text_structure.xml
303 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 15.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu:</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">Prezes Rady Ministrów — Walery Sławek, Minister Spraw Zagranicznych — August Zaleski, Minister Robót Publicznych — Mieczysław Norwid-Neugebauer, Minister Spraw Wewnętrznych — Felicjan Sławoj-Składkowski, Minister Wyznań Religijnych i Ośw. Publicznego — Sławomir Czerwiński, Minister Reform Rolnych — Leon Kozłowski, Minister Pracy i Opieki Społecznej — Stefan Hubicki, Minister Poczt i Telegrafów — Ignacy Boerner, Kierownik Ministerstwa Skarbu — Ignacy Matuszewski.)</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu:</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#komentarz">w Ministerstwie Spraw Wojskowych — gen. Daniel Konarzewski, Ministerstwie Skarbu — Tadeusz Grodyński i Adam Koc, w Ministerstwie Przemysłu i Handlu — Józef Kożuchowski, w Ministerstwie Sprawiedliwości — Mieczysław Świątkowski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 7 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 8 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Hubicka i Masłów. Listę mówców prowadzi s. Hubicka.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przed przystąpieniem do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej udzielam głosu przewodniczącemu Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo Senatorska!</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#TomaszAugustPopławski">Zgodnie z tradycją, jaka w ostatnich latach w Senacie się ustaliła, mam zaszczyt zgłosić do laski marszałkowskiej w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej i w charakterze jej przewodniczącego sprawozdanie z prac Komisji, dotyczących okresu budżetowego za czas od 1 kwietnia 1931 r. do 31 marca 1932 r.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#TomaszAugustPopławski">Prace przygotowawcze Komisji rozpoczęły się jeszcze przed ustaleniem cyfr preliminarza przez Izbę poselską i trwały przez kilka tygodni. Wzięli czynny udział w tych obradach wszyscy członkowie Komisji, a oprócz nich wielu panów senatorów, którzy poszczególne kwestie zasobem swej wiedzy raczyli oświetlić i zapewnić im jak najbardziej rzeczowe ujęcie. Ta sama myśl przewodnia przyświecała i przedstawicielom Rządu, biorącym udział w posiedzeniach Komisji w celu udzielenia jej wyjaśnień i w celu odpowiedzi na postawione pytania. Wysoki poziom dyskusji, tradycyjny w naszym Senacie, i tym razem nie został zachwiany, jeśli się nie podniósł w stosunku do lat ubiegłych. Zawdzięczamy to przedewszystkiem dużemu nakładowi pracy i myśli ze strony panów sprawozdawców, a przedewszystkiem pana referenta generalnego. Wszystko to zaznaczyć należy z najwyższem uznaniem.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#TomaszAugustPopławski">Z wartości prac Komisji Wysoki Senat zda sobie sprawę w toku dyskusji, jaka się rozwinie, a niezawodne pod tym względem wskazówki czerpać może już obecnie z drukowanego sprawozdania, które pp. Senatorom zostało rozesłane. Sprawności biura senackiego i energii jego dyrektora zawdzięczać należy, że druk tej dużej książki został na czas wykonany i doszedł do rąk pp. Senatorów w poprawnej szacie zewnętrznej. Uważam za swój obowiązek na ten fakt zwrócić uwagę Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#TomaszAugustPopławski">Preliminarz budżetowy w opracowaniu komisji senackiej, ustalający dochody w sumie około 2.866 milionów złotych, a rozchody w sumie niższej o 830.000 zł przeszło, daje budżet zrównoważony, przynajmniej pod względem konstrukcyjnym. Zmiany, zaproponowane przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu, obejmują następujące pozycje:</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#TomaszAugustPopławski">1) budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych został zmniejszony o 120.000 złotych, 2) Ministerstwa Komunikacji (na wniosek Rządu) został obniżony o 25 milj. zł po stronie i dochodów i wydatków — bez zmniejszenia globalnej wpłaty kolei do Skarbu, 3) w budżecie Ministerstwa Reform Rolnych powiększono kredyt na prace scaleniowe o 1 milj., odpowiednio zmniejszając wydatki w innych działach tegoż ministerstwa, 4) w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zwiększono o sumę 600.000 zł na dotacje naukowe i zasiłki dla uczonych, zmniejszając odpowiednio wpływy na rzecz Funduszu Drogowego przy Ministerstwie Robót Publicznych, 5) uchwalono wreszcie — na wniosek referenta generalnego — powiększenie o 9 milj. dopłat Skarbu do Funduszu Bezrobocia, pokrywając tę sumę z przypuszczalnych wpływów ze zwiększonego podatku dochodowego od uposażeń.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#TomaszAugustPopławski">Wprowadzone zmiany — zwłaszcza w dwóch ostatnich pozycjach — pozwalają Wysokiej Izbie zorientować się, w jakim kierunku myślowym szły prace Komisji Skarbowo-Budżetowej, która oprócz tego przyjęła szereg rezolucyj, dotyczących spraw bardzo różnorodnych, co Panowie już ze sprawozdania zauważyć mogli. Prawdopodobnie przybędą jeszcze pewne rezolucje na plenum Izby. Do projektu ustawy skarbowej żadne zmiany w Komisji wprowadzone nie zostały.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#TomaszAugustPopławski">I jeszcze jedno. W latach ubiegłych Komisja przychodziła do Wysokiej Izby z wnioskiem o niewprowadzanie zmian cyfrowych do budżetu w trakcie dyskusji plenarnej. Obecnie wniosek taki jest zbędny, ponieważ nowy regulamin zapewnia pod tym względem — t. j. co do przyjmowania nowych wniosków na plenum — władzę dyskrecjonalną p. Marszałkowi Senatu.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoko Izbo! Kończąc oświadczenie, które bądź w imieniu Komisji, bądź co do przebiegu jej prac uważałem za potrzebne uczynić na plenum Izby, nie byłbym rad zabiegać drogi p. referentowi generalnemu, gdyż niebawem Wysoka Izba będzie miała możność wysłuchania jego jasnego i treściwego wykładu, który najlepiej scharakteryzuje światła i cienie naszych zamierzeń budżetowych. Nie mogę się jednak powstrzymać — już nie w imieniu Komisji, lecz w imieniu własnem — od zrobienia kilku uwag, które mi się nasunęły w ciągu rozpraw komisyjnych nad preliminarzem budżetowym, kiedy myśli były skoncentrowane w tym jednym kierunku.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#TomaszAugustPopławski">Budżet nasz jest zrównoważony pod względem układu, lecz nie trzeba Dostojnemu Zgromadzeniu wyjaśniać, że w epoce kryzysu światowego, który dławi życie gospodarcze, równowaga rzeczywista może być osiągnięta nie tyle przy pomocy najbardziej nawet szczegółowych i przejrzystych zamierzeń planu finansowego, ile dzięki umiejętnemu wykonaniu budżetu, dzięki nieustającej czujności, która nie pozwoli, aby z możliwych komplikacyj w szczegółach miały wyrosnąć niebezpieczeństwa dla całego dzieła. Na tem polega istota zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#TomaszAugustPopławski">Mam wrażenie, że znaczna większość Senatu podzieli mój pogląd na trudności wykonania budżetu w obecnym okresie, wyrażając jednocześnie przekonanie, iż temu trudnemu zadaniu sprosta Rząd obecny, a przedewszystkiem p. Minister Skarbu, Okres dzisiejszy, nawet dla państw o wypróbowanej i prastarej strukturze ekonomicznej i fiskalnej, jest okresem hipertrofii budżetowej. Każdy z nas, który w czasach uniwersyteckich, bądź też później, miał możność zaznajomienia się z budżetem i prawem budżetowem państw w okresie przedwojennym, musi doznać zawrotu głowy, kiedy się zastanowi nad odmętem cyfr budżetowych, korzystających obecnie z prawa obywatelstwa. I nie stosuje się to nawet w całej rozciągłości do Polski, gdzie okres porównawczy jest zbyt krótki, aby do ogólnych wniosków upoważniał. Jednak i u nas cyfry budżetowe dzisiaj są zbliżone do wysokości obecnych budżetów Czechosłowacji i Austrii, a nie odbiegają już zbyt daleko od cyfr budżetu np. Francji z przed trzydziestu kilku lat, chociaż zdolność płatnicza społeczeństwa naszego pozostaje tak bardzo w tyle poza stosunkami ówczesnemi naszej dzisiejszej aliantki.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#TomaszAugustPopławski">Przerost budżetów i troska o równowagę budżetową są obecnie zjawiskiem ogólnem: wydatki rosną w sposób nie tylko uciążliwy dla płatnika, lecz również groźny dla każdego państwa, opartego na ustroju kapitalistycznym. Budżet państwowy, ze swemi olbrzymiemi dochodami i wydatkami, z sekwestrem części dochodów indywidualnych na rzecz tych, którzy dochodu nie mają, jest potężnym, a może czasem okazać się i niesprawiedliwym czynnikiem podziału bogactw, gdyby do tego właśnie celu prawo budżetowe miało być nagięte.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#TomaszAugustPopławski">Budżety dzisiejsze państw europejskich stoją nie tylko pod znakiem likwidacji skutków wielkiej wojny — o przyszłej tylko nieliczne państwa dotąd mówią — lecz przedewszystkiem pod znakiem nowego ustosunkowania się kapitału do pracy, jego tendencji do rozwoju solidaryzmu społecznego, do ograniczenia płaszczyzn tarcia i walki. Nowe zadania socjalne polityki państwowo-gospodarczej wymagają nowych środków do ich zaspokojenia — i skutki tego widzimy w poszczególnych działach budżetów państwowych.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#TomaszAugustPopławski">Położenie Polski nie jest oparte na ścisłych analogiach z położeniem państw Zachodu. Wskrzeszona do życia przez ofiarną walkę swych synów, w powojennym okresie znajduje się ona wobec trudności o wiele większych, niż inne państwa, które zwycięsko wyszły z wojny, gdyż my stoimy wobec konieczności budowania od nowa całej państwowości naszej i dostosowania jej do wymagań współczesnych. Długi państwowe Polski były i są coprawda nikłe, ale zdolność kredytowa Państwa rosła i rośnie dość powolnie, a pauperyzacja powojenna ludności u nas jest rzeczą znaną, W tej sytuacji każdy z naszych budżetów był właściwie i za niski i zbyt wysoki, gdyż zapotrzebowanie sił i środków ze strony Państwa nie wyczerpywało zadań niezbędnych, które życie narzucało, a z drugiej strony zdolność płatnicza ludności nie mogła nadążyć za wymaganiami Państwa. Stąd kolizja zamiarów i możliwości przy każdorazowem układaniu planu finansowego.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! Kogóż trzeba przekonywać, że jest rzeczą piękną stosunek swój do życia zewnętrznego określać miarą własnej niecierpliwości? Jeżeli już nie w każdym z nas pokutują tak śmiałe zachcianki, to jednak zdajemy sobie sprawę, że naród żywotny i będący w fazie rozwoju, chętnie da się unieść tego rodzaju niecierpliwości. I dlatego z niezmiennym uporem trzeba powtarzać, że los przyszłej Polski nie powinien się opierać na uroku wybujałych marzeń, lecz na epoce trwałego codziennego wysiłku, powszedniej pracy, od której napięcia zależy rozwój życia gospodarczego Polski, podstawa jej bytu, jej wigoru politycznego i społecznego oraz jej walorów międzynarodowych. Nie przez niecierpliwe poczynania i liczenie na dorywczą pomoc państwa, lecz przez systematyczne wzmacnianie gospodarstwa narodowego można stopniowo przygotować społeczeństwo do dźwigania tych ciężarów, które spadły na jego barki, lecz rozłożone być muszą nie tylko na dzisiejsze, lecz i na przyszłe pokolenia. We wszystkiem musi być zastosowana właściwa miara, która podobno jest nawet więcej warta, niż niezupełnie dokładne statystyki.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#TomaszAugustPopławski">Z tych wszystkich przesłanek wychodząc, nie spodziewam się wywołać sprzeciwu w tej Wysokiej Izbie, gdy powiem, że w Polsce i obecnie i w latach następnych główną trudność będzie przedstawiało nie ułożenie, lecz wykonanie budżetu. Przecież my formujemy dopiero teraz naszą obyczajowość budżetową i nasze prawo budżetowe, a inni tę pracę wykonali już dawno. Anglia to robiła u progu średniowiecza, a z chwilą dojścia do tronu dynastii orańskiej już miała gotowe zwyczajowe prawo budżetowe, w 40 lat po rewolucji, rozegranej właśnie na tle poswarków podatkowych. Wtedy ostatecznie ustalono zasadę, że żaden podatek pobierany być nie może bez zgody płatnika. Zasada ta ugruntowała się tak silnie, że wywołała 100 lat później wojnę emancypacyjną Północnej Ameryki, niechętnej do płacenia podatku angielskiego od herbaty. Bo prawa budżetowe nie zawsze dawały się osiągać na pokojowej drodze, a walka wybuchała nieraz i dla błahych powodów.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#TomaszAugustPopławski">Lecz nie tyle wzory anglosaskie, ile francuskie teorie i praktyka przynoszą dużo światła w. sprawie, która nas szczególnie obchodzi, w sprawie wykonania budżetu. Swoje zainteresowania pod tym względem Francuzi posunęli tak daleko, że przenieśli je nawet na osobę wykonawcy budżetu, t. j. na ministra finansów. Wielcy pisarze polityczni naszkicowali nawet idealną sylwetę tego administratora dochodów i majątku państwowego. Już Necker powiedział, że bez względu na stopień wykształcenia i prac przygotowawczych, nikt właściwie nie jest dojrzały do zadania zarządu finansami, i to nie tylko myślowo, ale i moralnie, gdyż minister finansów musi być uosobieniem wszystkich cnót obywatelskich i paru jeszcze ponadto, winien się wyróżniać benedyktyńską pracowitością, zamiłowaniem do szczegółów, a wstrętem do myśli „generalnych”, no i cieszyć się musi nielada zdrowiem, gdyż 16 godzin codziennej pracy należy do jego zasadniczych obowiązków.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#komentarz">(Głos: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#TomaszAugustPopławski">Tak chciał Necker, a w kilkadziesiąt lat później Tiers, jako szef władzy wykonawczej, do listy zalet, które mają zdobić ministra finansów — ze zdrowym rozsądkiem na czele — dołączył wykaz wad niezbędnych, a raczej właściwości pożądanych, Znane jest jego powiedzenie: „Minister finansów powinien być obdarzony pewnego rodzaju okrucieństwem, gdyż inaczej nie potrafi bronić Skarbu, który, będąc własnością wszystkich, nie należy do nikogo”. Wysoka Izbo! Nie wiem, jakby się czuł w tych ramach teoretycznych nasz Minister Skarbu, gdyż indywidualności silne zazwyczaj niechętnie w gotowe ramki wtłoczyć się dają. Lecz stwierdzić muszę — na podstawie analizy dyskusji w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu — że p. Minister ma za sobą niewspomniany przez teoretyków, a potężny czynnik powodzenia, jakim jest niedwuznaczne poparcie opinii, i to nie tylko ze strony przyjaciół politycznych, lecz i ze strony przeciwników, uznających zalety jego umysłu. Czytałem nawet w prasie opozycyjnej, że obecnego Ministra Skarbu należy popierać, ponieważ ma „węża w kieszeni”.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#TomaszAugustPopławski">Zapewniam Panów, że pod tym adresem jest to pochwała, może nieco kwaśna, lecz niebyłe jakiej wartości, a my, którzy do opozycji nie należymy, spodziewamy się, że pomimo trudności wykonania przyszłego budżetu równowaga jego nie będzie zachwiana, skoro i w okresie bieżącym kompresja budżetowa została przez p. Ministra Skarbu przeprowadzona bez żadnych wahań i w całej niezbędnej rozciągłości.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#TomaszAugustPopławski">Poczucie rzeczywistości, które cechuje p. Ministra Skarbu, znalazło wyraz w jego ostatniem przemówieniu w Komisji Senatu w dn. 28 ubiegłego miesiąca, w którem oznajmił on, że w okresie 1931/32 „jeżeli koniunktura nie pogorszyłaby się już dalej — co nie jest nieprawdopodobne — to suma 2600 milionów złotych z wpływów wydaje się być realna”.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#TomaszAugustPopławski">Wysoka Izbo! W celu przezwyciężenia piętrzących się trudności budżetowych jest niezbędne wzmożenie energii kinetycznej gospodarstwa narodowego w Polsce. Warunki po temu są znane, zważywszy, że jesteśmy krajem przemysłowo-rolniczym, zależnym w dużym stopniu od pojemności rynku wewnętrznego, a więc przedewszystkiem od skonsolidowania stosunków rolniczych. Zagadnienia gospodarcze żyją własnem życiem i własne znajdują rozwiązania, byle ich nie podporządkowywać tendencjom politycznym. Wręcz przeciwnie: z założeń gospodarczych wychodząc, można dojść do skrystalizowania prądów politycznych.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#TomaszAugustPopławski">Jak to już nieraz stwierdzili kierownicy naszej myśli ekonomicznej, w logicznem następstwie i harmonii tych dwóch czynników: gospodarczego i politycznego leży podstawa obecnego i przyszłego rozwoju Polski.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#TomaszAugustPopławski">Na tem rzecz moją kończę i ustępuję miejsca p. Referentowi Generalnemu.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej nad preliminarzem budżetowym na rok 1931/32 (druk Senatu nr 2).</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głosu udzielam sprawozdawcy generalnemu p. senatorowi Szarskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Wśród gospodarczej zawieruchy przychodzi Wysokiej Izbie deliberować nad budżetem Państwa. Fakt ten stwarza dla tych obrad oczywiście podłoże posępne, atoli nie wolno zapominać, że budżet odnosi się przecież do przyszłości, a wykonanie jego zakończy się przecież dopiero, licząc od dnia dzisiejszego, za 13 miesięcy. Czy przez ten długi okres czasu gospodarcza zawierucha będzie wzrastała dalej, czy się zaostrzy, czy przeciwnie, na gospodarczym horyzoncie nastąpi rozjaśnienie, tego dziś oczywiście przewidzieć nie można. Jeżeli zatem prawdziwy obiektywizm zabrania przy rozpatrywaniu budżetu oddawać się zdecydowanemu pesymizmowi, a więc uważać za pewne, że gospodarcza niedola trwać będzie dalej, a nawet się pogłębiać, i zabrania też patrzeć w przyszłość przez szkła różowe, to ten sam obiektywizm nakazuje też liczyć się z faktami i na nich tylko się opierać.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#MarcinSzarski">Otóż przedewszystkiem nie zdaje się być słusznem, że przeżywane dziś w świecie wielkie przesilenie nie jest kryzą koniunkturalną, ale początkiem przewrotu gospodarczej struktury. Że mogą istnieć i istnieją tendencje, zmierzające do takich zmian, nie przeczę. Atoli symptomy dzisiejszego kryzysu są takie same, jak we wszystkich przesileniach, a więc przedewszystkiem potęgujące się trudności zbytu, które są wywołane zwichnięciem równowagi między popytem a podażą, między spożyciem czyli siłą nabywczą a wytwórczością, a stoją w związku jeszcze z wielką wojną. Ona to z gruntu naruszyła równowagę między wytwórczością a spożyciem w kierunku podniesienia tego ostatniego do gigantycznych rozmiarów. Wojna była największym i najżarłoczniejszym konsumentem w dziejach świata, a taki szał konsumcji wywołał oczywiście szał produkcji, która nie tylko zwiększyła się intensywnie w Europie, ale i ekstensywnie w reszcie świata. Produkcja rolnicza objęła nowe obszary ziemi, a przemysłowa, modernizując się, stworzyła setki nowych warsztatów. Dopóki olbrzym konsument, t. j. wojna, pożerał wszystko i żądał coraz więcej, szło wszystko, ale gdy jego popyt ustał, sytuacja zaczęła się psuć. Pominąwszy kilka lat już powojennych, kiedy ogołocone z towarów składy uzupełniano gorączkowo, co wywołało gwałtowną zwyżkę cen, w następnych już latach dawała się odczuwać dysproporcja między zwiększoną ilością źródeł produkcyjnych a zapotrzebowaniem, ściślej mówiąc, zdolnością nabywczą, albowiem zapotrzebowanie dóbr jest jeszcze tak wielkie w świecie, że i większa niż dotychczasowa produkcja znalazłaby odrazu odbiorców, oczywiście, gdyby producenci oddawali ją bezpłatnie.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#MarcinSzarski">Najjaskrawiej objaw ten wystąpił w dziedzinie produkcji surowców, zwłaszcza rolniczych, a znalazł wyraz w niesłychanie silnym spadku ich cen, które prawie że bez wyjątku stoją dziś znacznie niżej poziomu przedwojennego, nie pokrywając już nawet kosztów produkcji. Zdolność nabywcza producentów surowców i półfabrykatów została wskutek tego zniszczona. Co to oznacza dla światowego gospodarstwa, szczególniej dla europejskiego przemysłu, jeżeli przypomnimy sobie, jak wielkim konsumentem wytworów tego przemysłu były zaeuropejskie kraje produkcji surowców, nie potrzeba bliżej określać. Handel międzynarodowy skurczył się też znacznie. Do pogłębienia tej sytuacji przyczynił się też spadek siły nabywczej Rosji i Azji, nie stojący już w związku z nadprodukcją, ale z wypadkami politycznemi w tych krajach, względnie z niesłychanym spadkiem wartości srebra, a przedewszystkiem fakt, że ceny fabrykatów wykazywały znamienną sztywność, niewiele odbiegając od swego poziomu. Wskutek tego rozwarły się też znacznie nożyce cen. Ich zamknięcie, a więc usunięcie dysproporcji między cenami surowców a cenami fabrykatów, byłoby istotnie skutecznym środkiem usunięcia przesilenia.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#MarcinSzarski">Rozglądając się w naszych stosunkach, przyjść musimy do przekonania, że z małemi odchyleniami kryzys nasz jest odbiciem światowego przesilenia. I u nas sygnałem jego był spadek cen surowców rolniczych, stąd wyczerpanie siły nabywczej 2/3 ludności, tem silniejsze, ponieważ i u nas wobec odporności cen fabrykatów nożyce cen również bardzo silnie się rozwarły. Żyjemy w ciężkiem przesileniu, czego dowodem nie tylko wzrost bezrobocia i kurczenie się obrotów, ale przedewszystkiem, pierwszy raz w tym roku od lat pięciu skonstatowany, znaczny spadek wpływów do Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#MarcinSzarski">Że nasze przesilenie ma niejako czarniejsze niż gdzieindziej oblicze, to nas nie dziwi, jeżeli zważymy, że istniejemy dopiero lat 12, że jesteśmy bardzo biedni i nie mamy możności, jak inne narody, tak łatwo i korzystnie uzupełnić naszych braków obcym kapitałem. Ale kto wie, czy właśnie dzięki faktowi, że jesteśmy przyzwyczajeni do ciężkich stosunków gospodarczych i ciężkiej szkoły życia, nie przechodzimy przesilenia łatwiej, niż narody, do dobrobytu przyzwyczajone, i czy ten mały format gospodarczy Polski nie ułatwi nam szybszego z niego wyjścia. nas przecież już małe środki sprowadzić mogą łatwą poprawę, żeby tylko wspomnieć, jak względnie niskie kredyty są w stanie u nas odgrywać wybitną rolę. Zwrócono też słusznie uwagę na fakt, że wobec naszych wielkich braków w życiu gospodarczem jest u nas jeszcze tyle do zrobienia i zarobienia, że kapitał nie posiada nigdzie większych, niż u nas, widoków co do rentownych wkładów.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#MarcinSzarski">W każdym razie naszą sytuację gospodarczą ogarnia przesilenie koniunkturalne, które jak każde inne ma w sobie samem zarodek poprawy, wskutek znanej automatyki przesileń cyklicznych. Oto ich typowy przebieg: wzmożenie konsumcji; wzrost cen, przyśpieszony przez gorączkowe zakupy tych, którzy kupują, by później nie płacić drożej; wzrost produkcji wywołany przez te zakupy, jakoteż przez wysokie zyski w związku ze zwyżką cen, a nadto przez optymistyczne obliczanie przyszłego zapotrzebowania; przerost produkcji, wzrost zapasów; tendencja zniżkowa cen, chwilowo wprawdzie przyspieszona; rezerwa kupujących, oczekujących jeszcze cen niższych, ale prowadząca wreszcie, wskutek kurczenia się produkcji i wyczerpywania się zapasów, do ożywienia konsumcji i podjęcia na nowo ułatwionej przez potanienie kredytu produkcji w normalnych rozmiarach. Tu się kończy kryzys, aby kiedyś znowu przejść w nowy. Tak też prawdopodobnie i przebiegnie teraźniejsze przesilenie, różniące się od swych poprzedników tylko niebywałem napięciem, zrozumiałem zresztą zupełnie ze względu na potęgę jego przyczyny. Prócz tego cechuje to przesilenie więcej niż którekolwiek inne, ogólne zaniepokojenie o podłożu czysto politycznem, w płaszczyźnie międzynarodowej, rodzące daleko większy brak zaufania, niż to można było skonstatować w przesileniach poprzednich. Jeżeli więc teraz automatyka kryzysu w kierunku poprawy rozwija się o wiele powolniej, przypisać to należy właśnie tym elementom międzynarodowej polityki, których osłabienie z pewnością przyspieszy naturalny bieg kryzysu.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#MarcinSzarski">To jest pierwszy punkt widzenia, który przy ocenianiu tegorocznego budżetu tembardziej wchodzić musi w rachubę, ponieważ znajdujemy się właśnie w stadjum końcowem przesilenia, a mianowicie w okresie spadku cen. Rzucone przez Rząd hasło ogólnej zniżki cen odbiło się głośnem echem i dało już pewne rezultaty. Ale nawet bez tej inicjatywy zniżka cen byłaby przyszła sama przez się, albowiem wytwórczość oczywiście we własnym interesie stara się o przystosowanie do zmienionych warunków zbytu. Wysokość cen zależy przecież od kosztów produkcji. Otóż wśród tych składników jeden, t. j. cena surowca, jak wiadomo, obniżyła się bardzo znacznie. Dalszy element tych kosztów a mianowicie koszta administracji nie odgrywają tej roli, jaką im się przypisuje, i dadzą się zredukować. Pozostaje koszt kapitału czyli kredytu, cena pracy i ciężary publiczne.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy ceny kapitału czyli kredytu, to i w tej dziedzinie można mówić o rozwarciu się nożyc wskutek anormalnej dysproporcji między ceną kredytu na krótkie i długie terminy. Powodem tego stanu rzeczy nie jest chyba rzeczywiście brak kapitału, bo przecież krótkoterminowy kredyt jest bardzo łatwy i bardzo tani, a równocześnie kredyt na długie terminy bardzo drogi i bardzo trudny do uzyskania. Powodem jest raczej brak chęci albo prawie odraza kapitalistów do wiązania się na długie okresy, wynikająca z powszechnego zaniku zaufania, spowodowanego nienormalnością stosunków politycznych w świecie, przechodząca już w prawdziwy strach, czego dowodzi drastyczny fakt, że podczas gdy n. p. w Bazylei kredyt krótkoterminowy kosztuje 1 do 2% a długoterminowy 2 do 4%, to tylko o kilometr dalej, w Niemczech, cena tego kredytu wynosi 6 względnie 12%, a i ta wysoka stawka nawet nie jest w stanie przyciągnąć kapitału, tak, że wyrównanie ceny kredytu jest w tych stosunkach niemożliwe. Jednak trudno przypuszczać, by na daleką metę, oczywiście o ile polityczne stosunki się nie zaostrzą, ta masa pieniężnego kapitału, skupiająca się wskutek niesłychanie słabego tempa życia gospodarczego w niektórych centrach świata, nie miała wywrzeć w końcu na cenę kredytu żadnego wpływu lub trwale chciała się uchylać od pracy. Dlatego wolno raczej optymistycznie zapatrywać się na rozwój stosunków pieniężnych na rynku światowym w najbliższej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#MarcinSzarski">Co do ceny pracy, to wiadomo z historii gospodarczej, że jest ona daleko mniej ruchoma niż cena dóbr. Przy zwyżce i zniżce cen płace na ostatku przystosowują się do zmienionej siły nabywczej pieniądza, a już szczególniejszą odporność wykazują płace wobec tendencji zniżkowej. Nie da się jednak zaprzeczyć, że wskutek spadku cen płace, szczególnie w krajach, gdzie, jak na zachodzie, doszły do wysokiego poziomu, realnie bezwarunkowo podniosły się, tak, że ich obniżenie nie byłoby realnem, ale tylko nominalnem, oznaczając tylko przystosowanie ich do zmienionej wartości pieniądza.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#MarcinSzarski">Pozostają ciężary publiczne, stanowiące dziś w całym świecie bardzo wybitny element kosztów produkcji, obciążając w wyższym stopniu producenta przemysłowego niż rolnika. Ich zniżka jest dziś też postulatem światowym, a warunkiem ich jest kompresja budżetów publicznych, rozpęczniętych prawie wszędzie niezwykle. Przyznając, że akcja taka jest trudną i mozolną, nie wolno jednak zapominać, że przeprowadzenie jej jest konieczne, albowiem ludność nie jest w stanie ponosić tych ciężarów w ich dzisiejszej wysokości, bez narażenia się na ciężkie szkody, i że wydatny spadek poziomu cen, bez redukcji tego wybitnego składnika kosztów produkcji, nie jest możliwym. Z punktu widzenia naszych stosunków podkreślić jednak należy, że źródłem dotkliwości ciężarów publicznych nie są przedewszystkiem daniny na rzecz Państwa, ale dobrze w 1/3 opłaty samorządowe i ubezpieczeniowe.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#MarcinSzarski">W każdy razie proces spadku cen jest już w toku, a będzie on źródłem poprawy stosunków gospodarczych, o ile jeszcze konsument rolnik, dla którego niskie ceny przemysłowe nie mają wielkiego znaczenia, gdy sam jako producent traci, będzie w stanie z jednej strony uregulować swe zobowiązania krótkoterminowe w drodze fundacji na średnio — lub długoterminowe, a z drugiej strony potrafi zaoszczędzić sam tyle na kosztach produkcji, by przy niskich cenach swoich produktów t. j. przedewszystkiem zbóż, mógł w swem gospodarstwie dojść do jakiejś rentowności. Międzynarodowa akcja w dziedzinie kredytu rolnego i poparcie, jakiego rolnictwo doznaje u nas od Rządu, nie wykluczają możliwości pozytywnego rozwiązania tych problemów.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#MarcinSzarski">Oto mniej więcej kompleks stosunków, wśród których prawdopodobnie będzie wykonywany budżet w roku przyszłym. Są one narazie bezsprzecznie posępne, nawet ponure, najeżone strasznemi trudnościami, ale nie są równocześnie rozpaczliwemi, a stadjum przesilenia wskazuje na to, że poprawa się zbliża. Czy nastąpi ona już w roku przyszłym, tego nikt przewidzieć nie może, chociaż fakt, że wzrastająca wartość pieniądza, której odbiciem jest spadek cen i światowa jego płynność, przy uspokojeniu stosunków politycznych w świecie, nie może pozostać, jak wspomniałem, bez żadnego wpływu na konsumcję czy na chęć i ochotę do inwestycyj, owszem może przyśpieszyć zwrot w sytuacji gospodarczej. A przecież najmniejszy nawet taki zwrot ku lepszemu odbić się musi automatycznie na dochodach budżetu, zwłaszcza w dziedzinie podatków pośrednich, a przedewszystkiem monopoli, które to monopole odgrywają tak potężną rolę w naszym budżecie.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#MarcinSzarski">Surowa krytyka budżetu ignoruje w zupełności te możliwości, a podnosi tylko z pewnem zadowoleniem, że budżet jest zupełnie nierealny, gdyż przewiduje dochody wyższe od wpływów bieżącego okresu budżetowego. Istotnie dochody przewiduje się na rok przyszły, jak to później udowodnię, w sumie około o 100 milionów wyższej ponad dochody, których spodziewać się można w dobiegającym do końca roku gospodarczym, na podstawie wyników za 10 miesięcy, ale znacznie niżej niż dochody faktyczne roku przedostatniego i dochody budżetu ostatniego. Ta zwyżka dotyczy przedewszystkiem tych właśnie dochodów, jak monopole, cła, na których najbardziej odbić się musi ewentualna poprawa gospodarczej sytuacji. Następnie zwyżka ta redukuje się blisko o połowę, ponieważ sumy dochodowe tegorocznego budżetu, tak jak już zostały ustalone, nie są właściwie definitywne i ostateczne. Szereg ustaw, już uchwalonych czy mających być uchwalonemi, albo otworzy nowe źródła dochodów, albo przyczyni się do ich zwyżki, albo przyniesie oszczędności w wydatkach, że tylko wymienię projektowaną reformę ustawy emerytalnej, połączonej z ulgą dla budżetu o 20 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#MarcinSzarski">Kwestia realności budżetu redukuje się zatem do pytania, czy rok przyszły może przynieść te 50 milionów więcej, niż najgorszy rok dotychczasowy, jakim był rok ubiegły. Czy te 50 milionów dochodów można zrealizować w budżecie miliardowym? Ale przypuściwszy nawet, że nadzieja ta zawiedzie, że ta relatywnie niewielka kwota nie tylko nie wpłynie, ale że dochody ogółem spadną poniżej wpływów roku najwyższej depresji, to czyż przez to grozi nam realne niebezpieczeństwo? Wszakże system budżetów miesięcznych na rok przyszły daje Ministrowi Skarbu możność dostosowania wydatków do dochodów i podobnie jak w 10 miesiącach bieżącego okresu budżetowego Minister Skarbu skomprymował wydatki o 150 milj. poniżej preliminarza, tak i w roku przyszłym w razie, gdyby dochody zawiodły, będzie w stanie sharmonizować naogół wydatki z dochodami.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#MarcinSzarski">Namiętni krytycy tegorocznego budżetu twierdzą, że należałoby dochody przewidywać co najwyżej w wysokości odpowiadającej tegorocznym wpływom, a tem samem wydatki z góry ściąć o dobrych 200 milj., ale nie więcej. Zapewne, że wtedy budżet byłby opancerzony. Ale czy to było możliwem, czy tego rodzaju zgilotynowanie budżetu jest samo przez się realne? Kompresja budżetu jest dziś hasłem, rozbrzmiewającem na całym świecie, i to nie tylko dlatego, że przy spadających cenach rentowność gospodarcza się zniża, a bardzo często zupełnie zanika, ale i dlatego, ponieważ wskutek zwiększenia siły nabywczej pieniądza, której odbiciem jest właśnie zniżka cen, świadczenia pieniężne przy niezmienionej nominalnej wysokości wzrastają, tak, że ich nominalna redukcja np. przez obniżenie ciężarów podatkowych, nie oznaczałaby w istocie realnej ulgi, lecz byłaby tylko hamulcem ich automatycznej zwyżki.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#MarcinSzarski">Ale kompresja wydatków takiej machiny, jaką jest państwo, jest rzeczą bardzo trudną, czego dowodem, że tegoroczne budżety niektórych państw, gdzie się też dąży do obniżenia wydatków, są wyższe niż zeszłoroczne (Czechosłowacja, Austria, której preliminarz na r. 1931 wynosi 2,7 miliarda złotych, a np. we Francji zaledwie o pół procent niższy). Wydatki administracyjne odznaczają się bowiem niezwykłą odpornością. Należą tu przedewszystkiem wydatki osobowe, stanowiące u nas 44% wszystkich wydatków budżetowych. Masowa redukcja funkcjonariuszy państwowych, pominąwszy już jej katastrofalny efekt socjalny, dlatego jest niemożliwą, gdyż oznaczałaby pogorszenie, a raczej paraliż administracji. Skuteczne pociągnięcia celem kompresji wydatków personalnych dadzą się przeprowadzić tylko przy pomocy zasadniczej reformy systemu administracyjnego, która jest u nas na warsztacie. Narazie zastosowane muszą być paliatywy, a takiemi są: oszczędności w awansach i zamknięcie urzędów dla nowych kandydatów. Paliatywy te Rząd zastosowuje. Oczywiście, że najprostszą i najskuteczniejszą kompresją wydatków osobowych, a więc i całego budżetu, byłaby obniżka poborów urzędniczych.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#MarcinSzarski">Przypominam, że w ostatnich latach, a jeszcze w roku zeszłym rozprawy budżetowe obracały się przedewszystkiem około sprawy uposażeń, przyczem nie szło wtedy o ich zniżkę, ale wprost przeciwnie, o ich podniesienie i wynalezienie środków na jego pokrycie. Jeżeli dzisiaj kwestia ich zniżenia wogóle może być przedmiotem dyskusji, to przyczyną tego fakt, że dzisiejsza realna wartość poborów urzędniczych wobec spadku cen się podniosła. Instytut do badania koniunktur oblicza wartość realną płac pracowników państwowych wskaźnikiem 114 na koniec listopada 1930 r., podczas gdy w końcu r. 1927 Wskaźnik ten wynosił 109,4 (1927 r. — 100). Wartość realna tych płac wzrosła więc o przeszło 4%, równocześnie jednak wzrosła wartość realna płac robotniczych ze 102,8 na 122,2 to jest o 19%. Jeżeli zatem płace robotnicze znacznie się realnie podniosły, to płace pracowników państwowych nie podniosły się o tyle, by ich redukcja była teraz już aktualna. Atoli w razie dalszego spadku cen, kwestia rewizji nominalnej wysokości może się stać aktualną, co uwzględnia też projekt ustawy skarbowej, który upoważnia Ministra Skarbu do zmniejszenia, względnie cofnięcia 15% dodatku do płac, Podkreślić należy, że rewizja ta nie oznaczałaby przecież obniżki realnej, bo wtedy byłaby równoznaczną z osłabieniem siły nabywczej tysięcy konsumentów ze sfer pracowników państwowych, ale byłaby tylko przystosowaniem ich poziomu do poziomu cen. Możliwość takiej akcji, któraby bezwątpienia stała się hasłem dla dalszej zniżki w dziedzinie płac wogóle, a w szczególności płac robotniczych, nadaje już tegorocznemu budżetowi charakter elastyczny, a więc zbliża go znacznie do rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#MarcinSzarski">Następnie są wydatki, o których zniżce, niestety nie tylko marzyć nie można, ale które w istocie podnieśćby raczej należało, w danym razie nawet z narażeniem budżetu na deficyt. Z jakich powodów do tych nienaruszalnych, a więc uprzywilejowanych wydatków należą wydatki Ministerstwa Spraw Wojskowych, nie potrzebuję tłomaczyć Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#MarcinSzarski">Pozostają wreszcie wydatki inwestycyjne. Że one silnie obciążały nasze budżety i że tak ostro krytykowany wzrost tych budżetów stoi w dużej mierze w związku z temi wydatkami, nie ulega żadnej kwestii. Pokrywanie wydatków inwestycyjnych czyli rentownych wkładów, których renta może i winna je amortyzować, z dochodów bieżących budżetu zamiast z kredytu, nie jest racjonalne. Nasza dotychczasowa polityka inwestycyjna bezwątpienia ponad miarę obciążyła żyjące pokolenie na korzyść przyszłych, ale da się wytłomaczyć i natarczywemi żądaniami inwestycyj, jakoteż ich koniecznością, a niemożnością uzyskania na te cele kredytu. Dziś, gdy kredyt, choć trudny, jest przecież dla nas łatwiejszy niż przed laty, z polityką tą zerwać należy, a oznaczałoby to bez wątpienia znaczną ulgę dla budżetu. Zresztą Rząd już kroczy po tej drodze. Tegoroczny budżet nie zawiera żadnych nowych inwestycyj, a przewiduje wydatki tylko na kontynuację rozpoczętych, co oczywiście jest wysoce racjonalne. Kwota na te cele wynosi 112 milj. zł., przyczem niektóre z tych wydatków będą pokryte z kredytów, mianowicie z wpływów pożyczki zapałczanej, przyczem nie jest wykluczone, że i inne wydatki tego rodzaju będą mogły być pokryte z nowych operacyj kredytowych.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#MarcinSzarski">Reasumując te uwagi, można skonstatować, że chociaż wydatki budżetu nie spadły na taki poziom, któryby przyniósł prawdziwę ulgę gospodarstwu społecznemu, to przecież w granicach możliwości zostały one obniżone, że nie jest zupełnie wykluczone uzyskanie jeszcze oszczędności w dziedzinie wydatków osobowych bez obniżenia stopy życiowej pracowników państwowych, że dalszy spadek cen może sprowadzić obniżkę wydatków rzeczowych Państwa, zaś akcja odciążenia budżetu z wydatków inwestycyjnych przez pokrycie ich kredytem jest na dobrej drodze. A więc strona wydatkowa budżetu świadczy o tem, że Rząd, świadom konieczności zmniejszenia budżetu, stworzył w granicach możliwości konieczne dla osiągnięcia tego celu warunki.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#MarcinSzarski">Co do dochodów, których wysokość jest miarodajną dla wydatków, to budżetowo przedstawiają one może trudniejszy problem niż wydatki. Jeżeli bowiem celem budżetu jest niejako odgadnięcie przyszłych dochodów i wydatków, to oczywiście te ostatnie dadzą się łatwiej, a przynajmniej z mniejszym błędem przewidzieć niż dochody. A wartość budżetu mierzy się przecież tylko bliskością jego cyfr do prawdy. Odgadnięcie przybliżonych dochodów jest łatwiejsze wtedy, gdy rozwój gospodarczy znajduje się w stanie względnej stałości. Atoli przy spadającej koniunkturze, wpływającej na wysokość dochodów wśród przesilenia, ustalać je na podstawie wpływów ostatniego roku może być równie złudnem, jak i oparcie ich na podstawie najpesymistyczniej szych przewidywań. Niespodzianki i rozczarowania są tu równo możliwe i dlatego twierdzić apodyktycznie, że preliminowanie dochodów na rok przyszły w skali, nieznacznie wyższej od skali najsłabszych faktycznych wpływów kończącego się okresu budżetowego, jest grubym błędem — nie jest niewzruszalną prawdą.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#MarcinSzarski">Natomiast jest nią z pewnością konieczność utrzymania równowagi budżetowej, a to ze względu na olbrzymie jej znaczenie dla naszego Państwa i to tak z punktu widzenia politycznego jak i gospodarczego, za każdą cenę, a więc i za cenę najboleśniejszych ofiar. Ponieważ wydatki nie dały się bardziej skomprymować, jak je skomprymowano, a dochody mogą ewentualnie zawieść, zatem nie jest wcale wykluczonem, że takie ofiary staną się koniecznemi. Wentylem bezpieczeństwa jest miesięczna redukcja wydatków jakoteż i możliwość redukcji dodatków do uposażeń, i ten wentyl otworzony być może, a będzie tylko w razie ostatecznego niebezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#MarcinSzarski">Zatem rebus sic stantibus o jakimś, istotnie w rachubę wchodzącem, zachwianiu się równowagi budżetowej nawet na ten przypadek mowy być nie może, gdyby dochody, jak to przewidują ponurzy prorocy, miały wpływać w daleko niższej skali, niż nawet w b. roku najsilniejszego kryzysu. W tym wypadku utrzymanie równowagi budżetowej zawdzięczać będziemy wprawdzie niesympatycznym środkom redukcji, ale nie zapominajmy, że czasy tak nienormalne jak dzisiejsze usprawiedliwiają użycie także nienormalnych środków. W tem oświetleniu budżet przyszłoroczny, mimo jego niezaprzeczalną napiętość, uważać można za realny. Czasy budżetowych nadwyżek oczywiście narazie się zakończyły, a rok bieżący przyniósł nawet po 5 latach pierwszy raz w grudniu deficyt, który spowodował, że mimo nadwyżki styczniowej rok bieżący wykazuje deficyt w wysokości 4 milj., który do końca roku zapewne się trochę powiększy. Ale na pociechę przypomnijmy sobie, że inne państwa prawie bez wyjątku zamykają swe budżety miliardowemi deficytami i że nasz deficyt nie oznacza pustki w kasie, że nie jest zatem deficytem kasowym. Skarb rozporządza bowiem rezerwami w wysokości 400 milj., z których ćwierć miliarda dadzą się w każdej chwili przemienić na gotówkę. Pod względem kasowym sytuacja jest więc mimo ciężkiego czasu zadowalająca, przyczem zwrócić należy uwagę na to, że Minister Skarbu posiadać będzie w przyszłym roku fundusz obrotowy, uzyskując upoważnienie ustawy skarbowej do korzystania z bezprocentowego kredytu 50 milj. w Banku Polskim, spłaconego jak wiadomo w zupełności.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#MarcinSzarski">W związku z tym funduszem obrotowym, poruszyłem w Komisji Skarbowej sprawę emisji bonów skarbowych. Jak wiadomo, nasz zarząd skarbowy nie zastosowuje tej najpopularniejszej formy kredytu płynnego, znanej we wszystkich państwach, której celem jest wyrównanie czasowych niezgodności między wpływami, a wydatkami budżetu. Bony skarbowe są antycypacją dochodów skarbowych, a ulubionym środkiem krótkich lokat dla prywatnego kapitału. Między tym sposobem tworzenia funduszu obrotowego a korzystaniem z kredytu w Banku Polskim zachodzi jednak ta istotna różnica, że podczas gdy ostatni sposób przyczynia się do powiększenia obiegu pieniężnego, emisja bonów raczej go zmniejsza, względnie nie wpływa zupełnie na jego wysokość. Pan Minister Skarbu podjął chętnie tę dyskusję, jednakowoż ze względów na łatwość ekspansji emisji bonów na cele budżetu i ich petryfikację, odrzucił myśl zastosowania ich dla celów budżetowych. Natomiast oświadczył, że chętnie podejmie myśl emisji bonów celem korzystania z krótkoterminowego kredytu, nawet za granicą, gdzie istniałoby dla niej zainteresowanie na cele, nie stojące w związku z budżetem. Inicjatywę tę, z którą Minister Skarbu zamierza wystąpić do ciał ustawodawczych, powitać należy z zadowoleniem, przyznając że nasze stosunki istotnie jeszcze nie nadają się do emisji bonów skarbowych we właściwem znaczeniu.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#MarcinSzarski">Nasza sytuacja budżetowa nie jest, jak już otwarcie wspomniałem, normalną. Budżet nasz jest za wysoki w stosunku do zdolności płatniczej społeczeństwa, a przecież z drugiej strony za niski ze względu na niedostateczne zaspokojenie nawet najżywotniejszych potrzeb Państwa i ludności.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#MarcinSzarski">Na obronę Państwa należałoby wydawać bezwarunkowo więcej, oświata i szkolnictwo wymagałyby również znaczniejszych wydatków. Zważywszy jednakowoż globalną sumę budżetu, zdaje się przecież, że w rozdziale wydatków państwowych zaszły pewne przesunięcia, które zresztą dadzą się skonstatować prawie we wszystkich budżetach powojennych. Czy powodem, tych przesunięć jest rozrost administracji państwowej i rozszerzenie jej działalności, w myśl popularnych haseł powojennych niektórych partii politycznych, domagających się prowadzenia lwiej części narodowego gospodarstwa przez państwo, tego do znudzenia już prawie omawianego tematu nie chcę bliżej tutaj roztrząsać, ograniczając się do uwagi, że ścieśnienie działalności państwa, ograniczenie jej tak, jak to było przed wojną do czystej i właściwej administracji, z wyłączeniem czynności przedsiębiorcy, mogłoby doprowadzić do pewnej stabilizacji wydatków państwowych, a tem samem do normalizacji budżetu. Państwo, jak to już uczył Adam Smit, jest najgorszym przedsiębiorcą i dobrym być nie może choćby dlatego, ponieważ w przeciwieństwie do przedsiębiorcy prywatnego we wszystkich ryzykach pieniężnych znajduje oparcie i to silne w podatkach, wskutek czego śmielej wydatkuje niż prywatny przedsiębiorca, nieposiadający innego oparcia, jak własny kapitał i niełatwy nigdy kredyt.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#MarcinSzarski">Krytykując ten stan rzeczy z całą szczerością, nie czynię tego jednak w tym celu, by oskarżać rządy o t. zw. tendencje etatystyczne. Jakkolwiek bądź sądzić będziemy o naszym etatyzmie, nie wolno zapominać, że był on wynikiem trzech czynników, działających jak vis major, a mianowicie: 1) Polska odziedziczyła po zaborcach szereg przedsiębiorstw; 2) musiała być przedsiębiorcą, gdyż brakło przedsiębiorczości prywatnej wskutek braku kapitału i 3) nie mogła alimentować przedsiębiorstw prywatnych kapitałem, gdyż sama nie miała kredytu. Wobec zmienionych dziś stosunków i kategorycznych oświadczeń Rządu, etatyzm u nas, mojem zdaniem, nie ma już widoków dalszego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#MarcinSzarski">Z jakiegokolwiek bądź stanowiska rozpatrywać będziemy nasze położenie budżetowe i gospodarcze, nie wolno nam, hołdując nawet daleko posuniętemu pesymizmowi, zamykać oczu przed rzeczywistością, a jej treścią, to fakt, że wśród wielkich zmagań gospodarczych w świecie, nasze państwo, właściwie dopiero co powstałe, ubogie jak mało innych, zniszczone wojną i inflacją, strukturalnie zniekształcone i pod względem administracyjnym i gospodarczym wskutek diametralnie różnych wpływów, którym podlegało pod zaborcami, zmuszone do koncentracji i zespolenia, wśród tej przecież właściwie dopiero przygotowawczej pracy, pod obuchem jeszcze niebywałego światowego kryzysu, potrafiło nie tylko utrzymać się bez deficytu, coby było właściwie naturalnem, ale zbierało nadwyżki i zyskało sobie w gronie europejskich państw już stanowisko wybitne, stając się czynnikiem, z którym się dziś liczy świat. Faktu tego zaprzeczyć nie mogą nawet najnamiętniejsi krytycy Rządu. A osiągnięcie tego wielkiego dzieła kosztowało społeczeństwo przez te 4 lata razem okrągło 1.100 milj. dolarów, zapewne ogromna kwota, ale znacznie mniejsza od jednorocznych wydatków Niemiec (2,4 miliarda) i Francji (1,8 miliarda).</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#MarcinSzarski">Daleki jestem od twierdzenia, jakoby koszty te nie odbiły się na gospodarczem położeniu społeczeństwa, ale zapytuję się równocześnie, czy dzieła tego można było dokonać znacznie mniejszym kosztem? Przeciwnicy dają odpowiedź twierdzącą, powołując się na przykłady państw ościennych. Ale jeżeli przypomnę, że np. budżet Austrii wynosi 2,7 miliarda złotych, a Czechosłowacji — 2,4 miliarda złotych, i równocześnie podniosę, że administracja tych stosunkowo małych państw, ich geograficzne położenie, ich polityczne stosunki, ich stare i lepsze od naszych urządzenia i t. p. wymagały mniejszych kosztów i także bez porównania mniejszych wysiłków, aniżeli te, które my podjąć musieliśmy, to bezstronnie przyznać można, że przy naszej budowie, nawet przy znacznej kompresji wydatków, możeby było można oszczędzić parę dziesiątków milionów, ale nikt nie potrafił by jej dokonać o wiele taniej, jeżeli się nadto zważy, żeśmy się bardzo słabo przez ten czas zadłużyli i że dobra połowa kwoty 1,1 miliarda dolarów, to wydatki na obronę państwa i na oświatę, na które, jak to i słusznie twierdzą krytycy gospodarki państwowej, wydajemy za mało. Fakty te, zestawione bezstronne, a więc nie podyktowane żadnemi motywami politycznemi, niech mówią same za siebie.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#MarcinSzarski">W końcu niech mi wolno będzie zwrócić uwagę na fakt, że przy zrównoważonym budżecie i zdrowym pieniądzu najgorsze przesilenie nie jest w stanie prawdziwie poderwać gospodarstwa narodowego. Wobec tego, że te dwa filary naszego gospodarczego organizmu nie są naruszone, zatem i teraźniejsze przesilenie, które zasadniczo różni się od przesilenia r. 1925 właśnie tem, że wtedy i waluta była załamana i budżet niezrównoważony, choć ciężkie i bolesne, nie wzruszy posad naszego gospodarstwa i nie stoczymy się w przepaść, jak to prorokują niektórzy. Zaryzykuję nawet zdanie, opierając się na wywodach Instytutu Badania Koniunktur, że nie jest wykluczone, że przyszły rok budżetowy może przynieść pewną poprawę, której pewne, blade jeszcze kontury pod postacią zwyżki kursów na giełdach i ożywienia tranzakcyj kredytowych na rynku światowym, rysują się już teraz. Warunkiem jej, według Instytutu, jest równowaga cen, która się już powoli realizuje.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#MarcinSzarski">Ze swej strony wskazałbym jeszcze na następujące punkty, a mianowicie: 1) na utrzymanie równowagi budżetowej, jak wspomniałem, za każdą cenę, więc i za cenę najboleśniejszej kompresji wydatków i oszczędności, jako gwarancji utrzymania stałej wartości pieniądza. Poderwanie jej bowiem nie jest możliwe nawet przy bardzo biernym bilansie płatniczym tak długo, jak długo państwo nie jest zmuszone do pokrycia luk budżetowych w drodze emisji własnych znaków pieniężnych; 2) na utrzymanie dotychczasowej polityki pieniężnej i unikanie wszelkich eksperymentów w tej dziedzinie, do których nawołują, być może w jak najlepszej intencji i wierze, ci ekonomiści, którzy sądząc, że źródło zła w dziedzinie gospodarczej tkwi w małym obiegu pieniężnym, myślą że jakiekolwiek jego powiększenie przyniosłoby ulgę i poprawę, zapominając, że pieniądz, jak każdy kapitał, rodzić się może tylko z pracy, względnie oszczędności, nie może być więc stworzony zarządzeniem administracyjnem, jeżeli zaś powstaje w ten sposób, przestaje być pieniądzem, bo traci swoją istotną treść, to jest wartość stałą.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#MarcinSzarski">Zresztą, jak złudnem jest mierzenie dobrobytu i ocenianie położenia gospodarczego wysokością obiegu pieniężnego, świadczą cyfry, z których wynika, że np. u nas od końca 1927 r., a więc od początku wysokiej koniunktury do r. 1930, przy najwyższym punkcie złej koniunktury, obieg pieniężny powiększył się o ćwierć miliarda, a zwiększenie to nie zapobiegło kryzysowi, tak samo, jak nie zapobiegł kryzysowi wysoki obieg pieniężny w Niemczech i Ameryce i jak nawet nie potrafił zamknąć mu wrót gigantyczny prawie obieg francuski. Jest faktem niezaprzeczonym, że proroctwa o stoczeniu się Polski w przepaść spełniłyby się właśnie wtedy, gdybyśmy poruszyli ten filar naszej budowy, to jest doprowadzili do zepsucia waluty. Wreszcie zwracam uwagę na konieczność zimmunizowania polityki gospodarczej, i to w całym świecie, od czynników niegospodarczych i poddania jej przedewszystkiem oddziaływaniu argumentów rzeczowych, coby w wysokim stopniu przyczyniło się do złagodzenia gospodarczych nienawiści, a tem samem do zmniejszenia opanowującej świat cały nieufności, a raczej ogarniającego go wprost strachu.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Pesymizm, jak powiedział Sienkiewicz, to starzec, przed którym grób, optymizm — to młodzieniec, przed którym się życie otwiera. Pierwszy z rezygnacją załamuje ręce, drugi się rwie do czynu, a podniecony młodzieńczym romantyzmem, nawet „mierzy siły według zamiarów. Kto wierzy w młodzieńcze siły i żywotność odrodzonej Polski, wszak młodzieńca dopiero, ten nie załamie nad tym budżetem rąk na podobieństwo pesymistów-starców, których nie brak u nas. Ale powie sobie, tak, jak w poprzednich, tak i w tym budżecie, jasno odzwierciadla się chęć do czynu, to jest budowy naszej państwowości, „mierząca jednak zamiary według sił”. Że w epoce ciężkiej gospodarczej niedoli trafność oceny tych sił może łatwo ulec krytyce, jest zupełnie jasnem. Ale nie to jest miarodajnem, nie plan, nie program, lecz jego wykonanie — to sedno. Opierając się na wykonaniu budżetu dobiegającego do końca najgorszego roku gospodarczego, o wykonanie budżetu na rok przyszły możemy być, sądzę, zupełnie spokojni. P. Minister Skarbu złożył dowód, że „przestaje na swojem” i przestanie na niem w roku przyszłym — zwiąże koniec z końcem. A, Wysoka Izbo, to jest budżetowa alfa i omega.</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#MarcinSzarski">Przechodząc teraz do samego budżetu, nie chciałbym nużyć Wysokiej Izby cyframi, a to tem mniej, ponieważ cyfry mówione nie pozostają w pamięci, a w drukowanem sprawozdaniu są dokładnie podane. Dlatego pozwalając sobie odesłać Wysoką Izbę do tego sprawozdania, ograniczę się do najogólniejszego zestawienia, przechodząc przedewszystkiem projekt rządowy i to przedstawienie będzie miało raczej historyczne znaczenie; następnie poświęcę kilka słów projektowi sejmowemu, a wreszcie przedstawię wnioski Komisji Budżetowej Senatu.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#MarcinSzarski">Otóż Wysoka Izbo, projekt rządowy ustalał dochody na 2.890 milionów, a wydatki na 2,886 milionów i przewidywał nadwyżkę w wysokości 4 milionów złotych. Jeżeli porównać, jak w mojem sprawozdaniu jest to przedstawione, preliminarze ostatnich trzech budżetów, to prosty rzut oka wykaże, że budżetowi, przedłożonemu przez rząd, nie można odmówić charakteru oszczędnościowego. Podczas gdy bowiem budżety lat ostatnich, wyjąwszy już budżet zeszłego roku, który wydatki utrzymał mniej więcej na poziomie roku poprzedniego, wykazywały tendencję zwyżkową, projekt budżetu na rok przyszły jest pierwszym, w którym wydatki zostały zmniejszone, a mianowicie o okrągłe 55 milionów czyli około 2% w porównaniu z budżetem ostatnim. Jeszcze wyraźniej występuje ta tendencja, jeżeli cyfry tego przedłożenia rządowego porównamy z faktycznemi wynikami lat ubiegłych, lecz temi cyframi nie mam zamiaru trudzić Wysokiej Izby. Tak samo jak wydatki, dochody doznały bardzo silnej kompresji. W porównaniu do zeszłorocznego budżetu spadły one z 3.038 milionów na 2,890 milionów t. j. o 4,8%, a w porównaniu do faktycznych wpływów w roku 1929/30 o 4,6%. Wszystkie trzy grupy dochodów budżetowych, t. j. dochody administracyjne, dochody z danin i monopolów i z przedsiębiorstw państwowych są niższe w preliminarzu na rok przyszły, niż w budżecie roku ostatniego, z wyjątkiem kilku pozycyj, o których mówię w sprawozdaniu na stronie 8.</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#MarcinSzarski">Jeżeli zatem projekt rządowy budżetu odnośnie do wydatków i dochodów jest niższy aniżeli budżet zeszłoroczny, i znacznie niższy aniżeli faktyczne wpływy roku przedostatniego, to cyfry jego, jak to już w ogólnem mojem przemówieniu miałem sposobność wspomnieć, są wyższe od faktycznych wpływów dobiegającego do końca roku budżetowego. Porównanie to opiera się na przeliczeniu 10-miesięcznych wpływów bieżącego roku budżetowego na cały rok. Porównanie to nie może być wprawdzie ścisłem albowiem ostatnie 2 miesiące mogą przynieść zmiany, jednak znacznych zmian spodziewać się nie możemy i dlatego naogół mogą one służyć za podstawę porównania.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#MarcinSzarski">Jeżeli porównamy specjalne dochody, to widzimy. że największe różnice zachodzą w cłach i monopolach, o czem już wspomniałem, jednak to są pozycje, które w najwyższym stopniu zależne są od koniunktury i dlatego w razie polepszenia mogą doznać wybitnych zmian.</u>
<u xml:id="u-5.37" who="#MarcinSzarski">Moje sprawozdanie dokładnie wylicza, w jakim stopniu spadły wydatki w roku zeszłym, o tyle też są niżej preliminowane niż w budżecie roku ostatniego, jako też w porównaniu do wydatków za ostatni miesiąc. Okazuje się, że tak dochody jak i wydatki są niższe w bieżącym roku budżetowym, aniżeli w roku poprzedzającym. Spadek dochodów, o którym też już kilkakrotnie wspominałem, nie stoi tyle w związku z przesileniem gospodarczem, ale jeszcze bardziej w związku z ulgami, których Rząd udzielał w dziedzinie podatkowej, w szczególności w podatku obrotowym na cele eksportu, ze zmniejszeniem kar za zwłokę i t. p. Spadek dochodów z tego tytułu oblicza Minister Skarbu na 70 milionów zł, a ubytek dochodów z ceł wskutek polityki premii eksportowych na 40 milionów zł, czyli razem 110 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-5.38" who="#MarcinSzarski">Wspomniałem w mojem sprawozdaniu, że w grudniu tego roku po raz pierwszy od 5 lat pojawił się deficyt budżetowy, ale nie kasowy. Powodem tego było przedewszystkiem przekazanie w tym miesiącu 39 milionów złotych tytułem pierwszej półrocznej pełnej raty obsługi skonsolidowanego długu wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki. Grudzień zamknięty został deficytem budżetowym, ale wobec istniejących rezerw skarbowych, jak wspominałem, nie jest to deficyt kasowy, lecz tylko deficyt buchalteryjny. Sytuacja w styczniu poprawiła się, jednakże należy się liczyć z tem, że rok bieżący zakończy się małym deficytem.</u>
<u xml:id="u-5.39" who="#MarcinSzarski">W mojem sprawozdaniu przedstawioną tabelą rozwoju nadwyżek budżetowych wykazałem, że nadwyżki budżetowe maleją, że są minimalne i utrzymywane są na tym niskim poziomie z pewną tendencja, gdyż w czasach gospodarczo niekorzystnych gromadzenie dużych nadwyżek w kasach, wobec istnienia dostatecznych rezerw, nie byłoby wskazane.</u>
<u xml:id="u-5.40" who="#MarcinSzarski">Tyle co się tyczy przedłożenia rządowego. Co do przedłożenia sejmowego, to Sejm zmienił projekt rządowy budżetu w ten sposób, że zniżył dochody na 2.857 milionów, wydatki na 2.856 milionów, a nadwyżkę dochodów z 4 milionów obniżył na 711.000.</u>
<u xml:id="u-5.41" who="#MarcinSzarski">Według grup budżetu zniżono w administracji dochody o 27.420.000, w przedsiębiorstwach podwyższono dochody o 9.116.000, w monopolach zniżono dochody o 14.500.000, razem dochody zniżono o 32.805.000.</u>
<u xml:id="u-5.42" who="#MarcinSzarski">Natomiast wydatki w administracji zniżono o 29.800.000, podczas gdy w przedsiębiorstwach podwyższono je o 689.000. To skomprymowanie daje saldo ujemne w wydatkach około 29.000.000 zł. Dochody zatem ustalone są o 6% niżej, a wydatki o 3% niżej, aniżeli w budżecie na rok 1930/31.</u>
<u xml:id="u-5.43" who="#MarcinSzarski">Modyfikacje, przeprowadzone przez Sejm w preliminarzu rządowym, zasługują na uznanie nie tylko dlatego, że budżet został dalej skomprymowany, ale i dlatego, że stał się przez to realniejszy. Co do kompresji wydatków, to w okrągłych cyfrach zniżono w administracji wydatki o 62 miliony złotych. W budżecie Ministerstwa Robót Publicznych skreślono w związku z pożyczką zapałczaną, względnie z ustawą o Funduszu Drogowym, 32,2 milionów. W przedsiębiorstwach, w kolejach państwowych zmniejszono wydatki o 50 milionów. Monopole — o 37 milionów. Razem więc zmniejszono wydatki okrągło o kwotę 150 milionów. Natomiast zbliżono budżet do rzeczywistości przez podniesienie niektórych wydatków, względnie podwyższenie i obniżenie dochodów. I tak, żeby wymienić tylko najważniejsze pozycje, podniesiono wydatki: na emerytury 10 milionów, na obsługę długów państwowych ze względu na pożyczkę zapałczaną i uregulowanie długów zagranicznych o 22 miliony, w związku z nowym układem o dzierżawę monopolu zapałczanego, względnie z pożyczką zapałczaną, podniesiono dochody monopolu zapałczanego o 12 milionów, a dochody z poczty o 9 milionów, Zniżono zaś wpływ podatku przemysłowego o 15 milionów, z opłat stemplowych o 8,5 milionów, z przedsiębiorstw o 50 milionów, z monopoli o 20 milionów. Po skompensowaniu wymienionych podwyżek, względnie zniżek dochodów i wydatków, zmniejszono wydatki, jakim wspomniał, o 29 milionów, a dochody o 32 miliony.</u>
<u xml:id="u-5.44" who="#MarcinSzarski">Cyfry tego skomprymowanego budżetu jednakowoż, jak to już miałem zaszczyt nadmienić w ciągu moich ogólnych wywodów, nie są ostateczne, albowiem projektowane ustawy stworzą nowe źródła dochodów względnie podniosą istniejące, względnie zniżą się wydatki, tak że urealniamy o 50 milionów, czyli o blisko 2%, budżet ustalony przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-5.45" who="#MarcinSzarski">Zwiększenie dochodów przez nowe podatki zapewne nie jest rzeczą sympatyczną, szczególnie w tych ciężkich czasach, ale należy zwrócić uwagę na to, że niektóre podwyższenia dochodów były ze względu na budżetową sytuację konieczne, że następnie idzie tu o podwyżki minimalne i nie dające się odczuwać zbyt boleśnie, a przedewszystkiem, że są to opłaty, które mają wszelkie warunki utrzymania się w przyszłości, a przez to ułatwiona będzie nieunikniona późniejsza reforma podatków bezpośrednich, najbardziej i najdotkliwiej obciążających społeczeństwo, bo przyznać musimy tym podwyżkom bezwzględną wyższość nad opłatami, projektowanemi w podobnie anormalnych czasach, opłatami, które posiadają charakter doraźny, gdyż miały za cel łatanie chwilowych dziur w budżecie, nie były przemyślane i nie mając wskutek tego charakteru trwałości, nie mogły się nigdy wcielić w istniejący system, aby stworzyć potem podstawę do reformy podatków.</u>
<u xml:id="u-5.46" who="#MarcinSzarski">Jeżeli porównamy ustalone przez Sejm na r. 1931/32 dochody z dochodami bieżącego okresu budżetowego, obliczonemi na cały rok na podstawie wpływów za 10 miesięcy, to zobaczymy, jak już wspomniałem, że różnica obraca się około 100.000.000, Różnica ta jednak redukuje się do 50 milionów wspomnianych co dopiero oszczędności, względnie dochodów na 50.000.000. Wspomniałem już o tem, że osiągnięcie tej kwoty nie leży poza granicami możliwości, istnieją warunki ich zrealizowania.</u>
<u xml:id="u-5.47" who="#MarcinSzarski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu, uznając, że poprawki, wprowadzone do budżetu przez Sejm, uwzględniając z jednej strony ciężką sytuację gospodarczą, a z drugiej strony licząc się z nieuniknionemi koniecznościami państwowemi, przedstawiają maximum tego, co można było wśród dzisiejszych warunków uczynić celem zbliżenia budżetu do rzeczywistości, przyjęła projekt sejmowy, a przeprowadziła w nim tylko nieznaczne zmiany, o których zaraz będę miał zaszczyt referować.</u>
<u xml:id="u-5.48" who="#MarcinSzarski">Zmiany te uwidocznione są w sprawozdaniu drukowanem w załączniku nr 2. Uwzględniając poprawki, dokonane przez Komisję Skarbową Senatu, ogółem wynoszą dochody 2.866.711.474, a według uchwały Sejmu 2.857.711.474 zł. Zwiększone zostały zatem dochody o 9 milionów. Wydatki zaś wynoszą 2.865.879.797, a według uchwały Sejmu 2.856.999.797 zł. Zwiększone zatem zostały o 8.880.000 zł. Nadwyżka budżetowa wynosi więc 831.657 złotych, podczas gdy według uchwały Sejmu wynosiła 711.677 zł, podwyższoną została zatem przez Komisję Skarbowo Budżetową Senatu o 120.000 złotych, Zmiany te wywołane zostały w dochodach przez powiększenie nadzwyczajnych dochodów (w części 8 — Ministerstwa Skarbu — dział 6 daniny publiczne, § 15) 10-procentowym nadzwyczajnym dodatkiem do danin publicznych o 9 milionów, w związku z postanowieniem uchwalonej ostatnio ustawy o poborze tego dodatku do niektórych podatków i opłat stemplowych, i poddającej temu dodatkowi podatek dochodowy od uposażeń służbowych, a w wydatkach przez podwyższenie w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej — dział 8 § 22 — dopłaty do zabezpieczenia na wypadek bezrobocia, oraz pomoc dla bezrobotnych o tę samą kwotę 9 milj. złotych ze względu na to, że kredyt, wstawiony na ten cel w budżecie w kwocie 50 milj. zł, uznała Komisja za zbyt nisko preliminowany. Następnie przez obniżenie niektórych wydatków zwyczajnych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w Ministerstwie Robót Publicznych, w Ministerstwie Reform Rolnych, wreszcie w Ministerstwie Komunikacji (przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe) — wszystkie te zmiany przedstawione są porównawczo w załączniku nr 2.</u>
<u xml:id="u-5.49" who="#MarcinSzarski">Podniosę tylko jedną poprawkę, a mianowicie poprawkę, wprowadzoną do budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Sejm znacznie zmniejszył kredyty na dotacje naukowe i zasiłki dla uczonych, przeznaczone na zaspokojenie potrzeb zakładów, związanych z pracą dydaktyczną i na koszty twórczej pracy naukowej, a to zagrażałoby poważną szkodą usługom, oddawanym przez naukę. Ponieważ zupełna restytucja tych kredytów do wysokości preliminarza rządowego byłaby wywołała efektywną zwyżkę globalną wydatków budżetu, Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu, uznając bezwzględną konieczność zwiększenia tych kredytów, ograniczyć się musiała jednak do takiej podwyżki, któraby znalazła zupełne pokrycie w skreśleniach wydatków w innych częściach budżetu. Pokrycie to znalazło się w budżecie Ministerstwa Robót Publicznych, mianowicie przez zmniejszenie kredytu na dotację na rzecz Państwowego Funduszu Drogowego o kwotę 600.000 złotych.</u>
<u xml:id="u-5.50" who="#MarcinSzarski">Wysoko Izbo, pozostaje mi jeszcze do zreferowania ustawa skarbowa. I tutaj ograniczę się do przedstawienia pewnych ważnych różnic, zachodzących między ustawą skarbową, uchwaloną przez Sejm a ostatnią ustawą skarbową z roku 1930/31. Różnice te są następujące:</u>
<u xml:id="u-5.51" who="#MarcinSzarski">Pierwsza: Art. 5 projektu ustawy skarbowej na rok 1931/32 utrzymuje wypróbowany poprzedniem doświadczeniem środek utrzymania równowagi budżetowej, t. j. budżetowanie miesięczne, atoli ze względu na to, że w praktyce takie budżetowanie powodować może czasem niezgodności, upoważnia Ministra Skarbu do otwierania kredytów także na dłuższe terminy, jednak nie przekraczające kwartału, o ile płynny zapas Skarbu wynosić będzie co najmniej 300 milionów, to ostatnie zastrzeżenie zapobiegać ma powstawaniu deficytów kasowych.</u>
<u xml:id="u-5.52" who="#MarcinSzarski">Druga zmiana: Budżetowanie miesięczne, względnie kwartalne, obowiązywać będzie także w budżetach Sejmu, Senatu i Najwyższej Izby Kontroli, do których ten przepis dotychczas się nie odnosił.</u>
<u xml:id="u-5.53" who="#MarcinSzarski">Trzecia zmiana najważniejsza. Sprawę otwierania kredytów, w wypadku konieczności dokonania wydatków przed jego uchwaleniem w drodze ustawodawczej, regulowała ustawa skarbowa na rok 1930/31 w ten sposób, że wydatek taki mógł być dokonany tylko w razie rozwiązania Sejmu lub zamknięcia sesji, przyczem musiała nastąpić klęska żywiołowa lub inny nagły wypadek tego rodzaju, że odroczenie wydatku z nim związanego na czas potrzebny do zebrania się Sejmu mogłoby przynieść niepowetowaną szkodę Państwu. Wobec możności bardzo elastycznej interpretacji pojęcia niepowetowanej szkody, możnaby zawsze dowieść, że i największa szkoda nie jest niepowetowaną i twierdzić, że nie było warunków ustawodawczych do wydatkowania. Przepis ten uniemożliwiał tego rodzaju wydatki, a zato inwolwował konieczność ciągłego trwania sesji sejmowej, na co zwracałem już uwagę przy referowaniu ustawy skarbowej w zeszłym roku. To też projekt obecny ustawy skarbowej uzależnia wydatkowanie na cele nieprzewidziane w budżecie lub w granicach 'wyższych niż je budżet określa, od zajścia konieczności, wymagającej natychmiastowego asygnowania sum ze Skarbu Państwa, zachowuje przy tem wszystkie formalne warunki dotychczasowe, jakie przewidywała ustawa skarbowa w roku zeszłym, a więc uchwałę Rady Ministrów, ogłoszenie w „Monitorze”, przesłanie uchwały Najwyższej Izby Kontroli do wiadomości i złożenie wniosków sejmowych w sprawie kredytów dodatkowych. Dodaję, że w innych państwach europejskich analogiczne istnieją przepisy.</u>
<u xml:id="u-5.54" who="#MarcinSzarski">Czwarta zmiana. Prawo virement, to jest prawo do przeniesień kredytów, dotychczas w ustawach skarbowych ograniczone do wydatków rzeczowo administracyjnych w obrębie jednego działu każdej części budżetu, zostaje rozszerzone w ten sposób, że Minister Skarbu może, o ile idzie o wydatki niezwiązane z normalnym tokiem administracji, a więc o wydatki produkcyjne, robić virements z wszystkich paragrafów w obrębie całej części budżetu; wyraźnie wyłączone są jednak wydatki na uposażenia. Celem tego postanowienia jest umożliwienie oszczędności w wydatkach konsumcyjnych na korzyść wydatków produkcyjnych.</u>
<u xml:id="u-5.55" who="#MarcinSzarski">Piąta zmiana: Prawo Ministra Skarbu do zwiększenia wydatków w Przedsiębiorstwach i Monopolach rozszerzone zostaje także na wydatki nadzwyczajne, oczywiście o ile to zwiększenie nie wywoła zwiększenia dopłat, względnie zmniejszenia wpłat Przedsiębiorstw i Monopolów ze Skarbu, względnie do Skarbu.</u>
<u xml:id="u-5.56" who="#MarcinSzarski">Szósta zmiana: Samoistne prawo virement, przysługujące dotychczas Marszałkom Sejmu i Senatu, jako też Prezesowi Najwyższej Izby Kontroli, zostaje zniesione.</u>
<u xml:id="u-5.57" who="#MarcinSzarski">Siódma zmiana: Wszelkie prawa virements Ministra Skarbu są uzależnione od zgody Prezesa Rady Ministrów, a to ze względu na ich rozszerzenie, jako też i na konieczność utrzymania jednolitości zmian budżetu.</u>
<u xml:id="u-5.58" who="#MarcinSzarski">Ósma zmiana: Minister Skarbu uzyskuje nieograniczone cyfrowe prawo spłaty długów państwowych, oczywiście o ile uzyska na ten cel pokrycie. Prawo to było dotychczas podwójnie ograniczone, a to raz wysokością spłaty do 10 milionów złotych, a następnie przysługiwało tylko co do spłat przedterminowych, co nie było uzasadnione, bo np. w razie zaciągnięcia nowej pożyczki w roku budżetowym, w której płatność może przypaść już na bieżący okres budżetowy, musiałby Minister Skarbu uzyskiwać dodatkowe kredyty, choćby nawet rozporządzał pokryciem na ten wypadek.</u>
<u xml:id="u-5.59" who="#MarcinSzarski">Dziewiąta zmiana: Nowem jest postanowienie, upoważniające Ministra Skarbu, o czem wspominałem w ogólnej części, by w razie potrzeby korzystał z bezprocentowego kredytu Państwa w Banku Polskim w wysokości 50 milj. zł, a celem tego postanowienia jest przedewszystkiem umożliwienie podwyższania budżetów miesięcznych w okresach dochodowo słabszych (okres letni), na które przypadają większe wydatki inwestycyjne i utrzymanie w ten sposób równowagi budżetowej we wszystkich poszczególnych miesiącach. Z wyższych dochodów w miesiącach zimowych zwrócone będą sumy, podjęte z tego funduszu obrotowego.</u>
<u xml:id="u-5.60" who="#MarcinSzarski">Dziesiąta zmiana: Z pod ogólnej zasady, według której wszystkie kredyty wygasają z końcem okresu budżetowego, wyłącza projekt ustawy skarbowej wydatki na rachunek zysku handlowego w Monopolach, albowiem wydatki te mogą być oczywiście uczynione dopiero wtedy, gdy zysk będzie ustalony i bilans zatwierdzony.</u>
<u xml:id="u-5.61" who="#MarcinSzarski">Sejm przyjął wszystkie powyższe nowe postanowienia ustawy skarbowej, a oprócz tego uzupełnił je nowemi dwoma przepisami zasadniczej natury, a mianowicie: art. 4, dotyczący wypłaty 15-procentowych miesięcznych dodatków do uposażeń, upoważnia Radę Ministrów na wniosek Ministra Skarbu do ich cofnięcia lub obniżenia. Zmiana ta, uchwalona przez Sejm na wniosek stronnictw opozycyjnych, ma na celu zagwarantowanie równowagi budżetowej przez zmniejszenie wydatków na wymienione dodatki do uposażeń, na przypadek, gdyby preliminowane dochody nie miały dopisać. Całkowite wstrzymanie wypłaty wymienionego dodatku oznaczałoby znaczną ulgę dla budżetu, o czem tu już szerzej poprzednio mówiłem. Jest to wentyl, z którego jednakowoż, jak Rząd oświadczył kilkakrotnie, i jak już poprzednio wspomniałem, korzystać będzie Rząd tylko w razie ostatecznej potrzeby.</u>
<u xml:id="u-5.62" who="#MarcinSzarski">Następnie Sejm wyłączył od poboru wymienionego dodatku djety posłów i senatorów, wskutek czego budżet został w znacznej kwocie odciążony.</u>
<u xml:id="u-5.63" who="#MarcinSzarski">Wreszcie w ustawie skarbowej został skreślony dotychczasowy art. 11, który stanowił ustawową podstawę do pobierania 10% nadzwyczajnego dodatku do niektórych podatków i opłat, a to w związku z uchwaloną dopiero co ustawą o poborze 10-procentowego dodatku do niektórych podatków i opłat stemplowych. Zmianę tę, posiadającą właściwie w tej sytuacji znaczenie czysto formalne, powitać jednak należy z zadowoleniem, gdyż oczyszcza ustawę skarbową z postanowień, które w niej właściwie znajdować się nie powinne w myśl przyjętej u nas praktyki i zasady, że ustawa skarbowa powinna zawierać jedynie przepisy, dotyczące prawa budżetowego.</u>
<u xml:id="u-5.64" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Kończę wnioskiem:</u>
<u xml:id="u-5.65" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senat raczy uchwalić: ustawę skarbową w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, bez zmian, natomiast preliminarz budżetowy na rok 1931/32 w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, jednakowoż ze zmianami, uchwalonemi przez Komisję Skarbowo-Budżetową — które tutaj przedstawiłem — a wyszczególnionemi w załączniku nr 1-a. Oprócz tego upraszam w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej o przyjęcie uchwalonych przez Komisję rezolucyj, wyszczególnionych w załączniku nr 8.</u>
<u xml:id="u-5.66" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Targowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JózefTargowski">Wysoka Izbo Senatorska! Senat przystępuje dzisiaj do rozpatrzenia i uchwalenia budżetu Państwa za rok 1931/32, który nam tak znakomicie przedstawił pan generalny referent.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JózefTargowski">Stojące przed nami zadanie wydaje się pozornie mało skomplikowane, a to nie tylko dlatego, że Rząd w tegoroczny preliminarz budżetowy włożył dużo wysiłku, by go zrobić najbardziej rzeczowym i oszczędnym, nie tylko dlatego, że Sejm przepracował budżet nadzwyczaj starannie, ale przedewszystkiem formalne uproszczenie naszego zadania powoduje Konstytucja która, odbierając Izbie Wyższej inicjatywę prawodawczą, zredukowała jej rolę do kontrolowania i poprawiania prac sejmowych.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JózefTargowski">Cóż nam wobec tego pozostaje praktycznie do zrobienia? Drobny retusz w kilku oszczędnościach, przesunięcia w niektórych sumach mało znaczących zresztą pozycyj — oto formalna strona pracy, którą mamy dokonać. Sądzę jednak, że odpowiadać będzie powadze tej Wysokiej Izby, składającej się z tak wybitnych znawców zagadnień naukowych, społecznych i państwowych, jeżeli sięgniemy cokolwiek głębiej do treści naszego życia narodowego i spróbujemy zanalizować choć częściowo te przejawy ogólno-ludzkiego bytowania, które w ostatnich latach przesłoniła ciężka chmura kryzysu na całym świecie.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#JózefTargowski">Tak zwany potocznie 3-miliardowy budżet nasz, chociaż sumy tej nie dosięga, spotkał się z krytyką pewnych odłamów prasy, zarzucających mu, że jest zbyt wysoki i niedostosowany do możliwości naszego życia. Stwierdzić tylko można, że krytyka ta miała raczej charakter polityczny, niż rzeczowy, nikt bowiem, poza małemi stosunkowo oszczędnościami lub nie posiadającemi głębszego znaczenia posunięciami, nie podał pozytywnego programu przebudowy gospodarki państwowej, któraby w wydatniejszy sposób przyczyniła się do obniżenia globalnej sumy budżetu.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#JózefTargowski">Na wysokość naszego budżetu składają się, mojem zdaniem, trzy zasadnicze momenty, które leżą poza granicami bezpośredniego wpływu grup politycznych, Rządu, lub nawet samego społeczeństwa, reprezentowanego w tych Wysokich Izbach. Pierwszy moment stanowi nasze położenie geograficzne, które przy najbardziej pokojowej polityce wymaga utrzymania armii bynajmniej nie w celach poparcia jakiejkolwiek ofenzywy, bo takiej od początku istnienia naszego Państwa nie prowadziliśmy i prowadzić nie mamy zamiaru, ale w celu wyłącznie obrony i zabezpieczenia naszego państwowego stanu posiadania, którym się zadowalamy i którego rozszerzać nie mamy najmniejszego zamiaru.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#JózefTargowski">Drugi moment stanowi przeciętny poziom naszej kultury narodowej, który wymagałby bodaj większych jeszcze wysiłków budżetowych, niż jesteśmy w stanie i możliwości dziś zrobić, w dziedzinie oświaty, nauki i kultury.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#JózefTargowski">Gdy do tego dodamy tak długi okres niewoli, a zatem zatracenia tradycji w organizacji państwowej i konieczność budowy administracji od podstaw, skomplikowanej brakiem unifikacji dawnych zaborów, będziemy mieli moment trzeci, który sprawia, że przy poprawiających się stale, ale niedoskonałych jeszcze formach pracy całego naszego aparatu administracyjnego, nie możemy dostatecznie szybko obniżyć konsumpcyjnej strony naszych budżetów państwowych.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#JózefTargowski">Lwia część naszych wydatków idzie tedy na obronę państwa, na podniesienie kulturalnego poziomu narodu, lub na ogólne koszty administracji. Czy istnieje chociaż jeden obywatel myślący i rozsądny, któryby nie uznał tych działów gospodarki za bezsporną konieczność? Zapewne w wykonaniu budżetu mogą być, a doświadczenie dotychczasowe uczy nas, że są robione znaczne oszczędności. Umożliwia je system miesięcznego budżetowania, jaki się zresztą z wielką korzyścią dla utrzymania równowagi bilansu przyjął zwyczajowo w naszym Skarbie; oszczędności jednak, śmiem przypuszczać, szłyby jeszcze dalej, gdybyśmy doszli do mniej drobiazgowego systemu dzielenia pozycyj, który zmusza poniekąd szefów odnośnych resortów do stałego utrzymywania komórek administracyjnych, odpowiadających tym pozycjom.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#JózefTargowski">Istnieje jednak jeszcze jeden wzgląd, utrudniający często robienie oszczędności. Oto my sami, obarczeni różnemi delegacjami, czy nawet najszlachetniejszemi zainteresowaniami, gdy chodzi o obcięcie poszczególnych pozycyj wydatków, dokładamy starań, by właśnie to, co nas blisko obchodzi, nie uległo redukcji. Jest to stanowisko, które można zrozumieć i uszanować, ale nie da się ona pogodzić z równoczesnym zarzutem rozdymania budżetu.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#JózefTargowski">Jeśli rozpatrywać będziemy całokształt naszej gospodarki państwowej, to znaczy jeśli obok przedstawionego nam budżetu uwzględnimy samorządy, instytucje ubezpieczeniowe i świadczeń socjalnych i t. d., to znaczy ten, że go tak nazwę „wielki budżet państwowy”, to nastąpić tu mogą i muszą gruntowne reformy i oszczędności. Przypuszczam nawet, że często podświadomie łączymy przedstawiony nam budżet z tem, co nazwałem „wielki budżet państwowy”, a krytyka nasza odnosi się przedewszystkiem do nieujednostajnionej, a w wielu wypadkach błędnej i uciążliwej dla ludności, gospodarki samorządowej, do przerośniętej w swych formach i niescalonej jeszcze administracji instytucjami społeczno-państwowemi.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#JózefTargowski">Nie wchodząc tutaj w szczegółową analizę działalności naszych instytucyj ubezpieczeniowych i świadczeń społecznych, musimy jednak stwierdzić, że stopa składek, premij i opłat nie jest współmierna z wysokością świadczeń, jakie zainteresowanym przypadają w udziale. Ze wszech miar potrzebne i pożyteczne te instytucje powstały w okresie walk społecznych, a zbudowane na wyrost, noszą jeszcze do dziś dnia, mimo usprawnienia ich działalności, resztki piętna doktryny zamiast całkowicie odpowiadać swemu celowi, t. j. użyteczności społecznej, są to zresztą specjalne działy życia państwowego, które, o ile mi wiadomo, przedewszystkiem w zakresie samorządu doczekają się w najbliższych czasach przepracowania przez Rząd i Izby prawodawcze, a wtedy będą tematem dalszych naszych dyskusyj. Jeżeli go jednak poruszyłem, to tylko dlatego, byśmy słusznemi często naszemi zarzutami co do tych działów życia państwowego i społecznego, nie zaciemniali sobie jasnego pola patrzenia na ten budżet państwowy, do którego uchwalenia przystępujemy.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#JózefTargowski">Budżet każdego państwa, a więc i naszego, jest organicznie związany z wartościami danego narodu, z położeniem geograficznem państwa, ze stopniem uspołecznienia jego obywateli. To też śmiem twierdzić, że budżet jest również zagadnieniem ustrojowem, bo jest emanacją form życiowych narodu i warunków jego naturalnego bytowania. Dlatego też w miarę udoskonalenia się warunków życia społecznego formy i ramy budżetu muszą ulegać zmianom. Nie należy ich więc już dzisiaj petryfikować.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#JózefTargowski">Mam zresztą przekonanie, że kamienie węgielne prawa budżetowego winne być zawarte już w Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#JózefTargowski">Jeżeli mamy obiektywnie i głębiej rozpatrywać budżet, co sądzę, jest właśnie zadaniem tej Wysokiej Izby, to musimy wyjść z założenia jego aktualnej możliwości, Otrzymamy wtenczas zobrazowanie wartości narodu, program jego postępu rozwojowego, jak również wyraz poczucia odpowiedzialności za jego rolę w ogólnoludzkim cywilizacyjnym pochodzie narodów. Dlatego też nie możemy patrzyć się na budżet pod kątem widzenia klasy, czy warstwy społecznej, ale musimy przebić zaciemniające mózg nasz sklepienia jakiejkolwiek doktryny i spojrzeć na szeroki świat, jaki nas otacza. Wtenczas dopiero przestaniemy być funkcją cudzej woli, czy fantazji a znajdziemy rolę naszego przeznaczenia, staniemy się narodem żyjącym własną niezależną myślą twórczą.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#JózefTargowski">Polaka myśl twórcza, która poprzez bogactwa i różnopostaciowość swego wyrazu, zmierza do naczelnego celu, jakim jest wytyczenie dróg naszego rozwoju, ta myśl twórcza nie jest przecież wyłącznym produktem naszej ściśle polskiej rzeczywistości. Na jej kształtowanie się i kierunek mają znaczny wpływ pewne konieczności zewnętrzne, wyrastające z rzeczywistości ogólnoświatowej, z którą związani jesteśmy licznemi węzłami współzależności i wzajemnego oddziaływania. Rozumienie tych węzłów i słuszna ich ocena jest konieczną potrzebą poważnego myślenia. Albowiem tylko z tego szerokiego obrazu zjawisk i dokonywających się przemian, duch polski zdoła zebrać trafne inspiracje dla pracy twórczej, której realnym celem przecież być musi: poprzez powodzenie obywatela, poprzez szczęście własnego narodu, pomnażanie szczęścia ludzkości.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#JózefTargowski">Wszyscy świadomi jesteśmy pełnej powagi prawdy, że ludzkość przeżywa obecnie ciężkie wstrząsy i kryzysy, pochłaniające najtęższe umysły świata. Istnieją jednak podstawy do wyrażenia obawy, iż w opinii codziennego życia przeważają tendencje do zwężania rozmiarów niepokojącego wszystkich zjawiska i do nieco powierzchownego oceniania jego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#JózefTargowski">Wyobraźnię uderza oczywiście najboleśniejsza i najłatwiej uchwytna strona kryzysu, a mianowicie ekonomiczna, odbijająca się na materialnych warunkach egzystencji każdego obywatela. Pewien przyrodzony naturze ludzkiej optymizm nasuwa nadzieję, że kryzys dzisiejszy jest załamaniem się koniunktury i że jest tylko kwestią cierpliwości doczekanie się niedalekiej bodaj chwili, gdy zło przeminie, a życie ekonomiczne powróci do dawnych wypróbowanych łożysk. To też z niechęcią dostrzega się, że owe dawne łożyska ulegają zmianie, że okres przeobrażeń, związanych z wielką wojną i latami powojennemi, zaczyna żłobić łożyska nowe, że stoimy zatem wobec kryzysu form ustrojowych, a nie koniunktury, że znaleźliśmy się na rubieży dwu epok, z których jedna się zamyka, a druga czeka jeszcze wypełnienia przez odważną myśl organizacyjną.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#JózefTargowski">Jesteśmy świadkami wyższego stopnia uspołecznienia życia, niż to kiedykolwiek miało miejsce dotychczas w naszym starym świecie i stąd powstały komplikacje, których głębię trudno nam dziś jeszcze ogarnąć. Jest to może nawet normalne zjawisko dojrzewania mas. Dojrzewanie to poprzedza wprowadzenie w życie szeregu doktryn. Gdy zaś doktryna wchodzi w życie, to zakłóca ona dotychczasowy jego bieg, nie stwarzając jeszcze tymczasem podstaw do harmonii nowych form życia, które muszą się utrzeć w praktyce. Stajemy tedy w obliczu konfliktów socjalnych i wielu paradoksalnych sytuacyj ekonomicznych.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#JózefTargowski">Zjawiskiem współczesnej epoki stała się np. walka z kapitałem. Tymczasem niszczenie kapitału wprowadza konieczność zmian w ustroju podatkowym państw, gdyż życie pchać nas zacznie od systemu podatków bezpośrednich, wobec znikania substancji, do systemu podatków pośrednich, a więc do systemu monopoli państwowych. Analogicznie do tego rozdrabnianie kapitału, jak to znów ma miejsce np. przy szybkiem wykonywaniu reformy rolnej, unicestwia system progresji podatkowej. Tendencja więc przerzucania świadczeń państwowych na jedną grupę społeczną staje się iluzoryczną, gdy stan posiadania tej grupy zostanie zniszczony, a cały ciężar koniecznych dla życia państwowego świadczeń zwala się powrotną falą na resztę nieokrzepłego jeszcze ekonomicznie społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#JózefTargowski">Poruszając znów inną dziedzinę, możemy stwierdzić, że kartelizacja ma rację bytu, o ile chodzi o rozwój i normowanie produkcji, w chwili jednak głębokiego kryzysu stwarza pewne niebezpieczeństwa dla państwa, może bowiem wywołać rozmiar bezrobocia, którego opanowanie spada jako nadmierny dla państwa ciężar.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#JózefTargowski">Analogicznie paradoksalna sytuacja wytwarza się wtedy, gdy walka z kapitałem, wszczęta w imię dobra i interesu klasy robotniczej, odbija się bezpośrednio na dobrobycie tegoż robotnika. Ale paradoks ten zaczęliśmy rozumieć dopiero na przykładzie Rosji sowieckiej, która wszak nic innego nie robi, jak tylko wprowadza w życie czystą doktrynę walki z kapitalizmem, a w skutkach tego rodzi się nowy paradoks; oto dla uszczęśliwienia człowieka męczy się go, wpędza w niewolę, a nawet zabija.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#JózefTargowski">Na innem polu znów widzimy, że szybkie usprawnienie warsztatów pracy, ogłupiające człowieka, niszczące go zbyt szybko, a robiące z niego żywy automat, prowadzi do nadprodukcji, która znów wywołuje wpędzający człowieka w nędzę kryzys.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#JózefTargowski">Bezpośrednio z tem mamy do czynienia z problematem, który w języku ekonomiki społecznej potrąca o zagadnienie rozprowadzenia miernika wartości na świecie, jakim jest złoto. Jest to problem, który od wojny pozostaje płynnym, a którego rozwiązanie wiąże się najściślej z rozwiązaniem podstawowych zagadnień obecnego kryzysu.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#JózefTargowski">Słowem znaleźliśmy się obecnie w wirze komplikacyj życiowych, wywołanych praktycznem wykonywaniem doktryn, niezawsze powiązanych ze sobą w logiczną całość, ale będących jedynie wyrazem chwilowego zwycięstwa tej czy innej klasy społecznej. Oto w wirze tych komplikacyj życiowych znalazł się właśnie człowiek w chwili, gdy do punktu kulminacyjnego bodaj doprowadził swój kult człowieczeństwa. Ten kult człowieczeństwa, oparty jednak wyłącznie na pierwiastkach materialistycznych, posługujący się jedynie bronią walki społecznej, a nie pierwiastkami moralnemi miłości bliźniego, zabija w nim duszę, nie zaspokajając nawet elementarnych potrzeb ciała. W tych konwulsyjnych zmaganiach się o dobrobyt powstaje człowiek dzisiejszy, o którym najwybitniejszy współczesny filozof Bertrand Russel mówi, że „robi tyle dobrego, ile musi, a tyle złego, ile może”. W tych warunkach państwo, stojące na straży dobra powszechnego, musi bronić się przed takim człowiekiem i opancerzać go systemem ustanawianych praw, ograniczających możność robienia zła. I tu znów komplikuje się ustrój państwa, którego funkcje wzrastają proporcjonalnie do zmniejszającej się moralności obywateli.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#JózefTargowski">W fazie przejściowej, kiedy kult człowieczeństwa usiłuje realizować się w urządzeniach społecznych i ustawodawstwie, wyprzedzając kulturalne dojrzewanie masy, masa ta kładzie główny nacisk na wszelkie zdobycze cywilizacji materialistycznej. W walce o byt w miarę podnoszenia się jego poziomu, stosują się coraz to bardziej wyrafinowane systemy. Pierwszym tego przejawem jest zatracanie jedności normy moralnej, któraby jednako obowiązywała obywatela, grupę społeczną i państwo.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#JózefTargowski">Każde ograniczone własną racją stanu państwo znalazło się przed koniecznością rozwiązania dylematu, przerastającego nawet najbardziej wytężone jego wysiłki. Dylemat ten stanowią cztery niezmiernie trudne do pogodzenia ze sobą zjawiska, towarzyszące życiu nowoczesnego państwa. Pierwsze — to wzrost długowieczności człowieka, drugie — to zagęszczenie ludności, trzecie — dążenie do samowystarczalności państwa i wynikający z tego wzrost produkcji, wreszcie czwarte — podnoszenie barier granicznych. Wszystkie te zjawiska wyrosły bądź z humanitaryzmu, bądź z dążenia do zapewnienia bezpieczeństwa grupie etnicznej; tymczasem zwycięski pochód w realizacji tych przesłanek zaczyna właśnie godzić w podstawy życia narodów w chwili, gdy budzi się idea kolektywizmu w ustroju społecznym, a idea uniwersalizmu we wzajemnem ustosunkowaniu się jednostek państwowych.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#JózefTargowski">Czy to w międzynarodowej organizacji pracy, czy to w powszechnym wysiłku narodów zbratanych we wspólnych przejawach kultury, czy też w międzynarodowej organizacji karteli przemysłowych budzi się pojęcie imperium kontynentu, a nie imperium jednego państwa.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#JózefTargowski">Zdaje się, że idzie tedy dzisiaj wielka gra na świecie o jedność cywilizacji, o godność wspólnej kultury.</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#JózefTargowski">Jak w tej walce, czy grze światowej może wyglądać teraz człowiek, który zatracił bezpośrednią łączność z kulturą duchową swej rasy? Czy nie pomaga on nieświadomie światu toczyć się w przepaść komunizmu, który na innej tylko drodze próbuje wytworzyć systemat społeczny nawskroś materialistyczny?</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#JózefTargowski">Jesteśmy świadkami zmagania się dwóch form materializmu, to jest kapitalizmu i komunizmu. Tylko, że pierwszy stoi na gruncie emancypacji człowieka, jego wolności i godności indywidualnej, drugi zaś, w imię pozytywistycznej doktryny równości, zakuwa człowieka w niewolę, zabijając w nim duszę i poczucie wolnej woli.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#JózefTargowski">Trzeba stwierdzić, że dotąd w walce tej świat kapitalistyczny operuje chaotycznie, nie stwarzając jednolitego frontu a nawet często zdaje się pomagać swemu przeciwnikowi materialnie. Jeżeli jednak mówimy tutaj o braku solidarności świata burżuazyjnego, czynimy to oczywiście, podkreślając najwyraźniej zasadę wspólnego frontu pokojowego, i na tem miejscu zastrzec się musimy najkategoryczniej przeciwko pomawianiu narodu polskiego o jakiekolwiek zamysły zbrojnej interwencji. Zjawiająca się od czasu do czasu w tym przedmiocie propaganda sowietów jest iluzją, a conajmniej, by najłagodniejszego użyć określenia, złośliwem nieporozumieniem. Nie co innego, jak nasza nawskroś pokojowa polityka państwowa zmusza nas do podkreślenia, że agresywność nacjonalizmu, wywołującego zaborcze dążności państw względem niektórych terenów, jest zbrodnią wobec całej ludzkości, lub conajmniej absurdalną humorystyką w niezrozumieniu grożącego naszej kulturze zniszczenia.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#JózefTargowski">Wygrana Zachodu w tej ciężkiej walce może nastąpić jedynie na drodze odszukania rodzimych, a wspólnych narodom wartości śródziemnomorskiej kultury chrystianizmu.</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#JózefTargowski">To jest właśnie ta najpiękniejsza rola, któraby Polsce mogła przypaść w udziale, tej Polsce, która nie może być jedynie użytkownikiem odpadków cudzego dorobku kulturalnego, ale może swobodnie tworzyć, nie obciążona żadnemi presumpcjami, nie skostniała, jak inne narody w swych doktrynach, nie wyczerpana swemi przyzwyczajeniami.</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#JózefTargowski">Naśladowanie cudzych wzorów, życie jako klijent obcej woli czy nakazu, stanie się obiektem, a nie subjektem w życiu międzynarodowem, byłoby naszą klęską, bo nie poto odrodziliśmy się, Historia nasza pełna jest najszlachetniejszych objawów życia narodowego, nie tępiliśmy nigdy niczyjej wolności czy indywidualności narodowej, umieliśmy w najpiękniejszy, bo bezkrwawy sposób łączyć we wspólną rację stanu różne grupy etniczne, mamy prawo dziś spełnić wielką pokojową misję dla naszego świata, odgrzebując mu z pod gruzów walącej się Europy jej starą wypróbowaną kulturę.</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#JózefTargowski">Polityka nie jest dziedziną wiedzy czy myśli abstrakcyjnej, ale jest sprzymierzaniem się z dorobkiem kultury. Obojętność, która istnieje dla dorobków kultury, jest największą klęską współczesnej epoki i największym błędem mężów stanu, nie doceniających jej wartości.</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#JózefTargowski">Zjawisko siły brutalnej, występujące w życiu dzisiejszem, jest wbrew pozorom niczem innem, jak wyrazem pożądania kultury zbiorowej.</u>
<u xml:id="u-7.36" who="#JózefTargowski">Te państwa, które hołdują jedynie egoistycznej racji stanu, straciły zdolność opanowywania nowopowstających zagadnień.</u>
<u xml:id="u-7.37" who="#JózefTargowski">Trudność zorientowania się dla przeciętnego obywatela w skomplikowaniu życia współczesnego powoduje pożądanie monizmu władzy. Znajdując się w chaosie zjawisk, człowiek szuka poczucia pewności i trwałości własnego bytu, a znajduje tę pewność wtedy, gdy wie, że jest ktoś, który myślowo i faktycznie zjawiska opanowuje. Teza jednoosobowego prymatu władzy, jako czynnik potrzebny w pewnych okresach życia narodów, wynika z dążenia do silnego panowania nad zjawiskami, z konieczności rozumienia tych zjawisk. A przecież potrzebna dla tego celu siła rządzenia i myślenia jest zawsze funkcją jednostki, a nie ciał zbiorowych.</u>
<u xml:id="u-7.38" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko.)</u>
<u xml:id="u-7.39" who="#JózefTargowski">Świat dzisiejszy jest niejako myślowa niedociągnięty. Stąd ludzie głębiej ujmujący zjawiska traktują okres obecny, w którym na miejsce walącego się pryncypjalizmu demokratycznego wchodzi siła jednostek, mających największą dynamikę władzy, jako okres przejściowy, zabezpieczający byt państwa, zanim wysiłek myśli ludzkiej dociągnie się do otaczających zjawisk i wytworzy właściwe formy bytu państwowego. Płytkie reformatorstwo o pozorach stałości byłoby gorsze od tego, co jest dziś, to jest od utrzymywania świadomie stanu rzeczy w formie przejściowej. Z tego założenia nie można wyciągać zasady czekania i bezczynności. Trzeba, by opinia publiczna w Polsce zdała sobie jednak sprawę z tego, że nie można pozornej powolności tempa reform kłaść na karb bezmyślności lub utylitarnej taktyki, ale że należy dla niego szukać współczynnika w powolnem dojrzeniu społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-7.40" who="#JózefTargowski">Od ostatnich wyborów rozpoczęło się 5-lecie, na czas którego zostało sharmonizowane istnienie siły politycznej państwa z dotychczas istniejącą jego formą. Stworzono zatem warunki dla dalszej ewolucyjnej przebudowy państwa.</u>
<u xml:id="u-7.41" who="#JózefTargowski">Wchodzimy tedy w całem znaczeniu tego słowa w okres tworzenia, w którym istnieją wszelkie dane na to, by objawiły się pozytywne i twórcze wartości ducha polskiego.</u>
<u xml:id="u-7.42" who="#JózefTargowski">Zjawiska życia dzisiejszego są tak nowe, że abstrahując od walki politycznej o władzę, a stojąc na stanowisku bezpośredniego stosunku człowieka do zagadnień, tworzyć dziś może każdy, zarówno z opozycji, jak z zespołu rządowego, jeśli wniesie naprawdę twórczy dorobek myślowy.</u>
<u xml:id="u-7.43" who="#JózefTargowski">To, co powiedziałem, nie znaczy jednak, by obóz rządzący dziś w Polsce nie czuł się odpowiedzialnym za rezultat stojącego przed nim okresu pracy. Stwierdzam, że ma tego pełną świadomość.</u>
<u xml:id="u-7.44" who="#JózefTargowski">Zresztą walka o władzę jest dziś zjawiskiem conajmniej jałowem. Mogę to powiedzieć w tej Wysokiej Izbie, która może niestety dotąd jest konstytucyjnie postawioną poza nawiasem tej walki. Ale Senat, nie mający inicjatywy ustawodawczej, ma jednak prawo i obowiązek inicjatywy myśli.</u>
<u xml:id="u-7.45" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-7.46" who="#JózefTargowski">Dlatego też sądzę, że obecna dyskusja budżetowa powinna stać się pierwszem naszem zetknięciem się na szerokiej płaszczyźnie myśli polskiej.</u>
<u xml:id="u-7.47" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Iwanowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JerzyIwanowski">Wysoka Izbo! Przystępując do dyskusji budżetowej i mając przed sobą rezultaty prac Sejmu i senackiej Komisji Budżetowej, musimy dojść do przekonania, iż dotychczasowe prace nie przyczyniły się w znacznym stopniu do zmniejszenia preliminowanych sum budżetowych, a zadanie urealnienia budżetu, które postawił w Sejmie p. Minister Skarbu, zostało urzeczywistnione zaledwie w niewielkich granicach. Komisja senacka również nie wniosła do budżetu znaczniejszych poprawek, wobec czego spodziewać się należy, iż preliminarz wejdzie w życie w dotychczas ustalonych sumach globalnych.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#JerzyIwanowski">Jeśli idąc za powszechnie przyjętym sposobem budżetowania, zestawić wysokość obecnego budżetu z odpowiedniemi cyframi budżetu zeszłorocznego lub też z przeciętną za kilka ubiegłych lat, to dojść musimy do przekonania, iż cyfry rozpatrywanego preliminarza mają swoje uzasadnienie. Pan Minister Skarbu w jednem ze swoich przemówień w Komisji Budżetowej wskazał, iż suma dochodów, preliminowanych w powyższy sposób, wahać się będzie od 2.740 do 2.890 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#JerzyIwanowski">Nie mogąc nic zarzucić takiemu rozumowaniu, musimy się jednakowoż zastanowić, czy to wyjątkowe położenie gospodarcze, które świat przeżywa, i to niebywale ciężkie przesilenie, które wskutek tego nawiedziło Polskę, nie odbija się dotkliwie na wysokości wydatków i wpływów państwowych w obecnym okresie budżetowym.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#JerzyIwanowski">Jeśli chodzi o stosunki światowe, to scharakteryzował je w sposób nadzwyczaj jasny nasz sprawozdawca budżetowy. Nie chcę się dłużej nad tem zastanawiać. Chciałbym tylko podkreślić, że r. 1930 wykazał znaczne zwiększenie zapasów zasadniczych surowców, które ciążą na cenach światowych, odbijając się na naszem położeniu gospodarczem. A więc w ciągu 1930 r. zapasy pszenicy wzrosły o 7,9%, przy spadku ceny o 65,9%, zapasy cukru wzrosły o 32,3% przy spadku ceny o 44%, zapasy bawełny wzrosły o 51,3% przy spadku ceny o 42,3%, zapasy juty wzrosły o 117,4% przy spadku ceny o 42,1%, zapasy miedzi wzrosły o 116,1% przy spadku ceny o 39,1%. Ten sam stosunek daje się zauważyć i w innych zasadniczych surowcach, których zapasy w ten lub inny sposób odbijają się na stanie gospodarki światowej.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#JerzyIwanowski">Wybitne rozpięcie pomiędzy cenami artykułów przemysłowych i rolnych, jak również pomiędzy cenami hurtowemi i detalicznemi, znaczna różnica pomiędzy cenami światowemi i cenami wewnątrz poszczególnych krajów, a więc zjawisko dumpingu, nierównomierne nagromadzenie kapitałów w różnych krajach, racjonalizacja przemysłu, podrażająca artykuły przy częściowem zaledwie uruchomieniu warsztatów, nadmierne kredytowanie konsumcji, nadprodukcja rolnictwa w krajach zamorskich i ich emancypacja pod względem przemysłowym, niebywały dotychczas wzrost bezrobocia, dumping rosyjski, bojkot hinduski, wszystkie te zjawiska w sposób zupełnie zasadniczy świadczą o zaniku równowagi pomiędzy siłami wytwórczemi a konsumcyjnemi i wydaje się rzeczą wątpliwą, żeby równowaga ta mogła być w najbliższym czasie restytuowana i żeby Polska mogła być uwolniona od szkodliwych wpływów przesilenia światowego, od którego tak uzależnione jest nasze życie gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#JerzyIwanowski">Przechodząc do prognozy dla polskiej koniunktury gospodarczej, zauważyć musimy, że Polska dzięki swemu zupełnie specyficznemu ustrojowi społeczno-gospodarczemu, mniej jest uzależniona od koniunktury światowej niż inne kraje, wobec czego przebieg przesilenia jest u nas łagodniejszy, a być może i będzie krótszy. Poprawa naszej sytuacji gospodarczej może nastąpić dzięki trzem czynnikom, mianowicie przez wzrost spożycia wewnętrznego, wzrost wywozu lub wzmożenie inwestycji.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#JerzyIwanowski">Wzrost spożycia uzależniony jest całkowicie lub w bardzo znacznym stopniu od stanu naszego rolnictwa, które jest w położeniu katastrofalnem. Siła nabywcza rolnika spadła w ciągu 3-ch lat, od r. 1927 do grudnia ubiegłego roku 2½ do 3 razy, co stało się w ten sposób, że jeśli za pług w 1927 r. należało płacić równowartość 99 kg żyta, to już w grudniu r. ub. — 277 kg żyta. Wskaźnik ziemiopłodów spada do 47,6 przy 100 w 1927 r., rolnictwo ugina się pod ciężarem długów i lichwiarskich procentów, przejada swój nieznaczny kapitał obrotowy i samą substancję, tracąc coraz bardziej swoją wartość i siłę nabywczą.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#JerzyIwanowski">Druga grupa konsumentów — ludność miejska — nie może w dostatecznym stopniu wzmóc swych sił nabywczych, osłabionych wskutek bezrobocia a także wskutek rozpięcia cen detalicznych i hurtowych, artykułów rolnych i przemysłowych. Wytwarzają się inne nożyce, niemniej groźne dla wymiany produkcji, stanowiące o ciężkiej chorobie naszego organizmu wymiennego. Zarysowuje się przed nami zadanie uzdrowienia handlu, jako jeden z kardynalnych warunków poprawy sytuacji gospodarczej. Jeśli mamy polegać jedynie na zmianach, które odbywają się drogą ewolucyjną w wytwarzaniu i wymianie dóbr, to bezwzględnie liczyć się musimy z dłuższemi okresami czasu i trudno przypuszczać, żeby warunki te zmieniły się radykalnie na naszą korzyść w ciągu obecnego roku.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#JerzyIwanowski">Warunki naszego eksportu rolnego również nie rokują w najbliższej przyszłości jakichkolwiek dodatnich zmian, jakiejkolwiek radykalnej poprawy. Światowe ceny zbóż uzależnione są od wielkich zapasów zeszłorocznych zbiorów, które cisną na ceny, i od dumpingu sowieckiego, który komplikuje w dalszym ciągu sytuację; pod tym względem może nastąpić pomyślny zwrot tylko w razie zmniejszenia się światowych zasobów zboża.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#JerzyIwanowski">Szanse naszego eksportu hodowlanego w poważny sposób zmniejszyły się wskutek tego, że nasi dotychczasowi odbiorcy wprowadzili u siebie podwyższenia cła na nierogaciznę. Czechosłowacja i Austria podniosły cła na nasze produkty hodowlane, Austria od 1 lipca 1931 r., a to zmusza naszych hodowców do zwrócenia baczniejszej uwagi na wywóz przetworów, a więc bekonów i wędlin.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#JerzyIwanowski">Inne działy naszego wywozu rolnego cierpią, jeżeli nie wskutek spadku tonażu, to wskutek obniżenia się cen.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#JerzyIwanowski">Warunki naszego przemysłu również nie rokują w najbliższych czasach jakiejś poprawy. Przemysł, pracując zaledwie w drobnej części swej zdolności produkcyjnej, z natury rzeczy ponosi zwiększone koszta produkcji, zadowalając się przy sprzedaży ceną nie odpowiadającą nie tylko jakimkolwiek minimalnym zyskom, lecz nawet pokryciu kosztów własnych. Przy braku poważniejszych rezerw, położenie większości zakładów przemysłowych jest fatalne i trudno z tej strony spodziewać się poprawy koniunktury.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#JerzyIwanowski">Co się tyczy poważniejszych robót inwestycyjnych, to dla zapoczątkowania ich powinniśmy mieć poważniejsze zapasy kapitałów w kraju. Wiemy, że tych krajowych kapitałów nie posiadamy, kapitał zaś zagraniczny nie spieszy się do angażowania w nowych przedsiębiorstwach, przekładając częstokroć bezprocentowe pozostawanie w wielkich bankach nad niepewność nowych interesów w okresie nieustabilizowanych warunków gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#JerzyIwanowski">Z powyżej przedstawionej prognozy przebiegu przesilenia na czas najbliższy wywnioskować musimy, że jeśli nie nastąpią jakieś niezależne od woli ludzkiej wypadki, jak np. światowy nieurodzaj, liczyć się trzeba z sytuacją ekonomiczną, która w chwili obecnej ciąży nad naszem życiem gospodarczem i do tej sytuacji przystosować nasz preliminarz budżetowy, który w 80% przewidywanych dochodów uzależniony jest od koniunktury. Jeżeli zwrócimy uwagę na stronę naszych dochodów, to musimy zauważyć, że podatek przemysłowy stanowi 11% ogólnej sumy dochodów, dochodowy 8,7%, podatki pośrednie 6,4%, wpływy z monopoli 34%, opłaty 6,6%, wpłaty z przedsiębiorstw państwowych 4,4%, dochody i cła 12,1% i t. d.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#JerzyIwanowski">Posiadając wysokość wpływów za 8 miesięcy okresu budżetowego roku 1930/31 z tytułu poszczególnych dochodów i wprowadzając poprawki koniunkturalne na zasadzie wskaźników — Biuro ekonomiczne Biblioteki Sejmowej dochodzi drogą drobiazgowych wyliczeń dla każdego rodzaju wpływów do przekonania, iż przy pesymistycznej ocenie koniunktury wysokość spodziewanych wpływów należy szacować na 2500 do 2550 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#JerzyIwanowski">Jakżeż przy tych pesymistycznych przewidywaniach przedstawiałaby się równowaga budżetowa rozpatrywanego preliminarza.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#JerzyIwanowski">W jednem ze swych przemówień p. Minister Skarbu stwierdził, iż budżet zawierać musi maksymalną granicę wydatków, która może, ale nie musi być osiągnięta. Zasada ta konsekwentnie przeprowadzona była w gospodarce finansowej Ministerstwa Skarbu w roku 1930, co wyraziło się w oszczędności około 100 milionów zł w porównaniu z cyframi przewidzianemi w budżecie. Analogiczne stosowanie tej zasady do budżetu przyszłego okresu daje p. Ministrowi daleko sięgające możliwości oszczędnościowe. Już wniesione ustawy lub te, które mają być w najbliższym czasie złożone Sejmowi, a zmierzają do podniesienia dochodów Skarbu, dadzą podług oświadczeń p. Ministra około 50 milionów wpływów. Na koniec paragraf 4 ustawy skarbowej, upoważniający Radę Ministrów do cofnięcia 15% dodatku do uposażeń służbowych funkcjonariuszy państwowych, daje również znaczne możliwości p. Ministrowi Skarbu. Ta ultima ratio, którą rzeczywiście należałoby stosować jedynie w razie ostatecznej konieczności, daje zmniejszenie wydatków o sumę 200 milionów.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#JerzyIwanowski">Widzimy, że już tylko te trzy wskazane powyżej źródła dają możność utrzymania w równowadze naszego budżetu, nawet przy najgorszej koniunkturze gospodarczej bez konieczności uciekania się do operacji kredytowych i bez naruszenia rezerw, posiadanych przez Skarb.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#JerzyIwanowski">Dopływ środków z pożyczek państwowych pozwoliłby pokryć z tego źródła wydatki inwestycyjne, zawarte w preliminarzu, zwiększając w ten sposób szanse równowagi budżetowej. Czy Sejm postąpił słusznie, oceniając budżet z pewną dozą optymizmu i nie wprowadzając do projektu rządowego znaczniejszych zmian? Czy ta Wysoka Izba, aprobując, o czem nic wątpię, wnioski Komisji Budżetowej i podzielając opinię Sejmu, wybiera najlepsze rozwiązanie zagadnienia budżetowego? Bez wątpienia tak. Przy obecnej płynności, która charakteryzuje obecne życie gospodarcze, niepodobieństwem jest w szczegółach przewidywać przebieg wypadków na kilkanaście miesięcy naprzód. Zmniejszenie sumy budżetowej już w chwili obecnej, jak tego chciały stronnictwa opozycji, wymagałoby bardzo radykalnych posunięć po stronie wydatków, przedewszystkiem zmniejszenia uposażeń urzędniczych, co stanowiłoby ostateczną konieczność.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#JerzyIwanowski">Dlatego też ciała ustawodawcze postępują słusznie, pozostawiając Rządowi ostateczne rozwiązanie równania budżetowego i wyposażając p. Ministra Skarbu w elastyczną ustawę skarbową, która daje mu możność przystosowania w każdej chwili budżetu do wskazówek realnego życia. Oczywiście tego rodzaju załatwienie sprawy odbiega od przyjętej w normalnych warunkach praktyki parlamentarnej, lecz właśnie ten rok jest wysoce nienormalny i ten wzgląd właśnie wymaga od nas wyjątkowych decyzyj. Zresztą praktyka naszego zachodniego sąsiada ucieka się do analogicznych sposobów; przed kilku dniami kanclerz Rzeszy zapowiedział wniesienie specjalnej ustawy, nadającej mu szerokie pełnomocnictwa w zakresie wykonania budżetu.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#JerzyIwanowski">Widzimy więc, iż budżet wraz z ustawą skarbową i kilku ustawami już złożonemi, lub mającemi wpłynąć do Sejmu w najbliższej przyszłości, załatwia kardynalny postulat życia państwowego, równowagę wpływów i wydatków, nawet przy najniekorzystniejszym układzie stosunków. Załatwienie tej sprawy połączone jest jednak z nadzwyczaj dotkliwemi ofiarami ze strony ludności, wycieńczonej przez przewlekłe przesilenie gospodarcze, obciążonej nadmiernie na rzecz Państwa, samorządu terytorialnego i rozmaitych samorządów społecznych. Zastanowienie się nad tą kwestią doprowadza nas do wniosku, iż istnieje zasadniczy brak harmonii pomiędzy naszą gospodarką publiczną — rządową, samorządową i prywatną. Dysharmonia ta stanowi troskę Rządu i społeczeństwa nie tylko u nas, lecz we wszystkich prawie innych państwach całego świata.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#JerzyIwanowski">Znany jest powszechnie wzrost budżetów po wojnie, gdy państwo prócz wydatków, związanych z odbudową zniszczeń wojennych, musiało przyjmować na siebie szereg zadań natury społecznej czy dobroczynnej. Dobra koniunktura gospodarcza pobudzała do mniej oględnego szafowania groszem publicznym i budżety rosły wielekroć szybciej niż dochody społeczne. Tak np. w Wielkiej Brytanii w okresie od roku 1913 do 1928 dochód społeczny wzrósł o 65%, podczas gdy dochód budżetowy państwa wzrósł o 346%, we Francji wzrost dochodu społecznego spada do 6%, gdy dochód budżetowy wzrósł o 82%, w Niemczech odnośne liczby dają 43 i 142%, we Włoszech 3% i 145%, w Stanach Zjednoczonych 121% i 458%. Mniej więcej w tej samej proporcji wzrosły świadczenia na rzecz różnych samorządów. Przy załamaniu się koniunktury budżety nie spadają, wskutek czego udział państwa w zmniejszonym dochodzie społecznym szybko rośnie procentowo, hamując tempo kapitalizacji, a przez to i wzrost dochodu społecznego, co w konsekwencji pociąga za sobą osłabienie tempa odbudowy spożycia.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#JerzyIwanowski">Bez zmniejszenia wydatków publicznych nie da się pomyśleć redukcja opodatkowania, bez zmniejszenia podatków nie da się pomyśleć odbudowa kapitalizacji dochodów indywidualnych i spożycia. Dążenie do bardziej normalnego podziału dochodu społecznego na część przeznaczoną na potrzeby narodowe i na wytwórczość dóbr stanowi jedną z kardynalnych podstaw w walce z tą nierównomiernością produkcji i spożycia, która wywołuje przeżywane obecnie przez świat przesilenie.</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#JerzyIwanowski">Nie posiadamy niestety ścisłych cyfr, co do wysokości dochodu społecznego w Polsce, by udowodnić to, co każdy stykający się z życiem gospodarczem odczuwa bezpośrednio, mianowicie nadmierne przeciążenie podatnika, i dlatego spróbuję oprzeć się jedynie na cyfrach przybliżonych.</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#JerzyIwanowski">Przyjmując, że obroty w r. b. będą o 25–30% mniejsze, niż w roku 1928, możemy spodziewać się dochodu społecznego około 17 miliardów złotych, Dochód rolnictwa prof. Ponikowski oblicza na 11.200.000.000 złotych, suma wyznaczona do opodatkowania przemysłu wynosi około 10 miliardów, a suma nie opodatkowanego podatkiem obrotowym eksportu wynosi około 2% miliardów, razem oblicza się na to 23% miliarda.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#JerzyIwanowski">Ciężary publiczne według obliczeń prof. Wakara, po korekturze według obecnie rozpatrywanego preliminarza budżetowego, a więc budżet Państwa, samorządów i ubezpieczeń społecznych wynoszą około 4.500 milj. złotych.</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#JerzyIwanowski">W ten sposób obliczone ciężary publiczne stanowiłyby w Polsce około 26,5% ogólnego dochodu społecznego, co w ogólnych zarysach zgadza się z liczbami podanemi przez naszego sprawozdawcę generalnego, który liczbę tę określił na 27–36%.</u>
<u xml:id="u-9.27" who="#JerzyIwanowski">Odpowiednie liczby dla innych krajów wynosiły: dla Niemiec w r. 1925–26 — 26,7%, w r. 1927–23,2%, dla Anglii w r. 1926–28,29%, dla Francji w r. 1925–30,9%, dla Belgii w r. 1926–24,06%, dla Włoch w 1926 r. — 27,21%. Widzimy więc, że wysokość obciążenia dochodu społecznego w Polsce dorównuje takiemuż obciążeniu najbogatszych narodów Zachodniej Europy.</u>
<u xml:id="u-9.28" who="#JerzyIwanowski">Widzimy więc, że wysokość obciążenia dochodu społecznego w Polsce dorównywa obciążeniu najbogatszych narodów Europy i że, chcąc pobudzić u nas proces kapitalizacji, a więc i spożycia, należałoby przystąpić jak najprędzej do ulżenia brzemienia podatkowego.</u>
<u xml:id="u-9.29" who="#JerzyIwanowski">Mamy już oddawna obiecaną reformę podatkową, spodziewaliśmy się wniesienia jej jeszcze w zeszłym Sejmie, rozumiemy, że w tej epoce głębokiej depresji gospodarczej, którą przeżywamy, nie jest czas na nią, ale czy nie byłoby wskazane użycie w tym celu chociażby części spodziewanej przez nas pożyczki zagranicznej? Rozumna reforma podatkowa jest wszak najwięcej celowem ulokowaniem pieniędzy, gdyż wzmacnia same podstawy opodatkowania, nadając rozpęd życiu gospodarczemu kraju.</u>
<u xml:id="u-9.30" who="#JerzyIwanowski">Jeżeli panuje słuszne i powszechne przekonanie, że nie można w chwili obecnej przystąpić do reformy podatkowej, to uwaga sfer gospodarczych zwrócona jest na inny poważny czynnik obciążeń publicznych, mający doniosłe znaczenie kalkulacyjne w kosztach wytwórczości, mianowicie na świadczenia socjalne.</u>
<u xml:id="u-9.31" who="#JerzyIwanowski">Jestem daleki od myśli umniejszania t. zw. zdobyczy socjalnych, któremi hojnie Państwo wyposażyło klasy pracujące, uważam, że nie można ani pod tym względem, ani pod względem płac umniejszać praw pracowników umysłowych i fizycznych. Nie ulega jednak wątpliwości, iż możnaby osiągnąć poważne oszczędności przez zmniejszenie wydatków administracyjnych i zawieszenie tworzenia rezerw. Ubezpieczalnie są jedynemi instytucjami, które w czasie ciężkiego kryzysu realizują swe plany techniczne i kapitalizują swe wpływy jak za najlepszych czasów. Zaniechanie tworzenia rezerw przez Kasy Chorych i zawieszenie systemu kapitalizacyjnego w ubezpieczalniach pozwoliłoby na osiągnięcie oszczędności w wysokości rocznej około 110–120 milionów.</u>
<u xml:id="u-9.32" who="#JerzyIwanowski">Zapoczątkowana oględnie i trzeźwo akcja za zniżką cen przez p. Ministra Przemysłu i Handlu przybrała pod niektóremi względami zakres szerszy, niż zamierzał p. Minister w swoich pierwotnych planach. P. Minister rozumiał doskonale, że obecny poziom cen hurtowych i warunki produkcji nie dają możności organicznej zniżki cen bez naruszenia substancji warsztatu wytwórczego, i że takiej zniżki oczekiwać należy jedynie w przedsiębiorstwach, gdzie staniały surowce. Akcja zakreślona była rozumnie i oparta na głębokiem zrozumieniu procesów gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-9.33" who="#JerzyIwanowski">Zdając sobie sprawę, iż cała akcja wywołać może strajk nabywców, starał się p. Minister przyspieszyć bieg procesu i zlikwidować go jak najprędzej. Dziś możemy naocznie skonstatować znaczny spadek cen w Polsce: wskaźnik ogólny kosztów utrzymania zmalał w ciągu stycznia o 8%, żywność staniała o 11,3%, odzież i obuwie o 12,8%, a więc prześcignęliśmy nawet ideały niemieckiej rady gospodarczej, która postawiła sobie za cel dążenie do 10% zniżki. Zniżka cen jest u nas faktem dokonanym, i wszelka dalsza agitacja jest zbędna, szczególniej, jeśli chodzi o sferę działalności czynników administracyjnych, nie zawsze należycie zdających sobie sprawę co do rzeczywistych motywów akcji i przenoszących ją częstokroć w płaszczyznę walki z lichwą lub obrony konsumentów. W interesie przywrócenia normalnego toku wymiany towarów i pobudzenia konsumentów do czynienia zakupów byłoby pożądanem ogłoszenie o zaprzestaniu akcji.</u>
<u xml:id="u-9.34" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-9.35" who="#JerzyIwanowski">Wysoka Izbo! W jednem ze swych pięknych przemówień p. Minister Matuszewski porównał naszą epokę do pierwszych lat niepodległości Włoch, kiedy zdobycie wolności musiało być okupione ciężkiemi ofiarami gospodarczemi ludności, bezwzględnie przyciśniętej twardą ręką ówczesnego ministra finansów, Quintina Selli. Należymy do szczęśliwego pokolenia, które przeżyło urzeczywistnienie naszych wielkich ideałów narodowych, które krwią wolność swą przypieczętowało. Tak jak Włosi, gotowi jesteśmy ponieść koszt urzeczywistnienia tych ideałów. Nie przestrasza on nas, gdy go porównamy z temi perspektywami rozwoju gospodarczego, które wynikają z osiągnięcia mocarstwowego stanowiska Polski, a zajęcia przez nią należnego jej miejsca pośród narodów świata.</u>
<u xml:id="u-9.36" who="#JerzyIwanowski">Z tą myślą społeczeństwo gotowe jest do najcięższych ofiar, a wszak dotkliwą ofiarą jest każda cyfra tego budżetu w epoce głębokiej depresji gospodarczej. Z tą myślą oddajemy budżet Rządowi, wyposażając go w tak szerokie pełnomocnictwa, jakich dotychczas nie znamy w historii naszego parlamentaryzmu, dając przez to możność kierownikom gospodarki państwowej szybkiego przystosowania się do płynnych warunków przesilenia światowego, znajdywania celowych rozwiązań i natychmiastowego stosowania odpowiednich środków zaradczych. Wiemy, że praca Ministra Skarbu w Polsce jest wielokroć trudniejsza, niż gdziekolwiek indziej, wymaga ona obok głębokiej rozwagi — znajomości dróg i środków, dokładnego orientowania się w zawiłym labiryncie koniunktury światowej i naszych rodzimych trudności, wymaga szybkości i stanowczości posunięć. Z doświadczenia wiemy, że te zalety posiada w dostatecznej mierze p. Minister Matuszewski.</u>
<u xml:id="u-9.37" who="#JerzyIwanowski">A pozatem jesteśmy w tem szczęśliwem położeniu, że na czele Rządu stoi mąż zaufania największej postaci, którą na arenę historyczną wysunęły nowoczesne dzieje naszej Ojczyzny, konsekwentnie przeprowadzający program utrwalenia podstaw niepodległości i mocarstwowego stanowiska Państwa. W ręce tego Rządu składamy dziś, jako przedstawiciele większości tej Izby, budżet w tej formie, w jakiej wyszedł z Komisji Budżetowej, w głębokiem przeświadczeniu, że jego rozumne wykonanie i celowa polityka ekonomiczna wyprowadzi kraj z ciężkiego przesilenia gospodarczego i przyczyni się do znakomitego wzmożenia dobrobytu najszerszych mas ludności.</u>
<u xml:id="u-9.38" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Komisja Skarbowo-Budżetowa przedstawiła nam projekt budżetu na rok najbliższy, w którym dochody łącznie z przedsiębiorstwami przewidywane są w wysokości 2.866.000.000, wydatki w wysokości 2.865.000.000, tak że budżet ten kończy się nadwyżką w wysokości około 1 miliona złotych. Równocześnie pan Minister Skarbu i także pan generalny referent budżetowy stawiają słusznie zasadę, że równowaga budżetowa musi być utrzymana i musi być osiągnięta. Ale właśnie budżet ten ma tę kardynalną wadę, że nie osiąga równowagi budżetowej, ponieważ ta t. zw. równowaga budżetowa i ta t. zw. nadwyżka jest tylko na papierze, a w rzeczywistości zupełnie nie istnieje, a w rzeczywistości nie istnieje, to się już okazuje z przemówień p. Ministra Skarbu w Sejmie i w Komisji Skarbowo-Budżetowej, a także i z dzisiejszego referatu p. referenta generalnego, który tutaj słyszeliśmy. Bo p. Minister Skarbu sam przypuszcza, iż jest możliwe, że dochody się zmniejszą, i to znacznie się zmniejszą, jak sądzi nawet może do wysokości 2.600 milionów, 2.650 milionów złotych. Tak samo i p. generalny referent mówi wprawdzie o elastyczności budżetu, ale tę elastyczność opiera nie na tych cyfrach, jakie są przewidziane w budżecie, lecz na możliwościach, które dopiero może zastosować Minister Skarbu w razie, jeżeli rzeczywiście okaże się niedobór budżetowy.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#StanisławGłąbiński">W jakich zatem warunkach może być zapewniona ta równowaga budżetowa? Są niewątpliwie optymiści, którzy mają nadzieję, a raczej wiarę, że stosunki gospodarcze o tyle się polepszą, że o tyle dochód narodowy się zwiększy, że będziemy mogli pokryć nasze wydatki dochodami przewidzianemi w budżecie. Ta wiara jednak nie ma podstaw realnych. Wiadomo, i przyznali to wszyscy mówcy poprzedni, w jakim stanie znajduje się dziś rolnictwo, nie tylko z powodu niskich cen, ale także z powodu niezmiernego obdłużenia. Niema nadziei zatem, ażeby rolnictwo dało większy dochód, przeciwnie, jest obawa, że w tym rokit dochód będzie niższy, aniżeli w ostatnim roku. Ten rok bieżący dowodzi, że nie osiągniemy tej sumy, jaka jest przewidziana. W roku bieżącym dochód będzie mniejszy o jakie 200 milionów, co jest już rzeczą niewątpliwą na podstawie tych dat statystycznych jakie mamy. Skąd więc podstawy do przypuszczenia, że ten rok najbliższy będzie lepszy od roku bieżącego? Może przemysł, handel i rzemiosło znajdują się w lepszem położeniu?</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#StanisławGłąbiński">W jakim położeniu znajduje się przemysł i rzemiosło, widzimy z dat ogłaszanych przez Wiadomości Statystyczne, wydawane przez Główny Urząd Statystyczny, a więc organ oficjalny. Wiemy o tem, że w najważniejszych gałęziach naszego przemysłu włókienniczej i metalowej zamówienia wynoszą zaledwie jakie 20% w stosunku do ogólnej liczby robotników. Dalej, wedle danych Głównego Urzędu Statystycznego widzimy, w jaki sposób są obdłużone nasze przedsiębiorstwa za granicą, a wszak to są długi gotówkowe, nie długoterminowe, a krótkoterminowe i według Głównego Urzędu Statystycznego wynoszą 1.369 milionów z końcem roku 1929, chyba zaś nie sądzimy, że w ciągu r. 1930 te długi się zmniejszyły.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#StanisławGłąbiński">A może handel? Tak samo długi w handlu zagranicznym, i to znowu długi towarowe, krótkoterminowe, oblicza tenże Główny Urząd Statystyczny z końcem r. 1929 na 1.152 miliony złotych. I ta kwota z pewnością też nie jest spłacona.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#StanisławGłąbiński">A może nam bilans handlowy pomoże? Bilans handlowy, jak wiadomo, jest niepomyślny. Wprawdzie w r. 1930 uzyskaliśmy nadwyżkę bilansu handlowego w wysokości 187.000.000 zł, ale przecież w 3 latach poprzednich: 1927, 1928, 1929, w latach t. zw. radosnej twórczości mieliśmy przeszło 1½ miliarda niedoboru w bilansie handlowym, niedoboru, który nie został wyrównany.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#StanisławGłąbiński">A może bilans płatniczy t. j. inne pozycje bilansu płatniczego? Bilans płatniczy ogólny jest jeszcze bardziej niekorzystny, aniżeli bilans handlowy. Główny Urząd Statystyczny podaje nasze obdłużenie za granicą w wysokości 10.300.000.000. Gdyby oprocentowanie przeciętne sumy tej wynosiło 8%, to już musielibyśmy dopłacać rocznie 720 milionów zł na pokrycie odsetek od naszych zobowiązań zagranicznych. Pomiędzy temi długami zagranicznemi są długi państwowe i samorządowe w wysokości 4 miliardów i długi prywatne, są także owe długi gotówkowe handlu i przedsiębiorstw, które razem wynoszą 2½ miliarda, a są płatne w krótkich terminach.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#StanisławGłąbiński">Widzimy więc, że bilans handlowy nie jest korzystny, bilans ogólny płatniczy jest też niekorzystny, a jak to wpływa na nasze stosunki pieniężne, a w szczególności jak to wpływa na naszą walutę, o tem przekonywamy się chociażby z periodycznych ogłoszeń naszego Banku Polskiego. Wszakże z końcem r. 1929, zapasy walut zaliczalnych do pokrycia, razem ze złotem wynosiły 1.120.000.000, według zaś wykazu z 20 lutego te zapasy zmniejszyły się znacznie, wynoszą bowiem 815 milionów, a więc są już mniejsze o 305 milionów zł. Nie mówię, że Bank Polski jest już zagrożony, ale jest to jednocześnie wyrazem tego, w jakim położeniu gospodarczem znajdujemy się i jakie niebezpieczeństwa są możliwe w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#StanisławGłąbiński">W takich warunkach zatem nie można liczyć na polepszenie się sytuacji gospodarczej w najbliższym roku, należy szukać innego sposobu, a tym innym sposobem jest przedewszystkiem obniżenie naszych wydatków, i to nie tylko wydatków z dziedziny administracji, ale naszych wydatków we wszystkich przedsiębiorstwach, we wszystkich instytucjach państwowych, a w szczególności także w naszych bankach, W jaki sposób można obniżyć te wydatki? Minister Skarbu ma pod tym względem bardzo szeroki zakres uprawnień, on z tych uprawnień korzystał także i w roku ostatnim, i dzięki właśnie stosowaniu tego uprawnienia, dzięki tej t. zw. kompresji budżetu doszliśmy do tego, że tylko w ostatnich miesiącach roku budżetowego mamy pewne deficyty budżetowe. Jeżeli zatem uzyskało się równowagę budżetu w 1930 r., to tylko dzięki stosowaniu tych uprawnień, tylko dzięki kompresji budżetu. Niewątpliwie stosowanie tych uprawnień jest rzeczą nieprzyjemną dla Ministra Skarbu, bo tu chodzi o wykonywanie pewnych praw w stosunku do swoich kolegów i kierowników rozmaitych przedsiębiorstw państwowych, ale jednakowoż sytuacja i skarbowa i gospodarcza jest tego rodzaju, że te uprawnienia w jak najszerszym zakresie powinne być stosowane. Tymczasem dowiadujemy się obecnie, że Minister Skarbu jak gdyby zrezygnował z tej nadziei, aby te uprawnienia mogły być zastosowane, i dlatego z jednej strony przechodzi do zwiększenia obciążeń podatkowych, a z drugiej strony żywi nadzieję, że ewentualnie będzie mógł korzystać z pełnomocnictw, otrzymanych od Sejmu, które otrzyma niewątpliwie także i w Senacie, do obniżenia pensji urzędników i funkcjonariuszów państwowych.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#StanisławGłąbiński">Więc naprzód przeszło się do zwiększenia obciążenia podatkowego. Zdawałoby się, że tego rodzaju opłaty, jakie zostały nałożone, a więc: zwiększenie cen monopolowych zapałek, opłaty na fundusz drogowy (autobusowe), ten podatek wyrównawczy, który niebawem do nas przyjdzie, te podatki, które się ma zastosować do emerytur, które się mą na myśli — to rozszerzenie. dodatku do podatku dochodowego nałożone na ciało urzędnicze i na pracowników prywatnych — zdawałoby się, że te rzeczy dotykają tylko warstw bezpośrednio zainteresowanych. Wszyscy, którzy tak sądzą są w błędzie: wszystkie ciężary publiczne wogóle, wszystkie podatki w drodze przerzucenia spadają na całe społeczeństwo, one odbijają się przez przerzucenie w rozmaity sposób na sferach bezpośrednio niemi niedotkniętych.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#StanisławGłąbiński">I dlatego też musimy powiedzieć, że i te podatki są nowem obciążeniem dochodu narodowego. A więc w tak ciężkiej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, obciąża się jeszcze bardziej dochód narodowy, który jest nieustającem źródłem także dla dochodów publicznych. To jest droga według mojego zdania w dzisiejszej sytuacji bardzo niewłaściwa. Można używać jej w czasach pomyślniejszych, ale nie w czasach niepomyślnych.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#StanisławGłąbiński">Drugi środek, o którym dziś już była mowa, to możliwość obniżenia płac urzędniczych. Nie będę mówił o niesłuszności tego rodzaju zarządzenia wobec tego, że te płace w szerokich warstwach urzędniczych są bardzo skromne, ale poruszę to jedno, że tego rodzaju zarządzenia, są często bardzo zawodne. Niejedno zarządzenie, które zmierzało wprost do podniesienia dochodów, okazało się zawodne. Przypomnę podniesienie taryf kolejowych nie tak dawne. Czy ono przyniosło większe dochody? Obniżyło dochody przedsiębiorstwa kolejowego — prawda wobec zmiany koniunktury. Podniesiono cenę spirytusu, co zdawało się, że da znacznie większy dochód z monopolu spirytusowego. Okazało się, że dochód ze spirytusu się zmniejszył. Widzimy więc, że takie zarządzenia nie zawsze odnoszą skutek. Zarządzenie dotyczące zmniejszenia płac odbija się nie tylko na urzędnikach, ale również na przemyśle, handlu i całej warstwie zamieszkującej miasta, ponieważ nie mamy rozwiniętego mieszczaństwa i dlatego nasze miasta opierają się głównie na warstwie urzędniczej, i jeszcze wielkie pytanie, czy to zarządzenie odniesie istotnie ten skutek, którego się spodziewamy.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#StanisławGłąbiński">Powiedział p. Minister Skarbu, i usłyszeliśmy to także dziś od pana referenta generalnego, że trudno wskazać sposób zmniejszenia wydatków — jeżeli kto żąda zmniejszenia wydatków, niech wskaże wyraźnie, gdzie i jak można to zrobić. Otóż ten zarzut w szeregu tych zarzutów, które pod tym względem się robi stronnictwom sejmowym, wnoszącym projekty takich oszczędności, jest zupełnie nieuzasadniony. Układanie budżetu nie jest rzeczą parlamentu, rzeczą parlamentu jest ocena krytyczna budżetu. Układanie budżetu jest rzeczą ministra skarbu względnie rzeczą rządu. Tylko rząd i minister skarbu ma dokładny wgląd w administrację całą, w administrację skarbową i publiczną, w administrację przedsiębiorstw i banków i innych instytucyj i t. zw. funduszów odrębnych i tam powinien znaleźć możność obniżenia wydatków, a więc możność oszczędności. Nie można żądać od poszczególnych posłów czy senatorów, którzy tego wglądu nie mają, ażeby szczegółowo przedstawiali, w jakim dziale i jakie oszczędności mogłyby być przeprowadzone. Jak powiedziałem, takie przeprowadzenie oszczędności jest rzeczą trudną, bo wymaga silnego nacisku na swoich kolegów i na kierowników przedsiębiorstw, ale ten nacisk w tak trudnej gospodarczej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, powinien być uczyniony.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#StanisławGłąbiński">A teraz przechodzę do zmian zasadniczych wprowadzonych w naszym systemie budżetowym, a także w naszej ustawie skarbowej. Projekt budżetu wnosi dwie zmiany zasadnicze. Jedna zmiana zasadnicza polega na tem, że dotychczasowe uprawnienia Rządu, względnie Ministra Skarbu, w zakresie przekroczeń budżetowych i w zakresie przeniesień — virement, zostały bardzo znacznie rozszerzone, i to rozszerzone w sposób, który w naszej sytuacji politycznej równa się niemal uchyleniu prawa budżetowego Sejmu. Druga zmiana zasadnicza znowu polega na tem, że znaczną część wydatków t. zw. inwestycyjnych przenosi się dla ulżenia budżetowi na odrębne zupełnie podatki, na pożyczki i na odrębne fundusze, rozbijając w ten sposób jedność budżetową, zaciemniając zupełnie jasność budżetu, która we wszystkich państwach konstytucyjnych jest nakazem kardynalnym.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#StanisławGłąbiński">Przechodzę zatem najpierw do tej pierwszej zmiany. Ta pierwsza zmiana jest wynikiem owego ciągle istniejącego u nas hasła walki z Sejmem czy walki z sejmokracją, jakkolwiek to hasło już dzisiaj przynajmniej przy dzisiejszej większości Sejmu i Senatu powinno było przebrzmieć. Zdawałoby się, że Sejm dotychczasowy ma jakieś nadzwyczajne uprawnienia w zakresie budżetów i te uprawnienia wymagają koniecznie usunięcia czy też ograniczenia. Zapomina się o tem, że ten Sejm nasz, że nasze Sejmy, miały od początku w zakresie budżetowym mniejsze uprawnienia niż inne parlamenty.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#StanisławGłąbiński">Przecież już w naszej Konstytucji postanowiliśmy: jeżeli ktoś wnosi żądanie jakichś nowych wydatków albo nawet projekty ustaw, które wymagają nowych wydatków, musi wskazać sposób użycia i równocześnie pokrycia tych wydatków. Już to było zasadniczem ograniczeniem. W roku 1921 wyszła ustawa o środkach reformy, naprawy Skarbu i w tej ustawie Minister Skarbu otrzymał bardzo szerokie uprawnienia nawet w stosunku do Rady Ministrów, tak, że Rada Ministrów wbrew Ministrowi Skarbu nie może uchwalić jakichś wyższych wydatków, Minister Skarbu może się temu sprzeciwić. Minister Skarbu ma prawo wedle tej ustawy usuwać wprost sam wszystkich urzędników i funkcjonariuszy, jacykolwiek byliby w przedsiębiorstwach i w innych gałęziach administracji, powołanych przez ministrów, jeżeli się nie kryją etatem, jeżeli budżet tego nie przewiduje. W roku 1924 wprowadzono system budżetów miesięcznych i w tym systemie otrzymał Minister Skarbu prawo obniżenia wydatków jeżeli to jest w interesie równowagi budżetowej.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#StanisławGłąbiński">A więc uchwały Sejmu w sprawie wydatków nie są decydujące i nie były decydujące, bo może je zmienić Minister Skarbu w celu utrzymania równowagi budżetowej, tak, że wskutek tego Sejm właściwie uchwala tylko maksymalne wydatki, i chociaż według Konstytucji jest powołany do ustalania budżetu, nie ustala samego budżetu, lecz tylko wydatki maksymalne, i tak to pozostało dotychczas. Do tego się zastosowała późniejsza ustawa skarbowa. Ustawa skarbowa już dziś nawet nie mówi o tem, że Sejm czy Senat ustala wydatki budżetowe w takiej wysokości, mówi tylko, że upoważnia się Ministra Skarbu do czynienia takich a takich wydatków. Już zgóry zatem Minister Skarbu jest pewnego rodzaju pełnomocnikiem, jemu się daje upoważnienie dalej idące poza uchwałę budżetową Sejmu.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#StanisławGłąbiński">A teraz jeszcze przekroczenia budżetowe. Jest rzeczą dziwną: w innych parlamentach zachodnich posądza się zazwyczaj parlament, i często słusznie, naprzykład w parlamencie francuskim, o marnotrawienie, o rozrzutność; parlament, posłowie, ażeby się przypodobać swoim wyborcom stawiają wnioski o najrozmaitsze wydatki w interesie tych sfer, które reprezentują; więc starają się o rozdęcie budżetu — u nas jednak takie rozdęcie budżetu jest na podstawie wspomnianych już przepisów zgóry niedopuszczalne, natomiast jeszcze było możliwe zmniejszenie sum preliminowanych. Tymczasem obecnie nasz Rząd domaga się tego, ażeby pod względem zwiększenia wydatków miał większą swobodę, i uzyskuje to prawo w ustawie skarbowej.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#StanisławGłąbiński">Dawniej nie było pod tym względem potrzeby takich postanowień. Gdy budżet został przekroczony bezprawnie, musiał Rząd usprawiedliwić się przed parlamentem, wówczas uzyskiwał absolutorium. Później Rząd domagał się wyraźnego postanowienia i Sejm dał je w tej formie, że jeżeli jest klęska żywiołowa, lub jeżeliby brak wydatków wywołał niepowetowaną szkodę dla Państwa, Rząd zgóry jest upoważniony do czynienia tych wydatków, ale dziś Rząd domaga się tego i to zostało przyjęte, ażeby Rząd mógł w każdym wypadku przekroczyć budżet, jeżeli Rada Ministrów uzna konieczność wydatku. Zdawałoby się, że to jest rzecz zupełnie naturalna, w rzeczywistości jednak w naszej sytuacji politycznej to nie jest niczem innem, jak tylko przekreśleniem prawa budżetowego, gdyż Sejm i Senat nie mają prawa ustalania budżetu. Dotychczas miał Sejm prawo ustanawiania maksymalnych kwot wydatków, ale teraz te sumy, które są uchwalane, nie są maksymalne, bo Rada Ministrów może każdego czasu uznać jakiś wydatek za konieczny i uchwalić go, i tylko musi zawiadomić Sejm i Najwyższą Izbę Kontroli.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#StanisławGłąbiński">Powiedzą Panowie, że Rada Ministrów jest skrępowana, bo musi uznać konieczność tych wydatków. Wiemy jednak, co to znaczy konieczność, przynajmniej w pojęciu naszego Rządu. Przypominam, że według art. 44 Konstytucji Prezydent Rzeczypospolitej w razie nagłej konieczności wówczas, kiedy Sejm jest rozwiązany, ma prawo wydawać rozporządzenia z konieczności. Czy te rozporządzenia z konieczności, które były wydane po rozwiązaniu Sejmu, były rzeczywiście wydane z powodu nagłej konieczności? Przypominam jedną rzecz, która się odbiła w czasie wyborów, zniesienie świeżo uchwalonej ustawy o czystości wyborów i urządzenie jej w ten sposób, że ona zwróciła się przeciw tym, którzy chcieli tej czystości wyborów. Więc widzimy, że to postanowienie w naszej sytuacji politycznej wygląda zupełnie inaczej, niż w innych państwach konstytucyjnych, w których wola sejmu, wola parlamentu jest szanowana, i w których rzeczywiście w razie nagłej konieczności rząd nie waha się usprawiedliwić swojego zarządzenia.</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#StanisławGłąbiński">Ale może wydawać się, że jednak parlament w dziale dochodów ma ogromny wpływ. W dziale dochodów parlament polski ma jednak o wiele mniejszy wpływ, o wiele mniejsze znaczenie, niż inne parlamenty, bo jest wiele dochodów, które już wprost zależą od Rządu, np. monopole, Ustanawianie cen monopolowych nie jest zależne, jak w wielu innych państwach, od tego, czy parlament się na te ceny zgodzi, lecz ceny ustanawia Rząd, względnie Minister Skarbu, i w ten sposób podnosi się ciężary publiczne we wszystkich naszych monopolach. Dalej mamy cła, co do których Minister Skarbu ma upoważnienie, prawda, że na podstawie ustawy z 1924 r. o regulowaniu ceł. Mamy dalej szereg przedsiębiorstw, które są skomercjalizowane, i o których będę mówił bliżej potem, i tu również parlament obecnie nie ma żadnego wpływu. Jeszcze Rząd, Minister Skarbu, może mieć jakiś wpływ przez to, że zatwierdza bilanse, które przedstawiają te przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#StanisławGłąbiński">Cóż więc pozostaje? Pozostają tylko podatki bezpośrednie i podatki pośrednie, co do których jednakowoż prawo budżetowe nasze także nie sięga tak daleko, jak np. prawo francuskie czy belgijskie, bo według prawa budżetowego francuskiego, jeżeli parlament nie uchwalił budżetu, nie wolno pobierać podatków. U nas podatki — i to całkiem słusznie — opierają się na osobnych ustawach i czy parlament uchwali budżet, czy nie uchwali, to jednakowoż podatki będą ściągane. Do tego Rząd ma upoważnienie na podstawie ustaw obowiązujących.</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#StanisławGłąbiński">Więc widzimy, że ta cała walka z tą t. zw. sejmokracją na polu budżetowem zmierza do tego chyba, ażeby pozbawić parlament wpływu na budżet i tylko pozostawić pozory pewnego wpływu w uchwalaniu budżetu, a następnie przyjmowaniu lub nie przyjmowaniu do wiadomości wyników kontroli państwowej.</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#StanisławGłąbiński">Następnie druga zasadnicza zmiana. Polega ona na tem, że szereg wydatków t. zw. inwestycyjnych przenosi się do innych odrębnych funduszów. Otóż to przesuwanie do innych funduszów nazwałbym wprost rozbijaniem naszego budżetu i postaram się to uzasadnić.</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#StanisławGłąbiński">Niewątpliwie, jeżeli chodzi o rzeczywiste wydatki inwestycyjne, to jest zwyczaj te wydatki inwestycyjne traktować jako wydatki nadzwyczajne, które nie mogą być pokrywane z bieżących dochodów, lecz z pożyczek lub z dochodów nadzwyczajnych. W złych stosunkach finansowych starają się ministrowie skarbu wydatki inwestycyjne w innych państwach zazwyczaj w ten sposób pokrywać, że tworzą osobny fundusz inwestycyjny i w tym funduszu przemyca się często wydatki, które właściwie inwestycyjnemi nie są. Tak samo u nas nie wszystko, co się nazywa inwestycją, w znaczeniu gospodarczem, jest równocześnie inwestycją w znaczeniu skarbowem i państwowem. Są pewne wydatki, które dla gospodarza prywatnego są inwestycyjnemi, ale dla państwa w znaczeniu skarbowem nie są inwestycjami, ponieważ muszą powtarzać się, z roku na rok i muszą być w każdym budżecie. Przedewszystkiem państwo, skarb, budżet państwa, nie ma osobnej pozycji, któraby zawierała procent amortyzacji różnych swoich kapitałów. Każdy przedsiębiorca do swoich wydatków, zalicza także i umarzanie swoich kapitałów, ponieważ inwentarz, budynki, porty, drogi muszą być od czasu do czasu jednak odnawiane, umarzane, muszą być zmieniane. Tego w budżecie państwa niema i budżet państwa z tego powodu musi mieć pewne wydatki na cele t. zw, inwestycyjne, żeby nie obciążać swoich następców temi wydatkami, które są konieczne. Jeżeli mamy i budujemy drogi, to te drogi nam dochodu nie dadzą. Jeżeli mamy porty i budujemy porty, to niewątpliwie odrazu wielki wydatek można uznać za inwestycyjny, ale potem stałe wydatki na te porty muszą być traktowane jako wydatki bieżące, wydatki zwyczajne. I cały szereg takich wydatków, np. regulacja rzek, musi być traktowany jako wydatki zwyczajne.</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#StanisławGłąbiński">Mówi się o tem i pan referent generalny o tem wspominał, że nie można przenosić tych ciężarów na przyszłe pokolenia. Bądźmy spokojni o te przyszłe pokolenia. One dostaną od nas mnóstwo ciężarów takich, co do których będą miały wielkie wątpliwości czy było słuszną rzeczą, że się na nie te ciężary przewaliło. Mówi się, że mamy nie duże obciążenia, długi. Długi nasze są już znaczne, a jeżeli dojdziemy do takiego stanu gospodarczego jak kraje zachodnie, jeżeli uregulujemy nie tylko drogi, ale także nasze rzeki, jeżeli wybudujemy kanały, jeżeli wykonamy wiele przedsięwzięć, które nas czekają, a które są już wykonane w innych państwach, to się dopiero okaże, jakie będą długi nasze i jakie długi naszym następcom pozostawimy.</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#StanisławGłąbiński">A teraz w jaki sposób urządzane są te przedsiębiorstwa i instytucje, na które my przesuwamy te wydatki. Są to rozmaite przedsiębiorstwa, są także i banki, są także osobne fundusze, któreśmy potworzyli. Te wszystkie przedsiębiorstwa w różnych rozporządzeniach otrzymują dzisiaj tak samodzielny zakres działania, że nie tylko uchylają się od konstytucyjnej odpowiedzialności wobec Sejmu, ale i Minister Skarbu nie ma na nie decydującego wpływu. Punktem wyjścia do tego było rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 17 marca 1927 roku o t. zw. przedsiębiorstwach skomercjonalizowanych. Wszyscy, całe społeczeństwo, domagaliśmy się tego, ażeby nasze przedsiębiorstwa były oparte na zasadach kupieckich, a nie biurokratycznych, i ażeby dawały jakiś dochód.</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#StanisławGłąbiński">To rozporządzenie było słusznem odbiciem tych przekonań. Ale są w niem postanowienia, które są w sprzeczności z temi intencjami, któremi kierowało się społeczeństwo i Sejm, kiedy domagał się komercjalizacji. Jest powiedziane, że przedsiębiorstwa mają przedkładać Sejmowi swój bilans za lata poprzednie. Ale co się dzieje z zyskami tych przedsiębiorstw? Co do zysków jest powiedziane, że o podziale ich stanowi Rada Administracyjna, a potem zatwierdza to jeszcze Minister Skarbu. Ale parlamentowi podziału zysków wcale się nie przedstawia. Przedsiębiorstwa mają obowiązek dać Skarbowi tylko 50% swoich zysków, ale co się z dalszemi zyskami dzieje to także zależy od nich. Pewnie to mogą być jakieś fundusze obrotowe, jakieś fundusze inwestycyjne i t. d., ale równocześnie mogą one także część tych funduszów przeznaczać na inne cele, na tantiemę, na rozmaite cele publiczne związane z celami przedsiębiorstwa. Przedsiębiorstwom przemysłowym dano taką samodzielność, taką odrębność, że one zupełnie nie są zależne od parlamentu, od Sejmu, a bardzo mało zawisłe są od Ministra Skarbu, chociaż on jest powołany do tego, ażeby zatwierdzać ich bilanse. Otrzymujemy wprawdzie bilanse, które się nam przekłada za rok poprzedni, a zwykle za jeszcze dawniejszy, dowiadujemy się z tych bilansów wprawdzie, jaki jest zysk, ale o tem nie stanowimy. Możemy się później jeszcze dowiedzieć o gospodarce w tych przedsiębiorstwach drogą okrężną, jeżeli nam Najwyższa Izba Kontroli przedłoży jakieś uwagi, ale zresztą te przedsiębiorstwa są zupełnie wyjęte z pod kontroli konstytucyjnej. I z tego powodu nie wiemy, na jakie cele są przeznaczone owe choćby 50% dochodów, a Najwyższa Izba Kontroli w ostatniem swojem sprawozdaniu pisze, że tych 50%, które się należą Państwu, przedsiębiorstwa nie wpłacają. Wymieniono „Polmin”, który w owym roku 93% użył na cele inwestycyjne, a tylko 7% przeznaczył dla skarbu państwa. Wymieniono fabrykę Chorzów, która także się z tem nie liczy.</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#StanisławGłąbiński">Otóż tu mamy nowy przykład, do czego prowadzi takie wyodrębnianie, jeżeli równocześnie nie są umieszczone jakieś gwarancje konstytucyjne, jeżeli kontrola i prawa parlamentu nie są zastrzeżone.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#StanisławGłąbiński">To samo odnosi się w jeszcze wyższym stopniu do innych instytucyj, jakie mamy, np. do naszych instytucyj bankowych. Nasze banki to są już dziś zupełnie odrębne ciała. Ale te ciała jednakowoż są dotowane przez Skarb Państwa, i Skarb Państwa nie tylko dotuje, nie tylko lokuje tam swoje kapitały, ale w znacznej części jest za nie odpowiedzialny, tak samo, jak jest odpowiedzialny także i za działalność tych przedsiębiorstwa bankowych, bo do całej wysokości majątku ruchomego i nieruchomego, odpowiada Skarb Państwa za ich długi.</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o instytucje bankowe, czytam ostatnie sprawozdanie naszej Pocztowej Kasy Oszczędności — i cóż tam wyczytałem? PKO powiada, że ma blisko 6 milionów dochodów w ostatnim roku, następuje podział dochodów na fundusze rezerwowe etc. Chciałbym się dowiedzieć, czy Skarb dostanie coś z tego. Napisane jest tylko: 100.000 złotych do rozporządzenia Ministra Skarbu. Co to jest za uchwała Rady Administracyjnej?</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#komentarz">(Kierownik Ministerstwa Skarbu p. Matuszewski: To jest statut PKO, do uzupełnienia kapitału rezerwowego.)</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#StanisławGłąbiński">No dobrze, Panie Ministrze, ale co to znaczy? Czy to jest fundusz dyspozycyjny Ministra Skarbu? Czy Skarb Państwa dostanie te pieniądze? Na co one są przeznaczone? To jest instytucja, która istotnie przechodziła pewne przesilenia, ale obecnie, jednakowoż ma dochody.</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#StanisławGłąbiński">A teraz, Bank Gospodarstwa Krajowego, o którym się tyle mówiło i w Sejmie i u nas. Bank ten to jest instytucja państwowa, ma 208 milionów kapitału, przecież ten kapitał nie został zapracowany przez Bank, lecz dostał mu się stopniowo z funduszów państwowych. Dwa miliony złotych przeznaczono dla Skarbu Państwa. A reszta? Oczywiście tam statut mówi: na rezerwy etc., tyle ma się przeznaczyć, 25% miało być przeznaczone dla Państwa, względnie dla tych samorządów, które są właścicielami Banku. Ale w drodze rozporządzenia otrzymał ten Bank, względnie dyrekcja, rozmaite uprawnienia. Może przeznaczyć część na tantiemy, dla celów personalnych, na rozmaite cele publiczne, może przeznaczyć na badania naukowe na polu rolnictwa, czy przemysłu, czy handlu, stał się zupełnie odrębną instytucją publiczną obok Państwa. Państwo ma swoich ministrów, którzy czuwają nad interesami przemysłu, ma ministra oświaty, który może zająć się temi badaniami. Ale to znowu jest obecnie instytucja osobna, dotowana przez Państwo, za którą Państwo jest odpowiedzialne i w której Państwo lokuje swoje kapitały; 600 milionów ten bank ma państwowej lokaty, to z pewnością nie jest bez korzyści dla tego banku, ma rozmaite fundusze, ma fundusz gospodarczy i tylko jakąś cząsteczkę oddaje Skarbowi Państwa, a ten Skarb Państwa ma przecież swoje potrzeby i musi mieć te dochody, które tam są przeznaczone na rozmaite cele publiczne.</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#StanisławGłąbiński">Mamy jeszcze i Bank Rolny. Jest on zgóry w ten sposób urządzony, aby Państwo nie miało z niego dochodu, bo wszystkie dochody z Banku Rolnego idą częściowo na rezerwy, idą na cele Banku Rolnego. Ale są tam tego rodzaju przepisy, że część dochodu może być przeznaczona na rozmaite cele publiczne, może iść na tantiemy, względnie na dodatki dla urzędników, pewna zaś część dochodów może być przeznaczona na fundusz dyspozycyjny dla dyrekcji, na rzecz personelu. Więc znowu ten bank, po za swojemi celami, dla których jest ustanowiony, może jednak dysponować swojemi dochodami, które mogą być dość znaczne, bo jak w tym roku naprzykład dochody te wynoszą około 11 milionów złotych, na cele, dla których wcale nie został powołany i traktuje się go znowu jakby jaką osobną instytucję, która może dysponować funduszami publicznemi niezależnie od tego, co się ze Skarbem Państwa dzieje.</u>
<u xml:id="u-11.34" who="#StanisławGłąbiński">A wreszcie mamy jeszcze osobne fundusze: fundusz gospodarczy, fundusz kwaterunkowy, nawet mamy dla nich specjalne podatki. Mamy podatek od lokali, podatek od placów niezabudowanych. Podatek od lokali w połowie idzie na rzecz gminy, a w połowie na rozbudowę miast i na fundusz kwaterunkowy. Czy otrzymujemy w parlamencie jakie sprawozdania z tego podatku? Czy wiemy, czy nie dowiadujemy się dopiero okrężną drogą z Najwyższej Izby Kontroli, co ten podatek przyniósł?</u>
<u xml:id="u-11.35" who="#StanisławGłąbiński">A szczytem rezygnacji z praw budżetowych parlamentu jest ostatnia uchwała, którąśmy powzięli w sprawie funduszu drogowego. Był już jeden fundusz drogowy w roku 1920. Dziś jest utworzony osobny fundusz drogowy i na rzecz tego funduszu drogowego parlament zrzekł się swych praw, bo nie uchwalił jakiejś specjalnej pożyczki, tylko upoważnił fundusz drogowy, jako osobę prawną, upoważnił ten fundusz drogowy, względnie p. Ministra Robót Publicznych, tę osobę prawną, do zaciągania pożyczek do wysokości 400.000 000. Czy to jest zgodne z Konstytucją? Czy parlament może cedować, ustępować swoje prawa komukolwiek? Przecież jeżeli parlament ma swoje prawa, to są to prawa i obowiązki publiczne tego parlamentu. Jest rzeczą parlamentu na podstawie Konstytucji oceniać, ozy pewna pożyczka jest potrzebna i pożyteczna dla Państwa, i w każdym poszczególnym wypadku uchwalić, lub dać upoważnienie Ministrowi Skarbu na pewnych warunkach, ale tak uchwalać upoważnienie do zaciągnięcia pożyczki w wysokości 400 000.000, to jest rezygnacja z praw parlamentu. Przecież taksamo można było uchwalić, że upoważniamy Ministra Skarbu do nakładania podatków albo do ustanowienia ich według swego uznania, jakkolwiek to jest zastrzeżone w Konstytucji tylko parlamentowi.</u>
<u xml:id="u-11.36" who="#StanisławGłąbiński">Ale pomijam już tę kwestię, chodzi o dalsze konsekwencje takiej uchwały, bo jak się teraz dowiadujemy, z tej wielkiej chmury jest mały deszcz, bo kończy się na tem, że zamiast pożyczki zaciągniętej gdzieś za granicą, podobno z zapasów skarbowych Minister ma dać pożyczkę. Ażeby Minister Skarbu mógł dać pożyczkę funduszowi drogowemu ze swoich zapasów skarbowych, do tego nie trzeba było żadnego wielkiego upoważnienia. Ale przecież to oddziaływa na kredyt państwa na zewnątrz, przecież każdy kapitalista, który ma wejść w jakieś stosunki z naszemi finansami, bada przedewszystkiem wartość majątku państwowego, bada, jakie są długi tego państwa w całości i czy przedsiębiorstwa te mogą zaciągać pożyczki do wysokości całego swego majątku ruchomego i nieruchomego, Już ten majątek nieruchomy, o ile znajduje się w rękach tych przedsiębiorstw zadłużonych, nie przedstawia wartości dla kapitalistów. A teraz jeszcze do tych wszystkich naszych długów i wszystkich gwarancyj etc. przychodzi nowa gwarancja na 400 milionów, która jest zapisana na nasz dług i obciąża nasz kredyt, tak samo jak obciąża kredyt jednostki prywatnej, która szuka pożyczki. Jak będzie zarządzany ten fundusz, niewiadomo, bo nie mamy jeszcze statutu, ale wobec przykładów, które Panom podałem, można przypuszczać, że i ten fundusz otrzyma jakieś specjalne uprawnienia takie, jakie przysługują innym funduszom, innym przedsiębiorstwom.</u>
<u xml:id="u-11.37" who="#StanisławGłąbiński">W ten sposób, jak widzimy, doszliśmy do tego, że właściwie całe nasze prawo budżetowe staje się prawem formalnem, a nasz budżet nie jest dziś wyrazem całego gospodarstwa skarbowego, jakim być powinien. Jeżeli kto chcę przekonać się o naszych stosunkach finansowych, to niedość patrzeć do budżetu, do zamknięć rachunkowych, trzeba przejrzeć jeszcze te wszystkie przedsiębiorstwa, wszystkie fundusze, wszystkie zobowiązania, aby dojść do ostatecznego zrozumienia naszej skarbowości.</u>
<u xml:id="u-11.38" who="#StanisławGłąbiński">A teraz zapytam, czem tłomaczyć, że powstał u nas ten system, w którym obok Ministra Skarbu, poza Ministrem Skarbu, są jeszcze inni kierownicy właściwie naszej skarbowości w poszczególnych przedsiębiorstwach, od niego czasem częściowo zależni, czasem zupełnie niezależni, że dla nich rozbija się ten budżet, usuwa się prawo budżetowe, obowiązujące u nas zasadniczo tak, jak w innych państwach. Jeżeli chcę odpowiedzieć na to pytanie, to muszę dojść do wniosku, że to jest wyraz całego systemu politycznego pomajowego, w którym żyjemy. To jest mianowicie następstwem tego, że obóz dziś rządzący doszedł do władzy w sposób gwałtowny i zgóry z tym zamiarem, żeby się uchylać od odpowiedzialności konstytucyjnej. Tak, jak wódz duchowy tego rządzącego obozu, jak wiadomo, nie znosi obok siebie innej władzy, nie znosi kontroli, ani odpowiedzialności, tak za jego przykładem poszli jego podkomendni, którzy stali się kierownikami różnych instytucyj w rządzie. I oni także pragną mieć dla siebie tę pewną niezależność, pewną samodzielność w swoim zakresie działania, żeby inni, niepowołani według ich zdania, nie mieszali się do ich rządów i do ich administracji. To jest zatem ta walka równocześnie o władzę, ta walka z Sejmem; to jest przyczyną, to jest źródłem tego stanu, jaki dziś widzimy także w tych zmianach, jakie się przeprowadza w budżecie i w tem przesuwaniu także obowiązków i odpowiedzialności na rozmaite odrębne instytucje, na inne fundusze.</u>
<u xml:id="u-11.39" who="#StanisławGłąbiński">To zresztą jest psychiką znaną w historii Polski, to nie jest psychika nowa. My w najgorszych czasach naszych dziejów mieliśmy oligarchów, którzy faktycznie rządzili, oligarchię szlachecką, która jednak wiecznie podejrzewała tego króla polskiego o dążenie do absolutum dominium.</u>
<u xml:id="u-11.40" who="#komentarz">(S. Roman: Bardzo słusznie, to Panowie właśnie robicie.)</u>
<u xml:id="u-11.41" who="#StanisławGłąbiński">Otóż my króla nie mamy, ale tą władzą ustawodawczą u nas nie był król, lecz parlament i dlatego ten parlament stał się przedmiotem tych ataków, tych twierdzeń, że to jest jakaś sejmokracja, dążenie do jedynowładztwa.</u>
<u xml:id="u-11.42" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A co było?)</u>
<u xml:id="u-11.43" who="#StanisławGłąbiński">To było tylko w Sejmie konstytucyjnym, który z natury rzeczy miał tę samowładzę. Otóż ja mówię, że to jest psychologia znana. Przedtem straszakiem był król, potem straszakiem tym stał się Sejm, a w rzeczywistości ci, którzy te obawy podnosili, ci chcieli mieć władzę niepodzielną i ci dążyli do faktycznego jedynowładztwa.</u>
<u xml:id="u-11.44" who="#komentarz">(Głos: Jednolitą władzę chcieli mieć.)</u>
<u xml:id="u-11.45" who="#StanisławGłąbiński">Jakie są konsekwencje tego systemu? Otóż ten system ma swoje konsekwencje tak polityczne, jak i w dziedzinie skarbowej i gospodarczej. A więc powiedzmy, najpierw w dziedzinie skarbowej ma te konsekwencje, że faktycznie władza Ministra Skarbu została ograniczona, że ten Minister Skarbu, nawet, gdyby chciał, nie może we właściwej chwili przeprowadzić tych reform, jakie by były potrzebne. W jaki sposób ta władza Ministra Skarbu jest ograniczona? Minister Skarbu, według naszej Konstytucji i późniejszych przepisów, jest pewnego rodzaju dyktatorem w sprawach skarbowych. On może zmniejszać wydatki; bez jego zgody Rada Ministrów nie może niczego postanowić, on ma zatem wpływ na całą administrację, on może usuwać urzędników i funkcjonariuszy, którzy bez jego zgody zostali przyjęci przez kogokolwiek, przez któregoś z jego kolegów czy też w przedsiębiorstwach. W rzeczywistości jednakowoż nie widzimy, aby p. Minister Skarbu robił z tego swego prawa bardzo wielki użytek. Nawet dzisiaj, w tym nowym projekcie widzimy, że te przyszłe przeniesienia, które są zakrojone na miarę szerszą, mają być czynione przez Ministra Skarbu za zgodą Prezesa Rady Ministrów, a więc znowu mają otrzymać pewne piętno polityczne, muszą mieć aprobatę polityczną. Tak samo i w dzisiejszym preliminarzu budżetowym nie widzimy już tej silnej stanowczej ręki p. Ministra. Widzieliśmy ją w ciągu roku 1930, już jej nie dostrzegliśmy w ostatnich miesiącach, w których ujawnił się deficyt, a już zupełnie nie widzieliśmy tego teraz, bo skoro Minister Skarbu jest świadom tego, że tych dochodów mieć nie będzie, że te dochody będą mniejsze, czemu zgodził się na to, żeby preliminarz budżetowy miał jednak wydatki znacznie większa.</u>
<u xml:id="u-11.46" who="#komentarz">(Kierownik Ministerstwa Skarbu p. Matuszewski: Bo takie są ustawy, Panie Senatorze, do tej pory i bez zmiany ustaw nic nie można zrobić.)</u>
<u xml:id="u-11.47" who="#StanisławGłąbiński">Otóż można było i trzeba było użyć tej silnej i stanowczej ręki, ale ponieważ dzisiaj w tej chwili obok p. Ministra Skarbu są i inni bardzo samodzielni i wpływowi ludzie, to p. Minister Skarbu wołał pójść po linii najmniejszego oporu i nie nastawał znowu tak silnie na tę kompresję przy uchwalaniu budżetu.</u>
<u xml:id="u-11.48" who="#StanisławGłąbiński">Wskutek tego także i reforma podatkowa nie została przeprowadzona w najwłaściwszym czasie, bo oczywiście reformy podatkowej w szerszym zakresie nie można przeprowadzać w takim czasie, kiedy się nie ma dochodów, można ją było przeprowadzić wówczas, kiedy dochody były tak znaczne, że przerastały znacznie budżet w roku 1928 i 1929. Kiedy w r. 1928 mieliśmy przeszło 700 milionów nadwyżki, wtenczas była pora, ażeby przeprowadzić reformę podatkową. W jakim kierunku — to było zależne od parlamentu. Można było znieść nawet cały podatek obrotowy, który wynosi przeszło 300 milionów, można było zreformować podatki samorządowe, można było bardzo wiele zrobić wówczas. I wówczas wskutek tej t. zw. radosnej twórczości nie dopuszczało się do tej myśli, Sejm się zamykało, parlament nie miał głosu i dzięki tej radosnej twórczości te pieniądze zostały wydane częściowo na rzeczy potrzebne, jak inwestycje i t. d., ale dziś doszliśmy do tego stanu, że już o przeprowadzeniu szerszej reformy podatkowej mowy być nie może. Przeciwnie, musimy nakładać nowe podatki, względnie p. Minister Skarbu uważa to za konieczne, ażeby dążyć do związania końca z końcem w naszym budżecie.</u>
<u xml:id="u-11.49" who="#StanisławGłąbiński">To niewątpliwie jest następstwem tych naszych stosunków politycznych. Reforma podatkowa nie była przeprowadzona, choć powszechnym był głos opinii i głos ciał ustawodawczych za reformą podatkową. Ale nie tylko tych ciał ustawodawczych, Prezydent Rzeczypospolitej w swojem rozporządzeniu stabilizacyjnem z 3 października 1927 r. wyraźnie powiedział, że niezwłocznie ma się przeprowadzić reformę podatkową. Co się stało z tym nakazem Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, który powinien być dla Rządu obowiązujący?</u>
<u xml:id="u-11.50" who="#komentarz">(Głos: Sejm odrzucił.)</u>
<u xml:id="u-11.51" who="#StanisławGłąbiński">A pozatem jeszcze ten system doprowadził do zmonopolizowania całej administracji państwowej, wszystkich instytucyj państwowych w rękach jednego kierunku partyjno-politycznego, reprezentowanego przez obóz rządzący. I wskutek tego dochodzi się do tego, że ludzi jeszcze zdolnych do pracy, nawet niektórych wybitnych ludzi, dlatego tylko puszcza się na emeryturę, aby ich miejsca zajęli inni. To ma następstwa także' i skarbowe, w przeciągu kilku lat wydatki na emerytury wzrosły o 100 milionów, co nie jest rzeczą obojętną. Dziś np. szuka się kilkudziesięciu milionów w rozmaitych podatkach, a tutaj mamy już wydatek 100 milionów, który został spowodowany tym systemem.</u>
<u xml:id="u-11.52" who="#komentarz">(Kierownik Ministerstwa Skarbu p. Matuszewski: Nie, Panie Senatorze, wzrost emerytur, różnica na ilości emerytur wynosi kilka milionów, a reszta to jest wzrost uposażeń.)</u>
<u xml:id="u-11.53" who="#StanisławGłąbiński">Nie, Panie Ministrze, wydatki nasze na emerytury znacznie są większe, niż są w budżecie. W budżecie zawsze — te wydatki są ukrywane pod listkiem figowym, proponujemy 121 milionów, a będą wynosiły 160-kilka milionów, wiemy zgóry z zamknięć rachunkowych. I nie ta pozycja, którą jest w budżecie decyduje o wydatkach na emerytury, ale mamy emerytury i gdzieindziej nie tylko tutaj, mamy je np. w przedsiębiorstwach państwowych, mamy je na kolei żelaznej, i te wszystkie emerytury proszę razem porównać z dawnemi wydatkami, a przekona się p. Minister Skarbu, że ja mam rację, a nie p. Minister Skarbu w tym wypadku.</u>
<u xml:id="u-11.54" who="#StanisławGłąbiński">Dąży się do tego, aby tworzyć monopole we wszystkich urzędach, w administracji w sądownictwie, w szkolnictwie, aby tylko ci ludzie, którzy należą do tego obozu, albo przyznają się do niego, dzierżyli posady, a inni, żeby byli usuwani. W konsekwencji doprowadza się do demoralizacji tych ludzi, których się chcę utrzymać, ale tylko pod warunkiem, że zmienią swoje przekonania polityczne. Ileż to mamy wypadków, że urzędnik musi przejść do innego obozu. bo inaczej zostanie przeniesiony, albo usunięty. Dochodzi do demoralizacji młodzieży, bo mamy pewną część młodzieży, którą zachęca do przystąpienia do tego obozu, który ma wolne a intratne posady. To sięga do głębi naszego życia narodowego, do podkopania podstaw moralnych narodu.</u>
<u xml:id="u-11.55" who="#StanisławGłąbiński">To są następstwa tego systemu.</u>
<u xml:id="u-11.56" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Mówi się dziś dużo o koniunkturze, mówi się, że koniunktura nieszczęśliwa i tej koniunkturze wszystko złe się przypisuje. Nie słyszałem tego w roku 1928. W roku 1928, jak i w 1929, siedział tu inny minister, p. Czechowicz, i kiedy mu zwracałem uwagę na to, że dziś jest pomyślna koniunktura, z której należy skorzystać, on ironicznie się na to uśmiechał, bo jego zdaniem nie koniunktura, tylko mądry rząd, tylko powszechne zaufanie, jakim się rząd cieszy, był źródłem większych dochodów skarbowych. Tak to się wówczas nazywało. Dziś winna wszystkiemu jest przedewszystkiem zła koniunktura. Słyszymy to powszechnie, słyszymy to od mówców obozu rządowego stąd przemawiających. Nie przeczę, koniunktura jest także przyczyną. Koniunktura jest bardzo niepomyślna gospodarczo. Ale jeżeli mówimy o koniunkturze, to pamiętajmy o tem, że należą do niej nie tylko stosunki gospodarcze, lecz także i stosunki polityczne. Jest także koniunktura polityczna, i razem te wszystkie stosunki wytwarzają koniunkturę niepomyślną. Ale pod tym względem ta koniunktura jest dla jednych krajów pomyślniejsza, dla drugich mniej pomyślna. Zapewne że my mamy koniunkturę polityczną także częściowo zależną od zagranicy, np. koniunktura polityczna za granicą, stosunki w Niemczech, to wszystko, co się w Niemczech dzieje, to wszystko co mówią, to co wygłaszają, to z pewnością nie podnosi nam kredytu, nie wpływa dodatnio na wewnętrzne nasze stosunki gospodarcze. Ale jest także koniunktura wewnętrzna polityczna, i ona dziś nie wywołuje entuzjazmu w kraju a już wcale nie wywołuje jej za granicą. Wszakże w opinii powszechnej tkwi ciągle ten nieszczęsny Brześć...</u>
<u xml:id="u-11.57" who="#komentarz">(S. Roman: Co, znowu Brześć?)</u>
<u xml:id="u-11.58" who="#StanisławGłąbiński">...albo te metody wyborcze. Trudno, my tego nie zrobiliśmy. Te metody wyborcze są potępione w całym świecie kulturalnym; one stały się jak gdyby symbolem naszych rządów. O tem musimy pamiętać. Jednakowoż Panowie z obozu rządowego nie robią żadnych starań, ażeby te rzeczy załagodzić. Często się słyszy w Sejmie ataki z ław rządowych, grożące przeciwnikom politycznym jakimś nowym popielcem za co jednakowoż ci panowie, który to wykrzykiwali nie zostali zgóry skarceni.</u>
<u xml:id="u-11.59" who="#StanisławGłąbiński">Otóż to wszystko, jak powiedziałem, to wszystko nie wywołuje entuzjazmu w kraju i nie wywołuje entuzjazmu za granicą. I my już zbieramy bolesne żniwo tego systemu politycznego. Bolesne żniwo zebraliśmy niedawno w Genewie, boć jakże musi krwawić dumę narodową każdego Polaka owo upominanie nas w sposób dyplomatyczny, czy też karcenie nas przez Radę Ligi Narodów. Zbieramy także to żniwo i w stosunku do naszych sąsiadów zachodnich w tych postanowieniach umowy z Niemcami, które są dla nas bardzo niekorzystne, lecz które znowu ze względu na zagranicę, przynajmniej w Sejmie, zamierza się przyjąć.</u>
<u xml:id="u-11.60" who="#StanisławGłąbiński">A nareszcie zbieramy żniwo także i na polu kredytowem. Mówił p. referent generalny, że obecnie kredyt jest ułatwiony, ale nasz kredyt jest dziś o wiele słabszy w porównaniu z kredytami innych narodów. Nie będę go porównywał z kredytem Czechosłowacji, której papiery 8-procentowe stoją 110, gdy nasze papiery 8-procentowe notowane są po kursie 80–80-kilka, ale porównam nasz kredyt z innemi krajami, z Jugosławją, Austrią, z Węgrami. Okaże się więc, że papiery procentowe w tych wszystkich państwach znacznie wyżej stoją, niż nasze równorzędne papiery. Czy to jest dowód wzmocnienia się naszego kredytu, czy przeciwnie może osłabienia go, a co gorzej jeszcze przy zawieraniu umów, np. ostatniej umowy o monopolu zapałczanym, żądano od nas, żebyśmy oprócz procentów odstąpili jeszcze własność naszych fabryk. Z pewnością nie żądano tego odstąpienia własności z tych powodów, jakie były podane w projekcie rządowym, lecz z zupełnie innych powodów, a obawiam się, że przy dalszych tranzakcjach podobne żądania się powtórzą.</u>
<u xml:id="u-11.61" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie, s. Targowski, przypomniał tutaj tezę, że człowieczeństwo dziś często stara się robić jak najwięcej zła, że robi dobrze to, co musi, a tyle złego robi, ile może. Mojem zdaniem możnaby to zastosować także i do naszych rządów. Nasze rządy robią tyle dobrego, ile muszą...</u>
<u xml:id="u-11.62" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Mniej!)</u>
<u xml:id="u-11.63" who="#StanisławGłąbiński">...a tyle złego, ile mogą. I dlatego też Klub Narodowy nie może brać odpowiedzialności w żadnej formie za te rządy i z tego powodu także za budżetem głosować nie będzie.</u>
<u xml:id="u-11.64" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Marchlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SMarchlewski">Wysoki Senacie! W obecnej dyskusji trudno istotnie zabierać głos ze względu na to, że właściwie każdy wyraz jest stracony. Jeżeli pomimo to ośmielam się na krótki czas zaprzątnąć uwagę szanownych Panów, to dlatego, że niektóre przejawy naszego życia państwowego muszą każdego z nas interesować bardzo żywo i dlatego obowiązkiem naszym jest, ażeby przynajmniej każdy swoją opinię skrystalizował.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#SMarchlewski">Rozpocznę od budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych. Oczywista rzecz mogę spodziewać się, że na niejednem obliczu szanownych Senatorów pojawi się uśmiech, gdyż w tych sprawach istotnie tylko fachowiec powinien głos zabierać. Dlatego też, proszę Panów, nie będę mówić o takich działach spraw wojskowych, o których we wszystkich państwach i u wszystkich narodów wolno mówić mniej lub więcej obszernie i szczegółowo, bo co do tych spraw, powiadam, co do których głos publicznie zabierać wolno, to ja kompetencję mam niedostateczną. Ale jest pewien dział spraw wojskowych, o którym nie pozwala mówić ani Genewa ani Haga, ale o którym to dziale mówi się bardzo dużo chociaż w zakamarkach tajnych, mianowicie o tym dziale spraw wojskowych, który dotyczy bezpośrednio mojej specjalności, mianowicie chemii. Jak Państwu wiadomo, broń chemiczna jest przez większość potępiana, a pomimo to są fachowcy, i to tacy, którzy przeszli przez piekło wielkiej wojny, którzy utrzymują, że broń chemiczna jest najbardziej humanitarna. I dlatego niema kraju, niema narodu, niema państwa, które by się nie wysilało na to, ażeby tę broń chemiczną możliwie udoskonalić. Jak się ta spraw przedstawia w naszem Ministerstwie Spraw Wojskowych, tego nie dociekam, nie wolno mi tego robić. Ministerstwo z pewnością robi swoje. Ale jest, proszę Państwa, druga strona tej walki chemicznej, która nas wszystkich jako obywateli niesłychanie blisko obchodzi, mianowicie samoobrona społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#SMarchlewski">Muszę powiedzieć, że właśnie w tak niesłychanie ważnym dziale życia państwowego, który może zaważyć tak znacznie na przyszłych naszych losach, jest wielka rozbieżność w zapatrywaniach, która musi być usunięta.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#SMarchlewski">Na ostatniem posiedzeniu rady głównej Ligi Obrony Powietrznej Państwa, na którem jeszcze jako prezes tego towarzystwa funkcjonowałem, zaznaczyła się bardzo dziwna rozbieżność w traktowaniu tej samoobrony. Mianowicie sfery wojskowe bagatelizowały t. zw. obronę bierną, a natomiast były za obroną czynną. Otóż taktyka tych dwóch gatunków obrony jest nader rozmaita i upieranie się, powiedzmy, przy obronie czynnej, wówczas kiedy wszystkie doświadczenia innych państw wykazały, że obrona czynna nie może dać pozytywnych rezultatów uważam za niewłaściwe. Wszystkie manewry, jakie wykonywane były, czy to nad Londynem, czy nad Lionem, czy nad Paryżem, wykazały, że nawet wtedy, kiedy stosunek pomiędzy obroną a atakiem lotniczym ma się tak jak 5 : 1, pomimo tak niesłychanej przewagi obrony nie podobna się ustrzec przed tem, ażeby choć jeden samolot nie dostał się ponad dane miasto i swojemi zasobami chemicznemi nie spowodował wytrucia całego miasta, lub przynajmniej jego części. I wskutek tego wszędzie, przedewszystkiem na samoobronę bierną zwraca się uwaga. Ta rozbieżność, o której mówiłem, może być dla nas niebezpieczna, bo niewątpliwie osłabiła impet nasz w Lidze Obrony Powietrznej Państwa, wśród ogółu obywateli w tem państwie, w tym kierunku, aby ochronę bierną możliwie spotęgować. Wprawdzie coraz częściej słyszy się zdanie: Et, wojna to strachy na lachy, nie będzie tej wojny tak prędko, i wskutek tego usypia się społeczeństwo, nie zdaje sobie ono sprawy z grozy, jaka istotnie istnieje.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#SMarchlewski">Jeżeli, proszę Państwa, weźmiemy naprzykład przygotowania niemieckie, o których my chemicy możemy otrzymywać informacje, wprawdzie pośrednie, ale choćby już z kierunku prac naukowych publikowanych, wówczas dochodzimy do wniosku, że niema w Niemczech pracowni chemicznej uniwersyteckiej, któraby się temi sprawami nie zajmowała. Dalej, jeżeli sobie uprzytomnimy, że samych fabryk amunicji w Niemczech po redukcji, spowodowanej Traktatem Wersalskim, jest jeszcze około 7 tysięcy, nie licząc tylu innych fabryk chemicznych, które w każdej chwili mogą być przeistoczone na fabryki przemysłu wojennego, jeżeli sobie uprzytomnimy, że każda fabryka rozporządza conajmniej trzema chemikami, a są takie, które mają po stu, wówczas otrzymamy korpus chemików znakomicie wyszkolonych, wykwalifikowanych, składający się conajmniej z 25 tysięcy Jeżeli sobie dalej uprzytomnimy to, że Niemcy na możliwość wojny gazowej ciągle liczą, że powstała specjalna fabryka do przygotowywania apteczek przeznaczonych dla ratownictwa podczas wojny, to musimy sobie powiedzieć, że nasze przygotowania są istotnie niewystarczające i jeżeli do tych przygotowań rychło nie przystąpimy, to będzie bardzo źle.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#SMarchlewski">Dlatego też powiadam, że zaniedbanie naszych placówek naukowych chemicznych jest jednem z największych niebezpieczeństw państwowych. Nie mamy ani urządzeń, ani pomieszczeń, ani środków.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#SMarchlewski">O tem, że Sowiety również się przygotowują w tym kierunku z całym entuzjazmem, powiedziałbym, niech świadczy poprostu ta okoliczność, że instytucja analogiczna do naszej Ligi Obrony Powietrznej Państwa w Rosji europejskiej liczy 5 milionów członków. Nie wchodzę w to, czy to członkostwo jest wymuszone czy dobrowolne, ale w każdym razie 5 milionów ludzi współdziała w obronie państwa.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#SMarchlewski">Pomimo tego rozpaczliwego obrazu zwątpienie u nas byłoby nie na miejscu. Obronimy się, ale jeżeli wszystkim dane będzie pracować dla dobra Państwa. Wśród społeczeństwa ta chęć niewątpliwie istnieje. Osobiście nie pytam się, jakich przekonań politycznych jest dany osobnik, gdy widzę w nim materiał na rzetelną siłę w wykonaniu pracy państwowej. Gdy dowództwo okręgu V wraz z ówczesnym wojewodą zażądało pomocy w zgładzeniu środkami chemicznemi szaleńca, który, dostawszy się do składu amunicji, groził wysadzeniem go w powietrze, znaleźli się tacy, którzy gotowi byli wziąć na swoje sumienie zabójstwo, nie pytając się, jakich przekonań są panowie, którzy pomocy potrzebowali. Tak samo do akcji zwalczania czasu wojny strasznej epidemii ospy, akcji, którą prowadził komitet biskupi, brano wszystkich chętnych, bez względu na ich przekonania polityczne, co potwierdzić może jeden z obecnych senatorów, inny senator potwierdzi też, że gdy organizowano walkę z księgosuszem z ramienia Instytutu w Puławach, współpracowano rzetelnie z ludźmi o innych, niż organizatorowie przekonaniach politycznych i doprowadzono sprawę do końca. Czy wszyscy dziś rządzący są podobnie państwowo wyrobieni? Niestety, nie są. Nie sadźcie Panowie, ażebym chciał się skarżyć, lub, ażebym komuś chciał robić przykrość. Jako przyrodnik na wszystkie zjawiska patrzę zupełnie obiektywnie, bez namiętności, ale też jako przyrodnik widzę, że się robi źle i że to zło musi mieć poważne skutki.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#SMarchlewski">Najważniejszym działem budżetowym w mojem rozumieniu jest budżet Ministerstwa Rolnictwa, w którym powinno się odzwierciadlać życie Państwa tak na wskroś rolniczego kraju, jakim jest Polska.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#SMarchlewski">W zeszłej kadencji Senatu, ośmieliłem się zwrócić uwagę na tę okoliczność, że rolnictwo nasze nie spełnia w państwowem znaczeniu swej roli w całej pełni dlatego, że w produkcji lekceważymy momenty klimatyczne i fizjograficzne. Nadmiernej produkcji roślinnej przeciwstawiłem konieczność rozwoju produkcji zwierzęcej nie tylko dlatego, że nasze warunki klimatyczne sprzyjają rozwojowi hodowli, ale też dlatego, że Europa wciąż jeszcze potrzebuje jako pokarmu białka, podczas gdy węglowodanami jest zalewana przez produkcję zamorską, gdzie warunki przyrodzone sprzyjają tak bardzo produkcji roślinnej. Wywody te spotykały się w prasie fachowej początkowo z bardzo ostremi sprzeciwami, ale z biegiem czasu niezależnie odemnie coraz częściej powracano do tematów hodowlanych, pomimo, że chwilowe koniunktury i hodowli zdawały się nie rokować powodzenia. Do tej zmiany w naszych dążeniach zmusza i zachęca też zmieniający się u nas ustrój agrarny. W moich wywodach starałem się udowodnić, że przy forsowaniu hodowli duże warsztaty rolnicze i małe znakomicie się będą uzupełniały, że nadejść może czas, kiedy folwarczne gospodarstwo nie będzie potrzebowało trapić się o zbyt swoich wytworów, znajdując gotowego odbiorcę w małym rolniku, który zajmując się hodowlą na większą skalę, nigdy sam potrzeb swoich co do paszy roślinnej zaspokoić nie będzie w stanie. Winienie zatem reformy rolnej jako przyczyny obecnego katastrofalnego stanu naszego rolnictwa, co się często zdarza, uważam za najzupełniej chybione. Kapitał zagraniczny reformą rolną się nie zrazi tak długo, jak długo podstawowe założenia dotyczące własności prywatnej są zachowane. Natomiast kapitał ten zaduma się głęboko, gdy przeczyta takie zdanie: „Ziemia od obszarników musi być wywłaszczona bez wykupu. Większość ziemian już dawno wypaskowała swój wykup, a tym nielicznym, którzy nie zdążyli lub nie chcieli paskować, należy dać dożywotnią rentę. Tylko taka reforma radykalna i śmiała może przynieść istotną korzyść. Innemi słowy nie należy oszczędzać kasty ziemian. Musi ona być zlikwidowana i przekreślona”. Zaduma się głęboko dlatego, że jeżeli w jakimś państwie jest mowa o dopuszczalności wywłaszczania bez odszkodowania jednej kategorii obywateli, to musi dojść do wywłaszczenia prywatnej własności wogóle. Zaduma będzie tem większa, że w Polsce czuć powiew wschodu coraz mocniej. Cytowałem powyższe zdanie o wartości ziemiaństwa dlatego, że wypowiedziane było przez wysokiego i wpływowego urzędnika państwowego, filara B. B. i cytowałem dlatego, że według posła Radziwiłła w Polsce odbywa się teraz proces dziejowy, którego celem jest nadanie Polsce kośćca. Zagranica i naród pytają jakiego? Z kośćcem eksperymentów niema. Rachitis i skolioza są za nadto częste. Trzeba współdziałania wewnętrznego najrozmaitszych witamin i hormonów, ażeby ten kościec był rzeczywiście prostym i zdrowym.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#SMarchlewski">Zresztą budowanie poprawy położenia rolnictwa na pomocy z wewnątrz w bliskiej przyszłości jest bardzo naiwne. Słusznie podkreślił p. Minister Rolnictwa, że rolnictwo wskutek niedostatecznego rozwoju organizacyjnego nie posiada odpowiednich wpływów politycznych. Wynikiem tego jest, że znaczenie rolnictwa dla Państwa było zapoznawane. Dodam, że rolnictwo w dużej mierze zawdzięcza ciężkie swoje położenie tej okoliczności, że zbyt często domagało się pomocy od rządu, jednocześnie narzekając na panoszący się etatyzm. Dopiero w najostatniejszych czasach następuje niewątpliwie dobroczynny zwrot. Rolnictwo chcę myśleć samo o sobie, ingerencję Rządu pragnie ograniczyć do minimum, a Pan Minister Rolnictwa wygłosił słuszną tezę, że Państwo powinno ograniczać się do roli regulatora stosunków i tylko w wyjątkowych wypadkach wkraczać z własną inicjatywą. Dotychczasowy inny bieg rozumowania, bardzo niefortunny, może znaleźć, oczywista rzecz, łatwe wytłumaczenie. Ów dryl wojenny jest jego rodzicem, rytm murzyński w całem tego słowa znaczeniu, który wkradł się niemal do wszystkich dziedzin powojennego życia, zabijał wszelką indywidualność i myśl niezależną. Reakcja przeciwko tej potworności daje się jednak zauważyć wszechstronnie. Dość przytoczyć fakt, że wielka organizacja naukowa, rozporządzająca wielkiemi środkami, pragnie drogą międzynarodowej koordynacji uczonych, także polskich, przyjść z pomocą rolnictwu europejskiemu, zastrzegając się jednak przed ingerencją jakiegokolwiek rządu.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#SMarchlewski">Niech mi będzie wolno w końcu zwrócić się z prośbą do Pana Ministra Rolnictwa i to w imieniu miłośników przyrody i prawdziwych myśliwych. Niedawno opisywano wyprawę myśliwską na niedźwiedzie w Mizuni. Opis ten, jak dociekania powołanych czynników miały wykazać, jest niezgodny z prawdą. Zamordowano poprostu piastuna i jego matkę, wypłoszonych z gawry, w sposób mający urągać etyce myśliwskiej. Proszę Pana Ministra o zbadanie tej sprawy i spowodowanie ewentualnego ukarania winowajców, a także o zaopiekowanie się rodem niedźwiedzim w naszym kraju, gdyż jeżeli tępienie ich postępować będzie w dalszym ciągu jak dotychczas (w zeszłym sezonie padło tych zwierząt 30 sztuk), to niedźwiedzie zginą z powierzchni Polski,</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(Głos: Niech Pan powie o żubrach.)</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#SMarchlewski">W odniesieniu do budżetu Ministerstwa Oświaty mogę tylko oświadczyć i to niewątpliwie zgodnie ze zdaniem p. Ministra, że należy niezmiernie ubolewać, że nastąpiły redukcje w preliminowanych wydatkach. Jako przedstawiciel wyższych szkół ubolewam przedewszystkiem nad znacznem zredukowaniem pozycyj odnoszących się do dotacyj naukowych.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(S. Evert: Przywrócono je.)</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#SMarchlewski">Komisja Senatu wprawdzie je przywróciła częściowo i za to należy się jej od naukowców najserdeczniejsze podziękowanie, ale należy uwzględnić, że te dotacje były i dotąd niezmiernie szczupłe, zwłaszcza gdy chodzi o katedry przyrodnicze, które z owych małych kwot muszą nie tylko opędzać koszty eksperymentalnego kształcenia uczniów, ale i koszty naukowych badań. Te ostatnie zaś wymagają coraz większych nakładów, postęp nauki wymaga coraz kosztowniejszych aparatów, coraz liczniejszych eksperymentów zużywających dużo materiału. W tych warunkach podziwiać należy i tak znaczną produkcję naukową w Polsce, dzięki czemu powiedzieć można, że w niektórych działach można stwierdzić produkcję dorównywującą produkcji zagranicznej, ale niestety nie mamy jeszcze w Polsce stowarzyszeń jak w Anglii, we Francji, a nawet w Niemczech, które przez gromadzenie funduszów ułatwiają pracę twórczą uczonych, a Polska Akademia Umiejętności, skazana na dochody z gospodarstw folwarcznych i leśnych, przechodzących fatalny kryzys na równi z całem gospodarstwem rolnem i leśnem w kraju, również nie może przyjść z pomocą i dlatego, ponieważ prestige narodu i państwa w znacznej mierze zależą od stanu nauki, należy dotacje przywrócić przynajmniej w dotychczasowej wysokości.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#SMarchlewski">Wreszcie niech mi wolno będzie zwrócić uwagę jeszcze na jedną z największych bolączek, to jest to ogromne, nie dające się wytłumaczyć zaniedbanie Biblioteki Jagiellońskiej. Od szeregu lat łudzą nas, że ten skarb kultury polskiej będzie nareszcie udotowany, umieszczony tak, że nie będzie ulegał zniszczeniu. Obiecywano na ten rok dać 1 milion złotych na początkowe roboty, ale muszę powiedzieć, że ten milion już słyszymy po raz piąty wymieniany z tą samą pewnością. I cóż się stało? Parę dni temu przyszedł reskrypt z ministerstwa, aby wszelkie zamierzenia w związku z Uniwersytecką Biblioteką Jagiellońską były zaniechane. Na to może przecież przynajmniej Senat w jakiś sposób zechce zareagować. Nie można przecież niszczyć skarbów tak wielkich, które są rzadkością i któremi naród może się poszczycić, a w dzisiejszych warunkach Biblioteką Jagiellońska skazana jest na zagładę.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#SMarchlewski">W związku z budżetem Ministerstwa Oświaty rozgorzała gorąca dysputa na temat państwowego czy narodowego wychowania młodzieży szkolnej. Jest to temat niezmiernie ważny, ale też tak skomplikowany i trudny, że ani debata w Sejmie, ani w Senacie rozstrzygnięcia nie da. Jeżeli jednak chodzi o chwilę bieżącą, to nie może być chyba wątpliwości, że starania nas wszystkich muszą dążyć w kierunku wychowania młodego pokolenia w miłości dla Państwa, w zachęcaniu go do poświęceń w imię Państwa i jego chwały. Rezultat tych usiłowań będzie niewątpliwie dodatni, gdyż naród polski ma obecnie takie walory, że na nich państwo budować można. Nie tak było w wieku XVIII: decydujące elementy narodu w większości były bez większej wartości i nie mogły dać silnego Państwa. Dziś jest inaczej, świat powołał nas do ponownego życia państwowego, oceniając dodatnio wysiłki nasze na polu kultury wogóle: naród nasz obiecywał być potrzebnym składnikiem w rozwoju kultury całego świata i pragnąc walory nasze wyzyskać jak najlepiej, dał nam możność odtworzenia państwowości, kierując się między innemi lapidarną sentencją Anatola France'a, że i nauka potrzebuje ochrony bagnetów. W tworzeniu naszej obecnej państwowości korzystamy z dóbr, które reprezentuje naród, tworzymy roślinę bujną z zasobów ziarna, które zmagazynowała miłość do wolności, sprawiedliwości, praworządności i poczucie honoru. Biada nam, gdyby to źródło miało zniszczeć lub skarleć, wówczas bowiem przyszłość przeklnie teraźniejszość i wyszepcze wyrzut. krwawiący serca: mogło być inaczej!</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Zarządzam przerwę do godz. 4.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Dyskusja budżetowa jest dla każdego parlamentu kulminacyjnym okresem jego pracy. Istota bowiem parlamentu, opartego na demokratycznym ustroju, polega na prawie wotowania budżetu rządowi, który ma być tylko wykonawcą zbiorowej woli narodu, skoncentrowanej w reprezentacji, w ciałach ustawodawczych. Tak być powinno. W Polsce jest jednak inaczej. Parlament nie jest obrazem woli społecznej, to też w konsekwencji sprawa uchwalenia budżetu ma zupełnie inny charakter. To jest budżet od początku do końca nakazany przez dyktaturę, a obrady Komisji i dyskusja nad tym budżetem na plenum, to dekoracje, które nie harmonizują z treścią tej sztuki.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#DorotaKłuszyńska">Najistotniejszą jednak cechą budżetu, o którym w tej chwili mówimy, jest to, że nie jest wcale realny. Sum, przewidzianych w dochodach, Rząd nie osiągnie. Ani cła, ani monopole, ani podatki bezpośrednie nie wpłyną. Bo przecież panowie z Bloku rządowego zdają sobie z tego sprawę, że nawet najsilniejsza wola dyktatorska nie jest w stanie wycisnąć ze społeczeństwa więcej, aniżeli ono dać może, a płatności, wymuszane ponad miarę, są dla organizmu państwowego niesłychanie szkodliwe. Mieliśmy przykład z okresu, który się pięknie nazywał „radosną twórczością”. Rezultatem tej „radosnej twórczości” jest, w dużej mierze, obecna katastrofalna sytuacja w Polsce.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Na całym świecie również.).</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#DorotaKłuszyńska">Dyktator może kazać preliminować taki a taki budżet. Powiedziano: ma wynosić 2,800 milionów. Pan Minister Skarbu mógł mieć wątpliwości, czy tę sumę osiągnie. Ale rozkaz rozkazem, trzeba było się zgodzić i taki budżet preliminować. Ale chcieć a móc, to dwie różne rzeczy. I nawet podwyższenie o 500.000 złotych wydatku na egzekutorów także nie zmieni stanu rzeczy. Weźmiemy np. wpłaty z kolei do Skarbu Państwa, jakżeż koleje mają wpłacać do Skarbu Państwa przewidziane sumy, jeżeli ruch na kolejach zmalał do minimum, kiedy zredukowano dni pracy, a nie jest jeszcze kulminacyjny punkt przesilenia, Do końca przesilenia jeszcze dość daleko. Monopole! Już mówił p. s. Głąbiński, że podwyższenie cen artykułów monopolowych wcale nie oznacza, że wpłyną większe sumy; wpłyną mniejsze sumy z tej prostej przyczyny, że jest mniej pieniędzy, mniej możności zarobkowania i z pewnością ludzie nie są w stanie kupować artykułów, któreby kupowali, gdyby mieli możność zarobkowania.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#DorotaKłuszyńska">Od szeregu miesięcy, ba, od 2 lat ideałem były „luzy” budżetowe. Teraz ideał osiągnięto, bo budżet to same luzy, osiągnięte jeszcze przed zmianą Konstytucji, w drodze zwykłego głosowania. Rząd ma prawo wydawać, ile chcę i na co chcę. Oczywiście będzie wydawał, gdy będzie miał. Bo gdy nie będzie miał, to oczywiście nie będzie wydawał. I te luzy, to jest właściwa istota i prawdziwy sens obecnego budżetu.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#DorotaKłuszyńska">Od większości Rząd nie potrzebuje się obawiać żadnych przykrości. Jestem o to spokojna, że nikt z Panów nie zechce temu Rządowi zrobić jakiejś przykrości.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Głos: Wy byście chcieli, a nie możecie.)</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#DorotaKłuszyńska">A zmiana na stanowisku Prezesa Najwyższej Izby Kontroli jest także dużą asekuracją w tym wypadku. Z tej strony także nie będzie żadnego niepokoju.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#DorotaKłuszyńska">Ale dyktatura w Polsce trwa pięć lat — z małą jakąś różnicą dwóch miesięcy.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, jaki jest rezultat? Niczego nie przewidziano i niczemu nie zapobieżono. Jeżeli na czem mądrość rządzenia polega, to na darze przewidywania, a tak sobie rządzić z dnia na dzień, każdy potrafi. Ale, jeżeli ktoś sobie uzurpuje prawo przemawiania do społeczeństwa: My jesteśmy ci najwięksi i najmędrsi i do jakichś astronomicznych rozmiarów podnosi się tę wielkość, to jakiż rezultat tej wielkości. Mania wielkości to wielka choroba, mam wrażenie, że jest nieuleczalna, a cały wysiłek rządu, rządów właściwie, bo różne były, jest nastawiony i był nastawiany na walkę z własnem społeczeństwem. I tu jest sedno całej sprawy. W tem, co powiedziałam w tej chwili, koncentruje się wszystko: Walczyć ze społeczeństwem! Trzeba dużego wysiłku, trzeba skoncentrować rzeczywiście dużo woli, dużo czasu, ażeby z tem społeczeństwem prowadzić walkę przez 5 lat bez jednego dnia wytchnienia. Ta walka pochłonęła dużo czasu, dużo sił, dużo energii i dużo sprytu, które w innym kierunku użyte, dałyby inne rezultaty niż widzimy.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, podczas przedpołudniowej debaty słyszeliśmy dwóch czy czterech panów z Berpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem: p. referenta Szarskiego i p. Targowskiego.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(S. Evert: Czterech.)</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#DorotaKłuszyńska">Słuchałam wszystkich czterech przemówień z dużem zainteresowaniem, ale Panowie pozwolą, że mnie przysługuje prawo wyboru, z kim chcę dyskutować.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, p. Szarski powiedział, że to nie jest kryzys strukturalny, to sobie taka malutka choróbka, ona przejdzie i znowu będzie dobrze. Pan Senator Targowski powiada: nie, to jest kryzys o bardzo głębokiem podłożu; ten kryzys żłobi sobie nowe drogi i zdaje się, że do starych już nie wróci. Jak tam Panowie to między sobą uzgodnią, to oczywiście nie moja rzecz. Blok się prawdopodobnie z powodu tych różnic nie rozleci, ale nie mniej jest niezaprzeczonym faktem, że w tej strukturze społecznej coś się dzieje. To nie jest kryzys chwilowy, to jest kryzys bardzo głęboki. Po chudych latach dawniej przychodziły tłuste. Mam wrażenie, że teraz na tłuste lata będą Panowie musieli czekać bardzo długo. Ci, którzy opływali w tych tłustych latach w dostatki, mam wrażenie, że nieprędko dojdą do tego, co mieli poprzednio. Takie jest moje zdanie w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#DorotaKłuszyńska">Następują bardzo głębokie zmiany, które sięgają w samą treść gospodarki społecznej i jeżeli przypatrzymy się wszystkim objawom, które widzimy co dzień, mechanizacja, genjusz ludzki wymyśla co raz nowe maszyny, usuwające człowieka z warsztatów pracy, przychodzi racjonalizacja, tam gdzie pracowało 100 wystarczy, żeby pracowało 4, 5 ludzi, więc skoro widzimy te objawy, to mądry lekarz stawia diagnozę i powiada: te i te objawy świadczą o takiej i takiej chorobie.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#DorotaKłuszyńska">Czy postawiono jakąś diagnozę? Proszę Panów, jeżeli Polska jest chora to lekarstwo, które Panowie stosujecie, jest sto razy gorsze niż sama choroba. Trzeba więc stworzyć nowe możliwości życia zbiorowego. Panowie pocieszają się, że się może coś stanie, że się coś poprawi. To są iluzje. Musi nastąpić przedewszystkiem równowaga między wytwórczością a możnością zbytu, bo jeżeli dzisiaj fabryki są w stanie produkować niewiadomo ile, a konsumcja coraz bardziej spada, to oczywista, że nikt nie powie, że tu jest jakaś harmonia między wytwórczością a możnością zbytu.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#DorotaKłuszyńska">Muszą nastąpić, mojem zdaniem, trzy radykalne zmiany. Musi nastąpić zmiana ustroju podatkowego, musi nastąpić zmiana w polityce cen i musi nastąpić zmiana w organizacji pracy. Te trzy drogi dzisiaj stoją na porządku dziennym jakiejkolwiek próby wyjścia z chaosu.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#DorotaKłuszyńska">Polityka podatkowa. Panowie mówili, że zdaje się, w poprzedniej sesji budżetowej rząd przedłożył projekty podatkowe: podatek gruntowy, podatek podymny. Ładnieby wyglądali podatnicy, gdyby płacili te podatki. Są wprawdzie tacy dobrzy gospodarze — jeden nawet dzisiaj przyznał się tutaj, że gospodarował tak mądrze, że ma trochę rezerwy i ma z czego dokładać. Ale ta cała drobna własność, ta drobna wielka własność, przecież jest tylko dziś minimalną właścicielką swoich majątków, bo przecież wszystko jest w długach i gdy ktoś czyta wykazy majątków na sprzedaż, to trzebaby się tylko zapytać, gdzie są kupcy, którzyby mogli je kupić. Dziś nieomal całą własność prywatną możnaby kupić ha licytacji z małemi wyjątkami. Są nowe podatki, o których obszernie mówił p. sen. Głąbiński, ale to nie jest reforma podatkowa, która zmienia obciążenie podatkowe. Jest to kolosalna robota i muszą zasiąść fachowcy z dobrą, najlepszą wolą i powiedzieć, że w tej gałęzi musi nastąpić bardzo gruntowna zmiana.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#DorotaKłuszyńska">Teraz polityka cen. Wszystko po wojskowemu. P. Minister Przemysłu i Handlu mówi: zniżyć ceny. W szopce politycznej, którą grają w Warszawie, p. Minister Prystor powiada: zniżyć ceny, pod rozkaz, zniżyć ceny pod rozkaz! Nie byłam na posiedzeniu izby przemysłowo-handlowej, a przecież co dochodzi do prasy, jest dziesiątą częścią prawdy, co tam mówili fachowcy, co mówią przemysłowcy i rolnicy o zniżce cen. Oni nie mają nic do zniżenia, oni są par terre kompletnie. Kto ma zniżyć ceny? Ceny rolne powinne pójść w górę, aby mogli żyć i płacić podatki, a ceny przemysłowe mogą być zniżone, jeżeli się zmieni organizacja podatku. Podatek obrotowy, przemysłowy...</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(S. Evert: Świadczenia!)</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#DorotaKłuszyńska">...obrotowy — w kółko to się obraca, reforma ma zniżyć cenę, ale to są rzeczy niesłychanie skomplikowane i trudne, tu na rozkaz nie będzie wyniku. Ze strachu spadnie cena masła. Zniżki cen, to są licytacje, likwidacje warsztatów pracy. W Warszawie, jak czytałam, jest przeszło 150 lokali sklepowych do wynajęcia bez odstępnego, żeby się tylko mogli odczepić od gospodarza, by nie musieli płacić czynszu. Tak wygląda sprawa zniżki cen.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#DorotaKłuszyńska">A polityka płac? Pan referent miał szczęście dziś, że mógł powiedzieć: Na wniosek opozycji 15%-owa obniżka pensji urzędników przeszła warunkowo w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(S. Evert: Wasz wniosek!)</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#DorotaKłuszyńska">Pewnie, że ten wniosek wniósł przedstawiciel Stronnictwa Chłopskiego, ale to jest wniosek uczuciowy, a nie rozumowy. Nienawiść do urzędników u chłopów jest wielka. Uważam ten objaw za wielki minus, bo urzędnik jest członkiem społeczeństwa, jest wykonawcą władzy i takie nienawistne ustosunkowywanie się do niego, z jakim mamy do czynienia w tej chwili, jest, zdaniem mojem, szkodliwe. Ale w czynną politykę sanacyjną jest wciągnięta cała masa urzędników, może dwie trzecie. I oto jest podłoże wniosku o obniżenie o 15% płac urzędniczych.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#DorotaKłuszyńska">A zarobki robotnicze? Są w Polsce najniższe w całej Europie, tylko w Portugalii są trochę niższe, pozatem wszędzie są wyższe aniżeli w Polsce. Więc co tutaj jeszcze można obniżać? Statystyka Kas Chorych wykazała przeciętny zarobek ubezpieczonych w Kasach Chorych 3 zł dziennie. Nikt nie powie, że to jest wysokie uposażenie, że można z tego żyć, podtrzymywać przemysł, handel i t. d. Ale nie mniej jest tendencja obniżania zarobków i notujemy codziennie obniżanie płac, chociaż p. Minister Pracy i Minister Skarbu powiedzieli, że nie dopuszczą do obniżenia płac robotniczych. Ale to obniżenie przyszło. Właściciele ziemscy nie opłacają fornali i służby dworskiej — to są milionowe sumy, z któremi zalegają pracownikom swoim — powiadają, że nie są w stanie płacić i t. d.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#DorotaKłuszyńska">A ustawa o ubezpieczeniu na starość, którą się powinno było dawno wprowadzić w życie! Jeszcze jej w tej chwili niema, dopiero sygnalizują. To jest także jeden z przykładów polityki przewidywania. Gdyby dzisiaj ustawa ubezpieczeniowa obejmowała tych wszystkich starych ludzi, którzy pracują po fabrykach i trzymają się tej pracy kurczowo, bo to jest jedyna możność życia, inaczej musieliby umierać pod płotem, gdyby ludzie ci mogli nie być w fabrykach, młodzi zajęliby ich miejsca, i nie byłoby tak, że starzy ludzie pracują, a młodzi spacerują po ulicach jako bezrobotni.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#DorotaKłuszyńska">Widzimy teraz objaw niesłychanie smutny, ciężki, z ogromnemi konsekwencjami. Około trzystu kilkudziesięciu tysięcy, może w tej chwili czterysta tysięcy ludzi, bez pracy, lecz zasiłki pobiera tylko 126.000 osób, a prawie 300.000 ich nie pobiera. Panowie obliczą, ile to jest osób głodnych, ile to jest rodzin razem, jaka to jest masa osób, które nie mają żadnej możliwości życia, żadnej możliwości przetrwania, A 97.000 czy 100.000 pracujących tylko dwa czy trzy dni w tygodniu? Przecież ich zarobki nie są dużo większe, niż bezrobotnych.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#DorotaKłuszyńska">15 milionów miesięcznie wypłaca się zasiłków dla bezrobotnych. Jakie jest na to lekarstwo? Świat naukowy, nawet ze sfer kapitalistycznych, powiada: Jest na to rada — musi się skrócić czas pracy. Ludzie nie mogą pracować 6 dni w tygodniu po 8 godzin, kiedy niema pracy dla ogromnej masy chętnych do pracy, bo jeżeli oni wypracują 6 dni po 8 godzin, drudzy muszą być bezrobotni i państwo musi im dawać zasiłki, niesłychanie małe, które nie wystarczają.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Tego żadna nauka nie twierdzi.)</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#DorotaKłuszyńska">Społeczeństwo polskie ma gest do rycerskości. I teraz słyszy się z ław rządowych słowa, które już kiedyś słyszeliśmy w Polsce, a one brzmią: Przetrwać, trzeba przetrwać te złe czasy. Proszę Panów, w życiu gospodarczem nie mają znaczenia te walory, co w życiu wojskowem. Tu indywidualne bohaterstwo nic nie pomoże. Na placu boju indywidualne bohaterstwo każdego żołnierza ma swój walor, ale w życiu gospodarczem to nie są żadne walory. Nie można powiedzieć: Przetrwać! Tylko trzeba pomóc ludziom w tym okresie. Inaczej budzi się w sumieniach i w sercach ludzkich przekonanie, że dobrze mówić tym, którzy mają przy czem przetrwać, a daleko trudniej przetrwać tym, którzy rzeczywiście nie mają nie tylko możliwości życia, ale nawet nadziei, że może być trochę lepiej. Wielki program gospodarczy, przedłożony społeczeństwu, dobrze przemyślany od początku do końca, toby była możliwość powiedzenia ludziom: przetrwajcie!</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów powiada się: bezrobocie jest wszędzie. Ono jest wszędzie, ale w zupełnie innym stosunku niż w Polsce. W Niemczech, gdzie jest prawie 4 miliony bezrobotnych, jeszcze 10 milionów ludzi stoi przy warsztatach pracy, w Polsce jest w tej chwili prawie 400.000 bezrobotnych, a przy warsztatach pracy stoi może 600 do 700.000. Tu jest 30 milionów mieszkańców, a tam 60 milionów mieszkańców. Sprawy te zupełnie inaczej wyglądają, więcej osób w Niemczech ma możność życia i przeżycia, aniżeli w Polsce.</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#DorotaKłuszyńska">Wszystkie gałęzie przemysłu dziś leżą. Na Górnym Śląsku sytuacja niesłychanie groźna. Zdaje mi się, że koło tego problemu nie można przejść bez zastanowienia. To jest Górny Śląsk, to są kresy i tam lala bezrobocia, jaka w tej chwili idzie, jest rzeczą niesłychanie groźną, bez porównania groźniejszą aniżeli w centrum państwa. Są to sprawy, nad któremi trzeba się bardzo poważnie zastanowić.</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#DorotaKłuszyńska">Komu w Polsce jest w tej chwili dobrze? Gdyby nawet wziąć już takie bardzo, bardzo obszerne sito, to zobaczymy, że w Polsce będzie kilka tysięcy ludzi, którzy mogą powiedzieć: wszystko jedno, jest mi dobrze. Ale to jest przecież trzydziestomilionowe państwo, a procent ludzi, którym jest dobrze i którzy mogą powiedzieć tak, jak to kiedyś powiedział pięknie p. Minister Składkowski: „byczo w Polsce jest, procent tych ludzi jest bardzo mały”. I proszę Panów! Sprawa prestiżu Polski. Panowie powiadają, że Polska w świecie zyskuje na prestiżu coraz bardziej Wszyscy naokoło nam się kłaniają i powiadają: Polska potężnieje. Ale gdy o pożyczkę rząd zabiega, to trzeba dać pod zastaw majątek narodowy i płacić 10–12%. Wróćmy dwa lata wstecz, wtedy wszystkie surmy bojowe brzmiały: radosna twórczość! To był rok 1928/1929, wtedy do Skarbu Państwa płynęły pieniądze, poprostu jakaś siła magnetyczna przyciągała pieniądze do Skarbu Państwa. Z ceł 95 milionów więcej, podatek przemysłowy — obrotowy 140 milionów więcej, podatki konsumcyjne, opłaty stemplowe 33 miliony więcej. 260 milionów dochodu więcej niż preliminowano. W tym samym czasie we Francji były też większe dochody, ale tam Poincare siadł ze swoimi ministrami i powiedział: Skoro mamy więcej dochodów w tej chwili obniżymy stawki podatkowe tak dla rolnictwa jak dla przemysłu i handlu. A różnica między Francją i Polską była taka, że tam był dochód z wytwórczości, a u nas był dochód z ceł, to znaczy, że sprowadzaliśmy z zagranicy różne towary, bez których można było z pewnością żyć, i to był dochód Skarbu Państwa. Jest kolosalna różnica, jakie są źródła dochodu, skąd pieniądze do Skarbu Państwa płyną.</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, jeżeli życie gospodarcze cechuje dorywczość, musi ona prowadzić oczywiście do tego zamętu, w jakim w tej chwili żyjemy.</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#DorotaKłuszyńska">Zastanawiam się nad budżetem, który wynosi 2.800.000.000. i jeszcze 600.000. Ale przecie jest jeszcze cały jeden budżet, o którym nic nie wiemy. Są kolosalne sumy pozabudżetowe, bardzo pięknie ukryte, o których się na Komisji Budżetowej prawie, że nie mówi. Bank Gospodarstwa Krajowego, Bank Rolny, fundusze administrowane w r. 1929 wynosiły 728.000.000. Gdyby się rozwinęła obszerna dyskusja budżetowa, tobyśmy się dowiedzieli różnych rzeczy, o których 9/10 społeczeństwa nic nie wie. Gdybyśmy się np. zapytali, ile pożyczono Koop. Rolnej na ratowanie interesu — 10.000.000 na 2%. Takich którzyby chcieli pożyczyć pieniądze na 2% byłoby bardzo wielu, Nie tylko Koop. Rolna miałaby prawo wziąć na 2%, ale i inni obywatele mieliby prawo żądać takiej pożyczki na 2%, Ale dla tych innych pieniędzy nie było.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#DorotaKłuszyńska">Najwygodniejszą formułą dla rządu sanacji, dla tego regime'u, gdy zaczęło być trochę ciasno w atmosferze, jest odwołanie się do kryzysu światowego. Nie tylko w Polsce jest źle, ale na całym świecie jest źle. Dlaczego t. zw. opozycja ciągle robi nastrój pesymistyczny? Otóż, proszę Panów, tak sprawy nie stoją. Gdy była „radosna twórczość”, wszystko Polska Wam zawdzięczała, więc teraz, gdy się leje woda do obuwia, to i Wy dziś jesteście temu winni. Albo — albo. Od początku do końca trzeba wziąć odpowiedzialność, a nie odwoływać się do kryzysu światowego, tembardziej, że ten kryzys światowy z naszym kryzysem nie stoi w tak bezpośredniej łączności, jakby się to na pierwszy rzut oka wydawało. Nasz kryzys rozpoczął się już w r. 1929, a wtenczas w Europie była bardzo wysoka koniunktura, wtedy nie było w Europie żadnego kryzysu.</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#komentarz">(Głos: W Ameryce.)</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę. Panów, nie działały zatem w całej rozciągłości wyłącznie przyczyny zewnętrzne, ale w dużej mierze działały przyczyny wewnętrzne na ukształtowanie się naszego kryzysu. Proszę Panów, w r. 1929 wywieźliśmy z Polski za 300 milionów więcej, niż w r. 1927 i 1928. Nie opowiadajcie więc Panowie, że zewnętrzne warunki były temu wszystkiemu winne, bo tak wcale nie jest.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#DorotaKłuszyńska">Wewnętrzne stosunki są w dużej mierze przyczyną tego, co przeżywamy. Na rynku światowym w r. 1929. i 1930 było pieniędzy wbród. Nasi alianci i sprzymierzeńcy mieli dużo tych pieniędzy i nie wiedzieli, co z niemi zrobić. I Polska mogła otrzymać pożyczkę na niską stopę procentową. Pieniądze do Polski nie przyszły, ponieważ to był okres, kiedy różne osoby rządów sanacyjnych zapowiadały ciągle zamachy. Nas nie przestraszono. Kiedy rano, w południe i wieczorem daje się po łyżeczce zamachu, to się powoli do tego przyzwyczajamy. Zagranica reagowała na zapowiedzi zamachów inaczej. Zagranica nie była przyzwyczajona do zapowiedzi zamachów. To kosztowało nas kredyt. Ten kredyt nie mógł przyjść.</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Zakazał Centrolew.)</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#DorotaKłuszyńska">Centrolew zakazał! To było w czerwcu 1930 roku a ja mówię o roku 1928, 1929, a Centrolew wtenczas nie istniał wcale. Panowie istnieli niestety, to zupełnie wystarczyło.</u>
<u xml:id="u-15.41" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.42" who="#DorotaKłuszyńska">Sanacyjnym mędrcom zdawało się, że jeżeli będzie się krzyczeć i grozić, cały świat się przestraszy. Tak wcale się nie stało. Polityk, który jest naprawdę politykiem, a nie jakimś domorosłym talentem, polityk na wielką skalę, mówi wiele rzeczy tylko częściowo, dużo musi przemilczeć, nigdy nie jest tak głupi, ażeby sobie zamykać drogę powrotu. Zamiast rozumu stanu, w Polsce są zupełnie inne talenty. Pięść — oto rozum stanu w Polsce. Polityk polski powie wszystko od początku do końca, co myśli, co mu tylko ślina na język przyniesie i oczywiście, gdy wszystko powiedział, to nie ma potem nic do powiedzenia. Lecz polityk prawdziwy zawsze zostawia sobie furteczkę, ażeby mógł coś do tego dodać, coś dopowiedzieć. Zamiast rozumu stanu jest w Polsce brutalność, niespotykana w świecie cywilizowanym, w świecie dyplomatycznym. Proszę Panów, 7 wywiadów wystarczy zupełnie, ażeby poderwać kredyt polityczny Polski, jeżeli do tego dodamy tak piękny kwiatuszek jak Brześć...</u>
<u xml:id="u-15.43" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Co, znowu Brześć.)</u>
<u xml:id="u-15.44" who="#DorotaKłuszyńska">Niech Pan powie — znowu Brześć. Gdy Pan zjadł takie niestrawne jajko, jak Brześć, to trudno. Jeżeli dodamy „pacyfikację” i gwałty wyborcze, to wystarczy.</u>
<u xml:id="u-15.45" who="#DorotaKłuszyńska">Pan Premier Sławek powiedział z trybuny Sejmowej, a przecież bądź co bądź premier w Polsce mówi w państwie 30 milionowem, przecież to nie jest Czarnogóra przedwojenna, p. Premier Sławek powiedział: w Brześciu nie było sadystycznych okrucieństw. Pewnie, że jeszcze są takie udręczenia, panie Premierze, jak chińskie, przystawianie szczura i t. d. Tego jeszcze w Brześciu nie było. Ale to, co było, zupełnie wystarczyło, Panie Premierze. I proszę Pana, ludzie wielcy, naprawdę wielcy nie potrzebują uciekać się do okrucieństw. Okrucieństwo jest cechą ludzi małych. Wielki człowiek nie potrzebuje okrucieństwa, bo sam jest tak wielki, że potrafi nadać sobie dość autorytetu, że nie potrzeba mu tych maleńkich środeczków, jakimi się posługuje dzisiejszy Rząd w Polsce. Poderwano wskutek tego autorytet i w kraju i zagranicą. Bo, proszę Panów, moralne prawo obowiązuje każdego kto chcę, ażeby go uważano za człowieka. A w sprawie brzeskiej wykroczono nie tylko przeciwko literze prawa, ale i przeciw dobrym obyczajom. I to jest najstraszniejsze, co w tej sprawie musimy powiedzieć. I mówić o tem będziemy ciągle i ciągle, bo Panowie sami dajecie...</u>
<u xml:id="u-15.46" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Już Was nikt nie słucha i tak.)</u>
<u xml:id="u-15.47" who="#DorotaKłuszyńska">Pan ma watę w uszach, bardzo wygodnie.</u>
<u xml:id="u-15.48" who="#DorotaKłuszyńska">Miała się odbyć rozprawa w Bydgoszczy, miano wezwać świadków, więźniów brzeskich, mieli pod przysięgą powiedzieć, co było w Brześciu. Proszę Panów, wyobrażam sobie, ile czasu musiał biedny p. Minister Michałowski strawić, ażeby tak wypadło, że w Bydgoszczy odbycie się danej rozprawy grozi bardzo poważnem zakłóceniem porządku publicznego; prawdopodobnie — trzęsieniem ziemi, I przeniósł tę sprawę z Bydgoszczy do Torunia, lecz równocześnie przeniósł ją, mimowoli, na płaszczyznę całej opinii Polski. Jakto wszyscy Panowie mówili: jesteśmy spokojni w naszem sumieniu; sprawa brzeska zostanie zbadana i wszystko się wyjaśni. I, jak sami widzimy, wyjaśnia się. Co się jeden mur zwali, to wyrasta drugi o sześć metrów grubszy. Ale nawet, gdybyście postawili taki mur, jak chiński, to się przez ten mur przełamiemy i sprawa brzeska stanie przed opinią świata. Nie pomogą żadne fortele — choćby były nie wiem jak mądre, bo ta sprawa musi być wyjaśniona i będzie wyjaśniona, czy w Bydgoszczy, czy w Toruniu, ozy gdziekolwiek indziej. Dobro narodu wymaga, żeby ta sprawa stanęła przed najszerszem forum społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-15.49" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, dlaczego to wszystko musi się w Polsce dziać? Dlatego, że dzisiejsi panowie, którzy rządzą Polską, byli kiedyś w zupełnie innym obozie. Oni przecież nie urośli w sanacji. W pewnym momencie powiedzieli sobie, że trzeba odgrodzić się od przeszłości, wykopać rów jak najszerszy. Ale proszę Panów, w celibacie politycznym smutno się żyje, trzeba było coś zrobić. Wysłano swaty i z tego swatania wyszedł Nieśwież i Dzików. Małżeństwa polityczne są albo z sentymentu, albo z rozumu, głównie z rozumu, miłość nie odgrywa roli, ale gdzież tu jest miłość i gdzież tu jest rozum w tem Waszem połączeniu?</u>
<u xml:id="u-15.50" who="#komentarz">(S. Wyrostek: A w Centrolewie?)</u>
<u xml:id="u-15.51" who="#DorotaKłuszyńska">Panie Senatorze, Centrolew będzie Pana prześladował, widać aż do śmierci, to jest zła choroba, obawiam się, że Pan się z niej nie wyleczy. Niema więc w tem małżeństwie, ani miłości, ani rozumu. A jeżeli, proszę Panów, kto chcę zwekslować politykę na inne tory, musi go to kosztować. To też z Polski zamiast państwa demokratycznego zrobiono państwo policyjne, w całem tego słowa znaczeniu.</u>
<u xml:id="u-15.52" who="#DorotaKłuszyńska">Niepotrzebne, szkodliwe nastawienie, które przecież musi zaważyć na szali wypadków.</u>
<u xml:id="u-15.53" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, mam głębokie przekonanie że ludzie, których się przesyca zaszczytami i bogactwami, załamują się, to jest zabójcze dla każdej indywidualności. Trzeba mieć głowę mocną, żeby takie obciążenie wytrzymała. Uderza ludziom do głowy, tracą równowagę, a potem oczywiście zdolni są do wielkich szaleństw, którymby, nie obciążeni tym balastem, nie ulegli. A takiego człowieka, który ma władzę, chmara wron obsiada. Zdaje im się, że w pewnym momencie są tak niesłychanie silni, że mogą zadziobać to, co się nazywa ideałem, wolnością, a tymczasem mogą tylko ten ideał zranić, ale go nie zabiją. Historia nas uczy, że wielkie potęgi, które skuły społeczeństwa łańcuchami niewoli, nie potrafiły tego, co w ludziach jest najlepszego: pędu do wolności, zgnębić i ujarzmić. Rządy sanacyjne postawiły sobie jako pierwsze zadanie: dzielić, rozbijać społeczeństwo, mącić narodową kadź i dopiero nad tem wszystkiem rządzić, Tylko zorganizowane siły narodu, to jest ostoja i podstawa Państwa. Nie policjant, nie żandarm, tylko inne siły muszą wchodzić w rachubę, ażeby utrzymać społeczeństwo na poziomie. Tymczasem dyktatura organizuje siły rozkładowe w społeczeństwie, bo inaczej nie mogłaby istnieć. W tej chwili jesteśmy w Polsce świadkami zachwiania się poczucia odpowiedzialności za Państwo. I proszę Panów, gdy w r. 1920 Polska była w największem niebezpieczeństwie — a ja twierdzę, że w tej chwili Polsce grozi wielkie niebezpieczeństwo — wtedy nie wystarczył Naczelny Wódz, musiał się on zwrócić do innych czynników, do narodu przez Witosa i Daszyńskiego, i powiedzieć: Wezwijcie naród do obrony! Tak samo i teraz nie wystarczy dyktatorska władza, ażeby odeprzeć niebezpieczeństwo, jakie grozi Polsce. Nie wystarczy! Przekonają się o tem Panowie bardzo prędko. Panom się zdaje, że możecie koło historii odwrócić.</u>
<u xml:id="u-15.54" who="#DorotaKłuszyńska">Czy Polska jest własnością jednego człowieka, czy cała Polska to folwarczek oddany na własność jednemu człowiekowi? Proszę Panów, nawet Fryderyk Wielki powiedział, że panujący jest tylko pierwszym sługą państwa, a więc władza królewska, oparta na prawie, jest tylko urzędem, ale nie jest żadną dyktaturą.</u>
<u xml:id="u-15.55" who="#DorotaKłuszyńska">Kto dziś jest w Polsce decydującym czynnikiem? Sanacja. Proszę Panów, co to jest sanacja?</u>
<u xml:id="u-15.56" who="#komentarz">(Głos: Filozoficzne roztrząsanie.)</u>
<u xml:id="u-15.57" who="#DorotaKłuszyńska">To jest taki potworek, który nie jest stronnictwem, bo powiada: Broń Boże, żadne partyjnictwo, jak najdalej od nas partyjnictwo! — nie jest światopoglądem, bo niby jaki Wasz światopogląd? Trudno powiedzieć, że to, co nazywa się sanacją, jest światopoglądem. Zaraz powiem, co to jest sanacja, pozwolę sobie postawić diagnozę: to jest choroba.</u>
<u xml:id="u-15.58" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Ale uleczalna, czy nieuleczalna?)</u>
<u xml:id="u-15.59" who="#DorotaKłuszyńska">To jest narośl dyktatury, bo bez takiego podszycia dyktatura istnieć, jak powiedziałam już poprzednio, nie może. I dlatego trudno, żebyśmy szukali w sanacji jakiegokolwiekbądź politycznego programu i drogowskazu.</u>
<u xml:id="u-15.60" who="#DorotaKłuszyńska">Wczoraj, proszę Panów, jeden z posłów sanacyjnych — nie wiem, jak się nazywają ci wszyscy wielcy dygnitarze — powiedział między innemi w swojem programowem przemówieniu, to była introdukcja do konstytucyjnej rozprawy: a tych, którzy zechcą robić bunt, będziemy kruszyć, tych wrogów Państwa! Ten pan będzie kwalifikował kto jest wrogiem Państwa!</u>
<u xml:id="u-15.61" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Sądy to zrobią.)</u>
<u xml:id="u-15.62" who="#DorotaKłuszyńska">Sądy, niech Pan nie wywołuje duchów, niech Pan nie mówi o sądach.</u>
<u xml:id="u-15.63" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Boi się Pani?)</u>
<u xml:id="u-15.64" who="#DorotaKłuszyńska">Ja nie, tylko Pan powinien się bać.</u>
<u xml:id="u-15.65" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, znowu w dyskusji konstytucyjnej, która była podobno wielkim dniem, widziałam wszystkich ministrów ubranych elegancko...</u>
<u xml:id="u-15.66" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.67" who="#DorotaKłuszyńska">...panowie posłowie omal, że we frakach nie przyszli na to posiedzenie, i staje jeden taki dżentelmen i powiada: Jakoby coś nie było według rozkazu, to skruszymy! Oto wstęp do Konstytucji!</u>
<u xml:id="u-15.68" who="#komentarz">(S. Roman: Przekonania skruszymy.)</u>
<u xml:id="u-15.69" who="#DorotaKłuszyńska">Chcą Panowie cały naród rzucić na kolana i powiedzieć temu narodowi, aby służył tylko jednej idei, która jest uzmysłowiona w jednym człowieku? A my powiadamy, że ten człowiek, jeżeli jest tak bogaty w ideę, powinien służyć całemu narodowi, bo on jest sługą narodu, a nie naród sługą jego.</u>
<u xml:id="u-15.70" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To on robi.)</u>
<u xml:id="u-15.71" who="#DorotaKłuszyńska">On wyszedł z narodu i nie ma prawa żądać, by naród dziś przed nim uginał kolana.</u>
<u xml:id="u-15.72" who="#DorotaKłuszyńska">Tymczasem stosunki polityczne doszły dziś do niebywałego roznamiętnienia.</u>
<u xml:id="u-15.73" who="#DorotaKłuszyńska">Czy to jest potrzeba, by te 500 ostrych, mocnych słów, które ktoś ma potrzebę powiedzieć, mówił z trybuny parlamentu. Jeżeli ktoś potrzebuje krzyczeć, to niech się zamknie w swoim gabinecie, niech krzyczy, ile chcę, niech głową tłucze o ścianę, mało mnie to obchodzi, ale niech tego nie ujawnia nazewnątrz, niech z tego nie robi programu politycznego, bo krzyk nie jest programem politycznym. Jednak pewne maleńkie takie, nie powiem — zwekslowane, ale takie maleńkie drgnienie zanotowałam. Mianowicie przed kilku tygodniami p. poseł Radziwiłł tak pięknie śpiewał „Pierwszą Brygadę”: nie trzeba nam waszego uznania. Ostatecznie można się nauczyć każdej pieśni, więc i poseł Radziwiłł mógł się nauczyć „Pierwszej Brygady”, skoro obcuje z panami z pierwszej brygady. A w kilka tygodni później z łezką w oku, nie w tem, gdzie nosi monoid, powiedział, że cierpi, że Brześć sprawił mu wielki ból, nie fizyczny, tylko moralny. Ale Panowie się zgodzą z tem, że inaczej się cierpi fizycznie w Brześciu, a inaczej moralnie w pałacu, zdaje się, przy ulicy Bielańskiej, To nie są wielkie cierpienia. I ta łezka w oku nie była przeznaczona dla nas, ale to była chęć poprawienia hipoteki wśród arystokracji bo rodowa arystokracja oburzyła się na Brześć. I wtenczas ta łezka w oku: ja z wami cierpię! Najlepiej nie było robić Brześcia, nie trzeba byłoby wtedy tych łez.</u>
<u xml:id="u-15.74" who="#DorotaKłuszyńska">Łezka ta była także potrzebna i dla zagranicy; Pan Radziwiłł jest prezesem Komisji Spraw Zagranicznych, więc prawdopodobnie potrzebne to było do obrazu. Proszę Panów, a tymczasem w prasie sanacyjnej, nie pamiętam, zdaje mi się, że w czołowym organie, czytałam przed kilku dniami, może przed tygodniem: co my sobie tam robimy z zagranicy, nic! Nic nas zagranica nie obchodzi, Polska oczywiście może się z zagranicy śmiać, ale tak jest, że Polska musi swego Ministra Spraw Zagranicznych, nie wiem, czy to jeszcze będzie p. Zaleski, czy może będzie jakiś inny pan, to jest obojętne, ale w każdym razie musi pojechać ktoś do Genewy i musi tam wyrównywać drogi krzyżowe, któremi się w Polsce chodzi. Tu nie pomoże już żadna największa odwaga cywilna i minister spraw zagranicznych — na inny ton musi śpiewać i zupełnie inaczej mówić tam, niż się mówi w kraju.</u>
<u xml:id="u-15.75" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, wspomnę, jak wyglądają w Polsce sprawy zamachowe. Proces bombowy, zamach na serce narodu — gdy przeczytałam afisze wytopione i napisane przez p. Sieroszewskiego, zdrętwiałam. Zbrodnicza ręka! Kto to podniósł tę zbrodniczą rękę? Całe miasto było oblepione afiszami, krótkie, dwa, trzy wiersze, a jak wymowne! I co zostało z tych wszystkich zamachów bombowych, tak pięknie przygotowywanych?</u>
<u xml:id="u-15.76" who="#komentarz">(Głos: Wyroki zasądzające.)</u>
<u xml:id="u-15.77" who="#DorotaKłuszyńska">Został się tylko sznur tym wszystkim, którzy urządzali zamachy bombowe, którzy chcieli zamachami bombowemi zdezorientować opinię kraju. Na ławach oskarżonych w sądach jednak nie zasiedli ci, tylko zupełnie inni.</u>
<u xml:id="u-15.78" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Tak jest, tamci się pochowali.)</u>
<u xml:id="u-15.79" who="#DorotaKłuszyńska">Panie Ministrze! Gdyby P. P. S. uważała, że trzeba w Polsce robić zamachy bombowe, toby do Pana nie szła na naukę. Pan nie wyszedł z tej szkoły, bo Pana tam wtedy nie było, ale ci, którzy z Panem rządzą, umieli robić zamachy; jak robili, to robili porządnie.</u>
<u xml:id="u-15.80" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Bo teraz jest degeneracja partii.)</u>
<u xml:id="u-15.81" who="#DorotaKłuszyńska">Tem Pan mnie nigdy nie zastraszy.</u>
<u xml:id="u-15.82" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Jeszcze kobiet nigdy nie straszyłem. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.83" who="#DorotaKłuszyńska">Pobrzękuje się w Polsce szabelką, robi się zamachy bombowe, a tymczasem narasta problem niesłychanie wielki, niesłychanie ważny — problem gospodarczy, który idzie do nas od wschodu. Jeden z Panów z sanacji, znający stosunki, powiedział do mnie: Tutaj ze sobą sprzeczamy się, mam wrażenie, nie o wielkie rzeczy, a za 20 lat kto wie, jak będzie wyglądała Europa jak będzie wyglądał cały świat, bo od Wschodu coś się szykuje, 160 milionowe państwo z takiemi bogatemi surowcami, państwo, które tworzy dziś taki przemysł, czy jest do pomyślenia, żeby takie państwo nie zaważyło po krótszym, czy dłuższym czasie na szali wypadków europejskich?</u>
<u xml:id="u-15.84" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-15.85" who="#DorotaKłuszyńska">Czy jest do pomyślenia, że p. Minister Składkowski zamknie w Polsce 2 czy 5 ozy nawet 10.000 komunistów do więzienia i że w ten sposób rozwiąże problem, który idzie od Wschodu? Trzeba skupić siły całego społeczeństwa i całego narodu.</u>
<u xml:id="u-15.86" who="#komentarz">(S. Roman: Bardzo słusznie, racja!)</u>
<u xml:id="u-15.87" who="#DorotaKłuszyńska">To jest zadanie do rozwiązania i kto tych spraw nie rozumie, kto do tych spraw podchodzi z małostkowością, z jaką podchodzą panowie z sanacji...</u>
<u xml:id="u-15.88" who="#komentarz">(S. Roman: Ale my się łączymy.)</u>
<u xml:id="u-15.89" who="#DorotaKłuszyńska">...nie rozwiąże tego, a Panowie nie dorośliście do rozwiązywania tego problemu.</u>
<u xml:id="u-15.90" who="#komentarz">(S. Roman: Kiedy my się łączymy.)</u>
<u xml:id="u-15.91" who="#DorotaKłuszyńska">Z kim się łączycie?</u>
<u xml:id="u-15.92" who="#komentarz">(S. Roman: Ludzie różnych przekonań.)</u>
<u xml:id="u-15.93" who="#DorotaKłuszyńska">Towarzystwo wzajemnej adoracji.</u>
<u xml:id="u-15.94" who="#komentarz">(S. Roman: Ale państwowej.)</u>
<u xml:id="u-15.95" who="#DorotaKłuszyńska">Nie, proszę Panów, zdaje mi się, że jeżeli z tego punktu widzenia będziemy rozwiązywali problemy, które dziś mamy przed oczyma, wówczas zrozumiemy, w jak małych, jak drobnych sprawach toną dzisiejsze rządy, co one mają za cel, jakie mają plany. W tej chwili najważniejszą rzeczą jest zmiana Konstytucji — powiada sanacja. Wszystkie inne sprawy, gospodarcze przedewszystkiem, niech leżą i niech czekają, aż będzie zmieniona Konstytucja, aż wreszcie władzę odda się jednemu człowiekowi, wiadomo komu. Inne siły społeczne muszą stanąć do pracy twórczej, o jakiej mówiłam poprzednio.</u>
<u xml:id="u-15.96" who="#DorotaKłuszyńska">Na zakończenie, taki jest mój los, że ja ciągle z p. Ministrem Składkowskim muszę dyskutować...</u>
<u xml:id="u-15.97" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Niektórzy zazdroszczą.)</u>
<u xml:id="u-15.98" who="#DorotaKłuszyńska">Kiedy na jednem z poprzednich posiedzeń Senatu mój kolega, senator Kopciński, mówił p. Składkowskiemu, cytował tutaj artykuł „Przełomu” w sprawie łuckiej, p. Minister z właściwą mu powiedzmy, pewnością siebie, powiedział: rozpędziłem, kamień na kamieniu nie został, wszystko poszło! Tymczasem zamienił stryjek za siekierkę kijek. Czytamy, że do Łucka posłał p. Minister komisarza, nazywa się on Jan Leonard Klisza i w „Naprzodzie” przytoczony jest wyrok, mocą którego został p. Klisza skazany w 1922 r. na kilka miesięcy ciężkiego więzienia za skatowanie dwóch obywateli. Rzecz miała się tak, że na policji w Złoczowie kazał aresztowanych położyć na ławie, jeden policjant trzymał za nogi, drugi za głowę więc nic nowego w Brześciu nie wymyśliliście, bo w 1922 r. też to robili — i kazał dąć 25 kijów każdemu z delikwentów. Ale uważał, że kara będzie dopiero wtedy dobra, jeżeli nie policjant bezpośrednio będzie bił, lecz jeden aresztowany będzie bił drugiego i w ten sposób tym obywatelom po 25 kijów wymierzono. Chcę tylko p. Ministrowi o tem powiedzieć, bo może nie wie, jak piękną okrasę posłał do Łucka.</u>
<u xml:id="u-15.99" who="#DorotaKłuszyńska">Na zakończenie kilka słów, ażeby Panowie rozeszli się w tem przekonaniu, że spełnili obowiązek wobec Ojczyzny. Powiedział p. Minister Składkowski — przepraszam, już się tak przyzwyczaiłam, p. Minister Matuszewski.</u>
<u xml:id="u-15.100" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-15.101" who="#DorotaKłuszyńska">...że obniżenie djet poselskich jest słuszne, że Izby ustawodawcze powinne od siebie zacząć stosować oszczędność. Ponieważ teraz jest sanacyjny wyścig pracy, proponuję, ażeby parlament, który nie odgrywa teraz roli w Polsce, boście go zepchnęli na dalszy plan, pierwszeństwo odstąpił p. Prezydentowi, Panu Marszałkowi Piłsudskiemu, ministrom, pp. dyrektorom banków, tym którzy biorą premie eksportowe, wywozowe i t.d.</u>
<u xml:id="u-15.102" who="#DorotaKłuszyńska">Możeby oni od siebie rozpoczęli ten wyścig w zrzekaniu się dochodów. Otwórzmy listę i zapytajmy się, feto jest pierwszym, który w tym wyścigu dla dobra Ojczyzny stanie pierwszy w szeregu, a za nim wszyscy pod rząd.</u>
<u xml:id="u-15.103" who="#DorotaKłuszyńska">Jest jasne, że skoro do budżetu ustosunkowujemy się w ten sposób, jak miałam zaszczyt tutaj powiedzieć, że za tym budżetem nie głosujemy. Jest to pierwszy raz, że od początku do końca tego budżetu ani uznać, ani przyznać się do niego nie możemy i za nim głosować nie możemy, tembardziej, że ten budżet nie jest budżetem, uchwalanym przez przedstawicielstwo narodowe w całem tego słowa znaczeniu, lecz jest uchwalany w warunkach, w jakich w tej chwili w Polsce żyjemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Horbaczewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AntinHorbaczewski">Wysoka Izbo! Rozpatrując państwowy budżet, przedłożony Wysokiemu Senatowi, ze stanowiska interesu ludności ukraińskiej w Polsce, którą mam zaszczyt reprezentować, z ubolewaniem muszę stwierdzić, że potrzeby i wymogi życiowe tej ludności nie znalazły w tych cyfrach budżetowych uwzględnienia, jakkolwiek ludność ta stanowi 1/5 część ogółu ludności całego Państwa. O ile chodzi o ofiary finansowe, o pomoc finansową dla ludności ukraińskiej, czynniki państwowe polskie stoją na stanowisku zupełnie negatywnem i to z pełną konsekwencją. Ta podziwu godna konsekwencja doprowadza do tego, że czynniki naczelne państwowe nie respektują zobowiązań międzynarodowych, nawet nie liczą się z postanowieniami i nakazami własnego ustawodawstwa.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#AntinHorbaczewski">Wiadomo powszechnie, że dekret Rady Ambasadorów z 14 marca 1923 r. poprzedzony był licznemi pertraktacjami, które Rząd polski prowadził z mocarstwami Ententy. I w tych pertraktacjach przyjął Rząd polski zobowiązanie, że Galicji Wschodniej nada taki ustrój, któryby ukraińskiej ludności ten kraj zamieszkującej dawał rękojmię swobodnego rozwoju. W wyniku tych pertraktacyj wniósł rząd ówczesny do Sejmu projekt ustawy o t. zw. samorządzie wojewódzkim. Ten projekt w dniu 22 września 1922 r. został uchwalony, a w dniu 5 października tego samego roku został ogłoszony w Dzienniku Ustaw państwowych, jako obowiązująca ustawa.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#AntinHorbaczewski">Otóż art. 24 tej ustawy postanawia, że Rząd polski obowiązuje się postarać się o to, ażeby uniwersytet ukraiński został otworzony na prawach uniwersytetów polskich, że postara się o to, ażeby Sejm zawotował potrzebne środki na dotacje tego uniwersytetu. Art. 26 tej samej ustawy zapowiada znowuż, że ten zapowiedziany samorząd zostanie wprowadzony w województwach; tamopolskiem, lwowskiem i stanisławowskiem, najdalej do dwóch łat od dnia ogłoszenia ustawy i że w tym samym czasie przystąpi rząd do otworzenia także ukraińskiego uniwersytetu.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#AntinHorbaczewski">Od czasu ogłoszenia ustawy, t. j. od 5 października 1922 r. minęło już nie dwa lata, ale cztery razy po dwa lata, osiem lat pełnych, a o wykonaniu ustawy absolutnie nikt nie myśli.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Przecież układano się z profesorami, lecz Panowie wyklęliście ruskich profesorów, którzy mieli wykładać.)</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#AntinHorbaczewski">Ustawa ta dekoruje stronice Dziennika Ustaw Państwa razem z podpisem osobistości, które przyjęły odpowiedzialność za treść tego dokumentu, i pozostanie świadkiem rozbieżności między przyrzeczeniami a ich wykonaniem.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#AntinHorbaczewski">O ile chodzi o pomoc finansową, to ta przedewszystkiem powinnaby być przyznana i dana na wykonanie wszystkich tych zobowiązań, jakie ustawowo Sejm i Rząd przyjął na siebie. Dotychczas, konstatuję, to się nie stało.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#AntinHorbaczewski">W preliminarzu Budżetowym, na obecny okres budżetowy, figuruje w rubryce „Wydatki”, dział VI, który obejmuje szkolnictwo wyższe i naukę, pozycja w sumie 90.000 zł, jako kredyt, przeznaczony na subwencje dla ukraińskiego instytutu naukowego. Możemy powitać z przyjemnością, że taka pozycja została wstawiona, ale jej na nasz własny rachunek przyjąć nie możemy. Pomijając bowiem to, że ogół zainteresowanej ukraińskiej ludności nie jest należycie poinformowany co do podstaw prawnych tego instytutu, jego programu naukowego i t. d. zachodzi obawa, że ta pozycja może być traktowana jako surogat tych wydatków, jakie powinne były pójść na założenie i utrzymanie ukraińskiego uniwersytetu Otóż musimy tutaj to zastrzeżenie zaznaczyć.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#AntinHorbaczewski">Ale poza brakiem pomocy finansowej, jeszcze dotkliwiej działają inne czynniki.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#AntinHorbaczewski">Całokształt polityki rządów polskich w sprawie ukraińskiej jest negacją naturalnych dążeń rozwojowych ukraińskiego elementu, jest niwelacją wszystkich osiągnięć gospodarczych, kulturalnych i wszystkich tych wartości organizacyjno-obywatelskich, które naród ukraiński, długą, żmudną pracą, wysiłkiem zbiorowym, potrafił wśród najniekorzystniejszych warunków własnemi siłami wnieść do skarbnicy narodowej. A że tak jest, Panowie, na to są fakty, fakty, które nie potrzebują komentarzy. Proszę Panów, ruina całego powszechnego szkolnictwa, likwidacja kilkunastu katedr uniwersyteckich, które istniały we Lwowie za czasów Austrii, rozwiązywanie średnich zakładów naukowych, dalej — niszczenie organizacji oświatowych, kulturalnych, ba, nawet rozwiązywanie straży pożarnych, bo i tam jest polityka, która może być niebezpieczna dla Państwa. Nie mówię już o przenoszeniu nauczycieli, wyrywaniu ich z pośród społeczeństwa, w którem pracują, przenoszeniu ich gdzieś daleko, poza tę sferę ich działania, a natomiast obsadzaniu posad nauczycielskich na ziemiach, zamieszkałych przez Ukraińców, osobami, którym nie tylko obcą jest psychika narodu, ale którzy nie znają częstokroć nawet języka, w którym mają nauczać tę ludność, gdzie zostali osadzeni.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#AntinHorbaczewski">To są wszystko rzeczy codzienne, do których my się już przyzwyczailiśmy. Jednak w ostatnich czasach, a mianowicie w jesieni zeszłego roku wydarzyły się takie fakty, które daleko wybiegają ponad te zjawiska codzienne. Jedna grupa z tych faktów była już dyskutowana szeroko w parlamencie polskim i w tej Wysokiej Izbie i także w Izbie Sejmowej. O tej grupie nie chcę już mówić — to jest grupa faktów, objętych wspólną nomenklaturą — pacyfikacja. Mnie się zdaje, że każdy, kto chciał prawdy się dowiedzieć, miał po temu sposobność, a jeżeli dotykam tej kwestii, to tylko dla zaznaczenia, że w niektórych okolicach pacyfikacja praktykuje się dotychczas, ale tylko może w trochę innej formie. Na to mam fakty i dowody.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#AntinHorbaczewski">Druga grupa, to są te fakty, które mają ścisły związek z wyborami do polskiego parlamentu. I ta sprawa będzie miała swoich rzeczników i ta sprawa będzie również przedmiotem dyskusji w parlamencie polskim. Nie chcę wyprzedzać tej dyskusji, a jeżeli wspominam o niej, to tylko dla podkreślenia jednego charakterystycznego momentu. Oto, proszę Panów, gdy w jednej komisji tej Wysokiej Izby toczyła się dyskusja nad sprawą pacyfikacji i mój kolega Makuch przy tej sposobności dotknął także sprawy wyborczej, wyrażając swój krytyczny pogląd na wynik przeprowadzanych wyborów, obecny podówczas p. Minister Spraw Wewnętrznych, reagując na tę uwagę p. sen. Makucha, oświadczył, że jeżeliby on był chciał, toby i p. Makuch nie wszedł do Senatu. Proszę Panów, co to znaczy? To znaczy, że o wyniku wyborów, według mniemania i p. Ministra, nie ma decydować faktyczny rzeczywisty stosunek oddanych głosów, ani też postanowienia Konstytucji i opartej na niej ordynacji wyborczej, lecz tylko wola jego, wola ministra, względnie wola Rządu, w którego imieniu on wykonywa funkcje swojego resortu. Sprawa, postawiona w tej płaszczyźnie, stawia nas przed pytaniem, czy my jeszcze żyjemy w państwie, oparłem na prawie, czy też może zsunęliśmy się do kategorii państw z któremi się w świecie cywilizowanym już nie liczą. To jest moment, który należy podkreślić choćby dlatego, że to tutaj, w tej Wysokiej Izbie, miało miejsce.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#AntinHorbaczewski">Zestawienie wszystkiego tego, co miało miejsce w przeciągu czasu, odkąd Galicja Wschodnia stała się częścią składową Rzeczypospolitej Polskiej, przy braku choćby jednego momentu jasnego, daje bilans bardzo smutny, który chyba nie jest zdolny wzbudzać u ludności, tu najbardziej zainteresowanej, ani wdzięczności ani szczególnej jakiejś sympatii do tego Państwa.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#AntinHorbaczewski">Proszę Panów! Może najcharakterystyczniejsze w tej polityce polskiej, a specjalnie Rządu obecnego, to jest panowanie, nieograniczone władztwo, reżimu policyjnego. Kto zna stosunki na prowincji, na tych kresach, tam, gdzie my żyjemy, musi stwierdzić, że każda jednostka, choćby pod względem charakteru bardzo wysoko ceniona przez swoich współobywateli, jeżeli tylko pozwoli sobie zainteresować się sprawami publicznemi, jeżeli się zajmuje sprawami spółdzielni, sprawami oświatowemi, stoi już tem samem pod nadzorem policyjnym; jednostkę taką śledzi się czasem bardzo dotkliwie, a wybitniejsze jednostki, tej kategorii zwłaszcza z pośród inteligencji, mają ten przywilej, że otacza ich opieka specjalnych aniołów stróżów w osobie agentów policyjnych. Proszę Panów, że w tych warunkach wszelka praca obywatelska jest niemożliwa, to każdy bardzo dobrze zrozumie. Władza policyjna obdarzona jest takiemi atrybutami, że ten pan posterunkowy ma większe znaczenie, jego słowo ma daleko większą wartość, niż opinia chociażby wysokich urzędników, opinia osób, zajmujących odpowiedzialne stanowiska urzędowe, która musi ustąpić wobec tego, co powiedział pan posterunkowy.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#AntinHorbaczewski">W czasie t. zw. pacyfikacji zaszły pewne fakty, które, zdaje mi się, w innem państwie o podobnej strukturze byłyby niemożliwe. Oto, proszę Panów, policja robi doniesienie na dwóch urzędników państwowych, sędziów, ludzi, którzy zażywali jak najlepszej opinii, którzy mieli tylko ten błąd, że uważali się za Ukraińców i spełniali obowiązki swego urzędu należycie. I co się dzieje? Na to doniesienie aresztowano obu tych sędziów. Było to w Kałuszu. Dochodzenia później zarządzone wykazały, że ci dwaj sędziowie zupełnie fałszywie, bezpodstawnie i złośliwie zostali posądzeni o sabotaż, który dla nich psychicznie był zupełnie obcy, bo za czyny kolidujące z kodeksem karnym, oni sami co dnia dziesiątki wyroków wydawali. Ciekawe, że p. prezes apelacji lwowskiej tak z lekkiem sercem zgodził się na to przyaresztowanie urzędników jego podwładnych, nie zbadawszy poprzednio sam w swoim własnym zakresie działania faktu, który stanowił przedmiot doniesienia. I co z tego wyszło, proszę Panów? Z tego wyszła nie tylko dotkliwa krzywda dla tych poważnych obywateli a zarazem sumiennych, statecznych urzędników, ale wyszła kompromitacja urzędu sędziowskiego. Każdy, kto ten urząd ceni, kto przywiązuje wagę do jego znaczenia społecznego, musi się zastanowić, nad konsekwencjami podobnego faktu. Oczywista rzecz, że nie uzasadnia ten fakt wcale pochwały pod adresem tych czynników, które są tu współwinne.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#AntinHorbaczewski">W ostatnich czasach wysuwa się pod adresem ukraińskiej ludności wschodniej Galicji i pod adresem jej parlamentarnej reprezentacji kwestię lojalności w związku z zarzutem nielojalności.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#AntinHorbaczewski">Proszę Panów, wypadałoby postawić sobie pytanie, co to jest ta lojalność? Mnie się zdaje, że tę kwestię postawił zupełnie realnie prawnik starego Rzymu, tego Rzymu, który swojemi naukami prawniczemi dał podstawę do budowy nowoczesnych systemów prawnych. Otóż ten prawnik ujął problem lojalności w aforyzm: „Jus est — honeste vivere, alterum non leadere, suum cuique tribuere”, co znaczy, że istota i treść prawa, zasadza się na tem, żeby żyć uczciwie, drugiego nie krzywdzić i oddać każdemu to, co mu się należy. Tak jest i my też na tem stanowisku stoimy, a to także znalazło wyraz w słowach Chrystusa: „Oddajcie cesarzowi co cesarskie, a Bogu to, co boskie”.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#AntinHorbaczewski">O ile chodzi o formę wyjawienia lojalności, to lojalność można rozmaicie rozumieć, można oceniać ją jako pewien nastrój psychiczny, oparty na uczuciu, ale można też ją rozumieć jako fakt realny, ponieważ podłożem dla lojalności są zawsze stosunki prawne, realne bez względu na to, czy mają one charakter prywatno-prawny, czy też należą do zakresu prawa publicznego, więc także i do mierzenia lojalności musi być użyty pewien miernik o charakterze realnym. Jeżeli weźmiemy analogię z systemu prawa prywatnego, to trzeba także stwierdzić, że teraz teoria uczciwości, teoria uczciwego obrotu prawnego, czy dobrych obyczajów znalazła powszechne zastosowanie w ustawodawstwie nowoczesnych państw, a ta teoria stawia jako zasadę, że obowiązek uczciwości musi być obustronny.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#AntinHorbaczewski">Teraz pozwolę sobie postawić pytanie, czy i ile ludność ukraińska, którą mam zaszczyt zastępować tutaj w tej Wysokiej Izbie, odpowiada wymogom co do spełniania obowiązku lojalności. Ogół tej ludności ponosi wszelkiego rodzaju ciężary, opłaca podatki, uiszcza opłaty, daniny i wszelkiego rodzaju świadczenia, a nie tylko to, ale przynosi na rzecz Państwa Polskiego w ofierze to, co obywatel może mieć najdroższego, płaci podatek krwi. Przypomną może Panom, że zamieszki z r. 1926, których widownią były ulice stolicy, wciągnęły w swój wir i nas, że i tam młodzież ukraińska pełniąca obowiązek służby wojskowej, ci żołnierze w poważnej liczbie oddali życie walcząc nie o interes swój lub swoich najbliższych. To była ofiara dla Państwa i ta ofiara daje nam chyba prawo żądać wszystkich tych praw, jakie nam według Konstytucji się należą.</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#AntinHorbaczewski">W czasie debaty nad expose p. Ministra Spraw Zagranicznych jeden z rzeczników obozu rządowego wypowiedział zdanie, że oto, jeżeli pójdziecie do Genewy, to nic Wam nie damy, choćby żądania Wasze były najsłuszniejsze. Co to znaczy? Jeżeli Państwo ma stanąć na tem stanowisku, nie mogę tego bezwarunkowo zrozumieć, bo to byłoby przekreśleniem Konstytucji. A zresztą Genewa była tylko następstwem negatywnego stanowiska Warszawy.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#AntinHorbaczewski">Jeżeli Państwo jest w tem położeniu, że musi dochodzić swoich praw przeciw własnym obywatelom, przysługują mu bardzo poważne środki, aby zadość uczynić swojej woli, zadość uczynić wymogom i prawu. Jednak zgóry odsądzać cały naród, całe społeczeństwo, od wszelkiego prawa, nawet najsłuszniejszego, chyba jeszcze nigdy z parlamentarnej trybuny takie słowo nie padło. Ale czy to lojalne? Zaznaczyłem, że my stoimy na stanowisku, jakie określiło dawne prawo rzymskie, stoimy na tem stanowisku, aby oddać każdemu to, co mu się należy, suum cuique tribuere, i żądamy tego także nawzajem dla siebie.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#AntinHorbaczewski">Zmarły niedawno nestor polskiego parlamentaryzmu, dr. Herman Diamand, na krótki czas przed śmiercią wypowiedział zdanie, że dekretem, układu sił społecznych nie można zmienić. I w tych słowach, w tych przypuszczam głęboko odczutych słowach, które płynęły z przekonania opartego na doświadczeniu życiowem, tkwi wielka prawda, Ale ta prawda jest niedostępna dla tych, którzy, będąc kapłanami kultu bezwzględnej siły brutalnej, nie chcą rozumieć psychicznego momentu innego człowieka, a bez tego rozumienia bezwarunkowo niema mowy o jakimś porozumieniu, niema mowy o możności należytego sprawiedliwego rozwiązywania spraw, a specjalnie spraw społecznych i narodowościowych. Stosowanie brutalnej siły nie może doprowadzić do żadnego pozytywnego dodatniego rezultatu; ale tem szanowni Panowie ducha żywego narodu nie zgasicie!</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#AntinHorbaczewski">My, zdaniem mojem, uczyniliśmy wszystko to, czego od nas Państwo, do którego należymy, Państwo Polskie, miało prawo domagać się, My okazaliśmy faktami lojalność, którą nam zaprzeczacie, i ze spokojem oczekujemy wyroku bezstronnej opinii europejskiej cywilizacji.</u>
<u xml:id="u-17.24" who="#AntinHorbaczewski">Głosować będziemy przeciw budżetowi.</u>
<u xml:id="u-17.25" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych,</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SławojSkładkowski">Wysoka Izbo! Pragnę w paru słowach tylko sprostować oświadczenie, nawiązując do słów p. sen. Horbaczewskiego.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#SławojSkładkowski">Po raz czwarty już cytują panowie posłowie i senatorowie rzekomo moje słowa, które powiedziałem jakoby do p. sen. Makucha, że gdybym nie chciał, toby on nie był senatorem. Charakterystyczna jest rzecz, że cytują to wszystko panowie senatorowie i posłowie, którzy na komisji nie byli, czyli cytują te rzeczy, które słyszeli pośrednio. Ale chcąc wierzyć w dobrą wolę Panów, chcę skorzystać z tego, że są tutaj panowie senatorowie wszystkich odcieni i z opozycji, którzy byli na tem posiedzeniu komisji, ażeby te moje słowa zrekonstruować. Otóż proszę Panów, rzecz była poprostu w ten sposób: p. sen. Makuch, mówiąc o rzekomych nadużyciach w Małopolsce Wschodniej, mówił między innemi w ten sposób: był teror tak wielki, że ludność nie mogła właściwie w całości oddać swych głosów, na kogoby chciała, dalej — wszyscy którzy starali się o kandydatury, byli tak teroryzowani, że obawiali się pokazać na ulicy; ja sam — powiedział pan sen. Makuch — obawiałem się pokazać, boby mnie jeszcze gdzie zabili, albo też steroryzowali tak ludność, żebym tutaj nie mógł się dostać. Na to ja śmiejąc się powiedziałem: Panie Senatorze, jednak chwała Bogu, nie tylko Pan żyje, ale Pan również tutaj się znajduje. A na to p. sen. Makuch właśnie powiedział to, co mnie przypisują: że „gdybym ja nie chciał, toby on się tu nie dostał”. To Pan powiedział, Panie Senatorze, a nie ja. A wtedy ja powiedziałem: Naturalnie: tak, jak Pan to przedstawia, to tak jest. Ja to stwierdzam obecnie, Panie Senatorze Makuch, Pan to powiedział do mnie: Czy Pan Minister chcę przez to mi powiedzieć, że gdyby Pan nie chciał, tobym się tu nie dostał? Tak Pan powiedział, to pańskie słowa, a nie moje.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#SławojSkładkowski">Otóż ja stwierdzam kategorycznie i jeszcze raz, że gdyby te wszystkie nadużycia, o których mówił p. sen. Makuch, działy się to znaczy, gdyby Rząd nie chciał, by ludność mogła się wypowiedzieć swobodnie, to pan sen. Makuch tu by się nie dostał, a dostał się dlatego, że Rząd chciał, żeby wybory były wynikiem woli ludności.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Rolle.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#KarolRolle">Wysoki Senacie! Należy stwierdzić, że dyskusja zapoczątkowana przez p. prezesa Komisji Skarbowo-Budżetowej następnie prowadzona dalej przez p. referenta, wreszcie oświadczenie prezesa naszego klubu, odrazu postawiły na tak wysokim poziomie dyskusję budżetową, że z całą satysfakcją i przyjemnością, można jej było przysłuchiwać się od początku do końca. Bezwątpienia nie godzimy się zasadniczo z wielu wywodami tu wygłoszonemi, ale każdy musi stwierdzić, że wszystkie przemówienia, były dostosowane do wysokiego diapazonu i starały się o ile możności przedstawić sprawę z całym spokojem.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#KarolRolle">Z wielkim szacunkiem odnoszę się zawsze do przemówień p. prof. Głąbińskiego. Wysoko cenię jego wiedzę jako ekonomisty, bardzo wysoko cenię jego doświadczenie, jako długoletniego parlamentarzysty. Tak samo z nadzwyczajnem zainteresowaniem wszyscy wysłuchaliśmy przemówienia o momentach wysoce aktualnych p. rektora Marchlewskiego. A pani senatorka Kłuszyńska do dyskusji tej z całym wdziękiem kobiecym wniosła ton lżejszy, poruszając bardzo wiele spraw, nie zgłębiając ich, lecz jak motyl, z kwiatka na kwiatek co-prawda sanacyjny, przelatując, starała się zebrać wprawdzie nie miód, ale sól attycką, a w dyskusji politycznej, sól attycka, o ile się ją w niezbyt wielkiej dozie stosuje, zawsze przydać się może.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#KarolRolle">Wywody p. prof. Głąbińskiego w pierwszej części oparte na przewidywaniach, polemizujące z przewidywaniami p. referenta, nie podlegają, rzecz prosta, dyskusji. Trudno powiedzieć, kto ma w tym wypadku rację: czy wywody może, powiedziałbym, optymistyczne, przynajmniej były zakończone pewną allokucją optymistyczną, generalnego referenta, czy też wywody pesymistyczne p. prof. Głąbińskiego. Przyszłość pokaże, rzecz prosta, kto ma rację.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#KarolRolle">P. sen. Głąbiński zwrócił się do p. Ministra Skarbu z wezwaniem, żeby przeprowadził oszczędności budżetowe i przez przeprowadzenie tych oszczędności dążył do znacznego skomprymowania budżetu. P. Minister Skarbu kilkakrotnie już w debacie sejmowej budżetowej i w komisjach zwrócił się z zapytaniem do towarzyszów p. senatora, w jakim kierunku te oszczędności powinne być przeprowadzone. P. sen. Głąbiński dziś daje na to odpowiedź, że nie jest rzeczą parlamentu wskazywać p. Ministrowi, gdzie mają być oszczędności uczynione, że raczej powinien to zrobić Minister Skarbu. Niestety, nie mogę na to stanowisko się zgodzić. Uważam, że p. Minister Skarbu, przedstawiając budżet, już przedstawił wszystkie możliwości, jakie tam mogą zaistnieć co do oszczędności. Jeżeli ktoś żąda, ażeby budżet był w dalszym ciągu skomprymowany, musi wskazać kierunek, w jakim ta kompresja ma nastąpić. P. przewodniczący Komisji Skarbowej, Popławski, w swojem przemówieniu wstępnem wskazał nam dwie opinie bardzo mądrych ludzi zachodu, z których jeden nazwał ministra skarbu ewangelistą, drugi nazwał go krwiożerczym. Mówiąc dzisiejszym stylem, rozpiętość nożyc kwalifikacyj ministra jest tak wielka, że w tej rozpiętości może senator Głąbiński znajdzie odpowiedź na swoje żądanie. Jak to p. Minister zrobi, tego nie wiem.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#KarolRolle">P. sen. Głąbiński dotknął w drugiej części swego przemówienia kwestii polityki, wskazując, że cała polityka obecnego Rządu i większości rządowej idzie w kierunku t. zw. sejmowładztwa i że to sejmowładztwo w naszych tradycjach narodowych ma swój początek. Wskazywał tu na walkę oligarchii, wielkich panów z królem. Mnie się zdaje, że analogia została wręcz odwrotnie użyta. My nie mamy króla, ale jest w narodzie Król-Duch, człowiek, za którym idziemy i który dla nas jest nawet więcej, niż królem koronowanym.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#KarolRolle">I wiemy, że w Państwie istnieje oligarchia, która go silnie zwalczała, zupełnie analogicznie, jak dawna oligarchia wielkich panów zwalczała królów. Zupełnie podobnemi momentami walczyła ta nowa oligarchia, jak ci, co walczyli z królami, częstokroć nawet zarzucając, że król obcym potencjom służy, tak jak starano się zarzucić temu człowiekowi, że obcym potencjom służy. Więc to porównanie jest zupełnie gdzieindziej do zastosowania. My zaś staraliśmy się swoją jednością i skupieniem się koło tego człowieka uwolnić go od tej walki z oligarchią.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#KarolRolle">W dalszym ciągu p. sen. Głąbiński zarzucał partii rządowej system obsadzania swoimi ludźmi wszystkich urzędów, wszystkich posad. Otóż dziwnie krótka jest pamięć ludzka. Jeśli się cofniemy parę lat wstecz, to dopiero zobaczymy, jak olbrzymi wpływ partie polityczne usiłowały wywierać na urzędników i na obsadę urzędów. Dla każdego urzędnika był wprost postrachem każdy niemal poseł, który wtrącał się do każdej sprawy, który wciąż interweniował, wchodził każdej chwili nieproszony i nie pytany do wszystkich urzędów, narzucał wprost swoją wolę, a często interesant przychodzący do biura do tego lub owego starosty miał kartkę: „To jest nasz człowiek, proszę sprawę natychmiast załatwić”. O ileż jest inaczej teraz! Musimy się przyznać do czegoś, na co niejednokrotnie nawet sarkamy. Otóż nie wiem, czy wszyscy, wiedzą o tem, że nam, członkom prorządowego ugrupowania, nie wolno interweniować w biurkach, że nam nie wolno szwendać się po urzędach, nie wolno nam wywierać żadnego wpływu na obsadzanie urzędów, i na urzędników i t. d. Taka jest radykalna różnica między owemi czasami a czasami dzisiejszemi.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#KarolRolle">Pani senatorka Kłuszyńska w znacznej części swojego przemówienia zajęła się tak nazwaną sanacją. Nasamprzód pragnęła wywieść, skąd się ta sanacja wzięła, i wspomniała, że sanacja to jest dziecko małżeństwa, zawartego w Nieświeżu czy Dzikowie.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#komentarz">(S. Kłuszyska: Dosłownie tak nie mówiłam.)</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#KarolRolle">Ale mniej więcej. I że sanacja to był potworek z tego małżeństwa urodzony — co do tego zresztą pani senatorka wyraźnie się nie zdeklarowała, bo później powiedziała, że raczej jest to choroba — tylko nie wiem, czy nasza, czy wasza. Otóż, Pani Senatorko, o takich małżeństwach w Polsce słyszałem, że było już kilka zawartych. Przypominam sobie w swoim czasie, a zawsze jestem czytelnikiem Waszych pism bardzo gorliwym, pisały one dużo o małżeństwie lanckoronskiem, ale podobno potem z tem małżeństwem się pogodziliście. Widziałem także, gdy pod mojemi oknami w końcu czerwca przechodził duży orszak weselny, w którym pan młody śpiewał: „Panami wkrótce będziem my”, a panna młoda śpiewała: „Serdeczną Matko!” Ten orszak przeszedł przez ulice Krakowa i zawarł ślub, przypuszczam, że cywilny, bo były różnice wyznania, na rynku Kleparskim. Nie wiem co z małżeństwa na rynku Kleparskim się urodziło, czy potworek czy może choroba.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#komentarz">(S. Kłuszyska: Wielka myśl.)</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#KarolRolle">Dlatego też radzę, ażeby o tych małżeństwach tak bardzo nie mówić, bo takich małżeństw zawarliście sami bardzo dużo.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#komentarz">(S. Kłuszyska: Pan czytuje Kurierka, a tam są same anonsy małżeńskie.)</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#KarolRolle">Pani senatorka powiedziała, że dobry polityk nigdy nie mówi wszystkiego. Jeden z poetów naszych powiada, że są prawdy, które mówi tylko swemu narodowi, a są prawdy, których nie powie nikomu. Pani senatorka powiedziała, że dobry polityk zostawia sobie zawsze furtkę do wyjścia. Z przemówienia p. senatorki wynika, że żadnej furteczki dla nas nie zostawiła...</u>
<u xml:id="u-21.17" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Niestety, nie.)</u>
<u xml:id="u-21.18" who="#KarolRolle">...że Pani wszystko powiedziała, co tylko było można powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-21.19" who="#KarolRolle">Widać, że sanacja p. senatorce Kłuszyńskiej spędza sen z oczu, gdyż twierdzi Pani, że jest ona wszystkiemu winną. Słyszeliśmy, że kryzys światowy to jest pomysł sanacji, a nie zjawisko ogólne, co do którego są pewne różnice zdań nawet między mówcami naszego obozu; że pożyczek zagranica nie daje Polsce, dlatego, że sanacja rządzi, a nie dlatego, żeby istniał jakiś kryzys światowy. Otóż ja przypomnę Pani Senatorce jeden fakt. Rząd pomajowy zaciągnął pożyczkę, zaraz po objęciu rządów. Następnie to konsorcjum, które udzieliło pożyczkę stabilizacyjną, uzyskało prawo udzielania pożyczek samorządom. Dwa samorządy dostały te pożyczki, następne samorządy, między innemi samorząd krakowski, traktowały o tę pożyczkę z tymi Amerykanami, lecz w chwili, kiedy cała sprawa dobiegała do końca, nastąpił wielki krach amerykański i wtedy cała sprawa co do pożyczki krakowskiej i kilku innych miast upadła. Zaręczam Pani Senatorce, że to nie było wybrykiem sanacyjnym, bo właśnie sanacja miała pożyczkę dostać, tylko to było wynikiem krachu amerykańskiego, który rozpoczął ten wielki kryzys, który przeszedł przez cały świat.</u>
<u xml:id="u-21.20" who="#KarolRolle">Pani Senatorka problem, który tutaj był przedstawiony przez dwóch mówców, problem bardzo głęboki, poruszony przez s. Szarskiego i s. Targowskiego, potraktowała, mojem zdaniem, jednakowoż zanadto powierzchownie. Pani Senatorka uważała, że to jest różnica zdań między dwoma panami z B. B. Niech Pani Senatorka będzie przekonana, że na punkcie zapatrywań, czy kryzys światowy jest koniunkturalny czy też ustrojowy, Blok Bezpartyjny się nie rozpadnie; będziemy dysputowali nad tym problemem wewnątrz Klubu.</u>
<u xml:id="u-21.21" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ja tak nie powiedziałam.)</u>
<u xml:id="u-21.22" who="#KarolRolle">Tak, ale Pani Senatorka powiedziała wyraźnie pod adresem dwóch senatorów, którzy o tym kryzysie mówili, że różnią się między sobą, a Pani czeka, ażeby oni uzgodnili swoje stanowisko. Ja sądzę, że uzgadniać tego jeszcze nie można; to jest tak głęboki problem, że nad nim jeszcze bardzo dużo wielkich umysłów głowić się będzie i nie tak łatwo go rozwiążą. Dlatego też, proszę się nie spodziewać, by brak uzgodnienia przyczynił się do rozbicia Bloku.</u>
<u xml:id="u-21.23" who="#KarolRolle">Pani Senatorka czyni nas także odpowiedzialnymi za to, że sprawa ubezpieczenia na starość dotychczas nie stanęła na porządku dziennym. Otóż wiemy, że Bezpartyjny Blok zgłosił w ostatnich dniach tę sprawę na Sejm, Można powiedzieć: dlaczego nie dawniej, ale jest jeszcze olbrzymia masa zagadnień w Państwie, które nie zostały jeszcze zgłoszone, a które czekają chwili odpowiedniej. Będziemy to zagadnienie rozważać, nie zapominając o tem, że jest ono bardzo poważne i znowu w bardzo silnym stopniu obciąży przemysł. A jednak mimo wszystko Klub nasz postawił tę sprawę na porządku dziennym, uważając, że kwestia ubezpieczenia na starość robotników jest kwestią sprawiedliwości społecznej i że powinna być rozwiązana.</u>
<u xml:id="u-21.24" who="#KarolRolle">Słusznie Pani Senatorka powiada, że my tylko radzimy, ażeby przetrwać, ale jak przetrwać, tego nie mówimy. Tak jest, hasłem naszem jest: przetrwać. Zawsze w takiej ciężkiej chwili, jak obecna, musimy to hasło wydać do całego społeczeństwa, żeby nie poddawało się rozpaczy, ażeby starało się tę najgorszą sytuację, jaka jest obecnie, przetrwać.</u>
<u xml:id="u-21.25" who="#KarolRolle">Naturalnie rady na to przetrwanie także są dawane. Zostały one tu bardzo silnie zironizowane, jak np. cała kwestia zniżki cen, kwestia, która znowu nie jest wymysłem sanacji, lecz objawem obecnie na całym świecie dyskutowanym. Podobnie mylnie zupełnie zostało ocenione u nas bezrobocie, także jako dzieło sanacji. Słyszeliśmy, że bezrobocie w Niemczech jest w dużo szczęśliwszem położeniu, aniżeli w Polsce, słyszeliśmy, że w Niemczech na 10 milionów zatrudnionych jest 5 milionów bezrobotnych. To jest błędne, gdyż stosunek bezrobotnych do zatrudnionych w Niemczech wynosił w dniu 1 stycznia r. b. 4.300.000 bezrobotnych do około 16 milionów zatrudnionych, co stanowi 25,9%. W Polsce zaś stosunek ten wynosi 19.6%, więc nie jesteśmy w gorszej sytuacji, aniżeli Niemcy, lecz w lepszej.</u>
<u xml:id="u-21.26" who="#KarolRolle">Jeżeli nadto uwzględnimy, że nasza klasa robotnicza jest znacznie silniej związana z ziemią i prędzej daje sobie radę z bezrobociem niż klasa robotnicza w Niemczech, to musimy także to na bene nasze zapisać. Również musimy jedna rzecz podnieść, czego u nas niema, a co się widzi dziś we wszystkich miastach niemieckich, że wszystkie ulice zawalone są wprost żebrzącymi bezrobotnymi — to najsmutniejszy objaw bezrobocia niemieckiego.</u>
<u xml:id="u-21.27" who="#KarolRolle">Proszę Wysokiego Senatu, pragnę zareagować na jeszcze jeden moment z przemówienia p. senatorki Kłuszyńskiej. Pani senatorka szukając winy sanacji we wszystkiem, zrobiła także jeden zarzut, iż nam się zdaje, że Polska jest własnością jednego człowieka. Otóż tego nie można wysnuć ani z naszego postępowania, ani też z naszych przemówień. My jesteśmy jednakowoż zdania, że Polska dzisiejsza jest w znacznej części dziełem jednego człowieka.</u>
<u xml:id="u-21.28" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.29" who="#KarolRolle">I dlatego też u boku tego człowieka stanęliśmy. My nie jesteśmy, jak Pani senatorka sądzi, zbiorowiskiem ludzi luźnych. Stoimy przy nim zjednoczeni i coraz liczniejsi, choć jeden z senatorów nazwał nas w przemówieniu w zeszłym Senacie eunuchami. Z liczby członków Bezpartyjnego Bloku w obecnym Sejmie i Senacie okazało się, że eunuchami nie jesteśmy i że owszem, mamy bardzo wielkie zdolności rozrodcze.</u>
<u xml:id="u-21.30" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To ci walory!)</u>
<u xml:id="u-21.31" who="#KarolRolle">Dlaczego Pani senatorka specjalnie te walory tak lekko potraktowała?</u>
<u xml:id="u-21.32" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-21.33" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: W parlamencie?)</u>
<u xml:id="u-21.34" who="#KarolRolle">Proszę Wysokiego Senatu! Dlatego właśnie, że uważamy tego człowieka za twórcę nowoczesnej Polski, stanęliśmy przy jego boku i nie odstraszają nas żadne ironie, żadne nazwy, pod naszym adresem ironizujące i pójdziemy naprzód do Odrodzonej Polski pod wodzą jego w przekonaniu, żeśmy dobrą drogę obrali.</u>
<u xml:id="u-21.35" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Pant.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#EduardPant">Wysoka Izbo Senatorska! Jeżeli Klub Niemiecki będzie głosował przeciwko budżetowi, to nie czyni tego, kierując się jakimś sentymentem, nieprzychylnym przeciwko Rządowi, lecz wyłącznie z powodów rzeczowych. Nie możemy się zgodzić na budżet, który w całości i w poszczególnych częściach nie liczy się absolutnie z najważniejszemi potrzebami ludności i kraju i którego wymagania co do siły podatkowej obywateli są tak wygórowane, że zadość im czyniąc, spowodować musielibyśmy dalsze pogorszenie się i tak już ciężkiego, a nawet wprost katastrofalnego położenia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#EduardPant">Mam wrażenie, jakoby Rząd był zupełnie bezradny i bezsilny wobec coraz mocniej uwydatniających się wymagań obecnej chwili, że przedewszystkiem brak Rządowi programu i to programu uzdrowienia stosunków chociażby w bliższej przyszłości. Nie można chyba przypuszczać, że system podniesienia podatków, wprowadzenia nowych podatków, zaciągnięcia pożyczek i to takich, które nasze życie gospodarcze mogą tylko obciążać, a nie ożywiać, stanowić może jakiś program gospodarczy obliczony na dalszą metę. W taki sposób narazie można osiągnąć dochody, które wprawdzie na krótki czas umożliwią równowagę budżetową, ale także podkopują fundamenty naszego życia gospodarczego i spowodują coraz większe zubożenie mas ludności.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#EduardPant">Główną zasadą każdej zdrowej gospodarki, każdej zdrowej polityki gospodarczej jest, że wydatki powinne być dostosowane do możliwych dochodów, a nie odwrotnie, że powinno tyle do Skarbu wpłynąć, ile się chcę wydać. Jednak budżet nasz absolutnie nie uwzględnia zdolności płatniczych podatników, którzy często żyją i pracują tylko poto, aby móc zapłacić swoje podatki.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#EduardPant">Już od kilku lat wskazuje się na to w toku dyskusji budżetowej i dziś także już kilka razy podniesiono, że nasz system podatkowy jest wadliwy, że przedewszystkiem podatek obrotowy hamuje i paraliżuje nasze życie gospodarcze, że kary i odsetki za spóźnione i odroczone podatki mają wprost charakter lichwiarski, że bezwzględny sposób ściągania podatków rujnuje tysiące egzystencji. Rząd wołał jednakowoż zamiast wprowadzenia zdrowej reformy, do czego miał sposobność i możność i także czas, drogą najmniejszego oporu prowadzić w dalszym ciągu dotychczasową politykę podatkową i dalej rozbudowywać ten system w gruncie rzeczy niezdrowy. Dlatego też Rząd ponosi większą część odpowiedzialności za to, że ogólna nędza nabrała tak katastrofalnych rozmiarów.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#EduardPant">Dość poważne i niebezpieczne obecne położenie, gospodarcze zaostrza jeszcze bardziej kryzys polityczny, który znajduje wyraz w coraz dalej postępującem rozbiciu społeczeństwa. Zrozumiałem jest, że wszędzie i w innych państwach, a w szczególności w nowopowstałej Polsce, składającej się z trzech różnych dzielnic, których ludność różni się pod względem narodowościowym, społecznym i kulturalnym, są liczne, wręcz przeciwne prądy. Ale dlatego też zadaniem Rządu, świadomego swej odpowiedzialności, jest dążyć do tego, aby te różnice pomału się wyrównały lub conajmniej nie występowały w całej ostrości na zewnątrz. Innemi słowami, każdy rząd powinien dbać o to, ażeby rozwój polityczny w kraju szedł w kierunku stałej konsolidacji wewnętrznej.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#EduardPant">Przypatrując się składowi parlamentu naszego, możnaby przypuszczać, że pod tym względem posunęliśmy się o znaczny krok naprzód Rząd bowiem otrzymał przy ostatnich wyborach znaczną większość i zdołał doprowadzić do tego, tak możnaby przynajmniej przypuszczać, że większa część ludności wypowiedziała się za Rządem i za jego programem. Możnaby więc przypuszczać, że rzeczywiście nastąpiła konsolidacja conajmniej stosunków politycznych. Biorąc jednakowoż pod uwagę faktyczny stan naszych stosunków, to są one tego rodzaju, że chyba nigdy jeszcze różnice partyjno-polityczne, narodowościowe i społeczne nie nabrały tak ostrego charakteru i nie były nigdy tak trudne do rozwiązania i wyrównania, jak właśnie dzisiaj.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#EduardPant">Już dużo mówiono w tej Wysokiej Izbie o Brześciu i o t. zw. pacyfikacji. Myśmy dotychczas w tych sprawach głosu nie zabierali, ale bynajmniej nie dlatego, jakoby nas zajścia te nic nie obchodziły, albo jakoby nas wogóle nie wzruszały, ani też dlatego, że nasza cała uwaga była skupiona na podobnych zajściach względem mniejszości niemieckiej na Górnym Śląsku. Wystarczy chyba, jeżeli w związku z dyskusją generalną nad budżetem, wyrazimy nasze najgłębsze ubolewanie nad tem, że w tych wypadkach ubliżono godności ludzkiej w tak nieludzki, w tak okrutny sposób i że zadano przez to naszemu całemu społeczeństwu rany, których nawet czas nigdy nie zdoła zabliźnić. Bardziej jeszcze pożałowania godnym jest ten fakt, że zajścia te przedstawia się jako dowód silnej ręki naszego Rządu.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#EduardPant">Niema dwóch zdań co do tego, że obecna forma parlamentaryzmu nie stoi na wysokości zadania, że konieczna jest silna i mocna ręka, któraby usunęła w miarę możliwości braki tego systemu parlamentarnego, ale siła powinna się opierać jedynie na zaufaniu kraju i na prawie, nigdy zaś tylko na samej przemocy. Gdyby był Rząd już sobie zaskarbił od roku 1926 zaufanie kraju, to celem zapewnienia sobie większości w parlamentach nie potrzebowałby uciekać się podczas wyborów do takich środków, jakie zastosowano w Małopolsce Wschodniej, w Brześciu, na Górnym Śląsku i w innych dzielnicach. Rząd prawdziwie silny mógłby łatwo podporządkować i wykorzystać także istniejące....</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#komentarz">(Głos: W Niemczech podczas kampanii wyborczej było 14 zabitych.)</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#EduardPant">Co nas obchodzą Niemcy? To można powiedzieć w parlamencie berlińskim, ale tutaj nas te stosunki nic nie obchodzą. Rząd prawdziwie silny mógłby, jak już powiedziałem, podporządkować sobie i wykorzystać istniejące wśród ludności różnice jako siły twórcze dla dobra ogółu. Pod tym względem jednakowoż poszło się również drogą najmniejszego oporu. Stworzono środkami, będącemi do dyspozycji Rządu, uległą sobie większość, która ślepo i bezkrytycznie posłuszną być musi.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#komentarz">(Löwenherz: Dlaczego?)</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#EduardPant">Posłuszną na rozkaz.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#komentarz">(S. Bojko: Nieprawda, nie kłam Pan.)</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#EduardPant">Panie Marszałku, ja nie kłamię.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#komentarz">(S. Bojko: Mnie tu nikt nie trzyma, ja sam tu jestem.)</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#EduardPant">Ale kto kłamał tutaj?</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#EduardPant">Ale tem samem, Wysoka Izbo, dziś mniej niż kiedykolwiek mówić można o prawdziwem i pożytecznem zaspokojeniu stosunków wewnętrznych. Pozostała nam jeszcze może jedynie nadzieja co do osiągnięcia tego celu, a to drogą zmiany Konstytucji. 2e zmiana Konstytucji w niektórych punktach może być pożądana, o tem i my jesteśmy przekonani. Czy jednak przez zmianę Konstytucji naprawdę mogą być i będą ziszczone wszystkie pokładane w niej nadzieje, to zdaje się być bardzo wątpliwe, gdyż nie można Konstytucji obowiązującej czynić odpowiedzialną za obecny zły stan stosunków, ale jedynie fakt, że dobre w zasadzie postanowienia tej Konstytucji częściowo nie znalazły dotychczas w życiu zastosowania, lecz bywały w różny sposób interpretowane albo nawet pomijane, zależnie od tego, co w danej chwili zdało się być pożądanem. I w życiu Państwa obowiązuje zasada, że nie forma powinna być miarodajna, ale idea.</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#EduardPant">I tu właśnie pozwolę sobie postawić jedno zapytanie: Czy mamy wogóle wspólną i jasną ideę państwa, za którą mogłyby się wstawić wszystkie warstwy ludności? U nas pojęcia państwa i narodu są niemal identyczne. Interesy państwa i interesy narodu uważane są za jedno i to samo. Wskutek tego pomieszania pojęć mniejszości narodowe w państwie bywają całkowicie pominięte. Nie można przecież mniejszości narodowych zmuszać do podporządkowania się pod ideę polską narodową i do przyswajania jej sobie jako idei państwowej. Państwo i naród to dwa odmienne pojęcia, które w państwie, skupiającem kilka narodowości, należy rozróżniać. W żadnym razie zaś państwo nie ma prawa w interesie jednej tylko części, chociażby ta część stanowiła większość, wszystkie inne grupy narodowościowe gnębić i dążyć do wchłonięcia ich przez większość narodową.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#komentarz">(Głos: na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#EduardPant">Póki jednak dążenia te popierane są przez państwo, państwo działa wbrew własnym interesom życiowym.</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#EduardPant">Rozwiązanie problemu narodowościowego w Polsce jest jednym z najbardziej palących zadań. Nie może on być jednak rozwiązany bez udziału mniejszości i bez szczerej chęci traktowania mniejszości jako równouprawnionych obywateli. Nie sposób znaleźć rozwiązania tego problemu, pomijając mniejszości, ponad głowami — że tak powiem — tej mniejszości. Ale i w tej kwestii Rząd kroczy drogą najmniejszego oporu, gdyż czyni się starania, by sztucznie obniżyć na zewnątrz, liczbę mniejszości, dyskredytuje się przywódców mniejszości fałszywemi oskarżeniami albo wyrokami, ażeby w ten sposób pozbawić mniejszości ich przywódców, odbiera się członkom mniejszości wszelką możność egzystencji, utrudnia się i wprost uniemożliwia im wszelką działalność kulturalną. Takiemi środkami trudno stworzyć podstawy do zgodnego i harmonijnego współżycia narodów i narodowości w Państwie. Rząd musi się zdobyć na odwagę, by zasiąść z mniejszościami do jednego stołu, wysłuchać ich życzeń i dbać także o lojalne przeprowadzenie ich słusznych żądań.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#EduardPant">Ostatnie posiedzenie Ligi Narodów w Genewie jest ostrzegawczem memento dla Rządu, aby zmienił dotychczasowy sposób traktowania mniejszości. Przyznanie się p. Ministra Spraw Zagranicznych i stwierdzenie przez Radę Ligi Narodów, że traktat mniejszościowy został naruszony w kilku wypadkach, powinno skłonić Rząd do zerwania z dotychczasowym systemem, choćby już z tego powodu, że system ten, jak tego dowodzą fakty, szkodzi powadze Państwa nazewnątrz. Dotychczas jednak jeszcze nie zauważyliśmy żadnych zmian w tym kierunku. Przeciwnie, są starania, zwłaszcza na Górnym Śląsku, by przez dalsze zastraszanie ze strony władz wywierać presję, nacisk na członków mniejszości niemieckiej, którzy podczas ostatnich wyborów ucierpieli z powodu panującego tam teroru, a to w tym kierunku, aby cofnęli swoje zażalenia. Fakt ten pozostawia nam mało nadziei, że choćby w niedalekim czasie nastąpi zmiana dotychczasowego systemu traktowania mniejszości niemieckiej. My mamy najszczersze chęci uczynienia ze swojej strony wszystkiego w celu umożliwienia zgodnego współżycia i współpracy z naszymi polskimi współobywatelami.</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#EduardPant">Ale to może nastąpić tylko wtedy, jeżeli nasz język, nasz rozwój kulturalny i nasze prawo do życia pozostaną nietknięte.</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#komentarz">(S. Evert: Jeszcze Wam mało wszystkiego, co macie?)</u>
<u xml:id="u-23.25" who="#EduardPant">O tem rozstrzygamy my, jako mniejszość.</u>
<u xml:id="u-23.26" who="#komentarz">(S. Evert: Wiem, tylko pragniemy, żebyśmy to mieli w Niemczech, co Wy macie u nas.)</u>
<u xml:id="u-23.27" who="#EduardPant">Według polityki względności i może wedle rzeczywistości urojonej można się z tem zgodzić, ale wedle rzeczywistości rzeczywistej te stosunki są zupełnie inne.</u>
<u xml:id="u-23.28" who="#komentarz">(S. Evert: A liczba szkół polskich w Niemczech?)</u>
<u xml:id="u-23.29" who="#EduardPant">Prosiłbym Panów tak rozumować, abyście raz zobaczyli, jak jest w rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-23.30" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Policjant jest rzeczywiście zabity.)</u>
<u xml:id="u-23.31" who="#EduardPant">Kto jest winien temu, Panie Ministrze? Nie chciałem poruszać tego tematu, sprawy ludzi, którzy padli przy pełnieniu swych obowiązków, ale jeżeli Pan Minister się mnie zapytał, jeżeli Pan Minister tu powiedział, że policjant został zabity, to ja stwierdzam, że winowajcami tej zbrodni nie są Niemcy.</u>
<u xml:id="u-23.32" who="#komentarz">(Głos: Tylko zniemczeni Polacy.)</u>
<u xml:id="u-23.33" who="#EduardPant">Nie, tylko ten system, który panował podczas wyborów, to jest ten system, który wprowadził zamęt na całym Górnym Śląsku, to jest ten system, który wprowadził nas do Genewy.</u>
<u xml:id="u-23.34" who="#komentarz">(Głos: Wasz system.)</u>
<u xml:id="u-23.35" who="#EduardPant">Żyjemy w czasach ogólnego kryzysu, który odczuwamy nie tylko na polu gospodarczem, parlamentarnem, politycznem, ale także na polu kulturalnem. Chodzi dziś nie o kulturę polską, kulturę niemiecką, o kulturę francuską, ale chodzi o to, że zagrożona jest kultura Europy, Obecny kryzys jest, o ile wejrzymy w jego najgłębsze przyczyny, kryzysem ducha ludzkiego i my wszyscy cierpimy wspólnie z tego powodu i zatem jesteśmy też wspólnie zainteresowani w uzdrowieniu obecnych stosunków. Mylnem byłoby, gdybyśmy, jako przedstawiciele mniejszości, dlatego, że pozbawiono nas wszelkiego wpływu na życie polityczne Państwa, dlatego, że traktuje się nas, jako obywateli mniej wartościowych...</u>
<u xml:id="u-23.36" who="#komentarz">(Głos: Nielojalnych.)</u>
<u xml:id="u-23.37" who="#EduardPant">...chcieli kierować się tą zasadą, że wszystkie te objawy są dla nas obojętne. Jeżeli musimy krytykować niektóre posunięcia Rządu i często surowo krytykować, to nie jest to krytyka bezproduktywna, lecz czysto rzeczowa, w interesie dobra ogółu. I w naszem ustosunkowaniu się do Rządu i budżetu nie uprawiamy opozycji tylko dlatego, że chcemy być w opozycji, że się nam podoba być w opozycji, ale chcemy zwrócić uwagę Rządu jeszcze raz na panujące niedomagania, zwłaszcza w dziedzinie traktowania mniejszości, aby mu w ten sposób uprzytomnić, że droga, którą obecnie kroczy, nie jest drogą właściwą i że ta droga nie leży także w interesie Państwa Polskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Zakrzewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#StanisławZakrzewski">Wysoka Izbo! Uważam za obowiązek krótko streścić swoje zapatrywanie na niektóre momenty poruszone w dyskusji budżetowej.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#StanisławZakrzewski">Uderzyło mnie w niej jedno. Zaczęła się dyskusja od referatów, stawiających, jak to już sen. Rolle powiedział, kwestię uchwalenia budżetu na poziomie wysokim, wzbudzającym całą masę refleksyj zasadniczych, nowych kątów widzenia, potrzebę pewnej rewizji utartego dotychczasowego ustosunkowania się do budżetu. Wynikałoby stąd, że krytyka, która będzie wobec budżetu przeprowadzona, będzie oparta na zasadach ścisłych, rzeczowych, na zasadach takich, z którychby wynikły na przyszłość ułatwienia w skonstruowaniu tej tak trudniej rzeczy dla Rządu i społeczeństwa, jaką jest właśnie praca budżetowa. Muszę powiedzieć, że kiedy się nawet przysłuchiwałem przemówieniom osób, które wysoko szanuję, jak p. sen. Głąbińskiego, p. sen. Marchlewskiego, to jednak rzeczowego i fachowego ustosunkowania się do budżetu nie było w ich przemówieniach, nie było ono przeprowadzone konsekwentnie i do końca.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#StanisławZakrzewski">W wywodach p. sen. Głąbińskiego uderzył mnie rys, że analizując stosunek nasz do budżetu, charakteryzując wpływy dawniejszych sejmów na budżet, nie podniósł jednak tego, że zdrowe prawo budżetowe, historycznie rozważane, opiera się na ustosunkowaniu się większości ciał parlamentarnych do budżetu — tej większości, której myśmy dotąd nie mieli.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#StanisławZakrzewski">Przemówienie p. sen. Marchlewskiego nie całe było dla mnie zrozumiałe, dzieliło się ono bowiem na pewne osobne artykuły, należące do budżetów specjalnych ministerstw, mało zatem miało związku z debatą generalną. A zarówno p. sen. Głąbiński jak i p. sen. Marchlewski, jak i następni mówcy przeważnie określali swoje stanowisko wobec budżetu, wychodząc nie ze stanowiska ściśle budżetowo-rzeczonego, tylko, powiedziałbym, ze stanowiska afektu...</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ze stanowiska politycznego.)</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#StanisławZakrzewski">...ze stanowiska uczuciowego, ze stanowiska zatem polityczno-uczuciowego.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#StanisławZakrzewski">Otóż jakkolwiek nie jestem ekonomistą, to jednak rozważając historię budżetu, muszę powiedzieć, że tak samo w historii polskiej, jak wogóle w historii wszystkich społeczeństw w zakresie budżetu, są dwa fakty, dwie rzeczy, tkwią w nich dwa istotne rysy: mianowicie konieczności państwowe i pewne rzeczy, co do których jest dopuszczalna krytyka, co do których mogą być rozmaite poglądy, zależnie od tego — dać czy nie dać. Otóż bez względu na to jak zmieniają się rzeczy, czasy, jak zmieniają się rozmaite techniczne formy budżetu, rzecz zasadnicza budżetowa od dawnych bardzo czasów pozostaje ta sama, którą przed chwilą tu określiłem. Naturalnie, że p. sen. Głąbiński i p. sen. Marchlewski, rozumieją bardzo dobrze, że jest mnóstwo konieczności państwowych i że budżet w formie konieczności państwowych musi być dany i wskutek tego przerzucają swoje rozumowanie ze stanowiska rzeczowego na stanowisko polityczno-uczuciowe. Rys ten, który wystąpił w przemówieniu p. sen. Marchlewskiego i p. sen. Głąbińskiego oczywiście tem silniej uwydatniał się w przemówieniach następnych mówców. Uwydatnia się z całą siłą w przemówieniu s. Horbaczewskiego, a także s. Panta.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#StanisławZakrzewski">Gdy mówię o reprezentantach społeczności polskiej, o ich ustosunkowaniu się do budżetu, to naturalnie dla mnie zawsze i to nie od dziś w tem ustosunkowaniu się polskiego obywatela do budżetu przeważa stara historyczna wada podniesiona przez Bobrzyńskiego, że u Polaka przeszłości wielka i bezgraniczna miłość ojczyzny szła zawsze doskonale w parze z odmawianiem temu państwu nowych ciężarów, nowych podatków, które chociażby były najlżejsze, zawsze jednak przez starą społeczność polską były odczuwane jako dokuczliwe. Jeżeli do potrzeby płacenia nowych podatków dołączy się jeszcze silny rząd, straszydło „absolutnego” rządu, to jest rzeczą zupełnie jasną, że wyobraźnia polityczna starej społeczności polskiej na te obydwa potwory oburzała się od niepamiętnych czasów. Oburza się, idąc tą tradycją i siłą ciężkości, także w znacznej mierze i dziś.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#StanisławZakrzewski">Jeżeli zatem tak rzecz się ma z stosunkiem naszej rdzennej społeczności, naszej rdzennej psychiki staropolskiej, którą z trudnością musimy leczyć, z trudnością przyzwyczajać siebie, masy, jednostki do tego, że trzeba ponosić ciężary na rzecz utrzymania tego Państwa, trzeba się także zdobyć na ofiarę tę, by mieć rząd bezwzględnie silny. Ktokolwiek miałby na czele tego rządu stać, ten silny rząd być musi.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#StanisławZakrzewski">Nie dziwię się, że reprezentanci naszych mniejszości narodowych względem budżetu zajmują takie stanowisko, jakie tu zajmowali. Przemówienia p. sen. Horbaczewskiego słuchałem z całą uwagą i z uznaniem jestem dla tego spokojnego tonu, z jakim p. sen. Horbaczewski rozważał temat stosunku ruskiej społeczności do Państwa Polskiego. Muszę jednak zwrócić uwagę na pewne naświetlenie p. sen. Horbaczewskiego, którego ja podpisać nie mogę, ale które także i sprostować muszę. Jeżeli idzie o stosunek naszej społeczności ruskiej do problemu naszej państwowości, to ta definicja, którą dał p. sen. Horbaczewski, że ten stosunek musi być obustronny, jest słuszna. Na to, ażeby ten stosunek był zdrowy obustronnie, musimy w pewnym stopniu się ze sobą pogodzić i tę wzajemną ugodę rzetelnie i wiernie wykonywać.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#StanisławZakrzewski">Jeżeli my pracujemy nad tem, aby ściśle nacjonalistyczne ujmowanie stosunku elementu polskiego do Państwa przerobić na to, co mógłbym tutaj nazwać stanowiskiem państwowem, państwowo-narodowem, to cóż dopiero, jeżeli tę rzecz odwróci się i z tego stanowiska zechce się traktować stosunek narodu ruskiego do Państwa Polskiego? Otóż ten stosunek jest nawskroś nacjonalistyczny, on musi z tej swojej koszulki nacjonalistycznej wyzwolić się na to, aby można stanąć na realnym i trzeźwym gruncie państwowym, Ale nie tylko z tego nacjonalizmu naród ruski musi się w stosunku do nas i naszego Państwa wyleczyć, musi się on wyzbyć i tej cechy, która charakteryzuje politykę ruską, mianowicie jej maksymalistycznego kierunku, tego stałego wysuwania pewnych żądać czy postulatów, tych posunięć ściśle taktycznych, które mają tylko ułatwiać osiągnięcie tych celów maksymalnych. Ta sprawa, którą p. s. Horbaczewski poruszył, sprawa uniwersytetu ruskiego, jest klasyczną ilustracją tej tezy. Ja, jako profesor uniwersytetu lwowskiego, mogę tu stwierdzić na podstawie mych przeżyć i doświadczeń, że gdyby dążność do stworzenia uniwersytetu jako placówki kulturalnej dla siebie była zasadniczą dążnością społeczeństwa ruskiego b. Galicji Wschodniej, to Rusini prawdopodobnie mieliby go już oddawna. Mogę nawet ten wyraz prawdopodobnie odrzucić. Dwadzieścia czy dwadzieścia jeden lat temu miałem przygodną rozmowę z nikim innym, jak z prof. Kruszewskim w towarzystwie wielu świadków uniwersyteckich, i wtedy mu powiedziałem to samo, co w tej chwili stwierdziłem pod adresem p. s. Horbaczewskiego; a na to prof. Hruszewski wyciąga rękę i w obecności tych kolegów chcę się zakładać ze mną, że do dwóch lat będzie uniwersytet ruski we Lwowie.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#StanisławZakrzewski">Ja to powiadam nie ze względu na znaczenie anegdotyczne tego epizodu, lecz dlatego, że gdybyśmy my Polacy na stanowisku ruskiem stali przed laty 20, mybyśmy ten uniwersytet już mieli. Nie targowalibyśmy się o to, czy ten uniwersytet ma być mniejszy czy większy, czy ma być w takiem lub innem mieście, nie mówilibyśmy, że cała przyszłość narodu polskiego zależy od tego, czy ten uniwersytet wypadnie tak czy inaczej, lecz korzystając z dobrej koniunktury, taki uniwersytet byśmy za zgodą Polaków czy Rusinów stworzyli.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#StanisławZakrzewski">Więc jeżeli chodzi o te łata, które przytoczył p. s. Horbaczewski, to są rzeczy, stojące jeszcze dziś pod kontrolą potocznej opinii, nie opinii żadnych specjalistów. Przecież wiemy doskonale, że młodzież ruska do niedawnych lat nie chciała chodzić na uniwersytet lwowski.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(S. Horbaczewski: Bo miała tajny.)</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#StanisławZakrzewski">Każdy kto się zgłaszał, był potępiony, wykluczony ze społeczności ruskiej, tembardziej i profesorowie nie chcieli słyszeć o żadnem załatwieniu takiem, któreby prejudykowało normalne zdrowe stosunki Polaków i Rusinów na gruncie polskiej państwowości.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#StanisławZakrzewski">Otóż jeżeli załatwianiu tego problemu i innych będą tego rodzaju maksymalistyczne tendencje towarzyszyły, takie przerzucanie punktu ciężkości ze stanowiska tego co można osiągnąć, na to maksymalne stanowisko, to oczywiście takie rzeczy nie dadzą się w szybkim czasie i łatwo zrealizować.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#StanisławZakrzewski">Ale tu jeszcze, Panie Senatorze, inna uwaga, która mnie bardzo leży na sercu i którą się chciałbym taksamo z Panami podzielić. Kiedy słucham wywodów p. sen. Horbaczewskiego i kiedy p. Senator stawia na każdym kroku pytania, co to ma być ta lojalność, jakie są jej granice — mam wrażenie, że s. Horbaczewski stawia ten problem na mylnej platformie, na mylnem stanowisku. Chciałbym tu sięgnąć do historii polskiego społeczeństwa. Przecież polskie społeczeństwo w XIX wieku miało mnóstwo podobnych problemów, jakie tutaj p. Senator wytoczył i między innemi był także ten problem, jak się ustosunkować do tych elementów, które nas, Polaków, w XIX wieku zwalczały. Otóż my, któryśmy nigdy nie zwalczali Rusinów w ten sposób, jak sami byliśmy zwalczani w XIX wieku, pragnąc przeprowadzić ugodę, czyli pragnąc stworzyć pomost jakiegoś państwowego współżycia nawet ze swoimi zaborcami — a w stosunkach z Rusinami zaborcami nie jesteśmy i nie byliśmy nigdy — celem uregulowania stosunku do swoich zaborców musielibyśmy stoczyć walkę z własnem swojem społeczeństwem o to, żeby stworzyć sobie wewnątrz swojego społeczeństwa platformę taką, na podstawie której moglibyśmy w pewnych wypadkach, jak to było pod zaborem austriackim, współpracować z zaborcami. Ja się pytam Pana Senatora i pytam się Panów Senatorów tutaj reprezentujących społeczeństwo ruskie, w jakim stopniu oni poczuwają się do tej siły wewnętrznej, żeby podobnie, np. jak stańczycy krakowscy w swoim czasie, nie lękając się swego społeczeństwa, narażając się na jego wyrzuty, narażając się na infamię i t. d., jednak w tem społeczeństwie swojem własnem stworzyć taką siłę, któraby była zdolna do tego, żeby w stosunku i do społeczeństwa polskiego i do rządu obcego brać pewne zobowiązania i te zobowiązania na terenie swego społeczeństwa przeprowadzać? Bo przecież tych rzeczy nie przeprowadzi ani społeczeństwo polskie, ani nie przeprowadzi Rząd.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#StanisławZakrzewski">Panowie tak lubią dyktaturę zwalczać; tymczasem w rozumowaniach, jakie słyszałem tutaj już podczas dyskusji budżetowej, jeden żąda, ażeby Minister Skarbu stosował prawie dyktatorskie środki, drugi, gdy rozważa sprawę stosunku polsko-ruskiego, powiada: Rząd ma zrobić wszystko, A ja mówię: Rząd nie zrobi wszystkiego! Tu już i społeczeństwo polskie musi iść do współpracy, ale przedewszystkiem, jako bezpośrednio zainteresowane i najbardziej za to, odpowiedzialne, musi iść samo społeczeństwo ruskie, na pierwszy ogień do tworzenia tego dzieła, które nas czeka, dzieła ścisłej współpracy polsko-ruskiej, narówni z Polakami.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#StanisławZakrzewski">W przemówieniu p. senatora Panta oprócz momentów takich, które zasługują na dyskusję, była znów nuta pewnych lekcji i nauk pod adresem społeczeństwa polskiego, jak ono się ma ustosunkować do mniejszości narodowych i że to społeczeństwo polskie jakoby nadużywało swojego aparatu państwowego. Dziwną rzeczą jest siedzieć tam w ławach i słuchać jak p. sen. Pant podobne uwagi wygłasza, nie zdając sobie wcale sprawy z tego, że przecież ta państwowość polska realizuje szereg aktów naturalnej zupełnie sprawiedliwości wobec elementu polskiego, tego co temu elementowi polskiemu na kresach zachodnich od stu kilkudziesięciu lat było odebrane; fakt ten wywołuje w umyśle obserwatora niemieckiego poczucie krzywdy zadawanej elementowi niemieckiemu. Gdy rozważamy historyczny stosunek Niemców do Polaków, to nie jest dla nas zupełnie zjawiskiem nowem to, że Niemiec dzisiejszy wszystko to, co ma np. na ziemiach naszych, uważa za jakieś zupełnie sprawiedliwe dziedzictwo szeregu pokoleń, do którego doszedł, nie zadając nam żadnej krzywdy. Jeżeli w tym stosunku naszym dzisiejszym do Niemców trafiają się pewne tego rodzaju fakty, o jakich mówił tu p. sen. Pant, wtedy po stronie niemieckiej wybucha burza taka, że gdyby Polacy takie burze byli w stanie wywoływać, jak właśnie ziomkowie p. Panta, to z tego dorobku całego, który kultura niemiecka posiada na wschód od Łaby, zdaje się, że bardzo niewieleby zostało.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#StanisławZakrzewski">Ja, jako historyk, wiem jedno. Stosunek Państwa i społeczeństwa polskiego do żywiołu niemieckiego, w ciągu wieków ułożył się w ten sposób, że my ani jednej piędzi ziemi niemieckiej na sumieniu nie mamy. Otóż jeżeli do tego rysu można dodać żelazną sprawiedliwość, jaka cechowała postępowanie dawnych królów polskich wobec ziem nadbałtyckich, wobec takiego Gdańska i miast podobnych, jeżeli do tego należy dodać wogóle tolerancyjny stosunek dawnej polityki polskiej wobec miast niemieckich w Polsce, się pytam, gdzie jest źródło takiego niepokoju kolosalnego, jakiemu daje wyraz p. sen. Pant, troszcząc się o los żywiołu niemieckiego na dalszą przyszłość w Polsce. Mam wrażenie, że podstawy do takiego niepokoju wcale niema. Wszystko to, co przeszłość w tej dziedzinie wyraźnie i otwarcie mówi, świadczy o czemś wręcz przeciwnem, o naszem pewnego rodzaju niedołęstwie w stosunku do żywiołu niemieckiego.</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#StanisławZakrzewski">Reasumując to, co miałem zaszczyt podnieść na marginesie przemówień pp. senatorów Horbaczewskiego i Panta, powiedziałbym tak: temu, co się przewija przez przemówienia s. Horbaczewskiego i s. Panta, gotowości do współpracy z nami, z Rządem naszym, z Państwem i społeczeństwem naszem, należy oddać poklask i powiedzieć, że przecież to jest nasz własny cel. My niczego więcej nie pragniemy, jak właśnie lojalnej współpracy z naszemi mniejszościami. Dowodów tej współpracy w przeszłości swojej dawaliśmy dość i żądać możemy przedewszystkiem od siebie, żebyśmy na ten problem w stosunku do mniejszości patrzyli ze stanowiska naszego interesu państwowego. Ale żądając tego od własnego polskiego społeczeństwa, mamy prawo żądać tego samego od naszych mniejszości narodowych. Rzecz ta nie obraca się tylko w granicach pięknych słówek i lepiej, trafniej, właściwiej, czy mniej właściwie użytych frazesów, definicyj i form, lecz to jest rzecz odpowiedzialności, zupełnie realnej, która ciąży nie tylko na naszym Rządzie i nie tylko na polskich czynnikach społecznych, ale w tej samej mierze na czynnikach naszych mniejszości narodowych, jak na czynniku niemieckim tak i na czynniku ruskim w stosunku do naszego społeczeństwa i w stosunku do naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#StanisławZakrzewski">Otóż tyle miałem w tej sprawie do powiedzenia i przyznam się, że raczej oczekiwałem na podstawie tego sposobu myślenia, że reprezentanci tych grup, o których była mowa, potrafią się tak samo do budżetu pod hasłem rzeczowej współpracy z Państwem i Rządem ustosunkować.</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Nie miałem zamiaru zabierać głosu w tej generalnej dyskusji, jednak po przemówieniu p. sen. Horbaczewskiego muszę zrobić parę uwag, jako senator urodzony i stale mieszkający w Małopolsce Wschodniej. Dwie uwagi mam do zrobienia.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#MaksymilianThullie">Sen. Horbaczewski skarżył się, że jeżeli Rusina przeniosą gdzie indziej, to na to miejsce dają Polaka nauczyciela. Zapomniał p. Senator chyba, że w Małopolsce Wschodniej są także Polacy, od wieków mieszkają tam Polacy i Rusini razem, że nie tylko Rusini mają prawo być na urzędach i piastować urzędy nauczycielskie, ale także i Polacy. Przytem muszę temu zaprzeczyć, jakoby ten Polak z Małopolski Wschodniej nie znał psychiki narodu ruskiego. Mieszkamy tam od wieków razem i bardzo dobrze się rozumiemy.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#MaksymilianThullie">Druga uwaga dotyczy lojalności. Otóż muszę tutaj wyrazić moją radość, że p. sen. Horbaczewski starał się udowodnić, że Klub Ukraiński i ci wyborcy, którzy wybrali tych senatorów, są lojalni, jak rozumiem względem Państwa Polskiego, bo dawniej słyszałem inne oświadczenia, oświadczenia posłów i senatorów, którzy mówili, że dążą do wielkiej Ukrainy. Teraz p. Horbaczewski o tem nie mówił, jest więc postęp. Tylko muszę jeszcze stwierdzić, że są rozmaite stopnie lojalności. Jest lojalność połączona z miłością ojczyzny i państwa i ci obywatele pozostają lojalni zawsze i wszędzie i tem skuteczniej, im w większem niebezpieczeństwie państwo się znajduje. Może być jednak lojalność tylko tymczasowa. Nie powiedział wyraźnie p. s. Horbaczewski, czy ma na myśli lojalność na teraz czy taką, która dopisze także i wtedy, gdy Polska będzie w niebezpieczeństwie. Może kiedyś w następnem przemówieniu usłyszymy taką deklarację.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#MaksymilianThullie">Lista mówców wyczerpana i dyskusja ogólna jest zakończona.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#MaksymilianThullie">Jutro o godzinie 10, Wysoka Izbo, przystępujemy do dyskusji szczegółowej: część 1 — Prezydent Rzeczypospolitej, część 2a — Sejm, część 2b Senat, część 3 — Kontrola Państwowa, część 4 — Prezydjum Rady Ministrów, A. Administracja, część 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, oraz część 17 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#MaksymilianThullie">Zwrócił się do mnie s. ks. Bolt z prośbą o udzielenie mu urlopu 3-tygodniowego ze względu na to, że uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, mianowicie złamaniu nogi. Zwracam się w tej sprawie do Izby. Nikt nie protestuje. Uważam, że urlop został udzielony.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#MaksymilianThullie">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 25.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>