text_structure.xml 306 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 min. 19.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Wicemarszałek Sejmu Tadeusz Schaetzel.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#TadeuszSchaetzel">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#TadeuszSchaetzel">Jako sekretarze zasiadają pp. Dudziński i Hoppe. Protokół i listę mówców prowadzi p. Hoppe.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół 65 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#TadeuszSchaetzel">Od p. Marszałka Senatu nadeszło zawiadomienie o przyjęciu przez Senat bez zmian projektu ustawy o przerachowaniu obligacyj byłego Pierwszego Towarzystwa Kolei Dojazdowych w Rosji, emitowanych dla budowy kolei święciańskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#TadeuszSchaetzel">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Bilak, Boluch, Bołądź, Bura, Celewicz, Danowski, Dębicki, Donimirski, Dostych, Floyar-Rajchman, Gładysz, Gromada, Hołyński, Jabłoński, Kobyłecki, Kozłowski, Kuźmowycz, Marchlewski, Messing, Myśliński, Olszewski, Ostrowski, Pełeński, Perfecki, Pochmarski, Rubinsztejn, Sommerstein, Smoczkiewicz, Sowiński, Stamm, Terszakowec, Trojan, Waszkiewicz, Wełykanowicz, Witwicki i Wymysłowski.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#TadeuszSchaetzel">Uzyskali urlop posłowie: Ostafin na 3 dni, Władysław Kamiński i Kobyłecki na 7 dni.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#TadeuszSchaetzel">Prosi Izbę o udzielenie urlopu zdrowotnego na 4 tygodnie p. Wielhorski. Wobec braku sprzeciwu uważam, że Izba tego urlopu udzieliła.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#TadeuszSchaetzel">Wysoka Izbo! W myśl art. 58 ust. (3) Konstytucji prace Sejmu nad budżetem winny być zakończone do dnia 25 lutego rb. Aby dostosować nasze prace do konstytucyjnych terminów, oznaczone zostały kontyngenty czasu dla rozprawy nad poszczególnymi częściami budżetu sposób następujący:</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#TadeuszSchaetzel">dnia 10 bm. w czwartek — rozprawa ogólna od godziny 11 do 14 i od 16 do 20, dnia 11 bm. w piątek od godziny 10 do 14 rozprawa szczegółowa nad częściami: 1 — Prezydent Rzeczypospolitej, 2a — Sejm, 2b — Senat, 3 — Kontrola Państwowa, 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych, 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych, od godziny 16 do 20 nad częściami: 4 — Prezydium Rady Ministrów, 15 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów, dnia 14 bm. w poniedziałek od godz. 10 do 14 rozprawa nad cz. 11 — Ministerstwo Komunikacji, dnia 15 bm. we wtorek od godz. 10 do 14 i od 16 do 20 rozprawa nad cz. 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, dnia 16 bm. we środę od godz. 10 do 14 i od 16 do 20 rozprawa nad cz. 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości, dnia 17 bm. w czwartek od godz. 10 do 14 rozprawa nad cz. 14 — Ministerstwo Opieki Społecznej, od godz. 16 do 20 nad cz. 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu, dnia 18 bm. w piątek od godz. 10 do 14 i od 16 do 20 rozprawa nad cz. 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, dnia 19 bm. w sobotę od godziny 10 do 14 rozprawa nad częściami: 16 — Emerytury i zaopatrzenia, 17 — Renty inwalidzkie i pensje, 18 — Długi państwowe, 8 — C Monopole, dnia 22 bm. we wtorek od godziny 10 do 14 i od 16 do 20 rozprawa nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, dnia 23 bm. w środę od godziny 10 do 14 i od 16 do 20 rozprawa nad częścią 8 — Ministerstwo Skarbu i głosowanie nad projektem ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym w drugim czytaniu, dnia 24 bm. w czwartek głosowanie nad projektem ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym w trzecim czytaniu oraz głosowanie nad rezolucjami.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#TadeuszSchaetzel">Powyższy plan rozprawy został Panom Posłom doręczony.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#TadeuszSchaetzel">Porządek dzienny poszczególnych posiedzeń musi być bezwarunkowo każdego dnia w całości wyczerpany. Kontyngenty godzin dla poszczególnych części budżetu mają charakter jedynie orientacyjny i mogą ulegać przesunięciom w miarę przedłużenia się lub skracania rozprawy.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#TadeuszSchaetzel">Czas przewidziany na rozprawę budżetową obejmuje 72 godziny, czyli o 6 godzin więcej niż w roku ubiegłym, w którym rozprawa trwała 66 godzin i 15 minut. Są to dostateczne ramy dla wszechstronnego omówienia zagadnień, związanych ze sprawozdaniem Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#TadeuszSchaetzel">Niemniej przeto zwracam się do Panów Posłów z apelem, aby ułatwili mi pracę porządkowania rozprawy i rozkładania jej w czasie przez wcześniejsze zapisywanie się do głosu do poszczególnych części preliminarza, w zasadzie już w przeddzień umieszczenia danej części budżetu na porządku dziennym.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do porządku dziennego: sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700), rozprawa ogólna — sprawozdawca generalny p. Sowiński, Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy generalnemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wysoki Sejmie! W rozesłanym Wysokiej Izbie drukowanym sprawozdaniu poddałem analizie cyfrowej preliminarz budżetowy na rok 1938/39, przeto obecnie powtarzać zestawień cyfrowych nie będę.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#ZygmuntAdamSowiński">Prace Komisji Budżetowej nad budżetem trwały od początku stycznia do 5 lutego br. włącznie. Męczące tempo, w jakim musiała z konieczności pracować komisja i w jakim z kolei odbywać się będą musiały obecnie plenarne posiedzenia budżetowe Sejmu, jest wynikiem tego, iż sesja obecna Sejmu rozpoczęła się z miesięcznym opóźnieniem. Należałoby tego w przyszłości unikać.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#ZygmuntAdamSowiński">Muszę stwierdzić uczciwie, na podstawie ośmioletniej blisko praktyki, że poziom dyskusji tegorocznej w Komisji Budżetowej był wyższy od poziomu lat ubiegłych i jeśli zdarzały się jeszcze jakieś momenty personalne, to górowały nad nimi intencje merytoryczne, głęboka troska o dobre rozwiązanie omawianego zagadnienia, I to jest duży postęp w kierunku podniesienia poziomu i wartości dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#ZygmuntAdamSowiński">Na czoło spraw w dyskusji, na plan pierwszy wybijały się zagadnienia następujące:</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#ZygmuntAdamSowiński">Sprawa prawa budżetowego, sprawa wydatków pozabudżetowych w związku z wniesioną przez Rząd ustawą inwestycyjną, sprawa projektowanego przelewu do Skarbu z Ministerstwa Komunikacji 42 miln. zł w związku z sytuacją P. K. P., sprawa dochodowości przedsiębiorstw i zakładów państwowych, postulaty emigracyjne, sprawa tempa akcji uprzemysłowienia kraju i intensyfikacji gospodarki rolnej, sprawa kosztów personalnych w budżecie administracyjnym, sprawa podatku specjalnego od wynagrodzeń, problemy polityki walutowej, zagadnienia etatyzmu, interwencjonizmu, liberalizmu, kartelizacji itd.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#ZygmuntAdamSowiński">Jak w latach ubiegłych, nie było różnicy zdań w Komisji Budżetowej na temat polityki zagranicznej w najszerszym tego słowa znaczeniu oraz w sprawach związanych z pogotowiem obronnym kraju.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#ZygmuntAdamSowiński">Nie tylko w Komisji Budżetowej i nie tylko w parlamencie, ale w całym narodzie potrzeba wzmagania naszego potencjału obronnego — dla straży i obrony wolności — jest potrzebą ogólnie zrozumianą, docenianą i nienasuwającą żadnej wątpliwości. Z tych względów projektowane zwiększenie wydatków budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych o 32 miln, zł, to jest o 4,2%, musi być uważane za niedostateczne, gdyż zaledwie w części uwzględnia wzrost cen sprzętu i kosztów wyżywienia. Wobec tego, iż ze względu na równowagę budżetu powiększyć tej pozycji nie można było, spada na całe społeczeństwo obowiązek dobrowolnego dodatkowego świadczenia.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#ZygmuntAdamSowiński">W pozostałych wymienionych zagadnieniach dyskusja była żywa, poglądy się ścierały, a praktyczny wynik ostateczny widzimy w rezultatach głosowania.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#ZygmuntAdamSowiński">W skrócie przedstawię przebieg dyskusji w odniesieniu do poruszonych problemów.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#ZygmuntAdamSowiński">Sprawę historji walki o prawo budżetowe przedstawił plastycznie w swym referacie o ustawie inwestycyjnej p. Sikorski. Problem ten wywołał żywą dyskusję, w której rezultacie cała komisja doszła do uzgodnionego poglądu, że tylko prawo budżetowe może ująć politykę budżetową Państwa w jasne, określone ramy, pozbawić ją tak szkodliwej dla długofalowych planów gospodarczych Państwa przypadkowości, a ułatwiając i udostępniając kontrolę, zmniejszyć możliwość trwonienia grosza publicznego. Dlatego też z żywym zadowoleniem została przyjęta przez wszystkich zapowiedź p. Wicepremiera Kwiatkowskiego o tym, że w Skarbie przy współudziale najwybitniejszych fachowców podjęto poważne prace nad tym tematem.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#ZygmuntAdamSowiński">W związku z wniesioną przez Rząd ustawą inwestycyjną wynikł problem, czy nie powinna była znaleźć się ta ustawa w budżecie w formie budżetu nadzwyczajnego i czy gospodarka pozabudżetowa jest słuszną formą budżetowania. W dyskusji ustalił się pogląd, że najwłaściwszą formą budżetowania byłby taki układ budżetu, w którym wszystkie wydatki państwowe byłyby ujęte bądź w formie budżetu zwyczajnego, jeżeli chodzi o wydatki i dochody, związane z normalną coroczną gospodarką Państwa, bądź w formie budżetu nadzwyczajnego, jeśli chodzi o wydatki inne, a przede wszystkim inwestycyjne.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#ZygmuntAdamSowiński">Biorąc jednak pod uwagę, że ustawa inwestycyjna stanowi tylko ułamek ogólnych wydatków pozabudżetowych, że gros tych wydatków jest ściśle związane w czasie i zakresie z rozbudową potencjału produkcyjnego, nieobojętnego dla potrzeb obrony Państwa, komisja uznała przedłożoną metodę budżetowania za zło konieczne.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#ZygmuntAdamSowiński">Żywą dyskusję na temat równowagi budżetowej wywołał wniosek referenta Ministerstwa Komunikacji p. posła Dudzińskiego o skreślenie preliminowanej wpłaty P. K. P. do Skarbu w wysokości 42 miln. zł oraz art. 12 ustawy skarbowej o podatku specjalnym. Rozważywszy wszystkie pro i contra, Komisja Budżetowa stanęła na stanowisku, iż zasada równowagi budżetu musi być ze względu na jej kapitalne znaczenie dla gospodarstwa narodowego utrzymana, wszystkie więc ewentualne poprawki do ustawy skarbowej nie mogą tej równowagi naruszyć. Podzielając całkowicie pogląd p. referenta Dudzińskiego, że stan wyposażenia P. K. P. ujawnia olbrzymie, niepokojące braki, że zaległości w najniezbędniejszych inwestycjach od roku 1932 wynoszą tam około pół miliarda zł, że więc zmiana nastawienia Skarbu w stosunku do P. K. P. staje się pilną koniecznością, komisja poddała gruntownej analizie pozycje przychodowe i rozchodowe przedłożonego preliminarza budżetu, szukając możliwości pozytywnego załatwienia wniosku p. posła Dudzińskiego. Jednocześnie komisja próbowała znaleźć jakieś pozytywne rozwiązanie postulatu urzędniczego, żądającego skasowania podatku specjalnego.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#ZygmuntAdamSowiński">Oto podsumowane i uznane przez większość komisji rezultaty badań.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#ZygmuntAdamSowiński">Strona wydatków: Przedłożony preliminarz budżetowy na rok 1938/39 przewidywał wzrost wydatków o około 153,7 miliona zł. Czy ten wzrost jest uzasadniony? Składają się na niego następujące pozycje: Wzrost preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wojskowych wynosi 32,000.000 zł, czyli 4,2%, Pozycja przez nikogo nie kwestionowana i raczej niedostateczna. Budżet Ministerstwa Komunikacji preliminuje się wyżej o okrągło 24,5 miliona zł, czyli o 49%. Podwyżka w stosunku do stanu poprzedniego znaczna, ale niedostateczna i tu szukamy właśnie poprawy. Następnym z kolei co do projektowanego wzrostu wydatków jest budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Wzrost projektowanych wydatków wynosi tu okrągło 22,2 miliona zł, czyli 32% w stosunku do stanu poprzedniego. Główną pozycję wzrostu wydatków stanowią wydatki przy obwałowaniu Wisły, melioracje, zwiększone wydatki na popieranie produkcji rolnej i wzmożone prace nad przebudową ustroju rolnego. Z pracowitego referatu p. posła Sobczyka wynika, że przewidywany wzrost wydatków w tym resorcie zaspokoi częściowo tylko niezbędne konieczności. O redukcji wydatków tej części budżetu mówić więc nie można.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#ZygmuntAdamSowiński">Następną z kolei pozycją wzrostu jest pozycja długów państwowych. Wzrost obsługi długów stanowi około 18,7 miliona zł i odpowiada. ściśle przyjętym zobowiązaniom Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wydatki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych preliminuje się o 15 milionów większe, w czym 10 milionów zł stanowi niekwestionowana przez nikogo kwota, przeznaczona na dotacje dla samorządów, 5 milionów zł na wzmocnienie bezpieczeństwa wewnętrznego i przewidziane awanse, a więc też kwota raczej za mała.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wydatki Ministerstwa Oświaty preliminuje się w kwocie o 13,6 miliona zł wyższej. W bardzo szczegółowo opracowanym referacie sprawozdawca p. Pochmarski wykazał, że wzrost ten jest niedostateczny i nie zaspokaja narosłych potrzeb. O kurczeniu tego budżetu nie może być mowy.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wreszcie zgodnie z zobowiązaniami Państwa zapreliminowano zwiększone okrągło o 9,9 miliona zł wydatki na renty inwalidzkie, emerytury i zaopatrzenia.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#ZygmuntAdamSowiński">Poddano dokładnej analizie nasuwającą zwykle najwięcej zastrzeżeń pozycję wydatków personalnych. Okazało się, że wzrost wydatków personalnych w grupie A — Administracja bez części 6 i działu 5 części 7 wynosi zaledwie 0,6% w stosunku do roku bieżącego, a niewielkie stosunkowo zmiany w liczbie etatów są wynikiem normalnego wzrostu potrzeb Państwa. W grupie B — Przedsiębiorstwa i zakłady wzrost wydatków na płace wynosi 7,4%. W grupie C — Monopole — 9%. Preliminowane zwiększenie wydatków personalnych w grupie B i C stoi w związku z przewidywanym wzrostem produkcji i w związku z tym ze zwiększonymi kosztami na płace i godziny nadobowiązkowe. Tak więc ograniczenie wydatków personalnych jest obecnie niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#ZygmuntAdamSowiński">Komisja w swej większości podzieliła pogląd referenta generalnego, że urzędników w służbie państwowej mamy za dużo i że są źle płatni, że jednak obecnie nadmiernie skomplikowany system administracyjny wymaga takiej dużej obsady, o czym świadczy chociażby ogromna liczba godzin nadobowiązkowych, przeważnie niepłatnych; że należy przystąpić do radykalnego uproszczenia i zracjonalizowania metod administrowania Państwem i zacząć tę pracę od uporządkowania naszego prawodawstwa. Mnogość ustaw wielokrotnie nicowanych i nowelizowanych, niejasnych, nasuwających tysiączne trudności w wykonywaniu, była główną przyczyną nadmiernego rozrostu manipulacji biur i urzędów. Proste, możliwie jasne dla wszystkich czynności, mała liczba urzędników dobrze płatnych — oto ideał, ku któremu należy dążyć. Praca to niełatwa, potrwa lata, ale zacząć ją chociażby w dwudziestym roku po odzyskaniu niepodległości trzeba. Zapowiedź Ministra Skarbu o reorganizacji Ministerstwa Skarbu komisja przyjęła jako wstęp do organizacji metod administrowania w ogóle. W konkluzji komisja podzieliła pogląd referenta, że 83% preliminowanych wydatków stanowią wydatki opancerzone na obronę Państwa wewnętrzną i zewnętrzną, na obsługę długów, na emerytury, renty i na ustawowo zabezpieczone płace pracowników. Reszta, około 17%, przypada na nieopancerzone potrzeby, jak inwestycje administracyjne, koszty rzeczowe administracji oraz konieczną akcję subwencyjną na cele społeczne. Budżet więc państwowy po stronie wydatków jest ściśnięty do ostatnich granic i zabezpiecza wykonanie najniezbędniejszych obowiązków Państwa z minimalnym zaspokojeniem narosłych potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#ZygmuntAdamSowiński">Zbadano i prześwietlono w dyskusji pozycje zapreliminowanych dochodów, badając ich realność i szukając możliwości podniesienia ich tak, aby sprawę przelewu 42.000.000 zł Polskich Kolei Państwowych w myśl wniosku p. Dudzińskiego oraz dalszego zmniejszenia względnie zniesienia podatku specjalnego załatwić można było pozytywnie. Analiza pozycji dochodów wykazała co następuje: Podatki bezpośrednie zapreliminowano, zgodnie ze wskaźnikami wzrostu tych pozycyj w ostatnich miesiącach, o 4,7% większe niż w budżecie roku bieżącego. Pozycję opłat stemplowych podniesiono o 9%; wpływy z ceł zapreliminowano o 43% wyższe; wpływy z monopolów oszacowano o 8,3% wyżej niż w roku ubiegłym; wpływy z przedsiębiorstw państwowych zapreliminowano o 61% wyżej.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#ZygmuntAdamSowiński">Podaję wyniki finansowe przedsiębiorstw państwowych za r. 1936/37 — przedsiębiorstw, wymienionych w drukowanym moim sprawozdaniu. Ogółem przedsiębiorstwa państwowe i zakłady tam wymienione, reprezentując kapitał zakładowy okrągło 11.124 miln. zł przy odpisie amortyzacyjnym 0,28%, przyniosły okrągło 180.335.000 zł dochodu, czyli 1,62% w stosunku do kapitału zakładowego. Bez przedsiębiorstw: Polskie Koleje Państwowe, Lasy Państwowe i Polska Poczta, Telegraf i Telefon przedsiębiorstwa i zakłady państwowe reprezentowały kapitał zakładowy okrągło 282.305.000 zł i przy odpisie amortyzacyjnym 10.504.000 zł, czyli 3,7%, miały rentowność 2,02%, przy czym najwyższą rentowność w tej grupie osiągnęła Mennica Państwowa +14,9%, a najniższą Polska Agencja Telegraficzna — 1,92%. Zapreliminowane w budżecie na rok przyszły podniesienie wpływu z przedsiębiorstw państwowych i zakładów z 81.283.000 zł na 131.043.000 zł, a więc o 49.759.000 zł, czyli podniesienie o 61%, realnie biorąc, w tym roku wyczerpuje możliwości obecne. Tym niemniej — jak to powiedziałem na komisji — w grupie B istnieją możliwości dalszego podniesienia dochodu w latach przyszłych. Pozycja dochodów z monopoli nie może być podniesiona ponad granice ustalone w komisji na podstawie bardzo jak zwykle sumiennego i wnikliwego referatu p. posła Hutten-Czapskiego. Pozycje dochodów z ceł, podatku przemysłowego i dochodowego są według opinii referenta budżetu Ministerstwa Skarbu p. posła Hołyńskiego raczej nadpreliminowane.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#ZygmuntAdamSowiński">Konkludując komisja stwierdza, że wymienione wzmożenie pozycji wpływów wyrównuje zaledwie wzrost koniecznych wydatków państwowych. Opierając się więc na dzisiejszych wskaźnikach koniunkturalnych i wskaźnikach dochodów, komisja większością głosów uznała, iż dalsze śrubowanie dochodów jest nierealne i że strona dochodowa budżetu jest wyciągnięta do ostatecznie realnie możliwej do osiągnięcia granicy.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#ZygmuntAdamSowiński">Stojąc na stanowisku konieczności zachowania równowagi budżetowej, komisja, podzielając merytoryczną słuszność wywodów p. posła Dudzińskiego w odniesieniu do potrzeb kolejnictwa polskiego, nie widzi możliwości poczynienia zmian w duchu jego wywodów, Również uznając słuszność postulatu urzędniczego, żądającego skasowania już w tym roku podatku specjalnego, komisja nie znalazła realnych możliwości pokrycia około 105 miln. zł niedoboru, jaki by powstał na skutek skasowania tego podatku. Naruszenie zaś równowagi budżetowej wywołałoby konsekwencje, które przede wszystkim odbiłyby się właśnie na szerokich rzeszach pracowników państwowych. Maximum, które można było w tych warunkach honorując zasadę równowagi budżetu uzyskać, Komisja Budżetowa uzyskała. Spowodowała bowiem p. Wicepremiera Kwiatkowskiego do oficjalnego oświadczenia w imieniu Rządu, iż zwiększone wpływy kolejowe ponad ustalone granice nie będą przelewane do Skarbu, w odniesieniu zaś do podatku specjalnego Rząd oświadcza, iż zużytkuje każdą poprawę dochodowości Skarbu przede wszystkim na skrócenie czasu trwania tego podatku i obniżenie jego wysokości.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wysoki Sejmie! Na Komisji Budżetowej ze strony jednego z mych kolegów posłów padł niejako zarzut, iż mój referat generalny był optymistyczny. Nie wstydzę się tego, bo optymizm mój jest oparty na analizie cyfr, które dla mnie mają żywą i wyraźną wymowę.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#ZygmuntAdamSowiński">W przedłożonym Wysokiej Izbie drukowanym sprawozdaniu moim poddałem na wstępie analizie sytuację gospodarczą świata. Na podstawie sumiennej analizy zjawisk znanych, stwierdzonych, ogłaszanych w prasie nasze, i zagranicznej, starałem się dać wierną odbitkę fotograficzną dzisiejszej światowej sytuacji gospodarczej. W konkluzji stwierdziłem, że obecne ożywienie gospodarcze w świecie nie ma dłuższych cech trwałości, że wahadło gospodarki światowej, wstrząsane potężnie niespodziewanymi impulsami, dalekie jest jeszcze od równowagi, choć odchylenia tego wahadła stają się w sposób widoczny coraz mniej głębokie. Sytuacja niejednolita, nastroje nerwowe, jakby stan podgorączkowy — oto cechy obecnej koniunktury światowej. Niepewna sytuacja polityczna podsyca koniunkturę zbrojeniową, ale hamuje i utrudnia wymianę kapitałową, potęgując stronienie tych kapitałów od lokat długoterminowych i pogłębiając w nich tendencję szukania bezpiecznych kryjówek zamiast zyskownych lokat.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#ZygmuntAdamSowiński">Gruntowne i zasadnicze odprężenie gospodarcze przyniosłyby następujące zarządzenia: 1) ograniczenie zbrojeń, 2) zniesienie ograniczeń emigracyjnych, 3) przywrócenie swobodnego ruchu kapitałów oraz lokat długoterminowych i 4) zniesienie ograniczeń w międzynarodowej wymianie towarów. Ale do tego jest jeszcze bardzo daleko. Dlatego też horyzont gospodarczy raz w raz rozjaśniają baissy i haussy.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#ZygmuntAdamSowiński">Opisałem w swym sprawozdaniu charakter i przebieg tych wstrząsów konkludując, że choć technika opanowywania zjawisk kryzysowych ze strony państw i wielkich aparatów produkcyjno-handlowych, regulujących ruch cen i wyrobów produkcji surowców o światowym znaczeniu, mocno postąpiła naprzód, niespodzianki są możliwe, jak to świadczą ostatnie wieści z U. S. A.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#ZygmuntAdamSowiński">Na tle tej niewyjaśnionej i niepewnej sytuacji gospodarczej świata tym większą wartość mają te wszystkie poczynania, które nasze gospodarstwo narodowe odrywają od nieustalonej i niepewnej sytuacji zewnętrznej i utrwalają wartości umożliwiające utrzymanie możliwie samodzielnej linii rozwojowej.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#ZygmuntAdamSowiński">Od połowy roku 1935 zaczął się w Polsce na razie słabiutki, prawie niedostrzegalny, potem coraz silniejszy, dziś już zupełnie wyraźny i przez nikogo nie kwestionowany wzrost koniunktury.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#ZygmuntAdamSowiński">Charakteryzuje tę poprawcę gospodarczą przede wszystkim wzrost obrotów handlowych. Oto cyfry: rok 1935 — obrót opodatkowany wynosił 13,5 miliarda zł, rok 1936 – 14,5 miliarda zł, rok 1937 – 18 miliardów zł. Przewidywany obrót opodatkowany na rok 1938 wraz ze Śląskiem wynosi około 22 miliardów zł. Poprawa więc w stosunku do roku 1935 wyniosła w r. 1937 24%, a w stosunku do przewidywanego obrotu opodatkowanego w r. 1938 wyniesie około 39%.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wzrasta również nasz obrót handlowy zagraniczny. W r. 1935 wynosił on 1.786.000.000 zł, w r. 1936 – 2.029.000.000 zł, wzrasta więc o 13,9%; w r. 1937 wynosił 2.400.000.000 zł, wzrasta więc o 20,7% w stosunku do roku 1935.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#ZygmuntAdamSowiński">Rok 1937 zamykamy osiągnięciami, które na wielu odcinkach przekraczają poziom szczytowego 1928 roku lub do tego poziomu dochodzą. I tak w bardzo ważnym dziale produkcji surowców podstawowych — węgla, stali i żelaza osiągamy następujące rezultaty: Wielkie piece w r. 1928 wyprodukowały 62.936 ton, w r. 1937 – 64.473 ton, a zatem produkcja ich w 1937 r. przekracza poziom 1928 r., stalownie w r. 1928 wyprodukowały 139.201 ton, w r. 1937 – 136.214 ton, a więc do cyfry z 1928 r. się zbliżają, walcownie wyprodukowały w 1928 r. — 101.293 ton, w 1937 r. — 94.614 ton, również prawie już do tej cyfry dochodzą. Wydobycie węgla w październiku 1928 r. wynosiło 3.385.000 ton, a w październiku 1937 r. wynosiło 3.354.000 ton, a więc prawie taką samą ilość. Produkcja rudy żelaznej, cementu, celulozy, sztucznego jedwabiu, papieru, sody żrącej, sprzętu elektrycznego i silników elektrycznych, energii elektrycznej i gazu ziemnego przekracza poziom 1928 r. Obieg pieniężny i czekowy P. K. O. oraz obroty izb rozrachunkowych również przekraczają poziom z 1928 r. Tak charakterystyczny średni naładunek 15-tonowych wagonów w 1937 r. przekracza średni naładunek z 1928 r.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#ZygmuntAdamSowiński">W związku z tym czytamy w sprawozdaniu Banku Gospodarstwa Krajowego o sytuacji gospodarczej Polski w 1937 r., że wskaźnik produkcji przemysłowej podniósł się o 18% w stosunku do r. 1936, a o przeszło 57% w stosunku do najniższego poziomu od r. 1932. Wzrost zatrudnionych w przemyśle przetwórczym przekracza poziom z r. 1928. Łącznie w górnictwie, hutnictwie i przemyśle przetwórczym liczba średnio zatrudnionych z 660.300 w r. 1936 podnosi się do 799.300 osób w 1937 r., a więc o 139.000 pracujących. Przyjmując, że jeden pracujący żywi obok siebie dwóch ludzi, otrzymamy, iż na skutek rosnącego ożywienia w samym przemyśle fabrycznym znalazło dodatkowo w r. 1937 środki egzystencji około 417.000 ludzi, nie licząc trudnego do uchwycenia przemysłu rzemieślniczego, posiadającego z górą 350.000 warsztatów, i bardzo licznego przemysłu chałupniczego, Tempo więc wzrostu zatrudnienia w roku ubiegłym po raz pierwszy od wielu lat przekroczyło ponad wszelką wątpliwość tempo wzrostu ludności, pozwalając już na pewne odrabianie zaległości.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#ZygmuntAdamSowiński">Przypomnę Wysokiej Izbie cytowany nam w roku ubiegłym przez p. posła A, Wierzbickiego przykład Japonii, która przez 125 lat utrzymywała sztucznie swą ludność na wysokości 25–27 milionów, będąc przeświadczoną, iż wyspy więcej wyżywić nie potrafią. I przyszło przebudzenie. Huk armat białych napastników otworzył porty Japonii, ale i otworzył oczy narodowi. I przyszła niesłychana ekspansja. W ciągu lat kilkudziesięciu Japonia się uprzemysławia, ludność wzrasta 4-krotnie, osiągając wraz z Koreą i osadnictwem na Formozie liczbę z górą 100 milionów głów. Japonia staje się mocarstwem, z którym się liczą największe potęgi świata.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#ZygmuntAdamSowiński">My także mamy taki bodziec nie kwestionowany przez nikogo w narodzie — to potrzeby obronności Państwa. Porównywałem na Komisji Budżetowej gospodarstwo narodowe do wielkiej machiny, składającej się z wielkiej ilości wzajemnie zazębionych kół i kółeczek, wzajemnie na siebie oddziaływających. Bodziec obronny począł działać i oto w centrum Polski, obejmującym 39 powiatów najbardziej przeludnionych, nabiera pędu wielkie koło zamachowe, które wciąga w bieg przyspieszony coraz większy zespół kół machiny gospodarczej Polski. W widłach Sanu i Wisły powstają w tempie przewyższającym tempo rozbudowy Gdyni wielkie obiekty gospodarcze i energetyczne. Powstaje wielka, jak na nasze możliwości, zapora wodna na Dunajcu w Rożnowie, która będzie mogła dostarczyć kilkadziesiąt milionów kilowat-godzin rocznie taniej energii elektrycznej. Ukończona tama na Sole pod Porąbką pozwoli zmontować siłownię elektryczną o mocy 20.000 kilowatów. Projektowane linie wysokiego napięcia z Chorzowa popod Tatrami do Moście staną się podhalańskimi szynami zbiorczymi, na których skupi się energia elektryczna, otrzymywana z węgla, gazu ziemnego i wody. Jedno ramię elektryczne via Mościce — Sandomierz — Warszawa, drugie gazowe po tej samej trasie są w pełnym toku budowy, częściowo już w pracy. Ramiona te — to uzbrojenie Państwa i potężne jego zagospodarowanie pod rozbudowę uprzemysłowienia. Na tych ramionach energetycznych powstają już w Centralnym Okręgu Przemysłowym wielkie zakłady przemysłowe; powstają w tempie nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie naprawdę imponującym! A więc wielka fabryka nowoczesnych precyzyjnych obrabiarek, wielkie zakłady silników samolotowych i samochodowych, fabryka opon gumowych do pojazdów wszelkich typów, fabryka syntetycznego kauczuku, duża wytwórnia celulozy i wiele, wiele innych, a pośród nich przede wszystkim olbrzymie t. zw. południowe zakłady stali szlachetnej. Na całym terenie wre praca geologów, prowadzi się wiercenia poszukiwawcze, bije się szyby wiertnicze. Powstają budowane jednocześnie całe kolonie domów urzędniczych i robotniczych, niektóre imponująco duże, jak np. w Stalowej Woli na 200 ha. Obok wielkich zakładów mogą i niewątpliwie powstaną liczne zakłady pomocnicze, rzemieślnicze, kupieckie i aprowizacyjne. Rodzi się i powstaje w Centralnym Okręgu Przemysłowym potężna baza naszej samowystarczalności gospodarczej, bastion naszego pogotowia obronnego, najpotężniejsza dźwignia w marszu ku uprzemysłowieniu Państwa i likwidacji bezrobocia. W naszych niewierzących oczach powstaje nowa Polska C, nowy producent i nowy duży konsument!</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#ZygmuntAdamSowiński">Jestem optymistą, ale optymizm mój ma w swym uzasadnieniu rachunek realny. Za małą posiadamy wszyscy wiarę w skuteczność polskiego wysiłku. Trzeba iść do Centralnego Okręgu Przemysłowego, przyjrzeć się tam pracy polskiego robotnika i polskiego inżyniera, by odnaleźć w swej duszy wiarę w przyszłą uprzemysłowioną, wielką Polskę. Jestem optymistą i wierzę, że w ogniu tych wielkich rozpoczętych tam zmagań Narodu o jego rozwój, potencjał obronny i dobrobyt gospodarczy zmaleją i skarleją nasze spory codzienne, znikną podwórka i zaścianki. Nikt nigdzie nie zbudował nic na pesymizmie, bo pesymizm to w najlepszym wypadku defenzywa, która na dłuższej fali niesie nieuchronną przegraną. Optymizm, poparty realnym, mocnym wysiłkiem i wiarą w skuteczność poczynań powtórzy cud Japonii i jeśli nie oderwie starszego społeczeństwa od swarów i pryncypialnych rozgrywek, to na pewno porwie przyszłość narodu — młodzież, rzucając przed nią wizję realizacji wielkiego, tak upragnionego przez nią warsztatu twórczej pracy dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wysoki Sejmie! Przedłożony nam preliminarz budżetowy Państwa łącznie z planem inwestycyjnym — to wielki instrument gospodarczy Rządu, który — wierzę w to — pchnie naprzód tempo ożywienia gospodarczego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wnoszę o przyjęcie ustawy skarbowej wraz z preliminarzem budżetu w brzmieniu, uchwalonym przez Komisję Budżetową, a przewidującym zmiany następujące:</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#ZygmuntAdamSowiński">Preliminarz budżetowy Państwa na okres od 1 kwietnia 1938 r. do 31 marca 1939 r., wniesiony przez Rząd, przewidywał ogółem: dochody na 2.447.255.835 zł, wydatki na 2.447.170.120 zł, a zatem nadwyżkę dochodów na 85.715 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#ZygmuntAdamSowiński">Projekt budżetu, uchwalony przez Komisję Budżetową, ustala ogółem: dochody na 2.475.029.535 zł, wydatki na 2.474,935,020 zł, a zatem nadwyżkę dochodów na 94.515 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#ZygmuntAdamSowiński">Różnica między sumą dochodów, przewidzianą w preliminarzu rządowym, a uchwaloną przez Komisję Budżetową, powstała ze zwiększenia wpływów: ze zwrotu pożyczek, udzielonych z funduszu pomocy kredytowej Polakom za granicą o 380.000 zł, z opłat związanych z ewidencją katastru operatów katastralnych i klasyfikacyjnych o 500.000 zł, z opłat i kosztów w postępowaniu cywilnym o 50.000 zł, z opłat od uprawnień górniczych o 20.000 zł, częściowego zwrotu zadłużenia b. Funduszu Bezrobocia o 15 milionów zł, z dotacji Państwowego Monopolu Spirytusowego o 32.700 zł, z opłaty 4% od niektórych zaopatrzeń emerytalnych o 3.700.000 zł i z wpłat monopolów o 8.100.000 zł. Równocześnie zmniejszono dochody z Hotelu Sejmowego o 9.000 zł. Ostatecznie dochody zwiększono o 27.773.700 złotych.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#ZygmuntAdamSowiński">Różnica między sumą wydatków, przewidzianą w preliminarzu rządowym, a uchwaloną przez Komisję Budżetową, powstała ze zwiększenia wydatków: na organizację zjazdu Międzynarodowej Parlamentarnej Konferencji Ekonomicznej o 150.000 zł, na Fundusz Kultury Narodowej o 200.000 zł, na dopłatę do Funduszu Pomocy Kredytowej Polakom za granicą o 380.000 zł, na likwidację zaległości egzekucyjnych o 1.000.000 zł, na pomoc kredytową na oddłużenie funkcjonariuszów państwowych za pośrednictwem Banku Urzędniczego w Warszawie o 500.000 zł, na popieranie uprawy winorośli o 80.000 zł, na wypłatę dodatku mieszkaniowego dla nauczycieli szkół powszechnych o 5.700.000 zł, na wynagrodzenie nauczycieli szkół rolniczych o 500.000 zł, na kształcenie przedpoborowych o 300.000 zł, na budowę kliniki laryngologicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego o 500.000 zł, na częściowe pokrycie dopłaty Skarbu Państwa na zabezpieczenie na wypadek bezrobocia o 15.000.000 zł, na zwalczanie alkoholizmu o 32.700 zł, na emerytury o 5.900.000 zł, na pensje weteranów powstań narodowych o 125.000 zł, na różne wydatki administracji państwowej o 1.250.098 zł. — Nużące są te wyliczenia, ale ze względów ustawowych muszę je przytoczyć, bo są to zmiany, które zostały przez komisję uchwalone.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#ZygmuntAdamSowiński">Równocześnie zmniejszono wydatki: na dopłatę do państwowych oraz publicznoprawnych instytucyj finansowych z tytułu konwersji pożyczek o 1.300.000 zł, na renty inwalidów wojennych o 2.375.000 zł, na różne wydatki administracji państwowej o 177.898 zł. Ostatecznie wydatki zwiększono o 27.764.900 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#ZygmuntAdamSowiński">Z powodu zatem ogólnego zwiększenia dochodów o 27.773.700 zł, a wydatków o 27.764.900 zł, powstaje różnica w wysokości zł 8.800, o którą zwiększa się przewidywaną nadwyżkę dochodów.</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#TadeuszSchaetzel">Zarządzam przerwę.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#TadeuszSchaetzel">Równocześnie na mocy art. 72 regulaminu proszę Panów Posłów, którzy zapisali się na listę mówców, aby zebrali się w sali obrad Komisji Budżetowej celem ustalenia kolejności i czasu przemówień.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 12 min. 5 do godz. 12 min. 32.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę Generalnego o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#BohdanPodoski">Czy kto z Panów Posłów zechce zadać krótkie zapytanie panu sprawozdawcy generalnemu? Do krótkiego zapytania zgłosił się p. Hermanowicz. Udzielam mu głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StanisławHermanowicz">Zapytuję Pana Referenta, czy wiadomem mu jest, jak ma być zrealizowane oświadczenie p. Ministra Opieki Społecznej z roku ubiegłego na jednym z posiedzeń Komisji Pracy, iż w okresie sesji bieżącej zostanie złożony do laski marszałkowskiej projekt ustawy o izbach pracy, przewidzianych w art. 76 Konstytucji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ZygmuntAdamSowiński">Panie Kolego, w tej chwili nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie. W końcu dyskusji postaram się dać odpowiedź.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#BohdanPodoski">Do krótkich zapytań nikt więcej się nie zgłosił. Otwieram rozprawę ogólną.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. ks. Downar.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StefanDownar">Wysoka Izbo! Rozpatrując budżet z ulgą trzeba nadmienić, że obaw co do nierealności budżetu już nie ma, Rząd dał dostateczne dowody ostrożnej polityki budżetowej osiągając nadwyżki budżetowe. Sytuacja skarbowa Państwa nadal kształtuje się pomyślnie. Polska wstępuje na drogę szybkiego rozwoju gospodarczego, czego dowodem powstanie Centralnego Okręgu Przemysłowego w Sandomierszczyźnie. W oczach wprost zmienia się oblicze wielkiej połaci kraju, kładąc podwaliny pod niezależność gospodarczą i techniczną oraz gotowość obronną Polski. Toteż społeczeństwo polskie z wielkim uznaniem i wiarą odnosi się do poczynań p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, oczekując coraz wydatniejszej poprawy położenia ekonomicznego kraju. Należy tylko usilnie strzec, by na rzecz etatyzmu nie krępowano inicjatywy prywatnej jako głównego czynnika rozwoju gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#StefanDownar">Poprawa sytuacji gospodarczej nie idzie jednak w parze z poprawą nastrojów w Państwie. Pragnę więc uwagi swoje poświęcić raczej systemowi rządzenia, rozpoczynając od polityki zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#StefanDownar">Od dwóch lat jesteśmy świadkami, jak Polska staje się jednym z podstawowych czynników równowagi politycznej i pokoju w Europie. Przejawem i wynikiem tego wzrostu międzynarodowego znaczenia Polski w ostatnim roku były takie fakty, jak odwiedziny króla i następcy tronu rumuńskiego w Warszawie oraz przyjęcie zgotowane Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałkowa Rydzowi Śmigłemu w Buk areszcie. Stanowi to dalsze etapy we wzmocnieniu i pogłębieniu przymierza polsko-rumuńskiego. Także obecny przyjazd do Polski regenta Węgier admirała Horty'ego, jak również ministra spraw zagranicznych zaprzyjaźnionej Francji p. Delbosa, jak również częste wizyty przedstawicieli innych państw zaprzyjaźnionych, uwydatniają wzrastające znaczenie Polski w polityce światowej. Do pomyślnych zdarzeń również należy zaliczyć zawarcie ugody polsko-niemieckiej w sprawie mniejszości narodowych, przynoszącej półtoramilionowcj ludności polskiej w Niemczech jaką taką poprawę pod niejednym względem.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#StefanDownar">Natomiast sprawa Gdańska żywo niepokoi społeczeństw/o polskie. Widzimy bowiem, że Gdańsk przestał być tym, czym miał być według Traktatu Wersalskiego. Dokonała się doniosła zmiana. Narodowy socjalizm w Gdańsku stał się częścią narodowego socjalizmu w Niemczech i Gdańsk robi dziś wrażenie przybudówki Trzeciej Rzeszy, w której ludność polska jest wystawiona na systematyczne szykany tak pod względem narodowym, jak i religijnym. Przeobrażenia te na rzecz związku z Rzeszą Niemiecką budzą najgłębszy niepokój w Polsce. Społeczeństwo polskie oczekuje od Rządu Polskiego kroków, które by przyczyniły się wreszcie do stałej obrony ludności polskiej i uniemożliwiły na przyszłość tego rodzaju zajścia, jakie ostatnio znowu powtórzyły się pod Lisewem, na terenie Wolnego Miasta Gdańska, w napadzie zorganizowanej bojówki na Polaka Radziejowskiego, posyłającego dzieci swe do szkoły polskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#StefanDownar">Przechodząc do spraw wewnętrznych, stwierdzić pragnę, że przed Rządem leży wielkie zagadnienie ustrojowe wewnętrzne. Olbrzymi odłam obywateli tęskni do prawdziwie silnych rządów, ale takich, które by, doceniając potrzeby społeczeństwa, łączyły osobisty autorytet z wolnością obywateli, a samorząd z silną organizacją Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#StefanDownar">Siłą rzeczy wyłania się zagadnienie żydowskie. Mówiąc o głośnej dziś kwestji żydowskiej w Polsce, chcę wyraźnie i mocno podkreślić, że odrzucamy wszelkie rozwiązania kwestii żydowskiej w drodze gwałtu, jako sprzeczne z wytycznymi zasadami katolicyzmu.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#StefanDownar">Dlatego tym więcej nie można tych spraw pozostawić własnemu ich biegowi, bo tak pozostawione, bez ujęcia w odpowiednie ręce, pociągają one nieraz za sobą bardzo niepożądane następstwa i przynoszą do pewnego stopnia ujmę prestiżowi Państwa. Dlatego więc te sprawy winien ująć Rząd w sposób stanowczy i przeprowadzić rozwiązanie na drodze etycznej, aby społeczeństwo polskie widziało i czuło, że te sprawy mocno do serca wziął Rząd i rozwiane w interesie Państwa i Narodu. Należy to uczynić przede wszystkim przez ułatwienie emigracji Żydów z Polski. Następnie przez systematyczne odżydzanie własności produkcyjnej na terenie przemysłu i handlu, własności mieszkaniowej, bankowości i roli. Odżydzenie pewnych rodzajów własności produkcyjnej umożliwi umieszczenie szerokich rzesz proletariatu w mieście i na wsi.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#StefanDownar">W tej pracy Rząd będzie miał za sobą jednomyślną, zdecydowaną opinię całego społeczeństwa polskiego. Rozwiązanie kwestii żydowskiej planowo, gruntownie przemyślane i z żelazną energią przeprowadzone — ułatwi Rządowi rozwiązanie zagadnienia przeludnienia i bezrobocia wsi.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#StefanDownar">Zanim jednak przejdę do zagadnienia wsi, pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na świat pracy, na urzędników państwowych. Potrzeba zmiany ustawy uposażeniowej dla urzędników państwowych daje się odczuwać coraz bardziej; ustawa ta zawiera bowiem zbyt wielką rozpiętość w wynagrodzeniach pomiędzy niższymi, średnimi a wyższymi grupami uposażeniowymi i wywołuje nieustanny stan niezadowolenia i poczucia krzywdy w szerokich warstwach, przyczyniając się w dużym stopniu do ich zradykalizowania. Obecna sytuacja Skarbu, wykazująca równowagę budżetową, a nawet nadwyżkę przychodów nad rozchodami, pozwala na zniesienie przynajmniej niektórych najbardziej dotkliwych pokrzywdzeń materialnych, a mianowicie najbardziej niepopularnego podatku t. zw. specjalnego, wprowadzonego w r. 1935 dla utrzymania równowagi budżetu, po drugie — wprowadzenie awansów automatycznych i wreszcie przywrócenie dodatków rodzinnych.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#StefanDownar">Wszystkie państwa, popierające właściwą politykę populacyjną, przeznaczają kwoty w budżecie na pomoc materialną dla swych urzędników, mających liczne rodziny, jedynie Polska pozostawia troskę o rodzinę samemu urzędnikowi, jednakowo wynagradzając samotnego, jak i rodzinnego urzędnika.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#StefanDownar">Toteż kiedy w Niemczech przyrost ludności wynosił w r. 1934 724.000, a w r. 1935 791.000, kiedy w Italii w r. 1934 wynosił 557.000, a w r. 1935 – 87.500, to w Polsce zaznaczyły się w ostatnich latach tendencje wprost przeciwne. Nasz przyrost naturalny zmniejszył się i w roku 1934 wynosił on 479.700, zaś w r. 1935 już tylko 471.000.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#StefanDownar">Zjawisko to winno budzić uzasadniony niepokój, zwłaszcza że jaskrawo występuje w czysto polskich województwach zachodnich i środkowych, a przede wszystkim na odcinku rzesz pracowniczych.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#StefanDownar">Z uposażeniem urzędników łączy się sprawa emerytów. Kwestia emerytalna dotyczy całego stanu urzędniczego i dlatego zazębia się o szereg zagadnień natury państwowej, co tylko zwiększa jej znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#StefanDownar">Państwo może żądać ofiar od poszczególnych klas społecznych, byleby one nie kolidowały z poczuciem sprawiedliwości społecznej. Nabyte zaś uczciwie przez urzędnika prawo emerytalne nie jest ze strony Państwa żadną darowizną, lecz świadczeniem, wynikającym z kontraktu zawartego dwustronnie między Państwem a urzędnikiem.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#StefanDownar">Nie można też rozpatrywać sprawy emerytur przez pryzmat kryzysu, bo stokroć bardziej zawiniła tu polityka personalna, dążąc do stwarzania mnóstwa młodych emerytów, często bez istotnego dobra Państwa. Słuszne więc postulaty emerytów powinny być uwzględnione, a więc zniesienie dekretu z 22 listopada 1935 r., następnie przyspieszenie terminu wejścia w życie dekretu uchylającego dawny stan i przesunięcie go z lipca na kwiecień br.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#StefanDownar">Następnie chciałbym zapytać Pana Ministra Skarbu, czy nie możnaby w drodze specjalnego zarządzenia udzielać emerytom zaliczek, jak się to praktykuje w stosunku do urzędników czynnych, ze względu na to, że emeryci nieraz znajdują się w bardzo trudnym położeniu materialnym; muszą opłacać wpis szkolny za dzieci, lub też czesne w uniwersytetach i często nie mogą wybrnąć z trudności materialnych? W tych wypadkach zaliczki na poczet pobieranych emerytur przyniosłyby im wielką ulgę.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#StefanDownar">Przechodzę do zagadnienia wsi. Byłoby błędem, nie dającym się powetować, gdyby nie uwzględniono w dostatecznym stopniu zagadnienia ludowego. Ustosunkowanie się Rządu do najliczniejszej warstwy społecznej, jaką stanowią chłopi, domaga się rewizji. Zagadnienie nędzy wsi stoi przed nami ciągle w dawnej ostrości. Daje się odczuwać potrzeba przeprowadzenia reformy rolnej, ale przez dostosowanie form parcelacji do wymagań etyki katolickiej, aprowizacji kraju, interesu narodowego Polski i obronności kraju. Koniecznym jest zaprowadzenie gospodarstw samowystarczalnych, niepodzielnych poniżej pewnej granicy i niepozbywalnych na rzecz obcych. Większego zainteresowania wymaga również gospodarka na wspólnotach gruntowych, których obszar wynosi około 1.300.000 hektarów. Wykorzystanie tych gruntów winno nastąpić jak najprędzej i iść po linii interesów gospodarki narodowej. Dalej — trzeba oczyścić atmosferę w administracji, bo wieś traci coraz bardziej zaufanie do władz państwowych i samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#StefanDownar">I cóż w tym dziwnego? Od dwu lat prawie bez przerwy wieś słyszy i czyta o procesach starostów. Trzy na Pomorzu, cztery na Wołyniu, po parę w innych województwach. Prokuratorzy Państwa wyciągają na wierzch rzeczy bardzo przykre: tu zabrano pieniądze, przeznaczone dla bezrobotnych, tam kredyty dla osadników, gdzieindziej sfałszowano kwity. Tu znowu twierdzenie, jak np. b. starosty Robakiewicza, że „przyjęcia dla ministrów i dygnitarzy zaprowadziły mnie przed sąd”. Czy jest więc dziwnym, że ta niezdrowa sensacja pogłębia córa; bardziej przepaść między Rządem a społeczeństwem?</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#StefanDownar">Niedźwiedzią usługę oddają również Rządowi bardzo często różne kursa urządzane dla instruktorów przysposobienia rolniczego, które stają się kursem demagogiczno-politycznym, jak to miało ostatnio miejsce w Płocku na 5-dniowym kursie dla instruktorów przysposobienia rolniczego z terenu województwa warszawskiego, urządzonym z inicjatywy i pod egidą Warszawskiej Izby Rolniczej. „Głos Mazowiecki” z dnia 19 listopada 1937 r. umieszcza na ten temat artykuł pod tytułem: „Jeżeli to się nazywa rolnictwo, to co jest bolszewizm”. O czym mówiono na kursie dla instruktorów przysposobienia rolniczego z województwa warszawskiego w Płocku? Czy władze wiedzą o tym? Ludzie opłacani pieniędzmi z podatków państwowych wzywają do niesienia na wieś zarzewia buntu i walki klas. I tacy ludzie mają wychowywać naszą młodzież wiejską!</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#StefanDownar">Przytoczę kilka myśli, zaczerpniętych z referatów specjalnie zaangażowanych przez Izbę Rolniczą prelegentów:</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#StefanDownar">Agitacja polityczna. „Dwór, karczma, plebania i szkoła powstrzymywały i powstrzymują chłopa polskiego w jego dążeniach do wyzwolenia spod wpływów pańszczyźnianych i szlachecko-klerykalnych. Instruktorzy przysposobienia rolniczego powinni więc nieść na wieś zarzewie buntu”…</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#StefanDownar">Kto sieje wiatr, będzie zbierał burzę, żeby nie przyszła kolej na Pana Posła. …tak dowodził i nawoływał w swoim referacie p. Wąsik. Poprostu nie chciało się wierzyć własnym uszom. Niestety, jeden z p. p. posłów, który znalazł się na tym referacie, musiał mitygować p. referenta. Mam więc potwierdzenie tej relacji i na podstawie słów obecnego na tym zebraniu posła poruszam to.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#StefanDownar">Ostatnie wypadki sierpniowe zarówno samego strajku chłopskiego i jego skutki dowodzą, że nie można się jednak łudzić, by sama poprawa koniunktury gospodarczej uspokoiła wieś. Obok bowiem wymagań natury gospodarczej lud polski ma i swe żądania polityczne. Słusznych ich żądań politycznych nie można lekceważyć, skoro lud wraz z innymi pragnie ponosić odpowiedzialność za losy Ojczyzny. Raczej z uznaniem i z radością niekłamaną należy przyjąć, że „lud-lew” się obudził i należy wsprzęgnąć go w rydwan państwowy. Do tego jednak potrzeba, by lud odczuł, że Rząd nie uznaje tych mas wyłącznie za czynnik sobie podległy, ale za żywą siłę wartościową. Nie chodzi tu tylko o opiekę nad ludem, ale o współpracę z nim dla jego dobra, tak na gruncie samorządu jak i w polityce. A wówczas i Rząd przez umiejętne i szczere poruszenie strun tkwiących w głębi duszy chłopskiej wydobędzie piękny i mocny akord poświęcenia i miłości dla Ojczyzny. Polski bowiem nie stać ani na walkę wewnętrzną, która się odbywa, ani na dalsze próby rozgrywek i porachunków, do których stan obecny prowadzi.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Duch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#KazimierzDuch">Wysoki Sejmie! Okres polepszającej się koniunktury wykorzystany został przez Rząd do podjęcia polityki aktywizacji gospodarczej, którą w państwach zasobniejszych w kapitały rozpoczęto jeszcze w okresie kryzysu dla walczenia z nim i przeciwdziałania jego skutkom. Wszedłszy na tę drogę, nie ograniczył się Rząd do ogólnych dyspozycyj polityczno-gospodarczych, ale w silnym stopniu wszedł w życie gospodarcze na tych samych zasadach, jak dysponent prywatno-gospodarczy, a zatem jako przedsiębiorca, pożyczkobiorca, czy spożywca.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#KazimierzDuch">Znane są 4 kardynalne zasady, postawione przez Rząd jako podstawa programu gospodarczego, nie będę ich przeto obszerniej omawiał. Są to: utrzymanie równowagi budżetowej, realizowanie planowe inwestycyj pionierskich, stopniowa regeneracja rynku pieniężnego i odbudowa rentowności w procesach gospodarczych. Zasady te znalazły na ogół aprobatę Sejmu i opinii publicznej. Jednak niektóre z nich uległy zaatakowaniu. Zaatakowano przede wszystkim zagadnienie, czy równowaga budżetowa jest zachowana, gdy inwestuje się na kredyt. Otóż ten zarzut byłby wtedy uzasadniony i wtedy byłoby rzeczą nienormalną, gdyby dochody nadzwyczajne używane były na pokrywanie wydatków zwyczajnych, jak to się działo w okresie kryzysu i deficytów budżetowych. Z chwilą jednak, kiedy mamy oddzielny plan inwestycyjny, polegający na nadzwyczajnych dochodach, kiedy wydatki nadzwyczajne pokrywane są z dochodów nadzwyczajnych, to oczywiście nie może być mowy o naderwaniu równowagi budżetowej, Zdaje mi się więc, że apelowanie do prawa budżetowego w nadziei, że ono ureguluje nam zagadnienie, byłoby rzeczą może przedwczesną. Sprawa prawa budżetowego jest rzeczą bezwątpienia ważną, jednakże co do całego szeregu pojęć toczy się jeszcze spór między najwybitniejszymi teoretykami tego prawa. Pojęcie dochodów i wydatków nadzwyczajnych różnie jest określone u Jèze'go, Adolfa Wagnera, Neumarka i Karola Englisza i prawo to nie dałoby nam ustalenia tych wszystkich przesłanek, które nam dać może dłuższe doświadczenie i stosowanie praktyki, opartej na przepisach i prawie stosowanym na naszym terenie.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#KazimierzDuch">Silniej wygląda atak na drugą zasadę, czy jest rzeczą celową, aby w okresie dobrej koniunktury czynić tak duży wysiłek inwestycyjny ze strony Państwa, absorbujący tak silnie rynek pieniężny, zamiast mobilizować rezerwy na przetrzymanie nowego kryzysu finansowego i popieranie inicjatywy prywatnej. Zarzuty te trącą nieco nutą starego liberalizmu gospodarczego, który panując w swoim czasie, tolerował inwestycje publiczne jedynie tylko w tym wypadku, kiedy przekraczały one możność inwestora prywatnego, a więc w dziedzinie dróg, kolei, szkół i innych świadczeń użyteczności publicznej. W okresie jednak powojennym, który teraz przeżywamy, inwestycje publiczne stały się poważnym instrumentem doraźnej polityki koniunkturalnej, bądź jako środek do walki z bezrobociem, bądź jako środek nakręcania koniunktury drogą bezpośredniego wykonywania polityki gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#KazimierzDuch">Każda silniejsza działalność inwestycyjna Państwa wzmagać musi: 1) nacisk śruby podatkowej dla uzyskania potrzebnych środków budżetowych i 2) wykorzystanie kredytu publicznego, a przez to drenaż rynku pieniężnego. Nie razi to w okresie przesilenia gospodarczego, w okresie bowiem depresji zanika pęd do inwestycji ze strony inicjatywy prywatnej, a rośnie pęd do oszczędzania. To nam tłumaczy, że wkłady w P. K. O. rosły stale mimo pogłębiania się przesilenia gospodarczego, bowiem wkładca prywatny zachowuje pewną rezerwę w stosunku do inwestycyj prywatnych, a woli pokładać swoje zaufanie w Państwie, na które spada wtedy obowiązek prowadzenia akcji likwidacji bezrobocia, czy podniesienia życia gospodarczego. W okresie polepszającej się koniunktury przeciwnie — rośnie pęd do inwestycyj. Wzmożenie ruchu inwestycyjnego powoduje wzmożenie spożycia, a w konsekwencji wzrost produkcji warsztatów już istniejących, względnie pęd do zakładania nowych, zachęconych rentownością. To prowadzić może do nowego kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#KazimierzDuch">W myśl tego rozumowania nasuwa się wniosek, że sztuka umiejętnej polityki gospodarczej powinna polegać na tym, aby w okresie dobrej koniunktury gromadzić nadwyżki budżetowe, a przeciwdziałać zbytniemu rozmachowi inwestycyjnemu. Przeciwnie, w okresie złej koniunktury występuje państwo z inicjatywą. Tego przeciwdziałania rozpędowi inwestycyjnemu może państwo dokonywać rozmaitymi środkami: przez wzmożenie nacisku podatkowego, przez poszukiwanie przez państwo kredytów na rynku wewnętrznym, przez podrożenie pieniądza itp. Podnoszenie wartości pieniądza przez wyższe oprocentowanie wzmaga koszty produkcji, osłabia rentowność, a wskutek tego osłabia i pęd inwestycyjny. Zaś w okresie nadchodzącego kryzysu przez obniżkę stopy procentowej i oddziaływanie na rynek kredytowy państwo może podtrzymywać rozpęd inwestycyjny, a gdyby to nie pomogło, wtedy wkracza samo jako inwestor.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#KazimierzDuch">W tym rozumowaniu ekonomistów liberalnych byłaby racja w zastosowaniu do naszego kraju, gdyby nasz kraj był dostatecznie zainwestowany, a rynek pieniężny tak swobodny, jak przed wojną.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#KazimierzDuch">Nie jest to zresztą zagadnienie łatwe i proste. Niełatwo jest ustalić jak państwo ma lokować swoje nadwyżki dochodowe, aby ich nie zamrozić, ani nie obniżyć kosztów kredytu, a przez to nie pobudzić jeszcze bardziej rozmachu inwestycyjnego.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#KazimierzDuch">Nie jest rzeczą łatwą zdobywać środki dla państwa w okresie kryzysu. Trzeba ryzykować wtedy deficytową gospodarkę, dewaluację pieniądza i inne ryzykowne operacje. Kryzys gospodarczy zadał zresztą kłam różnym teoriom ekonomicznym i wykazał niedostateczną sprawność t. zw. automatyzmu gospodarczego, jak również i środki t. zw. gospodarki kierowanej.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#KazimierzDuch">W naszych warunkach podjęcie wielkich robót pionierskich przez Rząd uznać należy za racjonalne. Polska ma za dużo zaniedbań w dziedzinie inwestycyjnej, zarówno przemysłów kluczowych, jak i związanych z obroną Państwa. Nie można wyczekiwać aż przyjdzie nowy kryzys, aby podejmować inwestycje dla rozwiązania głównego problemu, jakim jest likwidacja bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#KazimierzDuch">Trzeba wykorzystać okazję, aby odrobić to, co zaniedbaliśmy w okresie polityki zaciskania pasa, gdy nasi sąsiedzi i inni w tempie szybkim inwestowali.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#KazimierzDuch">Trzeba dać Polsce, jak zostało ze strony Rządu powiedziane, fundamenty pod państwo nawskroś nowoczesne, o pełnej i rozwiniętej strukturze gospodarczej, aby do następnego kryzysu dojść ze znacznie podniesionym dochodem społecznym i wybitnie podniesionym potencjałem gospodarczym, tym bardziej, że Polska, jak podkreśla w swej książce o kryzysie gospodarczym inż. Jaskulski, zajmując wśród państw europejskich wysokie, mniej więcej szóste miejsce pod względem ludności, obszaru i potencjału politycznego, znajduje się ponad wszelką wątpliwość na szarym końcu pod względem bogactwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#KazimierzDuch">Jest rzeczą zrozumiałą, iż po zmontowaniu gałęzi przemysłów podstawowych należy pozostawić gałęzie uboczne inicjatywie prywatnej, dając jej obecnie warunki pomyślnego rozwoju, a państwo winno stopniowo wycofać się i gromadzić rezerwy, aby wystąpić w chwili kryzysu zgodnie z rozumowaniami teorii liberalizmu gospodarczego. Kiedy przyjdzie kryzys, nie wiadomo. Nie wiemy, jaki okres czasu mamy do dyspozycji, nie wiemy również, gdyż z dna kryzysu wyszliśmy później niż inne państwa na zachodzie, czy w razie załamania się koniunktury światowej Polskę obejmie odrazu depresja gospodarcza, czy będzie mieć ona dłuższy oddech pomyślności gospodarczej. W każdym razie nastawienie polityki gospodarczej Państwa uznać należy za dobre. Każdy inny Rząd, będący w tej chwili przy władzy, zrobiłby to samo, o ile miałby zrozumienie dla procesów ekonomicznych i tendencji polityki światowej, do których musi dostosować się i Polska.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#KazimierzDuch">Punktem wyjścia dla przyszłych porozumień międzynarodowych, zmierzających do przywrócenia wymiany walutowej, pieniężnej i ludzkiej może być tylko pełna mobilizacja gospodarki narodowej. To wszystko właśnie robi się w Polsce. Ale nie można zapominać i o przyszłym kryzysie. By zapobiegać kryzysowi, nie można posuwać się do skrajności, jak to doradza teoria tak zwanej gospodarki bezkoniunkturalnej Keynes'a czy innych ekonomistów, lubiących eksperymenty. Polska nie może ryzykować zbyt radykalnych pociągnięć, ale nie może też czekać, aż inicjatywa prywatna zdecyduje się, w jakim kierunku inwestować, i na niej wyłącznie budować. Inicjatywa prywatna szuka przede wszystkim rentowności. Państwo musi zmierzać do tego, by stworzyć trwałe wartości ekonomiczne i silne podstawy dalszego rozwoju. Prywatnej inicjatywie Rząd stwarza warunki w punktach 3 i 4 programu. Arsenał środków dostateczny; dobre też nastawienie na popieranie firm, wykazujących zysk. Nastawienie bowiem naszych władz w stosunku do naszego przemysłu było dotychczas odmienne i słuszna jest zjadliwa uwaga Henryka Tenenbauma, który mówi, że: „Przedsiębiorstwo polskie najłatwiej może pozyskać przychylność Rządu, gdy ma deficyt, przeciwnie zaś przedsiębiorstwo, które ma dochody, nasuwa czynnikom miarodajnym zamiar obniżenia ceny itp. Nowoczesny dysponent przybiera wskutek tego postać cierpiętnika, pracuje on dla Ojczyzny, wciąż traci z powodu swej ofiarnej pracy, prosi Rząd o pomoc dla swoich patriotycznych poczynań i popisuje się tym, że jego przedsiębiorstwo w swej ofiarnej służbie dla Ojczyzny nie zarabia itp.”. Mam wrażenie, że typ tego cierpiętnika-przedsiębiorcy przy nowej polityce będzie musiał zniknąć.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#KazimierzDuch">Troska o przyszłość gospodarczą musi być u nas silniejsza, niż w innych krajach, gdyż problemy ludnościowe zazębiają się u nas z ekonomicznymi silniej niż gdzie indziej. Ilość rąk roboczych, przybywających corocznie, wynosi około 200.000 osób, przeżywamy bowiem okres roczników wojennych. Część wchodzi w miejsce naturalnego ubytku, reszta pozostaje bez pracy. Ten stan tłumaczy, że globalna suma bezrobotnych stale rośnie mimo sezonowej zniżki w czasie lata.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#KazimierzDuch">Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę z wagi cyfr przytoczonych przy budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Od roku 1928 zaczęło napływać do szkół powszechnych ponad 700.000 uczniów rocznie. Ten napływ młodzieży rozsadził nam szkolnictwo powszechne, któremu brakuje etatów nauczycielskich i izb szkolnych, rozsadzi nam obecnie i szkolnictwo średnie. Według oświadczenia p. Ministra Świętosławskiego na Radzie Oświecenia Publicznego w r. 1933/34 opuściło szkołę powszechną 645.000 uczniów i poszło w życie albo do szkół średnich. Za lat 6, a więc może w pełni nowego kryzysu, te 645.000 wkroczy na rynek pracy i w tej ilości wkraczać będzie corocznie. Wynika stąd, iż razem z rozbudową życia gospodarczego należy mieć na uwadze momenty socjalne, które w razie zaniedbania ich rozsadzić mogą Państwo, tym bardziej, że przyrost ludności odbywa się niekoniecznie kosztem najsilniejszego przyrostu ludności polskiej.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#KazimierzDuch">Poza tym należy zwrócić uwagę na niesłychany stan pauperyzacji ludności polskiej. Nie wystarczy podnosić globalną sumę dochodu społecznego, jak to podkreślił w swoim przemówieniu p. Wicepremier, trzeba wpłynąć również i na jego podział. Jeżeli przyjrzymy się strukturze zawodowej ludności, otrzymamy ciekawe cyfry za rok 1931. Na 31 milionów mieszkańców zawodowo czynnych i biernych — samodzielnych notuje statystyka 20 milionów, a 10,5 miliona najemnych, czyli 1/3 to żyjący z pracy najemnej. Z tych 20 milionów samodzielnych na rolnictwo przypada 16,5 miliona samodzielnych, a blisko 3 miliony mamy w rolnictwie najemnych. Ale jak wyglądają te 16,5 miliona samodzielnych rolników? Rozkładają się one na 4 miliony warsztatów rolnych. Ale te warsztaty rolne wyglądają w ten sposób, że od 1/8 ha do 5 ha jest 2.500.000 gospodarstw, czyli 2/3 ogólnej ilości, a 1/3, bowiem 1.600.000 gospodarstw, stanowią gospodarstwa od 5 do 50 ha — zdrowe gospodarstwa, na których opiera się racjonalny ustrój rolny, zaś ponad 50 ha jest 18.000 gospodarstw, które ulegają stopniowo procesowi parcelacji. Czyli na tę olbrzymią ilość zaledwie 1.600.000 gospodarstw stanowią ośrodki zdrowego ustroju rolnego.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#KazimierzDuch">Gorzej jeszcze wyglądają cyfry zawodowo czynnych poza rolnictwem. W przemyśle mamy samodzielnych 758.000, najemnych 1.780.000. czyli prawie trzy razy tyle. W handlu mamy samodzielnych 548.000, najemnych 265.000.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#KazimierzDuch">A jakże wygląda ta samodzielność w przemyśle? Otóż okazuje się, że świadectw przemysłowych I do VII kategorii wykupiono zaledwie 26.728, natomiast świadectw VIII kategorii — najniższa biedota — wykupiono 208.000, prawie 10 razy tyle, co pierwszych siedmiu kategoryj. To samo w handlu. Świadectw przemysłowych I i II kategorii wykupiono 19.803, III kategorii — 100.923, IV i V kategorii 294.625.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#KazimierzDuch">A teraz jeszcze przeraźliwiej liczby te wyglądają, jeżeli porównamy stan własności. Polacy stanowią w Państwie mniej więcej, okrągło biorąc, 70%, obcy 30%. W handlu detalicznym Polacy stanowią 35%, obcy 65%, w rzemiośle — Polacy 33%, obcy 67%, nieruchomości czynszowych Polacy posiadają 26%, obcy 74%, w handlu i przemyśle hurtowym Polacy uczestniczą w 15%, obcy w 85%, w finansach — Polacy w 20%, obcy w 80%). Opieram się na danych „Jutra Pracy”.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#KazimierzDuch">Jak to wygląda w poszczególnych gałęziach? Jeżeli weźmiemy przemysł i handel, to okaże się, że gdy np. wśród Żydów pracowników samodzielnych jest 53%, a najmitów 43%, to wśród Polaków w tych samych zawodach w przemyśle i handlu jest samodzielnych 16%, zaś najmitów aż 78%, czyli stopniowo ludność polska schodzi coraz bardziej do kategorii najemnych pracowników, coraz bardziej zatraca się typ Polaka — samodzielnego pracownika na swoim warsztacie.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#KazimierzDuch">Jakąkolwiek przyjmiemy teorię przesileń gospodarczych, nie zapominajmy, że podniesienie siły spożywczej ludności, a zatem jej stopy życiowej, jest warunkiem zdrowego rozwoju produkcji. Polska jest krajem ludzi ubogich w swej masie. Jaki jest stan jej dochodu społecznego, dadzą nam pojęcie cyfry, dotyczące podatku dochodowego. Rozporządzam, niestety, danymi tylko za rok 1928, tj. z okresu najlepszej koniunktury. Otóż dochody z pracy najemnej ponad 2.500 zł dawały 507.000 płatników, dochody fundowane ponad 1.500 zł dawały 592.000 płatników, czyli po połączeniu tych dwóch grup razem i urzędników państwowych widzimy, że 1.200.000 osób w Państwie zarabiało ponad 2.500 zł rocznie, reszta zarabiała poniżej tej granicy. W grupie płatników podatku dochodowego z dochodów fundowanych zaledwie 50.000 osób zarabiało ponad 10.000 zł. Nie jesteśmy krajem milionerów. Biorąc pod uwagę płatników podatku z dochodu fundowanego, otrzymamy, że zarabiający od 1.500 do 3.600 zł rocznie, a stanowiący 67% ogółu płatników, zarabiali kwotę stanowiącą 25% sumy całego opodatkowania dochodu. Natomiast dochód zarabiających ponad 10.000 zł, a stanowiących w tej grupie ponad 7,7% ogółu płatników, stanowił 45,6% całego opodatkowania dochodu. Czyli dochód 45.000 osób jest dwa razy większy, niż dochód 396.000 innych osób. Podobnie rzecz się przedstawia z dochodami z pracy najemnej. Ciekawych odsyłam do pracy Henryka Kołodziejskiego pod tytułem: „Wnioski z kryzysu”.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#KazimierzDuch">Z tego wynika, że nie wystarczy podnoszenie ogólne skali życia obywateli, ale Rząd musi zająć stanowisko protekcjonizmu wewnętrznego w kierunku sprawiedliwszego podziału dochodu społecznego na rzecz głównych gospodarzy tej ziemi. Taka polityka wskazana jest nie tylko ze względów narodowych, ale i ze względu na interes fiskalny.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#KazimierzDuch">Czy jednak wystarczą te 4 zasady, które zostały rozwinięte przez Rząd? Moim zdaniem rozwiązują one tylko problem ekonomiczny. Ogólny program musi być szerszy.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#KazimierzDuch">Adolf Hitler w swej książce „Mein Kampf”, napisanej w r. 1933, rozważając sytuację Niemiec, podobną pod względem przeludnienia jak sytuacja Polski w chwili obecnej, widział 4 możliwości, prowadzące do rozwiązania tego problemu. Pierwsza droga według metody francuskiej: sztuczne ograniczenie przyrostu ludności.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#KazimierzDuch">Odrzucił ją. Druga droga: wewnętrznej kolonizacji. Odrzucił i tę drogę, oznaczałoby to bowiem — według jego zdania — zaniechanie wysiłków do zdobycia na świecie tego miejsca, jakie się Niemcom należy. Trzecia droga: rozwój przemysłu na zaspokojenie obcych rynków zbytu, by dać zajęcie ludności. Czwarta droga: zdobycie nowej ziemi, aby tam przesunąć zbyteczne miliony mieszkańców i to nie kolonie ani Kamerun — zresztą walka o kolonie psuła, zdaniem Hitlera, stosunki Niemiec z Anglią — ale ziemie w Europie.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#KazimierzDuch">Nasz program musi być też szerszy. Nie wolno bowiem stwarzać trudności przyszłym rządom, Państwo bowiem jest rzeczą ciągłą i wieczną i wszystkie zagadnienia muszą być traktowane pod kątem teraźniejszości, jak i przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#KazimierzDuch">Otóż, gdybyśmy ocenili te cztery teorie, to musi odpaść teoria ograniczenia przyrostu ludności i teoria wojen zaborczych. Ale aktualnym staje się problem kolonizacji, traktowany pod czterema kątami widzenia: 1) ziemia dla kolonizacji Żydów, 2) ziemia dla czasowej kolonizacji chłopa polskiego, 3) tereny dla emigracji sezonowej i 4) tereny dla deportacji elementów niepożądanych w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#KazimierzDuch">Druga droga — to droga naprawy ustroju rolnego. W tym kierunku mamy pewne możliwości, bowiem struktura gospodarcza naszego Państwa jest taka, że w obrębie tych 65% ludności żyjącej z rolnictwa można przeprowadzić daleko idące przesunięcia dochodu społecznego. Punkt ciężkości leży w tym jednak, żeby zamiast proletaryzowania ludności rolniczej stwarzać zdrowe i samowystarczalne warsztaty rolnicze.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#KazimierzDuch">Dalszy punkt programu — unarodowienie handlu i proces urbanizacji, wchłaniający nadmiar ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#KazimierzDuch">Najważniejszą jednak sprawą jest rozbudowa przemysłu i jego zracjonalizowanie. Inicjatywa Rządu objęła dziedziny podstawowe oraz związane z obroną Państwa. Reszty musi dokonać przemysł prywatny, któremu zabezpieczyć trzeba warunki opłacalności. Nie można tu jednak liczyć na powodzenie inicjatywy prywatnej, jak długo nie wyjaśni się sytuacja polityczna.</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#KazimierzDuch">Załamały się wszędzie systemy rządów demokratycznych tam przede wszystkim, gdzie brakło ośrodka reprezentującego interes Państwa. Demokracja z milionerami na czele wzbudzić musiała nieufność wśród ludności. Okazała się ona często kłamstwem. Lud nic nie miał tam do powiedzenia, zato miały do powiedzenia tajne związki i mafie oraz wielki kapitał, ten sam kapitał, który uzależnia od siebie trony, a czasem kieruje również i ulicą. Zresztą demokracja była potraktowana przeważnie jako ustrój przejściowy do dyktatury proletariatu albo do systemu monopartii. W jednym z dzienników socjalistycznych, który jest obrońcą demokracji, stale czytamy: „Niech żyje dyktatura proletariatu”. A zatem demokracja była traktowana jako narzędzie do zdobycia władzy przez jedną warstwę społeczeństwa, aby jej nie wypuścić. To stało się na terenie Rosji, to stało się na terenie Hiszpanii, to stało się lub niebawem się jeszcze stanie na terenie innych krajów.</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#KazimierzDuch">Narody zrażone do demokracji są pod wrażeniem systemów totalnych. Systemy te zdobyły przewagę nad demokracją tam zwłaszcza, gdzie znaleźli się wielcy wodzowie i wyszukali potężne hasła, porywające cały naród, gdy duma narodowa znalazła zaspokojenie. Bo czy może być coś wspanialszego dla ludności Włoch jak wskrzeszenie tradycji wielkiego imperium rzymskiego? Czyż może być coś bardziej zachęcającego, jak perspektywa powtórzenia jeszcze raz drogi rozrostu małego Rzymu do olbrzymiego imperium, przedstawionego na trzech wielkich tablicach blisko pomnika Wiktora Emanuela na miejscu widocznym, dostrzegalnym dla każdego Włocha? Czy może być coś bardziej porywającego, jak idea stworzenia koncepcji narodu wybranego, narodu władców świata całego, porywająca masy perspektywą przyszłego panowania nad światem? System totalny stanowi pewnego rodzaju formę regeneracji absolutyzmu oświeconego, gdzie jednakże ograniczony rozum poddanych zastąpiony został geniuszem wodzów i genialnych pomocników. Ale nie można zapominać o tym, że system ten ma i wady. Nie wystarczy credere, ubbidire, combattere, trzeba — jak słusznie zaznaczył profesor Kutrzeba — i myśleć. I to myślenie w systemie totalnym jest bardzo często narażone na szwank. Dłuższe trzymanie narodu pod kuratelą doprowadzić musi do zaniku cnót, które stanowią o wartości narodu. Naród bowiem za dużo oczekuje od swojego wodza i jego pomocników, a zaniedbuje swoje wewnętrzne wartości, wartości swego charakteru. W ustroju tym instytucje prawa stają się płynne, sprawiedliwość naginana jest często na korzyść dnia bieżącego. Interes dnia bieżącego staje się wyrazem racji stanu, Podrywa się w ten sposób wszystkie istotne podstawy, na których budowane jest państwo. Najważniejszą jednak rzeczą jest w tym systemie umiejętność doboru ludzi do sprawowania władzy na podstawie ich wartości osobistych, kryteriów stałych. Jeżeli w danym kraju ten czynnik jest należycie zabezpieczony, krajowi temu w danej chwili niebezpieczeństwo nie grozi. Jeżeli jest źle zabezpieczony, to jednakże może być niebezpieczeństwo i dlatego słusznie niektórzy wielcy wodzowie zabezpieczyli państwo na wypadek upadku swojego systemu jeszcze innymi gwarancjami, które upadek państwa mogły powstrzymać. W Italii zachowano monarchię z całym autorytetem, jaki posiada dynastia tamtejsza w narodzie, gdzie indziej zachowano armię zupełnie uniezależnioną od polityki. Nie należy się przejmować tym, co się w tej chwili dzieje w Niemczech, bo to jest fałszywie przedstawiane. Tam nie grozi wciągnięcie armii w politykę. W każdym razie ogólnie biorąc totalizm jest zastrzykiem narkotyku społeczeństwu, który powoduje chwilowy wzrost jego samopoczucia i siły, ale jednak może mieć w przyszłości skutki niebezpieczne, zwłaszcza, gdyby Państwo było źle prowadzone. Polska przeszła szczęśliwie ten kryzys w 1926 roku. Został ten kryzys zakończony Konstytucją uchwaloną w r. 1935. Otrzymaliśmy warunki normalnego rozwoju w granicach obowiązującej Konstytucji. Teren rozgrywek o władzę został ograniczony do zdobycia większości w parlamencie. Ale zdobycie większości w parlamencie nie decyduje jeszcze o systemie rządzenia albo o powołaniu rządu. Można go co najwyżej obalić, lecz powołanie nowego rządu należy do Prezydenta Rzeczypospolitej. Ale jednak mimo to odżyły w Polsce dyskusje na temat jakichś nowych przesileń, nowych rozłamów i nowe dyskusje ustrojowe. Mnie się zdaje, że jedną z tych przyczyn jest ta, że Obóz Zjednoczenia Narodowego w swojej deklaracji nie zawierał jednak określenia, jak sobie to zjednoczenie wyobraża — czy w ramach jednej partii, czy to jako koalicję różnych stronnictw, czy przewiduje inną mechanikę układu sił społecznych i przejawiania się dążeń społeczeństwa. Te rzeczy nie zostały sprecyzowane i to stworzyło powód do niejasności. Deklaracja bowiem jest tyle warta, co dawniej programy stronnictw. Te programy wszystkie były bardzo podobne, a jednak stronnictwa bardzo różniły się od siebie, bo istotą rzeczy jest taktyka danego stronnictwa, jego działanie. U nas jeszcze za dużo rzeczy jest niewiadomych i tym tłumaczy się pewne niepowodzenie tej akcji. Sytuacja jest jednak do opanowania pod następującymi warunkami:</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#KazimierzDuch">1) Odrzucić system totalizmu i demokracji liberalnej, a przyjąć system uporządkowanej demokracji w ramach Konstytucji. Obowiązująca Konstytucja i przewidziana w niej hierarchia władz oraz obowiązujące ustawy muszą być respektowane. Bez praworządności i stabilizacji instytucyj prawnych nie utrzyma się żadne państwo. Inaczej zanikną cnoty obywatelskie, przywiązanie do państwa i zainteresowanie w jego obronie.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#KazimierzDuch">2) Nie można z góry pewnych ugrupowań przeznaczać do roli kierowniczej, jak również nie można wartości obywatela opierać na kryteriach o charakterze historycznym. Jednym słowem zachowując pełny szacunek dla historycznej roli ruchu niepodległościowego, trzeba jednak w 20 roku niepodległości wyjść nareszcie z ghetta formacji wojskowych z czasów wojny światowej, gdyż w ten sposób nie zjednoczy się narodu.</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#KazimierzDuch">3) Ponieważ władza jest zaspokojeniem jednej z dążności człowieka, musi być ona okupiona pewnymi ofiarami. Sprawowanie jej lub sprawowanie mandatu zaufania publicznego nie może być traktowane jako sposobność do zbogacenia i podniesienia swojej stopy życiowej, a powinno być okupione ideowością, bezinteresownością materialną i żołnierską prostotą życia.</u>
          <u xml:id="u-11.36" who="#KazimierzDuch">4) Kryterium obsady stanowić w służbie publicznej może tylko przydatność człowieka na dane stanowisko, oparta na wiedzy fachowej i wysokich kwalifikacjach moralnych.</u>
          <u xml:id="u-11.37" who="#KazimierzDuch">Stanowiska w służbie publicznej nie mogą być traktowane jako nagroda za zasługi, bo dla wynagrodzenia zasług są inne środki.</u>
          <u xml:id="u-11.38" who="#KazimierzDuch">5) Wynagradzanie zasług dla Państwa winno być oparte na zasadach jawności. Ujawnić należy, kto korzysta z koncesji, jak również kto korzysta z większych kredytów w bankach państwowych, kto otrzymuje większe dostawy i tym podobne szczegóły, które dla społeczeństwa są, często nieznane, a wywołują szereg podejrzeń i plotek.</u>
          <u xml:id="u-11.39" who="#KazimierzDuch">6) Wreszcie należy dążyć do takiej rozbudowy systemu rządzenia w ramach obowiązującej Konstytucji, aby umożliwić współpracę dla dobra Państwa oraz ponoszenie odpowiedzialności za jego losy wszystkim obywatelom, stojącym na gruncie lojalności dla Państwa, a przede wszystkim chłopom polskim.</u>
          <u xml:id="u-11.40" who="#KazimierzDuch">Zniknąć muszą wszelkie linie podziału, wynikające z chęci wyłącznego sprawowania władzy przez jedną grupę z wykluczeniem innych odłamów społeczeństwa, z powodu takich czy innych antagonizmów personalnych czy różnic programowych.</u>
          <u xml:id="u-11.41" who="#KazimierzDuch">Kto na tych warunkach oprze pracę nad zjednoczeniem narodu, osiągnie duże rezultaty i Polsce naprawdę dobrze zasłuży się. Wtedy bez trudu, w oparciu o zaufanie narodu zostaną zrealizowane te zadania, które sytuacja dziejowa stawia przed Polską, a które dziś wydają się tak trudne, niemal niemożliwe do wykonania.</u>
          <u xml:id="u-11.42" who="#komentarz">(Oklaski. P. Wojtowicz: A gdzie Pan zgubił ordynację wyborczą?)</u>
          <u xml:id="u-11.43" who="#KazimierzDuch">To jest inne zagadnienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Kopeć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#TadeuszKopeć">Wysoka Izbo! Po raz trzeci w tej kadencji rozpatrujemy budżet Rzeczypospolitej, a po raz drugi przedkłada nam go Rząd p. Premiera gen. Sławoja Składkowskiego. Oceniając dorobek rządów, kierujących obecnie nawą państwową, niesprawiedliwością byłoby nie podkreślić szeregu pozytywnych i dodatnich rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#TadeuszKopeć">Na pierwszym miejscu postawić musimy planowo i konsekwentnie przeprowadzaną motoryzację armii i wzmocnienie jej zdolności obronnej. Jeśli w tej dziedzinie uczyniono tak wiele, to niewątpliwie zawdzięczać to musimy osiągnięciu i konsekwentnemu utrzymaniu równowagi budżetu. Dużą zdobyczą Rządu jest również wzrastająca aktywizacja życia gospodarczego, a co ważniejsze posiadanie w tej dziedzinie przemyślanego planu uprzemysłowienia kraju, którego symbolem stał się dla opinii publicznej Centralny Okręg Przemysłowy.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#TadeuszKopeć">O wiele trudniej przykładać tę ocenę do naszej polityki zagranicznej. Usiłowania utrzymania nadal jedynie słusznej zasady niezależności polskiej polityki zagranicznej napotykają wprawdzie na wiele trudności, które nie są od nas zależne, nie bez słuszności jednak rodzi się w społeczeństwie niepokój co do pozbywania się przez nas atutów, które skutecznie mogłyby być użyte przez Polskę dla utrzymania równowagi i jej niezależności wobec organizujących się w Europie bloków ideologicznych. W naszych stosunkach z Niemcami od czasu deklaracji o nieagresji ze stycznia 1934 r. zaszło wiele faktów, wykazujących ujemne dla Polski saldo. Najboleśniejszym tego wyrazem jest sytuacja w Gdańsku, drugim porcie Rzplitej, w którym z dnia na dzień, przy naszym patrzeniu przez palce umniejszane są prawa polskie. Nie są to zresztą jedyne trudności, jakie napotykamy w skomplikowanej i ciężkiej sytuacji międzynarodowej.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#TadeuszKopeć">Naprężenie jej, możliwość wybuchu nowej zawieruchy wojennej jest przez wszystkich jednakowo odczuwana. Świadomość niebezpieczeństw, jakie stoją przed nami, wspólna jest całemu społeczeństwu i wysuwa się wyraźnie na czoło wszystkich zagadnień, nurtujących nasze życie. Obok niej ponad wszelkie spory wewnętrzne i dzielące społeczeństwo różnice poglądów partyjno-politycznych wysuwa się dziś obrona narodowa oraz dążenie do jak największej aktywizacji naszego życia gospodarczego i jak najszybszego odrobienia w tej dziedzinie zaniedbań niewoli.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#TadeuszKopeć">To są najważniejsze pozytywne osiągnięcia. Jeśli jednak mimo te generalne wskazania, łączące całe społeczeństwo, na powierzchni jego życia panuje w dalszym ciągu marazm, to niewątpliwie jedną z decydujących przyczyn jest wciąż jeszcze niewyjaśniona wewnętrzna polityczna sytuacja kraju. Przedłużanie się tego stanu rzeczy grozi nie tylko załamywaniem się tak bardzo dziś potrzebnej Państwu energii narodowej, ale co gorsza, stwarza nastrój silnego podniecenia, grożącego wybuchami, których objawy mieliśmy już, niestety, w sierpniu ubiegłego roku. Toteż najwyższy czas, abyśmy wewnętrznej rzeczywistości polskiej spojrzeli prosto w oczy, odrzucając wszelkie środki, które mogłyby służyć do uśpienia naszej czujności.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#TadeuszKopeć">Wysoka Izbo! Kiedy w maju roku 1935 wnoszona była na Wawel trumna Józefa Piłsudskiego, wnosiły ją do siedziby królów miliony rąk Polaków. Zwycięskiemu pochodowi Wodza Narodu towarzyszyło bicie serc milionów ludzi. Zdawało się, że nad trumną, w której została zamknięta wielkość odrodzonej Polski, zapanuje „treuga Dei”. Tendencje dośrodkowe myśli i uczuć społeczeństwa, zarówno tych, którzy byli przeciwnikami, jak i tych, którzy byli najwierniejszymi Jego żołnierzami, skupiły się około tej trumny. Nie wchodzę w to, czy me potrafiono, czy nie umiano wykorzystać tego kapitału moralnego, który wówczas wyłoniło z siebie społeczeństwo. Być może, że nie można było tego uczynić, że napięciu uczuć nie towarzyszyła jeszcze wówczas jasna i świadoma droga, prowadząca do realizacji zespolenia sił społeczeństwa. Jedna natomiast pozostała prawda, iż odszedł od nas autorytet moralny jednostki, której nikt ze współczesnych nie jest równy i która istnieć może w życiu społeczeństw raz na stulecie.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#TadeuszKopeć">A jednak mimo oczywistość tej prawdy jest ona jak gdyby zapoznawana, wielu żyje dziś, jak gdyby w bierności, jak gdyby w nieświadomości, że oto z zamknięciem wieka trumny na Wawelu skończyła się jedna epoka dziejów Polski i że dziś historia przewraca kartki już całkowicie innej, nowej epoki.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#TadeuszKopeć">I oto w takiej chwili rodzą się dążenia do uproszczeń i naśladownictw obcych wzorów. W poszukiwaniu dróg wyjścia nęcić poczyna niektórych totalizm. Mimo oficjalne zaprzeczenie, tęsknota doń powraca stale nawet na łamach oficjalnej prasy. Totalizm to ma być siła Państwa. Czyż istotnie? Czyż za mało jest przykładów z obserwacyj sąsiadów? Czy istotnie silnym jest ustrój państwa, w którym tysiące obywateli, należących do rządzącej elity, zostaje rozstrzeliwanych we wzajemnych morderczych walkach? Czy dowodem siły państwa jest potrzeba periodycznej czystki, która dotyka najdrażliwszego instrumentu, jakim jest armia, gdzie w ciągu jednego dnia usuwa się dziesiątki fachowców, zastępując ich bonzami partyjnymi?</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#TadeuszKopeć">Czy istotnie daje państwu siłę zapoznawanie praw socjologicznych rządzących życiem społeczeństw, a stawianie w ich miejsce magii i płytkiej techniki? Nic dziwnego, że opinia polska niemal jednomyślnie odrzuca totalizm, widząc nie tylko niebezpieczeństwa, których przykłady dają państwa totalne, ale i sprzeczność tej doktryny zarówno z charakterem polskim, jak i warunkami państwa, posiadającego 30%o mniejszości narodowych.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#TadeuszKopeć">Mylą się również ci, którzy sądzą, że Polska wtłoczona pomiędzy dwa państwa totalistyczne, będzie mogła dać skuteczny odpór, wprowadzając ustrój przemocy jednej partii nad swoimi obywatelami. Misja dziejowa Polski inne nasuwa wskazania dla jej ustroju wewnętrznego. Misja dziejowa Polski leży przede wszystkim z jednej strony w rozbudzeniu etnograficznie polskich mas ludności polskiej, które szczególnie na zachodzie pozostały poza granicami Państwa, jak z drugiej strony w rozbudzeniu dążeń do swobodnego życia narodów, zajmujących na wschodzie olbrzymie przestrzenie między Bałtykiem a Morzem Czarnym. Spełnić tę misję może jedynie Polska jako rządne i silne Państwo, w którym jednak równocześnie realizują się tendencje, będące wyrazem powszechnej tęsknoty ludzi do warunków pełnego rozwoju ich wartości duchowych i materialnych warunków, których pozbawione są społeczeństwa, żyjące w niewoli. Tylko wówczas Państwo, będące promieniejącym ogniskiem dla innych narodów, ma pełne prawo i możliwości stwarzania warunków dla silnej ekspansji kulturalnej i gospodarczej narodu polskiego, ekspansji, którą uszanować muszą wszystkie współżyjące z nami w tym Państwie mniejszości narodowe.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#TadeuszKopeć">Współżycie narodu polskiego z mniejszościami — to jednak nie żaden układ dwustronny i one o tym pamiętać powinny, to współdziałanie wszystkich dla dobra Państwa, mającego tradycje odwiecznej tolerancji i prawem ją gwarantującego. Ale nic dziwnego, że w ramach tego prawa inny jednak jest nasz stosunek do tych mniejszości narodowych, które, jak ukraińska, od wieków wspólnie z nami na tej ziemi zamieszkują, inny zaś do tych, które w rezultacie sztucznego napływu lub polityki zaborców znalazły się w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#TadeuszKopeć">Nie bez oburzenia patrzy więc społeczeństwo ziem zachodnich na panoszenie się u nas elementu niemieckiego, będącego rezultatem eksterminacyjnej polityki rządów pruskich, elementu domagającego się stale nowych przywilejów, którego organizacje są agenturami partii, utożsamiającej się z państwem obcym. Tych obcych agentur, służących wyraźnie celom obcego państwa, prowadzących przy przewadze gospodarczej politykę wynaradawiania dzieci polskich, uprawiających mobilizację młodzieży polskiej do armii cudzoziemskiej — tolerować nie będziemy.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#TadeuszKopeć">Nie bez zdziwienia, a równocześnie oburzenia społeczeństwo patrzy na fakt podtrzymywania tej przewagi gospodarczej niemieckiej, czego jaskrawym dowodem jest, iż przy głodzie ziemi zachowuje się po dziś dzień olbrzymie latyfundia niemieckie.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#TadeuszKopeć">O ile innym jest nasz stosunek do mniejszości niemieckiej, a inny do autochtonicznej mniejszości ukraińskiej i białoruskiej, nic dziwnego również, że inne znów stanowisko musi być w stosunku do Żydów. Przyznając ludności żydowskiej prawo i konieczność posiadania własnego państwa, nie można pozwolić, aby przy naszej polityce emigracyjnej pozbawiało się Państwo Polskie własnych sił narodowych, pozostawiając w kraju obcy narodowo element. Nikt również nie ma prawa kwestionować i osłabiać naturalnych dążności narodu polskiego do przejęcia we własne ręce zmonopolizowanego dziś niemal wyłącznie w rękach żydowskich handlu i rzemiosła. Stanowisko takie nie ma jednak nic wspólnego z obcym polskiemu charakterowi rasizmem czy szowinizmem. Toteż wyraźny niepokój budzić muszą tendencje części młodzieży polskiej, wykorzystywanej dla celów partyjnych, która bezkrytycznie naśladując obcych, usiłuje skierować energię społeczeństwa polskiego do barbarzyńskich demonstracyj, napadów, awantur ulicznych, bezprawi, zamiast przyzwyczajać się do długofalowej, pozytywnej pracy gospodarczej, wzmacniającej istotnie siły narodu. Tacy młodzi pseudo-nacjonaliści, często nota bene nieodróżniający Bytowa od Bytomia, zdradzają raczej Minderwertigkeitskomplex niż dojrzałość do roli naturalnych gospodarzy kraju, którzy całość Państwa muszą mieć na oku.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#TadeuszKopeć">Jeśli jednak młodzieńcom takim wiele można wybaczyć, trudno uczynić to w stosunku do siwych panów, którzy zwykłe wady młodzieży ogłaszają za cnoty narodowe, którzy z całą powagą swego dostojeństwa rozstawiają ławki na uniwersytetach urzędowymi okólnikami.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#TadeuszKopeć">A obok ułożenia normalnych stosunków współżycia z mniejszościami narodowymi drugim podstawowym zagadnieniem jest sprawa związania najszerszych mas ludności pracującej, proletariatu wsi i miast, z odrodzonym Państwem Polskim. Państwo Polskie ma dziś pełną możność i obowiązek rozwiązania tego problemu. Odpada dziś zarzut przeszkód, stawianych przez zaborców czasu niewoli. A jednak wszystko, co do tej pory słyszymy z ust reprezentantów Rządu, nie świadczy o posiadaniu przewodniej linii przebudowy ustroju społecznego. Jeśli się mówi o czymś, to najwyżej o przebudowie fatalnej struktury gospodarczej, nie zaś o realizacji socjalnych postulatów wyzwalającego się dziś z najemnej zależności proletariatu.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#TadeuszKopeć">W dziedzinie spraw robotniczych robotnik polski nadal jest traktowany niemal jak martwy czynnik produkcji. Nie on, ale jego praca jako towar na rynku zbytu. Wartości wolnego współtwórcy produkcji, który ma równe, a może większe prawa do warsztatu pracy niż właściciel, do tej pory nie są uznawane. Pozbawiony on jest kontroli nad produkcją, współrządzenia warsztatem pracy, nowoczesnego rozjemstwa, ba — nawet samorządu tam, gdzie daje swój własny, ciężko zapracowany grosz. Warunki bytowania olbrzymiej masy robotniczej nie różnią się od warunków najniżej kulturalnie stojących krajów europejskich. Podobnie, a może jeszcze gorzej, przedstawia się sprawa proletariatu wiejskiego. A jednak reforma rolna, którą Sejm Rzeczypospolitej uchwalił w obliczu wojny polsko-bolszewickiej, na przestrzeni 17 lat nie została zrealizowana. Jedyny Minister, usiłujący wykonać obowiązującą ustawę, jest w tej Wysokiej Izbie namiętnie zwalczany. A kiedy — pytam — wreszcie chłop polski dojdzie, zdaniem Panów, do tych warunków, w których od lat żyje już chłop litewski czy łotewski? Czy nędzą chłopa polskiego chcą Panowie realizować ideę Władysława IV, zalecaną nam codziennie przez „Słowo” wileńskie?</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#TadeuszKopeć">A oprócz tego olbrzymią przeszkodę w związywaniu mas pracujących z Państwem stanowi feodalna mentalność nie tylko reakcyjnej części społeczeństwa, ale nieraz niestety i części administracji, szukającej takich środków, jak pacyfikacja Małopolski i jej ohydne metody, jak pałka gumowa, ba, nawet do tego gmachu docierające pomysły wprowadzenia chłosty. A przecież sprawiedliwość społeczna to jeden ze „słupów” polityki p. Premiera, to również pierwsza kochanka młodości wielu tu obecnych z tego okresu, gdy nosili na sobie szary mundur strzelecki czy legionowy, zanim go zastąpili zaszczytnym mundurem, na którego naramiennikach zajaśniały dwa paski i trzy gwiazdki.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#TadeuszKopeć">Nie dziwcie się więc, że dla olbrzymiego odłamu młodzieży wiejskiej i robotniczej, nie dostrzeganego, bo nie demonstrującego na ulicach, ale na szczęście prowadzącego dziś ogromną pracę samokształceniową, uczęszczającego do wielu nielubianych przez Panów uniwersytetów ludowych, że dla tej młodzieży, jak również wyznawców Legionu Młodych i Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej siłą atrakcyjną w dalszym ciągu jest ten szary mundur strzelecki i idee, które ten mundur opromieniały. Ta młodzież ma ambicje nawrócenia do haseł, którymi gorzały kiedyś Wasze serca i Wasze mózgi. Chcąc z nią rozmawiać, do niej trafić i ją zdobyć, nie trzeba wysiadywać kukułczych jaj, koncesji czynić z własnych poglądów, przymilać się wychowankom obcej szkoły politycznej, ale pozostać takimi, jakimi się było w górnej i chmurnej młodości.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#TadeuszKopeć">Wysoka Izbo! Czyż jeśli mówimy o młodzieży, nie lepiej, jeśli w następnej kadencji zasiądą naprzeciw siebie ideowi wychowankowie różnych szkół, niźli sprowadzona do jednego mianownika masa słabych charakterów? Słabe charaktery są często iluzoryczną, a jednak zaciemniającą zasłoną, która utrudnia dostrzeżenie tendencyj uczciwie a nie koniunkturalnie tkwiących w społeczeństwie. Tendencje te przysłonięte, nie znajdując naturalnego ujścia, nie mając możności wpływu na bieg życia państwowego, żyją pod powierzchnią ogólnej martwoty, ale nabierają coraz to większej siły potencjalnej, ogniskując się często na przeciwległych biegunach. l właśnie dziś z obawą stwierdzić można, iż biegunowe rozszczepienie potęguje się coraz silniej, że właśnie od lutego ub. r. w atmosferze podniecenia i niepokoju rosną w dziedzinie politycznej dążenia odśrodkowe.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#TadeuszKopeć">I nic dziwnego, bo konsolidacja społeczeństwa to nie ubieranie ludzi w jeden mundur, to nie mechaniczna czynność ustawiania ich według rozkazów z góry, ale trudna praca, wymagająca wielkiej umiejętności ześrodkowania różnych tendencyj ku jednemu celowi. Chcąc spełnić misję dziejową, ułożyć współżycie z mniejszościami narodowymi, realizować związanie najszerszych mas ludności pracującej wsi i miast z Państwem, czas najwyższy zaprzestać straszenia społeczeństwa polskiego totalizmem, co budzi tak niepokojące reakcje. Szukając wyjścia z trudnej sytuacji, najsłuszniejszym wydaje się powrócić do tego, co dla wielu tu Panów było drugą — po sprawiedliwości społecznej — kochanką młodości: do demokracji, demokracji bez przymiotników, opartej na prawie.</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#TadeuszKopeć">W miejsce bowiem wielkiego autorytetu moralnego Tego, który od nas odszedł, tym więcej niezbędny jest nam dziś silny autorytet prawa, które musi być uszanowane. Było by wielkim błędem w chwili, gdy po tylu walkach przy jej uchwalaniu Konstytucja obecna staje się podstawą, ogólnie przyjętą — gdyby właśnie dziś obóz, który ją stworzył, w czymkolwiek ją podważał lub interpretował w sposób budzący wątpliwość. Obecna Konstytucja aż nazbyt wyraźnie wyznacza najwyższym czynnikom w Państwie rolę i zadania konsolidacyjne.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#TadeuszKopeć">Ku najwyższemu czynnikowi w Państwie zwraca się dziś niewątpliwie zarówno obóz rządzący, jak i opozycja, widząc w nim jednak nie tego, który jest własnością jakiejś partii, ani własnością nawet całego narodu, ale całej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#TadeuszKopeć">Konsolidacyjne tendencje skupiają się również na siłach zbrojnych Rzeczypospolitej, których Wódz Naczelny jest również własnością nie jednej partii, lecz całej Rzeczypospolitej Polskiej. Na jego rozkaz na pewno jednakowo przelewać będą krew zarówno zaciekły socjalista, jak i zaciekły oenerowiec. Ale dlatego właśnie siła armii leżeć musi w pozostawieniu jej zdała od sporów wewnętrznych w postawie wielkiej niemowy, w której służba wszystkich jest nie tylko obowiązkiem, ale i prawem, którego nikt nie ma możności monopolizować.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#TadeuszKopeć">Terenem, skupiającym wszystkie siły społeczne w pracy dla Państwa, powinien być przede wszystkim ten gmach, w którym dziś zasiadamy. Niestety! Ordynacja wyborcza do Sejmu i Senatu nie zdała swego egzaminu. Zresztą sami jej twórcy nie uważają jej za nienaruszalne „tabu”. Konieczność jej zmiany wyraźnie wskazuje społeczeństwo we wszystkich odłamach. Szkoda, że p. Duch cofnął się przed zgłoszeniem do laski marszałkowskiej swego projektu ordynacji wyborczej. Nie znam tego projektu i trudno mi go ocenić, ale niewątpliwie wielkie doświadczenie Pana, Panie Pośle, jako wiceministra, posła, znawcy spraw gospodarczych i działacza, mogło nam młodszym znakomicie ułatwić zadanie i obowiązek, który mamy do spełnienia. Skądże zresztą ten pesymizm Pański w ocenie naszej Izby? Właśnie męskie postawienie wniosku znakomicie ruszyłoby tę tak ważną dla Państwa sprawę, nocne rodaków narady skierowałoby na tory jawnej dyskusji, której nikt w tej Izbie nie uniknie, nie może mieć zamiaru uniknąć, która jest obowiązkiem tej Izby. A jednak najwyższy czas, aby ta sprawa znalazła się pod naszymi obradami, bo praca nad nią nie jest łatwa i wiele wymaga czasu i wysiłku, szczególnie dla tych, którzy mniejsze niż Pan posiadają doświadczenie.</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#TadeuszKopeć">Ważne również dla nas jest pytanie, jakie stanowisko i pogląd ma Rząd na sprawę zmiany ordynacji wyborczej. Oświadczenie Rządu w tej sprawie wprowadziłoby duże odprężenie w społeczeństwie. Jeszcze większe znaczenie miałaby dla nas praca przygotowawcza Rządu nad projektem ordynacji wyborczej. Dziś nie wiemy, czy Rząd zamierza pozostawić inicjatywę w tej dziedzinie wyłącznie Izbie. Pytanie to jest niezwykle ważne właśnie dziś, gdy Rząd przychodzi do nas z projektem ordynacji wyborczej do samorządu. Stajemy wobec trudnego problemu rozpatrywania ordynacji wyborczej samorządowej w oderwaniu od kwestii ordynacji wyborczej do Izb ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#TadeuszKopeć">A przecież, jeśli chodzi o tak kapitalne zagadnienie, jak sprawa: czy samorząd, czy raczej Sejm i Senat winny być terenem ścierania się tendencyj politycznych kraju, to bez znajomości przewodnich linij Rządu w sprawie ordynacji wyborczej parlamentarnej trudno rozważać sprawę systemu wyborczego dla samorządu, w którym jak najszybciej trzeba przeprowadzić nowe wybory. Już dziś jednak słuszne podnoszą się zarzuty, iż przedłożony projekt ordynacji samorządowej daleko odbiega od zasady sprawiedliwego powołania wszystkich sił społeczeństwa do współpracy w samorządzie w mieście. W dużej mierze również krzywdzi on warstwy pracujące, nie dając im możliwości należytej reprezentacji w stosunku do ich liczebności i znaczenia. Sam fakt zerwania z dotychczasowym systemem rządów komisarycznych jest oczywiście objawem dodatnim i krokiem naprzód, ale wyjście z trudnej sytuacji politycznej kraju nastąpić może dopiero wówczas, kiedy społeczeństwo w całej pełni ujrzy, iż ci, którzy rządzą, mają większą wiarę w zdrowe siły narodu, niż w skuteczność biurokratycznej techniki, kiedy zostanie odbudowane to, co jest nam dziś tak niezbędne — zaufanie.</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#TadeuszKopeć">Sądzę, że tę pracę musimy podjąć wszyscy i że ona musi być naszym zadaniem i zadaniem Rządu.</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#TadeuszKopeć">I jeślibym pytał, jakie jest wskazanie na dzisiejsze czasy, to trudno mi znaleźć piękniejsze wskazania niż te, które są zawarte w następujących słowach: „Gdym karty historii Rządu Narodowego przerzucał, pytałem siebie, gdzie przy tej cudownej treuga Dei był spór, gdzie podziały się te namiętności, które przy wybuchu powstania tak żywo grały? Czy Czerwoni i Biali, jedni i drudzy przebrali się w kolor różowy i różaną wodą zlewali siebie ku uspokojeniu własnemu? Nie. Ludzie zostali ludźmi, a z nimi namiętność i ich siła. Umieli się przezwyciężyć, a przy tym zwycięstwie nawet ludzie mali stanęli do pracy, jako ludzie godni swojej epoki.</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#TadeuszKopeć">Wielkości, gdzie twoje imię?</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#TadeuszKopeć">Rok 1863 dał wielkość nieznaną, wielkość, co do której i teraz świat wątpi, gdy mówi o nas, wielkość, zaprzeczającą wszystkiemu temu, co my o sobie mówimy, wielkość cudu pracy, ogromu siły zbiorowej, siły zbiorowej wysiłków woli, siły moralnej, — nie treuga Dei szui zbiorowej, nie treuga Dei tchórzów, lecz treuga Dei ludzi, którzy w wielkiej godzinie, gdy palec Boży ziemi dotknął, rosną w olbrzymy olbrzymiej pracy moralnej”. Tak jest, Wysoka Izbo! Gdy wielkość autorytetu moralnego Jednostki odeszła od nas, zastąpić ją może jedynie wielkość zbiorowego wysiłku całego narodu.</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WasylMudryj">Zarządzam przerwę do godz. 16.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Przerwa w posiedzeniu od godz. 13 min. 58 do godz. 16 min. 7.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WasylMudryj">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Niejednokrotnie już w obecnym parlamencie poruszano dzieje smutnej wegetacji rodzimej sztuki. Nie przydadzą się jednak troski Izb ustawodawczych w zakresie danego zagadnienia, o ile całe społeczeństwo, a przede wszystkim warstwy myślące należycie nie uświadomią sobie, czym jest artystyczne promieniowanie twórczego entuzjazmu na całokształt wysiłków, realizujących plan bieżących konieczności państwowych.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#StanisławHermanowicz">Przed budką suflera na deskach scenicznych i na ekranach wystarczą mniejsze lub większe talenty aktorskie, lecz u sterów kierowniczych wyłącznie muszą być artyści w najistotniejszym tego słowa znaczeniu. Kierownictwo jest twórczością harmonizującą przypadkowość i chaos.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#StanisławHermanowicz">Kierować — to przetwarzać, przekształcać czucie i inercje prężności: własne, rodzinne, gminne, międzynarodowościowe, państwowe i międzynarodowe.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#StanisławHermanowicz">Gdy mówię o twórczości, to mam na myśli jedynie zasięg możliwości człowieka, a nie łaskę Boskiego cudu stwarzania.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#StanisławHermanowicz">Historia rozwoju ludzkości stwierdziła, iż przetwarzać siebie i otoczenie potrafią tylko umysły kontaktujące z bóstwem wszechbytu lub z jego antytezą. Według opinii największych myślicieli gromady ludzkie, tłumy — to glina lub skała. W każdej bryle gliny i w każdym głazie skalnym tkwią uwięzione pierwiastki chaosu i ładu. Z każdej bryły gliny i z każdego głazu można ulepić lub wykuć anioła — albo szatana. Nie aktor odtwórca, lecz artysta z Bożej łaski, osobiście kontaktujący z rzeczywistością, zdolen jest zharmonizować obecną polityczną kakofonię obcymi sugestiami zbałamuconej inteligencji.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#StanisławHermanowicz">Takie i tym podobne na pozór nieskoordynowane rozważanie i mędrkowanie na jesieni roku ubiegłego drgały na antenie mojej frasobliwej myśli poselskiej, gdy jako jeden z uczestników krajoznawczych wycieczek parlamentarnych obserwowałem układ stosunków społecznych, obecnie fermentujący na obszarach rewindykowanych części rubieży naszej Rzeczypospolitej. Na całym obszarze przebytej trasy w większym lub mniejszym zakresie stwierdziłem obecność mentalności, zaflancowanej przez szkołę byłych okupantów.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#StanisławHermanowicz">Pomiędzy duszą i sercem matki — Rzeczypospolitej, a psychiką jej obywateli jeszcze gdzieniegdzie czołga się upiorny cień nikczemnej wiekowej niewoli. Dotychczas jeszcze pewna część ludności tych okolic nie wie, iż od niepamiętnych czasów z krwi i kości są Polakami. Zatajono przed obecnym pokoleniem, że ich pradziadowie ilekroć walczyli i umierali na polu chwały w obronie dziedzictwa Rzeczypospolitej Polskiej, tylekroć razy świadomie, bez przymusu, własnowolnie dowiedli i stwierdzili, że są pełnoprawnymi dziećmi i obywatelami Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#StanisławHermanowicz">Skutki trwającego przez stulecia wychowania byłych państw zaborczych dotychczas zachwaszczają psychikę mieszkańców rubieży i w sposób identyczny potwornie karykaturyzują obywatelskie samopoczucie mieszkańców województw centralnych. Taki ze zwichniętym obywatelskim samookreśleniem Polak, dziecię i wychowanek centralnych województw, gdy rozpoczyna pracę na terenach innych województw, uważa się za polskiego kolonistę, za coś lepszego, za rdzenniejszego patriotę od współobywateli tubylców. Plagiator wzoruje się na kolonistach, których w swoim czasie obficie do nas nasyłali okupanci.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#StanisławHermanowicz">Jak dalece sztuka wychowania i sztuka rządzenia potrafią urobić i przekształcić psychikę ludzką, przekonałem się w roku ubiegłym, zwiedzając wystawę wyrobów przemysłu ludowego w Zaleszczykach. Oglądałem tam zbiory wzorów regionalnych haftów czarnych, które miejscowa ludność niektórych wsi okolicznych powszechnie stosuje w użytku powszednim i odświętnym. Kolor czarny został im narzucony przez Turków w okresie okupacji tej części Rzeczypospolitej. Turcy uważali mieszkańców obszarów zajętych za niewolników. Prawo zaś tureckie wzbraniało niewolnikom stosowania kolorów tęczy — kolorów radości, wolno im było jedynie używać koloru czarnego — koloru hańby. Wobec tego, że dane okolice przez dłuższy czas podlegały władzy tureckiej, miejscowa ludność zżyła się z ciemnym piętnem niewoli i hańby i obecnie kolor czarny uważa za swoją najświętszą relikwię narodową.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#StanisławHermanowicz">Tak mają więc słuszność myśliciele, którzy mówią, że psychika ludzka to elastyczna glinka! Utalentowany zaś artysta może z niej ulepić co zechce, a gdy swój twór zdąży dostatecznie osuszyć, to jego dzieło przetrwa wieki podobnie jak tkwiące jeszcze w psychice niejednego obywatela Rzeczypospolitej „czarne hafty” byłych zaborców.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#StanisławHermanowicz">Poza pokazem w Zaleszczykach w roku ubiegłym oglądałem kilka wystaw innego rodzaju, a między innymi dwukrotnie zwiedziłem wystawę projektów na pomnik ku czci Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Pierwszy raz byłem w dniu otwarcia. Administracja wystawy była w tym dniu mocno podenerwowana, ponieważ złorzeczono na jury za błędne odcyfrowanie jednego z signum korespondencji konkursowej, wskutek czego przewidywano bardzo przykre następstwa tego mimowolnego przeoczenia. Po upływie kilku tygodni przytrafiło mi się po raz drugi zwiedzić wystawę w towarzystwie artysty-rzeźbiarza pana Władysława Glaca. Nakaz szukania oryginalnej twórczości rodzimej zmusza mię publicznie wyrazić ubolewanie z powodu stwierdzenia faktu, iż w Polsce szaleje niezmordowany pęd do naśladownictwa. W przeważającej większości projekty świadczyły o zakorzenionej w psychice ich autorów uczniowskiej pokornej postawy. Sam komitet wykonawczy uległ również tradycji imprez konkursowych, które nie tylko w opinii większości polskich artystów plastyków, lecz i społeczeństwa polskiego zdołały uzyskać słuszne votum nieufności.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#StanisławHermanowicz">Mówię o wrażeniach, jakie wyniosłem z oglądania 13 obdarowanych i innych wystawionych pod pręgierz opinii publicznej projektów, gdyż poza tym przed zwiedzającymi wystawę ukryto 13 innych projektów w tak zwanych „dołach” niewykończonego gmachu Muzeum Narodowego, Jestem zdania, że ten chwyt konkurencyjny zbyt niefortunnie uświęcił cel tak zwanego „konkursu”.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#StanisławHermanowicz">Opiniując, że dotychczasowe imprezy konkursowe obrzydły artystom i całemu społeczeństwu, miałem na myśli głośne w swoim czasie konkursy na pomnik Adama Mickiewicza w Wilnie. Jak groteskowy był przebieg tych konkursów, tak równie i skandaliczny był ich finał. Prezydent miasta Wilna od dłuższego już czasu głowił się, gdzie ma umieścić w barokowym grodzie 17 metrowej wysokości 4-graniasty słup.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#StanisławHermanowicz">W przemówieniu z trybuny sejmowej jedynie pobieżnie mogłem podać skutki dowolnego funkcjonowania konkursów publicznych. Tak dalej być nie może. Już najwyższy czas na ustawowe uregulowanie tej kwestii. Ze swej strony uważam, że przepisy ramowe, regulujące stronę formalną każdego postępowania konkursowego, winny między innymi zawierać dwa postanowienia. A mianowicie: 1) sporządzanie albumów znormalizowanych fotografij wszystkich bez wyjątku prac nadesłanych na konkurs, 2) umożliwienie w okresie trwania konkursu każdemu obywatelowi nabycia kompletnego albumu konkursowego po cenie kosztów wydawnictwa.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#StanisławHermanowicz">Wracając do losu trzynastu w dołach Muzeum Narodowego izolowanych modeli projektów na pomnik ku czci Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, mogę poinformować zainteresowanych, że udało mi się jeden z nich wyzwolić i nabyć od autora.</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#StanisławHermanowicz">Nie byłbym posłem wileńskim, gdybym omawiając niektóre zagadnienia z dziedziny sztuki, nie przypomniał Wysokiej Izbie i Wysokiemu Rządowi wielce paradoksalnego stanu rzeczy, jaki obecnie trwa u nas na odcinku sztuki. Otóż uniwersyteckie miasto Wilno nie posiada wystawowego pawilonu sztuki i szkoły rysunkowej, dostępnej dla młodzieży rzemieślniczej w godzinach wieczornych. Że na terenie wielkomiejskim szkoły tego typu są niezbędne, dostatecznie dowiodło żydowskie towarzystwo „Pomoc Pracy w Wilnie”, stale prowadzące podobną uczelnię własnym nakładem, Wicemarszałek Mudryj: Głos ma p. ks. Lubelski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JózefLubelski">Wysoki Sejmie! Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w porównaniu ze stanem sprzed kilku lat stan gospodarczy naszego Państwa pod niejednym względem się poprawił. Jest to zasługa głównie przyczyn koniunkturalnych, chociaż także i pewna zasługa obecnego Rządu, a zwłaszcza p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, Niemniej jednak położenie gospodarcze naszego Państwa jest wciąż bardzo ciężkie, a sytuacja gospodarcza wielu bardzo obywateli jest nieraz wprost tragiczna. Jeżeli się zważy, że w Polsce mamy blisko pół miliona bezrobotnych zarejestrowanych, a blisko 5 milionów ludzi bez pracy niezarejestrowanych, którzy wskutek tego bezrobocia marnują się nie tylko fizycznie, ale bardzo często także duchowo i moralnie, jeżeli się zważy, że położenie rolników, robotników, rzemieślników i kupców polskich jest dalekie od stanu, w jakim oni powinni się znajdować, żeby prowadzić życie godne człowieka, jeżeli się zważy, że śruba podatkowa jest nakręcona do ostatnich granic, jeżeli się zważy, że nie mamy dróg, kolei, motoryzacji, że nie mamy szkół i szpitali w dostatecznej liczbie, że blisko milion dzieci jeszcze mimo poprawy w ostatnich latach jest bez oświaty, bez nauki, jeżeli się zważy, że przemysł i handel — ten większy zwłaszcza — jest w rękach kapitału zagranicznego, który uważa Polskę za kraj swego wyzysku i za teren eksploatacji, jeżeli się zważy, że w Polsce mimo zapowiedzi panuje dalej etatyzm, a kartele dalej żerują na ciele gospodarczym Polski, to naprawdę położenie gospodarcze jest ciężkie, jak i położenie obywateli, którzy w tym Państwie żyją. Dlatego uważam, że konieczną jest rzeczą przejście w tym względzie do jakichś radykalnych reform.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JózefLubelski">Obecny system, który panuje w świecie, to system kapitalistyczny, system, który doprowadził do tego, iż mimo że produktów w świecie jest bardzo dużo, to jednak ludzie muszą głodować, bo te produkty często całymi wagonami i okrętami się zatapia, te produkty się marnuje, paląc je, czy wrzucając do morza. System kapitalistyczny, oparty na teorii liberalizmu gospodarczego, stał się systemem mamonizmu, wyzysku i niesprawiedliwości społecznej. I dlatego też pod tym względem musi nastąpić w społeczeństwach europejskich, jeżeli nie chcą one zginąć, radykalna zmiana, musi ona nastąpić i w naszym życiu gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JózefLubelski">Tamtego roku p. Wierzbicki, którego osobiście cenię i szanuję, mówiąc o etatyzmie powiedział, że etatyzm jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Muszę stwierdzić, że katechizm nie uznaje takiego grzechu. Można potępiać etatyzm ze względów gospodarczych, ale w katechizmie nie ma etatyzmu, wymienionego jako grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Ale są inne grzechy przeciwko Duchowi Świętemu. Takim grzechem jest mieć zatwardziałe serce na zbawienne upomnienia, takim grzechem jest odkładanie pokuty aż do końca życia. Ze Stolicy Apostolskiej rozbrzmiewa od kilkudziesięciu lat potężny głos papieży, nawołujący do zmiany systemu gospodarczego i systemu społecznego, wzywający do sprawiedliwości społecznej. I oto przedstawiciele kapitalizmu bardzo często są głusi na te wezwania, nie chcą przeprowadzać koniecznych zmian i dalej wyzyskują lud robotniczy dla swych zysków, dla swej mamony. I tu musi nastąpić poprawa pod tym względem.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JózefLubelski">Słyszymy tu głosy o reformie rolnej. Tak, reforma rolna jest konieczna, jeżeli się zważy, że w dzisiejszych czasach u nas w Polsce są całe połacie kraju, całe wsie i gromady, gdzie najbogatszy gospodarz ma 5 czy 6 morgów gruntu. I dlatego też pod tym względem musi także być przeprowadzona zmiana i to zmiana, która by uwzględniała i dobro ogółu, i dobro jednostek, i słuszne postulaty ludu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#JózefLubelski">Jeżeli się zwróci uwagę na przedstawiony nam budżet, to uważam, że w tym budżecie za dużo jest kwot w stosunku do naszego stanu gospodarczego na fundusze dyspozycyjne, następnie na fundusze propagandowe, na rozmaite remuneracje, datki, tym bardziej, że budżet nasz składa się z pieniędzy, które płaci lud w podatkach. Nieraz te złote są oblane krwią i potem, uzyskane ze sprzedaży ostatniej krowy. Dlatego też uważam, że w budżecie naszym bez szkody dla Państwa te pozycje mogą być zmniejszone o połowę.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#JózefLubelski">Następnie uważam także za postulat sprawiedliwości, o którym tu mówiono, aby sprawa urzędnicza była sprawiedliwie załatwiona. Podnosiłem tu z tego wysokiego miejsca, że ustawa uposażeniowa z 1934 r. jest w najwyższym stopniu antyspołeczna. Niedawno odbywały się w całej Polsce kongresy i zjazdy urzędnicze. Na jednym z tych zjazdów tutaj w Warszawie był p. Premier i powiedział do urzędników, że życzy sobie urzędników śmiałych, energicznych, nie zahukanych. Powiedzenie zupełnie słuszne, postulat zupełnie usprawiedliwiony, bo tylko urzędnik śmiały, energiczny, nie zahukany może z powodzeniem sprawować swoje ciężkie, odpowiedzialne obowiązki. Ale przy obecnej ustawie uposażeniowej, przy obecnej pragmatyce służbowej ten postulat jest, niestety, nie do zrealizowania. Dzisiaj każdy urzędnik niższy i średni boi się każdego donosu, bo może być łatwo przeniesiony w stan nieczynny, tym bardziej, że gros urzędników względnie bardzo duży procent jest tylko na kontrakcie. Dlatego też, jeżeli chce p. Premier mieć urzędników śmiałych, energicznych, nie zahukanych,...</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#JózefLubelski">(Głos: Ale i karnych!)</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#JózefLubelski">...to musi być jak najprędzej zmieniona ustawa uposażeniowa i pragmatyka, która by właśnie pozwoliła urzędnikom być śmiałymi, energicznymi, nie zahukanymi.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#JózefLubelski">Chcę tu podkreślić także sprawę aplikantów sądowych. Sprawa ta od kilku lat jest palącą kwestią. Cieszę się, że p. Minister Grabowski na Komisji Budżetowej obiecał tę sprawę uregulować, a powinna ona być jak najprędzej uregulowana. Gdyby prywatny przedsiębiorca tak wyzyskiwał pracownika, jak do tego czasu Ministerstwo Sprawiedliwości wyzyskiwało swych aplikantów — i to Ministerstwo, które ma za zadanie obronę sprawiedliwości społecznej i prywatnej — to dawno by ten przedsiębiorca był pociągnięty do odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#JózefLubelski">Chcę także zwrócić uwagę Wysokiej Izby i Wysokiego Rządu na sprawy uposażenia niższych funkcjonariuszów państwowych. Znajdują się oni w bardzo ciężkim położeniu. Przeważnie są to pracownicy kontraktowi. Woźni po starostwach i innych urzędach muszą bez wynagrodzenia pilnować także budynków rządowych, nie mając nawet gratis mieszkania, mimo że każdy właściciel realności, jeżeli ma dozorcę, musi mu dać mieszkanie.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#JózefLubelski">Chcę zwrócić także uwagę na sprawę emerytów. I ta sprawa była tu już dziś omawiana, podobnie jak w latach poprzednich. Cieszę się, że sprawa ta już się kończy, że przynajmniej znaczna część tej krzywdy, a zwłaszcza krzywda moralna, dzieląca emerytów na zaborczych i polskich, została naprawiona. Ale krzywda ta nie została w całości naprawiona i dlatego należało by dążyć, aby ten podatek, który jeszcze przez 4 lata ma ciążyć na emerytach, został zniesiony, aby nie potrzebowali oni płacić tego podatku tym bardziej, że i tak uposażenia ich są nadzwyczaj marne.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#JózefLubelski">Konieczną jest także rzeczą ożywienie naszego życia gospodarczego. Nie jestem wprawdzie fachowym ekonomistą, ale zajmuję się tą kwestią i uważam, aczkolwiek jestem przeciwnikiem inflacji, że należy skończyć z systemem deflacji, że koniecznie należy powiększyć obieg pieniężny, aby móc uzupełnić to, czego Polsce jeszcze brakuje, aby uwolnić Polskę z marazmu gospodarczego i dać ludziom możność pracy i zatrudnienia. Kto Polskę pchnie na te lepsze tory, kto milionom bezrobotnych da pracę i zatrudnienie, kto ich uwolni od nędzy, ten stanie się błogosławieństwem dla obecnych i przyszłych pokoleń.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#JózefLubelski">Poruszono tutaj sprawę totalizmu i sprawę demokracji. Na Komisji Budżetowej podnoszono, że w Rządzie nie ma jednolitej linii postępowania, nie ma harmonii i nie ma uzgodnionej działalności. Nie ma także pod tym względem, zdaje się, i między Rządem i społeczeństwem uzgodnionego i jednolitego zapatrywania. Od szeregu lat trwa w społeczeństwie polskim walka ideowa, czy mamy mieć system totalistyczny, czy system demokratyczny, czy mamy iść śladem państw faszystowskich, czy też śladem wielkich demokracyj zachodu. Ja uważam, że totalizm to niewola ducha, to katastrofa kultury i pokoju europejskiego, to zagłada wolności sumienia i wolności myśli ludzkiej. I dlatego też uważam, że społeczeństwo nasze, którego psychice nie odpowiada totalizm, w tym kierunku nie pójdzie, i jeśli ktoś myśli na tej platformie zorganizować w Polsce system rządów, to uważam, że jest w grubym błędzie, bo chłop polski i robotnik polski na system totalistyczny się nie zgodzi. Musimy wciągnąć wszystkie żywioły państwowotwórcze do pracy, bo Polska w myśl Konstytucji kwietniowej jest wspólnym wielkim dobrem całego narodu.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Głos: Wszystkich obywateli.)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#JózefLubelski">Chcę jeszcze dotknąć sprawy Gdańska. Wprawdzie p. Minister Spraw Zagranicznych na Komisji Spraw Zagranicznych uspokajał opinię publiczną i występował przeciwko tym, którzy wszczynają alarmy w sprawie Gdańska, chcę jednak zaznaczyć, że mimo to uspokajające zapewnienie ze strony czynnika tak miarodajnego, jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych, opinia polska jest dalej zaniepokojona tymi wypadkami, które się dzieją w Gdańsku, i będzie czuwać, żeby nasza Najjaśniejsza Rzeczpospolita tam nie poniosła straty, bo zdaje sobie sprawę z tego, że sprawa Gdańska jest żywotną sprawą naszej Polski.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#MichałWymysłowski">P. ks. Lubelski zaznaczył, iż rolnik chcąc opłacić podatek, musi sprzedać ostatnią krowę, lecz nie powiedział tego, że jeżeli rolnikowi umrze członek rodziny, to na pokładne musi również sprzedać ostatnią krowę.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#MichałWymysłowski">Wysoki Sejmie! P. Minister Skarbu podczas swojego exposé przy otwarciu obecnej sesji sejmowej zaznaczył i podkreślił, że życie gospodarcze Polski w szybkim tempie rozbudowuje się, że przemysł i handel rozwija się, że Polska gospodarczo podnosi się wzwyż. I oparł to na dwóch elementach: pierwsze, że powiększyła się produkcja w przemyśle, drugie, że więcej tej produkcji wywozimy za granicę, to jest węgla, cukru, no i takiego produktu rolnego, jak zboże. I to dla Pana Ministra jest oznaką, że w Polsce zaczyna być lepiej. Panie Ministrze, widzimy, że życie gospodarcze buduje się w Polsce, widzimy, że przemysł i handel rozwija się, ale to wszystko się robi kosztem szerokich rzesz pracowniczych, jak robotnicy, jak pracownicy umysłowi, to się robi kosztem tych, którzy żyją w skrajnej nędzy, kosztem tych nędzarzy, dla których zmuszeni byli członkowie Rządu chwycić za puszki, aby wyjść na ulice Warszawy i żebrać na kawałek chleba dla tej biedoty. To nie jest oznaką poprawy życia gospodarczego. Ja bym widział poprawę życia gospodarczego i dobrobytu w Polsce, jeżeliby p. Wicepremier przyszedł na trybunę i powiedział, że Polska więcej produkuje, ale mniej wywozi za granicę, że w Polsce więcej się konsumuje tego, co Polska produkuje, że dwa razy więcej obywatele zużywają cukru, dwa razy więcej zużywają węgla, dwa razy więcej zużywają chleba, a mniej wywozimy za granicę, i w kraju jest cena tańsza, a podwyższa się cenę towarów, które wywozimy za granicę. A dziś jaka jest sytuacja? Dziś płacimy za cukier złoty z groszami, a za granicę wywozimy za grosze.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#MichałWymysłowski">P. Minister Skarbu w swym expose zobaczył słońce i powiedział, że wzeszło słońce dobrobytu nad Polską, że swymi promieniami dobroci ogrzewa pagórki i góry i tych, którzy siedzą na tych górach; ale są i niziny w Polsce, do których te promienie dojść nie mogą. Wiemy, że 20 lat słońce dobrobytu świeci nad Polską, ale ogrzewa tylko tych, którzy siedzą na szczytach i górach, ale ci, którzy siedzą na dole, w nizinach, dobroci i ciepła nie zaznają. P. Minister Skarbu jako geniusz życia gospodarczego może będzie mocen zrobić tak, by słońce wzeszło wysoko nad Polską i promieniami prostopadle ogrzewało i tych, którzy są w tych nizinach.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#MichałWymysłowski">A teraz kilka słów w stosunku do polityki wewnętrznej i zagranicznej. Ja, jako szary obywatel, obserwując z dołu życie polityczne Państwa, stwierdzam, że Rząd obecny zeszedł z drogi, na którą skierował politykę wewnętrzną i zagraniczną Marszałek Piłsudski. Przykłady. Wezmę politykę zagraniczną. Otóż za życia Marszałka Piłsudskiego, jeżeli się śmiały odezwać Litwa, Czechosłowacja, jeżeli śmiały zaczepiać Polskę, to Marszałek wyraźnie powiedział Litwinom: Jeżeli wam mało, to możecie się pozbyć Kowna — a Czechom przypomniał, jak to w wojnie światowej cofali się, a czapki obracali daszkiem w tył, aby wykazać, że idą naprzód. A Niemcom, którzy mieli apetyt na Gdańsk, pokazał naszą kawalerię, jak jest świetnie uzbrojona i jak ładnie umie defilować po Gdańsku. A dziś co? Dziś widzimy: Litwa szkaluje Polaków, Czechosłowacja to samo, w Niemczech to samo, a my czekamy i jeszcze tego dla nas mało. Może się zbierze więcej, ale źle będzie wtedy, bo naród to widzi, buntuje się przeciwko takiej polityce i myśli, że może przyjdzie czas, że powie na zachodzie, że Gdańsk jest polski, a nie niemiecki.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#MichałWymysłowski">A teraz polityka wewnętrzna. Za życia Marszałka Piłsudskiego widzieliśmy wewnątrz kraju, że wszyscy ci prowodyrzy partyjni, ci wszyscy, którzy podkopywali życie i ustrój Państwa Polskiego, zostali przygnieceni, przyciśnięci butem, aby nie mogli bruździć w życiu politycznym Państwa Polskiego — siedzieli cicho i naród się nie buntował i spokój był w kraju. Dziś okazuje się, że ci wszyscy, którzy byli przez Marszałka najgorzej potraktowani, podnieśli głowy, konferują z Rządem i Prezydentem Rzeczypospolitej i powiadają, że oni chcą obecnie Polskę zbawiać.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#MichałWymysłowski">Druga rzecz — młodzież szkolna. Co się dzieje na uczelniach! Młodzież się rozagitowała, politykuje, przyjdzie do tego, że młodzież niedługo będzie dyktowała, jakich chce profesorów na wykładach. Mało tego, obawiam się, że może przyjść do tego, że młodzież przyjdzie Sejm zablokować i zmusić do tego, by im takie ustawy, jakich ona chce, uchwalał.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#MichałWymysłowski">Polityka ta może się przerzucić i na szkoły powszechne, gdzie dzieci od pierwszej klasy będą chciały wybierać sobie nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#MichałWymysłowski">Wezmę jeszcze inny przykład tak bolesny dla Polski, jaki się wydarzył, że obywatel Państwa Polskiego nie usłuchał rozkazu Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, nie usłuchał rozkazu Rządu i wbrew temu rozkazowi wykonał to, co chciał — przeniósł relikwie narodu polskiego. I co mu za to? Poniósł jaką karę? A przecież Rząd powinien ukarać człowieka, który nie wykonał polecenia Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej — człowiek ten powinien być wysiedlony z granic Państwa a majątek jego skonfiskowany.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#MichałWymysłowski">Wezmę sprawę Doboszyńskiego. Otóż uzbraja chłopstwo w broń, policję rozbraja, napada na starostów, chce zmienić ustrój, o tym głośno mówi i w sądzie zeznaje, że się nie zgadza z ustrojem obecnym — i za to zostaje uniewinniony człowiek, moralny sprawca napaść zbrojnej, a chłopa, który nie wiedział po co idzie, karze się kilkoma latami więzienia. Ten człowiek powinien iść pod mur, a sędziowie, którzy go uniewinili powinni iść za to do Berezy.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#MichałWymysłowski">Panie Premierze, na Komisji Budżetowej, kiedy był omawiany budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, p. Premier wziął kosę w rękę i powiedział: Oto jest broń, ja się będę bronić, nie tylko siebie, ale i kolegów. Nie, Panie Premierze, jeżeli Pan tę kosę wziął w rękę, to jako żołnierz Marszałka Piłsudskiego nie na to, żeby się bronić, ale żeby karać tych, którzy głowę dziś podnoszą, by podrywać Najjaśniejszą Rzeczpospolitą.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szymanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoki Sejmie! Dobrze jest czasami oderwać się od spraw bieżących, od sporów codziennych i dotknąć myślą zagadnień zasadniczych. Pragnę powiedzieć kilka słów o polskiej doktrynie państwowej.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#GenadiuszSzymanowski">Czy istnieje polska doktryna państwowa? Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym podkreślić, że w tej materii istnieje pomieszanie pojęć, albowiem bardzo często pod pojęcie doktryny państwowej pociąga się pojęcie t. zw. misji dziejowej. W ciągu swych wielowiekowych dziejów Polska miała do spełnienia i spełniła wiele misyj dziejowych. Wspomnę najważniejsze, jak Lignickie Pola, Grunwald, Warnę i Wiedeń. Wszystkie były spełnione w imię bardzo szczytnych i wzniosłych haseł, ale też wszystkie były spełnione przeważnie, a czasem wyłącznie, w imię czyjegoś obcego interesu, szczególnie pod Warną i Wiedniem.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#GenadiuszSzymanowski">A teraz jakaż jest polska doktryna państwowa i jaki jest jej wyraz? W ciągu wielowiekowych dziejów polska doktryna państwowa przeważnie nurtowała gdzieś głębokim podłożem i wylewała się na powierzchnię nieraz bardzo wspaniałymi wytryskami, lecz w bardzo wielkich odstępach czasu. Wyrazicielami polskiej doktryny państwowej na przestrzeni bieżącego tysiąclecia, wyrazicielami najbardziej symbolicznymi byli w moim rozumieniu Bolesław Chrobry, Władysław IV i Józef Piłsudski. Ci wielcy mężowie wyraźnie i niedwuznacznie wskazywali, że kierunkiem Polski jest wschód. Istotnie, na zachodzie Polska nie ma czego szukać. Na zachodzie istnieją może wyasfaltowane, może czyściutko wymiecione, a czasami nawet wyszorowane, ale bardzo ciasne podwórka, na których trudno się obrócić. Natomiast tylko na wschodzie są ogromne możliwości, natomiast tylko na wschodzie można chwycić szeroki, pełny dech. I jeżeli się zwrócimy myślą do nie tak dawnej przeszłości, do kwietnia 1920 roku, do pamiętnej kampanii ukraińskiej Józefa Piłsudskiego, to zobaczymy, że motywem, który pobudził Józefa Piłsudskiego do odbycia tej kampanii ukraińskiej, nie był jedynie motyw strategiczny, nie była jedynie chęć rozbicia zbierających się do ofensywy majowej czy lipcowej sił rosyjskich. Ten wielki plan strategiczny Józefa Piłsudskiego niewątpliwie miał jako podłoże wielkie założenie państwowej myśli polskiej. Przecież przed wyruszeniem na Kijów, w ostatnich dniach kwietnia 1920 r. była zawarta konwencja między Rządem Polskim a rządem atamana Ukrainy Semena Petlury. I zajęcie Kijowa — to kolejne w dziejach słowiańszczyzny uderzenie mieczem polskim o bramy prastarego pięknego grodu słowiańskiego, ma swoją wielką wymowę. To właśnie wskazuje, że założeniem państwowej myśli polskiej — jest wschód, bliżej precyzując — to wschodnia słowiańszczyzna, jeszcze bliżej precyzując — to przygarnięcie całej Białorusi pod swoje skrzydła, to związek z wielką Ukrainą, to prymat polski na wschodniej słowiańszczyznie.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#GenadiuszSzymanowski">Proszę Wysokiej Izby! Ktoś może powiedzieć, że to są marzenia, a może doda, że są to marzenia ściętej głowy. Ja zazwyczaj unikam w dowodzeniu powoływania się na analogie, ale tu mimowoli nasuwa się analogia, że jeszcze przed 25 laty dla wielu niepodległość Polski była marzeniem ściętej głowy, a jednak stała się faktem. W danym wypadku nie o to chodzi. Chodzi natomiast o to, że nie można myśli politycznej zawiesić w próżni. Trzeba się liczyć z tym, że Państwo Polskie po odrodzeniu zbyt szybko przybiera na sile, zbyt szybko w nim wzbierają zdrowe, silne tętna i trzeba tę myśl państwową przyoblec w jakiś konkretny kształt, trzeba tej myśli postawić jakiś wyraźny wielki cel. Pragnąłbym, ażeby ten cel, na który wskazywali najwięksi w dziejach Polski mężowie, a który tutaj pokrótce przedstawiłem — wschodnia słowiańszczyzna, jej losy i — powtarzam — prymat Polski na wschodniej słowiańszczyźnie, stały się treścią rozważań i celem poczynań wszystkich obywateli.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Snopczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#AntoniSnopczyński">Wysoka Izbo! Osią, około której długo jeszcze w Polsce obracać się będą wysiłki Rządu, będzie sprawa podniesienia potencjału uprzemysłowienia kraju, nie tylko ze względu na obronność, ale również wobec konieczności zatrudnienia nadmiaru ludności, nie znajdującej dostatecznych środków utrzymania w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#AntoniSnopczyński">Mówi się i pisze bardzo wiele o tym problemie, lecz jak dotąd poglądy się jeszcze nie skrystalizowały. Można śmiało powiedzieć, że pod tym względem panują mimo wszystko duże rozbieżności. Odnosi się wrażenie, jak gdyby toczyła się dyskusja na temat czysto teoretyczny, na temat programu, który dopiero gdzieś, kiedyś będzie realizowany, ale że nic nie zmusza do pośpiechu. Bezwzględnie, gdy ma się bardzo dużo do zrobienia, a wszystkiego naraz zrobić nie można, to trzeba problemy uszeregować i ustalić kolejność ich realizowania. A więc pierwsza wątpliwość — pod jakim punktem dane zagadnienie umieścić. Najważniejsze jednak, żeby zagadnienie otrzymało swój kolejny numer, bo wtedy — mówiąc językiem biurokracji — zostanie wciągnięte do ewidencji, no i kiedyś wreszcie znajdzie się na stole odnośnego referenta.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#AntoniSnopczyński">Czy takie stawianie sprawy jest życiowe, czy jest praktyczne? W moim przekonaniu, niestety, to jest życiowe, bo my nie zawsze chodzimy w cuglach, gdy mamy do rozwiązywania jakieś problemy. Robimy wrażenie tabunu koni, w którym silniejsze i energiczniejsze wysuwają się naprzód, tratując i spychając na dalsze miejsca mniej silne czy posiadające mniej temperamentu. Rosną więc u nas dysproporcje, pogłębiają się różnice, narastają ogniska zapalne, organizm zaczyna działać nieprawidłowo. Zaczerpując porównania ze sportu, hodujemy ekstra klasę rekordowiczów, a nie dbamy o przeciętnie wysoki poziom ogółu. Niestety, nie stawiamy na małego człowieka, nie popieramy jego inicjatywy, nie pomagamy mu, nic on nas jak gdyby nie obchodzi, chociaż tej inicjatywie mamy bardzo wiele do zawdzięczenia.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#AntoniSnopczyński">Jeżeli porównamy wachlarz produkcji przemysłowej, to przekonamy się, że jest on u nas bardzo obszerny, tak obszerny, że możemy twierdzić, że pod tym względem zaliczamy się do krajów zachodnio-europejskich. Ale gdy zaczniemy porównywać volumen tej produkcji, to zaraz przekonamy się, że znajdujemy się gdzieś na szarym końcu, jeżeli nie na miejscu ostatnim, to w każdym razie niedaleko końca. Skutek tego jest taki, że bardzo często mamy zapytania, czy to a to produkujemy. Owszem, tylko że niezdolni jesteśmy do wyprodukowania takiej ilości, która by mogła wchodzić w rachubę. Produkujemy kilogramy, gdy odbiorca żąda ton.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#AntoniSnopczyński">Jeżeli spróbujemy przeanalizować, dlaczego tak się dzieje, to przyjść musimy do wniosku, że poszczególne warsztaty pracy przechodzą swoje naturalne ewolucje zbyt powoli. Po prostu nie nadążamy w czasie. To nienadążanie obserwujemy na każdym kroku. Rolnictwo, drogi, motoryzacja, przemysł, urbanizacja — jakąkolwiek dziedzinę weźmiemy, wszędzie mamy opóźnienia. Nikogo za to winić nie można, bo wina leży poza nami. Zaniedbania są tak duże, że nie można również wymagać, by jedno pokolenie to nadrobiło, w dodatku pokolenie, które przeżyło wojnę.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#AntoniSnopczyński">Jeżeli to mówię, to nie dlatego, abym sobie nie zdawał sprawy, co zrobiono i wiele zrobiono. Zrobiono bardzo dużo, ale to nie przeszkadza, żeby w dalszym ciągu nie dopingować i mówić: Więcej, jeszcze więcej, bo do zrobienia naprawdę jest mnóstwo. Dlatego ja będę mówił do Rządu: Jeszcze więcej, i nigdy nie powiem: Dość. Ale powiem, że należy daleko więcej działać na tych odcinkach, które były szczególnie zaniedbane.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#AntoniSnopczyński">Nie tak dawno nastąpił u nas pewien przełom psychiczny, przestano uważać za przestępców ludzi, którzy się dorabiają pieniędzy, którzy powiększają swój majątek, W moim głębokim przekonaniu trzeba wszystko uczynić, aby społeczeństwo nabrało inicjatywy gospodarczej, aby młode pokolenie zacząć wychowywać nie na urzędników, ale na tęgich fachowców wszystkich działów gospodarki krajowej.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#AntoniSnopczyński">Wspominając, że poszczególne warsztaty pracy zbyt powoli przechodzą niezbędne ewolucje, nie dodałem, że jestem zwolennikiem metod ewolucyjnych, a nie rewolucyjnych, gdy chodzi o problemy ekonomiczne. Tutaj na pozór wpadam w sprzeczność. Jeżeli przyjmiemy, że rewolucja jest tylko przyśpieszoną formą ewolucji, a z drugiej strony, gdy stwierdzam, że musimy się śpieszyć, to można by było zrozumieć mnie, że jestem zwolennikiem metod rewolucyjnych w sprawach gospodarczych. Tak rozumuje bardzo wielu ludzi. Ja do nich nie chcę się zaliczać, jestem zwolennikiem pośpiechu, ale bez użycia metod rewolucyjnych. Bo rewolucja, to zburzenie stanu dotychczasowego i budowanie od nowa, Jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że tego robić nie potrzebujemy. Mamy pewien kapitał, pewien majątek w istniejących placówkach gospodarczych i chodzi o to, by nim racjonalnie administrować.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#AntoniSnopczyński">Budowniczym wielkiego przemysłu w Polsce przemawiają więcej do przekonania metody amerykańskie, aniżeli angielskie i francuskie. Nie pozbyliśmy się mentalności grupowania produkcji w jednym wielkim obiekcie, wychodzimy zawsze z założenia, że produkcja racjonalnie zorganizowana musi we wszystkich swoich fazach odbywać się na najnowocześniejszych maszynach, nie baczy się, że nadmiernie wyrastające koszty stałe zabijają racjonalną kalkulację, a koszt transportu i rozmieszczenia towaru w naszych warunkach jest zawsze bardzo wysoki. Nie rozwiązaliśmy dotąd szeregu poważnych problemów z zakresu produkcji przemysłowej, bo z góry jako założenie przyjmujemy, aby wszystkie fazy produkcji wykonywać w jednej lub co najwyżej w kilku fabrykach, nie bacząc, że takie rozwiązywanie sprawy wymaga o wiele więcej kapitału. Zapominamy, że istnieją przecież inne sposoby rozwiązania tego problemu, że mogą istnieć drobne przedsiębiorstwa, trudniące się wytwórczością ściśle wyspecjalizowaną, które produkują tak samo ekonomicznie, jak i duże. U nas często dla zaspokojenia jakiejś dalszej potrzeby finansuje się budowę nowej fabryki, chociaż można by było często ograniczyć się do zreorganizowania istniejących już i działających placówek. Jestem wyznawcą zasady, że wielki przemysł w Polsce może powstawać jedynie w oparciu o rzemiosło i drobny przemysł, a nie w oderwaniu się od nich.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#AntoniSnopczyński">Jak to stwierdzają ekonomiści, udział drobnej wytwórczości w ogólnej produkcji stale rośnie, mimo że dotąd te warsztaty nie korzystały w większym zakresie z pomocy rządowej. Pomoc ta jest raczej tak minimalna, że można jej nie brać pod uwagę. Drobna wytwórczość, a więc drobny przemysł i rzemiosło, nie tylko w okresie kryzysu, ale i w okresie poprawy koniunktury wykazuje wiele stron dodatnich. Nadszedł czas, by szczerze zainteresować się tą dziedziną i przyjść jej z pomocą w takich rozmiarach, które by wywarły wpływ na dalsze kształtowanie się stosunków. Pewne pierwsze kroki zostały poczynione, inne zostały zapowiedziane, ale akcję należy uzupełnić i zaokrąglić. Jednym z kroków poczynionych jest rządowy projekt o spółkach udziałowych ze zmiennym kapitałem. Szary człowiek przyjął ten projekt bardzo przychylnie, bo ma powstać forma spółki kapitałowej, odpowiadającej właśnie zainteresowaniu drobnego ciułacza, który osobiście pragnie interesować się administrowaniem jego kapitaliku. Drugim ważnym ogniwem tej akcji będzie ustanowienie instytucji zastawu rejestrowego na maszynach, co zapowiedział w komisji p. Minister Przemysłu i Handlu. Pozwoli to wreszcie na ruszenie z miejsca sprawy kredytów dla rzemiosła i drobnego przemysłu, bo stworzy się nowe formy zabezpieczeń, dostępne dla mniejszego dłużnika, a całkowicie wystarczające dla wierzyciela.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#AntoniSnopczyński">Natomiast jako zaokrąglenie całej akcji, zaokrąglenie, które będzie ukoronowaniem dzieła, uważam powołanie do życia specjalnego funduszu, którego celem miałoby być finansowanie modernizowania warsztatów rzemieślniczych i drobno-przemysłowych. Stworzenie takiego funduszu czy też specjalnej instytucji jest o tyle niezbędne, że kredyt dla rzemiosła i drobnego przemysłu musi posiadać odrębną organizację, przystosowaną do zdolności kredytobiorczej, oraz że musi się prowadzić w naszej rzeczywistości gospodarczej politykę właściwego zmechanizowania drobnych warsztatów przetwórczych nie tylko pod kątem widzenia ich egoistycznych interesów, ale mając również na uwadze stworzenie takiego zespołu zmechanizowanych mniejszych warsztatów, które by w razie zaistnienia potrzeby mogły być zmobilizowane do pewnych konkretnych celów. Pozwolę sobie przypomnieć, że tego rodzaju instytucja, powołana do życia przez lwowski sejm krajowy, wywarła swego czasu dominujący wpływ na uprzemysłowienie Galicji. Ten dobry przykład powinien być decydujący przy powzięciu decyzji.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#AntoniSnopczyński">To jest dopiero jeden odcinek zagadnienia. Omówieniu drugiego, bardzo ważnego, pozwolę sobie poświęcić więcej czasu. Problemem tym jest uprzemysłowienie wsi. Przede wszystkim na wstępie tego problemu należało by ustalić pewne kryteria zasadnicze. Czy dążymy do dalszego rozdrabniania gospodarstw włościańskich? Chyba zasadniczo nie. Jeżeli staniemy na tym stanowisku, to konsekwencją tego będzie, że innego rodzaju, nie rolne placówki gospodarcze po wsiach powinny być ekonomicznie samowystarczalne i nie powinny bazować swojej wystarczalności na dochodzie z jakiegoś skrawka ziemi. Tworzenie więc po wsiach placówek gospodarczych nie rolnych, ale i niesamowystarczalnych w niczym położenia ludności wiejskiej nie poprawi. Tym niemniej mamy do czynienia z okolicami, gdzie gospodarstwa są tak skarłowaciałe, że trzeba dla nich stworzyć dodatkowe źródła zarobkowania. Z tego płynie wniosek, że nie powinno się generalnie rozwiązywać problemu uprzemysłowienia wsi, lecz indywidualnie, są bowiem okolice, gdzie należy mówić o podniesieniu poziomu kultury rolnej i o należytym wykorzystaniu gleby, no, ale w takich rejonach nie powinno się zaszczepiać wytwórczości przemysłowej, nic z rolnictwem nie mającej wspólnego. Zaszczepiać przemysł domowy powinno się bardzo ostrożnie i tylko na terenach, którym nawet podniesienie kultury rolniczej już nie pomoże. Ale zaszczepiać przemysł domowy bardzo łatwo, tylko że on szybko przerodzi się w chałupnictwo wyzyskiwane w straszny sposób przez nakładców. Zamiast choroby małorolnych czy bezrolnych na wsi, będziemy mieli chorobę wyzyskiwanych chałupników. To do celu chyba nie prowadzi.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#AntoniSnopczyński">Sprawa druga. Co ma taka uprzemysłowiona wieś produkować? Czy ma produkować to, co produkują miasta i co produkuje rzemiosło i przemysł, czy też należy szukać nowych działów produkcji? Chyba znowu odpowiedź musi być jedna, że należy szukać nowych działów produkcji. Po tej linii kroczyły wszystkie kraje, które podobny problem miały do rozwiązania i w mniejszym czy większym stopniu już go rozwiązały. Produkcja uprzemysłowionych wsi musi być pewną gałęzią gospodarstwa krajowego, która nie będzie konkurencją dla innych gałęzi, lecz która będzie ich uzupełnieniem.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#AntoniSnopczyński">Dlatego, moim zdaniem, można mówić o produkcji ześrodkowanej, zogniskowanej, gdzie łatwiej będzie udzielić pomocy czy to w formie instruktorskiej, czy gdzie może powstać organizacja handlowa, która by troszczyła się o zaopatrzenie w surowce i o zbyt wyprodukowanych towarów. Obserwuję, że to, co dzisiaj się robi, nosi w przeważającej mierze wszelkie cechy bezplanowości. Przykładem tego jest na przykład dość powszechny u działaczy wiejskich jak również w resorcie Ministerstwa Rolnictwa pogląd, że w stosunku do ludności wiejskiej znieść należy wszelkie rygory reglamentacyjne, jakie obowiązują rzemiosło.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#AntoniSnopczyński">Proszę Panów! Reglamentacja w rzemiośle opiera się na jednej zasadniczej przesłance, że rzemiosła należy się nauczyć dobrze. Jeżeli chcemy, by produkcja ta mogła sobie zdobyć rynki zbytu, to stać musi ona na pewnym poziomie. A więc tego rolnika małorolnego czy bezrolnego trzeba nauczyć pracować przy obcym mu dotąd warsztacie. Ani Świątniki czy Sułkowice, ani żaden inny poważniejszy ośrodek przemysłu wiejskiego nie spadł nam z nieba, nie powstał tak sam z siebie. Tam włożono wiele pracy, tam tych ludzi uczono. A postulatem ochrony rzemiosła jest tylko to, żeby rzemiosła nie imał się każdy z brzegu, a mógł się tym zajmować ktoś, kto się tego nauczył. Dlaczego? Żeby nie był czynnikiem destrukcyjnym na rynku.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#AntoniSnopczyński">Można więc ustalić pewne zasady w postępowaniu. Nie uważam za celowe, a odwrotnie, uważam za wysoce szkodliwe, gdyby całą wieś bez wyjątku otworzyć dla produkcji przemysłowej, nie związanej z rolnictwem. Otworzyć można tylko pewne ośrodki, które z racji specjalnego upośledzenia do tego się nadają. Ale należy to czynić ostrożnie po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. Decydując się na taki krok, należy z góry obmyślić zasady opieki fachowej w zakresie nauczania i organizacji zbytu.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#AntoniSnopczyński">Ostatnie rozporządzenie o określeniu istotnych cech przemysłu domowego i chałupnictwa stanęło na diametralnie sprzecznej zasadzie, bo otwarło każdą wieś, bo każdemu rolnikowi bez względu na to, czy jest małorolny, czy bezrolny, czy też posiada podstawy dostatecznego utrzymania z roli, pozwoliło wykonywać każde rzemiosło, czy tego się nauczył, czy nie. Uważam to za groźne nie tylko w odniesieniu do miast, ale i w odniesieniu do samej wsi. Jest to tak samo groźne dla rzemiosła, jak i dla struktury społecznej wsi.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#AntoniSnopczyński">Słyszy się głosy, że szewczyna, łatacz butów na wsi nie jest konkurencją dla rzemieślnika miejskiego, bo to biedak, któremu należy pomóc. Biedę mamy wszędzie, i na wsi i w mieście, i nie o nią chodzi. Chodzi o co innego — że jest dwóch takich samych rzemieślników, jeden w miasteczku, a drugi na wsi. Ten w miasteczku żyje wyłącznie z warsztatu i on podlega reglamentacji, on płaci podatki, a ten na wsi, dlatego że jest w korzystniejszej sytuacji, bo jeszcze oprócz tego posiada kawałek roli, jest wolny i od rygorów reglamentacyjnych, i od podatków. Fałszywe podejście do tego zagadnienia, podejście dobroczynne do jakiegoś biedaka prowadzi zatem do takich anomalij, jaką zacytowałem.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#AntoniSnopczyński">Do zagadnień ekonomicznych należy podchodzić z innego punktu widzenia, czysto gospodarczego, a nie jakiegoś rozczulenia. Rozczuleniem muszę nazwać dążenia do osłabienia rygorów reglamentacyjnych, odnoszących się do rzemiosła, jeżeli chodzi o teren wsi. Reorganizacja jest niezbędną w moim przekonaniu, dowodem czego jest mój wniosek o zmianę prawa przemysłowego, ale ta reorganizacja musi obejmować cały problem, więc zarówno rzemiosła miejskiego jak i wiejskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#AntoniSnopczyński">Lapidarnie się wyrażając, jeżeli ma pozostać tak, jak jest obecnie, to stracą miasta, a wieś nie zyska. Zyska tylko grupka spryciarzy, która korzystając z rozluźnienia rygorów reglamentacyjnych na wsi, zorganizuje tu i owdzie produkcję systemem nakładczo-chałupniczym, będzie wyzyskiwać ludność wiejską w niesłychany sposób i będzie zarabiać na tym krocie. Dzisiaj narzekamy, że całe dziedziny życia wiejskiego opanowane są przez pośredników, w których kieszeniach grzęzną pieniądze, które by mogły zostać w kieszeniach rolników. Prowadzi się akcję spółdzielczą, aby pozbyć się zbędnego pośrednictwa w handlu zwierzętami gospodarskimi, w handlu nabiałem, w handlu zbożem, ale równocześnie wpuszcza się na wieś nakładców, którzy opanowują całą produkcję przemysłu domowego wiejskiego. Coś tu jest nie w porządku.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#AntoniSnopczyński">Problem uprzemysłowienia wsi jest problemem bardzo trudnym i lekkomyślnie do tego zagadnienia nie można podchodzić, bo pierwsze błędnie postawione kroki mścić się będą w przyszłości w sposób trudny nawet do przewidzenia, Problem uprzemysłowienia wsi jest dla nas problemem niemal całkowicie nieruszonym. Możemy na tym gruncie budować jeszcze tak, jak będziemy chcieli i jak uważać będziemy za celowe. Zawalidrogów albo w niektórych okolicach nie ma jeszcze zupełnie, albo są to rzeczy, z którymi będzie można sobie poradzić, Ale dbać musimy, by tych zawalidrogów nie przybywało wsi. Każdy rzemieślnik, który przeniesie się z miasta do wsi — a ten objaw już, niestety, spotykamy — ale przeniesie się tylko dlatego, aby uniknąć rygorów reglamentacyjnych, czy podatków, jest już zawalidrogą. Jeszcze większe przeszkody mogą nam wyrosnąć, gdy ni stąd ni zowąd zaczną się tworzyć nowe wsie szewców, czy krawców, czy nawet stolarzy, bo te zawody są już dziś w miastach tak przeludnione, że większość głoduje. Uważam przeto za swój obowiązek przestrzec przed pochopnym i lekkomyślnym uogólnianiem tego zagadnienia. Państwa, które mają rozbudowane miasta, zawdzięczają to między innymi i tej okoliczności, że kilkaset lat temu zabraniały wykonywania rzemiosła na wsi. Myśmy szli odmiennymi torami. Myśmy tworzyli jurydyki, które nie robiły nic innego, jak tylko konkurowały — dość nielojalnie — z miastami. Nasze miasta były słabe, ale i wieś przez to nie stała się bogatszą. Okazuje się, że niestety niewiele pod tym względem nauczyliśmy się. Tworzymy cały czas duże preferencje dla wsi, a chyba nie mamy ani jednej preferencji dla miasta.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#AntoniSnopczyński">Nie domagam się specjalnie polityki promiejskiej, ale też nie mogę się zgodzić na politykę wybitnie prowiejską. Twierdzę, że ani jeden problem wiejski nie powinien być rozwiązywany ze szkodą dla interesów miast, bo uważam, że sprawy te można należycie zharmonizować, Idealną polityką w moim przekonaniu będzie polityka hierarchicznego uszeregowania załatwienia problemów, która równolegle pozwoli na rozwój miast, jak i na przeprowadzenie niezbędnej reformy życia wiejskiego, która równolegle dbać będzie o rozwój każdej dziedziny wytwórczości, niezależnie od tego, czy ona jest wielką, średnią, czy drobną.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#AntoniSnopczyński">Wicemarszałek Schaetzeh Głos ma p. Matusiak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StefanMatusiak">Wysoka Izbo! Generalny sprawozdawca budżetu w swoim referacie poruszył kilka zagadnień budżetowych, wpływających pośrednio lub bezpośrednio na rozwój życia gospodarczego w Państwie. Podniósł znaczenie niektórych pozycyj budżetowych, nie pominął i niektórych momentów politycznych. Na ogół stwierdził na wstępie, że rozwój poprawy gospodarczej jest niewątpliwy, ale tempo jego maleje i dlatego trwałym nazwać go jeszcze nie można z powodu różnych okoliczności ujemnych. Jeżeli nastąpiła obecnie poprawa, to w pewnej mierze wpływa na to zbrojenie mocarstw i nastawienie wytwórczości na przemysł wojenny. Trzeba się liczyć z tym, że może w każdej chwili nastąpić załamanie. Nasza struktura gospodarcza jest podobna do struktury państw zagranicznych z wyjątkiem państw totalnych, z tą tylko różnicą, że państwa zagraniczne są bogatsze w zasoby, a my często zjadamy naszą substancję.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#StefanMatusiak">Nasuwa się pytanie, czy proces gospodarczy, jaki się toczy obecnie, ma trwałe podwaliny na przyszłość, czy też w krótkim czasie trzeba będzie szukać nowych dróg i obmyśleć nowe plany?</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#StefanMatusiak">Obecny plan gospodarczy Rządu jest przewidziany na 4 lata. Przed nami są już tylko 2 lata, a co będzie dalej? Jeżeli weźmiemy pod uwagę obecną poprawę gospodarczą, to śmiem twierdzić, że nie cała Polska partycypuje w tej poprawie. Na Pomorzu tej poprawy bardzo nie widać, bezrobocie jak było, tak jest. Około 45.000 czeka na stałą pracę, pracując zaledwie 5–7 miesięcy w roku. Przeciętny zarobek robotnika waha się w granicach od 2.50 do 3.50 zł dziennie. Żeby to było jeszcze stałe, ale pracują zaledwie 3–4 dni w tygodniu. Więc dotychczas entuzjazmu z powodu poprawy gospodarczej nie ma.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#StefanMatusiak">Bardzo często słyszy się głosy różnych znawców życia gospodarczego, że należy stworzyć wielki plan na długą falę, nakreślić linię gospodarczą i po niej postępować. Tak na przykład na zjeździe we Lwowie naczelna organizacja inżynierów opracowała kilka tez. Mam tu przed sobą ich referat. W tym referacie poruszono szereg zagadnień, między innymi wysunięto tezę, że aby w Państwie wytworzyć odpowiednie warunki, zapewnić środki do życia, stworzyć potencjał obronny, trzeba przede wszystkim ciężki przemysł upaństwowić, względnie przeprowadzić ścisłą nad nim kontrolę.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#StefanMatusiak">Proszę Panów! Drugim momentem, o którym wspomniał p. sprawozdawca w swym referacie, jest sprawa podatku specjalnego. Ciężar ten, ponoszony przez pracowników państwowych od lat 2 i zawarowany art. 12 ustawy skarbowej na rok 3-ci, wywołuje stałe wrzenie wśród mas pracujących. Aby załagodzić to wrzenie, Rząd względnie poszczególne resorty ministerialne dają im od czasu do czasu zapomogi bezzwrotne. Gdyby Rząd zajrzał w teren głębiej, przekonałby się, że te zapomogi wywołują jeszcze gorsze wrzenie i albo by ich w ogóle nie dawał, albo jeżeliby dawał, to dałby wszystkim. Bo nie można mówić o sprawiedliwości społecznej, którą tak często p. Premier z trybuny porusza, jeżeli jednym pracownikom daje się zapomogi, a drudzy absolutnie nic nie dostają. Przeciwnie, wytwarza to antagonizm. Jest naprawdę takie wrzenie, że trudno je bliżej określić. Zresztą wyraz temu dały dwa kongresy w Warszawie, jakie odbyły się niedawno. Mnie się zdaje, że aby uniknąć tego wzburzenia, aby przywrócić równowagę w aparacie państwowym, aby ten ciężar ponoszony przez 400.000 pracowników nie był utrzymywany na dłuższą metę, należy bezwzględnie skreślić specjalny podatek. Dlatego będę głosował przeciw art. 12 ustawy skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#StefanMatusiak">Proszę Panów, jeszcze jeden moment jest dla mnie ważny i chciałbym go poruszyć. Otóż — jak to podkreślił p. sprawozdawca — w dziale 3 § 12 część 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych w pozycji na opiekę nad emigrantami za granicą jest preliminowana suma 600.000 zł. W roku ubiegłym wynosiła ona 500.000 zł. Miałbym pytanie pod adresem p. referenta: Czy z tej sumy poszczególni funkcjonariusze, a przeważnie obywatele na terenie W. M. Gdańska, mogą korzystać względnie powinni korzystać? Na terenie W. M. Gdańska panują nieznośne warunki. W sierpniu ub. r. odbył się tam wiec pracowników państwowych, zwołany ad hoc, a był to odruch samoobrony, bo trudno się pogodzić, żeby pracownik, obywatel polski, a względnie nawet gdański, gdzie prawa są zagwarantowane traktatem wersalskim, a Polska ma nad Gdańskiem opiekę, żeby ten obywatel narodowości polskiej miał być krzywdzony. Mało tego, że są szantaże i szykany, ale gorzej, że porywa się dzieci, aby je germanizować. Dlatego mnie się wydaje, że Rząd polski powinien odezwać się i powiedzieć wyraźnie, gdzie są nasze uprawnienia, a jak daleko sięgają uprawnienia W. M. Gdańska. Cała ludność Pomorza, a i całej Polski jest zaniepokojona stosunkami na terenie W. M. Gdańska.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#StefanMatusiak">Dlatego też kończąc, zgłaszam rezolucję następującej treści:</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#StefanMatusiak">Sejm wzywa Rząd do podjęcia rewizji umowy polsko-gdańskiej, zawartej dn. 24 października 1921 r., celem usunięcia trudności, wynikających z mylnej interpretacji tejże umowy oraz zagwarantowania wszelkich praw mniejszości polskiej na terenie Wolnego Miasta Gdańska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#TadeuszSchaetzel">Czy Pan Poseł uzgodnił tę rezolucję ze sprawozdawcą generalnym?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#StefanMatusiak">Nie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#TadeuszSchaetzel">Jak Pan Sprawozdawca ustosunkowuje się do tej rezolucji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#ZygmuntAdamSowiński">Uważam, że można ją przyjąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#TadeuszSchaetzel">Wobec tego przyjmuję ją do laski marszałkowskiej z tym, że głosowanie nad nią odbędzie się po przegłosowaniu ustawy skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. generał Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#LucjanŻeligowski">Wysoka Izbo! Będę mówił o dwóch sprawach. Po pierwsze o samorządzie gromad i gmin, a po drugie o wypadkach na terenie Komisji Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#LucjanŻeligowski">Samorząd gospodarczy. Niestety, my wszyscy rozumiemy to słowo i to pojęcie inaczej. Jakoś w leksykonie naszym nie ma tego, co rozumiemy pod słowem „samorząd gospodarczy”. Są samorządy miast, wiemy, że są związki samorządowe, są kursy samorządowe, a jednocześnie słyszymy głosy: Nie ma samorządu. Na Komisji Budżetowej p. Premier powiedział: Samorząd jest, ponieważ na 3.000 gmin tylko 100 wójtów jest wyznaczonych. A więc jakoby samorząd łączy się z tym, czy wójt jest wyznaczony, czy wójt jest wybrany. A więc co jest samorządem na terenie gmin i gromad, na terenie drobnego rolnictwa? Ja właśnie o tym chcę mówić.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#LucjanŻeligowski">Ażeby lepiej zrozumieć, co to jest samorząd, mnie się zdaje, że my musimy zacząć od dołu — od rodziny. Jest rodzina, jest samorząd na terenie rodziny, on jest zupełnie zrozumiały i nie będziemy o tym mówili.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#LucjanŻeligowski">Dalej idzie druga komórka samorządowa. To jest gromada. Niestety, w naszym społeczeństwie przez „gromadę” rozumie się gromadę ludzi zupełnie luźną, niczym z sobą nie związanych, Tak nie jest. Gromada to jest prawna organizacja, ona jest przewidziana w ustawie samorządowej. Gromada jest pierwszą instancją samorządową. A więc gmina dzieli się na gromady, Z czego się składa gromada? Weźmy przeciętną gminę. Przeciętna gmina niech ma 15.000 mieszkańców. Mówię o gminach na terenie województw północno-wschodnich. A więc gmina ma 15 gromad, ma mniej więcej 14, 15, 12, 20 — weźmy 15.000 ludności. Gromada ma mniej więcej 1000 mieszkańców, a więc to jest zwykle kilka osiedli lub jedno większe jakieś osiedle, i ma mniej więcej 200–250 gospodarstw, Jedna rodzina — a potem tych rodzin odrazu 250.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#LucjanŻeligowski">A więc na tym terenie, na terenie gromady — tych 250 rodzin — jaka tam jest gospodarka? Bo inna jest gospodarka jednej rodziny, a inna 250 rodzin. Potem idzie gmina, która się składa się z 15.000 mniej więcej ludności, 15 gromad i ma gospodarkę już inną. Jak rodzina nie podobna do gromady, tak gromada nie podobna do gminy. Dalej idzie powiat złożony z 200.000 ludzi, mający gospodarstw mniej więcej 2.500 albo 3.000. Oto taka jest struktura. Więc jeżeli mówimy o samorządzie gromad i gmin, to właśnie my to rozumiemy.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#LucjanŻeligowski">Jakaż jest gospodarka na terenie gromad? Tam właśnie widzimy, że gospodarki nie ma żadnej. Na terenie gmin jest już gospodarka, ale jest to t. zw. samorząd terytorialny. Cóż on obejmuje? Obejmuje drogi, opiekę społeczną, obejmuje oświatę i sprawy personalne. Ale wtedy musimy sobie uświadomić życie ludzkie na terenie gromad i gmin. Przecież jego nie można wtłoczyć w pojęcie dróg, opieki społecznej i spraw oświatowych. Cała gama, całe wielkie zagadnienie życia ludzkiego rozwija się na terenie gromady. Kto tam gospodaruje? Jaka tam jest organizacja? Tam właśnie w tej komórce najmniejszej a jednocześnie jakże ważnej, tam bierze początek cała struktura państwowa, która zaczyna się od rodziny. Obecnie dochodzi do Sejmu, Kiedy mówimy, że jest samorząd na terenie miast, że jest samorząd terytorialny, to wtedy dochodzimy do tego, że na terenie gromady i gminy samorządu nie ma. Jaki to może być tam samorząd? A więc na terenie jednego powiatu województwa wileńskiego za zgodą p. Premiera robiliśmy doświadczenie. Jaka tam gospodarka może być? Bierzmy rolnictwo. Jeszcze raz powtórzę, że tu jest 250 rodzin, a więc to nie jest rzecz błaha, i to wszystko są rodziny rolnicze — jedne mniejsze, drugie większe, to jest mniej więcej 10 do 15.000 hektarów ziemi. Jaka tam jest gospodarka? Żadna, Cóż oni mogą robić? Szereg można rzeczy robić dla podniesienia rolnictwa. Ja nie będę dziś powtarzał tego, a tylko powiem, że 250 gospodarstw może podnosić rolnictwo dobrze, nowoczesne systemy wprowadzać, a mogą to robić archaicznym, domowym sposobem, bo się nikt tym nie zajmuje.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#LucjanŻeligowski">Dalej weźmy spółdzielczość. Jaki ma wpływ na spółdzielczość 250 rodzin gromady, albo 3000 rodzin gminy? Nie mają żadnego wpływu.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#LucjanŻeligowski">Następnie opieka społeczna. Tutaj już mają większy wpływ dlatego, że w gminie jest wydział opieki społecznej. O tym nie będę mówił, bo wiemy, że ta kwestia tak samo niedobrze stoi. A dlaczego? Dlatego, że opiekę społeczną robią nie ci sami ludzie, nie samorządy, nie zbierają się wszyscy i nie radzą jak to trzeba zrobić, jak pomóc, jak zaradzić klęsce, ale robią to albo wydziały powiatowe, albo województwa.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#LucjanŻeligowski">A dalej kwestia domów ludowych. Jak ta kwestia stoi? Czy są domy ludowe, aby ludzie mogli tam zbierać się, gdzie byłyby biblioteki i radio, gdzie ludzie mogliby sobie czytać i mogli porozmawiać ze sobą. Jak wygląda ta kwestia na terenie gromad i gmin? Pod tym względem nie robi się nic. Dalej weźmy budownictwo. Domy gniją, trzeba budować nowe, ludzie przenoszą się podczas scalania gruntów, komasacji. Skąd wziąć na nowe domy? Dom kosztuje przeszło 1.000 zł, bardzo prymitywny zrąb. Przecież lasy państwowe daleko, a może ich tam nie ma; drzewo drogie, a lasy państwowe bardzo niechętnie idą na spotkanie. A więc ta kwestia wymaga jakiejś wspólnej pracy, wspólnego przemyślenia. Może z gliny budować? Może cegielnie budować? Ale znowu jeden nie może tego robić. Tu trzeba, żeby w tym wzięło udział więcej ludzi. A więc samorząd gospodarczy. A czy on jest? Nie ma. A więc tę sprawę zostawiamy samopas. Weterynaria, weźmy kasy bezprocentowe. Ja nie powtarzam tego, ponieważ każdy z nas bardzo dobrze rozumie ile zagadnień w jego własnym życiu jest. A więc te same zagadnienia również posiada ten człowiek, który mieszka na wsi. To wszystko razem nazywamy samorządem gromad i gmin. Tego samorządu niestety my nie zaczęliśmy jeszcze i musimy się rumienić, że my tych ludzi zostawiamy bez żadnej opieki i pomocy.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#LucjanŻeligowski">Często mówimy — sprawa ludowa. Wspominamy Żeromskiego, który powiedział, że opatrzność rzuciła na drogi polskie wielki kamień w postaci sprawy ludowej. Czy my kamień jakkolwiek usuwamy z tej drogi? Nie. Ja nie będę dotykał polityki. Sprawa ludowa, która tyle narobiła nam szkody w historii, ma dwa zagadnienia: polityczne i społeczne. Nie będę dzisiaj dotykał politycznej strony, bo jest ona bolesnym zagadnieniem i rozumiem referenta p. Wojciechowskiego, który powiedział na Komisji Budżetowej, że wszyscy jesteśmy winni temu, że te wypadki w ubiegłym roku miały miejsce. Tak samo rozumiem i p. Premiera, który powiedział, że Rząd ich nie docenił, Rząd ich nie przewidział i Rząd jest winien. Wiemy, że te słowa niełatwo było powiedzieć. Otóż nie dotykam się tej bolesnej sprawy, ale dotykam się jej jako sprawy gospodarczej. Jest ona drugą taką samą sprawą ludową samorządu gromad i gmin. Musimy się jej dotknąć, żeby potem znów nie powiedzieć mea culpa. Jak się ona przedstawia dotychczas? Czy mogę powiedzieć, że tam się nic nie robi? Nie, owszem, robi się. Kto to robi? Robi tylko jeden dział — dział rolniczy. A więc z całej tej gamy kilkunastu spraw, o których dziś pobieżnie powiedziałem, robi się jedną sprawę rolniczą. Robią to organizacje rolnicze. A więc przechodzimy teraz do organizacyj rolniczych, które nazywają się u nas organizacjami dobrowolnymi. Na przestrzeni historii, czy to podczas rewolucji francuskiej, czy to w Niemczech, organizacje dobrowolne odegrały wielką rolę. W Niemczech widzimy te organizacje dobrowolne, które były i które teraz mamy w Poznańskiem i na Pomorzu. My widzimy, że te organizacje są niemal doskonałe. Tam nie było co w nich zmieniać i te organizacje są same zadowolone z tego. Niestety, te organizacje, które zostały stworzone, szczególnie na terenie województw północno-wschodnich, są niezdrowe. Dlaczego? Wszystkie organizacje dobrowolne są potrzebne, to jest dalszy ciąg mądrej i przewidującej gospodarki, to jest jakby szczyt tej gospodarki. Bo cóż może być lepszego, jak organizacja dobrowolna? Niestety, organizacje dobrowolne mogą tylko tam się rozwijać, gdzie samorząd jest już ugruntowany. U nas, na naszych terenach zrobiło się tak, że samorządu żadnego nie ma, natomiast są t. zw. organizacje dobrowolne i tutaj powstało spaczenie całej gospodarki. Nie będę oskarżał naszych organizacyj dobrowolnych, ponieważ w nich jest bardzo dużo uczciwych, ideowych ludzi, chcę oskarżyć ten system cały, który jest niezdrowy. Organizacje te nazywały się organizacjami dobrowolnymi — i to jest błąd, dlatego, że to nie są organizacje dobrowolne. To są organizacje, które otrzymują dotacje pieniężne i które otrzymują subsydia. To nie ma cech żadnej dobrowolności. Otóż mnie się zdaje, że błędem było, że te organizacje powstały na terenie niezorganizowanego samorządu jako samoistne, samodzielne jednostki tego niewielkiego działu rolnictwa i te organizacje były subsydiowane. Oprócz subwencyj one zabierały wszystkie środki z samorządu. A więc na terenie gromad i gmin była zupełna nędza, natomiast organizacje dobrowolne robiły niedostateczną gospodarkę rolną.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#LucjanŻeligowski">Gdy dzisiaj chciałem mówić o tym zagadnieniu, rozważałem tak: przy omawianiu jakiego resortu będę o tym mówić? Czy przy omawianiu resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdyż samorząd i władza nadzorcza nad samorządem należy do resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy też przy omawianiu resortu Ministerstwa Rolnictwa? Zdecydowałem się mówić dziś o tym, ponieważ oba te resorty wchodzą tutaj w grę. W rzeczywistości bowiem stało się tak: odpowiedzialnym za samorząd musi być Minister Spraw Wewnętrznych, ponieważ w resorcie Ministerstwa Rolnictwa jest może tylko 1/20 część zagadnień, a szereg rzeczy pozostałych należy do samorządu, a więc do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, W rzeczywistości stało się jednak tak, że wszystkim tym rządzi Minister Rolnictwa, Mówię to dlatego, gdyż na terenie jednego powiatu, kiedy chcieliśmy zrobić poniekąd idealny samorząd, taki, jak należy zrobić, wówczas miałem daleko mniej sprzeciwów ze strony administracji, jak ze strony Ministerstwa Rolnictwa. Każde zarządzenie spotykało się z okólnikami Ministerstwa Rolnictwa, wskutek czego robiliśmy dwa kroki naprzód, a dwa kroki w tył i oto po dwóch latach stoimy prawie na tym samym miejscu. I oto przyszedłem do przekonania, że nasze Ministerstwo Rolnictwa idzie niedobrą drogą. Dwa przeszło lata broniłem Ministerstwa, starałem się przekonać, aby poszło drogą samorządu i kiedy w tym roku zdawało się, że jesteśmy na dobrej drodze, to przekonałem się, że znowu idziemy starą drogą dobrowolnych organizacyj. I muszę powiedzieć, że mnie osobiście żal ogarnia, ponieważ Minister Poniatowski jest bardzo rzadkim człowiekiem — może nie jedynym, może więcej jest na terenie Rządu takich ludzi, który głęboko rozumie sprawę chłopską, tylko że tak nieszczęśliwie się składa, że taką drogą chce służyć tej sprawie, która zaprzepaszcza sprawę chłopską. Powiem lapidarne przysłowie chłopskie co do organizacyj dobrowolnych, że „potulne cielę dwie matki ssie”. Otóż rzeczywiście u nas z punktu widzenia gromad i gmin wygląda tak, że to potulne cielę właśnie ma wpływ największy na Ministerstwo Rolnictwa i tym zaprzepaszcza zupełnie samorząd gospodarczy gromad. Czy na to, aby rozbudować ten samorząd potrzeba jakichkolwiek środków albo ludzi jakich nadzwyczajnych? Nie, nic z tego nie trzeba, trzeba by tylko wskazać naszej młodzieży, która teraz nie ma żadnych perspektyw, aby szła służyć na stanowiska wójtów, sołtysów, powiatowych agronomów, lekarzy, weterynarzy, inżynierów, spółdzielców itp. Wiem, że na to potrzeba setek tysięcy. Młodzi tam pójdą nie dlatego, aby przynieść jakąś kulturę miejską, nie, tego tam nie potrzeba, to byłoby nawet złe, ale aby oddać tam wiedzę, którą otrzymali za środki całego narodu. Ale to można byłoby zrobić tylko wtedy, jeżeliby samorząd zaczął funkcjonować. Słyszeliśmy — Pan Minister Poniatowski mówił, że aby doprowadzić kulturę hektara na wschodzie do poziomu kultury hektara na zachodzie, trzeba by było 1000 zł. To jest jakieś nieporozumienie. Gmina posiada 12.000 ha. Jeżeliby tak wyliczyć, trzeba było by 12 milionów dać gminie. To jakieś zawrotne sumy i żeby ich sto, dwieście razy było mniej, to nasza każda gmina stanęłaby na nogi i zaczęła gospodarzyć. Dobrze, że robimy inwestycje, to nas dumą napawa, że mamy tak dobrze rozbudowaną Gdynię, że stworzyliśmy trójkąt strategiczny, cieszymy się z tego, ale smucimy się, że tak mało zwraca się uwagi tam, gdzie ludzie mieszkają, tam, gdzie kształtuje się duch całego narodu, tam, gdzie żołnierz z największą chęcią pójdzie nas bronić, gdzie człowiek jest. Dla gminy już 5.000 robi epokę. Jak wiele mogłaby zrobić za 5000. Wzięliśmy agronoma do 15 gmin, bez żadnej pomocy choćby jednego grosza z pieniędzy rządowych, i nawet gdyby nam dawano, to nie chcemy, bo mamy ambicję zrobienia tego wszystkiego własnymi środkami, bo wtedy tylko będzie zdrowy samorząd. Nieporozumieniem jest, jeżeli mówi się o jakichś 12 milionach na gminę.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#LucjanŻeligowski">Co by trzeba było zrobić, ażeby samorząd gromad i gmin ruszył z miejsca? Ustawa samorządowa — czy ona jest dobra? Nie. A czy ona jest zła? Także nie, ponieważ nie ustawa robi historię, tylko ludzie. Na podstawie tej ustawy, jeżeliby starostowie chcieli, mogliby wszystko zrobić. Otóż naprzód ustawa. Powtóre starostowie. Nie chcę ich oskarżać, przecież to są urzędnicy, którzy będą jutro robić to, co im władze rozkażą. A jakie w danym wypadku otrzymują oni rozkazy od Ministra Rolnictwa? Otóż mi się zdaje, że tu musi powstać ta druga część wielkiej sprawy ludowej: polityka i gospodarka. Gospodarka musi tu być zdecydowana. Na terenie naszego powiatu, który chcemy teraz zorganizować, żeby był taki, jakim być powinien — po tej dwuletniej pracy widzę, że nie da się to zrobić. Ta kwestia bowiem nie decyduje się tam, a tu. Dopóki nie będzie to zadecydowane na terenie Rządu, dopóty nie będzie zadecydowane tam. Jakby to dalej zrobić? Ustawa samorządowa. A władze nadzorcze? Jeżeli by zadecydowane było pójść drogą samorządu gromad i gmin, to trzeba by przeszkolić władze nadzorcze. Nie dziwi nas, jeżeli widzimy, że dowódca kompanii, który ma objąć jutro dowództwo batalionu, szkoli się, tak samo jeżeli ma objąć dowództwo pułku, szkoli się, tak samo jeżeli ma objąć dowództwo dywizji — i to szkolenie jest zrozumiałe, aczkolwiek chodzi tylko o kilka tysięcy ludzi. Starosta ma na swoim terenie 200.000 mieszkańców. A jak chce się szkolić, to jaki ma bagaż? Ciągle jest zapatrzony w Warszawę, jaki wiatr stąd wieje.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#LucjanŻeligowski">Jeszcze jedno. Wszystkich nas dziwiło, jak to się stało, że po wojnie światowej w Niemczech, które przegrały wojnę, które miały ludność przeważnie, w 3/4 przemysłową, nie było rewolucji. I obecnie, gdy bada się te rzeczy głębiej, to widzimy, że stało się to dlatego, że był rozwinięty samorząd, że burmistrze i wójtowie byli wybieralni, pracowali, cieszyli się ogólnym szacunkiem, i jak ongiś w 70-ym roku mówiono, że nauczyciel wygrał wojnę z Francją, tak teraz Niemcy mówią, że rewolucja nie wybuchła dlatego, że mieli ugruntowany samorząd.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#LucjanŻeligowski">Otóż tego ugruntowanego samorządu u nas nie ma i my musimy go stworzyć. I dlatego zgłaszam następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#LucjanŻeligowski">„Sejm wzywa Rząd do zaprzestania pracy nad podniesieniem gospodarki mas rolniczych za pomocą dotowanych i subsydiowanych organizacyj, szczególnie na terenie województw północno-wschodnich, i do zapoczątkowania gospodarki, opartej na samorządzie gromad i gmin wiejskich”.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#LucjanŻeligowski">Teraz przechodzę do drugiej sprawy. Na jednym z ostatnich posiedzeń powiedziałem, że otrzymałem list od kilkunastu posłów z Komisji Wojskowej, w którym mówią, że wobec różnicy poglądów na rolę Wodza Naczelnego nie mogą współpracować ze mną. O dalszych wypadkach nie mówię, A więc dwa różne poglądy na rolę Wodza Naczelnego. Ja wtedy powiedziałem o swoim poglądzie. Ten pogląd jest oparty na naszej Konstytucji. Wszyscy wiemy, jak wielką rolę odgrywa w życiu narodu Wódz Naczelny. Wiemy obecnie, kiedy walczą narody, jak wszystko musi być zorganizowane dlatego, aby całe życie narodu pchnąć do zwycięstwa. Nie ma ani maleńkiej fabryczki, ani żadnego stowarzyszenia ludzi, które by nie miało wyznaczonego celu, co będzie robić podczas wojny. A więc jak wielka jest rola Wodza Naczelnego, jak naród cały musi być do tego przygotowany i zorganizowany. Mam wrażenie, że do tego miejsca my się schodzimy z tymi 17 posłami, którzy ten list napisali. A gdzie się te drogi rozchodzą? Czy rzeczywiście one się rozchodzą? Zdaje mi się, że tak jest. W tym miejscu te drogi się rozchodzą. Szkoda wielka, bardzo żałuję, że nie wiem, jak się te drogi rozchodzą, bo ja mój światopogląd wypowiedziałem i chciałbym, żeby i tych 17 posłów podpisanych powiedziało: rozchodzimy się ot w tym miejscu; Pana pogląd jest taki, a nasz pogląd jest taki. Jeżeli któryś z obecnych tu Panów Posłów zechce zabrać głos i powiedzieć, gdzie uważa, iż nasze światopoglądy się rozchodzą, to ja chętnie natychmiast ustąpię mu miejsca, wysłucham i wtedy będę oponował, jeżeli między nami będą różnice. Obecnie jest jedna droga, o której ja mówię, a więc Konstytucja, art. 63 Konstytucji, a więc dekret Pana Prezydenta z 5 maja 1936 r., gdzie wszystko jest przewidziane, i tylko należy wykonać z jak największą kategorycznością i skrupulatnością. A drugi światopogląd — jaki? Jeżeli ktoś z Panów zechce udowodnić, ja natychmiast ustąpię, niech powie gdzie się mylę. Jeżeli to nie nastąpi, to będę sam myślał o tej drugiej drodze, o tym drugim światopoglądzie, o tej różnicy. A więc jeżeli nie ma nikogo, ktoby zabrał głos, to ja sam powiem. Mnie się zdaję, że obecnie stoimy na rozstajnych drogach. Jedna droga to jest droga Konstytucji, druga droga — różnie ją nazywają — jedni dyktaturą drudzy totalizmem, trzeci wodzostwem. Daleki jestem od myśli, aby powiedzieć, iż te wszystkie drogi są złe. Nie. My widzimy na całym święcie, we Włoszech, w Niemczech zupełnie inne rządy, które doprowadziły do nadzwyczajnych wyników. A u nas? Ja chcę tylko, ażebyśmy nie byli w fałszywej sytuacji, bo nic gorszego nie ma na świecie, kiedy jest fałszywa sytuacja, kiedy jedno się mówi, a drugie robi. Otóż są dwie drogi: albo pójdziemy drogą Konstytucji, albo pójdziemy drogą….</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#komentarz">(Głos: Demokracji.)</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#LucjanŻeligowski">...czy to będzie nazywać się dyktatura, czy totalizm, czy wodzostwo, ja nie wiem. Każdy z nas rozumie, co to jest, to jest ponad Konstytucją zorganizowany naród. Otóż ja w swoim sumieniu wybrałbym pierwszą drogę, bo czym można usprawiedliwić, jeżelibyśmy wstąpili na tamtą drogę? Usprawiedliwić tym, że na wschodzie i na zachodzie są państwa totalne, że to są wielkie góry, które się wznoszą nad naszymi głowami, i czy nie należy i nam może to samo zrobić, bo my będziemy się przeczulać nad Konstytucją, a jednocześnie nad nami to wszystko się dzieje. Bo czym totalizm grozi? Przecież to jest totalizm carski, dawny, dalszy ciąg carskiego totalizmu, oparty na upośledzeniu narodu. Czy to może być jakimkolwiek wzorem dla nas? Nie! Totalizm na zachodzie. A więc wielki naród, który stał na najwyższym szczeblu cywilizacji, jak Niemcy, przegrał wojnę. Dziś szukają na terenie międzynarodowym swego miejsca, wielkich linii. Przecież oni nie będą tam mówić o samorządzie. Tam u nich było to jeszcze wtedy, kiedy Fryderyk Wielki robił przegląd kompostów po wioskach. Sto lat temu. A więc ani jedni, ani drudzy nie mogą być nam wzorem. Jedni dlatego, że nie możemy się z nimi porozumieć i nie chcemy. To nieszczęśliwy naród. W stosunku do drugich jesteśmy jeszcze opóźnieni, musimy dorabiać, musimy doganiać ale nie drogą totalizmu, nie drogą dyktatury, tylko drogą samorządu, drogą pobudzenia narodu. Naród nasz jest zdolny, chce pracować, ale ma nieurządzone życie. Czyż mamy na to nieurządzone życie nałożyć obręcze totalizmu? Do czego wtedy dojdziemy?</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#LucjanŻeligowski">A więc ani jeden wzór nam nie pomoże, ani drugi. My jesteśmy sobą. Często słyszymy o tym, że naród polski można podnieść tylko drogą wolności, drogą silnej władzy. Kto był w gromadzie i gminie, wie, z jakim utęsknieniem oni mówią, że chcą silnej władzy i to, co zdaje się nam, że władza jest silna, to oni na wsi mówią: „cóż to za władza, tu ukradł, tam zabrał, to chyba nie ma żadnej władzy. A w gazetach tylko piszą, że kradną, to oni nam wszystko rozkradną, to tam władzy żadnej nie ma”. Mówią jeszcze, że Marszałek zostawił swoją linię, jak dalej w Polsce musi być. Ciągle bardzo żałuję, gdy mówimy o Marszałku tam, gdzie nie trzeba, ciągle używamy Jego imienia, żeby poprzeć swoje wywody. Bardzo żałuję, że ja to robię, ale muszę odpowiedzieć: Marszałek mógł być dyktatorem, ale nie chciał, mówił: Jeżeli ja będę dyktatorem, to będzie 50 małych dyktatorów w każdym mieście. I widzimy, że Marszałek ciągle szukał form prawnych. Nawet w najcięższych chwilach w 1926 r. na drugi dzień szukał formy prawnej, żeby prawo weszło w życie.</u>
          <u xml:id="u-30.19" who="#LucjanŻeligowski">Widzimy drugi etap, widzimy Blok Bezpartyjny. Przecież jak wiemy, tworzyli go idealiści. Wiemy, jakie szlachetne zamiary były położone u podstaw Bloku, a jednocześnie wiemy, co się robiło w dołach, ile goryczy nalano do serc ludzkich niepotrzebnie i ile ucierpiała na tym idea państwowości. Wielka była zasługa pułkownika Sławka, który natychmiast po powstaniu Konstytucji rozwiązał Blok. I gdyśmy dalej to robili, toby już tych form, które były w Bloku, było mało, już by trzeba było silniej to zrobić. A więc całe nasze urządzenia państwowe — to o czym mówimy, ten brak samorządu, to wszystko byłoby już zostawione, nałożono by obręcze na jedno całe pokolenie.</u>
          <u xml:id="u-30.20" who="#LucjanŻeligowski">A jakby to wyglądało, to możemy mieć pojęcie po tym małym wypadku, który stał się na Komisji Wojskowej. Ja bardzo się cieszę, że to się stało, ponieważ to jest bardzo poglądowe. A więc inne zdanie — i my nie możemy współpracować. I to się dzieje tutaj, na terenie Sejmu, Gdzieś, jakiś człowiek wypowiada małą krytykę, a jakiś komendant policji może powiedzieć, że on jest przeciw obronie państwowej. Czyż w tym nie ma niebezpieczeństwa jakiegoś gnicia moralnego?</u>
          <u xml:id="u-30.21" who="#komentarz">(Wicemarszałek Schaetzel sygnalizuje, że czas przemówienia upłynął.)</u>
          <u xml:id="u-30.22" who="#LucjanŻeligowski">Panie Marszałku, czy mogę mówić dalej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#TadeuszSchaetzel">Czy Panowie Posłowie się zgadzają?</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy.)</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#TadeuszSchaetzel">Panie Pośle, proszę kontynuować przemówienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#LucjanŻeligowski">Ani w tych warunkach, jakie istnieją na wschodzie i zachodzie, ani w warunkach testamentu Marszałka. A może to w psychice narodu tkwi? Nie. Naród polski tęskni do pewnej niezależności umysłowej. Nigdy nie chce iść zanadto daleko, ja znam sfery rolnicze, chłopskie, a wiemy, co się dzieje w umysłach naszej inteligencji. A więc, zdaje mi się, nigdzie i niczym nie można wytłumaczyć naszego dążenia do form innych poza Konstytucją.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#LucjanŻeligowski">I jeszcze jedno. Korzystam z tego, że jestem przy głosie i chcę powiedzieć wszystko do ostatka, co myślę. Często się zdaje, że nasza Konstytucja nie jest doprowadzona do końca. Nie dawniej jak dziś słyszeliśmy o doktrynie państwowej. Tak jest, Państwo musi mieć wielkie linie, wielkie fale. Idzie życie codzienne, ale są oprócz niego wielkie fale. A więc kto dba o te fale i kto je daje? Czy my możemy dać jako Sejm? Nie. Owszem, my Rządowi możemy powiedzieć, co się dzieje w okręgach wyborczych, możemy powiedzieć, jak idzie gospodarka, co ludność mówi, co się nam zdaje, ale czy my jesteśmy wykładnikiem wielkiej fali? Może ktoś się znajdzie, ale na ogół nie. Czy to może dać Senat? Tak samo nie. Proszę sobie wyobrazić. Jeżeli jest gromada, to tam jest rada gromadzka. Jeżeli jest gmina, to tam jest rada gminna. Jeżeli jest powiat, to rada powiatowa, wojewódzka. Wreszcie Rząd ma Sejm i Senat. A kogo ma Prezydent?</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#komentarz">(Głos: Cały naród.)</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#LucjanŻeligowski">Ale jak ten naród powie, co się dzieje? My mówimy o tych wielkich falach. Nie było by naturalnym, gdyby dzisiaj jeden minister przyszedł i powiedział, że wszystko to, co robił tamten minister, było złe, a tylko to, co on robi, jest dobre. Przyszedłby jutro rząd nowy i powiedział, że to, co robił rząd poprzedni, było złe, a to, co on robi, jest dobre. Pójdźmy dalej, w takiej sytuacji może być i Pan Prezydent. Więc gdzie jest fala, gdzie są te wielkie linie państwowe, kto o nie dba? Kto ich pilnuje do pewnego stopnia, kto je zwiększa? Na to mi można odpowiedzieć: stronnictwa polityczne. Owszem, może, ale może tego i nie być. Bardzo często używa się słowa „konsolidacja”. I czujemy, że ta konsolidacja szczególnie obecnie byłaby potrzebna. Jak dojść do tej wielkiej konsolidacji, do konsolidacji wielkich linii, nie do konsolidacji jakiejś małej, ale do wielkiej?</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#LucjanŻeligowski">Mnie się zdaje, że jeżeli, jak mówiłem, wszyscy mają radę, każde stowarzyszenie, każda instytucja ma swoją radę, to trzeba prosić P. Prezydenta, ażeby i on zwołał radę. Skończę swoją myśl, jeżeli powiem, jak tę radę wyobrażam sobie. Kto do niej miałby wejść? Powiedziano mi: Tego nie ma w Konstytucji. Owszem, tego nie ma. Ta rada nie byłaby jakimś urzędem. Ja wyobrażam sobie, że do tej konsolidacji narodu mogliby być zaproszeni: najwyżsi dostojnicy kościoła — 1) ks. Prymas Hlond i ks. arcybiskup Kakowski, 2) b. prezydent Wojciechowski,</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#LucjanŻeligowski">3) Marszałek Śmigły Rydz, 4) Marszałkowa Piłsudska, 5) Ignacy Paderewski, 6) Roman Dmowski,</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#komentarz">(Głos: Nie przyjąłby.)</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#LucjanŻeligowski">7) Wincenty Witos,</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Wojciech Korfanty!)</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#LucjanŻeligowski">8) Walery Sławek.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#komentarz">(Głos: W dobrym towarzystwie by się znalazł.)</u>
          <u xml:id="u-32.12" who="#LucjanŻeligowski">9) Franciszek Bujak, 10) Marian Zdziechowski; bardzo chętnie widziałbym kogoś spośród socjalistów, przypuszczam, że 11) Niedziałkowski.</u>
          <u xml:id="u-32.13" who="#komentarz">(Głos: Lepszy byłby Lieberman. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-32.14" who="#LucjanŻeligowski">To Pan może go zaprosić; prawdopodobnie będą jeszcze inne projekty, w takim razie będzie Pan mógł go poprosić…, 12) marszałkowie Sejmu i Senatu, 13) Aleksander Świętochowski, 14) Artur Górski, 15) gen. Kazimierz Sosnkowski, 16) Maciej Rataj.</u>
          <u xml:id="u-32.15" who="#LucjanŻeligowski">Mówią mi, że ci ludzie nie mogą usiąść za jednym stołem,...</u>
          <u xml:id="u-32.16" who="#komentarz">(Głos: Już siedzieli!)</u>
          <u xml:id="u-32.17" who="#LucjanŻeligowski">...a mnie się zdaje, że właśnie są to ludzie, którzy siądą za jednym stołem tam, gdzie idzie o interes Polski. Polska przeżyła dużo przez ten okres czasu, dużo się nauczyła i bardzo dużo zrozumiała.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#TadeuszSchaetzel">Czy Pan Sprawozdawca przyjmuje zgłoszoną rezolucję?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#ZygmuntAdamSowiński">Tak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#TadeuszSchaetzel">Rezolucja p. generała Żeligowskiego będzie przegłosowana razem z innymi rezolucjami po uchwaleniu ustawy skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#TadeuszSchaetzel">Przed zarządzeniem 15-minutowej przerwy na zasadzie art. 38 regulaminu udzielam głosu p. pos. Duchowi w sprawie osobistej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#KazimierzDuch">W związku z uwagami posła Kopcia, skierowanymi do mnie w sprawie ordynacji wyborczej, pragnę złożyć następujące oświadczenie.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#KazimierzDuch">W komunikacie dla Klubu Sprawozdawców Parlamentarnych, zredagowanym pośpiesznie, w zdaniu wyjaśniającym, że żaden projekt zmiany obecnie obowiązującej ordynacji wyborczej nie ma najmniejszych szans przejścia w parlamencie, opuściłem słowa „w obecnej sesji”, uważając, że to jest samo przez się zrozumiałe w związku z następnymi zdaniami. Ponieważ zostało to mylnie zrozumiane, iż Sejm w ogóle tą sprawą nie chce się zajmować, uważam za swój obowiązek wyjaśnić, że tak nie jest. Z opinii kolegów, z którymi na ten temat rozmawiałem, wyciągnąłem ten wniosek, że ta sprawa jest nieaktualna na obecnej sesji, gdyż poza budżetem Sejm ma do przepracowania bardzo dużo projektów ustaw, między innymi projekt ordynacji wyborczej dla większych miast, nad którym rozwinie się prawdopodobnie szeroka dyskusja, mogąca przynieść wiele materiału dla dyskusji nad ordynacją wyborczą do Sejmu. Argumenty te przekonały mnie. Wcale jednak z tego nie wynika, aby nastrój większości członków tej Izby, jak mogę przypuszczać, był przeciwny rozpatrzeniu w czasie późniejszym ordynacji wyborczej do ciał ustawodawczych, o ile odnośne projekty, dostosowane do ducha obowiązującej Konstytucji, zostaną przedłożone.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#KazimierzDuch">Przykro mi, że mimowoli naraziłem moich kolegów na tak niesłuszny zarzut i razem z nimi biorę pełną odpowiedzialność za przeniesienie tej sprawy z sesji obecnej na czas późniejszy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#TadeuszSchaetzel">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 18 m. 32 do godz. 18 m. 59.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#StanisławKielak">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Pełczyńska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WandaIzabelaPełczyńska">W dziejach Państwa Polskiego na przestrzeni wieków zarysowuje się jako dominująca prawda to, że życie Państwa Polskiego kształtuje się w atmosferze walki.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Od zachodu mamy napór zachłannego świata germańskiego, od wschodu — destrukcyjny i niwelujący nacisk Moskwy. W momencie odzyskania niepodległości wraz z przejęciem dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej przejęliśmy i nakaz tej walki. Wyrazem widomym zmagań, trwających w ciągu stuleci, jest zmienność granic Państwa Polskiego. Na przestrzeni kilkuset lat Polska potrafiła z małego Państwa piastowskiego, nieprzekraczającego rozmiarami 1/3 części dzisiejszej Polski, urosnąć w potężne imperium, oparte o Witebsk, Smoleńsk i Morze Czarne, imperium wielokrotnie większe od Polski dzisiejszej, by potem pod koniec XVII wieku zacząć kurczyć się stopniowo, aż do tragicznego momentu całkowitej utraty swej organizacji państwowej. W miarę kurczenia się granic Rzeczypospolitej w jakimś nieprawdopodobnym postępie geometrycznym rosła powierzchnia Rosji, która w XV wieku jeszcze liczyła tylko 400.000 wiorst kwadratowych, by w r. 1914 liczyć już 23.000.000 wiorst kwadratowych. Psychikę narodu musimy zatem wykuwać w poczuciu konieczności organizowania tej walki, która była, trwa i będzie.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Każda walka, o ile ma być zwycięska, wymaga jasno określonego celu, wymaga wizji, w imię której żyje się i umiera. Epoka, pozbawiona celu, zakrojonego na wielką miarę, pozbawiona mitu, traci swój sens i swoją wielkość. I jeżeli ogarnia nas lęk, że nie widzimy dzisiaj w społeczeństwie polskim w wielkim stylu aktywizmu, że obserwujemy raczej gnuśnienie ducha, rozumu i woli, to szukać tego trzeba w bezprogramowości naszego życia państwowego.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Kwestia obrony granic jest dla mnie elementarnym obowiązkiem, nie programem. Walka z naporem dwóch sił działających od zachodu i wschodu jest elementem stałym nie tylko naszych dziejów, ale i tych państw i narodów, które zamieszkują wielką przestrzeń Europy od Bałtyku aż po Morze Czarne. Polska desygnowana jest na to, by stać się inspiratorem i regulatorem wielkiej pracy konstruktywnej na wschodzie Europy. Polsce przypada rola główna w pracy nad budowaniem na tej przestrzeni Europy tamy, stawiającej czoło zalewowi fal, ciągnących od wschodu, oraz budowania bastionu kultury zachodniej, uniwersalnej, chrześcijańskiej, wyrastającej ze źródeł narodowych, opartej o wolnego człowieka, o wolne i niepodległe organizmy państwowe. W tej pracy, która leży przed nami, rysuje się wizja wielkości Rzeczypospolitej. Wywodzimy tę wizję z idei jagiellońskiej i z ducha Józefa Piłsudskiego.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Tak rozumiem imperializm polski, tak rozumiem nasz cel ofensywny, tak rozumiem naszą ideę desygnującą Polskę na walkę twórczą. Zagadnienie roli Polski na wschodzie jest właściwie najbardziej dalekosiężnym zagadnieniem Rzeczypospolitej i łączy się z najistotniejszym rozumieniem polskiej racji stanu.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#WandaIzabelaPełczyńska">I jeżeli teraz od tej roli historycznej, do której od wieków powołana była Polska, obrócimy oczy ku rzeczywistości, to ogarnąć nas może lęk przed dysproporcją między zadaniem, które stoi przed nami, a zrozumieniem tych spraw w społeczeństwie polskim. Nasz poziom nacjonalistycznego myślenia, i to zarówno ludzi „opozycji”, jak i wielu ludzi „obozu”, jakże daleko odskoczył od prawd, których uczą nas reminiscencje przeszłości. Nasze państwowe aspiracje zaczynają maleć, pomniejszać się. Hałaśliwość i agresywność nacjonalistyczno-demagogicznych frazesów, obiegających na powierzchni życia politycznego, nie przesłonią ich wewnętrznej małości.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Rzuca się więc na fale ludzkich umysłów i serc jakże łatwo chwytliwe hasło uprzywilejowania narodu polskiego kosztem, czy też w stosunku do innych obywateli Państwa Polskiego. Oto jesteśmy świadkami, jak przez elementy bezspornie patriotyczne przeszczepiany jest odblask czegoś obcego, dokonywane jest jakieś złe, lekkomyślnie podjęte naśladownictwo, przyjmowana jest jakaś niebezpieczna sugestia, która zaczyna wdzierać się do naszego życia narodowego. W myślenie polskie przeszczepia się argumentację nie polską, która narzuca nam stosowanie takich metod, takich restrykcyj i ograniczeń w stosunku do przeszło 30% obywateli nie polskiej narodowości, jakie w Niemczech stosuje się do 11/2 czy 2% ludności nie niemieckiej. Żądanie od Rządu, by różniczkował polskich obywateli na obywateli polskiej i obcej krwi, może jedynie osłabić Państwo Polskie. Rzucanie tych obcych przyimportowanych haseł wytwarza w naszym społeczeństwie jakąś psychozę strachu przed wszechstronnym rozrostem siły naszych mniejszości, zwłaszcza ukraińskiej, stąd apel do Państwa, by nas wzięło w obronę, podniosło do godności obywateli wyższej klasy, by wreszcie wyręczyło nas w obronie polskości. Tymczasem powiększanie własnego potencjału narodowego da nam wtedy tylko rezultaty, jeżeli prowadzone będzie przy maksymalnym wysiłku ze strony narodu polskiego i przy minimalnej pomocy ze strony Państwa. W pracach tych winien istnieć tylko element pozytywny, twórczy, a nie negatywny, który zawsze w rezultacie daje destrukcję. Wykonywaliśmy chlubnie tę pracę pozytywną przed rokiem 1918. Dlaczegóż nie stać by nas było na nią dzisiaj? Powtarzam jasno i wyraźnie: polska ekspansja musi iść naprzód, wzrastać w siły i wzmacniać polski stan posiadania zarówno materialnego, jak i duchowego. Ale polska ekspansja i rozrost polskości — to nie jest równoznaczne z mnożeniem i stwarzaniem w ramach Państwa Polskiego jego przeciwników i wrogów tam, gdzie trzeba stwarzać sojuszników i wiernych obywateli. Realnie pojęte dobro Rzeczypospolitej każę nam wiązać z Polskim Państwem budzące się świadomości narodowe, by je można było zapisać na plus w tej rozgrywce ze wschodem, która stanowi treść dziejów Rzeczypospolitej. I ten pogląd na sprawę naszych mniejszości, zamieszkujących wschodnie ziemie Rzeczypospolitej, jest istotnie polski, jest oparty na najlepszych wzorach historii i najpiękniejszych tradycjach, które wiodły nas do zwycięstwa i do potęgi.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Polska polityka państwowa ma rozległe możliwości wiązania ludności ukraińskiej, białoruskiej i litewskiej z Rzecząpospolitą i to w sposób najbardziej istotny i najbardziej trwały. Polityka gospodarcza, inwestycyjna, oświatowa, wyznaniowa może kierować ich narastającą świadomość narodową ku tym formom, które mieszczą się w granicach naszej państwowości. To zależy przede wszystkim od nas, nie tyle od nich, ile właśnie od nas.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Jesteśmy z tym życiem na naszych kresach wschodnich od Dzisny aż po Zbrucz związanie choć w wielu wypadkach to życie nie jest polskie. Czujemy jego bliskość, czujemy jakiś chwytający nas za serce sentyment, poczucie braterstwa, narastającej przez wieki wspólności. Czujemy dyktowaną nam głosem instynktu zapowiedź wspólnych losów, wspólnych walki i wspólnych zmagań, które nas czekają, a które wizja przyszłej Polski każę nam ubierać w barwy zwycięstw i chwały. Czujemy zdrowym instynktem, że oto razem mamy budować w wielkim wysiłku ducha fundamenty pod olbrzymie dzieło, które zapewni nam wpływ na bieg rzeczy i poza naszą granicą wschodnią, Ale dlatego właśnie trzeba ponad hałas krótkowzrocznych frazesów i zawołań podnieść głos ukazający dalsze plany i trudniejsze do wykonania zadanie, ale wtedy trzeba sobie powiedzieć, że jeżeli likwiduje się szyldy ukraińskie lub zabrania śpiewania na audycjach radiowych pieśni białoruskich, że jeżeli za zbrodnię stanu niemal uważa się sprawę dopuszczenia Ukraińców do posad państwowych, to się tym w żadnym razie nie służy mocarstwowym aspiracjom Państwa Polskiego i ludzie, którzy to czynią, muszą być odsunięci od odgrywania znaczniejszej roli w aparacie państwowym.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#WandaIzabelaPełczyńska">A teraz sprawa druga. Na całym świecie, a więc i w Polsce, coraz bardziej decydującą rolę zaczyna odgrywać zagadnienie organizowania wielkich ruchów masowych. Czyż można sobie wyobrazić, że osiągnięcie celów, wyrastających poza ramy bieżącego dnia, da się osiągnąć przy całkowitej bierności mas, wbrew ich woli, lub choćby tylko wbrew ich nastrojom?</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Cechą znamienną współczesnego życia państw europejskich jest właśnie to, że do walki o losy i przyszłość, o formy strukturalne tych państw wciągane są szerokie masy obywateli, w których pobudza się i urabia świadomość ich roli i ambicję czynnej postawy w budowaniu potęgi państwa. Czyżby tylko w Polsce postawa czynna mas w stosunku do Państwa wyrażała się jedynie w służbie wojskowej i w płaceniu podatków?</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Dlaczego chcemy, by Rząd miał nie tylko program polityczny i gospodarczy, ale by miał i program społeczny. Albowiem drugim charakterystycznym momentem rzeczywistości jest zaostrzenie problemów społecznych i ich coraz poważniejsze napięcie nie tylko u nas, ale i na całym świecie. Sprawy przebudowy społecznej w Polsce muszą być załatwione za cenę największych i długotrwałych ofiar ze strony całego społeczeństwa, a zwłaszcza ze strony społeczeństwa posiadającego dobra materialne. Naturalną linią podziału, którą widzę przebiegającą poprzez rzeczywistość polską, jest linia podziału na zwolenników i przeciwników tego lub innego mniej lub więcej radykalnego programu społecznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Krukowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#RomanStanisławKrukowski">Wysoki Sejmie! Poprawa gospodarcza, którą z podziwu godną wytrwałością przeprowadza p. Wicepremier, objęła wszystkie niemal dziedziny naszego życia. Rolnictwo dźwiga się ze swojej nędzy i już zdołało odbudować swój dochód społeczny w wysokości 30%. Przemysł przeżywa wprost gorączkę złota, rozbudowując się w ten sposób, że już poszczególne przemysły przekroczyły wskaźniki z 1928 r. W ślad za tym idzie rzemiosło i handel, które również przeżywają ożywienie w związku z poprawą gospodarczą. Liczba bezrobotnych spadła o 130.000 i ciężar ich utrzymania spadł również z bark Państwa czy samorządu. Samorządy poprawiają swoje finanse, a w dodatku Rząd już wystąpił z ustawami, które mają w sposób trwalszy zaspokoić potrzeby samorządów pod względem finansowym i gospodarczym. Sytuacja ta sprawia, że pozycje głównych dochodów państwowych wzrastają i to wzrastają bardzo pokaźnie.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#RomanStanisławKrukowski">Wezmę rok 1936/37 jako rok wyjściowy tej poprawy, gdyż jest to pierwszy rok preliminarza bez deficytu, preliminarza, który stworzony został już przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego. Otóż jeżeli porównam dochody preliminowane na rok 1938–39 z dochodami zapreliminowanymi na rok 1936/37, to w zasadniczych podatkach zauważyć się daje bardzo znaczny wzrost. I tak: podatki bezpośrednie wzrosły z 656 milionów na 751 milionów, czyli o 95 milionów, pośrednie ze 170 na 195 milionów zł, czyli o 25 milionów zł. Cła wzrosły z 90 milionów na 175 milionów, czyli o 85 milionów. Opłaty stemplowe z 77,5 milionów na 88,5 milionów, czyli o 11 milionów zł. Razem więc te tylko źródła, nie mówiąc już o innych, dały wzrostu 216 milionów zł. 2e wzrost ten będzie jeszcze wyższy, przewiduje to p. sprawozdawca generalny, który zaznaczył, że w ogóle obrót opodatkowany podniósł się z 13,5 milionów do 21,6 milionów, czyli o 60%, Przypuszczać więc należy, że nawet sumy dochodów, przewidziane na przyszły rok, pójdą w górę.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#RomanStanisławKrukowski">Otóż wszyscy oczekiwali, a zwłaszcza oczekiwał świat pracy, że wydatki będą dociągnięte do wzrostu dochodów i zamkną się w granicach 216.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#RomanStanisławKrukowski">Tymczasem w tym wspaniałym lesie cyfr, który przedstawia preliminarz na rok przyszły, jest jedna sucha gałąź, na której wisi pracownik państwowy i samorządowy. Mam na myśli podatek specjalny. Wszyscy pracownicy państwowi, samorządowi i prywatni przypuszczali, że skoro dochody wzrosły o 216 milionów zł, to przecież nie trzeba będzie dla równowagi budżetowej uciekać się jeszcze do podatku specjalnego, który w przyszłym budżecie figuruje w ogromnej cyfrze 104 milionów zł, a który mają wpłacić tylko właśnie najsłabsi ekonomicznie pracownicy państwowi. W ciągu dwóch ostatnich lat pracownicy państwowi zapłacili podatku specjalnego z górą 400 milionów zł i to ich wyczerpało do reszty. Położenie ich nigdy nie było świetne. Kryzys zrujnował ich budżety domowe; ciągłe obniżki pensyj, słynna ustawa uposażeniowa, udział w szeregu pożyczek, doprowadziły rodziny pracownicze do rozpaczy. P. Wicepremier w swoim exposé powiedział, że żadnych nowych obciążeń dla świata pracy nie należy przewidywać. A przecież, skoro podatek specjalny miał wygasnąć w dniu 31 marca 1938 r., a został przewidziany na rok 1938/39, to jest on dla świata pracy nowym podatkiem. Oświadczam, że podatek ten jest najbardziej znienawidzonym podatkiem przez świat pracy. A muszę dodać, że przedłuża go się w chwili, kiedy koszty utrzymania poszły szalenie w górę. P. generał Kasprzycki stwierdził na Komisji Budżetowej, że kredyty na utrzymanie ludzi i inwentarza żywego należy podnieść w budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych o 18% wskutek wzrostu drożyzny. Tymczasem nic się nie robi, aby polepszyć położenie świata pracy. A miałoby to wielkie znaczenie moralne dla tych szerokich mas pracowniczych, które dźwigają administrację publiczną na swych barkach. Nie można wymagać sprawności w pracy od ludzi, którzy o niczym innym nie mogą myśleć, jak tylko o związaniu końca z końcem. Jest to powszechnym zjawiskiem, że na, drugi, trzeci dzień po pierwszym pracownicy są bez pieniędzy. Jeżelibyśmy zapatrywali się na budżet pod kątem zaspokajania potrzeb, to rozumie się, doszlibyśmy do wniosku, że potrzeby te są miliardowe. Słyszeliśmy tu, że Ministerstwo Komunikacji potrzebuje 488 milionów zł na nowe lokomotywy, na rozbudowę sieci. Inne resorty mają tak samo wielomilionowe potrzeby. Ale przecież rozumując w ten sposób, doprowadzilibyśmy budżet do 5 miliardów i wciąż te 100 milionów podatku specjalnego musiałyby być utrzymywane. Przecież to musi się raz wreszcie skończyć. Skoro już bez podatku specjalnego równowagę budżetową osiągnęliśmy, to go nie należy nadal przewidywać. Nie widzimy zasady sprawiedliwości społecznej w całej konstrukcji preliminarza budżetowego. A przecież życie złamało zasadę podatku specjalnego na terenie przedsiębiorstw państwowych i monopoli, które zwracają ten podatek swym pracownikom; tymczasem jeżeli chodzi o pracowników administracyjnych lub nauczycieli, to sprawa stanęła na martwym punkcie i z miejsca jej nie można ruszyć.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#RomanStanisławKrukowski">W nielepszym od pracowników państwowych, a nawet w gorszym od nich położeniu znajdują się pracownicy samorządowi. Tutaj dekret o podatku specjalnym przeżywał całą ewolucję, bo pierwotnie wpływy z tego podatku miały iść na równowagę budżetu państwowego, później zostały przekazane samorządom, a samorządy pod naciskiem swoich pracowników zaczęły im zwracać ten podatek pod postacią pożyczek. Ostatnio w grudniu r. z. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uznało, że należy uporządkować tę sprawę i tam, gdzie można, udzielać pracownikom gminnym zaliczek do wysokości podatku specjalnego. Jest to do pewnego stopnia omijanie ustawy, która już jest nieżyciowa na różnych terenach. W ogóle, jeżeli chodzi o teren samorządu, to ustawa ta tak zwyrodniała, że podatek specjalny stał się podatkiem dla instytucyj bankowych, jak np. dla K. K. O., które pobierają od swoich pracowników ten podatek i zużywają na swoje potrzeby. Dlatego też jest wielki czas, aby tą sprawą się zająć i wreszcie raz z nim skończyć, na co pozwala poprawa gospodarstwa państwowego, samorządowego i prywatnego. Czas, powiadam, skończyć z tym podatkiem, który jest znienawidzony wśród ludzi pracy, Musi wreszcie zatriumfować w praktyce ta zasada sprawiedliwości społecznej, która została naruszona w budżecie na rok przyszły. Dlatego będę głosował przeciw art. 12 ustawy skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Franciszek Szymański.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#StanisławKielak">P. Fr. Szymański. Wysoka Izbo! Budżet, który Wysoka Izba ma uchwalić, nie odzwierciedla ani nie uwzględnia tych wszystkich potrzeb i zadań, jakie stoją przed społeczeństwem i Państwem. Nie uwzględnia on wielu potrzeb i konieczności państwowych, jak i ogólnonarodowych.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#StanisławKielak">Nie idzie on po linii tych dążeń do sprawiedliwości społecznej, o której kilka razy wspominał p. Premier Sławoj Składkowski. Mimo niewątpliwych wysiłków Rządu w kierunku gospodarczego podniesienia kraju i postępującej powolnej poprawy koniunktury gospodarczej naszego Państwa, nie ma jeszcze powodu do optymizmu, bo rzeczywistość polska jest bardzo ponura. W naszych polskich warunkach wymagane są nadzwyczajne środki i wysiłki celem podciągnięcia wzwyż gospodarki polskiej i poprawy bytu szerokich rzesz ludności robotniczej, pracowniczej i biednej ludności wiejskiej, tej ludności, szczególnie robotniczej i wiejskiej, która nie ma żadnych podstaw bytu i utrzymania.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#StanisławKielak">W imię tej sprawiedliwości społecznej, do wprowadzenia której winien przykładać rękę zarówno Rząd jak i parlament, winniśmy już dzisiaj myśleć o przebudowie dzisiejszego wadliwego ustroju gospodarczego Państwa naszego. Społeczeństwo pokładało i jeszcze dziś pokłada wielkie nadzieje w planach inwestycyjnych Rządu. Wie ono, że plany, jakie Rząd Rzeczypospolitej Polskiej przedłożył, są realizowane i że Rząd robi wysiłki w kierunku stworzenia nowych warsztatów pracy, dania zatrudnienia i stworzenia podstaw egzystencji tym, którzy ich dotąd nie mają, a są bez pracy i środków do życia. Jednak to, co się u nas robi pod względem gospodarczym, tylko w bardzo małym stopniu odpowiada naszym potrzebom. Cóż będzie, gdy za rok lub dwa lata nie zmniejszy się liczba bezrobotnych, nie podniesie się u nas stopa życiowa, gdy nie damy naszej dorastającej młodzieży zatrudnienia? Czy ta ludność będzie miała jeszcze czekać, i to cierpliwie, na poprawę stosunków gospodarczych? Zawód społeczeństwa i szerokich rzesz, wyczekujących zatrudnienia, sprawiedliwych i słusznych plac i tej sprawiedliwości społecznej, może bardzo ujemnie oddziałać na interesy Państwa i narodu.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#StanisławKielak">P. Wicepremier i Minister Skarbu Kwiatkowski w swoim przemówieniu w tej Wysokiej Izbie dnia 1 grudnia 1937 r. podniósł, że liczba zarejestrowanych bezrobotnych zmniejszyła się w r. 1937 w stosunku do lat poprzednich o 250.000 osób. Cyfrom wówczas podanym przez p. Ministra Skarbu nie mam zamiaru przeczyć, jednak te obliczenia różnych biur niezawsze są zgodne z istotnym stanem rzeczy. Mamy ogromne rzesze dorastającej młodzieży bezrobotnej i wielką ilość będącej bez pracy na wsi, której wcale się nie rejestruje. Na ziemiach zachodniej Polski wcale nie odczuwa się zmniejszenia bezrobocia, przeciwnie, rośnie ono stale zarówno w mieście jak i na wsi. Do liczby prawie 1/2 miljona zarejestrowanych w Polsce bezrobotnych przybywa nam na rok prawie 250.000 dorastającej młodzieży. Według statystyk trzeba nam co roku stworzyć zatrudnienie dla prawie 500.000 ludzi. Bezrobotni ze wsi napływają do miast i ośrodków przemysłowych, do czego w pewnej mierze przyczynia się też reforma rolna, która robotnika rolnego pozbawia pracy, a nie daje mu ziemi i warsztatu pracy. Jednym z najważniejszych problemów Państwa Polskiego jest dziś stworzenie zatrudnienia dla conajmniej 1 miliona ludzi. Sądzę, że tych rzeczy w dzisiejszym położeniu gospodarczym Polski i jej struktury gospodarczej nie załatwi się środkami zwyczajnymi. Referent budżetowy twierdzi, że wkrótce, bo już za rok możemy spodziewać się zmierzchu koniunktury. Czas najwyższy jest zdobyć się na środki nowe i zdecydowane. Społeczeństwo tego się domaga i cierpliwość jego się wyczerpuje.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#StanisławKielak">Różne przyczyny złożyły się na ten stan rzeczy, jaki dziś Państwo Polskie przeżywa, na to, że jesteśmy o dziesiątki lat w tyle za innymi narodami. Musimy więc uczynić nadzwyczajny wysiłek, aby im dorównać. Inne państwa zdobyły się na nadzwyczajne pociągnięcia gospodarcze, które dały doskonałe wyniki, a dlaczego my u nas tego nie możemy zrobić? Kto zna nasze ośrodki robotnicze, nasze miasteczka i miasta, i nędzę szerokich mas, wyczekujących beznadziejnie jakiegoś lepszego jutra, ten nie będzie przewlekał dzisiejszego stanu rzeczy. Polskie masy pracujące i te, które by chciały pracować a nie mogą, wyczekują pracy, sprawiedliwości i poprawy dzisiejszego stanu rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#StanisławKielak">Tymczasem tak w gospodarce, jak i w polityce panuje u nas chaos i rozbicie. Ten chaos istnieje po obu stronach bariery politycznej. Jeżeli chodzi o tak zwany obóz rządzący, to widzimy rozbicie, kłótnie i wzajemną walkę podjazdową. Ludzie, którzy do niedawna byli sprzęgnięci razem i mimo popełnionych wielu błędów potrafili jednak dokonać także wielkich rzeczy, dziś jakby na urągowisko nie mogą znaleźć wspólnego języka, ci, którzy więcej jak lat 10 mówili o ideologii, dziś jej dopiero szukają i jakby dawali do poznania społeczeństwu, że jej odnaleźć nie mogą. Stąd też hasło konsolidacji narodu nie przyjmuje się w dołach społeczeństwa i między szerokimi masami ludu nie znalazło posłuchu ani przyswojenia, czemu dziwić się nie można, skoro tej konsolidacji nie ma tam, skąd to hasło wychodzi.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#StanisławKielak">I po drugiej stronie tej bariery nie można dojrzeć ani znaleźć jakiejś skoordynowanej myśli, hasła i programu, który by społeczeństwu dawał jakieś realniejsze nadzieje na poprawę gospodarczą, na wydźwignięcie mas z dzisiejszej nędzy i upodlenia. Niestety i po tej stronie, która jest dziś w opozycji, oprócz dążenia do opanowania władzy niczego innego nie widać i niczego spodziewać się nie można. Jedynym zbawieniem dla kraju mają być wybory, i to 5-przymiotnikowe. O to wołają zarówno komuniści, jak i socjaliści, Żydzi, Ukraińcy i stronnictwa opozycyjne polskie. Uznając ustrój demokratyczny, wolność i równość obywateli, sądzę jednak, że dziś najważniejszą rzeczą jest nakarmienie głodnych, danie im pracy i dachu nad głową, zapewnienie spokojniejszego jutra i stosowanie sprawiedliwości równej dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#StanisławKielak">Jeżeli parlament i Rząd pójdą w takim kierunku, to zyskają też poparcie większości społeczeństwa, które to społeczeństwo przecież bardzo krytycznie ocenia tych leaderów demo-liberalizmu, którzy głosząc tę ideę, w praktyce przecież dążą do dyktatury, a głodne i znędzniałe masy chcą użyć za swój parawan w walce o władzę. Szerokie rzesze ludu polskiego domagają się sprawiedliwości i to na każdym odcinku życia społecznego. Klasy pracujące domagają się sprawiedliwej zapłaty za pracę i równości w traktowaniu, a przede wszystkim pracy i chleba. Przejęcie się troską o szerokie rzesze pracujące polskie — to droga do konsolidacji narodowej i do spokoju społecznego, do wielkiej Polski.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#StanisławKielak">Jak wygląda rzeczywistość? Jak wygląda hasło sprawiedliwości społecznej w praktyce? Liczba znajdujących się bez pracy i poszukujących jej nie zmniejsza się z powodu przyrostu młodych sił i nic nie wskazuje na to, byśmy dążyli do szybkiego rozwiązania problemu bezrobocia. Setki tysięcy ludzi od lat wyczekuje zatrudnienia, żyje w nędzy, degeneruje się, odzwyczaja się od pracy i uczciwego zarobku. Marnuje się ogromne wartości i bogactwo narodowe. Na rzesze pracowników państwowych nałożono nadzwyczajny podatek przed dwoma laty. Przyrzeczono wówczas, że będzie on obowiązywał nie dłużej, jak dwa lata. Trzeba przyznać i stwierdzić z tego miejsca, że świat pracy — pracownicy, tak państwowi, jak prywatni, na których spadł obowiązek płacenia tej nadzwyczajnej daniny, przyjęli tę konieczność państwową bez szemrania, mimo że przecież już poprzednio obcięte zostały pobory i zarobki, że dawali oni już przed tym na pożyczkę państwową i na różne cele państwowo-społeczne. Sfery pracownicze wierzyły zapewnieniom Wicepremiera Kwiatkowskiego i Rządu, że to nadzwyczajne świadczenie na rzecz Państwa potrwa tylko dwa lata i że wszystkie warstwy społeczne będą pociągnięte do równomiernego świadczenia. Tu jednak Rząd słowa nie dotrzymał, bo najpierw przedłużył termin wygaśnięcia nadzwyczajnego podatku o jeden kwartał, a obecnie mamy go uchwalić na rok następny.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#StanisławKielak">Nie można się z tym pogodzić, bo nie jest to ani słuszne ani sprawiedliwe, aby pewna część pracowników państwowych pokrywała niedobory budżetu Państwa, gdy równocześnie inna grupa pracowników przedsiębiorstw państwowych otrzymywała zwrot tych podatków, i to tylko niektórych przedsiębiorstw państwowych, bo są przedsiębiorstwa, jak kolej i poczta, które jako przedsiębiorstwa państwowe opłacają najgorzej swoich pracowników, a tego podatku pracownikom nie zwracają. Taki stan rzeczy wywołuje rozgoryczenie wśród szerokich rzesz pracowników państwowych.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#StanisławKielak">Rząd stawia kwestię tak, że w razie uchylenia tego podatku, budżet nie znajdzie pokrycia. Rząd winien za wszelką cenę dotrzymywać słowa i przyrzeczenia, a Sejm — znieść podatek nadzwyczajny, nałożony na pracowników państwowych, bo tego wymaga powaga i autorytet Rządu, niemniej i parlamentu. Pokrycie budżetowe można znaleźć, trzeba tylko chwycić się właściwych źródeł pokrycia.</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#StanisławKielak">Trzeba odjąć podwyżkę jędrzejowiczowską przyznaną niesłusznie i wbrew zasadom sprawiedliwości urzędnikom na wysokich stanowiskach. Nie potrzeba wcale zwalniać pracowników państwowych i powiększać bezrobocia, można by przeprowadzić redukcję szeregu wydatków niepotrzebnych, obcinając zbędne wydatki, jak: na reprezentację, subwencje, zaprzestać niańczenia różnych organizacyj, które za to niańczenie często źle się odwdzięczają Państwu. Zmniejszyć trzeba niektóre fundusze dyspozycyjne, opodatkować odpowiednio nadmierne dochody, a na pewno uzbierałaby się kwota kilkudziesięciu milionów, która starczyłaby na zniesienie nadzwyczajnego podatku dla zarabiających niżej 500 zł miesięcznie, jak i przywrócenie praw emerytalnych.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#StanisławKielak">Wysoki Sejmie! Chcę jeszcze poruszyć parę spraw, dotyczących odcinka regionalnego — ziem zachodnich. Politykę władz państwowych w stosunku do ziem zachodnich określam jako zaprzeczającą sprawiedliwości. Niszczy się na tych ziemiach to, co nazywa się postępem i kulturą. Wielkopolska zastraszająco cofa się, tak pod względem gospodarczym, jak i kulturalnym. Największa jest u nas liczba bezrobotnych, bo w stosunku do całego Państwa wynosi w Wielkopolsce 12,3%. We wszystkich innych częściach Polski przemysł wykazuje poważniejszy wzrost zatrudnienia, gdy tymczasem w Wielkopolsce przemysł jest unieruchomiony i nie wykazuje rozwoju ze względu, że cały przemysł i jego rozwój kieruje się do innych dzielnic kraju. Gdy w całym Państwie przeciętne zatrudnienie bezrobotnych wynosi 31%, to w Wielkopolsce tylko 27%. Z ogólnie udzielanej pomocy na zatrudnienie bezrobotnych Wielkopolska otrzymuje tylko 7,9%, a ma 12,3% bezrobotnych. To małe porównanie dostatecznie wykazuje, jak po macoszemu traktowana jest Wielkopolska. Stosunek najwyższych władz do Wielkopolan i Pomorzan i w ogóle do tych województw nie zmienił się wcale. Ziemie zachodnie w stosunku procentowym najwięcej i najlepiej świadczą na rzecz Państwa, jednak poza wykonywaniem tych świadczeń pozostawia się je własnemu losowi. Pod względem obsady stanowisk w Państwie czy to w administracji, czy też w instytucjach i przedsiębiorstwach Wielkopolskę traktuje się jakby jakąś kolonię. Trudno znaleźć Wielkopolanina lub Pomorzanina na jakimkolwiek stanowisku w Państwie, a w samej Wielkopolsce w takim Funduszu Pracy albo w ubezpieczalniach lub przedsiębiorstwach, jak bankach itp. nie są zatrudniani ludzie tej dzielnicy, nawet woźnych sprowadza się z innych dzielnic. Tym stanem rzeczy ludność Wielkopolski jest rozgoryczona, bo też żaden Wielkopolanin nie może otrzymać ani pracy, ani stanowiska w innych dzielnicach Polski, natomiast obsadza się stanowiska w Wielkopolsce ludźmi z innych dzielnic. Mamy prawo domagać się, by ludność Wielkopolski traktowano sprawiedliwie, by ona tak samo miała dostęp do władz i urzędów, do stanowisk i pracy narówni z ludnością innych części kraju. Tego wymaga słuszność i sprawiedliwość i leży to także w interesie Państwa. Jest u nas spokój, pracowitość, wielka ofiarność na cele społeczne i państwowe — wywiązujemy się najlepiej z obowiązków wobec Państwa. Komunizmu w zachodnich województwach wcale nie ma, panuje tam ład i porządek i za tę zdrową postawę tego społeczeństwa należy mu się równomierne traktowanie ze strony wysokich czynników w Państwie. Nawołuję tu z tego miejsca do zmiany dotychczasowego stanowiska w stosunku do województw zachodnich. Proszę Wysoką Izbę, jak i Rząd, aby nie dopuścili do upadku i cofania się wstecz Wielkopolski i Pomorza pod względem gospodarczym i kulturalnym. Nie należy z tych dzielnic tylko brać, ale trzeba pozostawić tyle, aby one z dnia na dzień nie upadały. Trzeba przede wszystkim większego zainteresowania się miarodajnych czynników państwowych położeniem gospodarczym Wielkopolski, trzeba dopomóc do zatrudnienia bezrobotnych, wegetujących po miastach i miasteczkach oraz wsiach Wielkopolski.</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#StanisławKielak">Tylko w oparciu o sprawiedliwość i równomierne traktowania wszystkich obywateli Polaków, w dążeniu wszelkimi sposobami do podniesienia gospodarczego kraju i zatrudniania ze słusznym zarobkiem szerokich rzesz pracowników zachowamy spokój społeczny w Państwie i podniesiemy Polskę wyżej.</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Tarnowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#ArturKazimierzTarnowski">Wysoki Sejmie! Kto śledził nasze coroczne dyskusje budżetowe, ten musiał niewątpliwie stwierdzić, że rokrocznie podnoszone są z trybuny parlamentarnej te same problemy, że powtarzane są wciąż te same dezyderaty, wygłaszane te same krytyki Jeśli te pewne rzeczy rokrocznie są powtarzane, to dzieje się to dlatego, że istnieją w naszej rzeczywistości zagadnienia niezmiernie ważne i niezmiernie pilne, których rozwiązanie jest jednakże z roku na rok odraczane, mimo że istnieje konieczność ich załatwienia.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#ArturKazimierzTarnowski">Jednym z takich właśnie problemów jest reforma administracji państwowej. Nikt tej konieczności nie kwestionuje, wszyscy uważają ją za rzecz zarówno ważną, jak pilną. Podniósł to także referent generalny budżetu p. poseł Sowiński, a jednak rok po roku przedstawiany nam budżet nie wykazuje żadnych wysiłków w kierunku reformy administracji, żadnych wysiłków w kierunku jej potanienia, żadnych wysiłków w kierunku zmniejszenia ilości urzędników, co jest między innymi podstawowym warunkiem polepszenia uposażeń urzędniczych.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#ArturKazimierzTarnowski">Co gorsza, nie tylko nie widać poprawy, lecz nawet pewne pogorszenie. Zestawienia dołączone do preliminarza budżetowego na rok przyszły wykazują dalszy wzrost ilości urzędników. Szczególnie silny wzrost personelu widzimy w Ministerstwie Rolnictwa. Wzrost ilości personelu urzędniczego nie jest wprawdzie wielki, ale gdy zważymy, że dążeniem reformy administracji winno być zmniejszenie ilości personelu, to wzrost ten musimy uznać za bardzo niebezpieczny dla idei zreformowania administracji.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#ArturKazimierzTarnowski">W związku z tym smutnym stanem reformy administracji słabną nadzieje na poprawienie uposażeń urzędniczych. Wprawdzie ustawa skarbowa obniża podatek specjalny od uposażeń dość poważnie, niemniej jednak, licząc się z możliwością pogorszenia koniunktury na przyszłość, jedynie w zmniejszeniu ilości personelu urzędniczego widzieć możemy stały i pewny środek polepszenia ich bytu.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#ArturKazimierzTarnowski">W związku z tą sprawą, zgłosiłem rezolucję, którą referent budżetu przyjął, mam więc nadzieję, że Wysoka Izba ją uchwali.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#ArturKazimierzTarnowski">Przystępując do meritum budżetu, sądzę, że najistotniejszą rzeczą w roku bieżącym jest pytanie, o ile wykorzystany on będzie dla przeprowadzenia reformy podatkowej. P. Wicepremier zakreślił nam plan t. zw. małej reformy podatkowej. Są to posunięcia niewątpliwie pożyteczne. Zarówno reforma świadectw przemysłowych, jak podwójne opodatkowanie spółek akcyjnych, jak wreszcie obniżenie opłat od przeniesienia własności nieruchomości uważane były od dawna za konieczne elementy poprawy naszego systemu podatkowego. Niestety obawiam się, że efekty tych reform będą niedość wielkie, aby można się było po nich spodziewać jakichś dodatnich bodźców dla gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#ArturKazimierzTarnowski">Sumy, o które reformy te obniżają ciężar podatkowy, obracają się w granicach kilkunastu milionów, a wobec notorycznego przeciążenia podatkowego w Polsce, jest to mniej niż mało, Należy bowiem zwrócić uwagę na to, że jak P. Wicepremier w swym expose budżetowym zaznaczył, w roku przyszłym nie należy się spodziewać dodatnich bodźców dla koniunktury, idących z zewnątrz. Przeciwnie, koniunktura światowa może działać na naszą krajową ujemnie.</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#ArturKazimierzTarnowski">W tym stanie rzeczy wydaje się rzeczą konieczną stwarzanie bodźców koniunkturalnych od wewnątrz. Bodźcem takim mogłoby być poważniejsze obniżenie ciężaru podatkowego. Projekt ten, wysunięty przez prof. Krzyżanowskiego, znalazł wielu zwolenników. Sądzę, że najwięcej przekonywującym argumentem zwolenników tej reformy jest ten, że obniżka stawek podatkowych czy też zniesienie niektórych podatków, zapewniłyby preliminowane wpływy z pozostałych źródeł podatkowych. Obawiać się należy, że przy niezmienionym niemal systemie podatkowym, przy braku bodźców z zewnątrz, przy zachmurzonym horyzoncie koniunktury światowej, preliminowane wpływy w naszym budżecie mogą zawieść.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#ArturKazimierzTarnowski">Jak wiadomo, szereg wydatków dokonywanych będzie na podstawie ustawy o finansowaniu niektórych inwestycyj z funduszów państwowych. Szereg innych wydatków będzie znowu dokonywanych — według wyjaśnień p. Wicepremiera — na podstawie uprawnień do zaciągania pożyczek, udzielonych Rządowi przez parlament już uprzednio. Nie mam zamiaru występować przeciwko inwestycjom państwowym, ani też przeciw systemowi finansowania ich za pomocą pożyczek. Przeciwnie, sądzę, że niezbędnym jest prowadzenie tych robót szczególnie w dziedzinie komunikacji, dostarczania energii, względnie budowy przemysłu, związanego z obroną Państwa, w kraju tak zacofanym pod względem inwestycyj jak Polska. Również nie budzi u mnie zastrzeżeń system finansowania inwestycyj za pomocą kredytów. bo innego sposobu w tej chwili nie mamy. Niemniej sprawy te łączą się z pierwszorzędną kwestią formalno-prawną, dotyczącą najistotniejszych uprawnień parlamentu. Konstytucja obecna, ograniczając prawa parlamentu w pewnych dziedzinach, pozostawiła mu jednak w całości uprawnienia w dziedzinie stanowienia o dochodach i wydatkach Państwa. Dlatego prawo decydowania o wszystkich dochodach i wydatkach państwowych, prawo uśmiania całego budżetu Państwa oddaje Konstytucja parlamentowi. Otóż, moim zdaniem, do zaciągania pożyczek, jak również do dokonywania jakichkolwiek wydatków przez Państwo nie wystarcza istnienie tytułu prawnego do dokonania tych operacyj. Poza normalnym tytułem prawnym musi istnieć tytuł dodatkowy, którym jest właśnie budżet.</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#ArturKazimierzTarnowski">Tymczasem przedstawiony nam preliminarz zawiera tylko część wydatków państwowych i część dochodów, nie obejmuje bowiem dochodów, płynących z zaciągniętych pożyczek, i części wydatków inwestycyjnych. W tym stanie rzeczy parlament nie ma całości uprawnień budżetowych, przysługujących mu na podstawie Konstytucji, i to uważam za stan wysoce szkodliwy. Szkodliwy jest on tym bardziej, że nie widzę żadnego powodu, dla którego by dochody z pożyczek z jednej, a wydatki inwestycyjne z drugiej strony nie miały być objęte budżetem państwowym. Jedynym argumentem, przemawiającym za obecnym stanem, jest chyba ten, że stracilibyśmy w ten sposób formalną równowagę budżetową, którą od lat paru utrzymujemy. Czy jest to argument wystarczający, aby na jego podstawie negliżować podstawowe prawa parlamentu, zagwarantowane mu przez Konstytucję? Chyba nie. Jak sądzę z referatu p. posła Sowińskiego, znaczna część Komisji Budżetowej podziela moje zdanie.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#ArturKazimierzTarnowski">Wysoka Izbo! Z kolei kilka uwag chciałbym poświęcić zagadnieniom czysto politycznym. Zarówno w prasie, jak w dyskusjach parlamentarnych podnoszony był przeciwko Rządowi zarzut, że nie posiada wspólnego wszystkim ministrom programu, że działalność poszczególnych resortów nie jest uzgodniona, że przeciwnie, jest ona często sprzeczna. Mam niezmiernie dużo szacunku dla ofiarnych wysiłków p. Premiera, zdaję sobie w pełni sprawę, w jak ciężkich warunkach sprawuje władzę, muszę jednak pod jego adresem, jako Prezesa Rady Ministrów, powyżej przytoczony zarzut powtórzyć. I nie jest rzeczą trudną przytoczyć argument, potwierdzający słuszność tego zarzutu. Sądzę np., że popieranie przez Ministra Rolnictwa głośnych dziś w całej Polsce ze swej bezbożnej i wywrotowej propagandy uniwersytetów ludowych, patronowanie takim organizacjom jak „Siew” albo „Wici” nie ułatwia p. Premierowi Składkowskiemu, jako Ministrowi Spraw Wewnętrznych, utrzymania ładu i spokoju w kraju.</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#ArturKazimierzTarnowski">Tak samo trudno się dopatrzeć zharmonizowania polityki p. Premiera z postępowaniem p. Ministra Oświaty w sprawie Związku Nauczycielstwa Polskiego. P. Premier wysunął pod adresem zawieszonego przez siebie zarządu tego Związku szereg niezmiernie ciężkich zarzutów. A oto na zjeździe, zwołanym przez p. kuratora Maciszewskiego, ci sami prawie ludzie zostali do władz Z. N. P. powołani i p. Minister Oświaty oświadczył na Komisji Budżetowej, że Rząd fakt ten przyjmuje do wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-43.12" who="#ArturKazimierzTarnowski">Trudno się tu rzeczywiście dopatrzeć jakiejś wyraźnej i konsekwentnej linii.</u>
          <u xml:id="u-43.13" who="#komentarz">(Głos: I Panu brakuje też konsekwencji.)</u>
          <u xml:id="u-43.14" who="#ArturKazimierzTarnowski">I każdemu mimowoli nasuwa się pytanie, czy p. Premier wytaczając swoje ciężkie oskarżenia się pomylił, co ja osobiście wykluczam, czy też, że p. Minister Oświaty ze spokojem przyjmuje do wiadomości fakt, że na czele najliczniejszej w Polsce organizacji nauczycielskiej stoją znowu ludzie, na których ciąży zarzut uprawiania polityki dla Państwa szkodliwej.</u>
          <u xml:id="u-43.15" who="#ArturKazimierzTarnowski">Przeżywamy niewątpliwie ciężkie czasy, mamy szereg niesłychanie ważnych zadań do spełnienia. Słyszymy ciągle nawoływania do zgodnego wysiłku. Nawoływania te są słuszne. Ale jeśli się chce, by społeczeństwo zdobyło się na zgodny wysiłek,...</u>
          <u xml:id="u-43.16" who="#komentarz">(Głos: Od siebie niech Pan zacznie.)</u>
          <u xml:id="u-43.17" who="#ArturKazimierzTarnowski">...to trzeba dać przykład z góry, trzeba wykazać, że w łonie Rządu panuje zgoda i harmonia. A tego właśnie, niestety, nie widzimy.</u>
          <u xml:id="u-43.18" who="#ArturKazimierzTarnowski">P. Premier mówił w jednym ze swoich przemówień, że trudno jest rządzić, gdy się nie posiada oparcia w społeczeństwie. Jest to niewątpliwie prawda. Brak jakiegokolwiek kontaktu ze społeczeństwem jest obok objawów dekompozycji w łonie Rządu drugą przyczyną jego słabości. Właśnie ten brak łączności między społeczeństwem a Rządem jest główną przyczyną tych ubolewania godnych zajść, których w sierpniu byliśmy świadkami w Małopolsce. Rząd musiał na nie ostro reagować. Było to jego obowiązkiem. Inna rzecz, czy reakcja utrzymana była we właściwych granicach. Czy koniecznym było np. po strzałach, które padły, i trupach niszczenie przy rewizji domów i mienia obywateli; ja sądzę, że chyba nie.</u>
          <u xml:id="u-43.19" who="#ArturKazimierzTarnowski">Ale zachodzi pytanie ważniejsze, jakie środki zostały przedsięwzięte, by podobne zajścia w przyszłości się nie powtarzały, gdyż środki czysto policyjne w takich wypadkach zawsze zawodzą. Potrzebna jest tu polityka, która by miała na celu pozyskanie zaufania społeczeństwa, a takiej polityki w posunięciach Rządu nie mogę się dopatrzeć. Mniej więcej rok temu została podjęta próba zorganizowania wielkiego obozu politycznego, który by stał się oparciem politycznym Rządu i mógł wziąć odpowiedzialność za przyszłe losy kraju. Płk. Koc wystąpił z deklaracją, która miała stanowić podstawę ideową tego obozu, deklaracją piękną, która niewątpliwie przez olbrzymią większość społeczeństwa przyjęta została z uznaniem. A jednak pomimo tego Obóz Zjednoczenia Narodowego nikłe tylko zrobił postępy.</u>
          <u xml:id="u-43.20" who="#ArturKazimierzTarnowski">Jeśli chodzi o opinię, to można stwierdzić śmiało, że była ona w chwili ogłoszenia deklaracji lepiej do obozu nastrojona, niż jest dzisiaj. Dlaczego tak się stało, dlaczego ten piękny i na tak słusznych zasadach oparty wysiłek nie daje rezultatów, których się po nim wszyscy spodziewaliśmy? Sądzę, dlatego że z deklaracji lutowej nie zostały wyciągnięte praktyczne konsekwencje. Działalność poszczególnych członków Rządu, za którą opinia społeczeństwa czyniła odpowiedzialnym Obóz Zjednoczenia Narodowego, nie była zgodną z zasadami w tej deklaracji wyłożonymi, a tak samo dlatego, że do Obozu zaczęli wstępować ludzie, których dotychczasowa działalność była zaprzeczeniem tych zasad. I to musiało wywołać wrażenie, że deklaracja jest teorią, której nie odpowiada praktyka. I to jest przyczyną, że niektórzy z nas — ja osobiście do nich należę — którzy z Obozem Zjednoczenia Narodowego tak duże wiązali nadzieje i początkowo zgłosili doń akces, teraz do Klubu Parlamentarnego O. Z. N. nie przystąpili.</u>
          <u xml:id="u-43.21" who="#ArturKazimierzTarnowski">Naczelny Wódz wezwał naród, by się zjednoczył pod hasłem obrony narodowej. Hasło piękne i wzniosłe, na które żaden Polak nie pozostanie obojętny. Ale właśnie dlatego, że jest to hasło piękne, trzeba dbać o to, by nigdy nie było nadużywane, a czasem ma się wrażenie, że to grozić zaczyna, gdyż obroną narodową uzasadniane są najrozmaitsze przedsięwzięcia, które z nią nic nie mają wspólnego.</u>
          <u xml:id="u-43.22" who="#ArturKazimierzTarnowski">Obrona narodowa wiąże się z naszą armią. I tu, obawiam się, nie jesteśmy bez grzechu. Obawiam się, że były czynione próby wciągnięcia wojska do dziedzin, od których powinno pozostać zdała. I dlatego sądzę, że całe społeczeństwo z ulgą i radością przyjęło do wiadomości oświadczenie p. Ministra Spraw Wojskowych, złożone w Komisji Budżetowej, że armia pozostanie zdała od polityki, bo polityka jest właśnie tym terenem, na który armia przez wzgląd na swe wielkie cele nigdy nie powinna wkraczać. Polityka powinna być dziedziną, którą zajmują się inne powołane do tego czynniki.</u>
          <u xml:id="u-43.23" who="#ArturKazimierzTarnowski">Rozwiązywanie wielkich problemów politycznych jest przede wszystkim obowiązkiem Rządu, a zadaniem naszym, naszego sumienia, jest wpływanie na to, by kierunek tej polityki Rządu szedł po linii, którą uważamy za najlepszą dla naszego kraju, dla Polski. Ponieważ w moim głębokim przekonaniu polityka p. Ministra Oświaty i p. Ministra Rolnictwa tego warunku nie spełniają, kończąc moje przemówienie stwierdzić pragnę, że nie mam zaufania do nich jako kierowników tych resortów i wyrazić zdziwienie, że p. Premier działalność tych pp. Ministrów swoją osobą pokrywa, biorąc również za to odpowiedzialność.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Rubinsztejn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wysoka Izbo! Mój szanowny przedmówca zaczął swoje przemówienie uwagą, iż rokrocznie w dyskusji budżetowej powtarza się te same postulaty, te same krytyki, te same żądania. Jeśli szczęśliwy przedstawiciel większości zaczął od tego swoje przemówienie, to tym bardziej ja muszę powiedzieć, że nic nowego w tym roku nie możemy powiedzieć w porównaniu z tym, co mówiliśmy w ciągu już dziesiątków lat z tej wysokiej trybuny. Bo jeśli stosunek do ludności żydowskiej w ciągu tego długiego i brzemiennego w wielkie wydarzenia czasu nie zmienił się, to jest zrozumiałe, że nasza krytyka musi pozostać ta sama i nasze żale i utyskiwania muszą się obracać w tej samej płaszczyźnie.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">Budżet Państwa odzwierciedla potrzeby ludności. W budżecie uwidocznione są rozmiary i sposoby uwzględnienia tych potrzeb, jak również ustosunkowania się Rządu do poszczególnych odłamów ludności. My, Żydzi, w budżecie figurujemy tylko po stronie dochodów, po stronie obciążeń; po stronie zaś rozchodów, świadczeń Państwa na rzecz ludności — nic, czy prawie nic dla nas nie ma. Na nasze potrzeby oświatowe nic nie otrzymujemy, na nasze potrzeby opieki społecznej prawnie nic, a na potrzeby wyznaniowe otrzymujemy wciąż ten sam upokarzający, poniżający godność naszej religii ochłap, wynoszący około 3 groszy na głowę.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">Te krzywdy i upośledzenia będą wyłuszczone szczegółowo przy poszczególnych budżetach przez przedstawicieli Koła Żydowskiego.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">I z tego punktu widzenia rozpatrywany budżet tegoroczny wykazuje, podobnie jak w latach ubiegłych, ten sam niezmieniony stosunek negacji. Pozycje naszych potrzeb świecą wszędzie pustką.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale jeśli, proszę Panów, w samym budżecie nie zajmujemy lub prawie nie zajmujemy żadnego miejsca po stronie świadczeń Państwa, to w dyskusji nad budżetem poświęca się nam dużo miejsca, I dziś słyszeliśmy głosy w sprawie żydowskiej. Nie ma prawie żadnej sposobności w życiu Sejmu, aby o sprawie żydowskiej nie mówiono i to po większej części w sposób bardzo dla nas bolesny i — sądzimy — dla interesów Państwa bardzo szkodliwy. Na widowni politycznej Polski powstała prawie sielankowa zgoda pewnych odłamów społeczeństwa, w innych kwestiach wzajemnie się zwalczających, co do przyszłości Żydów w Polsce, a mianowicie, jak to słyszeliśmy dzisiaj i wielokrotnie przedtem, Żydzi powinni być wyeliminowani z życia gospodarczego, powinni być usunięci. Jeżeli jeszcze istnieje rozbieżność zdań w sprawie żydowskiej, to tylko co do sposobów, jakich należy użyć dla osiągnięcia tego celu. Jedni chcą ten cel osiągnąć prymitywnymi środkami, pałką i kastetem, jak to widzimy dzień w dzień na ulicach miast i miasteczek Polski, inni zaś chcą ten sam cel osiągnąć głodem i nędzą mas żydowskich. Z tej trybuny padło hasło walki ekonomicznej z Żydami, Stąd ulica wysnuwa nieuniknione konsekwencje i urzeczywistnia to hasło za pomocą gwałtu i rabunków. Przeciwko metodom gwałtu występuje Rząd ze swymi enuncjacjami,...</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#komentarz">(Głos: Kto prowokuje?)</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">...jednak podtrzymuje hasło walki ekonomicznej.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale proszę Panów, życie i długoletnia praktyka wykazały niezbicie, że nie da się przeprowadzić granicy między dozwolonym i niedozwolonym sposobem walki przeciwko Żydom, a tu nie przebiera się w środkach. W imię tej walki ekonomicznej budzi się najniższe instynkty nienawiści przeciwżydowskiej. W rzeczy samej nie ma istotnej różnicy między sposobami, jakich się używa w celu uśmiercenia człowieka — czy za pomocą gwałtu fizycznego, miecza czy też głodu.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#IzaakIcekRubinsztein">W poprzednich latach uskarżaliśmy się w naszych wystąpieniach sejmowych na tendencję polityki rządowej, zmierzającą do pauperyzacji Żydów, do usunięcia ich z placówek i z warsztatów zarobkowych. Dążenia te znalazły swój wyraz bądź w odpowiedniej polityce skarbowej i etatystycznej, bądź w specjalnych zarządzeniach natury organizacyjnej, bądź też w tolerowaniu agitacji przeciwżydowskiej, nawołującej do bojkotu i gwałtu.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">Obecnie mówi się na forum sejmowym i w enuncjacjach rządowych o emigracji żydowskiej jako najbardziej aktualnym zagadnieniu. W ten sposób pauperyzacja Żydów, będąca wynikiem polityki eksterminacyjnej, służy jako uzasadnienie dla teorii emigracjonistycznej Żydów z Polski. Hasło emigracjonizmu nie jest celem samym w sobie, bo przecież nie daje się w żaden sposób urzeczywistnić, przynajmniej na większą skalę, lecz służy dla ulicy jako bodziec, potęgujący hecę antyżydowską rozpanoszoną w kraju. Cała sprawa Madagaskaru, o której się wciąż jeszcze mówi, istnieje li tylko po to, aby stworzyć hasło dla tej ulicy, wołającej „na Madagaskar”. Niedawno w Wilnie jechałem dorożką i studenci spod wiadomego znaku pod moim adresem krzyczeli: „Rabin jedzie do Madagaskaru”. A hasło to ma przecież swój wyraźny sens i swoje nieuniknione konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#IzaakIcekRubinsztein">Musimy, proszę Panów, odróżniać między emigracją jako taką, jako potrzebą gospodarczą i między emigracjonizmem jako hasłem. Emigracja zawsze odbywała się z połaci wschodnich, jeżeli tylko była możność. Teraz ludzie też emigrują do Palestyny, o ile jest możność. Ale emigracjonizm u nas stał się hasłem bez treści, nie ma możności emigrowania. Nie odpowiada ono rzeczywistości, to jest tylko hasło dla ulicy. I stwarza ono psychozę, że Żydzi nie mają tu prawa do życia, że z góry skazani są na banicję, że są obcy, jak wielokrotnie słyszeliśmy i z tej trybuny. Ja nie rozumiem tego terminu „obcy”. Dotychczas nasza Konstytucja nie przewiduje w obrębie Polski tego terminu. Wszyscy jesteśmy obywatelami i wszyscy jesteśmy swoi. Ale dla stworzenia tego pojęcia „obcy” trzeba było wymyślić ten emigracjonizm, który ma nas obrócić w obcych. Temu się będziemy przeciwstawiać z całą stanowczością i z całą siłą. Jesteśmy obywatelami, zamieszkującymi te ziemie od około tysiąca lat, i mamy wszystkie prawa nie tylko według Konstytucji, ale według moralnych pojęć ludzkości.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#IzaakIcekRubinsztein">Hasło emigracjonizmu stwarza dla nas zaczarowane koło. Eksterminacja doprowadza do pauperyzacji, pauperyzacja stwarza podstawy do głoszenia haseł emigracjonizmu, obłudnego, bo niewykonalnego, hasło zaś emigracjonizmu podnieca do dalszej brutalnej eksterminacji, doprowadzając do jeszcze większej pauperyzacji — i tak w koło, bez końca.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#IzaakIcekRubinsztein">Niektórzy łudzą się sami projektami emigracjonizmu, nie zdając sobie sprawy z rzeczywistego stanu rzeczy, ale wielu wcale się nie łudzi, jeno łudzi i omamia masy ludowe tym hasłem. Tymczasem to złudzenie, a jeszcze więcej ta obłuda, stwarzają ustawiczny stan wrzenia, stan podniecenia, który jest niebezpieczny — i to nie tylko dla samych ofiar tego wrzenia.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#IzaakIcekRubinsztein">P. Premier, obecny Minister Spraw Wewnętrznych, mający tak długoletnie doświadczenie w administracyjno-politycznym życiu Polski, jeszcze nie nabrał przekonania, że nie można odseparować antysemityzmu głodu od antysemityzmu gwałtu fizycznego, przeciw któremu on na forum sejmowym występuje. Propaganda bowiem wyeliminowania Żydów z życia gospodarczego musi w sposób nieunikniony doprowadzić do wykroczeń i ekscesów czynnych. Czyż krwawe ekscesy przeciwżydowskie, które miały miejsce w ciągu ostatniego roku, nie zostały wywołane agitacją bojkotową i hasłami eksterminacji Żydów z życia gospodarczego?</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#IzaakIcekRubinsztein">P. Premier występuje przeciwko skutkom, a usprawiedliwia ich przyczyny. Rzucając z tej wysokiej trybuny hasło walki ekonomicznej, lecz bez krzywdy, p. Premier nie chciał pamiętać o związku przyczynowym między hasłem, które głosi, a hasłem, jakie zwalcza. Nawet gorzkie doświadczenie tych 2 lat, które od tego czasu upłynęły, nie odwróciły p. Premiera od tego hasła, do którego wielokrotnie przy różnych okazjach nawiązuje. W sprawie bojkotu trudno jest ustalić granicę między agitacją słowną a pięścią. Serce kieruje językiem, a język kieruje pięścią. Tę agitację zaś prowadzi się pod okiem władz na ulicy, miotając pod adresem Żydów szereg obelg, obrażających ich godność narodową i ludzką. Sprzedawcy żydożerczych pism, reklamując swoje pisma, donośnie nawołując do walki z zalewem żydowskim, sieją publicznie nienawiść do ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#IzaakIcekRubinsztein">Publicznie nawołuje się do popełniania przestępstw, podburza się jedną część ludności przeciw drugiej, co zostaje w większej części wypadków, jak Panom jest wiadome, nieukarane. Bo gdyby karano takie wypadki, to wszystkie sądy polskie byłyby zawalone tymi sprawami. Ale ani prokuratura, ani administracja nie ingeruje w wypadkach tych przestępstw. I nie dziw, że kroniki policyjne notują prawie codziennie wypadki pobicia spokojnych przechodniów-Żydów, a wypadków takich jest o wiele więcej, aniżeli znaleźć można w rejestrach policji.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#IzaakIcekRubinsztein">W Wilnie kolportowane są ulotki z napisem: „Sto lat żyje, kto Żydów bije”. Nie tylko było to napisane, ale również nawoływano do bicia Żydów.</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#IzaakIcekRubinsztein">I tu przypominają mi się stare czasy, gdy krzyczano: Bij Żydów i ratuj Rosję. Obecnie zmieniono obrazek na „Bij Żydów, ratuj Polskę”. Teraz jest pewien odłam w Polsce, który myśli, że tym okrzykiem „Bij Żydów” można Polskę ratować i ten odłam nie chce rozumieć, że tą drogą można ją zgubić, kiedy obecnie ona jest mocna, wolna i szczęśliwa.</u>
          <u xml:id="u-45.18" who="#IzaakIcekRubinsztein">Na drugim krańcu Rzeczypospolitej, w Katowicach, rozdawane są ulotki, wydane przez Stronnictwo Narodowe w Katowicach, pod różnymi hasłami. Cytuję tylko bardziej charakterystyczne rzeczy. W jednej z takich proklamacyj, wydanych przez Stronnictwo Narodowe w Katowicach, jest powiedziane, że Żydzi sklepikarze sprzedają chleb, do którego mieszają truciznę, ażeby otruć ludność chrześcijańską, a jednak nie słyszeliśmy, żeby władze w tym wypadku wkroczyły. I te ulotki i ten materiał propagandowy obiega całą Polskę i zatruwa współżycie obywateli, podjudza otwarcie przeciw Żydom. Prym wiodą wyrastające z dnia na dzień, jak grzyby po deszczu różne czasopisma i periodyki, które bezkarnie wyszydzają religię żydowską i podburzają czytelników przeciw narodowości żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-45.19" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wystarczy rzucić okiem na ten osławiony kalendarz, o którym p. Wicepremier wspominał, „Samoobrona narodu”. P. Wicepremier potępił to wydawnictwo, ale jednak, niestety, nie wyciągnął konsekwencyj logicznych i nie zakazał wydawania tego i temu podobnych wydawnictw. Wobec tej rozpętanej w kraju hecy nasuwa się pytanie, skąd ta pobłażliwość czynników rządowych względem żywiołów antyżydowskich, uprawiających otwarcie i bezkarnie swoją krwawą hecę. Każdy z nas zapytuje siebie, co tu zachodzi? Z jednej strony najbardziej miarodajne czynniki, sam szef Rządu oświadcza, że potępia rozruchy antyżydowskie jako barbarzyństwo, a z drugiej strony agitacja antyżydowska jest tolerowana, chociaż pociąga za sobą jako skutek nieunikniony ekscesy czynne. Mimo woli nasuwa się pytanie, czy Rządowi brak zdecydowanej woli położenia kresu temu stanowi rzeczy, czy też brak mu do tego dostatecznej siły.</u>
          <u xml:id="u-45.20" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale przecież nie jest do pomyślenia, że Rząd, dzierżący władzę mimo tylu napierających zewsząd nań fal społecznych, nie jest w stanie poskromić swoją zdecydowaną postawą tych rozwydrzonych bojówkarzy. W rzeczy samej, czy są do pomyślenia anarchiczne wystąpienia przeciwko prawu i zarządzeniom władz w jakiejkolwiek innej dziedzinie życia Państwa, którym administracja nie mogłaby położyć kresu? A jeżeli Rządowi nie brakuje sił i środków, to musimy stąd wnosić, że brak mu woli. Gdy mówię o braku woli, to nie mam na myśli, żeby dla Rządu, a zwłaszcza Szefa tego Rządu były pożądane, a nawet obojętne rozruchy antyżydowskie.</u>
          <u xml:id="u-45.21" who="#IzaakIcekRubinsztein">Nie chcę bynajmniej podać w wątpliwość szczerości oświadczeń p. Premiera, znanego nam wszystkim ze swej szczerości i otwartości. Ale odnosi się wrażenie, że nastawienie Rządu jest takie, że gdy chodzi o obronę Żydów, gdy chodzi o wichrzycieli z t.zw. hasłami narodowymi, nie należy wystąpić z tą siłą i stanowczością, na jakie się Rząd zdobywa wobec rokoszan w innych dziedzinach. Te hasła narodowe, nadużywane dla celów niskich przez ludzi szafujących majestatem narodu, mają być parawanem, osłaniającym tych warchołów przed odpowiedzialnością, do jakiej powinni być pociągnięci, a raczej przed ściganiem, wykryciem i tępieniem ich. Przewodzą temu właśnie ludzie, którzy wyraźnie zmierzają do osiągnięcia władzy przez wytworzenie atmosfery wrzenia, wywołanie niepokojów i zakłócenie porządku. Oni biją Żydów w celu osiągnięcia władzy, a obóz rządowy toleruje ich, a czasem potakuje w mniemaniu, że tą drogą utrzyma się przy władzy.</u>
          <u xml:id="u-45.22" who="#IzaakIcekRubinsztein">Premier jest lekarzem. Przywiązuje on szczególną wagę do higieny społecznej i czystości, słusznie uważając, że zapobieganie jest środkiem najbardziej skutecznym w zwalczaniu chorób epidemicznych. Nasuwa się pytanie, dlaczego się nie otacza duszy ludności tą samą opieką, jaką się obdarza zdrowie ciała, dlaczego nie stosuje się tych samych środków zapobiegawczych przeciwko przenikaniu jadu nienawiści, jakie się stosuje przy zwalczaniu szerzących się chorób infekcyjnych. Przecież bakcyle moralne są nie mniej zaraźliwe i nie mniej niebezpieczne od zarazków chorobotwórczych ciała. Zabijają one nie tylko tych, dla których są przeznaczone, ale również i tych, którzy je hodują i szczepią. Jak zarazki gruźlicy przenoszą się z ciemnej izdebki ubogich do pałaców możnych świata, tak i zarazki nienawiści i szału krwiożerczego, obecnie skierowane przeciwko Żydom, raz wszczepione w duszę ludu mogą się obrócić przeciw samym hodowcom zarazy. Czy nie należało by stosować środków zapobiegawczych również i w stosunku do szerzącej się infekcji nienawiści, czy nie należało by dążyć do zniszczenia bakcylów moralnych zanim jeszcze opanują organizm państwowy? Dlaczego zabrania się sprzedawać trucizny zabijające ciało, a jednak zezwala się na nieskrępowane i swobodne szerzenie jadu duchowego trucizny i nienawiści?</u>
          <u xml:id="u-45.23" who="#IzaakIcekRubinsztein">Sam p. Premier nazwał tutaj na forum sejmowym ten szał żydożerczy chorobą, jednak p. Premier nie stosuje do tej choroby moralnej metody bardziej skutecznej i celowej, jaką jest metoda profilaktyczna. Przecież ta dewastacja duszy narodu jest gorszym złem i o ile wiele groźniejszym, aniżeli szkody wyrządzane Żydom przez pogromy. Należy zważyć, że wystarczy z łańcucha pojęć prawnych i zwyczajów moralnych wyrwać tylko jedno ogniwo, by nadwyrężyć łączność reszty ogniw pojęć prawnych i moralnych. Widzieliśmy to w Rosji. Tam nauczono chłopa gromienia Żydów, wszczepiono w chłopa ziarno nienawiści, a wszystkim nam dobrze wiadomo na czym się to skończyło.</u>
          <u xml:id="u-45.24" who="#IzaakIcekRubinsztein">W ścisłym związku z tą rozwydrzoną agitacją stoją t. zw. „pikiety”. Pikieciarze nie tylko dopuszczają się przestępstwa czynnej zniewagi tak Polaków, jak i Żydów, zarówno kupujących, jak i sprzedających, ale uprawiają też straszną agitacje żydożerczą. Ale o tym będzie mówił szczegółowiej mój kolega przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Co do zwalczania pikiet, które w pojęciu każdego człowieka są bezprawiem, zamiast to nazwać bezprawiem mówi się, że brak prawa do zwalczania tego pikieciarstwa. Ale brak prawa też jest bezprawiem w danym wypadku.</u>
          <u xml:id="u-45.25" who="#IzaakIcekRubinsztein">P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powiedział na Komisji Budżetowej, że zaprowadzenie ghetta ławkowego i rozruchy uniwersyteckie zaszkodziły więcej moralnie Polakom aniżeli fizycznie Żydom. Ale w jakiej sprzeczności znajduje się to oświadczenie z rzeczywistością uniwersytecką, w tej samej sprzeczności znajduje się oświadczenie p. Premiera z rzeczywistością uliczną. To są szczytne, górne hasła i górne oświadczenia, ale nie mają żadnego odpowiednika w życiu, gdzie wszystko odbywa się inaczej.</u>
          <u xml:id="u-45.26" who="#IzaakIcekRubinsztein">Chcę nawiązać do tego, co powiedział, a co trafiło do mego przekonania, jeden z moich przedmówców, zdaje się p. Kopeć, że szuka ludzi, którzy by byli godni dzisiejszej epoki. Zastanawiałem się nad tą myślą i szukałem jej rozwiązania. Czym jest ta epoka, w której żyjemy, i czym ludzie mogą być jej godni? Na tle namalowanego przez mnie obrazu trzebaby raczej wziąć latarnię Diogenesa i powiedzieć: szukamy człowieka. Chciałbym Panom wskazać warunki, które mogłyby uczynić tę epokę szczególnie wielką. Proszę Panów! Wszystkie zjawiska na świecie odbywają się w warunkach czasu i przestrzeni. Od czasu i przestrzeni uzależnione jest życie i dzieła tak osób pojedyńczych jak i całych narodów. Czas w życiu narodów to jest ich historia, a przestrzeń — ich położenie geograficzne. Obecnie przeżywa Polska moment historyczny, który stawia ją na rubieży dwóch epok, na której znajduje się również świat cały, na rubieży między dążeniami idealistycznymi i zmaganiami wolnościowymi, w których Polska odegrała pierwszorzędną rolę i na skutek których osiągnęła swe szczęście i swoją wolność, a z drugiej strony na rubieży epoki barbarzyństwa ze wschodu i zachodu. Polska ma dwie granice, znajduje się między dwoma wulkanami: czerwonym i brunatnym, to jest ogień, który zalewa świat.</u>
          <u xml:id="u-45.27" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-45.28" who="#IzaakIcekRubinsztein">Polska mogłaby w tej chwili historycznej odegrać wielką rolę i być godną tej wielkiej epoki. W tym położeniu geograficznym, jak niegdyś Polska mieniła się przedmurzem kultury przeciwko tatarszczyźnie, tak teraz mogłaby być, gdyby zechciała, gdyby ten Sejm zechciał, przedmurzem kultury europejskiej na wieczne czasy, przedmurzem przeciw nowoczesnej tatarszczyźnie zachodu. Ale tego nie chce i dlatego nie macie ludzi godnych tej wielkiej epoki. Chcę przypomnieć słowa św. Augustyna, który powiedział: „Virtutes paganorum splendida vitia” — przestępstwa pogańskie są błyszczącymi przestępstwami. W danej chwili napierają na nas te przestępstwa „vitia paganorum” i zadaniem Polski jest przeciwstawić się tej strasznej nawale żydożerczości i nienawiści, która napiera na Polskę z zachodu, z najbliższego zachodu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#AndrzejWierzbicki">Genius loci!</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy po polsku. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#AndrzejWierzbicki">Dobrze!</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#AndrzejWierzbicki">Geniusz miejsca! Ma go nie tylko każde uroczysko, ale i każda instytucja: ma go i nasz parlament. Wydaje mi się, że zagadnienie, które rozwiązuje wszystkie inne — jak wyzwolić Polskę, jak ją pchnąć ku lepszemu życiu, to jest właśnie kwestia odnalezienia tego „genius loci” we wszystkich naszych instytucjach, we wszystkich dziedzinach naszej działalności. Odnaleźć go, o niego się oprzeć, wyzwolić jego dobroczynne siły, to jest wyzwolić najlepsze tradycje prac i wysiłków, i naszego i poprzednich pokoleń, i w oparciu o nie iść ku przyszłości I parlament nasz musi mieć swego dobrego ducha opiekuńczego.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#komentarz">(Głosy: Jest, jest. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#AndrzejWierzbicki">Nawet formalnie jest, a bardzo dobrze, że nie tylko formalnie personifikuje on w sobie najlepsze siły parlamentu.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#AndrzejWierzbicki">Działalność tej Izby ześrodkowuje się przede wszystkim w pracach Komisji Budżetowej. Trzeba powiedzieć, już nie sięgając w dalszą przeszłość, że w ciągu tych ostatnich trzech lat te prace rokrocznie się pogłębiają i to jest istotnym, pozytywnym, twórczym dorobkiem tej Izby. Można powiedzieć, że my mamy już swój gabinet, gabinet nie Rządu, ale swój własny gabinet — Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#AndrzejWierzbicki">Bo przecież mamy posłów, którzy już trzeci rok pracują systematycznie nad budżetem jako referenci komisji i potrafili wnieść w tę pracę nietylko dużo dobrej woli, ale i wnikliwej bardzo analizy.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#AndrzejWierzbicki">Zagadnienie budżetowe jest rzeczą niezmiernie istotną, bo to jest właśnie plan działalności Państwa na tak duży, jak na obecne czasy okres, jakim jest rok. W parlamentarnej Komisji Budżetowej spotyka się polska rzeczywistość z dwóch stron. Spotykają się ci, co rządzą, z tymi, co muszą dać odpowiedź, jakie nastroje są w kraju, jak kraj reaguje na te rządy — ażeby rządzenie w Polsce szło nie od zielonego biurka, lecz żeby było oparte o niezłomną rzeczywistość, o niezawodną ocenę sytuacji kraju. Parlament ma to niezmiernie doniosłe zadanie i przez swoją postawę musi być nie tylko odbiciem, ale i jednym z najistotniejszych czynników, budujących opinię kraju. Prace nad budżetem są punktem węzłowym działalności Rządu i parlamentu, punktem niesłychanie istotnym dla organizacji narodowego życia.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#AndrzejWierzbicki">Jeżeli mamy budować Polskę, to kontrola, czy ją dobrze budujemy, nie może poprzestać na liniach generalnych tylko; trzeba zdać sobie sprawę, czy wszystkie te instytucje, które są składową częścią naszej organizacji państwowej, opierają swoją własną pracę na słusznych podstawach. I dlatego te dwa tygodnie dyskusji budżetowej na plenum i te długie tygodnie niezmiernie intensywnych prac w Komisji Budżetowej są również sprawdzianem naszych własnych sił i postępów. Bo każdy musi zacząć od działalności w swoim zakresie i dopiero usprawni wszy własną działalność ma prawo moralne domagać się ulepszenia i postępu w innych dziedzinach, już od siebie bezpośrednio niezależnych. Dlatego możność obiektywnego stwierdzenia, że nasz parlament wykonuje prace budżetowe w coraz większej skali i z widomym z roku na rok postępem jest rzeczą i ważną i budującą.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#AndrzejWierzbicki">Jakie są założenia tej pracy? Czego Rząd może żądać od parlamentu? Co jest najistotniejszą treścią tej współpracy? Rząd musi chcieć od parlamentu opinii zupełnie obiektywnej, całkowicie niezależnej, wypowiedzianej w sposób jasny i wyraźny, bo gdyby inaczej parlament swe zadanie rozumiał, byłoby to dublowanie ról. Rządowi nie zależy na tym, ażeby otrzymać od parlamentu potwierdzenie swojej polityki, oparte na wierze in verba magistri, lecz przeciwnie, Rząd chce wiedzieć, jak przeważająca opinia kraju reaguje na jego system rządzenia i jego politykę, której wyraz daje budżet Państwa I można powiedzieć, że w całym szeregu zagadnień istotnych i pierwszorzędnych, dzięki pracom Komisji Budżetowej i jej referentów, sprawozdania o poszczególnych częściach budżetu i sprawozdania generalne łączą się w jedną całość i wzajemnie się uzupełniają.</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#AndrzejWierzbicki">W przeważającej ilości swoich tez i w oświetleniu ogólnym sprawozdania te są wyrazem istotnej jednomyślności przekonań członków komisji, istotnej jednolitości ich opinii. Wszystkie części budżetu wzajemnie wspierają się i dają wyraz temu, że Sejm w tym roku doszedł do bardzo wyraźnie sprecyzowanej i jednolitej opinii w stosunku do całego szeregu zagadnień. Jest to wielki, twórczy dorobek obecnej sesji. I dlatego też debaty Komisji Budżetowej były przedrukowane i komentowane z całą skwapliwością przez prasę całej Rzeczypospolitej i na tle tych debat powstawała niezmiernie żywa i wszechstronna reakcja opinii. Posłowie nie byli już oddzieleni murami tej sali od społeczeństwa, ale oddziaływali na opinię kraju i sami otrzymywali fale powrotne tej opinii o formułowanych przez nich postulatach. W tych warunkach obecna sesja budżetowa w wielu bardzo istotnych zagadnieniach odzwierciedla przeważające stanowisko naszego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#AndrzejWierzbicki">Jeden z takich kardynalnej wagi momentów dała w komisji dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych. Dokonały się tam dwa akty uroczyste. Mianowicie przez wszystkich członków Komisji Budżetowej, przez wszystkie ugrupowania, przez wszystkie ideologie, przez przedstawicieli wszystkich narodowości Rzeczypospolitej Polskiej dany został wyraz jednolitego, żywiołowego uczucia miłości do armii naszej. Jak Minister Spraw Wojskowych, jako jej przedstawiciel, zareagował na tę manifestację? Uroczyście stwierdził całkowitą apolityczność armii.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#AndrzejWierzbicki">I jeżeli wielką uroczystością jest symboliczne zaślubienie armii z morzem, to tym bardziej uroczystym i doniosłym symbolem były te wzajemne śluby armii i narodu — miłości z jednej strony, apolityczności — z drugiej. A że wynikło to spontanicznie, że było to tak odczute przez społeczeństwo parlamentarne i że tak na to zareagował Minister Spraw Wojskowych, to nie jest rzeczą przypadku. To oznacza, że nurtują w nas wszystkich istotne, głębokie wspólne prądy duchowe, które w pewnych chwilach podpowiadają pewne słowa, pewne oświadczenie i pewne gesty. I dlatego akt ten, który dokonał się na arenie naszego parlamentu, jest dla obecnych czasów — tak trudnych i psychicznie burzliwych — aktem pierwszorzędnej doniosłości, jest ponad wszelką wątpliwość aktem duchowego i państwowego zjednoczenia. I oto, jeżeli tego rodzaju stwierdzeń, jeżeli tego rodzaju wzajemnych odczuć zgromadzimy cały szereg, stworzymy w ten sposób wspólną tęsknotę, wspólną ideologię i wspólne sposoby rozwiązania nowoczesnego życia Polski.</u>
          <u xml:id="u-47.16" who="#AndrzejWierzbicki">Następnym wielkim dorobkiem obecnej sesji sejmowej jest powszechne przez wszystkich posłów zrozumienie rzeczy, prostej samej przez się, ale do której nie łatwo się dochodzi, mianowicie zrozumienie, że rozwój sił duchowych wymaga jako swej podstawy — wielkiego rozwoju sił materialnych przez uprzemysłowienie kraju i intensyfikację rolnictwa. Otóż my w trzecim roku naszej kadencji parlamentarnej przyjęliśmy to już jako aksjomat, a doszliśmy do tego drogą lat analizy, lat rozumowania.</u>
          <u xml:id="u-47.17" who="#AndrzejWierzbicki">Ale jeżeliśmy uzgodnili i przyjęli pewien aksjomat rozumowo, to żeby stworzyć dla niego żywe odczucie w całym narodzie, trzeba oddziałać nietylko na rozum, trzeba oddziałać również na wyobraźnię. Aby oddziałać na wyobraźnię, trzeba oderwać się od życia codziennego, w którym wrażliwość nasza na wiele zjawisk się stępia. Przemysł w najszerszym pojęciu, handel, rzemiosło, gospodarstwo rolnicze — to wszystko w życiu codziennym już nie przemawia do naszej wyobraźni, bo to jest zbyt powszednie, bo na to się ciągle patrzymy. Dlatego też te zjawiska, które ustawicznie mamy przed oczami, przechodzą niepostrzeżenie, starzeją się czy słabną niepostrzeżenie, a nam się zda je, że one ciągle trwają niezmienne. Tegoroczny dorobek parlamentu uwidocznił to właśnie w zagadnieniu kolejnictwa, które jest od tylu lat troską naszych ministrów komunikacji, uginających się pod pewnymi koniecznościami skarbowymi. Jakkolwiek to było — koleje szły, wagony woziły. Dziś okazało się, że koleje nasze osłabione są ponad miarę że upust krwi z ich substancji żywej, niezbędnej dla ich sprawnego działania, można obliczyć na pół miliarda złotych. Jednakże ponieważ koleje spełniały swe zadanie życiowe i nie było znaczniejszych zakłóceń w ruchu pociągów towarowych i osobowych — sądziliśmy, że koleje mamy w porządku. W tym roku parlament stwierdził z całą kategorycznością, że nastąpił kres tego liczenia na wytrzymałość kolei.</u>
          <u xml:id="u-47.18" who="#AndrzejWierzbicki">I dopiero od momentu tego stwierdzenia powstało już nie tylko w kołach fachowych, lecz w całej opinii żywe zaniepokojenie stanem kolei, żywe zainteresowanie się tą siecią nerwów Rzeczypospolitej i przeświadczenie o nieodzowności przywrócenia kolejom tych sił, które się wyczerpały. I w naszym całym życiu gospodarczym, w rolnictwie i w przemyśle i w handlu było to samo. Ich siły wyczerpywały się z dnia na dzień, ale społeczeństwo nie zdawało sobie w dostatecznej mierze z tego sprawy.</u>
          <u xml:id="u-47.19" who="#AndrzejWierzbicki">Wszystko to jakoś trwało, wszystko to jakoś się trzymało, wszystko to powoli szarzało i w tych warunkach nie mogło oddziaływać na naszą wyobraźnię jako ukochanie i chluba naszego narodu. Lecz oto postawiono przed oczyma społeczeństwa naszego to zagadnienie, o którym tak obszernie mówiliśmy w roku ubiegłym, nowy Centralny Okręg Przemysłowy, ten wyraz zespolenia potrzeb obrony Państwa z potrzebami ogólnego rozwoju ekonomicznego kraju, w którym wojskowość i ogólna polityka gospodarcza Państwa podały sobie ręce we wspólnym celu i wspólnej potrzebie.</u>
          <u xml:id="u-47.20" who="#AndrzejWierzbicki">Jest to nasz duży dorobek dlatego, że stawia przed naszym społeczeństwem, naszym narodem symbol uprzemysłowienia, jako czegoś, co w naszych oczach powstaje, co namacalnie rośnie i ma oddziaływać na cały kraj i wszystkie dziedziny gospodarki. I w ten sposób ten symbol staje się nie tylko dorobkiem intelektualnym, ale i przez wyobraźnię zaszczepia narodowi aksjomat konieczności uprzemysłowienia kraju.</u>
          <u xml:id="u-47.21" who="#AndrzejWierzbicki">Uprzemysłowienie wymaga jednak właściwej atmosfery.</u>
          <u xml:id="u-47.22" who="#AndrzejWierzbicki">Wszyscy referenci resortów gospodarczych budżetu badali, jakie są u nas przeszkody dla rozwoju gospodarczego, jaką jest właśnie atmosfera, w której gospodarstwo narodowe rozwijać się musi, z jakimi siłami ma ono do czynienia. Analiza ta jest niezmiernie wnikliwa, a jednocześnie pełna jest obiektywizmu, chociaż wnioski są często sformułowane bardzo silnie, bo dotyczą momentów niezmiernie istotnych w naszym życiu.</u>
          <u xml:id="u-47.23" who="#AndrzejWierzbicki">Kierunek pracom państwowym nadaj e Rząd, to jest jego zadanie i jego rola. A dla kierunku tego decydującym jest odczucie, że rozwój sił gospodarczych narodu — to jest przede wszystkim rozwój energii każdego poszczególnego człowieka, każdego obywatela. Otóż nie ma ministra, który gdybyśmy go zapytali (a myśmy się pytali o to ministrów wielokrotnie): „Czy miłujesz inicjatywę prywatną”, nie odpowiadałby: „Miłuję”.</u>
          <u xml:id="u-47.24" who="#komentarz">(Głos: Bez wzajemności! Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.25" who="#AndrzejWierzbicki">Jeżeli jednak plenum parlamentu pyta członków Komisji Budżetowej, pyta referentów tej komisji, czy tę miłość widać w życiu codziennym,...</u>
          <u xml:id="u-47.26" who="#komentarz">(Głosy: Ukryta.)</u>
          <u xml:id="u-47.27" who="#AndrzejWierzbicki">...to jak słyszymy i w tej chwili — odpowiadają oni „bardzo ukryta”.</u>
          <u xml:id="u-47.28" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.29" who="#AndrzejWierzbicki">Mówią, że te dnie powszednie pracy obywateli są bardzo zimne, że nie ogrzewają ich promienie tej miłości. Tak dalece, że przez usta kolegi naszego, p. Bronisława Wojciechowskiego postawione było na jednym z posiedzeń Komisji Budżetowej kategoryczne pytanie: „ku czemu idziemy, czy nie ku czystej socjalizacji?”. Na tym posiedzeniu od obecnego tam ministra p. Wojciechowski nie otrzymał odpowiedzi na to pytanie, bo i nie było potrzeby, ponieważ i ten minister, i wszyscy jego koledzy wielokrotnie mówili: „Miłujemy inicjatywę prywatną”.</u>
          <u xml:id="u-47.30" who="#komentarz">(Głos: Platonicznie.)</u>
          <u xml:id="u-47.31" who="#AndrzejWierzbicki">Odpowiedź na pytanie naszego kolegi rozumiała się więc sama przez się. Ale dlaczegóż między uroczystymi deklaracjami ministrów a odczuwaniem przez posłów rzeczywistości jest tak głęboka różnica? Widocznie między gabinetami ministrów, którzy nadają ton polityce, a aparatem biurokratycznym, przez który politykę tę wykonywują, jest jakiś przedział.</u>
          <u xml:id="u-47.32" who="#AndrzejWierzbicki">I temu to zagadnieniu naszej biurokracji i systemowi urzędowania w różnych dziedzinach życia Komisja Budżetowa poświęciła bardzo dużą część swojej analizy, spostrzeżeń i sformułowań. Czytamy o tym w referatach szeregu sprawozdawców budżetowych. Trzeba stwierdzić, że we wszystkich tych referatach nigdy i nigdzie nie jest dotknięty człowiek jako taki.</u>
          <u xml:id="u-47.33" who="#AndrzejWierzbicki">I to jest rzecz zupełnie słuszna: urzędnicy to są przecież nasi bracia i nasi synowie, to są ci ludzie, którzy są w bezpośredniej służbie Państwa, przez których rząd realizuje swoje zadania. Ale wszyscy referenci budżetu w sposób bardzo mocny, w określeniach, jakich jeszcze Izba nie słyszała w ciągu poprzednich dwóch lat, charakteryzowali z jednej strony ciężką sytuację materialną tych wielkich rzesz urzędniczych, a z drugiej strony nieznośną atmosferę moralną i psychiczną, w jakiej urzędnicy pracują. Żaden z nich nie nosi w swoim tornistrze buławy marszałkowskiej, jak grenadierzy Napoleona. Na wyższe stanowiska nie oni się wysuwają, nie oni są awansowani, przychodzą na te stanowiska ludzie z zewnątrz. I dlatego samopoczucie tego urzędnika, który ma ciężki byt, a nie ma żadnych perspektyw, jest w zarodku załamane. To jest tak, jakby p. Minister Skarbu postanowił, że od jutra w Loterii Państwowej, która także żywi Skarb Państwa, kasuje się tę właśnie największą milionową wygraną. Niezmiernie rzadko ten milionowy los można wygrać, a jednak ten milionowy los jest główną podnietą i podstawą finansowego powodzenia Loterii Państwowej. I dlatego to powiedzenie Napoleona o buławie marszałkowskiej w tornistrze grenadiera to nie był tylko gest wodza, to była głęboka znajomość psychiki ludzkiej Nasi urzędnicy nie noszą buławy w tornistrze, za to pracują w warunkach, gdzie z reguły praca nie daje ani zadowolenia, jakie przynosi poczucie odpowiedzialności, ani przeświadczenia o celowości tej pracy, ani przekonania, że służą swoim współobywatelom, ani osłody, że znajdą uznanie w społeczeństwie. Bo jakżeż można to mieć, jeśli według generalnego sprawozdawcy budżetu „Wysokie w zasadzie koszty płac stoją w związku z wielką liczbą urzędników — zresztą przeciętnie bardzo nisko wynagradzanych. Wysoka zaś liczba urzędników stoi w bezpośrednim związku z niesłychanie skomplikowaną i zagmatwaną procedurą urzędowania. Urzędnicy, petenci, czas i pieniądze toną w górach papieru, Można bez przesady po wiedzieć, że z górą połowa formalności jest zbytecznym balastem, nikomu na nic niepotrzebnym, zabierającym ludziom czas i pieniądze, rujnującym nerwy urzędników i petentów. W dodatku wcale te wymyślne i skomplikowane czynności nie wzmacniają kontroli, a zaciemniają ją i utrudniają, nie precyzują odpowiedzialności, a rozpylają ją na iks osób i urzędów”. I dlatego sprawozdawca generalny sądzi, że człowiek, który przeprowadzi reformę naszego systemu urzędowania „zasłuży sobie na wieczysty pomnik wdzięczności Państwa i Narodu”. Zdaje mi się jednak, że ta reforma w niemniejszym stopniu leży w interesie samych urzędników, dla usunięcia ich trosk osobistych, dla zaspokojenia ich osobistych aspiracyj, do których mają prawo jak każdy obywatel, bo i oni urodzili się również dla twórczej pracy, otoczonej szacunkiem i miłością. System, który jest przelewaniem roboty papierowej z pustego w próżne, z jednego biurka na drugie, wysusza, niszczy siły duchowe urzędników, wytwarza z nich jakiś klan wyosobniony ze społeczeństwa. Parlament przez usta swoich referentów budżetowych stwierdza ogromną wagę tego zjawiska, ogromne ilościowe i jakościowe jego natężenie i naglącą konieczność reformy.</u>
          <u xml:id="u-47.34" who="#AndrzejWierzbicki">Wydaje mi się, że ta reforma najłatwiej będzie zrealizowana, jeżeli stan urzędniczy sam zrozumie potrzebę i konieczność jej przeprowadzenia. Bo reformę taką trudno przeprowadzić wbrew stanowi urzędniczemu. Aparat biurokratyczny jest to olbrzymia maszyna, która od 20 lat w pewien sposób się obraca, Ci ludzie sami odczuwają, jaka część ich roboty jest twórcza, a jaka część jest robotą martwą. I dlatego oni sami mogą się pokusić o ten pomnik, który by im się słusznie należał. Jeżeli są organizacje urzędnicze, jeżeli są związki urzędnicze, to jednym z najdonioślejszych zadań tych związków i organizacyj jest obmyślić, stworzyć ten nowy system, do którego wzywa nas sprawozdawca generalny, p. Zygmunt Sowiński. To nie znaczy, że mają to robić tylko oni. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że sprawny system urzędowania jest jedną z najistotniejszych funkcyj rządzenia, ale reforma tego systemu może być załatwiona najlepiej wspólnie przez wolę kierowniczą Rządu i przez wysiłek stanu urzędniczego, który powinien zrozumieć, że żądanie reformy postawione zostało kategorycznie nie tylko przez całą światłą opinię, lecz stało się już postulatem najszerszych warstw ludności. Bo wszyscy codzień stykają się z aparatem biurokratycznym.</u>
          <u xml:id="u-47.35" who="#AndrzejWierzbicki">Przez rozwiązanie tego zagadnienia rozwiąże się w dużym stopniu inne trudności, które stoją na drodze naszego rozwoju gospodarczego. Pan poseł Sikorski w sposób przemyślany, analityczny, niezmiernie silnie sformułowany, scharakteryzował tę olbrzymią falę interwencjonizmu nieograniczonego, nieskoordynowanego, przypadkowego, rozrastającego się z każdym dniem i każdym miesiącem. Mówiąc o tym zjawisku, chcę wyeliminować sprawę etatyzmu, którego nie będę dotykał dlatego, że w tej chwili są przez Rząd badane i będą po skończeniu ogłoszone prace specjalnej Komisji do zbadania gospodarki przedsiębiorstw państwowych. Uważam, że na ten okres powinniśmy zawrzeć „pax Romana”, aby to niezmiernie skomplikowane i trudne, zazębiające się o całe życie zjawisko mogło być rozwiązane nie w atmosferze namiętnej dyskusji, lecz przez spokojne rozważenie i skontrolowanie wniosków, które Komisja do zbadania przedsiębiorstw państwowych Rządowi przedstawiła. Zagadnienie etatyzmu zostało więc przez gabinet obecny pchnięte na tory bezstronnego, o typie naukowym, zbadania i wyciągnięcia z tego konsekwencyj.</u>
          <u xml:id="u-47.36" who="#AndrzejWierzbicki">Ale zagadnienie interwencjonizmu nieustannie jeszcze w dalszym ciągu się rozrasta. I jeśli wszechświat — jak twierdzą astronomowie — jest w tej chwili w stadium rozszerzania się mgławic, a to są zjawiska, które rozszerzają horyzonty świata, to rozrastanie się interwencjonizmu nie rozszerza horyzontów działalności obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, lecz przesłania mgłą niepewności i niejasności ich działalność każdego dnia, tygodnia czy miesiąca. I dlatego to zagadnienie stoi przed naszymi oczami w całej swej olbrzymiej wadze.</u>
          <u xml:id="u-47.37" who="#AndrzejWierzbicki">Jak rozwiązać to trudne zagadnienie? Jest na to sposób bardzo prosty, sposób metodycznej pracy. Gdyby każdy z panów ministrów postawił sobie za zadanie robić co kwartał rachunek sumienia — co w danym kwartale zostało z zakresu interwencjonizmu wyłączone, w czym ten interwencjonizm się skurczył, zmniejszył, uporządkował — to od tego momentu zacznie się opanowywanie interwencjonizmu i rozjaśnianie horyzontów działalności gospodarczej każdego obywatela. Od takiej prostej woli opanowania tego zjawiska, o które się zazębia i mechanizm państwowy, i życie każdego z nas, od współdziałania w tym wszystkim komórek administracyjnych kraju rozpocznie się znów wielkie wspólne dzieło i w tej drodze zagadnienie to może być i będzie rozwiązane.</u>
          <u xml:id="u-47.38" who="#AndrzejWierzbicki">Widzimy, że ta sesja parlamentarna stawia przed nami cały szereg zagadnień, które nigdy jeszcze tak obiektywnie, tak spokojnie i w tak szerokim zakresie nie były przez Komisję Budżetową przeanalizowane i przedstawione plenum tej Izby, Rządowi i społeczeństwu. Ten wysiłek, to polepszenie, pogłębienie prac Sejmu jest właśnie tym, co w każdej dziedzinie życia państwowego, życia gospodarczego i społecznego jest do wykonania. Obecna sesja parlamentarna w pracach budżetowych zrobiła dobry początek i jest naszym najgłębszym pragnieniem żebyśmy we wszystkich zagadnieniach, które stoją przed nami podczas tej sesji, potrafili stanąć na tym samym poziomie przemyślenia, obiektywizmu i powagi.</u>
          <u xml:id="u-47.39" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Celewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#WłodzimierzCelewicz">Wysoka Izbo! Prezes Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji, p. Wicemarszałek Mudryj sformułował w swoim przemówieniu z dnia 12 grudnia ub. r. nasze zasadnicze stanowisko do budżetu, przedstawił nasze najważniejsze postulaty, oświetlił sytuację na odcinku stosunków polsko-ukraińskich. W moim obecnym przemówieniu poruszę tylko kilka spraw ogólniejszego znaczenia, szczególnie takich, które wynikły w czasie dyskusji Komisji Budżetowej sejmowej i senackiej.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#WłodzimierzCelewicz">Zacznę od budżetu, który jest przedmiotem naszych rozważań. Budżet Państwa zawsze i wszędzie jest najsilniejszym instrumentem polityki Rządu w stosunku do obywateli, a zatem i w stosunku do mniejszości narodowych. 0 ile chodzi o budżet po stronie dochodowej, o ciężary, które nakłada on na obywateli, to możemy śmiało oświadczyć, że jesteśmy w zupełności równouprawnieni. Inaczej zgoła przedstawia się sprawa jeżeli chodzi o pozycje budżetowe po stronie wydatków. My spełniamy obowiązki, ale mamy bardzo mało praw. Budżet państwowy, budżety samorządów, budżety instytucyj rządowych, polityka banków państwowych, wszystko to uwzględnia w bardzo małym, poprostu w mikroskopijnym stopniu potrzeby narodu ukraińskiego we wszystkich dziedzinach życia: potrzeby nauki i kultury ukraińskiej, potrzeby życia społecznego, potrzeby związane z opieką społeczną, z rozwojem życia gospodarczego, z wychowaniem fizycznym młodzieży itd. Nie żądamy przywilejów, chcemy równouprawnienia, a stojąc na stanowisku równouprawnienia i uważając, że równouprawnienie musi być kardynalną zasadą, na której opiera się normalizacja, musimy wysuwać postulaty z rozmaitych dziedzin życia. To stałe wysuwanie z naszej strony postulatów przyniosło ten skutek, że niektórzy posłowie polscy zaczynają stawiać nam zarzuty: Panowie, wy rozumiecie normalizację jako prawo stawiania postulatów. Proszę Panów, nic podobnego. My bylibyśmy szczęśliwi, jeżeliby równouprawnienie we wszystkich dziedzinach życia zostało zrealizowane i jeżelibyśmy nie byli zmuszeni wysuwać postulatów, gdyż zawsze wysuwanie postulatów, narzekanie na krzywdy nie należy do rzeczy przyjemnych. P. Premier był łaskaw w swoim przemówieniu z dn. 24 stycznia r. b. dotyczącym sprawy ukraińskiej, w przemówieniu przyjętym u nas przychylnie, oświadczyć między innymi i to, że życie gospodarcze i kulturalne ukraińskie rozwija się dobrze i że nie ma powodu do zniecierpliwienia po stronie ukraińskiej. Przyznaję, że niektóre dziedziny życia ukraińskiego rozwijają się dobrze, że p. Premier miał zupełną słuszność, ale to się odnosi tylko do tych dziedzin życia, które samoistnie rozwija naród ukraiński dzięki swej dynamice. Jednak i w tej dziedzinie spotyka dość często na większe lub mniejsze przeszkody ze strony administracji. Natomiast są całe obszerne dziedziny, które normuje Rząd, a które leżą odłogiem, i które są tym kamieniem, który stoi na drodze ku normalizacji stosunków polsko-ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#WłodzimierzCelewicz">Wspomnę o jednej rzeczy: szkolnictwo polskie idzie naprzód, rozwija się, może się poszczycić zdobyczami, a szkolnictwo państwowe dla ludności ukraińskiej stoi skamieniałe tak, jak było przed kilkunastu laty, a w niektórych dziedzinach cofa się nawet. To jest ilustracja tego, że jeżeli my wysuwamy postulaty, to bardzo często są to postulaty bardzo istotne dla rozwoju narodu ukraińskiego, konieczne, ażeby ten rozwój mógł postępować naprzód.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#WłodzimierzCelewicz">Przechodzę do innej sprawy. My, Ukraińska Parlamentarna Reprezentacja, w naszych politycznych oświadczeniach wysuwamy postulat autonomii terytorialnej wszystkich ziem zamieszkałych przez ludność ukraińską. Niektórzy posłowie narodowości polskiej z tych ziem, a mianowicie p. Wojciechowski, p. Zaklika i inni zajęli stanowisko do tej sprawy negatywne. Oświadczyli w imieniu ludności polskiej, że ludność polska sprzeciwia się autonomii tych ziem i można było wyczuć w ich przemówieniach, że taki postulat uważają wprost za coś antypaństwowego. Chcę wyjaśnić tę sprawę. Jeżeli my żądamy autonomii, to żądamy jej dla wszystkich narodowości, zamieszkujących te ziemie. Jeżeli chodzi o głębsze psychologiczne motywy, to można powiedzieć, że polskie społeczeństwo miejscowe przechodzi rozterkę duchową, bo z jednej strony w interesie nawet polskiego społeczeństwa tych ziem, jest jak najmniejszy centralizm, a o ile chodzi o stosunek do Ukraińców, to centralizm i totalizm. O ile chodzi o miejscową ludność polską, to raczej idzie jej o jak największą swobodę, o to, aby nie ogołacano tej ziemi z rozmaitych instytucyj, które przez całe wieki tam były. Sądzę, że prędzej czy później, ludność i społeczeństwo polskie tych ziem zajmie stanowisko pozytywne do naszego hasła, a sądzę, że droga ku temu idzie przez coraz szersze rozwijanie samorządu wszystkich typów, aż w końcu do rozwinięcia samorządu najwyższego typu, jakim jest autonomia terytorialna.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#WłodzimierzCelewicz">Przystępuję do następnej sprawy. W przemówieniach niektórych posłów na Komisji Budżetowej można było wyczuć dążenie, że nonsensem, że pewnego rodzaju nielojalnością jest samoistny rozwój ukraiński w samodzielnych instytucjach gospodarczych, wychowania fizycznego, kulturalnych i innych, że najlepiej byłoby wszystko podciągnąć pod wspólny dach. W tej sprawie muszę zająć stanowcze stanowisko i oświadczyć: Nie tędy droga. Narodowość uzewnętrznia się tylko w rozwoju wszystkich dziedzin życia i taki rozwój wszystkich dziedzin życia nie jest sprzeczny z interesami Państwa, on raczej idzie razem z interesami Państwa. Wtedy następuje wyścig pracy między obu społeczeństwami, bo u nas w województwach południowych rozwija się Masłosojuz, ukraińskie spółdzielnie mleczarskie i rozwijają się równie dobrze i polskie spółdzielnie. A na innych ziemiach, gdzie chcą wszystko sprowadzić pod wspólny dach, na Polesiu np., są dzikie pola i coraz więcej chwastów komunizmu. Oto są skutki tego wspólnego dachu. Na to są gospodarcze organizacje, izby rolnicze, przemysłowe i inne, które mają baczenie na to, jak rozwija się ruch, jak szerzy się, jakie są jego skutki.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#WłodzimierzCelewicz">Przystępuję do następującej sprawy: W przemówieniach niektórych pp. posłów, szczególniej p. Wagnera, Wojciechowskiego, Ostafina można było wyczuć takie kategoryczne powiedzenie: Naprzód cała ludność ukraińska musi być generalnie lojalna, a później możemy mówić o spełnieniu postulatów.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#WłodzimierzCelewicz">Proszę Panów, o ile chodzi o pojęcie lojalności, to zupełnie przyjmuję takie rozumienie lojalności, jak to sprecyzował w swoim przemówieniu p. Premier. Ale i p. Premier był łaskaw całkiem wyraźnie i zdecydowanie powiedzieć, że lojalność nie jest czymś oderwanym, że jest ona częścią życia, że zależeć ma od tego, jak mniejszość jest traktowana przez większość. I słusznie. I podał p. Premier w swym przemówieniu szereg wskazówek, których — powiedział — wymaga racja stanu. Powiedział, że racja stanu wymaga pewnego ściśle określonego traktowania mniejszości, traktowania ich na równi, że racja stanu sprzeciwia się specjalnemu uprzywilejowanemu stanowisku większości, bo to wpływa źle na psychikę, to mści się w przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#WłodzimierzCelewicz">I w tej sprawie, o ile chodzi o lojalność, chciałem oświadczyć, że takie żądania, takie odgrzebywanie przez niektórych pp. kolegów sławnej ongiś zasady Stołypina: Najpierw uspokojenie, a później reformy — nie są celowe. Mam jeden żal, a mianowicie że p. Minister Oświaty w swoim oświadczeniu w stosunku do posłów ukraińskich raczej zbliżył się w pojęciu lojalności do stanowiska tych panów kolegów, którzy są wyznawcami zasady Stołypina, a przeciwstawił się poglądom zdecydowanym i kategorycznym p. Premiera. Proszę Panów, jedno jest pewne: A mianowicie sprawa normalizacji stosunków polsko-ukraińskich przechodzi kryzys i po stronie ukraińskiej i po stronie polskiej. Że stosunki nie są dobre, chciałbym bodaj w krótkich słowach odmalować Wysokiej Izbie to tło, te socjologiczne powody, które wpływają na taki, a nie inny stan sprawy.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#WłodzimierzCelewicz">Proszę Panów! Pod wpływem ideologii endeckiej zasadniczej w stosunku do Rosji, z drugiej strony taktycznej, ażeby bić ten Rząd, większość społeczeństwa polskiego w województwach południowo-wschodnich od pierwszej chwili normalizacji do dnia dzisiejszego stanęła wrogo do niej. Dowodem tego ostatnie wybory, kiedy ze wspólnych list posłowie Polacy dostali kilkadziesiąt tysięcy więcej głosów od Ukraińców. Skąd się te głosy wzięły? Dowodzi to, że część Polaków nie głosowała na posłów Ukraińców, a przeciwnie, Ukraińcy dotrzymali kompromisu. Dalej na przeszkodzie normalizacji stosunków stoi to, że społeczeństwo polskie województw południowo-wschodnich, społeczeństwo miejscowe zawsze myśli o pewnym uprzywilejowanym stanowisku. Inteligencja pod wpływem austriackim stoi na stanowisku, że powinna mieć zaopatrzenie ze Skarbu Państwa, posady rządowe — a normalizacja, to jest przecież równouprawnienie, a więc i dopuszczenie Ukraińców do służby państwowej. Dalej, jeśli chodzi o stowarzyszenia społeczne i inne, to także miały dotychczas uprzywilejowane i bardzo często wyjątkowe stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#WłodzimierzCelewicz">Nie będę dalej wgłębiał się w te psychologiczne rzeczy. Stwierdzę tylko jeden bezsporny fakt, a mianowicie, że od r. 1937 rozpoczyna się w społeczeństwie polskim generalny atak na normalizację. Zaczęło się od wiecu we Lwowie w sali Sokoła, który zwołali endecy. Na tym wiecu pod przewodnictwem p. Głąbińskiego wydano normalizacji wojnę. Powiedziano, że normalizację trzeba zerwać. Za tym wiecem poszły uchwały setek stowarzyszeń polskich, a wszystkie w przeciwukraińskim duchu. Lawina uchwał, lawina wieców. Stało się jedno wielkie zło, że część posłów obozu rządowego nie chciała się dać przelicytować endekom, nie miała sił przeciwstawić się ideologii endeckiej, tylko raczej także poszła w tym kierunku mówienia o tym, że żywioł polski w województwach południowo-wschodnich jest winien, że zalew ukraiński wszystko zalewa. Pojawiają się publikacje nawet profesorów uniwersytetów, prof. Romera, które są stekiem kłamstw. Jeżeli są sprostowania w ukraińskiej prasie, nawet cyfrowe, o których poważny profesor powinien wiedzieć, to on mimo to je powtarza, nie próbując nawet polemizować. Oto są kwiatki metod używanych, ale już najgorszą to jest prasa. Cała prasa z „IKC” krakowskim na czele rozpoczęła krucjatę przeciwko Ukraińcom. Nie ma takiej rzeczy, której by nie przypisywano i za którą nie obwiniano by ukraińskiej ludności. I tak się wytwarza coraz bardziej patologiczny stan, patologiczna atmosfera, która trwa po dzień dzisiejszy. I dziwne jest zjawisko. O ile chodzi o posłów czy senatorów polskich, którzy zabierają głos w tej Izbie czy w komisjach w sprawie ukraińskiej, to ciekawe, że można ich podzielić na dwie kategorie: ci posłowie, którzy są wrośnięci w tę ziemię, wyszli z niej, dziesiątki lat przebywali tam — zajmują w sprawie ukraińskiej bardziej obiektywne, bardziej ostrożne, bardziej przychylne nam stanowisko, a ci, którzy niedawno zamieszkują te ziemie, którzy w zupełnie innych okolicach wyrośli, którzy dopiero od czasu wyborów na tych terytoriach zamieszkali, ci są raczej szermierzami tych, którzy chcą prowadzić krucjatę przeciw Ukraińcom. Ciekawe zjawisko. Sądzę, że Panowie sami mogą sobie dośpiewać resztę.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#WłodzimierzCelewicz">O ile chodzi o inne sprawy, to ten rwetes idzie i trwa dalej. Doszło do tego, że jak jeden włościański parobek w ataku furii podpalił własne domostwo, zastrzelił przyjaciela i poranił kilka osób członków rodziny i ranił śmiertelnie także wójta, który go chciał rozbroić, to z tego zrobiono aferę polityczną, która się skończyła wybijaniem okien, biciem szyb w instytucjach ukraińskich we Lwowie, i w pogrzebie tej ofiary obłąkańca wzięli udział przedstawiciele władz cywilnych i wojskowych. I taka atmosfera trwa i w niektórych dziedzinach doprowadza wprost do śmiesznych rzeczy. Np. takim straszakiem ukraińskim jest, że Ukraińcy mają bajońskie sumy pieniędzy, że są w stanie wszystko wykupić. Jeżeli np. ktoś chce sprzedać drożej albo dostać sanacyjną pożyczkę, to podaje do czasopism alarmującą wiadomość, że Ukraińcy chcą kupić. Tak było z kąpieliskiem Truskawiec, z jeziorem Świteź, z młynem Akselrada, z fabryką Merkury, z fabryką Rukiera itd. Doszło do śmiesznych incydentów, wprost chorobliwych. Np. jeden z przemysłowców przyszedł do instytucji ukraińskiej i zaofiarował sprzedaż obiektu. Powiedziano mu: Nie mamy pieniędzy i nie chcemy kupić. Wraca się od drzwi i oświadcza: To przynajmniej weźcie ode mnie opcję, abym miał dowód, że wy chcecie kupić, za sam ten dowód zapłacę wam 10.000 zł. Widać z tego, że na straszaku ukraińskim można robić bardzo dobre interesy. To są te chorobliwe stosunki, to jest ta niezdrowa atmosfera.</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#WłodzimierzCelewicz">Proszę Panów! Nie wiem czy Panowie czytali ostatni krakowski „Kurier Ilustrowany z atakami na cerkiew grecko-katolicką.</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#komentarz">(Głos: Nie na cerkiew.)</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#WłodzimierzCelewicz">Na cerkiew, gdyż przeciw św. Jurowi. Ataki te są niedopuszczalne co do swej treści i formy. Zresztą i w komisji sejmowej byliśmy świadkami ataków na najwyższego dostojnika grecko-katolickiej cerkwi, na najwyższy nasz autorytet. Oczywiście ten atak odparliśmy, lecz mamy żal do p. Ministra Wyznań Religijnych, który był tam obecny, że nie wziął go w obronę. Mamy żal, bo to było jego obowiązkiem, gdyż p. Minister Oświaty jest powołany do wzięcia w obronę dostojnika cerkiewnego.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#WłodzimierzCelewicz">Proszę Panów! Muszę już kończyć.</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#WłodzimierzCelewicz">Dziś spotkała mnie prawdziwa przyjemność, mianowicie przemówienie p. Pełczyńskiej. Przemówienie całkiem słuszne, które nie bierze pod uwagę dnia dzisiejszego, ale które traktuje sprawę ukraińską w perspektywie historycznej. I rzeczywiście przed Polską stoją dwie drogi, dwa szlaki polityki kresowej, a więc i polityki w sprawie ukraińskiej. Jedna droga to ta, którą wskazał Wielki Marszałek Polski, Józef Piłsudski w swoich wskazaniach o polityce kresowej, droga, za którą przemawia szereg wybitnych polityków i filozofów polskich. Droga ta ma na uwadze nie tylko dzień dzisiejszy i traktuje normalizację nie jako cel sam w sobie, tylko jako odskocznię dla wielkiego dziejotwórczego procesu polsko-ukraińskiego na wschodzie Europy. Droga ta prowadzi ku potędze Państwa. I jest druga droga — droga endecji i wszystkich tych dzienników jak I. K. C. i wszystkich tych posłów polskich, którzy do tej drogi zbliżają się i w większym lub mniejszym stopniu ją popierają. Proszę Panów, sądzę, że w interesie Państwa jest jak najprędzej wybrać jedną z tych dróg.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Messing.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#StanisławKielak">P. Messings Wysoka Izbo! Po tylu mówcach, którzy najważniejsze zagadnienia naszego życia politycznego i gospodarczego poruszali, chcę na kilka minut zająć uwagę Wysokiej Izby sprawą, dotyczącą formy budżetowania i księgowania niektórych wydatków i dochodów Państwa. Przeglądając preliminarz budżetowy znalazłem po stronie dochodów kilku resortów 51 pozycyj różnej wysokości na ogólną sumę zł 182.860, noszących tytuł: „Częściowy zwrot kosztów umundurowania”. Wysokość poszczególnych pozycyj waha się od zł 20 do trzydziestu kilku tysięcy złotych. Dochody te pochodzą zapewne z rozrachunku poszczególnych urzędów z funkcjonariuszami państwowymi za wydane im za częściową opłatą umundurowanie, szyte widocznie przez wytwórnie, pozostające w zarządzie państwowym. Otóż wydaje mi się, że tak drobna stosunkowo „operacja finansowa”, której dochodowość polega tylko na zwrocie częściowego kosztu przygotowania umundurowania, śmiało mogłaby znaleźć załatwienie takie, by nie stawało się koniecznym uwidocznienie stąd wynikłych obrotów aż w budżecie Państwa.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#StanisławKielak">W uwagach do projektu ustawy skarbowej (str. 19 preliminarza) powiedziane jest o pominięciu obrotów, wynikających z wydawania i rozsyłania urzędom Dziennika Ustaw. Słusznie tak się stało. Było to również „zbędne księgowanie”. Sądzę, iż ten sam los powinien spotkać obroty wynikające z wydawania umundurowania funkcjonariuszom. Ileż bowiem razy te zupełnie nieraz drobne sumy muszą być księgowane, przenoszone z rachunku na rachunek, ile przy tym wypisuje się asygnat przychodowych i rozchodowych i ileż te wszystkie manipulacje pochłaniają „urzędniko-godzin” pracy. Bo i do zamknięć rachunków państwowych te obroty wreszcie trafiają. Jest to typowy przykład biurokratycznego ujęcia sprawy. Dość dziwnie wygląda zestawienie wydatków i dochodów np. Państwowego Instytutu Kultury Wsi, (strony 26 i 47 druku sejmowego nr 700) gdzie wydatki wynoszą zł 150.000, a dochód składa się ze zł 20, właśnie przewidzianych jako zwrot częściowy kosztów umundurowania. Zrozumiałym jest, że Instytut Kultury Wsi ze swego założenia nie jest instytucją obliczoną na efekt gotówkowy. Lecz doprawdy, czyż nie jest to typowy przykład triumfu św. Biurokracego… Patrzcie, patrzcie, jaki jestem skrupulatny — 20 zł dochodu przewidziałem. I obnosi się po tym św. Biurokracy z tą „symboliczną dwudziestozłotówką” przez setki, tysiące może sprawozdań, zapewne i Kontrolę Państwa wciąga w tę sprawę. A gdzie indziej to sobie milionik lub więcej gładko przełknie tak, że i zauważyć tego nie podobna.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#StanisławKielak">Nie będę odczytywał pełnego wykazu omówionych sum, lecz pozwolę sobie złożyć Panu Generalnemu Sprawozdawcy sporządzony w tym celu wyciąg, prosząc o odpowiedź, czy możliwym będzie w przyszłych preliminarzach pominąć ten fikcyjny zupełnie dochód Skarbu, osiągając w ten sposób jedno więcej uproszczenie rachunkowości państwowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. sprawozdawca generalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wysoki Sejmie! Ponieważ wielu przedmówców, którym miałem odpowiedzieć, nie ma na sali, dlatego podam tylko krótkie wyjaśnienie w odniesieniu do pewnego ustępu mego drukowanego sprawozdania, które jak doszły mnie słuchy nasunęło pewne wątpliwości. Mianowicie odnosi się to do ustępu, dotyczącego ubezpieczeń społecznych. W sprawozdaniu moim spotykamy takie zdanie: „W ubezpieczeniu chorobowym ponad 30% wpływów zużywa się na koszta administracyjne i tylko reszta idzie na właściwą pomoc dla ubezpieczonych. Z sum przeznaczonych na świadczenia przez niecelowość użycia marnuje się około 50%”. Przed tym zaś jest zdanie: „A dzieje się tam niedobrze”. Otóż nie chciałbym, aby zrozumiano to zdanie: „A dzieje się tam niedobrze” — w ten sposób, że poprzednio działo się dobrze, a teraz dzieje się niedobrze, czyli że wiążę to zdanie z pewnymi jakby personalnymi wyrzutami, powiedzmy z działalnością obecnego dyrektora Dyboskiego, który się tymi ubezpieczeniami opiekuje, czy też Ministra Opieki Społecznej, który bezpośrednio za działalność ubezpieczeń tych odpowiada. Ubezpieczenia nasze mają długą już historię. Miałem na myśli cały system, który jest bardzo kosztowny i dzięki któremu tylko niewielka część środków zbieranych idzie bezpośrednio na cel, któremu ma służyć, t. zn. na rzecz ubezpieczonych i świadczeń dla tych ubezpieczonych.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#ZygmuntAdamSowiński">Mówiąc o tym, że 30% wpływów zużywa się na koszt administracyjny, rozumiałem, że są to nie tylko płace, bo płace wynoszą 10,7%, tylko z resztą kosztów administracyjnych razem tworzą około 32% i dlatego powiedziałem: ponad 30%. W sumach przeznaczonych na świadczenia przez niecelowość marnuje się około 50%, to znaczy 50% z tych 70%, tak że należy to rozumieć w ten sposób, że przez ten system następuje tu marnowanie środków choćby przez fingowanie korzyści, przez najrozmaitsze nadużycia ze strony ubezpieczonych popełnione i cały szereg innych niecelowych środków użycia pomocy.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#ZygmuntAdamSowiński">To wszystko, co chciałem podać do wyjaśnienia Izbie, aby nie wywoływać złych komentarzy, nie odpowiadających istotnie moim uwagom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#TadeuszSchaetzel">Zamykam rozprawę ogólną.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#TadeuszSchaetzel">Porządek dzienny został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#TadeuszSchaetzel">Po przejrzeniu stenogramu z dzisiejszego posiedzenia przywołuję do porządku p. Wymysłowskiego za zacytowanie nieodpowiadającego rzeczywistości wyrażenia Marszałka Piłsudskiego o obcych narodach oraz za ustęp przemówienia, który zawierał niedopuszczalną ocenę orzeczenia ławy przysięgłych.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#TadeuszSchaetzel">O przyjęciu do laski marszałkowskiej złożonych w dniu dzisiejszym przez posłów projektów ustaw i interpelacyj zadecyduję na posiedzeniu w dniu jutrzejszym.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#TadeuszSchaetzel">Następne posiedzenie odbędzie się w piątek, dnia 11 lutego o godzinie 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#TadeuszSchaetzel">Sprawozdanie Komisji Budżetowej ó projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1938/39 (druk nr 700):</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#TadeuszSchaetzel">Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#TadeuszSchaetzel">1 — Prezydent Rzeczypospolitej, 2a — Sejm, 2b — Senat, 3 — Kontrola Państwowa, 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych, 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych, 4 — Prezydium Rady Ministrów, 15 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#TadeuszSchaetzel">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 50.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>