zaskarżeniu do wyższych instancyj. Ponieważ sądy są przeciążone sprawami i załatwienie ich, jak to już mówiono w Komisji Budżetowej, odbywa się w ten sposób, że sędzia ma wydać tyle to a tyle wyroków na dzień i załatwić z góry ustaloną ilość spraw, nie dziw więc, że i wymiar sprawiedliwości na tym cierpi. Wyroki w sprawach cywilnych w wartości ponad 100 zł. mogą być zaskarżone do sądów okręgowych i o ile wartość nie przekracza 500 zł, sąd ten orzeka ostatecznie w składzie trzech sędziów. Ponieważ każdy sędzia jest przeciążony pracą, więc właściwie musi być tak, że sędzia referent pisze wyrok, a inni go podpisują — nie ma na to rady, jeżeli strona takim wyrokiem jest poszkodowana; w sprawach robotniczych a dotyczących zarobku pokrzywdzonym jest robotnik, bo nie stać go na opłacanie adwokata, a jak już nadmieniłem, ustawodawstwo robotnicze mało znane jest w sądzie, mało przykłada się do niego wagi. Nie mam zamiaru krytykować wyroków sądów. Nie wymienię sądu, ale mam przed sobą dwa wyroki w dwóch identycznych sprawach, na tej samej umowie zbiorowej opartych, nie różniących się absolutnie; w jednym powództwo oddalono, w drugim przyznano przy tym samym składzie sędziów, a tylko każdą sprawę inny sędzia należący do kompletu referował. Wynika z tego, że sąd w składzie 3 osób nie miał czasu się naradzić i stanowisko referującego zadecydowało. Prawa kasacji nie ma, a tymczasem albo jeden albo drugi wyrok jest niesłuszny.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#FranciszekSzymański">Takie i tym podobne niedokładności należy też przypisać zbyt małej ilości sędziów i przeciążeniu ich pracą. Sądzę, że sprawy te dałyby się naprawić bez naruszenia niezależności sądów. Choć na ogół sądownictwo nasze stoi na wysokości zadania, to i to niedomaganie, które tu omówiłem, należało by usunąć.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#FranciszekSzymański">Jest jeszcze warstwa ludności w Polsce, która w sprawach z pracodawcami zazwyczaj pozbawiona jest wymiaru sprawiedliwości przez sądy, a są to robotnicy rolni w całej Polsce poza województwami zachodnimi. Komisyj rozjemczych dla spraw robotników rolnych nie można traktować jako sądów, choćby dlatego, że orzekają tam nie tylko nie prawnicy, ale często ludzie zależni. Najwyższy już czas, aby po 20 latach niepodległości stworzyć na całym terenie Rzplitej sądy pracy, które tam, gdzie je wprowadzono, już zdały swój egzamin, i poddać tym sądom także orzecznictwo w sprawach między pracodawcami a pracownikami rolnymi, W końcu chciałbym apelować do Pana Ministra, aby na aplikacje sądowe, oczywiście płatne, przyjmowano także ludzi pochodzących ze sfer pracowniczych i robotniczych, tak aby nie tylko warstwy, które na to stać, poświęcały się sądownictwu i były uprzywilejowane. Dopływ do sądownictwa elementu ludzkiego pochodzącego z ludu może tylko dodatnio wpłynąć na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Chciałbym uważać tylko za przypadkowy zbieg okoliczności, że po budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest rozpatrywany budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, albowiem musi być ścisłe odgraniczenie sfery działalności Ministerstwa Sprawiedliwości od sfery innych ministerstw, a w szczególności od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w szczególności od administracji. Bo na zupełnie innej podstawie zbudowana jest działalność administracji, a na innej podstawie wymiar sprawiedliwości. I to już widzimy w samej Konstytucji, gdzie się mówi w oddzielnym rozdziale o władzy wykonawczej, o rządzie, a w odrębnym dziale o wymiarze sprawiedliwości, jak w odrębnym dziale mówi się o sile zbrojnej. Bo na elementach tych wszystkich dopiero może być zbudowany gmach organizmu zbiorowego, jakim jest państwo. Podczas gdy w administracji decyduje moment celowości, w wymiarze sprawiedliwości moment celowości może stać się zabójczy dla samej idei sprawiedliwości. Wymiar sprawiedliwości musi służyć prawu i idei sprawiedliwości i dlatego należy go ściśle odgraniczyć. A są i były częste zakusy, ażeby się ściślej o siebie zazębiały te dwa resorty. Przypomnę, że jeszcze w 1924 r. za rządów Władysława Grabskiego był projekt, ażeby zwoływać periodyczne konferencje do gmachów wojewódzkich, na które mieli przychodzić nie tylko reprezentanci władz administracyjnych, władz zespolonych w województwie, nie tylko prokuratorzy, ale także reprezentanci sądownictwa, ażeby tam mogli czerpać natchnienie, ażeby tam mogli otrzymywać wskazania, czym mają kierować się przy wymiarze sprawiedliwości. Ta rzecz wtedy nie poszła, ale uważam, że nie tylko drogą okólników i norm wewnętrznych, ale drogą inną może zachodzić to przenikanie wzajemne administracji i wymiaru sprawiedliwości i tego należy się wystrzegać. Wymiar sprawiedliwości to nie jest tylko sądownictwo karne, jurysdykcja karna, a w obrębie jurysdykcji karnej nie ma być na pierwszym planie prokuratura. Wymiar sprawiedliwości obejmuje całą sferę stosunków prawnych w tym wielkim organizmie zbiorowym, jakim jest Państwo, w którym żyje 30 kilka milionów obywateli. Od należytego funkcjonowania tego wymiaru zależy ugruntowanie prawa i praworządności i bytowania samego Państwa. W wielkiej dziedzinie stosunków prawa cywilnego, familijnego, małżeńskiego, w dziedzinie nawiązywania stosunków prawnych, gruntowania gospodarstwa społecznego i oparcia go o przepisy prawne, nie tylko w związku ze stosunkami wewnętrznymi w kraju, ale w zazębieniu się obrotu i życia gospodarczego o obrót międzynarodowy drogą eksportu, ugruntowanie prawa wewnętrznego w kraju, należyty wymiar sprawiedliwości, dobre ustawy i dobrzy wykonawcy — oto miałby być ideał ministerstwa sprawiedliwości, ideał resortu tego ministra, który ma być kanclerzem pieczęci, ma strzec prawa — jakkolwiek p. Minister w roku zeszłym powiedział, że artykuł 25 Konstytucji. nie daje mu tego prawa. Ale to jest prawo, które wynika z istoty rzeczy. Minister sprawiedliwości, stojący na czele należycie funkcjonującego ministerstwa sprawiedliwości, z natury rzeczy mu siałby się stać tym kanclerzem prawa i strażnikiem pieczęci, to znaczy strażnikiem prawa w państwie. Jednak mam wrażenie, że dziś nie koniecznie rozlega się wołanie o to, ażeby właśnie Ministerstwo Sprawiedliwości objęło i pełniło tę funkcję, że przeciwnie, jak już podkreślili koledzy Hofman i Olszewski i jak to na Komisji Budżetowej uczynił p. Walewski, są pewne wahania, jest pewne niedowierzanie, jest brak zaufania, czy rzeczywiście Ministerstwo Sprawiedliwości służy t emu naczelnemu hasłu.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#EmilSommerstein">Są także pewne oznaki, że Ministerstwo Sprawiedliwości, dążąc do bardzo szybkiego i wielkiego odmłodzenia aparatu, szuka nie tylko nowych wykonawców, ale szuka nowych doktryn prawa i tymi doktrynami się przejmuje. Powiadają niektórzy, że w gmachu tym zapanował klimat bardzo dogodny dla przeszczepienia pewnych doktryn, że mogą być wyhodowane nowe roślinki, już nie wątłe, a dość silne, tego nowego prawa. O tym będę jeszcze za chwilkę mówił.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#EmilSommerstein">Sądy mają kształtować — według Konstytucji — poczucie prawne wśród ludności, a nie odwrotnie. P. Minister Sprawiedliwości w swoich dotychczasowych enuncjacjach, a w szczególności także w enuncjacjach przy otwarciu III Zjazdu Prawników w Katowicach dn. 5 listopada 1936 r. mówił o konieczności zagwarantowania pełnej niezawisłości sędziowskiej, więc niezawisłości pierwszej — od władz przełożonych, od Ministerstwa. Ta niezawisłość, jak to podkreślił dziś referent i niektórzy inni mówcy, właściwie nie istnieje, bo nie istnieje w bardzo wielu dziedzinach wprawdzie w tej instytucji najniższej, ale najbardziej dla szerokich warstw społeczeństwa istotnej — w sądach grodzkich, w tych sądach grodzkich, w których urzędują ludzie na ogół młodzi, najmłodsi sędziowie, ale zarazem w tych sądach grodzkich, gdzie specjalnie w dziedzinie jurysdykcji karnej rozszerzono znacznie ich zakres działania, bo mogą oni ferować wyroki pozbawiające wolności obywatela do 3 lat włącznie, a przy recydywie na okres dłuższy. W tej dziedzinie ci sędziowie, pomijam asesorów, ale i sami sędziowie grodzcy są właściwie uzależnieni, bo awanse ich i przeniesienia do wyższej grupy uposażeniowej zależą od ich władzy przełożonej i nie można sędziemu przypisywać nadludzkich właściwości, on jest człowiekiem, a ta myśl, że jego działalność i jego wyroki mogą się nie podobać wyżej czy najwyżej, będzie hamulcem może podświadomym i będzie motorem może podświadomym w wykonywaniu tej najważniejszej dla ludności czynności — ferowaniu wyroków przez tych właśnie sędziów. A zatem właściwie niezależności w tej szerokiej dziedzinie nie ma. Ale powiedział p. Minister, że jest druga niezależność, niezależność sędziego od wpływów postronnych, nie osób, nie protekcyj, ale niezależność od wpływów środowiska, od t. zw. opinii publicznej, od prądów polityczno-społecznych, od organizacyj zawodowych. I tu możemy skonstatować, że tej niezależności także nie ma i muszę skonstatować ja, jako reprezentant ludności żydowskiej, że nie ma tej niezależności.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#EmilSommerstein">P. Minister chciałby i w tym kierunku dąży, żeby przestępstwa były wykrywane i jak najsurowiej karane, bo bezkarność jest motorem dalszej przestępczości w tej dziedzinie, która dotyczy ludności żydowskiej, ale w dziedzinie znanej akcji przeciwżydowskiej, w dziedzinie antysemityzmu pogromowego, fizycznych burd, bicia, wybijania szyb, demolowania budynków i sklepów, niszczenia mienia nie ma tych wskazań i ich wykonywania. Jest obowiązkiem prokuratora śledzenie za czynami przestępczymi i wdrażanie dochodzeń. Jeżeli zestawimy ilość spraw sądowych — wypadków, które dochodzą do sądów, z ilością wypadków bicia i niszczenia mienia, narażania na szwank życia, zdrowia i mienia obywateli żydowskich, to okazuje się kolosalna dysproporcja. Większa dysproporcja okazuje się także w samym ferowaniu wyroków, wykonywaniu sądownictwa i judykatury w tych właśnie sprawach. Ileż to było rozruchów — czy Wyszonki, Radzieszów, czy Wysokie Mazowieckie, Brzeziny, Laskowiec, czy inne, jak się tam nazywają, miejscowości, ile tych wypadków dochodzi do sądów, a efekt: kary małe i zawieszenie kary. I sąd, jak w Wysokiem Mazowieckiem, powiada, że łagodzącą okolicznością są ogólne nastroje, Widzimy, że nie sąd wedle art. 64 kształtuje poczucie prawne ludności, ale ludność swoimi nastrojami, swoim poczuciem t. zw. prawa nowego wpływa na sąd i sąd traktuje tę rzecz jako okoliczność łagodzącą.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#EmilSommerstein">Rzecz druga. Sala sądowa coraz częściej staje się widownią walk politycznych, odgłosem tych wszystkich wynurzeń, które by były konfiskowane w pismach jako pochwalanie czy nawoływanie do przestępstwa. W głośnych procesach żydożerczych w mowach bądź obrońców, bądź zastępców powodów cywilnych padają obrazy przeciw całej społeczności żydowskiej i przeciw jej religii. Przewodniczący nie reaguje, a gdy się potem upominamy i zwracamy do Ministra Sprawiedliwości, ażeby pociągnął do odpowiedzialności tych, którzy dopuścili się obrazy religii, wtedy otrzymujemy odpowiedź, że nie ma dyspozycji w kodeksie karnym. Jeżeli nie ma tej dyspozycji, to jest obowiązkiem Ministra Sprawiedliwości w wykonaniu przepisów Konstytucji, które głoszą, że wszystkie religie i wyznania są pod ochroną prawa, wnieść odnośny projekt, by chronił i wyznanie żydowskie od takich inwektyw.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(P. Bakon: Może by Pan Kolega sam zgłosił.)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#EmilSommerstein">Mogę, ale nie jestem władzą, nie jestem Ministrem Sprawiedliwości, który ma czuwać nad przestrzeganiem Konstytucji, a Pan Kolega wie, że wnioski nasze nie zawsze są przyjęte w Izbie, w każdym razie rzadziej, aniżeli projekty ustawodawcze Ministrów, a w szczególności p. Ministra Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#komentarz">(P. Bakon: Pan jest tak wymowny, że Pan nas przekona, może Izba przyjmie Pański projekt.)</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#EmilSommerstein">Jeżeli Pan mnie będzie popierał, to może.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(P. Bakon: Niech Pan czeka, aż ja Pana poprę.)</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#EmilSommerstein">Na razie mam inne zajęcie, a jak Pan zechce, to niech się Pan zgłosi do mnie w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#komentarz">(P. Bakon: Jak Pan będzie w Palestynie, to się zgłoszę.)</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#EmilSommerstein">Przyjedzie Pan do mnie.</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#komentarz">(P. Bakon: Dobrze.)</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#EmilSommerstein">Ja chciałbym Pana wziąć ze sobą.</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#komentarz">(P. Bakon: Jak wszyscy wyjedziecie, to i ja z wami pojadę.)</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#EmilSommerstein">Już raz Pan to powiedział.</u>
<u xml:id="u-31.18" who="#EmilSommerstein">A gdyśmy pytali p. Ministra Sprawiedliwości, p. Minister Sprawiedliwości był łaskaw powiedzieć, że nie ma tej dyspozycji. Ale ona jest. Jestem stanowczo mniejszym kryminologiem od p. Ministra i dlatego nauczyłem się, poszukałem i znalazłem w motywach Komisji Kodyfikacyjnej, że art. 173 k. k. ma na celu ochronę wyznania i religii. I znalazłem, że art. 173 mówi o lżeniu i wyszydzaniu religii. A chodziło o taką rzecz : Powiedział na sali sądowej obrońca strony cywilnej, że religia żydowska rozgrzesza wszystkie zbrodnie popełnione na chrześcijanach. A p. Minister powiedział, że to nie jest lżenie, to nie jest wyszydzanie, to jest znieważenie, które nie podpada pod art. 173. Jest jednak art. 152 k. k. który mówi o obrazie Państwa i Narodu Polskiego. I tam są użyte te same słowa o wyszydzaniu i lżeniu. I w motywach swych Komisja Kodyfikacyjna stwierdza, że to pojęcie lżenie i wyszydzanie obejmuje i znieważenie. I dlatego jako prawnik muszę skonstatować, że odpowiedź p. Ministra na interpelację w Komisji Budżetowej nie była ścisła i nie odpowiadała temu, co motywy Komisji Kodyfikacyjnej mówią o interpretacji słów „lżenie i wyszydzanie”, i że w ramach tej dyspozycji można było pociągnąć witanych do odpowiedzialności, ale trzeba było mieć chęć ku temu, chęć służenia prawu i praworządności bez względu na wyznanie i narodowość tego, kogo się sprawa w danym wypadku tyczy.</u>
<u xml:id="u-31.19" who="#EmilSommerstein">Krótko chciałbym omówić wykonywanie prawa i wymiaru sprawiedliwości w dziedzinie drugiej, t. j. w dziedzinie tego, co się dzieje w prasie codziennej, w ulotkach, w wydawnictwach, o ile chodzi o wzywanie do popełnienia zbrodni w stosunku do obywateli Żydów, o zohydzanie narodu żydowskiego, religii żydowskiej. Tu cenzor, któremu wczoraj zarzucano tak pochopne skreślanie, zawodzi, tu zawodzi prokurator, tu zawodzi władza administracyjna. Wczoraj i dziś o tym mówiono, ale te wewnętrzne spory między Ministerstwem Spraw Wewnętrznych a Ministerstwem Sprawiedliwości resorty te między sobą załatwią. Jest na to zawsze jedna wymówka: nie ma jednolitego prawa prasowego, są ustawy dzielnicowe.</u>
<u xml:id="u-31.20" who="#EmilSommerstein">Ale przechodzę do tej kwestii, dlaczego nie ma tego prawa prasowego? W roku 1927 — będzie o tym wiedział p. Wiceminister Chełmoński — gdy uchylono dekret prasowy, zebrała się w Sejmie podkomisja w małym składzie — i ja do niej należałem — i wypracowała projekt prawa prasowego. W każdym wypadku 11 lat powinno było wystarczyć, bo jeżeli nie wystarczyło 11 lat, to w ogóle nigdy nie będzie tej ustawy prasowej. Uważam, że widocznie dla pewnych czynników jest tak dobrze, że można żonglować, można mieć wymówkę, że są różne ustawy i na terenie jednej dzielnicy pewne rzeczy konfiskować, a za to dopuszczać je na terenie drugiej dzielnicy, by zawsze mieć tę odpowiedź, że to są odrębne dzielnicowe ustawy prasowe. Dlatego sądzę, że tego motywu nie można przyjąć, że należy domagać się, aby projekt prawa prasowego został jak najrychlej przedłożony. Będziemy się domagać i domagamy się w tej chwili, aby p. Minister Sprawiedliwości, jako stróż prawa i praworządności, znał dokładnie treść tych wszystkich wydawnictw, które zwracają się przeciwko Żydom, a zarazem przeciw praworządności, podważają podstawy praworządności, i żeby z tą samą energią, z tą samą surowością i tą samą szybkością następowały konfiskaty tych wszystkich artykułów i wydawnictw, które nie mają nic wspólnego z wolnością prasy, ale mają dużo wspólnego z podważaniem podstaw praworządności.</u>
<u xml:id="u-31.21" who="#EmilSommerstein">Przechodzę do innych spraw, w szczególności do wymiaru sprawiedliwości w ścisłym tego słowa znaczeniu. Chciałbym jeszcze dla uwypuklenia nastrojów, jakie są w sądownictwie w stosunku do ludności żydowskiej i do tych wielkich prądów przeciwżydowskich, wspomnieć o dwóch wypadkach już nie z dziedziny sądownictwa karnego, ale sądownictwa cywilnego. W Krakowie odbyła się rozprawa o jakąś sumę pieniężną z tytułu dostarczonych towarów przez firmę czeską żydowskiej firmie krakowskiej Majer i Spółka. W toku rozprawy okazuje się, że pozwany nie odebrał pewnej partii towarów i powiada: „Z chwilą, gdy my tu w Polsce mamy tak doskonałe płótno, nie widziałem potrzeby, ażeby sprowadzać z zagranicy”. Pyta sędzia: „A jaka to firma polska?” Powiada: „Firma łódzka — I. K. Poznański”. Powiada sędzia: „To nic jest firma polska, tylko żydowska”.</u>
<u xml:id="u-31.22" who="#EmilSommerstein">A drugi fakt: W gminie Lutowiska sąd grodzki miał być zniesiony. Gmina stara się, ażeby został i ofiarowuje swoją pomoc materialną, zobowiązuje się dostarczać wszystkich rekwizytów potrzebnych dla prowadzenia sądu, a mianowicie także opału i światła. Sędzia, młody człowiek, który niedawno skończył uniwersytet i słyszał te wszystkie hasła dookoła ghetta ławkowego, dowiedział się, że gmina pobierała naftę do oświetlenia sądu w firmie jakiegoś p. Lautermana, t. j. żydowskiego kupca, i wobec tego wystosował p. naczelnik sądu grodzkiego pismo do gminy, w którym pisze, że mu się ten stan rzeczy nie podoba i że wobec tego będzie sam załatwiał tę sprawę na rachunek gminy, że gdzieindziej będzie tę naftę kupował. Uważam, że niedopuszczalne jest takie postępowanie sędziego, ażeby on segregował obywateli według wyznania i narodowości. Nafta nie jest żydowska ani rzymsko-katolicka, ani prawosławna i nawet przy nafcie żydowskiej można ferować doskonale wyroki, a gwałcić prawo przy nafcie rzymsko-katolickiej czy prawosławnej.</u>
<u xml:id="u-31.23" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Sprawa sądownictwa karnego, sprawa przeludnienia więzień. Okazuje się, że przyrost więźniów między 1 stycznia 1937 a 31 grudnia 1937 wynosi ponad 11.000.</u>
<u xml:id="u-31.24" who="#EmilSommerstein">Ta cyfra daje nam już odpowiedź na to, czy metody, które chciałby p. Minister stosować, wymiaru jak najostrzejszych kar, prowadzą do zamierzonego celu. Okazuje się, że nie. Bo tak, jak w medycynie nie wolno nadużywać środków silnych — specyfików czy narkotyków i zbyt często nimi szafować, bo organizm się przyzwyczaja i przestają działać, tak samo i tu te ostre kary, te pochopne aresztowania mają skutek przeciwny. Nie mają charakteru odstraszania, ale społeczeństwo się przyzwyczaja i tak jest dziś właśnie. Dawniej ktoś, kto miał karę więzienia, był już wyrzucony poza nawias społeczeństwa, a dziś wielu ludzi, którzy odsiadywali kary nawet wysokie, wracają i nic im to nie szkodzi. Niedawno nawet p. Minister W.R. i O.P. wydał okólnik do kuratorów, ażeby przejrzeli akta, czy tam nie ma ludzi już karanych sądownie. Ten okólnik nie był bez powodu wydany, bo byli w kuratoriach ludzie karani. Nie było to jednak przeszkodą, ażeby zajmowali urzędowe stanowiska — gdzie? W kuratorium, instytucji, mającej prowadzić wychowanie publiczne młodej generacji. Do czego dochodzi?</u>
<u xml:id="u-31.25" who="#komentarz">(P. Bakon: Bardzo szeroka interpretacja.)</u>
<u xml:id="u-31.26" who="#EmilSommerstein">Nie szeroka, tylko szczegóły i fakty.</u>
<u xml:id="u-31.27" who="#EmilSommerstein">Stosunek więźniów karnych do śledczych także bardzo ciekawy. Olbrzymi jest stosunek wyroków uniewinniających do aktów oskarżenia, ale nie mamy statystyki stosunku wyroków uniewinniających do więźniów śledczych. Ta druga statystyka wykazuje, że w Złoczowie 37% aktów oskarżenia było nieuzasadnionych; co trzeci, prawie co drugi akt oskarżenia był nieuzasadniony. Nie tylko Małopolska, ale w tej chwili i Kielce — 31,6%, Piotrków — 29,6%, a nawet w Bydgoszczy, na zachodzie, w mieście, z którego pochodzi p. sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości — także jeszcze 22,7%, a zatem co czwarty akt oskarżenia. Ale pisze p. sprawozdawca, że Ministerstwo Sprawiedliwości zajęło się tą sprawą że Ministerstwo przyjęło, iż stosunek wyroków uwalniających do aktów oskarżenia nie powinien przekraczać 15 do 17% i wszelkimi sposobami stara się ten wynik uzyskać. Oto rzecz pierwsza: dlaczego 15 do 17%? To poleca Ministerstwo. Co szósty akt oskarżenia może być zły i niesłuszny. Co szósty — to chyba zadużo. Mierzenie pól z dokładnością do 1/6 nigdy nie ma miejsca, mierzenie pola jest funkcją mniej ważną dla społeczeństwa i są mniejsze szkody możliwe niż przy wymiarze sprawiedliwości, kiedy człowieka niesłusznie się posądza, niesłusznie aresztuje i niesłusznie trzyma miesiącami zdała od rodziny i od zawodu i daje się piętno, którego się nie zmyje, chociaż wyrok będzie uniewinniający, a przychodzi on czasem dopiero w trzeciej instancji w Warszawie. Wczoraj p. Dzieduszycki opowiadał, jak te rzeczy mogą wyglądać. A druga rzecz niezrozumiała, co to znaczy, że wszelkimi sposobami stara się Ministerstwo ten wynik uzyskać: czy zmniejszenie niesłusznych aktów oskarżenia, czy zmniejszenie wyroków uniewinniających? Ta rzecz jest dla mnie niejasna i musi być zmieniona. Nie co szósty, a co sześćdziesiąty, a nawet co setny akt oskarżenia może być wyrazem ludzkiej pomyłki. Jest to sprawa, którą uważałem za stosowne poruszyć.</u>
<u xml:id="u-31.28" who="#EmilSommerstein">W związku ze sprawą traktowania więźniów. Proszę Panów, dziś jest modne wyszydzać miłość, serdeczność, a jest również bardzo modne mieć stalowe muskuły i nerwy i w pozie dyktatorskiej dyktować prawa i sposób ich wykonania. Jednak te metody są krótkowzroczne i krótkotrwałe i nie dają nigdy rezultatów społecznych. Słyszałem z ust p. Ministra na komisji, że dąży do resocjalizacji więźnia, ażeby go wrócić społeczeństwu. Ten proces resocjalizacji ma być przeprowadzony właśnie w więzieniu, w tym przeludnionym więzieniu, gdzie 3-ch — 4-ch więźniów jest często na jednym łóżku i gdzie stykają się najrozmaitsze elementy. Powiada p. Minister: Dlatego jest potrzebny ostry wymiar kary na długie miesiące i lata, żeby mógł odbyć się okres resocjalizacji.</u>
<u xml:id="u-31.29" who="#komentarz">(Minister Sprawiedliwości p. Grabowski: Kryminolodzy to mówią, nie ja.)</u>
<u xml:id="u-31.30" who="#EmilSommerstein">Ale, Panie Ministrze, wiemy, że są teorie, które trwały wieki, a które później zostały obalone. Nie jestem uczonym, ale mogę wypowiedzieć osobisty pogląd, że tu jest jakieś zaczarowane koło: Poto więzień musi siedzieć kilkanaście lat w więzieniu, żeby mógł się odbyć ten proces resocjalizacji. A zatem i w tej mierze rzecz ta inaczej wygląda.</u>
<u xml:id="u-31.31" who="#EmilSommerstein">Skonstatowano na komisji senackiej, że więzienia są w znakomitym stanie. To skonstatował sprawozdawca i p. Wicemarszałek Barański. Jednak s. Jaroszewiczowa miała pewne wątpliwości, coś tam powiedziała o mordowni w związku z karcerami, jak czytałem w diariuszu.</u>
<u xml:id="u-31.32" who="#komentarz">(P. Bakon: Jako niewiasta jest bardzo wrażliwa.)</u>
<u xml:id="u-31.33" who="#EmilSommerstein">Pan też ma miękkie serce, mimo że Pan nie jest niewiastą. Tak nie jest. I pamiętamy w dawniejszych latach, że takie komisje jeździły i wyniki badań przeprowadzanych przez komisje nieoficjalne różniły się od wyników komisyj oficjalnych. Świeżo froterowane podłogi w karcerach dają dowód, że wszystko było przygotowane na przyjęcie komisji.</u>
<u xml:id="u-31.34" who="#EmilSommerstein">W sprawie wyżywienia stwierdzono, że 35 groszy dziennie na utrzymanie więźnia to jest za mało. Więzienie nie ma na celu wygładzania więźniów. A tymczasem nawet nie ma tej kwoty 35 groszy, bo na ogólną liczbę więźniów byłaby wedle tej stawki jednostkowej potrzebna suma 8.741.000 zł, a w budżecie przewiduje się jedynie 7.000.000 złotych. Ale daje radę pan referent, powiada, że Ministerstwo będzie musiało zastąpić wyżywienie pokarmami tańszymi, tak, jakby były dawane wyszukane potrawy, mięso specjalne, sardynki, owoce południowe. A jakie są pokarmy tańsze, jak luna, czarna kawa, jak trochę pęczaku na wodzie? Nie znam tańszych pokarmów. Więc będzie jeszcze mniej. Ale powiedział p. referent. To nie jest tak źle, bo śmiertelność nie jest tak wielka. A podniosła się ta śmiertelność w roku ostatnim o 20% w stosunku do roku poprzedniego. Ale to jest wina nadmiernego przeludnienia, powiada referent. To przeludnienie będzie wiecznie trwało, bo nowych więzień nie budujemy, a liczba więźniów się nie zmniejsza. A zatem widzimy do czego dochodzi. Ten stan rzeczy jest niemożliwy.</u>
<u xml:id="u-31.35" who="#EmilSommerstein">P. Marszałek Kielak chciałby, abym kończył. Wobec tego zastosuję się, powiem tylko kilka zdań. Adwokatura. O tym będziemy mówili na innym terenie. Powiem tylko jedno, że ustawa o ustroju adwokatury obala niezależność adwokatury, kasuje jej autonomię i dla mnie jest miernikiem, jak słuszne jest powiedzenie prawnika i wielkiego filozofa francuskiego: „Czasem ustawy są po to, aby łamać prawo”. Ta ustawa, ze względów narodowościowych, ma łamać prawo, ma złamać niezależność adwokatury i ma łamać jej wewnętrzną autonomię.</u>
<u xml:id="u-31.36" who="#EmilSommerstein">W sprawie notariatu zupełnie się przyłączam do tych wywodów, jakie były przed paru dniami wygłoszone na Radzie Gospodarczej we Lwowie. Zainteresowane czynniki, ziemiaństwo, włościaństwo i szerokie warstwy społeczne domagają się uchylenia przymusu notarialnego przy przejściu prawa własności i obciążaniu nieruchomości. Na tym samym stanowisku stanęła rada Towarzystwa Obrony Ziem Wschodnich.</u>
<u xml:id="u-31.37" who="#EmilSommerstein">O jedną rzecz pytam: Czy Pan Minister w ciągu swego dwuletniego urzędowania był łaskaw jednego Żyda zamianować aplikantem, asesorem lub notariuszem?</u>
<u xml:id="u-31.38" who="#komentarz">(P. Bakon: I tak ich jest za dużo.)</u>
<u xml:id="u-31.39" who="#EmilSommerstein">Za dużo. Widzę, że Pan Kolega zna tę statystykę. Nie wiem, czy Pan jest doradcą Ministerstwa Sprawiedliwości, ale widzę, że Pana rady są tam wysłuchiwane.</u>
<u xml:id="u-31.40" who="#EmilSommerstein">Proszę Panów, kończę w sposób następujący: P. Minister wtedy, przy otwarciu Trzeciego Zjazdu Prawników w Katowicach powiedział: „Jest stara symbolika, że Temida jest ślepa. Uważam, że trzeba z tą symboliką zerwać. Dziś sędzia ma znacznie większy zasięg obowiązków, powinien znać nie tylko człowieka, którego sądzi, ale i nurty życia”. — I stało się, że zerwano opaskę z oczu Temidy. Ona widzi wszystko, ale nie widzi wszystkich nieprawości, ona podlega tym wszystkim wpływom, które idą z nurtów życia, z głębin podziemi i te nurty biorą górę nad ideą prawa i sprawiedliwości. Są różne nowe prawa bardzo modne, przeszczepione z zachodu, przeszczepione od naszego sąsiada zachodniego. Niedawno był odczyt niemieckiego wiceministra sprawiedliwości Schlegelbergera i ciekawy chochlik spłatał figla fotografowi, który chciał uwiecznić tę scenę (Kurier Warszawski z 27 stycznia). Otóż są te nowe „prawa”, ale Prawo jest wieczne i jedno. Nie ma prawa społecznego i antyspołecznego, nie ma „interesu społecznego”, ale jest Prawo. Nie ma zdrowego poczucia tego czy innego narodu, nie ma prawa takiego, o jakim mówią młodzi prawnicy w swoim wydawnictwie „Prawo”, że ma być w Polsce odmienne prawo dla Polaków, a odmienne dla obywateli polskich, należących do innych narodowości czy innych wyznań — jest jedno wieczne Prawo, którego żaden ukaz i żaden Minister Sprawiedliwości nie złamie, a jeżeli będzie próbował je złamać, to uczyni to ze szkodą i dla własnego narodu i dla własnego Państwa.</u>
<u xml:id="u-31.41" who="#EmilSommerstein">Cytowałem w zeszłym roku słowa wielkiego prawnika śp. profesora Jaworskiego, iż biada jest państwu, które zabija wolność dla prawa, a prawo dla wolności. Można by sparafrazować: zabija się prawo, ale nie dla wolności, bo jej nie ma, lecz dla podtrzymania regime'u. Zabija się wolność, ale nie dla podtrzymania prawa, bo prawo nie rządzi.</u>
<u xml:id="u-31.42" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Baran.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#StepanBaran">Wysoka Izbo! Sprawę, którą za chwilę poruszę, należy traktować w dwóch kierunkach. Należy ona do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z jednej strony, a równocześnie też należy do Ministerstwa Sprawiedliwości. Tą sprawą, która leży w kompetencji Ministra Sprawiedliwości i równocześnie w resorcie Ministra Spraw Wewnętrznych, jest sprawa procedury konfiskat druków. I o tej sprawie obszerniej w tej chwili będę mówił.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#StepanBaran">Sprawa ta dla nas, dla Ukraińców w Polsce, ma znaczenie zasadnicze i wielkie też znaczenie praktyczne. Nie wszędzie i nie każdy teren ukraiński jest nasilony równomiernie ukraińskimi wydawnictwami prasowymi. Są całe połacie ziem etnograficznie ukraińskich, gdzie nie wychodzi żadne pismo ukraińskie, gdzie nie ma żadnych wydawnictw i gdzie konsumcja drukowanego słowa idzie tylko ze Lwowa, czy w ogóle z innych centrów południowo-wschodnich, z Przemyśla, Stanisławowa i Kołomyi.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#StepanBaran">Na terenie byłego zaboru austriackiego obowiązuje dotychczas austriacka ustawa prasowa z r. 1862, równocześnie — i to jest jedyny wypadek — obowiązuje też procedura kama austriacka z 1873 r., albowiem obecna procedura polska, kodeks postępowania karnego, spraw prasowych nie obejmuje i w tej mierze działa na terenie byłej Austrii, a obecnie ziem państwowych polskich, austriacka procedura karna. Na terenie ziem polskich wschodnich i centralnych działa dekret Naczelnika Państwa z lutego r. 1919, a więc z pierwszych dni istnienia samoistnego Państwa Polskiego. Różnic zasadniczych między austriacką ustawą prasową a dekretem prasowym Naczelnika Państwa, obowiązującym na Wołyniu i ziemiach wschodnich, nie ma. Przeciwnie, są pewne akcenty bardzo postępowe, jakich nie zna ustawa austriacka z roku 1862, bo czasokres od roku 1862 do roku 1919 jest wielki, zaszły w nim wielkie zmiany w poglądach na samo prawo, na istotę prawa, a specjalnie zaszły zmiany co do procedury sądowej. I rzecz ciekawa. W tym samym czasie od roku 1932, kiedy obowiązuje jednolite prawo karne, polski kodeks karny, gdzie jednak tylko odnośnie spraw prasowych są dzielnicowe ustawy odrębne, a obowiązuje od szeregu lat kodeks karnego postępowania, stosowanie ustawy samej i jej interpretacja odnośnie spraw prasowych, mimo istnienia jednolitego kodeksu karnego i jednolitego kodeksu postępowania karnego, jest inne we Lwowie, a inne na Wołyniu, mimo że przewód jest ten sam i rzekome przestępstwo, występek czy zbrodnię, w słowie drukowanym popełnione, da się stwierdzić zawsze. Nie jest to występek taki, którego złapać, utrwalić nie można, jest to słowo, które zawsze utrwalone być może, jest to występek, który istnieje zawsze, bo słowo drukowane istnieje i stwierdzić można zawsze, czy w danym druku znamiona występku takiego istnieją czy nie istnieją.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#StepanBaran">Powiedziałem, że centrum kultury dla całego narodu ukraińskiego w Polsce jest Lwów. Tam wychodzi więcej niż 90% wszystkich wydawnictw, tam są nasze główne instytucje oświatowe, kulturalne, a co najważniejsze w danej sprawie — instytucje wydawnicze.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#StepanBaran">I to słowo drukowane, które nie ma i me znajduje przeszkód we Lwowie — władza cenzorska administracyjna i władza cenzorska prokuratorska, czytając i cenzurując druk, nie znajdują tam znamion występku, druk ma obieg, wolno go rozszerzać i oczywiście nikogo do odpowiedzialności się nie pociąga — ten sam druk, czasopismo, a przede wszystkim książka, wydana i cenzurowana we Lwowie, nie znajduje debitu na Wołyniu i ziemiach północnych z tej przyczyny, że nieraz po długich miesiącach władze administracyjne, starostwa powiatowe konfiskują je w tym czy innym mieście na Wołyniu, a sąd na wniosek prokuratora z reguły konfiskatę zatwierdza i na tym cała procedura się kończy.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#StepanBaran">Dekret prasowy Naczelnika Państwa z lutego 1919 r. wyraźnie powiada, że w tym wypadku, gdy druk zajęto na wniosek prokuratora sądu okręgowego, o ile pismo jest legalne, o ile drukowane jest w Polsce i o ile na tym druku jest wymieniony autor, miejsce druku i wydawca, musi się pociągać do odpowiedzialności karnej tych, którzy dopuścili się występku słowem drukowanym. Oczywiście w orzeczeniu swoim sąd zawsze orzeka, jakiego występku znamiona znajdują się w treści słowa drukowanego.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#StepanBaran">I w danej chwili przytoczę jeden ciekawy przykład. W listopadzie 1936 r. wydano kosztem i nakładem UNDO broszurę, której byłem autorem, pod tytułem: „Obrona ziemi rodzimej”. Broszura ta mówi o kwestii agrarnej, o przebudowie ustroju rolnego i związana jest z akcją, która się toczy na ziemiach, gdzie prowadzi się w większym rozmiarze parcelację. Podano tam krótką historię ustroju rolnego, wszystkie dotychczasowe ustawy agrarne polskie, ich interpretację, oczywiście w sposób popularny, w sposób zupełnie nikogo nie prowokujący. Broszura ta, drukowana przedtem jako artykuły w tygodniku „Swoboda” we Lwowie, przeszła podwójną cenzurę, raz jako artykuły czasopisma „Swoboda”, a drugi raz jako odbitka z tego czasopisma i władze cenzorskie, administracyjne i prokuratorskie nie znalazły żadnych znamion jakiejkolwiek zbrodni czy występku, Broszura ta wydana w tysiącach egzemplarzy, kolportowana jest dotychczas, nie zajęta była nigdzie na terenie trzech województw południowo wschodnich. Kolportowana była też przez szereg miesięcy od listopada 1936 r. prawie po koniec marca 1937 r. na Wołyniu. Dopiero dnia 22 marca 1937 r., a więc po 3 czy więcej miesiącach po wyjściu tej broszury, gdy W dziesiątkach tysięcy egzemplarzy rozeszła się poi całym kraju, starostwo powiatowe w Równem skonfiskowało broszurę i na wniosek prokuratora przy sądzie okręgowym w Równem sąd okręgowy w Równem konfiskatę zatwierdził, znajdując tam znamiona występku z art. 170 k. k. Artykuł 170 k. k. powiada, że kto rozszerza wiadomości fałszywe, mogące wzbudzić niepokój publiczny, ulega karze aresztu lub więzienia do lat dwóch i grzywnie. Pytałem się prokuratora i władzy cenzorskiej we Lwowie, którzy czytali i cenzurowali tak artykuł w czasopiśmie „Swoboda”, a następnie w przedruku w formie broszury, czy znajdują jakieś znamiona jakiegokolwiek występku z kodeksu karnego. Powiedzieli, że nie, i broszura ta dotychczas ma zupełnie swobodny obieg, poza Wołyniem, na terenie trzech południowo-wschodnich województw. Nie koniec na tym. Za rozszerzanie tej broszury, co miało miejsce jeszcze w listopadzie 1936 r., a broszura, zajęta była dopiero z końcem marca 1937, pociągnięto do karno-sądowej odpowiedzialności jednego z obywateli i działaczy naszych w Równem Wasyla Jarmuluka. Dostał akt oskarżenia. Sąd pierwszej instancji — sąd grodzki w Równem, uznał go winnym występku z ant. 170 k. k. i zasądził na 3 miesiące aresztu bez zawieszenia i 50 zł grzywny. Wniesiono apelację. W piśmie apelacyjnym powołano mnie na świadka na stwierdzenie okoliczności, że fakty i daty, zawarte w tej broszurze, są prawdziwe, a więc nie fałszywe, czego żąda art. 170 k. k., a zatem, że i w treści tej broszury nie ma żadnych znamion występku z art. 170 k. k.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#StepanBaran">Dowód ten dopuszczono i dnia 29 grudnia zeszłego roku odbyła się rozprawa apelacyjna w sądzie okręgowym w Równem. Na tej rozprawie uczestniczyłem w dwóch charakterach: zrazu w charakterze świadka, następnie w charakterze obrońcy. Jako świadek na podstawie dat ustaliłem, że te cyfry były wzięte z publikacyj urzędowych, z rocznika statystycznego rolniczego. Dalej na podstawie całokształtu sprawy wykazałem, że nie ma tam żadnych tendencyj, że nie ma przede wszystkim żadnego fałszu, że wszystkie fakty są prawdziwe, a zatem nie ma znamion najważniejszych występku z art. 170 k.k. Na tej rozprawie jeden z młodych podprokuratorów stwierdził, że moje cyfry mogą być prawdziwe. Zaznaczam rzecz bardzo ważną i bardzo charakterystyczną, rzecz jakiej, zdaje się, nie notowały kroniki żadnego państwa, mianowicie, że ten młody podprokurator, fungujący jako rzecznik prokuratury, powiedział, że zajęto — zwracam uwagę — właściwie 3 punkty, między innymi również mowę Ministra Poniatowskiego, wygłoszoną z końcem października 1936 r. przed prasą warszawską, — mowę, która była podana przez radio, którą podał P.A.T. i drukowały czasopisma. Mowa ta była podana w całości, nie zostało zmienione ani jedno słowo mowy p. Poniatowskiego. Ta mowa, przedrukowana w mojej broszurze, została skonfiskowana. I tu fakt znamienny — młody pan podprokurator występuje przeciw Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych, podwładny p. Ministra Sprawiedliwości prowadzi walkę z jego kolegą z gabinetu, z Ministrem Rolnictwa i Reform Rolnych. Taki fakt, zdaje się, w żadnym państwie miejsca mieć nie powinien.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#StepanBaran">Rzecz druga. W swojej mowie p. podprokurator, człowiek zupełnie młody, powiada tak: Wy, Panowie z Małopolski Wschodniej, i świadek mec. Baran macie inne nastawienie polityczne i oczywiście krytykujecie zarządzenia Rządu w kwestii ustroju agrarnego i polityki agrarnej w ogóle. Tutaj ukraińscy posłowie z Ukraińskiego Obiednania Wołyńskiego, są nastawieni zupełnie inaczej. Państwo Polskie — to są słowa autentyczne tego młodego podprokuratora — istnieje tylko po to i na to, by na Wołyniu prowadzić polonizację i kolonizację i innej polityki na Wołyniu Państwo Polskie prowadzić nie może. I to stanowisko Rządu podziela też w całości i popiera publicznie całe Obiednanie, a specjalnie posłowie. I powiedział wtedy wyraźnie: Tym posłem, który niedawno chwalił kolonizację i polonizację i zgadzał się z tym całym kierunkiem, był nie kto inny, tytko p. poseł Skrypnyk. O przebiegu tej całej, ciekawej zresztą sprawy, napisałem wstępny artykuł w „Dile” „O prawo i prawopoczucie”, bo jak już podnosiłem wtedy w obrończej mowie, zachodzi fakt jeden: Ten sam obywatel Państwa Polskiego, który broszurę czy całe paki tych broszur rozszerzać może w Brodach, gdy przejdzie dawny kordon austriacko-rosyjski, staje się zbrodniarzem, bo na podstawie zajęcia tej broszury w Równem podpada on pod sankcje kodeksu karnego. Najlepszym dowodem tego, że skazany został sądownie p. Wasyl Jarmuluk.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#StepanBaran">Zaznaczyłem wyraźnie, że w tej sprawie ma głos p. poseł Skrypnyk i on — o ile wiem — wniósł w tej sprawie interpelację do p. Premiera Rządu i do p. Ministra Sprawiedliwości, prosząc o obronę przed tym funkcjonariuszem Państwa, który stać winien i musi na straży ustaw. Zadaniem bowiem prokuratora w każdym państwie jest przede wszystkim straż ustaw i on jest też tym, który przede wszystkim obowiązany jest ścigać wszelkie naruszanie ustaw. W danym wypadku nikt inny, tylko ten młody pan podprokurator dopuścił się występku z art. 170 k.k., bo na rozprawie karnej szerzył wiadomości nieprawdziwe, mogące wywołać niepokój publiczny. Mówiąc o Parlamentarnej Reprezentacji Ukraińskiej Wołynia, szerzył takie wiadomości nieprawdziwe, fałszywe, które mogły wywołać niepokój wśród społeczeństwa ukraińskiego na Wołyniu. Tym samym dopuścił się ten młody podprokurator występku z art. 170 k.k.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#StepanBaran">Przechodzę do sprawy drugiej. Zajęcie to nie jest wyjątkiem, z, końcem roku 1936 zajęto szereg kalendarzy ukraińskich, drukowanych we Lwowie, Kołomyi, kalendarzy gospodarczych „Silskiego Hospodara”, „Ridnej Szkoły” i wiele innych. Jednym słowem, nie dopuszczono prawie ani jednego kalendarza. W tej sprawie wniosłem swego czasu osobną interpelację. I znowu jest charakterystyczna wykładnia. Powiedziano, że na terenie b. Galicji istnieje inne ustawodawstwo prasowe. Zwracam uwagę Wysokiej Izby, że ustawy prasowe mają charakter proceduralny, ale czy w danym druku są znamiona zbrodni czy występku, o tym rozstrzyga jednolity polski kodeks karny. Ten sam kodeks jest we Lwowie i ten sam w Równem. Więc jeżeli prokurator i władze cenzorskie we Lwowie nie znajdują żadnych znamion jakiegokolwiek występku z kodeksu karnego, tym samym ten diuk jest wolny, ma debit i można go rozszerzać w granicach całego Państwa. Tutaj nie można powoływać się na to, że są inne przepisy: w Galicji przepisy austriackie, na Wołyniu — polskie z r. 1919. Można było to robić dawniej, do r. 1932, kiedy na północy i w centralnej Polsce istniał dawny karny kodeks rosyjski z, 1903 r., a w Galicji kodeks karny austriacki z 1852 r. Jeżeli jest obecnie pełna unifikacja kodeksu kornego i kodeksu postępowania karnego, to wówczas ta interpretacja, na którą Rząd się powołuje i na którą się powołuje sąd w swych orzeczeniach, jest zupełnie nieścisła i niewłaściwa.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#StepanBaran">Przechodzę teraz do innej sprawy, do sprawy, która miała miejsce zaledwie przed kilku dniami. W poniedziałek bieżącego tygodnia władze cenzorskie we Lwowie zaprosiły do siebie pojedynczych redaktorów pism ukraińskich we Lwowie i poinformowały, że od tego czasu nie wolno będzie na przyszłość pod sankcją konfiskaty i dalszego ścigania używać słowa „Galicja”, „Halicki”. Zwracam Wysokiej Izbie uwagę, że słowo to jest historyczne, istniało ono i faktu tego nikt z pp. Polaków zaprzeczyć nie może. Nikt też nie może zaprzeczyć faktu, że do połowy wieku XIV, do roku 1340 istniało osobne, samoistne państwo halicko-włodzimierskie, obejmujące mniej więcej prawie w całości obecne ziemie etnograficznie ukraińskie, znajdujące się dzisiaj w granicach Państwa Polskiego. Nazwa ta jest dla nas nazwą historyczną, Zresztą do niedawna nazwa „Galicja” nazwa łacińska oparta na nazwie „Halicz”, była używana i przez Polaków. Niema ustawy w polskim ustawodawstwie, która by zniosła dawną historyczną nazwę i tylko drogą zwykłego używania przyszła nazwa Małopolska. Dotychczas było tak, że my używaliśmy, mieliśmy prawo i mamy prawo używać swej nazwy historycznej. Obecnie słowo to będzie miało od bicie także i w resorcie Ministerstwa Sprawiedliwości, bo gdy spełniona będzie ta groźba, którą rzucił w kierunku redaktorów ukraińskich cenzor lwowski w starostwie grodzkim, to mogą zajść wypadki, że słowo tu zabierze i prokurator czy sąd, a więc organy podległe Ministerstwu Sprawiedliwości. Dla nas jest ważną rzeczą, by represje w powyższej sprawie nie miały miejsca. Długi czas przebywałem w Niemczech jako student uniwersytetu berlińskiego, obserwowałem specjalnie stosunki narodowościowe w Poznańskiem i zdaje się nie dużo jest Polaków tak dobrze obznajmionych z historią walk narodowych w Prusach, w Poznańskiem, jak jestem ja. Dla Was była obelgą nazwa Ostmark tak samo, jak była obelgą nazwa Prywislinskij Kraj. Nigdy jednak nie było tego, aby pruskie władze cenzorskie lub rosyjskie władze cenzorskie w Warszawie konfiskowały, lub groziły tym Polakom, którzy nazywali te ziemie Królestwem Kongresowym, nazwą wówczas nieistniejącą oficjalnie...</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#StepanBaran">I tak samo ziemie poznańskie Niemcy zwykle nazywali oficjalnie Prowinz Posen, a zwykle Ostmark. To było wam wolno w zaborze pruskim i w zaborze rosyjskim. Obecnie na ziemiach z większością ukraińską z tradycją narodową i z tradycją państwową zakazujecie nam naszej nazwy historycznej. Oczywiście przeciw temu walczyć będziemy i swojej historycznej nazwy nie wyrzekniemy się. Nazwa ta jest dla nas droga, nazwa ta przypomina nam czasy lepsze, a także jest dla nas droga dlatego, że te ziemie były terenem powstania pierwszego narodowego państwa ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#StepanBaran">Kończąc, poruszę jeszcze jedną sprawę, nie związaną ściśle z polityką. Nawiązując do praktyki w sprawach cenzorskich, w sprawach konfiskat, myślę, że w intencji Ministra Sprawiedliwości, jako najwyższego szafarza wymiaru względnie administracji w dziedzinie sprawiedliwości, powinno być zaprowadzenie pewnego ładu i porządku w stosowaniu tej samej ustawy na różnych terenach. W czasach austriackich istniał osobny urząd inspektorów. Nie byli to ludzie mający funkcje administracyjne, kontrolujące administrację sądową, ale byli to fachowcy, ludzie wielkiej nauki i praktyki, którzy uzgadniali wykonanie ustaw. Te właśnie rzeczy u nas bardzo szwankują. Gdyby było w praktyce ujednostajnienie ustaw, wierzę, że nie było by tych wypadków, jakie mają miejsce choćby w sprawie słowa drukowanego. Wydatek będzie nieduży i wydatek ten leży w interesie samego Państwa i wymiaru sprawiedliwości, by obywatel, który mieszka w Brodach wiedział dobrze z góry, że ta sama ustawa będzie do niego zastosowana jednakowo i w Równem. Obecnie tego nie ma i tę wielką anomalię należy usunąć.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#StepanSkrypnyk">Wysoka Izbo! Głębokie poczucie sprawiedliwości jest jedną z charakterystycznych cech społeczeństwa ukraińskiego na Wołyniu. Wrażliwość jego pod tym względem jest nadzwyczajna, toteż w całości ten moment jest bardzo ważny, specjalnie jeżeli chodzi o celowe i umiejętne rządzenie tym krajem.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#StepanSkrypnyk">Na Komisji Budżetowej podczas rozpatrywania budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości poruszyłem szereg spraw ilustrujących, że polityka wymiaru sprawiedliwości w ostatnich czasach, ściślej w ciągu ostatnich dwóch lat, została jakby w pewnym stopniu zachwiana względnie skierowana w niewłaściwym kierunku. O tych rzeczach nie będę dzisiaj mówił, ale na potwierdzenie tego dodam, że większość naszego społeczeństwa, która się składa z warstwy chłopskiej, jakby odczuwa nie to, co odczuwała nie tak dawno jeszcze, że sąd jest również jej własnością, że sąd Rzeczypospolitej jest jednocześnie jej sądem. Właśnie na te momenty chcę zwrócić uwagę, które do zmiany tego nastawienia się przyczyniają.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#StepanSkrypnyk">Poruszana była dzisiaj sprawa używania języka miejscowej ludności podczas rozpraw sądowych. Rzeczywiście, w ciągu ostatnich dwóch lat na terenie sądów okręgowych łuckiego i rówieńskiego język ten jest przeważnie negowany. Tłumaczy się to w wielkiej mierze tym, że zmiany, które zaszły w składzie personalnym sędziów, są tego rodzaju, że sędziowie ci nie znają języka ukraińskiego i nie znają warunków miejscowych, tradycji i psychiki obywatela zamieszkującego Wołyń. Zwracano tu również uwagę na sprawę języka przysięgi. Od dwóch lat nie praktykuje się również i na Wołyniu tego bardzo ważnego momentu w procedurze sądowej. Skoro już mówię o języku, to naprawdę, że negowanie języka miejscowej ludności w procedurze sądowej podczas procesów stwarza wprost paradoksalne sytuacje, które podrywają autorytet danego sądu. Wyobraźmy sobie, że sędzia nie rozumie tego, co mówi świadek czy oskarżony, zaś oskarżony czy świadek nie rozumie tego, co mówi sędzia. Pokoje adwokackie znają pod tym względem różne opowiadania o takich paradoksalnych sytuacjach. Przed wojną, pamiętam, wyszła w Kijowie książeczka Rodenki humorysty, w której opisywał on paradoksalne sytuacje na tle niezrozumienia przez sędziego rosyjskiego strony, czyli oskarżonego. Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to ta książeczka Rodenki, Rosjanina, który ośmieszał te rzeczy, będzie wydana w nowym wydaniu.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#komentarz">(Głos: Ale jaka różnica jest między rosyjskim językiem a ukraińskim?)</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#StepanSkrypnyk">Nie wiem, myślę, że Kolega jest większym znawcą języka rosyjskiego niż ja. W każdym razie takie sytuacje podmywają autorytet sądu. To są rzeczy śmieszne i jeżeli je przeanalizujemy, to one powagi sądowi absolutnie nie dodają.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#StepanSkrypnyk">Następnie polityka personalna. Otóż, jak zauważyłem, w ostatnich czasach ilość sędziów, znających miejscowe stosunki prawne, tradycję, psychologię miejscowej ludności i jej język, zmniejsz a się, natomiast do sądów na Wołyniu zupełnie Ukraińców się nie przyjmuje. Utarło się zdanie, że Ukrainiec nie może być zatrudniony w charakterze sędziego czy pełnić jakąś inną funkcję na terenie sądu. My dotychczas nie mamy nawet dużo kandydatów na tę stanowiska, albowiem nasza młodzież nie może dostać się na wydział prawny. W roku ubiegłym na Uniwersytet Józefa Piłsudskiego złożyło podania kilku chłopców, którzy ukończyli szkołę średnią, ani jeden nie został przyjęty. Mógłbym naprawdę na palcach ręki jednej naszych kandydatów zmieścić. Znam osobiście ludzi zupełnie uczciwych, lojalnych, rozumiejących konieczność współżycia, rozumiejących rolę Polski w życiu swego społeczeństwa, ale ich się nie przyjmuje. Tak się to robi, żeby nawet ci najlojalniejsi nie dostali się do sądownictwa. Jest natomiast inne zjawisko, które niestety jeszcze istnieje w pewnej części społeczeństwa polskiego, zwłaszcza na Kresach, które jakoś czuje dziwny sentyment do rosyjskości, powiedziałbym tkwi w kompleksie rosyjskim. — Otóż Rosjan przyjmuje się do sądów. Nie powiem, żeby dużo, wystarcza jeden, Kiedy w ciągu ostatnich 8 lat ani jeden Ukrainiec nie został sędzią na terenie Wołynia, wystarczy, że przyjęto 2 czy 3 Rosjan. To są rzeczy okropne, to są rzeczy, które wywołują oburzenie. I jeszcze jedna sprawa, też paradoksalna, wypływająca z tegoż kompleksu rosyjskości. Sędzia nieraz woli zwrócić się do oskarżonego, względnie świadka, w języku rosyjskim, aby tylko nie w języku ukraińskim. Uważam, że z tym musimy nareszcie skończyć. Jeżeli sędzia nie chce mówić po ukraińsku, niech będzie tłumacz dla dobra sprawiedliwości, ale obowiązkiem Ministra Sprawiedliwości jest wydać okólnik, aby sędziowie nie używali języka rosyjskiego.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#StepanSkrypnyk">Jest jeszcze jeden moment, że sędziowie swoje sympatie wyładowują nieraz na zewnątrz. Spotkałem się z bardzo przykrym wypadkiem, że w Kostopolu sędzia w sprawie politycznej i religijnej publicznie podnosił i wychwalał znaczenie reformacji — tam jest walka pomiędzy prawosławnymi a reformatorami — mówiąc, że reformacja to jest kultura Zachodu. No tak, ona idzie z Niemiec.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#komentarz">(Głos: Ale to jest jego osobisty pogląd.)</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#StepanSkrypnyk">Tak, ale to jest sędzia, z którym się później spotykają.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#komentarz">(Głos: Ale nie urzędnik.)</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#StepanSkrypnyk">Ja to rozumiem, Panie Kolego, ale trzeba dodać, że w tym Stepaniu jest tylko ksiądz, wójt, posterunek policji, a poza tym nikogo nie ma.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#komentarz">(Głos: I szkoła.)</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#StepanSkrypnyk">Tak, i szkoła. Na tym kończę z polityką wymiaru sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#StepanSkrypnyk">Można by coś niecoś powiedzieć o sprawach prasowych. 0 nich mówiłem na Komisji Budżetowej i jedno tylko podkreślę, że nieraz w tych sprawach podczas samej procedury sądowej sędziego niepotrzebnie wyjawiają swoje sympatie do tej czy innej stromy.</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#StepanSkrypnyk">I robią to podczas publiczne i rozprawy. Przypomnę rozprawę redakcji „Wołynia” ze Stronnictwem Narodowym. Siedziałem jako widz na tej rozprawie i patrzyłem, jak prezes sądu okręgowego reagował i jak wówczas, kiedy zeznawali tam wielcy ludzie dzisiejszej Polski, ujawniał on swój stosunek do stron. Ludzie się oburzali i wychodzili. Byłem świadkiem innej rozprawy, gdzie motywy wyroku ogłoszone później, wywołały ogromne zdziwienie, nie sam wyrok. Wyrok był bardzo nierównomierny, był bardzo wysoki. To właśnie była ta sprawa, kiedy aplikant sądowy plunął na cerkiew, a potem dla honoru urzędnika sądowego, sąd go bronił. O tym mówiłem p. Ministrowi na komisji i czekam na odpowiedź.</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#StepanSkrypnyk">Ale przejdę do praktyki urzędów prokuratorskich. Otóż mówiłem o tym, że praktykę urzędów prokuratorskich cechuje masowość w w aresztowaniu. Robi się tak, jakby już sam fakt zaaresztowania tworzył pewien wymiar sprawiedliwości i w ten sposób wywiera się psychiczna presję na otoczenie i ludność: ot, widzicie. Ta masowość jest charakterystyczną cechą dziś odmłodzonych, bardzo młodych urzędów prokuratorskich. Nadużywa się niewątpliwie, to już było stwierdzone z ust posłów ukraińskich i polskich, prawa tymczasowego przetrzymywania. Ojcu, który przychodzi, mówią, że nie wiedzą gdzie jego syn. Prokurator ucieka. Byłem świadkiem i znam wypadek, gdy ojciec nie mógł dostać się przez trzy tygodnie do prokuratora, bo ciągle on od niego uciekał.</u>
<u xml:id="u-35.17" who="#StepanSkrypnyk">Ale pomijam tę masowość i nadużywanie tymczasowego przetrzymania. Chciałbym zwrócić na jeden moment uwagę, który zaczyna w opinii publicznej rozszerzać się i ją niepokoić, to jest ten, że podczas pobytu w aresztach śledczych — a przeważnie w aresztach śledczych przy urzędach śledczych utrzymują — stosuje się presję psychiczną i fizyczną, Proszę Panów, nie będę przytaczał wielu przykrych faktów tylko dlatego, że każde z naszych przemówień później referowane jest przez radio rosyjskie, które fakty przez nas podawane wykorzystuje dla swej propagandy. Nie będę też o nich mówił, ale stwierdzam, że są stosowane presje psychiczne i fizyczne okropne.</u>
<u xml:id="u-35.18" who="#StepanSkrypnyk">Powrócę jeszcze do tej masowości w aresztowaniach, a mianowicie do jednego wypadku. W sierpniu 1937 r. aresztuje się naraz około 120 osób spośród młodzieży ukraińskiej. Niewątpliwie wywołuje to wielkie zaniepokojenie. Niepokoi przede wszystkim wielka ilość aresztowanych w ciągu jednego i tego samego dnia. Ludzie się zastanawiają: No, dobrze, ten miał coś wspólnego z polityką, ale ten inny co ma wspólnego? I jeżeli zaczynają przebierać jednego po drugim, to okazuje się, że wielu z nich w ogóle z polityką nic wspólnego nie miało, że tylko byli dobrzy Ukraińcy, ale kłopotów żadnych ani administracji ani Państwu nie zrobili. Nas posłów rodzice nie odstępowali. Zaczęliśmy się zwracać do władz, pytać o wyjaśnienia, prosić o te wyjaśnienia, i oto jak to scharakteryzował jeden ze starostów: „Ja sam tego nie rozumiem, to robi prokuratura, to tak, jak w korzec maku wsadzić rękę, wyciągnąć i powiedzieć: to będzie O.U.N.”. Staraliśmy się wszędzie o te wyjaśnienia, chociaż było o to bardzo trudno, niepokoiliśmy nawet w tej sprawie p. Premiera. Ale jest tu jeszcze jedna rzecz, że podczas przesłuchiwania aresztowanych sugeruje się wielu spośród nich, że prokuratura posiada wiadomości, że orni chcą zrujnować lojalnie względem Państwa ustosunkowaną organizację, jaką jest Ukraińskie Wołyńskie Ob jednanie. Więc tym samym się sugeruje, że prokuratura opiekuje się Ukraińskim Wołyńskim Obiednaniem. No, za to dziękujemy Panom — poco w ten sposób sugerować? A to nie był jeden wypadek, bo to było i w r. 1936 w Kostopolu, gdzie w ten sam sposób sugerowano. I oto my interweniujemy, szukamy dróg do wyjaśnienia, znając tych ludzi, jesteśmy gotowi podpisać, że oni nigdy Państwu nic złego nie zrobili. I oto uprzedził mnie w pewnym momencie jeden dość wysoki urzędnik administracyjny, zwracając się do mnie: Panie, ze strony prokuratury zwrócono się do mnie, że interweniując Pan przeszkadza w prowadzeniu śledztwa, Pan jeździ do Premiera, Pan jeździ do wojewody, Pan jeździ do starosty. Pan przeszkadza w prowadzeniu śledztwa. Nie mam prawa o osobistym nastawieniu politycznym poszczególnych panów prokuratorów mówić, Ale jeżeli wspominam o tym, to dlatego, że przed chwilą mówił p. Baran o sprawie, która mnie niewątpliwie bardzo boli. Kiedy na rozprawie jawnej sądowej dla poparcia swoich argumentów mówi się, że Rząd musi prowadzić i prowadzi tylko politykę eksterminacyjną na terenie Wołynia, politykę polonizacji i kolonizacji, to my rozumiemy, co to znaczy. My rozumiemy, że Prokuratorski Urząd chce stwierdzić, że Rząd prowadzi tę politykę i pragnie pomóc przedstawicielom Najjaśniejszej Rzeczypospolitej na tym terenie. — A więc my, prokuratura, przeciw napadom prasy endeckiej ciebie ratujemy. — To jeszcze mogę zrozumieć. Oczywista rzecz, że przedstawiciel Rządu na Wołyniu nie będzie protestował w prasie, nie będzie pisał listów otwartych, że nie będzie prowadzona polityka eksterminacyjna na terenie Wołynia, Lecz prokurator mówił również, że politykę eksterminacji popieram ja i moi koledzy, posłowie Ukraińscy z Wołynia. W jakim celu to zrobił?</u>
<u xml:id="u-35.19" who="#StepanSkrypnyk">Czekam na odpowiedź Pana Ministra w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-35.20" who="#StepanSkrypnyk">Przecież to podrywa się zaufanie społeczeństwa ukraińskiego do mnie, twierdząc, że ja jakoby publicznie pochwalam politykę eksterminacji. Stwierdzam, że jest to powoływanie się na rzeczy nieistniejące, a więc operowanie fałszem w sądzie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. I za co? Za to, że maszerowałem do Kijowa, i za to, że pod Zamościem byłem ranny w obronie granic Rzeczypospolitej Polskiej. I krzywda ta mnie spotyka w gmachu sprawiedliwości Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej. Cel był osiągnięty. 4 i 5 grudnia odbył się we Lwowie kongres jednej organizacji ukraińskiej, nieprzyjaciół naszych politycznych. Tam zapada uchwała i w niej na podstawie tego oświadczenia prokuratora stwierdza się, że my posłowie ukraińcy z Wołynia przyczyniamy się do denacjonalizacji ludności ukraińskiej, a ja z osobna.</u>
<u xml:id="u-35.21" who="#StepanSkrypnyk">Panowie, dokąd my idziemy? Te fakty znają moi wyborcy i czy mam ich zapewniać o tym, że istnieje sprawiedliwość? Czy uwierzą?</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#StanisławKielak">Zarządzam przerwę do godziny 16 minut 30.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 10 do godz. 16 min. 40)</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#TadeuszSchaetzel">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Budzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WacławBudzyński">Właściwie te wszystkie pretensje do resortu, który dziś na plenum omawiamy, argumenty przeciw temu resortowi poruszane były szczegółowo i przedyskutowane na Komisji Budżetowej. Dzisiejsza dyskusja niczego nowego nie dorzuciła, żadnych rewelacyj w niej nie ma. Jest tylko pewien fragment bardzo zasadniczy, wysunięty przez p. Sommersteina, jakie prawo powinno być w Polsce.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#WacławBudzyński">Podniosę w tym, co powiem, szereg incydentów, dokoła których obracała się dyskusja na Komisji Budżetowej, a następnie podejmę dyskusję z p. Sommersteinem, jakie prawo powinno być w Polsce.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#WacławBudzyński">Wszystkie argumenty, które przeciwko były wytaczane, obracają się jak koło osi, wokół procesów znanych w Polsce. Uważam, że jest tu sporo nieporozumienia. Rzecz dziwna, że nieporozumienie to mniej tyczy się samych mówców, którzy doskonale znają elementy wszystkich praw i procedur, które są związane z procesami, ile raczej szerokiego ogółu, tego co się nazywa opinią publiczną. Nieporozumienia te sprowadzają się do bardzo prostego zapytania, kto te procesy wdraża. Jeżeli tak podejść do tego zagadnienia, to musimy ustalić, że żaden prokurator nie ma inicjatywy wdrażania dochodzeń. Czyni to jedynie na żądanie resortu, od którego otrzymuje skargę. A więc tym samym kierowanie sprawy do sądu, to jest zadanie prokuratora, jak gdyby dalszy ciąg wdrożenia sprawy. Innymi słowy, resort sprawiedliwości nie ma inicjatywy wdrażania sprawy. Oto jest zasadnicze ujęcie, zasadnicza odpowiedź na to wszystko, na te argumenty incydentalne, które dotyczyły wiadomych spraw, a także oddźwięku, jaki te sprawy miały w społeczeństwie, jak również tej niezdrowej atmosfery, która się przy tej okazji w społeczeństwie polskim wytwarza. Można się, Proszę Panów, różnić w poglądach na to, czy dobrze czy źle jest, jeżeli robi się akurat dzisiaj masową czystkę w administracji. Lecz jakiekolwiek mielibyśmy poglądy na tę sprawę, czy pozytywne, czy negatywne, to w żadnym wypadku ewentualnych słusznych pretensyj czy uznania nie można kierować pod adresem Ministerstwa Sprawiedliwości, chyba, że jest to potrzebne dla czyjejś rozgrywki personalnej. A wtedy jest co innego. Wtedy gra i waży się racja utajona. Ta racja utajona stwarza właśnie tę atmosferę, którą się później posługuje jako głosem opinii publicznej.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#WacławBudzyński">I tutaj trzeba sobie jasno powiedzieć, że ta utajoną racja ma do swej dyspozycji olbrzymi odłam prasy, większość prasy w Polsce. I ta utajona racja, dopingując ten koncert prasy, wytwarza takie hasła, że później się wszystko zagłusza i powołuje na to, jak na dowód: patrzcie Panowie, to jest reakcja opinii publicznej w Polsce na resort sprawiedliwości. Reżyseria ta jest niezła, my ją dobrze znamy, wołamy tutaj i będziemy starali się tę rzecz umotywować: Maskę zdjąć, panowie reżyserzy. Trzeba odrzucić te nieistotnie argumenty, a wziąć pewną zasadę, na której się Panowie opierają i w imię tych zasad chodźcie na ziemię udeptaną, będziemy walczyć. Zanim przyjdzie do tej walki na ziemi udeptanej, trzeba, żebyśmy rozpatrzyli, rozważyli, przeanalizowali te incydenty.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#WacławBudzyński">Zgadzam się z kolegą, który na Komisji Budżetowej powiedział: Cieszy mnie, że przestępstwa są w Polsce karane. Dodam: bez względu na to, kto te przestępstwa popełnia.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#WacławBudzyński">Zgadzam się, że sprawiedliwość jest fundamentem rządzenia, była fundamentem każdego rządu. Dodam: każdych rządów, o ile chcą te rządy być rządami prawa, porządku i trwałości. Nie jestem na tyle zaślepionym sanatorem, żebym powiedział, że tylko my, że tylko rządy pomajowe walczą czy walczyły o moralność administracji. Uważam, że każdy rząd musi walczyć o moralność administracji, o nią dbać, inaczej podcina gałąź, na której siedzi, chyba, że woli na niej nie siedzieć, a wisieć. Ale to byłyby rządy straceńców. Analizę tych procesów politycznych uchwycę w ten sposób: Za czasów urzędowania p. Ministra Grabowskiego skazanych zostało 7 starostów, z czego trzy sprawy wpłynęły do prokuratora na żądanie resortu spraw wewnętrznych za czasów p. Ministra Michałowskiego, pozostałe cztery sprawy wpłynęły na żądanie znowu resortu spraw wewnętrznych za czasów p. Ministra Grabowskiego. Nie ma ani jednej sprawy, w której by starosta został przez sąd uniewinniony. Kary nałożone przez sąd wynoszą od 6 miesięcy do 4 lat. Zarzut więc lekkomyślności, który skierowuje się pod adresem tego czy innego resortu, sprawiedliwości czy spraw wewnętrznych, w świetle faktów musi oczywiście odpaść.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#WacławBudzyński">Teraz zarzut inny, uboczny, związany częściowo tylko z tymi procesami, które uznane są za „wiadome”, mianowicie zarzut, że sprawiedliwość w Polsce jest nierychliwa, niezbyt szybko jest wykonywana, czyli niesprawna. Jako przykład wysuwane były i są potocznie sprawy następujące: głośny zamach bombowy na pułkownika Koca oraz sprawa sensacyjnych porachunków politycznych i znanej masakry na ulicy. Panowie wiedzą dobrze o tym. Tu musimy sobie powiedzieć, że sprawy takie, jak Wasiutyńskiego, czy pochód socjalistów, na który rzucono petardę, zostały tak sprawa jedna jak i druga skierowane na drogę sądową. Inne sprawy, jak napad na „A.B.C.”, czy napad na Rutkowskiego, wodza Związku Młodej Polski, prokurator musiał umorzyć, ponieważ władze policyjne nie wykryły sprawców. Nie potrzebuję znowu elementarnie tłumaczyć, że władze policyjne nie zależą od tego resortu, tylko od zupełnie innego, tym bardziej, że obu resortów nie należy wiązać w tych rzeczach, w wymiarze sprawiedliwości. Śledztwo w sprawie rzucenia bomby na pułkownika Koca trwa 7 miesięcy. To jest fakt. Ale trzeba powiedzieć, że to śledztwo prowadzi jeden z najwybitniejszych sędziów śledczych. Tak to w skali porównawczej wygląda: śledztwo w sprawie zamordowania ś. p. Hołówki trwa 2 lata. Śledztwo w sprawie zamordowania Ministra Pierackiego trwa 1 rok i 7 miesięcy. Jeżeli się zważy, że sprawca zamachu bombowego sam zginął, to tutaj trwanie śledztwa jak do tej chwili 7 miesięcy nie woła o pomstę do Boga. Chyba, że Panowie krytycy, którzy występują z argumentami przeciwnymi, chcieliby cudów, a nie normalnego wymiaru sprawiedliwości. Muszę powiedzieć, że co do mnie, to wolę, żeby cudów w wymiarze sprawiedliwości było jak najmniej. To są incydenty, które tu poruszam, niezwykle ważne, które wywołały dużą dyskusję i oddźwięki w społeczeństwie. Ale to są incydenty, to nie są sprawy zasadnicze.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#WacławBudzyński">Poza tymi incydentami są sprawy zasadnicze, jest pewna zasada, która wchodzi w grę; niewątpliwie oma wywołuje różnice pomiędzy nami, te kontrowersje, tak na komisji jak i tutaj. Pod tym względem trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że karnawał w Polsce ma się ku końcowi. Trzeba, żeby Panowie, którzy mają maski, maski te zdjęli. Trzeba, żebyśmy wspólnie ustalili zasadę, która nas łączy albo dzieli. Stoimy w obliczu kolosalnych przemian. W epoce obecnej przemiany te wyglądają realnie. U sąsiadów naszych wyglądają tak, że montuje się pewien obóz siły, obóz warowny. I w tym wypadku, kiedy się te siły z jednej i drugiej strony montuje, kiedy te przemiany głębokie, realne tworzą siły niebezpieczne z jednej i z drugiej strony dla Polski, to musimy sobie powiedzieć, żebyśmy nie byli jak nieboszczka Austria. O nieboszczce Austrii mówiono w okresie wojny światowej, że zawsze się spóźnia, spóźnia się o jeden rok, o jedną armię i o jedną koncepcję.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#komentarz">(Głos: To Napoleon powiedział)</u>
<u xml:id="u-38.9" who="#WacławBudzyński">Rzymianie mówili, że głównym programem jest poczucie zasady, musi być ustalona zasada, bo inaczej nie ma żadnej linii marszu. Innymi słowy musi być ustalana zasada magistrali postępowania do tego, co my w Polsce chcemy mieć i dopiero według tej magistrali siły pozytywne i negatywne będą się układać odpowiednio. Tu nawiasem dodam dla zobrazowania, co to jest magistrala. Magistralą nazywał się w średniowieczu szczyt muru, według którego mierzono siłę rzutu pocisków. Magistrala więc to jest ustalenie siły rzutu.</u>
<u xml:id="u-38.10" who="#WacławBudzyński">Urzędnik, ten kto sprawuje prawo albo administrację, czyli magistratus musi reprezentować zawsze magistralę, bo inaczej sens jego sprawowania władzy czy prawa rozprasza się na drobne incydenty bez linii kierunkowej.</u>
<u xml:id="u-38.11" who="#WacławBudzyński">Jeżeli sobie to pytanie zadamy, proszę Panów, czy magistratus w Polsce w tym łacińskim ujęciu reprezentuje magistralę, czyli innymi słowy czy Rząd, ta warstwa szczytowa, magistratus, ma w Polsce magistralę, to musimy powiedzieć, że tak, ale na nieszczęście nie jedną. I to jest właśnie nieszczęście. Ma magistrale różne, magistrale sprzeczne i na tle tych różnic, kto za jaką jest magistralą, jest właśnie kontrowersja między nami, ta walka o zasady. Są różne zasady reprezentowane w Rządzie, zasady sprzeczne, i ta walka, którą nazywamy walką personalną, walką o osoby czy między osobami w istocie rzeczy sprowadza się do tego, że walczymy o to, jaka zasada ma w Polsce zatriumfować. Oto jest istotne podejście do najważniejszego dziś w Polsce zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-38.12" who="#WacławBudzyński">Kiedy z tego punktu widzenia podejdziemy do resortu dziś omawianego, to zapytamy jakie principium reprezentuje ten resort, jakie zasady reprezentuje p. Minister Grabowski? Co do tego, zdaje mi się, nie ma najmniejszej wątpliwości, jeżeli odwołamy się do pewnych jego wypowiedzeń programowych. Jak one brzmią i gdzie były wygłaszane? Pierwsza — to nie była pierwsza, ale pierwszą ją odczytam — 30 października 1937 r. na dwudziestolecie sądownictwa polskiego. Inna była wypowiedziana w dniu 5 listopada 1936 roku na Zjeździe Prawników Polskich w Katowicach. Odczytam fragment najbardziej programowy, mianowicie z przemówienia do sądowników polskich. Mówił p. Minister Grabowski: „Jest jedna wartość o dużym społecznym znaczeniu, którą sądownictwo strzec, pielęgnować i przekazywać powinno. Jest nią zrozumienie interesu państwowego w sposobie stosowania prawa, jest to umiejętność odszukania celów Państwa, wyrażonych w prawie i przemawiających przez prawo. To zrozumienie, to wyczucie jest jedyną gwarancją, że sądownictwo nie stanie się ławicą piasku, złożoną z kilku tysięcy ziarnek, ale będzie monolitem, o który rozbiją się wszelkie próby naruszenia porządku prawnego”.</u>
<u xml:id="u-38.13" who="#WacławBudzyński">A w drugim przemówieniu na Zjeździe Prawników Polskich w Katowicach były wypowiedziane także słowa znowu programowe: „Nasz ustrój rodzimy prawa karnego i doktryny nie są przystosowane do teraźniejszości, do nurtu życia i dlatego wymagają reformy. Po jakiej linii powinna ta reforma pójść? Oczywiście, nie jest to rzecz do załatwienia tutaj, musi to być owoc długiej pracy, długiego zastanawiania się. Ten płód musi być donoszony, ale przewidywać już można, jaką będzie ta linia naszego rodzimego prawa. Jeśli mówimy o reformie, to musi być niewątpliwie linia jakaś środkowa. Winna to być linia zgodna z polską racją stanu. Winna być tworem polskiej kultury, uwzględnieniem wszelkich właściwości geopolitycznych, kulturalnych i etnicznych. Jeszcze konkretniej — niech to będzie linia, która będzie godziła harmonijnie prawa jednostki z obowiązkami tej jednostki wobec kultury, wobec narodu”.</u>
<u xml:id="u-38.14" who="#WacławBudzyński">I drugi fragment: „Ku czemu idziemy? Jaki jest ceł tej naszej wytężonej działalności, ku której wszyscy nas, prawników, wzywają? Mam wrażenie, że da się to zamknąć w dobrej formule prawniczej: prawo powinno popierać rozwój kultury narodu, aby urzeczywistnić wszystkie ukryte i śpiące w tym narodzie kulturalne potęgi. Oto jest w moim przekonaniu cel”. I ostatni wreszcie fragment: „Chciałoby się do każdego Polaka, do wszystkich Polaków tak właśnie przemówić: Obudźcie się, ocknijcie się ze snu, z bezruchu, rozprostujcie swe ramiona i uwierzcie w siły waszego narodu”. To jest wypowiedz niedwuznaczna, to jest ustalenie pewnych zasad, które są normalnymi w każdym innym narodzie na świecie, że prawo danego narodu musi być prawem zrosłym z ziemią, zrosłym z życiem tego narodu, prawem, które broni interesów tego narodu, a więc nie prawem abstrakcyjnym, nie oderwanym od ziemi, nie oderwanym od tej nas obchodzącej żywej rzeczywistości, ale prawem, które związane jest najściślej z życiem, nie z fluktuacjami opinii publicznej, która reprezentuje chaos prądów dnia codziennego, lecz prawem związanym z istotą życia narodu. To jest istotne zadanie, to jest to principium, które — śmiem twierdzić — jest reprezentowane przez resort dziś tu omawiany.</u>
<u xml:id="u-38.15" who="#WacławBudzyński">Jeżeli sobie to uzmysłowimy, to powiemy, że musi być w Polsce taka ustawa, która by nie pozwalała na to, by obcy byli silniejsi, aniżeli Polacy. Tym obcym, którzy przychodzą do nas, dajemy obywatelstwo, nostryfikujemy im dyplomy uczelni zagranicznych, pozwalamy im dorabiać się na rozmaitych polach. Legalnie im się pozwalamy łupić, pozwalamy na to, żeby nasze bogactwa narodowe ginęły w ustawodawstwie, które w Polsce obowiązuje. Obcy może zdobyć prawa, jakie chce, a nawet może złupić bezkarnie całą Polskę To jest prawo międzynarodowe. My wciąż jeszcze żyjemy pod urokiem, pod czarem prawa międzynarodowego. Spod tego uroku musimy się wyswobodzić. Musimy myśleć tak, jak myśli o swoim prawie Anglik, czy Francuz. To prawo musi być związane z interesem i życiem narodu polskiego. To musi być prawo polskie, to musi być elementarz naszego rozumowania. I tu p. Minister Grabowski, który ten resort reprezentuje, a który wypowiedział pogląd na ten swój programowy cel, przecież nie odkrył Ameryki, to jest stara rzecz. W historii prawa mamy wielką postać Romualda Hubę. Żeby nie było nieporozumienia, to muszę tym najwybitniejszym rasistom z p. posłem Sommersteinem na czele...</u>
<u xml:id="u-38.16" who="#komentarz">(Wesołość. P. Sommerstein: Pan jest rasistą, a nie ja.)</u>
<u xml:id="u-38.17" who="#WacławBudzyński">...odpowiedzieć, bo Panowie powiedzą znów, że zasadę prawa polskiego, niejako dominantę prawa polskiego znów ustalił człowiek niepolskiego pochodzenia — Hubę, Otóż on nie jest z Hubów pochodzenia niemieckiego. On pochodzi z rodziny, która miała nazwisko Huba. To jest taka uwaga na marginesie rasizmu.</u>
<u xml:id="u-38.18" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Rasizmu z 1935 r.)</u>
<u xml:id="u-38.19" who="#WacławBudzyński">Polska w interesie swej przyszłości musi mieć prawa naprawdę polskie, musi się pozbyć tego ustawodawstwa, które w pozorach rzeczywistości, w abstrakcyjnym oderwaniu się od ziemi, nie związane z niczym poza ideałem — i to kwestionowanym — jest ideałem prawa międzynarodowego.</u>
<u xml:id="u-38.20" who="#WacławBudzyński">To musimy sobie tutaj wyraźnie powiedzieć, bo to założenie, które dotyczy tego resortu, wiąże się z całym zagadnieniem ustroju Polski. Musimy sobie powiedzieć, o co chodzi w tym kraju, dlaczego nam tak zależy, by prawo, które ma tu obowiązywać, było związane z interesem narodowym. Chodzi o to, że pod względem ustroju musimy się raz zdecydować, zdecydować teraz, gdy kładziemy podwaliny pod ustrój Polski — bo realnie teraz dopiero kładziemy te podwaliny — i odpowiedzieć praktycznie na pytanie, jaką powinna być Polska. Musimy sobie powiedzieć, czy ma być Szwajcarią narodowościową, czy Polską przede wszystkim narodu polskiego, to znaczy, czy obcy ma się w Polsce bogacić, Polskę łupić na zasadach prawa międzynarodowego właściwie, czy też ma to być państwo narodu polskiego, który ma swoje prawa polskie, broniące jego stanu posiadania, jego prawa dorabiania się. Oto zasada, na którą każdy uczciwy Polak powinien sobie odpowiedzieć i tę lub inną szansę wybrać. Dlatego kontrowersja, jaka powstała, jaka jest i jaka może będzie długo trwała pomiędzy niektórymi z nas, co do tego, czy ten resort reprezentuje właściwy kierunek, sprowadza się do kwestii, jaka zasiada stanowi principium tego resortu. Jeżeli zasada prawa polskiego, to my oburącz się podpisujemy pod jego kierunkiem. Jeżeli zasada prawa międzynarodowego, czyli polskiej Szwajcarii narodowościowej, to będę ostro krytykował resort, który by tę zasadę propagował.</u>
<u xml:id="u-38.21" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Chyba żeby Pana dokooptowano do Komisji Kodyfikacyjnej.)</u>
<u xml:id="u-38.22" who="#WacławBudzyński">W odpowiedzi na pytanie, komu ma być lepiej w Polsce, Polakowi, czy obcym, mieści się elementarna odpowiedź na elementarne założenie. Chodzi więc o to, aby w Polsce polskie prawo obowiązywało, chodzi o to, że musi być takie prawo, przy którym Polska nie pozwoli się ani złupić, ani zniszczyć.</u>
<u xml:id="u-38.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Szczepański.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WłodzimierzSzczepański">Wysoka Izbo! Już na posiedzeniu Komisji Budżetowej mieliśmy przedsmak tej dyskusji, która została powtórzona w dniu dzisiejszym, dyskusji nad resortem sprawiedliwości, która w roku bieżącym przybrała zupełnie odmienny ton od normalnej, przez 8 lat honorowanej tradycji co do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#WłodzimierzSzczepański">W dyskusji tej należy pamiętać, że Ministerstwo Sprawiedliwości jest wyłącznie administratorem wymiaru sprawiedliwości. Pamięć tego w latach poprzednich była dotrzymywana i tradycja honorowana, dziś zaś wkroczyliśmy w dyskusji na inne zupełnie tory. Zapoczątkowaliśmy ten nowy sposób już w Komisji Budżetowej, gdzie się dyskutuje nad wymiarem sprawiedliwości, aczkolwiek każdy zastrzega się zawsze, iż stoi na stanowisku niezawisłości sędziowskiej. Owszem, każdy zastrzega się, że stoi na tym stanowisku, ale bardzo chętnie przybiera ton polemiczny, bardzo chętnie krytykuje wymiar sprawiedliwości, jeżeli z tych czy innych względów jest mu on niewygodny. I dlatego w imię dobrych obyczajów musimy się tu umówić, jeżeli zasada niezawisłości sędziowskiej ma być nam wszystkim droga, to trybuna sejmowa nie może być przeznaczona do krytyki wymiaru sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WłodzimierzSzczepański">Poszczególni koledzy wypowiadali tu różne żale pod adresem Ministerstwa Sprawiedliwości, żale, powiedziałbym, nieuzasadnione.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WłodzimierzSzczepański">Przykłady, które były przytaczane, nie szły w parze z wnioskami, którymi później zakańczali swe przemówienia. A więc kolega Olszewski, który oświadczył, że społeczeństwo tak witało nowego Ministra obejmującego ten resort, oświadczył gołosłownie, nie dając na poparcie swojego twierdzenia żadnych przykładów, że to społeczeństwo jest zawiedzione w swych nadziejach. Dlaczego? Przykładów żadnych nam nie dostarczył. Kolega Hofman przynajmniej mówił konkretnie, przynajmniej poruszył główne zarzuty, dał podstawę do sformułowania swoich ostatecznych wniosków, a więc, że rafineria cukru na Wołyniu od 1923 r. się likwiduje i zlikwidować się nie może, wobec czego obecny Minister Sprawiedliwości, półtora roku urzędujący, jest winien temu i z tego powodu Pan Kolega oświadczył, że nie ma zaufania do p. Ministra. Dalej, że Bank Wileński przejął długi banku rosyjskiego i egzekwuje te długi. Otóż oczywiście, Panie Kolego, to nie jest dyskusja i żadne wnioski nie płyną z tego pod adresem resortu sprawiedliwości. Szanowny Pan Kolega wie bardzo dobrze o tym, że obecne kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa bez litości poleca ściągać długi, przejęte przez banki, z rolników, z chłopów, z drobnych rolników, że inicjatywa jakiejkolwiek zmiany tego ustawodawstwa leży właśnie w ręku Ministerstwa Rolnictwa i że pod tym, też adresem należało zarzuty te skierować.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#WłodzimierzSzczepański">A potem zagadnienie ostatnie. Cytowano tu broszurkę pod nazwą „Bibuła”, wiadomo przez kogo napisaną, rozdzieloną na dwie części: propagandę i reklamę. I to związano z toczącymi się procesami, że procesy mają spełniać rolę wychowawczą, a ta rola wychowawcza jest spełniana poprzez propagandę i poprzez reklamę, że to rzekomo właśnie te procesy mają charakter reklamy. Sądzę, Szanowny Panie Kolego, że w żadnym wypadku Ministerstwo Sprawiedliwości nie jest powołane do tej roli, żeby było ministerstwem propagandy czy ministerstwem reklamy. Niech Ministerstwo Sprawiedliwości zajmie się wyłącznie administracją wymiaru sprawiedliwości i niech Szanowny Kolega nie chce przypisywać i zmieniać kierunku działalności tego Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#WłodzimierzSzczepański">Proszę Panów Kolegów, co do przemówienia kolegi Sommersteina, to uważam, że jest to normalne przemówienie przedstawiciela ludności żydowskiej, który ma te czy inne bóle w tym zakresie, i dlatego nie będę głębiej i obszerniej analizował tego przemówienia.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Dziękuję za rzeczową ocenę.)</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#WłodzimierzSzczepański">Jednak muszę stwierdzić, Panie Kolego Sommerstein, w imieniu moich kolegów, że mamy na razie prośbę pod Pańskim adresem, mianowicie, żeby Pan tego rodzaju konkluzji, jaką Pan zakończył dzisiejsze przemówienie, nie zgłaszał, bo będziemy musieli wyciągnąć konsekwencje z tego rodzaju stawiania sprawy.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Ja to powiedziałem dla parafrazy.)</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#WłodzimierzSzczepański">W stosunku do wszystkich kolegów, którzy wypowiadali się negatywnie, należy stwierdzić, że wrażenie z ich przemówień było takie, iż żadnego materiału nie dali, żadnych dowodów i przykładów przekonywujących nie dali, a przyszli tu na dzisiejsze posiedzenie plenarne ze stanowiskiem z góry przygotowanym, a te wszystkie argumenty i te wszystkie przykłady były argumentami ad hoc spreparowanymi do tezy zasadniczo z góry powziętej.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#TadeuszSchaetzel">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#ZygmuntKonstantySioda">Na zapytania, skierowane pod moim adresem, odpowiem krótko.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#ZygmuntKonstantySioda">Kolega Szetela pytał się, jak została załatwiona rezolucja w sprawie obniżenia opłat notarialnych dla drobnych nieruchomości.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#ZygmuntKonstantySioda">Otóż obniżenie taksy notarialnej ma być postanowione w związku z projektem wprowadzenia ulg od opłat stemplowych dla drobnej własności rolnej i ponieważ ta ustawa została uchwalona przez Sejm i w najbliższym czasie pójdzie do Senatu i łam również będzie uchwalona, Ministerstwo natychmiast po uchwaleniu przystąpi w drodze rozporządzenia do ogłoszenia ustawy o ulgach notarialnych. Będzie to załatwione niezwłocznie po ostatecznym załatwieniu tej ustawy w Izbach ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#ZygmuntKonstantySioda">P. Olszewski zwrócił się do mnie z pytaniem, dlaczego prawo familijne...</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#komentarz">(P. Olszewski: Prawo małżeńskie.)</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#ZygmuntKonstantySioda">...prawo małżeńskie nie zostało dotychczas jeszcze przedłożone Izbom ustawodawczym.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#ZygmuntKonstantySioda">Zdaje się, odpowiedziałem już na to w Komisji Budżetowej. Nie mam zupełnie autorytatywnych informacyj, ale jednak wiemy wszyscy, że projekt prawa jest od kilku lat gotowy i przed kilku laty wpłynął do Rady Ministrów. Pytałem się p. Premiera — Koledzy przypominają sobie — lecz na to, niestety, nie dostałem żadnej odpowiedzi. Przypuszczać należy, że główną winę ponosi tu sprzeciw, który do tej ustawy zgłosił Kościół Katolicki. Wiemy wszyscy, że były prowadzone długie pertraktacje w tej sprawie, zdaje mi się jednakże, że do uzgodnienia nie doszło. To jest główny powód. W każdym razie ta ustawa jest gotowa i została do Prezydium Rady Ministrów przesłana.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#ZygmuntKonstantySioda">P. kolega Olszewski zarzucił mi, że omawiając projekt ewentualnej reformy kodeksu karnego, przekroczyłem ramy referatu budżetowego. Niestety, nie mogę się z tym zgodzić, bo przecież budżet to nie jest tylko zestawienie poszczególnych suchych cyfr, ale jest to szereg najróżniejszych elementów, które właśnie na ten czy inny skład poszczególnych cyfr oddziaływują. Według mnie, obowiązkiem każdego referenta przy analizie budżetu jest zanalizować te elementy, które oddziaływują na skład budżetu. Jeżeli np. w danym wypadku dowiadujemy się, że na wyżywienie więźniów nie ma dostatecznych środków, to uważam, że jest obowiązkiem referenta zanalizować właśnie ten odcinek polityki państwowej i szukać dróg, ażeby usunąć te braki finansowe. Mam wrażenie, że obowiązkiem referenta jest nie tylko referować cyfry, ale poddać analizie szczegółowej wszystkie momenty, które oddziaływują na skład budżetu.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#ZygmuntKonstantySioda">P. Gauza pytał się o zaległości sekcji III Sądu Najwyższego. Otóż zgadza się, że trzech sędziów zostało przydzielonych w Sądzie Najwyższym do sekcji III, Lecz, niestety, ta liczba nie była wystarczająca, bo, jak Panowie z referatu mego widzą, brak etatów w Sądzie Najwyższym jest o wiele większy i pomimo przydzielenia pewnej ilości sędziów, liczba ta okazała się najzupełniej niewystarczającą, ażeby załatwić zwiększony wpływ spraw. Dlatego sekcja III, pomimo przydzielenia tych trzech sędziów, ma co najmniej takie same zaległości, jak inne sekcje. Jeżeli chodzi o dokładne liczby dotyczące przemiany grzywien na roboty publiczne, to istnieje w kodeksie karnym art. 47, który przewiduje, że wszystkie grzywny mogą być przeliczane na odpowiednią ilość dni pracy na robotach publicznych. Niestety, prace te dotychczas nie są zorganizowane i dlatego ten paragraf dotychczas właściwie był martwy. Ministerstwo Sprawiedliwości jednakowoż przystąpiło do organizacji podobnych prac, chciało jednak w tym kierunku rozszerzyć zakres działania tego artykułu. Artykuł ten bowiem nie odnosi się do wykroczeń, jak również do przestępstw skarbowych, czyli przy wykroczeniach i przestępstwach karno-skarbowych w każdym wypadku grzywna może być zamieniana na areszt, ale nie może być zamieniana na przymusowe roboty.</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#ZygmuntKonstantySioda">Chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę w odpowiedzi p. koledze Sommersteinowi. P. Sommerstein cytował krótkie urywki z mego przemówienia budżetowego, nie dokończył jednak.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Bo nie miałem czasu, miałem czas ograniczony.)</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#ZygmuntKonstantySioda">Jeżeli Pan Kolega stwierdza, że powiększyła się liczba więźniów, to jednak należało by stwierdzić jednocześnie o ile zwiększyła się liczba wykonanych wyroków. To się wiąże bezwzględnie jedno z drugim. Jeżeli liczba wyroków spadła ze 100.000 do 50.000, to oczywiście ta liczba 50.000 nie może zawierać zawieszenia kar sądowych. Nie można więc tego argumentu używać.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#ZygmuntKonstantySioda">Potem jest jeszcze jedna rzecz ciekawa, którą chciałbym przypomnieć p. posłowi Sommersteinowi. Pierwszym, który podniósł zarzut co do nieproporcjonalności liczby aktów oskarżenia i wyroków karnych byłem ja. Zarzucałem, że ten procent był bardzo wysoki. P. Wiceminister Sieczkowski wówczas zbył mnie postarał się o jakąś statystykę belgijską i wykazał, że to jest normalny procent. I wówczas nikt mnie nie poparł. Pan Kolega też przyjął do wiadomości, że 40% to jest normalny procent Dziś, gdy Ministerstwo doszło do przekonania, że ten procent nie jest normalny i wszelkimi siłami stara się obniżyć go do granicy 15%, to Kolega rozdziera szaty i mówi, że to jest za wysoki procent. Więc mam wrażenie, że gra jest bardzo przejrzysta.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#JakubHoffman">Panie Marszałku, proszę o głos w sprawie oświadczenia osobistego.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. Hofmanowi w sprawie oświadczenia osobistego.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! Dwóch ostatnich mówców pośrednio albo bezpośrednio zaatakowało mnie za to, co powiedziałem. Jest to ich prawo i przywilej, wolno im było to zrobić. Ja natomiast na to im odpowiem.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#JakubHoffman">Jeżeli chodzi o punkt pierwszy tego, co powiedział kolega Budzyński, jeżeli chodzi o kulturę polską i z tym związane i na tej podstawie bazowane prawo polskie, oświadczam, że uznaję kulturę polską tego typu i pokroju: Mickiewicz, Słowacki, Żeromski, Krzywicki, Jaworski, natomiast nie uznaję kultury polskiej typu: Rutkowski, Lenkiewicz — Ipohorski, Jeżeli się na to zgadzamy, to wszystko w porządku.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#komentarz">(P. Budzyński: Nie zgadzamy się.)</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#JakubHoffman">To trudno.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#JakubHoffman">Jeżeli teraz chodzi o drugi moment, który mi zarzucił kolega Szymański, to powiedziałem wyraźnie i dałem przykład odnośnie tej kolumny Zygmunta, że chodzi mi w danym wypadku nie o to, że Bank Wileński ściąga długi, tylko o to, że z urzędu powinien prokurator, a tym samym podwładny ministra, czyli administracji sprawiedliwości, pociągać do odpowiedzialności tego, kto sprzedał względnie zaciągnął długi na ziemię, nie będącą już w jego posiadaniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#TadeuszSchaetzel">W sprawie osobistego oświadczenia głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#EmilSommerstein">P. poseł Sioda był łaskaw powiedzieć, że gdy interpelował Wiceministra Sieczkowskiego i gdy otrzymał wyjaśnienie w sprawie dysproporcji aktów oskarżenia i wyroków — ja wtedy milczałem i wtedy mi ta odpowiedź wystarczyła. Konstatuję, że w ogóle wtedy nie przemawiałem, a uważam za niewłaściwe, iż p. referent w tej właśnie materii przeze mnie dziś poruszonej dopatruje się jakiejś gry. Jeżeli po czyjejś stronie jest gra, to z pewnością nie po mojej.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#TadeuszSchaetzel">Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#TadeuszSchaetzel">Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie projektów ustaw zgłoszonych przez pp. posłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#JuliuszDudziński">Projekt ustawy, złożony przez p. Kornela Krzeczunowicza, w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1934 r. o ulgach w spłacie długów posiadaczy gospodarstw wiejskich oraz rolniczych przedsiębiorstw i instytucyj w bankach państwowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#TadeuszSchaetzel">Projekt ten przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie zgłoszonej interpelacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja złożona przez p. Józefa Płonkę do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie stosowania przez urząd wojewódzki śląski i starostwo cieszyńskie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 23 grudnia 1927 r. (Dz. U. R. P. nr 11 poz. 83 z r. 1927) o granicach Państwa, na podstawie którego b. legionistę, Wolickiego Stanisława, wydalono ze strefy nadgranicznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#TadeuszSchaetzel">Interpelację tę przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę ją p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#TadeuszSchaetzel">Następne posiedzenie odbędzie się w czwartek dnia 17 lutego o godzinie 10-ej z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#TadeuszSchaetzel">Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700) — rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#TadeuszSchaetzel">14 — Ministerstwo Opieki Społecznej — sprawozdawca pos. L. Tomaszkiewicz.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#TadeuszSchaetzel">10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu — sprawozdawca pos. B. Sikorski.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#TadeuszSchaetzel">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 17 min. 25.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>