text_structure.xml 399 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 10.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Prezes Rady Ministrów — Kazimierz Bartel, Minister Spraw Wewnętrznych — Henryk Józewski, Minister Spraw Zagranicznych — August Zaleski, Minister Pracy i Opieki Społecznej — Aleksander Prystor, Kierownik Ministerstwa Sprawiedliwości — Feliks Dutkiewicz.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#JulianSzymański">Otwieram posiedzenie. Protokół 27 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 28 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Iżycki i Kamieniecki.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#JulianSzymański">Listę mówców prowadzi s. Kamieniecki.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#JulianSzymański">Porządek dzienny jest następujący:</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#JulianSzymański">1. Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1930 r. do 31 marca 1931 r., a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#JulianSzymański">a) część 15 — Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej;</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#JulianSzymański">b) część 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych — Administracja;</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#JulianSzymański">c) część 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych;</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#JulianSzymański">d) część 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do budżetu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Jako sprawozdawca głos ma s. Pepłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#EdwardPepłowski">Wysoki Senacie! Z wielkim lękiem przystępuję do sprawozdania o Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej. Lęk mój wynika stąd, że po świetnych referatach, które wygłoszono tutaj w tej Wysokiej Izbie, po referacie czcigodnego ekonomisty prof. p. s. Głąbińskiego, po p. Szarskim, po wicemarszałku Gliwicu i po naukowej mowie s. Marchlewskiego, zdaje się, że trudno mi będzie o odpowiedni dobór słów, ażeby przedstawić ten ogrom nędzy, w jakiej znajdują się obecnie warstwy robotnicze, które są kryzysem dzisiejszym przygnębione. Nie wiem, czy znajdę możność przedstawienia całego kryzysu, który się odbija na tych warstwach w dobie obecnej. Wysoka Izba przypomni sobie może zeszłoroczne moje sprawozdanie, w którem wskazywałem na ten ogromny rozwój ustawodawstwa robotniczego w Polsce. Dziś muszę ograniczyć swoje przemówienie przedewszystkiem do zadań doby obecnej, czyli zatrzymać się na kryzysie gospodarczym w Polsce, który się odbił także na rzeszach robotniczych. Ministerstwo Pracy musi znaleźć odpowiednie środki, aby zapobiec temu kryzysowi ogólnemu i zarazem przemienić się ze specjalnego ministerstwa na resort gospodarczy.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#EdwardPepłowski">Zadaniem najważniejszym w obecnej dobie będzie przedewszystkiem opieka nad pozbawionemi pracy i zarazem osłabienie tego kryzysu. Zdaje mi się koniecznością przedstawić Wysokiej Izbie dziwne zjawisko, że kiedy obecnie, jak się wyraził p. s. Zagleniczny, bieda połączyła kapitalistów z rzeszą robotniczą, kiedy wszystkie warstwy społeczne się łączą, aby wspólnie biedę ogólnie nas tłoczącą przetrzymać, to w takiej chwili między Ministerstwem Pracy a rzeszami robotniczemi niema żadnej jaźni wspólnej, żadnego kontaktu, żadnego porozumienia. Ja, jako stary działacz narodowo-robotniczy, z niezwykłą przykrością muszę podkreślić, że niema w Ministerstwie zrozumienia, że powinne być przedstawicielstwa robotnicze, oraz związki zawodowe w danej chwili w Ministerstwie Pracy jedną cząstką wspólnego podtrzymywania się i wspólnego wielkiego zaufania. Rząd wziął całą odpowiedzialność za to, co się w Polsce dzieje i co Polska przechodzi, i bezwarunkowo my, jako przedstawiciele tych właśnie rzesz pracujących, musimy od Ministerstwa przedewszystkiem wymagać, aby ono zmniejszyło tę biedę i tę nędzę pracowników i rzesz robotniczych.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#EdwardPepłowski">Mnie się, proszę Panów, dziwnem wydaje, że nawet w obecnej chwili, jaką przeżywamy, zjawiają się jeszcze w polskich sferach pojęcia naprzykład takie, jakie słyszeliśmy chociażby wczoraj z ust jednego z poważnych senatorów, że Ministerstwo Pracy powinno być rozczłonkowane, że należy wrócić do dawnego projektu, kiedy to Ministerstwo Pracy, jako dziedzina pracy, miało przejść do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a jako opieka społeczna — do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Takie ujmowanie sprawy w obecnej chwili, w chwili owego ogromnego kryzysu, kiedy przy ogromnym głodzie, jaki się szerzy wśród sfer robotniczych, idea komunistyczna najłatwiej może trafiać do tych ludzi zgłodniałych, o czem najlepiej możemy powiedzieć my, którzy pracujemy w takich środowiskach, jakim jest naprzykład przemysł łódzki, to w takim momencie niezrozumienie ważności Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej staje się wprost pewnym przeżytkiem, o czem chciałem wspomnieć, jako o czemś zupełnie dla mnie nienaturalnem.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do poszczególnych spraw Ministerstwa. Mnie najbardziej interesuje sprawa walki z bezrobociem, a zarazem naturalnie kwestia ubezpieczeń społecznych. Organizacja Ministerstwa Pracy od roku zeszłego nie została zmieniona, istnieje tylko jedynie projekt, żeby zamiast wydziału prezydjalnego utworzyć departament ogólny na modłę innych departamentów w różnych ministerstwach polskich, oraz utworzyć kilka wydziałów, potrzebnych dla wykonywania specjalnych czynności. Za projektem tym bezwarunkowo wypowiedzieć się muszę.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#EdwardPepłowski">Przechodząc do ustawodawstwa socjalnego, odrazu podkreślam, że dziś jest ono w momencie pewnego zahamowania, albo też wycofania pewnej ilości ustaw. Np. przerabia się ustawę o ubezpieczeniu na starość, gdzie wprowadza się pewne ulepszenie, że inwalida nie będzie po 65, lecz już po 60 latach otrzymywał rentę inwalidzką. Dalej odpowiednio normuje się kwestie wysokości rent. Przerabia się nowele do ubezpieczeń od wypadków pracowników umysłowych, które ma objąć Zakład Ubezpieczeń we Lwowie. Potem załatwia się ustawy o zatargach zbiorowych, o umowach zbiorowych i wreszcie ustawa o chałupnictwie. Oczywiście w zakresie tych wszystkich ustaw, na które tak długo czekają całe rzesze, brak ustaw o związkach zawodowych, o Izbach Pracy, czy Radach Zawodowych. Ustawy te są odłożone do lepszych czasów i trudno robić zarzuty, że w tych ciężkich czasach o tych sprawach Ministerstwo jeszcze nie pomyślało.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#EdwardPepłowski">Przechodząc teraz do poszczególnych działów Ministerstwa, zacznę od inspekcji pracy. Inspekcja pracy, która kiedyś opierała się na dekrecie jeszcze z 1919 r., ma naprawdę w Polsce świetlaną historię i będzie zapisana pięknemi zgłoskami. Sam za dawnych czasów przyglądałem się w Ministerstwie rozwodowi owej instytucji i muszę podkreślić, że to, co Ministerstwo przez inspekcje pracy chcę wytworzyć w Polsce, a mianowicie pogodzenie i uspokojenie dwóch obozów sobie przeciwnych, pracodawców i pracowników, ma bardzo wielkie znaczenie. Każdy inspektor pracy, nie tylko objeżdżając poszczególne zakłady, daje fabrykantowi czy właścicielowi wskazówki techniczne, ale zarazem rozmawiając i uspakajając niezadowolone rzesze robotnicze, wskazuje, że tylko zgodą można budować bogactwo narodowe. Inspekcja pracy rozwija się w Polsce niesłychanie intensywnie. Naturalnie daleko jest do ideału, ażeby poszczególni inspektorzy pracy mogli w swoim okręgu czy w swoim obwodzie załatwić wszystką pracę, ale gdy tylko rzucę kilka cyfr, to zobaczymy jaki nastąpił postęp w tej dziedzinie. Wezmę rok początkowy — 1919. Wówczas inspektorów pracy było zaledwie 41, obecnie po 10 latach jest ich 111, ale wtenczas było wizytacyj tylko 1.900, obecnie jest około 19.000 wizytacyj w poszczególnych zakładach. Przy takiej wizytacji, kiedy zwraca się uwagę na ulepszenie warunków pracy robotniczej i na bezpieczeństwo pracy, musi okazać się jako efekt przedewszystkiem zmniejszenie wypadków śmiertelnych w poszczególnych wypadkach, jakie się zdarzają w każdym zakładzie przemysłowym. Jeżeli w 1919 r. takich wypadków śmiertelnych było 2,4% ogółu wypadków, to w 1927 r. ilość ich spadła do 1,6% ogółu wypadków.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#EdwardPepłowski">Organizacja inspekcji pozostała taka jak w roku zeszłym. Mianowicie cała Polska jest rozdzielona na 12 okręgów, 65 obwodów Cała ilość urzędników inspekcji w Polsce dochodzi zaledwie do 234 inspektorów, sił pomocniczych oraz funkcjonariuszy.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#EdwardPepłowski">Dawniej inspekcja pracy miała za zadanie nie tylko pieczę nad bezpieczeństwem i zarazem dawanie pewnych wskazówek przemysłowcom, ale miała też funkcje rozjemcze, poprostu funkcje sądu polubownego, które jej niesłychanie wiele czasu zabierały, dopiero od 22 marca 1928 r., kiedy wyszło rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o Sądach Pracy, działalność inspekcji pracy zmniejszyła się, zostało przerzuconych wiele prac rozjemczych na tak zwane Sądy Pracy. Ale tu zachodzi jeszcze zjawisko ujemne, że Sądy Pracy są zarzucone załatwianiem zatargów robotniczych i przemysłowych. I to, co zdawało się ideałem, że w Sądach Pracy takie sprawy szybko i prędko będą załatwione, to zdarza się, że jak np. w Łodzi, po wejściu sprawy na wokandę, trzeba czekać na jej załatwienie po 6 tygodni. Sądów Pracy w Polsce mamy 16. W budżecie Wysoka Izba ma sumę około 160.000 zł. wstawioną na podniesienie ich ilości o 8.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#EdwardPepłowski">Kiedy przedstawiłem Wysokiej Izbie kwestię inspektorów pracy, będę musiał teraz przejść do najważniejszej sprawy chwili obecnej, to znaczy do kwestii zwalczania bezrobocia. Nie mogę tutaj powtarzać wywodów tych kolegów, którzy ujęli całokształt kryzysu dzisiejszego w Polsce. Nie będę podkreślał jeszcze raz, w jakim momencie prowadzimy rozprawy nad budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Ale nie mogę przejść dalej, nie rzuciwszy choćby bardzo jaskrawych faktów z kryzysu obecnego. Wezmę przykłady z działalności przemysłu w Łodzi.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#EdwardPepłowski">Przemysł łódzki niepomiernie cierpi w porównaniu z innemi przemysłami. Jeżeli tutaj słyszeliśmy przemówienia p. s. Przybylskiego co do Górnego Śląska, czy p. s. Zaglenicznego, czy poszczególnych pp. sprawozdawców, to jednak podkreślić muszę, że te wszystkie barwy, któremi oni zobrazowali ten ogromny kryzys przemysłowy, są jeszcze zbyt jasne w porównaniu z tem, co się dzieje obecnie w Łodzi.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#EdwardPepłowski">Czy Panowie mogą sobie wyobrazić, że miasto, żyjące tylko z jednego działu przemysłu, przeważnie z bawełny i wełny, znajduje się w takim kryzysie, że wszystkie fabryki łódzkie przed Bożem Narodzeniem, w sobotę, a wigilia była we wtorek, zostały zamknięte, zostały puszczone w ruch dopiero po Trzech Królach, czyli w dwa tygodnie później, i to nie całkowicie, a i to przeważnie na dwa do trzech dni. Jeżeli Panowie wezmą pod uwagę, że z tego przemysłu włókienniczego łódzkiego żyje całe miasto, bo, poza małemi wyjątkami, Łódź jest tem centrum przemysłu włókienniczego, tym polskim Manchesterem, to cała ludność, zacząwszy od pośrednika, a skończywszy na sklepie galanteryjnym, czy spożywczym, odczuwa ten niesłychany kryzys, w jakim się znajduje.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#EdwardPepłowski">I dlatego Panowie muszą zwrócić uwagę, że jeżeli jeszcze dotychczas te państwowe partie robotnicze trzymają na uwięzi rzesze robotnicze, któreby się chciały już wyłamać i pójść do komunizmu, to nie można żartować z tem zjawiskiem i trzeba użyć wszelkich środków, aby to bezrobocie na dobre tory skierować i nie wywoływać tej fali, która się w danej chwili rozwija.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#EdwardPepłowski">Jeżeli przedstawiam kwestię owego bezrobocia i rzuciłem kilka faktów, to teraz chciałbym przejść do zwalczania bezrobocia przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Wyobrażam sobie, że p. Minister Pracy i Opieki Społecznej ma dzisiaj w rękach następujące możności zmniejszenia kryzysu owych klas, czy rzesz robotniczych. Przedewszystkiem ma możność dysponowania Funduszem Bezrobocia, ma organ urzędu pośrednictwa pracy, ma możność skierowania nadwyżki ludności polskiej na emigrację i uruchomienia t. zw. rezerw kapitałów społecznych dla celów budownictwa.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę przedewszystkiem do owego pierwszego czynnika, czyli do Funduszu Bezrobocia. Fundusz Bezrobocia został utworzony ustawą z 18 lipca 1924 r., a w strukturze przedstawia się jako płacenie 2% od zarobków robotnika do t. zw. kasy Funduszu Bezrobocia. Te 2% płacone są w ten sposób, że pracodawca płaci 1 i pół %, a robotnik pół %. Oprócz tego Rząd obowiązany jest ustawą o bezrobociu dopłacać 50%, do t. zw. kwoty całej przepisanej sumy, którą w danej chwili przemysł wnosi. Fundusze te w normalnych czasach dawały zupełnie wystarczające sumy. Nawet było dla mnie zupełnie, Wysoka Izbo, niezrozumiałe, że przeszłego roku, w czerwcu czy lipcu nawet, obniżyliśmy poniekąd kwestię płatności Funduszu Bezrobocia, bo nam się zdawało, że ten kryzys nie jest tak wielki. Przeszło zaledwie 3 miesiące, kiedy weszliśmy w taki kryzys, który Wysokiej Izbie cyfrowo przedstawię.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#EdwardPepłowski">I tak w roku 1929 ilość zakładów, płacących na Fundusz Bezrobocia w Polsce, wynosiła około 25.000, zaś ilość ubezpieczonych wynosiła około miliona ludzi. Wysoka Izbo, w 1929 r. jeszcze średnia suma wpłaconych składek miesięcznych wynosiła jakie 3.250.000, a teraz w jednym miesiącu między grudniem i styczniem sumy te niesłychanie zmalały i zmieniły się pod wpływem strasznego kryzysu. I tak w grudniu 1929 r. było jeszcze 25.000 zakładów płacących, w styczniu, z powodu niewykupienia czy to patentów, czy wprost zlikwidowania się, już jest tylko 24.000, czyli o 1 200 zakładów mniej. W grudniu wpłacono 3.250.000, a w styczniu tylko 2.460.000, w lutym zaś tylko 1.700.000 według mojego szacunku. Ilość robotników ubezpieczonych naturalnie również zmalała, z 1.100.000 na jakie 950 000. Te liczby ilustrują rozwój bezrobocia w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#EdwardPepłowski">Jeżeli teraz weźmiemy pod uwagę, że ilość zarejestrowanych robotników przemysłowych na 1 marca wynosiła sumę 282.000, ilość, którą bezrobocie osiągnęło tylko w 1926 r., w styczniu i w lutym, jeżeli uwzględnimy, że normalnie w latach 1927 i 1928 ta ilość dochodziła przeciętnie zaledwie do 165 i 125.000 bezrobotnych, to przyjdziemy do przekonania, że w przeciągu jednego roku owego kryzysu ta ilość prawie podwoiła się. Wysoka Izba wie, że robotnicy t. zw. rolni nie są wogóle rejestrowani i że ta suma po wsiach dochodzi, jeżeli nie do dwukrotnej ilości, to przypuszczam, że bardzo blisko do tej ilości. Sam będąc również na roli, wiem, jaka jest nędza wsi i nie dziwię się wcale, kiedy z tej wsi teraz ucieka każdy, kto może, aby gdziekolwiek złotówkę zarobić.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#EdwardPepłowski">Jeżeli teraz mówimy o rezerwach Funduszu Bezrobocia, to podkreślić muszę, że w tej chwili Kasy Funduszu są zupełnie puste. Wszystkie rezerwy, które kiedykolwiek mieliśmy u siebie, są teraz zupełnie zjedzone. Przypominam, że jeszcze w początku r. 1929 rezerwy wynosiły około 18 milionów złotych. Przez r. 1929 wydaliśmy na bezrobocie 46 milionów zł. Na początku 1930 r. mieliśmy jeszcze nie wpłaconych przez Rząd należności około 20 milionów. Ale Wysoka Izba wie, że już w styczniu Rząd przyszedł z wnioskiem wpłacenia na konto tych należności — 15 milionów złotych, które też zostały przez Skarb wpłacone. Obecnie jesteśmy w tem położeniu, że Rząd musi na stary rok budżetowy wejść z nowem żądaniem około 15 milionów złotych, ażeby to bezrobocie odpowiednio złagodzić.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#EdwardPepłowski">Świadczenia na bezrobotnych są ustawowe i doraźne. Świadczenia z tych 282,000 pobiera zaledwo 170,000 ludzi, czyli, że prawie 110,000 ludzi nie jest w możności otrzymania ustawowych poborów. Ministerstwo Pracy przychodzi teraz z nowelą, ażeby całą tę ustawę o Funduszu Bezrobocia odpowiednio przystosować do chwili obecnej i wprowadzić taką klauzulę, któraby pozwalała pobierać świadczenia nie tylko bezrobotnym, zatrudnionym przez pewną ilość czasu i nie tylko od 18 lat, ale nawet i tym, którzy skończyli 16 lat W budżecie na rok 1930/31 Rząd preliminował 18 milionów, to znaczy tę sumę, która była w zeszłym roku postawiona, jednak już w czasie dyskusji w komisji sejmowej, a potem na plenum, ta suma okazała się zbyt mała dla zwalczania całego bezrobocia w Polsce i została odpowiednio zwiększona. W komisji sejmowej została podniesiona z 18 milionów o 15 milionów, do sumy 33 milionów, a potem Sejm, na plenum uchwalił jeszcze wniosek, aby te 33 miliony podnieść do 42 milionów.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#EdwardPepłowski">Proszę Wysokiego Senatu, co do tej kwoty 9 milionów komisja senacka nie upierała się, kiedy Rząd przyszedł z wnioskiem i prosił, ażeby nie rozszerzać zbytnio 'budżetu Państwa i żeby tych 9 milionów nie uchwalać. Jest to kwestia z punktu widzenia formalnego drugorzędna, bo może się nie znaleźć pieniędzy na wiele rzeczy w Polsce, ale na Fundusz Bezrobocia Rząd będzie musiał zawsze odpowiednią ilość pieniędzy znaleźć, to znaczy, gdy zostaną wyczerpane te 33 miliony, to Rząd przyjdzie i o dalsze sumy poprosi i one muszą się znaleźć, jeżeli nie chcemy stwarzać przed sobą widma czy to bolszewizmu, czy innych zamieszek wśród rzesz robotniczych.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#EdwardPepłowski">Drugą pomocniczą czynnością zwalczania bezrobocia jest t. zw. państwowe pośrednictwo pracy. Utworzone ono zostało jeszcze w r. 1919 na modłę urzędu angielskiego pośrednictwa pracy, jako możliwość wyrównywania bezrobocia i podaży w poszczególnych rejonach naszego Państwa. Pośrednictwo to rozwija się bardzo pomyślnie, bo np. w roku 1927 było zapośredniczonych 293.000, a w 1929 roku 412 000, ale, proszę Panów, kiedy niema warsztatów pracy, kiedy niema możności tego robotnika zatrudnić, to pośrednictwo pracy nie będzie mogło pracować tak wydajnie i jedynie będzie organem choćby dla wypłaty Funduszu Bezrobocia i dla czynności t. z. pomocniczych dla tego funduszu.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#EdwardPepłowski">Mnie kwestia bezrobotnych niesłychanie boli jako działacza robotniczego, mnie nie pociesza to, że dziś w Anglii jest bezrobotnych około 1.500.000, a w Niemczech nawet 2.500.000...</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#komentarz">(Głos: Procent jest mały.)</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#EdwardPepłowski">...są to liczby odpowiednie do zamożności i bogactwa kraju. Ja tylko wiem jedno, że przy 300.000 zarejestrowanych robotników w Polsce jest nędza niebywała wśród rzesz robotniczych. Naturalnie, że tych stosunków nie można uleczyć dorywczo, to znaczy zaczynać dopiero wtedy, kiedy już kryzys wisi nad głowami naszemi. Musi być odpowiednio przedtem stworzone ustawodawstwo i musi być znowelizowana ta opieka nad ewentualnym bezrobotnym, aby w chwilach kryzysu nie było tego, co się stało obecnie. Wiem, że czcigodna p. senatorka Daszyńska-Golińska będzie nam mówiła o bezrobociu w innych państwach, jak one to bezrobocie zwalczają, jak się do tego przygotowują. Tej kwestii nie będę poruszał. Jednakże muszę się powołać chociażby na te państwa Zachodu, które chcą ująć w karby odpowiedniego ustawodawstwa cały Fundusz Bezrobocia. Ministerstwo Pracy przygotowuje nowelę, i jak wskazałem, będzie w tej noweli polepszenie wieku tych, którzy mają prawo otrzymywać zapomogi, z 18 na 16, będzie przedłużenie okresu pobierania tych zapomóg z obecnych 13, 17 na 26, 39 i szereg innych ulepszeń. Ale to nie załatwia bezrobocia. Bezrobocie u nas jeszcze się wzmaga, bo jeszcze przed kilku miesiącami zwyżka tygodniowa wynosiła około 7.000, a teraz w ostatnich czasach doszła do 12.000.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#EdwardPepłowski">Skoro podkreśliłem te dwie funkcje, przejdę teraz do kwestii trzeciej, którą ma możność regulować Ministerstwo Pracy, do t. zw. zagadnienia emigracji, w Polsce. Emigracja w Polsce dochodziła według statystyki Okołowicza do 200.000 ludzi, wyjeżdżających z obecnych ziem Rzeczypospolitej za morze i około 400.000, wychodzących na Sasy, na roboty t. zw. sezonowe. U nas w Polsce za ostatnie 10-lecie bilans wychodźtwa przedstawia się w liczbach następujących: wróciło do Polski 1.750.000 ludzi, a wyjechało z Polski 1.300.000, czyli że bilans dodatni byłby około 450.000. Ale jest to zjawisko nie tłomaczące odpowiednio całego rozwoju emigracji. Z początku mieliśmy repatriantów, mieliśmy rzesze, dążące do Polski, do swojej ojczyzny, obecnie zaś od r. 1923 widzimy stały bilans bierny, czyli że rok rocznie więcej wychodzi z Polski niż powraca; w ostatnich latach przeciętnie 70.000 ludzi rocznie, w roku kryzysu w 1929 wyszło z Polski 200.000, a wróciło tylko 20.000. Widzimy przeto, że emigracja polska podniosła się niesłychanie i poniekąd wraca do tego stanu przedwojennego, który miałem zaszczyt Wysokiej Izbie przedstawić.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#EdwardPepłowski">Profesor Ludkiewicz oblicza, że przy intensywnej uprawie i gospodarce rolnej może u nas w Państwie wyżywić się 35–40 osób z jednego kwadratowego kilometra, czyli ze 100 hektarów. Okazuje się jednak, że u nas na 1 klm kwadratowy przypada 45 osób, czyli, że 5 osób musi bezwzględnie szukać sobie jakiejś pracy, czy wyżywienia poza swojemi warsztatami rolniczemi. W ostatnich czasach nadwyżka owej ludności dochodzi do około 3 milionów ludności. Nie mogąc znaleźć pracy w miastach lub wielkich ośrodkach przemysłowych, ludność ta musi sama zwracać się do emigracji. Wychodzi albo za morze, albo szuka pracy w ośrodkach europejskich, przeważnie we Francji.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#EdwardPepłowski">Ciekawe bardzo dane przeciwstawia nam emigracja do poszczególnych państw za ostatnie 10 lat. Przedewszystkiem muszę powiedzieć o państwach zamorskich. Dotąd, dopóki Stany Zjednoczone nie wydały t. zw. zakazu imigracyjnego, wywędrowało tam z Polski 245.000 ludzi, tyle zarejestrowały poszczególne urzędy, a w ostatnich czasach ta ilość roczna spadła do 6–7000 ludzi. Do Argentyny wywędrowało 93.000, do Brazylii 24.000, do Kanady — 112.000, do Palestyny — 39.000. W Europie największym ośrodkiem emigracji jest Francja, do której przez 10 lat wyszło 500.000 ludzi od nas z Polski, zaś z Westfalii Polaków, pracujących w kopalniach wywędrowało 200.000, czyli, że obecnie powinno się znajdować we Francji około 700.000 Polaków.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#EdwardPepłowski">Kwestia obecnej emigracji zamorskiej przedstawia się niesłychanie źle. Niektóre państwa robią coraz ostrzejsze zarządzenia przeciwko imigracji i nawet takie, chociażby jak Kanada, do których bardzo dużo w ostatnich czasach, bo w 1928 roku wyjechało ludności 27,000, wprowadziła kontygent na rok 1930 w wysokości około 3.000 ludzi. To samo jest z innemi państwami i teraz Polska stoi przed koniecznością szukania sobie nowych ośrodków, żeby móc nadmiar swojej ludności wysłać. Owe ośrodki są: Brazylia, gdzie przedewszystkiem będzie rozwijało się osadnictwo, Parana, która jest ośrodkiem 100.000 Polaków, Peru kolonizowane przez kolonię polską i Angolia w Afryce, gdzie, zdaje się, są bardzo trudne warunki osadnictwa wobec tuziemców, którzy na tych przestrzeniach pracują.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#EdwardPepłowski">Jeżeli teraz będziemy mówili o całokształcie emigracji, to musimy przedewszystkiem ustalić, że celem Państwa jest utrzymać polskość swojego obywatela, to znaczy nie rzucać go na łaskę tamtejszych stosunków, lecz dbać o to, ażeby jak najdłużej ten obywatel czuł się związanym ze swoją macierzą. Środkiem, żeby najbardziej tego chłopa — wychodźcę przyciągnąć, jest szkolnictwo polskie. W szkolnictwie będziemy musieli rozróżnić kilka typów. Np. w Stanach Zjednoczonych w bogatych miejscowościach sama polska kolonia utrzymuje szkoły własnym kosztem, inne zaś części osadnictwa i kolonizacji są wspomagane przez rząd polski. Tak np. we Francji stawiamy każdemu zakładowi przemysłowemu warunek, ażeby częściowo składał na szkoły polskie, a częściowo także i Rząd przychodzi z pomocą. W obecnej chwili we Francji i Belgii mamy etatowych nauczycieli w szkolnictwie polskiem około 200. Liczba dzieci w szkołach polskich w 1926 roku wynosiła w przybliżeniu około 900,000, obecnie ta ilość bardzo wzrosła. Szkół' było 650 z polskim językiem wykładowym, 370 z dwoma językami: cudzoziemskim i polskim, 640 z polskim językiem jako przedmiotem wykładowym.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#EdwardPepłowski">Poza szkolnictwem ważną rzeczą dla utrzymania owego chłopa osadnika przy Polsce jest duszpasterstwo. Wiemy, że np. we Francji są takie zwyczaje, że nawet niedziela nie jest święcona przez rolników i przez właścicieli i chłop nie ma możności nawet pójść do kościoła. Wiemy też, jak trudne jest zdobycie odpowiedniego księdza dla słuchania spowiedzi, a więc Ministerstwo Pracy w porozumieniu z ks. prymasem Hlondem utworzyło pewien fundusz na t. zw. księży objazdowych i na całą t. zw. akcję duszpasterską, która się w danej chwili już rozwija.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#EdwardPepłowski">Kiedy podniosłem kwestię emigracji, nie mogę pominąć tych ciężkich moralnych trosk i nieszczęść, jakie przechodzi każdy emigrant, wyjeżdżający z Polski. Wiemy co to było „łapichłopstwo” i jak działali agenci niektórych towarzystw okrętowych. Wiemy, co to były koncentracyjne punkty, czy w Wejherowie, czy gdzieindziej. Z tego też powodu muszę podkreślić, że inicjatywa Rządu w sprawie wybudowania obozu emigracyjnego w Gdyni, które jest obliczone na szereg lat, za sumę około 12 milionów złotych, jest bardzo pożyteczna i ułatwi emigrantowi łatwiejsze przebycie podróży. Pozatem Ministerstwo utworzyło w ostatnim czasie t. zw. syndykat emigracyjny, który ma za zadanie emigrantowi, który się wyprzedają ze wszystkich swoich dóbr w Polsce, ułatwić znalezienie miejsca osiedlenia i przejazd. Kapitał tego towarzystwa składa się z 60% kapitału rządowego i 40% kapitału towarzystw okrętowych, które dostają koncesję.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#EdwardPepłowski">Omawiając emigrację, nie mogę nie zatrzymać się nad kwestią finansową emigracji. W r. 1928 za transport do miejsc emigracji zapłacono około 67 milionów złotych, czyli, że w bilansie polskim ta suma była stratną. Około 20.000000 zł. kosztowały przejazdy kolejami polskiemi, tak, że saldo ujemne w 1928 r. będzie sięgało około 50.000.000 zł. Podkreślam jednak odrazu, że pozycja przesyłek pieniędzy, które przychodzą z emigracji do Polski, jest niepomiernie wyższa. Sumę tę musimy przyjąć na jakie 250 milj. zł. tak, że saldo będziemy mieli plus koło 200 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#EdwardPepłowski">Teraz przejdę do kwestii, mającej według mnie bardzo wielkie znaczenie w życiu gospodarczem, a mianowicie do ubezpieczeń społecznych i do pomocy z rezerw ubezpieczeń społecznych dla ruchu budowlanego. Proszę Panów, w zeszłorocznym moim referacie podkreślałem, że Niemcy rezerw społecznych ubezpieczeń w r. 1927 miały w wysokości 2.600.000.000 marek niemieckich, w r. 1928 te rezerwy podniosły się do 3.370.000.000, w 1929 r. osiągnęły 4 miliardy, a więc przedstawiają bardzo wysokie sumy w budżecie niemieckim. U nas w Polsce naturalnie nie będziemy liczyli miliardami, ale będziemy mieli sumy również bardzo pokaźne. I tak, rezerwy polskie różnych instytucyj ubezpieczeniowych, mianowicie kas chorych wraz ze Śląskiem, ubezpieczeń od wypadków, ubezpieczeń pracowników umysłowych, ubezpieczeń od inwalidztwa i Funduszu Bezrobocia przedstawiają w rezerwach następujące sumy w ostatnich chociażby trzech latach: w 1927 r. rezerwy polskich ubezpieczeń dochodziły do 320 milionów zł., 1928 — 445 milionów, zaś na rok 1929 szacunkowo można przyjąć na 570 milionów zł. Roczny dochód t. zw. przypisów na te ubezpieczenia wynosi w r. 1927 — 416 milionów, w 1928 — 500 milionów, w 1929 — 540 milionów, czyli że z życia gospodarczego bierzemy około pół miliarda złotych na ubezpieczenia. Naturalnie, że ta suma nie jest wygórowana w porównaniu z sumami Zachodu, czy to Niemiec, czy to Francji, czy to Czechosłowacji. Ale my operujemy dużym kapitałem i chociażby ta kwota przedstawiała tylko kwotę t. zw. przypisu, to znaczy tego, co każdy zakład powinien był wnieść, to jednak po roku suma przypisów się wyrówna dlatego, że od niezapłaconych sum pobiera się przeważnie około 2% t. zw. kar miesięcznych.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#EdwardPepłowski">Jeżelibyśmy chcieli operować temi kwotami, to trzeba od nich odjąć kwoty kas chorych i Funduszu Bezrobocia, które są kwotami kapitałów płynnych, gdy tymczasem wszelkie inne ubezpieczenia są ubezpieczeniami długoterminowemi i można niemi odpowiednio rozporządzać.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#EdwardPepłowski">Jeżeli odciągnę od pół miliarda sumę t. zw płynnych kapitałów, to i w tym wypadku dojdę do sumy bardzo pokaźnej, bo w roku 1929 wynoszącej około 375 milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#EdwardPepłowski">Roczny tylko przyrost ubezpieczeń dochodzi do 100 milionów złotych. Te 100 milionów zł. było dotychczas lokowane w różnych instytucjach lokalnych. W zeszłym roku wyraziłem się, że lokata ta była prowadzona chaotycznie, obecnie Ministerstwo Pracy przyszło z planem lokaty, rozdzielając równomiernie pieniądze na poszczególne dziedziny życia. I tak na rok 1929/30 te lokaty przedstawiały ze 100 milionów narostu 35 milionów na zakup papierów wartościowych, 25 milionów na własne budownictwo, 8 milionów na Kasy, 7 milionów na pożyczki, 6 milionów na samorządy, 5 milionów na pożyczki, 5 milionów na pożyczki kooperatyw i 8 milionów na kredyty przemysłowe.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#EdwardPepłowski">Obecnie w kryzysie, w jakim się znajdujemy, Ministerstwo Przemysłu i Handlu prowadzi pertraktacje i zdaje się, że doszło już do pewnego porozumienia, żeby pięciolecie od 1930 do 1935 roku objąć pewną strukturą rozdziału pieniędzy na budownictwo. Ministerstwo bierze tylko 25% z tych 100 milionów rocznie, czyli chcę operować kapitałem 125 milionów. Te 125 milionów złotych będzie odpowiednio wzięte w r 1930/31, 32, 33, 34 i 35 z poszczególnych ubezpieczalń i będzie podzielone w te rejony, którym w danej miejscowości odpowiada dana ubezpieczalnia. I tak naprzykład Ubezpieczalnia Pracowników Umysłowych w Warszawie ma dać 45 milionów na główne miasta b. Kongresówki, Ubezpieczalnia we Lwowie ma dać 17 milionów dla Małopolski, Zakład w Poznaniu dla Pomorza i Poznańskiego sumę 17 milionów, Zakład Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych w Królewskiej Hucie 15 milionów dla Górnego Śląska, Zakład Ubezpieczeń od Wypadków we Lwowie 17 milionów dla zagłębia naftowego. Zakład Ubezpieczeń Inwalidów w Hucie Królewskiej 10 milionów dla Górnego Śląska, oraz dla Poznania i Gdyni 7 milionów z Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#EdwardPepłowski">Muszę podkreślić jednak, że cały ten kapitał półmiliardowy pochodzi nie tylko z przypisów, ale i z oprocentowania dawnych lokat, a to oprocentowanie w ubezpieczalniach dochodzi do 7%. I tu jest pewna trudność, że na budownictwo wraz z amortyzacją te 7%, jest oprocentowaniem zbyt wysokiem. Trzeba liczyć, że nowo utworzone osiedla będą mogły płacić 4%, a więc 3% trzeba będzie skądś brać i jest już uzgodnione, że te 3% będzie dopłacane z funduszu rozbudowy miast. Jednak podkreślam, że będą to własne osiedla, składające się przeważnie z mieszkań jedno i dwuizbowych. W czasie 5 lat ilość izb wyniesie 15–20.000, ale to będą wszystko osiedla własne.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#EdwardPepłowski">Ja idę dalej i chciałbym, żeby rezerwy były szerzej traktowane i by więcej oddano pieniędzy na budownictwo, czyli, żeby Ministerstwo poszło na rękę wielkim zakładom przemysłowym, które się zwracają do Ministerstwa o pewne pożyczki hipoteczne, zagwarantowane choćby na własnościach wielkich towarzystw przemysłowych. Wiem, że jest kilka kopalń w Zagłębiu Dąbrowskiem, które prowadzą z p. Ministrem Pracy pertraktacje o pożyczki i zdaje się, że te pertraktacje dojdą do zupełnie pomyślnych rezultatów. Jest jedyny warunek postawiony, aby zakłady przemysłowe wpłacały pewien kapitał, tak, żeby nie tylko Ministerstwo dawało pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do spław Ministerstwa Pracy, które uważam za właściwą jego działalność, a mianowicie do ubezpieczeń społecznych i opieki społecznej.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#EdwardPepłowski">Zacznę od kwestii ubezpieczeń społecznych. Sprawa ta jest bardzo ważna i opiera się na ustawie o Kasach Chorych z 19 maja 1920 r., stworzonej przez Sejm w chwili, kiedy ja byłem Ministrem Pracy i Opieki Społecznej, a p. Prystor wiceministrem. My tę kwestię ustawy o Kasach Chorych przemyśleliśmy tak, jak wówczas, w danej dobie wydawała nam się najlepiej. Uważaliśmy wówczas, że ustawa o Kasach Chorych powinna być postawiona najszerzej. Zdawało nam się, że z Kas Chorych rozrosną się dalej wszystkie inne ubezpieczenia.</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#EdwardPepłowski">Panowie wybaczą, że przytaczam tu moje wspomnienia, ale to były czasy zupełnie inne, niż te, które przeżywamy. Były to czasy pierwszego roku niepodległości Polski, kiedy stało zapytanie, czy Polska będzie się rozwijać według szablonu wschodniego czy też wejdzie w normalne, równe życie. Przypominam, że wtenczas ludność robotnicza była zupełnie inaczej nastrojona, inne były warunki, niż w dobie obecnej. W takim czasie powstała ustawa o Kasach Chorych i o 46-godzinnym tygodniu pracy. Obecnie warunki bynajmniej nie zachwiały we mnie fundamentalnych pojęć co do tego, że te Kasy Chorych winne być i dziś oparte na t. zw. autonomii własnej. Bo jeżeli Panowie będą łaskawi wziąć pod uwagę, że do Kas Chorych według ustawy z 1920 r. powinni należeć prawie wszyscy pracujący, z małemi wyjątkami, jak wojsko, urzędnicy, niektórzy pracownicy rolni wykluczeni w niektórych częściach Państwa, jeżeli przypomnę, ta ustawa o Kasach Chorych była owem przymusowem ubezpieczeniem, kiedyśmy powiedzieli, że przemysłowiec będzie płacił 3/5, a robotnik tylko 2/5, kiedyśmy postawili zarząd, składający się z przemysłowców i z robotników, kiedyśmy uważali, że Kasy Chorych będą szkołą działaczy, jeżeliśmy mówili, że z początku będą błędy, to wszystko nie pozwala mi dzisiaj zgodzić się na ten kierunek, w jakim poszły zarządzenia obecnego rządu i dawnego rządu p. Świtalskiego.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#EdwardPepłowski">Ja jestem zdecydowanym zwolennikiem tego, że jeżeli w jakiejś Kasie Chorych popełniono nadużycia, albo jakieś inne rzeczy, to trzeba było tę kwestię natychmiast przeciąć, Kasę wysanować, wprowadzić na czyste wody, im prędzej taki wrzód byłby przecięty, tem lepiej byłoby dla danej sprawy. Ale jeżeli pochwalam takie zarządzenia, które prowadzą do uporządkowania gospodarki Kas Chorych, to nie mógłbym się zgodzić na to, żeby po przeprowadzeniu sanacji nie rozpisywać nowych wyborów i prowadzenia Kas nie oddawać w ręce elementu społecznego. Proszę Panów, tak powinno być w racjonalnej gospodarce i tego trzeba było oczekiwać od racjonalnej kontroli wyższych czynników nad Kasami.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#EdwardPepłowski">Ja chciałbym tę kwestię Kas postawić możliwie bez najmniejszych zadraśnięć, ponieważ i tak Sejm ją bardzo szeroko i w detalach rozpatruje, a Komisja Budżetowa wyznaczyła podkomisję z 5 osób dla rozpatrzenia tych wszystkich niedomagań Kas Chorych. Wiemy, że ta podkomisja skończyła już swe prace, a rozpatrywała tylko część, mianowicie tę, którą mogła w krótkim okresie czasu rozpatrzyć, i postawiła wniosek, ażeby nowa komisja spokojnie rozpatrzyła niedomagania, które już w wielu miejscach zjawiały się, czy to z winy samych Kas Chorych, czy to z winy tych nowych rządów, t. zw. rządów komisarskich.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#EdwardPepłowski">Proszę Panów, Kas Chorych w Polsce obecnie jest 243, członków ubezpieczonych jest około 2.460.000. Wzrost Kas Chorych i ubezpieczonych jest niezmiernie wielki wobec tego, że coraz większe rzesze wciąga się do Kas Chorych. Jeżeli porównamy, że w roku 1925 było tylko 173 Kas i 1,600,000 ubezpieczonych, to widzimy, że w przeciągu 4 lat podniosła się ilość ubezpieczonych o milion ludzi, kiedy nowych Kas przybyło niespełna 70. Naturalnie, że w kryzysie, jaki dzisiaj przechodzi Państwo, i Kasy Chorych nie mogą prowadzić tak bogatej i zasobnej gospodarki. W Kasach Chorych są takie anomalie, że np. około 50% przypisów stanowią zaległości. Należy się składek na 1929 rok 250 milionów, lecz zostało wpłacone tylko połowę, reszta, to jest około 125 milionów, jest ściągana zapomocą 2% miesięcznych kar. Obecnie zalega 50% całej zaległości, a przed dwoma laty dochodziła najwyżej do 27%. Rezerwy Kas Chorych są również duże, ale one są już zamrożone, to znaczy, że z nich niema możności dostać płynnej gotówki. Rezerwy, które na rok 1929/30 wynoszą koło 10.000.000 złotych, są umieszczone albo w budowlach, albo w papierach długoterminowych, wszystkie Kasy Chorych chorują na brak płynnej gotówki. Może są teraz niektóre Kasy już wysanowane i mają jakieś plusy w swoich dochodach, i te kasy przedewszystkiem powinno się oddać w ręce ubezpieczonych.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#EdwardPepłowski">Ustawa z roku 1920 dała najszerszą pomoc nie tylko lekarską, ale i zapomogową. Ubezpieczony w Kasie Chorych, nie tylko jest leczony przez Kasę Chorych, ma pomoc lekarską, lekarza i szpital, ale zarazem otrzymuje zasiłki, które mu się wypłaca w odpowiedniej ilości. Te zasiłki są pozycją bardzo wysoką, np. w roku 1927 dochodziły do 45.000.000, przy ogólnym przypisie 150.000.000.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#EdwardPepłowski">Najważniejszą jednak kwestią w Kasach Chorych jest kwestia leczenia. Na tę kwestię leczenia nie mógłbym nie zwrócić uwagi, bo każdy, kto się dotknął owego leczenia, ma pewne krytycznie zdanie o obecnym stanie. Przedewszystkiem potrzeba leczenia się bezwarunkowo wzrosła, więcej ludzi chodzi do Kasy Chorych i chcę być leczonymi. Z drugiej strony mamy tak anormalne warunki, że w Kasach Chorych pracuje pewna od budżetu zależna mała ilość lekarzy, która nie może nadążyć w prawidłowej obsłudze tych wszystkich chorych, 'którzy się zjawiają. Panowie wiedzą, że w każdej Kasie ogonki czekają na pomoc leczniczą. Muszę przyznać, że Ministerstwo powinno zrobić próbę — ja to będę nazywał próbą — pewnych zmian w lecznictwie, aby otrzymać rezultaty lepsze, niż dzisiaj. A lakierni próbami są pewne rozporządzenia, czy okólniki Ministerstwa Pracy, mówiące o t. zw. lekarzach domowych...</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Oni zjedzą całą Kasę Chorych)</u>
          <u xml:id="u-3.47" who="#EdwardPepłowski">Ja powiedziałem o próbach, tak, że jeżeli będzie coś złego, to przypuszczam, że powinno się je prędko wstrzymać. Skoro zaś okaże się, że leczenie za pomocą lekarzy domowych jest dobre, to znaczy, że każde miasto, czy ośrodek będzie podzielony na rejony, w których doktor będzie miał pod opieką powiedźmy, 1.000 ludzi — nie tylko chorych, ale i zdrowych, którym w danej chwili może przynieść radę albo pomoc, to do Kas Chorych, do szpitali albo do ambulatoriów posyłani będą tylko ci, którzy będą wskazani przez tego lekarza, jako chorzy. Naturalnie, że dzięki temu zmniejszy się ilość wyczekujących na leczenie. Nie będąc specjalistą lekarzem, nie wiem, czy będzie dobra ta próba, jednakże Ministerstwo bezwzględnie powinno ją zrobić.</u>
          <u xml:id="u-3.48" who="#EdwardPepłowski">Jeżeli mówiłem o lecznictwie i konieczności pewnej reorganizacji, podkreślić muszę kwestię t. zw. składek do Kas Chorych Składki są wyznaczone przez Ministra Pracy i Opieki Społecznej. Te składki są ustanowione w wysokości 6,5%. Ale to jest tylko cyfra teoretyczna, albowiem w wielu Kasach te składki odbiegają bardzo daleko od normy i tak np. Kasa Krakowska i w Olkuszu bierze 7,5%, we Lwowie, w Białej — 7%, w Wilnie 8%. Tylko Kasie Poznańskiej wystarcza 6%.</u>
          <u xml:id="u-3.49" who="#EdwardPepłowski">Teraz przejdę do kwestii dość bolącej, która dla mnie jest niewyjaśnioną, a przypuszczam, że niezadługo będzie wyjaśnioną, to jest do kwestii wydatków administracyjnych na poszczególne Kasy. Proszę Panów, jest rozporządzenie, że na administrację Kasy nie powinno się więcej wydawać, niż 10%. Tego w roku 1925 nie przekroczono, w 1927 na administrację wydano trochę mniej, bo 9,8. w roku 1928 procent spadł do 8,8 na administrację. Przychodzi rok 1929, nad którym zastanawia się każdy, badając bilanse Kas Chorych w stanie obecnym, to znaczy za pierwsze półrocze Okazuje się, że według oficjalnych danych w pierwszym półroczu wydatki na administrację doszły do 13%, procent, zdawałoby się, wprost niemożliwy, bo jeśli w roku zeszłym było 8,8, to znaczyłoby to powiększenie tych wydatków prawie o całe 5%. Naturalnie, że dopiero koniec roku da nam cyfrę ostateczną. P. Minister, przypuszczam, będzie te fakty wyjaśniał w ten sposób, że reorganizacja Kas Chorych nastąpiła dopiero od czerwca czy lipca, a więc wszystkie wypłaty jednorazowych dużych pensyj urzędnikom, którzy zostali zwolnieni przez komisarzy, zostaną wykazane dopiero w następnym roku. Ja zaś od niektórych Kas Chorych miałem informacje, że już w czerwcu ta suma podniosła się dość wysoko, ponieważ, jak Panowie wiecie, przy ogólnej reorganizacji Kas Chorych wypłacano jednoroczne odprawy, które mogły stanowić bardzo wysokie sumy.</u>
          <u xml:id="u-3.50" who="#EdwardPepłowski">Teraz Panowie pozwolą, że tylko dla informacji przedstawię, jak w danej chwili ta zaogniona sprawa Kas Chorych wygląda. Według art. 100 ustawy o Kasach Chorych Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma prawo i obowiązek mianować komisarzy w pewnych wypadkach, przedewszystkiem w wypadku reorganizowania Kasy do chwili oddania jej w ręce ubezpieczonych. To jest jeden punkt. Drugi punkt głosi, że mianuje się komisarzy, kiedy zostały popełnione w Kasie Chorych nadużycia. Trybunał Administracyjny wyjaśnił, co to są nadużycia w Kasach Chorych, i opierając się na tem pojęciu nadużyć Ministerstwo Pracy ma prawo i wprost obowiązek wprowadzenia urzędników.</u>
          <u xml:id="u-3.51" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Na jak długo?)</u>
          <u xml:id="u-3.52" who="#EdwardPepłowski">Tylko czasowo, ja ciągle mówię o pewnej czasowości. Tam jest jednak dość ogólnie powiedziane „w razie nadużyć”. Była podana sprawa do Trybunału Administracyjnego i w listopadzie 1929 r. pojęcie „nadużycia” zostało wyjaśnione, jako wszelka działalność niezgodna z przepisami ustawy i statutem Kas, a zarazem jako działanie szkodliwe dla interesów publicznych, oraz interesów samych ubezpieczonych, a więc nieudolność, niedbalstwo, lekceważenie przepisów prawa obowiązującego i t. d. Jest to tłomaczenie, Wysoka Izbo, niesłychanie szerokie. I zupełnie zrozumiałe będzie dla mnie, jeżeli p. Minister powie, że wszystkie rozwiązane przez niego Kasy Chorych i wszystkie zmiany na posterunkach komisarzy podpadają pod pojęcie czy nieumiejętności, czy niedbalstwa, czy lekceważenia.</u>
          <u xml:id="u-3.53" who="#EdwardPepłowski">Teraz, kiedy przedstawiłem Wysokiej Izbie prawny punkt widzenia, to znaczy ustawę i wyjaśnienia Trybunału Administracyjnego, przejdę do scharakteryzowania stanu obecnego w Kasach Chorych. Na 243 Kasy mamy obecnie 100 rządzących się autonomicznie i 143 w rękach komisarzy. Pierwsze mają ubezpieczonych 900000, drugie 1.600.000. Z 143 kas. 64 są jeszcze w stadjum organizacyjnem, co do którego jest w art. 100 ustawy powiedziane, że do chwili zorganizowania ma urzędnik, komisarz prowadzić agendy, a 79 Kas jest w stadjum sanowania, to znaczy postawiony jest urzędnik, żeby odpowiednio doprowadził te Kasy Chorych do porządku.</u>
          <u xml:id="u-3.54" who="#EdwardPepłowski">Ja, proszę Wysokiego Senatu, z musu, jako referent Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, ale prócz tego, jako człowiek, który z zamiłowaniem zajmuje się temi rzeczami, badałem, skąd ta liczba 79 komisarzy sanacyjnych powstała, i dlaczego p. Minister Pracy tak postąpił, że tylko za jego rządów zamianowanych zostało 33 nowych komisarzy. Zaznajomiwszy się z materiałami — może jednostronnemi — przekonałem się, że wielu komisarzy, którzy byli już przed p. Ministrem, zostało zmienionych na komisarzy obecnego reżimu, a więc ta ilość podniosła się i wytworzyła tę cyfrę 79. Wszystkie mniej więcej duże Kasy Chorych są dzisiaj kierowane przez komisarzy rządowych, a więc Warszawa, Lwów, Kraków, Poznań, Łódź, Wilno. Na 6 Okręgowych Związków Kas Chorych są połączone niektóre ze sobą i są również prowadzone przez komisarzy rządowych, a także Ogólno-Państwowy Związek Kas Chorych jest w ręku komisarza rządowego. I tu znowu nie podnoszę kwestii, dlaczego był sanowany dawny Związek, czy dana Kasa, ale chcę, ażeby było przeświadczenie, że ta sanacja jest robiona tylko pod kątem widzenia dobra Kas.</u>
          <u xml:id="u-3.55" who="#EdwardPepłowski">Po dyskusjach w Sejmie — sanowanie Kas jest tym wrzodem, który poprostu ciągle się jątrzy. Ta kwestia jest tak nabrzmiała w sferach ubezpieczonych, że życie normalnie nie może płynąć w takich warunkach, i jestem za tem, żeby wybrać komisję, któraby tę kwestię zbadała nie tak, jak zbadała ją podkomisja, ze względu na rozwiązanie kilku Kas, lecz powinna dojść do samego sedna sprawy i powiedzieć, dlaczego i w jakim celu została tak albo inaczej ta kwestia załatwiona i pod jakim kątem widzenia ci nowi komisarze zostali wprowadzeni do Kas.</u>
          <u xml:id="u-3.56" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-3.57" who="#EdwardPepłowski">Nie jestem z P. P. S., P. P. S. będzie broniła się sama. Ja jestem w tem szczęśliwem położeniu, że należę do ugrupowania, które przedewszystkiem działa na Zachodzie Polski, ale wiem, że i w tamtej części, czy na Górnym Śląsku, czy w Poznaniu, czy na Pomorzu są wielkie narzekania i dla dobra ogólnego powinna być ta kwestia bardzo prędko załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-3.58" who="#EdwardPepłowski">Podkreślę jeszcze jedno, że kontrola nad Kasami Chorych jest ustawowo zupełnie określona i przewidziana. Mnie się nie mieści w głowie, Wysoka Izbo, że były organy — a mianowicie Główny i Okręgowe Urzędy Ubezpieczeń, które mają dbać o to, aby w poszczególnych Kasach Chorych, czy ubezpieczalniach, nie działy się nadużycia, albo żeby nie popełniano błędów, i tych nadużyć nie wykryły! Wprost nie mogę pojąć, że przecież poprzednik p. Ministra Prystora, należący również do rządu p. Marszałka Piłsudskiego, przez 3 lata kwestię Kaś Chorych badał i doszedł do takiego curiosum, że w Łodzi, gdzie sanuje Kasę komisarz rządowy, stawiało się ją za wzór, jak powinne być Kasy Chorych prowadzone. Było widocznie jakieś nieporozumienie.</u>
          <u xml:id="u-3.59" who="#EdwardPepłowski">Rząd nie kontrolował Kas i nie żądał od Wysokich Izb kredytów na tę kontrolę. Zastałem takie cyfry, które mi się wydają wprost nieprawdopodobne. Całą kontrolę tych 243 Kas miał przeprowadzić w Warszawie Główny Urząd Ubezpieczeń, w którym etatowo jest tylko 11 urzędników. We Lwowie dla rozpatrywania małopolskich Kas jest 10 urzędników, w Poznaniu 8 urzędników. Czy przy ogólnej liczbie 29 urzędników można odpowiednio kontrolować Kasy Chorych? A więc, proszę Panów, ja stawiam kwestię, że nie byłoby tyle zła, nie byłoby tylu błędów, gdyby była zorganizowana odpowiednia kontrola tych zwierzchnich władz. Przecież Kasa Chorych jest to taka sama instytucja, jak banki lub przedsiębiorstwa, gdzie powinna być kontrola prowadzona.</u>
          <u xml:id="u-3.60" who="#EdwardPepłowski">Przedstawiając faktyczny stan rzeczy, jednakże muszę podkreślić, że wyniki, do których doszła podkomisja sejmowa, badając Kasy Chorych, są ujemne. Podkomisja rozpatrywała tylko kwestię, czy były podstawy prawne, czy ich nie było do: 1) niezwoływania t. zw. Ogólnego Związku Kas Chorych w czasie poznańskiej wystawy, oraz 2) do rozwiązania Ogólno-Państwowego Związku Kas Chorych i niektórych okręgowych i 3) wstrzymania rozpisania wyborów do poszczególnych Kas Chorych. Proszę Wysokiego Senatu, odpowiedź brzmiała, że podstaw tych nie było. Wszyscy, oprócz jednego posła Wojciechowskiego, który zgłosił wniosek mniejszości, byli za tem, że nie było odpowiednich wystarczających podstaw prawnych. P. Wojciechowski w imieniu mniejszości wniósł wniosek, że Podkomisja Skarbowo-Budżetowa stwierdza, iż wobec braku ścisłego sprecyzowania w ustawie i w rozporządzeniach pojęcia nadzoru i kierownictwa, sprawowanego nad Kasami Chorych i ich Związkami przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, jako powołany ustawowo organ, dopuszczalnem było zarządzenie właściwych władz nadzorczych, zawieszające na pewien okres czasu władzę autonomiczną Związków Kas Chorych. Zarządzenie to, jego zdaniem, uzasadnione było katastrofalnym stanem finansowym Kas Chorych, wystawionych częstokroć na wpływy wybujałego partyjnictwa, a więc podyktowane było troską o dobro instytucji ubezpieczeniowej.</u>
          <u xml:id="u-3.61" who="#EdwardPepłowski">Oprócz tego większość przyjęła wniosek, żeby powołać specjalną komisję, która ma rozpatrzyć nie tylko te ustawowe przewinienia, ale i całokształt Kas Chorych. Dotychczas Komisja Budżetowa tę sprawę tylko przyjęła do wiadomości i na razie odłożyła ją do dalszego rozpatrzenia.</u>
          <u xml:id="u-3.62" who="#EdwardPepłowski">Przedstawiłem całość tej sprawy i powiedziałem, jak zapatruję się na sanowanie poszczególnych Kas. Chciałbym być pod tym względem wyrazicielem większości tego Wysokiego Senatu, który chyba powinien się zgodzić na to, że ustawy nasze polskie, przez nas w takich czy innych okolicznościach tworzone ale dotychczas niezmienione i nieznowelizowane powinne być bezwzględnie respektowane.</u>
          <u xml:id="u-3.63" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska.: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-3.64" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do ostatniego mojego działu, mianowicie do działu opieki społecznej. Ponieważ musiałem zbyt dużo czasu zabrać Wysokiemu Senatowi, będę się teraz skracał i będę jedynie mówił o tem, że ustawa polska o opiece społecznej z 16-go sierpnia 1923 r. nakłada ciężary opieki społecznej nie na Państwo, lecz na gminy komunalne i wogóle na społeczeństwo. Ale jesteśmy jeszcze w tem stadjum rozwoju swoich samorządów, że nie możemy żądać wogóle wypełniania tej całej ustawy przez samorządy gminne. Rząd poza ustawowo przepisaną opieką, która dotyczy przedewszystkiem inwalidów wojennych, sierot po żołnierzach walczących, weteranów oraz repatriantów, musi się też zająć opieką w najszerszem tego słowa znaczeniu, to znaczy nie tylko myśleć o instytucjach dobroczynnych i instytucjach społecznych, ale i łożyć na to pieniądze, ażeby człowiek, nie mający pracy, czy kaleka, czy inwalida mógł w Polsce egzystować, a nie przymierał głodową śmiercią.</u>
          <u xml:id="u-3.65" who="#EdwardPepłowski">Dla przeprowadzenia tego swojego programu Ministerstwo utworzyło szereg pomocniczych instytucji, mianowicie Rad Opieki Społecznej, które będą pośrednikami między tymi nieszczęśliwymi a Ministerstwem. Działalność Ministerstwa w tym zakresie nie wywołuje z mojej strony żadnej krytyki, ani zastrzeżeń. Polska daje przedewszystkiem pomoc swoim weteranom powstań i walk o niepodległość, jako tym, którzy przyczynili się w taki czy inny sposób do uzyskania niepodległości. Jest to obowiązek Państwa. Weterani żonaci dostają 150 zł. kawalerowie 125 zł. miesięcznie, albo są umieszczani w domach czy to dla weteranów, inwalidów, czy opiekuńczych dla starców i tam mają dożywocie, dach nad głową i kawałek chleba.</u>
          <u xml:id="u-3.66" who="#EdwardPepłowski">Pozatem Państwo opiekuje się przyrostem polskim, to jest dzieckiem, ażeby ono wychowało się w warunkach możliwych, a nie jak „dziecko ulicy”, co się jednak przeważnie w Polsce zdarza. Kolonie letnie są w Polsce coraz bardziej obsyłane dziećmi i w ostatnim roku doszło do tego, że częściowo przy pomocy Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej na kolonie letnie wysłano około 120.000 dzieci, naturalnie bez różnicy wieku i narodowości.</u>
          <u xml:id="u-3.67" who="#EdwardPepłowski">Pozatem opiekę rozciąga się nad dorosłymi., to znaczy nad inwalidami pracy i kalekami. Koło 820 domów opiekuńczych jest wspomaganych przez Ministerstwo.</u>
          <u xml:id="u-3.68" who="#EdwardPepłowski">Dalej ogromny zakres działania opieki polega na opiece nad emigrantami polskimi w krajach wychodźctwa. Zarazem opiekuje się Państwo tymi cudzoziemcami, którzy się znajdują w Polsce i są azylantami Państwa, a więc Ukraińcami, Gruzinami. Litwinami, Rosjanami.</u>
          <u xml:id="u-3.69" who="#EdwardPepłowski">Dalszą rzeczą będzie pomoc więźniom, to znaczy pomoc doraźna nad więźniami, którzy po wyjściu z więzienia, chcą znaleźć pracę, więc daje im się narzędzia, pieniądze na wyjazd do pewnych ośrodków pracy i w ten sposób daje im się możność wejścia powtórnie w życie i społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-3.70" who="#EdwardPepłowski">Pozatem Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej przeznacza dość duże sumy na pomoc doraźną w razie wielkich żywiołowych klęsk, np., jak dla Wileńszczyzny w czasie klęski nieurodzaju.</u>
          <u xml:id="u-3.71" who="#EdwardPepłowski">W budżecie państwowym suma na opiekę wynosi 87% całego budżetu Ministerstwa. I tak, największa suma wynosi około 9.000.000 na opiekę nad matką i dzieckiem, na niezdolnych do pracy 1.700.000 zł., na inwalidów 3.000.000 zł., na opiekę nad emigrantami 3.000 000 i Fundusz Bezrobocia, który doszedł w obecnej chwili do 33.000.000 zł. Widzimy, że Państwo robi wszystko, co może, lecz ogólny wydatek na te cele, wynoszący nieco więcej jak 2% całego budżetu, jest nieskończenie mały w porównaniu z tem, co wydoje np. Czechosłowacja, Francja, Austria i t. d. Robimy, co możemy w zakresie całego budżetu. Ministerstwo Pracy przyszło z preliminarzem budżetowym nawet mniejszym, niż w roku zeszłym. Według mojego obliczenia, w foku 1929/30 na Ministerstwo Pracy było wydane około 2,26%, kiedy dawniej było 2 i 3/4%.</u>
          <u xml:id="u-3.72" who="#EdwardPepłowski">W czasie rozpraw w Komisji Budżetowo-Skarbowej w Sejmie zostały skorygowane niektóre sumy w zależności od kryzysu bezrobocia. Suma 18 milionów wstawiona przez Rząd jeszcze we wrześniu podniesiona została o 15 milionów, do sumy 33 milionów. Sejm na plenum wprowadził dalej zmiany o małe sumy, w których kierowano się więcej politycznym stanowiskiem takiej, czy innej części Sejmu, niż rzeczowemi potrzebami. Rząd nie żąda restytucji małych sum, jednak wystąpił w komisji Senatu i większość komisji Senatu była za tem, ażeby restytuować kilka pozycyj, które są poniekąd niezbędne, i bez których nie widziałbym możności prawidłowej działalności Ministerstwa. Pierwszą sumą jest suma 80.000 zł., która była przeznaczona dla urzędników kontraktowych, czasowych dla wykonania specjalnych prac Ministerstwa. Tę sumę skreślono, jednakże Rząd zaproponował restytuowanie sumy mniejszej, bo tylko 60.000 zł., która mu jest niezbędnie potrzebna, chociażby dla tego prostego powodu, że jeżeli kto został zakontraktowany, jakiś specjalista, czy chemik, czy finansista na 6 miesięcy, to nawet gdyby mu zaraz wymówić miejsce, za te 6 miesięcy zapłacić mu musimy. A więc 60.000 jest pozycją niezbędną, o którą większość komisji Senatu prosi.</u>
          <u xml:id="u-3.73" who="#komentarz">(S. Gruszczyński: Czy to może na 6-dniowe kursy?)</u>
          <u xml:id="u-3.74" who="#EdwardPepłowski">Nie, to są pozycje, jak np.: chemik, który ma rozpatrzyć kwestię bezpieczeństwa w zakładach amunicji, drugi ma rozpatrzyć kwestię bezpieczeństwa pracy w t. zw. sztucznych jedwabiach, trzeci — lekarz, który ma jeszcze jakąś inną kwestię załatwić, jest jeszcze jeden urzędnik, który ma rozpatrzyć kwestię t. zw. rezerw na budownictwo i sposób odpowiedni dla ściągania składek w poszczególnych ubezpieczeniach — to są te rzeczy, które mi przedstawiono, a co do których stoję na stanowisku, że powinne być wykonane.</u>
          <u xml:id="u-3.75" who="#EdwardPepłowski">Druga rzecz, o którą proszę, to jest zakup przez Ministerstwo własnego gmachu na ul. Długiej. Wysoki Senacie, to jest niezbędne. Jeżeli który z Panów Kolegów bywał w Ministerstwie Pracy, to widział te warunki, w jakich się tam praca odbywa. Centrala jest w jednem miejscu, jeden departament jest na ul. Dąbrowskiego, drugi departament mieści się gdzieś za szpitalem Marszałka Piłsudskiego, na Nowo-Wiejskiej. Ciągle się posyła listy, Minister nie może z urzędnikami odpowiednio konferować, dlatego uważam, że odpowiedni gmach dla wszystkich agend jest dla Ministerstwa niezbędnie potrzebny. Jeżeli Sejm skreślił te 100.000 zł., to przypuszczam, że mało zwrócił uwagi, na jaki cel ta kwota była przeznaczona.</u>
          <u xml:id="u-3.76" who="#EdwardPepłowski">Pozatem Rząd zwrócił się do komisji senackiej z żądaniem skreślenia sumy 9 milionów zł., to jest sumy, która została przyjęta na plenum Sejmu. Ja tej kwestii z punktu widzenia formalnego nie traktuję poważnie, bo uważam, że przy dzisiejszym kryzysie 42 miliony zł. i tak nie pomogą Polsce. Uważam, że gdy bezrobocie dalej będzie się rozwijało, to na inne rzeczy można odmawiać pieniędzy, a na bezrobocie znaleźć się muszą. Uważam tę kwestię jedynie za formalną i wnoszę prośbę o przyjęcie całego budżetu według brzemienia, poprawionego przez komisję senacką.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do dyskusji. Zwracam się z gorącym apelem do pp. Senatorów, aby ograniczyli się co do czasu, bo mamy aż 7 mówców zapisanych do tego budżetu. Była propozycja s. Głąbińskiego, żeby w sprawozdaniach nie omawiać całego materiału, który jest już wydrukowany w sprawozdaniu i panowie to mają w ręku. Wszystko to było: już raz robione na komisji i będzie jeszcze raz drukowane, więc poczwórne przerabianie tego samego materiału jest niecelowe. Propozycję s. Głąbińskiego uważam za bardzo racjonalną, gdyż ułatwi nam pracę.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#JulianSzymański">Gdybyśmy nie byli ograniczeni konstytucyjnemi terminami, moglibyśmy do nieskończoności mówić, ponieważ jednak tak nie jest, więc zwracam się z gorącym apelem, aby pp. sprawozdawcy przedstawili tylko resume, co byłoby z większą korzyścią niż powtarzanie w ciągu dwóch godzin słowo w słowo tego samego sprawozdania.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#JulianSzymański">Otwieram dyskusję.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Daszyńska - Golińska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Wysoki Senacie, p. referent tak obszernie przedstawił sprawy ministerstwa i wszystkich jego agend, że tylko mało możliwych jest dopełnień ze strony mówców. Przytem zwracam uwagę, że p. Minister Pracy i Opieki Społecznej, którego w tej chwili niema na sali, powinien być zadowolony, ponieważ wszystkie niemal strony działalności ministerstwa zostały podniesione jako bardzo dodatnie i nie tylko w przebiegu ogólnej działalności, to jest w ciągu ubiegłych lat 11, ale szczególnie w ostatnim roku. Zastrzeżenia odnosiły się tylko do posunięć względem Kas Chorych, które zostały w Sejmie tak silnie zaatakowane, a które, ma się rozumieć, mogą wywołać sprzeciw a i różne zdania, zależnie od obozu, do którego dany senator należy. Ja nie wypowiadam tu się zupełnie co do Kas Chorych, gdyż mogę stanąć tylko na tem zasadniczem stanowisku, że najważniejszem zadaniem Kas Chorych jest lecznictwo i ono powitano być dobrze zorganizowane, a ma się rozumieć samorząd jest pożądany, zgodność z ustawami i przepisami konieczna, ale bądź co bądź, są to rzeczy wobec tak ważnego momentu jak zdrowie ludzkie drugorzędne. Mowa p. senatora referenta była przytem pewnego rodzaju propagandą na rzecz polityki społecznej i przyznaję, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma do takiej propagandy szczęście, np. jeżeli przypomnimy sobie prześliczną wystawę w Poznaniu, te sale, w których artyści rzeźbiarze, malarze i architekci w tak plastyczny sposób przedstawili zadania statystyki i tablice statystyczne, w formie jakichś pociągających figur i różnych zajmujących zestawień. Tam już polityka społeczna, tak bardzo niepopularna w społeczeństwie, zyskała niewątpliwie mnóstwo wyznawców.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Niestety te czasy przeszły i dziś stoimy przed smutnem zadaniem, które przedewszystkiem spada na Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, to znaczy przed rozwiązaniem, a raczej przynajmniej złagodzeniem panującego bezrobocia. Bezrobocie to uwzględnione jest tylko w miastach, na wsi zaś jest ono chroniczne wobec zbyt małej emigracji, wobec tego, że gruntów ornych przypada tylko 1,9 ha na 1 pracownika, i że ten pracownik pracuje 152 dni w polu, zamiast 290. Bezrobocie zatem musi na wsi być i jest sprawą niemal chroniczną. Nasze bezrobocie przemysłowe, bezrobocie po miastach, którem się dzisiaj Rząd i społeczeństwo zajmuje, jest innej natury, jest wynikiem ogólnego kryzysu, który i Polskę ogarnął i na który musimy znaleźć jakieś środki zaradcze.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Mój przedmówca utrącił mi owe przyjemne dla mówcy przekonanie, że powie coś niespodziewanego słuchaczom, zapowiadając, że będę mówiła o stosunkach zagranicą. Otóż zdaje mi się, że za długo zatrzymywałabym uwagę Wysokiej Izby, gdybym tu środki te, które zagranica, a raczej kraje ościenne stosują, chciała tu omawiać. Pozwolę sobie zatem zwrócić jedynie uwagę na rzeczy, które mojem zdaniem są dziś niemal najważniejsze, może nawet nie dla chwili obecnej, bo trzeba dłuższego czasu do ich przeprowadzenia, ale dla przyszłych katastrofalnych momentów, bo nie jesteśmy pewni, czy bezrobocie, to znaczy kryzysy, które je wywołują, nie będą się powtarzały.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">A zatem z tych wszystkich sposobów, o których słyszeliśmy i o których wiemy, że są uznane za metody zapobiegające bezrobociu, albo łagodzące je, przypomnę o złączeniu pośrednictwa pracy z funduszem bezrobocia. Taka unifikacja dokonywa się dziś w Niemczech. Sądzę, że jest bardzo właściwą i że nasze Ministerstwo Pracy także już o niej myśli. Ma się rozumieć jest to posunięcie na przyszłość, ale dziś już można podnieść, że nasze pośrednictwo pracy stoi na zasadzie słusznej, t. j. na pośrednictwie państwowem, likwiduje się pośrednictwo prywatne, a bardzo mało rozwija się pośrednictwo socjalne. Następnie przy owem pośrednictwie państwowem jest także zorganizowane pośrednictwo za granicę, na emigrację. I tutaj może największą uwagę należałoby zwrócić na to, aby wyzyskać wszelkie możliwości emigracji i chęć do niej. Nie mówię o tem dlatego, abym była zwolenniczką wysyłania znacznych mas ludu naszego zagranicę, ale, że liczba emigrantów, zwłaszcza emigracji zarobkowej do Niemiec, wyraża się dziś w ogromnych cyfrach. Niemcy są w tej chwili rezerwuarem, który w największej liczbie przyjmuje naszych emigrantów i liczba ta przy staraniach mogłaby być prawdopodobnie powiększona.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Drugą metodą wyrównywania braku pracy byłoby to, co zagranicą nazywa robotami pomocniczemi, a co u nas występuje jedynie jako roboty publiczne. Ustawy o ubezpieczeniach robotniczych w każdym niemal kraju, przewidują przeznaczenie znacznej części funduszów ubezpieczeniowych na uruchomienie robót pomocniczych. Np. Dania w swoich powojennych ustawach aż do ustawy z 1927 roku mówi o przeznaczeniu nadzwyczajnych funduszów z pośród funduszów dla zwalczania bezrobocia na pomocnicze roboty, a wyjątkowo nawet na subwencje dla przedsiębiorstw prywatnych, których bez tej pomocy uruchomićby się nie dało. Naturalnie, że to ostatnie zastrzeżenie jest nieco niebezpieczne dlatego, że przecież 'będzie dużo apetytów na takie fundusze, ale można tu postawić zastrzeżenie, które takie przedsiębiorstwa biorą pod specjalną kontrolę i nie pozwalają zmarnować funduszów. Norwegia między r. 1919 a 1923 na roboty publiczne pomocnicze wydała 72½ miliona koron, a na zasiłki tylko 18½. Niemcy nazwali tego rodzaju pomoc „productive Arbeitslosenfürsorge” to zn. walka produkcyjna z bezrobociem. Niemcy w r. 1926 wydali na roboty pomocnicze 191 milionów marek a pozatem udzielili pożyczki tymczasowej 121 milionów. Na ubezpieczenia od bezrobocia poszło wogóle 779 milionów marek.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Nie będę w dalszym ciągu wymieniała innych państw, które jak Włochy, jak Francja., Austria, przeznaczały część funduszów, które idą na zasiłki dla bezrobotnych, na roboty publiczne, czy to samorządowe, czy rządowe, czy wreszcie nawet przedsiębiorstw prywatnych. U nas jednak te rzeczy idą powoli, idą przez samorządy i okazuje się, że ta wojewódzka pomoc doraźna w postaci zużytkowania subwencyj, jest jednak bardzo skuteczna. Bo kiedy w r. 1928 wyasygnowano 5 milionów na tego rodzaju pożyczki, zatrudniono z tego 10.000 osób w rozmaitych miastach. Dziwi mnie, że przy wszystkich budżetach tak jednomyślnie skreślono wszelkie fundusze inwestycyjne. Sądząc zwykłą logiką, powiedziałabym prywatną, istotnie nie można robić inwestycyj wtedy, kiedy jest brak funduszów, a równocześnie jest kryzys. Jeżeli jednak zważymy, że te inwestycje zatrudniały setki tysięcy ludzi, to należy zapytać, co je zastąpi, czy na innej drodze będziemy mogli w jakikolwiek inny sposób zapobiec tej nędzy moralnej i materialnej, jaka wynika z bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Przechodzę do kwestii innej. Dziś może nie czas na pewne nowe ustawy, ale stoi przed nami jednak sprawa unifikacji ustaw obowiązujących w poszczególnych częściach Rzeczypospolitej, a przedewszystkiem np. wprowadzenie ustawy o czasie pracy na Śląsku, który znowu ma nad nami wyższość rad załogowych, funkcjonujących bardzo skutecznie i bardzo umiejętnie w śląskich zakładach pracy, a odziedziczonych po niemieckiem ustawodawstwie. Dalej należałoby może skodyfikować dzisiejsze ustawodawstwo, które jakkolwiek poszło daleko i w sposób umiejętny zostało wypracowane, jednakże, powstając stopniowo w rozmaitych momentach czasu, nie jest jeszcze ani jednolite, ani takie, ażeby w każdym wypadku rozstrzygało zagadnienia, które z ochrony pracy wynikają.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Wreszcie mamy szereg zagadnień, które powinny podlegać ściśle inspekcji pracy. Przedewszystkiem kwestia żłobków. Żłobki, ustalone przez ustawę z 1924 roku, weszły w wykonanie dopiero w roku 1928, i to nie tylko w przedsiębiorstwach państwowych, ale i prywatnych. Na 81 żłobków jest 45 żłobków prywatnych, a jak twierdzi najlepsza znawczyni tej sprawy, p. Halina Krachelska, te żłobki są prowadzone w sposób wzorowy, naturalnie nadzór nad niemi jest konieczny.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Drugą sprawą, która nadzoru, i to szczególnie nadzoru kobiecego wymaga, jest przemysł domowy i chałupnictwo. Chałupnictwo jest pracą po domach, wykonywaną dla przedsiębiorcy, przeważnie przez kobiety i dzieci. Bardzo niepożądanem jest, że te dzieci są często w godzinach niewłaściwych, w nocy zaprzęgane do roboty. Niewątpliwie przemysł domowy zwiększa się podczas każdego bezrobocia, bo żony ratują mężów, jak mocą, wykonując różne drobne przedmioty, które potem na ulicach Warszawy sprzedają przekupnie przygodni. Mamy liczne chałupnictwo, ale statystyki chałupnictwa dotąd nie posiadamy. Chałupnictwem zajmuje się Towarzystwo Polityki Społecznej, które urządziło wystawę przy pomocy Ministerstwa Pracy, i samo ministerstwo, które nad ustawą o chałupnictwie pracuje, o ile wiem, od lat 10.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Przytoczyłam tylko dwa takie zagadnienia, które wymagają specjalnej opieki inspektorek pracy. Tych inspektorek jednak mamy dziś bardzo mało, tylko 2, a poza niemi 8 jeszcze sił inspekcyjnych, podinspektorek lub asystentek inspekcji. Liczba ta nie wystarcza na wykonanie tego, co inspektorki pracy wykonać powinny.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">We Francji np. przy ankiecie nad chałupnictwem, która specjalnie dotyczyła pracy w konfekcji, okazało się, że na 300 kilkadziesiąt tysięcy zarobkujących było około 70 kilka procent chałupniczek. U nas będzie podobnie, ale tam było to względem pobudzającym do ustalenia urzędu inspektorek pracy, których obecnie jest już 19 i które za specjalny swój obowiązek uważają opiekę nad przemysłami, zatrudniającemi kobiety i dzieci. Mówię o tem dlatego, że sądziłabym, że jeżeli nie w tym roku, to w przyszłym, powinno ministerstwo wstawić kredyty na nowe stanowiska inspektorek pracy, które tak niezmiernie potrzebne są dla dozorowania tych wszystkich przemysłów, w których przeważają kobiety i młodociani.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Odpowiedni wniosek pozwolę sobie postawić i sądzę, że może nawet w tym roku z tych 10 podobno wakujących etatów dałoby się już zamianować bodaj 2 inspektorki pracy. Jestem tu zgodna z moją koleżanką sejmową p. Waśniewską, która jednak przy swoich wywodach nie doznała należytego poparcia w komisji sejmowej. Może Senat zechce łaskawie wziąć wniosek mój pod uwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. ks. Kasprzyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#LudwikJózefKasprzyk">Proszę Szanownych Panów Senatorów! Zabierając głos przy Ministerstwie Pracy, nie mogę powstrzymać się, aby paru słów wspomnienia nie poświęcić mojemu poprzednikowi na tej trybunie, który przez 7 lat przemawiał z tej trybuny. Był to ś. p. mój przyjaciel, nieodżałowany ks. Albrecht, prałat i senator, który całe życie swoje poświęcił światu pracy. I Łódź dotąd czci swego patrona, czego dowodem wspaniały dom, jego imieniu poświęcony.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#LudwikJózefKasprzyk">Jeżeli dziś referent 2 godziny przemawiał zanim wyczerpał swój materiał i nawet został niejako przywołany do porządku przez p. Marszałka, to jąłbym to złożył tylko na karb tego, że praca jest dziś, można powiedzieć, tem największem zagadnieniem i, że kto ukochał pracę, przystępuje do tego zagadnienia z pewnego rodzaju nabożeństwem.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#LudwikJózefKasprzyk">Wspominam 100 lat walki o prawa dla pracy. Niedawno miałem w ręku przemówienie lorda Byrona, młodego lorda, który mając 21 lat wszedł do izby lordów, kiedy się rozpoczęła pierwsza walka między przemysłowcami a robotnikami tkackimi i wygłosił wspaniałe przemówienie w obronie praw robotników. Warto byłoby to przemówienie przetłumaczyć i wydać.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#LudwikJózefKasprzyk">Przypominam, że praca wywalczyła swe prawa i stała się benjaminkiem. I oto oglądamy fakt, że w roku 1919 osobny traktat poświęcono w Wersalu pracy, oglądamy fakt, że nasi przedstawiciele jadą w tym samym roku do Waszyngtonu, na pierwszą międzynarodową konferencję. Dziś oglądamy pałac wspaniały Biura Pracy w Genewie, a we wszystkich krajach, nie wyłączając Polski, ustawodawstwo socjalne obmyślano pieczołowicie i troskliwie. Jeżeli tak jest, to jedno mię dzisiaj uderza. Prawda, nareszcie praca stała się benjaminkiem, ale tak się z nią dzieje, jak z benjaminkiem Jakuba patriarchy, Józefem. Sprawił mu ojciec piękną suknię, to już drażniło starszych braci: „po co taka suknia? A kiedy zaczął opowiadać, że mu się śni, że będzie panował i że będą mu się kłaniali, to nie mogli bracia starsi wytrzymać i sprzedali go kupcom madjanickim. Proszę Panów Senatorów, dzisiaj oglądam z pewnego rodzaju lękiem jeden objaw społeczny: nie to, bym dziś jeszcze potępiał, że jest głoszona walka i nienawiść społeczna, toby mię jeszcze nie przerażało, przez to przejdziemy, ale mnie dzisiaj więcej przeraża inny objaw społeczny, pewnego rodzaju, jakby obojętność dla spraw społecznych wśród pewnych warstw. Jest jakaś twardość. Mówi się, za daleko poszliśmy, za daleko zaszliśmy w tem ustawodawstwie — nawet tu w Polsce to się powtarza. Pamiętam, jak przed kilku laty ks. Wójcicki w Genewie odbierał gratulacje, że Polska dała tak dobrze rozbudowane ustawodawstwo społeczne. Iluż to ludzi wówczas w rozmowie ze mną mówiło: „Nie mieli mu za co gratulować, toż to największe nieszczęście”. Proszę Panów Senatorów, jakże często się trafia takie podkpiwanie i strojenie żartów z rzeczy, które nie zasługują na to.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#LudwikJózefKasprzyk">Opowiem Panom taką anegdotkę, jak to dowcipkuje się np. z 8 godzinnego dnia pracy. Mianowicie niedawno temu: „Księżniczka Mafalda”, parowiec włoski poszedł na dno. Znajdowało się na tym parowcu trzech pasażerów: Anglik, Francuz, Austriak, wszyscy sportowcy, dobrze pływający, rzucili się odrazu w morze. Było 9 godzin do lądu od miejsca zatonięcia. Przedewszystkiem chodziło o to, ażeby dobić do brzegu. Z początku wszyscy płynęli razem, ale powoli sportowiec Anglik wysforował się i pierwszy wyszedł na brzeg, za chwilę wyszedł Francuz. A gdzie jest Austriak? pyta Anglik Francuza. A to inna rzecz — odpowiada Francuz — on przestrzega 8 godzinnego dnia pracy — 8 godzin płynął, potem przestał pracować. Oczywiście ze wszystkiego można żartować i ze wszystkiego można podkpiwać. Parę słów rzucę na temat 8-godzinnego dnia pracy. Któż nie przyzna, że skrócony czas pracy wyszedł tylko na zdrowie narodu. Myśmy rozbudowali dzisiaj szkolnictwo, będziemy o tem mówili przy Ministerstwie Oświecenia, dajemy dzisiaj uniwersytety ludowe na zapadłych wsiach — 7-klasowe szkoły mam na myśli — ale potem nie chcemy, aby pracownik wychowany w „uniwersytecie ludowym miał czas korzystać z tych dóbr kultury.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#LudwikJózefKasprzyk">Proszę Panów, my, jeżeli chodzi o bezrobotnych, to sobie rzucamy tak lekko zarzuty, „a nie chcę się im pracować. My się godzimy chyba z tem, że chociaż referent mówił, że dziś powinniśmy odpocząć już z ustawodawstwem społecznem i konsumować powoli to wszystko, to pozwolę sobie powiedzieć: dobrze! konsumujmy to rozbudowane ustawodawstwo społeczne, ale pod jednym warunkiem: jeżeli jeszcze otrzymamy ubezpieczenia na starość, od inwalidztwa, które jest niezbędne i konieczne.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#LudwikJózefKasprzyk">I tu wołam o pośpiech, bo zadługo się cała rzecz przygotowuje i odwleka. Przecież trzeba raz wreszcie z tą rzeczą wyjść i projekt przedstawić, Wiem, że nie jest to rzeczą łatwą, wiem dobrze, że to wymaga dużo studiów, przygotowań. Ale, gdy rozbudowaliśmy nasze ustawodawstwo społeczne, to musimy koniecznie i tę rzecz skończyć, musimy ją zrobić. Jednego bym pragnął, a mianowicie, by wreszcie rządy pomajowe ruszyły z miejsca, to znaczy, ażeby nie tylko z ustawodawstwem społecznem, ale i z innemi ustawami szły naprzód, a nie hamowały. Bo u nas trzeba przyznać, że właśnie z tej strony hamuje się, czy weźmiemy ustawodawstwo samorządowe, czy inne — jest hamowane. Trzeba iść naprzód.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#LudwikJózefKasprzyk">Jeżeli jestem przy tej sprawie, to muszę dotknąć sprawy kas chorych. Przed chwilą senatorka Kłuszyńska powiedziała: Przecie ksiądz będzie nas bronił.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: My się obronimy.)</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#LudwikJózefKasprzyk">Ja wiem, że się będziecie bronić, bo jesteście oblężeni. Oblężenie bardzo ciężkie, do tego stopnia, że grozi odcięciem wody! A to najgorsze, gdy woda zostanie odcięta, jak zawsze przy oblężeniach. Póki była woda, broniono się, gdy woda została odcięta, to już kapitulacja. Czy już jest ta chwila, nie wiem. Jakie jest nasze zdanie chrześcijańsko-społecznych w tej sprawie, którąbym nazwał „nową polityką kasowo-chorobową” w Polsce, która się rozpoczęła przed 11-tu miesiącami? Proszę Panów, naszem zdaniem, polityka musi być inna. Nie zgodzimy się na to, że rozpoczęto sanację kas chorych pod hasłem politycznem, a właściwie rozgrywki partyjnej dwóch obozów. My domagamy się prawdziwej sanacji — uzdrowienia kas chorych.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#LudwikJózefKasprzyk">Ale nie widać, aby wprowadzono w kasach chorych sanację prawdziwą i to mam właśnie p. Ministrowi za złe. My jesteśmy za nowelizacją ustawy o kasach chorych. Szczerze przyznam, jestem zwolennikiem decentralizacji kas chorych, nie olbrzymich kas chorych, które obejmują przeszło 100.000 członków, bo takie kasy chorych wydają mi się podobne do jakiegoś potwora, który własne dzieci pożera.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#LudwikJózefKasprzyk">Trzeba przystąpić wreszcie do nowelizacji ustawy o kasach chorych i do reorganizacji kas, bo inaczej wszystko na darmo. Są dziś komisarze w kasach — może być, że w piątek nastąpi zmiana i znowu będzie generalne wymiatanie komisarzy, tego nie wiem, bo to jeszcze wszystko tajemnica. Może tak być, może nie być. Ale czy to rozwiąże sprawę? Po kilku miesiącach znowu komisarze wrócą, jeżeli nie nastąpi reorganizacja ustawy o kasach chorych i zostanie po staremu. Ale mimochodem powiem: u nas tyle spraw się hamuje, a są tacy, którzy ciągle wpatrują się w „słońce — symbol”, o którym się dziś w Polsce tyle mówi. To nie dobrze, jeżeli kto zanadto wpatruje się w słońce, to niebezpieczne, a nadto cóż z tego? Pożyczanem światłem żyć nie można, bo miesiąc dnia nie daje. I dlatego, Panowie, jabym wołał, by Panowie, dziś będący przy rządzie, inaczej postępowali. — Przypominam sobie w roku 1927, kiedy p. Marszałek Piłsudski oddawał rządy w ręce pana Bartlowe, to wtedy uderzyła mnie w jego wynurzeniach jedna rzecz: „nie składajcie, mówił wszystkiego na mnie, sami także róbcie”. Niestety, u nas przyzwyczaili się składać wszystko na symbol, chodzi się i pyta się, kiedy zostanie rozwiązany parlament. Panowie, to nie prowadzi do niczego. Róbmy i idźmy naprzód.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#komentarz">(Głos: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#LudwikJózefKasprzyk">Przechodzę do spraw Ministerstwa Pracy. Nie będę w szczegóły się zapuszczał — ale gdy rzecz o inspektoratach pracy i biurach pośrednictwa pracy, chcę być sprawiedliwy i powiem, że urzędnicy tak w centrali ministerstwa, jak i w inspekcjach pracy są ludźmi już doświadczonymi, zgranymi i pracują dobrze. Tam bym także jednak przestrzegał przed wprowadzaniem polityki. Była praktyka w organizacjach zawodowych, a mianowicie, jeżeli gdzieś była organizacja zawodowa robotnicza, to robotnicy godzili się na ściąganie przy wypłatach przez dyrekcję składki do organizacji. Teraz przyszedł zakaz. Proszę Panów, to wywołuje znowu rozmaite uczucia. Rozmawiałem z jednym z dyrektorów przedsiębiorstwa. Był w kłopocie, co robić, bo zwrócił się do niego inspektor pracy z groźbą, czemu jeszcze ściąga się te składki dla organizacji przez dyrekcję dlaczego to robi? „Ponieważ — odpowiedział — sam pan inspektor nakazał mi to przed kilku miesiącami”. Co było to było, dziś jest inny rząd. Nie trzeba tego robić. Do czego to prowadzi?</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#LudwikJózefKasprzyk">Jeżeli chodzi o sądy pracy, to powiem tylko, że jesteśmy z nich zadowoleni, jedno tylko życzenie mamy: sądy pracy są dziś zawalone sprawami, trzeba powoli je rozbudowywać.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#LudwikJózefKasprzyk">Bolączką naszą główną jest bezrobocie, o którem tutaj mówiono. Mówiono również o środkach zaradczych. Niema kraju, gdzieby nie było bezrobocia. Ale prawda, szkoda, że na sali niema p. Koernera, któryby się ucieszył, czytałem, że w Palestynie niema bezrobocia, prawie 2 miliony skrzyń pomarańczy wywieziono. Cieszę się bardzo z tego i widzę już długie szeregi pociągów, zmierzających przez Rumunię do Palestyny i piątą aliję szczęśliwie rozpoczętą.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#LudwikJózefKasprzyk">Mówiono i mówi się dużo o nadużyciach, a mianowicie, że niesprawiedliwie pobierają zapomogi bezrobotni. Panowie! powiedzcie mi, gdzie na świecie jest taka instytucja, którejby nie nadużyto. Sądzę, że znowu tak wiele nadużyć niema. Mam prośbę tutaj tylko do panów z ministerstwa, by kiedy się zbliża sezonowe bezrobocie, powiększyć liczbę urzędników w Funduszu Bezrobocia, żeby można było prędzej bezrobotnych zarejestrować.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#LudwikJózefKasprzyk">Z bezrobociem wiąże się kwestia, jak dać pracę. Przychodzi projekt p. ministra, szczęśliwie pomyślany, ażeby rzucić coś niecoś pieniędzy na budowę mieszkań. Myśl zdrowa, ale chodzi o wykonanie. Jest to właśnie bolączka, nic możemy sobie z tem dać rady. Zgadzam się ze zdaniem senatorki Daszyńskiej-Golińskiej i ze zdaniem ministra Matakiewicza, że trzeba robić. Bo my tylko ciągle „będziemy mówić” plany, plany i projekty. Byłem na Zjeździe miast w Poznaniu w 1927 r. i wówczas p. Moraczewski, Minister Robót Publicznych, powiedział, że już sprawa łatwo będzie rozwiązana, bo będzie normalizacja w budowie i wszystko będzie dobrze. Nie rozwiązało to problemu, a po roku przyszedł z projektem haraczu na lokatorów i znowu rzecz poplątał. Powiedział słusznie minister Matakiewicz, i zupełnie się nim zgadzam, chodzi o to, by robić, co się da; dać pieniądze także instytucjom społecznym, ale ostrożnie, żeby nie powtórzyły się rzeczy, o których mówił p. Minister Poczt i Telegrafów z biurami budownictwa przy poszczególnych ministerstwach. Trzeba być ostrożnym.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#LudwikJózefKasprzyk">O emigracji nie będę mówił, bo jest to wielki problem, trudny do rozwiązania. Senator Makarewicz ma przyjść tu z jakimś projektem, nie wiem czy będzie szczęśliwy. Widzę, że ten świat staje się coraz mniejszy. Słyszę i czytam, że nawet murzyni powiadają, że nie będą do siebie wpuszczać ludzi. Rzecz bardzo ciężka.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#LudwikJózefKasprzyk">Chcę parę słów powiedzieć o opiece społecznej. Państwo ma tu coraz większe obowiązki. Oczywiście Państwo ma środki skromne i wszystkiemu nie da rady. Ale jeżeli my dziś mamy tak piękne ustawodawstwo co do opieki społecznej, to jednak trzeba także wykonywać je, ale nie na rozkaz z góry, bo to się nie da. Np. tak się dzieje. Jest dziś już wprowadzony w życie, a między innemi najpierw w woj. krakowskiem, Międzykomunalny Związek Opieki Społecznej. Nałożono zgóry obowiązek, że każda gmina płaci 2% od rozchodów na rzecz Związku. I cóż się dzieje? Niepotrzebnie się drażni ludność. Naczelnik wydziału opieki społecznej dr. Macko zwołuje zjazd Związku, a na tym Zjeździe zgóry narzuca się prezesa. P. dr. Bobrowski, który dziś wstąpił do B. B. S., może być sympatycznym sanacji, to rzecz inna, ale przecież narzucać nie można i my nie pogodzimy się także u nas w Krakowie z temi metodami, jakie stosuje naczelnik Wydziału Opieki Społecznej w Województwie p. Macko. Według ustawy o opiece społecznej, wprowadzamy w gminach instytucje „opiekunów społecznych”, niestety widzę już, jak np. senator Rolle po głowie się drapie, bo wie, że środki miasta są bardzo skromne i na teraz ci opiekunowie społeczni nie będą mogli spełniać swojego zadania, bo miasta bardzo zubożały i nie wiadomo, czy nie będą nawet na licytację wystawione. Ponieważ nie mają tego koniecznego funduszu, więc ci opiekunowie społeczni zrobiliby dobrze, gdyby weszli w ściślejszy kontakt z poszczególnemi instytucjami dobroczynnemi. Jest w kraju dosyć instytucyj dobroczynnych, których źródło tkwi w nigdy nie wysychającem miłosierdziu chrześcijańskiem. Te instytucje powinny się cieszyć poparciem i życzliwą opieką ze strony Ministerstwa Pracy i chętnie stwierdzam, że ta opieka jest, ale chcę przestrzec przed zbytnią biurokracją. Na Boga, tylko w tej opiece społecznej biurokracji jak najmniej, ale cóż powiedzieć, gdy przepisy wykonawcze do dekretu p. Prezydenta o kontroli instytucyj dobroczynnych idą tak daleko, że żąda się prowadzenia książkowości, prowadzenia kilkunastu czy kilkudziesięciu książek. Taka mała instytucja będzie musiała trzymać osobne biuro i kilku pracowników i nie podoła temu wszystkiemu.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#LudwikJózefKasprzyk">Te rzeczy zostały już wprawdzie w Ministerstwie omówione i może będzie dobrze, jeżeli nie będę się wracał do tej sprawy, ale mam jedną prośbę. Dziś są wielkie potrzeby instytucyj i zakładów dobroczynnych i opiekuńczych i znajdują się te instytucje w wielkiej potrzebie, zgodzą się przeto Panowie, p. Minister i jego urzędnicy na jedną rzecz a mianowicie, na zdanie stare, „bis dat, qui cito dat”, to jest, że jeżeli się ma dać, to dać dzisiaj, nie czekać do jutra. Są dobroczynne instytucje, zakłady opiekuńczo nad młodzieżą, na które chciałbym zwrócić uwagę, gdy jestem przy głosie, a mianowicie zakład wychowawczy w Pawlikowicach. P. Minister był w Krakowie, widział tamtejsze zakłady opiekuńcze nad młodzieżą i cieszył się z ich rozbudowy. Niechże im udzieli poparcia.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwa.)</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#LudwikJózefKasprzyk">Kończę, ażeby nie przeciągać i zastosować się do życzenia naszego czcigodnego Marszałka. Klub chrześcijańsko-społeczny głosuje za budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej w zrozumieniu wartości warstw pracujących w życiu narodu, zwracając uwagę na konieczność dopełnienia ustawodawstwa społecznego przez ubezpieczenia na starość. Nie pochwalamy metod dzisiejszych prowadzenia kas chorych przez komisarzy i chcemy reorganizacji kas chorych, ale w porachunki partyjne się nie mieszamy.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#LudwikJózefKasprzyk">W szkołach Forda, które wychowują młodych robotników do pracy zawodowej, młodzież robotnicza codziennie otrzymuje takie pytanie: „dajcie inną nazwę na Amerykę”. Powstają wszyscy i pada chóralna odpowiedź: chance! to jest: powodzenie, dobrobyt. Ci robotnicy mają manię tak zresztą, jak sam Ford, iść wyżej i wyżej, z robotnika na przodownika, na właściciela fermy i tak dalej. Nie zazdroszczę tym robotnikom, tego napięcia nerwów do ostateczności. Ta ciągła myśl, ten bodziec ciągły, ten okrzyk: Chance, powodzenie! Nie dziwię się, iż jeden ekonomista niemiecki, dr, Marks z Frankfurtu nazwał Forda pesymistą. Ten Ford, który daje 400 milionów dolarów na szkoły techniczne dla młodzieży, ten Ford boi się, jak dziecko. Czego boi się? Że Ameryka postrada hegemonię. Dlaczego to przytoczyłem? Gdyby tak nam w Senacie zadano pytanie: dajcie inną nazwę zamiast Polska! Nie wszyscy powstaliby i nie wszyscy jednogłośnie podaliby jakąś nazwę. I tu by się spełniły piękne słowa Anioła Ślązaka, który na Śląsku w 17 w. tak pięknie pisał i naszemu Adamowi wieszczowi tyle pięknych myśli podsunął, a miano wicie przytoczę te piękne słowa: „Ach, dass wir Menschen nikt wie die Waldvoegelein! Ein jeder seinen Ton mit Lust zusammenschrein”.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#LudwikJózefKasprzyk">Jak te ptaszęta w lesie my dziś w Polsce, każdy swoją piosneczkę śpiewa. I jaka byłaby odpowiedź. Byłoby wielu takich, którzyby wstali i powiedzieli: Inna nazwa dla Polski: „Samowola”! I kto wie, czy po części nie mieliby racji. Ja boję się tego słowa. Ja nie chcę tej nazwy dla Polski, bo pamiętam słowa Goetego: „Willkür bleibt ewig verhasst den Güttern und Menschen”. Bogowie i ludzie zawsze nienawidzą samowoli. Jabym chciał, żebyśmy inną dali chórem odpowiedź, by inna padła chórem z serc całego narodu, ze wszystkich stanów i warstw nazwa. Nie „chance”, ale „Rzeczpospolita”, ojczyzna każdego i Wszystkich, Rzeczpospolita.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#LudwikJózefKasprzyk">Proszę Panów, Amphion w starej Grecji buduje Teby i niesie opowieść, iż grał na lirze, a bloki kamienne same szły, toczyły się i układały zgodnie na biało - kamienne Teby. Oto co zdoła takt, harmonia, jak ciężary nawet uczyni lekkiemi, oto obraz służby społecznej, narodowej. Mimo nadciągających dziś chmur, daleki jestem od pesymizmu — przeciwnie z całą siłą i przekonaniem w tej chwili, kiedy mój głos również padnie za daniem budżetu Państwu, padnie także odpowiedź: Bo to moja Rzeczpospolita.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#LudwikJózefKasprzyk">Pozwolę sobie zgłosić następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#LudwikJózefKasprzyk">„Senat wzywa Rząd, by poparł odpowiednią subwencją wykończenie zakładu wychowawczego w Pawlikowicach pod Wieliczką. Zakład ten przeznaczony jest dla opuszczonych chłopców”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Soroko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MichałSoroko">Wysoki Senacie! Chcę tutaj w krótkości wypowiedzieć się imieniem mas włościańskich. Mówi się bardzo dużo o opiece społecznej nad milionem robotników fabrycznych, jednak na 18 milionów ludu pracującego na wsi, ludu rolnego, mało zwraca się uwagę. Prawie wszystkie stronnictwa, tak wygląda, szczerze opiekują się tym rolnikiem, jednak w rezultacie przechodzą nad nim do porządku dziennego. Bardzo dużą zwrócić uwagę należałoby szczególnie na nasze szpitalnictwo. Szpitale nasze i opieka nad niemi jest powierzona samorządom. Samorządy gminne, posiadające ludności około 8.000, do budżetu gminnego nie mogą wstawić więcej jak jakieś 3.000 na kurację chorych, którzy nie mogą sami za siebie zapłacić. Sekwestrator wojewódzki -jednak przyjeżdża, opieczętowuje kasę gminną i zabiera pieniądze, nie zwracając uwagi, co z tego będzie. Tutaj Rząd musi przyjść z pomocą i opieką dla tych chorych.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#MichałSoroko">Chory włościanin, który był np. w jednej gminie ustawowo ubezpieczony i w tym roku przeniósł się do drugiej gminy i tam się nie zameldował, w tej gminie jest pozbawiony prawa, za niego ta gmina nie zapłaci. Przez nieświadomość nie zameldował się, więc i tamta gmina nie chcę za niego płacić. Jeżeli przychodzi do szpitala, to dopiero lekarz zapytuje go, bo nie wie, czy za niego zapłacą i tego chorego nie bardzo chętnie przyjmuje.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MichałSoroko">Dalej chciałbym powiedzieć drugą rzecz. Na całe województwo nowogródzkie niema ani jednego przytułku dla umysłowo chorych i ta bieda nasza, ci ludzie wiejscy, włóczą się po ulicach. To jest istota ludzka, za którą nawet zamożniejszy gospodarz nie może opłacić, bo to wynosi 3.000 rocznie. Ten biedak może nawet przyczynić dużo krzywdy dla samej wsi. Dla takich umysłowo chorych bezwarunkowo należałoby jakikolwiek przytułek zrobić.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MichałSoroko">Teraz chciałby powiedzieć dalej. Właśnie mamy tu przed sobą budżet, a w tym budżecie fundusz na bezrobocie. Należałoby zwrócić uwagę, co to jest. Jako włościanin nigdy nie mam czasu, nigdy nie mam odpoczynku i nie wiem, co to jest bezrobocie. Czyż wszystko w Polsce jest zrobione i czy wszystko jest w porządku, że nie mamy co robić? Uważam, że są rozmaici bezrobotni, którzy mogliby dosyć zaoszczędzić i są tacy, którym się przewidziało, że są fachowcami i nie chcą pracować. Dajcie im Panowie chociaż najlepszą robotę, najlepszą opłatę, robić nie będą. Otóż dla przykładu powiem, że niedalej jak 2 lata temu jeden obywatel wileński, przeprowadzając meliorację sprowadził z Wilna 50 bezrobotnych. Pracowali dzień, pracowali dwa. Na trzeci dzień żądają pieniędzy. Na miłość Boską, skąd pieniędzy? Ja muszę pieniądze pożyczać, dzisiaj macie życie i mieszkanie, więc pracujcie, za 2 tygodnie wam zapłacę. Na trzeci dzień robotnicy uciekli. Dogonił ich ów obywatel i zapytuje się: Dlaczego uciekacie? A co będziemy pracowali za złotówkę? Przecież płacę wam 5 zł. My mamy 4 zł. za bezrobocie, więc znaczy pracujemy za złotówkę. Dużo ze wsi ludzi nawet porzuca swoje grunta i uciekają do bezrobocia. Jeżeli będziemy tak szczerze opiekowali się bezrobotnymi, to ja myślę, że przy naszej wielkiej kulturze bardzo wielu ludzi będzie się chciało zapisać do bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MichałSoroko">Przytoczę inny przykład. Jeden murarz niedalej jak zeszłego roku miał robotę sezonową na wsi. Murarz ten zarabiał dziennie 25 zł. Na wsi życie przecież jest tanie. Na przyszły rok murarz ten ubiegał się o zasiłek 60%. Czyż ten murarz nie mógł swoich oszczędności wzmocnić podczas lata na zimowy czas?</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MichałSoroko">Wielką uwagę zwraca się na miastowych bezrobotnych, a wiejskich robotników później zostawia się, niech sami sobie radzą. Więc, jeżeli Rząd i społeczeństwo i Wysoki Senat mają opiekować się i rozporządzać temi sumami, to trzeba z tych sum dać coś także dla wiejskich bezrobotnych. Inaczej ja, jako przedstawiciel włościan, z całą stanowczością będę głosował przeciw daniu tych 15 milionów, bo dla włościan nic się nie przewiduje i ci fabryczni bezrobotni są inaczej traktowani, bo gdy huta, czy fabryka staje, to trzeba na gwałt szukać pracy.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MichałSoroko">Dziś zwalone jest wszystko na samorządy. Ja sam pracuję w sejmiku, w wydziale powiatowym, w radzie gminnej i obserwuję co się dzieje. Nie jeden starosta zrozumiał wyścig pracy jako wyścig pożyczek, a jak się te pożyczki rozchoduje, wykażę. Starosta chcę np. przeprowadzić meliorację błot, chcę je osuszyć, ale nie zrównoważył tych wydatków, nie wie ile to będzie kosztować. On dotąd wydał na pomiary 270.000, ale potem zaprzestaje prowadzenia robót, bo nie ma funduszów. Przyprowadzenie do kulturalnego stanu jednego ha błota jest kosztowne. Na to potrzeba 1400 zł. plus zakup nasion. Więc jeżeli tu Ministerstwo Pracy połączone razem z Ministerstwem Robót Publicznych przyjęłoby na siebie to, że tych bezrobotnych można będzie także otoczyć opieką, to jabym głosował za podwyżką, aby dać ludziom pracę i dać pieniądze, ale aby nie płacić zadarmo nic, bo to weszło w stan chorobowy u nas. Przecież wszyscy teraz podlegają temu, że będą marzyć, aby być bezrobotnymi. Ja tu stanowczo przeciw temu protestuję.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#MichałSoroko">Ile mamy bagnisk i lasów, które możnaby osuszać. Na drugi rok możnaby brać z tego setki pudów siana i dać ludziom robotę. Jestem jednak pewny, że między tymi ludźmi znajdzie się duży procent, którym chociażby im dać najwięcej pieniędzy, pracować nie będą chcieli, bo nie przywykli do tego. Znajdą się tacy. Znam takich, którzy wożą mleko i mają po dziesięć dziesięcin gruntu, a zapisują się do bezrobotnych, bo, wożąc to mleko, dostają 60%. Nad tem trzeba się zastanowić i pilnować tych bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(Głos: Ustawowo im się należy.)</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#MichałSoroko">Otóż właśnie, że to nie ustawy, ale samo życie. U nas ustawy jedno, a życie — drugie.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#MichałSoroko">Proszę Panów, nigdy nie mówię, że nie trzeba pomóc tym bezrobotnym. Trzeba i należy, jest to obowiązkiem naszym i rządu i społeczeństwa ta opieka nad bezrobotnymi, ale trzeba im dać robotę. Co to jest bezrobocie, ja tego nie mogę zrozumieć. W moim umyśle chłopskim nie mieści się to. Jabym chciał pracować i nie narzekać. Ja mam ludzi u siebie, którzy pracują na roli po 20 godzin i nie narzekają, ale my sami, zmniejszając ilość godzin pracy, czy nie popychamy tych samych robotników do bezrobocia? Słyszymy tu, że wszyscy opiekują się tym rolnikiem i bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdyby tak rzeczywiście było. Tutaj słyszałem, mówił p. dr. Miotz, który żyje gdzieś we Francji i też opiekuje się nami robotnikami, włościanami. Nie wiem, czy ma o tem pojęcie. Chciałbym prosić p. doktora, żeby raczył pojechać ze mną i pójść na rolę, żeby zobaczył tego rolnika i wtedy jego interesów bronił. Byłbym bardzo rad temu, żebyśmy pojechali razem, ale wiem dobrze, że opieka nie idzie, tylko same pociski. Niech Pan nie myśli, że my tego nie widzimy.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(S. Motz: Ja żadnych pocisków nie rzucałem.)</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#MichałSoroko">Słyszeliśmy, jak miasta narzekają, wszyscy narzekają, ale bawią się wszyscy. W jednym Lwowie było ze 13 w jednym tygodniu balów. Bawią się na dancingach i wszędzie, a kiedy zaczną mówić, to strach bierze, tylko uciekajmy z Polski, bo tu nieszczęście i bieda. Może dlatego to mówię, żeby włościanie do Peru wyjeżdżali? My Włościanie tu swoje grunty mamy, szanujemy i swoją ziemię i pracę.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(Głos: A ci co nie mają?)</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#MichałSoroko">Mówię, że temu, który nie ma pracy, trzeba ją dać i zapłacić, ale bezrobocie nie może płacić. Nie tolerujmy tego, bo się wytworzy u nas nowy stan ludzi, którzy nie zechcą pracować.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(Głos: Jak Pan zatrudni 300.000 ludzi?)</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#MichałSoroko">U nas niema szos, niema melioracyj, trzeba je przeprowadzić, żeby te łąki dały wielki zysk i utrzymanie i w ten sposób wielu tysiącom można dać zatrudnienie, połączyć wszystkie fundusze i dać ludziom robotę, a bezrobocia nie przyznawać nikomu.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#MichałSoroko">Przejdźmy dalej. Mówią wszyscy, że bardzo ciężki jest stan, ale nie słyszałem od nikogo, żeby ktoś powiedział, jak mamy wyjść z tego ciężkiego stanu. Trzeba radzić nad tem, jak wyjść z tego stanu. Dlaczego mówi się i gwałt się podnosi, że nam nikt nie wierzy, że nam nikt nie ufa. Jesteśmy narodem o wielkich zaletach, mamy wzięcie u cudzych, tylko nie mamy u swoich. Dlaczego tak jest, nie rozumiem tego, ale jednak przyznam, że niektóre ograniczenia własności u nas przyczyniają się do bezrobocia. Niepewność mienia doprowadza do tego, że każdy się ogranicza i jeżeli niektóry włościanin mógłby wynająć kogoś, tego nie robi, bo nie wie, czy to jego będzie.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#komentarz">(Głos: Znieść reformę rolną.)</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#MichałSoroko">Panie Senatorze, dla mnie to jest dziwne. Pan, jako socjalista, potrafi tylko krytykować robotę, ale prowadzić roboty Pan nie potrafi.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#MichałSoroko">Niech Pan pójdzie pracować ze mną Ja mam 55 lat, Pan jest młodszy, zobaczymy, ile Pan ze mną będzie mógł pracować.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(Głos: Niech się Pan nie chwali.)</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#MichałSoroko">Nie mogę Panu pokazać mojego potu, bezsennych nocy i modzeli na rękach. Niech Pan pojedzie ze mną, to Panu pokażę, Ja biedy nigdy nie cierpiałem, bo pracuję.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#komentarz">(Głos: Zadowolony z siebie.)</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#MichałSoroko">Wszyscy jesteśmy zadowoleni, chociaż ciągle słyszymy o tych nieszczęściach. Czy my hałasujemy? My znosimy swoją dolę, mamy swoją własność mamy Polskę i z tego się cieszymy...</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#MichałSoroko">...a tej własności i tej Polski będziemy bronili zawsze i będziemy szczęśliwi, ale jeżeli ten fundusz będzie dawany tylko bezrobotnym, nie będę zważał, jak mój klub, do którego mam zaszczyt należeć, będzie głosował, ja będę przeciw. Jeżeli się coś robi, to musi być dla tego, który pracuje. Bezrobocia popierać nie będę, przeciwko temu będę głosować.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Szabad.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#CemechSzabad">Wysoki Senacie! Mając bardzo ograniczony czas, muszę bardzo streścić swoje przemówienie, postaram się więc tylko o umotywowanie moich wniosków i rezolucyj, które miałem zaszczyt zgłosić na Komisji Skarbowo-Budżetowej, a o których przyjęcie bardzobym prosił Wysoki Senat.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#CemechSzabad">Przedewszystkiem o wydajności pracy. Należy dać każdemu obywatelowi jednakową możność produktywnej pracy, możność zastosowania ośmiogodzinnego dnia pracy, czyli 46 godzin tygodniowo. Nie należę do tych, którzy są zdania, że ustawa ta, o którą masy robotnicze całego świata kulturalnego tak długo walczyły, winna być uchylona i dzień roboczy przedłużony dla celów rzekomo produktywnych. Odwrotnie, oświadczenie Stanów Zjednoczonych, Anglii i innych krajów europejskich wykazało, że właśnie przy 8-godzinnym dniu pracy wzmaga się wydajność pracy. Należy jednak zaznaczyć, że obowiązkowy odpoczynek niedzielny nie może wszędzie i zawsze przy wszelkiej pracy mieć zastosowania bez szkody materialnej dla ludzi pracy i bez pozbawienia ludności potrzebnych jej wygód życiowych. Mam na widoku tę część ludności żydowskiej, która świętuje sobotę. Pozbawiając kupców, drobnych handlarzy rzemieślników i robotników 1/6 części tygodniowej pracy, zmniejsza ustawa o obowiązkowym odpoczynku niedzielnym ich wydajność również o 1/6 część. Jak wiadomo w Rosji carskiej wyznanie prawosławne odgrywało dominującą rolę, jednakże w miastach ze znacznym odsetkiem ludności żydowskiej jak np. w Wilnie, warsztaty pracy i sklepy mogły być w niedzielę otwarte w godzinach, w których nie odbywały się nabożeństwa w kościołach i cerkwiach. Dalej, czy jest wskazane, aby się wtrącano do pracy, wykonywanej w zamkniętych warsztatach rzemieślniczych, gdzie pracuje sam właściciel i jego rodzina. Nie chcę dłużej nad tą sprawą się rozwodzić, ale jest rzeczą jasną, że w interesie ludności, w interesie wzmożenia wydajności pracy leży, aby bezwzględnie znowelizowano ustawę o przymusowym odpoczynku niedzielnym. W związku z tem wnoszę następującą rezolucję: „Senat wzywa p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej do opracowania i przedłożenia w możliwie najkrótszym czasie ciżbom ustawodawczym noweli do ustawy o czasie pracy w handlu i przemyśle, któraby zezwoliła obywatelom Żydom, świętującym sobotę, na pracę w niedzielę i święta chrześcijańskie, ze względu na to., że obecnie obowiązująca ustawa rujnuje żydowskie warsztaty pracy i wzmaga i tak już stale wzrastającą pauperyzację mas żydowskich”.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#CemechSzabad">Przechodzę do pośrednictwa pracy. Wychodząc z założenia, że na Rządzie ciąży przedewszystkiem obowiązek umożliwienia każdemu obywatelowi uzyskania pracy, a w interesie kraju leży powiększenie wydajności pracy, zajmuje się Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej pośrednictwem pracy i zagadnieniem emigracji.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#CemechSzabad">Zastanówmy się dokładnie nad temi sprawami. Cyfry, ogłaszane w oficjalnych wiadomościach statystycznych, nie dają najmniejszego pojęcia o bezrobociu wśród Żydów. Wielka część bezrobotnych robotników żydowskich nie jest wcale w tych cyfrach uwzględniona.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#CemechSzabad">Główną przyczyną ogromnego bezrobocia wśród ludności żydowskiej jest okoliczność, że Żydzi nie są przyjmowani do pracy w przedsiębiorstwach państwowych i w urzędach państwowych. Prawo do pracy to jest krzyk, który wydziera się z piersi ludności żydowskiej w Polsce. Jest to słuszne żądanie żydowskich mas pracujących. Handel, który uprawia znaczna część ludności żydowskiej, podupada z roku na rok. Nie chcę mówić na tem miejscu o tych wielkich podatkach państwowych i komunalnych, które obciążają tę część ludności żydowskiej i są dla niej w przeważającej części wypadków nie do zniesienia, tak dalece, że rujnują warsztaty pracy.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#CemechSzabad">Sytuacja mas żydowskich, które chcą pracować, a nie mają gdzie i przy czem, jest doprawdy straszna. A zupełna pauperyzacja zgłodniałej milionowej masy zagraża również dobrobytowi całego kraju. Panowie wiedzą bardzo dobrze, że z fabryk i biur monopolu tytoniowego, spirytusowego i innych, wyrzucono tysiące rodzin żydowskich. Tysiące rodzin robotników jest skazanych na głód, gdyż wykluczoną jest rzeczą otrzymanie dla nich pracy w jakichkolwiek państwowych i samorządowych przedsiębiorstwach. Powyższe wywody skłaniają mnie do zgłoszenia następujących rezolucyj:</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#CemechSzabad">„Senat wzywa p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej, ażeby do podległych mu urzędów, zgodnie z postanowieniami Konstytucji, przyjmował robotników i urzędników Żydów, narówni z innymi obywatelami, jak również, ażeby przy pośrednictwie pracy nie czyniono żadnych różnic pomiędzy pracownikami Żydami, tak fizycznymi jak i umysłowymi, a innymi poszukującymi pracy”.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#CemechSzabad">„Senat wzywa p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej, ażeby jako powołany do umożliwienia wszystkim bez różnicy obywatelom dostępu do pracy, wywarł nacisk na inne ministerstwa, ażeby zasada równości przy przyjmowaniu urzędników i robotników na urzędy i do przedsiębiorstw państwowych była przestrzegania. w stosunku do kandydatów Żydów”.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#CemechSzabad">Ważnym czynnikiem przy wynajdywaniu pracy dla bezrobotnych jest emigracja; jest to czynnik, który odrywa wielką rolę w życiu ekonomicznem Państwa. W ciągu ostatnich 12–13 lat wpłynęły do Polski ze Stanów Zjednoczonych od Żydów rodaków miliony dolarów, które niewątpliwie przyniosły korzyść całemu krajowi, przyczyniły się do stabilizacji waluty i t. p.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#CemechSzabad">Zdając sobie sprawę z konieczności ułatwiania emigracji i świadomie olbrzymiej nędzy spauperyzowanych mas żydowskich w Polsce społeczeństwo żydowskie, nie oglądając się na pomoc Państwa, samo przystąpiło do zorganizowania opieki nad emigrantami. Powstało Żydowskie Centralne Towarzystwo Emigracyjne w Polsce, t. zw. „Jeas”, które zdobyło sobie sympatie szerokich warstw ludności żydowskiej i znalazło również uznanie ze strony Państwowego Urzędu Emigracyjnego. Towarzystwo to zaopatruje emigrantów w potrzebne dokumenty, udziela im informacyj co do krajów emigracyjnych, co do warunków podróży, udziela pomocy prawnej i lekarskiej i t. d. i f. d., ale niestety z powodu braku środków nie może dostarczyć wszystkiego, czego potrzeba. Dość powiedzieć, że przy budżecie tego Towarzystwa, wynoszącym 319.000 rocznie, subsydjum Państwa wynosi tylko 36.000 złotych. Jest to zamało. Muszę zaznaczyć, że pośrednio Państwo od emigrantów w krajach zamorskich ma o wiele większy dochód. Wystarczy wspomnieć, że w żadnym kraju karta okrętowa nie kosztuje tak drogo, jak w Polsce. W porównaniu z 1923 r. cena kart okrętowych w Polsce wzrosła o 100%., podczas gdy w Rumunii cena kart okrętowych stale się zniża. Jest to dlatego, że towarzystwa okrętowe w Polsce obciążone są wysokiemi podatkami. Z powyższych względów wnoszę następującą poprawkę:</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#CemechSzabad">Dz. 6 rozdz. 1 § 12 zwiększyć o 64.000 zł. na subwencję dla Towarzystwa Emigracyjnego „Jeas” tak, żeby razem subwencja ta wynosiła 100.000 zł., a również o 50.000 na subwencję dla Towarzystwa „Hechalne-Pionier”, które zajmuje się wyszkoleniem i przygotowaniem emigrantów do Palestyny.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#CemechSzabad">Obecnie przechodzę do drugiej części zadań ministerstwa, mianowicie do opieki społecznej. Na pierwszem miejscu niewątpliwie znajdować się winna opieką nad matką i dzieckiem. Do tego działu wchodzi również opieka nad sierotami, których znaczna część straciła rodziców podczas wojny światowej.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#CemechSzabad">Na te działy opieki społecznej preliminowano w budżecie wszystkiego 9.000.000 zł., to jest o 411.100 zł. mniej, niż w roku ubiegłym. Wynosi to 30 groszy na głowę ludności. W każdym wypadku obowiązkiem ministerstwa jest podzielić tę sumę równomiernie wśród całej ludności bez różnicy narodowości. Dla ludności żydowskiej, która, jak już miałem zaszczyt wykazać, ogromnie zubożała, obowiązek utrzymywania własnemi środkami sierot i instytucyj opieki nad dzieckiem jest wielkim ciężarem, a gdy prywatne stowarzyszenia zajmują się tem, to ułatwiają w znacznej mierze zadania Państwa i odciążają budżet państwowy. Objaw taki jest nienormalny. Prywatne stowarzyszenia mogą być tylko pomocnemi Rządowi pod tym względem i dokonywać tego, czego budżet państwowy nie jest w stanie w 100% zaspokoić. Dlatego też musi Rząd subwencjonować w odpowiednim stopniu te stowarzyszenia chociażby celem wzmożenia prywatnej inicjatywy.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#CemechSzabad">Do rzędu tak pożytecznych instytucyj społecznych należą, przedewszystkiem Centralne Stowarzyszenie Związków Opieki nad sierotami żydowskiemi Rzeczypospolitej Polskiej. Jak ciężki jest stan, dość wskazać, że na rok bieżący 1929/30 budżet stowarzyszenia zamyka się deficytem w wysokości 2.224.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#CemechSzabad">Muszę się skracać i dlatego wnoszę, ażeby o 60.000 zł. była podwyższona ta pozycja w odpowiednim dziale.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#CemechSzabad">Zaznaczam, że nam zawsze wskazują na to, że otrzymujemy subwencje z Ameryki i t. p. Muszę podkreślić, że amerykański komitet t. zw. „Joint” wstrzymał wszelkie wsparcia dla żydowskich stowarzyszeń filantropijnych i opieki społecznej w Polsce, a zubożała ludność żydowska nie jest wprost w stanie dźwigać na swoich barkach całego ciężaru swojej opieki społecznej.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#CemechSzabad">Dlatego stawiam rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#CemechSzabad">„Senat wzywa p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej, ażeby zechciał wyjaśnić wojewódzkim komisji opieki społecznej, by przy rozdziale subwencyj państwowych uwzględniali w należytej mierze instytucje kolonij letnich dla dziatwy żydowskiej”.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#CemechSzabad">Chcę jeszcze prosić Wysoki Senat, ażeby w dziale 1 § 11, gdzie się mówi o instytucie naukowym, wstawiono sumę 5.000 zł. dla Żydowskiego Instytutu Naukowego, którego sekcja ekonomiczno-statystyczna posiada bardzo duże znaczenie dla ekonomii i nauki. Jestem przekonany, że praca ta będzie miała wielkie znaczenie także i dla organów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#CemechSzabad">Nie chciałbym zakończyć, jako przedstawiciel demokracji żydowskiej, ograniczając się jedynie do próśb i żądań subsydjów. Chcę podkreślić, że wszystko to są paliatywy, które nie są w stanie radykalnie zmienić ciężkiej sytuacji ludności żydowskiej. Naczelnem żądaniem obywateli Żydów w Polsce jest równe prawo do pracy.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#CemechSzabad">Jeszcze kilka słów chcę powiedzieć o Kasach Chorych, jako lekarz i jako członek Izby Lekarskiej. Bezwarunkowo Kasy Chorych mają doniosłe znaczenie, ale mają bardzo duże wady. Dość powiedzieć, że nawet składki w dzisiejszej ciężkiej sytuacji ekonomicznej są za wysokie i z tego powodu widzimy te ogromne zaległości, o których wspomniał p. referent. Z drugiej strony i społeczeństwo i sami ubezpieczeni też nie są zadowoleni z tej instytucji. Wielkie kolejki w ambulatoriach, niemożność doczekania się przyjęcia przez bardziej wziętych lekarzy, związana z tem strata czasu powoduje rozgoryczenie ubezpieczonych. Nie mogę tu wypowiedzieć wszystkiego, gdyż jestem ograniczony w czasie. Przypisuje się przyczynę łych niedomagań temu, że to jest instytucja partyjna i t. d. Nie mogę się z tem zgodzić i dlatego zgadzam się z propozycją i z wnioskiem p. referenta, żeby koniecznie były wyznaczone wybory do Kas Chorych, bo ci, którzy płacą, mają prawo tego żądać. Żadnych poważnych powodów do rozwiązania zarządów Kas Chorych nie doszukałem się, a z mianowaniem komisarzy stan kas zgoła się nie polepszył, i wszystkie wady poprzedniej gospodarki bardziej jeszcze się wzmogły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#HipolitGliwic">Pozwolę sobie przypomnieć Wysokiej Izbie, że żadnych wniosków cyfrowych, poza wnioskami mniejszości komisji, nie mogę przyjąć i p. Senator raczy swój wniosek wycofać.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Iżycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#AleksanderIżycki">Chciałem poruszyć tylko jedną bardzo krótką sprawę. Chodzi mi o to, że bezrobotnych jest bardzo dużo na wsi, może więcej, niż w miastach. Część z nich apatycznie czeka, kiedy się to skończy. Część szuka ratunku, idzie do miast, idzie na różne wezwania urzędów, rejestrujących pracę zagranicą. Tysiącami ludzie zjeżdżają do tych urzędów, ponoszą ogromne koszta na sporządzenie potrzebnych dokumentów i w wyniku ostatecznym wysyła się ich na pracę czy to do Francji, czy do Niemiec. Należałoby tę sprawę w jakiś sposób uregulować, bo w wyniku ostatecznym te kilka czy kilkanaście tysięcy zbałamuconych ludzi, którzy ponoszą bardzo znaczne koszta, to jest większa strata, jak sobie ludzie wyobrażają. Ogromne trudności w rejestracji, pewnego rodzaju może zbyteczne wymagania dokumentów i formalności — wszystko to razem wytwarza chaos, który wprowadza tylko bałamuctwo.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#AleksanderIżycki">Chcę jeszcze powiedzieć o sprawie bardzo małego znaczenia, kolonizacji próbnej., kolonizacji Peru. Peru jest to część zresztą wielkiego państwa, oddzielona od metropolii Kordylierami w ten sposób, że całe państwo ma swoje interesy na Oceanie Spokojnym, a Montania, w tej chwili przeznaczona dla kolonizacji, tam, gdzie są te tereny nadane, jest w kierunku Oceanu Atlantyckiego, Amazonki, rzeki Ukujali. Do tych miejscowości z Europy można dojechać bezpośrednio parostatkiem, więc komunikacja, jak na nasze stosunki, jest dobra.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#AleksanderIżycki">Drugim ważnym warunkiem jest, że właśnie od metropolii Peru, od stolicy Lima jest oddzielona Kordylierami, a więc w pewnym stopniu można liczyć na swobodny rozwój.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#AleksanderIżycki">Rząd peruwiański bardzo szczerze chciałby, żeby tam taki dobry robotnik, jakim jest kolonista polski, osiadł i robi się wszystko, co można, w tym kierunku, Ziemia jest bogata, żyzna, niezaludniona, wspaniałe lasy. Wszystkie te warunki składają się talk, że można tam byłoby dobrą rzecz zrobić. To, co kiedyś mieliśmy możność zrobić w Paranie, a co dziś jest niestety stracone, to można jeszcze dziś zrobić w Peru, jednakże rozumie się, że na pierwsze chwile, na początek mogą pójść tylko bardzo dzielni ludzie, wyjątkowe jednostki i że mogą tam iść w niewielkich ilościach. Trzeba jednak pewnych ułatwień, pewnego uporządkowania tej roboty. Kiedy rozmawiałem z ludźmi, którzy tę sprawę organizowali i pytałem się ich o różne miejscowe trudności, o klimat, o malarię, o różne dzikie zwierzęta, o jadowite gady, odpowiedzieli mi, że najgorszą trudnością jest urzędnik emigracyjny, że z tygrysami i innemi nieszczęściami damy sobie radę, ażebyśmy tylko wybrnęli z tego nieszczęścia, jakim jest urzędnik emigracyjny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma ostatni mówca s. Danielewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JózefDanielewicz">Wysoki Senacie. Poruszaliśmy tu różne sprawy przy różnych resortach budżetu Państwa, chwaliliśmy się bogactwem kraju. Ja uważam, że bogactwem największem naszego Państwa jest lud zdrowy, lud, który pracując, daje korzyści i utrzymanie Państwu i właśnie temi sprawami powinna się Wysoka Izba zainteresować.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JózefDanielewicz">Kryzys dzisiejszy, nad którym wszyscy się głowią, a niema człowieka, któryby umiał powiedzieć, kiedy będzie koniec tego kryzysu, wzmaga się. W każdym tygodniu stają poszczególne warsztaty pracy, robotników wydala się, ale na tem nie koniec, bo ci, którzy zostali wydaleni, jeżeli pracowali 20 tygodni narazie dostają głodową zapomogę, ale szereg robotników, którzy wyczerpali swoje prawa do zasiłków pozostaje na łasce opatrzności i przez długi czas kilkanaście tysięcy ludzi w Lodzi nie otrzymuje żadnej zapomogi i żyje z łaski. Jak ci ludzie żyją, mogą Panowie sobie wyobrazić z tego, iż na rynki łódzkie wynieśli ostatnie swoje rzeczy, które w lepszych czasach mogli nabyć, nieśli koszule, spodnie, spódnice, pierzyny i wszystko, co mieli. W domu ich nic nie zostało. Ale to nie przeszkadza, że niektórzy z Panów mówili, że miasta są faworyzowane, a to dlatego, że dla miast przeznacza się duże fundusze ze Skarbu. Ja uważam, że jak jest biedny w mieście i na wsi, to ta bieda jest jednakowa, i nigdy nie stawialiśmy sprawy w ten sposób, aby robotnik, pozostający bez pracy na wsi, nie miał mieć opieki ze strony Państwa. Talk tej sprawy nie stawialiśmy nigdy i stawiać jej nie będziemy, ponieważ te sprawy są nam tak drogie i znamy je lepiej, niż ten włościanin, który siedzi na kilkudziesięciu morgach gospodarstwa, i który nie odczuwa tego, bo uważa, że biedny nie chcę pracować dlatego, że mu nikt za tę pracę dobrze płacić nie chcę. Dla tych zaś robotników, którzy zostali w pracy, i którzy pracują 2, 3, 4 dni, mała część 6 dni, kryzys przynosi nowe krzywdy. Bo w tym momencie przemysłowcy, chcąc powetować swoje niepowodzenia koniunkturalne, obniżają tym robotnikom, płacę, i mało dziś jest firm, które honorują tabelę płac, uzgodnioną i podpisaną przez nich i zatwierdzoną przez inspekcję pracy. (Nie dużo takich jest, a oprócz tego, że nie dotrzymują tabeli płacy, to w tym kryzysie przemysłowcy pozwalają sobie na takie rzeczy, jak wywieszanie regulaminów, a przy regulaminach tabeli kar. W dobrej koniunkturze robotnicy przed temi tabelami kar umieli się bronić, reagowali, ale w złej koniunkturze każdy robotnik nie ma tej siły odporu. I właśnie w tym momencie przemysłowcy wprowadzili tabelę kar. Uważam, że jeśli istniał przemysł, który odbudował się od 1918 roku a tych regulaminów nie było, tych tabel kar nie było, i robotnicy pracowali dobrze, to tembardziej dziś tego nie trzeba wprowadzać. Prawda, że te regulaminy podobno są uzgodnione z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej, te regulaminy były dyskutowane z organizacjami robotniczemi, ale organizacje robotnicze na tabele kar się nie zgodziły. Zresztą 90% robotników w przemyśle w Łodzi i okręgu pracuje akordowo, a więc, jeśli robotnik na akord pracuje, to zdaje się najważniejszą dla niego rzeczą jest, żeby jak najwięcej pracował i zarobił. I pytanie jest, dlaczego to przemysłowcy chcą koniecznie być udzielnymi książętami w swoich fabrykach i karać robotników. Jeżeli karze się robotników grzywną, to musiałaby być i druga zasada, że również doraźnie trzeba karać przemysłowców. Otóż, gdy przemysłowiec nie dopłaca robotnikowi do jego stawek, gdy nie chcę wypłacić wydalonemu robotnikowi za 14 dni, gdy nie chcę mu wypłacić za urlop, to niema żadnej doraźnej instytucji, któraby go ukarała, tylko sprawa może być skierowana do inspektora pracy, inspektor ją kieruje do sądu i sąd dopiero tę rzecz rozstrzyga, i to jeszcze na sądzie wolno się przemysłowcowi bronić. Prawda, że podług ustawy te kary mają iść do Ministerstwa Pracy i tam ma się za to prowadzić jakiś dział naukowy, czy oświatowy. Uważam, że lepiejby było, jeżeliby jakieś fundusze znalazły się, by dostali je robotnicy ci, którzy są inwalidami, którzy nie mogą pracować z powodu niezdolności do pracy lub starości.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JózefDanielewicz">W Łodzi, w przemyśle pończoszniczym prowadzi się walkę z robotnikami od 3 miesięcy. Przemysłowcy powiadają, że przecież z Niemcami zawrze się konwencję handlową, że oni zaleją nasz rynek swemi produktami, musimy się zabezpieczyć, musimy więc robotnikom obniżyć płacę. Robotnicy się nie zgodzą, i fabryka zostaje zamknięta.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JózefDanielewicz">A regulamin w jednej z wielkich fabryk bawełnianych Karola Eiserta w Łodzi — robotnicy po dziś dzień nie pozwolili na wywieszenie regulaminu i tabeli kar, a kiedy to zrobiono, to robotnicy zaprotestowali, fabryka została zamknięta, i robotnicy są znokautowani. Uważam, że p. Minister powinien wywrzeć nacisk, alby takich dzikich strajków nie wywoływano; także p. Minister Pracy powinien dać polecenie łódzkiemu inspektorowi, aby robotników nie gnębiono karami, aby tabele kar w tych fabrykach, gdzie są, zdjęto. Jeśli taką politykę będziemy prowadzić, wtenczas., kiedy robotnik jest przygnębiony, to kiedy nastąpi odprężenie w przemyśle, kiedy przemysł będzie szedł całą parą, robotnicy będą chcieli zrewanżować się i będzie ciągła walka. A jeżeli będzie zawsze wałka, to nigdy nie będzie tej pracy, o którąby chodziło w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JózefDanielewicz">Ministerstwo Pracy ma zamiar budować domy. Uważam, że ktokolwiekby dziś budował domy, dobrze robi, ponieważ łych budowli jest bardzo mało. Prywatne budownictwo się nie kalkuluje i dlatego jest niecelowe. Bowiem w nowych domach żaden człowiek pracy fizycznej, czy pracy umysłowej nie może płacić tak wysokiego komornego. Jeżeli p. Minister Pracy te rzeczy chcę robić, to przedewszystkiem spytać się powinien tych, których pieniędzmi zamierza dysponować, t. j. członków tych instytucji. Jeżeli byłyby tam władze autonomiczne z wyborów, to przedewszystkiem one o tem mają zadecydować. Rozumiem, że p. Minister ma prawo nadzoru nad temi funduszami, może wyrazić takie lub inne życzenie, ale jeżeli chodzi o zakład ubezpieczeń dla pracowników umysłowych, zakład ubezpieczeń od wypadków, to na czele tych instytucyj powinny być władze wybieralne, ludzie zaufani, i napewno oni będą wiedzieli, co z temi pieniędzmi robić. Przedewszystkiem winni budować domy dla swoich własnych członków. Jeżeli chodzi o emigrację polskich robotników, to jeżeli stosunki życiowe będą się tak nadal układały, to będziemy jedynym krajemi, mającym na ekspert żywych ludzi. Wołałbym, żeby ten element, który musi emigrować, został, a kto zna choć cokolwiek życie tułacze, ten wie, że emigracja, to nie jest słodka rzecz, bo może jechać taki pan, który ma dużo pieniędzy i sprawić sobie dużo przyjemności, ale człowiekowi, który wyjeżdża z kraju, nie zna obcego języka i nie wie, na jakiej ziemi osiądzie i gdzie zacznie pracować, napewno serce się rozdziera, gdy opuszcza rodzinne progi.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JózefDanielewicz">Nasza emigracja ma dziś dwa największe ujścia: Francję i Niemcy do emigracji sezonowej. Przytem wspomnę, że jeżeli do Francji robotnik idzie, to nie po to, aby łam dobrze zarabiać, to było w początkowych momentach, gdy nasi robotnicy uzdolnieni fachowo szli do przemysłu, tam zasymilowali się i pracują, dziś nasi robotnicy idą do kopalni, do ciężkiej roboty, a właśnie francuski kapitalista jest tym, który najlepiej potrafi wyżyłować naszego robotnika. I czy jest opieka nad tymi emigrantami? Jest, ale niewystarczająca. Chciałbym, aby była więcej czuła i chciałbym, aby była bezstronna, bo we Francji jest organizacja S. Z. T., to jest 20.000 zorganizowanych robotników, i ta organizacja jest sekcją ogólnej organizacji francuskich robotników. Jeżeli jedzie delegat Urzędu Emigracyjnego, to przedewszystkiem powinien komunikować się z tą organizacją bez względu na to, czy dla niego jest miła, czy niemiła, powinien spełnić obowiązek urzędowy. Nie mam nic przeciwko temu, że pójdzie do innej grupy, organizacji, ale niech tej nie pomija, skoro ma ona w swoich sprawach również coś do powiedzenia, i jej zdanie powinno być wysłuchane.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JózefDanielewicz">Wreszcie chciałbym, ażeby Ministerstwo Pracy starało się o to, ażeby nasz robotnik w prawach z robotnikiem francuskim był zrównany, bo na kopalniach, gdzie, pracuje często 700–800 robotników polskich, a Francuzów 50 lub 60, to tamci mają prawo wybierania rad załogowych, a robotnik polski tylko na to może patrzeć. Jeżeli tam pracuje, to w swoich podstawowych prawach robotniczych powinien mieć głos. Uważam, że Ministerstwo to swoje zadanie powinno wypełnić.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JózefDanielewicz">Jest obowiązkiem i nakazem dzisiaj, ażeby ustawodawstwo, które jest w projekcie i leży na stole p. Ministra Pracy, ażeby ustawodawstwo o ubezpieczeniach na starość i od niezdolności do pracy weszło w życie. P. Minister Pracy i Opieki Społecznej powie dział na jednej konferencji, że ta rzecz będzie dopiero dla przyszłych pokoleń. Jeżeli to są tak dalekie projekty, że pokolenia przyszłe mają z nich dopiero korzystać, to ja się zapytuję p. Ministra co zrobić z tymi robotnikami, którzy dziś są usuwani z fabryk, wydalani z pracy, a jeżeli będzie przemysł uruchomiony, to co zrobimy z tymi robotnikami, mającymi lat 50, 60? Co zrobić z tymi, których się do przemysłu nie chcę przyjmować? Kto ma ich żywić, kto ma się opiekować nimi? Ustawa winna tym robotnikom dać możność do życia, do kresu ich żywota. Już przy poprzedniej debacie nad resortem Ministerstwa Pracy składałem takie wnioski, wnioski zostały przycięte przez Senat, ale nie zostały zrealizowane. Uważam, że ta rzecz nie jest obojętna dla wszystkich tych ludzi, którzy się interesują życiem społecznem wogóle, a w szczególności klasą robotniczą, która znajduje się dziś w tak opłakanych stosunkach.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JózefDanielewicz">Teraz parę słów wspomnę o ubezpieczeniu na wypadek choroby. Prawda, że to ubezpieczenie było wprowadzone w życie najprzód przez komisarzy, później powołane zostały autonomiczne władze. Że one dobrze rządziły, czy idealnie, tego twierdzić nie będę, bo idealnych ludzi na świecie jest bardzo mało, a instytucyj tych jest dużo, więc idealnych stosunków nie było. Ale czy są jakieś instytucje idealne, czy są idealni ludzie na czele Państwa, czy na czele urzędów? Ja tego nie powiem. Mogą być ludzie więcej przezorni, bardziej rozsądni i więcej mądrzy.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(Głos: Z P. P. S.)</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JózefDanielewicz">Panie Senatorze. Pan wie, że P. P. S., to jest rodowity robotnik polski i gdyby nie ta P. P. S., która jest dziś tak znienawidzona, to nie wiem, czy wogóle Panowie mogliby mieć tak uśmiechnięte miny. Ta P. P. S. dla Polski się zasłużyła bardzo dobrze, i tej zasługi nikt a nikt jej odebrać nie może. P. P. S. nie należy do czwartej brygady, nie przyszła do gotowego, asie o to, żeby mieć w kraju walory, walczyła całe lata.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: I wybrana głosami narodu.)</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JózefDanielewicz">Nam nie o to chodzi, kto będzie rządził w Kasach Chorych, taki, czy inny komisarz, nam chodzi o to, żeby w Polsce obowiązywało prawo. Sama ustawa o Kasach Chorych mówi, że może być komisarz, ale komisarz przejściowy, i niema mowy o tem, żeby we wszystkich Kasach byli komisarze. A co ci komisarze robią, jak zarządzają Kasami, jaka jest ich gospodarka?</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#JózefDanielewicz">Wzięto się do wyrzucania ludzi, do wyrzucania bez żadnych zarzutów. Bo inna rzecz, jeżeli ktoś jest niezdolny, jeżeli pracuje nieumiejętnie, ale takich momentów nie było. Przyjęto ludzi nowych. Naturalnie, jeśli chodzi o Łódź, to nie przyjęto łodzian, pomimo, że tam jest bezrobotnych 47.000, w tem jest 1.000 pracowników umysłowych. Nie, do tej Kasy przyjęto się ludzi z Warszawy, z Poznania, z Tomaszowa Mazowieckiego, ludzi, którzy mają markę B. B., lub B. B. S., ale nikt naturalnie tej posady nie otrzymał. Zarzuty, które komisja lustracyjna wysunęła, uznała komisja sejmowa za bezpodstawne, i władze autonomiczne tej Kasy nie powinny były być rozwiązane. To samo zrobiono w okręgowym związku Kas Chorych. Przyszedł komisarz, otoczył się mężami zaufania. Naturalnie taki mąż zaufania powinien jakąś robotę wykonywać, a nie tylko sygnał dawać dla korespondencji przychodzącej i wychodzącej; a później przyjęto drugiego męża zaufania, wysokiego urzędnika, który był inspektorem kółek rolniczych i przyszedł teraz sanację robić w Kasach Chorych. Ci dwaj panowie na siebie patrzą, i jeden drugiego pilnuje. Jeżeli jeden telefonuje na miasto, to drugi się dowiaduje, po co i do kogo telefonował. Ci dwaj ludzie nawzajem się kontrolują. To jest mocna kontrola, ale nieprodukcyjna, i mnie się zdaje, że dla ubezpieczonych szkodliwa, bo za kosztowna. Na czele oddziałów i ambulatoriów zamierza się postawić lekarzy, a nie, jak dotąd, urzędników. Do czego to jest potrzebne, aby właśnie lekarz spełniał funkcje czysto administracyjne, nie wiem, ale wiem, że ten kierownik będzie droższy w tej instytucji o 200%, ponieważ lekarz nie może przyjąć stanowiska na 8 godzin za 500, czy 450 zł, musi trzy razy tyle dostać. A więc pytanie, co na tem ubezpieczony skorzysta?</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JózefDanielewicz">Pozatem rejonowi lekarze mają obecnie mieszkać w swym rejonie, mają być „w kontakcie z ubezpieczonymi”. W kontakcie można być, można z ubezpieczonymi gadać, ale nie wiemy, czy jest korzystnem dla ubezpieczonych, aby byli otoczeni opieką jednego lekarza na 1000 osób, i to lekarza, który nie może znać się na wszystkich chorobach. To jest powrót do dawnych „fabrycznych” lekarzy, gdy w fabryce o 30000 robotników był jeden lekarz, wszystkich umiał leczyć; jeżeli kto umarł, to Bóg dał, a jak ktoś wyzdrowiał, to też Bóg chciał. Naturalnie, że dawniej zdrowotność była gorsza, niż dziś, choć dziś jest nędza ekonomiczna, to jednakowoż choroby i śmiertelność zmalały dzięki temu, że Kasy tę rzecz doskonale podreperowały.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#JózefDanielewicz">Chcę jeszcze wskazać na jedną rzecz, którą tutaj poruszył p. s. Soroko, który mówił, że my włościanie żadnych świadczeń nie mamy, i że na wsi jest bieda, My o tej wsi tyle wiemy, co i Pan, ponieważ my na tę wieś wyjeżdżamy. Wieś znam może lepiej jeszcze niż Pan. Nie można tak gospodarować jak się Panu zdaje. Pan mówi: roboty. Dobrze. Niech Pan wskaże fundusze, umieszczone w 'budżecie, na te roboty. Czy Pan taki wniosek potrafi opracować, żeby znaleźć pieniądze na budowę szos? Wiemy wszak, że nasze szosy, że nasze drogi są złe, grunta niezdrenowane, rzeki nieuregulowane. To prawda. Ale żeby te rzeczy na szeroką skalę rozpocząć, to przedewszystkiem trzeba olbrzymich funduszów. To nie będzie 10, czy 70 milionów; samo uregulowanie Wisły w Kongresówce ma kosztować 750 milionów. Na to Polskę nie stać. A te pieniądze, które są przeznaczone na cele opieki społecznej i na fundusz bezrobocia, lepiej byłoby, żeby nie były wyczerpane, żeby poszły na cele inwestycyjne. Ale inwestycje wymagają olbrzymiego nakładu, a także, gdy mówi się, nie płacić za niepracę, a za pracę, to co to znaczy? Jeżeli ma być praca, to płaca za nią musi być pełna. Gdzie mamy fundusze na płace pełne, skoro brak ich na nędzne zapomogi? Jeżeli są pieniądze na materiał do inwestycyjnych robót i płace dla robotników, to bardzo proszę, niech się te roboty rozpoczną. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby w Polsce zapanowały stosunki takie, aby każdy zdrowy człowiek mógł znaleźć pracę. Ale pozatem w miastach, miasteczkach i po wsiach, mamy szereg ludzi niezdolnych do pracy, zbiedzonych, inwalidów, którym gmina i Państwo nie może odmówić pomocy. Na te rzeczy idą miliony, i uważam, że na wsi zawsze jest tego mniej, bo bieda przecież zawsze idzie do miasta przedewszystkiem, bo jak dziad ma iść od wsi do wsi i nosić w worku kartofle, to woli iść do miasta i dostać do koszyka chleba, czy parę groszy. Ta nędza nie jest urodzona w mieście, tylko do miasta przywędrowała, ale prawo przewiduje, że jeżeli ktoś jest rok w mieście, to miasto musi na jego rzecz świadczyć.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#JózefDanielewicz">A zatem obowiązkiem Państwa jest ustawowe zabezpieczenie losu starców i niezdolnych do pracy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JulianSzymański">Głos ma p. Minister Pracy i Opieki Społecznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejPrystor">Wysoka Izbo! Poproszę o wprowadzenie pewnych poprawek w kwotach budżetowych, a mianowicie, o zwiększenie w dziale 5, § 1 o 28.000 zł kwoty 396.621 zł., czyli do pierwotnie przez Rząd preliminowanej kwoty 424.621 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejPrystor">W dz. 6, rozdz. I § 1, Uposażenie: kwotę 340.295 złotych zwiększyć o 21.000 złotych, czyli do pierwotnie przez Rząd preliminowanej kwoty 361.295 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejPrystor">W dz. 6, rozdz. 2 § 1: kwotę 182.559 zł. zwiększyć o 22.469 zł., czyli do pierwotnie przez Rząd preliminowanej kwoty 205.028 złotych.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejPrystor">Sumy te, razem 79.000, nie zwiększą globalnej sumy tego budżetu, gdyż na poczet tego zwiększenia pójdzie zmniejszenie w dwóch pozycjach, a mianowicie; w dz. 6, rozdz. I, § 10: Repatriacja zagraniczna, kwotę 340.000 zł. zmniejszyć o 43.469 zł., czyli do kwoty 296.531 zł. i w dz. 8, § 12: Dopłaty do ubezpieczeń społecznych: kwotę 8,984,317 zł. zmniejszyć o 28.000, czyli do kwoty 8,956,317 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#MinisterPracyiOpiekiSpołecznejPrystor">Sprawy te są uzgodnione i z Ministerstwem Skarbu i z referentem budżetu p. s. Pepłowskim i z generalnym referentem p. s. Szarskim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JulianSzymański">Zarządzam przerwę do godziny 4.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JulianSzymański">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do części 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Jako sprawozdawca ma głos p. s. Boguszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StefanBoguszewski">Wysoki Senacie! Nie będę zabierał czasu długim referatem, ograniczę się tylko do omówienia zmian, które zostały wprowadzone w preliminarzu budżetowym przez Sejm do propozycji, które wyszły z Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#StefanBoguszewski">Co się tyczy dochodów budżetu zwyczajnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to w Sejmie został zmniejszony dochód przedewszystkiem z paszportów zagranicznych w związku z zmniejszeniem taksy, obowiązującej obecnie. Następnie również w dochodach została zwiększona dotacja Monopolu Spirytusowego na walkę z alkoholizmem z 335.000 zł. na 1.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#StefanBoguszewski">W dziale 4 § 4 — Sprzedaż koni policji państwowej i środków komunikacyjnych — podniesiono dochód o 500.000 zł. Oczywiście to jest pozycja bez znaczenia skutkiem 'tego, iż będzie wpływ taki, jaki się zdoła uzyskać ze sprzedaży.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#StefanBoguszewski">Wydatki dość znacznie zostały zmniejszone, nie co do sumy, lecz co do ilości pozycji. Przeważnie zostały pozmniejszane pozycje takie, które najbardziej może dotyczą wykonania funkcyj biurowych, lub czynności nadzorczych Ministerstwa. W zarządzie centralnym w § 3 „Podróże służbowe i przesiedlenia” zmniejszono kwotę 100.000 na 77.000 zł. W § 5 „Pomieszczenia” kwotę 67.725 zł. zmniejszono o 10.000 zł., o niewielką kwotę, jednak taką, że kredyt nie będzie już wystarczający do dotrzymania umów, które posiada Ministerstwo na poszczególne lokale. W § 6 „Wydatki biurowe” zmniejszono kwotę 130.000 zł o 10.000 zł, na 120.000 zł. W § 7 „Wydawnictwa” kwotę 83,113 zł. zmniejszono do 73.118 zł. W § 8 „Inne wydatki” również zmniejszono o 10.000 zł., z 280,277 zł. do 270,277 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#StefanBoguszewski">Największe zmniejszenie dotyczy oczywiście funduszu dyspozycyjnego gdzie preliminowaną przez Rząd kwotę 6 000.000 zł. zredukowano do 3.000.000 zł., stale zmierzając do tego, żeby Ministerstwo Spraw Wewnętrznych funduszem dyspozycyjnym na pewne cele nie rozporządzało.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#StefanBoguszewski">§ 12 „Komisja dla uzgodnienia ustawodawstwa”. Sejm skreślił. Komisja ta rozpoczęła szereg prac ustawodawczych, nie zakończyła ich dotychczas i powinna być utrzymana jeszcze przynajmniej przez pół roku dla zakończenia prac, które zostały przez nią podjęte. § 15 również skreślono, to jest Komisja dla opracowania wniosków w sprawie ustalenia urzędowej nomenklatury miejscowości”. W dziale 2 „Województwa i Starostwa” zmniejszono § 1 „Uposażenia” z 25.262.833 zł. do 25.010.205 zł. W § 3 analogicznie jak w dziale 1, zmniejszono kwotę na „Podróże służbowe i przesiedlenia” z 1.000.000 zł. do 800.000 zł. Wobec tego inspekcjonowanie Starostw będzie musiało ulec bardzo silnemu zmniejszeniu intensywności. W § 4 „Środki lokomocji” kwotę 500.000 zł. zmniejszono do 327.661 zł. W § 6 „Wydatki biurowe” kwotę 3.000.000 zł. zmniejszono do 2.700.000 zł. W § 8 „Inne wydatki” kwotę 377.628 zł. zmniejszono do 340.128 zł, „Dotacje i subwencje” z 5.158.780 zł. zmniejszono na 5.045.850 zł. Dodano w Sejmie specjalny § 16 „Koszta egzekucji”, w tym celu, żeby nie obciążało to kwot, podlegających egzekucji, wstawiono 500.000 zł. W dziale 3 „Służba Zdrowia” dodano w rozdziale 5, § 15 „Na rozbudowę szpitala Św. Łazarza w Krakowie” kwotę 7,560,000 zł. W rozdz. 6, § 10 na „Leczenie” zamiast 3,600,000 zł wstawiono 5,750,000 zł. W dziale „Policja Państwowa” zmniejszono § 4 „Środki lokomocji” analogicznie jak w dziale 1. i 2. kwotę 2,042,000 zł. do 1,672,303 zł. W § 5 „Pomieszczenie” zmniejszono również analogicznie jak w dziale 1 wydatki na pomieszczenia z 4,600,000 zł do 4,400,000 zł. W „Korpusie Ochrony Pogranicza” jeden tylko § 10 „Wyżywienie ludzi” uległ redukcji z 17.750.880 zł. do 17.610.880 zł. W „Głównym Urzędzie Statystycznym” zmniejszono w § 1-a „Wynagrodzenie pracowników akordowych i za prace doraźne” z 243.470 zł. do 193.470 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#StefanBoguszewski">W wydatkach preliminarza nadzwyczajnego w dziale 3 „Służba zdrowia” w rozdz. 5 dodano § 13 „Subwencja na budowę zakładu radowego” w kwocie 250.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#StefanBoguszewski">Ogólna kwota dochodów zwyczajnych zwiększyła się z 13.245.048 zł. do 13.324.048 zł. Wydatki natomiast zwyczajne zmniejszyły się z 251.472.924 zł do 249.433.872 zł. Nadzwyczajne zaś wydatki zwiększyły się z 2.957.000 zł. do 3.207.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#StefanBoguszewski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu wnosi, aby przyjąć następujące zmiany:</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#StefanBoguszewski">W wydatkach zwyczajnych w dziale 3 § 10 „Zwalczanie gruźlicy” kwotę 1.050.000 zwiększyć o 450.000 zł. W wydatkach nadzwyczajnych w dziale 6 „Główny Urząd Statystyczny” wstawić nowy § 14 na 250.000 — prace przygotowawcze do powszechnego spisu ludności, który ma być w roku 1930 dokonany, a który jest niezbędny dla możności zdania sobie sprawy o istotnym stanie naszej gospodarki, o naszym stanie ludności.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#StefanBoguszewski">Jest ponadto szereg wniosków mniejszości, które właściwie w pewnej części dotyczą tylko przeprowadzenia pewnego virement, w załączniku 7 do druku nr 24. Tam punkt 1, 2, 3 kompensują się z punktem 9. Jest to łączny wniosek: zwiększenie wydatków na podróże służbowe i przesiedlenia w dziale 1 o 20.000 zł, zwiększenie wydatków na pomieszczenie o 10.000 zł, i zwiększenie wydatków biurowych o 10.000 ził, a skreślenie w dziale 2 § 14 z kosztów asystencji wojskowej 40.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#StefanBoguszewski">Pozatem jest wniosek s. Szarskiego o restytuowanie w dziale 2 § 1 proponowanej przez Rząd sumy na uposażenia dla województw i starostw, czyli zwiększenie kwoty przez Sejm uchwalonej o 252.628 zł., w tym samym dziale § 3 „Podróże służbowe i przesiedlenia” zwiększyć o 100.000 zł. a wydatki biurowe § 6 w tym samym dziale zwiększyć o 150.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#StefanBoguszewski">Ponadto s. Koerner wnosi, aby subwencje i dotacje w dziale 2 § 12 zmniejszyć o 500.000 zł. Wniosek ten był postawiony ze względu na to, aby móc uzyskać odpowiednią kwotę na zwalczanie gruźlicy. Jednak mieści się ona i bez tego skreślenia w ramach, zakreślonych przez propozycje, które w ustawie skarbowej są zawarte, a skreślenie to o tyle byłoby niewłaściwe, że te dotacje i subwencje są uregulowane ustawowo i muszą być tak, czy inaczej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pokryte.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#StefanBoguszewski">P. s. Kłuszyńska wnosi o wstawienie w dziale 3 „Służba zdrowia” kwoty 1 miliona złotych na wykończenie rozpoczętej w trzech województwach: białostockiem, warszawskiem i lubelskiem budowy zakładów dla umysłowo chorych. Samorządy rozpoczęły już budowę tych zakładów i przeznaczają pewne kwoty, licząc na to, że będą miały pomoc od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Bez tego pokrycie w całej wysokości kosztów, które są na te cele przewidywane, jest dla nich nie do wykonania.</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#StefanBoguszewski">Dalej p. s. Erdman zgłosił wniosek, aby w dziale 4, to znaczy w policji państwowej dodatki biurowe zostały zmniejszone o 250.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#StefanBoguszewski">To są wszystkie poprawki, proponowane zarówno przez komisję, jak i przez mniejszość komisji. Na tem swój referat kończę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do dyskusji. Głos ma p. s. Pant.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#EduardPant">Wysoki Senacie! Głównem zadaniem państwa jest chronić życie i mienie swych obywateli i dać im możność stworzenia sobie uczciwą pracą odpowiednich warunków i materialnych podstaw swej egzystencji; dalej do państwa należy regulowanie stosunków obywateli miedzy sobą i wobec państwa, względnie jego organów, innemi słowy zaprowadzenie w państwie i utrzymanie porządku według pewnych zasad. Porządek ten może być zaprowadzony i utrzymany tylko na podstawie sprawiedliwości i na podstawie równości wszystkich obywateli. Gdzie się tych zasad nie przestrzega, tam nie może być mowy o państwie praworządnem, tam nie może być mowy o porządku.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#EduardPant">Co się tyczy Polski, to jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że Państwo, utworzone z trzech różnych części, po spustoszeniach wojny, względnie wojen, nie może odrazu stanąć na wysokości zadania. Polska nie jest jeszcze dziełem skończonem, dziełem doskonaleni, Polska dopiero się tworzy, dopiero się krystalizuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JulianSzymański">Zwracam uwagę Pana Senatora, że Polska jest państwem już egzystującem i to proszę mieć na względzie i nie mówić o Polsce, jako o państwie tworzącem się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#EduardPant">Zaraz chcę dalej oświetlić, jak ja to myślałem. Powiedziałem, że Polska nie jest jeszcze państwem już skończonem wewnątrz. Na zewnątrz zgadzam się zupełnie z p. Marszałkiem, ale Państwo jeszcze wewnątrz musi walczyć i musi się tworzyć.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#EduardPant">Krytykując więc obecne stosunki, musimy to oczywiście uwzględnić, a już dziś na zasadzie dotychczasowych doświadczeń możemy sobie postawić pytanie. czy droga, po której Polska dotychczas szła, jest właściwa, czy prowadzi do wspomnianego celu, to jest do praworządności, do normalizacji stosunków, do stworzenia zdrowego, silnego zdolnego do życia organizmu, w którym wszystkie jednostki czują się dobrze i są szczęśliwe. Według mojego zdania odpowiedź musi być przecząca.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#EduardPant">Ponieważ mówię tu o budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ograniczę się w moich wywodach tylko do lego resortu. Gdy ustąpił b. minister spraw wewnętrznych gen. Składkowski, przeważna część naszego społeczeństwa odetchnęła swobodnie. Byłoby oczywiście wdzięcznym tematem omawianie tu sposobu rządzenia p. ministra Składkowskiego, my jednak uznajemy zasadę „de mortuis nil nisi bene”, a ponieważ o b. ministrze p. Składkowskim nic dobrego powiedzieć nie możemy, więc pomijamy działalność jego milczeniem. Ale nie wierzymy leż, aby ze zmianą osób polepszyły się stosunki, zło bowiem nie leży u nas w osobach, lecz w systemie, i ten system od czasu istnienia Rzeczypospolitej Polskiej pozostał zawsze i ciągle ten sam. Przed majem 1926 r. mniejszości narodowe były prawie wyłącznie jedynemi ofiarami tego systemu, a po maju 1926 r.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nastąpiło równouprawnienie. Inny głos: To jest bardzo wesołe, niech Pan mówi dalej.), liczba tych, którzy doznawać muszą dobrodziejstw tego systemu, znacznie się powiększyła. Tutaj w tej Wysokiej Izbie na prawej stronie i na lewej i w centrum siedzą także towarzysze naszej niedoli.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#EduardPant">I z tego punktu widzenia oczywiście położenie mniejszości narodowych w Polsce polepszyło się, ale jedynie przez powiększenie liczby towarzyszy naszej niedoli, choć w rzeczywistości nasze położenie zostało to samo, albo nawet jest gorsze.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#EduardPant">Jesteście zadowoleni, Panowie z B. B.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#komentarz">(S. Perzyński: Z takiej mowy musimy się cieszyć.)</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#EduardPant">Należy także do osobliwości tego systemu to, że właściwe zadania, do których Państwo i jego władze, jego organa są powołane, pozostają w zaniedbaniu, natomiast Państwo obarcza się sprawami nienaglącemi, lub nieleżącemi w zakresie jego zadań, albo wprost sprzecznemi z jego właściwemi obowiązkami. Buduje się dach, nie troszcząc o fundament. Do tych słów nie trzeba dalszego komentarza, aby wskazywać na to, co w danym systemie nie wytrzymuje krytyki.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#EduardPant">Porządek w państwie każdem zależy w przeważnej części od sprawnego funkcjonowania aparatu urzędniczego. Kilku mówców tej Wysokiej Izby ze wszystkich stronnictw, nawet ze stronnictw polskich zaznaczało, że aparat ten nie odpowiada stawianym mu wymaganiom. Możemy to tylko potwierdzić. Wina leży przedewszystkiem nie w braku wykwalifikowanych urzędników, bo jest dosyć dobrych i zdolnych urzędników w Polsce, ale przedewszystkiem w tem, że przy wyborze i ustalaniu urzędników decydującą rolę odgrywa nie zdolność urzędnika, ale jego przynależność do partii, do tego lub owego związku, czy znajomość jakiegoś dygnitarza, rzekome albo rzeczywiste, ale przeważnie tylko rzekome zasługi, przedewszystkiem zaś przynależność narodowa. Płaszczykiem patriotyzmu wszystko u nas można zakryć. Ludzie zasad, ludzie prostego i uczciwego charakteru, ludzie dobrej woli i czystych zamiarów rzadko kiedy zostają uwzględnieni. A jeżeli już zostają w kilku wypadkach uwzględnieni, to nie mogą sprawować swych obowiązków według swego sumienia, według prawa i ustaw, lecz jedynie według woli swoich przełożonych, według woli miarodajnych partii, znajdujących się u steru. Innemi słowy, urzędnik powinien urzędować tylko ze względu na znany art. 116. który jeszcze ciągle istnieje.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#komentarz">(S. Boguszewski: Już nie istnieje.)</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#EduardPant">Jeszcze istnieje, my czekamy już kilka lat, żeby ta ustawa i ten artykuł zostały usunięte, ale nie doczekaliśmy się tego. Ten art. 116, na którego zasadzie jeszcze ciągle duża część urzędników może być wydalana bez powodu, był i jest największem nieszczęściem nie tylko dla urzędników, ale i dla Państwa samego.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#komentarz">(S. Lempke: Już jest zniesiony.)</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#EduardPant">Tylko na papierze go niema, w rzeczywistości rzeczywistej istnieje. Jeżeliby ten paragraf nie istniał...</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#komentarz">(S. Lempke: Po co Pan Senator o nieistniejących rzeczach mówi?)</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#EduardPant">To są rzeczy bardzo ważne, bo od aparatu urzędniczego zależy w przeważnej części dobro obywateli i dobro całego Państwa i dlatego o tem mówię. Gdyby nie było tego artykułu, gdyby urzędnik nie mógł zostać usunięty bez podania powodów, trzebaby było kierować się należytą ostrożnością już przy przyjmowaniu urzędników. Z czasem powstałby stały i zdrowy stan urzędniczy, a wywołany artykułem 116 wśród aparatu urzędniczego element niestały, niepewny, zmienny i chwiejny znikłby bezpowrotnie. Decydować o przyjęciu urzędnika państwowego winny jego zdolności umysłowe, a także jego wartości moralne, a nie warunek, czy urzędnik potrafi być posłuszny, czy potrafi działać na rozkaz, czy potrafi wydawać rozporządzenia i urzędować w myśl wypowiedzianej woli albo niewypowiedzianej myśli swego przełożonego, bo jest to szczególną osobliwością w naszem Państwie, osobliwością naszej administracji, że urzędnik może i musi nawet wbrew ustawie, wbrew prawu i wyższym rozporządzeniom urzędować, jeżeli t. zw. wyższe interesy, przeważnie interesy narodowe, tego wymagają.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#komentarz">(Głos: Słusznie, interesy narodowe są najwyżej.)</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#EduardPant">Dobrze, dziękuję Panom, że do tego przyznaliście się, to są Wasze najwyższe interesy, a prawo, sprawiedliwość, równość obywateli to są tylko hasła na zewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#komentarz">(S. Perzyński: Salus rei publice suprema lex esto.)</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#EduardPant">Ale na czem polega salus rei publice? Mnie się zdaje, że ja muszę dać kiedyś Polakom lekcję, na czem polega salus rei publice, rzeczywisty salus, a nie urojony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JulianSzymański">Przywołuję Pana do porządku. To jest polski Senat i tu nikt nie może dawać Polakom lekcji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#EduardPant">Dobrze, jeżeli p. Marszałek powiada, że nie, to nie. — Cel uświęca środki — jest zasadą naszej administracji, a w walce przeciwko mniejszościom każdy środek jest dobry.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#EduardPant">Następną przyczyną tego, że aparat administracyjny nie funkcjonuje tak, jakby należało oczekiwać, jest przeciążenie, polegające na wykonywaniu zadań, które nie powinny wchodzić w zakres działania państwa praworządnego. Zwłaszcza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i podlegające mu urzędy są zbytnio zaabsorbowane organizacją i prowadzeniem walki z mniejszościami. Oczywiście Ministerstwo Spraw Wewnętrznych znajduje w tem pomoc i poparcie ze strony innych władz: skarbowych, szkolnych, rolniczych i t. d., ale kierują tą walką bezsprzecznie władze administracyjne. Ile czasu i ile siły traci się daremnie w tej walce, daremnie, Wysoki Senacie, bo walkę przeciw mniejszościom narodowym Państwo przegrać musi.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#komentarz">(Głos: Tej walki wcale niema.)</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#EduardPant">Nie wiem, ile mniejszości narodowych istnieje w Polsce...</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#komentarz">(Wielka wrzawa, protesty.)</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#komentarz">(Głos: Co to znaczy? Jakie państwo prowadzi walkę? Co to znaczy?)</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#komentarz">(Inny głos: To było 25 lat temu, jak Września, jak wywłaszczenie. Pan jest nauczycielem dzieci wrześnieńskich, ale Września już minęła i my nie jesteśmy już dziećmi wrześnieńskiemi.)</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#komentarz">(Inny głos: To jest coś niesłychanego.)</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JulianSzymański">Przywołuję Pana Senatora do porządku i proszę o zwracanie uwagi na swoje słowa. Proszę pamiętać, że to polski Senat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#EduardPant">Tu mogę powiedzieć to, co my wszyscy czujemy.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(Głosy: Kto wszyscy?)</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#EduardPant">My, mniejszości narodowe. Nie wiem czy w Polsce istnieje 30, albo 40 proc. mniejszości, jak pewien uczony polski...</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#komentarz">(Głos: 50%.)</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#komentarz">(Inny głos: 130%. Dla Pana wszystko jedno.)</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#EduardPant">Ale 30% mniejszości jest zawsze silniejsze od 70%. jeżeli po stronie mniejszości jest prawo i sprawiedliwość. Nie decyduje i decydować nie będzie liczba, tylko wartości moralne. Zwłaszcza teraz w obliczu smutnego i niebezpiecznego położenia gospodarczego sfery prawdziwie patriotycznie czujące powinny zdać sobie z tego sprawę, czy nie byłby już czas zlikwidować walkę przeciw mniejszościom...</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(S. Kozicki: Której nie ma.)</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#EduardPant">...dając mniejszościom narodowym to, co im się należy wedle prawa i sprawiedliwości, dając im to, co jest zagwarantowane przez Konstytucję i traktaty międzynarodowe, przyznając im przedewszystkiem, Panowie, prawo do życia. Tego prawa do życia nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości.)</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#EduardPant">Mówił tu wczoraj zastępca ludności żydowskiej, mówili tutaj Ukraińcy — wszyscy jesteśmy w tem zgodni, jestem przekonany, wszyscy tutaj, że tego prawa nam nie chcą dać.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Macie większe prawa w Polsce, niż mniejszość polska w Niemczech.)</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#EduardPant">Panowie z partii opozycyjnych doznaliście w przeciągu 4 lat...</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#EduardPant">Ja mówię teraz do Panów z opozycji, którzy przez 4 lata na swojej własnej skórze mogli doznać to, jak się czują ci, których się uciska, którzy się bronić muszą przeciw brutalnej sile, przeciw temu systemowi.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#komentarz">(S. Perzyński: Proszę nie mówić ogólnikami, proszę przytoczyć fakty.)</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#EduardPant">Walczymy dziś wszyscy — partie polskie...</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#komentarz">(Głos: Bez dowcipów.)</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#EduardPant">...i mniejszości narodowe walczą dzisiaj wspólnie. Jeżeli nadejdzie taki czas, że wy, Panowie z opozycji, będziecie mieli decydujący wpływ na losy nasze, nie zapominajcie wtedy o tych doświadczeniach, które teraz robicie, nie stosujcie wtedy do nas tych metod, któremi obecnie was się zwalcza, jak wyście to robili wtedy, kiedy władza znajdowała się jeszcze w waszych rękach. Najbardziej zaciętą walkę przeciw mniejszościom narodowym prowadzi się w województwie Śląskiem, pod kierownictwem czcigodnego p. wojewody Grażyńskiego, mimo konwencji genewskiej i mimo oświadczeń, złożonych 15 maja 1922 roku, przez ówczesnego Naczelnika Państwa p. Józefa Piłsudskiego. Oświadczenia pana Piłsudskiego brzmią.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JulianSzymański">Panie Senatorze, niema „pana” Piłsudskiego, jest Józef Piłsudski, albo Marszałek Piłsudski, jeżeli się mówi w Polsce o tej postaci historycznego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#EduardPant">Powiedziałem: przez byłego Naczelnika Państwa p. Józefa Piłsudskiego, mnie się zdaje, że żyjemy w republice, Rzeczypospolitej, nie? A obywatele wszyscy są równi.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Głos: Pan rewolucję zrobi.)</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#EduardPant">Oświadczenia te brzmią, jak następuje: „Zaznajomiwszy się z powyższą konwencją, uznaliśmy ją i uznajemy za słuszną zarówno w całości, jak i w każdem z zawartych w niej postanowień i oświadczamy, że jest przyjęta, ratyfikowana i zatwierdzona i przyrzekamy, że będzie ściśle stosowana”.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#EduardPant">Wiemy, jak oceniać należy takie oświadczenia i przyrzeczenia. W myśl Konstytucji województwu śląskiemu przysługuje prawo autonomii i to prawo zostało pogwałcone rozwiązaniem Sejmu Śląskiego dnia 12 lutego 1929 r., gdyż w myśl Konstytucji, nowe wybory powinny były nastąpić w przeciągu 75 dni po rozwiązaniu Sejmu. Nowy Rząd ma zamiar.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#komentarz">(S. Roman: Czy Śląsk się od tego przewrócił do góry nogami?)</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#komentarz">(Różne głosy.)</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#EduardPant">Pan może mówić jeszcze z tej trybuny Nowy Rząd ma zamiar naprawić tę krzywdę. Koniecznem jest jednak, ażeby rząd nareszcie określił wyraźnie, niedwuznacznie swoje stanowisko co do autonomii województwa śląskiego, gdyż mam wrażenie, jakoby miarodajne czynniki bały się dotrzymać w swoim czasie przed plebiscytem złożonego przyrzeczenia i jakby szukały środków i dróg do możliwie daleko idącego ograniczenia praw samorządu.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#komentarz">(Głos: Czy uchylono autonomię Śląska?)</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#EduardPant">Jeżeli dotychczas jeszcze nie załatwiono tak bardzo poważnej ustawy o wewnętrznym ustroju województwa śląskiego, to winien temu przedewszystkim rząd centralny, który powinien wziąć inicjatywę w swoje ręce i rozstrzygnąć sprawę w interesie odbudowy gospodarczej i załagodzenia stosunków w województwie śląskiem.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#EduardPant">Teraz jeszcze kilka słów o Genewie, jako odpowiedź na wczorajsze wywody p. Ministra Reform Rolnych Wysoki Senacie, mamy prawo zwracać się do Genewy. Polska podpisała traktat o mniejszościach i konwencję genewską, a podpisując ten traktat, przyznała nam to prawo udawania się o pomoc i obronę do instancyj międzynarodowych w razie naruszenia praw, zagwarantowanych nam traktatami międzynarodowemu.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#komentarz">(S. Roman: A zwracajcie się!)</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#EduardPant">Droga nasza do Genewy, jak już powiedział mój kolega szanowny p. senator Hasbach, prowadzi przez Warszawę.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#komentarz">(S. Lempke: Przez Berlin)</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#EduardPant">...tak że Warszawa nie ma zrozumienia dla naszych słusznych pretensyj, to nie nasza wina.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#komentarz">(S. Bramowska: Czy to myśmy doprowadzili do sprawy Jakubowskiego.)</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#EduardPant">Może pani senatorka zechce głośniej mówić, bo ja nie słyszę. Możemy iść do Genewy, to jest nasze prawo i nie rozumiem, jak ktoś może to nasze prawo kwestionować, ale nasza droga idzie przez Warszawę. Jeżeli Warszawa nie ma zrozumienia, to nie nasza wina. Materiału dla naszych skarg w Genewie dostarczają nam urzędy polskie. Dajcie nam nasze prawa, a będziemy szczęśliwi, że nie potrzebujemy zwracać się do Genewy lub do Ligi Narodów...</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#komentarz">(Głos: Krzywda im się dzieje.)</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#EduardPant">...ale zniszczyć się nie damy.</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości. S. Roman: Ale dobrze wyglądają ci męczennicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. ks. Brandys.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#JulianSzymański">S. ks. Brandys:</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#JulianSzymański">W wywody poprzedniego mówcy nie będę się głęboko wdawał, o ile one dotyczą zarzutów, które uczynił całej Polsce, bo sądzę, że w pierwszym rzędzie obowiązany reagować na te zarzuty jest Rząd, którego niestety, tutaj niema.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#JulianSzymański">Rząd ma pierwszy obowiązek bronić Polski przed zaczepkami. Ale jeżeli p. przedmówca wspomniał o Śląsku, o krzywdach, które się mają dziać na Górnym Śląsku narodowości niemieckiej, to stanowczo tym wywodom sprzeciwić się muszę. Panie Senatorze, Pan wie, że Niemcy na Górnym Śląsku mają swoje szkoły elementarne, państwowe i prywatne, mają nawet średnie szkoły, mają wolność słowa, nikt ich nie krępuje tak, jak się Polaków krępuje zagranicą. Macie wolność i równouprawnienie na Śląsku, o prześladowaniu Niemców na Górnym Śląsku niema mowy i stanowczo sprzeciwić się muszę takim zarzutom, 'które Pan nam uczynił, co do Górnego Śląska.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#komentarz">(Głos: Oni to mówią dla Genewy, to jest ta droga przez Warszawę do Genewy.)</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#JulianSzymański">Najpierw chciałbym w imieniu klubu, w imieniu którego mam zaszczyt przemawiać, podziękować p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych, za okólnik, który wydał w sprawie pornografii. Jeśli to sprawa, która mój klub bardzo obchodzi, wnieśliśmy nawet w tej sprawie interpelację i wyrażamy życzenie, aby rozporządzenie to zostało sumiennie wykonane, aby walczono ze wszystkich sił przeciw temu nieszczęściu ludności.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#JulianSzymański">A teraz chcę przejść chociaż pokrótce do stosunków na Górnym Śląsku. Gdy w zeszłym roku z tego miejsca przemawiałem w sprawie górnośląskiej, to na moje życzenia i życzenia ludu górnośląskiego ówczesny p. minister nie reagował, and nawet nie odpowiedział. Wszystko zostało tak, jak było. I dziś jesteśmy w tem samem położeniu. Nie masz Sejmu, naruszona jest nasza autonomia.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#JulianSzymański">Wysoki Senacie! Za największe nieszczęście uważam rozbicie narodu naszego na dwa obozy, które się tak strasznie zwalczają. Walka między obozem t. zw. prorządowym, a drugim zwanym antyrządowym, przypomina nam walki nasze plebiscytowe, kiedy u nas ojciec z synem, brat z bratem toczyli walki z powodu swych orientacyj. Dlatego walka tych obozów u nas na Górnym Śląsku znalazła tak podatny grunt. Obrazów tej walki mogę przytoczyć bardzo dużo. Wspomnę tylko, co następuje.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#JulianSzymański">Gmach województwa i Sejmu Śląskiego, uchwalony przez Sejm Śląski, został w zeszłym roku ukończony; trzeba było przystąpić do poświęcenia go. Zaprosił więc p. wojewoda na tę uroczystość pp. ministrów, nawet p. Prezydenta. W tej ceremonii, która odbyła się bardzo uroczyście, brało udział wojsko, policja, organizacje półwojskowe, ale ludu nie było. Przemawiali: Ks. biskup, p. wojewoda i urzędnik budowniczy, wszyscy niegórnoślązacy, ale nie był zaproszony ani nasz wódz, który Górny Śląsk do Macierzy Polskiej przyprowadził, ani marszałek Sejmu Śląskiego, p. Wolny, który podług prawa urzędować powinien do ukonstytuowania się następnego Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#JulianSzymański">Drugi podobny obraz...</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#komentarz">(S. Bramowska przerywa)</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#JulianSzymański">Ja się z Panią kłócić nie będę. Pani powinna ze mną bronić praw ludu górnośląskiego. Ja mam obowiązek krytykować stosunki na Górnym Śląsku, które są ubolewania godne. Mnie, który walczę już od 30 lat za Polskę i który posłem polskim jestem od 23 lat, nikt nie ma prawa zarzucić, że to nie patriotycznie.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#JulianSzymański">Obóz narodowy uchwalił święcić 10 pamiątkę pierwszego powstania, tego powstania, dla którego Górny Śląsk tak strasznie ucierpiał!'. Tę myśl pochwycił p. wojewoda, którego podczas pierwszego powstania na Górnym Śląsku jeszcze nie było, i znowu urządził wielki festyn, na który zaprosił p. Prezydenta i pp. ministrów. Na festyn zaprosił organizacje półwojskowe i towarzystwa jemu przychylne, zawezwał policję i straż pożarną nawet z Zagłębia Dąbrowskiego, zawezwał lud ze Śląska Cieszyńskiego, którego powstanie nasze nic nie dotyczyło. Tymczasem ten lud, który powstanie urządził, święcił osobno pamiątkę powstania przez nabożeństwo w kościele i pochód na Plac Wolności, gdzie urządził piękną manifestację. Pochód po mieście nie mógł się odbyć, gdyż w ostatniej chwili to zakazano. Czy takie stosunki, to rozbicie narodu, przyczynią się do wzmocnienia patriotyzmu?</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#komentarz">(S. Roman: Kto to sprowadza?)</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#JulianSzymański">To sprowadza p. wojewoda, który nie rozumie ludności naszej, on prowadzi walkę z naszym obozem, a mianowicie z o. Korfantym, którego zwalcza ze wszystkich sił i na wszelkie sposoby. W obronie jego występuję i będę to czynił, póki on stać będzie na gruncie państwowości polskiej i walczyć będzie o praworządność i bronić Górnego Śląska.</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#komentarz">(S. Boguszewski: Niech Pan go broni przed Niemcami, ale nie przed nami.)</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#JulianSzymański">Trzeci obraz. Cieszyliśmy się, że dekret prasowy przestał istnieć, a tu naraz w dwa czy trzy dni później widzimy znowu gazetę naszą „Polonię” z dwiema wielkiemi białemi plamami, bo dwa artykuły zostały skonfiskowane, jeden artykuł, omawiający smutne stosunki Polaków na Śląsku Opolskim, przez który to artykuł p. wojewoda miał się czuć obrażony, a drugi artykuł był skonfiskowany z powodu krytyki orędzia inspektora szkolnego p. Kłapy, który wydał orędzie co do święcenia 19 marca. Z powodu tych dwóch artykułów była konfiskata i to na podstawie prawa pruskiego z r. 1874, pod którem to prawem myśmy talk dużo w Prusiech cierpieli i dla którego tak wielu dziennikarzy polskich do więzienia wędrowało i kary płaciło, przez który to paragraf wolność słowa polskiego była krępowana, Teraz na podstawie tego prawa, konfiskuje się gazetę polską.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#komentarz">(S. Roman: Bo polski dekret prasowy parlament zniósł, Panowieście znieśli)</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#JulianSzymański">Ale w takim razie nie używajcie środków pruskich przeciw nam, przeciw obozowi narodowemu!</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#JulianSzymański">Niechaj te obrazki wystarczą, bo ilustrują dobrze stosunki, na Górnym Śląsku istniejące.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#JulianSzymański">Wysoki Senacie, sprawa autonomii śląskiej i oprawa Sejmu leży nam bardzo na sercu. Stoimy na tem stanowisku, że dopóki stosunki w Polsce są takie, jakie są, a ustawodawstwo socjalne w Polsce nie jest tak rozwinięte i korzystne dla ludu jak na Śląsku, autonomię, jako dobre prawo nasze, utrzymać trzeba. To oświadczyłem już dwa razy w tej Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-31.22" who="#JulianSzymański">W tej sprawie wysłał Związek Śląskich Akademików, do którego należy więcej niż 90% inteligencji górnośląskiej, delegację, składającą się z poważnych działaczy górnośląskich, do ówczesnego p. Ministra Spraw Wewnętrznych, żeby przedstawić sprawę i wyprosić rozpisanie nowych wyborów, Ówczesny minister zaczął od zarzutów i powiedział im, że panowie na Śląsku macie wszyscy na sumieniu szereg pociągnięć antypaństwowych. To powiedział minister starym działaczom polskim na Górnym Śląsku, którzy cierpieli prześladowania i którzy Górny Śląsk do Polski przecież przyprowadzili. To jest chyba horrendalna obraza. Ale wreszcie powiedział, że wybory do Sejmu Śląskiego odbędą się i to w jesieni. Minęła jesień i zima, teraz mamy już początek wiosny, a o wyborach na Śląsku ledwie coś słychać. Czytaliśmy coś w gazetach, ale urzędowego ogłoszenia w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, ani w Dzienniku Ustaw Województwa Śląskiego jeszcze niema. Czy będą wybory i kiedy będą, tego nie wiem, ale już się zaczęła agitacja, którą prowadzi obóz sanacyjny i p. wojewoda. Z tego wnoszę, że jednak wybory się odbędą.</u>
          <u xml:id="u-31.23" who="#JulianSzymański">Uchwalona została ustawa o czystości wyborów. Autorytet Państwa wymaga, aby władze szczególnie pod względem wyborów były sprawiedliwe i obiektywne i przestrzegały tej ustawy. Dlatego zwracam się do Rządu z prośbą o poczynienie odpowiednich kroków, aby wybory mogły się odbyć spokojnie, i nareszcie u nas nastały lepsze stosunki. My do obecnego p. wojewody zaufania nie mamy, gdyż jego polityka lud rozbija, a nie łączy. Jeżeli gdzie, to Polskę budować trzeba na Górnym Śląsku. Niech Rząd centralny pośle na Górny Śląsk męża poważnego, który rozumną polityką lud do siebie przyciągnie. Będzie to na pożytek nie tylko Górnego Śląska, ale całego naszego Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-31.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie! Kiedy z końcem grudnia ub. roku powstał nowy rząd, przynajmniej w pewnej części nowy, pokładano nadzieję, że jednak coś zmieni się i jakiś nowy duch, przynajmniej na pewnych odcinkach ożywi Rząd.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(S. Koerner: Zjawił się Duch, ale znikł.)</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#DorotaKłuszyńska">Niech P. Senator poczeka, już wrócił.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#DorotaKłuszyńska">Specjalnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest z natury rzeczy tym barometrem, który wskazuje, jakie są nastroje w Państwie, jakie są nastroje w Rządzie Barometr ma to do siebie, że raz wskazuje na pogodę, raz na deszcz, raz na burzę, raz na zmianę.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#komentarz">(S. Roman: Stoi w miejscu.)</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#DorotaKłuszyńska">Istotnie barometr Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w pewnym momencie może stanął na zmianie, ale bardzo krótko stał na niej. Kiedy p. Minister przemawiał w Sejmie, słyszałam potem przemówienia posłów, patrzyli: młody człowiek; byli tacy, którzy błogosławili jego poczynania, słyszałam jak mówili, że może Panu się poszczęści, skoro Pan przyszedł do tego ministerstwa. A właściwie nic się nie zmieniło. Sen. Koerner powiedział o p. Duchu: p. Duch uleciał i powrócił, jest w ministerstwie. Byłoby dobrze, żeby było mniej duchów, któreby w tem ministerstwie straszyły. byłoby lepiej dla ministerstwa i dla Polski, obiektywnie rzecz biorąc.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#komentarz">(Głos: Nie mogą duchy straszyć, bo tam jest policja.)</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#DorotaKłuszyńska">Tej policji nie wszyscy się boją, niektórzy się boją ale są tacy, którzy nie boją się wcale.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#komentarz">(Głos: Mniejszości się boją.)</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Wysokiej Izby, poszedł p. Jaroszewicz. No, trudno, żeby wrócił p. Jaroszewicz. To nawet w obecnych stosunkach i przy obecnej konfiguracji politycznej jest niemożliwe. Ten jeden, zdaje się, poszedł przynajmniej na najbliższą przyszłość bezpowrotnie. Co się stanie potem, nie będę przesądzała. Ale najistotniejsze jest to, że w ministerstwie został p. Wiceminister, to jest kwiatuszek, który na tej niwie pięknie się rozwija. Został p. Pieracki, a jeżeli został, to wszystko zostało po dawnemu, są tylko drobne zmiany w dekoracji. Dlatego najlepiej te rzeczy, specjalnie, kiedy się mówi o Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, nazywać po imieniu. Proszę Panów, zmilitaryzowano Ministerstwo za poprzedniego ministra, 10 czynnych oficerów odkomenderowano z Ministerstwa: Spraw Wojskowych do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych postawiono na kierowniczych stanowiskach i oni są dziś kierownikami bardzo wielu działów. Zapomniano o jednej rzeczy, że realnym czynnikiem w społeczeństwie, jest nastrój ludzi, nienoszących mundury, bo tych jest więcej od tych, którzy mundury noszą.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#DorotaKłuszyńska">Nie można zmilitaryzować całego społeczeństwa. A w Polsce jest ta tendencja, skoro jest w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, to wypływa ona nazewnątrz w formie bezwzględnie niewskazanej i niesłychanie dla całości sprawy szkodliwej. Możnaby sobie zadać pytanie i właściwie odrazu na to jest odpowiedź, że nie skończyły się piękne czasy Składkowskiego, które on sam pięknie określił wyrazem soczystym „bycze czasy”.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#DorotaKłuszyńska">To było bardzo piękne, estetyczne wyrażenie.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#komentarz">(Głos: Skąd to Pani wzięła?)</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#DorotaKłuszyńska">Od czasu do czasu czytam sobie gazetę sanacyjną, od czasu do czasu zdarza się to.</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#komentarz">(Głos: W gazetach jest dużo bajek, których cytować z tej trybuny nie trzeba.)</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#DorotaKłuszyńska">W gazecie, którą czytałam, jeżeli Pan mówi, że są bajki, to przyjmuję to do wiadomości, ale to było wyrażenie p. Składkowskiego, którego przypuszczam, że się nie zaprze.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#DorotaKłuszyńska">W ostatnich kilku tygodniach na stanowisko wojewody kieleckiego został odkomenderowany p. Paciorkowski, prawa rączka p. Świtalskiego, akurat do województwa robotniczego, do województwa, w którem takt wojewody odgrywa kolosalną rolę, do województwa, w którem w okresie tak ciężkiego kryzysu, jaki przeżywa klasa robotnicza, trzeba było przynajmniej poczekać z nominacją człowieka o tak zdecydowanej marce poetycznej. A w innem województwie — tak wspaniały wojewoda, jak p. Kirst — w województwie białostockiem.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#komentarz">(S. Koerner: Ten się udał.)</u>
          <u xml:id="u-33.19" who="#DorotaKłuszyńska">Ten się udał, jak bardzo wielu się udało.</u>
          <u xml:id="u-33.20" who="#komentarz">(S. Poczętowski: Dlaczego on ma być taki zły, nic nie rozumiem.)</u>
          <u xml:id="u-33.21" who="#DorotaKłuszyńska">Pianie Senatorze, że Pan nie wie, że Pan mnie nie rozumie, to jest w porządku, to jest proste i naturalnie, że mnie Pan nie rozumie.</u>
          <u xml:id="u-33.22" who="#komentarz">(S. Roman: Ale wojewoda Kirst wcale nie był taki zły.)</u>
          <u xml:id="u-33.23" who="#DorotaKłuszyńska">P. Lamot, p. Grażyński, o którym tu mówił przedstawiciel Chrześcijańskiej Demokracji...</u>
          <u xml:id="u-33.24" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A przedstawicielka ludu co mówiła?)</u>
          <u xml:id="u-33.25" who="#DorotaKłuszyńska">Niech Pan nie gra na żadnych przedstawicielkach ludu.</u>
          <u xml:id="u-33.26" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Dlaczego?)</u>
          <u xml:id="u-33.27" who="#DorotaKłuszyńska">To był frazes tylko.</u>
          <u xml:id="u-33.28" who="#komentarz">(S. Perzyński: Ale monopolu na lud nie macie, to jeszcze nie opatentowane.)</u>
          <u xml:id="u-33.29" who="#DorotaKłuszyńska">Otóż tacy wojewodowie to są przecież wojewodowie walki, ale to nie są wojewodowie odpowiedni to nie jest wojewoda, który ma administrować województwem, częścią kraju. Przecież to są ludzie, którzy wszystko czynią, aby szkodzić sprawie, a nie pomagają i nie pacyfikują stosunków i jeżeli p. Minister nie mógł czy nie chciał zmienić tej administracji tej największej, najistotniejszej bolączki, to jaka różnica, czy p. Minister nazywa się tak, czy inaczej. Wojewoda, który jest człowiekiem bojowym, jest szkodnikiem w najszerszemi tego słowa znaczeniu, szkodnikiem społecznym, szkodnikiem sprawy, szkodnikiem idei państwowej w najszerszem tego słowa znaczeniu i tacy wojewodowie nie powinni pozostać ani jednej chwili na swoich stanowiskach. Takich wojewodów należy usuwać.</u>
          <u xml:id="u-33.30" who="#komentarz">(Głos: Wojewoda nie powinien być ślamazarny.)</u>
          <u xml:id="u-33.31" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie, rozumiem doskonale, że jest rzeczą trudną, na jednym odcinku likwidowanie tego regime'u, zwłaszcza, gdy na wszystkich innych odcinkach ten system jeszcze trwa, ale w każdym razie usiłowania w tym kierunku powinny być, żeby społeczeństwo przynajmniej widziało dobrą wolę. Tymczasem p. Minister wcale się nie oderwał od „grupy pułkowników”, zresztą, gdyby się oderwał, pewnie już nie byłby ministrem, i to jest najlepszym dowodem, że pułkownicy jeszcze mają i pod tym względem dużo do powiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-33.32" who="#komentarz">(Przerywania. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-33.33" who="#DorotaKłuszyńska">To Was cieszy, ale będziecie gorzko płakać i głowę popiołem będziecie posypywali, ale wtedy będzie już za późno, kiedy Wy oprzytomniejecie. Pan to bierze na wesoło, bo Panu się dobrze powodzi, ale całe społeczeństwo do tych spraw inaczej się ustosunkowuje niż Pan, zupełnie inaczej. Panu jest dobrze na wesoło brać te sprawy, ale co reszta społeczeństwa o tem myśli, przekona się Pan o tem bardzo niedługo.</u>
          <u xml:id="u-33.34" who="#komentarz">(Głos: Czy to proroctwo?)</u>
          <u xml:id="u-33.35" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie, całe społeczeństwie, a śmiem twierdzić, wśród niego także duża część tych, którzy należą do sanacji, ale nie mają odwagi powiedzieć prawdy, po kątach, między sobą to powiadają: a czort bierz te stosunki, nie można już wytrzymać, ale wstydzą się i krępują to głośno wypowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-33.36" who="#komentarz">(Głos: Kto to podsłuchiwał, świetnie podsłuchane.)</u>
          <u xml:id="u-33.37" who="#DorotaKłuszyńska">Tak jest, tak sprawa wygląda. Koleguję z kilkoma panami z sanacji już kilka lat i muszę stwierdzić, że między nimi są ludzie poważni, którzy jako głęboką obrazę odczuwają, gdy pierwszy lepszy z brzegu ich ośmiesza, ale nie mają odwagi sami zerwać z tem, ale i wstydzą się tego, co się dzieje pod płaszczykiem sanacji. A całe społeczeństwo woła o spokój. Społeczeństwo chcę, aby w Polsce nareszcie zapanował spokój, żeby nastąpiła pacyfikacja, aby ustała podjazdowa walka, która w tej chwili się toczy, i ono myśli o tych zagadnieniach, które ciążą w tej chwili jak chmura gradowa nad społeczeństwem, o tych wielkich trudnościach gospodarczych i ciężarach, pod któremi Polska upada. Czy może jeszcze pod tym względem Panowie łudzicie się i będziecie mówić o radości życia, o radosnej twórczości.</u>
          <u xml:id="u-33.38" who="#komentarz">(Przerywania. Różne okrzyki.)</u>
          <u xml:id="u-33.39" who="#komentarz">(Głos: Uginamy się pod ciężarem, ale nie upadamy.)</u>
          <u xml:id="u-33.40" who="#komentarz">(S. Roman: Ja właśnie o tem mówiłem, że w Senacie nie mówi się o tych problemach gospodarczych, ani o zaradzeniu im, ale narzeka się wciąż.)</u>
          <u xml:id="u-33.41" who="#DorotaKłuszyńska">Nie pozwalacie mówić, boście zakrzyczeli Polskę frazesem, nie daliście mówić o tem, co najistotniejsze, co jest kwestią życia i śmierci całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-33.42" who="#DorotaKłuszyńska">Trzeba stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że administracja, która jest powołana do organizowania, dezorganizuje życie.</u>
          <u xml:id="u-33.43" who="#DorotaKłuszyńska">Wojewoda, czy starosta, który się staje agentem do zbierania prenumeratorów dla pisma...</u>
          <u xml:id="u-33.44" who="#komentarz">(S. Poczętowski: Już agentem?)</u>
          <u xml:id="u-33.45" who="#DorotaKłuszyńska">...każę, chodzi, zbiera ogłoszenia, prenumeratę i t. d. Jak może wysoki urzędnik państwowy poniżać autorytet swego stanowiska do tego, ażeby wydawać okólniki z poleceniami, ażeby prenumerowano takie czy inne pismo? To jest poniżej godności tak wysokiego urzędnika państwowego, to jest poniżej godności najniższego urzędnika nawet, a nie tylko wojewody. W Sejmie sto przykładów przytaczano, że były takie wypadki, między innemi w województwie pomorskiem, że wojewodowie i starostowie dopuszczali się takich czynów.</u>
          <u xml:id="u-33.46" who="#DorotaKłuszyńska">Jedną rzecz chcę podnieść, bo uważam to sobie wprost za obowiązek sumienia. Tak, bezsprzecznie Polska powstała z wielkiej ofiary tysięcy ludzi. Na ten temat nie będziemy dyskutować. Powstała z ofiary, wprost bezgranicznej, ale proszę Panów, pewna grupa ludzi za te ofiary wielkie, bezsprzecznie wielkie — każę sobie teraz poprostu płacić. Powiadają: my walczyliśmy o Polskę, nam się należy. A co mają powiedzieć dziesiątki tysięcy robotników, ludzi pracy, którzy walczyli o Polskę nie rok, nie dwa, nie cztery, tylko 10, 20, 30 lat w strasznym znoju, w najstraszniejszym trudzie, w nieustannem niebezpieczeństwie. Nawet na myśl im nic przychodzi, żeby przyjść i powiedzieć: płaćcie nam za to, myśmy cierpieli za Polskę. Oni uważają to za rzecz tak prostą, tak naturalną, iż nawet czuliby się dotknięci, gdyby im powiedzieć, że otrzymają zapłatę za to, że za Polskę walczyli i dla Polski poświęcili szczęście rodzinne, osobiste i t. d.</u>
          <u xml:id="u-33.47" who="#DorotaKłuszyńska">Przy referacie Prezydjum Rady Ministrów dowiedziałam się, że 4000 orderów dano w Polsce w jednym roku. To dotyczy tego radosnego okresu tworzenia, w poprzednich latach bowiem było tych orderów mniej. Ale i poprzednio były. Jeżeli weźmiemy za 10 lat tylko, że 2000 ludzi rocznie dostało dery, to ogółem odznaczono 20.000 ludzi sławnych, zasłużonych. A gdzie są rezultaty wielkich zasług tych ludzi, którzy dostali te wszystkie ordery? Gdzie one są, jaki jest rezultat tych wielkich odznaczeń?</u>
          <u xml:id="u-33.48" who="#komentarz">(Głos: To jest problem, zagadnienie.)</u>
          <u xml:id="u-33.49" who="#DorotaKłuszyńska">Tamtym orderów nikt nie daje, oni o nie nic zabiegają, oni ich nie potrzebują, ale w każdym razie, jeżeli ktoś ma prawo, i tytuł mówić o zasługach, to ci, którzy dziesiątki lat trwali na swem stanowisku, walczyli i dali ofiary najwyższe, jakie dać można sprawie.</u>
          <u xml:id="u-33.50" who="#komentarz">(Głos: Myśleliśmy, że Pani będzie mówiła o zagadnieniu socjalnem, a nie o orderach.)</u>
          <u xml:id="u-33.51" who="#DorotaKłuszyńska">Co Pan myślał, to mnie nie obowiązuje. Jeszcze jeden szczegół.</u>
          <u xml:id="u-33.52" who="#komentarz">(Głos: Rzeczywiście — szczegół.)</u>
          <u xml:id="u-33.53" who="#DorotaKłuszyńska">Jeżeli weźmiemy sytuację gospodarczą, to czyż nie jest najwyższem bohaterstwem tych milionów ludzi, oficjalna liczba mówi o prawie 3 milionach ludzi bez pracy, którzy z wielkim spokojem znoszą sytuację, w jakiej żyją, którzy znoszą ją nie tydzień, nie dwa, tylko cierpią całe miesiące, bez pracy, bez chleba, bez możności zaspokojenia swoich najistotniejszych potrzeb. Czyż może być większe bohaterstwie, jak takie — nic jednostki, ale zbiorowej masy ludzi? Nie słyszałam, aby gdziekolwiek bądź były jakieś rozruchy, czy ataki ludzi, którzy żyją w tej sytuacji, w jakiej się teraz znaleźli.</u>
          <u xml:id="u-33.54" who="#komentarz">(Głos: Zły ustrój finansowy, Senatorko.)</u>
          <u xml:id="u-33.55" who="#DorotaKłuszyńska">Tymczasem jesteśmy świadkami bardzo ciekawego objawu: najbardziej dotknięta część społeczeństwa w tej sytuacji zachowuje spokój, a duch przewrotu siedzi akurat w pułkownikach. Chodzą i ciągle grożą, ciągle niepokoją społeczeństwo, ciągle mącą kadź państwową. Czy to jest z korzyścią dla Państwa? Tamci zachowują spokój, zachowują powagę, a jak się zachowują ci, którzy naprawdę nie mają najmniejszego powodu skarżyć się, ażeby w Polsce było im źle i ażeby Polska nie odniosła się do nich tak, jak w najśmielszych snach nie przychodziło im do głowy?</u>
          <u xml:id="u-33.56" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, nie będę się bawić w słowa. W dyskusji tutaj przy poprzednich resortach mówiono: niema w Polsce dyktatury, jest tylko autorytet. Proszę Panów, tego autorytetu nie wystarczyło na prawdziwą dyktaturę, a jest go stanowczo za dużo na republikańskie stosunki, na jedyne stosunki możliwe w rzeczypospolitej. Wysoki Senacie, we Francji sytuacja jest tego rodzaju, że tam izba krzyczy, obala ministrów i t. d. i wszystko jest w porządku. Skarb francuski jest coraz większy, Francja pieniędzy ma jak lodu, nie wie, co z temi pieniędzmi ma robić. A u nas? U nas nie krzyczą Izby, tylko krzyczą i tupią ministrowie i Polska ma pusty skarb. Taka jest różnica między Francją a Polską.</u>
          <u xml:id="u-33.57" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, zdaje mi się, że byłoby rzeczą pierwszorzędnej wagi, ażeby u nas wreszcie nastąpiły europejskie stosunki, ażebyśmy wyszli z tej ciasnej ulicy, w jaką wpędziła nas sanacja, ażebyśmy wreszcie znaleźli się na szerokich torach, aby Państwo mogło żyć tak, jak żyć powinno, jeżeli chcę dotrzymać kroku w wielkim wyścigu, jaki się dokoła nas odbywa.</u>
          <u xml:id="u-33.58" who="#DorotaKłuszyńska">To, co na całym świecie jest powodem do usprawnienia administracji, to w Polsce jest powodem do lęku. Czytałam w preliminarzu budżetowym, czytałam w sprawozdaniu, ile to panowie wojewodowie i starostowie odbywają podróży. Odbyli 200 podróży, 600 podróży i t. d. Gdy czytałam te cyfry, to zastanawiałam się, ile też oni zamętu narobili w Państwie, jeżeli tyle razy jeździli do województw, do starostw, do miasteczek, wsi i osad, ile też zamieszania musieli ci ludzie narobić i ile przynieść szkody sprawie, bo przecież nie jadą jako przedstawiciele administracji, tylko w ogromnej większości, jako przedstawiciele stronnictwa, jako przedstawiciele Bloku Bezpartyjnego. Wprawdzie jeden z przedstawicieli Bloku w Sejmie, nie pamiętam który, powiedział, że oni sobie tego wcale nie życzą, żeby administracja w ich imieniu i dla nich pracowała. Panowie, czembyście byli, gdyby ta administracja Wam nie pomagała, coby z Was było, gdzie byłyby te wpływy, stanowiska, znaczenie, gdyby każdy wojewoda nie był najniższym sługą obozu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem?</u>
          <u xml:id="u-33.59" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie, czy p. Minister jest w stanie, czy ma dość siły, czy będzie chciał i czy będzie mógł tym panom wskazać, jak powinni urzędować? Złożą sobie sowiet i wyślą telegram do p. ministra Składkowskiego z wyrazami głębokiego bólu i żalu najstraszliwszego, że odszedł i t. d. i t. d. To są sprawy, o których trzeba mówić, gdyż jest wysokim nietaktem, żeby urzędnicy żegnali telegramami, adresami i t. d. ministra, który w tych warunkach odszedł ze swojego urzędu. Czy to powinno być?</u>
          <u xml:id="u-33.60" who="#komentarz">(Głos: To jest zupełnie naturalne.)</u>
          <u xml:id="u-33.61" who="#DorotaKłuszyńska">Nie, to nie powinno być i gdyby ci ludzie byli wyzwoleni z więzów, w jakich tkwią, toby tego nie robili, to najlepszy dowód, jak wygląda administracja, do czego daje się używać, jak spełnia i jak pojmuje swoje zadania.</u>
          <u xml:id="u-33.62" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, oczywista rzecz, na ten temat możnaby mówić kilka godzin. To jest temat wogóle niewyczerpany, ponieważ cała sprawa, niesłychanie skomplikowana, niesłychanie trudna do rozwiązania, nie postępuje w tej chwili naprzód, lecz ciągle się zabagnia, a przecież społeczeństwo na to długo spokojnie patrzeć nie może. Wszyscy ludzie, którzy dziś mają władzę w Polsce, liczą na tę nieszczęsną cierpliwość i bierność społeczeństwa i mówią: my ich tak zmaglujemy, my ich tak zmęczymy, tak zgnębimy i zdusimy, że nie będą mieli poprostu siły, aby na jakikolwiek odruch się zdobyć. Gdyby nawet tak rzeczywiście było, że społeczeństwo zmęczone, wyczerpane straszną sytuacją ekonomiczną, na chwilę przycichłoby, gdyby tak było — ale tak nie jest — to przebudzenie z tego chwilowego uśpienia byłoby najniebezpieczniejsze, jak tylko sobie można wyobrazić. Jest lepiej i rozumniej, jeżeli społeczeństwo idzie etapami rozwoju; jakimi powinno iść, na tem polega wielka mądrość stanu, alby pozwolić społeczeństwu rozwijać się normalną drogą. I dlatego, jeżeli mówię o resorcie Min. Spr. Wewnętrznych, jest rzeczą niesłychanie ważną, aby posłowie i senatorowie, oraz ludzie, którzy zdają sobie sprawę z sytuacji, tej prawdzie spojrzeli z całą odwagą w oczy, ażeby umieli i mieli odwagę powiedzieć, że jest źle, że żądają zmian. Chodzi jednak o daleko idące zmiany, ale nie takie, jakie się w tej chwili -odbywają: to jest markowanie, że się cokolwiek robi w tych urzędach, to jest markowanie, a nie istotna zmiana, nie istotna chęć przesunięcia tych spraw na zupełnie inne tory, na tory praworządności. To jest fundament, na którym rozwijać się muszą wszystkie społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-33.63" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-33.64" who="#DorotaKłuszyńska">A jeżeli Pan Minister nie jest w stanie nic zrobić, musi mieć odwagę to powiedzieć, nie tak, jak p. minister Niezabytowski, który teraz, kiedy przestał być ministrem, rozmawia ze mną na migi: Piani wie dobrze, tak jak i ja, Pani wie, co ja mogę.</u>
          <u xml:id="u-33.65" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-33.66" who="#DorotaKłuszyńska">Takie rozmówki, Panie Ministrze, nie przynoszą zaszczytu ministrowi. Lepiej powiedzieć otwarcie: jestem ministrem Marszałka Piłsudskiego i nie jestem w stanie nic zrobić. Sprawa byłaby załatwiona. Jeżeli ktoś nie ma odwagi powiedzieć, że jest ministrem Marszałka Piłsudskiego, a mówi: jestem rządem, odpowiedzialnym rządem, a po trzech latach powiada, że właściwie nic nie możemy, to nie jest — że użyję wyrazu, który nie jest właściwie trafny, nie odpowiada temu, co chcę powiedzieć, bo znam dużo mężczyzn, którzy postępują jak tchórze, to nie jest po męsku. Tacy ludzie na odpowiedzialnych stanowiskach stać nie powinni.</u>
          <u xml:id="u-33.67" who="#DorotaKłuszyńska">Zdaje mi się, Wysoki Senacie, że byłoby rzeczą pierwszorzędnej doniosłości, ażeby w chwili niesłychanie ciężkiej, przełomowej, przecież my idziemy nie ku lepszym czasom, tylko ku gorszym...</u>
          <u xml:id="u-33.68" who="#komentarz">(Głos: Skąd Pani wie?)</u>
          <u xml:id="u-33.69" who="#DorotaKłuszyńska">Bo ja nie patrzę przez różowe okulary, tak jak Pan. Pan jest szczęśliwym człowiekiem. Jestem optymistką, nie pesymistką, wierzę w twórcze siły narodu i społeczeństwa, ale w tej chwili, kiedy rozgrywa się sprawa takiej doniosłości, jak przetrwanie ciężkiego okresu, nie jestem w stanie określić tego, co się dziś dzieje, inaczej, jak tylko słowami największego potępienia; a z drugiej strony — słowami przestrogi, ażeby zejść z drogi nieprawości i rozpocząć w Polsce życie na drodze praworządności, na tem, co jest fundamentem naszego istnienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Ossowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PawełOssowski">Wysoka Izbo Senatorska! Wobec Komisji Budżetowej miałem sposobność wskazania na to, jak szkodliwy wpływ wywierały władze administracyjne na sądownictwo, a mianowicie na skład sądów powszechnych. Niestety, dzięki uległości byłego ministra spraw wewnętrznych, osiągnęły swój cel, ale z tym skutkiem, że zaufanie do sądów zostało podkopane.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#PawełOssowski">Ówczesny minister Spraw Wewnętrznych albo patrzał pobłażliwie na to, albo wogóle nie interesował się tem, co się działo. Chcielibyśmy nie tylko wierzyć, ale widzieć obecnie, że podobnie lekkomyślne i wysoce szkodliwe dla Państwa igraszki władzy administracyjnej, jakie w ostatnim czasie...</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#komentarz">(dzwonek)</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#PawełOssowski">Przepraszam, Panie Senatorze, nie wolno ubliżać nikomu, a tem bardziej nieobecnemu ministrowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PawełOssowski">Ja nie mówię o ministrze. Wyrządzone szkody niełatwo będzie można naprawić, lecz naprawa nie będzie żadna, jeżeli nie zerwie się zupełnie z systemem administracyjnym, dotychczas u nas stosowanym. Od półtora roku, gdziekolwiek były zjazdy, zebrania, obchody z udziałem reprezentantów władz administracyjnych, słyszeliśmy z ich ust takie oto oświadczenia: Przybyłem na Pomorze, ażeby przeprowadzić ideologię obecnego Rządu. Mamy siłę i środki, ażeby przełamać wszelki opór, my, sanatorzy, a wy endecy, enperowcy i pepeesy. Ze zdumieniem słuchaliśmy takich słów, gdyż w społeczeństwie nie widzieliśmy nigdzie żadnego oporu. Były tylko różne przekonania, te są i zawsze będą. Niezliczone razy słyszeliśmy zarzuty antypaństwowości. Może p. Minister zechce zajrzeć do urzędowych referatów policyjnych i wojewódzkich z Pomorza, a znajdzie tam z pewnością potwierdzenie moich słów. Nawet na zebraniu takiej organizacji, jak Związek Obrony Kresów Zachodnich, z ust wojewody słyszeli właśnie ci, którzy w czasach przedwojennych walki o polskość ziem zachodnich stawali w pierwszych szeregach i za to ponosili kary ze strony władz pruskich, że używają jeszcze obecnie walki o polskość Pomorza, jako konika partyjnego. Zaiste oryginalna bardzo metoda zachęty do współpracy w obronie zagrożonej ziemi. Nie widzieliśmy jeszcze tak rozpasanego partyjnictwa, jakie właśnie rozwinęli ci, którzy u nas ogłosili bezwzględną walkę wszelkiemu partyjnictwu. Wypędza się, sit venia verbo, diabła partyjnego przez belzebuba partyjnika.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#PawełOssowski">Z prokuratury, która winna być stróżem prawa, stróżem ustaw, a więc sprawiedliwości i równości wszystkich bez względu na przekonania, uczyniono służebnicę władzy wojewódzkiej. Szczegóły przytoczyłem na posiedzeniu Komisji Budżetowej. Dobrano się do sądownictwa w iście swoisty sposób. Kryterium dobroci albo kompromitacji sędziego stały się nawet rauty u wojewody, zależnie od tego, czy sędziego na raut zaprosił wojewoda czy nie zaprosił. Przeniesieni zostawali ci sędziowie, z których orzeczeń w sprawach prasowo-politycznych wojewoda nie był zadowolony, sam o ich przeniesienie zabiegał w Warszawie, a pomocni w tem byli usłużni prokuratorowie, koledzy sędziów. Jeden z najsłynniejszych prawników Francji powiedział: kto chcę mieć wpływy na sądy, ten chcę mieć ich wyroki. A wyraźniej jak na Pomorzu władze administracyjne nie mogły sięgnąć po wyroki sędziowskie. Szczegóły nawet z nazwiskami również wymieniłem w Komisji Budżetowej. Jeżeli w 'tak niewybredny sposób targnięto się na fundamenty Państwa — wszak tak nazywaliśmy dotąd zawsze wymiar sprawiedliwości i jego niezależność — to cóż dopiero mogło się dziać w samej administracji wojewódzkiej. Przed rokiem wprowadzono w przyśpieszonem tempie t. zw. kartoteki dla prześwietlenia każdego nie tylko społecznie pracującego, ale również dla prześwietlenia życia prywatnego każdego, kto w jakikolwiek bądź sposób robił coś na polu publicznem, a chociażby na polu dobroczynności. Zaczęto śledzić i kontrolować kroki nawet duchowieństwa polskiego, urzędników, a wreszcie i sędziów, za pomocą władz policyjnych. Gdy stąd w Sejmie powstał krzyk, niby zaniechano tego szpetnego procederu, ale cenzury pozostały.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#PawełOssowski">Spędza się na zebrania jednego stronnictwa, jednej partii, urzędników wszelkich kategoryj w niektórych powiatach, zwłaszcza nauczycieli gimnazjalnych, których zmusza się chodzić nawet na zebrania stronnictw opozycyjnych i tam robić opozycję i w ten sposób są zmuszeni polemizować z rodzicami, których dzieci w gimnazjum uczą.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#PawełOssowski">Starostowie nawołują i zachęcają do udziału w zebraniach politycznych jednej partii i sami na nie chodzą, biada tym urzędnikom, którzyby nie przychodzili na te zebrania, bo już nieobecność rzuca podejrzenie na ich prawomyślność. Doszło do tego, że urzędnicy, rozpoczynając rozmowę prywatną z osobami niezależnemi, czy to w urzędzie, czy w teatrze, czy w miejscu publicznem, czy to nawet w restauracji, czy na ulicy, naprzód rozglądają się naokoło, czy niema nikogo w bliskości, ktoby mógł usłyszeć jakieś słowo z tej rozmowy, albowiem w ostatnim półtora roku wyhodowano denuncjatorstwo polityczne do wprost groteskowych rozmiarów, tak że jeden drugiego się boi, kolega drży przed kolegą, urzędnik nie czuje się pewnym na swojem stanowisku i codziennie drży o siebie i o swoją rodzinę. Lecz to wszystko jeszcze nie wystarczyło, założono nowy dziennik partyjno-polityczny.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#PawełOssowski">Wojewoda w gwiazdkowym numerze, sam się mianował jego ojcem chrzestnym, sam do niego pisywał polemiczne artykuły. Bardzo zdolny. Wszak jest fachowcem — dziennikarzem z czasów lubelskich, o czem w tych dniach nadmieniła „Myśl Niepodległa”. A starostowie z polecenia wojewody musieli jeździć po powiatach i łapać udziałowców, abonentów i odsyłać pieniądze za abonament do Torunia. Znowu przyciśnięto i zaprzągnięto do tej roboty urzędników państwowych i tym razem i komunalnych, którzy zaledwie odsapnąwszy po składkach na fundusz dyspozycyjny, już znowu musieli zbierać składki na fundusz partyjno-prasowy. Kto nie przyłożył ręki, a raczej, kto nie dołożył złotych, stał się podejrzany. Dla nowo założonego z inicjatywy wojewody dziennika posypały się częste i dobrze płatne ogłoszenia powiatowych kas oszczędności w tak olbrzymich, amerykańskich formatach, jakich dotąd na Pomorzu nie widziano w prasie. Na to idą pieniądze podatników komunalnych w czasie największej nędzy gospodarczej. Nic dziwnego, że skoro urzędnicy muszą się zajmować partyjnemi sprawami prasowemi, wiecowemi, nie mają dość czasu dla załatwienia spraw ludności, która zamiast jak dawniej tylko dwa, trzy tygodnie czekała, dziś często czekać musi parę miesięcy na załatwienie spraw w urzędzie.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#PawełOssowski">Nie widzieliśmy nigdy przedtem tak daleko sięgającej demoralizacji urzędów, jak obecnie. Kto w niej nie bierze udziału, kto ją krytykuje, kto ją gani, jest antypaństwowcem. Niepoczytalną tę obelgę słyszała ludność pomorska w ostatnich czasach zbyt często z ust oficjalnych, wyraźnie, czasem tylko przez aluzje, a przecież ta ludność współpracuje czy to w sejmikach, czy w wydziałach powiatowych, radach miejskich, magistratach, ta ludność stara się o porządek w miastach i gminach, krząta się w największych wysiłkach o lepszy byt, nie tylko dla siebie, ale także i dla dobra Państwa, chętnie daje synów do wojska polskiego, sumiennie płaci podatki. Czegóż od tej ludności można jeszcze wymagać? Czy żeby więcej ulic przemianowywała, albo więcej świętowała, albo więcej pomników stawiała w tych ciężkich czasach, albo bezustannie stała na baczność?</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#PawełOssowski">Oficjalnie zarzuca się pewnym kołom naszej ludności dzielnicowość. Są to te same koła, które stają w obronie sędziów Małopolan, tych, którzy zżyli się z ludnością i ze stosunkami i stali się najlepszą podstawą i gwarancją dla zgodnej współpracy dla kraju, lecz właśnie najlepszych urzędników z innych dzielnic' obecnie usuwa się z Pomorza na gorsze stanowiska, natomiast, zwłaszcza w administracji, pozostają t. zw. niewzruszalni, których gdzie indziej nikt nie chcę mieć, ani widzieć, a zwłaszcza tam, skąd przyszli. Np. w urzędzie wojewódzkim urzęduje dziś jeszcze urzędnik od tylu a tylu lat, o którym wszyscy jego ziomkowie i to wyżsi urzędnicy głoszą, że był niejako złym duchem każdego wojewody pomorskiego, ale urzęduje już pod 4 wojewodami.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#PawełOssowski">Wysoka Izbo, przedstawiłem t. zw. moralność naszej administracji w tem świetle, w jakim ją znam z własnego doświadczenia w województwie pomorskiem, ale to nie oznacza, jakoby moje zarzuty odnosiły się tylko do tego województwa. Niewątpliwie to wszystko, co przedstawiłem, jest typową działalnością naszej administracji i policji, szeroko scharakteryzowaną tak w Sejmie, jak i komisji Senatu. Nie tylko na Pomorzu zachodzą podobne wypadki. W tych dniach zastępca szefa bezpieczeństwa publicznego w urzędzie wojewódzkim w Poznaniu pozwolił sobie w nocy, o godzinie 2, w sali dworca poznańskiego porozrzucać po ziemi gazety narodowe, znajdujące się w kiosku „Ruchu” i grozić urzędnikom „Ruchu”, że wszyscy wylecą, jeżeli nie będą umieszczali gazet narodowych na tylnych szeregach, a pism prorządowych na froncie.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#komentarz">(Głos: Niesłychane.)</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#PawełOssowski">Nawet policjantowi, który tego pana wezwał do uspokojenia się i nieawanturowania się, pan ten groził konsekwencjami.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#komentarz">(Głos: Czy to robił po trzeźwemu?)</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#PawełOssowski">Naczelnik wydziału bezpieczeństwa wojewódzkiego w Poznaniu — bez trudu stwierdzą Panowie tożsamość.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#komentarz">(Głos: Dostanie za to awans.)</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#PawełOssowski">Możliwe. Pierwotny ten człowiek do dzisiejszego dnia urzęduje i broni bezpieczeństwa publicznego w Poznaniu, Panie Ministrze. Dziwię się, że p. wojewoda poznański nie wstydzi się go i że p. Minister toleruje go nadal.</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#PawełOssowski">Jeżeli dokądkolwiek, to na ziemie zachodnie nigdy i pod żadnym pozorem nie powinno się przysyłać wojewody, który umie tylko rozbijać społeczeństwo i to tylko polskie. Mniej powinno chodzić o przekonania polityczne, a natomiast przedewszystkiem o osobistość, która będzie miała wolę, zdolności i autorytet dla skupienia całego społeczeństwa, bez różnicy przekonań, do wspólnej pracy. Najwyższy czas już skończyć z dotychczasowym systemem. Sprawy zaszły zadaleko, żeby wolno było o nich milczeć. System, dotąd stosowany, wyrządza Państwu nieobliczalne wprost szkody na Pomorzu, rozbija społeczeństwo, przez co uniemożliwia wszelki wspólny wysiłek dla obrony najżywotniejszych interesów Państwa na tej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Decykiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Wysoki Senacie! Ilekroć Ukraińcy wytaczają oskarżenia o faktach samowoli władz administracyjnych. otrzymujemy od pp. ministrów, albo przedstawicieli Rządu dwa stereotypowe rodzaje odpowiedzi, zależnie od tego, w jaki sposób oskarżenie było sformułowane.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Jeżeli ograniczamy się do ogólnego podania faktów, to Rząd odpowiada, że faktów ogólnych nie może brać pod uwagę i żąda faktów konkretnych. Jeżeli jednak podajemy fakty konkretne, to w takim razie odpowiedź brzmi zwyczajnie tak, że poszczególnych faktów nie wolno uogólniać. Jest jeszcze trzecia możliwość, mianowicie brak wszelkiej odpowiedzi i muszę powiedzieć, że te wypadki są najczęstsze, bo na nasze interpelacje Rząd z reguły nie odpowiada.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Ta taktyka Rządu jest dla nas dowodem, że akty samowoli nie są czemś przypadkowem, za co odpowiedzialność ponosiłyby właściwie tylko niższe organa wykonawcze, natomiast, że te akty samowoli, należą do rekwizytów polityki Rządu wobec Ukraińców. Nie tylko Rząd zresztą lekceważy nasze oskarżenia, tak samo postępuje i społeczeństwo polskie, a polska prasa, zwłaszcza prowincjonalna, zbywa nasze skargi drwinami, zwykle nazywając te skargi ironicznie „ruska krywda”. A przecież fakt, już tutaj podkreślany przez jednego z przedmówców, że od pewnego czasu już nie tylko obywatele drugiej i trzeciej klasy, ale także Polacy są zniewoleni wytaczać oskarżenia przeciwko samowoli władz administracyjnych, ten fakt powinien by wpłynąć na zmianę sądu o naszych oskarżeniach. Niestety, znowu okazuje się słuszność słów francuskiego myśliciela, że każdy człowiek ma dosyć zdrowia, żeby znieść migrenę drugiego.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Trudno przewidzieć, jakie nieszczęścia spadłyby na Polskę, gdyby ten Rząd nagle zmienił dotychczasowy system policyjny, stosowany do Ukraińców, gdyby zaczął nas traktować życzliwie i sprawiedliwie, gdyby z Polski starał się zrobić drugą Szwajcarię, albo poszedł w ślady Anglii w stosunku do jej dominjów. Być może, że największe katastrofy spadłyby na Państwo Polskie, ale to jest pewne, że ten system, który jest dziś stosowany, nie doprowadzi do niczego dobrego. Ten system jest wielkim błędem, nie dlatego, że jest niesprawiedliwy, ale dlatego, że jest bezcelowy i absolutnie nie będzie skuteczny. Mam wrażenie, że Rząd sam nie bardzo wierzył w powodzenie tych policyjnych represji, bo nie zawsze chcę się do tego przyznać, a przynajmniej stara się te represje w jakiś sposób usprawiedliwić. A więc mówi się, że represje są obecnie stosowane tylko do polityków, do wichrzycieli i agitatorów, a nie do ludności, bo ludność jest spokojna, zadowolona i niczego nie pragnie bardziej, jak zgody, ale rzeczywistość przeczy temu i faktycznie Rząd stosuje represje mniej więcej do wszystkich warstw naszego społeczeństwa, a temsamem stwierdza, że nie wierzy bardzo w tę rozbieżność poglądów pomiędzy ludnością a politykami. Innym razem znowu mówi się. że represje są wywołane ustosunkowaniem się społeczeństwa ukraińskiego do Państwa Polskiego i daje się do zrozumienia, że gdyby Ukraińcy byli lojalni, to zasada równości obywateli wobec prawa, mogłaby być do nich stosowana.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Proszę Panów, ta teza oczywiście nie wytrzymuje żadnej krytyki, świadczy tylko o zupełnym braku poczucia prawnego, bo stosowanie zasady równości wobec prawa jest obowiązkiem Rządu, wypływającym z Konstytucji i ten obowiązek niczem nie jest uwarunkowany. Zresztą, jak już wykazał p. s. Horbaczewski w zeszłym tygodniu w tej Wysokiej Izbie, pojęcie lojalności nic nie mówi. Cokolwiek jaśniej wyraził się pod tym względem p. s. Głąbiński, który powiedział: że państwo może i musi nawet wymagać od swoich obywateli wierności.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#komentarz">(Głos: To jest w Konstytucji.)</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#WłodzimierzDecykiewicz">P. s. Kopciński znakomicie już rozprawił się z tym postulatem wierności i postawił pytanie, czy też rząd ma prawo zmuszać obywateli do tej wierności drogą policyjnych represji, czy może są inne sposoby dla pozyskania 'tej wierności. Sprawa ta jest dla stosunków polsko-ukraińskich tak ważną, iż mam nadzieję, że Wysoki Senat wybaczy mi, że jeszcze do tej sprawy powrócę, aczkolwiek właściwie ona jest już wyjaśniona.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Wierność, mojem zdaniem, może opierać się albo na rozumie, albo ma uczuciu. Z powiedzenia p. s. Głąbińskiego, że państwo jest świątynią narodową, że stosunek obywateli do państwa powinien opierać się na węźle moralnym, wynika, że p. s. Głąbiński miał na myśli wierność, opartą na uczuciu. Zdaje mi się, że także rząd w lojalności widzi pewien sentyment.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#WłodzimierzDecykiewicz">I tu proszę Panów, mogę powiedzieć, że tę samą myśl w formie poetyckiej wypowiedział wielki pisarz francuski, mówiąc: jesteśmy współobywatelami przez wspólnotę wspomnień i wspólnotę nadziei. Zdaje mi się, że to jest istota pytania, o które chodzi. Czy możecie Panowie od Ukraińców w obecnych warunkach i nastrojach żądać wierności, opartej na uczuciu i polegającej według definicji francuskiego pisarza na wspólnocie wspomnień i wspólnocie nadziei? Gdy chodzi o wspólnotę wspomnień, to zdaje mi się, że nikomu z czcigodnych Panów nie powiem niczego nowego, że dzieje polsko-ukraińskie nie były przecież nigdy idyllą, zawsze były walką. Oczywiście ta walka dawniej toczyła się na innym podkładzie, niż obecnie, bo przecież idea nacjonalizmu powstała dopiero w 19 stuleciu, jednakże walka była na tle przynależności państwowej ziem kresowych, następnie na tle religijnem i na tle społecznem. Ta walka zakończyła się zupełnem zwycięstwem Polski, Polska spolszczyła, czyli ażeby użyć wyrazu delikatniejszego, a obecnie modnego, zasymilowała ukraińską szlachtę, ukraińskie duchowieństwo, ukraińskie mieszczaństwo, tylko ukraiński chłop nie dał się zasymilować i ten chłop stał się podstawą odrodzenia narodu.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Odrodzona Polska całkiem słusznie nawiązuje do tych wielkich tradycyj przedrozbiorowych, żyje temi wielkiemi wspomnieniami, a te wspomnienia nie znają narodu ukraińskiego, tylko ludność ruską zasymilowaną. Jednakże w ciągu tych 150 lat pomiędzy rozbiorem a odrodzeniem Polski nastąpiło przewartościowanie wszystkich wartości i w tym czasie także naród ukraiński zbudził się ze snu do nowego życia. I tu, mojem zdaniem, tkwi źródło naszych nieporozumień. Polacy bezwiednie, w dobrej wierze nieraz, widzą w Ukraińcach zawsze tylko Rusinów z połowy 18 wieku, a nawet słowa, które tu był łaskaw wypowiedzieć p. sen. Roman, że przecież Polska nie zabrała cudzej ziemi, że na to, co zawsze posiadała, są, mojem zdaniem, właściwie tylko odgłosem mentalności minionych dni. Ale idziemy dalej.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#WłodzimierzDecykiewicz">W dziwnem zaślepieniu, pełnem niesprawiedliwości, nawet w walce o wolność, którą Ukraińcy podjęli, w walce, która podjęta była z motywów, drogich każdemu narodowi, Polacy upatrują bunt, intrygę niemiecko-austriacką, a walkę, która toczyła się w roku 1918 i 1919 na terytorium, które choć dziś należy do Polski, jest terytorium ukraińskiem, nazywają inwazją, tak, jak gdyby mogła być mowa o inwazji na ziemi, gdzie my jesteśmy w domu.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#komentarz">(Głos: Brawo. Ukraińcy są w domu.)</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic).</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Nie Chcę mówić, proszę Panów, o tem i nie mówię dlatego, żeby jakieś rekryminacje podnosić, tylko stwierdzam, że przy tych nastrojach nie może być mowy o wspólnych wspomnieniach. A talk samo nie może być mowy o wspólnych nadziejach. Naród ukraiński nie zasługiwałby na miano narodu, gdyby przestał marzyć o tem, co jest i musi być najwyższym ideałem każdego narodu. Tym ideałem Polacy nie mogą się zachwycać. Polacy oczywiście żyją nadzieją jak największego rozkwitu swojego Państwa i narodu. Te dążenia i pragnienia mogłyby w nas budzić tylko szczerą sympatię. Ale nie możemy dopuścić do tego, ażeby ten rozkwit odbywał się naszym kosztem, a to, co się działo i dzieje nadal w tym względzie, nastręcza nam poważne obawy. Choćbyśmy nawet nie brali poważnie tych dziwacznych pomysłów, zmierzających do tego, ażeby pełnię praw politycznych w Polsce przyznać tylko Polakom, a wyłączyć od niej mniejszości narodowe, a więc przedewszystkiem Ukraińców, musimy się liczyć z faktem, że są takie nastroje i że one odpowiadają przekonaniom w każdym razie szerokich kół polskiego społeczeństwa. A nawet, gdyby takich pomysłów nie było, to cóż dobrego wróży nam to ciągłe podkreślanie konieczności wzmocnienia polskości na Kresach Wschodnich, konieczności dania ziemi polskim osadnikom na Kresach Wschodnich. Te nieustające sztuczki w celu udaremnienia uchwalenia ustaw samorządowych, które mają na celu danie ludności ukraińskiej należnego jej udziału w gospodarce samorządowej, to ciągłe forsowanie szkoły utrakwistycznej, która ma na celu bądź co bądź spolszczenie dzieci ukraińskich, to staranne zacieranie wszystkiego co mogłoby wskazywać, że ziemie wschodnie zamieszkałe są przeważnie przez ludność ukraińską. Cóż dobrego wróży nam dalej to, że każdy przejaw życia narodowego ukraińskiego jest piętnowany i ścigany, jako niebezpieczny separatyzm, że w oczach Rządu i społeczeństwa polskiego separatyzmem już jest nawet praca oświatowa dla ludu w Proświcie, popieranie rolnictwa w Silskym Hospodarze, pielęgnowanie sportu, gimnastyki i ćwiczeń fizycznych w ukraińskich towarzystwach sportowych i gimnastycznych.</u>
          <u xml:id="u-38.14" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Asymilacja ludności ukraińskiej jest obecnie stanowczo programem Rządu, a nawet działalności społecznej całego społeczeństwa polskiego. Proszę panów, czy jest to możliwe? A cóż to jest asymilacja? Przetłómaczmy to na język polski. Asymilacja to jest upodobnienie, a upodobnienie to znaczy zrobienie z Ukraińców Polaków, mówiących może jeszcze gwarą ludową, ale myślących i czujących po polsku, a zatem zupełne wynarodowienie, bo przecież właśnie w odrębności kulturalnej i uczuciowej leży narodowość. Więc czy możecie sobie Panowie wyobrazić, żeby był jakikolwiek Ukrainiec, któryby w osiągnięciu tych celów mógł widzieć swój ideał narodowy?</u>
          <u xml:id="u-38.15" who="#WłodzimierzDecykiewicz">A jeżeli przejdziemy od zagadnień ogólno-narodowych do spraw, które interesują jednostki, to również w żadnej warstwie społecznej nie będzie można znaleźć nadziei, związanych z obecną Polską. Urzędnik albo nauczyciel żyje w trwodze, że pierwszy lepszy donos policjanta państwowego wystarczy, żeby został przeniesiony na zachód, w środowisko bądź co bądź obce, gdzie nie może słyszeć dźwięków swojej mowy, i że pod tym względem pójdzie śladem wielu kolegów, którzy przed nim zostali przeniesieni. Duchowny katolicki żyje w rozterce, gdyż z jednej strony sumienie narodowe i polecenie przełożonych władz kościelnych nakazują mu urzędować w języku ukraińskim, natomiast starostwo każę go surową karą pieniężną i aresztem za to, że koresponduje z władzami w języku ukraińskim. Młodzieniec, który kończy studia, wie, że ma niemal zamkniętą karierę w służbie państwowej, samorządowej, a nawet prywatnej polskiej, chyba, że zmieni obrządek grecko-katolicki na rzymsko-katolicki.</u>
          <u xml:id="u-38.16" who="#komentarz">(Nawet robotnik musi się obawiać, że samo posiadanie metryki według obrządku grecko-katolickiego, jest przeszkodą w otrzymaniu pracy, a chłop, gnębiony przez policję państwową, patrzy bezsilnie i z żalem, jak ziemia, której tak bardzo pragnie, przechodzi w ręce polskich osadników. Wiem, że i Polacy nie mogą w obecnej Polsce widzieć ziszczenia wszystkich swoich ideałów. Słowa jednego z moich dawnych znajomych: ach jak ja tęsknię za tą Polską w kajdanach — oddają niewątpliwie myśl niejednego Polaka, nawet bardzo gorących polskich patriotów. Ale Polacy przecież mają czem się pocieszyć, mają swoje Państwo i w tem Państwie stanowisko uprzywilejowane, a przedewszystkiem zwrócę uwagę na ten czynnik moralny, mają swoje wspomnienia i nadzieje. Ukraińcom pozostało tylko to gorzkie uczucie, że Odrodzona Polska zabrała im prawie wszystko to, co potrafili zdobyć w Austrii wysiłkiem długoletniej walki i pracy. (Głos: Rosja Ukrainę zabrała.)</u>
          <u xml:id="u-38.17" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Sądzę, proszę Panów, że w tych warunkach trudno żądać od Ukraińców wierności, opartej na uczuciu, według definicji francuskiego pisarza, polegającej na wspólności wspomnień i nadziei. Chcę jednak bronić się przeciw pesymizmowi i dlatego chcę wierzyć, że mimo wszystko możliwem jest znalezienie jakiegoś gruntu dla stosunków polsko-ukraińskich. Ale oczywiście ten stosunek może być oparty li tylko na podstawie rozumowej. Nawet s. Głąbiński w swojem przemówieniu przyznał, że wierność może opierać się także na pobudkach materialnych, to znaczy na podstawie rozumowej. Ale oczywiście do tego trzeba wielkiego wysiłku woli, wyrozumiałości, pozbycia się uprzedzeń, no i przemiany mózgów. W każdym razie nie po tej linii szły słowa, które słyszeliśmy z ust s. Głąbińskiego, który apelował do Rządu, alby Rząd brał w obronę Polaków przed Ukraińcami na Kresach.</u>
          <u xml:id="u-38.18" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Tego nie mówiłem, mówiłem tylko, żeby się zajął ludnością polską.)</u>
          <u xml:id="u-38.19" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Przepraszam, tak zrozumiałem. Potem s. Średniawski sprecyzował tę rzecz. Sądzę, że policja państwowa jest dość sprawna, sprężysta, aby zapobiec jakimkolwiek aktom teroru, jakie się zdarzają. Ale i w innych dziedzinach spotykałem się nieraz ze skargami podobnemi. Jeżeli np. na sto posad jedną posadę otrzymał jakimś cudem Ukrainiec, to w takim razie bardzo często się zdarza, że ten konkurent, który posady nie dostał, skarży się, że Ukrainiec dostał posadę dlatego, że jest Ukraińcem, zapominając, że 99 posad przedtem dostali Polacy, a prawdopodobnie sto dalszych dostaną również Polacy. Mówię to dlatego, że takie skargi może niezawsze polegają na motywach narodowo-patriotycznych, ale raczej może są wypływem względów konkurencyjnych. Sądzę, że troskę o los osadników można zupełnie Rządowi zostawić, że Rząd nie pozwoli, ażeby im się stała krzywda.</u>
          <u xml:id="u-38.20" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Co do nas, to my od Rządu, niestety, niczego nie możemy się spodziewać. Rząd jest zapatrzony w program asymilacji i zdaje mi się, że jest niedostępny w obecnej sytuacji wszelkim innym kombinacjom. Nawet fakt, że od pewnego czasu najgorsze brutalności policyjne przecież już nie są tak powszechne jak dawniej, nie jest zmianą systemu, tylko co najwyżej zmianą taktyki. Jeżeli Rząd w ostatnich czasach bardzo wybitnie podkreślał, że programem Rządu jest stosowanie równości wobec prawa do wszystkich obywateli, to w tem powiedzeniu oczywiście trudno widzieć coś więcej, niż słowa. Przecież to samo głosi art. 96 Konstytucji, a wiemy jak w praktyce ta równość wobec prawa wygląda. Zresztą, jeżeli nawet dla Polaków w dzisiejszej Polsce niema praworządności, to jakże można mówić o równości wobec prawa dla Ukraińców? Może to być, jak któryś z pp. senatorów powiedział przy dyskusji poprzednio, zdaje się s. Pant, równość wobec bezprawia. Ale Rząd zapomina, że prócz praw indywidualnych, zastrzeżonych pojedyńczym obywatelom, są także prawa, przyznane narodom, mniejszościom narodowym, zbiorowo. Mam na myśli art. 109 Konstytucji, jak wiele innych przepisów, niewprowadzony w życie. Prócz tego istnieje ustawa z dnia 22 września 1922 r. Istnieje ustawa z 22 września 1922 r. o samorządzie wojewódzkim w 3 województwach południowo-wschodnich i o założeniu uniwersytetu ukraińskiego. Jak wiadomo, uchwalenie tej ustawy było warunkiem przyznania Polsce Galicji Wschodniej przez Radę Ambasadorów w Paryżu. Ta ustawa poszła w niepamięć, więc nie będzie od rzeczy przypomnieć, że dla dotrzymania tego międzynarodowego zobowiązania jest w ustawie określony termin i ten czasokres upłynął już 26 października 1924 r.</u>
          <u xml:id="u-38.21" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Rząd uważa te przepisy ustawowe za świstek papieru i całkiem słusznie ze swego stanowiska, gdyż dążąc do asymilacji, nie może popierać tego, co zmierza do utrzymania i wzmocnienia narodowości Obecnie, zdaje się, że Rząd jest bardzo dobrej myśli i ma nadzieję, że asymilacja będzie szybkim krokiem postępowała naprzód. Jeżeli relacja dzienników była prawdziwa, to p. Minister Spraw Wewnętrznych w senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej wyraził się, że na Kresach Wschodnich widoczna jest stabilizacja życia, że temperatura tarć narodowościowych upada, że Rząd może być dumny z dotychczasowego postępowania. Nie dziwię się temu optymizmowi p. Ministra, gdyby p. Minister był defetystą, nie mógłby stawać do walki. Ale jeżeli p. Minister dalej powiedział, że rok bieżący jest rokiem rekonwalescencji, w którym zanikały zaszczepione sztucznie przez zaborców pierwiastki przeciwstawienia narodowości, to to może jest zbyt przesadny oficjalny optymizm. Dlatego chciałbym przestrzec p. Ministra przed złudą. Jeżeli Rząd jest zdania, że ukraiński ruch narodowościowy nie jest wypływem popędu żywiołowego, tylko wynikiem sztucznie zaszczepionych pierwiastków, to polityka, na takich przesłankach oparta, chociażby pozornie, chwilowo może miała sukces, w najbliższej przyszłości dozna wielkiej klęski.</u>
          <u xml:id="u-38.22" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#HipolitGliwic">Do głosu jest jeszcze zapisanych 10 mówców do budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przy tym budżecie dyskusja ciągnie się zwykle dość długo i nawet Komisja Skarbowo-Budżetowa, która nałożyła na siebie surową dyscyplinę, dała w tej sprawie wolność czasu. Nie sądzę przeto, ażebyśmy dzisiaj mogli wszystkie trzy budżety rozpatrzeć. Po budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przejdziemy do rozpatrywania budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, zaś budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych odłożymy na jutro rano do godz. 10, a budżet Ministerstwa Skarbu ewentualnie odłożymy na później po innych budżetach, bardzo być może, nawet na czwartek rano.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#HipolitGliwic">Teraz, przechodząc do porządku dziennego, udzielam głosu s. Kelles-Krauzowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#StanisławKellesKrauz">Wysoki Senacie! Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest Ministerstwem do spraw samorządu, jak powiedział referent budżetu tego Ministerstwa w Sejmie. Ja muszę dodać, że tak być powinno. Albowiem jestem tego głębokiego przekonania, że sprawa samorządu ma niezmiernie doniosłe państwowe znaczenie, w Polsce zaś specjalnie, albowiem młode państwo musi bardzo wiele swoich agend decentralizować i musi dążyć do tego, aby je przerzucać na samorządy, a z naszego punktu widzenia demokratycznego ważnem jest to, ażeby obywatele, którzy według naszego mniemania będą rządzili w niedalekiej przyszłości państwem, w samorządach do tego rządzenia się zaprawiali, kształcili i szkolili.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#StanisławKellesKrauz">Oczywiście nie będę tutaj obecnego, dopiero od dwóch miesięcy urzędującego, p. Ministra Spraw Wewnętrznych obarczać odpowiedzialnością za to, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie jest tem ministerstwem dla spraw samorządowych. Gdybyśmy nawet chcieli zrobić z tego ministerstwa ministerstwo dla spraw samorządowych, to przypuszcza, nie będziemy mogli tego dokonać, jeżeli się nie porozumiemy co do zasadniczej ideologii, która musi być podstawą do takiego a nie innego stosunku do szeroko pojętego samorządu.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#StanisławKellesKrauz">Pozwolę sobie zwrócić się tutaj do panów z obozu rządowego i do Rządu, oczywiście nie do tych panów, którzy z przekonania swojego są konserwatystami, nie do tych panów, którzy z przekonania swojego, są — zwolennikami faszyzmu, czy czegoś w tym rodzaju, ale, mniemam, do wielkiej jeszcze ilości tych panów, którzyby chcieli, żeby ich nazywać demokratami. Panowie bardzo często używają tego wyrażenia: ideologia państwowo-twórcza, ale zapytajmy się, a Panowie zechcą nam odpowiedzieć, na czem Panowie tę ideologię państwowo-twórczą opierają, na jakich zasadniczych przesłankach? Czy można tę ideologię państwowo-twórczą i czy słusznem jest oprzeć na tem, że się nie wierzy w siły narodu, że się nie wierzy w zdolność do rządzenia się szerokich mas ludności, do tego rzeczywistego samorządu, że się naprawdę olbrzymią większość narodu uważa za idjotów, a tylko cząsteczkę niewielką za wybrańców, zdolnych do samorządzenia i rządzenia. My naszą ideologię samorządową opieramy na innych przesłankach, na ideologii wiary w lud, w naród, w szerokie warstwy ludności, na tem, że uważamy, że te warstwy dojrzewają do rządzenia Państwem, i tutaj tkwi właśnie probierz demokratyzmu szczerego. Jeżeli kto tak rozumuje, to musi zrozumieć, że samorząd, to jest szkoła, oczywiście samorząd w najszerszem pojęciu, samorząd miejski, samorząd powiatowy, samorząd we wszystkich instytucjach, czy ubezpieczeniowych, czy państwowych, czy jakichkolwiek bądź innych, ten samorząd szeroko pojęty jest tą niezbędną szkołą dla szerokich warstw ludu, dla tej szczerej demokracji, która sięga i sięgać będzie coraz bardziej po rządy w Państwie. Otóż dla mnie, powtarzam, dla nas, dla obozu szczerej demokracji, probierzem tej demokratyczności jest właśnie stosunek do samorządu.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#StanisławKellesKrauz">Proszę Panów, zdaniem mojem, bardzo płytkiem i powiem demagogicznem twierdzeniem jest to popularne w niektórych dziennikach i sferach twierdzenie, że nasza walka o samorząd jest walką o posady. Powtarzam, jest to twierdzenie płytkie i demagogiczne. Zapewne nie jest nam obojętne to, że cała masa ludzi zasłużonych, ludzi już przez szereg lat w samorządzie różnego rodzaju wypróbowanych i wyszkolonych, została wyrzucona z rodzinami na bruk i zastąpiona z pobudek, powiem wyraźnie, politycznych, partyjnych, ludźmi mniej wartościowymi i pod względem fachowym i pod względem moralnym nieraz. To nas niewątpliwie obchodzi, ale mogę Panów zapewnić, że nasze rozumowanie i nasza walka o te samorządy ma daleko głębsze podstawy. My wierzymy, a życie codzienne nas w tej mierze utwierdza, że — czy się to komu podoba, czy kogo to boli — jednak idą czasy, kiedy te szerokie warstwy ludności, klasa pracująca, sięga i sięgać będzie coraz bardziej po władzę w Państwie. Widzimy to już w niektórych państwach, próbuje ona tego z mniej lub więcej dobrym może rezultatem, ale próbuje, i w naszem przekonaniu ten proces dziejowy będzie szedł coraz bardziej naprzód. My, Szanowni Panowie, jako szczerzy demokraci, nie boimy się tego, owszem radujemy się temu, ale z drugiej strony jako szczerze państwowo-twórczy element — aczkolwiek Panowie chcieli u siebie zmonopolizować to pojęcie — chcemy, żeby ten proces naturalny, zdrowy, historyczny proces sięgania warstw ludowych po władzę w Państwie, odbył się jak najlepiej, jak najspokojniej, bez wstrząsów, szczególnie niebezpiecznych w tak miodem państwie, jakim jest Polska. I dlatego uważamy, że to Ministerstwo, które powinno być ministerstwem do spraw samorządowych — nie chcę być za ostrym w powiedzeniu — czyni robotę antypaństwową, nie państwowo-twórczą, jeżeli tego samorządu nie otacza opieką, jeżeli go nawet gnębi — ośmielę się tak powiedzieć — jeżeli go rozbija. Niewątpliwie niejeden z panów senatorów, tak, jak ja, od szeregu lat pracuje w instytucjach samorządowych, czy miejskich, czy jakichkolwiek innych i zapewne Panowie mi nie zaprzeczą, jeżeli powiem, że dzisiaj samorządu rzeczywistego w Polsce niema, że pod względem finansowym jest on w strasznych warunkach, ale i pod względem prawnym jest on kompletnie skrępowany, nie ma żadnego znaczenia, jest w powijakach, otoczony wszelkiemi możliwemi przepisami i dekretami nie tylko Ministerstwa, ale poszczególnych wojewodów, a nawet starostów i nie może poprostu kroku zrobić. Samorządu rzeczywistego w Polsce dziś niema. Tak mówił ten sam sprawozdawca sejmowy budżetu tego Ministerstwa. Ale on mówił jeszcze gorsze rzeczy: „W ostatnich czasach rozwiązywanie rad gminnych stało się instrumentem walki partyjnej, prowadzonej przez urzędników politycznych, zaangażowanych na rzecz jednego stronnictwa. On tam mówił wiele drastyczniejszych rzeczy, ale to już pominę. Podobnie jest i w sprawach rozwiązywania zarządów w Kasach Chorych. Otóż nie otaczanie opieką tej komórki niezbędnej, według naszego przekonania, i tak ważnej dla państwowo-twórczej pracy, ale rozbijanie tego samorządu jest — według mojego przekonania — robotą antypaństwową i p. Minister Sprawiedliwości, tu obecny, powinien tych panów pociągnąć do odpowiedzialności za robotę antypaństwową.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#StanisławKellesKrauz">Panowie nieraz mówią i w tej debacie senackiej nieraz Panowie mówili, że dążą do mocarstwowego stanowiska Polski. Proszę, niech Panowie zechcą jasno i wyraźnie wypowiedzieć się, na kim i ma czem, na jakiej ideologii, na jakich warstwach, na jakich siłach Panowie to dążenie do mocarstwowego stanowiska Polski chcą oprzeć? Bo jeżeli na armii, nota bene rozpolitykowanej dzisiaj, jeżeli tylko na biurokracji, w znacznej mierze zmilitaryzowanej dzisiaj, to mam bardzo poważne wątpliwości, czy Panowie robią pracę naprawdę państwowo-twórczą. My chcemy to dążenie do mocarstwowego stanowiska Polski oprzeć na zadowolonym z Państwa w jak najszerszem tego słowa znaczeniu obywatelu, na obywatelu, który jest samorządny, którego Państwo i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nauczy być samorządnym, i da mu się w tych samorządnych ćwiczyć na zadowolonego i samorządnego obywatela. Tu, proszę Panów, mojem zdaniem, tkwi sedno zagadnienia i jakiekolwiek, nie powiem porozumienie, ale zrozumienie się między nami jest możliwe tylko przy użyciu tego klucza.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#StanisławKellesKrauz">Głos ma s. ks. Tatomyr.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#komentarz">(Głos: Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#StanisławKellesKrauz">Głos ma s. Rogula.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#BazyliRogula">Wysoki Senacie! Moi poprzednicy ze stronnictwa niemieckiego i ukraińskiego w dość obszerny sposób scharakteryzowali system rządzenia, stosowany do mniejszości narodowych. Ale ta charakterystyka była ogólna, ja zaś chcę uzupełnić moich kolegów i będę operował w mojem przemówieniu najwięcej faktami, ponieważ liczę, że fakty najlepiej udowodnią, jaki system rządzenia stosowany jest do mniejszości narodowych wogóle, a w szczególności do mniejszości narodowej białoruskiej.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#BazyliRogula">Wysoki Senacie, jabym nazwał system rządzenia, stosowany do Białorusinów, systemem eksterminacji i wynaradawiania. Bo czyż nie jest tak, jeżeli chłopu Białorusinowi wydziera się ziemię, na której on pracował z dziada pradziada, na której on siedział, i oddaje się ją osadnikom wojskowym? Czyż to nie jest dowodem tego, co powiedziałem, że narodowi białoruskiemu nie daje się szkoły powszechnej, bo mamy może dwie lub trzy szkoły powszechne na całym terenie tych ziem, które zamieszkujemy zwartą masą? Czyż nie świadczy o tem fakt, że nasza inteligencja nie ma możności zajmowania jakichkolwiek stanowisk w instytucjach rządowych, ani samorządowych?</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#BazyliRogula">W obecnym Sejmie jeden z posłów, i to nie z jakiejś mniejszości narodowej, lecz poseł z Polskiego Stronnictwa Chłopskiego, Dąbski, powiedział, że mniejszości narodowe mają w Polsce bat, bagnet i więzienie. Ja, jako reprezentant ludności białoruskiej stwierdzam, że to jest fakt. Bat i bagnet daje nam policja jawna i tajna, więzienie zaś otrzymujemy pośrednio przez organa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na t. zw. Kresach Wschodnich, a więc łącznie i od administracji i od policji.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#BazyliRogula">Policji na Kresach Wschodnich mamy aż nadto. Tam, gdzie za czasów przedwojennych był jeden strażnik, teraz mamy nie kilku, ale kilkunastu policjantów, jabym powiedział bezrobotnych policjantów, bo oni nie mają roboty, lecz każdy z nich chcę jeść, więc musi służyć, a służyć, to mieć pewną robotę. Jeżeli nie będzie roboty, to niema służby, jak niema służby, to trzeba wynosić się. Więc jakże stwierdzić tę robotę? Ten bezrobotny policjant chodzi po ulicy, nie ma do czego się przyczepić, aby zrobić protokół, idzie po drodze, staje na moście, stoi i patrzy, i patrzy w niebo, patrzy w ziemię, nawet zobaczyćby rad pod ziemią, patrzy na wodę, patrzy pod wodę i nic. Nareszcie jedzie jakiś nieszczęśliwy chłop, jedzie do suszarni o 100 kroków od swego mieszkania. Stój, dlaczego koń nieokiełzany? i zaraz protokół. Jeżeli koń okiełzany, to czepia się o dowód osobisty, a przecież ten człowiek jedzie o 100 kroków od swego domu do suszarni. Jeżeli jest dowód osobisty, to — paszport na konia i znowu protokół. Jeżeli jest paszport na konie, to znów paszport na wóz, albo deska przy wozie powinna być, radby nawet domagać się paszportu na koła i na tę gałąź, którą ten włościanin popędza konia.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#komentarz">(S. Perzyński: Gdzie są takie idealne stosunki? Gdzie jest taka sielanka?)</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#komentarz">(Premier Bartel: To są te fakty, o których Pan opowiada? Prosimy o imiona i nazwiska.)</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#komentarz">(S. Perzyński: To jest poprostu sielanka, jedyne przestępstwo tylko, że żąda ktoś paszportu na koła!)</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#BazyliRogula">Jeżeli nic nie może znaleźć na moście, to idzie do wsi i patrzy nawet pod łóżko włościanina, aby tylko zrobić protokół.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#BazyliRogula">I oto, Panie Premierze, fakt taki, to było przed Wielkanocą.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#komentarz">(Premier Bartel: Którego roku?)</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#BazyliRogula">1929 roku. Jechał mój parobek parą koni, było ciemno, nagle zjawia się policjant, stój — woła — dlaczego nie świecisz w oczy? Policjant zrobił protokół, podał go do sądu, że mu ubliżył. Sąd uniewinnił. Jest to dowodem, że szukał tylko jakiejś przyczepki.</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#BazyliRogula">Panie Ministrze, jeżeli nie stosuje się bagnetu, to kulka w łeb. To było w tym roku, miesiąc temu w gminie Szczorsy, pow. nowogródzkiego, wyjeżdżało paru ludzi do Argentyny, rodzina się zebrała, żeby ich pożegnać. Wyszli razem na ulicę. Przechodził pijany przodownik policji państwowej: rozejść się, bolszewicy, strzelił do tłumu i ranił dwóch ludzi. To jest fakt. Za to co mówię gotów jestem zawsze odpowiadać.</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów Bartel: Pan jest nieodpowiedzialny.)</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#BazyliRogula">Teraz co do samorządów. Powiedziane było przez moich kolegów, że samorządów nie mamy. Jeżeli Panowie nie macie samorządów, to jaki samorząd możemy mieć na Kresach Wschodnich. U nas obowiązuje jeszcze okólnik komisarza ziem wschodnich, który wydany był podczas wojny, a więc istnieje jeszcze dotychczas, można powiedzieć, stan wojenny. Na zasadzie tego okólnika można zastosować takie rzeczy, iż większość rady gminnej może być wybrana przez jakąś 1/10 część narodowości tej lub innej. I w taki sposób starosta może kombinować tą ordynację wyborczą, że zrobi sobie odpowiednią większość w radzie gminnej. Jeżeli zaś tego nie zdoła zrobić, to zaraz rozpoczyna się walka z radą gminną, w szczególności jeżeli jest większość Białorusinów. Nie zatwierdza się wójtów, daje się wójtów z nominacji. Tak było w mojej gminie. Tam wójt wydał 2.761 zł. na pobielenie w gminie ścian, na posmarowanie podłóg, na postawienie 3 pieców w sposób gospodarczy.</u>
          <u xml:id="u-41.14" who="#komentarz">(Głos: To się zdarza i wśród innych wójtów.)</u>
          <u xml:id="u-41.15" who="#BazyliRogula">Kiedy komisja rewizyjna stwierdziła to, złożyła wniosek do rady gminnej i rada gminna prosiła starostwo nowogródzkie o pociągnięcie do odpowiedzialności sądowo-karnej tego wójta za bezcelową i rozrzutną gospodarkę oraz za przekroczenie władzy. Starostwo na to nie reagowało i nie reaguje w przeciągu kilku miesięcy Jeszcze więcej — w tejże samej gminie tenże wójt wynajął mieszkanie dla szkoły powszechnej. Dał zaliczki 100 zł, ale szkoły w tym budynku nie było. Ten gospodarz musiał zwrócić 100 zł. Przynosi do gminy, wójta nie było. Był sekretarz, który przyjął te 100 zł, ale kiedy on zwrócił? Wtedy, kiedy był przeniesiony do drugiej gminy, kiedy komisja rewizyjna gminy stwierdziła, że te pieniądze nie zostały złożone do kasy gminy i on je przywłaszczył, lecz złożyć je do kasy dopiero po przeniesieniu.</u>
          <u xml:id="u-41.16" who="#BazyliRogula">Nie wiem, jak określić takie zachowanie. Jeszcze ciekawsze to to, że ten wójt i ten sekretarz otrzymali niedawno krzyż zasługi.</u>
          <u xml:id="u-41.17" who="#komentarz">(Głos: Niemożliwe!)</u>
          <u xml:id="u-41.18" who="#BazyliRogula">To jest fakt. Pan Premier może stwierdzić to i zażądać protokółu.</u>
          <u xml:id="u-41.19" who="#komentarz">(Głos: Prosimy, Pan Premier będzie łaskaw to uczynić!)</u>
          <u xml:id="u-41.20" who="#BazyliRogula">Szkoda, że moi koledzy z mego okręgu nie interesują się temi szczegółami. W pow. lidzkim, w którym urzęduje p. starosta Bogatkowski, były pomiary. Spaliło się miasteczko Iwje, asygnowano 60.000 zł na pomoc pogorzelcom; 60.000 nie poszło na pomoc dla pogorzelców, tylko na opłaty mierniczych, bo tam prowadzono komasację placów. Dano place, ale dano je bogatszym, a biedni zupełnie pozbawieni zostali.</u>
          <u xml:id="u-41.21" who="#komentarz">(S. Perzyński: To znowu fakt.)</u>
          <u xml:id="u-41.22" who="#BazyliRogula">To jest fakt.</u>
          <u xml:id="u-41.23" who="#komentarz">(S. Boguszewski: Ale zostali przez sędziego śledczego pociągnięci do odpowiedzialności.)</u>
          <u xml:id="u-41.24" who="#BazyliRogula">Dalej p. starosta Bogatkowski daje wójtów z nominacji, np. w Żyrmunach. Ziemię ma osadnik wojskowy, otrzymuje jeszcze posadę nauczyciela szkoły powszechnej albo kierownika policji, albo referenta samorządowego. Otóż mianował osadnika Kanię wójtem, który stracił dowody kasowe, a kiedy zrobiono rewizję i to stwierdzono, to p. Bogatkowski zagroził radzie gminnej, że rozparceluje gminę, jeżeli nie wybiorą tego samego człowieka na wójta. Również takim wójtem z nominacji był Majewski, który zdefraudował około 28.000 zł. Jego nie aresztowano i dano mu możność ucieczki, a więc niema pieniędzy i niewiadomo kogo szukać. Włościanin białoruski płaci za tę politykę i musi płacić, trudno i darmo, ale jeżeli płaci, to musi i protestować przeciw takiej polityce.</u>
          <u xml:id="u-41.25" who="#BazyliRogula">Otóż, proszę Panów, również policja tajna stara się o to, aby utrudniać życie. Prowokuje włościanina, podsuwa mu jakiś papierek, jakąś odezwę, a potem aresztuje go, teroryzuje, pakuje do więzienia, dopóki dopiero sąd go nie zwolni. Naprzykład niedawno zrobiono rewizję u członka sejmiku powiatowego nowogródzkiego, członka Rady Komunalnej Kasy w Nowogródku, Tomasza Szejno. Jeżeli on jest członkiem Sejmiku i członkiem rady Kasy Komunalnej, to zdaje się, że nie jest komunistą, ja go znam osobiście i nie uważam go za komunistę. Zdzierano podłogę w jego domu, nic nie znaleziono, ale człowiekowi zakłócono spokój, zdenerwowano go, steroryzowano i w taki sposób policja postępuje na kresach. Więc ja spodziewałem się już od 1922 roku w Sejmie poprzednim i chciałbym się spodziewać w Senacie, że ta plaga zmieni się na lepsze. Jabym był bardzo rad i chciałbym, żeby ta zmiana nastąpiła i to jak najprędzej, bo to leży w interesie i Białorusinów i państwowości polskiej.</u>
          <u xml:id="u-41.26" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#HipolitGliwic">Bardzo proszę Panów Senatorów, żeby zechcieli łaskawie dostosować się do poziomu, jaki tutaj panuje i żeby zajmowali nam czas tylko wtedy, jeżeli ktoś rzeczywiście ma coś do powiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#komentarz">(S. Januszewski: Każdy sam to oceni.)</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Wasiutyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#BohdanWasiutyński">Budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest bodaj najbardziej politycznym z całokształtu budżetu z uwagi na rolę, jaką odgrywa władza administracji ogólnej oczywiście z Ministrem na czele. Rozporządzenie Prezydenta o organizacji w zakresie działania władz administracji ogólnej podkreśla stanowisko wojewodów i starostów, którzy są na swoim terenie przedstawicielami Rządu i z tego tytułu powinni uzgodnić działalność poszczególnych władz i urzędów na swoim terenie z zasadniczą linią działalności rządowej.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#BohdanWasiutyński">Z tego wynika, że ci wojewodowie i starostowie są przedstawicielami polityki rządowej, ale sądzę, że miano na myśli politykę w znaczeniu szerszeni, jak się mówi o polityce, ekonomicznej, czy polityce społecznej, jako o sposobach osiągania najlepszych wyników dla zrealizowania celów. A celem administracji jest zaspokojenie potrzeb publicznych. W rzeczywistości u nas pojęto tę politykę w znaczeniu ciasnem, powiedziałbym wulgarnem, uważano, że chodzi o zwalczanie zapomocą środków, któremi rozporządza administracja, przeciwników panującego systemu. Kierownicy administracji ogólnej stali się wobec tego agentami politycznymi Rządu, naprzykład agentami wyborczymi; spełniali tę rolę, którą we Francji spełniali prefekci, ale oczywiście w wydaniu naszem, swojakiem, którego różnica polega na różnicy poziomów kultur. Tylko, że we Francji obowiązuje myśl jasna i logiczna. Skoro taki stan rzeczy istnieje — powiedziano — w takim razie ci prefekci nie mogą korzystać z takich uprawnień, z takich gwarancji zajmowania stanowiska, jak inni urzędnicy; ze zmianą kierunku rządu można każdej chwili usunąć prefektów, a co więcej, chodziło o to. aby uchronić całą administrację od wciągnięcia w politykę. I tak samo, jak minister, tak prefekt, tworzy sobie swój gabinet w prefekturze, ma swoich agentów, attachés, którzy nie wchodzą w kadry regularnych urzędników. To są młodzi ludzie, którzy mają nerw polityczny, którzy załatwiają korespondencję prefekta z wybitnymi wyborcami, którzy rozdają fawory i koncesje rządowe, opinjują w sprawach odznaczeń i orderów, ale pozatem cała reszta administracji nie jest wciągana w walki polityczne. Tymczasem u nas stanowisko wojewody czy starosty wedle tego samego rozporządzenia daje im nadzór nad wszystkimi urzędnikami, nie tylko urzędnikami w urzędach zespolonych, nadzór w zakresie bezpieczeństwa i porządku publicznego. W ten sposób los wszystkich urzędników jest w ręku przedstawicieli administracji ogólnej i bardzo łatwo zmusić ogół urzędników do wdania się w walkę polityczno-partyjną.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#BohdanWasiutyński">Gdyby tak rzeczy na stale miały się ugruntować, to byłoby rzeczą znacznie zdrowszą pójść za przykładem Francji i powiedzieć, że te przepisy, które mówią o nieusuwalności urzędników, które obowiązują według ustawy o służbie cywilnej, gdzie przynajmniej w teorii jest zagwarantowana względna nieusuwalność urzędników, zamianowanych na stałe, nie dotyczą tych kategoryj urzędów, które uważa się za urzędy polityczne i te przepisy o przenoszeniu w stan rozporządzalności muszą być inaczej sformułowane. Ale nie sądzę, aby to była konieczność, do której trzebaby się uciec, bo przy tworzeniu władz administracji ogólnej nie myślano o tworzeniu specjalnej kategorii urzędników politycznych.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#BohdanWasiutyński">Biurokracja ma ogromne znaczenie dla trwałości, dla ciągłości urządzeń państwowych, jeżeli stoi na wysokim poziomie moralnym, jeżeli jest odpowiednio przygotowana i jeżeli ma dobre tradycje. Doświadczenie państw zachodnich, Niemiec czy Francji, wskazuje na wielką rolę, jaką może odegrać biurokracja, zwłaszcza w chwilach państwowych kataklizmów. Ale w takim razie, żeby wytworzyć tę tradycję, nie można wciągać urzędników do walk partyjnych dla doraźnych korzyści Rządu. I dlatego p. Minister Spraw Wewnętrznych, który przyjął z dobrodziejstwem całkowitego inwentarza spadek po swoim poprzedniku, zasłużyłby się dobrze, gdyby położył kres tym narowom politycznym, które się w podległych urzędach zagnieździły, bo inaczej autorytet i powaga władzy, którą p. Minister wobec ludności reprezentuje, niechybnie musi być podkopana. A Rząd nie może liczyć na stałą bierność ludności, która widzi, że uprawnienia, które posiada władza, są nadużywane dla celów partyjnych.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#BohdanWasiutyński">Przy sposobności pragnę powiedzieć, że uważamy za niewłaściwe — czytamy ciągle te powtarzające się wiadomości w dziennikach — że na zjazdach i konferencjach Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem bywają nie w charakterze członków tego bloku, tej partii, tylko w urzędowej roli, wojewodowie, naczelnicy wydziałów wszystkich ministerstw i inni dostojnicy. To jest rzeczywiście współpraca Rządu z partią.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#BohdanWasiutyński">P. prezes Roman w rozprawie ogólnej podkreślił znaczenie utworzonej przy Prezydjum Rady Ministrów komisji do usprawnienia administracji. Jednym z działów najważniejszych, którym ta komisja się zajmuje, to jest przygotowanie urzędników. Komisja chcę podnieść i teoretyczne przygotowanie i wyszkolenie praktyczne, uważając widocznie, że ono jest niedostateczne. Ale sądzę, że te zamiary wiszą w powietrzu, bo rzeczywistość skrzeczy.</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#BohdanWasiutyński">Proszę Panów, według ustawy o służbie cywilnej, dla zajęcia stanowiska dziesiątego stopnia służbowego, trzeba mieć dyplom ukończenia wyższej uczelni, a po roku można otrzymać ósmy stopień służbowy, ale po złożeniu odpowiedniego egzaminu na to najniższe stanowisko. Dla otrzymania stanowiska starosty starosta jest to urząd, jedyny bodaj w administracji ogólnej, którego piastun ma jako tako zapewniony byt, ponieważ otrzymuje drugie pobory dodatkowe z funduszu samorządowego i na to stanowisko kierownicze nie wymagane jest teraz naogół, ani wykształcenie teoretyczne, ani odpowiednie przygotowanie, odbywa się jakieś szybkie przeszkolenie uproszczone. Otrzymują te stanowiska przeważnie oficerowie. Jeżeli to są ludzie zdolni, to sądzę, że miejsce ich jest w armii; skoro Skarb Państwa poniósł koszty ich fachowego przygotowania. Ale może być, że znajdują się między nimi jakieś jednostki wybitnie zdolne pod względem administracji, ale nie tu się widzi jakiś stały system, masowe mianowanie wojskowych. Nie sądzę, ażeby psychologia wojskowych predestynowała ich specjalnie do objęcia stanowisk w administracji, bo praca w wojsku jest oparta na bezwzględnem posłuszeństwie, na rozkazie, a starosta nie ma do czynienia z podkomendnymi, objętymi surową dyscypliną, ale ma do czynienia z wolnymi obywatelami.</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#BohdanWasiutyński">Przy tej sposobności chcę zwrócić uwagę, że ustawa o służbie cywilnej postanawia, że tylko, jeżeli są wyjątkowe okoliczności i tylko w wyjątkowych wypadkach Rada Ministrów może zwolnić od wymogu wykształcenia urzędników, mianowanych na stanowisko. Myślę, że Rada Ministrów zbyt szczodrze skorzystała z tego wyjątku. Ale co więcej. W ubiegłym roku zapadła uchwała Rady Ministrów, w której Rada Ministrów przekazała te swoje uprawnienia poszczególnym ministrom. W praktyce prowadzi to do rozszerzenia tego wyłomu od kwalifikacyj naukowych i taka uchwała jest, zdaniem mojem, niezgodna z prawem, bo Rada Ministrów nie jest upoważniona przez żadną ustawę do takiego przekazywania swoich kompetencyj.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#BohdanWasiutyński">Posługiwanie się kierownikami administracji dla celów politycznych ma fatalne skutki na Kresach, tam, gdzie społeczeństwo polskie ma głęboko zakorzenione w instynktach poczucie potrzeby jedności i solidarności. Tam politykujący reprezentanci rządu, popierając jednych, zwalczając innych, wnoszą waśnie, rozjątrzenie, rozbijają tę tradycyjną jedność, dlatego z pewnym niepokojem czytałem, że znowu w woj. Śląskiem, tej najbardziej eksponowanej naszej dzielnicy, wojewoda rozpoczyna z wielką energią agitację przedwyborczą, a jego działalność poprzednia w tych samych okolicznościach doprowadziła właśnie do rozjątrzenia i rozbicia.</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#BohdanWasiutyński">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wykonywa nadzór nad samorządami. Jesteśmy świadkami smutnego objawu depopularyzacji samorządów w oczach szerokich mas, gdy tymczasem głównym walorem samorządu to jest właśnie działalność wychowawcza, uobywatelnienie społeczeństwa przez pociąganie licznych reprezentantów szerokich warstw do udziału w działalności administracyjnej, która uczy zrozumienia potrzeb państwa. I tutaj władze nadzorcze nie są bez winy, bo ten zbyt wielki rozpęd, jaki wzięły samorządy, obarczając społeczeństwo nasze, społeczeństwo ubogie, znacznemi ciężarami, ten rozpęd w znacznej mierze był zwiększany przez stanowisko ministerstwa. Naszą wadą narodową jest zamiłowanie do natychmiastowych, często czysto zewnętrznych efektów, do życia nad stan, do postawienia się. Luksus u nasi panuje nie tylko w gmachach reprezentacyjnych. U nas jest wszystko reprezentacyjne (prawie wszystkie bale w tym karnawale były u nas reprezentacyjne) i te samochody reprezentacyjne i te ustawy reprezentacyjne. Lubimy się szczycić, że mamy ustawy najbardziej postępowe, najlepsze w Europie, oczywiście na papierze, a nie w wykonaniu. Otóż Prezydent wydał bardzo wiele rozporządzeń z mocą ustawy. Budżet Państwa nie wytrzymałby wykonania tych rozporządzeń i poradzono sobie w ten sposób, że albo odjęto pewne obowiązki Państwu i przerzucono na samorząd, jak w dziedzinie czynności wykonawczych policji, które teraz muszą wykonywać gminy, jak w dziedzinie ewidencji, meldunków ludności, albo też nowemi ciężarami (często bardzo dotkliwemi) w dziedzinie opieki społecznej, spraw sanitarnych, leczniczych obarczono samorząd, nie wskazując, wbrew Konstytucji, źródeł pokrycia.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#BohdanWasiutyński">Jeden z wybitnych znawców samorządu ze sfer urzędowych oświadczył, że na szczęście te liczne ustawy są tylko pięknym programem, który kiedyś w odległej przyszłości będzie zrealizowany. Jednak one są już częściowo zrealizowane i tylko od dobrej woli ministerstwa i od jego widzimisię zależy, czy nagle samorządy nie będą musiały tych wielkich ciężarów ponosić. Tak samo mamy tę piękną reprezentacyjną fasadę, ale rzeczywistość jest w istocie zgoła inna. W Konstytucji pochopnie proklamowaliśmy zasadę oparcia ustroju Rzeczypospolitej na szerokim samorządzie. Ale praktyka ustawowa, działalność władz zredukowała ten samorząd do bardzo skromnych granic między innemi w dziedzinie budżetów. Budżety są zatwierdzane. Ja rozumiem, że zadaniem władz nadzorczych jest stwierdzenie: primo, czy budżet jest zrównoważony, secundo: czy zawiera te wydatki, do których samorząd na podstawie ustawy jest obowiązany. Ale władze nadzorcze rozumieją inaczej, rozumieją w ten sposób, że ingerują w prawa samorządu, żądając, aby one podejmowały pewne dobrowolne zadania. I w ten sposób wola organu nadzorczego, wola kierownika tego organu czy referentów, powiedzmy, zamiłowania osobiste, bo każdy ma swoje osobiste zamiłowania, uważa, że ta rzecz jest ważniejsza, niż inna, ten pogląd władzy góruje nad poglądem organów samorządowych, co do tego, co jest rzeczą ważną, -lub mniej ważną i to stanowisko władzy wpływa na zwiększenie wydatków samorządowych. A z drugiej strony faktyczni kierownicy samorządu, starostowie, również pchali do rozdymania budżetów samorządowych. Starosta, jeżeli występuje w roli przedstawiciela administracji rządowej, a nie jest fachowcem, wtedy ma łatwy sposób zyskiwania sobie uznania u zwierzchnika. To jest najłatwiejsza droga, droga zrobienia akcji politycznej. Starosta, jeżeli występuje w innej roli, w roli kierownika samorządu, wówczas chcę wykazać swoją energię i inicjatywę przez podejmowanie najrozmaitszych zadań inwestycyjnych, nie licząc się z możnościami finansowemi samorządu, on nie ma możności nawet poznania potrzeb i możliwości samorządu, bo istnieje ten stały kontredans starostów, przerzucanych z jednej miejscowości do drugiej i nawet nie potrzebował się bardzo bać przyszłości, bo kiedy przyjdzie katastrofa, nie będzie już w tym powiecie, tylko na drugim krańcu Państwa. A starosta ma w ręku ludność, może zmusić rozmaitemi środkami przełamać opór reprezentantów samorządu. W tej dziedzinie władza nadzorcza, Ministerstwo, bynajmniej tej radosnej twórczości nie hamowało, albowiem było cechą sprawności i zdatności starosty, jeżeli rozwinął jak największą działalność.</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#BohdanWasiutyński">A przecież władze centralne powinny były przewidzieć załamanie tego rozmachu. Tu nie godzę się z p. Marszałkiem Gliwicem, który powiedział, że kryzys, który przychodzi, to jest jak wypadek żywiołowy, jak deszcz lub nawałnica. Ekonomia zajmuje się przecież bardzo dużo kryzysami, wiemy, że są cykle i że kryzys przyjść musi i władze państwowe powinny przewidzieć, że przyjdzie i badać oznaki, które zwiastują w świecie i u nas przyjście kryzysu i odpowiednią politykę zastosować. Do tego nie potrzeba Instytutu Badania Koniunktur, aby łatwo do wniosku dojść, że po latach tłustych przyjdą lata chude.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Iżycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#AleksanderIżycki">Wysoka Izbo! W budżecie ministerstwa na str. 42 w dochodach mamy dotacje monopolu spirytusowego na walkę z alkoholizmem 1 milion zł, natomiast na str. 13 w rozchodach marny sumę „walka z alkoholizmem” 335 tysięcy. Chciałem zwrócić uwagę na tę różnicę i wyjaśnić, że tu prawdopodobnie nastąpiło pewnego rodzaju nieporozumienie. A więc z monopoli alkoholowych daje się milion, a na walkę z alkoholizmem daje się tylko 335 tysięcy. Wprawdzie tam projektuje się, że tę resztę można będzie użyć inaczej, że to w całości tego budżetu się znajdzie. Chciałem na to zwrócić uwagę i wyjaśnić, że właściwie to była pewnego rodzaju obawa ze strony Sejmu, żeby nie stwarzać jeszcze jednego małego funduszu dyspozycyjnego. W tym wypadku ta obawa jest niesłuszna i z zupełnem zaufaniem moglibyśmy tę sumę wyrównać i niema najmniejszej potrzeby robić jakieś nienormalności, żeby sumę przeznaczoną w dalszym ciągu zmniejszać.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#AleksanderIżycki">Druga rzecz, na którą chciałem zwrócić uwagę, a którą uważam za zupełnie niedopuszczalną, to przewidywanie w karach dochodów — kary administracyjne milion złotych. Jest to jak gdyby odrazu wyznaczenie, że znajdą się napewno tacy ludzie, których trzeba będzie karać, a jeśli nie będzie winnych, to trzeba szukać winnych, aby ten milion był ściągnięty, bo to jest przewidziane. Rozumiem, że należy utworzyć paragraf, bo muszą być wypadki, że z kogoś kiedyś jakaś kara będzie ściągnięta, ale ta epidemia kar, którą wieś musi odczuwać w najcięższy sposób, którą odczuwają nawet wykonawcy, to jest ci, którzy nakładają te kary, którzy dostając bloczek uważają za swój obowiązek kary ściągać i są nieraz monitowani, dlaczego te bloczki nie są wypełniane, jest zupełnie niewłaściwa. Uważam, że z czystem sumieniem możnaby ten milion wykreślić i jako otwarcie budżetu wstawić, jakąś niewielką sumę. Tyle chciałem powiedzieć do budżetu.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#AleksanderIżycki">Dzisiaj wszyscy mówili o systemie, który jakoby panuje. Ja się zastanawiam, czy tam, gdzie się formują partie bezpartyjne, czy tam jest system, czy właśnie jest brak systemu, czy to jest system bez systemu? Słysząc te narzekania ze wszystkich stron, co robi p. Lamot, p. Grażyński i t. d., przychodzę do wniosku, że nie wszyscy oni robią jedno i to samo, że każdy robi coś na własną, rękę i zdaje mi się, szczególniej jeżdżąc po znacznej części Polski, kresach wschodnich, że przeciwnie, właściwie niema systemu. W tych trzech województwach, w których bywam, zupełnie przeciwnie, obserwuję, że tani jest kompletny brak systemu. System byłby wtedy, gdyby tu w stolicy była jakaś zgary obmyślona idea, któraby we wszystkich województwach w dalszym ciągu się wykonywała, gdyby starostwo było ekspozyturą tego, co się wykonuje dalej. Tymczasem prawie w każdem województwie widzimy inny system, a starostowie również robią na swoją rękę. W jednem z województw kresowych, w którem byłem, widziałem starostę, zresztą jest to jeden z takich „podlotków”, który wyleciał z naszego wyzwoleniowego gniazda, który właściwie nie rządzi województwem, zajmuje się reprezentacją, on jest wojewoda, którego widzą.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#komentarz">(S. Koerner: Kirst?).</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#AleksanderIżycki">On jest tym, którego widzą i czują. Tu chodzi o różnego rodzaju obchody, zebrania, chodzi o to, na którem miejscu będzie siedział p. starosta. Na jakimś większem zebraniu, gdzie były 2 fotele, jeden dla biskupa, drugi dla starosty, przypuszczano, że większy fotel zajmie biskup, ale usiadł na nim starosta. I trzebaby było szukać przynajmniej równego wielkością, lub jeszcze większego dla biskupa. To są rzeczy czysto reprezentacyjne. Prawie zawsze, jak tam się zjawiałem, to okazywało się, że albo wyjechał na jakiś obchód, albo tylko co wrócił i jest bardzo zmęczony. Natomiast właściwie województwem rządzi dwóch posłów tutaj z Warszawy i wszystkie rozporządzenia idą stąd i to co się każę, to się wykonywa. Żaden starosta nie liczy się z poleceniem, jakie otrzymuje od wojewody, ale ściśle liczy się z tem, co otrzyma, jako rozkaz od tutejszego swego inspiratora.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Hałuszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#AleksanderIżycki">Znajduję drugie województwo, województwo, w którem wszyscy polują. Podczas urzędowania mówi się o polowaniu, a podczas polowania można czasami chwilowo mówić o urzędowaniu, ale rozumie się, że trudno podejść do tego wojewody, który poluje...</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#komentarz">(Głos: W tych ciężkich czasach to i to dobre.)</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#AleksanderIżycki">...komuś, który jest w nagance, bo jest daleko, ale ci co są blisko, naprzykład na śniadaniu, to mają dostęp i mogą czasem załatwić różne sprawy. Nie widzę w tem systemu, tylko widzę pewnego rodzaju samodzielną robotę.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#AleksanderIżycki">W trzeciem województwie widzę wielką i głęboką politykę. Tam znowu wszyscy politykują od góry do dołu, od początku do końca, tam jest poruszane zagadnienie rozstrzygnięcia sprawy ukraińskiej. To zagadnienie prowadzą wszyscy, nie tylko wojewoda ale każdy starosta i każdy nawet posterunkowy wszyscy politykują. Polityka polega głównie na tem, żeby to, co zrobili już Ukraińcy, zniszczyć a zrobić to, czego jeszcze Ukraińcy nie zrobili i co będzie jakoby dla tych Ukraińców daleko lepsze. Robi się więc dla Ukraińców ale nie z Ukraińcami. Tego rodzaju robota zwykle daje bardzo słabe wyniki. Były jednak wypadki, kiedy słyszeliśmy nawet od działaczy ukraińskich, że jeżeli to się im uda, to jednak będzie duża rzecz. Było towarzystwo dawniej jeszcze, za czasów polskich zorganizowane. Wozrożdenie Czerwonoho Kresta, bardzo bogate, które miało być taką ukraińską macierzą. Ukraińcy już liczyli na to, może to się dla zrobić, robi się w ten sposób wiele rzeczy, ale na nieszczęście znowu wskutek braku systemu Warszawa się nie zgodziła. W tych warunkach, mnie się zdaje, sprawiedliwiej zapatrywalibyśmy się na tę sprawę, gdybyśmy sobie powiedzieli, że narazie jeszcze systemu niema, ale może będzie kiedyś jakiś system, daj Boże, żeby był pożyteczny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Rolle.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#KarolRolle">Wysoki Senacie, pragnąłbym bardzo krótko zająć uwagę Wysokiego Senatu sprawami, ściśle należącemi do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, krótko dlatego, że nieszczęsna rola jest i mówcy i słuchaczy o tak późnej porze, po tylu godzinach rozważania różnych spraw. Nie będę schodził na pole polityki, może trochę na samym końcu, natomiast będę się trzymał głównie tych spraw, które są objęte budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, chociażby dlatego, przyznam się otwarcie, że na posadzce politycznej bardzo się źle i niezbyt mocno trzymam.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#KarolRolle">Zacznę w resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, od tej przybudówki, jaką stanowi departament zdrowia. Trzeba przyznać, że poprzednik obecnego p. Ministra, p. minister Składkowski wielkie zasługi położył na polu propagandy higieny publicznej. To każdy przyznać musi. P. minister dr. Składkowski rzeczywiście był postrachem czy to burmistrzów czy starostów, czy komendantów posterunków, zawsze wtedy, jeżeli tylko mieli cokolwiek na sumieniu przeciw higienie publicznej. I te nasze miasteczka, brudne, niechlujne, zabłocone, które nie przynosiły nam zbyt wielkiego honoru pod wpływem ostre i bardzo stanowczej działalności p. ministra Składkowskiego, zamieniły się bądź co bądź w miasteczka schludne, porządne i bardzo wiele się w tym kierunku zrobiło. Te miasteczka, które nie miały porządnej studni, dziś mają ją, mają i wsie niejednokrotnie, te miasteczka mają niejednokrotnie bruki i oświetlenie, czyste fronty domów, jednem słowem, wyglądają bliżej Europy, niż to było dawniej. Jestem przekonany, że tak obecnemu p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych, jak też dyrektorowi departamentu te tradycje są bliskie i każą utrzymywać i nadal i dołożą starań, aby w dalszym ciągu nasze osiedla pod względem higieny się podnosiły.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#KarolRolle">Jedna z wielkich chorób społecznych naszych gruźlica znajduje w budżecie, przyznać trzeba otwarcie, niedostateczne uwzględnienie. Tutaj się zupełnie godzę z tymi, którzy domagali się podniesienia tej pozycji, niestety, jednak nie możemy pójść poza te ramy, które zostały w budżecie zakreślone.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#KarolRolle">Chciałbym jeszcze wspomnieć o tem, że jedna dziedzina chorób nie została w należyty sposób uwzględniona, to są choroby umysłowe. Te choroby na terenie Polski szerzą się w sposób niebywały. Samorządy są w tym kierunku skierowane, ażeby budowały szpitale dla umysłowo chorych. Podobno potrzeba nam coś 30.000 łóżek, a mamy ich znacznie mniej. Są niektóre samorządy, które rzeczywiście poszły w myśl intencyj Rządu, przewidując, że w budżecie Państwa znajdą się poważne jakieś kwoty, które będą mogły służyć jako subwencje dla tych samorządów, które te szpitale dla umysłowo chorych u siebie budują. Takich samorządów w tej chwili jest 3. Niestety, nie znajduję w budżecie odpowiednich pozycyj. Sprawa ta została na Komisji Skarbowo-Budżetowej przy omawianiu resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych podniesiona, pp. senatorowie postawili tam wniosek mniejszości, ja się do tego wniosku najgoręcej przyłączam i proszę Wysoki Senat, ażeby za tym wnioskiem mniejszości głosował.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#KarolRolle">W bardzo nieznacznym stopniu uwzględnione są w budżecie t. zw. ośrodki zdrowia. W tym kierunku samorządy rzeczywiście predestynowane są, ażeby mogły pracować i rzeczywiście pracują w bardzo wydatnym stopniu. Ale samorządy małe, maleńkie miasteczka, niejednokrotnie nie mogą się zdobyć na odpowiednie ośrodki zdrowia. 'Otóż suma 55 tysięcy złotych w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest za mała i w przyszłości należałoby tę rubrykę poważniej dotować.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#KarolRolle">Bardzo ważnym czynnikiem gospodarczym w naszem Państwie są uzdrowiska. My wiemy, że Państwo ma w tej chwili w swym zarządzie 3 większe uzdrowiska: Krynicę, Ciechocinek i Busko i przystępuje do zakupienia Druskiennik. Rząd również zainteresował się dwoma słynnemi dawniej zdrojowiskami — Burkut i Szkło i zamyśla je rozbudować. Gdy jednakowoż jesteśmy w t. zw. perle naszych zdrojowisk w Krynicy, to widzimy, że dużo budynków jest rozpoczętych, a niedokończonych. Przyznać trzeba, że to wobec licznych przybyszów, a dziś ich liczba dochodzi do 40.000 rocznie, jest dowodem, że w tym kierunku praca nie idzie dość energicznie. Należy dążyć, ażeby te budynki, które zastały rozpoczęte, które stoją niedokończone i świecą pustemi oknami, ażeby były dokończone, tembardziej, że Krynica dorzuca bardzo poważny dochód do Skarbu Państwa. Z drugiej strony przyznać trzeba, że dochody ze zdrojowisk w budżecie są przeznaczane na remont i rozbudowę budynków. Ale dobrze byłoby, gdyby budynki krynickie zostały jak najprędzej dokończone z funduszów krynickich, a te fundusze w przyszłości mogą być użyte na podobne cele w innych miejscowościach Polski.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#KarolRolle">Gdy jestem przy sprawach zdrowia, chcę poruszyć jedną sprawę czysto prowincjonalną. Na terenie dawnej Galicji istnieją lekarze t. zw. okręgowi. Instytucja ta powstała przed 35 laty, założył ją ówczesny Wydział Krajowy. Ci lekarze okręgowi są instytucją, zawieszoną między samorządem a rządem. Jest ich kilkuset i nie mają oni uregulowanego stosunku służbowego. Mają pobory jakiegoś XII stopnia płacy, nie żyją oczywiście z tych poborów, mają dodatkową praktykę. Ale w każdym razie ten ich stosunek służbowy należałoby uregulować. Tu przypominam pp. senatorom rezolucję, wniesioną przez s. Decykiewicza, uchwaloną przed 2 laty przez Senat, wzywającą rząd do uregulowania stosunku służbowego lekarzy okręgowych.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#KarolRolle">Przechodzę do drugiej dziedziny, która dziś parokrotnie była poruszana, którą również się interesuję, choćby dlatego, że na terenie Polski należę w tej chwili do najstarszych samorządowców, bo mam 21 Jat tej pracy w samorządzie ukończonych, przechodzę do sprawy samorządów, niezwykle doniosłej. Jest pewna moda narzekania teraz na zbytnie koszty samorządowe. Już tu w Wysokim Senacie podczas obecnej dyskusji kilkakrotnie mówiono: podatki rządowe na głowę mieszkańca wynoszą tyle a tyle, a samorządy nakładają jeszcze większe podatki, które wynoszą tyle a tyle. O tej rzeczy ciągle się mówi i pisze. Cała niemal literatura na ten temat istnieje, Dlaczego tak się dzieje, że samorząd rzeczywiście jest kosztowny? Przedewszystkiem dlatego, że przed samorządem z chwilą powstania Państwa Polskiego stanęły zupełnie nowe zadania, że samorządy pragnęły z natury rzeczy naprawić te zaniedbania, które były za czasów zaborczych i znaleźć się jak najprędzej w jednym rzędzie z samorządami zachodniemu To było łatwo zrozumiałe i powiedziałbym, że to było niezwykle szlachetne ze strony mieszkańców, że chcieli w tych osiedlach, w których żyją, znaleźć jak najbardziej europejskie stosunki.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#KarolRolle">Czy rzeczywiście samorząd po 12 latach swego istnienia spełnili to zadanie, o którem w tej chwili powiedziałem, które na początku powstania Państwa Polskiego sobie zakreślił? Otóż muszę stwierdzić, że tak. Z całym podziwem jestem dla samorządów tej dzielnicy, która najpóźniej samorząd otrzymała, to jest dla byłego zaboru rosyjskiego, tak b. Królestwa Polskiego, jak kresów wschodnich. Z całym podziwem jestem dla obywatelstwa miast i miasteczek, że potrafiło tak szybko ten samorząd opanować, zróść się z nim, zrobić go niejako swoim własnym czynnikiem i na tem polu rzeczywiście bardzo wiele zrobić.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#KarolRolle">Prawda, że samorządy znalazły się wskutek tego w bardzo trudnem położeniu finansowem. Wystarczy przypomnieć słynne Ullenowskie kredyty, wystarczy przypomnieć, to, że cały szereg miast i miasteczek i samorządów powiatowych znalazł się w tej sytuacji, że nie mógł w pewnym momencie odpowiedzieć wymaganiom kredytowym i dopuścił niejednokrotnie do protestów weksli i t. d. Ale, jak powiedziałem, nie czynię z tego wielkiego zarzutu już nie tylko dlatego, że i rząd ówczesny i całe społeczeństwo parło samorządy w kierunku czynienia inwestycyj, ale to poprostu była już fala, która szła po całym kraju, że należy samorządy podnosić, że trzeba miasta i miasteczka nasze przez pracę samorządową podnieść.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#KarolRolle">Drugim momentem bardzo ważnym w tej kosztowności samorządu jest przerzucenie całego szeregu agend rządowych na samorządy. Rzecz prosta, jeżeli się przerzuca pewne agendy rządowe, to wtedy łatwo powiedzieć: rząd wydaje mniej na te rzeczy, samorząd wydaje za dużo.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#KarolRolle">Proszę Panów, mógłbym wymienić całą masę agend, które samorząd musi wykonywać, czy to doręczanie rozmaitego rodzaju rozporządzeń, aktów rządowych, ubezpieczeniowych i t. d. szereg agend w dziedzinie zdrowia, opieki społecznej, lecznictwa i t. d. agend nowych, które wyłoniły się po wojnie, jak budownictwo mieszkaniowe. Wreszcie gdy często samorząd zwraca się do rządu, że pragnie uzyskać jakąś instytucje rządową, to rząd powiada: chętnie, ale przyczyń się do tego. Jak jakaś gmina chcę mieć naprzykład sąd, to niech ta gmina przyczyni się do budowy gmachu sądowego, jeżeli chcecie mieć lotnictwo rozwinięte, to niech ta miejscowość przyczyni się do budowy lotniska i t. p. To są rzeczy niezwykle potrzebne, interesujące wszystkich mieszkańców miasta, ale to są wydatki bardzo duże, które się na samorządy przerzuca.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#KarolRolle">Jest jeszcze jeden czynnik, który w samorządach kosztuje bardzo dużo, a co do jego wielkiej potrzeby miałbym pewne wątpliwości. We wszystkich samorządach są wielkie narzekania na ciągłe wykazy statystyczne, które muszą być robione. Te narzekania niejednokrotnie były na różnych zjazdach poruszane. Niemcy mieli na swoją ścisłość dobre określenie, kiedy mówili, że chcą włos rozcinać na dwoje. Mam wrażenie, że u nas niejednokrotnie statystyka dąży do tego, żeby włos rozcinać na czworo, nie mając jednak tak dokładnego aparatu, jaki mieli Niemcy. Te wykazy mnogie, na setki i tysiące obliczone są, mojem zdaniem, niekiedy zbyteczne. Należałoby je ograniczyć i, o ile. wiem, w tym kierunku reforma administracji będzie szła i zastanawia się także nad tą sprawą. Tem to jest dla samorządów groźniejsze, że niejednokrotnie takie nakazy wychodzą od urzędników, którzy sami praktycznie w życiu nie przeszli tej szkoły robienia wykazów i często bardzo wykazy, które wymagają prawie dwóch, trzech tygodni nakazuje się wykonać w ciągu dwóch trzech dni, co jest rzeczą niemożliwą i co naturalnie czyni te wykazy problematycznemu.</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#KarolRolle">Sprawa samorządu jest niezwykle doniosła. Rozumiemy, że gdy dziś toczy się w Sejmie debata nad zmianą Konstytucji, sprawa samorządu jest tak ściśle związana ze sprawą zmiany Konstytucji, że w tej chwili przesądzona być nie może. Ona będzie wtedy na porządku dziennym i z całym impetem musi być postawiona i przeprowadzona, gdy tamta sprawa będzie załatwioną. Niestety, ta sprawa się przeciąga, niestety, powiadam, bo dla samorządu jest rzeczą złą, że niema do tej chwili wyraźnej myśli wytycznej, czem ma być samorząd. Czy samorząd ma być gospodarowaniem wspólnym majątkiem obywateli na pewnym terenie zamieszkałych, ozy samorząd ma być spełnianiem pewnych funkcji rządowych, czy samorząd ma być szkołą życia gospodarczego — zdaje mi się, że ma być wszystkiem tem. co przed chwilą powiedziałem, na to, rzecz prosta, musi być w pewnym momencie jasno powiedziane, musi być jasno wytyczona linia, po której ima się potoczyć debata nad organizacją samorządu i samorząd do tej jasnej wyraźnej linii musi być dostosowany.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#KarolRolle">Brak uregulowania tej sprawy szczególnie na terenie byłej Galicji jest rzeczą niejednokrotnie bardzo dotkliwą i dokuczliwą i całe społeczeństwo tamtejsze jednakowo pragnie, aby ta sprawa była rozwiązana. Ale już zgóry trzeba sobie powiedzieć, że dla całego terenu Polski nie może być jednolita ustawa samorządowa, należy stworzyć ustawę ramową, aby rozmaite dzielnice Polski dla swoich stosunków gospodarczych, historycznych, narodowościowych i t. d., w tych ramach mogły znaleźć zadowolenie i możność rozwiązania swoich samorządowych zamierzeń.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#KarolRolle">Tak samo zdaje się jest głos powszechny w społeczeństwie, ażeby samorząd trzymać jak najdalej od polityki. Samorząd powinien być ciałem ściśle gospodarczem i powinien być od tego wszystkiego, co dzieli i rozstraja, oddalony, a, niestety, trzeba pamiętać, że polityka często prowadzi na tory, na których jest raczej rozstrój niż zestrój.</u>
          <u xml:id="u-47.16" who="#KarolRolle">Była tu poruszana kilkakrotnie sprawa urzędnicza. Otóż uważam, że koniecznem byłoby powstrzymać się na tej trybunie od rzucania co chwila nazwisk urzędników, którzy bronić się nie mogą, bo ich tutaj niema. Raczej wskazanem byłoby, aby te sprawy były poruszane na komisji, gdzie czy to minister, czy urzędnicy resortowi potrafią w tej chwili dostarczyć akta i przedstawić sprawę w oświetleniu innem, niż to było powiedziane.</u>
          <u xml:id="u-47.17" who="#KarolRolle">Rzucana tu niejednokrotnie pod adresem urzędników opinia ogólna — niekiedy nawet gołosłowna — musi zrażać nasz korpus urzędniczy do pracy, a nie zapominajmy, że pozyskanie sił fachowych do korpusu urzędniczego w tej chwili z powodu niskich płac jest bardzo trudne.</u>
          <u xml:id="u-47.18" who="#KarolRolle">Stykając się z urzędnikami na rozmaitych terenach, muszę zaznaczyć jedno. Posądza się Małopolan, że z pewnego rodzaju czy lekceważeniem, czy brakiem zaufania odnosimy się do urzędników młodych, świeża pozyskanych na terenie b. Kongresówki i kresów. Stykając się często z tymi urzędnikami czy w rządzie, czy w samorządzie, czy w innych władzach, muszę stwierdzić bardzo dodatni materiał, którym te zarządy dysponują, pomimo to, że płace są niskie, że trzeba rzeczywiście bardzo dużo miłości do państwa tworzącego się i dużo patriotyzmu włożyć, ażeby przy tych niskich poborach spełnić te zadania, które na korpusie urzędniczym ciążą. Ale, rzecz prosta, korpus urzędniczy musi być otaczany pewnego rodzaju opieką nie tylko ze strony rządu, ale i ze strony obu Izb, nie tylko wtedy, gdy się mówi o chęci podwyższenia płac, ale i wtedy, jak się mówi o ich pracy, o ich stanowisku i t. d. Dlatego miło mi jest stwierdzić, że to są urzędnicy pierwszorzędni o wielkiej inteligencji, wielkim zapale do pracy. Tu i owdzie jest brak doświadczenia, może jeszcze jest chodzenie drogami niewłaściwemi, ale w tak krótkim czasie rzadko które państwo mogłoby stworzyć tak dobry korpus urzędnicy, jakim jest polski. Tembardziej, iż trzeba stwierdzić, że korpus urzędniczy przez całe te kilkanaście lat był pod rozmaitemi wpływami. Podzielam zdanie tych, którzy powiadają, że korpus urzędniczy powinien stać zdała od polityki. Powinien uprawiać jedną tylko politykę — to jest wskazania linii politycznej rządu. Rząd jest tym, który nadaje linię wytyczną korpusowi urzędniczemu na terenie całego Państwa. Nie wyobrażam sobie, by urzędnik mógł prowadzić inną politykę, aniżeli jest polityka wytyczna całego rządu. Ale z drugiej strony trzeba powiedzieć, że urzędnicy byli niejednokrotnie pod rozmaitemi wpływami partyjnemi i politycznemi, co raz w swojem przemówieniu bardzo dobitnie powiedział Minister Kwiatkowski, mówiąc, że urzędnik, mający do załatwienia jakąś sprawę, tak się bał, ażeby się nie narazić może temu rządowi, który później przyjdzie, że wołał tej sprawy nie załatwić. I to jest więc niepewne ustosunkowanie się urzędników do polityki.</u>
          <u xml:id="u-47.19" who="#KarolRolle">Dlatego powitałem z wielką radością okólnik, który był wystosowany także do nas, do Bezpartyjnego Bloku, że nie wolno, ani posłom, ani senatorom osobiście interweniować po urzędnikach i urzędach, aby nie wywierać nacisku pod względem politycznym czy partyjnym na urzędników. Rozumiem, że jak urzędnik miał przed sobą reprezentanta ludu z jednej czy drugiej strony Izby, który nalegał na załatwienie sprawy takie, które sprzeciwiało się jego przekonaniu, to, jak sobie pomyślał, że na 1-go może nie przynieść żonie pieniędzy — pensji, to on wolał wybrać drogę pośrednią, to jest nie załatwiać tej sprawy wcale.</u>
          <u xml:id="u-47.20" who="#KarolRolle">To było błędne postępowanie w stosunku do urzędników i urzędników w stosunku do społeczeństwa. Te rzeczy muszą być naturalnie zakończone. Nie jest to specyficzna własność Polski. Niedawno słyszałem takie samo narzekanie na zależność od partii, na brak samodzielności urzędników, kiedy mówiłem z jednym z profesorów z Jugosławji, który powiedział mi: to samo jest u nas. To jest pewnego rodzaju psychoza powojenna. To jest radość, która opanowała młodych posłów i senatorów, nie mówię o wieku, którzy byli przekonani, gdy zasiedli w tych Izbach, że mają możność nie tylko radzenia i kontrolowania, ale i rządzenia. Te stosunki się powoli zmieniają i musimy powiedzieć, że zmieniają się na lepsze. Nie jestem takim optymistą, jak tu jeden z mówców, który powiedział, że jest takim optymistą, iż będzie lepiej, gdy wszystko będziemy sprowadzać z zagranicy, a u nas nic nie będziemy robili. Jestem tym optymistą, który na podstawie faktów obserwowanych z wiarą idzie w przyszłość, że z każdym rokiem na terenie naszej Polski jest lepiej. Są pewne błędy, które w Senacie były wytknięte. Niema jednak społeczeństwa bez błędów, ale musimy powiedzieć sobie, że zlepek z trzech zaborów, zlepek z trzech umysłowości w ciągu krótkiego czasu staje się bądź co bądź monolitem pod względem zapatrywań na zadanie państwa i jego administracja.</u>
          <u xml:id="u-47.21" who="#KarolRolle">Chciałbym parę słów powiedzieć pod adresem kolegów z mniejszości narodowych. Pojęcie mniejszości narodowej według mnie jest pojęciem statystycznem może w pewnych razach pewnej kombinacji politycznej taktycznem, bo widzimy przed sobą Niemców, Ukraińców, Żydów i innych naszych obywateli, ale nie widzimy razem jednej mniejszości narodowej. Dlatego p. dr. Pant, mówiąc o stosunku naszym do mniejszości narodowej, był na zupełnie błędnej drodze, bo zupełnie inny jest nasz stosunek do społeczeństwa niemieckiego, inny do żydowskiego, inny do ukraińskiego. Możemy powiedzieć, że na wyrównanie stosunków między nami a Niemcami jeszcze czas nie przyszedł. Mnie się zdaje, że raczej ze strony Niemców byłaby wskazana polityka mniej agresywna, ażebyśmy mogli wiele rzeczy zapomnieć, bo trzeba powiedzieć, że społeczeństwo polskie jest społeczeństwem, które najprędzej wszystkie krzywdy zapomina, ale trzeba mu dać czas. Jeszcze za świeże są rany, jeszcze nie zrosły te kości, które mam Niemcy łamali na różnych terenach, ażebyśmy już dziś mogli o tem zapomnieć. Jeszcze niedawne to czasy, kiedy zwróciłem się w Katowicach do zwykłego bagażowego po polsku, a on mi powiedział na boku: „niech pan nie mówi do mnie po polsku, bo stracę posadę”. I tak było na całym terenie Śląska i Poznańskiego, tego odrazu zapomnieć nie możemy. Mam przekonanie, że może pokolenie, które po nas przyjdzie, potrafi wynaleźć punkty styczne -nawet z ludnością niemiecką na terenie polskim, ale w tej chwili jest lepiej;, jeżeli my sobie postanowimy nie wymawiać tych rzeczy i damy czasowi możność załagodzenia i zapomnienia.</u>
          <u xml:id="u-47.22" who="#KarolRolle">Inny stosunek jest zupełnie do narodowości żydowskiej. Jest to może nawet -więcej stosunek o charakterze gospodarczym, niż o charakterze narodowościowym. A inny jest znów nasz stosunek do narodu ukraińskiego, Nie chcę, ażeby Niemcy porównywali nasz stosunek do Niemców z naszym stosunkiem do narodu ukraińskiego. Może niewielu w tym Senacie panów kolegów podziela to zdanie, ale mam wrażenie, że z narodem ukraińskim jesteśmy powaśnionymi braćmi, powaśnionymi, ale braćmi, nie obcymi. Jesteśmy ludźmi skazanymi do życia na wspólnym terenie nie ukraińskim i nie polskim, tylko ukraińskim i polskim. Jestem przekonany, że przyjdzie Itaka chwila, w której może zaczniemy się porozumiewać. Dzisiejsze przemówienie p. senatora Decykiewicza napawa mnie nadzieją, że tak być może; ja przyznam się otwarcie, cieszyłbym się z tego osobiście, bo w moim rodzinnym kraju do jednego ucha wpadały mi słowa polskie, a do drugiego słowa ukraińskie. Jedne były mi drogie, ale i drugie były mi miłe i tego nie zapomniałem do dziś dnia i chciałbym, żeby ta „wspólność nadziei”, o której mówił tutaj p. 9. Decykiewicz, najrychlej dla obu narodów zabłysła.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Ciastek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#FranciszekCiastek">Wysoki Senacie! Zarówno przy dyskusji ogólnej, jak i przy dyskusji szczegółowej przedstawiciele ugrupowań, które tu na terenie parlamentu naszego są reprezentowane, wypowiadają swoje zdania, swoje przekonania, swoje poglądy, nieraz nawet w formie bardzo ostrej. Jednocześnie wskazują na kierunek, w jakimby właściwie życie państwowo - twórcze posuwać się winno. Jeżeli chodzi o to zagadnienie, to z różnych punktów różnie na to patrzymy. Może to jest jedna z tych przyczyn, że dotąd nie jest ustalona, niema tej zdecydowanej większości, któraby narazie powiedziała, że taki kierunek, a nie inny ma być i może to jest jedna z tych poważniejszych przyczyn, że to nasze życie gospodarcze wciąż jeszcze kuleje, wciąż jeszcze niedomaga, że mimo niby dobrych chęci ze wszystkich stron, jednak wiele się słyszy niezadowolenia. Jeżeliby się wsłuchać w opinię ogólną, co ona mówi, to daje się wyczuć, że poza posłami i senatorami, to więcej nikomu w Polsce nie jest dobrze, wszystkim jest źle, wszystkim jest bieda, a tylko wyjątek stanowią ci posłowie i senatorowie, a i panowie ministrowie również, bo już panowie ministrowie nie mieliby się znowu przed kim poskarżyć. Jeżeliby chodziło teraz o wieś, to może narzekania jest tam najmniej, bo wieś, bo lud, bo drobny rolnik ma tylko jedno życzenie, jedno wielkie żądanie, aby mu dozwolono w Państwie żyć, aby móc spokojnie pracować i aby móc sprostać temu wielkiemu zadaniu, jakie na nim spoczywa.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#FranciszekCiastek">Jeżelibym mówił teraz o Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, to nie da się życiowo tego oddzielić od tej poważnej sprawy, o której tutaj mój przedmówca dość szeroko mówił, od samorządu. Słyszeliśmy tutaj głosy, że samorząd jest rzeczą niepotrzebną, że jest w Polsce rzeczą zbędną, że samorząd jest dlatego tylko, aby obciążał ludność podatkami. Tak jest, proszę Panów, ja byłem i dotąd jestem tym samorządowcem; jestem członkiem tego najniższego samorządu, bo członkiem rady gminnej, i zupełnie się z lakiem twierdzeniem zgodzę, że samorządy popełniły cały szereg błędów. Ktoś, mówiąc o błędach, powiedział, że ten się tylko nie myli, kto nic nie robi, ale za to popełnia największy w życiu błąd, bo nic nie robi. To samo można powiedzieć o samorządach i samorządowcach, ale gdy się zupełnie bezstronnie przypatrzy temu, co już samorządy u mas w Polsce zrobiły, to każdy bezstronny obserwator musi przyznać, że jednak zrobiły wiele, że zrobiły bardzo wiele i w dalszym ciągu jeżeli mamy jakąkolwiek pewność, to największa gwarancja i pewność będzie wtedy, jeżeli Państwo nasze w całem słowa tego znaczeniu oprze Się na samorządzie. Słusznie ktoś powiedział, że samorząd jest szkołą życia obywatelskiego. A jeżeli popełniały dotąd samorządy gminne, powiatowe, błędy, to nie winię tych ludzi, którzy bezinteresownie swoją ciężką pracę w samorządach dawali i dają, ale raczej gdzieindziej trzeba tej winy, tych błędów szukać. Bo jeżeli jakiś błąd popełnia samorządowiec, drobny rolnik, chłop ze wsi, to nic dziwnego, bo go lepiej żyć nie nauczono. Myślano w Polsce o budowie kościołów, budowano przy kościołach karczmy, a nikt nie myślał o budowie szkół dla ludu. I ten lud dzisiaj, biorąc na siebie to ciężkie zadanie, nie miał tej pomocy, jaką powinien już mieć wcześniej i powinien był znaleźć w szkole i cała ta sprawa musiała właśnie dotąd czekać aż te dzielniejsze, te wybitniejsze jednostki z ludu dopiero zaczęły własnemi siłami, własnym wysiłkiem te szkoły budować, tworzyć i nad podniesieniem tego szkolnictwa pracowały, pracują i nadal pracować będą.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek).</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#FranciszekCiastek">Jeżelibyśmy jeszcze chcieli stwierdzić działalność samorządu i wzięli nawet ten najmniejszy samorząd, tę gromadę wiejską, to zobaczymy, że w tak ciężkich dzisiejszych warunkach, jeżeli ci ludzie poza wszystkiemi ciężarami państwowemi i samorządowemi jeszcze się dobrowolnie z własnej i nieprzymuszonej woli opodatkowują tylko po to, ażeby coś w tej swojej wsi zrobić, ażeby przeprowadzić jakąś komasację, meliorację, żeby można było własnym wysiłkiem budować swoje szkoły czy coś pożytecznego zrobić, czy drogi własnym kosztem budować, bo i takie wypadki się zdarzają, to chyba będzie jeden dowód więcej, że to poczucie obywatelskie dlatego się zbudziło, że lud, ten drobny rolnik szanuje ten wielki przywilej, jaki ma w wolnej niepodległej Polsce, że jest wolnym obywatelem...</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#FranciszekCiastek">...że ma możność tym swoim wysiłkiem cegiełkę do budowy tego wielkiego gmachu państwowego dołożyć.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#komentarz">(Głosy: Brawo, Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#FranciszekCiastek">Jeżelibyśmy, proszę Panów, wzięli jeszcze z punktu samorządowego, to, jak wiemy, tak się w Polsce ułożyło — ponieważ z braku ustaw samorządowych inaczej ułożyć się nie mogło — że mają sporo do powiedzenia i ci urzędnicy p. Ministra Spraw Wewnętrznych, a więc wojewodowie i starostowie. P. s. Kłuszyńska już mnie bardzo nastraszyła nowym wojewodą kieleckim.</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#komentarz">(Głos: I nas też.)</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#FranciszekCiastek">Ja osobiście p. wojewody nie znam, więc ani źle, ani dobrze nie chcę o nim mówić, mogę tylko zapewnić o jednem, że my niejednego wojewodę przeżyliśmy w Kielcach, więc nowy p. wojewoda niech będzie przygotowany na to, że jeżeli będzie człowiekiem możliwym, prawdziwym samorządowcem, jeżeli będzie doceniał wielkie zagadnienie samorządowe, to chętnie z nim będziemy współpracować, jeżeli nie, to przeżyliśmy kilku wojewodów i jego również przeżyjemy, jego nie stanie, a my i samorząd zostaniemy.</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli chodzi jeszcze o pp. wojewodów, to jeszcze najmniejsze zło, jak jest taki, czy inny wojewoda, ale jest daleko gorzej, jeżeli p. wojewodzina ma coś do powiedzenia w tej sprawie, daleko gorzej, jeżeli od p. wojewodziny przyjdzie list do p. starosty, ażeby w budżecie samorządowym na Itaki i taki cel pewne sumy się znalazły. Z tem jest gorzej i jeżelibym miał coś do powiedzenia, to apeluję do p. Ministra, ażeby tych rzeczy nie było i ażeby się te rzeczy w Polsce nie powtórzyły.</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli chodzi teraz o pp. starostów, którzy też z tytułu swego stanowiska czynny udział, chcąc nie chcąc, muszą brać w życiu samorządowem, to o ile słyszałem tu od niektórych pp. senatorów, którzy wyrażali się dość ujemnie, to ja naprawdę nie podzielałbym tego stanowiska, a nieraz trzeba mieć raczej współczucie dla tych ludzi, bo wiemy, proszę Panów, z praktyki życiowej, że wtedy w takiej czy innej organizacji jest dobrze, jeżeli każdy robi to, co do niego należy, a tymczasem gdy chodzi o tych nieszczęśliwych starostów, to w ostatnich latach wiele im kazano robić takich rzeczy, do których ani się rodzili, ani się uczyli, ani z ich stanowiska i obowiązków to do nich nie należy. I to jest ta tragedia i całe zło. Ale jeszcze większe jest zło, gdy przy takim panu staroście znajdzie się jeszcze jakaś przyboczna sekretarka i jeszcze swoje życzenia wyraża.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ładna administracja.)</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#FranciszekCiastek">Ażeby już koniec położyć tym stosunkom, ażeby to się więcej w Polsce nie powtarzało, oto bym wyraził apel do p. Ministra, aby tych pp. starostów, którzy tak gorliwymi się okazali, którzy nie tylko powywracali w wielu wypadkach zasady idei samorządowej, ale nawet wtargnęli do organizacyj rolniczych i tam próbowali swojej znajomości, próbowali je przerabiać, uzdrowić, próbowali tam unifikować, ażeby takich pp. starostów za ich wielkie położone zasługi p. Minister wziął na inne wyższe stanowiska, albo przeniósł ich w stan spoczynku. Niechby dał im nawet dobre emerytury, aby oni już tą swoją działalnością nie psuli i szkód nie robili.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, 10 lat niepodległości zrobiło jedno, mianowicie, że w takim czy innym powiecie znaleźli się ludzie, którzy, chcąc nie chcąc, wysunęli się naprzód, wzięli ten ster, mają swój kierunek i żadna siła ludzka ich z tej drogi nie zepchnie, żadne straty, żadne historie, żadne próby nie pomogą, bo ci ludzie mają swój utarty kierunek, po jakim szli, po jakim idą i po jakim pójdą i jeżeli chodzi o dobro sprawy, to raczej nie trzeba im przeszkadzać, to będzie lepiej. Jeżeli są organizacje rolnicze, to są powiaty, w których były dotąd dwie organizacje rolnicze. Jakoś się one ułożyły i organizacja, która wykazywała większą żywotność, to była większa, do tej bardziej ludzie lgnęli, a jednakże to się jakoś ułożyło i reszta lepiej by się nawet ułożyła, gdyby nie przyszedł rozkaz zgóry do pp. starostów, żeby oni to bardzo pobożne życzenie wypełnili, aby to połączyli. Jednem słowem wprowadzono niepotrzebny ferment i z tego żadnego pożytku ani dla rolnictwa, ani dla Państwa nie było, a jeszcze gorzej, bo tylko straty są z tego tytułu. Bardzo często dobry nawet instruktor rolniczy, mając tylu panów nad sobą, nie wie, kto starszy, nie wie kogo słuchać i dla świętego spokoju nic nie robi.</u>
          <u xml:id="u-49.17" who="#FranciszekCiastek">Jeżeliby chodziło jeszcze o takie potrzeby życiowe, to na terenie Kongresówki jest jeszcze jedna konieczna, mianowicie jak najprędszy nowy podział administracyjny. Z praktyki życiowej wiemy, ci wszyscy, którzy biorą czynny udział w samorządzie, że jeżeli powiat wyciągnięty jest nieraz niemiłosierną kiszką, albo jakimś esem czy floresem, jeżeli dana gmina nieraz do 50 klm jest oddalona od powiatu, to nie do pomyślenia jest, żeby im można było jakąś zgóry uplanowaną, racjonalną gospodarkę samorządową poprowadzić. Tak samo, jeżeli chodzi o gminy nasze na terenie Kongresówki, to one są stanowczo za duże i taki wójt, szczególnie przy dzisiejszym systemie, który bądź co bądź musi być wykonawcą tych mądrzejszych, czy mniej mądrych uchwał rady gminnej, wszystko inne robi, tylko tej robocie samorządowej ma najmniej czasu do oddania. To jest, proszę Panów, konieczność życiowa, to jest życiowa potrzeba, głos samorządu w tej sprawie już nieraz się podnosił, w swoim czasie nawet z polecenia ministerstwa wydziały powiatowe opracowały i plan i projekt podziału, i to trzeba jak najprędzej w życie, w czyn wprowadzić, bo to dopiero będzie tą pomocą, to dopiero uprości całą sprawę i skieruje na właściwe drogi nasz samorząd.</u>
          <u xml:id="u-49.18" who="#FranciszekCiastek">Tych kilka uwag swoich przy tej dyskusji uważałem za wskazane powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-49.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.20" who="#FranciszekCiastek">Marszałek;</u>
          <u xml:id="u-49.21" who="#FranciszekCiastek">Głos ma s. Perzyński.</u>
          <u xml:id="u-49.22" who="#FranciszekCiastek">S. Perzyński;</u>
          <u xml:id="u-49.23" who="#FranciszekCiastek">Wysoki Senacie. Dyskusja przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, przy jego budżecie, zatoczyła szerokie kręgi i poruszyła kilka zagadnień, na których się funduje obecny i przyszły rozwój Państwa. I dlatego myślę, że, odchodząc od rozważania drobnych przykładów, odchodząc od szczegółów, które w dyskusji zostały poruszone, należy się zastanowić nad kilku tylko zasadniczemi kwestiami, które poza wszelką wątpliwością dla rozwoju myśli politycznej w Polsce są istotne.</u>
          <u xml:id="u-49.24" who="#FranciszekCiastek">Takiem pierwszem zagadnieniem jest cel, do którego zdąża Państwo, t. j. ta mocarstwowa przyszłość, o której tu mówiono, i drogi, które do tej mocarstwowej przyszłości Polskę prowadzą i prowadzić muszą. Drugie zagadnienie, poza wszelką wątpliwość kapitalne, ale nie najbardziej istotne w życiu Polski, to zagadnienie stosunku do mniejszości. Trzecie, dziś poruszone, też nader istotne, to stosunek do samorządu.</u>
          <u xml:id="u-49.25" who="#FranciszekCiastek">Słuszną jest rzeczą, że w ostatnich kilku latach, od momentu, kiedy obecny Rząd, w rozumieniu naturalnie ciągłości rządów Marszałka Piłsudskiego, rozpoczął sprawowanie władzy, w Polsce rozpoczęła się era nowa — radosnej twórczości. Trzeba stwierdzić, że niespożytą siłą, niezłomną wolą narodu, wysiłkiem i geniuszem jego przywódców powołany do życia Naród Polski znalazł się w niesłychanie trudnych warunkach: na zachód, na wschód, na północ, mieliśmy dookoła siebie rewolucję. Z jednej strony paliła się bolszewicka Rosja, z drugiej strony fermentowały zrewolucjonizowane Niemcy po przegranej wojnie. W tych warunkach tworzyła się państwowa rzeczywistość w Narodzie Polskim, poza wszelką wątpliwością skłonnym do indywidualizmu i przez wiele lat pozbawionym szkoły politycznej. Nic przeto dziwnego, że przez wieki walcząc o wolność, mając niejako ten symbol wolności wypielęgnowany w sobie, wymarzony, przyszliśmy do Państwa, które tę wolność wysunęło na czoło, doprowadziło w konsekwencji do tego, cośmy potem określili nazwą sejmowładztwa, a co było wypaczeniem idei państwowości. Z tem należało skończyć. To zostało wśród błyskawic skończone. Marazm życia polskiego, niezaradność w tem życiu przeszła. Ustąpił z dominującej roli Sejm i Senat i Rząd zaczął rządzić.</u>
          <u xml:id="u-49.26" who="#FranciszekCiastek">Rządy w Polsce są dzisiaj pewną ręką sprawowane. To się może nie podobać całemu szeregowi ludzi i polityków, którzy nie całość Państwa, ale poszczególne jego odłamy mają na widoku. Ale to już dziś wydało przepiękny kwiat; a nawet już nie tylko kwiat, ale pyszny owoc. Proszę, niech Wysoka Izba zechce się tylko zastanowić nad jednym momentem dzisiejszej dyskusji, nad przemówieniem p. s. Panta. Pamiętacie wszyscy Panowie cały szereg drażliwych momentów w tem przemówieniu, a mimo to jednak zasadniczą nutą tego przemówienia, bardzo możliwe, że nieświadomie, może nawet podświadomie, a napewno czasami wbrew intencjom mówcy, była troska o całość Rzeczypospolitej i o jej przyszłość. Wszak p. s. Pant mówił: „budujecie dach, a nie budujecie podwalin, czy talki gmach może być mocny?” Jeżeli dziś myśli p. s. Panta, reprezentanta pewnego odłamu niepolskiej narodowości, układają się w ten sposób, że troszczy się on o przyszłość Państwa, to poza wszelką wątpliwością pojęcie o całości państwa krzepnie, idea zróżniczkowania zostaje przezwyciężona i państwowo twórcza myśl polska znajduje się już na szerokim gościńcu, wiodącym do jak najlepszej jego przyszłości. Ten moment trzeba wziąć pod uwagę i zważyć, że kiedy rząd t. zw. pomajowy ujął ster państwa w swoje ręce — ponad wszelkie narzekania wyszliśmy z marazmu i przeszliśmy do tego, co się nazywa radosną twórczością, scalania, montowania Państwa, i to bez względu, czy się to komu podoba, czy nie, i czy zechce on nawet na ten temat ironizować to tak szczytne pojęcie.</u>
          <u xml:id="u-49.27" who="#FranciszekCiastek">Drugie zagadnienie, to zagadnienie mniejszości Zagadnienie to jest nie najważniejszą, ale bardzo istotną kwestią państwowego życia politycznego. Ułożenie stosunków z mniejszościami racjonalnie jest stworzeniem spokojnej, pozbawionej wstrząśnień przyszłości Państwa. I tu należy wrócić do syntezy, którą podał p. s. Decykiewicz: asymilacja — powiada on — nie może się udać, albowiem nic nas nie łączy, a wszystko nas dzieliło. To nie jest ścisła synteza naszych dziejów, bo Panowie będą łaskawi pamiętać, że w stosunku do bratnich naszych narodowości, mamy za sobą takie akta wiekopomne, jak Unia Horodelska i Unia Lubelska, to jest nasza przeszłość i to jest istota naszej przyszłości. Tą drogą szliśmy i tą drogą idziemy dalej, a to, że dziś my wszyscy jesteśmy asymilatorami, to jest poza wszelką wątpliwością, bo przecież my ciągle budujemy Państwo i potęgę tego Państwa z różnych poszczególnych organizmów. Do jakiego stopnia jest to ważne, a splecione, przypomnę drobny moment przemówienia senatora ks. Brandysa. Czy Panowie pamiętacie, jak mówił o wojewodzie Grażyńskim i jak mówił o innych działaczach Górnego Śląska? Podkreślał, że ci ludzie nie są Ślązakami. Po 10-ciu latach istnienia Państwa, pozwalamy sobie kwalifikować ludzi, działających na pewnym terenie Polski, jako przynależnych do tej czy innej jej dzielnicy. Czyż może mi przyjść do głowy, a ponieważ jestem Podlasiakiem, to na warszawskim gruncie mogę być podejrzanym w swej działalności politycznej? To wszystko właśnie trzeba zasymilować i scalić w Państwie, dlatego program asymilacji jest dziś pierwszorzędnym programem, i o nic więcej pozatem nie chodzi. P. s. Decykiewicz powiada: „Cóż z tego, że oni — jego ziomkowie — będą mówić w gwarze ludowej” — zdaje się, że takiego użyto określenia dla języka ruskiego — „będą wyznawali inną religię, ale to już będą co do odczucia prawdziwi, istotnie kochający swoją polską ojczyznę polscy obywatele”. O cóż więc idzie, jeśli się pozostawia język, wyznanie, kulturę. Gdzie krzywda?</u>
          <u xml:id="u-49.28" who="#FranciszekCiastek">I pozostaje, proszę Panów, do omówienia w tej chwili trzecia rzecz, z której bardzo często robi się zarzuty w tej chwili, stosunek rządu do samorządu w całym szeregu jego przejawów. Powiada się, że nie ma rząd zaufania do Narodu Polskiego. Ja myślę, że do narodu polskiego zaufanie jest wielkie, bo naród polski umiał wykuć swoją wolność, zmagając się na wszystkich frontach w wielkiej wojnie światowej i w wojnie polskiej z Rosją. Nie można nie mieć wobec tego zaufania do Narodu Polskiego, ale czyż można dojść w Państwie do takiego zaufania do narodu, ażeby czynnik regulacyjny — rząd wyeliminować z życia, by nie miał on tam nic do powiedzenia, ażeby ci, co za całość Państwa są odpowiedzialni, przedstawiciela rządu, nie byli regulatorami poszczególnych momentów życia polskiego?</u>
          <u xml:id="u-49.29" who="#FranciszekCiastek">Nasi przyjaciele, na lewo tu siedzący, z ław Polskiej Partii Socjalistycznej, ilekroć mówią o samorządzie, nie mogą o niczem innem mówić, jak o kasach chorych. To dla nich jedyne zagadnienie samorządowe. A jeżeli wkraczają na szerszy teren samorządowy, jak to zrobił p. s. Kelles-Krauz, który mówił o samorządzie miękkim i wiejskim, to uważają, że celem samorządu, jest jedynie stworzenie zadowolonego obywatela, i cała jego mowa stała się odrazu zaprzeczeniem tego wszystkiego, co powiedziała p. s. Kłuszyńska, mówiąca o idealizmie ma. Jeżeli się bowiem mówi o stworzeniu zadowolonego obywatela, mówiąc o najszerszych masach, i jednocześnie o kryzysie dzisiejszym, i że ten kryzys nie pozwala obywatelowi być zadowolonym i czyni się za to odpowiedzialnym rząd, to ten niezadowolony obywatel nie jest idealistą, który nic nie żąda i niesie ciężary. A o tych ciężarach trzeba pamiętać, ale wiemy, że ciężary i zadowolenie to są dwie rzeczy różne i jeżeli te rzeczy Panowie w ideowej płaszczyźnie stawiacie, to trzeba powiedzieć: ciężkie czasy kryzysu, który w tej chwili ogarnął i ziemie polskie, istnieją tylko dla samorządu, bo cała Polska znosi ten ciężar jednakowo. I nie znaczy to, by samorząd nie miał być w pewnym momencie regulowany, bo jest tylko jedną ze składowych części polskiej rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-49.30" who="#FranciszekCiastek">W tych warunkach myślę, że niema specjalnych przyczyn do obaw, żeby w przyszłość Polski jasno nie spoglądać i dlatego nie przez różowe okulary patrzymy, kiedy mówimy, że Polska szerokim gościńcem i twardym krokiem zdąża do mocarstwowego stanowiska w świecie.</u>
          <u xml:id="u-49.31" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#JulianSzymański">Głos ma Tullie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Ograniczę się tylko do paru słów, któremi chciałbym odpowiedzieć na niektóre uwagi s. Decykiewicza. S. Decykiewicz twierdzi, że Polacy i Państwo Polskie dążą do asymilowania Rusinów. Otóż, o ile to odnosiłoby się do asymilacji jako pojęcia pozyskania ich dla Państwa, to jest zupełnie słuszne, ale jeżeliby chodziło o asymilację narodową, to muszę temu zaprzeczyć. Prawdą jest, że szlachta ruska jeszcze w Polsce przedrozbiorowe zasymilowała się i stała się polską. To jest prawda Ale nie było tam żadnego nacisku z naszej strony.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Żeby się utrzymać przy życiu.)</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#MaksymilianThullie">Stało się to tylko na podstawie wyższej kultury polskiej Po rozbiorach stała się rzecz zupełnie inna. My tak dalece nie umiemy asymilować, wynaradawiać kogoś, że dopuściliśmy do tego, że w Małopolsce Wschodniej ogromna część Polaków zruszczyła się. Jest tam około pół miliona Polaków, którzy mają czysto polskie nazwiska, a niektórzy jeszcze zostali przy religii rzymsko-katolickiej, a mówią po rusku. Jeżeli obecnie mamy jakieś dążenia asymilacyjne, to chcemy tylko odebrać tych Polaków, którzy obecnie są zruszczeni, a którzy są jeszcze rzymsko-katolickiego obrządku, ale o tem, ażebyśmy chcieli zasymilować i wynarodowić Rusinów, niema mowy.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#MaksymilianThullie">Skargi na nieprzyjmowanie Rusinów do urzędów państwowych i samorządowych są także nieuzasadnione. Przecież tylu jest urzędników państwowych Rusinów, nawet tacy są w urzędach, którzy walczyli w roku 1918 przeciw Państwu Polskiemu. Wydaje mi się, że dalej nie może już pójść tolerancja. O tem, żeby społeczeństwo polskie bojkotowało Rusinów, to przyznam się, że dopiero pierwszy raz usłyszałem z ust sen. Decykiewicza. Sam mam służącą Rusinkę i niema o tem mowy, aby był pod tym względem jakikolwiek bojkot. Wytworzył się pewien mur chiński między społeczeństwem polskiem, a ruskiem w Polsce. To jest prawda, ale nie myśmy temu zawinili. Były czasy, gdy nie było różnicy między Polakiem a Rusinem. Złączyliśmy się w małżeństwach tak, że obecnie niema prawie rodziny, gdzieby nie było polskich i ruskich jej członków Przyszły czasy, kiedy Austria na podstawie swego hasła: divide et impera — starała się poróżnić te dwie bratnie narodowości, bratnie, bo przecież my Polacy i Rusini na tej ziemi od wieków razem mieszkamy i przez wzbudzenie nacjonalizmu ruskiego stworzono ten mur chiński, ale znowu nie nasza to wina. My zawsze uroczystości, kościelne obchody i tak dalej proponowaliśmy wspólne, zawsze otrzymywaliśmy odpowiedź odmowną. Panowie Rusini sami się od nas odłączali.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#komentarz">(S. Trojan: Nam nie chodziło o uroczystości, a o zwyczajny, codzienny chleb.)</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#MaksymilianThullie">W życiu codziennem także nie chcieliście z nami żyć. Nie robię Panom zarzutów, Panowie mogą robić, co się Panom podoba, tylko nie przypisujcie nam tego, że my temu jesteśmy winni, my chcemy żyć razem i mamy nadzieję, gdy dorośnie społeczeństwo, które już się w Polsce urodziło, to może dojdzie do jakiegoś współżycia, zwłaszcza, że obecnie nastroje ogólne dążą do stępienia wszelkich ostrości między narodami i do pewnego zbliżenia na podstawie gospodarczej. Jeżeli to jest ogólno-europejski nastrój, to miejmy nadzieję, że kiedyś nastąpi współżycie.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#MaksymilianThullie">Tutaj muszę jeszcze parę słów powiedzieć co do oświadczenia s. Decykiewicza, że Rusini są lojalni ale nie z uczucia, że uczucia tego wobec krzywd różnych mieć nie mogą. Jeżeli są oni lojalni nie z uczucia i przekonania, to Państwo Polskie musi się, rozumie się, ograniczyć tylko do żądania wypełnienia tych obowiązków, które na nich wkłada przynależność państwowa. Ale taki stosunek formalny między Rusinami a Państwem Polskiem musi doprowadzić do tego, że Państwo Polskie musi zastosować politykę jak największej ostrożności. Zwłaszcza, że nie przez s. Decykiewicza, ale poprzednio jeszcze był tu wyrażony ze strony Rusinów pogląd, że Panowie jako swój ideał uważają niezależność.</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#komentarz">(S. Trojan: Wy także kiedyś tak uważaliście w Austrii i w Rosji.)</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#MaksymilianThullie">Czy ja Panu robię zarzut z tego? Nie, ja stwierdzam: dla nas ta niezależność pociągnęłaby za sobą oderwanie części Państwa Polskiego od całości. Wobec tego Panowie zrozumieją, że obowiązkiem i Państwa Polskiego i społeczeństwa polskiego jest postępowanie w kwestii ruskiej z ostrożnością i my musimy wszystko robić, aby nie dopuścić do tego aby to oderwanie kiedyś nastąpiło.</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#komentarz">(Głos: Słusznie Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#JulianSzymański">Ogłaszam przerwę półgodzinną do godziny 9. Zaczniemy od budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#JulianSzymański">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do części ostatniej dzisiejszego porządku dziennego: część 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#JulianSzymański">Głos ma sprawozdawca p. senator Makarewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#JuliuszMakarewicz">Wysoki Senacie! Komisja Skarbowo-Budżetowa przedstawia Senatowi preliminarz budżetowy Ministerstwa Sprawiedliwości do przyjęcia według uchwały sejmowej bez żadnych zmian. Różnica między preliminarzem według przedłożenia rządowego a preliminarzem według uchwały sejmowej jest znikoma. Niema jej wcale w dziedzinie dochodów, które Sejm ustalił, według preliminarza rządowego, w kwocie 42.499.730 zł, zachodzi natomiast w dziedzinie wydatków, gdyż Rząd preliminuje wydatki zwyczajne na kwotę 130.956.490 zł, natomiast według opinii Sejmu mają wydatki zwyczajne wynosić 130.811.975 zł. Skutkiem tego różnica ta, wynosząca zaledwie 144.515 zł, odbiła się na ogólnej sumie wydatków tejże samej wysokości, wobec pozostawienia bez zmiany wydatków nadzwyczajnych.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#JuliuszMakarewicz">Oszczędności proponowane przez Sejm faktycznie są wyższe o dalszych 80.000 zł., z których ma być pokryty 1) fundusz reprezentacyjny Ministra Sprawiedliwości w wysokości 30.000 zł. i 2) podwyżka działu wynagrodzeń za pracę w Komisji Kodyfikacyjnej w wysokości 50.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#JuliuszMakarewicz">Skreślenia wydatków — ogółem niespełna 230.000 zł, dokonane przez Sejm, wynikać muszą oczywiście z bardzo dokładnego badania preliminarza rządowego przez czynniki sejmowe, czego dowodem jest między innemi okoliczność, że w dziale więziennictwa różne wydatki osobowe Sejm preliminował w kwocie 1.186.400 zł., a nie w wysokości 1.200.000, jak preliminarz rządowy. Na to. by skreślić 13.600 zł. z kwoty 1.200.000, preliminowanej przez Rząd, potrzeba było, przypuszczam, niezmiernie dokładnego badania poszczególnych pozycji. Naogół skreślenia dotyczą „różnych wydatków osobowych” w dziale: Zarząd Centralny, Więziennictwo, Komisja Kodyfikacyjna i Administracja wydawnictw. Skreślenia te dotyczą dalej „wydatków biurowych” w dziale: Zarząd Centralny i Więziennictwo, a ponadto „innych wydatków” w dziale: Zarząd Centralny i Wymiar sprawiedliwości, dotyczą one wreszcie „remontu i konserwacji” w dziale: Zarząd Centralny i Więziennictwo.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#JuliuszMakarewicz">Dowodem, że obliczenia sejmowe są oparte widocznie na bardzo dokładnych studiach, że Sejm nie kierował się ani drobiazgowością, ani złośliwością wobec Rządu, jest fakt, że p. kierownik Ministerstwa Sprawiedliwości na wszystkie te zmiany, a jest ich kilkanaście, w zupełności się godzi. Pierwotne obliczenia Ministerstwa, przedstawione w drukowanym preliminarzu rządowym, polegały widocznie na szeregu błędów rachunkowych. Z uczuciem zadowolenia ze stwierdzenia pomyślnego faktu zgody pomiędzy Sejmem a Ministrem proponujemy Wysokiej Izbie do przyjęcia preliminarz budżetowy Ministerstwa Sprawiedliwości, według uchwały sejmowej, bez żadnej zmiany.</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#JuliuszMakarewicz">Pozatem mam zaszczyt przedstawić do uchwalenia 4 rezolucje według wniosku Komisji Skarbowo-Budżetowej. Zacznę od rezolucji drugiej, pozostawiając pierwszą na zakończenie.</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#JuliuszMakarewicz">Rezolucja druga dotyczy pracy więźniów. Praca więźniów jest koniecznością wyższą ponad wszelką dyskusję. Doświadczenia stu kilkudziesięciu lat studiów stwierdzają zbawcze oddziaływanie pracy na psychikę więźnia. Praca ratuje więźnia od demoralizacji, od zboczeń seksualnych, od psychozy. Brak pracy powoduje upadek moralny i konieczność powrotu do przestępstwa. Wystarczy zapytać, co pocznie człowiek, wychodzący z więzienia, jeżeli od pracy się odzwyczaił, zapomniał, co umiał, a nauczył się, czego mu zupełnie nie było potrzeba. Czy można się dziwić, jeżeli skorzysta z pierwszej lepszej sposobności dla zdobycia środków materialnych, skoro droga pracy zarobkowej już dla niego nie istnieje? Więzienia bez intensywnej pracy są kasynem przestępstw i akademią zbrodni. Państwo Polskie nie może utrzymywać tego rodzaju szkodliwych zakładów. Praca więźniów musi być dobrze wynagradzaną na to, ażeby zachęcić więźnia do intensywnego wysiłku. Wszelka opozycja przeciwko zarobkowej pracy więźniów, podyktowana względami konkurencyjnemi przez organizacje zawodowe, umilknąć musi wobec konieczności moralnego podnoszenia ludzi, którzy znaleźli się w konflikcie z ustawą karną, a których nie wolno pchać w ramiona przestępczości zawodowej. Podnoszę, to z naciskiem ponieważ, jak Wysokiej Izbie zapewne wiadomo, bardzo często się zdarza, że organizacje zawodowe występują z protestem przeciw zajmowaniu więźniów pracą zarobkową. Jest to polityka niesłychanie krótkowzroczna.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#JuliuszMakarewicz">Rezolucja trzecia, domagająca się ustawodawczego wprowadzenia domów dla niepoprawnych, nie jest niczem nowem, bo Wysoka Izba już dwukrotnie takie rezolucje uchwalała w ostatnim czasie. Obecnie tylko po raz trzeci przypominamy konieczność wprowadzenia domów dla niepoprawnych, zgodnie z projektem Komisji Kodyfikacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-54.7" who="#JuliuszMakarewicz">Rezolucja czwarta, dotycząca nominacji prezydenta i jednego wiceprezydenta Komisji Kodyfikacyjnej, mówi sama za siebie. Chodzi tutaj o wykonanie ustawy o Komisji Kodyfikacyjnej. Wyrazić należy zdziwienie, że potrzeba przypominać Ministerstwu Sprawiedliwości konieczność wypełnienia tego obowiązku. Nominacja ta po półtorarocznym wakansie przyjdzie niewątpliwie ze znacznem opóźnieniem, ale lepiej późno niż nigdy. Opóźnienie tłumaczy się tem, że akt, który wyszedł z Komisji Kodyfikacyjnej przy ul. Mokotowskiej 14, w styczniu 1929 r., nie doszedł do dnia dzisiejszego do Ministerstwa Sprawiedliwości przy ul. Długiej nr 7. Znając energię p. Ministra Sprawiedliwości, nie wątpię, że zajmie się zbadaniem, na której ulicy akt ten zaginął.</u>
          <u xml:id="u-54.8" who="#komentarz">(Minister Sprawiedliwości Dutkiewicz: Jużem go znalazł.)</u>
          <u xml:id="u-54.9" who="#JuliuszMakarewicz">Zresztą już został znaleziony.</u>
          <u xml:id="u-54.10" who="#JuliuszMakarewicz">Nakoniec pozostawiłem rezolucję pierwszą, dotyczącą konieczności nowelizacji kodeksu postępowania karnego. Rezolucja ta ma znaczenie symboliczne, wiążę się z całokształtem problemów sądownictwa, jest wynikiem dyskusji przeprowadzonej obszernie na Komisji Skarbowo-Budżetowej na temat niedostatków polskiego ustawodawstwa, sprawy uposażeń sędziów, sprawy przeciążenia sądów i wreszcie projektu dokształcania zawodowego sędziów. Cztery te sprawy, pozornie różne, wiążą się ze sobą w jeden nierozerwalny splot. Okazuje się, że społeczeństwo polskie nie jest zadowolone ze sposobu załatwiania spraw przez sędziów, nie jest zadowolone także z tempa pracy w sądach, interesowane strony utyskują na zaległości w sądach, adwokaci domagają się wyższego poziomu sędziów i szybszego tętna wymiaru sprawiedliwości. Stwierdzonem jednak zostało równocześnie, że sędziowie pracują ponad siły, że dzień ich pracy często jest więcej niż ośmiogodzinny, że sędziowie zabierają akta do domu dla napisania wyroków. Stwierdzono dalej, iż wynagrodzenie sędziów, poruszające się przeciętnie między kwotą 360 a 600 zł. miesięcznie, nie odpowiada ani ich fachowemu przygotowaniu, ani ogromowi pracy i odpowiedzialności. Smutnem jest zjawisko poszukiwania przez sędziów dodatkowej pracy zarobkowej, która uniemożliwia im dokształcanie się w czasie wolnym od służby. Stwierdzono dalej zatrważający brak kandydatów do posad sędziowskich, czemu w danych warunkach dziwić się nie można. W dn. 1 stycznia 1930 r. wakowało 334 posad sędziowskich. Preliminarz Ministerstwa Sprawiedliwości liczy się ze stałym wakansem i z niemożnością obsadzenia pewnej ilości etatów, skutkiem czego preliminarz budżetowy w dziedzinie uposażeń sędziowskich mniejszym jest o półtora miliona zł. od cyfry, która wypadałaby z obliczenia na wypadek, gdyby wszystkie posady były zajęte. To operowanie t. zw. interkalariami przez Ministerstwo Sprawiedliwości jest zjawiskiem niepokojącem, gdyż dowodzi, iż administracja sprawiedliwości uważa brak sędziów za zjawisko chroniczne.</u>
          <u xml:id="u-54.11" who="#JuliuszMakarewicz">Nie tylko skromne uposażenie jest powodem wstrzymania się pracowników od kariery sędziowskiej. Istnieją obok tego inne poważniejsze powody natury moralnej. Przeciążenie pracą, połączone z równoczesnem narzekaniem stron i władzy zwierzchniej na zaległości, nie przyczynia się wcale do tego, by uczynić zawód sędziowski szczególnie miłym. Powstaje pytanie, czy rzeczywiście zachodzi przeciążenie? Na to pytanie niech odpowiedzą cyfry. Administracja sprawiedliwości używa pewnego poufnego klucza dla orientacji własnej, ile etatów trzeba utrzymywać w danym sądzie grodzkim. Nie zdradzając tego klucza, zaznaczam, że, według informacyj, które otrzymałem z Małopolski, klucz ten opiera się na przydziale o 25% wyższym, aniżeli wynosił przydział dla sądów za czasów austriackich, pomimo, że za czasów austriackich stanowisko sędziego nie było synekurą. Dodajmy do tego, że część stanowisk sędziowskich, których ogólną ilość ustalono według tego większego klucza, jest nie obsadzona. Dodajmy do tego dalej, że ilość sił kancelaryjnych jest o połowę mniejsza, niż zachodzi tego potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-54.12" who="#JuliuszMakarewicz">Jeżeli wszystko to uwzględnimy, to zrozumiemy zarówno wzrost zaległości, jak i skargi na przeciążenie sędziów.</u>
          <u xml:id="u-54.13" who="#JuliuszMakarewicz">Jeżeli szukamy przyczyn przeciążenia, to znajdujemy je naprzód we wrodzonem społeczeństwu polskiemu pieniactwie, a następnie w rodzaju polskiego ustawodawstwa. Polska cierpi nie tylko na brak jednolitego ustawodawstwa, ale cierpi także, a może w wyższym jeszcze stopniu, na złe ustawodawstwo własnej produkcji. Nie chodzi tutaj o treść przepisów prawnych, bo o tem rozstrzygają zapatrywania etyczne, społeczne i polityczne. Nie chodzi o to, czy polskie przepisy prawne są prawem słusznem, czy reforma rolna, ochrona lokatorów, waloryzacja przedwojennych wierzytelności i t. p. mają słuszną podstawę, ale chodzi jedynie o to, czy obowiązujące przepisy prawne wypowiedziano w formie odpowiedniej, takiej, by nie budziły wątpliwości, nie pobudzały do procesów, nie wstrzymywały sędziego przy rozstrzyganiu sporu. Minęły czasy, kiedy społeczeństwu wystarczyło dziesięcioro przykazań lub prawo dwunastu tablic. Społeczeństwo nowożytne żyje w lesie przepisów prawnych. Jeżeli przepisy te nie są proste, jak pnie drzew, jeżeli upodobniają się do elastycznych lub bujnych pnączów, to las przemienia się w puszczę podzwrotnikową, w której gubią się strony, gubią się adwokaci, gubią się sądy. Takiem zaczyna być ustawodawstwo polskie. Składają się na to rozmaite przyczyny. Poważną rolę odgrywa struktura ciała ustawodawczego i sposób załatwiania ustawodawczych problemów. Wiadomo, że ustawy uchwala Sejm, poprawiać je ma Senat, a poprawki Senatu może Sejm odrzucać. Technika ustawodawcza Sejmu występuje szczególnie plastycznie tam, gdzie inicjatywa ustawodawcza wychodzi od Sejmu samego, albo tam, gdzie Sejm na własną odpowiedzialność przeprowadza ustawy. W świeżej pamięci wszystkich są ożywione debaty na temat, czy dekret Prezydenta Rzeczypospolitej może być uchylony własną uchwałą Sejmu, czy też w normalnej drodze ustawodawczej. Trzeba było aż 55 sędziów Sądu Najwyższego do załatwienia tej kwestii, która, chociaż praktycznie rozstrzygnięta, pozostanie nadal teoretycznie wątpliwą wobec oczywistego ustawodawczego błędu. Wszystko to dlaczego? Dlatego, ponieważ Sejm — ustawodawca nie wstawił do noweli konstytucyjnej (ustęp końcowy art. 44) dwóch tylko wyrazów: „własną uchwałą”. Ustawodawca był obowiązanym wyrazy te zamieścić ze względu na to, iż Konstytucja w art. 125 ust. 3 wyrazów tych używa w celu wykluczenia współdziałania Senatu. Nie pomogą zaświadczenia czcigodnych mężów, mające dowodzić, co Sejm w danym wypadku powiedzieć chciał, gdyż ustawa obowiązuje w tej postaci, w jakiej ją ogłoszono, a nie w postaci odpowiadającej życzeniu ustawodawcy. To drobne przeoczenie dwóch wyrazów w noweli konstytucyjnej zabrało wiele czasu nie tylko ciałom ustawodawczym, ale także i sądownictwu.</u>
          <u xml:id="u-54.14" who="#JuliuszMakarewicz">Weźmy inny przykład. Niedawno załatwialiśmy projekt ustawy o nadużyciach urzędników przy wyborach. Nie chcę powtarzać zarzutów, które miałem zaszczyt przedstawić tej Wysokiej Izbie przy omawianiu owego projektu. Chcę natomiast zwrócić uwagę na drobny szczegół, dotykający wprost sądownictwa. Ustawa ta uchyla między innemi artykuł 272 kodeksu postępowania karnego, podający warunki umorzenia śledztwa. Według tego przepisu umarza się śledztwo, jeżeli zażąda tego prokurator albo oskarżyciel posiłkowy, który wstąpił w miejsce prokuratora. Skutkiem uchylenia art. 272 nie może sędzia umorzyć śledztwa nawet w takim wypadku, jeżeli tak prokurator, jak oskarżyciel posiłkowy od ścigania odstąpili. Zamiarem ustawodawcy było widocznie przeszkodzić umorzeniu śledztwa, zamiarem jego było doprowadzenie do tego, ażeby sprawa dostała się przed Trybunał i była przedmiotem rozprawy. Intencja ustawodawcy była zupełnie jasna. Ustawodawcy chodziło w tym wypadku o to. aby sprawa była rozpatrywana na rozprawie, aby koniecznie doprowadzić sprawę do rozprawy, a nie umarzać nigdy śledztwa. Ustawodawca nie zastanowił się jednak nad tem, że do rozprawy potrzeba aktu oskarżenia, że akt oskarżenia wnosić musi uprawniony oskarżyciel. Cóż robić, jeżeli oskarżyciela takiego niema? Nie będzie aktu oskarżenia i nie będzie wobec tego rozprawy. Sprawa jednak zawisła w sądzie i nie może być umorzona. Wobec tego sądy będą się musiały liczyć z osobną kategorią spraw, które, jak legendarny Twardowski, zawisły w przestworzach. Sprawy te wisieć będą szereg lat aż do przedawnienia. W Małopolsce, która nie zna przedawnienia mimo przerw, a tylko nowy bieg przedawnienia po wyroku uwalniającym, przedawnienie sprawy nie nastąpi nigdy. Sprawa o nadużycia urzędnika przy wyborach wisieć będzie w nieskończoność.</u>
          <u xml:id="u-54.15" who="#JuliuszMakarewicz">Weźmy przykład najświeższy. W Dzienniku Ustaw z 28 lutego b. r. pomieszczono zarządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej, uchylające rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o prawie prasowem, czyli t. zw. dekret prasowy. Przez uchylenie dekretu prasowego odżywają normy prawa prasowego dzielnicowego, przez tenże dekret prasowy uchylone. Prawo prasowe obejmuje, jak wiadomo, obok przepisów prawa karnego materialnego i prawa administracyjnego także normy procesowe, jako to przepisy o konfiskacie, o postępowaniu przedmiotowem i t. p. Wiadomo, że obecnie w Polsce obowiązuje nowy kodeks postępowania karnego, który uchylił ustawy procesowe dzielnicowe, uchylił tem samem normy prasowo-procesowe o ile mieszczą się w danym kodeksie postępowania karnego. Wypadek taki zachodzi w Małopolsce. Dekret prasowy uchylił rozdział 27 procedury karnej austriackiej, a dekret o postępowaniu karnem uchylił całą procedurę austriacką, skutkiem tego normy rozdziału 27 nie odżyją przez samo tylko uchylenie dekretu prasowego, gdyż uchylił je razem z całą procedurą austriacką kodeks postępowania karnego, obecnie obowiązujący. Nad konsekwencjami uchylenia dekretu prasowego nie zastanawiał się widocznie nikt, chociaż było do tego dość wiele czasu. Sądy małopolskie stoją bezradne wobec powstałej w ten sposób próżni, Ministerstwo Sprawiedliwości, zapytywane w tej mierze, udziela cennej wskazówki, zgodnej z tradycjami Aleksandra Fredry: „Rób jak chcesz — taka moja rada”. Zaczną się znowu niekończące się dyskusje, zażalenia i tok instancji. Mówić się będzie potem o wolnem tempie pracy sędziów. O ileby mimo wyraźnego uchylenia austriackiego kodeksu postępowania karnego sądy chciały stosować jego przepisy, a być może, że uczynią to z rozpaczy, to popełnią akt samowoli prawnej. O ile Sąd Najwyższy praktykę taką zaaprobuje, to triumfować będzie anarch ja prawna. Wszystko to są konsekwencje potraktowania dekretu prasowego z punktu widzenia politycznego, jako wrogiego aktu rządu wobec stronnictw opozycyjnych. Dlatego, zamiast podtrzymać zasadę unifikacji prawa prasowego, o której tak wiele się mówi, i dekret znowelizować, rzucono dekretem o ziemię, nie bacząc na konsekwencje, i powrócono do znienawidzonych ustaw dzielnicowych, nie badając, czy w międzyczasie nie zaszły w nich jakie zmiany.</u>
          <u xml:id="u-54.16" who="#JuliuszMakarewicz">Pracę ustawodawczą w Polsce ocenia się przedewszystkiem ze stanowiska politycznego. Ustawa jest jakby twardym przedmiotem, który rzuca się w głowę przeciwnika, uchwala się ją szybko, byle zaczęła jak najprędzej obowiązywać, nikt nie myśli o tem, że jednak są w Polsce ludzie, którzy przysięgali na ścisłe stosowanie przepisów prawnych, a dla których nieścisłości ustawodawcy wytwarzają tragedię życiową. Znam profesora maszynoznawstwa, który gdy uczniowie przedstawiają rysunki konstrukcyjne z dziedziny maszynoznawstwa, zauważa on stereotypowo: rysunek jest piękny, ale niech mi pan powie, jak ta maszyna będzie się ruszała. Mam uczucie, że przy polskich ustawach nikt nie zadaje sobie pytania, jak ustawa będzie wyglądała w praktycznem zastosowaniu!</u>
          <u xml:id="u-54.17" who="#JuliuszMakarewicz">Słyszy się często zdanie: „Sąd Najwyższy wyjaśni, jak należy ustawę stosować”. Zapominamy o tem, że sędzia ustawy musi umieć na pamięć, nie może w chwili rozstrzygania sięgać do komentarzy. Im więcej kwestyj wątpliwych, tem więcej komentarzy Sądu Najwyższego, tem trudniejsza staje się rola sędziego.</u>
          <u xml:id="u-54.18" who="#JuliuszMakarewicz">Czy wina zachodzi tu tylko po stronie Sejmu? Wcale nie. Bardzo interesującą rolę odgrywa w tej sprawie Senat, zwłaszcza w ostatnich kilku latach. Jak wiadomo, według Konstytucji Senat odgrywa rolę korektora ustaw, korektora, przedstawiającego czynnikowi decydującemu propozycje do łaskawego uwzględnienia. Senat wobec Sejmu odgrywa tu rolę, jaką spełniał Voltaire na dworze Fryderyka Wielkiego: król przesyłał poecie swe wiersze francuskie do poprawienia. Senat w ostatnich czasach niechętnie poprawia wypracowania sejmowe, powstała nawet na terenie Senatu osobna teoria przypominająca rosyjską zasadę nie sprzeciwiania się złu.</u>
          <u xml:id="u-54.19" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-54.20" who="#JuliuszMakarewicz">Zaczęło się to w lecie 1926 r., kiedy na Komisji Prawniczej Senatu pojawił się projekt ustawy dla b. zaboru austriackiego o warunkowem zawieszeniu wykonania kary. Referent zwracał uwagę na usterki w uchwale sejmowej. Komisja mimo to ze względów oportunistycznych uchwaliła przedstawić Senatowi uchwałę sejmową do przyjęcia bez zmian. Referent odmówił obrony stanowiska komisji wobec plenum Senatu. Wówczas na plenum przemówił dnia 10 czerwca 1926 prezes Komisji Prawniczej i użył następujących słów: „Nie ulega wątpliwości, kiedy się bliżej rozczytamy w tej ustawie krótkiej zresztą, bo zawierającej tylko 16 artykułów, że pod względem stylizacji, pod względem systematyki, pod względem następstwa po sobie różnych artykułów ma ona wiele usterek, które nie naruszają samej zasady, jednakże byłoby lepiej, gdyby ich tu w tej ustawie nie było”. Po wyliczeniu szeregu wątpliwości postawił p. prezes jednak wniosek o przyjęcie projektu w brzmieniu sejmowem bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-54.21" who="#JuliuszMakarewicz">Do stworzenia całej teorii przyjmowania produktów sejmowych bez zastrzeżeń doszło w r. 1928, kiedy to dwukrotnie w tej mierze zabierał głos inny prezes Komisji Prawniczej. Mimo zmiany personalnej na tem stanowisku, nuta przemówienia była ta sama. Dn. 28 listopada 1928 słyszeliśmy zdanie (przy dyskusji nad nowelą do ochrony lokatorów): „Proszę Panów, ta nowela pod względem prawnym, konstrukcji prawnej, zawiera szereg wątpliwości... Nasze sumienie prawnicze — jest takie pojęcie — z trudem tylko godzi się z tą ustawą, która ma mnóstwo wad i jak zacznie być stosowana przez sądy, to napewno wywoła nieprzeliczone wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-54.22" who="#JuliuszMakarewicz">Konkluzja p. prezesa opiewała jednak: „Należy przyjąć projekt w brzmieniu Sejmu bez zmian”. Dnia 19 grudnia 1928 r. toczyła się debata nad nowelą do ustawy o uwłaszczeniu b. czynszowników. Wówczas prezes Komisji Prawniczej rzekł: „Mój klub jest za przyjęciem tej ustawy w brzmieniu sejmowem, jakkolwiek zdajemy sobie sprawę bardzo dokładnie z tego, że ustawa ta jest bardzo niedoskonałą. Wiemy, że jest masa nieścisłości, niedomówień, dziwnych czasami rzeczy”. Ażeby usprawiedliwić sprzeczność, zachodzącą między wnioskiem a przesłankami, przedstawił p. prezes teoretyczne uzasadnienie takiego postępowania: „Jestem przekonany, że Sejm metodą chirurgiczną odrzuci te wszystkie poprawki, które genjusz prawniczy Senatu do niej wprowadzi. Tak, uczyni to metodą chirurgiczną, bo nie będzie przyglądał się temu, czy to bardzo mądre, czy tylko mądre, czy więcej niż doskonałe, poprostu weźmie miotłę do ręki i wszystko wymiecie, bo Sejm stoi na tem stanowisku, że jest jedyną Izbą suwerenną...”. Oczywiście w przemówieniu tem w sposób jaskrawy uwydatnił się błąd Konstytucji, która pozbawia Senat głosu decydującego w sprawach ustawodawczych, a pozostawia mu tylko głos doradczy. Rozumiem psychologiczne podłoże przemówień prezesa Komisji Prawniczej, Senat nie chcę być Voltaire'em i poprawiać królewskich wierszy. Niemniej nie mogę ani p. prezesa, ani Senatu, o ile idzie za jego radami, uwolnić od zarzutu uchylania się od spełniania ciążącego na nich obowiązku. Co Sejm zrobi z uwagami Senatu jest rzeczą obojętną, Senat ma moralny obowiązek czynić to, co mu nakazuje sumienie i do czego powołała go Konstytucja.</u>
          <u xml:id="u-54.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-54.24" who="#JuliuszMakarewicz">W przeciwnym wypadku Senat nie ma żadnej racji bytu. Nie chcę przypuszczać, że obecna praktyka Senatu celowo zmierza do przeprowadzenia dowodu zbędności Senatu celem likwidacji tej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-54.25" who="#JuliuszMakarewicz">Czy tylko ciała ustawodawcze są winne, że istnieje chaos prawny? Czy niema winy po stronie Rządu, o ile chodzi o rządowe projekty ustaw? Zdarza się że także projekty ustawodawcze, wychodzące z kuźni ministerialnej, zawierają błędy. Przykładem odstraszającym jest ogłoszenie w formie dekretu tego kodeksu postępowania karnego, o którym mówi pierwsza rezolucja, przedstawiona Wysokiemu Senatowi do przyjęcia. Ministerstwo Sprawiedliwości, chcąc w epoce pełnomocnictw wykazać jak największą produktywność, wyrwało przedwcześnie z Komisji Kodyfikacyjnej projekt ustawy o postępowaniu karnem i po dokonaniu pewnych poprawek ogłosiło jako kodeks postępowania, pomimo sprzeciwów w łonie samej Komisji Kodyfikacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-54.26" who="#JuliuszMakarewicz">Sejm miał możność dekret ten odrzucić równie dobrze, jak dekret prasowy, albo poddać dekret ten nowelizacji, zanim zacznie obowiązywać. Ponieważ jednak nie było w kodeksie postępowania karnego czynników politycznych, pozostawiono dekret ten w spokoju. Nikt się nie zapytał przykładem owego profesora politechniki, jak ta maszyna będzie się ruszała. Praktyka ośmiu miesięcy wykazuje, że rusza się ona powoli, niezdarnie wśród ciągłych zgrzytów. Zawrócenie tego kodeksu do Komisji Kodyfikacyjnej celem dokonania rewizji, celem usunięcia wątpliwości, które sprowadziło życie, jest piekącą koniecznością. Rezolucja, idąca w tym kierunku, ma charakter symboliczny. Stać się ona powinna ostrzeżeniem dla wszystkich czynników współwinnych. Ostrzeżenie to zwraca się przedewszystkiem do tych wszystkich, którzy wołają o praworządność w Państwie, a którzy nie wiedzą, że złe ustawy podkopują praworządność tak samo jak zamachy stanu.</u>
          <u xml:id="u-54.27" who="#komentarz">(Oklaski. Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-54.28" who="#JuliuszMakarewicz">Podkopują ją zwolna, niewidocznie, ale kto wie, czy nie bardziej skutecznie. Ustawa ma być regulatorem życia społecznego, jeżeli jest nieścisła, niejasna, przemienia się na źle idący zegarek. Zegarek taki odzwyczaja od punktualności, bo nie można mu nigdy wierzyć. Ustawodawstwo niejasne odzwyczaja od poszanowania prawa, bo nigdy się nie wie, co jest prawem. Obywatel, który nauczy się raz ustawę lekceważyć, z prawem igrać, zatraca poszanowanie prawa, tępieje nawet na gwałtowne formy naruszenia prawa.</u>
          <u xml:id="u-54.29" who="#JuliuszMakarewicz">Ustawodawstwo polskie, z małemi wyjątkami, zasługuje na nazwę, utartą już w kołach prawników praktycznych — ustawodawstwa niechlujnego. Wszystko składa się na to, by sędziemu utrudnić urzędowanie. Jeszcze 10 lat takiego ustawodawstwa, a przyjdzie do zdławienia sądownictwa, maszyna wymiaru sprawiedliwości stanie. W wielu wypadkach stanie się to także z nadmiaru miłości do sądownictwa; czynniki ustawodawcze okazują wiele sentymentu dla sędziów. wiele zaufania, które dyktuje przydzielanie sędziom agend może zaszczytnych, ale niezmiernie trudnych. Jak to łatwo przyszło Sejmowi Ustawodawczemu wstawić do Konstytucji art. 72, obejmujący program ustawodawczy, według którego od karnych orzeczeń administracyjnych ma przysługiwać stronom prawo odwołania się do właściwego sądu. Posypały się ustawy, hołdujące tej zasadzie, nikomu nie przyszło na myśl, że sędziowie nie zajmują się prawem administracyjnem, że każde orzeczenie karne, oparte na ustawie administracyjnej, wymaga osobnych studiów. Wszak prawo administracyjne to jest świat dla siebie. Skutek nadmiernej miłości Sejmu Ustawodawczego do sądów jest ten, że sądy nie odpowiadają pokładanemu w nich zaufaniu, bo zalegają z załatwieniem odwołań. Zwróciłem się do Ministerstwa Sprawiedliwości (wydziału statystycznego) z prośbą o dostarczenie mi wykazów z ostatnich czasów co do agendy sądów w sprawach odwołań od orzeczeń karno - administracyjnych. Ministerstwo posiada odpowiednie zestawienia z kilku tylko sądów okręgowych, gdyż nie wszystkie sądy sprawy te w wykazach statystycznych wyszczególniają. Z dostarczonych mi dat statystycznych za r. 1928 podkreślić muszę, że Sąd Okręgowy w Białymstoku na 109 spraw załatwił tylko 59. Sąd Okręgowy w Łomży na 168 załatwił 66, sąd w Zamościu na 176 załatwił 57, sąd w Płocku na 165 załatwił tylko 16, sąd we Włocławku na 47 nie załatwił żadnej. Trudno oskarżać sądy te o opieszałość, nie ulega wątpliwości, że natura sprawy, tak bardzo odległa od prawa karnego sądowego, tak materialnego, jak procesowego, powoduje powolne tempo załatwienia, zbliżającego się wręcz do odmówienia wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-54.30" who="#JuliuszMakarewicz">Istnieje w Warszawie pisarz znany, który b. niedawno ogłosił książkę p. t. „Piekło kobiet” na temat kłopotów tych pań, które nie chcą mieć potomstwa, szkoda, że nie jest on prawnikiem i nie zużył swego talentu do przedstawienia innego piekła: piekła sędziów źle płatnych, a zarzuconych przez społeczeństwo pieniaczemi sprawami, a przez ciała ustawodawcze złemi ustawami.</u>
          <u xml:id="u-54.31" who="#JuliuszMakarewicz">Mało jest nadziei, ażeby praktyka ustawodawcza w Polsce uległa szybkiej zmianie. Społeczeństwo, złożone w połowie conajmniej z analfabetów, ma na prawo pogląd swoisty. Myśleć jednak można przynajmniej o poprawie materialnego uposażenia sędziów. Kto robi złe ustawy, niech pomyśli o zwiększonych kosztach ich stosowania. Była o tem mowa na Komisji Skarbowo-Budżetowej. Poruszano sprawę przyciągnięcia nowych sił z adwokatury, co nastąpić może jedynie tylko w wypadku lepszego położenia materialnego sędziów. Sprawa nie jest aktualną przy budżecie na rok 1930/31, jednak poruszyć ją należy ze względu na budżet przyszłoroczny, ażeby administracji sprawiedliwości dodać odwagi do wstawienia odpowiednich pozycji, tak po stronie wydatków, jak dochodów. Istnieje zasada budżetowa: „projekt nowego wydatku wiązać się winien z projektem nowego dochodu”. Trudno sprawę wyższych uposażeń sędziowskich przerzucać do zwykłego źródła dochodów państwowych, t. j. do śruby podatkowej. Wiemy doskonale, że społeczeństwo polskie cierpi na gospodarczą anemię, która oby nie stała się anaemia perniciosa. Podatki niszczą życie gospodarcze, podcinają ochotę do pracy zarobkowej, przedsiębiorczość zanika tam, gdzie się nie opłaca. Jeżeli odrzucimy myśl pokrycia wyższych uposażeń sędziowskich z podatków, to pozostaje nam jedynie pokrycie z opłat sądowych, pokrycie zresztą najnaturalniejsze. W społeczeństwie naszem istnieje jednak utarta frazeologia o potrzebie taniego wymiaru sprawiedliwości. Robi to takie wrażenie, jakgdyby podwyższenie opłat sądowych było zamachem kapitalistów na proletariat, oznaczało zamknięcie biedocie drogi do wymiaru sprawiedliwości. Argumentem tym nie można operować tam, gdzie zasiadają prawnicy, którzy każdej chwili przypomną, że dla ubogich istnieje t. zw. prawo ubogich, ubóstwo uwalnia od ponoszenia kosztów postępowania wogóle. Podwyższenie opłat to tylko utrudnianie procesów pieniaczych po stronie powoda, a procesów dla przewłoki ze strony pozwanego. Dla społeczeństwa polskiego potrzebne są jeszcze środki wychowawcze. Walka z pieniactwem w drodze propagandy to środek za słaby wśród ludzi, mających pieniactwo we krwi, wśród ludzi, dla których proces jest źródłem potrzebnych emocyj, jest sportem. Nawoływanie do solidarności w interesach, do dotrzymywania umów i wypełniania zobowiązań, to środek nie trafiający do celu tam, gdzie zwłoka w płaceniu świadczeń jest normą, gdzie niema etyki kupieckiej. W takiem społeczeństwie jedynym środkiem pedagogicznym są wysokie koszty przegranego procesu. Opieszałość dłużnika nie powinna się opłacać, tak jak nie opłacają się zaległości podatkowe, jeżeli płacić trzeba dwa procent zwłoki miesięcznie. Tylko wysokie opłaty sądowe uratują sądy od przeciążenia, a równocześnie dostarczą środków do pokrycia zwiększonych uposażeń dla sędziów, którzy na to zasługują. Zbyt tani wymiar sprawiedliwości to fatalna szkoła dla społeczeństwa. Pouczającym w tym względzie jest eksperyment, zrobiony z opłatami przy sprawach karnych z oskarżenia prywatnego. W r. 1927, ściśle trzy lata temu, Senat uchwalił na mój wniosek rezolucję następującej treści:</u>
          <u xml:id="u-54.32" who="#JuliuszMakarewicz">„Senat wzywa Rząd, by opracował przepisy, wprowadzające w całem Państwie, używany w b. zaborze pruskim, system składania zaliczek, tak przy wniesieniu skargi prywatnej, jak przy postawieniu wniosku na przeprowadzenie środków dowodowych”.</u>
          <u xml:id="u-54.33" who="#JuliuszMakarewicz">Stosownie do tej uchwały, kodeks postępowania karnego wprowadził w art. 554 obowiązek składania zaliczek przez oskarżyciela prywatnego, wynoszących w sądzie grodzkim 20 zł, w sądzie okręgowym 50 zł, płatnych przy wniesieniu skargi, niezależnie od zaliczek na koszty postępowania dowodowego. Zrozumiałem było moje zainteresowanie wynikiem wprowadzenia tego przepisu ustawowego. Zwróciłem się wobec tego do prezydjum sądu apelacyjnego we Lwowie z prośbą o dostarczenie mi cyfr odnośnych za II półrocze 1929 — jak wiadomo, kodeks postępowania karnego obowiązuje, od 1 lipca 1929. Prosiłem również o dostarczenie mi dla porównania cyfr z analogicznego okresu 1927 i 1928, t. j. za drugie półrocze. Pokazało się, że w ilości wnoszonych oskarżeń prywatnych nastąpiła gwałtowna redukcja. Przytoczę tylko kilka cyfr z wykazu, dostarczonego mi przez prezydjum sądu apelacyjnego we Lwowie: w sądzie grodzkim w Stryju było spraw z oskarżenia prywatnego w II półroczu 1927 ogółem 883, w tym samym okresie 1928–1020, w tym samym okresie 1929 — tylko 350. Odpowiednie cyfry dla sądu grodzkiego w Podhajcach przedstawiają się jak następuje: 682, 911 i 208; w Przemyślanach 693. 690 i 184; w Drohobyczu 1625, 1851 i 665, w Samborze 1204, 1288 i 443, w Stanisławowie 1279, 1129 i 315. Groza utraty 20 zł wstrzymuje oskarżyciela prywatnego od wniesienia skargi prywatnej, pomimo to, że w razie skazania oskarżonego, zwraca się zaliczkę oskarżycielowi prywatnemu. Utrata zaliczki grozi tylko tym, którzy wnoszą skargę dla emocji, dla sportu, dla dokuczenia bliźniemu. Przed wprowadzeniem procedury polskiej istniały drobne opłaty stemplowe, które oskarżyciel tracił bezpowrotnie nawet w wypadku wygranej. Kilka złotych można było zapłacić za zabawę w sądzie, ale ryzykować 20 zł, jeżeli się wie, że skarga jest bezzasadna — nie można. Cyfry te są niezwykle wymowne, dowodzą, że niskie opłaty sądowe są zbrodnią, dokonaną na etyce społecznej, gdyż prowadzą do rozwoju najobrzydliwszej wady społecznej — pieniactwa.</u>
          <u xml:id="u-54.34" who="#JuliuszMakarewicz">Podnoszenie opozycji przeciw wysokim opłatom sądowym może leżeć tylko w interesie tych, którzy żyją z procesów cudzych, czy własnych.</u>
          <u xml:id="u-54.35" who="#JuliuszMakarewicz">Czy podwyżka uposażeń sędziowskich ściągnie do sądów więcej sił prawniczych, niż obecnie — nie wiadomo, pewnem jest jednak, że podwyższenie opłat sądowych wpłynie wydatnie na zmniejszenie przeciążenia, na przyspieszenie wymiaru sprawiedliwości i na podniesienie poziomu tego wymiaru, bo im mniej jest spraw, tem więcej jest czasu na dobre, pisemne opracowanie rozstrzygnięcia.</u>
          <u xml:id="u-54.36" who="#JuliuszMakarewicz">Komisja Skarbowo-Budżetowa nie powzięła uchwały w kierunku formalnej rezolucji w tym względzie, gdyż wszyscy uważali sprawę tę za zbyt jasną i prostą. Przedstawiciel Wysokiego Rządu z zapatrywaniami komisji zupełnie się godził. Gdyby Wysoka Izba uznała za wskazane uchwalić w tym względzie rezolucję, to niewątpliwie odpowie ona zapatrywaniom Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-54.37" who="#JuliuszMakarewicz">Kończę prośbą o przyjęcie preliminarza budżetowego według uchwały sejmowej bez zmian, a nadto o uchwalenie przedstawionych do przyjęcia rezolucyj.</u>
          <u xml:id="u-54.38" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Achmatowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#AleksanderAchmatowicz">Wysoka Izbo! Pan referent, prof. Makarewicz postawił mnie w bardzo ciężkiej sytuacji, bo przygotowałem referat i w części dotyczącej wskazania niedomagań wymiaru sprawiedliwości, mającej ogólne znaczenie dla całego Państwa, a on to samo powiedział, co ja. Upewniam Panów, że z p. prof. Makarewiczem nie współpracowałem i nie byłem tym uczniem, który podpatrywał, gdy on pisał swój referat. Więc korzystam z tego, ażeby przekonać Panów, że wskazane z takim talentem przez p. Makarewicza jako przedstawiciela nauki niedomagania zgadzają się w 100% z tem, co miałem zamiar powiedzieć, jako praktyk sądowy, który 40 lat swego życia poświęcił dla pracy w sądownictwie. Niedomagania te są najwymowniejszemi dowodami, że z wymiarem sprawiedliwości w Polsce nie jest dobrze. Mający najdonioślejsze zadanie aparat sądowy nie może działać sprawnie, bo brakuje mu wciąż 10% sił.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#AleksanderAchmatowicz">Daleki jestem od tego, aby p. Ministrowi, jak również komu innemu jakieś zarzuty stawiać, dziwi mnie tylko to, że w projekcie budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości bardzo spokojnie kasuje się 2 miliony złotych, bo przewiduje się, że 347 stanowisk w sądownictwie nie będą w ciągu roku obsadzone. Przecież to stan rozpaczy, przecież to beznadziejność sytuacji. Gdyby p. Minister, który przyczynił się do pomieszczenia tak ciekawej pozycji w budżecie, tutaj był, to ja bym i wówczas nie mógł wielkiego oskarżenia mu postawić, bo tutaj wszyscy są winni, a najbardziej winna jest Konstytucja z dnia 17 marca 1921 r., która nie stworzyła czynnika, jaki egzystuje w innych państwach, nie stworzyła kanclerza sprawiedliwości, który, nie zależąc od rządu i parlamentu, mógłby bronić tej trzeciej władzy sądowej, tego organu narodu, który ma tak doniosłe znaczenie, a przedewszystkiem utrwalenia praworządności w Państwie. Co może jednak zrobić w Polsce Minister Sprawiedliwości — niech p. Minister się nie gniewa, który na szarym końcu siedzi i nie ma żadnych uprawnień, ani żadnych środków, aby coś poważniejszego dla kraju dokonać.</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#AleksanderAchmatowicz">Więc tylko w formie depeszowej powtórzę. Profesor mówił: nie było klucza i nie ustalono liczby etatów, potrzebnych dla obsługi wymiaru sprawiedliwości. Otóż u mnie w pierwszym punkcie jest to samo. Jeżeli ten klucz Ministerstwo Sprawiedliwości ma, a myślę, że ma dlatego, że w 1923 r. sam opracowałem taki klucz dla prezydjum wileńskiej apelacji, to pozostaje pytanie, dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości nie rozesłało go do wiadomości wszystkich sądów. Widocznie ten klucz jest taki, że jeżeli go poślą do sądów, to sędziowie i prokuratorzy na podstawie tego klucza będą potrzebowali wydatnego zwiększenia etatów. Może tak nie jest, może się mylę, ale w każdym razie stwierdzam przed Wysoką Izbą, że tą kwestią, jako praktyk, w swoim czasie zajmowałem się i jeszcze w przeszłym roku ustaliłem, że dlatego, żeby wymiar sprawiedliwości odbywał się w Państwie należycie, trzeba obecnie istniejące etaty sędziowskie i prokuratorskie zwiększyć mniejwięcej o 400 stanowisk. Na potwierdzenie tego powołuję się na p. Ministra Mejsztowicza, który w Komisji Budżetowej w przeszłym roku uroczyście nam ogłosił: „Nie mamy środków, potrzeba nam jeszcze 400 etatów” — i tu miał rację.</u>
          <u xml:id="u-56.3" who="#AleksanderAchmatowicz">Proszę mi wybaczyć, że zatrzymam się bardziej szczegółowo na drugim niedomaganiu.</u>
          <u xml:id="u-56.4" who="#AleksanderAchmatowicz">Wszystkich sędziów i prokuratorów w Państwie jest 3800, wciąż brakuje 340, a w tym roku nawet 347, a więc 10%, to znaczy aparat państwowy kuleje, a 9/10 pozostałych sił niedomaga. To pierwsza rzecz.</u>
          <u xml:id="u-56.5" who="#AleksanderAchmatowicz">A teraz druga rzecz co do uposażeń. Kiepsko płatny sąd jest zawsze złym sądem. Pozwolę sobie powiedzieć, co mówili Rzymianie: „Justitia est fundamentum regnorum”. A co powiedział Mahomet na początku VII wieku: „Państwo, które nie jest w stanie stworzyć u siebie dobrych sądów, nie zasługuje na bytowanie, bo nie jest w stanie stworzyć szczęścia dla swoich obywateli”. Pozatem Mahomet, demokrata — w 7 wieku już był demokratą — zwraca się w jednem przemówieniu do swoich wiernych z prośbą: „Bracia, nie odmawiajcie swych sił, by służyć społeczeństwu, wymierzając sprawiedliwość”. W nawiasie jeszcze dodam pp. Senatorom, że to się odnosi do starszych. Mahomet był tego zdania, że sprawiedliwość może wymierzać człowiek już w podeszłym wieku, a pozatem powiedział: „Sędziowie muszą być wybierani”. Powiem Panom, że, nie zważając na różne wady sądownictwa rosyjskiego, jednak w poczuciu sprawiedliwości muszę zaznaczyć, i p. Minister zapewne wie o tem, że w środkowej Azji, na Kaukazie, w Turkiestanie, we wszystkich muzułmańskich krajach, gdzie ludności tej było trzydzieści kilka milionów, ta zasada wybieralności sędziów i aparatu, składającego się ze starców, istniała, te „narodnyje sudy”, sądy narodowe, istniały. To wystarczało. Była tylko jedna instancja, apelacji żadnej, bo siedzieli tam oddani swemu narodowi starcy, i było wszystko dobrze. A sprawy wyższej wagi, wyższej miary, ma się rozumieć, musiano oddawać do sądów innych.</u>
          <u xml:id="u-56.6" who="#AleksanderAchmatowicz">Dlatego, żeby bardziej podkreślić niezbędność utworzenia dobrych sądów, Mahomet powiedział: „Bracia, jeżeli los was rzuci przypadkowo do cudzych krajów, gdzie niema dobrych sądów, zmykajcie stamtąd, nie oglądając się”.</u>
          <u xml:id="u-56.7" who="#AleksanderAchmatowicz">Pozwoliłem sobie przytoczyć to, aby zwolnić Panów od długich wywodów, o których sami Panowie wiecie, bo Państwo nie może marzyć o utrwaleniu swego bytu i o rozwoju, jeżeli nie ma sądów. Powtarzam: nikogo nie oskarżam. Powiem pp. Senatorom, że Polska jest najszczęśliwszą krainą, bo ma wszystkie dane, żeby zbudować aparat sądowy należycie. Dlaczego to nie jest zrobione? Otóż z tego powodu, że parlament walczył z rządem, rząd z parlamentem, a ta trzecia władza z nikim nie walczy. Nie było nikogo, ktoby umocował ją i postawił na wysokim, jej przysługującym piedestale.</u>
          <u xml:id="u-56.8" who="#AleksanderAchmatowicz">Z tych 3.800 aparatów sądowych dla utrwalenia praworządności w Państwie, szerzenia etyki, ochrony życia, mienia, honoru ludzi jest 1.750 sędziów i podprokuratorów grupy „A”, to jest najgorzej uposażonych. Właściwość tych sądów — sądów grodzkich — prawda, nie wysoka, bo tylko do 3.000 zł, lecz ustawodawstwo nawaliło na te sądy taką masę najróżnorodniejszych funkcyj, jak spory o prawo własności, sprawy dzielcze, sprawy opiekuńcze i różne inne. To są obecnie sądy okręgowe, w sprawach mniej cennych — i któż piastuje te stanowiska? Może p. Minister powie, jak to wygląda w całem Państwie, bo ja wiem tylko to, co jest na Kresach Wschodnich: 70% ludzi bez wykształcenia. A dlaczego? Dlatego, że wykwalifikowany prawnik nie chcę iść. Nie można go posądzać, że jest bardzo materialistycznie nastrojony, bo jednak wykwalifikowanemu prawnikowi przysługuje prawo korzystania z lepszego komfortu życiowego, on chcę wykształcić dzieci tak, jak on sam jest wykształcony. Zresztą nie można świecić tą biedą, chodzić w zniszczonych surducie, w porwanych butach. Przecież to obniża autorytet sądu w oczach społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-56.9" who="#AleksanderAchmatowicz">Tutaj w Warszawie nie widać, jak sędzia jest ubrany, ale tych 1300 sędziów grodzkich i śledczych oraz podprokuratorów, poza stolicą i większemi ośrodkami urzędujących, są widoczni jak na dłoni i świecą swoją biedą na każdym kroku. U nas, na Kresach Wschodnich, sąd grodzki składa się przeważnie z jednego sędziego, i przeto liczba naczelników sądów kilkakrotnie przewyższa liczbę sędziów, i tym sposobem wytwarza się dziwna sytuacja — że sąd grodzki składa się tylko z naczelnika sądu bez sędziów, bo ten naczelnik jest zarazem i sędzią.</u>
          <u xml:id="u-56.10" who="#AleksanderAchmatowicz">Jakie nadzieje ma ta armia sędziów? Jeżeli ktoś przesłużył 21 lat, to dodaje mu się dwieście kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Więc najwyższe uposażenie sędziego - staruszka, który przepracował 21 lat, może wynosić mniej więcej około 600 złotych.</u>
          <u xml:id="u-56.11" who="#AleksanderAchmatowicz">Przejdę teraz do Sądu Najwyższego. Tych sędziów jest tylko 100. To są najwybitniejsi prawnicy w Państwie, to są ludzie, którzy stwarzają judykaturę, przyczyniają się do jednolitości praktyki, uchylają wyroki z powodu naruszenia ustaw, są to profesorowie i praktycy. Jak Państwo ich wynagradza? Dodatku stołecznego nie liczę, to do emerytury nie dochodzi. Sędzia Sądu Najwyższego otrzymuje zasadniczego uposażenia 731 zł, gdy przesłuży 3 lata, to otrzymuje 860. Upewniam pp. Senatorów, że w żadnem państwie europejskiem nigdzie sędziowie nie są tak kiepsko uposażeni. Ja badałem tę kwestię w przeszłym roku, przeczytałem 30 ustrojów różnych państw, i niestety okazuje się, że Polska zajmuje pod tym względem ostatnie miejsce. Nawet jeżeli weźmiemy takie państwa, jak Finlandia, Łotwa i Litwa, to i tam uposażenie sędziów jest mniej więcej o 100% większe.</u>
          <u xml:id="u-56.12" who="#AleksanderAchmatowicz">Tu, ponieważ już dość dużo o tem mówiłem, powiem tylko o systemie dodatków. To jest bardzo nieudany system wynagradzania sędziów przez dodatki — i to jest najgłówniejsza przyczyna, dla której nikt z prawników nie chcę wstępować do sądownictwa, bo trudno, alby adwokat, zwłaszcza cywilista, bo cywilistyka bardzo szwankuje, odrazu otrzymał 7 szczebli. Nie może przecież 21 lat w jeden dzień przesłużyć, więc musi 7 razy po 3 lata przesłużyć, i tak co 3 lata dostaje po kawałeczku cukru, jak papuga, którą tresuje się, aby chodziła, ale te dystanse trzyletnie są ogromne. A czy to jest rzeczą do pomyślenia, czy to nie obniża stanu sędziowskiego — to jest najgłówniejsza rzecz.</u>
          <u xml:id="u-56.13" who="#AleksanderAchmatowicz">Mój wniosek będzie zmierzał do tego, aby sędziom odrazu dać przynajmniej to, co oni mogą wysłużyć po 21 latach służby, ponieważ poczucie patriotyzmu jest w Polsce, ponieważ nie brak w Polsce nawet wielkich ideowców, tych ideowców jest nawet dużo i oni zajmą te puste obecnie stanowiska, tembardziej że stanowisko sędziowskie należy do najszczytniejszych. Bardzo Panów przepraszam. Ja piastuję dziś krzesło senatorskie, ale mnie się zdaje, że krzesło sędziowskie jest o wiele poważniejsze i trudniejsze bez porównania, bo Panowie tworzycie ustawy, a sędzia je interpretuje i zastosowuje, a to jest daleko trudniej.</u>
          <u xml:id="u-56.14" who="#AleksanderAchmatowicz">Tutaj muszę poruszyć i skrytykować zarzut sfer miarodajnych, że nie może być mowy o podwyżce dla sędziów, bo mamy armię urzędników 300.000. Otóż protestuję przed Wysoką Izbą przeciwko utożsamianiu sędziów z urzędnikami. Nie daj Boże, żeby w Polsce wymiar sprawiedliwości był w rękach urzędników.</u>
          <u xml:id="u-56.15" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-56.16" who="#AleksanderAchmatowicz">Ja nie chcę poniżać urzędników, powiem, że są skromniejsi w Polsce, niż gdzieindziej, zasługują na wielkie uznanie, bo są nędzarzami. Upewniam Panów, że poczucie sprawiedliwości jest u nich tak rozwinięte, że gdyby plebiscyt urządzić pomiędzy nimi i powiedzieć: aby Panom podnieść uposażenie do należytego stopnia, trzeba bardzo dużo, przynajmniej jakieś 300 milionów rocznie, tych sum Państwo nie posiada, czy Wy macie co przeciwko temu, że sędziom zamierzamy dać podwyżkę, to będzie kosztowało najwyżej 20 milionów — upewniam Panów, że oni powiedzą: tak, te 20 milionów nam nic nie dadzą, a zresztą jesteśmy obywatelami Państwa Polskiego i doskonale rozumiemy, że jeżeli sąd kuleje i sprawiedliwości nie można się doczekać — trzeba 4 do 5 lat czekać na ostateczne wyroki w sprawach sądów okręgowych, a 2 do 3 lat w sprawach sądownictwa pokojowego — to przeciwko podwyżce dla sędziów i prokuratorów my nic nie mamy. A pozatem mój plan, który przedłożę Panom, jest taki, że ze Skarbu Państwa to podwyższenie nie będzie dokonane, bo chcę użyć produkt pracy sędziowskiej na pokrycie tych 27 milionów, nie więcej, których potrzeba na powiększenie etatów i polepszenie uposażenia dla sądowników.</u>
          <u xml:id="u-56.17" who="#AleksanderAchmatowicz">Jeszcze chcę poruszyć jedną sprawę i proszę o przebaczenie. Dlatego, aby Państwo wykształciło sędziego, to trzeba użyć na to najmniej 18 lat. Jednakże nie wszyscy w 18 latach osiągają tę inteligencję prawniczą, z której Państwo korzysta, bo jeżeli gdziekolwiek uczeń lub student zasiądzie na drugi rok, to już będzie potrzeba więcej czasu. Ile to kapitału rodzice zużywają, aby wykształcić swoje dziecko na skończonego prawnika? Mniej więc 40.000 złotych. A jeżeli ten prawnik całą swoją wiedzę, kulturę i pracę poświęca Państwu, to mnie się zdaje, że Państwo w każdym razie musi oprócz pokrywania odsetek od kapitału, który użyto na przygotowanie danego aparatu, płacić coś za pracę tego prawnika.</u>
          <u xml:id="u-56.18" who="#AleksanderAchmatowicz">Uzupełnię przemówienie jedną rzeczą, o której pan profesor nie wspomniał. Oprócz powolności jest jeszcze powierzchowność w załatwianiu spraw. Przecież wyrok sądowy musi przekonać oskarżonego, że on jest winien i odjąć mu chęć dalszego odwoływania się. Wyrok sądowy musi uczyć społeczeństwo. Wyrok sądowy w sprawach cywilnych musi być tak uzasadniony, żeby uszczuplił udawania się do wyższych instancyj. Bez omyłki więc stwierdzam przed panami senatora mi, że w sądownictwie pokoju, a więc w pracy tych tysiąca przeszło sędziów, niema właściwie żadnego uzasadnienia wyroku, bo wyrok ich, to są odpisy protokułów z dodaniem na końcu: „uznaje się powództwo za udowodnione, lub za nieudowodnione”. I, ma się rozumieć, gdy strona, która przegra, otrzyma taki wyrok, gdzie niema uzasadnienia, to zawsze znajdzie podstawę do apelacji i ma nadzieję, że w drugiej instancji uda się jej wygrać. A druga instancja — sąd okręgowy, apelacyjny — jeszcze bardziej powierzchownie rozpoznaje te sprawy, bo na wokandzie — Panowie pewno nie wiecie — jest od 90 do 150 spraw apelacyjnych. I przeto najbłahsze sprawy cywilne z sądownictwa pokoju muszą iść do instancji kasacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-56.19" who="#AleksanderAchmatowicz">Przejdę teraz do niedomagań, dotyczących Kresów Wschodnich, to jest trzeciej części terytorium Państwa Polskiego, tej placówki wysuniętej na Wschód, gdzie ten aparat, z pomocą którego Państwo wymierza sprawiedliwość, musi być dla wielu przyczyn wzorowy.</u>
          <u xml:id="u-56.20" who="#AleksanderAchmatowicz">Ustawa o ustroju sądów powszechnych sporządzona jest na wzór ustroju sądów, który istniał w b. zaborze austriackim i niemieckim i dla tych dzielnic o znacznem zaludnieniu i dobrych środkach komunikacyjnych jest w zupełności odpowiednia, zwłaszcza, że już obecnie w tych dzielnicach ilość sądów, sędziów i prokuratorów pozostała prawie taka sama, jak była przed wojną światową. Na Kresach zaś Wschodnich ustrój sądowy był inny i został gruntownie zreformowany przez skasowanie całej serii sądów I instancji, a mianowicie: sądów gminnych, sędziów miejskich, sędziów pokoju w większych miastach, sędziów okręgowych powiatowych i nareszcie zjazdów powiatowych, które stanowiły II instancję dla sądownictwa pokojowego i gminnego. Dla załatwienia spraw karnych i cywilnych, podlegających właściwości powyższych różnorodnych sądów, obecnie istnieje tylko jeden typ sądu — sąd grodzki w charakterze I instancji i sąd okręgowy jako II instancja i jednocześnie jako instancja I dla spraw większej wagi.</u>
          <u xml:id="u-56.21" who="#AleksanderAchmatowicz">Reforma ta jest dobra, lecz ilość tych sądów jest zbyt mała, i przeto zasada bliskości i dostępności sądu dla ludności została dotkliwie naruszona. Jeżeli porównać stan przedwojenny i obecny, to się okaże: a) że na Kresach Wschodnich przed wojną (w okręgu wileńskim) sądów instancji I było 227, a teraz tylko 37; sądów instancji II było 7, a teraz tylko 1; w Małopolsce zaś sądów grodzkich jest 226, a instancyj odwoławczych 17; b) że sąd taki w okręgu wileńskim obsługuje obecnie obszar 1,038 km² z zaludnieniem 40.000 ludzi, a przed wojną obsługiwał tylko 186 km² z zaludnieniem około 10.000 ludzi; w Małopolsce sąd grodzki obsługuje obszar 347 km², z zaludnieniem 42.000, a sąd odwoławczy — 4.394 km² z zaludnieniem 450.000 ludzi, gdy tymczasem w okręgu wileńskim jedna instancja odwoławcza obsługuje obszar 37.371 km z zaludnieniem 2½ miliona.</u>
          <u xml:id="u-56.22" who="#AleksanderAchmatowicz">Stąd wysnuwa się następujące wnioski: 1) że sąd I instancji na Wileńszczyźnie obsługuje obszar sześciokrotnie większy, niż przed wojną, z zaludnieniem pięciokrotnie większem, a sąd II instancji dziś obsługuje obszar siedmiokrotnie większy, niż przed wojną, z zaludnieniem dziewięciokrotnie liczniejszem; 2) że w porównaniu z Małopolską udostępnienie sądu I instancji w Wileńszczyźnie jest więcej utrudnione — o 240%, a instancji II o 882%.</u>
          <u xml:id="u-56.23" who="#AleksanderAchmatowicz">Ustrój hipoteczny wprowadzony został na Wileńszczyźnie w 1919 r., ale kancelarii hipotecznych dotychczas jest tak mało, tylko 6, że ustrój ten nie osiągnął celu i jest mało użyteczny, a dla drobnej własności i włościańskiej ludności zupełnie nieużyteczny, więc cel jest chybiony.</u>
          <u xml:id="u-56.24" who="#AleksanderAchmatowicz">Przechodzę teraz do środków zaradczych, które sobie przemyślałem i podam do zaaprobowania Wysokiej Izbie, bo postawię odpowiednie wnioski. Więc środki zaradcze, nie połączone z wydatkami ze Skarbu Państwa:</u>
          <u xml:id="u-56.25" who="#AleksanderAchmatowicz">1) Rozszerzyć w sądach okręgowych kompetencję sędziów jednostkowych w sprawach karnych, pozostawiając dla kompletów kolegialnych jedynie sprawy największej wagi.</u>
          <u xml:id="u-56.26" who="#AleksanderAchmatowicz">Proszę Panów, nie jestem zwolennikiem jednostkowych sędziów, lecz chcę pomóc wyjść z tej tragedii, zmniejszyć te rozchody. A co osiąga się? Osiąga się, że trzy razy prędzej pójdzie bieg spraw. Czy myślicie Panowie, że w kolegialnym sądzie tak obarczonym, że ma na wokandzie 120 spraw, ci sędziowie biorą jakikolwiek udział w naradach? Przeszkadzają tylko jeden drugiemu, bo 'każdy ma 40 spraw w referacie, więc właściwie ten kolegialny sąd jest gorszy niż jednostkowy.</u>
          <u xml:id="u-56.27" who="#AleksanderAchmatowicz">2) Przekazać rozstrzyganie skarg odwoławczych od wyroków sędziów okręgowych jednostkowym sędziom Sądu Apelacyjnego, również jednostkowym tak w karnych, jak i w cywilnych sprawach.</u>
          <u xml:id="u-56.28" who="#AleksanderAchmatowicz">Co zrobić! To jest malum necessarium. Daj Boże, aby Polska z czasem nie miała jednostkowych sądów, bo zawsze lepsze są 3 głowy, niż jedna.</u>
          <u xml:id="u-56.29" who="#AleksanderAchmatowicz">A pozatem jest druga pozycja: środki zaradcze, połączone z wydatkami, lecz Skarbu Państwa bezpośrednio nie obciążające, bo podlegające pokryciu z powiększonych opłat sądowych i hipotecznych:</u>
          <u xml:id="u-56.30" who="#AleksanderAchmatowicz">1) Zwiększyć w niektórych okręgach etaty sędziowskie i prokuratorskie — to ma związek z tem, co mówił p. profesor — według klucza, ustalającego maksymalne normy pracy dla sędziów i prokuratorów w ciągu roku.</u>
          <u xml:id="u-56.31" who="#AleksanderAchmatowicz">2) Usunąć przyczyny, tamujące dopływ sił prawniczych do sądownictwa przez zwiększenie uposażenia dla sędziów i prokuratorów wszystkich czterech grup o 50% przy jednoczesnem zniesieniu wszelkich zapomóg i remuneracji, z jednej strony uwłaczających stanowisku sędziowskiemu i prokuratorskiemu, a z drugiej strony ujemnie oddziałujących na stronę etyczną sędziów i prokuratorów, lub zwiększyć uposażenia o 100% przy jednoczesnem skasowaniu dodatków za wysługę lat, jak również zapomóg i remuneracji.</u>
          <u xml:id="u-56.32" who="#AleksanderAchmatowicz">To nie jest takie straszne, jeżeli się to załatwi tak, jak ja proponuję.</u>
          <u xml:id="u-56.33" who="#AleksanderAchmatowicz">Jeszcze jedna minuta cierpliwości. Idealizuję tak stanowisko sędziego, że nie chcę go uzależnić od nikogo i od p. Ministra również. Jeżeli sędziemu wydarzy się, że on sam poważnie zachoruje albo jego dziecko, albo jego żona, to on nie jest w stanie leczyć się, musi zasięgać kredytu u lichwiarza, a sędzia kredyt ma otwarty. To jest bardzo charakterystyczna, ale bardzo niebezpieczna i groźna rzecz, bo zasada niezależności sędziowskiej nie zamyka się tylko na niemożności usuwania lub przenoszenia sędziego, zasada niezawisłości sędziowskiej polega na stworzeniu takich warunków jego bytowania i urzędowania, żeby on od nikogo nie zależał.</u>
          <u xml:id="u-56.34" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie, słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-56.35" who="#AleksanderAchmatowicz">A jeżeli on ma długi — a powiem Panom w nawiasach, połowa sędziów jest zadłużona — u sklepikarza, u szewca, u krawca, u lichwiarza, niestety, nawet zaciągają pożyczki w takich sferach, które mogą wpływać na wymiar sprawiedliwości, to cóż mu pozostaje? Prosić. Prosić prezesa sądu, prezesa Sądu Apelacyjnego, a nawet ministra. Każda prośba jest przykra, a dla sędziego jest nawet niedopuszczalna i upokarzająca. Jest to niewidoczny, lecz bardzo wymowny środek, żeby jednak tych sędziów trochę trzymać w ręku, bo sędzia z biedy musi zaskarbić sobie względy i łaskę władzy przełożonej i ministra. Trzeba sędziom dać to, na co oni zasługują, bo to jest uczciwe, trzeba dać za pracę to, czego warta jest ta praca, a nie zmuszać sędziego, ażeby 21 lat służył po to, by potem otrzymać mniej niż należało mu się dać odrazu. Zapomniałem powiedzieć, że pani sędzina dostaje 17 złotych miesięcznie i pytam się, co można za te 17 złotych kupić? Nic.</u>
          <u xml:id="u-56.36" who="#AleksanderAchmatowicz">Więc pierwsza moja propozycja jest następująca: zwiększyć pobory o 50% i skasować zapomogi i remuneracje, poniżające sędziów. Nie wszystkim daje się te zapomogi, od tego się psują koleżeńskie stosunki i etyka upadla się. Jeżeli skasować dodatki, to nie będzie straszne te 100%, bo na dodatki i remuneracje także dużo wychodzi. Albo mieć sądy, albo nie mieć, albo otworzyć szeroko drzwi dla wybitnych sił prawniczych, zwłaszcza cywilistów, albo trzymać je zamknięte. W sprawach karnych nie potrzeba tak szerokiej precyzyjnej wiedzy, jak w sprawach cywilnych. Tam musi być obszerna wiedza. Ja sam jestem cywilistą, 40 lat studiuję i uważam, że jeszcze mało umiem.</u>
          <u xml:id="u-56.37" who="#AleksanderAchmatowicz">3) Zwiększyć etaty prokuratorskie tam, gdzie zostały skasowane rewiry śledcze, lub przywrócić rewiry śledcze w okręgach, w których obszary powiatów przewyższają 2.000 km², z tem. aby na każdego prokuratora lub sędziego śledczego przypadał obszar nie przekraczający 1000 km², z zaludnieniem nie większem niż 35.000 ludności.</u>
          <u xml:id="u-56.38" who="#AleksanderAchmatowicz">Panowie może nie wiedzą, że obecnie Ministerstwo, opierając się na przepisie ustawy postępowania karnego, który mówi, że wszystkie przestępstwa w których nie grozi większa kara, niż 10 lat ciężkiego więzienia, mogą być skierowane do sądów bez śledztwa, a śledztwo obowiązuje tylko w sprawach, za które grozi kara od 10 lat ciężkiego więzienia, kasuje większą część sędziów śledczych. Okazało się, że los 80% spraw karnych jest faktycznie w rękach policji, bo podprokuratorzy, którzy obecnie według nowej ustawy mają za zadanie prowadzić dochodzenie, nie są w stanie tego robić, a liczbowy stan prokuratury jest zwiększony, zresztą oni i bez dochodzeń są przeciążeni. U nas na kresach powiaty są ogromne, a każdy prokurator — p. Minister zapewne wie — ma od 300–400 zaległych spraw. Więc, proszę Panów, nie bardzo pomyślnie wygląda stan spraw karnych.</u>
          <u xml:id="u-56.39" who="#AleksanderAchmatowicz">5) „Utworzyć rewiry i wyznaczyć obieralnych sędziów pokoju zgodnie z wymogami Konstytucji”. — Twórcy tej zasady doskonale rozumieli, że zasada bliskości, dostępności sądów jest najważniejsza i trzeba wykonać przepisy prawne, bo ustawa i Konstytucja o tem mówią, a to odciąży przynajmniej 40% spraw od sądów grodzkich.</u>
          <u xml:id="u-56.40" who="#AleksanderAchmatowicz">„Przyspieszyć wprowadzenie sądów przysięgłych...”. Ja uważam, że sądy te muszą być, bo Konstytucja i ustawa je zastrzega, a wszelkie obawy są zupełnie nieuzasadnione. Znam ludność kresową. Jeżeli ktoś będzie siedział na ławie oskarżonych za szpiegostwo, ręczę Panom, że jednogłośnie przyznają jego winę, bo oni lepiej znają tam bolszewików niż my tu.</u>
          <u xml:id="u-56.41" who="#AleksanderAchmatowicz">Na pokrycie rozchodów na powyższe konieczności państwowe: a) zwiększyć wpis stosunkowy w sprawach cywilnych o 1% w sądach grodzkich, w sądach okręgowych i apelacyjnych, b) wszystkie wpływy, pobierane za czynności hipoteczne, skierować do Skarbu Państwa, a bezpłatnych pisarzy hipotecznych przy sądach okręgowych zastąpić płatnymi sędziami sądu okręgowego.</u>
          <u xml:id="u-56.42" who="#AleksanderAchmatowicz">Od powiększenia wpisu stosunkowego Skarb Państwa uzyska około 25 milionów złotych rocznie, a od opłat hipotecznych około 2 milionów rocznie, bo ogólna suma wpływów wyniesie więcej jak 3½ milj., półtora milj. będzie kosztował aparat urzędniczy, a pozostanie do rozporządzenia Skarbu 2 milj.</u>
          <u xml:id="u-56.43" who="#AleksanderAchmatowicz">Sądzę, że Wy, Panowie Senatorowie, jako przedstawiciele społeczeństwa, podzielicie moje wywody i proszę Was o zaaprobowanie takiej rezolucji: „Senat wzywa Rząd do wydatnego podniesienia uposażenia sędziów i użycia na ten cel dochodu z podniesionych opłat sądowych”.</u>
          <u xml:id="u-56.44" who="#AleksanderAchmatowicz">Naumyślnie podaję to w ogólnikowej formie, ponieważ mamy w osobie Pana Ministra pierwszego Ministra, który wyszedł z zaszczytnych szeregów sędziowskich, więc mam nadzieję, że wywody moje będą poparte.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Wodziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#RadzisławWodziński">Wysoki Senacie! Jest bardzo niepokojące, że ani społeczeństwo, ani t. zw. czynniki miarodajne zupełnie nie orientują się, jak nagłą i palącą jest sprawa dostatecznego uposażenia sędziów i prokuratorów. Wyjątek pod tym względem, zdaje się, stanowią tylko: p. Minister Sprawiedliwości, sądownictwo i adwokatura. Jak zły cień za sprawą uposażenia sędziów wlecze się kwestia poprawy bytu materialnego urzędników państwowych, pomimo, że sprawy te nie powinny i nie mogą być traktowane łącznie, ponieważ ani formalnie ani materialnie nie są ze sobą związane. Sędziowie nie są urzędnikami i stosownie do przepisów Konstytucji, mają pobierać i pobierają uposażenia na podstawie odrębnej ustawy. Bowiem funkcja wymiaru sprawiedliwości jest tak odrębną od innych funkcyj państwowych i specyficzną, że nie tylko wymaga zupełnie odrębnej organizacji, nie podobnej zasadniczo do organizacji innych władz, lecz musi być otoczona wyjątkową i 'bardzo delikatną opieką ustawodawstwa. Oczywiście wszystkie trzy podstawowe funkcje państwa — ustawodawstwo, administracja i sądownictwo — są jednakowo niezbędne dla istnienia Państwa, jednak rozstrój władzy sądowej jest najniebezpieczniejszy i pociąga za sobą głębsze i fatalniejsze dla społeczeństwa skutki, niż niesprawne funkcjonowanie innych władz. Można sobie wyobrazić państwo ze ziłem ustawodawstwem i wadliwą administracją, funkcjonujące jako tako, jeśli ma sądownictwo dobrze zorganizowane i stojące na odpowiednim poziomie zawodowym i moralnym. Historia dostarcza takich przykładów. Przeciwnie zaś, upadek i rozstrój sądownictwa zawsze świadczy o niebezpiecznej chorobie, sięgającej daleko wgłąb organizmu państwowego, za którą wcześniej czy później naród musi zapłacić bardzo drogo i której pierwszym symptomem jest zanik poczucia praworządności w społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#RadzisławWodziński">Jeśli nawet pominąć to, że wydatne polepszenie bytu sędziów w granicach naszego trzymiliardowego budżetu — przy całej naszej nędzy — jest możliwe do zrealizowania, gdyż wymaga nieznacznych sum, a odczuwalne podwyższenie uposażeń urzędniczych jest obecnie niewykonalne, i jeżeli nawet chcieć dopatrywać się koniecznej łączności tych dwóch spraw, to powstaje pytanie, czy szerokim rzeszom urzędniczym nie powinno zależeć na tem, by był zrobiony choć pierwszy wyłom w znanej nędzy funkcjonariuszów państwowych. Zresztą trzeba pamiętać, że w danym wypadku nie chodzi o akt sprawiedliwości, a o akt nieodpartej konieczności państwowej. Chciałbym przy sposobności rozwiać pewne złudzenie, któremu ulegają rzesze urzędnicze, że sędziowie i prokuratorzy są jeśli nie lepiej, to przynajmniej tak samo uposażeni, jak urzędnicy. Tak nie jest. Sędziowie na podstawie obecnych norm uposażeniowych są sytuowani gorzej niż urzędnicy, i to znacznie gorzej. Ustawa o uposażeniu sędziów powstała w 1923 r., jak również ustawa o uposażeniu innych funkcjonariuszów państwowych, jednak wszystkie resorty, poza Ministerstwem Sprawiedliwości, umiały wydać szereg rozporządzeń i dekretów, które w rezultacie faktycznie podwyższyły uposażenie urzędników stosownie do wymagań życia. Wystarczy wspomnieć tu dodatki funkcyjne dla oficerów, różne dodatki przyznawane urzędnikom skarbowym za poszczególne czynności, wynagrodzenie za godziny nadliczbowe; dodatki budowlane, inżynierskie, przyznawane urzędnikom resortu Ministerstwa Komunikacji i Robót Publicznych, oraz Poczt i Telegrafów, dodatki reprezentacyjne dla całego szeregu wyższych urzędników, zajmujących stanowiska kierownicze, stałe remuneracje dla całej kategorii urzędników w resortach: Prezydjum Rady Ministrów, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Skarbu, Przemysłu i Handlu, również najrozmaitsze dodatki dla pracowników kolejowych', pocztowych, zbiorowe przesunięcia urzędników pocztowych i kolejowych do wyższej grupy uposażenia.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#RadzisławWodziński">W ostatnich zaś czasach na skutek żądania poprawy bytu, zgłoszonego przez p. Prezesa Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, przyznano funkcjonariuszom tej władzy odpowiednie, stosunkowo wydatne dodatki funkcyjne. wynoszące od 25 proc. do 30 proc. miesięcznej pensji.</u>
          <u xml:id="u-58.3" who="#RadzisławWodziński">W ten sposób powstał niezdrowy ze stanowiska zasad prawidłowej administracji państwowej stan jaskrawej rozbieżności między przestarzałemi ustawowemi przepisami uposażeniowemi, ogłoszonemi jako normy powszechnie obowiązujące, a stanem obecnie istniejącym na podstawie przepisów i zarządzeń wydawanych w ciągu lat dla poszczególnych resortów lub kategoryj urzędników, a nieogłaszanych w sposób jednolity i powszechnie obowiązujący. Ten stan ma cechy stanu tymczasowego, jednak sprawia to, że urzędnicy administracyjni odnośnych grup są znacznie lepiej usytuowani materialnie niż sędziowie. Sejm już kilkakrotnie zajmował się tą sprawą — bez widocznych jednak skutków. Ostatnio, o ile się nie mylę, z powodu ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o ustroju sądów powszechnych, Sejm głosami wszystkich stronnictw powziął rezolucję, wzywającą Rząd do wniesienia projektu ustawy, mającej na celu wydatne polepszenie bytu sędziów i prokuratorów w ciągu 3 miesięcy. Jaki jest los tej rezolucji, o ile ma być ona wykonaną, nie wiem. Prócz tego 18 lutego zrzeszenie sędziów i prokuratorów złożyło panu Ministrowi Sprawiedliwości projekt ustawy o tymczasowem polepszeniu bytu sędziów i prokuratorów. Projekt ma na celu zrównanie uposażeń sędziowskich i prokuratorskich z odpowiedniemi grupami urzędników państwowych. Jak skromne są żądania zrzeszenia widać z tych cyfr, które mają mieć zastosowanie podług projektu nowej ustawy. Wszyscy sędziowie i prokuratorzy według tego projektu będą podzieleni na 4 grupy:</u>
          <u xml:id="u-58.4" who="#RadzisławWodziński">a), b), c) i d). Grupie a) chodzi o podwyższenie o 100 zł, w najwyższej grupie — d) o 300 zł miesięcznie. Cały wydatek przy naszym 3-miliardowym budżecie wynosiłby niecałe 6 milionów zł. Powtarzam, że według mego przekonania sprawa jest pilna i paląca. Trzeba mieć kontakt z sądownictwem, żeby to zrozumieć. Przy nadzwyczaj jasnej atmosferze moralnej, która w przeciągu 10 lat istnienia Państwa Polskiego panowała w sądownictwie, zaczynają się tam gromadzić maleńkie, ale coraz większe chmurki, które świadczą o tem, że jeżeli dalej będziemy tak postępowali i tak mało dbali o materialny byt sędziów, jak dotychczas, to rozstroimy tę placówkę, która z takim trudem za pomocą tak inteligentnych rąk, z tak wielkim wysiłkiem najlepszych ludzi została zorganizowana.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Trojan.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#KornyłoTrojan">Wysoki Senacie! Na dwóch ostatnich sesjach budżetowych wszyscy mówcy, bez względu na ich kierunek polityczny oraz przynależność narodowościową, nie wyłączając nawet samych referentów budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, stwierdzili zgodnie, że wymiar sprawiedliwości w Państwie Polskiem niedomaga. Pogląd ten stwierdził nawet w swojej rozprawie pod tytułem „Etatyzm” prof. Adam Krzyżanowski. Zeszłoroczny referent sejmowy tego resortu powiedział: Jest faktem niezaprzeczonym, że wpływają skargi i to dość liczne, że niektórzy sędziowie nie traktują powierzonych sobie spraw z należytym obiektywizmem, nie są wolni od wpływów pokątnych narodowościowych, wyznaniowych czy też innych i że skargi te powtarzają się. Również jeden z panów w tej Wysokiej Izbie przy debacie nad resortem Ministerstwa Sprawiedliwości w roku 1928 wypowiedział takie pragnienie: chciałbym dożyć tej chwili, kiedy mógłbym z czystem sumieniem powiedzieć, że wymiar sprawiedliwości w Polsce jest naprawdę sprawiedliwy. Gdy ten Białorusin, ten Ukrainiec, ten Żyd staje przed sądem, bywa niestety inaczej traktowany, niż by traktowało się na jego miejscu Polaka-katolika. Nie będę, proszę Panów, skrywać tej gorzkiej prawdy, że ukraińskie społeczeństwo straciło, niestety, należne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości u władz administracyjnych lub skarbowych, albowiem tam znikła zupełnie rękojmia przestrzegania ustaw przez prawie wszystkie działy administracji, gdzie nie postanowienia prawa, ale celowość znajduje swoje zastosowanie. Pozostawał nam jeszcze przez czas jakiś sąd, od którego spodziewaliśmy się bezstronnego zastosowania rygoru prawa. Niestety, i tutaj zdarzają się coraz częściej wypadki, które w nas to należne zaufanie do sądów polskich podrywają.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#KornyłoTrojan">Z naprężoną uwagą śledzimy za polityką w sądownictwie karnem, które staje się polityczną placówką Ministerstwa Sprawiedliwości, albowiem uwypukla się tam bezwzględna tendencja wyeliminowania w zupełności elementu ukraińskiego, gdyż do rzadkości należy sprawowanie sądownictwa karnego przez sędziów narodowości ukraińskiej, jakoteż wykonywanie godności prokuratorskich przez naszych ludzi. Dowodem tego niechaj będzie apelacyjny sąd karny we Lwowie, gdzie na około 30 sędziów jest zaledwie 2 sędziów Ukraińców. Ta sama historia jest i z sędziami przysięgłymi. Choć stanowimy conajmniej 1/4 część ludności we Lwowie, a jakich 60% w powiecie lwowskim, to wyroki sądów przysięgłych odbywają się bez naszego udziału, albowiem niema tam w żadnej kadencji chlciażby 2–3 sędziów przysięgłych, którzyby byli przynajmniej bezpośrednimi, aczkolwiek niemymi świadkami wymiaru sprawiedliwości w tej nadzwyczaj cennej gałęzi sądownictwa z czynnikiem obywatelskim. Tem też tłumaczy się nader częsta delegacja sądu karnego lwowskiego dla spraw o zabarwieniu politycznem z całej Galicji Wschodniej, które to procesy w mniemaniu społeczeństwa naszego stanowią, niestety, nieprzerwane pasmo nieprawości, nie wspominając już o tem, że również każdy senat prasowy przy tym sądzie jest świadomie w odpowiedni sposób skonstruowany. Widać, że nie macie Panowie, względnie Ministerstwo Sprawiedliwości, zaufania do bezstronności naszych sędziów w sądach karnych, ale żądacie tego uczucia od nas, czego Wam względem nas brakuje. Co więcej, nawet sędzia Polak jest w Polsce na tyle w swojej sędziowskiej niezawisłości skrępowany, iż nie ma on już dzisiaj odwagi wydać sprawiedliwego wyroku tam, gdzie strony są nie tej samej narodowości, w szczególności gdzie jedna ze stron, ukraińska, jest sobie zwykłym śmiertelnikiem-obywatelem, a druga strona jakimś funkcjonariuszem państwowym, np. posterunkowym policji państwowej. Dowodem tego niechaj służą akta karne sądu grodzkiego w Bóbrce do L. cz. U. 223/23, gdzie sędzia zasądził posterunkowego na 24 godziny aresztu za przekroczenie z § 331 ustawy karnej b. zaboru austriackiego; w drugim zaś wypadku na doniesienie policji państwowej uwolnił oskarżoną stronę ukraińską do U. 238/23, za rzekome przekroczenie z § 312 u. k. i za te wyroki tak przyczepiono się do jego działalności sędziowskiej, że ten człowiek porzucił sąd, a był tym sędzią Polak sędzia dr. Jakubiczek.</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#KornyłoTrojan">To też nie zdziwił nas już wyrok sądu grodzkiego w Brzeżanach z lata 1929 r. w sprawie Sahajdacznego i towarzyszy, gdzie sąd ten zasądził 32 ludzi za urządzenie poufnego zgromadzenia, na podstawie § 22 ustawy o zgromadzeniach z r. 1867, na około 90 kilka miesięcy aresztu, przypisując tym ludziom bezpodstawnie przynależność do tajnego stowarzyszenia. Każdy sędzia Polak już przyszedł do tego przekonania, że „in dubio” lepiej zasądzić oskarżonego, niż uwolnić, byle się nie narazić na podzielenie losu sędziego dr. Jakubiczka. Niestety, ta choroba zaczyna się przedzierać i do sądownictwa cywilnego. Adwokaci wogóle, a nasi w szczególności, nie mogą już dzisiaj brać gwarancji za wynik procesu nawet w najsłuszniejszej sprawie, przeważnie gdzie występują nierówne strony pod względem narodowościowym, w szczególności, gdy są kulturalno - oświatowe ukraińskie towarzystwa z jednej, a podobne towarzystwa polskie z drugiej strony. Dowodem tego niech posłużą prowizoryczne akta sądu grodzkiego w Chodorowie do L. cz. CI 381/28, gdzie formalną stroną pozywającą była cukrownia w Chodorowie, faktycznie rzymsko - katolicka parafia w Chodorowie, przeciw Towarzystwu Czytelnia „Proswita” w Mołodyńczu. Tam dano ochronę posesoryjną stronie powodowej, choć rozprawa wykazała, że cukrownia przez ostatnich 6 czy 7 lat na spornym gruncie nie wykonywała żadnych aktów posiadania, lecz jedynie strona pozwana wraz z innymi członkami gminy, lecz niestety, taką decyzję sąd rekursowy w Brzeżanach zatwierdził do L. cz. R. III 837/28. A dlaczego? Bo grunt ten, proszę Panów, był podarowany przez cukrownię dla rzymsko-katolickiej parafii na budowę kościoła w czysto ukraińskiej wsi. Nie będę nużyć Panów dalszemi przykładami. Więcej ciekawych, a między innemi p. sen. Rogowicza, odsyłam do wszystkich orzeczeń Sądu Najwyższego, w szczególności w sprawach, odnoszących się do czasów rządów ukraińskich w Galicji Wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#KornyłoTrojan">Do sądownictwa ukraińskich kandydatów od czasów wskrzeszenia Państwa Polskiego się nie przyjmuje, a każdy Ukrainiec zarzucił nawet myśl ubiegania się o takie przyjęcie, gdyż to są rzadkie wypadki.</u>
          <u xml:id="u-60.4" who="#KornyłoTrojan">Co się tyczy awansów naszych najzdolniejszych sędziów, to również wspominać nie będę poprostu ze strachu, żeby nie zaszkodzić tym ludziom. Zaznaczę jedynie, że w całej apelacji lwowskiej na 11 sądów okręgowych mamy zaledwie 2 prezesów, nawiasem mówiąc jednemu już kazano podać się do emerytury, i 2 wiceprezesów sądów okręgowych. Na 117 sądów grodzkich jest zaledwie kilku kierowników tych sądów.</u>
          <u xml:id="u-60.5" who="#KornyłoTrojan">Bardzo charakterystyczny wypadek zdarzył się w Tłustem.</u>
          <u xml:id="u-60.6" who="#KornyłoTrojan">Prawo o ustroju sądów powszechnych zastało tam kierownika sądu Ukraińca. Niedawno mianowany został tam kierownik Polak, który ma dwa lata służby. Usunięto więc człowieka, który miał 14 lat służby sędziowskiej. Jest to system, który jest uprawiany i w innych sądach, jak w Husiatynie.</u>
          <u xml:id="u-60.7" who="#KornyłoTrojan">Sądy powszechne na naszych terytoriach dostrajać się muszą do tych dźwięków ogólnej polityki Ministerstwa Sprawiedliwości, która nader wybitnie występuje w nowej ustawie, a to w prawie o ustroju sądów powszechnych”. Ani w ustawie, ani w sejmowej noweli, ani nawet w nowym nowelizacyjnym projekcie, przez Rząd do Sejmu niedawno wniesionym, nie uwzględniono prymitywnych obowiązków dla każdego sędziego, jak znajomość języka ludności miejscowej, wśród której sędzia wykonywać musi swój zawód. A przecież wielki kryminolog, psycholog, profesor grackiego uniwersytetu Gross, w swojem epokowem dziele „Kryminał - psychologie” wypowiedział niesłychanie cenną myśl: „Niesumiennym jest ten sędzia, który nie zna dialektu tej ludności, wśród której spełnia swe funkcje sędziowskie”. A więc nie tylko nieznajomość języka, ale nawet nieznajomość dialektu jest, według tego uczonego, niesumiennością sędziego. Następnie udowadnia on, że sędzia musi do finezji opanować język ludności, gdyż wtedy tylko może dobrze zrozumieć nie tylko słowa, ale także i ducha zeznań świadków, tylko wtedy może on sprawiedliwie wyrokować. A tymczasem znam jednego sędziego w sądzie grodzkim w Chodorowie, który nie tylko nie zna języka, ale nie umie nawet przeczytać skarg w języku ukraińskim pisanych. Rzecz jasna, że on nie zrozumie stanu faktycznego sprawy, zeznań świadków i stron ale z czystem sumieniem sprawuje swój urząd sędziowski i bardzo czyściutkie sumienie mają także władze nadzorcze. W danym wypadku ma się do czynienia nie z wymiarem sprawiedliwości, lecz z kalectwem sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-60.8" who="#KornyłoTrojan">Istnieje jeszcze jedna straszna plaga w sądownictwie naszem, a mianowicie 4 instancja w konstrukcji sądownictwa polskiego, nieznana prawu formalnemu; całemi latami nieraz trzeba egzekwować wywalczone prawo, albowiem mniej uczciwy organ wykonawczy dopuszcza się matactw. Gdy chodzi bowiem o ściągnięcie świadczeń pieniężnych, nie znajduje on bardzo często nic do zajęcia, a nawet znalazłszy, zachodzi „brak chęci kupna mających”, a co do nieruchomości, to wyrugowawszy z posiadania pozwanego, tenże pozwany, natychmiast po odejściu sądowego organu wykonawczego sprowadza się spokojnie z powrotem na nieruchomość, zaś policja państwowa w tego rodzaju wypadkach odmawia pomocy, nie dopatrując się w tem żadnych gwałtów, ani naruszenia praworządności przez nierespektowanie decyzji sądowych. Dowód; akta egzekucyjne sądu grodzkiego w Chodorowie do L. cz. E. 849/28. E. 850/28, E. 1164/28, E. 1817/29, w związku ze sprawą CI 16/26 S. g. w Chodorowie (Bc III. 635/26 S. o. w Brzeżanach III Rw 1410/27) Sądu Najwyższego, oraz odnośne akta egzekucyjne sądu grodzkiego w związku ze sprawą Cg I. 603/26 Sądu Okręgowego w Brzeżanach oraz zażalenie moje, w Min. Sprawiedliwości się znajdujące.</u>
          <u xml:id="u-60.9" who="#KornyłoTrojan">A teraz dla braku czasu przyłączam się w zupełności do tych cennych uwag, które tak tutaj w tej Wysokiej Izbie, jakoteż w Sejmie różni mówcy przy budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości podnosili, a mianowicie co do przeciążenia sędziów oraz ich kwalifikacyj, co do etatów sędziowskich i wyposażeń sędziów, co do budynków sądowych i ich urządzenia, co do unifikacji ustawodawstwa i adwokatury, co do więziennictwa i restytuowania ksiąg gruntowych i t. d. i t. d. z tem, iż nie wystarcza, proszę Panów, skonstatować liche uposażenie sędziów nie tylko przez ciała ustawodawcze i Rząd, lecz sprawę tę należy ruszyć wreszcie z punktu martwego, przystępując natychmiast do polepszenia bytu sędziowskiego.</u>
          <u xml:id="u-60.10" who="#KornyłoTrojan">Co zaś się tyczy przeciążenia sądów, to jest ono poprostu zastraszającem, a np. ustalenie czynności przez delegatów Ministerstwa, iż sędzia może rocznie przeprowadzić 1.200 Cg. lub C — jest bezwarunkowo horendalnem, bo zważywszy, iż w roku ma się 250 dni do pracy — przypaść musi dla sędziego do załatwienia conajmniej 4 sprawy dziennie. Żaden sędzia nie jest w stanie 4 wyroki dziennie napisać. Czasem na jeden wyrok trzeba 3–4 dni stracić. Zważywszy dalej, wśród jakich okoliczności urzędować muszą sędziowie, że nie mają czasu na inne czynności, jak komisje i t. p., ani nie mają pomocy w podręcznikach, bibliotekach i t. d., zważywszy na to, że bywają u nas bardzo często wypadki, że po 2–4-ch latach służby bywają mianowani sędziami okręgowymi, to wszystko składa się na to, że u nas: bardzo ładna teza za dawna „pereat mundus, fiait justitia” zanika, a w miejsce jej zapanowała nowa: „pereat justitm, fiat fascykuł”, „fiat chaos”, który nieraz aż do granic „Justizmordów” dochodzi. Tego rodzaju wymiar sprawiedliwości musi podrywać bezwarunkowo fundamentum regnorum.</u>
          <u xml:id="u-60.11" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#JulianSzymański">Do głosu zapisanych jest jeszcze 3 mówców, nie będziemy wyczerpywali więc dzisiejszego porządku.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#JulianSzymański">Następne posiedzenie odbędzie się jutro o godzinie 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#JulianSzymański">Sprawozdanie Komisji Skarbowo - Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1930 r. do 31 marca 1931 r., a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-61.3" who="#JulianSzymański">a) część 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych — sprawozdawca sen. Hipolit Gliwic;</u>
          <u xml:id="u-61.4" who="#JulianSzymański">b) część 4 — Prezydjum Rady Ministrów A. Administracja — sprawozdawca sen. Kłuszyńska;</u>
          <u xml:id="u-61.5" who="#JulianSzymański">c) część 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych — sprawozdawca sen. Gaszyński;</u>
          <u xml:id="u-61.6" who="#JulianSzymański">d) część 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — sprawozdawca sen. dr. Dąmbski.</u>
          <u xml:id="u-61.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 23 m. 10.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>