text_structure.xml 467 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914 915 916 917 918 919 920 921 922 923 924 925 926 927 928 929 930 931 932 933 934 935 936 937 938 939 940 941 942 943 944 945 946 947 948 949 950 951 952 953 954 955 956 957 958 959 960 961 962 963 964 965 966 967 968 969 970 971 972 973 974 975 976 977 978 979 980 981 982 983 984 985 986 987 988 989 990 991 992 993 994 995 996 997 998 999 1000 1001 1002 1003 1004 1005 1006 1007 1008 1009 1010
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 15)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 9 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 10 posiedzenia leży w Biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Wańkowicz i Masłów. Listę mówców prowadzi s. Wańkowicz.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Z uwagi na prośbę, z którą się zwrócił do mnie p. Minister Robót Publicznych, proponuję, abyśmy rozpoczęli od budżetu Ministerstwa Robót Publicznych. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu ze strony Wysokiej Izby, będę uważał tę zmianę porządku dziennego za przyjętą. W ten sposób na pierwszym punkcie porządku dziennego byłoby Ministerstwo Robót Publicznych, a potem Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Nie słyszę sprzeciwu, uważam porządek dzienny z tą zmianą za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do dyskusji szczegółowej nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Robót Publicznych. Jako sprawozdawca głos ma s. Skoczylas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#StanisławSkoczylas">Wysoka Izbo! Działalność Ministerstwa Robót Publicznych sięga wgłąb całości życia gospodarczego kraju, jest jego podstawą rozwoju. Zabezpieczenie rzek przed wylewami, podniesienie ich żeglowności, budowa dróg i mostów, utrzymanie ich, wykonanie budynków i ich konserwacja — oto te stałe, zasadnicze podwaliny gospodarstwa we wszystkich jego dziedzinach. Dlatego też resort ten powinien być stale i hojnie dotowany, jako nie mniej ważny, niż inne resorty, jeżeli ma spełniać swój cel, t. zn. wykonywać swoje prace w odpowiednim czasie. Tymczasem przechodząc budżety w czasie naszej młodej państwowości, widzimy, że ten budżet nie tylko nie doszedł nigdy do tej wysokości, ażeby tą roczną stawką mógł zaspokoić potrzeby kraju pod tym względem, ale nawet ilekroć przyszła konieczność kompresji ogólnych wydatków Państwa, to właśnie ten resort pierwszy ulegał ograniczeniu, a zwłaszcza padały w pierwszej linii kredyty inwestycyjne. Chociaż uważa się w ogólności, że skreślenie kredytów inwestycyjnych i kompresja wydatków jest malum necessarium, to jednak ta pochopność w skreślaniu kredytów inwestycyjnych świadczy, że uważa się to za zło najmniejsze. Otóż to zdanie jest bezwzględnie według mego sądu błędne, a to z tego powodu, że jakkolwiek jest to łatwe, bo idzie po linii najmniejszego oporu, jednakże przecież ze skreślenia inwestycyj nie tylko nie dokończy się budowli i tych wykonań zamierzonych, nie tylko one się opóźnią, nie tylko pewna grupa pracowników zostanie bez zatrudnienia, ale również następują, i to fatalne czasem, a zawsze kosztowne skutki nieubezpieczenia rzek, brakujących i lichych dróg, obniża się przytem zdolność zarobkowa, a zarazem zdolność płatnicza podatników, a wskutek tego maleją również wpływy do Skarbu Państwa. Dopiero takie zestawienie porównawcze da nam obraz strat i zysków z takiej kompresji, ze skreślenia kredytów inwestycyjnych. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy tę depresję finansowo-gospodarczą, kiedy mamy tyle bezrobocia, rozumiemy doskonale co znaczą inwestycje dla ożywienia rynku, dla wzmożenia konsumcji społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#StanisławSkoczylas">Najwyższy budżet, jaki był w minionych latach, wykazuje rok 1929/30, mianowicie kwotę 162 miliony okrągło. Później budżet ten został zmniejszony, aż na rok 1931/32 Rząd zapreliminował budżet Ministerstwa Robót Publicznych z kwotą 150.628 tysięcy, to jest 5,2% całego budżetu Państwa. Wszyscy, znający potrzeby kraju w tej dziedzinie, możemy się zgodzić, że ani ta najwyższa kwota, ani najwyższy budżet, ani też budżet preliminowany obecnie nie potrafi swoją stawką roczną zaspokoić potrzeb kraju w robotach publicznych. Dość przejrzeć załącznik budżetowy, dotyczący dróg wodnych, szczegółowo wykazanych, żeby się o tem przekonać. Widzimy tam, że nie tylko są wykazane poszczególne stawki roczne i obiekty dróg wodnych, ale zarazem kwoty, które są potrzebne do wykończenia poszczególnych rzek i potoków. Jeżeli zestawimy te dane, to przekonamy się, że wielka ilość tych obiektów musi na swoje ukończenie bardzo długi szereg lat czekać, kilkanaście albo kilkadziesiąt lat. Jeżeli dalej uwzględnimy, że wszystkie niedokończone wykonania, zwłaszcza w zabezpieczeniu rzek, niszczeją z czasem, że czasem należy je powtarzać, to termin ukończenia ich jeszcze się oddala, a koszty wzrastają.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#StanisławSkoczylas">Dlatego też ministerstwo, mając obecnie do czynienia ze skromnym, ograniczonym budżetem, winno bezwzględnie poddać swój program roczny rewizji ściślejszej jeszcze, winno starać się wybrać z tych koniecznych robót te najkonieczniejsze, a zarazem starać się, ażeby danym kredytem, danym kosztem możliwie tak operować, ażeby te roboty podjąć, któreby pozwoliły ukończyć dany obiekt za tę ograniczoną kwotę. Wreszcie wiadome również są techniczne dane, które każą, ażeby skoncentrować nasze roboty wodne na pewnym procencie rzek, a w tych rzekach, jak naprzykład Wisła, skoncentrować je przedewszystkiem na regulowaniu potoków i dopływów górskich, gdyż więcej są niebezpieczne i szkodliwe aniżeli nizinne. Takiej koncentracji dokonał już Rząd obecnie w stosunku do robót budowlanych, ograniczając do minimum wydatki na nierozpoczęte jeszcze budowle, ażeby właśnie użyć całego tego kredytu możliwie na wykończenie tych w budowie będących obiektów. Ministerstwo Robót Publicznych zarządza nie tylko tym kredytem inwestycyjno-budowlanym dla swojego resortu, którego potrzeby wynoszą około 3.900.000 złotych, ale zarazem dysponuje kwotami niektórych ministerstw w wysokości okrągło 18 milionów. Widzimy z tego jednakże, że Ministerstwo Robót Publicznych nie obejmuje całości zagadnienia budowlano-inwestycyjnego, że te zagadnienia i te budowle są rozproszkowane po wszystkich ministerstwach, po wszystkich państwowych przedsiębiorstwach i monopolach. Rozproszkowanie takie i rozdzielenie całego problemu budowlanego po wszystkich resortach bezwzględnie musimy uważać za zło, organizacyjne zło, za wprowadzenie zamętu w administracji, a zarazem pogłębienie w pewnym stopniu również biurokracji w tej dziedzinie wykonań, która tej biurokracji nie znosi. Dlatego pragniemy, aby ministerstwo możliwie dołożyło starań o uzyskanie jednolitości administracji, jednolitości przetargów, o ustalenie organizacji, o obniżenie ogólnych kosztów. Ponieważ rozporządza bardzo wyrobionym i fachowym personelem, niech skoncentruje te wszystkie zagadnienia budowlano-inwestycyjne w jednem ręku, a najlepiej u siebie, aby ująć je w pewien plan i przejąć niejako prowadzenie całej polityki budowlano-inwestycyjnej w Państwie. Ułożenie takiego planu inwestycyjnego jest ogromnej, niepomiernej wagi dla prawidłowego i celowego wykonania zamierzeń budowlanych w Państwie. Plan taki musiałby być wykonany na okres kilkoletni, a musiałby być zróżniczkowany na plan maksymalny i minimalny.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#StanisławSkoczylas">Podobną analogię w scaleniu niektórych poczynań ministerstw nasuwa nam może bardzo mały dział, bo dopiero rozpoczynający swe istnienie, dział jednakże mający wielką przyszłość, dział, który może i powinien być źródłem poważnych dochodów dla Skarbu Państwa — turystyka. Powodem zainteresowania się turystyką przy naszem rozważaniu budżetowem nie jest znaczenie tego jako sportu, ani wzgląd na zdrowotne znaczenie turystyki, ale tylko względy ekonomiczne, troska o powiększenie wpływów Skarbu. Zachodnie państwa na kontynencie europejskim z tego właśnie działu czerpią wielomiliardowe dochody i pokrywają w dużym procencie swój budżet, Polska, niestety, stawia pod tym względem pierwsze zaledwie kroki. Dlatego też przygotowanie zagadnienia turystyki stało się obecnie już rzeczą naglącą. Należałoby więc również, ażeby to ministerstwo, które jest do tego powołane, to jest Ministerstwo Robót Publicznych scaliło wszystkie poczynania około turystyki, ażeby ujęło je w jednym planie i przygotowało ustawę o popieraniu ruchu turystycznego. Byłoby to dużem dziełem tego resortu w tych finansowo chudych latach. Jak się dowiaduję, w ostatniej chwili ministerstwo już podobno poczyniło tak dalekie pod tym względem kroki, że ustawa jest prawie już przygotowana. Jeżeli tak, to niech mi będzie wolno zalecić, aby w tej pracy nie pominięto ani samorządów, ani istniejących towarzystw turystycznych, które już na tem polu bardzo wiele zdziałały. W tej współpracy pragnąłbym, ażeby również inicjatywa tych towarzystw turystycznych, która się tak dobrze zaznaczyła, nie została przykryta urzędowym biurokratyzmem, ale otrzymała to należne jej pole dla dalszego swego rozwoju. Spodziewać się należy, że Ministerstwo Robót Publicznych docenia tę sprawę w zupełności. Ministerstwo to bowiem, jako wykonywujące wiele prac technicznych, potrzebujących dla ukończenia swego przeprowadzenia wielkiej elastyczności, wie dobrze, jaką przeszkodą jest ta długa droga instancyj i biurokratyzmu. Dowodem tego doświadczenia było to, że Ministerstwo Robót Publicznych, starając się przeprowadzić już tę naprawę i budowę dróg i mostów w kraju, a nie mogąc w sposób dotychczasowy, postarało się, przygotowało i przeprowadziło ustawę o funduszu drogowym, a przez to zdjęło pewne grubsze okowy instancyjno-biurokratyczne, które temu dziełu przeszkadzały. Ten fundusz drogowy, który zastąpił wiele dotychczasowych działów, wykazanych w przedłożonym nam przez Rząd preliminarzu na ten rok, dysponować będzie okrągłą kwotą 100.000.000 zł, złożonych nie tylko z dotacji budżetowej, umieszczonej w budżecie i obecnie zostawionej, ale również z opłat od samochodów i wreszcie pożyczek ze Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#StanisławSkoczylas">Należy życzyć Ministerstwu Robót Publicznych, ażeby przy tem poczynaniu co do drogowych spraw i mostów miało to szczęście i szczęśliwą rękę, jaką miały przy takich przemianach administracyjnych państwa zachodnie, gdzie nastąpił ten przewrót wielki na korzyść stanu dróg i mostów.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko.)</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#StanisławSkoczylas">Jeszcze należy podnieść sprawę odbudowy kraju, a więc tę działalność, która dotyka zwłaszcza najbiedniejszych, a która ma dać dach dla wyzutych przez wojnę z mieszkań i skazanych na bytowanie w ziemiankach. Otóż kredyt w obecnym budżecie na ten cel przewidziany jest kwotą 4.900.000, co, licząc na izbę niespełna 5.000 złotych, zabezpiecza 1.000 izb. Powołując się na swoje szczegółowe sprawozdanie i cyfry, tam przytoczone, pozwolę sobie podać tylko pewne różnice globalnych sum, a mianowicie, że kredyt dla budżetu Ministerstwa Robót Publicznych w dochodach Rząd preliminował na 21.055.650 złotych; kwotę tę zmniejszył Sejm o sumę 2.410.405 zł, zaś sumę w wydatkach 150.628.000, w której to sumie znajduje się już te 2.900,000, przeniesione z Ministerstwa Oświaty na gmachy reprezentacyjne, zmniejszył Sejm o kwotę 31.451.000 zł, głównie z powodu wprowadzenia funduszu drogowego i przyjęcia wielu tych kwot wydatkowych.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#StanisławSkoczylas">Wobec tych poprawek Sejmu wynosi ostateczny budżet Ministerstwa Robót Publicznych na rok 1931/32 w kwocie po stronie dochodów 18.645.245 zł, po stronie zaś wydatków ostatecznie 119.197.000 zł, czyli jeżeli porównamy to z dochodami, to budżet ministerstwa jest aktywny w 16%.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#StanisławSkoczylas">Tę kwotę ostateczną Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu na mój wniosek zmniejszyła o kwotę 600.000 zł, przeznaczając ją właśnie na dotacje, zasiłki i pomoce naukowe w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Przy tej sposobności niech mi będzie wolno jako referentowi, a zarazem rzecznikowi tej sprawy z tego miejsca podziękować p. Ministrowi Robót Publicznych za wyrażoną zgodę na przeniesienie tych 600.000 zł z Funduszu Drogowego na wyższe uczelnie.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#StanisławSkoczylas">W imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę : Wysoka Izba raczy przyjąć budżet części 14 — Ministerstwo Robót Publicznych w wysokości i brzmieniu, przyjętem przez Sejm, ze zmianą, ażeby kwotę w wydatkach: dotacje na Państwowy Fundusz Drogowy zmniejszyć o 600.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Pant.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#EduardPant">Wysoka Izbo Senatorska! Jako przedstawiciele mniejszości niemieckiej wzięliśmy udział w debacie budżetowej, przedstawiając jednocześnie nasze bolączki i życzenia, dotyczące faktycznego położenia mniejszości niemieckiej w Polsce, Czyniliśmy to z czystym zamiarem i z dobrą chęcią znalezienia platformy dla wzajemnego porozumienia i usunięcia tarć narodowościowych. Uważaliśmy się za uprawnionych do tego nie tylko dlatego, że ludność niemiecka pod każdym względem spełnia swoje obowiązki względem państwa, lecz w dobrze zrozumianym interesie państwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#EduardPant">Podczas wczorajszej dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego członek Klubu Bloku Bezpartyjnego p. s. Evert pozwolił sobie na insynuację pod adresem naszego mówcy, że jego przemówienie przeznaczone było dla Berlina. Przeciwko tej obraźliwej insynuacji protestujemy jak najkategoryczniej. Przemawiając z tej trybuny, zwracamy się do rządu polskiego i do sumienia polskiego społeczeństwa, ażeby przekonać ich o słuszności naszych żądań i skłonić do usunięcia istniejących niedomagań.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#EduardPant">Nikt w tej Wysokiej Izbie nie uważał za wskazane wziąć nas w obronę przed tą bezpodstawną i obraźliwą insynuacją. Pan Minister Oświaty, który podkreślił wywody wymienionego mówcy, przeszedł nad tem obraźliwem wyrażeniem do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#EduardPant">Przy takiem ustosunkowaniu się do naszych przemówień, uważamy za bezcelowe branie udziału w dalszej dyskusji i oświadczamy, że na znak protestu w dyskusji budżetowej nadal głosu zabierać nie będziemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Rolle.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#KarolRolle">Wysoka Izbo! Sądziłem, że mój przedmówca skorzysta z tego, że mamy w referacie Ministerstwo Robót Publicznych, ażeby znaleźć rzeczywiście jakąś platformę do porozumienia między mniejszością a większością, zamieszkującą to państwo. Tymczasem zamiast szukania tej platformy właśnie w stosunkach gospodarczych i przez zżycie się w stosunkach gospodarczych przejście do zgody i w stosunkach politycznych, przeszedł odrazu do deklaracji o charakterze politycznym i zaznaczył, że on i jego towarzysze w dalszych obradach udziału brać nie będą, bo napotkali tu żywy i bardzo stanowczy odpór ze strony całego społeczeństwa przeciwko temu wszystkiemu, co tu ze strony niemieckiej wypowiedziano. Drugi raz już słyszymy w tej Wysokiej Izbie odezwanie się do naszego sumienia. Otóż pozwalam sobie zwrócić ten apel w tym kierunku, z którego został do nas zwrócony. My apelujemy do waszego sumienia, aby raz wreszcie się obudziło i pamiętało o tem, że się tak traktować jak dawniej nie pozwolimy i będziemy zawsze i wszędzie protestować przeciw temu, abyście dawne metody stosowali w nowej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#KarolRolle">Już wczoraj p. s. Pawelec w wyraźnych słowach imieniem ludu śląskiego tę sprawę przedstawił. Bądźcie Panowie przekonani, że s. Pawelec nie jest w Polsce odosobniony, wszędzie, gdzie polskie serce bije, idziemy razem, wspólnie z tem, co p. s. Pawelec tutaj wczoraj powiedział.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#KarolRolle">Wysoka Izbo! Sądzę jednak, że czas przejść także na grunt rzeczywisty, omówić cały szereg spraw bardzo realnych, dotyczących strony gospodarczej naszego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#KarolRolle">Przy sposobności rozpatrywania budżetu Ministerstwa Robót Publicznych pragnę zatrzymać uwagę Wysokiej Izby na paru momentach, poruszonych już w znakomitem sprawozdaniu p. referenta, w którem chcę uwypuklić pewne punkty częściowo o znaczeniu regionalnem w przeświadczeniu, że choć waga ich w zupełności jest znana i doceniana przez p. Ministra, nie jest rzeczą zbędną często je przypominać, bo twarde życie, postawiwszy je na porządku dziennym, domaga się załatwienia i ze stołu zepchnąć ich nie da.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#KarolRolle">Pierwszą taką doniosłą sprawą, to regulacja rzek. Budowa naszego kraju czyni go jakby specjalnie predestynowanym dla wylewów. Góry, wytrzebione z lasów, nie są zdolne wstrzymać opadów, które nagle potokami górskiemi spadając w doliny, zalewają je i zasypują niesionym piaskiem i żwirem. Jakież miliony szkód te wylewy czynią, że tylko przypomnę ostatnią klęskę powodzi we Wschodniej Małopolsce, nie mówiąc już o serii wylewów dawnych. Zadrzewienie stoków górskich, zabudowanie potoków górskich, regulacja rzek i budowa zbiorników, to są środki zapobiegające tym klęskom. Co przeciwstawimy możliwym milionowym stratom wskutek powodzi? Dotację na regulację rzek i na budowę zbiornika na Sole w kwocie łącznej coś ponad 3,5 miliona zł. Do tego powinniśmy dodać modlitwę do Boga, by nas chronił długo przed wielką wodą, bo te pozycje są w stosunku do potrzeb o wiele za małe. To jest tragizm naszych dzisiejszych finansowych niedomagać.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#KarolRolle">Pragnę zwrócić uwagę Panów na najpoważniejszą budowę w Polsce z zakresu budownictwa wodnego, budowę zbiornika na Sole. Ma on duże znaczenie dla Krakowa. Miasto Kraków jest w tym nieszczęśliwym związku z Sołą, że gdy ona skutkiem deszczów przybiera, a już 3 dni ulewnych deszczów jej wystarcza to w 24 godzin później mamy powódź w Krakowie. Rząd postanowił wybudować wielki zbiornik w Porąbce, celem wstrzymania nadmiaru wody. Kosztorys wynosi kilkanaście milionów; robota, istne arcydzieło techniki, już rozpoczęta, powinna być wykonana w tempie przyśpieszonem; niestety, brak funduszów, w obecnie przedłożonym budżecie jest dotacja zaledwie ½ miliona i robota naturalnie przewleka się. Ponieważ z budową tą złączone jest wyzyskiwanie nagromadzonej energii dla założenia wielkiej centrali elektrycznej, należy zalecać rządowi, by śladem rozwiązań innych zadań starał się tą sprawa, zainteresować obce kapitały.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#KarolRolle">Wspomniałem o zagrożeniu Krakowa powodzią. Jesteśmy miastem, które przez praojców założone najniepraktyczniej, systematycznie co pewien czas jest zalewane. To nie jest miłe pomyśleć, że na ludnych ulicach były i mogą się powtórzyć wypadki zatonięcia. Rząd zaborczy, łącznie z wielkim planem budowy kanałów spławnych, przystąpił do zabezpieczenia Krakowa od powodzi. Piękne mury ochronne mają dwie przerwy, które czynią całe dzieło bezwartościowem. Domagam się przyśpieszenia robót około przełożenia wylotu rzeki Wilgi do Wisły, a przedewszystkiem zdecydowania rozwiązania zagadnienia architektonicznego murów ochronnych pod Wawelem i zwiększenia na ten cel dotacji w przyszłym budżecie.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#KarolRolle">Jednem z zagadnień, które w ostatnich czasach wystąpiło na czoło, jest zagadnienie elektryfikacji. Nie mam możności stwierdzić, o ile powinniśmy żałować, że projekt Harrimanowski nie został zrealizowany. Miał on w wielkiej połaci państwa stworzyć nowe warunki rozwoju ekonomicznego. Mimo wszystko i dziś finanse zagraniczne objawiają duże zainteresowanie naszemi zagadnieniami elektryfikacyjnemi. Muszę z wielkiem uznaniem stwierdzić wielkie zrozumienie dla tych spraw p. Ministra Robót Publicznych. Skoro się nie dało zagadnienia elektryfikacji rozwiązać na drodze wielkiego planu Harrimanowskiego, należy opracować szereg programów szczegółowych, które rozwijając się w przyszłości, stworzą sieć, pokrywającą całą Polskę. Już dziś istnieje szereg takich komórek energii elektrycznej na terenie Polski. Pragnę, by p. Minister zainicjował opracowanie projektu pokrycia stopniowego całej Polski siecią zakładów, wytwarzających energię elektryczną. Wszyscy, którzy mamy coś w tej sprawie do powiedzenia, chętnie do stołu z p. Ministrem zasiądziemy.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#KarolRolle">Przerzucam się do innej dziedziny, sprawy prawdziwie piekącej, tj. rozbudowy. Sprawa gospodarcza, budowa domów stała się nagle wybitnie sprawą społeczną i zaczyna decydować nawet o przyszłości rodziny. Na nowy powojenny problem mieszkaniowy społeczeństwa w wielu państwach odpowiedziały zarządzeniami tymczasowemi, rekwizycją i ochroną lokatorów. Środki te nie zwiększyły ilości mieszkań, owszem może nawet zmniejszyły. Poczęto się głowić nad sposobem rozwiązania trudnego problemu, często próbując stawiać kardynalne zasady ekonomii na głowie zamiast na nogach. Zanim jednak prywatna inicjatywa znajdzie dla siebie podnietę, by lokować oszczędności w niskiem stosunkowo oprocentowaniu, jakie daje budowanie domów, musi czynność budowania nowych osiedli wykonywać czynnik publiczny, Rząd czy gmina, przy pomocy odpowiednio uruchomionych kapitałów. Czekamy na nowelizację ustawy o rozbudowie, która zdoła na cele rozbudowy przeznaczyć większe kapitały, stosownie do wielkości zadania. Niektóre pomysły poprzedników p. Ministra spotkały się z gorącym protestem. Zgóry trzeba sobie powiedzieć, że bez poważnych ofiar ze strony społeczeństwa ta rzecz z miejsca nie ruszy. Z pożyczki zagranicznej budowy prowadzić nie można, bo przy odpowiedniej kalkulacji amortyzacyjnej mogą być domy, ale nie będą miały lokatorów, mogących płacić wysokie czynsze, co już i dziś nie jest rzadkością. Szczególnie apeluję do p. Ministra, by kontyngent na rok 1931 został co najprędzej między Komitety rozbudowy rozdzielony, by można było już sezon wiosenny wyzyskać i zatrudnić rzesze robotnicze, z tęsknotą czekające nie na zasiłki, lecz na pracę. Tym apelem raczy się p. Minister podzielić z p. Ministrem Skarbu, a czynię to imieniem związku naszych miast, które na niedawno odbytym zjeździe taką rezolucję powzięły.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#KarolRolle">Również proszę, by państwowej radzie rozbudowy poddane były wcześnie pod rozwagę ewentualne projekty nowelizacji ustawy o rozbudowie.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#KarolRolle">Osobnym działem Ministerstwa Robót Publicznych są sprawy, dotyczące turystyki. Dziedzina ta, w administracji publicznej nie bardzo wiekowa, u nas przez szereg lat nie mogła znaleźć właściwego opiekuna, była „na garnuszku” u kilku ministrów, aż zupełnie słusznie znalazła się w resorcie p. Ministra Robót Publicznych. Dawniej specjalność sfer zamożniejszych, dziś zeszła wgłąb społeczeństwa, łącząc się ze specjalną psychozą powojennego niepokoju, silnej tendencji do szukania coraz to nowych wrażeń w wałęsaniu się po świecie. W ciekawej pracy naszego dawnego kolegi s. Gliwica czytam, że obywatele Stanów Zjednoczonych rocznie wydają na turystykę 50 milj. dolarów. Prawie szósta część naszego budżetu, sumka poważna, płynie z tymi „globtrotterami” do Europy, a pochłaniała ją głównie Francja, Szwajcaria, Włochy, Wiemy jak poważną rubrykę w bilansie płatniczym tych państw sumy z ruchu obcych odgrywają. Pragnę baczną uwagę naszego ministerstwa zwrócić na tę dziedzinę pracy. Zapewne, że nie możemy się pokusić o to, by całą fale Amerykan czy innych nacyj skierować do nas, ale i my mamy duże wartości w pomnikach architektury i obiektach sztuki, w krajobrazie górskim Karpat i Tatr, oraz w nieznanych na zachodzie w tych rozmiarach krajobrazach Polesia, czy Białowieży, wzbudzających zainteresowanie czy to folklorem, czy możliwościami emocji polowania na nieistniejącego dziś na zachodzie zwierza, Przy tej sposobności przypomnę, że niedawno opinia nie tylko nemrodów była zaniepokojona wieścią o odstrzeleniu dwóch żubrów w dobrach pszczyńskich. Akurat tego rzadkiego zwierza podobno jest 12 w Polsce, a 57 w Europie, nie dziw, że wzbudza on zainteresowanie żywe.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#KarolRolle">Odpowiednia propaganda tych wartości mogłaby skierować część fali obcych do nas. Trzeba należytej organizacji zagranicą i w kraju. Dbałość o czyste hotele z łazienkami, możliwe dla ruchu automobilowego drogi i nastawienie całej zainteresowanej ludności na ton gościnności i grzeczności, zaniechanie doraźnego wyzysku, co tak słusznie podnosił p. Wiceminister Starzyński na Zjeździe izb handlowych w Krakowie.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#KarolRolle">Zanim jednak będziemy mogli rozwinąć agitacje na większą skalę dla ściągnięcia turystów zagranicznych, winniśmy wyzyskać trzy momenty, będące do dyspozycji. Niektóre okolice naszego kraju są dla zagranicy tragiczną pamiątka gigantycznych bojów, gdzie dziesiątki tysięcy ich obywateli legło śmiercią bohaterska. Mam tu np. na myśli Gorlice. Wyzyskując kult dla zmarłych, można w te okolice organizować rok rocznie wielkie wędrówki na wzór podobnych wędrówek na bitewne pola Francji. Drugim momentem są wycieczki naszych rodaków z zagranicy, wycieczki, które przyczynia się do wzmocnienia ich ducha narodowego. Wreszcie bardzo kształcę ca wymiana młodzieży między prowincjami Polski. Kraków, chcąc dać pomieszczenie dla licznych wycieczek szkolnych, wybudował dom wycieczkowy, za tym przykładem powinny pójść miejscowości, które z natury rzeczy powinny gromadzić większe zastępy młodocianych turystów. W budżecie Ministerstwa Robót Publicznych mamy pozycje na popieranie turystyki 235.700 zł. Jest to bez wątpienia za mało, szczególniej za mało 17.000 zł na propagandę zagraniczną. Jestem przekonany, że w miarę środków pozycja ta w przyszłych budżetach wyrośnie stosownie do potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#KarolRolle">Chcę na ostatek poruszyć jedną sprawę o doniosłem kulturalnem znaczeniu, która już dwukrotnie w obecnych obradach była poruszana: sprawę, którą bez wątpienia Wysoka Izba uzna również jak i ja za dotyczącą kultury polskiej. Mam tu na myśli sprawę biblioteki jagiellońskiej. Należy ona tylko pośrednio do resortu omawianego dziś ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#KarolRolle">Nie potrzebuję chyba w tem gronie przypominać wielkiej wartości tej starej książnicy. Pomieszczona w budynku pierwotnej Jagiellońskiej Akademii, budynku, swym zrębem sięgającego XV wieku, wiąże z nim swoje losy. Stary budynek jednak począł ulegać niszczącemu działaniu czasu. Gniją stropy i włączania, dach się wali, deszcz zacieka, śnieg zawiewa, przez szczerby dostaje się ptactwo i wśród ksiąg obiera sobie rezydencję. Nie koloryzuję. Prowadziłem do biblioteki jakąś wycieczkę gości z zagranicy. Proszę sobie wyobrazić ich zdumienie, gdy w pięknem arkadowem podwórzu zobaczyli na stołach rozłożone stare księgi, które suszono od wilgoci i czyszczono z odchodów ptasich. Co sobie o nas pomyśleli? Ja im wskazywałem, że już 500 lat temu mieliśmy wysoką kulturę, promieniejącą na daleki wschód i południe, a oni sobie może pomyśleli, że w 500 lat później w pomnikach tej kultury ptaki się lęgną i żre je zniszczenie! Uniwersytet domaga się budowy nowego gmachu dla zbiorów bibliotecznych. Cały polski świat kulturalny podziela to żądanie. A sprawa idzie jak z kamienia. Już rozpisano konkurs na plany. Były premier p. Bartel sprawą tą się żywo zainteresował, plany na konkurs zgłoszone oglądał, kazał szczegółowe plany robić, milion na budowę biblioteki przeznaczył. Jak przyszło do realizacji tego miliona, gdzieś się on podział. Zostało nam tylko westchnienie: Bóg dał, Bóg wziął — niech będzie Imię Jego pochwalone. Tą ewangeliczną pokorą książnica się nie zadowoli. Zniszczenie idzie tempem przyspieszonemu Coś robiono, znaleziono jakiś fundusik na skanalizowanie gruntu pod budowę nowego gmachu, oparkaniono plac i znowu spokój. P. Minister obiecał, że o ile rok 1930/31 wykaże nadwyżkę, przeznaczy z niej 1 milion złotych i z budżetu 1931/32 drugi milion, by budowa poszła w tempie przyspieszonym. I rozeszła się radosna nowina, że rozpisano licytację ofertową na wykonanie fundamentów i robót murarskich. Licytacja się odbyła, aż tu nagle wszystko wstrzymano, a nadto niepokojące pogłoski mówią o jakichś daleko idących, a dla celów budowy niekorzystnych zmianach w planie budowy.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#KarolRolle">Panie Ministrze! Z pięknego przemówienia p. sen. Targowskiego zanotowałem sobie znamienne zdanie: „Obojętność, która istnieje dla dorobku kultury, jest największą klęską współczesnej epoki!”.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#KarolRolle">Panie Ministrze! O obojętność dla dorobku kultury, zawartego w skarbach książnicy jagiellońskiej, Pana nie posądzam, boję się jednak myśleć o tem, że jest ona gdzieś koło Pana. Mam już wiele dowodów Twej energii. Polskie społeczeństwo kulturalne oczekuje jej przy rozwiązaniu sprawy biblioteki jagiellońskiej.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#KarolRolle">Wysoki Senacie! Rozpatrzyłem parę spraw resortu Ministerstwa Robót Publicznych, tego Ministerstwa, w programie swym twórczego, które ma za zadanie odrobić duże zaniedbanie technicznego rozwoju państwa. Z prawdziwą radością, jako technik, stwierdzić mogę twórczą pracę Ministerstwa, to opanowywanie wszystkich dziedzin gospodarczych w zakresie Ministerstwa. Jakżeż niepowszednio, a jak pełne otuchy i wiary w przyszłość pracy brzmiały słowa najwyższej pochwały dla pracowników Ministerstwa, publicznie na wielkiem zgromadzeniu wypowiedziane przez b. Ministra Moraczewskiego. Tylko więcej pieniędzy, ale to od p. Ministra Robót Publicznych nie zależy. On może śmiało swoje expose zakończyć przysłowiem z zakresu robót wodnych: wedle stawu grobla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JakubBojko">Głos ma p. Minister Robót Publicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Wysoka Izbo! Z prawdziwą radością, wysłuchałem szeregu postulatów, które zostały sformułowane przez pana referenta i przez pana senatora Rollego. Są one przedmiotem prac i wysiłków ze strony Ministerstwa Robót Publicznych, nie tylko w tym okresie, ale całego okresu istnienia Ministerstwa, zawsze były przedmiotem szukania dróg, na których mogłyby być 'dla Państwa Polskiego najlepiej rozwiązane.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Ograniczyć się tedy muszę na stwierdzeniu, że Ministerstwo Robót Publicznych tą samą drogą, jaką wytknęli poprzednicy, będzie się starało iść i zamierza stopniowo potrzeby życia gospodarczego Polski realizować, tak, jak to stwierdził p. senator Rolle, że według stawu grobla — jak fundusze pozwolą. Parę z tych zagadnień są to zagadnienia pierwszorzędnej wagi.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Ponieważ zwrócono się bezpośrednio do mnie, czuję się w obowiązku sformułować moje stanowisko i te poczynania, które w Ministerstwie Robót Publicznych w tej chwili mają miejsce. Jeśli chodzi o dezyderaty pana senatora referenta, o scałkowanie prac budowlanych, ustalenie formy zamówień, przetargów, zasad wykonania robót, stosunek nadzorowań i t. d., jednem słowem, wszystko, co wynika z wzajemnych umów między przedsiębiorstwem a instytucją budowlaną, zostało już ujęte w Ministerstwie Robót Publicznych w dwa obowiązujące przepisy: przeprowadzenia przetargów i prowadzenia budowli. Pozostaje tylko załatwienie i ustalenie formy, obowiązującej i w innych Ministerstwach.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Jestem przekonany, że scałkowanie kredytów budowlanych w jednem Ministerstwie dałoby bardzo dodatnie rezultaty, ale byłyby i ujemne skutki, przynajmniej, jak dotychczas. Będę szczery wobec Wysokiej Izby, gdyż wiem, że sami p. p. senatorowie przyznają, że wszystkie sumy globalne z działów inwestycji zawsze najłatwiej ulegają obcięciu, więc umieszczenie tych pozycji w jednym paragrafie Ministerstwa Robót Publicznych i bronione przez jednego Ministra, stałoby się wobec konieczności ofiarą decyzji oszczędnościowych. Lepsze korzyści daje ześrodkowana gospodarka budowlana, jest to fakt, ale w tej chwili, gdy znajduje się w rozmaitych Ministerstwach, więcej można zrobić dla potrzeby bezpośredniej każdego resortu. Zatem myśl i zasada zupełnie słuszna i do niej stopniowo trzeba będzie przechodzić, aby nie rozbijać całości pracy i unikać rozrostu biurokracji i rozszerzania personelu fachowego. Zresztą ma to już techniczne zastosowanie prawie do wszystkich dziedzin życia państwowego, chociaż pozycje budżetowe znajdują się w działach poszczególnych Ministerstw.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Mam wrażenie, że poruszone zagadnienie turystyki obecnie w Ministerstwie Robót Publicznych, zostało postawione na właściwym poziomie. Idzie w dwóch kierunkach: primo, do scałkowania zamierzeń, rozproszonych w poszczególnych Ministerstwach, drugie — do powołania do życia instytucji społecznej, opartej o samorządy, mającej zapewnioną pomoc i opiekę Rządu. Inicjatywa musi się opierać na poczynaniach ze strony społeczeństwa, a więc przedewszystkiem na tym dorobku, który stworzyły pewne rejony dla swoich potrzeb, jak również na naturalnych warunkach turystycznych, istniejących w poszczególnych rejonach. Ogólne kierownictwo, łączność i informacja, będzie zadaniem Rządu.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Z wagi turystyki Ministerstwo Robót Publicznych zdaje sobie doskonale sprawę, ale jednak musi rozróżniać dwa zagadnienia: pierwsze, t. j. dojrzałość niektórych terenów do turystyki krajowej i zagranicznej, drugie, to podniesienie warunków życiowych niektórych terenów do turystyki, do możliwego poziomu uprawiania turystyki. Mimo, iż posiadamy, jak dałem temu wyraz w jednem z pism sportowych, bardzo duże warunki turystyczne, to jednak intensywne propagowanie turystyki, tam, gdzie kraj nie dojrzał, gdzie niema minimalnych warunków dla samych turystów, może samej propagandzie turystyki zaszkodzić, a nam w stosunku do tych turystów, którzyby poczynili smutne doświadczenia, może zrobić złą renomę i spowodować ucieczkę. Musi iść stopniowo praca, jak pozwala nam dojrzewanie warunków dla turystyki w poszczególnych połaciach kraju. Dlatego też w propagandzie turystyki zagranicznej należy się ograniczyć do tych miejsc przygotowanych, a tych jest bardzo niewiele. W wewnętrznej turystyce w zasadzie trzeba się koncentrować do zbierania i przygotowywania informacyj oraz popularyzowania niektórych miejscowości. Drogą wewnętrznego ruchu turystycznego dojrzeje dalszy szereg połaci kraju, drogą takiego przygotowania będziemy mogli turystykę zagraniczną przesunąć i na te przestrzenie.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Innym sprawom poruszonym dałem wyraz w broszurze, która jest formalnym programem na najbliższe 10-o lecie prac Ministerstwa Robót Publicznych i którą miałem zaszczyt przesłać szanownym panom senatorom. Dlatego nie będę zatrzymywał się na takich zagadnieniach, jak kwestia regulacji rzek, kwestia Porąbki, kwestia budownictwa i sum, które są dane w tym roku w budżecie. Na ten rok są dopasowane do ram budżetowych, obecnie przedłożonych do uchwalenia. Muszę jednak podkreślić fakt, że te sumy nawet, tak małe i niedostateczne, przynoszą pożytek Państwu i życiu gospodarczemu. I z naszej strony w tym kierunku idzie pełny wysiłek, przy użyciu sum, przeznaczonych na wodę i nowe budowle. Nie chcę przeciągać swego przemówienia przytaczaniem przykładów i cyfr.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Zdaję sobie sprawę, że dla okręgu Krakowskiego, jak wogóle dla planu elektryfikacji, jest niesłychanie ważną rzeczą wyzyskanie zasobów siły wodnej. Oprócz tego mamy wiele zasobów naturalnych energetycznych, rozsianych na południu wzdłuż Karpat, w rejonie Pojezierza Pomorskiego, dalej posiadamy torf, węgiel brunatny, gazy ziemne i t. d. Plan elektryfikacji Polski w stosunku do źródeł energetycznych układa się łatwo, ale wymaga olbrzymich sum. Dziś stoimy wobec sytuacji, że przeprowadzamy elektryfikację drobnemi, niewielkiemi koncesjami o małym zasięgu i małej mocy instalowanej. Jest to system, który wprawdzie daje pewne pozytywne rezultaty, ale również bardzo niebezpieczny dlatego, że przez udzielanie małych nadań, stwarza trudności przeprowadzenia ogólnego planu elektryfikacji Państwa. Oceniając dotychczasowy stan elektryfikacyjny, powiedzieć mogę, że wyszliśmy z okresu, gdy można tylko żyć małemi zadaniami, musimy przejść do elektryfikacji regionalnej, opartej na zespołach okręgowych. Oczekiwanie. jak było sformułowane ze strony pana senatora Rollego, na pomoc idącą jedynie ze strony kapitału zagranicznego, nie da, według mojej obserwacji, pozytywnego rezultatu.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Zdecydowanie z tej trybuny muszę stwierdzić, że kapitał zagraniczny w stosunku do elektryfikacji względem Polski jest chętny, ale ostrożny, nie opiera się przytem na rozleglejszych i nam potrzebnych planach, szuka rozwiązania w ramach minimalnych, posiadających widoki bezpośredniej amortyzacji i zapewniających dochód. Kapitał zagraniczny dotąd nie współpracuje w elektryfikacji Polski, nie czyni wkładów, obliczonych na dłuższy okres amortyzacji, nie posiada cierpliwości handlowej, która zapewniłaby znacznie większe korzyści w odleglejszych terminach. Dlatego za rzecz konieczną i niezbędną uważam, żeby szereg prac był czyniony przez wysiłek społeczeństwa polskiego i drogą wkładów Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">W tym kierunku plan został opracowany. Jednym z wyrazów tego planu jest odbicie stosunku do kopalń Jaworznickich. Musi znaleźć jednak zrozumienie i w społeczeństwie, że przez stworzenie okręgowych związków elektrowni, istniejących w poszczególnych rejonach, można uzyskać wykorzystanie rezerw w zmontowanych maszynach i amortyzację nadwyżki produkowanego prądu drogą rozleglejszego zbytu. Wzrost konsumpcji istnieje, chociaż powolny, przez dodanie odpowiedniego kapitału należy spowodować pokrycie potrzeb w rodzimych zapasach energetycznych. Prace Komitetu Energetycznego, znajdującego się przy Ministerstwie Robót Publicznych, dały w tym kierunku cyfrowe zobrazowanie stanu energetycznego polskiego. Program elektryfikacji, opracowany przez Komitet Energetyczny Polski, również obejmuje przewidywania na dłuższy okres, bo do 1950 r. Obecnie powołany do życia referat katastru sił wodnych w Ministerstwie Robót Publicznych da nam zupełnie dokładne zestawienie, w jakim stosunku do potrzeb i do planu elektryfikacyjnego idzie możność wykorzystania sił wodnych w Polsce. Tymczasowe przeliczenia już dają obraz nie tak pomyślny, jaki sobie wyobrażamy. Da on nam pokrycie do 34% potrzeb elektryfikacyjnych. Więc musimy oprócz wody realizować i inne źródła energii, jak węgiel, torf i węgiel brunatny. Zatem wykonanie i wypracowanie planu elektryfikacji, ujęcie jego w pewne dokładne normy, musi być wynikiem stopniowego przeprowadzania w życie drogi od małej cieplnej lub wodnej elektrowni do tworzenia okręgu, a następnie celowego prowadzenia linii wysokich napięć, wreszcie zaprzęganie wielkich lokalnych zasobów energii.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Może tak ogólnie zarysowany plan, bez ujmowania w cyfry, bez podawania do wiadomości publicznej szeregu rozmów, jakie się przeprowadza czy z kapitałem zagranicznym, czy wewnętrznym, łub z przedsiębiorstwami polskiemi, może w tym wypadku Wysokiej Izbie wystarczy.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Co zaś do dezyderatu, tyczącego się sprawy budownictwa, stwierdzić mogę, że jest ona w bardzo intensywnem przepracowaniu, a ustalenie zasad dobiega do końca w pewnych swoich sformułowaniach i mam wrażenie, że już w okresie lipcowym będzie przedłożone Wysokiej Izbie do rozpatrzenia. Muszę tutaj stwierdzić, że stosunek do zagadnienia budownictwa nie jest tak pozytywny, jak słyszeliśmy z tej trybuny. Obraca się on koło bardzo, a bardzo swoiście ujętych interesów osobistych. I poruszanie kwestii budownictwa, czy w formie projektu, czy konkretnego planu, w ujęciu organizacyjnem czy finansowem, zawsze jest rozpętaniem na nowo namiętności polemicznych z jednej strony właścicieli kamieniczników, z drugiej strony lokatorów, którzy w każdym wypadku mierzą te poczynania nie dobrem ogólnem, ale dobrem utrzymania tych wszystkich plusów, jakie w tej chwili, czy życie, czy własność, czy wreszcie obowiązująca ustawa im dała. Faktem jednak jest, że oprócz tych dwóch kategorii obywateli, istnieją jeszcze sublokatorzy i bezdomni, również zainteresowani w kwestii mieszkaniowej. Wreszcie przemysł i bezrobotni też są poważnym czynnikiem w życiu Państwa. Dlatego ograniczę się tylko do stwierdzenia, że praca ta jest wykonywana. Mam wrażenie, że da ona ujęcie odmienne od obecnie obowiązującego ustawowego, da jednak podstawę zaradzenia kryzysowi mieszkaniowemu, opierając się na licznych i pouczających doświadczeniach innych państw. Ten projekt ujmuje to zagadnienie jako państwowe, gdzie ze strony Państwa przewidywana jest pomoc w kierunku gospodarki terenami tak, ażeby można było przeprowadzić jednocześnie i celowo regulację większych miast. Wreszcie ustała kalkulację czynszów w nowych budowlach w granicach zdolności zasobowej społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Zapewniam, że jeżeli dotychczas nie zostały podane do wiadomości poszczególnych wojewódzkich komitetów rozbudowy sumy kontyngentu tegorocznego, to tylko dlatego, że mogły one być ustalone dla pierwszego kwartału, Wiem, że takie ograniczenie jest równoznaczne z ograniczeniem planów budowy. Muszę z tej trybuny przypomnieć, że sprawozdanie z sum, udzielonych na budownictwo, znajduje się w sprawozdaniu Banku Gospodarstwa Krajowego, a więc nie jest ten fundusz, tak, jak p. senator Głąbiński w swojem przemówieniu chciał stwierdzić, bez rozliczenia i bez sprawozdania z wydatków. Projekt na ten rok również został przez Bank Gospodarstwa Krajowego podany. I w tym względzie obowiązuje również Ministerstwo Robót Publicznych stanowisko Rady Ministrów, że roboty mogą być zaczęte możliwie z nastaniem pory odpowiedniej, to znaczy w kwietniu, w tych ramach on dalej będzie mógł być wykonywany przez poszczególne komitety rozbudowy.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">W jakim stopniu i w jakich sumach, to narazie ogólnie tylko można powiedzieć, iż wszystkie starania idą w kierunku, by nie były sumy mniejsze od rozmiarów ubiegłych lat.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Wreszcie jeżeli chodzi o Bibliotekę Jagiellońską, były przyobiecane ze strony Pana Ministra Skarbu sumy w okresie ulgowym, o ile będzie nadwyżka budżetowa, a tej niema. Ze strony Ministerstwa Robót Publicznych wszystkie prace zostały przeprowadzone. Wątpliwość istnieje co do rozwiązania jedynie stropu betonowego, wątpliwość, która może być usunięta i w czasie samej roboty, gdyż jest to szczegół techniczny, który w dalszym ciągu jeszcze statycznie może być przerobiony.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Jednak nadwyżki budżetowe czy są, czy nie są, o tem nie jest w możności decydować ani Minister Skarbu, ani Minister Robót Publicznych, tylko życie. Pozytywnie mogę stwierdzić jedno, że Biblioteka Jagiellońska budować się będzie i Uniwersytet Jagielloński Bibliotekę w formie nowego gmachu otrzyma. Chodzi zatem o termin. Ten termin z miesiąca marca zostanie przesunięty prawdopodobnie na kwiecień. Mamy pozycję w obecnym budżecie, która, po uchwaleniu ustawy przez Wysoką Izbę, będzie realizowaną.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#MinisterRobótPublicznychNorwidNeugebauer">Czułem się w obowiązku, wobec zwróconego do mnie apelu, do złożenia tych wyjaśnień. Są one bardzo ogólne, ale współpraca tej Wysokiej Izby, troskliwa opieka i rzeczowe uwagi względem omówionych zagadnień, pozwalają przypuszczać, że na poszczególnych Komisjach będzie można daleko obszerniej i pełniej omówić zagadnienia tu poruszone. Dlatego też za to życzliwe stanowisko względem budżetu Ministerstwa Robót Publicznych dziękuję i proszę o dalszą współpracę przy wysiłkach Ministerstwa Robót Publicznych dla życia gospodarczego Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja wyczerpana. Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawczym s. Hubicka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#HannaHubicka">Wysoki Senacie! Przystępując do przedłożenia imieniem komisji preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych na okres 1931/32, wychodzę z założenia — może niesłusznego — że wszyscy Panowie Senatorowie zapoznali się z wszystkiem tem, co zostało wydrukowane w tej oto księdze. Wobec tego nie będę zajmowała uwagi Panów Senatorów powtarzaniem szczegółowej analizy preliminarza, ani przytaczaniem tych informacyj z działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które usprawiedliwiają te czy inne cyfry.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#HannaHubicka">Tutaj chciałabym się ograniczyć tylko do przypomnienia najbardziej charakterystycznych cech samego preliminarza, następnie do przytoczenia paru cyfr porównawczych, które w sprawozdaniu drukowanem nie były uwzględnione. Pozatem chciałabym podkreślić pewne linie wytyczne, któremi kieruje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych ściśle, gdy chodzi o usprawnienie swego aparatu wykonawczego, wreszcie w paru słowach dam sprawozdanie i z obrad jakie się toczyły na komisji.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#HannaHubicka">Pan Wiceminister Beck w przemówieniu, jakie miał na komisji sejmowej przy budżecie, bardzo słusznie zaznaczył, jak dalece Ministerstwo Spraw Zagranicznych uzależnione jest w całej swej działalności od czynników zewnętrznych. Natężenie jednych prac Ministerstwa, zwolnienie tempa innych uzależnione jest od takiego czy innego układu stosunków światowych. Wreszcie sama struktura aparatu wykonawczego Ministra Spraw Zagranicznych, gęstość sieci placówek, liczba ich personelu, zasobność w środki materialne muszą być regulowane zgodnie z warunkami terenu, na którym działają.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#HannaHubicka">Te wszystkie względy w większym, niż w innym resorcie państwowym, stopniu sprzeciwiają się przeprowadzaniu jakichkolwiek mechanicznych, niedość przemyślanych zmian w budżecie tego ministerstwa. One też powodują konieczność zastosowania możliwie największej elastyczności w jego układzie, aby dostosować budżet do ewentualnych koniecznych zmian w ciągu jego wykonania i zaradzić niezbędnym, a niemożliwym do przewidzenia wydatków Trudną w tych warunkach rolę ciał parlamentarnych przy ocenie właściwości tych czy innych sum, przeznaczonych na cele polityki zagranicznej, ułatwić mogą porównania obecnego preliminarza z jednej strony z poprzedniemi preliminarzami naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z drugiej zaś porównanie z sumami, przeznaczonemi na podobne cele przez inne państwa.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#HannaHubicka">Nie chcąc przeładowywać referatu swego cyframi, przytoczę tylko globalne cyfry wydatków, zamieszczone w pięciu poprzednich preliminarzach naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i porównam je z sumą wydatków, przewidzianych na okres 1931/32. A więc: w roku 1926/27 wydatki rzeczywiste M. S. Z. wynosiły w cyfrach okrągłych 49.740.000 zł, w roku 1927/28–46.110.000 zł, w roku 1928/29–55.710.000, w roku 1929/30–55.140.000, w roku 1930/31 już preliminowano wydatki 52.295.000, gdy na rok 1931/32 preliminuje się w przedłożeniu rządowem 51.889.500, jeżeli zaś uwzględnimy poprawki sejmowe — tylko 51.098.500.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#HannaHubicka">Widzimy zatem, że po stopniowej zwyżce, jaka następowała do r. 1928/29 następuje proces odwrotny. Jeśli przyjmiemy poprawki sejmowe, budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych, preliminowany na okres przyszły, będzie zaledwie wyższy o 1.349.363 zł od budżetu na rok 1926/27. Zważywszy na znaczny rozrost stosunków Polski z zagranicą w ciągu ostatnich lat pięciu, podniesienie wydatków na te cele jest bardzo niewielkie, bo o niespełna półtora miliona są istotnie zwiększone.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#HannaHubicka">Porównanie budżetu naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z budżetami analogicznych resortów innych państw, nie jest zadaniem łatwem z dwóch względów: zarówno ze względu na znaczne różnice, jakie zachodzą nie tylko pomiędzy sposobami budżetowania rozmaitych państw, lecz w większym jeszcze stopniu ze względu na różnice w zakresie działalności i kompetencji ministerstw różnych państw. Jest rzeczą prawie niemożliwą bez przeprowadzenia dokładnej analizy porównywanie naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod względem wydatków z odnośnym resortem np. w Anglii, tam bowiem znaczne sumy w budżecie tego ministerstwa są preliminowane na wydatki, związane z administracją kolonii. Z zupełnie innych względów jest trudne porównanie naszego budżetu z budżetem Z. S. R. R.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#HannaHubicka">Pozwolę sobie jednak przytoczyć dla porównania kilka cyfr, ilustrujących wydatki w obecnym okresie budżetowym tych kilku państw, co do których udało mi się zebrać dane z ostatnich okresów budżetowych. Stwierdzić muszę z wielkiem ubolewaniem, że nie we wszystkich źródłach udało mi się uzyskać potrzebne dane, późniejsze jeszcze niż z przed dwóch lat, albo z poprzedniego roku.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#HannaHubicka">Jeśli więc Polska w r. 1930/31 — biorę ten rok, bo do tego okresu udało mi się zebrać daty — preliminowała w cyfrach okrągłych 52,2 milj. zł, to Niemcy na te same cele przeznaczyły około 119 milj. zł, Francja około 102,3 milj. zł, Włochy 72,4 milj. zł, Czechosłowacja zaś w tym samym okresie około 44 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#HannaHubicka">Według obliczeń, przeprowadzonych przez sprawozdawcę budżetowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, p. Wicemarszałka Gliwica, w dwóch ostatnich okresach, wynika, iż Polska pod względem sum, łożonych na wydatki M. S. Z., zajmowała w okresie 1929/30 wśród innych państw 7 miejsce, mianowicie tuż po Italii, zaś przed Czechosłowacją, Z. S. S. R., Hiszpanią i Turcją. Trudno mi, wobec braku ostatnich danych co do budżetów szeregu państw, określić, jak dalece sytuacja się zmieniła w bieżącym okresie, mam wrażenie, że jeżeli ewentualne przesunięcie nastąpiło, to nastąpiło na naszą niekorzyść.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#HannaHubicka">Zważywszy na położenie geograficzne naszego kraju, które już samo przez się nakazuje nam ogromną ruchliwość w nawiązywaniu stosunków z innemi państwami, oraz zważywszy również na wzmagające się w ostatnich latach trudności polityczne, nie możemy pozwolić sobie nawet w najkrytyczniejszych czasach na wydatniejsze obcięcie tego budżetu i musimy pozostać nadal wśród państw o wysokiem napięciu tego budżetu. Mówiąc nawiasem, wydatki na Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w stosunku do wydatków ogólnych całego Państwa, przewidzianych ustawą skarbową, w Polsce wynoszą 1,9% tych wydatków. Jeżeli jednak musimy utrzymać wydatki, przeznaczone na naszą politykę zagraniczną przynajmniej w tym zakresie, w jakim były przewidziane w przedłożeniu rządowem, względnie z uwzględnieniem poprawek sejmowych, to jest rzeczą dość ważną przyjrzeć się, czy te wydatki zostały prawidłowo rozplanowane. Pod tym względem badania dają wynik zupełnie zadawalający.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#HannaHubicka">Wydatki budżetu zwyczajnego stanowią w preliminarzu 95% wszystkich sum preliminowanych. Wydatki te pokryte są dochodami w 21,8%. Jest to pewne zmniejszenie w stosunku do ubiegłych okresów, kiedy wydatki były pokrywane z dochodów Ministerstwa w 25%, jednak to zmniejszenie jest całkowicie usprawiedliwione, ponieważ zmniejszenie dochodów zostało spowodowane — jak o tem wspomniałam w sprawozdaniu drukowanem, nie będę więc w tej chwili dłużej się nad tem rozwodzić — przez zniesienie, raczej zmniejszenie opłat wizowych i przez dopuszczenie do wydawania świadectw pochodzenia towarów przez Izby Handlowo-Przemysłowe, które oczywiście korzystają w ten sposób z dochodów, będących przedtem dochodami wyłącznie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#HannaHubicka">Wydatki osobowe wynoszą 54% wszystkich wydatków. Zważywszy na specjalny charakter prac Ministerstwa Spraw Zagranicznych, nie należy uważać tego procentu za zbyt wysoki.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#HannaHubicka">Z pośród 5 działów preliminarza największy procentowo wydatek przedstawiają kredyty na dział 3, t. j. na urzędy zagraniczne, które wynoszą około 60% wszystkich wydatków, jest pod tym względem teraz lepiej, aniżeli w poprzednich okresach, gdy wydatki urzędów zagranicznych wynosiły około 57%. Należy uważać to za najzupełniej normalne, gdyż procentowo wydatki ha urzędy zagraniczne muszą być najwydatniejsze.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#HannaHubicka">Wydatki na utrzymanie centrali, t. j. na dział 1, wynoszą około 9% wydatków ogólnych, co również uważać trzeba za objaw zdrowy.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#HannaHubicka">Dział 2 preliminarza, w którym mieszczą się wydatki Generalnego Komisariatu Rzeczypospolitej w Gdańsku, stanowi zaledwie 3% wydatków ogólnych, jednak procent ten będzie mógł być jeszcze zmniejszony z chwilą odciążenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych od administracji licznych gmachów państwowych w Gdańsku.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#HannaHubicka">Wydatki działu 4, przeznaczone na traktat i umowy międzynarodowe, wynoszą około 9% wydatków ogólnych. Są to wydatki najbardziej uzależnione od czynników zewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#HannaHubicka">Wreszcie na dział 5 preliminarza — fundusze specjalne — preliminuje się obecnie 17% całego budżetu, a więc o 5% mniej, niż w poprzednich okresach.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#HannaHubicka">Zastrzegłszy się, iż nie będę powtarzać szczegółów, zaczerpniętych z analizy preliminarza, zamieszczonej w druku senackim, nie przytoczę obecnie żadnych cyfr z działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by usprawiedliwić te lub inne kredyty. Pragnę jedynie dopełnić sprawozdanie z prac ministerstwa przedstawieniem tych posunięć, jakie zauważyć się dają w dziedzinie uporządkowania i usprawnienia samego aparatu wykonawczego tego resortu. Chodzi mi tu o podkreślenie, że w resorcie tak specjalnym jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych, najważniejszym czynnikiem, gwarantującym w olbrzymiej mierze rezultaty pracy, są kwalifikacje fachowe i moralne personelu. Indywidualność jednostek ma tu znaczenie zasadnicze, bo nigdzie więcej niż w tym resorcie poszczególne jednostki nie mają pola do pracy samodzielnej. To też wiedza fachowa, cechy charakteru, stopień zaufania, jakim obdarzyć można każdego z przedstawicieli Polski na terenach zagranicznych, grają tu rolę dominującą.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#HannaHubicka">Okres niewoli, który mimo wszystkich trudności pozwolił nam kształcić polskich prawników, lekarzy, inżynierów i nauczycieli, nie mógł nam dać polskich dyplomatów, to też w zaraniu naszej nowej państwowości były olbrzymie trudności znalezienia odpowiednich ludzi, trudności zmontowania korpusu dyplomatycznego, sądzę, że jedynie wrodzonym podobno zdolnościom Polaków do tego rodzaju pracy zawdzięczać należy, że jakoś w Polsce na pewnym poziomie udało się postawić nasz korpus dyplomatyczny i konsularny, jakkolwiek trzeba przyznać, że aparat ten nie był doskonały i wymagał stałej i ciągłej poprawy.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#HannaHubicka">Szereg ostatnich posunięć Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tym zakresie zdaje się świadczyć, że sprawa udoskonalenia aparatu ludzkiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych weszła istotnie na realne tory. Wydano cały szereg rozporządzeń. Przedewszystkiem uporządkowano system przyjmowania na służbę Ministerstwa Spraw Zagranicznych kandydatów do tej pracy, znosząc bezpłatne, zupełnie bezplanowe, kilkoletnie okresy praktyki młodych kandydatów, zastępując je praktyką płatną, zgóry rozplanowaną tak, że każdy młody urzędnik przechodzi przez wszystkie działy ministerstwa, co jest bardzo celowe dla przyszłej jego pracy. Muszę jeszcze wspomnieć przytem, że następnym etapem jest system podwójnych egzaminów: wstępnego i dyplomatyczno-konsularnego, Jest to zatem podwójne sito, czego inne ministerstwa nie posiadają. Dalej zaprowadzono po raz pierwszy w tym roku kursy dyplomatyczno-konsularne i będą te kursy powtarzane co roku. Dadzą one możność dalszego uzupełniania wiedzy urzędników I kategorii. Wymienione tu środki uzupełniają stypendia dla urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych na kształcenie zagranicą, niestety w bardzo niewielkiej sumie ze względu na szczupłość budżetu, jednakże kilku, ośmiu mniejwięcej, tych urzędników corocznie się zagranicą kształci.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#HannaHubicka">Niemniej ważną poprawą w tym względzie są częstsze obecnie objazdy placówek, dokonywane przez kierowników departamentów i wydziałów centrali. Daje to możność ciągłej i stałej kontroli pracy tych placówek i ujednostajnienia jej. Z drugiej strony Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwraca bardzo wielką uwagę na możność częstszych wyjazdów szczególniej urzędników młodszych z centrali na placówki dla zapoznawania się z pracą na placówkach, jak i na przyjazdy urzędników z placówek do kraju. Jeżeli chodzi o urzędników placówek zagranicznych, to zaznaczyć należy, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych posiada bardzo zdrową tendencję do przestrzegania, ażeby ci urzędnicy posiadali niezbędną znajomość kraju własnego. Pod tym względem było do zrobienia bardzo wiele. Dość, powiedzieć, że dziś jeszcze posiadamy kilkudziesięciu takich urzędników, którzy znajomość tego kraju własnego posiadają co najwyżej z krótkich urlopów, podczas których do kraju przyjeżdżają. Przeniesienie tych urzędników do centrali na czas dłuższy skłoni ich do tego, żeby się z krajem zapoznali. Jest to konieczność, z którą się Ministerstwo liczyć musi nawet wobec trudności budżetowych, jakie obecnie posiada.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#HannaHubicka">Niezmiernie ważną akcją Ministerstwa, zmierzającą do stopniowej unifikacji służby dyplomatycznej i konsularnej, jest akcja, polegająca na przenoszeniu planowem — w każdym razie coraz bardziej planowem — urzędników ze służby konsularnej do służby dyplomatycznej i naodwrót. System ten, stosowany w innych krajach, trzeba przyznać, doniedawna był traktowany przez urzędników jako środek kary lub awansu.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#HannaHubicka">Obecnie ta sytuacja się zmieniła, stało się to dzięki akcji, mającej na celu wyłącznie ujednostajnienie wykształcenia urzędników, zapewnienie im bardziej wszechstronnego wykształcenia i zapewnienie koniecznej jednolitości pracy wszystkich placówek.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#HannaHubicka">Wreszcie nadmienić należy o akcji, zmierzającej do poprawy sytuacji finansowej urzędników M. S. Z., niestety nie urzędników etatowych. Jeżeli chodzi o urzędników etatowych na placówkach, sytuacja ta nie jest jeszcze najgorsza. Oczywiście jest ona o wiele gorsza w porównaniu z sytuacją urzędników innych państw, jednak w porównaniu z urzędnikami centrali urzędnicy na placówkach sytuację mają znacznie lepszą. Akcja, o której wspomniałam, dotyczy urzędników kontraktowych na placówkach. Do tej pory sytuacja pod tym względem była zupełnie rozpaczliwa. Na bardzo wielu placówkach urzędnicy kontraktowi mieli uposażenie, nie równające się nie tylko żadnemu ze stopni urzędników etatowych, ale nawet żadnemu ze stopni funkcjonariuszy niższych. Obecnie akcja ta zmierza do stopniowej poprawy i sprawa ta jest już na dobrej drodze.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#HannaHubicka">Jeżeli chodzi o urzędników centrali, jak powiedziałam, ta akcja wymagałaby jeszcze istotnego wglądu i pewnego przyspieszenia. To jest oczywiście zależne od możności budżetowych, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na fakt, że urzędnicy centrali zmuszeni są w interesie służby do utrzymywania stosunków towarzyskich prawie w takiej skali jak urzędnicy placówkowi, a nie posiadają na to środków innych, niż ci urzędnicy odpowiednich stopni służbowych w innych resortach, którzy tych obowiązków reprezentacyjnych nie mają.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#HannaHubicka">Akcja stopniowego podnoszenia kwalifikacji personelu M. S. Z. pozwala równocześnie na pewne zmniejszenie jego liczby. Jeżeli chodzi o okres przyszły, zmniejszenie to dotyczy ogółem 40 urzędników etatowych, z czego 3 etaty zniesiono w centrali, 37 na placówkach. Wobec tego, że dzieje się to stopniowo, że dzieje się to przy podnoszeniu kwalifikacyj urzędników, tego rodzaju obcięcie etatów, mam nadzieję, nie odbije się zbyt szkodliwie na pracy ministerstwa, mimo, że dotychczasowa cyfra personelu M. S. Z. bynajmniej nie była wysoka, Dla porównania przytoczę dane, odnoszące się do 31 placówek, co do których cyfry zostały zebrane w 1929/30 roku i które świadczą, że 169 urzędnikom polskim na tych 31 placówkach odpowiada 320 urzędników niemieckich i 203 urzędników czechosłowackich. Jak widzimy z tego porównania, personel M. S. Z. nie jest liczny.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#HannaHubicka">Jeżeli chodzi wreszcie o dalsze posunięcia M. S. Z., zmierzające już do usprawnienia samego aparatu wykonawczego, wspomnieć należy o znanem wszystkim pp. senatorom z enuncjacyj prasowych i komunikatu urzędowego, ostatniem posunięciu, mającem na celu reorganizację centrali, mianowicie zmniejszenie ilości wydziałów politycznych, następnie reorganizację wydziału administracyjnego, wyodrębnienie wydziału personalnego i poddanie go wiceministrowi.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#HannaHubicka">Na tem kończę moje uwagi w związku z preliminarzem M. S. Z. Z obowiązku sprawozdawczego muszę w krótkich przynajmniej słowach streścić przebieg dyskusji, jaka się odbyła w komisji nad tym preliminarzem. Muszę podkreślić na wstępie, że z pośród bardzo wielu tematów, nadających się do dyskusji w związku z preliminarzem budżetowym M. S. Z., komisja zajęła się dyskusją tylko nad jednym punktem tego preliminarza, mianowicie nad punktem, dotyczącym części 5 i to ze specjalnem uwzględnieniem tych funduszów, które przeznaczone są w M. S. Z, na propagandę. W dyskusji tej mniejszość komisji wysunęła tezy następujące:</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#HannaHubicka">1) sympatie dla Polski w ostatnich czasach znacznie zmalały, nawet u dotychczasowych jej przyjaciół;</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#HannaHubicka">2) powodem tej niekorzystnej zmiany jest krytyczne ustosunkowanie się zagranicy do naszej sytuacji wewnętrznej, do naszej polityki wewnętrznej;</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#HannaHubicka">3) w tych warunkach, póki nie nastąpi zmiana w naszej sytuacji wewnętrznej, wszelka propaganda, prowadzona przez M. S. Z., jest bezcelowa;</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#HannaHubicka">4) z powyższych względów należy zmniejszyć kredyty, przeznaczone na propagandę, o 1 milion złotych, zmniejszając jednocześnie fundusz dyspozycyjny o 2 miliony złotych.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#HannaHubicka">Natomiast większość komisji stanęła na stanowisku, że nie należy sądzić o stosunku zagranicy do Polski wyłącznie na podstawie tych głosów prasy i broszury Drugiej Międzynarodówki, które były przytaczane na komisji. Wiemy przedewszystkiem, że na głosy te w bardzo znacznej mierze wpływają czynniki, zmierzające do akcji rewizjonistycznej. Pozatem mamy dowody, że jednak ten stosunek do Polski nie musi być tak zły, że nawet może ostatnie posunięcia wpłynęły na wzrost zaufania do Polski, jeżeli można przytoczyć jako przykład, że natychmiast po wyborach udzielono nam pożyczki. Wreszcie jeżeli jednak wroga nam propaganda będzie gwałtownie nadal się rozwijała, to z naszej strony jedyną konsekwencją byłoby zwiększenie akcji naszej i zwiększenie funduszu na propagandę, nie może być zaś tą konsekwencją jego zmniejszenie. Mimo to mniejszość komisji podtrzymała swoje wnioski, które jednakowoż w czasie głosowania się uzyskały większości. Większość komisji przyjęła preliminarz Ministerstwa Spraw Zagranicznych w brzmieniu, przedłożonem przez Rząd z poprawkami, wniesionemi przez Sejm. Zgodnie z tem stanowiskiem większości komisji mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza Ministerstwa Spraw Zagranicznych na okres 1931/32 z temi zmianami tylko, które wprowadził Sejm, bez dalszych zmian.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StanisławKozicki">Wysoka Izbo! Nie będę mówił o budżecie, skorzystam natomiast z przysługującego mi zwyczajowego prawa mówienia o polityce zagranicznej Rządu. Ze względu na krótkość czasu nie mogę wdawać się w szczegóły, nie będę też powracał do tych tematów, jakie były przedmiotem dyskusji na posiedzeniach Komisyj Spraw Zagranicznych Sejmu i Senatu. Chcę się natomiast zająć najistotniejszemi zagadnieniami. Pójdę za przykładem p. s. Targowskiego i nawiążę do pewnych zagadnień, które były zawarte w jego przemówieniu. Pan senator Targowski bardzo słusznie stwierdził, że Europa przechodzi przez bardzo głęboki kryzys, że żyjemy na rubieży dwóch epok. Nie zrozumie sytuacji międzynarodowej ten, kto nie wyjdzie z tego założenia, ale sądzę, że w opinii publicznej świata, a i naszej niezrozumienie tego faktu głębokiego przeobrażenia, jakie przechodzi ludzkość w chwili obecnej, jest przyczyną rozmaitych błędnych rozumowań. Pan s. Targowski w swem przemówieniu przeciwstawił zachód wschodowi. Do tego chcę tutaj nawiązać.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#StanisławKozicki">Stoję bardzo twardo na tym gruncie, że Polska wyrosła na cywilizacji zachodniej i że przyszłość Polski zależy od tego, czy będzie nie tylko dalej postępować po drodze, wytkniętej przez podstawy tej cywilizacji, ale czy potrafi w rozbudowie dalszej kultury i cywilizacji zachodu stać się czynnikiem twórczym i samoistnym. Trzeba jednak zastrzec, że nie można trzymać się nominalizmu, nie można się ograniczyć do wypowiedzenia się ogólnego i bez zagłębiania dalej w te rzeczy. Dlatego sądzę, że jeśli się chcę z tych założeń wyprowadzić pewne wnioski, dotyczące aktualnej i zagranicznej polityki polskiej, to trzeba nieco bliżej to pojęcie zanalizować. Przedewszystkiem powiem, że przez kulturę i cywilizację zachodnio-europejską rozumiem tę kulturę, która została zbudowana na podstawach, przekazanych nam przez Rzym starożytny i na tem, co nam dał Kościół katolicki. Jeżeli spojrzymy na Zachód, to dostrzeżemy, że kultura zachodnio-europejska wcale nie jest rzeczą tak bardzo jednolitą, że różne narody w różnych okresach ją przyjęły i w swojem laboratorium duchowem w rozmaity sposób przetworzyły. Nie zamierzam tu mieć wykładu historycznego na ten temat, sądzę, że dla użytku politycznego wystarczy, jeżeli powiem, że istnieje duża sprzeczność między tem, co możnaby nazwać Zachodem dalszym, a tem, co jest Zachodem bliższym, że istnieje głęboki duchowy przedział między światem duchowym, wytworzonym przez narody o kulturze ściśle mówiąc łacińskiej, a wytworzonym przez narody germańskie. Walka, którą swego czasu, jeszcze w pierwszym wieku przed Chrystusem, rozpoczął Cezar z Ariowistem nad Renem, ta walka wcale nie jest skończona; jeżeli w XVI wieku nastąpił w Europie głęboki podział na tle zagadnień religijnych, to nie było to rzeczą formalną, lecz następstwem głębokich różnic psychicznych między rozmaitemi odłamami, należącemi do kultury zachodniej. Zastrzegam się zgóry, że jeżeli mówię o różnych kulturach, nawet jeżeli będę mówił o wschodzie, to nie w tym zamiarze, ażeby jedną podnosić, a drugą poniżać. Jeżeli będę mówił o rozmaitych narodach, to jestem daleki od, tego, ażeby jedne podnosić, a inne obniżać, albo wogóle kierować się uczuciem. Wszystkie narody i wszystkie kultury mają swoją rację bytu i wcale tutaj nie jest miejsce na to, ażeby sądy o nich wydawać.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#StanisławKozicki">Do tego podziału, jaki musimy wprowadzić, kiedy mówimy o kulturze zachodniej, trzeba dodać jeszcze wzgląd inny, a mianowicie stosunek polityczny do naszego bezpośredniego zachodniego sąsiada. Tak się złożyło, że nad Wisłą istnieje tragiczny konflikt między dwoma narodami: polskim a niemieckim. Konflikt ten nie da się załatwić na drodze kompromisu. Dobrze znam Niemcy, wysoko cenię zalety narodu niemieckiego, jestem bardzo daleki od jakichkolwiek nienawiści dla tego narodu. Sądzę, że naród, który wydał Goethego i Beethovena, zasłużył się ludzkości, lecz nie jest to w taj chwili przedmiotem mych rozważań. Obchodzi mnie to, że nad Wisłą skutkiem powołania w nieszczęsny sposób przez księcia Konrada Mazowieckiego Zakonu Krzyżackiego, wytworzył się tragiczny węzeł, który powodował konflikty polsko-niemieckie w ciągu tysiąca lat. Sprawa była załatwiana albo na naszą korzyść, albo na korzyść Niemiec, i dziś, jeśli się realnie politycznie myśli, nie widać, ażeby było możliwe załatwienie tej sprawy drogą kompromisu. Pokój toruński dał nam zwycięstwo, pierwszy rozbiór w 1772 roku dał zwycięstwo Niemcom, Traktat Wersalski przechylił szalę na naszą stronę. I dziś, proszę Panów, w mojem przekonaniu na przestrzeni czasu, na który patrzeć będzie to pokolenie i parę pokoleń najbliższych, sprawa ta nie będzie mogła być załatwiona inaczej, jak przez utrzymanie obecnego stanu rzeczy i poprawienie go na korzyść Polski, albo przez zmianę na korzyść Niemiec i na zgubę Polski.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#StanisławKozicki">Ten fakt podstawowy, stałego konfliktu między dwoma narodami, musi mieć swoje konsekwencje w naszej polityce. To, co się dzieje w Niemczech po Traktacie Wersalskim, a zwłaszcza ostatnie lata potwierdzają w zupełności, iż naród niemiecki i rząd niemiecki stawiają sobie jako pierwszy i najbliższy ceł swojej polityki powojennej nowy rozbiór Polski.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#StanisławKozicki">Nie wierzę w to, ażeby nam groziła w najbliższym czasie z tego powodu wojna, ale widzę, że prowadzona jest energicznie akcja polityczna, zmierzająca do t. zw. pokojowej rewizji Traktatu Wersalskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#StanisławKozicki">To stanowi dla nas wielkie niebezpieczeństwo. Twierdzę, że polityka Stresemanna większą krzywdę zrobiła Polsce niż polityka Hugenberga, a to dlatego, że Stresemann stanął na gruncie realnym i wprowadził politykę niemiecką na tę drogę, na której ona wciąż postępuje i na której chcę dojść do zamierzonych przez siebie celów.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#StanisławKozicki">W tych warunkach uważam, że jedynem wskazaniem dla polityki polskiej jest takie stanowisko w organizowaniu sił na terenie międzynarodowym, ażeby Niemcom w przeprowadzeniu ich celów politycznych przeszkodzić, A to streszcza się w tem, ażeby państwo polskie było silne i ażeby miało silnych sojuszników. Jeżeli państwo polskie poszukuje sojuszników, to wybór wskazuje mu geografia, historia i natura rzeczy. Muszę stwierdzić z całą stanowczością, że najpoważniejszym sojusznikiem Polski w przeciwdziałaniu akcji rewizji traktatów jest Francja, nie dla względów sentymentalnych, nie dla jakichś względów drugorzędnych, ale dlatego, że wspólność interesów dwóch narodów, polskiego i francuskiego, leży w samej naturze rzeczy, w koniecznościach geograficznych i historycznych. Nawet gdyby taki lub inny rząd francuski prowadził politykę, która robiłaby to wrażenie, że stoi w sprzeczności z wyłożonemi powyżej zasadami, to nie wątpię ani na chwilę, że w chwili krytycznej czynniki, wynikające z natury rzeczy, zwyciężą i Polska będzie mogła liczyć na współdziałanie z Francją.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#StanisławKozicki">Sądzę dalej, że w interesie tej polityki realnej, będącej jednocześnie w zgodzie z ideą związku Polski ze światem zachodu, leży to, ażeby narody łacińskie doszły między sobą do porozumienia. Powiem wyraźniej: sądzę, że leży w interesie Polski porozumienie francusko-włoskie. Wiele temu stoi na przeszkodzie, zdajemy sobie z tego dokładnie sprawę. Ostatnie dni jednak przynoszą nam przykład, świadczący, że przeszkody te przezwyciężone być mogą. A mojem zdaniem, są w geografii i historii i w naturze rzeczy takie siły, które sprawiają, że to współdziałanie jest konieczne. Pewien polityk włoski powiedział do mnie kiedyś, że byłoby najwyższym błędem narodów, które są zagrożone przez ekspansywne dążenia Niemiec, ich dążenia do hegemonii, gdyby te narody pozwoliły, żeby Niemcy rozprawiły się z niemi kolejno, etapami, gdyby Francja i Włochy pozwoliły na podział Polski, gdyby Włochy patrzyły obojętnie na atak na Francję, bo wtedy niewątpliwie powtórzyłoby się to, co było wiele razy w przeszłości, mianowicie Włochy stałyby się ogrodem spacerowym dla Niemców. Tak w moim umyśle rysują się wskazania, które powinny być na pierwszym planie polityki polskiej.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#StanisławKozicki">Jeżeli teraz zwrócę się ku zagadnieniom wschodnim, to muszę tutaj znowu powtórzyć zastrzeżenie, że nie mogę, znając świat i historię, twierdzić, że cały wschód jest światem bez kultury. Nie będę wchodził w szczegóły, ale każdy wie, że naprzykład kultura chińska należy do rzędu najbardziej rozwiniętych. Jednakowoż tak daleko nie zamierzam tu sięgać, chodzi mi o to, Co bezpośrednio nazywamy wschodem, a więc o Rosję.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#StanisławKozicki">Kiedy mowa o Rosji, to trzeba rozpocząć od rozróżniania w obecnej polityce rosyjskiej dwóch czynników, czynnika rosyjskiego i czynnika bolszewickiego. Wiemy z historii, że państwa, nawet kiedy przechodzą bardzo głębokie przeobrażenia wewnętrzne, nawet, kiedy dochodzą w nich do władzy żywioły bardzo różne od tych, które były dawniej, zachowują w polityce zagranicznej pewne momenty stałe. Jeśli ktoś studiował politykę zagraniczną Francji w okresie wielkiej rewolucji, to wie, jak wiele w tej polityce było tradycyj dawnej polityki monarchii francuskiej. Kto się przygląda polityce bolszewickiej, ten przyzna, że w tej polityce są pierwiastki rosyjskie i pierwiastki bolszewickie, że jest tam polityka, wynikająca z konieczności geograficznych, historycznych i biologicznych Rosji, i jest polityka, wynikająca z programu społecznego i gospodarczego tych, którzy dzisiaj w Rosji rządzą.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#StanisławKozicki">Trzymając się tego rozróżnienia, zwrócę się naprzód do pierwiastków pewnej kategorii. Twierdzę, że w historycznym rozwoju Rosji odbywa się teraz gruntowna, daleko sięgająca przemiana i że kto tego nie dostrzega, ten żyje tradycyjnemi pojęciami i myśli inercyjnie. Rosja dzisiejsza zwraca się frontem ku wschodowi azjatyckiemu. Polityka bolszewicka, która miała na celu rozbudzenie narodów azjatyckich pod względem społecznym i skierowanie ich przeciw państwom zachodnim na terenie azjatyckim, wywołała narodowe przebudzenie się tych państw; na wielkich obszarach chińskich np. widzimy, zwycięstwo żywiołów (wyrażę się niedokładnie i ordynarnie) nacjonalistycznych nad komunistycznemi jest oczywiste. Tam w Azji organizują się nowe państwa na podstawach narodowych, organizuje się przedewszystkiem potężny 400 milionowy naród chiński, którego terytorium graniczy z Rosją i z którym ta Rosja już powojenna, bolszewicka, doszła do wyraźnego konfliktu. Wszak mieliśmy regularną wojnę chińsko-rosyjską, która tylko dlatego nie nazywała się wojną, że w okresie paktu Kelloga i Ligi Narodów tak nazywać tego nie było wolno.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#StanisławKozicki">Na terenie Mandżurii rozwija się konflikt chińsko-rosyjski. A kto wie, jak potężne interesy wchodzą tam w grę, ten musi dojść do wniosku, że tam będzie się snuł dalszy bieg historii Rosji jako wielkiego europejsko-azjatyckiego państwa. Zwrócenie się Rosji w kierunku azjatyckim zmienia zasadniczo jej stosunek do zagadnień europejskich. Po dwustu latach polityki europejskiej, zainicjonowanej przez Piotra Wielkiego, polityki, która załamała się w rewolucji ostatniej, Rosja już do dawnej swej roli w polityce europejskiej nie powróci. I niema istotnych, niema gruntownych podstaw, dla którychby można sądzić, że będzie inaczej. Panowie się z tego powodu uśmiechają...</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(Głos: Optymista z Pana.)</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#StanisławKozicki">...być może, że to jest myśl dla wielu nieoczekiwana i nowa...</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Przyjemna.)</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#StanisławKozicki">...ale było dużo myśli w Europie i na świecie, które z początku wywoływały uśmiechy, a później jednak okazały się słusznemi. Dla nas, dla naszej polityki, jest to oczywiście, sądzę, określenie sytuacji, które budzić musi w nas uczucie przyjemności. Wiemy wszyscy z przeszłości, że Polska upadła dzięki współdziałaniu niemiecko-rosyjskiemu. I gdybyśmy sądzili, że to współdziałanie jest rzeczą wieczną, że ta sytuacja światowa, jaka była w wieku XVIII, będzie trwałą, to musnęlibyśmy rzeczywiście z wielką troską w przyszłość Polski spoglądać. Jeżeli wszakże możemy dojść do wniosku, że zaszły zmiany na naszą korzyść, to nie sądzę, abyśmy przeciw takim wnioskom, jeżeli są tylko logiczne i uzasadnione, nawet gdyby naszej inercji myślowej przeczyły, mieli się przeciwstawiać.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#StanisławKozicki">Przejdę do czynników drugiej kategorii w polityce rosyjskiej, do czynników natury społecznej i gospodarczej, do tego, co nazywamy bolszewizmem. P. Targowski powiedział rzecz, która dla mnie była ważna, której z wielką przyjemnością wysłuchałem. Mianowicie, mówiąc o wspólnym froncie w obronie naszej cywilizacji, oświadczył, że musi stwierdzić najwyraźniej zasadę wspólnego pokojowego frontu. Jednakowoż chciałbym Panów przestrzec, że nie wszystko tak się może odbywać, jakbyśmy tego chcieli. Trzeba patrzeć rzeczywistości prosto w oczy, nie ukrywać przed sobą żadnych niebezpieczeństw i zdawać sobie sprawę z tego, co jest, a nie z tego, cobyśmy chcieli, aby było.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#StanisławKozicki">Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że w Rosji dzieją się rzeczy nie tak, jakbyśmy chcieli, żeby się działy, nie tak, jak przypuszczaliśmy, że się będą działy, lecz zgoła inaczej. Na podstawie świadectw ludzi, którzy stamtąd przyjeżdżają, z tego, co się czyta w prasie światowej i w książkach, które te sprawy omawiają, wynika, że pod względem gospodarczym Rosja nie upada, lecz się zaczyna rozwijać.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#StanisławKozicki">Nie będę się tu zastanawiał nad socjalnemi i ekonomicznemi przyczynami tego zjawiska Dla celów politycznych wystarczy stwierdzenie faktu, że plan 5-letni w Rosji, według wszelkiego prawdopodobieństwa, będzie uwieńczony powodzeniem. Czy on jest zbudowany na przymusowej pracy, na niewolnictwie, czy na zasobach naturalnych Rosji, czy na szeregu innych czynników, w to wchodzić nie będę, nie czuję się powołanym do analizowania tego faktu, chcę tylko stwierdzić, że nie tylko odbudowa przemysłu rosyjskiego, lecz jego rozbudowa staje się faktem. T. zw. dumping sowiecki jest oznaką tego, co się dzieje. Jest to wyprzedawanie surowców po jak najniższych cenach na to, ażeby zdobyć pieniądze, potrzebne do włożenia w rozwój przemysłu, Z tego wynika, że za lat tyle a tyle może Rosja wytworzyć takie wyroby przemysłowe, które zadowolą jej rynek wewnętrzny i które mogą pójść na zewnątrz, ewentualnie na Daleki Wschód.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#StanisławKozicki">Ta sprawa, jak wiemy, bardzo preokupuje sfery przemysłowo-finansowe w krajach, pod względem przemysłowym wysoko rozwiniętych, w krajach, które najbardziej cierpią na skutek obecnego kryzysu, które z przerażeniem myślą o zamknięciu się rynków rosyjskich na zawsze, a także o tem, że ich towary nie pójdą do Chin, do Indii i t. d. Jest tu nowa sytuacja, z którą polityka polska liczyć się musi, bo jeśli rozwija się kryzys gospodarczy, który nie jest przemijającem zjawiskiem, ale wynikiem tego, że Europa straciła panowanie gospodarcze nad światem, to organizmowi gospodarczemu europejskiemu grozi katastrofa, a zresztą czyż 6 lub 4 miliony bezrobotnych...</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#komentarz">(Głos: 20 milionów w Europie.)</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#StanisławKozicki">...nie jest katastrofą, której żadne państwo długo nie wytrzyma. Więc jeśli tak jest, to należy się, mojem zdaniem obawiać, że w umysłach ludzi, którzy na zachodzie wywierają wielki wpływ, nie tylko na sprawy gospodarczo-przemysłowe, ale na sprawy polityczne, może się zrodzić myśl udaremnienia nowemu konkurentowi jego zamierzeń przez interwencję polityczną, powiedzmy wyraźnie wojenną, zaś niemasz u narodów Europy zachodniej wielkiego animuszu do nowej wojny, więc bardzo łatwo może się zrodzić myśl, ażeby do wykonania tych celów zużyć młody, pełen sił naród polski. Uważam za realne niebezpieczeństwo, wynikające z tej analizy sytuacji Rosji i z analizy sytuacji w Europie zachodniej, niebezpieczeństwo zjawienia się wysiłków, zmierzających do pchnięcia naszego narodu do czynów nieobliczalnych, mojem zdaniem katastrofalnych, a w wynikach swoich dla narodu polskiego napewno ujemnych, a to tembardziej, że obserwujemy w polityce Niemiec wyraźny plan osiągnięcia swoich celów politycznych przez wygranie tego właśnie niebezpieczeństwa. Hasło t. zw. „frontu wspólnego” całej Europy zachodniej, jest używane przez Niemcy do wysunięcia na porządek dzienny zagadnienia rewizji postanowień terytorialnych traktatów. Słyszeliśmy w komisji sejmowej, że nazwano to szantażem. Istotnie szantaż taki jest prowadzony, a polega on na tem, że się chcę wytłumaczyć państwom zachodnim, iż można Niemcy pozyskać dla wspólnego frontu przeciw bolszewizmowi przez zadowolenie ich dążeń nad Wisłą. Istnieje niebezpieczeństwo, że w pewnych głowach może się zrodzić myśl, że przecież dla jakiegoś korytarza, dla jakiegoś kawałka Górnego Śląska, nie można narazić całego świata, całej cywilizacji, całej kultury wszystkich zasobów państw europejskich. Ponieważ sądzę, że wszyscy sobie zdają sprawę doskonale z tego, że pozyskanie Niemiec dla wspólnego frontu może być zrobione tylko kosztem rozbioru Polski, więc twierdzę, że nie można marzyć o tem, aby Niemcy poszły przeciw Rosji, jeżeliby nie było rozbioru Polski, cały ten „front” jest zatem iluzją. Polityka polega na przewidywaniu. Polityka polska, która powinna być przewidującą, musi dziś jasno i wyraźnie powiedzieć: Nie.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#StanisławKozicki">Trzeba, ażeby wszyscy wiedzieli, aby przy robieniu planów co do przyszłości politycznej cała Europa widziała dwie rzeczy: Niema możliwości zyskania Niemiec dla „wspólnych frontów” przez rozbiór Polski i niema możliwości rzucenia zbrojnych sił polskich na Wschód.</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#StanisławKozicki">Jest naszym obowiązkiem te rzeczy powiedzieć, aby ci, którzy o tem myślą, przestali rachuby podobne robić. Nie mam oczywiście kwalifikacji do składania deklaracyj w imieniu czyimkolwiek, należę do obozu, który nie współpracuje z Rządem, występuję tu tylko jako świadek, jako ten, który zna społeczeństwo polskie, zna opinię w Polsce i może wobec tych, których to interesuje, dać świadectwo temu, jaki jest nastrój opinii w Polsce, który może powiedzieć, że na dwa powyżej wskazane pytania opinia Polski, niezależnie od tego, jakie byłyby rządy w Polsce, da odpowiedź: Polska nie dopuści do nowych rozbiorów, Polska na żadne nieobmyślane kroki, grożące jej katastrofą, nie pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#StanisławKozicki">A teraz na zakończenie chciałem powiedzieć, nawiązując znowu do przemówienia p. s. Targowskiego, że w tym wielkim chaosie gospodarczym, umysłowym i moralnym, jaki dziś świat przeżywa, w tej chwili, kiedy wszystkie pojęcia, nie tylko racjonalne, ale moralne są zakwestionowane, wobec tego, że na Wschodzie jest państwo, które ten kryzys dla swoich celów gospodarczych i społecznych podsyca, te narody tylko potrafią się ostać, które będą miały pod sobą mocny grunt, które będą związane silnemi węzłami społecznemi. Jeśli chcemy walczyć z komunizmem, jeśli powiadamy, że kryzys światowy wynika z katastrofy światopoglądu materialistycznego, to jedynym ratunkiem dla całej społeczności europejskiej jest przywrócenie dawnych walorów czynnikom i pierwiastkom duchowym i to nie tylko tak, jak w XIII wieku na gruncie ściśle religijnym, ale przez przesycenie temi pierwiastkami życia gospodarczego i politycznego. Potrzebny jest duch św. Franciszka z Asyżu; trzeba, aby całe życie przenikło pierwiastkami duchowemi, jeżeli się chcę uratować świat od materializmu komunistycznego. Nie osiągnie się tego celu metodami policyjnemi, represjami, zakazami. Trzeba tym prądom myśli przeciwstawić inne prądy.</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#StanisławKozicki">Proszę Panów, komunizm posiada ideologię, w naszem przekonaniu, fałszywą, niemniej przeto porywającą pewnych ludzi i pewne sfery. Wśród komunistów są i ideowcy i to właśnie robi komunizm groźnym, bo walka z ideami jest trudna i wymaga wysiłku. Ideom trzeba przeciwstawić idee. Tu dochodzę do wniosku, że jedynym sposobem utrzymania więzi w społeczeństwie, utrzymania kultury naszej, jest przeciwstawienie prądom komunistycznym, materialistycznym, prądów narodowych.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#StanisławKozicki">Nie mówię o stronnictwach, ani o określonych obozach, ale o ideologii i prądach duchowych. Nie używam słowa „nacjonalizm”, bo to źle brzmi i wymaga ścisłej definicji. Każdy przez to co innego rozumie, a chcę uniknąć definiowania. Jeżeli jednak spojrzymy na zachód Europy, to dostrzeżemy pewne fakty. Dlaczego Włochy uniknęły komunizmu, jakie siły w Niemczech działają przeciwko bolszewizmowi? Jakkolwiek byśmy sądzili faszyzm, na to możemy się zgodzić wszyscy, że uratował on Włochy od komunizmu, a jest on niczem innem, jak prądem o ideologii nawskroś nacjonalistycznej. Niemcy usiłują się uratować od komunizmu przez ruch hitlerowski. Panowie nie posądzą mnie o zbytnie sympatie dla tego ruchu, ale trzeba patrzeć znowu prawdzie w oczy. To jest ruch, który zmierza do uratowania Niemiec od komunizmu. A jeśli rozejrzeć się po Europie, to wszędzie tam prądom ideologicznym materialistycznym-komunistycznym przeciwstawiają się prądy, które tam nazywają nacjonalistycznemi, a które ja nazywam narodowemi. I proszę Panów, jest złudzeniem, jest ominięciem trudności, jeśli się tu z tej katedry mówi o państwie polskiem, a pomija naród. Państwo musi mieć treść, a treść każdemu państwu w czasach obecnych nadaje tylko naród.</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#komentarz">(Głos: To jest słowo.)</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#StanisławKozicki">Pojęcie państwa jest jak pojęcie ludzkości, czemś nieokreślonem, pojęciem oderwanem. Pojęcie to nabiera treści istotnej dopiero wówczas, gdy poza państwem stoi naród. Ażeby Państwo Polskie trwało, na to nie wystarcza chcieć. Za Państwo Polskie trzeba przelewać krew. Jeżeli w Polsce nie będzie ludzi, którzy będą chcieli pójść na śmierć dla obrony imienia Państwa Polskiego, to to Państwo zginie. Nie mówię tego dla jakiegoś efektu, tylko dla wskazania Panom na zupełnie określone, realne, obiektywnie istniejące fakty. Czy Panowie sobie wyobrażają, że w Państwie Polskiem ktoś bardziej niż Polacy jest gotów krew przelewać za to, ażeby to Państwo wiecznie istniało? Jeżeli poza tem Państwem nie będzie narodu polskiego, to to Państwo się nie ostoi. Państwo Polskie wszystkim swoim obywatelom jakiejkolwiek narodowości i wyznania musi zapewnić prawo i sprawiedliwość. Musimy wykazać tym narodom naszą przynależność do kultury zachodniej, naszą filiację z tradycjami rzymskiemi w zastosowaniu do nich prawa. To są podstawy, które naszą kulturę stanowią...</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#komentarz">(S. Roman: My mamy swoją kulturę.)</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#StanisławKozicki">...i dlatego, aczkolwiek może mnie tu ktoś mieć za nacjonalistę, jestem przeciwny temu, co zmierza do gwałtownego wynaradawiania, albo do odmawiania praw obywatelskich naszym mniejszościom.</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#komentarz">(S. Roman: Pan sam sobie zaprzecza.)</u>
          <u xml:id="u-13.34" who="#StanisławKozicki">Niech Pan dobrze pomyśli, to Pan zrozumie.</u>
          <u xml:id="u-13.35" who="#komentarz">(S. Roman: Trudno nam zrozumieć.)</u>
          <u xml:id="u-13.36" who="#StanisławKozicki">Prawa dla wszystkich obywateli w Polsce są jednakowe, ale obowiązek dziejowy wobec Polski ma naród polski większy, aniżeli inne.</u>
          <u xml:id="u-13.37" who="#komentarz">(S. Roman: Wszyscy jednakowo, bo wszyscy są obywatelami.)</u>
          <u xml:id="u-13.38" who="#StanisławKozicki">I bez rozwoju narodu Polska, jako państwo, nie będzie istnieć. To, co naszej ideologii tu się przeciwstawia, ta mglista ideologia państwowa, jest ideologią bez istotnej treści.</u>
          <u xml:id="u-13.39" who="#komentarz">(S. Roman: Czy państwo to fikcja?)</u>
          <u xml:id="u-13.40" who="#StanisławKozicki">Jeżeli chcemy powstrzymać pochód niemczyzny na wschód, to nie jest dość mieć siłę państwa do tego, ale jest potrzebna siła żywiołu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.41" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-13.42" who="#StanisławKozicki">Zadaniem państwa jest nie tylko organizowanie myśli państwowej, ale także organizowanie i użytkowanie dla celów politycznych siły społecznej.</u>
          <u xml:id="u-13.43" who="#komentarz">(S. Roman: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-13.44" who="#StanisławKozicki">To są uwagi, które ze względu na krótkość czasu mogłem tutaj zrobić. Nie mogę wyprowadzać z nich daleko idących wniosków co do aktualnej naszej polityki bieżącej. O co mi tu zwłaszcza chodziło, to o to; ażeby wyraźnie określić nasz stosunek do polityki niemieckiej i wskazać Panom te zagadnienia, jakie wysuwają się na plan pierwszy, wskutek ewolucji, jaka się odbyła w Rosji i tej ewolucji, jaka się odbyła w całej Europie, na tle kryzysu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-13.45" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.46" who="#StanisławKozicki">Głos ma s. Dębski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderDębski">Wysoka Izbo! Krótkość czasu zmusza mnie do streszczenia mego poglądu. Na szczęście na komisji, a następnie i w prasie wyjaśniono już dużo z tych spraw, które poruszyłem na pierwszem posiedzeniu komisji. Wtedy wywołało niechęć moje zapytanie do p. Ministra Zaleskiego. Nawet naraziłem się na ostrą krytykę sanacyjnej prasy, ale doczekałem się w parę dni, nie ja, ale p. Minister Zaleski, że go tam pochwalili za te odpowiedzi, to znaczy, że moje zapytania były na czasie i na miejscu.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#AleksanderDębski">Chcę wrócić do jednej bardzo ważnej rzeczy, mianowicie jeszcze raz przypomnę Panom, że Polskę Niepodległą otrzymaliśmy w Wersalu, że nasza niepodległość nie jest zupełna, że mamy pewne obowiązki, które musimy spełniać. Bo, proszę Panów, jeżeli będziemy robić tak, jak o tem, niestety, jeden z panów senatorów się wyraził, że Genewa jest na to, ażeby tam wygadać się i piękne słowa powiedzieć, ale ostatecznie to nie jest takie ważne, to jakież mamy inne forum, jakież mamy inne narzędzie do łagodzenia konfliktów, które wyrastają, czyto na litewskiej granicy, czy z Niemcami? Jedną tylko Ligę Narodów, która nam gwarantuje spokój i załatwienie wszystkich naszych nieporozumień.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#AleksanderDębski">To jest jedno, co chciałem podkreślić, ażebyśmy, skorzystawszy przez Traktat Wersalski, który jednakże nałożył na nas obowiązki, te obowiązki umieli i chcieli spełniać, A teraz chciałem zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz, na ten związek, jaki istnieje między wewnętrznym stanem państwa a jego polityką zagraniczną. Przecież my do ostatnich czasów w tej Genewie załatwialiśmy takie drobne rzeczy: to z Gdańskiem, to z Litwą, to śląskie sprawy, ale pierwszy raz doczekaliśmy się, że my, jako członek Ligi Narodów, byliśmy oskarżeni i dostaliśmy wyrok opiewający, że naruszyliśmy traktat. To nie jest zdrowa polityka, jeżeli będziemy przed sobą ukrywali niebezpieczeństwo, jeżeli, będąc w większości, będziemy się cieszyli ze wszystkiego, będziemy mówili: teraz wszystko dobrze idzie, w Genewie było zwycięstwo — jak to próbowano z początku przedstawić — bo my jesteśmy u rządu. To Wasze zwycięstwo drogo kosztowało Polskę. Przecież staje się zwyczajem, który niestety ze smutkiem stwierdzić muszę, ta chęć pastwienia się nad jednostką, która się w ostatnich czasach w naszem społeczeństwie od góry do dołu przejawia, w tych słóweczkach o łamaniu kości, w grożeniu popielcem i w wielu innych rzeczach. Ostatecznie p. s. Pawelca może nie zabolało to tak, jak mnie zabolał ten komentarz o nadużyciach dozorców więziennych na Śląsku, którzy zostali skazani za znęcanie się nad więźniem, który im uciekł, a potem go złapano, ten komentarz, który został dodany, że dawniej tego nie było. I to jest kultura teraźniejsza Polski? To ma być kultura? Panowie, zastanówcie się! Ja widziałem ten objaw znęcania się nad jednostką tu wczoraj, w Senacie. Senator Utta zapomniał się i obraził jednego z Panów. Marszałek w tej chwili przywołał go do porządku. Nie dość było tego, że go Marszałek ukarał i przywołał do porządku, Panowie rzucili się z wielkim impetem, z wielkim zapałem, godnym lepszej sprawy i znęcali się nad tym człowiekiem. Czy to jest ta droga?</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Kpiny.)</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#AleksanderDębski">Użyliście sobie, nie tylko Marszałek go ukarał, ale Wy, zamiast rzeczowej odpowiedzi, która się należała i która była możliwa, użyliście sobie, bo on był jednostką, a Wy tą większością radosnej twórczości.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#AleksanderDębski">Proszę Panów, tak samo z całą przykrością czytałem sprawozdanie z debat Reichstagu, gdzie Curtius, stwierdzając swój triumf genewski, powiedział: może sobie p. Minister Zaleski w komisji sejmowej chwalić się, jak chcę, ale ostatecznie myśmy tam zwyciężyli — i wyliczał te punkty, które Niemcy otrzymali. Proszę Panów! Nie niemieccy senatorowie, nie te jednostki niemieckie, które są wśród nas, dają broń Berlinowi, ale my ją dajemy. To wojewoda Grażyński, dopuszczając nadużycia przy wyborach, dał tę broń dla Genewy.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#AleksanderDębski">Proszę Panów, przychodzi do tego druga rzecz, mianowicie to nieliczenie się z opinią zachodu. Brześć nie tylko tu w kraju wywołał ostry opór, ale jeszcze większe echo miał za granicą. Bo tam nie jest tak, jak w Polsce, że jest silny rząd, który ma silną policję i wojsko i robi co chcę. Tam trzeba się liczyć z opinią społeczeństwa i choć p. senator Kozicki zapewnia, że na Francję możemy liczyć w decydującej chwili, ale ta nadzieja może nas zawieść. Ostrzegam Panów, ażebyście nie patrzyli na opinię zagraniczną tak, jak patrzycie na opinię polską, gdzie macie gazety rządowe i macie gazety opozycji — z wielkiemi plamami białemi. Tam, proszę Panów, rząd musi się zawsze liczyć z opinią publiczną i do tych gazet, które zajęły stanowisko niezależne, przybyły jeszcze inne; dzisiaj mamy oprócz „Revue des Deuks Mondes”, „Journal des Debats”. „Gazette de Lausanne”, mamy ostatnio szereg gazet religijnych, które sprzyjały Polsce jako Państwu katolickiemu, sprzyjały z tego sentymentu, że ona po długiej niewoli zyskała nareszcie niepodległość. Te wszystkie gazety nawołują rząd nasz do opamiętania się, bo od tych wszystkich znęcań się, od tych Brześci, od gróźb popielcami, czy jak to się ma nazywać, jest tylko jeden krok do bardzo niebezpiecznego stanu: siła przed prawem.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#AleksanderDębski">Tutaj muszę przejść do tej drugiej sprawy, którą poruszył mój przedmówca p. senator Kozicki, mianowicie do nacjonalizmu i do faszyzmu. Panic Senatorze, faszyzm w miniaturze my już mamy, więc nie potrzeba nawoływać. Ja nie wiem, jak Panu Senatorowi ten faszyzm w wydaniu polskiem się podoba, Mnie on nie zadowala, ani się nie podoba.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#AleksanderDębski">Proszę Panów, my mamy na zachodzie wroga, który i demagogii i szantażu używa, i stara się zasypywać swojemi przemówieniami, jak minister Curtius swoich hitlerowców, co się na nim zemści, i stara się zmobilizować przeciw nam wszystkie środki propagandy. Wiemy, jak utrata rynków rosyjskich odbija się na przemyśle niemieckim. Niemcy starają się udowodnić, że jest to skutek utraty Śląska i Pomorza. Jest to zwyczajne oszustwo, zwyczajny szantaż polityczny. Stracili rynki rosyjskie i ma się rozumieć, że to się odbiło na nich.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#AleksanderDębski">Przechodzę teraz do drugiej części, do obrony przeciwko komunizmowi. Proszę Panów, są dwie drogi wyjścia z kryzysu, albo droga rosyjska — zapędzenie robotników do niewoli, do pracy bez ograniczenia godzin, i odżywianie ich byle jak, głodowo, albo inna droga — zachodnio europejska — powolnej przebudowy społeczeństwa, starająca się złagodzić los robotników np. przez ograniczenie tygodnia roboczego do 5 dni, lub w inny sposób. Ale jeżeli na tę drogę chcemy wejść, to wystrzegajmy się rozproszkowania naszej klasy robotniczej, niszczenia jej organizacji, ażeby z tego naszego robotnika nie robić niewolnika. Musimy zawrócić z tej drogi, na którą nasz Rząd wszedł. Proszę Panów, otrzymałem jeden numer „Naprzodu” krakowskiego i czytam: 73 byłym przestępcom kryminalnym doktor Bobrowski oddał do dyspozycji mieszkanie. Sądziłem, że dr. Bobrowski, przeszedłszy do sanacji, stał się filantropem i opiekunem byłych więźniów kryminalnych. Nie Panowie, to jest Związek Pracy Mocarstwowej, 73 kryminalistów — to czołowi członkowie przysposobienia wojskowego, legii mocarstwowej, oficerowie! Proszę Panów, w ten sposób Wyście prowadzili wybory. Ta Mocarstwowa Legia rozbijała lokale, robiła wybory. Cieszcie się Panowie, którzy jesteście tutaj, oni Wam dali możność uzyskania większości, A teraz proszę Panów, jeżeli chcecie wejść na tę zachodnio - europejską drogę, to przywróćcie poszanowanie prawa — to jest pierwsza podstawa dla społeczeństwa, które chcę się ostać, które nie chcę zejść na manowce anarchii i komunizmu.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#AleksanderDębski">Czas mój kończy się. Chcę jeszcze tylko jedno powiedzieć Panom z większości, a właściwie Rządowi, który tą całą sprawą dyryguje: W Płocku za czasów pruskich, przed Księstwem Warszawskiem, król pruski zostawił pamiątkę: wybudował więzienie i na tem więzieniu napisał: „Postrach rzuca na niecnych, prawych wynagradza tym domem król Fryderyk Wilhelm IJI”. Proszę Panów, nie starajcie się budować przyszłość Polski, zmieniając te tezę króla pruskiego w ten sposób, że słowa „niecnych” i „prawych” zamienią się miejscami. Przywróćcie prawo, zawróćcie z drogi bezprawia, może wtedy i większość Wasza się skurczy, ale Polska, jej dobre imię za granicą i jej moc wewnętrzna na tem zyska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Löwenherz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#HenrykLoewenherz">Wychodząc z założenia, że dyskusja polityczna na temat spraw zagranicznych została w zupełności wyczerpana na najwłaściwszem forum dla tego rodzaju dyskusji, jakim jest Komisja Spraw Zagranicznych Sejmu i Senatu, wychodząc z tego założenia, że obie wyczerpujące dyskusje wykazały prawie co do wszystkich istotnych tez Rządu polskiego solidarność prawie u wszystkich partyj polskich, bo wszystkie partie jednak tezy główne poprzeć musiały, a krytykowały tylko pewne taktyczne posunięcia, nie zamierzaliśmy zapuszczać się tutaj w debatę na temat tych zagadnień politycznych. Sądziliśmy, że dyskusja budżetowa tutaj na plenum, wobec wyników tych dyskusyj, które były na Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu i Senatu, mogła się ograniczyć do tych tematów, które tak dokładnie i jasno przedstawiła p. Referentka tego odcinka budżetowego. Jednak przemówienia pp. senatorów, którzy przedemną przemawiali, zmuszają mnie do kilku słów odpowiedzi. Nie będę rozwijał całokształtu polityki naszej, ponieważ ona już dostatecznie omówiona została, ale chciałbym zatrzymać się przy tych tezach i twierdzeniach, które obaj przedmówcy moi dopiero co wygłosili. A zatem zacznę od pewnych tez przemówienia p. s. Kozickiego.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#HenrykLoewenherz">P. s. Kozicki powiada, że zdaniem jego Rosja do polityki europejskiej już nie wróci, że zaszły tam zmiany tego rodzaju, które dają pewność, że na polityce europejskiej ona nie zaważy i że wielkiego wpływu na ukształtowanie się polityczne mieć nie będzie. Daj Boże, aby tak było, ale nie wiem, na czem p. s. Kozicki tę pewność opiera. Chyba nie na tem, o czem mówił w dalszej części swego przemówienia, kiedy mówił o tem, jak ta — „piatiletka” się udaje, jak ten dumping rosyjski wpływa i oddziaływa na całe położenie gospodarcze Europy, kiedy twierdził, zresztą bardzo słusznie, że stanowisko Rosji albo odnoszenia się do Rosji może wpłynąć także na ukształtowanie się np, polityki niemieckiej. Z tego wszystkiego, zdaje mi się, z absolutną koniecznością i konsekwencją wynika, że Rosjanie i wszystkie państwa europejskie nic o tem odkryciu p. Kozickiego nie wiedzą. Powiadam, że Moskwa o tem nie wie, ponieważ cała zasadnicza polityka Bolszewji polega przecież na tem, ażeby wywołać wielkie zmiany w państwach europejskich i w ten sposób doprowadzić do zwycięstwa komunizmu. Po zatem zupełnie nie mam tej pewności, żeby to twierdzenie było słuszne. A sądzę, że byłoby szkodliwe, gdybyśmy tej pewności, dotychczas jeszcze nieuzasadnionej, mieli się oddawać i nie zdawali sobie sprawy z tych zagadnień, które przed nami stoją.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#HenrykLoewenherz">Jeżeli dalej p. sen. Kozicki, powołując się na przemówienie p. sen. Targowskiego, uważa, że postanowienie frontu pokojowego jest wprawdzie bardzo ważne, jednak trzeba być nadzwyczajnie ostrożnym i jako dowód tej ostrożności daje radę, ażebyśmy nie rzucali się na Rosję, to ja już samą tę radę, proszę Panów, uważałbym za szkodliwą, ponieważ wywołuje ona wrażenie takie, jak gdyby prawdą było to, o czem pisała w szeregu artykułów prasa narodowo - demokratyczna, że zachodzi możliwość, jakoby Polska dała się użyć jakiemuś antybolszewickiemu frontowi w tym celu, ażeby wywołać wojnę polsko-rosyjską.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#komentarz">(S. Kozicki przerywa)</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#HenrykLoewenherz">Ja dokładnie wiem, że Pan powiedział tylko w ten sposób i nie chcę Panu podsuwać żadnej innej myśli. Istotnie było tak powiedziane, jakgdyby Polska chciała. Ale przecież Pan udzielił tej rady wtedy, kiedy p. Zaleski na pytanie s. Dębskiego powiedział, że to jest przecież absurdalne przypuszczenie, i wtedy, kiedy zdajemy sobie sprawę, że to jest rzecz, która bezwzględnie wywoła potem echo niepożądane. Przypomnijmy sobie owe artykuły, w których prasa narodowo-demokratyczna przestrzegała Polskę przed tem, żeby nie dała się wciągnąć do wojny, te przestrogi, które najmniejszego uzasadnienia w stanie faktycznym nie miały — z jaką olbrzymią radością bolszewicka prasa rządowa je przedrukowywała, potem artykuły te wydała, żeby wywołać w Rosji niechęć wśród całej ludności przeciw Polsce, opierając się na tem, że jeżeli o tych rzeczach tyle się mówi, to przecież musi w tem coś być.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#HenrykLoewenherz">Dlatego pozwolę sobie powołać się na to, co powiedział pan Minister Zaleski w Komisji. Co jest najgłębszem przekonaniem całego społeczeństwa polskiego: że niema w Polsce człowieka, któryby myślał o tem, że może zaistnieć taka sytuacja, w której Polska dałaby się skłonić jakimś kombinacjom antybolszewickim do wyruszenia przeciwko Rosji. Ale powołam się na rzecz jeszcze jedną, na rzecz ważniejszą, właśnie na to, o czem mówi p. sen. Targowski, to znaczy, że główną wytyczną i główną cechą całej naszej polityki jest pokój. Jeżeli p. sen. Kozickiemu chodzi o to, żeby cała Europa była przekonana, że Polska jest państwem pokojowem, które o wojnie nie myśli, to na to są dwie rady. Jedna ta, ażeby Państwo Polskie dalej, tak jak dotąd, wszędzie i przy każdej sposobności nie tylko głosiło pokój, ale go także organizowało. To jest pierwszem najważniejszem zadaniem Rządu Polskiego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tem zadaniem, które znalazło uznanie wszystkich bez wyjątku grup, które w Sejmie i w Senacie się znajdują. To jest ta jedna wielka rada. A druga mniejsza, ale także mająca znaczenie: ażeby nie dawać Państwu Polskiemu takich rad, żeby nie prowadziło wojny z Rosją, bo to jest tak, jakby kto radził Polsce albo jakiemuś człowiekowi, żeby nie popełniał bez żadnej potrzeby samobójstwa albo innych błędów. Takie rady są szkodliwe w polityce międzynarodowej, jeżeli one, jak w tym wypadku, żadnego uzasadnienia nie mają, nie opierają się na jakichś faktach. Polska całem swojem postępowaniem pozytywnie na to odpowiada: dążeniem do pokoju z Rosją. Znane jest to postępowanie, znany jest pakt Litwinowa i pakt Kelloga, przedewszystkiem protokuł Litwinowa, który świadczył o tej chęci pokojowej Polski względem Rosji.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#HenrykLoewenherz">To jest jedna rzecz, a teraz druga. Sądzi Pan Senator, że Polska powinna dążyć do tego, ażeby mieć silne sojusze. Cieszę się, że pod tym względem w zupełności popiera Pan Senator to zapatrywanie, które jest zapatrywaniem całego naszego obozu, a przedewszystkiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. I twierdzi Pan Senator słusznie, to podkreślam nie dla polemiki, ale dla zaznaczenia wspólności naszych zapatrywań, że najwybitniejszym, naturalnym naszym sojusznikiem jest Francja. I my do Francji mamy pełne i zupełne zaufanie, tak daleko sięgające zaufanie, że nawet jesteśmy przekonani, że jeżeli toczą się jakieś rozmowy między Francją i Niemcami, to na naszą szkodę wyjść to nie może. Wcale nas te rozmowy nie niepokoją, właśnie dlatego, że mamy to zupełne zaufanie do Francji, że nigdy te rozmowy nie mogą się odbyć kosztem Polski i że przeciwnie, w takich rozmowach Francja będzie czynnikiem, który wpłynie na Niemcy raczej w kierunku propolskim niż przeciwnie.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#HenrykLoewenherz">Dalej zgoda jest między nami pod tym względem, że postulatom niemieckim musimy przeciwstawić absolutne „nie!” i pod tym względem zdanie p. sen. Kozickiego kryje się z tem, co z taką ogromną siłą, na każdem polu i przy każdej sposobności mówi rząd polski, cały naród polski, wszyscy przedstawiciele narodu polskiego. Pod tym względem ustalone jest na debatach obu komisji, że niebezpieczną dla państwa polskiego, niebezpieczną dla idei pokoju, jest ta propaganda niemiecka, która opiera się na tym postulacie niemieckim, który w rezultacie jest postulatem wojennym. Niejednokrotnie wyrażono tu zdanie, że wobec jakichkolwiek zakusów wojennych państwa niemieckiego celem zabrania Polsce Pomorza, niema Polaka, niema człowieka w Polsce, któryby nie walczył do ostatniej kropli krwi, ażeby nie oddać ani jednej piędzi ziemi.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#HenrykLoewenherz">Ale słuszne jest także zdanie p. sen. Kozickiego, że obok tego niebezpieczeństwa, ewentualnie kiedyś, w dalekiej przyszłości, bo dziś jest nieprawdopodobne, ażeby wojna wybuchnąć mogła — że groźną jest propaganda, kampania niemiecka, zmierzająca do zohydzania Polski, do obniżenia jej znaczenia, kampania niemiecka, która na każdym kroku stara się Polskę wobec świata zohydzić i osłabić, ażeby wywołać wrażenie takie, że, jak mówił p. Dębski, w zachodnich państwach jest bardzo dobrze, a u nas są dzikie jakieś stosunki, że kiedy 14 ludzi zamordowano w czasie kampanii wyborczej w Niemczech, nikt o tem nie mówił, bo tam są idealne stosunki, ale jeżeli u nas były jakieś zaburzenia, jakie się na całym świecie w czasie kampanii wyborczej zdarzają, to się je uważa za objaw jakichś dziwnych stosunków. W interesie propagandy niemieckiej, prowadzonej z całą celowością, jest wykazywanie i stwierdzanie przy każdej sposobności, że w Polsce jest gorzej, niż gdzieindziej. Obowiązkiem przeto każdego Polaka, gdy wychodzi z tej myśli zasadniczej, którą dzielę z p. s. Kozickim, jest przeciwstawianie się, przeciwdziałanie na każdym kroku, na każdem polu, gdziekolwiek i kiedykolwiek się znajduje tej propagandzie niemieckiej, która z wydarzeń wewnętrznych chcę kuć broń dla celów rewizjonistycznych.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#HenrykLoewenherz">Proszę Panów, jednak czy tak się dzieje? Czy naprawdę nasza propaganda narodowa wszystkich członków, wszystkich części narodu polskiego zdaje sobie z tego sprawę? Czy nie dzieje się rzeczywiście, że my wynosimy na teren agitacji międzynarodowej nasze własne nieporozumienia wewnętrzne, jakie w każdem bez wyjątku państwie są, a nawet jeżeliby zaszły jakieś wykroczenia, jakie w całym świecie się dzieją i za które nigdy żaden rząd w całości i żaden obóz w całości odpowiedzialności mieć nie może? Czyż naprawdę liczą się z następstwami wszyscy ci, którzy wiedzą, że w tej chwili wielkiej, wzmożonej akcji niemieckiej, zbrodnię popełnia obywatel polski, jeżeli szerzy wiadomości jakieś o Polsce, kłamliwe, nieprawdziwe, przejaskrawiając i przekręcając je, i w ten sposób dopomaga tej świadomej i celowej propagandzie niemieckiej, która organizuje te twierdzenia? Czy tak jest naprawdę? I mam wrażenie, że pod tym względem jest u nas gorzej, niż gdzieindziej. Nie z tego powodu, jakoby u nas był mniejszy patriotyzm, ale dlatego że u nas jest mniejsze znacznie zrozumienie znaczenia opinii międzynarodowej i wpływu tej opinii międzynarodowej na politykę międzynarodową. U nas, ani w części niema takich walk wewnętrznych, nawet z mniejszościami, czy z pewnemi jakimiś drobnemi odłamami społeczeństwa polskiego, jakie są w Niemczech. U nas niema tych stosunków, że połowa Sejmu prawie jest nieobecna, nie bierze udziału w pracach, u nas niema tych stosunków, że ludzie masowo w czasie wyborów mordują się, nie tylko w czasie kampanii wyborczej, ale także i później. Ale z drugiej strony muszę zaznaczyć i to, że każdy obywatel niemiecki, każda partia niemiecka, gdziekolwiek się znajduje na terenie międzynarodowym, wszędzie te pewne tezy państwa niemieckiego, a między innemi tę tezę, która się wstydliwie nazywa rewizją granic Polski, a która oznacza zagrabienie Pomorza, te tezy, które są przyjęte przez państwo niemieckie, popiera i powtarza i stara się je przedstawić i powiększyć znaczenie i prestige państwa niemieckiego. U nas — nie chcę się nad tem dłużej rozwodzić, chcę tylko kilka słów powiedzieć pod adresem tych, którzy to czynią, bo poprostu w umyśle moim pomieścić się nie może, żeby oni, gdyby zdawali sobie sprawę z tego, jak postępują w stosunku do Państwa Polskiego, czynić to mogli.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#HenrykLoewenherz">W kilku słowach tylko o tej czarnej broszurze wspomnę. W owej chwili, kiedy Niemcy prowadziły kampanię, kiedy używając i nadużywając pewnych haseł, w styczniu w Genewie, w celach rewizjonistycznych jawnie starali się obniżyć prestige Państwa Polskiego i starali się przedstawić, że tam wiecznie dzieją się nieporządki, i że tam niema stabilizacji, w owej chwili właśnie — tę czarną broszurę doręczono każdemu z tych członków Rady Ligi Narodów. Niemcy, w którejkolwiek z międzynarodowych organizacji się znajdują, czy to socjalistycznej, czy masońskiej, czy innej, na którą wpływ ma centrum, czy jakiś inny z obozów niemieckich, wszędzie forsują tezę niemiecką. A my w tej chwili, kiedy toczyła się ta walka pokojowa pomiędzy tendencją rewizjonistyczną niemiecką a stanowiskiem polskiem, wtedy dajemy pewien argument, wtedy dopuszczamy do tego, że druga międzynarodówka socjalistyczna, z Vanderveldem na czele, zwróciła się przeciwko Państwu Polskiemu, zwróciła się przeciwko temu, co Wy uważaliście zawsze dotąd za ostoję polskości, przeciwko parlamentowi polskiemu, że Vandervelde powołując się na przynależność partyjną Hendersona, który był przewodniczącym Rady Ligi Narodów, do niego wprost apelował jako do prezesa egzekutywy międzynarodowej.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#HenrykLoewenherz">Ja nie chcę dłużej na ten temat się rozwodzić, wspominam o tem tylko dlatego, że jest to jeden ze świeżych przykładów tego, co się na każdym kroku robi. To jest to przejaskrawienie faktów, które wewnątrz Państwa się dzieją. W ten sposób służy się, jak chcę wierzyć, mimowolnie jako pewnego rodzaju narzędzie do kampanii oszczerczej na rzecz propagandy niemieckiej. I tak dzieje się wciąż. Panowie rozkoszują się w tych pewnych wypadkach, które, Waszem zdaniem, mogą zaszkodzić Polsce w opinii międzynarodowej. A jeżeli znajdzie się jakiś humanitarysta lub jakiś najemnik niemiecki, czy coś podobnego, który będzie jakieś fakty wygrzebywał, wyjaskrawiał, z jakąż rozkoszą tutaj w Senacie lub w Sejmie powołuje się na tych ludzi, którzy w ten albo w inny sposób lżyli Polskę, Pod tym względem propaganda pewnej części naszego społeczeństwa jest szkodliwa, a ludzie dobrej woli, którzy są we wszystkich obozach, powinni się nad tem zastanowić, czy nie przynoszą Państwu pewnej szkody.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#HenrykLoewenherz">Ja wiem, że istnieje wymówka, którą słyszeliśmy kilkakrotnie: to nie propaganda działa, to nie propaganda szkodzi, to szkodzą te stosunki, czy wydarzenia, które w danem państwie się dzieją. W tem twierdzeniu jest tylko część prawdy. Mianowicie jest nieprawdą, jakoby propaganda nie miała żadnego wpływu na opinię publiczną. Na opinię publiczną propaganda antypaństwowa ma wpływ i to duży wpływ, antypaństwowa w skutkach, bo większa część wiadomości różnych polityków, należących do organizacyj międzynarodowych i prasy, na czem się opiera, jeżeli nie na informacjach tych ludzi, którzy partyjnie do niej należą? Czyli że dla tej części opinii, która jest pod wpływem naszych partyjników, źródłem informacji o Polsce jest to, co Panowie tu wciąż powtarzacie i co z taką radością niejednokrotnie Panowie podkreślają. Prawda, że ostatecznie decyduje prócz propagandy także rzeczywistość, ale propaganda, jak powiedziałem, ma swoje znaczenie i zdaje mi się, że każdy Polak powinien poczuwać się do obowiązku działania w duchu dobrej propagandy.</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#HenrykLoewenherz">Jeżeli mówię: każdy Polak, to mam na myśli każdego obywatela Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.16" who="#HenrykLoewenherz">Proszę Panów! P. sen. Kozicki, i tu przechodzę do tego punktu jego przemówienia, gdzie twierdzi: „Błędem jest opierać się na państwie, a nie na narodzie. Treść państwu daje naród, państwo jest, jak ludzkość, tylko pojęciem oderwanem”. Otóż proszę Panów, tak nie jest, państwo jest pojęciem ogromnie silnem. Z państwem i dla państwa naturalnie pracuje przedewszystkiem ta aktywna patriotyczna siła, Rozumie się samo przez się, jest faktem, że istnieje też naród w ściślejszem etnicznem tego słowa znaczeniu. Ja za przykładem francuskim i angielskim używam wyrażenia „naród” także w tem drugiem znaczeniu, t. zn. jako naród, który obejmuje wszystkich członków danego państwa, jak „nation”, jak Liga Narodów, to znaczy Liga Państw, jest Ligą Narodów w tem znaczeniu, że jest Ligą tych związków, które w danem państwie się jednoczą i łączą. Rozumie się, że w tej chwili, wskutek tych ciągłych judzeń zewnętrznych, wskutek naszej ciągłej domorosłej demagogii wewnętrznej, częściowo także wskutek pewnych nieporozumień, w narodzie polskim są to przedewszystkiem siły aktywne budownictwa państwa polskiego. Nie ulega wątpliwości, że naród polski w całości swojej jest tym aktywnym budowniczym, ale co ma się stać z resztą? Czy Pan, Panie Senatorze, nie zdaje sobie sprawy z tego, że ten argument, który Pan przedtem podał, że mniejszości w razie potrzeby nie poszłyby walczyć za Polskę...</u>
          <u xml:id="u-16.17" who="#komentarz">(S. Kozicki: Nie powiedziałem tego, to jest nieporozumienie.)</u>
          <u xml:id="u-16.18" who="#HenrykLoewenherz">Może być, w takim razie tego nie podtrzymuję, ale w każdym razie to jest często powtarzane, W takim jednak razie tych obywateli z pośród mniejszości nie możnaby uważać za pełnoprawnych obywateli. Ale czy Pan, Panie Senatorze, nie spotykał się bardzo często z twierdzeniem, które jest wnioskiem z tego, co Pan mówi, to znaczy, że jeżeli oni nie są pełnoprawnymi obywatelami, to w takim razie, w razie potrzeby oni nie pójdą na obronę Państwa Polskiego? Czy Pan nie zauważył, że w propagandzie, w prasie niemieckiej ten argument bardzo często się powtarza, że Polska nie jest silnym sojusznikiem, ponieważ — ⅓ część ludności w Państwie Polskiem jest przeciwna temu Państwu Polskiemu? Czy to nie jest jeden z bardzo silnych argumentów, często przez nich używany? A przecież samo stwierdzenie faktu, że mniejszości jeszcze nie w całości są aktywnie lojalne, nie wystarcza do zapewnienia naszej zdolności sojuszniczej; samo stwierdzenie faktu, że wskutek podjudzania jest czasem potrzebna twardsza i silniejsza ręka, nie jest załatwieniem tej sprawy. I otóż obóz nasz cały, bez wyjątku, stoi na tem stanowisku, że jednem z ważnych zadań roboty państwowej i obozu całego jest pozyskanie mniejszości dla idei Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.19" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-16.20" who="#HenrykLoewenherz">I dlatego to ciągłe podkreślanie różnicy między nami jako obywatelami jest błędne i dlatego uważam, że słusznie robimy, przyjmując pojęcie narodu w znaczeniu zachodnioeuropejskiem i w znaczeniu amerykańskiem, to znaczy narodu, jako obejmującego wszystkich członków danego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-16.21" who="#HenrykLoewenherz">Z tego nie wynika, ażebyśmy równorzędnie i równolegle nie uważali, żeby praca dla własnego narodu, w etnicznem tego słowa znaczeniu, nie była pierwszem zadaniem. I my uznajemy, że polski naród był tym, który walczył o niepodległość narodu. Polski naród — to znaczy kto? Proszę Panów, przecież tych, którzy walczyli, w Waszym obozie nazywa się wciąż w sposób ironiczny i urągający „pułkownikami”, i do dziś nie można im zapomnieć tego, że w walkach o niepodległość i wskutek walk o niepodległość, nie wskutek zamiłowania do zawodu wojskowego, stali się pułkownikami, generałami, oficerami i t. d. Więc dlaczegóż ci ludzie skoncentrowali się w tym obozie, jeśli nie dlatego, że oni są tą najżywotniejszą częścią narodu polskiego, oni o niepodległość walczyli i oni może silniej niż szerokie warstwy dążą do utrwalenia niepodległości Polski, którą sami wywalczyli.</u>
          <u xml:id="u-16.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-16.23" who="#HenrykLoewenherz">Dlatego nie na miejscu jest ta ironia, gdy się mówi, że ci żołnierze niepodległości polskiej chcą być teraz budowniczymi państwowości polskiej, a jednocześnie budowniczymi narodu polskiego, bo państwa i narodu polskiego nie można rozdzielić. Państwo jest funkcją narodu polskiego, jest identyczne z narodem polskim, jeżeli idzie o naród polski jako naród. Ze stanowiska narodu polskiego, w jakimkolwiek weźmiemy go znaczeniu, czy w szerszem, czy w etnicznem, dobro i rozwój Państwa Polskiego są celem najważniejszym.</u>
          <u xml:id="u-16.24" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-16.25" who="#HenrykLoewenherz">Co do mniejszości, to naszem dążeniem jest, ażeby stosunki z niemi były takie, ażeby z nich uczynić dobrych obywateli, dlatego biorę za złe tym z pośród nich, którzy powołują się ciągle na swoje prawa, ale nie powołują się na swoje obowiązki. Tym pierwszym obowiązkiem jest obowiązek lojalności, i tu może na wywody sen. Horbaczewskiego odpowiem, aktywnej lojalności dla Państwa Polskiego. Błędem jest z ich strony to, że oni nie rozumieją tego, że prawa i obowiązki są ściśle złączone ze sobą, że prawo do naturalnego rozwoju każdej mniejszości narodowej, które my przyznajemy, daje również obowiązek pracy nad tym rozwojem, że obowiązek służenia państwu daje większe prawa materialnego rozwoju, niż przeciwdziałanie, albo pasywne odnoszenie się do państwa.</u>
          <u xml:id="u-16.26" who="#HenrykLoewenherz">Chciałbym p. Dębskiemu odpowiedzieć na jego twierdzenia, jak dobrze jest na zachodzie, a jak niedobrze jest u nas — i porównywam te stosunki w kilku choćby słowach, a to łączy się z tem, o czem chciałem mówić, mianowicie o tem, jak wygląda ta nasza istotna rzeczywista rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-16.27" who="#HenrykLoewenherz">Wbrew propagandzie, wbrew przejaskrawianiu, wyolbrzymianiu niektórych faz, niektórych zdarzeń, jak w istocie wygląda ta rzeczywistość? Co do Niemiec, to Panowie wiedzą, że społeczeństwo niemieckie jest rozdarte na dwie grupy, zwalczające się na noże. I Panie Senatorze Kozicki, komunizmu nie zwalcza się tam, ubocznie się tylko tem zajmę, hitleryzmem, komunizm i hitleryzm, to są objawy tego samego dążenia do obecnej kampanii rewizjonistycznej. Jeden i drugi jest konsekwencją tego ciągłego stanowiska niemieckiego, że stabilizacji niema, że trzeba dążyć do zmian. Tam są te ciągłe walki na noże, 11 milionów głosów uzyskali hitlerowcy i komuniści, nie licząc nacjonalistów, uzyskali olbrzymią ilość głosów społeczeństwa niemieckiego. Tam podczas kampanii wyborczej, jak przedtem zaznaczyłem, było 14 ludzi zamordowanych. Tam prawie połowa sejmu jest teraz nieobecna.</u>
          <u xml:id="u-16.28" who="#HenrykLoewenherz">W Polsce, dzięki patriotyzmowi całego społeczeństwa doprowadzono do tego, że istnieje pewna stabilizacja stosunków, że istnieje to, co Panowie zawsze uważali za najważniejsze, współpraca parlamentu z Rządem, że uzyskano to, co jest podstawą normalnego rozwoju parlamentaryzmu i normalnego rozwoju pracy państwowej, to jest większość w parlamencie.</u>
          <u xml:id="u-16.29" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Jakimi sposobami?)</u>
          <u xml:id="u-16.30" who="#HenrykLoewenherz">Większość parlamentarna uzyskana w taki sposób, w jaki się ją uzyskuje we wszystkich innych państwach.</u>
          <u xml:id="u-16.31" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Nie!)</u>
          <u xml:id="u-16.32" who="#HenrykLoewenherz">W każdym razie w taki sposób, że terorystyczne napady takie, jakie działy się w Niemczech, u nas się nie działy.</u>
          <u xml:id="u-16.33" who="#komentarz">(S. Kopciński: Pan nie widzi tego.)</u>
          <u xml:id="u-16.34" who="#HenrykLoewenherz">Nie chciałbym, aby nasze role tak natychmiast się zmieniły, Panie Senatorze, że ja występowałbym tutaj jako obrońca parlamentaryzmu, a Panby atakował parlamentaryzm z jakichś ubocznych powodów.</u>
          <u xml:id="u-16.35" who="#komentarz">(S. Kopciński: Dowcip, ale się nie udał.)</u>
          <u xml:id="u-16.36" who="#HenrykLoewenherz">To nie jest dowcip, Panie Senatorze, to są stosunki takie, które są u nas dowodem, objawem i podstawą stabilizacji, to znaczy, że jest współpraca Rządu i parlamentu, że jest większość w parlamencie, że jest normalny bieg działania i to będzie przez cały świat napewno uznane, choćby Panowie pewne wypadki wyolbrzymiali.</u>
          <u xml:id="u-16.37" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B)</u>
          <u xml:id="u-16.38" who="#HenrykLoewenherz">Kończę. Nie sądzę, żeby to wyolbrzymianie, przejaskrawianie, ażeby ta antypropaganda, która niewątpliwie jest szkodliwa, doprowadziła do wielkiego niebezpieczeństwa. Polityka zagraniczna polska jest jasna, jest zgodna z interesem całego świata, idzie w kierunku organizowania pokoju. Polska polityka zagraniczna ma za sobą wszystkie obozy. Pod tym względem, zdaje mi się, że i Panowie zupełnie się z tem zgadzają, że ta polityka, która idzie do organizacji pokoju i organizacji społeczeństwa, jest wskazana i że ją popierać należy.</u>
          <u xml:id="u-16.39" who="#HenrykLoewenherz">Przed kilkoma dniami w jednem z czasopism francuskich, omawiającem konflikt polsko-niemiecki, czytałem porównanie charakteru polskiego z niemieckim i tam jako cechę główną, która Polskę doprowadziła do rezultatów korzystniejszych niż w innych państwach, podniesiono olbrzymi i gorący patriotyzm. Jesteśmy przekonani, że dzięki patriotyzmowi olbrzymiej większości społeczeństwa polskiego tak w polityce zagranicznej, jak i na terenie międzynarodowym, uda się utrzymać — co dotąd się udało — nie tylko utrzymać, ale jeszcze wzmocnić znaczenie i prestige Państwa Polskiego jako jednego z głównych filarów pokoju całego świata i całej ludzkości.</u>
          <u xml:id="u-16.40" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Motz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#BolesławMotz">Wysoki Senacie! Ktokolwiek przypatruje się wewnętrznym i zewnętrznym stosunkom społeczeństw europejskich, ten bez wątpienia dojdzie do przekonania, że naprężenie polityczne i społeczne w chwili obecnej jest daleko większe, aniżeli to, jakie widzieliśmy przed wielką wojną, t. j. w 1914 r. i że to naprężenie, jak zawsze w historii, wcześniej czy później musi się wyładować jakimś konfliktem, jakimś wybuchem. A że nie są to tylko uwagi, albo rozmyślania kawiarnianych polityków, zwracam Panom uwagę na artykuł tak wybitnego męża stanu, rozumiejącego to wszystko, co się dzieje na terenie międzynarodowym, jak p. poseł Paul Boncour, który w „Journal'u” powołuje się na opinię czterech ministrów, akredytowanych przy rządzie francuskim, wśród których był również ambasador japoński, a którzy wypowiedzieli się jednogłośnie, że jeżeli w roku przyszłym podczas konferencji rozbrojeniowej nie dojdzie do porozumienia, to wojna jest kwestią najbliższych lat.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#BolesławMotz">To mówią ludzie, nie stojący poza polityką międzynarodową, ale którzy się bezpośrednio z nią stykają. To też nie możemy w ten sposób rozumować, jak przed chwilą czynił p. sen. Loewenherz, mówiąc, iż w wojnę nie wierzy. Wszyscy sobie życzymy, aby tej wojny nie było, wszyscy do tego wzdychamy, bo wiemy wszyscy osobiście, jakie są jej rezultaty tak dla zwycięzców, jak i zwyciężonych. Ale usypiać opinii publicznej nie wolno, a przedewszystkiem nie mają do tego prawa politycy i parlamentarzyści, którzy pilnie powinni śledzić sprawy i przyczyniać się do tego, ażeby państwo było gotowe do prawdopodobnego konfliktu. Nikt nie wiedział, że wojna wybuchnie w 1914 r., tak samo nikt nie może powiedzieć, czy ona nie wybuchnie za 3 lub 4 lata. Do tej wojny Polska nie tylko będzie wciągnięta, ale stanie się nawet jednym z jej wielkich atutów. To też świadome społeczeństwo, świadomy parlament, świadomi wszyscy obywatele tego kraju powinni sobie zdać sprawę, że cała siła, cała energia obecnej chwili powinna być skierowana ku przygotowaniu się do tej chwili, która, jak ci panowie dyplomaci mówią, ma nastąpić za czas bardzo niedługi.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#BolesławMotz">Dlatego też wszystkie fakty z naszej wewnętrznej i zewnętrznej polityki powinne być rozpatrywane pod kątem widzenia obrony całości i niepodległości Rzeczypospolitej, to jest pod kątem widzenia jej samoobrony.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#BolesławMotz">Samoobrona państwa, zależy głównie — nie wyjątkowo, ale głównie — od 4 warunków. Pierwszym jest siła zbrojna, drugim bogactwo, zamożność kraju, i istnienie wielkiego, mocnego przemysłu, który każdej chwili może być zmieniony na przemysł wojskowy. Trzecim wielkim czynnikiem jest wartość wewnętrzna, to jest wartość obywateli, to jest hart ducha, to jest ta moralność, ten patriotyzm, od którego zależy w bardzo wielu wypadkach ostateczne zwycięstwo. Wreszcie czwartym warunkiem samoobrony jest posiadanie przymierzy, odpowiednio ważkich.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#BolesławMotz">Niema w świecie państwa, któreby posiadało wszystkie te cztery warunki w jak najlepszym stopniu, To też państwa zmuszone są do pewnego stopnia kompensować swój niedobór na pewnych punktach jak największem rozwinięciem swojej siły na punktach innych, gdzie to jest możliwe do zrobienia. Jeżeli chodzi o kwestię siły naszej, to zaznaczyć należy, że jest ona zawsze względną, zależy bowiem od tego, komu i czemu ma się ona przeciwstawić. Otóż wszyscy dobrze wiemy, że siła zbrojna narodu polskiego będzie musiała przeciwstawić się dwom wielkim potęgom: Niemcom i Rosji. Te dwa państwa, które jeszcze nie wyszły z okresu ruiny powojennej, są w trakcie odbudowywania swojej siły ekonomicznej, swojej wielkości, jaka im się naturalnie należy. Niemcy obecnie uwolnione od kurateli, jaką nad niemi miały jeszcze państwa zwycięskie i Liga Narodów, za jakieś lat 6–10 staną się Niemcami przedwojennemi, t. j. Niemcami silnemi, potężnemi. Sowiety, co do których nie zgadzam się zupełnie z p. sen. Kozickim, że jakoby teraz zwróciły całą swoją uwagę na Wschód, tak, jakbyśmy to sobie wszyscy z całej duszy życzyli, Sowiety obecnie przechodzą przez wielką rekonstrukcję swojego społeczeństwa. Sowiety dotychczas potrafiły tylko zrujnować swój kraj, pogrążyć go w nędzę i głód, obecnie weszły na drogę rekonstrukcji ekonomicznej. Temu jeszcze dwa lata, po 13-tym kongresie bolszewickim wzruszano ramionami, mówiąc o t. zw. programie Stalina, o piatiletce, uważano, że jest to wariactwo, że jest to absolutnie rzecz nie do wykonania. Teraz po dwóch i pół latach okazuje się, że ta piatiletka nie tylko zostanie wykonana w przeciągu 5 lat, ale być może, że zostanie wykonana nawet w przeciągu 4 lat. Mniejsza o to, w jakim okresie, czy 4 czy 5 lat, niechaj to będzie 10 lat, ale obecnie wszyscy ci ludzie, którzy jeżdżą do Rosji, a jeżdżą tam ludzie poważni, Panowie wszyscy znają tego wielkiego znawcę spraw finansowych, który brał z ramienia Francji udział w opracowaniu planu Younga, Parmentiera, i ten teraz był tam, studiował, przypatrywał się — wszyscy oni widzą, że ekonomiczna reorganizacja społeczeństwa bolszewickiego odbywa się na wielką skalę. Panowie, jeżeli bolszewicy dojdą rzeczywiście do urzeczywistnienia tego programu, to będą przedstawiali taką siłę, o jakiej pojęcia obecnie nie mamy. Nie łudźmy się również nadzieją, jaką przed chwilą wyraził p. senator Kozicki, że oni będą się zajmowali Chińczykami, albo innemi jakimiś narodami wschodniemi. Nie, Panowie, oni się zwrócą do Europy. Kwestie narodowe, polityczne, terytorialne, to wszystko ich nic nie obchodzi, ich zajmuje idea bolszewizmu, oni chcą przekształcić całą Europę w kierunku, który jest dla nich drogi.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#BolesławMotz">I dlatego też to, co się dzieje obecnie w Bolszewji, musimy połączyć z tem, co się dzieje w Niemczech. Powstają dwie wielkie siły, które grozić będą i z któremi wypadnie walczyć. W obecnej chwili eksperci militarni twierdzą, że Niemcy mogą wystawić 8 milionów dobrze uzbrojonych i dobrze przygotowanych żołnierzy, a wiemy, że bolszewicy mają półtora miliona żołnierzy na stopie pokojowej, czyli że w chwili wybuchu wojny mogą również doprowadzić swoją armię do jakiego dziesiątka milionów. Będziemy więc musieli przeciwstawić się 20 milionom żołnierzy. Panowie bardzo dobrze wiedzą — nie potrzebuję tego podkreślać, ażebym był tu zrozumianym — że przecie siła 30-milionowego narodu nie może się przeciwstawić 240 milionom nieprzyjaciół. Zresztą, co się tyczy naszych sił wojskowych, zagranica, a szczególnie nasi wrogowie wiedzą o najdrobniejszych szczegółach, wiedzą oni dobrze, co możemy im przeciwstawić. Otóż, prosty rachunek wskazuje, że jeżeli chodzi tylko o siłę fizyczną, jesteśmy w stanie wielkiej niższości, Szczególnie, jak Panowie wszyscy wiecie, że w przyszłej wojnie główną rolę odgrywać będzie ciężka artyleria, gazy i lotnictwo. Tak pod względem ciężkiej artylerii, jak i lotnictwa dorównać nie będziemy mogli przeciwnikom naszym. I dlatego z wielkiem zdumieniem wyczytałem, że wtenczas, kiedy cały świat jest przekonany najgłębiej, że jednym z najważniejszych czynników podczas przyszłej wojny prócz gazów, o których mówił p. senator Marchlewski, będzie lotnictwo, w budżecie naszego Ministerstwa Spraw Wojskowych nie tylko niema powiększenia budżetu na lotnictwo, ale przeciwnie, zmniejszono go o 2 miliony, chociaż znaleziono około 6 milionów na fundusze dyspozycyjne dla różnych ministrów i 8 milionów na t. zw. wychowanie fizyczne.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#BolesławMotz">Przejdę teraz do drugiego warunku samoobrony, którym jest bogactwo i zamożność kraju. Zdaje mi się, że tu się zastanawiać długo nie potrzebujemy. Jesteśmy krajem, który dopiero od 10 lat wyszedł z ruiny, nic więc dziwnego, że jest on biedny i że nie posiadamy wcale tego, co się nazywa nerwem wojny, t. j. zasobów pieniężnych. Czyli, że dwa pierwsze warunki zwycięskiej samoobrony muszą być skompensowane następnemi, t. j. wewnętrzną wartością narodu i przymierzami. Już w Grecji, nie wiem który, filozof mówił, że państwa nie bronią ani mury, ani liczba statków, ale broni je wartość obywateli. Być może, że jest w tem trochę przesady, ale bezwarunkowo i dużo prawdy. Wartość obywateli stanowi istotę obecnej samoobrony państwa. I najwięcej, zarozumiali, najwięcej ambitni, hardzi teoretycy wojskowi, przyzwyczajeni zwykle do traktowania społeczeństwa zgóry, wszyscy jednomyślnie podkreślają rolę t. zw. tytułów podczas wojny, stanu opinii i nastrojów społeczeństwa. Armia na froncie, aby zwyciężyć, musi czuć za sobą jednomyślność i hart duszy całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#BolesławMotz">Jeżeli w obecnej chwili nie jęczymy pod butem militaryzmu niemieckiego, to zawdzięczamy to harfowi narodu francuskiego, bo naród francuski potrafił wytrwać i potrafił doczekać się tej chwili, kiedy potęga niemiecka runęła.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#BolesławMotz">Przypominam sobie swoją rozmowę w Lozannie, zdaje mi się w 1916 r., z jednym z majorów legionowych, dziś bardzo wybitnym generałem wojsk polskich, który przejeżdżając przez Wiedeń, dowiedział się o planach i zamiarach Niemców, dotyczących wielkiej wojny. Było to na Wielkanoc. Według niego Niemcy rachowali, że w czerwcu, czy w lipcu niewątpliwie upadnie Verdun, a upadek Verdunu według nich wywoła takie załamanie się duszy i hartu narodu francuskiego, że w parę miesięcy potem naród francuski skapituluje i Niemcy podyktują swoje warunki pokoju. Na to mu odpowiedziałem: „Panie majorze, Verdun może być wzięte, jest to rzecz możliwa, i Paryż może również być wzięty, ale żyję wśród społeczeństwa francuskiego i znam jego usposobienie, a mając syna na froncie, znam usposobienie tych, którzy tam walczą i obecnie znajdują się w okopach, i zaręczam panu, że nawet po wzięciu Paryża Francuzi są zdolni do trzymania się 3 do 4 lat jeszcze, taki jest hart duszy, takie wyrobienie obywateli francuskich”. W półtora roku po tej rozmowie Niemcy, które były znacznie silniejsze w początku wojny od Francuzów i Anglików, leżały zdruzgotane. Antytezą tego przykładu może służyć ten władca, ten silny imperator, który kilkanaście lat temu panoszył się na ulicach Warszawy, car. Car miał dziesiątki milionów bagnetów, miał setki tysięcy żandarmów, miał setki tysięcy policji, miał dziesiątki tysięcy cenzorów i co się z nim stało? Co się stało z jego krajem? A dlaczego? Bo tak car, jak i jego poprzednicy wychowywali naród swój pod hasłem łamania kości bliźniemu.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#komentarz">(Głos: Ciemnoty.)</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#BolesławMotz">Ciemnoty i łamania kości. To też tak patriotycznie go nastroili, że w chwili największej klęski wojsk rosyjskich spotykało się grupy szczęśliwych, pełnych humoru Rosjan, prawdziwych Rosjan, którzy krzyczeli radośnie: „Naszych bjut!” Mamy więc dwa przykłady: co jest wart naród, wychowany w demokratycznem, praworządnem państwie, i naród, wychowany pod batem, pod uciskiem i pod wszelkiego rodzaju gwałtem.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#BolesławMotz">To też kierownicy naszej polityki powinni bardzo głęboko zastanowić się nad tem, że ponieważ wypadnie, być może niedługo, społeczeństwu polskiemu zdać egzamin z hartu, z solidarności i z wytrwałości, to społeczeństwa naszego metodami i polityką carów rosyjskich wychowywać nie należy.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Oczywiście!)</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#BolesławMotz">Musimy zbudować coś trwałego i mocnego.</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#BolesławMotz">Niestety to, co widzimy, zupełnie bezstronnie patrząc na ostatnie lata naszej polityki, nie wzbudza w nas przekonania, ażeby hart i charakter naszego narodu wzmagał się i stawał się coraz wyższy, a my musimy siłą charakteru zastąpić ten brak siły fizycznej, o którym przed chwilą mówiłem,</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#BolesławMotz">Budownictwo państwa oparto na jakiejś zupełnie oderwanej koncepcji, nic wspólnego z wyczuciem rozwoju społeczeństw obecnych nie mającej. Stworzono potworka, który się nazywa Blokiem Bezpartyjnem, na którym się chcę oprzeć wielki gmach 30-milionowego narodu. Jest to koncepcja zupełnie teoretyczna, niezgodna z normalnym rozwojem społeczeństwa, Społeczeństwu, wogóle narodowi nie można narzucać jakiejś teorii, jakiejś idei, jaka każdemu z nas do głowy przyjść może. Społeczeństwu tak jak kwiatom, roślinie, zwierzęciu nie można narzucić swojej woli. Jeżeli się chcę istotnie przebudować społeczeństwo, to trzeba się wziąć do tego w odpowiedni sposób, ale nie tworzyć czegoś takiego, co jeszcze w historii nie było próbowane, lub też co w historii dało rezultat zupełnie przeciwny.</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#BolesławMotz">Idea t. zw. Bloku Bezpartyjnego, który ma być podstawą silnej Polski, nie jest nową! Wymyślił ją człowiek, którego rezultaty już znamy. Wymyślił ją Primo de Rivera.</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#BolesławMotz">Utworzył on t. zw. blok bezpartyjny, nazywając go Ligą Patriotyczną, lecz ona prysnęła, jak bańka mydlana i nie zostało z niej nic po jego upadku. Panowie przecież wszyscy czytają gazety i śledzą to, co się dzieje w Hiszpanii, a czy ktoś wspomniał chociaż wzmianką o Lidze Patriotycznej?</u>
          <u xml:id="u-18.20" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Ale tu chodzi o treść, nie o nazwę.)</u>
          <u xml:id="u-18.21" who="#BolesławMotz">Tak samo nie będzie naszego Bloku Bezpartyjnego w 24 godziny po zniknięciu tego, który go stworzył. Bo to jest budowa sztuczna, a chodzi o to, żeby gmach państwowy był silny, żeby się przeciwstawił tym mil jonom Judzi, którzy na nas czyhają,</u>
          <u xml:id="u-18.22" who="#komentarz">(Głos: Na czem budować?)</u>
          <u xml:id="u-18.23" who="#BolesławMotz">Nie możemy budować na piasku.</u>
          <u xml:id="u-18.24" who="#komentarz">(Głos: Partyjny piasek.)</u>
          <u xml:id="u-18.25" who="#BolesławMotz">Otóż B. B. zbudowany jest na piasku i z piasku. W obecnej chwili cementem tego piasku jest jeden człowiek.</u>
          <u xml:id="u-18.26" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Jest wielka idea!)</u>
          <u xml:id="u-18.27" who="#BolesławMotz">Przedewszystkiem o tej idei Panowie nic nie wiedzą, bo i ja nie wiem. Gdy tej osoby nie stanie, cały ten napozór wielki gmach rozpryśnie się. A co się po nim stanie, o tem także Panowie wiedzą z historii, to samo, co po innych dyktaturach zostało.</u>
          <u xml:id="u-18.28" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: U nas niema dyktatury.)</u>
          <u xml:id="u-18.29" who="#BolesławMotz">Ja tu tylko zacytuję Panom Cromwella, który w obronie parlamentaryzmu ściął głowę Karolowi I, a potem zaczął kopać parlament i wymyślać mu. Zamknął go początkowo na miesiąc, potem na dwa, a w końcu zamknął go zupełnie. Przymierzał on sobie koronę przez kilkanaście lat i chciał zostać królem, ale to się mu jakoś nie ułożyło, więc zdecydował, że syn jego będzie spadkobiercą. Zrobił go dyktatorem, protektorem Anglii. Nie przeszedł rok po śmierci tego wielkiego pogromcy parlamentu, a syn jego został haniebnie wypędzony z pałacu, w którym zamieszkał. Po wszystkich dyktaturach następowały klęski, katastrofy, jak to miało miejsce po Cromwellu, tak samo po dyktaturze Napoleona nastąpiła we Francji klęska narodowa.</u>
          <u xml:id="u-18.30" who="#BolesławMotz">I dlatego nie można budować, Panie senatorze Romanie, gmachu 30-milionowego narodu na piasku.</u>
          <u xml:id="u-18.31" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie, słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-18.32" who="#BolesławMotz">Trzeba budować na tem, na czem wszystkie narody się budują. Żadnych sztucznych, żadnych chwilowych, żadnych przejściowych tworów nie tylko nie należy powoływać do życia, ale przeciwnie, należy je jak najprędzej usuwać. W każdem społeczeństwie są tendencje, są partie, są społeczne potrzeby. Jedni reprezentują odłam umiarkowany, prawicowy, inni reprezentują żywioł nowy, przyszły odłam społeczny...</u>
          <u xml:id="u-18.33" who="#komentarz">(S. Roman przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-18.34" who="#BolesławMotz">...trzeci równowagę i na tych elementach należy się oprzeć.</u>
          <u xml:id="u-18.35" who="#BolesławMotz">Ale co się dzieje w tym budynku, jak to się wychowuje u nas ludzi, jak to się hartuje ich dusze? Czy wyrabia się ludzi w harcie obywatelskim, czy przysparza się sił naszemu społeczeństwu, jeżeli się dopuszcza do takiego braku praworządności, jaki obecnie panuje u nas, kiedy nawet sądy stara się przystosować do różnych policyjnych względów, jak się przeprowadza wybory gwałtem i nadużyciami...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, o sądach niezawisłych proszę się w ten sposób nie wyrażać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#BolesławMotz">Cofam swoją uwagę... kiedy na partyjną robotę używa się milionów ze skarbu, kiedy przekupuje się i demoralizuje ludzi, aby odciągnąć ich od stronnictw. Czy ludzie, wychowani w tego rodzaju atmosferze, mogą być wielkimi obywatelami, ozy mogą mieć bart i być zdolni do zniesienia tych trudności, które naród polski prawdopodobnie będzie musiał wytrzymać? Jeżeli hańba brzeska, która wywołała...</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Głos: O, znów!)</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#BolesławMotz">Tak, proszę Panów, o tem długo się jeszcze będzie mówiło, jeżeli ta hańba, która na całym świecie wywołała odruch oburzenia i potępienia, znalazła u naszej większości parlamentarnej nie tylko uznanie, ale nawet pewien poklask, to czy taka moralność może się przyczynić do wyrobienia tężyzny narodowej? I dlatego uważam, że trzeci warunek niezbędny dla samoobrony, to znaczy wyrobienie obywatela, jest również u nas w stanie ujemnym.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#BolesławMotz">Wielki mąż stanu, wielki wychowawca narodu, wiedząc, dokąd idziemy i w jak ciężkich warunkach wypadnie w Polsce żyć przez całe stulecie, nie powinien dążyć do rozbijania, do tępienia, do rozkładania społeczeństwa, ale przeciwnie, powinien stanąć nad społeczeństwem, godzić tych ludzi, którzy normalnie stanowią różne odłamy społeczeństwa, powinien wśród społeczeństwa wyrobić tę jedność narodową, aby cały kraj jak jeden mąż stanął w odpowiedniej chwili przy wodzu, który poprowadzi naród do walki o swoją niepodległość.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#BolesławMotz">Proszę Panów, jeżeli we Francji podczas tej wojny, którą wielu z nas obserwowało na miejscu, mieliśmy ten rezultat, o którym przed chwilą powiedziałem, to dlatego, że tam panował pewien system kultury europejskiej, że armia do spraw politycznych, do spraw wewnętrznych się nie mieszała.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#BolesławMotz">Dowódcą armii, naczelnym wodzem armii nie może być przecież szef jakiejś partii. Jeżeli cała Francja, od lewicy poczynając, na prawicy kończąc, szła za armią i podtrzymywała ją, to dlatego, że szef armii, który stanął na jej czele, zachowywał się tak, jak powinien zachowywać się wielki wódz. Teraz dopiero, po śmierci Marszałka Focha, dowiadujemy się z jego pamiętników, a głównie z tego, co inni o nim pisali, że różnił się on od rządu, pod którego był rozkazami, religijnie, politycznie i społecznie, jednak nikt o tem nie wiedział. Milcząc, spełnił swój obowiązek i dlatego miał za sobą cały naród i zwyciężył. I my do tego musimy dążyć. Kiedy to się u nas stanie, to jest inna rzecz, ale dążeniem naszem musi być, żeby ten wielki skarb, jakim jest wojsko, był otoczony ogólną miłością, ogólnem poparciem, żeby nie mogło być żadnej kwestii co do tego, że takie czy inne orientacje w nim panują. Wtedy dopiero Polska będzie duchowo tak silna, że braki nasze pod względem liczbowym zostaną z łatwością wyrównane.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#BolesławMotz">Przechodzę teraz do czwartego punktu, to jest do konieczności posiadania przymierzy. Są przymierza, które są nic nie warte, ale są i przymierza wielkiej wagi i siły. Kto się interesuje polityką zagraniczną, wie dobrze, że obecnie czynnikiem decydującym w polityce europejskiej są dwie wielkie demokracje: Francja i Anglia. Od nastrojów, od usposobień, od tego, co te dwa społeczeństwa czują — bo tam polityka jest ściśle związana z nastrojami społeczeństwa — od tego zależy zachowanie się rządów tych państw i ich posunięcia na szachownicy międzynarodowej.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#BolesławMotz">Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jedna z tych wielkich demokracyj, t. j. Francja, ma wspólne z nami interesy w stosunku do Niemiec i dlatego polityka nasza musi być związana ściśle i nierozerwalnie z polityką francuską. Osią więc naszej polityki zagranicznej musi być nasz sojusz, nasze przymierze z Francją. Jak dotychczas, sympatie Francji, zaczynając od sfer najwyższych, a kończąc na sferach najniższych, t. j. na ludzie, były jak najszczersze dla niepodległej Polski. Mieliśmy tam bardzo, bardzo dużo sympatii. Na pierwszem miejscu naszej polityki zewnętrznej musi być nie tylko utrzymanie tego sojuszu, ale i możność jego wzmocnienia. Do tego potrzebne są przyzwoite stosunki z Francją oraz podtrzymanie wśród społeczeństwa jak największej sympatii dla nas.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#BolesławMotz">Co się tyczy naszej przyzwoitości zewnętrznej, to niezawsze była ona bez zarzutu. I tutaj widzę pana prezesa Komisji Spraw Zagranicznych, któremu powiedziałbym, że były takie chwile, kiedy ta przyzwoitość zewnętrzna w stosunku do narodu francuskiego nie była zupełnie właściwie zachowana.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#komentarz">(S. Evert: Kiedy?)</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#BolesławMotz">Nie chcę wyraźniej podkreślać, on wie, o czem mówię.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#BolesławMotz">Nie zapominajmy, że tak Anglia, jak i Francja są szczeremi demokracjami, mającemi nie tylko niechęć, ale wprost instynktowną nienawiść do wszelkiego rodzaju niepraworządności, do faszyzmu i do dyktatury. Z tem rachować się musimy, jeżeli chcemy utrzymać te wielkie atuty, które mamy w rękach. Musimy rozumieć, jakie w istocie panują tam nastroje, upodobania. Dlatego też uważam, za bardzo niewłaściwe, nie tylko ja, ale i bardzo wielu ludzi, nasze kokietowanie węgiersko-włosko-hiszpańskiego faszyzmu. Przesyłania specjalnych delegacyj, które zawieszały nasze wstęgi polskie na piersiach różnych faszystów, nie mogły się podobać naszym przyjaciołom i naszym ludziom, na których nam bardzo zależy, szczególnie, kiedy to się robi tak niezręcznie, że jedna z tych wielkich wstęg polskich zawisła na piersiach Primo de Riwery na parę tygodni, czy na parę miesięcy przed jego upadkiem.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#BolesławMotz">Jest to jednak tylko drobny szczegół. Teraz chodzi o rzecz daleko ważniejszą. We Francji odbywa się obecnie proces wewnętrzny, który może zaciążyć bardzo a bardzo na naszej przyszłości politycznej. A procesem tym jest zbliżenie francusko-niemieckie. Trzeba, abyśmy tutaj zdali sobie dobrze sprawę z tego, że za zbliżeniem tem jest prawie cały naród francuski. Cyfrowo przedstawia się to w ten sposób, że na 600 posłów do Izby francuskiej jest mniej więcej 500 absolutnie zdeklarowanych zwolenników jak najdalej sięgającego zbliżenia francusko-niemieckiego, a 100 jest nastrojonych mniej więcej sceptycznie. Otóż trzeba wiedzieć, że ku temu zbliżeniu Francja idzie. Już przed rokiem pęd w tym kierunku był bardzo wielki i tylko wskutek zwycięstwa hitlerowców został chwilowo zatrzymany, lecz skoro tylko w Niemczech nastanie spokój, porozumienie francusko-niemieckie będzie osiągnięte. Do tego politycy nasi i całe społeczeństwo nasze musi się przystosować i dlatego my na terenie tego kraju, od którego bardzo a bardzo nasza polityka w przeszłości zależeć będzie, musimy prowadzić robotę bardzo umiejętną, bardzo subtelną, musimy pozyskiwać społeczeństwo francuskie w celu utrzymania dla nas odpowiedniej życzliwości, bo choćby nawet porozumienie francusko-niemieckie nie doprowadziło do zerwania naszego sojuszu z Francją, to jednak w chwili ciężkiej pomoc, jaką moglibyśmy otrzymać, nie byłaby taka, na jaką mogłoby Francję stać, Dlatego uważam, że powinniśmy na terenie Francji w dalszym ciągu prowadzić naszą propagandę, ale nie da ona żadnego rezultatu, jeżeli wewnątrz kraju będzie się działo to, co mamy przed oczami. O tych wszystkich gwałtach, nadużyciach wyborczych, wie nie tylko całe społeczeństwo francuskie, ale i cały świat cywilizowany i dlatego w chwili obecnej sympatia do Polski w wielkiej mierze zmalała.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#BolesławMotz">Na komisji sejmowej jeden z posłów lewicy powiedział, że prestige Polski na terenie międzynarodowym spadł o 50%. Na to przedstawiciel B. B. odpowiedział, że przeciwnie, powiększył się o 80%. Trudno mi określić ten procent, ale żyjąc wśród społeczeństwa francuskiego, stykając się ciągle z najrozmaitszemi obcemi narodami na terenie paryskim, ż wielkim bólem i z przykrością stwierdzić muszę, że prestige ten spadł i spada w dalszym ciągu. Z tem musimy się rachować i jeżeli chcemy, aby ten nasz prestige nie spadał, ale przeciwnie, podnosił się, to musimy przedewszystkiem zmienić system naszych rządów.</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#BolesławMotz">Minister Matuszewski i poseł Miedziński, a przed chwilą p. senator Löwenherz z radością skonstatowali, że teraz właśnie Europa i świat cały do Polski będą mieli zaufanie, bo teraz widzą, że parlament ma większość i t. d. Jest to iluzja, zagranica i kapitaliści zagraniczni doskonale wiedzą, co się tutaj na terenie kraju robi, a najlepszym dowodem, jak wielkie zaufanie mają do obecnych rządów, które są już panami sytuacji od 5 lat, jest to, że pożyczkę niemiecką społeczeństwo francuskie daje natychmiast, a parlament francuski zatwierdza ją moralnie, gdy zaś chodzi o pożyczkę polską, długoterminową na dobrych warunkach, to odmawiają nam i nikt nie widzi tam zaufania i radości z tego, że u władzy jest już od 5 lat rząd pokojowy. Wynika z tego wszystkiego, że na punkcie naszej sytuacji na terenie międzynarodowym nietylkośmy nie posunęli się, lecz przeciwnie, cofnęliśmy się znacznie.</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#BolesławMotz">Reasumując wszystko, co powiedziałem, uważam, że sanacja moralna, która miała nas podnieść społecznie, zaszczepiła w kraju gangrenę, której rozwojowi należy się przeciwstawić, a na terenie międzynarodowym obniżyła naszą sytuację. I dlatego też kraj nasz i parlament nasz muszą zastanowić się bardzo poważnie nad sposobem zejścia z tych grząskich manowców, na które społeczeństwo zostało wprowadzone. Bo w chwili konfliktu międzynarodowego okaże się, że wcale nie jesteśmy do niego przygotowani. Z bólem serca skonstatować to muszę, a mówi to nie jakiś dawny wróg obozu rządzącego, lecz człowiek, który jeszcze parę lat temu był ich człowiekiem, mówi człowiek, który spędził kilkadziesiąt lat swego duchowego życia, tak samo jak senator Aleksander Dębski, właśnie z tym obozem. To są nasi ludzie, więc my nie mówimy poło, aby ich zdyskredytować, aby ich obniżyć, jak komuś by na tem może zależało, nam chodzi o przyszłość Polski, nam, którzy przez długie lata razem z nimi marzyliśmy o niepodległej, demokratycznej i wielkiej swoją kulturą Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Wielowiejski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JózefWielowieyski">Wysoki Senacie! P. sen. Motz, z którym nie po raz pierwszy spotykam się na terenie pracy międzynarodowej, lecz niestety zawsze jesteśmy w przeciwnych obozach...</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Wesołość. S. Motz:</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#JózefWielowieyski">No tak, gdy ja byłem piłsudczykiem, Pan nim nie był, a teraz jest przeciwnie... muszę powiedzieć, że sen. Motz, przeraził mnie swojem przemówieniem i to nie dlatego, że zapowiadał tak straszną wojnę, bo ja tutaj podzielam zdanie p. s. Motza, że do wojny trzeba być przygotowanym, i o siły wojska naszego dbam, jeżeli nie silniej, to w każdym razie na równi z p. sen. Motzem, ale proszę Panów, przeraziła mnie ta logika rozumowania: p. sen. Motz przemawiał tu za wojskiem, a jego ugrupowanie odmówiło budżetu wojskowego w Sejmie! To jest, proszę Panów, przerażające.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#JózefWielowieyski">To nie jest jedyna rzecz, która mnie napawa pewnem przerażeniem.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Czy w parlamencie angielskim opozycja głosuje za budżetem?)</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#JózefWielowieyski">P. sen. Motz, że tak powiem, przelicytował się we frankofilstwie. Śmiem twierdzić i pewnie mi to wszyscy zaświadczą, że we frankofilstwie przelicytować mnie jest dość trudno. Ja mam pretensję znać Francję równie dobrze, jak p. sen. Motz i śmiem twierdzić, że historię wojny znam równie dobrze. P. sen. Motz powiedział że Francja rozgromiła Niemcy dzięki demokracji, dzięki parlamentowi. Pozwolę sobie przypomnieć Panu Senatorowi historię dowództwa generała Nivelle. Pozwolę sobie również przypomnieć Panu Senatorowi, że Clemenceau, gdy wygrywał wojnę, zwany był we Francji moralnym dyktatorem. Pozwolę sobie p. sen. Motzowi przypomnieć, że nie kto inny na ławę oskarżonych postawił Caillauks, jak ten sam Clemenceau, Więc wydaje mi się jednak, że pewne momenty wymagają, żeby pewni ludzie mieli zaufanie całego kraju i poparcie całego społeczeństwa. I proszę Panów, jabym wyciągnął z tego następujące konsekwencje, że wszystko to, co powiedział p. sen. Motz, właściwie raczej broni naszej tezy, niż tezy naszych przeciwników.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Niech Pan się cieszy z tego.)</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#JózefWielowieyski">P. sen. Motz mówił również o Rosji i tutaj śmiem twierdzić, że Rosję znam dobrze, ponieważ się tam wychowałem i do 1918 roku byłem na froncie rosyjskim. P. sen. Motz powiedział, że byli Rosjanie, którzy się cieszyli i mówili: Naszich bjut! Tak było. Nigdy nikomu, nawet wrogowi swemu nie będę życzył, żeby koncepcja narodowości lub państwowości była taką, jaka była w Rosji, ale, Panie Senatorze, czy gdy się słucha dziś przemówień opozycji i gdy się słyszy: O — jak wam Brześć tam zaszkodził! o — co tam było w Genewie! — czy Pan Senator nie ma troszeczkę wrażenia, że nie czekając wojny, nasza opozycja często dziś mówi: Naszich bjut! i cieszy się z tego?</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. S. Kopciński: Szanowny Pan jest bardzo zarozumiały, jeżeli siebie porównywa z Polską.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę Panów nie przerywać mówcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JózefWielowieyski">Panie Senatorze, nie byłem w Genewie i nie mam bynajmniej pretensji, ażeby opozycja swoje wysiłki skupiała na mojej skromnej osobie.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów! P. sen. Motz mówił, że dla wygrania tego przyszłego konfliktu, który niezaprzeczenie nastąpi, jeżeli nie na krwawym terenie wojennym, to w każdym razie w bardzo silnem starciu dyplomatycznem, potrzebne jest bogactwo. Podzielam to zdanie, ale czy, Panie Senatorze, bogactwo kraju tworzy się bez solidarności, czy bogactwo kraju tworzy się wtenczas, gdy się wypowiada walkę klas? Ja myślę, że nie, ja myślę, że znacznie prędzej do tego bogactwa dojdziemy, gdy staniemy na tym gruncie, na którym stoi Blok, na gruncie współpracy i wyścigu pracy.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Sielanka z Lewiatanem.)</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#JózefWielowieyski">Nie w zwalczaniu się wzajemnem, ale w największej solidarności leży możliwość doprowadzenia do pomyślnego rezultatu.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#komentarz">(S. Seyda: Na gruncie nienawiści i niszczenia wszystkiego.)</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#JózefWielowieyski">Na gruncie czego?</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#komentarz">(S. Seyda: Takiej nienawiści, jaka jest dziś, jeszcze nie było.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę Panów o nieprzerywanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JózefWielowieyski">Muszę Panom odpowiedzieć, że jest to szalenie zabawną rzeczą, a to się dzieje zresztą na całym świecie, że właśnie zawsze oskarża się ludzi o to, co się przeważnie samemu robi.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To filozofia!)</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#komentarz">(S. Seyda: To są frazesy!)</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#JózefWielowieyski">P. s. Motz porównał do pewnego stopnia Marszałka Piłsudskiego z Cromwellem i powiedział, że Cromwell zaczął od tego, że ściął głowę, potem rozmawiał z parlamentem i wreszcie parlament zamknął. O ściętej głowie do tej pory w Polsce nic nie wiemy, wiemy, że Marszałek nie chciał mówić z parlamentem, a następnie z nim współpracuje.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ho ho!)</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#JózefWielowieyski">Jest to zupełnie przeciwna, że tak powiem, konstrukcja.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#komentarz">(S. Kopciński: Bo z wyznaczonymi przez siebie jeszcze można mówić.)</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#JózefWielowieyski">P. sen. Motz powiada, że wszystko jest oparte na życiu Marszałka. Nie zaprzeczamy, proszę Panów, że gdy się ma do czynienia z człowiekiem wyjątkowym, to niezmiernie trudno jest myśleć o jego zastępcy.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#komentarz">(S. Motz: Od jakiego czasu jest wyjątkowy?)</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#JózefWielowieyski">Od tego czasu, kiedy dla Pana przestał nim być.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#komentarz">(S. Motz. To znaczy od trzech lat. (S. Kłuszyńska: Młode piłsudczyki, a siwe.)</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#JózefWielowieyski">Więc ja myślę, że ta wielka sprawa jest niezmiernie poważna i muszę Panem powiedzieć, że czy starzy, czy młodzi, czy tak, jak p. Senator chcę, najmłodsi piłsudczycy, i na to się zgadzam, bardzo poważnie o tem myślą. Muszę Panom powiedzieć, że myślimy i o tem, że jeżeli chodzi o człowieka bardzo wysokiej miary, to często niezmiernie trudno jest zastąpić go jednym człowiekiem. Dlatego my z Bloku szukamy tego zbliżenia, tej solidarności, tej wzajemnej współpracy. Pan Senator mówi, że jestem świeżym piłsudczykiem, ale, Panie Senatorze, jestem starym konserwatystą, do socjalizmu nie doszedłem i mam nadzieję, że nigdy nie dojdę. My szukamy zastępstwa w tworzeniu tego silnego bloku, w którym są ludzie z prawicy i z lewicy...</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Gdzie z lewicy?)</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#JózefWielowieyski">...którzy rozumieją, że trzeba myśleć o pewnej sile, na której ta państwowość w tym krytycznym momencie mogłaby się oprzeć, a nie tak, jak Pan Senator mówi, że się opiera na lotnych piaskach. Nie bardzo wierzę w symbole, ale ta nazwa „blok” zawsze przedstawia jakąś siłę...</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#komentarz">(Głos: Nie zawsze.)</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#JózefWielowieyski">...i na blokach zawsze się stawia fundamenty. P. sen. Motz powiedział, że trzeba patrzeć, co się dzieje w tym budynku. Naturalnie trzeba patrzeć i trzeba bardzo silnie tam śledzić, i dlatego my wszyscy z Bloku ciągle wzywamy do współpracy i do pracy, a nie do zwalczania się wzajemnego.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#JózefWielowieyski">P. sen. Motz powiedział że czwartym punktem są przymierza. Otóż, proszę Panów, przymierze nasze z Francją jest jedną z najważniejszych dla nas rzeczy. Muszę powiedzieć, że nad tem przymierzem pracuję nie od trzech lat i gdy p. sen Motz powiada, że są czasami u nas błędy zewnętrzne, to przyznają, że tak jest, lecz ja uważam, że obowiązkiem tych, którzy dbają o ten sojusz, jest te błędy na zewnątrz tuszować, a nie podkreślać. Znałem takich, którzy mówili, że myśmy posłali na pogrzeb marszałka Focha najmłodszego z naszych generałów, a ja wtenczas mówiłem, że myśmy posłali najstarszego z naszych inspektorów armii i oto jest ten sam człowiek, ale dwie formy przedstawiania sprawy. Bynajmniej nie twierdze, żeby w tej dziedzinie u nas błędów zewnętrznych nie było, ale mnie chodzi o treść wewnętrzną i mnie chodzi o to, aby ten sojusz cementował się jak najbardziej, i muszę powiedzieć z pewną satysfakcją, czego mi p. reprezentant Rządu tu obecny na pewno nie zaprzeczy, że linia wzmocnienie sojuszu między Francją a nami stale i dobrze się rozwija.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, przypomnę Panom tu to, co w komisji powiedziałem p. Kozickiemu, gdy on twierdził, że w Genewie sprawę wygrała za nas Francją. Jest to chyba dowód, że w każdym razie ten sojusz jest silny. Ale proszę Panów, jeżeli mówimy o tych kwestiach sojuszu, to sojusz, jak bardzo słusznie powiedział p. sen. Motz, wyraża się nie tylko w epoce krytycznych, decydujących momentów, kiedy wiążące traktaty zmuszają do pewnych postanowień, ale w stałej pracy, w stałej akcji, która prowadzona być winna od dziesiątka lat. W tej pracy rząd nie wystarczy i żaden rząd w niej wystarczyć nie może. W pracy tej musi być współudział i solidarność całego społeczeństwa. Muszę powiedzieć, że zachowanie się rządu francuskiego świadczy, że akcja, prowadzona przez nasz Rząd, jest wystarczająca, gdyż nigdy się jeszcze nie zdarzyło w żadnem wystąpieniu międynarodowem, żeby Francja nie stanęła po naszej stronie. Rząd nasz więc spełnia widocznie w tej dziedzinie swój obowiązek.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#JózefWielowieyski">Ale p. sen. Motz powiada, że opinią francuska mobilizuje się coraz bardziej przeciwko nam. Ponieważ może mam tę wyższość nad s. Motzem, że nie siedzę stale w Paryżu, ale tylko od czasu do czasu tam przyjeżdżam, więc mogę widzieć różnice coraz bardziej się uwypuklające, muszę powiedzieć, że tak jak sen. Motz jestem przerażony, ale nie zanikiem naszej propagandy, lecz kolosalną, potężną propagandą niemiecką. Ja, jako lojalny człowiek, za każdym razem, kiedy wracam z Paryża, przychodzę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych i z całą otwartością i bezwzględnością podkreślam momenty negatywne, które tam zauważyłem i nie wynoszę tego poza mury kraju, ale z całą otwartością i nawet z bardzo ostrą krytyką o tych rzeczach mówię, ale wewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#JózefWielowieyski">Ale, proszę Panów, kolosalna siła propagandy niemieckiej oparta jest nie tylko na tem, że tam mają i bardzo tęgich i wyrobionych ludzi, że poświęcają na to kolosalne sumy, ale że to, o czem mówił p. sen. Kozicki, mobilizacja opinii publicznej jest robiona w najdoskonalszej formie. Nigdy nie słyszałem i nie widziałem, poza niektóremi sporadycznemi wypadkami z czasów okupacji prowincji nadreńskich, żeby gdziekolwiek i jakikolwiek Niemiec, nawet należący do drugiej międzynarodówki, wystąpił przeciw państwu niemieckiemu. Otóż do tej mobilizacji społeczeństwa polskiego trzebaby dojść i zdaje mi się, że tu p. sen. Motz nie powie, że to są żarciki, bo to jest może największa i najpoważniejsza nasza sprawa.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#JózefWielowieyski">Otóż, proszę Panów, ja myślę nawet, że i nasza dzisiejsza dyskusja nie jest słuszna, a raczej, że teren dzisiejszej dyskusji nie jest właściwy. Wszystkie te sprawy powinno się było poruszać w dyskusji nad Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, Jak Panowie to zauważyli, Blok nie wysyłał żadnego zasadniczego mówcy, my nie mieliśmy przemawiać. Wybaczą mi nawet Panowie, bo to prawdopodobnie odbija się na gatunku mego przemówienia, myśmy nie przygotowywali się do przemawiania, myśmy uważali, że referent wystarczy, że teren nie jest odpowiedni do walk wewnętrznych...</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#komentarz">(Głos: A s. Löwenherz?)</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#JózefWielowieyski">S. Löwenherz nie miał przemawiać, gdyby miał przemawiać, to przyjętym w całym świecie parlamentarnym zwyczajem byłby zapisany, jako reprezentant większości, zaraz po sprawozdawcy. Jeżeli przemawiał po opozycji, to jest dowód, że jego przemówienie było wywołane jej mowami. Otóż ja myślę, że jeżeli mówimy o propagandzie zagranicznej, to powinniśmy podejść do tej sprawy z całym spokojem, z całem oddaniem się i z całym patriotyzmem.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#JózefWielowieyski">P. sen. Dębski powracał dziś do niektórych spraw, któreśmy już przedyskutowali w Komisji Spraw Zagranicznych. Od niedawna znam p. sen. Dębskiego, ale nauczyłem się już cenić go, nie podejrzewam go bynajmniej chociażby o źdźbło złej woli, ale czy Panowie nie myślą, że krążenie z głową wśród chmur a niestanie na realnym gruncie, gonienie za jakimś ideałem drogą dla swego kraju szkodliwą — nie jest czasem przestępstwem wobec kraju prawie równoznacznem, jak przestępstwo, ze złej uczynione woli? Jeżeli mam Panu Senatorowi coś do zarzucenia, to zbytni idealizm, a zbytni idealizm z chwilą, kiedy szkodzi mojemu krajowi, uważam za grzech.</u>
          <u xml:id="u-26.24" who="#JózefWielowieyski">Ja propagandzie zagranicznej przyglądałem się zbliska, dlatego że będąc na placówkach zagranicznych, za nią cierpiałem. Przecież za wszystko, co się na danym terenie dzieje, tego biednego reprezentanta Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ozy jest na wysokiem, ozy niskiem stanowisku, zawsze się robi odpowiedzialnym. Otóż cóż ci biedni mają robić, gdy ich właśni współobywatele robią wszystko, co mogą, ażeby i ich sytuację podkopać i sytuację kraju osłabić.</u>
          <u xml:id="u-26.25" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, gdybym pozwolił sobie porównać życie nasze za granicą i naszą propagandę do wielkiego boru, do lasów przepaścistych, w których się błąkamy, a w których wzajemnie odnaleźć się nie możemy, to bym powiedział, że propaganda nasza jest młoda, zagajniki naszej propagandy są jednak dobrze zalesione, jednakże wałczą z ich egzystencją nie tylko liszki i korniki nieprzyjacielskiej propagandy, ale proszę Panów zdarza się czasami, że zryte są one przez rodzimych, wyzwolonych, mocarnych polskich odyńców. To jest błąd i z tego błędu wyleczyć się musimy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Bobrowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#EmilBobrowski">Wysoki Senacie! Z prawdziwą przykrością muszę wejść na drogę sprostowania faktycznego z powodu wycieczki, na jaką pozwolił sobie p. sen. Dębski w stosunku do mojej osoby. Nie mam zwyczaju prostowania ataków politycznych przeciwników, jednak dla p. sen. Dębskiego i dla tej Wysokiej Izby i dla tej trybuny, z której padły słowa zaczepne, muszę zrobić wyjątek, muszę ocenić tę opinię, muszę się z nią liczyć.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#EmilBobrowski">P. sen. Dębski pozwolił sobie, z powołaniem na artykuł w „Naprzodzie” oświadczyć, że stałem się dobrodziejem 75 kryminalistów i oddałem im swoje mieszkanie, Stwierdzam, że nigdy ze związkiem pracy mocarstwowej, czy jakkolwiek on się nazywa, w żadnym kontakcie nie pozostawałem, nigdy bezpośrednio, ani pośrednio z nimi nie traktowałem, nikogo z tych ludzi nie znam. Stwierdzam, że moje mieszkanie dawne oddałem z początkiem grudnia gospodarzowi, właścicielowi realności p. dr. Filipowi Landauowi, który po bezskutecznem poszukiwaniu dobrego lokatora odnajął je po 2 miesiącach jakiemuś stowarzyszeniu; być może, że to stowarzyszenie nosi tę nazwę, o której mówił p. sen. Dębski.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#EmilBobrowski">Stwierdzam, że cała notatka „Naprzodu”, dotycząca mojej osoby, od początku do końca jest świadomem kłamstwem, jest jedną z próbek, co są warte argumenty, przytaczane przez bardzo wielu panów siedzących na ławach opozycji.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#EmilBobrowski">Stwierdzam, że nigdy nie prostowałem żadnych ataków, przeciw mnie skierowanych w „Naprzodzie”, albowiem pismo to i redakcja spadły do tego poziomu, że nie czułem się uprawnionym i obowiązanym do reagowania. Po nikczemnym ataku na Sieroszewskiego, który przez ćwierć wieku był wielbiony jako perła socjalizmu polskiego, mimo, że wiedziano o tym rzekomym zarzucie, który po 25 latach wydrukowano, po sfałszowaniu różnych deklaracyj różnych osób ze świata politycznego, między innemi i moich, po pisaniu — to jest rzecz z innej dziedziny — nekrologów żyjących osób, uważałem za rzecz niemożliwą i wprost nieprzyzwoitą wysyłać jakieś sprostowanie do „Naprzodu”.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#EmilBobrowski">Stwierdzam, nie dotykając żadnych osób, że redakcja „Naprzodu” sama sobie wystawiła należyte świadectwo moralności, umieszczając cytat z Mickiewicza, cytat w formie zagadki. Zagadka ta Brzmi: „Kto to taki? Wpół jest Żydem, Wpół Polakiem, Wpół Jakobinem, Wpół żakiem, Wpół cywilnym, Wpół żołdakiem, Lecz zato całym łajdakiem.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma dla wyjaśnienia s. Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#StanisławKozicki">Zabieram głos tylko na krótko dla wyjaśnienia pewnej sprawy. Mianowicie z przemówienia s. Löwenherza przekonałem się, że całość moich wywodów, dotycząca stosunku narodu i państwa, nie była dość jasno wyrażona. Dlatego chcę tu krótko stwierdzić, że nie miałem zamiaru mówić o stosunku mniejszości narodowych do Państwa, ani o przewidywaniach, jak te mniejszości narodowe w stosunku do Państwa się zachowają. Jestem przeświadczony, że Państwo Polskie powinno stać w stosunku do mniejszości na gruncie prawa i sprawiedliwości. Nie podaję w wątpliwość zachowania się mniejszości narodowych w razie jakiegokolwiek konfliktu Państwa Polskiego. Teza moja polega na tem, że jeżeli historycznie wziąć Państwo Polskie, to nikt nie może sobie wyobrazić, ażeby ono nie było przedewszystkiem wytworem ducha, pracy i poświęceń narodu polskiego, i twierdzę, że bez rozwinięcia tego narodu, tej podstawy Państwa Polskiego, nie można także myśleć o rozwoju Państwa Polskiego. To jest jedynie moja teza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#StefanKopciński">Zabieram głos na chwilę w sprawie osobistego oświadczenia p. sen. Bobrowskiego. Muszę stwierdzić, że to nie było osobiste sprostowanie, ale był atak na organ, którego przedstawiciela wśród nas tu niema i ten organ nie mógł się bronić. Dlatego muszę zaznaczyć, że pan sen. Bobrowski nie wybrał właściwej i stosowanej metody, używając tej trybuny do swojej obrony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja nad sprawozdaniem Komisji Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych zakończona.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przejdziemy następnie do rozpatrywania preliminarza budżetowego Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, a potem do preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych — w tej kolejności.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Zarządzam przerwę do godziny 4 min. 15.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Przed przystąpieniem do następnego punktu porządku dziennego pragnę Wysokiej Izbie odczytać dwa artykuły naszego Regulaminu.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#WładysławRaczkiewicz">Art. 28 p. 3 Regulaminu: „Poza porządkiem dziennym Marszałek udziela głosu po zakończeniu dyskusji do osobistej wzmianki dla odparcia zaczepki lub dla wyjaśnienia fałszywie zrozumianego oświadczenia mówcy. Senator, żądający w takich wypadkach głosu, winien przedstawić Marszałkowi treść zamierzonego przemówienia”. Proszę Wysoką Izbę wziąć pod uwagę, że będę się zwracał z prośbą do pp. Senatorów o wykonywanie tego przepisu Regulaminu.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#WładysławRaczkiewicz">Następnie art. 31 Regulaminu: „Wszyscy mówcy, zabierający głos do punktu porządku dziennego, przemawiają z mównicy, zwracając się do Senatu”. Proszę Wysoką Izbę również o zastosowanie się do tego art. 31 Regulaminu.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Jako sprawozdawca głos ma s. Barański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JerzyBarański">Wysoka Izbo! Podczas wczorajszej dyskusji p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w swojem expose poruszył sprawę kryzysu gospodarczego i podkreślił, że obecne stosunki gospodarcze najbardziej odczuwają na ułożeniu swego budżetu dwa resorty: Ministerstwo Rolnictwa i Ministerstwo Oświaty. Jabym dodał do tego jeszcze resort Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej i postawiłbym go bodaj na pierwszem miejscu. Jeżeli bowiem ciężka sytuacja gospodarcza utrudnia plan finansowy każdego resortu, to w tym wypadku przecież ta ciężka sytuacja gospodarcza właśnie stwarza biedę człowieka, a przez to powiększa zakres działalności tego resortu. Lecz jednocześnie ten sam czynnik, który przyczynia się do rozszerzenia zakresu działalności Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, w tym samym momencie nie tylko nie pozwala na odpowiednie powiększenie środków, ale przeciwnie, nawet niejednokrotnie zmusza do planu finansowego poniżej normalnych czasów. Zdaje mi się, że nie będę daleki od prawdy, jeżeli tutaj zaznaczę, że może żaden z kierowników poszczególnych resortów nie musiał tak często, jak kierownik Ministerstwa Pracy, przeciwstawiać sobie, jako Ministrowi Pracy, samego siebie jako członka gabinetu, gdy budżet ten układał.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#JerzyBarański">Ogólnie co do budżetu Ministerstwa możemy powiedzieć, że on ma jedną wadę: że jest bardzo a bardzo niedostateczny. Rzecz naturalna, że zarzutu tego nie można skierować pod adresem p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej. Raczej, jeżeli wogóle możnaby skierować do kogoś, to pod adresem całego gabinetu. Ale wiemy o tem, że do tych ograniczeń zmuszają nas warunki obecne, a nie chęć obcinania budżetu.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#JerzyBarański">Jako ogólną charakterystyczną cechę tego budżetu możemy zaznaczyć, że jest on wybitnie rozchodowy. I taki też charakter mieć on powinien. Budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, któryby zwracał dużą uwagę na swoją część dochodową, obawiam się, że przestałby być budżetem pracy i opieki społecznej.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#JerzyBarański">W sprawozdaniu pisemnem, które miałem zaszczyt tu Wysokiej Izbie przedłożyć, mają Panowie wyszczególnione dane cyfrowe. Ja w tej chwili w te szczegóły wchodzić nie będę, ale parę słów wyjaśnienia o charakterze ogólnym chciałbym dodać.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#JerzyBarański">Są cztery działy, któremi zajmuje się Ministerstwo, a które możemy jeden od drugiego wyodrębnić. Bewzględnie pozostają one jednak w ścisłej łączności między sobą, Pierwszym takim działem byłyby kwestie ochrony pracy, zagadnienie pracy. Co w tym dziale Ministerstwo dotychczas zrobiło i jakie ono ma w ogólnych Zarysach plany na przyszłość?</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#JerzyBarański">Jeżeli chodzi o zagadnienie pracy, to Ministerstwo przedewszystkiem zwróciło uwagę na unormowanie stosunków pomiędzy pracodawcą a pracownikiem, rozumiejąc, że to i dla jednej i dla drugiej strony może mieć wpływ tylko dodatni, jeżeli nie będzie tych nieporozumień, jakie niestety dawniej bywały. W tym celu utworzyło Ministerstwo t. zw. inspekcję pracy. Inspekcja pracy ma za zadanie właśnie normować te stosunki, ma za zadanie wytwarzać dla pracowników jak najlepsze warunki pracy, a jednocześnie tak się ustosunkować do pracodawców, aby warsztaty przemysłowe mogły jednak istnieć i pracować normalnie. Jeżeli chodzi o działalność tej instytucji, rozwija się ona bardzo pomyślnie, zakres jej pracy jest obszerny, a zmniejszenie ilości strajków, których w porównaniu z czasem z przed lat kilkunastu przecież jest ilość znikoma, najlepszym tego dowodem. Czy tych inspektorów pracy jest ilość dostateczna? Bezwzględnie, że nie, i na tem samem stanowisku stoi Ministerstwo, ale, jak powiedziałem, względy finansowe nie pozwalają tak, jakbyśmy tego chcieli, tej rzeczy rozwijać.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#JerzyBarański">Obserwując działalność inspekcji pracy, Ministerstwo zwróciło uwagę na to, że jest wiele spraw spornych, które hamują inne sprawy, należące ściśle do inspekcji, które poniekąd wyodrębniają się w oddzielny jakby dział i z tego powodu zostały wytworzone t. zw. sądy pracy. Suma preliminowana na pozycję „sądy pracy” jest niewielka, a nawet jest w obecnym budżecie jeszcze zmniejszona. Mogłoby więc powstać pytanie: jeżeli te sądy wykazują tak szeroką dobrą działalność, dlaczego wydatki na ten ceł zmniejszać? Otóż pragnę zwrócić uwagę, że to zmniejszenie nie jest zależne od Ministerstwa, przyczyną tego jest brak odpowiedniej ilości sędziów.</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#JerzyBarański">Proszę Panów, jest jeszcze jeden dział, na który Ministerstwo również baczną zwraca uwagę, to jest t. zw. pośrednictwo pracy. Zapewne, że przy obecnym kryzysie gospodarczym nasuwa się pytanie: przecież wszelkie urzędy pośrednictwa pracy są zbyteczne z chwilą, kiedy tej pracy niema i kiedy mamy całe masy bezrobotnych? Rząd jednak korzysta z tych urzędów w ten sposób, że utrzymując nadal te instytucje, nawet w tych wypadkach, gdy niestety, mamy masy bezrobotnych, używa ich przy rozdzielaniu funduszu bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#JerzyBarański">Jeżeli więc chodzi o zagadnienia pracy, to jak widać Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, za pośrednictwem inspekcji pracy, za pośrednictwem sądów pracy i urzędów pośrednictwa pracy temi zagadnieniami zajmuje się.</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#JerzyBarański">Drugiem takiem ważniejszem zagadnieniem byłaby kwestia ubezpieczeń społecznych. Z szeregu tych ubezpieczeń na pierwszy plan wybija się ubezpieczenie na wypadek choroby, to jest Kasy Chorych. O celowości istnienia Kas Chorych, sądzę, że zbytecznem byłoby tutaj mówić. Byłoby to powtarzaniem rzeczy znanych, zresztą jest to już przesądzone i ustalone, jak wielką rolę ta instytucja odgrywa. Jeżeli jednak cofniemy się pamięcią parę lat temu wstecz, to wiemy, jak dużo było do zarzucenia gospodarce w Kasach Chorych, i dlatego Rząd po rozpatrzeniu tej sprawy doszedł do przekonania, że jednak pewną reorganizację w tym dziale trzeba przeprowadzić i reorganizację tą przeprowadza.</u>
          <u xml:id="u-34.10" who="#JerzyBarański">Jeżeli chodzi jeszcze o ubezpieczenia społeczne, to często porusza się sprawę zużytkowywania rezerw ubezpieczeniowych i wyraża się pewną obawą, czy te bądźcobądź znaczne sumy pieniężne w odpowiedni sposób są zużytkowywane dla dobra całego kraju. Otóż mogę tutaj Wysoki Senat zapewnić, że po szczegółowem poinformowaniu się w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej podałem w sprawozdaniu pisemnem sposób umieszczenia tych rezerw, które w 1930 r. wynosiły około 95.000.000 zł. Jak Panowie widzą, sumy te nie leżą bezczynnie, ale są obracane na zakup papierów instytucyj państwowych i jednocześnie są pożyczane instytucjom samorządowym i to na określone cele, np. cel, który byłby w związku z Kasami Chorych. Pieniądze te nie leżą więc bezczynnie, lecz wracają czy to drogą pośrednią czy bezpośrednią do gospodarstwa krajowego. To byłoby drugie zagadnienie, które należy do zakresu działania Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, Jest jeszcze zagadnienie trzecie, które dotychczas może nie stawało się tak żywiołowe, jest to zagadnienie emigracji, Emigracja u nas — dziś musimy to stwierdzić — jest zjawiskiem stałem i masowem. Siłą rzeczy Rząd musiał do tego zjawiska odpowiednio się ustosunkować. Gdy Panowie przejrzą budżet w tym dziale, to stwierdzą, że w tej dziedzinie Rząd ma pewien wyraźnie określony plan działalności, że plan ten nie jest obliczony na krótką metę i że sprawa emigracji traktowana jest z całą uwagą, tak, jak u nas w obecnych warunkach traktowana być winna. Zwrócę uwagę na jeden szczegół, rzecz poniekąd jeszcze nową, na utworzenie t. zw. Syndykatu Emigracyjnego. Rząd nie bierze go w swoje ręce i nie tworzy sam instytucji państwowej, ale wchodzi do. tej instytucji, jako jeden z udziałowców. Praktyka pokaże, czy działalność tego Syndykatu będzie celowa. Ja sądzę, że tak, że przedewszystkiem zabezpieczymy się od różnych wyzysków, jakie miały miejsce, że pewne zmonopolizowanie tak ważnej rzeczy, jak emigracja, dla tych, którzy niestety, muszą emigrować, wyjdzie tylko na dobre. Że tak jest, na to już dziś można mieć pewne dowody. Ja osobiście przed paroma dniami byłem świadkiem, że szereg właścicieli prywatnych towarzystw emigracyjnych mocno się tem przedsiębiorstwem interesuje i rzecz naturalna, znajduje szereg zarzutów; a przedewszystkiem, jeżeli Państwo do Syndykatu przystąpiło, jest to najlepszym dowodem, że ta rzecz jest potrzebna, i że pewnego rodzaju udział Państwa w tem przedsięwzięciu jest bardzo pożądany.</u>
          <u xml:id="u-34.11" who="#JerzyBarański">Jeżeli chodzi o stosunek Rządu do emigracji, to należy podkreślić, że bardzo wydatnie Rząd korzysta z pomocy i współpracy szeregu instytucyj o charakterze społecznym. Współpraca Rządu nie polega jednak tylko na udzielaniu pieniędzy, na tem, żeby ten Rząd był jak gdyby skarbonką, która instytucjom o bardzo miłym i dodatnim charakterze służy tylko pieniędzmi. Rząd współpracuje z niemi, Rząd udziela subwencyj, jednocześnie mając kontrolę, i dąży do tego, żeby chaosu i konfliktów między niemi nie było.</u>
          <u xml:id="u-34.12" who="#JerzyBarański">Jeżeli chodzi o emigrację w obecnych czasach, to z łatwo zrozumiałych względów procentowo emigracja w ubiegłym roku się zmniejszyła. Największe zmniejszenie było w emigracji zamorskiej, natomiast w emigracji do krajów europejskich było bardzo niewielkie. Charakterystycznem w emigracji do państw europejskich był fakt pewnego przetasowania się emigrantów w zależności od ich zajęcia, więc np. było mniej rzemieślników, a znacznie więcej rolników.</u>
          <u xml:id="u-34.13" who="#JerzyBarański">Chciałbym podkreślić również jeszcze pewien szczegół, który świadczy o planowej i określonej na dalszą metę polityce Rządu w tej dziedzinie: utworzenie Funduszu emigracyjnego. Panowie w sprawozdaniu szczegółowo mają podaną wysokość sumy na ten cel. Do Funduszu tego przyczynia się i Ministerstwo Pracy i inne resorty. Ma on być źródłem kredytu dla tych emigrantów, którzy emigrują nie na jakiś niewielki paromiesięczny okres czasu, ale zostają później stałymi osadnikami. Jeżeli tu chodzi o stosunek Rządu do emigracji, to należy jeszcze wspomnieć o tem, że oprócz pomocy materialnej Rząd zwraca baczną uwagę na okazywanie pomocy moralnej, mając przedewszystkiem na uwadze to, żeby te tysiące ludzi, które muszą, niestety, wyjeżdżać z Ojczyzny, nie zapominały o niej, nie wynaradawiały się.</u>
          <u xml:id="u-34.14" who="#JerzyBarański">Wreszcie jest jeszcze jeden, czwarty dział w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, dział obszerniejszy, to jest to, co nazywamy opieką społeczną. Tutaj należy podkreślić przedewszystkiem baczną uwagę, jaką zwraca Ministerstwo na opiekę nad matką i dzieckiem. Według mnie opieka nad dorosłymi, opieka nad inwalidami jest wprawdzie niezbędna, jest konieczna, ale na sprawę opieki nad młodem pokoleniem przedewszystkiem powinno się zwracać uwagę. I dlatego tylko z przykrością mogę się pogodzić z faktem, że w tym budżecie, niestety, trzeba było z poprzedniej sumy 9.100.000 zł jeszcze 100.000 zł skreślić. Osobiście jestem zdania, że byłoby lepiej, żeby ta suma się tam znalazła, ale ponieważ wiadomo nam, że te wszystkie skreślenia nastąpić musiały, że stanęliśmy wobec tej twardej rzeczywistości, przeto i komisja musiała się z tem pogodzić. W tej dziedzinie Ministerstwo wydało szereg prac ustawodawczych. Baczną uwagę zwraca na stan zdrowotny młodzieży, tworząc najrozmaitsze zakłady dla dzieci niezdrowych, a więc gruźliczych, jagliczych i t. d.</u>
          <u xml:id="u-34.15" who="#JerzyBarański">Jeżeli chodzi o opiekę nad dorosłymi, to z szeregu rozmaitych działów, jak opieka nad weteranami powstań, nad niezdolnymi do pracy, podkreślić należy opiekę nad inwalidami wojennymi, którym się to ze zrozumiałych względów należy i Ministerstwo szczególnie troskliwą opieką ich otacza. Dotychczas był pewien podział w opiece nad inwalidami: część mianowicie należała do Ministerstwa Spraw Wojskowych, część do Skarbu, a część do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Obecnie zcentralizowane to jest w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej z wyjątkiem udzielania rent, które wypłaca Skarb. Przez ten niewielki okres czasu, od kiedy Ministerstwo Pracy zajmuje się inwalidami, już całkowicie został przeprowadzony szereg zarządzeń, szczególniej jeżeli chodzi o leczenie się tych inwalidów w Kasach Chorych.</u>
          <u xml:id="u-34.16" who="#JerzyBarański">Będąc przy temacie opieki nad dorosłymi, muszę poruszyć i kwestię bezrobocia i kwestię bezrobotnych. Jako referent zagłębiać się w te rzeczy nie będę. Zagadnienie bezrobocia jest tak kapitalnej wagi, że przypuszczam mogłoby niejedno posiedzenie wypełnić całkowicie i dlatego pozostawiam je tym panom, którzy uznają za odpowiednie je poruszyć. Jaką okazuje w tym wypadku pomoc Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej? Pomaga z Funduszu bezrobocia, ale należy zaznaczyć, że oprócz tej pomocy ustawowej Ministerstwo udziela jeszcze różnych pomocy specjalnych. Jeżeli jestem przy tym Funduszu bezrobocia i wogóle przy tym dziale Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, chciałbym zwrócić na jedno uwagę. Preliminuje się w budżecie stosunkowo dość znaczną sumę 50 milionów zł i czy słusznem jest, że tą sumą obciąża się właśnie ten resort. Wszak bezrobocie dotyczy innych jeszcze resortów. Nie chciałbym być źle zrozumianym w ten sposób, żeby się miało opiekę nad bezrobotnymi rozrzucać pomiędzy wszystkie inne ministerstwa, zupełnie naturalne jest, że musi być ona oddana opiece Ministerstwa Pracy, ale pytam, się z jakiej racji budżet tego Ministerstwa jest w tak straszliwy sposób obciążony, bo jeżeli Panowie zwrócili uwagę na początek mojego pisemnego sprawozdania, to wynosi on 3.32% całego budżetu państwowego. Jeżeli porównamy budżet obecnego roku z budżetem z roku poprzedniego, to zwyżka w obecnym roku wynosi przeszło 14 milionów, podczas, gdy właściwie ta zwyżka, ten wysoki procent, są tylko pozorem, jest to tylko zwyżka optyczna, bo jeżeli weźmiemy, że w tym roku jest preliminowane 50 milj. zł na bezrobotnych, to znaczy o 17 milj. więcej niż w roku ubiegłym, to pomiędzy ogólną zwyżką a sumą 17 milj. zł otrzymamy jako różnicę sumę 2 miliony złotych zgórą, o którą to sumę budżet jest mniejszy we wszystkich innych działach, w porównaniu z budżetem roku ubiegłego. Wszystkie więc inne działy poniekąd tracą na tym jednym.</u>
          <u xml:id="u-34.17" who="#JerzyBarański">Mojem zdaniem, zadanie opieki nad bezrobotnymi powinno być nadal utrzymane w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, a tylko suma budżetowa na ten cel winna być odpowiednio rozrzucona i na inne resorty. W jaki sposób Rząd to zrobi, nie wchodzę w szczegóły, w tej chwili zwróciłbym się tylko z prośbą do Pana Ministra, aby w następnym roku miał tę moją skromną wzmiankę na uwadze, bo sposób dotychczasowy zaciemnia nam zupełnie wyrobienie sobie wyraźnego zdania o budżecie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-34.18" who="#JerzyBarański">Proszę Panów! Po tych moich uwagach, jeżeli teraz przystąpię do pewnych zmian, które przeprowadził Sejm, mogę się spotkać ze słusznym zarzutem, że od początku do końca podkreślałem przy każdej pozycji i przy każdym dziale tę niedostateczność budżetu, a jednak Komisja Budżetowa Senatu zgodziła się na pewne dokonane przez Sejm obniżenia sum preliminowanych przez Rząd. Wyjaśnienia te, które daje nam Sejm, według runie pozwalają jednak całkowicie do tych wniosków się przychylić. Przedewszystkiem, jeżeli chodzi o sumy drobniejsze — w szczegóły wchodzić nie będę, Szczegóły Panowie mają w pisemnem sprawozdaniu — to nastąpiły one wskutek pewnych przerachowań. Jeżeli chodzi o sumy większe, jak o pół miliona, 200.000, 150.000, nie są to pozycje, o któreby zmniejszono ten budżet, ale są to pozycje, które przekładamy na rok następny, na te, powiedziałbym, tłustsze lata. Są to zadłużenia Ministerstwa, których w tej chwili jeszcze można nie płacić i można je odłożyć. Wskutek tego z tych sum mamy oszczędność około 700.000 zł, jednocześnie zwiększając Fundusz emigracyjny.</u>
          <u xml:id="u-34.19" who="#JerzyBarański">Jeżeli chodzi o powiększenie o 9.000.000 zł, które Komisja Budżetowa Senatu proponuje do Funduszu bezrobocia, to jest zrobione dlatego, że udało się niektóre inne pozycje w budżecie Państwa zmniejszyć. Czy ta suma jest wystarczająca? Ja sądzę, że nikt z nas nie może powiedzieć, że tak i nikt nie może powiedzieć, że nie, nikt nie może powiedzieć, że jest za duża, lub za mała. Zresztą te 59.000.000 to jest suma tylko przybliżona. Daj Boże, ażebyśmy na tem zaoszczędzili jak najwięcej. Jednak jeżeli się wytworzy sytuacja taka, że i tej sumy będzie za mało, to trudno, trzeba będzie jakieś źródła znaleźć. Ja uważam, że czy 50 czy 59, to jest suma bardzo problematyczna.</u>
          <u xml:id="u-34.20" who="#JerzyBarański">Proszę Panów! Jeżeli chodzi o całość tego budżetu, w paru słowach chciałbym zreasumować jeszcze to, co mówiłem. Budżet jest wybitnie rozchodowy, budżet jest niedostateczny, jednak dzięki umiejętnemu budżetowaniu Ministerstwa ta twarda rzeczywistość, to malum necessarium, które zmusiło Rząd do obcięć, nie odbija się tak boleśnie na całokształcie prac tego resortu, jakby to się mogło odbić w innym wypadku. Ministerstwo nie zastosowało schematycznego obcinania poszczególnych pozycyj, ażeby otrzymać w efekcie taką sumę, jakiej Minister Skarbu, czy gabinet Ministrów zażądał. Umiejętne zmniejszenie i przetasowanie tych sum — widzimy, że w niektórych pozycjach jest obcięcie, w innych są nawet zwiększenia przyczyniło się do tego, że normalne tempo pracy w niektórych działach może będzie zmniejszone, jednak ogólny plan Ministerstwa, jego zadania nie zostaną zahamowane i polityka, którą sobie nakreśliło Ministerstwo, pójdzie może trochę wolniej, ale tą drogą, jaka była postanowiona.</u>
          <u xml:id="u-34.21" who="#JerzyBarański">Tych parę słów chciałem dodać do swego pisemnego sprawozdania. Chcę jeszcze wspomnieć o wnioskach, które na komisji stawiali pp. senatorzy. Jeżeli do wniosków tych większość komisji i ja, jako referent, przychylić się nie mogliśmy, to nie dlatego, żebyśmy się nie zgadzali na meritum sprawy, ale dlatego, że to była ta ciężka rzeczywistość. Jeżeli chodzi o powiększenie o 100.000 pomocy na opiekę nad młodzieżą i dziećmi, to jest, jeżeli chodzi o utrzymanie pierwotnej sumy, to całkowicie przychylam się do zdania p. sen. Kłuszyńskiej, która to żądanie stawiała. Ale generalny referent, który również w zasadzie zgadzał się na to, odpowiedział, że jednak wstawienie tej sumy jest niemożliwe i z tych względów, jako referent Komisji Budżetowej, prosiłbym Wysoką Izbę o uchwalenie tego budżetu tylko z poprawkami Sejmu, oraz z poprawką, wprowadzoną przez komisję Senatu. Poprawka ta dotyczy działu 8 § 22 — dopłaty do zabezpieczenia na wypadek bezrobocia — i zwiększa sumę 50.000.000 na pomoc dla bezrobotnych do wysokości 59.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-34.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Mora-Brzeziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Wysoki Senacie! Z zagadnień, związanych z budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, pragnę zwrócić uwagę Panów Senatorów na dwie sprawy: na ubezpieczenia społeczne i na kwestię bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Dla ludzi pracy, robotników czy pracowników umysłowych ubezpieczenia społeczne są przedewszystkiem tem, co pozwala im usunąć z trosk życia codziennego jedną z najbardziej dotkliwych i groźnych, troskę o przyszłość ich rodzin, troskę, czy po latach długiej i żmudnej pracy ostatnie lata życia będą mogli przeżyć, nie będąc ciężarem dla najbliższych, wreszcie troskę, czy w razie choroby czy nieszczęśliwego wypadku będą mieli środki na leczenie się. Ubezpieczenia społeczne są wielkiem dobrodziejstwem, pozwalającem pracownikom spokojnie pracować, ale i są one zarazem sprawiedliwem wyrównaniem ich zarobków niedostatecznych w stosunku do włożonej pracy i do tej roli, którą w życiu społecznem i gospodarczem Państwa pracownik umysłowy czy fizyczny spełnia.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">W dobie kryzysu, w chwili, kiedy padają warsztaty przemysłu czy handlu, w których pracujemy, wśród niepewności jutra, ubezpieczenia społeczne dla nas, ludzi pracy, których mam zaszczyt reprezentować, są jednym z niewielu jasnych punktów naszego życia, który da nam siłę do przetrwania, który uchroni nas od poddania się ostatecznej depresji, a może nawet rozpaczy.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Chciałbym, Wysoka Izbo, abyśmy, rozważając zagadnienia ubezpieczeń społecznych, z tego punktu przedewszystkiem na nie spojrzeli.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Lansowane ostatnio tendencje, sprzeciwiające się gromadzeniu rezerw ubezpieczeniowych, polegają mojem zdaniem przedewszystkiem na nieznajomości zasad ubezpieczania. Są dwa systemy obliczania składek w ubezpieczeniach długoterminowych. Pierwszy z nich ustala wysokość składek rok rocznie, nie opiera się na żadnych rezerwach i taki system mamy w ubezpieczeniach wypadkowych w Poznaniu i na Śląsku, Pozwolę sobie odczytać kilka cyfr, ilustrujących wysokość składek przy tym systemie.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">W poznańskiej ubezpieczalni od wypadków w r. 1926 składka wynosiła 2,74% uposażenia, w r. 1927–2,15%, w 1928–1,24% uposażenia, w 1929–1,5%, a już w r. 1930 wynosi znowu 2%. To samo obserwujemy na Śląsku, gdzie składka wynosiła 2% w r. 1929, a obecnie wykazują tendencję dojścia do 2,6%! to samo było we Lwowie przed 1924 r. Widzimy więc, że różnica w wysokości składki z roku na rok może przewyższyć 1% uposażenia, słowem, że pracodawca nigdy nie wie, co go czeka na przyszły rok, a przecież wiadomo, że składki ubezpieczeniowe wkalkulowuje się w ceny w przemyśle czy handlu. Charakterystycznem jest jeszcze to, że przy tym systemie w latach o mocnej koniunkturze gospodarczej płaci się mniej, przy gorszej — więcej i im koniunktura jest gorsza, tem składka coraz jest wyższa, gdyż zmniejsza się ilość ubezpieczonych przez zmniejszenie ilości warsztatów pracy. Przy tym systemie pieniądze, inkasowane przez zakłady ubezpieczeń, spełniają tylko jedną rolę, są wydane na wypłatę świadczeń.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Drugi system natomiast przez gromadzenie rezerw daje możność: po pierwsze, utrzymania składki stale na jednym poziomie i po drugie, przez oprocentowanie tych rezerw obniża znacznie wysokość składki. Przy tym drugim systemie, którym posługują się Zakłady Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych, składka kalkulowana jest tak, że różnica między wydatkami na świadczenia, a sumą przypisu składek wyrównuje procent od gromadzonych rezerw w okresie największego obciążenia świadczeniami, Wszelkie więc zmniejszenia rezerw, nawet na pewien czas, przez zniżenie składek grozi zachwianiem całego ubezpieczenia, gdyż w dalszych latach, wskutek wciąż wzrastania wypłacanych świadczeń wysokość składki musiałaby być tak podwyższona, że mogłaby być wprost w tej wysokości niemożliwą do zainkasowania. Przy tym systemie pieniądze, inkasowane jako składki przez zakłady, nie tylko spełniają swoją rolę, jako kapitał do wypłaty świadczeń, ale w całej swojej nadwyżce natychmiast wracają do życia gospodarczego. Wracają bądź w formie kredytów budowlanych (35%), lub dla samorządów (11%), bądź wpływają do Banku Gospodarstwa Krajowego (10%), do Banku Rolnego (20%), wreszcie udzielane są, jako bezpośredni kredyt dla fabryk i instytucyj przemysłowych (3½%).</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Jeśli ktoś twierdzi, że należy wobec kryzysu wstrzymać gromadzenie rezerw zakładów ubezpieczeń, tem samem podrywa możność ich egzystencji, dąży nieświadomie lub świadomie do zniszczenia tych ubezpieczeń.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Skarżymy się wszyscy na brak kapitałów na inwestycje, ciężką troską dla nas wszystkich jest zagadnienie, skąd wziąć pieniądze na uruchomienie ruchu budowlanego, stoimy wobec konieczności zatrudnienia choć części bezrobotnych, nie do pomyślenia wobec tego wszystkiego jest obcięcie nagłe rezerw zakładów ubezpieczeń, które w obecnej naszej sytuacji są niemal jedynem źródłem kredytu dla życia gospodarczego i Państwa. A jest to, proszę Wysokiego Senatu, 100 milionów rocznie, z czego — prócz domów robotniczych i pracowniczych, budownictwa w samorządach, spółdzielni mieszkaniowych i t. d. na samo budownictwo własne i inne przeznaczono na rok obecny około 50.000.000. Możnaby ewentualnie dyskutować nad planem lokaty rezerw, sama zasada, sam system winien być nienaruszalnym.</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Przechodząc do kwestii bezrobocia, chciałbym przedewszystkiem przytoczyć kilka cyfr, jak to olbrzymie zagadnienie przedstawia się na świecie. Przytoczę cyfry czterech państw.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Anglia przy stanie zatrudnienia około 12 milj. pracowników w dn. 1 stycznia 1931 r. miała 1.760.000 bezrobotnych (w lutym b. r. suma ta podniosła się do 2.640.000); Niemcy przy zatrudnieniu około 16.700.000 pracowników mają 4.337.000 bezrobotnych — też na 1 stycznia 1931 r.; Austria, zatrudniając 1.120.000 pracowników, ma 294.000 bezrobotnych; wreszcie my, Polska, przy zatrudnieniu około 1.553.000 pracowników, mamy 303,148 bezrobotnych, co w procentach w stosunku do zatrudnienia przedstawia się, jak następuje: Anglia — 14,7% (obecnie ok. 20%), Niemcy — 25,9%, Austria — 26,3% i Polska 19,6%. Widzimy z tego, że Polska nie jest wprawdzie w najgorszem położeniu, niemniej jest w położeniu bardzo poważnem.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Jeżeli weźmiemy teraz wydatki, jakie wyżej wspomniane państwa wyłożyły na pomoc dla bezrobotnych w roku ubiegłym, to przedstawiają się one w następujących cyfrach: Anglia — 107.000.000 funt. szter. (koło 4.500.000.000 zł), Niemcy 1.769.958.000 mk. (około 3.800.000.000 zł), Austria 112.000.000 szyling, (około 140.000.000 zł), wreszcie Polska 108.181.000 zł. Jeśli podzielimy te sumy na ilość bezrobotnych w każdym kraju, Polska będzie na ostatniem miejscu.</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Należy zaznaczyć, że w tych niewystarczających granicach możliwości budżetowych, nasze Ministerstwo Pracy robi, co może, ale ograniczyć się musi jedynie do walki ze skutkami bezrobocia, nie ma natomiast żadnych możliwości zwalczania samej jego przyczyny i zwalanie całej odpowiedzialności za walkę z bezrobociem, jak i przerzucenie sum w budżecie państwowym na to jedno ministerstwo nie jest słuszne.</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Jasnem jest, że zarówno dozór, jak i prowadzenie normalnej, ustawowo przewidzianej pomocy dla bezrobotnych, powinno stale być przydzielone i obowiązywać Ministerstwo Pracy, natomiast do walki z samą przyczyną bezrobocia, wywołanej kryzysem, powinny stanąć i inne ministerstwa, w ich budżetach powinny być uwzględnione i specjalnie wyznaczone fundusze. Dla przykładu jedynie nadmienię, że ostatnio Ameryka uchwaliła kredyt w wysokości 116.000.000 dolarów na roboty publiczne, specjalnie jako pomoc dla bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">W tym względzie jako pomoc dla zwalczania bezrobocia przydać się bardzo wybitnie mogą i przydają się właśnie rezerwy zakładów ubezpieczeń długoterminowych. Mojem zdaniem, do walki z bezrobociem powinno stanąć ręka w rękę z Rządem całe posiadające i zarabiające społeczeństwo, gdyż jest to jedno z najpoważniejszych zagadnień ogólnopaństwowych i społecznych, bo klęska, która dziś dotknęła innych, jakże prędko może dotknąć każdego z dziś mających środki utrzymania. Proszę spojrzeć na cyfry ze straszliwą szybkością wzrastającego bezrobocia u nas w ostatnich miesiącach. 1 listopada 167,383 bezrobotnych, 6 grudnia 229,333, a już w 20 dni później, 27 grudnia 287.265 i wreszcie na dzień 1 stycznia 303.148 bezrobotnych. Do końca lutego liczba ta podniosła się jeszcze o przeszło 60.000. Miejmy nadzieję, że to będzie granica, od której zacznie się spadek bezrobocia przy uruchomieniu robót wiosennych.</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#KazimierzTadeuszMoraBrzeziński">Ani w naszem rozumieniu, ani w rozumieniu Rządu, sumy które preliminujemy w budżecie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, nie rozstrzygają sprawy niesienia pomocy bezrobotnym i nie dotyczą zwalczania samej przyczyny bezrobocia. Mojem zdaniem, walka z bezrobociem powinna być przedmiotem nie dorywczych, ale stałych rozważań i badań przedstawicieli szeregu zainteresowanych ministerstw przy współudziale przedstawicieli związków zawodowych i zrzeszeń gospodarczych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Grunertówna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#KazimieraGrunertówna">Wysoka Izbo! P. referent stwierdził, że preliminarz budżetowy nie jest w takich granicach, jakichby wymagała obecna ciężka sytuacja gospodarcza, ale jest skonstruowany w imię konieczności utrzymania równowagi budżetowej. Dlatego też w preliminarzu, tego ministerstwa, tak bliskiego nam wszystkim, są sumy minimalne. Chodziłoby o to, jak się ministerstwo w te szczupłe ramy wtłoczy i co potrafi zrobić w odcinkach najważniejszych tych zadań, które przed nami leżą. A do takich zaliczałabym poza bezrobociem opiekę nad dzieckiem, pracującą młodzieżą i kobietami. Zaliczam tę opiekę dlatego do ważnych zagadnień, że przecież, jak wczoraj stwierdził p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, dzieci i młodzież to ten nasz skarb narodowy, to nasza przyszła Polska, a więc musimy o nie dbać.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#KazimieraGrunertówna">Jeżeli chodzi o kobietę, która fizycznie jest słabsza i przez to mniej odporna, też musimy otoczyć ją opieką bez względu na to, czy będziemy zwolennikami zasady, że kobieta powinna wrócić do domu i rodziny, czy też wprost przeciwnej — t. zw. „otwartych drzwi”. W każdym razie fakt jest, że liczne rzesze kobiet pracują i nawet muszą pracować i że należy im się opieka, choćby z tego względu, że przecież od zdrowia kobiety i od warunków, w jakich się znajduje, zależy i zdrowie jej potomstwa.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#KazimieraGrunertówna">Zdaniem mojem, ministerstwo naprawdę planowo i ze zrozumieniem ciążących obowiązków wywiązuje się ze swego zadania.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#KazimieraGrunertówna">P. referent tu zaznaczył, że przykro, iż w świadczeniach socjalnych zmniejszono budżet w porównaniu z tym budżetem, jaki dotąd jest, o 100 tysięcy. Bezwzględnie szkoda, że tak być musi, ale jeżeli zwrócimy uwagę na obliczenia i uwagi, jakie są przy świadczeniach społecznych, to musimy przyznać, że ministerstwo żadnej ważnej placówki nie zostawiło bez posunięcia kroku naprzód, chociaż nie tak, jak konieczność wymaga. Zwróćmy choćby uwagę na to, że o 200 miejsc mają być zwiększone zakłady dla dzieci gruźliczych, w takim samym stosunku dla dzieci jagliczych, następnie mają być dwa wzorowe zakłady dla dzieci kalek, później ma być uruchomionych 50 nowych stacyj opieki nad matką i dzieckiem, gdy w obecnym okresie budżetowym, o ile się nie mylę, było 37, później mają być nowe przychodnie dla dzieci gruźliczych. Jednem słowem widzimy dobrą wolę, widzimy planowość w takim stopniu, w jakim to jest w obecnych naszych warunkach możliwe.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#KazimieraGrunertówna">Jeszcze więcej jest okrojony budżet w dziale 1 w § 13, który odnosi się do wykonania ustawy z dn. 2 lipca 1924 r. W obecnie kończącym się okresie w tym paragrafie było 100.000, a na nadchodzący okres jest akurat połowa — 50.000, to jest taka suma, jaką wykazywały zamknięcia rachunkowe za okres lat 1928 i 1929.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#KazimieraGrunertówna">Ustawa z lipca 1924 r., odnosząca się do opieki nad matką i młodzieżą pracującą, długo zostawała tylko papierową, bo jakkolwiek wyszła w 1924 r., to aparatu odpowiedniego przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznym do realizowania tej ustawy jednak nie widzieliśmy. Najodpowiedniejszym czynnikiem do czuwania nad tą realizacją są inspektorki pracy. Dlatego uważam je za najodpowiedniejsze, bo chyba wszyscy się z nami zgodzą, że jednak kobieta najlepiej potrafi zdać sobie sprawę z potrzeb i warunków kobiety pracującej i młodzieży, że najlepiej potrafi ich ochronić. Jednak pierwszą inspektorkę pracy widzimy dopiero od koniec r. 1926, a dopiero w okresie od 1927 do 1930 r. następuje rozwój w tym kierunku. Mamy obecnie już 7 inspektorek, ale i ta liczba naturalnie jest niedostateczna. Wiemy, że inspektoratów jest 12, a kobiet w odpowiednich inspektoratach jest dopiero 7, w centralnym urzędzie są jeszcze 3 kobiety, mające w swoim referacie właśnie sprawy, dotyczące kobiet i niepełnoletnich. Z chwilą zjawienia się inspektorek zaczęła się realizacja ustawy. W tym samym okresie, to jest w czasie od 1926 do 1930 roku widzimy, że już mamy 108 żłobków, jako wypełnienie 15 art. ustawy z 1924 roku, która obowiązuje każdą fabrykę, mającą 100 robotnic, do założenia żłobka. Te 108 żłobków obejmują 5000 dziatwy. Potem są jeszcze stacje opieki nad matką, która dostaje wyprawkę dla swego niemowlęcia i racjonalną opiekę lekarza oraz pielęgniarki. Liczba 108 żłobków świadczy o tem, że już zdaje się 22% fabryk mają je.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#KazimieraGrunertówna">Następnie jeszcze jest taka wielka zmiana ku lepszemu, że kobiety w monopolach pracują zamiast jak dotychczas w pozycji stojącej — w siedzącej, i oblicza się, że do końca 1931 r. usiądzie już przy pracy ponad półtora tysiąca kobiet.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#KazimieraGrunertówna">Jeśli chodzi o otoczenie opieką lekarską młodzieży pracującej, to też widzimy, że ustawa zaczyna być realizowana w tym samym okresie, nawet może cokolwiek później, bo już zdaje się w 1928 r. z polecenia ministerstwa, Kasy Chorych uruchomiły przychodnie, punkty leczenia dla młodzieży pracującej. Takich punktów jest obecnie 22, lekarzy tam przydzielonych jest 28, którzy w ciągu roku badają do 30.000 młodzieży. Ma to ogromnie doniosłe znaczenie, przedewszystkiem lecznicze — w miarę potrzeby ma Kasa Chorych różnych specjalistów — a też i zapobiegawcze dlatego, że jeśli doktor skonstatuje jakąś skłonność do chorób, to już nie dopuszcza tej młodzieży do takich warsztatów pracy, któreby sprzyjały rozwojowi tych zarodków chorobotwórczych. Widzimy więc, że ministerstwo właściwie czyni, co tylko może, aby się ze swojego zadania należycie wywiązać.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#KazimieraGrunertówna">Jeżeli szczupłość budżetu nie pozwala już na rozbudowę tej opieki, to z drugiej strony widzimy, a nadmienił o tem p. referent sejmowy, że w najbliższym czasie mają wyjść różne nowe ustawy, a z tych ustaw przywiązywałabym wielką wagą do tych, jak np. o służbie domowej. Przecież ta sprawa nie jest zupełnie uregulowana. Podobno istnieje jakaś ustawa, której ja nie znam, a która już jest nadzwyczaj przestarzała, podobno mówi się tam o karze chłosty. Dla nas, kobiet, jest to bardzo ważne, jakkolwiek w porównaniu do zagadnień wielkich państwowych, może to wydawać się rzeczą drobną, ale wiemy przecież, że na rzeczy wielkie składają się przedewszystkiem rzeczy drobne. Jeżeli chodzi o służbę domową, to wszak teraz w ciężkich warunkach życia wiemy, że przecież do tej służby idą jeszcze małoletnie, więc w jakich warunkach one pracują jest nadzwyczaj ważną rzeczą, a z drugiej strony również i unormowanie stosunków względem służby dorosłej leży nawet w interesie pracodawców, bo nieraz tak bywa, że i z tamtej strony są wymagania w stosunku do obecnych warunków zanadto wygórowane.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#KazimieraGrunertówna">Ważna też jest ustawa zapowiedziana, ustawa o t. zw. uczniach. Jakkolwiek w myśl rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej już ta sprawa jest normowana wskutek rozporządzenia w sprawach przemysłowych, ale jeszcze niedostatecznie jest załatwiona i wiemy, że młodzież, jako ta o wiele tańsza siła robocza, jest daleko chętniej tu i ówdzie zatrudniana od dorosłych i tworzy ze szkodą dla siebie niepotrzebną i niezdrową konkurencję.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#KazimieraGrunertówna">Następnie jeszcze wrócę do sprawy uczniów; jeżeli się w życie prowincjonalne wgłębimy, to tam widzimy, że się staje bardzo aktualna. Jeżeli weźmiemy lepszego rzemieślnika na prowincji, to, aby się tam uczeń dostał, musi za swoją naukę płacić i tak bywa u lepszych rzemieślników, że to płacenie trwa tak długo, że nawet wtedy, kiedy jest już siłą dochodową, to jeszcze płaci, bo mu chodzi o wyzwolenie, o zakończenie terminu. Więc jeżeli będzie ustawa, która przewidzi formę umów, jakie mają być zawierane z młodocianymi, to będzie to miało rzeczywiście doniosłe znaczenie. Jednem słowem, trzeba skonstatować, że posuwamy się jednak naprzód.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#KazimieraGrunertówna">Na zakończenie jabym się powołała na przypowieść, którą tu słyszeliśmy już bodaj dwa, czy trzy razy, o tych latach tłustych i chudych. Otóż odnośnie do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej zachodzi to, że jeżeli będziemy mówili o rozpiętości budżetu, o tych sumach, któremi Ministerstwo rozporządza, to przeżywamy lata chude, ale jednocześnie, jeśli będziemy mówili, co w tej ciężkiej koniunkturze gospodarczej, co pomiędzy 1926 a 1930 r. wykonało to Ministerstwo — to przeżywa właśnie lata tłuste.</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#KazimieraGrunertówna">Głos ma s. Pepłowski:</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#EdwardPepłowski">Wysoka Izbo! W zeszłem stuleciu Europa i Ameryka przechodziły kilkakrotnie w latach 1825, 1857 i około 1873 r. gospodarcze kryzysy, które spowodowały spadek cen. Kryzysy te były następstwem albo dziejowych wypadków, jak np, wojny napoleońskie, albo też skomercjonalizowania i industriacji całego przemysłu — i wtedy zjawiała się nadprodukcja w pewnych dziedzinach gospodarczych, która wywoływała odpowiedni kryzys Ale wobec nie rozwiniętego jeszcze przemysłu wielkiego te kryzysy, chociaż w pewne dziedziny głęboko sięgały, jednakże miały pewne okresy krótsze, po których następowała wysoka koniunktura w przemyśle.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#EdwardPepłowski">Obecny kryzys gospodarczy, który przechodzi świat cały, Europa i my, jako Polska, daleko głębiej objął całe życie gospodarcze. Po wyrównaniu strat wojennych, po zracjonalizowaniu całego przemysłu, z drugiej strony bardzo prędko powstała nadprodukcja spowodowana zubożeniem Europy, Państwa zasobne, jak np. Anglia czy Niemcy, łatwiej mogą się uporać z takim kryzysem. My zaś, jako organizm słabszy, powojenny, tę chorobę przenosimy daleko trudniej i głębiej odczuwamy ten kryzys, w jakim się cała Polska znajduje. A oprócz tego, kiedy spojrzymy wstecz i przypomnimy sobie lata 1927 i 1928 tej wysokiej koniunktury, a zarazem bardzo szerokiego życia całej Polski, to muszę powiedzieć, że żyliśmy i rządziliśmy wtenczas, naprawdę, popuszczając pasa, a teraz sytuacja stała się niesłychanie ciężka.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#EdwardPepłowski">Słyszałem tutaj bardzo wysoką dyskusję o Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a przypuszczam, że będziemy też prowadzili bardzo poważną dyskusję przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, ale zdaje mi się, że i przy Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej nas, jako Senat, powinno bardzo interesować to, co cała Polska przechodzi. Ja, który muszę się stykać codziennie z przemysłem polskim, widzę, że przemysł zamiera. Kiedy dziś wziąłem np. do ręki rządową gazetę, przepraszam nie rządową, ale pismo Bloku, stronnictwa współpracującego z Rządem, „Gazetę Polską”, kiedy przeczytałem w tej gazecie, że w Łodzi zaczyna pulsować życie, a prócz tego pokazało się kilka jaskółek wielkiej koniunktury, to się zastanawiam, czy ten reporter nie pisze przy zielonym stoliku, nie wiedząc, co się w życiu polskiem robi. Ta wysoka koniunktura, która zapanowała nagle w Łodzi, jest spóźniona o całe dwa miesiące, ponieważ w tej chwili dopiero nastaje spóźniony sezon letni, który powinien był się zacząć 15 stycznia a skończyć 15 marca, lecz z powodu pewnych nieoględnych haseł dopiero teraz wchodzi w życie. O żadnem więc złagodzeniu w danej chwili mowy być nie może.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#EdwardPepłowski">Mnieby się zdawało, że w chwili ciężkiej koniunktury każdy rząd powinien się starać, ażeby kryzys przebiegał jak najspokojniej, to znaczy nie rzucać się i nie robić takich posunięć, któreby ten kryzys pogłębiały. A czyż nie jest pogłębianiem kryzysu, czyż nie jest nieoględnym krokiem rzucone przed kilku miesiącami hasło obniżki cen? Mógłbym nad tą kwestią dyskutować nieskończenie długo, gdybym już nie wiedział, że przecież Rząd w większej części wycofał to hasło i zaczyna już także wycofywać się z tej akcji.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#EdwardPepłowski">Hasło t. zw. obniżenia cen znane jest nie tylko u nas. Wiemy, że jeszcze Niemcy próbowały wprowadzić mechanicznym sposobem tę obniżkę, wiemy o Czechach, wiemy o Włochach, wiemy o Anglii. My musieliśmy to hasło także rzucić, ale zaledwie je rzuciliśmy, już wywołało ono niesłychany chaos wśród przemysłowców i całego przemysłu, a z drugiej strony tylko pogłębiło biedę, w której cała klasa robotnicza i wogóle lud pracujący się znajduje.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#EdwardPepłowski">Co dało Polsce, to hasło obniżenia cen? Zacytuję zdania nie moje, lecz wybitnych przedstawicieli przemysłu polskiego, chociażby prezesa Izby Warszawskiej p. Czesława Klarnera, czy dyrektora p. Andrzeja Wierzbickiego, czy wezmę cały przemysł polski i całe kupiectwo polskie, które przeciw temu hasłu protestowało, jako hasłu zupełnie rujnującemu stosunki gospodarcze w Polsce. Ale co dalej? Ono wywołało t. zw. strajk kupujących, to znaczy wstrzymanie się konsumenta wewnętrznego od zakupów, i tem samem jeszcze pogłębiło ten kryzys przemysłowy.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#EdwardPepłowski">Ale mnie obchodzi nie tylko kwestia przemysłu polskiego, którą wiąże z każdem posunięciem klasy robotniczej, bo jestem z tego ugrupowania, które powiada, że tylko gdy będzie bogactwo, gdy przemysł będzie się rozwijał, to wtenczas i klasa robotnicza będzie bogata i będzie się czuła dobrze. Ale co osiągnęła akcja obniżki cen dla świata robotniczego? Otóż stwierdzam, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej nie mogło, czy nie potrafiło, czy też nie chciało, albo też może stuprocentowo solidaryzowało się z całym Rządem w akcji, która takie opłakane przynosi teraz rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#EdwardPepłowski">Każdy z nas, czy matematyk, czy inżynier, wie, że produkcja każda, czy masowa, czy poszczególnych przemysłów zależy od wielu składników kalkulacji, ale najłatwiej da się ująć składnik zarobków, to znaczy to, co rzemieślnik czy fabrykant płaci w każdą sobotę, czy co każde dwa tygodnie swoim robotnikom. I rzucenie hasła obniżki ceny przedewszystkiem idzie po linii najmniejszego oporu, to znaczy że korzysta się z tej ogólnej opinii o obniżce cen dla obniżenia zarobków robotniczych. I dlatego też zadałem sobie trud i o ile jako prywatny człowiek, mam dostęp do pewnych źródeł, zebrałem wiadomości o tem, w jakich to dziedzinach gospodarstwa polskiego w danej chwili zaczynają wprowadzać obniżkę cen.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#EdwardPepłowski">Zaczęło się od górnictwa górnośląskiego. Ale dzięki Bogu tam t. zw. Komisja Arbitrażowa, a proszę Panów trzeba wiedzieć, że w Komisji Arbitrażowej przedstawiciel Rządu decyduje, bo jest dwóch przedstawicieli robotników i dwóch przemysłowców, zdecydowała, żeby zarobki robotnicze jeszcze przez jeden rok zostały na wysokości dawnej. Ale co się zaczęło dziać w innych przemysłach? Tu będę wyliczał. Pan Minister potem zechce może sprostować, ja mam tylko te dane, które mogłem uzyskać. Przedewszystkiem już przemysł metalowy i cynkowy obniżył zarobki o 7%. T. zw. przemysł kruszcowy na Górnym Śląsku prowadzi pertraktacje, które, jak się dziś dowiedzieliśmy, nie są ostatecznie załatwione, dlatego że zostały obniżone zarobki o 6%. Przemysł naftowy chciał obniżyć zarobki o 14%, zgodzili się, jak dzisiaj czytałem, na 4%. Przemysł budowlany wszczął pertraktacje, aby już przy następnym sezonie tę kwestię podnieść. Wielki przemysł włókienniczy był tym pierwszym przemysłem, który odrazu na hasło Rządu postawił kwestię: musimy wymówić t. zw. umowę cennikową z robotnikami. Wprawdzie potem ten wielki zorganizowany przemysł łódzki cofnął pertraktacje co do wymówienia umowy cennikowej, ale tylko przemysł zgierski, przemysł w Zawierciu, w Białymstoku prowadzi pertraktacje, albo ogólne, albo z poszczególnymi swoimi robotnikami o obniżenie zarobków o 10 i 15%. Wielki przemysł pończoszniczy, który rozwinął się u nas dzięki t. zw. ochronie celnej, obniżył stawki robotnicze o 10–15%.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#EdwardPepłowski">Ale chodzi o obniżenie nie tylko z powodu t. zw. zastoju, z powodu strajku kupujących. Mamy takie curiosum, że Rząd, który zupełnie jasno oświadczył, że pragnie obniżki cen, ale nie obniżki zarobków, bo były takie enuncjacje p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej i p. Ministra Przemysłu'i Handlu, chociaż Rząd nie ma sił wystarczających, żeby takie hasło raz rzucone, nie poszło jak lawina i nie porwało za sobą także zarobków, ten Rząd i u siebie w monopolu spirytusowym zmniejszył ilość pracy do 5, a nawet do 4 dni, także w monopolu tytoniowym od 1 marca została zmniejszona praca, a nawet w zapałczanym już wydzierżawionym, zmniejszono płace.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#EdwardPepłowski">A czy mam mówić o tej lawinie, która się w Polsce rozwija w rolnictwie, czy Panowie wiedzą, że w Poznańskiem i na Pomorzu na 1-go stycznia własność wielką i średnia, a nawet mniejsza wydała 15.000 t. zw. terminatek czyli wypowiedzeń swoim robotnikom rolnym, którzy mają od 1 kwietnia zmienić swoje miejsce. Gdyby Panowie przejechali się po tych przestrzeniach Poznańskiego i po Pomorzu, zobaczyliby Panowie koczujące tłumy robotników, którzy chodzą od jednego do drugiego dworu. To stanowi podkład niesłychanie zaognionych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#EdwardPepłowski">Pójdę dalej i powiem, że to ogólne obniżenie zarobków pociągnęło i obniżenie utrzymania i pensyj urzędników fabrycznych, bo przecież wiem w ilu fabrykach w Łodzi zaproponowano urzędnikom, żeby się zgodzili pracować przy pensji mniejszej o 10, 15, a nawet 25%. Otóż widzimy, że hasło rzucone nieoględnie nie złagodziło kryzysu, lecz jeszcze go zaogniło. Ja tu mówię o przebiegu i o pewnych sposobach załatwienia tych spraw. I postawię pytanie, na które naturalnie zaraz będę szukał odpowiedzi, mianowicie czy Polska powinna dążyć do niskich zarobków swoich rzesz pracowników. Proszę Panów, kiedy spojrzę na przemysł polski, a muszę powiedzieć, że w każdym razie z tym przemysłem wiele lat żyję i współpracuję i znam go, muszę odpowiedzieć, że polski przemysł swoich towarów robocizną bardzo nie obciąża. Dlaczego? Bo nasz przemysł, poza bardzo niewielkiemi wyjątkami, jest jeszcze przemysłem towarów nie najwyższego uszlachetnienia. Panowie patrzą na Górny Śląsk, widzicie wielkie huty, ale one dają produkt prosty, t. zw. handlowe żelazo walcowane, ale nie dają najwyższych wytworów żelaza, jak maszyny parowe, turbiny parowe, czy inne. Z cyfr, które potem przytoczę, Panowie zobaczą, że ta robocizna stanowi niesłychanie mały procent śród składników, które kształtują cenę towarów.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#EdwardPepłowski">Proszę Panów, nawet w tak wysoce specjalizowanym i tak uszlachetnionym przemyśle, jak przemysł łódzki włókienniczy, o którym Panowie śmiało możecie powiedzieć, że najpiękniejsze tkaniny czy jedwabne, czy bawełniane, czy wełniane, czy lniane, dochodzą tam do precyzyjności, nawet w tym przemyśle zarobek robotnika na metrze jedwabiu, woalu czy zefiru, czy innej tkaniny, stanowi najwyżej 13% kosztów danego towaru. A więc dla przemysłowców kwestia zarobków nie ma tego podstawowego znaczenia. Przemysł polski choruje, ale choruje na zupełnie inną chorobę. Tam przedewszystkiem brak jest dopływu kapitału taniego, a z drugiej strony to, o czem tutaj muszę z przykrością powiedzieć, że gdyby się nawet znalazły jakieś wielkie organizacje bankowe, to one nie dają tutaj chętnie pieniędzy, bo nas traktują jeszcze zawsze tylko jako państwo sezonowe.</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#EdwardPepłowski">Aby nie być gołosłownym, pozwoliłem sobie zebrać dane i tu Panom w krótkich słowach przedstawię stan pieniądza szwajcarskiego, który jest bardzo charakterystyczny dla danej chwili w Europie. Wziąłem wydawnictwo Baselerbanku i dowiedziałem się, że stopa dyskontowa Szwajcarskiego Banku Narodowego (Schweitzerisch Nationalbank) wynosi dziś 2% w kredycie krótkoterminowym, w prywatnym zaś obrocie ta stopa w Szwajcarii jest jeszcze niższa, bo dochodzi do 1 3/16%. A jeżeli jest tak niska w krótkoterminowym obrocie, to z drugiej strony z tego samego sprawozdania Baselerbanku dowiedziałem się, że długoterminowe pożyczki szwajcarskie w tej chwili są oprocentowane do wysokości 4,8%. To niesłychane przed wojną zjawisko rozpiętości pomiędzy pieniądzem krótkoterminowym a długoterminowym objaśnia Baselerbank tem, że Europa powojenna ze swemi nieustabilizowanemi politycznemi warunkami przedstawia zbyt wielkie ryzyko dla bankierów światowych, ażeby te pieniądze pożyczali komu innemu. A więc i Polska naturalnie nie może korzystać z tych pieniędzy tanich, i jest pozostawiona sama sobie, czyli swemu rynkowi wewnętrznemu, który, jak powiedziałem, został przed dwoma miesiącami conajmniej zdezorganizowany, został, jakby to powiedzieć? — chaotycznie podburzony przez te hasła, z których potem Rząd się wycofał.</u>
          <u xml:id="u-39.14" who="#EdwardPepłowski">Ale teraz będę musiał postawić kwestię, jak Rząd powinien się odnosić do całej tej sprawy, mianowicie cen i wogóle całego tego zaostrzonego kryzysu. I mam pretensję i stawiam kwestię otwarcie, że p. Minister Pracy, będąc w 1/13-tej części czy 1/12-tej części członkiem całej Rady Ministrów, nie mógł odpowiednio wpłynąć na swoich kolegów i nie zapobiegł temu wszystkiemu, co się dzieje dziś w klasie robotniczej. Ja dopiero dziś z gazet dowiedziałem się, że p. Minister Pracy wydał dyspozycję, ażeby w Łodzi tępić t. zw. nieuczciwą konkurencję małych fabryczek, o których mówiłem. Inspektor pracy przy niektórych pertraktacjach był sędzią, był rozjemcą między jedną i drugą stroną i absolutnie nie wpłynął na to, ażeby zniżka zarobków robotników została powstrzymana czy też zmoderowana. A czyż można zniżyć zarobki polskich robotników? Chciałbym, żeby Panowie zechcieli łaskawie zatrzymać się nad kilku cyframi.</u>
          <u xml:id="u-39.15" who="#EdwardPepłowski">Międzynarodowe Biuro Pracy w Genewie, które zbiera statystyczne dane co do warunków pracy całego świata, dało nam cyfry, że zarobek polskiego robotnika stanowi 70% zarobku robotnika niemieckiego, 80% zarobku robotnika francuskiego, 50% angielskiego, nie mówiąc już o amerykańskim i że my w całej Europie mamy tak niskie płace robotnicze, że nas prześcignęły w tej nędzy tylko dwa państwa: faszystowskie Włochy i Portugalia, które stanęły jeszcze niżej. Nasz polski Urząd Statystyczny wyliczył, że na to, aby rodzina robotnicza, składająca się z czterech osób, mogła jako tako się przeżywić, powinien ojciec rodziny zarabiać 9 zł dziennie. A czy Panowie wiedzą, ile zarabia robotnik polski w Łodzi, t. zw. robotnik placowy? Gdyby pracował nawet 6 dni w tygodniu, jego zarobek dochodzi do 3,80. W górnictwie polskiem, przedstawiającem gros bogactwa Polski, robotników zarabiających poniżej kosztów możności wyżywienia się jest 60%, w hutnictwie 50%, a nawet „Polska Gospodarcza”, organ Ministerstwa Przemysłu i Handlu i innych gospodarczych ministerstw, powiada, że płace robotników polskich stoją na minimum biologicznem.</u>
          <u xml:id="u-39.16" who="#EdwardPepłowski">A czy Panowie wiedzą, co się dzieje w Łodzi? Czy Panowie wiedzą, że np. w Łodzi po za dwoma, trzema fabrykami, które pracują 6 dni roboczych, fabryki w niektórych działach pracują przeważnie po 2, 3 dni w tygodniu, że w czasie Bożego Narodzenia od wilii do Trzech Króli większość wielkich fabryk, np, Grohman i Scheibler, jedna z najpotężniejszych fabryk, Widzawska Manufaktura, Poznański, Gajer, stały przez trzy tygodnie. A czy Panowie wiedzą, że przeciętny zarobek robotnika łódzkiego wynosi 25 do 30 zł tygodniowo i ja, proszę Panów, zmuszony pracować w tym polskim Manchesterze, widziałem fakt, że we wtorki i piątki, kiedy odbywają się t. zw. targi, robotnicy chodzą i zbierają to, co spadło ze straganów, i tem się żywią. W takich warunkach, proszę Panów, mówić o pewnem obniżeniu płac, mówić o tem, że od zmiany tego jednego niewielkiego składnika kalkulacji ceny zależą lepsze warunki rozwoju przemysłu, to jest conajmniej pomyłka, jeżeli kto chcę taką rzecz przeprowadzić, to powinna być ręka silna, żeby na to nie pozwolić.</u>
          <u xml:id="u-39.17" who="#EdwardPepłowski">Proszę Panów, ponieważ nie chciałbym być gołosłownym, wskazując na tę niesłychanie małą pozycję zarobków robotniczych w cenie każdego towaru, przejdę pobieżnie kilka ważnych bardzo przemysłów, jak one przedstawiają się, naturalnie w ogólnych zarysach. I tak, proszę Panów, w przemyśle włókienniczym, jeżeliby Panowie podzielili koszulę chłopa polskiego, to płaca robotnicza w jednym metrze stanowi najwyżej 12%. Jeżeli weźmiemy inny dział — hutnictwo polskie, np. wydobywanie surówki z wielkich pieców, tam z powodu wielkiego zmechanizowania warsztatów, a bardzo małej obsługi robotniczej, w cenie 100 kg. surówki robocizna wynosi tylko 6,5%. Albo np. w żelazie walcowniczem, w tej szynie, po której jeździmy, w relsach, robocizna wynosi 9% — W wielkim przemyśle chemicznym chorzowskim czy tarnowskim, czy w innych konkurencyjnych firmach, zarobki robotników przedstawiają się nie wyżej 13%. A nawet w najpiękniejszym przemyśle uszlachetnionym, w przemyśle metalowym, czy weźmiemy jakąś parową maszynę, lub np. jakieś wspaniałe urządzenia mechaniczne, jakieś krany, robocizna w tych wyrobach dochodzi zaledwie do 20%.</u>
          <u xml:id="u-39.18" who="#EdwardPepłowski">Inaczej naturalnie jest z t. zw. górnictwem polskiem, czy to węgla kamiennego czy soli; tam wydobycie kosztuje więcej i koszt dochodzi od 40 do 45%.</u>
          <u xml:id="u-39.19" who="#EdwardPepłowski">Więc gdyby, nie obniżając ceny innych składników, jako to: surowy materiał, administracja, oprocentowanie i podatki, Panowie poszli tylko po linii najmniejszego oporu, i chcieli zarwać zarobki tego robotnika, to przecież opuszczenie zarobków nawet o 10% nie stanowiłoby 1 czy 2% obniżenia ceny każdego towaru. W tych wszystkich sprawach, o których mówiłem, mam ciągle to nieprzyjemne uczucie, że przecież ta kwestia powinna być w Polsce prędzej przecięta. Przecież gdy tylko zaczęły się te ogólne protesty wszystkich przemysłowców, wszystkich kupców polskich, poco było tak długo z tą kwestią zwlekać, A Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, utworzone jeszcze dekretem Rady Regencyjnej z 3 stycznia 1918 r., na to przedewszystkiem, aby dbać o robotnika i o jego pracę, powinno było wyjść ze swojej roli niezainteresowania i powinno było odpowiednio narzucić chociażby te poglądy, któremi ja chciałbym przekonać Wysoką Izbę.</u>
          <u xml:id="u-39.20" who="#EdwardPepłowski">A czy ja nie mam mieć do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej pewnego żalu za to, co się dzieje w Łodzi? Podniosę tu np. po raz drugi, bo podnosiłem to już na Komisji Skarbowo-Budżetowej, sprawę t. zw. patrzenia przez palce na to, co się robi w wielkich konsumach fabrycznych. P. Minister Pracy raczył przeczytać dwa pisma, w których podaje inspekcja łódzka, że właściciele fabryk wypłacają tylko zdaje się 25% w t. zw. bonach, a 80% wypłacają w gotówce. Ponieważ miałem czas kwestią tą się zająć, zebrałem całą listę ludzi, którzy dostają powyżej 50% w bonach, które muszą zrealizować w t. zw. wielkich konsumach przemysłu łódzkiego. I wytworzyła się taka sytuacja, że robotnik dostaje za swoją pracę pewną ilość pieniędzy, a na resztę dostaje kwitek, z którymi idzie do wielkiego konsumu fabrycznego, gdzie może wziąć towar, począwszy od mąki i kartofla, a skończywszy na motocykletce. Nie będę mówił o tem, że taka metoda doprowadza do tego, że ludzie zaopatrują się w niepotrzebne rzeczy dlatego, że gdy jego zarobek tygodniowy wynosi więcej, niż jego konsumcja, to on najpierw kupuje rzeczy potrzebne, a potem niepotrzebne, żeby tylko tych bonów się pozbyć. Ale są jeszcze inne okoliczności, które dezorganizują handel łódzki, bo robotnik z bonami musi iść na t. zw. wolną giełdę, i tam sprzedaje te bony poniżej nominalnej wartości, czasami o 50% i niżej, kupujący zbiera bony i kupuje za nie w wielkich konsumach towary, które potem może sprzedawać poniżej godziwego zarobku kupca, specjalnie tym towarem handlującego. Naturalnie po mojem doniesieniu, albo i bez niego pójdą pewne polecenia, aby się tego nie robiło.</u>
          <u xml:id="u-39.21" who="#EdwardPepłowski">Cały wielki przemysł został też zdezorientowany i zdezorganizowany tem, co dyrektor Lewiatanu, p. Andrzej Wierzbicki, tak poetycznie i drastycznie nazwał pluskwami w przemyśle włókienniczym. W Łodzi, przy wielkim przemyśle fabrycznym, przy wielkich fabrykach, zjawia się chałupnictwo. Z początku pracuje ono na kilku, powiedzmy, krosnach, ale taki dorobkiewicz, jak zresztą każdy w Łodzi, marzy o tem, aby zostać wielkim fabrykantem. A ponieważ — niech Panowie przejdą się po Łodzi i zobaczą — tych plajtniętych fabryk jest iks plus lambda, i każdy z tych właścicieli murów i kominów niedymiących wypożycza z przyjemnością tę swoją fabrykę, to zjawiają się całe organizacje, które przychodzą do fabryki i wynajmują takie stojące mury i całe urządzenia, sprowadzają bawełnę, robią tam prędko pewne part je towarów, potem rzucają towary na rynek i cóż się dzieje? Oto oni pracują przedewszystkiem, nie mając tych ciężarów, które każdy uczciwy wielki przedsiębiorca musi ponosić. Nie mają książek buchalteryjnych, prowadzonych prawidłowo, nie płacą podatku obrotowego, przytem biorą robotników i nie płacą według cennika, który jest obowiązujący w Łodzi, ale biorą tych głodnych i chłodnych robotników, którzy im pracują nie po 8, lecz po 12 godzin, za płacę zarobkową zniżoną do 20%. Potem nie ponoszą żadnych świadczeń specjalnych, nie płacą na Kasę Chorych, na bezrobocie. I ten wielki przemysłowiec, rzucając swój towar na rynek, widzi, że jego mały konkurent robi towar o 20 do 30% taniej. Żeby zaś Panowie nie myśleli, że ja przesadzam, kreśląc tę grozę, w jakiej się znajdujemy, to cytuję, że cała ta sprawa jeszcze drastyczniej była opisana w Panów organie „Prawda” w Łodzi, której nie można chyba posądzać, żeby tę kwestię przejaskrawiała.</u>
          <u xml:id="u-39.22" who="#EdwardPepłowski">Tak się przedstawia zarys tej biedy robotniczej. I ta bieda robotnicza doszła w Polsce do takich rozmiarów, jakiej ja jeszcze nie widziałem, zbierając statystykę od chwili niepodległości Polski. Ilość bezroboczych doszła dziś w Polsce do 365.000 ludzi, jest to liczba wyższa niż w najcięższych latach, t. zn. od r. 1926. A jeżeli niektórzy panowie zwracają uwagę, że jest mniejsze natężenie w ostatnich tygodniach, bo spadła z 5 na 3.000, to jest tylko potwierdzenie, bo w marcu powinna ta krzywa spadać, jak wszystkie dane statystyczne wskazują. 360.000 ludzi bezrobotnych, 100.000 ludzi mających tylko częściowo pracę, przez jakie 2–3 dni w tygodniu, to stanowi 450.000 ludzi na ogólną liczbę dziś pracujących w Polsce, powiedzmy dużo, 750–800.000 ludzi. Tutaj jeden z przedmówców mówił 1.500.000 ludzi, ale ta ilość nie figuruje w żadnej statystyce polskiej; na każdych 3 robotników jeden robotnik w Polsce głoduje. To jest taka sytuacja!</u>
          <u xml:id="u-39.23" who="#EdwardPepłowski">A co na to p. Minister Pracy odpowiada? Odpowiada w ten sposób, że przedewszystkiem to, co dał Minister Prystor, t. zn. ustawa, polepszająca sytuację bezrobotnych, została cofnięta i ci bezrobotni nie są teraz tak traktowani, jak byli dawniej. Dalej Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej przywróciło sezon martwy, to znaczy że w pewnym okresie czasu ci ludzie absolutnie są pozbawieni pracy. Dalej, jeżeli spojrzymy na to, co jest w budżecie Ministerstwa Pracy, to przyznam się, że słuchałem bardzo uważnie tego, co Panowie mówili tu przede mną, ale to było zamykanie oczu na to wszystko, co się dzieje. Czy chwalimy za to p. Ministra, że w najcięższym kryzysie pozwolił budżet zmniejszyć o 2 milj. zł? To ma być zasługą Ministerstwa? Przedmówczyni moja powiedziała, że są jakieś tłuste lata i to właśnie te, które są teraz. Chyba Pani nie zna wogóle całego Ministerstwa, jak się ono rozwijało, i nie wie, że te lata są najchudsze, ponieważ teraz wszystko kasuje się i zmienia w tem ustawodawstwie socjalnem, któreśmy kiedyś budowali. Takie stawianie kwestii nie może mnie zadowolić.</u>
          <u xml:id="u-39.24" who="#EdwardPepłowski">A teraz, ponieważ muszę się streszczać, zapytam, jaka jest polityka Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej? Jest nią wyeliminowanie czynnika społecznego we wszystkich dziedzinach, gdzie dawniej ten czynnik się znajdował, a z drugiej strony widzimy jedynie formalistyczne wykonywanie jeszcze tych ustaw, które się zostały po dawnych latach, ale nie tych, które tu przedstawiano. Ja będę rzucał tylko przykłady, bo nie mam już czasu, ale co się dzieje z t. zw. najważniejszą ustawą dla każdego robotnika, z t. zw. ustawą inwalidzką? Przecież ta ustawa inwalidzka została 29 lutego 1929 r. w Sejmie przez p. Prystora cofnięta tylko po to, żeby ją poprawić, mam cały wypis, na czem miała polegać ta poprawa. I zamiast niej cośmy otrzymali? Otrzymaliśmy dekret o organizowaniu i funkcjonowaniu instytucji społecznych w Polsce. Szeroko bym mówił o tym dekrecie, co on przedstawia, jak on jest uwieńczeniem całej, jak by tu powiedzieć, polityki społecznej, którą się w ostatnim roku w Ministerstwie Pracy zauważa. Jeżeli p. Prystor tutaj z tej katedry, przeszłego roku nam, tym senatorom, którzyśmy tu byli, tłumaczył, że Kasy Chorych doprowadzone zostały do dezorganizacji i do takich jakichś brudów, że trzeba było je pokasować, trzeba je było sanować, trzeba było komisarzy wprowadzić, to teraz ta ustawa wogóle zmienia ustawę z 19 maja 1920 r. I p. Minister raczył powiedzieć, że moje nazwisko figuruje pod tą ustawą, ale ja się nie orientuję w tem, co z tej ustawy wyszło w Polsce. Tak, ma ona dużo usterek, ale ja się za tę ustawę nie wstydzę, bo uważam, że społeczeństwo polskie wychowuje się nawet w każdej instytucji, więc i w Kasie Chorych. Naturalnie, ja krzyczałem zawsze, że ona jest zbyt mało kontrolowana, ja już kilkakrotnie podniosłem, że ten najwyższy urząd ubezpieczeniowy nigdy nie miał etatów. Tam siedziało tylko 9 ludzi za czasów min. Jurkiewicza, którzy mieli kontrolować, co się robiło w Kasach Chorych, To przecież była wina systemu, że doprowadził do takich, a nie innych rzeczy. A co zamiast tego będziemy mieli? Będziemy mieli Kasę Chorych, ale na miejsce 243 dawnych, powiedzmy, autonomicznych Kas, gdzie żywioł społeczny był reprezentowany, teraz będzie kas terytorialnych 58, ale będzie wogóle taka supremacja czynnika rządowego, że p. Minister Pracy i Opieki Społecznej będzie mógł w każdej kasie naznaczać swojego dyrektora, którego będzie uważał za odpowiedniego.</u>
          <u xml:id="u-39.25" who="#EdwardPepłowski">Proszę Panów, już nie będę mówił o tych leczeniach w Kasie Chorych. Jestem w tej nieszczęśliwej Łodzi, która miała być pierwszem doświadczalnem zwierzątkiem, jak powiedziano, t. zw. domowych lekarzy, i dowiaduję się, że teraz i ci domowi lekarze zostali już cofnięci po roku, choć niby wszystko dobrze szło, ale teraz, jak wiemy, p. Minister Pracy, wprowadza opłaty za lekarstwa w Kasach Chorych i tym sposobem zupełnie zmienia te rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-39.26" who="#komentarz">(Minister Pracy Hubicki: Nie wprowadzono tego jeszcze.)</u>
          <u xml:id="u-39.27" who="#EdwardPepłowski">Nie wprowadzono, tylko zawiadomiono, ale niech mi Panowie wierzą, że jeżeli było bardzo dużo złego w Kasach Chorych, to ja jako matematyk biorę zawsze cyfry i cóż widzę? Widzę, że administracja Kasy Chorych w Polsce kosztowała w 1926 r. 9%, w 1927 r. — 9,8%, w roku 1928–8,8%, w 1929 — a więc jednak w roku t. zw. sanacji — kosztowała 13%. Jeżeli wezmę, że obrót Kas Chorych jest 250.000.000 zł i jeżeli Panowie wezmą tylko różnicę między temi 9% a 13%, co stanowi 4%, to 4% od 250.000.000 zł — t. j. 10.000.000 zł, które kosztował rok sanowania Kas w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-39.28" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-39.29" who="#EdwardPepłowski">A teraz, ponieważ tutaj mówię z bólem o tem, że to znaczenie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej nie jest dziś przez czynniki rządzące odpowiednio uznawane, to muszę mnożyć przykłady, że np. przy Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej są t. zw. opiniodawcze komisje, które mają dawać opinię dla pewnego orzecznictwa. Jest t. zw. rada ochrony pracy, rada opieki społecznej, rada ubezpieczeń społecznych, rada emigracyjna. Otóż owe rady mają dawać p. Ministrowi tylko opinię. Ale u nas tak daleko ta kwestia zaszła, że się o tych radach wcale nie mówi i opinii tych rad nigdy się nie słucha.</u>
          <u xml:id="u-39.30" who="#EdwardPepłowski">Tutaj mój kolega, sen. Iwanowski, tak bardzo serdecznie wyjaśnił nam, że przecież, aby obniżyć ceny, trzeba obniżyć wszystko, a więc trzeba obniżyć i świadczenia socjalne. Ale te świadczenia socjalne są zdobyczą klas robotniczych. Proszę Panów, ja za dawnych studenckich czasów walczyłem o 8-godzinny dzień pracy — to było wówczas ideałem. Prawda, że wojna zmieniła tydzień na 46-godzinny, ale przecież teraz bardzo głośno się mówi o tem, że trzeba, ażeby był 48-godzinny tydzień, ażeby zawiesić urlopy robotnicze, ażeby zreorganizować Kasy Chorych i t. zw. rezerwy, co mimochodem podkreślił mój przedmówca.</u>
          <u xml:id="u-39.31" who="#EdwardPepłowski">Chciałbym mnożyć przykłady, ale aby się p. Marszałkowi nie narazić, podkreślam tylko jedną charakterystyczną rzecz. Mnie nie stać na tyle czasu i na tyle, powiedzmy, chęci, ale referent sejmowy wyliczył, że ci urzędnicy Ministerstwa Pracy, którzy tam teraz pracują w porównaniu z innymi urzędnikami innych ministerstw są naprawdę źle przez Rząd wynagradzani. Będę rzucać cyfry. Ministerstwo Pracy stoi na siódmem miejscu, co do ilości etatów IV kategorii, czyli dyrektorów, na dziesiątem miejscu co do ilości naczelników wydziałów, czyli V kategorii i na trzeciem miejscu co do VII i co do VIII kategorii. Muszę powiedzieć, że praca urzędników Ministerstwa Pracy jest niesłychanie odpowiedzialna, a zarazem niesłychanie uciążliwa. Wiemy, co to jest rozjemstwo, co to jest polubowne załatwianie, te skargi tych wszystkich ludzi pracy, którzy chcą znaleźć sprawiedliwość urojoną, czy to prawdziwą. Jest to niesłychanie ciężkie zajęcie i jeżeli weźmiemy np. choćby pośrednictwo pracy, które się zajmuje wypłacaniem bezrobotnym, to naprawdę ci urzędnicy ministerialni pracują ponad 16 godzin dziennie.</u>
          <u xml:id="u-39.32" who="#EdwardPepłowski">Trudno mi się zwrócić do p. Ministra i powiedzieć, że on jest temu winien; przecież wiem, że każdy Minister o swój budżet stacza walkę aż do podania się do dymisji. Ale takie czasy nastały i takie czasy trzeba tylko skonstatować.</u>
          <u xml:id="u-39.33" who="#EdwardPepłowski">Kończę następującem zdaniem: proszę Panów, nie wierzę, ażeby Ministerstwo Pracy mogło być w Polsce niepodległej aż tak podważone, żeby je można było, skasować, tak jak się o tem rozchodziła kiedyś plotka, Ministerstwo Pracy jest to zdobycz ludu pracującego, jest to największa zdobycz, jaką sobie po wojnie wogóle lud zdobył. Ale choć to Ministerstwo Pracy nie będzie skasowane faktycznie, jednak ono się samo przez się zlikwiduje w tem pojęciu społecznika, który kiedyś do Ministerstwa Pracy jedną cegiełkę dołożył. Ja uważam, że formy Ministerstwa Pracy pozostały, ale duch zupełnie się zmienił. Dawne Ministerstwo Pracy, które się kiedyś mieściło tam w małym domku przy Placu Dąbrowskiego, pozostanie w pamięci tych społeczników owem ministerstwem lat tłustych ustawodawstwa społecznego w Polsce, a zarazem tem ministerstwem, które w czasach wojny przed nawałą bolszewicką przyciągnęło robotnika polskiego, który potem bił się na całym froncie, bił się nie tylko za swoją Ojczyznę, ale także za swój własny interes. To ministerstwo zostało tam! Teraz miałem możność być w Ministerstwie Pracy przy ul. Długiej w przepięknym pałacu Dekertowskim. Mnie się zdaje, że do tego Ministerstwa sprowadziły się czasu obecne, które we Włoszech nazywają się czasami Il Duce, u nas czasami Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, a w Kownie kiedyś się nazywały czasami małego dyktatora Waldemarasa.</u>
          <u xml:id="u-39.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Bobrowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#EmilBobrowski">Wysoki Senacie! W ogólnej dyskusji budżetowej bardzo trafnie stwierdził p. prezes sen. Targowski, że stoimy wobec kryzysu form ustrojowych, na rubieży dwóch epok. Istotnie wielki światowy kryzys, wielka klęska gospodarcza i spowodowane przez nią bezrobocie 20 milionów robotników, jest zjawiskiem poważnem, zbyt długotrwałem, żeby je można tłomaczyć jedynie załamaniem się koniunktury gospodarczej. Łamią się stare formy gospodarcze. Życie żłobi nowe łożyska, szuka nowych form, wyższego stopnia uspołecznienia życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#EmilBobrowski">Kapitalizm nie okazał się dostatecznie silnym, dostatecznie przewidującym, nie potrafił rozwiązać zagadnienia międzynarodowego uregulowania produkcji i wymiany towarów, doprowadził świat cały do obecnej katastrofy gospodarczej, do nędzy i głodu milionów ludzi. Fakt ten jest niesporny i narzuca nam konieczność poważnego studiowania tego zjawiska, śmiałego szukania nowych form, trzeba nam „po życie sięgać nowe”. Musimy to robić tem pilniej, tem bardziej, że koszty tego kryzysu płacą masy ludności, płaci przedewszystkiem chłop i robotnik, żadnej w tym kryzysie nie ponoszący winy. Wprawdzie tracą wszystkie klasy społeczne, bankrutują kupcy, narzekają przemysłowcy, skarżą się ziemianie, nie mniej pamiętać trzeba, że te wszystkie sfery mają jeszcze z czego żyć, mają jeszcze coś do stracenia. Może to pociechą jest słabą, ale bardzo trafne jest w tym wypadku przysłowie: Nim tłusty schudnie, chudego diabli wezmą. To też palącą potrzebą jest zająć się tem zagadnieniem w interesie mas ludowych pracujących i w interesie Państwa.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#EmilBobrowski">Młode Państwo Polskie musi dbać o to, by masy ludności osiągnęły bodaj to minimum zaspokojenia potrzeb i zadowolenia, które konieczne jest dla z włączania tych mas z Państwem, by ci, co w czasach niewoli stanowili podstawę i ośrodek walk niepodległościowy, by robotnik polski, z którego szeregów wyszło tysiące bojowników legionowych, robotnik, który w krytycznych dniach r. 1918 i 1920 umiał wznieść się wysoko ponad klasowy egoizm i swem bohaterstwem i swoją krwią, razem obok członków innych grup gospodarczych, stwierdził swój patriotyzm — by robotnik ten znalazł przy tworzeniu nowych form życie gospodarczego należną rolę, odpowiadającą jego sile i twórczej wartości jego pracy, A w tej chwili jest rzeczą konieczną, żeby Ministerstwo Pracy dbało o to, by kapitalizm nie wykorzystywał kryzysu dla obniżenia niskich, często głodowych i bardzo niestałych prac robotniczych, S. Pepłowski w bardzo obszernym wywodzie podał także szereg dat, dotyczących zarobków robotniczych. Liczby te świadczą o tem, że poziomu należnego płac klasa robotnicza nie osiągnęła; o obniżeniu tego poziomu mowy być nie może. Jak długo nie mamy mocy, żeby obniżyć płace dyrektorów przedsiębiorstw, sięgające do 50.000 i nawet do 100.000 zł miesięcznie, musimy mieć moc, by obronić płace najsłabszej gospodarczo warstwy społecznej. Rozpiętość nożyc płac jest dzisiaj w przemyśle przeraźliwie jaskrawa, zwłaszcza na terenach, gdzie przemysł pozostaje pod wpływem obcego kapitału, a trwanie tej rozpiętości jest niebezpieczne dla Państwa. Obniżenie płac i zarobków nie leży także w interesie życia gospodarczego, nie leży także w interesie społeczeństwa, bo wpłynęłoby ujemnie na rynek wewnętrzny i zmniejszyłoby wewnętrzną konsumcję.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#EmilBobrowski">Nie mniej ważnem zadaniem Rządu jest walka z bezrobociem i pomoc dla bezrobotnych. Stosowana dziś forma pomocy bezrobotnym nikogo w Polsce nie zadowala. Wydaje się rocznie około 150 milionów złotych. To jest wielki ciężar dla społeczeństwa, a nikła pomoc dla setek tysięcy bezrobotnych. Wobec długotrwałości kryzysu koniecznem jest stworzenie stałego funduszu dla zwalczania bezrobocia, dla zatrudniania masowego bezrobotnych w pożytecznej twórczej pracy przy budownictwie. Zapoczątkowanie tego funduszu przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej drogą uruchomienia rezerw funduszów ubezpieczeniowych uważać należy za rozumne i celowe posunięcie. Niemniej środki będące w rozporządzeniu są zupełnie niedostateczne.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#EmilBobrowski">Równocześnie musimy się spodziewać, że Ministerstwo będzie pamiętać, że w czasie kryzysu odbywa się wogóle ofenzywa na wszelkie zdobycze klasy robotniczej i na ustawy ochronne, na 8-godzinny dzień pracy, na urlopy, i że tej ofenzywie, operującej niewątpliwie mocno przesadzonemi cyframi, winno Ministerstwo przeciwstawić się w sposób jaknajbardziej kategoryczny, gdyż obowiązane jest chronić pracę, jako najcenniejsze bogactwo narodowe, jako źródło twórcze naszych doczesnych dóbr. Oczywistą jest rzeczą, że tej ofenzywie przeciwstawi się również cała klasa robotnicza, ale w czasach kryzysu łatwiej jest wykorzystać osłabione siły warstw pracujących.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#EmilBobrowski">Zgłoszony w ostatnich dniach do laski marszałkowskiej wniosek klubu Bezpartyjnego Bloku w sprawie ubezpieczenia robotników na wypadek niezdolności do pracy i na starość oraz zaopatrzenie wdów i sierot po robotnikach świadczy o głębokiem zrozumieniu przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem konieczności rozszerzenia naszego pięknie już rozbudowanego ustawodawstwa ochronnego przy równoczesnej reorganizacji i scaleniu ubezpieczeń społecznych dla uniknięcia zbytniego obciążania kosztami administracyjnemi naszej produkcji przemysłowej i rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#EmilBobrowski">Nie lękamy się wcale, żeby to nowe ubezpieczenie zaciążyło zbytnio na społeczeństwie. Zdajemy sobie sprawę z konieczności możliwie rychłego spełnienia przez Państwo tego obowiązku wobec inwalidów pracy, którzy w ciężkim i długim wyścigu pracy sterali swoje siły i zdrowie. Mamy pełną nadzieję, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej przyspieszy swoje prace nad tem wielkiem i epokowem dziełem i umożliwi również instytucjom ubezpieczeń społecznych rychłe odzyskanie samorządu.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#EmilBobrowski">Zdajemy sobie sprawę z tego, że wprowadzenie komisarzy specjalnie do Kas Chorych i zakładów ubezpieczeń społecznych nie było pomysłem, ani wymysłem rządów pomajowych, że było jedynie koniecznością, mającą określone zadania i również określony czas trwania. Przeprowadzenie wielkiej reorganizacji instytucji ubezpieczeniowej, tej reorganizacji Kas Chorych, która tak się nie podoba p. s. Pepłowskiemu, leży w interesie rozwinięcia i podniesienia lecznictwa i potanienia kosztów administracji. Przyspieszenie prac nad tą reorganizacją umożliwi również zwykłe przywrócenie samorządu i pociągnięcie szerokich sfer ubezpieczonych do współpracy w tych instytucjach.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#EmilBobrowski">Skoro mowa o ubezpieczeniach, chciałbym poruszyć dwie może drobniejsze, lecz mnie osobiście wysoce interesujące sprawy. Od dwóch lat w Kasach Chorych prowadzi się leczenie inwalidów wojennych. P. pos. Wagner, inwalida, w komisji i w Sejmie pochwalał Ministerstwo i wyrażał uznanie za staranną opiekę lekarską, jakiej inwalidzi doznają. Był to niewątpliwie krok rozumny, dobry i celowy. Tylko Kasy Chorych są instytucjami tak nastawionemi, że mogą przyjąć leczenie większej ilości osób, rozsianych na całym terenie Rzeczypospolitej. Nie mniej jednak Kasy Chorych leczą inwalidów tylko w tych chorobach, które pozostają w ścisłym związku ze służbą wojskową. Wskutek tego ta opieka lekarska jest najzupełniej niedostateczna. Proszę postawić się w położeniu lekarza, który musi odmówić leczenia inwalidy mającego przestrzeloną głowę, czy plecy, jeżeli zachoruje np. na tyfus; oczywiście że wtedy stosunek inwalidy do lekarza staje się przykry i sam lekarz jest też w niezwykłe trudnem położeniu. Należy szukać dróg i sposobów, należy szukać środków, ażeby to ubezpieczenie, bodaj wysokoprocentowych inwalidów, niezdolnych do fizycznej pracy, było przeprowadzone w Kasach Chorych w całej pełni i rozciągłości ci do wszystkich chorób oraz dla całej rodziny A druga sprawa, którą chcę poruszyć, była częściowo omówiona przez sen. Grunertównę, to jest kwestia opieki nad robotnikami młodocianymi. Ta sprawa osobiście mnie bardzo interesuje. Redukcja kwoty w budżecie nie jest coprawda tak istotną rzeczą, może nie świadczy o szczodrości Skarbu, ale nie zgłaszam żadnych poprawek do budżetu tegorocznego. Niemniej uważam, że opieka nad robotnikami młodocianymi jest zagadnieniem pierwszorzędnem, którem istotnie Ministerstwo Pracy powinno się zająć bardzo szczerze i bardzo głęboko.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#EmilBobrowski">Zagadnienie to, mojem zdaniem, rozpada się na trzy główne działy:</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#EmilBobrowski">Pierwszy — badanie robotników młodocianych w myśl ustawy przed wstąpieniem lub tuż po wystąpieniu do pracy dla orzeczenia, czy dana praca odpowiada danemu robotnikowi młodocianemu, następnie systematyczne, periodyczne, co kilka miesięcy przebadywanie młodocianych robotników, żeby stwierdzić, czy i o ile dana praca na ich zdrowie ujemnie nie wpływa. To jest pierwsza rzecz.</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#EmilBobrowski">Druga rzecz — opieka nad szkołami wieczornemi. Mamy lekarzy szkolnych w średniem i powszechnem szkolnictwie, ale nie mamy ich w szkołach wieczornych, w szkołach dla terminatorów. To jest również praca, która powinna być przerzucona na Kasy Chorych, i już krakowska Kasa tę rzecz na swoim terenie przeprowadziła za zgodą Ministerstwa i za zezwoleniem Głównego Urzędu Ubezpieczeń — ustanawiając lekarzy szkolnych, którzy tych młodocianych robotników mają w stałej opiece i obserwacji.</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#EmilBobrowski">A trzecia czynność, to są kolonie wypoczynkowe dla robotników młodocianych. Są kolonie dla uczniów szkół średnich, dla uczniów szkół powszechnych, dla studentów uniwersytetów, najniezbędniejsze są jednak kolonie dla młodzieży robotniczej w okresie przełomowym życia, w wieku od 14 do 20 lat, w tym okresie, który najwięcej potrzebuje profilaktyki fizycznej i moralnej.</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#EmilBobrowski">Uważam, że rozwinięcie pełne tej akcji da wielkie korzyści zarówno fizyczne, jak i moralne. Pragnąłbym, by przyszły budżet uobywatelnił to zagadnienie i dał mu należyty wyraz, Trzeba pamiętać, że chodzi o młodzież, stającą świeżo przy warsztacie pracy, chodzi o kadry pracowników jutra, którzy — pozwoli p. prezes Targowski, że sparafrazuję nieco jego słowa — powinni poprzez powodzenie swej klasy, poprzez szczęście własnego narodu dążyć do pomnożenia szczęścia ludzkości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Kisielewska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#HelenaKisielewska">Wysoka Izbo! Kiedy przeglądniemy budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, kiedy przypomnimy sobie nasze narady nad budżetem tego Ministerstwa, to widzimy jedno, że w tych wszystkich preliminarzach niema żadnej wzmianki o potrzebach ludności ukraińskiej, a z drugiej strony niema też nic, coby brało pod uwagę potrzeby ludności wiejskiej, wogóle co dotyka nas bezpośrednio i najwięcej, bo naród nasz jest w 86% narodem włościańskim.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#HelenaKisielewska">Podnosiłam już na komisjach, że towarzystwa nasze, które mają za cel pracę społeczną, ochronę dzieci, ochronki nasze, towarzystwa kolonij wakacyjnych, towarzystwa opieki nad sierotami i nad młodzieżą, które utrzymują także poradnie dla matek, gdzie jest czynnych 7 lekarzy, te towarzystwa nie mają żadnej opieki i żadnej pomocy ze strony Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Mówił wprawdzie p. Minister, że te towarzystwa, które zasługują na to, mają tę opiekę. Jednakowoż jest bardzo niewidoczna, trudno się jej doszukać, gdzie właściwie jest — a wszędzie, gdzie tylko się ruszymy, właśnie widzimy, że jej niema.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#HelenaKisielewska">Wielką krzywdę naszej młodzieży zrobiono przez rozwiązanie organizacyj skautowych. One wprawdzie o tyle się tylko łączą z Ministerstwem Opieki Społecznej, że były jako sekcja przy Towarzystwie Opieki nad Młodzieżą, jednakowoż korzystając, że jest p. Minister Składkowski i że nikt więcej w tej sprawie nie będzie zabierał głosu, podnoszę, że ogromną krzywdę zrobiono naszej młodzieży i dziatwie, która się w tych towarzystwach zorganizowała, przez rozwiązanie naszych towarzystw skautowskich. Zdaje się, że niema kraju kulturalnego, któryby nie przyznawał ogromnego wychowawczego znaczenia tej instytucji. Staraliśmy się przez długie lata o to, ażeby móc mieć towarzystwa te jako osobne statutowe organizacje, tak samo, jak je mają i polska młodzież skautowa i Żydzi. Jednakowoż nie dostaliśmy pozwolenia na otworzenie skautowskich organizacyj, a zamiast pomocy, od dłuższego czasu już, zdaje się, prawie od samego początku, kiedy te towarzystwa pod polską władzą są, bo je mieliśmy jeszcze za austriackich czasów przedwojennych, zawsze tylko miały przeszkody na swojej drodze zamiast pomocy. I to prześladowało się nie tylko starszą młodzież — i nie teraz w ostatnich czasach — ale prześladowało się młodzież drobną, wiejską i' mieszczańską, która, można powiedzieć, jedyną ostoję moralną miała właśnie w tych organizacjach. Mam w ręku np. fotografię dzieci 8 do 12-letnich z towarzystwa skautowego w Kosowie z r. 1928, które z wezwaniami sądowemi czekają swego przesłuchania pod budynkiem sądowym.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#HelenaKisielewska">W Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej jest też pewna, o wiele za mała kwota na propagandę przeciwalkoholową i na subsydja towarzystw, które prowadzą walkę z alkoholizmem. I tutaj także towarzystwo nasze „Widrożdenie”, Odrodzenie, jest pozbawione wszelkiej pomocy, chociaż jest może czynniejszem towarzystwem w Polsce. Wydaje swoje pisemko, urządza odczyty, urządza rozmaite wykłady przeciwalkoholowe, przeprowadziło na terenie naszych województw: lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego 405 plebiscytów przeciwalkoholowych. Prawda, tylko 102 uwieńczonych skutkiem, to znaczy tylko w 102 miejscowościach skasowano karczmy. Już statystyka mówi, że w naszych województwach: lwowskiem, stanisławowskiem i tarnopolskiem jest najmniejszy procent użycia alkoholu, a także nie było u nas wypadków zatrucia skażonym spirytusem, jak to się zdarza w innych województwach. Smutne to, że nawet tej nawskroś humanitarnej pracy przypisuje się podkład polityczny. Widocznie nie jest wiadomem, że nasza walka z alkoholizmem datuje się prawie od stu lat, bo już w 1836 roku, za czasów pańszczyźnianych był u nas ruch przeciwalkoholowy, a w roku 1860 i w późniejszych latach, mieliśmy już bardzo wiele towarzystw, t. zw. bractw trzeźwości, w których ogromne rzesze naszych obywateli łączyły się, żeby wypowiedzieć zdecydowaną walkę alkoholizmowi.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#HelenaKisielewska">Jednakże w najsmutniejszem położeniu jest nasza ludność wiejska. Tysiące bezrobotnych zostawiono bez żadnej pomocy, bo nikt nie troszczy się o to, że głodują tam i młodzi i starzy i małe dzieci. Ciężkie położenie naszego kraju wzmogło się jeszcze więcej przez kolonizację ziem w naszych województwach, a także przez prawie zupełne wstrzymanie emigracji. Pan Minister podczas narad budżetowych powiedział mi, że mamy swoje towarzystwo Opieki nad Emigrantami, więc na tem polu niema mowy, by jakakolwiek krzywda nam się działa, jednak statystyka, a to kwartalnik naukowy instytutu emigracyjnego, a także Przegląd Emigracyjny mówią, że niezupełnie jest tak, jak p. Minister mi powiedział. Bo sprawa emigracji sezonowej jest w ręku rządowego towarzystwa pośrednictwa pracy. Ono to przy pomocy swoich urzędów wyznacza, w których województwach ile, jakiego robotnika można zwerbować i gdzie wysłać na sezonową emigrację. I dzieje się tak, że w naszych województwach jest prawie wstrzymana wszelka emigracja. Na rok 1929 do emigracji do Niemiec był wyznaczony kontyngent 87.247, z tego na nasze województwa było przeznaczone 6.600. Jednak i tutaj były uwzględnione zawsze miejscowości, wysunięte więcej na zachód. Później przy rekrutacji robotników wychodziło tak, że uwzględniało się polskich robotników. To też we wszystkich tych województwach ludność grecko-katolicka mogła wyemigrować tylko w liczbie 2.302. Tak samo w r. 1930 na 62.000, przeznaczonych do emigracji do Niemiec, 6.750 było przeznaczone na nasze województwa. Jeszcze niema zupełnego obrachunku, ile z tego poszło rzeczywiście na rachunek ukraińskiej emigracji, ale możemy być pewni, że z pewnością nie przekroczyła wiele więcej, jak w zeszłym roku, to jest 2.000. Nawet emigracja do Francji, która nie jest wcale ponętna, bo jest ciężka i nieopłacająca się, jednak mimo to na 65.625 emigrantów było z naszych województw tylko 9.895. Oprócz tego emigracja we Francji niema ukraińskich księży, o których się stara od dłuższego czasu, niema ukraińskich urzędników, niema ani szkół, ani nauczycieli ukraińskich, więc się demoralizuje i wynaradawia. Wielką pomocą była nam do niedawnych czasów emigracja do Kanady, teraz już wstrzymana nie tylko dlatego, że jest bezrobocie w Kanadzie, ale i wskutek bezkrwawej walki między Polską, a Kanadą i Anglią, właściwie ich towarzystwami przewozowemi, bo wskutek tego, że emigracja polska została przez Rząd skierowana tylko na linię Gdynia-Ameryka, towarzystwa angielskie i amerykańskie odwołały swoich oficerów, odwołały swojego lekarza i przez to prawdopodobnie na długi przeciąg czasu jesteśmy pozbawieni zupełnie możności wyjechania na emigrację do Kanady, nawet do bliskich krewnych, naszych emigrantów.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#HelenaKisielewska">Stworzono tak ciężkie warunki życia naszego ludu, naszych bezrobotnych ukraińskich na wsi, a nikt się nie interesuje tem, co się z niemi dzieje. Nawet w czasie sezonowych robót niema żadnej inspekcji pracy i nikt nie wgląda w to, że robotnik wiejski często jest zmuszony pracować od świtu do ciemnej nocy za niespełna złotówkę, że w czasie żniw robotnik ukraiński pracuje za 14-ty, za 15-ty, a często bywa, że za 19-ty albo 20-ty snop zboża, a podobnie jest przy kopaniu kartofli. Niema żadnego zabezpieczenia na starość, niema żadnego zabezpieczenia od wypadków i nikt nie troszczy się, aby w razie wypadku pomóc choremu.</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#HelenaKisielewska">Jeżeli ciężkie jest położenie mężczyzny robotnika, to stokroć gorsze jest położenie kobiety, która za wiele niższą płacę i często w ostatnich miesiącach ciąży musi jeszcze ciężko pracować.</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#HelenaKisielewska">Niewiele lepsze jak robotników wiejskich jest też położenie naszych wiejskich gospodarzy; wielka własność w 98% jest w rękach obcych, mamy więc tylko małorolnych gospodarzy. Ziemia nasza należy do najlepszej w Europie, z pewnością jest nią w Państwie Polskiem, naród jest bardzo dobrym gospodarzem tam, gdzie mu nie przeszkadzają, gdzie mu przychodzą z pomocą. I kiedy przed dwoma laty byłam w Kanadzie, ze wszystkich kół rządowych zbierałam tylko pochwały i gratulacje za tak wielką gospodarność naszej emigracji, która poprostu stworzyła raj ze stepów Saskaczewanu, Alberty i Maniłoby. Mamy w naszym kraju bogactwa mineralne, ogromne bogactwa w Borysławiu, ogromnej wartości lasy, mimo tego lud nasz jest doprowadzony do takiej nędzy, że choć płodami jego rąk i ziemi żywią się miasta, to bardzo często na stole tego chłopa niema chleba, bo wszystko to, co ma, musi wywieźć do miasta, ażeby sprzedać za bezcen, zaspokoić daniny i ogromne podatki niestosunkowe do jego dochodu. Wskutek tego, że niema tanich kredytów dla naszej wsi, musi wszystko wyprzedawać dla zaspokojenia procentów od lichwiarskich długów. Dla tej wsi, która tyle daje z siebie, niema zabezpieczenia pracy, zabezpieczenia na starość, niema zabezpieczenia dla sierot, dla chorych, obłąkanych, którzy wałęsają się po ulicach wsi i robią nieraz ogromne szkody. Dziewczęta nasze, nie mając z czego żyć w domu, setkami ciągną do miasta i tam często, pozbawione opieki, padają ofiarami swoich chlebodawców lub ich synów, a ponieważ w Polsce prawie że niema, przynajmniej bardzo mało, a na ukraińskich ziemiach wcale, opieki nad nieślubną matką i nieślubnem dzieckiem, to wskutek tego nasze dziewczęta nieraz schodzą na najniższe szczeble nędzy moralnej i materialnej. W razie słabości nie ma nasz wieśniak i robotnik wiejski żadnej pomocy lekarskiej, a w czasie sromotnej pacyfikacji, kiedy nasi ludzie pobici przyjeżdżali do szpitala i żądali pomocy i przyjęcia ich tam, żądali przynajmniej skonstatowania skutków ich pobicia, to im odmawiano tego, czego się nie odmawia nawet zbrodniarzom. Miliony podatków i dochodów, z bogactw naszego kraju idą na bezrobocie w miastach, na ogromną armię, na ogromne rzesze jawnej i tajnej policji, której później używa się do bicia tego chłopa, który go swojemi pieniędzmi utrzymuje i do niszczenia jego kulturalnych organizacyj. Karze się u nas nie lenistwo, a pracę społeczną, pracę nad podniesieniem ludu, nawet nad podniesieniem matek i dzieci, Tylko za taką pracę było ukaranych więzieniem, a nawet biciem, wiele z naszych społecznych pracowniczek. Naprzykład przewodnicząca Sojuza Ukrainek pani Hukowa, żona księdza w Iskaniu, dwa miesiące była więziona i wypuszczona bez żadnego przesłuchania, tylko za to, że organizowała kobiety i ogródki dziecięce. Pani Sełezinkowa, przełożona filii Sojuza Ukrainek z Radziechowa, była kilka tygodni więziona również tylko za tę swoją organizacyjną pracę. Pani Krawiczowa, żona księdza w Otymiewicach, przewodnicząca koła Sojuza Ukrainek w Chodorowie, była dwa miesiące więziona za to, że organizowała ogródki w stronach Chodorowa. Pani Czolijowa z Wiśniowczyka, przewodnicząca Sojuza Ukrainek, matka 8 dzieci, mimo że była chora, w oczach tych dzieci została ciężko pobita. Leżała w łóżku po odbytej operacji na częściowe zakażenie krwi w nodze 5 podczas tego przyszedł oddział policji dla przeprowadzenia rewizji i pacyfikacji; ściągnięto chorą z łóżka i obito tak, że leczyła się dłuższy czas, a od razu na głowie, zadanego ramą obrazu Szewczenki, który w jej oczach podarto, miała cały miesiąc znaki i ból głowy. Córkę jej pobito w rękę tak, że nie mogła chodzić do szkoły i straciła rok nauki.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Co to ma za związek z budżetem Ministerstwa Pracy?)</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#HelenaKisielewska">To ma związek. Nie mamy żadnej pomocy od Państwa i to są nasze własne prace społeczne i za to zostały nasze działaczki tak ukarane. Podczas pacyfikacji nie było opieki nawet nad ciężarną kobietą.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: To opieka społeczna?)</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#HelenaKisielewska">Właśnie brakuje tej opieki społecznej u nas, nawet nad matką ciężarną, naprzykład p. Pastuszenkowa z Mozołowki pod wpływem razów podczas pacyfikacji poroniła dziecko; tak sami Anna Kałytczak, żona Fedora, we wsi Stecowa podczas pacyfikacji poroniła, p. Weryha Paraska, żona Wasyla, ze wsi Stecowa także była ciężko pobita i cały miesiąc chorowała na pomieszanie zmysłów z tego powodu. I setki takich strasznych przejść miały u nas miejsce, a niektóre zakończyły się nawet śmiercią i nie było żadnego współczucia, ani żadnej opieki społecznej nad naszą ludnością właśnie w tym ciężkim czasie. Nawet kobiety polskie, które teraz bardzo słusznie się oburzają na straszne rzeczy, które się działy w Brześciu, nie miały także dla nas wtedy ani jednego słowa współczucia, ani się za nami nie ujęły. Nawet kiedy na skutek interwencji naszej kobiecej emigracji Wszechświatowa Kobieca Liga Swobody i Wolności, zwróciła się do przewodniczącej polskiej sekcji tej Ligi, p. dr. Budzińskiej-Tylickiej, ażeby pomogła jej wglądnąć w te sprawy i oświetlić je, to ona także odmówiła jej w tem swojej pomocy. I jakże dziwnie na tem tle wyglądają słowa p. Ministra, który na moje żądanie, ażeby naszym inwalidom z ukraińskiej wojny, oraz wdowom po nich, przyznane także było to, co im się należy — zaopatrzenie inwalidzkie, odpowiedział, że z naszej strony były pewne okropności i te nie pozwalają traktować naszych inwalidów tak jak innych. Zdaje się, że we wszystkich wojnach działy się rzeczy okropne i że ze strony polskiej mamy dowiedzione także takie fakty. Jednakowoż, co myśmy przeżyli w tych czasach nie wojennych, ale w czasie pokoju, tego, zdaje się, żaden naród europejski dotąd nie doświadczył.</u>
          <u xml:id="u-43.12" who="#HelenaKisielewska">Jeszcze jest jedna sprawa, sprawa bezrobocia, która dotyczy naszej młodzieży. Przez to, że odmawia się jej wszędzie chleba, przez to tworzy się takie osobne kadry bezrobotnej inteligencji, która też nie ma nigdzie żadnej pomocy, i która spada całym ciężarem na i tak już biedny i wycieńczony swojem ciężkiem położeniem naród.</u>
          <u xml:id="u-43.13" who="#HelenaKisielewska">Jestem redaktorką małego pisma kobiecego i wiem, ile ludzi przychodzi ofiarować swoją pomoc, swoją pracę chociażby za najmniejsze wynagrodzenie i to ludzie z wykształceniem i dyplomami uniwersyteckiemi, z dyplomami doktorskiemi. Setki nauczycielek, kandydatek nauczycielskich jest u nas bez posad i przychodzą ich rodzice, biedni bezrobotni, którzy ostatniego kęsa chleba sobie odmawiali, żeby to dziecko tylko wykształcić, przychodzą po radę, co zrobić. Dziecko ich już nie jest zdolne do tej prostej pracy, której i tak niema, a mimo kwalifikacyj naukowych nie może znaleźć posady. To jest niestety smutne, że w naszem położeniu nie patrzy się na kwalifikacje, na naukę, na skończone szkoły, tylko się patrzy na to, czy nie jest grecko-katolickiej religii, patrzy się na opinię żandarma i osławionej tajnej policji. Dziecko nasze ukraińskie już za młodych lat ma zatrute całe swoje życie i ono też patrzy oczyma rodziców i troszczy się, czy mimo swojej nauki, mimo pracy kilkunastoletniej, kto wie, czy nie przyjdzie mu się także powiększyć kadr bezrobotnych. Nie mówię już o tych strasznych, trudnych moralnych przejściach, na które nasza młodzież jest narażona. Pytam się tylko, co będzie z tej młodzieży, kto bierze odpowiedzialność za tę wszystką młodzież, która teraz została zwolniona z naszych gimnazjów? I zwalnia się, jak np. młodzież tarnopolską, na podstawie kłamliwego doniesienia żandarmerii czy policji, która nie wahała się nawet krzywoprzysięgać.</u>
          <u xml:id="u-43.14" who="#HelenaKisielewska">Pani Senatorko, proszę takich twierdzeń nie podawać.</u>
          <u xml:id="u-43.15" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Pani potrafi to dowieść?)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#HelenaKisielewska">To było przecież w gazetach, bo było udowodnione rozprawą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Zarzuty krzywoprzysięstwa nie mogą być robione bez poparcia dowodami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#HelenaKisielewska">Jeżeli zwracam na tę sprawę uwagę, to głównie dlatego, że chciałabym przecież, ażeby wtedy, gdy się kieruje zarzuty w stronę naszego narodu i w stronę naszej młodzieży, nie tylko wyliczać każdą spaloną stertę, czy stożek słomy, czy inne jakieś smutne rzeczy, ale ażeby zajrzeć także głęboko w tę przepaść, napełnioną krwią i bólem ukraińskiego narodu, i na tem tle tę całą trudną i zawikłaną kwestię ukraińską roztrząsać!</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#HelenaKisielewska">Wobec takiego położenia klub nasz będzie głosował przeciwko budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(S. Evert: O to tylko chodziło, ażeby jakoś upozorować,)</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#HelenaKisielewska">Chodziło o to, że naród nasz te wszystkie ciężary ponosi, a nie ma żadnej pomocy, ani dla bezrobotnych, ani dla ludu wiejskiego, ani dla młodzieży; wogóle jesteśmy pozostawieni zupełnie sobie i zamiast tego, ażeby nam pomagać, ażeby dźwignąć się z biedy, to jeszcze się robi największe trudności w naszej kulturalnej pracy. To było właśnie przyczyną, że te sprawy poruszyłam. Bo jeżeli nie mamy pomocy od Rządu, to robimy to sami, przez nasze towarzystwa kulturalne i żądamy, aby naszej pracy nie niszczyć.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#HelenaKisielewska">Głos ma p. Minister Pracy i Opieki Społecznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Wysoki Senacie! Wobec tego, że p. minister Pepłowski powtórzył tutaj zupełnie dosłownie swoje przemówienie, które miał w Komisji Budżetowej i na które miałem zaszczyt odpowiadać, nie będę w tej chwili zajmował Wysokiej Izby powtarzaniem tych samych moich poglądów.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Tak samo nie będę odpowiadał p. sen. Kisielewskiej, z tego względu, że też ta rzeczowa część jej przemówienia była wygłoszona tak samo w Komisji Budżetowej, reszta zaś jej przemówienia była spowodowana raczej jej podnieceniem, że widziała p. Ministra Składkowskiego, w każdym razie nie odnosiła się ona w swoich wywodach, przynajmniej 99% do mojego resortu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Tematem mojego dzisiejszego przemówienia będzie jedynie parę uwag w sprawie zagadnienia, zwanego świadczeniami socjalnemi, zagadnienia, szczególnie palącego w obecnej chwili — i dla tych, którzy pozornie cały ich ciężar ponoszą, i dla tych, którzy z nich korzystają.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">P. sen. Bobrowski w swem przemówieniu podkreślił specyficzne zabarwienie, jakie to zagadnienie w tej chwili przybrało. Nie chcę się tutaj zajmować kwestią, czy obciążenia te są w rzeczywistości zbyt wielkie. Byłoby to rozważaniem na tem miejscu zbyt teoretycznem i w chwili tak ciężkiej gospodarczo zupełnie niezadawalającem. Do tej kwestii trzeba zaprząc cyfry i statystykę. Również nie będę rozważał, dlaczego te świadczenia, tak drogo kosztujące nasze społeczeństwo, są tak niedostateczne dla świata z nich korzystającego. Powiem tylko, że jak jednem, tak i drugiem zagadnieniem Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej gorąco się zajmuje i rezultaty tych badań będą w najbliższym czasie parlamentowi przedstawione. Ważnem mi się w tej chwili wydaje stwierdzenie, że na socjalne świadczenia patrzę, jako na jedną z podstaw państwowości w całym cywilizowanym świecie. Że przestały one być akcją charytatywną, a stały się takim samym obowiązkiem społeczeństwa wobec państwa, jak podatki i obowiązkowa służba wojskowa. Zresztą wszystkie państwa cywilizowane uznały już znaczenie państwowe ubezpieczeń społecznych, gdyż wprowadziły je, lub stopniowo wprowadzają nawet takie państwa, jak krańcowo indywidualistyczna Francja i super-kapitalistyczne Stany Zjednoczone.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Ubezpieczeń społecznych nie stworzyła doktryna, lecz dobre zrozumienie realnych interesów współczesnego państwa, w którem tylko dobrze skonstruowane świadczenia społeczne zdolne są do utrzymania wewnętrznego spokoju i stworzenia warunków współpracy świata kapitału ze światem pracy najemnej. P. sen. Targowski w swem środowem przemówieniu, w tej tu Wysokiej Izbie, objął szerokim gęstym syntezy obecną sytuację polityczno-społeczną, nie tylko Polski, lecz i całej cywilizowanej ludzkości. W tem jego pięknem i głębokiem ujęciu uderzył mnie szczególnie jeden refren, który był jakby kośćcem jego rozumowań. Refrenem tym była przestroga przed zgubnością doktryny walki z kapitałem, Zgadzając się w zasadzie z p. sen. Targowskim, żałuję jednak bardzo, że nie wspomniał on o zjawisku, które z pewnością nie jest mu obce, a które zasługuje na specjalne podkreślenie w Polsce, gdzie tak jeszcze niedawno pogrążeni byliśmy w chaosie demagogicznie rzucanych doktryn wałki klasowej. Zjawiskiem tem jest fakt, że polski świat pracy w chwili obecnej zaczyna się organizować nie pod znakiem walki klas, lecz pod znakiem solidarnej współpracy całego społeczeństwa dla dobra wspólnego, w imię mocy i trwałe: przyszłości naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">I organizuje się on pod tem hasłem wspólnoty interesów bez żadnego nacisku doktryny zgóry powziętej i nie zmuszany przez taki czy inny czynnik państwowy.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Jeżeli o tem zjawisku mówię tak śmiało, to dlatego, że mam możność obserwować ten świat pracy najemnej bezpośrednio, nie przez pryzmat żadnych uświęconych doktryn partyjnych. Zresztą cała Polska zdawać sobie musi sprawę z nadzwyczajności faktu, że świat pracowniczy z takim głębokiem spokojem i równowagą ducha, mimo, iż w nędzy i głodzie, wyczekuje na lepsze jutro, nie przejawiając żadnej chęci do walk wewnętrznych o swoje prawa, mimo wysiłków mącicieli wewnętrznych i zewnętrznych, usiłujących zburzyć ten spokój.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Więc jeżeli p. sen. Targowski tak słusznie przestrzegał przed walką z kapitałem, niech mnie skolei będzie wolno przestrzec przed walką kapitału ze światem pracy.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">I wśród powszechnych przestróg przed dewaluacją naszego pieniądza, niech mi wolno będzie przestrzec przed najgorszą z dewaluacyj — przed dewaluacją w Polsce człowieka pracy najemnej, który wszak nikomu ubiec się nie pozwolił, gdy szło o największe świadczenia na rzecz Państwa, świadczenia z krwi i życia.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejHubicki">Mam niezłomne przekonanie, że do tego rodzaju walki nie dojdzie w Polsce, dzięki drugiemu, nieznanemu gdzieindziej zjawisku, że do współpracy nad przebudową Państwa w największem ugrupowaniu parlamentarnem zasiadły do zgodnej współpracy oba te światy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej zakończona.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Na prośbę Panów Senatorów zarządzam 15 minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo — Budżetowej o preliminarzu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Udzielam głosu sprawozdawcy, p. prezesowi Komisji Skarbowo-Budżetowej, s. Popławskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo Senatorska! Zaszczyt przemawiania dzisiaj w Wysokim Senacie i referowania 7 części preliminarza budżetowego spadł na mnie nieoczekiwanie i w smutnych okolicznościach, ponieważ spowodowany został koniecznością zastąpienia p. s. Dąmbskiego, złożonego poważną niemocą. Mam jednak nadzieję, a myślę, że i inni koledzy do życzenia tego się przyłączą, że choroba ta będzie krótko trwała, i że w niedługim czasie s. Dąmbski, którego zalety umysłu i serca tak wysoko wszyscy cenimy, będzie mógł ponownie wziąć udział w pracach Wysokiego Senatu i jego komisyj.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#TomaszAugustPopławski">W referacie moim będę się ściśle trzymał biegu myśli w sprawozdaniu p. s. Dąmbskiego, ponieważ rola moja, jako przygodnego referenta ex oficio jest tylko rolą zastępczą. Następnie przedstawię w ogólnych zarysach przebieg prac komisji.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#TomaszAugustPopławski">Budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ma cele z wszystkich części budżetu może najistotniej państwowe. Większość kredytów w tej części budżetu ma służyć na pokrycie kosztów, połączonych z działalnością ogólnej administracji państwowej. Można mieć różne poglądy na istotę władzy i jej źródło, lecz wszyscy się zgodzimy na to, że w realizowaniu porządku prawnego przez władzę powinne znaleźć ochronę i opiekę wszystkie wartości duchowe społeczeństwa; jak wyznania, narodowości, nauka, kultura i cała uczciwa gospodarcza praca i zarobkowość ludzka. Odparcie i karę powinno spotkać wszystko, co zbiorowość ludzką anarchizuje i moralnie rozkłada.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#TomaszAugustPopławski">Zadania ogólnej administracji publicznej spełnia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, województwa i starostwa. W dziale administracji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i jemu podległych województw i starostw najdalej jest posunięte ustalenie i ujednostajnienie organizacji wewnętrznej. Podstawą organizacji jest zasada wykonywania władzy przez całkowicie odpowiedzialną jednostkę. Minister, wojewoda, starosta działają pod osobistą odpowiedzialnością samodzielnie, jednostkowo. Ministerium, urząd wojewódzki, starostwo są ich organami pomocniczemu Działalności tych organów, podzielonych na departamenty, wydziały względnie referaty, nadaje naczelnik urzędu jednolity kierunek, przyczem jest ustalony zakres odpowiedzialności urzędników referujących.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#TomaszAugustPopławski">A odpowiedzialność ta jest bardzo poważna. Dla działalności organów administracji publicznej ustawodawstwo w zakresie przepisów prawa publicznego nie może dać norm tak ścisłych, jakie przedstawiają przepisy prawa cywilnego, czy karnego. Tem ważniejszy jest zatem postulat wysokiej kwalifikacji moralnej i naukowej urzędników administracyjnych, tem szczytniejsza przywiązana do stanowiska urzędnika administracyjnego funkcja straży i opieki nad dobrem ogólnem, zatem nad dobrem Państwa i jego obywateli. Wspomnieć przeto należy o staraniach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, podjętych w kontakcie z profesorami naszych uniwersytetów, o pozyskanie dla służby w administracji ogólnej wybitnie zdolnych jednostek z pośród młodzieży, kończącej studia akademickie, i o pomyślnych wynikach tej akcji, wyrażających się we wzmożonym napływie do służby państwowej kandydatów z wykształceniem akademickiem.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#TomaszAugustPopławski">Kredyt na uposażenie urzędników Zarządu Cywilnego w dziale 1 preliminarza rządowego został określony w kwocie, w porównaniu do budżetu za rok ubiegły, zmniejszonej o 90.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#TomaszAugustPopławski">Liczebny wzrost etatów w działach administracji ogólnej na r. 1931/32 nie jest zamierzony. Są tylko projektowane awanse 48 urzędników, mianowicie zastępców starostów, z VIII do VII stopnia służbowego. Etat urzędników Zarządu Centralnego obejmuje 315 posad, etat funkcjonariuszów niższych 53 posady, w województwach i starostwach etat urzędników 5.108 posad, funkcjonariuszów niższych 838 posad. Liczba urzędników wyłącznie administracji ogólnej, bez służby zdrowia i bez praktykantów I kategorii, wypada dla jednego województwa 88 osób, dla jednego starostwa 12 osób.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#TomaszAugustPopławski">Pewne ściśle obliczyć się zgóry nie dające, ale jednak poważne zaoszczędzenie kosztów personalnych i rzeczowych w urzędach administracji ogólnej, mogłaby dać racjonalna zmiana terytorialnego podziału administracyjnego Państwa. Potrzebę takiej reformy uzasadniają jednak nie tylko względy na potanienie administracji, ale także bardzo poważne momenty usprawnienia administracji i dobra ludności. Obok podziału na 16 województw, licząc bez Warszawy, istnieją odmienne podziały dla innych dykasteryj administracyjnych. Okręgów wojskowych jest 10, szkolnych 11, skarbowych 14, sądowych 8. Ujednostajnienie terytoriów działania tych poszczególnych władz byłoby bardzo pożądane. Obecny podział ma także tę wadę, że trzyma się granic rozbiorowych, a niedostatecznie uwzględnia naturalne ciążenie geograficzne i gospodarcze poszczególnych okolic obecnego państwowego terytorium. Podział województw powinien także liczyć się z tym momentem, by terytorium województwa stanowiło dostatecznie silne finansowe podłoże dla przyszłego samorządu wojewódzkiego. Obecne terytoria województw są dla tego celu za słabe, powiększenie tych terytoriów, a tem samem zmniejszenie liczby województw, wydaje się bardzo wskazane. Poważny materiał przygotowawczy dla reformy terytorialnego podziału administracyjnego zawierają prace komisji reformy administracji, funkcjonującej przy Prezydjum Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#TomaszAugustPopławski">Dla utrzymania bezpieczeństwa, spokoju i porządku publicznego działa policja państwowa, jako organ wykonawczy władz administracji ogólnej i władz sądowych. Kredyt na utrzymanie policji państwowej przewiduje preliminarz rządowy w kwocie 125.207.749 zł, to jest prawie identyczny z kredytem budżetu 1930/31 r. Częste ujemne oceny, jakie się u nas słyszy o wystąpieniach poszczególnych organów policji państwowej, mają źródło bądź w trudności zadania, jakie policja ma spełniać, bądź w niewłaściwem ustosunkowaniu się ludności do tych organów władzy. Lecz stwierdzić trzeba, że władze naczelne, a więc Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i bezpośredni przełożeni czynią wszystko, by dla korpusu policji państwowej pozyskać ludzi odpowiednich i należycie ich do dobrego pełnienia służby wyszkolić.</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#TomaszAugustPopławski">Bezpieczeństwa i spokoju naszej wschodniej granicy strzeże Korpus Ochrony Pogranicza. Preliminarz przewiduje powiększenie liczebne korpusu o 155 szeregowych, wskutek zamiaru przejęcia przez korpus nowego odcinka granicy. To powiększenie liczebne nie powoduje zwiększenia wydatku pieniężnego wskutek równoczesnej redukcji w stopniach służbowych wyższych. Działalność korpusu jest wszechstronnie dodatnia i owocna, a skutki jej są widoczne. Uspokojenie granicy w porównaniu do lat ubiegłych jest znaczne. Stosunek do ludności naszego pogranicza poprawny, nawet serdeczny, a oddziaływanie na jej poziom kulturalny i gospodarczy dodatnie.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 3 wydatków i dochodów części 7 budżetu obejmuje koszty, wynikłe ze sprawowania przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opieki nad stanem zdrowotności w Państwie. Preliminarz przewiduje na te cele zasoby niewielkie w wydatkach zwyczajnych — 14.216.733 zł, nadzwyczajnych — 982.262 zł, współzależne dochody w sumie 1.455.802 zł. Prowadzona szczupłemi środkami akcja państwowa polepszenia stanu zdrowotności ludności daje wyniki korzystne. Zaprzeczyć jednak nie można, że do zwycięstwa nad tak rozpanoszonemu wrogami ludzkości, jak gruźlica lub alkoholizm, droga jest jeszcze daleka.</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#TomaszAugustPopławski">W tem miejscu nasuwa się jeszcze z siłą nieubłaganą pytanie, dlaczego usiłowania tak bardzo analogiczne, przedsięwzięte przy pomocy personelu i kredytów budżetowych przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, nie są u nas skoordynowane i złączone. Wielkie potrzeby i stan bardzo niezadowolający wykazuje sprawa lecznictwa szpitalnego. Szpitalnictwo w Polsce rozwijało się, jak zresztą wszystkie inne sprawy społeczne, odmiennie w każdym zaborze, korzystanie zatem ludności z łóżek szpitalnych jest nierównomierne. W całości jednak braki są poważne, dla szpitali powszechnych brakuje około 22.000 łóżek, dla szpitali dla umysłowo chorych 19.000 łóżek. Cała akcja państwowa w zakresie służby zdrowia rozwija się w oparciu i przy współdziałaniu towarzystw i związków społecznych, a przedewszystkiem samorządów terytorialnych.</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#TomaszAugustPopławski">To naprowadza na konieczność poświęcenia, choćby kilku najogólniejszych uwag, stanowi, w jakim samorząd terytorialny w naszem Państwie się znajduje, a to tembardziej, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest władzą nadzorczą dla tego samego samorządu. Nie może być naszem zadaniem w tej Wysokiej Izbie układać normy przyszłego ustawodawstwa samorządowego w Polsce. My musimy zwrócić na tę sprawę uwagę, raczej wychodząc z momentu finansowego, co pozwoli nam stwierdzić, że wydatki związków komunalnych, zwyczajne i nadzwyczajne, preliminowane na rok budżetowy 1930/31, wyniosły sumę 1.103.891.000 zł, a wykonanie budżetu związków komunalnych za 1929/30 przedstawia się w sumie 1.088.515.000 zł. Jest to obok obciążenia na rzecz ubezpieczeń społecznych, które według wykazu statystycznego za rok 1928 wyniosło 514.200.000 zł najwyższe po świadczeniach na rzecz budżetu państwowego obciążenie gospodarstwa społecznego. Jak wysokość podanych sum świadczy, od samorządu terytorialnego wymagamy bardzo kosztownych, a tem samem poważnych i trudnych działań z zakresu zadań administracji publicznej. Stan prawny natomiast ustroju samorządowego przedstawia się od dłuższego już czasu zupełnie chaotycznie, co bez zwłoki powinno być usunięte, również jak brak jednolitości w ustroju samorządu terytorialnego wyższego i najwyższego stopnia.</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#TomaszAugustPopławski">Różnolitość ustawodawstw, na których się samorząd opiera, jest tak wielka, że dla gmin wiejskich mamy 5 ustawodawstw, dla gmin miejskich 9, dla samorządu powiatowego 5, a każde z województw, które mają samorząd, rządzi się odmienna ustawą. Wszystkie bez wyjątku samorządy są za słabe finansowo do wykonania zadań, któreby spełniać powinne, tak, że mimo nadmiernego obciążenia podatników świadczeniami na rzecz samorządów, zadłużenie ich jest wysokie i wykazuje tendencję szybkiego wzrostu. Obliczenie statystyczne za rok 1928/29 wykazuje stan zadłużenia samorządów w sumie 855.000.000 zł, gdy stan zadłużenia wykazywał w roku 1926/27 sumę 295.000.000 zł, a w roku 1927/28 — sumę 506.000.000zł. Tempo wzrostu budżetów samorządowych jest niesłychanie gwałtowne, W porównaniu do tempa wzrostu budżetu państwowego — jeżeli przyjmiemy rok 1926 za jednostkę porównawczą, t. j. za 100, to dochody państwowe wzrosły w budżecie państwowym w roku 1928/29–157,8 w budżecie samorządów w roku 1928/29–237,2; wydatki wzrosły w budżecie państwowym w r. 1928/29–151,6, w budżecie samorządów w r. 1928/29–234,4.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#TomaszAugustPopławski">Z zupełną konsekwencją logiczną w ustroju administracyjnym do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wcielony jest Główny Urząd Statystyczny, który w cyfrowych zestawieniach wszechstronnie ilustruje i określa stan stosunków w Państwie. Preliminarz rządowy przewidywał wydatki zwyczajne tego urzędu na r. 1931/32 w sumie 2.724.750 zł, niższej od budżetu r. 1930/31 o 95.917 zł, a wydatki nadzwyczajne w sumie 1.000.000 zł na prace przygotowawcze dla przeprowadzenia spisu ludności. Dochody przewidywał preliminarz urzędowy w sumie 2.090.000 zł, niższej od budżetu z r. 1930/31 o 485.600 zł, Sejm w słusznej ocenie konieczności nieopóźniania spisu ludności, który powinien się był już odbyć w roku ubiegłym, podwyższył kredyt w budżecie nadzwyczajnym o 3 miliony złotych. Stosunek wydatków do dochodów Głównego Urzędu Statystycznego jest zmienny, zależny od wpływu z opłat statystycznych, pobieranych przy cłach. Wpływy urzędu wyniosły w r. 1928/29–2.703.743 zł, wydatki — 2.862,930 zł, dochody zatem pokryły 89,1% wydatków. Według przybliżonego preliminarza kosztów spisu ludności za kwotę 4 miliony zł, umieszczoną w budżecie, będą mogły być wykonane czynności zebrania materiałów na miejscu i przesłania ich do opracowania. Zamierzone jest uwzględnienie przy tej sposobności szczegółów demograficznych, zawodowych i spisu inwentarzy żywych. W razie dołączenia jeszcze gospodarstw rolnych i rodzaju upraw, koszty spisu wzrosłyby znacznie. Czas trwania całej pracy ma być dwuletni. Dane ogólne, dotyczące ilości ludności mogą być opracowane szybko w przeciągu 2 miesięcy po dokonaniu spisu na miejscu, daty odnoszące się do narodowości, w ciągu pół roku. Finansowa opłacalność spisu ludności znajduje swój wyraz w ściślejszym rozrachunku z wpływów celnych z w. m. Gdańskiem.</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#TomaszAugustPopławski">Część 7 budżetu państwowego obejmuje w swym dziale 7 koszt utrzymania Urzędu Spraw Mniejszości na Śląsku w kwocie 57.113 zł, preliminowaną w wysokości tej samej, co na rok 1930/31. Istnienie i działalność tego urzędu oparte są na polsko-niemieckiej konwencji genewskiej z 1922 r.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#TomaszAugustPopławski">O grupie przedsiębiorstw państwowych zależnych od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (zdrojowiska państwowe i zakłady przemysłowo - zbożowe) mówić nie będę, ponieważ Wysoka Izba przy omawianiu części 20 budżetu otrzyma pod tym względem szczegółowe wyjaśnienia z referatu p. sen. Karłowskiego.</u>
          <u xml:id="u-49.17" who="#TomaszAugustPopławski">Po tych krótkich uwagach przejdziemy do analizy cyfrowej 7 części budżetu państwowego.</u>
          <u xml:id="u-49.18" who="#TomaszAugustPopławski">Preliminarz części 7 budżetu układał Rząd, jak zresztą preliminarz całości budżetu, z tendencją oszczędności. Na rok 1931/32 zażądał Rząd na cele, złączone z działalnością Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, kredytu na wydatki zwyczajne i nadzwyczajne łącznie w sumie 252.400.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.19" who="#TomaszAugustPopławski">W porównaniu do budżetu, uchwalonego na rok 1930/31, wykazuje to żądanie zmniejszenie zamierzonych wydatków o kwotę 500.872 zł. W porównaniu do wydatków, wynikłych z wykonania budżetu za r. 1928/29, przedstawia się suma wydatków, preliminowanych na rok przyszły, wyższą o 2.741.440 zł. Powiększenie to jednak, o ile ma być ocenione realnie, trzeba uzupełnić objaśnieniem, że na wykonaniu budżetu r. 1928/29 ciążył obowiązek wypłaty urzędnikom zwiększonego dodatku mieszkaniowego tylko w ostatnim kwartale roku budżetowego. Koszt tego dodatku mieszkaniowego wynosi rocznie 10 milionów złotych. Dla porównania zatem wydatków, preliminowanych na r. 1931/32, z wynikami r 1928/29, trzebaby zamknięcie rachunków tego roku obciążyć sumą 7 milionów złotych, a wtedy preliminarz na rok przyszły wykazałby w porównaniu z ostatniem wiadomem zamknięciem znaczne zmniejszenie.</u>
          <u xml:id="u-49.20" who="#TomaszAugustPopławski">Dochody z natury rzeczy w części 7 budżetu państwowego, jako budżetu przeważnie osobowego, nie mogą być wysokie. Preliminarz rządowy na r. 1931/32 oblicza je na sumę 12.698.963 zł. Obliczenie to uznać trzeba za ostrożne. Na rok budżetowy 1930/31 dochody tej części budżetu uchwalone były w sumie 13.324.048 zł. Zamknięcie rachunków za r. 1928/29 wykazało faktyczne wpływy w sumie 18.134.613 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.21" who="#TomaszAugustPopławski">Suma globalna wydatków zwyczajnych i nadzwyczajnych części 7 budżetu wynosiła w preliminarzu rządowym 252.400.000 zł. Odpowiada to 9,1% całości wydatków budżetu państwowego, Wydatki tej części budżetu zgrupowane są w siedem działów:</u>
          <u xml:id="u-49.22" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 1 — wydatki Zarządu Centralnego w sumie 9.068.886 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.23" who="#TomaszAugustPopławski">Jako wydatek nowy znajdujemy w tym dziale tylko małą kwotę 10.000 zł, w § 13 na biuro walki z handlem kobietami i dziećmi, co wynika z zobowiązań międzynarodowych, przyjętych przez Polskę.</u>
          <u xml:id="u-49.24" who="#TomaszAugustPopławski">Kredyt w dziale 1 preliminowany jest w porównaniu do budżetu 1930/31 r. wyżej o 2.725.826 zł, a w porównaniu do zamknięcia rachunkowego za rok 1928/29 wyżej o 1.721.043 zł. Podwyższenie to jest następstwem ustalenia w § 10 kredytu, przeznaczonego na fundusz dyspozycyjny, w sumie 6.000.000 zł, wyższej od kredytu lat ubiegłych. W każdej wielkiej administracji publicznej pewne sumy do dyskrecjonalnej dyspozycji są wszędzie uznane za potrzebne i w parlamentach uchwalane. Rząd nasz w ciągu ubiegłych łat, a i w tym roku w sejmowej Komisji Budżetowej, idąc nawet ponad swój obowiązek, lojalnie, a stanowczo oświadczył, że sumy 6.000.000 zł funduszu dyspozycyjnego potrzebuje na walkę z komunizmem, jeżeli ta walka ma być skuteczna. Napięcie propagandy komunistycznej i siłę organizacyj komunistycznych ocenić może tylko Rząd, który te sprawy śledzi i nad niemi czuwa. Opowiedzieć nam o sposobach tej walki i środkach potrzebnych szczegółowo Rząd nie może, bo udaremniłby skuteczność swego działania. Odpowiedzialności za następstwa, gdyby środki działania były niedostateczne, nikt z nas chyba podjąćby nie chciał. Wydaje się zatem jedynie logiczne uchwalenie funduszu dyspozycyjnego w wysokości, jaką Rząd, który tu znowu od pełnej odpowiedzialności uchylić się nie może, uznaje za konieczną.</u>
          <u xml:id="u-49.25" who="#TomaszAugustPopławski">Kredyt działu 1 został w porównaniu do pierwotnego preliminarza rządowego zmniejszony o kwotę 150.000 zł w § 15 (Fundusz reprezentacyjny) wskutek wycofania tej pozycji wydatków przez odnośne oświadczenie p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sejmowej Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-49.26" who="#TomaszAugustPopławski">Po uwzględnieniu tej zmiany kredyt na wydatki zwyczajne w dziale 1 wyniesie sumę 8.918.886 zł. Uchwała Sejmu zatwierdziła kredyt na wydatki zwyczajne i nadzwyczajne tego działu w sumach powyżej podanych.</u>
          <u xml:id="u-49.27" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 2 obejmuje wydatki na województwa i starostwa. Wydatek preliminowany przez Rząd w sumie 38.555.851 zł w uchwale Sejmu nie doznał żadnej zmiany. Suma kredytu przewidziana na rok 1931/32 jest niższa od budżetu na rok 1930/31 o 1.218.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.28" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 3 obejmuje wydatki Służby Zdrowia, preliminowane przez Rząd w sumie 14.216.733 zł, niższej od budżetu z roku 1930/31 o 550.550 zł. Odpowiednie dochody preliminowano w sumie 1.495.802 zł. Uchwała Sejmu powiększyła kredyt w dziale 3 rozdziale 1 § 17 budżetu wydatków zwyczajnych na „Zwalczanie alkoholizmu” o kwotę 335.000 zł, by wyrównać w tej pozycji wydatek z wpływem, na ten cel wpłacony przez Państwowy Monopol Spirytusowy w kwocie 670.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.29" who="#TomaszAugustPopławski">Zmian, dokonanych przez Sejm w oddzielnych paragrafach odczytywać nie będę, dane te są zawarte w sprawozdaniu, a zaznaczę tylko, że łączne zniżenie kredytów na cele Służby Zdrowia, dokonane przez Sejm, wynosi 165.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.30" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 4 obejmuje wydatki na utrzymanie policji państwowej. Wydatki zwyczajne, preliminowane przez Rząd w sumie 125.207.749 zł prawie identyczne z kredytem budżetu r. 1930/31 (różnica o 550 zł). Uchwała Sejmu zmniejszyła kredyt w § 3 „Podróże służbowe i przesiedlenia” o 309.000 zł, w § 6 „Wydatki biurowe” o 180.000 zł i w § 12 „Wyszkolenie” o 1.011.000 zł. Łączne zmniejszenie kredytów, uchwalone przez Sejm i akceptowane przez Rząd, wynosi w dziale 4 sumę 1.500.000 zł. W wydatkach nadzwyczajnych działu 4 przewidziana jest suma 419.450 zł na remonty kapitalne w budynkach, na budowę linij telefonicznych i radjotelegrafię, oraz na zakup inwentarzowych szaf żelaznych.</u>
          <u xml:id="u-49.31" who="#TomaszAugustPopławski">W dziale 5 preliminowane są wydatki Korpusu Ochrony Pogranicza w sumie 58.424.206 zł, mniejszej od wydatków budżetu na r. 1930/31 o 2.110.493 zł. Sejm zmniejszył przedłożony przez Rząd preliminarz o kwotę 150.000 zł, w § 10, w wydatkach na wyżywienie ludzi. Większy wydatek na remont pomieszczeń, preliminowany w sumie 1.294.000 zł, wyższej od kredytu przyznanego na ten cel w budżecie r. 1930/31 o 949.000 zł, uzasadniony jest potrzebą remontu w strażnicach, w których wystąpił silnie grzyb drzewny. Preliminarz budżetu nadzwyczajnego przewiduje w dziale 5 sumę 743.000 zł na nowe budowle, których potrzebę uzasadnia objęcie dalszego odcinka granicy, i na budowę tras telefonicznych.</u>
          <u xml:id="u-49.32" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 6 obejmował w preliminarzu wydatki Głównego Urzędu Statystycznego w sumie 2.724.750 zł, niższej od budżetu r. 1930/31 o 95.917 zł. Dochody Urzędu wynoszą 2.090.000 zł. Sejm, w przekonaniu o konieczności dokonania spisu ludności, podwyższył kredyt w dziale 6 § 13 preliminarza wydatków nadzwyczajnych o sumę 3.000.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-49.33" who="#TomaszAugustPopławski">Dział 7 obejmuje wydatki na potrzeby Urzędu spraw mniejszości na Śląsku w kwocie 57.113 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.34" who="#TomaszAugustPopławski">Globalna suma wydatków części 7 budżetu przedstawia się zatem po myśli uchwały Sejmu w wysokości 253.435.000 zł. Globalna suma dochodów części 7 budżetu — w wysokości 12.698.963 zł. W porównaniu do preliminarza rządowego budżet wydatków części 7 z uchwał Sejmu wyszedł zwiększony o 1.035.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.35" who="#TomaszAugustPopławski">Referent Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, p. s. Dąmbski uważa ten wynik za niepożądany, gdyż przy tendencji, zupełnie uzasadnionej potrzebą czasu, by budżet państwowy możliwie zmniejszyć, nie jest dobre, gdy jakakolwiek część budżetu doznaje zwiększenia. Dlatego jakkolwiek zwiększenie w części 7 budżetu jest powodowane wydatkiem nadzwyczajnym i bardzo potrzebnym, bo wydatkiem na koszty spisu ludności, jednak wspólnie z pp. referentami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wszystkie pozycje części 7 budżetu zostały poddane dalszemu badaniu celem znalezienia możliwych oszczędności. Ta próba dała jednak wyniki bardzo nikłe. Wyrażają się one w możliwości zmniejszenia kredytów: w dziale 2 § 6 na wydatki, połączone z zakupem inwentarzy biurowych dla starostw o kwotę 70.000 zł; w dziale 3 rozdz. 5 § 13 na badania klimatyczne i balneologiczne uzdrowisk o kwotę 10.000 zł; w dziale 3 rozdz. 5 § 14 na badania wód powierzchniowych, ścieków i powietrza o kwotę 10.000 i w dziale 5 § 10 na wyżywienie ludzi w Korpusie Ochrony Pogranicza o kwotę 30.000.</u>
          <u xml:id="u-49.36" who="#TomaszAugustPopławski">Ponieważ zmiany w uchwalonym przez Sejm budżecie, wprowadzone uchwałami większości Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, powodują konieczność ponownych obrad Sejmu nad budżetem, przeto referent zgłosił do Wysokiej Izby Senackiej w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wniosek:</u>
          <u xml:id="u-49.37" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoki Senat uchwalić raczy: kredyty części 7 budżetu z poprawką: w wydatkach zwyczajnych o kwotę 120.000 zł — zatem w globalnej sumie wydatków zwyczajnych i nadzwyczajnych — w wysokości 253.315.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.38" who="#TomaszAugustPopławski">W globalnej sumie dochodów — w wysokości 12.698.963 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.39" who="#TomaszAugustPopławski">Na tem, proszę Panów, kończę referat dotyczący preliminarza budżetowego i chciałbym jeszcze w krótkich słowach zdać sprawozdanie Wysokiej Izbie z przebiegu prac, jak i dyskusji w Komisji Budżetowej przy części 7 preliminarza budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-49.40" who="#TomaszAugustPopławski">Po referencie, którego opinię już Wysoka Izba miała sposobność poznać z mojego sprawozdania, zabierali głos przedstawiciele Klubu Ukraińskiego, panów senatorów ludowych, Klubu Narodowego, oraz Klubu P. P. S. Dyskusja dotyczyła kwestii stosunków, panujących w Małopolsce Wschodniej, wyborów do parlamentu, kwestii zmniejszenia ilości policji, która pewnym senatorom wydawała się zbyt wysoka, wreszcie zmniejszenia wydatków na służbę zdrowia. Atakowano również kary administracyjne, że są pobierane zbyt wysokie i że dochody te są obliczone w kwocie przesadnej.</u>
          <u xml:id="u-49.41" who="#TomaszAugustPopławski">Oprócz tego Klub Narodowy zgłosił, że dopiero w dyskusji na plenum zajmie stanowisko we wszystkich sprawach, a zwrócił tylko uwagę na niewłaściwość używania policji przy wyborach.</u>
          <u xml:id="u-49.42" who="#TomaszAugustPopławski">Klub Polskiej Partii Socjalistycznej, w imieniu którego przemawiała p. s. Kłuszyńska, zgłosił pewne wnioski do budżetu Ministerium Spraw Wewnętrznych, które jednak nie uzyskały większości w komisji. Wnioski te mają na celu 1) ażeby w dziale 1 § 10, Fundusz dyspozycyjny kwotę 6.000.000 skreślić. Wniosek Klubu Narodowego, dotyczący tego samego paragrafu, szedł w tym samym kierunku, lecz chciał fundusz dyspozycyjny tylko zmniejszyć do wysokości 3.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.43" who="#TomaszAugustPopławski">Następnie dalsze wnioski Klubu P. P. S. w dziale policja państwowa dążyły do zmniejszenia wydatków, z tym celem związanych, o 25.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.44" who="#TomaszAugustPopławski">Wreszcie w dziale Dochody zwyczajne, dział 2 § 17 został postawiony wniosek, ażeby kary administracyjne, obliczone w dochodach na kwotę 1.000.000 zł, zmniejszyć o 100 zł.</u>
          <u xml:id="u-49.45" who="#TomaszAugustPopławski">Oprócz tego były postawione rezolucje mniejszości przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przez p. Senatorkę Kłuszyńską zostały postawione dwie rezolucje. Pierwsza: „Senat wzywa Rząd, ażeby formularze spisowe przy przeprowadzaniu spisu ludności na terytorium, zamieszkanem przez ludność ukraińską, były drukowane w językach polskim i ukraińskim”. Druga: „Senat wzywa Rząd, ażeby wszelkie druki propagandowe Służby Zdrowia, wydawane na terytorium, zamieszkanem przez ludność ukraińską, były drukowane w językach polskim i ukraińskim”. Więcej ani wniosków ani rezolucyj mniejszościowych do preliminarza Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie zgłoszono.</u>
          <u xml:id="u-49.46" who="#TomaszAugustPopławski">Kończąc ten referat, chciałbym zrobić jeszcze jedną uwagę ogólną. W trakcie wczorajszej dyskusji na plenum została tu wypowiedziana opinia, która pozostawiła przykry zgrzyt w mojem uchu i którą chciałbym do pewnego stopnia sprostować i nadać pewien inny bieg myśli tym wywodom, które tu słyszałem. Została tu przez jednego z panów senatorów zrobiona uwaga przy dyskusji ogólnej, która wtedy była prowadzona, że właściwe stanowisko, które powinny zajmować stronnictwa polityczne w stosunku do siebie, najlepiej się określa przez znane powiedzenie rewolucjonisty francuskiego Kamila Desmoulin, że lepiej właściwie śmierć ponieść, niż dojść do zgody z przeciwnikiem politycznym. Taki jest tenor tego powiedzenia, które mówi, że „wołałbym być zgilotynowanym, niż usłyszeć waszą pochwałę”. Otóż, referując dziś, miałem wrażenie, że jednak nie pod tym hasłem dyskusja ta powinna się odbywać. Nie wiem, czy znajdę echo w Wysokiej Izbie, ale mam nadzieję, że tak będzie. Zacytowałbym tu inną myśl, która mogłaby służyć jako motto, jako myśl przewodnia, jako hasło przy dyskusji publicznej. Zacytowałbym tu znane słowa wielkiego myśliciela Ernesta Renana, który mówił, że w sprawach ogólno-ludzkich i publicznych nikt nie ma na tyle racji, ażeby jego przeciwnik nie miał jej choć trochę.</u>
          <u xml:id="u-49.47" who="#TomaszAugustPopławski">Myślę, że gdyby jednak tę myśl jako motto naszej dyskusji dzisiejszej przyjąć, potoczyłaby się ona w tym kierunku, jaki byśmy pragnęli, ażeby zawsze miała.</u>
          <u xml:id="u-49.48" who="#TomaszAugustPopławski">Na tem kończę swój referat.</u>
          <u xml:id="u-49.49" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Roman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WaleryRoman">Wysoki Senacie! Rozpoznawany budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest z natury rzeczy budżetem osobowym, po stronie wydatków wysokim, bo wszak sfera działania p. Ministra Spraw Wewnętrznych i podporządkowanych mu panów wojewodów i starostów obejmuje największą funkcję działalności Państwa, funkcję rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#WaleryRoman">Rządzić w państwie nowożytnem, to nie tylko stać na straży porządku i bezpieczeństwa publicznego, to nie tylko zakazywać i nakazywać, to nie tylko odwracać niebezpieczeństwa, które zagrażają dobru ogólnemu ze strony woli indywidualnej, ale także wytwarzać warunki zgodnego współżycia wśród obywateli, regulować coraz bardziej skomplikowane stosunki wewnętrzne, wreszcie współpracować i współdziałać ze społeczeństwem w celu pomnażania dóbr duchowych i materialnych ludności, w celu podnoszenia tej ludności na coraz wyższe szczeble państwowego uobywatelnienia, a to dla osiągnięcia celu najwyższego, dla spełnienia najwyższej służby, jaką jest zwiększenie siły wewnętrznej naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#WaleryRoman">O polityce wewnętrznej słyszeliśmy dziś, przy sposobności rozważania budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdy jeden z panów senatorów z opozycji, mianowicie p. senator Motz — bardzo żałuję, że go tu obecnie nie widzę — powiedział, że od polityki wewnętrznej w znacznej mierze zależy nasza polityka zagraniczna, zależy nasze znaczenie i autorytet zewnętrzny.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#WaleryRoman">Wszystko to prawda, ale nie rozumiem dlaczego mówiono właśnie o polityce wewnętrznej przy sposobności rozpoznawania budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych i jakgdyby stanęły tu upiory z lat dawnych, jak gdybyśmy chcieli przesunąć na niewłaściwe forum te, powiedzmy, niedomagania jeszcze, które może w naszem życiu wewnętrznem państwowem mamy.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#WaleryRoman">Proszę Panów! Powoływano się tutaj na zdania wielkich mężów dawnych starożytnych państw Grecji i Rzymu o wartości obywatela w państwie. Istotnie tak jest. Dobrze jest cytować wogóle zdania wielkich łudzi, ale możemy zacytować także zdania i wielkich naszych mężów polskich jeszcze z wieku XV i XVI, którzy mówili tak: Polska ma granice otwarte i jedynie piersiami własnych obywateli może te granice obronić. I ja sądzę, że wśród polskiego społeczeństwa i wśród nas niema tu nikogo, ktoby nie zdawał sobie z tego sprawy i sobie nie uświadamiał, jak konieczna jest w Polsce, dużo więcej, niż w innym narodzie lub państwie, władza silna, świadoma swoich celów, konsekwentna w wyborze dróg i środków, żeby nasz organizm państwowy stawał się coraz bardziej zwartym, odpornym, właśnie dlatego, żeby nasz autorytet i znaczenie naszego Państwa nazewnątrz coraz więcej się wzmagało.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#WaleryRoman">Jeżeli więc, proszę Panów, zwyczajem parlamentarnym przy sposobności rozważania budżetu i uchwalania go dla p. Ministra Spraw Wewnętrznych mówimy o działalności tego ministerstwa, sądzę, że nie będzie bezcelowe, jeżeli sobie uświadomimy, czy posuwamy się naprzód w tej najważniejszej dziedzinie organizacji państwowej, w dziedzinie administracji państwowej, czy dotrzymujemy kroku innym narodom.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#WaleryRoman">Nie będę tu moich rozważań prowadził od samych początków naszej niepodległości. Wiemy wszyscy, że tworzyliśmy Państwo w warunkach trudnych, w czasie burzy wojennej, wśród zgliszcz i zniszczenia powojennego. Niedomagania naszej administracji istotnie mogły być duże, ale te niedomagania w ogromnym stopniu spowodowane były temi trudnościami politycznemi, które wtedy w Polsce istniały. Mam to głębokie przeświadczenie, że od pamiętnych dni majowych 1926 r. rozpoczęliśmy nową erę, erę porządkowania naszego życia publicznego, erę organizacji naszego Państwa i ten nasz dorobek jest duży. Chcę chociaż w ogólnych rzutach tu, w Senacie, go unaocznić. Proszę Panów, ażeby administracja działała sprawnie i zgodnie z prawem na to trzeba kilku zasadniczych warunków: trzeba dobrej wewnętrzno-ustrojowej organizacji, trzeba ustalonych form postępowania, trzeba właściwego podziału administracyjnego, uporządkowania i ujednostajnienia przepisów prawa publicznego, wreszcie fachowości urzędników i kontroli. Cóż zdziałaliśmy w tych dziedzinach? Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o organizacji i zakresie działania władz administracji lokalnej, w mojem rozumieniu, w sposób wzorowy pod względem konstrukcji i pod względem wyczerpania samego przedmiotu uregulowało tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#WaleryRoman">Jak już p. referent zaznaczył, Komisja dla usprawnienia administracji przygotowuje prace, dotyczące zbliżenia ludności do władzy decydującej, co nazywamy dekoncentracją administracji. Przygotowywany jest projekt ustawy, aby Pan Prezydent Rzeczypospolitej mógł regulować w dziedzinie organizacji wewnętrznej władz i urzędów, to pierwszorzędnego znaczenia zagadnienie administracyjne. W zakresie form działania nasza ustawa o postępowaniu administracyjnem je rozwiązała. Sam przyjmowałem udział, a nawet byłem przewodniczącym komisji, która to rozporządzenie opracowywała, a które w jednym z artykułów mówi: postępowanie administracji musi być takie, aby zadośćczyniło względom celowości, szybkości, prostoty i zaoszczędzenia kosztów; każda sprawa w administracji musi być zdecydowana jak najszybciej, a w razie, gdyby ten postulat z tych lub innych względów nie mógł być zachowany, wtedy obowiązują dopiero przepisy właśnie w tem postępowaniu zawarte.</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#WaleryRoman">A dalej, proszę Panów, mówimy i skarżymy się ciągle na tę mnogość przepisów, na ten chaos ustawodawczy. Otóż chciałbym oświadczyć, że ta sprawa również została przez Komisję dla usprawnienia administracji już zrobiona i wkrótce zostanie wniesiony do ciał ustawodawczych projekt ustawy o zbiorze praw Państwa Polskiego. Ten zbiór praw obejmie wszystkie przepisy i wszystkie ustawy, które były ogłoszone aż w 15 organach promulgacyjnych, włączając w to organa podstawowe, jak Dziennik Praw i Dziennik Ustaw, jakoteż inne oficjalne organa dzielnicowe. Nie potrzebuję tu dowodzić, jaka wyniknie wygoda i dla urzędników i obywateli z tego, że będzie wydany zbiór praw.</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#WaleryRoman">Dalej zagadnieniem kapitalnem jest podział administracyjny Państwa. To zagadnienie jest może najważniejszą pracą jednej z sekcji Komisji dla uprawnienia administracji. Sekcja po zebraniu wielu materiałów zapomocą ankiety pisemnej, po urządzeniu bardzo wielu zebrań i zjazdów, przy współudziale rzeczoznawców z pośród teoretyków i praktyków, przyszła do wniosku, że dzisiejszy podział administracyjny Państwa, zresztą przez samego ustawodawcę nazwany tymczasowym, tworzony w miarę odzyskiwania naszych ziem, a więc nie jednocześnie, przystosowany do warunków naszych z czasów zaborczych, nie odpowiada wymogom współczesnego polskiego życia. Sekcja, stanąwszy na stanowisku, że trójstopniowy podział przez Konstytucję przewidziany, odpowiada warunkom naszego współczesnego polskiego życia, wypracowała zasady, jakim ten nowy przyszły podział terytorialny powinien odpowiadać i właściwie przedstawiła już konkretny projekt podziału terytorialnego. Nie będę, bo to zajęłoby zadużo czasu, przytaczał wszystkich zasad, chcę jedynie powiedzieć w tej Wysokiej Izbie, że ze względu na konieczność jednolitego spełniania zadań, występujących na poszczególnych terenach Rzeczypospolitej, tych zadań, którebym określił, jako zadania regionalne pod względem administracyjno-gospodarczym i polityczno-państwowym, ze względu na umożliwienie przyszłym samorządom wojewódzkim, a także obecnym samorządom powiatowym spełnienia zadań, które stoją przed samorządami, ze względu na konieczność należytego wykorzystania ośrodków naszej kultury, ośrodków naszego życia gospodarczego, ze względu na konieczność ujednostajnienia granic dla podziału administracyjnego, właściwie administracji ogólnej z podziałami dla administracji niezespolonej, wreszcie ze względu na możliwości finansowe Państwa, zdaniem sekcji, ilość województw w Polsce powiną być zmniejszona o 6, a w dużo większej liczbie ilość powiatów. Chciałem tu zilustrować Wysokiemu Senatowi, że u nas w Polsce są takie anomalie że mamy naprzykład powiaty o przestrzeni trzystukilkudziesięciu do czterystu kilometrów kwadratowych, gdy z innej strony mamy powiaty, wprawdzie na ziemiach zupełnie innych, nie tak zaludnionych, ale o przestrzeni przeszło 5.000 kilometrów kwadratowych, jak naprzykład w Wileńszczyźnie. To są anomalie, te anomalie powinny być usunięte. Jeśli więc po przedstawieniu tego projektu Rządowi, Rząd go zaaprobuje, przypuszczam, że ta ważna sprawa niedługo znajdzie się w naszym parlamencie.</u>
          <u xml:id="u-51.10" who="#WaleryRoman">Mówiłem jeszcze, że dla usprawnienia działania administracji potrzeba fachowości urzędników. Proszę Panów, z naszych obserwacyj musimy zupełnie obiektywnie i szczerze stwierdzić, że zaufanie do naszych władz wśród ludności coraz bardziej się wzmaga, że wzmaga się także szacunek do tej władzy i to nie dlatego jedynie, że ciągle posuwamy się naprzód w dziedzinie organizacji samej administracji, ale także i dlatego, że ta administracja szczególnie w terenie współpracuje i współdziała z miejscową ludnością. Nad sprawami fachowości urzędników w łonie samego ministerstwa czuwa specjalny wydział, który właśnie zajmuje się szkoleniem urzędników, zarówno pod względem wiedzy teoretycznej, jak również praktycznego jej zastosowania.</u>
          <u xml:id="u-51.11" who="#WaleryRoman">A kontrola? To jest ten czynnik również konieczny. Proszę Panów, w dziedzinie kontroli nie będziemy mówili o kontroli wewnętrznej, która istnieje w samem ministerstwie, ale zapewne zadziwi Panów, gdy powiem, że nie gdzieindziej, jak właśnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych został wypracowany projekt ustawy o ustroju i o procedurze w trybunałach administracyjnych obwodowych. A więc nie na innym terenie, a właśnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych specjalna komisja opracowała ten projekt, do którego opracowania i przedstawienia parlamentowi jeszcze w zaszłej kadencji wzywaliśmy Rząd.</u>
          <u xml:id="u-51.12" who="#WaleryRoman">Już na samym wstępie zaznaczyłem, że działanie władzy rządzącej nie polega jedynie na wykonywaniu imperium, pozostaje jeszcze ta wielka dziedzina współdziałania i współpracy ze społeczeństwem. Ta dziedzina realizuje się w Polsce przedewszystkiem w pracy naszych związków samorządowych i proszę Panów musimy to sobie zupełnie obiektywnie stwierdzić, że tam, gdzie czynnik rządowy jest najbardziej zespolony z czynnikiem samorządowym, czynnikiem społecznym, a mianowicie w samorządach powiatowych w b. Kongresówce i na wschodzie, tam te samorządy najlepiej działają i nie słyszymy poza narzekaniami na może zbyt duże obciążenie ludności, narzekań i oskarżeń, aby samorządy powiatowe, bądź działały lekkomyślnie, bądź działały niecelowo.</u>
          <u xml:id="u-51.13" who="#WaleryRoman">Natomiast również zupełnie obiektywnie i otwarcie muszę stwierdzić, że nie da się to powiedzieć o naszych samorządach w miastach, a nawet o samorządzie st. m. Warszawy, i dlatego, proszę Panów, dziedzina ustroju naszych samorządów, kończąc na samorządach wojewódzkich, jest również tem ważnem zagadnieniem, które musi być należycie rozstrzygnięte.</u>
          <u xml:id="u-51.14" who="#WaleryRoman">Jeśli chodzi o działalność Rządu w tym kierunku, wypracowuje się obecnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych t. zw. mała ustawa samorządowa, W przygotowywanym projekcie znajdzie rozstrzygnięcie najważniejsza sprawa, która takie wywoływała spory w poprzednich izbach i dużo dawniej, o gminie zbiorowej. Nie ulega, zdaje mi się, żadnej wątpliwości, że w życiu współczesnem polskiem interesy samorządowe gminy wiejskiej wyszły pozą granicę tego najmniejszego skupienia ludności, jakim jest wieś, naprzykład kooperatywy, domy ludowe, potrzeby handlu wiejskiego, kwestia intensyfikacji gospodarstw i t. p. Kwestia gminy zbiorowej w województwach zachodnich i południowych jest tą najważniejszą może kwestią, jaka w dziedzinie samorządu niezwłocznie powinna być załatwioną.</u>
          <u xml:id="u-51.15" who="#WaleryRoman">Jeżeli chodzi o dalsze w tym kierunku zamierzenia komisji, muszę powiedzieć, że narazie jest tylko kwestia ustroju gminy st. m. Warszawy. Największą przeszkodą w sprawnej działalności gminy stołecznego m. Warszawy, jest dwutorowość władz administracji publicznej. Pierwszą koniecznością jest kumulacja w jednej osobie tak organu wykonawczego samorządu, jak organu wykonawczego administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-51.16" who="#komentarz">(Głos: Czyli komisarz.)</u>
          <u xml:id="u-51.17" who="#WaleryRoman">Nazywamy go nie komisarzem, ale wojewodą stołecznego województwa Warszawy.</u>
          <u xml:id="u-51.18" who="#komentarz">(Głos: Gdzież samorząd?)</u>
          <u xml:id="u-51.19" who="#WaleryRoman">Pan Senator prawdopodobnie zna przepisy naszej Konstytucji o zespoleniu czynnika rządowego z czynnikiem samorządowym. Ten projekt jest niczem innem, jak wykonaniem odnośnych przepisów naszej Konstytucji. W mojem rozumieniu, terytorium stołecznego województwa Warszawy powinno obejmować nie tylko gminę stołecznego m. Warszawy,' ale także i gminy miejscowości podmiejskich, powiedzmy dwóch, czy czterech powiatów ziemskich, to jest tych obszarów, które bezpośrednio do stolicy ciążą. Wojewoda, jako przedstawiciel władzy administracyjnej, powinien być jednocześnie wykonawcą, organem wykonawczym tak samorządu Wojewódzkiego, jak i samorządu st. m. Warszawy. To stanowisko zajmuje wielu w celu uporządkowania stosunków, jakie panują obecnie z racji dwutorowości na terenie gminy m. st. Warszawy.</u>
          <u xml:id="u-51.20" who="#WaleryRoman">Proszę Panów, jeszcze słów parę o samorządzie. Niejako koroną prac w dziedzinie ustrojowej samorządów powinna być oczywiście możliwie jednolita organizacja tych samorządów na całem terytorium państwa. To rzecz niewątpliwie przyszłości, ale tę pracę, odpowiednie czynniki tak rządowe jak i społeczne już podejmują.</u>
          <u xml:id="u-51.21" who="#WaleryRoman">Proszę Panów, jednym z ważniejszych organów działania p. Ministra Spraw Wewnętrznych jest policja państwowa. Nasza policja państwowa działa na zasadzie ustawy o policji państwowej. Jest to organizacja zwarta, zdyscyplinowana i z całem poświęceniem strzeże życia i mienia ludności, oraz porządku publicznego. Odpowiem p. s. Makuchowi, który tu wyraża powątpiewanie: jeżeli Pan ma powątpiewania w tym kierunku, to niech dowodem dla Panów będą te odprawiane modły w świątyniach każdego roku w dniu święta policji za żołnierzy policyjnych, którzy tracą swoje młode życia na posterunkach w obronie mienia i życia naszego, w obronie porządku publicznego.</u>
          <u xml:id="u-51.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-51.23" who="#WaleryRoman">Przy Ministrze Spraw Wewnętrznych działa jeszcze jeden bardzo ważny organ — Korpus Ochrony Pogranicza. O tym organie słyszymy mało, ale wszyscy dobrze odczuwamy, że ten żołnierz, strzegący tam na Wschodzie nieprzekraczalności naszych granic, jest zarazem z całą naszą bohaterską armią, najlepszą rękojmią nienaruszalności tych naszych granic.</u>
          <u xml:id="u-51.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-51.25" who="#WaleryRoman">Oto, Wysoki Senacie, w tych wielkich rzutach działalność najważniejszej dziedziny naszego życia państwowego, dziedziny administracji państwowej, dziedziny władzy rządzącej — działalność jest podejmowana wspólnie z całem społeczeństwem w imię najwyższych interesów Państwa, podnoszenia go na coraz wyższy stopień organizacji, na coraz wyższy stopień jego wielkości. I to jest także część, a może bardzo duża część programu działalności Bezpartyjnego Bloku, o który panowie i z prawa i z lewa tak często nas zapytują. Jest to praca pozytywna dla Państwa. My nie stawiamy zagadnień, ale zagadnienia, które stoją przed państwem i narodem, chcemy rozwiązywać możliwie jak najlepiej dla siły tego państwa i dobra jego obywateli. Ja wiem, że te zamierzenia nasze nie będą przyjęte życzliwie przez obie strony tej Izby, wiem zgóry, bo wszak Panowie jako działalność swoją postawiliście właśnie walkę z każdym podejmowanym przez nas czynem państwowym.</u>
          <u xml:id="u-51.26" who="#komentarz">(S. Kopciński: Państwowym? Protestujemy przeciwko temu. S. Kłuszyńska: Tak Panu nie wolno mówić.)</u>
          <u xml:id="u-51.27" who="#WaleryRoman">Za budżetem Panowie nie głosują, odrzucają Panowie wnioski o przystąpienie do prac nad zmianą Konstytucji. Ja się powołuję na te fakty.</u>
          <u xml:id="u-51.28" who="#komentarz">(S. Kopciński: Pan nie ma prawa zarzucać nam antypaństwowości.)</u>
          <u xml:id="u-51.29" who="#WaleryRoman">Ja tego nie powiedziałem, lecz tylko to powiedziałem, Panie Senatorze, że Panowie z reguły zwalczacie wszystkie podejmowane przez nas sprawy, które my uważamy za czyny państwowe...</u>
          <u xml:id="u-51.30" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To, że Pan uważa, nie znaczy, że inni są tego zdania.)</u>
          <u xml:id="u-51.31" who="#WaleryRoman">...i które my właśnie czy po za tą Izbą, czy w tej Izbie, staramy się rozwiązać i rozstrzygnąć.</u>
          <u xml:id="u-51.32" who="#WaleryRoman">Proszę Panów, my wzywamy zawsze i ciągle wszystkich do współdziałania i do współpracy, ale zarazem oświadczamy, że jeśli Panowie wypowiedzieli nam tu walkę, to my ją podjęliśmy, tę walkę prowadzić będziemy i sądzę, że tę walkę doprowadzimy do końca zwycięskiego...</u>
          <u xml:id="u-51.33" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-51.34" who="#WaleryRoman">...nie dla swoich celów osobistych, nie dla celów grupowych, ale jedynie dla celów, jak my rozumiemy, wielkości i siły naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-51.35" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-51.36" who="#WaleryRoman">Uważamy dalej, że my nie pozostawimy następnym pokoleniom Polski bogatej, bo na bogactwo musi się złożyć praca wielu pokoleń, ale chcemy zostawić ją uporządkowaną i wierzymy w to, że Rzeczpospolita wewnątrz rządna zapewni szczęście swoim obywatelom. I powiem Panom jeszcze, że ten polski parlament będzie zapisany złotemi zgłoskami na kartach historii...</u>
          <u xml:id="u-51.37" who="#komentarz">(Przerywania na ławach lewicy.)</u>
          <u xml:id="u-51.38" who="#WaleryRoman">...niekoniecznie mówię, że obecny, ten polski parlament, który przyczyni się do wielkości, mocy i chwały naszej Ojczyzny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Makuch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w szczególności jego departament polityczny jest panem życia naszego narodu. Wszystkie inne ministerstwa wykonywują tylko żądania departamentu politycznego. Jesteśmy poza prawem. Do nas nie stosuje się żadnych przepisów Konstytucji, a rządzi nami samowola administracji i policji. Policjant jest panem życia i śmierci ukraińskiego narodu. Przeżywamy straszne czasy, jakich mało przeżywaliśmy w historii. Przeżywamy dolę tych narodów, które się dostały pod panowanie drugiego narodu. Skasowano u nas wszelkie wolności zgromadzeń, nie tylko politycznych, ale oświatowych i kulturalnych. W czasie rozpisania wyborów nie odbyły się żadne zgromadzenia przedwyborcze, bo steroryzowano tak wyborców, że wybory stały się zupełnie niememi, jak ochrzciła nasza ludność te ostatnie wybory. Nieme wybory — oto są wolne wybory. Niema żadnej wolności osobistej, cały aktywny politycznie Wołyń siedzi jeszcze dotychczas w kryminale. Ponad tysiąc ludzi zamknięto tam do kryminału, mimo to, że tam nie było żadnych sabotaży. Zamknięto każdego, kto zajmował się jakąkolwiek pracą wśród ludności.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#IwanMakuch">Administracja na Wołyniu obchodzi się z ludnością strasznie. Niema też swobody krytyki. Prokurator wszystko konfiskuje. Nie przeżywaliśmy tak ciężkich czasów nawet w czasie wojny, jak obecnie co do konfiskat. Samowola p. prokuratora urąga wszelkiemu poczuciu prawa. Prokurator we Lwowie konfiskuje artykuły nieskonfiskowane, które pojawiły się w Krakowie i w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#IwanMakuch">We Wschodniej Galicji wydano ludność na pastwę policji, urządzono tam t. zw. pacyfikację. Tysiące ludzi winnych i niewinnych zamknięto do kryminału. Jakie katusze przechodzili ci aresztowani na posterunkach, wyjaśniają obecnie procesy sądowe.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#IwanMakuch">Niedawno odbył się w dniach 7 i 8 lutego proces sądowy uczniów gimnazjalnych w Tarnopolu. P. Minister dostał w interpelacji Klubu Ukraińskiego fakty i materiały, jakie katusze ci studenci musieli przechodzić na posterunku policyjnym, jeżeli aż przyznali się do zbrodni, której nie popełnili i zostali dopiero głosami polskich chłopów uwolnieni.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#IwanMakuch">Czy pacyfikacja się skończyła? Nie, ona trwa dalej. Po pacyfikacji jest ta sama działalność administracji i policji. W odpowiedzi na deklamację panów ministrów o równouprawnieniu wszystkich obywateli i o rozwoju narodowym mniejszości narodowych administracja polityczna masowo rozwiązuje nasze oświatowe, gospodarcze i humanitarne towarzystwa. I tak w powiecie podhajeckim w ostatnich miesiącach od 1 października 1930 r. do 1 lutego 1931 r. urząd wojewódzki w Tarnopolu rozwiązał 53 towarzystwa ukraińskie, a to 18 czytelń tow. „Proświta”, mianowicie w Białokiernicy, Brągałówce ad Białokrynica, Burkanowie-Podmurzu, Chatkach, Mądzelówce, Nowosiółce-Popławach, Nowosiółce-Szkinderówce, Rudniku, Wiśniowczyku, Zarwie ad Nosów, Sławentynie, Zarwanicy, Serednem, Zaturzynie, Jabłonówce, Łysej, Nosowie, Zawadówce; 20 gimnastyczno-pożarniczych towarzystw „Sokił”, a to w Telaczem, Hnilczu, Białokiemicy, Burkanowie, Rudnikach, Siółku ad Podhajce, Sławentynie, Szczepanowie, Złotnikach, Bieniarwie, Zarwanicy, Bokowie, Korzowej, Mądzelówce, Nosowie, Zaturzynie, Serednem, Zastawczu, Zawałowie, Starem Mieście; 3 gimnastyczno-pożarnicze towarzystwa „Łuh”, a to w Sosnowie, Kotuzowie i Sokołowie; 9 rolniczych kółek „Silskoho Hospodara”, a to w Hnilczu, Złotnikach, Szumłanach, Nosowie, Łysej, Zastawczu, Jabłonce, Serednem i Burkanowie; jedno koło pedagogicznego towarzystwa „Ridna Szkoła” w Zastawczu; jedno koło „Sojuzu Ukrainok” w Wiśniowczyku.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#IwanMakuch">Oprócz tego starostwo w Podhajcach zawiesiło działalność 2 czytelni „Proświty”, a to w Byszowie i Szczepanowie za to, że w bibliotece tych czytelni znaleziono wydane jeszcze przed wojną książki „Syn Ukrainy”.</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#IwanMakuch">Razem 55 towarzystw w jednym powiecie straciliśmy za 5 miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#IwanMakuch">Nadto rozwiązano czytelnie „Proświty” w następujących gminach w powiecie Sokal: w Dołżniowie, w Hilczu, w Rożdżałowie, w Winnikach, w Komorowie, w Chłopiatynie, w Chochołowie.</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#IwanMakuch">W powiecie Drohobycz: w Tustanowicach, w Hruszowie, w Jasienicy Solnej, w Opace, w Gajach Wyżnych, w Bani Kotowskiej.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#IwanMakuch">W powiecie Rawa Ruska: w Seńkowicach, Wasylowie Wielkim, Szczepiatynie, Podlasie ad Biała, Wólce Wierzbickiej, W powiecie Lwów: w Czyżykowie, Zniesieniu, Zboiskach.</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#IwanMakuch">W powiecie Rudki: w Laszkach Zawiązanych, Chyszewicach, Czajkowicach.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#IwanMakuch">W powiecie Horodenka: w Serafińcach, Wierzbowcach, Horodence — przedmieściu Kotykówka, Horodence — przedmieściu Kąt Folwarczny, w Tyszkowcach i w Horodence — ukraińską „Besidę”, towarzystwo kasynowe.</u>
          <u xml:id="u-53.12" who="#IwanMakuch">W powiecie Brzeżany: filię towarzystwa „Proświta” w Kozowie, czytelnię „Proświty” w Kozowie, tow. opieki nad młodzieżą w Kozowie, W powiecie Rohatyn: czytelnię w Podmichajłówce i Klimówce.</u>
          <u xml:id="u-53.13" who="#IwanMakuch">W powiecie Nadworna: czytelnię „Proświty” w Łuhu ad Delatyn.</u>
          <u xml:id="u-53.14" who="#IwanMakuch">W powiecie Dobromil: czytelnię „Proświty” w Starzawej i Berisce, W powiecie Żydaczów: we Włodzimircach.</u>
          <u xml:id="u-53.15" who="#IwanMakuch">W powiecie Kamionka Strumiłowa: filię towarzystwa „Proświta” w Kamionce Strumiłowej.</u>
          <u xml:id="u-53.16" who="#IwanMakuch">W powiecie Lisko: czytelnię w Skolem.</u>
          <u xml:id="u-53.17" who="#IwanMakuch">W powiecie Złoczów: filię towarzystwa „Proświta” w Olesku i czytelnię „Proświty” w Olesku.</u>
          <u xml:id="u-53.18" who="#IwanMakuch">W powiecie Radziechów: czytelnię „Proświty” w Radziechowie.</u>
          <u xml:id="u-53.19" who="#IwanMakuch">W czasie pacyfikacji zawieszono działalność prawie wszystkich towarzystw gimnastyczno-pożarniczych „Łuh” i „Sokił” w powiecie tarnopolskim, a w szczególności zawieszono towarzystwa w gminach: Dołżanka, Borki Wielkie, Smykowce, Berezowica Wielka, Romanówka, Łuka Wielka, Myszkowice.</u>
          <u xml:id="u-53.20" who="#IwanMakuch">Zawieszono w tymże powiecie działalność towarzystwa „Sokił” w gminach: Szlachtyńce, Berezowica Wielka, Ostrów, Chodaczków Mały, a rozwiązano „Sokił” w Ludwikówce, Nadto rozwiązano w ostatnich miesiącach gimnastyczno-pożarnicze towarzystwa „Łuh” w następujących gminach:</u>
          <u xml:id="u-53.21" who="#IwanMakuch">— Powiat Lwów: w gminach Zapytów, Ceperów, Remenów, Jaryczów Nowy, Jaryczów Stary.</u>
          <u xml:id="u-53.22" who="#IwanMakuch">— Powiat Żółkiew: w gminach Zamoczok, Derewnia, Sułymów.</u>
          <u xml:id="u-53.23" who="#IwanMakuch">— Powiat Rawa Ruska: w gminach Wierzbica, Wólka Wierzbicka.</u>
          <u xml:id="u-53.24" who="#IwanMakuch">— Powiat Sokal: w gminie Parchacz.</u>
          <u xml:id="u-53.25" who="#IwanMakuch">— Powiat Gródek Jagielloński: w Karaczynowie.</u>
          <u xml:id="u-53.26" who="#IwanMakuch">— Powiat Mościska: w gminach Dytiatycze, Wołostków.</u>
          <u xml:id="u-53.27" who="#IwanMakuch">— Powiat Jarosław: w gminach Nynowice i Ryszkowa Wola.</u>
          <u xml:id="u-53.28" who="#IwanMakuch">— Powiat Bobrka: w gminie Drohowyże.</u>
          <u xml:id="u-53.29" who="#IwanMakuch">— Powiat Przemyśl: w gminach Nizankowice i Hrusiatycze.</u>
          <u xml:id="u-53.30" who="#IwanMakuch">Rozwiązano towarzystwa gimnastyczno-pożarnicze „Sokił” w następujących gminach:</u>
          <u xml:id="u-53.31" who="#IwanMakuch">— W powiecie Przemyśl: w gminach Paćkowice, Borszczowice, Bybło.</u>
          <u xml:id="u-53.32" who="#IwanMakuch">— W powiecie Lwów: w gminach Bródki, Rudańce.</u>
          <u xml:id="u-53.33" who="#IwanMakuch">— W powiecie Gródek Jagielloński: w gminach Stawczany, Stronna, Hałyczanów.</u>
          <u xml:id="u-53.34" who="#IwanMakuch">— W powiecie Dobromil: w gminach Żółkiew, Starzawa.</u>
          <u xml:id="u-53.35" who="#IwanMakuch">— W powiecie Żółkiew: w gminie Krechów.</u>
          <u xml:id="u-53.36" who="#IwanMakuch">— W powiecie Jaworów: w gminie Dobromyśl.</u>
          <u xml:id="u-53.37" who="#IwanMakuch">— W powiecie Dolina: w mieście Dolina, Ceniawa.</u>
          <u xml:id="u-53.38" who="#IwanMakuch">— W powiecie Żydaczów: w Mikołajowie nad Dniestrem.</u>
          <u xml:id="u-53.39" who="#IwanMakuch">Za ostatnie miesiące rozwiązano w samem województwie lwowskiem 17 czytelń, 19 „Łuhów”, 12 „Sokiłów”, razem 48, a ogółem za ostatnie 2–3 miesiące rozwiązano:</u>
          <u xml:id="u-53.40" who="#IwanMakuch">3 filie „Proświty”, 57 czytelń „Proświty”, 21 „Łuhów” (to ostatnio, inne dawno już rozwiązano prawie w całości), 35 „Sokiłów”, 1 koło „Ridnoj Szkoły”, 1 koło „Sojuzu Ukrainok”, 1 towarzystwo opieki nad młodzieżą i masę kółek „Silskoho Hospodara”.</u>
          <u xml:id="u-53.41" who="#IwanMakuch">Jeżeli tak sprawa dalej pójdzie, to w krótkim czasie na naszej wsi pozostanie tylko „święta karczma” i posterunek policji. Czy to jest gaszenie ducha narodowego, o którem tu wczoraj mówiono, pozostawiam to ocenie Szanownych Panów.</u>
          <u xml:id="u-53.42" who="#IwanMakuch">W pozostałych towarzystwach, które jeszcze nie zostały rozwiązane, policja i administracja utrudnia Wszelką działalność, naprzykład starostwo w Sokalu w ostatnich dniach grudnia w jednym tygodniu odrzuciło 40 podań o zezwolenie na zwykłe przedstawienia i uroczystości. Tak samo starostwo w Rawie Ruskiej odmówiło zezwolenia na wystawę ludową towarzystwa „Proświta” z tego powodu, że lokal nie odpowiadał przepisom, chociaż w tym lokalu 18 razy przedtem odbywały się przedstawienia. Starostwo w Tłumaczu odmówiło zezwolenia na przedstawienie z tego powodu, że lokal nie odpowiadał przepisom, mimo to, że w tym samym lokalu dano już przedtem 100 razy przedstawienia. Towarzystwu „Łuh” w Bukownie, pow. Tłumacz odmówiło starostwo zezwolenia na przedstawienie w urzędzie gminnym, mimo, że to samo starostwo 5 razy przedtem zezwalało tam dawać przedstawienia. Starosta w Kałuszu zakazał urządzenia uroczystości w czytelni „Proświty” w Podhorkach. Policja rozpędza członków czytelni, o ile zejdą się na zwykłe czytanie gazet, jeżeli nie mają legitymacyj członkowskich. Na Wołyniu administracja nie dopuszcza do odbycia zwykłych walnych zgromadzeń towarzystw zalegalizowanych. I tak w ostatnim czasie starosta w Równem zakazał odbycia walnego zgromadzenia nawet tak niewinnego towarzystwa, jak „Sojuz Ukrainok”. Władze administracyjne Wołynia zupełnie niszczą wszelką kulturalną oświatową działalność kooperatyw. Trzeba wiedzieć, że na Wołyniu oddawna rozwiązano wszystkie „Proświty”, tak, że pozostały zaledwie trzy „Proświty”. Wobec tego obecnie wedle statutu spółdzielnie mają prawo zajmować się oświatowemi i kulturalnemi sprawami. Administracja na Wołyniu zupełnie niszczy właśnie ten dział oświaty — czytelnie i kategorycznie odmawia naprzykład pozwolenia na urządzanie kursów wyszkolenia buchalterów i sklepikarzy W roku 1930 odmówiono zezwolenia na urządzenie takiego kursu w Nowym Poczajowie pow. krzemienieckiego. W 1930 r. w Dubnie i w U jeźdźcach dubieńskiego powiatu, Ujeźdźce miały kurs mleczarski. W 1931 r. odmówiono kursu dla buchalterów, chociaż urządzał go Selański Kooperatywny Bank w Równem, w którym członkiem dyrekcji jest p. Bury, poseł z B. B.</u>
          <u xml:id="u-53.43" who="#IwanMakuch">Tak samo administracja na Wołyniu zupełnie niszczy organizacyjną pracę ukraińskich spółdzielni, opartą na ustawach i statutach zalegalizowanych. Walne zgromadzenia spółdzielni w pow. rówieńskim zostały zabronione. Spółdzielnia mleczarska we wsi Hłyńsk rówieńskiego powiatu nie otrzymała zezwolenia na walne zgromadzenie na dzień 4 stycznia 1931 r. Drugie podanie załatwiło starostwo odmownie. We wsi Buhryn, ani 13 lutego, ani 22 lutego 1931 r. nie mogły się odbyć walne zgromadzenia, ponieważ policja rozpędziła zebranie, bo członkowie zarządu nie mieli zezwolenia, a zupełnie nie wystarczało zawiadomienie starostwa, i mimo, że na zgłoszone odbycie walnego zgromadzenia do starostwa było w rękach interesowanych zarządów rubrum podania. Ale to wszystko nic nie pomogło. Spółdzielnia „Nadija” w Hrusznicy nie odbyła zgromadzenia 1 lutego 1931 r. Spółdzielnia „Korystj” w Uholciach na 14 lutego i na 22 lutego. Spółdzielnia „Zhoda” w Tuczynie na 27 lutego 1931 r.</u>
          <u xml:id="u-53.44" who="#IwanMakuch">Organizacyjne zebrania we wsi Chocin na 18 stycznia i na 25 stycznia 1931 r. nie odbyły się, ponieważ je policja rozpędziła.</u>
          <u xml:id="u-53.45" who="#IwanMakuch">To samo dzieje się na Polesiu. Spółdzielnię „Selańska Praca” w Wijsku zarejestrowaną w sądzie 10. VII. 1930 r. dnia 17. VIII, starostwo nakazało zamknąć motywując tem, że sklepikarz nie posiada polskiego obywatelstwa. Wniesiony rekurs przez centralę R. S. U. K. samowolnie z poczty zabrała policja, chociaż list był adresowany do spółdzielni i nie zwróciła go kooperatywie dotychczas, tak, że wskutek tego upłynął termin odwołania.</u>
          <u xml:id="u-53.46" who="#IwanMakuch">Sądy na Wołyniu żądają dowodu obywatelstwa członków, uwierzytelnienia podpisów u notariusza, albo w gminie, skreślenia punktu statutu o kulturalno-oświatowej pracy kooperatywy i tłumaczenia statutów na język państwowy, a wszystkie te żądania stawia się dlatego, ponieważ tego żąda administracja, mimo tego, że Ministerstwo Sprawiedliwości reskryptem z dn. 12 maja 1927 r., liczba 1145/27 wyraźnie wyjaśniło, że takich warunków nie potrzeba stawiać.</u>
          <u xml:id="u-53.47" who="#IwanMakuch">A teraz, jak przedstawia się sprawa ukarania winnych, którzy w czasie t. zw. pacyfikacji dopuścili się różnych nadużyć. Sam p. Minister Składkowski przyznał, że mogły trafić się nadużycia i że pociągnie winnych do odpowiedzialności. Nic nie słyszymy o tem, żeby kogo postawiono przed sąd. Parę miesięcy minęło od czasu, kiedy popełniono czyny karygodne, parę miesięcy mija, jak p. Minister dostał w naszych wnioskach i interpelacjach masę materiałów, które mógł wykorzystać i postawić winnych przed sąd, ale tego wszystkiego nie słyszymy.</u>
          <u xml:id="u-53.48" who="#IwanMakuch">Na interpelację Klubu Ukraińskiego co do nadużyć funkcjonariuszów policji państwowej w Zawałowie pow. podhajeckiego otrzymał tenże Klub z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych odpowiedź, w której wszystkie fakty zostały jako nieprawdziwe zaprzeczone. Odpowiedź ta najlepiej charakteryzuje, jak p. Minister myśli pociągnąć winnych do odpowiedzialności. Znowu przeniesiony do Podhajec komisarz powiatowej policji z Przemyśla przeprowadził na miejscu dochodzenie, spisał z zainteresowanymi protokół, zainteresowani potwierdzili prawdziwość faktów, w interpelacji przytoczonych, i własnoręczne podpisy położyli na tych protokółach. A co do pobicia Korolewiczów, to dr Heller z Podhajec wręczył temu komisarzowi świadectwo lekarskie co do pobicia zainteresowanego, a nawet p. prokurator w Brzeżanach prowadził w sprawie pobicia Korolewiczów dochodzenie karne. Czy p. Minister nie otrzymał oryginalnych protokółów, czy może zostały podsunięte inne protokóły, nie będę dochodził.</u>
          <u xml:id="u-53.49" who="#IwanMakuch">W czasie pacyfikacji p. Minister wydał okólnik do pp. wojewodów, przypominający obowiązek władz administracyjnych i policyjnych, ażeby one przypilnowały, żeby zwierząt nie dręczyć. Następnie wydało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w porozumieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości rozporządzenie z 27 grudnia 1930 r., upoważniające niektóre stowarzyszenia do współdziałania z organami państwowemi w ujawnianiu przestępstw przeciwko ochronie zwierząt. A tymczasem w czasie pacyfikacji skatowano tysiące ludzi, niektórych nawet zastrzelono, a dziesiątki z tych ludzi już obecnie zmarło wskutek ran.</u>
          <u xml:id="u-53.50" who="#IwanMakuch">Do wspomnianych już poprzednio dodaję, że wskutek pobicia zmarli: Antoni Snowidowicz, 64-letni starzec w Podhorodyszczu i Michał Horyń w Rudzie pow. Bobrka i Michał Litwiniec, 35-letni naczelnik gminy w Ciężowie, pow. Stanisławów, którego w czasie pacyfikacji pędzili ułani galopem 4 km z Ciężowa do Jamnicy, w czasie której to gonitwy upadł na ziemię, nabawił się choroby i w dniu 18 lutego 1931 r. zmarł.</u>
          <u xml:id="u-53.51" who="#IwanMakuch">Bierze się w ochronę zwierzęta wogóle, a dwa zastrzelone żubry i niedźwiedzicę specjalnie, a o skatowanych ludzi nikt się, Panowie, nie upomni. Gdzież są pp. prokuratorowie, którzy powinni przecież zrobić dochodzenie celem ustalenia przyczyny, dlaczego właśnie ci ludzie, katowani w czasie pacyfikacji zmarli. Te fakty wołają o pomstę!</u>
          <u xml:id="u-53.52" who="#IwanMakuch">P. Minister Spraw Wewnętrznych zapewne czeka, aby jego kolega przywiózł mu pasztet, że trzeba bodaj dla formy ludzkiej ukarać tych winnych. Ten sam p. Minister siedzi, ci sami panowie wojewodowie, ci sami panowie komisarze, panowie starostowie i komendanci posterunków dalej spokojnie siedzą na swoich miejscach i szykanują ludność. Obecnie powódź kar administracyjnych spływa na naszą ludność za to, że nie głosowała na jedynkę. Ale przecież pacyfikacja stała się zanadto głośną, aby można było ją zatuszować. A co więcej, pp, komendanci posterunków, komisarze policyjni i posterunkowi otrzymali w ostatnich miesiącach dużo odznaczeń. P. Minister poprzednio pytał mnie się, ile — otóż ja podaję, że w trzech spacyfikowanych województwach: lwowskiem, tarnopolskiem i stanisławowskiem 111 odznaczeń Krzyżem Zasługi rozdano. To odznaczenie tych, co rujnowali nasz dorobek prywatny i narodowy, to znak reżimu, pod jakim żyjemy. Pokażemy wam, co znaczymy — odpowiada na wszystko administracja.</u>
          <u xml:id="u-53.53" who="#IwanMakuch">A teraz co do wynagrodzenia szkód. Rząd nie poczuwa się do obowiązku wynagrodzenia szkód, które jego organa poczyniły tak prywatnym osobom, jak i naszym towarzystwom oświatowo-kulturalnym. Zapytuję na podstawie jakich przepisów prawnych nałożono na nasze gminy kontrybucje i ściągnięto je? Czy Rząd nie poczuwa się do obowiązku wyrównania tych właśnie kontrybucyj?</u>
          <u xml:id="u-53.54" who="#IwanMakuch">Na Rządzie, w pierwszej mierze na Ministrze Spraw Wewnętrznych ciąży właśnie odpowiedzialność za sposób, w jaki ostatnio przeprowadzono wybory do Sejmu i Senatu. Przy tych wyborach działy się cuda wyborcze. Zastosowano metody, dotychczas nigdzie w kulturalnych krajach niepraktykowane. Rząd zgóry postawił sobie za zadanie ulegalizowanie swego reżimu i w tym celu zdecydował się przeprowadzić wybory tak, ażeby conajmniej otrzymać 300 mandatów, a kiedy się pokazało, że to niemożliwe, musiał się zadowolić zwykłą większością w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-53.55" who="#IwanMakuch">W całem Państwie zastosował niebywały teror, a z Kresów Wschodnich i Wschodniej Galicji zrobił sobie kopalnię mandatów.</u>
          <u xml:id="u-53.56" who="#IwanMakuch">Zastosowano teror do wyborców, użyto administracji i policji do robienia wyborów, steroryzowano wszystkich, przygotowano wybory w Galicji Wschodniej przez t. zw. pacyfikację i zalanie gmin wojskiem i policją, zakazano wszelkich zgromadzeń przedwyborczych tak, że zrobiono wybory nieme, jak je ochrzciła nasza ludność. Lecz to wszystko nie pomogło.</u>
          <u xml:id="u-53.57" who="#IwanMakuch">Nasza ludność wykazała znakomitą postawę przy wyborach.</u>
          <u xml:id="u-53.58" who="#IwanMakuch">Mimo teroru i pacyfikacji, mimo nagonki policji i administracji na wyborców, mimo szachrajstw w komisjach obwodowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, Pan zadużo używa słów, które naprawdę w parlamencie nie są używane. Ją. dotychczas Panu nie przerywałem. Tego rodzaju kwalifikacje, jak „szachrajstwo”, to nie są słowa, które tu mogą być używane. Sądy stwierdzą, czy były nadużycia, czy nie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#IwanMakuch">Czekamy, Panie Marszałku! Wynik głosowania w komisjach obwodowych wypadł dla nas nadspodziewanie pomyślnie. Zaraz po wyborach obliczano, że w okręgu Tarnopol na jedenastkę przypada 7 mandatów, w okręgu Stanisławów 5 mandatów, w okręgu Stryj 4 mandaty, w okręgu Krzemieniec najmniej 4 mandaty.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#IwanMakuch">Lecz po głosowaniu w komisjach obwodowych stał się cud wyborczy. Jedynka, mimo niesłychanej praktyki przy wyborach w zachodnich częściach Państwa i u nas, nie otrzymała nawet spodziewanej większości, nie mówiąc już o 390 mandatach.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#IwanMakuch">Ażeby mieć czas do dokładnego zorientowania się w wyniku wyborów w zachodnich i środkowych częściach Państwa, polecono komisjom we Wschodniej Galicji i na Kresach aż trzy dni liczyć wyniki wyborów. W ciągu tych trzech dni stał się cud wyborczy, nie cud nad Wisłą, tylko cud wyborczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, przywołuję Pana do porządku. Pan znów używa kwalifikacyj, które nie powinny być używane w tej Wysokiej Izbie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#IwanMakuch">Nieznana ręka dorzuciła do wyników głosowania w komisjach wyborczych obwodowych dziesiątki tysięcy głosów na jedynkę, ujmując tam, gdzie tego zaszła potrzeba, dziesiątki tysięcy głosów jedenastce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, ja nie zezwalam na przytaczanie tych szczegółów, które tylko Panu są wiadome, a które nie zostały sprawdzone. Jeśli sąd potwierdzi to, co Pan tu mówi, to Pan będzie mógł w tej Wysokiej Izbie to oświadczyć z powołaniem się na decyzję sądu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#IwanMakuch">Żeby nie być gołosłownym, przytoczę kilka faktów. W okręgu stanisławowskim wedle oficjalnego wyniku wyborów głosowało 100% wyborców, gdy tymczasem w rzeczywistości głosowało tylko 70% uprawnionych do głosowania. A że uprawnionych do głosowania było 355.000, to brakujących 30%, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu, było 105.000, i tych 100 tysięcy niewiadoma ręka dorzuciła na jedynkę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, drugi raz przywołuję Pana do porządku. Pan nie usłuchał mego zastrzeżenia i Pan powołuje się na dane, które nie zostały stwierdzone przez kompetentną w Rzeczypospolitej Polskiej władzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#IwanMakuch">Panie Marszałku, ja mam tutaj to wszystko wypisane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, proszę ze mną dyskusji nie prowadzić. Odbiorę Panu głos za następnem uprzedzeniem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#IwanMakuch">W takim razie Pan Marszałek nie zezwala mi przytoczyć tych wszystkich szczegółów, które mam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, ja Panu już bardzo dużo zezwoliłem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#IwanMakuch">Otóż mogę tylko oświadczyć, że 162 protestów wyborczych to jedna wielka kopalnia nadużyć. Ażeby udowodnić, że właśnie takie nadużycia były, załączyłem ja osobiście do protestu przeciw wyborom w stanisławowskim okręgu 48 protokółów głosowania, w 30 wypadkach podpisanych przez pełną komisję, i na podstawie właśnie tych protokółów głosowania przyszedłem do tego przekonania, że działy się właśnie takie rzeczy, że niewiadoma ręka dorzuciła jedynce te nieznane głosy.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#IwanMakuch">Teraz co do osobistego oświadczenia. Na Komisji Budżetowej dnia 27 stycznia, kiedy miałem możność wszystkie te cyfry zacytować, a których obecnie tutaj nie mogę zacytować, p. Minister Składkowski wpadł w moje przemówienie i oświadczył: „A mimo tego Pan wyszedł; gdybym ja bym chciał, to Pan by był także nie wyszedł”.</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie tak było!)</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#IwanMakuch">Że tak było, powołam obecnych świadków, którzy byli wówczas w tej komisji na posiedzeniu, a nadto na drugi dzień został wydrukowany ten incydent w gazecie, do której nie mam najmniejszego przystępu, mianowicie w „Gazecie Warszawskiej”: „Charakterystyczne przyznanie. Na wczorajszem posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu żalił się między innemi sen. Makuch, Ukrainiec, na nadużycia w komisjach okręgowych wyborczych, które skreślały dowolnie głosy, oddane na kandydatów stronnictw i przypisywały je jedynce. Minister Spraw Wewnętrznych Składkowski, przerywając mówcy, powiedział: A mimo to Pan został wybrany, Pan wie, że gdybym był chciał, to byłby Pan nie został wybrany”.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Składkowski, zwracając się w stronę Klubu Narodowego: Brawo, powinszować, niech żyje patriotyzm!)</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#IwanMakuch">Takie jest właśnie nasze życie, to szare codzienne życie. Zdawałoby się, że nas zadusicie, jednak żywy organizm narodu ukraińskiego przetrwa i to „łycholitie”.</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#IwanMakuch">Na zakończenie kilka słów o współżyciu obu narodów.</u>
          <u xml:id="u-65.7" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Składkowski: Panie Marszałku, p. sen. Makuch powiedział: Zdawałoby się, że nas zadusicie, tak to usłyszałem.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę Pana Dyrektora o przedstawienie mi stenogramu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#IwanMakuch">Jak wyszukać pomost pomiędzy obu narodami co do ich współżycia — oto pytanie, które nie schodzi z dyskusji dnia. Nie stworzą tego pomostu możliwego współżycia obu narodów ani arcylojalni Ukraińcy z Wołynia, zasiadający w obu Izbach w rządowym Bloku Współpracy z Rządem, ani na wieki lojalni Ruski Ludę ze Lwowa, bo nie mają za sobą wyborców, a wybrał ich ów nieznany wyborca — lecz pomostem tym między obu narodami może być jedynie uznanie ze strony Polaków prawa narodu ukraińskiego do samostanowienia o sobie.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#IwanMakuch">To jest jedyna rozumna droga porozumienia obu narodów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Zalewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#TeofilZalewski">Wysoki Senacie! Tyle razy słyszeliśmy oświetlenie działalności Ministra Spraw Wewnętrznych i słyszeliśmy niejednokrotnie krytykę, która padała z jednej łub drugiej strony Izby. Zdaje się, dziedzina, którą chcę poruszyć, dotąd nie była poruszana, i pod tym względem działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z prawej i lewej strony jednakowem cieszy się uznaniem.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#TeofilZalewski">W tej sprawie, w której zabrałem głos, jest niewątpliwie łatwiej mówić dlatego, że sprawa zdrowia tak mało ma posmaku politycznego, a obchodzi wszystkich bez względu na pochodzenie, bez względu na narodowość, bez względu na klasę, i że to, co powiem, będzie przyjęte przez Izbę bez protestu. Oczywista rzecz, że gdy mówimy o zdrowiu narodu, albo jak Panowie chcecie mówić, o zdrowiu narodów, zamieszkujących nasze Państwo, to musimy zwrócić uwagę nie tylko na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, zdrowie bowiem narodu zależy nie tylko od Ministra Spraw Wewnętrznych, nie tylko od Ministra Pracy, nie tylko od Ministra Oświaty, to jest tych ministrów, którzy się zajmują higieną i zdrowiem narodu, ale zależy od własnej pracy, od zdobywania środków dla wyżywienia ludności i podnoszenia jej dobrobytu. Narzekano, zresztą słusznie, także i z ław ministerialnych, że stan finansów naszego Państwa nie jest dobry i że oczywista rzecz i stan finansów jednostek także nie jest taki, jakbyśmy chcieli widzieć, zarówno Rząd jak i wszyscy. Jednak muszę stwierdzić, że gdy chodzi o zdrowie narodu, to można powiedzieć, że z tego szczupłego budżetu przy tych trudnych warunkach, w jakich nasze Państwo się znalazło, mianowicie wtedy, kiedyśmy zakończyli wojnę, kiedy na naszych ziemiach przewijały się najrozmaitsze armie, przynosząc ze wschodu różne choroby, musimy stwierdzić bezstronnie, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych spełniło swoją rolę zupełnie dobrze. Naturalnie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych należy w pierwszym rzędzie zapobieganie chorobom. Otóż co do walki z chorobami t. zw. zakaźnemi muszę powiedzieć, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych spełnia zupełnie swoje zadanie. Widzimy, że na ziemiach naszych niema chorób epidemicznych ostrych, naturalnie zjawiają się sporadyczne wypadki, nawet małe epidemie, ale temi szczupłemi zasobami, któremi rozporządza Służba Zdrowia, jednakże w krótkim czasie te epidemie są zdławiane. Jeżeli uwzględnimy to, że Służba Zdrowia jest do pewnego stopnia zdezorganizowana, nie z winy Ministerstwa, ale z winy warunków, mianowicie dlatego, że starszych lekarzy dużo ubywa i mamy dopiero narybek, który teraz dopiero wychodzi w świat, to możemy działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przyjąć z wielkiem uznaniem. Naturalnie p. Minister Spraw Wewnętrznych, jako bezpośrednio kierujący tą Służbą Zdrowia, może lepiej wie, zna braki tej Służby Zdrowia, aniżeli my wszyscy.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#TeofilZalewski">Chcę zwrócić jeszcze na jedno uwagę. P. referent podnosił tu brak szpitali, brak łóżek, o tem wszyscy wiemy. Zwrócę uwagę, że nasze szpitalnictwo potrzebuje naprawy. Trzy lata temu wydziały lekarskie jednomyślnie wystąpiły ze swoim projektem. Projekt ten nie został przeprowadzony — i znowu nie z winy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a nie był przeprowadzony poprostu z tego powodu, że finanse chwilowo nie pozwalają na prowadzenie takiej organizacji szpitalnictwa, jaka jest jednomyślnym postulatem wszystkich wydziałów lekarskich w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#TeofilZalewski">Ale na jedno zwrócę uwagę: na zachętę szpitali do bezwarunkowego zakładania specjalnych oddziałów położniczych. Wydziałów położniczych mamy stanowczo za mało; to, że stolica ma, jakkolwiek także za mało, że tam, gdzie istnieją uniwersytety, kobieta w chwili najważniejszej, kiedy zostaje matką, kiedy system nerwowy jest w największem napięciu, znajdzie jeszcze opiekę, to jednak to jest za mało. Bezwarunkowo trzeba jeszcze, ażeby przy większych szpitalach na prowincji zostały utworzone oddziały położnicze, prowadzone przez najlepszych położników. To jest najkardynalniejszy obowiązek Państwa, ażeby kobieta wtedy, kiedy wydaje na świat obywatela Państwa, była postawiona w takich warunkach, aby nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo. Musimy doprowadzić do tego, aby w Polsce kobieta rodząca miała 100% bezpieczeństwa. Widzimy, że tych gorączek połogowych jest u nas jednak ponad miarę. Dlatego z uznaniem tylko podnoszę to lepsze kształcenie położników, z drugiej jednak strony musimy mieć jaknajwięcej zakładów dla kształcenia dobrych położników, żebyśmy ten postulat najprymitywniejszy wobec kobiety-matki spełnili.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#TeofilZalewski">Druga rzecz, która jest troską Rządu, to jest walka z gruźlicą. Naturalnie, proszę Państwa, ten problemat istnieje nie tylko u nas w kraju ubogim, kraju, przez który przeszło tyle wojen, ale nawet w krajach, które wojny nie zaznały, naprzykład w takiej Szwajcarii. My widzimy ten groźny pochód gruźlicy z miast na wsie i, ciekawa rzecz — naprzykład statystyki szwajcarskie wykazują, że gruźlica w miastach się zmniejsza, a natomiast na wsiach się pomnaża. Widzimy ten sam objaw i u nas. Naturalnie do walki z tem Rząd w swoim zakresie wziął się, ale tutaj musi pomóc całe społeczeństwo. Przedewszystkiem budowanie już nie wielkich pałaców, nie sanatoriów urządzonych może wykwintnie, ale budowanie choćby skromnych, byle w odpowiednich warunkach, szpitali gruźliczych jest rzeczą bardzo piekącą. Możemy tylko powiedzieć, że lud nasz chętnie się leczy; zaufanie do lecznictwa u naszego ludu, przynajmniej w tej połaci kraju, w której działam, jest ogromne. Jeżelibyśmy mieli mierzyć kulturę naszego ludu tą właśnie gotowością do leczenia, do wyrwania się z choroby, to byśmy powiedzieli, że lud nasz nie ustępuje w niczem zachodnim sąsiadom, a może nawet znacznie ich przewyższa.</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#TeofilZalewski">Muszę tutaj podnieść owocną działalność naszego państwowego zakładu higieny, muszę podnieść tę działalność jako profesor dlatego, że on spełnia nie tylko wielkie zadanie eugeniczne, ale jednocześnie państwowy zakład higieny jest pracownią naukową. A podnoszę to z uznaniem dlatego, że właśnie tych pracowni naukowych mamy tak mało, Patrzę na jego działalność w filii lwowskiej i z całem uznaniem podnoszę tę owocną działalność naukową. Kieruję do p. Ministra apel, jako jedyny profesor lekarz naszej wszechnicy, ażeby z naszego doświadczenia korzystał, nie krępując się żadnemi względami, i do każdego apelu p. Ministra staniemy czy to radą, czy wykonaniem pewnych prac, które przewyższają siły Służby Zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-69.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-69.7" who="#TeofilZalewski">Na końcu zostawiłem jedną rzecz, ażeby podnieść właśnie tę owocną działalność Ministra Spraw Wewnętrznych. I tutaj podnoszę dlatego, iż chciałbym właśnie, żeby panowie z Klubu Ukraińskiego to słyszeli, bo ich to dotyczy może więcej, niżeli nas. Otóż po raz pierwszy prawdopodobnie ta Wysoka Izba słyszy o chorobie, która się szerzy właśnie na tych ziemiach, na których ja pracuję, na ziemiach ruskich, na ziemiach z przeważającą ludnością ruską, na terenie trzech województw Małopolski Wschodniej i na terenie województwa wołyńskiego. Choroba ta nazywa się twardziel, choroba górnych dróg oddechowych, a więc wchodząca w zakres mojej bezpośredniej działalności, choroba, która istnieje od dawna, choroba która, zdaje się, że się rozszerza. Jak mapa przesłana do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wykazuje, właśnie w tej części naszego kraju ona największe ma natężenie. Koła naukowe polskie dawno domagały się, ażeby chorobę tę ująć jako chorobę, o której ludność ma obowiązek donosić. Chorobę tę zbadaliśmy zupełnie dokładnie, w tej pracy lekarze polscy odegrali wybitną rolę — dlatego właśnie, że tej choroby mamy najwięcej; nie przeczę, że inne narody także przyczyniły się do poznania tej choroby. Więc obecnie mamy zbadaną zupełnie tę chorobę i jej przyczyny, a najważniejsze, że opanowano zupełnie jej leczenie. Jak opanowaliśmy leczenie, świadczy, że w ciągu sześciu lat w klinice lwowskiej nie było ani jednego przypadku śmiertelnego, a to z tego powodu, że chorobę zupełnie opanowaliśmy pod względem rozpoznawczym i pod względem leczenia. Jednego nam brak, i Państwo musi nam teraz pomóc do poznania tej choroby głębiej, to znaczy, że musimy zbadać ludność w tych wioskach i przysiółkach, w których ta choroba grasuje. Otóż Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ze skromnych swoich funduszów wydzieliło pewną kwotę na badanie właśnie wśród tej ludności, a ludność to przeważnie ruska. Mogę podać do wiadomości p. Ministra, że jedne badania były przeprowadzone przed wakacjami, a właśnie wczoraj, dziś i jutro są asystenci mojej kliniki i państwowego zakładu higieny, którzy badają w Zborowie ludność przysiółków, w których ta choroba grasuje specjalnie. Szczególnie z tej działalności p. Ministra Panowie z Małopolski będą zadowoleni. I jeszcze jedna rzecz. Jeżeli to podnoszę tutaj, to dlatego, że w przyszłym roku ta choroba będzie przedmiotem obrad Międzynarodowego Zjazdu w Madrycie, i właśnie my Polacy mamy mówić o tem, jak z tą chorobą walczyć. Tu Ministerstwo wiele pomogło i przez swoje rozporządzenie wysoko pod tym względem podniosło prestiż Polski, bo Polska jest pierwszem państwem, które zaprowadziło przymusową rejestrację tej choroby. Mogę tylko powiedzieć, że stan pod względem sanitarnym w tych warunkach, w jakich istniejemy, jest dobry, a mam nadzieję, że ten stan jeszcze się poprawi z tą chwilą. gdy ubezpieczenia społeczne będą zmienione i w racjonalniejszy sposób ujęte, a z drugiej strony mam to przekonanie, że będzie się poprawiał dlatego, że teraz dopiero wychodzi młodzież z naszych wydziałów lekarskich, wychowana zupełnie już w polskich warunkach. Ktoś by może powiedział, a może niejeden nawetby z uśmiechem przyjął te „polskie warunki”. Polskie warunki to są ustroje naszych wydziałów lekarskich. Możemy tylko powiedzieć, że od naszej młodzieży, która wstępuje na wydziały lekarskie, wymaga się tylu egzaminów i takiej pracy, jak nigdzie na świecie. I dlatego obecnie ci, którzy wychodzą z naszych uniwersytetów bez względu na narodowość, rzeczywiście są doskonale przygotowanymi lekarzami. A jeżeli jednocześnie podniosę także zasługę Ministra Spraw Wewnętrznych, że wprowadził przymusowy rok praktyki szpitalnej, jakkolwiek niezupełnie godziłbym się z podziałem, z jakim ma ta praktyka się odbywać, to muszę powiedzieć, że to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych o zdrowie ludności dba w zupełności.</u>
          <u xml:id="u-69.8" who="#TeofilZalewski">Na jedno chcę jeszcze zwrócić uwagę. Jest rzeczą konieczną dopuścić praktykę młodych lekarzy nawet w szpitalach mniejszych, bo dziś dzieje się to, że w szpitalach większych tak w stolicy, jak u nas we Lwowie, szpitale są przepełnione lekarzami, i wtedy korzyść dla tych młodych lekarzy jest żadna.</u>
          <u xml:id="u-69.9" who="#TeofilZalewski">Mam wrażenie, że te kilka słów, które powiedziałem i które oświetlają działalność Ministra Spraw Wewnętrznych w pewnej dziedzinie, znajdą uznanie wszystkich, którzy zasiadają w tej Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-69.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Pawelec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoka Izbo Senatorska P. s. Pant, jako przedstawiciel mniejszości niemieckiej, złożył dziś w tej Wysokiej Izbie oświadczenie, że przedstawiciele mniejszości niemieckiej nie będą brali nadal udziału w dyskusji nad budżetem, i motywował to tem, że Wysoka Izba rzekomo nielojalnie ustosunkowuje się do oświadczeń i przemówień przedstawicieli mniejszości niemieckiej. Oświadczenie takie zdziwiło mnie niezmiernie. Obóz, do którego mam zaszczyt należeć, na każdym kroku i przy każdej sposobności podkreśla chęć i gotowość do współpracy z wszystkiemi odłamami społeczeństwa polskiego i gotowość do szczerego i harmonijnego współżycia z mniejszościami, żądając od tych mniejszości również lojalnego ustosunkowania się. Wprawdzie przedstawiciele mniejszości niemieckiej zapewniali nas o swej lojalności wobec Państwa Polskiego, ale stwierdzić tu muszę z ubolewaniem, że taktyka, którą się kierowali czy to w komisjach, czy to na plenum, stała w pewnem rażącem przeciwieństwie do tych oświadczeń lojalności, i mimowoli bodaj budziła w tej Wysokiej Izbie pewne wątpliwości co do tych oświadczeń lojalności.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#AlojzyPawelec">Proszę Wysokiej Izby! Na Komisji Spraw Zagranicznych p. s. Pant zarzucał Rządowi polskiemu, że prowadzi dwie polityki mniejszościowe. Dalej zarzucał władzom polskim współdziałanie w rzekomych aktach teroru na terenie woj. śląskiego i Pomorza, zaś przy generalnej debacie w tej Wysokiej Izbie nad budżetem postawił niesłychany zarzut, że władze polskie starają się wywierać wpływ na rzekomo pokrzywdzonych na Śląsku członków mniejszości niemieckiej. Jest to, proszę Wysokiej Izby, bardzo ciężki zarzut, ponieważ nie zostanie on tylko w tej Wysokiej Izbie, ale tym zarzutem chcę się wmówić w opinię świata, że Rząd Polski niby chcę się uchylać od zobowiązań, które zaciągnął podczas ostatniej sesji Rady Ligi Narodów. P. senator Utta twierdził tu, że Rząd polski gnębi kulturę i szkołę niemiecką w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-71.2" who="#komentarz">(S. Evert: I religię.)</u>
          <u xml:id="u-71.3" who="#AlojzyPawelec">Otóż, proszę Panów, te zarzuty są nieuzasadnione, nie odpowiadają rzeczywistości i są zupełnie gołosłowne.</u>
          <u xml:id="u-71.4" who="#AlojzyPawelec">Ja, proszę Wysokiej Izby, nie mogę tutaj polemizować z przedstawicielami mniejszości niemieckiej, ponieważ nie są obecni, i wyglądałoby to tak, jakgdybym chciał ich nieobecność wykorzystać, ażeby tutaj przedstawić sprawę może w niewłaściwem świetle. Jednakowoż, Wysoka Izbo, mogę oprzeć się na kilku dokumentach, zupełnie niewątpliwych, które udowodnią nam, że te zarzuty, jak powiedziałem, są zupełnie gołosłowne. Otóż, proszę Panów, pod Nr 17 tych skarg, które Volksbund wysłał do Genewy, jest opisane zajście z okręgu świętochłowickiego, że do mieszkania jakiegoś mieszkańca Świętochłowic, Stefana Politaja, wdarli się Polacy, obili go, poturbowali, zdemolowali mu mieszkanie. I otóż, chociaż ten obywatel sam zgłosił się do policji i stwierdził, że absolutnie żadnego zajścia nie było, że nikt do jego mieszkania nie przyszedł i nikt go nie pobił, mimo to Volksbund podał ten fakt do Genewy.</u>
          <u xml:id="u-71.5" who="#AlojzyPawelec">Ale nie tylko to. Po Genewie napisał Volksbund do tego Politaja list następującej treści — to jest dokument! Niemiecki Volksbund do Polskiego Śląska.</u>
          <u xml:id="u-71.6" who="#AlojzyPawelec">Liczba dziennika 10153/31 Katowice, 21 stycznia 1931 r. Stefan Politaj w Lipinach. W załączeniu przysyłamy Panu projekt skargi. Prosimy Pana o odpisanie tego projektu i wysłania go do wymienionej organizacji. Jeśli Pan otrzyma odpowiedź, prosimy o zawiadomienie nas. Oddział Prawny. Volksbund.</u>
          <u xml:id="u-71.7" who="#AlojzyPawelec">Jeżeli więc tutaj p. s. Pant stwierdził, że władze polskie starają się wpływać na poszkodowanych, ażeby nie wnieśli skarg do sądów, to przecież z tego dokumentu wynika jasno, że nie władze polskie to czynią, ale właśnie Volksbund to czyni.</u>
          <u xml:id="u-71.8" who="#AlojzyPawelec">Jeżeli tutaj mówiono o aktach teroru podczas wyborów, to jednakowoż muszę tutaj przeczytać pewną ocenę tych zajść, którą wyczytałem w dzienniku niemieckim. Organ niezależnych socjalistów w Niemczech „Die Weltbuhne” pisze, co następuje — omijam krótki wstęp i zaczynam od środka zdania:</u>
          <u xml:id="u-71.9" who="#AlojzyPawelec">„Materiał, dotyczący teroru na polskim Górnym Śląsku, przesłany przez Volksbund do Rady Ligi Narodów, mógł być użyty tylko przy pomocy przesadzania faktów i umyślnego zamilczania wewnętrznej sytuacji w Polsce i przesadnie ostrego osądzania zdarzeń na Śląsku. Materiał obejmował 100 stron druku i wylicza 250 aktów teroru, które dotyczą przeważnie wybicia szyb, rzucania kamieniami, strzałów w powietrze, niszczenia niemieckich gazet i ulotek, gróźb i pewnej ilości napadów i pobicia — wypadki, które w Niemczech, nawet poza okresem wyborczym, są na porządku dziennym. Nawet, co więcej, w Niemczech nawet bez napięcia politycznego, właściwego okresowi wyborczemu, zdarzają się mordy polityczne codziennie. Mierzone niemieckiemi stosunkami są wypadki śląskie prawie bez wyjątku drobiazgiem. Słowa Ministra Zaleskiego, że wypadki takie należą właściwie do wiejskiego sędziego pokoju, są właściwe”.</u>
          <u xml:id="u-71.10" who="#AlojzyPawelec">Proszę Wysokiej Izby, czy my w tej Wysokiej Izbie nie możemy wymagać i domagać się od przedstawicieli mniejszości niemieckiej, żeby przynajmniej tak obiektywnie i tak sprawiedliwie oceniła te wypadki, jak ten obywatel niemiecki? Sądzę, że gdyby przedstawiciele mniejszości niemieckiej to uczynili, Wysoka Izba nie miałaby najmniejszej wątpliwości co do ich oświadczeń o lojalności wobec Państwa Polskiego. Wyciągamy jednak z oświadczenia p. sen. Panta ten wniosek, że jeżeli deklaracja ta ma być szczerym wyrazem tego, że mniejszość niemiecka chcę współpracować lojalnie z większością polską i że ta współpraca nie ma się na przyszłość wyrażać tylko w gołosłownych twierdzeniach, ale ma też być oparta na faktach i uwidoczniać się w postępowaniu tej mniejszości i ma być poparta czynami, to będę szczęśliwy i będę ten wypadek uważał za zwyczajne nieporozumienie pomiędzy większością polską a mniejszością niemiecką.</u>
          <u xml:id="u-71.11" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Masłów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#MykołaMasłow">Wysoki Senacie! Pozwolę tu sobie zabrać głos, jako senator wybrany przez szerokie masy ukraińskiej ludności Wołynia, i w związku z omawianym budżetem pozwolę sobie poruszyć parę momentów, dotyczących ustosunkowania się ukraińskiej ludności Wołynia do Państwa Polskiego i do polityki jego władz. Przedewszystkiem muszę stwierdzić, że ludność ukraińska Wołynia w masie jest lojalna w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#MykołaMasłow">I dąży do spokojnego rozwiązania zagadnienia ukraińskiego w Polsce, t. zn. do zadowolenia kulturalnych, religijnych i materialnych potrzeb swego życia przez ciała ustawodawcze Rzeczypospolitej i przez Rząd. Dlatego Wołyń, który dzisiejsze życie swoje związuje z losem innych polskich ziem, pragnie wziąć aktywny udział w tem wszystkiem, co zwiększa majestat Rzeczypospolitej i jej znaczenie na międzynarodowym terenie...</u>
          <u xml:id="u-73.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-73.4" who="#MykołaMasłow">...a również wzmacnia porządek prawny i zwiększa bogactwa samego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-73.5" who="#MykołaMasłow">Dzieje narodów polskiego i ukraińskiego w ciągu długich stuleci powiązały się ze sobą; materialna i duchowa kultura tych dwóch narodów rozwijała się równolegle. Dalej z Polską łączyła ukraiński naród wspólna niedola pod rosyjskiem jarzmem, bagna Petersburga, mrozy Syberii, centralistyczna polityka rosyjskiego rządu, który niemiłosiernie tłumił wszelkie objawy narodowego życia tych dwóch narodów.</u>
          <u xml:id="u-73.6" who="#MykołaMasłow">Ukraińska i polska ludność Wołynia tworzą jedną rolniczą warstwę, która wspólnie produkuje niezbędne dla Państwa artykuły rolnej gospodarki i wspólnie ponosi skutki ekonomicznego kryzysu i innych trudności gospodarczych. Ukraińska i polska inteligencja wspólnie wysila się około podniesienia materialnego dobrobytu kraju i jego wartości kulturalnych.</u>
          <u xml:id="u-73.7" who="#MykołaMasłow">Takie współżycie dwóch bratnich narodów już za czasów caratu niepokoiło rosyjską władzę, która czyniła usiłowania, by pokłócić te dwa narody w myśl zasady: „divide et impera”. Zasadę tę stosują i dzisiaj rządy państw, usposobione wrogo tak do polskiego jak i do ukraińskiego narodu. Używają one wszystkich sposobów, ażeby powaśnić te dwa narody, ażeby rzucić je do wzajemnej walki i odciągnąć od twórczej pracy gospodarczej, osłabić i podporządkować swoim interesom.</u>
          <u xml:id="u-73.8" who="#MykołaMasłow">Ludność ukraińska Wołynia rozumie jednak, że taka polityka jest zgubna. Wprawdzie, w związku z światowym kryzysem ekonomicznym, ludność ta znajduje się obecnie w nadzwyczaj ciężkiem położeniu materialnem. Życie jej i dotąd jeszcze nie przybrało form normalnych. Na przeszkodzie temu stała dawniej polityka carskiego rządu rosyjskiego, potem „pogłębienie rewolucji”, potem dywersyjne bandy, które, będąc popierane przez rządy wrogo usposobione do Polski i Ukrainy, grasowały na Wołyniu przed 6 i 7 laty.</u>
          <u xml:id="u-73.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-73.10" who="#MykołaMasłow">Obecnie dzięki energicznym i celowym zarządzeniom władz, zmierzających do ustalenia porządku na Wołyniu, ludność nasza już przystąpiła do ekonomicznej odbudowy kraju i podniesienia walorów duchowych.</u>
          <u xml:id="u-73.11" who="#MykołaMasłow">Dla podniesienia materialnego stanu wieśniaka na Wołyniu, jego duchowego i kulturalnego poziomu, koniecznem jest przeprowadzenie różnych reform administracyjnych, ekonomicznych i kulturalno-oświatowych. O te reformy będziemy się dopominali przy każdej sposobności. Jednak wieśniak ukraiński rozumie, że osiągnąć powyższe zdobycze będzie mógł tylko przy realnej, twórczej i spokojnej pracy w spółżyciu ze wszystkiemi narodami, które zamieszkują Wołyń, i we współpracy z Rządem.</u>
          <u xml:id="u-73.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-73.13" who="#MykołaMasłow">Oto dlatego ukraińska ludność Wołynia stanęła masowo do wyborów i oddała swoje głosy na Bezpartyjny Blok, na czele którego stanął wódz narodu polskiego, który w swoim czasie niósł wolność całemu narodowi Ukraińskiemu.</u>
          <u xml:id="u-73.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-73.15" who="#MykołaMasłow">Hasło Marszałka Piłsudskiego „za naszą i waszą wolność” żyje w sercach ukraińskiego narodu, a wyrazem wierności tym hasłom jest gotowość naszego narodu, by stanąć w potrzebie. Ludność ukraińska ustosunkowała się tak, a nie inaczej do obecnego Rządu dlatego, że przekonała się, że polskie rządy pomajowe traktują ukraińską ludność jak równą ludności polskiej, że zmierzają do zadowolenia wszystkich potrzeb tej ludności tak materialnych, jak kulturalno-oświatowych i religijnych; wreszcie, że rządy pomajowe realizują, już ten swój pogląd, zakładając na Wołyniu szkoły z ukraińskim językiem, przeprowadzając na korzyść miejscowej ludności szerokie reformy rolne, udzielając ludności miejscowej kredytów, i t. d. i t. d.</u>
          <u xml:id="u-73.16" who="#MykołaMasłow">Nawiązując tak do budżetu całego, jak i do budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jesteśmy świadomi charakteru i znaczenia zaprojektowanych budżetów, jesteśmy świadomi również tego, że w budżecie brakuje pewnych pozycyj, na rozszerzenie oświaty ludowe j do tych rozmiarów, które byłyby dzisiaj potrzebne, że brakuje pewnych pozycyj na zaspokojenie niektórych kulturalnych i religijnych potrzeb ukraińskiej ludności Wołynia, że budżet nie da możności, by w bieżącym roku należycie rozwinąć prace samorządowe i wzmocnić gospodarkę naszego wieśniaka.</u>
          <u xml:id="u-73.17" who="#MykołaMasłow">Rozumiemy jednak, że wobec kryzysu ekonomicznego, jaki przeżywa nasze Państwo wraz z całą zachodnią Europą, Rząd nie jest w stanie w chwili obecnej zaspokoić wszystkich naszych postulatów. Zastrzegając się, że my reprezentanci ludności ukraińskiej na Wołyniu, starać się będziemy o powiększenie w przyszłości etatów na te cele w granicach możliwości, oświadczamy, że głosować będziemy tak za całym budżetem, jak i za budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z poprawkami Budżetowej Komisji, w przekonaniu, że Rząd i w dalszym ciągu pójdzie po drodze zdrowej polityki i zaspokojenia materialnych, duchownych, religijnych i narodowych potrzeb ukraińskiej ludności Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-73.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Wysoka Izbo! Zapoznałem się z końcowym ustępem przemówienia p. s. Makucha. P. s. Makuch dwukrotnie był przywołany przezemnie do porządku i wielokrotnie w dzisiejszem przemówieniu używał słów i wyrażeń, które w tej Wysokiej Izbie uważam za niestosowne i obrażające jej godność. Za użycie w końcowym ustępie, mimo dwukrotnego przywołania do porządku, w dalszym ciągu słów, nie odpowiadających powadze tej Wysokiej Izby, przywołuję p. s. Makucha do porządku z zapisaniem do protokółu.</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Siedun.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#BazyliSiedun">Wysoka Izbo Senatorska! Mam zaszczyt przemawiać jako przedstawiciel białoruskich ziem wschodnich, a w szczególności woj. nowogródzkiego, z którego pochodzę. Uważam, że nie będzie zbytecznem, gdy przy obecnej dyskusji w kilku słowach będę apelował do Wysokiej Izby i Rządu i zwrócę uwagę na nasze bolączki i potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-75.1" who="#BazyliSiedun">Wysoka Izbo! Trzeba sumiennie i otwarcie powiedzieć, że społeczeństwo polskie naogół nie docenia należycie wagi naszych Kresów dla Państwa Polskiego. Są one zbyt mało znane i zbyt mało ludzie niemi interesują się. Prawdą będzie, jeżeli powiem, że również Wysokie Izby Ustawodawcze naszym Kresom wielkiej łaski nie Okazywały, jak również nie miał jej i rząd do 1926 r., t. j. do przewrotu majowego.</u>
          <u xml:id="u-75.2" who="#BazyliSiedun">Każdy z Panów przyzna mi rację, że do 1926 r. Kresy uważano za polską Syberię, czyli za miejsce zesłania. O tem mówili tak urzędnicy, jak i nauczyciele, przysyłani na te Kresy. Może z natury rzeczy traktowali oni naszą lojalną ludność białoruską jako zasadniczych wrogów Państwa Polskiego, których trzeba było od udziału życia państwowego odsuwać, bo to ludność nie polska. Mówię to z własnego doświadczenia jako były wójt czteroletni w chwili wskrzeszenia Państwa. I tylko chcę zapytać Szanownych Panów, czy to nie jest dziecko tej samej matki, lecz że wcześniej było od niej oderwane, przez to widocznie utraciło to uznanie. Sądzę, że takie traktowanie sprawy spowodowało te smutne i bolesne przejścia, jak procesy Hromady i Hurtków. Tu muszę podkreślić, że na tem korzystały najrozmaitsze partie, a przedewszystkiem partia komunistyczna, bo pod rozmaitemi hasłami łapały rybki w mętnej wodzie.</u>
          <u xml:id="u-75.3" who="#BazyliSiedun">Nic dziwnego, szanowni Panowie, że dziś zasadnicza zmiana nastąpiła od 1926 roku, bo ludność nasza sama przekonała się, że przestano traktować ją po macoszemu; że ta sama ludność, która przez dawną administrację była traktowana jako wróg Państwa, dziś ma możność spotkania się z Polską przy twórczej pracy dla dobra swego narodu i tem samem dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-75.4" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
          <u xml:id="u-75.5" who="#BazyliSiedun">Dziś, Wysoka Izbo, widzimy, że w kraju już jest dużo organizacyj społecznych i spółdzielczych, ludność otrzymuje kredyty, pomoc Państwa przy odbudowie swoich gospodarstw i t. d., ale ta pomoc bardzo jest znikoma. My jednak bierzemy pod uwagę zniszczenia wojny światowej, inwazji bolszewickiej i to, że kraj ten i przedtem był zupełnie upośledzony i zaniedbany. Ludność nasza zrozumiała to wszystko, i przy obecnych wyborach świadomie poszła i oddała swoje głosy na 1, listę p. Marszałka Piłsudskiego...</u>
          <u xml:id="u-75.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-75.7" who="#BazyliSiedun">...i tem podkreśliła swą lojalność dla Rządu i Państwa. Nasza ludność pragnie silnej i sprawiedliwej władzy...</u>
          <u xml:id="u-75.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B .)</u>
          <u xml:id="u-75.9" who="#BazyliSiedun">...bo tylko taka władza może utrzymać spokój, porządek, który przyczyni się do rozwoju wszystkich zagadnień życiowych.</u>
          <u xml:id="u-75.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-75.11" who="#BazyliSiedun">Przechodząc do potrzeb naszego kraju, moim apelem będzie do Wysokiej Izby, aby ten kraj został dziś otoczony specjalną opieką i życzliwością nie tylko Rządu, ale i całego społeczeństwa polskiego, ażeby dokonano budowy odpowiednich szkół powszechnych po wsiach, w miastach szkół fachowo rzemieślniczych dla szerzenia oświaty i kultury, jako jednej z głównych podstaw dobrobytu. Z braku gmachów szkolnych i odpowiednich izb na ten cel we wsiach w pow. Słonimskim w bieżącym okresie szkolnym pozostało bez szkoły 400, a może i więcej dzieci w wieku szkolnym. Przy tej okazji muszę podkreślić, że ludność nasza pragnie, ażeby język białoruski w szkołach był wykładany jako przedmiot.</u>
          <u xml:id="u-75.12" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Słusznie. Głos: Jako wykładowy też.)</u>
          <u xml:id="u-75.13" who="#BazyliSiedun">Proszę Panów, ludność białoruska docenia znaczenie szkoły, o czem świadczy fakt, że np. we wsi Medwinowce, pow. Słonimskiego, gdzie jest 94 dzieci obecnie w wieku szkolnym, sama ludność opodatkowała się, kupiła drzewo i przy znikomej pomocy Rządu, bo tylko za 3.000 zł, buduje szkołę. Byłoby bardzo pożądane, ażeby Rząd jej pomógł, wydając bezpłatnie drzewo z lasów państwowych, a ludność sama przy minimalnej pomocy zbuduje potrzebną szkołę prowizorycznego typu, ponieważ na przepisaną nie stać nie tylko samorządu, ale i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-75.14" who="#BazyliSiedun">Drugą palącą potrzebą jest komasacja i związana z nią melioracja. Parę lat temu wstecz trudno było namówić naszych wieśniaków do komasacji, obecnie sami do tego dążą. Składają podania, a w braku kredytu na ten cel, muszą czekać długiej kolejki, albo też proponuje się wniesienie pewnej kwoty naprzód, wtedy będzie uwzględniona kolejność, To nie jest odpowiednie załatwienie tak poważnej sprawy, na te kredyty musi Rząd znaleźć środki i przyjść z pomocą.</u>
          <u xml:id="u-75.15" who="#BazyliSiedun">Dalej sprawa odbudowy dróg. W tej dziedzinie muszę z całą sumiennością podkreślić, że drogi mniej ważne czy drogi gminne są lepsze niż drogi ważniejsze, jako to drogi powiatowe, wojewódzkie i gruntowe państwowe.</u>
          <u xml:id="u-75.16" who="#BazyliSiedun">Wreszcie sprawa kredytu. Bardzo jest pożądane, żeby go powiększyć w miarę możności, ale żeby to był kredyt przynajmniej na termin roczny, a nie trzymiesięczny. Tu chodzi mi o kredyt dla drobnego rolnika, te paręset złotych w kasach Stefczyka i kasach komunalnych, to naprawdę nie jest pomoc, ale ruina, bo zaledwie drobny rolnik po wielkich trudach dostanie pożyczkę, a już po trzech miesiącach żądają spłat, kiedy on dopiero co zdążył użyć jej na bardzo pilne potrzeby. Każdemu z Panów jest wiadomo, że gospodarstwo rolne, to nie jest handel, gdzie można obrót prędko zrobić.</u>
          <u xml:id="u-75.17" who="#BazyliSiedun">Kończę moje przemówienie i zwracając się do Rządu i społeczeństwa, wyrażam powszechne nasze pragnienie, aby wszelka nieufność wzajemna z obu stron, raz na zawsze zniknęła, i żebyśmy jako wolni z wolnymi, a równi z równymi, wspólnie pracowali dla dobra wspólnego wielkiej naszej Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-75.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Ciastek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#FranciszekCiastek">Wysoka Izbo! W dyskusji zarówno ogólnej, jak i nad poszczególnemi budżetami Ministerstw, ujawniała się pewna linia, po jakiej ma iść nasze życie państwowe. I w tejże dyskusji, jak to normalnie przyjęte jest na całym świecie, jest pewna rozbieżność zdań.</u>
          <u xml:id="u-77.1" who="#FranciszekCiastek">Większość dzisiejszego parlamentu w swoich przemówieniach zawsze zwraca się do opozycji, zarówno do prawicy jak i do lewicy, o współpracę, o porozumienie, o solidarność. Nic wznioślejszego, proszę Panów, jak takie zwracanie się. Ale taki apel powinien być prawdziwy i szczery. Tymczasem tego, chociażby ktoś najbezstronniej chciał sądzić, nie można się dopatrzeć. Bo, proszę Panów, gdy opozycja zgłosiła szereg wniosków, to może na sto chociaż jeden był coś wart, i trzeba było się nad nim zastanowić, trzeba było go uwzględnić, trzeba było go przyjąć. Tegośmy jednak nie widzieli. A zatem skąd mamy pewność, że ten apel był szczery, że był tym apelem prawdziwym do współpracy nad ugruntowaniem potęgi naszego Państwa w dzisiejszych ciężkich czasach.</u>
          <u xml:id="u-77.2" who="#FranciszekCiastek">Urabiało się opinię, że cały budżet państwowy będzie szedł po linii wielkich oszczędności, będzie dążył do ulżenia tego ciężaru, jaki dzisiaj gniecie społeczeństwo w formie takich czy innych podatków. I na czem się skończyło? Gdzie widzimy te oszczędności, gdzie widzimy to odciążenie podatków? Czy np. zrzucenie ciężaru z budżetu państwa na samorząd, któremu przekreśla się możność egzystencji — jest wskazane? Czy to jest oszczędność? Nie, proszę Panów. I przecież jasne jest, że z tej oszczędności wyszły ni mniej ni więcej tylko nowe podatki, w takiej, czy innej formie, czy od zapałek, czy od czego innego. To samo już świadczy, że ten cel nie tylko nie został osiągnięty, ale że stało się wręcz odwrotnie, Jeżeli teraz, proszę Panów, przejdziemy do budżetu i do tych wszystkich zagadnień, jakie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych spełnia w Państwie, to są one bardzo ważne, bo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych sprawuje bądźcobądź tę władzę i w dużej mierze ma bezpośrednią możność zetknięcia się z tem społeczeństwem na dole, z tym nawet najbiedniejszym obywatelem Państwa. I w różnych formach Ministerstwo Spraw Wewnętrznych tę swoją władzę, ustawowo przekazaną, sprawuje.</u>
          <u xml:id="u-77.3" who="#FranciszekCiastek">Weźmy jedną z tych dziedzin — samorządy. Proszę Panów, ze słów wypowiedzianych tutaj zarówno przez przedstawiciela Rządu, jak i przez p. prezesa najliczniejszego tutaj Klubu, niedwuznacznie dało się poznać, że jednak ustosunkowanie Rządu do tych samorządów jest pod wielkim znakiem zapytania, że te samorządy trzeba jednakowoż lepiej ująć, one się coś zanadto rozbrykały. Pomijam tu samorządy miejskie, to jest kwestia odrębna, w tych samorządach miejskich, szczególnie w większych ośrodkach nie miałem możności nigdy brać udziału, na tem się nie znam, aczkolwiek biorąc udział w samorządzie wiejskim, w samorządzie powiatowym, wyrobiłem sobie pewien pogląd także na sprawy samorządu miejskiego. Natomiast słów kilka chcę poświęcić samorządowi powiatowemu i niższemu typowi samorządu, samorządowi gminnemu.</u>
          <u xml:id="u-77.4" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, samorządy w Państwie Polskiem, stwierdzam, zarówno powiatowe jak i gminne, egzamin zdały. Jeżeli mają one braki, jeżeli nawet w niejednym wypadku popełniły pewne niewłaściwości, to gdyby dobrze zbadać każdą z tych spraw, dopatrzymy się tam i dużo winy, która przyszła zgóry.</u>
          <u xml:id="u-77.5" who="#komentarz">(S. Roman: Możliwe.)</u>
          <u xml:id="u-77.6" who="#FranciszekCiastek">Bo w poczynaniach swoich samorządy bardzo często były narażone na duże trudności wskutek nakazów z góry: róbcie to i to, zatrzymajcie to i to, to dostaniecie pożyczkę, dostaniecie subwencje, a później kończyło się na niczem. Trudno i darmo, nie można odsądzać od czci i wiary tych samorządów za te winy, których one nie popełniły, i za to, że nie wykonały tych swoich zadań, bo bardzo często były takie a takie powody, te a nie inne przyczyny wpłynęły na to, że samorządy niedokładnie z tych swoich zadań się wywiązywały.</u>
          <u xml:id="u-77.7" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Zupełnie słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-77.8" who="#FranciszekCiastek">Przyznajecie mi Panowie słuszność, tylko niestety, dalej nasze drogi będą się rozchodziły.</u>
          <u xml:id="u-77.9" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli weźmie się zasadę samorządu, to mojem zdaniem, chociażby nawet pewną funkcję Rząd mógł lepiej spełniać, lepiej niech to robi samorząd, niż Rząd. Samorząd to jest szkoła życia obywatelskiego. Ten naród tylko ma prawo nazywać się narodem, gdy przez swój udział będzie pracował nad dobrobytem, nad utrwaleniem bytu swojego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-77.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-77.11" who="#FranciszekCiastek">Tej zasady jesteśmy zwolennikami, tę zasadę wyznajemy, a jednak, proszę Panów, ciągle się słyszało i słyszy te różne nieprzychylne słówka pod adresem samorządu, że trzeba z nim bardzo ostrożnie. Ale często w bliższych stosunkach, gdy się takiego pana słyszy, to się okazuje, że go boli tylko to, że w tym samorządzie jest kontrola publiczna i że trudno się przed nim wymigać od jakiegoś podatku, bo o tem wszyscy by wiedzieli, wiec to jakoś nie uchodzi, więc się zaczyna z odwrotnej strony i mówi się z innej beczki, a w rzeczywistości o co innego chodzi.</u>
          <u xml:id="u-77.12" who="#komentarz">(S. Roman: Z takim będziemy walczyli wszyscy wspólnie.)</u>
          <u xml:id="u-77.13" who="#FranciszekCiastek">Zarówno samorząd powiatowy, jak i samorząd gminny, a szczególniej w gminach zbiorowych — bo samorządy w gminach jednowioskowych są finansowo niezdolne do życia, nie wytrzymują próby życiowej...</u>
          <u xml:id="u-77.14" who="#komentarz">(S. Roman: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-77.15" who="#FranciszekCiastek">... — ale jeżeli weźmiemy samorząd w gminach zbiorowych i samorządy powiatowe, to one zdały egzamin użyteczności i bardzo wiele takich zagadnień, jak budowa szkół, jak budowa dróg, których nie rozwiąże żaden rząd w Polsce, rozwiążą właśnie te najniższe typy samorządu, byle tylko miały możność...</u>
          <u xml:id="u-77.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-77.17" who="#FranciszekCiastek">...byle tylko Rząd szedł im na rękę w calem tego słowa znaczeniu.</u>
          <u xml:id="u-77.18" who="#FranciszekCiastek">Słyszeliśmy tu bardzo dużo górnolotnych wyrażeń o tych wielkich zagadnieniach, jakie nas, jako państwo, jako naród, czekają. Proszę Panów, sądzę, że gdybyśmy tak trochę przestali bujać w obłokach, a zaczęli chodzić po ziemi, brali to czarne życie, jak ono jest od początku naszej niepodległości, to bylibyśmy trochę więcej zrobili. Byłoby lepiej, żebyśmy może te wielkie zagadnienia zostawili na później, kiedy będziemy zamożniejsi, kiedy społeczeństwo będzie zasobniejsze, tobyśmy mieli czas trochę sobie nawet po obłokach pobujać. I to jest, mojem zdaniem, błąd, który się na nas mści i który nas różni dzisiaj.</u>
          <u xml:id="u-77.19" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli weźmiemy jeszcze sprawy z codziennego naszego życia, to w mojem najgłębszem przekonaniu, w mojem najgłębszem przeświadczeniu wydaje mi się, że my temi zagadnieniami ogólno-państwowemi chcemy przed światem trochę więcej pokazać niż nas na to stać. Mnie się zdaje, że nawet w polityce zagranicznej, gdybyśmy robili więcej drobnych a rzeczowych posunięć, tobyśmy w ładniejszem świetle wyglądali niż gdy sami o sobie mówimy, o naszem wielkiem mocarstwowem stanowisku, a umizgamy się do dyplomatów francuskich, angielskich czy jakich innych. Proszę Panów, to są ludzie Zachodu, oni po kupiecku umieją rachować, na naszą dyplomację oni nam jeszcze dyplomatyczniej odpowiedzą, a w rzeczywistości w kułak się z nas śmieją.</u>
          <u xml:id="u-77.20" who="#komentarz">(S. Roman: Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-77.21" who="#FranciszekCiastek">Nie błyskotki, nie błyszczenie jakieś będzie dowodem naszej siły, lecz tylko to, że umiemy w ciężkich warunkach naszą gospodarkę państwową prowadzić, to będzie naszą propagandą zagranicą i to wyrobi nam to poczesne miejsce w rzędzie ludów kulturalnych. Jednakże, proszę Panów, i tego się u nas nie robi.</u>
          <u xml:id="u-77.22" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, zacytuję taki mały fakcik, może nieściśle związany z temi zagadnieniami państwowemi, ale który tu w dyskusji był poruszony, mianowicie wysłanie tych pocztówek na Maderę. Proszę Panów, czem jest Marszałek Piłsudski dla Polski, o tem wszyscy wiemy...</u>
          <u xml:id="u-77.23" who="#komentarz">(S. Roman: Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-77.24" who="#FranciszekCiastek">...i bez względu na to, czy go kto lubi, czy nie lubi, ozy jest jego zwolennikiem, czy jest w opozycji, trudno i darmo, co on dla Polski zrobił, o tem kto inny napisze, ten historyk, który mając perspektywę oddalenia, nie skrępowany nożycami cenzora, będzie mógł nie w tem podnieceniu, nie w tem nastawieniu, w jakim my dziś jesteśmy, bezstronnie ocenić i swój sąd o tem wydać, to w historii zostanie jako dokument. Proszę Panów, jeżeli się do przyjaciela w dniu jego imienin różne podarki posyła, to jest to zupełnie zrozumiałe. Jeżeli dla Marszałka Piłsudskiego Panowie to w takiej czy innej formie robicie, to wszystko jest w zupełnym porządku, to jest zupełnie zrozumiałe, i jeżeli miałbym przeciw temu jakie zastrzeżenia, to chyba tylko takie, żebyście robili to, co nakazuje rozum, ale żeby nie było tego bałwochwalstwa. Ale w moim prostym chłopskim rozumie to mnie się wydaje, że gdyby zamiast tego całego wagonu pocztówek, które w najlepszym razie z okrętu na przystań Funchalu w morze wyrzucić, bo po co to wieźć...</u>
          <u xml:id="u-77.25" who="#komentarz">(S. Perzyński: Przecież dochód z tego będzie na biedne dzieci)</u>
          <u xml:id="u-77.26" who="#FranciszekCiastek">...gdyby zamiast pocztówek zebrać te drobne składki od dzieci szkolnych i wybudować szkołę czy w tej miejscowości, gdzie się Marszałek urodził, czy tam, gdzie boje staczał, i fotografię tej szkoły posłać Marszałkowi z napisem, że to od dzieci szkolnych w dniu jego imienin, to sądzę, że Marszałek Piłsudski byłby bardziej z takiej rzeczy zadowolony...</u>
          <u xml:id="u-77.27" who="#komentarz">(S. Perzyński: Możliwe.)</u>
          <u xml:id="u-77.28" who="#FranciszekCiastek">...aniżeli z tego wagonu pocztówek i propaganda zagraniczna miałaby dowód, że naród polski umie pogodzić te sprawy ze sobą, że swojemu naczelnikowi, swojemu wodzowi, swojemu Marszałkowi należny hołd oddaje i jednocześnie wieczny pomnik tego hołdu na korzyść przyszłych pokoleń buduje.</u>
          <u xml:id="u-77.29" who="#komentarz">(S. Roman: Może to byłoby i lepiej.)</u>
          <u xml:id="u-77.30" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli chodzi jeszcze o takie ogólne zagadnienie, szczególniej obchodzące szerokie warstwy ludności, to wiemy, że prawie od pierwszych chwil niepodległości a i przedtem trochę, ujawniły się u nas dwa przeciwne kierunki, dwa prądy, które ze sobą się cały czas ścierają. Rząd obecny, podjął się tę sprawę rozwiązać. I jaką drogę do tego wybrał? Wybrał trzeci kierunek. Jaki? Tego nie potrafię powiedzieć, bo tego nie znam. Ja nie byłem w stanie tego zrozumieć i dużo myślałem nad tem, czy jednak to nie jest dobry sposób, czy to nie jest dobre rozwiązanie, ale w najgłębszem swojem przekonaniu doszedłem do wniosku, że jednakże tego dzieła ani ten Rząd, ani inny nie dokona, i to, co było, pozostanie. Trudno i darmo. Tak się życie narodów układało i nic dziwnego, że i u nas tak się ułożyło, i ten wysiłek, jeżeli Panowie, popierający dziś Rząd, w niego wierzą, mnie się zdaje, że będzie bezowocny i pociechy z tego wielkiej nie będzie, bo jednak pozostanie to, co samo życie zrobiło. Ja należałem zawsze do tego kierunku demokratycznego i do dziś dnia do niego należę, bo aczkolwiek nie miałem możności być za granicą i obserwować tych stosunków, jednak wierzę tym ludziom, co tam byli, wierzę tym książkom, w których wyczytałem, że tylko te narody dobrze stoją, tylko te potrafiły ugruntować swój byt i swoją potęgę, które właśnie w całej pełni, w całej rozciągłości tę demokrację w życie, w czyn wprowadzały, a odwrotnie widzimy drugie, jak np. Rosję, gdzie byłem, ten zły kierunek antydemokratyczny, gdzie wychowywano obywatela na ślepe i tępe narzędzie woli rządu i cara, gdzie zamiast go uczyć poczucia jego obywatelskich obowiązków, uczyło się go śpiewać hymny pochwalne na część cara i jego rodziny, widzimy, jak ten kierunek srodze się zemścił. Za to niewłaściwe postawienie tej sprawy, za to wychowywanie społeczeństwa w takim duchu, poniosła pokotem karę przedewszystkiem inteligencja rosyjska; z powodu tego złego kierunku, w mojem przeświadczeniu dziś teroryzuje się i gnębi naród, rzuca się go w taką okropność, w jakiej może żaden naród, jak świat istnieje, nigdy się nie znajdował.</u>
          <u xml:id="u-77.31" who="#FranciszekCiastek">Te fakty, proszę Panów, mnie jednak dają to przeświadczenie, to głębokie przekonanie, że właśnie ten kierunek demokratyczny, który nadał narodowi polskiemu pierwszy rząd ludowy, powinien być w całej pełni realizowany.</u>
          <u xml:id="u-77.32" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-77.33" who="#FranciszekCiastek">Daleki jestem, abym twierdził, że lud pracy w Polsce już dorósł do swego zadania zupełnie. Daleki jestem od tego, aby wierzył w to, że nawet gdyby w Polsce był ten nasz rząd ludowy, żeby tu był w Polsce raj. Daleki jestem od tego, ażebym wierzył w to, że gdyby był w Polsce nasz rząd chłopski, toby nie było kryzysu. Ale odwrotnie wierzę w to, że gdyby było to zrozumienie, że gdyby w Polsce ten prąd w całym tego słowa znaczeniu panował, toby zrobiono o wiele więcej rzeczy w Polsce i ten kryzys, jaki jest w Polsce, byłby daleko łagodniejszy, nie przechodziłby w takiej formie, nie byłby tak dotkliwy.</u>
          <u xml:id="u-77.34" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli już wspomniałem o kryzysie, to i dzisiaj nie widzę, żeby się cokolwiek w tym kierunku robiło. Pamiętam, jak z tej mównicy w poprzednim parlamencie posłowie alarmowali, że kryzys na Polskę idzie. Przyjmowano to śmiechem, że to strachy na lachy, że do tego daleko, po co się tego obawiać. Tak, czy inaczej on się skończy, bo się skończyć musi, czy to w drodze spokojnej jakiejś ewolucji, czy broń Boże przyjdzie jakieś załamanie gorsze, on się skończy. Ale, proszę Panów, wierzę mocno, że nie skończy się druga rzecz, że zwłaszcza gdy chodzi o rolnictwo, to choć się kryzys skończy, jednakże trzeba coś obmyślić, jeżeli się chcę, ażeby w Państwie Polskiem ono mogło odpowiadać swojemu zadaniu, a proszę Panów nie widzę, żeby się o tem coś myślało, nie widzę, żeby się coś robiło, bo proszę Panów chyba ani unifikacja organizacyj rolniczych, ani p. Ministrze to, że starostowie dzisiaj stają na czele tych organizacyj, to nie jest to, czego potrzeba, to nie rozwiąże tej kwestii, to nie tylko nie pomoże, ale raczej zaszkodzi. Panie Ministrze, niech lepiej panowie starostowie pilnują tych swoich ciężkich bądź co bądź obowiązków, jakie z tytułu sprawowania władzy administracyjnej na nich ciążą, to będzie daleko lepiej, a te sprawy, które należą do rolników, niech lepiej rolnikom zostawią, a daleko więcej z tego pożytku będzie, gdy wszyscy w Polsce będą robili to, co do nich należy.</u>
          <u xml:id="u-77.35" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, należę do opozycji, a nawet zdawałoby się, że moim obowiązkiem jest wszystko krytykować, jako członek tej opozycji. Jabym jednak wołał tego nie robić, jabym raczej wołał o innych rzeczach mówić...</u>
          <u xml:id="u-77.36" who="#komentarz">(Głos: Coś pochwalić.)</u>
          <u xml:id="u-77.37" who="#FranciszekCiastek">...ale jeżeli się mówi o tych zagadnieniach, o tych potrzebach Państwa, jeżeli się uchwala ten budżet i w tym, prawie 3 miliardowym, budżecie na różne cele, na różne potrzeby znajdują się wielkie sumy, a na budowę szkół tylko 1 milion, to trudno i darmo, żeby mnie trafiło do przekonania, że ten kierunek, ta linia, przez Panów obrana, jest właściwa i dobra. Jeżeli nie będziemy pamiętali ciągle o tych przyszłych pokoleniach, to na nic nasze wielkie wydatki na inne cele, bo to nie osiągnie skutku, jeżeli tego największego zagadnienia nie będziemy mieli ciągle na myśli, ciągle na uwadze, jeżeli w to nie będzie włożony wysiłek Rządu i całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-77.38" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Wasiutyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#BohdanWasiutyński">Minister Spraw Wewnętrznych jest władzą nadzorczą nad samorządami. Stało się obecnie modą, czy hasłem dowodzić, że nie budżet państwowy, ale że budżety samorządowe są wielkie, że są jakoby rozrzutne, że właśnie te budżety szczególnie są dotkliwe dla ludności.</u>
          <u xml:id="u-79.1" who="#BohdanWasiutyński">Nie chcę negować tego poglądu, ale chciałbym wskazać na przyczyny i tego objawu i na to, kto jest za to współodpowiedzialny. Wiadomo powszechnie, że najdotkliwiej ludność odczuwa podatki bezpośrednie, że jeżeli ludność kupuje jakiś towar, który jest obciążony podatkiem pośrednim, jeżeli kupuje wyroby monopolowe, to nie zdaje sobie sprawy, że w cenie tego towaru składa dużą daninę na rzecz Skarbu Państwa, Otóż, jak stwierdził generalny sprawozdawca budżetu, w naszym budżecie państwowym te najdotkliwsze podatki bezpośrednie stanowią stosunkowo nikłą sumę, 16%, tymczasem budżety samorządowe, zgodnie z postanowieniami prawnemi, oparte są przedewszystkiem na podatkach bezpośrednich, które właśnie są tak dotkliwe. Jeżeli samorząd np. jeszcze dokłada jakieś podatki, jeżeli podejmuje inwestycje i układa odpowiednie statuty podatkowe, to znowu i te nowe podatki są podatkami bezpośredniemu Trzeba przecież pamiętać, że samorząd jest częścią administracji państwowej, że gdyby samorząd tych zadań się nie podjął, gdyby ich nie wykonywał, to one spadłyby na państwo i musiałyby być z budżetu państwowego wykonane.</u>
          <u xml:id="u-79.2" who="#BohdanWasiutyński">A właśnie obarczono samorząd temi obowiązkami, które wymagają największych wydatków. Przecież samorząd ma budować szkoły, samorząd ma budować drogi i ta ilość obowiązków wzrasta w zastraszający sposób. Według postanowień ustawowych z ostatnich czasów samorząd w miastach większych ma obowiązek przeprowadzać kanalizację i wodociągi, samorząd ma obowiązek budować szpitale ogólne i specjalne, samorząd ma obowiązek tworzyć zakłady opiekuńcze, przytułki, sierocińce. To są wszystkie właśnie te zadania administracji publicznej, które wymagają największych nakładów. Od tych nakładów budżet państwa jest poczęści zwolniony, samorząd jest niemi obciążony. I ten katalog licznych obowiązków samorządu w najnowszych czasach został jeszcze uzupełniony przez obowiązek prowadzenia meldunków według nowego systemu i przez obowiązek wypłacania nauczycielom kosztów mieszkaniowych.</u>
          <u xml:id="u-79.3" who="#BohdanWasiutyński">Nie należy również zapominać o tem, że samorząd wykonywa wiele zadań z t. zw. poruczonego zakresu działania, gdzie już bezpośrednio jest organem administracji rządowej i z tego tytułu wcale duże obowiązki na niego spadają. Kiedy znawca samorządu zaczął wyliczać, ile gmina zbiorowa ma rozmaitych zadań i obowiązków z tytułu poruczonego zakresu działania, to przekroczył liczbę setki i nie wyliczył jeszcze wszystkiego. Wyobraźmy sobie, że państwo nie ma w rozporządzeniu tego ostatniego ogniwa administracji, jakim są urzędy gminne, które za państwo spełniają bezpłatnie obowiązki administracji rządowej, że trzeba utworzyć ogniwa biurokratyczne rządowe, ileby to kosztowało przy tej stałej tendencji biurokracji do wytwarzania jak największej liczby wyspecjalizowanych organów dla wypełniania specjalnych funkcyj.</u>
          <u xml:id="u-79.4" who="#BohdanWasiutyński">Trzeba więc mieć zawsze na uwadze to dążenie Rządu do przerzucania kosztów administracyjnych na samorządy. Gdy np. Rząd dochodzi do przekonania, że policja państwowa ma za zadanie bezpieczeństwo i porządek publiczny, a nie powinna spełniać innych pobocznych czynności, to ma proste wyjście, powiada: wszystkie te czynności, dotyczące wręczania nakazów, ściągania kar i t. d., przechodzą na samorząd. Gdy Rząd chcę stworzyć jakieś wzorowe instytucje opieki społecznej, to powiada, że to jest obowiązek samorządu. Jeżeli w następstwie takiej polityki, która oczywiście obarcza samorząd, a samorząd sięga do tej samej kieszeni płacącej ludności, co Rząd, jeżeli wskutek takiej polityki powstają narzekania na to, że żąda się zbyt wielkich świadczeń od społeczeństwa, jeżeli organizacją, powołana do wychowania obywatelskiego, staje się wskutek tego niepopularna wśród społeczeństwa, to przecież współodpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest i Minister Skarbu i Minister Spraw Wewnętrznych, bo nie wypełnili dwóch obowiązków, które na nich ciążą: 1) nie przeprowadzili odpowiedniej reorganizacji podatków samorządowych i wogóle finansów komunalnych, 2) nakładając w drodze ustawodawczej nowe ciężary na samorządy wbrew ustawie, nie dali nowych źródeł dochodowych. Nie są wprawdzie pozbawione podstaw zarzuty pod adresem wielu jednostek samorządowych, że prowadzą gospodarkę kosztowną, nieoględną, że niektóre z nich doprowadziły siebie nawet do progów bankructwa, ale czy samorządy nie naśladowały tutaj poczęści administracji rządowej, czy nie doznawały w tym kierunku zachęty?</u>
          <u xml:id="u-79.5" who="#BohdanWasiutyński">Jeżeli instytucje rządowe budują w obecnym okresie wspaniałe pałace dla pomieszczenia swych urzędów, to toute proporcjon gardèe, niektóre sejmiki powiatowe budują piękne domy, w których nie tylko znajdą pomieszczenie ich urzędy, ale i urzędy państwowe i w których znajdzie się też ładne mieszkanie dla starosty. Wiadomo powszechnie, że Bank Gospodarstwa Krajowego, instytucja, która z natury rzeczy powinna się była orientować w sytuacji gospodarczej, wzywał samorządy do inwestycyj, obiecywał kredyty i zaraził swoim optymizmem instytucje samorządowe. Wiadomo również, że wiele z wydatków, które teraz ciążą na samorządach powiatowych, powstało z inicjatywy kierowników tego samorządu, starostów, że starostowie, którzy zazwyczaj krótko popasają w danym powiecie, a każdy chcę się czemś zaznaczyć, bo kiedy rozwinie rozmach inwestycyjny, to uchodzi za dobrego gospodarza, za sprężystego, sprawnego kierownika, są inicjatorami wielu kosztownych inwestycyj.</u>
          <u xml:id="u-79.6" who="#BohdanWasiutyński">Ale co dalej? Przecież władza nadzorcza zatwierdza budżety samorządowe, przecież władza nadzorcza zatwierdza statuty podatkowe i rozumie te swoje uprawnienia nie tylko w tym kierunku, że ma pilnować, czy samorząd nie powziął jakichś uchwał nielegalnych, ale też bada budżety samorządu ze stanowiska celowości, i nieraz od władz nadzorczych wychodziła ta zachęta, nacisk na podejmowanie rozmaitych zadań. Więc i władze nadzorcze, władze rządowe są odpowiedzialne za budżety samorządowe. Tak jak niemożna mówić, że dobre czasy to zasługa dyktatury, a złe czasy to wina koniunktury, tak nie wolno też chwalić się, że oto jakieś piękne inwestycje nastąpiły pod opiekuńczym rządem, a kiedy te inwestycje trzeba było w czasie kryzysu wstrzymać, nie wolno za to zwalać odpowiedzialności na samorządy.</u>
          <u xml:id="u-79.7" who="#BohdanWasiutyński">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w dużej mierze spełnia zadania natury policyjnej, ale obecna działalność Ministerstwa jest już najlepszym wyrazem systemu rządzenia, który, zdaniem mojem, określić można jako system rządów policyjnych, system państwa policyjnego.</u>
          <u xml:id="u-79.8" who="#BohdanWasiutyński">Państwo policyjne XVII i XVIII wieku cechuje to, że przepisy prawno-publiczne mają charakter instrukcyj zwróconych do władz podwładnych, instrukcyj, które władza przełożona w poszczególnych wypadkach zmienić może, które nawet władza podwładna zmienić może, jeżeli tego wymaga interes czy dobro publiczne. Taki motyw usprawiedliwiał całkowicie łamanie, ozy obchodzenie, czy naruszanie prawa. Gdy obecnie spotykamy się z rzekomo najnowszą teorią prawną, która powiada, że życie żłobi nowe prawa, łamiąc prawa obowiązujące, że właśnie dobro publiczne, czy interes państwa, interpretowany przez posiadających władzę, jest wyższy ponad prawo pisane, to czyż nie jest to właściwie powrót do zasad państwa policyjnego? A oczywiście im niżej zejdziemy po tej drabinie hierarchicznej w dół, tem bardziej uproszczony bywa ten pogląd, że można zmieniać prawo, jeżeli tego interes publiczny wymaga. Więc według tych poglądów życie wymagało, czy też interes Państwa wymagał, aby przy wyborach zwyciężył obóz, popierający rząd, i wobec tego nakazu życia poszły w kąt normy prawa pisanego, a starostowie i inni urzędnicy wiedzieli już, że nie tylko interes Państwa, ale także ich interes osobisty, ich kariera, ich egzystencja wymagają, żeby przeprowadzić wszelkiemi sposobami kandydatów rządowych w odpowiedniej ilości. A policja wiedziała, że najlepiej będzie, żeby zebrania przedwyborcze stronnictw opozycyjnych nie dochodziły do skutku, żeby były rozbijane, wpuszczano przeto ubocznie na salę bojówki sanacyjne, przypatrywano się biernie, jak one popełniały przestępstwa i niszczyły lokale stronnictw.</u>
          <u xml:id="u-79.9" who="#BohdanWasiutyński">A trzeba sobie wobec tego zdać sprawę, jakie będą dalsze konsekwencje dla naszego życia zbiorowego, jakie będą następstwa psychiczne tego używania władzy dla osiągnięcia wyraźnych korzyści bez oglądania się na prawo. W ten sposób w społeczeństwie szerzy się pogląd, że siła rozstrzyga konflikty, ale nieuniknioną, a niezamierzoną oczywiście konsekwencją tego poglądu będzie wzrost przestępczości, i statystyka przestępczości, kiedy będzie ogłoszona, ten fakt ujawni.</u>
          <u xml:id="u-79.10" who="#BohdanWasiutyński">Jest i druga groźna konsekwencja — to upadek autorytetu moralnego urzędników. Wobec stałych ataków na biurokrację usiłuję stale, nie lękając się zarzutu powtarzania się, wykazywać, jak doniosłe znaczenie dla państwa ma biurokracja na odpowiednim poziomie stojąca. Ale musi ona mieć dobre tradycje. Biurokracja, to jest czynnik stałości, to jest czynnik państwowo-zachowawczy, gdy życie polityczne płynie, gdy następują zmiany polityczne. Nie potrzebuję tutaj wykazywać, jaką ogromną rolę w chwilach przełomowych, w chwilach zaburzeń, w chwilach przewrotów, odegrała biurokracja wysoko stojąca w takich państwach jak Francja i Anglia. Zwłaszcza w naszych czasach demokratycznych, kiedy tradycyjne autorytety zostały podkopane lub zachwiane, potrzebny jest specjalny autorytet władzy państwowej. Autorytet ten zależy w dużej mierze od wewnętrznego poczucia stanu urzędniczego, od tego, czy może on zachować swoją godność, swoją bezstronność, czy służy rzeczywiście zaspakajaniu potrzeb całego społeczeństwa. Jeżeli pod grozą utraty podstaw egzystencji każe się wychodzić urzędnikom poza zakres ich kompetencji, poza ich obowiązki służbowe, jeżeli urzędnik staje się agentem politycznym, agentem wyborczym, jeżeli swojej władzy i swojej powagi używa dla celów walki wewnętrznej, to staje się narzędziem w cudzych rękach. Wtedy traci poczucie godności, powagi swego stanowiska, swego posłannictwa, staje się wtedy stroną, przeciwnikiem w walce z wielką częścią społeczeństwa. Ten wniosek o obniżenie płac urzędniczych, który zgłosiło Stronnictwo Chłopskie, to jest wyraz nastrojów wiejskich, to jest groźne ostrzeżenie, groźne, dlatego, że szerokie masy nie mogą subtelnie odróżniać władzy państwowej od piastuna cząstki tej władzy, że dla niej ten piastun staje się symbolem państwowości.</u>
          <u xml:id="u-79.11" who="#BohdanWasiutyński">W działalności administracji odżyły obecnie dziedzictwa dwóch państw zaborczych. Po rządach rosyjskich odziedziczyliśmy pojęcie „prawomyślności”. Poddanych dzielono tam na „prawomyślnych” i „nieprawomyślnych”. Kto krytykował rząd, kto był w opozycji do metod rządzenia, był nieprawomyślnym, a nieprawomyślny to znaczy antypaństwowy. To było zupełnie logiczne, bo jedynym podmiotem był car, urzędnicy byli jego sługami. Obywatele nie posiadali praw publicznych podmiotowych, byli tylko obiektami rządzenia. Kto się przeciwstawi polityce rządowej, ten istotnie był buntownikiem. Czy teraz znowu nie słyszymy bardzo często oświadczenia, że opozycja wobec systemu rządzenia, ba, przeciwko postępowaniu chociażby niższych organów państwowych jest antypaństwową? Zdarza się, że stupajka stawia ten zarzut osiwiałemu w pracy społecznej obywatelowi. Ta praktyka jest w skutkach bardzo niebezpieczna, bo ona masom niewyrobionym, nieświadomym, a nie zadowolonym z istniejących stosunków sugeruje, że walczą z państwem, przyzwyczaja do tej myśli, że walczą z państwem. Sądzę, że właśnie opozycja ma tę zasługę, że zwalczając system rządowy, przeciwdziała temu pomieszaniu pojęć państwa i z konieczności zmieniających się rządów.</u>
          <u xml:id="u-79.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
          <u xml:id="u-79.13" who="#BohdanWasiutyński">Po państwie austriackiem odziedziczyliśmy inną chorobę administracyjną. Monarchia Habsburgów była wewnętrznie słaba, bo ludność nie była związana żadnemi wspólnemi ideami. Rząd austriacki miał jeden sposób uczynienia ludności posłuszną, chodziło o jak największe jej uzależnienie od rządu i jego organów. Wzrastająca ingerencja administracji w życiu społecznem państwa sprawia, że obywatel jest zależny od administracji, czy gdy ma płacić podatek, czy kiedy chce zaciągnąć kredyt w instytucjach rządowych, czy gdy chcę rozpocząć działalność zarobkową, czy gdy otrzymuje jakieś zaświadczenia — na każdym kroku styka się obywatel z administracją. Administracja ma w swych rękach koncesje, pozwolenia, zezwolenia, rozmaite korzyści i fawory. Jeżeli administracja traktuje owe kompetencje, które tak duże pole pozostawiają swobodnemu uznaniu, jako broń, jako sposób oddziaływania na zachowanie się polityczne i społeczne obywatela, wtedy ta broń w jej ręku może być bardzo potężna. W ten sposób oczywiście można uzależnić ogromną większość ludności od rządu. Starosta np. może mieć wpływ decydujący na całe życie społeczne w powiecie, może uzależnić od siebie rozmaite organizacje i stowarzyszenia.</u>
          <u xml:id="u-79.14" who="#BohdanWasiutyński">Przyznaję, że ta metoda postępowania bardzo ułatwia rządzenie, że dać może doraźne korzystne wyniki, ale chodzi o wyniki ostateczne. Dąży się w ten sposób do zniknięcia w życiu publicznem obywatela, do wychowania natomiast pokornego poddanego. Dąży się do tego, że zniknie z tej powierzchni życia obywatel, ceniący swoją godność, swój honor, swoją niezależność przekonań, obywatel, który poczuwa się do odpowiedzialności za losy kraju, do twórczości w dziedzinie społecznej, zapanuje wtedy typ poddanego, który dba tylko o swój spokój, o korzyści materialne, który jest obojętny na sprawy publiczne, który uważa, że powinien za niego myśleć i działać rząd, który za wszystko jest odpowiedzialny. Zapanowanie tej psychologii, wygodnej może dla chwilowych sprawców władzy, ma zgubne skutki w chwilach przełomowych, ciężkich dla Państwa, bo wtedy obojętność obywateli może się równać zgubie. Trzeba przeto twierdzić, że właśnie teraz walka toczy się o to, toczy się o typ cywilizacji polskiej, czy mamy wychowywać obywatela, rozumiejącego odpowiedzialność za losy Państwa, człowieka z charakterem, człowieka niezależnego, czy też obojętnego i niewolniczo poddanego. To jest istota walki, którą przeżywamy.</u>
          <u xml:id="u-79.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. ks. Schulz.</u>
          <u xml:id="u-80.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-80.2" who="#AntoniBogucki">S. ks. Schulz:</u>
          <u xml:id="u-80.3" who="#AntoniBogucki">Wysoki Senacie! Jako Pomorzanin chciałbym głos zabrać w tej Wysokiej Izbie przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ażeby poruszyć kwestie, które naszą dzielnicę nadzwyczaj żywo obchodzą. Sprawy pomorskie, wszystkie, jak je widzę dzisiaj, nie dotyczą właściwie samego budżetu, ani samego resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale przechodzą na pole polityczne. Może być, że w przemówieniu mojem dotknę rzeczy, które niezupełnie ściśle wiążą się z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, ale nie mogę zbyt często zajmować uwagi tej Wysokiej Izby, zgłaszając się do słowa przy każdem Ministerstwie, więc niech mi wolno będzie w obecnej chwili Wysokiej Izbie rzecz przedstawić tak, jak ja ją rozumiem.</u>
          <u xml:id="u-80.4" who="#AntoniBogucki">Nasze Pomorze złączyło się z Macierzą i na to Pomorze ataki dzisiaj idą od sąsiada naszego. Wiadomo przecież, że z Pomorzem naszem Polska żyć musi razem, albowiem albo będzie żywa i mocna, albo przestanie istnieć. Jeżeli Pomorza mieć nie będziemy, cóż z Polski naszej zostanie? Nasze Pomorze jest to jakby ręka, którą Polska położyła, sięgając do morza, sięgając na świat szeroki. Na tej ręce widzimy jakby pierścień z drogim kamieniem, jest to nasza Gdynia, dzisiaj się budująca. Ale nie tylko ta Gdynia jest tak drogim kamieniem dla nas wszystkich Polaków, ale i całe Pomorze powinno być takim klejnotem, o którym pamiętać powinni wszyscy Polacy, wszystkich zrzeszeń, wszelakiego zgrupowania. O tym klejnocie zawsze winien pamiętać Rząd nasz, a i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w swoich wszystkich poczynaniach na naszem terytorium, powinno pragnąć, ażeby nasza kraina była województwem zadowolonem, ażeby ona jak najściślej połączyła się z resztą Macierzy, a nie, co nie daj Boże, by nasz kraj miał być uroniony.</u>
          <u xml:id="u-80.5" who="#AntoniBogucki">Dziś Pomorze, proszę Panów, jest rzeczą modną. W Polsce się mówi o Pomorzu, ale i poza granicami naszego kraju też się mówi. W Polsce mówi się o Pomorzu jako o kraju zagrożonym, a za granica mówi się o Pomorzu, jako o tej ziemicy, która jest koniecznie potrzebna dla naszego sąsiada. Otóż cóż zrobić w takiej sytuacji? Przyjrzyjmy się, proszę Panów, tej naszej krainie, jak ona wygląda.</u>
          <u xml:id="u-80.6" who="#AntoniBogucki">Niejeden z Polaków z głębi kraju, mówiąc o Pomorzu, myśli o wybrzeżu. Jechał może nad morze nasze, może odwiedził naszą Szwajcarię kaszubską, może wstąpił do naszych checz kaszubskich i powiada, że on widział Pomorze, że on zna Pomorze, ale jednakowoż on jechał tylko koleją albo autem przez Pomorze i widział tylko skrawek tego morza, do którego nasze Pomorze przytyka. To jeszcze nie Pomorze. Kraina nasza śliczna jest i piękna, i rozległa dosyć, choć w dzisiejszych granicach nie jest tem Pomorzem, które przedtem należało do Ojczyzny naszej. Oto brak nam stołecznego miasta, odjęto nam je, raczej nie przyznano nam miasta naszego Gdańska w Traktacie Wersalskim. Obyć się musimy bez stołecznego miasta. Czy mamy województwo w kraju naszym, któreby było w podobnem położeniu, w jakim my się znajdujemy? Od nas odjęto niejeden szmat ziemi, który przedtem do Pomorza należał, i wykrojono to nasze Pomorze, jak się zdaje, tylko o tyle na mapie, o ile Polacy zamieszkiwali w skupieniu większem jakieś połacie kraju naszego. I oto nie mamy Hamersztynu czyli Czarnego, nie mamy ziemi Bytowskiej i Lauenburgskiej, nie mamy Żuław naszych.</u>
          <u xml:id="u-80.7" who="#AntoniBogucki">Otóż tak wygląda nasze dzisiejsze Pomorze, a jednak to kraj, który warto zwiedzić, który warto poznać.</u>
          <u xml:id="u-80.8" who="#AntoniBogucki">Niechby nie tylko obywatele z wszystkich dzielnic naszych przyjeżdżali i oglądali, jak u nas wygląda, jakie u nas sioła, jakie u nas schludne miasta, jaka u nas gospodarka, jaki lud jest u nas, ale dobrze byłoby, ażeby niektórzy panowie Ministrowie stykali się częściej z naszym narodem i z naszym ludem, wglądnęli w głąb jego uczuć, jego pragnień, jego myśli i jego zdolność żeby poznali.</u>
          <u xml:id="u-80.9" who="#komentarz">(Brawa na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-80.10" who="#AntoniBogucki">Otóż, proszę Państwa, tak jak ziemica nasza wygląda, gdy się po niej przechodzi, taki też mniej więcej jest charakter naszego Pomorzanina.</u>
          <u xml:id="u-80.11" who="#AntoniBogucki">Kraj to falisty. Widzimy bogate ziemie, widzimy i szczerki rozmaite, widzimy lasy, pielęgnowane dobrze, widzimy jeziora; oto widzimy i Wisłę naszą, na którą z zadumą wielką spogląda nieraz Pomorzanin. W tej krainie naszej oto mamy rozmaite szczepy: siedzą tam Kaszubi, siedzą Borowiacy, są Kociewiacy, jest Kraina, jest Zaborze, jest ziemia Chełmińska i Lubawska.</u>
          <u xml:id="u-80.12" who="#AntoniBogucki">Otóż, proszę Panów, na tych wszystkich odcinkach naszego województwa, naszej krainy i ziemicy siedzą Polacy. Ci wszyscy: i Borowiacy i Kaszubi i Kociewiacy i reszta mieszkańców naszych — my Polakami jesteśmy od wieków i Polakami być chcemy.</u>
          <u xml:id="u-80.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-80.14" who="#AntoniBogucki">I prosimy Wysoką Izbę i nasze urzędy, ażeby nas nie opuszczał nikt w Polsce w tej walce o polskość, o żywotność, o życie naszego kochanego Pomorza.</u>
          <u xml:id="u-80.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-80.16" who="#AntoniBogucki">Otóż, proszę Panów, nasza ziemica jest krajem przybrzeżnym a na wybrzeżach wszędzie — historia nas uczy — rozgrywała się niejedna walka i taka ziemia musiała nieraz wytrzymać różne ataki. Dzieje nie poskąpiły i nam takich walk i rozgrywek rozmaitych. Mieliśmy straszne przejścia, mieliśmy i chwile wzniosłe, widzieliśmy czasy Chrobrego i Krzywoustego, nam panował i włodarzył Mściwoj nasz. Ale przyszły ciężkie czasy, straszny Krzyżak 150 lat giął nasze karki pod swoje stopy. Ale przyszły znowu czasy, że Macierz nasza przytuliła nas do łona swego. Mieliśmy 300 lat odetchnięcia jakiegoś, a po tem odetchnięciu, gdy Ojczyzna nasza była w nieszczęściu, gdy słabość się zagnieździła w naszych rządach polskich, gdy partyjnictwo górę brało nad rozsądkiem stanu, wówczas na pierwszy ogień poszło nasze Pomorze. W r. 1772 Prusak opanował ziemie nasze. I oto, proszę Panów, przeżyliśmy straszne czasy, przeżyliśmy one chwile, kiedy to wołało się „ausrotten”, wyniszczyć wszystko, co polskie! niech będzie wszystko, co na Pomorzu się znajduje, prawdziwie pruskie, prawdziwie niemieckie, a po trupie polskiego Pomorzanina przejdzie Niemiec dalej na wschód i opanuje całe wybrzeże polskiego morza Bałtyckiego.</u>
          <u xml:id="u-80.17" who="#AntoniBogucki">Ale oto przeciwstawił się temu Pomorzanin, na tym skrawku ziemi rozegrała się długoletnia, mniej więcej półtorawiekowa walka o duszę polską. I oto, kto nam był pomocny w walce z tym strasznym systemem, kiedy wszystko szło „nach Gesetz”, czy to wywłaszczenie, czy to zakaz mowy polskiej, wszystko było wedle ustawy? Otóż przeciwko tym ustawom myśmy stanęli ościeniem, ponieważ szliśmy z prawem Bożem, z prawem naszem przyrodzonem. W kościołach naszych, w naszych domach prywatnych, miłość ku Ojczyźnie tkwiła i miłość ku Bogu szerzona była. Otóż, proszę Panów, Kościół Święty niemal jedyną był wówczas naszą ostoją w tej walce z przemożnym wrogiem, i duchowieństwo spełniło swój obowiązek i nieliczna nasza inteligencja i ziemiaństwo nasze, wszyscy, kto mógł i jak mógł, służyliśmy jednej myśli: zachować to Pomorze, ponieważ Polska będzie tej ziemicy potrzebowała, w tej wielkiej, całej Polsce do szczęścia przyjść musimy!</u>
          <u xml:id="u-80.18" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
          <u xml:id="u-80.19" who="#AntoniBogucki">I oto gdy przyszła ona wielka wojna, wszystko na Pomorzu drżało, jak losy obrócą sprawę, czyli przyjdzie ona wielka chwila wyzwolenia? A gdy ona nadchodziła, szerzono u nas defetyzm, wmawiano w naszego człowieka zwyczajnego, że w Polsce będzie źle, że w Polsce będzie nierząd, że nie będzie nigdy w życiu w Polsce silnego i mocnego rządu, że nie zazna obywatel sprawiedliwości, że tak dużo jest mniejszości w tych krainach polskich, cóż my z tem poczniemy? Przypomina mi się, że wojskowy pewien, gdy już mieliśmy na łono Ojczyzny wrócić, mówił do mnie: „Słuchajcie, Księże Dziekanie, jak to wyobrażacie sobie, jak dacie sobie radę z temi milionami żydów w Polsce, przecież oni was zjedzą”. A gdy ja mu na to mówię: „Proszę, Panie Majorze, pozostawić sprawę tę nam, a przyjdzie czas, to kwestię tę rozwiążemy, a rozwiążemy ją, mam mocną nadzieję, słusznie, prawdziwie po polsku”.</u>
          <u xml:id="u-80.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-80.21" who="#AntoniBogucki">I otóż gdy nastały one chwile i wojsko nasze wkraczało do nas, aby nas przejąć dla Polski, z jakim entuzjazmem, z jaką to radością witano te wojska nasze! Dziś mówi się nieraz za granicą, że Pomorze to kraina niemiecka, lecz niechby przyszedł taki Prusak, który wówczas od nas uciekał, a gdyby był widział to, co się u nas wówczas działo, gdy każdy nasz człowiek zwyczajny czy inteligent witał się żołnierzem naszym, to by napewno przyszedł do innego przekonania, a nie twierdziłby więcej, że dzielnica pomorska to jest kawałek Deutschlandu. Proszę Panów, na swoje własne oczy widziałem, jak zwyczajny człowiek, który rzeczywiście bardzo mało posiadał, z żywnością przychodzi do oficera polskiego i mówi: Panie Poruczniku, niewiele posiadam, ale proszę dla żołnierza zdrożonego, żeby się posilił.</u>
          <u xml:id="u-80.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-80.23" who="#AntoniBogucki">I nastały szare dni ciężkiej codziennej pracy budowania Ojczyzny całej, a w Ojczyźnie budowania naszego Pomorza. I otóż z wielką radością Pomorzanie szli do tej Matki-Ojczyzny, chcąc już teraz na zawsze z nią się połączyć, i oddawali tej Polsce to, co mieli najlepszego i najświętszego, uczucie swe i skarby swoje, pieniądze oszczędzone. Wielcy i mali, jak kto mógł, tak na początku zaraz pomagał tej Ojczyźnie, widząc, że jeszcze stąd i zowąd Ojczyźnie naszej grozi jakiś zalew, że nadchodzi jeszcze jakaś zawierucha. A Pomorzanin przecież wiedział, co to są walki, wiedział, co to są boje i nie chciał żeby nieszczęście znowu tak jak dotychczas nad nami zawisło, aby rozszarpanie Ojczyzny i odebranie poszczególnych krain od matki wspólnej znowu miało miejsce. I oto widzimy zapał u Pomorzanina dla Ojczyzny wspólnej, widzimy jak się garnie młodzież nasza i idzie, żeby nawałę od wschodu pomóc odeprzeć.</u>
          <u xml:id="u-80.24" who="#AntoniBogucki">I otóż, gdy się to stało, że pokój nastał i my teraz w codziennej pracy nad umocnieniem naszego kraju pracować mamy, kiedy mocarstwo polskie prawdziwem mocarstwem stać się ma, otóż do tych skarbów, które są w naszym narodzie, przychodzimy i z naszemi skarbami duchowemi. Mamy swoje właściwości, których może nie widać w innych dzielnicach, panowanie obce musiało jakieś znamię na naszych duszach wycisnąć i oto z tem znamieniem przychodzimy do naszej Polski ukochanej i czyż za to i owo, co się różni w naszym charakterze, czy za to ma prawo inny człowiek, tak samo Polak, jak my, nam coś wytykać? Uważam, że nie, Ale do Pana Ministra mam prośbę wielką, ażeby te właściwości naszego pomorskiego człowieka zostały uwzględnione przy wszystkich poczynaniach naszego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-80.25" who="#AntoniBogucki">Otóż proszę Panów, jest to rzecz nadzwyczaj ważna, bo ta rzecz prowadzi w dalszym ciągu oną pracę scalania się wszystkich członków naszego narodu w jedną wielką całość. Kiedy nastały one chwile, że można było wybierać przedstawicieli do ciał ustawodawczych naszego Państwa, widzimy, że Pomorzanin szedł do urny z wielkim zapałem, czasem tak, czasem inaczej, jak go prowadzono, ale przy ostatnich wyborach widzicie Państwo, żeśmy wybrali samych Polaków. Ani jeden Niemiec nie zasiada w Senacie w Warszawie, ani w Sejmie z naszego Pomorza.</u>
          <u xml:id="u-80.26" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-80.27" who="#AntoniBogucki">I znowu się pytam, gdzie ta niemczyzna nasza się podziała; kiedy za granicą mówi się, że to jest kraina niemiecka, czemuż więc ich tu niema jako przedstawicieli swego ludu? Oto dlatego ich tu niema, ponieważ u nas jest ich zbyt mało. Liczba ich nikła była zawsze, dzisiaj zupełnie już nikłą i małą została. I widać jak od jednego do drugiego głosowania liczba ta szybko spada.</u>
          <u xml:id="u-80.28" who="#AntoniBogucki">Niektórzy mówią: otóż to wybory tak się zrobiło. Otóż nie. Ja tam siedzę w powiecie naszym już 29-ty rok i widziałem jak było przedtem, i widzę, jak rzeczy dzisiaj są. Wiem i mogę zaświadczyć, że rzeczywiście tych Niemców u nas niema, o których marzy część zagranicy, żeby oni tam byli. Otóż, proszę Państwa, ponieważ ich tam niema, niema też ich i tutaj, ludzie odniemczyli się bardzo szybko. Ten słaby człowiek, który przedtem przez władze i rozmaite' urzędy pchany był do tej niemczyzny, a dla chleba musiał przycichnąć, on dzisiaj ten pokost niemiecki bardzo szybko zrzucił z siebie. Mamy przykłady, że nawet niektóre rodziny urzędnicze, które dawniej za Niemców uważane były, gdy Polska nastała, odrazu okazało się, że są Polakami; dziś dzieci tych urzędników w polskich urzędach pracują i pracują ku zadowoleniu swoich przełożonych.</u>
          <u xml:id="u-80.29" who="#AntoniBogucki">Otóż to była ta metoda niemiecka, ażeby wszystko zakryć i wszystkim pokazać, jakoby to był kraj najbardziej niemiecki. Tak rzeczy przecież się nie miały. Podczas ostatnich wyborów nie słyszało się, ażeby rozgrywki partyjne miały u nas miejsce. Taki zew wyszedł z Warszawy i podchwycony był chętnie przez wielki odłam naszego społeczeństwa. I czyniliśmy zabiegi o to, ażeby pozostawić rozgrywkę polityczną innym województwom rdzennym, środkowi naszego kraju, a my ażebyśmy szli razem, bo niebezpieczeństwo jest wielkie, bo chodzi o zabór Pomorza, ażebyśmy okazali, że idziemy zgodnie i razem, że nie chcemy się kłócić u siebie w domu, bo nas na to nie stać.</u>
          <u xml:id="u-80.30" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-80.31" who="#AntoniBogucki">Otóż okazało się, i tu mamy wielki żal do naszej opozycji, że nas od siebie odtrąciła. Gdy pojechałem z komisją do Torunia, ażeby rozmówić się z czołowymi działaczami naszych partyj polskich, ażebyśmy szli razem, musieliśmy przed drzwiami czekać, ażeby panowie się namyślili, co nam odpowiedzieć, a gdy nas wpuszczono łaskawie, oświadczono nam, że nic z naszych szeptów nie będzie, niech każdy idzie swoją drogą, okaże swoją moc i siłę, bo tych, którzy są nieboszczykami, oni nie chcą do nowego życia przyprowadzać. Nas nazywano trupami, nas, którzy widzieliśmy sens życia Polski na Pomorzu w tem, ażeby całe Pomorze szło dziś za Rządem naszym...</u>
          <u xml:id="u-80.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-80.33" who="#AntoniBogucki">...ażeby państwowość nasza była coraz silniejsza, coraz mocniejsza, coraz wydatniejsza.</u>
          <u xml:id="u-80.34" who="#AntoniBogucki">I oto stał się jakby cud. Ten trup jednakowoż odżył i nas jest tutaj trzech z Pomorza w Sejmie, ja jeden w Senacie, wybrani przez tych, którzy niby nie żyli już. I oto znak wielki czasu. I oto znak dojrzałości naszego społeczeństwa. Musimy o tem pamiętać, że kiedy w całym kraju była agitacja taka i owaka, to u nas była ona najstraszniejsza. Nie przepuszczono żadnemu człowiekowi wybitniejszemu, który szedł za Rządem naszym polskim. Nie przepuszczono mu, ale hańbiono go w najokropniejszy sposób.</u>
          <u xml:id="u-80.35" who="#komentarz">(Głos: Hańba.)</u>
          <u xml:id="u-80.36" who="#AntoniBogucki">Mówiono o nas, że my głupcy, tacy i owacy. Proszę Panów, gwoli tego mam wielki żal do naszej opozycji. Czyż to było trzeba, aby u nas na Pomorzu brat z bratem w taki sposób odnosili się do siebie, czy nie mogliśmy iść razem, ażeby tu dziś razem zasiadać, razem pracować, dla dobra naszej krainy i dla dobra całej Ojczyzny. Nie stało się to wówczas i powtarzam jeszcze raz, gwoli tego mam wielki żal do naszej opozycji, nie mam żadnej złości, ale prawdziwy żal chrześcijanina, żal katolika, żal kapłana, który sterał swe siły na placówkach pomorskich. Już blisko 60 lat liczę, a 30 lat blisko pracuję w naszym powiecie.</u>
          <u xml:id="u-80.37" who="#AntoniBogucki">Ale oto teraz co czynić mam, o co upomnę się? Chcę się upomnieć o niektóre rzeczy, które dla naszego Pomorza byłyby dobre, gdyby zawsze miały miejsce.</u>
          <u xml:id="u-80.38" who="#AntoniBogucki">Mamy właściwości rozmaite, ja tylko o nich wspominam. Człowiek na Pomorzu, to nie jest taki człowiek szerokiego gestu, trwoniący swój grosz ciężko zapracowany czy przez niego, czy przez jego ludzi. Nasz Pomorzanin naogół jest oszczędny i oględny, patrzy aby wyżywić należycie swoją rodzinę. Ponieważ nasza gleba nie jest zbyt urodzajna, walka się toczy wciąż z naszym klimatem. Są rozmaite rzeczy, których inne dzielnice nie znają, ciężary, rozmaite przykrości, przez które przechodzić u nas musimy. Dlatego mówię, nasz Pomorzanin naogół jest bardzo oszczędny i z tych swoich oszczędności chętnie oddaje Państwu i Ojczyźnie to, co oddać należy, ale nie chciałby oddać zadużo, chcę tu wielkiej sprawiedliwości. Chcę, żeby ciężary były rozłożone jak najlepiej, patrzy na inne dzielnice, czy przypadkiem może on w swojej dzielnicy nie jest zanadto obciążony, patrzy na swego sąsiada, czy ten sąsiad jest zupełnie tak samo obciążony podatkami, jak i on. Jeżeli widzi, że tam rzeczy nie są należycie postawione, wtenczas się zżyma na to.</u>
          <u xml:id="u-80.39" who="#AntoniBogucki">Ale mamy komisje szacunkowe. Te komisje szacunkowe, proszę Pana Ministra, takie jakie dzisiaj istnieją, nas Pomorzan nie zadowalają. Tam człowiek zwyczajny nie ma należytej ingerencji i potem ogląda się na tych kilku panów, których wybrał do sejmiku powiatowego, myśląc, że oni wszystko mogą zrobić, a przecież oni są tylko cząstką tej komisji. Pomorzanin, proszę Panów, odnosi się zawsze myślą do przeszłości. Widzi jakie komisje były za niemieckich czasów, które podatki ustanawiały, i porównywa to z dzisiejszemi naszemi ustawami. Możeby się dało p. Ministrze, ażeby jednakowoż tę ustawę tak zmienić, ażeby więcej miał do mówienia przy oszacowaniu swojej posiadłości, swego dochodu ten zwyczajny pracownik, który do podatku pociągnięty zostaje. Bardzo obciążają nas na Pomorzu świadczenia socjalne. Potem obciążają nas 4% od dochodu dla komuny. Otóż Pomorzanin patrzy, że poza granicami dawniejszemi naszej dzielnicy tego podatku niema, że w inny sposób jakoś tę rzecz się załatwia, że komuny mają swoje pieniądze na wydatki poszczególne. Otóż to jest rzecz, która Pomorzanina boli bardzo, że on za jednem oszacowaniem musi tu i tam płacić i świadczenia socjalne dzisiaj tak obciążają naszego człowieka przy tej glebie naszej po części mało wydatnej, nasze kupiectwo i t. d., że rzeczywiście czas by był, aby i tam reforma należyta powstała, i ciężarów owych, żeby cokolwiek ujęto.</u>
          <u xml:id="u-80.40" who="#AntoniBogucki">Inteligencji myśmy za czasów niemieckich za dużo nie mieli, ponieważ składały się na to różne czynniki. Miasta były urzędnikami niemieckimi zapełnione, z miast inteligencji nie otrzymywaliśmy, a ze wsi, ciężka to dola rodziców, kiedy chcą chłopca przez gimnazjum przedostać. I wszechnicy u nas nie mieliśmy. Na polskich ziemiach nie było za czasów pruskich ani jednej wszechnicy. Chłopcy nasi musieli się gdzieindziej, poza granicami dawnych ziem polskich uczyć, i starano się o zniemczenie ich i dlatego niejeden chłopak, który wyszedł z Pomorza jako Polak, już nie wrócił do nas jako Polak, albo gdy został Polakiem, przeszedłszy przez szkołę, przesunięto go do innych prowincyj, żeby tam utonął w morzu germańskiem. Dlatego mieliśmy inteligencji mało. A kiedy przyszliśmy do Polski naszej, inteligencja nasza nie mogła zaspokoić potrzeb naszych urzędniczych, dlatego dostaliśmy dużo urzędników z innych dzielnic. A który z tych panów urzędników był tęgim człowiekiem i na swojem miejscu należycie pracował, tego przyjęliśmy z całą serdecznością. A jeżeli kto nie dorósł do zadania swojego, wówczas to wielkie zgrzyty powodowało u nas, wśród ludu naszego. Dziś jest już inaczej, urzędnik nasz już jest bardziej wyszkolony i bardziej dostosował się do potrzeb naszego ludu. Ale nasi rodzice pomorscy, którzy wysyłają dzieci do szkół, którzy przez te szkoły dzieci swoje przeprowadzają z wielkim trudem, oni, jak i cały nasz lud, pragną, aby o ile możności, ten człowiek nasz, ten Pomorzanin, z którym najlepiej można się dogadać, tak po swojemu, tak po kaszubsku, czy po chociewsku, czy po borowiacku, aby on pozostał między ludem naszym. I prosiłbym Pana Ministra w imieniu nas Pomorzan, aby, o ile możności, tego polskiego chłopaka, który wyszedł ze szkoły pozostawiono nam. Nie mówię, ażeby wyłącznie tylko Pomorzanin miał u nas być, bo to jest niepodobieństwo, bo dobrze, że jest jakaś zamiana między poszczególnemi dzielnicami, ale żebyśmy przynajmniej wszędzie widzieli tych, którzy z nami wzrośli, którzy nas najlepiej znają, którzy najlepiej odczuć mogą nasze potrzeby wszelakie.</u>
          <u xml:id="u-80.41" who="#AntoniBogucki">Potem prosimy Pana Ministra, ażeby nasz urzędnik był więcej stałym, ażeby nie przenoszono zadużo poszczególnych pracowników. Nieraz się zdarza, że ma się urzędnika dobrego, inne jakieś okoliczności zniewalają go, iż opuszcza to stanowisko i przechodzi gdzieindziej. Może i pozostaje w naszej dzielnicy, ale już na inne miejsce przechodzi i w ten sposób rwie się ciągłość pracy, a o tę ciągłość nam bardzo chodzi. Pomorzanin jest nieraz bardzo ciężki, nie lubi się zaprzyjaźniać za bardzo, zbyt prędko, on nie może się zaznajamiać z tymi urzędnikami tak prędko, a gdy się zaznajomi i ten już go poznaje i znowu przyzwyczai się do niego, to znów go przenoszą. To ciężkie nieraz bywa dla naszego człowieka.</u>
          <u xml:id="u-80.42" who="#AntoniBogucki">Teraz co do sprawy osadniczej. My mamy wyspy niemczyzny u nas. Otóż są Niemcy, którzy od wieków u nas siedzą; ci są jakoby w przyjaźni z nami. Gdy przyjdą wybory, idą swoją drogą, ale po za wyborami oni z nami żyją, jak bracia. My ich nie prześladujemy, my nie zapominamy o tem, jak myśmy musieli odczuwać ów knut pruskiego żandarma. Ale mamy inny rodzaj Niemców, mamy na koloniach rozmaitych ludzi, których system niemiecki do nas przyniósł i otóż z tymi ludźmi nie słyszałem, żeby nasi Pomorzanie mieli jakiś kontakt bliższy. To są ludzie, którzy żyją jeszcze jakby na wylocie, żyją, nie zżywając się wcale z nami. Ale przychodzi polska parcelacja, przychodzi dzielenie ziemi naszej, widzimy, że przedtem osadzano człowieka, nam niemiłego, na pomorskiej ziemi, dziś zaś osadza się człowieka — brata na tej samej ziemi naszej, I otóż nasi Pomorzanie sobie tego życzą bardzo, żeby oni, którzy tak ukochali tę ziemię i wnieśli ją Ojczyźnie, aby oni, o ile możności, byli uwzględniani przy podziale, przy parcelacji. Wiemy i słyszymy, że na przyszłość to ma być w ten sposób czynione, jak to już i w ostatnich latach się działo, że więcej uwzględniano Pomorzem. Otóż, proszę Pana Ministra, aby bezwzględnie tę rzecz rozważono sobie przy każdej parcelacji, ażeby nasi defetyści nie mieli powodu mówić, że nasz polski rząd tylko z serca Polski, albo z innych dzielnic na nasze Pomorze przenosi nam osadników, a nasz polski pomorski chłop osady nie otrzymuje.</u>
          <u xml:id="u-80.43" who="#AntoniBogucki">Kończę teraz, proszę Panów, zaznaczając jeszcze jedno, że Pomorze odznacza się nadzwyczajną wiarą, a ostatnie czasy przyniosły nam rzecz jedną, a mianowicie, że straszy się naszych polskich pomorskich braci, walką z Kościołem, że Rząd nasz rozpocznie walkę z Kościołem. I to był moment, który bardzo a bardzo zaszkodził na naszem Pomorzu, to pracowanie nad zniszczeniem wiary polskiego, pomorskiego człowieka, wiary do Rządu naszego, wiary do państwowości polskiej. Otóż proszę Panów, wiem, że do tego nigdy nie dojdzie, ale smutno mi wspomnieć na to, że niektóre czynniki ten defetyzm wprowadziły do nas, że w ten sposób jakby ogłupiano naszego człowieka.</u>
          <u xml:id="u-80.44" who="#AntoniBogucki">Wszystkim tym niezdrowym sprawom, które u nas dzieją się, przeciwstawia się nasz pan wojewoda. On, który do nas przyszedł z innej dzielnicy, on, który się z nami zżył, on, który do nas przylgnął i z wielką miłością włodarzy u nas, wie, jak jak i my wszyscy, jaki kryzys jest w kraju i poza krajem, jeździ do Warszawy, przywozi nam rozmaite kredyty dla rolnictwa, dla rękodzieła, dla handlu naszego, pamięta o doli i niedoli naszych bezrobotnych. A znowu czuję wielki żal do naszej opozycji, że przeciwko temu człowiekowi występowała tak okrutnie i występuje wciąż. Ten człowiek, który się poświęcił dla Pomorza, przeciwko niemu się występuje, nie przeciwko jego działalności urzędowej, urzędniczej, nic bym za to nie miał jeszcze, ale przeciwko jego osobie, Otóż chciałbym tu, w tej Wysokiej Izbie, wyrazić naszemu Panu Wojewodzie najserdeczniejszą podziękę za wszystko, co on czynił i czyni dla naszego ludu, dla naszej dzielnicy, a co zatem idzie i dla całego Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-80.45" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-80.46" who="#AntoniBogucki">Proszę Panów, chciałbym jemu powiedzieć, jakoby na pociechę, że u nas nie jest on sam, przeciwko któremu ostrza onych strzałów się zwracają. Są rozmaite mniejsze i niższe osoby, które z tego powodu też cierpieć muszą, ale sobie z tego nic nie robią. Niech i on nic sobie z tego nie robi, jak i wyżsi od niego w naszem Państwie też sobie z tego nic nie robią.</u>
          <u xml:id="u-80.47" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-80.48" who="#AntoniBogucki">Rozprawa szczegółowa nad budżetem.</u>
          <u xml:id="u-80.49" who="#AntoniBogucki">Część 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-80.50" who="#AntoniBogucki">Ale ja, jako kapłan, chciałby jednak tu, do całej Wysokiej Izby zaapelować, do wszystkich odcieni umysłowości naszej na Pomorzu i w całym kraju naszym, żebyśmy jednakowoż przynajmniej Pomorzu naszemu dali spokój w tej rozgrywce, która się dziś jeszcze toczy w naszem Państwie. Starajcie się, Panowie z opozycji, aby wyeliminowano przynajmniej nasze Pomorze, na które dziś czyha nasz nieprzyjaciel odwieczny, z tej walki, a stąd będzie miała radość nasza dzielnica. Przyjdzie uspokojenie prędzej, niż to uspokojenie, które przyjdzie w całym naszym kraju, na które z pewnością jeszcze dłuższy czas czekać będziemy musieli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">Wysoki Senacie! Streszczam się. Czwarty to bowiem raz w mojem życiu późnym wieczorem mam zaszczyt stanąć przed Wysoką Izbą w sprawie mego budżetu. Czwarty to raz obserwuję ten nieunikniony wyraz życia parlamentarnego, że dużo było mówione, ale większość pozostała przy swojem zdaniu, a mniejszość przy swojem. Role się tylko odmieniły w porównaniu z poprzedniemi łatami. Czy jest to wina naszej Izby? Bynajmniej. W takim momencie zawsze przychodzą mi na myśl słowa starego angielskiego parlamentarzysty, którego już raz cytowałem, ale którego jeszcze raz zacytuję. Mówi on w swoim pamiętniku: „W ciągu kilkudziesięciu lat mojej działalności parlamentarnej wysłuchałem kilka tysięcy bardziej łub mniej udatnych przemówień. Niewiele było z pośród nich, które by mnie zdołały przekonać, ale ani jednego, któreby wpłynęło na wynik mego głosowania”. Jeżeli mówi tak wybitny parlamentarzysta, to cóż mam robić ja, lekarz wojskowy, rzucony siłą wypadków na twarde i zaiste mało uprzejme i gościnne skały walki politycznej.</u>
          <u xml:id="u-82.1" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">Wyznaję, że parę lat temu zebrałbym wszystkie drobne zarzuty, któremi opozycja szpikuje swoje mowy, gdzie ustawia te małe igiełki, które mają kłuć Rząd, a potem w powiększeniu fotograficznem chciałaby, żeby z tego wyszły widły, wtedy bym na te wszystkie zarzuty odpowiadał. Dziś bym Panów znudził i poprostu Panowie wyszliby z tego gmachu w przeświadczeniu, że niepotrzebnie te wszystkie rzeczy poruszałem. Dlatego, Wysoka Izbo, ja również małem swojem doświadczeniem kierując się, nie będę odpierał tych poszczególnych drobnych zarzutów, bo przecież, na miłość Boską, za trzy lata będzie obojętnem, co ja powiedziałem panu senatorowi Makuchowi, albo czy do Łucka poszedł Klisz, czy też, jak rzeczywiście, nie Klisz poszedł, a poszedł Szafrański. Ale to za trzy lata nie będzie miało żadnego znaczenia dla życia Polski. I dlatego będę się starał poruszyć rzeczy, które będą miały dla życia Polski znaczenie jeszcze przez jakiś czas dłuższy. Mianowicie, chcę oświadczyć opozycji, że jeżeli opozycja rzuca szereg krytyk dla postępowania rządowego, to w tym wypadku, będzie miała zawsze powodzenie. Te wszystkie rzeczowe jej krytyki, a nawet i nierzeczowe, działają podniecająco na ambicję Rządu i w ten sposób opozycja uzyskuje swój cel. To jednak, jeżeli opozycja zaczyna dowcipkować na temat Genjuszu, który nami rządzi, albo jeżeli opozycja zaczyna mówić o stosunku naszym do Marszałka Piłsudskiego jako o bałwochwalstwie, albo jeżeli opozycja mówi, że zwalczy ten system i że zwalczy tę ideę i że zwalczy imię Marszałka, to opozycja tego nie zrobi.</u>
          <u xml:id="u-82.2" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach B. B)</u>
          <u xml:id="u-82.3" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">Dlaczego nie zrobi? Dlaczego ja już wiem, że ona tego nie zrobi? Dlatego, że główne ośrodki, główne zbiorowiska, główne masy uwielbienia dla genjuszu Marszałka, i ufności i miłości do niego, nie leżą w naszym Klubie Bloku Bezpartyjnego, nie leżą również w wojsku, ani nie leżą w byłych legionach, ale te główne masy leżą w takiem miejscu, że to miejsce jest jednakowo drogie dla opozycji, jak i dla nas. Mówię tu o tej masie miłości do Ojczyzny i do Wodza, które obrońcy naszego Państwa wzięli do swoich grobów żołnierskich.</u>
          <u xml:id="u-82.4" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-82.5" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">Wysoka Izbo! Nie jest to żaden zwrot retoryczny. Jako lekarz wojskowy widziałem zaiste więcej śmierci polskiego żołnierza, niż chciałbym widzieć. I czy umierał na polu walki z jednym okrzykiem, czy też targały nim straszne bóle na punkcie opatrunkowym, czy też ginął powoli w gorączce od zakażonych ran, hen, daleko w szpitalach tyłowych, zawsze widziałem, że poza rodziną zawsze mówił o Ojczyźnie i Komendancie.</u>
          <u xml:id="u-82.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-82.7" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">Wysoka Izbo! Ten zapas zapału dla Wodza, który żołnierze zabrali ze sobą do grobu, razem ze starym płaszczem żołnierskim i dziurawemi butami, ten zapas zapału dla Wodza i podziwu dla Jego genjuszu jest w polskiej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-82.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-82.9" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">I Wysoka Izbo, są to te korzenie ideologii i legendy Marszałka Piłsudskiego, które wyrwać można tylko razem z ziemią polską.</u>
          <u xml:id="u-82.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-82.11" who="#MinisterSprawWewnętrznychgenSkładkowski">I dlatego to, Wysoka Izbo, opozycja tego nie zdoła zrobić i opozycja sama wie, że tego nie zrobi. I dlatego, Wysoka Izbo, ja dziś jestem ufny i pogodny w tym dniu budżetu, nie tylko dziś, kiedy mamy większość, ale i rok temu i dwa lata i trzy lata temu, kiedy mieliśmy mniejszość byłem ufny i pogodny, bo wiedziałem, że idę drogą, wskazaną przez mojego Wodza. I dlatego to, Wysoka Izbo, dzisiaj z ufnością mój budżet oddaję.</u>
          <u xml:id="u-82.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Porządek dzienny wyczerpany. Następne posiedzenie rozpocznie się jutro o godz. 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-83.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Część 12 budżetu — Ministerstwo Rolnictwa, część 16 — Ministerstwo Reform Rolnych, część 11 — Ministerstwo Komunikacji, część 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych, część 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-83.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-83.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 24 min. 02)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>