text_structure.xml 365 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 18.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#StanisławCar">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławCar">Jako sekretarze zasiadają pp. Dudziński i Sosiński. Protokół i listę mówców prowadzi p. Dudziński. Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#StanisławCar">Protokół 41 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#StanisławCar">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem dnia 17 lutego r. b. odpowiedź na interpelację posła Szczepańskiego w sprawie wysłania do miejsca odosobnienia w Berezie Kartuskiej Mariana Jursza i Albina Organińskiego. Odpowiedź ta będzie doręczona w odpisie p. interpelantowi.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#StanisławCar">Od p. Marszałka Senatu otrzymałem dnia 18 lutego r. b. pismo z zawiadomieniem o przyjęciu przez Senat bez zmian następujących projektów ustaw. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tego spisu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WojciechSosiński">O sprzedaży i zamianie niektórych nieruchomości państwowych;</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#WojciechSosiński">o samoistnym podatku wyrównawczym dla gmin wiejskich;</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#WojciechSosiński">w sprawie zmiany ustawy z dnia 24 marca 1934 r. o wypuszczaniu biletów skarbowych;</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#WojciechSosiński">o inwestycjach z funduszów państwowych w r. 1937;</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#WojciechSosiński">o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Narodowej;</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#WojciechSosiński">o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o likwidacji mienia byłych rosyjskich osób prawnych;</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#WojciechSosiński">o zmianie właściwości terytorialnej sądów okręgowych w Bydgoszczy, Gnieźnie, Ostrowie i Poznaniu;</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#WojciechSosiński">w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 13 grudnia 1927 r. o godłach i barwach państwowych oraz o oznakach, chorągwiach i pieczęciach.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#WojciechSosiński">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (druk nr 300) — rozprawa szczegółowa nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych. Sprawozdawca p. Władysław Kamiński.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#WojciechSosiński">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#WojciechSosiński">Głosu udzielam p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! W sprawozdaniu drukowanym przedstawiłem pogląd na sytuację gospodarczą rolnictwa, tu powtórzę tylko niektóre zasadnicze postulaty.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#WłKamiński">Sytuację rolnictwa w ostatnim roku charakteryzuje pewna nieznaczna poprawa. Zaczęliśmy się podnosić z dna kryzysu, zwiększyliśmy dochód z rolnictwa. Jako podstawowe czynniki, które wpłynęły na to podniesienie, należy scharakteryzować następujące elementy: ceny artykułów roślinnych poszły w górę, ceny artykułów hodowlanych kształtują się plus minus na tym samym poziomie, ulegając na końcu roku w stosunku do roku 1935 nieznacznej zniżce; natomiast notujemy wzrost ilościowy artykułów rzuconych na rynek w dziale hodowlanym. A więc w tej dziedzinie, w dziedzinie ceny artykułów, sprzedawanych przez rolników, notujemy pewną nieznaczną poprawę. Jeżeli przejdziemy do drugiej części tego, co się składa na dochód rolnika, do obsługi obciążeń sztywnych: kredyt, podatki, świadczenia publiczne, to te w stosunku do poziomu roku zeszłego prawie nie uległy żadnej zmianie, a w stosunku do poprzednich lat przedkryzysowych uległy pewnej zniżce. Jeżeli wreszcie weźmiemy trzeci czynnik, który składa się na sytuację rolnika, mianowicie dział cen artykułów nabywanych przez rolnika, to dzisiaj na tym odcinku istnieje najgroźniejsza sytuacja. Jeżeli chcemy, aby rolnik po ciężkich latach kryzysu odzyskał siłę, aby w naszej gospodarce narodowej był taką pozycją czynną, jaką być powinien ze względu na swe siły i znaczenie, ceny artykułów, nabywanych przez rolnika, a zwłaszcza ceny artykułów kartelowych lub monopolowych powinny pozostać na tym samym, bądź na prawie tym samym poziomie, jak dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Poruszam to zagadnienie z tego powodu, że spotykamy się z objawami, że właśnie na tym odcinku artykułów przemysłowych grozi nam rozpoczęcie podwyżki cen i w tych warunkach ta pewna relatywna poprawa, która się wytwarza w tej chwili na korzyść rolnika, naturalnie od razu przez tego rodzaju zwyżkę cen zostałaby nie tylko zahamowana, lecz jestem głęboko przekonany, że rolnik, który nie jest dostatecznie silnie zorganizowany, w tym wyścigu cen artykułów przemysłowych i rolniczych bezwarunkowo kroku nie dotrzyma. W tych warunkach jednym z najbardziej zasadniczych postulatów naszych musi być, ażeby rolnictwo nie było zmuszone wkroczyć na drogę wyścigu cen między artykułami przemysłowymi a rolniczymi.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#WłKamiński">Przechodzimy w tej chwili w rolnictwie okres, kiedy powinniśmy odrobić wszystkie zaległości w dziale inwestycji, których nie można było czynić w czasie kryzysu. Zła koniunktura, zmniejszając przychód w rolnictwie, zmuszając rolnika do opłacania niezmiennych prawie kosztów sztywnych, doprowadziła do tego, że rolnik przez cały szereg lat do minimum zmniejszał swoje inwestycje. Dziś rolnik w szybkim tempie musi odrobić te zaległości. Przychodzi wreszcie okres, kiedy należy równomiernie w całym kraju natężyć akcję budowania przetwórstwa rolniczego, aby wreszcie rolnik przestał być tylko producentem najprymitywniejszych surowców, ażeby się stał czynnikiem, który bierze udział w dalszym bardziej korzystnym obrocie handlowym i obrocie przetwórczym. Musimy też uszlachetnić i usprawnić nasz obrót artykułami rolniczymi. Ministerstwo Rolnictwa musi mieć zagwarantowany decydujący wpływ na akcję standaryzacji produkcji roślinnej, zwierzęcej i oczywiście leśnej. Jestem przekonany, że w Polsce przy stosowaniu niewielkich nakładów można dojść do poważnego zwiększenia ilości okręgów żywnościowych z nadwyżką produkcji rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#WłKamiński">Rolnictwo wykazuje dużą prężność we wzroście eksportu zagranicznego. W 1936 roku cały wzrost wywozu, wynoszący około 11%, Polska zawdzięcza tylko eksportowi rolniczemu, w tym głównie eksportowi artykułów hodowlanych. Strukturalnie polepszyliśmy nasz wywóz w 1936 roku. I tak, jeżeli porównamy rok 1929 i rok 1936, to okaże się, że w roku 1929 wywieźliśmy fabrykatów zwierzęcych zaledwie 0,6%, gdy w roku 1936 zwierząt wywieźliśmy 24% w stanie surowym, półfabrykatów 45,8%, a fabrykatów 30,2%. Rolnictwo, które zaledwie przez jeden rok dostało trochę oddechu, staje się bardzo poważnym czynnikiem tak w dziedzinie pracy na rynku zewnętrznym, jak w dziedzinie pracy na rynku wewnętrznym.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#WłKamiński">Preferencyjna polityka Ministerstwa Rolnictwa dla oleistych i surowców włókienniczych daje już dziś pozytywne rezultaty. I dzisiaj jednak zbyt duże sumy wydajemy na sprowadzanie z zagranicy wełny i bawełny. Chociażbyśmy nawet nie zastąpili w całości bawełny i juty przez len i konopie, to jak największe rozszerzenie tej produkcji, rozbudowa warsztatów przeróbki tych surowców leży na linii jak najbardziej istotnych interesów Państwa. Zdrowa proporcja surowców włókienniczych krajowych do zagranicznych i do pochodnych fabrykatów musi być założeniem polityki państwowej, aby w razie zakłócenia pokoju Polska mogła być nie tylko spichrzem, ale i fabryką odzieży dla armii i ludności.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#WłKamiński">W traktatach handlowych rolnictwo zdobywa sobie coraz bardziej należną mu pozycję. Wzmógł się wywóz do kraju, który do tej pory w naszym bilansie jest krajem deficytowym, mianowicie do Stanów Zjednoczonych; wzrósł on w 1936 r. na 45% miliona zł. Chociaż do tej pory nie mamy uregulowanych stosunków traktatowych ze Stanami Zjednoczonymi, w tej chwili stają się one jednym z ważniejszych rynków naszego wywozu rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#WłKamiński">Przed nami stoi problem rozwiązania rynku wewnętrznego, zorganizowania rolników jako sprzedawców. Polska spółdzielczość, ta wypróbowana droga, po której niewątpliwie iść należy, rozporządza zbyt słabymi własnymi funduszami, aby mogła olbrzymie wiekowe zaniedbania odrobić w szybkim tempie. Uważam, że jest rzeczą konieczną przyjście w tej dziedzinie rolnikom z pomocą przez Państwo, ale w ten sposób, aby rolnicy stopniowo mogli zastępować kapitały, włożone przez Państwo, i w ten sposób dochodzić do posiadania kapitału własnego w spółdzielczości.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#WłKamiński">Muszę także podkreślić zupełnie celową, stopniową, systematyczną pracę Ministerstwa Rolnictwa w dziedzinie podniesienia produkcji rolniczej. Widzimy stały objaw wzrostu, widzimy zupełnie planową pracę na wszystkich odcinkach, a rezultaty tej pracy niewątpliwie bardzo korzystnie odbijają się na ogólnym stanie rolnictwa. Jest to praca nie efektowna, ale która w swym znaczeniu podstawowym dla rolnika niewątpliwie da ogólne polepszenie sytuacji rolnictwa w kraju, ogólne polepszenie sytuacji kraju w ogóle.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#WłKamiński">Tyle, aby nie nużyć Wysokiej Izby, jeśli chodzi o ogólne postulaty rolnictwa w dziedzinie ekonomicznej. Chcę teraz przejść do drugiego zagadnienia, do lasów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#WłKamiński">O lasach państwowych ostatnio mieliśmy okazję dyskutować bardzo wiele, dlatego też sądzę, ze należy się ograniczyć w tym dziale do najbardziej podstawowych uwag.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#WłKamiński">Rozwój państwowego gospodarstwa leśnego polega na stworzeniu z niego potężnego agregatu, w którym gospodarka leśna państwowa produkująca surowiec połączona została w jedną nierozerwalną całość z własnym aparatem przetwórczym, własnym przemysłem drzewnym, własną organizacją zbytu, mogącą rozwinąć działalność eksportową i zdolną zarazem do pionierskiej pracy brokerskiej na rynku wewnętrznym. Ten wielki agregat, obejmujący produkcję, przerób i zbyt drewna, którego powstanie i organizacja przypadła na okres najcięższego kryzysu, dopiero dziś święcić zaczyna swe walne zwycięstwo.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#WłKamiński">Istota zwycięstwa leży w sile żywotnej agregatu, w jego mocy ekonomicznej i finansowej, z jaką coraz lepiej rozwiązuje on swe zadania i coraz sprawniej usuwa powstające przeszkody. Zwycięstwo wyraża się ponadto w coraz większych możliwościach kierowania całym obrotem drewna w kraju, opanowania niezdrowej spekulacji, dotarcia do konsumenta, zaopatrzenia ludności w tańsze drewno bez uszczerbku dla dochodów Skarbu Państwa i dostarczenia pracy licznym zastępom pracowników. Przy ocenie takiego dorobku Lasów Państwowych nie możemy ograniczyć się do ustalenia choćby najszczegółowszych zasad gospodarczych i ekonomicznych dla poszczególnych członków agregatu bez rozważenia jego zadań jako całości, jak to dotychczas niejednokrotnie robiono.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#WłKamiński">Zaczniemy od surowca. W żadnym gospodarstwie, opartym o rentę gruntową, rola producenta surowca nie jest tak trudna w znaczeniu zachowania samowystarczalności warsztatu pracy i tak zależna od fluktuacji koniunkturalnych, jak w gospodarstwie leśnym. Pochodzi to stąd, że producent drewna ze swym surowcem, z wyjątkiem pewnych tylko najtańszych sortymentów, jest wciąż jeszcze najbardziej może daleki od konsumenta, a przeto zdany na łaskę spekulacji tym surowcem jak gdyby wartością giełdową. Nie mając żadnej styczności z rynkami drewna już przerobionego, producent drewna nie wie dokładnie, co powstanie po przeróbce z jego surowca, jaka będzie wartość tego materiału przerobionego, jakie perspektywy handlowe otwierają się dla skierowania przerobionego drewna w tę lub inną stronę w tym lub innym okresie czasu w zależności od podaży i popytu na rynku. Im lepsze dla przerobu produkuje on drewno, tym dalszy jest od końcowych wyników spieniężenia swego surowca. Nic więc dziwnego, że właściciel lasu, obarczony kosztami jego hodowli, odnowienia i ochrony, uzależniony całkowicie przy zbycie surowca od spekulacji pośredników i uzyskując ceny jeszcze bardzo dalekie, nawet po uwzględnieniu wszystkich kosztów, od wartości rynkowej towaru przerobionego, ucieka od swego warsztatu pracy, od swego nierentownego gospodarstwa leśnego i dąży do wylesienia gruntów leśnych, do wykorzystania ich w jakiejś innej, bardziej dochodowej postaci. I tylko tam, gdzie istnieje możność zbliżenia się z cenami surowca do konsumenta, do rynkowych cen materiału przerobionego, otrząśnięcia się z opresji pośredników i spekulantów, przejścia, słowem, na przerób własny drewna, będący pierwszą nieodzowną cechą dochodowej gospodarki leśnej, — tam tylko powstaje możność utrzymania najwyższej rentowności gospodarstwa leśnego. Tylko w oparciu o własne tartaki, przerabiające surowiec we własnym zakresie działania, istnieć może najlepiej rentująca się gospodarka leśna.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#WłKamiński">Założenie to w połączeniu z zasadą zupełnej samowystarczalności stanowi o ustawowym traktowaniu Lasów Państwowych jako objektu dochodowej, intensywnej gospodarki państwowej, która bez oparcia o własny przemysł drzewny istnieć nie może.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#WłKamiński">Żeby sądzić prawidłowo o Lasach Państwowych, należy koniecznie ogarnąć całość poczynań gospodarki Lasów Państwowych, która od szeregu lat organizuje się jako uprzemysłowiona gospodarka leśna z przerobem i zbytem drewna we własnym zarządzie.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#WłKamiński">Największym błędem, albo może najzłośliwszą metodą krytyki, jeżeli to się dzieje świadomie, jest roztrząsanie poszczególnych działów produkcji, przerobu lub zbytu drewna w Lasach Państwowych i na podstawie fragmentarycznej oceny wydawanie sądu o całości.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#WłKamiński">Przypuśćmy, że sprzedaż drewna w stanie okrągłym w kraju, po wyeliminowaniu ogromnej ilości drewna dla przerobu na eksport, pod względem ceny okazała się korzystniejszą od sprzedaży w stanie przerobionym. Czy należy z tego wnioskować, że trzeba zamknąć tartaki, sprzedawać tylko drewno na pniu i ograniczać się do zadań wyłącznie producenta surowca? Nic podobnego. Któż bowiem może zapewnić, że gdyby Lasy Państwowe cały swój surowiec rzuciły na rynek, ten nadmiar towaru nie obniżyłby katastrofalnie cen? Kto może utrzymywać, że ceny hurtowe całego surowca w Lasach Państwowych pozostałyby na wysokości cen, uzyskiwanych za sprzedane resztki materiałów w stanie okrągłym do użytku miejscowego rynku?</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#WłKamiński">Cóż z tego, że tartaki i zakłady przemysłowe nie są traktowane przez Lasy Państwowe jako odrębne organa dochodowe, jako cel sam w sobie, a tylko jako środek, prowadzący do utrzymania dochodowości Lasów Państwowych jako całości? Cóż z tego, że na niektórych tartakach państwowych jeszcze dają się zauważyć pewne niedomagania? Czy z tego wynika, że trzeba wszystkie tartaki Lasów Państwowych zamknąć?</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#WłKamiński">W ogromnej większości wypadków dostaliśmy je po kocesjonariuszach jako ekwiwalent za drewno z Lasów Państwowych, pobierane w okresach najlepszej koniunktury po nieprawdopodobnie niskich cenach. Część z nich musiała być zlikwidowana, część gruntownie przerobiona i dostosowana do zadań racjonalnej produkcji i przerobu. Tylko niewielką cząstkę Lasy Państwowe uruchomiły we własnym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#WłKamiński">Weźmy teraz inny zarzut: obawę o nadmierne użytkowanie jest faktem, że w porównaniu do 1930/31 i 1932/33 r., kiedy użytkowanie dochodziło do 7.500.000 m3 rocznie, w ostatnich dwu okresach użytkowanie wzrosło i wynosiło: w 1933/34 r. — mówię w cyfrach okrągłych — 8.500.000 m3, a w 1934/35 r. — 9.500.000 m3. Czy z tego wynika, że trwałość i ciągłość użytkowania Lasów Państwowych zostały naruszone? Nie. Zabiegi hodowlano-pielęgnacyjne zawsze prowadzą do przyrostu masy drzewnej na tym samym terenie. Zmiana koniunktury na rynku doprowadziła do rzucenia na rynek materiałów, których pozyskiwanie dawniej się nie opłacało. Powierzchniowo mógł etat rębny się nie powiększyć pomimo uzyskania większej masy drewna.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#WłKamiński">Lasy Państwowe, to olbrzymie gospodarstwo i warsztaty pracy, rozrzucone po całym kraju. Czy można się dziwić, że wśród rzeszy 12.000 urzędników leśnych może się znaleźć kilkunastu czy kilkudziesięciu pracowników nieuczciwych czy nieodpowiednich? Organ N. I. K., organa inspekcji Lasów Państwowych mogą się spotkać z niejedną niewłaściwością, z niejednym działającym na szkodę Skarbu Państwa człowiekiem. Czy w innych resortach, czy w prywatnym gospodarstwie nie ma tego samego zjawiska? Nie należy robić około tego szumu, generalizować, a tylko konkretnie nieuczciwych ludzi tępić. Wielka natomiast rzesza ludzi honoru, pracujących z zaparciem się siebie, ludzi nieraz wybitnie utalentowanych, musi być przekonana, że my jako parlament umiemy należycie ocenić ich pracę.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#WłKamiński">Weźmy jeszcze jedno zagadnienie, zagadnienie organizacji zbytu. Czy Panowie zdają sobie sprawę, że drzewa polskiego pod polską firmą na rynku zagranicznym nie było, że dopiero Lasy Państwowe wprowadziły drzewo polskie na ten rynek? Lasy Państwowe stanęły również jako pierwszy bezpośredni sprzedawca — kupiec na terenie zagranicznym. Nie tak dawno byliśmy zdani na łaskę i niełaskę obcych koncesjonariuszy i pośrednictw, jednostronnie uzależnieni od kilku rynków zbytu, a zwłaszcza od rynku niemieckiego. Dziś handlujemy z całym światem.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#WłKamiński">Chociaż na jakichś odcinkach za tę wielką pionierską naukę i dorobek zapłaciliśmy, to muszę z całym uznaniem przyznać, że na terenie Lasów Państwowych zapłaciliśmy naprawdę wyjątkowo mało.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#WłKamiński">Nie mogę zrozumieć tych ludzi, którzy z pożałowania godnym uporem robią „świętą wojnę” z Lasami Państwowymi o główne zasady ich gospodarki, opierając się o fragmenty, o drobne w stosunku do całości gospodarstwa leśnego fakty czy niedociągnięcia, wysnute na tle sprawozdań Najwyższej Izby Kontroli, z natury rzeczy jednostronnych, gdyż obrazujących zawsze tylko ujemną stronę działania danego resortu, bez podkreślania jego stron dodatnich. Gdy do tego dodamy, że wiele rzekomych niedomagań w późniejszej korespondencji z Najwyższą Izbą Kontroli ulega wyjaśnieniu, to dopiero się zorientujemy, na jak kruchych podstawach oparty jest ten cały, ciągły, od kilku lat systematycznie prowadzony atak na Lasy Państwowe. W oparach drobnych, fragmentarycznych niedomagań, czasem pionierskich potknięć, chce się zasłonić przed społeczeństwem naprawdę wielki dorobek na jednym z ważniejszych odcinków naszej gospodarki państwowej.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#WłKamiński">Mimo woli ciśnie się pytanie: w imię czego?</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#WłKamiński">Ne mielibyśmy pełnego obrazu, gdybym nie dodał, że kształtowanie się ceny na drewno na rynku krajowym i zagranicznym odbywa silę dziś z uwzględnieniem podaży drewna polskiego. Stać się to mogło tylko dzięki jednolitej organizacji Lasów Państwowych jako producenta i eksportera. Chciałbym, aby jak najwięcej kolegów przyjrzało się z bliska przynajmniej niektórym poczynaniom Lasów Państwowych. Taki np. instytut naukowo-badawczy Lasów Państwowych, jako placówka doświadczalno-naukowa z zastępem pierwszorzędnych sił naukowych, na który Lasy Państwowe wydają ze swego budżetu 776.000 zł, to nie tylko ważna i potrzebna do pracy praktycznej komórka, to jednocześnie chlubny nasz dorobek wobec nauki leśnej w ogóle.</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#WłKamiński">Widziałem w tym roku pokaleczoną przez okupację, później przez koncesję rzekomo angielską, a z trudem zagospodarowaną przez Lasy Państwowe Puszczę Białowieską, widziałem olbrzymi tartak w Hajnówce, zbudowany na gruzach kilku prymitywnie urządzonych tartaków; widziałem nory robotnicze i rozbudowywującą się w oparciu o tartak nową kulturalną kolonię robotnicza z domem leśnika, żłobkami i ochronkami dla dzieci na czele. Należę do pokolenia ludzi optymistycznej wiary w zdolność i umiejętność pracy Polaków, zwłaszcza, gdy pracują dla wyższych celów. Tendencyjne, jednostronnie negatywne naświetlanie sytuacji gospodarki na terenie Lasów Państwowych, czego świadkami byliśmy w ostatnich czasach. gdy rzeczowe i finansowe rezultaty winny skłaniać nas do wniosków wręcz optymistycznych i to w ciągu dłuższego czasu w latach złej i dobrej koniunktury, zmusza mię do wyprostowania tego krzywego zwierciadła. Chcę, byśmy się chełpili tym dorobkiem, chcę, by ludziom pracującym na tym odcinku dodać wiary w rzetelną ocenę ich pracy przez parlament.</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#WłKamiński">Tyle chcę powiedzieć o Lasach Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#WłKamiński">Przechodzę teraz do następnej części budżetu, który mam zaszczyt referować, do Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Niech mi na wstępie wolno będzie podać ogólne cyfry, które charakteryzują stan obecny przebudowy ustroju rolnego na terenie Państwa Polskiego. Do dnia 1 stycznia 1937 r. rozparcelowano 2.418.579 ha, za serwituty jako ekwiwalent przeszło do drobnej własności rolnej 584.334 ha, czyli razem do 1 stycznia 1937 r. bądź w drodze ekwiwalentu za serwituty, bądź w drodze parcelacji do rąk mniejszej własności przeszło 3.002.914.5 ha ziemi. W ostatnim roku parcelacja wyniosła 92.5883 ha.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Nieraz jesteśmy świadkami rozlegania się głosów, które stoją na tym stanowisku, że w tej chwili w Polsce dzieje się jakaś straszna rzecz, a mianowicie Rząd zmierza do wykonywania obowiązującej ustawy o wykonaniu reformy rolnej, Rząd starą się dociągnąć do przewidzianej w ustawie normy 200.000 ha parcelacji rocznie. Muszę stwierdzić, że tylko w niektórych latach w Polsce rozparcelowano przewidzianą ustawą normę, później zaś, gdy zaczął się kryzys, od roku 1929 tempo parcelacji szalenie spadło i w roku 1934 parcelacja wyniosła zaledwie 56.000 ha, w 1935 r. 79.000 ha, w 1956 r. 92.000 ha. Jesteśmy jeszcze bardzo daleko, aby dojść do przewidzianej ustawowo normy i nie rozumiem, z jakiej racji w Polsce robi się wielki gwałt na temat, że parcelacja się odbywa, że wielka własność jest niszczona, że niszczy się rzekomo wyżej produkujące, lepiej zorganizowane warsztaty rolne na rzecz warsztatów niżej zorganizowanych, gorzej produkujących.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#WłKamiński">P. Minister Rolnictwa na Komisji Budżetowej był łaskaw zademonstrować pewien bardzo charakterystyczny wykres. Oto do rąk mniejszej własności w Polsce przeszło 3 miliony ha od początku istnienia Państwa Polskiego. A więc według tezy o niższej produkcyjności drobnego warsztatu rolnego należało by przypuszczać, że produkcja rolna w Polsce spadła, tymczasem produkcja rolna w Polsce się podniosła. Jakże ten argument o spadku produkcji wygląda, kiedy widzimy, że obiektywne fakty mówią co innego? Zresztą było by źle w Polsce, gdybyśmy wyłącznie chcieli się opierać na większej własności.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#WłKamiński">Jeżeli chodzi o zagadnienie podniesienia produkcji, zdaje mi się, że olbrzymia ilość ziemi w rękach mniejszej własności musi być podnoszona stale, systematycznie na wyższy poziom, musi więcej produkować, niż do tej chwili produkowała. I to jest podstawowy czynnik, który należy wykonać. Nie można nad mniejszą własnością przechodzić w dziedzinie produkcji do porządku dziennego, bo to jest główne źródło, gdzie należy szukać zwiększenia produkcji.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#WłKamiński">W ostatnich czasach jesteśmy świadkami, ze produkcja rolna na terenie ziemi zachodnich cokolwiek spadła, tymczasem widzimy nawet w latach kryzysu duży skok produkcji tam, gdzie produkcja stała najniżej, na terenie ziem wschodnich. Widzimy, że drobna własność pod tym względem posiada dużą prężność, i widzimy jednocześnie, że jak przychodzi jakaś zła godzina z chwilą depresji w rolnictwie, to tam, gdzie kultura stała wysoko, następuje głębsze załamanie się, większa perturbacja. Województwa wschodnie szybko odrabiają swoje wiekowe zaniedbania. Widzimy tam wzrost produkcji, a szczególnie należy podkreślić duży wzrost pogłowią właśnie w latach kryzysu. Zdaje mi się, że jest rzeczą konieczna, aby nad tym zjawiskiem nie przechodzić do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#WłKamiński">Państwo, prowadząc ze swej strony parcelację, prowadzi ją w jak najbardziej korzystny sposób dla rolników. Państwo Polskie musi jednocześnie obok zagadnienia ściśle gospodarczego, związanego z reformą rolna, mieć także na uwadze zagadnienie socjalne. Nad socjalnym zagadnieniem w Polsce nie da się przeskoczyć. Chociaż się mówi, że wieś jest przeludniona i chociaż niewątpliwie parcelacja zagadnienia przeludnienia wsi absolutnie nie rozwiązuje, to jednak w latach ciężkiego kryzysu jest rzeczą konieczną stosować wszystkie środki, które pomagają do tego, aby ulżyć w tym ciężkim problemie. Nie można pozostawić rolnika w beznadziejnej sytuacji. Jego marsz na miasto jest wstrzymany, bądź w wielu wypadkach całkowicie zamknięty. Została zamknięta również emigracja. Więc co ma nastąpić? Po prostu zaduszenie się rolnika na terenie wsi, rozdrabnianie już i tak ponad wszelką miarę rozdrobnionych gospodarstw? Jednocześnie z ust tych samych ludzi, którzy rzucają oskarżenia pod adresem Rządu, dlaczego nie szuka skutecznych środków przeciw rozdrabnianiu gospodarstw, wysuwa się zarzut, dlaczego się parceluje większą własność w Polsce. Dlatego, że jest to jeden ze sposobów, ażeby chociaż częściowo, chociaż w niedostateczny sposób zahamować drobienie się gospodarstw i znaleźć miejsce dla dużego naturalnego przyrostu. zwłaszcza ludności rolniczej w Polsce i znaleźć dla niej miejsce do pracy pożytecznej i rzetelnej dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#WłKamiński">Poruszyłem tu już zagadnienie drobienia się gospodarstw. Państwo tylko niewielkie sumy jest w stanie przeznaczyć na tę akcję, na t. zw. działy rodzinne. Muszę tu stwierdzić, że w moim przekonaniu jednym z najważniejszych czynników, mogących przeciwdziałać drobieniu się gospodarstw, jest oczywiście odbudowa opłacalności gospodarstw rolnych z jednej strony, a z drugiej czynne przychodzenie z dostateczną finansową pomocą przez Państwo na to, ażeby ludzi, którzy ze wsi wychodzą, można było dostatecznie wyposażyć. Zdaje mi się, że Państwo znajduje się w tej chwili w takim położeniu, że nie jest w stanie zdobyć dostatecznych, potrzebnych na ten cel kapitałów. Zdobywanie kapitałów zagranicznych na ten cel i hipoteczne obciążenie kredytem zewnętrznym drobnych gospodarstw jest w moim przekonaniu rzeczą absolutnie niedopuszczalną. Musimy szukać i stopniowo tworzyć własne kapitały. Zdaje mi się, że niezależnie od tego, cobyśmy w tej dziedzinie życzyli sobie zrobić wszyscy, zupełnie jednomyślnie, to w tej chwili, przy tym stanie rzeczy, jaki mamy w Polsce, mianowicie przy minimalnej chłonności miast, przy niezwykle wolnym tempie rozbudowującego się przemysłu, przy niezwykle trudnych zagadnieniach, związanych z handlem na terenie Polski, w tej chwili nie jesteśmy w stanie doprowadzić do tego, by w sposób dostatecznie skuteczny mogły miasta w Polsce wchłonąć przyrost naturalny ludności. Należy się liczyć ze zjawiskiem, że bezwarunkowo przez pewien czas drobienie się gospodarstw jest czynnikiem, który będzie miał miejsce. Nie znajdziemy na to obecnie ani dostatecznych środków finansowych, ani możliwości ekonomicznych. Z tego powodu należy tylko stworzyć dziś możliwości, które będą nas zbliżały do tego, aby proces drobienia się gospodarstw odbywał się niezbyt gwałtownie i aby można go było stopniowo kurczyć aż do chwili, kiedy Państwo zdobędzie dostateczne możliwości na to, aby ten proces całkowicie zahamować.</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Jeżeli weźmiemy jeszcze w tej chwili zagadnienie parcelacji, to chciałbym sprostować tu niektóre rzeczy, które był łaskaw poruszyć p. referent generalny, a mianowicie, że na terenie Małopolski wschodniej, to znaczy 3 województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego widzimy przechodzenie własności rolnej tylko w ręce ludności ukraińskiej, a ani jeden hektar ziemi z rąk ukraińskich nie przeszedł do rąk polskich. Stwierdzam obiektywnie, że nie jest to ścisłe, mianowicie jest faktem, że niektóre części ziemi — mam statystykę za lata 1933 i 1934 — parcelowanej przez Ukraińców przeszły także w ręce polskie. Mogę tu podać zupełnie ścisłe dane. Mianowicie w roku 1933 na terenie trzech województw południowo-wschodnich greko-katolicy wyzbyli się 10.737 ha ziemi, z tego w ręce rzymsko-katolików przeszło 1.123 ha. Natomiast w tymże okresie rzymsko-katolicy wyzbyli się 16.862 ha, a w ręce grekokatolików przeszło 15.235 ha; gdy oni wyzbyli się sami zaledwie 10.000 ha, rzymsko-katolicy nabyli w tym okresie 11.023 ha. Mniej więcej to samo zjawisko obserwujemy w roku 1934: rzymsko-katolicy wyzbyli się 14.648 ha, a nabyli 10.942 ha, greko-katolicy wyzbyli się 9.688 ha, rzymsko-katolicy nabyli 1.114 ha, natomiast greko-katolicy nabyli 13.696 ha.</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#WłKamiński">Jeżeli weźmiemy obrót ziemią jeszcze z roku 1935, to tutaj wytworzyła się mniej więcej pewna równowaga, mianowicie rzymsko-katolicy nabyli w 1935 r. 3.030 ha, grekokatolicy 3.045,5 ha.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#komentarz">(Głos: Szkoda, że Pan Poseł nie ma statystyki z poprzednich lat.)</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#WłKamiński">Z poprzednich lat nie mam. Chodzi mi o to, ażeby pewne rzeczy stwierdzić obiektywnie. Muszę stwierdzić, ze nam Polakom nie chodzi o to, ażebyśmy nie patrzyli na zjawiska w sposób obiektywny. Przeciwnie, chcę sam z własnej inicjatywy sprostować to, co może wywołać niepokój i zakłócenie stosunków między Polakami a Ukraińcami, a co nie jest oparte na zupełnie obiektywnych danych. Natomiast muszę ze swej strony jako referent stwierdzić, że jeżeli chodzi o przechodzenie ziemi z rąk polskich do rąk ukraińskich na terenie Małopolski, to niewątpliwie to zjawisko ma miejsce i że w tych warunkach podnoszenie wielkiego gwałtu, jaki robią Ukraińcy na terenie parlamentu, podnoszenie na tym tle po prostu alarmu w społeczeństwie jest czynnikiem, który obiektywnie biorąc, jest absolutnie nieusprawiedliwiony. Sądzę, że wczorajsze wywody p. Witwickiego, gdyby były oparte na obiektywnym materiale, niewątpliwie musiałyby inaczej wyglądać. Polska nie robi wywłaszczenia Ukraińców na terenie Małopolski, przeciwnie, obserwujemy przechodzenie ziemi z rąk polskich do rąk ukraińskich. I nie było by żadnego nieszczęścia, gdybyśmy umieli zdobyć się pod tym względem na obiektywną ocenę stosunków. Chcemy, aby Ukraińcy byli współobywatelami w naszym Państwie takimi, którzy za losy naszego Państwa, za całość tego Państwa chcą ponosić jednakową odpowiedzialność. Nie wolno tam, gdzie obiektywne fakty są inne, alarmować zupełnie niepotrzebnie. Nie jestem tu po to, aby załatwiać zagadnienia, związane z ogólną polityką wobec Ukraińców. Chcę naświetlić tylko to zagadnienie z punktu widzenia rolniczego i agrarnego, gdzie Panowie macie szczególnie ostry stosunek i co jest głównym powodem obecnego negatywnego stosunku Panów w ogóle do polityki resortu Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Jeżeli weźmiemy odcinek następny, a mianowicie odcinek scalenia, to tu do 1 stycznia 1937 r. zostało scalonych 4.512.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#WłKamiński">Na tym odcinku spotykamy się z coraz lepszą akcją, natomiast obserwujemy zjawisko, które jest trochę niepokojące, aczkolwiek jego ewolucja jest pożyteczna i wskazana. Mianowicie widzimy jeszcze nadmiernie wysokie koszta scalenia 1 ha ziemi na terenie województw południowowschodnich. Wysoka Izbo! Te koszta w roku 1932/33 wynosiły 91,42 zł, w r. 1935/36 już bardzo poważnie spadły, ale wynosiły jeszcze 57,81 zł. Gdy to porównamy z koszta, mi scalenia na terenie województw wschodnich, gdzie koszt scalenia 1 ha wynosi 12 zł z groszami, a w centralnej Polsce 18 zł z groszami, to niewątpliwie koszta scalenia na terenie Małopolski ze względu na specyficzne warunki tamtejsze są niewątpliwie bardzo a bardzo wysokie. Oczywiście trzeba dążyć za wszelką cenę do obniżenia kosztów scalenia na terenie Małopolski.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Pragnę teraz jeszcze zwrócić uwagę na jeden odcinek, mianowicie na oddłużenie z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Oddłużenie to jeszcze jest w toku, niezupełnie jest zakończone. Wynosi ono mniej więcej skreśleń na około 356 milionów zł, co stanowiłoby mniej więcej 44,6% ogólnego zadłużenia kredytów z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Widzimy tu bardzo poważne skreślenia. Niewątpliwie są jeszcze niektóre odcinki, które wymagają dalszego oddłużenia, chociaż wchodzimy w okres, w którym zadłużenie i konwersję długów należy już kończyć, i dochodzimy do końcowego etapu. Zdaje mi się, że zadłużenie na odcinku melioracji jest czynnikiem, który jeszcze czeka dalszego oddłużenia, które jest już w trakcie załatwiania. Uważam jednak, że na tym odcinku powinno być szczególne nasilenie. Tak sarno jest w trakcie końcowego załatwienia sprawa dodatkowego oddłużenia z art. 16 ustawy oddłużeniowej, gdzie suma przeznaczona do dyspozycji p. Ministra wynosi 30 milionów zł, służąc na oddłużenie szczególnie zadłużonych gospodarstw, powstałych z przebudowy ustroju rolnego.</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#WłKamiński">Majątek Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej należy mniej więcej określić dziś na 600 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Muszę tu zwrócić jeszcze szczególną uwagę na parcelację niektórych instytucyj i na położenie dłużników niektórych instytucyj. Pragnę tu zwrócić uwagę na położenie dłużników Wileńskiego Banku Ziemskiego. Jest to instytucja, która tak większego jak i drobnego rolnika zadłużyła ponad możliwości wywiązania się z przyjętych zobowiązań. Bez szczególnych posunięć w tej dziedzinie nie da się tego zagadnienia rozwiązać. Zdaje mi się, że z punktu widzenia normalnej produkcji rolnej na terenie województw wschodnich rozwiązanie tej sprawy staje się palącą i konieczną potrzebą w najbliższej przyszłości. Zwracam się z apelem do Wysokiego Rządu, aby to zagadnienie poddał szczególnemu badaniu i aby w jak najkrótszej drodze załatwił oddłużenie zadłużonych ponad wszelką możliwość gospodarstw i umożliwił im wywiązanie się z zobowiązań. Chcę wyrazić przekonanie, że całą drobną własność, zadłużoną w Wileńskim Banku Ziemskim, powinien przejąć Państwowy Bank Rolny, bądź też Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, oczywiście w takich warunkach, gdzieby nie było żadnego ryzyka dopłacania Wileńskiemu Bankowi Ziemskiemu za to, że kiedyś robił nadmierne szacunki i na ich podstawie prowadził zupełnie niewłaściwą parcelację wśród drobnych gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Widzimy więc na odcinku wykonania reformy rolnej w Polsce bardzo poważny i duży postęp. Kryzys gospodarczy nie załamał tego odcinka, aczkolwiek na odcinku parcelacji byliśmy świadkami bardzo dużego załamania się. W chwili odbudowywania tej dziedziny pracy spotykamy się z głosami dużej krytyki na terenie tej Izby, spotykamy się z dużym niezrozumieniem tego zagadnienia wśród większej własności rolnej. Jestem głęboko przekonany, że jeżeli zechce się spojrzeć na to zagadnienie nie tylko z punktu widzenia ciasnych interesów grupowych, ale z punktu widzenia szerszych, głębszych interesów państwowych, to niewątpliwie trzeba tylko z uznaniem podkreślić wysiłki Ministerstwa Rolnictwa, zmierzające w tym kierunku, aby proces przeciwdziałania rozdrabnianiu gospodarstw, proces szukania warsztatów pracy dla gospodarzy drobnych, proces naprawy struktury agrarnej drobnych gospodarstw rolnych znajdował jak największe uznanie nie tylko Ministerstwa Rolnictwa ale i u nas w tej Izbie. Nikt z nas nie będzie uważał, że zagadnienie parcelacyjne rozwiązuje wszystko. Każdy z nas musi stać na tym stanowisku, że jest to nieodzowny proces, który historycznie idzie, którego żadna siła nie jest w stanie zahamować i który niewątpliwie powinien dać Polsce zdrowe, dobrze urządzone drobne warsztaty rolne.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#WłKamiński">Muszę też na tym miejscu kilka słów poświęcić osadnictwu. Osadnictwo, Wysoka Izbo, jest tym czynnikiem, który, być może, ma w tej chwili jeszcze takie czy, inne strukturalne wady. Na terenie tej Izby czy na terenie kraju może w sprawie osadnictwa tak cywilnego jak i wojskowego paść niejeden słuszny argument. Stoję na tym stanowisku, że jest to akcja, która w tak olbrzymiej skali wykonywana, mogła trafić na nieodpowiednich ludzi czy na nieodpowiedni sposób gospodarowania przez nabywców, mogła być prowadzona wreszcie w nieodpowiednich zupełnie warunkach gospodarczych. Ale tylko z punktu widzenia tych wad, tych niedociągnięć traktować osadnictwo jest rzeczą zupełnie niewłaściwą. Osadnictwo polskie jest niewątpliwie tym czynnikiem, który zasługuje na poparcie, jest czynnikiem, który rozwiązuje w dużej mierze zagadnienie socjalne na terenie wsi, który rozwiązuje zagadnienie, związane ze znalezieniem pracy bądź dla małorolnych, bądź specjalnie, jeżeli chodzi o osadników wojskowych, zasłużonych, bądź dla elementu bezrolnego pracującego w dawnych majątkach. Jest to czynnik, który niewątpliwie musi korzystać przez pewien okres ze stałej i systematycznej opieki Rządu. Zdaje mi się, że to nie jest wstyd, zdaje mi się, że każde państwo, które robi parcelację, w najlepszych nawet warunkach, gdzieś na koloniach, musi specjalną opieką otaczać ten nowy element przybywający i zagospodarowujący się. Jest to element, który zwykle nie posiada środków finansowych, a jeżeli je posiada, to musi je włożyć w uruchomienie gospodarstwa, musi stworzyć pewien kapitał zakładowy w gospodarstwie. I stąd ta słabość, nieunikniona słabość czynnika nowego, który przychodzi na osady, niezależnie od tego, skąd przychodzi.</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#WłKamiński">W Polsce są pewne tereny, które posiadają jeszcze duży zapas ziemi, na innych zaś terenach zapas ziemi jest minimalny. Muszę kolegom Ukraińcom powiedzieć, że nikt nie ma tendencji ani zamiaru, aby na tereny Małopolski wschodniej gdzieś z województw centralnych czy zachodnich rzucać nowych osadników. Ale wewnętrzne osadnictwo, wewnętrzna kolonizacja, która pochodzi z terenów samej Małopolski, jest procesem, który musi się odbywać tam, gdzie jest zapas ziemi. Nikt nam nie wytłumaczy, żeby ludność polska, parcelująca majątki, była zmuszona zadowalać się jedynie sąsiedzką parcelacją i nie sprowadzać nikogo nawet z sąsiedniego powiatu. Jest rzeczą zrozumiałą, że gdzieś z przeludnionego województwa krakowskiego jadą osadnicy na teren poznańskiego, bo tam jest największy zapas ziemi, bo województwo krakowskie jest przeludnione i trzeba ludność przenosić do innych dzielnic. Tak samo jeżeli gdzieś z powiatu przeworskiego do powiatu lwowskiego przejedzie osadnik, to nie ma żadnego nieszczęścia i nie ma podstawy do robienia gwałtu.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Muszę też zwrócić uwagę na konieczność podniesienia wewnętrznej prężności wśród rolników. Jest to najważniejszy czynnik, który w tej chwili samo rolnictwo musi stworzyć. Rolnik już przez same siły przyrodnicze jest czynnikiem, który potrafił w czasach kryzysu, w czasach niewoli zdać egzamin. Natomiast jest rzeczą w tej chwili ważną, aby umiał w sposób szybki otrząsnąć się z pewnej depresji, którą muszą powodować skutki kryzysu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Jesteśmy w tym położeniu, że w szybkim tempie tak ze względu na obronę narodową, jak i ze względu na nasze położenie geograficzne musimy odrabiać zaległości niewoli i musi dlatego samo społeczeństwo rolnicze dojść do opanowania tych dziedzin pracy rolniczej, które do dzisiaj stały poza nami, przede wszystkim w dziedzinie handlu i przetwórstwa. Musimy być tym czynnikiem, który szybko stawia na wyższy poziom swoją produkcję rolniczą. Dlatego wewnętrzna spoistość i prężność elementu rolniczego, nie tylko głośne odzywanie się na terenie Izby, ale rzetelna, solidna praca samego rolnika w terenie jest tym czynnikiem, który musi stworzyć podstawę do tego, żeby na odcinku rolniczym Polska była przygotowana na wszystkie ewentualności. Jesteśmy zupełnie powołanym do tego czynnikiem, aby dać Polsce nie tylko wyżywienie, ale także Polskę odziać.</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#WłKamiński">Wierzę głęboko, że Wysoka Izba zechce w sposób jak najbardziej rzeczowy przychylić się do poprawek, które Komisja Budżetowa przyjęła podczas debat nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Są to poprawki, zmierzające do przeniesienia pewnych sum na inne paragrafy, co do czego chyba nie ma żadnych wątpliwości, a następnie dwie pozycje: mianowicie 5 milionów zł na usprawnienie obrotu artykułami rolniczymi i 2 miliony zł na dotację na Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej jako pewien wyraz tego, że w tej dziedzinie należy wzmóc tempo prac Wysokiego Rządu. Wysoka Izba zechce je zaaprobować.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#WłKamiński">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#StanisławCar">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań z miejsca do p. sprawozdawcy. Kto z Panów Posłów chce się zwrócić z krótkim zapytaniem do p. sprawozdawcy? Nikt, wobec tego otwieram rozprawę szczegółową. Do głosu zapisanych jest 32 mówców. Na podstawie art. 72 regulaminu proszę Panów Posłów, zapisanych na listę mówców, by zechcieli się niezwłocznie zebrać w sali rozpraw Komisji Budżetowej dla ustalenia kolejności i czasu przemówień.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#StanisławCar">Zarządzam przerwę.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 14 do godz. 11 min. 34).</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#StanisławCar">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PKamiński">Wysoka Izbo! Ażeby nie było nieporozumień, muszę nadmienić, iż to, co mówiłem w odniesieniu do terenu Małopolski wschodniej, odnosiło się do ogólnego obrotu ziemią, a nie do obrotu parcelacyjnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Łubieński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#BogusławŁubieński">Wysoki Sejmie! Już rok temu zamierzałem zabrać głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, wobec znacznej ilości mówców i ograniczonego czasu wycofałem jednak moje zgłoszenie się do głosu. Obecnie poglądy moje na niektóre działania tego resortu skrystalizowały się jeszcze więcej. Zdaje mi się, że przeszło 20-letnia intensywna praca w organizacjach rolniczych od samych podstaw daje mi prawo do gruntownego ich sformułowania, a stanowisko posła, zwłaszcza nie zaangażowanego w żadnym stronnictwie, a wybranego chyba na skutek swojej pracy społecznej, nakłada na mnie obowiązek wypowiedzenia się.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#BogusławŁubieński">Wiadomo, że po gospodarce zaborców państwowość nasza zastała w różnych dzielnicach kraju strukturę rolną różną, lecz w ogólnym swym obrazie wysoce wadliwą. Jej charaktery: styczną cechą przy spisie w 1921 r. było, że prawie 25% ziemi, użytkowanej rolniczo, zajmowały gospodarstwa niżej 5 ha, a więc niesamodzielne, stanowiąc 65% ilości gospodarstw, a po nad 27% ziemi zajmowały gospodarstwa powyżej 100 ha. Pośród gospodarstw drobnych niżej 5 ha, położonych zwłaszcza w południowe części kraju, przeważały takie, które były ledwo w stanie wyżywić swych właścicieli. Toteż ustawa o wykonaniu reformy rolnej, która słusznie uważa za konieczne oparcie naszego ustroju rolnego „na silnych, zdrowych i zdolnych do wydatnej produkcji gospodarstwach różnego typu i wielkości, stanowiących prywatną własność ich posiadaczy”, dąży do tego, aby powiększyć wydatnie w Polsce typ silnych, samodzielnych gospodarstw włościańskich, zmniejszając odpowiednio udział większej własności w powierzchni ziemi ornej. Pomijając sposób zmniejszania obszaru większej własności, tendencja ustawy była, zdaje mi się, uznawana przez wszystkich za słuszną. Ustawa ta działa już kilkanaście lat. Należy się więc spytać, jakie dała wyniki, jaka jest dziś nasza struktura rolna.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#BogusławŁubieński">Ścisła odpowiedź jest tylko jedna: Nie wiemy! Jakkolwiek w akcję tę włożono wiele setek milionów, nie uważano za konieczne stwierdzić, jakie owoce wydała ta praca, w jakim kierunku się posuwamy. Obserwując jednak w jak znacznej mierze postępuje dzielenie gospodarstw drobnych i najdrobniejszych, możemy prawie z całą pewnością stwierdzić, że odsetek gospodarstw poniżej 5 ha raczej się zwiększył, chociaż obszar większej własności ponad 100 ha użytków rolnych skurczył się może o połowę.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#BogusławŁubieński">Zagęszczenie ludności rolnej jest większe, niż było. Bieda wśród małorolnych wskutek przeludnienia wsi jest olbrzymia. Wystarczy wczytać się w „Pamiętniki Chłopów”, o ile ktoś sprawy tej nie zna osobiście.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#BogusławŁubieński">Struktura rolna się nie polepszyła, jesteśmy więc widocznie na błędnej drodze. Nie można się czasem oprzeć wrażeniu, że brak ścisłego opracowania statystyki obecnej struktury rolnej jest w pewnej mierze spowodowany niechęcią do stwierdzenia faktu, że dotychczasowa praca nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, nie powiększyła ilości samodzielnych gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#BogusławŁubieński">Za to powstała w ostatnich czasach nowa teoria: struktura rolna Polski winna się oprzeć na drobnych i najdrobniejszych gospodarstwach, ponieważ dają one rzekomo najwyższy dochód brutto z hektara. Dla pilnego czytelnika gazet mogło by się wydawać, że jest to fakt udowodniony, tak często bowiem spotykamy się z tego rodzaju enuncjacjami w prasie, zwłaszcza specjalnego zabarwienia. Otóż wszystkie te artykuły pochodzą z jednego źródła i powstają przez powoływanie się na pracę Instytutu Puławskiego. Przyjrzyjmy się bliżej, na jakich stoją podstawach.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#BogusławŁubieński">Państwowy Instytut Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego prowadzi bardzo szczegółową rachunkowość dla 564 gospodarstw włościańskich w Polsce. Z tej liczby przypada na gospodarstwa o obszarze 2 do 3 ha 14 obiektów, z których 13 położonych jest w Małopolsce. Na obszar 3 do 5 ha przypada już więcej, bo 58 gospodarstw, ale również zupełnie nierównomiernie rozłożonych na obszarze całej Polski, np. w obrębie województw poznańskiego i pomorskiego nie ma ani jednego gospodarstwa tego typu. Instytut Puławski zastrzega się sam bardzo poważnie przed zbytnim generalizowaniem wyników swych obliczeń, pisząc między innymi: „Liczby te jednak, jako cyfry średnie, nie przedstawiają istotnego obrazu zbiorowości i zaciemniają do pewnego stopnia warunki, w których bytują poszczególne gospodarstwa, oraz ich organizację i rezultaty gospodarowania”. „Sprawozdania, ogłoszone według dotychczasowej metody, dają materiał informacyjny przede wszystkim dla bieżącej polityki gospodarczej, nie mogą one jednak być wykorzystane dla celów organizacji poszczególnych gospodarstw”.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#BogusławŁubieński">W pracy p. t. „Reprezentatywność zbiorowości próbnej gospodarstw włościańskich, objętych badaniem opłacalności” inż. Sowiński doszedł drogą żmudnych wyliczeń do wniosku, że przychód surowy gospodarstw włościańskich, ujętych badaniami Wydziału Ekonomiki Rolnej, jest o 23,6% wyższy na 1 ha i o 52% wyższy na gospodarstwo od przychodu surowego ogółu warsztatów. Dochodzi on również do przekonania, że reprezentatywność poszczególnych klas gospodarstw jest minimalna. Zresztą jest jasne, że gospodarstwo włościańskie niżej 5 ha, prowadzące szczegółową rachunkowość, nie może być uważane za normalne, że raczej w obrębie klasy tych gospodarstw, stojących na ogół nisko, gospodarz prowadzący rachunkowość będzie wyjątkiem i to gospodarstwo będzie stało wyżej od przeciętnego.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#BogusławŁubieński">Nie będą mnożył dalszych twierdzeń, osłabiających wartość w ten sposób użytych liczb Wydziału Ekonomiki Rolnej. Chciałem tylko zaznaczyć, że podobne, a na większym materiale oparte badania niemieckie stwierdziły przeciwnie większy dochód brutto z hektara u większych samodzielnych gospodarstw. Nie mogę jednak pominąć faktu, że spotkałem się w Gazecie Polskiej z opracowaniem, podpisanym przez jednego z pracowników Instytutu, który wyższość gospodarstw drobnych nad większymi motywował między innymi porównując ilość bydła według wykazów Głównego Urzędu Statystycznego u większej i mniejszej własności z ilością hektarów użytków rolnych tych dwóch grup gospodarstw. Zestawienie to jest najpierw dlatego niesłuszne, iż każdemu działaczowi na terenie organizacji drobnych gospodarstw wiadomo, jak często ilość bydła w mniejszym gospodarstwie jest za duża, a jakość zbyt licha, jak często namawia się włościanina, by pozbył się 3 krów po 300 kg wagi, a nabył dwie o wadze po 500 kg. Poza tym jednak liczba ta zawiera gruby błąd; wiadomo bowiem, że bydło robotników w większej własności jest przez Urząd Statystyczny jako bydło bezrolnych doliczane do bydła mniejszej własności, chociaż bezsprzecznie inwentarz ten żywi się z obszaru, zajętego przez większą własność.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#BogusławŁubieński">Tego rodzaju opracowania w większej liczbie ukazywały się w prasie życzliwej Ministerstwu Rolnictwa, a przede wszystkim w prasie subwencjonowanej. Dla osób postronnych, gdy im ciągle te same cyfry wbijano w głowę, sprawa wydawała się jasną i pewną, ale śmiem twierdzić, że przez ciągłe powtarzanie cyfry z natury swej niepewne, a nieraz jeszcze tendencyjnie oświetlane, nie stały się przez to prawdziwszymi.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#BogusławŁubieński">Jakkolwiek by się ta sprawa przedstawiała, nie ulega wątpliwości, że najdrobniejsze te gospodarstwa tylko małą część swej produkcji są w stanie wypuścić na rynek, że w wyżywieniu kraju i ogólnym obrocie towarowym odgrywają rolę bardzo niewielką i że wskutek tego zanik gospodarstw o większym obszarze stanowiłby olbrzymie niebezpieczeństwo dla możności wyżywienia kraju już w czasach pokoju, a cóż dopiero w razie wojny. Zaznaczam wyraźnie, że mówię tu nie tylko o gospodarstwach większej własności, ale przede wszystkim o gospodarstwach włościańskich o większym obszarze. Pomimo to zdawało by się jednak, że polityka Ministerstwa Rolnictwa idzie w kierunku tworzenia takich właśnie gospodarstw. W przemówieniu swym na zakończenie konferencji, poświęconej kulturze wsi, p. Minister oświadczył: „Jasno, głośno powiadamy, że oto w takim etapie stoimy. Sądzę, że mamy prawo tak powiedzieć, bo mniemam, że od publicznego stwierdzenia tego faktu przez konferencję, a stwierdzenie to było zupełnie jednomyślne i zgodne, i od uznania tego przez czynniki publiczne datować się będzie o wiele bardziej świadome przywiązanie wagi do tych wszystkich form zespołowych pracy, które w przyszłości są niezbędne. Pamiętajmy, że nie jest to nic innego, jak równoczesne pogrzebanie szeregu mniemań wczorajszych, mniemań, które polegały na rozwijaniu wręcz ideologii odrębnego, tak silnego, samodzielnego gospodarstwa, powiedzmy gburskiego, które może nie dbać o całe otoczenie, które sobie zawsze poradzi, gdzie nauczanie i podnoszenie kultury polegało jedynie na ułatwianiu zdobycia pewnych wiadomości technicznych”.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#BogusławŁubieński">Nie chcę przypuszczać, żeby to oświadczenie miało zawierać program Ministra, wykonującego ustawę o naprawie ustroju rolnego. Zdaje mi się bowiem, że według tej ustawy te tak potępiane odrębne, silne samodzielne gospodarstwa, tak uważane za niepotrzebne i nieomal wyśmiewane, powinny być podwaliną naszego ustroju rolnego. Chciałbym raczej wierzyć, że słowa te były wypowiedziane na tej konferencji Instytutu kultury wsi dlatego, że te gospodarstwa, jako samodzielne, mniej potrzebowały opieki i może specjalnie mniej odnosiły się pozytywnie do tego Instytutu kultury. Chcę przyjąć, że w wykonywaniu zmiany ustroju rolnego nie momenty gospodarcze są w tej chwili pierwszo-planowo brane pod uwagę, lecz przede wszystkim napór stosunków socjalnych. I trzeba wówczas przyznać, że niezmierne przeludnienie wsi polskiej tak ciąży na naszej rzeczywistości, że postawienie tego zagadnienia na pierwszym planie jest zupełnie zrozumiałe. Ale i tu ulegamy sugestii liczb, wykazujących znaczną ilość zatrudnionych w drobnych gospodarstwach, które przedstawiają rzeczywistość niezupełnie słusznie.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#BogusławŁubieński">„Zatrudnianie przez gospodarstwo większej ilości gorzej wyzyskanych ludzi” — cytuję za dr Ponikowskim, nie jest bowiem równoznaczne „ze zdolnością wiązania przezeń liczniejszego zespołu pracowników”. Nie ulega bowiem wątpliwości, że istnieje pewna ilość dni robocizny pieszej i konnej, która jest potrzebna dla racjonalnego zasiania i pielęgnowania jednego hektara żyta, pszenicy czy ziemniaków. O ile zużywa się ponad daną normę robocizny, to ona się nie opłaca, jest użyta na nieproduktywne zajęcia przy większej ilości nawrotów przy drodze z pola i do domu, przy przejeżdżaniu z jednej parceli na drugą. Jeszcze dobitniej występuje to marnowanie robocizny, jeżeli trzech pastuchów pasie po 2 krowy, zamiast żeby 1 pasł 6. Rzeczywiście opłacalne zużycie większej ilości robocizny następuje dopiero wówczas w mniejszych gospodarstwach, gdy nastawienie ich się zmienia, gdy przechodzą na intensywną produkcję, a przede wszystkim ogrodniczą. Otóż stwierdzam z całą stanowczością, że nie mamy już możności w naszych warunkach ekonomicznych przestawić wszystkich dziś istniejących karłowatych i drobnych warsztatów rolnych na produkcję, która by rzeczywiście dawała zajęcie opłacające się tej ilości sił roboczych, która z nich żyje. Dalsze mnożenie drobnych warsztatów sytuację już istniejących jeszcze dotkliwie pogarsza i stwarza coraz nowe źródła ukrytego bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#BogusławŁubieński">Pewna ilość nawet najdrobniejszych, lecz racjonalnie zorganizowanych warsztatów może w danym zespole rolniczym, w pomieszaniu różnych wielkości, dawać wyniki nawet korzystne; zespół samych drobnych gospodarstw będzie pomimo to przedstawiał się inaczej, bez porównania gorzej. Oczywiście na bliską metę można w ten sposób przeżywić na wsi większą ilość ludności, niż by to można zrobić przy większym typie gospodarstw. Wykorzystuje się przy tym silne przywiązanie ludności rolniczej do wsi i własności, przy równoczesnym braku zdolności i umiejętności kalkulacyjnej. Lecz cóż ma nastąpić później? Jest to jednak polityka gospodarcza na krótką metę, która poświęca dla chwilowych celów wszelką możność stworzenia w przyszłości u nas zdrowego ustroju rolnego. Kilkakrotnie już stwierdzał p. Minister słusznie, że właściciel drobnego zupełnie gospodarstwa nie ma możności wykształcenia ani wyposażenia swych dzieci, że jedynym sposobem wyposażenia potomstwa jest dalszy podział gospodarstwa, dochodzący do granic absurdalnych, i że żadne zarządzenia ustawowe tutaj by nie pomogły. O ile, zmuszeni koniecznością, synowie lub córki tych najdrobniejszych gospodarzy sprowadzają się do miast, to tworzą tam najczęściej najniższą klasę proletariatu miejskiego i tylko w niesłychanie nielicznych wypadkach i nadludzkim prawie wysiłkiem mają możność posunięcia się wyżej na drabinie życiowej.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#BogusławŁubieński">Jakże więc w podobnych warunkach będzie wyglądał stan naszego rolnictwa za lat kilkadziesiąt? Masa zubożałych rolników z jednej strony nie będzie w stanie wyżywić miast, a z drugiej nie będzie mogła nic z tych miast kupować. Staniemy się państwem przeraźliwie biednym, bez możliwości dalszego rozwoju, nasza państwowa niezależność gospodarcza będzie nawet poważnie zagrożona. Jakżeż pochopnie potępiamy dziś brak zmysłu gospodarczego w przedrozbiorowej Polsce, która nie doceniała rozwoju miast i doprowadziła do prawie zupełnego zaniku handlu i rzemiosła polskiego! Jestem silnie przekonany, że stoimy w tej chwili przed równie ważnym zagadnieniem, że błędne pokierowanie naszej polityki agrarnej może wydać rezultaty tak fatalne, że z nie mniejszą słusznością przyszłe pokolenia będą potępiały nasz brak zmysłu i przewidywania gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#BogusławŁubieński">Jestem przekonany, że zahamowanie dalszego rozdrabniania gospodarstw i tworzenie w przyszłości tylko samodzielnych i silnych warsztatów rolnych jest zagadnieniem pierwszorzędnej państwowej wagi. W referacie swym p. referent oświadczył, jakoby poważny odłam rolnictwa przeciwstawiał się w ogóle idei reformy rolnej, tej idei, że ziemia powinna w większej mierze, niż dotychczas, przejść z rąk większej własności do rąk mniejszej własności. Oświadczenie to jest stanowczo błędne, a spotykamy się z nim niesłychanie często, jeżeli tylko nie godzimy się na ten sposób przeprowadzania reformy, w jakim jest przeprowadzana w tej chwili. Z podobnymi zarzutami spotykaliśmy się jako reprezentanci zachodniej dzielnicy, kiedyśmy mówili o budownictwie drewnianym; obecnie nasze ujemne stanowisko do tej sprawy podziela również, przynajmniej częściowo, Najwyższa Izba Kontroli. Z tym stanowiskiem spotykamy się i dziś, jeżeli uważamy, że tworzenie silnych i odrębnych gospodarstw jest rzeczą niesłychanie ważną, a tworzenie zbyt drobnych i słabych jest rzeczą zgubną.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#BogusławŁubieński">Na tym polu, jak w szeregu innych spraw, okazuje się nieraz poważny rozdźwięk między Ministerstwem Rolnictwa a znaczną częścią organizacyj rolniczych. Zdaje mi się, że stosunek Ministerstwa Rolnictwa do samorządu rolniczego, żeby od tego zacząć, nie jest w tej chwili najwłaściwszy. Tak jak kilka lat temu jako reprezentanci tego samorządu słyszeliśmy od Ministerstwa słowa zachęty, ażeby jak najbardziej rozbudować czynnik społeczny w tych instytucjach, ażeby jak najwięcej inicjatywy wprowadzić do pracy i kierować pracą fachowych zespołów izb rolniczych, tak obecnie co raz silniejszą staje się ingerencja Ministerstwa tak na sprawy personalne, jak i na zadania, a nawet szczegóły wykonania pracy w izbach rolniczych. Izby rolnicze coraz więcej zatracają możność, by być reprezentantami opinii rolnictwa i przedkładać swoje opinie czynnikom państwowym. Wszak jeszcze niedawno izby rolnicze otrzymały okólnik, ażeby ile możności nie zajmowały się wcale sprawami reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#BogusławŁubieński">Związek Izb i Organizacyj Rolniczych, którego władze powstały przez rzeczywiście jak najbardziej demokratyczny sposób wyborów, bardzo niechętnie jest wysłuchiwany przez Ministerstwo Rolnictwa. Bardzo często słyszy się zarzut, że ten związek nieodpowiednio reprezentuje rolników.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie. A gdzież są drobni chłopi w zarządzie?)</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#BogusławŁubieński">W zarządzie Związku Izb i Organizacyj Rolniczych jest bardzo dużo drobnych rolników i nigdy nie było w poważniejszych sprawach większego rozdźwięku między większą a mniejszą własnością tam reprezentowaną. Tak samo, mogę to stwierdzić, w organizacji, w której dotychczas pracuję, mianowicie w Wielkopolskim Towarzystwie Kółek Rolniczych, którego prezesem jest włościanin, tak jak dawniej nie było rozdźwięku, gdy prezesem był członek większej własności, tak i dzisiaj ta współpraca jest zupełnie dobra. Podobnych zarzutów, jakie w tej chwili słyszę na sali, w praktyce życiowej nigdy nie było. Zarzuty te są gołosłowne i nigdy nie słyszałem konkretnego oświadczenia, czego się właściwie żąda od Związku Izb i Organizacyj Rolniczych i jakie są konieczne zmiany, aby przystosować go do tej jakoby ogólnej opinii rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#BogusławŁubieński">Przyjęło się stwierdzać, że jest jakoby rozdźwięk między mniejszą a większą własnością. Chciałbym stwierdzić, że ten rozdźwięk nie w tym miejscu leży, ten rozdźwięk jest między pewnym odłamem mniejszej własności a innym odłamem tej mniejszej własności, i polega na szeregu różnic poglądów w dziedzinie raczej socjalnej i światopoglądowej niż gospodarczej, a jest on bardzo często nad wszelką miarę rozdmuchiwany. Jestem osobiście jak najbardziej zwolennikiem demokracji,...</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#BogusławŁubieński">...dałem tego dowody zupełnie wystarczające będąc równocześnie zaciętym wrogiem wszelkiej demagogii, ona to bowiem jest powodem tak częstego degenerowania ustroju demokratycznego i nie pozwala, aby demokracja w czystej formie mogła być wprowadzona w życie.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#BogusławŁubieński">Nie mogę tu jeszcze pominąć jednej sprawy, która mi się wydaje szczególnie ważną i bolesną. W terenie co pewien czas pojawiają się pewne jednostki, które próbują burzyć pracę organizacyj rolniczych przez tworzenie swoistych jakichś nowych organizacyj, szerzących najrozmaitsze hasła jako zjednoczenie rolnictwa, gdy jednocześnie właśnie to zjednoczenie psują. Poszczególne te osoby niezmiernie często powołują się na stosunki łączące je jakoby z Ministerstwem Rolnictwa. Jestem przekonany, że tak nie jest, ale jednak nie słyszeliśmy wystarczająco silnego oświadczenia Ministerstwa, któreby odcięło się od tych poczynań i byłbym wdzięczny, gdybym mógł dziś takie oświadczenie usłyszeć. Oczyściłoby ono znacznie ciężką pod tym względem atmosferę.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#BogusławŁubieński">W każdym razie jednak Ministerstwo Rolnictwa nie przyczyniło się wystarczająco do zadania, które uważam za niesłychanie ważne, zwłaszcza w obecnej chwili, złączenia możliwie silnie rolnictwa w jeden blok, do podkreślenia specjalne momentów łączących. A jak często wysuwa się właśnie te momenty, które rolnictwo dzielą, jak często gra się na tych strunach, które stwarzają rozdźwięk!</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#komentarz">(Głos: To nie Ministerstwo.)</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#BogusławŁubieński">Chciałbym reasumując stwierdzić, że w polityce agrarnej Ministerstwa Rolnictwa programu gospodarczego nie widzę, że uważam założenia socjalne tego programu za błędne, dalej uważam, że rola Ministerstwa w kierunku zjednoczenia społeczeństwa rolniczego i tak koniecznej dzisiaj konsolidacji narodu co najmniej nie jest pozytywna. To też jakkolwiek uznaję w całej pełni szereg pozytywnych pociągnięć Ministerstwa na innych polach, mając najpełniejszy szacunek dla wysokich i cennych zalet pana Ministra, muszę uznać działalność Ministerstwa Rolnictwa w dużej mierze za nieodpowiadającą istotnym interesom rolnictwa...</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#komentarz">(Głos: Szkodliwą dla was.)</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#BogusławŁubieński">...i ustosunkuję się negatywnie do budżetu Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-8.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Wójcik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JanWójcik">Wysoka Izbo! W dyskusji nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych pragnę poruszyć zagadnienie, które interesuje każdego Polaka, któremu los Państwa, a nie egoizm własny leży na sercu, t. j. sprawę przeludnienia wsi polskiej, a w związku z tym sprawę przebudowy ustroju rolnego. Zagadnienie to w parlamencie polskim było dyskutowane niejednokrotnie, padały cyfry i argumenty, przemawiające za przebudową ustroju rolnego. Została rozwiana legenda o konieczności istnienia dużych obszarów ziemskich ze względu jakoby na obronność Państwa, a jednak mimo to i chociaż obowiązuje ustawa o reformie rolnej, zrobiono w tym kierunku tak mało, albo w takiej formie, że na wsi nic na lepsze się nie zmieniło. Dziś nabywcy ziemi z tytułu reformy rolnej znajdują się w tragicznej wprost sytuacji. Od czasu nabycia ziemi do obecnej chwili cena ziemi spadła do połowy, koniunktura dochodowa dla rolnika drobnego zmieniła się wybitnie na jego niekorzyść. Obecnie, po przyznaniu przez Państwowy Bank Rolny ulg szeregu nabywcom ziemi, sytuacja przedstawia się w ten sposób, że nabywca, który już spłacił wartość nabytej ziemi według dzisiejszych cen rynkowych, ma jeszcze do zapłacenia sumę, za którą oddałby nabytą i już spłaconą ziemię. Znam taki wypadek, że pewnemu nabywcy Państwowy Bank Rolny po zastosowaniu ulg obliczył, że ma w ciągu 60 lat ratami spłacić około 6.000 zł, po doliczeniu procentów składanych wypada do spłaty suma ponad 12.000 zł. Nic dziwnego, że w tych warunkach reforma rolna staje się parodią. Nabywcy w obawie, że nie będą w stanie wywiązać się z tak ciężkich warunków i z ziemi będą zmuszeni ustąpić, wstrzymują się od płacenia dość uciążliwych rat i gospodarstw tych nie inwestują. Czyż z tak pojętej reformy rolnej ludność wiejska może być zadowolona? Czyż taka reforma rolna nie jest doskonałym środkiem agitacyjnym dla jej przeciwników? Powtórne i rychłe przeszacowanie ziemi nabytej z reformy rolnej leży w interesie Państwa. Byłoby tragedią dla Państwa, gdyby przy dzisiejszym bezrobociu na wsi chłop, łaknący kawałka ziemi jako swego warsztatu pracy, musiał ziemię tę porzucić skutkiem nieznośnych dla niego warunków.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#JanWójcik">Mając taki smutny przykład, czyż polska racja stanu ma się wyrzec sprawy przebudowy ustroju rolnego? Konstytucja nasza uznaje pracę za główną podstawę bogactwa Państwa, a tymczasem miliony rąk na wsi są z braku warsztatów pracy bezczynne. Jest to marnowanie wielkiego kapitału narodowego, jakim jest praca ludzka. Ten stan rzeczy powoduje w życiu polskim katastrofalne spustoszenie, w tym stanie rzeczy nie może być mowy o jakimś wyścigu pracy. Bezrobocie na wsi z każdym rokiem wzrasta skutkiem naturalnego przyrostu ludności. Chłopu polskiemu brak dziś warsztatu pracy. Zagranica go nie potrzebuje, chłonność miast polskich sił roboczych ze wsi skutkiem bardzo słabego tempa rozwoju przemysłu i bezrobocia w miastach jest żadna. Przeszło 70% ludności Państwa, t. j. ludność wiejska, skutkiem wadliwej struktury społecznej znalazło się poza sferą oddziaływań na życie socjalne Państwa. Czyż w tych warunkach może być mowa o jakichś wielkich pociągnięciach państwowych? Ludność na wsi skutkiem niebywałej nędzy degeneruje się. Chłop kulturalnie się cofa, daje się zauważyć na wsi wzrost analfabetyzmu. Bezrobocie demoralizuje wieś. Warunki te nie sprzyjają idei moralnego zbrojenia wielkich mas wiejskich.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#JanWójcik">Choroby tej, której na imię „przeludnienie wsi”, nie da się leczyć drogą wyczekiwania i powolnej ewolucji. Tu są potrzebne środki radykalne. Sądzę, że Wysoki Sejm znajdzie dość zrozumienia dla problemu bezrobocia na wsi i racjonalnej przebudowy ustroju rolnego, w konsekwencji czego obecne ustawodawstwo o reformie rolnej podda rewizji i dostosuje do obecnych warunków i potrzeb wsi. Tego od nas posłów wymaga wieś polska. Tu nie chodzi o jakiś sentyment dla wieśniaka polskiego, tu chodzi o rozwiązanie wielkiego problemu państwowego, jakim jest sprawa dostarczenia warsztatów pracy dla ludności wiejskiej. Chłop polski dowiódł, że w ciężkich chwilach zawieruchy wojennej Państwo na niego może liczyć. W czasie niebywałego kryzysu gospodarczego, żyjąc częstokroć w skrajnej nędzy, dał przykład innym uprzywilejowanym warstwom społeczeństwa, jak należy wywiązywać się z powinności podatkowych. Nic więc dziwnego, że docenia on swoją wartość dla Państwa i domaga się, aby Państwo dostarczyło mu warsztatu pracy, t. j. ziemi na warunkach korzystnych, gdyż chce pracować i pomnażać majątek Państwa. Zdaję sobie sprawę, że w województwach centralnych i południowych jest za szczupły zapas ziemi dla obdzielenia wszystkich bezrolnych i małorolnych. Możliwość wybrnięcia z tej sytuacji istnieje przez zastosowanie polityki ruchu ludnościowego do okolic mniej zaludnionych i przez tworzenie tam zwartych kolonij polskich, aby wieśniak polski mógł pielęgnować swoją kulturę polską.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#JanWójcik">Mógłbym się spotkać ze zdaniem, że Państwo nie ma tak wielkich kapitałów, aby szeroko zakrojona akcja przebudowy ustroju rolnego mogła być w krótkim czasie zrealizowana. Zachodzi wówczas pytanie, czy Państwo ma ze spokojem przyglądać się jak około 8 milionów ludności wiejskiej się marnuje. Czy Rząd nasz nie mógłby obecnie choćby częściowo skorzystać z listów zastawnych przy rozwiązywaniu tego problemu? Parcelacja prywatna u nas nie powinna mieć miejsca, a to z tego względu, że ziemia przy takiej parcelacji dostaje się częstokroć nie tym, co jej potrzebują, a następnie paraliżuje ona plan państwowy w tej sprawie. Przy prywatnej parcelacji zachodzą również wypadki, że właściciel parcelowanej ziemi przed uzyskaniem zezwolenia na prywatną parcelację zwalnia z pracy swą służbę folwarczną, aby w następstwie przy parcelacji uwolnić się od ustawowego obowiązku obdzielenia ziemią służby folwarcznej, powodując przez to jeszcze większe bezrobocie na wsi. Polskę nie stać na istnienie szalonych dysproporcyj w posiadaniu ziemi. Są powiaty, gdzie na głowę ludności włościańskiej wypada nieco nad 0,5 ha ziemi ornej i jednocześnie są uprzywilejowani szczęśliwcy, którzy posiadają setki i tysiące ha. Stan taki jest wysoce niezdrowy. W naszej rzeczywistości polskiej nie powinno być gospodarstw rolnych ponad 100 ha. Niech chłop polski weźmie w posiadanie ziemię i niech ją broni przed zakusami obcych. Niech wielkie obszary ziemskie nie będą apetytem dla naszych granicznych sąsiadów do ich celów kolonizacyjnych. Racjonalnie pojęta i na szeroką skalę przeprowadzona reforma rolna zmieni oblicze Polski na lepsze. Miliony mas ludności wiejskiej, mając zapewniony warsztat pracy, staną się czynnikiem konstruktywnym w budowie losów Państwa, odciążą Państwo od szeregu trosk. Chłop zamożny w swojej gminie upora się z kwestią niedostatecznej dziś opieki społecznej na wsi. Odciąży również biedny samorząd terytorialny od niedostatecznych dziś subwencyj na kształcenie synów chłopskich, wzrośnie oświata i kultura na wsi, a przecież Państwo takiego chce mieć obywatela. Póki nie będzie załatwiona sprawa racjonalnej reformy rolnej, póty nie może być mowy o szerokiej akcji komasacyjnej i niepodzielności gospodarstw włościańskich. W tym stanie rzeczy jestem zdania, że budżet na r. 1937/38 i plan inwestycyjny nie uwzględniają w dostatecznej mierze problemu, który omówiłem.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#JanWójcik">W dobie szalonego bezrobocia i głodu ziemi sprawa osuszenia błot pińskich znajduje się na martwym punkcie. Bezrobotny, otrzymujący od Państwa pracę, powinien wiedzieć, że nie tylko zarabia na swoje i rodziny utrzymanie, lecz że buduje lepsze jutro dla Polski. Wdzięczne ku temu pole działania jest osuszanie Polesia. Na osuszonych błotach pińskich można osadzić setki tysięcy rodzin, tworząc dla nich 10-hektarowe gospodarstwa. Byłaby to zdaniem moim najskuteczniejsza walka ze stale trwającym bezrobociem i najracjonalniej postawiona sprawa obronności Państwa. Osuszaniem Polesia w pierwszym rzędzie winien zainteresować się wielki plan inwestycyjny i Fundusz Pracy.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#JanWójcik">Oświadczenie pana Premiera gen. Sławoja Składkowskiego na jednym z posiedzeń Sejmu, że Rząd obecny będzie dążył do osiągnięcia sprawiedliwości społecznej i do usunięcia różnic między uprzywilejowanymi a upośledzonymi, ludność wiejska przyjęła z zadowoleniem. Niechże ta ludność widzi, że Rząd obecny użył całej swej siły w kierunku dokonania wielkiego dzieła, jakim jest dostarczenie stałych warsztatów pracy dla ludności wiejskiej, bez czego trudno z przekonaniem mówić o zbrojeniu moralnym szerokich mas ludności w kraju.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Franciszek Szymański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#FranciszekSzymański">Wysoka Izbo! Przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych muszę zwrócić uwagę Wysokiej Izby jak i pana Ministra na pewną kategorię ludzi pracujących na roli, o której w ogólnych debatach nad parcelacją i wykonaniem reformy rolnej nie mówi się albo wcale, albo nie bierze się jej należycie w rachubę; jest to około półtora milionowa rzesza robotników rolnych. Tym ludziom, którzy przecież są rolnikami przywiązanymi do ziemi, należało by przy parcelacji majątków w pierwszym rzędzie nadać ziemię i tworzyć dla nich gospodarstwa samowystarczalne. Niestety pozbawieni oni są możności nabycia osady. Przy parcelacji majątków tracą robotnicy rolni pracę, a że nie posiadają gotówki na wpłatę, ziemi nie otrzymują wcale albo tworzy się dla nich osady t. zw. robotnicze w okolicach, gdzie nie ma żadnego przemysłu, gdzie istnieje duże nasilenie bezrobocia. Przez stworzenie osad robotniczych i gospodarstw poniżej 8 ha w ośrodkach oddalonych od miast i przemysłu, lub przez uniemożliwienie robotnikom rolnym wogóle nabycia pełnych osad z parcelacji skazuje się całe rzesze robotników rolnych na nędzę i poniewierkę. Mówi się dużo o sprawiedliwości społecznej, o równości praw i obowiązków, tymczasem ogromne rzesze robotników rolnych spotyka krzywda i niesprawiedliwość przez to, że niskie zarobki nie pozwoliły im na uciułanie sobie trochę grosza, który by im umożliwił nabycie działki przy parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#FranciszekSzymański">Referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa na Komisji Budżetowej powiedział, że „Państwo musi mieć jak największy wgląd w sprawy parcelacyjne, ażeby nie dopuścić do tego, by ziemia przechodziła wyłącznie w ręce tych, którzy posiadają środki na jej nabycie”. Cieszylibyśmy się, gdyby tak było, niestety rzeczywistość wykazuje co innego, i inaczej być nie może, skoro sam Minister, jak to wnioskować można z jego przemówienia na Komisji Budżetowej, jest za tym, aby dokonywała się parcelacja prywatna. Z parcelacji prywatnej oczywiście mogą nabywać ziemię tylko ci, którzy mają na to środki, i to nie byle jakie, skoro przy nabyciu ziemi z parcelacji prywatnej płacić trzeba 50% wartości ziemi po wygórowanych cenach. Robotnik rolny przy takiej parcelacji prywatnej, która niestety dominuje, nie może nabyć nie tylko pełnorolnej osady, ale nawet kawałka ziemi, jest więc skazany nie tylko na utratę pracy, ale nawet pozbawia go się dachu nad głową. Mam dowody na to, w jaki sposób odbywa się parcelacja prywatna; jak to masy robotników rolnych pozbawione są pracy i dachu nad głową z powodu parcelacji prywatnej i wyrzuca się ich z majątku po kilkuletniej pracy za nikłym odszkodowaniem lub bez odszkodowania, jak się powiększa bezrobocie na wsi, jak tysiące rodzin robotników rolnych skazuje się na nędzę, głód i poniewierkę.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#FranciszekSzymański">Przykłady: W jednym z powiatów w zachodnich dzielnicach parcelowano z majątku około 130 ha. Zwolniono z pracy 10 rodzin takich, którym odprawa nie przysługuje. Żadna z tych rodzin nie była w stanie nabyć ziemi przy natychmiastowej wpłacie gotówką około 400 zł za 1 ha, bez budynków. Inny majątek o obszarze 380 ha został cały rozparcelowany. Z 23 rodzin robotników rolnych 7 rodzin otrzymało odprawę, a 16 rodzin pozbawione jest pracy i środków do życia, grozi im wyrzucenie z mieszkań pod gołe niebo. Nie potrzebuję chyba dodawać, jak robotnicy, pozbawieni przez taką parcelację pracy i środków do życia, przeklinają ją i nie tylko jej złorzeczą, ale tracą również zaufanie do Państwa, które według ich mniemania zezwala na taką krzywdę, że kiedy jednym stwarza możliwe warunki bytu i ułatwia życie, to odbiera nawet pracę robotnikom rolnym, którzy tylko dlatego nie mogą nabyć ziemi, że nie byli w stanie przez długoletnią pracę zebrać tyle gotówki, aby przy prywatnej parcelacji móc wpłacić odrazu tak poważne kwoty za nabycie osady. Mam przed sobą spis 9 majątków w jednym powiecie, należących do jednego właściciela, z których rozparcelowano razem 1200 ha. Z tych 1200 ha tylko 61 ha było w stanie nabyć kilka rodzin robotników rolnych, reszta ziemi przeszła w ręce tych, których los obdarzył odpowiednią gotówką i którzy właścicielowi parcelowanych gruntów mogli odrazu płacić gotówką. Pytam się pana Ministra Reform Rolnych, czy dla Państwa może być obojętny los tych setek tysięcy robotników rolnych. Właśnie od p. Ministra Poniatowskiego, jako znanego przyjaciela wsi, należało by się spodziewać, że nie dopuści do tak niesprawiedliwego potraktowania tej ogromnej rzeszy robotników rolnych. Należało by parcelację tak przeprowadzać, aby ziemię otrzymał w pierwszym rzędzie robotnik rolny i aby Państwo mogło mu pomóc do zagospodarowania się. Jeżeli Państwo tego uczynić nie jest w stanie, to parcelacja winna być wykonywana w taki sposób, aby nie powiększała bezrobocia na wsi i nie pozbawiała ogromnych rzesz robotników rolnych egzystencji. Lepiej zwolnić tempo parcelacji, aniżeli zezwalać na prywatną parcelację, która jednym daje przywileje, a krzywdzi innych, tj. robotników rolnych i spycha ich w szeregi niezadowolonych. Mówi się o konieczności podniesienia kultury wsi. Jak to podniesienie kultury na wsi przy parcelacji szczególnie prywatnej wygląda, łatwo można się przekonać, bo znajdzie się rodziny, mieszkające w ziemiankach lub szopach już po kilka lat. O oświacie nie ma nawet co mówić, bo kiedy np. przed parcelacją jednego z majątków na 25 rodziny robotników rolnych 15 abonowało gazety, to po dokonanej prywatnej parcelacji majątku ani jedna rodzina nie jest w stanie abonować i czytać gazety. Wieś w zachodnich dzielnicach Polski coraz bardziej zbliża się do Polski B, do Polski wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#FranciszekSzymański">Trochę lepiej przedstawia się parcelacja rządowa, przy tej jednak tworzy się dla służby folwarcznej, tracącej pracę, osady robotnicze lub gospodarstwa 5 do 8 ha, tam, gdzie nie ma żadnego przemysłu, a istnieje wielkie nasilenie bezrobocia. Słyszano z ust pana Ministra i pana referenta budżetowego, że przeciętna obszaru osad w województwach zachodnich wynosi więcej niż 12 ha. Śmiem twierdzić, że zachodzi tu pewna pomyłka, względnie niejasność, bo do tej przeciętnej obszaru osad z parcelacji zaliczają się ośrodki lub t. zw. resztówki parcelowanych majątków, których obszar wynosi niekiedy 250 ha. Zatem należy przyjąć, że osady tworzone z parcelacji w województwach zachodnich są osadami małorolnymi. Tworzenie takich niesamowystarczalnych gospodarstw na zachodzie Polski, gdzie gleba jest licha, gdzie jest duże nasilenie bezrobocia a brak przemysłu, jest nieszczęśliwe, tworzy się bowiem element ciągle niezadowolony, tworzy się nędzarzy, którzy nigdy nie będą mieli dostatecznych środków na utrzymanie życia na odpowiednim poziomie.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#FranciszekSzymański">Muszę jeszcze wspomnieć o tych drewnianych dziurawych chatach, jakie się buduje na osadach z parcelacji rządowej na ziemiach zachodnich. Pominąwszy fakt, że stawianie drewnianych budynków mieszkalnych i gospodarskich przy parcelacji na ziemiach zachodnich niewiele taniej się kalkuluje od budynków murowanych, to podnieść tu muszę wielkie oburzenie i niezadowolenie społeczeństwa ziem zachodnich, które nie godzi się na takie obniżanie kultury i cofanie się do poziomu takiego, jaki istnieje na kresach wschodnich. Stawiania drewnianych budynków mieszkalnych i gospodarskich przy tworzeniu osad w województwach zachodnich należy zaniechać.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#FranciszekSzymański">Zachodnie województwa uchodzą za najmniej przeludnione i istnieje mniemanie, że są one w stanie wchłonąć pewną ilość ludności z przeludnionej części kraju i przez to usunąć fatalny stan przeludnienia. Sądzę, że takie przesiedlenie ludności na osady na ziemiach zachodnich wcale nie rozwiąże kwestii przeludnienia danej dzielnicy, bo choćby udało się przenieść kilka tysięcy rodzin do województw zachodnich, to to wcale nie załatwi kwestii przeludnienia tamtej dzielnicy, ale za to wprowadza ferment i powoduje protesty, zresztą słuszne, ludności ziem zachodnich, bo uniemożliwia lub utrudnia nabywanie ziemi z parcelacji ludności tubylczej. W województwach zachodnich istnieje taki sam głód ziemi, istnieją takie same potrzeby stworzenia samodzielnych warsztatów rolnych dla tubylczej ludności, jak gdzie indziej, istnieje ogromna masa robotników rolnych, którym powinno się umożliwić nabycie osad pełnorolnych. jeżeli jednak na kresy zachodnie będzie się sprowadzało i umieszczało osadników z innych dzielnic, to będzie się to działo kosztem ludności miejscowej, powiększy się kadry bezrobotnych i ludzi bez jutra. Wypowiadam się przeciw takiemu rozwiązaniu sprawy, gdyż nie przyniesie ono żadnej korzyści interesom Państwa, przeciwnie, spowoduje tylko ferment, a nie załatwi kwestii przeludnienia innych dzielnic. Gdyby służba folwarczna otrzymała pełne osady i pozostawiono ośrodki wzorowe parcelowanych majątków, to mała tylko część ziemi przypadłaby na upełnorolnienie sąsiednich gospodarstw. Nie ma więc mowy o tym, aby przy uwzględnieniu w pełni robotników rolnych pozostała jeszcze jakaś ilość ziemi dla osadników sprowadzanych z innych części kraju do ziem zachodnich.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#FranciszekSzymański">Ministerstwu Rolnictwa i Reform Rolnych podlegają też lasy państwowe; nie mam zamiaru zajmować się tymi sprawami lasów państwowych, które na terenie tej Wysokiej Izby były głośne, ale pragnę poruszyć sprawę płac i wynagrodzeń pracowników, w tych lasach zatrudnionych. Zdawało by się, ze kiedy przedstawiciele Rządu mówią często o sprawiedliwości, o konieczności podciągnięcia wzwyż szerokich warstw i zbliżenia ich przynajmniej do względnej sprawiedliwości, to przynajmniej w takim przedsiębiorstwie, jak Lasy Państwowe, robotnik powinien otrzymywać odpowiednie wynagrodzenie za pracę. Tak niestety nie jest. Poszczególne dyrekcje Lasów Państwowych, to jakby królestwo samo w sobie. Biada robotnikom, gdyby zamierzali się zorganizować i domagać się słusznych zarobków. Wyrzuci się ich, a weźmie innych, bo przecież bezrobocie na wsi jest duże, rąk do pracy nadmiar, łatwo więc płacić najniższe zarobki. Poszczególne dyrekcje Lasów uważają, że uwłaczałoby im to, gdyby miały przystąpić do zawarcia umowy o płace robotnicze z przedstawicielami Związku Robotników. Poszczególne dyrekcje same narzucają robotnikom leśnym zarobki według taryfy z góry narzuconej przez nie i przewidującej np. 15–30 groszy na godzinę jako zarobki maksymalne. Naturalnie nie płaci się 30 groszy, lecz 15 groszy na godzinę. Również stawki płac akordowych są tak niskie, że przeciętna dziennego zarobku rzadko kiedy przekracza 1 zł. Pod tym względem stosunki w dyrekcji Lasów w Toruniu dużo pozostawiają do życzenia. W taki sposób przedsiębiorstwo państwowe, jakim są Lasy Państwowe, płacą najniższe zarobki, stojące poniżej minimum egzystencji ludzkiej, i dają zły przykład przedsiębiorcom prywatnym, jeżeli wprost nie powodują obniżki zarobków w przedsiębiorstwach prywatnych. O jakich to ludzi chodzi, jeżeli mowa o robotnikach leśnych? Chodzi o tysiące ludzi wsi, których jedyną egzystencją jest praca w lesie przez kilka miesięcy w roku. Wiedząc, że pan Minister ma dużą troskę o mieszkańców wsi, apelowałbym do niego, aby skłonił swych podwładnych do większego zbliżenia się do tych najbiedniejszych, by w takim przedsiębiorstwie, jak Lasy Państwowe, nie stosowano bezwzględnego wyzysku robotników zatrudnionych w lasach i aby tak, jak się żąda od przedsiębiorstw prywatnych pewnych norm płac i liczenia się z przedstawicielstwem robotników i związków zawodowych, dyrekcje Lasów Państwowych tymi samymi względami się kierowały. Mniej słów i biadolenia nad nędzą wsi, ale zato pomoc szerokim rzeszom ludzi, często bezradnych i bezbronnych, może zbliżyć wieś do Państwa i wiele przyczynić się może do złagodzenia nędzy.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#FranciszekSzymański">Poruszyłem sprawy, które może mniej obchodzą Wysoką Izbę, bo przecież chodzi o fornali i robotników leśnych. Jest ich jednak razem ok. 2 milionów w Polsce i tej siły i masy ludu, jej interesów żaden rząd lekceważyć nie powinien, lecz winien traktować przychylnie postulaty tej warstwy, traktować je na równi z postulatami innych warstw ludności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Łazarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MichałŁazarski">Wysoka Izbo! Pan referent budżetu poseł Kamiński podkreślił na początku swego przemówienia, że w rolnictwie jest lekka poprawa. Nie wiem, ale nie wszędzie ta poprawa dotarła na teren rolniczy. Przede wszystkim chciałbym poruszyć kwestię tego okręgu, z którego mam zaszczyt być posłem. Może tak jest w innych okręgach, otóż w powiecie augustowskim, sokolskim i suwalskim ludność w obecnym roku, jak i w zeszłym, nie odczuwa żadnej poprawy. Starałem się stwierdzić tę poprawę na terenie i nigdzie nie mogłem tego napotkać. Nawet zorganizowałem w tej sprawie parę zebrań rolniczych i chciałem zasięgnąć informacyj, jak właściwie w dzisiejszej dobie przedstawiają się warunki życia rolnika. Usłyszałem odpowiedź, że owszem, ceny na produkty rolne poszły w górę, ale cóż z tego, jeżeli taki drogi jest opał i budulec. Bo jeżeli w r. 1935 metr opałowego drewna kosztował zł 3.50, budulcu festmetr najwyżej do 15 zł, a metr zboża wówczas kosztował około 14 zł, to w obecnej dobie metr żyta kosztuje 20 zł, a metr opału kosztuje zł 6.50, budulec zaś około 60 zł festmetr. Nie przedstawia się lepiej i z innymi artykułami pierwszej potrzeby dla rolnika, jak mydło, ubranie, obuwie, żelazo itd.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#MichałŁazarski">Z tego wynika, że ludność w roku bieżącym ma większy wzrost rozchodów niż dochodów. I muszę tu podkreślić, że ludność wspomnianych powiatów rzeczywiście przeżywa pod względem opału i budulca ogromne braki, tym bardziej że dyrekcja Lasów Państwowych utrudnia nabycie tańszego opału. Przed wojną dyrekcja lasów państwowych pozwalała robić t. zw. oczystki w lasach państwowych, co z jednej strony przynosiło dochód skarbowi państwa, a z drugiej strony ludność miała opał w rodzaju gałęzi i rozmaitych odpadków za swą pracę. Dzisiaj natomiast dyrekcja Lasów Państwowych nie pozwala na oczyszczanie lasów przez okoliczną ludność, tylko wynajmuje robotnika, który oczyszcza las i wszelkie odpadki spala na miejscu. W ten sposób czyni to dyrekcja, aby miała możność sprzedawania drogich metrów na opał nie wchodząc w położenie ludności, czy ma za co kupić ten opał.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#MichałŁazarski">Wysoka Izbo! Poruszę tu sprawę budulca. Jeżeli chodzi o budownictwo, to naprawdę dziś wieś nie jest w stanie nic budować, bo czyż jest możność po tak wygórowanej cenie drewna budulcowego rozpocząć jakąkolwiek budowlę, tym bardziej dla drobnego rolnika? W miastach daje się wszelkie ulgi, miasta otrzymują długoterminowe kredyty z Banku Gospodarstwa Krajowego, jednocześnie otrzymują ulgi w podatkach, natomiast wieś do dnia dzisiejszego jest pod tym względem bardzo upośledzona. Sam miałem możność na miejscu stwierdzić to w kilkunastu wsiach na terenie okręgu, o którym wspomniałem. Jeden z gospodarzy pokazał mi nędzną chatę, w której można było nogą przebić na wylot spróchniałą ścianę. Nic więc dziwnego, że podczas większych mrozów, jakie były tej zimy, ludność miała nie tylko zimno w mieszkaniach i sadź na ścianach, ale nawet woda im zamarzała w mieszkaniach. Wskutek tego jest moc chorób z przeziębienia, przeszło 50.000 chorych jest w tych powiatach. Tuż obok są lasy państwowe, gdzie jest opał i budulec, a tam taka nędza! Twierdzę ze stanowczością, że tak jest. Zwróciłbym się z apelem do pana Ministra Rolnictwa żeby jak najprędzej przyszedł z pomocą tej ludności przy rozbudowie wsi, przy stawianiu domów, w przeciwnym razie ludność wiejska będzie zmuszona uciekać się do średniowiecznego sposobu budowania ziemianek. Dziś ludność wiejska nie ma pieniędzy na kupno 1 m3 drzewa nie tylko na budowę domów, ale na poprawę już posiadanych.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#MichałŁazarski">Teraz chcę poruszyć gospodarkę w Lasach Państwowych, zwłaszcza gospodarkę rybną. Na terenie Suwalszczyzny i Augustowa istnieje wiele jezior, które kiedyś dawały duży dochód Skarbowi Państwa, bo w jeziorach tych była moc ryb, a w dzisiejszym stanie jezior więcej niż połowa ryb jest wyniszczona przez nieumiejętną gospodarkę. Przed wojną był wprowadzony trzymiesięczny czas ochronny podczas tarła, dawało to rybom możność rozmnażania się. Obecnie jest ustawa, która wprowadza podczas tarła, jak miejscowi rybacy nazywają, rybne zakłady położnicze, bo ustawa nie ogranicza czasu na połów ryb, tylko podczas tarła wyznacza się pewne miejsca, czyli te zakłady położnicze, że tam ryba ma odbyć koniecznie tarło. Ciekaw jestem, w jaki sposób nasi fachowcy rybni porozumieli się z rybami w tej sprawie, aby zmusić je do odbywania tarła we wskazanym miejscu.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#MichałŁazarski">Darujcie Panowie, wiemy, że ze zwierzętami ciężko się porozumieć, a cóż dopiero z rybami!</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#MichałŁazarski">Tu zwróciłbym się tak samo do pana Ministra z prośbą, ażeby jak najprędzej zmienił to zarządzenie, gdyż inaczej wszystkie nasze jeziora będą puste, bez ryb. Jest to wielkie zagadnienie, bo z tego można mieć bardzo poważny dochód. Jeżeli wprowadzimy na trzy miesiące w okresie tarła zakaz połowu ryb, to nastąpi zarybienie wód i będziemy mieli korzyść dla Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Ryby nie mają głosu.)</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#MichałŁazarski">W każdym razie i p. poseł Wojtowicz nie będzie mógł odpowiadać z wody, jak go do niej wsadzą.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#MichałŁazarski">Wysoka Izbo! Mając zaufanie do pana Ministra Rolnictwa, pragnę zwrócić się do niego, bo wiem, że pan Minister wydał okólniki do samorządu rolniczego na terenie izb rolniczych z ostrzeżeniem przed wybujałością administracji, żeby nie robiła żadnych nacisków w samorządzie rolniczym. Ale Panie Ministrze, w rzeczywistości tak nie jest, bo w jednej z izb rolniczych był następujący wypadek: Pewien urzędnik z Pańskiego resortu zwrócił się do prezesa izby rolniczej, aby ten zmusił dyrektora tej izby do ustąpienia z zajmowanego stanowiska; jeśli tego nie zrobi, to zmusi on go do tego, że ten dyrektor siłą rzeczy będzie musiał ustąpić, a wtedy nie znajdzie na terenie pracy rolniczej w Rzeczypospolitej Polskiej żadnego stanowiska. I tu muszę nadmienić, że ten wspomniany pan dyrektor w danej izbie rolniczej, o której mówiłem, cieszy się jak najlepszą opinią i zaufaniem całej rady izby rolniczej, zarządu, jak również wojewódzkiego Towarzystwa Rolniczego, tak pod względem fachowym, jak i pod względem moralnym i biurowym. Nic też dziwnego, że jest niezadowolenie w izbie rolniczej, jak i we wszystkich towarzystwach okręgowych rolniczych. Jeśli widzimy, że jest powiedziane w okólniku, żeby nie było wybujałości administracji, to jednak w rzeczywistości dzieje się na odwrót, znajdują się urzędnicy, którzy w ten sposób zmuszają do ustąpienia takiej jednostki. I proszę sobie wyobrazić położenie tego pana dyrektora, jak może on się czuć, jeśli dobrowolnie zgłosi się do dymisji i siłą rzeczy będzie skazany na łaskę losu. Trzeba raz położyć temu kres, aby w ten sposób nie utrudniać pracy samorządu gospodarczego, bo to nie przyczynia się do podwyższenia znaczenia samorządu gospodarczego, a tym bardziej hamuje rozwój jego pracy.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#MichałŁazarski">Wysoka Izbo! Na zakończenie chcę powiedzieć parę słów o reformie rolnej. Jestem za reformą rolną, tylko chcę, aby ta reforma była dostosowana do potrzeb zaopatrzenia naszej armii, bo armia i rolnictwo to dwa zespolone z sobą elementy. Niech najlepiej będzie armia uzbrojona i wyszkolona fachowo i posiadająca ducha, a nie będzie miała w kraju dobrze zorganizowanego rolnictwa, to nie będzie mogła sprostać zadaniu, do którego jest powołana, bo wielkim sprzymierzeńcem armii jest żywność, natomiast głód na wojnie jest wielkim sprzymierzeńcem klęski. Europa zbroi się, przeto i my nie możemy pozostać w tyle. Kwiat naszego społeczeństwa, nasze wojsko, jest gotowe, ma Wodza, odwagę, poczucie odpowiedzialności i uzbrojenie. By duma naszego narodu mogła spełnić swój obowiązek, my rolnicy musimy poprzeć armię naszym wysiłkiem, musimy być tak gotowi, jak oni.</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#MichałŁazarski">Wysoka Izbo! Nie mogę się pogodzić z tym stanem, jaki dzisiaj istnieje w rolnictwie, z rozdrabnianiem gospodarstw wiejskich. Prawda, że w dużej mierze wieś jest skomasowana wielkim wysiłkiem i kosztem, ale cóż z tego! Znam dużo takich gospodarstw, które już po skomasowaniu zostały podzielone. I tu witam z wielkim zadowoleniem projekt ustawy o niepodzielności gospodarstw wiejskich, wniesiony przez posła Bartczaka, i mam nadzieję, że ta ustawa przejdzie, co przyczyni się do uporządkowania stanu, jaki dotychczas istnieje w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-14.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-14.14" who="#MichałŁazarski">Możemy stwierdzić, jaki jest stan dzisiejszego naszego rekruta z karłowatych gospodarstw. Czy są oni dobrze rozwinięci fizycznie? Nie, bo na słabej, karłowatej gospodarce ojciec rodziny nigdy nie jest w stanie dać dobrego odżywienia rodzinie. Nie lepiej jest z podwodami i uprzężą. Wierny, jaką rolę odgrywa podczas wojny rolnictwo. Nie tylko dostarcza żołnierza, ale przede wszystkim żywności. Czy gospodarz karłowatego gospodarstwa może dać produkty rolne na potrzeby armii, jeżeli mu nawet nie wystarcza na wyżywienie własnej rodziny? Wiem, że to nie jest łatwe zagadnienie do rozwiązania, ale musi się znaleźć na to sposób, musi być stworzony kapitał na spłatę reszty członków rodziny, którym to ułatwi znalezienie pracy w miastach.</u>
          <u xml:id="u-14.15" who="#MichałŁazarski">Wysoka Izbo! Rolnictwo przyczyniło się w 70% do wywalczenia naszej niepodległości, a teraz w ten sposób pomoże zdobyć miasta, ci zaś, co pozostaną na niepodzielnych gospodarstwach, będą stanowili bastiony polskości. Żadna agitacja wywrotowa nie będzie miała nigdy miejsca na wsi, bo chłop polski kocha swą ziemię i przy reformie rolnej musi się brać pod uwagę przede wszystkim to, by dawać ziemię tym, co ją miłują i umieją na niej pracować. Wtedy ziemia nie będzie przechodziła nigdy w niepożądane ręce, jak dotychczas nieraz się zdarzało. Chłop polski zdaje sobie dokładnie sprawę, że ta ziemia jest przesiąknięta krwią narodu polskiego, krwią, która zrodziła niepodległość naszej Ojczyzny. Dzisiaj, w czasie pokoju chce, żeby z jego trudu, pracy i potu jak najwięcej było pomocy dla Ojczyzny, w myśl wskazania p. Marszałka Polski Śmigłego Rydza „Podciągnąć Polskę wzwyż”.</u>
          <u xml:id="u-14.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Szulczewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MichałSzulczewski">Wysoki Sejmie! Gdy kiedyś w przyszłości sięgniemy pamięcią do obecnej sesji sejmowej, to zawsze przychodzić nam będzie na myśl hasło inwestycyj, podejmowanych w imię celów socjalnych i w interesie przemysłu. Z całą lojalnością i zrozumieniem ustosunkowaliśmy się do projektów inwestycyjnych i uznajemy całkowicie konieczność wzmożenia produkcji przemysłowej. Bogate jednak miasta niemożliwe są w Polsce przy ubogiej wsi, produkcja przemysłowa bowiem skończy w przyszłości swój okres pracy dla wojska i musi zacząć pracować dla cywilnej ludności. Lokowanie zaś produkcji przemysłowej za granicą jest niesłychanie trudne, wobec czego będzie ona musiała oprzeć się na rynku wewnętrznym. Stąd wniosek, że i program inwestycyjny będzie musiał być uzupełniony.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#MichałSzulczewski">Zwracamy uwagę, że podstawową naszą produkcją jest produkcja rolnicza, która co prawda pod wpływem kryzysu nie załamała się tak, jak produkcja przemysłowa, przeciwnie, dzięki wewnętrznej tężyźnie rzesz rolniczych została utrzymana, a nawet nieco wzrosła. Nie kwestionując wartości polityki popierania produkcji hodowlanej, wybitnie ważnej dla wielkiej ilości gospodarstw w kraju, należy stwierdzić, że podstawą dla tej produkcji jest produkcja roślinna, a przede wszystkim właściwy stosunek między tymi dwiema gałęziami wytwórczości gospodarstwa wiejskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#MichałSzulczewski">Wyraźnie wskazują na ten fakt cyfry Naukowego Instytutu Puławskiego, dotyczące przychodów gotówkowych gospodarstw małych. W przychodach tych stale dochody produkcji roślinnej zajmują poważną pozycję wahającą się od 40% w roku 1926/27 do 34% w roku 1935/36 całkowitego dochodu gospodarstwa rolnego. Oczywiście im więcej będziemy zwracali uwagę na produkcję hodowlaną, tym większą również musimy otoczyć opieką produkcję roślinną, ażeby nie zachwiać właściwej między tymi gałęziami wytwórczości równowagi, co mogłoby skończyć się prawdziwą katastrofą rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#MichałSzulczewski">W zagadnieniu produkcji roślinnej szczególnie ważne są dla nas cztery zboża główne, a to dlatego, że pod zasiew tych czterech zbóż użytkujemy blisko 59% ogólnego areału gruntów ornych. Jeżeli chodzi o produkcję tych czterech zbóż głównych, to zbiory ich wykazują tendencję stabilizacji, co oczywiście jest wynikiem niedostatecznym ze względu na przyrost ludności. Jeżeli w takich warunkach nie tylko pokrywamy wewnętrzne zapotrzebowanie, ale nawet pewną część eksportujemy, to jedynie dlatego, że znaczna część naszej ludności nie dojada, a w wielu okolicach zamiast dochodowego inwentarza posiadamy tak zwane „ogony”.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#MichałSzulczewski">Pomijając lata specjalnego nieurodzaju, jak np. w roku 1932 pszenicy, kiedy zbiór obniżył się o 27% poniżej przeciętnej, i żyta, którego w r. 1931 zebrano o 13% mniej od przeciętnej, to w pozostałych latach odchylenia są nieznaczne. Jednakże wewnątrz kraju widzimy znaczne przesunięcia pod względem produkcji zbóż. Mianowicie, jeżeli w całym kraju widzimy stabilizację produkcji i pewien jej wzrost, gdy przyjmie się produkcję z r. 1928 za sto, to dla roku 1935 otrzymamy wskaźnik produkcji pszenicy 125, żyta 108, jęczmienia 96, owsa 104, jednakże na terenie ziem zachodnich obserwujemy duże zmiany na niekorzyść. Naprzykład w Wielkopolsce w r. 1935 wskaźnik obniżył się przy pszenicy na 69, życie 80, jęczmieniu 72, owsie 74. Wskaźnik produkcji owych czterech zbóż w całym kraju w 1935 r. wyraził się cyfrą 108, dla Wielkopolski zaś 68, a Pomorza 91. Nie mamy jeszcze cyfr za r. 1936, na razie jednak na podstawie moich własnych obserwacji z terenu stwierdzić mogę, że o ile w Wielkopolsce było w r. 1936 nieco lepiej niż w klęskowym r. 1935, to na Pomorzu tegoroczny nieurodzaj zmniejszył zbiory tak poważnie, że wskaźnik produkcji za rok 1936 nie przekroczy zapewne cyfry 70.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#MichałSzulczewski">Zresztą nie było by może słuszne opierać naszego toku rozumowania na przykładach tylko jednego roku, wobec tego uważam za wskazane podać dane obniżenia się plonów z 1 ha w województwach zachodnich za okres 1931 do 1935 r. w porównaniu do okresu 1909 r. do 1913 r. Obniżka ta wynosi: dla pszenicy 3,1 q z ha, dla żyta 3,3 q, dla jęczmienia 2,6 q, dla owsa 2,9 q.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#MichałSzulczewski">Zwiększenie plonów w tych okolicach, które były niesamowystarczalne pod względem zbożowym, wyrównuje niedobór w tych granicach, że potrzeby bytowe ludności są w większym stopniu zaspokajane zbożem miejscowym. Nie jest to jednak przemiana gospodarcza tego typu, że zastąpi dotychczasowe funkcje gospodarcze okręgów nadwyżkowych, zaopatrujących armię, miasta i zapewniających materiał eksportowy. Mówię o tym spowodowany nie interesem dzielnicowym, lecz troską o dobro całego kraju. Dlatego też wspomnieć muszę jeszcze o jednej sprawie, dotychczas nie poruszanej, jaką jest przenoszenie do innych dzielnic kontyngentów buraków cukrowych, bekoniarni, wyznaczenie najniższych cen za spirytus, wyprodukowany przez gorzelnie rolnicze ziem zachodnich, co drażni jedynie tamtejszych rolników, którzy w tych pociągnięciach nie widzą wysiłku stwarzania nowych możliwości gospodarczych dla ziem wschodnich, lecz jedynie mechaniczne przenoszenie dorobku jednej dzielnicy do drugiej.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#MichałSzulczewski">Tego rodzaju postępowanie powoduje zubożenie rolnictwa ziem zachodnich, a w konsekwencji prowadzi do obniżenia kultury rolnej i zamiast z Polski B stworzyć Polskę A, grozi nam, że postąpimy odwrotnie. Należy bowiem doceniać znaczenie produkcji roślinnej ziem zachodnich, które, jak to wynika z pracy dyplomowanego majora Śliwy, w latach 1928 do 1932 dostarczały na rynek zbytu 55,4% całej ilości zboża. Gwałtowne obniżenie się produkcji zbóż w województwach zachodnich może poważnie zagrozić nie tylko naszemu eksportowi, lecz także wyżywieniu naszej wzrastającej ludności.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#MichałSzulczewski">Najważniejsze jednak zagadnienie to nie tylko sprawa podniesienia produkcji zbóż, ale także stały postęp w uszlachetnianiu produkcji rolnej w jak najszerszym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#MichałSzulczewski">Słuszne jest, że Rząd przede wszystkim koncentruje swoje wysiłki na podniesieniu gospodarz czym ziem wschodnich, które wymagają elementarnych i podstawowych inwestycyj o charakterze melioracyjnym, ale nie można zapominać o roli ziem zachodnich, które były i długo jeszcze być muszą spichlerzem kraju, potęgując stopniowo swoją produkcję w kierunku uszlachetnionych płodów rolnych i przetwórstwa. A tymczasem od szeregu lat obserwujemy stale pogarszające się warunki produkcji rolnej na zachodzie kraju, któremu przecież odmówić nie można wysokich wartości nie tylko gospodarczych, ale i społecznych. Rozmaite przyczyny spowodowały owo katastrofalne obniżenie się produkcji zbóż w województwach zachodnich, które z tytułu swej intensywnej gospodarki najsilniej odczuły okres dekoniunktury.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#MichałSzulczewski">Pragnąłbym wskazać szczególnie na jedna z przyczyn upadku produkcji roślinnej, o której dotychczas nie wspominano, mianowicie na zanik nasiennictwa, traktowanego od lat po macoszemu.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#MichałSzulczewski">Dysproporcje w polityce gospodarczej Ministerstwa Rolnictwa odbijać się muszą ujemnie na tak harmonijnym organizmie, jakim powinno być każde gospodarstwo wiejskie. Od r. 1929 zmniejsza się areał obsiany nasionami kwalifikowanymi czterech głównych zbóż. W r. 1928 areał ten wynosił 0,29% ogólnego areału tymi zbożami obsianego, w latach następnych maleje on stale i dochodzi w r. 1934 do katastrofalnej liczby 0,044%. Skutek tego jest taki, że obsiewamy nasze poła coraz gorszymi nasionami. Materiał, jakiego używamy obecnie do obsiewu pól zbożowych, stoi w praktyce dużo niżej od trzeciego odsiewu, co musi powodować w najbliższych latach zniżkę w produkcji zbożowej w całym Państwie, tym więcej że nie mamy możliwości powiększenia naszej plantacji. Cyfry te znamionują katastrofę dla gospodarstw produkujących nasiona, ale gospodarstw tych jest niewiele i nie to jest najistotniejsze z punktu widzenia przyszłości gospodarczej, lecz upadek produkcji nasiennej uniemożliwi postęp w produkcji drobnych gospodarstw, których plony, o ile nie zajdą poważne zmiany w zakresie dotychczas używanych zbóż siewnych, będą pozostawały nadal na szarym końcu w stosunku do plonów wszystkich kulturalnych krajów europejskich, co oczywiście decydować musi o małym dochodzie tych gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#MichałSzulczewski">Hodowla materiału siewnego o ile się nie cofa, to w każdym raz;e n?e robi postępów, gdyż wskutek długotrwałej depresji gospodarczej i braku należytego zabezpieczenia przed konkurencją zagraniczną nie znajduje odpowiednich warunków rozwoju. Kwestia upadku nasiennictwa łączy się ściśle z koniecznością inwestycyj, których dokonanie w dostatecznej mierze bez pomocy Ministerstwa Rolnictwa jest niemożliwe, a w każdym razie w wysokim stopniu utrudnione. Brak ochrony przed konkurencją zagraniczną jest szczególnie dotkliwy w dziedzinie hodowli nasion buraków cukrowych, których ca 60% produkcji eksportujemy. W dziedzinie tej odczuwa się silniejsze, nieraz dumpingowe współzawodnictwo zagraniczne, które zagraża utrzymaniu hodowli krajowej, a tym samym i eksportu na dotychczasowym wysokim poziomie.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#MichałSzulczewski">Reasumując moje wywody pragnę podkreślić konieczność objęcia długofalowym planem inwestycyjnym również wsi polskiej oraz niezbędną potrzebę roztoczenia planowej opieki Państwa nad całokształtem zagadnień gospodarczych wsi w ten sposób, aby opieka ta nie sprzyjała wytwarzaniu pewnych przerostów, których ewentualna likwidacja kosztować będzie zbyt drogo. Według mego najgłębszego przekonania jedynie w oparciu o polską wieś zdołamy spełnić wszystkie wielkie obowiązki narodowe i państwowe, jakie spadły na nasze pokolenie. Pomyłki w tej dziedzinie są do poprawienia, ale pod warunkiem, że nie będą trwały zbyt długo.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#MichałSzulczewski">Obecnie mamy za sobą 7 lat nędzy wsi. Nędza ta, to nasza największa pomyłka gospodarcza, chociaż nie w całości od nas zależna. Muszę dzwonić na alarm, pomyłka trwa zbyt długo. Czas zwiększyć dobrobyt wsi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Panie Ministrze! W roku ubiegłym opinia społeczna była zaniepokojona gospodarką w Lasach Państwowych, osobiście wielokrotnie byłem nagabywany przez współobywateli w danej sprawie. Jako poseł, rzecz prosta, musiałem zareagować na podobne zjawisko i poświęciłem więcej uwagi gospodarce tego resortu, jednak na wstępie muszę podkreślić, iż moje rozważania na temat gospodarki w Lasach Państwowych są całkowicie subiektywne i nie stoją w żadnym związku z obecną akcją, prowadzoną przeciw strategii p. Ministra na odcinku reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#StanisławHermanowicz">Lasami państwowymi administrują bezpośrednio leśnictwa, nadleśnictwa i dyrekcje. Przy bliższej analizie działalności wymienionych urzędów spostrzegłem, że cały ciężar pracy w terenie przypada leśnictwom, które sprawują straż leśną, odnawiają stan zalesienia, walczą z klęską pędraków niszcząc chrabąszcze, zwalczają klęskę osudki opylając młodzież, sprawują czynności brakarzy etatów ewentualnych poręb rocznych, uskuteczniają poręby leśne sporządzając kloce tartaczne; również we własnym zakresie sporządzają słupy krajowe, słupy angielskie, bloki, kopalniaki, podkłady, sleepry angielskie, gonty, dranice, kloce zapałczane i kloce papierówek; sporządzają wykazy wszystkich asortymentów własnej produkcji, ekspediują własną produkcję do składnic, bindug i stacyj kolejowych; wreszcie sprzedają we własnym zakresie posusz, opał i braki. Jeżeli leśnictwa wykonują tyle różnorodnych czynności, obejmujących straż, hodowlę, lecznictwo, pielęgniarstwo, przemysł, handel i ekspedycję, to cóż w takim razie robią nadleśnictwa? Otóż nadleśnictwa w przeciwstawieniu do leśnictw wcale nie kontaktują z terenem leśnym. Są to urzędy łączności, tylko pośredniczące między dyrekcjami a dwoma, trzema lub czterema leśnictwami. Na przykład na terenie dyrekcji wileńskiej, o ile mię pamięć nie myli, funkcjonuje ponad 35 nadleśnictw. O ile mogłem ustalić, to również i tak zwane czynności kontrolne nie są ześrodkowane w nadleśnictwach. Przy każdej dyrekcji istnieje specjalna instytucja inspektorów leśnych.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#StanisławHermanowicz">Wobec takiego stanu rzeczy sądzę, iż nadleśnictwa w ich obecnym charakterze są całkowicie zbyteczne. Co gorsza, powodują powolniejsze tętno współpracy dyrekcji z leśnictwami. Uważam, iż dyrekcje winny bezpośrednio kontaktować z leśnictwami, jak każdy inny zleceniodawca lub kierownik z wykonawcą.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo, Panie Ministrze! Mniemam, iż wszyscy my tu obecni nie inaczej jak tylko na wesoło przeszlibyśmy do porządku dziennego nad każdym projektem, któryby zmierzał do rzekomego usprawnienia, dajmy na to, kas skarbowych przez powołanie im do pomocy „nadkas”; dla paru, trzech lub czterech kas jedna taka „nadkasa” jako łącznik między nimi a okręgową izbę skarbową. Jeżelibyśmy tak a nie inaczej zareagowali na ewentualny tak dziwaczny pomysł dla rzekomego skutecznego usprawnienia skarbowości, to sądzę, iż tak samo należy traktować identyczną koncepcję, stosowaną od dawna w administracji Lasów Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#StanisławHermanowicz">O ile nie ściśle informowano, nadleśnictwa dubeltują dokumenty, sporządzone w leśnictwach, i księgują je. Czynność taka, chociażby i wzorowo wykonana, nie jest celowa. Zasada naukowej organizacji pracy zwalcza ośrodki zbędnej biurowości i nieuzasadnione rozczłonkowanie syntezy w księgowości ośrodków kierowniczych. Księgowość leśnictw winna być ześrodkowana w rachubach dyrekcyj.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#StanisławHermanowicz">Myliłby się bardzo i nieściśle informował innych ten, kto by istnienie nadleśnictw usprawiedliwiał, dajmy na to, koniecznością racjonalnej odnowy lasów. Nasz sposób zalesiania urąga elementarnym prawom przyrody. Dotąd w tej dziedzinie eksperymentowaliśmy na całego, w związku z czym straty materialne Państwa są nieobliczalne i niepowetowane. Nauczeni smutnym doświadczeniem winniśmy zaniechać marnotrawstwa. Najwyższy czas zaprzestać odnawiania lasów… sadzonkami. Przy sadzeniu najczęściej skręcają się korzonki sadzonek lub samo sadzenie wypada zbyt głęboko. Sosenka, której skręcono korzenie przy sadzeniu, po kilku latach nędznej wegetacji przeważnie wysycha lub staje się pastwą smolika. Świerk zaś jest szczególnie wrażliwy na zbyt głębokie sadzenie, mimo pozornego przyjęcia rośnie później wadliwie, wypuszcza rozdwojone pędy szczytowe, a w późniejszym wieku „murszeje”.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#StanisławHermanowicz">Poza tym należy dbać, by drzewostan nie odbiegał zbytnio od typu lasu pierwotnego i dominującego w danym rejonie, w przeciwnym razie ulegnie schorzeniom. Przyjrzyjmy się na przykład lasom świerkowym w Karpatach zachodnich i na Podkarpaciu, drzewostany te uległy okiści, kornikowi i grzybom pasożytniczym. Poza tym odnawiajmy nasze lasy własnym nasieniem, zebranym w tej samej strefie klimatycznej. W nizinach nie używajmy nasienia zebranego w górach i odwrotnie. Tylko z własnego regionalnego nasienia możemy wyhodować zdrowe pełnowartościowe i wysokocenne lasy. W żadnym wypadku nie wolno sprowadzać nasienia z innych krajów. Młodzik, wyhodowany z nasienia, sprowadzonego z Francji, już obecnie ma wygląd chorobliwy i nie rokuje wytrwania do wieku rębności, posiada drągowiny sosnowe niejednolitego zespołu i nieproporcjonalnie duży odsetek karłów.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#StanisławHermanowicz">Czy poza zagadnieniem zbędnych nadleśnictw nie istnieją w Lasach Państwowych jeszcze inne niedociągnięcia natury organizacyjnej? Owszem istnieją. Poruszę na razie tylko kilka najbardziej widocznych w terenie.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#StanisławHermanowicz">Przede wszystkim należy przekształcić straż leśną na policję leśną, a to w tym celu, aby działalność ochronna panów gajowych, leśników i inspektorów mogła być całkowicie skuteczna, Obecnie, gdy gajowy przyłapie szkodnika w postaci ludzkiej, nie sporządza protokółu i nie przeprowadza natychmiastowych rewizyj tak na terenie posiadłości podejrzanego, jak i w jego zabudowaniach, przeważnie udaje się na posterunek policyjny, bardzo często na naszych terenach odległy o 10, 15, 20 kilometrów, i melduje tam swoje spostrzeżenia. Rzecz zwyczajna, iż w międzyczasie przestępca usuwa lub zniekształcą rzeczowe dowody i ślady swej działalności szkodliwej dla majątku Państwa.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Dlaczego analizując poruszone zagadnienie nie wspomniałem o fakcie istnienia w terenie panów sołtysów, którzy w podobnych wypadkach pierwsi z kolei są obowiązani do okazywania pomocy panom gajowym? Uczyniłem to rozmyślnie. Na danym odcinku administracji tak już od dłuższego czasu zwyczajowo ułożyły się stosuneczki, że panowie sołtysi przebywają poza granicami swych posiadłości, gdy tylko zjawiają się służbowo gajowi. Domownicy panów sołtysów witają w danych okolicznościach poszukujących przedstawicieli władzy niezmiennym „pan sołtys nieobecny”, „pana sołtysa nie ma w domu” i tp. Domniemaną przyczyną tego stosunku domowników panów sołtysów do oficjalnych wizyt panów gajowych jest ta okoliczność, że sołtysi w przeciwstawieniu do gajowych piastują swe płatne stanowiska przeważnie czasowo. Po pewnym dłuższym lub krótszym okresie wracają oni do gromady poprzednio administrowanych współobywateli — sąsiadów, z których niejeden w międzyczasie mógł mieć różnego rodzaju zatargi i przeprawy z strażą leśną. Życiowo taktyka domowników panów sołtysów na tle danych okoliczności jest dostatecznie umotywowana. I dlatego tak w interesie skutecznej ochrony lasów, jak i uobywatelnienia psychiki okolicznej ludności ze wszech miar jest pożądane przekształcenie obecnej straży leśnej na pełnoprawną na terenie lasów państwowych policję leśną. Spostrzeżenia moje w danej dziedzinie nie są odosobnione. Np. Najwyższa Izba Kontroli w swym sprawozdaniu za rok 1934/35 na str. 63 podaje:</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#StanisławHermanowicz">„W dziedzinie ochrony lasów przed wykroczeniami leśnymi stwierdziła kontrola w niektórych nadleśnictwach dalszy wzrost ilości defraudacyj leśnych i poczynionych szkód, przy czym w niektórych wypadkach, jak to miało miejsce w nadleśnictwie Małomierzyce dyrekcji radomskiej, wartość zdefraudowanego drzewa stanowiła 25% rocznego dochodu za dany artykuł. Równolegle ze wzrostem ilości defraudacyj wzrosła również ilość wykroczeń, których sprawcy nie zostali wykryci, np. w nadleśnictwie Małomierzyce wzrosła w porównaniu do okresu 1932/33 prawie ośmiokrotnie. Stwierdzono również, jak i w latach poprzednich, zbyt powolne tempo załatwiania spraw sądowych i egzekucyjnych”. Również pożądane jest upoważnienie panów leśniczych, ewentualnie panów inspektorów do uskuteczniania prawomocnych wymiarów grzywien i kar administracyjnych za drobne wykroczenia ludności okolicznej na szkodę lasów, przy czym bardzo wskazane jest, by kary i grzywny pieniężne mogły być zamieniane na równowartościowe świadczenia w naturze, jak praca osobista w lesie, szarwark i t. p. Obecnie często zdarzają się sprawy sądowe, wytaczane okolicznej ludności za szkody leśne szacunkowej wartości niekiedy nie przekraczającej 30 gr. Spraw 1-złotowych lub kilku-złotowych jest podobno olbrzymia ilość. Prowadzenie takich spraw w sądach już od pierwszej instancji powoduje, rzecz prosta, bardzo znaczne straty pieniężne. Opłaty tylko diet świadkom, wzywanym przez sądy, przeważnie gajowym, pochłaniają krocie tysięcy rocznie. Nadomiar złego takie sprawy sądowe nie przyczyniają się wcale do podniesienia autorytetu urzędów państwowych w opinii społecznej. Uważam, iż taki stan rzeczy nadal nie powinien być tolerowany.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#StanisławHermanowicz">Również w zakresie akcji zalesienia wskazane jest rozszerzenie ram kompetencji administracji lokalnej. Dotychczasowy system niezwłocznego zalesiania pogorzeli, porębów i t. p. bez poprzedniej dostatecznej uprawy gleby nie zawsze daje pożądane wyniki. Dotychczasowe negowanie konieczności krótszej lub dłuższej uprawy gleby pod sadzonkę sosny lub jej zasiew często jest przyczyną bardzo znacznych strat w gospodarce leśnej. Osobiście bardzo mi dobrze jest znany pewien obszar pogorzeli, na którym już kilkakrotnie przeprowadzono zalesienie młodą kulturą sosny, dotychczas jednak na tym obszarze las nie rośnie normalnie, chociaż od daty pogorzeli upłynęło już przeszło lat 15. Gleba płata figle teorii nie kontaktującej z terenem.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#StanisławHermanowicz">Doświadczalnie stwierdzone zostało, iż gleby, zachwaszczone i zanieczyszczone zarodnikami pasożytów leśnych, są zabójcze dla hodowli lasu sosnowego.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo, Panie Ministrze! O ile jestem zdecydowanym zwolennikiem rozszerzenia uprawnień administracji leśnej w zakresie ochrony i straży całości majątku narodowego, to również w takimże stopniu jestem zdecydowanym przeciwnikiem dotychczasowej nieograniczonej działalności tej administracji w zakresie leśnego przemysłu, handlu i ekspedycji. Uważam, iż drzewo z lasów państwowych nie powinno być sprzedawane w innej postaci, jak tylko i wyłącznie na pniu. Las ścięty, w takiej czy innej formie, ulega procesowi szybkiego rozkładu. Ta okoliczność bardzo często zniewala zarząd Lasów Państwowych do nieomal przymusowej wyprzedaży zmagazynowanych sortymentów leśnych za byle jaką cenę. Ale inaczej być nie może przy obecnym nastawieniu naszej sprzedaży leśnej.</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#StanisławHermanowicz">Nie koniunktura światowego zapotrzebowania na materiały leśne decyduje u nas o wysokości ewentualnych etatów leśnego cięcia, lecz automatyzm z góry przesądzonych rocznych poręb.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#StanisławHermanowicz">Uważam, iż należy poddać radykalnej rewizji obecny system przetargów na materiały i wyroby leśne. Zaniechać cięcia lasów we własnym zakresie, a co za tym idzie leśnego przemysłu, handlu detalicznego i ekspedycji.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#StanisławHermanowicz">Jestem przekonany, iż w ostatecznym wyniku ewentualna sprzedaż lasu na pniu okaże się bardziej zyskowną od sprzedaży po ścięciu i po obróbce. Poza tym transakcje przetargowe na pniu asekurują przed wszelkim ryzykiem ewentualnych strat, a tej okoliczności nie należy lekceważyć w gospodarce państwowej. Oto jak przedstawia tę sprawę N.I.K.: „Wskutek utraty wartości technicznej pozostających na remanencie materiałów drzewnych, pochodzących z lat poprzednich, w niektórych nadleśnictwach i tartakach wynikła konieczność sprzedaży tych materiałów po cenach zniżonych lub odpisania ich na straty jako bezwartościowych partyj drewna”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hyla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Zagadnienie t. zw. nożyc cen jest pojęciem, którym operowano u nas przez długie lata. Jeśli chciano wyrazić pewną myśl co do niskich cen płodów rolnych i wysokich cen przemysłowych, mówiło się o tym, że trzeba te nożyce cen zwierać, że jest to konieczny proces, ażeby nastąpiły lepsze czasy w Polsce. I po pewnym okresie ciężkich lat przychodzi chwila, że te nożyce zaczynają się zwierać, a teraz w prasie zaczyna się polemika bardzo obszerna, że pojęcie nożyc cen nie istnieje, że to był wielki błąd, że to zagadnienie było oparte na mylnych przesłankach. Nie kto inny, ale człowiek, który w prasie zabiera głos, prof. Edward Lipiński, ogłosił niedawno artykuł o nożycach cen udowadniając, że wzięcie za podstawę cen r. 1928 było niesłuszne i że należy zrewidować ten stosunek. Pamiętamy, że organa prasy rządowej przedstawiały to „krajanie bochenka” tak nierównomiernie i dopatrywały się w tym nie czego innego, jak kryzysu, jaki przeszliśmy nie tylko w rolnictwie, ale i w przemyśle, rzemiośle i handlu. I dziś mówi się, że te tezy nie są słuszne. Dowodzi się, że nożyce cen nie istnieją. A równocześnie p. Wierzbicki w tej Izbie, jak i w prasie daje sugestię, że należy ceny przemysłowe podnieść, ponieważ zaistniały nowe warunki, a zakłady, kopalnie nie są przygotowane do produkcji i znowu trzeba podwyższać ceny. Otóż ten stan rzeczy uważam za wysoce niezdrowy. Jeżeli przez szereg lat nożyce cen istniały i były brane za podstawę do decyzji Rządu, to dziwnym musi się wydać fakt, że p. Lipiński wyraża odmienne zdanie, niż przez parę lat wykazywał w Instytucie Badania Koniunktur, i dziś nie można opinii tak na poczekaniu zmieniać. Jeśli panowie ministrowie w swych decyzjach brali za podstawę obliczenia p. Lipińskiego, jeśli przyjmowali, że trzeba szereg różnych prac przeprowadzić i zmiany poczynić w ustawodawstwie obowiązującym, by nożyce cen zamknąć, to dziś trudno powiedzieć, że p. Lipiński wprowadził w błąd Radę Ministrów i Komitet Ekonomiczny Ministrów i że stan rzeczy był inny. Dlatego pozwalam sobie zwrócić uwagę Wysokiej Izby na ten stan rzeczy, że taka argumentacja dziś dla podniesienia cen przemysłowych, dla podniesienia cen węgla, żelaza, w ślad za tym cementu i innych artykułów, musi wywołać konflikty bardzo przykre, które muszą się odbić na życiu gospodarczym kraju Pragnę również zwrócić uwagę Rządu na ten stan rzeczy i zaapelować, ażeby przy tego rodzaju argumentacji, przy tego rodzaju stawianiu sprawy stanowisko Rządu szło w tym kierunku, by te ceny wędrować do góry nie mogły. Rolnictwo poniosło olbrzymie straty w okresie kryzysu, nie ograniczyło produkcji tak, jak przemysł, lecz uprawiało każdy zagon i przyczyniło się w ten sposób do przetrwania kryzysu dla wszystkich obywateli w Państwie. Dlatego też, kiedy koniunktura jest cokolwiek lepsza, rolnictwo musi te olbrzymie straty, jakie poniosło, uzupełnić dziś w środkach produkcji, w ubraniu i t. d.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#WincentyHyla">Bardzo ważnym zagadnieniem, o którym teraz mówi się i pisze, jest ograniczenie dzielenia gospodarstw włościańskich. Zagadnienie bardzo wielkie, którym w Polsce zajmują się dawno uczeni, i temu zagadnieniu należy poświęcać dużo uwagi. Rząd przyszedł do Izb ustawodawczych z projektem ograniczenia podziału nieruchomości, powstałych z parcelacji. Zagadnienie to będzie kosztowało Skarb Państwa bardzo poważne kwoty. Rozszerzanie dziś ilości gospodarstw, które by mogły być objęte pewną ochroną prawną, uważam za bardzo potrzebne, ale równolegle z tym musi pójść wysiłek kredytowy Państwa, aby móc spadkobiercom, którzy będą wychodzili z tych gospodarstw, dać pieniądz do ręki, z którym by mogli założyć sobie inny warsztat pracy w Polsce. Jeśli do tego projektu ustawy, o którym wspomniałem, zachodzi potrzeba uruchomienia kredytu około 9 milionów zł, jak to oświadczył p. Minister, to na ograniczenie podziału gospodarstw po scaleniu trzeba by około 27 milionów. A jeśliby jeszcze inne gospodarstwa należało uznać za takie, których by nie należało dzielić, potrzebna by była kwota 80 milionów. Jestem zdania, że dla tak wielkiego problemu, przy tych środkach, jakimi Państwo dziś dysponuje, sumy te winny się znaleźć. Nie można by zaś ograniczać prawnie dzielenia gospodarstw bez dania możności pewnego ekwiwalentu dla reszty rodzeństwa, które z tego gospodarstwa musiałoby wyjść.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#WincentyHyla">Następnie chciałbym tu wspomnieć o kwestii oddłużenia i to odnośnie do gospodarstw kategorii B. Otóż tak się składa, że ustawodawstwo jest wprawdzie pożyteczne, ale są pewne przejawy, które powodują straty, i to straty bardzo poważne, instytucji kredytowych. Wspomnę o jednym takim wypadku. Jedno z zadłużonych gospodarstw kategorii B robiło oddłużenie przez kasę komunalną, która była zmuszona przyjąć podstawę wartości pewnych obiektów według szacunku Towarzystwa Kredytowego we Lwowie. Okazało się, że ten szacunek Towarzystwa Kredytowego, uprzywilejowanego do szacowania tych nieruchomości, był za wysoki trzykrotnie i z tego tytułu kasa komunalna, która tę konwersję robiła, ma dziś na widoku poniesienie 30,000 straty na jednym tylko dłużniku, którego musiała w myśl ustawy przyjąć i konwertować jego zobowiązania. Zdaje się, że ten stan rzeczy winien ulec zmianie i zwracam na to uwagę p. Ministra, że 30.000 złotych w kasie komunalnej, która nie obraca milionami złotych, jest zjedzonym dorobkiem dwuletnim na jednego dłużnika, który korzystając z uprawnienia ustawowego, wyzyskał sytuację, że Towarzystwo Kredytowe Ziemskie oszacowało prawie trzykrotnie wyżej wartość obciążonych nieruchomości.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#WincentyHyla">Następnie chciałbym wspomnieć o zagadnieniu, które wywołuje w różnych częściach Polski olbrzymie sprzeciwy, jest to zagadnienie łowiectwa. Uważamy potrzebę dobrej ustawy łowieckiej za rzecz bardzo istotną, ale równocześnie biorąc w ochronę zwierzynę nie możemy przechodzić do porządku dziennego nad szkodami, które ta zwierzyna robi dla ludzi biednych, nie możemy przechodzić do porządku dziennego nad krzywdami, które z tego tytułu dzieją się olbrzymim rzeszom ludności. Niestety tak się stało, że rok już istnieje projekt ustawy posła Terszakowca, złożony do laski marszałkowskiej, i odpowiednie czynniki nie były w stanie w ciągu tego okresu zająć stanowiska do tego projektu, by usunąć te przykre pokrzywdzenia, jakie istnieją na terenach Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#WincentyHyla">Dzisiaj przychodzimy znowu do tego zagadnienia. Uważam, że jest ostatni czas, aby ten stan rzeczy uległ zmianie, ażeby nie tylko zapewnić ustawową ochronę rozwoju zwierzyny, ale w pierwszym rzędzie zapewnić odszkodowanie dla tych, którzy z tego tytułu ponoszą pokrzywdzenia.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#WincentyHyla">Następnie chciałbym wspomnieć o zagadnieniu bardzo istotnym, które interesuje dziś cały kraj, mianowicie zagadnieniu reformy rolnej. Otóż do tego zagadnienia podchodzi się z różnych stron, różnymi drogami, wielokrotnie stara się podejść różnymi krętymi drogami, znaleźć argumentację z bardzo drobnych fakcików, żeby ukuć argument, że reformy rolnej w Polsce przeprowadzać szybko nie można. Zdaje mi się, że tego rodzaju podchodzenie do zagadnienia jest rzeczą niesłuszną. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że dzisiaj stan małorolnych, siedzących na karłowatych gospodarstwach i utrzymujących duże rodziny, jest ogromnie ciężki. Głód ziemi, szczególnie w województwach południowych, jest olbrzymi i dlatego akcję przebudowy ustroju rolnego trzeba prowadzić konsekwentnie, ile możności szybko.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#WincentyHyla">Dzisiaj, gdy nie ma możności emigracji, tak jak było to przed wojną, nie ma możności wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji, do przemysłu i t. p., gdy rolnicy nie mają pracy, zachodzi potrzeba szybkiego przeprowadzenia reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#WincentyHyla">A z drugiej strony trzeba podnieść, że argumenty, które były poruszane i w tej Wysokiej Izbie za powolnym tempem przeprowadzanej przebudowy ustroju rolnego, nie wytrzymują krytyki. Przytoczę tu mały ustęp z argumentacji tych, którzy by wszystko chcieli zrobić dla reformy, ale ziemi dać nie chcą. Często się czyta rozważania o reformie rolnej w prasie fachowej i mówi się dużo o kwestii podniesienia produkcji rolnej. Między innymi mówi się i rozpisuje szeroko o mocy rozpłodowej buhajów dworskich. Pisze o tym w prasie między innymi wybitny znawca różnych zagadnień p. Władysław Studnicki. Autor ten potępia z oburzeniem reformę rolną wychodząc z założenia, że uniemożliwiałaby ona kontynuowanie działalności rozrodczej owych znakomitych buhajów dworskich wśród wiejskiego bydła. Zdaje mi się, że argumenty tego rodzaju nie wytrzymują zupełnie krytyki!</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#WincentyHyla">Istnieje głód ziemi w Polsce i kiedy mamy ścieśnione możliwości nasze dla emigracji, dla uzyskania pracy w przemyśle, to istnieje potrzeba bardzo silna, aby w tej chwili przyśpieszyć parcelację. Wypowiadamy się za parcelacją rządową jako tą, która daje najpewniejszą gwarancję drobnemu rolnikowi, że on na swoim warsztacie wypłaci się i będzie dobrze gospodarował.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Boluch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WasylBoluch">Wysoki Sejmie! Pan referent usiłował dziś wlać trochę otuchy w rolnictwo. Oczywista rzecz, koniunktura rolna nieco uległa poprawie wskutek chwilowych zastrzyków, które, że tak powiem, nie dały rolnictwu zginąć. Jednakowoż fundamentalnych przyczyn tej ciężkiej choroby me zdołaliśmy usunąć, a są one nam wszystkim wiadome, bo diagnoza w tym kierunku jest ustalona, a więc przeludnienie, rozdrobnienie gospodarstw, nierentowność, zadłużenie gospodarstw rolnych, brak kapitału produkcyjnego i bardzo niska kultura materialna i duchowa na wsi właśnie z tych przyczyn powstała. Faktem jest, ze struktura rolna pogarsza się z dnia na dzień.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#WasylBoluch">Niestety nie mamy ścisłych dat ilustrujących rozmiar tragizmu życia rolniczego, ale i te, które mamy, wystarczają, by zmusić wszystkie czynniki do skoncentrowania wszystkich wysiłków dla ratowania rolnictwa, istotnej podstawy bytu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#WasylBoluch">Przeludnienie na wsi powstało wskutek tego, że nadmiar ludności nie może odpłynąć z braku uprzemysłowienia ani do miast, ani za morze, na sezonowe zarobki czy też na stały osadniczy pobyt. 1 en nadmiar ludzi wynosi w całym Państwie napewno ponad 9 milionów głów. Jak powiedziałem, dokładnej statystyki w tym kierunku nie mamy. Jednak jest to cyfra zastraszająca, która daje dużo do myślenia.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#WasylBoluch">Teraz, proszę Panów, jeżeli chodzi o rozdrobnienie gospodarstw rolnych, to i tu nic mamy dokładnej statystyki, wiemy tylko, że w całym Państwie procent gospodarstw niezdolnych do życia, gospodarstw drobnych, wynosi napewno 80%. Oczywista rzecz, że ścisłe to nie jest, dlatego że nawet księgi katastralne nie dają dokładnego obrazu, bo od szeregu lat wprowadzano na wsi specyficzny zwyczaj przenoszenia własności. Zubożały rolnik nie ma gotówki na wygotowanie kontraktu, tym bardziej od czasu, kiedy wprowadzono przymus notarialny, ta sprawa stała się jeszcze więcej aktualną. Dzieje się tak, że ojciec czy matka darowuje swemu dziecku kawałek gruntu przy świadkach na świstku papieru i procedura przeniesienia własności jest skończona. Oczywiście, że to w uregulowanie i uporządkowanie stanu hipotecznego wprowadza kolosalny chaos.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#WasylBoluch">Jednym ze środków zaradczych, moim zdaniem chwilowym, dla poprawy struktury rolnej jest parcelacja. Oczywista rzecz, przyniosłaby ona może pewną ulgę dla drobnego rolnictwa, gdyby w tej parcelacji odgrywały rolę wyłącznie momenty gospodarcze i socjalne, gdyby do tej parcelacji nie wprowadzano na pewnych terenach momentu politycznego. Niestety, tak nie jest. Jestem niezmiernie wdzięczny p. referentowi, że raczył poruszyć dziś w sposób zresztą bardzo spokojny kwestię parcelacji na terenach województw południowo-wschodnich, przedstawiając tak niby optymistycznie nam tę sprawę, że właściwie nie ma nic takiego groźnego, że dąży się w kierunku zaspokojenia potrzeb miejscowej ludności. Niestety ja nie mogę na podstawie faktów, jakie tu mam, zgodzić się z p. referentem. Ale nim przejdę do tej sprawy, pozwolę sobie omówić stosunki gospodarczo-rolne na terenach południowo-wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#WasylBoluch">Jeżeli w całym Państwie procent gospodarstw małorolnych, niezdolnych do życia, wynosi 80%, to na naszych terenach jest on jeszcze gorszy, bo wynosi 90%; tych 90% drobnego rolnictwa posiada w ręku zaledwie 15% całego zapasu ziemi. Sposób życia tej nędznej ludności ilustrują najlepiej dane statystyczne, które wykazują największą śmiertelność, jaka jest na terenie całej Polski, i najmniejszą konsumcję produktów pierwszej potrzeby i artykułów przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#komentarz">(Głos: Dzięki Masłosojuzowi?)</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#WasylBoluch">Obraz nędzy i rozpaczy! Znam fakty, że w rodzinie składającej się z kilku członków jest w zimie jedna para butów, o tym napewno wie i p. Minister Oświaty, bo często kierownicy szkół posyłają raporty, że dzieci nie chodzą do szkoły z powodu braku obuwia i odzienia. Proszę Wysokiej Izby, gdy w mieście do pewnego stopnia jest zorganizowana opieka społeczna, to na wsi każdy z nas, kto się styka bezpośrednio z wsią, musi to powiedzieć, w tej dziedzinie nie robi się prawie nic. Oto obrazek z życia terenu południowo-wschodnich województw.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#WasylBoluch">Zapytają Panowie, jak ta biedna ludność daje sobie radę, że nie ginie z głodu. Stopa życiowa tej ludności jest taka, że ona nawet w najcięższych warunkach ze spokojem i równowagą umie nie tylko przetrwać ciężkie czasy, ale i wytwarzać we wszystkich dziedzinach życia narodowego. Jedynym jej czasowym, chwilowym źródłem zarobku to jeszcze, obiektywnie mówiąc, jest folwark. Ów 2–3 morgowy rolnik, mający 7 czy 8 głów na utrzymaniu, w czasie żniw zarabia za snopy, w jesieni kopie kartofle za worki i tak uzupełniwszy braki swego gospodarstwa prowadzi dalej ten nędzny żywot. Proszę sobie przedstawić tę katastrofalną sytuację, że nawet to źródło, ta fabryka dla tego najnędzniejszego chłopa parceluje się i idzie nie na uzupełnienie jego warsztatu pracy, lecz w ręce kolonistów, obojętne jakich, polskich czy ukraińskich, z sąsiednich czy dalszych powiatów, czy innych okolic Polski. A cóż dajemy w zamian za utratę pracy? Jedynie nadzieję na głodową śmierć w najbliższej przyszłości, innego nie ma wyjścia.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#WasylBoluch">Proszę Wysokiej Izby, sytuacja jest zanadto poważna. Chciałbym tu z tej trybuny sine ira spokojnie tę rzecz wyjaśnić. Zarzuca się nam, że prowadzimy agitację „ani jednej piędzi ziemi w ręce polskie”. Stwierdzam z tej trybuny, że jest to nieprawdziwe, nie było takich wypadków przy żadnej okazji. Stawiamy sprawę jasno, wyłącznie pod kątem gospodarczej i socjalnej racji. Stoimy też w obronie całej ludności, jaka zamieszkuje te ziemie, a więc i ludności polskiej. Rozumiem, dlaczego w prasie polskiej rzucono to nieprawdziwe hasło, jakobyśmy byli przeciwni parcelowaniu ziemi w ręce miejscowych Polaków. Rozumiem, dlaczego puszczają to hasło. W czasie akcji przeciwkolonizacyjnej skonstatowaliśmy, że ludność miejscowa polska solidaryzuje się z nami w tej akcji, bierze udział w wiecach i równocześnie z nami walczy przeciw zamiarom kolonizacyjnym, bo to zagraża istnieniu tej ludności. Oczywiście trzeba było coś zrobić, żeby tę ludność znowu nastawić wrogo do nas, którzy dążymy na każdym kroku do współżycia z nią. Rzucono wówczas hasło: Ukraińcy agitują przeciw temu, ażeby w polskie ręce dostawała się ziem a na tych terenach. Oświadczam, że nigdy przy żadnej okazji nie podnosiliśmy takiego argumentu i nawet cienia agitacji w tym kierunku nigdy i nigdzie zauważyć nie mogłem.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#WasylBoluch">Kiedy jestem przy tym, ośmielę się dać odpowiedź p. kol. Żyborskiemu, który wczoraj z tej trybuny oświadczył, że na wiecu w Tarnopolu rzekomo Ukraińcy krzyczeli: „Lachy na San” i byli przeciwni temu, ażeby parcelować ziemię między miejscowych Polaków. Byłem na tym wiecu i oświadczam kategorycznie i mogę powołać się na świadka, przedstawiciela władzy, obecnego na tym wiecu, że nie jest to zgodne z faktycznym stanem. Przeciwnie, podnoszono wtedy momenty korzystne także dla ludności polskiej miejscowej. Przykro mi, ale przypuszczam, że p. Żyborski padł ofiarą złego informatora.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#WasylBoluch">Jak dotychczas wyglądały praktyki parcelacyjne, tym zajmować się nie będę, są one ogólnie znane i ta sprawa nie może być przedmiotem dzisiejszych naszych rozważań. Natomiast chcę poruszyć nową rzecz, jak się traktuje ukraińską ludność przy obecnej parcelacji. W pewnej gromadzie tarnopolskiego powiatu przeznaczono na parcelację 110 morgów. W gromadzie tej jest 92% karłowatych gospodarstw i straszna nędza wśród rolników. Od 3 lat szereg miejscowych ludzi zgłaszało się do właściciela, wyrażając chęć kupienia gruntu. Właściciel ciągle odmawiał, powołując się na zakaz starosty sprzedawania ziemi Ukraińcom. Znam wypadek, że właściciel sprzedał 30 morgów na zapłacenie podatków, 27,5 morgi kupili Polacy spośród miejscowej ludności, a 2,5 morgi Ukraińcy. I proszę Wysokiej Izby, co się dzieje? Tych 2,5 morgi starosta Ukraińcom nie zatwierdził, zatwierdzając równocześnie kontrakty Polaków.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#WasylBoluch">Nie chcę Wysokiej Izby męczyć przytaczaniem większej ilości tego rodzaju faktów, ale pozwolę sobie jeszcze odczytać jedną ulotkę: „Rządowo upoważnione Biuro Parcelacyjne Romualda Brzezińskiego. Na podstawie zezwolenia starostwa w Tarnopolu przeprowadza parcelację majątku Stechnikowce i td… Majątek ten położony i td… Do parcelacji przeznaczono około 123 ha, czyli 212 mórg, w czym roli około 115 ha, łąk i pastwisk koło 8 ha. Na stworzenie samodzielnych gospodarstw na osadniczych działkach od 4 do 20 ha przeznaczono dwa kompleksy, a więc około 56 ha t. zw. łan „Miniajły” i „Od Dubowiec” i około 38 ha łan t. zw. „Średnie Gony” i „Od Zbaraża”, a więc na 123 ha 94 przeznacza się na osadniczą kolonizację, a 19 ha na sąsiedzką parcelację. Wieś Stechnikowce jest wybitnie małorolna i bezrolna, na 252 gospodarstwa nie ma nawet 15 gospodarstw posiadających ponad 8 morgów i na te 252 gospodarstw w Stechnikowcach przeznacza się 19 ha, jak później zaraz odczytam, wyłącznie dla ludności wyznania rzymsko katolickiego, bo nabywcami mogą być tylko reflektanci wyznania rzymsko-katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#WasylBoluch">Proszę Wysokiej Izby, proszę Pana Ministra Rolnictwa, czy wobec takich faktów jest możliwe w ogóle jakieś współżycie obu narodów, jakieś dobre nastawienie tej ludności do czynników rządowych? Zapytywano mnie na wiecach, czy jest taka ustawa, która by nakazywała, że nie wolno Ukraińcom kupować ziemi. Oczywiście, stojąc na tym stanowisku, że musimy społeczeństwo wychowywać w poszanowaniu prawa, bo to stanowi w przyszłości kapitał dla Państwa, musiałem powiedzieć prawdę, że nie ma takiej ustawy. Ale w końcu mamy postanowienia Konstytucji, która gwarantuje równouprawnienie w obliczu prawa wszystkim obywatelom, a wreszcie i względy gospodarcze, i socjalne, i wszelkie inne nie pozwalają na prowadzenie tego rodzaju parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#WasylBoluch">Wysoka Izbo! Ponieważ nie mam już czasu, bo wyznaczony mi czas się skończył i p. Marszałek raczył mię wezwać do skończenia, jakkolwiek mam jeszcze szereg dokumentów, przemówienie muszę kończyć, oświadczając, że wyczerpaliśmy wszystkie argumenty: prawne, gospodarcze i socjalne, a oddźwięku dobrego nie widzimy. Wszystkie te argumenty przemawiają za nami, jak zresztą ja tu Wysokiej Izbie w świetle cyfr i faktów przedstawiłem. Takie przeprowadzanie parcelacji zepchnie ukraińską ludność w otchłań rozpaczy i beznadziejności wskutek ruiny gospodarczej. Wiem i wierzę, że nie leży to w interesie ani Rządu, ani polskiego narodu, który przecież czy dziś, czy jutro musi znaleźć z nami wspólną mowę w interesie wyższej racji Państwa.</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Zubrzycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#AndrzejZubrzycki">Wysoka Izbo! Na wczorajszym posiedzeniu Sejmu z ust kol. Hoffmana padły słowa, wskazujące przyczynę wytworzenia się dystansu między obozem rządzącym a społeczeństwem. Kol. Hoffman wskazał w swym przemówieniu przyczynę główną tego rozdźwięku, jaki się wytworzył między obozem rządzącym a szerokimi warstwami społecznymi. Za główną przyczynę tego rozdźwięku uznał to, że dzisiejszy obóz rządzący nawiązał ścisły kontakt z ludźmi bogatymi, którzy jako zamożni, wykształceni, dobrze ustosunkowani, potrafią odwrócić uwagę czynników rządzących od najbardziej piekących zagadnień, od najbardziej konkretnych spraw, które interesują szerokie warstwy wsi i robotników miast. Z ust polskiego legionisty padły słowa, że ci pierwsi szlachetni żołnierze nieśli na swych sztandarach Polskę wolną, niepodległą, demokratyczną, ludową. W obronie tej Polski demokratycznej cały naród w r. 1920 stanął pod rozkazami Wodza i wspierał wał ruchomy bojowego frontu. Polska odniosła świetne zwycięstwo. Stanął w obronie prawa i demokracji cały Naród Polski. Otóż wręcz odmienne stanowisko zajęła tu p. posłanka Prystorowa. Oświadczyła wczoraj, że powodem rozdźwięku między chłopem a ziemianinem jest fakt, że zjawiają się głosy przemawiające za szybkim rozwiązaniem reformy rolnej, i że te głosy są głosami demagogicznymi powodującymi właśnie ten rozdźwięk między chłopem a ziemianinem. Zdaje mi się, że powiedzenie, które padło z ust zacnej posłanki p. Prystorowej, jest dalekie od istotnego stanu rzeczy. Zdaje mi się, że tylko przez szybkie i zdecydowane przeprowadzenie parcelacji zbliży się chłopa do ziemianina, zbliży się go do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#AndrzejZubrzycki">Wegetacja dwumorgowego chłopa, niejednokrotnie z sześciorgiem dzieci, obok szesnasto-tysięczno-hektarowego obszaru dworskiego jest koncepcją gospodarczą i społeczną, która w prostym, zdrowym i trzeźwym rozumie chłopskim nie może znaleźć żadnego uzasadnienia. I to wytwarza tę nienawiść społeczną, o której była łaskawa mówić p. posłanka Prystorowa. Nie jest to komunizm wsi, lecz jest to rozpacz chłopa, borykającego się z trudnościami codziennego życia.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#AndrzejZubrzycki">Kiedy w roku ubiegłym p. posłanka Prystorowa wystąpiła z swym projektem ustawowym w sprawie uboju rytualnego,...</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#komentarz">(P. Prystorowa: Mechanicznego.)</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#AndrzejZubrzycki">...niech będzie mechanicznego, to ja osobiście sądziłem, że jest to wynik głębokiej troski o lepsze jutro dla zubożałego chłopa polskiego. Taką też opinię miała p. posłanka Prystorowa na wsi. Ludność wiejska wyrażała się tak, że znalazła się wreszcie posłanka, która myśli o nas i w sposób zdecydowany chce ulżyć naszej niedoli. Tymczasem wczorajsze oświadczenie p. posłanki Prystorowej mnie osobiście sprawiło przykre rozczarowanie. Z tego oświadczenia co do reformy rolnej można by wnosić, że i zeszłoroczny rozmach w kierunku przeprowadzenia ustawy o uboju rytualnym, poprawienia sytuacji gospodarczej wsi, że i tamto oświadczenie jest dalekie od rzeczywistości. Przeciwnicy parcelacji rolnej, jak to wielu kolegów podkreślało, wysuwają różne argumenty, że przede wszystkim zapas ziemi w Polsce jest tak nikły, że nie wystarczy na upełnorolnienie gospodarstw karłowatych, że gospodarstwo większe jest lepiej prowadzone niż gospodarstwo małe chłopskie i że wreszcie wydajność hektara dworskiego jest daleko większa niż hektara chłopskiego, że w rękach wielkich obszarników jest około 4,5 miliona ha, że wobec tego, gdybyśmy poszli na parcelację bardzo radykalną, to tego zagadnienia radykalnie w Polsce się nie rozwiąże. Zdaje mi się, że w chwili obecnej, kiedy na wsi u nas jest 10 milionów nędzarzy, kiedy na wsi wegetuje 10 milionów ludzi, gospodarujących na 2.111.000 gospodarstw, z czego 1.109.000 gospodarstw do 2 ha, a 1.002.000 gospodarstw do 5 ha, to zdaje mi się, że te wszystkie argumenty, wysuwane przez przeciwników reformy rolnej, nie są w takiej chwili słuszne. Zdaje mi się, że można ciężką dolę tych 10 milionów ludzi poprawić przez stopniową, racjonalną reformę rolną. Skoro Rzeczpospolita Polska posiada 26 milionów ha ziemi ornej, jak to wskazał w swej broszurze p. inż. Zdziarski, zresztą wielki przeciwnik reformy rolnej, i skoro 2.111.000 gospodarstw zajmuje miliona ha, dalej gospodarstwa 5–20 ha obejmują teren około 10.045.000 ha przy przeciętnym gospodarstwie 10-hektarowym, a 76.000 gospodarstw do 50 ha, biorąc przeciętnie gospodarstwa 30-hektarowe, obejmują obszar 1.228.000 ha i wreszcie przedostatnia kategoria gospodarstw 50–100 ha, których liczba wynosi 11.000, to przypada przy przeciętnych 75 ha gospodarstwach 825.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#AndrzejZubrzycki">Czyli razem mamy według tego obliczenia około 17.618.000 ha. Pozostaje zatem przeszło 8 milionów, bo 8.382.000 ha dla gospodarstw, których liczba wynosi około 19.000 w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#komentarz">(Głos: Tam jest więcej niż połowa lasów.)</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#AndrzejZubrzycki">Gdybyśmy z tej liczby blisko 8% miliona ha pozostawili w rękach obszarników miliona ha, idąc zresztą za koncepcją Grabskiego, który przewiduje na terenie całej Rzeczypospolitej gospodarstwa 100, 200, 300, 400-morgowe, które mają podnieść kulturę rolną, jako prowadzone pod bezpośrednim kierownictwem ludzi z wyższym wykształceniem, to około 6 milionów ha ma Polska do dyspozycji, która to liczba hektarów pozwala na tworzenie 10-morgowych gospodarstw. Uważam, że jeżeli w tej ciężkiej sytuacji powstaną 10 morgowe gospodarstwa w Polsce, zamiast tych jedno, dwu, czy trzy morgowych, to błogosławić będą ci ludzie p. Ministra Poniatowskiego za przeprowadzenie tej akcji.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#AndrzejZubrzycki">Zdaje mi się, że podejście w ten sposób do zagadnienia reformy rolnej pozwoliłoby usunąć nędzę i biedę wsi polskiej, tę nędzę i biedę, o której tu wszyscy mówimy, bo bardzo chłopu współczujemy, litujemy się nad nim, że nie ma co jeść, że nie ma za co kupić soli, cukru, nafty itd., ale jeżeli chcemy naprawdę chłopu pomóc, to podejdźmy w kapitalny sposób do tego pierwszorzędnego zagadnienia, jakim jest niewątpliwie reforma rolna. Jeżeli jednocześnie z reformą rolną będzie szło uprzemysłowienie kraju, co niewątpliwie iść musi — przecież zwiastunem tego jest czteroletni plan inwestycyjny, który kilka dni temu został uchwalony — z drugiej strony, jeżeli przyjdą pieniądze, które otrzymają ziemianie za sprzedaną ziemię, jeżeli cały aparat państwowy będzie nastawiony rzetelnie na to, aby wieś podnieść z dzisiejszego upadku, to problem populacyjny w Polsce zostanie rozwiązany. Zniknie wtedy nienawiść społeczna, o co chodziło pani posłance Prystorowej i o co zresztą chodzi każdemu dobremu Polakowi. Polskę wówczas, jak to niektórzy koledzy już podkreślali, podciągniemy wzwyż, do czego nas wezwał Naczelny Wódz Marszałek Śmigły-Rydz.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#AndrzejZubrzycki">Zwracam się zatem z prośbą do Pana Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, ażeby po uchwalonym już czteroletnim planie inwestycyjnym przyszedł tu do nas z ustawą o czteroletnim planie parcelacyjnym.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#AndrzejZubrzycki">Wieś poiska, Panie Ministrze, czeka na to resztkami sił.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Płonka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JózefPłonka">Wysoki Sejmie! Jako jedyny przedstawiciel rolnictwa śląskiego w tej Wysokiej Izbie przygotowałem sobie cały szereg potrzeb wszelakiego rodzaju tego właśnie rolnictwa. Jednak p. Marszałek czas przemówień skrócił i wezwał nas, abyśmy się nie powtarzali, czyli mówiąc po rolniczemu, abyśmy nie młócili słomy. Wobec tego w paru słowach tylko pozwolę sobie przedstawić najgłówniejsze potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#JózefPłonka">Utarło się mniemanie, że Śląsk to prawdziwe Eldorado rolnictwa, że tam są sami ludzie, którzy tylko czekają na import towarów rolniczych. Tymczasem prawda przedstawia się nieco inaczej. W związku z racjonalizacją przemysłu i zubożeniem ogólnym całej Polski wzmogło się szalenie bezrobocie. Bezrobotni w poszukiwaniu chleba ruszyli na wieś i wieś zalali, tak że wieś śląska, jak i wieś w całej Polsce, jest dziś przeludniona. Wieś ta upada, biednieje. Jest kilka środków zaradczych. Pierwszym jest radykalne przeprowadzenie reformy rolnej, która na Śląsku może mieć specjalne znaczenie, a to dlatego, że wielkie majątki znajdują się prawie w zupełności w rękach magnatów niemieckich. W związku z wygaśnięciem konwencji genewskiej istnieje możność przystąpienia do parcelacji. Czas już, żeby przeprowadzić hasło sprawiedliwości społecznej. Przecież ten lud, który przetrwał na tej ziemi, zachował ją dla polskości, a w końcu obronił ją w krwawych walkach, musi znaleźć na tej ziemi warsztat pracy i źródło utrzymania.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#JózefPłonka">Świadomi jesteśmy jednak, że to zagadnienia rolnictwa i w ogóle wsi na Śląsku nie rozwiąże. Już dziś eksportujemy ludzi do Francji i Belgii. Czy ten eksport z punktu widzenia interesów Polski jest słuszny? Każdy powie: nie. Pozostaje zatem jeszcze jakieś inne rozwiązanie, a to rozwiązanie widzimy przede wszystkim w upowszechnieniu wiedzy rolniczej, której brak. Tym się tłumaczy między innymi przeludnienie wsi polskiej. Nie do pomyślenia bowiem jest, żeby Polska, która w porównaniu z innymi krajami nie posiada tak wielkiej ilości ludności na wsi w stosunku do obszaru, nie mogła tej ludności wyżywić. Ale nauczmy ludność naszą gospodarować na warsztatach pracy. I tu się otwiera kwestia szkolnictwa, szczególnie rolniczego. Stoję na stanowisku, że obecnie szkoły rolnicze raczej wyjaławiają wieś. Wydaje się to paradoksem, a jednak tak jest, bo wszystkie ruchliwsze i zdolniejsze jednostki, które idą do szkół rolniczych, następnie już do wsi nie wracają, idą na administratorów do wielkich majątków. Wskutek tego wieś, ta masa, z której oni wyszli, nadal pozostaje w dawnym stanie i nikt nie czerpie żadnej korzyści z tych szkół rolniczych. Próbujemy ten brak uzupełnić przysposobieniem rolniczym, jest to jednak bardzo dorywcze i nie wystarczające i nim tą drogą dojdziemy do należytego rozwiązania zagadnienia upowszechnienia wiedzy rolniczej, upłynie sporo czasu, a tymczasem czasu tego nie mamy, bo przecież musimy dopędzić sąsiadów naszych ze wschodu i zachodu.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#JózefPłonka">Częściowym uzupełnieniem tego braku było by dopasowanie i dostosowanie programu szkól powszechnych do potrzeb środowiska. Jako były nauczyciel, a dzisiaj ojciec, wysyłający dzieci do szkoły, znam podręczniki szkolne i jest tam wszystko prócz nawiązania do życia, które będzie prowadził absolwent szkoły powszechnej. Mamy tam wszelkie narzecza folklorystyczne i regionalne powiastki, państwowo twórcze gadki, natomiast nie mamy praktycznych nauk, które by absolwentowi szkoły powszechnej dały jakąś realną korzyść. Nie jestem z b. Galicji, jestem ze Śląska Cieszyńskiego, mimo to jestem tego zdania, że przykładem pod tym względem mógłby być podręcznik dla szkół wiejskich b. Galicji, gdzie były ustępy, które uczyły o tym, jak rolnik ma gospodarować na swej roli. W razie, gdyby już nie było takiego egzemplarza, to mogę go dostarczyć, by dać przykład, że jednak tam życie praktyczne i jego potrzeby były uwzględnione.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#JózefPłonka">Rolnictwo śląskie czekają teraz jednak wstrząsy. Mianowicie na podstawie konwencji genewskiej korzystało ono z wywozu zboża do Niemieć i jakkolwiek niektórym zdawać się może, że była to wielka korzyść, to jednak śmiem twierdzić, że było to powtórzenie dawnej polityki gospodarczej Polski przedrozbiorowej. Wysyłało się zboże, flisacy jechali do Gdańska, szlachta sobie używała, a postępu w kraju wcale nie było. Jedz, pij i popuszczaj pasa. Tak samo ta konwencja genewska dawała korzyści tylko wielkim majątkom niemieckim, a małym rolnikom nie przynosiła prawie żadnej korzyści. Dziś trzeba będzie tę gospodarkę przestawić. Naturalnie wywoła to wstrząsy i w związku z tym pozwoliłem sobie na Komisji Budżetowej wnieść rezolucję o dodatkowe przyznanie kontyngentów dla cukrowni, aby tamtejsze rolnictwo, przebudowując swój sposób gospodarki, mogło przy pomocy kontyngentu buraków cukrowych sytuację nieco sobie ułatwić. Tymczasem rezolucji tej nie przyjęto. Przedstawiłem tedy drugą rezolucję, która dotyczyła co prawda sprawy lokalnej i nie tak bardzo ważkiej, ale dzisiaj ze względów prawnych i państwowych ma to wielkie znaczenie. Sprawa przedstawia się następująco:</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#JózefPłonka">Państwo niemieckie przeprowadzało przed wojną u siebie parcelację i wtedy nadano szereg włości rentowych ludności. Takich włości jest na terenie Górnego Śląska kilkaset. Należytość za te gospodarstwa jako renty spłacano do Koenigliche Bauernbank we Wrocławiu. Kiedy przyszły plebiscyty i koalicja objęła władzę nad Górnym Śląskiem, właściciele tych włości pytali się: Gdzie mamy renty posyłać? Tam posyłajcie, gdzieście dotychczas posyłali — oficjalnie im odpowiedziano. A tymczasem skierowano ich do Bauernbanku fiir Westpreussen, następnie do Bauernbanku w Gdańsku i tam też ludzie ci swoje renty wpłacali. Kiedy Państwo Polskie na podstawie decyzji Rady Ambasadorów, me na podstawie decyzji Traktatu Wersalskiego, objęło Górny Śląsk, nie wydało żadnego okólnika, dotyczącego spłaty tych rent. Tymczasem Bauernbank wysłał do zainteresowanych wezwanie, ażeby spłacili w takiej a takiej wysokości renty, a wtedy dostaną t. zw. kwity mazalne. Kwity mazalne nadeszły, przesiano je do sądów grodzkich na Górnym Śląsku. Sądy grodzkie formalności przeprowadziły i kwity mazalne wydały ludności. Tymczasem co się dzieje? W roku 1927 spostrzeżono się, że przecież Bauernbank w Gdańsku nie miał prawa tego przeprowadzać i wskutek tego wydano rozporządzenie, mocą którego unieważniono kwity mazalne. Powiedziano, że te wszystkie akta prawne są nieważne i zwaloryzowano wszystkie wartości na 43%, a to w niektórych wypadkach równa się wartości włości rentowej. Chodzi tu więc o kilkadziesiąt tysięcy zł, o sprawę dla Skarbu Państwa nie tak wielkiej wagi, ale unieważnienie aktów prawnych, dokonanych już w sądach, budzi wśród ludności poczucie krzywdy i wzbudza brak zaufania do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#JózefPłonka">Wskutek tego, przekonany o słuszności żalów zainteresowanej ludności wniosłem rezolucję, którą pozwolę sobie odczytać. Rezolucja ta została przez Komisję Budżetową uchwalona: „Sejm zwraca się do Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych o uregulowanie sprawy włości rentowych w województwie śląskim w ten sposób, aby opłaty i działania prawne, dokonane przed rokiem 1927, były w zupełności uznane za ważne”.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#JózefPłonka">Apeluję do Wysokiej Izby, ażeby przy uchwalaniu preliminarza budżetowego rezolucję tę uchwalić zechciała, a do Pana Ministra apeluję, ażeby uchwałę tę następnie zechciał czym prędzej wprowadzić w życic.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#JózefPłonka">Teraz chcę jeszcze powiedzieć słów parę o Lasach Państwowych. Nic chcę sięgać w głąb, bo ja na nikogo nie poluję.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(Głos: Na małą zwierzynę.)</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#JózefPłonka">Nie jestem krwiożerczy. Chcę tylko poruszyć szereg drobnych spraw, które się wyłaniają na terenie naszym i które, moim zdaniem, łatwo dadzą się usunąć bez szkody dla racjonalnej gospodarki w Lasach Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#JózefPłonka">Śląsk, szczególnie Cieszyński, jest terenem turystycznym. Właścicielem tych obszarów są Lasy Państwowe, dawniej Komora Cieszyńska.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#JózefPłonka">Otóż wskutek rygorystycznych przepisów pozamykano wszystkie drogi, ścieżki i nie ma zebrania poselskiego, na którym by mnie o otwarcie ich nie molestowano. Zabrania się również zbierania jagód leśnych, grzybów i wszelkich drobnych pożytków dla ludności względnie turystów. To byłaby jednak drobnostka. Jest inna sprawa nieco większej wagi. Mianowicie teren śląski jest terenem polowań reprezentacyjnych Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. Wszystko temu celowi jest podporządkowane. I tak, z powodu tego, ażeby nie straszyć zwierząt, kaczek, bażantów i innej zwierzyny, zabrania się pasania w majątkach państwowych na miedzach i groblach. Na każdym zebraniu jestem w bardzo trudnym położeniu, bo mówią do mnie: Znamy Pana jako legionistę, który w każdej chwili dla dobra państwowego dałby wszystko — pozwalam sobie też to mniemać — ale tymczasem powiedz Pan, kto będzie bronił tej Polski, czy polecą na to te kaczki, te bażanty i te zające, kiedy ludność zbiedniała nie będzie mogła, że tak powiem, ani sił zebrać, aby stanąć do obrony, ani nie będzie dostatecznie duchowo nastawioną, aby ten obowiązek swój spełnić. Uważam, że Polacy zawsze lubią robić wszystko krańcowo, wskutek czego też w tej sprawie nieco przeholowali. Nie mówię tego, aby negować zupełnie prawo do urządzania takich czy innych imprez natury potrzebnej, to już do mnie zresztą nie należy, ale uważam, że interes ludności kresowej powinien być uwzględniany w pierwszym rzędzie i apeluję do Pana Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, aby te dezyderaty, przeze mnie tu podniesione, zechciał łaskawie wziąć pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Terszakowec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#HryńkoTerszakowec">Wysoki Sejmie! Zanim przystąpię do omówienia położenia wsi naszej, chciałbym poruszyć jedną sprawę, względnie zwrócić się do Pana Ministra, aby te szczupłe fundusze, jakie w obecnym rok są przeznaczone na melioracje, nie były w taki sposób używane, w jaki zużyte zostały w pewnej miejscowości i przy pewnej sposobności, mianowicie przy osuszaniu bagien naddniestrzańskich. Mam tu dokument w ręku, Panie Ministrze, gdzie jest przedstawiony koszt przeniesienia baraków organizacji młodzieży t. zw. „Junaków” w Hrudzie Lityńskiej nad Tyśmienicą. Baraki te miały być przeniesione do Sarn. Pomijając już to, że bezrobocie na wsi jest bardzo wielkie, że robotnicy ze wsi nie mają zarobku, i pomijając to nawet, że przychodzą bezrobotni z miasta i zabierają im tę robociznę, ale te fundusze, które są wydane, nie są należycie zużytkowane. Wartość tych baraków przed rozbiórką wynosiła 3.300 zł. Dawano za nie 2.000 zł. Razem koszta rozebrania, przewozu i ustawienia baraków wynosiły ponad 6.000 zł, to znaczy, że było 50% straty na przeniesieniu tych baraków. Prosiłbym, by ten dokument był zaprotokółowany w stenogramie, aby mogły odpowiednie czynniki przejrzeć ten rachunek.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#HryńkoTerszakowec">Gdyby w innych wypadkach było takie postępowanie, a śmiem twierdzić, że w wielu wypadkach są takie same rachunki, względnie jest takie samo postępowanie z użyciem grosza publicznego, to by powstały wielkie sumy.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#HryńkoTerszakowec">Teraz pozwolę sobie krótko przedstawić zubożenie naszej wsi. Proszę Wysokiej Izby, rolnictwo ma trzy podstawowe rzeczy. Rolnik każdy, najdrobniejszy nawet rolnik musi mieć warsztat pracy, wiedzę rolniczą i kredyt. I spytajmy, czy z tych wszystkich przemówień i ze słów p. referenta oraz z oświadczeń p. Ministra na Komisji Budżetowej nie wychodzi, że nasza wieś jest tak rozdrobniona, tak zubożała, tak mało posiada ziemi, że na naszym terytorium etnograficznym w granicach Polski siedzi do 80% gospodarstw 2–5 ha, z tego 60% niżej 2 ha, gdy cały zapas ziemi na tym terytorium był 1/2 miliona ha. Gdybyśmy na te 900.000 półproletariatowych gospodarstw rozdali cały zapas, to zaledwie starczyłoby po 11/2 ha. Nie byłyby to jeszcze gospodarstwa zdrowe, samowywystarczalne. A tymczasem, proszę Wysokiej Izby, robi się całkiem co innego. Jest to zgodne z prawdą, jak mówił i stwierdził już mój kolega z Klubu Ukraińskiego pos. Boluch, że my nie wołamy, iż ta ziemia ma być rozparcelowana wyłącznie w ręce ukraińskie. Stoimy na stanowisku, że ziemia ma przejść do rąk autochtonów, do rąk tych gospodarzy, którzy żyją na tej ziemi, którzy pracują na niej, których ojcowie pracowali na tej ziemi długie setki lat, których przodkowie odrabiali pańszczyznę.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#komentarz">(P. Ekert: Polska ziemia do polskich rąk, ruska do ruskich rąk.)</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#HryńkoTerszakowec">P. Pośle Ekert, gdybyśmy chcieli sięgnąć do historii, to wyszłoby inaczej. Nie jestem historykiem, ale przypuszczam, że ktoś z moich kolegów poda uzasadnienie historyczne, czyje są te ziemie, jak przeszły do rąk obecnych posiadaczy i czyje są obecnie. Twierdzę, że tak. Polacy, jak i Ukraińcy, którzy odrabiali pańszczyznę na tej ziemi, którzy zapłacili indemnizację pańszczyźnianą ponad ćwierć miliarda guldenów austriackich, to jest około 3/4 miliarda zł polskich, mają prawo do tej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#HryńkoTerszakowec">Teraz druga rzecz, czy leży w interesie Państwa i obrony Państwa, aby ta wieś była zubożała, aby ta wieś była nieprzychylnie nastawiona do Państwa? Gdy p. Minister wnosi nowy projekt ustawy na to, aby ta ziemia nie mogła przejść, jak Panowie twierdzą, w 80% w ręce ukraińskie, to chciałbym, aby ona przeszła. To nie jest wiele, ale chciałbym, żeby ona przeszła i żeby to zabezpieczyć. Dlaczego, proszę Panów? Bo ten, kto poszedł na wschód, na tę ziemie, nie poszedł z tego tytułu, żeby jej bronić i aby nie sprzedawać z powrotem tej ziemi, lecz poszedł taki, który nie miał żadnej wiedzy rolniczej, kto miał pieniądze, poszedł robotnik fabryczny, który chciał zrobić interes na tej ziemi, który myślał sobie, że zarobiwszy w fabryce 1 zł na godzinę, na tej ziemi, która sama rodzi, zarobi 20 zł dziennie. A przekonał się, gdy przyszedł na ten warsztat pracy, który jest twardy, który zależy nie tylko od wiedzy rolniczej, ale i od przyrody, zależy od tego, czy mu nie zniszczy plonów grad albo burza — że nic nie zarobi na tej ziemi. A gdy się przekonał, sprzedał ją. I dlatego nie jest to parcelacja celowa, nie jest skuteczna. Bo śmiem twierdzić, że gdyby ten milion hektarów na naszych ziemiach etnograficznych był rozparcelowany między miejscowe gospodarstwa karłowate, bez różnicy narodowości, w celu uzupełnienia, gdyby te kredyty, dane na kolonizację i osadnictwo, były dane jako kredyt inwestycyjny, Polska, która jest państwem rolniczym, inaczej przeżywałaby kryzys gospodarczy. Śmiem twierdzić, że i ludność miejscowa ukraińska byłaby wtedy lepiej nastrojona względem Polski, niż owi koloniści. Bo przeciw tej kolonizacji burzy się nie tylko ludność ukraińska, ale i miejscowa polska. Pewien Polak z Podola mówił, że tam przed parcelacją między Ukraińcami a Polakami były różnice, nawet nienawiść, ale gdy przyszli koloniści, to te dwa narody złączyły się razem i powstały przeciw temu, kto przyszedł zabrać im ziemię.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#HryńkoTerszakowec">Proszę Wysokiej Izby, jeśli poruszyłem tę kwestię, to dlatego, że faktycznie nie ma ten biedny chłop z czego żyć, nie ma warsztatu, nie ma wiedzy i nie ma kredytu. Proszę sobie przedstawić, jak wygląda obecnie życie chłopa na wsi. Ktoś z kolegów powiedział, padł głos, że ten „Masłosojuz” niszczy fizycznie ludność, wiejską, bo zabiera śmietankę i robi z niej masło, a przez to naród — powiada — nie może się rozwijać fizycznie i dlatego jest słaby, tak że nie można nawet dobrego rekruta otrzymać. Tak, to jest prawda. I ja sam twierdzę, że tak jest. Ale co jest przyczyną tego? Czy ten, kto ma pół morga, albo jeden mórg ziemi, ma jedną krowę, czy będzie miał 1.800 zł — sumę potrzebną według obliczeń Ministerstwa Rolnictwa na utrzymanie jednej rodziny? Czy ma on z czego utrzymać rodzinę? Musi on odjąć od ust dziecka i swoich ostatnie mleko, by opłacić wszystkie daniny i wszystkie podatki. Bo ten, kto płaci wysokie podatki, ma możność i umie się bronić, ale chłop nie umie i nie może się bronić. Prawda, gdyby drobni rolnicy byli zorganizowani, gdyby dyktowali ceny, a gdyby zjedli połowę masła, jaj, wieprzowiny, to za drugą połowę otrzymaliby tę samą ilość pieniędzy. Ale nie mamy jeszcze takiej organizacji, w której byśmy dyktowali cenę za swą pracę i swe produkty. Ale władze zamiast popierać organizacje rolnicze i społeczne, rzucają im nieraz kłody pod nogi. Przytoczę smutny objaw, co się działo w mojej okolicy w pewnej szkole. Z tej wioski mleko dostawiają do Lwowa. Przychodzi dziecko do szkoły i mdleje. Nauczyciel pyta: co ci jest? Dziecko mówi: „Coś mnie boli” i nic więcej nie chce powiedzieć. Okazało się, że to dziecko bez kolacji i śniadania przyszło do szkoły. Co ty masz w torbie — pyta nauczyciel? Nie chce pokazać. Był tam zimny wczorajszy kartofel. Okazało się, że matka przyjechała ze Lwowa popołudniowym pociągiem, poszła na wieś mleko kupić, aby znowu do dnia pojechać do Lwowa i zarobić jakiś grosz na utrzymanie rodziny.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#HryńkoTerszakowec">Taki obraz przedstawia nasza wieś. Mamy tam przeludnienie, gdyż na 1 km2 jest 108 mieszkańców, tam nie ma zapasu ziemi, na całym tym terenie z 1% miliona ha zostało do rozparcelowania zaledwie 200.000 ha i poza województwem krakowskim i kieleckim nasze tereny są najwięcej przeludnione. P. Minister uspokaja, że nie będzie parcelacji z obcych województw, tylko miejscowa. Jak ta rzecz wygląda, przytoczę tu taki przykład. W mojej miejscowości rozparcelowano trzy folwarki między kolonistów. Nie sprowadzono tam żadnych Mazurów ani żadnych Poznańczyków, lecz z wiosek sąsiednich z Chłóp i Buczat. Na 500 morgów ziemi Ukraińcy otrzymali tylko to, co mieli w drugiej wiosce między swoimi gruntami, to jest około 45 morgów, a z dwóch folwarków ani jednego morga nie otrzymał Ukrainiec. To jest miejscowa kolonizacja, Panie Ministrze. Gdybyśmy mieli my, drobni rolnicy, możność zarobkowania, gdyby była emigracja sezonowa, jaka była przed wojną albo na początku istnienia Państwa Polskiego, to wówczas te 900.000 karłowatych gospodarstw mogłoby po jednym członku rodziny wysłać na zarobek. Bo jak wykazują obliczenia, przed wojną i na początku istnienia Państwa Polskiego na emigrację sezonową wychodziło ponad 500. 000, a na stałą 300.000 ludzi rocznie. To były zarobki, to były wielkie miliony. A jakże obecnie przedstawia się, proszę Panów, ten stosunek zarobkowania? Gdybyśmy wzięli za podstawę obliczenia nie 8,8 żyta z ha ziemi, jak Ministerstwo liczy, ale 10 metrów, gdybyśmy to żyto przemienili na pieniądze i obliczając, odciągnęli podatek, to zostaje się według mego obliczenia gospodarzowi, który posiada nie 2, ale 5 ha, zarobek dzienny 181/2 grosza, Panie Ministrze, wraz z rodziną, gdy w woj. stanisławowskim według statystyki urzędowej zarabiał robotnik nie za dzień pracy, tylko za godzinę pracy 35 groszy, w wołyńskim 36 gr, w tarnopolskim 43 gr, na Śląsku 63 gr, w Łodzi 75 gr, a w warszawskim województwie 1.02, to znaczy dziennie 2,80, 2.88, 3,44, 5,04, 6 i 8,16 zł. Każdy z nas wie, że rolnik nie pracuje 8 godzin, nieraz pracuje 20 godzin i zarabia razem ze swą rodziną na swoim warsztacie pracy 181/2 grosza dziennie. Nic też dziwnego, że krzyk rozpaczy jest na wsi. Proszę Panów, gdybyśmy mieli możność, jak przed wojną, gdzie indziej emigrować na zarobki, gdyby przemysł domowy był u nas rozwinięty, ale tego nie ma. Jednak 100.000 koron austriackich, jakie zabrano z byłego samorządu krajowego, a które były przeznaczone na popieranie przemysłu domowego, do dziś dnia nic może Izba Rolnicza otrzymać z Ministerstwa Skarbu dla przemysłu domowego, który nie jest rozwinięty. Według obliczeń statystycznych województwa lwowskiego drobny rolnik pracuje tylko 180 dni w roku, a resztę dni marnuje.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#HryńkoTerszakowec">Panie Ministrze, zadałem sobie trud tego roku i chciałem nad Dniestrem w tych wioskach zorganizować zbyt koszyków łozowych, obliczyłem, że 15 wsi tam pracuje i pracują rodziny, które mają ziemi 1/2–1 morga, a wyrabiają 1/2 — miliona koszyków rocznie, muszą zaś zbywać te koszyki po 15–20 gr w ręce spekulantów, którzy za nie biorą po 40 gr. Otóż nie ma tam kredytu, nie ma możności zorganizowania odpowiedniej spółdzielni, żeby w ten sposób wyprowadzić ich z tego położenia, bo praca ich jest eksploatowana. Otóż według moich obliczeń potrzeba na to około 300 morgów łozy, wikliny zasadzić. Wszystkie nieużytki leżą po gromadach nieobsadzone, gdyż nie ma na to kredytu. Wydział powiatowy ani gminy zbiorowe nie mają na to funduszów, a ci ludzie nie mają z czego żyć i nie mają z czego płacić podatków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#TadeuszSchaetzel">Panie Pośle, czas Pana upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#HryńkoTerszakowec">Pan Marszałek był łaskaw zwrócić mi uwagę, że czas upłynął. Proszę jeszcze o chwileczkę czasu.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#HryńkoTerszakowec">Proszę Panów, śmiem twierdzić, że gdyśmy w obecnych czasach podnieśli swój głos przeciw temu, żeby ziemia, która winna być uzupełniona w pierwszym rzędzie dla tych karłowatych gospodarstw, nie przeszła w ręce obce, to znaczy w ręce tych, którzy tam nie mieszkają, to nie z tego powodu, ażebyśmy to robili dla celów agitacyjnych, lecz dlatego, że to jest życiowa konieczność dla narodu ukraińskiego i interesu Państwa Polskiego, Bo proszę Panów i Pa na Ministra, gdyby ziemia przeszła w obce ręce, gdy zabiorą ziemie tę ci, co tam nie mieszkają, to co ma nasz naród robić? Czy ta parcelacja nie będzie środkiem agitacyjnym dla komunistów, którzy obecnie operują argumentem, że tylko oni mogą dać ziemię? A zdaje mi się, że w interesie naszym i w interesie Państwa leży, ażeby temu przeciwdziałać. A przeciwdziałaniem będzie tylko to, gdy w pierwszej mierze nasz naród zostanie równomiernie traktowany przy podziale ziemi i ta ziemia dostanie się w te ręce, które na niej pracowały i pracują.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#TadeuszSchaetzel">Odraczam posiedzenie do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#komentarz">(Przerwa od godziny 14 min. 36 do godz. 16 min. 12.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Bodziony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JakubBodziony">Wysoki Sejmie! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, nie mogę nie zwrócić uwagi na nasze małe lasy prywatne, zwłaszcza na lasy, będące na Podhalu. Jeżeli nie przyjdzie jak najszybciej zakaz wycinania tych lasów, to po kilku latach na terenach górskich zupełnie nie będzie lasów, teren ten zostanie z lasów ogołocony.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#JakubBodziony">Zarazem, wspominając o lasach, chciałbym, aby Ministerstwo Rolnictwa zwróciło uwagę na wszystkie te obszary, które są dziś nieużytkami, aby mogły one być w jak najkrótszym czasie zalesione.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#JakubBodziony">Mówiąc o Lasach Państwowych, chciałbym zwrócić się do Pana Ministra, aby zarządzenie, które nie pozwala ludności wiejskiej wywozić drzewa opałowego inaczej jak w sągach albo w odcinkach czterometrowych, zostało w jak najkrótszym czasie zniesione. Ludność wiejska i tak ma dosyć trudne życie, by jej to życie jeszcze utrudniać, tym bardziej, że w terenie górskim jest duża trudność w wywożeniu drzewa w kawałkach, a dużym ułatwieniem byłoby wywożenie drzewa w całości.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#JakubBodziony">Mówiąc o Lasach Państwowych, chcę się jeszcze zwrócić do Pana Ministra w sprawie drobnych dzierżawców na terenie gminy Muszyna i gminy Stary Sącz w pow. nowosądeckim, którzy dzierżawią drobne działki nadleśnictw tamtejszych, aby mogli te działki wykupić, a nadleśnictwa te przestały im w tej sprawie przeszkadzać.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#JakubBodziony">Omawiając dalej sprawy, związane z moim terenem wyborczym, chcę także zwrócić się do Pana Ministra w sprawie obwałowania Dunajca pod Nowym Sączem. Za pieniądze Ministerstwa Rolnictwa obwałowano prawy brzeg Dunajca od strony miasta Nowy Sącz, które to miasto znajduje się na znacznie wyższym terenie aniżeli lewy brzeg rzeki. Skutkiem tego przy najmniejszym wylewie rzeki wszystkie gminy i wioski, leżące na lewym brzegu, mogą być kompletnie przez powódź zniesione. Jeżeli obwałowanie jest potrzebne na prawym brzegu Dunajca, czego nie można kwestionować, to niewątpliwie powinno być także równolegle przeprowadzone na lewym brzegu.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#JakubBodziony">Niezmiernie pilną jest sprawa przeprowadzenia klasyfikacji gruntów na terenie Małopolski, zwłaszcza w terenach górskich. Ostatnia klasyfikacja gruntów była przeprowadzona gdzieś przed 80 laty. Warunki gospodarcze, klimatyczne, atmosferyczne zmieniły się w tym czasie zupełnie i oczywiście wymagane jest jak najszybsze przeprowadzenie nowej klasyfikacji gruntów. Wiele gruntów, które kiedyś leżały ugorem, dziś dają może najlepsze plony, ale i odwrotnie, zwłaszcza po ostatnich powodziach, grunty, które są uważane za jedne z najlepszych, leżące na dole rzeki, zostały zupełnie zniszczone, należy więc szybko te rzeczy uregulować.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#JakubBodziony">Chciałbym jeszcze zwrócić się do Pana Ministra, jeżeli chodzi o ogólne podniesienie naszego rolnictwa, w sprawie cen nawozów sztucznych. Wiemy, że nawozy sztuczne są dla drobnego rolnika, dla biednego chłopa, który żyje na 2 morgach gruntu nieraz z bardzo liczną rodziną, nieprzystępne. Tymczasem w budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu widzimy pozycję, że z nawozów sztucznych Państwo ma dochodu 1.000.000 zł. Jeżeli chodzi o ciężki okres kryzysu dla wsi, to w tym czasie naprawdę na nawozach sztucznych Państwo nie powinnoby zarabiać.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#JakubBodziony">W dalszym ciągu chciałbym zwrócić uwagę jak już wielu przedmówców, na wielką biedę ludności w Małopolsce zachodniej, a zwłaszcza w powiatach, które reprezentuję, to jest w pow. nowosądeckim i nowotarskim. Tam, gdzie się istotnie prawie kończy ziemia, a zaczynają skały i wody, ludność żyje w największej nędzy. Wystarczy spojrzeć na liczniejsze rodziny, a zobaczymy nieraz, że w jednej rodzinie znajduje się jedna para butów, zobaczymy, że dzieci nie korzystają ze szkoły w okresie zimowym, a jeśli korzystają, to w dniach tych, w których mogą pójść do szkoły boso. Nie mówię już o wyżywieniu dziatwy szkolnej, o jej ubraniu, w wielu wypadkach dzieci te nie mają często koszuli na sobie. Pozwolę sobie tę rzecz wyjaśnić. Wobec zahamowania emigracji i słabego postępu uprzemysłowienia parcelacja wysuwa się na czoło środków, łagodzących skutki olbrzymiego w Polsce przeludnienia wsi. Z tego też względu przy akcji parcelacyjnej musi być zwrócona szczególniejsza uwaga na stosunki ludnościowe, istniejące w poszczególnych okręgach. Jak wiadomo, przeludnienie wsi, olbrzymie w całej Polsce, występuje z szczególną jaskrawością w Małopolsce środkowej i w niektórych powiatach Małopolski wschodniej. W niektórych najsilniej przeludnionych powiatach stosunki agrarne dochodzą do ostrości takiej, iż stają się nie tylko klęską gospodarczą, nie tylko zagrażają na dłuższy dystans załamaniem zdrowego rozwoju gospodarczego i fizycznego warstwy chłopskiej, stanowiącej rdzeń narodu, ale już doraźnie wytwarzają stan rozgoryczenia, nie sprzyjający rozwojowi politycznemu i pogłębieniu myśli państwowej w szerszych masach wiejskich. Akcja parcelacyjna, rozwiązując w granicach możliwości sprawę przeludnienia okręgów o największym zagęszczeniu ludności wiejskiej, staje się w tych warunkach potężnym elementem społeczno-politycznego wychowania narodu. Dlatego też należy z uznaniem przyjąć akcję kolonizacji wewnętrznej, zapoczątkowaną przez obecny Rząd.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#JakubBodziony">Szczególnie podkreślić należy zarówno znaczenie, jakie dla Małopolski zachodniej ma możność przesunięcia choćby najmniejszej części nadmiaru ludności rolniczej do innych województw, jak i znaczenie akcji kolonizacji wewnętrznej w obrębie 3-ch województw południowo-wschodnich. Akcja prowadzona na terenie tych województw unika szczęśliwie a zgodnie z normami ustawowymi wprowadzenia elementu napływowego, niezżytego z miejscowymi warunkami gospodarczymi i narodowościowymi, a jednocześnie pozwala na odciążenie najbardziej przeludnionych powiatów w drodze wykorzystania zapasu ziemi, istniejącego jeszcze w obrębie tych 3-ch województw. Dla uzyskania najszybciej doraźnych skutków akcji parcelacyjnej należy ją możliwie koncentrować w okręgach szczególnie przeludnionych, bowiem wtedy uzyskuje się najmniejszym kosztem, obok trwałego wyniku gospodarczego, również doniosły, doraźny wynik społeczno-polityczny.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#JakubBodziony">Wychodząc z powyższych rozważań, mam zaszczyt przedłożyć Wysokiej Izbie następującą rezolucję: Sejm wzywa Rząd: 1) ażeby w działalności parcelacyjnej kontynuował i rozszerzał akcję przenoszenia drobnych rolników z województw najbardziej przeludnionych do województw o najmniejszym zagęszczeniu rolniczym; 2) ażeby w szerokiej mierze i w możliwie najbliższej kolejności poddał parcelacji większą własność ziemską, położoną w okręgach o największym nasileniu przeludnienia rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Jedynak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JanHenrykJedynak">Wysoka Izbo! Obrady nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa są o tyle interesujące, że dotyczą kluczowego i podstawowego zagadnienia dzisiejszej naszej rzeczywistości polskiej i są związane bezpośrednio z zagadnieniem obrony Państwa, które mieliśmy możność niedawno omawiać przy ustawie o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Państwa. Budżet ten budzi także zainteresowanie ze względu na osobę p. Ministra, który od 3 lat, trzeba to stwierdzić obiektywnie, z impasu wyciągnął rolnictwo i jego organizacje. Metody, jakie stosuje p. Minister Rolnictwa, także zwróciły na jego osobę specjalną uwagę. Metoda pracy p. Ministra odbiega od metod innych panów Ministrów. Są dwa systemy pracy, jeden polegający na tym, że minister, przychodzący na fotel ministra, albo daje się opanować przez wysokie dykasterie urzędnicze, albo też, sam przedstawiając silną indywidualność, tak ustawia zagadnienia i planuje, że mowy nie ma o tym, ażeby współpracownicy mieli jakiś głos decydujący. Wskutek tego dla gospodarstwa narodowego mogą wyniknąć korzyści albo też czasem ujemne skutki, tak samo w tym jak w innym systemie. Ze względu na rozległość działalności p. Ministra istotnie w pracy, którą obserwujemy od 3 lat, za którą sam p. Minister Rolnictwa jest odpowiedzialny, sam bowiem wziął trud rządzenia w tym Ministerstwie, widzimy jednak dodatnie i poważne skutki. Niemniej widzimy także i pewne ujemne rzeczy. Ale muszę stwierdzić obiektywnie, że dodatnie rezultaty absolutnie przewyższają wszystkie ujemne cechy, wynikające z tego systemu pracy.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#JanHenrykJedynak">Do ujemnych zaliczyłbym to, że p. Minister, mając rozległe zagadnienia, nie jest w stanie konstruować szeregu najrozmaitszych ciekawych zagadnień na długą falę. Widzimy te objawy w samorządzie rolniczym, widzimy to w poszczególnych okolicach, gdzie jeśli chodzi o samą pracę rolniczą, nie mamy ustalonego sposobu i metodyki działania na dłuższą metę, a to zagadnienie planowości jest niesłychanie ważne z punktu widzenia obrony Państwa.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#JanHenrykJedynak">Wszystkie narody obok nas w dziedzinie rolnictwa, w dziedzinie przygotowania zrobiły szalony krok naprzód i takie zdyscyplinowane społeczeństwo, jakim jest niemieckie, mimo olbrzymiego postępu w dziedzinie urządzeń agrarnych jednakże stworzyło pewne normy prawne, które usprawniły i skierowały cały wysiłek rolniczego narodu niemieckiego potężnie naprzód. A więc kiedy się zastanowimy nad zagadnieniem podniesienia Polski wzwyż, muszę powiedzieć, że przy specjalnej naszej ślamazarności, tej cesze narodowej, które bardzo utrudnia zaktywizowanie naszych procesów myślowych i gospodarczych, zdaje mi się, że jeżeli chodzi o to pchnięcie Polski wzwyż, jeżeli chodzi o udział p. Ministra Rolnictwa w tym zakresie, to już czas najwyższy, byśmy zerwali z tą ślamazarnością i tą niejednokrotnie bezmyślnością.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#JanHenrykJedynak">Proszę Państwa, dzisiaj przy referacie p. referenta Kamińskiego słyszeliśmy wezwanie, że oto musimy pomyśleć o jakiejś sprężystości wewnętrznej. W ubiegłym roku z tej trybuny mówiłem o konieczności zerwania z dotychczasowymi metodami organizacyjnymi w rolnictwie. Stwierdziłem z tego miejsca, że od czasu istnienia Polski wyrzuciliśmy przeszło 100 milionów zł na t. zw. organizację rolnictwa i jakież skutki z tych stu kilkudziesięciu milionów zł? Oto w sprawozdaniach pięknie drukowanych w Izbach Rolniczych czy innych organizacjach chwalimy się, żeśmy to a to zrobili, że oto komisje ministerialne pojechały oglądać takie a takie spędy bydła czy też trzody chlewnej zarodowej. Jeżeli zaś chodzi o szerokie podstawy naszej produkcji, o organizację, o związanie tego rolnika wspólnie, o to żebyśmy usprawnili nasze metody produkcyjne, to jakkolwiek stwierdzamy, że oczywiście postęp jest, bo stwierdzamy, że na kresach wzrosła produkcja, to jednak, proszę Państwa, zdaje mi się, że przy tej naszej niejednokrotnie skłóconej wzajemnie społeczności, która pracuje w rolnictwie, metody dotychczasowe z punktu widzenia obrony Państwa i z punktu widzenia interesów całości Państwa absolutnie zawiodły i musimy sięgać po nowe metody.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#JanHenrykJedynak">Organizacje rolnicze obejmują zaledwie 1,5% do 5% rolników. Organizacje rolnicze nie dochodzą do mas. Masy stoją poza organizacjami. Tworzą się koterie i koteryjki w organizacjach. Zamiast pracy efektywnej mamy istotnie obraz nędzy. Zasłaniamy sobie często i w tej Izbie i gdzie indziej rzeczywistość. Dlatego sądzę, że dziś już czas najwyższy, aby zaapelować do p. Ministra Rolnictwa, że jeżeli społeczeństwo do tego czasu nie umiało stworzyć należytej organizacji, należy w drodze ustawy powołać tę organizację. Izby rolnicze, wspaniałe narzędzie, polityki niemieckiej, wzięliśmy za wzór, ale Niemcy wytworzyli samorząd bardzo już dawno, a dziś Niemcy nie trzymają się tego zagadnienia, nie opierają przyszłości organizacyj rolniczych na izbach. Idą dalej w głąb. A my jaką mamy wymyślić metodę wyjścia z tej ślamazarności? Izby rolnicze, chociaż z poświęceniem pracują i prezesi i urzędnicy, nie są związane z terenem, to jest instytucja pośrednio związana z obywatelami rolnikami. I dlatego zdaje mi się, że jeśli chcemy planować i ustalać politykę produkcji, stawiać dla niej warunki zdrowe, musimy myśleć przede wszystkim o organizacji, żebyśmy nie wydawali pieniędzy na darmo, żeby ten rozchód nie był za duży.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#JanHenrykJedynak">P. Minister w swych wywodach był łaskaw mówić nam o cyfrach. Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że dziś, jeśli mówimy o produkcji, musimy sobie uzmysłowić, że nie wystarcza, aby Minister Rolnictwa dbał o warunki produkcji tylko, aby się samą produkcją interesował, p. Minister Rolnictwa, podobnie do Ministra Przemysłu i Handlu, musi obejmować całokształt zagadnień, wchodzących w tak zwaną rentę, polegającą nie tylko na tym, że ktoś dużo wyprodukuje, lecz na tym, żeby osiągnął on dobry zysk. Zysk, to wzmożenie dochodu społecznego, bo przecież wynika to z naszego układu ludnościowego. Dlatego zdaje mi się, że przyszedł czas, aby p. Minister Rolnictwa, który był łaskaw w ubiegłym roku znegliżować moją interpelację w sprawie działalności Związku Bekonowego i był łaskaw przez swoje organa ode słać tę sprawę do p. Ministra Przemysłu i Handlu, był tak uprzejmy i w tę dziedzinę wnikał nie tylko jako Minister Rolnictwa, lecz jako ten gospodarz, który troszczy się o to, aby produkcja hodowlana, stanowiąca podstawę dochodu drobnego rolnictwa istotnie miała racjonalne podstawy. Stwierdzić tu muszę, że nie wystarczy myśleć o zarodowych takich czy innych zwierzętach, i tu pod tym względem miałbym maleńkie zastrzeżenie do organów podwładnych p. Ministrowi w związku z zagadnieniem owczarstwa, tak wiążącym się z zagadnieniem obrony i samowystarczalności surowców. Muszę przypomnieć p. Ministrowi, że aczkolwiek ta akcja ruszyła w terenie od czasu, jak p. Minister był łaskaw objąć włodarzenie w Ministerstwie Rolnictwa, to inspektora od owczarstwa jeszcze w Ministerstwie nie ma, choć jest inspektor od innych zagadnień, od innych zwierząt i od nierogacizny. Otóż proszę Wysokiej Izby, zdaje mi się, że jeśli mówimy dziś o rozszerzeniu podstaw dla rolnictwa, to myśleć także trzeba o uprzemysłowieniu tego rolnictwa, zwłaszcza tam, gdzie chodzi o szerokie masy produkcyjne, o ten zdrowy stosunek producenta do sprzedającego. Wiemy ze rolnictwo zubożało, wiemy że kapitalizacja rolnictwa jest mała. Dziś my rolnicy nie możemy się kusić o to, aby swoje przetwórnie, swoje wielkie fabryki stawiać. Nikt w tej chwili nie uważa za złe, ażeby jakaś symbioza między fabrykantem a rolnictwem nastąpiła, ale nie taka symbioza, jak ze związkiem bekonowym. O tym zagadnieniu będę miał możność mówić szerzej przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#JanHenrykJedynak">Jeśli zabrałem głos, to nie jako urzędnik Ministerstwa Rolnictwa, lecz jako obywatel, który patrzy trzeźwo i jasno, który nie ma żadnych uprzedzeń do osób, i nie po to przemawiam, aby utrudniać życie Ministrowi Rolnictwa, lecz po to, aby zwrócić jego uwagę na podwładne mu organa, ażeby istotnie zagadnienia podstawowe były należycie w społeczeństwie rolniczym już raz wreszcie respektowane. Stwierdzam, że najlepszy Minister Rolnictwa bez należytej organizacji społeczeństwa rolniczego nie będzie mógł nadążyć tym potrzebom i wskazaniom, które stoją przed nami w razie agresji.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Szumowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PiotrSzumowski">Wysoka Izbo! Zabieram głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, aby kilka słów powiedzieć o spółdzielczości. Spółdzielczość w Polsce, która ma dwadzieścia kilka tysięcy spółdzielni, a jeżeli chodzi o odcinek rolniczy zespala w sobie przeszło 1.800.000 gospodarstw, wymaga, aby temu zagadnieniu specjalną uwagę poświęcić. Dlatego też chcę w swoim przemówieniu podkreślić najistotniejsze potrzeby, jakie dziś w sprawie spółdzielczości istnieją.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#PiotrSzumowski">Treścią i ideą przewodnią czteroletniego planu inwestycyjnego jest dążenie do podciągnięcia Polski wzwyż pod względem gospodarczym. Tą drogą chcemy przyśpieszyć wyrównanie naszych historycznych zaniedbań, chcemy poprzez wzmocnienie naszego potencjału gospodarczego wzmocnić zarazem potencjał naszych sił obronnych. Jest to konieczność dziejowa wobec której stanęło nasze młode Państwo.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#PiotrSzumowski">Pragnę jednak mocno podkreślić fakt, że w dążeniu do wzmocnienia naszego potencjał gospodarczego działanie i wysiłek samego aparatu rządowego żadną miarą nie może dać pełnych i istotnych rezultatów. Prawdziwie twórczą wartość dla Polski będą miały te tylko poczynania, które potrafią wciągnąć całe społeczeństwo polskie do zgodnego wysiłku, do jednej i zharmonizowanej pracy na terenie naszego życia gospodarczego. Tylko w takim razie społeczeństwo polskie zwiąże się mocnymi nić mi z twórczymi poczynaniami czynników, odpowiadających za obecne i przyszłe losy Państwa Polskiego, tylko w takim razie potrafimy dotrzymać kroku innym narodom, które, jakkolwiek ich siła gospodarcza jest niepomiernie większa, prą dzisiaj pełną parą naprzód.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#PiotrSzumowski">W całokształcie rozpatrywanego zagadnienia niezmiernie ważne jest to, w jaki sposób można będzie uaktywnić olbrzymie masy chłopskie jakimi drogami wieś sama ma dążyć do podniesienia swego stanu gospodarczego. Jest to zagadnienie niezmiernie ważne, bo prawdopodobnie długo jeszcze w Polsce wieś będzie czynnikiem decydującym o naszej sile wewnętrznej pod każdym względem. I na tym terenie, jeżeli mamy szukać odpowiednich środków metod działania, to po głębszej analizie każdy z nas dojdzie do wniosku, że gospodarczy rozwój wsi może się dokonywać tylko w oparciu o formy spółdzielcze.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#PiotrSzumowski">Wynika to konsekwentnie z samej istoty drobnych gospodarstw rolnych, które pojedyńczo nie są w stanie wykonać szeregu czynności gospodarczych, leżących na linii ich postępu. Są poprostu za słabe, ażeby to zrobić lub też brak im należytej wiedzy fachowej. Siłą zatem wewnętrznej konieczności są zmuszone do łączenia się w zbiorowe organizmy gospodarcze, zdolne już do samodzielnego bytu i do samodzielnego działania.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#PiotrSzumowski">Tajemnica spółdzielczości polega na tym, że sumuje pojedyńcze, chociażby najskromniejsze środki i umożliwia chociażby najbiedniejszym jednostkom w zbiorowym wysiłku wzmacniać podstawy swego bytu. Moment ten w polskich warunkach ma doniosłe znaczenie, umożliwia bowiem szerokim masom ludności wiejskiej rozwiązywanie szeregu wspólnych spraw gospodarczych, podnosi dochód ich gospodarstw, umożliwia lepsze wykorzystanie posiadanych rąk roboczych itd. Możemy śmiało rzec, że bez spółdzielczości trudno sobie nawet wyobrazić, ażeby wieś mogła się gospodarczo rozwijać.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#PiotrSzumowski">Jest faktem życiowo zaobserwowanym, że w rolnictwie najskuteczniejszym środkiem podniesienia kultury rolnej, ulepszenia jakości produkcji jest spółdzielcza organizacja przetwórstwa i spółdzielcza organizacja zbytu. Występuje to z całą wyrazistością np. w mleczarstwie, gdzie dopiero założenie spółdzielni mleczarskiej wpływa pobudzająco na podniesienie hodowli bydła, na jego racjonalne żywienie i pielęgnowanie. I takie zjawisko może mniej więcej zachodzić prawie we wszystkich działach produkcji rolnej. Ma to dla całości naszego życia gospodarczego doniosłe znaczenie, bo podniesienie jakości produkcji i racjonalne przetwórstwo podnosi wartość naszego produktu na światowym rynku, zatem i łatwiejszy zbyt. Jest więc spółdzielczość jedynym prawie środkiem do ujednostajnienia produkcji rolnej stosownie do wymogów rynku zarówno wewnętrznego jak i światowego.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#PiotrSzumowski">Jeżeli dzisiaj podziwiamy zamożność i wspaniały rozwój gospodarczy wsi takich państw, jak Dania, Czechosłowacja, Szwajcaria, czy wreszcie takich, jak Finlandia czy Estonia, to wszystkie one zawdzięczają to prawie w zupełności spółdzielczości i oświacie rolniczej. Państwa te zdecydowanie postawiły na spółdzielczość i stawkę całkowicie wygrały. W tej zatem chwili, kiedy w hierarchii naszych państwowych przedsięwzięć na pierwszym miejscu stawiamy wzmocnienie siły gospodarczej Polski, w odniesieniu do wsi formę spółdzielczą musimy uznać i bezwzględnie postawić na pierwszym miejscu. Ma to również olbrzymie znaczenie wychowawcze, albowiem spółdzielczość przyzwyczaja społeczeństwo do samodzielności zbiorowej, do radzenia sobie samemu bez oglądania się na pomoc czy to Państwa, czy samorządu. Jest ona wyrazem aktywności i dojrzałości danych grup społecznych. Należy jeszcze zwrócić uwagę na jedną doniosłą stronę, a mianowicie na to, że spółdzielczość jest platformą, na której spotykają się ludzie o sprzecznych częstokroć zapatrywaniach politycznych, czy o innych rozbieżnych nastawieniach. Spółdzielnia, skupiająca wszystkich bez względu na takie czy inne różnice, spełnia funkcje dośrodkowe, niweluje zbytnie rozbieżności w łonie danej grupy społecznej.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#PiotrSzumowski">Spółdzielczość w stosunku do wartości, jakie reprezentuje, jest u nas mało doceniana i niejednokrotnie spychana na dalszy plan. Stan ten powinien ulec w przyszłości całkowitej zmianie.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#PiotrSzumowski">Tytułem, uprawniającym do wysunięcia spółdzielczości jako czynnika, który w programie gospodarczym powinien znaleźć nie platoniczny, lecz całkiem pozytywny wyraz, nie jest to, czym spółdzielczość może być w przyszłości w ujęciu teoretycznym, lub to, czym ona jest i jaką rolę odegrała w innych krajach, lecz to, czym ona jest już dzisiaj u nas. Otóż po klęsce kryzysowej, która dotknęła spółdzielczość w stopniu równie silnym, jak inne przedsiębiorstwa, istnieje u nas przeszło 22.000 różnego rodzaju spółdzielni, jako dobrowolnych zrzeszeń gospodarczych. Zorganizowanych w związkach jest 6.500 polskich, 3.400 ukraińskich, 1.000 niemieckich, 1.000 żydowskich spółdzielni, zrzeszających razem około 3 milionów członków, w tym 67% rolników, 8% urzędników, 7% robotników, 7% kupców i przemysłowców, 5% rzemieślników i 6% różnych innych zawodów. Z przytoczonych cyfr, obrazujących ilościowy stan spółdzielni i członków, wynika wniosek, że spółdzielczość już dziś jest czynnikiem, zasługującym na uwzględnienie przy rozważaniach na temat uaktywnienia i podniesienia na wyższy poziom gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#PiotrSzumowski">Żądając równouprawnienia, spółdzielczość ma prawo żądać, aby reprezentacja, obrona jej praw i interesów nie należała do kompetencji organizacyj z natury rzeczy wrogo względem niej usposobionych, lecz aby znalazła się w rękach jej własnego samorządu gospodarczego. Mam tu na myśli konieczność powołania do życia izby spółdzielczej, jako całkiem uzasadnionego uzupełnienia samorządu gospodarczego, ponieważ ani rada spółdzielcza, nie zaliczana do kategorii instytucyj samorządowych, ani przymusowe należenie spółdzielni do izb przemysłowo handlowych, a dobrowolnie do Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, nie rozwiązują sprawy obrony interesów gospodarczych spółdzielni w stopniu, odpowiadającym wymaganiom i potrzebom zrzeszonych w nich członków. Dowodem tego jest dalekie od istotnych potrzeb potraktowanie sprawy upłynnienia i uaktywnienia zamrożonych przez akcję konwersyjną spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowych, oddłużenia spółdzielni rolniczo handlowych i innych spółdzielni rolniczych i ich central, uwzględnienia reprezentacji spółdzielczości w instytucjach, decydujących o rozdziale kontyngentów importowych i eksportowych, obligacyj, oraz inne fakty, świadczące o braku koordynacji i równomiernego traktowania spółdzielczości mimo wielu życzliwych wzmianek, wypowiadanych pod jej adresem przy różnych okolicznościach. W rzeczywistości spółdzielczość ciągle jeszcze traktowana jest jako organizacja niedorosła do równouprawnienia jej z organizacjami kapitalistycznymi. Wysoka Izbo! Ten stan rzeczy nie jest właściwy i musi w najbliższej przyszłości ulec zasadniczej zmianie.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#PiotrSzumowski">Konkretnie należy wziąć pod rozwagę konieczność powołania do życia Izby Spółdzielczej, jako instytucji prawa publicznego, obdarzonej takimi samymi kompetencjami w zakresie reprezentacji i obrony praw i interesów spółdzielni, jakie posiadają inne izby, włączone do grupy samorządu gospodarczego. Sprawa ta w zupełności dojrzała do załatwienia jej.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#PiotrSzumowski">Mówiąc o równouprawnieniu spółdzielczości, pragnę zwrócić uwagę na sprawę, mającą specjalnie doniosłe znaczenie dla ludności wsi i miast, mianowicie na konieczność uwzględnienia postulatów spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowych, którym co najmniej należy się taka pomoc finansowa, jaką przeznaczono na sanację wielkich banków.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#PiotrSzumowski">Na zdecydowane rozwiązanie oczekuje druga ważna gałąź spółdzielczości, mianowicie spółdzielczość rolniczo-handlowa, mająca zająć się zbytem produktów rolnych. Spółdzielczość rolniczo-handlowa jest dźwignią życia gospodarczego w Polsce. Szczególnie w obecnej chwili odgrywa ona bardzo wielką rolę. Chcę podkreślić, że tam w powiecie czy mieście, gdzie spółdzielnie rolniczo-handlowe właściwie działają i spełniają swoją rolę, mowy nie było o tym, aby mogły zaistnieć ekscesy antyżydowskie, tam na gruncie gospodarczym to zagadnienie normalnie się rozwija.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#PiotrSzumowski">Dla ilustracji, jak potrzebną jest rzeczą, aby zagadnienie zbytu produkcji rolniczej na terenie wsi zostało ujęte przez samych rolników, a tym samym, rozumie się, przez spółdzielnie, chcę przytoczyć tu kilka cyfr, które właśnie zagadnienie zbytu produkcji rolniczej ilustrują. Przytaczam tu cyfry z r. 1932/33, opracowane przez Instytut w Puławach, podane w broszurze p. Iwaszkiewicza. Otóż za sprzedane przez rolnika 13.180.000 q żyta w stanie mącznym, za które rolnicy uzyskali 169 milionów zł, konsument, który z tej ilości żyta kupił produkt w formie jadalnej, zapłacił 326 miln. zł, pośrednicy i przeróbcy wzięli zatem 157 miln. zł. Za 6.590.000 g pszenicy w stanie mącznym rolnicy uzyskali 115.984.000 zł, konsumenci zaś za produkt jadalny z tej ilości pszenicy zapłacili 234.600.000 zł; pośrednik i przeróbca zarobił 118 miln. zł. Jeśli chodzi o bydło rogate, za 1.088.000 sztuk rolnicy uzyskali 133 miln. zł, konsumenci zapłacili za to 290 miln. zł, różnica 156 miln. zł. Za 3.592.000 sztuk trzody chlewnej rolnicy uzyskali 286 miln. zł, a konsumenci zapłacili 578 miln; różnica wynosi 261 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#PiotrSzumowski">Uważam, że te cyfry same za siebie mówią, jak ta dziedzina wymaga jak najszybszego uregulowania. Odbudowa i rozbudowa tej grupy spółdzielczości nie jest możliwa bez radykalnego i śpiesznego zlikwidowania skutków kryzysu w rolnictwie, w szczególności ciążącego na tych spółdzielniach zadłużenia. Przy tej okazji muszę stwierdzić, że dotychczasowe zabiegi, środki i zarządzenia, łącznie z dekretem z dnia 14 stycznia 1936 r. nie rozwiązują zupełnie tego istotnie wielkiego problemu. Wspomniany dekret o tyle tylko może odegrać jakąś rolę w akcji oddłużenia spółdzielni, o ile opierać się będzie o dobrą wolę wierzycieli, ci zaś uzależniają swe stanowisko od swych możliwości finansowych. Z tego błędnego koła jedynym wyjściem jest wydatne powiększenie Funduszu Oddłużenia w bankach państwowych, będących głównymi wierzycielami spółdzielni rolniczo-handlowych.</u>
          <u xml:id="u-37.16" who="#PiotrSzumowski">Przy rozpatrywaniu sprawy usprawnienia handlu rolniczego należy w pierwszym rzędzie wykorzystać istniejący i odbudowujący się aparat spółdzielczy, w jednym wypadku stojący całkowicie na wysokości zadania i odpowiadający nowoczesnym wymaganiom techniki handlowej. Przy rozpatrywaniu sprawy reorganizacji P. Z. P. Z. nie należy pomijać dorobku spółdzielczego, chociażby on był w tej chwili najbardziej skromny. Aparatowi spółdzielczemu należy umożliwić przez odpowiednią pomoc zwłaszcza w zakresie inwestycyj, rozwinięcie szerokiej akcji handlowej w dziedzinie zbytu wielu różnorodnych produktów rolnych. Inwestycje w dziedzinie handlu i przetwórstwa spółdzielczego w postaci spichrzów i magazynów targowisk, rzeźni, chłodni, suszarń, gorzelni przetwórni mięsnych i mleczarstwa, traktować należy narówni z inwestycjami publicznymi, gdyż spółdzielnia nie jest organizacją zamknięty i służy pośrednio całemu ogółowi.</u>
          <u xml:id="u-37.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Bakon.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#JózefBakon">Wysoka Izbo! Omawiamy budżet Ministerstwa Rolnictwa, myślę, że czas byłoby coś powiedzieć o ludności, która pracuje w tym warsztacie, to znaczy o wsi. Jaki jest stan te naszej wsi? Wiemy, że jest zły, gorszy być nic może, a przecież to jest trzon narodu polskiego Taki jest naród polski, jaka jest wieś, od siły odporności, zwartości wsi zależy przyszłość Polski. Ażeby wywołać właściwy obraz, należałoby tu o tem nieco dłużej mówić i zależałby ten obraz od zdolności literackich. Ja zastosuję inną metodę. Oto pozwoliłem sobie Wysokiej Izbie rozdać kartki z pewnymi liczbami. Liczby dobrze ilustrują stan istotny. Oto proszę zwrócić uwagę na ostatnią rubrykę. Tam liczby te ilustrują wartość zbioru żyta i pszenicy, istotnych i najważniejszych zbóż dla gospodarstwa rolniczego w Polsce, gdyby tylko te dwa zboża były uprawiane.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#JózefBakon">Otóż otrzymaliśmy dla Niemiec liczbę w złotych 1.462, dla Polski 199, dla Czechosłowacji 956. Okrągło dla pamięci: Niemcy 1.500, Polska 200, Czechosłowacja 1.000. Tak przedstawia się zamożność chłopa polskiego, rolnika polskiego, wsi polskiej w porównaniu do zamożności w Niemczech i Czechosłowacji. To jest wytłumaczenie, dlaczego na wsi dróg nie mamy, dlaczego szkół nie mamy, dlaczego jest zły stan zdrowotny, to tłumaczy się tymi liczbami. Skąd te liczby powstały, skąd taka duża różnica? Uchwyciłem trzy czynniki. Pierwsza kolumna: przeludnienie rolnicze wsi. Widzimy, że kiedy w Niemczech na 100 ha obliczeniowych mamy tylko 50 głów ludności rolniczej, to w Polsce 83, w Czechosłowacji 67, a w Danii tylko 37. Stąd wynika zamożność ludności w Danii. Ale nie tylko ten czynnik powoduje taką dysproporcję. Weźmy dalej. Plony z hektara w następnych kolumnach także kształtują się ujemnie. Następnie trzeci czynnik — ceny. A więc mamy trzy czynniki: przeludnienie wsi, mała wydajność gleby i niskie ceny płodów rolnych dały nam takie liczby. To jest wytłumaczenie tego stanu, z jakim się spotykamy, jakiśmy tu omawiali.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#JózefBakon">Jednakże jest to tylko skonstatowanie, ale co dalej? Czy możemy znaleźć wyjście, czy tylko można konstatować, można mówić o tym, można książki pisać? Nie, jeżeli naród chce być silny, jeżeli chce się rozwijać, to z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji musi znaleźć wyjście i Polska to wyjście znajdzie. Jakie? Mówiłem, że na te liczby fatalne wpłynęły trzy czynniki. Trzeba zmienić te czynniki: zmniejszyć przeludnienie, podnieść wydajność gleby, podwyższyć ceny płodów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#JózefBakon">Najtrudniejszą rzeczą jest przeludnienie. W jaki sposób rozwiązać to przeludnienie? Można i tu znaleźć wyjście, tylko trzeba chcieć. Oczywiście ważną rolę odegra tu parcelacja, tworzenie nowych ośrodków przemysłowych, unarodowienie handlu, uprzemysłowienie wsi. Można by mówić jeszcze o emigracji, ale tej kwestii nie będę omawiał, bo będzie skonsumowana przez punkt 3., t. zn. unarodowienie handlu. Będę mówił o parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#JózefBakon">Proszę się nie łudzić i ja się nie łudzę, że tylko tym jednym punktem możemy rozwiązać to, co się na wsi dzieje, że reforma rolna wszystko nam rozwiąże, poprawi obecny stan. Nie, reforma rolna jest jednym z punktów i musi być wykonana. Ale taka uwaga mi się nasuwa, jeśli chodzi o reformę rolną w Polsce dotychczas wykonywaną. Proszę Panów, przypominam sobie w tej chwili, że jeśli chodzi o bujną fantazję wymyślania tortur, to celują w tym Chińczycy. I przypomina mi się jedna taka rzecz, że tam skazanego zamyka się w jakiejś celi, nie daje mu się nic jeść, kiedy głód dokucza delikwentowi, pokazuje mu się pewne smakołyki, ba, niekiedy daje mu się nawet je polizać. To jest w Chinach, to jest ze skazańcami, ale myśmy zafundowali to sobie dla większości narodu polskiego. To, co się robi z reformą rolną, że tym ludziom, umierającym z głodu, którym głód skręca kiszki, tę reformę rolną tylko się pokazuje, daje się polizać, wywołuje się apetyt, to są metody, które zaprzeczają metodom wychowawczym. Sposób wykonywania reformy rolnej daje efekt psychiczny odwrotny. Trzeba tę metodę zmienić i wykonanie reformy rolnej przyśpieszyć. Mam odwagę w tej chwili zwrócić się do p. Ministra i oświadczyć, że chociaż byłem tym, który głosował przeciw poprawkom p. Ministra do dekretu leśnego, bo uważam, że tak powinno być jak zaprojektował p. Dudziński, ale w tej chwili oświadczam, że p. Minister dużo w tej mierze robi i cieszy się na wsi za swą pracę dobrą opinią u wszystkich ludzi.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#JózefBakon">Mam odwagę to powiedzieć, chociaż jeszcze nie jest tyle, ile powinno się robić. Może brak środków pieniężnych, ale muszą się znaleźć środki i musi być szybciej reforma rolna prowadzona. Może nie tak trzeba cykać po 50.000, a teraz już po 100.000 ha. Weźmy dla przykładu Łotwę. Do r. 1928 potrafiła rozparcelować cały zapas w sumie 1,5 miliona ha. Rumunia potrafiła rozparcelować powyżej 6 milionów ha. Świadczy to o tym, że jeśli naród pewną reformę chce przeprowadzić, to ją przeprowadzi.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#JózefBakon">Druga rzecz: uprzemysłowienie kraju, o czym się tyle mówiło i mówi i łączy się wielkie nadzieje w związku z planem inwestycyjnym. Uzasadniać tego nie będę, jest to rzecz zrozumiała. Tylko w tym uprzemysłowieniu, rozwinięciu ośrodków przemysłowych miejskich mu simy szybko dojść do stosunku między ludnością miast i wsi, jak jeden do jednego. Inne narody tę normę przekroczyły, więc my możemy do niej dojść.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#JózefBakon">Trzecia rzecz, unarodowienie handlu. Jeśli się mówi o zakładaniu nowych przedsiębiorstw polskich, nowych placówek handlowych, to mi się nasuwa pewna rzecz, że oto ten, kto chce, by naród polski posiadał swój handel i przemysł, to antysemita. Nie, żaden antysemita, tylko Polak. I dalej, oto w imię dobra narodu, w imię dobra wsi, myśmy zwalczyli jeden skrupuł. Jaki? Oto pozbawiliśmy pewnych praw pewną grupę ludności polskiej, ziemian. I nie ośmieli się nikt twierdzić, że robimy źle. Tak powinno być, taka jest chwila. Ale jeśli chodzi o pozbawienie, nawet nie w drodze ustawodawczej, tylko przez pewną solidarność narodową, pewnych praw pewnej grupy ludności obcej, nie związanej z Polską, to mówimy: Jak to można. I ten polski ślamazarny sentymentalizm zaraz z nas wyłazi.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#JózefBakon">Cóż oni zrobią? Nie, proszę Panów, powiedzieliśmy a powiemy i b. Musimy rozwiązać kwestię parcelacji, rozwiążemy i kwestię unarodowienia handlu. Przedstawiciele mniejszości, o której mówię, płaczą, narzekają, że im się straszna krzywdą dzieje. I to wrażenie odbiera się w zależności od tego, jak ten przedmówca pięknie mówi, albo jak ten pan Regnis pięknie pisze. Ale czy tak jest istotnie? Oto dochód mieszkańca miast w stosunku do dochodu mieszkańca wsi według statystyki ma się jak 5:1. Pięciokrotnie dochód mieszkańca miast jest większy od dochodu mieszkańca wsi. Gdy obliczymy, to się okaże, że wieś, czyli 2/3 mieszkańców Państwa Polskiego, uczestniczy w dochodzie społecznym w wysokości 30%, a miasta w 70%. A już tu nie ulega żadnej wątpliwości, jeśli chodzi o podział dochodu społecznego w miastach, że co najmniej połowę tego dochodu zabierają Żydzi. Proszę zestawić: naród polski, tkwiący na wsi, 66% ludności całej Polski, czerpie z tego dochodu tylko 30%, a ludność napływowa, nie związana, bierze dochodu 35%. Takiego stosunku nie było i nie ma w żadnym kraju, nawet gdyby ten kraj kiedykolwiek był podbity. Można jeszcze mieć pewne zastrzeżenie, że dochód się dzieli nie tylko według pracy, ale i w stosunku do kapitału. Ale czy Żydzi wprowadzili do Polski kapitały? Wiemy, w jaki sposób powstawały te kapitały. Oto pachciarz polował na słabą stronę dziedzica i podsuwał mu pożyczki, które ten lekkomyślnie brał, i w rezultacie pachciarz okazał się dziedzicem. A dalej, na wsi pożyczki lichwiarskie. A dalej, po wsiach i miasteczkach mamy cały szereg takich momentów, jest targ, jarmark, żyto płaci się 12 zł do godziny 12, po godzinie 12-10 zł. Dlaczego? Bo rolnikowi zabrakło gotówki, a tam robi się kartelik między żydkami i już płacą tylko 10 zł. W taki sposób ten kapitał został wypracowany.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#JózefBakon">Więc krzywda dzieje się w Polsce Polakom, a nie Wam. I odpowiadam koledze Hofmanowi, który mówił tak pięknie, że Kielce zajmujemy w imię Polski, która ma być niepodległa. Ale niepodległa musi być i gospodarczo, Panie Kolego, i demokratycznie-gospodarczo, bo nie może być takiego wyzysku. Polska może być ludowa, a nie judowa, od słowa lud, a nie Jude. Dziś tam, gdzie nędza, gdzie głód i gdzie ziemianki, tam jest Polska ludowa, ale jeżeli pójdziemy do restauracyj i wytwornych lokali, jeżeli pojedziemy do uzdrowisk, a latem nad morze, to tam będzie Polska judowa. I nietylko tam. Pewien kolega, typowy Polak, blondyn, cały rok był w Anglii i kiedy się przedstawił jako Polak, to zauważył, że u Anglików wywołało to pewne zdziwienie i zapytał o przyczynę. Powiedzieli mu: my panu wierzymy, że pan jest Polak, ale myśmy takiego Polaka jasnego blondyna nie spotykali; dużo u nas Polaków, ale są oni ciemni, z zarostem i mają czarne płaszcze. To też jest ta Polska judowa, a my chcemy Polski istotnie ludowej, a nie judowej. I proszę Panów, my Was wcale nie nienawidzimy, tylko kochamy Polaków, i tak jak wczoraj p. gen. Żeligowski, nie O. N. R-owiec, nie młody człowiek, powiedział: „Wyjedźcie sobie”, na tej płaszczyźnie rozmawiamy.</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#JózefBakon">Teraz będę mówił o uprzemysłowieniu wsi. Więc przemysł ludowy. Tu można rozłożyć bardziej skomplikowaną produkcję na ogniwa prostsze i przy elektryfikacji kraju można zmniejszyć nacisk demograficzny na rolnictwo. W ten sposób szerokim frontem, szerokim wachlarzem biedę i nędzę narodu polskiego, biedę i nędzę wsi polskiej rozwiązać. Można by też zmniejszyć przeludnienie przez tworzenie nowych placówek pracy, tworzenie nowych ośrodków produkcji. Po stworzeniu nowych ośrodków zbytu ceny pójdą w górę, a przy wyższej cenie może być produkcja, może być uprawa, może być wyższa wydajność plonów. Należy przy tym pamiętać, że jeżeli chodzi o powiększenie plonów, to jest to związane z kwestią tak zwanej komasacji i na ten moment należy też zwrócić wielką uwagę, bo to jest też jeden z tych taranów, które biją w rolnictwo i powodują niskie plony.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#JózefBakon">Teraz na marginesie. Proszę Panów, chciałbym, aby to, co powiem, doszło do naszych sprawozdawców parlamentarnych. Chcecie pisać, to piszcie, nie chcecie pisać, nie piszcie. Jeżeli streszczacie, to oddawajcie myśl istotną, nie można fałszować przez wycinanie i kiereszowanie, bo później z takiego pokiereszowania wy? chodzi cały szereg nieporozumień. To jest nieuczciwość. Na podstawie pewnego mojego przemówienia pokiereszowanego prof. Rybarski napisał artykuł wstępny, niezgodny z istotnym stanem, bo opiera się na fałszywych przesłankach. Dalej znowu pojawił się artykuł w „Piaście”, odsądzający mnie od czci i honoru, też oparty na fałszywych przesłankach. Więc proszę Panów, albo Panowie dajecie sprawozdania zgodne z prawdą, albo nie, to idźcie sobie do Palestyny.</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#komentarz">(Głos: Brawo!)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Inglot.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WincentyInglot">Wysoka Izbo! Największym warsztatem gospodarczym w Polsce jest rolnictwo. Rolnictwo skupia około siebie 24 miliony ludzi, ale z rolnictwem naszym jest niedobrze. Na te? renie rolniczym widzimy niesamowite stosunki, widzimy z jednej strony tysiące, a czasem dziesiątki tysięcy hektarów ziemi w rękach jednego człowieka, a z drugiej strony widzimy ponad milion gospodarstw wiejskich karłowatych, gdzie całym majątkiem tego gospodarza jest chałupa wiejska i ogródek na cebulę. Dalej widzimy niekiedy, że na obszarach dworskich leży ziemia odłogiem, a z drugiej strony wyciągają się miliony rąk po pracę. Widzimy, że wśród tych, którzy wypracowują codzienny chleb powszedni dla całego społeczeństwa, są miliony takich, którzy tego chleba nie mają, i to właśnie rolnicy, którzy głód cierpią. Stosunki te winny ulec jak najszybszej poprawie. Jeżeli Wysoki Rząd, jeżeli Minister Rolnictwa stara się ulżyć wsi i dąży do naprawy stosunków przez ułatwienie re? formy rolnej, to z drugiej strony podnoszą się głosy, że p. Minister źle czyni, bo on przygotował wykazy majątków. Wysoka Izbo! Jeżeli p. Minister walczy o dolę tego ludu, który w r. 1920 swoją dzielnością, swoją liczbą prze? chylił szalę zwycięstwa na stronę Polski w wojnie bolszewickiej, to robi dobrze, bo wiemy, że przyszłość Polski bezwarunkowo zależeć będzie nie od małej liczby, lecz od milionów ludzi pracujących.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#WincentyInglot">Zdaje mi się, że poprawę naszych stosunków gospodarczych należy prowadzić wszelkimi możliwymi sposobami; za jeden ze sposobów uważam pogłębienie oddłużenia. Dotychczasowe od? dłużenie rolnictwa uwolniło od licytacji tysiące rolników, ale odłożyło im tę licytację na kilka? naście lat. Zasadniczego oddłużenia nie było i mam wrażenie, że byłoby najlepiej, gdyby całe masy małorolnych obdłużonych oddłużono rzeczywiście przez umorzenie długu, tak długu prywatnego, jak i długu w zorganizowanych instytucjach, na 50%. Reszta długów powinna być w krótkim czasie spłacona. Takie oddłużenie przyniosłoby ten skutek, że dla rolnika pojawiłby się w handlu konieczny kredyt krótkoterminowy. Rozszerzenie i pojawienie się takiego kredytu pociągnęłoby z pewnością za sobą do obrotu sumy stezauryzowane, które dzisiaj leżą martwe. Następnie należało by stworzyć większy kredyt, większy niż obecnie jest w budżecie, na budownictwo wiejskie. Dalej należało by uruchomić kredyty na działy rentowne w rolnictwie, jak warzywnictwo, nasiennictwo, oczywista, chodzi mi tu o małe gospodarstwa, pszczelnictwo, sadownictwo. Dalej jestem przekonany, że należy przy realizowaniu planu inwestycyjnego jak największą liczbę zająć bezrobotnych wiejskich.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#WincentyInglot">Jeśli chodzi o reformę rolną, o której mówi się przez lat kilkanaście, to jestem zdania, że reforma ta powinna być wykonana w jak najszerszym zakresie i jak najprędzej. Im dalej tym mniejszy zapas ziemi, tym bardziej cena ziemi rośnie i coraz więcej trudności w przeprowadzeniu reformy. Wszystkiego nie rozwiąże reforma rolna, ale może dać dużo. Przede wszystkim, gdybyśmy w ciągu dwóch lat w drodze reformy rolnej rozparcelowali 600 do 700 tysięcy ha, to powstałoby około 70.000 do 80.000 gospodarstw 8 ha. Gospodarz taki nie będzie bezczynnie stał, ale będzie inwestował, będzie kupował narzędzia i maszyny rolnicze. Będzie tu potrzeba co najmniej 70–80 tys. maszyn rolniczych, kieratów, młocarń, siewników i td. Narzędzia te i maszyny będą produkowali nasi robotnicy w kraju i to da uprzemysłowienie kraju i da bezrobotnym pracę. Rolnictwo, gdyby przyszło do lepszych czasów, potrzebuje znacznie więcej. Dziś wieś jest naga, chodzi bez butów. Dziś wieś potrzebuje całych wagonów ubrań i różnych materiałów. Tu leży początek uprzemysłowienia i dania pracy robotnikom w mieście.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#WincentyInglot">Jeżeli chodzi o ułatwienie parcelacji, to byłbym zdania, że należało by ułatwić kredyt i zmienić jego warunki na lepsze w Państwowym Banku Rolnym. Dotychczas nowonabywca tytułem zadatku płaci 1/4 gotówkowej należytości za ziemię. Wysokość tę należało by zmniejszyć do a wtenczas ci, którzy są w najcięższym położeniu, będą mieli większe możliwości zakupu. Im prędzej przeprowadzimy reformę rolną, tym niższa będzie cena ziemi, która z raku na rok rośnie.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#WincentyInglot">Kończąc zgłaszam następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#WincentyInglot">„Sejm wzywa Rząd do pełnego wykorzystania przysługującego z ustawy o reformie rolnej prawa przymusowego wykupu, oraz stosowania wszelkich stojących do dyspozycji środków w kierunku utrzymania cen ziemi na poziomie, nie przekraczającym możliwości finansowych nowonabywców, co jest słuszne z punktu widzenia ogólnego interesu Państwa”.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Szetela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#TadeuszSzetela">Wysoki Sejmie! W kraju o takiej strukturze zawodowej i gospodarczej jak Polska, gdzie 70% ludności zajmuje się rolnictwem, gdzie rolnictwo jest i na długie jeszcze lata pozostanie główną podstawą gospodarstwa narodowego, przeznaczenie 78 milionów zł na budżet Ministerstwa Rolnictwa, co czyni 3,35% w stosunku do całego budżetu państwowego, jest kwotą za małą i nie wystarczającą na spełnienie tych rozległych zadań, jakie Państwo wobec najliczniejszej warstwy ludności i w interesie ogólnym spełniać powinno. Kiedy jednak przeglądamy budżety za lata poprzednie, to sprawiedliwie stwierdzić musimy, że kwota, przeznaczona na rolnictwo w budżecie tego resortu, poważnie wzrosła. Procentowy stosunek budżetu Ministerstwa Rolnictwa do całego budżetu Państwa za okres 5 lat ostatnich, to jest od czasu połączenia Ministerstwa Reform Rolnych z Ministerstwem Rolnictwa, przedstawia się następująco:</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#TadeuszSzetela">W roku 1933/34 procent ten wynosił 0,90, w 1934/35 r. 1,87, w 1935/36 r. 1,52, w 1936/37 r. 2,70 i w roku 1937/38, to jest w preliminarzu, który rozpatrujemy — 3,35.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#TadeuszSzetela">Wzrost sum, przeznaczonych na rolnictwo tak w bieżącym roku budżetowym, jak i w preliminarzu na rok przyszły, na co wpłynęło w pierwszym rzędzie zwiększenie się Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, jest najwymowniejszym dowodem i wyrazem, że rządy, z którymi obecny Sejm miał i ma zaszczyt współpracować, puste do niedawno hasło „frontem do wsi” zamieniają w czyny, że parlament, uchwalając budżet jest świadom potrzeb rolnictwa i jego roli w strukturze społecznej i gospodarczej Państwa, że Minister Rolnictwa mimo czynionych mu trudności dąży po pewnej, raz obranej linii, dba o rolnictwo, zwłaszcza o drobne rolnictwo, mądrze i konsekwentnie rozwiązuje najistotniejsze zagadnienia, jakie w zaniedbaniu przez długie lata na wykonawcę i realizatora czekały. Stwierdzenie zwiększenia się sum przeznaczonych na rolnictwo nie zwalnia nas jednak od troski i obowiązku podwyższenia w przyszłości budżetu Ministerstwa Rolnictwa do takiej wysokości, by środki wystarczyły na należyte obsłużenie potrzeb rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#TadeuszSzetela">Pan sprawozdawca w swym referacie, rozdanym nam na piśmie, jak i w swym przemówieniu przy otwarciu dyskusji nad resortem Ministerstwa Rolnictwa ujął dość szczegółowo wszystkie zjawiska i elementy, jakie się składają na całość życia rolniczego w Polsce. Postawił zarazem pewne zasadnicze postulaty w tym kierunku na przyszłość. Poprzedni mówcy poruszyli szereg spraw i zagadnień, co do których nie chciałbym się powtarzać, pragnę tylko dorzucić parę słów w sprawach nie poruszonych. Nie wdaję się w szczegółową analizę budżetu Ministerstwa Rolnictwa, tym bardziej, że przyjęty zostanie przecież w przedłożeniu komisyjnym, a jak zużyć preliminowane kwoty, nie będę radził p. Ministrowi, bo on najlepiej to zrobić potrafi, chciałbym tylko podkreślić konieczność podniesienia w budżecie na rok następny przede wszystkim kwot przeznaczonych na pracę w dziedzinie przebudowy ustroju rolnego, o której tyle mówimy i której sobie życzymy, przede wszystkim na powiększenie Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, tym bardziej, że według zapowiedzi p. Ministra na Komisji Rolnej zanosi się na uszczuplenie tego Funduszu w związku z umorzeniem względnie obniżeniem pewnych zaległości z tytułu kupna ziemi z parcelacji. Dalej należało by zwiększyć pozycję na prace, związane z komasacją, celem obniżenia kosztów jej przeprowadzenia do minimum, by ludność, wiedząc o niskich kosztach, chętnie z komasacji korzystała. Poruszam to z punktu widzenia interesu regionalnego. Jak wiemy, w Małopolsce prace komasacyjne napotykają na ogromne trudności. Nie mówiąc o tym, że w szeregu miejscowości brak już zapasu ziemi, który by pozwolił przy komasacji na uzupełnienie gospodarstw karłowatych, to równocześnie i zbyt wysokie koszta komasacyjne odstraszają ludność od podjęcia tego wielkiego dzieła.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#TadeuszSzetela">Następnie należało by zwiększyć fundusze na meliorację, a z jakich powodów, to zaraz powiem. Dalej zwiększyć trzeba kredyt na budownictwo wiejskie, a także, co jest bardzo ważne, kredyt na spłaty rodzinne, który zapobiec ma rozdrobnieniu gospodarstw i umożliwić przechodzenie pewnemu procentowi ludności wiejskiej do miast, o czym dużo się mówi, ale ani inicjatywy w tym kierunku się nie rozwija, ani materialnie nie ma jej kto poprzeć.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o tę wędrówkę ludzi ze wsi do miast, o której przed chwilą mówił kolega Bakon, to pragnę jednak zwrócić uwagę, że za dużo szafujemy tym hasłem, bo jako człowiek wsi stwierdzić muszę, że proletariat miejski katolickiego pochodzenia też nie żyje w dostatku a częstokroć cierpi nędzę i o nim trzeba również pomyśleć, aby w ten sposób stworzyć podstawę pod stworzenie i zorganizowanie stanu średniego w Polsce. Niechże synowie i córki zamożniejszych mieszczan nie tylko mają aspiracje, aby zdobyć wykształcenie i pójść w świat na lekki chleb, ale niech biorą się także do rzemiosła i handlu, a nie żebyśmy my chłopi mieli ich dopiero w tym kierunku wyręczać. Zgodzę się z tym, że przez przechodzenie ludności ze wsi do miast mamy dać upływ pewnemu procentowi ludności wiejskiej, ale całkiem bezstronnie patrząc na tę sprawę, stwierdzić muszę, że w miastach w pierwszym rzędzie handel objąć winni ludzie miast, ...</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#komentarz">(Głos: Tak.)</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#TadeuszSzetela">...a i my chłopi, gdy będziemy mieli materialne warunki ku temu, od tego się nie uchylimy i we własnym jak również ogólnym interesie do miast pójdziemy.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o melioracje, to stwierdzić trzeba, że pod tym względem są ogromne zaniedbania, jakkolwiek w tym kierunku działają i Ministerstwo Rolnictwa i Fundusz Pracy i izby rolnicze asygnują pewne kwoty na ten cel, rezultat tego wszystkiego jest niewielki.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#TadeuszSzetela">Jestem gorącym zwolennikiem reformy rolnej, ale równocześnie stwierdzić muszę, że prócz reformy rolnej wzdłuż i wszerz musimy prowadzić reformę rolną wgłąb przez należyta kulturę rolną, w pierwszym rzędzie przez racjonalną uprawę roli, a tak samo przez uregulowanie warunków wodnych w glebie przez melioracje. Zapas ziemi jest za szczupły, jak wszyscy stwierdzają i co wykazuje statystyka, żeby mógł starczyć na obdzielenie ziemią wszystkich potrzebujących, dlatego musimy zwrócić uwagę i na wydajność naszych pól.</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#TadeuszSzetela">Rolnictwo, zwłaszcza rolnictwo drobne, nadprodukcji się nie obawia, nie obawia się tak, jak to czyni przemysł, uważający, że im danego produktu na rynku jest mniej, tym lepsza cena. Wołanie nie tak dawno jeszcze o „klęsce urodzaju”, o nadprodukcji w rolnictwie było absurdem statystycznym i gospodarczym, jeżeli uwzględnimy, że w tym samym czasie głodził się chłop, nie mówiąc o proletariacie wiejskim, który odejmował sobie od ust byle mieć coś z gospodarstwa na zbyt, na spieniężenie, na opędzenie codziennych, prymitywnych potrzeb człowieka.</u>
          <u xml:id="u-43.12" who="#TadeuszSzetela">Oczywiście, gdyby przez wydzielenie z budżetu Ministerstwa Rolnictwa pewnych kwot na melioracje miało nastąpić zwolnienie tempa w przeprowadzaniu reformy rolnej, to opowiedziałbym się wyraźnie za zwiększeniem raczej funduszy, przeznaczonych na reformę rolną. Bo jak ziemią potrzebujących obdzielimy, to potem jakoś sobie zdrenują, nie tylko przy pomocy Ministerstwa Rolnictwa, ale i przy pomocy własnego wysiłku.</u>
          <u xml:id="u-43.13" who="#TadeuszSzetela">Mówiąc o budżecie, chciałbym jeszcze co do podniesienia wydajności naszych pól wspomnieć fragmentarycznie i o innej sprawie. Mianowicie wskazane by było, ażeby p. Minister Rolnictwa raczył zainterweniować w przedmiocie obniżenia cen nawozów sztucznych. Chodzi o uprzystępnienie nabycia nawozów sztucznych drobnemu rolnictwu. Uprzystępnić je możemy nie przez rozdawanie ulotek o ich wartości, bo tę znamy, ale przez wydatne obniżenie ceny i uruchomię nie dogodnego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-43.14" who="#TadeuszSzetela">Mówiąc o budżecie, o jego szczupłości, o potrzebie powiększenia go w przyszłości, pozwolę sobie zwrócić uwagę również na inne instytucje skąd płyną fundusze publiczne na cele z rolnictwem związane; mam tu na myśli samorząd zawodowy, t. j. izby rolnicze i samorząd terytorialny. W budżetach izb rolniczych, stwierdzić to muszę, wydatki personalne w porównaniu do rzeczowych są za wysokie. Wiadomo, że aparat urzędniczy inspektorski i instruktorski jest konieczny, i jestem z wielkim uznaniem dla jego pracy, ale nie można tylko w oparciu o aparat urzędniczy prowadzić pracy nad podniesieniem rolnictwa. Wobec zubożenia wsi nie wystarczy tylko przyjazd na wieś instruktora czy inspekfora, ale potrzebna jest pomoc na pewne cele i wydatki rzeczowe; na to pieniądze znaleźć się muszą.</u>
          <u xml:id="u-43.15" who="#TadeuszSzetela">P. gen. Żeligowski powiedział swego czasu z tego miejsca, że izby rolnicze robią wrażenie odwróconej piramidy, to jest, że są rozbudowane u góry, a nie mają należytego oparcia o dobrowolne organizacje rolnicze u dołu, co stwierdził zresztą p. poseł Jedynak w swym przemówieniu, i co także wykazał i p. sprawozdawca budżetu Ministerstwa Rolnictwa. Jak wynika z jego sprawozdania, mamy kółek rolniczych 8.145 o ilości członków 242.000. A więc widzimy, jak to mało w porównaniu do 24 milionów ludności rolniczej w Państwie. Poprawić by ten stan można i przez to, co powiedziałem, to jest, gdyby izby rolnicze świadczyły więcej na pewne cele z rolnictwem związane; przez to zwiększyłoby się z pewnością zaufanie drobnego rolnictwa do ich znaczenia, konieczności i wartości i z pewnością wpłynęłoby to znacznie na zwiększenie się organizacyj dobrowolnych. Tak samo przyczyną, że nie ma proporcjonalnego rozłożenia w budżetach izb rolniczych, że na wydatki personalne idzie dość dużo, a mało na wydatki rzeczowe, jest może i to, że w izbach rolniczych nie ma należytej reprezentacji drobnego rolnictwa, a zatem nie ma tego praktycznego, życiowego podejścia do pewnych zagadnień. Jest to ten sam stan, jaki jest w Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, o czym wspomina referent w swoim sprawozdaniu, a o czym zresztą wiadomo w całej Polsce. Uważam, że jeżeli chodzi o działalność izb rolniczych, to p. Minister, mając pełnię prawnej ingerencji w działalność tych izb, powinien wejrzeć w te stosunki i wpłynąć na ich zmianę na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-43.16" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o budżety samorządu terytorialnego, dział X, na popieranie rolnictwa, to od czasu, kiedy w samorządzie przeprowadzono gruntowne oszczędności, budżety te skurczyły się o około 100%. Jeżeli chodzi o uchwalanie budżetu z działu X przez wydziały powiatowe, jest to oczywiście w naszej możności jako samorządowców i możemy tę sprawę we własnym zakresie załatwić. Niemniej jednak, kiedy chodzi o stosunek w tej sprawie władz nadzorczych do powiatowego związku samorządowego, do udzielenia mu w tej sprawie dyrektyw, a nawet wywarcia nacisku, tam p. Minister Rolnictwa mógłby w porozumieniu z Ministrem Spraw Wewnętrznych wpłynąć na to, ażeby z chwilą poprawienia się koniunktury w rolnictwie, z chwilą zupełnego poprawienia się stanu gospodarczego ludności te budżety powoli odbudować. Tyle chciałbym powiedzieć o sprawach budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-43.17" who="#TadeuszSzetela">Wielkie dzieło podniesienia rolnictwa, odrodzenia gospodarczego i kulturalnego wsi nie może być dokonane li tylko przy pomocy finansowego poparcia, ani przez ingerencję Państwa w każdej dziedzinie społecznego życia; dokonane to być może tylko w oparciu o człowieka, o jego intelektualne wartości i przez niego samego. My, młode pokolenie chłopskie, zdajemy sobie z tego doskonale sprawę. Widzimy braki i niedomagania wsi i pragnęlibyśmy je odrobić. Nie chcielibyśmy pójść śladami starszego pokolenia wsiowego, dla którego polityka była głównym celem, stąd bowiem w większości powstały te zaległości, które na wsi do odrobienia pozostały, zwłaszcza pod względem gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-43.18" who="#TadeuszSzetela">Wieś młoda, mówię to w pojęciu nie organizacji, lecz w pojęciu całego olbrzymiego zespołu młodego chłopskiego pokolenia, nie rezygnując z zajmowania się sprawami politycznymi, uznając, że misja dziejowa chłopa w Polsce ledwo się zaczęła, uważa, że polityka nie jest celem głównym, jak to bywało do niedawna na wsi, ogrom swojego wysiłku włożyć chcemy w pracę twórczą, konkretną, by kulturalnie i gospodarczo dźwigać wieś, a tym samym brać udział w dźwiganiu Polski wzwyż. Dowodem tego liczne zespoły przysposobienia rolniczego, a najwymowniejszym dowodem żywiołowy pęd młodzieży do organizacji i wybitny udział zorganizowanych młodzieżowych zespołów w pożytecznej, nieraz bardzo odpowiedzialnej pracy na wsi. Jeżeli mówię o zagadnieniu młodzieżowym przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, a nie przy budżecie Ministerstwa Oświaty, to dlatego, że chodzi tu o młodzież pozaszkolną, młodzież dorosłą, która przez pewne powiązania zagadnieniowe raczej pozostaje, względnie pozostać powinna pod opieką Ministerstwa Rolnictwa, a także i dlatego, że na komisji budżetowej przy tym resorcie to zagadnienie zostało poruszone. Mam nadzieje, że p. Minister Rolnictwa, rozumiejąc nasze dobre intencje, gdy chodzi o młode pokolenie, gdy chodzi o młodzież zorganizowaną, nie spełni życzeń p. Śląskiego i nie odetnie się od tej linii, po której idziemy. Oczywiście nie chodzi mi tu o pokrywanie wysokim autorytetem Ministra pewnych błędów w życiu młodzieży, które zresztą w życiu każdego człowieka zdarzyć się mogą, lecz chodzi mi o to, by tam, gdzie chodzi o pracę istotną, aby to powiązanie między wsią i Ministerstwem Rolnictwa było i żeby ta praca miała wspólną ciągłość i pewną linię.</u>
          <u xml:id="u-43.19" who="#TadeuszSzetela">Na odcinku młodzieżowym na wsi. aczkolwiek tam praca idzie, są pewne sprawy do uporządkowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#BohdanPodoski">Panie Pośle, zwracam uwagę, że czas Pańskiego przemówienia minął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#TadeuszSzetela">Panie Marszałku, proszę pozwolić mi jeszcze parę słów powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#TadeuszSzetela">Oczywiście tego nie zrobi p. Minister, to musimy zrobić my działacze młodzieżowi i młodzież sama, niemniej jednak stwierdzić muszę, że są pewne fakty i zjawiska, które ludziom dobrej woli utrudniają pracę w tym kierunku. Organizacjami młodzieżowymi na wsi opiekują się, jak do dziś, Ministerstwo Rolnictwa, Ministerstwo Oświaty i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Powiedziałbym, że każde z Ministerstw innej organizacji pomaga lub, że tak to nazwę, z inną sympatyzuje. Może nie czynią tego panowie Ministrowie, niemniej jednak tak jest, jak powiedziałem. Stwierdzić muszę sprawiedliwie, że największą prostolinijność pod tym względem zachowuje Ministerstwo Rolnictwa. Dlatego proszę bardzo Pana Ministra, ażeby zajął się postawieniem tej sprawy w łonie wysokiego Rządu tak, aby wszystkie sprawy z młodzieżą związane, zwłaszcza z młodzieżą tą, o której w tej chwili mówiłem, załatwiane były przez Ministerstwo Rolnictwa, aby nie było tego obrazu, jaki dziś widzimy, szczególnie na terenie Małopolski, gdzie mamy kilka organizacyj i wiadomo, że jednej organizacji pomaga Ministerstwo Oświaty, innej Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Stan ten nie jest niczym innym, jak rozbijaniem młodzieży, że tak otwarcie nazwę, za państwowe pieniądze. To też wypowiadam się gorąco, ażeby sprawę tę absolutnie uregulować i ażeby pieniądze z funduszów państwowych, jakie idą na prace młodzieżowe i które rzeczywiście na pewne określone cele są potrzebne — udzielania tych subwencji z pewnością nikt negować nie będzie — jednak aby wypłacanie tych pomocy odbywało się przez jedno Ministerstwo i była nad tym pewna kontrola.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#TadeuszSzetela">Chciałbym zwrócić uwagę także na uniwersytety ludowe. Należało by się szybko zająć uregulowaniem tej sprawy, ujednolicić uniwersytety ludowe i pod względem ideowym, programowym wyposażyć je w odpowiednie siły pedagogiczne, zaopatrzyć materialnie, a poddając je pod opiekę powstałego w roku ubiegłym Instytutu Kultury Wsi znieść przynależność organizacyjną, niech to będą naprawdę uniwersytety ludowe.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#TadeuszSzetela">Przy tej sposobności pragnę odpowiedzieć na temat uniwersytetów ludowych p. posłowi Tarnowskiemu, który przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w dniu wczorajszym w sposób dla mnie dość dziwny ustosunkował się do uniwersytetów ludowych zarzucając, że prowadzi się tam radykalną robotę itd. Otóż jeżeli chodzi o zapatrywanie się na tę sprawę, to pewnie, że inaczej będzie się patrzeć na nią z dworu, inaczej będzie patrzył możny pan, a inaczej będziemy patrzeć my chłopi. My patrzymy na uniwersytety ludowe jako na placówki, które wychowują nowego człowieka wsiowego o rozbudzonej świadomości obywatelskiej i społecznej, i takimi one są. Że człowiekowi uświadomionemu pewne krzywdy i nierówności społeczne stają się widoczniejsze i że do ich zmiany dążyć pragnie, to jest zupełnie naturalne. To jeszcze nie radykalizm, to postęp. Staszic opisując dolę pańszczyźnianego chłopa powiedział, że „całym chłopa szczęściem w okresie pańszczyzny było, że wśród nędzy i poniżenia nie myślał i nie czuł”. Dziś my tacy być nie chcemy, pragniemy myśleć i pragniemy czuć.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#TadeuszSzetela">Na Komisji Budżetowej p. Śląski zaatakował najliczniejszą organizację młodzieżową w Polsce, Związek Młodej Wsi, do którego i ja mam zaszczyt należeć, kwestionując pewne jego pociągnięcia i jego stanowisko ideowe i programowe, zwłaszcza z racji uchwalenia pewnych rezolucyj na walnym zjeździe. Otóż jako członek tej organizacji, jako społecznik i jako chłopski poseł stwierdzić muszę, że wysunięte w rezolucjach zjazdu postulaty, zwłaszcza jeżeli chodzi o reformę ustroju rolnego, idą po tej linii, jak tego pragnie wieś. Pan Minister Rolnictwa udzielił należytej odpowiedzi w tej sprawie. Jeżeli by chodziło o moje stanowisko, to pokrywa się ono w zupełności z odpowiedzią pana Ministra, jaką p. Śląski otrzymał. Młodzieży, zwłaszcza młodzieży starszej chyba wolno w ramach swej organizacji pewne zagadnienia społeczne i gospodarcze dyskutować i omawiać. Tak mnie się przynajmniej zdaje, tym bardziej dziś, gdy na terenie wsi nie mamy zorganizowanego czynnika opinii społecznej w tej sprawie. Bo weźmy choćby ugrupowania polityczne, jakie istnieją na wsi. Powiadają one, że reformę rolną przeprowadzą wtenczas, gdy przyjdą do władzy i obecnie nie poświęcają jej uwagi. I nie ma się kto tym zajmować. Organizacje dobrowolne rolnicze także poświęcają temu zagadnieniu mało uwagi.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#TadeuszSzetela">Jeszcze pod koniec, bo pan Marszałek przez światło mię nagli, pozwolę sobie poświęcić parę słów osławionej, że tak powiem, reformie rolnej. Chciałbym do dyskusji, jaka była prowadzona na ten temat, nie tylko jako człowiek wsi, ale jako chłop parę słów dorzucić. Reforma rolna jest już hasłem oklepanym. Nie wiem, co by trzeba dorzucić, żeby wywołać pewną w tym zagadnieniu atrakcyjność. Otóż nie należę do tych, którzy by chcieli reformy rolnej bez odszkodowania. Chyba o reformie rolnej bez odszkodowania jeszcze nie mówiło się na tej sali. Tym atrakcyjności nie wprowadzę, bo nie jestem zwolennikiem reformy rolnej bez odszkodowania. Ale powiem co innego, oto że stoję na stanowisku, iż ustawodawstwo agrarne musi ulec reformie, że reforma rolna nie powinna i nie może być przeprowadzona na zasadach dotychczas obowiązującej ustawy o reformie rolnej z 1925 r.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#TadeuszSzetela">I tak przede wszystkim stwierdzam, że zapas ziemi się kurczy, że tym zapasem musimy tak gospodarować, jak złotem i że nie powinno być zupełnie prywatnej parcelacji, tylko tym zapasem ziemi powinno gospodarować Państwo. Bo przy tym systemie, gdy mamy sprzedaż z wolnej ręki to kto kupuje? Ten, kogo stać. Kupują kmiecie ludzie zamożniejsi, natomiast biedota dwu i trzy morgowa, o której mówił kolega Inglot i inni ziemi tej prawie nie dostaje. To też, gdy przy reformie rolnej mówimy o sprawiedliwości społecznej, to musimy zwrócić uwagę także na pewne braki w ustawie o reformie rolnej.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#TadeuszSzetela">Następnie należało by się zastanowić nad obniżeniem maximum stanu posiadania, tych 180 ha i 300 ha, o jakich mówi ustawa o reformie rolnej. Następnie zniósłbym wyłączenia, zwłaszcza tam, gdzie chodzi o uprawę buraków cukrowych. My drobni rolnicy potrafimy doskonale uprawiać buraki cukrowe, nie musi nas wyręczać dwór, tym bardziej, że mamy pod dostatkiem wolnych rąk do pracy, które można by zatrudnić w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#TadeuszSzetela">Proszę bardzo, aby pan Minister Rolnictwa jednak nad reformą ustawodawstwa agrarnego się zastanowił, jest jeszcze czas na to, bo jest jeszcze pewien zapas ziemi, i żeby na przyszłej sesji budżetowej projekty ustaw w tym kierunku wniósł do Sejmu. Jeżeli Rząd nie wystąpi z inicjatywą w tym kierunku, to prawdopodobnie ja, jak będę umiał i mógł, z takim projektem wystąpię, bo uważam, że jest rzeczą zupełnie słuszną, ażeby nie tylko sobie mówić na podstawie ustawy o reformie rolnej o tym, że ziemia nie może być przedmiotem nieograniczonego obrotu. Ona w ogóle nie powinna być sprzedawana przez prywatną parcelację z tych względów, jakie właśnie przed chwilą wyłuszczyłem. Wtenczas dopiero przeprowadzimy to prawdziwe dzieło sprawiedliwości społecznej nie tylko w stosunku dworu do wsi, ale i w stosunku kmieci do drobnych rolników, wyrobników i chałupników, jakich tak dużo mamy na wsi. Jeśli chodzi o reformę rolną, dlatego tym się szczególnie interesuję…</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#BohdanPodoski">Panie Pośle, proszę kończyć swoje przemówienie, trwa ono już 30 minut, a Pan zgłosił tylko 15.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#TadeuszSzetela">Jeszcze króciutko, chodzi mi tylko o zaokrąglenie tej sprawy, o której mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#TadeuszSzetela">Otóż jeśli chodzi o reformę rolną, jak powiedziałem, to i z tego tytułu nią się zajmuję, że reprezentuję teren najbardziej zaludniony, teren środkowej Małopolski. Dane statystyczne przytoczyłem w moim przemówieniu na ubiegłej sesji budżetowej. Otóż na podstawie danych statystycznych wiemy, że w powiatach środkowych Małopolski mamy największe przeludnienie z całej Polski i należało by zająć się przesiedleniem pewnej ilości ludzi z tamtejszych terenów na tereny mniej zaludnione. Stworzenie okręgu przemysłowego, jaki ma powstać w trójkącie bezpieczeństwa, nie da możności zatrudnienia całej nadmiernej ilości ludności, jaka jest w powiatach środkowych Małopolski. Należy pomyśleć o przystąpieniu jak najszybciej do przesiedlenia pewnej ilości ludzi na tereny mniej zaludnione. Niech się więc panowie Ukraińcy nie zdziwią, że pewnego poranku do nich przyjdziemy i będziemy sąsiadami. Załatwimy to w ramach naszego regionu południowo-wschodniego, bo u nas jest tak wielkie przeludnienie, że z innych, centralnych województw nie trzeba na południowo-wschodnie tereny nikogo przysyłać, żebyśmy mogli należycie te ziemie rozgospodarzyć. Zaznaczam, że mówię to nie z punktu widzenia narodowego, lecz z punktu widzenia społecznego. To też co do odezwania się kolegów w sprawie parcelacji we wschodniej Małopolsce, czy przed moim przemówieniem czy później, niech panowie Ukraińcy się nie dziwią, że takie jest nasze stanowisko w tej sprawie. Takie jest dlatego, bo jest parcie mas, które reprezentujemy. Mówię o tym nie dla siebie, nie w swoim interesie, bo mnie milej jest nad Wisłokiem, koło Rzeszowa, gorzej czułbym się koło Lwowa, Tarnopola czy Stanisławowa, bo jestem do moich ojczystych stron ogromnie przywiązany, ale gdy przyjdzie czas, to z innymi pójdę i ja.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#TadeuszSzetela">Wobec tego, że podczas bieżącej sesji znowelizowanie ustawy o przebudowie ustroju rolnego nie będzie mogło być przepracowane, ażeby częściowo przyczynić się do rozgospodarowania tego zapasu ziemi, jaki jest, koledzy zgłosili szereg rezolucyj. Ja tak samo, stwierdzając, że szereg właścicieli większych gospodarstw parceluje ziemię bez uzyskania zezwolenia władz, narażając przez to później rolników na straty, zgłaszam następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#TadeuszSzetela">„Wzywa się Rząd do wzmocnienia nadzoru nad parcelacją prywatną w kierunku uniemożliwiającym narażanie nabywców na straty na skutek niewłaściwej, bądź niesumiennej działalności parcelujących właścicieli. W szczególności wzywa się Rząd do jak najszybszego opracowania i przedłożenia Izbom ustawodawczym projektu ustawy, która by dawała podstawę do ścigania w drodze administracyjnej i nakładania kar na parcelujących za nieuczciwą parcelację”.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Zaklika.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#WalerianZaklika">Przemawiając w sprawie parcelacji na terenie ziem południowo-wschodnich w imieniu polskiej grupy senatorów i posłów tych ziem, zwrócę uwagę na okoliczność, że parcelacja w Małopolsce wschodniej jest problemem specyficznym, odmiennym od tego, z jakim mamy do czynienia na ziemiach rdzennej Polski. W okręgach czysto polskich jest to problem gospodarczy i społeczny, problem przeciwdziałania nadmiernemu przeludnieniu wsi, problem gospodarczy i społeczny podniesienia włościanina polskiego. Natomiast na ziemiach wschodnich oprócz tych zagadnień gospodarczych i społecznych wchodzą w rachubę zagadnienia inne, zagadnienia narodowościowe i one wysuwają się na tym terenie może na plan pierwszy. A zatem zagadnienie to na innych terenach społeczne i gospodarcze, staje się na ziemiach wschodnich zagadnieniem politycznym. To też nic dziwnego, że grupa polskich senatorów i posłów Małopolski wschodniej od początku swych prac zajęła się tym zagadnieniem, sprawę tę gruntownie przestudiowała i zajęła w jesieni tego roku stanowisko w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#WalerianZaklika">Zanim bliżej to stanowisko określę, pragnę przypomnieć, jaki był przebieg procesu parcelacyjnego na ziemiach naszych od r. 1919. Otóż na terenie 3 województw południowo-wschodnich w zaraniu naszej niepodległości wynosił zapas ziemi, który wedle późniejszej ustawy o wykonaniu reformy rolnej podlegałby tej ustawie, 500.000 ha. Z tej przestrzeni rozparcelowano do 1934 r. 300.000 ha, pozo staje zatem w ramach ustawy o reformie rolnej do parcelacji około 200.000 ha. Gdyby przyjąć, że własność folwarczna, ta która nie podlega reformie rolnej, parcelować będzie część posiadanych przez siebie ziem, to ten obszar wzrośnie jeszcze o jakie 100.000 ha, a zatem w przyszłości mielibyśmy w przybliżeniu jako obszar ziemi, który może być parcelowany, około 300.000 ha. Połowa zatem ziemi, nadającej się do parcelacji na ziemiach południowo-wschodnich, została już rozparcelowana. Z jakim wynikiem, jeżeli chodzi o stosunki narodowościowe? Otóż z 300.000 ha rozparcelowanej ziemi wedle przeprowadzonych przez nas badań dostało się w ręce narodu ukraińskiego 220.000 ha, czy to wprost przez nabycie od właścicieli polskich, czy też przez nabycie od włościan Polaków, którzy pierwotnie tę ziemię nabyli. A zatem 73% rozparcelowanej ziemi należącej do większej własności, w olbrzymiej swej masie polskiej, dzierżącej te ziemie w rękach polskich od stuleci, przeszło w ręce ukraińskie. Zaledwie 27% dostało się rolnikom polskim. Te cyfry stwierdzają ogromne straty, które naród polski poniósł w swym posiadaniu na terenie województw południowo-wschodnich. Doznaliśmy niezwykle dotkliwego uszczerbku w naszym stanie posiadania; zarazem można stwierdzić, że naród ukraiński doznał bardzo wydatnego powiększenia swego stanu posiadania. Jest jasne, że społeczeństwo polskie i my, jako reprezentanci tego społeczeństwa polskiego, straty te dotkliwie odczuwać musimy. Nie chcę doszukiwać się odpowiedzialności i stwierdzać, kto jest winien tym stratom, bo nie chodzi mi o rekryminacje odnoszące się do przeszłości, lecz chodzi mi o przyszłość. W tym staraniu, w tej trosce o przyszłość grupa regionalna ustaliła pewne wytyczne, poszukała pewnych rozwiązań, które według jej przekonania będą mogły w przyszłości w wyższym stopniu chronić stan posiadania narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#WalerianZaklika">Stwierdziliśmy przede wszystkim, że ziemia polska jest własnością narodu polskiego, że ziemią polską rozporządzać może w pierwszym rzędzie społeczeństwo polskie, społeczeństwo zorganizowane i że słuszną jest z naszego stanowiska zasada, że ta ziemia polska w rękach polskich w swej przeważającej ilości pozostać musi. Zmienić się może właściciel indywidualny, może być, że tę ziemię od wieków polską orać będzie pług, dzierżony przez inne, może silniejsze i twardsze ręce, przez ręce chłopa polskiego, ale pozostać musi ta ziemia w swym przeważającym obszarze w rękach polskich, tym bardziej, jeżeli się zważy ogrom strat dotychczas poniesionych. Sądzimy, że utrzymanie w toku parcelacji ziemi polskiej w rękach polskich odbywać się musi dwiema dragami: Jedna droga, to parcelacja sąsiedzka na rzecz elementu polskiego chłopskiego, zdawna na ziemiach naszych osiadłego. Przy parcelacji sąsiedzkiej sądzimy, że przeważająca część ziemi, przechodząc w ten sposób do rąk mniejszej własności, dostać się musi w ręce chłopa polskiego. Ponadto sądzimy, że na naszym terenie prowadzone być musi osadnictwo w interesie przeludnionych powiatów leżących na krańcach województwa lwowskiego, a więc pow. przemyskiego, rzeszowskiego, jarosławskiego. Tam to przeludnienie jest szczególnie dotkliwe. Chociaż wiemy, że na wschodzie nie ma nadmiaru ziemi, to bądź co bądź jest tam zapas, który nadaje się do parcelacji. Więc jest rzeczą naturalną, że ludność przeludnionych powiatów odpływać musi na wschód w drodze osadnictwa.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#WalerianZaklika">Sądzimy dalej, że parcelacja sąsiedzka, jak i parcelacja osadnicza odbywać się musi według jakiejś myśli i planu. Przede wszystkim osadnik po nabyciu ziemi nie może być rzucony na pastwę losu i nie może się stać nędzarzem, którym nikt się nie opiekuje. Osadnik polski musi znaleść pomoc tak, aby mógł stanąć silnie gospodarczo i ażeby mógł być dobrym gospodarzem na nabytej przez siebie ziemi. Sądzimy, że opieka nad osadnikiem polskim nie może się ograniczać tylko do zakresu gospodarczego, lecz musi obejmować także dziedzinę kulturalną, narodową i religijną. Otoczenie zatem osadnika należytą opieką przez społeczeństwo, przez czynniki rządzące jest ważnym naszym postulatem.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#WalerianZaklika">Dalej sądzimy, że do pieczy nad utrzymaniem polskiego stanu posiadania na kresach powołane jest w pierwszym rzędzie społeczeństwo polskie. Odpowiedzialności tej ze społeczeństwa polskiego nikt zdjąć nie może i nie chcemy przerzucać tej odpowiedzialności także na Rząd. Wierzymy w to, że zorganizowane polskie społeczeństwo potrafi tę ciężką odpowiedzialność udźwignąć i potrafi spełnić zadanie, które w danej chwili na nim ciąży. Chcemy, ażeby zorganizowane polskie społeczeństwo wykonywało kontrolę nad obrotem ziemią na naszych kresach, ażeby było strażnikiem czuwającym nad naszym stanem posiadania, i żądamy, ażeby Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych w tych naszych usiłowaniach nas poparło.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#WalerianZaklika">Żądania nasze przedstawiliśmy Wysokiemu Rządowi. W ostatnich dniach ukazał się manifest, podpisany przez wszystkie organizacje polskie na ziemiach południowo-wschodnich. Możemy stwierdzić, że wytyczne, które były dla nas miarodajne i o których przed chwilą mówiłem, są także założeniem tego manifestu. Manifest ten wskazuje na ogrom strat, poniesionych przez polskość, wskazuje na potrzebę ochrony stanu posiadania. Żąda, ażeby organizacje społeczne polskie były dopuszczone do straży nad stanem posiadania ziemi polskiej. Ogólne zatem linie, na których oparty jest manifest społeczeństwa polskiego, odpowiadają wytycznym przez nas ustalonym. Oświadczamy gotowość pełnej współpracy ze społeczeństwem polskim w kierunku obrony stanu posiadania polskiego.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#WalerianZaklika">Tak zatem wyglądałby w tym problemie parcelacyjnym stosunek grupy naszej do Rządu i do społeczeństwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#WalerianZaklika">Chciałbym także wspomnieć o stosunku naszym do społeczeństwa ukraińskiego i zastępców tego społeczeństwa w tej Wysokiej Izbie. Zarówno my, jak i całe polskie społeczeństwo pragniemy zgodnego, harmonijnego współżycia z bratnim narodem ukraińskim. Nie chcemy narodowi ukraińskiemu nic odbierać, nie sięgamy po piędź ziemi, znajdującej się w jego posiadaniu, pragniemy dla tego narodu równouprawnienia i sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#komentarz">(Głos: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#WalerianZaklika">Chcemy wspólnie pracować nad ekonomicznym i kulturalnym podniesieniem tych pięknych ziem południowo-wschodnich. Chcemy lepszą przyszłość wspólnym wykuwać wysiłkiem. Na tej drodze pracy pragniemy solidarnego wysiłku. Ale zarazem musimy stwierdzić, że tego, co jest naszą własnością, nie możemy się wyrzec, że musimy czuwać nad utrzymaniem naszego stanu posiadania. Sądzę, że wytyczenie takiego jasnego stanowiska przyczynić się może niewątpliwie do znalezienia wspólnego języka i do uzyskania tej normalizacji stosunków, jaką pragnęlibyśmy na naszych ziemiach widzieć.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wojtowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WładysławWojtowicz">Wysoka Izbo! Przed chwilą mój przedmówca p. poseł Zaklika mówił tu o manifeście, który został zredagowany przez 74 organizacje z terenu Małopolski wschodniej. Organizacje, które były na tym manifeście podpisane, tak jak to p. poseł Zaklika zaznaczył, domagają się tego, ażeby Rząd, przeprowadzając parcelację na terenach Małopolski wschodniej, zwracał uwagę na kurczącą się polskość na tym terenie, na stan posiadania polski i starał się — mówię słowami manifestu — kurczenie to zahamować.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#WładysławWojtowicz">Ja, jako ten, który na terenie Małopolski wschodniej działa od szeregu lat, znam miejscowe stosunki i muszę stwierdzić, że takie manifesty, jak ten, który ukazał się w Ilustrowanym Kurierze krakowskim przed paru dniami, nr. 50 z 19 lutego b. r., budzą niepotrzebny alarm w społeczeństwie polskim, to są manifesty tego rodzaju, które powtarzają się zawsze od czasu do czasu, uchwalane na rozmaitych zjazdach najrozmaitszych organizacyj i są jedynie po to stwarzane, aby pewien zamaskowany cel osiągnąć.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#WładysławWojtowicz">Pozwolę sobie zwrócić uwagę na pierwszą rezolucję, która w tym manifeście jest umieszczona. Mianowicie powiada się: Żądamy uwzględnienia następujących postulatów: 1) gwałtowne tempo parcelacji należy zahamować.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#WładysławWojtowicz">Proszę Wysokiej Izby, budzi się pewna analogia między tym pismem, które się zjawiło w imieniu tych 74 organizacji, a podobnym pismem względnie afiszami, które rozlepiono na terenie miasta Warszawy w roku 1925 w czerwcu, w tych właśnie dniach, kiedy debatowano w Sejmie nad ustawą o przebudowie ustroju rolnego. Jakaż analogia nasuwa się mimo woli między jednym a drugim! Dlaczego wówczas i dzisiaj te rzeczy się robi i mówi, że należy zahamować gwałtowne tempo reformy rolnej? Wówczas pojawiły się afisze na ulicach miasta Warszawy, podpisane przez cały szereg organizacyj, tak jak tutaj. Zdaje się, że tam było nawet więcej, bo 150 organizacyj, było Towarzystwo Wioślarskie z hr. Zamoyskim na czele, następnie towarzystwa dentystów, fryzjerów, właścicieli sklepów spożywczych, cały szereg rozmaitych organizacyj, które przestrzegały społeczeństwo polskie przed tym, że ta reforma rolna, która idzie, wygłodzi miasta, podczas wojny nie da pożywienia żołnierzowi, nie da nam kredytu zagranicznego — cały szereg zastrzeżeń, które budziła ta „straszna” reforma rolna, którą mieliśmy wówczas uchwalić. I jeżeli dziś p. pos. Zaklika mówił o tych organizacjach, to nie dopowiedział wszystkiego. P. pos. Zaklika nie dokończył, ja pozwolę sobie dokończyć. Nie będę wchodził w to, w jaki sposób te rzeczy się stały. Faktem jest, że te 220 tysięcy ha przeszły w ręce Ukraińców, naszych sąsiadów. Ale jeżeli się to pisze w tej chwili, kiedy tu w Sejmie i Senacie jest zawierucha o reformę rolną, kiedy się robi ustawę la sową, a przy niej robi się wielki szum w prasie konserwatywnej i innych pismach na terenie całego kraju przeciw parcelacji, w tej chwili, kiedy od szeregu lat nigdy czegoś podobnego nie było, to zrozumiałe jest, dlaczego właśnie teraz o tych rzeczach się mówi. Skoro ci panowie, którzy podpisują te odezwy, chcą szukać winowajcy, niech poszukają go wśród członków tych towarzystw, tam siedzą ci, którzy sprzedali ziemię za dobre pieniądze. Grajmy w otwarte karty, nie obwijajmy nic w bawełnę i mówmy bez rękawiczek. Jeżeli ci panowie opowiadają, że reforma rolna przyniosła szkodę polskości i narodowi polskiemu, to kto tę szkodę robił? Zrobili ci panowie, którzy te manifesty inspirują.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#komentarz">(P. Choiński-Dzieduszycki: Kto?)</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#WładysławWojtowicz">Właściciele większych posiadłości, którzy ziemie te sprzedawali.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#komentarz">(P. Choiński-Dzieduszycki: Nazwiska?)</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli Pan mię prowokuje, to w najbliższym czasie przyniosę Panu nazwiska wszystkich właścicieli, którzy ziemię sprzedali. Jeżeli ci panowie chcą znaleźć prawdziwych winowajców, niech w pierwszym rzędzie apelują do tych panów, którzy ziemię sprzedali, niech nazwiska tych panów ogłoszone będą publicznie i podane do wiadomości całego narodu. Tego się nie robi, tylko na dole wskazuje się palcem, że tym, który reformę rolną przeprowadza i oddaje ziemię w ręce obce, jest Rząd, że Minister Poniatowski to ten, który wykonuje reformę rolną i za to pewni panowie go zwalczają nie dlatego, że reforma rolna jest uchwalona, bo ustawa istnieje od 1925 r., ale dlatego, że znalazł się minister, który ją wykonywa. I dlatego tego Ministra się zwalcza w „Czasie” i „Słowie” i w prasie konserwatywnej, urządza się najrozmaitsze figle w Sejmie czy Senacie. Proszę Panów, jeżeli tym panom chodzi o polskość, tym patriotom, którzy tu podpisali tę odezwę, to niechaj ogłoszą listę tych wszystkich, którzy ziemię sprzedali. Wtedy będzie dla każdego zrozumiałe, że chcą oni tępić te rzeczy, a nie podstawiać nogę i przeszkadzać w wykonaniu reformy rolnej. To jest wielkie zobowiązanie Rzeczypospolitej, narodu naszego wobec tych żołnierzy, którzy w 1920 r. walczyli i zobowiązanie to musi być wykonane. Jeżeli kto przeszkadza w wykonaniu reformy rolnej, w wykonaniu parcelacji, to nie chce, aby Rzeczpospolita ten dług spłaciła wobec ludzi, którzy dziś na wsi głodują, są ciemni, nie dostają odpowiedniej oświaty, którzy są dziś apatyczni, dla których wszelka nadzieja na polepszenie doli jest zamknięta, bo nie ma dziś emigracji, ani emigracji do miast większych, bo te miasta, proszę Panów, mają nadmiar swojej ludności, mają swych bezrobotnych i nie potrzebują wiejskich. Więc ta kwestia z tymi straganami, to tylko wielka bujda, bo nigdy chłop nie pójdzie do małego miasteczka i nie otworzy sklepiku, bo ci, którzy w miasteczkach mieszkają, potrafią to zrobić łatwiej i lepiej od niego. Jeżeli tego rodzaju rzeczy mówi się dziś, to twierdzę, że jest to tylko przeszkadzanie tym ludziom, którzy wykonują reformę rolną.</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#komentarz">(Głos: Pan tylko jeden w ten sposób myśli.)</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#WładysławWojtowicz">Ja jestem takiego przekonania, a Pan jest innego.</u>
          <u xml:id="u-51.10" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli następnie, proszę Panów, chodzi o mentalność tych panów, którzy dzisiaj w całym kraju tę zawieruchę przeciw reformie rolnej i przeciw parcelacji wywołują, to mentalność tych panów jest znana. To są ci sami, którzy w zatargach z robotnikami swymi na wsi wzywają policję, udają się do starosty o pomoc i wtedy się krzyczy „Policja, bagnety!”.</u>
          <u xml:id="u-51.11" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-51.12" who="#WładysławWojtowicz">Tak było w Krzeszowicach, tak było w Tuligłowach, w łańcuckim i rzeszowskim. Wtedy Panowie wołacie „Policja!”, ale jeżeli Rząd przychodzi z projektem parcelacji, jeżeli chce dać chłopu ziemię, to Panowie powiadacie, że trzeba zahamować tempo, że nie wolno tej parcelacji robić.</u>
          <u xml:id="u-51.13" who="#WładysławWojtowicz">My się doskonale orientujemy w tych zakulisowych sprawach. Nie chodziło tu o żadne lasy, tylko o usunięcie Ministra Poniatowskiego, który wykonuje reformę rolną.</u>
          <u xml:id="u-51.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-51.15" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli Panowie powiadacie o takich rzeczach, to ja wam powiem, jak wy chcecie wszelkie zagadnienia społeczne załatwiać. W Małopolsce w Kolbuszowej mieszka ziemianin, przywódca konserwatystów przedwojennych, dr Jan Hupka. Otóż ten pan niedawno na jednym z posiedzeń samorządu wojewódzkiego wyraził się tymi słowami, kiedyśmy mówili o stanie bezpieczeństwa w województwie: „Nie ma kary chłosty, należało by ją jak najprędzej zaprowadzić. Apeluję do pana wojewody, ażeby te pałki, które dzisiaj są okazami muzealnymi na posterunkach policyjnych, puścić w ruch”.</u>
          <u xml:id="u-51.16" who="#komentarz">(Głos: A jak jest w Anglii?)</u>
          <u xml:id="u-51.17" who="#WładysławWojtowicz">Pałki chcecie, Panowie, puszczać w ruch, ale reformy rolnej nie chcecie dać. Jeżeli Rząd przychodzi i chce parcelować i robić reformę rolną, to temu przeszkadzacie.</u>
          <u xml:id="u-51.18" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-51.19" who="#WładysławWojtowicz">Panowie konserwatyści, jest u nas przysłowie, które powiada: „Na seło ludy duryty”.</u>
          <u xml:id="u-51.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-51.21" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-51.22" who="#WładysławWojtowicz">Proszę Pana, Pan mi głowy nie zawróci, doskonale się na tych rzeczach rozumiemy. Jeszcze ci panowie nie tylko przeszkadzają, ale bardzo często w piękne piórka się ubierają. Nie mówię o całej szlachcie, stwierdzam, że są tam ludzie bardzo przyzwoici, którzy mają duże zasługi w historii. Hr. Tarnowski powiedział tymi słowy: Szlachta uwłaszczyła włościan w Małopolsce w 1861 r. Muszę tu pouczyć p. hr. Tarnowskiego, bo on, jakkolwiek robi tu Radziwiłła w naszym Sejmie,...</u>
          <u xml:id="u-51.23" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-51.24" who="#WładysławWojtowicz">...ale nie zna historii. Powinien on o tym wiedzieć, że jeśli chodzi o uwłaszczenie włościan w Małopolsce, to zostali oni uwłaszczeni w 1848 r. niestety dekretem Franciszka Józefa I, a gdyby ta dobra wola i ten patriotyzm był u naszej szlachty galicyjskiej, to byłaby uwłaszczyła włościan o wiele prędzej i nie byłoby buntu Szeli i tych krwawych następstw, jakie potem były w Małopolsce. A może mu przypomnę, że w roku 1861 na pierwszym posiedzeniu Sejmu galicyjskiego uchwalono rezolucję, co ta rezolucja mówi? Nie będę odczytywał jej w całości, ta rezolucja powiada tak: „Poseł Adam Potocki wnosi, ażeby Wysoki Sejm wyrzekł stanowczo równouprawnienie w obliczu prawa, że nie ma żadnej kwestii pańszczyźnianej, i najuroczyściej oświadczył, że powrotu do stosunków poddańczych nie ma, ani być nie może, że równość w obliczu prawa, wyrzeczona w roku 1848 przez Wysoki Rząd, dotychczas trwa i w żadnej mierze uszczuplona nie będzie, i że od tej zasady Wysoka Izba odstąpić nie myśli”. Gadki chodziły po wsi, że kiedy Sejm będzie zwołany, to szlachta z powrotem pańszczyznę nałoży, i należało kres wszystkim opowiadaniom na wsi położyć uchwaleniem rezolucji, a p. Artur Tarnowski zrobił z tego uwłaszczenie. Uwłaszczenie niestety dał zaborca w 1848 r., a nie dała szlachta galicyjska, która nie miała ani serca ani zrozumienia dla tej sprawy. To chciałem powiedzieć p. Tarnowskiemu.</u>
          <u xml:id="u-51.25" who="#WładysławWojtowicz">Teraz muszę zaznaczyć jeszcze jedną rzecz. Nie jestem nieprzyjacielem Ukraińców, ale muszę tu zaznaczyć i przygwoździć sojusz Ukraińców i konserwatystów, który się nawiązał tu w Sejmie podczas debaty nad reformą rolną.</u>
          <u xml:id="u-51.26" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-51.27" who="#WładysławWojtowicz">Jest sojusz Ukraińców i konserwatystów Jeśliby ktoś zapytał, co ich łączy? Łączy ich to, że jedni i drudzy nie chcą przeprowadzić parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-51.28" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-51.29" who="#WładysławWojtowicz">Ale my wszyscy nie dopuścimy do tego. Wieś jest wielce zaniepokojona tym, że Panowie chcą tych ludzi, którzy reformę rolną robią, utrącić. Ale Wam się to, Panowie, nie uda.</u>
          <u xml:id="u-51.30" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan wyborcom swoim to powtórzy?)</u>
          <u xml:id="u-51.31" who="#WładysławWojtowicz">Powtórzę. Wam nie uda się przeszkodzić przeprowadzeniu reformy rolnej, bo wieś nad tym czuwa. Reforma rolna jest potrzebna i musi być przeprowadzona w interesie całego narodu. Wtedy dopiero, kiedy chłop zostanie obdarowany ziemią, kiedy zostanie gospodarczo wyżej postawiony, on będzie budował Polskę mocarstwowe i będzie ją podnosił wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-51.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Dębicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#CzesławDębicki">Chcę jeszcze raz stwierdzić to, co już niejednokrotnie mówiłem, że Polska to kraj rolniczy.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#CzesławDębicki">Prawdy tej nic nie zetrze dla takich albo innych powodów. I jakbyśmy sobie w przyszłości wizję Polski wywoływali, to zawsze przez długie lata przed nami Polska jako kraj rolniczy stawać w tej wizji będzie. Mogą nastąpić pewne przesunięcia i muszą nastąpić te przesunięcia w kierunku uprzemysłowienia kraju, ale nie wyobrażam sobie nigdy, żebyśmy mogli stworzyć w Polsce kombinat przemysłowy taki, jakim są Niemcy na zachodzie. Zdaje mi się, że rozwiązanie pośrednie z wielką przewagą charakteru rolniczego kraju naszego zawsze było i będzie. I dlatego, jak podchodzę do rozpatrywania zagadnień gospodarczych kraju, zawsze szukam rezonansu i odbicia takich czy innych posunięć, ich reagowania przede wszystkim na organizmie gospodarczym rolniczym.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#CzesławDębicki">Już miałem sposobność w debacie generalnej w Wysokiej Izbie przytoczyć ocenę wpływu rolnictwa na kształtowanie się stosunków gospodarczych, ocenę formułowaną przez nas rolników, lecz formułowaną obiektywnie przez czynnik pośredni w życiu gospodarczym, bo przez Związek Banków Polskich, czynnik dysponujący raczej środkami wymiany, a nie środkami produkcji. Nie chcę wracać do tych przykładów, ale podnosząc ten moment chcę stwierdzić, że to co wówczas szczegółowymi cyframi dowodziłem, dziś w dalszym ciągu jest aktualne i w dużej mierze wszystkie te przejawy w życiu gospodarczym, które pojawiają się na organizmie całego Państwa, silnie się zazębiają i będą się zazębiały o rzeczywistość, w jakiej się rolnictwo znajduje. I nie możemy sobie wyobrazić rozwoju rynku wewnętrznego bez należytego wzmożenia siły nabywczej wsi. Bez podniesienia poziomu kultury, bez podniesienia możliwości konsumcji wsi rozbudowa rynku wewnętrznego nigdy nie nastąpi. Nie możemy nigdy negliżować, nie możemy lekceważyć tego przemożnego wpływu, jaki produkcja rolna ma w układzie naszych stosunków gospodarczych mając swój wyraz w bilansie handlowym.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#CzesławDębicki">Nie możemy również pominąć tych momentów, które w kraju znajdują potrzebę rozwiązania. Chcę zwrócić uwagę na narastające zagadnienie bezrobocia, które dużą troską nasz kraj i wszystkie czynniki napawa. Problem ten również nie jest oderwany od rolnictwa. Przeludnienie wsi jest właśnie tym niezahamowanym rezerwuarem, który stale dorzuca do tej liczby bezrobotnych coraz to nowe jednostki. I nic dziwnego, że w układzie stosunków gospodarczych te trzy czynniki zawsze należy brać pod uwagę. Każdy, kto rządzi Polską i każdy, kto prowadzi odpowiedzialnie jakikolwiek resort w Polsce, te wszystkie trzy czynniki na oku mieć musi, musi pamiętać, że rolnictwo to producent, to żywiciel kraju; rolnictwo to konsument, odbiorca dóbr materialnych, wyprodukowanych przez inne warstwy społeczeństwa; rolnictwo to wielki rezerwuar żywej liczby narodu, wielki rezerwuar jego psychiki, jego wartości moralnych i jego wartości kulturalnych.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#CzesławDębicki">I tylko biorąc pod uwagę razem te wszystkie trzy części składowe, można podchodzić do rozwiązywania zagadnień w rolnictwie. Każdy, ktoby jednostronnie podchodził do rozwiązania jednego z tych zagadnień, chociażby wybrał tę stronę, która zdawała się dotychczas zyskiwać największe prawo obywatelstwa w pojęciu opieki nad rolnictwem, to znaczy opiekę nad rozwojem samej produkcji, a nie uwzględniałby dwóch następnych elementów, popełniłby zasadniczy błąd. A zdaje mi się, że my w naszej polityce rolnej nieraz ten błąd popełnialiśmy. Sądzę, że jeżeli w ciężki okres kryzysu weszliśmy z tak mało odpornym organizmem gospodarczym wsi, to w dużej mierze wina leży po stronie tych odpowiedzialnych kierowników resortu rolnictwa, którzy na rzecz jednej gałęzi zaniedbali te dwa inne czynniki, wzajemnie współdziałające nad układaniem się stosunków gospodarczych wsi.</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#CzesławDębicki">Oceniając działalność Ministerstwa Rolnictwa w tej chwili z perspektywy jego działalności w ostatnich latach stwierdzić muszę, że właśnie p. Minister Poniatowski jest pierwszym Ministrem Rolnictwa, który podjął wysiłek zharmonizowania tych trzech składników, podjął wysiłek rozwiązania polityki rolniczej w szerokim tego słowa znaczeniu, podjął wysiłek harmonizowania, koordynowania rozwoju rolnictwa z całością rozwoju Państwa.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#CzesławDębicki">W tym miejscu muszę stwierdzić, że właśnie w ocenie pracy Ministra Rolnictwa różnię się z p. posłem Łubieńskim, który z rana tu wołał: Nie mam zaufania do polityki Ministra Rolnictwa, oceniam ją jako szkodliwą. Panie Pośle Łubieński, chce stwierdzić, że wołając to stanął Pan na ciasnym podwórku kasty. Mam szacunek dla Pana za to, że Pan nareszcie wyszedł w czyste pole. Wolno mieć różne przekonania, ja je szanuję, ale sądzę, że nie zawsze jest dobrze kryć się za puklerzem demokracji i chować za nim to, co nie ma właściwych cech demokracji. Uznaję zasadę, że Polska jest dla wszystkich obywateli. Uznaję prawo do życia w niej wszystkich jej obywateli, ale nie uznam nigdy prawa do majoryzowania zagadnień całego narodu przez wąski interes jednej kasty. I pozwoli Pan, że właśnie w ocenie działalności resortu Ministerstwa Rolnictwa ja i moi koledzy z grupy działaczy społecznych inaczej do tego podejdziemy, niż to Pan zrobił. Dziwię się trochę kolegom rolnikom z Koła Rolników, których struktura i psychika gospodarcza powinna być cokolwiek inna, że nie odcięli się od te go powiedzenia jednego z członków Koła Rolników.</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#CzesławDębicki">Już w tym szeregu referatów, w tym szeregu przemówień, które tu były omawiane, była szeroko poruszana sprawa przebudowy ustroju rolnego. Nie będę się w tym zagadnieniu powtarzał, sądzę, że zostało ono dzisiaj obszernie przez szereg mówców omówione. Chcę jednak zwrócić uwagę p. Ministra i jego resortu na jeden moment, mianowicie na to, że przy przebudowie samej struktury agrarnej musi następować przebudowa i innych czynników, współdziałających z produkcją. Nie wyobrażam sobie pomyślnego rozwiązania gospodarczego zagadnień rolniczych tylko przez sam nadział ziemi. Muszą tu być wzięte pod uwagę i muszą być równolegle stworzone i inne warunki, współdziałające z nowymi możliwościami produkcji. Sama produkcja roślinna czy zwierzęca nigdy nie rozwiązała i nie rozwiąże zdolności produkcyjnej warsztatów. Istnieje konieczność myślenia już dziś o tym, żeby związać nowe możliwości produkcyjne z przemysłem rolnym. Słusznie p. poseł Szetela mówił, że buraka cukrowego potrafi wyprodukować drobny rolnik na równi z gospodarstwem folwarcznym. Tak, on potrafi go produkować, ale istnieje potrzeba zorganizowania, przygotowania do odbioru samej cukrowni i nauczenia drobnego rolnika, aby potrafił ten produkt tak przygotować i tak wytargować, jak to czyni gospodarstwo folwarczne.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#CzesławDębicki">Drugi dział przemysłu rolnego, to dział gorzelniczy. Istnieje typ gorzelni rolniczych. Sądzę, że w związku z postępującą przebudową stosunków agrarnych musi powstać inny typ gorzelni rolniczych, musi powstać typ gorzelni rolniczych, związany z szeregiem drobnych gospodarstw. Zdaje mi się. że to są rzeczy nieodzowne, konieczne, bo inaczej jeżeli byśmy już dziś o tym nie myśleli i dziś tej luki nie starali się zapełnić, to z biegiem czasu ona jeszcze bardziej pogłębi się, bo nie jest to takie łatwe zadanie, które można by z dnia na dzień załatwić, podchodzić do niego trzeba już dziś z wielkim przygotowaniem i z wielką rozwagą.</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#CzesławDębicki">Proszę Wysokiej Izby, materiał, który należy poruszyć przy tym podstawowym zagadnieniu gospodarstwa narodowego, jakim jest rolnictwo, jest tak ogromny, że w krótkim przemówieniu raczej można tylko pewne fragmenty poruszyć. P. Marszałek już raz dał mi znak, abym kończył przemówienie. Chcę stwierdzić, że właśnie nad tym podstawowym budżetem za mało mamy czasu do debaty, chcę to stwierdzić dlatego, że zbyt poważną rolę rolnictwo w życiu naszego Państwa odgrywa, zbyt wiele momentów jest do poruszenia, żeby można było to w krótkim przemówieniu wyczerpać.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#CzesławDębicki">Chciałbym jeszcze króciutko tylko poruszyć moment, o którym szeroko rozwodził się p. poseł Hermanowicz. Niestety nie ma go na sali, a właśnie chciałem go prosić o jedno. Na wiosnę, jak będzie ciepło, weźmiemy sobie do koszyczka troszkę prowizji i pójdziemy do lasu, tam ja mu opowiem, dlaczego lepiej deskę wywieść z lasu, a nie pień, dlaczego lepiej dla gospodarstwa narodowego polskiego przetarty pień z sumą pracy ludzkiej weń włożonej wywieźć, a nie pień oddać przemysłowi, często nie polskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Smoczakiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#DezyderySmoczkiewicz">Wysoka Izbo! Przemawiając nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa chciałbym przede wszystkim zastanowić się nad elementami, które współdziałają w podnoszeniu dochodowości gospodarstw rolnych. Naturalnie mogę poruszyć z nich tylko kilka zaobserwowanych z codziennego życia. Między innymi chcę stwierdzić z przyjemnością, że rolnictwo ruszyło naprzód, a nawet w tej chwili obserwujemy zjawisko szukania sposobów zahamowania cen płodów rolnych. I tak jakoś dziwnie bywa, niedawno jeszcze używano wszelkich form atakowania Rządu za bezrobocie w dziedzinie podniesienia dochodowości rolnictwa, dziś naodwrót starają się stwierdzić zasługi prac Ministerstwa Rolnictwa jako „przypadkową jedynie koniunkturę”, a równocześnie robi się zarzut zwyżki cen.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#DezyderySmoczkiewicz">I jeśli zasługi pana Ministra dla rolnictwa są znane, a szczególnie dla drobnego rolnictwa, chciałbym zwrócić uwagę na nieskoordynowane do dziś prace instytucyj, powołanych do czuwania nad podniesieniem kulturalnym i dochodowym rolnictwa, a to izb rolniczych, samorządu terytorialnego, oraz wydziałów rolnictwa urzędów wojewódzkich, to jest tych instytucyj, które posiadają w swych budżetach specjalne sumy na rolnictwo. Przeglądając budżety samorządów powiatowych kilku województw, stwierdziłem wielką różnorodność budżetowania oraz form realizacji budżetów. Rozbieżność i różne formy istnieją nie tylko między województwami, co może być zrozumiałe, ale i między powiatami jednego województwa. Jeśli uwzględnimy brak odpowiednich funduszów na rolnictwo w Skarbie, a równocześnie nieskoordynowanie tych, które istnieją w terenie, to możemy postawić tezę, że wiele środków może być używanych nieproduktywnie.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#DezyderySmoczkiewicz">Napewno w tej sytuacji odgrywają bardzo poważną rolę t. zw, „talenty powiatowe”, posunięte w swych ambicjach, skromnie określając, do jasnowidztwa i zbawczej roli w budowie mocarstwowej Polski. I zdaje się, że słuszny będzie wniosek, by Ministerstwo Rolnictwa w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych wydało zarządzenia, żeby program prac rolnych w danym województwie był opracowany wspólnie z wszystkimi czynnikami, a wydatkowanie preliminowanych kwot odbywało się w porozumieniu z izbami rolniczymi i organizacjami rolniczymi, które z natury rzeczy są najwłaściwszą formą do prowadzenia wszelkich prac tak organizacyjnych jak i fachowych na terenie wsi.</u>
          <u xml:id="u-55.3" who="#DezyderySmoczkiewicz">Przechodząc następnie do zagadnienia szkolnictwa i oświaty rolniczej, stwierdzam, że wszystkie wysiłki, czynione w tym względzie, dziś nie stoją jeszcze w żadnym stosunku do potrzeb wsi, o co gorsze, że pieniądze, wydawane na szkolnictwo rolnicze niższe, nie dają należytych wyników. Uważam też za konieczne, by niższe szkoły rolnicze, które winny dać rolnictwu przygotowanych praktycznie gospodarzy samodzielnych, spełniały swą rolę. Wnioskuję, że zło leży nie w programach naukowych, lecz w niewłaściwym wychowaniu. Absolwenci zapominają o właściwym swym zadaniu powrócenia na wieś do swych gospodarstw, natomiast chętnie szukają posad instruktorów, a nawet jakichś prac kancelaryjnych, byle za pług nie brać, a przecież każdy chłopak to ponad 1.000 zł kosztów rocznie. Uważam za konieczne powiązanie szkół rolniczych z pracami izb rolniczych i organizacyj rolniczych terenowych. Takie załatwienie może uzupełnić braki, a co ważne, da możność właściwego wykorzystania młodzieży dla rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-55.4" who="#DezyderySmoczkiewicz">Dążąc do intensyfikacji gospodarstw w szybszym tempie, uważam za konieczne dokształcanie i samodzielnych już rolników, samouków i zamiłowanych w pewnych dziedzinach rolnych, którzy napewno więcej przysłużą się swemu terenowi jako przodownicy, aniżeli zastępy instruktorów dojeżdżających na wieś. W tej dziedzinie mamy porobione doświadczenia z terenu wołyńskiego w osadnictwie czy to w dokształcaniu szerszym na kursach lokalnych, czy też poszczególnych jednostek na kursach specjalnych (Siniłęka) z wynikami nawet bardzo dobrymi. Praca ta winna być wykonywana przez organizacje rolnicze przy pomocy finansowej izb rolniczych i samorządu terytorialnego. Pomoc kandydatom winna być udzielana w formie stypendiów zwrotnych.</u>
          <u xml:id="u-55.5" who="#DezyderySmoczkiewicz">Do dalszych czynników sprzyjających dochodowości rolniczej zaliczyć należy równoczesny rozwój wszelkich innych gałęzi produkcji przemysłowej, rozbudowę sieci komunikacyjnej, bliskość ośrodków dużej konsumcji, czy też centrów eksportu.</u>
          <u xml:id="u-55.6" who="#DezyderySmoczkiewicz">Wszystkie te momenty są nieodzowne dla należytego rozwoju rolnictwa i dlatego uważam za konieczne dla dobra Państwa równoczesną i równomierną rozbudowę sieci komunikacyjnej i przemysłu na całym terenie Polski, a w szczególności w województwach mających duże zaniedbania, a równocześnie wszelkie możliwości naturalna dużego rozwoju, a tym samym szybko zwracające wkład i rentę. Stan ten jest jednak bardzo różnorodny, pozostały jako spadek po zaborcach, a i obecnie w tym kierunku stosunkowo mało się robi. Mam na myśli Wołyń. Jest to jedna z najbogatszych w ziemię i lud pracowity dzielnica, mimo to postęp w tych najistotniejszych dziedzinach jest tam minimalny.</u>
          <u xml:id="u-55.7" who="#DezyderySmoczkiewicz">Zdajemy sobie sprawę z trudności finansowych Państwa i choć serce boli, to rozum nie pozwala się żalić, jeśli chodzi prawie o ominięcie naszego województwa w planach inwestycyjnych, ostatnio przez Sejm przyjętych. Świadom jednak wielkich wartości dla Państwa, jakie przedstawiać będzie Wołyń po włożeniu kapitału, zwracam się do p. Ministra z prośbą, by przy podziale własnych kredytów budżetowych specjalnie uwzględnił Wołyń.</u>
          <u xml:id="u-55.8" who="#DezyderySmoczkiewicz">Brak mleczarń, przechowalni i przetwórni owoców, inwestycyj przemysłowych, jak kotoniarni, olejarni, chłodni czy nawet dobrej rzeźni, placówek zbytu w szerszym pojęciu, jak zboża, trzody chlewnej i bydła, miodu czy owoców, to wszystko opóźnia w katastrofalny sposób duże możliwości rozwoju i dochodowości naszych rolników. A przeprowadzenie tych wszystkich tak istotnych dla nas zadań może uskutecznić spółdzielczość, która na Wołyniu już dziś jest w okresie ząbkowania, a da wyniki wtedy, gdy odczuje opiekę Państwa tak w dziedzinie kredytów obrotowych, jak również w pomocy wyspecjalizowania potrzebnych dla naszego terenu i zagadnień fachowców.</u>
          <u xml:id="u-55.9" who="#DezyderySmoczkiewicz">Wysoka Izbo! Nieraz już na tej sali było poruszane zagadnienie parcelacji wewnętrznej i zewnętrznej na kresach. Interesuje ono każdego, kto z życiem tym praktycznie ma coś wspólnego, a jeszcze więcej, gdy interesuje danego człowieka, co będzie jutro. Do tej dyskusji chciałbym i ja dorzucić szereg uwag stwierdzając, że zagadnienie obrotu ziemią, rozwój osadnictwa z wszelkich względów nie może być dla Państwa obojętne. Przemawiając dziś o tym trzeba stwierdzić, że okres 17 lat pracy na tych terenach i najlepsze czasy zostały przepuszczone bezpowrotnie. A zastanawiając się nad tym uważam, że nie mogą być obojętne ze względu na dobro Państwa, ani sprawa obrotu ziemią, ani włożone przez Państwo miliony złotych tym bardziej, gdy sobie uprzytomnimy, że myślą przewodnią i istotą reformy rolnej jest stworzenie gospodarstw samodzielnych, by w miarę sił równomiernie obdzielić wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-55.10" who="#DezyderySmoczkiewicz">A zarazem zabierając na ten temat głos wyszedłem z założenia, że tak jak w rodzinie rolnika ziemia jest do pewnego stopnia świętością, tak samo obowiązkiem każdego narodu dla jego wartości materialnych i moralnych jest dbać o to, by własnego stanu posiadania bronić i nadać mu właściwy w razie potrzeby podział. Ten ideał u nas jest daleki od rzeczywistości, a chcąc go jaśniej zanalizować, zajmę się stanem osadnictwa cywilnego do dziś i osadnictwa na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-55.11" who="#DezyderySmoczkiewicz">Jednym z najboleśniejszych momentów dla nas w osadnictwie, to opuszczanie ziemi, pozbywanie płacącemu droższą cenę, a tym samym kurczenie się stanu posiadania ziemi. Chcąc szukać powodów trzeba stwierdzić, że wiele czynników się na to złożyło, i tak: 1) w dawnych latach niesumienność pośredników przy parcelacji majątków; 2) bardzo droga parcelacja Państwowego Banku Rolnego, a tym samym niemożność płacenia wysokich i wysokoprocentowych rat zaciągniętych pożyczek;</u>
          <u xml:id="u-55.12" who="#DezyderySmoczkiewicz">3) brak tendencji zakładania trwałych warsztatów, a zamiast tego spekulacja, handel ziemia, oparty na różnicy cen ziemi i chęć zysków;</u>
          <u xml:id="u-55.13" who="#DezyderySmoczkiewicz">4) zainteresowanie parcelujących nie w sprawie doboru ludzi, lec z w uzyskaniu najwyższych kwot za ziemię i 5) w moim przekonaniu luka w ustawodawstwie agrarnym, które to prawo nie przewidziało należytego zabezpieczenia obrotu ziemią, zaś sankcje przewidziane pozostały tylko prawem, ale nie do wykonania i to bez względu na to, kto parcelację przeprowadził, czy to właściciel prywatny, Bank Rolny, czy Rząd.</u>
          <u xml:id="u-55.14" who="#DezyderySmoczkiewicz">Uważam, że stan taki pozostać nadal nie może, jeśli jest dla nas nieobojętne to wszystko, o czym wspominałem na wstępie, a co jedynie może zadecydować jakie będą kresy.</u>
          <u xml:id="u-55.15" who="#DezyderySmoczkiewicz">Dla uzdrowienia tych stosunków uważam za konieczne: 1) przeprowadzenie szczegółowych rejestrów osadników cywilnych na dzień dzisiejszy, 2) opracowanie specjalnej noweli dla kresów, ograniczającej sprawę odsprzedaży ziemi bez zezwolenia, z sankcjami, 3) wydanie w porozumieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości zakazu, pod utratą stanowiska, sporządzenia przez rejentów jakichkolwiek umów, z umowami dzierżawnymi czy nawet przyrzeczeniami sprzedaży włącznie, bez zezwolenia władz i Banku Rolnego, 4) ograniczenie prawa obciążania nowopowstałych gospodarstw bez zezwolenia władz, 5) zarządzenie bezwzględnego hipotekowania nowopowstałych gospodarstw, a co się z tym łączy, wprowadzenie hipotek powiatowych, oraz wyjednanie w Ministerstwie Sprawiedliwości wybitnego obniżenia kosztów alienacyjnych i rejentalnych dla tych czynności, 6) znowelizowanie ustawy o sankcjach dla parcelujących w formie dzikiej w ten sposób, że nie tylko Państwo posiada w takim razie prawo wykupu ziemi, ale właściciel będzie surowo karany.</u>
          <u xml:id="u-55.16" who="#DezyderySmoczkiewicz">Znowelizowanie ustaw rozumiem nie tylko względem parcelacji prywatnej czy Państwowego Banku Rolnego, ale i państwowej, gdzie nadużyć odsprzedaży natychmiast po otrzymaniu orzeczenia jest nie mało.</u>
          <u xml:id="u-55.17" who="#DezyderySmoczkiewicz">W końcu uważam za konieczne zrewidować stan zadłużeń w Państwowym Banku Rolnym, tak z parcelacji Państwowego Banku Rolnego jak i przez Bank Rolny kredytowanej w formie listów zastawnych, i dostosować wysokość rat do rzeczywistych możliwości płatniczych.</u>
          <u xml:id="u-55.18" who="#DezyderySmoczkiewicz">W moim przekonaniu to jedyna możliwość przeniesienia zadłużeń na Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, szczególnie tam gdzie część osadników zadłużona poza Bankiem Rolnym w Funduszu Obrotowym Reformy Rolnej w myśl rozporządzenia z 1932 r. uzyskała wybitne zniżki, bo 50%, zaś niazadłużeni w Funduszu Obrotowym Reformy Rolnej z ustawodawstwa oddłużeniowego skorzystali w bardzo małych rozmiarach, a w tych miejscowościach nietylko stan płatności jest ciężki, ale i poczucie sprawiedliwości zostało ogromnie zachwiane.</u>
          <u xml:id="u-55.19" who="#DezyderySmoczkiewicz">Uważam za konieczne zrewidowanie działalności Wileńskiego Banku Ziemskiego, który nie wpływa napewno zachęcająco na nowonabywców, a nawet, jak się ludność nasza w swych żalach wyraża, nazywają Bank Wileński koszmarem, ciążącym na ich życiu, i jedynym wyjściem, to likwidacja przez przejęcie zadłużenia rolniczego przez Bank Rolny.</u>
          <u xml:id="u-55.20" who="#DezyderySmoczkiewicz">Wreszcie konieczne jest wydanie szeregu zarządzeń podległym Ministerstwu instytucjom, jak izby rolnicze i wydziały rolnictwa przy województwach w celu otoczenia opieką nowopowstałych osad.</u>
          <u xml:id="u-55.21" who="#DezyderySmoczkiewicz">Specjalną ustawą w ustawodawstwie agrarnym jest ustawa o osadnictwie wojskowym z 1920 r., znowelizowana częściowo w r. 1932, i tu z radością chcę stwierdzić na podstawie ostatnio przeprowadzonej rejestracji, że gospodaruje osobiście 91%, z których 9% przez rodziny, a tylko 9% jest zastąpionych przez rolników nie mających z osadnictwem nic wspólnego. Ten stan udowadnia, jak ogromne znaczenie posiada ograniczenie praw z jednej strony, zaś z drugiej opieka nad osadnikami i zwartość organizacyjna.</u>
          <u xml:id="u-55.22" who="#DezyderySmoczkiewicz">W myśl wyłuszczonych zasad, jak również i ze względu na interes państwowy na naszym terenie parcelacja od zewnątrz musi być dalej prowadzona. By temu zagadnieniu sprostać, a równocześnie uzyskać należyte wyniki, uważam za konieczne zastosować w tej akcji należytą planowość parcelacyjną, umożliwić nowemu osadnictwu korzystanie z tanich kredytów Państwowego Banku Rolnego, udostępnienie nabywania w dyrekcji Lasów Państwowych drewna budulcowego dobrej jakości i po możliwie niskich cenach, tworzenie w miarę możliwości skupień nie mniejszych jak 20 gospodarstw, w skupieniach tych pobudować natychmiast szkoły, przy czym do świadczeń na ten cel pociągnąćby należało zyski z parcelacji Państwowego Banku Rolnego. Najistotniejszym warunkiem zaś dobrego osadnictwa to dobór nowonabywców. Ten moment, uważam, winien być szczególnie brany pod uwagę, by spekulant ci nie mieli przystępu do ziemi, a nowonabywca na otrzymanej działce spełniał rolę i pionierską i państwową na tym terenie. Należy dla tego celu uruchomić kredyty na spłaty rodzinne, które by między innymi umożliwiły również nabycie ziemi na danym terenie. Jestem głęboko przekonany, że wyselekcjonowany nowanabywca nasz chłop, twardy w przetrwaniu, świadomy swej roli przodownika i pioniera, daje w przeprowadzaniu zagadnień gospodarczych i państwowych na naszych terenach pełną gwarancję, że zaufania w nim pokładanego nie zawiedzie, a szczególnie taki, który już dał dowody obywatelskiego stanowiska czy na wojnie czy w wojsku.</u>
          <u xml:id="u-55.23" who="#DezyderySmoczkiewicz">Kończąc, proszę Pana Ministra o wzięcie tych kilku mych uwag pod rozwagę, w szczególności co do zahamowania spekulacji, wyzbywania się w formie niewłaściwej ziemi, oraz otoczenia opieką tego osadnictwa, które jest i które nadal powstanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Gładysz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#MarianGładysz">Wysoka Izbo! Przemawiam w dzisiejszym Sejmie dość namiętnie i duże o reformie rolnej. Mimo najlepszej woli przyszedłem do głosu dopiero na samym końcu dobrze się może tak stało, bo i ja chcę mówić o reformie rolnej, ale z zupełnie odmiennego punktu widzenia.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#MarianGładysz">Zagadnienia reformy ustroju rolnego nie jest nowe. Sprawą tą zajmowali się już ekonomiści ubiegłego stulecia i tak, jak dzisiaj, różnili się w swych zapatrywaniach co do wartości większej, średniej czy mniejszej własności.</u>
          <u xml:id="u-57.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-57.3" who="#MarianGładysz">Studiując zagadnienie ustroju rolnego z ubiegłego stulecia i poprzez ostatnie dziesiątki lat, dochodzi się do przekonania, że likwidacja t. zw. latyfundiów i wielkich obszarów jest koniecznością dziejową, jednakże idealne rozwiązanie tego kapitalnego zagadnienia, jakim jest ustrój agrarny, wymaga odrębnego rozwiązania w każdym kraju, zależnie od jego zaludnienia i jego struktury gospodarczej. Obserwujemy ciekawe zjawisko, mianowicie, że równocześnie, gdy kurczy się obszar wielkich warsztatów rolnych, w odwrotnym kierunku postępuje przemysł, bo tam mianowicie coraz więcej narastają kapitalistyczne przedsiębiorstwa właśnie kosztem przedsiębiorstw drobnych.</u>
          <u xml:id="u-57.4" who="#MarianGładysz">Reforma ustroju agrarnego w różnych państwach przeprowadzona była w różny sposób. Z równoczesnym coprawda wielkim rozrostem przemysłu przeprowadzona ona została dość realnie i życiowo i dobrze przemyślana u naszego zachodniego sąsiada. Uwzględniono tam trzy zasadnicze warunki potrzebne do racjonalnego i sprawiedliwego przeprowadzenia tej reformy. A mianowicie pozostawiono i pozostawia się nadal odpowiedni odsetek własności folwarcznej; po drugie, oddawca ziemi otrzymuje godziwą zapłatę a nabywca godziwe warunki bytowania; po trzecie, od dawna zwrócono uwagę na niepodzielność gospodarstw chłopskich, aczkolwiek przed wojną ta dziedzina ustawodawcza w Niemczech była załatwiona tylko w niektórych okręgach. Dzisiaj, po wojnie, na ten właśnie punkt zwraca się specjalną uwagę. I to chociaż w kraju tym istnieje naprawdę wielkie bezrobocie w ilości 1,5 miliona ludności, jakkolwiek przemysł tam obecnie, chociażby na cele wojskowe, pracuje pełną parą.</u>
          <u xml:id="u-57.5" who="#MarianGładysz">Do państw, które reformę agrarną również w odmienny sposób przeprowadziły, z uwzględnieniem coprawda gospodarstw średnio-chłopskich, należy Dania. Są znowu inne państwa, gdzie reforma rolna została przeprowadzona w sposób zupełnie inny po wojnie, dość radykalnie, czasowo nawet rewolucyjnie. Zrobiono tam cesarskie cięcie, zapłacono co prawda za ziemię, ale nie w formie odpowiadającej wartości rynkowej, jednakże na tym sprawę agrarną zakończono i rolnictwo ma obecnie spokój i z całym spokojem rozwijać się może. Są to takie państwa, jak Litwa, Czechosłowacja i Rumunia; rolnictwo ma tam spokój. Na dowód, że rolnictwo tam żyje i rozwija się niech mi wolno będzie przypomnieć, że Litwa w niektórych artykułach eksportowych np. do Anglii stoi daleko wyżej, niż Polska.</u>
          <u xml:id="u-57.6" who="#MarianGładysz">Przykładem wreszcie zupełnie innego załatwienia ustroju rolnego jest nasz sąsiad wschodni. Przykład to dosyć znany, efekt znany całemu światu. Przypuszczam, że przykład ten odstraszający jest nawet dla najwięcej głodem ziemi przepojonych małorolnych. Przykład ten znajdzie uznanie chyba tylko na ustach proroków istotnie fałszywych.</u>
          <u xml:id="u-57.7" who="#MarianGładysz">I teraz Polska. Obowiązuje u nas ustawa z dnia 28.XII.1925 r o wykonaniu reformy rolnej. Ustawa ta była kompromisem. Jak każdy kompromis, nie jest ona tworem idealnym, ale ma tę dodatnią stronę, że ustanowiła pewne ramy. Ujemną stroną tego kompromisu był fakt, że nastąpił on między stronnictwami politycznymi i w konsekwencji różne stronnictwa, a później nawet większość stronnictw politycznych zrobiła sobie z tego kapitalnego zagadnienia społecznego i gospodarczego odskocznię agitacji politycznej. Toteż politykuje się u nas w Polsce na ten temat od lat 10 ile sił starczy, stwarza się walki stanowe we wsi polskiej, ale nie z tym samym nakładem sił dba się o większą wydajność gleby i ogólną kulturę na wsi. Nawet światową złą koniunkturę gospodarczą pragną niektórzy ludzie, którzy o tym zagadnieniu mają słabe pojęcie, a czasem żadnego pojęcia nie mają, leczyć reformą rolną. Cały legion już naprawdę najmniej do tego powołanych i przygotowanych ludzi zabiera w tej sprawie głos. Są tacy, co robią sobie z tego chleb powszedni, i ci naprawdę tak, jak tu z tej trybuny p. kolega Sikorski raz się wyraził, społecznikują za trzech europejczyków, a pracują za 1/4, ale im się przy tym dobrze materialnie „powodzi”. Ale i rządy i państwowe banki też popełniły w sprawie przeprowadzenia reformy rolnej u nas błędy.</u>
          <u xml:id="u-57.8" who="#komentarz">(Głos: Za mało zrobiły.)</u>
          <u xml:id="u-57.9" who="#MarianGładysz">Może i to. Ale o czym innym chcę mówić. Pominęły przede wszystkim przy parcelacji niepodzielność gospodarstw, co w tym dziesięcioleciu, odkąd ustawa obowiązuje, okazało się już fatalnym. Ale i pod innymi względami popełnili błędy. Znam fakty, że Państwowy Bank Rolny kupił ziemię z pełnym żniwem, z pełnym inwentarzem i z pełnymi budynkami po 650–700 zł za ha i tę samą ziemię sprzedał bez budynków, bez inwentarza i bez krescencji po 1600–2000 zł za ha. Obecnie obowiązujące ustawy oddłużeniowe nie mogą tej sprawy załatwić. Mój przedmówca nawet tę kwestję poruszał i przypuszczam, że Rząd jeszcze długo będzie miał kłopoty z naprawieniem tego właśnie błędu, bo Państwowemu Bankowi Rolnemu nie wolno na parcelacji zarabiać.</u>
          <u xml:id="u-57.10" who="#MarianGładysz">Istnieją jeszcze inne sposoby rozognienia tej kwestii. Oto w tej dyskusji przed południem p. pos. Zubrzycki podał cyfrę, że na 26 milionów ha uprawnej ziemi w Polsce jest 8 milionów ha w rękach wielkiej własności. Nie wiem, skąd p. pos. Zubrzycki ma tę cyfrę. Zgadzam się, że jest 26 milionów ha ziemi uprawnej, ale według danych i Ministerstwa Rolnictwa i organizacyj rolniczych, w ręku wielkiej własności znajduje się 4, a nie 8 milionów ha. P. Zubrzycki doszedł do przekonania, że z tych 8 milionów ha trzeba zostawić na gospodarstwa folwarczne 2,5 miliona ha. Jeżeli się uwzględni, znowu według danych Ministerstwa Rolnictwa, że w tych 4 milionach ha jest jakie 900–1.200.000 ha zapasu ziemi, to mniej więcej dojdziemy do tej samej cyfry, t. zn. że jakie 2,5 miliona ha, a w moim rachunku 2,8 milionów ha zostanie w ręku folwarcznych gospodarstw. Jeżeli ten temat poruszam, to tylko jako dowód, że zupełnie niepotrzebnie rzuca się, może bezwiednie nawet, nieścisłe cyfry i sieje się zamęt, niezadowolenie i niepotrzebny ferment.</u>
          <u xml:id="u-57.11" who="#MarianGładysz">Z tych wszystkich powodów kwestia reformy rolnej jest u nas w Polsce raną otwartą od chwili odzyskania niepodległości i zamiast być zoperowaną uczciwie dla kontrahentów, a dla Państwa jako całości gospodarczo i społecznie korzystnie, przeszła istotnie w stan zapalmy. Stan taki nie jest pożądany ani dla tych, co mają ziemię oddać, ani dla tych, którzy na nią czekają, sprzyja on jedynie tym politykierom, o których wyżej wspomniałem, ale szkodzi postępowi rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-57.12" who="#MarianGładysz">Osobiście pragnąłbym gorąco, by mnie nie posądzano, że przez moje przemówienie albo moje stanowisko chciałbym reformę rolną odwlec albo sabotować. Uważałbym to za obrazę. Mam to głębokie przekonanie i sądzę, że cała Izba i całe społeczeństwo ma to samo przekonanie, że u nas reforma ustroju agrarnego jest koniecznością dziejową, że winna ona jednak znaleźć w czasie już niedługim swe ostateczne załatwienie. Reformy jakiejkolwiek, a tem więcej reformy tak zasadniczego znaczenia, jaką jest reforma rolna, nie można przeprowadzać chronicznie i tak, jak na razie sprawa ta nam się przedstawia, naprawdę bez jakiegokolwiek planu, który by przewidywał, jak ten ostateczny ustrój agrarny po skończonej parcelacji w Polsce ma wyglądać, by był społecznie i gospodarczo uzasadniony, a dla wyżywienia liczebnie wzrastającej ludności w czasie pokoju oraz dla obronności Państwa w razie wojny konieczny i wystarczający.</u>
          <u xml:id="u-57.13" who="#MarianGładysz">Dlatego w czasie najbliższym winien przy Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych powstać komitet z ludzi, hołdujących właśnie różnym na ustrój agrarny zapatrywaniom, oraz z reprezentantów organizacyj rolniczych, z ludzi nauki i reprezentantów siły zbrojnej. Komitet ten winien opracować, tym więcej, że zapas ziemi już silnie się kurczy, plan przyszłego i ostatecznego ustroju agrarnego na całe Państwo oraz ustalić wzajemny stosunek gospodarstw folwarcznych i warsztatów wielko, średnio i małochłopskich oraz osad robotniczych, tych ostatnich mianowicie w okręgach przemysłowych i wielkiego nasilenia ludnościowego. Stosunek ten mógłby być w różnych okręgach Państwa różny, musi jednak w interesie życia gospodarczego Rzeczypospolitej, czy to będzie komu się podobało, czy nie, uwzględnić następujące kardynalne warunki: 1) musi uwzględnić konieczne wymogi komasacji, 2) zapewnić wyżywienie wzrastającej liczby ludności i armii bez potrzeby uciekania się do zakupów zagranicznych, 3) nie zabijać, przeciwnie udoskonalać nasz eksport surowców czy przetworów rolnych, 4) zapewnić zdolność obronną, t. zn. zapewnie utrzymanie i wyżywienie armii i ludności w czasie wojny, 5) ustawa o niepodzielności warsztatów rolnych musi odegrać rolę niepowszednią.</u>
          <u xml:id="u-57.14" who="#MarianGładysz">P. kol. Sommerstein we wczorajszej debacie nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powołał się na powiedzenie p. Ministra Poniatowskiego, który jakoby twierdził, że ludność wiejska nie ma wcale ochoty przechodzić do rzemiosła i handlu.</u>
          <u xml:id="u-57.15" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Chodziło o to, że miasta nie mogą na razie wchłonąć nadmiaru ludności wiejskiej.)</u>
          <u xml:id="u-57.16" who="#MarianGładysz">To ja Pana źle zrozumiałem, rozumiałem, że p. Minister tak miał powiedzieć; może się mylę, ale tak zrozumiałem. I twierdził Pan Poseł dalej, że tylko agitacji żywiołów polskich, narodowo usposobionych, należy zawdzięczać, że ta ludność do miasta jest pchana. Tymczasem pragnę stwierdzić, że ta rzecz zupełnie inaczej wygląda, mianowicie, że ludność wiejska garnie się samorzutnie do handlu i rzemiosła i to ta lepiej uświadomiona. Na przykład w województwach zachodnich już od czasów zaborczych ten pęd istniał i ta właśnie ludność spolszczyła tamte, wówczas zażydzone miasta, i przyczyniła się do rozwoju handlu i rzemiosła, stworzyła zdrowy 9tan średni i mieszczaństwo polskie i to tak dalece, że ta dzielnica dziś góruje pod każdym względem nad handlem i rzemiosłem innych dzielnic.</u>
          <u xml:id="u-57.17" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Tam było bez kastetów i rewolwerów.)</u>
          <u xml:id="u-57.18" who="#MarianGładysz">Nie jestem za rewolwerami, ale jestem za tym, aby ta ludność tam szła i ona tam pójdzie. I z tej dzielnicy wielkopolskiej wychodzą pionierzy. Ale choćby nawet, Panie Pośle Sommerstein, taka agitacja istniała, to ta agitacja jest zdrowa i pożądana i sądzę, że cała Izba i całe społeczeństwo bez różnicy przekonań politycznych takiej agitacji przyklaśnie.</u>
          <u xml:id="u-57.19" who="#MarianGładysz">Ponieważ jednak w polskiej wsi istotnie jest przeludnienie, którego samą parcelacją się nie załatwi, komitet, mający opracować ostateczny ustrój agrarny w Polsce, winien między innymi różnymi sprawami, których może nie poruszam, załatwić jeszcze i takie: 1) przygotowanie właśnie młodzieży wiejskiej, dla której ziemi już nie starczy, do objęcia placówek w handlu i rzemiośle i to przez umożliwienie spłat rodzinnych i przez danie jej możności odebrania właściwego wykształcenia — temu przede wszystkim stoi na przeszkodzie nieszczęsna reforma szkolna panów Jędrzejewiczów, która odcina prawie młodzież wiejską od odebrania jakiegokolwiek lepszego wykształcenia; 2) powiększenie zapasu ziemi przez zmeliorowanie wielkich, odłogiem leżących połaci kraju; 3) przydział roślin wysokowartościowych, jak tytoń, warzywnictwo, sadownictwo i t. p. do okręgów ludnościowo nasilonych i wybudowanie w tych okręgach zakładów przetwórczych, przy czym trzeba by znowu zwrócić uwagę różnym panom z Ministerstwa Skarbu, że zaprowadzenie podatku od specjalnych upraw, jak to miało miejsce w roku zeszłym, stanowczo przeszkadza takiemu wysiłkowi gospodarczemu; wreszcie 4) trzeba ruszyć z miejsca z uprzemysłowieniem kraju, co w porównaniu z pierwszymi punktami przeze mnie poruszonymi jest może najtrudniejszym problemem, ale jest możliwe, o ile etatyzm i nacisk fiskalny da większą swobodę inicjatywie prywatnej. Mam to głębokie przeświadczenie, że dopiero z tą chwilą, kiedy ostatecznie i dobrze przemyślany plan przyszłego ustroju agrarnego…</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#StanisławCar">Panie Pośle, proszę kończyć, kontyngent czasu minął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#MarianGładysz">Już kończę… będzie gotowy i ogłoszony, dopiero z tą chwilą rolnictwo polskie będzie się mogło oddać z całym spokojem swemu właściwemu zadaniu, które spełniać powinno w Państwie. Do rozkwitu życia gospodarczego w jakiejkolwiek gałęzi potrzebny jest spokój społeczny i polityczny, ale przede wszystkim ten spokój jest potrzebny w życiu wsi, szkodliwe są dla niej wszelkie walki stanowe, wszelka agitacja, dziś już ponad miarę rozpętana. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jedynie dopiero po nastaniu spokoju na wsi rozpoczną się, zaniedbane obecnie wobec ciągłej fluktuacji stosunków, inwestycje i nastaną wówczas dopiero naturalne podstawy do rozbudowy zbawiennego dla rolnictwa ruchu spółdzielczego, podstawy do szeroko zakrojonej intensyfikacji i specjalizacji produkcji rolnej i warunki, niezbędne do tak przecież koniecznego w Polsce podniesienia życia kulturalnego ludności wiejskiej. Stwierdzam, że z takiego obrotu sprawy mogą być jedynie niezadowoleni różni koniunkturalni „społecznikierzy”, ale za to ich miejsce na wsi zajmą uczciwi pracownicy, którym dobro włościaństwa i rolnictwa szczerze leży na sercu. A przyszłe Sejmy polskie, odmiennie może od tej dzisiejszej debaty, nie będą potrzebowały debatować nad sprawą reformy rolnej, nad tym, co i jak komu wziąć, co i w jakich warunkach komu nadać, ale będą mogły debatować nad tym, jak podnieść na wyżyny rolnictwo polskie.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#MarianGładysz">I to są właśnie przesłanki, które spowodowały, że postanowiłem w dniu dzisiejszym poruszyć ustrój agrarny z zupełnie innego punktu widzenia, mianowicie w formie domagania się opracowania i ogłoszenia ostatecznego planu ustroju agrarnego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-59.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wysoki Sejmie! Dzisiejsze moje przemówienie muszę niestety nawiązać do przemówienia p. Ministra Poniatowskiego, wygłoszonego przed rokiem z tej trybuny. P. Minister wówczas był łaskaw zarzucić mi, że jestem tak, jak lotnik, który tworzy sztuczną mgłę około dużego zagadnienia Lasów Państwowych, i że sam się w tej mgle tracę. Chciałbym wyjaśnić, Panie Ministrze, że cyfry, na których się opierałem i które właściwie nie zostały zakwestionowane w replice p. Ministra, były wynikiem dłuższej pracy, dokonanej przeze mnie i moich kolegów w ubiegłej kadencji, a stosunek do nich człowieka tej miary pod względem nauki leśnej, jak prof. Stanisław Sokołowski, nestor leśnictwa polskiego, był następujący. Napisał do mnie w odpowiedzi na to sprawozdanie w ten sposób: „Praca ta obejmuje cały zakres gospodarki w Lasach Państwowych, rozpatrując pojedyncze działy zarówno z punktu widzenia ekonomicznego, jako też ze stanowiska nauki leśnictwa, z wielką znajomością rzeczy i w sposób zupełnie bezstronny”. Sądzę, że tego rodzaju świadectwo z ust tego człowieka zupełnie odsuwa ode mnie możliwość czucia się dotkniętym przez krytykę osób innych.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Przechodzę do zagadnienia, które dziś wciąż społeczeństwo interesuje i zastanawia, czy kwestia została wyczerpana, czy problem gospodarki w lasach, któremu p. sprawozdawca poświęcił tak bardzo znaczną część swego referatu ponownie, jest zadecydowany i nareszcie zupełnie wyjaśniony.</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#komentarz">(P. Dębicki: Przez grupę ludzi.)</u>
          <u xml:id="u-61.3" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Otóż nie wiem, czy przez grupę jakąś jest zadecydowany, czy nie. Chcę stwierdzić, że w społeczeństwie panuje nadal zaniepokojenie. Jeżeliby p. poseł Dębicki otworzył sprawozdanie Najwyższej Iżby Kontroli, to może by zobaczył, że do dziś dnia nie ma opracowanych dokładnie instrukcyj rachunkowych w Lasach Państwowych. Zdawało by się, że rzecz ta dla tak wielkiego przedsiębiorstwa ma nie drugorzędne znaczenie. Jak Pan będzie mógł się zorientować w bilansach? Przecież to są zagadnienia istotne, jeżeli chodzi o możność kontroli. Przecież, uznając potrzebę kontroli i jej prawo, zapewne chciałby Pan również, Panie Pośle Dębicki, mieć odpowiednie do tego materiały.</u>
          <u xml:id="u-61.4" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Zagadnienie dekretu, omawiane przez bardzo wiele osób i w tej Izbie i w Izbie senackiej, stawiane było ku memu wielkiemu zdziwieniu na płaszczyźnie politycznej, a nie płaszczyźnie gospodarczej. Moje stanowisko było i jest gospodarcze, ja tak samo krytykowałem gospodarkę w Lasach Państwowych, gdy ministrem był p. Janta-Połczyński, wtedy, gdy ministrem był p. Ludkiewicz, kiedy ministrem był obecny wojewoda p. Nakoniecznikoff-Klukowski, jak teraz, gdy Ministrem jest p. Poniatowski, więc twierdzenie, że krytyka Lasów jest krytyką polityczną Ministra może się odnosić do innych osób, do mnie z pewnością nie. Jestem w tej krytyce tak samo konsekwentny i stoję na tym samym stanowisku, co poprzednio. Domagam się rozdziału strony produkcyjno-hodowlanej Lasów od przemysłowo-handlowej. To jest teza, która została przez nas wysunięta, i przez Najwyższą Izbę Kontroli poparta, i której realizacji się domagamy. Co w tym jest politycznego? W Izbie senackiej połączono z dekretem leśnym nawet pojęcie „egzekucji dóbr koronnych”. Przyznaję, że bardzo mnie zdziwiło powiązanie pojęcia prawnego z XVIII wieku z dzisiejszą rzeczywistością. O jakiej to egzekucji dóbr koronnych może dziś być mowa? Zdaje się, że jesteśmy obecnie na drodze raczej do powiększania dóbr „koronnych”, a nie ich zmniejszania, a posiadanie znacznych przestrzeni leśnych w rękach Państwa przez nikogo nie jest kwestionowane, jest bowiem zgadną opinia, że jest pożądane, aby Państwo miało pewne przestrzenie leśne w ręku i tą drogą mogło wpływać na kalkulację cen na rynku wewnętrznym.</u>
          <u xml:id="u-61.5" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">I jakże wygląda jedno z tych zagadnień, tak bardzo interesujących, mianowicie kwestia wciąż powtarzająca się trwałości użytkowania? Kwestionowałem na Komisji Budżetowej zagadnienie przyrostu. Mówiłem o tym niezwykłym wypadku sprostowania przez Ministerstwo Rolnictwa stanowiska Najwyższej Izby Kontroli w jednym ze sprawozdań w formie powołania się na dekret prasowy z 1919 r. W sprawie tej nawet uważałem za właściwe złożyć interpelację do p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-61.6" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">P. Minister powiada, że jeżeli przyrost ten wynosił zaledwie 2,5 m3 z ha, jak było pierwotnie obliczone, to z poręby stuletniej otrzymamy z 1 ha bez międzyrębnych użytków 250 m3. Tak jest, Panie Ministrze. Jeżeli Pan weźmie te cyfry, które uzyskują Lasy Państwowe niewątpliwie nie z najgorszych drzewostanów, jeżeli Pan weźmie, że w r. 1934/35 było projektowane z użytków, głównych oczywiście, 5,7 mil. metrów, a zostało wzięte 6,2 mil., jeżeli podzielić to przez ilość hektarów, na których to zostało uzyskane, otrzyma Pan cyfry nie wiele większe. A przecież mamy drzewostany w niektórych częściach Lasów Państwowych, które dają 400 m3 z ha. Więc cyfra dzisiejszego wykorzystania bez użytków międzyrębnych nie bardzo od tej granicy odbiega. Twierdzę, że kwestia uzyskania dużej ilości drewna w Lasach Państwowych dlatego wywołuje w społeczeństwie zaniepokojenie, że jest to ilość jednak bardzo znacznie nieraz zwiększona. Przecież według tych samych sprawozdań Lasów Państwowych widzimy, że w r. 1933/34 uzyskano więcej około 750.000 metrów kubicznych drobnicy i grubizny, a w r. 1934/35 o 670.000 metrów kubicznych. Ile w ostatnim roku, tego nie wiemy, bo jeszcze nie otrzymaliśmy sprawozdania.</u>
          <u xml:id="u-61.7" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Sprawozdawca p. Kamiński w swym referacie pisze, że zabiegi hodowlano-pielęgnacyjne prowadzą do wzrostu masy drewna. Ależ tak, ale nie tak szybko, nie w ciągu 4–5 lat. Zabiegi te mogą dać efekt tylko po dziesiątkach lat. Ale niestety prawidłowej gospodarki na przestrzeni całych lasów państwowych jeszcze dzisiaj nie ma, jeżeli gdzie jest, to od niedawna, a więc przypuszczam, że będzie można mówić o większej eksploatacji dopiero po długim szeregu lat.</u>
          <u xml:id="u-61.8" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">A jak wygląda kwestia rentowności? Sprawozdawca mówi, że należy zająć się nie roztrząsaniem fragmentów, lecz wydawać sąd na podstawie całości. Bardzo słusznie. Sprawozdania wyrywkowe N. I. K. rzekomo nie mogą dać całokształtu obrazu w Lasach Państwowych. Z pewnością tak. Sprawozdania wyrywkowe nie odzwierciadlają całości, ale jeżeli z tych sprawozdań wyrywkowych zbierają się tak grube tomy i pełne takiej treści, to przyznaję, że powstaje u czytelnika tych uwag bardzo poważne zaniepokojenie, czy jest tak samo tam, dokąd to sprawozdanie wyrywkowe nie dotarło. A więc jednak jest to pewnego rodzaju probierz, na który zwrócić uwagę bezwarunkowo trzeba.</u>
          <u xml:id="u-61.9" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Zobaczmy, jak wygląda kwestia rentowności. O gospodarstwie rybackim z rana była mowa. Chcę tylko dorzucić, że według ostatniego sprawozdania wszystkie gospodarstwa rybackie Lasów Państwowych za rok 1935/36 dały dochodu 730.000 zł. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że stanowią one około 8.000 ha stawów, że dochód w wielu gospodarstwach był ponad 100 zł, to musimy sobie powiedzieć, że albo te gospodarstwa stawowe zjadły cały dochód z 60–70 tys. ha jezior i wód otwartych, albo odwrotnie, ale w każdym razie dochód ten jest w porównaniu do efektu gospodarki rybackiej prywatnej znikomy.</u>
          <u xml:id="u-61.10" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jak wygląda dochód z przedsiębiorstw państwowych leśnych? Odliczam kolejki jako inwestycje, które nie mogą być oczywiście brane pod uwagę dla bezpośredniej rentowności. Mówię tylko o zakładach przemysłowych. Według bilansu ich wartość, zapewne po amortyzacji, wynosi 17 milionów zł, dochód 550.000 zł, a wiemy po jakiej cenie drzewo jest dostarczane do tych zakładów. Wiemy przecież, że był wypadek przed 2 laty zaliczenia dla jednego z tartaków państwowych metra drewna użytkowego po 26 gr. Wiemy, że w trzech dyrekcjach, a więc w dyrekcji warszawskiej, siedleckiej i białowieskiej cały szereg dużych partyj drewna został przekazany tartakom państwowym ze zniżką 10 zł na jednym metrze. Ponieważ naogół przerabiano we własnym zakresie około 1,5 miliona metrów drewna, to jak wielką jest ta redukcja, która jest tam czyniona dla wykazania rentowności! Jakże zrozumiałe jest żądanie nasze wydzielenia tego przedsiębiorstwa przemysłowego Lasów Państwowych od strony hodowlano-produkcyjnej.</u>
          <u xml:id="u-61.11" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Mówiło się o wydawaniu drewna szkołom za zniżką. To jest złudzenie. Zniżki tej w sprawozdaniach finansowych nie ma, ponieważ ta cała zniżka jest zaliczona jako wpłata Lasów Państwowych do Skarbu Państwa, więc jest to zniżka zewnętrzna, a nie faktyczna.</u>
          <u xml:id="u-61.12" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Sprzedaż drewna powodzianom po cenie wyższej, niż ceny lokalne, była też raczej dobrym interesem dla Lasów Państwowych, a nie przyjściem z pomocą podczas tej klęski 2 lata temu.</u>
          <u xml:id="u-61.13" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wreszcie jak wyglądają wpłaty? Wpłata Lasów Państwowych do Skarbu Państwa składa się z zysku, który pozostaje po zapłaceniu za inwestycje dokonywane w lasach. Poza tym Lasy Państwowe płacą rok rocznie pewne sumy ze znacznego swojego dochodu, zatrzymanego kilka lat temu i traktowanego jako kapitał obrotowy. A więc ta druga pozycja jest nie pozycją dochodu za bieżący rok, lecz zmniejszeniem kapitału obrotowego, odliczam więc ją z góry. Według sprawozdań Lasów Państwowych podzieliwszy ten dochód Skarbu, „należność do Skarbu”, jest to tak zatytułowane, pro 1 metr drobizny i grubizny wypada, że w r. 1930/31 Lasy Państwowe wpłaciły z tego tytułu do Skarbu Państwa 2 zł 97 gr pro metr, w r. 1931/32 – 1 zł 41 gr, w r. 1932/33, gdzie inwestycje były stosunkowo duże w porównaniu do dochodu, powstał rachunek deficytowy od każdego metra 27 groszy, w r. 1933/34 od metra wpłaciły Lasy 1 zł 38 gr, w r. 1934/35, t. j. w tym ostatnim, z którego mamy dokładne dane, po 2 zł 57 gr. Niech Panowie wezmą pod uwagę, jak wysokie są ceny na drzewo wysoko wart ościowe, które jest w naszych lasach państwowych, bo przecież jest tam wartościowa olszyna i bardzo piękna dębina, tak, że za niektóre sortymenty otrzymuje się ceny, idące nawet w setki złotych pro metr. Z drugiej strony wiemy, jaka była średnia cena za drewno najprostsze opałowe, a nawet za tak zwane kupki gałęzi, jeżeli chodzi o zakup. Więc musimy sobie powiedzieć, że wpłata do Skarbu, ten dochód Skarbu za drzewo z Lasów Państwowych jest znikomy. Jest to, nie ulega wątpliwości, jeden z powodów tego negatywnego, tego niezmiernie negatywnego stosunku do gospodarki w Lasach Państwowych, cyfry bowiem wcale nie wyglądają optymistycznie.</u>
          <u xml:id="u-61.14" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Obecnie p. referent oświadczył, że wobec zwyżki cen drewna można będzie uzyskać większą kwotę dla Skarbu Państwa. Zadałem sobie trud porównania, którego niestety w referacie p. referenta nie było, mianowicie porównania obecnych cen drewna do cen z lat ubiegłych. Otóż według Głównego Urzędu Statystycznego w grudniu 1936 r. ceny drewna surowego uzyskiwały mniej więcej 74% cen z roku 1928, biorąc tamtą cenę za wyjściową. Jeżeli liczyć, że tranzakcje w Lasach Państwowych w r. 1937/38 będą dokonywane po grudniu 1936 r. i jeżeliby uzyskana być miała taka sama masa, czy też zbliżona do tej, jaka była uzyskana w r. 1928/29, to jest 9.187.000 metrów, to na podstawie tej ilości drewna i ceny drewna musielibyśmy dojść do przekonania, że wpłata do Skarbu Państwa nawet po przeznaczeniu jak w r. 1928/29 12 milionów na inwestycje, musiałaby wynieść jeszcze ponad 70 milionów zł. Ciekaw jestem, czy po włożeniu tak poważnych kwot w inwestycje w Lasach Państwowych uzyskamy w zamknięciach rachunkowych za okres następny tę cyfrę, czy też tę, którą podawał p. referent.</u>
          <u xml:id="u-61.15" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jakiż jest jeszcze jeden z powodów niechęci i krytyki wobec Lasów Państwowych? Jest to między innymi stosunek do zagadnień komasacyjnych. Na terenie województw wschodnich bardzo często się zdarza, że wioski komasujące się posiadają kawałki ziemi w dużej od siebie odległości; zwracają się do Lasów Państwowych z prośbą o zamianę, gotowe są oddać nawet w małym szacunku daleko położone przestrzenie, byle uzyskać bliżej tę ziemię, która im jest potrzebna. W jednej z takich spraw zwróciłem się o pomoc dla pewnej znanej mi wioski. Ziemia tam była oddalona o 30–40 km, chodziło o zamianę i zdawałoby się, że to jest możliwe. Otrzymaliśmy odpowiedź z urzędu wojewódzkiego, że w myśl pisma dyrekcji Lasów Państwowych „zamiana nie może być dokonana w trakcie scalenia, ponieważ projektowane do zamiany łąki wsi przylegają do lasu państwowego, stanowiącego enklawę pośród gruntów obcych i przeznaczonego przez dyrekcję Lasów Państwowych do zlikwidowania. Zwiększenie zatem tej enklawy byłoby sprzeczne z interesami gospodarczymi Lasów Państwowych. A więc Lasy nie chcą przejąć kawałka ziemi dlatego, że ten kawałek będzie prędzej czy później sprzedany i to wobec tej możności, jaką Lasy Państwowe mają przy nabywaniu pewnych obiektów, jak np. mamy dowód z dobrami Jarosława Potockiego. Czy można utrudniać komasację, jeśli chodzi o 20–30–40 ha, o ten jedyny wypadek, kiedy tej ludności tak ubogiej można przyjść z pomocą przez ułatwienie gospodarowania na tych malutkich kawałkach ziemi? Uważam, że podejście do tych zagadnień nie powinno być takie, jak przed chwilą cytowałem, i apelowałbym do Pana Ministra Rolnictwa o wydanie odpowiednich poleceń. O ile przyjdzie ustawa, projektowana przez p. posła Bartczaka, mam nadzieję wrócić w dyskusji do tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-61.16" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeśli chodzi o kwestię stosunku Lasów Państwowych do szkolnictwa wyższego, to odnosi się tu wrażenie, że jest pewnego rodzaju unikanie kontaktu z szkolnictwem wyższym. Czy jest to słuszne? Jeśli chodzi o zagadnienie urządzeń w lasach państwowych, to np. na terenie Włoch jest cały szereg urządzeń, prowadzonych przez szkoły wyższe. Czy nie można by zrobić choćby częściowo próby zbliżenia, w tym kierunku i na terenie Polski?</u>
          <u xml:id="u-61.17" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wreszcie stosunek do Najwyższej Izby Kontroli. Kol. Kamiński w roku ubiegłym proponował nam, abyśmy oprócz przeczytania uwag Najwyższej Izby Kontroli przestudiowali i odpowiedzi, nadsyłane przez dyrekcję Lasów Państwowych Najwyższej Izbie Kontroli. Przede wszystkim nie moglibyśmy tego uczynić, bo odpowiedzi takich normalnie nie otrzymujemy, może tylko w drodze wyjątku mogą otrzymać je 2 lub 3 osoby, ale na ogół trudno te druki uzyskać. Po drugie myślę, że nie należało by stawiać na tej samej płaszczyźnie uwag Najwyższej Izby Kontroli, naczelnego organu kontroli państwowej, z odpowiedziami poszczególnych Ministerstw. Jakakolwiek korespondencja na zasadach równorzędności tam chyba miejsca mieć nie może, bo Najwyższa Izba Kontroli pisze swoje uwagi już po przestudiowaniu stanu rzeczy i podaje je do wiadomości najwyższych ciał Państwa wtedy, gdy zdecydowała się, jakie stanowisko zająć po przestudiowaniu i przemyśleniu danego zagadnienia. To jest moment decydujący, dlatego też nie sądzę, żeby ta droga była właściwa.</u>
          <u xml:id="u-61.18" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Z drugiej strony kwestia jasności w podejściu do zagadnienia udzielenia odpowiedzi. W zeszłym roku zgłosiliśmy w komisji i na plenum kilka zapytań i nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi ani od p. referenta, ani od p. Ministra. Na pytanie, któreśmy postawili np. w sprawie Huty Michalin odnośnie do kwestii, czy majątek ten miał być kupiony z wpływów z pożyczki narodowej, otrzymaliśmy od p. Kamińskiego zapewnienie, że był on kupiony za żywą gotówkę. Takiego użył p. kolega wyrażenia. Przez Lasy majątek ten nie mógł być kupiony, ponieważ ustawa, referowana przez p. Krzywoszyńskiego, przeszła dopiero miesiąc temu, a tymczasem radziłbym przeczytać Panom sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli na odpowiedniej stronie, gdzieby Panowie zobaczyli, że właśnie został on kupiony z wpływów pożyczki narodowej.</u>
          <u xml:id="u-61.19" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Obecnie p. Minister był łaskaw powiedzieć na Komisji Budżetowej, że zdanie Najwyższej Izby Kontroli ma charakter decydujący tam, gdzie chodzi o ocenę prawidłowości działania i o działanie zgodne z ustaloną normą. Izba może kwestionować celowość. Tak jest. Izba może kwestionować celowość i co stanie się, jak Izba ją kwestionuje? Stanowisko p. Prezesa Najwyższej Iżby Kontroli do całego zagadnienia Lasów Państwowych jest bardzo wyraźne, na Komisji Budżetowej bowiem powiedział: Różnimy się z p. Ministrem w poglądach i rzeczą Panów jest powiedzieć, kto ma rację, my, t. j. Najwyższa Izba Kontroli, czy też p. Minister. A więc jest to problem, w którym powinniśmy my też zająć jakieś stanowisko. I obecnie oświadczam, że będąc świadkiem tej walki, która trwa o poprawę gospodarki w Lasach Państwowych, o istotną poprawę, która może zwiększyć fundusze dla Skarbu Państwa, która ma duże znaczenie dla gospodarki w Lasach Państwowych, na przyszłość oczywiście, chyba jesteśmy po stronie Najwyższej Izby Kontroli. Co do mnie oświadczam, że kategorycznie jestem za tym.</u>
          <u xml:id="u-61.20" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeszcze kilka słów w odpowiedzi p. kol. Wojtowiczowi i kol. Dębickiemu.</u>
          <u xml:id="u-61.21" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">P. kol. Wojtowicz nawiązał do zagadnienia parcelacji i reformy rolnej. Nie sądzę, aby zarzut, który był tu przez Pana postawiony, że cała szlachta sprzeciwiała się reformie rolnej, był słuszny. Zdaje mi się, że jeżeli chodzi o zarzut historyczny, stawiany posłowi Tarnowskiemu, szkoda, że nie powołał się Pan na inne przykłady z historii ziemiaństwa, które by były sprzeczne z Pana twierdzeniem.</u>
          <u xml:id="u-61.22" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Przytoczyłem tylko jeden przykład.)</u>
          <u xml:id="u-61.23" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ale przedtem był Chreptowicz, znakomity pisarz litewski, który już w XVIII wieku szedł w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-61.24" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Szlachta dobrowolnie nie zniosła pańszczyzny.)</u>
          <u xml:id="u-61.25" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ale to są jeszcze wcześniejsze rzeczy. Na podstawie tego, że ten czy ów zajął takie stanowisko, nie sądzę, aby Pan miał rację rzucać tego rodzaju ciężkie oskarżenia o dużej krótkowzroczności pod adresem znacznej ilości mieszkańców Rzeczypospolitej Polskiej. Przy omawianiu sprawy dekretu użył Pan słowa „figle”, że „nie załatwia się tych rzeczy rozmaitymi figlami sejmowymi”. Nie wiem, czy to jest słuszne. Mnie się zdaje, żeśmy dla „figlowania” tu nie przyszli, przynajmniej ja i moi koledzy na pewno nie. Jeżeli bierzemy udział w uchwalaniu ustaw, to podchodzimy do tego z przejęciem się, z poczuciem obowiązku i odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-61.26" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Kol. Dębicki zarzucił p. Łubieńskiemu kastowość. Zdaje mi się, że jeżeli chodzi o pochodzenie, to nie wiem, czy wielka różnica zachodzi między Panem a posłem Łubieńskim pod względem form bycia i wychowania. Nie sądzę. Nie wiem, czy zna Pan pracę p. posła Łubieńskiego na terenie Poznańskiego. Bardzo bym radził Panu zaznajomić się i z jego pracą długoletnią i z opinią, którą on się cieszy wśród wielkich i maluczkich, może wtedy Pan zdanie swoje zmieni i je cofnie.</u>
          <u xml:id="u-61.27" who="#komentarz">(Oklaski-)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Celewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#WłodzimierzCelewicz">Wysoki Sejmie! Pragnę omówić główne tezy manifestu towarzystw polskich w województwach południowo-wschodnich. Z przemówienia p. posła Zakliki słyszeliśmy, że z inicjatywy posłów polskich odnośnego rejonu wyszedł manifest 74 towarzystw polskich w województwach południowych w sprawie reformy rolnej na tym terenie. Chcę oświetlić główne tezy tego manifestu. W tym manifeście mówi się, co zresztą padło również z ust całego szeregu posłów, że wielka własność ziemska jest i była w rękach polskich. Godzę się z tym, że wielka własność ziemska jest obecnie w rękach polskich; co się tyczy jednak tego, co było dawniej, odsyłam ciekawych do kronik Długosza, Kromera, do pracy Jabłonowskiego, do znakomitego dzieła Łozińskiego. Te rzeczy, te historyczne źródła polskie oświetlają wyraźnie historię wielkiej własności ziemskiej i powiadają, co było ongiś i w jaki sposób wielka własność stała się polską.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#WłodzimierzCelewicz">Drugą tezą, którą się stawia, są cyfrowe dane co do tego, jak dużo ziemi rozparcelowanej przeszło z rąk wielkiej własności ziemskiej w ręce miejscowej ludności ukraińskiej. Te dane cyfrowe podają, że z rozparcelowanych 300.000 ha ziemi około 220.000 ha przeszło w ręce ukraińskie. Nie mam dostępu do oficjalnych statystyk, ale sądzę, że te cyfrowe dane nie są ścisłe.</u>
          <u xml:id="u-63.2" who="#komentarz">(Głos: Są ścisłe.)</u>
          <u xml:id="u-63.3" who="#WłodzimierzCelewicz">Sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Możemy to obserwować w każdej chwili w życiu, że powstaje dużo osad, kolonii polskich, które są rozrzucone, i że cyfra podana jest zupełnie a zupełnie nieścisła.</u>
          <u xml:id="u-63.4" who="#WłodzimierzCelewicz">Co do dalszych kwestii, to manifest bije na alarm i stwierdza, że przejście ziemi wielkiej własności do rąk ludności ukraińskiej jest tragedią narodową, że coś Państwu Polskiemu grozi, jeżeli ziemia wielkiej własności idzie dla miejscowej ludności. W tej sprawie chciałbym się powołać na zdanie wybitnego ekonomisty p. Władysława Grabskiego, który w swoim nowym dziele „Idea Polski” na str. 103 pisze: „Kwestia posiadania ziemi na kresach mąci wodę, psuje dużo krwi, stanowi ferment. Ideał Polski ziemiańskiej w sprawach kresowych sięga do uczuć ogólnonarodowych, sięga powierzchownie, bo Polski ze stanem posiadania ziemi przez Polaków, a jeszcze bardziej z prawem Polaków do posiadania ziemi identyfikować nie można”. To mówi wielki uczony nawet z obozu endecji. Czyżby pp. posłowie z tego regionu poszli dalej od endecji?</u>
          <u xml:id="u-63.5" who="#WłodzimierzCelewicz">Ale najbardziej groźnym straszakiem w tym manifeście jest to, że przejście ziemi w ręce miejscowej ludności zmniejsza bezpieczeństwo Państwa, naraża jego siły obronne. Otóż tę sprawę chciałbym omówić i rozpatrzyć, czy rzeczywiście tak jest.</u>
          <u xml:id="u-63.6" who="#WłodzimierzCelewicz">Proszę Panów, w obecnej chwili zostaje do rozparcelowania około 200.000 ha ziemi. Przypuśćmy, że cała ta ziemia przejdzie w ręce kolonistów-osadników, to na te tereny przyjdzie około 20.000 polskich rodzin. To liczba mała, etnograficznie procent ludności zwiększy się o 2 do 3%, ale czy to wzmocni siłę obronną Państwa? Twierdzę, że nie, bo taki eksperyment równocześnie musi nastroić wrogo milionowe rzesze ludności miejscowej. Sztuka rządzenia, obronna siła państwa zawsze i wszędzie zależały od tego, aby ludność, która mieszka na danym terenie, bez różnicy wyznania i narodowości była dobrze traktowana, aby przy reformach socjalnych nie wyłączać jednych na korzyść drugich. Jeżeli cała ziemia przejdzie tak, jak żąda tego manifest, w ręce sprowadzonych kolonistów, to będą równocześnie poderwane podstawy gospodarczego bytu włościaństwa ukraińskiego. Zaognić to musi stosunki narodowościowe i socjalne, całe rzesze ludności będą bezrobotne, po miastach pracy nie znajdą, bo nawet plan inwestycyjny nie uwzględnia województw południowowschodnich. W tej sprawie jesteśmy zupełnie zgodni z posłami polskimi lego regionu.</u>
          <u xml:id="u-63.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-63.8" who="#WłodzimierzCelewicz">Znaczy się twierdzę, że przeprowadzenie idei i tez manifestu nie tylko nie wzmocni siły obronnej Państwa, lecz przeciwnie będzie minusem dla siły obronnej Państwa.</u>
          <u xml:id="u-63.9" who="#WłodzimierzCelewicz">A dalej rozpatrzmy rzeczywistość, w jakiej żyjemy. Cztery miesiące temu wyszedł manifest komunistycznej partii Zachodniej Ukrainy, rozrzucony w setkach tysięcy egzemplarzy. Główny argument jest jeden, wyraźnie się pisze: „Polityka pp. Mudrego i Celewicza, tych zdrajców, chce rzucić młodzież ukraińską na armatnie mięso wtedy, gdy chłop ukraiński nie może nabyć piędzi ziemi”. I czerwona Moskwa nęci i czerwona Moskwa mami. Idą pieniądze, idzie agitacja przez radio, przez odezwy i inaczej. I w tej chwili rzucać niebezpieczne hasło socjalne: ani jednej piędzi ziemi miejscowej ludności — sądzę, że to jest eksperyment groźny i zupełnie nie wzmacniający siły obronnej Państwa. Proszę Panów, nie jestem osamotniony w tej ocenie, w czym leży siła obronna Państwa. B. wojewoda lwowski Borkowski, znawca spraw ukraińskich Łoś, Bączkowski i inni, a nawet endecki Kurier Warszawski piszą wyraźnie, że osadnictwo na ziemiach wschodnich jest bardzo a bardzo niebezpiecznym eksperymentem.</u>
          <u xml:id="u-63.10" who="#WłodzimierzCelewicz">Proszę Panów, my deklarując nasz stosunek do armii, pojmujemy to uczciwie i chcielibyśmy, by w obecnej chwili, kiedy wojna jest totalna, kiedy siła obronna powinna być totalna, żeby milionowe rzesze były za tą siłą obronną, ażeby nieprzemyślane eksperymenty lub pseudo patriotyczne hasła nie mąciły tej siły. Sądzę, w odpowiedzialności przed historią, że słuszność jest po mojej stronie, że pp. posłowie z tego regionu i towarzystwa polskie oddali złą przysługę Państwu i obawiam się, by ten manifest nie był refleksem dawnej polityki królewiąt na wschodzie, która się stała tragiczną i dla narodu ukraińskiego i dla narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-63.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Gromada.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#JózefGromada">Wysoka Izbo! Już podczas ubiegłych sesyj budżetowych i nadzwyczajnych, jak i w obecnej, posłowie rolnicy szczegółowo przedstawiali sytuację, jaka od dawna istnieje na terenie wsi, a to w związku z przyrostem ludności i niemożnością dania jej zatrudnienia we własnych zagrodach, czy też przez odpływ do ośrodków przemysłowych handlu i rzemiosła. To nader ważne zagadnienie nie zostało rozwiązane do tej pory głównie z braku środków pieniężnych, jak i błędnie nastawionej polityki agrarnej. Karłowate gospodarstwa, które u nas dominują w porównaniu do innych państw, nie są i nigdy nie będą konsumentem przemysłu i wytwórczości miast, a tym samym nie będą dawały odciążenia w dążeniu nadmiaru ludności wsi do ośrodków przemysłowych i miast. Nikły zapas ziemi, jaki pozostał, musimy wykorzystać w kierunku upełnorolnienia. Polska racja stanu wymaga gospodarstw samowystarczalnych, a nawet wysuwających się poza granice samowystarczalności. Opłakany stan struktury agrarnej musi znaleźć zrozumienie. Zbyt pesymistycznie na niemożność rozwiązania tak ważnego dla kraju problemu z braku pieniędzy tylko nie można się zapatrywać. Mam bowiem przekonanie, że gdybyśmy szczerze pragnęli wszyscy tę ważną, a bodaj najważniejszą dla kraju rolniczego, jakim jest Polska, sprawę należycie rozwiązać, to i potrzebne na to środki musiałyby się znaleźć. Mamy przykład podobny, że kiedy chodziło o pokrywanie rokrocznie w latach 1933, 1934 i 1935 deficytów budżetowych, był zrobiony wysiłek narodu i Rządu rozpisania Pożyczki Narodowej, która, zrealizowana powyżej nawet parytetu, posłużyła do wyrównania luk budżetowych. Drugim przykładem jest późniejsza Pożyczka Inwestycyjna. Ta bowiem umożliwiła Rządowi danie zatrudnienia bezrobotnym rzeszom miejskim, a tylko częściowo wiejskim w inwestycjach różnego rodzaju.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#JózefGromada">Poza tym dzięki ostatniej pożyczce francuskiej w okresie najbliższych czterech lat mamy zamiar dokonać poważnych inwestycyj, związanych przede wszystkim z potrzebami naszej armii, bo chociaż szczerze wszyscy pragniemy pokoju, na wypadek zaatakowania nas przez innych musimy być do obrony naszego kraju należycie przygotowani. Równocześnie mają być prowadzone inwestycje o charakterze gospodarczym. Uważam przeto, że gdyby Polska z zewnątrz pożyczki nie otrzymała, to ta ważna dla kraju akcja byłaby załatwiona własnymi środkami materialnymi.</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#JózefGromada">Zwracam się do Wysokiego Rządu i Izby z tym, że czas najwyższy zająć się najważniejszym poza potrzebami armii problemem zatrudnienia czekających od lat na pracę nie tylko setek tysięcy miejskiego proletariatu, ale milionów zbędnych w rolnictwie; przecież, jak wiemy, ludność rolnicza stanowi 70% ogółu ludności kraju. Jest to niewyczerpane źródło siły i energii dla obronności Państwa, a ta masa rąk, czekających na pracę, na zarobek, jest olbrzymim kapitałem narodowym, którego marnować nie wolno. Zatrudnić z korzyścią dla Państwa zbędne na roli ręce powinno być hasłem dla wielkich poczynań w skali gospodarki państwowej. Ludność ta marnieje, gdyż zarobku ubocznego nie ma, nie dojada, wprost głoduje, gdy my artykuły rolnicze spożywcze za bezcen sprzedajemy za granicę. Przykładem może być cukier. Czy w takich warunkach wolno nam przechodzić do porządku nad potrzebami tej masy rolniczej, ewentualnie częściowego ich załatwienia? Czy nie należało by zdobyć się na generalny plan działania, zmierzający do szybkiego i systematycznego rozwiązania problemu całego ustroju rolnego? Czy nie lepiej by było, aby różnego rodzaju istniejące w Polsce towarzystwa ubezpieczeń i ubezpieczalnie społeczne nadwyżki swoje, zamiast lokować w budowaniu luksusowych gmachów reprezentacyjnych, a nawet dochodowych, jak pensjonaty, hotele i sanatoria, lokowały w powołanej dla celów rolniczych instytucji kredytu długoterminowego? Czas najwyższy ten kredyt odbudować, gdyż posłuży on nie tylko dla celów rolniczych, ale przyczyni się w dużej mierze pośrednio do rozwoju miast, albowiem część ludności rolniczej, otrzymawszy spłaty rodzinne, przejdzie do rzemiosła i handlu. Nim nastąpi opłacalność produkcji rolniczej, kredyt rolniczy długoterminowy musi być nisko oprocentowany, natomiast, aby zachęcić ludność i instytucje do lokowania swych kapitałów w tego rodzaju instytucji kredytowej rolniczej, Państwo, może drogą próby, winno różnice w oprocentowaniu, jak to czyni przy układach konwersyjnych na Bank Akceptacyjny zawieranych, względnie przy eksporcie nadwyżek produkcji, dopłacać z własnych środków. Na ten cel, zdaniem moim, znajdą się środki gotówkowe nawet w ramach budżetu państwowego, mamy bowiem bardzo poważny kapitał, ulokowany w różnego rodzaju przedsiębiorstwach państwowych i półpaństwowych. Znawcy ekonomiści obliczają wartość tych przedsiębiorstw aż na 11 miliardów zł, ale daje on zaledwie około 88 milionów dochodu, z czego z powrotem 60 milionów jest użyte na inwestycje. Czy nie należało by nareszcie, po tylu apelach do Wysokiego Rządu skierowanych, poczynić pewnych oszczędności w administrowaniu tymi przedsiębiorstwami, aby je doprowadzić chociażby do takiej rentowności, jaką pokrewne przedsiębiorstwa prywatne wykazują w formie płacenia podatków skarbowych? Mam takie mniemanie, że dochód ten wzrósłby nie w dziesiątki, lecz w setki milionów, które, użyte na potrzeby rolnictwa, nie tylko osuszyłyby łzę w oku milionowym rzeszom rolniczym, lecz przez użycie ich celowe wzmógłby się popyt na artykuły pierwszej potrzeby, czym zwiększyłby się obrót w handlu, a zarobek w przemyśle i rzemiośle, co w konsekwencji powiększyłoby i wpływy podatkowe do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#JózefGromada">Na zakończenie tych wygłoszonych kilku słów i rzuconych myśli, nurtujących mój umysł, znalezienia wyjścia z ciężkiej sytuacji rolniczej dodam, że niedawno przedyskutowaliśmy wieloletni plan inwestycyjny, który niemal całkowicie zapomina, iż w Polsce istnieje rolnictwo. Przedstawiciele wsi nie zaprotestowali przeciw temu planowi, ponieważ jest on złączony z zagadnieniem obronności Państwa. Jestem pewien, że mogę być wyrazicielem wszystkich rolników oświadczając, że w każdym przypadku, gdy interes obrony Państwa będzie w chód ził w grę, rolnicy potrafią zapomnieć o swych bezpośrednich interesach, wyznając w praktyce, a nie tylko w słowach wielkie hasło „Dobro Rzeczypospolitej najwyższym prawem”. Skończy się jednak kiedyś, wierzymy w to, okres, w którym przemysł czerpać może dochody ze służby dla wzmocnienia pogotowia obronnego i będzie musiał zwrócić oczy na prywatnego odbiorcę. Wówczas w całej nagości stanie przed prawdą, że w Polsce nie mogą istnieć bogate miasta przy nędzy wsi, i wtedy wieloletni plan inwestycyjny będzie musiał być uzupełniony nie w imię interesów rolnika, lecz w imię interesów narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#JózefGromada">Czekając cierpliwie na ten nowy okres w naszym życiu gospodarczym, pragnę przypomnieć wygłoszone w roku zeszłym przez p. Premiera gen. Sławoja Składkowskiego hasło „surowego życia”, przy czym oświadczam jako rolnik, że wieś to surowe życie dawno prowadzi; zarazem apeluję do niego, aby zechciał nakłonić wszystkie podległe mu resorty do takiego surowego życia i tym dać przykład reszcie społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Żyborski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#WitoldŻyborski">Wysoka Izbo! Zwykle tak bywa, że ten, kto ostatni przemawia przy takim budżecie, jakim jest budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, ma temat swój już wyczerpany. Zwłaszcza w dobie obecnej, kiedy przeważnie mówi się tylko o reformie rolnej. Ja ze swej strony, ponieważ ten temat został w zupełności wyczerpany i odpowiednio naświetlony, chcę się ograniczyć do odpowiedzi przede wszystkim p. kol. Boluchowi, który w swym przemówieniu niestety nie używał cyfr, bo gdyby posługiwał się nimi i przytoczył je, to wtenczas może to przemówienie nabrałoby większej wartości. Otóż chcę ze swej strony dopomóc mu i uzupełnić ten brak i chcę wykazać cyfrowo tę rzekomą krzywdę, która się dzieje ludności ukraińskiej przy rozdziale ziemi.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#WitoldŻyborski">Proszę Wysokiej Izby, do roku 1934 z ogólnego obszaru około 500.000 ha ziemi zostało rozparcelowane przeszło 320.000 ha. W jakim stosunku partycypowali Ukraińcy w tej parcelacji? Mam zupełnie dokładne dane zebrane przeze mnie; przedstawiają się one następująco. Specjalnie interesował mię odcinek woj. tarnopolskiego i przytoczę Panom cyfry z tego województwa.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#WitoldŻyborski">Na terenie Podola bilans piętnastoletniej pracy parcelacyjnej w majątkach ponad 180 ha cyfrowo przedstawia się tak: Rozparcelowano 254.000 ha. Polscy osadnicy po wyprzedaniu się, jeżeli weźmiemy te 254.000 jako 100, partycypowali w 16%, Polacy miejscowi zdobyli w sąsiedzkiej parcelacji 12%, Ukraińcy utworzyli samodzielnych nowych gospodarstw 13% i a Ukraińcy miejscowi zdobyli w sąsiedzkiej parcelacji 54%. Proszę Panów, te cyfry mówią same za siebie. To znaczy, że w ciągu tych 21/2 lat prowadzenia parcelacji okazało się, że 2/3 obszaru przeszło w ręce ukraińskie. Ja się pytam teraz Panów, czy Polacy tak bardzo agresywnie występowali i czy w tym wypadku krzywda jest po stronie ukraińskiej, czy po stronie polskiej.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#komentarz">(Głos: Miejscowej ludności.)</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#WitoldŻyborski">Jeżeli teraz weźmiemy dalsze cyfry i jeżeli weźmiemy to jako założenie i jako punkt wyjściowy, to jasne jest i zrozumiałe, że ostatecznie nasza ludność, także miejscowa, ma pewne pretensje do tej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-67.5" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-67.6" who="#WitoldŻyborski">Słusznie, i to mi Panowie przyznają. Jednak nie trzeba zapominać i o tym, że dziś społeczeństwo polskie, które przez Was, Ukraińców zostało zdumpingowane, które po prostu zostało zastraszone tą kolosalną działalnością nacjonalistyczną Ukraińców, szuka dróg własnej obrony. I dlatego dziś Polacy stoją na tym stanowisku i z tego stanowiska nie zejdą, że zapas ziemi, który został dziś do rozparcelowania, musi przejść w ręce polskie. Musimy podciągnąć się do Panów, ażebyśmy doszli już nie do 73%, tak jak dziś ten stan wygląda, lecz żebyśmy przynajmniej doszli do 50%.</u>
          <u xml:id="u-67.7" who="#komentarz">(Głos: Między osadników czy miejscową ludność?)</u>
          <u xml:id="u-67.8" who="#WitoldŻyborski">Między osadników i między miejscową ludność, ale tylko między Polaków. I na tym stanowisku stać będziemy i dziś każdej piędzi ziemi bronić będziemy.</u>
          <u xml:id="u-67.9" who="#komentarz">(Głos: Czy to jest zgodne z ustawą?)</u>
          <u xml:id="u-67.10" who="#WitoldŻyborski">To jest zgodne z ustawą.</u>
          <u xml:id="u-67.11" who="#komentarz">(Głos: I z Konstytucją?)</u>
          <u xml:id="u-67.12" who="#WitoldŻyborski">Następnie, proszę Panów, jeżeli takie stanowisko reprezentuję i na tym stanowisku stoję, to jednak mam pewne oparcie na tych właśnie cyfrach, które przytoczyłem. Panowie podnosiliście tu, że jednak ta straszna bieda i nędza, która panuje na wsi, jest wynikiem tego, że Wy nie możecie uzupełnić waszych karłowatych gospodarstw. To nie jest zgodne z prawdą, bo Wy stworzyliście 19.000 nowych gospodarstw, czyli że nie zależy Wam na tym, alby uzupełnić gospodarstwa karłowate, stwarzaliście nowe gospodarstwa, trzeba było tym zapasem ziemi uzupełnić te karłowate gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-67.13" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-67.14" who="#WitoldŻyborski">To Wyście ją przeprowadzali na tym terenie.</u>
          <u xml:id="u-67.15" who="#WitoldŻyborski">Następnie druga jeszcze kwestia, która została tu poruszona, a na którą chciałbym się powołać. Pan Kolega miał czerwoną karteczkę, a ja mam czerwoną książeczkę.</u>
          <u xml:id="u-67.16" who="#komentarz">(Głos: My też.)</u>
          <u xml:id="u-67.17" who="#WitoldŻyborski">A Panowie też, ceglarską. Proszę Panów, p. Pawlikowski tu oświadczył i tutaj na ostatniej stronicy są jasno wypisane słowa i zdania. Ja się pytam, czy to są także pewne punkty, które prowadzą do normalizacji stosunków.</u>
          <u xml:id="u-67.18" who="#komentarz">(Głos: Proszę przeczytać.)</u>
          <u xml:id="u-67.19" who="#WitoldŻyborski">Przeczytam, proszę Panów.</u>
          <u xml:id="u-67.20" who="#komentarz">(Głos: Tam jest powiedziane: dla miejscowej ludności.)</u>
          <u xml:id="u-67.21" who="#WitoldŻyborski">Właśnie przeczytam.</u>
          <u xml:id="u-67.22" who="#komentarz">(Głos: Nie wolno nam wydawać książek?)</u>
          <u xml:id="u-67.23" who="#WitoldŻyborski">Owszem, wolno. I zacytowaliście tu Panowie, że w sprawie kolonizacji ukraińskiej ziemi w Polsce…</u>
          <u xml:id="u-67.24" who="#komentarz">(Głos: A jaka ona jest? Inny głos: Polska ziemia.)</u>
          <u xml:id="u-67.25" who="#WitoldŻyborski">… „W jej obronie staną wszystkie warstwy naszego społeczeństwa razem z ludem, którego chcą ponad głowami jego przewodników uszczęśliwić na pradziadowskiej naszej ziemi nowym niepożądanym sąsiadem”. Proszę Panów, przypuszczam, że to wystarcza.</u>
          <u xml:id="u-67.26" who="#WitoldŻyborski">Następnie chciałbym jeszcze Panom przytoczyć inną rzecz. Twierdzę i stoję na tym stanowisku, że nie przyszłe pokolenie będzie decydowało o tym, czyja to będzie ziemia, lecz nasze pokolenie już zadecydowało, że to ziemia polska i polską zostanie.</u>
          <u xml:id="u-67.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-67.28" who="#WitoldŻyborski">Proszę Wysokiej Izby, bardzo buńczucznie wystąpił tu p. Wojtowicz, podejrzewając wszystkie organizacje, które podpisały postulat polskiego społeczeństwa, o brak patriotyzmu. Stwierdzam tu z całym naciskiem, że p. Wojtowicz jest bardzo daleki od prawdy i widać, że się w tym wypadku bardzo grubo myli. Dlatego też chciałbym skierować do p. Wojtowicza parę pytań. Czy p. Wojtowicz należy do któregokolwiek z tych stowarzyszeń, które są tu na tej odezwie podpisane?</u>
          <u xml:id="u-67.29" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Nie widziałem tych podpisów.)</u>
          <u xml:id="u-67.30" who="#WitoldŻyborski">Szkoda, wielka szkoda wobec tego może p. Wojtowicz odpowie mi na drugie pytanie. Czy p. Wojtowicz czuje się Polakiem?</u>
          <u xml:id="u-67.31" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Ja Panu nie potrzebuję na te rzeczy odpowiadać. Mogę to samo pytanie skierować do Pana.)</u>
          <u xml:id="u-67.32" who="#WitoldŻyborski">Chciałbym tylko stwierdzić, że p. Wojtowicz jest w błędzie, podejrzewając te wszystkie organizacje, które z własnej inicjatywy wystąpiły z tym postulatem, o brak w tym wypadku patriotyzmu i uważam, że to są stowarzyszenia zbyt cenione, zbyt szanowane przez całe społeczeństwo, aby w ten sposób mógł je tu p. Wojtowicz potraktować i ja z tego miejsca bardzo zdecydowanie przeciw temu protestuję.</u>
          <u xml:id="u-67.33" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Proszę o głos.)</u>
          <u xml:id="u-67.34" who="#WitoldŻyborski">Następnie chciałbym stwierdzić i odpowiedzieć p. Celewiczowi, że nie z inicjatywy grupy sejmowej została wydrukowana ta odezwa, lecz z inicjatywy całego społeczeństwa polskiego, zamieszkującego 3 województwa południowowschodnie.</u>
          <u xml:id="u-67.35" who="#komentarz">(P. Pełeński: Żądająca nieposzanowania praw Rzeczypospolitej Polskiej.)</u>
          <u xml:id="u-67.36" who="#WitoldŻyborski">Proszę Wysokiej Izby, jest również niezbitym faktem, że wszystkie błędy, które zostały popełnione na terenie województw południowowschodnich, zostały popełnione przez lekkomyślność niektórych ludzi, którzy mieli tę ziemię w ręku, ale obecnie my młodzi nie dopuścimy, aby ta reszta ziemi została rozparcelowana inaczej, aniżeli w myśl polskiej racji stanu. Nie należę do Koła Rolników i nie jestem tym, który spowodował tu różne „echa leśne” lub różne wystąpienia przeciw p. Ministrowi Poniatowskiemu, ale stwierdzam, nawet jako właściciel większej własności rolnej, że reforma rolna musi być przeprowadzona. Ta reforma rolna musi iść swym trybem,...</u>
          <u xml:id="u-67.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-67.38" who="#WitoldŻyborski">...ale musi być przeprowadzona na naszych terenach w myśl polskiej racji stanu.</u>
          <u xml:id="u-67.39" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#TadeuszSchaetzel">W sprawie osobistego oświadczenia głos ma p. Wojtowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#WładysławWojtowicz">Wysoka Izbo! Mając ten manifest w ręku, stwierdziłem tylko jedną rzecz, że bardzo dużo tych ludzi, którzy są właścicielami większej własności, są również prawdopodobnie członkami tych organizacji i powiedziałem, aby ci Panowie, którzy występują z tymi manifestami, poszukali winowajców przede wszystkim u siebie w domu i tego nie cofam.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#komentarz">(P. Karśnicki: Jak to Pan rozumie?)</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#WładysławWojtowicz">Rozumiem to w ten sposób, że ci panowie, którzy w pierwszym rzędzie z manifestami rozmaitymi występują, alarmują miejscowe społeczeństwo, stwarzając taką sytuację, że praca normalna w tych warunkach jest dla ludności miejscowej bardzo ciężka. To się sprzeciwia nawet tej normalizacji, której zawdzięczamy, że od 2 lat mamy spokój na tym terenie. Uważam, że te wszystkie alarmy przeszkadzają w spokojnej pracy miejscowej ludności i z tego powodu przeciw takim manifestom wystąpiłem. A jeżeli Panowie szukacie winowajców, to szukajcie ich wśród właścicieli większej własności na terenie 3 województw Małopolski wschodniej. Oni sprzedali tę ziemię za grube dolary i grube pieniądze i niech oni nie używają tego wszystkiego jako odskoczni do pewnych jakichś „patriotycznych” celów. Oni tu z trybuny sejmowej będą całemu narodowi mówili, że są obrońcami patriotyzmu i polskości. Nieprawda, proszę Panów. Jest to powiedziane w tym manifeście, a specjalnie ten manifest ukazał się właśnie w tym czasie, kiedy mówimy tu o wykonaniu reformy rolnej. Dlaczego to akurat zbiegło się z tym terminem? I dlatego zrobiłem pewną analogię między takim samym afiszem, który się zjawił w czerwcu 1925 r., kiedy uchwalano reformę rolną.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli chodzi o to drugie pytanie, które p. Żyborski do mnie skierował, to uważam poniżej mojej godności na to odpowiadać.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#komentarz">(Głosy: Racja.)</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#WładysławWojtowicz">Przez 20 kilka lat pracuję w terenie, ludzie znają mię i nie potrzebuję się niczym świadczyć… Chodzi mi o to, żeby ci panowie, którzy to referowali, pp. Zaklika i Żyborski, wskazali winowajców tego stanu, który istnieje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#TadeuszSchaetzel">Lista mówców została wyczerpana. Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-70.1" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie wniosku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#WojciechSosiński">Projekt ustawy, złożony przez posła Jana Hołyńskiego w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 września 1934 r. o wywłaszczaniu na cele kolejowe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#StanisławCar">Projekt tego wniosku przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-72.1" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o przeczytanie złożonych interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#WojciechSosiński">Interpelacja, złożona przez posła Romana Krukowskiego, do p. Prezesa Rady Ministrów i p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie przeniesienia toru wyścigowego w Warszawie z Mokotowa na Służewiec.</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#WojciechSosiński">Interpelacja posła dra Barana do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie wysiedlania inteligencji ukraińskiej z obszaru pasa granicznego w powiecie kosowskim woj. Stanisławowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#StanisławCar">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#StanisławCar">Protokół niniejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-74.2" who="#StanisławCar">Następne posiedzenie odbędzie się w sobotę 20 lutego o godz. 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-74.3" who="#StanisławCar">1. Pierwsze czytanie projektów ustaw złożonych przez posłów: a) Leopolda Tomaszkiewicza w sprawie zmiany ustawy z dnia 24 marca 1933 r. o ulgach dla nowowznoszonych budowli (druk nr 360), b) Emeryka Hutten-Czapskiego o feriach sądowych (druk nr 347).</u>
          <u xml:id="u-74.4" who="#StanisławCar">2. Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 druk nr 300): Dokończenie rozprawy szczegółowej nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych. Głos zabierze p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych. Rozprawa szczegółowa nad częścią 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Sprawozdawca poseł B. Pochmarski.</u>
          <u xml:id="u-74.5" who="#StanisławCar">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-74.6" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 30.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>