text_structure.xml
315 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 15.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Prezes Rady Ministrów Aleksander Prystor, Minister Spraw Wewnętrznych Bronisław Pieracki, Minister Skarbu Jan Piłsudski, Minister Sprawiedliwości Czesław Michałowski, Minister Przemysłu i Handlu Ferdynand Zarzycki, Minister Komunikacji Alfons Kühn, Minister Rolnictwa Leon Janta-Połczyński, Minister Wyznań Religijnych i Ośw. Publ. Janusz Jędrzejewicz, Minister Pracy i Opieki Społecznej Stefan Hubicki, Minister Reform Rolnych Leon Kozłowski, Minister Poczt i Telegrafów Ignacy Boerner.)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Spraw Wojskowych Felicjan Sławoj-Składkowski, w Ministerstwie Skarbu Władysław Zawadzki i Stefan Starzyński, w Ministerstwie Poczt i Telegrafów Franciszek Drzewiecki.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 27 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 28 posiedzenia znajduje się w Biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarzy zapraszam pp. Senatorów Hubicką i Wańkowicza i proszę ich o zajęcie miejsc w prezydjum. Listę mówców prowadzi s. Hubicka.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przed porządkiem dziennym, zanim przystąpimy do rozpraw nad preliminarzem budżetowym na rok 1932/33, mam zaszczyt zakomunikować Wysokiej Izbie, iż zgodnie z mojem porozumieniem z panami przewodniczącymi klubów senackich proponuję wyznaczyć poszczególnym ugrupowaniom (klubom) następujące kontyngenty czasu: Klub B. B. W. R. 9 godz. 45 m., KI. Narodowy 3 g., KI. Sen. Ludowych 2 g., KI. Zw. Parł. Pol. Socjalistów 1 g. 45 m., Zespół Sen. Ch. D. i N. P. R. 1 g. 30 m., Kl. Ukraiński 1 g 30 m,. KI. Niemiecki 1 g. Czas przemówienia w dyskusji generalnej nie wlicza się do tego kontyngentu. Nadto pozostawiono do mojej dyspozycji 3 godziny, które przeznaczone są dla panów senatorów, którzy nie zgłosili przynależności klubowej, oraz dla innych według mego uznania.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Nie słyszę sprzeciwu, uważam, iż Wysoka Izba godzi się na moją propozycję.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1932 r. do 31 marca 1933 r. (Referat generalny i dyskusja ogólna, druk Senatu nr 25).</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej s. Popławski.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo Senatorska! Stosując się do ustalonego w tej Wysokiej Izbie obyczaju, mam zaszczyt zgłosić w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej do laski marszałkowskiej preliminarz budżetowy na rok 1932/33 w tej postaci, w jakiej został przez Wysoką Komisję opracowany. Znakiem widomym tej pracy jest książka, wyjątkowo wcześnie w tym roku wydana, co jednak nie odbiło się ani na jej wyglądzie zewnętrznym, ani na dokładności korekty, przeciwnie, zauważyć można pod tym względem pewien postęp, który mamy do zawdzięczenia zwiększającej się wciąż sprawności biura senackiego pod kierunkiem jego doświadczonego dyrektora. Fakt ten zaznaczyć trzeba z uznaniem, na jakie zasługuje. Ale to, co podnieść przedewszystkiem należy, jest natury rzeczowej, a nie formalnej, więc żywy udział w obradach budżetowych pp. referentów, zastępców w sprawach specjalnych i wszystkich bez wyjątku członków komisji, którzy zechcieli nasuwające się zagadnienia naświetlać swoją wiedzą i doświadczeniem. Sporów nie brakło, starcia zdań były nieraz zasadnicze i nie błahe, różnice poglądów występowały często w ostrych konturach, ale rozwaga i umiar górowały nawet w debacie politycznej i dzięki temu poziom dyskusji utrzymał się, ogólnie biorąc, na wysokości pożądanej i poniekąd tradycyjnie ustalonej w naszej Izbie, Nigdy debata nie przekroczyła granic, zakreślonych przez dobre obyczaje parlamentarne. W charakterze przewodniczącego komisji muszę to stwierdzić z największem uznaniem. Niech mi wolno będzie wyrazić nadzieję, że i na plenum Izby przebieg dyskusji będzie odpowiadał temu poziomowi, który się ustalił w komisji. I widzę w tem szczęśliwy omen dla rozpoczynającej się obecnie debaty.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#TomaszAugustPopławski">Jeżeli teraz dopiero będę mówił o referencie generalnym, to nie wypływa to bynajmniej z zapomnienia, lecz stąd, że chciałbym mu poświęcić kilka słów, wyłącznie do niego skierowanych. Jak sobie Wysoka Izba zdaje sprawę, referent generalny jest duszą Komisji Budżetowej, nieraz jej natchnieniem, a często bardzo bezlitosnym cenzorem pewnych planów i zamiarów, nie mieszczących się w ramach podsumowań ogólnych. Stąd ciężar gatunkowy jego opinii, który w naszym wypadku potęguje się jeszcze przez jasny sąd i wiedzę fachową p. ref. generalnego. Pozwala mu to nieraz prostować pewne dewiacje myśli u innych, a nawet ich przekonać. Jak wiadomo, w zapale argumentacji pociski myślowe nieraz chybiają celu. Nie wiem, proszę Panów, dlaczego Polacy to stwierdzenie omylności sądów i zamierzeń ludzkich ubrali w taką oryginalną, balistyczną metaforę, mówiąc, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi, ale to mogę napewno powiedzieć, że pan referent generalny ma specjalną umiejętność czuwania nad kulami zbłąkanych argumentów i plasowania ich w odpowiedniem miejscu. Czasem w próżni. W epoce rozmnożenia się różnych teoryj ekonomicznych i finansowych, jeszcze nie zupełnie ustabilizowanych, jeśli tak z pewną oględnością powiedzieć można, teoryj, wyrzucanych w świat jak z katapulty, to uzdolnienie p. referenta generalnego nabiera specjalnego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#TomaszAugustPopławski">Podczas swych prac Komisja Skarbowo-Budżetowa pozostawała w stałym kontakcie z przedstawicielami Rządu; ich rzeczowe oświetlenie i argumentacja, zasilane często przez analizę faktów, uzyskaną w debacie sejmowej, wprowadzały do dyskusji nieraz nowe momenty, odmienną charakterystykę spraw i tezy, sharmonizowane z całością polityki gospodarczej lub ogólnej Rządu. Współpraca ta ułatwiła komisji prawidłową orientację w poglądach Rządu, a więc przyniosła dużą korzyść, co zaznaczyć z tej trybuny uważam za mój obowiązek.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#TomaszAugustPopławski">A teraz jedno pytanie nasuwa się z nieubłaganą koniecznością: Czy cały ten nakład pracy, zużycie energii, czasu i nerwów, zarówno u Panów Senatorów, jak i panów przedstawicieli Rządu i licznych ekspertów, dał odpowiedni do tych wysiłków rezultat? Czy jest harmonia między pracą a plonem, skoro budżet uległ w komisji tak nieznacznym zmianom, że na wysokości niedoboru budżetowego zaważyć one nie mogły? W mojem rozumieniu odpowiedź na to pytanie jednak musi wypaść nawet przy najbardziej bezstronnej analizie w sensie pozytywnym. Tak, praca dokonana jest pożyteczna i celowa. Bo przecież, Wysoka Izbo, nikt się nie mógł łudzić, ażeby w znanych warunkach obecnego kryzysu Senat w granicach swych szczupłych kompetencyj mógł zaproponować jakieś zmiany zasadnicze. Nie dokonał ich Sejm i zadowolił się drobnemi przesunięciami i nieznacznem również zmniejszeniem deficytu. A to dlatego, że zwykła w Polsce kolizja zamiarów i możliwości przy każdorazowem układaniu planu finansowego nabrała w chwili obecnej specjalnego charakteru, podwyższenie koniecznych wydatków narzucało się samo przez się, ale na podwyższenie preliminarza dochodowego nikt się nie mógł odważyć, przeciwnie, już obecna jego wysokość była przedmiotem troski i krytyki.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#TomaszAugustPopławski">I tu właśnie dochodzę do tego miejsca w mojem rozumowaniu, które mi pozwala stwierdzić, że praca komisji — a obecnie plenum — była i będzie pożyteczna i celowa, bo zawiera w sobie zdrowe ziarno krytyki. Przy obecnych ograniczonych kompetencjach Senatu polskiego pozostało mu w całej rozciągłości prawo krytyki i trybuna do jej wypowiadania. Przepuszczenie jeszcze raz przez alembik dyskusji tez spornych i przesianie przez sito analizy rozbieżnych poglądów i motywów, które tę rozbieżność wywołują; przeprowadzenie tej pracy myślowej w atmosferze większego spokoju i obiektywizmu, niż ta, która panuje w dużych i pobudliwych zbiorowiskach ludzkich, wszystko to nadaje pracom Senatu sporo cech szczególnych, a niepozbawionych pewnego charakteru abstrakcyjnego, Bo przecież formalnie Senat nic zmienić nie może, prawa inicjatywy nie posiada, ani prawa decyzji, oparty jest na sile moralnej. Stąd wypływa jego uprawnienie, jego obowiązek krytyki obiektywnej i bezstronnej wobec uchwał Sejmu i zamierzeń Rządu. Krytyka Rządu przeprowadzona być może życzliwie, lub nawet w wysokiej skali opozycyjnej, w zależności od tego, czy ktoś popiera Rząd, lub też go zwalcza, ale musi być przedewszystkiem fundamentalna i beznamiętna. Wiem, że to ostatnie żądanie jest może trudne do wykonania, ale pod krytyką beznamiętną rozumiem taką, która szybuje choć trochę, choć niewiele wyżej nad zaognieniem życia codziennego i jego ciągłemi walkami, troskami i niepokojami. Z chwilą, kiedy praca Wysokiej Izby podoła zadaniom, które na nią wkłada obowiązek rzeczowej krytyki, praca ta musi być przez wszystkich uznana za pożyteczną i celową. Krytyka jest bronią skuteczną w ręku ludzi doświadczonych i spokojnych.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! Ponieważ zapisałem się do głosu w dyskusji ogólnej, ażeby omówić niektóre zagadnienia gospodarcze, więc nie będę w tej chwili zabierał Wysokiej Izbie drogiego czasu i ustępuję miejsca p. referentowi generalnemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Szarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#MarcinSzarski">Wysoka Izbo! Budżet, jako plan gospodarki państwowej, opiera się oczywiście na gospodarce narodowej. Ponieważ zaś nasza gospodarka narodowa znajduje się teraz w ciężkiem przesileniu, jest rzeczą jasną, że odbić to się musiało na budżecie Państwa, Przesilenie, to dysharmonia między kosztami wytwórczości a cenami, w tem znaczeniu, że ostatnie nie pokrywają pierwszych. Rozbieżność ta da się usunąć w trojaki sposób: albo przez podwyższenie cen, albo przez zmniejszenie kosztów, albo zarazem przez jedno i drugie. Jeżeli uciekniemy się do pewnej, może śmiałej, analogii i zastosujemy tę uwagę do budżetu Państwa, to kosztami produkcji nazwać musimy wydatki, a dochody cenami. Ponieważ gospodarka państwowa dzieli losy gospodarki narodowej, a dzisiaj nigdzie ceny nie pokrywają kosztów, zatem i w gospodarce państwowej nieuniknioną się staje rozwartość między dochodami a wydatkami, przedewszystkiem przez obniżenie kosztów t. j. wydatków, a następnie przez podwyższenie cen t. j. dochodów. Wpływ wszystkich tych czynników znajduje tu swój wybitny wyraz w budżecie przyszłorocznym, którego projekt mam zaszczyt przedłożyć Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#MarcinSzarski">Jest to więc budżet o wydatkach, skomprymowanych bardzo wysoko, tak że zbliżają się do poziomu wydatków budżetowych z przed lat 5, a są blisko o 450 mil jonów niższe od wydatków budżetowych kończącego się roku budżetowego, mimo to nie znajdują 100-procentowego pokrycia w dochodach, wskutek czego budżet przyszłoroczny zamyka się też nadwyżką wydatków w wysokości, uchwalonej przez Sejm, 74.500.000 zł, która to nadwyżka, wobec wydatków, preliminowanych w cyfrze okrągłej 2.452 milionów, oznacza 3% wydatków.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#MarcinSzarski">Ponieważ, Wysoki Senacie, dotychczas, począwszy od roku 1926, zawsze uchwalaliśmy budżety z nadwyżką dochodów, przyszłoroczny budżet jest zatem pierwszym budżetem z niedoborem. Dla dokładności podnieść jednak należy odrazu, że po 4 latach ciągłych nadwyżek, które osiągnęły łączną kwotę 571 milionów zł, w grudniu 1930 r. po raz pierwszy dochody nie pokryły wydatków, tak że rok budżetowy 1930/31 zakończył się niedoborem w wysokości 62 milionów t. j. 2% wydatków. Kończący się rok budżetowy, przy spadających niedoborach miesięcznych wykazuje łącznie nadwyżkę wydatków nad dochodami do stycznia, a więc za 10 miesięcy, w wysokości 129 milionów. Globalny niedobór, od r. 1926, licząc wstecz, wynosi zatem do stycznia roku bieżącego 191 milionów. Nadmieniam, że został on pokryty całkowicie z rezerw kasowych.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#MarcinSzarski">W społeczeństwie, przyzwyczajonem od szeregu lat do ciągłych nadwyżek dochodów budżetowych, mogło pojawienie się deficytu wywołać pewne zaniepokojenie, zwłaszcza jeżeli się uprzytomni, że po wojnie wskutek smutnych doświadczeń inflacyjnych przyzwyczajono się identyfikować deficyt z inflacją. Zgóry jednak zaznaczyć należy, że wszelkie obawy w tym kierunku są najzupełniej bezpodstawne. Przedewszystkiem dlatego, że tylko wtedy deficyty mogą się stać powodem inflacji, gdy są niedoborami kasowemi, a więc gdy brak środków, podczas gdy nasze niedobory są tylko rachunkowe, które, jak wspomniałem, pokryte zostały z zapasów kasowych; a następnie nawet i deficyty kasowe nie muszą być powodem emisji znaków pieniężnych, gdyż pozostaje jeszcze kredyt, z którego prawie wszędzie państwa pokrywają niedobory kasowe, jak to w ostatnich czasach zrobiła Czechosłowacja, zaciągając znaczną w tym celu pożyczkę we Francji, i jak to ma zamiar uczynić Belgia, Austria i t. d. Następnie rozstrzygającą rolę odgrywa tu i wysokość niedoboru. Kilkoprocentowa nadwyżka wydatków nad dochodami nie jest w stanie spowodować istotnego załamania się równowagi budżetowej, chyba że gospodarka skarbowa znajduje się w rękach ludzi, którzy biernie przypatrując się rozwojowi dochodów i wydatków, nie tylko nic nie czynią, by ją usunąć, lecz pozwalają na jej wzrost. Na szczęście gospodarka budżetowa spoczywa u nas w ręku Rządu, który złożył już dostateczne dowody, że do istotnego niedoboru nie dopuści. Dotychczasowe przykre redukcje wydatków budżetowych, przeprowadzone z całą nadzwyczajną energią, świadczą, że Rząd nie cofa się przed żadnym środkiem, jeżeli idzie o tak kapitalną sprawę, jak utrzymanie równowagi budżetowej. Ta bezwzględność polityki budżetowej, która w innych warunkach mogłaby być słusznie przedmiotem ostrej nawet krytyki, a w obecnych zasługuje tylko na uznanie, jest najlepszą gwarancją utrzymania budżetu w istotnej równowadze.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#MarcinSzarski">Zresztą Polska weszła później w epokę deficytu, niż inne państwa. Uwzględniając notorycznie znaną niewielką zasobność naszego kraju, jego niższy stan gospodarczy w porównaniu do krajów zachodu i konieczność większych wydatków na niezbędną rozbudowę aparatu państwowego, przypuszczać należało, że odwrotnie Polska wcześniej, niż inne państwa, doczeka się niedoboru budżetowego. Jeżeli się stało inaczej, to w tej odwrotnej kolejności leży dowód, że przyczyny deficytu nie można szukać wyłącznie po stronie wydatków. Nie da się wprawdzie zaprzeczyć, że rozwój wydatków budżetowych był u nas bardzo silny, ale rozwój wydatków budżetowych znajduje swoje usprawiedliwienie w kilku przyczynach, od których automatycznego prawie działania kraj nasz nie mógł się zabezpieczyć. Pominąwszy już wspomnianą konieczność rozbudowy aparatu państwowego, łącznie z organizacją obrony Państwa, dalej usunięcia wielu szkód i dezorganizacyj, wywołanych wojną, pominąwszy wydatki, połączone z koniecznością zespolenia odrębnem życiem i administracyjnem i gospodarczem żyjących trzech dzielnic Państwa naszego, musiało Państwo z powodu braku kapitałów i w związku z tem z powodu braku inicjatywy prywatnej objąć rolę inwestującego przedsiębiorcy celem podniesienia narodowego gospodarstwa i stworzenia niejednego przedsiębiorstwa, które, żeby tylko wymienić rozbudowę portu w Gdyni, jakoteż budowę żeglugi, oddają naszemu gospodarstwu bezsprzecznie znakomite usługi. Spełnianie nowych postulatów ludności, by wymienić tylko reformę rolną i organizację opieki społecznej, zmusiło Państwo do wydatków, które przed wojną nie obciążały budżetów państwowych, a w związku z wieloma innemi, dopiero po wojnie powstałemi żądaniami społeczeństwa, Państwo musiało też sobie stworzyć własny aparat kredytowy, który musiał być wyposażony w kapitał, a jako instytucja państwowa nie mógł liczyć na taką rentę, jaką daje i dać musi kapitał prywatny. Jeżeli do tego wszystkiego dodać, że Polska, jako państwo nowopowstałe, nie mogła mieć i nie miała też dostępu łatwego do rynku pieniężnego i że nawet po konsolidacji finansowej i stabilizacji pieniężnej korzystała tylko w skromnej mierze z kredytu emisyjnego, tak, że szereg tych wydatków został pokryty z bieżących budżetowych dochodów, 1.600 milionów zostało w ten sposób pokrytych z bieżących dochodów, to ewolucja wypadków dla bezstronnego obserwatora staje się conajmniej zrozumiałą. Mimo to jednak nawet ten bezstronny obserwator nie może zaprzeczyć, że ta ewolucja miała czasem za szybkie tempo, którego przyczyny szukać należy w wielkiej ekspansji Państwa w dziedzinach z natury mu obcych. Ale rozszerzenie funkcyj państwowych w dziedzinie gospodarczej jest objawem, którego ujemne skutki finansowe wyraźnie występują we wszystkich powojennych budżetach europejskich, bez żadnego wyjątku. Rozpęcznienie budżetów powojennych stoi w ścisłym związku z ewolucją powojennej mentalności, która upatruje w państwie wszechmocną potęgę, zdolną do stworzenia najlepszych stosunków i do usunięcia wszelkiego zła. Jeżeli jednak gdzieindziej ze względów na znacznie lepsze stosunki gospodarcze, wybitny rozwój wogóle, oparty na stałych i dawnych instytucjach, aktywna ingerencja państwa zgoła nie była usprawiedliwiona, a mimo to nastąpiła, to cóż dziwnego, pytam, Wysoka Izbo, że u nas, wobec wprost odmiennych stosunków, rozwinęła się ona, a to tembardziej, że poniekąd przyczyniło się do tego i to silnie samo społeczeństwo. Jeżeli więc, i słusznie, podnoszą się skargi na zbytnią rozbujałość funkcyj państwowych, w szczególności na ich znaczną ekspansję na polu gospodarczem, to musimy sami uderzyć się w piersi i przyznać, że społeczeństwo samo zawiniło. Ale tak, jak globalny wzrost wydatków z wymienionych powodów musiał być automatyczny, tak samo jest pewnikiem, że deficyt jako taki nie był do uniknięcia. Przyczyna jego leży przedewszystkiem po stronie dochodów, tak jak we wszystkich państwach, czego studiowanie budżetów większych państw europejskich dosadny daje dowód. Między innemi i w budżecie francuskim dochody znacznie się zmniejszyły. Podaję w mojem sprawozdaniu malutkie zestawienie naszych dochodów budżetowych za 3 najlepsze miesiące zimowe: październik, listopad, grudzień w latach 1928, 1929, 1930, 1931. Oznaczywszy dochody w r. 1928, jako 100, otrzymujemy w 1929 r. 97, 1930 r. 84, w 1931 r. 72. Widzimy więc ciągły spadek dochodów, który jednak dopiero w latach w 1930/31 staje się znacznym i doprowadza do niedoboru.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#MarcinSzarski">Spadek wpływów budżetowych jest dziś zjawiskiem powszechnem, a jeżeli jest zjawiskiem powszechnem, to musi mieć i wspólną przyczynę. Przyczyną tą to kryzys światowy, dotykający niemal wszystkich dziedzin produkcji, handlu, skarbowości, giełdy i waluty. Żaden kraj, żadne państwo choćby najsilniejsze i najzasobniejsze, dowód ostatnio Francja, nie potrafi się obronić przed strasznemi skutkami kompletnego rozprzężenia światowego mechanizmu gospodarczego, jakim jest szalejące dziś przesilenie. Niesłychana zaraźliwość wszelkich przesileń, a cóż dopiero przesilenia, które jak dzisiejsze, jest kompletnym paraliżem gospodarczego organizmu, tłumaczy się znanym faktem, że wszystkie gospodarstwa narodowe nastawiały się mniej lub więcej, szczególnie od końca XIX wieku, a zwłaszcza na początku bieżącego wieku, na skalę światową tak, że świat cały stał się właściwie jednym organizmem, złożonym ze współzależnych między sobą pojedynczych gospodarstw narodowych. Z międzynarodowej współzależności wynika zaś z logiczną koniecznością współzależność przesilenia, które też nie oszczędziło i nie mogło oszczędzić żadnego kraju. Nie ominęło też i nas i zaiste wobec tych notorycznych prawd dziwić się należy, jeżeli podnoszą się głosy, a jest ich niemało, które do odpowiedzialności za polskie przesilenie pociągają nie kryzys światowy, lecz polski Rząd. O ile się orientować można, to wszędzie prawie społeczeństwa są świadome tego, że winowajcą dzisiejszych strasznych stosunków jest kataklizm, którego przyczyna, chociaż naliczono ich wprawdzie setki, jest przecież tylko jedna, ale tak potężna, jakiej dotychczas nie znała historia, a mianowicie wielka wojna i wszystkie jej pochodne następstwa, które w sposób brutalny rozbiły misternie i sprawnie funkcjonujący mechanizm gospodarstwa światowego. Mechanizm ten polegał w najogólniejszych zarysach na tem, że bogate kraje zachodniej Europy, jak Anglia, Francja, a później także Niemcy, zasilały resztę świata, inclusive Stany Zjednoczone, regularnie, długoterminowym kapitałem. Temu trwałemu eksportowi kapitału zawdzięczał świat swój rozwój. Kraje, eksportujące kapitał, bogate kraje zachodnie, sprzedawały światu swe fabrykaty i zaspakajały w krajach dłużniczych swe potrzeby na surowce i żywność. Mechanizm ten rozbiła wojna. Europa nie tylko zużyła swe wierzytelności na pokrycie kosztów wojny, lecz oprócz tego zadłużyła się w tym celu w olbrzymi sposób w Ameryce, Długi, z tego wynikające, wyniosły 11,5 miliarda dolarów i Ameryka stała się dostawcą wojennym i zmieniła rolę dotychczasową dłużnika na potężnego wierzyciela. Wprawdzie Anglia, a później Francja odzyskały w parę lat po wojnie swą rolę eksporterów kapitału, ale kołobieg przedwojenny przestał już funkcjonować tak regularnie, jak przed wojną. Do tego przyłączył się fakt, że wskutek niepewności i politycznej i monetarnej, potrzeby kredytowe, które przedtem jak to jedynie jest racjonalne, zaspakajano długoterminowym kredytem, teraz na wielką skalę zaspakajano kredytem krótkoterminowym, który oczywiście musiał się coraz więcej zamrażać. Ale obok tych zmian w ruchu kapitału wojna przyniosła wielkie zmiany w dziedzinie produkcji i handlu. Gwałtowne potrzeby wojny podnieciły produkcję rolną ekstensywnie przez kulturę nowych, dotychczas nieproduktywnych obszarów i intensywnie przez postępy techniki, ażeby Wymienić nawozy sztuczne, maszyny rolnicze i t. p. Podobne objawy wykazuje rozwój przemysłu, głównie pod wpływem niebywałych postępów techniki, łącznie z racjonalizacją. Jest rzeczą jasną, że pod działaniem takiego wzrostu wytwórczości ceny musiały na całej linii silnie zareagować, która to akcja przedewszystkiem dotknęła światowe rolnictwo i załamała jego zdolność nabywczą, a to tem łatwiej, że równocześnie w dziedzinie wytwórczości nierolnej, w dużej mierze wskutek organizacyjnych porozumień, ceny równomiernie się nie obniżyły. Rozwartość znanych nożyc stała się źródłem wybitnej gospodarczej nierównowagi. Sytuacja byłaby może nie taka zła, gdyby nie fakt, że dążono powszechnie do osłabienia skutków nadprodukcji na ceny, t. zn. starano się, by ceny nie reagowały odpowiednio na wzrost podaży. Znane są operacje waloryzacyjne na rynku kawy, kauczuku i t. p. lub akcje pool'ów zbożowych w Ameryce, ale dążyć do utrzymania cen na poziomie, na którym nie dadzą się utrzymać, jest bezcelowe, gdyż spadku cen nikt nie powstrzyma, i szkodliwe, albowiem wprost przeciwnie nienaturalne ceny prowokują dalszą produkcję i przyśpieszają tylko spadek cen. Trzeba cenom pozwolić, aby naturalnie oddziaływały na produkcję, a więc, by spadające ceny ją powstrzymywały. Kto wie, czy przy tej polityce wolnej gry sił nie znajdowalibyśmy się dziś w epoce powolnej, a opłacalnej zwyżki cen, wywołanej redukcją wytwórczości.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#MarcinSzarski">Tymczasem obok polityki cen także polityka kredytowa przyczyniła się w niemałej mierze do przyśpieszenia hiperprodukcji. Rozpętał się kredyt, a z nim i spekulacja. W ciągu 7 lat kredyty bankowe w Stanach Zjednoczonych rosły rocznie o 2,6 miliarda dolarów i osiągnęły w r. 1929 astronomiczną cyfrę 58 miliardów dolarów. Same kredyty spekulacyjne wzrosły w tym czasie z 948 milionów na 8,5 miliarda dolarów. Prymat w nadużywaniu kredytu przypada Niemcom, które są najwięcej zadłużonym krajem w świecie, gdzie tylko krótkoterminowe kredyty w tym czasie wzrosły o 65%. Ta łatwość kredytu oczywiście była powodem rozrzutności wydatków, że tylko wymienię, że w Niemczech na samą budowę mieszkań dla najniższych, ubogich sfer wydano 18 miliardów marek. Już samo takie akumulowanie kredytów grozi niebezpieczeństwem, a staje się katastrofą, gdy terminy kredytu nie są dostosowane do sposobów ich zużycia. Ponieważ krótkoterminowe kredyty, jak już wspomniałem, zużywano na finansowanie trwałych inwestycyj, z chwilą zażądania ich zwrotu budowa kredytowa musiała runąć. Kulminacyjnym punktem tego upadku piramidy kredytowej, stworzonej w ostatnich latach, to załamanie się waluty angielskiej i wszystkie jego następstwa, znajdujące swój wyraz w administracyjnej i policyjnej regulacji obrotu kapitałów, która oznacza raz niewolę gospodarczą i powrót do stosunków średniowiecznych, a powtóre, co ważniejsza, pogłębia kryzys.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#MarcinSzarski">Obecne przesilenie, jak wiadomo, nazywa się powszechnie przesileniem zaufania. Międzynarodowe zaufanie poderwane zostało nie tylko wypadkami politycznemi, szerzeniem się nacjonalizmu, lecz także utratą i to zupełną wiary w wypłacalność dłużników. Kredyt znikł prawie zupełnie, gdyż istotnie stało się zwyczajem, że się nie płaci. Wszak układy o moratoria są dziś na porządku dziennym, a wierzyciele muszą ich udzielać, będąc niewolnikami dłużników. Świat żyje w kredytowej inflacji, istnieje piramida zobowiązań do zapłaty złotem, którego może nie brak, ale zapewne brak na pokrycie tej kolosalnej piramidy. Do tej inflacji przyczynił się też, mojem zdaniem, w wysokim stopniu system waluty dewizowej, t. zw. gold exchange standard, zaprowadzony po wojnie, t. zw. dewizowej. Polega on na tem, że obok złota banknoty pokryte być mogą także nawet w całości dewizami. Znaczy to, że złoto zabezpieczające bezpośrednio np. obieg dolarów, zabezpiecza równocześnie te banknoty, które się na dolarze opierają. A więc to samo złoto służy tu i tam jako pokrycie i umożliwia istotnie podwójną emisję i podwaja możliwości kredytowe. Pod panowaniem waluty kruszcowej takie dublowanie obiegu nie jest możliwe, gdyż zamiast dewiz, a więc dolarów cyrkulujących, w skarbcach banku znajdowaćby się musiało tylko złoto, przez co zmniejszyłaby się o to złoto podstawa emisyjna w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli światu imponowały kolosalne zapasy złota rezerwy federalnej Stanów Zjednoczonych, to zapominano, że lwia część tego złota wcale do niej nie należała, reprezentując wierzytelności dolarowe, nie inkasowane przez europejskie banki emisyjne. Niekorzyści waluty dewizowej wystąpiły jasno w ostatnich czasach, gdy się załamał funt szterlingów, wskutek czego wiele banków emisyjnych, trzymających dewizy funtowe, poniosły mil jonowe straty (bank francuski, bank belgijski i t. d.). To też obecnie waluta dewizowa znajduje się w stanie raptownej, silnej likwidacji, gdyż banki emisyjne konwertują swe dewizy na kruszec. Od chwili załamania się funta sterlinga aż do pierwszych dni stycznia r. b., t. j. w ciągu 4 miesięcy 9 największych banków emisyjnych: francuski, Reichsbank, belgijski, holenderski, szwajcarski, i t. d. zredukowały swe zapasy dewiz z 1683 milj. dolarów na 1051 milj. dolarów, t. j. o 632 milj. dolarów, czyli o 37%, zamieniając je na złoto, które oddały Stany Zjednoczone, Po tej linii idzie i Bank Polski, który powiększył swój zapas kruszca na 600 milj. zł, czyli o 38 milj.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#MarcinSzarski">Likwidacja waluty dewizowej, mojem zdaniem, jest objawem dodatnim, gdyż zmniejsza możność podwójnej emisji i opiera walutę na podstawie kruszcowej, jedynej gwarantującej funkcje waluty, o ile oczywiście tym funkcjom nie stawia się przeszkód, co niestety dziś, wyjąwszy niewiele państw, a między innemi i nasze Państwo, co należy podkreślić, stało się regułą. Jeżeli rzucimy okiem na kartę Europy, to przekonać się mianowicie można, że prawie wszędzie ruch kapitałów podlega policyjnemu nadzorowi, czyli właściwie jest wstrzymany. Tymczasem zaufanie do pieniądza krajowego polega na pewności, że go można w każdej chwili zamienić na inny, t. j. wolno dysponować swym kapitałem; póki ta pewność istnieje, póty nikt się krajowego pieniądza nie pozbywa, ale gdy ona zniknie, wszyscy starają się go wyzbyć. Pęd kapitału prywatnego do ratowania się, chęć zabezpieczenia swego mienia, to siła, której w całości nie pokona żadna reglamentacja. Temu też przypisać należy, że mimo drakońskich przepisów dewizowych złoto ucieka i koncentruje się tylko w kilku jeszcze oazach, które uważa za centra bezpieczeństwa; do tych oaz należy, prócz Stanów Zjednoczonych, w Europie: Francja, Holandia, Belgia i Szwajcaria. Stan zapasów złota w bankach emisyjnych tych 4 państw podwyższył się w ciągu roku 1931 r. — proszę słuchać — z 2.618 milionów dolarów na 3.867 milionów dolarów, to jest o 1.249 milionów dolarów, przyczem wzrost wynosił w banku francuskim, jest tyle skoncentrowanego tam w nim złota, 30%, w banku belgijskim 86%, w banku holenderskim 103%, najpotężniejszy wzrost wykazuje bank szwajcarski, którego zapas złota powiększył się o 233% w jednym roku. W tym samym czasie, to jest w ciągu 1931 r. zapas złota w rezerwie federalnej Stanów Zjednoczonych nie doznał zmniejszenia mimo znacznej utraty złota, gdyż w ostatnich miesiącach ubiegłego roku złoto znowu przypłynęło do Ameryki, natomiast spadł bardzo znacznie w Reichsbanku i w Banku Angielskim. Czy fakt, że wprawdzie bogata, ale mała Szwajcaria posiada dziś w skarbcu swego banku blisko pół miliarda dolarów, więc dwa razy tyle, jak Niemcy, a tylko o ćwierć mniej, niż potężna Anglia, świadczy, że Szwajcaria jest dwa razy bogatsza od Niemiec, a tylko o ćwierć mniej, niż Anglia? Z pewnością nie, gdyż bardzo znaczna część tego złota wcale do Szwajcarii nie należy, lecz do cudzoziemców, którzy to złoto tam przenieśli. Atoli fakt ten świadczy, że Szwajcaria przedewszystkiem, a potem Francja i Stany Zjednoczone, Belgia i Holandia rozporządzają dziś jednem wielkiem bogactwem, to jest zaufaniem. Gdy się to zaufanie odrodzi w innych państwach, zobaczymy, jak te skarby złote rozdzielą się racjonalnie w świecie. Nierówny rozdział złota, tak często krytykowany, którego zapasy koncentrują się dziś prawie w 3/4 we wspomnianych kilku krajach, nie jest wynikiem braku złota, lecz braku zaufania. Złoto płynie tam, gdzie jest bezpiecznie, a w tym związku może najcharakterystyczniejsza jest akumulacja złota w Szwajcarii, który to kraj także pod względem politycznym uważany jest za najpewniejszy przytułek.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Zróbmy taki przytułek.)</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#MarcinSzarski">Dopóki jednak zaufania brak, dopóty ze złotem wszędzie jest bardzo ciasno i wszystkie kraje, które tę ciasnotę odczuwają, bronią się wszelkiemi sposobami przed utratą resztek złota, będących jeszcze w ich posiadaniu. W międzynarodowym obrocie płaci się złotem, które się uzyskuje albo z nadwyżek bilansu płatniczego, albo w drodze kredytu. A ponieważ dzisiaj uzyskanie nadwyżek w bilansie handlowym jest bardzo trudne, a kredytu prawie dostać nie można, zatem te państwa, którym grozi istotne niebezpieczeństwo utraty resztek złota, uciekają się do t. zw. reglamentacji dewizowej, która prowadzi faktycznie do tego, że wogóle się nie płaci. Czy jednak taki stan, proszę Wysokiej Izby, da się utrzymać à la longue, czy jest możliwe, by każdy kraj zaspakajał swoje potrzeby tylko swojemi własnemi wytworami? Z pewnością nie, gdyż żaden kraj nie może się obejść bez produkcji innych tak, że każdy kraj zależy od reszty świata. Walka gospodarcza wszystkich przeciw wszystkim, którą się dziś tak zażarcie prowadzi, jest właściwie wielką wojną, w której bez pomocy armat i karabinów maszynowych, a przy pomocy taryf celnych, kontyngentów i reglamentacji świat niszczeje. Może dopiero wtedy, gdy stanie się on jedną ruiną, ludzkość przyjdzie do opamiętania. Wśród tej wojny odbywają się jednak ciągłe konferencje, które słusznie głoszą, że tylko rozbrojenie gospodarcze i międzynarodowe porozumienie może doprowadzić rozbite stosunki do ładu i przywrócić zaufanie, z którego braku, jak z zatrutej studni, rozchodzą się gazy, zarażające międzynarodowe i narodowe życie gospodarcze. Niestety prawdziwie międzynarodowem stało się dziś tylko gorzkie doświadczenie. Wyjścia z sytuacji są tylko dwa: albo ogólna katastrofa, albo wspólny wysiłek wszystkich celem osiągnięcia poprawy, oparty na doświadczeniu i współzależności gospodarczej. Dlatego słuszną wydaje się opinia t. zw. Komitetu Bazylejskiego z r. 1931, że złemu nie zaradzą tylko zarządzenia finansowe, dopóki nie nastąpi radykalna zmiana dotychczasowej polityki obstrukcyjnej, która tamuje wolny ruch dóbr i kapitałów. Uznanie słuszności tej opinii nie jest przyznaniem się do liberalizmu gospodarczego. I przed wojną nie było już wolnego handlu w znaczeniu ortodoksyjnej doktryny liberalnej, idzie tylko o to, ażeby położyć tamę szałowi protekcjonizmu, który jest drugim ekstremem doktryny, upatrującym ratunek świata w administracyjnem regulowaniu życia gospodarczego, przypisującym więc niedolę gospodarczą systemowi kapitalistycznemu. Pozostawiając bez odpowiedzi nasuwające się samo przez się pytanie, czy też raczej odwrotnie, dzisiejsza niedola nie jest prędzej skutkiem pogwałcenia zasad kapitalizmu, który polega na podziale pracy, opartym na prywatnej własności środków produkcji, w którym rynek i cena regulują produkcję, zapytać się należy: Czemżeż kapitalizm zastąpić, czy zniesieniem własności i oddaniem środków produkcji państwu, a więc wyeliminowaniem rynku i cen jako regulatorów wytwórczości? Wątpię, by system ten doprowadził do gospodarczej restauracji. Widzimy przecież, że to państwo, które już ten system zrealizowało, nie może się obejść bez prywatnego kapitału, że go szuka natarczywie i zużytkowuje w sposób szeroki doświadczenie i wiedzę, jako też zasoby tych, którzy je zdobyli w świecie kapitalizmu. Ratunek leży gdzieindziej, a mianowicie w powrocie do starej zasady, że bez kapitału niema gospodarczego życia, kapitał tworzy zaś tylko praca, t. j. wolny wysiłek jednostki. Nie da się wprawdzie zaprzeczyć, że w naszych czasach panuje wielka anarchia produkcji i że przyczyniła się ona do dzisiejszego kryzysu, ale czyż nie jest ona skutkiem anarchii, rozpętanej przez wojnę, której potrzeby da się zaspokoić tylko szalonemi skokami produkcji, a te skoki, których nie wstrzymał pokój, były źródłem nadprodukcji, Większy ład wytwórczości jest dlatego bezwątpienia konieczny, ale myliłby się ten, ktoby sądził, że ład ten zaprowadzić mogą tylko dekrety administracyjne, Przyznając, że w jaskrawych wypadkach ingerencja takich dekretów jest konieczna i że w dzisiejszych czasach jest ona trudna do uniknięcia, nadmienić jednak należy, że równowagę istotną może stworzyć tylko rynek i naturalny rozwój cen.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#MarcinSzarski">Tak samo nie poprawią sytuacji zabiegi w dziedzinie monetarnej, które dziś tak często są zalecane. Ponieważ społeczeństwo sądzi, że przyczyną kryzysu jest brak pieniędzy, więc uważa, że nic prostszego, jak usunąć ten brak przez zwiększenie obiegu. Stąd te projekty, które się teraz pojawiają, a noszą na sobie charakter projektów inflacyjnych. Tymczasem nie brak pieniądza jest przyczyną kryzysu, lecz kryzys, t. j. obumarcie życia gospodarczego jest przyczyną braku pieniędzy. W istocie pieniędzy nie brak, ale pieniądze wstrzymują się od pracy, gdyż się boją i chowają w kryjówkach. We Francji tezauryzowane banknoty liczą się na dziesiątki miliardów, to samo i w Stanach Zjednoczonych. Trzeba tylko stworzyć atmosferę zaufania, a z pewnością pieniądze te wyjdą z swych kryjówek, chętnie stawią się do pracy, której przecież pragną, gdyż kapitał pragnie renty. Wszelkie sztuczne powiększanie obiegu, czy to przez nadmierny rozwój kredytu, inflacja kredytowa, czy też przez emisję znaków pieniężnych państwowych, prowadzi do nieszczęścia, zwłaszcza inflacja ostatnia, jak o tem się świat już przekonał, jest źródłem katastrof o nieobliczalnych skutkach. Nie szukajmy więc w eksperymentach monetarnych środka do walki z kryzysem, pozostawmy ustrój pieniężny, oparty na walucie kruszcowej, w spokoju, gdyż ustrój ten przeszedł już próbę życia, czego dowodem, że świat wraca powoli do prawdziwej waluty złotej.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#MarcinSzarski">Przy tej sposobności nadmienić należy z wielkiem uznaniem zachowanie się i politykę Banku Polskiego, która, stojąc na zdrowych podstawach nauki i praktyki, utrzymała złoty polski na parytecie, unikając wszelkich eksperymentów. Podkreślam to z naciskiem. Zniszczenia, które u nas spowodował kryzys rolnictwa, nie są małe bezwątpienia, rolnictwo, fundament naszego gospodarczego aparatu, znajduje się w stanie niebywale ciężkim. Niedola rolnictwa automatycznie oddziaływa na wszystkie inne dziedziny. Usiłowania Rządu częściowo tylko, jak zresztą wszędzie, potrafiły zimmunizować rolnictwo. Produkcja silnie się kurczy, obroty handlu maleją, kredyt długoterminowy prawie nie funkcjonuje, krótkoterminowy jest do uzyskania tylko w dozach aptekarskich. Słowem, życie gospodarcze zamiera. Ale wśród tej ponurej atmosfery widzimy, że fundament życia gospodarczego, t. j. nasz pieniądz jest nienaruszony i tworzymy dziś w Europie Środkowej istotną wyspę, gdzie istnieje nieograniczona wolność obrotu kapitału; pokrycie naszych banknotów przenosi znacznie minimum, zwiększyliśmy nasz zapas kruszcowy, nasz bilans handlowy mimo gwałtownych represyj jest jeszcze ciągle czynny; nasze zadłużenie krótkoterminowe zagraniczne spłaciliśmy w dużej części, nie ciąży więc na nas ta zmora, która gnębi dziś Europę; wprawdzie budżet nasz jest deficytowy, ale mimo to o załamaniu się równowagi finansów nie może być mowy, gdyż deficyty są nieznaczne i nie mają charakteru deficytów kasowych. Nasze zobowiązania zagraniczne spełniamy punktualnie, nie prosząc nikogo o moratoria. W dziedzinie polityki handlowej obserwowaliśmy znaczny liberalizm i dopiero wtedy, gdy wszyscy nasi sąsiedzi poczęli się gwałtownie izolować, musieliśmy i my dla prostej obrony uciec się do represji.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#MarcinSzarski">Podnosząc te fakty, czynię to w tym celu, by wskazać, że wśród ciężkiej światowej depresji, stwarzającej rodzaj powszechnego zmierzchu i zwątpienia, dezorganizującego i podcinającego podstawy życia gospodarczego, Polska wykazała istotną odporność, a narodowe jej gospodarstwo i finanse państwowe nie wyskoczyły niejako z zawiasów. Już w roku zeszłym wskazywałem na tę odporność, a tłumaczyłem ją faktem, że cały nasz aparat gospodarczy nastawiony jest na niewielką skalę. Dlatego to grunt pozostał u nas zdrowy i dlatego prędzej znosić może reperkusje światowej zawieruchy. Stąd to spokojniejsze życie w porównaniu do zmagań i zaburzeń, które obserwujemy zagranicą. Ta wytrzymałość naszego organizmu, przez nas niedoceniana, zwraca uwagę świata i wytwarza zaufanie, które podnosi więcej, niż wszelka propaganda, nasz kredyt i rolę w świecie. Na ciemnem tle przesilenia znaleźć można zatem przy obiektywnej obserwacji przecież kilka jaśniejszych punktów, których zatajać nie wolno, choćby dlatego, by nie przyczynić się do zwiększenia generalnej psychozy zwątpienia. Z pewnością byłoby lepiej, gdyby budżet nasz zamykał się nadwyżką dochodów, gdyby nie było potrzeby zniżania płac i poborów, gdyby produkcja się wzmagała i stała się opłacalną, słowem, gdyby zamiast kryzysu panowała u nas koniunktura, ale toby było możliwe tylko wtedy, gdyby Polska nie była na ziemi. Dochodzę więc do rezultatu, że przesilenie nasze nie jest rodzimego, lecz światowego pochodzenia i że nas ono nie zdezorganizowało, ani nie podcięło zdrowych podstaw. A gdybym stanął na chwilę na politycznej płaszczyźnie, tobym się musiał zapytać, czy istnieje dziś jakikolwiek rząd, który od kryzysu potrafił społeczeństwo uchronić. Negatywna odpowiedź na to pytanie nie przekona tych, którzy zwykli się powoływać na przykłady zagraniczne tylko wtedy, gdy mogą wskazać na stan lepszy od naszego, a unikają porównań, gdy przypadkowo cośkolwiek u nas lepiej się przedstawia, niż zagranicą. Dlatego też ich nie przekonam, zwracając uwagę, że walka z budżetem deficytowym prowadzi się zagranicą analogicznie, jak u nas: strangulacją wydatków, głównie mechaniczną, a gdy ta okaże się niedostateczną, podwyżką dochodów, jak ostatnio w Belgii. Nie wynika z tego wprawdzie, żeby ta terapja była racjonalna, gdyż gwałtowne kompresje wydatków, to nie zaspokojenie istotnych potrzeb państwa i ludności, a zwiększanie wpływów budżetowych, to obarczenie ludności ciężarami, którym w dzisiejszych czasach i wobec spadku cen kto wie, czy sprostać będzie mogła, ale w tak nadzwyczajnych czasach, w jakich dziś żyjemy i wobec faktu, że idzie o utrzymanie fundamentu Państwa, jakim jest równowaga budżetowa, cel, niestety, uświęca środki.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#MarcinSzarski">Ponieważ jednak taka terapja budżetu może być uważana tylko za środek nadzwyczajny, a prócz tego ma ona swoje granice, zatem zastąpiona być musi racjonalną terapją, która przedewszystkiem polegać musi na dalszem atakowaniu wydatkowej strony budżetu, ale nie w drodze mechanicznych, lecz organicznych zmniejszeń wydatków. Znaczne oszczędności dałyby się jeszcze ciągle osiągnąć przez potanienie całej administracji w drodze reform i reorganizacji aparatu państwowego, przez racjonalne, a więc nie krzywdzące ograniczenie świadczeń socjalnych Skarbu i przez oszczędności w wydatkach rzeczowych wogóle; wreszcie przez niejednokrotnie wspominaną już redukcję funkcyj państwowych w dziedzinach, które nie leżą w zakresie istotnych zadań Państwa. Prace w tym kierunku prowadzi Rząd na całej linii. Nie można się jednak łudzić, jakoby wszystkie te oszczędności były jedynym środkiem wyjścia z sytuacji budżetowej. Nie wolno bowiem ani na chwilę zapominać, to oczywiste, że i najmniejsze wydatki wymagają do ich pokrycia dochodów, a te tylko wtedy płynąć będą, jeżeli ludność będzie znowu mogła rentownie pracować, a więc, jeśli się w sytuacji gospodarczej dokona zmiana na lepsze. Dopóki to nie nastąpi, trzeba otwarcie przyznać, że nie tylko nad naszym budżetem, ale nad budżetami prawie wszystkich państw europejskich wisi miecz Damoklesa, którego oberwanie się u nas dlatego jest mniej prawdopodobne, że system budżetów miesięcznych, ciągłe dostosowywanie wydatków do płynących dochodów, chociaż bolesne i nad wyraz przykre, utrudnia w wysokim stopniu prawdziwe załamanie się równowagi budżetowej.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#MarcinSzarski">Powołując się, Wysoki Senacie, na to, co dotychczas powiedziałem, jako też uwzględniając np. fakt, że w razie przedłużenia moratorium Hoovera wyniki budżetowe mogą doznać redukcji o jakie 60 milionów, skutkiem tego preliminowany niedobór zmniejszy się o 4/5, pomijam ustawy, które są obecnie na warsztacie w Sejmie i które w tym kierunku przyczynią się także; nie zapominając, że w 1931 r. na 25 państw tylko 6 potrafiło uniknąć deficytu, a niedobór reszty, t. j. 19 państw, dochodzi do 15% wobec naszych 2%, względnie 3%, uważam, że wśród panującej światowej epidemii deficytów nasz budżet nieźle się prezentuje.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#MarcinSzarski">Ograniczam się do tej konkluzji i wstrzymuję się od bliższej analizy kwestii realności budżetu, gdyż chcąc dać w tym kierunku odpowiedź, musiałbym oczywiście zająć się przyszłym rozwojem stosunków gospodarczych, którego i w czasach normalnych nikt z bezwzględną odpowiedzialnością przewidzieć nie może, a który w dzisiejszej z pewnością niezwykłej epoce jest już zupełną niewiadomą. Wprawdzie w publicystyce i naukowej literaturze znaleźć można setki prób rozwiązania tej niewiadomej, ale fakt, że te próby nieraz stoją z sobą w rażącej sprzeczności, dowodzi, że wszyscy chodzą poomacku. Gdy jedni, a jest ich coraz więcej, jedyny ratunek przed nieuniknioną według nich katastrofą upatrują w gruntownej przebudowie obecnego ustroju gospodarczego w duchu antyindywidualistycznym, drudzy widzą właśnie w tej przebudowie drogę, prowadzącą do katastrofy. Nie tu miejsce na analizę tych doktryn, ale podnieść w związku z tem wolno, że gdy jądrem przesilenia jest nieopłacalność procesów gospodarczych, spowodowana dysharmonią między kosztami a cenami, to te próby rozwiązania kryzysu będą skuteczne, które tę dysharmonię usuną, a więc przywrócą gospodarczą opłacalność. W gospodarstwie wolnem rozpiętość między cenami a kosztami usuwała się sama, gdyż spadające ceny ograniczały produkcję i obniżały jej koszt. Dziś przy sztywności kasztów produkcji, żeby wymienić tylko płace i wiele cen, rozpiętość ta straciła swoją elastyczność, wskutek czego opłacalność nie może się sama odrodzić. Z tego to powodu wkracza dziś państwo w procesy gospodarcze i odpowiednią polityką dąży do zwarcia nożyc między kosztami produkcji a cenami, i to albo przez zniżkę kosztów jak to uczyniły Niemcy, które, gwałcąc prawa nabyte, obniżyły ceny, płace i stopę procentową, albo przez zwyżkę cen, do czego zmierzają Stany Zjednoczone, ułatwiając możliwości kredytowe. Czy te i inne zabiegi przyniosą pożądany rezultat, a więc przywrócą opłacalność życia gospodarczego, niewiadomo, ale gdyby go przyniosły, byłoby to połączone z korzyścią i dla nas, którzy, jak to wykazują jasno wypadki, zależymy, jak zresztą wszyscy, od sytuacji zagranicą. Gdyby do tego i polityczne oblicze świata się rozjaśniło, a w związku z tem powróciło też ogólne zaufanie, świat stanąłby u progu gospodarczego odrodzenia. Nikt nie wie, czy jesteśmy bliscy, czy bardzo jeszcze oddaleni od tej chwili. Ale jakkolwiek bądź, wychodząc z założenia, że zwątpienie jest nierozsądkiem, a narzekanie najbardziej nieproduktywnem zajęciem, musimy być dobrej, a nie złej myśli i spodziewać się, że budżet ten zrealizuje się tak, jak przewidują to jego cyfry, do których teraz przechodzę.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#MarcinSzarski">Nie będę ich tu szczegółowo przedstawiał, odsyłając Wysoką Izbę do drukowanego sprawozdania, które obok szczegółowych zestawień cyfr preliminarza na rok przyszły zawiera także daty, obrazujące rozwój naszego budżetu w ostatniem pięcioleciu, ze szczególnem uwzględnieniem wydatków inwestycyjnych, jako też szereg tablic, umożliwiających dokładne porównanie cyfr przyszłorocznego preliminarza z wykonaniem budżetu kończącego się roku budżetowego, jako też i roku zeszłego. Ograniczę się więc tylko do globalnych cyfr podstawowych i to naprzód rządowego projektu preliminarza, przedstawiając następnie zmiany, przeprowadzone w nim przez Sejm, a wreszcie wnioski uchwalone przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#MarcinSzarski">Wniesiony do Sejmu projekt preliminarza budżetowego na r. 1932/33 ustalał dochody ogółem na 2.375.015.800 zł, wydatki na 2.452.383.400 zł, kończył się więc deficytem w wysokości 77.367.600 zł, w porównaniu do budżetu 1931/32 r. oznaczało to, że Rząd preliminował dochody na rok przyszły o blisko 500 milionów niżej, czyli o 18%, a wydatki o 413 milionów, t. j. o 15%, niż budżet na rok 1931/32. Jest to, nie potrzebuję dodawać, wybitna kompresja budżetu.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#MarcinSzarski">Redukcji doznały wszystkie ministerstwa, prócz emerytur, a w pierwszym rzędzie Ministerstwa Rolnictwa, Robót Publicznych i Reform Rolnych. Redukcja ta jednak ma znaczenie więcej formalne, albowiem wskutek nadspodziewanego zaostrzenia się przesilenia gospodarczego budżet na rok 1931/32 nie był wykonany, w pełnej skali. Rząd przystąpił do silnej kompresji tak, że zniżył go mniej więcej do poziomu obecnego budżetu. Sytuacja budżetowa skutkiem tych kompresyj doznała znacznej poprawy. Deficyty miesięczne, które dosięgły w czerwcu 44,6 milionów zł, przemieniły się w listopadzie i grudniu na nadwyżki, a w styczniu na deficyt w wysokości około 2 milionów. Pomijam wszystkie daty i porównania, które są w sprawozdaniu, które składam, a które zajmują się także preliminarzem głównych dochodów, to znaczy danin publicznych.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#MarcinSzarski">Jak wspomniałem, preliminarz na rok 1932/33 jest pierwszym preliminarzem deficytowym. Zachodzi pytanie, czy niedobór był do uniknięcia. Otóż następujące cyfry dowodzą, że nie był do uniknięcia. Oszczędności nie można było robić więcej. Jeżeli przypatrzymy się cyfrom, widzimy, że wydatki preliminowane wynoszą 2.452,3 milionów, z tej kwoty przypada na wydatki osobowe 992,6 milionów zł, na obronę Państwa exclusive wydatki osobowe 548,6 miliona zł, na emerytury, renty i długi państwowe 586 milionów zł, razem te trzy, nie dające się absolutnie zniżyć, wydatki wynoszą 2.172.2 milionów zł, czyli pozostaje kwota 325 milionów zł, która służy na pokrycie wszystkich wydatków, z których, krótko mówiąc, oszczędności dalszych czynić nie można.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#MarcinSzarski">Sejmowy preliminarz budżetowy przedstawia się w ten sposób, że gdy Rząd preliminował dochody na 2.375 milionów zł, wydatki na 2.452,3 milionów zł, a deficyt na 77.3 milionów zł, Sejm ustalił dochody na 2.372,3 milionów zł, wydatki na 2.446,9 milionów zł, czyli nadwyżka wydatków nad dochodami wynosi 74,5 milionów zł. Zmiany przeprowadzone przez Sejm w projekcie rządowym są pozatem naogół niewielkie, polegają one na tem, że wydatki spadły o 2.807.000 zł i niedobór rządowy zredukowany został o przeszło 2 miliony zł.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy dochodów, to nadmienić należy, że Sejm obniżył dochody, i to zupełnie słusznie, z podatków i opłat łącznie o 32 miliony zł ze względu na osłabienie siły płatniczej ludności. Nie będę wymieniał wszystkich pozycyj, odsyłając do sprawozdania, gdzie Sejm przeprowadził redukcje. Następnie Sejm powiększył dochody o 29,2 milj. zł. (14 milionów rata amortyzacyjna i odsetki od drugiej transzy pożyczki zapałczanej, o czem będę miał zaszczyt mówić przy referacie budżetu Ministerstwa Skarbu, 3 milj. odsetki od ruchomego majątku państwowego, 7 milj. wpłata P. K. P., 3 milj. wpłata Poczty, 1,7 milj. wpłata przedsiębiorstw górniczo-hutniczych, 0,5 milj. loteria państwowa i t. d.), tak że dochody ostatecznie zmniejszone zostały o 2,65 milionów złotych. Wydatki zwiększono tylko o 2,2 miliona zł z powodu zwiększenia subwencyj na popieranie polskiej żeglugi morskiej, natomiast prawie we wszystkich częściach budżetu przeprowadzono oszczędności, z których wynikła redukcja wydatków o 7,7 miliona złotych, tak że ostatecznie wydatki spadły o 5,46 miliona.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#MarcinSzarski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przeprowadziła w projekcie sejmowym budżetu zmiany w dwóch ministerstwach: Ministerstwie Skarbu i Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Co się tyczy zmian w budżecie Ministerstwa Skarbu, odsyłam do zestawienia w sprawozdaniu, a stoją one w związku z projektem ustawy, onegdaj uchwalonym przez Sejm, o poruczeniu władzom skarbowym egzekucji administracyjnej i przejęciu przez urzędy skarbowe aparatu egzekucyjnego związków prawno-publicznych. Wskutek tego zostały zarówno dochody, jak i wydatki podwyższone o 5 milj., i o te 5 milj. globalnie podwyższyło się saldo budżetowe. Natomiast w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przeprowadzono pewne virement, może nie techniczne, polegające na tem, że zmniejszono kredyt o 20.000 zł w dziale „Zasiłki i stypendia”, a podwyższono o tę kwotę „Zasiłki dla uczonych i instytucyj naukowych” z przeznaczeniem dla Polskiego Towarzystwa Historycznego we Lwowie w wysokości 15.000 i dla Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika we Lwowie 5.000 zł. Ogólne saldo budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie uległo zatem żadnej zmianie.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#MarcinSzarski">Sejmowy projekt budżetowy wyszedł zatem z obrad Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, jak to przedstawiłem, bez większych zmian, ponieważ z jednej strony wszelka dalsza redukcja wydatków, i tak preliminowanych w bardzo niedostatecznej wysokości, była niemożliwa, a z drugiej strony o ich skądinąd zresztą usprawiedliwionej podwyżce nie mogło być mowy ze względu na to, że preliminowane dochody wobec sytuacji gospodarczej nie dały się oczywiście zwiększyć nigdzie. Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu, przyjmując projekt ustawy, wychodziła z założenia, że w czasach normalnych, przy normalnem funkcjonowaniu życia gospodarczego budżet może być istotnie dość dokładnie przewidywany w rozwoju gospodarki skarbowej, atoli w czasach tak wysoce niezwykłych, jak dzisiejsze, kiedy już jutro jest zupełnie niepewne, przewidywać na 13 miesięcy naprzód bieg wypadków gospodarczych jest wprost rzeczą niemożliwą. Dlatego i ten budżet można tylko uważać za próbę przewidywań, czyli za budżet teoretyczny, jak to słusznie zauważył pan Minister Komunikacji podczas obrad nad budżetem jego resortu. Czy ta próba przewidywań się uda, o tem rozstrzygać będzie rozwój sytuacji gospodarczej, a więc kształtowanie się wpływów skarbowych.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#MarcinSzarski">Komisja Skarbowo - Budżetowa Senatu w swej znacznej większości, mając najzupełniejsze zaufanie do Rządu, jest przekonana, że tak, jak dotychczas, p. Minister Skarbu w przyszłym roku budżetowym realizować będzie budżet w ścisłej harmonii z dochodami. Nie zawaha się, gdyby tego zaszła potrzeba, skomprymować odpowiednich wydatków, względnie przeprowadzić wszystkich tych zabiegów, które już corocznie przeprowadzał w drodze ustawodawczej. W tym ostatnim razie, przyznaję, należy liczyć się z faktem, że wiele potrzeb nie będzie zaspokojonych, że odbije się to niekorzystnie na życiu gospodarczem. Ale za tę cenę utrzymana będzie równowaga budżetu, Słyszy się dziś często opinie, że cena ta jest nadmierną, gdyż dla utrzymania równowagi budżetu i waluty nie wolno niszczyć gospodarstwa. Jakież to bowiem korzyści przyniesie społeczeństwu utrzymanie się na parytecie kursu złotego albo jego wysokie pokrycie? Wszak zdrowa waluta nie uchroniła gospodarstwa przed przesileniem. Należy więc porzucić jednostronną politykę, podporządkowującą wszystko budżetowi i walucie, a troszczyć się przedewszystkiem o gospodarstwo. Dosyć rozpowszechniona ta opinia jest jednak tak błędna, jakby było błędne, gdyby lekarz nie troszczył się o utrzymanie funkcji serca pacjenta i zaniedbując ją, leczył tylko chorobę; przy takiej metodzie łatwoby przyszedł paraliż serca. Otóż pieniądz jest sercem gospodarczego organizmu i z chwilą, gdy nie funkcjonuje sprawnie, zginie i organizm. Dlatego polityka, zmierzająca do utrzymania równowagi budżetu i stałości pieniądza, choć przykra i bolesna, nie zniszczy z pewnością życia gospodarczego, natomiast, zwłaszcza w naszych stosunkach, jest pewnem, że załamanie się budżetu i waluty byłoby zabójstwem nie tylko gospodarstwa, ale i porządku społecznego. Wobec tego wspomniana cena nie jest za wysoka i musi być zapłacona, jeżeli chcemy przetrwać dzisiejszą zawieruchę.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#MarcinSzarski">Na barki walczącego z przesileniem społeczeństwa, którego ofiarność na rzecz Państwa powinna być z tego miejsca podniesiona z należnem uznaniem, spadnie więc cały ciężar zapłaty tej wysokiej ceny, pod którym się jednak nie ugnie, o ile materialnemu naciskowi przeciwstawi odporność duchową, to znaczy nie straci ani na chwilę wiary w siebie samo. Wiara ta, to przecież nieprzebrane źródło wszelkiej energii, której niejeden już naród zawdzięczał wyjście z gorszej stokroć od naszej dzisiejszej opresji. A wiara ta, to nadzieja, której potęgę tak dosadnie uwypuklił w uwagach i zdaniach Mickiewicz, mówiąc, że wybrnąłby szatan, gdyby mógł chwycić nadzieję.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#MarcinSzarski">Trzymajmy więc silnie ten sznur wśród szalejącej burzy, która nas wbrew wielu krakaniom nie zmiecie, gdyż natrafi na silny opór pracy i wysiłku wierzącego w swą przyszłość i gorąco kochającego Ojczyznę narodu i rozwieje się, oby jak najprędzej, nie pozostawiając po sobie większych śladów, W imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej stawiam wniosek: Wysoki Senat raczy uchwalić preliminarz budżetowy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, ze zmianami, które tu przedstawiłem, a które uwidocznione są w załączniku nr 1.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#MarcinSzarski">Ustawę skarbową będę miał zaszczyt zreferować na końcu obrad budżetowych.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. Minister Skarbu.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JanPiłsudski">Wysoka Izbo! Pan generalny referent w swojem drukowanem sprawozdaniu i w dzisiejszem przemówieniu dość ściśle zilustrował i zanalizował budżet, przedłożony przez Rząd ciałom ustawodawczym. Niezależnie od tego do Wysokiego Senatu budżet przychodzi już po dłuższej dyskusji, która się odbyła w Izbie poselskiej. A więc i z tej dyskusji, odbywającej się tam i odbijającej się na łamach prasy, Wysokiemu Senatowi jest najzupełniej dostatecznie znany zarówno stan tego budżetu, jak i zarzuty, wysuwane wobec niego. Wobec tego moje zadanie dziś jest znacznie ułatwione; nie potrzebuję powoływać się na szereg cyfr, które są zamieszczone W sprawozdaniu drukowanem p. referenta i wobec tego nie będę nużył Panów powtarzaniem tych cyfr, ale wobec całego szeregu zarzutów, jakie stawiane są w ogólnych zarysach budżetowi, czuję się w obowiązku odpowiedzieć na nie.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JanPiłsudski">Przedewszystkiem zarzut pierwszy, t. zw. deficytowego budżetu, pierwszego deficytowego budżetu, który został złożony Izbom. Już p. referent zaznaczył, że w dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć w państwach znacznie większych, bogatszych, zasobniejszych i starszych, budżetu bezdeficytowego i dlatego budżet, którego deficyt waha się od 2 do 3% globalnej sumy budżetu, nie stanowi żadnego ani nieszczęścia, ani nie świadczy o fakcie nierównowagi w gospodarce państwowej.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JanPiłsudski">Tak samo uważam za mało znaczący zarzut, który był podnoszony w Izbie poselskiej, co do t. zw. nieprzejrzystości budżetu, albowiem ten zarzut jeśli jest i słuszny, to można skierować go do wszystkich budżetów od 1924 r., albowiem nasz budżet został ułożony całkowicie na wzór wszystkich budżetów tak pomajowych, jak i przedmajowych.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#JanPiłsudski">Poważniejszym jest zarzut o nierealności budżetu. O nierealności budżetu można dużo mówić. Jeśli to słowo „nierealność” brać ściśle, to nigdy żadnego budżetu, najlepszego nawet, nie można nazwać realnym, gdyż z matematyczną dokładnością nie da się nigdy określić sumy wpływów. Nierealnym budżet okaże się wówczas, jeśli przy wykonaniu przekroczy przewidzianą sumę, jak i wówczas, jeśli nie dociągnie do tej sumy.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#JanPiłsudski">W okresie kryzysu ewentualność niedociągnięcia wpływów do przewidywanej wysokości jest dużo prawdopodobniejsza, co przy zafiksowanej, prawie stałej sumie wydatków, może doprowadzić do deficytu. Ponieważ jednak przewidzieć rozwoju kryzysu nie da się, a szczególnie stopnia jego pogłębiania się, więc najwyżej można ułożyć budżet mniej więcej realnie tak, by ewentualny deficyt mógł być pokryty z rezerw skarbowych. Przedstawiony Wysokim Izbom projekt budżetu na r. 1932/33, mojem zdaniem, tym wymaganiom odpowiada.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#JanPiłsudski">O ile chodzi o dalsze zarzuty, mianowicie, że Rząd wobec kryzysu nie ma jakiegokolwiek planu, które to zarzuty dają się słyszeć z głosów, odzywających się w prasie i z przemówień z ław opozycyjnych o bezplanowości w działalności Rządu, to pierwszym dowodem, że jednak tak nie jest, że plan ten Rząd ma, jest wykonanie budżetu teraźniejszego. Już na początku bieżącego roku budżetowego było widocznem, że dzięki przedłużającemu się kryzysowi, dochody nie dosięgną do preliminowanej sumy, i dlatego Rząd postanowił zredukować wydatki, by ewentualny deficyt nie był wielki, a dający się pokryć z rezerw skarbowych. Rząd uznał, iż wydatki w roku budżetowym bieżącym nie powinny przekroczyć sumy 2.450.000.000 zł. Za 10 miesięcy wydatki wyniosły 2.048.000.000 zł. Przeciętnie na miesiąc wydatki wynoszą około 200 milj,. zł. A zatem za cały rok wyniosą mniej więcej 2.450,000.000 zł., to jest mianowicie tyle, ile Rząd planowo w czerwcu zeszłego roku ustalił. Jeżeli zaś chodzi o stronę dochodową, to z nią było trudniej. Przewidzieć ściśle nie dało się. Za 10 miesięcy deficyt mamy 129 milj. zł, który dał się całkowicie pokryć z rezerw skarbowych. Należy także przypomnieć w jaki sposób doszło się, że budżet, który był ustalony na 2.867 milionów, został po stronie rozchodów zmniejszony do sumy 2.450 milionów. Przedewszystkiem nastąpiła odrazu kompresja wydatków w granicach dopuszczalnych uprawnień dla Rządu, czy to przez zmniejszenie wydatków personalnych, czy to rzeczowych, czy też inwestycyjnych. W dalszym ciągu reorganizacja urzędów, tak samo w ramach uprawnień Rządu, dała możność redukcji w dziale tylko administracji o 13.000 osób. To wszystko daje możność utrzymania rozchodów budżetowych do 1 kwietnia na wskazanej wysokości. Jeżeli zaś chodzi o przyszłość po 1 kwietnia, na rok budżetowy następny, to Rząd musiał powziąć pewien plan, w jaki sposób można ustalić budżet i jak go wykonać. Przedewszystkiem należało się zwrócić do strony rozchodowej.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#JanPiłsudski">Zdawało się, że najłatwiejszym sposobem osiągnięcia równowagi budżetowej wobec przewidywanego zmniejszenia się wpływów była dalsza kompresja wydatków. Jednakże Rząd przy opracowaniu tej koncepcji spotkał się z trudnościami do nieprzezwyciężenia. Już pan referent przedstawił Panom, że jeżeli zanalizować budżet przedłożony Wysokim Izbom, to się okaże, że ten budżet po stronie rozchodów daje się podzielić na pewne grupy. Jedne z nich to są rozchody, oparte ściśle na ustawach, np. wydatki osobowe. Wydatki osobowe w dziale administracji są ściśnięte do tego stopnia, że ponowne obniżenie pensyj urzędniczych staje się niemożliwe, są one prawie na granicy minimum egzystencji i dalsze ich obniżenie mogłoby zagrozić utrzymaniu się rodzin urzędniczych, a co zatem idzie, do niemożności spełniania obowiązków.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#JanPiłsudski">Dalej idzie szereg, też opartych na ustawach, świadczeń Państwa w stosunku do inwalidów, do emerytów i bezrobotnych. Pozatem pozostają długi państwowe, wydatki na obronę kraju i oświatę. Na wszystkie zaś inne rozmaite cele ogólnopaństwowe, według ścisłych obliczeń, pozostaje 257 milionów. Wydawałoby się, że ta suma jest stosunkowo dość pokaźna, zobaczymy jednak, z czego się ona składa? Na sumę 257 milionów składają się koszty komornego za wszystkie lokale niepaństwowe, zajęte przez urzędy państwowe, dalej idzie utrzymanie K. O. P. dla obrony granic Polski, utrzymanie więźniów w więzieniach, dalej pomoc lekarska dla urzędników, wydatki na konieczne dokończenie rozpoczętych inwestycyj, jak np. w Gdyni, dalej świadczenia na rzecz rolnictwa przez Ministerstwo Reform Rolnych i Ministerstwo Rolnictwa, niezależnie od tego wydatki rzeczowe we wszystkich resortach i utrzymanie samych lokali, t. zn. opał i światło. Cóż możnaby z tego skreślić?</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#JanPiłsudski">Widzimy więc, że sumy rozchodowej budżetu bez bardzo radykalnych posunięć, albo w dziedzinie oświatowej, albo w dziedzinie obrony kraju, nie możemy zmniejszyć; pozostaje więc zobaczyć, jak się przedstawia strona dochodów.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#JanPiłsudski">O niej już p. referent generalny szczegółowo mówił i zanalizował ją w swojem sprawozdaniu drukowanem. Mniej więcej ona przedstawia się blisko o 18% mniejszą, niż przewidziano na rok bieżący. Tymczasem, jak wiemy, dzięki kryzysowi, źródła dochodów wysychają i w całym szeregu pozycyj dochody wykazują większy spadek. Większy spadek wykazują często nie z winy nawet kryzysu naszego, a ogólno-światowego, wskutek którego wszystkie państwa bronią swojej waluty. Wszystkie te państwa, które mają bierny bilans handlowy, bronią swojej waluty przez ograniczenie swego importu, a więc naszego eksportu, co zmusza nas, swoją koleją, do bronienia się od przeważającego importu z zagranicy. W rezultacie wpływy z ceł mamy w roku bieżącym więcej, niż o 50% mniejsze, niż preliminowano, a nie należy zapominać, że wpływy z ceł miały dać 350 milionów zł, co miało stanowić więcej, niż 12% całego budżetu.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#JanPiłsudski">W dalszym ciągu i niektóre podatki wykazują więcej, niż 18% spadku w stosunku do preliminarza. Ten spadek dochodu w niektórych pozycjach nie daje się zrównoważyć tem nawet, że niektóre inne dają więcej. Mianowicie podatek od nieruchomości dał więcej, niż preliminowano; podatek od drożdży tak samo; inne podatki dają zniżkę tylko 2, 3, 5, 7%, ale cały szereg daje troszkę więcej, niż 18% w stosunku do preliminarza — naprzykład 20,23%. I z tej racji gdybyśmy zostawili stawki podatkowe bez zmiany, to bezwzględnie nawet tej sumy, którą dziś mamy, nie otrzymalibyśmy w przyszłym roku. Dlatego było koniecznością poza możliwem zmniejszeniem wydatków, starać się podnieść stronę dochodową przez podniesienie stawek lub nawet wprowadzenie nowych podatków. Niezbędne ustawy przeszły już przez Wysoką Izbę — mają one dać sto z czemś milionów nowych wpływów, a jednak ostatnie obliczenia wskazują, że i nowe wpływy nie pokryją przewidywanego niedoboru. I dlatego Rząd ostatnio wystąpił z dwoma nowemi projektami, mianowicie z nowelą ustaw emerytalnej i inwalidzkiej, które dadzą dalsze oszczędności po stronie wydatków i dzięki temu zwiększą realność budżetu.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#JanPiłsudski">Powstaje pytanie, dlaczego dopiero teraz, w ostatniej chwili występuje Rząd z temi projektami. A to dlatego, że obie ustawy przerzucają ciężar utrzymania równowagi budżetowej w pewnej części na barki ludzi mało lub wcale nieposiadających, a używać podobnego środka można tylko wówczas, gdy konieczność jego jest niewątpliwa. Na początku sesji budżetowej, na kilka miesięcy przed nowym rokiem budżetowym, wszelkie obliczenia mają charakter więcej hipotetyczny i nabierają one cech większego prawdopodobieństwa dopiero w miarę zbliżania się do nowego okresu.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#JanPiłsudski">Niezależnie od tego, poza trzema rzeczami: znacznem zmniejszeniem strony rozchodowej, nowemi podatkami, które już przez Izby zostały uchwalone, wreszcie poza nowelami do ustaw emerytalnej i inwalidzkiej, które już wpłyną niezadługo do Wysokiej Izby, Rząd uważał za konieczne stworzenie pewnych warunków w życiu gospodarczem, któreby dawały możność obywatelowi lżej nawet te same ciężary podatkowe przetrzymać. Cały szereg posunięć administracyjnych, względnie nawet ustawowych, został skierowany właśnie na ten cel, ażeby odpowiednie ulgi obywatelowi przynieść. A więc przedewszystkiem reforma podatku przemysłowego, na który najwięcej narzekań dawało się słyszeć. I oto Rząd pomimo kryzysowego roku zdecydował się stracić pewną sumę dochodów, ażeby zmniejszyć jego ciężar przez zniżenie stawek.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#JanPiłsudski">Z drugiej strony nowela podatku przemysłowego przewiduje możność wprowadzenia tak zwanych ryczałtów, które wprowadzą duże ułatwienia w spłacie tego podatku.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#JanPiłsudski">Ten sam rezultat powinna wykazać i ustawa o przejęciu egzekucyj podatkowych przez organa rządowe, mają być ześrodkowane wszystkie egzekucje podatkowe w rękach Rządu, podatków państwowych, samorządowych i świadczeń socjalnych. Dotychczasowa konkurencja organów egzekucyjnych stwarza nieznośne stosunki dla płatnika, gdyż przy konkurencji egzekucyj nie daje się przeprowadzić planowego systemu ściągania zaległości podatkowych. Tu mamy możność rozładowania tych dużych stosunkowo zaległości podatkowych, które nagromadziły się w ostatnich czasach szalejącego kryzysu. Możność skasowania lub rozłożenia na raty zaległych podatków rozładuje cały ich ciężar i przez to stworzy możność dla obywateli płacenia bieżących podatków bez wielkich trudności. Muszę zaznaczyć, że mimo, iż była obawa, że może ogłoszenie już samo podobnego projektu stworzy pewne zamieszanie w sferach płatniczych, które albo będą oczekiwały pełnej amnestii za zaległe podatki, albo wielkich ulg, co mogłoby stworzyć niechęć płacenia narazie, to jednak społeczeństwo polskie wykazało tyle wyrobienia, że podobnego zamieszania Skarb nie zanotował. Jeżeli chodzi o wpływy za ostatnie dwie dekady b, m., to w dziedzinie danin i monopoli mamy spadek tylko do 12% w stosunku do dwóch odpowiednich dekad zeszłego roku. Te 12% są obliczone dla wszystkich danin i monopoli przeciętnie; ma się rozumieć wpływy z niektórych danin lub monopoli poszczególnie dają spadek więcej niż przeciętny.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#JanPiłsudski">Taki sam charakter ma i ustawa o ulgach przy egzekucjach sądowych przeciwko gospodarstwom rolnym. Rolnictwo przeżywa najgłębszy kryzys i ma prawo oczekiwać specjalnych ulg.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#JanPiłsudski">Do szeregu podobnych ustaw należy zaliczyć i ustawę o ułatwieniu spłat uciążliwych zobowiązań, ciążących na gospodarstwach rolnych, wreszcie zaprojektowana jest, a po części nawet realizowana jest dążność do zmniejszenia procentów. Naturalnie każda z tych rzeczy nie robi dużego efektu pojedyńczo, ale jeżeli te wszystkie zarządzenia wziąć razem, to muszą one stworzyć lżejszą atmosferę w stosunku do kryzysu i dzięki temu urealnić wpływy w przyszłym roku.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#JanPiłsudski">Były robione zarzuty Rządowi, że, dając rozmaite ulgi, stwarza on przywileje dla niektórych klas czy grup. Szczególniej było zarzucane, że Rząd specjalnie opiekuje się rolnictwem i daje rolnictwu znacznie większe ulgi, aniżeli innym grupom. Jest to jednak zupełnie zrozumiałem ze względu na to, że jeżeli środki są wogóle ograniczone, a są one ograniczone nawet w znacznie bogatszych i zasobniejszych państwach, to one muszą być ześrodkowane na najniebezpieczniejszym froncie.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#JanPiłsudski">Skąd kryzys pochodzi? My wiemy, że jest to dzisiaj kryzys konsumcji. Ponieważ struktura gospodarcza Państwa Polskiego polega na tem, że 2/3 konsumentów to są rolnicy; jeżeli więc zwrócimy uwagę na wzmocnienie konsumcji tych 2/3, to przez to automatycznie ułatwimy gospodarcze położenie pozostałej 1/3 części.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#JanPiłsudski">Robiono też Rządowi zarzut, że stoi bezradny wobec szalejącego kryzysu. Chciałbym zapytać, gdzie i w jakim państwie i kto opanował kryzys całkowicie. Kryzys egzystuje nie tylko w jednej Polsce. Kryzysu tego nie udało się opanować państwom znacznie bogatszym i zasobniejszym, bez względu skąd on pochodzi i w jakiej głębokości się zaznacza, Z drugiej strony nie można powiedzieć, że Rząd 'stoi bezradny wobec kryzysu, jeżeli, jak zaznaczyłem, ma plan, polegający na redukcji wydatków i podniesieniu dochodów, względnie na ułatwieniach w spłacie zaległości podatkowych.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#JanPiłsudski">Także nie można twierdzić, że Rząd stoi bezradny wobec kryzysu, jeżeli planowe obliczenia Rządu doprowadzają do konieczności zmniejszenia wydatków nawet na pensje i emerytury, i Rząd idzie na to, pomimo, że to są posunięcia mocno niepopularne.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#JanPiłsudski">Wobec tego można krytykować, że może nie wszystko jest zrobione, co jest możliwe, można krytykować, że możnaby lepiej to zrobić, ale nie można mówić, że stoimy bezradni. Jeżeli wreszcie chodzi o kwestię ostatnią, a mianowicie o stosunek Rządu do emerytów i inwalidów, to zdaniem Rządu te dwie ustawy są projektowane nawet w interesie tych szerokich warstw pracujących i tych warstw, których będą dotyczyć.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#JanPiłsudski">Już p. generalny referent zaznaczył, że plan Rządu zawiera się w jednem haśle: „wytrwać i przetrwać kryzys”. Poszczególne zaś części planu są skierowane, by utrzymać równowagę budżetowo-kasową, której brak może fatalnie odbić się na naszej walucie. A nasze dwukrotne doświadczenie dostatecznie uczy, że od chaosu gospodarczego, jaki z nieuniknioną koniecznością powstaje przy załamaniu się stałości waluty, cierpią najwięcej szerokie warstwy pracujące lub opierające swój byt tylko na uposażeniach.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#JanPiłsudski">Dążeniem więc Rządu jest nie tylko przetrwać do końca kryzysu, ale w interesie całego społeczeństwa przetrwać z zachowaniem zdrowej waluty, Dotychczasowe wyniki prac Rządu skierowane na podniesienie rozchodów dały wyniki dodatnie i trzeba mieć nadzieję, że i dalsze prace Rządu przy koniecznej większej czy mniejszej ofiarności społeczeństwa pozwolą utrzymać równowagę budżetowo-kasową, a w konsekwencji i naszą walutę.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Dąmbski.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#StanisławDąmbski">Wysoka Izbo! Dla uchwał ciał kolegialnych powszechnie jest przyjętą zasada, że decyzja zapada głosami większości członków kolegjum, Jak każde urządzenie ludzkie i to nie może pretendować do absolutnej doskonałości. Niewątpliwie jednak doświadczenie dziejów wykazało, że inne sposoby dla uzyskania decyzji w kolegiach przedstawiają więcej stron ujemnych, np. jednomyślność łatwiej niż zasada większości doprowadza do arbitralności i samowoli jednostki.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#StanisławDąmbski">Jak każde urządzenie ludzkie, tak i to musi znajdować swoje kryterium i swój osąd w prawie moralnem, w poczuciu odpowiedzialności, w poczuciu odpowiedzialności przedewszystkiem każdego biorącego udział w decyzji wobec własnego sumienia.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#StanisławDąmbski">Nie można zaprzeczyć, że w dotychczasowym przebiegu prac w naszych izbach ustawodawczych poczucia odpowiedzialności i zrozumienia wagi i doniosłości sprawy, nad którą się obraduje i w której się decyduje, nie brakowało. Nie wątpię, że z tem samem poczuciem przepracujemy tę rzecz do końca. Już w przemówieniu referenta generalnego i w przemówieniu p. Ministra Skarbu dotknięte zostały momenty wątpliwe, które się nam mogą nasuwać przy rozważaniu przedłożonego budżetu. Więc wątpliwości co do wpływów, zawsze istniejące w czasach tak ciężkich jak obecne, są aktualniejsze i bardziej niebezpieczne. W budżecie strona wydatkowa przedstawia najniższe granice, do których Rząd, układając budżet, żąda upoważnienia, a Izby ustawodawcze upoważnienie dają. Wykonanie budżetu jest wtedy szczęśliwsze, gdy zużycie kredytowe po stronie wydatków jest raczej wykonanem z tendencją zmniejszającą, więc zaoszczędzającą, przy równoczesnem osiągnięciu zamierzonych celów. Wykonanie budżetu uważać wtedy trzeba za szczęśliwe, gdy zamknięcie rachunkowe w ustosunkowaniu wydatków i wpływów okaże się korzystniejsze niż budżet. Możemy tylko pragnąć, żeby w wykonaniu budżetu, gdyby nawet stosunki wymagały restrykcji przez Rząd kredytów, w budżecie uchwalonych, możliwie najmniej ucierpiały cele, którym te kredyty mają służyć.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#StanisławDąmbski">Ale są inne bardzo poważne momenty, które przychodzą na myśl przy rozważaniu obecnego budżetu. Mianowicie to, że ten budżet, jakkolwiek o 400 milionów niższy, niż budżet roku zeszłego, jest niewątpliwie na stosunki gospodarcze, w jakich obecnie się znajdujemy, budżetem ciężkim, że świadczenia, których ten budżet wymaga od podatników są wysokie. Ale tu musimy sobie szczerze powiedzieć i szczerze powiedzieć społeczeństwu, że w Polsce przez długie lata — a ja nie waham się nawet powiedzieć: przez generacje — ciężary publiczne muszą być i będą wysokie.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#StanisławDąmbski">Jakikolwiek byłby rząd, jakakolwiek większość izb uchwalających budżet, rząd nie będzie mógł przyjść z budżetem, któryby zawierał skalę świadczeń podatkowych niską, bo taka jest nasza rzeczywistość. Gdyby się nawet powiodło, czego musimy bardzo pragnąć i w czem tendencje i usiłowania Rządu uznać musimy za bardzo dodatnie, chociaż są nieraz bardzo ciężkie i przykre, ograniczyć w wysokiej mierze ogromną przewagę wydatków personalnych, którą w naszym budżecie konstatujemy, pozostanie jeszcze cała ogromna sfera wydatków koniecznych, które pokryte być muszą. Że wspomnę tylko o konieczności zawsze dostatecznej, pełnej obronności naszego Państwa...</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#StanisławDąmbski">...że wspomnę o olbrzymich potrzebach, jakie mamy na polu oświaty, że wspomnę o ogromnych potrzebach, chociaż może w tym zakresie przynajmniej częściowo dających się realizować, kiedyś w lepszych chwilach w formie kredytów potrzebnych na dźwignięcie kultury i ekonomiczne naszego Państwa, na wyzyskanie zasobów, które możemy znaleźć w uregulowaniu i uspławnieniu naszych rzek, w utworzeniu należytej komunikacji drogowej — to są olbrzymie zadania, które jednak podjąć i spełnić Polska będzie musiała.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#StanisławDąmbski">Ja miałem sposobność, pracując od kilku lat w Senacie, referować szereg budżetów i prawie zawsze, w każdem z tych ministerstw kiedy dochodziliśmy do analizy budżetu, jego potrzeb, nabierałem przekonania, że tam potrzebne byłyby miliardowe wydatki.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#StanisławDąmbski">Wiele nadziei łączyć się zwykło u nas, i słyszy się to często, z tak zwaną reformą naszego systemu podatkowego. I niewątpliwie nasz system podatkowy, chociaż obejmuje przecież takie same rodzaje podatków, jak budżety wszystkich innych państw, może i powinien doznać reformy. Zarysy najogólniejsze może już w dotychczasowych przedłożeniach rządowych dałyby się odszukać. Niewątpliwie te najogólniejsze zarysy wskazują ten kierunek, że trzeba stopniowo i w miarę możności uwolnić życie gospodarcze od podatku obrotowego, który tym samym faktem, że uciska i naciska na obrót, a nie na dochód, wytwarza w tem życiu wielkie utrudnienia i zamieszanie. Jednocześnie w zarysie reformy podatkowej nasuwa się kwestia reformy podatku dochodowego, w tym kierunku znaczniejszego rozszerzenia dziś obowiązujących dość ciasnych jego podstaw, z bardzo znacznem zniżeniem równocześnie skali w pierwszych stopniach niższych podatku i przy równoczesnej reformie techniki pomiarowej tego podatku, która dziś nawet przy tem ciasnem kole kontrybuentów jest jednak dla naszych urzędów skarbowych niesłychanie ciężka, a dla podatnika nadmiernie przykra. Bardzo często łączy się sprawę reformy podatkowej z momentem kryzysu, który przeżywamy, i mówi się, że do niej przystąpić nie można, dopóki trwa kryzys. Nie przesądzając, czy można przystąpić do ogólnej reformy podatkowej w czasie kryzysu, jednak mam to przekonanie, że stopniowe reformowanie systemu podatkowego w tych jego częściach, które dadzą się zreformować bez szkody dla Państwa, a z pożytkiem dla podatnika, nie powinno czekać na niewiadomy zupełnie moment ukończenia kryzysu.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#StanisławDąmbski">Nie mogę przechodzić szczegółowo wszystkich rodzajów podatków, bo toby odbiegło od celu właściwego, jaki jest w ogólnej debacie budżetowej. Ale wezmę jeden przykład — przykład podatku spadkowego. Podatek spadkowy figuruje w naszym budżecie z wpływem 11 milionów, z darowizn — 1 milion. Wiadomo nam jest, że zaległości na 1 kwietnia 1931 r. wynosiły 70 milionów, a pozycja kar, procentów i kosztów ściągnięcia figuruje w budżecie z kwotą 2 milj. Te cyfry mówią same za siebie. Wpływ tak jest niestosunkowo mały dlatego, że ten podatek jest i musi być obchodzony. Zaległości są tak niepomiernie wielkie, gdyż jest to podatek, który musi być rozkładany na długoletnie raty, jeśli niema niszczyć egzystencji podatników. A 2 miliony, zatem 1/6 część wpływów jako koszta także znamionują nieodpowiedniość tego podatku i myślę, że ten podatek bez szkody nawet z pożytkiem dla Państwa w momencie kryzysowym reformy doznać powinien. Wybrałem ten podatek jako przykład dlatego, że on dotyka tych warsztatów pracy gospodarczej i tych wartości, które jabym pragnął, żeby w Polsce nie tylko się utrzymały, ale rozwijały, bo własność średnia przedstawia gospodarcze jednostki, w których niema warunków wielkiego bogactwa, a tem samem pochopu do kultu dla milionów, ale które nie są znowu tak niezamożne, żeby tam nie było warunków dla ujawniania się w życiu walorów kultury i ducha. Pragnąłbym, ażeby te warstwy stanowiły rdzeń i siłę naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#StanisławDąmbski">Dotknąłem tego podatku także dlatego, ponieważ on dotyka prawa indywidualnej własności, które uważam za jedną z podstaw ustroju i porządku prawnego, jak to określa nasza Konstytucja, w tych przejawach tego prawa, które uznać musimy za szlachetne i uprawnione, bo w przejawach przenoszenia dorobku z jednej generacji na drugą.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#StanisławDąmbski">Skoro przyszedłem do mówienia o własności indywidualnej, to chcę tu powiedzieć, że na prawo własności patrzę z punktu widzenia tej nauki społecznej, która nie oddziela własności od człowieka, która działanie człowieka, jako właściciela, poddaje tym samym rygorom przepisu moralnego, który musi kierować wszelką ludzką działalnością, przepisowi moralnemu, do którego człowieka zmuszać powinny własne przekonania, siła stosunków, a gdy potrzeba, to i siła przymusu państwowego, opartego na ustawie.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#StanisławDąmbski">W dalszych rozważaniach w dyskusji ogólnej i szczegółowej nad budżetem spotkacie się Panowie niewątpliwie z oświetleniem kryzysu wszechstronnem przez fachowych ludzi, którzy nam przedłożą szczegółowo, jak on się objawia i podadzą szczegółowe recepty jak się przeciw niemu bronić. Ja w związku z tem, co powiedziałem o własności indywidualnej, chciałbym jak najkrócej zwrócić myśl swoją do tego, jak w tak pojętem prawie własności w chwili kryzysu patrzę na własność, która jest własnością kapitału ruchomego, więc pieniądza. I tu poszanowanie własności powinno być utrzymane. Pieniądz jako własność, równocześnie jako miara wartości, wartość utrzymaną mieć powinien i to jest jednym argumentem więcej za zasadą utrzymania stałości waluty, i równowagi budżetu i uniknięcia wszelkich kroków, któreby mogły prowadzić do inflacji, Równocześnie pieniądz w chwili, kiedy wchodzi w formę kredytu, staje się środkiem produkcji, bo kredyt jest użyczeniem pieniędzy na cele produkcyjne. Nie mówię o kredycie konsumcyjnym, który zawsze jest szkodliwy i zawsze powinien być tylko wyjątkiem. I tu mój pogląd na gestię prawa własności wymaga, by cena pieniądza w kredycie stosowana była odpowiednio i słusznie do jego opłacalności w produkcji. I dlatego uważam wszelkie zarządzenia i urządzenia, któreby miały na celu doprowadzenie do należytego i słusznego stosunku ceny pieniądza w kredycie za słuszne i uzasadnione. Pogląd, który tutaj naszkicowałem, na własność i prawo własności jest emanacją wiedzy, która powstała w oparciu o kulturę, którą określamy jako kulturę rzymsko-zachodnią, więc kulturę, która oparta na mądrości starożytnego świata, przepojoną i odrodzoną została prawdą chrześcijańskiego objawienia. Ta kultura dla stosunków życia zbiorowego zna jeden przepis, przepis, który mówi, jak trzeba układać stosunki wszelkiej zbiorowości, czy zbiorowości rodzinnej, czy w grupie społecznej, czy w grupie narodowościowej, czy w stosunku obywatela do państwa, czy państwa do obywatela. Przepis ten ujęty jest w aforyzmie: „in necessarij s unitas, in dubij s libertas in omnibus caritas”. Ja myślę, że się nie pomylę, jeżeli powiem, że zgodnie z mojem mniemaniem bardzo wielu panów senatorów w tej Wysokiej Izbie będzie chciało, by Senat Rzeczypospolitej Polskiej w obradach swoich nad budżetem, który ma uchwalić, szedł za przewodnia myślą, którą ten aforyzm wyraża.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Na podstawie sprawozdania p. referenta generalnego, przemówienia Ministra Skarbu i dyskusji, jaka była przeprowadzona w Sejmie i w Komisji Skarbowo-Budżetowej możemy stwierdzić, wbrew optymistycznym przewidywaniom, że doszliśmy do pewnej częściowej zgody w ocenie naszego położenia finansowego i naszego położenia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#StanisławGłąbiński">P. referent generalny w zeszłym roku zaryzykował, jak się wyraził, twierdzenie, że budżet będzie zrównoważony i że sytuacja w przyszłym roku się poprawi. Otóż to zaryzykowano twierdzenie się nie spełniło — budżet nie był zrównoważony. Musiało się znacznie zmniejszyć wydatki, około ½ miliarda brakło do tych dochodów, jakie były w poprzednim budżecie przewidziane. Sądził on dalej, że nasza finansowość opiera się na dwóch niewzruszonych filarach, na równowadze budżetowej i na niewzruszonej walucie. Otóż ten pierwszy filar, jak widzimy, mocno został zachwiany, a i drugi filar, niestety muszę powiedzieć, nie jest tak niewzruszony, jak się p. referentowi wydawało i wydaje. Nasze pokrycie kruszcowe i walutowe razem ze wszystkiemi dewizami zaliczonemi i niezaliczonemi do pokrycia, wynosiło z końcem 1927 roku, po stabilizacji 1412 milionów, już z końcem 1930 r. wynosiło ono tylko 975 milionów, z końcem 1931 r. wynosiło tylko 813.800.000...</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(S. Szarski: Cyrkulacja się zmniejszyła.)</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#StanisławGłąbiński">...to znaczy około 600 milionów mniej, aniżeli w pierwszym okresie i dalsze zmniejszanie się naszego pokrycia kruszcowego trwa ciągle nieustannie, stopniowo, z roku na rok. Niewątpliwie mamy jeszcze pokrycie dostateczne w stosunku do ilości naszych zobowiązań, do ilości banknotów. Jednak już sam fakt, że to pokrycie nieustannie się zmniejsza, daje wiele do myślenia. P. referent generalny powołuje się na to, że nasz bilans handlowy jest w ostatnich latach dodatni. Tak jest, nasz bilans handlowy w poprzednim roku wykazał 187 milionów nadwyżki. W roku ostatnim nadwyżka jest większa, bo wynosi 416.5 milionów. Pamiętać jednak musimy o tem, że bilans handlowy jeszcze nie decyduje o naszych stosunkach płatniczych, ponieważ bilans płatniczy mieści w sobie dużo takich pozycyj, które są bierne, niekorzystne, a szczególnie zadłużenie naszego kraju. Zadłużenie z r. 1929 wedle cyfr statystyki oficjalnej wynosiło dziesięć miliardów trzysta kilkadziesiąt milionów zł. Nasze wzajemne wierzytelności wynosiły wówczas niecałe półtora miliarda. Wśród tych wszystkich długów było niestety sporo długów krótkoterminowych, wynosiły one przeszło 3 miliardy zł. Wprawdzie p. referent generalny sądzi, że znaczna część tych zobowiązań krótkoterminowych już została spłacona i to go pociesza, jednakowoż nie wiem, na jakiej podstawie on to utrzymuje. Można to utrzymywać jedynie, o ile chodzi o zobowiązania bankowe dlatego, ponieważ zobowiązania nasze bankowe miały z drugiej strony także i wierzytelności naszych banków razem z Bankiem Polskim i te zobowiązania mogły być istotnie wyrównane. Jednak pozatem pozostało jeszcze pół trzecia miliarda zobowiązań samych krótkoterminowych, mianowicie zobowiązań i towarowych i rozmaitych naszych przedsiębiorstw. Czy mamy podstawę do twierdzenia, że w tych właśnie latach niedobrych pod względem gospodarczym te zobowiązania zostały spłacone? Niewątpliwie nie. A jeżeli od ogólnej sumy naszych długów, jakie mamy zagranicą, a które chyba od r. 1929 corocznie wzrastały a nie zmniejszały się, policzymy procenty razem z amortyzacją przeciętnie tylko na jakie 8 do 9%, wówczas nasze zobowiązania roczne wynosić będą jakieś 800 milionów złotych, a zatem znacznie więcej, aniżeli najkorzystniejszy zeszłoroczny bilans handlowy.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#StanisławGłąbiński">I ten bilans handlowy czynny nie rokuje nadziei, ażeby był stale tak czynny, jak w ostatnim roku. Jak wiadomo, mamy wielkie trudności z temi właśnie krajami, z któremu mamy bilans handlowy najczynniejszy, a mianowicie z Anglią — przy dzisiejszej polityce Anglii — Z Austrią, z Czechosłowacją. Nasz bilans był bierny już dawniej z kilkoma państwami, a mianowicie z Francją, z Grecją...</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Głos: Z Ameryką.)</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#StanisławGłąbiński">...jeszcze z kilkoma innemi państwami, tak samo jak z państwami zamorskiemi. Ale do tych państw doszło jeszcze inne państwo, które dotychczas miało wielkie znaczenie w stosunkach z nami, mianowicie Niemcy. W ostatnim roku nasz bilans handlowy z Niemcami stał się biernym. O tem więc trzeba pamiętać, że w naszym bilansie handlowym może nastąpić zwrot, jeżeli już nie tak niepomyślny, żeby się stał bilansem biernym, to w każdym razie nie będzie tak czynnym, jak był w roku ostatnim. I z tego stanowiska wychodząc, muszę powiedzieć, że wszystko, cokolwiek może osłabić i zmniejszyć zaufanie do naszego Banku Polskiego, uważam za szkodliwe i za wielki błąd, za jaki uważam też dla naszego Ministerstwa Skarbu ostatnią uchwałę Rady Banku podwyższenia kredytu państwowego bez oprocentowania go do wysokości 100 milionów zł. Tak samo uważałbym za wielki błąd, gdyby w jakiejkolwiek formie nasze Ministerstwo Skarbu nosiło się z myślą emitowania jakichś bonów, czy papierów, któreby miały nie w naturalny, ale w sztuczny sposób powiększyć nasz obieg pieniężny.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#StanisławGłąbiński">Po tych kilku uwagach wstępnych, szczególnie w odniesieniu do referatu p. generalnego sprawozdawcy miałbym się zająć bliżej naszym budżetem. Tego jednak czynić nie będę, a to z następujących przyczyn:</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#StanisławGłąbiński">Najpierw sam p. Minister Skarbu podnosił w Komisji Skarbowo-Budżetowej, a częściowo i teraz, że trudno mu dzisiaj o realności albo nierealności naszego budżetu mówić. Ten budżet, jak się on wyraził, jest raczej próbą preliminarza, a podobne zapatrywanie wypowiedział i p. Minister Komunikacji o swoim budżecie w Komisji Skarbowo-Budżetowej. To jest próba preliminarza, ponieważ Rząd nie jest w możności opanować całej sytuacji gospodarczej i finansowej i radzi sobie w sposób, który jednak nie jest zdrowy dla gospodarstwa narodowego, bo przedewszystkiem, jak wiadomo, nałożył przy pomocy Sejmu i Senatu szereg podatków i podwyżek podatkowych w czasie tak trudnym dla gospodarstwa narodowego, a z drugiej strony w budżecie z konieczności niewątpliwie obniżył właśnie wydatki produkcyjne, które mogłyby częściowo dopomóc w dzisiejszem położeniu gospodarstwu narodowemu. Przypomnę budżet Ministerstwa Rolnictwa, który wynosił w roku przeszłym 48 milionów, a w tym roku spadł na 1914 miliona wydatków na cele rolnicze. Budżet Ministerstwa Robót Publicznych, który wynosił w r. ub. 109 milionów, spadł na 32 miliony. Prawda, obok tego jest fundusz drogowy.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#StanisławGłąbiński">Wydatki Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a mianowicie wypadki netto wynosiły w zeszłym roku 1914 miliona, a w tym roku 1 milion.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#StanisławGłąbiński">Otóż niewątpliwie trudno nawet wyobrazić sobie, ażeby p. Minister Skarbu zdołał w ciągu roku w tych oto cyfrach, które wymieniłem, znaleźć jeszcze sposób na kompresję i zmniejszenie. Te cyfry już nie będą mogły być zmniejszone, a wiele naszych wydatków personalnych, albo wydatków na cele wojskowe oczywiście nie mogą być dalej obniżane po tych obniżeniach, jakie nastąpiły.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#StanisławGłąbiński">Druga przyczyna, wskutek której trudno się zajmować bliżej naszym budżetem, to jest nietyle to, co powiedział dziś p. Minister Skarbu, że budżet jest nieprzejrzysty, ale to, że budżet jest niezupełny.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#StanisławGłąbiński">Nasz budżet nie daje wcale pełnego obrazu stanu naszego gospodarstwa skarbowego; nie daje tego obrazu z rozmaitych przyczyn. Najpierw, jak wymieniłem, w r. 1927 na mocy rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 17 marca utworzono skomercjalizowane, przedsiębiorstwa zupełnie nie w tym duchu, jak poprzednio Sejm sobie przedstawiał, kiedy się tej komercjalizacji domagał. Ta komercjalizacja miała mieć na celu usunięcie biurokratyzmu i formalizmu i oparcie gospodarki na zasadach kupieckich. Tymczasem ta komercjalizacja, która została przeprowadzona, polega na tem, że przedsiębiorstwa te zupełnie uchylają się z pod bezpośredniej kontroli parlamentu, nie mają obowiązku przedstawiania żadnych planów finansowo-gospodarczych, lecz przedstawiają tylko rachunki zysków i strat i bilanse za ten rok, który minął. Przy tej sposobności sam parlament, jeżeli nie otrzyma żadnych wiadomości z Najwyższej Izby Kontroli, a wiadomości te, jak wiadomo, bardzo późno przychodzą, nie ma możności skontrolowania i wpływania na budżet i sposób prowadzenia finansów przez te przedsiębiorstwa. Te przedsiębiorstwa zostały zgóry zwolnione od wpłacania całych zysków do Skarbu, mają wpłacać tylko 50% zysku, a reszta jest im potrzebna na kapitał obrotowy, na cele personalne, na inne cele, w każdym razie mają samoistne zarządy, rządzące się swemi własnemi prawami i są jakby wyjęte z pod kontroli parlamentu. Ze sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli na r. 1928/29 dowiadujemy się, że przedsiębiorstwa skomercjalizowane wydały na wydatki t. zw. poza-bilansowe, tantiemy, nagrody 1.159.000, a przedsiębiorstwa niewydzielone również sto kilkadziesiąt tysięcy. To są cyfry poza-bilansowe. Zdarza się i to jest w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, że przedsiębiorstwa takie, które działają deficytowo, np. nasze Zakłady Uzbrojenia, także rozdają tantiemy. W tem sprawozdaniu była wykazana cyfra 242.000 zł na tantiemy. Nie wiem, na jakiej podstawie się to dzieje. Dlaczego ten deficyt jest tak duży, dlaczego wynosi przeszło 12 milionów?</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#StanisławGłąbiński">Teraz dalej. Rząd ma pewne rezerwy, z tych rezerw dawniej zdawał nam sprawę, jakkolwiek nie wiedzieliśmy nigdy, które rezerwy uważał za płynne, a które nie. To jest rzecz bardzo ważna wówczas, kiedy się walczy z deficytami budżetowemi, kiedy się chcę sięgnąć do rezerw finansowych. Wiemy o tem, że z pożyczki zapałczanej miały wpłynąć 32 miliony dolarów i wówczas ustawa przeznaczyła znaczną część tych pieniędzy na zgóry oznaczony cel. Dowiedzieliśmy się, że na te cele te pieniądze nie zostały zużyte, o tem w budżecie nic niema, wytłumaczenia tego nie mamy. Wiemy, że z pożyczki stabilizacyjnej było 75 milionów, jako rezerwa kasowa, złożonych w Banku Polskim, ale po upływie trzech łat, kiedy kontroler czy doradca finansowy usunął się — zniknęła także ta pozycja z rachunków Banku Polskiego. Gdzie się ona podziała? Wzięta została przez Ministra Skarbu. Na co została zużyta? Nie wiemy, żadnych sprawozdań nie mamy. Mamy szereg funduszów, na które nie mamy żadnego wpływu. Mamy Bank Gospodarstwa Krajowego, instytucję wielką i poważną, która ma 214 milionów kapitałów własnych, a właściwie państwowych, bo z funduszów państwowych pochodzących, a częściowo z dochodów tego Banku, ma przeszło 600 milionów rozmaitych lokat rządowych i ten Bank Gospodarstwa Krajowego również nie daje nam żadnego sprawozdania, my o tem nic nie wiemy. Jego poprzednik — Bank Krajowy w dawnym Sejmie Galicyjskim skrupulatnie zdawał nam sprawę ze swej gospodarki, mieliśmy sposobność oceny krytycznej i wpłynięcia na jego zarząd. Dziś o tem nic nie wiemy. Bank Gospodarstwa Krajowego wprawdzie ma według statutu obowiązek dać tylko 25% dochodów Państwu i nawet pewna kwota jest umieszczona w preliminarzu, ale nie wiadomo, czy ta maleńka kwota 1.500.000 zostanie wpłacona, bo według ostatnich zamknięć rachunkowych, które mamy za rok 1929/30, Bank Gospodarstwa Krajowego Państwu nie dał ani grosza. Tak wielka instytucja bankowa ani grosza Państwu nie dała. Wiemy, że Bank Gospodarstwa Krajowego ma w swoim zarządzie wiele rozmaitych przedsiębiorstw, pomiędzy niemi jest przedsiębiorstwo znane pod nazwą I-sza Spółka eksploatacji soli potasowych, znane stąd, że sprzedaje swoje produkty niestety zbyt drogo, bo cena została znacznie podwyższona i to właśnie w czasie, kiedy ceny produktów rolnych się obniżyły, a więc rolnictwo miałoby prawo domagać się, aby te sole potasowe krajowego wyrobu były raczej tańsze, aniżeli droższe. Wiemy, że ono płaci pewien czynsz dzierżawny, ale tym właścicielem jest przecież Państwo, czy Bank, ponieważ w 97% jest w rękach bankowych względnie państwowych. Nie wiemy także z budżetu, czy to towarzystwo daje dochody czy nie. Wiemy tylko z dzienników i głosów w Sejmie, że ma wielu dyrektorów i że pobierają oni ogromne sumy — do 17.000 zł miesięcznie. Czy to jest uzasadnione? Na ostatniem posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej powiedział nam jeden z panów, choć nie całkiem dobrze poinformowany, mianowicie z Ministerstwa Przemysłu i Handlu, że te płace mają być teraz zniżone. A także obcięlibyśmy wiedzieć, czy się przedsiębiorstwu dobrze powodzi, bo jeśli dzięki zasługom dyrektorów są wielkie zyski — to otrzymują oni na podstawie statutu udział w zyskach już tytułem tantiemy, a może tam były straty, może tych zysków niema — co do tego jesteśmy w zupełnej nieświadomości.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#StanisławGłąbiński">Jeśli jest mowa często o nożycach, o rozpiętości cen pomiędzy produktami przemysłowemi, a produktami rolniczemi, to przedewszystkiem możnaby mówić o rozpiętości cen pomiędzy produktami, które sprzedają przedsiębiorstwa państwowe, a produktami, które sprzedają przedsiębiorstwa prywatne, konkurencyjne, bo te wszystkie ceny idą w górę, choć ceny produktów innych wskutek konkurencji spadają.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#StanisławGłąbiński">Otóż to byłyby mniej więcej te powody, dla których trudno dziś wdawać się w bliższą ocenę całego budżetu. Budżet zresztą, jak wiadomo, nie jest ustalony przez parlament — ani przez Sejm, ani przez Senat. My ten budżet uchwalamy, ale wiemy o tem bardzo dobrze, że na podstawie postanowień ustawy skarbowej Rząd najpierw ma prawo obniżać wydatki, co zresztą jest słuszne w takiej sytuacji gospodarczej i finansowej, ale ma prawo także podnosić i przekraczać te wydatki, byle tylko zastosował się do tych przepisów, które są w ustawie skarbowej, że zawiadomić musi o tem — nawet, gdy my obradujemy — Najwyższą Izbę Kontroli i parlament, że miał te wydatki. Tak samo ma obecnie bardzo szerokie prawa do przenoszenia pozycyj i paragrafów, nawet całych działów budżetu. W rzeczywistości zatem ustala budżet Rząd pod wpływem przedewszystkiem Ministra Skarbu.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#StanisławGłąbiński">Z tych powodów nie będę się dłużej zajmował szczegółami budżetu, a raczej radbym się zająć naszą sytuacja gospodarczą i polityką finansową, jaką Rząd prowadzi.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#StanisławGłąbiński">Sytuacja gospodarcza w Polsce jest niewątpliwie bardzo ciężka. Wszystkie zawody, wszystkie gałęzie produkcji to ciężkie położenie gospodarcze dotknęło i daje się im odczuwać. Niema zajęcia, zawodu, któryby nie narzekał na dzisiejsze stosunki i to narzeka słusznie, bo nawet i to dawniejsze twierdzenie, że rolnicy mają zwyczaj narzekać, choć im się dobrze dzieje, i to twierdzenie jest mylne, bo i rolnicy mali i więksi są dzisiaj w bardzo ciężkiem położeniu. Obowiązkiem więc parlamentu, a przedewszystkiem obowiązkiem Rządu jest zająć się tą sytuacją, mieć jakąś linię wytyczną, w jaki sposób podnieść gospodarstwo, zaradzić temu ciężkiemu przesileniu, w jakim się gospodarstwo znajduje.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli przeczytamy referat szanownego p. referenta generalnego, który zresztą także i ustnie dziś wygłosił nieco w innej formie, to dochodzimy do wniosku, że tak samo, jak niektórzy panowie reprezentanci Rządu zbyt często usprawiedliwiają dzisiejszą sytuację kryzysem światowym, tak samo i p. referent generalny wiąże całą sytuację z kryzysem światowym. I w swojem sprawozdaniu pisemnem i dziś nawet doszedł on pod tym względem do wniosków bardzo pesymistycznych. Bo oto wynotowałem sobie z jego sprawozdania ten ustęp, który dziś powtórzyłem: Wyjścia z sytuacji są tylko dwa: albo ogólna katastrofa, albo wspólny wysiłek wszystkich celem osiągnięcia poprawy, oparty na doświadczeniu o współzależności gospodarczej. Dlatego słuszną wydaje się opinia komitetu bazylejskiego z roku 1931, że złu nie zaradzą zarządzenia finansowe, dopóki nie nastąpi radykalna zmiana dotychczasowej polityki obstrukcyjnej, która tamuje wolny ruch dóbr i kapitałów. Wprawdzie p. referent dziś trochę złagodził te wyrazy, ponieważ dodał, że nie myśli o jakimś tylko urzeczywistnieniu czystej teorii liberalnej, zwraca się tylko przeciw przesadnemu protekcjonizmowi. Ale czy to jest przesadny czy nieprzesadny protekcjonizm, on zawsze będzie tamował wolny ruch dóbr i kapitałów. A więc przedewszystkiem zadośćuczynienie tym żądaniom, jakie stawiała owa konferencja i jakie od szeregu lat słyszymy od państw zachodnich miałoby uratować dzisiejszą sytuację gospodarczą w t. zw. świecie, a także i u nas.</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#StanisławGłąbiński">P. referent generalny doszedł nawet do tego wniosku w swoim referacie pisemnym — dziś tego nie słyszeliśmy od niego — że wchodzimy w epokę deficytów. Wchodzimy, zatem dopóki te jego idee nie zostaną zrealizowane, musimy być przygotowani na ciągłe deficyty.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#StanisławGłąbiński">Otóż, Wysoki Senacie, ja takim pesymistą nie jestem, ja nie sądzę, żebyśmy mieli tylko te dwa wyjścia, o których mówi p. referent, bo gdyby były tylko te dwa wyjścia, to musielibyśmy powiedzieć stanowczo, że idziemy ku katastrofie, bo niema mowy o tem, ażeby państwa dziś wróciły do systemu liberalizmu, względnie do tej wolności ruchu dóbr i kapitałów. O tem niema mowy. To były usiłowania owych rozmaitych unij, a jedna już sama Wielka Brytania, która była główną inicjatorką tych usiłowań, cofa się dziś, widzi, że to niemożliwe, przechodzi od systemu ochronnego, do systemu polityki cłowej...</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Częściowo.)</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#StanisławGłąbiński">...częściowo, ale przechodzi dlatego, że są uchwały i to prawie jednogłośne w parlamencie angielskim, który był przyzwyczajony do tradycji wolno-handlowej. A jeżeli tak. to jest tylko drugie wyjście, to znaczy katastrofa. To jest zapatrywanie zbyt pesymistyczne.</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#StanisławGłąbiński">W ogólności uważam, że jest rzeczą błędną wiązać nasze położenie gospodarcze tak ściśle z kryzysem światowym. Twierdzę, że powszechnego kryzysu światowego niema. Jest istotnie przesilenie gospodarcze w poszczególnych państwach, które nadawały ton gospodarstwu w rozmaitych innych krajach, które wpływały na to gospodarstwo, ale niema kryzysu, który mógłbym nazwać światowym, to znaczy takim, jak burza, która przychodzi nagle, niszczy wszystko, a potem ginie, albo jak napad szarańczy, która niszczy produkty i następnie zamiera. Otóż takiego kryzysu niema. Niewątpliwie państwa zachodnie znajdują się w ciężkich warunkach, ale te warunki w każdym z tych państw są inne i przyczyny tego przesilenia są bardzo różne. Jeżeli czytamy o gospodarce światowej, o kryzysie światowym w tych pismach, które uważają, że jest istotnie gospodarka światowa w świecie na wzór gospodarstwa narodowego, to tam przypisuje się ten kryzys światowy przeważnie kryzysowi, krachowi giełdowemu w Ameryce w listopadzie 1929 r. Powiada się: to jest początek tego kryzysu. To jest stanowisko zupełnie błędne. W Wielkiej Brytanii początki kryzysu są bardzo dawne, a w każdym razie kryzys zarysował się bardzo silnie, szczególniej po wojnie światowej, wówczas, gdy się okazało, że Wielka Brytania nie może być odtąd tym wielkim warsztatem mechanicznym, dostarczającym całemu światu swoich produktów przemysłowych. Anglia rozwijała się w sposób niezdrowy. Anglia doszła do tego, że ma zaledwie 8% ludności rolniczej, Czy to jest w normalnych warunkach możliwe? To jest możliwe, jeżeli jedno państwo rozszerza swój przemysł bardzo szeroko, jak Wielka Brytania, jeżeli znajdzie szereg innych krajów i narodów, które chętnie te produkty przemysłowe kupują i nabywają, ponieważ tak rozwiniętego przemysłu u siebie nie mają. Jednak to, co nazywa się protekcjonizmem, czy tamowaniem wielkiego ruchu dóbr i kapitałów, to są niewątpliwie zapatrywania krajów zachodnich, zainteresowanej finansjery zachodniej, świata finansowego, ale nie są zapatrywania narodów i społeczeństw, które także chcą mieć miejsce pod słońcem, które także chcą rozwijać się i dojść do wyższej stopy życiowej i lepiej opłacać robotnika i mieć większy dochód dla innych warstw społecznych. Świat się podzielił. Podzielił się w ten sposób, że owe kraje zachodnie dzięki właśnie pewnemu wyzyskowi, jak się wyrażę, krajów wschodnich, krajów nierozwiniętych przemysłowo, mogły podnieść u siebie wysoko nie tylko przemysł, ale dochody i bogactwa i stopę życiową, tam robotnicy, warstwy średnie i kupcy i urzędnicy, wszyscy są w zupełnie innych warunkach, aniżeli u nas, i to dzięki nie tylko ich pracy, ale stosunkom handlowym i gospodarczym, jakie te państwa utrzymują z innemi krajami.</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#StanisławGłąbiński">Nareszcie obudziła się chęć w innych krajach, w innych narodach do tego, ażeby mieć także i przemysł i wyższą stopę życiową i stanąć do konkurencji z innemi krajami zachodu. Stąd poszedł t. zw. protekcjonizm, dążenie do t. zw, samowystarczalności. Nikt rozsądny przecież dążenia do samowystarczalności nie pojmuje tak, jak szan. p. referent to przedstawił, który każę zamknąć się jakimś murem chińskim i nie pobierać żadnych produktów od innych krajów, nic nie dowozić. Takich zamierzeń nie ma żaden rozsądny autor, pisarz, ani rozsądny polityk. Jest rzeczą oczywistą, w czasie, kiedy kultura się podnosi, stopa życiowa się podniosła, potrzebujemy, i materiałów, i surowców i towarów kolonialnych, i maszyn, i narzędzi, i musi się to wszystko sprowadzać, swoje produkty zaś musimy wywozić, aby za te towary zapłacić.</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#StanisławGłąbiński">Żaden kraj nie zrzeknie się pewnej ekspansji. Ale z tego zupełnie nie wynika, żeby te kraje miały zrzec się dążeń do uprzemysłowienia, I pod tym względem jest zasadnicza różnica pomiędzy krajami zachodniemi a Polską i innemi krajami nierozwiniętemi. Tamte kraje eksploatowały inne kraje, a my byliśmy przedmiotem eksploatacji. Tamte kraje rozwinęły szeroko przemysł i stopę życiową, a rolnictwo pozostało w zupełnym zastoju. Te kraje mają za dużo ludności rolniczej i za mały przemysł i są zainteresowane nie w tem, żeby z przemysłu przeszła ludność do rolnictwa, ale przeciwnie, żeby z rolnictwa przeszła do przemysłu, do miast.</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#StanisławGłąbiński">Tamte kraje mają nadmiar kapitału, który przyczynił się, jak w Stanach Zjednoczonych, do krachu, do t. zw. kryzysu światowego. A przecież tu jest brak kapitału. Tam jest stopa procentowa bardzo niska na kredyt krótkoterminowy. Z powodu braku zaufania, o którem jeszcze mówić będę, u nas krótko i długoterminowa stopa jest nadzwyczaj wysoka, bo nie mamy własnych kapitałów. To jest ogromna zasadnicza różnica pomiędzy temi krajami i nie można przecież nas wiązać zupełnie z niemi i z interesami krajów zachodnich.</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#StanisławGłąbiński">Mówił szan. p. referent o teorii Adama Smita, że jest on tym wielkim nauczycielem, którego poważa i słucha. Można Adama Smita poważać, ale pamiętajmy o tem, że Adam Smit nie jest wyrocznią, ale że pisał z końcem wieku 18, w czasie kiedy jeszcze Anglia była krajem rolniczym, przemysł wielki dopiero zaczął się rozwijać, dopiero zastosowano pierwsze maszyny parowe, o kolejach, żegludze parowej i o nowych środkach komunikacyjnych nikt nie myślał i nie marzył.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#StanisławGłąbiński">Adam Smit nie przedstawiał sobie, że jeden kraj zachce wyzyskiwać drugi kraj. Obrót całego świata wynosił wtedy zaledwie 1 miliard złotych. Tymczasem stosunki zupełnie inaczej się rozwinęły i niewątpliwie Adam Smit, gdyby żył w dzisiejszych warunkach, to zmodyfikowałby swoje zapatrywania.</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#StanisławGłąbiński">Jak więc powiedziałem, kryzys t. zw. światowy jako kryzys, powiedzmy, nie istnieje. Istnieje przesilenie w Ameryce Północnej ze specjalnych wyrosłe stosunków, z nadmiaru produkcji, ze zbyt wysokiej stopy życia, z nadmiaru kredytu. Według obliczeń dawniejszych za jakieś 80 miliardów dolarów kredytowano towary, żeby tylko towarów się pozbyć, ażeby w ten sposób utrzymać coraz wzrastającą produkcję. A potem się okazało, że ci, którzy zakupili towar, nie mogą płacić. Tu także pieniądz nic nie winien. Pieniądz nic nie winien, jeżeli się kredyt w ten sposób rozwinie, a właściwie nadużywa. Więc z jednej strony nadmiar produkcji, z drugiej strony kredyt, spekulacja giełdowa i pieniężna, bo z początku zdawało się, że można ciągle rozwijać produkcję, To wszystko doprowadziło do nowego krachu z listopada 1929 r. i doprowadziło do tych stosunków, jakie są obecnie w Ameryce. Ameryka całkiem nie trzyma się wolnego handlu, trzyma się systemu protekcyjnego, większego, aniżeli u nas i w innych krajach Europy.</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#komentarz">(Głos: A Wielka Brytania?)</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#StanisławGłąbiński">Wielka Brytania to co innego. Wielka Brytania z tego powodu, że była krajem przemysłowym, obliczonym i zorganizowanym na to, aby swojemi produktami przemysłowemi zalewać cały świat, znalazła się w tem położeniu, że dziś jest to niemożliwe. To jest anachronizm historyczny pod względem ekonomicznym, ażeby kraj taki, jak Anglia, który ma warunki rozwoju rolnictwa, miał tylko 8% ludności żyjącej z rolnictwa. Wielka Brytania z innych powodów, według mnie, ma to przesilenie.</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#StanisławGłąbiński">Trzeba pamiętać i o tem, że na światowe stosunki oddziaływa ogromnie niewypłacalność Niemiec, bo na wypłatę odszkodowań inne państwa liczyły. A niewypłacalność Niemiec wywołała w znacznej części brak zaufania, o którym słusznie mówił p. referent generalny, bo jeżeli znajduje się jedno z wielkich państw, którego długi na podstawie konferencji londyńskiej wynoszą przeszło 130 miliardów marek, a państwo to prosi o odroczenie i dostaje, a wreszcie powiada, że całkiem płacić nie chcę, oczywiście to podkopuje kredyt w świecie i dziś świat kapitalistyczny obawia się angażować swe kapitały na terminy dłuższe. Dlatego na zachodzie, jak wiadomo, kredyt długoterminowy jest drogi, tylko kredyt krótkoterminowy jest tani.</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#StanisławGłąbiński">Polska znajduje się w innych warunkach. Polska znajduje się raczej w defenzywie przeciwko zaborczości krajów zachodnich. Ona dążyć musi do tego, ażeby rozwinąć swój przemysł, ażeby dać upust swej ludności rolniczej, żeby mogła dostać się do miasta, do przemysłu i tutaj znaleźć jakieś środki zarobku dla siebie, ona musi dążyć do podniesienia stopy życiowej szerokich warstw, bo gdyby stopa życiowa była większa, to wiele produktów, które dziś z konieczności wywozimy, nie potrzebowalibyśmy wywozić. Naturalnie, że Polska ma interes w eksporcie, ale to nie ma bezpośredniego związku ze światowym kryzysem. Ta potrzeba będzie zawsze istniała, czy kryzys światowy istnieje czy nie. Np. chcemy wywozić cukier, ale cukier wywoziliśmy i dawniej, więc czy to ma związek z kryzysem światowym? Ma to związek z konkurencją zagraniczną, ale to dlatego, że mamy tak wielką konkurencję cukru trzcinowego. Ale czy to jest następstwem światowego kryzysu? Ta konkurencja będzie i to będzie zależało od tego, czy się porozumiemy z niemi czy nie, od tego czy będzie można obniżyć nasze koszta produkcji, czy będzie konkurencja z całym światem. Jeżeli nie, to będziemy musieli obniżyć cenę i w ten sposób utrzymać produkcję. To są zupełnie inne przyczyny. Nie można tego wiązać ze światowem przesileniem, które rzekomo wybuchło w r. 1929. Było ono przed rokiem 1929 i będzie także później, Będziemy mieli później trudności, co zrobić z temi artykułami, które zmuszeni będziemy wywozić, to samo odnosić się będzie do naszego węgla, drzewa, wszelkich innych produktów, które będziemy musieli wywozić, jeżeli będziemy je mieć w większej ilości i będziemy musieli jednocześnie politykę gospodarczą ułożyć tak, żeby móc wzamian za te produkty wywożone sprowadzać te produkty, których potrzebujemy.</u>
<u xml:id="u-11.34" who="#StanisławGłąbiński">Uważałem za swój obowiązek w tych kilku uwagach odpowiedzieć na te wywody, teraz muszę przejść do właściwego zagadnienia, jak Polska może sobie poradzić w dzisiejszej sytuacji gospodarczej i politycznej, która jest tak ciężka.</u>
<u xml:id="u-11.35" who="#StanisławGłąbiński">P. generalny referent mówił o potrzebie jedności wśród narodów, ja tak daleko nie idę, ale według mojego przekonania dążyć powinniśmy przedewszystkiem do tego, ażeby nasz naród się zjednoczył, ażebyśmy mogli skoncentrować wszystkie nasze siły i materialne i przedewszystkiem duchowe do tego, ażeby móc sprostać sytuacji. Bo jeżeli naród jest zjednoczony, jeżeli jest zadowolony ze swojej wolności, z tego stanu, w jakim się znajduje, to położenie materialne nie jest zupełnie przeszkodą dla utrzymania się narodu i rozwoju jego siły, rozwoju jego potęgi.</u>
<u xml:id="u-11.36" who="#komentarz">(S. Roman: Dlatego Blok się utworzył.)</u>
<u xml:id="u-11.37" who="#StanisławGłąbiński">Tak samo przed wojną, w której uzyskaliśmy niepodległość, Polak gotów był na wszystko, gotów był wszystko złożyć w ofierze, byle tylko ojczyzna była wolna. Sam byłem świadkiem, kiedy się odbywała konferencja ziemian w Wielkopolsce, gdy ze strony Komitetu Naczelnego, który mieliśmy wówczas w Krakowie, tłumaczono tym ziemianom, że im będzie dobrze w Niemczech, poco oni domagają się koniecznie tego, ażeby do Polski należeć, wówczas jeden z ziemian powiedział: my wolimy kij żebraczy, ale nie chcemy należeć do Niemiec, chcemy należeć do Polski.</u>
<u xml:id="u-11.38" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-11.39" who="#StanisławGłąbiński">Chodzi o to, ażeby ten duch, który przenikał nawet tych ludzi zamożnych, który przenikał całe społeczeństwo polskie przed wojną, zanim osiągnęliśmy wolność i niepodległość, był w narodzie i dzisiaj, ażeby ten duch ożywiał naród, bo wtedy łatwo znieść najrozmaitsze kompresje i zniżki. Można znieść bardzo łatwo zły stan materialny i doprowadzić do tego, że dzięki obniżeniu kosztów produkcji, dzięki temu postanowieniu stanowczemu narodu, żeby się ostać w tej sytuacji, można wszystko zwalczyć, można zwalczyć także i to przesilenie, w jakim się kraj nasz znajduje.</u>
<u xml:id="u-11.40" who="#StanisławGłąbiński">Ale jeżeli zapytamy, czy rządy dzisiejsze, czy metody rządów dzisiejszych nadają się do tego celu, czy one są zdolne do tego, żeby naród polski zjednoczyć...</u>
<u xml:id="u-11.41" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ale naród jest zjednoczony. Cały naród jest w opozycji, a Pan powiada, że nie jest zjednoczony.)</u>
<u xml:id="u-11.42" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-11.43" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Trzeba się koniecznie umówić.)</u>
<u xml:id="u-11.44" who="#StanisławGłąbiński">...czy są zdolne ten naród naprawdę złączyć, to muszę odpowiedzieć stanowczo: nie. Bo nie jedność tylko sama materialna i nie interesy materialne, ale duch, jaki jest w narodzie, ten zapał, jaki naród ożywia, ten decyduje o całkowitej, o prawdziwej jedności, ten tylko daje warunki ogólnego rozwoju gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-11.45" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli przypatrzymy się tej ideologii, jaka w naszem Państwie obecnie w rządach pomajowych panuje, to musimy powiedzieć, że ona nie jest zgodna z temi ideałami, jakie miał i jakie ma naród polski.</u>
<u xml:id="u-11.46" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Naród czy Stronnictwo Narodowe?)</u>
<u xml:id="u-11.47" who="#StanisławGłąbiński">Ta ideologia, która się rozpoczęła od tego, że się naród usunęło zupełnie na bok, że mówi się tylko o państwowości i o państwie...</u>
<u xml:id="u-11.48" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Który naród: z prawej czy z lewej strony?)</u>
<u xml:id="u-11.49" who="#StanisławGłąbiński">Naród, Panie Senatorze, naród polski, ani z prawa, ani z lewa, ani ze środka, tylko mówię o całym narodzie polskim. Otóż, był naród polski i jest naród polski. Ma państwo, jest zorganizowany w państwo...</u>
<u xml:id="u-11.50" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A więc?)</u>
<u xml:id="u-11.51" who="#StanisławGłąbiński">...ale nie można twierdzić, że obok państwa niema narodu. Jest naród i ten naród i to społeczeństwo ma prawo do tego, żeby o nim pamiętać i żeby także stworzyć warunki jedności narodowej i zjednoczenia całego narodu.</u>
<u xml:id="u-11.52" who="#StanisławGłąbiński">Ta ideologia nie jest nowa — ideologia wszechmocy państwowej. Ona jest znana w państwach orientalnych, ona była także i w starożytności. Dzisiaj szanowny przedstawiciel większości mówił tutaj o kulturze starożytnej, o kulturze starożytnych filozofów, którąśmy powinni się przejąć. Nie przeczę, że byłoby rzeczą pożądaną, żeby ta kultura się rozwijała, ale muszę się stanowczo sprzeciwić temu, ażeby ta ideologia państwowa starożytna, filozofów Platona, Arystotelesa i innych, była dla nas najlepsza, żeby była u nas naśladowana. Właśnie w tej ideologii państwowej starożytnej był identyfikowany naród i społeczeństwo z państwem. Tam nie uznawano społeczeństwa i narodu poza państwem. Celem człowieka było żyć w jak najidealniej zbudowanem państwie, ale to państwo było zupełnie inne, aniżeli państwo nowoczesne, to państwo żyło z łupiestwa, z rozbojów, jak wiadomo, symbolem własności była dzida, włócznia, to państwo było oparte na okupacji, to państwo nie mogło żyć bez niewolników, bez warstwy, która pracowała dla zwycięzców. To państwo uważało, że niewolnicy są potrzebni, a ci wielcy filozofowie Platon i Arystoteles pisali, że bez niewolników właściwie państwa być nie może, obywatel jest na to tylko, ażeby służył państwu, obywatel ma prawo do tego, jeżeli jest niezamożny, ażeby go państwo utrzymywało, ażeby mu państwo zapewniało wszelkie wygody, widowiska, zabawy, teatr i t. d., bo do pracy są niewolnicy. A jeżeli się u nas też powołuje na Platona pismo rządowe, to muszę przypomnieć, że u Platona klasa rządząca, klasa uprzywilejowana, a więc np. klasa, którą Panowie dziś reprezentują...</u>
<u xml:id="u-11.53" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-11.54" who="#StanisławGłąbiński">...ta klasa musiała się w całości poświęcić tylko państwu, ta klasa rządząca musiała zrzec się własności, majątków, wszelkich dochodów, bo ta klasa musiała żyć tylko dla państwa. Ona miała władzę, ona miała przywileje, ale zato w całości musiała się oddać tylko służbie państwowej, służbie publicznej. Wątpię bardzo, ażeby w tej dzisiejszej klasie rządzącej znalazło się wielu takich, którzyby chcieli te idee Platona, na które się tak często Panowie powołują, naśladować.</u>
<u xml:id="u-11.55" who="#komentarz">(Głos: A jak wyście rządzili, jak było z Platonem?)</u>
<u xml:id="u-11.56" who="#StanisławGłąbiński">Ten rząd, który dziś rządzi, jak wiadomo, powstał z bratobójczej walki. On powstał z pewnego podziału społeczeństwa, z wałki wydanej reszcie społeczeństwa i ta idea walki, ta idea podziału społeczeństwa dotąd się w tym systemie utrzymała i to jest racja istnienia, racja t. zw. stanu klasy dziś rządzącej. Dąży się zatem do tego, ażeby zapewnić sobie władzę i opanowano tę władzę w ten sposób, że się nie tylko dziś temi rozmaitemi sposobami uzyskuje większość w Sejmie, czy też w Senacie, ale że się bądź zmienia Konstytucję w tym duchu, albo też że bez zmiany Konstytucji wprowadza się szereg takich ustaw, które oddają pełną władzę Rządowi bez względu na to, jakie są postanowienia Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-11.57" who="#StanisławGłąbiński">Jak już wspomniałem: budżetu właściwie parlament dziś nie ustala, choć to jest w Konstytucji przewidziane. A rozmaite projekty ustaw, jakie dziś mamy, projekt o ustroju szkolnictwa, projekt ustawy o zgromadzeniach i samorządach i inne projekty, oddają całą władzę w drodze pełnomocnictw poszczególnym ministrom, władzy rządzącej, tak że po uchwaleniu tych ustaw postanowienia Konstytucji będą zupełnie niepotrzebne, bo się je obchodzi. Coprawda wedle Konstytucji rozporządzenia ministrów mogą być wydawane tylko w ramach istniejących ustaw, w ramach Konstytucji i innych ustaw, jednak nie mamy Trybunału Konstytucyjnego, któryby mógł decydować o tem, czy Konstytucja jest naruszona, czy nie, Ustawa jest ogłoszona i musi być wykonywana. Rozmaite instytucje, jakie mamy, są jakby przeznaczone tylko dla klasy uprzywilejowanej. Mamy Bank Gospodarstwa Krajowego, mamy instytucje kredytowe. Jak wiadomo, któż może w tych instytucjach otrzymać kredyt? Tylko ci, którzy mogą się powołać na poparcie Rządu. Nawet najlepsze firmy kredytu nie mogą otrzymać.</u>
<u xml:id="u-11.58" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-11.59" who="#StanisławGłąbiński">Natomiast firmy znane z tego, że nie płacą, mają kredyty. Oto mieliśmy niedawno wiadomości dziennikarskie o dziennikach w Toruniu i Poznaniu...</u>
<u xml:id="u-11.60" who="#komentarz">(S. Perzyński: Co to ma wspólnego z Bankiem Gospodarstwa Krajowego?)</u>
<u xml:id="u-11.61" who="#StanisławGłąbiński">...a z pewnością analogiczne dzienniki inne, chociaż są wypłacalne, takich pożyczek by nie otrzymały. Do czego prowadzi taka polityka? Wiemy, że Bank Gospodarstwa Krajowego nie odgrywa w naszym kraju tej roli, jaką ta wielka instytucja odgrywać powinna, jak na mniejszą skalę odgrywała w Małopolsce, w dawniejszej Galicji. A zresztą i to jest dziwne, o czem już wspominałem, że tak wielka instytucja ma okresy, w których żadnych dochodów nie wykazuje, pomimo ogromnych kapitałów, państwowych, któremi dysponuje.</u>
<u xml:id="u-11.62" who="#StanisławGłąbiński">Niema wogóle dziedziny ustawodawczej, którejby Rząd nie usiłował opanować, aby mieć zupełną wszechwładzę i zupełną swobodę. Przytem jeszcze sfery rządowe odznaczają się nadal wojowniczością, metodami nienawistnemi, skierowanemi przeciw niezależnemu społeczeństwu.</u>
<u xml:id="u-11.63" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-11.64" who="#StanisławGłąbiński">Zaraz to wyjaśnię, jeżeli Panowie tego żądają. A więc np. mieliśmy w Komisji Skarbowo-Budżetowej — jest tu p. Wiceminister, do którego to się będzie odnosić — rozprawę o emeryturach i ni stąd ni zowąd bez żadnego powodu występuje przedstawiciel Ministerstwa Skarbu, p. Wiceminister i robi zarzuty dawniejszym rządom i ustawie o emerytach z r. 1923, jakoby ona zakazała formacjom wojskowym legionowym przyznać emerytury. Proszę Wysokiego Senatu, trzeba przeczytać tę ustawę. Przecież w ustawie z r. 1923 mamy i § 99 i § 100 i § 105, w których jest wyraźnie powiedziane o uczestnikach wojsk polskich, że także uczestnicy formacyj wojskowych, które walczyły przed listopadem r. 1918 maja prawo do emerytury i mają prawo pełniejsze, niż b. wojskowi państw zaborczych. Na jakiej podstawie można w ten sposób występować? Czy to nie jest tylko chęć podrażnienia społeczeństwa i tych ludzi, którzy te stosunki znają?</u>
<u xml:id="u-11.65" who="#komentarz">(S. Perzyński: To ma uzasadniać ogólną tezę?)</u>
<u xml:id="u-11.66" who="#StanisławGłąbiński">Powiedziałem, że ustawa z r. 1923 była tylko nowelizacją dawniejszej ustawy, która była wydana za czasów, kiedy Naczelnikiem Państwa był Józef Piłsudski, była nowelizacją postanowień, bo i ustawa z roku 1922 to samo zapewniła formacjom wojskowym. Jakże można podobne zarzuty czynić, i nie tylko się je czyni w komisji, ale później ogłasza się w pismach rządowych.</u>
<u xml:id="u-11.67" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o dalsze przykłady, przytoczę emerytury. Obniża się emerytury urzędnikom-emerytom. Przecież jeżeli Państwo znajduje się w ciężkiem położeniu, jeżeli się wychodzi ze stanowiska tej jedności, o której mówiłem, to łatwo wytłumaczyć urzędnikom, że na czas przejściowy muszą taką ofiarę ponieść dla Państwa. Ale zobaczmy, jak to się całkiem inaczej motywuje. Pan Minister Skarbu i p. Wiceminister wychodzą z założenia, że emerytom się nic nie należy, że to, co emeryci mają dostać, to jest tylko łaska, to jest tylko zaopatrzenie. I to ma być umotywowanie! Czy Rząd nie wie, że ustawy obowiązujące od samego początku niepodległości Państwa Polskiego tym ludziom, którzy wstępowali do służby państwowej, chociaż byli dawniej w służbie zaborczej, zapewniły te prawa? Czy mu o tem niewiadomo? Czy niewiadomo, że ci wszyscy urzędnicy podlegali komisjom, były komisje, które stabilizowały ich i przyznawały im tyle a tyle lat służby? To wszystko dla sfer rządowych jest nic. Chodzi o to, ażeby wykazać, że jeżeli się coś robi, to się robi z łaski.</u>
<u xml:id="u-11.68" who="#StanisławGłąbiński">Proszę Wysokiego Senatu, jeżeli tak wszystko będziemy traktować, że to, co się robi dziś, to jest tylko z łaski, to wogóle niema praw, niema w Polsce żadnych praw, te prawa mogą być każdego czasu cofnięte i zmienione. Czy w ten sposób doprowadzi się do zaufania i zapobiegnie się szerzeniu ogólnej nieufności w społeczeństwie, przez ciągłe naruszanie praw?</u>
<u xml:id="u-11.69" who="#StanisławGłąbiński">Podam dalsze przykłady. P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, gdy była mowa o ustroju szkolnictwa, zwrócił się przeciwko memoriałowi, przesłanemu przez senat akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Senat akademicki nie wiedział, co z tem zrobić, w ostatniej chwili dowiedział się o tej ustawie, przysłał taki memoriał wprost do Sejmu. Można na to zwrócić uwagę, ale na to jest inna forma. Ale nie forma taka, jakiej p. Minister użył: Nikt go nie pytał, Senat przysyła tu jakiś memoriał.</u>
<u xml:id="u-11.70" who="#StanisławGłąbiński">Tak samo — mogę stwierdzić wielka niechęć, z jaką się p. Minister zwraca przeciw młodzieży polskiej, młodzieży narodowej, która ma dziś większość w związku młodzieży narodowej. Młodzież akademicka w 1923 roku utworzyła związek narodowy, przedłożyła Ministrowi Oświaty swój projekt statutu, Minister Oświaty przejrzał i uznał ten statut, powiedział jednakowoż: Niech Panowie działają na podstawie tego statutu, może będzie potrzeba zmian, więc odsyłam go do mojego wydziału prawnego, może coś będzie trzeba zmienić, coś poprawić. I na tej podstawie ta młodzież działała.</u>
<u xml:id="u-11.71" who="#komentarz">(Przerywania z ław B. B.)</u>
<u xml:id="u-11.72" who="#StanisławGłąbiński">Proszę, niech Pan Kolega posłucha tylko trochę dalej.</u>
<u xml:id="u-11.73" who="#StanisławGłąbiński">Młodzież ma reprezentację także w związku międzynarodowym. Wszyscy ministrowie, do których się ta reprezentacja kolejno zwracała, wyrażali swoje zadowolenie, że na terenie międzynarodowym ten związek narodowy taki wpływ uzyskał. Reprezentanci związku na podstawie zgody Ministra Oświaty byli przedstawieni także Prezydentowi Rzeczypospolitej, przedmajowemu i pomajowemu. Tak się działo aż do p. Ministra Jędrzejewicza. Natomiast nagle p. Minister Jędrzejewicz, tylko dlatego, że dotychczas jeszcze ten statut z winy Ministerstwa nie został załatwiony, tak że 8 lat czekali na załatwienie, orzekł, iż zabrania jak najsurowiej dalszej działalności, że ta instytucja nielegalnie działa. Czy taka forma jest potrzebna i uzasadnioną, czy w ten sposób niepotrzebnie nie drażni się młodzieży i społeczeństwa?</u>
<u xml:id="u-11.74" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Zostawić tej młodzieży swobodę!)</u>
<u xml:id="u-11.75" who="#StanisławGłąbiński">Wszyscy ministrowie dawali swobodę i działali legalnie. Gdyby działali wbrew prawu, to co innego. Ale jeżeli idzie o to, są równocześnie organizacje sanacyjne, akademickie, które nie miały pozwoleń i nie starają się o to.</u>
<u xml:id="u-11.76" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Starają się o to.)</u>
<u xml:id="u-11.77" who="#StanisławGłąbiński">To może teraz się starają, a jednakowoż były patronowane, np. na uroczystości inauguracyjnej we Lwowie był wojewoda, kurator, szef D. O. K., pomimo, to, że nie starają się o zatwierdzenie.</u>
<u xml:id="u-11.78" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Teraz się porządkuje te sprawy.)</u>
<u xml:id="u-11.79" who="#StanisławGłąbiński">Czy to jest porządek? To nie jest w porządku, to wywołuje tylko przekonanie wśród młodzieży, że tylko ci, którzy zależni są od Rządu, którzy idą na pasku rządowym, mogą liczyć na wykonanie samorządu akademickiego.</u>
<u xml:id="u-11.80" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nic podobnego niema.)</u>
<u xml:id="u-11.81" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-11.82" who="#StanisławGłąbiński">Co więcej, powiem, Wysoki Senacie, że młodzież narodowa, t. zw. antypaństwowa, bardzo często nie może się dostać do służby publicznej. Znam wypadek, że bardzo dzielny człowiek, który zdał znakomicie egzamin, nie został przyjęty do pewnego urzędu we Lwowie dlatego, ponieważ p. wojewoda napisał, że on jest antypaństwowym...</u>
<u xml:id="u-11.83" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.),</u>
<u xml:id="u-11.84" who="#StanisławGłąbiński">...tylko dlatego, że należał do Stronnictwa Narodowego, a jest bardzo dzielnym człowiekiem. A więc sami Panowie widzicie i po Waszych uśmiechach widzę, że rozumiecie to, iż w ten sposób jedności narodowej z pewnością się nie uzyska i aprobaty społeczeństwa na takie postępowanie z pewnością się nie osiągnie. To samo zresztą dotyczy i innych instytucyj istniejących, np. samorządu: nie będę mówił o samorządzie adwokackim, ale o samorządzie terytorialnym. Ten samorząd terytorialny staje się często przedmiotem bardzo niechętnych uwag. Jeśli to jednakowoż robi Rząd, to muszę przypomnieć, że przecież Rząd zatwierdza wszystkie budżety, instancje rządowe zatwierdzają wszelkie podatki samoistnie nakładane przez samorząd to przecież należy do nich i tem samem biorą na siebie odpowiedzialność za podatki i ciężary samorządowe. A przecież w ustawie o tymczasowem regulowaniu finansów komunalnych art. 69 postanawia, że jeśli jakieś nowe zadania albo obowiązki złoży się na samorząd, wówczas Państwo musi przyznać samorządom nowe odpowiednie źródło dochodów. Czy ten obowiązek Państwo spełniało i czy spełnia? Z pewnością nie spełniało, ale jednak z taką niechęcią mówi o samorządzie, jak gdyby on był czemś odrębnem od Rządu, jak gdyby zadania i obowiązki samorządu nie były zadaniami i obowiązkami Państwa Polskiego. Ustawa konstytucyjna powiada, że nasz ustrój będzie oparty na szerokim samorządzie, a tymczasem teraz wobec nowego projektu ustawy o samorządach, czy ustrój samorządowy będzie rzeczywiście samorządowym? To nie będzie samorząd, to będzie wyłącznie administracja państwowa, Nie będę przedstawiał tych korzyści, jakie daje samorząd, ale wówczas to nie będzie samorząd, jeżeli wszystkie zagadnienia przejdą na administrację państwową, jeżeli ma się tworzyć tylko pozory samorządu.</u>
<u xml:id="u-11.85" who="#StanisławGłąbiński">Następnie wspomnę o projekcie ustawy — jeszcze tego projektu nie załatwiliśmy — o pewnem reformowaniu finansów samorządowych. To, co czytamy tam, poza drobnemi postanowieniami, mówi nam, że podatek od spadków, który mają samorządy, zostanie przelany na fundusz pożyczkowo-zapomogowy. Z dzisiejszych dodatków, jakie mają samorządy, do podatku konsumcyjnego od użycia, ewentualnie produkcji — dalsze 20%, więc razem 30% bierze. się na fundusz pożyczkowo-zapomogowy. Wprawdzie ten fundusz pożyczkowo-zapomogowy jest przeznaczony na zapomogi dla związków samorządowych, ale nie koniecznie dla tych miast, względnie związków, które mają odstąpić dochody swoje temu funduszowi pożyczkowo-zapomogowemu. Co na to miejsce one otrzymują? Na fundusz pożyczkowo-zapomogowy Rząd ma główny wpływ, bo w komisji zarządzającej obok dwóch członków delegowanych przez Bank Komunalny z głosem doradczym, decydują urzędnicy, którzy rozporządzają tym funduszem. Oto w jaki sposób przeprowadza się reformę finansów samorządowych.</u>
<u xml:id="u-11.86" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Ja na tych przykładach poprzestanę, bo pragnąłbym jak najprędzej to przemówienie zakończyć. Powtarzam, że Rząd dzisiejszy, Rząd z takiemi metodami wojowniczemi, Rząd, który korzysta z każdej okazji, aby rozbijać społeczeństwo, instytucje, jakie sobie to społeczeństwo wybiera i to nie tylko gospodarcze, ale i kulturalne, np. Towarzystwo szkoły ludowej w Krakowie, Rząd taki zupełnie nie nadaje się na to i to jest wbrew jego racji stanu i wbrew jego racji istnienia, ażeby mógł skojarzyć całe społeczeństwo w takiej chwili ciężkiej. Mówiąc o skojarzeniu społeczeństwa, nie mam na myśli woale kojarzenia ludzi interesem materialnym w obozie rządowym. Nie jest to zresztą w interesie tegoż obozu, aby obóz rządowy jeszcze przyłączał więcej głosów do siebie, bo wtedy znajdzie się dużo ludzi, którzy będą myśleli o specjalnych korzyściach dla siebie. A przecież dla wszystkich niema posad na rejentów, albo dyrektorów banku, a nawet posłów i senatorów. Zaufanie jest dwojakie: zaufanie jest finansowo-ekonomiczne, a następnie ogólne zaufanie narodu. To pierwsze zaufanie jeszcze, mogę powiedzieć, istnieje. To zaufanie do naszych instytucyj istnieje, ale istnieje ono w biednych i średnich warstwach, one jeszcze składają do kas oszczędności, do P. K. O., a w szczególności do kas oszczędności komunalnych i te wkłady rosną. Dla nas nie jest to rzeczą obojętna, bo jeżeli kapitałów własnych nie zgromadzimy, to nie otrząśniemy się z tej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Ale jeżeli chodzi o kapitały większe, to widzimy ze sprawozdań większych banków, że te depozyty raczej się zmniejszają.</u>
<u xml:id="u-11.87" who="#komentarz">(S. Perzyński: Są w Szwajcarii.)</u>
<u xml:id="u-11.88" who="#StanisławGłąbiński">A są nawet wiadomości zagraniczne, że niektóre wpłaty idą zagranicę, że są w Szwajcarii. Otóż z pewnością to jest rzecz dla nas bolesna. Ale to jest brak zaufania gospodarczego. My potrzebujemy jednakowoż także innego zaufania, nie tylko tego zaufania pieniężnego, my musimy mieć zaufanie całego społeczeństwa do tych, którzy kierują społeczeństwem. My musimy doprowadzić do tego, ażeby była wiara w Polskę, ażeby ludzie nie stracili tej wiary, którą mieli przed wojną i w której pragną pozostać, bo przecież dla nich najwyższem dobrem jest umiłowanie Polski i wiara w tę Polskę. Takiemi metodami jednak, Szanowni Panowie, o jakich mówiłem, my tej wiary nie wzmocnimy, a tam, gdzie jej niema, my tej wiary nie obudzimy.</u>
<u xml:id="u-11.89" who="#StanisławGłąbiński">Dlatego do Rządu, który tego rodzaju metod używa, my zaufania mieć nie możemy. Głosować będziemy przeciwko budżetowi.</u>
<u xml:id="u-11.90" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Stronnictwa Narodowego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Popławski.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! Hazardy zapisów na liście u p. Marszałka sprawiły, że mam zaszczyt przemawiać bezpośrednio po p. senatorze Głąbińskim, dlatego poruszę odrazu kilka tematów, które on raczył poruszyć w swojem przemówieniu.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#TomaszAugustPopławski">Przemówienie wielce Szanownego Pana Senatora wprowadziło nas in medias res, a więc w środek sprawy kryzysu. Zauważę tu, że zeszłego roku, podczas dyskusji ogólnej, sprawa kryzysu odgrywała już dużą rolę, i wtedy odzywały się głosy, były wyrażane przypuszczenia, że znajdujemy się już na dnie kryzysu. Tymczasem rok 1931 przyniósł bardzo zasadnicze zmiany. Kryzys się powiększył, objął te państwa, które nim przedtem nie były objęte, i jeżeli wtedy jeszcze nie zasługiwał na miano światowego kryzysu, to dzisiaj całkowicie, w pełni na to miano zasługuje. Narazie tylko pobieżnie o tem wspominam, ale stwierdzam oprócz tego, że w 1931 r. kryzys nabrał charakteru specjalnego. Wówczas był to kryzys gospodarczy, obecnie nabrał charakteru kryzysu pieniężnego, gdyż kryzys, o którym teraz mówimy, jest kryzysem pieniężnym. Niezaprzeczenie odpływ złota z Banku Polskiego i dewiz jest znaczny, ale jeżeli porównamy ten odpływ dewiz i złota w innych instytucjach emisyjnych państw zasobniejszych, bogatszych, to stosunek procentowy jeszcze się ustala na korzyść Polski. A co do samego zachwiania waluty, to nie może być zachwiana waluta, która w chwili obecnej przedstawia zabezpieczenie złotem w 45,88% dla biletów i dla zobowiązań natychmiast wymagalnych, a 56% dla samych biletów. Ta waluta znajduje się w stanie dobrym i zdrowym, i nie bez racji w dniach ostatnich w pismach niemieckich spotykamy szereg artykułów, które zajmują się sprawą ciekawą p. t. „Zagadka złotego”. Niemców intryguje to, dlaczego nasza waluta ostała się do dzisiejszych czasów i dlaczego nie zdradza chęci, ażeby pójść śladem innych swoich poprzedniczek w większym stylu. Wręcz przeciwnie, nie bez słusznego zadowolenia możemy skonstatować, że kryzys walutowy i pieniężny w znaczeniu techniki walutowej nie objął Polski, a więc państwa mało zasobnego w kapitały i skazanego w najgorszym okresie na liczenie nieomal wyłącznie na własne środki. Zarówno polityka naszego instytutu emisyjnego, który zorientował się dość wcześnie w nadchodzącym kryzysie i zastosował politykę restrykcyjną, jak zarządzenia departamentu obrotu pieniężnego, pozwoliły Polsce przejść przez ten okres panicznego strachu, który w roku ubiegłym przeszedł przez cały świat, z mniejszą szkodą, niż należało się spodziewać. Jest to niezawodnie zasługą zarówno instytutu emisyjnego, jak i Ministerstwa Skarbu.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#TomaszAugustPopławski">Proszę Panów, mówienie dzisiaj o przyczynach kryzysu uważam może nietyle za przedwczesne, ile za nie prowadzące do celu. Jest tyle teoryj i tyle wyjaśnień, gdzie są przyczyny kryzysu — przyczem wybiera się je według swojego upodobania — że do rezultatów ostatecznych dojść nie można. W każdym razie stwierdzić należy, że kryzys jest skutkiem odstępstw od pewnych zasad ekonomicznych, które to odstępstwa zostały zastosowane najpierw z musu, a później, już w powojennych czasach, z przyzwyczajenia przez wiele państw. Kryzys ten był wywołany przedewszystkiem w państwie tak zamożnem, jak Ameryka, przez inflację kredytu i nieuporządkowanie produkcji, która nigdy nie wiedziała, gdzie są rynki zbytu i starała się produkować dużo, a następnie myślała o tem, komu ma się sprzedawać. Kryzys nastąpił nie tylko cykliczny, dla mnie jest to przedewszystkiem kryzys powojenny, i z tego powodu ma on charakter światowy. Ażeby twierdzenie to uzasadnić, powołam się na niejednokrotnie wypowiadane opinie przez ekspertów różnych państw, przez ekonomistów, którzy zjeżdżają się często w Genewie, ażeby o sprawach tych mówić. Otóż pojęcie kryzysu światowego, jak się on tam nazywa „La crise mondiale”, jest to pojęcie ogólnie przyjęte, z którem nikt walczyć się nie stara. Nawet jeżeli zanalizować to, co s. Głąbiński powiedział, że ten kryzys nie jest światowy, że jest szereg oddzielnych kryzysów gospodarczych, inny w każdem państwie, to i w takim razie można dojść do wniosku, że jeżeli tych oddzielnych państw namnoży się tyle, że ani jedno z nich nie zostanie w tym kryzysie opuszczone, to z kumulacji tych wszystkich państw powstaje świat, a z kumulacji kryzysów powstaje to, co nazywa się kryzysem światowym, Ale naturalnie na terenie każdego z państw kryzys ma oprócz tego cechy swoiste, które pozwalają na jego lżejszy albo cięższy przebieg. Z kryzysów dawniejszych, w myśl teoryj ekonomicznych, wychodziło się tylko przy pomocy t. zw. automatyzmu gospodarczego. Dziś środek ten jest zbyt powolny i został zastosowany protekcjonizm i protekcjonizm stosuje się wszędzie, został także zastosowany np. i w Anglii, i skutkiem tego eksport nasz został narażony na duże niebezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#TomaszAugustPopławski">Kryzys ten, w mojem przekonaniu, był przewidywany także i w Polsce, bo przecież krakowska szkoła ekonomistów uprzedzała o tem, że kryzys ten się zbliża i że wybuchnąć musi. Kryzys ten był przewidywany przez ekonomiczne organizacje Ligi Narodów i przez Międzynarodowe Biuro Pracy, Liga Narodów zwracała uwagę na to, że system protekcjonizmu musi doprowadzić do kryzysu ogólnego, ale w tym wypadku nie miała, że tak powiem, ucha narodów, bo Liga jest bardzo niechętnie słuchana, kiedy ma rację, a jeśli się zdarza, że jej słuchają, to wtedy, kiedy słuszność nie jest po jej stronie.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#TomaszAugustPopławski">Kryzys w Polsce, tak jak we wszystkich krajach rolniczych, rozpoczął się nieco wcześniej, niż w państwach wysoko uprzemysłowionych, nie tak wcześnie jednak, ażeby jego powstanie można łączyć z przyjściem do władzy rządów pomajowych, które rzekomo są winne, że kryzys powstał i u nas w Polsce, że kraju tego nie ominął, jakby się to z prawa należało. Odkrycie to jest do pewnego stopnia sensacyjne i środki narzucałyby się same przez się, lecz niezawsze najprostsze terapje są skuteczne i tu nie mamy powodu wierzyć, aby tak być miało.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#TomaszAugustPopławski">Przebieg kryzysu w Polsce jest lżejszy i posiada pewne cechy swoiste, o których już wspominałem. Przeciwnicy kapitalizmu wogóle stwierdzili nie bez słuszności, że każdy kapitalizm ma taki kryzys, na jaki go stać. Z tego może powodu przebieg kryzysu Polsce jest lżejszy, niż tegoby się można po ogólnem jego napięciu spodziewać, Polska jest krajem t. zw, półkapitalistycznym z nielicznym proletariatem przemysłowym i liczną warstwą rzemieślniczą. Kapitałów naogół jest brak, a te, które napływają z zagranicy, są zbyt wysoką oprocentowane. Rolnictwo, którem się zajmuje około 70% ludności, znajduje się jeszcze w stanie prymitywnym z wyjątkiem zachodnich i częściowo centralnych połaci Rzplitej. Przemysł naogół jest słaby, a częściowo przeinwestowany. Skutki i zniszczenia wojenne — a wojna u nas trwała do 1920 roku — doprowadziły ludność stopniowo do proletaryzacji, pogłębionej przez wymagania i potrzeby pieniężne odradzającej się państwowości polskiej. Nie zdążyliśmy zatrzeć skutków wojennych nawet w przybliżeniu, mam tu na myśli nie tylko odbudowę, lecz i powrót do kapitalizacji wewnętrznej, kiedy spadł na nas kryzys naprzód rolniczy, a potem z natury rzeczy ogólny. Jest to, jak mówiłem, nie tylko kryzys cykliczny, lecz ponadto kryzys powojenny i dlatego nie możemy sobie z nim dać rady.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#TomaszAugustPopławski">Nasz dochód społeczny jest niski, a świadczenia publiczne pochłaniają nie mniej, niż 1/3 dochodu społecznego, a być może że i ponad to. Rozwój kapitalizacji u nas jest i będzie z tego powodu zbyt nikły, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę stały przyrost naszej ludności i obowiązki gospodarcze i oszczędnościowe, które to na nas nakłada.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#TomaszAugustPopławski">Skutki bezrobocia, najcięższe w okręgach czysto przemysłowych, zostały w znacznej części przerzucone na barki ludności wiejskiej, ponieważ zniżka cen żywności zaznaczyła się u nas o wiele silniej, niż w krajach o Wysokiem uprzemysłowieniu. Koszta wyżywienia u nas znacznie się obniżyły, kompensując w dużym stopniu obniżki płac wszelkiego rodzaju pracobiorców.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#TomaszAugustPopławski">I chociaż kompensata ta nie jest naturalnie całkowita, wpłynęła jednak na mniej bolesny przebieg kryzysu dla osób najbardziej nim dotkniętych, oraz na możliwości okazywania bezpośredniej pomocy, niezaprzeczenie trudniejszej przy innem kształtowaniu się cen produktów rolnych. Niska skala potrzeb ludności pozwoliła jej przy pomocy przysłowiowego zaciskania pasa przetrwać dotąd ten okres kryzysu, lecz koniunktura obecna doprowadziła rolnictwo jeśli nie na skraj przepaści, to w każdym razie w zaułek bez wyjścia, zamknięty ścianą zaległości i wysokoprocentowanych zobowiązań, skąd nie łatwo je będzie wyprowadzić na normalną drogę rozwoju i produkcji, produkcji opłacalnej i nienarażonej na ciągłe zasadnicze wstrząsy i załamania.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#TomaszAugustPopławski">W każdym razie, aby nie zaciemniać dokładności obrazu trzeba jasno stwierdzić, że najcięższe ofiary — zarówno u nas, jak i gdzieindziej — ponoszą w okresie kryzysu ci, co są pozbawieni pracy. Ofiary podwójnego charakteru, materialne i moralne, bo, jak mówią wiekopomne słowa encykliki: „Urodził się człowiek do pracy, jak ptak do lotu”. Dlatego też odpowiedni wysiłek powinien być użyty, aby ulżyć ich doli. Wysiłek Rządu idzie w tym kierunku — daje się to odczuwać i w wysokości sum, wnoszonych bądź do budżetu, bądź następnie wyjednywanych już post factum u parlamentu, i w przewidywaniu i obmyślaniu środków na dopłaty dla bezrobotnych, któreby się okazały niezbędne, gdyby okres kryzysu miał się przedłużać. Niezbędne jest, w rozumieniu mojem, także współdziałanie całego społeczeństwa w tej palącej kwestii, współdziałanie, które nie doszło jeszcze do tego napięcia, jakiego u nas możnaby się spodziewać. Niewiadomo dlaczego skromna, jak dotąd, akcja pomocy spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem pewnych odłamów społecznych, które podkreślają jej charytatywny charakter, jako kamień obrazy i ujmę godności ludzkiej. Trudnoby było podążać za tym biegiem myśli, nigdzie chyba niespotykanym poza Polską, a społeczeństwu naszemu trzebaby raczej przypominać, i to dość często, zasady współżycia kapitału i pracy na tych płaszczyznach, jakie zakreślił wielki umysł Leona XIII w cytowanej już encyklice „Rerum novarum”.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#TomaszAugustPopławski">Jeżeli w Polsce stwierdzić możemy pewną energię potencjalną w walce, z kryzysem — energię, wypływającą z naszej struktury ekonomicznej i z zalet naszej ludności, to mimowoli nasuwają się pytania, czy współczynnik odporności kryzysowej został w całej pełni wyzyskany i jakie są warunki, aby rezultat ten został osiągnięty?</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#TomaszAugustPopławski">I również niemal odruchowo nasuwa się odpowiedź, że warunkami najmniej groźnego narazie i w przyszłości przetrzymania kryzysu są: niepoddawanie się depresji i rozwinięta samopomoc społeczna z jednej strony, z drugiej zaś — zrównoważony budżet, trwałość waluty i czynny bilans płatniczy.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#TomaszAugustPopławski">O budżecie w tej chwili mówić nie będę, już o nim tyle powiedziano. I p. referent generalny, a także p. Minister Skarbu byli łaskawi tyle cyfr przytoczyć, że powtarzanie tego raz jeszcze w mojem przemówieniu wydaje mi się rzeczą zbyteczną. Muszę jednak zwrócić uwagę, że w budżecie samym niektóre ministerstwa, te trzy najbiedniejsze, które były wymienione, znalazły się w położeniu bardzo trudnem, a zwłaszcza w położeniu trudnem znalazło się Ministerstwo Rolnictwa. Z cyfr, cytowanych tutaj przez p. s. Głąbińskiego, okazuje się, że z 48 milionów w roku ubiegłym budżet Ministerstwa Rolnictwa zmniejszył się na 19 i pół miliona w r. b. Ze względu na kryzys rolniczy, który przeżywamy, to zmniejszenie budżetu rolnictwa musi nasuwać jak najpoważniejsze wątpliwości. Wysoka Izbo, każdego z nas, który obserwuje ustosunkowanie się kolejne rządów naszych do rodzimego rolnictwa w ciągu lat kilkunastu, musi uderzyć swoisty charakter polityki rolniczej, a często antyrolniczej, która była poparta praktyką przez bardzo długie lata. Przypomina ona nieco dzisiejszy stosunek pomiędzy Japonią a Chinami. Wojny pomiędzy rządem a rolnictwem nie było, ale rolnictwo stale brało plagi pod wysokiemi auspicjami i pokutowało za winy popełnione i urojone. Bakcyl antyrolniczy zaszczepiony na kulturze antyrolniczej rozrósł się niepomiernie i dopiero ostatnia zmiana w pałacu prymasowskim wywołała także nawroty opinii w łonie Wysokiego Rządu i walkę z bakcylem. Niezaprzeczone i wielkie są pod tym względem zasługi obecnego Ministra Rolnictwa, który stworzył nareszcie pewien program, stosuje się do niego w miarę możności, z zorganizowanem rolnictwem pracuje lojalnie i szczerze, a interesów rolnictwa broni i je rozumie. Niestety, działalność jego wypadła zbyt późno, bo w okresie powstającego już kryzysu. Dlatego natknęła się ona na trudności, a realizacja niektórych jego dalekobieżnych projektów ulegnie zwłoce, daj Boże, niezbyt długiej.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#TomaszAugustPopławski">Ostatnie posunięcia Rządu świadczą o jego chęci przyjścia z pomocą rolnictwu przez ulgi i chęć rozłożenia podatków, kredytów, zaległości wszelkiego rodzaju, co jest rzeczą słuszną i godną pochwały. Chodzi o to tylko, aby program ratowniczy zatoczył dość szerokie kręgi w swej realizacji tak, aby rzeczywiście opłakanemu stanowi rolnictwa dopomógł.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#TomaszAugustPopławski">Poprawa rzeczywista, w rozumieniu mojem, nie nastąpi dopóty, dopóki nie położy się tamy zanikowi ceny ziemi, to jest dopóki nie będzie usunięty objaw najgroźniejszy, groźny zarówno dla mniejszej, jak i dla większej własności, przechodzącej obecnie przez kryzys egzystencji. Zauważyć należy, że w Polsce nie większa, lecz mniejsza własność jest największym posiadaczem ziemi. Zanik cen ziemi jest groźny nie tylko dla niej, lecz również dla wierzycieli rolnictwa. Ponieważ aparat do zabiegu ratowniczego jest przygotowany — mam na myśli Bank Rolny — chodzi więc o wyposażenie go w środki potrzebne do akcji parcelacyjnej. Od tego trzeba zacząć, bo nawet zmniejszenie nieopłacalności produkcji rolnej jeszcze stanowczej poprawy wywołać nie może wobec olbrzymiego zadłużenia rolnictwa. Zanim dojdziemy do konwersji zobowiązań rolniczych i wznowienia operacyj kredytu długoterminowego niezbędne jest jak najszybsze obniżenie stopy procentowej, opłacanej przez rolnictwo. Zwłaszcza w stosunkach włościańskich ma ona charakter najhaniebniejszej lichwy.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#TomaszAugustPopławski">Z kolei rzeczy po rozważaniach budżetowych nasuwa się jako czynnik niezbędny do przebycia szczęśliwie kryzysu — sprawa waluty. Mówiłem o niej słów kilka, teraz zwrócę uwagę na ten objaw, na te ostatnie zjawiska, które mamy do zanotowania w życiu międzynarodowem. Nie mam wrażenia, żeby porównywanie stosunków naszych ze stosunkami zagranicznemi było dowodem czy megalomanii, czy też było wywołane chęcią zatuszowania jakichś spraw, które się u nas dzieją na tle kryzysu. Ja mam wrażenie, że przeprowadzanie analogii, studiowanie zjawisk i objawów, które mają miejsce zagranicą, jest rzeczą pożyteczną, konieczną i instruktywną.</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#TomaszAugustPopławski">Otóż w ostatnich czasach jesteśmy świadkami na terenie amerykańskim ciekawego eksperymentu, jaki tylko tam może się udać, a który znany jest pod nazwą redeflacji. Trzeba zwrócić uwagę, że deflacja nie jest przyczyną kryzysu, lecz jej skutkiem, a termin techniczny wprowadzony w ostatnich czasach „redeflacja” może z biegiem czasu i przy niepomyślnych warunkach nabrać tego samego znaczenia, co inflacja. Naturalnie, kiedy się mówi obecnie o inflacji, mają wszyscy na myśli inflację kredytową, a nie walutową, której zwolenników znaleźć jeszcze można tylko w Niemczech, że wspomnę tutaj o znanym projekcie prof. Wagemanna. Amerykański bill senatora Glassa o zmianie pokrycia walutowego (40% złota i 60% wekslami lub obligacjami) i znany program „Korporacji odbudowy finansowej” (500 milj. dol. od skarbu i 1.500 milj, ze sprzedaży obligacyj) ma pewne szanse powodzenia i niewywołania inflacji kredytowej tylko w tych wyjątkowych warunkach bogactwa narodowego, które jest udziałem powojennej Ameryki. Gdzieindziej próba taka zgóry byłaby skazana na przebieg inflacyjny. A i w Stanach Zjednoczonych powodzenie redeflacji zależy od zaufania ludności. Gdyby tezauryzacja nie ustała, a co gorzej skierowała się na złoto, to dzisiejsza inicjatywa Hoovera dałaby rezultat ujemny.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#TomaszAugustPopławski">Żeby już zakończyć z sytuacjami, które można studiować, lecz których naśladować nie trzeba, należałoby jeszcze wspomnieć o angielskich wzorach do ściśle angielskiego użytku. Są eksperymenty, które mogą się udawać tylko w wyjątkowo dojrzałych społeczeństwach, nie ulegających nie tylko histerii, ale nawet najdrobniejszemu zachwianiu równowagi. Te zalety cechują Anglików i dlatego zniesienie „gold standardu” nie wywołało paniki, ani ucieczki od funta, ani wycofywania wkładów. Tego mniej więcej można się było spodziewać po Anglikach, po ich wyrobieniu i patriotyzmie. Lecz co już zupełnie przeszło wszelkie oczekiwania, to utrzymanie cen wewnętrznych na dawnym poziomie. Pomimo spadku funta ceny dotąd wcale nie poszły w górę, a więc funt zatrzymał na rynku wewnętrznym swą dawną siłę nabywczą — z tem zastrzeżeniem, że mamy dotąd z krótkim okresem czasu do czynienia. Funtowi dopomogły w znacznym stopniu transporty złota z Indyj, to utrzymało jego siłę nabywczą i umożliwiło również utrzymanie dotąd dawnego poziomu płac. W ten sposób angielska dewaluacja nie wywołała złych skutków, dała produkcji angielskiej premię na rynkach zagranicznych i pozwoliła dotąd utrzymać równowagę finansową.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#TomaszAugustPopławski">Dlatego szczegółowiej pozwalam sobie omawiać tę sprawę, że miraże inflacji umiarkowanej i nie pociągającej za sobą dewaluacji bywają roztaczane przed naszym wzrokiem w tej Wysokiej Izbie z dużą energią i przekonaniem. Perypetie funta mogą do wznowienia mirażów się przyczynić i dlatego należy się zastrzec, że gdyby ktoś chciał u nas „angielską milą przejechać się czasem”, to jednak wędrówki tej nie mógłby odbyć na drodze ostatniego eksperymentu i ostatniej reformy gospodarczo — finansowej, której świadkami jesteśmy obecnie na terenie imperium brytyjskiego.</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#TomaszAugustPopławski">P. Minister Skarbu powiedział ostatnio w Komisji Skarbowo — Budżetowej, że jesteśmy za biedni na jakiekolwiek eksperymenty. I miał po stokroć słuszność.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#komentarz">(S. Gross: Czemu?)</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#TomaszAugustPopławski">Proszę posłuchać argumentów, które przytoczył p. senator Głąbiński, w znacznej części są słuszne: mamy mały zapas złota, mamy mało dewiz, więc jesteśmy względnie biedni. Z walutą zwłaszcza żadnych eksperymentów przeprowadzać nie możemy.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#TomaszAugustPopławski">Przechodzę teraz do sprawy bilansu handlowego i spraw eksportowych. Ze sprawami temi wiąże się ściśle kwestia cen.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#TomaszAugustPopławski">Wszyscy wiemy, że bilans handlowy za rok ubiegły ma saldo dodatnie w sumie 416.5 milj. zł (różnica pomiędzy eksportem 1.879 milj. zł i importem 1.462 milj. zł). W roku 1930 odpowiednie cyfry wynosiły 2.433 i 2.246. Obrót więc 1930 r. wyniósł 4.679 milj. zł, a w roku ostatnim — 3.331 milj. zł, lecz obrót ogólny towarów i pieniędzy skurczył się bardzo znacznie, gdyż o dwadzieścia kilka procentów. Cyfry te wskazują, jakiej czujności sprawa wymaga wobec zwiększających się z tygodnia na tydzień trudności w wymianie towarów i całego systemu rozwijających się bezwzględnie protekcjonizmów.</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#TomaszAugustPopławski">Z oświadczeń p. Ministra Przemysłu i Handlu w komisji Senatu można było się przekonać, że Rząd powagę sytuacji docenia i p. Minister jest gotów do parowania ciosów, któreby nań zzewnątrz spaść miały. Ostatnie zakazy importowe i doraźne podwyżki ceł świadczą o tem dodatnio, lecz pozwoliłbym sobie w tem miejscu przypomnieć słuszny dezyderat, wypowiedziany już w Izbie poselskiej, że dla uzyskania pełnych korzyści z listy zakazowej należałoby zerwać z systemem liberalnie i bez równoważnika udzielanych kontyngentów, oraz specjalny nacisk położyć na stosunki beztraktatowe np. z Niemcami, które front swej walki gospodarczej przeciwko nam skierowały. A na terytorium gospodarcze Polski prowadzą niestety dwie bramy wypadowe — od strony Górnego Śląska i od strony Gdańska.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#TomaszAugustPopławski">W wymianie towarów między państwami zapanował chaos nieopisany, zwłaszcza w ostatnim roku, a i przedtem do chaosu niewiele brakowało System powojenny ze stałem stosowaniem dumpingu, na dłuższą metę bezwzględnie szkodliwego, i przy jednoczesnem wprowadzaniu klauzuli największego uprzywilejowania jako podstawy traktatów — system ten należy do dziedziny paradoksów, w które życie nasze gospodarcze teraz tak często obfituje. Lecz ze względu na niepewność panującą na rynku zewnętrznym, tem czujniejszą uwagę zwrócić należy na kurczący się wciąż rynek wewnętrzny — i problemat ten doprowadza nas bezpośrednio do zagadnienia cen, którem żywo zajmowała się opinia publiczna w ostatnich czasach. Tem bardziej, że do kwestii gospodarczej przyplątały się momenty polityczne.</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#TomaszAugustPopławski">Więc karteliści i antykarteliści wystąpili ostatnio do boju, i nawet w Bloku Bezpartyjnym zauważono podział opinii. Stąd wyciągnięto daleko idące wnioski, tem dalej idące, im bliższy wydawał się rozłam koniec, katastrofa. Mam wrażenie, że jednak myśl biegła zbyt chyżo i że życie pójdzie drogą kompromisu, jak szło gdzieindziej dotąd, i to oddawna, od czasu powstania współczesnego przemysłu i częstych kolizyj jego interesu z interesami rolnictwa, mniej ruchliwego i mniej pozatem podatnego do ścisłej organizacji zawodowej. Bo przecież kolizja ta i u nas nie powstała dopiero w lutym roku przestępnego, w którym żyjemy, lecz istniała potencjonalnie i wybuchała sporadycznie od czasu wskrzeszenia państwa, którego zadaniem było łagodzenie sporów i przytępianie apetytów w myśl interesów całości, niezawsze coprawda dobrze zrozumianych. Sprawa raz jeszcze musi być rozpatrywana na zasadniczych płaszczyznach naszej polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#TomaszAugustPopławski">Polska jest krajem rolniczym ze słabem uprzemysłowieniem. Wobec przeludnienia wsi, wobec szczęśliwego przyrostu ludności, wobec wreszcie zahamowania emigracji, a przypływu powrotnego wychodztwa — rozrost naszego przemysłu, zawsze pożądany, nabiera szczególnego ciężaru gatunkowego właśnie z punktu widzenia rolnictwa, nie mogącego przecież w przyszłości zatrudnić 70% ludności, jak to widzimy obecnie. Z drugiej zaś strony, wobec zmniejszonej zdolności konkurencyjnej w eksporcie wszystkich państw, a Polski w szczególności, coraz większą wagę będzie przywiązywał przemysł do pojemności rynku wewnętrznego, do jego chłonności, do siły nabywczej ludności wiejskiej. Dumpingi eksportowe, skuteczne, może nawet potrzebne narazie, mają także swoje niebezpieczne przesmyki, których przebyć nie zdołają, bo koszta dumpingu ktoś musi pokryć — rynek wewnętrzny czy też państwo — a o pokrycie jest coraz trudniej. Kartele, obdarzone od natury nie tylko zmysłem organizacyjnym, ale i pewnym sprytem rachunkowym, nie omieszkają się w tych trudnościach zorientować i napewno w chwili niebezpieczeństwa nie narażą się świadomie i z własnej woli, powiedzmy oględnie, na Termopile, Jak Wysokiej Izbie wiadomo o tych, coby duchowo wywodzili się w prostej linii od Leonidasa, jest w czasach obecnych coraz trudniej.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#TomaszAugustPopławski">Odrzućmy więc hipotezę dezorientacji w sprawach kartelowych i stańmy na gruncie realnym. Ceny przemysłowe są wysokie, ceny rolnicze są niskie. Wskaźnikami nie będę Wysokiej Izby denerwował, bo jest tu dużo rolników, ale stwierdzę, że rozwarcie t. zw. „nożyc” jest duże. Zmniejszyć je można albo przez podwyższenie cen rolniczych, co wprawdzie jest trudne, fatalnie trudne, ale dla rolnictwa nieskończenie korzystniejsze, albo przez obniżenie cen przemysłowych, co nożyce także przymyka, lecz w obniżeniu kosztów produkcji rolnej jeszcze decydującej roli nie odgrywa. Ta druga droga jest łatwiejsza, lecz nie jest wolna od zasadzek, które nam przygotował okres kryzysu.</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#TomaszAugustPopławski">Bo gdyby chodziło poprostu o zmniejszenie zysków kartelowych, to przy ogólnych nastrojach wyrównawczych, panujących we wszystkich sferach miarodajnych (w cudzysłowie i bez cudzysłowu), rzecz znalazłaby szybkie rozwiązanie. Lecz przecież tu w grę wchodzi obawa o powiększenie bezrobocia, t. j. najstraszniejszego objawu w tym nieszczęśliwym okresie, i o kurczenie się naszego eksportu, utratę może niepowrotną pewnych rynków.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#TomaszAugustPopławski">Dlatego w tych sprawach nie można decydować pośpiesznie i pod wpływem czynników emocjonalnych, lecz z całem zastanowieniem i poczuciem wagi decyzyj, które są do powzięcia, a przedewszystkiem z ołówkiem w ręku i przy okrągłym stole, gdzie dużo rzeczy można wyjaśnić i przez to dużo błędów uniknąć. Tak się już stało, kiedy Rząd zdecydował się na duże ofiary z kasy Państwa w celu utrzymania konkurencyjności węgla polskiego na rynkach północnych. I postąpił słusznie. Bo chociaż któryś z Niemców, zdaje mi się prof. Schmalenbach, stwierdził, że posiadanie węgla jest dla państwa czemś w rodzaju choroby, to jednak jest to prawdopodobnie „morbus longe vitae” (t. j. choroba, rokująca długie życie), ponieważ państwa, posiadające węgiel, żyją zawsze długo. A kto ma węgiel, ten bywa narażony na trudności eksportowe, bardzo znaczne w obecnych czasach i musi je przezwyciężyć. Ta ogólna reguła ma sens specjalny w państwach dłużniczych, zmuszonych tak jak Polska do zdobywania środków dewizowych, niezbędnych chociażby do obsługi długów państwa. A i prywatnych zobowiązań jest sporo.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#TomaszAugustPopławski">Wiemy wszyscy, że załamanie bądź waluty, bądź też równowagi budżetowej, to byłby w przyszłości niedalekiej najgorszy i najcięższy podatek, nałożony na społeczeństwo, a przedewszystkiem na klasy pracujące i najbiedniejsze, a załamanie to groziłoby w razie zahamowania naszego eksportu bądź przemysłowego, bądź rolniczego, który zachwiać się może chociażby przez zmniejszoną intensywność rolnictwa i niepomyślne warunki atmosferyczne. Wytwarzają się tutaj — na terenie eksportu — stałe punkty kontaktu i wspólnego niebezpieczeństwa dla dwóch najważniejszych dziedzin naszego życia gospodarczego. Dalsze osłabienie którejkolwiek z nich, a słabszem w tej chwili jest rolnictwo, nieuchronnie odbije się na tej drugiej, chociażby pośrednio przez walutę i budżet.</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#TomaszAugustPopławski">Więc jesteśmy solidami, musimy nimi być, nie tylko dlatego, że na najbliższą przyszłość będą nas łączyły sprawy specjalne, chociażby tych t. zw. preferencyj wewnętrznych i wiele innych. Kwestia „len czy bawełna” będzie załatwiona i spadnie z porządku dziennego, ukażą się inne, będą okresy burzliwe i pogodne intermezza, lecz nigdy nie może powstać pytanie „przemysł czy rolnictwo?”, gdyż natychmiast padłaby ważka i decydująca odpowiedź całego kraju: „przemysł i rolnictwo”. To jest program, a co do metody współżycia i współpracy, to ponieważ przemysł już umie rachować, a rolnictwo także się już kalkulacji uczy — i to w twardej szkole — więc zapewne zgoda nastąpi na zasadzie wzajemnego porozumienia.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#TomaszAugustPopławski">Nie brak będzie jednak trudności, wypływających chociażby z odmiennej podstawy obrachunku. Nasza ludność rolnicza jest uzależniona w swej zdolności konsumcyjnej od ceny ziemiopłodów i produktów rolnych, gdy tymczasem koszta produkcji przemysłowej nie są oparte na zbożu, lecz na relacjach złota. Rolnik kupuje mało, bo tam, gdzie w roku 1927/8 płacił równowartość naprzykład 12 cetnarów żyta, tam równowaga wymienna wynosiła w 1930 r. już 32 centnary żyta, lub nieco więcej. Stosuje się to do narzędzi rolniczych, węgla, butów, nafty, mydła. A tymczasem przemysł nasz tuż przed kryzysem przeprowadził szeroką reorganizację dla potanienia i powiększenia produkcji, lecz pozbawiony środków pieniężnych, potrzebnych do przetrzymania kryzysu, znalazł się teraz w trudnej sytuacji. Przypuszczać należy, że i przemysł i rolnictwo to napięcie „dysproporcyj”, których tak wymownie bronił niedawno p. minister Kwiatkowski, wezmą pod rozwagę, gdy znajdą się, niedługo być może, przy Wspólnym stole obrad.</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#TomaszAugustPopławski">I jeszcze jedno. Kiedy jest mowa o przemyśle skartelizowanym, o sztywnych cenach, o nożycach, o zwiększeniu konsumcji wewnętrznej, to mimowoli nasuwa się w takiej chwili pytanie, jakie jest stanowisko w tej sprawie Rządu, który przecież reprezentuje największego kartelistę u nas — to jest Państwo. Ci, którzy jeszcze liczą na skuteczność dobrych przykładów, będą, zapewne nie bez podniecenia, oczekiwali na odpowiedź w słowach i w czynach.</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! Żyjemy pod znakiem przemian w strukturze ekonomicznej świata, a jednocześnie sami od pierwotnej struktury surowcowej podnosić się musimy na wyższe szczeble rozwoju gospodarczego. Odzyskaną niepodległość polityczną podtrzymać możemy tylko przez utrwalenie niezależności gospodarczej, o co teraz idzie walka coraz cięższa, a obliczona na długą metę. Proces to bezkrwawy, ale wojenny w swej istocie i stanowić będzie o bycie Państwa. I dlatego wydaje mi się, że w tym ciężkim okresie zmagań jest rzeczą mniej ważną, czy kto Rząd popiera, czy też go zwalcza, lecz chodzi o to, aby nikt nie zapoznawał istotnych interesów Państwa i jego przyszłości i w nią nie godził, bo sprawy te są wyższe od przemijających rządów, a nawet od przemijających pokoleń wiraż z ich ciągłą ewolucją poglądów na sprawy bieżące. A od spraw bieżących trzeba odróżniać sprawy istotne, gdyż jest pewna hierarchia spraw, o której zapominać nie wolno.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Zarządzam 15-minutową przerwę. Następnie będzie przemawiał p. s. Marchlewski.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Marchlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SMarchlewski">Wysoka Izbo! Rola mówcy z opozycji przy obecnym. nastroju naszych ciał parlamentarnych jest w wysokim stopniu niewdzięczna. Większość uważa, że najlepszą metodą załatwiania się z wywodami opozycjonisty jest zakwalifikowanie ich jako antypaństwowe.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#SMarchlewski">Tak ocenił p. Minister Skarbu fakt głosowania opozycji przeciw budżetowi w roku zeszłym, co mu jednak nie przeszkadzało w następnem zdaniu oświadczyć, że budżet jego jest właściwie nierealny, gdyż on sam przewiduje znaczny deficyt. Następni mówcy większości skwapliwie tę metodę argumentacji podchwycili i karcili nas za niepaństwowe stanowisko, mówcy, o których wyczynach państwowo-twórczych lub dla dobra narodu nikt właściwie nic nie słyszał.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#komentarz">(Głośna ławach B. B.: Dowody!)</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#SMarchlewski">Oczywiście, tego rodzaju sztuki oratorskie nie przekonały nikogo, ani w tej Wysokiej Izbie, ani co ważniejsze — wśród społeczeństwa. Jedyna metoda skuteczna i kulturalna opozycji w walce z większością, to właśnie nieuchwalenie jej budżetu. I chciałbym widzieć np. scenę w House of Komons, gdyby konserwatyści za nieuchwalenie im budżetu przez, powiedzmy, Labour Party chcieli ich zakwalifikować jako wrogów państwa.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#SMarchlewski">Do obecnie przedłożonego budżetu również odnosimy się negatywnie, z różnych powodów, ale przedewszystkiem dlatego, że budżet ma odzwierciedlać syntetycznie program większości, od której przecież podobno zależy Rząd, we wszystkich przejawach życia państwowego i narodowego, programu takiego z budżetu wyłuskać się nie da. Niewiadomo do czego większość parlamentarna dąży, a ponieważ od niej podobno zależy Rząd, więc i intencje Rządu są dla nas wielką niespodzianką.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#SMarchlewski">Nie sądzę, aby nieumiejętność zorientowania się w sytuacji była cechą tylko opozycji. Jako dowód, że nie tylko opozycja, ale i przedstawiciel większości w Senacie, ongiś współtwórca wielkiego płodnego ruchu demokratycznego, obecnie t. zw. sanator, podobnie się wyraża, przytoczę tu jego słowa: „Żyjemy w stanie płynnym, mamy w Państwie formy nieustalone, jesteśmy w środku olbrzymiego kryzysu, żyjemy od wypadku do wypadku, nie mamy ustalonej linii gospodarczej”. Przypuśćmy na chwilę, że niechętni temu sanatorowi pesymistyczny ten zwrot przypiszą reakcji, spowodowanej osobistym zawodem, czego ja nie podzielę, więc przytoczę słowa innego „sanatora”, który jest dotychczas persona gratissima, w obozie większości, człowieka wytrawnego, oddawna twardemu życiu śmiało patrzącego w oczy, człowieka realnego, zrównoważonego. Mówi on: „Budżet z roku na rok traci na przejrzystości. Tworzy się fundusze, które w budżecie nie figurują, albo tylko w ostatecznem saldzie. Etatyzm dziś nie istnieje, bo został oficjalnie przez Rząd skasowany, zresztą dlatego tylko, że tenże potrzebuje kapitału, którego niema, ale zamiast etatyzmu przychodzi na tapet komercjalizacja. Znowu jeden dział wyrywa się ze skoncentrowanej gospodarki finansowej, usuwa się z pod kontroli parlamentu, a nawet Najwyższej Izby Kontroli. Jeżeli tak dalej pójdzie — mówi — to za kilka lat możemy się znaleźć w sytuacji, że nawet Ministerstwo Skarbu nie będzie mogło zorientować się w niej. Fakt ten w dalszym rozwoju musi doprowadzić do tego, że ewidencja i wpływ Ministra Skarbu będą coraz bardziej malały, stanie się on tylko głównym kasjerem Państwa, a budżet państwowy będzie zajmował się jedynie etatami i płacami ministrów oraz wiceministrów”.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#SMarchlewski">Jeżeli więc filar większości takie ma zastrzeżenia, jeżeli przewiduje, że zadaniem Wysokiego Senatu w bliskiej przyszłości ma być jedynie troska o pobory pp. ministrów i wiceministrów, to chyba tak długo, jak elementarne podstawy logiki mają jeszcze w Polsce walor, większość nie może się dziwić, że mniejszość za takim budżetem głosować nie może.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#SMarchlewski">Tragizm teraźniejszej sytuacji Polski tkwi właśnie w owem poprzednio przytoczonem lapidarnem określenia „mamy w Państwie formy nieustalone” i wciąż spotykane narzekania w społeczeństwie, narzekania ześrodkowane w trzech wyrazach: „nie mamy zaufania” są tego jaskrawym wyrazem, Nie chodzi tu o brak zaufania do poszczególnych osobników, ale do poczynań pozbawionych wyraźnego oblicza, do których nie można się pomimo dobrej woli ustosunkować pozytywnie.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#SMarchlewski">Teraźniejsza, ton życiu nadająca „elita” głosi egoizm państwowy, jemu mają być podporządkowane wszystkie zagadnienia, dotychczas nie rozwiązane, ustrój gospodarczy, polityczny, szkolny, sprawy narodowościowe, społeczne i kulturalne. Dobrze, konsekwentnie należałoby się spodziewać w posunięciach Rządu śmiało zdeklarowanego etatyzmu gospodarczego, ale gdy przeciwnicy takiego kierunku podnoszą z tego powodu wrzawę, filar większości natychmiast występuje z deklaracją, że etatyzm w sprawach gospodarczych będzie zwalczany z całą stanowczością. Zapewnienia takie raz zaniepokojonego społeczeństwa uspokoić nie mogą, nikt im nie ufa, inicjatywa prywatna zamiera, a elitowy egoizm państwowy zamienia się w jelitowy, gotowy do strawienia wszystkiego, co w postaci siły płatniczej prywatnego podatnika jeszcze pozostaje. A pozostaje niewiele, świadczy o tem wygląd miast i wsi i cały nastrój tych, którzy wysiłkiem mięśni czy mózgów swoich materiał ten trawienny ostatkiem sił Państwu dostarczają.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#SMarchlewski">I podobnie rzecz się ma z każdą sprawą doniosłego znaczenia. Na początku okresu pomajowego większość wszechmocna potrafiła wpoić w Rząd zasadę, że urzędnik jest sługą społeczeństwa, ma być jego przyjacielem i doradcą, kazała mu się podpisywać na sposób angielski „yours obedient servant”, starostowie otrzymali pouczenie, jak mają ustosunkowywać się do ludności i ta idylla trwała może z miesiąc, a dziś...? Odpowiedź dają opisy historii wyborów w różnych częściach kraju.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#SMarchlewski">Ustosunkowanie się większości do jednej kategorii obywateli, która do niedawna miała wielkie wpływy i która mimo wielu swoich wad duże położyła zasługi wobec narodu i Państwa, jest dalszym dowodem braku jakiejkolwiek wytycznej w postępowaniu tej większości. Mam tu na myśli ziemiaństwo, które przecież lojalnie słucha wydanych jej przez większość poleceń, a którego konieczność zagłady udowadniał ś. p. Hołówko. Przekonywano mnie wprawdzie, że zmarły potem zmienił swoje zdanie, ale żeby wśród społeczeństwa przecież nie było co do stanowiska elity w tej materii niepewności, ogłosiło niedawno jedno z pism sanacyjnych opinię o ziemiaństwie, wygłoszoną przez jednego z najzamożniejszych członków elity, która nie jest mniej zdecydowana niż dawne zdanie ś. p. Hołówki.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#SMarchlewski">Na tym więc odcinku wątpliwości i niedomówień niema, a z istniejącego chaosu wyeliminować można jedną sprawę definitywnie, t. j. los przyszły ziemiaństwa. w rozumieniu „elity”. Położenie jest o tyle lepsze niż innych obywateli, że złudzeniom oddawać się nie potrzebuje. Co do niego sytuacja przestaje być płynną. Ale jest to też jedyny wyjątek w panującym chaosie. Ale pozorny, gdyż społeczeństwo nie może zrozumieć, dlaczego większość w łonie swego własnego obozu zapowiada zagładę jednej ze swoich części składowych i pyta się, czy w takim razie otwarte zwalczanie w temże środowisku innych kierunków jest naprawdę szczere.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#SMarchlewski">Weźmy inny przykład. Komisja Kodyfikacyjna z nakładem olbrzymiej pracy, dobrej woli i poświęcenia opracowała nową ustawę małżeńską. Kierowała się życiem i prawem, ale nie uwzględniła czynnika, który w społeczeństwie obecnem ma pierwszorzędne znaczenie. Mówią, że ustawa ma być wielkim postępem w regulowaniu podstawowej instytucji teraźniejszego społeczeństwa. Większość parlamentarna ma również pretensje do postępowości, no i naturalnie Rząd, który jest emanacją tej większości. Ale większość z chwilą, gdy zaznaczył się żywiołowy odruch przeciwko nowym zamierzeniom, natychmiast wyrzekła się jakiejkolwiek wspólnoty z projektem. Dlaczego? Dlatego, że zamierzenia większości są nieskrystalizowane, że nawet w tak niesłychanie ważnych sprawach nie umie się wziąć do rzeczy w sposób, podyktowany najprymitywniejszem rozumowaniem. Jeżeli nowa ustawa w tej formie, w jakiej ją przygotowała Komisja Kodyfikacyjna, stoi w sprzeczności z obecnemi poglądami kościoła katolickiego, to należało naprzód zbadać, czy kompromisu nie da się uzyskać, pamiętając, że kościół katolicki nieobcy jest przejawom ewolucyjnym, że wciąż ma rękę na pulsie życia społeczeństw, że doskonale zdaje sobie sprawę z nurtów nowych, A jeżeli w opinii kościoła taka chwila jeszcze nie nadeszła, to należało odrazu przy ogłoszeniu drukiem projektu wypowiedzieć swoje stanowisko. Krotochwilne nauki pod adresem dostojników kościoła, na jakie pozwolił sobie jeden z posłów w sytuacji wytworzonej, na nic się nie przydadzą, tak jak spalą na panewce usiłowania tego posła stworzenia kośćca, kręgosłupa stronnictwa większości z kości najrozmaitszych tworów bożych.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#SMarchlewski">Wysoki Senacie! W zakresie szkolnictwa uchwaliła większość Sejmu ustawę, która z różnych stron budzi zastrzeżenia. A przecież mamy do czynienia z posunięciem, które dla narodu i Państwa może mieć jaknajwiększe znaczenie. Chodzi o środki umodelowania przyszłego obywatela, po którego standarcie sądzić nas będzie reszta ludzkości i od którego jakości zależeć będzie byt nasz w przyszłości. Ustawa ma charakter ramowy, o ramach szerokich jak ocean, we wszystkich bardzo ważnych niedopowiedzeniach ustawy decydujący głos ma minister. Takich praw żaden człowiek, choćby najzdolniejszy, najwięcej Państwu i narodowi oddany, arogować sobie nie powinien.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#SMarchlewski">Z punktu widzenia ogólnych interesów narodu największy brak ustawy tkwi w tem, że dzieci najliczniejszej warstwy narodu, włościaństwa, tego naturalnego rezerwuaru rasy, neutralizującej „wear and tear” państwa, nie mają lepszych szans niż dziś, a może nawet gorsze. Dla nich niema wielkiej nadziei, aby mogły wyjść poza 3 lub 4 klasę elementarnego nauczania.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#komentarz">(Protesty na ławach B. B. Głos: Niech się Pan nie martwi.)</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#SMarchlewski">Oczywiście powodem tego jest rozpaczliwe położenie materialne wsi, ale „egoizm państwowy” powinien zdobyć się na taki wysiłek, aby te względy przeszkodą nie były. Tymczasem rzeczywistość mówi całkiem co innego. Obawiamy się analfabetyzmu. Klasy po szkołach gminnych są de facto zwijane z powodu braku funduszów, a my mamy poważnie obradować nad szkołą powszechną siedmioklasową.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#SMarchlewski">Wysoki Senacie! Słyszy się obecnie nieraz, że pewne sfery ludności powinny być otoczone szczególną opieką za zasługi fizyczne, położone koło restytucji naszego Państwa. Nie mamy nic przeciwko temu, choć razi nas nieraz nadmiernie i nieusprawiedliwione samochwalstwo. Ale czy Wysoki Senat nie uważa, że sprawiedliwość wymaga, aby tych, którzy najwięcej krwi przeleli, najwięcej poniewierki przecierpieli, których teraz w najlepszym razie się czci przez złożenie wieńca na grobie nieznanego żołnierza, uczczono tem, że się ich potomkom nie będzie zamykało drzwi przed książką.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#SMarchlewski">Do nowego projektu ustawy osobiście odniosłem się z największym obiektywizmem. Oczekiwałem od niej zrealizowania dążeń, które sam ująłem, wprawdzie z konieczności tylko pobieżnie w jednem z moich przemówień rektorskich i w którem zobrazowałem niedorzeczność masowego, bezkrytycznego skierowywania młodzieży do uniwersytetów zamiast do szkół zawodowych i oczekiwałem uzasadnionego utrudnienia wstępu do uniwersytetów.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#SMarchlewski">Tymczasem nowa ustawa jest tak nastawiona, że wstęp ten może być jeszcze ułatwiony.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A cóż to złego?)</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#SMarchlewski">Wołanie o szkoły zawodowe jest zupełnie uzasadnione w teorii. Argumenty moje ówczesne rektorskie okazały się tak samo zawieszonemi w powietrzu, jak obecnie projektowana ustawa. Ze zmianą dotychczasowych programów szkolnych należało poczekać, dopóki stosunki nasze wogóle przestaną być w tej mierze płynne, jak to na początku zobrazowałem. Mówię pod wrażeniem wprost dramatycznych przeżyć z młodymi ludźmi, którzy, mają ukończone szkoły zawodowe, skazani są obecnie na nędzę.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#SMarchlewski">W szczegółowy rozbiór projektowanej ustawy nie wchodzę, obiektywny jej osąd znajdą Panowie Senatorowie w memoriałach senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Całkiem obiektywnych.)</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#SMarchlewski">Genezę jednego z nich chciałbym tutaj bliżej wyjaśnić. Nie chodzi mi o osłabienie dąsów jednego z. panów posłów, gdyż pamiętam, że i Bakunin i Primo de Rivera byli wrogami uniwersytetów — nie mówię, abym owego posła stawiał narówni z wymienionymi, ale ośmielę się nawiązać swoje wyjaśnienia do uwag p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które zrobił na Komisji Budżetowej Senatu,</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#SMarchlewski">Gdy na początku bieżącego roku rozeszły się wieści o zamierzonem ograniczeniu autonomii uniwersytetów i zaniepokojeni rektorowie stawili się u p. Ministra, prosząc o wyjaśnienia, otrzymali odpowiedź, że niepokoją się nieuzasadnionemi plotkami, a także zapewnienie, że gdyby się miało przystąpić do nowelizacji ustawy akademickiej, wówczas senaty uniwersytetów niechybnie będą zaproszone do współpracy. Uspokojeni rektorowie powrócili do domu po to, aby się niebawem przekonać, że przecież nowa ustawa szkolna zawiera ustępy, godzące w autonomię uniwersytetu.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#SMarchlewski">Okoliczność ta mogła dla niewtajemniczonych wobec oświadczeń p. Ministra, skwapliwie przez dzienniki kolportowanych, być przyjęta jako dowód, że ustęp ten nie znalazł sprzeciwu uniwersytetu. Wysoki Senat teraz wie, że sprawy miały bieg inny i dlatego uniwersytet, względnie senat Uniwersytetu Jagiellońskiego milczeć nie mógł. Z okazji ostrej krytyki pod adresem Uniwersytetu Jagiellońskiego p. Minister nie omieszkał też powrócić do znanych zajść na uniwersytetach, które miały podkopać w społeczeństwie zaufanie do władz uniwersyteckich. W podobną nutę uderzył też wcześniej p. Minister Spraw Wewnętrznych, Nie ulega wątpliwości, że wspomniane zajścia są godne potępienia, ale nie należy ich nigdy przejaskrawiać. Czyż podobnych, ale dużo gwałtowniejszych scen nie były świadkami uniwersytety innych krajów? Trzeba przedewszystkiem szukać przyczyn choroby, nim się przystąpi do terapji.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#SMarchlewski">Mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem, które świetnie zobrazował dziś już mało poczytny autor angielski Grant Allen. Wykazał on, jak łatwo człowiek nowożytny, t. zw. kulturalny, otrząsa się zdobyczy kultury i wkracza na ścieżkę pierwotną swych praojców, przyczem momentem szczególnie niebezpiecznym w wyzwoleniu tych sił atawistycznych jest przykład zły. A tych przykładów złych społeczeństwo daje młodzieży pod dostatkiem. Czy Wysoki Senat sądzi, że na młodzież są bez wpływu chociażby wydarzenia w Sejmie, kiedy poseł rzuca się znienacka na drugiego i znieważa go, czy Wysoki Senat nie podzieli mego zdania, że uderzenie w twarz posła komunistycznego, wyprowadzanego przez straż, naskutek słusznego zarządzenia Marszałka, było aktem niegodnym, który pewnej grupie młodzieży mógł się przecież spodobać i służyć za przykład do naśladowania? Czy Wysoki Senat nie podziela moich obaw, że brutalne bójki poza uniwersytetem o lokale akademickie nie są powodem do wyzuwania młodzieży z uczuć szlachetnych?</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#komentarz">(Głos: Nie podziela, zupełnie nie podziela.)</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#SMarchlewski">Mamy taką młodzież, na jaką zasługujemy, a uniwersytety dostają przecież ludzi już dojrzałych, odpowiedzialnych za swoje czyny z umodelowanem już „ja”, którego uniwersytet już tak łatwo zmienić nie może. W tych warunkach raczej dziwić się należy, że młodzież nasza nie jest dużo gorsza. Mogę o niej sądzić dokładnie, gdyż miałem z nią do czynienia w bliskim kontakcie przez prawie lat 3 i oświadczam, że rektor będzie ją lepiej miał w ręku, aniżeli policyjny komisarz...</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Jak Pan Senator to obiektywnie wykłada!)</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#SMarchlewski">...o jakim marzy lwowskie towarzystwo kultury akademickiej, którego pojęcie o tej kulturze akademickiej jest bardzo osobliwe.</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#SMarchlewski">Zaburzenia akademickie są zjawiskiem powtarzającem się prawie z astronomiczną pewnością co rok na początku roku szkolnego. Powodem jest przedewszystkiem ów niedorzeczny pęd ku uniwersytetom, który powoduje, że studiowanie jest niezmiernie utrudnione. Do wprowadzenia numerus clausus na wydziale lekarskim przyczyniłem się sam w niemałej mierze. Stanowisko moje jest znane uczniom moim Żydom, a także społeczeństwu żydowskiemu Krakowa. Twierdzę, że u jednych i drugich mam sympatię i zrozumienie. Rozdział miejsc musi nastąpić w stosunku procentowym liczebności ludności aryjskiej i żydowskiej i ta metoda jest uznawana za słuszną przez tę część obywateli żydowskich, którzy jak my dążymy do poszanowania praw wszystkich obywateli w równej mierze.</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#SMarchlewski">Ten sposób postępowania nie da się zastosować tam, gdzie pozornie ilość miejsc nie jest miernikiem ilości studentów, którzy mogą być przyjęci na uniwersytet. Skutek jest ten, że niektóre sale wykładowe są tak przepełnione, że ani połowa zapisanych uczniów nie może się wygodnie pomieścić. Rezultat: bójki i załatwienie sporów osobistych na sposób, podyktowany zwyczajami posłów większości polskiego House of Komons, pierwszego klubu w Polsce. A takim wybuchom nie zapobiegnie wkroczenie rektora, jak niezapobiegnie wybrykom posłów Marszałek Sejmu. A już najmniej poradziłby policyjny komisarz do spraw młodzieży.</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#SMarchlewski">Wreszcie szczególny nacisk położyć muszę na odparcie podejrzenia, jakoby krytyka nowej ustawy szkolnej przez senat Uniwersytetu Jagiellońskiego podyktowana była względami politycznemu W senacie Uniwersytetu Jagiellońskiego zasiadają przedstawiciele najrozmaitszych kierunków politycznych, a w sprawach, dotyczących uniwersytetu niema innej dyrektywy, jak interes narodu i Państwa. Mamy kolegów zwolenników Marszałka Piłsudskiego, których darzymy zupełnem zaufaniem, gdyż wiemy, że ich sympatie są szczere, podyktowane nie wyrachowaniem lub spekulacją na nagrodę. Podobnie też wiemy, że ci koledzy nie podejrzewają kolegów z nastawieniem opozycyjnem o robotę antypaństwową lub podyktowaną osobistym interesem. Dlatego też osobiście żywię nadzieję, że i w sprawie skonsolidowania społeczeństwa, do którego tak często nawoływałem bez wyniku dodatniego, uniwersytety, a zwłaszcza Uniwersytet Jagielloński walnie się przyczynią. Przedewszystkiem Uniwersytet Jagielloński nie dlatego, aby był lepszy, mądrzejszy, ale dlatego, że los mu narzucił potężne imponderabilia w postaci tradycji 6 wieków, która podświadomie rozgościła się w naszych mózgach, nakazując to, czego pragnęli wielcy jego założyciele.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#SMarchlewski">Sprawy rolnicze przy każdej debacie budżetowej ogólnej wysuwać się powinny na pierwszy plan. Niestety w tej dziedzinie pomimo wielkich wysiłków p. Ministra Rolnictwa mało jest wyników dodatnich. Położenie jest straszne i tem groźniejsze, że ogół inteligencji z grozy położenia sprawy sobie nie zdaje. Przewidzieć się nic nie da.</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#SMarchlewski">Sam byłem pod wrażeniem logicznych wywodów ludzi tej miary co Briand, którzy byli na tyle naiwni, że uwierzyli w zbliżającą się epokę zdrowego rozsądku u narodów Europy, wierzyłem, że ludzkość zechce energetyczne swoje zasoby wyzyskać racjonalnie, we wzajemnem porozumieniu i dlatego przemawiałem za hodowlanym kierunkiem naszego rolnictwa, widząc w fizjograficznych stosunkach naszego kraju najkorzystniejsze warunki właśnie dla hodowli zwierząt.</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#SMarchlewski">Okazało się, że ludność Europy do takich koncepcyj nie dojrzała. Wprowadzono przesadne pojęcie samowystarczalności narodów, które krępują każdy naród zosobna. To jest główna przyczyna klęsk naszego rolnictwa i gdyby pod tym względem w bliskiej przyszłości nie miało się nic na świecie zmienić, w takim razie całe gospodarstwo Polski, czy to rolnicze, czy przemysłowe, bankowe, miejskie i wiejskie musiałoby ulec radykalnej zmianie.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#SMarchlewski">Rekryminacje wzajemne na nic się nie przydadzą. Dawniejsi ministrowie nie byli może bez winy, ale i oni nie mogli przewidzieć, co się święci. Wina ich polegała przedewszystkiem na tem, że wyobrażali sobie, że rolnictwo to małe dziecko, które trzeba ciągle pouczać, każdego jego kroku pilnować, odbierać mu samodzielność, trzymać w zależności od zielonego stolika. Ten błąd zdaje się i teraz jeszcze w ministerstwie pokutuje, a nadto zaznacza się zbyt powolna zmiana orientacji w ocenianiu dążeń Europy, Do takiego wniosku uprawniają przemówienia ekonomicznego doradcy ministra, p. Rosego, P. Minister uważał też za stosowne za katastrofalne położenie naszego rolnictwa winić w niemałej mierze wyższe szkoły rolnicze. Przygotowują one według zdania p. Ministra słabo. Nie przeczę, że szkoły nasze rolnicze, podobnie jak uniwersytety mają braki, czasami duże braki, które jednak są zawsze powodowane przedewszystkiem brakiem funduszów i urządzeń. Że pesymistyczna ocena p. Ministra nie jest usprawiedliwiona, tego dowiodły i głosy samych profesorów i przedewszystkiem znakomitych praktyków, którzy naszemu młodemu pokoleniu rolników z akademickiem wykształceniem wystawili doskonałe świadectwa. Według mnie utyskiwania na jakość pracy naszych uczniów pochodzi stąd, że zbyt wiele się od nich wymaga zaraz po wyjściu ze szkoły, Młody lekarz lub chemik doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że po skończeniu uniwersytetu czeka go dopiero wytężona praca nad samym sobą, że jest jeszcze w dużym stopniu „green”, jak mówią Anglicy. Tymczasem od rolnika spodziewają się nie tylko ścisłej wiedzy fachowej, ale prócz tego wiadomości handlowych i zdolności organizacyjnych. Kładą mu na barki cały splot różnych obowiązków, które w fabryce rozłożone są na szereg osobników. Dalej zapomina się o tem, że rolnictwo to w znacznym stopniu biologia, a więc nauka, Która wymaga nie tylko książkowych wiadomości, ale pewnej intuicji, zdolności spostrzegania i bardzo długiego doświadczenia. Tymczasem u nas, przynajmniej do niedawna, robiono inspektorami młodzieńców, którzy w prawdziwej praktyce przebywali bardzo krótko, których występy budziły zdziwienie nie dlatego, aby byli ignorantami, ale dlatego, że brali się do rzeczy w sposób niepraktyczny, że swoją pewnością siebie zrażali łudzi, których doświadczenie przewyższało doświadczenie tych rzekomych instruktorów o całe niebo i od których należało skwapliwie się uczyć. A dodajmy do tego jeszcze całe nastawienie tych, co obecnie ton nadają. Inspektor ich naśladuje, podchodzi do obywatela z całą grandessą biurokraty, raczy wydać rozkaz, dyskusji nie uznaje i dlatego właśnie tak doskonale nadaje się teraz na komornika i egzekutora podatków.</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#SMarchlewski">Oczywiście p. Ministra za taki stan rzeczy nikt winić nie będzie, ale możemy oczekiwać, aby w ocenie powodów naszego upadku zechciał wziąć pod rozwagę momenty życiowe jak najwszechstronniej. Społeczeństwo oczekuje podniesienia znaczenia Ministerstwa Rolnictwa, uniezależnienia go od Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a także od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tylko większa swoboda działania umożliwi Ministerstwu Rolnictwa ułożenie konsekwentnego planu działania. Osobiście też odnoszę wrażenie, że pogląd byłego Ministra Reform Rolnych jest słuszny, iż jest konieczne zespolenie ścisłe tego ministerstwa z Ministerstwem Rolnictwa, że tylko wówczas reforma rolna będzie mogła uwzględnić nie tylko postulaty prywatne rolnika, ale i interes Państwa.</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#SMarchlewski">Jak już wyżej zaznaczyłem, i opozycja docenia wielkie wysiłki obecnego p. Ministra Rolnictwa. Ale z tego mu nic nie przyjdzie, a raczej może zaszkodzić. Uwagi jego pod adresem opozycji, które zechciał zrobić na plenum Sejmu dowodzą, że pomimo prób obiektywnego traktowania tej opozycji po tej linii utrzymać się nie może. Do opozycji chcę się p. Minister odnieść jak na człowieka szerokiego świata przystało i od niej wymaga współpracy dla Państwa. Uszom nie chcę się wierzyć. Czyż dawny pałac prymasowski jest tak zabezpieczony od głosów ulicy, że świadom jest tylko tego, co mu słyszeć pozwalają? Czy p. Ministrowi nie wiadomo, że jakakolwiek współpraca opozycji jest zgóry odrzucana? Nie chodzi mi przytem o forum parlamentarne ale życie realne, o którem p. Minister tak pięknie mówić potrafi. Czy p. Minister wie np., że od kierownictwa jednego z najpotężniejszych narzędzi nowoczesnego nauczania także rolniczego, mianowicie radja krakowskiego odsunięto, i to w formie bardzo osobliwej, dwóch profesorów tylko dlatego, że podejrzewano ich o sympatie opozycyjne? Czy p. Ministrowi nie wiadomo, że z licznych poprawek w różnych działach budżetu w zeszłym i w tym roku ani jedna nie została uwzględniona? Czy p. Minister naprawdę nie jest świadom tego, że kto nie jest „błagonadiożnyj”, ten posłuchu dzisiaj nie znajdzie, choćby był drugim Kopernikiem? Wyrazu tego p. Minister jako mój rodak z Pomorza zapewne nie zna, ale ja, ponieważ kończyłem szkoły rosyjskie, na tych perfumach znam się bardzo dobrze. Są one tak silne, że najlepsze perfumy Atkinsona ich nie zneutralizują.</u>
<u xml:id="u-15.41" who="#SMarchlewski">P. Minister sądzi, że polityka dewizą jest: „wszystko albo nic”. Może politykiem nie jestem i dlatego w imieniu tych, których uważam za główną deskę zbawienia narodu proszę o tę odrobinę: zróbcie tak, aby większość pól w tym roku nie potrzebowała leżeć ugorem. Zróbcie to w imię tak często tutaj akcentowanych idei państwowych.</u>
<u xml:id="u-15.42" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To nie polityka.)</u>
<u xml:id="u-15.43" who="#SMarchlewski">Jeżeli to jest polityka...</u>
<u xml:id="u-15.44" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie polityk tak mówi.)</u>
<u xml:id="u-15.45" who="#SMarchlewski">To niechże p. Kolega jeszcze dalej posłucha.</u>
<u xml:id="u-15.46" who="#SMarchlewski">Pisemko „Azot”, wydawane przez Mościce, w nr 2 zamieściło następujące oświadczenie: „Z powodu rozbicia aparatu organizacyj rolniczo-handlowych Polski centralnej i kresów wschodnich i braku odpowiednich gwarancyj dla sprzedaży kredytowej, tranzakcje kredytowe na nawozy w tych okręgach nie mogą być dokonywane”. Trzeba się zapytać, kto te organizacje rozbił, A dalej, jakie będą perspektywy urodzaju w tych wielkich połaciach kraju o niewysokiej kulturze gleby, wymagającej, przedewszystkiem dowozu azotu, skoro żaden rolnik gotówką za nawozy płacić nie jest w stanie? Perspektywy są te, że będzie nieurodzaj, w związku z tem brak zboża nawet na zaspokojenie wewnętrznego zapotrzebowania. I ładnie się zaprezentuje nasz Minister Rolnictwa na sesji przez siebie zainicjowanego Banku Międzynarodowego, gdy mu wypadnie zmienić rolę producenta na rolę konsumenta!</u>
<u xml:id="u-15.47" who="#SMarchlewski">Poczynania Ministerstwa Przemysłu i Handlu są największą zagadką dzisiejszego okresu. Etatyzm i walka z etatyzmem, kartele i walka z kartelami, dumping, witaminy i posunięcie antywitaminowe i t. d. Kto się w tem wyzna, a tymczasem przemysł i handel idą na psy. A jednocześnie co roku przybywa pół miliona ludzi na dowód, że czego jak czego, ale witaminu rozrodczego w naszem zbożu i ziemniakach i kapuście nie brak. Pomyśleć, ile wśród tego pół miliona obywateli rodzi się bezwartościowych lub wręcz szkodliwych na skutek zarządzeń czysto genetycznych, a dalej ilu ich jeszcze przybędzie pod nakazem nędzy i rozpaczy.</u>
<u xml:id="u-15.48" who="#SMarchlewski">Wzrastającej naszej ludności zasoby ograniczone ziemi naszej nie wchłoną. Ludność musi znaleźć upust w przemyśle, rzemiośle i handlu i wobec takiego stanu rzeczy muszą ustąpić na bok wszelakie interesy wielkiego a często tak bezdusznego kapitału, a zapanować musi wolna konkurencja tych, którzy przyszłość swoją opierają przedewszystkiem na własnych mózgach i własnych mięśniach. Niechaj Państwo czuwa nad tem wszystkiem, ale niech zarządzeniami swojemi i wkroczeniami inicjatywy prywatnej nie krępuje. Jeżeli jednak teraźniejsza większość i zależny od niej Rząd takiej koncepcji nie chcę, to niechaj wreszcie przejdzie do drugiej ostateczności i skoncentruje działalność przemysłu i handlu w rękach Państwa. Albo, albo, na dwóch stołkach siedzieć nie można. Siedzenie bowiem na dwóch stołkach powoduje uwagi jak następująca, wypowiedziana nie przez opozycjonistę, lecz zwolennika Rządu: „Że kamieniołomy miast małopolskich nie zapewniły Krakowu dochodu, to winę tego ponosi Rząd, który ze względów konkurencyjnych rozwijał własne kamieniołomy i okólnikiem polecał zarządom gmin popieranie przedsiębiorstw państwowych”.</u>
<u xml:id="u-15.49" who="#SMarchlewski">O działalności Ministerstwa Robót Publicznych niewiele jest do powiedzenia, mówi o niej dostatecznie ustawa drogowa i znakomity stan naszych dróg. Teraz dopiero wiemy, co to są polskie drogi. Zresztą na wszelkie ewentualne zarzuty otrzyma się niewątpliwie całkiem wystarczającą odpowiedź: z pustego nie naleje.</u>
<u xml:id="u-15.50" who="#SMarchlewski">Puste kasy nie pozwoliły zatem zająć się Biblioteką Jagiellońską, z wielkim jednak szykiem położono kamień węgielny pod tę bibliotekę na terenie nieodwodnionym, po to, aby ten kamień poświęcony niebawem znów usunąć. Nie było pieniędzy, ale było na kupno Psałterza Floriańskiego za 700.000 zł, a więc za sumę, która pozwoliłaby wyremontować starą bibliotekę tak, że zbiory, wielokrotnie przewyższające wartość tego Psałterza byłyby zakonserwowane, a tymczasem zjada je kornik i pleśń. Nie było pieniędzy, ale było 350.000 zł na subwencjonowanie „Dnia Pomorskiego”. Nie było pieniędzy na dokończenie kliniki położniczej, ale były pieniądze na wspaniałe gmachy reprezentacyjne, na bajeczne meble dla nowego gmachu Banku Gospodarstwa Krajowego, aby ucieszyć wzrok różnych bohaterów skartelowanego przemysłu.</u>
<u xml:id="u-15.51" who="#SMarchlewski">Do budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych odnosimy się pomimo wszystko życzliwie. Doceniamy wielkie wysiłki w organizowaniu naszej siły zbrojnej, konieczność której narzucają nam opłakane stosunki międzynarodowe. Niektóre działy mogą, szczerze mówię, imponować, np. dział medycyny lotniczej, stworzony wielkim wysiłkiem w warunkach finansowych niezwykle ciężkich. Rezultaty technicznego ekwipunku, uzyskane we własnych wytwórniach są, jak to wynika z referatów p. Wiceministra Składkowskiego bardzo dobre, a ja osobiście żałuję, ponieważ jest on uczniem Uniwersytetu Jagiellońskiego, że jego działalność na terenie Ministerstwa Spraw Wojskowych musiała być przerwana okresem służby w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, Jest jednak jedna olbrzymia luka w organizowaniu odporności zbrojnej narodu, której istnienie nie jest jednak winą Ministerstwa Spraw Wojskowych. Mam na myśli sprawę organizacji samoobrony społecznej w walce przeciwgazowej. Aby samoobrona była skuteczna, musi w społeczeństwie urobić się dyscyplina gazowa, pojęcie raz poraz w społeczeństwach zachodnich akcentowane, Ale każda dyscyplina polega na zaufaniu, najlepiej o tem pouczyć nas mogą czynni oficerowie. Otóż zaufania dostatecznego do organizacji L. O. P. P. niema, po województwach stoją na jej czele ludzie, którzy nie mogą, czy nie umieją patrzeć na społeczeństwo tak, jak patrzeć musi na naród wódz w przededniu mobilizacji. Wódz taki we wszystkich członkach społeczeństwa widzi równomiernie uprawnionych do spełnienia obowiązku wobec zagrożonej ojczyzny. Inaczej jest w L. O. P. P. i dlatego w chwili krytycznej zawiedzie ona niechybnie. Jedyne wyjście widzę w przejęciu całej organizacji ochrony przeciwgazowej przez sfery wojskowe, gdyż do nich jedynie społeczeństwo odnieść się może z zaufaniem.</u>
<u xml:id="u-15.52" who="#SMarchlewski">Jak na wstępie zaznaczyłem, rola mówcy opozycyjnego jest pożałowania godna w naszych stosunkach. Jak ją sobie przedstawia p. Minister Rolnictwa, to wyłuszczył w jednem z przemówień w Sejmie. Panowie z większości niewątpliwie te poglądy podzielają. „Opozycja mogłaby oddać bardzo poważne usługi Państwu, gdyby zamiast o wszystkiem i o niczem, każdy z jej przedstawicieli przestudiował uczciwie jeden odcinek. Niechaj Panowie wykryją chociażby skandale w syndykatach rolniczych, ale uczciwie z cyframi”. Żałuję, że do wskazówek p. Ministra zastosować się nie mogę, w skandalach się nie lubuję i chętnie szperanie za niemi pozostawię większości; Do zagadnień narodu i Państwa staram się podchodzić całkiem innemi ścieżkami. Kieruję się metodą wszechmocną, wskazaną przez naukę, która w metodzie swej jest zawsze ta sama, czy będzie to temat wyłącznie przyrodniczy, czy społeczny, czy polityczny. Przy ocenie wielkich zagadnień naukowych zawsze trzeba się liczyć z większością i mniejszością, która jest w opozycji. Rozchodzi się o stawki duże, w których wykrywanie skandali nie ma żadnego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-15.53" who="#SMarchlewski">Nie będę tutaj popisywał się cytowaniem przykładów z mojej dziedziny, ale niech mi będzie wolno przypomnieć chociażby świeżo zakończoną walkę w House of Komons o zasadę free trade; przekonywano się i zwalczano na szerokiej platformie, której podstawą były przeżycia spierających się na terenie życia całego społeczeństwa angielskiego, a nie skandale.</u>
<u xml:id="u-15.54" who="#SMarchlewski">Wraz z obecną większością przeżywa opozycja obecną polską rzeczywistość. Większość kieruje się zasadami, nad których stworzeniem niewątpliwie sumiennie się zastanawiała i te zarzuty ciężarem swoich głosów narzuca narodowi. Opozycja te zasady zwalcza, ja je zwalczam przedewszystkiem dlatego, że uważam je za nienaturalne, scharakteryzowałem je kiedyś dość dosadnie, co wywołało przedewszystkiem u p. senatora Rollego silną reakcję. Z biegiem czasu znalazłem się w sytuacji podobnej, o jakiej mówił w Senacie p. Minister Rolnictwa, Co dzień i co noc robię sobie sam opozycję. Zastanawiając się nad beznadziejnością impasu, w którym się naród znalazł, zadawałem sobie pytanie, czy obstawanie przy formach naturalnych nie jest czasem samo w sobie nienaturalne. Zastanawiałem się szczegółowo nad tem, czy nie byłoby wskazane, aby dyktator rzeczywiście zechciał nas wszystkich, mówiąc językiem elity, wziąć za pysk, ministrów, marszałków, większość i mniejszość parlamentarną, a przedewszystkiem tę większość. Wyobrazić sobie możność odetchnięcia w ten sposób kosztem nerwów jednego człowieka, możność zdopingowania siebie do granic bezprzytomności, w nadziei, że po pewnym czasie, gdy człek znów oprzytomnieje i oczy otworzy, dojrzy w życiu naszem same tylko światła, nic cieni, A jednak sumienie taką alternatywę odrzuca. Zbyt słabym jest Mussolini, ażeby czegoś analogicznego dokonać w Italii, zbyt słabym był Primo de Rivera, aby to zrobić w Hiszpanii, zbyt słabym był Chrystus, aby tego dokonać wśród ludzkości.</u>
<u xml:id="u-15.55" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-15.56" who="#SMarchlewski">Zbyt słabym dlatego, że chcąc upodobnić się do człowieka, głosił zasadę, która pomimo kilkaset tysięcznych już lat przeszłości człowieka, oddźwięku jeszcze znaleźć nie mogła. Kochaj bliźniego jak siebie samego — przebrzmiało bez echa. A na to, by dyktator mógł liczyć na trwałe zwycięstwo, musi być przesiąknięty zasadą: Kochaj bliźniego więcej niż samego siebie. Ażeby człowiek do takich wyżyn wznieść się potrafił, wobec niezwykle powolnego kroku w ruchu ewolucji, potrzeba okresów geologicznych tak długich, jak kilka okresów lodowych razem wziętych. Tęsknota więc za odpoczynkiem gnuśnym zrealizowana być nie może, tak jak natura nakazała kobiecie rodzić z bólami porodowemi, tak samo nakazała walczyć mężczyźnie o byt, szlachetnie, bez pomocy dyktatorów.</u>
<u xml:id="u-15.57" who="#SMarchlewski">Pozostaje więc niestety pod adresem większości zarzut, że w nienaturalności tkwi w dalszym ciągu. Są jednak oznaki, że ta nienaturalność zaczyna jej ciążyć. Blok Bezpartyjny według założenia pierwotnego miał jednoczyć wszystkich obywateli, bez różnicy i. niezależnie od ich prywatnych, że tak powiem, przekonań. A tymczasem, co się okazuje: jeden z filarów teraźniejszego regim'e ubolewa nad tem, że do bloku przyjęto konserwatystów, element przeżyty, bez znaczenia społecznego. Skarga ta dowodzi, że rzekoma owa bezpartyjność staje się wybredną, bezpartyjność ta nabiera koloru, zbliża się do jakichś konkretnych definicyj. Staje się ona więcej partyjną niż jakakolwiek partia opozycji. Te partie nie mogą negować jakiejkolwiek innej partii parlamentarnej. Skoro konserwatyści zasiadają w Sejmie z wyboru, to musi być grupa ludności, która tak myśli, jak cni, negliżować ich nie wolno, można z nimi się nie zgadzać, można ich zwalczać. B. B. ustami ich rzecznika chcę ich unicestwić. Blok więc nareszcie próbuje uzyskać wyraz określony, odmienny od dotychczasowego. Przekonano się, że koncepcja zasadnicza, której wynikiem było stworzenie B. B., była chybiona i dlatego rezultaty przez nią otrzymane są złe. Koncepcja przyniosła szkodę, gdyż zatrzymała naród w naturalnym ewolucyjnym rozwoju i doprowadziła go do coraz częstszego stawiania sobie pytania: „dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?'” Pytanie, które na Kazimierzu żydkowie dawno stawiają, a które p. Kwiatkowski rzuca w swojej książce o Dysproporcjach.</u>
<u xml:id="u-15.58" who="#SMarchlewski">A odpowiedź na to pytanie wydaje mi się prosta. Jest źle, gdyż ludzi w Polsce podzielono sztucznie na dwie kategorie; jest źle, gdyż się energię ludzką marnotrawi, jest źle, gdyż w Polsce trudniej niż gdzieindziej o człowieka, któryby kochał ludzi; jest źle, gdyż brak woli do czynienia dobrze; jest źle, gdyż większość parlamentarna pomimo, że dąży podobno do rządów mędrców w myśl koncepcji Platona, nie idzie z duchem czasu i nie uwzględnia zdobyczy nauki, Większość wszechmożna i wszechwładna staje przed zbiornikiem energii i dobrej woli narodu bezradna, nie rozporządza kwantum koniecznem, aby tę energię wyzwolić i w kierunku tworzenia silnego Państwa zużytkować. Podobna jest do owego milionera z wielkim brzuchem, strojnego w złoto i brylanty i w grubo wypchany banknotami pugilares, stojącego bezradnie przed automatem, z którego chciałby wydobyć pudełko zapałek, ale bez rezultatu, gdyż pomimo swych bogactw nie posiada owego określonego kwantum 10 gr, które automat uruchomić może. I tylko wówczas, kiedy wyliczone tu zła prysną, można mieć nadzieję, że będzie lepiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Kopciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#StefanKopciński">Wysoka Izbo! Mówiono tu o przyczynach kryzysu, o przyczynach ciężkiego położenia, w jakim żyjemy, mówiono o tych, czy innych teoriach. Ja swoje przemówienie poświęcę rzeczy może prostszej, położeniu obywateli. Zanim to uczynię, parę słów o budżecie.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#StefanKopciński">Budżet ten uważamy za nierealny, czego zresztą nie potrzeba dowodzić, bo o tem już była mowa dziś i p. referent w swojem sprawozdaniu pisemnem powiada, że budżet jest dosyć realny, a zatem i sam nie uznaje, ażeby ta realność była stuprocentowo zagwarantowana. P. Minister również nie mówił z zupełną pewnością o realności budżetu, Dochody wykazują stale zniżkę z roku na rok, a w ostatnim roku z miesiąca na miesiąc, zresztą opierają się na podatkach nowych, jeszcze nie wypróbowanych, to wszystko razem mówi, że budżet musi być uważany za fikcję.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#StefanKopciński">O tem mówił już p. minister Głąbiński, kiedy wykazywał te wszystkie sumy, o których w budżecie nic nie wiadomo.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#StefanKopciński">Tę fikcyjność budżetu może zwiększyć jeszcze to, że ustawa skarbowa upoważnia Ministra Skarbu do przenoszenia funduszów z jednego paragrafu do drugiego i wskutek tego budżet w wykonaniu swojem może się okazać zupełnie inny niż ten, który był uchwalany.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#StefanKopciński">Ale proszę Panów, te rzeczy nie mówią nic o charakterze budżetu. Ten jest ustalony. Budżet ma charakter wyraźnie wojskowy i policyjny. Gdy Panowie odliczą sumy, które są konieczne w budżecie, mianowicie renty, emerytury i długi państwowe i gdy z pozostałą sumą porównamy budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to będą te dwa budżety wynosiły więcej niż połowę pozostałości.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#StefanKopciński">Proszę Szanownych Panów, jeżeli się mówi o budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych, to wiadomą jest rzeczą, że Panowie nie pozwalają o tej dziedzinie w tej czy tamtej Izbie mówić, to jest coś, czego dotykać nie wolno. Dlatego nie będę mówił o tym budżecie, chociaż my mamy przeświadczenie, że w tym budżecie możnaby było niektóre rzeczy zaoszczędzić. Bo przecież, proszę Panów, nie zapominajmy, że obronność narodu nie polega tylko na sile zbrojnej i wiemy, że w obecnych zmaganiach się narodu biorą udział wszyscy obywatele. Jak wygląda ten obywatel i jego stosunek do Państwa, wreszcie kwestia pokojowości, wreszcie kwestia stosunków wzajemnych sąsiedzkich i kwestia tego szacunku, który on ma u innych, to jest rzeczą niezmiernie ważną. Tutaj muszę zwrócić uwagę, że ta powaga naszego Państwa bodajże została w ostatnich czasach mocno nadszarpana, o czem świadczą wynurzenia prasy zagranicznej. Nie będę mówił o tem, bo w Izbie sejmowej były te rzeczy bardzo często cytowane.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#StefanKopciński">A Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które przy wielkich zmniejszeniach budżetowych zostało zmniejszone zaledwie o 11 z czemś milionów, jednak nadal wydaje na pewnych funkcjonariuszów policyjnych, nie tych, którzy sprawują porządek na ulicy, ale tych, którzy munduru nie noszą, tak że musimy przyjść do przekonania, że te sumy dałoby się niewątpliwie skurczyć.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#StefanKopciński">Proszę Panów! Panowie referenci, zarówno sejmowy, jak i senacki są zadowoleni z budżetu, są zadowoleni z polityki Rządu i p. referent zwracał się nawet z podziękowaniem do społeczeństwa, że jest w ciężkich czasach wytrzymałe, powiada: musimy przetrwać. Ale usłyszeliśmy za mało o położeniu samego obywatela. I nic dziwnego. Dziś tutaj była poruszona kwestia państwa. Mówiono tu o filozofach, mówiono kategoriami uczonych. Ja spojrzę na tę rzecz z punktu widzenia prostego, jak to mówią, chłopskiego. Teraz w dzisiejszej nawet demokracji, nie możemy zaprzeczyć, że przecież niewola obywateli nie została zupełnie zniesiona; ta niewola ekonomiczna istnieje. Niewątpliwie istnieją kasty, które są władcami nawet tam, gdzie jest demokracja. Gdy dawniej mówiono o panującym jako o pomazańcu Bożym, to trudno, ażeby ci władający mieli odwagę utożsamić się z państwem. Temu, co się nazywa ojczyzną, państwem, nadaje się jakiś abstrakcyjny charakter. Mówi się o czemś wyższem, nieokreślonem, a w gruncie rzeczy jest to podszywanie siebie pod to państwo.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#StefanKopciński">Jeżeli spojrzymy na nasze polskie stosunki, to musimy sobie powiedzieć, że te sfery władające uważają siebie za państwo. Państwo — to sanacja. Tak to w koncepcji Panów wygląda. Dlatego szary obywatel odchodzi na dalszy plan. Ale mnie się wydaje, że p. referent się myli, jeżeli sądzi, że rady co do przetrwania, te łatania kompresjami i t. d. dadzą jakiekolwiek rezultaty. To przypomina mi bajkę o tym kaftanie Tryszki, gdzie się łata jedno miejsce dziurawe czem innem dziurawem i koniec końców to nie pomaga. Oczywiście wszystkie kompresje, które są, odbiją się kompresją budżetów domowych, bo są oparte na obcięciu zarobków ludzkich i muszą dawać luki, z wiadomych Panom przyczyn. Tu się tworzy błędne koło. Dlatego nie my, ale ludzie nie należący do naszego obozu, przychodzą do przekonania, że ten ustrój jest niedobry gospodarczo i społecznie. Nie z naszego obozu słychać coraz więcej takich głosów.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#StefanKopciński">Jeżeli teraz chodzi o państwo, o stosunek do państwa, to zdaje się, że Panowie byli w błędzie i są w błędzie, jeżeli chcą oprzeć to państwo na tej elicie, która ma władzę sprawować i której wszystka reszta ma być posłuszna. Zapominają Panowie, że istnieje ten obywatel, który w teraźniejszych, skomplikowanych warunkach niewątpliwie gra bardzo ważną rolę i niewątpliwie o tym obywatelu nie można zapominać, bo skomplikowane warunki teraźniejsze wymagają twórczej pracy każdego obywatela w państwie, My tak te rzeczy rozumiemy, a jak te rzeczy wyglądają?</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Stwarza Pan fikcję i z tem Pan polemizuje.)</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#StefanKopciński">Ja Panu zaraz dowiodę, że Panowie nawet o tem tak nie myślą, a tembardziej Panowie nie czynią w myśl tego, co Panowie tu mówią.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#StefanKopciński">Jeżeli z tego punktu widzenia spojrzymy na nasze położenie, to zdawałoby się, że właśnie jest czas — i tu słuszne jest stanowisko p. referenta — kiedy trzeba przetrwać, a zatem do tego przetrwania trzeba z obywatela wydobyć jak najwięcej energii, entuzjazmu i wydajności. Ale jak Panowie ten entuzjazm budzą, nad tem chcę chwilkę się zastanowić.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, po dojściu do władzy postarali się Panowie jak najprędzej odebrać temu obywatelowi jedno z najważniejszych jego praw — wpływanie na losy Państwa przez swoich wysłanników w Izbach ustawodawczych. Kiedy istniał jeszcze tamten Sejm, robiło się wszystko, ażeby zohydzać poszczególnych jego członków przez przypisywanie im tych czy innych rzeczy, które zresztą bardzo często okazały się później potwarzą, na niczem nie opartą. Ale będziemy pamiętać te wszystkie zabawy z Sejmem, a zresztą przecież bardzo ważna postać, najważniejsza w Waszym obozie, Wasz wódz, powiedział: przeszkadzałem pracować sejmom.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#StefanKopciński">Proszę Szanownych Panów, dalej przyszły wybory kiedy Panowie to chcieli inaczej załatwić, i uprzytomnijmy sobie wybory w 1930 r., jak ten obywatel, o którym Panowie mówią, że trzeba budzić w nim entuzjazm i chęć do pracy twórczej, jak on w tych wyborach wygląda? Teror, przekupstwo, działano nań wszelkiemi środkami...</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B. Głosy: Blaga!)</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#StefanKopciński">Teror, dochodzący aż do godzenia w godność człowieka, czego przykładem był Brześć. To były wszystko metody wyborcze stosowane w 1930 r. Nastąpiła pewna poprawa — to jest przykre, ale pozwolę sobie Panom to uprzytomnić — mieliśmy już wybory w Przemyślu, tam już była pewna poprawa, nie powiem, aby tam nie było nacisku, nie powiem, aby tam nie było także teroru, ale została wymyślona nowa metoda teraz obnażona w całej nagości. Zmieniała się ilość głosów po drodze od komisji obwodowej do komisji centralnej. Istnieje już kilkadziesiąt protokółów podpisanych przez komisje obwodowe w pełnym składzie, które zaświadczyły inną ilość głosów.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WładysławRaczkiewicz">To należy do ustalenia przez Sąd Najwyższy.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#StefanKopciński">Mówię o faktach, które są skonstatowane przez dowody. To są operacje, które się robiło,</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(S. Roman: Pan mówi, nie przedkładając dowodów.)</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#StefanKopciński">Proszę Pana, może jutro pójdziemy, to Pan zobaczy dowody. Zresztą Pan o tem lepiej wie niż ja. Wreszcie doszło się do tej większości, która się znajduje w obu Izbach.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(S. Evert: Oponuję przeciwko temu! S. Roman: Jabym złożył mandat!)</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#StefanKopciński">Zmiana obyczajów, o której Panowie mówią. Nie będę mówił o obyczajach panujących w Senacie, istotnie, są poprawne, z całą sprawiedliwością muszę powiedzieć, ale proszę popatrzeć się gdzieindziej. Widzimy tę pracę ustawodawczą z huraganowym ogniem ustaw i Panowie przyznają, że my wszyscy jesteśmy w jakimś wirze ustaw i jestem przekonany, że wielu z Panów z większości także w nich nie orientuje się, bo nie mają czasu tego wszystkiego przetrawić. A zresztą Panowie sami odczuwają znużenie wskutek tego huraganowego ognia, czego dowodem są braki w quorum. To jest obecna praca ustawodawcza.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#StefanKopciński">Mówi się o sejmowładztwie i o tem, że posłowie to i owo robili. Proszę Panów, znam fakt z wyborów, kiedy nie poseł, ale kandydat na posła przyjechał i zastawszy na miejscu zebranie konferencji nauczycielskiej, zażądał od inspektora szkolnego, aby po konferencji dwóch kandydatów na posłów mogło przemówić do nauczycieli. Inspektor poprosił, aby pozwolono mu odbyć część oficjalną i by ci kandydaci po części oficjalnej przemawiali. Czy przez zapomnienie, czy umyślnie inspektor zaniedbał zatrzymać nauczycieli i ci się rozeszli. Skończyło się tem, że ten został wydalony czy przeniesiony za winę, którą popełnił względem kandydatów na posłów z Bloku Bezpartyjnego, Czy to jest to samo, co było dawniej, kiedy poseł oficjalnie szedł w interesie do ministerstwa; czy to można nawet porównać z tym wpływem, kiedy używa się aparatu państwowego dla tego, kto jest kandydatem na posła?</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#StefanKopciński">W ostatnich czasach czytaliśmy w gazetach o załatwianiu w Poznaniu i gdzieindziej interesów, coprawda nie przez posłów samych wprost. To sejmowładztwo, które wpływami swemi miało sięgać wszędzie, istnieje nadal, tylko pod inną formą, daleko gorszą.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, tyle, co się tyczy Sejmu. Przejdźmy do innych dziedzin. Społeczeństwo jest podzielone na dwie części: na tych władających — na elitę czyli sanację, a reszta, to ci obywatele, którzy umieją się krytycznie odnosić do tamtych, to są niby antypaństwowcy. Tych antypaństwowców oczywiście trzeba pilnować, trzeba ich oplątać siecią, ażeby w każdym momencie było wiadomo, co robią. I stąd ten widok zasypania Polski — rzecz oczywista, widok przykry i straszny — tą masą tajnej policji...</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To są żarty.)</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#StefanKopciński">...stąd ten system prowokacyj, który się ujawnił na przewodzie brzeskim.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#komentarz">(Głos: Nie wszystkim.)</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#StefanKopciński">Oczywiście, nie dziwię się, dlatego, że lepiej było unikać tych widoków. To był istotnie przykry widok.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#StefanKopciński">Proszę Szanownych Panów, Panowie to pomijają żartami, lecz dla mnie, kiedy się uczy społeczeństwo, że należy z siebie zetrzeć piętno niewoli, że u nas jest jeszcze tyle naleciałości, że trzeba z temi czasami, kiedy byliśmy w niedoli, skończyć i wykształcić ludzi nareszcie na obywateli wolnego Państwa, to ten system sieci szpiegowskich, który sam wywołuje to, co Panowie nazywają przestępstwami państwowemi, za pomocą prowokatorów, to jest rzecz straszna, to jest rzecz tragiczna.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#komentarz">(S. Roman: Nikt nie przeczy, że prowokacja nie może mieć miejsca, oczywiście.)</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#StefanKopciński">Ten rozdział społeczeństwa, to upośledzenie obywateli idzie dalej. Mówiliśmy o armii. Proszę Szanownych Panów, jak zmienił się i musiał się zmienić stosunek społeczeństwa nie do armii polskiej, ale do niektórych przedstawicieli armii. Ja jestem od urodzenia antymilitarystą, ale przecież człowiek żył w niewoli, człowiek marzył często o wojsku polskiem, dlatego muszę się przyznać do tej winy, że zawsze ten mundur działał na mnie tak jakoś przyjemnie, wzbudzał pewne liryczne uczucia. I u wielu ludzi, będących na tem samem stanowisku, co ja, to samo uczucie żyło. Oczywiście, rozumie się, że armia to jest potężny czynnik i na niej się oprzeć dla pewnej warstwy, która chcę panować, która chcę Państwem rządzić, jest rzeczą niezmiernie ważną. Wkrótce zobaczyliśmy tych młodych emerytów, niedogodnych w armii, którzy zaczęli się mnożyć. Już odrazu musiało zwrócić naszą uwagę, że w tej armii zaczyna się dobór specjalnych ludzi. Dalej przyszły czasy, o których mówiłem, straszne czasy wyborów 1930 r. Wtedy poważono się zrobić taką rzecz, jak wydelegowanie przedstawicieli armii na tych, którzy mieli pilnować, dowodzić rozkazywać i kierować wszystkiem, co dotyczyło więźniów brzeskich. Czy to ma wzmocnić stosunek społeczeństwa z armią? A potem za te zasługi tych ludzi się odznacza.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, najstraszniejsza jest rzecz, że tam, gdzie chodzi o prawo do życia, to w obecnych czasach wojskowy jest tym człowiekiem, który wszystko potrafi. Znane jest u nas to powiedzenie: rządy pułkowników. Panowie widzą — tego mi nie zaprzeczą — masę urzędów cywilnych, które właśnie obsadza się wybrańcami z armii. Kapitan, pułkownik, major jest zdolny na komisarza do Kasy Chorych i innych urzędów i t. d. i t. d. Pan Senator wzrusza ramionami; Panie Senatorze, Pana to jeszcze mniej dotyczy, ale Panowie będą łaskawi zwrócić uwagę na to, że tutaj stykają się dwie części społeczeństwa; przychodzi ktoś nieprzygotowany, nienadający się na stanowisko i dlatego tylko odbiera tamtemu posadę, że ma markę wojskowego. Proszę Panów, czy to nie wywołuje odium do tych wojskowych, którzy zabierają miejsca ludziom zwalnianym za to, że nie są sympatycznie usposobieni do obozu sanacyjnego, a tamci zajmują ich miejsca dlatego tylko, że wyszli z wojska.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#StefanKopciński">Ja to wszystko wspominam tylko dlatego, że to są wszystko rzeczy niezmiernie przykre. I teraz, jeżeli tutaj jeden z Panów Senatorów bardzo się irytował, że my nie chcemy zawetować rekruta, to niechże zrozumie, że to się przecież stało po głębokim namyśle, a stało się dlatego, że my te wszystkie rzeczy widzimy, nie chcemy dawać rekruta tym, którzy zaprowadzają te obyczaje, którzy w ten sposób wyzyskują wojsko,</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Rekruta daje się Państwu)</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#komentarz">(S. Perzyński: Więc to nie przez solidarność z drugą międzynarodówką?)</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#StefanKopciński">Proszę Szanownych Panów, jeżeli teraz mówię o prawie do życia, to dotykam najgłębszej, najstraszniejszej rzeczy, która się dzieje w czasie obecnego systemu rządzenia — przyczem nie odróżniam Rządu od Panów, bo nie wiem, czy Panowie od Rządu, czy Rząd od Panów zależy — my w to nie wchodzimy, to wszystko jedno. Otóż najgorsze jest to, że odmawia się człowiekowi prawa do pracy, prawa do życia, jeżeli on nie jest sanatorem. Proszę Panów, ja rozumiem, że Panowie wielu rzeczy nie rozumiecie, bo inaczej się żyje w tych szczęśliwych warunkach, w Sejmie czy w Senacie, gdy na podwórko zajeżdżają piękne samochody, coraz piękniejsze, wy, tu siedząc, nie widzicie nędzy, a gdy wyjeżdżacie na prowincję, to znajdujecie ułatwienia starościńskie, które nie dopuszczają do was nędzy, bo policjant wszystko tak odpowiednio wyreżyseruje, że nikt do was ze skargą nie przyjdzie, a jeszcze lepiejby policjant załatwił się z tym, ktoby ze skargą przyszedł,</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To są największe argumenty Pańskie przeciw nam — o pięknych samochodach?)</u>
<u xml:id="u-19.21" who="#StefanKopciński">Może Panowie powiedzą, że ten obywatel żyje w nadzwyczajnym dostatku?</u>
<u xml:id="u-19.22" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: My wszyscy nie żyjemy w dostatku.)</u>
<u xml:id="u-19.23" who="#StefanKopciński">Panowie mają tak ułatwione życie, że Panowie o tem wszystkiem nie wiedzą. Jest różnica między Panami a tym robotnikiem w suterenie. Panowie wiedzą, że 60% robotników w roku 1928 miało płacę 150 zł, a dziś po zniżkach, co jest? Prawo do życia! Kto nie jest sanatorem, ten prawa do pracy — nie mówię o bezrobotnych i o innych warunkach — ten prawa do pracy może być każdej chwili pozbawiony...</u>
<u xml:id="u-19.24" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.),</u>
<u xml:id="u-19.25" who="#StefanKopciński">...a przez to i prawa do życia. Nawet nowe ustawy oficjalnie o tem mówią. To, o czem mówię, to się robi, to już jest; nowa ustawa o prywatnem szkolnictwie mówi o świadectwie policyjnem, o moralności w stosunku do Państwa, a my wiemy, jak się pojmuje stosunek do Państwa. Nie bądźmy naiwni, wiemy, że my wszyscy z opozycji mamy w tej chwili podejrzany stosunek do Państwa. Przecie tu tylko chodzi o stosunek do obozu sanacyjnego, do ideologii sanacyjnej, to każdy rozumie. I ten stosunek jest kontrolowany. Czy nie czytaliśmy, że nawet przy wydawaniu porcyj bezrobotnym zdarzyło się, że pewien pomysłowy pan żądał świadectwa policyjnego, ażeby był stwierdzony stosunek do Państwa, a więc do sanacji; a więc i ten głodny musiał się tem wykazywać.</u>
<u xml:id="u-19.26" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B)</u>
<u xml:id="u-19.27" who="#StefanKopciński">Pan o tem nie wie? Bardzo Panu winszuję, Pan żyje w szczęśliwej nieświadomości. Proszę Panów, chyba Panowie doskonale wiedzą. Przecie Panowie wiedzą o usuwaniu ludzi dlatego, że nie podporządkowali się tym wszystkim rzeczom, których Panowie żądali. Panowie wiedzą, że za nieprawomyślność polityczną lubi się przenosić z miejsca na miejsce; Panowie wiedzą, że ludzi się nie przyjmuje na stanowiska.</u>
<u xml:id="u-19.28" who="#StefanKopciński">Powiem Panom świeżą rzecz, o której się dowiedziałem. Jeżeli kto chcę koncesję dostać, to koło B. B. W. R. musi wydać opinię i ta opinia idzie do rady powiatowej i dopiero wtedy koncesja jest zagwarantowana.</u>
<u xml:id="u-19.29" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.: Głosy: Jakie koncesje?)</u>
<u xml:id="u-19.30" who="#StefanKopciński">Koncesje na papierosy i t. p. Mogę Panom to przedstawić i ludzi przedstawić.</u>
<u xml:id="u-19.31" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-19.32" who="#StefanKopciński">Pan jest w tych szczęśliwych warunkach, że Pan jeszcze nie musiał zejść do tej roli. Tym wszystkim rzeczom Panowie nie zaprzeczą, Panowie mogą tu przerywać mi okrzykami, lecz czy Panowie mogą zaręczyć, że w obsadzaniu stanowisk państwowych stosunek do grupy rządowej nie odgrywa roli? Czy nie zdarza się, że człowiek dlatego, że do obozu rządzącego ustosunkowuje się krytycznie, jest pozbawiany chleba — czy się tego nie żąda, czy nie jest często pozbawiany tej posady, jeśli do tej grupy ustosunkowuje się negatywnie?</u>
<u xml:id="u-19.33" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Urzędnik ustosunkowuje się negatywnie do Rządu?)</u>
<u xml:id="u-19.34" who="#StefanKopciński">Do B. B. W. R.</u>
<u xml:id="u-19.35" who="#komentarz">(Głos: Do Rządu?)</u>
<u xml:id="u-19.36" who="#StefanKopciński">Nie mówi się o Rządzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panowie będą łaskawi nie polemizować z mówcą, a p. Senator — nie zadawać pytań.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#StefanKopciński">To są te rzeczy najcięższe. Pozbawienie obywatela, a jeden obywatel jest równy drugiemu, możności pracy, prawa do pracy, jest także i pozbawieniem prawa do życia. Jeśli pójdziemy po tej drodze dalej, to spójrzmy na ostatnie wypadki. Czem, w jaki sposób reaguje się na walkę tych zgłodniałych mas, które idą w obronie swoich praw, które chcą wywalczyć lepsze warunki swego bytu, a raczej nie chcą pozwolić na pogorszenie warunków? Kulą! W Zagłębiu padło 7 trupów. To są także rzeczy tragiczne.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#StefanKopciński">To są rzeczy tragiczne, kiedy zamiast obiektywnego stosunku do obywatela traktuje się go ołowiem. Jak czerwona nić przewija się, to, co Panowie z tym obywatelem robią. Już nie mówię o łamaniu praw, wykazywałem to na komisji, nie mówię o wyborach.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#StefanKopciński">Panowie podzielili obywateli na dwie grupy: uprzywilejowanych, których Panowie łączycie z Państwem i Państwem to nazywacie, i drugich, którzy jeżeli są do Was krytycznie ustosunkowani, więc mówicie, że i do Państwa. Obniżyliście godność tego obywatela, zeszedł on do roli obywatela drugiego rzędu, a teraz od tego obywatela wymagacie, żeby on wydał z siebie jak największą energię, entuzjazm i dał to wszystko, co Państwu się należy.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, mam inne obawy, o czem zresztą mówiono, że ten obywatel pogrążył się w apatii. Ale to jeszcze mało. Ten obywatel zaczął mieć stosunek do Państwa obojętny. Temi metodami odpaństwowiliście obywatela, zobojętniliście go. Proszę Panów, obywatel ma obowiązki względem państwa, ale ten stosunek do państwa opiera się na wzajemności, ma się obowiązki i ma się prawa. Państwo to nie jest coś abstrakcyjnego, albo coś złączonego z jednym obozem, ale to jest, powiedzmy, zrzeszenie ludzi po to, aby w tem państwie dostać to, czego człowiekowi potrzeba, i wtedy jest się rzeczywiście z tem państwem związanym, Tu nie trzeba mówić o przywiązaniu do państwa; wtedy kiedy obywatel widzi ten swój interes zaspokojony, to państwo z tego realnego stosunku samo się wytwarza. Każdy z nas wie, że musi szanować niepodległość Państwa, bo wie, że to jest wielkie zrzeszenie, które gdy raz się rozwiąże, potem nie da się odzyskać, że to jest to, co mu może zabezpieczyć jego prawa i życia szczęśliwe.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(Głos na ławach B, B.: Państwo to jest coś więcej.)</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#StefanKopciński">I wtedy, kiedy Panowie przerywacie te więzy, łączące go z Państwem, kiedy Panowie odsuwacie go od pracy dla Państwa, wtedy kiedy Panowie odrywacie go od życia dla Państwa, to nie można się dziwić, że ten obywatel musi się stać obojętnym.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#StefanKopciński">I to jest w Polsce najcięższe i największe. Wszystko można przetrwać, jeśli stosunek Państwa do obywatela będzie stosunkiem należytym. Ale tam, gdzie ten stosunek będzie naruszony, tam gdzie obywatel zostanie zdezorientowany, tam gdzie się wszystko robi, żeby tego obywatela usunąć gdzieś daleko od wpływów, od możności kontaktu z tem Państwem — tam o tego obywatela mamy obawę.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#StefanKopciński">I w tych warunkach wszystkie rządy Panów i wszystko to, co Panowie robią, uważamy za wielką krzywdę dla Państwa i mamy obawę, że jeżeli tak dalej pójdzie, to Państwo istotnie w prawdziwe nieszczęście będzie pogrążone.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#StefanKopciński">Dlatego nie możemy głosować za budżetem i musimy ustosunkować się negatywnie i do Rządu i do waszego budżetu.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Makuch.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Przedłożony do uchwalenia budżet wynosi po stronie wydatków w samej tylko administracji 2.444 milionów. Z tej sumy najwięcej wydaje się na utrzymanie wojska, bo 832 miliony, następnie na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 211 milionów, w tem na utrzymanie policji 113 milionów i Korpusu Ochrony Pogranicza 45 milionów, a reszta na utrzymanie biurokracji i na emerytury.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#IwanMakuch">Na produktywne cele przeznacza się bardzo małe sumy, bo z wyjątkiem Ministerstwa Oświaty, na które przyznaje się 348 milionów, otrzymywać mają: Ministerstwo Rolnictwa 19.500.000, Ministerstwo Reform Rolnych 11.760.000, Ministerstwo Robót Publicznych 38.306.000, w tem pomoc na odbudowę kraju wojną zniszczonego 10.000 zł.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#IwanMakuch">Budżet wykazuje więc pewne charakterystyczne tendencje, Pierwszą tendencją jest zanik wszelkich funduszów inwestycyjnych. Drugą tendencją jest wzrost wydatków wojskowych, które wobec obniżenia całego budżetu nie tylko nie zmniejszyły się, lecz stosunkowo pochłonęły znacznie większy procent budżetu, niż w poprzednich latach. Wydatki wojskowe pochłaniają cztery razy więcej, niż wydatki na oświatę powszechną, a prawie trzy razy więcej, niż wydatki na całe Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#IwanMakuch">Jeżeli do tego dodamy kwotę na policję 113 milionów i na KOP 45 milionów, a uwzględnimy zmniejszenie wydatków na oświatę o 100 milionów, niewstawienie żadnej kwoty na budowę szkół powszechnych i na odbudowę kraju, to zobaczymy, że inwestycje zanikają, oświata zanika, a militaryzm rośnie i policyjność rośnie.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#IwanMakuch">Te cztery tendencje: zanik budżetu oświatowego i inwestycyjnego, a stosunkowy wzrost budżetu wojskowego i policyjnego nie ulegają wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#IwanMakuch">Fundusze dyspozycyjne również nie uległy zmniejszeniu i wynoszą jak dotychczas 23 miliony. Charakter budżetu jest więc wybitnie militarystyczny i biurokratyczno-policyjny. Ten charakter budżetu uwydatnia najlepiej rządy obecne i ich stosunek do ludności.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#IwanMakuch">Jak partycypuje ludność ukraińska w tym budżecie? Ludność ukraińska wobec tego ogromnego budżetu jest tylko misera contribuens plebs. To, co my płacimy na utrzymania Państwa, nie ma charakteru podatków, bo nie powraca do nas w żadnej formie, lecz ma charakter kontrybucji — haraczu, który opłacamy na siłę zbrojną i na biurokrację i policję, która nas pacyfikuje i utrzymuje w swych karbach, ażebyśmy sami o własnych nawet siłach nie mogli się rozwijać.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#IwanMakuch">Że taki, a nie inny charakter ma wobec nas przedłożony budżet, wystarczy pobieżnie tylko go przejrzeć, ażeby się przekonać, że z tych miliardowych sum nie przeznaczono ani grosza na cele kulturalne i gospodarcze narodu ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#IwanMakuch">Czyż my nie mamy kulturalnych i oświatowych organizacyj narodowych i organizacyj gospodarczych, które z największem natężeniem swych sił musimy sami utrzymywać bez najmniejszej pomocy ze strony Państwa? Czyż cały naród, który ponosi najróżnorodniejsze ciężary, nie może otrzymać ze swoich podatków żadnej pomocy na te cele? Czyż te milionowe rzesze najbiedniejszego włościaństwa, które przeżywają obecnie może najcięższy kryzys i które masowo głodują, nie zasługują na to, ażeby je Rząd podtrzymywał w tej ciężkiej chwili? A przecież te milionowe najbiedniejsze masy płacą bardzo dużo do Skarbu Państwa w formie podatków pośrednich, które zajmują dominujące stanowisko w dochodach Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#IwanMakuch">Zupełnie wyeliminowano nas z budżetu Państwa po stronie wydatków. Tylko znikoma liczba jednostek ukraińskich na 497.000 etatów urzędniczych, uczestniczy w wydatkach na utrzymanie administracji. Tysiące jednostek z ukończonemi studiami siedzi bez kawałka chleba, bo nie może dostać nawet najniższej posady rządowej ani samorządowej.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#IwanMakuch">Wszystkie urzędy i prawie wszystkie szkoły na naszem terytorium obsadzone są urzędnikami i nauczycielami narodowości polskiej, a ich stosunek do ludności ukraińskiej jest nieprzychylny, a nawet wrogi, co ludność odczuwa na każdym kroku.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#IwanMakuch">Jak traktuje nas Rząd we wszystkich dziedzinach życia narodowego?</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#IwanMakuch">Bilans naszego życia narodowego w granicach Państwa Polskiego we wszystkich dziedzinach naszego życia jest ujemny.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#IwanMakuch">Prawda, w ostatnich miesiącach padły z trybuny parlamentarnej, ze strony Rządu pewne enuncjacje, wywołane sprawami zachodzącemi na terenie polityki zewnętrznej Państwa Polskiego i głównie dla tej polityki zewnętrznej przeznaczone. Rząd wyłożył w tych oświadczeniach zasady polityki narodowościowej, stosowanej w Państwie Polskiem wobec mniejszości narodowych, a w szczególności wobec Ukraińców Galicji wschodniej. Rząd wysunął nową zasadę wobec nas, a mianowicie: Rząd nie uznaje nas za naród o odrębnych aspiracjach narodowych, nie przyznaje nam w granicach suwerenności państwowej charakteru odrębnej osoby prawnej, nie uznaje w nas żadnego podmiotu politycznego, nie widzi w nas członków odrębnego wielkiego narodu, nie uznaje wobec nas żadnej sprawy narodowościowej, nie traktuje nas jako jednostki politycznej, lecz traktuje nas tylko jako poszczególnych obywateli Państwa i powiada: Jeżeli będziecie lojalnymi, to otrzymacie to, co się należy każdemu obywatelowi. Za cenę lojalności czyli oddania się panującemu obecnie oligarchicznemu systemowi rządzenia przyzna nam Rząd zabezpieczenie życia i mienia i nic poza tem więcej.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#IwanMakuch">Niema osobnego narodu ukraińskiego, są tylko poszczególne jednostki, które używają języka macierzystego ukraińskiego. Na takie postawienie sprawy nigdy nie damy naszej zgody. My jesteśmy osobnym narodem i żądamy praw dla nas, jako narodu z wielką przeszłością historyczną i wielkiem uświadomieniem narodowem. Istnieją prawa narodu jako odrębnej całości, o czem nawet mówi Konstytucja.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#IwanMakuch">Żaden odłam politycznej myśli ukraińskiej na tę nową zasadę Rządu się nie zgodzi.</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#IwanMakuch">Pan Minister Pieracki, oburzony na Ukraińców za to, że oni nie akceptowali tej nowej jego zasady: niema odrębnego narodu ukraińskiego jako całości, są tylko poszczególni obywatele, którzy używają języka ukraińskiego i którym za ich lojalność Rząd da to, co daje każdemu obywatelowi, oświadczył w swem ostatniem przemówieniu w Sejmie dnia 8 lutego b. r., że Rząd będzie wykonywał swe plany ponad głowami polityków ukraińskich i rozmawiał z ludnością ukraińską.</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#IwanMakuch">Nic nowego p. Minister nie powiedział, bo przecież Rząd Polski rozmawia już od lat 10 ponad głowami polityków ukraińskich, a wszystkie te rozmowy skończyły się dotychczas fiaskiem. Rząd rozmawiał już z grupą ks. Ilkowa, którą wprowadził w 1922 roku do Sejmu i z grupą d-ra Daniłowicza. Jak te rozmowy skończyły się, wiemy wszyscy. Grupy te wyeliminował naród ukraiński i wyrzucił poza nawias swego życia politycznego.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#IwanMakuch">Obecnie rozmawia Rząd z Baczyńskim i ks. Jaworskim na terenie galicyjskim i z grupą Pewnego na Wołyniu. Rozmowy z temi grupami również nie doprowadziły do pożądanego dla Rządu rezultatu, bo grupy te nie mają wpływu w społeczeństwie ukraińskiem i stoją poza jego organizacjami narodowemi, a podtrzymywane są sztucznie przez Rząd.</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#IwanMakuch">Widać, że sam Rząd przekonał się o tem, skoro sam chcę poza temi grupami przeprowadzać swe plany ponad głowami polityków ukraińskich wśród społeczeństwa ukraińskiego na terenie Galicji wschodniej w tem przekonaniu, że na tym terenie znajdzie dla siebie wśród Ukraińców galicyjskich taką grupę, jaką ma na Wołyniu w grupie Pewnego. I rozpoczął już te rozmowy w grudniu zeszłego roku w województwie we Lwowie z przedstawicielami ukraińskich organizacyj społecznych i humanitarnych. Druga konferencja reprezentantów kooperatyw ukraińskich z p. wojewodą lwowskim odbyła się dnia 22 lutego r. b. we Lwowie. Na tej konferencji złożył prezes rewizyjnego Sojuzu ukraińskich kooperatyw senator Pawłykowski celem uniknięcia wszelkich nieporozumień co do charakteru konferencji, następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#IwanMakuch">„Stan rozwoju narodu ukraińskiego przez długie lata pracy doprowadził do tego, że naród ukraiński zdołał przeprowadzić u siebie zróżniczkowanie funkcyj jednolitego ukraińskiego organizmu narodowego. Wielkie dziedziny ukraińskiej kultury narodowej, ukraińskiej ekonomii narodowej, ukraińskiej polityki narodowej, które razem wzięte tworzą syntezę ukraińskiego życia narodowego, mają każda dla siebie osobną organizację narodową, które wzajemnie się uzupełniają i wzajemnie sobie pomagają, przyczem do mówienia o politycznych sprawach narodu ukraińskiego jedynie legitymowaną jest ukraińska narodowa organizacja polityczna i jej emanacja — ukraińska reprezentacja parlamentarna, jako reprezentantka całego narodu ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#IwanMakuch">Dlatego tylko my, przedstawiciele ukraińskiej ekonomiki narodowej, która rozwija się w wielkiej dziedzinie ukraińskiej kooperacji narodowej, legitymowani jesteśmy mówić o jej stanie”.</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#IwanMakuch">Sprawę postawiono jasno i otwarcie. Przekonani jesteśmy, że wśród galicyjskiego społeczeństwa ukraińskiego nie znajdzie się żaden odłam politycznej myśli ukraińskiej, któryby wziął na siebie rolę grupy Pewnego na terytorium galicyjskiem.</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#IwanMakuch">Stosunek administracji do nas. Ukraiński naród wyjęty jest z pod zasadniczych praw obywateli, zagwarantowanych Konstytucją, i to pod każdym względem. Na nas odbił się najwięcej kryzys prawa. Ciągle podnosimy tutaj w przemówieniach i interpelacjach nadużycia i bezprawia, jakich się dopuszcza administracja państwowa we wszystkich dziedzinach naszego życia zbiorowego i jednostkowego, a prasa drukuje codziennie bogaty materiał tych nadużyć, które stały się systemem.</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#IwanMakuch">Oto najważniejsze kierunki tego systemu:</u>
<u xml:id="u-23.25" who="#IwanMakuch">1) Pod względem politycznym wskaźnikami tego systemu są: pozbawienie nas wolności politycznej, zgnębienie ruchu politycznego, konfiskaty i zgnębienie wolności słowa drukowanego, więzienia przepełnione więźniami politycznymi, masowo odbywające się procesy polityczne, znęcanie się policji nad bezbronnymi więźniami politycznymi i bezbronną ludnością, zastosowanie prawie całego samorządu na naszych ziemiach, karanie administracyjnemi karami ludności za śpiewanie hymnu narodowego i wywieszenie godła narodowego w lokalach naszych organizacyj oświatowych i gospodarczych, sposób przeprowadzenia ogólnych wyborów w 1930 r. i wyborów uzupełniających w okręgu Przemyśl-Sanok, przeprowadzenie ostatniego spisu ludności w ten sposób, by sfałszować oblicze narodowe naszych ziem etnograficznych, dla tem łatwiejszego usprawiedliwienia przed zagranicą obecnego reżimu na tych terytoriach.</u>
<u xml:id="u-23.26" who="#IwanMakuch">2) Stan gospodarczy na wschodnich i południowo-wschodnich ziemiach przedstawił dokładnie nasz kolega klubowy senator Pawłykowski i dlatego nie będę tego stanu tutaj charakteryzował. Wspomnę tylko, że nasza ludność zniszczona wojną nie dostała prawie żadnej pomocy na odbudowę swych gospodarstw, że reformę rolną przeprowadza się w ten sposób, że zamiast przeznaczyć ziemię miejscowej ludności, przeprowadza się kolonizację cywilną i wojskową, że w ostatnich czasach wogóle nie przeprowadza się żadnej reformy rolnej, z wyjątkiem wojskowej kolonizacji na północno-wschodnich ziemiach, że samą ustawę o reformie rolnej podważa się przez dodatkowe ustawy i niewykonanie jej, że nasze organizacje gospodarcze nie otrzymują żadnych kredytów z banków państwowych, a monopole państwowe postawiły nasze kooperatywy zupełnie poza nawias.</u>
<u xml:id="u-23.27" who="#IwanMakuch">Niszczyć i szykanować nasze organizacje gospodarcze, oto robota administracji.</u>
<u xml:id="u-23.28" who="#IwanMakuch">Żadnych wkładów nie robi się na tych ziemiach, a zubożałą naszą ludność doprowadza się w dobie kryzysu do rozpaczy.</u>
<u xml:id="u-23.29" who="#IwanMakuch">3) Stan kulturalno-oświatowy doznał w ostatnich czasach dalszych ciosów i zniszczeń. Ogromne spustoszenia zrobiła w tej dziedzinie pacyfikacja, a obecnie idzie dalsza cicha pacyfikacja w tej dziedzinie naszego życia.</u>
<u xml:id="u-23.30" who="#IwanMakuch">Ukraińskie szkolnictwo powszechne dawno zniszczone i dalej ulega niszczeniu; ze szczupłego szkolnictwa średniego państwowe gimnazjum ukraińskie w Tarnopolu dalej zamknięte; utrudnia się dostęp młodzieży naszej do wyższych zakładów naukowych, w szczególności na pewne wydziały, jak medycyny we Lwowie, gdzie ukraińskich studentów prawie nie przyjmuje się. Analfabetyzm rośnie wśród ludności włościańskiej. Organizacje pozaszkolnej oświaty prześladuje się, ażeby ich działalność zahamować i zniszczyć. Rozwiązywania oświatowych towarzystw Proświta są na porządku dziennym.</u>
<u xml:id="u-23.31" who="#IwanMakuch">Przed pacyfikacją i w czasie pacyfikacji sparaliżowano działalność wszystkich naszych towarzystw sportowych, gimnastycznych i straży pożarnej, w których pracowała nasza młodzież, a co jeszcze zostało, to w ostatnim roku rozwiązano.</u>
<u xml:id="u-23.32" who="#IwanMakuch">W ostatnich czasach wniósł Rząd szereg projektów ustaw, sięgających głęboko w całokształt naszego życia. Ustawy te mają na celu spetryfikowanie obecnego stanu rzeczy i ulegalizowanie go. Najbardziej groźne dla nas są trzy projekty: projekt ustawy o ustroju szkolnictwa i projekt ustawy o prywatnych szkołach, projekt ustawy o uzupełnieniu przepisów o nadawaniu ziemi żołnierzom Wojska Polskiego i w końcu projekt ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego.</u>
<u xml:id="u-23.33" who="#IwanMakuch">Nowy ustrój szkolnictwa. Zasadnicza konstrukcja nowej ustawy szkolnej, to skrajna unifikacja ustroju szkolnictwa na terenie całej Rzeczypospolitej, przeprowadzona z zupełnem zignorowaniem faktu, że w granice Państwa Polskiego wchodzą wielkie obszary etnograficznie ukraińskie. Taka unifikacja organizacyjna, programowa i ideowa szkolnictwa, taka jego bezprzykładna centralizacja jest całkowitem przekreśleniem prawa ukraińskiego narodu do pielęgnowania swych właściwości narodowych, a w konsekwencji jest usiłowaniem narzucenia społeczeństwu ukraińskiemu obcej kultury.</u>
<u xml:id="u-23.34" who="#IwanMakuch">W stosunku do społeczeństwa ukraińskiego doktryna o wychowaniu państwowem, połączona z zupełnem wyeliminowaniem czynnika społecznego, jest usiłowaniem odebrania nam wszelkiego wpływu na wychowanie nowych pokoleń i usiłowaniem wtłoczenia młodzieży ukraińskiej w system wychowawczy obcy, w celu wydarcia z duszy tej młodzieży ideałów narodowych.</u>
<u xml:id="u-23.35" who="#IwanMakuch">Przez upośledzenie wsi, w szczególności ukraińskiej co do typu szkoły wiejskiej, w dodatku obcej dla naszej ludności językiem nauczania i duchem, utrzymać ma się nadal wieś ukraińską w ciemnocie umysłowej i utrudnić młodzieży wiejskiej dostęp do szkolnictwa średniego.</u>
<u xml:id="u-23.36" who="#IwanMakuch">Prywatne szkolnictwo będzie jeszcze więcej zdane na łaskę i niełaskę władz administracyjnych, które będą decydować o zachowaniu się nienagannem dyrektora i nauczycieli oraz założyciela szkoły prywatnej pod względem moralności i stosunku do Państwa i sposobu wychowania młodzieży. Zaznaczam, że ustawa o szkołach prywatnych łamie międzynarodowe traktaty mniejszościowe.</u>
<u xml:id="u-23.37" who="#IwanMakuch">Stanowisko nasze względem nowego projektu kolonizacji wojskowej zostało już jasno sprecyzowane tak w Sejmie, jak i w Senacie, Uważamy za nasz obowiązek stwierdzić raz jeszcze z całym naciskiem, że projekt ten, mający na celu polską wojskową kolonizację ukraińskiej i białoruskiej ziemi, jest nie tylko ciężką ekonomiczną krzywdą dla ukraińskiej głodem agrarnym dotkniętej ludności, ale i bolesnym moralnym ciosem dla całego ukraińskiego narodu. Dlatego też ustawę tę musi rozumieć i odczuwać ukraiński naród jako wielką moralną obelgę, godzącą w jego najistotniejsze interesy życiowe, i ustawę tę z całą stanowczością zwalczać będziemy.</u>
<u xml:id="u-23.38" who="#IwanMakuch">Nowa ustawa samorządowa kryje w sobie największe niebezpieczeństwo dla narodu ukraińskiego. W rzeczywistości znosi ona całkowicie samorząd gminny i powiatowy. Przez wprowadzenie reakcyjnej ordynacji wyborczej, opartej na cenzusie wieku, a nie na demokratycznem pięcioprzymiotnikowem prawie głosowania, przez wprowadzenie pośrednich wyborów do gmin (zbiorowych) i rad powiatowych, przez wprowadzenie ograniczonego prawa głosowania do rad gromadzkich i miejskich usuwa ustawa świadomy element ukraiński z tych ciał, a otwiera dostęp do tych ciał elementom podatnym, mniej wartościowym. Przez zaprowadzenie gmin zbiorowych podraża dwukrotnie administrację gminną, stwarza niewygodę dla mieszkańców, którzy zmuszeni są do załatwiania swych spraw w gminie, oddalonej od ich siedzib, wprowadza nowy kosztowny aparat administracyjny do gmin, zupełnie niezawisły od opinii mieszkańców, a całkowicie zależny od władzy administracyjnej. Nie wybór decyduje o przełożonych gmin wiejskich, miejskich i rad powiatowych, lecz zatwierdzanie ich przez administrację wedle jej uznania; pobory przełożonych i urzędników w gminach, miastach i powiatach regulują nie ich reprezentacje, lecz zatwierdzeni przez administrację przełożeni i administracja; przewaga administracyjnych agend nad społecznemi i gospodarczemi w ciałach zbiorowych, skrępowanie działalności reprezentacyj przez administrację, przez poddawanie pod zatwierdzenie prawie wszystkich uchwał, a wreszcie uszczuplenie praw budżetowania, oto są dobrodziejstwa nowej ustawy samorządowej. Tworzy się nową administrację państwową, a nie samorząd.</u>
<u xml:id="u-23.39" who="#IwanMakuch">Ugruntowanie obecnego systemu rządzenia w ciałach samorządowych, a nie właściwy samorząd, ma na celu nowa ustawa samorządowa.</u>
<u xml:id="u-23.40" who="#IwanMakuch">Specjalnie co do mniejszości narodowych wymaga się od sołtysów, ich zastępców, wójtów i podwójcich, członków rady miejskiej i powiatowej i wydziału powiatowego znajomości języka polskiego w słowie i w piśmie.</u>
<u xml:id="u-23.41" who="#IwanMakuch">Takiego samorządu nie możemy przyjąć i zwalczać go będziemy. Tylko na demokratycznem prawie wyborczem oparty samorząd z pełnym samorządem gmin i powiatów, bez zbiorowych gmin, z wybranem przełożeństwem może sanować opłakane stosunki obecne na polu samorządu gminnego i powiatowego.</u>
<u xml:id="u-23.42" who="#IwanMakuch">Czy to ma być ta koncesja dla ludności ukraińskiej, o której mówił p. Minister Pieracki, zapewniając, że w nowym samorządzie znajdzie ludność ukraińska zaspokojenie swych potrzeb?</u>
<u xml:id="u-23.43" who="#IwanMakuch">Te i podobne nowe projekty ustaw...</u>
<u xml:id="u-23.44" who="#komentarz">(P. Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Tyczą się one tak samo i ludności polskiej.)</u>
<u xml:id="u-23.45" who="#IwanMakuch">...i nowe zasady postępowania względem ludności ukraińskiej, głoszone przez p. Ministra Pierackiego, nie unormują stosunków polsko-ukraińskich, lecz je tylko zaostrzą.</u>
<u xml:id="u-23.46" who="#IwanMakuch">Wzajemne stosunki nasze unormować można jedynie na zasadzie poszanowania praw każdego narodu w duchu równości i wolności.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Pant.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#EduardPant">Wysoki Senacie! Cały świat przeżywa ciężki kryzys, który daje się odczuć nie tylko na polu społecznem i gospodarczem, lecz także w stosunkach politycznych pomiędzy narodami i państwami. Wszelkie starania, by przezwyciężyć ten kryzys, okazują się bezskuteczne, nie znalazły dotąd wspólnej platformy do wzajemnego zrozumienia i porozumienia się narodów. Każdy naród i każde państwo zapatruje się inaczej na różne sprawy i osądza je tylko z punktu widzenia własnych interesów i własnych korzyści. Dlatego brak wzajemnego zaufania. Zaufanie to osiągnięte być może tylko przez wprowadzenie w życie ogólnie obowiązujących podstaw moralnych, wiążących zarówno jednostki, jak i społeczeństwa i państwa. Obecnie jednakowoż stosunki są silniejsze niż ludzie i nędza zdaje się być jedyną siłą, która bez wszelkich przeszkód toruje sobie drogę wyznaczoną. Mamy oczywiście jeszcze t. zw. silny Rząd. Siła jego objawia się jednak tylko w stosunku do i tak już bezsilnej opozycji, mianowicie w tem, że większość rządowa może każde jak najzdrowsze zapatrywanie, jak najrozsądniejszą inicjatywę opozycji przegłosować i obalić. Ale silny ten Rząd jest bez siły wobec zagadnień obecnego życia i wobec wzmagającej się coraz bardziej nędzy. Bezsilność ta odzwierciedla się także w przedłożonym nam preliminarzu budżetowym, który jest także fikcją i zostanie w krótkim czasie obalony przez okoliczności życiowe.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#EduardPant">Przy zestawianiu budżetu Rząd kierował się przedewszystkiem koniecznością zachowania równowagi między dochodami a wydatkami, ale Rządowi nie udało się, nie mogło się udać osiągnięcie tej równowagi, gdyż zdrową równowagę trudno osiągnąć przez mechaniczne obniżanie i skreślanie różnych wydatków. Trzeba równowagi stosunków gospodarczych i socjalnych w kraju. Wprawdzie nie można zaprzeczyć, że celu tego nie osiągnął żaden rząd w obecnych warunkach i przy ogólnem położeniu światowem, ale wystarczyłoby, gdyby Rząd zdawał sobie sprawę z powagi chwili, gdyby okazał lepsze zrozumienie dla rozstrzygania poszczególnych zagadnień. Zamiast tego jednakowoż Rząd ogranicza się do tego, że stara się coraz bardziej dający się odczuwać brak dochodów wyrównać obniżeniem pensyj urzędniczych, zmniejszeniem emerytur urzędników państwowych i rent inwalidzkich. W ten sposób chcę się zwalczać nędzę ogólną przez wzmaganie nędzy jednostek. Gdyby parlament nasz był w stanie otwarcie dać wyraz swemu przekonaniu przy głosowaniu nad projektami rządowemi, to, zdaje się, mało kto w tej Wysokiej Izbie poparłby te zarządzenia Rządu.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#EduardPant">Wszyscy jesteśmy przekonani, że obecnie obowiązujący system podatkowy, a bardziej jeszcze sposób wymierzania i ściągania podatków, przyczynił się w znacznej mierze do coraz groźniejszego położenia naszej gospodarki. A mimo to nie robi się nic absolutnie, aby conajmniej uratować to, co nie padło jeszcze ofiarą ucisku podatkowego. Cała polityka gospodarcza Rządu nie idzie po linii potrzeb życiowych narodu, lecz gwałci samo życie dla rzekomego i przejściowego interesu kasy skarbowej. Nic więc dziwnego, że rozgoryczenie społeczeństwa rośnie, gdyż człowiek nie daje się poniżyć do funkcji martwego narzędzia. Człowiek to nie maszyna. Co się stało z prawami, jakie przyznaje Konstytucja, ale nie tylko Konstytucja, lecz samo życie każdemu obywatelowi Państwa? Wolność sumienia, wolność wyznania, wolność słowa i wolność ruchu — wszystkie te i inne prawa uległy gruntownej „sanacji” przez obecny system. Pozostało tylko ślepe posłuszeństwo, pozatem nienawiść, brak zaufania i ogólne niezadowolenie. Odpowiedzialność za te stosunki ponosi wyłącznie Rząd, względnie obecny system rządzenia.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#EduardPant">Jako przedstawiciel mniejszości niemieckiej chciałby poruszyć bliżej stosunek Rządu do mniejszości niemieckiej. Stosunek ten oczywiście jest podobny do stosunku i do innych mniejszości narodowych w Polsce. Przed tygodniem p. Minister Zaleski oświadczył w Komisji Spraw Zagranicznych w Senacie, że Polska z najlepszą chęcią i tolerancją przystąpiła do rozwiązania kwestii narodowościowej i okazała zrozumienie dla kulturalnych potrzeb mniejszości. Niestety stwierdzić musimy, że dotychczas nie zauważyliśmy w stosunku władz polskich do mniejszości narodowych ani tej dobrej chęci, ani tej tolerancji, ani tego zrozumienia, o którem wspominał p. Minister. Nie było jeszcze takiego rządu, któryby się odważył z jasnym programem i ze szczerym zamiarem przystąpić do rozwiązania tej trudnej, ale rozwiązalnej sprawy, chyba, że bezwzględna walka z elementarnemi prawami mniejszości stanowiłaby taki program. Nie jest to jeszcze przecież żadnem rozwiązaniem problemu mniejszościowego, jeżeli minister oświadczy, że jest on rozwiązany. W tej sprawie — jak przypuszczać należy — ma prawo jeszcze kto inny głos zabrać, a mianowicie sama mniejszość narodowa. Każda próba, jak już to powiedział mój szanowny przedmówca, każda próba rozwiązania kwestii mniejszościowej bez współudziału tej mniejszości jest zgóry skazana na niepowodzenie.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#EduardPant">Obecny stosunek Państwa do mniejszości p. Minister Zaleski — może nie chcąc — ale o tyle słusznie scharakteryzował, że mówił o ochronie i opiece nad mniejszościami. Ale mniejszości zasadniczo nie uznają takiego stosunku, ponieważ on jest oparty na sile i przemocy. Nie żądamy ani ochrony, ani opieki, lecz domagamy się swych praw, które nie powinny być nadane dopiero z łaski wszechpotężnego państwa lub jego organów, lecz słusznie nam się należą na podstawie ogólnie obowiązujących zasad moralności, nie dających się zaprzeczyć.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#komentarz">(S. Ewert: Jak jest w Niemczech? S. Roman: Jakich nie macie praw?)</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#EduardPant">Nie możemy być odpowiedzialni za stosunki w Niemczech.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(S. Roman: Jakich nie macie praw w Polsce?)</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#EduardPant">Niech Pan wymieni, jakie mamy prawa.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#komentarz">(S. Roman: Wszystkie. S. Wyrostek: To, że Pan tu przemawia, czy to nie jest prawo?)</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#EduardPant">Co prawda państwo może jakieś prawo sformułować, może mu nadać formę ustawy, ale prawa jako prawa państwo nadać nie może, tembardziej zaś nie może go odmówić, jak to ma miejsce w obecnych czasach. Byłoby wielkim krokiem naprawdę na drodze wewnętrznego spokoju, gdyby dano mniejszościom narodowym samorząd kulturalny, zagwarantowany im w Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#komentarz">(Głos: Bez kontroli?l Po co tu kontrola, czego się obawiają Panowie? (Głos: Państwo ma prawo kontroli.)</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#EduardPant">A czem jest państwo, o tem już powiedzieli moi przedmówcy.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#EduardPant">Dotychczas odnośne postanowienia naszej Konstytucji pozostały tylko martwą literą, a ustawy w ostatnich czasach wydane, dotyczące ustroju szkolnictwa, szkolnictwa prywatnego i t. d., sprzeciwiają się jawnym gwarancjom, zawartym w Konstytucji. Większość decyduje nawet bez zapytania lub wysłuchania mniejszości o kulturalnych kwestiach, które mniejszości dotyczą, wbrew interesom mniejszości, a tem samem również wbrew interesom Państwa. W ten sposób mogło dojść do tego, że obecnie musimy stwierdzić, że wogóle nie posiadamy szkolnictwa, które mogłyby uczynić zadość naszym potrzebom kulturalnym.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#EduardPant">Do jakich absurdów opieka państwowa prowadzić może dowodzi walka, prowadzona przez Rząd z mniejszością niemiecką, przez rozbijanie i demoralizowanie społeczeństwa niemieckiego. Istnieje bowiem rzeczywiście opieka i ochrona Rządu dla określonej, chociaż bardzo nikłej grupy niemieckiej mniejszości i dla pewnego określonego celu. Zapomocą rządowych organów utrzymywany i popierany jest Deutscher Kultur — und Wirtschaftsbund. Przez przekupstwo sprzedajnych dusz demoralizuje się społeczeństwo niemieckie, ażeby się przyczynić do jego zguby. Kupuje się ludzi tanio, a tych, których kupić nie można, straszy się. Te słowa obrońcy Rudzińskiego w procesie brzeskim można zastosować do postępowania Kultur — und Wirtschaftsbundu, gdyż ci za tanie pieniądze przekupieni sanatorzy Niemcy, powołując się na poparcie władz, wywierają niesłychany teror zarówno na tych, którzy nie dali się przekupić, jak i na tych, którzy zależni są od przychylności władz. Kultur — und Wirtschaftsbund uważa się za lojalną organizację Niemców. Proszę Panów, gdyby mniejszość polska na Łotwie, albo na Litwie, albo w Czechosłowacji albo w Niemczech w podobny sposób okazywała swoją lojalność względem władz, jak czynią to panowie z Kultur — und Wirtchaftsbundu, względnie jak tego wymaga się od mniejszości niemieckiej, Panowie napewno wstydziliby się takich Polaków i odsunęli się od nich, tak samo, jak my odsunąć się musimy w poczuciu godności, honoru i przyzwoitości od t. zw. Niemców, którzy za nagrodę judaszową zdolni są do tak brudnych czynów.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Pan używa słów obrażających cały zespół który nie może się bronić. Przywołuję Pana do porządku.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę o spokój. Pan senator został przywołany do porządku, proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#EduardPant">Jeżeli Rządowi się zdaje, że zapomocą takich elementów może rozwiązać problem mniejszości, albo, że ludzi takich używać mu wolno jako atutu przeciwko mniejszości niemieckiej na forum międzynarodowem, to jest w błędzie. Jest to wprost śmieszne, jeżeli niejaki p. Danielewski, który pod przysięgą przyznał się, że jest Polakiem, jednocześnie jako przywódca t. zw. lojalnych Niemców występuje w Genewie i stara się osłabić słuszne skargi mniejszości.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#komentarz">(Głos z B. B.: To już jest tupet.)</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#komentarz">(Marszałek dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#EduardPant">Właśnie taka osoba i takie postępowanie pokazuje czynnikom międzynarodowym z całą dokładnością, jak niegodnych środków używa się w zwalczaniu mniejszości narodowych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#EduardPant">Z przyjemnością usłyszelibyśmy oświadczenie Rządu, gdyby nam zechciał nareszcie objaśnić, co właściwie rozumie przez słowo „lojalność”.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Wy sami to dobrze wiecie. Głos inny: Niebranie drugiej pensji z niemieckich banków. Głos: Siedemdziesiąt kilka nauczycielek bierze pensje od rządu niemieckiego.)</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#EduardPant">Gdyby nam Rząd oświadczył, co to jest lojalność obywateli...</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#komentarz">(S. Ewert: Jak Pan nie wie, niech Pan zajrzy do encyklopedii.)</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#EduardPant">Sądząc z dotychczasowych doświadczeń można tylko przypuszczać, że uważa się nas dopiero wtedy za pełnowartościowych, lojalnych obywateli, gdy się wyrzekniemy przedewszystkiem naszej narodowości...</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nieprawda.)</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#EduardPant">...a prócz tego, gdy będziemy udawali zachwyt dla sanacji. Takie żądanie musimy oczywiście odrzucić. Żadne państwo nie ma prawa teroryzować sumienia swych obywateli.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#komentarz">(Głos: Prawda.)</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#EduardPant">Żadne państwo nie ma prawa domagać się panowania nad duchem i duszą swych obywateli.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Powiedz to Pan przedewszystkiem w Berlinie.)</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#EduardPant">Wydaje mi się konieczne stwierdzić, że i Państwo zobowiązane jest do lojalności względem nas, że powinno ono spełniać swoje obowiązki, które objęło w myśl Konstytucji i traktatów międzynarodowych. Powinno się nie tylko żądać od nas lojalności, ale i Państwo powinno być lojalnem względem nas. To jest podstawą spokojnego i harmonijnego współżycia poszczególnych narodowości w Państwie, do czego my szczerze dążymy.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#komentarz">(Głos: Daj Boże!)</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#EduardPant">Pan Minister Spraw Zagranicznych podkreślił, że musi to uważać za zjawisko niezdrowe i niezgodne z duchem traktatu o mniejszości, jeżeli członkowie mniejszościowi zwracają się do instancyj międzynarodowych, pomijając drogi przepisane ustawą. Z tem ujęciem sprawy zgadzamy się. Szczęśliwi bylibyśmy, gdybyśmy u władz naszych znaleźli zrozumienie dla słusznych potrzeb, gdyż rozchodzi się nam tylko o nasze prawa i o zgodne współżycie w Państwie.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Wszyscy tego tylko chcemy.)</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#EduardPant">Jeżeli jednak prawa nasze gwałcone są przez władców, jeżeli Rząd sam ucieka się w stosunku do mniejszości do środków niezgodnych z elementarnem poczuciem ludzkości, to do kogo mamy się zwrócić w takich wypadkach? Czy możemy mieć nadzieję i zaufanie, że ten Rząd i te władze, za których aprobatą prawa były gwałcone, mogą nam dać zadośćuczynienie?</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#EduardPant">Przypuszczamy, że p. Minister Spraw Zagranicznych przekonał się w swych podróżach zagranicznych o błędach polityki mniejszościowej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-27.21" who="#EduardPant">Czy Rząd wreszcie dojdzie do przekonania, że musi być znowelizowany program, czy zdobędzie się na siłę i odwagę szczerej i uczciwej współpracy z mniejszościami, na sprawiedliwe rozwiązanie kwestii mniejszościowej?</u>
<u xml:id="u-27.22" who="#komentarz">(S. Roman: A jak tam jest w Berlinie?)</u>
<u xml:id="u-27.23" who="#komentarz">(S. Dąmbski: Z Wami nie dojdziemy do ładu.)</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#EduardPant">Praca ta jest przecie również częścią moralnego rozbrojenia.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#EduardPant">Rząd nasz wniósł w związku z obradującą w Genewie Konferencją Rozbrojeniową żądanie moralnego rozbrojenia państw i narodów. Stanowiłoby to znaczny postęp na drodze do uzdrowienia ogólnych stosunków światowych, gdyby propozycje te znalazły uznanie i były wprowadzone w życie. Jednak krok ten miałby większe znaczenie i większe widoki powodzenia, gdyby Polska chciała rozpocząć od siebie wypełnienie tego programu i służyć pod. tym względem dobrym przykładem.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#EduardPant">Niestety, stwierdzić musimy, że działalność prasy polskiej, zwłaszcza pracy bliskiej Rządowi i niektórych t. zw. kulturalnych związków, jak np. Związku Powstańców i Związku Obrony Kresów Zachodnich, stoi w jaskrawej sprzeczności z postulatami, zawartemi w memoriale naszego Rządu.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#EduardPant">Jako członkowie mniejszości niemieckiej w każdej chwili jesteśmy gotowi do współpracy dla dobra Państwa, Dotychczas odrzucano naszą współpracę. Mimo gorzkich doświadczeń, jakich doznaliśmy, mamy nadzieję, że jednak i Państwo Polskie znajdzie drogę, która doprowadzi do jego uzdrowienia i do potęgi.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#EduardPant">W dzisiejszych warunkach zaufania do Rządu mieć nie możemy; dopóki nie otrzymamy praw równych ze wszystkimi obywatelami w Państwie, dopóki nam odmawiać się będzie prawa do życia i prawa do pracy, dopóty tego zaufania wyrazić nie możemy. I dlatego będziemy głosować przeciw budżetowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Chrześcijańska Demokracja jako stronnictwo centrowe, będąc w opozycji, zawsze uprawiało opozycję rzeczową. Niestety w ostatnich czasach, z powodów, o których nie chcę tutaj mówić, zaszła zmiana i Chrześcijańska Demokracja przeszła do opozycji stanowczej i nieustępliwej. My, Chrześcijańscy Demokraci z Małopolski wschodniej, jako kresowcy, czujemy dobrze potrzebę współdziałania wszystkich państwowych elementów dla obrony interesów Rzeczypospolitej Polskiej. Dlatego nie mogliśmy się zgodzić z polityką obecnej większości stronnictwa i utworzyliśmy autonomiczną Chadecję Małopolski wschodniej, która pozostaje przy dawnym programie.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#MaksymilianThullie">W myśl tego będziemy prowadzili opozycję rzeczową, którą dawniej uprawiało całe stronnictwo.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#MaksymilianThullie">Dziś zabieram głos w imieniu Chrześcijańskiej Demokracji Małopolski wschodniej. Stosunek nasz do Rządu jest obiektywny. Sądzimy, że jako stronnictwo polskie, musimy popierać Rząd polski, broniący państwowości polskiej...</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#MaksymilianThullie">...przeciw żywiołom, tak nieprzyjaznym, jak i obojętnym dla Państwa Polskiego. Jednak poczuwamy się zarazem do obowiązku rzeczowej krytyki zarządzeń Rządu, które bądź to sprzeciwiają się naszemu programowi, bądź wedle naszego zdania, nie są zgodne z interesem społeczeństwa i Państwa.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#MaksymilianThullie">Opozycja rzeczowa jest dla każdego rządu pożyteczna. W tym duchu chciałbym tu omówić parę problemów i zrobić parę uwag.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#MaksymilianThullie">Przesilenie gospodarcze, które przeżywa teraz cały świat cywilizowany, daje się odczuwać także w Państwie Polskiem, a to tembardziej, że nie mamy dużo kapitałów, któreby nam ułatwiły przetrzymanie przesilenia. Wzrastającej ciągle ilości bezrobotnych stara się Rząd umożliwić istnienie przez zasiłki z funduszu bezrobocia. Jednak udzielanie zasiłków, choć narazie jest koniecznością, ma też i złe strony. Pobieranie pieniędzy za darmo bez pracy dla zdolnych do pracy jest demoralizujące. Wiemy, że obecnie Państwo nie może dostarczyć wszystkim bezrobotnym pracy, na której uruchomienie trzeba kapitału, ale dla uniknięcia tej ujemnej strony zasiłków byłyby dwa sposoby.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#MaksymilianThullie">Pierwszy sposób, to jest zasilanie z funduszu bezrobocia samorządów dla wykonania prac, w których robocizna stanowi największą część kosztów, jak roboty ziemne, budowa dróg, budowle wodne, melioracje i t. d. Wiemy, że Rząd robi to już, jednak w małym bardzo zakresie. Byłoby pożądane, ażeby ten zakres się zwiększył. Drugi sposób, to żądanie od tych, którzy pobierają zasiłki, odpowiedniej do wielkości zasiłków pracy, co może potrzebowałoby osobnej ustawy. Jeżeli np. zasiłek wynosi ¼ część płacy dziennej robotnika, to za ten zasiłek powinien on odrobić ¼ część tych sześciu dni, a więc półtora dnia. Odnosi się to do pracowników fizycznych, jak i umysłowych. Dla wykonania tej pracy należałoby przydzielić tych pobierających zasiłki samorządom i urzędom państwowym, które powinny zająć bezpłatnie tych robotników i zdaje się potrafiłyby to zrobić.</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#MaksymilianThullie">Samorząd, który także zainteresowany jest w zwalczaniu bezrobocia, korzystając częściowo z bezpłatnej robocizny, podejmie się niejednej pracy, wymagającej niewielkich kosztów. Co do pracowników umysłowych to i dla nich można znaleźć zajęcie, np. inżynierów można zatrudnić przy wykonywaniu projektów dla budowli, mających się wykonać w przyszłości, jeżeli będą fundusze. Innych można zająć w biurach, przy robotach, którym istniejący personel nie może podołać. Bezrobotnych pobierających zasiłki mogą zatrudniać także urzędy państwowe, dyrekcje robót publicznych, a nawet rozważyć należałoby, czyby pod pewnemi warunkami nie można było odstępować ich prywatnym przemysłowcom, dostawcom, którzyby mogli taniej produkować i w ten sposób przetrzymać przesilenie, uchronić ich od ruiny i zamknięcia warsztatów, albo też uzyskać te materiały dla rządowych robót po tańszej cenie.</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#MaksymilianThullie">Rozumie się, że wprowadzenie tej myśli w czyn wymagałoby jeszcze długiego przemyślenia, że wszystkich pobierających zasiłki nie będzie można zatrudnić, ale w tej sprawie trzebaby zrobić początek, a później doświadczenie nauczyłoby, jak to najsprawniej urządzić.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#MaksymilianThullie">Ponieważ bezrobotni pracowaliby tylko jakąś część tygodnia, więc, rozumie się, potrzeba dla utrzymania ciągłości, aby stali urzędnicy byli kierownikami takich robót i odpowiednio zużytkowali te siły bezpłatne. Słyszałem, że Ministerstwo zajmuje się tą sprawą. Życzyćby sobie należało, aby w tej sprawie wreszcie przystąpiono do czynu.</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#MaksymilianThullie">Krążą ciągle pogłoski, że Rząd zamierza znieść niektóre ministerstwa, a między innemi i Ministerstwo Robót Publicznych. Dotychczas Rząd nie wystąpił z takim wnioskiem do ciał parlamentarnych, lecz już w tem stadjum przygotowawczem muszę sprzeciwić się stanowczo temu zamiarowi rozdzielenia zakresu działania Ministerstwa Robót Publicznych między inne ministerstwa. Jasną jest rzeczą, że dla wykonania robót publicznych mniejszym kosztem należy skupić w jednem ministerstwie sztab najlepszych sił technicznych, które według jednolitego planu będą wykonywały te roboty dla wszystkich ministerstw. Rozdział pracy inżynierów budowlanych, wodnych, melioracyjnych między różne ministerstwa pozbawi tę całą akcję jednolitości i z natury rzeczy nie we wszystkich ministerstwach znajdą się odpowiednie siły kierownicze do wykonania należytego robót. Zresztą tak jak przemysł fabryczny może taniej produkować niż rzemiosło, tak i roboty publiczne wykonywane będą tańszym kosztem przez Ministerstwo Robót Publicznych, niż przez rozmaite ministerstwa nie techniczne.</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#MaksymilianThullie">Dlatego zgodnie z opinią towarzystw technicznych zwracam się do Rządu, aby zaniechał zamiaru zniesienia Ministerstwa Robót Publicznych, a to w interesie tak finansów Państwa, jak i należytego wykonania budowli.</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#MaksymilianThullie">W końcu chciałbym krótko tylko omówić stosunek Rządu do religii katolickiej i kościoła. Wprawdzie ogólna polityka Rządu w stosunku do kościoła nie nastręcza powodu do zarzutów — Rząd wykonywa postanowienia konkordatu — ale niektóre podwładne organa administracji psują dotkliwie tę linię pozytywną i to bez widocznej reakcji Ministerstwa. Cóż sądzić o faktach takich, jak wydanie przez organ wysoko w hierarchii urzędniczej położony książki, która występuje już nie tylko przeciw kościołowi, ale i Bogu? Albo jak może Ministerstwo pozwolić na to, aby wysoki urzędnik Ministerstwa w radjo i w czasopiśmie „Wolnomyśliciel” występował, wprawdzie pod pseudonimem, przeciw kościołowi i Papieżowi, którego nazywa „watykańskim grafomanem”, a więc nie tylko przeciw Głowie kościoła katolickiego, ale i monarsze, u którego nasz ambasador jest akredytowany?</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#MaksymilianThullie">Według art. 45 Konstytucji minister odpowiada za działania podwładnych urzędników. Nie chcę tu jednak winić wprost ministrów, bo zawsze zdarzyć się może, że jakiś urzędnik popełnił czyn nietaktowny przeciwny polityce Rządu, ale opinia publiczna wymaga w takim razie odpowiedniej reakcji, a nawet zadośćuczynienia ze strony odnośnego ministerstwa. Dotychczas to się nie stało, mam jednak nadzieję, że odnośny minister usunięciem urzędnika z zajmowanego stanowiska zadokumentuje, że nie solidaryzuje się z jego nieodpowiedniemi enuncjacjami i w ten sposób stwierdzi, że nie pozwoli na odstępstwo od linii politycznej Rządu w stosunku do religii i kościoła.</u>
<u xml:id="u-31.18" who="#MaksymilianThullie">Głosować będziemy za budżetem.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Masłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#MykołaMasłow">Wysoka Izbo! Dziś pozwolę sobie zabrać głos z tej trybuny jako przedstawiciel ukraińskiej ludności Wołynia, ludności, która już od czasu odzyskania niepodległości Polski, weszła do jej składu. Ja mówię jako senator, który związany jest z tą ludnością od młodych lat, związany pochodzeniem, wiarą i wspólnotą walki za wolę i dobro tej ludności. Zabierając głos w związku z zatwierdzeniem budżetu, nie będę się zastanawiał nad cyframi tego budżetu, natomiast pozwolę sobie wyrazić myśli tej ludności, w związku z budżetem przypomnieć o jej potrzebach i poruszyć kwestie związane z temi potrzebami.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#MykołaMasłow">Mogę oświadczyć, że kwestie te nie mieszczą się w ramkach dnia dzisiejszego. Są one głębsze i bardziej skomplikowane, a początek swój biorą w psychice narodu ukraińskiego, w gospodarczym i kulturalnym jego stanie, w politycznych jego poglądach, oraz we wzajemnym stosunku narodów polskiego i ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#MykołaMasłow">Kiedy spojrzymy na dzieje przeszłości, to właśnie tam już znajdziemy genezę problemu stosunku polsko-ukraińskiego. Już tam znajdziemy wyjaśnienie przyczyn złączenia się tych dwóch narodów, w celu obrony swej wyższej kultury przed zaborczemi tendencjami kultury niższej wschodu, w celu wspólnego dążenia na zachód, do jego haseł swobody, prawa i równości, w celu zdobycia możności wolnego i szerokiego rozwoju swego dobrobytu moralnego, duchowych i kulturalnych bogactw. Ta wspólność interesów w przeszłości wytworzyła u ludności ukraińskiej pewne sympatię do ludności polskiej oraz wyrobiła u niej pewien instynkt potrzeby wspólnego trzymania się. I obecnie stwierdzam, iż ludność ukraińska Wołynia nie jest wrogo usposobiona do narodu polskiego, i nie jest wrogo usposobiona do Rządu polskiego. Odwrotnie — jest ona lojalna względem swej władzy, jest świadoma pełni praw i dobrodziejstw, jakie Rzeczpospolita daje swym obywatelom...</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(Brawa i oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#MykołaMasłow">... — praw, które mogą zabezpieczyć ludności ukraińskiej Wołynia kulturalno-narodowe i gospodarcze życie, dlatego też obecnie ta ludność śmiało oddaje swój los w ręce kierowników, którzy swojem mądrem i demokratycznem postępowaniem zasłużyli u ludności ukraińskiej na pełne zaufanie. Wierzymy, iż Polska, która zawsze stawiała przed sobą wysokie hasła, obecnie da wszystkim narodom, które wchodzą w jej skład, jak najwięcej wolności obywatelskich, prawnego stanowiska, dobrobytu materialnego oraz zaspokojenia potrzeb życia narodowego i duchowo-kulturalnego.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#MykołaMasłow">Jesteśmy przekonani, że i ludność polska w całości i Rząd polski dobrze rozumieją ogólno-moralne momenty polityki państwowej. Wśród tych momentów jednym z poważniejszych jest rola mniejszości w organiźmie państwowym i rozwiązanie problemu mniejszościowego leży w interesach nie tylko mniejszości, lecz i w interesach całego Państwa. Wierzymy, iż kwestię tę Rząd polski zawsze ma na uwadze przy uplanowaniu ogólno-państwowych zadań. Dowodem tego są te szerokie reformy, które już zostały przeprowadzone na ziemiach wołyńskich za czasów Państwa Polskiego. Mam na myśli reformy rolne, jak komasacja, która podnosi o 50% dobrobyt gospodarczy włościan i która w czasie do 1/1. 1932 r. uporządkowała gospodarczy stan w 292 wsiach, jak również upełnorolnienie karłowatych gospodarstw, przeprowadzenie melioracyj, pomoc kredytowa włościanom i t. d.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#MykołaMasłow">Na odcinku ogólnej administracji zaznacza się zbliżenie jej do ludności i wciągnięcie w orbitę prac państwowych większych mas społeczeństwa ukraińskiego, jak o tem świadczą dane o udziale różnych części społeczeństwa w samorządach gminnych, powiatowych oraz miejskich; w gminnych — społeczeństwo ukraińskie stanowi 65,5%, w powiatowych 50,2% a w miejskich, które na Wołyniu składają się przeważnie z żydów, stanowią mimo tego — 16%.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#MykołaMasłow">Na odcinku oświaty musimy skonstatować wielkie posunięcia naprzód w porównaniu z okresem przed powstaniem Państwa Polskiego, tak co do ilości szkół — jak i co do swobody korzystania w szkołach z języka ojczystego — ukraińskiego pomimo, że oficjalnie czysto-ukraińskich szkół na Wołyniu jest zamało.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#MykołaMasłow">Na odcinku spraw religijnych nie można nie zanotować takich poczynań Rządu, jak orędzie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie zwołania soboru cerkiewnego, wyasygnowanie na ten cel 100.000 złotych, ingerencje władz administracyjnych w sprawie obrony w kilku wypadkach cerkwi prawosławnych i t. d.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#MykołaMasłow">Również na innych odcinkach życia ludności ukraińskiej Wołynia przeprowadzono dużo reform na korzyść tej ludności i celem podniesienia jej kultury. I jeżeli zechcemy obiektywnie zanalizować wszystkie te reformy, to zobaczymy ogromny dodatni rezultat. Gnębiony w czasach rosyjskich, zależny od łaski pańskiej, do tego niepiśmienny, włościanin wołyński obecnie ma całkiem inną fizjonomię, gdyż jest to obecnie już wolny obywatel Rzeczypospolitej, jest to człowiek świadomy swych praw i obowiązków, jest to człowiek, który wychowuje się na zasadach prawa.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#MykołaMasłow">Jednak przeprowadzając wspomniane reformy na Wołyniu, Rząd polski, oczywiście, napotyka na dużo przeszkód, dla których nie mógł i jeszcze nie może zakończyć wszystkich swoich zadań, oraz szerokich zamierzeń i w taki sposób pozostaje jeszcze wiele odcinków życia tak całego społeczeństwa ukraińskiego, jak i włościaństwa ukraińskiego na Wołyniu w szczególności, które wymagają większych wysiłków Rządu.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#MykołaMasłow">Nadmienię, iż do tego czasu nie mamy jeszcze unormowanego życia cerkiewnego. Cerkiew nasza, jak pod względem prawnym, tak i pod względem materialnym nie jest sytuowana tak, jak należy, by mogła w całej pełni wykonywać swoje obowiązki religijnego i moralnego wychowania ludności.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#MykołaMasłow">Wielką bolączką dla Wołynia jest unia obrządku wschodniego. Przypuszczamy, że, wprowadzając ją na Wołyniu, Watykan miał jak najlepsze intencje; w rzeczywistości jednak unia ta wnosi kłótnie wśród ludności ukraińskiej, podnieca nastroje, stwarza wrogie dla Rządu polskiego usposobienie ludności, wywołując u niej niezadowolenie. Wobec tego należy powiedzieć, iż unia ta dziś jest zjawiskiem szkodliwem tak dla Państwa Polskiego jak i dla ukraińskiej ludności Wołynia. Natomiast przeprowadzenie szerokich reform w ustroju cerkwi prawosławnej, stosownie do orędzia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej oraz intencji Rządu, zaspokoiłoby duchowo-religijne pragnienia ludności ukraińskiej Wołynia i wniosłoby uspokojenie w nastrojach polityczno-społecznych.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#MykołaMasłow">Co do szkolnictwa, powiedzieć muszę, iż ustawa t. zw. Grabskiego w tej formie, jak Grabski ją przeprowadził, jest również bolączką ludności ukraińskiej Wołynia. Trzeba mieć administratorów z wielkim taktem, wielkiej kwalifikacji moralnej, całkiem świadomych idei polsko-ukraińskiego zbliżenia, jak i racji stanu Państwa Polskiego, żeby wprowadzenie utrakwizmu w życie było korzystnem, a nie szkodliwem dla ludności ukraińskiej Wołynia, albowiem w warunkach dzisiejszych utrakwizm ten przysparza tylko analfabetów, a nie powiększa ilości piśmiennych i państwowo wychowanych ludzi. I chociaż miejscowa władza pedagogiczna stara się zmniejszyć szkodliwe wpływy utrakwizmu, jednakowoż w dziedzinie tej musi być przeprowadzona gruntowna reforma.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#MykołaMasłow">Również inne odcinki życia Wołynia, jak samorząd, reforma rolna, oświata, podatki i t. d., potrzebują uwagi oraz opieki Rządu. Jednakże, znając wszystkie te trudności, jakie Rząd napotyka przy wprowadzaniu wszystkich zamierzonych reform, i uwzględniając okres kryzysu gospodarczego, który dręczy cały świat, zachowujemy zupełną wiarę, iż w miarę możliwości finansowych i politycznych wszystkie one będą wprowadzone w życie bez. żadnej zwłoki. Potwierdzenie tej naszej wiary znajdujemy i w słowach p. Ministra Pierackiego, który zapowiedział w Sejmie działanie w interesie i w myśl prawdziwych życzeń olbrzymiej większości ludności. Sądzimy, iż słowa te zostały wypowiedziane do wszystkich obywateli Rzeczypospolitej, nie zaś dla zagranicy, jak to myślą niektórzy politycy. Chętnie przyjmujemy do wiadomości to oświadczenie i wierzymy, iż jest ono szczere, wierzymy, że Rząd bierze pod uwagę interesy całej ludności Państwa bez różnicy wiary i narodowości, iż bierze on pod uwagę również i interesy oraz życzenia ludności ukraińskiej wogóle, a w szczególności ludności ukraińskiej Wołynia i w miarę możliwości przeprowadzi wszystkie reformy, jakie są tak potrzebne jeszcze dla podniesienia dobrobytu materialnego oraz stanu kulturalnego całego społeczeństwa ukraińskiego i włościaństwa w szczególności, W tem przekonaniu i w tej wierze obecnie głosujemy za przyjęciem budżetu na rok 1932/33.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Boguszewski,</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#StefanBoguszewski">Wysoki Senacie! Sytuacja gospodarcza i polityczna Polski, zarówno jak i wszystkich państw opartych na systemie kapitalistycznym, zmusza każdego uczciwego człowieka, każdego działacza społecznego, szczerze dbającego o dobro mas ludowych, do gruntownego przeanalizowania swych dotychczasowych wierzeń, swych ideałów, całego swego światopoglądu.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#StefanBoguszewski">Biorąc czynny udział jeszcze przed powstaniem Państwa Polskiego w pracach obozu, który jest obecnie u władzy, łudziłem się, że wałczę o interes mas robotniczych i chłopskich, że niepodległe Państwo Polskie stać będzie na straży interesów robotniczych i chłopskich. Te same złudzenia miałem, gdy w roku 1926 współdziałałem przy przewrocie majowym, widząc w obozie t. zw. legionowym szermierzy walki z reakcją i zastojem. Było wielkim mym błędem, że jeszcze w czasie kadencji poprzedniej legendę tę szerzyłem wśród wyborców.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#StefanBoguszewski">Ostatnie lata przekonały mnie, podobnie, jak i dziesiątki i setki tysięcy ludzi w Polsce, że Państwo Polskie od pierwszej chwili swego istnienia było państwem przywileju kapitalistycznego, że od pierwszej chwili władze w Polsce objęli obszarnicy i kapitaliści, że przewrót majowy nie był przewrotem „w imię walki z reakcją i zastojem”, a miał na celu ratowanie i utrwalenie dyktatury warstw posiadających.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#StefanBoguszewski">Jeśli ktokolwiek jeszcze mógł mieć jakieś wątpliwości, to przekonał go skład i działalność większości parlamentarnej w obecnej kadencji, przekonać go musiała polityka kolejno po sobie następujących gabinetów ministerialnych.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#StefanBoguszewski">Przez cały okres kadencji ostatniej, w czasie której byłem jedynie obserwatorem, gdyż w żadnej akcji udziału nie brałem, przyglądałem się bacznie wszystkim posunięciom Bezpartyjnego Bloku. Widziałem, jak kierownicy Rządu i ich pomocnicy posługiwali się demagogią społeczną, doprowadzając warstwy pracujące na skraj nędzy. Widziałem, jak przeżarte intrygami stronnictwo rządowe wysysa z mas pracujących ostatnią kropię krwi dla ratowania walącego się ustroju kapitalistycznego.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#StefanBoguszewski">Budżet przedłożony przez Rząd, a uchwalony przez Sejm, jest również jednym z dowodów polityki skierowanej przeciwko masom ludowym i systematycznego zaostrzania policyjnego reżimu i przygotowań do wojny.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#StefanBoguszewski">Kryzys gospodarczy, kryzys największy i najgłębszy, jaki zna świat nowoczesny, wstrząsa podstawami całego życia społecznego. Masy chłopskie uginają się pod straszliwem brzemieniem ciężarów podatkowych, egzekucyj, pod ruiną swych gospodarstw. Zaległości podatkowe, sięgające powyżej półtora miliarda złotych, a więc przewyższające preliminowane daniny publiczne, któremi są obciążone warstwy najuboższe, wykazują dosadnie bankructwo gospodarki kapitalistycznej, prowadzącej do zubożenia mas, do ich obdłużania i do postawienia ich w sytuacji, w której cały wysiłek pracy prowadzić musi nie do podniesienia poziomu życia, lecz do spłacania lichwiarskich długów. Oficjalna statystyka ukrywa istnienie mil jonowych rzesz bezrobotnych na wsi, skazanych na głód i nędzę, oddanych na łaskę i niełaskę lichwiarzy. Przyrzekana chłopom reforma rolna, uchwalona w chwili panicznego strachu, który ogarnął obszarników, jest urągowiskiem, jest naigrawaniem się z nędzy chłopskiej. Masom chłopskim nie tylko nie wystarcza na kupno ziemi, lecz już braknie na kupno opału, nafty, soli, wkrótce wyczerpią się i własne zapasy chleba, sprzedawanego przez komornika bądź za podatki, bądź za długi. W tych warunkach niesłychanej nędzy na wsi Rząd przychodzi z pomocą jedynie obszarnikom, dając im możność przerzucania uciążliwych zobowiązań na parcelantów.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#StefanBoguszewski">Równie ciężkie jest położenie robotników i pracowników umysłowych w mieście. Bezrobocie, skazujące na głód i nędzę setki tysięcy robotników fabrycznych i pracowników umysłowych, idzie w parze z niezwykłem obniżeniem się stopy życiowej robotników pracujących. Przy najczynniejszem poparciu Rządu, wbrew zapewnieniom pp. Prystora i Hubickiego, następuje powszechna obniżka płac robotniczych i urzędniczych. Tak między innemi obniżono o 8% płace nędznie uposażonym górnikom i hutnikom na Górnym Śląsku, w Zagłębiu Dąbrowskiem i Krakowskiem na mocy arbitrażu rządowego. Rząd zresztą kroczy na czele tej akcji, stosując obniżki płac urzędniczych już od ubiegłego roku, a obecnie przeprowadzając dalsze obniżenie poborów przez zmianę ustawy emerytalnej.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#StefanBoguszewski">Wstawienie do preliminarza Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej na rok 1932/33 zmniejszonej kwoty na świadczenia socjalne Wskazuje wyraźnie na tendencje Rządu, zmierzające do przeniesienia ciężaru bezrobocia na warstwy pracujące, narazie w formie interpretacji ustaw, jak to miało miejsce na Śląsku w jesieni roku ubiegłego i co spowodowało odebranie lub obniżenie zasiłków poszczególnym kategoriom bezrobotnych.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#StefanBoguszewski">Wzrastające bezrobocie, szczególnie jaskrawo zarysowujące się na Śląsku, gdzie obok redukcji płac, przymusowych świętówek i urlopów ma miejsce w ostatnim czasie masowe zamykanie hut i zwalnianie z pracy w górnictwie, wykazuje niezbicie, że kryzys w przemyśle nie jest wywołany jedynie koniunkturą, lecz sięga głębiej, jest kryzysem strukturalnym i bankructwem systemu kapitalistycznego.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#StefanBoguszewski">Polityka Rządu względem chłopów, robotników, pracującej inteligencji i bezrobotnych wykazuje, że zarówno Rząd, jak i jego mocodawcy widzą wyjście z kryzysu w coraz dalej idącym wyzysku mas, doprowadzeniu ich na dno nędzy. Takie wyjście z kryzysu musi odrzucić każdy, kto razem z całym obozem pracy chcę walczyć o jego wyzwolenie.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#StefanBoguszewski">Masy ludowe nie dadzą się zdusić. Strajki ostatnie świadczą dobitnie o ich gotowości do walki o nowe lepsze jutro. Fala wielkich strajków w ostatnich czasach przechodzi przez kraj. Warszawa i Łódź, Śląsk i Zagłębie walczą mimo teroru administracji państwowej, mimo licznych ofiar poległych w walce. W szczególności bohaterska walka górników w Zagłębiu Dąbrowskiem świadczy o tem, że wzrastające uświadomienie mas, a razem z tem i pogłębiające się poczucie siły doprowadzi do przekreślenia tych perspektyw, jakie sobie stawia Rząd. Woli zdobycia lepszego jutra nie mogą przełamać ani więzienia, ani sądy doraźne.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#StefanBoguszewski">W obawie przed utratą władzy czynniki rządzące przekształciły Polskę w wielkie więzienie. Całe życie społeczne zostało oplecione siecią spisków i prowokatorów.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Dość tego, za dużo takich frazesów, niech Pan nie gada dalej.)</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#StefanBoguszewski">Będę mówił, niech Pan nie przeszkadza. Policjant stał się panem życia i śmierci każdego człowieka pracy. Groźba szubienicy zawisła nad każdym działaczem, walczącym o interesy ludu.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przywołuję Pana do porządku za użycie słów „groźba szubienicy”.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Będziemy mieli jednego komunistę w Senacie, dotychczas nie mieliśmy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#StefanBoguszewski">Aby zastraszyć mniej świadomych zrównano więźniów politycznych, których około 10.000 zapełnia więzienia, z kryminalnymi. Metody, któremi się posługuje Rząd wobec więźniów politycznych, budzą grozę i odrazę. Bicie, katowanie, torturowanie przez policję śledczą i straż więzienną są na porządku dziennym.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przywołuję Pana do porządku i odbiorę głos za następnym razem,</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#StefanBoguszewski">Stosowanie przez sądy najwyższego wymiaru kary wraz z torturami więziennemi doprowadzają do tego, że ludzie w sile wieku wchodzący do więzienia wychodzą stamtąd jako starcy.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#komentarz">(S. Wyrostek: To jest skandal!)</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#StefanBoguszewski">Nie mniejszą grozę budzą w każdym uczciwym człowieku ekspedycje karne, przeprowadzone w r. 1930,</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Pan mandat miał wtedy i zrzekł się Pan. I Pan teraz się oburza?)</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę o spokój,</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#StefanBoguszewski">Tak zwana pacyfikacja jest wymierzona przeciw walce wyzwoleńczej narodu ukraińskiego i białoruskiego, a prowadzona jest wyłącznie w interesie obszarników.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#StefanBoguszewski">Wszystko to jest zaledwie cząstką okropności, dokonywających się w Polsce. Wystarczy to jednak, by każdy człowiek pracy, każdy chłop, każdy robotnik, każdy pracownik umysłowy widział, że ci, którzy dzisiaj Polską rządzą, posługiwali się frazesem socjalistycznym li tylko dla omamienia mas, dla wprzęgnięcia ich w jarzmo niewoli obszarniczej i kapitalistycznej.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Zwariował, niepoczytalny człowiek!)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę Panów o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#StefanBoguszewski">Czy ja będę mógł mówić?</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę, sala spokojna.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#StefanBoguszewski">Opętańczy szał zbrojeń, który wbrew doświadczeniom ostatniej wojny ponownie opanował Europę, a wraz z nią i Polskę, nakłada na warstwy pracujące nieprawdopodobne ciężary i to w tym celu, by w odpowiednim momencie — odpowiednim dla rekinów kapitalistycznych — rzucić siły zbrojne Polski, Rumunii, państw bałtyckich na zgniecenie nienawistnego...</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Odbieram Panu głos.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Perzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#StefanBolesławPerzyński">Według przyjętego we wszystkich parlamentach zwyczaju debata generalna nad budżetem przekształca się w debatę o wszystkich bolączkach narodu i państwa i jednocześnie o jego drodze rozwojowej. Dziś mieliśmy to samo. Mieliśmy z ust pierwszych mówców stwierdzenie pozytywnej pracy państwowej i narodu, jego w tej chwili ciężkich przeżyć i tej mocy ducha, która pozwoli narodowi dopłynąć do spokojnej przystani i zobaczyć lepsze i jaśniejsze jutro. I zanim usłyszeliśmy przemówienia opozycyjne, okazało się, jak słuszne zarówno z ław sanacyjnych, jak i z ław rządowych było wezwanie do nietracenia spokoju i równowagi ducha. Odrazu pierwszy opozycyjny mówca mógł nam zarzucić, że w Państwie, które dopiero powstało, że w Państwie, którego więzy nie są dostatecznie wzmocnione, które po 100 latach niewoli nie jest związane, można przesadzić w fundowaniu państwa. Jeżeli ten przykład wskazywał, do jakiego stopnia słuszne jest nasze wezwanie do przetrwania i nietracenia równowagi, to już w miarę postępu i rozwoju mów opozycyjnych, do przemówienia ostatniego przed chwilą tu wypowiedzianego, widać, jak słusznie na początku dzisiejszej debaty było powiedziane: wytrwać w spokoju i równowadze ducha. Poza wszelką wątpliwością to, co myśmy tu przed chwilą słuchali, jest załamaniem się wielkiego uczucia, nad którem przestał panować mocno związany rozum. To, co przed chwilą stąd było mówione, to jest dyktowane poza wszelką wątpliwością głębokiem uczuciem, ale to od początku do końca nie jest słuszne, to nie odpowiada temu, co nazywamy obiektywną prawdą. Walka z ustrojem kapitalistycznym, walka z ciemiężeniem przez Rząd pono narodu dawno należy do przeszłości. Widzimy zjawisko raczej zupełnie inne, jak uwolnione z pęt żywioły przeszły ponad wszystkiemi wolnościami, ponad wszystkiemi swobodami, zniosły system kapitalistyczny, zniosły pieniądze i uzyskują rezultaty, od których, krew się ścina w żyłach największych nawet idealistów i marzycieli. I dziś, Wysoka Izbo, cytowanie tych wszystkich rzeczy, które zechciał cytować mój przedmówca jak wygląda, jeżeli na to spokojnie i obiektywnie patrzeć, tak, jak powinien na to patrzeć nie podrażniony w swym sentymencie ten czy inny obywatel, który straci państwowy punkt widzenia, ale człowiek nawet mały, nawet ten, któremu nie dane jest brać udziału w rządach? Bo przecież to wszystko dziś, kiedy my widzimy, co się robi na wschodzie, kiedy tam ten raj na ziemi zapanował, kiedy słowa tu użyte, jak szubienica, zamieniono na t. zw, ścianę, a pod tą ścianą lały się strumienie krwi kapitalistów i urzędników, to jest dziś żartem, gorącą, palącą ironią mówienie, że w Rzeczypospolitej, gdzie życie rozwija się zupełnie normalnie, niesłychanie prawidłowo i ciągle idzie naprzód, żeby tu jakakolwiek warstwa czy jakakolwiek część narodu czy narodów Rzeczpospolitą zamieszkująca, ażeby takiej jakiejś warstwie czy jakiemuś narodowi działa się krzywda. To są rzeczy tak niesłuszne, tak nieprawdziwe i tak dalekie od prawdy, że ja uważam, iż tylko mylna perspektywa, że tylko patrzenie przez jakieś już nie wiem jakiego koloru, szkła, mogło podyktować te wszystkie nieprawdziwe słowa, któreśmy z tej trybuny słyszeli. Bo że dążeniem Rządu jest zapewnienie potęgi Państwa i dobrobytu obywatela — no, to w to chyba nikt nie wątpi. Jeżeli są uprzywilejowani na tych ziemiach ludzie, to oni są poza wszelką wątpliwością tymi w nizinach społecznych, to jest tymi, gdzie bieda jest największa. Ten obywatel był i jest przedmiotem pieczy i przedmiotem starań. Tylko proszę mi pokazać takiego człowieka, taką rodzinę, takie państwo, które w ciągu jednego dnia mogłoby się dźwignąć ze stuletniej niewoli potem, jak przez te ziemie przeszła największa w dziejach ludzkości zawierucha, która nie tylko zdewastowała tę ziemię i podeptała wszelki dobrobyt w głębi tej ziemi, ale zabrała ostatnią klamkę u drzwi. Jeżeli my dzisiaj dźwigamy się powoli, ale stale, kiedy znajdujemy się w odmęcie kryzysu i oszczędności, które dotykają wszystkich, a muszą oczywiście najmocniej dotykać maluczkich, wbrew wszelkim chęciom i wszelkim dążeniom państwowym, to jednak te wszystkie zarządzenia, które dzisiaj absorbują i Rząd i obie wysokie izby ustawodawcze, wbrew wszelkim wątpliwościom zmierzają do tego, żeby stworzyć warunki, które pozwolą każdemu Polakowi przetrwać i doczekać lepszych czasów, kiedy życie nasze bardziej normalnie rozwijać się będzie.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#StefanBolesławPerzyński">Proszę Panów, ja myślę, że musimy sobie wyraźnie, jasno i spokojnie powiedzieć, że od wczoraj do dzisiaj, od 10 ostatnich dni, od ostatnich miesięcy, od ostatniego roku, od ostatnich kilku lat, nie stało się nic w Polsce takiego, co pozwoliłoby komukolwiek znajdującemu się na tych ławach środka powiedzieć, że on się dziś dopiero zorientował, że są jakieś zasadnicze zmiany. Ja myślę, że każdego obywatela w Polsce stać na to, aby mógł stwierdzić, iż to, co robi w Polsce Rząd, to, co robi w Polsce większość parlamentarna, większość narodu ten Rząd popierająca, jest słuszne i prowadzi do zbudowania potęgi Państwa i dobrobytu obywateli.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt już do głosu się nie zapisał. Dyskusja generalna nad budżetem została zakończona.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Pragnąłbym Wysokiej Izbie przypomnieć brzmienie art. 31 regulaminu wobec tego, że niestety ten artykuł przez pp. senatorów nie jest przestrzegany. Art. 31 Regulaminu brzmi: „Wszyscy mówcy, zabierający głos do punktu porządku dziennego, przemawiają z mównicy, zwracając się do Senatu.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Senatorowi przemówienia odczytywać nie wolno. Wyjątek dopuszcza się dla sprawozdawców komisyj.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Za zgodą Marszałka może mówca odczytywać dokumenty i krótkie oświadczenia stronnictwa”.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Rzecz prosta, rozumie Wysoka Izba, że nie będę tego artykułu zbyt rygorystycznie stosował, jednakże prosiłbym pp. Senatorów, aby wzięli to pod uwagę i liczyli się z brzmieniem tego artykułu.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Porządek dzienny jutrzejszego posiedzenia obejmuje: dyskusję szczegółową nad następującemi częściami budżetu: Prezydent Rzeczypospolitej, Sejm, Senat, N. I. K., Prezydjum Rady Ministrów (administracja) i Ministerstwo W. R. i O. P.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 23.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>