text_structure.xml
391 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 30.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzŚwitalski">Protokół 89 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 90 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Wawrzynowski. Listę mówców prowadzi p. Borecki.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o rządowym projekcie ustawy o szkołach akademickich (druki nr 648 i 713 i odbitka nr 212). Jako sprawozdawca głos ma p. Czuma.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Ustawa, którą rozpatrujemy, ma rzekomo zagrażać kulturze. O tem zagrożeniu słyszeliśmy już przed kilku tygodniami w tej sali, o tem zagrożeniu chodziły echa przyniesione z zewnątrz do sali komisyjnej, o tem zagrożeniu pisze prasa, niefrasobliwa, gdy chodzi o obowiązek trzymania się prawdy i ścisłości, piszą o tem i ludzie bardzo poważni.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#IgnacyCzuma">Jakże to ma się rzecz z tem zagrożeniem kultury?</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#IgnacyCzuma">Gdy kultura płynąca od szkoły, bo płynie i z innych źródeł, zainteresowała społeczeństwo głębiej, przeważną część opieki i kontroli nad szkołą przejęło samo społeczeństwo zorganizowane w Państwo.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#IgnacyCzuma">Zdawałoby się, że ta metamorfoza ma jakiś wpływ na rozwój kultury od tej właśnie strony, t. j. szkoły; tylko czy dobry czy zły? Czy mam odpowiadać na pytanie, które znalazło już swoją historyczną odpowiedź?</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#IgnacyCzuma">Ale nie upraszczajmy sobie wniosków! Kto miał przedtem w ręku szkoły, pełnił dobre dzieło! Jeśli to dzieło niedomagało tu i ówdzie — nie było w tem nic dziwnego, gdy się sprawiedliwie patrzy na warunki i okoliczności tych czasów. A przecież przyszedł moment, gdy ten typ pracy kulturalnej należało zmienić na inny. Zorganizowane społeczeństwo przejęło przeważną troskę o te sprawy na swoje barki. Stało się tedy, iż Państwo stworzyło odrębną administrację dla dziedziny szkolnictwa wogóle, że posłało do szkół swoich nauczycieli, że roztoczyło opiekę nad całem dziełem oświaty, że rozpoczęło łożyć na utrzymanie tego aparatu. Czy kultura od strony szkół obniżyła się, czy to zagroziło kulturze? Sądzę, że nie, choć było to rzeczą nową naówczas i w pewnem znaczeniu przewrotem.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#IgnacyCzuma">Dziś żyjemy w czasie, w którym społeczeństwo przez swoją państwową organizację coraz bardziej zainteresowane jest w rezultatach pracy całego szkolnictwa. Już nie tylko z powodów czysto duchowych — ale także z powodów materialnych, organizacyjnych.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#IgnacyCzuma">Mówił o tem już p. Minister, nie będę do tych rzeczy wracał. Ale skoro tak, to i stosunek między szkolnictwem a Państwem wchodzi w nową fazę ściślejszego zespolenia, ściślejszej kontroli, większej ingerencji. Czy to nie znajdzie swego wyrazu w nowej ustawie o szkołach akademickich? Oczywiście, tak.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#IgnacyCzuma">W czemże tedy tkwi groza dla kultury?</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#IgnacyCzuma">Czy w tem, że minister będzie miał większą niż dotąd kontrolę w dziale szkolnictwa wyższego? Czy w tem, że będzie regulował między uczelniami interesy naukowe, ale pod kątem widzenia potrzeb ogólnych, państwowych, zarówno przy tworzeniu, jak i przy zwijaniu studiów, wydziałów lub katedr? Czy w tem, że będzie stawiał wnioski o zatwierdzenie rektora przez Prezydenta? Czy w tem, że zatwierdza składy instancyj dyscyplinarnych? Czy w tem wreszcie, że będzie miał możność częściowego normowania stosunków studenckich? Bodaj, że to są najcięższe zarzuty i wątpliwości, które dopiero co wyliczyłem.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#IgnacyCzuma">Im bardziej społeczeństwo zainteresowane jest w tem, co dają szkoły — tem silniejszy będzie wgląd Państwa w ich dziedzinę.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#IgnacyCzuma">Czy sam fakt powiększenia wpływów Państwa w tych rzeczach jest szkodliwy?</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#IgnacyCzuma">Mówią nam, iż w stosunkach gospodarczych Państwo musi okazywać większe zainteresowanie tem, co się dzieje od strony produkcji, od strony wymiany. Głośno mówi się o tem, że Państwo musi dać większą opiekę pracy, większą, niż dotąd opiekę i przejąć kontrolę w najważniejszych procesach społecznych, nazywanych społeczno-gospodarczemi. Nie dzieli ludzi współczesnych pogląd, czy Państwo ma dziś więcej ingerować, niż przed wojną, dajmy na to, lecz stopień tego większego ingerowania.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#IgnacyCzuma">Jest bowiem jasną rzeczą, że równolegle z mnożeniem się zadań społeczeństwa, ich zależności, ich uintensywnienia zwiększyć się musi zainteresowanie tego aparatu organizacyjnego społeczeństwa, jakim jest Państwo.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#IgnacyCzuma">Wygląda też dość nieoczekiwanie, gdy zwolennicy najdalej posuniętej ingerencji Państwa w stosunki własnościowe, produkcyjne, wymienne i t. p. żywią specjalne obawy co do celowości zwiększonego udziału Państwa w dziale nauki, w dziale szkolnictwa. Tak samo nieoczekiwanie wypada opór przeciw szerszemu ingerowaniu Państwa w rzeczach nauki i oświaty po stronie tych, co chcieliby to społeczeństwo przeniknąć głęboko dyscypliną hierarchii mocno zorganizowanego narodu.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#IgnacyCzuma">Szukajmy tedy powodów tej niezrozumiałej niechęci tu właśnie, na tym terenie.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#IgnacyCzuma">Pierwsza przyczyna odnosi się do pewnej koncepcji filozofii społecznej. Druga może mieć znaczenie czysto praktyczne i bieżące.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#IgnacyCzuma">Zacznijmy od pierwszej.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#IgnacyCzuma">Państwo przez swój aparat jest na ciele społecznem naroślą, często wręcz obcą lub wrogą, w każdym zaś razie jego ciaśniejszy stosunek przez ten właśnie aparat staje się dla dziedziny, której kontakt z władzą rośnie, niebezpieczny i zagrażający. Państwo może być zdolnym i utalentowanym obrońcą granic, bezpieczeństwa wewnętrznego, może być naogół dobrym sędzią, regulatorem życia gospodarczego, nawet gospodarzem, opiekunem w sprawach społecznych i t. p., skoro jednak rozpocznie stosować większą niż dotąd kontrolę np. w sprawach wyższego nauczania, szkodzi nauce, zagraża kulturze.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#IgnacyCzuma">Na czem oparte jest to rozumowanie?</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#IgnacyCzuma">Na starem wyobrażeniu o roli Państwa jako uosobieniu obskurantyzmu, jako narzędzia znającego się na policji i wojsku, ale dzięki temu właśnie — być może — nie rozumiejącego subtelnych dziedzin duchowych, jakimi przeniknięta jest nauka. Zapewne stąd płynie też teza: Państwo niech daje pieniądze, a resztę w tym zakresie będzie myślało samodzielnie pracujące ognisko nauki. Tego coprawda wyraźnie się nie mówi, ale tak w gruncie rzeczy możnaby sformułować niektóre poglądy na te sprawy. Tymczasem Państwo, to znaczy społeczeństwo, w pewien konieczny sposób zorganizowane, ma i musi mieć ambicję doceniania rozwoju i rozkwitu nie tylko stanu obronnego, czy wewnętrznego porządku, ale wszystkich dziedzin, któremi może się zajmować i któremi winno się zajmować, gdy przed niem stają coraz to większe i bardziej złożone zadania rozwoju duchowo-materialnego. Rozwój duchowy warunkuje bowiem rozwój materialny, rozwój materialny pomaga rozwojowi duchowemu.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#IgnacyCzuma">Faktem jest, że Państwo przejęło na siebie troskę o oświatę, to Państwo, które ongiś pilnowało tylko granic i przeciętnego porządku na swoim obszarze. To przejęcie nie zabiło kultury, ale ją rozprzestrzeniło i rozpowszechniło. Kiedy widoczne jest, że teraz zarysowują się nowe dalsze zadania przed społeczeństwem, musi ono umocnić związek między ogniskami nauki i nauczania wyższego a swoim aparatem, t. j. Ministerstwem Oświaty. Temu aparatowi państwowemu można zarzucić dwie rzeczy, t. j. niedołęstwo, lub złą wolę. Naturalnie, że może być jedno i drugie, ale tylko w warunkach i rozmiarach możliwych wszędzie indziej. Natomiast czynić zarzuty w tym kierunku eks definitione, byłoby znowu niezrozumiałą zagadką, dlaczego mianowicie ta zła wola i niedołęstwo kojarzą się tu właśnie na tym wysokim szczeblu organizacyjnym społeczeństwa, które raczej domaga się wprost przeciwnych tym wadom cnót? Ta koncepcja tedy nosi w sobie tyle niezrozumiałych i niepojętych sprzeczności, iż raczej należy się domyślać czegoś innego, mianowicie całkowicie bieżącej i praktycznej sugestii.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#IgnacyCzuma">Nie można nadzielać rządu, t. j. ministra w danym razie, większemi pełnomocnictwami, gdyż do niego nie mamy, jako do systemu, zaufania. Ten pogląd jest całkowicie logiczny. Kto ma największe zaufanie do własnego programu i własnych ludzi, rzecz prosta, iż posiada mniej zaufania, a raczej posiada brak zaufania do innych ludzi i do innego programu. Naturalnie, aparat, do którego nie ma się zaufania, znowu i tutaj prawdziwie eks definitione podlega wadom niedołęstwa, a przedewszystkiem złej woli. Większa ingerencja tego aparatu powiększa jego zasięg władzy, wpływu, i dlatego z tego punktu widzenia jest szkodliwa. Jak to się wtedy określi bliżej, nie wchodzę w to, czy mianowicie używa się sformułowań takich, jak „ustawa zagraża kulturze i nauce”, „ustawa kagańcowa”, „ustawa zagrażająca wolności”, „łamiąca autonomię”, „druzgocąca resztki samorządu” i t. p.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#IgnacyCzuma">Kto umacnia prawdziwie aparat państwowy, ten równocześnie umacnia konkretnie pracujących w jego imieniu i na jego rachunek ludzi. Zdaje się, że to nie ulega wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#IgnacyCzuma">Raczej należałoby się dziwić, gdyby było inaczej. Ustawa, która zacieśnia związek kontroli ministra nad szkołami, z pewnością nie będzie na rękę tym, którzy chętnie zamieniliby miejsce z owym ministrem. W tym wypadku nie widzę innego sposobu zadowolenia przeciwników ustawy, jak wycofanie ustawy przed jej uchwaleniem lub niewykonywanie po jej uchwaleniu. I w tej Izbie nie będzie z pewnością zgody między zwolennikami i przeciwnikami ustawy na tym właśnie punkcie.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#komentarz">(Przewodnictwa obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#IgnacyCzuma">Natomiast możnaby się zapytać, czy pewne sposoby walki z projektem ustawy, jako rzekomo zagrażającym kulturze, nie są zaprzeczeniem kultury i nie są wyzwaniem pod adresem tej kultury, jej strony moralnej i intelektualnej? Nie będę o tych rzeczach mówił, bo są znane. Kto jednak w ten sposób broni kultury, a zatem zwalcza ustawę, niechże nie sądzi, że i obrona projektu pójdzie temi samemi drogami.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#IgnacyCzuma">Reformę ustroju szkolnictwa przeprowadził Minister Janusz Jędrzejewicz. Reformę szkół akademickich przeprowadza ten sam człowiek, którego gorący entuzjazm, głębokie pokłady dobrej woli, pełne oddanie się służbie Ojczyzny i rzadką wykwintność ducha podziwia każdy, komu nie przesłania oczu chyba tylko jedna ślepa niechęć. Napisał Marian Zdziechowski w piśmie, przemawiającem zresztą przeciw projektowi, iż na czele naszego Ministerstwa Oświaty stoi dziś człowiek o wysokiej kulturze. Czy jest rzeczą możliwą, pytam się, by człowiek ten o wysokiej kulturze, o dobrej woli i niezłomnej energii, planował zamach na kulturę, na polską kulturę, którą chciałby widzieć w rozkwicie i pełnym blasku? Ten zarzut jest bardzo ciężki, ale jest też i bardzo niesprawiedliwy, nie zrodziła go bowiem prawda, lecz niechęć i uprzedzenie.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Spór na temat reformy szkół akademickich wyniknął i toczy się mniej z powodu tego lub innego przepisu, jak raczej z przyczyn głębszych i więcej ogólnych. Gdyby chodziło o tę Wysoką Izbę, o jej stanowisko, odpowiedź nie byłaby wcale trudną, nie byłaby przedmiotem wątpliwości, Sejm dzieli się przedewszystkiem na ludzi stojących przy systemie t. zw, rządów pomajowych i na ludzi temu systemowi wrogich. Zmiany prawa, zapoczątkowane z jednej strony, znajdują naturalnych przeciwników po stronie drugiej, nie tylko dla prostego przeciwstawienia się, ale z mniej lub więcej uzasadnionego podejrzenia, iż zmienione prawo w sposób bezpośredni lub pośredni wzmacnia polityczną sytuację przeciwnika.</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#IgnacyCzuma">Ten jeden tylko wzgląd podzieliłby Sejm na dwa obozy. Ale gdyby ustawa, — których wielką ilość uchwalamy — miała znaczenie drugorzędne, głosowalibyśmy za nią wszyscy, więcej, w sposób taki, jak przy tych drobnych sprawach. Część Izby orientuje się przy głosowaniu raczej uwagą na to, kto wstaje w Izbie, niż pewnością znaczenia samej ustawy i jej znajomością.</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#IgnacyCzuma">Ale reforma szkół akademickich nie jest ustawą, przy której głosowalibyśmy z obojętnością i bez wewnętrznego procesu. Jest ustawą doniosłą dla tej Izby, bo doniosłą jest dla Polski. Normuje rzeczy, których treść jest tak ważną, iż musi zainteresować w wielkiej skali także i politycznie.</u>
<u xml:id="u-3.31" who="#IgnacyCzuma">Szkoły akademickie mieszczą w sobie esencję kultury naukowej i intelektualnej, Szkoły akademickie wchłaniają w siebie najwięcej obiecujące i wybrane już szeregi przyszłych pokoleń, To wystarczy, by rzeczy takich spraw się tyczące zajmowały stale, a oczywiście tembardziej w okresie reformy, uwagę politycznego świata kraju. Współczesny wybitny francuski prawnik prof. Le Fur, o którym już była mowa na komisji, w jednej ze swoich prac słusznie wywodzi, że inteligencja jest największą i prawdziwą siłą człowieka, że ona rozstrzyga i w sprawach społecznych i w sprawach politycznych. Zawsze znajdzie też na usługi siłę fizyczną, podporządkowując ją sobie w taki lub inny sposób wcześniej lub później.</u>
<u xml:id="u-3.32" who="#IgnacyCzuma">Czy to się tedy będzie działo z wolą czy bez woli uniwersytetów, ich sprawa zawsze będzie posiadać pierwszorzędny walor także polityczny. I dlatego dziś, gdy próbujemy wyodrębnić przyczyny sporu o reformę i objaśnić sobie przejawy tego sporu, nie łatwo nam będzie wydzielić ten właśnie wzgląd polityczny od innych.</u>
<u xml:id="u-3.33" who="#IgnacyCzuma">Toby już jedno wystarczyło do wyjaśnienia, dlaczego Sejm podzieli się przy tej sprawie w sposób więcej głęboki, więcej szczery, więcej stanowczy.</u>
<u xml:id="u-3.34" who="#IgnacyCzuma">Tutaj jednak chciałbym uczynić małe zastrzeżenie. Bowiem z tego, co powiedziałem, wynikałoby, że ta przyczyna politycznego li tylko interesu dominować będzie w przemówieniach i w akcie głosowania. Otóż nie tylko ten powód politycznego interesu rozdziela ludzi w Sejmie. Dzieli nas także w tej sprawie coś może nierównie ważniejszego od tamtej przyczyny.</u>
<u xml:id="u-3.35" who="#IgnacyCzuma">Kiedy proces zmian organizacyjnych w świecie współczesnym postępuje naprzód, kiedy staje się oczywistością, iż wiele problemów społecznych, państwowych ulec musi takim lub innym przeobrażeniom, wtedy już nie tylko całe grupy, ale każdego pojedynczego człowieka dzieli wewnętrznie z jednej strony obawa, czy zmiana taka jest potrzebna, a z drugiej przekonanie i nadzieja, że zmiana taka przyniesie korzyści i jest niezbędna.</u>
<u xml:id="u-3.36" who="#IgnacyCzuma">Mam niezłomne przekonanie, że gdyby dało się w tej sprawie urządzić tajny plebiscyt między nami w Sejmie, wynik jego dałby co do osób inne może wyniki, niż daje głosowanie klubami.</u>
<u xml:id="u-3.37" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji. P. Piotrowski: P. referent to mówi pod adresem swojego klubu.)</u>
<u xml:id="u-3.38" who="#IgnacyCzuma">Bo każdy klub ma ludzi, którzy ten swój wewnętrzny porachunek rozpoczynają czasem na nieco innych przesłankach niż o tem zadecyduje wreszcie wola ugrupowania. Musielibyśmy tylko rozluźnić w każdym głosującym jego stosunek do politycznego związku, jego polityczny punkt widzenia w zakresie przeprowadzanej reformy.</u>
<u xml:id="u-3.39" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Reforma, nad którą debatujemy, zawiera trzy zasadnicze linie zmian w porównaniu do ustawy z roku 1920.</u>
<u xml:id="u-3.40" who="#IgnacyCzuma">Pierwsza przekształca stosunek szkół akademickich do ministra. Druga przeobraża stosunki władz akademickich między sobą w obrębie szkoły. Trzecia usiłuje już bujnie rozwinięte życie studenckie uchronić przed zniekształceniem form i przejawów, nadać mu więcej jednolite i więcej uporządkowane łożysko.</u>
<u xml:id="u-3.41" who="#IgnacyCzuma">Wszystkie inne zmiany mają znaczenie albo nie specjalnie akademickie, albo też drugorzędnej natury. Nie zamierzam też mówić o technicznej doskonałości ustawy, która wogóle nie istnieje w czystej formie. Ta klasyfikacja wytycznych reformy jest konieczna na to, abyśmy mogli sumiennie obliczyć się z naszem własnem przekonaniem, co uważamy, mianowicie, za zdrowe, za pożądane, a co nam nie odpowiada.</u>
<u xml:id="u-3.42" who="#IgnacyCzuma">Stosunek szkół do ministra. Koło tego problemu rozwinęła się najbardziej gorąca dyskusja. Minister ma uzyskać dość daleko idące uprawnienia. Ma dostać zwiększony nadzór nad szkołami, większą możność ingerowania w ich stosunki.</u>
<u xml:id="u-3.43" who="#IgnacyCzuma">To jest problem bardzo istotny, on jest nie tylko akademickim problemem, ale ustrojowym i politycznym.</u>
<u xml:id="u-3.44" who="#IgnacyCzuma">Nie mam wątpliwości co do tego, czy dzisiejszy rozwój wypadków w świecie przemawia obiektywnie i życiowo na korzyść tej zasady, czy przeciw niej.</u>
<u xml:id="u-3.45" who="#IgnacyCzuma">Nie mam wątpliwości dlatego, że najprostsza, lecz rzetelna obserwacja dowodzi niezbicie, że zmiany w świecie tam, gdzie idą ku koncentracji społeczeństwa, ku jego konsolidacji, dają w rezultacie skupienie się wokół rządu, wokół władzy wykonawczej, a nie gdzieindziej. Właśnie tam, jak w jednym z krajów Europy, gdzie to skupienie odbywa się po stronie parlamentu, państwo przy innych dobrych warunkach, biegnie po drogach piętrzących się trudności i nieoczekiwanych zakrętów. Co do samej zasady tedy, większość Sejmu jest zgodna i z pewnością pozostanie jej wierna.</u>
<u xml:id="u-3.46" who="#IgnacyCzuma">Powiedziałem na komisji w zakończeniu dyskusji ogólnej, iż w Polsce istnieją trzy doktryny polityczne: jedna oświadcza się za wzmocnieniem rządu, druga jest przeciwna wzmocnieniu z zasady, a trzecia jest przeciwna wzmocnieniu z powodu, iż rządy sprawują ludzie jej niemili. Raczej tedy stosują arytmetykę o przybliżonej ścisłości, możnaby powiedzieć, iż znakomita większość ludzi w Polsce oświadcza się za wzmocnieniem praw rządu.</u>
<u xml:id="u-3.47" who="#IgnacyCzuma">Powtarzam, iż są to doktryny polityczne. Ale między doktryną i zasadą, a życiem i praktyką istnieje zawsze rozbieżność większa lub mniejsza. Często ci, którzy wyznają zasadę wzmocnienia rządu, praktycznie czują wielki lęk, ilekroć ta zasada zaczyna być urzeczywistniana. Godzą się na teorię, gorszą się z powodu jej stosowania.</u>
<u xml:id="u-3.48" who="#IgnacyCzuma">Jest w ustawie art. 3, ten sławny już w Polsce art. 3: Powiada on, że minister, a nie kto inny, decyduje o tworzeniu i zwijaniu wydziałów i katedr. Wydawałoby się, że najwyższa magistratura oświatowa w Państwie powołana jest do tego, by decydować właśnie o tych rzeczach pierwszorzędnego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-3.49" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Naukowego!)</u>
<u xml:id="u-3.50" who="#IgnacyCzuma">Okazuje się, że nie! Minister albo się nie zna na tych zagadnieniach, albo będzie nadużywał władzy, albo jedno i drugie. Kiedy my tu w Sejmie uchwalamy ustawy o podstawowej doniosłości i kapitalnej wagi, tak samo możliwe są takie zarzuty w stosunku do nas, jak się je stawia ministrowi. A mimo to, że te zarzuty mogą być prawdziwe, ludzie przychodzą do Sejmu, zajmują ławy, obradują na komisjach, decydują. I wszędzie indziej w życiu publicznem posyła się ludzi, t. j. mniej lub więcej słabych, mniej lub więcej zdolnych, mniej lub więcej doświadczonych, dając im moralne zaufanie i obarczając ich taką lub inną odpowiedzialnością. I kiedy pragniemy dla ministra prawa z art. 3, to nie pragniemy większego dla niego kredytu, niż mają go inne władze, inne funkcje w Państwie, inne urzędy. A przecież w hierarchii państwowej minister stoi ponad wszelkiemi typami szkół i do niego należy kierunek i nadzór i kontrola i regulowanie życia akademickiego w skali państwowej. Pragniemy przez reformę wzmocnić w środowiskach akademickich świadomość ściślejszego związku z ministrem, pragniemy, by odległość między ministrem a szkołami zmniejszyła się.</u>
<u xml:id="u-3.51" who="#komentarz">(P. St. Stroński: A między profesorami i katedrami zwiększyła się.)</u>
<u xml:id="u-3.52" who="#IgnacyCzuma">Pragniemy zaś tego nie dla osobistej przyjemności tego lub innego ministra, ale na to, by mechanizm oświaty w Polsce poczuł się więcej zrośnięty i aby był skuteczniej kierowany dla pożytku Polski.</u>
<u xml:id="u-3.53" who="#IgnacyCzuma">I taki właśnie sens ma art. 3.</u>
<u xml:id="u-3.54" who="#IgnacyCzuma">Posłuchajmy, co mu się przeciwstawia. Najpierw ustawę. Drogą procedury parlamentarnej ma się ustalać wydziały, czy katedry, albo przez budżet, albo przez zwykłą ustawę.</u>
<u xml:id="u-3.55" who="#IgnacyCzuma">Przeciwstawia się zasadzie fachowej zasadę polityczną. Kto z nas bowiem w tej Izbie ma złudzenie co do tego, czy my tu rozstrzygamy z ogólnych, czy też z ściśle fachowych przesłanek? Jedyną korzyścią takiej procedury byłoby to, że publiczna opinia byłaby m[nieczytelne] niej poinformowana, jaskrawiej, dobitniej. Ale, czy rozporządzenie ministra, drukowane w zbiorze urzędowym, nie jest dostępne dla opinii publicznej? Czy minister, gdy rząd opiera się na zwartej większości, nie może przeprowadzać zmian w drodze ustawy? Oczywiście, że może. Tutaj zatem liczy się chyba na to, że będą rządy opierające się na zmiennych, niezwartych i szybko przemijających podstawach parlamentarnych, a minister takich rządów niełatwo wogóle może coś przeprowadzić w drodze ustawy, także często i wtedy, gdy ta zmiana jest potrzebna. Na co tedy, pytam się, proponuje się drogę ustawodawczą, a specjalnie budżetową? Czy mamy sfery uniwersyteckie stawiać co kilkanaście miesięcy w obliczu możliwych i na flukta polityczne rzucanych walk o katedrę, o wydział?</u>
<u xml:id="u-3.56" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Dlatego odbiera się prawo wniosku.)</u>
<u xml:id="u-3.57" who="#IgnacyCzuma">Powiada się z innej strony: niech minister robi te zmiany tylko na wniosek szkół, za zgodą szkół, w porozumieniu ze szkołami, co praktycznie oznacza, że bez zgody szkół, bez ich woli minister jest bezsilny. Na takie wyjście nie można się zgodzić z tej bardzo prostej przyczyny, iż szkoły nie są powołane do ograniczania swojej pracy, ale do jej rozrostu i dążyłyby do tworzenia wydziałów i katedr, ale nie stawiałyby wniosków o ich zwijanie. A przecież to zwijanie może być wskazane w skali oczywiście nie jednej szkoły, lecz kilku szkół. Kto jest naturalnym sędzią w tych zagadnieniach? Oczywiście minister! A jak jest dotąd? Mówiono o art. 114 z r. 1920 i z pewnych względów jego wartość kwestionowano, ale są i inne podstawy do tego samego prawa. Oto co pisze o tem prof. Gwiazdomorski: „Wraz z tym ogólnym budżetem państwowym są budżety szkół akademickich przedmiotem uchwały Rady Ministrów. Przy przechodzeniu przez budżety szkół akademickich tych kolejnych stadjów od chwili ich uchwalenia przez zebrania ogólne, względnie senaty szkół akademickich, aż do uchwalenia ich przez ciała ustawodawcze, mogą te budżety ulegać zmianom. Może w szczególności w tych budżetach zmieniać poszczególne paragrafy i pozycje niewątpliwie także i Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Może także zmienić i pozycje dotyczące uposażenia. Może je zwiększyć lub zmniejszyć. Nie może tylko bez wniosku zebrania ogólnego, względnie senatu danej szkoły akademickiej utworzyć nowej katedry, może jednak istniejące katedry i zakłady przez ich skreślenie w budżecie znosić. Tak więc na podstawie przepisów o układaniu budżetów szkół akademickich okazuje się, że wedle obowiązujących przepisów Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego:</u>
<u xml:id="u-3.58" who="#IgnacyCzuma">a) może tworzyć i znosić zakłady bez wniosku a nawet bez zapytania o opinię władz danej szkoły akademickiej,</u>
<u xml:id="u-3.59" who="#IgnacyCzuma">b) może znosić istniejące katedry bez wniosku, a nawet bez zapytania o opinię władz danej szkoły akademickiej,</u>
<u xml:id="u-3.60" who="#IgnacyCzuma">c) nie może natomiast tworzyć nowych katedr bez wniosku zebrania ogólnego, względnie senatu danej szkoły akademickiej”.</u>
<u xml:id="u-3.61" who="#IgnacyCzuma">Tak się ma rzecz z art. 3, owym najwięcej namiętności wywołującym przepisem. Podkreślałem na komisji, iż wiązanie go z personalną kwestią profesorów jest niesłuszne, choć ta personalna kwestia jest doniosła i ważna, do uregulowania jednak nie w tej ustrojowej ustawie, ale w prawie o pragmatyce profesorskiej.</u>
<u xml:id="u-3.62" who="#IgnacyCzuma">Zacieśnienie stosunków między szkołami a ministrem przejawia się między innemi w zatwierdzaniu rektora. I tutaj już zgoła nie mogę pojąć tego sprzeciwu. Jakto, więc zatwierdzanie powołanego drogą korporacyjnych wyborów rektora, który ma mieć szerszy niż dotąd teren pracy i obowiązków, nie jest zrozumiałym wymogiem i wzmocnieniem stanowiska tej funkcji przez ministra i głowę Państwa? Doprawdy trudno się tutaj szerzej rozwodzić nad tą prostą i jasną rzeczą! Ale pomijam już inne drobniejsze sprawy i przechodzę do drugiej linii zmian.</u>
<u xml:id="u-3.63" who="#IgnacyCzuma">W organizmie szkoły akademickiej mają nastąpić przesunięcia. Rektor z wykonawcy i reprezentanta ma się stać ponadto administratorem szkoły. Senat ma ze swoich dotychczasowych uprawnień odstąpić niektóre na rzecz rektora, niektóre na rzecz rad wydziałowych. Uważam te przesunięcia jako rozsądne, doceniają bowiem w należytej skali wartość pracy różnego typu, jak naukowej, gospodarczej, administracyjnej, wychowawczej. Dzielą one także praktycznie wartości i ciemne strony pracy jednostki i pracy kolegjum. I tu muszę nadmienić, iż podziwiałem na komisji ludzi o wielkiem doświadczeniu i zdolnościach, jak przeciwstawiając się ustawie zmuszeni byli krytykować przepisy z perspektywy każdego odrębnego artykułu. Senat będzie uszczuplony w prawach na rzecz „małego dyktatora”, „samodzierżawnego rektora”, bo nawet tak mówiono. Senat będzie uszczuplony na rzecz rad wydziałowych. Senat przestaje właściwie istnieć. Cóż mu pozostaje poza opiniowaniem, stawianiem wniosków i t. d.? A kiedy nadszedł przepis o prawie decydowania przez senat fundamentalnych zagadnień gospodarczych szkoły drogą podejmowania uchwał o obciążaniu i pozbywaniu i t. p. nieruchomości, wyrażono wątpliwość w tym sensie: jakże senatowi dawać takie prawa, gdy on nie będzie miał bieżącego administrowania?</u>
<u xml:id="u-3.64" who="#IgnacyCzuma">I na nic nie przydała się moja uwaga, iż analogiczna i zgoła znośna dotąd sytuacja panuje między rządem i Sejmem, gdy pierwszy administruje, a drugi uchwala pozbywanie i t. p. nieruchomości państwowych.</u>
<u xml:id="u-3.65" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ale ma prawo uchwał.)</u>
<u xml:id="u-3.66" who="#IgnacyCzuma">Trafiały się też i inne momenty. Gdy wprowadziłem pewien przepis, uznano go za rozbijający wydział, a zatem i szkołę. Gdy go usunąłem, inna osoba, lecz z tej samej strony, zrobiła mi zarzut, iż dopiero w ten sposób doprowadzam do możliwości zwijania katedr już nie co roku, ale codzień.</u>
<u xml:id="u-3.67" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Daj Boże, żeby nie kilka na dzień!)</u>
<u xml:id="u-3.68" who="#IgnacyCzuma">Trzeci mówca z tej samej grupy uznał ten mój krok za obojętny, ani za dobry, ani za zły.</u>
<u xml:id="u-3.69" who="#komentarz">(P. Staniszkis: Złej rzeczy nie można naprawić.)</u>
<u xml:id="u-3.70" who="#IgnacyCzuma">Kiedy jednak zabrał powtórnie głos pierwszy z mówców, nadaremnie czekałem na pochwałę z powodu, że błąd, który wytknął, usunąłem.</u>
<u xml:id="u-3.71" who="#IgnacyCzuma">Na dziesiątem posiedzeniu komisji część jej członków opuściła obrady. Zrobiono nam zarzut, że skracamy nadmiernie przemówienia, wtedy, gdy właściwy ciężar zagadnień już był przedyskutowany, gdy najbardziej palące kwestie były omówione. Pozostały kwestie w licznych coprawda ujęte artykułach, ale zasadniczo określone przez projekt analogicznie do ustawy z r. 1920. Tylko jeden problem mógł w sposób uzasadniony wywołać dłuższą dyskusję, t. j. problem młodzieży. Ale prawdę powiedziawszy, czy on nie jest już na forum publicznem rozstrzygnięty? O tem jeszcze będę mówił za chwilę. Szanowni koledzy, którzy opuścili obrady, zrzekli się dyskusji ograniczonej coprawda, ale wszak nie oni byliby odpowiedzialni za uchwalenie ustawy, skoro prawie wyłącznie bierze ten ciężar na siebie większość, popierająca Rząd. Dodam jeszcze, że nie trzeba być zbyt dobrym znawcą przedmiotu, żeby nie dostrzec w toku dyskusji, kiedy przemówienie wypełnia treść dyskutowanego i ściśle określonego zagadnienia, a kiedy poczyna się w sposób subtelny, lecz tem niemniej widoczny od niego oddalać. Wyrażam zdanie, iż dość znacznej ilości przemówień na komisji, zresztą ciekawych i niewątpliwie ogólnie pożytecznych, mogło wcale nie być bez szkody dla sprawy, a z korzyścią dla zaoszczędzonego czasu. Stało się nieco inaczej. Jeżeli szanowni koledzy, opuszczający obrady, mają do większości komisji żal, sądzę, że pewną uzasadnioną dozę żalu ma i do nich ta większość.</u>
<u xml:id="u-3.72" who="#komentarz">(P. Kornecki: Że wogóle przemawiają.)</u>
<u xml:id="u-3.73" who="#IgnacyCzuma">Oceniając tedy tę, jak ją nazwałem, drugą linię reformy, czyli przesunięcie uprawnień w obrębie władz szkół akademickich, uważam, że te przesunięcia są trafne i pożyteczne. Naturalnie, że zmienią nieco dotychczasowy stan rzeczy. Zmiana zatem ma zasadniczo jedną wadę, że narusza stan obecny. Pozatem nie ulega dla mnie wątpliwości, że nie tylko nie ucierpią na tem zagadnienia naukowe, administracyjne, organizacyjne, ale przeciwnie, zyskają.</u>
<u xml:id="u-3.74" who="#IgnacyCzuma">I wreszcie trzecia linia reformy, to jest stosunek do młodzieży. Mówiłem o nim dość obszernie na komisji podczas ogólnej dyskusji. Nie będę wracał do wywodów tam podjętych. Raczej dotknę myśli, które idą dalej i które znalazły swój oddźwięk w dyskusji komisyjnej.</u>
<u xml:id="u-3.75" who="#IgnacyCzuma">Czy młodzież ma się zbliżyć do szkoły, do swych wychowawców? Sądzę, że tak. Zdaje się, że niema różnicy zdań na ten temat. Jeżeli jednak ma się zbliżyć do szkoły, jeżeli ma stanąć u boku naturalnych i przez społeczeństwo wskazanych wychowawców, to musi w tych problemach, które ją od czasu do czasu specjalnie dręczą i niepokoją, iść za moralnemi wskazaniami tych właśnie wychowawców, a nie innych. I tu w pamięci możemy sobie odświeżyć wszystkie jaskrawsze i ujemne objawy życia tej młodzieży. I kiedy zapytamy, czy to szkoły, czy to profesorowie podsuwają takie, a nie inne drogowskazy, takie właśnie, a nie inne wystąpienia, wtedy przekonamy się, że w najbardziej moralnie i kulturalnie skomplikowanych kwestiach młodzież w tej swojej części, która pragnie jej imieniem przemawiać, idzie, podnieca się i zagrzewa, pomimo wskazań środowiska wychowawców szkoły, wbrew nawet przestrogom, wbrew nawoływaniom czasem surowym władz szkolnych.</u>
<u xml:id="u-3.76" who="#IgnacyCzuma">Zostańmy tedy wszyscy przy zasadzie, że w wielkich problemach, dręczących młodzież, szkoły dają jej kulturalne wskazania i rozwiązania, ale wtedy uczyńmy wysiłek, by ta dobra praca szkoły nie była hamowana i paraliżowana skądinąd. Czy ta ustawa, którą uchwalamy, ma to na oku? Tak jest! Dąży do uporządkowania tych stosunków. Pozwala na stopniowe i częściowe zrewidowanie form organizacyjnych młodzieży i określa ściślej warunki odpowiedzialności za pracę zrzeszeń i jednostek.</u>
<u xml:id="u-3.77" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Jeżeli ustawa zacieśnia stosunek między szkołami a ministrem, jeżeli stara się w sposób przemyślany i racjonalny ukształtować pracę poszczególnych organów szkolnych lub władz szkolnych według charakteru tej pracy, według właściwości i zalet jednostki i kolegjum, jeżeli stara się ująć w sposób więcej niż dotąd uporządkowany problem młodzieżowy, to ustawę taką należy nazwać pożyteczną, celową i pożądaną.</u>
<u xml:id="u-3.78" who="#IgnacyCzuma">Ale nie powiedziałbym wszystkiego, gdybym zatrzymał się jedynie na jej wartościach formalnych. Ustawa ta bowiem, jak każda inna ustawa, staje się kanwą, na której życie dopiero haftuje swoje wzory. To jest całkowicie niedostateczny życiowo zwrot, którym kończą się wszelkie ustawy, gdy mówią, iż je wykonuje taki lub inny minister lub ministrowie. Ustawę akademicką wykonywać będzie przedewszystkiem minister. To jest wielka prawda! On będzie zawsze odpowiedzialny za kierunek tego haftu życiowego, jaki tworzy ucieleśnianie form prawa w życiowe sytuacje i fakty. Od jego rozwagi, umiaru i cnót zależeć będzie przedewszystkiem dobroć ustawy.</u>
<u xml:id="u-3.79" who="#IgnacyCzuma">I znowu, gdybyśmy się zapytali, co sądzić należy o tej stronie reformy, nie przypuszczam, by po bezstronnej i spokojnej ocenie tych rzeczy mógł wypaść inny wniosek jak ten, iż w wielkiej sprawie młodzieży pewne zmiany stosunków są konieczne. Ustawa posuwa tę sprawę nieco naprzód.</u>
<u xml:id="u-3.80" who="#IgnacyCzuma">Ale zagadnienie młodzieży, to nie tylko jej stosunek do szkoły, do prądów ideowych, do form stowarzyszeniowych. Sprawa młodzieży ma jeszcze jedną i niezmiernie ważną stronę. Cała praca w społeczeństwie nad przekształceniem jego stosunku do Państwa w sensie pozytywnym, do Państwa i do jego kierownictwa, nie wiele posunie się naprzód, jeśli młodzież w szkołach wyższych rozpocznie pobierać naukę od usłużnych nauczycieli wprost odwrotną tej, jaką z trudem i wysiłkiem prowadzi się w całym przekroju społecznym. To są rzeczy zbyt poważne, by wolno było pominąć je milczeniem. Pragniemy wytwarzać dla Państwa, dla jego reprezentacji, dla jego kierownictwa niezbędny szacunek i przywiązanie. Praca taka musi trwać długo i być systematycznie prowadzona. Dla rządów w Polsce, tych, co są dziś i co mają w przyszłości następować, niezależnie od ludzi i upodobań, długim, żmudnym i niewygasłym wysiłkiem należy tworzyć jak najsilniejsze podstawy w rządzeniu i pracy. Nie możemy godzić się na to, by ten wysiłek targał się nam w uniwersytetach dlatego, że to przemijająco może iść na rękę przeciwnikom obecnego Rządu. Nie możemy bowiem rozpoczynać roboty w tym kierunku od momentu, gdy nam te lub inne osoby zaczną się podobać. Jest rzeczą aż nazbyt jasną, że ten typ rozwiązywania zawiłości społecznych, jaki otrzymuje swój wyraz w podnieceniach periodycznie się powtarzających, nie prowadzi do celu, a natomiast szwankuje od strony moralnej. Wywołuje przytem nowe trudności i narusza potrzebną społeczeństwu zwartość i dyscyplinę. Jeżeli młodzież, choćby tylko w części, daje przykład niekarności, niesforności, jeżeli nie widzi granicy między nieszkodliwem, a nawet czasem sympatycznem manifestowaniem swojej młodości i swojej żywości, a objawami, które senaty zmuszone są nazywać „haniebnemi i ubolewania godnemi”, jest rzeczą oczywistą, iż to nie może uchodzić uwagi tych, którzy chcieliby młodzież widzieć przodującą w społecznej dyscyplinie i karności. I tutaj warto zatrzymać się na chwilę przy historii uchwalanej ustawy, bo to łączy się też ze sprawą młodzieży.</u>
<u xml:id="u-3.81" who="#IgnacyCzuma">Projekt ustawy, opracowany przez Ministerstwo, został, nie popełnię chyba przesady, wręcz wrogo powitany przez środowiska akademickie. Głosy, które się pojawiły, opinie, które były drukowane, uchwały, które zapadały, wyrażały stosunek nieprzyjazny do projektu. Na komisji uwidoczniliśmy wiele przesady w tych głosach i opiniach. One jednak — te opinie, te głosy — zdołały stworzyć obraz dostatecznie odstraszający, choć nie pokrywający się z rzeczywistemu zamierzeniami ustawy. Można dziś śmiało powiedzieć, iż te opinie wyczerpały dopuszczalną w takich razach rozpiętość porównań, utyskiwań, nawet złośliwości i goryczy.</u>
<u xml:id="u-3.82" who="#IgnacyCzuma">Ludzie, którzy byli przeciwni projektowi, godni zresztą najgłębszego szacunku i uznania, skoro na komisji przedstawiali swoją ekspertyzę, nie mogli już nic dorzucić do wielkości obciążeń projektu, tak on był już skrytykowany przedtem i zlekceważony. Przyszła kolej na młodzież. Do Sejmu tutaj, do poczekalni, przychodzili studenci z zapytaniem, czy rzeczywiście uniwersytety nie będą więcej uczyć, czy rzeczywiście nauki już nie będzie, bo ją projekt reformy znosi, czy mają gotować się do wyjazdu zagranicę. Tego nie robili oczywiście profesorowie, ale jednak znaleźli się tacy, którzy nie wahali się wyprowadzić do walki z projektem najbardziej niedorzecznych zarzutów i podejrzeń. W każdym jednak razie przeżyliśmy ostatnio wypadki dość niemiłe, a które dopiero otrzeźwiły nieco środowiska uniwersyteckie i opinię publiczną. Ale w wielkiej mierze spełniać się będzie dobroć ustawy przez rozwagę, umiar i cnoty środowisk akademickich. Gdy ujrzą w ustawie nie przyczynę nieporozumień, ale uzasadnioną społecznie, państwowo potrzebę ściślejszego związku z ministrem, gdy ujrzą w nowej konfiguracji władz akademickich podatniejszy dla szkół schemat pracy, ustawa rozumnie i lojalnie wykonywana przez ministra oraz jego pomocników i przez środowiska akademickie będzie tem lepszą i tem pożyteczniejszą dla oświaty, dla kultury, dla Polski. Jeżeli młodzież uzna lojalnie w nowych formach niezbędną korektywę jej obecnego życia organizacyjnego, jeżeli zrozumie obowiązek istotnego zbliżenia się do szkoły i wychowawców z tej szkoły, jeżeli znajdzie w sobie cnotę szacunku i zrozumienia intencji samej reformy, intencji ministra, odpowiedzialnego przedewszystkiem przed Państwem i społeczeństwem za to, co się z nią dzieje, ustawa, którą uchwalamy, będzie wielkim krokiem naprzód w dziedzinie, którą reformuje. Jeżeli młodzież zrozumie, a wietrzę, że to się stanie, iż szkoła i minister są jej naturalnymi i w pełni upoważnionymi od społeczeństwa przewodnikami, będzie odporna na podszepty tych, którzy świadomie lub nieświadomie starają się kopać rów między tem przewodnictwem a samą młodzieżą.</u>
<u xml:id="u-3.83" who="#IgnacyCzuma">Dobroć ustawy zatem zależy nie tylko od niej samej, ale od tych wszystkich czynników, które ją mogą życiowo polepszyć lub pogorszyć, a zatem od ministra, od szkół, od młodzieży i wreszcie od tych jej opiekunów, którzy do niej z tą opieką z poza szkoły przychodzą i którzy tę opiekę w ten lub inny sposób Wykonują. Skoro tedy uchwalamy ustawę odpowiedzialni za jej formę, za jej możliwości, przypomnijmy wszystkim tym, co w sposób bezpośredni lub pośredni będą przyczyniać się do jej wykonania, by to dzieło czynili dla Polski pożytecznem.</u>
<u xml:id="u-3.84" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Proszę o przyjęcie ustawy w brzmieniu uchwalonem przez komisję i o odrzucenie zgłoszonych przez mniejszość poprawek i rezolucyj. Błędy i omyłki drukarskie, jakie wkradły się do druku ustawy, sprostuję przed głosowaniem.</u>
<u xml:id="u-3.85" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Komarnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WacławKomarnicki">Wysoka Izbo! P. referent wywody swoje rozpoczął rozważaniami na temat kultury i roli Państwa w jej tworzeniu. Muszę i ja ten temat podjąć, gdyż oczywiście reforma ustroju szkół akademickich jest wielkiem zagadnieniem kultury. Muszę tembardziej ten temat rozwinąć, ponieważ na wiele twierdzeń przez p. referenta z tej trybuny podanych najzupełniej się nie zgadzam. Istotnie jednym z naczelnych celów, który wskrzeszona do niepodległego bytu Polska postawiła sobie od pierwszej chwili jej odbudowy, celem, który stanowi najgłębszą rację jej istnienia, który streszcza jej misję dziejową, jest służba dla kultury polskiej. W ciągu półtorawiekowej niewoli wraże siły zaborcze wysilały się, ażeby kulturę polską zdusić, sprawić, ażeby zamarła i ażeby na jej miejsce zaszczepić kulturę obcą, rosyjską lub niemiecką. Mocarstwa rozbiorowe rozumiały, że walka ich przeciw kulturze polskiej jest jedynym sposobem, który utrwalić może zbrodnię rozbioru, który może ziścić przysięgę dwóch zaborców na grobie Fryderyka II, wymazania imienia Polski z mapy Europy na zawsze. Zaborcy rozumieli, że kultura polska to ta wielka siła, siła niewidzialna, niematerialna, która przeciwstawia się mocy ich armii, która łączy i spaja naród w jedną całość, i jeżeli ta siła nie będzie zniszczona i pokonana, to ta całość upomni się o odrodzenie w formie państwowości. Eksterminacyjna polityka rosyjska i pruska przeceniły siłę swych aparatów państwowych w stosunku do żywotności kultury Polski.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#WacławKomarnicki">Przyszedł dzień, który był dniem wielkiego triumfu kultury polskiej, dzień odbudowy Państwa Polskiego. Ale zanim dzień ten zaświtał, zanim przyszedł, długie czasy ciężkich opresyj musiała przejść kultura polska. Oświata ludu musiała zejść w podziemia, a nauka polska, jej ogniska zostały pogaszone.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#WacławKomarnicki">Jasne chwile, jak pełen glorii okres Uniwersytetu Wileńskiego i Liceum Krzemienieckiego za Czartoryskiego i Czackiego, jak krótki, ale bardzo intensywny i zasłużony okres Szkoły Głównej warszawskiej w 60-tych latach zeszłego stulecia, to były tylko krótkie jaśniejsze momenty w eksterminacyjnej polityce Rosji przeciw kulturze polskiej.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#WacławKomarnicki">W zaborze pruskim, poza wiosną ludów w 1848 r., walka przeciw kulturze polskiej cały czas trwała na śmierć i życie.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#WacławKomarnicki">W zaborze austriackim dopiero w drugiej połowie zeszłego stulecia przywrócono macierzy uniwersytetów polskich, Uniwersytetowi Jagiellońskiemu oraz Uniwersytetowi Lwowskiemu wolność, a z nią możność pracy dla kultury polskiej. Ku tym dwum ogniskom kultury polskiej zwracały się oczy polskich uczonych w dwóch innych zaborach, pracujących ciężko zarobkowo i tylko ukradkiem mogących pracować z poświęceniem dla nauki polskiej.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#WacławKomarnicki">Ta martyrologia w czasach niewoli polskich uczonych i pracowników na niwie oświatowej nie poszła na marne i stała się fundamentem dla odbudowy państwowości polskiej.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#WacławKomarnicki">Ale nie tylko w okresie niewoli politycznej kultura polska nie pozwalała zniszczeć narodowi polskiemu i w niej tkwiły wielkie aspiracje tego narodu, ale i w czasach przedrozbiorowych potęga państwa kojarzyła się z okresami szczególnie bujnego rozwoju kultury polskiej, a upadek tej kultury wyprzedził upadek państwa.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#WacławKomarnicki">Oparte na tem doświadczeniu historycznem zrozumienie roli kultury narodowej przyświeca odrodzonej Rzeczypospolitej od chwili jej odbudowy. Ze smutnych doświadczeń przeszłości korzystając i z nich czerpiąc wskazania dla swojej polityki państwowej, tak, jak Polska nie może pozwolić na osłabienie swego zbrojnego ramienia, jakim jest armia, tak samo nie może również żadnego popełnić zaniedbania w zakresie kultury i nauki.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#WacławKomarnicki">Rywalizacja pomiędzy państwami dziś odbywa się przedewszystkiem za pomocą środków, dostarczonych przez naukę. To samo dotyczy i współpracy tych państw.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#WacławKomarnicki">Toteż z chwilą odbudowy Państwa Polskiego do zorganizowania warsztatów pracy naukowej, jakimi są szkoły akademickie, wzięto się z wielkim zapałem. W momencie odrodzenia Państwa Polskiego mieliśmy zaledwie trzy wyższe zakłady w b. zaborze austriackim oraz dwa, jeszcze prowizorycznie zorganizowane i nieustabilizowane w b. zaborze rosyjskim, powstałe w czasie wojny. Obecnie mamy tych wyższych zakładów 12, a więc wzrost liczebny tych zakładów jest więcej, niż dwukrotny.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#WacławKomarnicki">Stan zaopatrzenia i wyposażenia katedr i zakładów oczywiście w wielu jeszcze dziedzinach pozostawia dużo do życzenia, ale stwierdzić należy wielkie postępy z roku na rok, przedewszystkiem w przygotowywaniu młodych sił naukowych.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#WacławKomarnicki">Dając ogólny obraz, musimy zaznaczyć, że na wielu polach pracy naukowej możemy sprostać narodom przodującym w pracy naukowej świata, w wielu dziedzinach mamy nazwiska, któremi szczycić się możemy.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#WacławKomarnicki">Ten stan nauki i nauczania wyższego w Polsce jest nie tylko wynikiem zrozumienia ich potrzeb przez czynniki państwowe, zrozumienia, które niestety bardzo często nie może być w pełni zrealizowane wskutek braku środków materialnych, ale przedewszystkiem zgodnego wysiłku całego świata naukowego, nauczających i młodzieży.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#WacławKomarnicki">Ten stan nauki i nauczania wyższego w Polsce, którego w żadnej dziedzinie nie potrzebujemy się wstydzić, a w wielu możemy się chlubić, dowodzi przedewszystkiem tego, że Rzeczpospolita musiała dać rozwojowi nauki odpowiednie ramy prawne, nie krępujące tego rozwoju, ale stwarzające odpowiednie warunki dla pracy naukowo-badawczej i naukowo-pedagogicznej. Ramy te zapewniła polskim szkołom akademickim, uchwalona przez Sejm Ustawodawczy, ustawa z 13 lipca 1920 r. Ustawa zatem, która obowiązuje lat 12 zgórą i pod której rządami odbył się ten, w krótkich słowach scharakteryzowany przezemnie piękny rozwój polskich szkół akademickich, ustawa, którą Rząd obecny proponuje teraz znieść i zastąpić ustawą nową, opartą na zupełnie odmiennych zasadach.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#WacławKomarnicki">Ustawa o szkołach akademickich z r. 1920 była wynikiem zgodnej współpracy czynników akademickich i ministerialnych. Ponieważ w uzasadnieniu rządowem mówi się, że ustawa ta została wydana w czasie, kiedy nie było odpowiedniego doświadczenia, że została wydana pośpiesznie, w momencie, kiedy wróg stał nieomal pod murami stolicy i że wskutek tego ustawa ta nie jest odpowiednio przemyślana, ani przepracowana, muszę poświęcić parę słów na wykazanie genezy tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#WacławKomarnicki">Geneza ustawy akademickiej z roku 1920 przedstawia się w ten sposób, że z inicjatywą wydania jej wystąpił Uniwersytet Jagielloński, jako najstarsza wszechnica polska, która liczy 500 lat nieprzerwanego istnienia, która najbardziej wypracowała tradycję akademicką polską i która najbardziej w organizacji swojej jest skonsolidowana. Uniwersytet Jagielloński powołał do życia w styczniu 1919 r. komisję, która pod przewodnictwem rektora prof. Siemiatyckiego opracowała w czasie od lutego do kwietnia odpowiedni projekt, którego referentem był prof. Estreicher. Równolegle z uniwersytetem krakowskim i w porozumieniu z nim również rektor uniwersytetu lwowskiego powołał komisję, której referentem był prof. Kazimierz Twardowski i która do czerwca odnośny projekt przygotowała. Uniwersytety te wyzyskały w swoich projektach kilkadziesiąt lat praktyki, kilkadziesiąt lat istnienia, od czasu, kiedy została im przywrócona wolność i polskość.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#WacławKomarnicki">Po otrzymaniu tych projektów Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zwołało na dzień 28 czerwca 1919 r do auli uniwersytetu warszawskiego zjazd rektorów i dziekanów wszystkich wyższych uczelni. Zjazd zagaił ówczesny minister prof. Łukasiewicz, a przewodniczył mu prof. Kostanecki z Krakowa. Zjazd trwał kilka dni i za podstawę swoją obrał projekt krakowski; w wyniku przyjął projekt ustawy, uwzględniający częściowo i projekt lwowski. Projekt ten po ostatecznem uchwaleniu przekazano do redakcji komisji, w której skład weszli pp. Kostanecki, Twardowski i Estreicher, i komisja ta w sierpniu 1919 r. projekt ten Ministerstwu przedłożyła. Równolegle nad projektem pracowało Ministerstwo, które w listopadzie 1919 r. rozesłało swój projekt do opinii szkołom akademickim, a następnie na dzień 29 stycznia 1920 r. zwołało konferencję rektorów, która trwała 2 dni i na której osiągnięto całkowite porozumienie co do ustroju samorządu akademickiego, z wyjątkiem tylko strony budżetowej, co do której szkoły akademickie dążyły do osiągnięcia większych praw, aniżeli przyznawało im Ministerstwo.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#WacławKomarnicki">Nadmienić jeszcze muszę, że redakcją ustawy z 1920 r. zajmowali się dwaj wybitni uczeni polscy, ś. p. prof. Leon Petrażycki, pod względem prawnym i ś. p. prof. Adam Antoni Kryński, pod względem językowym. A zatem twierdzenie zawarte w uzasadnieniu ministerialnem, dołączonem do obecnego projektu, że ustawa ta była opracowana pośpiesznie i że była wydana w momencie, kiedy zainteresowania społeczeństwa i Państwa szły w innym kierunku, w kierunku obrony Państwa, gdyż wróg stał wówczas niemal że pod murami stolicy, a więc że zatem nie była przygotowana odpowiednio — to twierdzenie jest zupełnie nieuzasadnione.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#WacławKomarnicki">Opracowana przy ścisłym współudziale sfer profesorskich i ministerialnych ustawa z 1920 r. oparła życie szkół akademickich na podstawie współpracy czynnika akademickiego i rządowego. Ustrój szkół akademickich według tej ustawy oparty został na zasadzie samorządu i zabezpiecza podstawowe, niezbędne i nieodzowne warunki dla pracy naukowej i pedagogicznej, a więc przede wszystkiem stałość uczelni akademickich, ich wydziałów i katedr, a po drugie odpowiedni dobór profesorów i docentów przez zastrzeżenie, że nikt nie może być powołany na stanowisko nauczającego w szkole akademickiej bez zgody rady wydziałowej i senatu.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#WacławKomarnicki">Nie jest słusznem twierdzenie, które mieści się zarówno w uzasadnieniu projektu, danem przez Rząd, jak i w dzisiejszych wywodach p. referenta, jakoby samorząd dotychczas istniejący był zbyt szeroki i ażeby go należało wskutek tego zacieśnić, zmniejszyć odstęp między p. Ministrem a szkołami akademickiemi. Nie odpowiada zupełnie rzeczywistości twierdzenie uzasadnienia, które mówi o chińskim murze, jakim ta ustawa otoczyła szkoły akademickie, oddzielając je od Państwa i od społeczeństwa. Jest to legenda zupełnie nie odpowiadająca rzeczywistości, bo, jak wykażę za chwilę, mur ten posiada tyle wyłomów, że właściwie dostrzec go nie można. Tak samo nie odpowiada zupełnie rzeczywistości zdanie, zawarte w uzasadnieniu rządowem, jakoby ustawa stworzyła ze szkoły akademickiej zamkniętą w sobie, oderwaną od całości Państwa i społeczeństwa, jednostkę. Że zakres ingerencji Ministerstwa do spraw akademickich był zupełnie wystarczający, to może najlepszy dowód w tem, że nie uważało ono za stosowne nawet w pełni go wyzyskać. W roku 1924 został wydany dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 grudnia o zapewnieniu władzom państwowym kontroli nad gospodarką w majątkach państwowych szkół akademickich w instytucjach naukowych i innych wyższych zakładach naukowych. Dekret, który zapewnił Ministerstwu szeroki zakres nadzoru w zakresie budżetu i kontroli, ale dla wejścia którego w życie trzeba było wydać rozporządzenie wykonawcze. Pomimo, iż przeszło lat 8 od wydania tego dekretu, Ministerstwo nie zatroszczyło się o to, aby ten dekret wyzyskać, gdyż dotychczas rozporządzenia wykonawczego nie wydało. A zatem ustawa z roku 1920 zawierała dostateczne pełnomocnictwa dla ministra, i dlatego też nie mogę współczuć skargom p. Ministra, które wyraził w przemówieniu swojem na komisji, że jest on konstytucyjnie odpowiedzialny za całość szkolnictwa akademickiego, a nie ma dostatecznej ingerencji do spraw tego szkolnictwa. Muszę tę kwestię, którą wywody p. referenta przedstawiły w sposób zupełnie nieodpowiadający rzeczywistości, oświetlić z pomocą p. rektora Kutrzeby, który w swojem świetnem przemówieniu na posiedzeniu Komisji Oświatowej Sejmu w dniu 21 stycznia obecnego roku dał ścisłą odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście obecny samorząd akademicki jest tak szeroki, a władza ministra jest tak ograniczona. P. rektor Kutrzeba wylicza na 2% stronach uprawnienia ministra w zakresie życia szkół akademickich, uprawnienia, zarówno odnoszące się do strony administracyjno-budżetowej, jak i do strony naukowej. Mowa ta została specjalnie wydana i dlatego nie będę odczytywał tych licznych uprawnień, które składają się na obraz bardzo pełny, ingerencji ministra, przenikającej do wszystkich dziedzin życia szkół akademickich. Wskutek tego jest zupełnie uprawniona konkluzja p. rektora Kutrzeby, którą zamyka on te swoje wywody:</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#WacławKomarnicki">„Jak z tego przedstawienia widać, samorząd szkół akademickich nie jest, tak ogromny, jak się to zwykło przedstawiać, według obecnie obowiązującej ustawy oraz uzupełniających ją rozporządzeń wpływ ministra na tok spraw uniwersyteckich jest silnie zagwarantowany”. Oczywiście ustawa z r. 1920 nie jest wolna, jak, sądzę, wszelka ustawa, od pewnych braków i usterek. Już wkrótce po wydaniu spotkała się ona z krytyką prof. Makarewicza i Longchamps de Berier, z krytyką, na którą również powołuje się uzasadnienie ministerialne. Ale krytyka ta dotyczyła tylko kwestyj szczegółowych, a nie zasadniczych, a zresztą czy usprawiedliwione jest powoływanie się uzasadnienia na tę krytykę, skoro projekt rządowy w tych punktach właśnie, krytykowanych przez profesorów Makarewicza i Longchamps, nie spełnia ich postulatów, lecz idzie we wręcz odmiennym kierunku? Wystarczy powołać się tutaj na to, co pisze prof. Makarewicz o profesorach honorowych i wystarczy z tem zestawić te przepisy, które projekt przyjmuje.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#WacławKomarnicki">Ustawa o szkołach akademickich z r. 1920 wytrzymała próbę czasu. Jej luki czy braki wykazała praktyka. Opierając się na niej, konferencja rektorów, odbyta w Krakowie 15 stycznia 1927 r., ustaliła zakres pożądanej nowelizacji. Atoli projekt rządowy zupełnie nie idzie po myśli postulatów rektorów. Projekt rządowy odrzuca zasadę ciągłości ustroju szkół akademickich, woli zburzyć całkiem tę ustawę i budować od nowa, woli wytworzyć pustkę, nie bacząc na to, jak wielkie trudności praktyczne będzie napotykało wprowadzenie w życie tej ustawy, ile zarządzeń, okólników i wyjaśnień potrzeba będzie wydać, zanim ta ustawa będzie mogła być jako tako dopasowana do wymogów życia! Dla doktryny chce się łamać życie!</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#WacławKomarnicki">Jeżeli więc, jak wykazałem, ustawa z r. 1920 stworzyła odpowiednie ramy prawne dla rozwoju szkół akademickich, a z drugiej strony zapewniła Ministerstwu dostateczny zakres ingerencji do spraw tych szkół, to jest jasnem, że żadne względy rzeczowe nie przemawiają za dokonywaną obecnie reformą ustroju tych szkół i że powodów podjęcia tej reformy należy szukać we względach zupełnie innej kategorii.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#WacławKomarnicki">Cytowane już wielokrotnie przezemnie uzasadnienie rządowe do projektu zawiera zarzut, skierowany bezpośrednio pod adresem autorów ustawy z roku 1920, a pośrednio także i całego świata nauki, że ustawa ta została wydana w czasie, gdy panowała powszechna dążność poszczególnych stanów czy sfer społecznych do zdobywania i utrwalania dla siebie praw i przywilejów. Ubolewać należy, że argument tego rodzaju mógł znaleźć się w uzasadnieniu rządowem i że możną przedstawiać dążność do zagwarantowania wolności nauki, jako egoistyczną tendencję stanu profesorskiego!</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#WacławKomarnicki">Nie o to jednak chodzi. Chodzi mi o wykazanie, że ten argument uzasadnienia rządowego niezbyt zręcznie odsłania istotne motywy wniesienia projektu, motywy natury politycznej. Uważa się, że ustawa z roku 1920 jest zbyt liberalna w obecnych stosunkach politycznych w Polsce. Ustawa z r. 1920 została wydana jeszcze przed uchwaleniem Konstytucji marcowej, której art. 117 proklamuje zasadę wolności nauki i nauczania. Ale mimo to, że Konstytucja państwowa nie była jeszcze uchwalona, ustawa ta realizuje zasadę wolności nauki i nauczania, uważając zasadę tę za naturalną i odpowiadającą tradycjom Polski i współczesnym poglądom społeczeństwa polskiego. Przytem zasadę wolności nauki ustawa ta realizuje nie w formie staropolskiej złotej wolności, ale w sposób nowożytny, wolności prawem unormowanej, wolności w ramach racjonalnych i celowych. Niema tu, jak sądzi p. referent, przeciwstawiania Państwa i korporacji, ale jest przez gwarancje prawne, dane instytucjom naukowym, zabezpieczenie interesu państwowego. Oczywiście, że koncepcja ta nie odpowiada pojęciom p. referenta, który jest wyrazicielem systemu politycznego, identyfikującego Państwo z rządem. Boć przecie, jeżeli mówi się o autorytecie Państwa, o autorytecie władzy państwowej, to niekoniecznie trzeba mieć na, myśli koncentrację tego autorytetu w rękach rządu, ale potrzeba, ażeby ten autorytet był rozdzielony pomiędzy instytucje państwowe, jakimi są też szkoły akademickie.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#WacławKomarnicki">Alarmujące wieści o zamiarze p. Ministra Oświaty zniesienia samorządu szkół akademickich dotarły do polskiego świata naukowego w końcu roku 1931. Wywołały one udanie się w dniu 2 stycznia 1932 r. deputacji ówczesnych oraz dawnych rektorów szkół akademickich, składającej się z kilkunastu osób, do Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, prof. Ignacego Mościckiego, uważanego za naturalnego protektora i opiekuna interesów nauki w Państwie. Na uzyskanej audiencji otrzymała deputacja od P. Prezydenta Rzeczypospolitej, prof. Mościckiego, odpowiedź w zupełności uspokajającą. Tego samego dnia zjawili się ówcześni rektorzy, pod przewodnictwem rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, ks. Michalskiego, u p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, celem porozumienia się z Ministrem co do ewentualnej współpracy w razie, gdyby Minister zamierzał nowelizować dzisiejszą ustawę. Po rozmowach tych z Ministrem ukazał się nazajutrz urzędowy komunikat Polskiej Agencji Telegraficznej, według którego panowie rektorzy zgłosili się do współpracy w tym zakresie, p. Minister autorytatywnie stwierdził, że pogłoski o zamierzonym jakoby zniesieniu autonomii uniwersyteckiej w żadnej mierze nie odpowiadają prawdzie. Jednakowoż na 23 września tego roku zwołał p. Minister zjazd rektorów i przedstawił im wytyczne projektu. Rektorzy jednomyślnie uznali te wytyczne za nieodpowiednie dla oparcia na nich ustroju szkół akademickich.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#WacławKomarnicki">Zaznaczyć przytem należy, co potwierdził w swojem oświadczeniu na Komisji Oświatowej Sejmu p. Minister, że między temi wytycznemi nie było zniesienia nieusuwalności profesorów, co wprowadzone zostało dopiero później. Tymczasem bowiem, na krótko przed upływem pełnomocnictw ustawodawczych, 27 października 1932 r. został wydany dekret Prezydenta Rzeczypospolitej, wprowadzający zmiany do pragmatyki służbowej profesorów i pomocniczych sił naukowych z r. 1928 i w tym dekrecie pojawił się art. 23-a, dozwalający na przenoszenie profesorów w stan nieczynny, a następnie ich zwalnianie w razie zmian organizacyjnych, wskutek których profesor traci możność pracy w zakresie, wskazanym w dekrecie nominacyjnym. A więc wbrew zapewnieniom, o których mówiłem przed chwilą, zniesiono zasadę nieusuwalności profesorów i uczyniono to w dodatku dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej, chociaż pełnomocnictwa ustawodawcze, zawarte w ustawie o upoważnieniu Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy z dnia 17 marca 1932 r., wyłączyły wyraźnie od regulowania w drodze dekretów sprawy szkolne. Dekret więc październikowy jest pozbawiony podstaw prawnych i dlatego też może on nie być uznany przez Najwyższy Trybunał Administracyjny. Chcąc tę sytuację wyświetlić, zgłosiliśmy w Sejmie wniosek zniesienia tego dekretu. Niestety jednak nasz wniosek nie może się w Komisji Oświatowej doczekać załatwienia.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#komentarz">(P. Smulikowski: Na skutek długich przemówień nad ustawą, P. Staniszkis: Niech Pan nie dowcipkuje.)</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#WacławKomarnicki">Należało się najpierw zająć dekretem, skoro był wpierw wydany.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#WacławKomarnicki">Jest rzeczą zrozumiałą, że wydanie tego dekretu z wprowadzonym do niego art. 23-a musi rzucać odpowiednie światło na charakter i cel przygotowanej reformy ustroju szkół akademickich, do której dekret był wstępem. Nic dziwnego, że wydanie tego dekretu, jako poprzedzającego tę reformę, musiało wywrzeć wrażenie na polskim świecie naukowym.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#WacławKomarnicki">Dnia 7 listopada 1932 roku odbył się powtórny zjazd rektorów, który wyraził ujemną opinię o przygotowywanej reformie. Ministerstwo rozesłało projekt ustawy o szkołach akademickich, wyznaczając zaledwie 12 dni na wypowiedzenie się w tej tak doniosłej sprawie, termin, pozostający w rażącej dysproporcji do wagi zagadnienia. Wszystkie szkoły akademickie wypowiedziały się przeciw temu projektowi w postaci uchwał senatów wszystkich uczelni, a na niektórych uczelniach i ogólnych zebraniach profesorów i tylko bardzo nieliczne odosobnione głosy poszczególnych profesorów na niektórych uniwersytetach wypowiedziały się — i to z zastrzeżeniami — za reformą. Głosy te z nazwisk cytowałem na sejmowej Komisji Oświatowej.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#WacławKomarnicki">Pomimo tego jednomyślnego sprzeciwu polskiego świata naukowego projekt ustawy został do Sejmu wniesiony. W obliczu grożącego niebezpieczeństwa polski świat naukowy nie ograniczył się tylko do oficjalnego wystąpienia swoich reprezentacyj, ale również zabrali głos poszczególni przedstawiciele tego świata na łamach prasy i wydana została publikacja w obronie wolności szkół akademickich, publikacja, w której zabrali głos najwybitniejsi profesorowie polscy na czele ze ś. p. Oswaldem Balzerem, który nie wahał się nazwać projektu „ „najciemniejszą plamą, za którą przyszłoby nam rumienić się przed całym cywilizowanym światem”. Książka ta będzie dokumentem historycznym, stwierdzającym przez jakie koleje musiała przechodzić nauka w odrodzonem Państwie Polskiem, a z drugiej strony będzie dokumentem, świadczącym, w jaki sposób broniono interesów tej nauki i sądzę też, że zarzut p. referenta, że szermowanie twierdzeniem, jakoby projekt godził w interesy kultury polskiej, jest uwłaczającym dla tych, którzy nim szermują, że ten zarzut nie dotknie tych, którzy w tej książce głos zabierali, że oni są wyżsi ponad, ten zarzut,</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#WacławKomarnicki">Książka ta pisana jest z wielkim bólem i troską o najwyższe dobra kultury. Oczywiście, że występuje w niej silnie pierwiastek emocjonalny, ale nie tylko ten pierwiastek, wbrew temu co mówi p. Minister, są w niej też argumenty, których on znaleźć nie umie, te argumenty, to kapitał doświadczenia najpoważniejszych Uczonych polskich ze wszystkich polskich uniwersytetów i wielu zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#WacławKomarnicki">A wreszcie w trakcie obrad, już w komisji, rozległ się jednomyślny głos przedstawicieli najwyższych polskich instytucyj naukowych i rektorów przeciwko projektowi. Poza głosami indywidualnemi trzech profesorów zwolenników reformy, na komisji, w dyskusji nie próbowano przedstawić jakiegokolwiek uzasadnienia koncepcji rządowej. P. referent ograniczył się tylko do formalnego traktowania swojej roli, a pozatem w dyskusji ogólnej słyszeliśmy tylko trzy przemówienia, i to tylko fragmentaryczne, zwolenników reformy. Blok prorządowy nie wykazuje wielkiego zapału do tej sprawy, może z wyjątkiem jednym — p. przewodniczącej Komisji Oświatowej.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To się głęboko Pan myli.)</u>
<u xml:id="u-5.37" who="#WacławKomarnicki">Nie widać było tego zapału.</u>
<u xml:id="u-5.38" who="#WacławKomarnicki">W swoim artykule, ogłoszonym w 7 numerze czasopisma „Nowe Państwo” p. Minister twierdzi, że, projekt ustawy nie dotyczy wolności nauki i nauczania, która to dziedzina pozostaje po za sferą czynnika rządowego. Ale zapytam, czy nie stanowi zasadniczego warunku wolności nauki i nauczania stałość uczelni i ich wydziałów i katedr, czy dla pracy naukowej nie jest konieczna atmosfera pewności i spokoju, wobec tego, że praca ta co do wyników swoich musi być obliczona na lata?</u>
<u xml:id="u-5.39" who="#WacławKomarnicki">Art. 3 ustawy, o którym tyle mówił p. referent i którego, znaczenie starał się podważyć, burzy tę atmosferę spokoju i pewności, nie można tego artykułu zupełnie zestawiać ze stanem do dziś dnia istniejącym, opartym na art. 114 ustawy dlatego, że art. 114 odnosił się do przepisów przejściowych i oznaczał tylko możność przystosowania w drodze rozporządzeń ministra stanu, jaki zastała ustawa z r. 1920, do wprowadzonego tą ustawą. I zresztą praktyka pod tym względem była zawsze stała i jednolita, i nie było wypadku zniesienia katedry, która byłaby zajęta przez profesora. Zwijanie katedr, a przez to usuwanie z nich profesorów nie leżało zupełnie w tradycji polskich szkół akademickich.</u>
<u xml:id="u-5.40" who="#WacławKomarnicki">Pozbawianie profesora katedry zdarzało się w Polsce, ale za czasów zaborczych. Więc przypomnę, że stało się to w Wilnie w r. 1824 po pogromie Filomatów, kiedy usunięto z katedr 4 wybitnych profesorów, między innymi Lelewela i prof. Gołuchowskiego. Zdarzyło się to w Krakowie w r. 1853 w czasie, kiedy rozpoczęła się germanizacja uniwersytetu; usunięto wtedy kilku profesorów, pozbawiając między innymi katedry Antoniego Małeckiego, a w 12 lat potem rząd wiedeński usunął z katedry sławnego profesora Józefa Dietla. Ale potem podobne rzeczy nie powtórzyły się w Uniwersytecie Jagiellońskim. Wreszcie w Warszawie w czasie przekształcenia w r. 1869 Szkoły Głównej na uniwersytet rosyjski, rząd usunął z katedr część profesorów, a wśród nich znakomitych lekarzy Chałubińskiego i Szokalskiego. To są tylko te precedensy, na które w Polsce można się powołać.</u>
<u xml:id="u-5.41" who="#WacławKomarnicki">Obecnie motywuje się zniesienie nieusuwalności profesorów względami reorganizacyjnemi; mówi się o przeroście pewnych działów, o potrzebie ich komasacji. Ale wiemy, co znaczy słowo „reorganizacja” w dzisiejszym systemie politycznym. Wiemy, jak przy pomocy reorganizacji przeprowadzono dwukrotnie czystkę w sądownictwie, usuwając niezależnych sędziów. A zresztą czy i polityka personalna Ministerstwa Oświaty w dziale szkolnictwa powszechnego i średniego nie wykazuje dokładnie, jak jest pojmowana reorganizacja? Przejdźmy jeszcze na pole ściślejsze szkolnictwa akademickiego i przyjrzyjmy się polityce personalnej Ministerstwa w zakresie ustawowo mu dostępnym. Na Komisji Oświatowej już wymieniałem nazwiska wielkich mężów nauki, którymi nauka polska się szczyci i którzy po przekroczeniu granicy wieku, pomimo, że uczelnie powołały ich na godność profesorów honorowych, nie uzyskali nominacji p. Prezydenta. A więc tutaj należy wspomnieć prof. Ignacego Chrzanowskiego, znakomitego profesora i badacza literatury polskiej, co do którego wniosek o mianowanie profesorem honorowym poszedł w październiku 1931 r., ponowiony w sierpniu 1932 r. dotychczas nie jest załatwiony. A prof. Marian Zdziechowski, którego jubileusz 50-lecia pracy naukowej obchodziliśmy w zeszłym tygodniu w Wilnie, który jest chlubą Uniwersytetu Wileńskiego i Jagiellońskiego, i wniosek o mianowanie profesorem honorowym poszedł 2 lipca 1931 r. i dotychczas pomimo ponaglania bezpośrednio przed jubileuszem w grudniu roku zeszłego Ministerstwo nie uważało za stosowne nadać wnioskowi temu biegu. To samo dotyczy senatora prof. Głąbińskiego, ks. biskupa Szlagowskiego i również profesora Paczóskiego, twórcy nowego działu nauki socjologii roślin, który po przekroczeniu granicy wieku nie został pozostawiony na katedrze, a że nie miał praw do wysługi emerytalnej, został pozostawiony w położeniu materialnem bez wyjścia i musiał zostać adiunktem przy swojej własnej katedrze.</u>
<u xml:id="u-5.42" who="#komentarz">(Głosy na ławach Klubu Narodowego: Skandal! Skandal!)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławCar">Proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#WacławKomarnicki">Twierdzi p. Minister, że projekt nie zmienia zasadniczej struktury i organizacji szkół wyższych.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#WacławKomarnicki">Istotnie pozostają te same nazwy, pozostają te same formy zewnętrzne, ale cała treść wewnętrzna została z nich wyjęta. Władza rektora zostaje rozszerzona, ale nie jako przedstawiciela uniwersytetu, obdarzonego zaufaniem ogółu profesorów, ale przedewszystkiem jako czynnika administracyjnego, jako reprezentanta ministra. Jest on podporządkowany i uzależniony w wysokim stopniu od ministra. Dalej została ograniczona władza senatu akademickiego, tej instytucji, którą słusznie prof. Estreicher nazwał sercem uczelni. P. referent w swojem przemówieniu wykazał, że nie rozumie, na czem to polega. W dyskusji szczegółowej będzie to można jeszcze, zilustrować, ale wyliczę mu już teraz, że wyjęto z pod kompetencji senatu w zakresie naukowym zatwierdzanie habilitacji, stopnia doktorskiego, a więc najważniejsze akty w dziedzinie naukowej. Związek między wydziałami w ten sposób jest rozerwany, a w zakresie administracyjnym jest mu odjęty zarząd majątkiem uniwersytetu. Tak samo i rady wydziałowe również ogranicza się w ich kompetencji, że wystarczy tu wskazać przedewszystkiem prawo przyznawania stypendiów akademickich, co uważamy za rzecz fatalną. A zresztą jakiekolwiekby kompetencje posiadały te organy akademickie, to przy każdym z tych organów na końcu działu traktującego o nim jest przepis, że uchwała tej władzy może być zawieszona, bądź przez rektora, bądź przez dziekana i wtenczas ostateczną instancją rozstrzygającą jest minister tak, że ironicznie wyraziłem się na komisji, że właściwie możnaby te organy w w koncepcji ustawy traktować jedynie, jako organy pomocnicze ministra w zarządzie szkół akademickich. O ile dawniej przysłowie francuskie mówiło: Le peuple a toujours raison, lud ma zawsze rację, to możnaby powiedzieć: le ministre a toujours raison, w życiu szkół akademickich minister ma zawsze rację, minister musi rozstrzygać, a więc, szkoły te zostają poddane pod jego kuratelę. Pojęcie autonomii akademickiej zastąpiono pojęciem kurateli ministerialnej.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#WacławKomarnicki">Również w sprawie młodzieży projekt ma te tendencje, aby osłabić autorytet władz szkolnych, a punkt ciężkości przenieść do rąk władzy centralnej. Projekt w znacznej mierze osłabia zadania wychowawcze czynnika profesorskiego. Minister wedle projektu może zażądać czasowego zamknięcia w całości lub w części szkoły, bez wniosku władz akademickich. Całe postępowanie dyscyplinarne ma być ustalone rozporządzeniem ministra bez wniosku senatu, minister może darować lub łagodzić kary, prawomocnie przez komisje dyscyplinarne nałożone, nie pytając o wniosek władz akademickich, lecz wyłącznie według własnego uznania. Zakładanie stowarzyszeń akademickich, nadzór nad niemi, pociąganie ich zarządu do odpowiedzialności ma ustalać minister bez porozumienia z władzami akademickiemi. Jak widzimy więc, jeżeli p. Minister mówił o nieufności świata profesorskiego do polskiego ministra, to projekt ten jest jednym wielkim wyrazem nieufności do polskich profesorów, nieufności do polskich szkół akademickich.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#WacławKomarnicki">P. Minister upomina się w swoim artykule w „Nowem Państwie” o politykę wychowawczą dla Państwa. Staje p. Minister na gruncie tezy, wysuniętej przez Józefa II w Austrii: „Die Schule ist Politicum”. Istotnie cała działalność dzisiejszego Ministerstwa Oświaty jest potwierdzeniem tej tezy. Rozumiem, że wychowanie może być podporządkowane systemowi politycznemu, gdy ten system reprezentuje wielką ideę. Wielkie idee polityczne mogą i muszą mieć wpływ na system wychowawczy. Takie idee, jak katolicyzm, nacjonalizm, faszyzm, socjalizm z pewnością mają odmienne ideały wychowawcze. Ale p. Minister takiego ideału wychowawczego nie wysuwa. Mówi on: „Naczelnem dobrem społeczeństwa jest Państwo” i z tem oczywiście zgodzić się można, ale co jest zgodne z interesem Państwa, to określa każdorazowy rząd, a więc to jest uzależnieniem od aktualnej polityki i od zmiennych fluktuacyj politycznych tych spraw, które muszą być wolne zupełnie od tego i dlatego nasze stanowisko względem tej reformy jest biegunowo przeciwne projektowi.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#WacławKomarnicki">Uważamy, że nauka i wychowanie muszą być wolne od wpływów aktualnej polityki i muszą być rzeczą ogólno-narodową. Nie wszystko musi być przesiąknięte polityką, nie wszystko musi być przedmiotem sporów i waśni. Obok rzeczy, które członków tego narodu dzielą, muszą być rzeczy, które członków tego narodu w jedną moralną całość spajają. Zarówno podstawy, na których oparty jest rządowy projekt o szkołach akademickich, jak i szczegółowe zrealizowanie ich w konkretnych przepisach tego projektu uważamy za złe i szkodliwe. Projekt ten, jak wykazaliśmy, jest niezgodny z tradycją polskich szkół akademickich, nie odpowiada poczuciu prawnemu społeczeństwa polskiego, skoro odrzuca go opinia olbrzymiej większości świata naukowego. Nie można mówić, chcąc uprościć zarzuty i czem operował w swojem przemówieniu p. referent, że chodzi tu o złośliwą opozycję polityczną, opozycję, która zawsze jest niezadowolona, która zawsze krytykuje Rząd, odnosi się negatywnie do wszelkich jego poczynań i przedłożeń, albowiem polski świat naukowy...</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#StanisławCar">Panie Pośle, proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#WacławKomarnicki">Zaraz kończę — który z kategorycznym sprzeciwem występuje przeciwko temu projektowi, ten polski świat naukowy przecież nie jest jednolity pod względem przekonań politycznych, — a wśród tych głosów, które są zebrane w tej książce, głosów protestujących przeciwko temu projektowi, nie brak wybitnych przedstawicieli obozu prorządowego, zajmujących w nim nawet oficjalne stanowiska. Fakt ten jest bardzo wymowny i nie możemy przejść nad nim z lekkiem sercem do porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#WacławKomarnicki">Powiedział Francuz Barrère w odniesieniu do ustawodawstwa polskiego: „En Pologne on pense qu'on peut supprimer le droit par les lois” — myśli się w Polsce, że można znieść prawo ustawami — to znaczy, że przypuszcza się, iż można bezkarnie gwałcić poczucie prawne społeczeństwa, można narzucać społeczeństwu wszystko, co podoba się dzierżącym władzę, ale nie bierze się pod uwagę, że życie ma swoje prawa, że naród ma swoją tradycję i przekonania, które muszą być uszanowane, bo ich lekceważenie mści się.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#WacławKomarnicki">Projekt ten jest ogniwem w wielkim łańcuchu ustaw, które skuć mają wolność obywatelską w Polsce, ogniwem, które ma ten łańcuch zamknąć, uszczelnić i spoić, ma zapewnić to, co pomimo wszelkich usiłowań wymyka się z rąk obozu sanacyjnego — młodzież.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#WacławKomarnicki">Nadzieje autorów projektu rządowego są złudne i nieziszczalne, a skutki polityczne uchwalenia tej ustawy rychło okażą się przeciwne od zamierzeń przez autorów tej ustawy przewidywanych.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#WacławKomarnicki">Nie z politycznego tylko punktu widzenia Stronnictwo Narodowe patrzy na ten projekt rządowy. Uważamy, że w ustosunkowaniu się do niego musimy się wznieść na stanowisko ogólne, bo chodzi tu o najwyższe dobro narodu, o jego kulturę. Projekt ten uchwalony jako ustawa przyniesie nieobliczalne szkody kulturze polskiej przez to, że postawi szkoły akademickie, jako placówki pracy badawczej i pedagogicznej, w nieodpowiednie i nienormalne warunki, zniweczy atmosferę niezbędną dla twórczej pracy naukowej.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#WacławKomarnicki">Z tych powodów w obrębie najwyższego dobra narodu, jakim jest kultura polska, nauka polska i wychowanie młodzieży — tej przyszłości narodu, klub nasz czuje się solidarny z całym polskim światem naukowym. To też uznając rządowy projekt ustawy o szkołach akademickich za niezgodny z tradycją szkół akademickich w Polsce, za szkodliwy dla rozwoju nauki w Polsce i niebezpieczny dla najwyższych dóbr kulturalnych, na których opiera się byt narodu i Państwa, jakoteż prowadzący do rozbicia jedności młodzieży i jej profesorów, a w konsekwencji, jak uczy doświadczenie wielu krajów, do ustawicznych wstrząsów w życiu szkół akademickich, — stawiam wniosek o odrzucenie tego projektu przez skreślenie jego pierwszego artykułu.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Lieberman.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#komentarz">(Oklaski na ławach lewicy i prawicy.)</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#Komentarz">Szanowni Państwo! Z żywem zainteresowaniem śledzi społeczeństwo walkę, która od kilku miesięcy toczy się między ogółem profesorów uniwersyteckich i stojącej za nią młodzieży z jednej strony, a administracją oświaty z drugiej strony. P. Minister Oświecenia Publicznego w artykule, już przez p. przedmówcę wzmiankowanym, określa swoje stanowisko jędrnie i zwięźle. Wszystko, co potem powiedział, jest tylko rozwinięciem i powtórzeniem tego, co napisał. P. Minister w swoim artykule zastanawia się nad tem, dlaczego szeroka publiczność takie, a nie inne stanowisko zajmuje w tej sprawie i powiada, że szersza publiczność kieruje się resztką dawnego szacunku dla pracy umysłowej. Jest to omyłka, gdyż szeroka publiczność kieruje się nie resztką, ale pełnym szacunkiem dla pracy umysłowej, dla nauki, i dla tych wszystkich, co ideałem nauki pozostali wierni. Do tej szerokiej publiczności oczywiście należy także chłop i robotnik, człowiek z ludu na wsi i w mieście. Zmaga się on ciężko z nędzą, dużo cierpi, to co on cierpi urąga wszelkim opisom, ale kto umie patrzeć i słuchać, ten dojrzy olbrzymi pęd chłopów i robotników do wiedzy,...</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#Komentarz">...do słowa drukowanego, do odczytów, do wszystkiego, co mu daje choćby odrobinę nauki, gdyż chłop i robotnik instynktownie czuje, że nauka daje mu wyższy stopień cywilizacyjny, wyższą kulturę, wyższą stopę życiową i toruje mu drogę do pokonania trudności i klęsk, jakie się piętrzą w obecnej dobie. I dlatego i dla chłopów i dla robotników nie jest obojętny los szkół akademickich, w których oczywiście się kształcą i jego dzieci, nie jest obojętny ten warsztat nauki i wiedzy, o którym i p. Minister powiedział, że stanowi on o poziomie duchowym i obywatelskim ogromnej rzeszy młodzieży, która później jest elitą społeczeństwa, elitą — to znaczy ludzie, którzy później na wszystkich szczeblach życia państwowego kierują i rządzą społeczeństwem. Więc z wielkiem naprężeniem szeroki ogół śledzi tę walkę o losy nauki polskiej i o duszę młodzieży. I co on widzi? Z jednej strony powstaje około 800 profesorów różnych światopoglądów i przekonań zjednoczonych jedną myślą obrony wolności nauki. W imieniu tego ogółu były rektor prof. Stanisław Estreicher, człowiek, należący do obozu rządzącego, oświadczył jawnie, głośno, że reforma przedłożona przez p. Ministra kieruje się nieufnością do nauki, do profesorów, do młodzieży, i że jeżeli ten duch nieufności zwycięży, nauka polska jest zagrożona. Z drugiej strony stoi p. Minister. Jak on się ustosunkował do tego alarmującego apelu zjednoczonej nauki polskiej? Z artykułu tego, wynikałoby, że profesor polski to jest zgryźliwa istota, urażona w swojej ambicji korporacyjnej, że to jest kwerulant, który sobie miejsca w społeczeństwie nie znajduje, na wszystkich psy wiesza, że wogóle jest to obóz malkontentów.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#Komentarz">Jak więc widzimy przeciwieństwa są ostro zarysowane.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#Komentarz">Nie ulega żadnej kwestii, że w tej sali zwycięży Rząd. Ale poza tą salą, poza murami tego gmachu tętni żywo poczucie prawnej słuszności społeczeństwa,...</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji.)</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#Komentarz">...które nie pójdzie za zwycięzcą!</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławCar">Proszę nie przeszkadzać mówcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#HermanLieberman">Społeczeństwo nie przejdzie do porządku nad głosem wielkiego męża nauki, który przed śmiercią oświadczył społeczeństwu, że ta reforma jest grobem naukowości. Jeżeli człowiek taki, któregośmy się nauczyli szanować, Oswald Balzer, chluba i duma narodu polskiego i jego nauki, to oświadcza, to nie czyni tego z demagogii, ani z chęci zdobywania zwolenników, jak to mówi p. Minister o politykach, ale kierowany najwidoczniej gorącą miłością prawdy, nauki i kraju ojczystego. Jeżeli drugi uczony powiada, że reforma ta chce trzymać naukę i uczonych na powrozie, to nie dziw, że my, socjaliści polscy, czujemy się zaniepokojeni, gdyż zorganizowana klasa robotnicza swoje zwycięstwo, rękojmię zwycięstwa swojej idei upatruje nie tylko w rosnącej sile liczebnej, nie tylko w rosnącej świadomości, ale i w swobodnej, nieskrępowanej pracy niezależnych myślicieli i mężów nauki.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#HermanLieberman">Wystarczy popatrzeć na tę ustawę, aby zrozumieć, jak uzasadnione i słuszne są głosy ostrzegawcze mężów nauki. Podobna ona jest do wszystkich ustaw, które przed nami przedefilowały, albo ukute zostały w kancelarii, powiedzmy, konstytucyjnej p. Prezydenta Rzeczypospolitej, a które wszystkie mają ten jedyny cel, żeby steroryzować społeczeństwo i przedłużyć rządy małej oligarchii.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#HermanLieberman">Wystarczy popatrzeć — na samem czele sentymentalna zasada o wolności nauki. A potem przychodzą przepisy szczegółowe. Wiele z nich ma ukryte drzwi, przez które uciekają górnolotne zapewnienia p. Ministra, a za któremi czai się niebezpieczeństwo: bat, albo powróz!</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#HermanLieberman">Jeżeli mężowie nauki, poważni, opanowani, zrównoważeni na komisji sejmowej oświadczyli, że uchwalenie tej reformy to jest jeden z najcięższych ciosów, zadanych nauce polskiej, to to jest rozstrzygające dla opinii społeczeństwa w Polsce. I musi tak być, P. Minister na to odpowiada: „Ja jestem odpowiedzialny za wychowanie publiczne, ja ponoszę odpowiedzialność, więc moje prawa i decyzje w najistotniejszych sprawach muszą być wzmożone”. Pomijając, że odpowiedzialność dzisiejszego Ministra, dzisiejszych rządów pomajowych przed parlamentem i społeczeństwem jest dziś pustym frazesem, to jednak powiedzieć trzeba, że odpowiedzialność, która na kimś ciąży, nie daje ani jemu, ani nikomu innemu, prawa zniszczenia podstaw życiowych tego czynnika, za który on odpowiedzialność ponosi.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#HermanLieberman">Powiada się: „Korporacyjny interes i korporacyjne ambicje kierują ludźmi nauki” — ależ w tym wypadku tak zw. interes korporacyjny ogniskuje się z interesem społeczeństwa i z interesem Państwa!</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#HermanLieberman">Weźmy dziedzinę sądownictwa. Jeżeliby np. sędziowie rozpoczęli walki o wzmocnienie gwarancyj prawnych swojej niezawisłości, oczywista rzecz zwycięstwo ich wyszłoby przedewszystkiem na korzyść stanu sędziowskiego. Ale zwycięstwo tego postulatu jest zwycięstwem państwa i społeczeństwa, bo każde normalnie funkcjonujące państwo musi by oparte na zasadzie niezależności zupełnej sądownictwa.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#HermanLieberman">Weźmy np. armię. Podstawą armii jest rozkaz i posłuszeństwo i gdyby ktoś chciał podważyć te dwie fundamentalne podstawy armii i gdyby korpus oficerski nagle zaczął walkę o obronę tych podstaw, czyby ktoś śmiał mu zarzucić, że jest to obrona ambicyj korporacyjnych czy interesów korporacyjnych? Wszakże w tym wypadku interes korporacyjny jest równoznaczny z interesem państwa i społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#HermanLieberman">A czy wobec nauki inną logikę stosować należy i można? Ze wszystkich stron słyszymy i wiemy i tego, samego uczyliśmy się na wszechnicach, że nauka to jest dążenie do prawdy. I nauka musi być wolna. Ci, co się jej poświęcają i ją pobierają, muszą być wolni w przyjmowaniu nauki jako wyrazu.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#HermanLieberman">Powiada się: A jak jest we Włoszech, w Rosji? Przecież tam ujęto w karby dyscypliny, stworzonej przez jeden kierunek polityczny, wszechnice i naukę, a jednak stąd żadna szkoda nie wynika. Prawda, ale we Włoszech i w Rosji ci, co rządzą, twierdzą, że ich państwa wciąż jeszcze znajdują się w okresie rewolucji i że rewolucja jeszcze nie jest zakończona. Ponadto ci sami, co rządzą temi państwami, dążą do ekspansji światowej, idą na zdobycie świata, idą na rozszerzenie tej rewolucji na świat cały. Więc mamy do czynienia z okresem historycznym niezamkniętym, który wcale nie uprawnia do wydawania ostatecznego sądu o trwałej wartości eksperymentów tamże dokonywanych.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#HermanLieberman">A u nas? Czy my znajdujemy się w okresie rewolucji? P. Premier twierdzi, że jest cisza i spokój w tem Państwie. Tak, spokój był i będzie. Więc dlaczegóż tworzyć ustawę, podyktowaną koniecznością długoletniego trwania rewolucji?</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#HermanLieberman">P. Minister na zarzut, że ustawa, dziś przed nami leżąca, jest ustawą policyjną, zdążającą do przymusu, do łamania ludzi, odpowiedział, jak to oświadczył p. rektor Kutrzeba, jednemu z profesorów, że nie będzie wyrządzał przykrości profesorom przy przeniesieniu. No, ostatecznie wierzymy na słowo, ale czy p. Minister zna dzień i godzinę, kiedy zostanie odwołany, kiedy, mówiąc jego językiem, przestanie stać na swojem urzędowem stanowisku?</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#komentarz">(P. Smoła: Kiedy nastąpi zmiana warty.)</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#HermanLieberman">A potem trzeba jednak powiedzieć — i nikt z obozu sanacyjnego temu nie zaprzeczy — że p. Minister należy do obozu politycznego, który jest zorganizowany na zasadach wojskowych: rozkazu i posłuszeństwa, i który jawnie to mówi, że w walkach politycznych trzeba się posługiwać nie tylko łamaniem kości, ale także łamaniem charakterów, że w walkach politycznych rozstrzyga przemoc, rozstrzygać powinna przemoc fizyczna. A kto temu nie wierzy, to niech sobie przeczyta następujący dokument, jak naczelny organ sanacyjny w związku z nominacją kanclerza Hitlera szydzi zeń, że władzę wygadał, a nie zdobył i powiada: „Władzę zdobywa się zawsze przez wielki plebiscyt; głosuje się w nim czasem przy pomocy kartek, czasem przy pomocy strzałów; kartka jest równa kartce, strzał strzałowi nierówny. Pierwsza metoda zdobywania władzy jest metodą ilościową, druga jakościową. Przy pierwszej liczyć trzeba na większość małych, przy drugiej na mniejszość wielkich charakterów”. To jest niby niewinna uwaga historiozoficzna, ale przeziera tutaj wyraźnie kult dla metody jakościowej, dla tych jakościowców, którzy są wielkiemi charakterami.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#HermanLieberman">A przypomnieć sobie jeszcze należy, co tu w tej sali powiedział jeden z redaktorów tego naczelnego organu, będący jednocześnie generalnym referentem budżetu. Powiedział on: gdyby skargi opozycji były słuszne i prawdziwe, to wobec wielkiej nędzy mas dawno już zostalibyśmy zmiecieni z horyzontu. Ale masy milczą, to jest dowód, że są zadowolone, i że są za Rządem.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#HermanLieberman">W tych dwóch enuncjacjach macie, moi Panowie, ramy polityki państwowej obozu, do którego p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego należy. Wyznajemy kult wielkich charakterów. Wielkie charaktery zdobywają władzę strzałami skierowanemi do swoich własnych rodaków. Po strzałach zwycięskich następuje milczenie — znak, że ludność jest zadowolona i błogosławi tych, którzy strzelali.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#HermanLieberman">Nie dziw, że gdy tacy ludzie, wyznający taką filozofię państwową, dostaną w ręce ustawę, dziś przez komisję Izbie przedłożoną, wszystko uczynią, aby złamać niepodległość ducha i niepodległość wszelkiej młodej myśli.</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#HermanLieberman">Wszystko podciągnąć pod jeden strychulec, wszystkie organy Państwa i społeczeństwa zużytkować na to, ażeby silnie podmurować władzę tych, którzy dziś są rządem, a którzy, jak powiedział p. referent, są Państwem, którzy się identyfikują z Państwem. I wszystko się przysłania frazesem o Państwie! Zapożyczyło się od faszystów włoskich mistykę państwową, ich teorie mgliste o wszechpotędze państwa, o państwie wszechmocnem i wszędzie będącem, wszechobecnem, wobec którego ustąpić i w proch się zapaść powinny prawa jednostki, prawa obywatela.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#HermanLieberman">I ta teoria jest ucieleśniona w przepisach szczegółowych tej ustawy o szkołach akademickich.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#HermanLieberman">Mówi się w art. 1, że zadaniem szkół akademickich jest wychowanie słuchaczy na obywateli, znających obowiązki wobec Państwa. Doskonale! Ale czy p. Minister nie sądzi, że należy także wychować elitę, która później będzie rządziła, społeczeństwem, w świadomości praw, które mają obywatele wobec Państwa i jego organów?</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: I obowiązków.)</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#HermanLieberman">Powiedział p. Minister na komisji, jak mi doniesiono, może się mylę, że o prawach swoich ludność jest doskonale poinformowana, za dużo o nich mówi. Za dużo o nich mówi, ale za mało korzysta dlatego, że władze, organa państwowe tego ubóstwionego państwa nie dopuszczają ludności do wykonania tych praw. Wedle mistyki faszystowskiej, przejętej tu przez obóz polityczny p. Ministra, państwo i naród to jest jeden nieprzerwany ciąg pokoleń minionych i przyszłych. Minionym się składa hołd, przyszłym się toruje drogę do szczęścia. Ale w tym mistycznym pochodzie pokoleń do szczęścia zgubiło się państwu jedno ogniwo, to jest jedno pokolenie, żyjące pokolenie,...</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#HermanLieberman">...tych trzydzieści dwa miliony ludzi żywych, mających żywą duszę, wrażliwość uczucia, smutki, tęsknoty swoje, którym gwałtu zadać nie można. I gdy to żyjące pokolenie, nad którem jednem słowem przechodzi się do porządku, gdy się to jedno pokolenie sponiewiera, splugawi, z praw ograbi, gdy się je przemieni w pędzone stado, gdy się je przemieni w społeczeństwo zahukanych i zastraszonych niewolników, gdy nędza powszechna wpoi w serca tego pokolenia gorycz, rozpacz i nienawiść, która milczy wedle p. Miedzińskiego, ale która tem silniej wybuchnie, im głębiej zapaść się w sobie musi we własną duszę pod wpływem przymusu, gdy to pokolenie tak się potraktuje, to czy nie sądzicie, że cień od klęski i niedoli tego żyjącego pokolenia padnie i na przyszłość narodu? Czy nie sądzicie, że otworzy się niebezpieczna wyrwa, przepaść, wielka rana, przeraźliwą pustką ziejąca luka, którą naród odczuwać będzie długo w swoich losach przyszłych i w przyszłych swoich dziejach?</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#HermanLieberman">Szanowni Państwo! W tej ustawie odbija się echo głośnego hasła, proklamowanego przez Mussoliniego: nic bez państwa, nic poza państwem i nic przeciw państwu.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#HermanLieberman">Słusznie. Doskonale! Ale to hasło grzeszy zbytnią jednostronnością, bo tak samo powiedzieć należy: nic bez człowieka, nic poza człowiekiem, nic przeciw człowiekowi, nic przeciw człowieczeństwu. Nie kto, inny, tylko kolega p. Ministra Oświaty na Komisji Spraw Zagranicznych powiedział: Państwo Polskie reprezentuje naród o żywym instynkcie humanitarnym. Zapytuję: Czy Państwo nasze przejawia instynkt, humanitarny tylko nazewnątrz? Czy humanitaryzm Państwa Polskiego ma znaczenie tylko wobec Anglików, Francuzów, Niemców, a nie wobec własnego społeczeństwa?</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#komentarz">(P. Sanojca: A bojówki?)</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#HermanLieberman">A co to znaczy, że Polska, że naród polski jest narodem o instynkcie humanitarnym? Co to znaczy? To znaczy, że...</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa. Wicemarszałek Car dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#HermanLieberman">...naród polski we krwi i w duszy swojej ma kult tych wartości moralnych, które tkwią w istocie i pojęciu człowieczeństwa. To znaczy, że naród polski pochyla swoją głowę przed godnością ludzką i przed człowieczeństwem. A z człowieczeństwa wypływa prawo człowieka do wolności i sprawiedliwości. A ponieważ ustawa ta grzeszy przeciwko tym dwóm ideałom narodowym i ogólno-ludzkim, przeto ona przez społeczeństwo jest i będzie zawsze odrzucana. Bo nie może być nazwana sprawiedliwą ustawa, która wobec ogromnego znaczenia nauki w życiu ludzkiem poddaje naukę, przedstawicieli jej i młodzież biurokracji ministerialnej, która reprezentuje tylko ciasny krąg interesów politycznych pewnego obozu.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#HermanLieberman">I dlatego my tutaj, posłowie, zasiadający po lewej stronie Izby, oświadczamy naszą pełną solidarność ze stanowiskiem profesorów uniwersytetów i z ich protestem przeciwko tej ustawie!</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#HermanLieberman">Czyniąc to, spełniam szczególnie zaszczytny obowiązek.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#HermanLieberman">Był w życiu Polski wskrzeszonej moment...</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#StanisławCar">Panie Pośle, proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#HermanLieberman">...w którym uczucie grozy owładnęło umysły we wszystkich warstwach i we wszystkich obozach politycznych, nie wyłączając obozu sanacyjnego, bo i w nim znalazły się jednostki, które wzdrygnęły się przeciw dokonanej ohydzie. Cała ludność milczała, milczała ogłuszona niespodzianem i okrutnem uderzeniem. I wtedy nigdzie indziej tylko w uniwersytetach polskich wśród mężów nauki znalazło schronienie sumienie publiczne.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#HermanLieberman">Z uniwersytetów sumienie przemówił o do swoich i obcych, wołając: jestem, żyję, nie dam się zdusić i jasność stać się musi nad tem wszystkiem, co się działo, nad zbrodnią, którą popełniono.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B. Okrzyki: To jest nauka w uniwersytetach. Głos na ławach B. B.: Z uniwersytetów wyszła hołota, co rzucała śniegiem. Inny głos: Za jakie pieniądze Pan to mówi? Kondotier endecki.)</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#HermanLieberman">Dlatego, zwalczając reformę rządową, zaprojektowaną przez komisję, bronimy uniwersytetów, wszechnic polskich nie tylko jako siedziby nauki, ale także jako siedziby sumienia publicznego i sumienia narodowego.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B. Oklaski na lewicy i prawicy.)</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#HermanLieberman">A Wy krzyczcie! Ponad Waszemi krzykami naród przejdzie do swoich cywilizacyjnych przeznaczeń. Ci, co krzyczą, ci, co się boją głosu wolnej krytyki, są przeciwnikami zasady wolnej nauki.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B. Głos: Narodowy Lieberman!)</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#HermanLieberman">Ale gdyby się zarządziło w narodzie i społeczeństwie plebiscyt, ale bez strzałów i bez jakościowych walk, to się okaże, że całe społeczeństwo stoi za nauką polską i za młodzieżą.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#HermanLieberman">Moi Szanowni, Państwo, kto się tak boi i krzykiem stara się zagłuszyć głos sumienia i głos wolnej krytyki, kto, jak rozkazodawcy tych krzyczących panów, boi się wolnej prasy i jej krytyki, kto się boi wolnej nauki, kto przeciw sobie oburza cały polski świat naukowy i kto ustawą policyjną chce zastąpić samorząd nauki w dziedzinie kultury duchowej, ten złożył dowód, że przyszłość nie do zbutwiałej i zdemoralizowanej dyktatury należy. Przyszłość należy do tych, którzy przeciw dyktaturze walczą — przyszłość do nich należy. W tem przeświadczeniu czerpię pewność, że w opinii społeczeństwa reforma szkół akademickich, zaprojektowana przez p. Ministra, się nie utrzyma i przez opinię publiczną prędzej czy później zostanie zmieciona.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy i prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Makaruszka.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#LubomyrMakaruszka">Wysoki Sejmie! Przedłożony rządowy projekt ustawy o szkołach akademickich tylko pośrednio odnosi się do życia kulturalnego społeczeństwa ukraińskiego, ponieważ my jeszcze dotychczas własnej wszechnicy nie posiadamy. Musimy dzisiaj z tej wysokiej trybuny podkreślić ten na pierwszy rzut oka nieprawdopodobny fakt, że kilkumilionowemu odłamowi narodu Ukraińskiego w granicach Państwa Polskiego do dnia dzisiejszego rząd i naród polski nie chcieli i nie chcą przyznać tych minimalnych, prymitywnych praw do normalnego rozwoju nauki, do pielęgnowania wiedzy naukowej we własnych szkołach akademickich.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#LubomyrMakaruszka">Na posiedzeniach Komisji Oświatowej reprezentanci Klubu Ukraińskiego zgłosili do art. 2 nowej ustawy poprawkę, która odnosi się do uniwersytetu ukraińskiego, lecz ta poprawka została przez większość komisji odrzucona. Stanowisko większości komisji dla nas niespodzianką nie było i być nie mogło. Walka o uniwersytet ukraiński, o naukowy ośrodek życia kulturalnego narodu ukraińskiego na ziemiach ukraińskich w granicach Państwa Polskiego przeszła już takie różne etapy, taką ciernistą drogę, że taka czy inna decyzja w tej sprawie nas już dziwić nie może.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#LubomyrMakaruszka">I nie będziemy dzisiaj przekonywać Panów o potrzebie przyjęcia tej poprawki, nie będziemy wskazywać na złe następstwa takiego negatywnego stanowiska społeczeństwa polskiego do tej kulturalnej potrzeby narodu ukraińskiego, nawet nie będziemy udowadniać Panom potrzeby szanowania własnych ustaw.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#LubomyrMakaruszka">Natomiast uważamy za celowe przypomnieć przedstawicielom społeczeństwa polskiego, jakie to stanowisko zajmowało i zajmuje naród polski od szeregu lat do tych „słusznych i szlachetnych”, jak pisał swego czasu nawet prof. Stanisław Głąbiński, „dążeń narodu ukraińskiego do własnego uniwersytetu”. Stanowisko społeczeństwa polskiego jest w tej sprawie niezwykle konsekwentne. Celem tego stanowiska było zawsze i jest do dziś dnia: nie dopuścić do utworzenia jakichkolwiek ukraińskich szkół akademickich, nie dopuścić do możności kreowania katedr ukraińskich, przedewszystkiem na uniwersytecie lwowskim, a następnie odsunąć młodzież ukraińską od studiów uniwersyteckich. W XVIII w. w czasach, kiedy administracja polityczna w Galicji znajdowała się w rękach urzędników niemieckich, istniały katedry ukraińskie przy niemieckim wówczas uniwersytecie lwowskim, istniało t. z w. „studium rutenum”. W drugiej połowie XIX w, istniał przy tym uniwersytecie szereg samoistnych katedr ukraińskich z wykładowym językiem ukraińskim.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#LubomyrMakaruszka">Jednocześnie wszakże ze zwiększeniem wpływów polskich na uniwersytecie lwowskim zaostrza się walka narodowościowa, znaczona od tego czasu krwawo w historii społeczeństwa ukraińskiego w walce o własną wszechnicę. Następuje okres masowego opuszczania uniwersytetu lwowskiego przez młodzież ukraińską, okres licznych procesów i więzienia młodzieży ukraińskiej, okres, który może zapisać na swych stronicach i ofiary życia z pośród młodzieży ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#LubomyrMakaruszka">Po wojnie światowej senat uniwersytetu lwowskiego znosi bezprawnie i samowolnie wszystkie katedry ukraińskie na uniwersytecie lwowskim. Młodzież ukraińska natomiast tworzy własne prywatne szkoły wyższe we Lwowie. Te szkoły uznano przez władze za nielegalne, a profesorów na nich wykładających i młodzież ukraińską w tych szkołach studiującą prześladowano policyjnie.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#LubomyrMakaruszka">Jakiż mamy stan teraz, proszę Panów? W sprawie uniwersytetu ukraińskiego istnieje ustawa z r. 1922, to znaczy z przed 10 lat, która w art. 24 zapowiada założenie uniwersytetu ukraińskiego, a w art. 26 wzywa rząd do wykonania tej ustawy w przeciągu 2 lat. Zdaje mi się jednakże, że nie zaprzeczy tego nikt z Panów, że o wykonaniu tej ustawy nikt jeszcze dotychczas z decydujących w tej sprawie czynników poważnie nie myślał i myśleć nie chce.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#LubomyrMakaruszka">Nie łudzimy się, że możemy zmienić nastroje społeczeństwa polskiego w sprawie uniwersytetu ukraińskiego. Przedstawiciele narodu ukraińskiego już dawno stwierdzili, że w Izbach ustawodawczych polskich niema teoretycznej nawet możliwości przekonania posłów polskich o słuszności postulatów ukraińskich. Od szeregu lat my, przedstawiciele narodu ukraińskiego, zmuszeni jesteśmy wygłaszać nasze mowy w Sejmie nie dla przekonania Panów w tej czy innej sprawie, dla rzeczowego ich omówienia, lecz wygłaszamy je dla stwierdzenia faktów historycznych, dla pozostawienia dokumentów o warunkach i metodach, z jakimi musimy walczyć.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#LubomyrMakaruszka">Mamy jednakże wrażenie, że te metody parlamentaryzmu polskiego, praktykowane tak skutecznie w odniesieniu do przedstawicieli narodów niepolskich, mają złe następstwa dla życia narodowego polskiego. Panowie lekceważyli wiele problematów politycznych Państwa Polskiego, ogromny problemat narodowościowy, Panowie wprowadziliście nieświadomie, — zapatrzeni w konieczność kneblowania życia politycznego i kulturalnego mniejszości narodowych — w życie polityczne polskie metody z gruntu fałszywe, metody, które odczuwacie dziś.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#LubomyrMakaruszka">Jeżeli cała niezależna opinia polska musi dzisiaj prowadzić ciężką i beznadziejną walkę w obronie takich słusznych postulatów, jak wolność i rozwój nauki, jak samorząd kuźni naukowych, to musicie sami przyznać, że historia w tym wypadku dość sobie przykro zakpiła. Bo fakt ten, że naród polski nie chciał i nie chce przyznać narodowi ukraińskiemu tych minimalnych, prymitywnych praw do własnej kultury, do własnych wyższych szkół, fakt ten musiał mieć negatywne następstwa dla kultury i nauki polskiej. Jeżeli profesorowie wszechnic polskich obawiają się dziś, że przedłożona ustawaj może stać się „najciemniejszą plamą kultury polskiej, może być grobem naukowości polskiej”, to my dodamy do tego, że prawdziwa duchowa kultura narodu może tylko wtedy normalnie się rozwijać, jeżeli ona z należnym szacunkiem odnosi się do kultury i nauki narodu cudzego.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#LubomyrMakaruszka">Do całości ustawy i do jej zasadniczych tendencyj ustosunkowujemy się negatywnie. To nasze stanowisko wypływa przedewszystkiem z naszego demokratycznego programu politycznego. Wolność nauki uważamy za jeden z najważniejszych postulatów kultury każdego narodu, uważamy za wielką polityczną zdobycz. Nie możemy jednakże przemilczeć, że niełatwo nam przychodzi bronić zasad, które w praktyce zwracały się całem swem ostrzem przedewszystkiem przeciw nam. Na samorządzie uniwersyteckim społeczeństwo ukraińskie wychodziło zawsze, a specjalnie we Lwowie, jak najgorzej. Panowie profesorowie wszechnic polskich bronią dziś zawzięcie autonomicznych praw szkół akademickich, praw o wolność nauki, bronią tych zasad, których — przynajmniej we Lwowie — innym nie chcieli przyznać. To samo odnosi się i do większości młodzieży polskiej, która broni dzisiaj wszelkiemi możliwemi sposobami praw wolności akademickich, a która jednakże prymitywnych praw pobierania nauki we własnym języku młodzieży ukraińskiej przyznać nie chciała.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#LubomyrMakaruszka">Senat uniwersytetu lwowskiego jeszcze w ostatnich latach ubiegłego stulecia zajął stanowisko, że nie trzeba dopuszczać profesorów ukraińskich do wykładów na uniwersytecie lwowskim. Kolegjum profesorskie odrzucało z reguły prace habilitacyjne profesorskich kandydatów ukraińskich, te same prace, na podstawie których otrzymywali ciż kandydaci katedry na uniwersytetach zagranicznych. Młodzież ukraińską prześladował senat za ukraińskie druki uniwersyteckie, za indeksy w ukraińskim wypełniane języku, za każdy wyraz ukraińskich uczuć narodowych.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#LubomyrMakaruszka">A stosunki panujące dziś? Nieoficjalny „numerus clausus” w odniesieniu do młodzieży ukraińskiej pogarsza się z roku na rok. Mały przykład: Na akademię weterynaryjną we Lwowie przyjęto w r. 1927/28 studentów ukraińskich — 40, w 1929–25, w 1930–13, w 1931–9, w 1932–7. Ukraińskie samopomocowe towarzystwo akademickie rozwiązał senat uniwersytetu lwowskiego jeszcze w r. 1929 i dotychczas nie udzielił aprobaty na założenie nowego. Używanie wyrazu „ukraiński” na terenie uniwersytetu jest, wzbronione. Na podanie studentów ukraińskich, wniesione w sprawie założenia własnego towarzystwa na jednym z wydziałów, odpowiada ks. rektor Gerstman pismem z dnia 25 listopada 1932 r., t. j. przed paru miesiącami, w którem uzależnia swoją zgodę na założenie towarzystwa od skreślenia wyrazu „ukraiński” we wszystkich artykułach przedłożonego statutu. Z funduszów zapomogowych uniwersyteckich, które jak wiadomo powstają z opłat studenckich, młodzież ukraińska korzystać nie może.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#LubomyrMakaruszka">Zdaje się, że to wszystko daje bardzo nikłe moralne prawo panom profesorom wszechnic polskich, a przedewszystkiem lwowskiej, mówić i pisać dzisiaj tak dużo o wolności nauki i w obronie samorządu szkół akademickich. Toż przecież p. prof. Stanisław Głąbiński jeszcze w r. 1902 w swej broszurce p. t. „Zamach na uniwersytet polski we Lwowie” nawoływał senat akademicki do „odwołania się do policji i wojska w celu strzeżenia powagi i honoru wszechnicy”. Atmosfera, wytworzona na wszechnicach polskich, wytworzyła sprzyjające warunki dla Rządu dla przedłożenia takiego projektu ustawy. Tam, gdzie nie istnieje poszanowanie wolności i kultury narodów innych, tam musiały prędzej czy później zrodzić się podobne, kneblujące wolność nauki, ustawy.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#LubomyrMakaruszka">W tych niezwykle ciężkich czasach i warunkach obiektywnych dla rozwoju nauki i ukraińskiej z wdzięcznością wspominamy przyjacielską rękę niektórych narodów zachodnio-europejskich, którą one podały naszej prześladowanej kulturze. Wdzięczni im jesteśmy za udzielenie azylu naszym instytucjom naukowym i za materialną i moralną pomoc ukraińskiej młodzieży akademickiej. Nie możemy natomiast zrozumieć zdziwienia, a często i oburzenia pewnej części prasy polskiej z powodu istnienia tych faktów i z powodu licznego wyjazdu młodzieży ukraińskiej na wyższe studia zagranicę. Wśród wielkich trudności życiowych zdobywa młodzież nasza należną i potrzebną jej wiedzę na uniwersytetach własnych i cudzych zagranicą, uczy się tam szanować tę, z takim trudem zdobytą kulturę swego narodu i żadne późniejsze szykany nostryfikacyjne, jak również trudności administracyjno-policyjne nic mogą powstrzymać tego naturalnego pędu młodzieży ukraińskiej w poszukiwaniu należnej jej nauki i wiedzy.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#LubomyrMakaruszka">Przedstawiony projekt ustawy położenia młodzieży ukraińskiej na uniwersytetach polskich pogorszyć nie może, bo do pogorszenia tego stanu już niedużo pozostało, z zasadniczych jednakże powodów klub ukraiński będzie głosować przeciw ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Roguszczak.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#FranciszekRoguszczak">Wysoki Sejmie! I znów jeden wyścig się kończy. Kończy się w sposób, który napawać nas musi boleścią ogromną, że kult niekompetencji tak się w Polsce rozpowszechnił, iż dla niego rady już nie będzie. Panowie rządowcy nie bardzo się wysilali, aby uzasadnić przedłożony projekt o szkołach akademickich. A te nieliczne ich głosy nie są poparte argumentami dostatecznie przekonywującemu.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#FranciszekRoguszczak">I rzecz dziwna, że nawet ci panowie z obozu rządzącego, którzy mieli dotąd opinię dobrych fachowców w sprawach naukowych, dziś po tej dyskusji dużo z tej opinii mogą stracić, może niesłusznie, ale to ich własna wina. Bo jeżeli zadaniem nauki jest dążenie do prawdy, do jasnego oświetlania wszelkich kwestyj z nią związanych, do propagandy kultury i wiedzy, to problem istnienia instytucyj poświęconych tym zagadnieniom powinien być traktowany z tą samą szczerością i tendencją osiągnięcia prawdy, jak sama treść nauki.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#FranciszekRoguszczak">A właśnie u obrońców projektu rządowego tego ducha szczerości nie zauważyliśmy, a raczej stwierdzić było można pewien stan zakłamania wewnętrznego, który odbił się ujemnie na argumentacji przemówień.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#FranciszekRoguszczak">P. Minister Jędrzejewicz wyłożył nam w swem przemówieniu niejako alfabet oświatowy, zakończony patetycznem zapytaniem: „Jakto, Rząd będzie podkopywał oświatę?” Lecz następnie p. Minister gubi myśl przewodnią swego przemówienia, bo wskazuje na to, że: „ „Nie od organizacji szkół akademickich zależy ich poziom naukowy”.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#FranciszekRoguszczak">Z tem zdaniem p. Ministra jesteśmy najzupełniej zgodni, bo sam przyznaje, że ta reorganizacja szkół akademickich nie podniesie poziomu naukowego. Ale i wyznania p. Ministra na przyszłość są bardzo cenne, gdy mówił: „Są okresy wielkich uczonych, przyjść mogą inne, bardziej jałowe i szare”. Przewiduje więc p. Minister jasno ujemne skutki swego płodu i zawczasu stara się tłumaczyć. Mamy te uzasadnione obawy, że te okresy „jałowe i szare” są bardzo bliskie, nastąpią natychmiast po uchwaleniu przedłożonego nam projektu.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#FranciszekRoguszczak">Cóż to więc za konieczności życiowe, które każą nam się upadlać, zniżać do tych poziomów, gdzie kwitnie służalstwo, poddaństwo, tępota duchowa i umysłowa?</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#FranciszekRoguszczak">P. Minister operuje tutaj niedopowiedzeniami, które ze względu na swój charakter dają nam przykład pewnego zakłamania wewnętrznego. Mówi bowiem: „Olbrzymia większość akademików idzie do zawodów praktycznych, któremi Państwo i Rząd musi się interesować. I choćby z tego tylko punktu widzenia ingerencja ministra oświaty w stosunki akademickie musi być znaczna”.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#FranciszekRoguszczak">To wyrażenie „i choćby z tego tylko punktu widzenia” wskazuje na pewne momenty przemilczane, których p. Minister otwarcie nie chciał powiedzieć, któreby ewentualnie jego głoszoną troskę o dobro nauki i wychowania mogły przedstawić w innem świetle.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#FranciszekRoguszczak">Mówi się, że potrzebą tych wszystkich zmian jest konieczność wprowadzenia do szkół wyższych t. zw. wychowania państwowego. Dużo Panowie mówiliście o tem wychowaniu państwowem, ale nie wiem, czy świadomi jesteście wszystkich podstaw jego? Może je wspólnie sobie przypomnimy.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#FranciszekRoguszczak">Czyż podstawą teoretyczną ma być Macchiavelli ze swą wątpliwej wartości moralnej teorią, czy ma nią być tom wywiadów w stylu Rabelais i wreszcie, czy przysłowiowy groch z kapustą ma być wykładany z katedr prawa państwowego?</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#FranciszekRoguszczak">W siedmiu latach Waszych rządów przypuściliście Panowie szturm na wszystko, co nie było pod Waszemi wpływami. Szermowaliście hasłami o rozwielmożnionem partyjnictwie i dziś z tą plagą naszego życia wchodzicie sami w te dziedziny, które stały dotychczas, na uboczu, które zachowywały neutralność, a tylko najwyższy cel narodu i państwa miały na oku. To Wam nie wystarczyło. Na swą obronę będziecie się zapewne znowu utożsamiać z państwem. Ale odpowiedzcie sami, czy jak Was zabraknie, zabraknie i Polski?</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#FranciszekRoguszczak">W dotychczasowej akcji swej zdobywaliście Panowie zwolenników po cenie niskiej, cenie targowej, ale podaż zmalała obecnie do minimum. Dziś przyszliście do przekonania, że jest pewna kategoria ludzi, której podaż jest nieelastyczna, dla której nauka i przekonania są sprawą serca, uczucia i rozumu. Ta kategoria ludzi nie pojawia się na rynku, ale ma wpływ na ten rynek.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#FranciszekRoguszczak">Dziś myślicie usunąć tych ludzi, którzy do skarbnicy narodowej kultury i wiedzy wkładali swą pracę, energię i zdolności, którzy włożyli cały zasób poświęcenia, aby pokolenie Polski dzisiejsze było istotnie moralne i państwowotwórcze. Państwowo-twórcze, to znaczy, żeby brało czynny i twórczy udział w życiu publicznym, pozbywszy się tych wad, które są brzemieniem czasów dzisiejszych i okresu niewoli, żeby brało udział w życiu publicznem, jak tego obiektywne dobro narodu i państwa wymaga.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#FranciszekRoguszczak">Społeczeństwo, które pogodzi się z myślą że nie ma własnego interesu życia, że kto inny będzie mu życie urządzał, za nie myślał, słowem pójdzie na czyjeś polityczne i duchowe utrzymanie, takie społeczeństwo, jak mówi Wasilewski, rozkłada się moralnie, rozpuszcza jak bicz dziadowski.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#FranciszekRoguszczak">A sytuacja ta dla nas jest jeszcze tem groźniejsza, że spadek czasów zaborczych ciąży dotkliwie na dzisiejszem naszem życiu, nabyte skłonności kłamstwa i hipokryzji dają się odczuć w naszem życiu społecznem i politycznem. W obronie uczuć patriotycznych, godności narodu i jego kultury za czasów zaborczych różne trzeba było stosować środki. Atmosfera fałszu i obłudy kwitła ogólnie, ale zostawiła i dla nas swe ślady, powodując zanik w naszej naturze cech szczerości i otwartości, jakie mi odznaczają się ludy od wieków wolne i rządzące się samodzielnie.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#FranciszekRoguszczak">„Niewola i metody walki — pisze ks. Gralewski — dostosowywane przez nas do taktyki wroga, zabijały w nas poczucie prawdy i uczciwości codziennej. Kłamstwem szła młodzież przez szkołę, kłamstwem szedł lud w urzędzie gminnym, powiatowym i komisarskim, kłamstwem szła inteligencja w zetknięciu z wrogą administracją kraju, kłamstwem szła prasa, omijaniem prawdy ratował się naród od zagłady”.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#FranciszekRoguszczak">Czyż nie dosyć to jeszcze tragiczna spuścizna, której usunięcie powinno być pierwszą troską naszego wychowania, aby odrodziły się cnoty życia publicznego: prawdomówność, odwaga przekonań i szczerość?</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#FranciszekRoguszczak">Jak głębokie znaczenie posiadają te problemy, nad tem chyba nie potrzeba dyskutować. Tylko wolny, niezależny człowiek osiąga pełnię dostojeństwa moralnego, powagę prawdy i osobistej szczęśliwości. Natomiast zewnętrzne i duchowe niewolnictwo jest właściwie zatraceniem twórczych elementów własnej indywidualności, czci i honoru, tych dóbr i cnót, które powinny być zaletą obywatela państwa współczesnego.</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#FranciszekRoguszczak">Niewola fizyczna, a więcej jeszcze duchowa, niszczy duszę, przyczynia się do zatracenia pewnych dodatnich sił i zdolności, a ludzi takich przyrównywa Pestalozzi do gęsi, które od chwili, gdy się wykluły z jaj, karmione w kojcu i kuchni, utraciły wrodzone zdolności do lotu i pływania.</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#FranciszekRoguszczak">Państwo, w zrozumieniu swych dobrze pomyślanych interesów, nie może nauce zakreślać ani granic, ani celów, ani zadań. Nie może wyłączać z programu kultury i nauki tych zagadnień, dla których nie ma chwilowo zrozumienia. Jednak te dążności i kierunki tak często zwalczane i prześladowane umieją zawsze znaleźć drogi rozwoju, często podziemne, nurtując o wiele głębiej społeczeństwo niż wówczas, gdyby miały zupełne równouprawnienie.</u>
<u xml:id="u-19.21" who="#FranciszekRoguszczak">„Swoboda — mówi Borowski — jest sprężyną i głównym motorem wszelkiej natężonej pracy myśli, która w poszukiwaniu nieustannem prawdy, musi mieć lot wolny, niezawisły. W razie przeciwnym kurczy się i zanika, a wtedy powstaje największa szkoda dla państwa.</u>
<u xml:id="u-19.22" who="#FranciszekRoguszczak">Państwo musi traktować poważnie wszelkie prądy umysłowe, zjawiające się w społeczeństwie. Niema nic szkodliwszego pod tym względem, jak wszelki ucisk pewnych kierunków myślenia. Niezależność przekonań nie jest jeszcze opozycją przeciwko panującemu porządkowi rzeczy. Tymczasem władza, nie umiejąc nakreślić granic swej kompetencji, nieraz objawia nietolerancję względem wszystkiego, a czasem nawet przystępuje ona do walki z siłą, która nie może być opanowana”.</u>
<u xml:id="u-19.23" who="#FranciszekRoguszczak">To, co p. Minister w skromności swej nazywa ingerencją, to łatwo przemienić się może w represję i pod tym względem przykładów mieliśmy dotychczas niemało.</u>
<u xml:id="u-19.24" who="#FranciszekRoguszczak">P. prof. Czuma powiedział między innemi w swem przemówieniu: Jeżeli ten sam profesor w sprawach społecznych ma swoje zdanie i wygłasza je, wychodzi poza obręb gwarancji wolności nauki, a wchodzi na teren, na którym się spotykają wszyscy. Oczywiście, że profesor nie może być tu gorzej traktowany od innego obywatela, ale niema też i powodu, żeby go traktować względniej od innych, skoro jego kultura czyni go moralnie odpowiedzialniejszym za jego wystąpienia. Wolność nauki i nauczania oznacza strefę określoną, nie zaś mgławicę, pokrywającą swobodę ruchów we wszystkich możliwych kierunkach.</u>
<u xml:id="u-19.25" who="#FranciszekRoguszczak">Czytając słowa te rozważnie, nabyłem takiego przeświadczenia, że źle jest, gdy mąż nauki, będąc dostatecznie przekonanym o szkodliwości głoszonej przez się tezy, stara się ją popierać argumentami tak sztucznie naciąganemi, a tak mało szczeremi. Wspomina prof. Czuma, że nauka musi być strefą ściśle określoną, a nie mgławicą. Prof. Czuma nie zaprzeczy jednak chyba, conajmniej w zakresie swego fachu, że ekonomia tak samo jest w swoim zakresie jeszcze mgławicą. Posiada rdzeń, o który wciąż się jeszcze toczą spory, a w swych naukach pomocniczych, np. socjologii, jest jeszcze mgławicą. Nie wiem, czy takie były myśli prof. Czumy, a może chciał, aby żaden polski Piccard nie przebił się przez strefę mgławic, by dotrzeć do stratosfery.</u>
<u xml:id="u-19.26" who="#FranciszekRoguszczak">Przykłady takich dysonansów w przemówieniu prof. Czumy przychodzą mi na myśl, gdy prof. Czuma nie tai ogólnego uznania, a nie chcę mu wmawiać, może i własnego uznania dla książki Bertranda Russela „O wychowaniu”. Wspomniany autor całą swą teorię opiera na następujących cechach podstawowych: żywotności, wrażliwości, odwagi i inteligencji. Centralnym zaś punktem rozważań jego jest problem odwagi i tępienie strachu, co może być środkiem zapobieżenia uciskowi społecznemu. Strach w jego oświetleniu jest psychologicznem źródłem ujemnych cech charakteru, jak wściekłości i okrucieństwa. Drogą kultywowania cech odwagi nabywa się dostojeństwo człowieka, które w połączeniu z kulturą intelektualną, t. zw. przez Russela „prawością intelektualną” daje możność wstąpienia na najwyższy szczebel człowieczeństwa. A ta „prawość intelektualna”, odwaga w dziedzinie intelektu polega na kultywowaniu i dążeniu do zdobywania i rozszerzania granic wiedzy, a z drugiej strony na rezygnowaniu z wszelkich gotowych sądów, opinij, przekonań nasłanych i wmówionych człowiekowi. Ta samodzielność intelektualna jest samoistnym probierzem wartości człowieka, bo wszelkie inne systemy intelektualne, ograniczające tę wolność i samodzielność, są, według słów Russela, jakby „gotowemi przytułkami dla sierot, ofiarowanemi na schronienie wzamian za wyrzeczenie się wolności”.</u>
<u xml:id="u-19.27" who="#FranciszekRoguszczak">Podobnie, jak u Russela, tak też u pedagogów, piszących w pierwszych latach naszego odrodzenia państwowego, przebija się myśl, aby kształcić młodzież w kierunku głoszenia prawdy przekonań, samodzielności i odwagi.</u>
<u xml:id="u-19.28" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
<u xml:id="u-19.29" who="#FranciszekRoguszczak">Mając zaś doświadczenia z okresu niewoli, gdy zalety te były celowo tępione, domagano się, aby ustrój szkoły polskiej po wskrzeszeniu Państwa oparty został na umiłowaniu ideału wolności, przysporzył narodowi ludzi czynnych, pełnych inicjatywy, niezależnych i silnych pod względem charakteru.</u>
<u xml:id="u-19.30" who="#FranciszekRoguszczak">Te wskazania przyświecały też twórcom ustawy o szkołach akademickich z 1920 r. A jakie były założenia, takie też były owoce. I dziś już w 15 roku naszej niezależności dumni możemy być ze stanowiska, jakie nauka polska w świecie kultury zajmuje.</u>
<u xml:id="u-19.31" who="#FranciszekRoguszczak">W uzasadnieniu do przedłożonego nam projektu czytamy, że obecnie obowiązująca ustawa o szkołach akademickich opracowana została i uchwalona w okresie najtrudniejszych zmagań z nieprzyjacielem zewnętrznym. Zwrot taki, użyty w uzasadnieniu niniejszego projektu, każę przypuszczać, że ustawa z r. 1920 była tylko ustawą doraźną. Złudzenie to prysnąć musi, gdy skontrolujemy próbę życiową tej ustawy, wówczas bowiem się okaże, że opiera się ona na zdrowych fundamentach. Zresztą w kwestii nauczania, w obronie prestiżu swej kultury, naród polski zawsze był zgodny i nigdy nie dopuszczał do ustaw doraźnych. Przedłożony nam projekt jest właśnie taką ustawą doraźną, ale uchwaloną w czasach spokojnych i stąd powstanie niewątpliwie ciekawy problem dla przyszłego historyka tego okresu edukacji, by stwierdzić potem obiektywnie momenty, jakie odegrały główną rolę w opracowaniu tego projektu. Lecz może będzie już wówczas zapóźno, może nastaną wtenczas już czasy złowrogie dla uczuć naszej dumy narodowej, upadek powszechny kultury, gdy nauką rządzić będą nieucy.</u>
<u xml:id="u-19.32" who="#FranciszekRoguszczak">Dla wychowania narodowego niema nic niebezpieczniejszego, jak ukrywanie istotnych potrzeb i zagadnień politycznych i społecznych w sztucznych osłonkach, które opadają w zetknięciu z rzeczywistością. To ukrywanie istotnych potrzeb nauki, kultury i gospodarstwa, zapowiedzi i groźby przemocy, mogą odpowiadać chwilowym interesom politycznym, ale zasłanianie potrzeb żywych i koniecznych w chwili obecnej przeczy naczelnej zasadzie wychowania narodowego, która ma przygotować naród do rozwiązania zagadnień, leżących na drodze jego rozwoju. W świadomości ogółu stać winna Polska, jak Słowacki się wyraża: „Nagością żelazną bezczelna, niezawstydzona niczem, — nieśmiertelna!”.</u>
<u xml:id="u-19.33" who="#FranciszekRoguszczak">A coraz to więcej spotykamy czynów takich, nieaprobowanych na szczęście przez cały naród, za które rumienić nam się trzeba przed światem. A nie chcielibyśmy, aby ten los niezaszczytny spotkał i naukę polską.</u>
<u xml:id="u-19.34" who="#FranciszekRoguszczak">Dlatego uprzytomnijmy sobie szczerze te momenty, które jedynie mogą być twórcze w programie rozwoju naszej kultury narodowej. Powołać się w tym względzie pragnę na słowa Władysława Mariana Borowskiego, wypowiedziane w r. 1918, a więc nie mające wówczas charakteru ataku na obecny projekt rządowy. O aktualnych dla nas problematach Władysław Borowski tak mówił: „Pierwszym takim warunkiem jest autonomiczny ustrój, oparty na czynniku wyborczym. Tylko wolny wybór sił nauczycielskich przez samą korporację profesorów, najbardziej wtajemniczonych w kwalifikacje kandydatów, może zapewnić odpowiedni poziom fachowy ciała nauczycielskiego. Prócz tego wybór ten nadaje odpowiednią powagę moralną samej korporacji, odpowiedzialnej za poziom uczelni”.</u>
<u xml:id="u-19.35" who="#FranciszekRoguszczak">„Wszelkie środki państwowe, dążące do zmniejszenia praw autonomicznych szkół wyższych, pośrednio godzą w ich poziom naukowy i przyczyniają się do osłabienia sił umysłowych społeczeństwa”.</u>
<u xml:id="u-19.36" who="#FranciszekRoguszczak">„Wolność wyboru ciała nauczycielskiego winna się łączyć z całkowitą wolnością wykładu. Wiedza w rozwoju swoim nie może być krępowana. Jest to siła, nie znosząca jakichkolwiek więzów. Myśl ludzka, szukająca prawdy, łamie wszelkie przeszkody i jeżeli nie znajduje swobodnego pola rozwoju, to budzi najgłębszy protest wewnętrzny ze strony najoświeceńszych żywiołów społeczeństwa. Zjadliwa krytyka, która się wówczas pojawia, podkopuje władzę, krępującą wolność nauczania w sposób niebezpieczniejszy, niżby to mogło uczynić jawne wypowiadanie myśli”.</u>
<u xml:id="u-19.37" who="#FranciszekRoguszczak">„Jednostki, powołane do kierownictwa sprawą wychowania narodowego, muszą być niezależne pod względem wypowiadania swych poglądów. Tylko wówczas bowiem mają one należyty posłuch i powagę, gdy są wyrazicielami wolnego polotu myśli ludzkiej”.</u>
<u xml:id="u-19.38" who="#FranciszekRoguszczak">Przechodząc zaś do problemu młodzieży, takie słyszymy wyznanie rozumne: „Inteligentny pedagog nigdy nie będzie najwyżej cenił posłusznych trwożliwych natur. Przeciwnie, pełna temperamentu, a nawet z pierwiastkiem opozycjonizmu w charakterze młodzież, tyle nieraz kłopotu sprawiająca wychowawcom, staje się w życiu najczęściej czynnym elementem pod względem siły, niezależności i prawości. Środkiem najbardziej kształcącym pod tym względem jest samorząd szkolny”.</u>
<u xml:id="u-19.39" who="#FranciszekRoguszczak">Na takie postawienie kwestii stosunku do młodzieży moglibyście się, Panowie rządowcy, spokojnie zgodzić, gdyby nie Wasza zachłanność partyjna, która nie pozwala Wam pomyśleć o ogólnych celach narodu i warunkach jego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-19.40" who="#FranciszekRoguszczak">Dyskusja nad sprawą młodzieży akademickiej odbywa się dziś tylko pod kątem widzenia politycznym. Depcze i poniewiera się tę młodzież, która dotychczas jeszcze niewiele wolności zaznała, gnębiona przez zaborcę za prawdę i nieustępliwość swych przekonań narodowych, w niedostatku i niepewności spędzająca swe wrażliwe młodzieńcze lata życia. Dziś pragnie się ją zrównać, a nawet usunąć przez te elementy, które jej przeszkadzały w pracy narodowej, dla których kosmopolityzm, a nawet często jawna zdrada okazały się najbardziej zyskowne.</u>
<u xml:id="u-19.41" who="#FranciszekRoguszczak">Czyż już wspomnieć nie wolno słów ks. biskupa Szlagowskiego, wypowiedzianych na otwarciu drugiego roku akademickiego wszechnicy warszawskiej:</u>
<u xml:id="u-19.42" who="#FranciszekRoguszczak">„Młodzieży! Czujesz się cząstką narodu, a dodam: tą najlepszą, w której się tai przyszłość nasza. I żywisz przeświadczenie głębokie, że pracujesz wśród swoich i ze swoimi i dla swoich. Nie potrzebujesz ukrywać swych myśli, swych porywów — wśród swoich jesteś. Zrozumieją cię i ocenią, bo cię kochają — wśród swoich jesteś”. Gorzkie to porównanie w obliczu dnia dzisiejszego, gdy releguje się tysiące młodzieży akademickiej za to, że w obecnym kryzysie i braku poparcia nie zdołała uiścić swych opłat, podwyższonych ostatnio do horendalnej wysokości.</u>
<u xml:id="u-19.43" who="#FranciszekRoguszczak">Jaki z tego tragizm naszego życia, gdy w ten sposób zaczniemy kruszyć podstawy naszego narodowego bytu? Proszę mi wytłomaczyć, jakie są powody, że obywatele narodowości polskiej nie mogą sobie pozwolić na zbytek kształcenia swych dzieci w szkołach akademickich, lub nawet średnich, gdy jest to łatwym przywilejem wszystkich mniejszości narodowych, dla których niema ograniczeń i które nawet doznają szczególnej ochrony i opieki.</u>
<u xml:id="u-19.44" who="#FranciszekRoguszczak">Szukam przyczyn tego faktu — zastanawiam się nad głoszonem twierdzeniem, że Polska jest państwem narodowem, a jednak mniejszościom dzieje się w niej lepiej. Zdaje się, że nic dokonano tu z kimś rozliczenia, zapomniano o pewnej kategorii ludzi, ale godzi się, aby i o niej od czasu do czasu wspomniano.</u>
<u xml:id="u-19.45" who="#FranciszekRoguszczak">Czy Państwo spłaciło dług wdzięczności wobec tych obywateli, którzy dla sprawy ojczystej, dla odrodzenia pracowali bezinteresownie, stracili mienie i dużą część sił życiowych i nie mogą dziś skutecznie zwyciężać w walce o byt? Czy dziś z owoców tej pracy skorzystać mają tylko ci, którzy nic nie dołożyli, a może raczej przeszkadzali?</u>
<u xml:id="u-19.46" who="#FranciszekRoguszczak">Czy przedłożony nam projekt ustawy ma być tak samo groźny i nieobliczalny w skutkach, jak reskrypt p. Ministra, mocą którego tysiące młodzieży zostaje wyrzuconych na bruk — bez środków do życia i bez możności znalezienia jakiegokolwiek zajęcia — poto, aby wytworzyć liczną kadrę wykolejeńców życiowych?</u>
<u xml:id="u-19.47" who="#FranciszekRoguszczak">Młodzież akademicka wdzięczna będzie swym profesorom, którzy, mając do czasu ostatniego rozporządzenia Ministra Oświaty wpływ na terminy składania opłat, uwzględniali chętnie indywidualne sytuacje niezamożnych studentów, udzielali bądź zwolnień, bądź odroczeń.</u>
<u xml:id="u-19.48" who="#FranciszekRoguszczak">Dziś dla „dobra nauki” wszystkie udogodnienia zostały skasowane, ale napewnoby się p. Minister obraził, gdybym mu zarzucił, że podkopuje naukę w Polsce. Niech to kto inny osądzi!</u>
<u xml:id="u-19.49" who="#FranciszekRoguszczak">Dla demokracji polskiej zdają się nadchodzić czarne godziny. Popularne przysłowie „oświata ludu dokona cudu” stanie się zabytkiem muzealnem, a dobitnie to określę, gdy użyję słów filozofa francuskiego Seailles'a: „Jest w term wstrętne faryzeuszostwo ogłaszać wykształcenie za niezbędne, a czynić je niemożliwem”. Schodzimy, zdaje się, na tory nieznane i niepewne i to może głęboko zaważyć na szali naszej kultury i nauki — zaważy, ale zawsze ujemnie.</u>
<u xml:id="u-19.50" who="#FranciszekRoguszczak">Przypominając Wam, Panowie obrońcy projektu, dziś te tradycje kultury narodowej, czynię to z tem głębokiem przekonaniem, że aktualizacja tych problemów najcenniejszem może być wskazaniem dla przyszłego rozwoju naszej kultury. Świadomość narodu kształtuje się nie we wspólności cech rasowych, ani jednakich cech życiowych społecznej całości, ani wspólności obyczajów, języka i prawa, lecz we wspólności przeżyć dziejowych, żłobiącej niezatartą bruzdę w duszy i charakterze. Znaczenie tej świadomości podkreśla Mickiewicz, mówiąc: „Trzeba się uczuć członkiem swojego kościoła, synem swojego narodu, potomkiem odpowiedzialnym za wszystkich swoich przodków w rodzinie swojej duchowej i doczesnej, trzeba być dziedzicem wszystkich cnót, jakie naddziadowie nasi zdobyli w pocie czoła i w ofiarach krwawych. Trzeba całą przeszłość religijną i polityczną ścisnąć w jedno ognisko, zamienić w jedną płonącą gwiazdę i ogień ten utrzymać na ołtarzu swego ducha, aby cokolwiek było w historii świętego, prawdziwego i wielkiego — znalazło się w nas jako ziarno siewne, jako żywotność, jako siła”. Jeżeli więc Panowie chcecie pozostawić na uboczu tę tradycję, dyskredytować dotychczasową zdobycz kultury polskiej, wieść ją na zatracenie, to wybierzcie się w tę drogę otchłani sami, my Wam towarzystwa odmawiamy.</u>
<u xml:id="u-19.51" who="#FranciszekRoguszczak">My pozostaniemy z tymi, którzy stali i stoją na straży polskiej kultury i wolności nauki na wyższych uczelniach, którzy przysporzyli nam sławy w świecie cywilizowanym.</u>
<u xml:id="u-19.52" who="#FranciszekRoguszczak">Chlubą narodu są profesorowie wyższych uczelni. Dali oni Ojczyźnie wszystko, co mieli dla niej najlepszego — rozum, uczucie i miłość. Zalety te wpajali oni w serce naszego młodego pokolenia. Cały naród poczuwa się wobec nich do wdzięczności. Cały naród boleje niewątpliwie nad tem, że przez tego rodzaju ustawy reguluje się w Polsce pomajowej dług wdzięczności dla świeczników kultury i cywilizacji narodowej.</u>
<u xml:id="u-19.53" who="#FranciszekRoguszczak">Minęły dla Was, Panowie Profesorowie, i dla młodzieży naszej chwile podniosłego uniesienia, a następuje szarzyzna życia codziennego, która zamienia się w ciemność.</u>
<u xml:id="u-19.54" who="#FranciszekRoguszczak">Twarze jednych i drugich są dziś przygnębione, rumieniec wstydu występuje na ich oblicza, oczy jednych i drugich są załzawione, serce ich przeniknięte żalem i smutkiem!</u>
<u xml:id="u-19.55" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-19.56" who="#FranciszekRoguszczak">Ojczyzna przestaje być matką dla wszystkich. Ustawa proponowana ma powiększyć liczbę niewolników.</u>
<u xml:id="u-19.57" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Kończ Pan, bo się rozpłaczemy.)</u>
<u xml:id="u-19.58" who="#FranciszekRoguszczak">Wszystkim pp. profesorom, którzy mają paść ofiarą tej ustawy, składamy w imieniu Narodowego Ruchu Robotniczego hołd za ich ofiarną pracę dla narodu i Państwa. Z tego miejsca ślemy im pozdrowienie i deklarujemy pomoc w obronie wolności nauki.</u>
<u xml:id="u-19.59" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Czy Popiel z maskami także będzie dawał pomoc?)</u>
<u xml:id="u-19.60" who="#FranciszekRoguszczak">Deklarujemy, że razem z nimi nie zaprzestaniemy wysiłku w tym kierunku, by Polska stała się taką, o jakiej marzyły najszlachetniejsze duchy, przygotowujące nasze odrodzenie, by Polska stała się przybytkiem szczęścia, wolności obywatelskiej i sprawiedliwości społecznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#KarolPolakiewicz">Głos ma sprawozdawca p. Czuma.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#IgnacyCzuma">Wysoka Izbo! Pragnę wyszczególnić te błędy, które wkradły się do druku nr 713. Łatwo, wykryć te błędy, porównując druk nr 713 i poprawki, przyjęte w drugiem czytaniu oraz w trzeciem czytaniu zgłoszone przez referenta i uchwalone. Więc w szczególności:</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#IgnacyCzuma">Do art. 17 w ust. 1) wiersz 5 zamiast „wydziałów” ma być „wydziału”.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#IgnacyCzuma">W art. 21 p. 1 w wierszu 3 zamiast „studiów” ma być „studium”.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#IgnacyCzuma">W art. 32, w wierszu 2 po wyrazie „Ministra” wstawić „Wyznań”.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#IgnacyCzuma">Przed art. 38 wstawić tytuł „F. Organizacja nauczania i wychowania”.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#IgnacyCzuma">Przed art. 44 opuszczono tytuł tego rozdziału: „G. Słuchacze”.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#IgnacyCzuma">Do art. 44: w ust. 1) pod a) po słowie: „przyjęcie” dodać: „zgodnie”.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#IgnacyCzuma">Po art. 46 a wpisać opuszczony art. 47 w brzmieniu art. 46 projektu rządowego (druk nr 648):</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#IgnacyCzuma">„1) Każdy zapisujący się do szkoły akademickiej w charakterze studenta podlega imatrykulacji, przyczem okłada uroczyste ślubowanie przestrzegania godności akademickiej i przepisów szkoły, które stwierdza podpisem.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#IgnacyCzuma">2) Imatrykulacji dokonywa rektor lub z jego upoważnienia dziekan.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#IgnacyCzuma">3) Student może przenieść się do innej szkoły akademickiej tylko po uzyskaniu świadectwa odejścia”.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Jaki to jest artykuł?)</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#IgnacyCzuma">Art. 47, który został opuszczony. W związku z tem art. 47 otrzymuje numerację 48, a art. 48 się skreśla.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Czy przed art. 38 będzie tytuł?)</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#IgnacyCzuma">Będzie: Art. 38 „F. Organizacja nauczania i wychowania”.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#IgnacyCzuma">Do art. 52: w ust. 4, w wierszu 5 po słowie: „Minister” wpisać: „Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego”.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#IgnacyCzuma">Następnie szereg znaków przestankowych w niektórych artykułach zgłoszę już do protokółu.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#KarolPolakiewicz">Głos ma p. Stefan Zygmunt Dąbrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Wysoka Izbo! Dwie zasadnicze myśli ożywiają tę ustawę: godzi ona w wolność nauki i odbiera władzom akademickim nadzór nad młodzieżą.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Wolność nauki jest zachwiana w sposób pośredni, ale skuteczny przez podważenie stałości i pewności katedr i wykładających na nich profesorów.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Wprawdzie art. 1 głosi, że „szkoły akademickie zorganizowane są na zasadzie wolności nauki i nauczania”, lecz art. 3 i rozporządzenie p. Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. o stosunkach służbowych profesorów szkół akademickich tę wolność naruszają, a nie gwarantują jej. Rozporządzenie bowiem jest tego rodzaju, jak już powiedział p. prof. Komarnicki, że profesor, który stracił możność pracy w zakresie, wskazanym przed dekret nominacyjny, zostaje przez ministra przeniesiony w stan spoczynku, a potem na emeryturę. Traci tę możność pracy, ponieważ minister może znieść katedrę nawet wbrew woli szkoły akademickiej. Zatem pada podstawa materialna tego samorządu w dziedzinie ducha, podstawa materialna, która jest ściśle z wolnością nauczania związana, mianowicie nieusuwalność profesorów. Na jej miejsce przychodzi niepewność, która oczywiście nie jest fundamentem spokojnej, twórczej i niezależnej pracy.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Sam p. referent uznał ten przepis na niebezpieczny, ale ostatecznie nań się zgodził i sam siebie rozgrzeszył.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Powiedział mianowicie w swoim referacie na komisji, że niepodobna odmówić takich uprawnień ministrowi, bo byłby to dowód braku zaufania do ministra, który, jego zdaniem, ma wyższe prawo do troski i opieki nad całością szkolnictwa wyższego od najbardziej zasłużonej szkoły. Zachodzi tu przedewszystkiem zasadniczy błąd organizacyjny, na który już wskazał w swojem przemówieniu w Komisji Oświatowej J. M. rektor Kutrzeba, przewodniczący konferencji rektorów: powiedział on ogólnie, że źle jest, jeżeli decyzję oddaje się w ręce czynników, stojących zdała od szkół i gorzej rzecz znających, aniżeli miejscowe władze akademickie. A zatem nie chodzi tu o brak zaufania w zasadzie do każdego ministra, ale jest poprostu mowa o błędzie w organizacji, który ustawa ta popełnia.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Na komisji, w której dyskusja głównie się odbywała pomiędzy p. Ministrem i referentem a opozycją, ponieważ Klub B. B. zachowywał naogół milczenie, p. Minister oświadczył wyraźnie, że argumenty profesorów nie są obiektywne, bo profesorowie są stroną zainteresowaną i dalej, że żaden z przytoczonych argumentów prof. Balzera, Starzyńskiego, Pinińskiego, Zielińskiego, Kostaneckiego i wszystkich innych nie przekonały go. Referent także temi argumentami wybitnych naszych uczonych nie został przekonany. Gdy w ten sposób odpadły argumenty rzeczowe, pochodzące z tych środowisk, które te sprawy z doświadczenia życiowego najlepiej znają, wówczas powiedziałem na komisji, że tego rodzaju oświadczenie ze strony p. Ministra, poparte przez p. referenta, najlepiej dowodzi, że tu nie chodzi o rzeczowe rozpatrywanie sprawy, tylko o traktowanie polityczne. P. Minister, który w swoim gabinecie w gmachu Ministerstwa Oświaty jest naczelnym kierownikiem administracji szkolnictwa, gdy przejeżdża do Prezydjum Rady Ministrów staje się członkiem zespołu politycznego, jakim jest rząd i jako członek rządu przeprowadza idee polityczne w tej ustawie, które znoszą samorząd szkół akademickich, a w innych ustawach krępują życie społeczne wogóle. Takie postawienie sprawy uważam za bardziej szczere i bardziej zdrowe, wolę bowiem brutalną nawet szczerość, niż deklamację o zachowaniu wolności nauki i nauczania.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Chcę się w swojem przemówieniu zająć głównie sprawą młodzieży akademickiej. Dotychczas nadzór nad młodzieżą akademicką był w całości powierzony władzom akademickim w myśl ustawy z 1920 r. Senat wyrokował w sprawach dyscyplinarnych studentów, rozstrzygał odwołania lub zatwierdzał wyroki sądów, utworzonych dla spraw studenckich. Ustawa obecna oddaje jurysdykcję dyscyplinarną nad młodzieżą w ostatniej instancji p. Ministrowi, skoro on według odpowiedniego artykułu może kary prawomocnie nałożone złagodzić lub całkowicie skasować.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Następnie znajduje się w tej ustawie nieistniejące dawniej postanowienie o zbiorowej odpowiedzialności dyscyplinarnej członków zarządu za działalność stowarzyszenia. Muszę powiedzieć, że artykuły, które pogarszają sprawę młodzieży na uniwersytetach, zostały dodatkowo zaproponowane przez p. referenta, który wbrew różnym nadziejom pogorszył, a nie polepszył ustawę w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Mianowicie wedle art. 43 ma być praca wychowawcza prowadzona w bursach akademickich, na które mają być przekształcone dotychczasowe domy akademickie. Zasady tego wychowania w bursach ma ustalić dopiero w przyszłości rozporządzenie p. Ministra Oświecenia.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#StefanZygmuntDąbrowski">O co tu chodzi w tym rozdziale o młodzieży? Już p. prof. Starzyński powiedział, że uniwersytet to jest universitas profesorum et studentium, to jest pewna jedność moralna profesorów wykładających i słuchaczy, a chęć oderwania młodzieży od władz akademickich, chęć poddania administracyjnemu czynnikowi politycznemu tę jedność łamie i niweczy, rozbija i znosi to tradycyjne koleżeństwo, które się wytwarza pomiędzy starszymi słuchaczami, opuszczającymi uniwersytet, a profesorami, odnoszącymi się do nich jako do swych młodszych kolegów.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Muszę powiedzieć, że należy się p. profesorowi prezesowi Kostaneckiemu wdzięczność za to, że swoje przemówienie zaczął przedewszystkiem od sprawy młodzieży. Powiedział on, że ze swej 40-letniej pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim, stykając się ciągle z młodzieżą i śledząc jej życie, doszedł do przekonania, że u nas nie jest gorzej, niż gdzieindziej. Powiedział on, że młodzież nasza jest zapalna, wybucha nagle, odruchowo. Zapobiec temu nikt nie potrafi, ale profesorom nieraz udaje się ją uspokoić. Jego Magnificencja rektor Kutrzeba trzeba uważał, że istnieje specjalna trudność co do stowarzyszeń ideowych w życiu akademickiem, że istnieje tam wielkie roznamiętnienie, lecz przyczyna tego roznamiętnienia nie tkwi w młodzieży, ani też w uniwersytetach, lecz w rozbiciu i roznamiętnieniu starszego społeczeństwa. Mimo kłopotów, jakie nastręcza ciału nauczającemu nadzór kuratorów nad stowarzyszeniami — powiada rektor — nie godzimy się na to, by Minister miał, w myśl projektu ustawy, zastrzec sobie bezwarunkową ingerencję co do zatwierdzania ich statutów i wykonywania kontroli. „Uważam — zakończył — że stowarzyszenia powinny istnieć pod kontrolą władz uniwersyteckich”. Wiadomo, że p. Minister jest innego zdania. Uważa, że legalizacja stowarzyszeń akademickich musi jemu podlegać a nie senatowi, jak dotąd. „A skoro — powiada p. Minister — te szkoły nie mogą sprostać swoim obowiązkom wychowawczym, musi to uczynić minister, ponieważ jest naczelnym wychowawcą w Polsce”. I p. referent, oddając zresztą zasłużony hołd uniwersytetom za bezinteresowną chęć pomagania w wychowywaniu młodzieży, stwierdza, że w dotychczasowym systemie nie było „większych możliwości” w wychowywaniu młodzieży uniwersyteckiej — i zapewne dlatego, ażeby te większe możliwości otworzyć, przedstawia projekt wychowywania młodzieży w bursach, „ponieważ — jak powiedział na komisji w dyskusji ogólnej w swoim referacie — uniwersytety nie mogły stworzyć przemyślanego i jednolitego typu wychowawczego”. Otóż „młodzież — mówił dalej p. referent — pozbawiona tego oficjalnego pedagoga musiała sobie poszukać innych pedagogów z poza uniwersytetu. Rozparcelowano młodzież pomiędzy wpływy poszczególnych kierowników politycznych i taki stan istnieje”. „Wobec tego, — według p. referenta — mając do wyboru, albo stan obecny, albo poddanie wychowania młodzieży pod kontrolę władz administracji politycznej” — co nazywa „ulegalizowaniem wychowania” — referent wybiera to drugie i między innemi proponuje ów art. 43 o wychowywaniu w bursach, na podstawie zasad, które dopiero określi rozporządzenie ministra. Natomiast tolerowanie stanu obecnego, tego spontanicznego bujnego rozkwitu życia organizacyjnego, uważa, jak się wyraził, za „defetyzm w wychowaniu”.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Należy się zastanowić, do jakich wyników doprowadził ten defetyzm wychowawczy życie organizacyjne młodzieży?</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Jeżeli zaś mam mówić o wychowaniu na uniwersytetach, to muszę zaznaczyć, że przedewszystkiem to zadanie spełniają wykłady. Wszyscy Panowie mają dzieci na uniwersytetach i dlatego ta sprawa jest wspólną nam wszystkim; następnie, pomimo walk, które nas dzielą, wszyscy chyba dążymy do tego, by dzieci nasze, które stanowią przyszłość narodu, były lepsze od nas.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Otóż w jakim to duchu, jak usposobiony młodzieniec 18-letni, posiadający rzekomą dojrzałość według oficjalnej matury, wstępuje na uniwersytet? W gimnazjum byłby on poddany sugestii i apodyktyczności profesora; tutaj budzi się krytycyzm w młodym umyśle, budzi się wrażliwość na to wszystko, co się zdobywa przez samodzielne myślenie i dlatego słusznie ks. prof. Michalski powiada w swoim artykule, że „nie znałby życia akademickiego, ktoby przypuszczał, że profesor tylko naucza, a nie wychowuje”. „Zapewne — mówi dalej ks. prof. Michalski — nauczanie i wychowanie od siebie się różnią, lecz nikt nie zdoła myślom i prawdzie odjąć ich wielkiej wewnętrznej wartości pedagogicznej”, albowiem koło katedr, Wysoka Izbo, skupiają się nie martwe dusze, ale wrażliwe dusze młodzieńcze; w nich pod wpływem wykładów powstają przekonania, a z przekonań rodzi się chęć do czynu, twórczy rozmach życia. I dlatego pewną część, główną, można powiedzieć, wychowywania duszy młodzieńca na uniwersytecie, stanowią wykłady, a następnie istnieje to wychowanie społeczne, które akademik zdobywa w stowarzyszeniach.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Jaki jest wynik tego „defetyzmu wychowawczego”, według określenia p. referenta, w rozwoju organizacyj młodzieży? Pozwolę sobie przytoczyć parę cyfr, które wyjąłem z wydawnictwa pod tytułem „Organizacja życia akademickiego” — sprawozdania ogłoszonego za rok szkolny 1932/33. Organizacje samopomocowe: Związek Bratnich Pomocy liczył 36.000 członków, organizacje naukowe — 160 kół — 18.000 członków, organizacje prowincjonalne 5.000 członków, korporacje — 86 korporacyj i czynnych członków 4.000, a filistrów 3.500, wreszcie organizacje sportowe — 12 związków sportowych, liczących 5.000 członków, a oprócz tego są t. zw. organizacje ideowe: przedewszystkiem organizacje katolickie, jak Juventus Chrystiana, następnie organizacja charytatywna „Pomocy Bliźniemu”, Sodalicje, Akademickie Koła Misyjne, dalej organizacje ideowo-polityczne, jak Młodzież Wszechpolska, Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej, Legion Młodych, Myśl Mocarstwowa, Odrodzenie, Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, Akademicka Młodzież Ludowa.</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Powszechne wybory w każdem środowisku delegatów na zjazd Związku Narodowego Polskiej Młodzieży wytworzyły pewną nadbudowę w tej rzeczypospolitej akademickiej. Z delegatów tego Związku Narodowego Polskiej Młodzieży Akademickiej oraz z przedstawicieli organizacji Bratniej Pomocy, kół naukowych i innych, powstał naczelny organ rzeczypospolitej akademickiej, Naczelny Komitet Akademicki. I ten organ wyłonił z siebie wydział zagraniczny, który reprezentował Polskę w Międzynarodowej Konfederacji Studenckiej. Mimo trudności ze strony Rządu, szczególnie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, odmowy paszportów ulgowych w tych ciężkich czasach, delegacja polska Naczelnego Komitetu Akademickiego uzyskała wielkie powodzenie zagranicą, mianowicie p. Jan Pożaryski został wybrany pierwszym prezesem światowej organizacji studenckiej. I właśnie po tym sukcesie tej organizacji jawnej, przynoszącej niewątpliwie chlubę polskiemu życiu akademickiemu, organizację tę p. Minister rozwiązał.</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Ponadto życie stowarzyszeń akademickich było stałą troską rektorów. Istnieje wydawnictwo, które zawiera sprawozdania z konferencji rektorów szkół akademickich. Możemy się przekonać, przeczytawszy tę książkę, że życie organizacyjne młodzieży akademickiej stanowiło stały przedmiot troski konferencji rektorów. Na 12-tej np. konferencji w Poznaniu w 1927 r. przy udziale p. ministra Dobruckiego, uchwalono dążyć do zmniejszenia ilości stowarzyszeń i korporacyj wobec zbyt wielkiego rozrostu i zbyt wielkiego rozdrobnienia i popierać przedewszystkiem organizacje naukowe. P. minister Dobrucki, jakże różnie od obecnego p. Ministra oświadczył, że profesorowie nie mogą wypuszczać młodzieży akademickiej ze swoich rąk, nawet w życiu towarzyskiem i politycznem. Powiedział dosłownie: „Życie w stowarzyszeniach, to najpiękniejsza strona życia obywatelskiego. Młodzież należy, o ile możności, skupiać w stowarzyszeniach ogólnych, jak Bratnia Pomoc, jak Czytelnia Akademicka, która obejmowała wszelkie prądy młodzieży, a życie szło po linii wypadkowej”. Na 16 ej konferencji rektorów okazało się również, że pp. rektorzy, chcąc zapobiec rozproszkowaniu życia organizacyjnego, uważają, że należy oddziaływać na korporacje w duchu pogłębienia ich charakteru ideowego; zwrócili apel do kuratorów o intensywne zajmowanie się organizacjami młodzieży i współżycie z niemi, wreszcie postanowili pozostawiać referat młodzieży w senacie jaknajdłużej w jednym ręku. A na konferencji 5-ej w roku 1923, pod przewodnictwem prof. Władysława Natansona, jednego z najwybitniejszych uczonych w Polsce, konferencja rektorów wyraziła zdanie, że próby wywierania ze strony czynników zewnętrznych jakiegokolwiek nacisku, czy na władze akademickie, czy na młodzież w sprawie wewnętrznego życia akademickiego, przynoszą szkodę zarówno szkołom, jak i młodzieży. A więc była troska o to, aby życie młodzieży w stowarzyszeniach, znajdujące się pod kontrolą senatów, aby to współżycie profesorów i uczniów było ożywione moralną jednością i nie było uderzane z zewnątrz przez obce wpływy.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Wreszcie znajdujemy tam na konferencji 18-ej, która odbyła się w r. 1931, następującą uchwałę, która szczególnie musi zatroszczyć wszystkich nas tu obecnych, nie wyłączając panów posłów Klubu B. B. W. R. Pp. rektorzy uchwalili zwrócić się do Ministra Oświaty z memoriałem, uzasadniającym konieczność zaniechania przez policję stosowania metod demoralizujących środowiska młodzieży akademickiej.</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#StefanZygmuntDąbrowski">O tej sprawie mówił już p. prof. Winiarski na komisji i p. Minister oświadczył, że gdyby były mu znane pewne wypadki, w takim razie silnieby zareagował. Korzystam ze sposobności, aby jeden z tych wypadków, znanych mi z terenu poznańskiego, tutaj w pełnej Izbie i wobec p. Ministra przedstawić.</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Jeden z urzędników policji, aspirant, którego nazwisko mogę wymienić, jeżeli Panowie tego wymagają, 10 września 1930 roku zaproponował słuchaczowi uniwersytetu poznańskiego, p. Sadkowskiemu, by został konfidentem policji w Młodzieży Wszechpolskiej.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#komentarz">(P. Stroński: Studia pomajowe!)</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Obiecał, że w razie zgody, będzie miał w policji czystą hipotekę. Może wobec tego stać się wybitnym endekiem i bić żydów, ile mu się podoba, a prócz tego zarobi sporo pieniędzy. Kto jest mądry, powiedział ten aspirant, korzysta na dwie strony, robiąc podwójny interes. „Pierwszym punktem mej roboty”, tak pisze p. Sadkowski, „miało być dostarczenie spisu członków Młodzieży Wszechpolskiej, Odpowiedziałem, że o spisie tym wie tylko prezes i sekretarz. Ze słów moich uśmiano się, twierdząc, że z byle kimby nie rozmawiali i wiedzą dobrze, iż ja w każdej chwili mógłbym tego spisu dostarczyć, a słowa moje będą na policji „odpowiednią wagą”, np. za spis ten mogę otrzymać kilkaset złotych. Oczywiście propozycjami temi czułem się zaskoczony i poprostu z trudnością panowałem nad sobą. Widząc, iż trzęsą mi się ręce, zapytano mnie, czy lubię pić i bawić się. Gdy wysłuchałem tych opowiadań, podkomisarz Skalski orzekł, żebym się namyślił i posłuchał mądrych rad”.</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Otóż ta sprawa niewymownie smutna, a także i inne, które mi szczegółowo nie są znane, wywołały protest konferencji rektorów przeciw metodom deprawującym młode charaktery, namawiającym do frymarczenia własnem sumieniem i proponującym studentom szpiegowanie kolegów i własnych organizacyj.</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Proszę Panów, uważamy, że obecna organizacja życia młodzieży takie wypadki łatwiej potrafi zahamować, niż wówczas, kiedy stowarzyszenia studenckie będą podlegały czynnikowi mniej znającemu stosunki, nie pedagogicznemu, lecz mającemu charakter administracyjno-polityczny. W każdym razie na konferencjach rektorów wybija się na czoło troska, rozumna i ojcowska, wobec tego niewątpliwie bezcennego skarbu, jakim jest młodzież nasza, jakim są nasze własne dzieci. Czy ktokolwiek — zapytuję się tu Panów z ławy rządowej — zawahałby się, czy poddać swe dzieci nadzorowi tak ojcowskiemu, jakim jest nadzór władz akademickich, czy też wybrałby nadzór dalszy, administracyjny, w rzeczywistości nawet nie p. Ministra, tylko urzędników Ministerstwa?</u>
<u xml:id="u-23.25" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Dlatego też uważam, że surowa kwalifikacja p. Ministra co do władz akademickich i do tego dzieła wychowania, które prowadzą, polega na nieznajomości rzeczy i nie jest sprawiedliwa. Jeżeli szkoły nie mogą sprostać swoim obowiązkom wychowawczym, to skąd pewność, że może tym obowiązkom sprostać tylko jeden człowiek? Skąd wniosek, że musi to uczynić sam Minister, który siebie mianuje naczelnym wychowawcą w Polsce? Ale czy zdoła to uczynić? Mojem zdaniem, nie zdoła!</u>
<u xml:id="u-23.26" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Przedewszystkiem, jeżeli się wydaje ustawę, w której zapowiedziane są zasady wychowania, to doktryna wychowawcza musi być znana najpierw zanim się uchwali ustawę, ażeby można się zorientować w jej podstawach. Tymczasem w ustawie jest powiedziane, że dopiero rozporządzenie p. Ministra ma ustalić zasady wychowania w bursach. Oczywiście, te zasady nie mogą odbiegać od zasad wychowania młodzieży i poza bursami. Zajmowałem się poglądami p. Ministra na wychowanie w zeszłym roku przy dyskusji budżetowej, polemizowałem z nim z tej trybuny i doszliśmy do przekonania, Panie Ministrze, jak Pan się wyraził, że w jednej rzeczy jesteśmy zgodni, mianowicie, że stanowiska nasze są niepojednalne.</u>
<u xml:id="u-23.27" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Otóż doktryna wychowawcza p. Ministra nie jest mi w całości znaną, ale wystarczą te fragmenty, które albo podał w pismach, albo w swoich przemówieniach. I dlatego chciałbym się zastanowić tutaj, jak będzie wyglądał ten standaryzowany państwowiec, wychowany w zasadach, które ustali p. Minister Oświecenia?</u>
<u xml:id="u-23.28" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Za p. Ministrem ten standaryzowany państwowiec powie jego słowami, że naczelnem dobrem społeczeństwa jest Państwo, rzeczą najwyższą jest interes Państwa i wszystko inne musi mu być podporządkowane. A dalej powie on, że ma istnieć kult państwowości polskiej, cześć i miłość młodzieży dla wielkich postaci twórców tej państwowości oraz szacunek i posłuch dla władzy rządowej. A pani przewodnicząca Komisji Oświatowej, która się uśmiecha teraz, będzie również mistrzynią dla tego standaryzowanego państwowca, który za nią powtórzy jej słowa: Rząd dusz młodzieży musi należeć do Ministra, który ją pragnie wychować w kulcie dla Państwa.</u>
<u xml:id="u-23.29" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Otóż należy zaznaczyć z punktu widzenia formalnego:</u>
<u xml:id="u-23.30" who="#StefanZygmuntDąbrowski">1) że posiadanie większości parlamentarnej, nawet wybranej w tak swoisty sposób, jak obecna, nie jest jeszcze równorzędne z posiadaniem rządu dusz młodzieży,</u>
<u xml:id="u-23.31" who="#StefanZygmuntDąbrowski">2) że uzależnienie ogromnej ilości grup społecznych od władzy państwowej nie jest również równoznaczne z posiadaniem klucza do duszy młodzieży. A pod względem merytorycznym trzeba powiedzieć, że z tych poglądów wynika cześć, co więcej, kult państwa, obejmujący całego człowieka, jego wolę, intelekt; jest to nowa religia, której duchowym zwierzchnikiem jest p. Minister Oświecenia Publicznego. Ja się zapytuję, czy takie mają być zasady wychowania młodzieży, która należy do katolickiego narodu polskiego? Otóż, mojem zdaniem, Panie Ministrze, w tych zasadach tkwi bardzo głęboki konflikt, który polega na tem, że zasady te są niepojednalne z zasadami cywilizacyjnemi, w których wyrósł naród polski przez wieki.</u>
<u xml:id="u-23.32" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Przedewszystkiem wychowanie państwowe winno być zastosowaniem wychowania społecznego do warunków danego państwa. Proces asymilacji młodego obywatela, w danym wypadku akademika, sposób wżycia się w tę grupę socjologiczną, jaką jest państwo, odbywa się stopniowo, w drodze praw wewnętrznego rozwoju duszy każdego człowieka, a więc w sposób spontaniczny, a nie na podstawie rozkazu. Następnie wychowanie państwowe nie posiada swoich własnych dogmatów, bo przecież są różne systemy wychowania państwowego. Otóż jedne są zwalczane, a drugie nie są zwalczane przez tego największego wychowawcę narodu polskiego, jakim jest kościół rzymsko-katolicki. I dlatego należy się zastanowić, jaka jest — nie jakaś oderwana koncepcja wychowania państwowego, ale jaka jest katolicka koncepcja wychowania państwowego? Przecież my jesteśmy ludźmi przejściowymi; to jest pewne, że wszyscy umrzemy, więc należy się zastanowić, czy ta zasada wychowawcza będzie trwalsza, aniżeli nasze istnienie. Otóż istotną treścią koncepcji katolickiej jest to, co powiedział p. Czuma, jest zespolenie nie mechaniczne, lecz pojęte w zupełnie innym duchu, mianowicie istotne zespolenie idei religijno-moralnych, etyki i kościoła z wychowaniem państwowem.</u>
<u xml:id="u-23.33" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Następnie drugą zasadą tej koncepcji jest określenie tego, co jest największą wartością. Otóż największą wartością jest dusza ludzka, która dąży do swoich wyższych celów i wobec tego żadna grupa społeczna — p. prof. Czuma to dobrze wie — a więc i państwo nie ma prawa do duszy ludzkiej, co zresztą nie wyklucza ofiary z życia na rzecz państwa. Przecież, proszę Wysokiej Izby, chrześcijanie pierwszych wieków walczyli i ginęli w legionach rzymskich, ale nie uchylili czoła przed bogiem Cezarem, ani przed bogami państwowego Panteonu imperium rzymskiego, pamiętając słowa św. Pawła: „Drogo odkupił was Pan, nie bądźcie niewolnikami ludzi”. Czyż standaryzowani państwowcy, wychowani w zasadach, które określił p. Minister w swoich oświadczeniach, opowiedzą się za tą zasadniczą katolicką koncepcją wychowania państwowego? Na zasadzie dotychczasowych doświadczeń — raczej nie. A więc kim będą? Jaki typ cywilizacji będą w Polsce szerzyli? Cywilizacja oparta na zasadach chrześcijańskich nie zna rozbratu między indywidualizmem a społeczeństwem. Państwo jest organizmem złożonym z ludzi, lecz przedewszystkiem złożonym z dusz nieśmiertelnych ludzkich, a nie mechanizmem, kierowanym przez grupę, która w taki czy inny sposób dorwała się do centralnych dźwigni aparatu państwowego. Pytam się, za jaką koncepcją oświadczy się standaryzowany państwowiec?</u>
<u xml:id="u-23.34" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Niewątpliwie, za opanowaniem dźwigów tego mechanizmu, wszystko jedno w jaki sposób.</u>
<u xml:id="u-23.35" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Intelektualne, fizyczne, zawodowe dostosowanie się do grupy społecznej, jaką jest państwo, nie jest bynajmniej niwelacją. I tutaj muszę przytoczyć zasady, które w swoim wspaniałym liście Jego Eminencja, ks. Kardynał Prymas Hlond w roku zeszłym ogłosił nie tylko dla Polski, zasady, które w chwili, kiedy instytucja państwa przechodzi ciężki kryzys, są wspólnym dorobkiem wszystkich narodów, opierających swoją kulturę na ideach chrześcijańskich. Z tego listu wynika, że państwo jest naturalnem środowiskiem świadomości i wyrobienia obywatelskiego. Prymas Polski pisze: „Nie powstaje państwo na grobach jednostek, lecz składa się z żywych i świadomych obywateli, jako społeczność, która się swoim członkom nie przeciwstawia, ale dla ich dobra istnieje. Im mniej ogranicza się swobody obywatelskie, tem zdrowsza państwowość, której podstawami są z jednej strony — moralny autorytet władzy, a z drugiej strony — płynący z poczucia obywatelskiego posłuch i współpraca”. Mnie się zdaje, że niema wątpliwości co do tego, że ten standaryzowany państwowiec za temi zasadami się nie opowie.</u>
<u xml:id="u-23.36" who="#StefanZygmuntDąbrowski">W swojem przemówieniu na Komisji Oświatowej prezes Akademii Umiejętności rektor Kostanecki powiedział: „Istnieją dwa typy społeczeństw: typ zachodni, w którym każda jednostka usamodzielnia się i myśli, i wschodni, gdzie każdy tylko słucha. Zdrowy i wskazany jest tylko typ pierwszy. Źleby było, gdybyśmy wychowywali tylko stado”. Oto w tym właśnie przypadku, w ustawie, która nam jest przedstawiona, zachodzi błędne ujęcie kwestii, zdaniem prezesa Akademii Umiejętności, zarówno co do pojmowania uniwersytetu, jak i wychowania państwowego młodzieży. Ta sprawa jest niezmiernej doniosłości. Powiedziałbym, że z przemówień i artykułów p. Ministra wybija się jakiś nieokreślony różowy deizm. Ale od tego różowego deizmu łatwo przejść do czerwonego ateizmu. Koncepcje p. Ministra opierają się na wszechwładzy państwa i z tej zasady płynie przekonanie, że ani szkoła, ani profesorowie nie mogą sprostać swoim obowiązkom wychowawczym, ale że im sprosta minister.</u>
<u xml:id="u-23.37" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Nie chcę się powoływać na doświadczenia z czasów zaborczych, albowiem to są rzeczy dla nas wszystkich przykre, nikomu zresztą nie mam prawa wymawiać, że on mniej kocha niepodległość Polski, aniżeli ja, ale mam prawo powołać się na to, że mechanizm autokracji — wszystko jedno, gdzie on był zastosowany — zawsze był ten sam i będzie wydawał te same owoce, jeżeli będzie zastosowany w naszym kraju.</u>
<u xml:id="u-23.38" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Wogóle nie wierzę, żeby jakimkolwiek rozporządzeniem można było ustalić zasady wychowawcze i żeby za pomocą rozporządzeń zmieniać treść duszy młodego pokolenia. W skutkach takiego wychowania ten standaryzowany państwowiec ostatecznie w praktyce będzie bliższy doktrynie Lenina, niż kościoła katolickiego i wiekowej tradycji duchowej Polski.</u>
<u xml:id="u-23.39" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Na zakończenie mego przemówienia chciałem tu się zwrócić do wszystkich Panów i zastanowić się nad tem, jaki będzie następny czyn tego Rządu, tego systemu politycznego, który obala samorząd uniwersytecki, ostatnią ostoję swobód obywatelskich w zakresie rzeczypospolitej akademickiej. Miałem zawsze przekonanie — dawałem temu zresztą wyraz w ostatniej dyskusji na Komisji Budżetowej — że tego rodzaju doktryna państwowa, znosząca samodzielność wszystkich innych instytucyj, zazdrośnie koncentrująca w sobie autorytet Państwa, a nie dzieląca się nim z instytucjami samorządowemi, słowem, ta doktryna, którą p. prof. Czuma najwidoczniej podziela, sprowadza Państwo do zatomizowanego społeczeństwa, nad którem stoi wszechwładny rząd, bez tych pośrednich ogniw życia korporacyjnego, które są niezbędne dla siły, autorytetu i potęgi Państwa. Otóż najbliższa walka, która się w Polsce rozegra, która już się właściwie zaczęła, to będzie walka z instytucją, z grupą społeczną, mającą mandat nadludzki, jaką jest kościół, bo to leży na linii logicznej polityki tego Rządu.</u>
<u xml:id="u-23.40" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Proroctwa.)</u>
<u xml:id="u-23.41" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Pisarze i działacze katoliccy, z którymi pod względem politycznym dzieli mnie niejedno, jednakże zapatrują się tak samo. Zwracam uwagę na artykuły w Przeglądzie Powszechnym. Ks. Stanisław Bednarski, pisząc sprawozdanie ze zbiorowej książki „W obronie wolności nauki”, kończy swój artykuł następującemi słowami:</u>
<u xml:id="u-23.42" who="#StefanZygmuntDąbrowski">„Walkę, jaka się rozpoczęła u nas między światem ducha a wszechmocnym i nieomylnym we własnem przekonaniu molochem dzisiejszego biurokratyczno-policyjnego państwa, ze szczególnem zainteresowaniem powinna śledzić przedewszystkiem uświadomiona opinia katolicka. Nostra res agitur. Podobnie jak nauka, tak i kościół potrzebuje do rozwoju atmosfery wolności. Autokratyzm państwowy pragnie i z kościoła uczynić powolne sobie narzędzie, pragnie kościół jaknajbardziej od siebie uzależnić, a równocześnie bez teoretycznie głoszonego, ale praktycznie wykonywanego programu powoli, nieznacznie przeprowadza coraz większą laicyzację życia państwowego i społecznego, sięga po szkolnictwo prywatne, po stowarzyszenia młodzieży”.</u>
<u xml:id="u-23.43" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ksiądz Żongołłowicz zwiał.)</u>
<u xml:id="u-23.44" who="#StefanZygmuntDąbrowski">„Dlatego też zwycięstwo uniwersytetów będzie równocześnie dla Państwa naszego korzystnem osłabieniem autokratycznych zapędów, a przegrana (oczywiście tylko pozorna i chwilowa) uniwersytetów pobudzi prawdopodobnie do podobnych prób na innych polach. Trzebaby się obawiać, by nie chciano ich rozciągnąć na dziedzinę religijną z uszczerbkiem dla wolności kościoła katolickiego”.</u>
<u xml:id="u-23.45" who="#StefanZygmuntDąbrowski">Otóż, Wysoka Izbo, obserwując linię polityczną tych rządów, stwierdzam, że zawsze mem najgłębszem przekonaniem było, że ludzie, którzy obrali sobie tego rodzaju ogólną koncepcję państwową, muszą w logice rzeczy doprowadzić do walki kulturnej. Oby jaknajprędzej, dla pełnego wyjaśnienia sytuacji ideowej w Polsce!</u>
<u xml:id="u-23.46" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panów Posłów, którzyby chcieli zgłosić poprawki do tej ustawy, proszę zgłaszać je do godz. 18.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#KazimierzŚwitalski">Zarządzam przerwę do godz. 16 min. 30.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#KazimierzŚwitalski">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Langer.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#AntoniLanger">Wysoka Izbo! Rządowy projekt ustawy o szkołach akademickich zawierał uzasadnienie, natomiast sprawozdanie Komisji Oświatowej nie zawiera żadnego sprawozdania tak, jakby referent nie miał albo czasu, albo żenował się, jak ma formułować przebieg dyskusji.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#AntoniLanger">To sprawozdanie zawiera tylko sakramentalną formułę: Wysoki Sejm uchwalić raczy załączoną ustawę, a pod tem widnieje skromny podpis przewodniczącej, a poniżej podpis referenta. Istota projektu rządowego nie została wcale zmieniona, a tylko pewne stylistyczne dekoracje zostały tu i owdzie lekko zmienione. Projekt zawierał 64 artykuły, a gdy wyszedł z komisji, zawierał tylko 63 artykuły. Zgóry powzięto myśl, żeby tę ustawę jaknajśpieszniej, jaknajszybciej przeprowadzić. Faktem jest, że w sobotę odbyło się ostatnie posiedzenie Komisji Oświatowej, na którem zakończono trzecie czytanie, a już w sobotę o godz. 3 po południu rozdano posłom sprawozdanie komisji. To bardzo znamiennie tłumaczy, że nie czekano właściwie na wynik głosowania w Komisji Oświatowej, tylko zgóry, a priori była powzięta myśl, że ta ustawa tak, jak Rząd ją zgłosił, musi być zgłoszona na pełny Sejm i będzie tak uchwalona.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#AntoniLanger">Proszę Panów! W 1931 r. przeżyła Polska gradobicie ustaw podatkowych, które wyrządziły wielkie zniszczenia, a od początku roku 1932 zaczęła się powódź ustaw ustrojowych na to, ażeby utrwalić ten gmach systemu rządzenia. Wszystko, co jeszcze w Polsce jest wolne, niezależne i samorządne, bywa z całą bezwzględnością zwalczane przez obecny system rządzenia Państwem. System ten postawił sobie za główne zadanie rozbicie wszystkich komórek życia zbiorowego, rozsadzenie spoistości grup społecznych, zniesienie niezależności organizacyj, zarówno gospodarczych, jak i kulturalnych. Głównym celem tego systemu i jedynym programem działania było i jest utrwalenie panowania władzy absolutnej, nieograniczonej i nieodpowiedzialnej przed nikim.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#AntoniLanger">Ta burzycielska, ujarzmiająca siła znalazła wyraz w apostrofie jednego z wodzów sanacyjnych, który powiedział: „Cokolwiek nastąpi, my władzy z naszych rąk nie wypuścimy”. Ta pogróżka jest równoznaczna z powiedzeniem p. Ducha „o strzelaniu do ludzi bez ostrzeżenia”.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#AntoniLanger">Wszystko w tym systemie opiera się na grożeniu i burzeniu w imię utrwalenia władzy samowładczej, która mogłaby rządzić, sądzić i karać, uważając obywateli za swój podległy inwentarz państwowy.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#AntoniLanger">Chce się utrwalić pojęcie bizantynizmu, że jedni ludzie są stworzeni do rozkazywania, a drudzy do słuchania i pokornego wykonywania, To też projekt ustawy o szkołach akademickich jest jednem z ważnych ogniw tego systemu rządzenia Państwem, gdzie władza wykonawcza ma być omnipotencją. Gdy uprzytomnimy sobie skutki, jakie już wywarła na stan oświaty w Polsce nowouchwalona ustawa o ustroju szkolnictwa, które zostało obniżone i podporządkowane władzom administracji, gdy połączymy to z nowoogłoszoną ustawą o stypendiach akademickich oraz z dekretem Prezydenta o stosunkach służbowych profesorów, których traktuje się w tym dekrecie nie jak uczonych, ale raczej jak podejrzanych poprostu kryminalistów, to ten nowy projekt ustawy o szkołach akademickich jest dopełnieniem budowy tego systemu, konsekwentnie dążącego do zetatyzowania nauki i do unicestwienia wolności samorządu naukowego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#AntoniLanger">Jeśli najwybitniejsi uczeni polscy w swoich śmiałych wystąpieniach w obronie wolności nauki nie znaleźli u Rządu najmniejszego zrozumienia, jeśli powoływanie się na tradycje swobody i wolności samorządu wyższych uczelni zostaje odrzucone, to sądzę, że wszelka argumentacja opozycji tu w Sejmie nie odniesie skutku, gdyż Rząd a priori ustalił zasadę, że mając siłę, nie potrzebuje liczyć się ani z wolą społeczeństwa, ani z opinią świata naukowego, gdyż większość rządowa w tym Sejmie uchwali wszystko, co Rząd rozkaże.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#AntoniLanger">Tak zawsze postępowały rządy, czy je nazwiemy despotyczne, czy absolutystyczne — to jest obojętne.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#AntoniLanger">Dlatego też ustawa o szkołach akademickich dla nas, ludowców, jest aktem ściśle politycznym, planowo zmierzającym do podporządkowania i ujarzmienia swobody i wolności obywateli. Dla nas ludowców, stojących niezachwianie przy ustroju republikańskim, zagwarantowanym Konstytucją, źródłem zwierzchniej władzy jest Naród, Państwo zaś jest jeno narzędziem życia Narodu.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#AntoniLanger">Natomiast dla panów projektodawców i zwolenników tej ustawy źródłem władzy ma być jedynie Państwo.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Coś tu Pan poknocił.)</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#AntoniLanger">Jednostka ludzka musi się zrzec wszelkich praw wobec Państwa i przelać na rzecz rządzącej biurokracji pełnię swojej władzy.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#AntoniLanger">Według teorii, rozwijanej przez teoretyków w czasopiśmie „Nowe Państwo”, którego współpracownikiem jest p. Minister, jasno wynika, że panowie rządzący pragną organizację państwową oprzeć na przymusie, zastosowując ten przymus, jako doktrynę, do wszystkich dziedzin życia, w myśl założeń materializmu XVIII wieku, — przymus zmodifikowany przez współczesne teorie, czy to faszyzmu, czy też swoistego komunizmu.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#AntoniLanger">Kiedy słyszeliśmy motywy do ustawy p. Ministra i p. referenta, to argumentacja ich mało co odbiegała od poglądu rosyjskiego ministra spraw wewnętrznych hr. Dymitra Tołstoja na rolę państwa. Powiedział on: „Dzieje naszej ojczyzny świadczą o tem, że władza państwowa posiada siłę konstrukcyjną i ducha twórczego, że tylko te urządzenia odznaczają się trwałością i żywotnością, za których pośrednictwem władza ta mogła swobodnie i prawidłowo oddziaływać na życie narodowe”. Natomiast przyjaciel Dymitra Tołstoja, znany Pobiedonoscew, twórca teorii „carosławia”, powiadał wówczas, że „konstytucja — to wielkie kłamstwo naszej epoki”.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#AntoniLanger">Warto przypomnieć, że w Rosji po okresie krótkotrwałych swobód, gwarantowanych kilkoma ustawami liberalnemi, w r. 1866 z rozkazu carskiego ustanowiono komisję pod przewodnictwem ministra oświaty Delatowa do opracowania środków nadzoru nad studentami poza murami uniwersytetów. W maju r. 1867 wydano przepisy, zalecające władzom uniwersyteckim i policyjnym wzajemne porozumiewanie się i zbliżenie w sprawie dozoru nad studentami. Zakazano młodzieży akademickiej urządzania przedstawień, koncertów, odczytów. Młodzież została pozbawiona prawa zarządzania kasą koleżeńską i biblioteką.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#AntoniLanger">Jaki to wywołało skutek? Właśnie od 1868 r. rozpoczęły się wiece i rozruchy w Petersburgu, a sygnał do tego dała młodzież akademii medycznej. Rząd odpowiedział ostremi represjami. Sporo akademików wydalono z wyższych uczelni. Otóż powiada w r. 1882 pan Plehwe, jako dyrektor policji: „Ci wydaleni stanowią główny kontyngent buntu. Zaburzenia w wyższych zakładach, a po nich relegacje, stanowią jakby pobór rekruta, dokonywany przez rewolucję w szeregach kształcącej się młodzieży”.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#AntoniLanger">Historia, proszę Panów, uczy i powtarza się często, a teorie stare i systemy stare powrotną falą uderzają o fundamenty życia zbiorowego.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#AntoniLanger">Dlatego też projekt ustawy o szkołach akademickich, jak już miałem zaszczyt powiedzieć przy pierwszem czytaniu tutaj na plenum Sejmu, jest ucieleśnieniem systemu przemocy, którego w danej chwili żadna argumentacja, ani uczonych polskich, ani posłów opozycyjnych, ani całej opinii społecznej usunąć nie zdoła.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#AntoniLanger">W swoim czasie sławny uczony rosyjski Pirogów pragnął przekonać rząd despotyczny carskiej Rosji, mówiąc w swoim memoriale, że należy zagwarantować wolność nauki. I wtedy powiedział tak: „Aby nauka czyniła postępy i rozwijała się samodzielnie, rząd powinien pozostawić ją jej samoistnemu działaniu. Byłoby zgubą dla państwa nadać od siebie kierunek nauce”. Jednak silne ówczesne rządy nie usłuchały słów wielkich uczonych, a czem się skończyło — to wiemy.</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#AntoniLanger">Jeśli zabieram głos imieniem Klubu Posłów Ludowych, to po to jedynie, aby podkreślić i uwypuklić, że zarówno ten system rządzenia, jak i ta ustawa są niebezpieczne i szkodliwe dla całokształtu życia narodowego i państwowego, a co najważniejsze, są zaprzeczeniem naszej myśli dziejowej, obce tradycji naszych dziejów, obce charakterowi ducha polskiego.</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#AntoniLanger">A cóż było i jest kwintesencją życia naszej państwowości, stworzonej przez genjusz narodu?</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#AntoniLanger">Oto szeroko rozwinięte i bezwzględnie zabezpieczone prawo jednostki do swobodnego poruszania się w granicach więzi społecznej. Wolność sumienia i wolność sądu w sprawach publicznych. Zasada władztwa narodu, powołująca wszystkich pełnoprawnych obywateli do współudziału i współodpowiedzialności w rządach. Poszanowanie wolności dla wszelkich form odrębności zbiorowej. Pojmowanie państwa nie jako rzeczy istniejącej w sobie, lecz jako narzędzia, służącego szczęściu żywej i wolnej społeczności. W naturze polskiej, poprzez dzieje nasze przebija odraza do władzy, nie upoważnionej przez obywateli, niechęć do absolutum dominium, oraz przeciwstawność do nakazu despotycznego, który państwo robi absolutem, podporządkowującym żywych ludzi swym oderwanym celom.</u>
<u xml:id="u-25.23" who="#AntoniLanger">„Gdyby król prawa, swobody, artykuły i pacta nadwyrężał lub ich nie dopełnił — zaznaczano na Sejmie w r. 1576 — tedy obywatele będą uwolnieni od wierności i posłuszeństwa monarsze”. To też król w Polsce nie potrzebował otaczać się strażą, obracał się wśród swego narodu śmiało i swobodnie.</u>
<u xml:id="u-25.24" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Jaki był tego skutek?)</u>
<u xml:id="u-25.25" who="#AntoniLanger">Skutek był taki, że nie było królobójstwa, a Zygmunt Stary powiedział, że mógłby swobodnie położyć głowę na piersi każdego obywatela i zasnąć, a król Sobieski brał udział w zabawach ludowych, jak wolny człowiek wśród wolnych ludzi.</u>
<u xml:id="u-25.26" who="#AntoniLanger">To też idea wolności jest głównym składnikiem polskiej kultury politycznej, która nie przestawała promieniować na obce ludy, nawet w okresie niewoli Rzeczypospolitej, a która znalazła ucieleśnienie zarówno w Konstytucji 3 Maja, gdzie się mówiło, że „wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli Narodu”, aż do naszej Konstytucji, która stwierdza, że władza należy do Narodu i poręcza wszystkim obywatelom pełnię praw wolności obywatelskiej, ale która niestety przez system tego nowego rządzenia jest poniewierana i łamana.</u>
<u xml:id="u-25.27" who="#AntoniLanger">Dla nas, ludowców, celem organizacji państwowej jest człowiek i jego rozwój, człowiek współżyjący i współdziałający dla ogólnego dobra, gdyż człowiek wolny może podlegać tylko tej władzy, którą sam z siebie wyłania.</u>
<u xml:id="u-25.28" who="#AntoniLanger">To też projekt tej ustawy, o szkołach akademickich jest nam obcy, a tem samem wrogi i dlatego uważamy ten projekt za planowy zamach nie tylko na wolność nauki, ale i na przyrodzone prawa wolności obywatelskiej.</u>
<u xml:id="u-25.29" who="#AntoniLanger">Dlatego też żywiołowy protest naszych uczonych jest dla nas, posłów ludowych, zjawiskiem naturalnem i koniecznem, a jednocześnie świadczącem, że poczucie wolności jest dla nas wszystkich jednakowo drogie i jednakowo bliskie. Natomiast powoływanie się w ustawie w art. 1, że „szkoły akademickie są zorganizowane na zasadzie wolności nauki i nauczania”, jest jeno dekoracją, mającą zasłonić absolutyzm biurokracji, uważającej siebie za jedyne źródło władzy.</u>
<u xml:id="u-25.30" who="#AntoniLanger">Znamienne, że zarówno p. Minister jak i p. referent wysuwali jako jeden z ważkich argumentów, mających upozorować i usprawiedliwić konieczność wprowadzenia tej ustawy to, że działy się niepożądane awantury młodzieży akademickiej na wyższych uczelniach. Tym argumentem dość chętnie posługiwano się. Stwierdzamy, że awantur i gwałtów nie pochwalamy, gdyż uważamy je za szkodliwe i ubliżające powadze naszych uczelni, ale panowie rządzący z sanacji te awantury chętnie dyskontujecie na Wasze dobro. Te awantury zapalnej młodzieży były w danym wypadku dla Panów wygodne, celem upozorowania reformy, zmierzającej do przekreślenia samorządu nauki w Polsce.</u>
<u xml:id="u-25.31" who="#AntoniLanger">A gdyby np. awantur studenckich nie było, tobyście Panowie musieli coś nowego wyszukać, a gdy się chce, to zawsze łatwo znaleźć i wykorzystać, mając do czynienia z zapalną młodzieńczością.</u>
<u xml:id="u-25.32" who="#AntoniLanger">Pocóż więc używać obłudnie żydów za taran do rozbijania gmachu wolności nauki, boć przecież nie o obronę żydów Wam chodziło i chodzi, a jeno o zakusy dyktatorskie, zmierzające do ujarzmienia nauki w Polsce i podporządkowanie wszechwładzy Ministra Oświaty wyższych uczelni. Ta wszechwładza może się podobać różnym panom Grunbaumom i Duchom niewolniczości, ale nie nam, przedstawicielom ludu polskiego, którzy walcząc o pełnię praw obywatelskich dla chłopów, bronimy wolności nauki w Polsce, jako źródła ożywiającego rozwój kultury narodu.</u>
<u xml:id="u-25.33" who="#AntoniLanger">„Numerus clausus” dla synów chłopskich stosuje ciężkie życie oraz niemożność dotarcia, zwłaszcza obecnie, do zdobycia wiedzy i nauki, gdy się wprowadziło przez obecne władze rządzące wysokie opłaty, selekcje, utrudnienia, dając jednocześnie przywileje warstwom zamożnym oraz kaście urzędniczej, mogącej dzieci kształcić bez ponoszenia opłat.</u>
<u xml:id="u-25.34" who="#AntoniLanger">P. Minister mówił o „zdziczeniu młodzieży z powodu awantur”, a temu słusznie przeciwstawił się prezes Akademii Umiejętności prof. Kostanecki, jako wybitny wychowawca, który wie i rozumie, jak można i jak należy młodzież uspakajać i kojąco na nią wpływać. Awantury — to jeszcze nie zdziczenie młodzieży, która pełna zapału i ideowości zdobywała się nie tylko na same awantury, ale i na czyny piękne i bohaterskie. O tem trzeba pamiętać. Idea niepodległości nie gdzieindziej miała ugruntowanie, ale wśród młodzieży, i w 1920 r. ziemia nasza przez Legię młodzieży akademickiej została w obronie wolności krwią młodości zroszona, bo młodzież umiała zawsze wznieść się do wszystkiego, co piękne i wielkie.</u>
<u xml:id="u-25.35" who="#AntoniLanger">Pan Minister powiedział, że to jest młodzież „zdziczała”. Ale ta sama młodzież jednak będzie zawsze zdolna do czynów pięknych i wzniosłych, ale trzeba do niej iść bez bata i bez powroza, na którym chce się, jak jeden z profesorów powiedział, prowadzić uczonych polskich.</u>
<u xml:id="u-25.36" who="#AntoniLanger">To też nie możemy tutaj znaleźć żadnych punktów stycznych do porozumienia się z Panami na tle tej ustawy. Ta ustawa o szkołach akademickich musi być w całości albo odrzucona, albo przy pomocy Waszej większości w tym Sejmie może być narzucona ze szkodą dla nauki i kultury. Jeżeli dokonacie, Panowie, tej zbrodni, to pamiętajcie o jednem powiedzeniu wielkiego męża stanu, Lincolna: „Kto innym wolność odbiera — ten sam nie jest wart wolności”.</u>
<u xml:id="u-25.37" who="#komentarz">(Oklaski na ławach lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#WacławBitner">Wysoka Izbo! Religia, nauka, sztuka — oto dziedziny życia, w których człowiek podnosi się od zgiełku, od dysharmonii dnia codziennego, w których wzlatuje na szczyty swoich przeżyć duchowych. Religia, nauka i sztuka — oto nieprzerwane od wieków, od tysiącleci pasmo zmagań się człowieka z samym sobą, pasmo walki o prawdę i piękno, pasmo walki o odnalezienie odwiecznej ojczyzny, niezmąconej zgrzytami i niezmąconej złem, ojczyzny, w której panuje stale harmonia.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#WacławBitner">I gdy tedy w dniu dzisiejszym chcemy ustalać prawa, chcemy ustalać zasady dla jednej z tych dziedzin i decydować, w jaki sposób ma kształtować się organizacja nauki w Polsce, powinniśmy, zdawałoby się, podnieść się ponad ten zgiełk dnia codziennego, powinno, zdawałoby się, zamilknąć w nas egoistyczne zamiłowanie w samych sobie, zarozumiała pewność siebie samych, pycha, twierdząca, że tylko my jedni znaleźliśmy prawdę, powinny zamilknąć również te rozdzwięki, które mają źródło w walkach partyjnych o codzienne potrzeby społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#WacławBitner">Jeżeli tedy będziemy pamiętali, że omawiamy dziedzinę życia, w której nie chodzi tylko o najbliższe zadania państwowe, jeżeli będziemy pamiętali, że w tej ustawie dajemy szkielet organizacji, która będzie decydowała o warunkach, w jakich będą pracowali uczeni polscy, która będzie decydowała o ich triumfie i o ich klęsce, o ich zwycięstwie lub o ich porażce, to jednocześnie z tem musimy pamiętać, że od tej ustawy będzie w wysokim stopniu zależało również i to, na jakim stopniu kultury, na jakiej randze duchowej znajdzie się w najbliższych latach naród polski.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#WacławBitner">I dlatego my, jako chrześcijańscy demokraci, w stosunku do tej ustawy bynajmniej nie kierujemy się żadnemi poglądami partyjnemi, i bynajmniej nie mamy na widoku takiego czy innego ustosunkowania się do Rządu, czy p. Ministra. My uważamy, że przy rozważaniu tej ustawy winny zamilknąć rozdzwięki partyjne, że nie one nas dzielą, że albo w naszem ustosunkowaniu się do tej ustawy naprawdę stajemy się ludźmi XX stulecia, albo sui generis barbarzyńcami, wracającymi do przebrzmiałych form stosunku władzy do nauki.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#WacławBitner">Gdy więc dziś mam za zadanie w imieniu Klubu Chrześcijańskiej Demokracji ustosunkować się do walki, jaką niewątpliwie prowadzi p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z przedstawicielami całej nauki polskiej, to chcemy to zrobić w sposób najzupełniej obiektywny, chcemy najzupełniej pominąć wszelkie momenty o charakterze politycznym, zwłaszcza polityki bieżącej. A przecież te kontrowersje pomiędzy p. Ministrem a uczonymi polskimi są nadzwyczaj poważne. Jeżeli p. Minister twierdzi, że jego ustawa jest konieczna dla Państwa i powiada, że ta ustawa zapewni nauce lepszą przyszłość, jeżeli wierzy, że ta ustawa ma stworzyć doskonalsze ramy dla niej, to przecież nasi uczeni i to bez różnicy poglądów politycznych twierdzą wręcz przeciwnie, że ustawa ta jest ciosem dla nauki, jest grobem dla niej. Co więcej, że ta ustawa przyniesie niepowetowane szkody Państwu. Ale jeżeli mamy do czynienia z tak poważną kontrowersją, jeżeli mamy do czynienia z kontrowersją, dotyczącą najbardziej podstawowych założeń ustawy, spróbujmy oderwać się od naszych uczuć, Panowie Posłowie, spróbujmy oderwać się od ustosunkowania naszego politycznego do tej ustawy, spróbujmy przytoczyć argumenty tylko czysto rozumowe.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#WacławBitner">Oto pierwszy argument: kto może być autorytetem w sprawie organizacji nauki w Polsce? Zapewne, gdyby była różnica zdań, gdyby ta różnica daleko sięgała, można by powiedzieć, że wówczas rozstrzyga p. Minister. Ale w tym wypadku komunis opinio doktorum, powszechne zdanie, zdanie niemal wszystkich uczonych, a nawet można powiedzieć, wszystkich uczonych poważnych, wypowiada się przeciwko tej ustawie. Uczeni polscy mówią, że ta ustawa jest zbudowana na zgoła fałszywych zasadach, twierdzą, że duch tej ustawy nie jest polski, że ta ustawa jest z punktu widzenia interesów narodu zamachem samobójczym, mówią, że niesie zagładę dla nauki.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#WacławBitner">A któż to mówi? Pozwolę sobie wymienić nie zwykłych profesorów, nie będę się powoływał nawet na zdanie uczonych towarzystw — wymienię Panom tylko po kolei nazwiska i rektorów i b. rektorów.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#WacławBitner">A więc kto jest przeciw ustawie? Balzer — rektor Uniwersytetu Lwowskiego, Bujak — rektor Uniwersytetu Lwowskiego, Estreicher — rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Piniński — rektor Uniwersytetu Lwowskiego, Rozwadowski — prezes Akademii Umiejętności, Dembiński — rektor Uniwersytetu Lwowskiego, Starzyński — rektor Uniwersytetu Lwowskiego, Świętosławski — rektor Politechniki Warszawskiej, Michalski — rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Hryniewiecki — rektor Uniwersytetu Warszawskiego, Huber — rektor Politechniki Lwowskiej i prezes Akademii Nauk Technicznych, Natanson — rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Pigoń — rektor Uniwersytetu Wileńskiego, Zdziechowski — rektor Uniwersytetu Wileńskiego, Hojer — rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kostanecki — prezes Akademii Umiejętności, Sierpiński — prezes Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, Kutrzeba — rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Ujejski — rektor Uniwersytetu Warszawskiego, Gerstman — rektor Uniwersytetu Lwowskiego, Chrzanowski — rektor Politechniki Warszawskiej, Sosnowski — rektor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Pawłowski — rektor Uniwersytetu Poznańskiego.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#WacławBitner">Ja nie wymieniłem nawet wszystkich rektorów, zapytuję Panów Posłów, czy oni wszyscy są może zwolennikami t. zw. opozycji, czy to są przeciwnicy Rządu, czy to są wszystko ludzie, dla których obcą jest troska o przyszłość narodu i Państwa, czy to są ludzie, którzy chcą czynić na złość Rządowi? Jeżeli wymieniłem kilkadziesiąt nazwisk samych rektorów i b. rektorów, to przecież mam prawo przypomnieć, że między innymi prof. Estreicher należy do Waszego obozu większości, że prof. Pigoń — o ile pamiętam — był w swoim czasie legionistą, a w każdym razie wielkim zwolennikiem Legionów. Czy więc można mówić o tem, że gdy tu walczymy o tę ustawę, gdy walczymy o jej poszczególne przepisy, to nam chodzi o jakieś małe interesy dnia codziennego?</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#WacławBitner">A zobaczcie Panowie, jakąż opinię ci ludzie wyrażają? Już nie będę przypominał opinii prof. Balzera, wiecie o tej „ „najciemniejszej plamie, za którą mielibyśmy się rumienić przed całym cywilizowanym światem”. To może najbardziej dosadna opinia. Ale przeczytajmy, co mówią inni wybitni ludzie, ludzie i z Waszego obozu, Panowie Posłowie. Czytamy: „Pęta scentralizowanej biurokracji” nakłada ta ustawa — mówi rektor i b. namiestnik Galicji Piniński, który wie, co to jest władza i miał władzę w swoim ręku. To „ zagrożenie nauki” — mówi prof. Estreicher. To „nauka na powrozie” — mówi prof. Rozwadowski. To „niepowetowana szkoda dla nauki i dla kraju” — woła rektor Świętosławski. „Rozmach twórczego życia skrzepnie w uścisku automatu” — woła prof. Michalski. „Nauka w szponach biurokracji” — powiada prof. Hryniewiecki. To „rewolucja obniżająca naukę” — woła prof. Pigoń. „Smutna tragedia” — określa prof. Zieliński. „Apostolstwo kontrkultury” — woła p. Zdziechowski.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#WacławBitner">Proszę Panów, czyż tego rodzaju opinie, które Panom przeczytałem, między innemi opinia człowieka, którego chcieliście wysunąć w swoim czasie na Prezydenta Rzeczypospolitej, czyż to świadczy o tem, że nam chodzi o jakieś małe bieżące zagadnienia? Nie. Widać z tego rodzaju określeń, że nie tylko nam, ale i tym ludziom, którzy nic z polityką nie mają wspólnego, nawet ludziom, którzy należą do Waszego obozu, dyktuje te wyrazy ból i troska o Państwo. Przytoczyłem opinię dwudziestu kilku rektorów i zacytowałem urywkowo zdania niektórych najwybitniejszych, a cieszących się sławą wszechświatową uczonych polskich.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#WacławBitner">A któż jest za tą ustawą, któż śmiał się wypowiedzieć za nią? Ano, mamy takie głosy: prof. Wałek-Czemecki i prof. Czerny. Ale jestem przekonany, że nie tylko w Europie, ale i na tej sali ogromna większość posłów, gdybym zapytał, jakie to znakomite dzieła wydali ci profesorowie, nie potrafiliby mi przytoczyć tych wybitnych dzieł, któreby ich kwalifikowały do tego, aby ich opinia mogła przeważyć opinię dwudziestu kilku rektorów i b. rektorów.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#WacławBitner">I oczywiście wobec tego mogę zupełnie obiektywnie, bez żadnej przesady stwierdzić, że pierwszy argument jest przeciwko p. Ministrowi: komunis opinio doktorum. Zgodny głos opinii całej nauki polskiej jest przeciwny projektowi, a gdzieś tam na marginesie słyszymy szemrania jakichś niezadowolonych kilku ludzi, nie zajmujących specjalnie wybitnego stanowiska w dziejach myśli polskiej.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#WacławBitner">Możliwe, że Pan Minister, lub Panowie powiecie na to: ale genialność tego projektu i potrzeba jego dla Państwa dopiero później się okaże, dopiero z czasem wyjaśni się, że kilkudziesięciu rektorów i kilkuset uczonych myliło się, a Pan Minister Jędrzejewicz miał rację.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#WacławBitner">Sięgnijmy tedy do drugiego argumentu, do argumentu o charakterze historycznym, czy ten projekt może się powołać na doświadczenia wieków, czy może się wykazać związkiem swoim z tradycją polską, czy może się wykazać związkiem z tradycją innych wielkich kulturalnych narodów świata. I gdy my patrzymy na twórców tej ustawy, na Pana Ministra Jędrzejewicza i na panią przewodniczącą Komisji Oświatowej, gdy patrzymy na te dwie osoby, które mają największą odpowiedzialność, a które w tak zaciekły sposób broniły słuszności tej ustawy o szkołach akademickich, to muszę zestawić te nazwiska sławnych ustawodawców naszej współczesności z nazwiskami Jagiełły i Jadwigi,...</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#WacławBitner">...z nazwiskami tych ludzi, którzy pierwsi, po Kazimierzu Wielkim, tworzyli podstawy i fundamenty polskich szkół wyższych.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#WacławBitner">Proszę Panów! Cóż mówi Jagiełło, nadając Akademii Krakowskiej swoją ustawę? W tym swoim przywileju dla Akademii Krakowskiej zawarował wyraźnie autonomię, zawarował wyraźnie autonomię, niezależność od władz świeckich i od władz duchownych, zawarował wyraźnie rządzenie się własnemi prawami. — Co więcej — jest on tak wielkim zwolennikiem swobody nauki i tak docenia jej wagę, że grozi przekleństwem każdemu ze swoich następców, jeżeli poważyłby się targnąć na swobodę i samodzielność, założonej przez niego uczelni.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#WacławBitner">I któż to tak myślał i któż to tak działał? Czy to zwolennik obojga opozycji? Czy demo-liberał? Czy to zwolennik złotej wolności? Czy to zwolennik anarchii polskiej? Nie! Mówi to monarcha! Mówi to monarcha z tych czasów, kiedy jeszcze sejmowania nie było; mówi to monarcha, który czerpie swą władzę nie z woli ludu, lecz z woli Bożej; monarcha z przed pięciu wieków tak oto patrzy na zagadnienie nauki. Czyż Panowie możecie po tem wszystkiem mówić, że Wasza ustawa ma na widoku potęgę i siłę Państwa, ma na widoku wzmożenie władzy, jeżeli nawet monarchowie z przed 5 wieków w ten sposób ustosunkowali się do rozpatrywanego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#komentarz">(Przerywania na ławach BB.)</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#WacławBitner">Ale Pan Minister Oświaty najwidoczniej uważa, że jest poważniejszy od monarchów, że jest większy ponad opinię kilkudziesięciu profesorów, że jest większy ponad doświadczenie 5 wieków — bo zasady, na których była ufundowana Akadem ja Krakowska, były szanowane przez Polskę przez cały czas jej niepodległości. A zapytajmy, czy tylko w samych zasadach Pan Minister nie ma racji? Zobaczmy, jak współcześni ustawodawcy ustosunkowali się do tego pierwszorzędnego zagadnienia. Otóż Jadwiga, która fundowała kolegjum litewskie, pisała w swoim akcie fundacyjnym, że dnie i noce bezsenne spędzała nad utrwaleniem tego dzieła. A współczesnej ustawodawczyni p. Jaworskiej starczyło 3 godziny czasu, żeby połowę ustawy przegłosować w Komisji, żeby połowę ustawy uchwalić.</u>
<u xml:id="u-27.21" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-27.22" who="#WacławBitner">Ale może Wysoka Izba sądzi, może niektórzy z Panów Posłów myślą, że tradycje wolności nauki, to są te tradycje — jak słyszałem głos podczas poprzedniego przemówienia — to są tradycje polskie, które doprowadziły do upadku Państwo? Zobaczmy, co i jak dzieje się w tej materii w potężnej Anglii, w tej Anglii, która jest władczynią połowy świata, w tej Anglii, która dyktuje swoją wolę połowie kuli ziemskiej.</u>
<u xml:id="u-27.23" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-27.24" who="#WacławBitner">Zobaczmy, jak są zorganizowane uniwersytety angielskie Oksford i Cambridge. Są one wolne zupełnie od ingerencji ministrów angielskich. A one przecież kształcą umysłowość angielską i nie tylko kształcą, one się mogą poszczycić całym szeregiem, z pokolenia w pokolenie, genialnych twórców we wszystkich dziedzinach życia. Uczelnie te są otoczone jednocześnie powszechnem poważaniem i powszechną czcią największych mężów stanu Angii. I w Anglii nie uniwersytety korzą się i słuchają ministrów, nie uniwersytety są poddane władzy ministra, ale ministrowie jak Asquit i inni podkreślają, że potęga Anglii czerpie przedewszystkiem swoje źródło w tej myśli i twórczości, która jest zasługą starych angielskich wszechnic. A co więcej. Oto w r. 1927 Balfour, premier Anglii, na zjeździe międzynarodowym kornie chylił głowę przed powagami nauki, przed jej świątyniami, staremi wszechnicami angielskiemi. A nasz p. Minister? P. Minister Oświaty odrodzonej Polski nie uważał nawet za wskazane przed zgłoszeniem swojej ustawy do Sejmu zaznajomić się z opinią, jaką wyda o tej ustawie najstarsza wszechnica polska, Uniwersytet Jagielloński.</u>
<u xml:id="u-27.25" who="#WacławBitner">A więc i drugi argument: tradycja historii, tradycja kultury, ustrój nie tylko tej Polski, nieustannie posądzanej o nadużywanie idei wolności, ale i ustrój wszechnic najpotężniejszego narodu świata zaprzeczają tej idei, którą chce przeprowadzić p. Minister Oświaty.</u>
<u xml:id="u-27.26" who="#WacławBitner">Cóż więc pozostaje? Pozostaje argument polityki. Pozostaje argument, że Rząd chce podporządkować sobie uczonych, podporządkować sobie uniwersytety w tym celu, ażeby wzmocnić ideologię Rządu, wpływ Rządu na młodzież, bo przecie, jak mówił nam p. referent Czuma, ma do tego prawo, daje środki, daje fundusze na uniwersytety, mą tedy prawo kierować ich życiem.</u>
<u xml:id="u-27.27" who="#WacławBitner">I cóż w tym kierunku czyni P. Minister? Rozbija senaty uniwersytetów, ogranicza autonomię uniwersytetów, wprowadza sądownictwo własne nad młodzieżą przez stworzone przez siebie sądy dyscyplinarne — dalej idzie jeszcze: ma on decydować o sposobie formowania, zatwierdzania i rozwiązywania organizacyj akademickich. Nie będę wymieniał wszystkiego: olbrzymią większość tych uprawnień, które dotychczas miały uniwersytety, senaty i rektorzy, co do wewnętrznego ustroju uniwersytetów i w stosunku do młodzieży — przenosi się na władzę administracyjną. Ma to na celu osiągnięcie wpływu ideologii rządowej, ideologii obozu rządzącego na młodzież.</u>
<u xml:id="u-27.28" who="#WacławBitner">Ale czy to jest jakaś rzecz nowa? Czy istotnie jest to argument polityczny? Czy istotnie można oczekiwać, że osiągnie się w ten sposób cel, jaki ma na widoku większość rządowa? Jest rzeczą jasną, że nie. Już w historii przykłady podobnych ustaw znamy i przykłady wprowadzenia niemal analogicznych postanowień, czy w Austrii, ozy w Rosji dały najfatalniejsze skutki dla rządu, nie te, które zamierzał rząd, a wręcz odwrotne.</u>
<u xml:id="u-27.29" who="#WacławBitner">Otóż w Rosji w latach osiemdziesiątych władze samorządowe uniwersytetów zostały zniszczone, władza została przekazana ministrowi i organom policyjnym.</u>
<u xml:id="u-27.30" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-27.31" who="#WacławBitner">Czyż wskutek tego wzmógł się wpływ ówczesnego regime'u i przedstawicieli ówczesnego regime'u na młodzież? Akurat odwrotnie. Dopiero po wprowadzeniu tej ustawy zaczęły się periodyczne strajki studenckie, zaburzenia na ulicach miast, spiski, tajne organizacje, zaczęła się systematyczna akcja młodzieży przeciw rządowi, a gdy rząd próbował ukrócić młodzież przez to, że zastosował środki represji, teroru, że wprowadził do uniwersytetów policję, że dopuszczał do tego, że stosowano nahajkę rosyjską w stosunku do tej młodzieży — czy to pomogło? Ależ wręcz odwrotnie Od tego czasu uniwersytety rosyjskie stały się siedzibą prądów rewolucyjnych, a wskutek tego młodzież znienawidziła ustrój państwa, znienawidziła ustrój carski i młodzież ta nieustannie pchała ludność do rewolucji. W uniwersytetach rosyjskich pozbawionych samodzielności wychowywały się zastępy rewolucjonistów. Skutki widzimy obecnie na tej tragedii, która nie jest tylko tragedią rosyjską, ale jest tragedią ludzkości, powstał bowiem kierunek, który w swoich czynach i w swoim sposobie postępowania zaprzecza elementarnym podstawom prawa, podstawowym zasadom moralności i prawa natury.</u>
<u xml:id="u-27.32" who="#WacławBitner">Otóż doświadczenia innych państw wskazują, że tam, gdzie panuje wolność, że tam, gdzie jest ścisły związek między profesorami a młodzieżą, tam ta młodzież, wychodząc z wyższych zakładów, wyda je wielkich uczonych i wielkich mężów stanu. I ci, których wymieniłem, Asquit i Balfour, wyszli także jeden z Oksfordu, drugi z Cambridge. Czy Panowie widzieli kiedykolwiek, żeby angielskie uniwersytety były siedzibą rewolucji? Przeciwnie, ideolog ja angielska społeczna i państwowa ma zawsze swoją najlepszą ostoję w organizacji niezależnych od władzy administracyjnej uniwersytetów. A wręcz odwrotnie, tam, gdzie rząd usiłował młodzież gwałtem nakłonić do swojej ideologii, gdzie zniósł niezależność wszechnic, rozszerzył niepomiernie uprawnienia ministra — tam widzimy akurat odwrotne zjawisko: młodzież się zrewoltowała, stała się kuźnicą, obalającą ustrój, obalającą panujący regime.</u>
<u xml:id="u-27.33" who="#WacławBitner">Otóż, streszczając te ogólne uwagi, muszę przyjść do wniosku, że wszystkie argumenty: argument powszechnej opinii, argument historyczny, argument organizacji wyższych uczelni w państwach cywilizowanych i odstraszający przykład państw wschodnich, wreszcie skutki eksperymentów, jakieśmy widzieli w historii — wszystko to przemawia przeciw tendencjom tego projektu, przenoszącego uprawnienia z senatów i władz uniwersyteckich na ministra. I dlatego też musimy powiedzieć, że jeżeli p. Minister i Panowie z większości rządowej sądzicie, że tem umocnicie Wasz wpływ na społeczeństwo, to popełniacie zasadniczy i poważny błąd. Już miałem zaszczyt powiedzieć z tej trybuny, że ta ustawa jest potężniejszym od Brześcia ciosem w samo serce ideologii i siły Panów. A jeżeli Panowie może zapytacie się, dlaczego skoro tak jest, jesteśmy przeciw tej ustawie, to odpowiemy, że nie dlatego, iż jesteśmy wszyscy członkami tych czy innych stronnictw, ale wszyscy czujemy się zarazem obywatelami kraju.</u>
<u xml:id="u-27.34" who="#WacławBitner">Chociaż wysiłki Klubu Chrześcijańskiej Demokracji, która jak Panowie widzicie, nie powoduje się żadnemi animozjami politycznemi, czy osobistemi, chociaż wysiłki Chrześcijańskiej Demokracji, która chciała i chce zmniejszyć płaszczyznę tarć w tej sprawie między uniwersytetami i władzą administracyjną, zostały systematycznie lekceważone, postanowiliśmy dalej do ostatka starać się, aby mimo tego, że fundamentalne zasady tego projektu są złe, przez składanie poprawek zmniejszać płaszczyznę tarć, a przez to uratować spokój, potrzebny dla nauki, a w dalszej konsekwencji potrzebny dla przyszłości i dla potęgi Państwa. Jeżeli Panowie z większości rządowej nie zechcecie obiektywnie rozważyć naszych poprawek, jeżeli Panowie nie zechcecie zważyć tych wszystkich argumentów, któremi jak widzicie, do żadnych politycznych celów bieżących nie zmierzamy, to widzimy ciężką naszą przyszłość, tę przyszłość, którą nakreśla ta książka „W obronie wolności szkół akademickich”, napisana przez najwybitniejsze umysły polskie. Ta przyszłość — to wyjałowienie polskiej myśli naukowej; ta przyszłość — to obsadzanie naszych uniwersytetów i katedr miernotami; ta przyszłość — to spiski, to konspiracje, to stan nieustannej rewolty wśród młodzieży na naszych uniwersytetach! Jeśli Panowie do tego zmierzacie, to Panowie bardzo łatwo do tego swoją ustawą doprowadzicie.</u>
<u xml:id="u-27.35" who="#WacławBitner">Wysoka Izbo! Zdaniem naszem, nie godzi się nam, nie godzi się Sejmowi odrodzonego Państwa, burzyć dorobku wielu wieków polskiej myśli, nie godzi się nakładać na myśl polską jarzma, znanego tylko w skrajnie despotycznych krajach. Powinniśmy brać wzór z wielkich i potężnych państw i narodów. Bierzmy więc wzór z tej najpotężniejszej nacji na świecie, bierzmy wzór z Anglii, która na podstawie organizacji swoich uniwersytetów i przez zapewnienie im należytej wolności przyczyniła się wielce do własnej potęgi i do panowania Anglii nad światem. Pamiętajmy również o tem, że myśliciele polscy wszystkich czasów wołali, — jak wołał Staszic, gdy się ustosunkowywał do reform Kołłątaja, — że tego, co zbudowały wieki, nie wolno jednostkom burzyć, że nie wolno doprowadzać do tego, ażeby dla przejściowych i bieżących potrzeb chwili łamać i niszczyć te wieczne cele, które nauka ma na widoku.</u>
<u xml:id="u-27.36" who="#WacławBitner">A gdy może niektórym z Panów władza się uśmiecha, gdy może niektórzy z Panów sądzą, że ta władza dopomoże do opanowania społeczeństwa i nauki, to trzeba Wam przypomnieć, że nauka, która służy prawdzie, jest większa, aniżeli władza poszczególnych ministrów; i trzeba, przypomnieć słowa wielkiego uczonego francuskiego Geofroj'a, który w chwili, gdy angielska armia zwyciężyła Francuzów i gdy żądała kontrybucji od nauki francuskiej i podporządkowania się swej woli, zawołał do przedstawicieli siły: Sławy i władzy Wam się zachciewa, liczcie się z nauką historii i baczcie, ażeby sława Wasza nie była równą sławie tych, którzy spalili bibliotekę aleksandryjską!</u>
<u xml:id="u-27.37" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Chrześcijańskiej Demokracji.)</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Czapiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#KazimierzCzapiński">Wysoki Sejmie! Trzy są źródła niewątpliwe przedłożonej nam ustawy. Pierwszem źródłem jest to znane dążenie do upartyjnienia wszelkich działów szkolnictwa i nauki w Polsce. Dotychczasowe znane ustawy — stypendialna, czy o szkołach prywatnych — są aż nadto dobrem ku temu świadectwem. Drugiem źródłem ustawy przedłożonej jest dążenie do tego, aby uzyskać wpływ na młodzież, której się nie ma, a której na gwałt się poszukuje. A wreszcie trzeciem źródłem ustawy jest zemsta za protest brzeski i dążenie do tego, aby na przyszłość tych emanacyj niezależnego ducha profesorskiego nie było.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#KazimierzCzapiński">To są te trzy źródła przedłożonego projektu. Niewątpliwie, najważniejszem źródłem i obejmującem tamte dwa pozostałe, jest dążenie do upartyjnienia szkolnictwa. Tak musi postępować każdy rząd jednopartyjny i dyktatorski zarazem, tak postępuje każdy rząd faszystowski i tak postępuje rząd bolszewicki. To wypływa z lęku dyktatury przed społeczeństwem. To wynika z potrzeby opierania się rządzącej partii o jakieś swoje kadry młodzieżowe, profesorskie i inne. I dlatego tak samo, jak powiedzmy we Włoszech, tak samo i w Polsce, — w Polsce naturalnie w nieco mniejszej konsekwencji, ale niszczy się wszystkie organa samorządowe, czy organa samorządu terytorialnego, jak to się stało przed paru dniami — we Włoszech też niema samorządu, czy organa samorządu ubezpieczeniowego — we Włoszech w systemie korporacyjnym, jak wiadomo, związki zawodowe są nieraz pod kierownictwem komisarzy rządowych, tak samo niszczy się tu zupełnie konsekwentnie samorząd profesorski.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#KazimierzCzapiński">Jakie są rezultaty? We Włoszech, w Rosji i w Niemczech dochodzi się do najskrajniejszego, najbardziej fanatycznego dogmatu dyktatorskiego. Wszakże niedawno we Włoszech odbierano od profesorów przysięgę na dogmaty faszystowskie. Przecie w Balilli włoskiej — jest to organizacja podrastających dzieci — jednym z artykułów Balilli jest: „Wierzę w nieomylność Mussoliniego”. To jest już skrajna forma monopartyjnictwa, w dodatku jednoosobowego. W miejsce partii z programem staje mafia z jedną osobą na czele. To samo się dzieje w Rosji bolszewickiej, gdzie również jest system, wprawdzie nie faszystowski, ale podobny, bo panowanie jednej partii i to dyktatorskiej. Ogłoszono np. całą filozofię dogmatycznego materializmu — i każdy człowiek, który się odchyli od tego dogmatu, jest człowiekiem politycznie podejrzanym. Ale tego mało, okazało się niebawem, że materializm jest to słowo nie dość określone, są różne gatunki, są różne odcienie tego materializmu. Powstała naganka na pewne gatunki materializmu, a są protegowane inne gatunki materializmu. Jeden z najwybitniejszych filozofów materialistów rosyjskich Deborin niedawno został bardzo mocno ukarany właśnie za to, że ośmielił się propagować materializm wprawdzie, ale inny niż tego rząd bolszewicki sobie życzył.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#KazimierzCzapiński">Obecnie przyszedł w Niemczech do rządu Hitler, na którego wszyscy tak się oburzamy, nie wiem czy wszyscy z jednakową dozą szczerości. Okazuje się, że Hitler, doszedłszy do władzy, już zaczyna praktykować to samo. Już czytamy w dzisiejszem sanacyjnem piśmie, w „Dniu Polskim”, szczegóły, jak to w Prusiech usunął rząd Hitlera z akademii sztuki dwóch wybitnych przedstawicieli myśli niemieckiej: powieściopisarza Henryka Manna i Kate Kolwitz, wybitną akwaforcistkę, rysowniczkę — dlatego, że oboje są reprezentantami światopoglądu humanitarnego, postępowego, odmiennego od hitleryzmu.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#KazimierzCzapiński">W ten sposób widzimy, że wszędzie jest to samo, czy to będą Włochy, czy Niemcy Hitlera, czy Rosja bolszewicka, bo dyktatorski rząd jednopartyjny nie znosi myśli odmiennej od swoich dogmatów; gdziekolwiek zagnieździ się ta myśl niezależna, niebezpieczna dla dyktatury, musi być z korzeniami wyrwana.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#KazimierzCzapiński">W tym właśnie duchu pomyślana jest ustawa nam przedłożona. Wszystkie artykuły niemal mają jeden i ten sam charakter. Minister może z tym uniwersytetem poczynać jak chce i co chce. Oto art. 3 — może zwijać każdy wydział, każdą katedrę, oto art. 9 — minister zatwierdza rektora, art. 21 — minister może tworzyć w uniwersytecie studia niezależne od woli tegoż uniwersytetu, oto art. 30 — przeprowadza zatwierdzenie habilitacji, oto art. 34 — bez woli ministra nie wolno stać się profesorem; oto art. 52, wprowadzający do dyscyplinarki uniwersyteckiej potężną wolę ministra; oto art. 53, który poleca ministrowi obmyśleć, zarządzić i wprowadzić w życie, jak będzie sobie życzył, tryby i sposoby unormowania życia studentów. Nie wszystkie te artykuły są specyficzne dla danej ustawy. Niektóre z nich były już w ustawie poprzedniej i dlatego powiadamy, że poprzednia ustawa z roku 1920 dawała rządowi wielkie pełnomocnictwa. Jeżeli do tego dodamy to, co teraz zostało wniesione, ten art. 3, ta nowa redakcja art. 9, ten art. 53 i t. d., to zobaczymy, że teraz władza p. Ministra jest prawie absolutna w dziedzinie uniwersytetu.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#KazimierzCzapiński">P. referent Czuma, poszukując argumentów, zaczyna już argumentować, zaprawdę, jak to się mówi ad hominem, dodatnio kwalifikując osobę obecnego Ministra Oświaty, powiada, przytaczając o nim cudzą opinię pochlebną oraz swoją: „Czyż można pomyśleć, aby taki oto człowiek chciał naprawdę burzyć kulturę polską czy planować zamach na kulturę polską, jak to mu się zarzuca?” Na tę litanię argumentacji ad hominem my nie pójdziemy, bo to jest niewłaściwe, zwłaszcza, że p. Minister jest bardzo wrażliwy na każdą uwagę na tem polu. Pamiętamy, jak kiedyś na Komisji Budżetowej powiedział, że na każdym kroku błotem go obrzucają i t. d., więc pomijam tę osobistą sferę zupełnie dla nas się nie nadającą, tylko jedną rzecz chciałbym z tej dziedziny zauważyć, tylko jedną rzecz chciałbym tutaj podkreślić: że Pan Minister nie ma jednak właściwego tonu, nie znalazł właściwej intonacji wtenczas, gdy z pogardą mówił o profesorach polskich.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego. P. Jaworska: Nie wiem gdzie.)</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#KazimierzCzapiński">Oto mam w ręku numer „Nowego Państwa”, — w tej chwili Pani Prezesko, o Pani też będzie mowa.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#KazimierzCzapiński">Oto jest numer „Nowego Państwa” pod redakcją tutaj obecnego p. profesora i posła Makowskiego, który tu za chwilę głos zabierze. Jakże w tym artykule pan Minister mówi o polskich profesorach — gdyby nawet mówił o nauczycielach ludowych, o tych swoich podwładnych, to jednak nie wiem, czy ton byłby właściwy,...</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Też demokratyczne ujęcie)</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#KazimierzCzapiński">...a ton jest następujący — pozwoli Pani Prezeska, że zacytuję: „Olbrzymia większość profesorów nie zna ustawodawstwa, ani przepisów zagranicznych” — a w innem miejscu: „Powaga ich” — to znaczy profesorów „w społeczeństwie niesłychanie zmalała. Tytuł profesora, czy uczonego, już dzisiaj nie imponuje. Profesor przestał stać na świeczniku w społeczeństwie. Ten sam zresztą los spotkał literata i artystę..”.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Od majora człowiek się zaczyna.)</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#KazimierzCzapiński">„Przyszły nowe czasy i nowe zadania, w których nauka w oczach społeczeństwa staje się tylko narzędziem pomocniczem w rozwiązywaniu zagadnień chwili, a uczeni już tylko specami, do których należy się zwracać w razie potrzeby. Aureola uczoności znikła, a został tylko głos fachowca”. Aureola uczonego znikła, Panie Profesorze, a został tylko głos fachowca! To znaczy — gdzie jest właściwie twórczość naukowa? I chciałbym dowiedzieć się od p. Ministra, jeżeli będzie zabierał głos, gdzie jest właściwie w tem całem rozumowaniu wartość twórczości naukowej? Czy chodzi w danym wypadku tylko o speca?</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#KazimierzCzapiński">Czy uczony pracujący twórczo, to jest tylko spec od naprawiania dzwonków elektrycznych lub spec od ustalania jakiejś nowej instalacji wodociągowej? To nie jest przecież tylko elektrotechnik, to nie jest tylko ogrodnik, lecz przypuszczam, że to jest człowiek myśli, — nieprawdaż Panie Profesorze, — który chce także swojego ucznia, swojego słuchacza nauczyć samodzielności myśli i chce pokazać w obliczu całego społeczeństwa swojemu uczniowi, swojemu słuchaczowi, chce pokazać na swoim własnym przykładzie, Panie Profesorze, jak człowiek myśli niezależnie i jak swoich przekonań za lada podmuchem nie zmienia.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#KazimierzCzapiński">Tak chyba należałoby ustosunkować się do roli profesora jako twórcy naukowego. I dlatego, gdy p. Minister z wysokości swojej trybuny ministerialnej, niewątpliwie bardzo ważnej i doniosłej, gdy w tym protekcjonalnym, a, powiedziałbym, poniżającym tonie mówi o profesorach jako o „specach”, to mimowoli człowiek zadaje pytanie: Z jakiej to trybuny, już nie formalnej, ale rzeczywistej i merytorycznej kompetencji, waży się p. Minister tak mówić o twórcach myśli naukowej? I dlatego pozwoli p. referent i Wysoki Sejm, że tylko do tej uwagi ograniczę swoje przemówienie w tej części osobistej, której wogólebym nie ruszał, ale ściągnął mnie na te ścieżki niebacznie p. referent prof. Czuma.</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#KazimierzCzapiński">Kiedy mówię o tej niesłychanej kompetencji ministra w nowej ustawie, przypominają mi się słowa dzisiejsze p. referenta Czumy. Pan profesor zaznacza tak: Co właściwie się stało, że p. Minister ma tak wielkie kompetencje? To jest nic innego, jak tylko to, — proszę zauważyć — że odległość między ministrem a uniwersytetem się zmniejszyła. Odległość się zmniejszyła, — co znaczyłoby chyba, że stała się rzecz dodatnia, bo jakoś łatwiej mogą się między sobą porozumieć. Ale pozwoli sobie odpowiedzieć p. referent — i to jest zresztą rzecz jasna — że nie odległość się zmniejszyła, tylko wzajemne ustosunkowanie się zmieniło. To, co było niezależne, stało się zależne: to, co jako tako mogło się liczyć, przestanie się liczyć i dlatego to nie jest rzecz odległości, tylko to jest rzecz kompetencji, to jest rzecz zależności i w tych kategoriach należałoby rozumować i w tych kategoriach należałoby mówić.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#KazimierzCzapiński">No, ale może istotnie mój głos to jest głos takiego jakiegoś zajadłego opozycjonisty, który szuka dziury na całem? Ale przecież nie tylko ci profesorowie sanacyjni, cytowani tutaj przez p. prezesa Bitnera, wypowiadają się przeciw tej ustawie, ale nawet bieżąca sanacyjna prasa w swojej części nie mało ważnej, w organie np. p. prezesa Radziwiłła, organie nie byle kogo, prezesa Komisji Spraw Zagranicznych, idzie trop w trop za p. prof. Czumą i dowodzi, że on nie ma racji. Proszę bardzo, lubię operować dokumentami, co jest zawsze wskazane. Mam tutaj numer „Czasu”, który jak wiadomo zlał się z „Dniem Polskim”...</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Odwrotnie.)</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#KazimierzCzapiński">...czy odwrotnie. I otóż w „Czasie”w środę, dnia 15 lutego, znajdujemy artykuł p. referenta Czumy o projekcie rządowym ustawy o szkołach akademickich, gdzie p. referent Czuma mówi mniej więcej to, co tutaj mówił. Ale od redakcji jest uwaga, mniej więcej w tym sensie, że to wszystko, co mówi p. Czuma, nie ma żadnego sensu. Albowiem powiada ta uwaga: Co to jest właściwie za art. 3 ustawy? Przecież art. 3 powiada, że wolno znosić katedry, wydziały i t. d., a p. Czuma powiada, że to jest nic. To jest przecież właściwie wszystko. I „Czas” w tej uwadze redakcyjnej, za którą p. Radziwiłł musi wziąć odpowiedzialność, powiada tak: „Nie można mówić ani o niezależności naukowej profesorów, ani swobodzie postępowania władz akademickich, jeśli każdy profesor i każda katedra będzie mogła być zwinięta każdego czasu przez ministra. Projekt nowej ustawy idzie naprzykład w kierunku powiększenia władzy rektora. Będzie ono iluzoryczne, jeśli rektor będzie zagrożony, że jeśliby różnił się w zdaniu swem z ministrem, może być każdej chwili usunięty, wprawdzie nie z rektoratu, ale z katedry”.</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#KazimierzCzapiński">Tak powiada redakcja „Czasu”, tak mówi niejako p. prezes Radziwiłł w uwadze pod adresem p. referenta, tak mówi bardzo wpływowa, kto wie, czy dziś nie najwpływowsza politycznie część szanownych panów B. B., pod adresem p. referenta Czumy. To przecież nie jest byle co. Tak, że jeżeliby po tem wszystkiem, jak to p. referent powiedział tutaj tak niebacznie, że gdyby zarządzić w tej Wysokiej Izbie głosowanie tajne, to kto wie, jakby ono wypadło. Ja też sądzę, że kto wie, jakby to wypadło, bo jeżeliby konsekwentnie owa część B. B. podporządkowała się dyrektywom swojego organu, to musiałaby głosować z tak zwaną zjednoczoną opozycją.</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#KazimierzCzapiński">Ale ta opozycja, proszę Panów, nie jest tak zjednoczona, jak się wydaje, bo punkty wyjścia nasze, lewicy, socjalistów, i punkty wyjścia, reprezentowane przez p. prof. Stefana Dąbrowskiego, nie są te same. P. prof. Dąbrowski tutaj, dziś, a w swoim czasie nieraz na Komisji Budżetowej, wypowiadał swoje credo pedagogiczne, swój światopogląd pedagogiczny i myśmy słyszeli bardzo dokładnie, że to jest stanowisko pedagogiki katolickiej. P. prof. Stefan Dąbrowski powiedział, że jego obowiązuje w jego stanowisku pedagogicznem encyklika Papieża, obecnie żyjącego i panującego, o wychowaniu chrześcijańskiem młodzieży. Ta zaś encyklika stoi na gruncie tym, że dziecko jest od urodzenia zepsute grzechem pierworodnym, dlatego kler musi nie tylko trzymać rękę na pulsie, ale i musi mieć władzę w dziale wychowawczym, bo inaczej nie da się tego dziecka wychować. Stąd postulat szkoły wyznaniowej, a wszak szkoła wyznaniowa, to jest taka, która jest tylko dla jednego wyznania, i zarazem taka szkoła, która od najniższego stopnia do najwyższego uniwersyteckiego jest pod kontrolą idei religijnej, t. j. praktycznie mówiąc kleru. Jasną jest rzeczą, że ta pedagogika klerykalna nie jest naszą pedagogiką.</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#KazimierzCzapiński">Jest i druga koncepcja pedagogiczna w Polsce, to jest ta, którą reprezentuje p. Minister Jędrzejewicz, którą reprezentuje ta ustawa. Jest to pedagogika faszystowska, pedagogika jednej partii, jednego dogmatu partyjnego, faszystowskiego.</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#KazimierzCzapiński">Powiada ta ustawa tak, jak i cała dzisiejsza pedagogika życia polskiego, o ile jest kierowana przez p. Ministra: wierz w tego jednego człowieka, w tego naszego Mesjasza i wierz w naszą partię i słuchaj naszych dogmatów politycznych, bo inaczej wylecisz poza obręb możności kariery, a może i życia, a w każdym razie jakiejkolwiek naukowej pracy. Tak jest i tak wielokrotnie mówił p. Minister na Komisji Oświatowej, powiadając, że jeżeli kto się nie podporządkuje idei wychowania t. zw. państwowego, to on z nim potrafi się uporać.</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#KazimierzCzapiński">Nasza koncepcja pedagogiki socjalistycznej różni się od pierwszej i od drugiej, od pedagogiki klerykalizmu katolickiego i od pedagogiki faszyzmu. Nie jesteśmy ani za pedagogiką p. prof. Dąbrowskiego i encykliki papieskiej, nie jesteśmy oczywista rzecz i za pedagogiką faszystowską. Jesteśmy zwolennikami pedagogiki tej, którąbym nazwał koncepcją pedagogii demokratycznej, socjalistycznej. Uważamy, że tylko w atmosferze wolności, demokracji może rozwijać się konsekwentnie wielkie dzieło pedagogiki, prowadzącej lud pracujący, przedewszystkiem proletariat, do nowego życia.</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#KazimierzCzapiński">Niestety, nie mogę rozwijać tej myśli szeroko, bo na to czasu niema, ale chciałbym powiedzieć, że jeżeli się kto dziwi, a naiwnych, czy udających naiwnych nie brak, dlaczego my, przedstawiciele myśli państwowej bądź co bądź w życiu gospodarczem, jesteśmy przeciwnikami tej zwiększonej kompetencji rządu, to na to odpowiadamy: doktryna socjalistyczna nigdy nie zastrzega monopolu myśli społecznej czy jakiejkolwiek innej, nie tylko nie zastrzega, nie tylko takiego monopolu nie stwarza, ale odwrotnie, w swoich programach stara się dać gwarancje przeciwko temu, by to państwo potężne nie stało się kasarnią dla ducha w przyszłym ustroju. Kto chce, niech zajrzy do programu socjalistycznego linieckiego, uchwalonego przez austriacką partię w r. 1926. Tam zobaczy w odnośnych działach, że ten program tworzy gwarancję przeciwko temu, żeby państwo nie stało się ciężarem dla twórczości indywidualnej. Z tych względów mamy podstawę dostateczną, podstawę doktrynalną, żeby protestować przeciw wszelkim próbom ujarzmienia wolności myśli, jakie są zawarte w tym oto przedłożonym projekcie.</u>
<u xml:id="u-29.26" who="#KazimierzCzapiński">Przechodzimy w dalszym ciągu do argumentów, wysuniętych przez obrońców ustawy. Powiada się: państwo! — bo kto nie uznaje zwiększonych komeptencyj ministra, dążących do upartyjnienia oświaty, ten nie stoi na gruncie państwa, ten chyba nie wie, co to jest wychowanie państwowe.</u>
<u xml:id="u-29.27" who="#KazimierzCzapiński">Jak to jest z tem państwem? Jest rzeczą jasną, że w słowie „państwo” jest synonim; to nie jest państwo, tylko partyjny rząd. Zapytywałem już raz p. Ministra — odpowiedzi nie otrzymałem — czy każdy rząd wyobraża państwo, czy nie, bo p. Minister wyraził się kiedyś, że rząd jest przedstawicielstwem państwa i kto słucha rządu, to tak, jakby słuchał państwa samego. Ja się zapytam p. Ministra: czy rząd endeków, który był przedtem, także wyobrażał interes państwa, czy nie? To jest trudna odpowiedź. Jeżeli tak, jeżeli wyobrażał, to w takim razie pada cały ten system pedagogiczny; jeżeli zaś nie wyobrażał, nie reprezentował, to w takim razie niema co mówić o państwie, tylko trzeba mówić wyraźnie, że się mówi o partii, o swojej grupie politycznej i wtenczas będzie wszystko wyraźne i najzupełniej jasne.</u>
<u xml:id="u-29.28" who="#KazimierzCzapiński">Państwo — powiada się. A cóż właściwie o tem naszem Państwie, o którem i pan profesor Makowski zapewne coś powie, co o nim sądzi zagranica? Może to jest też taki wymysł opozycji, że nasze Państwo faszyzuje się coraz bardziej, że jego wszystkie kroki ustawodawcze są coraz bardziej oświetlane i uznawane za objawy faszyzmu.</u>
<u xml:id="u-29.29" who="#KazimierzCzapiński">Proszę — oto został opracowany i teraz w dalszym ciągu jeszcze jest opracowywany program konstytucyjny B. B. I ten program konstytucyjny poszedł już na warsztat naukowy zagranicę. A więc np. p. prof. z Sorbony Mirkine-Guetzevitch niedawno wydał dzieło, niezawodnie Panu Profesorowi znane, „O konstytucjach współczesnych” i jakże p. Mirkine-Guetizevitch, który zajmuje się temi konstytucjami bliżej, jakżeż ocenia tę konstytucję? Powiada: „Niewątpliwie ma ona wybitne piętno faszystowskie”, Ale może Mirkine-Guetzevitch znowuż nie jest dostatecznie kompetentny — dlatego, że po pierwsze to jest profesor,...</u>
<u xml:id="u-29.30" who="#komentarz">(Wesołość na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-29.31" who="#KazimierzCzapiński">...więc jest gorszy, a po drugie dlatego, że jest do pewnego stopnia liberałem. Ale oto wyszła, Panie Profesorze, bardzo ciekawa książka „Reforme de l'Etat”, książka p. Gascoin. I któż to jest p. Gascoin? P. Gascoin jest przedstawicielem francuskiego faszyzmu, może nie takiego stuprocentowego włoskiego, bo p. Gascoin powiada, że dla Francji faszyzm się nie nadaje, Francja by go nie przyjęła, ale bądźcobądź jest zwolennikiem faszyzmu. Jest on wysoce antyparlamentarnie nastrojony i poświęca cały rozdział właśnie p. Marszałkowi Piłsudskiemu i muszę powiedzieć, że chwali, owszem chwali, powiada: rządzi po kozacku, to prawda,...</u>
<u xml:id="u-29.32" who="#komentarz">(Wesołość na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-29.33" who="#KazimierzCzapiński">...ale, bądźcobądź, rządzi. Na str. 153 — gdyby kto chciał sprawdzić — powiada p. Gascoin tak, że on rządzi un peu brutalement peut-etre — może trochę brutalnie — a la cosaque — owszem, ale te cechy są antyparlamentarne, faszystowskie, właśnie są miłe, są dodatnio oceniane przez autora.</u>
<u xml:id="u-29.34" who="#KazimierzCzapiński">Więc to nie jest mój wymysł, proszę Panów, opozycyjny, stronniczy, że te tendencje są wybitnie faszystowskie. Zagraniczny warsztat naukowy i publicystyczny ocenia to akurat tak samo. I dlatego nikt w Polsce nikogo — a p. Minister Jędrzejewicz najmniej — nie zwiedzie, jakoby tendencje tego projektu nie miały charakteru faszystowskiego, skoro one ten charakter mają i to wybitny. I dlatego z tym pseudonimem trzeba raz dać spokój.</u>
<u xml:id="u-29.35" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Panów! Przypuśćmy, że nawet państwo, a nie partia. Ale czyż można sądzić, że państwo może wszędzie zajrzeć do pracowni naukowej i tam kierować wszystkiem, twórczą pracą naukową? Przecież to jest jakaś omnipotencja biurokratyczna, przecież to jest jakaś niezwykła wiara w swój autorytet biurokratyczny i w swoje kompetencje jakieś niezwykłe. Na to, co tu mówię, dla ilustracji przytoczę, że przecież na te kompetencje polskiej biurokracji, na tę omnipotencję, sarkają dzienniki sanacyjne, już nie p. Radziwiłła, tylko sobie zwyczajne dzienniki sanacyjne polskie protestują przeciwko polityce p. Jędrzejewicza i powiadają: czyż nie dość tych wybryków biurokratycznych?</u>
<u xml:id="u-29.36" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-29.37" who="#KazimierzCzapiński">Może to wydać się nieścisłe, zaraz przytoczę ilustrację, koniecznie. Niedawno chwalił się p. Minister Jędrzejewicz na Komisji Oświatowej i jeszcze, zdaje się, że wszystko idzie gładko z tą ustawą o ustroju szkolnictwa; powiada, że wkrótce będziemy mieli nowe programy i nowe podręczniki. Tak to wszystko idzie. Tymczasem rodzicami wstrząsnęła ta wiadomość: jakto, nowe podręczniki? A kiedy niema ich za co kupić! Oto „Kurier Ilustrowany” organ jednego z posłów B. B., — znowuż cytuję świadka dobrego — w numerze z 16 lutego występuje z artykułem bardzo ciekawym p. t. „Zmora nowych podręczników”. P. Minister chwali się, że będą nowe podręczniki, a poseł Marian Dąbrowski powiada, że idzie zmora nowych podręczników. Kończąc ten artykuł, autor wypowiada ciekawe wywody: „Zgodzono się już kiedyś, że wolno robić z tata wariata, ale ze wszystkich rodziców całej Polski robić wariatów, to już troszkę za dobrze, Panowie z Ministerstwa Oświaty”! Takim tonem mówi prasa sanacyjna prawej strony — nie wiem, jak się wyrazić — z prawej, czy z lewej, z bardziej ludowej, czy popularnej strony, o tych rozmaitych krokach. Tak, że niema, proszę Panów, żadnej wątpliwości. Nie chodzi o Państwo, lecz chodzi o partię, o biurokrację, nieodpowiedzialną przed nikim. A tymczasem p. Minister w swojem przemówieniu na komisji, wprowadzając tę ustawę, mówił tak: jestem Ministrem Oświaty i muszę być za wszystko odpowiedzialny, a ponieważ są jeszcze rzeczy na uniwersytetach, za które nie mogę być odpowiedzialny, bo one są samorządne, obec tego w imię zasady odpowiedzialności muszę mieć wszędzie kompetencje.</u>
<u xml:id="u-29.38" who="#KazimierzCzapiński">Pytam się, przed kim jest odpowiedzialny p. Minister? Jest to olbrzymia odpowiedzialność za wychowanie całego narodu. Przed kim p. Minister jest odpowiedzialny? Pan Minister w swojem przemówieniu mówił: Jakto, przed Trybunałem Stanu i większością Sejmu. Ale ponieważ odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu i większością Sejmu w obecnych warunkach jest iluzoryczna, a raczej nie iluzoryczna, tylko żadna, bo nie p. Minister odpowiada przed większością Sejmu, tylko, jak powiedziałem, większość odpowiada przed p. Ministrem, więc rzecz oczywista, że p. Minister stwarza dla siebie omnipotencję pedagogiczną i faktycznie nie jest odpowiedzialny przed nikim.</u>
<u xml:id="u-29.39" who="#KazimierzCzapiński">Teraz chcę zwrócić się w paru słowach do pani prezeski Jaworskiej, energicznej przewodniczącej Komisji Oświatowej, która bardzo nie lubi, jeśli ktokolwiek zacytuje rosyjskie przekłady.</u>
<u xml:id="u-29.40" who="#komentarz">(P. Jaworska: O tak, bardzo.)</u>
<u xml:id="u-29.41" who="#KazimierzCzapiński">Zdarzyło mi się parę razy zacytować rosyjskie przykłady. Np. kiedy przemawiałem na Komisji Oświatowej, zacytowałem przykład o kuratorze Magnickim, rosyjskim samodzierżawcy z okresu Aleksandra I, który został posłany zrewidować uniwersytet kazański i zaproponował zburzenie gmachu uniwersyteckiego, bo tam panują myśli niedostatecznie lojalne wśród grona profesorskiego. Zacytowałem to jako ilustrację do tej sanacyjnej myśli, którą próbowano lansować na Komisji Oświatowej, jakoby interwencja państwa przeciw autonomii uniwersytetów była zawsze postępem.</u>
<u xml:id="u-29.42" who="#KazimierzCzapiński">P. Jaworska dwukrotnie zabierała głos w sprawie takich przykładów, powiedziała mniej więcej tak — zdaje się, że sens będzie dokładny — że w tych przykładach uwydatnia się hańba niewoli,...</u>
<u xml:id="u-29.43" who="#komentarz">(P. Jaworska: Choroba niewoli.)</u>
<u xml:id="u-29.44" who="#KazimierzCzapiński">...że to jest zbrodnia, jeśli ktoś w podobny sposób posługuje się przykładami. Na to chciałbym zwrócić uwagę Wysokiego Sejmu, w szczególności zaś p. Jaworskiej, że przecież cytuję przykłady rosyjskiego samodierżawja nie dlatego, aby w Polsce wprowadzić coś takiego, ale żeby ostrzec p. prezeskę przed wprowadzaniem tych samodierżawnych metod do życia polskiego. I to jest jedno. A po drugie, jeżeli p. prezeska powie: no dobrze, ale jakże można porównywać samodierżawje rosyjskie z warunkami w Polsce niepodległej, to na to odpowiem w sposób najbardziej oględny i w sposób najspokojniejszy, co ma zrobić odpowiedzialny publicysta, czy mówca parlamentarny, gdy widzi, że opłakane przykłady z rosyjskiej rzeczywistości, powiedzmy, z czasów jego własnej młodości, które sam obserwował, zaczynają wracać w Polsce niepodległej?</u>
<u xml:id="u-29.45" who="#komentarz">(Protesty na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-29.46" who="#KazimierzCzapiński">Jemu wtenczas nie wypada nic innego, jak tylko sygnalizować niebezpieczeństwo.</u>
<u xml:id="u-29.47" who="#komentarz">(P. Jaworska: Wstyd takie rzeczy mówić.)</u>
<u xml:id="u-29.48" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Pani, jeszcze jedno. P. prezeska nie zna rosyjskiego życia, ja, niestety,...</u>
<u xml:id="u-29.49" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa.)</u>
<u xml:id="u-29.50" who="#KazimierzCzapiński">...ja, niestety, Panie Profesorze Sanojca — znam. I otóż pozwolę sobie powiedzieć, że niektóre rzeczy zacytowane są godne zacytowania.</u>
<u xml:id="u-29.51" who="#KazimierzCzapiński">W Rosji kiedyś pisał i działał za czasów samodierżawja satyryk Sałtyków Szczedrin. I oto, gdy mi się przypomina ta lektura z czasów młodości, widzę, że jest w dużej mierze stosowna do scharakteryzowania niektórych objawów polskiej rzeczywistości. Jeżeli weźmiemy naprzykład konstytucję. Kiedyś Szczedrin układał konstytucję dla Rosji i mówił, że w Rosji jest wolność, a statut pierwszy tej wolności jest taki: Wolno każdemu rosyjskiemu obywatelowi piec na niedzielę paszteciki z mięsem. Zdaje się, że w Polsce ewolucjonujemy w kierunku podobnej konstytucji. A jeżeli chodzi o tę ustawę, to przypominam jeszcze jedną rzecz z tego Sałtykowa Szczedrina, który, widząc walkę samodierżawja rosyjskiego z autonomicznemi uniwersytetami, układał, jak zawsze naturalnie, satyrycznie, statut akademii nauk dla Rosji, jak mówił — dla t. zw. des sciences akademie. Paragraf pierwszy tego statutu brzmiał tak: tworzy się akademię nauk, ale bynajmniej nie dla pogłębiania nauki, lecz odwrotnie, dla bardzo szczegółowego zbadania jej. Otóż mam wrażenie, że ta ustawa, nad którą dyskutujemy, jest pisana nietyle dla pomagania pracy profesorskiej, ale dla szczegółowego zbadania prawomyślności niektórych panów profesorów.</u>
<u xml:id="u-29.52" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Panów, idźmy jednak dalej. Niestety, do tego zbożnego dzieła, z którem wystąpił p. Minister Jędrzejewicz, przyłączył się także i Klub Żydowski z p. Sommersteinem na czele. Nie wiem, czy p. Sommerstein jest.</u>
<u xml:id="u-29.53" who="#komentarz">(Głos: Jest.)</u>
<u xml:id="u-29.54" who="#KazimierzCzapiński">To pozwolę sobie powiedzieć też jaknajostrożniej, że taktyka jego nie była słuszna wtenczas, gdy został w komisji, właśnie, gdy wszyscy zwolennicy niezależności nauki opuścili komisję. Powiem Panu Doktorowi, że to nie jest dobra taktyka. Dlaczego? Dlatego Panie Doktorze, że nie należy lekceważyć zasadniczych walorów życia społecznego i praworządnego. Ja rozumiem punkt wyjścia p. dr Sommersteina, i jeżeliby chodziło o taki wniosek w tej ustawie, któryby powstrzymał ubolewania godne, a nam nienawistne zamieszki antysemickie na uniwersytetach, to wtedy p. dr Sommerstein miałby rację, ale jeżeli p. Sommerstein stawia popraweczkę w tym sensie np., że znosi się ten art. 3, może najważniejszy, o zwijaniu katedr, a wie, że ta poprawka nie przejdzie, i tylko stwarza sobie takie maleńkie alibi, a mimo to zostaje i jakby wykazuje swoje współdziałanie z tą ustawą, to nie jest to w porządku i w każdym razie nie zgadza się z rozmaitemi innemi zapewnieniami, które dotąd na komisji padały.</u>
<u xml:id="u-29.55" who="#KazimierzCzapiński">Jeszcze, Panie Doktorze Sommerstein, pozwolę sobie powiedzieć tak. Niedawno „Nasz Przegląd” nie wiem, czy to jest organ p. Sommersteina.</u>
<u xml:id="u-29.56" who="#komentarz">(Głos z ław Koła Żydowskiego: Nie!)</u>
<u xml:id="u-29.57" who="#KazimierzCzapiński">Bardzo się cieszę. Otóż „Nasz Przegląd” zaatakował P. P. S. za te zastrzeżenia krytyczne, zarzucając P. P. S. antysemityzm, a mnie, mojej skromnej osobie w szczególności. Z wysokości tej trybuny, w sposób jak najbardziej kategoryczny muszę się zastrzec przeciwko tym głupim insynuacjom.</u>
<u xml:id="u-29.58" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Panów! Kosowski napisał zupełnie co innego, napisał tylko to, że nie rozwinąłem dokładnie źródeł antysemityzmu i t. p., a organ „Nasz Przegląd” tak to rozszerzył. Pan Sommerstein wie dobrze, że jeżeli chodzi o walkę z numerus clausus, czy czemś podobnem, wówczas pracowaliśmy razem.</u>
<u xml:id="u-29.59" who="#KazimierzCzapiński">Ale jak jest właściwie z tą demokracją? Czy Klub Żydowski jest za demokracją, czy nie? Kiedy słuchaliśmy wywodów p. prezesa Tona, tego mówcy słodkoustego, to nie mieliśmy żadnej wątpliwości, byliśmy przekonani, że Klub Żydowski jest za demokracją. Ale musi być jakaś konsekwencja i mimo różnych objawów wśród burżuazji polskiej, wszystko jedno, czy ona będzie w wydaniu endeckiem, czy sanacyjnem, nie możemy pozwolić na stworzenie takiego stanu rzeczy, by burżuazja żydowska była dla nas tabu i jeżeli z naszej strony padną jakieś krytyczne uwagi, żeby były uważane za przejaw antysemityzmu.</u>
<u xml:id="u-29.60" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-29.61" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Panów! Klub Ukraiński stawia poprawkę w kierunku utworzenia uniwersytetu ukraińskiego. Nie wierzymy, ażeby ta poprawka przeszła, ale tę poprawkę — oczywista rzecz witamy z całkowitem uznaniem. Pozwolę sobie tylko przypomnieć panom z Ukraińskiego Klubu, a zresztą wszystkim, że myśl ta, wniosek ten jest już starym wnioskiem P. P. S. Jeśliby się to udało zrobić, to będziemy bardzo zadowoleni i będziemy zawsze z Panami w tym kierunku pracowali. Czy atoli da się to przeprowadzić w Sejmie obecnym, co do tego wolno mieć bardzo poważne wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-29.62" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Panów, jak mówił p. Minister o profesorach, to my już wiemy. Do profesorów nie ma p. Minister nabożeństwa, ale ma zato nabożeństwo do myśli, bo powiada: Myśli nikt krępować nie chce. A w swoim artykule już cytowanym, w tem „Nowem Państwie” powiada: Gwarancje dla wolności nauczania są całkowite. Niema żadnej wątpliwości. Wogóle myśl trudno dostać, myśl trudno naruszyć, trudno gwałcić, ale chodzi nie o myśl, lecz o to, czy warunki pracy naukowej dla profesorów są wystarczające, jakie są dane w tej ustawie, żeby profesor mógł spokojnie pracować. Sanacyjny — owszem, jakiś bezpartyjny, który zapatrzony jest tylko w swoją retortę — może, ale przecie niema takiej zasady, żeby cenny naukowo profesor musiał koniecznie podzielać opinie przedstawiciela rządu. Tembardziej, że rządy bywają różne. Przecież profesor nie może chwiać się jak ta chorągiewka na dachu według każdoczesnego rządu. To jest niemożliwe. Nie wiem, jak pp. posłowie wyobrażają sobie warunki pracy profesora, który jest zarazem obywatelem, skoro nad nim wisi art. 3. Przecież to jest ciekawe, który z dzienników najbardziej walczy obecnie o ten art. 3; niemal że „Czas” sanacyjny, bo profesor choćby sanacyjny, ale pracownik naukowy, boi się, że on będzie w stanie pracować, jeżeli nad nim będzie wisiał ten miecz Damoklesa ze znakiem 3. Naturalnie teraz to jest dobre dla profesorów sanacyjnych, ale może przyjść jutro jakiś inny rząd, mniej sympatyczny, wówczas mam nadzieję, że ten sanator szybko przeniesie się na inny bezpieczniejszy odcinek, jeżeli nie nadąży, to niewiadomo, co się z nim stanie w myśl tej ustawy, więc nie jest rzecz bezpieczna robić politykę koniunkturalną w takiej ustawie zasadniczej. To nie jest bezpieczna rzecz!</u>
<u xml:id="u-29.63" who="#KazimierzCzapiński">I ja, proszę Panów, powiem jeszcze rzecz taką. Niektórzy dziwią się nam, socjalistom: czemu wy tak sobie szaty rozdzieracie, przecież te akademickie senaty, czy grona profesorskie, to są gniazda endeckie, stańczykowskie, sanacyjne, a ludzi postępowych, a cóż dopiero socjalistów, we wszechnicach policzyć można na palcach. Tak też i w dużej mierze jest. To jest stan rzeczy nienormalny, niewłaściwy i to wiąże się z całym ustrojem społecznym i politycznym w Polsce. Ale zmienić tę względną niezależność, jaka teraz jest, na widzimisię dyktatorskiego ministra i zniszczyć wszelką podstawę niezależnej pracy naukowej — na to my się nie zgodzimy, bo my nie robimy polityki koniunkturalnej, którą tutaj niektórzy są skłonni robić.</u>
<u xml:id="u-29.64" who="#KazimierzCzapiński">A wreszcie, proszę Panów, sprawa młodzieży. I ja będę ją rozpatrywał nie pod kątem widzenia koniunktury, pod tym kątem widzenia, czy teraz jest większość młodzieży endeckiej czy nie. To jest sprawa zasadnicza. Jak rozstrzygnięto sprawę młodzieży w ustawie nam przedłożonej? Sprawę młodzieży ustawa załatwia trzema metodami:</u>
<u xml:id="u-29.65" who="#KazimierzCzapiński">Pierwsza metoda — to metoda represyjno-policyjna. Bez rektora wolno w każdej chwili sprowadzić policję na uniwersytet. To jest represja zewnętrzna. Oprócz tego jest represja wewnętrzna, t. zw. długi rejestr kar dyscyplinarnych, jak pozbawienie praw obywatelstwa akademickiego i t. d., bardzo kunsztownie to jest opracowane — to jest pierwsza metoda.</u>
<u xml:id="u-29.66" who="#KazimierzCzapiński">Druga metoda jest subtelniejsza. To jest metoda hodowania sobie „Protektionskindów”, jak to się mówiło w dawnej Galicji. Nie ma się swojej młodzieży, a ta sławna ideologia młodzieży nie przyciąga, no więc, gdy nie można dać ideologii, która młodzież przyciągnie, to można dać stypendium. I wobec tego tworzy się ustawę stypendialną, tworzy się to wszystko sposobem, który i w poprawkach p. Czumy i w tekście podstawowym można znaleźć bez trudności. To jest system protekcyjny, system tworzenia przywilejów, który tu na każdym kroku jest aż nadto widoczny.</u>
<u xml:id="u-29.67" who="#KazimierzCzapiński">A teraz trzeci system, najnowszy wynalazek, który w drodze pośpiesznej został doczepiony do ustawy, to jest system burs. To, Pani Prezesko, nie jest nic nowego, to jest rosyjski wynalazek, to było wynalezione w Rosji i stworzone, jako obszczeje żytio. Bo kiedy widziano, że nie można w przedrewolucyjnej Rosji opanować żywiołu studenckiego, to myślano, że da się to zrobić przy pomocy „pasobij i obszczeżytij”. Pani prezesko, to jest rosyjski repertuar środków i my ze zdziwieniem i przerażeniem widzimy, że i tutaj ma się stosować te trzy metody: represji, protekcji i wychowania bursowego. Słusznie mówią profesorowie. Nie chcę tak ciągle cytować opinij pp. profesorów w tej książce i w innych i w różnych gazetach zawartych. Ale powiedział słusznie prof. Kutrzeba: Tak łatwo się tem młodzieży nie weźmie. Cząstkę się pozyska, ale tę najgorszą, tę, która pójdzie za protekcją, za kawałkiem chleba, za posadą, za karierą.</u>
<u xml:id="u-29.68" who="#KazimierzCzapiński">Niewątpliwie w dzisiejszych ciężkich czasach ta korupcja, bo inaczej tego nie można nazwać, da pewne wyniki. To jest dalszy ciąg tej polityki, którą się prowadzi teraz na terenie szkół średnich przez „Straż Przednią”. Tam robi się straż przednią, tu straż tylną, ale za te same pieniądze. Na tem polega istota rzeczy.</u>
<u xml:id="u-29.69" who="#KazimierzCzapiński">Nie wydaje mi się, żeby ta walka z młodzieżą wydała jakiekolwiek rezultaty. Słusznie ktoś powiedział, muszę tu popełnić plagiat i zacytować, że walki z młodzieżą nikt jeszcze nie wygrał. Rosja prowadziła również przez całe XIX stulecie walkę z młodzieżą i źle się to dla niej skończyło. Hiszpania prowadziła również walkę z młodzieżą. Jakie skutki to miało dla tych państw w obu wypadkach Panowie wiecie. Mnie się zdaje, że naiwna wiara w represje, czy protekcje, którą widzimy w tej ustawie, że to nie da nic.</u>
<u xml:id="u-29.70" who="#KazimierzCzapiński">A tymczasem młodzież jest głodna. Tymczasem 800, nie wiem dokładnie ile, ale przeszło 800 słuchaczów jest poza murami uniwersytetów i społeczeństwo zbiera składki i wykupuje ich. Taki jest stan rzeczy. Chłop i robotnik poprzez zreformowany ustrój szkolny do uniwersytetów się nie dociśnie. To jest istota rzeczy. Budżet oświaty zmniejszył się w ciągu 4 lat o sto kilkadziesiąt milionów, nie wskutek zmniejszenia poborów nauczycielskich i t. d., ale merytorycznie się zmniejszył. Wystarczy powiedzieć, że dotacja na cele instytucyj naukowych zmniejszyła się niemal w dwójnasób.</u>
<u xml:id="u-29.71" who="#komentarz">(P. Rybarski: O tem się nie mówi, bo niema pieniędzy.)</u>
<u xml:id="u-29.72" who="#KazimierzCzapiński">Te resztki, które zostały, te się dusi w myśl doktryny wychowania państwowego.</u>
<u xml:id="u-29.73" who="#KazimierzCzapiński">Taki jest rzeczywisty stan rzeczy. I nikt nie zaprzeczy, że te trzy źródła, które wymieniłem na wstępie, to są te trzy źródła tej ustawy, a więc po pierwsze — wprowadzenie partyjności, po drugie — walka o młodzież, po trzecie — zemsta za protesty brzeskie. A więc, proszę Panów, nie dziwcie się, że my jakkolwiek nie reprezentujemy tak dalece tych, którzy na uniwersytety chodzą, bo naszej młodzieży jest głodno, bo naszej młodzieży jest chłodno i bardzo często nocuje ona pod mostem, i bardzo często staje się ona tymi polskimi bezprizornymi, których jest coraz więcej, ale mimo to, ze względów zasadniczych za tą ustawą głosować nie będziemy, bo ona zamiast państwa, daje partię, zamiast charakterów i tworzenia charakterów — daje protekcje, a zamiast pracy naukowej — da tylko staranie się o względy „naczalstwa” sanacyjnego. Z taką ustawą i z takim systemem nie mamy nic wspólnego.</u>
<u xml:id="u-29.74" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Rożek.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#WacławRożek">Po niedawnej podwyżce opłat w szkołach akademickich rozpatrywana tutaj ustawa stanowi drugi zkolei etap polityki rządu faszystowskiego na terenie wyższych uczelni. Polityka ta, to faszyzacja szkół akademickich. Tak określić można krótko dążenie Rządu do całkowitego podporządkowania sobie tych szkół, oraz przystosowania ich charakteru, jak również składu i liczby ich słuchaczy do potrzeb faszystowskiego systemu. Potrzebą tego systemu jest między innemi wzrost analfabetyzmu, krzewienie ciemnoty wśród mas robotniczych i chłopskich, co też Rząd planowo przeprowadza. Mówi o tem obniżenie budżetu oświaty średnio o 30 milionów rocznie, łącznie zaś w ciągu 4 lat o całe 130 milionów zł, które wzamian przeznaczono na policję, sądy doraźne, więzienia...</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle, to nie jest dyskusja o budżecie, proszę mówić o ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#WacławRożek">Mówi o tem również liczba 1,500.000 dzieci, pozostających poza szkołą, liczba, zwiększająca się rok rocznie o przeszło 300.000, o tem samem świadczą nieustające redukcje etatów nauczycielskich, ostatnie redukcje w prywatnych szkołach średnich i t. d.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#KazimierzŚwitalski">Powtarzam po raz drugi, żeby Pan mówił o ustawie. Na to był czas w debacie budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#WacławRożek">Rząd faszystowski, uzbrojony w ustawę o ustroju szkolnictwa, umocnił się już na terenie szkolnictwa powszechnego i średniego, teraz oto przychodzi kolej na szkoły akademickie. Otwiera się tu nowy front, front walki, i to walki klasowej, o której właśnie chcę mówić.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#WacławRożek">Celem ostatnich podwyżek czesnego, oraz nowej ustawy jest w pierwszym rzędzie usunięcie poza mury wyższych uczelni i tak nikłego procentu (3%) studentów pochodzenia proletariackiego i chłopskiego.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#WacławRożek">Ale nie tej tylko garści dzisiejszej młodzieży akademickiej wypowiedział Rząd walkę, Rząd zmierza również do wyrugowania z wyższych uczelni wielotysięcznych mas spauperyzowanej młodzieży akademickiej pochodzenia mieszczańskiego, urzędniczego i t. p., której sytuacja na tle pogłębiającego się kryzysu z dnia na dzień się pogarsza i niejednokrotnie staje się tragiczną. Pomoc rodziny dla studiującej młodzieży z konieczności spada do zera. Jednocześnie znikają ostatnie możliwości zarobkowania: posady prywatne, korepetycje i t. d. Tymczasem młodzież musi opłacać komorne w szczupłych zresztą domach akademickich lub na mieście, co w rezultacie sprawia, że wielotysięczne masy młodzieży studenckiej dosłownie głodują, nie wyrzekając się jednak nauki. Ta właśnie ofiarna młodzież wyższych uczelni jest dziś dla faszyzmu już nie tylko balastem, ale i wrogiem klasowym, bo burzy się przeciw rządom wyzysku, nędzy i reakcji i staje do walki w obronie swego bytu. Dodam jeszcze, że również tysiącom absolwentów gimnazjalnych ostatnie podwyżki opłat zamknęły całkowicie dostęp do wyższych uczelni.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#WacławRożek">Według planów i zamierzeń Rządu na wyższych uczelniach pozostać mają tylko ci słuchacze, którzy z racji swego pochodzenia klasowego związani są z faszyzmem, jak również i ci, których Rząd bezpośrednio przekupił stypendiami, posadami państwowemi i samorządowemi i t. p. Ta młodzież faszystowska otrzymać ma monopol nauki i wiedzy, a zadaniem wyższych uczelni ma być dostarczenie Rządowi mniej licznych, ale za to oddanych mu biurokratów, kapitanów przemysłu i t. p.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#WacławRożek">Szerokie masy niezamożnej młodzieży akademickiej nie dały jednak faszyzmowi za wygraną. Mnożą się z dnia na dzień dowody, że masy te zerwały z biernością, z oglądaniem się na faszystowskich korporantów i karierowiczów z „Bratnich” i „Wzajemnych Pomocy” i stają do zdecydowanej walki w obronie swego bytu i przyszłości. Dowodem tego są takie fakty, jak masowy udział akademików w rewolucyjnych demonstracjach w dniu 1 maja r. ub. strajki na uczelniach, powstanie z końcem ubiegłego roku akademickiego z inicjatywy rewolucyjnej awangardy akademickiej potężnej sieci antiopłatowych komitetów akcji w Politechnice warszawskiej, w Uniwersytecie, w Wolnej Wszechnicy, w Wyższej Szkole Handlowej, Szkole Sztuk Pięknych,...</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#komentarz">(P. Stypułkowski: Blaguje Pan.)</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#WacławRożek">...oraz ogólnowarszawskiego komitetu antiopłatowego, jak również rewolucyjna masowa demonstracja akademicka przed Ministerstwem Oświaty, zorganizowana przez ten komitet pod hasłem obniżki o 40% czesnego i innych opłat, oraz komornego w domach akademickich i t. d. Mówi o tem również wznowienie ruchu antiopłatowego w roku bieżącym, między innemi stworzenie nowych komitetów akcji w Politechnice, oraz wzmożone dziś wrzenie i bojowe nastroje w masach akademickich z powodu dokonywanych ostatnio masowych rugów z uczelni za nieopłacenie lichwiarskiego czesnego. O radykalizacji mas studenckich świadczy i to wreszcie, że wypróbowana już od lat przez burżuazję metoda dywersji antysemickiej nie dała ostatnio spodziewanego rezultatu. Podsycana nieustannie heca pogromowa, obliczona na rozbicie jednolitego frontu walki akademickiej i na odwrócenie uwagi mas studenckich od tych, którzy zamykają akademikom dostęp do nauki i pogłębiają ich nędzę, wygasa.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#WacławRożek">Zawodzą również pałki faszystowskich bojówkarzy z O. W. P. i Legionu Młodych, wymierzone przeciw rewolucyjnym akademikom. To też w obliczu narastającej walki mas akademickich, w obawie przed dalszem jej zaostrzeniem, po wyrzuceniu za bramy w jednej tylko Warszawie przeszło 1000 studentów (w Krakowie 400) i wobec przygotowanych nowych rugów przy drugiej racie czesnego, Rząd w przyśpieszonem tempie forsuje swą ustawę, która stanowić ma w jego ręku bardziej „nowoczesny” i skuteczny, szybszy w działaniu oręż dla rozprawy z masami akademickiemi.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#WacławRożek">Nowa ustawa jest faktycznie wprowadzeniem bezpośredniego teroru policyjnego na terenie wyższych uczelni, oddaje bowiem tereny uczelni pod opiekę szpiclów i policji, która może odtąd wkraczać do gmachów akademickich nawet bez wezwania rektora, „z własnej inicjatywy” (art. 11 ustawy).</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#WacławRożek">Jednocześnie wszystkie niemal sprawy, związane z żywotnemi interesami studentów, ustawa pozostawia decyzji Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Minister określa wysokość opłat studenckich, może ograniczyć liczbę słuchaczów, przyjmowanych do uczelni, ustala skład komisyj dyscyplinarnych i t. d. Minister również decyduje bezapelacyjnie o wszystkiem, co dotyczy stowarzyszeń studenckich, którym ustawa zakazuje jednocześnie „działalności politycznej”, co jest w rzeczywistości równoznaczne z zakazem wszelkiej działalności, nie idącej po myśli Rządu a nawet obrony interesów ekonomicznych.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#WacławRożek">Tendencją ustawy jest, jak to przyznaje Rząd, wzmożenie władzy rektora, który jednak jest tylko przedstawicielem Ministra na terenie uniwersytetu. Minister, a więc Rząd decydować będzie, o wyborze rektora, którego kadencja przedłużona zostaje do lat 3, na Ministra również, a więc na Rząd przechodzi większość dotychczasowych uprawnień senatu akademickiego. Ustawa nadaje ponadto Ministrowi prawo zwijania całych wydziałów, studiów, katedr i t. p., dając tem samem Rządowi możność bardziej „przekonywającego”„ zjednywania sobie profesorów i otwierając nową furtkę dla oszczędności, kosztem szkolnictwa wyższego. Ustawa utrwala wreszcie system numerus clausus w wyższych uczelniach, ograniczenia i szykany dla studentów narodowości żydowskiej, ukraińskiej i białoruskiej i przekreśla ostatecznie sprawę utworzenia ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie, o co walczą wciąż masy ukraińskie.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#WacławRożek">Jakie jest stanowisko Komunistycznej Frakcji Poselskiej wobec rozpatrywanej tu ustawy? Z tego co powiedziałem poprzednio, jest już zrozumiałe, że przeciwstawiamy się z całą energią tej ustawie, wymierzonej swem ostrzem bezpośrednio w interesy i prawa najszerszych mas młodzieży akademickiej. Jednocześnie za obowiązek nasz uważamy zdemaskowanie hałaśliwej i obłudnej hecy t. zw. opozycji, która, wypowiadając się przeciw ustawie, pasowała tu siebie na nieugiętego szermierza „wolności i niezależności nauki”, obrony autonomii uniwersyteckiej, czy też samorządu akademickiego i t. p. Basowym głosom panów profesorów z Klubu Narodowego, gorących protektorów korporanckich pałkarzy z pod znaków O. W. P., wtórują w wysokich tonach panowie „marksiści” z P. P. S. Piotrowscy i Czapińscy,...</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#WacławRożek">...i zgodnie wywodzą, że przez 15 lat rządów burżuazji i 7 lat rządów faszyzmu w Polsce nauka była wolna i niezależna i że oto dopiero dziś rozpoczęło się niszczenie tej wolności i niezależności, oraz grzebanie samorządu akademickiego.</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#WacławRożek">Na szerszą polemikę z tem świadomie fałszywem twierdzeniem zjednoczonej „opozycji” nie mam tu czasu. Stwierdzę tylko, że dla mas pracujących w Polsce burżuazyjnej nie było i nie będzie nigdy wolności nauki, że dostęp do niej dla synów robotniczych i chłopskich był i jest zamknięty. Czy mam przypomnieć i tę niezbitą prawdę, dobrze już znaną masom, że nauka zależna jest od tych co rządzą, że służy zawsze tym, w czyich rękach się znajduje?</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#WacławRożek">Prawdziwie wolna i niezależna, dostępna dla najszerszych mas będzie nauka tylko wówczas, gdy znajdzie się w rękach klasy robotniczej, w rękach zwycięskiego proletariatu. Przyszłość nauki i techniki leży nie w rękach rządzącego dziś monopolistycznego kapitału i jego faszystowskich rządów, nie w rękach wszechwładnych karteli, budujących zawrotne zyski jednostek na nędzy i barbarzyństwie mas i na sztucznem hamowaniu sił produkcyjnych społeczeństwa, lecz tylko w rękach tej klasy, która swój ustrój społeczny buduje na dobrobycie całej pracującej ludności i na niczem nie ograniczonym rozwoju sił produkcyjnych społeczeństwa, na rozwoju techniki i podniesieniu kultury najszerszych mas. Gdy w Polsce liczba słuchaczy szkół wyższych z 30.000 spada z miesiąca na miesiąc o całe tysiące, to w państwie proletariackiem w Z. S. R. R. z 166.000 osób w r. 1928 wzrosła ona do 500.000 w r. 1932; liczba słuchaczy szkół technicznych zwiększyła się w tym samym okresie z 264.000 osób do 1,437.000 osób. Jednocześnie liczba radzieckich zakładów i instytucyj naukowo-badawczych wzrosła z 224 w r. 1928 do 770 w r. 1932.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę mówić do rzeczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WacławRożek">Wrócę jeszcze do sprawy autonomii, która po wrzaskliwej kampanii „opozycyjnej” przypomina już zajeżdżoną szkapę.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#WacławRożek">Czy tak zachwalany również przez panów „Socjalistów” dotychczasowy samorząd akademicki nie jest w rzeczywistości tylko samorządem profesorskim? Inaczej przecież nie można nazwać ustroju akademickiego, opartego na aeropagu senackim,...</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#komentarz">(P. Stroński: Jeszcze jeden etatysta.)</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#WacławRożek">...decydującym bezapelacyjnie o najżywotniejszych interesach młodzieży akademickiej, pełnoletniej i zdolnej conajmniej do współdecydowania o swym losie. Mówię to między innemi dlatego, ażeby wykazać, że panowie profesorowie N. D., tak gorliwie przy pomocy P. P. S. broniący tu autonomii, bynajmniej nie bronią tem interesów młodzieży akademickiej, lecz tylko swych własnych tradycyjnych uprawnień. Bo gdy chodzi o młodzież, to panowie ci zawsze pogodzą się z każdym rządem burżuazyjnym. Czy np. ostatnie podwyżki opłat akademickich nie były wspólnem dziełem Rządu i „autonomicznych” jeszcze senatów? Na pytanie moje odpowiedzą najszersze masy młodzieży akademickiej, które już zrozumiały, jakiej wolności nauki im potrzeba i o jaki samorząd akademicki i przeciw komu muszą walczyć.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#WacławRożek">Komunistyczna Frakcja poselska wzywa szerokie masy niezamożnej młodzieży akademickiej do zdwojonej i nieustępliwej walki przeciw lichwiarskim opłatom i rugom, o doraźną obniżkę opłat i komornego w domach akademickich o 40%, o wprowadzenie w życie zasady bezpłatnej nauki w wyższych uczelniach, o bezpłatne domy akademickie dla wszystkich studentów, do walki przeciw drakońskiej nowej ustawie akademickiej i wszelkim zamachom faszyzmu na prawa i byt młodzieży. Skuteczna walka o te żądania prowadzona być może tylko w oparciu o rewolucyjny obóz robotniczo-chłopski, walczący przeciw faszystowskim rządom głodu, teroru i wojny, tylko w jednolitym froncie młodzieży wszystkich narodowości i bez różnicy przynależności partyjnej, tylko na drodze solidarnych strajków i demonstrancyj pod przewodem komunistycznej awangardy młodzieży i wybranych przez samą młodzież organów walki, komitetów antiopłatowych.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#WacławRożek">Stawiając należny odpór terorowi policji, oraz „obwiepolskich” i „legionowych” pałkarzy, przeciwstawiając się manewrom i zdradzie agentów burżuazji i faszyzmu z pod znaków N. D, i O. W. P., „Legionu Młodych” i „Demokratów”, syjonistów i U. N. D. O., P. P. S. i „Bundu”,...</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#WacławRożek">...skupiając się wokół swych komitetów i rewolucyjnej lewicy akademickiej, zdoła niezamożna młodzież akademicka, odeprzeć skoncentrowany atak dyktatury faszystowskiej.</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#WacławRożek">Głos ma p. Makowski,</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WacławMakowski">Wysoka Izbo! Zabierając tu dziś głos, mam przedewszystkiem za zadanie podzielić się w sposób ile możności bezpośredni z Panami odpowiedzią, którą musiałem sobie sam dać na pytanie, jak mam się ustosunkować do projektu ustawy. Uważam, że odpowiedź tę jestem winien przedewszystkiem kolegom w Sejmie, potem kolegom w uniwersytecie, dalej młodzieży, a w końcu sobie samemu.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#WacławMakowski">Koledzy w Sejmie stoją w wielu wypadkach na rozdrożu i nic dziwnego, zagadnienie ma charakter zupełnie specjalny i bardzo poważny. Nie wszyscy są bliscy zagadnieniom życia uniwersyteckiego, nie wszyscy te zagadnienia znają bezpośrednio, znane są one tylko ze słyszenia, a to, co się zna ze słyszenia, jest bardzo często nieścisłe. Jak dalece może być nieścisłe, przykładem tego choćby debata dzisiejsza. A jeśli sięgnąć do prasy, to znowu nie można znaleźć oświetlenia zupełnie jasnego, dlatego, że zabarwienia w tę albo w inną stronę są przeważnie jednostronne, są przeważnie zgęszczonemi farbami malowane. Dlatego też winien jestem kolegom dzisiaj odpowiedź prostą i szczerą, jak mnie, który się stykam z temi zagadnieniami bezpośrednio, ta sprawa się przedstawia.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#WacławMakowski">Dalej jestem do tej odpowiedzi bezpośrednio wezwany, wezwany przez p. posła Czapińskiego, który przed chwilą cytował pismo, podkreślając, że redaktorem tego pisma jestem ja i że w piśmie tem znalazł ustęp, który mu się nie podobał, o stosunku pana Ministra Jędrzejewicza do profesorów. Ale gdyby p. poseł Czapiński zechciał czytać także inne stronice tego pisma, to znalazłby tam takie zwroty: „Profesorzy uniwersytetów, to nie tylko nauczyciele i wychowawcy, to także uczeni, badacze naukowi, mężowie stanu” i t. d. „A im wyższy jest stopień rozwoju kulturalnego, tem większe znaczenie i powaga społeczna nauczyciela, tem donioślejsze zagadnienie organizacji nauczania”. Zatem pan poseł Czapiński, jeśli cytuje pismo, niechże zacytuje, jaki jest stosunek pisma do roli profesora, i niech powie, że pismo stoi na tem stanowisku, że rola nauczyciela jest rolą najważniejszą w życiu społecznem i że tej roli nie doceniać nie można. A jeśli pismo to daje chętnie gościnę panu Ministrowi Jędrzejewiczowi, to nie dla czego innego, jak tylko dlatego, że pod tym względem niema różnicy przekonań między pismem a panem Ministrem Jędrzejewiczem.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. Głos na lewicy: Potępia Pan. Przerywania. Marszałek dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#WacławMakowski">Co ja potępiam, to sam wiem i powiem i nie potrzebuję, żeby mi dopowiadano.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#komentarz">(Głos: Ale wnioskować wolno.)</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#WacławMakowski">Wnioskujcie Panowie, ale wnioskujcie nie w swojem zacietrzewieniu poglądów jednostronnych, lecz tak, jak to jest powiedziane, z dobrą wolą. Wtedy zgodzicie się, ze mną, że ta cytata tu jest i ona charakteryzuje stosunek.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#komentarz">(P. Piotrowski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#WacławMakowski">Panie Pośle Piotrowski, pop swoje, a czort swoje.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle Piotrowski, proszę nie narzucać mówcy swojego wniosku,</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WacławMakowski">Proszę Panów, powiem, co Panowie chcieli, żebym powiedział.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(P. Piotrowski: Nie przeszkadzamy.)</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WacławMakowski">No to dobrze.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WacławMakowski">P. Czapiński, skoro już jestem przy nim, mówił tu także o faszystowskim rządzie. Pan poseł Rożek zaraz po nim, nie dosłyszałem dobrze, czy użył tego terminu, ale zdaje mi się, że powinien był użyć...</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#komentarz">(Głos: Kilkakrotnie.)</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#WacławMakowski">...nie co do Rządu, to wiem, ale co do P. P. S., przecież Pani powinien był powiedzieć o socjal-faszystach.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#komentarz">(P. Rożek: Mówiłem.)</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#WacławMakowski">Mówił Pan, no to wszystko w porządku. W takim razie mieliśmy doskonałą ilustrację, jak kwestia przyczepienia tej lub innej etykietki komuś, komu się chce ją przyczepić, jest rzeczą łatwą. Ot rzuca się słowo. Pan poseł Czapiński powoływał się na jakiegoś Francuza, który napisał broszurkę, nie, przepraszam, książkę, i mówi: Rządy polskie są zbliżone do faszystowskich, ja zzewnątrz to cytuję, to nie z mojego serca płynie, to zzewnątrz płynie. I ja także cytuję i to także płynie zzewnątrz, z poza granic Polski, że Panowie też jesteście faszystami. A więc w takim razie wszystko w porządku.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#WacławMakowski">Jest to argument, który, jak Panowie widzą, nie ma poważnego znaczenia i dlatego nad nim przejdę do porządku dziennego, bo argumentem dla mnie jest tylko to, co tkwi w działaniach, zarówno Rządu, jak naszych, tkwi w naszej organizacji, w naszem życiu, a nie w mniej lub więcej, powiedzmy, przypadkowych, niedostatecznie ugruntowanych opiniach, lub etykietce, przyczepionej temu czy innemu. Zatem, o tem mogę już dalej nie mówić.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#WacławMakowski">Że winien jestem odpowiedź kolegom moim z uniwersytetu, to rzecz jasna, bo przecież tu właśnie o nich chodzi, to jest sprawa dla nich rzeczywiście najważniejsza, chodzi o możność, spokój i celowość ich pracy. Jeszcze bardziej interesuje mię konieczność udzielenia odpowiedzi młodzieży, bo mimo różnicy wieku czuje się osobiście bardziej związany z nimi, daleko bardziej, aniżeli z innymi interpelantami, którym odpowiedzi udzielam. Ta młodzież przecież nie tylko jest zainteresowana w tej całej sprawie niemniej niż my, jest ona najbardziej zainteresowana w pytaniu, czy jej cokolwiek nie grozi. I nad tem musiałem się sam wobec siebie głęboko zastanowić, musiałem się zastanowić szczegółowo i niech mi to wybaczą zarówno koledzy z uniwersytetu, jak i z Sejmu, że przedewszystkiem z tego punktu widzenia zapatruję się na to zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#WacławMakowski">Wreszcie jestem winien odpowiedź sobie samemu. Dlaczego, tego nie potrzebuję tłumaczyć.</u>
<u xml:id="u-40.12" who="#WacławMakowski">Trudność odpowiedzi wynika z wytworzonej atmosfery emocji, która powstała około tego zagadnienia. Z obydwu stron, chcę to powiedzieć zupełnie szczerze i otwarcie, użyto argumentów, których częstokroć nie trzeba było używać. Największą szkodę projektowi wyrządziły niektóre głosy niewczesnych i nazbyt gorliwych obrońców. Nikt nie zaprzeczy, że między pierwszym projektem a obecnym tekstem, złożonym Sejmowi przez komisję, jest olbrzymia różnica.</u>
<u xml:id="u-40.13" who="#komentarz">(P. Rybarski: Pan Minister mówił, że niema wcale.)</u>
<u xml:id="u-40.14" who="#WacławMakowski">Między pierwszym projektem a tym obecnym?</u>
<u xml:id="u-40.15" who="#komentarz">(P. Rybarski: Tak, że zasadniczych zmian nie wprowadzono.)</u>
<u xml:id="u-40.16" who="#WacławMakowski">Co mówił p. Minister, nie słyszałem, w tej chwili mówię ja i niech Pan poczeka do końca, zobaczymy, może i p. Minister się ze mną zgodzi. Czy mam obowiązek myśleć tak samo, jak p. Minister, albo p. Minister tak samo jak ja?</u>
<u xml:id="u-40.17" who="#komentarz">(P. Rybarski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-40.18" who="#WacławMakowski">Zobaczymy, niech Pan poczeka.</u>
<u xml:id="u-40.19" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ale Pan wie, że Pan będzie mógł czekać do końca, a on nie wie, czy będzie mógł.)</u>
<u xml:id="u-40.20" who="#WacławMakowski">W każdym razie ja tak długo nie mam zamiaru mówić, żeby p. Rybarski nie mógł tego doczekać.</u>
<u xml:id="u-40.21" who="#komentarz">(Wesołość. P. St. Stroński: Nie o tem mówię.)</u>
<u xml:id="u-40.22" who="#WacławMakowski">Otóż pierwszego projektu, chociaż p. Rybarski mówił co innego, nie podjąłbym się bronić. Argumenty napaści na profesorów, argumenty ad personam, którebym nazwał ekstremistycznemi, które padały z niektórych artykułów czasopism, także nie przyniosły temu projektowi nic dobrego. I mam wrażenie, że nie jest to wdzięczna rola bronić à outrance stanowisk, które zresztą zostały opuszczone, śmiem to twierdzić wbrew opinii p. prof. Rybarskiego, przez samego autora. A tak samo zupełnie niepoważnie wyglądają ci, którzy starają się bronić pozycyj, na które nikt nie napada. Tak samo niepoważnie wyglądają ci, którzy atakują nieobecnego wroga i krzyczą przeciw własnym urojeniom. Nie obejrzeli się, że w międzyczasie wróg opuścił te pozycje, które oni z wielkim hałasem starają się zdobywać.</u>
<u xml:id="u-40.23" who="#WacławMakowski">W pierwszej chwili zdawało mi się, że między Ministerstwem a uniwersytetami jest głęboki antagonizm, ale dziś, kiedy już tę sprawę wszechstronnie zbadałem, mam wrażenie, że odbywa się tu turniej, gdzie występują rycerze z zapuszczonemi przyłbicami, uzbrojeni w olbrzymie miecze i halabardy i z barwami z jednej strony pięknej, młodej, romantycznej nieco damy, której na imię Ministerstwo, a z drugiej strony starszej nieco, ale zawsze pięknej i dostojnej damy, której na imię Nauka. Walczą z sobą tak zaciekle, z takiem strasznem zacietrzewieniem rzucają się na siebie, że nie widzą, że obie te Dulcyneje pozostawiły swoich Don Kichotów i pod rękę oddaliły się z miejsca turnieju.</u>
<u xml:id="u-40.24" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Została tylko p. Jaworska. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-40.25" who="#WacławMakowski">Czy Pan chce jej wstęgę przypiąć do swego szyszaka?</u>
<u xml:id="u-40.26" who="#WacławMakowski">Otóż trzeba się wyzwolić z tego zacietrzewienia. Aby się z niego wyzwolić i przejść na inne metody, zwróciłem się do źródła, to zawsze najpewniejsza metoda, metoda naukowa, ta, która się opiera na tekstach oryginalnych, zwróciłem się do projektu, nad którym mamy obradować, nad którym obradowała konferencja rektorów.</u>
<u xml:id="u-40.27" who="#WacławMakowski">Poprawki, które zostały wprowadzone przez konferencję rektorów, te ostatnie poprawki i te ostatnie opinie uważam za miarodajne dla opinii konferencji rektorów. Wreszcie przeczytałem książkę zbiorową, książka ta wydrukowana może została z pewnem opóźnieniem, ale zawiera niewątpliwie masę cennych uwag. Czytając tę zbiorową książkę, wielce ciekawą i pouczającą, w której tyle wybitnych indywidualności i tyle odmiennych sposobów podejścia do zagadnienia dało sobie miejsce spotkania, przeżywałem chwile poważnego i głębokiego zastanowienia. Na wstępie przeczytałem najpoważniejszą rozprawę znakomitego uczonego, który w sposób, nie dający pola do sprzeciwu, dowodzi, że mianowanie rektorów mniejszości jest niedopuszczalne, że mianowanie profesorów, wskazanych przez mniejszość ankiety, jest także niedopuszczalne, że mianowanie komisyj dyscyplinarnych poza senatem jest rzeczą najbardziej niewłaściwą. Wskazuje jeszcze kilka innych rzeczy, które są usterkami pierwszego projektu, ale przedewszystkiem te trzy są najważniejsze, przez wszystkich zawsze wysuwane i około nich cała dyskusja się obraca.</u>
<u xml:id="u-40.28" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-40.29" who="#WacławMakowski">Będę mówił o tych innych także, niech Pan się nie boi. I muszę powiedzieć, że z temi uwagami W znacznym stopniu się zgadzam, z niektóremi nawet całkowicie.</u>
<u xml:id="u-40.30" who="#WacławMakowski">Ale im dalej czytałem stronice książki, tem zasięg argumentów stawał się coraz szerszy; zasięg argumentów, rodzaj wybieranej broni, wszystko to wytwarzało specjalną atmosferę. Już nie tylko czułem potrzebę przeciwstawiania się tym wysuniętym poprzednio trzem punktom projektu, lecz stawały wokoło mnie widma oprawców nauki, tych, których p. Czapiński także tak bardzo lubi cytować, stawały dokoła mnie nazwiska Nikitina, Delianowa, Bogoliepowa, Wannowskiego i in. Brzmiały mi w uszach ich słowa, jak np. Delianowa, który miał taki zwyczaj, takie przysłowie, mówił zawsze: „Nie, batyńko”, powiedział, że się boi wydziału petersburskiego. Potem, czytając te wszystkie wywody, brałem udział w walce, jaka się toczyła między rektorem uniwersytetu w Brunświku a ministrem hitlerowskim. Oburzałem się, że Turcja przyjmuje naukę „jakiegoś niedouczonego półgłówka”, jakoby całą kulturę ludzką stworzyli Turcy, jako potomkowie starożytnych Hettytów, i że oni są macierzą ludzkości i cywilizacji. Byłem dalej głęboko zatroskany skomplikowanym wywodem o zależności między puharem weneckim, kupionym na licytacji w Paryżu za 10.000 franków i dwoma wydawnictwami, które w handlu antykwariuszowskim mogłyby kosztować około 1.500 zł, a projektem nowej ustawy.</u>
<u xml:id="u-40.31" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Raczej między puharem a urną wyborczą.)</u>
<u xml:id="u-40.32" who="#WacławMakowski">Nie, Panie Kolego, a projektem nowej ustawy. Właśnie o urnie wyborczej tu nie było wcale mowy. Niech Pan sobie to przeczyta, to bardzo interesujące. Ta sprawa długo nie dawała mi spokoju. Zależność ta, muszę powiedzieć, była rzeczywiście bardzo zawikłana i starałem się ją ile możności rozwikłać i ostatecznie powiem Państwu, na czem ona polega. Polega ona na tem, że w pewnym uniwersytecie, nie zacytuję jego miejsca, jest wydział sztuk pięknych, dotowany obficie przez wielką ilość rozmaitych ofiarodawców; między innemi jest tam ten puhar i są te wydawnictwa. Otóż autor tego wywodu pisze: „Z chwilą, w której przenoszenie zakładów stanie się prawomocne, ofiarność publiczna na rzecz szkół akademickich, jeżeli się nie skończy, to conajmniej bardzo osłabnie. Niejeden bowiem cofnie się od darowizny, nie mając pewności, że dar jego pozostanie nazawsze w tej szkole, która jest szczególnie jego sercu drogą, i w tem mieście, z którem się jego życie związało”. Zrozumiałem zatem, jaki jest związek między puharem a uniwersytetem. Jakem zrozumiał, tom się troszkę uspokoił, wydało mi się, że ostatecznie wtedy, kiedy ten puhar został ofiarowany, to było jeszcze przed tem, zanim Polska powstała, ofiarodawca takiej zupełnie znowu bezwzględnej pewności co do tego, co się z tym uniwersytetem stanie, nie miał; jeżeli wtedy mógł ryzykować, to kto wie, może się znajdzie taki szalony ofiarodawca, który zdecyduje się i teraz zaryzykować. Wtedy uspokoiłem się, już mi nie było tak straszno, ale mimo to szukałem w dalszym ciągu jakiegoś oparcia, jakiejś pomocy w tej książce. Znalazłem ją, przedewszystkiem wtedy, kiedym wyskandował cytatę łacińską w artykule prof. Kota: „Eksagitat frondes immoto stipite ventus”. Pięknie. „Niechaj trzęsie liśćmi przy nieruchomym pniu drzewa wiatr”. To nieładnie jest przetłumaczone, to po łacinie brzmi oczywiście daleko piękniej. Niech wiatr trzęsie liśćmi drzewa, a pień pozostanie nieruchomy.</u>
<u xml:id="u-40.33" who="#komentarz">(P. Stroński: Tutaj liście, wskazuje na B. B., a tutaj pień, wskazuje na ławy rządowe. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-40.34" who="#WacławMakowski">Gdzie jest pień, nie wiem, to zależy od tego, co Pan będzie uważał za pień.</u>
<u xml:id="u-40.35" who="#WacławMakowski">A potem jeszcze przeczytałem opinię prof. Zielińskiego, który też mówił, żeby „tego wszystkiego nie przeceniać”, i troszkę już byłem spokojniejszy. Troszkę tylko, bo ostatecznie, kiedym po długiej w nocy lekturze tych słów, chciał zasnąć, zaczęły mi się majaczyć koszmarne wizje. Turek mi się majaczył, Panie Profesorze, z pod pomnika Sobieskiego. Porwał w ręce kryształowy puhar i chciał z nim uciekać, ale Minister Jędrzejewicz na koniu z pomnika Sobieskiego gonił tego Turka i ten puhar chciał mu odebrać. Tak mi się to zdawało. A przytem szalony wicher szumiał, liśćmi jakiegoś dębu potrząsał i słychać było w tem wyciu wichru moskiewskie jakieś odgłosy, świsty kozackiej nahajki i Bóg wie co. Oblany potem, obudziłem się. Był ranek, słońce świeciło, pod oknami mojemi stoi koszlawa wierzba, żaden wiatr nie szamotał jej konarami, tylko lekki powiew ranny strząsał trochę śniegu, który się trzymał na gałązkach. Prawda, poetyczny obrazek, spokojny, zupełnie niezgodny z tem, co się majaczyło po przeczytaniu tej książki. I wtedy już z świeżą głową zacząłem zastanawiać się nad tym tekstem, o którym przed chwilą wspomniałem. Stwierdziłem jeszcze raz, że z narad projekt wyszedł zmieniony, że w komisji projekt uległ dalszym zmianom, że te dwa teksty projektu pierwotnego i projektu komisyjnego różnią się między sobą istotnie.</u>
<u xml:id="u-40.36" who="#WacławMakowski">A teraz zajmijmy się tym projektem ostatnim, komisyjnym i rozpatrzmy niektóre z tych artykułów, które budziły najwięcej obiekcyj, które były najwięcej atakowane i które są najistotniejsze. Będę się przytem opierał na tych tekstach i na poprawkach i uwagach, proponowanych przez konferencję rektorów, jako to ciało, które jest w danym razie najbardziej miarodajne.</u>
<u xml:id="u-40.37" who="#WacławMakowski">Zacznijmy nie po kolei artykułów, lecz według wagi sprawy, zacznijmy więc od art. 9 co do wyboru rektora.</u>
<u xml:id="u-40.38" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Art. 3.)</u>
<u xml:id="u-40.39" who="#WacławMakowski">Przejdziemy i do niego, niech Pan się nie boi.</u>
<u xml:id="u-40.40" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę Panów o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#WacławMakowski">Czy mam obowiązek iść według Pańskiej kolei? Mam tak ułożony system, niech Pan pozwoli mi się zatrzymać na art. 9. Będę mówił i o art. 3. Zresztą 9, to jest 3 razy 3, to więcej.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#WacławMakowski">Art. 9 mówi o wyborze rektora. Przeciw czemu walczyli profesorowie w tej sprawie, przeciw czemu walczyła konferencja rektorska?</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#WacławMakowski">O co chodziło? Chodziło o to, żeby nie dopuścić do możliwości znalezienia się na stanowisku rektora człowieka, który nie ma zaufania profesorów, który nie ma zaufania senatu, który nie jest wybrany przez większość senatu czy większość zgromadzenia ogólnego profesorów. Przypominam Panom, że w pierwotnym projekcie był taki pasus, że jeżeli Minister nie zatwierdzi pierwszego wybranego rektora, to odbywa się wybór ponowny i wtedy Minister może wybrać sobie nie tego, który otrzymał większość głosów, lecz takiego, który dostał nawet mniejszą ilość głosów. I przeciw temu zwracała się cała walka. Mogło się zdarzyć, że rektor, który dostał dwa głosy, dwugłosowy rektor, zostanie rektorem wbrew woli senatu. Oburzenie zupełnie słuszne. Szukam tego w art. 9, niema, gdzieś to znikło, niema tego. To jest pozycja, przeciw której ci rycerze w szyszakach i zbroi z nachylonemi kopjami pędzą, a pozycji niema, pozycja jest pusta,...</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#WacławMakowski">...to miejsce zastąpione zostało innym tekstem. Niema tego, o co walczycie.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#komentarz">(Głos: Ale było.)</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#WacławMakowski">O to mi tylko chodzi i dlatego powiedziałem: Wtedy, jak było, mieliście Panowie rację, ale teraz, kiedy niema, nie macie racji.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#komentarz">(Głos: Teraz o to nie walczymy.)</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#WacławMakowski">Dobrze, jedna pozycja zatem odpadła. Odpadła.</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#komentarz">(Głos na ławach lewicy: Myśmy ją zdobyli.)</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#WacławMakowski">Doskonale, zdobyliście ją, ale nie tylko Wyście ją zdobyli, mimo wszystko, zdobyliśmy wszyscy, niech Panowie się zgodzą, że i myśmy także mieli tu coś do powiedzenia, że i z naszym głosem także liczył się p. Minister, i to zaprzecza temu, co Panowie tu twierdziliście, tak gromko, jakoby na rozkaz Ministra wszystko miało być przez większość sejmową uchwalane. Okazuje się, że sprawa rektora wygląda zgoła inaczej, że p. Minister ustąpił z tej pozycji.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#WacławMakowski">Zaraz, Panie Kolego Piotrowski, dojdziemy i do tych pozycyj, które są do zdobycia.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#WacławMakowski">Więc art. 9 nie niepokoi Panów.</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#komentarz">(Głos na ławach Klubu Narodowego: Tam jest jeszcze więcej pozycyj, jest zatwierdzenie.)</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#WacławMakowski">Jest jeszcze trzyletnia kadencja rektora i zatwierdzanie wyboru rektora przez Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-42.16" who="#WacławMakowski">Co do trzyletniej kadencji, to może to robić różnicę zdań, ale żeby to była zasadnicza rzecz, żeby trzy lata kadencji rektora były gwoździem do trumny nauki polskiej, żeby to był pogrzeb nauki... Wierzę, że będzie dużą trudnością znalezienie rektora, który będzie chciał trzy lata poświęcić, wierzę, że bardzo wiele osób, któreby chętnie poświęciły rok na to, żeby nosić togę z gronostajowym kołnierzem, nie zdecydowałoby się na to, ażeby przez trzy lata zajmować się sprawami uniwersyteckiemi, administracyjnemi. W to wierzę chętnie.</u>
<u xml:id="u-42.17" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Zatem nasz punkt widzenia.)</u>
<u xml:id="u-42.18" who="#WacławMakowski">Może być, z punktu widzenia niektórych osób, któreby chciały być tym rektorem, może lepiej, a z punktu widzenia administracji może gorzej. Może na tem gorzej wychodziłyby uniwersytety, jeżeliby administracja zmieniała się co rok. Może właśnie pewna ciągłość, pewna planowość, która jest także potrzebna w uniwersyteckiej gospodarce, wymaga właśnie trzyletniej kadencji. Nie uważam, żeby w tej sprawie było pole do zaciętej walki. Panom podoba się rok, Ministrowi się podoba trzy lata. Ja uważam, że jedno i drugie ma za sobą dane, i nie uważam tego za coś tak strasznego, żebym miał przeciw temu występować, owszem, gotów jestem zgodzić się.</u>
<u xml:id="u-42.19" who="#WacławMakowski">A zatwierdzanie rektorów przez Prezydenta Rzeczypospolitej, czy to także nieszczęście? Nie widzę tego nieszczęścia. Nie będę w tej chwili o tem mówił, bo tak z planu wypada, ale wrócę do tego zagadnienia. W mojem przekonaniu jest w tem czynnik dodatni. Ale już kwestia zatwierdzania była kwestią taką, o którą ani konferencja rektorów, ani profesorowie w całej swojej liczbie i rozciągłości nie toczyli zbyt zaciętej walki. Na to się godzili, nie zgadzali się tylko z możnością odwołania rektorów. Ale odwołania rektorów także niema.</u>
<u xml:id="u-42.20" who="#WacławMakowski">Więc teraz art. 9, gdzie niema ani możności mianowania niepożądanych rektorów, ani możności odwołania rektorów, a to było kamieniem obrazy, nie powinien być strasznem widmem śmierci dla nauki polskiej; może być czemś, co się może podobać jednym, drugim nie podobać, ale w każdym razie nie jest rzeczą, o którą możnaby takiemi olbrzymiemi, wielkiemi frazesami, taką grozą nahajek kozackich i rozmaitemi innemi mniej lub więcej niestosownemi frazesami walczyć!</u>
<u xml:id="u-42.21" who="#WacławMakowski">Idziemy do następnego artykułu. Mianowanie rektora omówiliśmy już, pomówmy o mianowaniu profesorów, i znowu w kolejności zagadnień przechodzę do mianowania profesorów. Pierwotna redakcja art. 33 przewidywała, że Minister może mianować profesorem tego, który nie został wybrany przez wydział, który otrzymał w ankiecie tylko mniejszość głosów.</u>
<u xml:id="u-42.22" who="#WacławMakowski">I przeciw temu protestowano, mojem zdaniem, słusznie. Ale i tego niema, nie widzę tego w art. 33. Została nominacja profesorów zupełnie analogicznie do tego, jak jest obecnie w art. 42. Coprawda nie tylko p. poseł Rożek uważał, że dotychczasowy art. 42, wogóle cała dotychczasowa ustawa — z tym faszyzmem to jakoś tu nie wyjdzie, bo to była ustawa, kiedy faszyzmu jeszcze nie było; tak, w 1920 r. nie było jeszcze faszyzmu — ale bądźcobądź coś w tym rodzaju, jakiś zalążek faszystowskiej ustawy; więc nie tylko p. Rożek, ale i p. Czapiński uważa, że profesorów także nie trzeba mianować, powinni oni być wybrani. P. Rożek chciałby może wybierać ich przez studentów. Wszystko to jednak są pomysły daleko idące, może interesujące, ale w każdym razie, nie wiem, czyby Panowie chcieli obalać dotychczasowy stan rzeczy, według którego profesorowie są jednak mianowani przez Prezydenta Rzeczypospolitej — a jeżeli nie, to znowu niema terenu do walki; to znaczy, że to, co było straszne, to, co wzbudzało tę niechęć, to, co wzbudzało obawy i słuszne obawy, to, co stawało się już punktem wyjścia dla ataków profesorów, dla ataków młodzieży, to odeszło, pozycja opróżniona, a jeżeli kto zechce koniecznie walczyć z wiatrakami, proszę, ale niech nie udaje poważnego rycerza, niech powie odrazu, że jest ośmieszonym Don Kichotem.</u>
<u xml:id="u-42.23" who="#WacławMakowski">Dalej art. 3. Ktoś był bardzo ciekawy tego art. 3. Proszę Panów, zaryzykowałem takie twierdzenie na Komisji Oświatowej, że art. 3 jest właściwie temsamem, czem był art. 114; zaryzykowałem takie twierdzenie, no, bo ja wiem, bo taki już jestem, że jak coś przeczytam w tekście ustawy, to odrazu mówię: tak jest napisane czarno na białem, obowiązuje, i nic na to się nie poradzi.</u>
<u xml:id="u-42.24" who="#WacławMakowski">Tę rzecz p. prof. Stroński zakwestionował i powiada: „Nieprawda! nieprawda!”. Napisał artykuł w „Kurierze Warszawskim” na pierwszej stronie p. t. „Dziwoląg”. Nie będę oczywiście zajmował Panów odczytaniem tego artykułu.</u>
<u xml:id="u-42.25" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Szkoda.)</u>
<u xml:id="u-42.26" who="#WacławMakowski">Szkoda, to już Panowie sami sobie przeczytacie, ja mam litość nad Panami i nie będę tego robił. Ale nademną p. prof. Stroński nie chciał mieć litości. Zjawił się przedemną z miną triumfującego Mefistofelesa, który chciał mię odrazu wziąć na widły. Otóż jest, Panie Pośle, bajka ludowa, jak to diabeł chciał z chłopem się mocować, ale polski chłop i diabłu da radę, jeżeli nie siłą, to przynajmniej rozumem. Otóż na wezwanie diabelskie odpowiedział lekceważąco: Cóż to, Kusy, będziesz się brał do mnie, kiedy mojemu stuletniemu dziadkowi nie dasz rady. I puścił na diabła niedźwiedzia.</u>
<u xml:id="u-42.27" who="#komentarz">(Głos: O którym dziadku Pan mówi?)</u>
<u xml:id="u-42.28" who="#WacławMakowski">Zaraz Pan się dowie. Łatwo się domyśleć, co się stało, oczywiście wobec przewagi niedźwiedzia diabeł musiał ulec.</u>
<u xml:id="u-42.29" who="#komentarz">(Głos: To w bajce.)</u>
<u xml:id="u-42.30" who="#WacławMakowski">Otóż poco się mam męczyć nad wyrabianiem zmysłu prawniczego w p. pośle Strońskim? Niech to za mnie zrobi nie stuletni, ale znacznie starszy odemnie prof. Stanisław Starzyński, który w tym samym „Kurierze Warszawskim” w kilka dni potem pisze dosłownie tak. A p. prof. Starzyński nie jest bynajmniej lepszy dla p. Ministra Jędrzejewicza, aniżeli p. prof. Stroński chciał być dla mnie, takżeby go chętnie wziął na widły. Pisze tak: „Do zdobycia sobie dyskrecjonalnej władzy na punkcie usuwania profesorów utorował sobie p. Minister okrężną drogę przez art. 23-a dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej. Ponieważ — niech Pan słucha, Panie Profesorze...</u>
<u xml:id="u-42.31" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Słucham.)</u>
<u xml:id="u-42.32" who="#WacławMakowski">...— art. 114 dzisiejszej ustawy z roku 1920 mówi, że do wydania przepisów, odnoszących się do organizacji i reformy studiów, uprawniony jest Minister W. R. i O. P., wprowadził p. Minister do wspomnianego dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej postanowienie, że profesora, który wskutek zmian organizacyjnych — podkreślenie p. profesora Starzyńskiego — w szkole akademickiej, jej wydziale, oddziale lub studium stracił możność pracy w zakresie wskazanym w dekrecie nominacyjnym, przenosi Minister i t. d. Panie Profesorze Stroński, przynajmniej na łamach tego samego pisma warto byłoby wyznawać tę zasadę, którą wyznaje Pański o wiele starszy i o wiele bardziej doświadczony kolega.</u>
<u xml:id="u-42.33" who="#komentarz">(P. Stroński: Powiedział, że jest bardzo źle.)</u>
<u xml:id="u-42.34" who="#WacławMakowski">Powiada, że jest źle, ale powiada, że Minister utorował sobie tę drogę.</u>
<u xml:id="u-42.35" who="#komentarz">(P. Rybarski: Przez dekret Prezydenta.)</u>
<u xml:id="u-42.36" who="#WacławMakowski">Niechże Pan słucha to, co mówię i usiłuje zrozumieć,...</u>
<u xml:id="u-42.37" who="#komentarz">(P. Stroński: Ale to nie Pański dziadek.)</u>
<u xml:id="u-42.38" who="#WacławMakowski">...jeżeli Panu przychodzi to z trudnością.</u>
<u xml:id="u-42.39" who="#komentarz">(P. Rybarski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-42.40" who="#WacławMakowski">Nie do Pana mówię, tylko do p. Strońskiego, bo ja wiem, że Pan nie rozumie.</u>
<u xml:id="u-42.41" who="#WacławMakowski">Przecież chodzi o art. 114 i prof. Starzyński mówi właśnie o tem, że art. 23-a w połączeniu z art. 114 daje p. Ministrowi to prawo, że ten art. 23-a został zrobiony pod rządem art. 114 właśnie w tym celu. Więc co mi Panowie opowiadacie, że teraz jest potrzebny w tym celu art. 3, kiedy w art. 114 to jest nawet według p. Starzyńskiego.</u>
<u xml:id="u-42.42" who="#komentarz">(P. Stroński: Dlaczego p. Starzyński mówi o okrężnej drodze?)</u>
<u xml:id="u-42.43" who="#WacławMakowski">Dlatego o okrężnej drodze mówi, że art. 23 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, jego zdaniem, jest drogą okrężną do wyrzucania profesorów. No, więc jesteśmy w zgodzie, tu chodzi o art. 114, a nie art. 3.</u>
<u xml:id="u-42.44" who="#komentarz">(P. Rybarski: Chodzi o art. 23.)</u>
<u xml:id="u-42.45" who="#WacławMakowski">Dobrze, ale art. 23 już jest.</u>
<u xml:id="u-42.46" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-42.47" who="#WacławMakowski">Teraz nie uchwalamy dekretu. Nie wiem, czy Panowie rozumieją to, co mówię, czy nie.</u>
<u xml:id="u-42.48" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-42.49" who="#WacławMakowski">A Pan rozumie także, Panie Rybarski.</u>
<u xml:id="u-42.50" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ja się czuję nieźle, nie wiem, jak tam z chłopem.)</u>
<u xml:id="u-42.51" who="#WacławMakowski">Otóż uważam, że na tem mogę poprzestać. Jeżeli Pan ma trudności w zrozumieniu, niech się Pan zwróci do p. Starzyńskiego, to on Panu to definitywnie wytłumaczy.</u>
<u xml:id="u-42.52" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Ciężko lawirować.)</u>
<u xml:id="u-42.53" who="#WacławMakowski">Pan uważa, że ja lawiruję?</u>
<u xml:id="u-42.54" who="#komentarz">(P. Dubois: Ja tego nie powiedziałem, ale to uważam.)</u>
<u xml:id="u-42.55" who="#WacławMakowski">Niech Pan sobie to jeszcze raz przeczyta. Miałem takiego mistrza, u którego się uczyłem za młodych lat, który mię uczył prawa i mówił: Wobec prawa największą zaletą jest prawo czytać, czytać i jeszcze raz czytać i starać się je rozumieć.</u>
<u xml:id="u-42.56" who="#komentarz">(P. Piotrowski: Ale nie interpretować.)</u>
<u xml:id="u-42.57" who="#WacławMakowski">Tu niema żadnej interpretacji, Panie pośle Piotrowski, niech Pan to jeszcze raz przeczyta, a Pan zobaczy, że tam jest zupełnie wyraźnie napisane, że Minister ma prawo dokonywać zmian administracyjnych, wydawać przepisy, odnoszące się do organizacji, reorganizacji i t. d.</u>
<u xml:id="u-42.58" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Mógłby Pan przeczytać nagłówek tego artykułu. Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-42.59" who="#WacławMakowski">To inna sprawa. Tu znów: pop swoje, czort swoje.</u>
<u xml:id="u-42.60" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-42.61" who="#WacławMakowski">Ale tak jest. Nie mówię w tej chwili, że jest dobre, czy złe, ale tak jest.</u>
<u xml:id="u-42.62" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Nagłówek: przepisy przejściowe.)</u>
<u xml:id="u-42.63" who="#WacławMakowski">Tak. Niech Pan to sobie przeczyta.</u>
<u xml:id="u-42.64" who="#WacławMakowski">Więc tak jest z art. 114 i art. 3. Nie wiem, jak tam ten diabeł się czuje, ale wiem, że co do zrozumienia treści tego artykułu mam bardzo dużo rodzeństwa w tym typie, co prof. Starzyński i że wszystko to, co ma doświadczenie, co umie czytać prawo, wszystko to musi dojść do tego samego przekonania.</u>
<u xml:id="u-42.65" who="#WacławMakowski">Zatem art. 3 jest w swoim tekście zupełnie ten sam, co i art. 114. Różnica między art. 3, a art. 114 jest tylko jedna, mianowicie, że w art. 3 jest wprowadzony dodatkowy warunek wysłuchania opinii rady wydziału albo wysłuchania opinii senatu w danym razie, czego w art. 114 nie było.</u>
<u xml:id="u-42.66" who="#WacławMakowski">Teraz merytorycznie. P. Dubois twierdzi, że to jest złe. Art. 114, względnie art. 3, który pozostawia Ministrowi prawo organizacji i reorganizacji studiów, włączając w to oczywiście tworzenie wydziałów i oddziałów, tworzenie katedr i t. d., czy jest potrzebny, czy niepotrzebny, czy powinien być, czy nie powinien? Jakie są inne możliwości? Możliwości inne są takie, że oddziały, wydziały i t. d. tworzyć będzie szkoła, jako zakład naukowy autonomiczny, tworzyć będzie katedry i zwijać je, słowem, nie będzie tu wtrącał się jakikolwiek czynnik rządowy. Czy tego rodzaju porządek rzeczy byłby możliwy? Byłby możliwy tylko wtedy, gdyby zakłady naukowe nasze miały swój ryczałt budżetowy, którymby mogły autonomicznie rozporządzać; wtedy mogłyby swoją autonomię posunąć dalej, do tworzenia katedr, zwijania lub tworzenia wydziałów i nie ulegać kontroli zewnętrznej. Ale z chwilą, kiedy tak nie jest, kiedy nasza organizacja państwowa w przeciwstawieniu np. do angielskiej nie ma tej sprawy tak załatwionej, kiedy nasze uniwersytety nie są uniwersytetami prywatnemi, któreby miały wskutek tego swój budżet, lecz figurują w budżecie państwowym, wtedy następuje konieczność kontrolowania tego budżetu, następuje konieczność oddania decyzji co do tworzenia poszczególnych wydziałów i katedr jakiemuś organowi. Organów takich może być dwa: Sejm i Rząd, Minister Oświecenia albo Sejm. Czy Minister Oświaty może sprawę rozstrzygać fachowo, czy musi sprawę rozstrzygać politycznie? Mam wrażenie, że Minister Oświaty może sprawę rozstrzygać fachowo. Ktoś tu mówił z oburzeniem o fachowości. Fachowość rzeczywiście może być dla polityka rzeczą niepotrzebną, ale fachowość tam, gdzie chodzi o naukę, gdzie chodzi o tworzenie lub zwijanie katedr, jest rzeczą potrzebną. I dlatego, jeżeli powiadamy, że Minister może rozstrzygać te zagadnienia fachowo, to ma on niewątpliwie wyższość nad Sejmem, który się przyznaje sam do tego, że fachowości nie potrzebuje, i rozstrzyga zagadnienia pod kątem widzenia politycznym. Bo wyobraźmy sobie, coby było, gdyby kwestia utworzenia albo zwinięcia pewnej katedry stała się przedmiotem dyskusji sejmowej. Czy należy to do działalności władzy ustawodawczej? Czy nie jest to przy normalnym podziale władzy, a przecież klasyczny podział władzy jest w sensie dążenia Panów, czynność, która musi być załatwiana przez Rząd, czynność wykonawcza, a nie ustawodawcza? Mam wrażenie, że tak.</u>
<u xml:id="u-42.67" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Pan walczy z poprawką p. Sommersteina.)</u>
<u xml:id="u-42.68" who="#WacławMakowski">Co tu ma do rzeczy poprawka p. Sommersteina, poprawka p. Sommersteina nie ma tu nic do czynienia. Mówię to tylko, że w danym razie czynnikiem decydującym jest Minister, a nie Sejm, i to z punktu widzenia konstrukcji podziału władzy należeć musi do Ministra. O co Panom chodzi? Z tego punktu widzenia nie znalazłem nic takiego, coby mogło uderzać w konstrukcję słuszną, zarówno z tego powodu, że tak jest obecnie, jak i z tego powodu, że merytorycznie tak właśnie być powinno.</u>
<u xml:id="u-42.69" who="#WacławMakowski">Zatem co do art. 3 jest co innego. Co do art. 3 jest schowany za nim art. 23-a i ten artykuł właśnie Panowie atakują w głębi duszy, mówiąc o art. 3, bo przeciw art. 3 jako takiemu nie byłoby tej obrazy, nie byłoby tej obawy, tak samo, jak nie można było być przeciw art. 114, dopiero groza art. 23-a stwarza tę niechęć, ale w takim razie zabierzmy się do tego art. 23-a, a nie starajmy się psuć konstrukcji naturalnej, koniecznej i już istniejącej, której wyobrazić sobie inaczej nie można, po to, aby przy tej sposobności załatwiać coś, co powinno być załatwione gdzieindziej.</u>
<u xml:id="u-42.70" who="#WacławMakowski">Zatem jeśli chodzi o art. 3, to sprawa wygląda w ten sposób — także pozycja jest źle wybrana. Przy art. 3 jeszcze muszę zaznaczyć, że i tu zaszła pewna zmiana, bo jeżeli przedtem była mowa o tem, że Minister ustala zwijanie i tworzenie katedr, to w tem mieściła się pewna dowolność, pewne zarządzenie ad hoc, zarządzenie indywidualne, to jeżeli w obecnym tekście jest powiedziane, że odbywa się to w drodze rozporządzenia Ministra, to jest to rozporządzenie ogólne, rozporządzenie o charakterze normy prawnej, to jest to rozporządzenie takie, które ma wszelkie cechy aktu prawnego, opartego na ustawie, będącego wykonaniem ustawy, aktu, ulegającego kontroli powszechnej. Już tu nie może być tak, że ktokolwiek z Ministerstwa przyśle pismo, że taka a taka katedra zostanie dnia takiego a takiego zwinięta, nie, musi być rozporządzenie, wydrukowane w Dzienniku Ustaw, ulegające takiej kontroli, jak każde inne rozporządzenie.</u>
<u xml:id="u-42.71" who="#komentarz">(P. Rybarski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-42.72" who="#WacławMakowski">Niechże Pan będzie łaskaw przeczytać.</u>
<u xml:id="u-42.73" who="#komentarz">(P. Rybarski: Czytałem. Ale czy nie może być cofnięte?)</u>
<u xml:id="u-42.74" who="#WacławMakowski">„Ustala rozporządzenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego” i t. d.</u>
<u xml:id="u-42.75" who="#komentarz">(P. Rybarski: Chodzi o ten Dziennik Ustaw.)</u>
<u xml:id="u-42.76" who="#WacławMakowski">Niechże Pan przeczyta, co jest. Ogólne przepisy, dotyczące rozporządzeń, w danym razie odnoszą się i do tego rozporządzenia.</u>
<u xml:id="u-42.77" who="#komentarz">(P. Rybarski: To jest co innego.)</u>
<u xml:id="u-42.78" who="#WacławMakowski">Ja czytam to, co jest napisane, więcej wyczytać nie mogę.</u>
<u xml:id="u-42.79" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Katedry znosi się rozporządzeniem, a profesorów wyrzuca się bez rozporządzenia.)</u>
<u xml:id="u-42.80" who="#WacławMakowski">Co robią z profesorami, tego nie wiem, to zależy od tego, kto to robi. Czasem profesorów wybiją, ale tego w ustawie niema. Co zrobią z profesorami, nie wiem. Mówię o tem, co w ustawie jest napisane, a w ustawie jest napisane, że musi być rozporządzenie. Jeżeli chodzi o rozporządzenie o zwinięciu katedry, wtedy przyjdzie art. 23-a i wtedy niech Panowie mówią o tym artykule, ale niech się Panowie nie czepiają art. 3. O tamtym może Panowie będą mówili słusznie, a o tym Panowie mówią niesłusznie. Tyle co do art. 3.</u>
<u xml:id="u-42.81" who="#WacławMakowski">Z dalszych artykułów art. 52 także uległ istotnym zmianom. W ataku, który był słusznie skierowany przeciw temu artykułowi, jako istotny zarzut było podniesione to, że komisje dyscyplinarne powstają w sposób niewłaściwy, bo tworzone są rozporządzeniem ministerialnem bez udziału profesorów i senatu. Tego niema, zostało to odpowiednio zmienione. Profesorowie mają wyraźny wpływ na to, bo senat wybiera sędziego i komisje odwoławcze. To, że są dwie instancje, przez jednych tylko ganione, a przez innych były chwalone, to nie jest gwoździem do trumny nauki polskiej. Zatem i w art. 52 niema tych okropnych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-42.82" who="#WacławMakowski">Weźmy inne rzeczy, które zostały podniesione w uwagach rektorskich, np. sprawa mianowania urzędników bez wniosku senatu. Obecnie według art. 10 mianowanie urzędników odbywa się albo przez władze akademickie albo na wniosek senatu. Sprawa osobowości prawnej, która była ograniczona w sposób bardzo dotkliwy w pierwotnym projekcie, występuje w zupełnie innej formie obecnie.</u>
<u xml:id="u-42.83" who="#komentarz">(P. Rybarski: Za zgodą Ministra.)</u>
<u xml:id="u-42.84" who="#WacławMakowski">Za zgodą Ministra co do Trybunału Stanu. Nie przeczę, że to jest ograniczenie, ale nie takie ograniczenie, jak to, które było pierwotnie.</u>
<u xml:id="u-42.85" who="#komentarz">(P. Rybarski: Przecież to są kpiny, nie ograniczenie.)</u>
<u xml:id="u-42.86" who="#WacławMakowski">Pan może to uważać za kpiny, ale to jest subjektywne wrażenie. O ile mam wrażenie, zadaniem uniwersytetu nie jest przedewszystkiem skarga do Trybunału.</u>
<u xml:id="u-42.87" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Zadaniem Ministra jest postępować zgodnie z prawem. P. Rybarski: Sam pan uchwalał skargę jako członek wydziału.)</u>
<u xml:id="u-42.88" who="#WacławMakowski">Doskonale wyobrażam sobie, że może nastąpić skarga za zgodą Ministra do Trybunału Stanu. To są rzeczy, co do których chyba będziemy stukali w palce: albo się zgodzi albo nie.</u>
<u xml:id="u-42.89" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Za zgodą pana wolno mi się z panem nie zgadzać.)</u>
<u xml:id="u-42.90" who="#WacławMakowski">To były te najważniejsze punkty. Panowie bardzo słusznie mi przerywają w całym szeregu miejsc i zwracają mi uwagę, że nie wszystko jest zupełnie, jak Panowie chcą, są pewne ograniczenia, ograniczenia może nawet dość istotne. Gdyby Panowie po tem wszystkiem postawili pytanie, czy uważam tę ustawę za doskonałą, przyznałbym się Panom, że nie, ale gdyby Panowie postawili drugie pytanie, czy uważam tę ustawę za taką, która grozi strasznemi następstwami nauce polskiej, także uważam, że nie. I tutaj Panowie się ze mną nie zgadzają. Uważam, że na tę ustawę można się zapatrywać tak i inaczej, że ustawę można krytykować bardzo mocno i krytykować mniej mocno, a nawet uznawać ją za bardzo pożądaną. Z mojego punktu widzenia jest to ustawa, która nauce nie grozi. Czy ona będzie dla nauki polskiej dźwignią, to się pokaże. Ustawa, jak wszystkie ustawy, to jest forma, a treść jej wypełni praca ludzka. Już na komisji ośmieliłem się wypowiedzieć twierdzenie, że przeceniamy ustawy, przeceniamy je in plus albo przeceniamy je in minus, zdaje nam się, że sam tekst ustawy rozwiąże wszystkie trudności, tymczasem tak nie jest. Trudności żyją pomimo ustawy i rozwiązanie tych trudności jest to codzienna praca bardzo intensywna, bardzo odpowiedzialna, dla której ustawa może być pomocą, ale której ustawa nie zastąpi i od której nie zwolni. I niewątpliwie od tego, jak ustawa będzie wykonana, zależeć będzie, co nauka polska z niej wyniesie, ale powiedzieć a priori, że ustawa jest przekreśleniem nauki, że jest utrudnieniem rozwoju nauki, to sądy te mogę wytłumaczyć pozostałością atmosfery, która się wytworzyła w pierwszych dniach po ogłoszeniu projektu i która jeszcze nie może prysnąć. Mam wrażenie, że byłoby daleko lepiej, gdyby ci Panowie, którzy mówią o pozytywnym sposobie rozumienia tej ustawy, starają się łapać mię za słowa i starają się koniecznie w rozumowaniu mojem odkryć to, czego tam niema, i starają się podsunąć przez siebie samych wytworzone komplikacje kruczkowo-ustawowe, to zamiast robić w ten sposób lepiej się przysłuży sprawie nauki polskiej, kto zechce, jak ja, prosto, bezstronnie, bez jakiegokolwiek zgóry powziętego stosunku do ustawy, rozpatrzeć ją tak, jak ona jest. Wtedy się zgodzimy, że zarówno ta ustawa jak i poprzednia może się stać podstawą do rozwoju nauki.</u>
<u xml:id="u-42.91" who="#WacławMakowski">Proszę Panów, przejdę do strony pozytywnej zagadnienia. Mojem zdaniem, są trzy czynniki, które powinny nas interesować w tem calem zagadnieniu, t. j.: profesor, młodzież i organizacja nauczania. Profesor jest czynnikiem podstawowym, na nim się opiera nauka i nauczanie. Niema takiej ceny, któraby była zdolną opłacić dobrego profesora. Dzisiaj na nauce opiera się byt ludzkości. Sławą uniwersytetów są nazwiska wielkich profesorów i ich wielkich uczniów. Trzeba się z tym cennym materiałem obchodzić ostrożnie, bo ostatecznie nawet gram radu można kupić za wielkie coprawda pieniądze, ale genjuszu ludzkiego nie można kupić, można go tylko darmo dostać, a to jest trudniej. Tylko jedna rzecz może stawać na przeszkodzie rozwojowi nauki, to jest nadmierna jej biurokratyzacja i mam wrażenie, że w tym kierunku powinny iść nasze tendencje, nasze — to jest tych, którzy się odnoszą pozytywnie do nauki polskiej, z p. Ministrem Jędrzejewiczem na czele. Jedna godzina wielkiego mistrza może być niezapomnianą skarbnicą myśli, natomiast 180 godzin miernoty będzie wiecznością pustki i nudy, i na nic się nie przyda zamykanie pracy profesora w biurokratyczne ramy godzinowe, bo praca ta zawsze te ramy rozsadzi.</u>
<u xml:id="u-42.92" who="#WacławMakowski">Kiedy czytam np. w cudzoziemskiej literaturze prawniczej studia, poświęcone teoriom prof. Petrażyckiego, kiedy rozmawiam z jego uczniami, kiedy z najwyższem ekstatycznem uniesieniem wspominają o godzinach spędzonych na jego wykładach, na wykładach profesora, o którym się mówi przez duże P, bez jakiegokolwiek dodatku, to myślę, jakie papierowe muszą być mózgi, któreby sobie wyobrażały, że da się zamknąć rolę profesora w jakichś przepisach regulaminowych co do godzin pracy lub czegoś podobnego. Prawda, nie każdy profesor jest genialnym uczonym i pedagogiem, ale jeśli się znajdzie jeden, to on siłą swej indywidualności wytwarza atmosferę, z której korzystają i muszą korzystać inni. Dlatego trzeba dać profesorom to stanowisko szczególne, jakie im z faktu rzeczywistości przypada i te warunki, jakie są dla ich spokojnej pracy niezbędne.</u>
<u xml:id="u-42.93" who="#WacławMakowski">W tej myśli zgłaszam do laski marszałkowskiej rezolucję, o której uchwalenie będę prosił:</u>
<u xml:id="u-42.94" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Piekło wybrukowane rezolucjami.)</u>
<u xml:id="u-42.95" who="#WacławMakowski">„Zważywszy doniosłe znaczenie, jakie ma praca naukowa dla kultury społecznej i przyszłości Państwa i Narodu, Sejm stwierdza potrzebę wydania ustawy o prawach i obowiązkach profesorów, któraby zapewniła profesorom i innym pracownikom naukowym niezbędne warunki pracy naukowej i stanowisko odpowiednie do ich roli społecznej”.</u>
<u xml:id="u-42.96" who="#komentarz">(Oklaski na Jowach B. B.)</u>
<u xml:id="u-42.97" who="#WacławMakowski">Teraz drugi element, młodzież. Młodzież jest zawsze lepsza od starszego pokolenia. Przed kilku laty była moda narzekania na demoralizację młodzieży, przytaczano drastyczne przykłady. Zaprzeczałem temu zawsze. To zdeprawowane jednostki starszego pokolenia szerzyły tę kalumnię, szczepiły tę zarazę. Dziś już wiemy, że poziom moralny młodzieży jest naogół wysoki i coraz wyższy. Burdy i bijatyki, zdziczenie! A czyż to młodzież wymyśliła sama te wszystkie rzeczy? Czyż ci rycerze kija nie mają swoich starszych prowodyrów?</u>
<u xml:id="u-42.98" who="#komentarz">(Huczne oklaski. Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-42.99" who="#WacławMakowski">Tych zgranych politycznie podszczuwaczy, którzy deprawują dusze młodzieńcze, którzy naiwny zapał zakażają kiłą nienawiści, tych plugawców, którzy cuchnącą swoją złością zatruwają dobrą wiarę młodzieży, piętnuję stąd bez żadnej litości.</u>
<u xml:id="u-42.100" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.101" who="#WacławMakowski">Ale młodzieży naszej bronię i będę bronił, bo ją znam i mam do niej zaufanie. Zapewne, wśród wielotysięcznych rzesz znajdą się różnej wartości jednostki, ale ogół młodzieży, jako pokolenie, zasługuje na to, ażebyśmy z pełną wiarą patrzyli w przyszłość naszej Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-42.102" who="#WacławMakowski">Miałbym jeszcze na ten temat do powiedzenia wiele, ale już p. Marszałek przypomina mi, że czas minął, muszę się więc ograniczać.</u>
<u xml:id="u-42.103" who="#WacławMakowski">Przechodzę do organizacji nauczania. W tej sprawie już na komisji przytoczyłem przykład dwóch odmiennych typów, które jednak w końcu swojej linii rozwojowej dochodzą do oparcia tej organizacji na współdziałaniu czynników społecznych i Państwa. Czy się to komu podoba czy nie, Państwo w dzisiejszym stanie życia społecznego odgrywa rolę dominującą, Państwo, to nie tylko dzień dzisiejszy, jakkolwiek dzień dzisiejszy, wbrew temu, co mówił p. Lieberman, jest rzeczą dla Państwa ważniejszą, jakkolwiek dzień dzisiejszy, i znowu zacytuję to pismo, które już p. Czapiński cytował, to samo, które mówi o Państwie i które na jednej z tych stron mówi, że wobec pokolenia dzisiejszego, tych, którzy obecnie stanowią zbiorowość obywatelską, Państwo stać się musi soczewką ich żywego entuzjazmu. Tak, proszę Panów, ten entuzjazm żywy, który mamy dla Państwa, jest to związek żywego pokolenia z Państwem!</u>
<u xml:id="u-42.104" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-42.105" who="#WacławMakowski">Otóż i żywe dzisiejsze pokolenie ma coś do powiedzenia w Państwie i Państwo ma coś do powiedzenia o niem, ale oprócz tego ma także do powiedzenia i Państwo co do swojej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-42.106" who="#komentarz">(P. Babski: I szmaty też?)</u>
<u xml:id="u-42.107" who="#WacławMakowski">O! jakiż to dowcip! Organizacja Państwa obejmować musi także i nauczanie, bo to jest jedna z form służby społecznej, jeden z działów tej służby przez Państwo wykorzystany. Organami Państwa są tu tak samo uniwersytety jak i Minister, organizacja nauczania powinna przewidzieć i uregulować ich współpracę. I tutaj wrócę do tego, co mówiłem o biurokracji, już tylko kilka słów, ale nie mogę się powstrzymać od tego, ażeby nie zacytować z tej książki, która była na stole konferencji rektorów szkół akademickich w Polsce, tego, co było pisane w 1925 r., a więc przed rządami sanacyjnemi.</u>
<u xml:id="u-42.108" who="#WacławMakowski">Wówczas odbywała się walka między biurokracją a uniwersytetami, która przybrała bardzo jaskrawą formę. Konferencja rektorów w r. 1925 pisała tak: „Departament IV wprowadza niejednokrotnie dezorganizację w pracy naukowej i pedagogicznych szkół wyższych i pozbawia ją niezbędnej ciągłości...”. „Sprawy o charakterze wybitnie naukowym lub sprawy administracyjne pierwszorzędnej wagi Departament IV załatwia często w sposób, przynoszący szkodę nauce i szkolnictwu wyższemu, bez żadnego zgoła lub przynajmniej bez istotnego porozumienia ze szkołami i bez poszanowania tradycyjnej naukowej autonomii szkolnictwa wyższego, sprowadzając przez to szkoły akademickie do poziomu urzędu niższej instancji, wobec którego bezwzględną swobodę decyzji Ministerstwa w całej pełni warować i zaznaczać należy”. Nie było wtedy tej nowej ustawy akademickiej, a jednak tak postępowała, zdaniem konferencji rektorów, w r. 1925 administracja państwowa. Na czele Ministerstwa Oświaty stał p. Stanisław Grabski. Wtedy to było dobre.</u>
<u xml:id="u-42.109" who="#WacławMakowski">Ale na tę ocenę nie zgadzał się p. prof. Zawidzki, ówczesny kierownik Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-42.110" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-42.111" who="#WacławMakowski">Pismo konferencji jest z czasu, gdy Ministrem był Grabski, odpowiedź Ministerstwa z czasu, gdy kierownikiem Ministerstwa był Zawidzki. Następowali kolejno po sobie. Otóż p. Zawidzki pisze:</u>
<u xml:id="u-42.112" who="#WacławMakowski">„Tradycja naukowej autonomii szkolnictwa wyższego, o której memoriał wspomina, a która w Polsce nie może być dawną, gdyż nie można chyba twierdzić, aby była przez państwa zaborcze zbytnio szanowana, jest dla Ministerstwa przedmiotem stałej troski i opieki, o ile zgodna jest z prawem, to jest z obowiązującą ustawą o szkołach akademickich. Natomiast praktyki z tą ustawą niezgodnej Ministerstwo nie mogłoby uznać za tradycję, zasługującą na pielęgnowanie?” „Każde konkretne zażalenie gotów jestem nie tylko wysłuchać, ale zbadać i w miarę potrzeby wydać stosowne zarządzenie, oczywiście, o ile zażalenie będzie zredagowane w formie, odpowiadającej należycie pojętemu stosunkowi władz szkół akademickich do Ministra W. R. i O. P., jako ich zwierzchnika. Natomiast podania, zawierające, jak obecne, nie rzeczowe a dotkliwe, prawie obelżywe zarzuty... musiałyby na przyszłość pozostać bez odpowiedzi?” „O ile zatem przestrzegam i przestrzegać będę, aby żadna z ustawowych prerogatyw samorządowych władz szkół akademickich nie była uroniona, o tyle muszę się zastrzec przeciw mieszaniu się osób postronnych (to znaczy rektorów) do spraw wewnętrznych, a w szczególności do doboru urzędników Ministerstwa i w poczuciu moich praw i obowiązków wszelkie zakusy w tym względzie zmuszony będę konsekwentnie odpierać?” „Gdyby pp. rektorzy zechcieli uwierzyć w to, że Ministerstwo W. R. i O. P. ma na widoku przede wszystkiem dobro i pomyślny rozwój wszystkich szkół akademickich oraz interes Państwa naszego, to stosunek autonomicznych władz akademickich do władzy zwierzchniej ukształtowałby się w sposób niewątpliwie harmonijny. Brak natomiast zaufania do władzy zwierzchniej, wychodzący z takich wyżyn duchowych, na jakich z natury rzeczy winny stać szkoły akademickie, może być tylko posiewem anarchii w Państwie, uniemożliwiającym ostateczne skonsolidowanie się wewnętrznej mocy i potęgi naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej”.</u>
<u xml:id="u-42.113" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-42.114" who="#WacławMakowski">Słusznie mówił kierownik Ministerstwa i słusznie mówili rektorzy...</u>
<u xml:id="u-42.115" who="#WacławMakowski">Ale jaka jest na to rada?</u>
<u xml:id="u-42.116" who="#komentarz">(P. Rybarski: Żeby mówił rektor, a nie dyrektor departamentu.)</u>
<u xml:id="u-42.117" who="#WacławMakowski">Z ust mi Pan to wyjął, Panie Pośle Rybarski.</u>
<u xml:id="u-42.118" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-42.119" who="#WacławMakowski">Jak to dobrze.</u>
<u xml:id="u-42.120" who="#WacławMakowski">Otóż jeżeli dotąd minister był odgrodzony od rektora swoim urzędem, IV departamentem, to dziś rektor nie może być obcym przybyszem w Ministerstwie, lecz naturalnie ustanowionym łącznikiem, organem rządzącym w bezpośrednim kontakcie z Ministrem. Niechże ci dwaj, Minister i rektor, z pominięciem biurokratycznego ogniwa, które jest niepotrzebne, jeden w imieniu Rządu, drugi w imieniu szkoły podadzą sobie ręce i wypędzą celników ze świątyni,...</u>
<u xml:id="u-42.121" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.122" who="#WacławMakowski">...i wypędzą biurokrację. Jeżeli się to stanie, to nauka rozkwitnie, a młodzież przeniknie duchem państwowym naprawdę.</u>
<u xml:id="u-42.123" who="#WacławMakowski">Teraz po tem wszystkiem zakończę nadzieją, że świeży powiew wiatru wiosennego przejdzie przez liście i stary dąb ożywi się nową zielenią.</u>
<u xml:id="u-42.124" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Bielecki. Ograniczam czas przemówień do 30 minut.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#TadeuszBielecki">Reforma szkół wyższych, podjęta przez p. Ministra Jędrzejewicza i jego zwolenników, obchodzi nie tylko profesorów i młodzież, znaczenie jej wybiega daleko poza mury uniwersyteckie. Projekt ustawy tak zasadniczo zmienia podstawy, na jakich dotąd opierał się rozwój nauki i kultury polskiej, że musiał wywołać żywe zainteresowanie i poważny niepokój całego społeczeństwa, tem więcej, że to nie pierwsza próba brania za gardło niezależnych instytucyj i organizacyj społecznych. Cała poezja, która spływała tu z ust p. Makowskiego, który jest lepszym poetą, niż prawnikiem,</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#TadeuszBielecki">byłaby nas przekonała, gdybyśmy po raz pierwszy z p. Makowskim i z jego obozem się zetknęli, ale my się za dobrze znamy, od 6 lat już się znamy i dlatego ta poezja nas nie przekonała. My dobrze wiemy, czem się różni poezja od rzeczywistości. I dlatego muszę to wszystko, co opowiadał p. Makowski, o tem, że poprawi się ustawa dopiero w wykonaniu, między bajki włożyć. To jest takie na eksport łagodne określanie rzeczy, które są bardzo surowe w swej istocie. Projekt ustawy akademickiej nie jest zjawiskiem odosobnionem. Gdyby on był pierwszym projektem, jaki się zjawił po maju, to oczywiście mogliby się znaleźć naiwni, którzyby uwierzyli w te słowa, które tu padały. Ale skoro mamy 6 lat doświadczeń, to trzeba postawić projekt ustawy akademickiej obok innych ustaw bliźniaczo do siebie podobnych, które mają na celu wbrew swym lirycznym zapewnieniom poddać rządzącej dziś grupie wszystkie, najmniej nawet uchwytne dziedziny polskiego życia. W pełnym blasku wystąpi ustawa dopiero wtedy, jeżeli się ją rzuci na tło innych ustaw i rozporządzeń, które dotąd rządy pomajowe wydały, normujących ustrój szkolnictwa, sądownictwa, adwokatury, stowarzyszeń, zgromadzeń, samorządu i t. d. Dopiero na tle uchwalonych już tworów ustawodawstwa sanacyjnego wystąpi w pełnem świetle waga i doniosłość, będącej dziś na warsztacie prac sejmowych ustawy o szkolnictwie wyższem.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#TadeuszBielecki">Jaka jest, krótko ujęta, idea przewodnia twórczości pomajowej, bardzo radosnej, jeżeli chodzi o ilość, a nie jakość wydanych aktów ustawodawczych? Wszystkie te ustawy cechuje nieufność i podejrzliwość wobec społeczeństwa, troska niezmierna o jego poglądy polityczne, ale nie o jego dobro i byt. Można powiedzieć, że im bardziej sanacja traci grunt pod nogami, tem więcej rośnie w szeregach sanacyjnych wiara w cudowną moc działania ustawy, przepisu ustawowego. Stąd dążność do rozciągnięcia kontroli i nadzoru państwowego wszędzie, na wszystkie dziedziny, czy trzeba, czy nie trzeba. Bez wyboru, o wszystkiem ma decydować, wszystko ma ustalać p. Minister, czyli władza administracyjna. Śmieszna ta przesada prowadzi do marnowania energii na walkę i śledzenie przeciwników, prowadzi do przerostu czynnika biurokratycznego, o którym mówił tu również podejrzliwie i krytycznie p. poseł Makowski, który zapowiedział, że wezwie Rząd, swój rząd, bo zarówno większość jest rządowa, jak Rząd jest większościowy, do wydania ustawy. To dopiero potem ma być wydane. Dlaczego nie obecnie? Powiadam, że ten system denerwuje, męczy. My stoimy na stanowisku, że władza wykonawcza nie powinna sięgać wszędzie, winna kierować temi działami życia, które są konieczne do kierowania państwem. I nic więcej. Tymczasem u nas wprowadza się szablon, zwłaszcza w ostatnich czasach. Unifikacja, to obecnie hasło dnia, to zawołanie, z którem rycerze sanacyjni, w szyszaki ubrani i halabardy uzbrojeni, idą w kraj i chcą zdobyć młodzież. Więc przedewszystkiem unifikować chce p. referent Czuma przekonania ideowe młodzieży, bo o taką unifikację głównie chodzi. Chcieliby, żeby wszystko było wyciągnięte tak, jak w wojsku, pod sznurek i by młodzież słuchała tylko i wyznawała ideały sanacyjne. To nie jest unifikacja, a jeżeli jest, to jest wyrównywanie w dół, to jest niwelacja raczej, wszystko się obcina, co wyrasta nad poziom sanacyjny. W samorządzie też unifikuje się, nie w kierunku od zachodu ku Brześciowi, tylko od Brześcia ku zachodowi. Uznano nagle, że uniwersytety są twierdzą niebezpiecznych poglądów i wskutek tego dąży się do odebrania uprawnień samorządowych, które dotąd wyższe uczelnie posiadały. Jest jakaś mania wynajdywania niebezpieczeństw. Tę odwiecznie istniejącą autonomię, przed 500 laty nadaną przez Wielkiego Litwina Władysława Jagiełłę, chce się przez nowe wydanie Litwinów, którzy mają wpływ na Rząd, znieść i odebrać.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#TadeuszBielecki">Tu nie chodzi przecież o walkę z demoliberalizmem. Przeciwnicy demoliberalizmu i wielcy antyliberałowie są antyliberałami wszędzie, gdzie chodzi o społeczeństwo polskie, ale natomiast są zwykle liberałami, jeżeli chodzi o mniejszość żydowską. Cóż to za faszyzm jest, jeżeli w ten sposób się postępuje? Faszyzm przedewszystkiem opiera się na nacjonaliźmie włoskim. Można się nie zgadzać na wszystkie pociągnięcia faszyzmu, ale tam jest bogata treść, u nas natomiast faszyzm sanacyjny opiera się na nacjonaliźmie żydowskim, a rozwiązuje organizacje narodowe polskie. Uważam, że to jest bardzo zniekształcony faszyzm. Rozróżniajmy te pojęcia. Trzeba unikać szablonowego traktowania różnych zjawisk. Naprzykład młodzież akademicką chce się traktować tak, jak młodzież gimnazjalną, szkół powszechnych, chce się drogą rozporządzeń narzucić jej przekonania. P. referent Czuma wyraźnie powiada: musi się nauczyć szacunku dla kierowników Państwa, nie tylko dla Państwa. I słusznie, bo szacunku dla Państwa nas ci Panowie uczyć nie będą, tembardziej młodzieży, która się wychowała już w wolnej i niepodległej Polsce, która się przyzwyczaiła niemal od pierwszych lat swego życia do szacunku dla Państwa. Ale kierowników Państwa, takich, którzy wszystko robią, żeby nie zasłużyć na szacunek, nie będzie szanowała i niema siły, choćby najmocniejszej, któraby zmusiła do szacunku, skoro ktoś na szacunek nie zasługuje i wszystko robi, żeby ten szacunek poderwać.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#TadeuszBielecki">Dalej, traktuje się również szablonowo uczonych tak, jakby to były automaty biurokratyczne, manekiny, którym można nakazać wszystko drogą biurokratyczną. Otóż w ten sposób doszlibyśmy do ślepego jakiegoś doktryneryzmu. Przypomina mi ten stosunek do wyższych uczelni, do uniwersytetów, jak gdyby wysyłano kowala z młotem, żeby naprawił mechanizm zegarka. W ten sposób chce się naprawić przekonania młodzieży i stosunki na uniwersytecie przez zupełne zniwelowanie jego odwiecznych, nie będących dopiero wymysłem XIX wieku, samorządowych uprawnień, wśród których wzrastała, rozwijała się i kwitła polska nauka. Chce się wziąć w niedźwiedzie łapy młodzież i profesorów. Zdaje się sanacji, że jak się wyda taką ustawę, jak ją się w zapale sejmowładczym przegłosuje, to już wszystko gładko pójdzie.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#TadeuszBielecki">Taki system rządzenia, mojem zdaniem, jest tylko pozornie silny, w gruncie rzeczy jest nietrwały i stwarza ciągle wrzenie i tarcia. Pośpiech ustawodawczy obecny nie jest wyrazem siły, lecz lęku. To trzeba stwierdzić, bo niektórzy ludzie biorą to za wyraz wielkiej siły, gdy znana zgóry większość, wiadomo jak wybrana, te rzeczy przegłosowuje. Panowie się okopują w bardzo niezręczny sposób, wywołując narastające konflikty, ale czy to Panom pomoże, niedaleka przyszłość pokaże. System rządzenia, który Panowie przyjęli, prowadzi do dwóch rzeczy: do martwoty u ludzi, którzy się boją walki, którzy nie lubią walczyć, albo do tworzenia ośrodków wrzenia lub oporu. Chcieliście Panowie, ażeby organizacje społeczne legły pokotem przed Wami i legły, ale legła razem z niemi praca tych organizacyj, bo odebrano im to, co jest nerwem głównym, to znaczy inicjatywę i zainteresowanie się temi pracami. Wszyscy tam się teraz oglądają na dotacje rządowe, a Rząd im nie daje dotacyj, bo pieniędzy nie ma. Ta psychologia fatalna liczenia wiecznie na Rząd prowadzi do tego, że człowiek, który zawierzył większości sanacyjnej i Rządowi, a są jeszcze tacy, chociaż coraz mniej liczni, z chwilą, gdy spotka go zawód, gdy nie dostanie posady, zapisawszy się do B. B., wpada albo w rozpacz, albo przechodzi do komunizmu. To jest wprost konieczny skutek tego rodzaju metody rządzenia. Otóż ani na jednej podstawie, ani na drugiej budować nie można.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#TadeuszBielecki">Jakie skutki sprowadza tego rodzaju metoda w dziedzinie szkolnictwa — przytoczę tylko jeden przykład tam, gdzie już wprowadzono tę reformę — niech świadczy głos zwolennika wychowania państwowego i zwolennika rządów pomajowych Stefana Nowickiego. W numerze 5 wileńskiego „Włóczęgi” z lutego 1933 r. w uwagach o wychowaniu młodzieży czytamy dosłownie: „Nauczycielstwo nasze nie posiada silnego kręgosłupa ideowego.... Dobite nadto niezrozumieniem „wychowania obywatelsko-państwowego” ostatecznie straciło wiarę w siebie. Nie wie ono, co to znaczy. Jedni bowiem to interpretują przez wywieszenie w ciągu jednej nocy w każdej klasie portretów, inni doradzają, mniej lub więcej dyskretnie, zapisywanie się do stronnictwa lub do pewnej organizacji, a żaden prawie nie chce zrozumieć jasnych wskazań w tej dziedzinie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Przybite, skryte, nie wypowiadające się, nie mające do siebie wzajemnego zaufania, ma ono wychować silnego ideowo przyszłego obywatela. Młodzież szybko wyczuwa, że to, co wszędzie się robi, to robi się bez przekonania, zapisuje się nawet do organizacyj polecanych, sama przybiera tę pozę, następuje wzajemne zakłamanie się. Zaczarowane koło, zda się bez wyjścia. O jakimkolwiek „rządzie dusz” niema mowy”. Pisze to nie przeciwnik Waszego ustawodawstwa, lecz piłsudczyk wierny, ale myślący.</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#komentarz">(Głos: Co to znaczy „Waszego”?)</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#TadeuszBielecki">To znaczy sanacyjnego, to chyba jasne. Dlatego zacytowałem go tu, jako bardzo znamienne świadectwo wątpliwości, które budzą się również i w obozie, popierającym wychowanie państwowe.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#TadeuszBielecki">Uchwalając ustawę akademicką, osiągnęli już Panowie prawdopodobnie kres możliwości ustawodawczo-sejmowych, bo już bodaj nie będzie dziedziny życia, gdzieby nie można było na podstawie ustawy wścibić nosa.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#TadeuszBielecki">Co się chce osiągnąć przez wprowadzenie tej ustawy? Słyszymy ciągle, zresztą na Komisji Oświatowej było to bardzo wyraźnie powiedziane, że chcecie Panowie uzyskać wpływ na dobór profesorów, niewygodnych chcecie się pozbyć i to jest niezrozumiała interpretacja p. posła Makowskiego...</u>
<u xml:id="u-44.12" who="#komentarz">(P. Wawrzynowski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-44.13" who="#TadeuszBielecki">Pan za to rozumie. Jeżeli Pan tak rozumie, jak p. Makowski, że się nic nie zmieni, to poco wnosicie ustawę, w takim razie nie uchwalajcie tej nowej ustawy. Widocznie coś Panowie mają na celu, skoro wnoszą Panowie inne sformułowanie. To jest zupełnie jasne.</u>
<u xml:id="u-44.14" who="#TadeuszBielecki">A teraz druga sprawa, to dążność do zmiany przekonań ideowych młodzieży. To się tu wyraźnie powiedziało. To drugie zadanie przerasta siłę każdego obozu politycznego, a cóż dopiero obozu dziś rządzącego.</u>
<u xml:id="u-44.15" who="#komentarz">(P. Wawrzynowski: Wyście wyprowadzili młodzież na Prezydenta.)</u>
<u xml:id="u-44.16" who="#TadeuszBielecki">Co to ma do rzeczy? Powiem Panu i o tem, jeżeli Pan chce. Otóż obóz pomajowy sam nie wie jeszcze, jaką ma ideologię, a chce zmieniać ideologię młodzieży, jasną i prostą. Otóż pomijam problem wartości młodego pokolenia Polski niepodległej.</u>
<u xml:id="u-44.17" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-44.18" who="#TadeuszBielecki">Widzę, że Panowie wycofali się z pesymistycznego poglądu na młode pokolenie. P. profesor Czuma dziś już nic nie mówił o zdziczeniu młodzieży, olbrzymi postęp. P. Makowski zaś przyznał nawet, że młodzież jest dobra.</u>
<u xml:id="u-44.19" who="#komentarz">(Głos: Wy ją demoralizujecie.)</u>
<u xml:id="u-44.20" who="#TadeuszBielecki">Powiem o tej demoralizacji, skąd ona idzie. To jest ustalone, skąd idą plugawe podburzania młodzieży.</u>
<u xml:id="u-44.21" who="#komentarz">(P. Wawrzynowski: W roku 1922 mieliśmy dość tego plugastwa.)</u>
<u xml:id="u-44.22" who="#TadeuszBielecki">Na komisji już wykazałem, na jak kruchych podstawach opiera się teza o zdziczeniu młodzieży i dlatego nie będę się na tem zatrzymywał, wspomnę tylko, że walki wśród młodzieży, co Panów tak denerwuje i dziwi, zawsze były. Przecież to są żywi, młodzi ludzie.</u>
<u xml:id="u-44.23" who="#komentarz">(P. Wawrzynowski: Którzy bili Prezydenta.)</u>
<u xml:id="u-44.24" who="#TadeuszBielecki">Gdzie teraz Prezydenta bili?</u>
<u xml:id="u-44.25" who="#komentarz">(Głos: W 1922 roku to było. To było plugastwo. Inny głos: Kto p. Piotrowskiego pokaleczył?)</u>
<u xml:id="u-44.26" who="#TadeuszBielecki">Otóż Panowie stoją na wygodnem stanowisku, że jeżeli młodzież narodowa pobije prorządową, to to jest zdziczenie, ale jeżeli napastnicy prorządowi, czy komuniści napadają na młodzież narodową, to to się nazywa szczytem kultury moralnej czy politycznej.</u>
<u xml:id="u-44.27" who="#komentarz">(Głos: Bzdury.)</u>
<u xml:id="u-44.28" who="#TadeuszBielecki">Gdzież te bzdury są?</u>
<u xml:id="u-44.29" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A kto napadał na Czarnieckiego, jak nie przez Was podjudzona młodzież!)</u>
<u xml:id="u-44.30" who="#TadeuszBielecki">Ten krzyk i tem ton Pański potwierdza, gdzie są źródła plugawych podnieceń.</u>
<u xml:id="u-44.31" who="#TadeuszBielecki">Proszę Panów, niema monopolu na bicie i tego się nie wprowadzi żadnem rozporządzeniem.</u>
<u xml:id="u-44.32" who="#komentarz">(Oklaski na ławach prawicy.)</u>
<u xml:id="u-44.33" who="#TadeuszBielecki">W każdym razie ustawą go się nie da wprowadzić. Muszę stwierdzić, że młodzież, która brała udział w 1920 roku w obronie granic, która przeszła wojsko, zawsze będzie po męsku reagowała na napaści przeciwników, którzy będą starali się ją czynnie zaczepiać.</u>
<u xml:id="u-44.34" who="#TadeuszBielecki">A teraz, jeżeli chodzi o kazania, które nam tutaj prawiono co do młodzieży, to muszę się tu jednem zdaniem z niemi załatwić, że bardzo nie do twarzy jest, kiedy te kazania wygłaszają właśnie zwolennicy obozu brzeskiego. Wartoby o tem pamiętać. Jeżeli gdzie były przykłady podżegania do walki fizycznej, to w obozie „łamania kości” i kultu tylko dla siły fizycznej. Przecież Panowie to wnieśli dopiero. Nie tragizmujcie Panowie, mniej histerii w ocenie zwykłych bójek, które zawsze były, będą i nic w tem dziwnego niema.</u>
<u xml:id="u-44.35" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Tylko z Waszej strony mniej demagogii!)</u>
<u xml:id="u-44.36" who="#TadeuszBielecki">Ale gdzie demagogia? Pan nie wie, co ja mówię, niech Pan słucha!</u>
<u xml:id="u-44.37" who="#TadeuszBielecki">Druga przyczyna, dla której została ustawa wniesiona, to odsiecz dla Żydów! Chcecie Panowie przerwać walkę młodego pokolenia z judaizacją polskiego społeczeństwa. Nie będę poruszał w całej rozciągłości zagadnienia żydowskiego, ale muszę ustalić, kto za ustawą się dotąd opowiedział, bo to jest dobrze, żeby to przeszło do historii. Otóż pierwszym zwolennikiem, który powitał tę ustawę w Sejmie, był poseł Grünbaum. Nie mam mu tu wcale tego za złe, ale to stwierdzam. A później w Komisji Oświatowej z ramienia B. B. za ustawą najmocniej opowiedział się p. Mincberg, i to z wielką zaciekłością. Następnie p. Sommerstein, który nie należy do B. B., lecz do Koła Żydowskiego, zajął takie samo stanowisko i również ustawę poparł i został, kiedyśmy wyszli, został poto, żeby tam przeprowadzać dalsze swoje poprawki, jeszcze mu mało tych wszystkich rzeczy, które są, jeszcze mu mało było tej ilości Żydów, którzy studiują, jeszcze poruszył sprawę nostryfikacyj, jeszcze trzeba dopuścić przyjmowanie bez ograniczeń na wszystkie wydziały na uniwersytecie, na medycynę. Ten przykład wiecznie się powtarza, ale on jest najwymowniejszy. Jeżeli się zgłasza 300 kandydatów, a jest 100 miejsc, a w tem 150 Żydów, to nie można przyjąć wszystkich Żydów, bo ani jednego Polaka nie byłoby na wydziale medycznym. Jeszcze raz powtarzam: pamiętajcie Panowie, że tu jest Polska, a nie Palestyna.</u>
<u xml:id="u-44.38" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
<u xml:id="u-44.39" who="#TadeuszBielecki">Nie odwracajcie tych pojęć.</u>
<u xml:id="u-44.40" who="#TadeuszBielecki">Muszę stwierdzić, że jest to Syzyfowa praca, kiedy się chce odwrócić wielki prąd dziejowy zapomocą rozporządzeń ministerialnych. Przedstawiciele Żydów uczepili się Rządu i uważają, że drogą rozporządzeń da się coś zrobić. Nawet z entuzjazmem się o projekcie wyrażają. Chcą ustawą zmusić do kapitulacji w walce przeciw zażydzeniu wyższych uczelni. W ten sposób tej centralnej sprawy nie można ujmować, sprawy, która nie tylko w Polsce, ale w całym świecie się wlecze od kilku tysięcy lat, od chwili, kiedy Żydzi poszli do innych społeczeństw i tam, gdzie znaleźli się w olbrzymiej liczbie, tam zawsze spotkali się z oporem o wiele straszniejszym, niż u nas.</u>
<u xml:id="u-44.41" who="#TadeuszBielecki">Panowie powiadacie, że tu się robi wielkie pogromy, ale ofiar pogromu niema, są tylko polskie trupy, polskich akademików, a Żydzi są poturbowani. Panowie pamiętacie za czasów rzymskich, kiedy Żydzi przeszli miarę, to ich wycinano poprostu. Niech Panowie pamiętają o tem, że były gorsze rozwiązania kwestii żydowskiej. My ich nie zalecamy. Nie powinni Panowie za dużo krzyku podnosić na Polskę, kiedy Żydom jednak najlepiej się tu dzieje, skoro liczba ich wzrasta. Żaden naród nie zniósłby blisko 4-milionowego garbu Żydów. Nie dziwię się, że Żydzi do tego dążą, ale niechże widzą to również ci, którzy tak skwapliwie po tej linii kroczą, t. zn. dzisiejsza większość sejmowa, i niechże się tego nie wypierają.</u>
<u xml:id="u-44.42" who="#TadeuszBielecki">Jeżeli chodzi o tradycję naszą w tej walce, tu dużo się o tem również mówiło. Nas się porównywa z hitleryzmem. Ja się nie zarzekam tych porównań, tylko one są nieistotne, bo mamy swoją tradycję, i Panowie dobrze o tem wiedzą. To, co robi Hitler, to jego rzecz i rzecz Niemiec. Należałoby pamiętać, że byłoby lepiej nie zadzierać z całym światem, nie wiem dokąd Panowie pójdziecie, kiedy ze wszystkimi będziecie zadzierali. Mamy swoje tradycje walki z Żydami oddawna. Żeby nie sięgać zbyt daleko, powołam się na świetną trójcę antyżydowską, na 3 przedstawicieli polskiego oświecenia: Konarskiego, Zamojskiego i Staszica, najbardziej postępowych ludzi, którzy nieśli wtedy wyzwolenie z pod jarzma pańszczyzny i niewoli całemu polskiemu narodowi. Na te tradycje możemy się powoływać. To byli antysemici i ostrzej się wyrażali, aniżeli my, o kwestii żydowskiej. Jeżeli chodzi o tradycje, któreby polskiej młodzieży były miłe, i do których powinna nawiązać, to tradycja filomatów. Oto w „Uwagach nad pismem periodycznem”, czytanych na posiedzeniu naukowem wydziału II, rok 1820, Dionizy Chlewiński powiada: „Prócz środków, przeszkadzających rozmnażaniu zbytniemu tego rodu (t. j. Żydów), oraz wypędzenia ich zupełnego, czy razem, czy powoli, inne wszystkie środki skutecznemi być nie mogą”. To jest program filomatów i Panowie się dziwią, że my go podejmujemy. „Czy są zaś szkodliwi dla nas tak względem osłabienia ducha — mówił Chlewiński — jakoteż zniszczenia rolnictwa i wszelkiego przemysłu, prawdziwego handlu, czy nie przeprowadzają tysiące familij do nędzy i ubóstwa, a miliony rolników do żebractwa, ten chyba wątpić będzie, komu umysł, duszę i serce przesądna osiadła ślepota”.</u>
<u xml:id="u-44.43" who="#TadeuszBielecki">To pod uwagę tym Polakom, którzy tak bardzo bronią Żydów przed akcją polskiego społeczeństwa. Otóż dopóki będzie zgórą...</u>
<u xml:id="u-44.44" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Niech Pan przeczyta zdanie pewnego filomaty Adama Mickiewicza.)</u>
<u xml:id="u-44.45" who="#TadeuszBielecki">Możemy tę lekturę przeprowadzić bardzo dokładnie, Żydzi z czasów Jankiela Mickiewicza, a dzisiejsi Żydzi, to jest duża różnica. Pan romantycznie patrzy na Żydów. Minęły czasy Jankiela z cymbałami,</u>
<u xml:id="u-44.46" who="#komentarz">(Wesołość na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-44.47" who="#TadeuszBielecki">Stwierdzam, że to jest daremny trud i nic nie pomoże Żydom, a tymczasem wiąże wniesioną ustawę akademicką nierozerwalnie z kwestią żydowską. Ustawa stanie się zarzewiem walk i tarć i wiecznego niepokoju w murach uniwersyteckich. Z punktu widzenia taktyczno-politycznego my się wcale nie martwimy, że ta ustawa została wniesiona. Jedźcie tak dalej, Panowie, jak zaczęliście, jest to jazda na złamanie karku.</u>
<u xml:id="u-44.48" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-44.49" who="#TadeuszBielecki">Proszę bardzo.</u>
<u xml:id="u-44.50" who="#TadeuszBielecki">Przeciwstawiamy się tej ustawie dlatego, że podzielamy obawy całego świata naukowego o losy kultury i nauki polskiej. Bierzecie razem z Żydami ciężar przeprowadzenia tej reformy na swe barki i mocno już zgięte plecy i nie wiemy, czy go udźwigniecie. Najbliższa przyszłość pokaże, jakimi drogami potoczy się realizacja planów Rządu w tej dziedzinie. O ostateczny wynik walki jesteśmy zupełnie spokojni.</u>
<u xml:id="u-44.51" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#KarolPolakiewicz">Głos ma p. Piotrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Żywe zainteresowanie opinii naukowej Polski wzbudził projekt p. Ministra Jędrzejewicza o zniesieniu samorządu szkół akademickich. Stworzył się niespotykany dotąd prawie jednolity front całego polskiego świata nauki, bo wszystkich uczelni wyższych. Niemal 95% profesorów i uczonych wypowiedziało się przeciw nowemu zamachowi na swobodę nauki i nauczania.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Czyż jest w tem coś dziwnego? Gdyby najwyższe organizacje naukowe, z Polską Akademią Umiejętności na czele, gdyby uniwersytety i politechniki i ich senaty i konferencje rektorów nie przeciwstawiły się groźnemu niebezpieczeństwu, byłby to objaw smutny, świadczyłoby to ujemnie o stanie naszej nauki. Jednolita opinia, silne wypowiedzenie się w obronie wolności istotnej szkół akademickich, oddziałanie na szerszą opinię publiczną i zainteresowanie się tak doniosłą sprawą stawia zagadnienie w ten sposób, że świat nauki w Polsce godnie pielęgnuje ideały najwznioślejszej tradycji z okresu najwspanialszego rozwoju nauki i dorobku kulturalnego Polski. Swą akcją uniwersytety dowiodły, że zasłużyły na obronę ich praw i wolności w chwili dla nich ciężkiej, kiedy fala reakcji usiłuje je zalać.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Sprawa jest doniosła nie tylko dla samego życia uniwersytetów, lecz jest pierwszorzędna dla całego Państwa, głęboko bowiem wdziera się w istotę życia ustroju w Polsce.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Jakie bowiem będą szkoły akademickie, jaki duch, jaki kierunek i atmosfera w nich zapanuje, od tego zależeć będzie przyszły typ urzędnika, nauczyciela, profesora, inżyniera, lekarza, adwokata, a co najważniejsze, przyszłego sędziego, uczonego, czy to będzie typ samodzielny, typ silny i twórczy, czy też miernota o charakterze służalczym i łamiącym się, którym łatwo rządzić i powolnie kierować. A to są bezsprzecznie kapitalne zagadnienia dla Państwa, dla jego siły, obrony i kultury.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Z tych zasadniczych względów jesteśmy stanowczymi zwolennikami samorządu pełnego w szkołach akademickich, bo on sprzyja rozwojowi tych walorów.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Słusznie mówi p. prof. Bujak: „Samorząd uczelni akademickich potrzebny jest dla pomyślnego rozwoju kultury naukowej, potrzebny on jest nie tylko profesorom i studiującej młodzieży, ale także narodowi i Państwu, bo one muszą mieć obok tych, co mają wolę i władzę rozkazywania, także i tych, którzy reprezentują myśl i sumienie”. Projekt rządowy stwarza atmosferę niepewności, płynności stosunków, ciągłej reorganizacji. Oddanie wyższych uczelni na łaskę i niełaskę zbiurokratyzowanej machiny ministerialnej w naszych obecnych warunkach autokratycznej dyktatury jest zabiciem wszelkiej inicjatywy twórczej myśli, cofnięciem nas do najgorszych epok państw policyjnych 18 wieku, w których upadek nauki i kultury jest niekwestionowaną prawdą historyczną.</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Minister Oświaty, wystąpiwszy ze swym projektem, spotkał się z jednolitym głosem sprzeciwu najbardziej upoważnionych i poważnych czynników. Minister znalazł się w odosobnieniu, ale nie jest to splendid isolation, jest to odosobnienie nie do pozazdroszczenia.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Usiłował szukać jakiegoś oparcia, poszedł do instytucji, przez siebie stworzonej, do Państwowej Rady Oświecenia Publicznego, która w większości składa się z nominałów samego Ministra. I tam reprezentanci prawdziwej nauki i wyższych uczelni stanowczo przeciwstawili się projektowi. Minister wprawdzie uzyskał poparcie i liczebną większość tych nominałów, swoich ludzi i zależnych od siebie urzędników, którzy szkoły akademickie postawili narówni ze szkolnictwem powszechnem czy zawodowem, czego się słusznie obawia prof. Estreicher, kiedy zabierał głos i drukował swoje uwagi, wskazując, że „przez 12 lat funkcjonowała dotąd nienagannie ustawa o szkołach akademickich i wśród tych warunków rozwijała się jednak nauka i kultura”. Projekt określa ten uczony za niebezpieczny dla rozwoju szkół akademickich, „szkoły akademickie zostałyby zrównane z innemi zakładami szkolnemi, szkołami średniemi, czy zawodowemi i byłyby poddane pod jednostajny strychulec władzy centralnej, która ma odtąd wykonywać nadzór nad ich działalnością i to we wszystkich kierunkach”. Cały projekt uważa za skok w ciemność i to bardzo przepastną.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Były tu już podawane przez mego kolegę klubowego, p. Czapińskiego głosy pracy sanacyjnej z „Czasem” krakowskim na czele, które wypowiadają się nie tylko krytycznie, ale wrogo wobec projektu rządowego. Projekt rządowy nie jest ograniczeniem wszelkiego samorządu uniwersyteckiego, jest wprost jego zagładą. Ogólny charakter jest taki, że Minister może się nie liczyć z opinią grona profesorskiego co do składu i funkcyj władz akademickich, spraw nauki, zarządu majątkiem i władzy dyscyplinarnej nad młodzieżą. W tych istotnych sprawach Minister sam będzie decydował po dyktatorsku. Np. nieskrępowana dowolność co do zwijania katedr, wydziałów i t. d. I pod tą groźbą zwijania całych nawet wydziałów i zakładów może Minister narzucać profesorom regulamin co do treści i metody prowadzenia wykładów, studiów i doświadczeń naukowych.</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Przed chwilą prof. p. Makowski starał się dowodzić, że i dotychczasowa ustawa jednak pozwalała Ministrowi na te rzeczy. Tak jest w art. 114 dotychczasowej ustawy, ale w dziale przepisów przejściowych, co świadczy o charakterze tego artykułu. Minister miał te pełnomocnictwa do czasu ustalenia uczelni wyższych naukowych w Polsce. Obecna ustawa nie w przejściowych przepisach, lecz na samym wstępie w art. 3 te rzeczy na przyszłość utwierdza i wprowadza jako zasadę, wprowadza w permanencji reorganizację, a co za tem idzie i niepewność na wyższych uczelniach. To jest ta zasadnicza różnica, jaką widzimy, że przepisy przejściowe z ustawy obowiązującej dotychczas przechodzą jako stale obowiązujące na przyszłość w nowym projekcie. Zasada wolności nauki i nauczania i stałość projektów pozostanie pustym frazesem bez treści.</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Mówca poprzedni, prof. Makowski, jako przedstawiciel jedyny sanacji, zabierający głos, podobnie, jak i referent, powoływał się na głosy profesorów i uczonych i w sposób zlekka ironiczny chciał wykazać, że jednak tak wielkie niebezpieczeństwo ani kulturze, ani szkolnictwu wyższemu nie zagraża. Nie będę wracał do licznych cytat, bo możnaby niemi zabierać dużo czasu, chciałbym tylko wskazać, że i ten, na którego powoływał się prof. Makowski, prof. Starzyński, były rektor uniwersytetu lwowskiego, również uważa projekt za chybiony i źródła jego dopatruje się w zupełnie fałszywem pojmowaniu t. zw. ideologii państwowej. Prof. Świętosławski, były rektor politechniki warszawskiej, przepowiada, że ustawa nowa może spowodować gwałtowne zakłócenie życia akademickiego, a zresztą w praktyce ustawa ta okaże się niewykonalną. Następnie były rektor uniwersytetu warszawskiego, prof. Hryniewiecki przestrzega przed szkodliwem przenikaniem biurokracji do szkół akademickich i pisze o chęci „wkroczenia jej do ostatniego okopu, do istniejącego jeszcze, choć nikłego, samorządu szkół akademickich”. „Projekt jest nader groźny dla wolności nauczania. Bezduszny, iście biurokratyczny charakter ustawy ujawnia się zwłaszcza w stosunku do starszych profesorów, którzy po ustąpieniu z katedry, z powodu ukończenia 65 lat nie mają nadal prawa wykładać”.</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">„Ustawa grozi doraźnem wstrzymaniem rozwoju szkół akademickich”, pisze prof. Huber. Podobnie ocenia projekt prof. Szafer. Przed zbyt daleko idącą ingerencją czynników rządowych do szkół akademickich ostrzega prof. Zaremba, gdyż to może wprowadzić do nich niepożądane wpływy natury politycznej. We wstępie do swego artykułu prof. Natanson, b. rektor uniwersytetu krakowskiego, w ten sposób daje wyraz uczuciom i zapatrywaniom ogółu polskich profesorów: „Ze zdziwieniem i bólem, z niepokojem i troską, dowiedzieliśmy się o postanowieniach, obowiązywać mających w nowej ustawie szkół naszych akademickich. Uczucia te podzielają wytrawni i doświadczeni polscy profesorowie. Zdaniem ludzi, którzy lata życia poświęcili sprawie nauki i nauczaniu akademickiemu, według opinii uczonych, oddanych swej pracy, kochających swe szkoły, według głębokiego przekonania mężów, którym nie odmówi nikt miana prawych obywateli i dobrych synów Ojczyzny, projekt nowej ustawy godzi w istotne zasady życia uniwersyteckiego, zagraża rozwojowi naszych szkół głównych, przeczy ich przeszłości i podważa ich przyszłość”.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Mając na myśli proponowane przepisy w projekcie nie tym pierwotnym, ale w tym projekcie zmienionym i z temi poprawkami na komisji przyjętemi, oświadcza, że te zasady godzą w dotychczasową ich niezależność. Kończy, wołając do opinii całego świata naukowego w Polsce, że „swoboda jest piastunką wielkich umysłów i charakterów prawych a czystych. Strach nie zastąpi uszanowania, obawa nie bywa fundamentem zacnym, na którym narodowe instytucje zasadzać się mogą. Przymus wydobywa z rzesz ludzkich, co w nich najbrzydszego się tai, ale na duszach lichych trwale budować nie można”.</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Dlatego zacytowałem celowo te głosy, ażeby służyły jako odpowiedź na wywody dzisiejsze p. referenta Czumy i jako odpowiedź prof. Makowskiemu. Należy przyznać, że ton prof. Makowskiego odbiegł daleko od tonu, do którego przywykliśmy, słuchając jego kolegów z klubu rządowego.</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#komentarz">(Głos, na ławach B. B.: Pan nie rozumiał.)</u>
<u xml:id="u-46.15" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Wprawdzie argumenty szwankowały u p. prof. Makowskiego, wprawdzie starał się drogą wizji, poezji i t. d. zatrzeć wyraźne oblicze projektu, wprawdzie starał się wyolbrzymić to, że jedna z zasadniczych wad projektu pierwotnego została usunięta — p. prof. Makowski wskazał, że właściwie artykuł, mówiący o rektorze mniejszościowym, który był tak silnie atakowany przez uczonych w Polsce, został w komisji usunięty, w przedstawionym projekcie obecnie nigdzie tego niema. To prawda, ale trzeba stwierdzić, że to przecież nie jest jedyny błąd zasadniczy obecnego projektu, to jest jeden z wielu istotnych kardynalnych błędów, które były w projekcie ustawy. Został nadal art. 3, który pozwala Ministrowi drogą jego rozporządzenia zwijać katedry, wydziały, zakłady całe, a przez to stwarzać niepewność bytu instytucji, a zarazem bytu profesorów i uczonych. To jest ten punkt zasadniczy, który był atakowany i który nie został usunięty z ustawy. I nie tylko te rzeczy, ale także inne, które zostały w projekcie i nie zostały usunięte. Mianowicie koła uniwersyteckie, już wobec projektu obecnie przedstawionego, wskazywały, że jeżeli nie uzyska się ograniczenia zwijania przez Ministra katedr tylko do nieobsadzonych, następnie swobody regulaminów wewnętrznych, oddania stowarzyszeń studenckich całkowicie szkołom, następnie usunięcia burs i w końcu oddania stypendiów uniwersytetom, jeżeli to nie zostanie usunięte, to pozostanie piętno ustawy z jednej strony policyjnej, a z drugiej strony biurokratycznej, bo zostanie piętno tego właśnie projektu ustawy, przeciw któremu cały świat nauki się wypowiedział.</u>
<u xml:id="u-46.16" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Faktem jest więc, że projekt, który wyszedł z komisji, usuwa zupełnie samorząd, niema tam nawet słowa „samorząd”. Niszczy rolę senatu, zwiększając pozornie kompetencje rektora, ograniczając go i uzależniając od Ministra. Projekt ustawy stawia się w miejsce obowiązującej obecnie ustawy, która wcale nie jest ideałem, którego nie wolno zmieniać, w każdym razie dotychczas obowiązująca ustawa wyczerpująco określała funkcję władz akademickich, podkreślała w istocie i treści swej samorząd, a obecna daje tylko ramy, przekazując od najdrobniejszych do istotnych spraw Ministrowi i jego późniejszym zarządzeniom. Jakie to będą zarządzenia i rozporządzenia, tego ani Minister, ani referent nam w komisji i obecnie nie powiedzieli i nikt dziś nie wie tego, ale z ducha ustawy można wywnioskować, że będzie skrępowanie inicjatywy i będzie już nie kontrola Ministra, lecz bezpośrednie nakazy grać będą rolę. Czy zaszła tego potrzeba? Konferencja rektorów odpowiedziała także i na to wyczerpująco, a odpowiedziała nie tylko ona w swej uchwale, ale odpowiedziała także Polska Akademia Umiejętności.</u>
<u xml:id="u-46.17" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Gdy w komisji mówiliśmy o tem i argumentowaliśmy, większość rządowa milczała, za nich już zadecydował rozkaz ministerialny. P. referent ograniczył się do odczytywania tekstu projektu, do zgłaszania szeregu zmian, pogarszających projekt i odrzucenia ryczałtem wszystkich poprawek opozycji.</u>
<u xml:id="u-46.18" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Wprowadzono np. takie curiosum prawnicze, o którem nie chciał mówić widocznie, bo nie chciał się widocznie kompromitować, prof. Makowski. Dziwoląg prawniczy w art. 6 punkt 5, który mówi dosłownie, że „wniesienie skargi do Trybunału Administracyjnego wymaga uchwały senatu i zgody Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego”. Skarga na zarządzenie Ministra warunkuje się od zezwolenia tego samego Ministra. I nic tu nie pomogą słabe tłumaczenia i pseudo prawnicze wywody p. referenta, który starał się nam w komisji wykazać, że idzie tu o hierarchiczny tylko stosunek urzędu do Ministra. Ależ ta kategoria spraw jest wyłączona w samej ustawie o Trybunale Administracyjnym.</u>
<u xml:id="u-46.19" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Projekt jest jednem wielkiem pełnomocnictwem. Poprawić w nim nic się nie da. Dlatego w komisji jedynie 3 wnioski postawiłem, jako symboliczny protest przeciw duchowi ustawy. Większość odrzuciła je. Wobec tego nie będziemy stawiać i tu w Sejmie poprawek i głosować będziemy za skreśleniem art. 1, t. j. przeciw całej ustawie. W każdym razie projekt, mimo obrony prof. Makowskiego, który jednakże przyznał, że projekt nie jest doskonały, nikogo nie entuzjazmował na komisji. Świadczy to, że w obozie sanacyjnym jednak nie jest ta zgoda jednolita za projektem. Przed chwilą na Komisji Oświatowej Senatu jeden z poważnych senatorów i sanatorów, p. sen. Evert, oświadczył właśnie, omawiając sprawę projektu, że zapowiada daleko idące poprawki w projekcie ustawy już przez komisję Sejmu uchwalonym, bo, jak podkreślił, „projekt rządowy, który w tym czasie przyszedł z komisji Sejmu, jest nie do przyjęcia w tej formie”. Świadczy to o tem, że budzą się jakby wyrzuty sumienia u tych, którzy chcą wglądnąć w istotę rzeczy. I dlatego my te rzeczy podkreślamy. Nie przesądzamy sprawy, że da się ten projekt Panów z większości kardynalnie zmienić, bo wtenczas wystarczyłaby nowela do dziś obowiązującej ustawy.</u>
<u xml:id="u-46.20" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Wy będziecie się starać rozkazem, idącym z Ministerstwa, ten projekt mniej lub więcej uzupełniony wprowadzić w życie. Nasze stanowisko jest podyktowane przez nasz program, za niem przemawiają argumenty. Nasze stanowisko zbiega się z potrzebami nauki i wyższych uczelni. Wy, Panowie z sanacji, daliście wyraz starym pomysłom reakcji, które się kończyły sromotnem bankructwem. My opieramy się na zaufaniu do społeczeństwa, do długiego doświadczenia profesorów i ich wiedzy. Wy, Panowie z sanacji, uciekacie się do strachu, do rozbijania wszystkich istniejących jeszcze placówek wolnościowych. Zaborca nawet miał większe zaufanie do społeczeństwa, niż własny polski Rząd do własnego społeczeństwa i do wyższych uczelni. Ustawa obecna odbiera to, co pozostało z czasów dawnych. Ustawa z 1920 r. zunifikowała, ale nie uszczupliła samorządu uniwersyteckiego, tylko nieco go rozszerzyła. Dążycie do podporządkowania aparatowi administracyjnemu wszystkich komórek życia akademickiego, od ciała profesorskiego przez sądy dyscyplinarne do organizacyj akademickich i do młodzieży.</u>
<u xml:id="u-46.21" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">O tym stosunku do młodzieży jeden z moich kolegów klubowych będzie jeszcze obszernie mówił, dlatego ograniczę się do stwierdzenia, że stosunek do młodzieży akademickiej nie może być nigdy regulowany ani postrachem policyjnym, ani pałką, tylko można na młodzież akademicką wpływać i oddziaływać odpowiedniem wychowaniem, stawianiem ideału np. sprawiedliwości, równości, do którego można zagrzewać młodzież. Bat, pałka i policjant, to nie są czynniki wychowania, ani też tłumienia tych czy innych zaburzeń, które tkwią wielokrotnie głębiej, niż napozór się wydaje. Chcąc np. wywołać poszanowanie prawa przez młodzież, trzeba samemu nie uprawiać bezprawia.</u>
<u xml:id="u-46.22" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Chcecie skoszarować ludzi, ująć ich w jakieś karne bataliony, gdzie rozkaz decyduje, a nie zbiorowa decyzja i zbiorowa odpowiedzialność. Gdy to przeprowadzicie, nauka zostanie skoszarowana i ujęta w obcęgi reżimu bezwolnego stadła poddanych, a nie wolnych obywateli. I przed tą groźbą, jaka zawisła nad Polską, przestrzegamy.</u>
<u xml:id="u-46.23" who="#ZygmuntKazimierzPiotrowski">Z tych względów, które wyłuszczyłem i argumentów, które na komisji obszerniej podkreślałem, będziemy głosowali za skreśleniem art. 1, jako symbolicznego, głosując przeciw całej ustawie, jako policyjnej i podporządkowującej biurokracji ministerialnej całą naukę, jako usuwającą niezależność profesorską i niezależność katedry profesorskiej, która powinna być istotą i podstawą rozwoju nauki i kultury w Polsce.</u>
<u xml:id="u-46.24" who="#komentarz">(Oklaski na ławach P. P. S.)</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#KarolPolakiewicz">Głos ma p. St. Stroński.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#StStroński">Dzień dzisiejszy będzie w rocznikach sejmowych zapisany wyrazistemi głoskami, ustawa bowiem, która ma być uchwalona, jest ustawą nie powszednią, lecz taką, o której pamięć pójdzie w lata.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#StStroński">P. sprawozdawca p. Czuma zarzucił nam, żeśmy zadużo w komisji o tej sprawie mówili. Przyznaję, że myśmy w komisji wzięli udział parlamentarny, gdy Panowie z Klubu Bezpartyjnego Bloku tylko, że tak powiem, sedentarny, ale nie nam z tego powodu można czynić zarzut.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#StStroński">P. poseł Czuma przedstawił ten projekt ustawy jako pewnego rodzaju sielankę, przekształcenie niektórych dziedzin życia akademickiego, polepszenie ich i zbliżenie szkół wyższych do Ministra, a p. poseł Makowski powiedział, że właściwie kiedyś coś było złego w tem przedłożeniu rządowem, ale dzisiaj nic złego już nie pozostało, i dlatego najważniejszą rzeczą jest wskazać, co tu złego było, a co złego pozostało.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#StStroński">Przede wszystkiem, jeżeli p. poseł Makowski mówi, że to tylko te dawne pogłoski przed wniesieniem projektu p. Ministra Oświaty były takie groźne, to muszę temu przeciwstawić głos konferencji rektorów, albowiem konferencja rektorów po wniesieniu przedłożenia p. Ministra Oświaty dnia 8 stycznia r. b. uchwaliła:</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#StStroński">„Zebranie rektorów, po dokładnem rozpatrzeniu ostatecznego projektu ustawy o szkołach akademickich, złożonego Sejmowi Rzeczypospolitej, uznało jednomyślnie iż zmiany przeprowadzone w poprzednim projekcie, przesłanym senatom akademickim, nie czynią zadość postulatom, wyrażonym w zgodnej opinii jedenastu wyższych szkół, dotyczą tylko kilku z pośród ważnych punktów poprzedniego projektu, gdy inne, bardzo zasadniczego znaczenia, pozostały bez zmian, lub wprowadzono w nich zmiany nieistotne, w szczególności postanowienia, dotyczące nadzoru nad życiem zbiorowem młodzieży akademickiej, zgoła żadnym zmianom nie uległy”. A zatem nieścisłe jest twierdzenie p. posła Makowskiego, jakoby dzisiaj do jakiejś przesady, do jakichś urojeń, jakichś snów należały te postanowienia, które były groźne, ponieważ jeszcze ten projekt, który przez p. Ministra został wniesiony do Sejmu w ten sposób zgodną uchwałą wszystkich rektorów był oceniony. Ale ten projekt doznał pewnych zmian w komisji. Dlatego nie będę mówił o tym dawnym projekcie w druku nr 648, lecz będą mówił o druku nr 713, to jest o tym, jaki dziś z komisji, jako jej sprawozdanie, mamy przed sobą. Czy rzeczywiście w tym obecnym kształcie ustawy niema w niej już nic niepokojącego i nic groźnego?</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#StStroński">Po pierwsze: ustawa, tak jak dziś wygląda, daje Ministrowi w art. 3 prawo znoszenia zupełnie własnowolnie każdej katedry, nie mówiąc już o wydziałach całych, a następnie przez zastosowanie art. 23 rozporządzenia o stosunkach służbowych z października 1932 r. usunięcia profesorów.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#StStroński">P. poseł Makowski powiada, że to właściwie już było w art. 114 dotychczas obowiązującej ustawy z r. 1920 i powołał się przeciwko mnie i mojemu w tym względzie zdaniu na zdanie p. prof. Starzyńskiego. P. poseł Makowski przeczytał jedno zdanie z tego, co napisał p. prof. Starzyński, ale następne zdanie tego, co napisał prof. Starzyński o tem połączeniu art. 114 z art. 23 rozporządzenia Prezydenta o stosunkach służbowych, brzmi tak:</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#StStroński">„Na tym to artykule, odnoszącym się tylko do wypadków zwinięcia pewnej katedry i zawieszenia profesora niejako w powietrzu, a więc na artykule, dotyczącym tylko pewnej specjalnej sytuacji, opiera się, jak się zdaje, p. Minister, generalizując go w naciągnięty sposób, (słyszycie Panowie?) swe twierdzenie, że on może już i dzisiaj na podstawie art. 114 ustawy z r. 1920 w związku z tymże artykułem usuwać profesorów nieograniczenie, bez niczyjego wniosku”. A teraz pytam, czy warto było ze mnie robić diabła i z p. prof. Starzyńskiego niedźwiedzia na to, ażeby wykazać, że zdanie p. prof. Starzyńskiego jest takie same, jak moje, gdy ze swojem zdaniem zostaje odosobniony p. poseł Makowski.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#StStroński">P. sprawozdawca poseł Czuma pociesza profesorów, którzy stracą katedry, i wtóruje mu w tem p. Makowski, mianowicie, że będzie naprzód w drodze rozporządzenia Ministra katedra zniesiona, a potem już art. 23 będzie sam przez się działał, bo tam jest napisane, że jeżeli katedra jest zniesiona, to profesor idzie w stan nieczynny. Nie wiem, czego p. prof. Czuma więcej sobie życzy. Czy to miało być zrobione w drodze tajnej? Czy to wielka usługa oddana tym profesorom, że to w drodze rozporządzenia się stanie? I gdzież to u p. prof. Czumy znajduje się poczucie pewności dla tych profesorów? Przecież p. Czuma powiedział, że dotychczasowy stan był niepewny, a teraz jest pewność. Na czem polega ta pewność? Pewność polega na tem, że profesor może być pewny, że może być usunięty wolą Ministra bez zgody wydziału i senatu. I to jest sprawa, która dotyczy nie tylko samych profesorów, dotyczy ona także dobra nauki, dlatego, że jeżeli każdy profesor będzie wiedział, że może być zupełnie bez zgody wydziału i senatu usunięty, to trudno się spodziewać, ażeby ktokolwiek na ten, żmudnej pracy wymagający, posterunek profesorski się kwapił. I dlatego jest to krzywda zrobiona nie tylko ludziom, których się chce ścigać, lecz to jest krzywda, wyrządzona całej nauce polskiej.</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#StStroński">Po drugie: wprowadzenie tej ustawy, tak jak ona dziś wygląda, jest wprowadzeniem najdalej idących zaburzeń we władze akademickie. W jaki sposób się to stało? To się stało w ten sposób, że tę główną i tradycyjną władzę akademicką, którą był zawsze senat akademicki, postanowiono ograniczyć i w ten sposób poprostu złamać kręgosłup władz uniwersyteckich. Jedne z dotychczasowych czynności senatu oddano samemu rektorowi, inne radom wydziałowym. W ten sposób rozbito jednolitość władz akademickich. A przedewszystkiem zrobiono to, że wogóle każda uchwała senatu może być przez rektora zawieszona, każda uchwała bez wyjątku, i wtedy senat nie może nawet powtórną uchwałą skłonić rektora do wykonania tej uchwały, lecz o sprawie rozstrzyga Minister. Czyli władza senatu została od początku do końca, bez wyjątku, uzależniona od zgody rektora, a przez rektora od zgody Ministra. Pytam się, czy p. Makowski, jak również i p. referent Czuma może mówić i uważać, że to są drobiazgi.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#StStroński">Po trzecie: w zakresie organizacji nauki wprowadzono co? Nie tylko to, że Minister bez zgody uniwersytetu może tworzyć albo zwijać katedry, co jest przewidziane w art. 3, ale oprócz tego w art. 21 powiada się, że Minister bez zgody uniwersytetu może tworzyć specjalne studia. Mówił tu p. prof. Makowski o fachowości, pytając: kto o tem będzie rozstrzygał, czy Sejm i Senat? Przecież Minister ma więcej danych fachowości, aniżeli Sejm i Senat i dlatego on musi o tem zwijaniu katedr, tworzeniu lub zwijaniu studiów specjalnych rozstrzygać. Nic już tu nie rozumiem: czy p. prof. Makowski pierwszy raz ma do czynienia z temi sprawami, czy ktoś z nas powiada, żeby Minister nie miał głosu w tej sprawie i nie Minister rozstrzygał, skoro to jest rzecz z budżetu państwowego? Chcemy, żeby to się działo na wniosek władz akademickich. Gdzie jest ta obrona fachowości, skoro się mówi, że Minister jest bardziej fachowy od Sejmu i Senatu, ale pomija się, że senat akademicki i rada wydziałowa do tego, żeby wnioski stawiać w sprawie tworzenia i zwijania katedr, w sprawie tworzenia i zwijania studiów specjalnych, z pewnością są bardziej powołane.</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#StStroński">Po czwarte: W sprawach młodzieży, czy także gładko wszystko się przedstawia? Rektorzy powiedzieli, że nic się nie zmieniło od pierwszego projektu, a p. referent Czuma wie, że prawie nic się nie zmieniło od pierwszego przedłożenia rządowego do dzisiejszego komisyjnego. Mianowicie w zakresie młodzieży, co się stało? Przedewszystkiem stało się to, że w zakresie stowarzyszeń młodzieży wprowadzono całkowitą niepewność, bo stowarzyszenia młodzieży nie będą stowarzyszeniami pod opieką władz akademickich, lecz dopiero p. Minister ustali, co to będą za stowarzyszenia. Po wtóre, w zakresie kar dyscyplinarnych wprowadzono rzecz szczególnie brzydką, mianowicie pozbawienie praw uczestnictwa w życiu akademickim młodzieży, czyli coś takiego, coby przyświecało ludziom, którzyby chcieli usunąć przeciwników politycznych z życia akademickiego. Ale oprócz tych dwóch rzeczy najgorsze jest to, co się stało z art. 11, mianowicie sprawa wprowadzenia policji do szkół wyższych. Dotychczas wszystko było zapewnione dlatego, że przewaga była dana opiece rektora. Rektor mógł sam wszystko załatwić, rektor mógł, jeżeli chciał, wezwać władzę bezpieczeństwa. Po trzecie, władze bezpieczeństwa w bardzo wyjątkowych i nagłych wypadkach mogły wkroczyć same, natychmiast zawiadamiając rektora. Czego tu brakowało? Niczego, była równowaga, oparta na przewadze władzy rektora. Teraz zbudowano inną równowagę: zupełnie takie same prawa ma policja w szkołach wyższych, jak rektor. Na tem polega ta zmiana. Ta zmiana jest brzemienna w następstwa, bo od tej chwili rektor nie może powiedzieć, że on ma tę władzę, tę godność, zabraniająca wkroczenia innych czynników.</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#StStroński">Jaki to będzie wywierało skutek na życie akademickie, z tego sobie wszyscy zdają sprawę.</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#StStroński">Po piąte: Jakie będą skutki tej ustawy w takiej dziedzinie, jak prywatne szkoły wyższe? Wszakże istnieje Uniwersytet Katolicki w Lublinie. I oto wprowadza się w tej ustawie postanowienie, że rektor tego uniwersytetu musi być zatwierdzony przez Ministra i Prezydenta Rzeczypospolitej. A co jest dzisiaj, na jakiej podstawie jest dokonywane mianowanie rektora w uniwersytecie katolickim? Ten uniwersytet ma statut, zatwierdzony przez Ministra Oświaty, i w art. 13 tego statutu jest powiedziane, że rektora mianuje Rada Biskupia, wybrana przez ogół biskupów, to jest przez tych, którzy ten uniwersytet utrzymują. Teraz się powiada, że jeżeli biskupi, z których każdy został biskupem za zgodą Prezydenta Rzeczypospolitej, wybierają i mianują rektora uniwersytetu, jest tu jeszcze potrzebne zatwierdzanie przez Ministra Oświaty i Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#StStroński">Wymieniłem te pięć dziedzin krótko, ale to już wskazuje, że wszelkie gadania, jakoby ustawa została zasadniczo zmieniona, nie odpowiadają prawdzie. Niektóre postanowienia — będziemy mieli sposobność o nich mówić w rozprawie szczegółowej — zmieniono na lepsze, niektóre na gorsze. Ale trzon ustawy pozostał.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#StStroński">Zapytujemy, jaki właściwie jest cel wydania tej ustawy. Jesteśmy zupełnie przekonani, że cel ustawy nie ma nic wspólnego z nauką. To, co zrobiono w tej ustawie dla nauki, poza tą sprawą dowolnego, bez zgody szkół wyższych, zwijania i tworzenia katedr i studiów, co jest pogorszeniem, sprowadza się do naiwnego dodatku, żeby w zakładach naukowych zaspokajano potrzeby regionalne, Gdyby chodziło o względy nauki, nikomu nie śniłoby się, ażeby ustawę z roku 1920 usunąć, a wprowadzać tę nową ustawę. Powiem nawet, że dla zmian w ustroju władz uniwersyteckich byłoby się także tej ustawy z roku 1920 w ten sposób nie niszczyło i nowej ustawy nie wprowadzało. Cel ustawy jest widoczny. Ten cel tkwi w dwóch postanowieniach: pierwsze, które odnosi się do profesorów, drugie, które odnosi się do młodzieży. Pierwszym celem ustawy jest to, by każdy profesor wiedział, że w każdej chwili może być, wbrew swojej szkole wyższej, usunięty przez Ministra. Drugim celem ustawy jest to, ażeby młodzież wiedziała, że jej stowarzyszenia mogą być każdej chwili rozwiązane, ażeby młodzież wiedziała, że policja może się w każdej chwili znaleźć w szkole wyższej. To są istotne cele tej ustawy, tylko dla tych celów powstała ustawa, tylko dla tych celów niszczy się ustawę z r. 1920.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#StStroński">Jeżeli tak jest, to pytamy się, do czego się dąży w tej ustawie. Czy dąży się do podniesienia stanu nauki, polepszenia warunków nauczania i nauki w kraju? Nie. Celem ustawy jest to, ażeby giąć karki, nie wobec Państwa, wobec Ojczyzny, bo tego nie trzeba uczyć ani profesorów, ani młodzieży dzisiejszej, lecz giąć karki wobec dzisiejszego Rządu. Ta ustawa jest jedną z tych ustaw, jak ustawa o stowarzyszeniach, o zgromadzeniach, o dziennikarstwie, o sądownictwie, o ustroju adwokatury, które mają jeden ten wspólny cel: wszystko uzależnić od dzisiejszej władzy wykonawczej pod pozorem, że Państwo musi być wszechwładne. Ten cel ustawy jest jasny i zresztą nawet nietajony. Bo i w oświadczeniach p. Ministra Oświaty i w oświadczeniach wszystkich przedstawicieli B. B., którzy dotychczas w ogólnej rozprawie brali udział, w komisji i tutaj, zawsze była ta myśl, że wszystko musi się dostać w ręce t. zw. Państwa, to znaczy dzisiejszej władzy wykonawczej.</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#StStroński">Ale tym razem dotyczy to nauki, a nauka, to jest coś osobnego w życiu. Nauka to nie urząd skarbowy, to nie starostwo, to nie urząd dróg i mostów, to nawet nie szkółka powszechna albo szkoła średnia. Nauka ma swój samorząd odwieczny, którego myśmy nie wymyślili, ona musi mieć ten samorząd dlatego, że zwykły zarząd państwowy nie może znać tych potrzeb nauki tak, jak nauka zna je sama. Samorząd powstaje tam przedewszystkiem, gdzie wynika z przyrodzonej niejako potrzeby, dlatego od wieków nauka miała swój samorząd. I nie można porównywać tak, jak to czyni sprawozdawca p. Czuma, różnych dziedzin życia, w które Państwo wkracza i powinno w pewnej mierze wkraczać, z nauką. Dla nauki jest największem dobrodziejstwem, a przez to i dla Państwa największem dobrodziejstwem, jeżeli tej nauce zostawia się swobodę.</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#StStroński">A to jest nauka polska, a nauka polska ma swoje miejsce w życiu narodu i jego przeszłości. Przecież nie trzeba nazwisk nawet wymieniać, ale wystarczy powiedzieć, że kiedyśmy po utracie niepodległości zostali jednak narodem wśród narodów świata, to to się stało dzięki temu, że tak, jak piśmiennictwo, tak, jak sztuka polska, tak samo i nauka polska była żywym dowodem, że tu się stała straszliwa krzywda narodowi, który na niepodległość zasługuje. O tem trzeba pamiętać i tej nauki nie brać dziś pod ogólny strychulec.</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#StStroński">Sprawy takie, jak ustawa akademicka, idą nie tylko w dzieje ustawodawstwa, one idą w dzieje cywilizacji narodu. Kiedyś, tak samo jak się mówi, jak każde dziecko wie, co to było w dziejach Polski dzieło Kazimierza Wielkiego i Jagiełły w stworzeniu pierwszej wszechnicy polskiej, tak jak każdy Polak wie, czem było dzieło Komisji Edukacyjnej w ożywieniu tej samej wszechnicy, tak samo każdy będzie się kiedyś pytał, czy teraz w wieku XX ta ustawa z lutego 1933 r. w zestawieniu ze swobodą nauki z XIV w. i ze swobodą nauki z XVIII w., i z ustawą z 1920 roku była postępem, czy cofnięciem się. Wykazano dokładnie, nie mówiąc już o korporacyjnej wszechnicy średniowiecznej, że w porównaniu z prawami Uniwersytetu Jagiellońskiego wedle ustaw Komisji Edukacyjnej z końca XVIII w., my w tej ustawie się cofamy.</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#StStroński">To są te wyroki dziejowe, które trzeba mieć dziś żywo w wyobraźni. Kiedyś o tem właśnie będzie się mówiło i na to niema sposobu. Nikt nie będzie wchodzić w szczegóły, ale ogólny sąd zostanie. Każdy wie, że w r. 1863 były w Rosji zarządzenia w sprawie uniwersytetów, które dawały im pewną swobodę, a że w r. 1886 były zarządzenia, które im swobodę odbierały. I każdy wie, że uniwersytet wileński w 1803 r. dostał prawa, które mu dawały swobodę, a w r. 1819 dostał prawa, które mu swobodę odbierały. I teraz trzeba, ażeby się p. Minister, ażeby się Rząd, ażeby się większość dzisiejsza zapytała: co powiedzą w dziejach o tej ustawie obecnej, czy że to jest ustawa, która nauce i nauczaniu w Polsce daje swobody, czy też, taka, która je ogranicza i odbiera? To jest pytanie, które dzisiaj stoi przed sumieniem nas wszystkich i to jest jedyne pytanie, które będzie kiedyś zajmujące dla dziejów.</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#StStroński">My wiemy wszyscy w Polsce, że sprawa nauki, sprawa szkół wyższych i sprawa młodzieży, to sprawa, która weszła w najwyższe wzloty naszej twórczości, jakie są w „Dziadach” Mickiewicza. Trzeba się zapytać: czy pojęcia, za któremi idzie dzisiejsza ustawa, to są pojęcia z „Dziadów” Mickiewicza, czy też są to pojęcia, które są przeciwne temu, co w „Dziadach” Mickiewicza się znajduje? My nie mamy wątpliwości i dlatego będziemy głosowali przeciw tej ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#KazimierzŚwitalski">Mam zamiar zamknąć posiedzenie. Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosków i interpelacji.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#KazimierzŚwitalski">Wniosek posłów z Klubu Parlamentarnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie ustawy, zmieniającej niektóre przepisy o opodatkowaniu spadków i darowizn — do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#KazimierzŚwitalski">Wniosek posłów z Klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie zmian w ustawie z dnia 31 lipca 1923 r. o scaleniu gruntów — do Komisji Reform Rolnych.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#KazimierzŚwitalski">Interpelacja posłów ze Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów do p. p. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Rolnictwa w sprawie zorganizowanego napadu na wiec Polskiej Partii Socjalistycznej i masakry policyjnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#KazimierzŚwitalski">Interpelację tę prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#KazimierzŚwitalski">Proponuję odbyć następne posiedzenie jutro o godz. 9 rano z następującym porządkiem dziennym: Dalsza rozprawa nad ustawą o szkołach akademickich.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#KazimierzŚwitalski">Nie słyszę protestu, uważam, że propozycja moja jest przyjęta. Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 35.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>