text_structure.xml
410 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#PodsekretarzStanu">W Ministerstwie Poczt i Telegrafów Włodzimierz Dobrowolski.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JulianSzymański">Otwieram posiedzenie. Protokół 26 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 27 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają ss. Gołuchowski i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Gołuchowski.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JulianSzymański">Porządek dzienny jest następujący:</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#JulianSzymański">Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1930 r. do 31 marca 1931 r., a mianowicie:</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#JulianSzymański">a) część 16 — Ministerstwo Reform Rolnych;</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#JulianSzymański">b) część 14 — Ministerstwo Robót Publicznych;</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#JulianSzymański">c) część 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu. A. Administracja.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#JulianSzymański">d) Budżet przedsiębiorstw państwowych, dotyczących części 4, 7, 8 i 10;</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#JulianSzymański">e) część 11 — Ministerstwo Komunikacji;</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#JulianSzymański">f) część 17 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów;</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#JulianSzymański">g) część 15 — Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#JulianSzymański">Zaczynamy od Ministerstwa Reform Rolnych. Jako sprawozdawca głos ma s. Iżycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#AleksanderIżycki">Wysoki Senacie! Przystępując do referatu reform rolnych, chciałbym się ile możności skracać, gdyż czas jest dla nas w tej chwili bardzo ograniczony. To też przejdę odrazu do pewnych cyfr, które wykażą nam, że właściwie w sumie ostatecznej budżety na rok 1929/30 i na rok 1930/31 prawie nic się nie różnią. W poprzednim roku budżet, a właściwie jego wykonanie wynosiło 61.147.000 zł, dziś projektujemy 61.700.000 zł.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#AleksanderIżycki">Jednakże jeżeli się przypatrzymy cyfrom wewnętrznym tego budżetu, to widzimy dość duże zmiany. Polegają one na tem, że zmniejszono pomoce kredytowe, udzielane bezpośrednio przez Ministerstwo Reform Rolnych, o 6.500.000 zł, licząc na to, że te kredyty w znacznie wyższym stopniu będą zastąpione przez Bank Rolny, a natomiast podniesiono o takąż sumę prace techniczne i fundusze specjalne. Prace Ministerstwa będą więc prowadzone, pomimo ograniczenia pierwotnych zamierzeń, nawet cokolwiek intensywniej, niż w latach poprzednich, co uwidocznia załączona tablica.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#AleksanderIżycki">Tablica ta jest ciekawa i zdaje mi się, że zastąpi Panom szereg innych tablic; widzimy w niej bardzo szybki rozwój prac Ministerstwa, poczynając od lat 1925, 6, 7 i t. d., aż do projektowanego roku ostatniego, roku 1930/31. W cyfrach hektarów równowartościowych wyraża się to w sumie 277,5; 565,5; 937,6; 1189,8; 1500 na r. 1929/30, biorę mniej więcej prawdopodobieństwo, ile będzie wykonane do kwietnia, i wreszcie 1700, projektowane na rok następny. Z tego widzimy szybki wzrost intensywności pracy. Co to jest hektar równowartościowy, to tu w sprawozdaniu zobaczymy. Jest to pewnego rodzaju, przyjęty już od wielu lat w Ministerstwie, system obliczania różnych prac, sprowadzone wszystko do jednego miernika.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#AleksanderIżycki">Jeżeli porównamy koszta, jakie na te prace były użyte, to przedstawiają się one w pewnej progresji, jednakże daleko mniej szybkiej, aniżeli wykonanie. Już w r. 1925 mamy 7,18 milj., w 1926 r. 9,01 milj., w 1927 r. 11,7 milj., w 1928 r. 15,03 milj., w 1929 r. 17,05 milj. i w 1930 r. 18,8 milj., tak jest projektowane.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#AleksanderIżycki">Z tego moglibyśmy wyprowadzić, co właściwie kosztuje przeciętnie praca jednego hektara. I tu znowu zobaczymy ciekawe zjawisko, jako prostą zresztą konsekwencję, że cena hektara znacznie się zmniejsza. W r. 1925 koszt hektara był 25,89, w 1926 r. 15,94, w 1927 r. 12,48, w 1928 r. 12,63, w 1929/30 r. 11,36, a w 1930 r. projektowano 11,06. Te cyfry, zdaniem mojem, najlepiej charakteryzują i prace Ministerstwa i projektowany budżet. Zrobimy więcej, a kosztować to będzie mniej.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#AleksanderIżycki">Jednocześnie muszę zwrócić uwagę na to, że oprócz prac dawniej prowadzonych, prowadzą się dziś w znacznej mierze prace meljoracyjno-budowlane. W r. 1925 koszta tych prac wyraziły się w sumie 0,1, w 1926 r. 0,06, w 1927 r. 0,5, w 1928 r. było już 3, w 1929 r. 4,4, a w 1930 r. projektuje się 10,2. Jeżeli porównamy to znowu z personelem, zatrudnionym w Ministerstwie, to personel ten wzrasta, ale niesłychanie wolno. Tu znowu cyfry wynoszą 1,3, 1,4, 1,4, 1,6, 1,9, i wreszcie na rok 1930 projektuje się 2. Cyfry te były wykazane graficznie na Wystawie poznańskiej i mam wrażenie, że ogół się tą sprawą interesował, a dla nas są one obrazem prac Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#AleksanderIżycki">Przejdę teraz do kilku kwestyj, które chciałbym poruszyć. Skład osobowy urzędów ziemskich z każdym rokiem znacznie się poprawia, wieloletnie nieraz doświadczenie i odpowiednia selekcja zrobiły bardzo dużo, szczególniej w gronie wyższych urzędników, gorzej jest z personelem, pracującym na miejscu. Z wszystkich stron dochodzą skargi na geometrów. Upoważnieni przez Ministerstwo Reform Rolnych geometrzy wyręczają się młodymi, niedoświadczonymi pomocnikami, sami poprzestając na roli przedsiębiorcy, dającego swój podpis za drogie pieniądze. Najgorzej wywiązują się ci wielcy przedsiębiorcy, są to właściwie wielkie fabryki planów, w których każdy pomocnik jest wyspecjalizowany do pewnych fragmentów pracy, jedni pracują w polu, drudzy z ich notatek robią obliczenia, inni znowu projektują, a znów inni kreślą, nieraz z jednej mniej śpiesznej roboty cały personel przerzuca się na nową, śpieszniejszą. Główny szef takiego przedsiębiorstwa jest zajęty jedynie utrzymywaniem dobrych stosunków z osobami, od których zależy zdobycie nowych prac, oraz jak najśpieszniejsze uregulowanie prac dawniej przyjętych. W tych warunkach robota jest przeważnie niedbale i źle wykonana, najemnicy są przez przedsiębiorcę wyzyskiwani, a jak się w tych warunkach czują zainteresowani, chyba wyjaśniać nie trzeba.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#AleksanderIżycki">Taką charakterystykę jednego z najgłówniejszych czynników, geometrów, przedstawiam.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#AleksanderIżycki">Przy tej sposobności chcę zwrócić uwagę na pewien szczegół, który właśnie wczoraj, będąc na Kresach, spotkałem. Przychodzi tłum chłopów ze skargą, że geometra na podstawie takiego wezwania, opatrzonego pieczęcią z godłem państwowem, której, o ile mi się zdaje, ma prawo używać tylko w specjalnych wypadkach, gdy działa jako urzędnik przy przekształcaniu ustroju rolnego, wzywa ich do przeprowadzenia rozgraniczenia między właścicielem a jego sąsiadami. Sprawa ta jest w tej chwili w sądzie, toczy się proces, ale chodzi o stworzenie faktu dokonanego. Nota bene w sądzie była mowa o oparciu się nie na planie z r. 1863 i 1864 r., lecz na innym planie z r. 1892. Geometra jednak chce koniecznie przeprowadzić rozgraniczenie na podstawie planu z r. 1864. Wezwanie to przeraziło chłopów, ma formę podobną do wezwania sądowego, z drugiej strony wskazane są różne artykuły karne, z których oni odpowiadają, a artykuły te wcale nie są dostosowane do danego wypadku. Więc jest to pewnego rodzaju bałamucenie. Narazie chłopom wyznaczono, aby przyszli 3 marca o godzinie takiej a takiej, geometra jednak przyjechał dopiero 5 marca, otoczony uzbrojoną strażą leśną i folwarczną; chłopi przyszli tłumnie bezbronni. Zaczęły się kłótnie, walki, jednakże chłopi nie pozwolili prowadzić granicy; geometra obiecał, że dziś przyjedzie z wzmocnionym oddziałem policji. Nie wiem, co tam dziś będzie, co tam się będzie odbywało, w każdym razie to jest jeden z takich obrazków, zdaje mi się, bardzo przykrych, które szczególnie na Kresach są zwykłem zjawiskiem.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#AleksanderIżycki">Również i komisarze ziemscy niezawsze są na wysokości swego zadania. Ludność w b. zaborze rosyjskim pamięta dawnych komisarzy włościańskich, a na Kresach mirowych pośredników, byli to prawie bez wyjątku urzędnicy z wyższem uniwersyteckiem wykształceniem, a stanowisko komisarza było pierwszem w administracji państwowej. Gubernatorowie, działacze ziemscy, a nieraz ministrowie wychodzili z szeregów byłych komisarzy. Stosunek ich do ludności był bardzo przychylny, jak zresztą większości moskiewskich liberałów, byli oni niezależni od miejscowej administracji, ani naczelnik powiatu, ani isprawnik (obecny starosta) nie mieli prawa mieszać się do ich czynności, wystrzegali się oni, aby ich ludność nie podejrzewała o sprzyjanie właścicielom ziemskim, geometra nie śmiał przy komisarzu usiąść. Takich komisarzy ludność pamięta i widziała w nich swoich opiekunów. Muszę się tu zastrzec, że nie zachwycam się wcale tymi rosyjskimi urzędnikami, których specjalnem zadaniem było jątrzyć stosunki między wsią i folwarkiem, ale powtarzam jeszcze raz, że takich urzędników ludność pamięta i widzi wielką różnicę pomiędzy nimi, a naszymi komisarzami ziemskimi pod względem ich stosunku do mas włościańskich.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#AleksanderIżycki">Zjawiskiem prawie ogólnem jest bardzo nieprzychylne traktowanie włościan przez naszych komisarzy, wypędzanie z biura, niezałatwianie spraw; ja zawsze mówię o Kresach, bo te Kresy zjeździłem.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Ja też znam Kresy bardzo dobrze.)</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#AleksanderIżycki">Pan Minister może zna Kresy północne, tam może jest inaczej, ja tam nie bywam, ale zdaje mi się, że Pan nie bywa na południu, gdyby Pan Minister był łaskaw kiedy na Wołyń pojechać, toby się przekonał.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: To są wyjątkowe może wypadki. Pan krzywdzi ludzi, którzy bardzo ciężko pracują.)</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#AleksanderIżycki">Ja nie generalizuję, ale chciałbym, żeby to były wyjątki.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Niech Pan stwierdzi, że to są wyjątki.)</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#AleksanderIżycki">Jeżeli Pan Minister pozwoli, to ja przy każdej okazji będę o tych wyjątkach wspominać.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Proszę o fakty.)</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#AleksanderIżycki">Muszę przyznać, że bardzo niedawno w Kostopolu, kiedy się wykazały bardzo przykre przejścia, kiedy o tem zakomunikowałem Ministerstwu, cały kostopolski urząd ziemski został przeniesiony, wydalony. W tym względzie najzupełniej przyznaję rację, że Pan Minister robi wszystko co można, ale z drugiej strony muszę powiedzieć, że ci ludzie są źle płatni, że mają za małe warunki, są niesłychanie zależni od innych władz państwowych.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Niektórzy komisarze są lepiej płatni niż ja. Głos na prawicy: Pan jest sprawozdawcą komisji, a na komisji było to przedstawione inaczej nieco.)</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#AleksanderIżycki">Obecnie nasi komisarze, szczególniej na Kresach, odnoszą się do ludności, jak mówiłem, bardzo niechętnie. Fakty są tego charakteru, że one dotykają poszczególnych komisarzy, a i w dużym stopniu miejscowe sądownictwo. Słowem jest tysiące skarg, tłumy chodzą i narzekają, i coś trzeba poradzić, gdyż musimy myśleć, żeby tych skarg było mniej.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#AleksanderIżycki">Trzeba przyznać, że sprawy kresowe są trudne. Każda prawie sprawa ma specjalny charakter, każdą trzeba traktować indywidualnie, trzeba poznać charakter danej miejscowości i obmyśleć jak dostosować obowiązujące ustawy i przepisy, które stoją nieraz na przeszkodzie najlepszym poczynaniom. Gdy urzędnik będzie traktował sprawę urzędową obojętnie, to musi wokoło siebie szerzyć pokrzywdzenie, a to wywoła skargi i narzekania. W rezultacie pokrzywdzeni narzekają w nadziei, że w ten sposób złemu zaradzą, narzekają i krzywdziciele w obawie, aby im nie odebrano łupu, a narzekają i mówią o krzywdach wszyscy, klną geometrę, komisarza, władzę polską, a nawet Polskę samą.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#AleksanderIżycki">Ministerstwo nosi się z projektem rozszerzenia kompetencji urzędów powiatowych, przekazując im uprawnienia pierwszej instancji. Zarządzenie takie może dać najlepsze wyniki pod warunkiem jednak, że osobisty skład komisarzy będzie poddany rewizji, że będą wciągnięte nowe siły, które mogłyby większym wymaganiom zadośćuczynić.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#AleksanderIżycki">Komisarz ziemski musi być materjalnie lepiej sytuowany i zupełnie uniezależniony od miejscowej administracji. Obecnie komisarze wyjątkowo bywają urzędnikami VI klasy, przeważnie są to urzędnicy VII, VIII, a nawet IX kl. Prawda, że mają oni duże dochody w formie akordu, ale te akordy zmuszają ich do bardzo intensywnej, szybkiej, a często i niedbałej pracy. Robią się te roboty, w których akord jest wysoki, a zaniedbują się te roboty, w których akord daje bardzo niedużo.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#AleksanderIżycki">Tu jest jeszcze pewna trudność w samem prawodawstwie. Wskutek niesłychanie skomplikowanych warunków, w jakich wszystkie ustawy przechodziły przez ciała ustawodawcze, kiedy każda ustawa była walką, była przeprowadzana nieraz jednym głosem, wytwarzała się chęć, aby w ustawie przewidzieć wszystkie wypadki. Tak się ograniczało samodzielność urzędnika, że on w tych granicach poprostu nie mógł się swobodnie ruszać. Żeby się zabezpieczyć, w przepisach wykonawczych zostały zgóry przewidziane terminy. Przepuszczenie danego terminu uniemożliwia dalsze rekursy, uniemożliwia dalsze poprawy i nieraz nawet sprawy, które dochodzą do najwyższej instancji, nie mogą być w niczem zmienione, gdyż już się uprawomocniły wszystkie poprzednie postanowienia i niema sposobu nic na to poradzić. Nie ulega wątpliwości, że te ciężkie warunki, w jakich dzisiaj znajdują się, są wynikiem wielu wspólnych naszych win i wielu różnych czynników, które na to wpływają, jednak zdaje mi się, że powinniśmy wszystkich starań użyć do tego, ażeby zło możliwie najszybciej poprawić.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#AleksanderIżycki">Gospodarstwa powstałe z reformy rolnej, czy to wskutek przeprowadzonej komasacji, czy dokonanych melioracji, czy wreszcie wskutek zmiany stosunków służebnościowych, muszą zasadniczo zmienić system gospodarowania, ale trzeba, żeby potrzebę tego zrozumiał właściciel tego gospodarstwa, trzeba go nauczyć nowego systemu gospodarowania, trzeba zwalczyć przestarzałą rutynę, trzeba zdobyć jego zaufanie, a to nie jest łatwe. Widziałem prawidłowo skomasowane gospodarstwa, na których posiewy ciągną się starym zwyczajem wąskiemi i długiemi sznurami, widziałem na doskonałych drenowanych polach, gdzie mogłaby się rodzić silna pszenica i bogate buraki, zwykłe posiewy żyta i kartofli, w oborach dużo lichego bydła, które marniało z głodu wskutek braku pastwisk, a nikomu nie przyszło na myśl zmienić bydło na lepsze, zredukować jego ilość i dokarmiać z ręki. Takich przykładów możnaby mnożyć bez końca, trzeba więc uczyć gospodarować.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#AleksanderIżycki">Potrzebę tę Ministerstwo uznało i już od roku jest w Ministerstwie specjalny wydział, który tę pracę prowadzi. Powstało pytanie, czy całą tę pracę mają wykonać urzędnicy, czy też ma być ona przekazaną instytucjom społecznym? Znalazłem ustęp w pracy p. Ministra Staniewicza (str. 76), który mnie zaniepokoił, a mianowicie myśl oddania tej niezmiernie ważnej akcji w ręce t. zw. unifikacji, wobec tego zbadałem sprawę w Ministerstwie i przekonałem się, że prawie od roku prowadzone są pertraktacje, które, jak dotychczas, nie dały wyniku. Ministerstwo wymaga ściśle określonej konkretnej pracy, zastrzega sobie prawo kontroli i tylko za wykonaną pracę zgadza się płacić. Unifikacja natomiast chce dostać pieniądze jako subsydjum, wymaga monopolu na całe Państwo, narazie na 9 województw zaboru rosyjskiego, utrudnia kontrolę i każe wierzyć w to, że pracę zaprojektowaną wykona. Mam nadzieję, a nawet pewność, że Ministerstwo w bardzo niedługim czasie przekona się, że unifikacja jest w sferach ludowych, dla których projektowana praca jest przedewszystkiem przeznaczoną, zupełnie niepopularną. Są to generałowie bez armji. Całe powiaty wypowiedziały się przeciw unifikacji, i to te powiaty, gdzie praca kółek rolniczych jest silnie rozwiniętą, w innych powiatach sprawę tę traktują obojętnie, a tylko centrala nastawiona na zdobywanie rządowych subsydjów oraz niektóre zarządy wojewódzkie, które mają nadzieję na subsydja sejmikowe, unifikację popierają.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#AleksanderIżycki">Zdaniem mojem należałoby każdy powiat traktować indywidualnie, należy się bardzo wystrzegać pracy przy udziale niepopularnych ludzi. Chłop jest bardzo ostrożny i podejrzliwy, a w szczególności nie ma zaufania do pracy, na której czele stoją obszarnicy. Wyjątkowo mogą zdobyć zaufanie poszczególne jednostki, ale instytucja, którą prowadzą obszarnicy, zaufania ani w województwach centralnych, ani kresowych nie zdobędzie. Najlepszym sposobem przekonania się będzie zbadanie stosunków w poszczególnych powiatach i przekazanie pracy miejscowym działaczom przy współudziale zarządów komunalnych (sejmików lub gmin).</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#AleksanderIżycki">Mało się zwykle mówi o naszych stosunkach zagranicznych, a nad tą sprawą należałoby się zastanowić. Długa linja pogranicza bolszewickiego przechodziła przez tereny, na których są przeważnie bardzo duże wsie, posiadające nieraz po kilka i kilkanaście tysięcy hektarów, linja przecinała te gospodarcze jednostki i wytworzyła polskich obywateli, posiadających ziemię w Bolszewji i odwrotnie. Rozpatrujemy tu tylko interesy drobnej własności, nasi drobni rolnicy stracili 9.000 ha, natomiast bolszewicy zostawili w Polsce 5.000 ha, do wyrównania brak 4.000 ha. Dla uregulowania tej sprawy należałoby wydać ustawę, na mocy której Państwo przyjęłoby pozostawioną w Polsce ziemię, a nadałoby bezpłatnie naszym obywatelom ziemię, stanowiącą ekwiwalent utraconych gruntów. Tu nie od rzeczy będzie wspomnieć, że cały ten pas winien być jak najprędzej uregulowany, a gospodarstwa dostosowane do specjalnych warunków pogranicza.</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#AleksanderIżycki">Na pograniczu z Prusami Wschodniemi mamy inne zagadnienie. Z pruskich jezior wypływa szereg dopływów Narwi, które na terenie Prus są uregulowane, a w Polsce dotychczas jeszcze dzikie. Prusy zatrzymują wodę wtedy, kiedy ona jest im potrzebna, i zalewają nasze ziemie w tych okresach gospodarczych, kiedy woda jest niepotrzebna. Przy gospodarstwach obecnych, prymitywnych, straty z tego powodu są nieznaczne, ale w miarę wzrostu kultury kraju straty znacznie się spotęgują. O uregulowanie dopływów Narwi i o przeprowadzenie meljoracji na tym terenie trzeba się jak najprędzej starać, gdyż sąsiedztwo dzikiego kraju z krajem kulturalnym, jakim bezwątpienia są Wschodnie Prusy, jest kompromitujące.</u>
<u xml:id="u-3.31" who="#AleksanderIżycki">Tu muszę wspomnieć, że w pow. kolneńskim dużo zrobił z własnej inicjatywy p. starosta.</u>
<u xml:id="u-3.32" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Przy naszej pomocy.)</u>
<u xml:id="u-3.33" who="#AleksanderIżycki">W każdym razie szarwark jest tam duży.</u>
<u xml:id="u-3.34" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Przy naszej całej organizacji.)</u>
<u xml:id="u-3.35" who="#AleksanderIżycki">Puszcza Kurpiowska i inne większe objekty leśne, stanowiąc własność państwową, również czekają regulacji. Zamieszkali w tych lasach osadnicy winni być jak najrychlej na dobre osady przeniesieni, obecnie są oni w stałej walce z rządowem leśnictwem, wytwarzają się stosunki wprost nie do zniesienia. Tu znowu wspomnienia z czasów przedwojennych i porównywanie władz leśnych rosyjskich z obecnemi władzami polskiemi, dokonywane przy każdej sposobności przez ludność miejscową, nie wychodzi na korzyść tych ostatnich. Jedyny sposób jest przeniesienie na nowe osiedla. Projekt ten kołatał się pewien czas w Ministerstwie, ale do wykonania jak dotychczas nie doszło.</u>
<u xml:id="u-3.36" who="#AleksanderIżycki">Rozumiem doskonale, że w miarę kultury, jaka po wojnie wszędzie nastąpiła, stosunki muszą być trudniejsze i te stosunki w lasach, gdzie lepiej prowadzone leśnictwo musi pilnować nowych sadzonek, nowych gospodarstw, nie mogą być takie, jakie były poprzednio i wcale nie myślę, żeby można było wrócić te dawne czasy, jednak ludność w żadne takie rozumowanie nie wchodzi, widzi, że było przedtem lepiej, dziś jest źle i tę winę przypisuje temu urzędnikowi, którego na miejscu widzi. Ja przy każdej okazji w Ministerstwie Reform Rolnych wspominałem o tych ciężkich warunkach, jakie się w lasach wytworzyły. I zdaje mi się, że jednem z głównych zadań byłoby rozumne rozstrzygnięcie tego zagadnienia. stworzenie takich warunków, przy których te tarcia mogłyby ustać.</u>
<u xml:id="u-3.37" who="#AleksanderIżycki">Błędem byłoby nie wspomnieć o wielkich pracach meljoracyjnych na Polesiu. Tu muszę zwrócić się do s. Hasbacha, którego zdaje się niema, który nam mówił, że w Polsce nie robi się nic, że ogromne roboty, jakie robione są we Włoszech, we Francji, w Holandji rozstrzygają najważniejsze zagadnienia reformy rolnej, a Polska zupełnie tę sprawę zaniedbuje.</u>
<u xml:id="u-3.38" who="#AleksanderIżycki">Myśmy w roku zeszłym w grupie kilkudziesięciu posłów objechali Polesie i z największym podziwem widzieliśmy to, co się już zrobiło, na jakich ogromnych przestrzeniach to jest zakrojone; gdzie są już wykonane pewne prace i jakie to daje wyniki. W Sarnach te gospodarstwa torfowe poprostu wzbudziły nadzwyczajny podziw naszych kolegów gospodarzy z najlepszych nieraz ziem w Polsce, ziem sandomierskich, którzy nie mogli sobie wyobrazić, żeby na takich błotach, takich nieużytkach, takich bagnach mogły być prowadzone tak wysoko kulturalne gospodarstwa. Rozumie się, jest to tylko objekt, na którym robią się doświadczenia, jednak objekt ten daje dużo do myślenia, gdyż daje dodatnie rezultaty. Stacja doświadczalna, która obejmuje 240 ha, prowadzona jest od kilkunastu lat i wyniki, które rozpatrywaliśmy i na gruncie i w rachunkowości, poprostu wzbudziły nadzwyczajny podziw. Obok tej stacji doświadczalnej jest niewielkie 6-cio hektarowe gospodarstwo, własność Ministerstwa Reform Rolnych, wydzierżawione specjalnemu robotnikowi, nawet w przeszłości, zdaje się, bardzo mało z rolnictwem związanemu, który jednakże na tym kawałku gospodaruje pod dozorem stacji doświadczalnej i wyniki daje bardzo dobre. Płaci od tych 6 ha dosyć wysoką tenutę dzierżawną, a jednocześnie z każdym rokiem widocznie się wzbogaca i jest niesłychanie zadowolony z losu, jaki mu się dostał. Cała praca na Polesiu obejmuje jednakże przestrzeń 56.000 klm kw. Osuszono z błot, oczyszczono z kamieni ziemi pożytecznej 1.654.000 ha.</u>
<u xml:id="u-3.39" who="#AleksanderIżycki">Jeżeli będziemy porównywali te przestrzenie z przestrzeniami, o których się dziś mówi w innych krajach, to zdaje się, że nie potrzebowalibyśmy się tak dalece wstydzić i na ostatniem miejscu tę swoją pracę stawiać. A co mnie osobiście nadzwyczajnie w podziw poprostu wprowadziło, to to, że zastaliśmy tam robotę polską nietylko z ostatnich czasów; są tam ślady prac, wprawdzie głównie charakteru komunikacyjnego, z czasów Stanisława Augusta i dawniejszych, a nawet kanały Królowej Bony, przeprowadzane przez inżynierów włoskich. Za czasów rosyjskich pewne roboty były tam robione, ale, jak nam wykazali inżynierowie, były prowadzone błędnie i podczas wojny to wszystko zostało zniszczone, trzeba nanowo odnawiać, znacznie zmieniając pierwotny zakres tych planów.</u>
<u xml:id="u-3.40" who="#AleksanderIżycki">Jaki wpływ mają te roboty na ludność miejscową, to poprostu wszystkich nas wprowadzało w podziw. Wszędzie, gdzieśmy tylko byli, widzieliśmy jak taki poleszuk u siebie na swoim kawałku już coś robi, chce się dostosować, licząc na to, że ponieważ tam gdzieś daleko przeprowadzony jest jakiś kanał i tafla wody trochę się obniżyła, to i on u siebie swoją własną pracą chce to zrobić. A ponieważ to są ludzie, którzy znają dobrze swoją ziemię i mają to jakieś naturalne odczucie, to w dużym stopniu, naprzykład w okolicach Łunińca całe kawały ziemi są wydarte błotom nie przez inżynierów, a przez zwykłego chłopa polskiego. On poprostu widzi, że ta woda może ustąpić i wszystkiemi siłami ją zwalcza. Charakterystyczne miałem rozmowy. Raz gdy jechaliśmy na zwiedzanie, wiózł mnie jakiś chłopak. Chciałem się dowiedzieć, jakiej on jest narodowości, właściwie jakiego etnograficznego pochodzenia. Rozmawiał ze mną po polsku. Pytam się skąd on się tak dobrze nauczył mówić po polsku. „A bo ja już tu od trzech lat pracuję przy inżynierach i umiem mówić po polsku”. „A jak przed tem mówiliście u siebie w domu?” „A po prostemu, po naszemu”. „A jak to będzie?” Przejeżdżając, on mi batem wskazał na pole. „Po naszemu to bołoto, a po polsku łąka”. Otóż to „bołoto” i ta „łąka” to jest charakterystyczne i chciałbym, żeby kiedyś na całem Polesiu powiedziano, że było tu kiedyś bołoto, a teraz jest ładna, może nie ustępująca gruntom holenderskim, łąka.</u>
<u xml:id="u-3.41" who="#AleksanderIżycki">Na Pomorzu i wogóle na całem pograniczu niemieckiem spotykamy inne zjawisko. Tam obce banki lokują bardzo znaczne sumy (50 miljonów na Pomorzu) na hipotekach ziemskich, uzależniając w ten sposób posiadanie ziemi od obcych, a wrogich wpływów. Te pieniądze nawet nieraz są nie na pierwszym numerze hipoteki, a na dalszych, w ten sposób bardzo duża ilość hektarów jest temi kapitałami podporządkowana obcym interesom.</u>
<u xml:id="u-3.42" who="#AleksanderIżycki">Na Spiżu i Orawie są jeszcze dotychczas nieuregulowane stosunki pańszczyźniane, a na Śląsku odczuwa się ogromny brak ziemi, z wielkim trudem przeprowadzają się drobne parcelacje, ziemię rozdziela się na hektary, a nawet na ary, ale i tu widać pewne ożywienie, jeżeli się uwzględni, że województwo śląskie jest bardzo małe. Cyfry, któremi w tym wypadku operujemy, muszą być pod tym kątem widzenia brane. Poczynając od roku 1925 rozparcelowano 60 ha, w 1926 — 50 ha, w 1927 — 3.124 ha, 1928 — 4.157, w 1929 — 5.800, razem za cały czas 13.100 ha. Śląsk przestrzenią swoją, a szczególnie ilością ziem rolnych stanowi zaledwie 1/10 część największego województwa. Co do scalenia i innych prac na tym terenie, to są tu przeszkody natury prawnej, które wpierw muszą być usunięte, a potem dopiero można będzie reformę rolną w całym zakresie wprowadzać w czyn.</u>
<u xml:id="u-3.43" who="#AleksanderIżycki">Przechodząc do Banku Rolnego, tego pomocniczego organu, bez którego uskutecznienie reformy rolnej jest nie do pomyślenia, musimy zaznaczyć, że w roku zeszłym Bank Rolny, wprawdzie nie z winy własnej, w bardzo małym stopniu spełnił swoje zadanie, a co jeszcze gorsze, rozbudził w masach włościańskich nadzieję, której potem nie spełnił. Stało się to z tego powodu, że pierwotnie Rząd obiecywał bardzo znaczne poparcie (Minister Reform Rolnych Staniewicz: Nic nie obiecywał.), pozwalał i ułatwiał poszukiwanie kredytów zagranicą — rozumiem, że obiecywał Bankowi — a następnie, gdy powstał projekt Centralnego Banku nakazał zerwać nawiązane nici i będące na dobrej drodze pertraktacje i jednocześnie odmówił wszelkiego poparcia. Ogromna ilość podań wpłynęła do Banku z całego kraju.</u>
<u xml:id="u-3.44" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Przestrzegaliśmy wciąż, że przyjęcie podania nie jest równoznaczne z udzieleniem pożyczki.)</u>
<u xml:id="u-3.45" who="#AleksanderIżycki">Nie obwiniam Banku, stwierdzam tylko fakt, że jest bardzo dużo pożyczek, na które ludzie liczyli i których nie mogli dostać i twierdzę, że gdyby nie ten niefortunny projekt Centralnego Banku, to sprawa może przyjęłaby zupełnie inny obrót.</u>
<u xml:id="u-3.46" who="#AleksanderIżycki">Okazało się ostatecznie, że tą drogą Bank uwięził bardzo znaczną część swego kapitału, 73 miljony, co stanowi połowę kapitału własnego, przez kupno swoich własnych listów zastawnych na nominalną sumę około 100 miljonów zł. Obecnie, kiedy projekt Centralnego Banku upadł, Rząd pozwolił Bankowi Rolnemu starać się zagranicą o ulokowanie tych listów. Dziś słyszymy, że pewne projekty, zdaje się, dochodzą do skutku, wtedy, jak pisałem sprawozdanie, ta rzecz jeszcze była niewiadomą.</u>
<u xml:id="u-3.47" who="#AleksanderIżycki">Projekt Centralnego Banku, to znowu jeden z niefortunnych projektów unifikacyjnych, jest to dążenie do ulokowania listów Tow. Kredytowego Ziemskiego razem z listami Banku Rolnego, nie licząc się z tem wcale, że ci kapitaliści zagraniczni, którzy mają zaufanie do polskiej przyszłości, jaką jest drobne rolnictwo, mogą nie mieć zaufania do polskiej przeszłości, jaką jest likwidujące się obecnie polskie obszarnictwo, jak również inni kapitaliści mogą darzyć zaufaniem obszarników, odmawiając kredytu drobnym rolnikom. I wtedy, gdy każdy z osobna będzie się starał o kredyty, to w swojej sferze te kredyty może wyszukać, a przez połączenie wytworzyła się sytuacja, przy której ani jeden ani drugi pieniędzy nie dostanie.</u>
<u xml:id="u-3.48" who="#AleksanderIżycki">Przy pertraktacjach z nabywcami listów zastawnych wyjaśniły się pewne braki obecnego statutu Banku Rolnego; bez usunięcia tych braków uzyskanie większej pożyczki zagranicznej jest niemożliwe. Projekt niezbędnych zmian będzie wniesiony na Radę Ministrów, a następnie do ciał ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-3.49" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Już jest, przez Sejm jest odesłany do komisji.)</u>
<u xml:id="u-3.50" who="#AleksanderIżycki">Projekt ten polega na wprowadzeniu racjonalnych zmian, któreby ułatwiały lokowanie listów na obcych giełdach, a jednocześnie dały tym listom większą niż dotychczas gwarancję.</u>
<u xml:id="u-3.51" who="#AleksanderIżycki">Rozpatrując bilans Banku Rolnego, który jest właściwie bankiem typu mieszanego długo i krótkoterminowego kredytu, co może jest główną wadą tej instytucji, musimy zaznaczyć znaczny i stały rozwój Banku. Rachunek zysków i strat za rok ub. dał 27 miljonów brutto i 12 miljonów netto; w r. 1929 — 33 miljony brutto i 14 miljonów netto. W wydatkach Banku można konstatować racjonalną oszczędność, a na podział zysków uważam za swój obowiązek zwrócić nawet specjalną uwagę, jako na zupełnie celowy i racjonalny. W komisji przedstawiałem spis tego podziału. Duża bardzo część zysków idzie na powiększenie kapitału Banku, a reszta jest używana na podniesienie instytucji, rzeczywiście dla rolnictwa pożytecznych i potrzebnych.</u>
<u xml:id="u-3.52" who="#AleksanderIżycki">Powiększenie kapitału Banku Rolnego zostało już ustawowo przewidziane, decyzję tę należy uznać za wskazaną. Prace Ministerstwa Reform Rolnych przy dzisiejszym układzie budżetu nie mogą być uskutecznione inaczej, jak przy wydatnem współudziale Banku Rolnego, co znowu bez znacznego podniesienia jego kapitałów i upłynnienia sum obecnie zamrożonych nie da się uskutecznić.</u>
<u xml:id="u-3.53" who="#AleksanderIżycki">W budżecie Ministerstwa Reform Rolnych, Sejm w ostatniem czytaniu na plenum skreślił kilka pozycyj, względnie nieznacznych co do wysokości, koniecznych jednak dla prawidłowego funkcjonowania całego aparatu. Wobec powyższego pozwalam sobie złożyć wniosek co do ich restytuowania, a na pokrycie tych sum może być użyta równoznaczna suma z innej, mniej niezbędnej pozycji przeniesiona. Wniosek więc mój ma właściwie charakter virement i został z Rządem uzgodniony, a przedstawia się on jak poniżej:</u>
<u xml:id="u-3.54" who="#AleksanderIżycki">Chodzi o powiększenie kwoty na uposażenia, na wydatki biurowe i na inne wydatki, które są poprostu konieczne jako całość w całym programie, natomiast o zaczerpywanie tych sum z pomocy kredytowej przy meljoracjach i budownictwie, która jak dotychczas zwykle bywała w bardzo małym stopniu wyzyskiwana, a to z tego powodu, że przy meljoracjach zainteresowani zawsze wolą oddać samemu Ministerstwu Rolnictwa wykonanie meljoracji i na to są inne paragrafy, które te sprawy załatwiają.</u>
<u xml:id="u-3.55" who="#AleksanderIżycki">Przy głosowaniu w Komisji Budżetowej wniosek ten został przez komisję przyjęty, wobec czego w imieniu komisji proszę o zatwierdzenie budżetu według planu sejmowego i uwzględnienie wniosku, który cytowałem.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Gruszczyński.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(Nieobecny)</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#HipolitGliwic">Wobec tego głos ma s. Trojan.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#KornyłoTrojan">Wysoka Izbo Senatorska! Do laski marszałkowskiej Sejmu wpłynęły od Rządu 4 nowe projekty ustaw o osadnictwie wojskowem, oraz projekt ustawy P. P. S. o przymusowym wykupie t. zw. „popówek”, t. j. dóbr erekcjonalnych b. grecko-katolickich parafij. Przeciwko tym projektom ukraińska i białoruska reprezentacja sejmowa nietylko się oświadczyła, ale też jak najkategoryczniej zaprotestowała. Rząd mimo to projekty te forsuje, a razem z nim większość przedstawicielstwa polskiego na komisji sejmowej reform rolnych, co spowodowało 7 marca r. b. opuszczenie sali obrad przez przedstawicielstwo ukraińskie i białoruskie sejmowe. My, senacka reprezentacja ukraińska i białoruska, przyłączamy się do tego protestu z tem oświadczeniem, że projekty te z przyczyn zasadniczych zwalczać będziemy wszelkiemi sposobami stojącemi nam do dyspozycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma p. Minister Reform Rolnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Wysoki Senacie! Nie miałem zamiaru zabierać głosu w dyskusji obecnej i obciążać swem przemówieniem i tak już ograniczonego czasu prac Senatu, ale oświadczenie sen. Trojana zmusza mnie do tego, więc korzystam ze sposobności, by jednocześnie odpowiedzieć i nieobecnemu panu senatorowi Hasbachowi. Proszę Panów, z ogromnem zdumieniem wysłuchałem oświadczenia przedstawicieli ludności ukraińskiej i białoruskiej, zarówno w Sejmie, jak i w komisji, przeciwko wniesionym przeze mnie projektom ustaw, zmierzających do uporządkowania osadnictwa wojskowego. Sądziłem jednak, że protest ich oparty jest na nieporozumieniu i że wystarczy moje oświadczenie, złożone w komisji, by ich obawy usunąć. Dzisiejsze jednak oświadczenie p. sen. Trojana, jak i przemówienie p. sen. Horbaczewskiego podczas dyskusji ogólnej dowodzą, że to nieporozumienie w dalszym ciągu istnieje. Proszę Panów, z przemówień Panów wynika, że wnosząc projekty ustaw, jakobym zamierzał wznowić akcję osadnictwa wojskowego i w ten sposób rzucał wyzwanie, a jak któryś z posłów powiedział obrazowo „bombę”, całej ludności białoruskiej i ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Nie rozumiem, w czyim interesie leży podobne przedstawienie sprawy i robienie z muchy słonia, a także strzelanie do tej muchy z armaty. Pragnę Panom wyjaśnić raz jeszcze, o co chodzi w tych projektach ustaw.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Pan senator prawdopodobnie tych projektów nie czytał, bo gdyby się zapoznał z niemi, toby napewno co innego mówił. Zaraz Panom to dokładnie wyjaśnię. Chodzi tu bowiem o trzy ustawy ściśle porządkowe i jedną ustawę bardziej zasadniczą, a ta właśnie zamierza naprawić krzywdę, której doznali ochotnicy miejscowi, bardzo często białorusini i ukraińcy, przy przeprowadzaniu akcji osadniczej. To też nie wiem, gdzie tu znaleźć można zamierzenia Rządu do wznowienia lub rozszerzenia osadnictwa wojskowego.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#komentarz">(S. Makuch: Plasterek.)</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Panie Senatorze, muszę stwierdzić, że gdybyśmy żyli w normalnych warunkach, tobym wogóle z temi ustawami do Sejmu i Senatu nie przychodził, załatwiłbym je sam, a o dokonanych przekroczeniach zakomunikowałbym Panom i prosiłbym o udzielenie mi absolutorjum. Niestety jednak, w tych warunkach zaostrzonych walk politycznych, kiedy Panowie na każdym kroku usiłują udowodnić, że Rząd postępuje niepraworządnie, nie chciałem dawać Panom nowych argumentów, to też po pewnej walce ze sobą, zdecydowałem się wnieść ustawy do Sejmu, aczkolwiek wiedziałem, że niektóre ugrupowania zechcą je wygrywać dla bliżej mi nieznanych celów politycznych. Ale wróćmy do meritum sprawy. O co w tych ustawach chodzi? W pierwszej, druk sejmowy Nr. 729, chodzi o zrównanie w prawach osadników Litwy Środkowej, pochodzących przeważnie z miejscowej ludności, z prawami osadników z innych województw, przeważnie pochodzenia zamiejscowego. Panowie wiedzą, że na terenie czterech województw wschodnich obowiązuje ustawa z dnia 17 grudnia 1920 roku, natomiast na terenie b. Litwy Środkowej obowiązywał dekret Naczelnego Wodza, który nie przewidywał bezpłatnego nadziału, a tylko opłatny. Dekret ten ustanowił fundusz wojskowy, z którego udzielało się pożyczek na nabycie działek. Otóż część osadników uzyskała te pożyczki, a potem w okresie dewaluacji groszami spłaciła otrzymane pożyczki i w ten sposób osadnicy ci otrzymali de facto osady niemal zadarmo. Natomiast znacznie większa część osadników, nie posiadając pieniędzy, nie mogła spłacić pożyczek nawet podczas dewaluacji i obecnie, kiedy pożyczki zostały zwaloryzowane, muszą uiszczać dosyć znaczne sumy w związku z otrzymanemi osadami. Oczywista, widząc, że ich koledzy z innych województw, a nawet innych powiatów, nic nie płacą, czują się pokrzywdzeni i nie chcą płacić. Nie można nawet odmówić im dużej słuszności, gdy zapytują, dlaczego oni, którzy rok dłużej walczyli, mają być gorzej traktowani od tych, którzy już w 20-ym roku zostali zdemobilizowani. Chodzi więc tylko o rozciągnięcie dobrodziejstw bezpłatnego nadziału z ustawy 17 grudnia 1920 roku na tych przeważnie miejscowych osadników z b. Litwy Środkowej. Czyż jest to rozszerzenie akcji osadnictwa wojskowego, kiedy ani jeden nowy osadnik nie zostanie nadzielony ziemią, natomiast jest to uporządkowanie stosunków i sankcjonowanie faktycznego stanu, bo i tak, jak mówiłem powyżej, osadnicy ci nie płacą i niema możności ich zmusić do tego, bo mają rację. Dlaczego więc tak głośno się mówi o tej sprawie, tego nie rozumiem.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Teraz chodzi o drugi projekt (druk sejmowy Nr. 725). Jak Panowie wiedzą, orzeczenia Komitetów Nadawczych o usunięcie osadnika z działki w razie niezagospodarowania były ostateczne i wykonalne natychmiast. Odwołania do drugiej instancji nie było, a tylko skarga do Trybunału Administracyjnego. Takich skarg było kilkadziesiąt. W większości wypadków Trybunał orzekł, że osadnicy zostali usunięci w sposób nieprawny, chodzi więc o to, by błąd popełniony naprawić i usunąć krzywdę, która została wyrządzona. Są to względnie nieliczne wypadki. Mogę nawet Panom zakomunikować odnośne cyfry. Wszystkich skarg osadników wojskowych z powodu usunięcia z działek do Najwyższego Trybunału Administracyjnego było 40, z tego Trybunał utrzymał w mocy orzeczeń Pow. Komitetów Nadawczych 1, uchylił 26, pozostawił bez rozpoznania 2, umorzył postępowanie w 2 sprawach, względnie jeszcze nie rozpatrzył 9 spraw. Jeżelibyśmy nawet uwzględnili wszystkich osadników, którzy wygrali w Trybunale, oraz przypuścili, że wszystkie nierozpatrzone dotąd sprawy Trybunał orzeknie na korzyść osadników, to trzeba będzie nadać nowe działki 35 kandydatom. Czy to jest takie straszne? Czy wobec tego trzeba protestować wobec całego świata i grozić straszliwemi konsekwencjami? Jest to drobna sprawa, o której nawet nie warto mówić.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(S. Koźmyn: Byłem przypadkowo na Komisji Reform Rolnych w Sejmie i słyszałem całą dyskusję, a w szczególności zaznaczam, co powiedział pos. Malinowski z frakcji socjalistycznej P. P. S.)</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Nie wiem, co mówił p. Malinowski, lecz sam, będąc na poprzedniem posiedzeniu, tłomaczyłem komisji, o co chodzi. Ale Panowie podejrzewają, że jak powiedział pos. Jeremicz, są tam jakiejś „łaziejki” na przyszłość. Otóż stwierdzam, że w przyszłości, gdy zaistnieje możność odwołania się do drugiej instancji, nie zajdzie żaden wypadek usunięcia osadnika z działki do chwili ostatecznego wyroku Trybunału, a więc i tu obawy Panów są całkiem bezpodstawne.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">A teraz ustawa trzecia (druk sejmowy Nr. 728). W projekcie tym chodzi o to, że wśród majątków, przejętych na własność Państwa z ustawy grudniowej i rozparcelowanych między osadników, znajduje się kilkanaście, co do których Trybunał Administracyjny albo uchylił orzeczenie (4), albo może jeszcze uchylić (7), gdyż sprawy są w toku. Ponadto, co do dwóch takich majątków, zostało uchylone orzeczenie w drodze wznowienia postępowania i czterech w toku instancji. Otóż, co się tyczy majątków, co do których orzeczenia zostały uchylone, względnie mogą być uchylone, a na ziemiach, na których osadnicy już siedzą, powstała paląca sprawa porozumienia się z b. właścicielami w drodze dobrowolnej i nabycia od nich ich praw, by właściciele nie eksmitowali osiadłych już od 10-ciu niemal lat osadników. To też w większości wypadków takie porozumienie udało się osiągnąć i nabyłem te majątki z sum funduszu obrotowego reformy rolnej. Ale tu zachodzi nowa trudność. Działek z majątków, nabytych z reformy rolnej nie można nadawać bezpłatnie, a tylko odpłatnie, tymczasem osiadli na tych gruntach osadnicy nabyli prawa do bezpłatnego nadziału. I tę sprawę należy uporządkować, co możliwem jest tylko w drodze ustawodawczej, i w tym wypadku ani jeden nowy osadnik nie zostanie osadzony, a tylko stan faktyczny zostanie zamieniony na prawny. Gdzież więc jest tu nowa krzywda ludności miejscowej.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">A teraz projekt ostatniej ustawy (druk sejmowy Nr. 730), który wobec tego, że przewiduje utworzenie nowych 600 działek, może być istotnie traktowany, jako rozszerzenie osadnictwa. Nie wiem jednak, czy szanowni moi oponenci dokładnie czytali ten projekt. Z tego, co mówią, mam wrażenie, że nie. Pochodzę z Ziem Wschodnich, sam byłem oficerem, więc sprawę znam dosyć dobrze. Otóż w latach 1918–1920 do obu dywizji litewsko-białoruskich i dywizji legjonowej, a także szeregów pułków jazdy poszło bardzo wielu ochotników z pośród ludności miejscowej. Dywizje litewsko-białoruskie, zwłaszcza z początku, były utworzone niemal wyłącznie z miejscowego elementu ochotniczego, a do dywizji legjonowej, po zajęciu Wilna, wstąpiło bardzo wielu ochotników. Ci miejscowi ochotnicy walczyli cały czas z wielkiem bohaterstwem i krwią swą zrosili nawet przedpola Warszawy w roku 1920-ym. Jednak przy wykonywaniu osadnictwa zostali w dużej mierze pominięci, gdyż ustawa ta w pierwszych latach była wykonywana przedewszystkiem pod kątem widzenia kolonizacyjnym. Chodzi więc o to, by popełnione krzywdy naprawić i by przynajmniej najbardziej zasłużeni, a mianowicie ci, którzy posiadają krzyże „Virtuti Militari” i „Walecznych” oraz odznaki za rany, a których pominięto przy nadawaniu ziemi, obecnie ją otrzymali i w ten sposób został zbudowany most zgody i pojednania pomiędzy miejscową ludnością a osadnikami. Że chodzi tu wyłącznie o osadników miejscowych, to wynika z przepisów samej ustawy. Powiada ona, że prawo do otrzymania działek służy inwalidom wojskowym i żołnierzom wojska polskiego oraz wojsk byłej Litwy Środkowej, uzdolnionym do pracy na roli, zamieszkałym w województwach wileńskiem, nowogródzkiem, poleskiem, wołyńskiem, lub w powiatach grodzieńskim, wołkowyskim województwa białostockiego, względnie z miejscowości, położonych w pobliżu granicy litewskiej i sowieckiej, a więc jak z powyższego wynika, chodzi tu tylko i wyłącznie o ludność miejscową. Wprawdzie Panowie twierdzą, że możemy kolonizować przy pomocy tej ustawy ziemie wschodnie polakami z Litwy i Rosji Sowieckiej. Gdyby nie to, że projekt ustawy przewiduje określoną ilość działek (600) i że przewidziany jest specjalny przepis, który daje wyraźne uprawnienia miejscowym osadnikom, a mianowicie przepis art. 5-go, z którego wynika, że w każdej grupie osadników, uprawnionych na zasadzie art. 2-go i 4-go do otrzymania działki, będą mieli pierwszeństwo kandydaci, zamieszkali w gminach, w których położone są nadawane działki przed kandydatami, zamieszkałymi w innych powiatach danego Województwa, toby zarzuty Panów miały jeszcze pewne pozory słuszności, ale po tem, co powiedziałem i ten zarzut odpada. Chodzi więc tutaj wyłączanie o 600 działek dla ochotników miejscowego pochodzenia, w znacznej mierze białorusinów i ukraińców, a więc fałszem jest twierdzenie, że ustawa ma na widoku cele kolonizacyjne. Możecie Panowie z waszego politycznego punktu widzenia uważać za niepożądane dążenia Rządu do naprawienia krzywd właśnie miejscowym żołnierzom wyrządzonych. Możecie ustawy te zwalczać, ale nie wolno wam z tego powodu oskarżać Rządu o zmianę frontu, o wskrzeszenie kolonizacji wojskowej i posądzać o te zamiary Ministra, któremu zawdzięczacie całkowitą zmianę naszej polityki agrarnej w ciągu ostatnich czterech lat, a która, jak to mogę cyframi udowodnić, wykazała, że los włościan białoruskich i ukraińskich jest jej tak samo bliski, jak i losy włościan polskich. W tej sprawie złej woli Panowie nie potrafią mi udowodnić, gdyż fakty z czterech lat mej ciężkiej pracy świadczą o czem innem. Nie wolno więc z pewnych drobnych, porządkowych zagadnień robić wielkiej kwestji politycznej, chyba, że to potrzebne jest komuś, by p. Dubrowicz w „Berliner Tageblacie” mógł wypisywać, że Rząd Polski robi nacjonalistyczną politykę agrarną zarówno na zachodzie, jak i wschodzie, nie dając ani piędzi ziemi miejscowym włościanom, a tylko sprowadzonym z etnograficznych województw Polski osadnikom, co jest wierutnem kłamstwem i fałszem.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">A teraz, co się tyczy „popówek”. Panowie z Ukraińskiego Klubu protestowali przeciw próbom uporządkowania tego zagadnienia, które to próby zostały zapoczątkowane przez wniosek posłów z Klubu P. P. S. Korzystam z okazji, by raz jeszcze stwierdzić, że w sprawie „popówek” Ministerstwo Reform Rolnych jest w zupełnej zgodzie z Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, aczkolwiek sprawa jest bardzo paląca, nie jest jednak pożądanem, by była załatwioną bez zgody i porozumienia ze Stolicą Apostolską i jak długo tego porozumienia się nie da uzyskać, tak długo będę się sprzeciwiał rozpatrywaniu tej sprawy w Sejmie, aczkolwiek raz jeszcze stwierdzam, że uporządkowanie tytułu własności tych przeszło tysiąca ludzi, którzy już od 10-ciu lat zostali osadzeni na ziemiach b. kościoła unickiego i dotąd znajdują się w stanie niepewności, jest palącą koniecznością i mam głęboką nadzieję, że Episkopat polski zechce ułatwić Rządowi rozwiązanie tego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">A teraz przystąpię do odpowiedzi p. sen. Hasbachowi, który podczas dyskusji ogólnej, na której niestety nie mogłem być obecnym, wytoczył pewne zarzuty przeciwko Ministerstwu Reform Rolnych. Trudno mi jest polemizować z sen. Hasbachem w jego nieobecności, lecz muszę stwierdzić, że nie zna on polskiej geografji agrarnej, względnie wiadomości swoje co do tej ostatniej czerpie ze źródeł przestarzałych, z końca 18-go wieku, a co najwyżej z przed rewolucji rosyjskiej 1905-go roku.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">P. sen. Hasbach bowiem powiedział, że na wschodzie są nienaruszone olbrzymie latyfundia, istnieje duży zapas ziemi, a na zachodzie, na Pomorzu i w Poznańskiem, jest tylko średnia i mała własność, a więc nieduży zapas ziemi. Tymczasem Rząd nic nie robi na wschodzie, nie dokonywuje meljoracji istniejących tam nieużytków, a tylko ze względów politycznych prowadzi intensywną parcelację na zachodzie.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Czytałem dokładnie stenogram przemówienia p. Hasbacha i wobec tego muszę stwierdzić, że tych wielkich latyfundjów na wschodzie już niema, jeżeli chodzi o zapas ziemi, to został on w znacznym stopniu już wyczerpany i to nawet przed wojną, a mianowicie po rewolucji rosyjskiej 1905 roku. Wobec tego, że obecnie prowadzimy akcję wyłączeń z art. 5-go, mam dokładną ewidencję zarówno majątków ziemskich, jak i zapasu ziemi i to zarówno na wschodzie, jak i w centrum i na zachodzie. Otóż z posiadanych przeze mnie dokładnych danych wynika wręcz co innego, niż twierdził p. sen. Hasbach, a mianowicie, że na wschodzie majątków, któreby przewyższały maksimum ustawowe, jest bardzo niedużo, oczywista, nie biorąc pod uwagę przestrzeni leśnych, bo te ustawie o wykonaniu reformy rolnej nie podlegają chociaż i tutaj muszę stwierdzić wprost zastraszające dążenie do wycinania lasów, obracania poręb na inny rodzaj użytków, celem następnego ich rozparcelowania. W centrum Państwa majątków takich jest więcej, chociaż położone one są przeważnie po lewej stronie Wisły, natomiast największy zapas ziemi i największą ilość majątków, posiadających nadwyżki ponad maksimum ustawowe, znajdujemy właśnie w województwie pomorskiem i poznańskiem. Że nie kierujemy się żadną złośliwą tendencją w stosunku do tych dwóch województw, że odwrotnie, bierzemy pod uwagę ich wyższy poziom gospodarczy i kulturalny, tego dowodzi prowizoryczny podział kontyngentu 550.000 ha na wyłączenia z art. 5-go pomiędzy poszczególne województwa.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">O. U. Z.:</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Warszawa 72.500,</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Piotrków 38.000,</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Kielce 40.000,</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Lublin 59.000,</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Białystok 10.000,</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Wilno 8.000,</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Grodno 8.000,</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Brześć 10.000,</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Łuck 12.000,</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Tarnopol 31.000,</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Stanisławów 10.000,</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Lwów 44.000,</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Kraków 10.000,</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Katowice 500,</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Poznań 160.000,</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">— Grudziądz 37.000.</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Również z posiadanych przez nas danych co do ewentualnych zgłoszeń o wyłączenia wynika, że gros tych wniosków wypadnie na województwa zachodnie, a mianowicie:</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Na ogólną liczbę spodziewanych wniosków około 3800 — na dwa województwa zachodnie wypadnie przypuszczalnie około półtora tysiąca.</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Wreszcie wskazują na to i dotąd złożone na dzień 1 marca wnioski o te wyłączenia przez samych właścicieli.</u>
<u xml:id="u-7.36" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Dotychczas na ogólną liczbę 1206 wniosków, które wpłynęły do urzędów ziemskich, 407 dotyczy dwuch województw zachodnich, natomiast 799 wniosków dotyczy pozostałych 14 województw.</u>
<u xml:id="u-7.37" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Zdaje mi się, że z cyfr tych niezbicie wynika, że istotnie największy zapas ziemi jest na zachodzie, natomiast na wschodzie prawie go już niema, gdyż w takiem np. województwie wileńskiem są tylko dwa czy trzy zgłoszenia o wyłączenia i więcej już zgłoszeń nie będzie, bo takich majątków, które chciałyby skorzystać z wyłączeń już niema, gdyż zostały przeważnie rozparcelowane, to też nawet przyznany nieduży kontyngent 8000 ha nie zostanie tam wyczerpany i będą z niego mogły skorzystać województwa zachodnie, które właśnie posiadają największy zapas ziemi i najwięcej wniosków o wyłączenia. Po co więc operować fałszywemi cyframi i wprowadzać niepotrzebny zamęt do dyskusji. P. sen. Hasbach dalej powiedział, że nic się nie robi dla meljoracji nieużytków Polesia, a przecież tam można byłoby posadzić miljony bezrolnych i małorolnych z innych dzielnic. Otóż zapomniał p. Hasbach, że może głównie dzięki mojej inicjatywie p. Minister Moraczewski powołał do życia Biuro Meljoracji Polesia, które na wielką skalę opracowuje projekt osuszenia jego błot, który będzie zakończony w latach najbliższych. Z drugiej strony już dzisiaj zostały wykonane pewne prace, jak np. regulacja rzeki Hrywdy, które umożliwiły mi prace meljoracyjne na przestrzeni kilku tysięcy ha, które już w tym roku zostaną oddane do użytku osadników, i to nietylko z zewnątrz, ale i z pośród ludności małorolnej miejscowej. Nie wspomniał p. senator również o pracach scaleniowych na wschodzie oraz tych meljoracjach, które wykonywane są w związku ze scaleniem, a przecież już za czasów mego urzędowania zostało w ten sposób scalone i zmeljorowane przeszło miljon hektarów. Natomiast mówiąc o Pomorzu p. senator Hasbach twierdzi, że niszczymy doskonale urządzone gospodarstwa, parcelując je przymusowo, ze względów politycznych. Wyznam szczerze, że w jednym wypadku p. sen. Hasbach miałby rację, a mianowicie, gdyby po jednej i drugiej stronie granicy Pomorza, a więc w Prusach Wschodnich i niemieckich graniczących z Polską prowincjach parcelacja i osadnictwo się nie odbywało i gdyby tam nie istniała podaż dobrowolna ze strony większej własności niemieckiej na cele osadnicze. To też muszę sobie zadać pytanie, jak jest istotnie z parcelacją i osadnictwem właśnie w tych wspomnianych wyżej niemieckich prowincjach. Jestem w tem wyjątkowo szczęśliwem położeniu, że przed paru dniami otrzymałem zeszyt dodatkowy do 21-go tomu „Archiv fur innere Kolonisation”, w którym zobrazowana jest dokładnie zarówno działalność niemieckich spółek parcelacyjnych, traktowanych przez ustawodawstwo agrarne niemieckie jako instytucje użyteczności publicznej, oraz sprawozdanie związków dostarczania ziemi. Mogę więc, opierając się na urzędowych danych niemieckich, dać dokładną odpowiedź na pytanie powyższe. Z danych tych wynika, że podaż dobrowolna ze strony większej własności! niemieckiej na cele parcelacyjne jest bardzo duża: w jednych np. Prusach Wschodnich nabyto z wolnej ręki w roku 1928-ym przeszło 18.000 ha; dalej ze sprawozdania tego wynika również, że rząd niemiecki prowadzi bardzo intensywne osadnictwo w swych prowincjach, graniczących z naszą dzielnicą zachodnią, a mianowicie: w Prusach Wschodnich, Pomorzu Pruskiem, Grenzmark Posen, na Śląsku Górnym i Dolnym i że intensywność tego osadnictwa z roku na rok wzrasta, tak samo, jak wzrasta dobrowolna podaż ziemi, w związku z ciężkiem przesileniem, które przeżywa obecnie rolnictwo niemieckie. Zrobiłem sobie zestawienie, ile zostało rozparcelowanych hektarów od 1919 do 1928 roku w tych czterech prowincjach niemieckich (włączając w to i Grenzmark Posen), a ile rozparcelowano u nas w województwach poznańskiem, pomorskiem i śląskiem. Przyznam się, że wyniki mych zestawień były wprost rewelacyjne, a mianowicie; w Niemczech rozparcelowano około 291.599 ha, u nas tylko 129.842 ha, przyczem w Niemczech są to przeważnie ziemie prywatnej własności, a tylko niedużo ziemi parcelowano z domen państwowych, natomiast u nas grunta rozparcelowane są to przeważnie domeny państwowe, natomiast prywatnej własności rozpal celowano tylko dwadzieścia kilka tysięcy hektarów, dokładnie 27.778. Cóż stąd wynika? Wynika mianowicie to, że w Niemczech istnieje zrozumienie konieczności osadniczych i parcelacyjnych i że na ten cel są co roku rzucane olbrzymie kredyty, i że następnie istnieje wzmożona dobrowolna podaż na cele parcelacji ze strony własności niemieckiej, pomimo, iż, jak Panowie twierdzą, w Niemczech rolnictwo jest w lepszem położeniu, niż w Polsce, z czem się zresztą nie zgadzam. To też podaż taka winna byłaby być i w naszej dzielnicy zachodniej, gdyby nie względy polityczne, które powstrzymują niemiecką większą własność od dobrowolnego parcelowania swych majątków, lub oddawania ich Państwowemu Bankowi Rolnemu. Że te względy polityczne istnieją, to wiem dobrze chociażby stąd, że istnieje pewna pomoc kredytowa z zewnątrz, która stara się nie dopuścić do sprzedaży niemieckiej ziemi. Na jednem tylko Pomorzu mamy niemieckich hipotek, obciążonych sumą 50 miljonów złotych, a udzielonych przez banki obce. Nie chcę panów tu oskarżać o tę akcję, pragnę tylko stwierdzić, że polityka uprawiana jest nie z naszej strony, a przedewszystkiem ze strony niemieckiej...</u>
<u xml:id="u-7.38" who="#komentarz">(Głos: To jest konieczność samozachowawcza.)</u>
<u xml:id="u-7.39" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">... która rzuca hasła wśród tamtejszych ziemian narodowości niemieckiej przetrzymania za wszelką cenę, byleby się doczekać zmian na wschodzie, bo przecież nikt z Niemców o Locarnie wschodniem słyszeć nie chce i nawet pisma demokratyczne piszą, że cele wschodnie wspólne są wszystkim Niemcom, a różnią się oni tylko co do taktyki. Jest jednak całkowita zgodność i po stronie polskiej co do tych celów niemieckich i mogę tu stwierdzić, że niema Polaka, któryby nie walczył do ostatniej kropli krwi o polskie Pomorze, bo od tego zależy cała nasza przyszłość i stanowisko mocarstwowe Państwa Polskiego. Powiedziałem to wszystko poto, że jeżeli z jednej strony istnieje ofenzywa przeciwko obecnemu stanowi rzeczy, to i z drugiej, musi być podjęta kontrofenzywa, by tę ofenzywę udaremnić. Nie jestem i nie byłem nigdy nacjonalistą, nigdy nie traktowałem zagadnień agrarnych pod kątem widzenia politycznym, często bardzo musiałem wytrzymywać duży nacisk ze strony społeczeństwa polskiego za to, że nie chciałem dokonywać pewnych posunięć politycznych w naszej polityce agrarnej, zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie, ale mam żywe poczucie interesu Państwa Polskiego, który jest dla mnie najświętszym obowiązkiem i nakazem, to też zarzucanie mi specjalnie złośliwej polityki w stosunku do Niemców, kiedy ostatnio dałem dużo dowodów dobrej woli i nawet poświęcenia i kiedy posiadam w ręku cały szereg dowodów, że dobrowolne zgłoszenia ze strony niemieckiej istnieją, z których gotów byłem, jak p. sen. Hasbach wie dobrze, skorzystać, uważam za niesłychane. Muszę tu stwierdzić, że ze strony niemieckiej jest niesłychanie energiczne przeciwdziałanie przeciwko dobrowolnej sprzedaży majątków Bankowi Rolnemu; ci, co pragną majątki sprzedać, muszą korzystać z usług różnych stromanów i pośredników, gdyż obawiają się konsekwencji sprzedaży. Przypomnę tylko, że gdy Bethmann Hollwegg sprzedał Runowo Bankowi Rolnemu, to ogłoszono mu bojkot towarzyski w całych Niemczech, a podobno odmówiono mu również i wizy na wjazd do Niemiec, a przecież Bethmann Hollwegg ochronił, dobrowolnie, oferując swój majątek, szereg innych majątków nieraz od wykazu imiennego, a co zatem idzie i przymusowego wykupu.</u>
<u xml:id="u-7.40" who="#komentarz">(Głos: Coby robiło społeczeństwo polskie, gdyby np. książę Lubomirski sprzedał swój majątek Niemcom?)</u>
<u xml:id="u-7.41" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Jestem z zupełnym szacunkiem dla panów i o to was nie oskarżam, sam byłem wychowany w pojęciu, że nie wolno oddawać piędzi ziemi w ręce obce, to też respektuję panów patrjotyzm i mam cały dla was szacunek, ale tam się mój szacunek kończy, gdzie się zaczyna polska racja stanu.</u>
<u xml:id="u-7.42" who="#komentarz">(Oklaski. Głos: Zobaczymy w Genewie.)</u>
<u xml:id="u-7.43" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Żadnych szykan i złośliwości, lub niezgodnego z prawem was traktowania panowie mi nie udowodnicie, natomiast ani terorem, ani groźbami skarg do Genewy nie przestraszycie. Pragnę stwierdzić, że o ile panowie złożą skargę do Genewy, to dołożę wszelkich starań, by pojechać tam i móc osobiście wykazać całą bezpodstawność waszych zarzutów, a będę w tem położeniu, że będę mógł stwierdzić, że panowie jesteście stokroć szczęśliwsi, niż np. ja osobiście, bo ja również byłem wywłaszczony, gdyż miałem posiadłość w tej części powiatu trockiego Ziemi Wileńskiej, która do 20-go roku była administrowana przez władze polskie, a w roku 1920-ym przeszła pod władzę litewską i władze litewskie skonfiskowały mi całkowicie mój majątek, nie wypłacając żadnego odszkodowania, bez sądu, a chyba za to tylko, że w roku 1920-ym walczyłem z bolszewikami nietylko o Polskę, ale i o cywilizację całej Europy Zachodniej. Wszelkie moje skargi, składane do Ligi Narodów, nie odniosły żadnego skutku. Będę więc mógł tylko przy sposobności osobiście domagać się zasady największego uprzywilejowania, to znaczy takich warunków dla siebie, jakie panowie macie w Polsce. Ale nietylko dlatego będę z całem przekonaniem bronił naszego stanowiska, będę go bronił i dlatego, że mam sumienie czyste, gdyż zawsze starałem się postępować bezstronnie wobec mniejszości i miały one zawsze we mnie swego obrońcę, gdyż uważam, że interes Państwa Polskiego wymaga równomiernego traktowania wszystkich obywateli. Przypomnę panom, że przy wyłączeniach art. 5-go obywatele ziemscy byli traktowani życzliwie i bezstronnie, dobre majątki w niemieckich rękach uzyskiwały i uzyskają w granicach, oczywista, kontyngentu, odpowiednie wyłączenia. Przy parcelacji i przewłaszczeniach załatwiałem często przychylnie odwołania od decyzji urzędów ziemskich, tam zwłaszcza, gdzie dotyczyły one obywateli, lojalność których nie była kwestjonowaną. Wreszcie, od czterech lat, a więc przed zawarciem Traktatu Likwidacyjnego, stosowałem prawo odkupu tylko w wyjątkowych wypadkach i to wobec osadników, co do których została stwierdzona przez władze polityczne ich nielojalność państwowa. To też mogę się spodziewać skarg raczej z innej strony tej Wysokiej Izby. Skarg się więc panów nie boję, bo chyba panom nie chodzi o obronę waszych praw, ale o grę polityczną, prowadzoną zzewnątrz. To też nie doczekacie się nigdy tego, by Prusy Wschodnie i niemieckie pograniczne prowincje zostały skolonizowane, a u nas na Pomorzu pozostała pepiniera junkierska.</u>
<u xml:id="u-7.44" who="#komentarz">(S. Pant: Zobaczymy, co Genewa powie.)</u>
<u xml:id="u-7.45" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Już panom mówiłem, że niech panowie mnie Genewą nie straszą. Ja z uwagę śledzę i studjuję stanowisko Ligi Narodów w sprawach agrarnych, związanych z mniejszościami. Tezy, które Liga Narodów przyjęła w sporze optantów pomiędzy Węgrami a Rumunją, nie są mi obce.</u>
<u xml:id="u-7.46" who="#komentarz">(Głos: A wywłaszczenia z roku 1908-go.)</u>
<u xml:id="u-7.47" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Niech Pan zostawi wywłaszczenia, my mamy powojenne traktaty i powojenne ustawodawstwa agrarne i te nas obowiązują. To też i pod tym względem jestem przygotowany do dyskusji w Lidze Norodów.</u>
<u xml:id="u-7.48" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Jedź Pan do Genewy, jako obywatel Polski. Pan nie ma prawa straszyć nas Genewą. S. Pant: Ja nie straszę, ale my mamy prawo iść do Genewy. Wicemarszałek Gliwic dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-7.49" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Panie Senatorze, Pan, jako członek mniejszości niemieckiej w Polsce, ma prawo bronić interesów tej ostatniej w Genewie, o ile Panu istotnie dzieje się krzywda i prawa są naruszone. Jestem z całym szacunkiem do praw mniejszości i będę ostatni, który będzie przeciw nim występował, ale Panu, jako obywatelowi polskiemu, nie wolno iść do Genewy po to, aby dać wygrywać zagadnienie mniejszości jako atut w obcej polityce zagranicznej, która dąży do rewizji naszych granic.</u>
<u xml:id="u-7.50" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.51" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Jeżeli Panowie nie parcelujecie dobrowolnie, a ziemiaństwo polskie parceluje, to konsekwencją ustawową tego jest umieszczanie was w większej ilości na wykazie imiennym. Ponieważ wiedziałem, że i wśród waszych ziemian istnieje szereg takich którzyby dobrowolnie chcieli sprzedać majątki, więc proponowałem, że zaliczę je na poczet wykazu imiennego, względnie ułożę w porozumieniu z wami ten ostatni. Panowie jednak wysunęli warunki, których przyjąć nie mogłem po to, by rokowania rozbić, chyba, że komuś potrzebny był wykaz imienny, jako atut przeciw Traktatowi Likwidacyjnemu i jako pretekst do nowej skargi do Genewy. To też, mimo całej mojej tolerancji i braku wszelkiej nienawiści do Niemców, a nawet pewnemu ku nim sentymentowi, bo kończyłem studja w Niemczech i znam dobrze kulturę niemiecką, musiałem ten wykaz imienny ogłosić, a skoro tego zajdzie potrzeba, to udowodnię, jak dalece we względności swojej się posunąłem. Tyle chciałem odpowiedzieć p. Hasbachowi.</u>
<u xml:id="u-7.52" who="#MinisterReformRolnychStaniewicz">Wreszcie, skoro jestem przy głosie, to słów parę pragnę odpowiedzieć sprawozdawcy sen. Iżyckiemu, który się skarżył na urzędy ziemskie i w czambuł oskarżał wszystkich komisarzy na wschodzie. Otóż tak źle nie jest. Sam pochodzę z ziem wschodnich i bliżej przyglądam się ich pracy. Oczywiście, są wyjątki i tam, gdzie się tylko dowiem o ujemnej działalności komisarzy, niezwłocznie wyciągam konsekwencje. Muszę jednak powiedzieć, że urzędy ziemskie, zwłaszcza na wschodzie, z każdym rokiem coraz lepiej pracują i korzystam ze sposobności, by przedewszystkiem komisarzom ziemskim, którzy pracują w bardzo trudnych warunkach psychicznych i materjalnych, a którzy pomimo to coraz więcej pracy i energji potrafią z siebie wydobyć, wyrazić swą serdeczną wdzięczność. Wkońcu muszę odpowiedzieć p. sen. Marchlewskiemu, a memu kochanemu profesorowi, na zarzut, że Ministerstwo Reform Rolnych zamało uwzględnia punkt widzenia gospodarczy. Mnie się wydaje, że nieustannie daję dowody w mej pracy, iż zagadnienie reformy rolnej może być rozwiązane tylko wówczas, skoro będzie wyłącznie traktowane z punktu widzenia gospodarczego. W ostatniej swej pracy, której odbitkę miałem zaszczyt przed chwilą doręczyć panu senatorowi Marchlewskiemu, starałem się to głębiej uzasadnić. Idę nawet tak daleko, że wciąż rzucam hasło połączenia obu ministerstw rolniczych w jedno Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych. Niestety, nie z mojej winy to hasło nie jest realizowane. To też mogę zapewnić pana senatora, że niema między Ministerstwem Rolnictwa a Ministerstwem Reform Rolnych różnicy w poglądach na to, ze problem agrarny może być jedynie w drodze racjonalnej polityki gospodarczej rozwiązany. Niestety, dwutorowość naszej polityki rolnej wynika właśnie z istnienia dwóch ministrów, ale nawet przy istniejących warunkach istnieje, przynajmniej u mnie, tendencja do uzgadniania i ujednostajniania mojej polityki agrarnej z polityką rolną Ministerstwa Rolnictwa. Na tem swe przemówienie kończę i proszę o uchwalenie poprawek, przedłożonych Wysokiemu Senatowi przez sprawozdawcę.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Gruszczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Wysoki Senacie! P. s. Szuyski w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa określał warunki, przy których praca na roli będzie całkowicie owocna tak dla osobistego zysku, jak dla sprawy kraju. Między innemi użył wyrażenia: Radość z posiadania. Ja potwierdzam to. Radość z posiadania trzeba mieć i sądzę, że ci wszyscy osadnicy, którzy już otrzymali ziemię z parcelacji, mają pełną energję do pracy i chcieliby mieć tę radość posiadania. Ale póki nie będą mieli gdzie mieszkać, nie będą mieli czem zasiać, nie będą mieli odpowiedniego inwentarza i pewności spłacenia raty, która na nich przypada, dotąd tej radości z posiadania mieć nie mogą. Dlatego skreślenie sumy 6 i pół miljona na kredyty pomocy jest wielką krzywdą.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Rozumiem oszczędności budżetowe, rozumiem ograniczenia, jednak powinna się też znaleźć pozycja na zagospodarowanie się tych osadników. Pozycją tą są 32 miljony, które mają służyć do wykupienia w tym roku ziemi pod parcelacje. Sądzę, że lepiej będzie dla kraju i dla tych ludzi będzie pożyteczniej, jeżeli w tym roku ta ziemia nie zostanie obsadzona cała, a za to ci wszyscy, którzy dotychczas byli osadzeni, będą całkowicie posiadali tę radość z posiadania warsztatu pracy przez dobre zagospodarowanie. Dlatego składam wniosek, ażeby z tych 32 miljonów, przeznaczonych w tym roku na wykupienie ziemi pod parcelacje, około 16 miljonów Bank Rolny obrócił na pomoce kredytowe. Sądzę, że tym sposobem będzie można pomóc tym biednym rzeszom, w każdym razie tak licznym, tym rzeszom, które tym kryzysem rolnym, kryzysem krajowym są może więcej dotknięte, ponieważ się dopiero zagospodarowują. Dlatego taki wniosek złożę.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">P. sen. referent wspomniał o pewnych złych posunięciach Ministerstwa Skarbu i stratach, które pośrednio przez Bank Rolny dotknęły masy, z powodu zakazu umieszczania papierów i akcji Banku Rolnego poza granicami. Muszę zaznaczyć, że taka sama krzywda dotknęła Bank Komunalny. Miasta poniosły wielkie ciężary i jeżeli dziś są w krytycznych stosunkach, to część winy ponosi Ministerstwo Skarbu, ponieważ Bankowi Komunalnemu, który się domagał od dwóch lat właśnie prawa umieszczania swoich papierów i akcji miast za granicą, Ministerstwo Skarbu nie pozwoliło na to, oczywiście wpływy finansowe zmniejszyły się a miasta to odczuły.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Średniawski.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#AndrzejŚredniawski">Wysoki Senacie! Ministerstwo Reform Rolnych jest bardzo ważne z tego powodu, że ono przetwarza ustrój rolny, że ono go uzupełnia, że ono prowadzi parcelację, meljorację, komasację i t. d., reguluje także te klasowe serwituty i t. d. Są to zadania ważne, bo oczywiście od ustroju rolnego rozwój przyszły Państwa i rolnictwa zależy. Jeżeli zważymy, że okolice zachodnie, południowe i środkowe Polski są przeludnione, bo na Górnym Śląsku jest 300 ludzi na kilometrze kwadratowym, na Śląsku Cieszyńskim około 200, a w środkowej i południowej Polsce jest ponad 100, podczas gdy na Kresach Wschodnich, gdzieś w Galicji, przeciętnie wypada 45, a nawet na Polesiu 20 osób na kilometr. Nic więc prostszego, i tak się dzieje na całym świecie, że ludność z okolic przeludnionych posuwa się w kierunku mniej zaludnionym. To są rzeczy naturalne.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#AndrzejŚredniawski">Jeszcze zwrócę na jeden moment uwagę. Przez czas, kiedyśmy byli pod zaborem tak pruskim, jak i rosyjskim, niszczono polską własność. W Prusach robiono to przez wykup i przez wywłaszczenie, a w Rosji wprost konfiskowano. Skonfiskowano mnóstwo dóbr polskich. Obecnie, kiedy Polska została odrodzona, zdawało się, że już ten zanik polskiej własności się wstrzyma i powoli będziemy odzyskiwać stan posiadania. A tu przeciwnie się dzieje. Tu muszę uczynić zarzut p. Ministrowi Reform Rolnych, że tego faktu nie uwzględnia. Słyszałem i czytałem, że osadnicy emigranci, uciekający ze Wschodu jak i osadnicy, którzy tam mieszkają opowiadają, że polskie majątki przeważnie parceluje się między ludność tamtejszą, prawosławną, a rzadko między ludność katolicką. Proszę Panów, Ilustrowany Kurjer Codzienny podnosił, że naprzykład na Wołyniu około 80% ziemi z parcelacji przydzielono prawosławnym, a 18% Polakom, zaś 2% Niemcom i Czechom. To są rzeczy jednak straszne. Także czytałem nie tak dawno, że nasza sławna pisarka, p. Rodziewiczówna, która podobno mieszka na Wołyniu, będąc w Lublinie, opowiadała, że własność polska z każdym dniem się kurczy. Gdyby otoczono większemi względami osadnictwo Polaków na Wschodzie, to i Państwo więcejby na tem zyskało i granice lepiejby były strzeżone i polskość lepiej by się tam utrzymała. Chcę więc zwrócić p. Ministrowi uwagę, że bez krzywdzenia, lub uciskania Rusinów, bo i oni mają prawo do rozwoju, należy coś zrobić, aby przynajmniej majątki polskie, zagrabione Polakom w czasie niewoli, wróciły do rąk polskich.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów, w przedmajowych czasach poszło dużo osadników na Wschód, szczególniej do byłej Galicji Wschodniej, gdzie jakie 200.000 rodzin się osiedliło. Dziś ludzie stamtąd uciekają, skarżąc się na teror Rusinów, na pogróżki, na podpalania i t. d. Mówią, że nie mieli ochrony policji, nie mieli pomocy kredytowych. Cóż mieli robić? Ci ludzie wolą osiedlać się tutaj na piaskach, niż tam na świetnej ziemi gospodarować. Mówią, że przecież u nas wśród Polaków też osiadają Rusini, kupują majątki. Tam, gdzie ja mieszkam, bardzo rzadko się to trafia, ale kilku takich znam, żyją pośród nas, nikt ich nie teroryzuje, nie szykanuje, bo w Państwie każdej narodowości wolno się osiedlać gdzie chce, byle nie drogą gwałtów i wynaradawiania. Ja to rozumiem. Ale też musimy sobie wyprosić, żebyśmy także w swojem Państwie mieli prawo żyć wszędzie i wszędzie się osiedlać.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#AndrzejŚredniawski">Wprawdzie to do tego resortu nie należy, ale się z nim wiąże, więc kilka słów powiem, że dowiedzieliśmy się od p. Ministra Składkowskiego, że w 1926 czy w 1927 roku nadano prawo obywatelstwa 1.600.000 ludziom obcym. Jeżeli się uwzględni, że już mamy tyle ludzi, że musimy ich ciągle eksportować na emigrację, posyłać na kolonizację obcych krajów, to kłopot ten jeszcze się powiększa. Według statystyki około 200.000 rocznie wychodzi na emigrację, a na emigrację idą ludzie najmocniejsi, najzdrowsi, bo oczywiście cherlaków i kalek nie przyjmują nawet, otóż niedołęgi i kaleki tu pozostają. Tamci idą i idą na zatracenie, bo niema żadnego planu, ani niema żadnej organizacji, idą do Peru, do Parany, do Argentyny, do Brazylji, Bóg wie gdzie, do Afryki, do Australji, na Kubę, do Azji, idą i rozpraszają się, idą także do Ameryki Północnej i Środkowej, do Kanady, i giną. Ci ludzie, jeżeli się rozproszą, to najdalej w trzeciem pokoleniu zginą dla nas. Więc tutaj dla drugich jesteśmy zanadto ustępliwi, a z drugiej strony nasz element idzie na poniewierkę i kto to idzie? Idzie 71% katolików, to znaczy Polaków, bo niema statystyki narodowościowej, jest tylko statystyka co do wyznań. Jeżeli tak będziemy postępować, to w niedługim czasie ci Polacy, którzy dotąd stanowią większość u nas, staną się mniejszością. Inne narody inaczej postępują, a my zamiast otoczyć swoich jaką taką ochroną, aby przynajmniej nie zmarnieli i nie zginęli, nie dajemy im tego.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#AndrzejŚredniawski">Teraz jeszcze chciałbym pomówić o Banku Rolnym, ponieważ on podlega Ministerstwu Reform Rolnych.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów! Przy rozprawie nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa była omawiana sprawa kryzysu rolniczego. Prawie wszyscy panowie mówcy, oprócz s. Motza, twierdzili, że winne są wypadki i siły wyższe, koniunktura światowa, i tylko jeden s. Motz wyraźnie wskazał przyczynę. Jabym chciał to jednak podkreślić.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#AndrzejŚredniawski">Bank Rolny kupował, względnie kupowano z jego polecenia, finansował t. zw. zapasy zbożowe, niby rezerwy. Mieliśmy w 1928 r. bardzo duży urodzaj. Ja Panom powiem, — ja sam jestem rolnikiem, malutkim rolnikiem, ale miałem zboża tak wydatnie, jak nigdy w życiu. Był to rok nadzwyczajny. Otóż wtedy właśnie Rząd postanowił zamknąć granicę dla wywozu, — właściwie nie zamknął formalnie, tylko nałożył wysokie opłaty wywozowe i w ten sposób zahamował i zamknął wywóz. Z drugiej strony rzucił iks miljonów na to, ażeby zrobić zapasy i te zapasy — to trzeba podkreślić — zakupywane były wszystkie zagranicą w Prusach, Węgrzech, Rumunji, a nawet w Ameryce. Nie wiem, ile tego było, ale podobno około 20.000 wagonów się sprowadziło. Proszę Panów, ceny w r. 1928 na zboże były znakomite. Najlepszym tego dowodem, że, jak widzimy w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, Rząd płacił wtedy po 57 zł 94 grosze za 100 kg żyta. Więc gdybyśmy mieli wywóz dozwolony, to proszę sobie wyobrazić, jakie fundusze kolosalne mogły wpłynąć. My zasiewamy w Polsce około 5 miljonów hektarów żyta, niepełne 5 miljonów, ale nie dużo brakuje do 5 miljonów. Według statystyki, jak sprawdzałem, zbieramy od 40 mniej więcej do 65 miljonów centnarów metrycznych z całej Polski. Według statystyki urzędowej zbieramy przeciętnie z hektara od 8 do 13,3. Otóż ja jestem pewny, że wtedy w r. 1928 z pewnością było jakieś 14–15 centnarów metrycznych z hektara przeciętnie, bo oczywiście w jednem miejscu było 8 i jeszcze mniej, ale w drugiem było 30, więc jeżeli weźmiemy przeciętnie, to z pewnością można liczyć 15, 16 centnarów. Otóż moglibyśmy byli wywieźć 10–15 miljonów centnarów metrycznych bez szkody dla Państwa i mogły były za to przyjść pieniądze 400–600 miljonów.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#AndrzejŚredniawski">To są straty zbyt duże, żeby ich tu nie podkreślić. Nie posądzam, że to zrobiono ze złej woli, ale tacy ludzie powinni chociażby moralnie odpowiadać wobec świata i wobec Państwa, że oni pogrążyli w nędzy rolnictwo i cały kraj, bo jaki byłby nasz bilans handlowy, a jaki jest?</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: To zrobił nie Bank Rolny, ale rezerwy zbożowe.)</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#AndrzejŚredniawski">Wiem, że nietylko Bank Rolny, ale i związki spółdzielni konsumpcyjnych „Społem” kupowały, wiem, że kupowały magistraty większych miast bardzo dużo, nie w jednym ręku były te rzeczy. Dokładnego sprawozdania niema, ale z tego, co się widzi i słyszy, poznaję się, że ta akcja była na wielką skalę. Najwyższa Izba Kontroli mówi, że część była zarażona wołkiem spichrzowym, część zanieczyszczona do 12% i zatęchła. Ktoś musi za to ponosić przynajmniej moralną odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#AndrzejŚredniawski">Niektórzy panowie mówią o koniunkturze światowej, że wszędzie na świecie są niskie ceny zboża. Otóż widzę, że ta koniunktura światowa nie jest tak bardzo złą. W czasopismach np. w „Rolniku” podane są ceny, przeliczone na złote i tak żyto w Warszawie kosztowało tylko 19,5 zł, a w Berlinie 34,13, w Pradze 26, w Chicago 27, w New Yorku 31 i t. d. Okazuje się, że Polska miała i ma najtańsze produkty rolne, natomiast najdroższe produkty przemysłowe. Wszędzie produkty przemysłowe są tańsze niż w Polsce, a zboże jest wszędzie droższe. Taki jest sekret tego, że rolnik czy chłop jest nędzarzem i będzie nędzarzem. Chodzi o to, żeby był współmiernik między cenami. Nie chodzi o to, żeby było drogo, lecz o to, żeby ten rolnik mógł żyć po ludzku.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#AndrzejŚredniawski">Teraz jeszcze jedna rzecz, mianowicie w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, ja nie znam tych rzeczy, ale mnie uderzyło np. to, że przy parcelacji, przy sprzedaży ośrodków, t. zw. resztówek w grudziądzkiem, wartość zabudowań resztówki Jeleń-Szlachecki o obszarze 80 ha, w roku 1927 oszacowano na 62.128 złotych, zaś w roku 1928 przyjęto 6.269 złotych, to jest 10% wartości.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#AndrzejŚredniawski">Resztówka Rogoźno o obszarze 21.74 ha, oszacowana została na 15.500 wraz z 8 murowanemi budynkami, z ziemią, z zasiewami i z zapasami, chociaż tylko sam dom mieszkalny oszacowany został przez eksperta na 34.000 zł, a na rozbiórkę 18.000 złotych.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#AndrzejŚredniawski">Wartość resztówki Bolszewo o obszarze 69 ha… (Minister Reform Rolnych: To jest z pierwszych lat, z 1921 roku.) Ja Panu Ministrowi nie robię zarzutów, tylko chcę zwrócić uwagę… W roku 1927 oszacowano wartość tej resztówki wraz z budynkami na 101.000 złotych, a w roku 1928 obniżono do 35.350 złotych, w tem dzierżawa za 6 lat, budynki były zaasekurowane na 160.000, nabywca dał zadatku 8.839.50 zł.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#AndrzejŚredniawski">Barłomin o obszarze 500 ha gruntów ornych, 700 ha lasu, razem 1.200 ha, sprzedano za 589.360zł, znaczną część (ponad 200.000 zł) skredytowano. Kupiciel uzyskał pozwolenie na rozparcelowanie 300 ha ziemi ornej po 1.600 i 1.800 zł za hektar. Pozostanie mu reszta 900 ha i wtedy wypadnie cena kosztu jednego hektara po 88 zł.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#AndrzejŚredniawski">Według wiadomości z gazety, kupicielem podstawionym jest p. H., zaś właścicielem rzeczywistym ma być jeden z wielkich sanatorów, którego nazwisko było podane. Są to sprawy, które nie powinne być tolerowane, i dlatego chciałem zwrócić na to uwagę p. Ministra.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#AndrzejŚredniawski">Na tem kończę swoje uwagi.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Spickermann.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JózefAleksanderSpickerman">Wysoki Senacie! Nie miałem zamiaru zabierać głosu do Ministerstwa Reform Rolnych, ale ponieważ p. Minister wystąpił przeciw ludności niemieckiej, muszę parę słów odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#JózefAleksanderSpickerman">Co do samej reformy rolnej, to zapatruję się na nią cokolwiek inaczej, niż mój kolega s. Hasbach.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Głos: Z Panem się pogodzimy, bo Pan prawie jak Polak.)</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#JózefAleksanderSpickerman">Na dowód mogę przypomnieć, że w sprawie reformy rolnej zająłem przy głosowaniu wraz z moim ówczesnym kolegą Wolffem stanowisko przychylne i dzięki naszym głosom ustawa ramowa z 10 Iipca 1919 r. została przyjęta. Uważałem, że lepiej sprawę rozstrzygnąć drogą prawną, niż żeby się powtórzyło to, co się działo w Rosji.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#JózefAleksanderSpickerman">Ale jest inna rzecz, która mnie zmusza do tego, aby tu parę słów powiedzieć. Ja, niestety, nie byłem przygotowany i dokumentów przy sobie nie mam, ale mogę je p. Ministrowi w każdej chwili doręczyć. Jeżeli podaż ziemi — to jest moje wrażenie — na zachodzie i w korytarzu ze strony Niemców nie jest dostateczna, to mojem zdaniem pochodzi stąd, że nawet służbie folwarcznej, jeżeli to są Niemcy, nie wolno z tej ziemi kawałeczka przewłaszczyć. Ja mam na to dowody, p. Ministrze, mam dowody, że gdy człowiek dobrze mi znany, nawet nazwisko pamiętam, niejaki Adolf Steidel, który pochodzi z Królestwa, chciał nabyć małą cząstkę ziemi, nie mógł uzyskać na to pozwolenia. Jemu odpisano: ponieważ Pan jest Niemcem, więc tej działki Panu przewłaszczyć nie można.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: To było moje orzeczenie?)</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#JózefAleksanderSpickerman">Nie, orzeczenie stamtąd.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: To mogło być w pierwszej instancji, jest jeszcze odwołanie od tego.)</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#JózefAleksanderSpickerman">Zanim to przez instancje przejdzie, to ta ziemia zostanie rozsprzedaną Polakom.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: Panowie mają swoje biuro sejmowe, które bardzo dobrze działa.)</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#JózefAleksanderSpickerman">Podaż byłaby większa i ci sami ludzie przystąpiliby do parcelacji, gdyby mieli możność oddawania ziemi także swej służbie folwarcznej, ale ani jednego metra ziemi nie przewłaszczono im.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: Ja Panu pokażę, ile ja odwołań uchyliłem, i pozwoliłem Niemcom nabyć ziemię, o ile byli lojalni, pod tym warunkiem.)</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#JózefAleksanderSpickerman">Ale nie tam.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: Właśnie tam.)</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#JózefAleksanderSpickerman">Pan Minister bardzo dobrze wie, że każdy włościanin nie chce daleko odchodzić od miejsca, gdzie pracował i iść na drugi koniec kraju i tam szukać egzystencji, oni chcą pozostać tam, gdzie byli.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#JózefAleksanderSpickerman">Proszę Panów, czy to są stosunki właściwe wobec warunków, w jakich dziś żyjemy, chcemy przecież nawiązać traktat handlowy z Niemcami. Jabym nie chciał zaogniać stosunków, chciałbym pogodzić wszystkich, żeby wszystko, co było przedtem, przekreślić, a teraz żyjmy w zgodzie.</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(S. Roman: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#JózefAleksanderSpickerman">Ale to, co p. Minister powiedział, zmusza mnie do odpowiedzi. Nie chciałbym tylko, aby uważano to za groźbę z mej strony. Nie jestem strategikiem, nigdy nie byłem wojskowym, ale uważam, że czy 100.000 Polaków będzie mniej czy więcej w korytarzu, to nie będzie odgrywało żadnej roli przy ewentualnej rozprawie, o której p. Minister wspominał. Nie potrzebny był ten atak na ludność niemiecką.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: A dlaczego s. Hasbach…)</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#JózefAleksanderSpickerman">Sen. Hasbach może p. Ministrowi później odpowie.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Boguszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#StefanBoguszewski">Chciałbym przedewszystkiem stwierdzić, że ludność Pomorza ma pretensję do Ministerstwa Reform Rolnych, że akcja parcelacyjna na tym terenie jest hamowana, jak ludność tamtejsza stwierdza, w interesie większych właścicieli ziemskich — Niemców. Tamtejsza ludność nie może zapomnieć i stale się na to powołuje, że kolonizacja niemiecka zupełnie w inny sposób działała na tamtym terenie. Obszar kolonizacji niemieckiej na terenie województwa pomorskiego obejmował przeszło 196.000 hektarów, przyczem specjalnie niektóre powiaty były uprzywilejowane: świecki, grudziądzki, chełmiński, toruński, wąbrzeski, gniewski i tczewski — wszystkie nadwiślańskie powiaty. Dochodziło tam do tego, że przeszło 28% całego powiatu było na kolonizację niemiecką przeznaczone.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#StefanBoguszewski">Jeżeli chodzi o parcelację obecnie prowadzoną, to już p. Minister stwierdził, że parcelacja ta oparta była głównie na majątkach państwowych. Prywatna parcelacja do końca 1925 roku dała zaledwie 874 hektary, w latach 1926 i 1927 — 4,153 hektary, przyczem muszę stwierdzić w odpowiedzi p. senatorowi Spickermanowi, że wszędzie służba folwarczna jest w całej pełni uwzględniana przy takiej parcelacji.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#komentarz">(S. Spickermann: Ale nie tam.)</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#StefanBoguszewski">Na Pomorzu.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#komentarz">(S. Spickermann: O ile jest niemiecka, to nie.)</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#StefanBoguszewski">Wszędzie służba folwarczna otrzymuje ziemię.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(S. Spickermann: Pięć dowodów mogę podać.)</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#StefanBoguszewski">Zaraz Panu Senatorowi podam, ile było dla służby folwarcznej. Nie chciałbym tutaj zbyt długo szukać, w każdym razie mam tutaj dane co do tego, jaką ilość wogóle służba folwarczna otrzymała z tych majątków i twierdzę, że tego w przecięciu wypadnie tyle, że ile służby folwarcznej na danym folwarku jest, to wszyscy otrzymują ziemię.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#StefanBoguszewski">A teraz jeszcze co do stanu posiadania na terenie Pomorza. Otóż ogólny obszar majątków większych na terenie Pomorza w ręku Polaków wynosi 114.000 ha, w ręku Niemców — przeszło 175.000 hektarów. Przyczem posiadaczy Polaków jest 1.590, Niemców 755, stąd jasno wynika, jakie różnice są w obszarach posiadanych. Otóż Ministerstwo przedewszystkiem powinno sięgać do obszarów większych, a nie do mniejszych, z których znaczna część nie będzie nawet wcale podlegała ustawie o reformie rolnej (Minister Staniewicz: Nietylko to. Polacy parcelują dobrowolnie, a Niemcy nie.) Oczywiście, przytem Niemcy wogóle nie oferują ziemi, a jeżeli oferują na sprzedaż Bankowi Rolnemu, to ulegają potem tak wielkiej presji ze strony Niemców sąsiadów i organizacyj niemieckich, że wycofują objekty, zgłoszone już do parcelacji, do Banku Rolnego. Rzecz więc oczywista, że Ministerstwo musi z tamtych zapasów ziemi czerpać.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#StefanBoguszewski">A teraz jeszcze chcę zwrócić uwagę na taktykę Klubów Ukraińskiego i Białoruskiego. Właściwie szukają one pretekstu do niegłosowania za budżetem i dążą do przeciwdziałania uporządkowaniu stosunków rolnych na Kresach. Niczem innem nie da się wytłomaczyć ani oświadczenie p. senatora Trojana, ani oświadczenie p. senatora Horbaczewskiego w dyskusji generalnej. Taki stan nie uregulowanych...</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#StefanBoguszewski">... stosunków jest dla Panów prawdopodobnie wygodniejszy, ale żadne ze stronnictw, zmierzających do uregulowania stosunków w Polsce, nic będzie mogło stać na stanowisku, że uregulowanie przewidziane ustawami, o których była mowa, powinno być wstrzymane. A niewątpliwie ustawy, wniesione przez Ministerstwo Reform Rolnych, do niczego innego nie zmierzają, jak tylko do uregulowania stosunków na Kresach Wschodnich.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AleksanderIżycki">Niech mi wolno będzie jeszcze parę słów dołożyć wskutek dyskusji niemieckiej. Bardzo niedawno otrzymałem list od grupy kolonistów Niemców z Wołynia, którzy mi piszą, że już zadatkowali pewne przestrzenie ziemi i że im, jako Niemcom, odmawiają. Ogromnie się zdziwiłem, że tego rodzaju wypadek mógł zajść, sprawdziłem w Ministerstwie i okazało się, że Ministerstwo o tem nic nie wie. Pojechałem na miejsce i tam na miejscu znalazłem pełnomocnika tej listy p. Beyera, który mi pokazał list, jako odpowiedź Okręgowego Urzędu Ziemskiego Wołynia, że z zajętego stanowiska Okręgowy Urząd nie może ustąpić. Ci panowie wyobrażali sobie, że jest to odpowiedź odmowna. Byłem w Okręgowym Urzędzie w Łucku. Okazało się, że p. Beyer był pełnomocnikiem grupy Niemców, 8 czy 9. Pytam się w okręgowym urzędzie ziemskim, co znaczy ta odpowiedź? Na to mówią mi, że tamtych 7 już są zatwierdzeni jako nabywcy, tylko co do Beyera jest tego rodzaju kwestja, że on musi sprzedać, do czego się zresztą zobowiązał, swoją ziemię w dubieńskim powiecie, którą posiada. Okazało się, że w owym liście właściwie nic nie powiedziano, bo Niemcy chodzili od jednego adwokata do drugiego, od jednego doradcy do drugiego, w jaki sposób to zrobić, żeby nareszcie pozwolono im kupić ziemię tam. To pozwolenie dano im już dawno i nie przeszkadzano im, tylko że otrzymali od urzędu odpowiedź, której znowu nie mogli zrozumieć.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#AleksanderIżycki">I to jest nieraz źródło takich plotek i wersji, które mogą nam szkodzić i które nieraz rozchodzą się zupełnie niepotrzebnie. Mnie się wydaje, że gdybyśmy zajrzeli do faktów, to w bardzo wielu wypadkach okazałoby się, że te zajścia są jakiemś nieporozumieniem. Naprzykład tutaj p. senator mówił, że nie pozwalają małych działek sprzedawać. Prawdopodobnie dlatego, że tego rodzaju małe działki w planie nie są przewidziane, że muszą być gospodarcze jednostki takich czy innych rozmiarów. To też zdaje mi się, że te wszystkie sprawy, które były poruszone, są już wyjaśnione, a co do budżetu nie pozostaje mi nic innego, jak tylko jeszcze raz prosić o zatwierdzenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JulianSzymański">Przechodzimy do części 14 — Ministerstwo Robót Publicznych. Sprawozdawca s. Dąmbski ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#StanisławDąmbski">Wysoki Senacie! Budżet Ministerstwa Robót Publicznych, który mam zaszczyt imieniem Komisji Skarbowo-Budżetowej przedłożyć do uchwały Panów, wyraża się: w wydatkach kwotą 161.264.200, w dochodach 34.288.700 zł. Są to kwoty zgodne z uchwałą Sejmu, aż do maleńkiego zupełnie drobnego szczegółu zmiany dochodów o minimalną kwotę, nie mającą merytorycznego znaczenia — 1 zł, co stanowi raczej poprawę malutkiego błędu piękności budżetowania, a merytorycznego znaczenia nie ma. W sprawozdaniu podaliśmy wyjaśnienie, dlaczego tę malutką korekturę wprowadziliśmy.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#StanisławDąmbski">Nie będę, proszę Panów, omawiał doniosłości tych zadań gospodarki państwowej, które tkwią w części 14 naszego budżetu. Nigdy nie warto drzwi otwartych wybijać, a chyba taką robotą byłoby tłomaczyć czy przedstawiać Wysokiemu Senatowi, jakie łączymy nadzieje i jakie istotnie pożytki gospodarstwo odnieść może z uregulowania gospodarki wodnej w naszem Państwie, czy doprowadzenia naszych komunikacji lądowych do należytego odpowiedniego stanu.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#StanisławDąmbski">Ograniczę się do zwrócenia uwagi Panów na te punkty, w których budżet tego Ministerstwa doznał zmiany w przebiegu swojego kształtowania się najpierw w preliminarzu rządowym, następnie w uchwale Sejmu i w opracowaniu naszej komisji.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#StanisławDąmbski">Preliminarz rządowy układał Rząd na jesieni ubiegłego roku, zatem w momencie, kiedy już zarysowała się ujemna konjunktura gospodarcza. Otóż w tej części budżetu znalazły wyraz poglądy i obawy, jakie Rząd łączył z tym momentem psucia się konjunktury gospodarczej. Preliminarz rządowy dla tej części budżetu wyraża się, w porównaniu z budżetem roku zeszłego, propozycją zmniejszającą wydatki o 3 miljony okrągło, a dochody o 1 i pół milj. złotych. Zobaczmy losy tego preliminarza w obradach komisji sejmowej i w uchwałach plenum sejmowego.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#StanisławDąmbski">Nie mówiąc o drobnych zmianach, nie mających istotnego znaczenia dla ostatecznego układu budżetu, podniosę tylko trzy ważniejsze zmiany, w których odbija się tendencja, jaka kierowała uchwałą Sejmu w ustalaniu budżetu naszego na rok następny. Podniósł Sejm wydatki Państwowego Funduszu Meljoracyjnego o czterysta kilkadziesiąt tysięcy złotych, podniósł świadczenia Rządu na subwencje dla budowy mostów na drogach samorządowych o czterysta kilkadziesiąt tysięcy złotych, a wreszcie podwyższył wydatek na świadczenia połączone z odbudową powojenną kraju o 1,700.000 zł. Gdy spojrzymy na te pozycje budżetu, to jasną jest dla mnie tendencja Sejmu, a także skoro myśmy przyjęli uchwały Sejmu w całości, więc jest to i pragnieniem naszej Komisji Budżetowej senackiej, a myślę, że wskutek uchwały Panów będzie wyrazem woli całego Senatu, żeby mimo trudności przesileniowych naszej gospodarki, tak prywatnej, jak publicznej, w tych pracach, w których się wyraża najbardziej nasze pragnienie postępu, naszą silną wolą do tego postępu doprowadzić i ten postęp uzyskać. Nie chcielibyśmy na tych pozycjach ponosić straty, bo np. fundusz meljoracji państwowych wyraża właśnie tę część działalności Ministerstwa Robót Publicznych, którą najprędzej dochodzi się do możności meljoracji szczegółowych, zatem do polepszenia wydajności naszych gruntów. Co do powiększenia pozycji dla samorządów, to wynika ono stąd, że samorządy, które, jak się spodziewamy, staną się w przyszłości ogromnie dodatnim instrumentem w rozwoju naszego gospodarczego życia, dziś zaangażowały się zanadto może wskutek zbyt dużej sumy zapału przy małem stosunkowo doświadczeniu w administracji publicznej, zabrnęły w trudne położenie gospodarcze, i istotnie ma się to uczucie, że odjęcie im dzisiaj pomocy może ich działalność spaczyć, może utrudnić bardzo poważnie konieczny nawrót na zdrowe tory gospodarki publicznej.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#StanisławDąmbski">A wreszcie ten trzeci szczegół najwyższej podwyżki — 1,700.000 zł na cele związane z odbudową powojenną. Rząd preliminował potrzebny na odbudowę powojenną kredyt zupełnie poprawnie. Ustawa, którą Państwo postanowiło przyjść z pomocą najuboższej zniszczonej wojną ludności, łączyła tę akcję błędnie ze specjalnym podatkiem, który z tą akcją nie miał żadnego związku kauzalnego. Preliminarz rządowy stosował się do tych przepisów ustawodawczych. Zrozumieć można najzupełniej wolę Sejmu i podzieliliśmy ją w komisji Senatu. Żeby jednak kredyty dla tej akcji zostały podwyższone, toby można było wywiązać się jak najszybciej z długu, jaki Państwo zaciągnęło wobec swoich najuboższych zniszczonych wojną obywateli i przyjść im z pomocą, oprócz daniny lasowej, która była na to przeznaczona, także z wyższemi świadczeniami z ogólnych funduszów publicznych.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#StanisławDąmbski">I nasuwa mi się przy rozważaniu tendencji tej części budżetu uwaga, zresztą bardzo prosta, którą niezawsze dość sobie uświadamiamy, uwaga co do równorzędność, a przynajmniej ogromnej analogji, jaka w danych stosunkach i warunkach powinna zachodzić między gospodarką prywatną a gospodarką publiczną państwową. Jesteśmy w momencie przesilenia gospodarczego, i wobec tego faktu stają przed nami, jako społeczeństwem i jako gospodarstwem prywatnem, pewne obowiązki i analogiczne obowiązki stają wobec Państwa, wobec rządu i jego państwowej gospodarki. Ten obowiązek dla mnie precyzuje się w tych słowach: musimy się starać przetrwać tak, aby z przesilenia wynieść możliwie niezniszczone te wartości, które są podstawą naszego przyszłego, da Bóg, pomyślnego rozwoju; patrząc z całą powagą na grozę chwili dzisiejszej, nie chcę poddać się pesymizmowi, bo wiem, że po złych chwilach muszą przyjść i chwile dobre. Na ten moment trzeba nam zrobić wszelkie wysiłki, ażeby warsztaty naszej pracy, stanowiące podstawę naszego gospodarstwa prywatnego, utrzymać nienaruszone.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#StanisławDąmbski">I dlatego, gdy się o tej rzeczy myśli, przychodzi to naturalne uczucie, że rolnik, który nie będzie mógł w danej chwili znaleźć dostatecznych zasobów gotówkowych na podnoszenie swego warsztatu, będzie musiał szukać sposobów innych, dołożyć starań o lepszą, mechaniczną uprawę swej ziemi, ale idzie o to, żeby jednak przez chwilę złą jego warsztat mógł się utrzymać w nienaruszonej zdolności produkcyjnej, Przemysłowiec czy kupiec zanim się zdecyduje na tragiczną chwilę zgaszenia ogniska pod kotłem czy zdjęcia szyldu żywotnej firmy, będzie musiał i powinien starać się znaleźć nabywcę na towar, choćby bez zysku, a nawet z pewną stratą, byle móc warsztat utrzymać, proces produkcji czy proces obrotu odnowić.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#StanisławDąmbski">I nawet robotnik, chociaż to są warstwy, które nie od siebie zależą, ale od popytu na swą pracę, — nawet robotnik przez sumienność wykonania pracy, która w tylu zawodach, a przedewszystkiem w zawodzie rolniczym, tak bardzo wpływa na rezultat pracy w tej samej jednostce czasu, nawet robotnik może swojem usiłowaniem i staraniem jak najdłużej obronić siebie i swoją rodzinę od tego nieszczęścia, żeby przestał być czynnikiem pracy, czynnikiem podstawowym dla całego życia produkcji i spadł w sferę bezrobocia, które jest nieszczęściem jego i nieszczęściem ogólnem. Mam tu na myśli nietylko bezrobocie jawne, płatne, ale i wielkie bezrobocie niejawne, bezrobocie wsi.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#StanisławDąmbski">A jeżeli tak się zarysowuje obowiązek nasz wobec gospodarki prywatnej, to niesłychaną analogję widzę w obowiązkach, jakie stają w tej chwili wobec Rządu w sprawie wykonania przyszłorocznego budżetu. Jak my prywatnie musimy dołożyć wszelkich usiłowań, żeby przetrwać i by podstawy naszego życia gospodarczego przeprowadzić możliwie nietknięte przez przesilenie, tak Rząd, mojem zdaniem, powinien dołożyć wszelkich starań, by wykonać budżet w ten sposób, aby zamknięcie rachunków za przyszły rok budżetowy nie było również deficytowe.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#StanisławDąmbski">Skoro się nad temi rzeczami zastanawiamy, czy zastanawialiśmy, to bardzo łatwo mogła przyjść nam na myśl taka uwaga. Skoro Rząd przygotowywał przedłożenie w chwili zarysowywującej się złej konjunktury, a Sejm i my opracowujemy je w chwili jawnego już przesilenia gospodarczego, czy nie było zadaniem Sejmu, jego komisji, a może nawet i naszej Komisji Skarbowej Senatu, przystąpić wprost do przerobienia podstaw tego budżetu, do nowego jego układu. Jednak ani czas, którym ciała ustawodawcze rozporządzają dla układania budżetu, ani warunki techniczne pracy naszej, a więc zebrania licznych komisji, a następnie jeszcze liczniejszych obrad na plenum, nie pozwalają na takie układanie budżetu.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#StanisławDąmbski">Budżet mogą ułożyć tylko fachowi referenci, z pełną świadomością potrzeb każdej dziedziny gospodarstwa państwowego, mogą go ułożyć tylko w żmudnej pracy w swoich urzędowych biurach, i dlatego jest słuszną i jedyną zasada, której się trzymać musimy: prawo ułożenia budżetu jest prawem Rządu. My mamy możność tylko kontroli, korektury tych momentów, które nam się wydadzą czy niedostatecznie zaopatrzone, czy też nadto zaopatrzone, czy też że wychodzą po za ogólną linję polityki gospodarczej, którą my sobie nakreślamy.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#StanisławDąmbski">Mając prawo ułożenia budżetu, Rząd ma obowiązek wykonania racjonalnego budżetu. Wiem, że tak jak dotychczas, Rząd będzie sobie pomagał środkiem technicznym budżetowania miesięcznego, sposób bardzo trudny, niewygodny, dla wielu spraw nawet bardzo nieodpowiedni, narazie konieczny. Ale kiedy patrzę na te trudności racjonalnego wykonania budżetu, tembardziej nie mogłem się oprzeć zdumieniu, dlaczego Sejm, kodyfikując art. 6 ustawy skarbowej, ustanowił kartele, które doprawdy nawet w roku najobfitszych wpływów budżetowych byłyby jeszcze zadaleko posunięte i niepotrzebne, a cóż dopiero w momencie, kiedy wiemy, że trudność realizacji budżetu będzie właśnie tkwić w zawodności wpływów, których się spodziewamy.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#StanisławDąmbski">Gdybym miał przykładowo objaśnić, jak wyobrażam sobie sposób, w jaki Rząd powinienby bronić i celów zasadniczych, jakie tkwią w naszej gospodarce publicznej i bronić dobrego wyniku swojej gospodarki, to zacytuję którąś pozycję tego budżetu. Może np. w razie złego wpływu dochodów skarbowych okaże się racjonalniejszem zaniechać lub ograniczyć roboty przy porcie na Saskiej Kępie na Wiśle, a wykonać pracę przy naprawie bruków, w zabudowaniu potoków górskich dorzecza Dniestru. Lub może w tem samem województwie stanisławowskiem trzeba będzie ograniczyć projektowane kupno 69 łodzi do mniejszej ilości, a przez to uzyskać możność dalszego kontynuowania budowy wałów nadwiślańskich, któremi zdobywamy dla kultury rolnej i chronimy od powodzi bardzo cenne objekty. Dla mnie wybór byłby zupełnie jasny. Mam najzupełniejsze przekonanie, że on będzie jasny i dla naszego Ministerstwa, bo wielki autorytet naukowy, wiedzy technicznej, jaką ma obecny Minister Robót Publicznych, wielkie doświadczenie i fachowa wiedza szefów, którzy kierują departamentami w tem Ministerstwie, daje mi pełną gwarancję, że kiedy ten budżet złożymy w ich ręce, jako wykonawców, on zostanie racjonalnie wykonany.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#StanisławDąmbski">Pomóc chciałoby sobie Ministerstwo w jednej z wielkich dziedzin gospodarstwa publicznego, które ten budżet zawiera, mianowicie w dziedzinie gospodarki drogowej nowym podatkiem. W czasie przesilenia, jeżeli się mówi: nowy podatek, to ma się wrażenie pewnej sprzeczności. Tu ta rzecz nie zachodzi. Nowe opłaty, które Ministerstwo chce wprowadzić jako podstawę funduszu drogowego, opierają się na zdrowej zasadzie szukania możności opodatkowania tam, gdzie rozwój danej gałęzi gospodarczej daje podstawę do twierdzenia, że dochodowość jej jest dobra, a gdy równocześnie pewne gospodarcze działanie korzysta w większej mierze z urządzeń publicznych, jest słusznem, aby w tej samej mierze przyczyniało się do ponoszenia kosztów tego działu gospodarki publicznej.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#StanisławDąmbski">Obciążenie automobilizmu pewnemi opłatami na rzecz dróg może być zupełnie racjonalne i wskazane, mimo ogólnego złego stanu gospodarczego. Musimy tylko pragnąć, by w przedłożeniu tem, którego szczegółów nie znam, o którem wiem tylko, że zostało do Sejmu wniesione, zachowana została konieczna miara obciążenia, tak, ażeby ono rozwoju tej dziedziny naszego rozwoju gospodarczego nie zahamowało.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#StanisławDąmbski">Pragnąłbym, by budżet, który Panom przedkładam, gdy przejdzie przez uchwałę Panów, a następnie przez uchwałę dodatkową Sejmu, wręczony został Rządowi, z zaleceniem i życzeniem, by wykonywał go z pełną gospodarczą przezornością.</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do dyskusji nad tym budżetem.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Thullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MaksymilianThullie">Kiedy tutaj na ławie Ministrów widzę nowego Ministra, pozwolę sobie wystąpić z prośbą, aby p. Minister zajął się i doprowadził do skutku wydanie ustawy w sprawie mieszkaniowej, i wyrażam życzenie i nadzieję, że będzie on miał szczęśliwszą rękę, niż jego poprzednik. Mamy już przecież wzory we wszystkich ościennych państwach, jak tę sprawę należy załatwić, a ostatni już czas, ażeby ją i w Polsce nareszcie ostatecznie załatwiono.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#MaksymilianThullie">Zabieram tutaj jeszcze głos w pewnej sprawie, może mniejszej wagi, ale dotyczącej jednej gałęzi funkcjonarjuszów państwowych, podległych p. Ministrowi. Unifikacja postąpiła już u nas dość daleko, jednak nie została ukończona. Jeżeli chodzi o dróżników dróg kołowych, to stosunki tych funkcjonariuszy w rozmaitych byłych zaborach są bardzo różne. Podczas, gdy w byłym zaborze austrjackim są oni funkcjonariuszami stałymi, mają etaty, to w byłym zaborze rosyjskim nie mają żadnych praw i po latach 30 lub 35, gdy już są niezdolni do pracy, wydala się ich. Nie mają oni żadnych praw emerytalnych. Słuszność wymaga, ażeby przecież ten stan nienormalny ustał. Zwracam się do Pana Ministra z prośbą, ażeby zechciał w te sprawy wejrzeć i odpowiednio do potrzeby je uporządkować.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#MaksymilianThullie">Pozwolę sobie postawić następującą rezolucję:</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#MaksymilianThullie">Senat wzywa Rząd, ażeby uporządkował sprawę dróżników dróg kołowych w byłym zaborze rosyjskim, którzy nie mają etatów i żadnego zabezpieczenia na starość.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Daszyńska-Golińska.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Wysoki Senacie! Mam zamiar mówić tylko o jednej kwestji, kwestji, którą p. referent tego budżetu nazwał drugorzędną, a która niewątpliwie nawet w jego mniemaniu staje się dziś kwestją naglącą, pierwszorzędną, kwestją katastrofalną, brakiem, który nas nawet obniża w kulturze. Mówię o sprawie mieszkaniowej.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Brak mieszkań daje się odczuć i w miastach i na wsi. Na wsi nawet bodaj, że jest gorzej, bo na wsi na 100 mieszkań 59 składa się tylko z jednej izby zamieszkiwanej przeciętnie przez 5 osób, tymczasem w mieście jest tylko 36 takich mieszkań na 100 i zamieszkuje je 3 do 4 osób. Ale wieś sama sobie jakoś daje radę, stosunki są więcej pierwotne, mniej może ten brak mieszkań jest odczuwany, bo przyzwyczajenie i wyrzeczenie się tradycjonalnie przenoszą się z pokolenia na pokolenie. Natomiast mieszkania miejskie są w stanie niesłychanie opłakanym i tu, zdaje się, nastała już ostatnia chwila, ażeby tę sprawę uregulować.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Niewątpliwie, nie podobna jej pozostawić siłom prywatnym, bo, jak się okazało, ten prywatny kapitał, który ma tak wielką możność otrzymania wysokich procentów w każdej innej dziedzinie, do budowy mieszkań dotąd wcale się nie zabrał. Buduje właściwie Rząd swojemi kredytami i tutaj należałoby może zrobić wyjątek od tej ogólnej krytyki, która się daje słyszeć z naszej trybuny, mianowicie krytyki etatyzmu. Ja nie sądzę, żeby etatyzm był właściwą metodą gospodarczą, ażeby nie przedstawiał wielkich niebezpieczeństw krępowania inicjatywy prywatnej i podejmowania zadań gospodarczych przez mechanizm państwowy, który, jak dotąd, był skierowany ku celom politycznym. Jeżeli wszakże chodzi o sprawę mieszkań, to tutaj to, co należałoby nazwać nie etatyzmem, ale interwencjonizmem i to daleko idącym, jest jednakże konieczne. A zatem niezbędna jest centralna instytucja, któraby nakreślała program budowy dla całego kraju któraby pilnowała wykonywania i tworzenia planów regjonalnych, któraby w stałym kontakcie z organizacjami urbanistów i architektów, starała się te nasze przyszłe siedziby uczynić możliwie wygodnemi, higienicznemi, a nawet estetycznemi. Taką centralą jest Ministerstwo Robót Publicznych i jego oddziały, i dlatego pozwalam sobie przemawiać o tem przy tym resorcie.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Ministerstwo Robót Publicznych ma bezpośredni wgląd w fundusze i budowę gmachów państwowych, ale oprócz tego dysponuje kredytami, które poszczególne ministerstwa mają na budowę mieszkań. Poszczególne ministerstwa w swoim własnym zarządzie już organizują tę sprawę. Wynikają stąd wielkie braki, jak np. niedostateczne przygotowanie planów, z powodu braku pomieszczeń dla architektów, którzy nawet, jeżeli ich jest tylko dziesiątek, muszą mieć obszerne ubikacje, żeby tam rozkładać swoje projekty. Dalej jest tu także utrudnione nabywanie terenów, a jednak pierwszym warunkiem jest posiadanie terenów. Otóż taka centrala, to znaczy nasze Ministerstwo musiałoby jednak czuwać, ażeby samorządy nieco czynniej zajmowały się sprawą mieszkaniową, ażeby się postarały o wykup wszelkich wolnych terenów, a zwłaszcza terenów na peryferjach miast. Weźmy najbliższy przykład Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, które uczyniło wielkie wysiłki, ażeby przygotowywać dla budowy fundusz 128 miljonów rozłożony na szereg lat, i bodaj w interesie bezrobotnych powinnoby przystąpić odrazu z wiosną, chociażby od jutra, do budowy. Tymczasem sprawa opóźni się prawdopodobnie, gdyż nie mogło uzgodnić terenów upatrzonych dla budowy z innemi władzami, z władzami, które temi terenami w tej chwili władają.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Zwrócę również uwagę, że potrzebny jest nietylko zakup parcel, ale i ich przygotowanie, a także komasowanie tych parcel, żeby budowa była potem łatwiejsza.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Wreszcie na samorządy należałoby wpłynąć, t. j. na miasta, żeby komunikacje, autobusy, tramwaje, światło elektryczne, wodę, kanalizację, zawczasu przygotowywały w takich mieszkaniowych osiedlach, które w najbliższej przyszłości na terytorjach miast powstać muszą. Wszystko to usprawiedliwione jest tem olbrzymiem zapotrzebowaniem, które p. dyrektor izby przemysłowo-handlowej Czesław Klamer oblicza na 1,800.000 zgórą izb, co mogłoby być rozłożone na 20 lat i przy przyroście ludności dzisiejszym dopiero po 20 latach przy budowie 125.000 nowych izb rocznie dałoby średnio normalny stosunek mieszkań i ludności. Przyrost ludności miejskiej jest wogóle bardzo wysoki, średnio wypada 2 i pół procent rocznie, kiedy przyrost ludności ogólny, też bardzo wielki, ponieważ Polska poza Holandją ma najwyższy przyrost w Europie, wypada na 1,5% rocznie. Otóż ten przyrost, ten exodus do miast, który niewątpliwie nie będzie się zmniejszaj a może być, że będzie się powiększał, to jest główne źródło dzisiejszego zapotrzebowania na mieszkanie.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Należałoby zapytać, czy wogóle akcja będzie tak energiczna, aby mogła tym potrzebom zadośćuczynić, bodaj w okresie 20 lat, czy będzie mogła być dostatecznie finansowana i z jakich środków. Sądzę, że chyba tak, a powołuję się przytem na najświeższe fakty ogromnego poruszenia w opinji publicznej i ruchu organizacyjnego, który w tym kierunku idzie. W ciągu ostatnich 8 dni np. powstało nowe stowarzyszenie, Polskie Towarzystwo Reformy Mieszkaniowej, powstała przy Towarzystwie Higjenicznem sekcja, tym razem kobieca, która propaguje ideę budowania mieszkań i potrzeby najenergiczniejszego współdziałania całego społeczeństwa. Mamy wreszcie zjazd przedsiębiorców budowlanych i wystawę małych mieszkań na Żoliborzu. Jeżeli to nie jest chwila, od której zacznie się budowa energiczna, jeżeli ta chwila nie zużytkuje i drugiego momentu, mianowicie konieczności stworzenia warsztatów pracy dla rzeszy bezrobotnych, która dziś dochodzi do 25% ogółu robotników w przemyśle i handlu i pokrewnych zawodach, to nie wiem, czy taka druga chwila jeszcze nastąpi.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">A teraz fundusze. Niemcy rozwiązały sprawę na drodze dość bezpośredniej i praktycznej, mianowicie za pomocą podatku państwowego w wysokości 5% czynszu lokalowego i podatku miejskiego w takiej samej wysokości. W Austrji pracodawca, który zatrudnia powyżej 20 robotników, musi płacić od każdego robotnika pewien podatek.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">U nas projekty, zgłoszone do Sejmu przez Rząd i przez P. P. S., żądają obciążenia podatkiem mieszkańców, zamieszkałych w domach przedwojennych. Projekt, podpisany przez p. Premjera Bartla, żąda podatku od lokatorów, którzy mają powyżej dwuch izb i to podatku progresywnego. Projekt P. P. S. żąda takiego podatku od lokatorów powyżej trzech izb. Zdaje mi się, że ten drugi projekt jest racjonalniejszy i możliwszy do urzeczywistnienia, gdyż chroni także inteligencję pracującą. Jedną izbę zajmuje często robotnik z rodziną i nie ma może jeszcze zrozumienia, że większe mieszkanie byłoby mu potrzebne. Inteligencja pracująca niesłychanie cierpi i cofa się w swojem życiu, w swojej kulturze, a nawet w, swojej etyce tam, gdzie musi zajmować mieszkania tak maleńkie. I jedni i drudzy są dziś jednakowo nisko uposażeni i, powiem, przez losy pokrzywdzeni. Mówię losy, bo nie chcę nikogo obwiniać. Otóż, zdaje mi się, że lokatorzy w domach dawnych, którzy płacą daleko mniejsze komorne, a nie doznali tych wszystkich klęsk mieszkaniowych, jakie znosili mniej szczęśliwi amatorzy na lokale, powinni taki podatek płacić.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Chociaż obecny rok jest katastrofalny, to jednak po burzy i chłodzie następuje słońce i pogoda, a zatem miejmy nadzieję, że sytuacja się wyjaśni, że tego rodzaju podatek mógłby być bodaj za rok stosowany. Akcja zaś nie jest na jeden rok, jest na dłuższy okres czasu. Zrzeszenia związków lokatorów i sublokatorów bodaj że we wszystkich miastach polskich urządzały zgromadzenia, które się oświadczały absolutnie przeciw wszelkiemu opodatkowaniu mieszkań, natomiast wysuwano projekty opodatkowania sum, które rzekomo zostały uratowane przez zmniejszenie hipotek, które nastąpiło wskutek lex Zoll i było tak wysoką redukcją, że dzisiejsze długi, ciążące na kamienicach, stanowią ledwo 11,5% przedwojennych. Jeżeli uwzględnimy te sumy, to niewątpliwie i roszczenia gospodarzy domów i ich pretensje do ustawy o ochronie lokatorów, której zniesienia tylokrotnie się domagają, przedstawią się nam w zupełnie innem świetle, bo przecież własnego kapitału włożyli oni przeważnie nie więcej, jak 25% i nawet niskie komorne było już uczciwem opodatkowaniem.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#komentarz">(Głos: Tak jest!)</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Ale do tych sum prawdopodobnie bardzo trudno byłoby dojść, i dlatego sądzę, że nie należy odrzucać owego podatku lokalowego, który przecież daje obciążenie całkiem słuszne tych, którzy mają mieszkania w nowych domach.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Kto ma budować? Mamy trzy ustawy o rozbudowie: z 1922 r., z 1925 i wreszcie rozporządzenie Prezydenta z 1927 roku o rozbudowie miast. To ostatnie rozporządzenie już nie zachęca do rozbudowy, ale nakłada na miasta obowiązek budowania domów mieszkalnych. Zwraca się głównie do budowy mieszkań małych i specjalnemi przywilejami obdarza budownictwo społeczne, a zatem wyróżnia kooperatywy mieszkaniowe z pośród wszystkich innych typów budowy. I istotnie kooperatywy okazały się we wszystkich niemal krajach tym czynnikiem, który najskuteczniej i najumiejętniej podejmuje budowę. TJ nas kooperatywy w znacznej części zawiodły. Budowano mieszkania duże, wille, te wille nie służyły nawet do własnego użytku, ale odnajmowane były częściowo za dolary, słowem już nie mówiąc o innych stronach tej kwestji, także mało przyjemnych, bo niewypłacaniu się, a nawet o nadużyciach — kooperatywne budownictwo musi stać pod silnym nadzorem. I dlatego od owej centralnej instytucji, a zatem od Ministerstwa Robót Publicznych, o ile ono zostanie nadal tą centralną instytucją, domagałabym się wglądu nietylko w typy budowy, nietylko w jej wykonanie, ale także w użytkowanie mieszkań, które powinno się stosować do zasad słuszności i sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Drugim typem byłoby budownictwo rządowe, które niewątpliwie sam Rząd musi i powinien prowadzić, a wreszcie prywatne, któremu nie można stawiać tamy, ale do którego na podstawie dotychczasowego doświadczenia nie możemy mieć bardzo wielkiego zaufania i nadziei. Może jednak dziś, kiedy ogół społeczeństwa tak bardzo odczuwa niezbędność budowy mieszkań i oczekuje nowego okresu, który po paru dziesiątkach lat zakończy nędzę mieszkaniową, znajdą się ludzie, którzy w imię obowiązku obywatelskiego, już nietylko w imię zysków, rzucą jakieś kapitały w budownictwo mieszkaniowe. Miejmy nadzieję, że tak będzie, miejmy nadzieję również, że ci, którzy są lepiej uposażeni przez los co do mieszkań, uznają, że ta kwestja wymaga współdziałania nietylko rządu i samorządów, ale i całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Makuch.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Gdy mam mówić o tak fachowem Ministerstwie, jakiem jest Ministerstwo Robót Publicznych, które pozostaje teraz pod kierownictwem fachowca bardzo wybitnego i znanego, p. profesora Matakiewicza, i po referacie p. senatora Dąmbskiego, który długie lata pracował w tej kwestji, trudno mnie, jako laikowi, o tym temacie rozprawiać tak, jak mogę mówić o tych sprawach, na których się rozumiem. Dlatego ograniczę się do trzech kwestyj.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#IwanMakuch">Najpierw muszę postawić sobie pytanie, co Wschodnia Galicja i Wschodnie Kresy dostają z tego Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#komentarz">(Głos: Niema Wschodniej Galicji.)</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#IwanMakuch">Otóż na to muszę powiedzieć stanowczo, że Rząd nic nie wkłada we Wschodnią Galicję i Wschodnie Kresy,...</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(S. Thullie: Jaka Wschodnia Galicja?)</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#IwanMakuch">... że nawet nie konserwuje tego, co w swoim czasie było zrobione za Austrji. Sam mieszkam nad Dniestrem i widzę, że te wielkie wkłady, jakie Austrja zrobiła, obecnie zmarniały, poprostu Rząd nie uważa za swój obowiązek bodaj konserwować tego, co swego czasu było zrobione. Prawda, Panowie macie swoje Państwo i Wasza kultura, a dlatego też i cały budżet Wasz na Zachód więcej ciąży. Ale my właśnie musimy powiedzieć, że Panowie dużo z tych gór Karpackich obecnie wywieźliście, że cały czas wywozi się stamtąd drzewo, drzewo pierwszej jakości, a za to absolutnie nic się nie wkłada.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#IwanMakuch">Po drugie, Rząd przez tolerancję pozwolił góry Karpackie zupełnie wyniszczyć z drzewostanu, tak że obecnie góry stoją gołe, a ta okoliczność specjalnie przyczyniła się do tego, że w ostatnich czasach powódź te strony jak najbardziej niszczy. W r. 1925 powódź zrządziła w tych okolicach szkód na 53 miljony, w r. 1927 na 100 miljonów, a nawet w r. 1929 — Panowie nic prawie nie słyszeli o takiej powodzi — wielka powódź była właśnie na Huculszczyźnie w dniach 11 i 12 Iipca i zrobiła ogromne szkody. Nawet sam p. Moraczewski, minister poprzedni, był tam na miejscu, szkody te kontrolował, ale dotychczas miejscowa ludność nie dostała żadnej pomocy. A trzeba wiedzieć, że szczególnie Czeremosz w r. 1929 ogromne szkody zrobił.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#IwanMakuch">Co do tego Czeremoszu, to jest długa historja. Proszę Panów, Rząd pozwala na dziki spław drzewa z gór Czarnohory i t. d., a ten dziki spław, jak go nazywają „dzika spławaczka”, ogromne szkody robi, mianowicie to drzewo, które wali z tych gór, niszczy wszystko, co jest po drodze. W naszym interesie jest raz z tem zrobić porządek. Rząd wydaje koncesje, prawda, tam są wielcy potentaci w tamtych spółkach drzewnych, jak np. książę Lubomirski, nawet wielcy kupcy rumuńscy i t. d. i zdaje się, że wojewodowie i starostowie nie mają odwagi przeciwstawić się tym panom. W poprzednich latach ta sprawa sobie tak bujała, jak sobie kto chciał. Ten dziki spław rozbijał hucułem chałupy, niszczył im wszystko. Ostatniemi czasy województwo w Stanisławowie wprawdzie przed udzieleniem koncesji, szczególnie po r. 1927, po tych wielkich powodziach, stawia warunek, aby wybudować tamy, po huculsku kaszyce. Tymczasem nikt absolutnie tego nie robi, bo niema urzędnika, któryby się przeciwstawiał tym potentatom i na miejscu powiedział: spław nie może iść wobec tego, że warunki nie zostały wykonane. Proszę Panów, Rząd, to nic nie będzie kosztować, jedynie dobrej woli, aby urzędnik dopilnował tego, co jest w umowie. Ta sprawa z tym dzikim spławem ciągnie się od przeszło 50 lat. Mnóstwo komisji z austrjackiego ministerstwa robót publicznych tam zjeżdżało i zawsze jakoś się tak robi, że dzikie spławy są nadal. Huculi z tego powodu cierpią najwięcej.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#IwanMakuch">W r. 1929 Czeremosz zniszczył w gminie Krzyworównia 24 gospodarstw, Jasieniów górny — 30 gospodarstw, Żabie — 76 gospodarstw, Dzembronia — 48 gospodarstw, Chorocewa — 33 gospodarstw, Berwinkowa — 18 gospodarstw, Uścieryki — 14 gospodarstw, Biłoberezka — 17 gospodarstw, Roztoki — 128 gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#IwanMakuch">Te gospodarstwa zostały zniszczone. Pewnego rodzaju fundusze przyszły do województwa w Stanisławowie, ale miejscowa ludność nić z tego nie otrzymała, a trzeba wiedzieć, że z tej miejscowej ludności, jak ona tutaj pisze mi w listach, dużo, nawet 90% w jednej gminie, właśnie w gminie Chorocewa, głosowało na Jedynkę, i ta ludność ma obecnie żal, że ta Jedynka absolutnie zapomniała że tak ogromnych szkód ta gmina doznała i nie otrzymała dotychczas żadnych odszkodowań. Starostwo zarządziło, ażeby szkody te zostały otaksowane, ludzie otaksowali, wykazy są, ale z tego nic.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#IwanMakuch">Otóż apeluję do p. Ministra, który zna te sprawy, bo właśnie bliżej ich siedzi, ażeby raz z tą „dziką spławaczką” zrobił porządek. To jest jedno.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#IwanMakuch">Drugie, żeby Panowie przystąpili do zabudowania górskich potoków i górskich rzek, bo te zabudowania są konieczne, ażeby ludność miejscową, całe połacie kraju ochronić cd tych powodzi, aby zapobiec ciągłym i ciągłym szkodom.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#IwanMakuch">Trzecie, choć może to dziś jest już poniewczasie, trzeba jakoś te nieszczęśliwe góry, tę trochę drzewostanu ratować, bo jak tak dalej pójdzie, to żadne zabudowania nie pomogą, skoro góry będą ogołocone.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#IwanMakuch">Dalsza sprawa, to jest sprawa odbudowy. Słusznie tu mówiła moja poprzedniczka, że ludność miejska mieszka bardzo źle, że miasta dziś także na tem cierpią i że sprawa mieszkaniowa nabiera dziś bardzo wielkiego społecznego znaczenia. Ale, proszę Panów, co mają robić ci ludzie, którzy podczas wielkiej ofenzywy r. 1916/17 stracili swoje zabudowania, i to od Karpat aż prawie po morze. Ta wielka zimowa kampanja 1916/17 roku zniszczyła ogromne połacie kraju. Austrja z początku częściowo bodaj w zachodniej Galicji pomogła odbudowywać. Ale cała wschodnia część pozostała już nieodbudowana, bo Austrja się rozleciała. I obecnie spadł ciężki obowiązek na Państwo Polskie przyjścia z pomocą tej właśnie ludności. Okazuje się, proszę Panów, że 15 lat już prawie mija, a tej pomocy ludność nie widzi, a gdy widzi, to bardzo małą. Sami Panowie wykazują w swojem sprawozdaniu, że więcej niż 30.000 rodzin, to znaczy około 150.000 ludzi, żyje dziś w ziemiankach. A jak to wygląda, to warto się popatrzeć. I ten ogromny tyfus, tyfus plamisty, jaki w 1920 r. na tych połaciach kraju panował, właśnie stamtąd pochodzi. Ja, jako członek Centralnej Odbudowy, miałem sposobność często objeżdżać te strony, i serce się kraje, że dotychczas 14–15 lat upłynęło, a jednak dalej pozwala się tej ludności tam tak męczyć.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#IwanMakuch">Interpelacja p. Ładyki z 22 stycznia 1929 r. maluje stan nędzy w tarnopolskim powiecie, maluje tę ogromną nędzę, w jakiej ludzie tam mieszkają: w budach 3.30 m. szerokości, 2,90 długości, a 2 m. wysokości mieszka po 5, 6 osób. Proszę Panów, taki stan absolutnie dalej nie jest możliwym do wytrzymania. Prawda, dzisiaj p. Minister może powiedzieć: a skąd ja mam wziąć na to pieniędzy? Zwrócę uwagę, że swego czasu cały skarb markowy polski utopiło się w popieraniu kolonizacji, w popieraniu tych osad wojskowych, co do których przedłożenia i dzisiaj mieliśmy. Masę pieniędzy wyrzucono na to, masę pieniędzy wyrzucono na popieranie przemysłu, ale nie znalazło się tyle, ażeby w czasie, kiedy jeszcze były tanie czasy, tę biedną ludność odbudować.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#IwanMakuch">Przy tej sposobności ośmielam się zwrócić do p. Ministra z prośbą, ażeby wstrzymał egzekucję co do ściągnięcia rat tych pożyczek na odbudowę. Polska ustawa z 1924 roku daje poszkodowanym możność zaciągać pożyczki na odbudowę i upoważnia wojewódzkie komisje do umarzania, amortyzacji bodaj do 50% zaciągniętych pożyczek, o ile dana jednostka nie może ich zwrócić. Panu Ministrowi przysługuje prawo umorzenia tej pożyczki w całości. W ostatnim roku 1929 nietylko w tarnopolskiem województwie, ale i w innych, jak stanisławowskie, Bank Rolny przeprowadził dużo egzekucji celem ściągnięcia zaległych rat od pożyczek na odbudowę. Dzisiaj tyle nasłuchaliśmy się o tym kryzysie w rolnictwie, że poprostu nie pojmuję, jak Ministerstwo i Bank Rolny może właśnie w czasie takiego kryzysu ściągać te pożyczki i przeprowadzać tyle egzekucji.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#IwanMakuch">Prawda, p. Minister odpowiedział na list p. posła Barana i tow., że do 1-go grudnia 1930 r. udziela się prolongaty, ale p. Minister przy tej sposobności jeszcze zauważył, że dawniejsze kredyty na odbudowę, udzielone przez Austrję, obecnie ściąga Bank Gospodarstwa Krajowego i że p. Minister nie ma tu nic do gadania. Muszę tę sprawę bodaj w krótkości omówić. Austrja w 1917 roku założyła kredytowy wojenny bank odbudowy, który wtedy znajdował się w Krakowie, i ówczesny austrjacki minister Engel ułożył się wyraźnie z Kołem Polskiem i ukraińską reprezentacją parlamentarną, że pożyczki udzielane z tego banku, będą zaliczkami na wojenne świadczenia i na szkody wojenne. I ówczesny dyrektor, zdaje się, p. Steczkowski, jeździł szczególniej po panach dziedzicach i prosił: bierzcie, bo nie będziecie oddawać. Obecnie Bank Gospodarstwa Krajowego, który te pretensje przejął, ściąga niemiłosiernie te wszystkie pożyczki, nic go to wszystko nie obchodzi, a co więcej jego zachowanie się jest szczególnie w przemyskim powiecie niezupełnie poprawne. Niektóre pożyczki do 2.000 koron nie były intabulowane i przewaloryzował je w swoim czasie w 1924, 1925 r. na 10%, intabulowane na 24%. Coś mu to za mało wyglądało i w r. 1927 na nowo przewaloryzował wszystkie te pożyczki na 24. Proszę Panów, nawet zwykły kupiec, kiedy się raz ostatecznie obliczył, nie będzie potem tego poprawiał, a tu Bank, który raz zwaloryzował pożyczkę na 10%, potem jeszcze o 14 podwyższa i na 24 podnosi. A, proszę Panów, powiat przemyski został zniszczony ze względów strategicznych, więc według ustawy austrjackiej były to świadczenia wojenne, na te świadczenia wojenne bank wydał pożyczki i pomógł ludziom odbudować się, zatem te pożyczki nie powinny być ściągane, Proszę Panów, nie wchodzę w to, do którego z pp. Ministrów ta sprawa należy, ale ja muszę tutaj z naciskiem podnieść, że Bank Gospodarstwa Krajowego nie ma bodaj moralnego prawa ściągać tych pożyczek, Trzecia sprawa, którą chcę koniecznie bodaj w kilku słowach poruszyć, to jest sprawa dróg. Panowie bardzo dobrze wiedzą o tem, że dróg trzeba jeszcze bardzo dużo, Ale ja zwrócę uwagę tylko na to, że przez 10 lat niszczyły się te dobre drogi Wydziału Krajowego ze Wschodniej Galicji, wcale się ich nie konserwowało, tak, że po 10 latach przykro było patrzeć na to, że to wszystko marniało, a trzeba powiedzieć, że nie dużo trzeba było pieniędzy, aby je zachować, ale te Kresy Wschodnie są tak nieprzyjemne, więc się je tak traktowało, że te drogi, kiedyś bardzo dobre, obecnie zostały zniszczone. Drugi moment: ten bardzo wielki ciężar utrzymania dróg przesunięto na gminy, nietylko wszystkich dróg gminnych, ale też tak zwanych dawniej dróg wydziałów powiatowych i dziś w gminach zaprowadziło się nową pańszczyznę, Wprawdzie słyszeliśmy na komisji, że chłopów jest dużo i nie mają co robić, więc mogą pracować, ale tak też dawniej dziedzice mówili, kiedy pańszczyzna była.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#IwanMakuch">Jeszcze jedna sprawa. Obszary dworskie przy prestacjach szarwarkowych traktuje się na równi z małym gospodarzem, Ten, który ma 1500, czy 500, czy 600 morgów, spełnia tę samą powinność, jak i ten, co ma. 5 i 10 morgów, Gminy chciały się ratować i chciały prestacje szarwarkowe naturalnie przemienić na pieniężne. Tymczasem wydziały powiatowe takich uchwał nie zatwierdzają. Widzimy jasno i wyraźnie, że wydziały powiatowe stają po stronie dziedziców i nie chcą równomiernego traktowania ludności.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#IwanMakuch">Co więcej, ostatniemi czasy część utrzymania dróg samorządowych i państwowych przerzuca się nawet na gminy, mianowicie każda gmina jest obowiązana zgarniać błoto i śnieg na swej przestrzeni z tych dróg. Jeżeli się dalej zważy, że mimo tych ogromnych szarwarkowych prestacji, każdy włościanin musi jeszcze płacić 100 do 150% tytułem podatku drogowego, to widzi się, że prawie ciężar cały na tę najbiedniejszą ludność przerzucono. A kto zna stosunki podkarpackie, kto zna te śliczne drogi po drugiej stronie, które dawniej Węgrzy pobudowali i nieznośne stosunki drogowe z tej strony, to dziwić się musi. Masę pieniędzy wywieziono z Czarnogóry, a dwanaście gmin nie ma przystępu do drogi. To są stosunki, które wywołują wrażenie, że w Polsce niema rządu ludowego, niema rządu, któryby dbał o ten lud.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#IwanMakuch">I dlatego pozwoliłem sobie na te trzy punkty zwrócić uwagę.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Rogowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JanAntoniRogowicz">Wysoki Senacie! Koleżanka klubowa p. s. Daszyńska-Golińska omówiła jedno z najważniejszych zagadnień społecznych, mianowicie sprawę bezdomności, sprawę głodu mieszkaniowego. To zwalnia mnie od rozwijania sprawy szerzej, choć na ten temat można mówić bardzo długo. Mówi się dziś o niej w różnych środowiskach i organizacjach społecznych, sprawa ta jest dziś tak paląca, że istotnie nigdy zadużo w tej sprawie się nie powie. Ze względu na ograniczony czas sprawy tej poruszać nie będę, chciałbym tylko zwrócić się do p. Ministra z oświadczeniem, że postawi Pan Minister pomnik sobie i postawi pomnik Rządowi, którego jest członkiem, jeżeli tę sprawę, która się kołacze w różnych projektach, potrafi wprowadzić na realne tory, Jest to sprawa pierwszorzędnego znaczenia, sprawa, która damaga się dziś już rozwiązania realnego. Musimy wyjść z zakresu teorji, projektów, dyskusji i naprawdę przejść do zupełnie realnej, konkretnej pracy. Wiem, że Pan Minister przygotowuje projekt o rozbudowie małych mieszkań i chciałbym życzyć Panu Ministrowi, aby jak najprędzej z odnośnym projektem przed Izby ustawodawcze mógł przyjść i ażebyśmy naprawdę w tym roku 1930 mogli realnie i konkretnie do rozwiązania tej sprawy przystąpić.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#JanAntoniRogowicz">Teraz chcę przejść do drugiej sprawy, mianowicie do sprawy gospodarki drogowej. Ta sprawa była tylko poruszona przez p. s. Makucha i to ubocznie w związku z gospodarką drogową prowadzoną przez samorządy. Proszę Panów, sprawa bezdroża polskiego stała się przysłowiowa, poświęca się jej bardzo wiele miejsca na szpaltach prasy tak codziennej, jak i fachowej. Narzekania są powszechne, że drogi w Polsce mamy złe. Mówi się o tem, jak s. Makuch powiedział, że Rząd te rzeczy zaniedbuje i że w ciągu 10 lat w tym kierunku nie zrobił nic, że nawet to dziedzictwo, które otrzymaliśmy od zaborców, od b. Austrji, nie jest utrzymywane w należytym stanie. Tego rodzaju krytyka nie świadczy o fachowem ujęciu tej sprawy. Bardzo łatwo jest krytykować, że mamy w Polsce złe drogi, należałoby się zapytać, czy Rząd miał na niezbędną konserwację i budowę dróg odpowiednie fundusze, Polska, na której terenach przewalała się w ciągu sześciu lat wojna, znalazła się po wojnie istotnie w sytuacji niesłychanie ciężkiej pod względem stanu dróg. Wydatki na konserwację dróg w latach do roku 1926 wynosiły zaledwie niespełna 1000 czy 1100 złotych na kilometr drogi. Dopiero od r. 1926 widzimy znaczną poprawę, ale poprawę oczywiście jeszcze w dużym stopniu niedostateczną. Ostatnio wysokość sum asygnowanych na konserwację dróg w Polsce na rok 1929 wynosi na kilometr 2182 zł. Jeżeli porównamy to z temi wydatkami, jakie inne państwa na konserwację i utrzymanie dróg wydają, to widzimy stosunek wprost niesłychanie dla Polski niekorzystny. A więc Niemcy w 1927 r. wydały 9,116 zł, Austrja wydała — 7.700, Czechosłowacja w 1928 r. 6.863, podczas kiedy Polska w 1928 wydała 2.374, a w 1929 r. — 2.182 na 1 km. Widzimy zatem postęp wprawdzie w ciągu 2 lat zdwojony, ale jednak wydajemy 4 i pół razy mniej niż w tej chwili wydają na utrzymania 1 km. dróg Niemcy.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#JanAntoniRogowicz">Pan referent sen. dr. Dąmbski podkreślił, że nie można tych absolutnych cyfr porównywać, że chodzi o efekt, a nie o wysokość wydatku. Rozumiem, że w absolutnych cyfrach te rzeczy nie podlegają tak ścisłej analizie porównawczej, ale i absolutne cyfry też nam coś dają; widzimy co się wydaje w Polsce na drogi, a ocenić efekt tego wydatku możemy na miejscu jako w wysokim stopniu niedostateczny.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#JanAntoniRogowicz">Żądanie zaś, ażeby przy dzisiejszej ciężkiej sytuacji; nie obciążać życia gospodarczego i ludności nowym podatkiem na rozbudowę dróg, — wymaga również pewnego krytycznego stanowiska. Ja rozumiem, że z ogólnych wpływów budżetowych ta sprawa w należyty sposób załatwiona być nie może. Trzeba stworzyć specjalny podatek celowy na utrzymanie dróg, pójść temi śladami, któremi poszły inne państwa, jak np. Stany Zjednoczone, gdzie państwowy fundusz drogowy daje miljard dolarów rocznie, — któremi poszła Anglja, gdzie państwowy fundusz drogowy wynosi 900 miljonów, w przeliczeniu na złote, rocznie, — temi śladami, któremi poszły w r. 1927 Włochy i Czechosłowacja, stwarzając państwowy fundusz drogowy. W sąsiedniej Czechosłowacji widzimy, jak znakomicie od 2 lat ta sprawa została postawiona i jakie postępy zostały zrobione w kierunku utrzymania i budowy dróg. Za temi wzorami musimy również iść w Polsce. I dlatego zgromadzenie środków na ten cel nie może być traktowane tylko z punktu widzenia trudności zdobycia funduszów. Fundusze drogowe w państwach europejskich, również i w Ameryce, oparte są na specjalnych opłatach od wozów samochodowych, od opon, od materjałów pędnych, biletów autobusowych i t. d. Przy dzisiejszym rozwoju komunikacji samochodowej, która niestety nie daje dużych świadczeń na rzecz Skarbu, wprowadzenie opłat na rzecz funduszu drogowego niewątpliwie ułatwi ten rozwój, dając Polsce odpowiednie drogi.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#JanAntoniRogowicz">Dla poparcia chciałbym przytoczyć cytatę z komentarza do ustawy o włoskim funduszu drogowym, która została wydana w 1927 r. Komentarz ten — cytuję go z książki inż. Nestorowicza — brzmi w ten sposób:</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#JanAntoniRogowicz">„Wkłady finansowe w gospodarkę drogową stanowią zyskowne umieszczenie kapitału z korzyścią dla gospodarki społecznej, gdy tymczasem sumy, których poskąpiono na cele drogowe, stanowią w istocie oszczędność pozorną, zamieniającą się następnie w poważne straty dla Skarbu z powodu utrudnień w komunikacji z powodu złego stanu dróg; oszczędności w gospodarce drogowej przysparzają niedostrzegalnie, ale w stopniu znacznym, wzmoże nie opodatkowania wskutek większego i szybkiego niszczenia się środków przewozowych, większego zużycia siły pociągowej i materjałów pędnych oraz konieczności płacenia procentów od pożyczek, jakie trzeba będzie zaciągać, aby zniszczone wskutek oszczędności drogi odbudowywać na nowo”.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#JanAntoniRogowicz">Projekt Rządu o państwowym funduszu drogowym, który jest w tej chwili w Sejmie, da nam możność przedyskutowania tej sprawy bardzo szczegółowo i w tej Izbie.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#JanAntoniRogowicz">Teraz chciałbym poruszyć jeszcze jedno zagadnienie, zagadnienie elektryfikacji kraju. W związku z toczącemi się rokowaniami o koncesję z Harrimanem, rokowaniami, trwającemi już bardzo długo, należałoby podkreślić, że dotychczasowe doświadczenie nakazuje nam dużą ostrożność co do udzielania wszelkich koncesji i monopoli. Zrobiliśmy bardzo niedobre doświadczenia z naszemi monopolami, np. zapałczanym i pewnemi jeszcze innemi koncesjami, które dawaliśmy konsorcjom zagranicznym. Zrobiliśmy bardzo niefortunne doświadczenie w samorządach z koncesjami, względnie z robotami, które dawaliśmy Ulenowi. Nie wchodząc w szczegóły samej koncesji Harrimana, wydaje mi się, że winniśmy z wielką ostrożnością przestudjować warunki, nie odrzucając jednak samej zasady, gdyż sądzę, że w dzisiejszym stanie gospodarczym kraju, przy dzisiejszym stanie bezrobocia, wprowadzanie obcego kapitału, obok ożywienia gospodarczego da możność zarobku ludności, co jest sprawą dla gospodarki naszej pierwszorzędną.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#JanAntoniRogowicz">Przy tej sposobności chciałbym podnieść jeszcze pewną sprawę natury organizacyjnej w odpowiedzi p. s. Głąbińskiemu, który w referacie swoim o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Przemysłu i Handlu wysuwa wątpliwość, czy jest rzeczą słuszną, żeby gospodarka elektryczna należała do resortu Ministerstwa Robót Publicznych, czy jako ściśle związana z ogólną gospodarką przemysłową, nie powinnaby leżeć raczej w kompetencji Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jak to było do r. 1922. Ten argument p. s. Głąbińskiego nie jest pozbawiony dużej nawet słuszności. Wpływ elektryfikacji kraju na życie przemysłowe jest bardzo wielki i łączenie tych dwóch dziedzin w jednem ministerstwie narzuca się niemal samo przez się. Jednak z drugiej, strony wydaje mi się, że gospodarka elektryfikacyjna jest tak ściśle związana ze źródłem energji elektrycznej, jakiem jest węgiel biały, t. j. siłą wodną, która należy do tego działu gospodarki, leżącego w kompetencji Ministerstwa Robót Publicznych, że może słuszniejszem jest, żeby te dwa działy jednak połączone były w jednem ministerstwie.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JulianSzymański">Głos ma p. Minister Robót Publicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Wysoka Izbo! Przedewszystkiem dziękuję najgoręcej Panu Sprawozdawcy za życzliwą ocenę dotychczasowej działalności Ministerstwa Robót Publicznych, co biorę na rachunek moich poprzedników, a także za wyrazy zaufania do Ministerstwa Robót Publicznych, któremu dał wyraz co do prac przyszłych.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co do samego budżetu, który jest dziełem jeszcze mojego poprzednika, to wiem o tem dobrze, że suma budżetowa i poszczególne pozycje nie odpowiadają zupełnie potrzebom naszego Państwa i że faktycznie jesteśmy dopiero na dorobku. Jakkolwiek budżety początkowe w pierwszych latach istnienia Państwa Polskiego były znacznie mniejsze, a budżet obecny jest mniej więcej dwa i pół krotnie większy od budżetów poprzednich, wiemy dobrze, że to wszystko nie wystarcza, i chcielibyśmy, ażeby suma budżetowa w tym resorcie była kilkakrotnie wyższa. Jeżelibyśmy przyjęli jako mnożną sumy budżetowej cyfrę trzy, to jeszcze nie byłyby pokryte wszystkie potrzeby w tak ważnych agendach, jakie ma Ministerstwo Robót Publicznych.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Przechodząc do referatu pana sprawozdawcy, muszę stwierdzić, że traktował rzecz ze strony dyrektyw ogólnych, a przedewszystkiem zastanawiał się nad tem, czy dobrze jest, że budżet, przedłożony przez Rząd w dziale Ministerstwa Robót Publicznych, tak, jak budżety innych resortów, wobec stwierdzonego obecnie i idącego kryzysu finansowego, nie przez senacką Komisję Budżetową został zrekonstruowany i zmniejszony. Pan sprawozdawca powiedział, że jeżeli on nie został zmniejszony, to może dlatego, że w Senacie niema na to czasu. Pozwolę sobie jednak wyrazić przypuszczenie, że gdyby nawet debaty mogły się rozciągnąć na dłuższy czas, to z pewnością Wysoka Izba w tym dziale nie byłaby tak bardzo pochopna do zmniejszania pozycji budżetowych, bo tak skromne środki, jakiemi rozporządzamy w tym dziale, są wynikiem tylko naszego ubóstwa i jestem przekonany, że wszyscy panowie chętniebyście te kwoty budżetowe podwyższyli.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Pan sprawozdawca podaje do pewnego stopnia wskazówki, jak Rząd powinien się zachować co do wykonania budżetu, gdyby ta suma budżetu, jaka dzisiaj jest, te 160.000.000, była nierealna, wobec niezrealizowania dochodów budżetowych. Pan sprawozdawca powiada naprzykład, że ważną pozycją jest odbudowa kraju, ważną pozycją jest regulacja i zabudowanie potoków górskich, regulacja rzek, budowa wałów wiślanych i t. d. To uważa za rzeczy najkonieczniejsze. Natomiast jego zdaniem mogą być pewne rzeczy niekonieczne, np. że może obeszłoby się w tej chwili bez rozszerzania portu na Saskiej Kępie. Takby napozór może wyglądało, ale p. sprawozdawca nie wie jednej rzeczy, że ze strony pewnych zainteresowanych sfer, które żyją z przemysłu i żeglugi, mamy ciągłe usilne i natarczywe starania o umożliwienie żeglugi, a przytem o to, aby w tym porcie na Saskiej Kępie, gdzie jest już jeden basen wraz z murami bulwarowemi wykonany, położyć tory, Takie petycje ma Ministerstwo Komunikacji, takie petycje mamy i my i ja, który posiadam w swoim resorcie żeglugę, odnoszę się ciągle do Ministerstwa Komunikacji, aby jaknajszybciej ułożyło te tory, ażeby mógł ruch przeładowczy, ruch handlowy się odbywać. A więc nie można zaniedbywać pewnych pozycyj, jakkolwiek pozornie mniej ważnych, mniej koniecznych dla innych, bo ostatecznie nie stworzylibyśmy postępu, choćby drobnego, w tych innych działach.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Poruszył dalej p. senator Thullie kwestję nowej ustawy mieszkaniowej. Sprawa rozbudowy, sprawa uzyskania wystarczającej liczby mieszkań jest sprawą niezmiernie ważną, to wszyscy uznajemy. Dotychczasowa akcja rozbudowy, wiemy wszyscy, jest zupełnie niewystarczająca; nie pokrywamy wcale nawet tych potrzeb, które ciągle wzrastają przez powiększanie się ludności. Jednak, proszę panów, zastanówmy się tak na serjo i głęboko nad tą sprawą, To jest problem czysto finansowy, tego mi nikt nie zaprzeczy. To, co powiedziała p. s. Daszyńska-Golińska, że dziś przyszedł właśnie czas, dlatego że powstało towarzystwo reformy mieszkaniowej i że jakaś nowa kooperatywa powstała, i że dziś jest dlatego jedyna chwila, aby ruszyć z miejsca, to nie jest dla mnie dowodem. Administracja i organizacja jest na drugiem miejscu, na pierwszem muszą być pieniądze. Niewątpliwie Rząd musi się zająć tą sprawą bardzo gorąco, nie odsuwam tej sprawy od Rządu, nie odsuwam od siebie, ale i społeczeństwo dużo tu jest winne, że nic nie zrobiono. Nie trzeba myśleć, że jeden jakiś genjalny pomysł przezwycięży wszystkie trudności, że jakiś sztuczny wynalazek da nam radę, jak w tej sprawie postąpić mamy. Takiego wynalazku nie zrobi nikt, aby bez ofiar znaleźć pieniądze na rozbudowę. Proszę panów, pomysły takie już były. Najpierw powiedziano: trzeba zajrzeć do kieszeni lokatorów; drugi pomysł: trzeba zajrzeć do kieszeni już i tak zniszczonych właścicieli domów. Powiedzieli ci panowie: oni oczyścili hipoteki. Może być, że niektórzy oczyścili — jedni może oczyścili, inni obciążyli. Mówiono dalej o ogólnym podatku państwowym, mówiono także o zagranicznej pożyczce. Ja powiadam, że niema generalnego jednego pomysłu, tylko trzeba wszystkie możliwe środki zastosować, ażeby zdobyć fundusze potrzebne na rozbudowę. Tutaj Rząd może wystąpić z projektami, ale jeżeli nie będzie poparcia w Sejmie, Senacie i w społeczeństwie; to żaden projekt nie przejdzie. Powiadam panom — jeżeli wejdzie tu projekt rządowy, chociażby on, zdaniem panów, był niewystarczający, musicie panowie wziąć go w ręce i odpowiednio przerobić. Powinniśmy wszyscy w tej sprawie pracować i zdobyć się na odpowiednie ofiary. Jakiemiś sztuczkami, jak wielu ludzi chce to zrobić, funduszu na rozbudowę nie stworzymy.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co do tego, co mówił p. sen. Thullie, co do poprawy bytu dróżników i emerytur, to tą sprawą zajmuje się M R. P. od dłuższego czasu. Co do dróżników na drogach państwowych, to w ostatnich czasach podnieśliśmy i płacę i wynagrodzenie za godziny nadliczbowe i wystąpiliśmy również do samorządów z odpowiednim apelem. Zwracam uwagę jednak że teraz administracja drogowa przeszła na samorządy; teraz nie będzie dróżników rządowych, tylko samorządowi. Kwestja poprawy ich, bytu, kwestja ubezpieczenia i emerytur obciąży samorządy. Przypuszczam jednak, że da się to zrobić w drodze ogólnych ubezpieczeń.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co do przemówienia s. Makucha, s. Makuch skarży się, że Małopolska Wschodnia doznaję mniejszej opieki ze strony Rządu i Państwa, jak za czasów austrjackich. Powiedział, że tam się nic nie robi, że się nic nie buduje, że się nie buduje dróg, domów, urzędów i t. d. Tak samo powiedział, że się wywozi drzewo z lasów Czarnej Góry, natomiast nie naprawia się tam dróg, nie reguluje rzek i nie zabudowuje potoków górskich. Otóż z tem twierdzeniem p. s. Makucha nie mogę się zgodzić. W miarę środków Państwo robi, co może; na Kresach Państwo utrzymuje drogi w równej mierze, jak gdzieindziej. Państwo buduje budynki urzędowe, buduje sądy, buduje inne gmachy państwowe, Państwo dalej na regulację rzek i na zabudowanie potoków górskich w Karpatach wydaje więcej, niż gdzieindziej, dlatego, że tam właśnie te potoki są. Ta akcja we wszystkich działach budownictwa Ministerstwa Robót Publicznych jest jednak dotychczas u nas niewystarczająca z powodu braku środków.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Przeciwko jednemu muszę się tu zastrzec. P. sen. Makuch powiedział, że Rząd i Państwo nie chcą dawać na te nieprzyjemne Kresy. Otóż stwierdzam, że Kresy nie są dla nas nieprzyjemne, przeciwnie są dla nas niezwykle przyjemne!</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Nietylko przyjemny nam jest ten kraj, który nasi poeci opiewali, ale przyjemny jest nam tamtejszy lud i to nietylko polski, ale także, ruski, litewski, białoruski, żydowski i wszystkie mniejszości, jakie tam są...</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">i w równej mierze je traktujemy i uważamy, że są nam pożyteczne, tak, jak i ludność polska. Nieprzyjemni nam są tylko agitatorzy, którzy buntują spokojną ludność kresową.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Państwo Polskie dla Kresów będzie się starało i stara się zrobić jak najwięcej, dowodem czego jest choćby meljoracja Polesia, które przez tyle wieków państwo rosyjskie zaniedbywało.</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#komentarz">(S. Makuch: Co Pan Minister Wojny na to Polesie powie?)</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">P. Minister Wojny także jest zadowolony, bo razem z całym Rządem podpisał i wniósł ustawę o Polesiu.</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">To samo będzie i w Małopolsce Wschodniej. Będziemy tam robić coraz więcej i to nietylko dla ludności miejscowej, ale także ze względów państwowych, będziemy się starali polepszyć komunikację, regulować rzeki, wznosić gmachy państwowe i t. p.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co do zabudowania potoków górskich i regulacji rzek niespławnych, które to rzeczy były tu podniesione, to robimy rzeczywiście w tym kierunku zbyt mało, znowu z powodu naszego ubóstwa. Na te rzeczy potrzebne są miljardy, a my na regulację rzek spławnych mamy w budżecie 3.800.000 zł, a na regulację niespławnych i wogóle meljorację podstawowe 10.000.000 zł. Gdybyśmy budowali dalej w tem tempie, to budowalibyśmy te rzeczy setki lat. Możemy wstąpić na drogę systematycznej regulacji, o ile zamożność nasza znacznie się zwiększy. Narazie staramy się zapobiec szkodom i konserwować te rzeczy, które już są wykonane.</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co do budowy dróg, co do dróg w Małopolsce Wschodniej, to stan ich w pierwszych latach po wskrzeszeniu Państwa Polskiego pozostawiał wiele do życzenia. Wiemy, że podczas wojny państwa, które wojowały, naprawiały drogi, bo to im było potrzebne, potem pozostało trochę szutru wojennego, później nie było środków na szuter, ale od kilku lat działalność Państwa jest znacznie intensywniejszą, i tutaj muszę stwierdzić — mogę to śmiało powiedzieć, bo ten resort reprezentuję od bardzo niedawna — jest duży postęp w utrzymaniu dróg i budowie mostów. Co do postępów w budowie nowych dróg, nie mógłbym tego samego powiedzieć, bo jeżeli w budżecie na nowe drogi mamy przewidzianą sumę 3 miljonów, możemy wybudować tylko 58 kilometrów, a nam potrzeba około 60.000 km. nowych dróg, żeby dorównać Zachodowi, to to, co się robi, jest zbyt mało. Dlatego uważam, że musimy stworzyć ten fundusz drogowy, co do którego ustawa wejdzie w najbliższym czasie pod obrady Senatu, gdyż obecnie jest już w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co to jest fundusz drogowy? Panowie już tutaj powiedzieli, że to będą opłaty od samochodów i od biletów samochodowych. Spodziewamy się z tego tytułu w pierwszym okresie około 40 miljonów złotych. Zwracam uwagę i chcę tu jasno przedstawić sprawę, że postęp w budowie dróg nowych będzie tylko o tyle mógł nastąpić, o ile dotychczasowe dotacje budżetowe w dziale dróg i mostów zostaną w całości utrzymane, a oprócz tego dostaniemy te opłaty. Wtedy będzie można już dużo dróg nowych budować i lepiej konserwować drogi istniejące, mosty prowizoryczne przebudowywać w szybszym stopniu na mosty stałe.</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Jeszcze o jednej rzeczy chciałbym tutaj powiedzieć. Wejdzie niebawem pod obrady Senatu ustawa o regulacji Wisły. Otóż działalność co do regulacji rzek żeglowych również nie jest wystarczająca; na sztuczne drogi wodne nie mamy pieniędzy, nie jest chwila po temu, abyśmy mogli kanały żeglowne budować. Na to potrzeba uzyskać większe kredyty nadzwyczajne. Natomiast Wisłą musimy zająć się bardzo troskliwie, bo to jest największa rzeka polska i trzecia rzeka pod względem wielkości, jeżeli weźmiemy pod uwagę Europę zachodnią i Europę środkową. Otóż tutaj znowu dotychczasowe środki budżetowe na regulację jej są niewystarczające. Dlatego ta ustawa, którą wnosimy, ma powiększyć te środki nie w drodze specjalnych opłat, lecz w drodze wyższych pozycyj budżetowych. Ona wejdzie w życie nie w tym roku budżetowym, tylko w następnym, a więc w czasie, gdy, jak należy przypuszczać, obecny kryzys ekonomiczny już będzie zażegnany.</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Jeszcze wrócę tutaj do przemówienia p. senatora Makucha. P. senator, mówiąc o sprawie budowy dróg, stwierdził, że rzuca się cały ciężar na wieś, że wprowadza się nowy rodzaj pańszczyzny, mianowicie szarwark. Otóż co do tego szarwarku wypowiedziałem się wobec pp. senatorów na Komisji Budżetowej Senatu całkiem otwarcie. Muszę odrzucić twierdzenie, że szarwark jest pańszczyzną. Pańszczyzna to była wtedy, kiedy się robiło dla pana, dziś tym panem jest Państwo, jest społeczeństwo, jest interes publiczny.</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#komentarz">(Oklaski i głosy: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Jeżeli zatem nakłada się tu pewne ciężary osobistej pracy przy budowie dróg, to z tego powodu, że, powtarzam to jeszcze raz, mamy liczną ludność, która ma mało pieniędzy i zamiast, żeby ci ludzie płacili na drogi pieniądze, których nie mają, lepiej żeby ofiarowali swoją pracę dla dobra własnego i ogółu. Nie jest to zatem żadna pańszczyzna. Nie jest prawdą twierdzenie, żeby obszarnicy dworscy ponosili tylko takie ciężary, jak mali gospodarze rolni. Jest to zupełnie fałszywe. Ustawa drogowa przewiduje zupełnie szczegółowo, że ciężary szarwarkowe są nakładane w stosunku do płaconych podatków. Mam wrażenie, że szarwark nie jest dla ludności zupełnie uciążliwy. Zapał do budowy dróg w samorządach jest bardzo wielki tak, że Ministerstwo Robót Publicznych musiało nieraz hamować zapał samorządów w tym kierunku, aby nie budowały ponad siły, a pociąganie ludności do szarwarku, do osobistych świadczeń w miarę możności i bez nacisku jest rzeczą bardzo pożądaną i pragnąłbym, aby takie samo wyzyskanie pracy było możliwe i przy robotach wodnych, przy spółkach wodnych, co w swoim czasie było przez Wydział Krajowy we Lwowie stosowane.</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Na tem kończę moje uwagi i mam wrażenie, że odpowiedziałem na wszystkie postawione pytania.</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#komentarz">(S. Makuch: A dziki spław na Czeremoszu?)</u>
<u xml:id="u-29.26" who="#MinisterRobótPublicznychMatakiewicz">Co do dzikiego spławu, to jako inżynier wodny, uważam spław dziki, jako bardzo przestarzałą formę transportu i z tem się z Panem Senatorem najzupełniej zgadzam. Tam, gdzie nastają kulturalne stosunki, gdzie powstają drogi i komunikacie, tam spław dziki powinien być usunięty. Spław dziki, t. j. drzewa niezwiązanego, jest stosowany tam, gdzie innej komunikacji niema. Jeżeli jednak wykonanie tego spławu będzie zgodne z przepisami, jeżeli koncesjonariusze rzeczywiście będą musieli wykonać swoje zobowiązania i jeżeli będą pociągani do odszkodowań za szkody, to w takim razie spław dzik? nie będzie dla ludności uciążliwy. Stwierdzam, że zgadzam się z tem, że dzisiaj. w dzisiejszych stosunkach jest to forma transportu bardzo przestarzała. Spław dziki winien być tylko tam stasowany, gdzie jest to konieczne z braku innych dogodnych środków komunikacyjnych.</u>
<u xml:id="u-29.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#JulianSzymański">Odraczam posiedzenie do godz. 4. Punktualnie o godz. 4 min. 5 rozpoczynamy posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#JulianSzymański">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#JulianSzymański">Muszę Panom donieść smutną wiadomość o śmierci s. Wierzejewskiego. Otrzymałem następujący telegram:</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#JulianSzymański">Poznań. 10/3. Zmarł profesor nadzwyczajny ortopedji Ireneusz Wierzejewski senator Rzeczypospolitej. Pogrzeb Poznań 12 marca godzina 16 ulica Gąsiorowskich 7 — Rektor Kasznica.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#JulianSzymański">Otrzymałem też telegram kondolencyjny:</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#JulianSzymański">Krynica. 10.III. Wyrazy współczucia z powodu straty jaką poniósł polski Senat z powodu śmierci senatora profesora Wierzejewskiego przesyła dr Górecki Roman, Prezes Federacji.</u>
<u xml:id="u-30.7" who="#JulianSzymański">Senator Wierzejewski był jednocześnie profesorem, człowiekiem nauki, oraz członkiem Federacji. Był to człowiek bardzo zasłużony i w chwili smutnej straty, którą ponieśliśmy dziś, uczcijmy przez powstanie pamięć ś. p. naszego kolegi senatora Wierzejewskiego.</u>
<u xml:id="u-30.8" who="#komentarz">(Senatorowie wstają.)</u>
<u xml:id="u-30.9" who="#JulianSzymański">Przechodzimy do części 10-ej, Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-30.10" who="#komentarz">(S. Boguszewski: Proszę o głos w sprawie formalnej.)</u>
<u xml:id="u-30.11" who="#JulianSzymański">Przed porządkiem dziennym w sprawie formalnej głos ma s. Boguszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#StefanBoguszewski">Proponuję, żeby te dwa referaty Ministerstwa Przemysłu i Handlu i przedsiębiorstw były jeden za drugim wygłoszone, i żeby nad niemi odbyła się wspólna dyskusja.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#JulianSzymański">Nie słyszę sprzeciwu, uważam to za przyjęte. Głos ma sprawozdawca s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu według uchwały sejmowej, a także według uchwały komisji senackiej obraca się w stosunkowo niedużych cyfrach. Komisja Budżetowa Senatu uczyniła tylko jedną zmianę w tym uchwalonym przez Sejm budżecie, a mianowicie uchwaliła przywrócić Instytutowi Badań Koniunktur i Cen taką sumę, jaką ten Instytut rozporządzał w zeszłym roku, wskutek tego zwiększono wydatki o 63.966 zł.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#StanisławGłąbiński">Nadto nastąpiła jeszcze druga zmiana formalnej natury: Sejm na żądanie Najwyższej Izby Kontroli i zgodnie z Rządem uchwalił wstawić w osobnym paragrafie 12 a) dział I, kwotę 179.578 zł tak w wydatkach, jak i w dochodach, jako wydatek na Polską Delegacie Rady Portu w Gdańsku, jednocześnie dochód stamtąd płynący został umieszczony w rubryce dochodów. Stało się to w Sejmie na żądanie Najwyższej Izby Kontroli, która chciała w ten sposób zapewnić sobie kontrolę także nad tym wydatkiem. Jednakowoż pomiędzy Izba Kontroli a Rządem nastąpiło porozumienie w tej sprawie tak, że kontrola nie będzie utrudnioną chociaż ta kwota odpadnie. Otóż teraz zaproponował Rząd razem z Najwyższą Izba Kontroli i na to także Komisja Budżetowa się zgodziła, ażeby usunąć te dwie pozycje, to jest 179 578 zł z rubryki wydatków 12 a), i tak samo z rubryki dochodów. W ten sposób zatem zmniejszy się o 179.578 zł tak rubryka dochodów, jak i rubryka wydatków. Mówię: zmniejszy się, ponieważ p. referent generalny tej uchwały jeszcze nie uwzględnił, widocznie przeoczył, i dlatego też suma ogólna wydatków, umieszczona w sprawozdaniu, mieści w sobie i tę kwotę 179.578 zł. Tę kwotę zatem trzeba odjąć i o tyle zmniejszą się ogólne wydatki i ogólne dochody nietylko budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, ale jednocześnie także ogólna suma wydatków i dochodów Państwa będzie musiała być o tę kwotę zmniejszona.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#StanisławGłąbiński">W ogólności wydatki Ministerstwa Przemysłu i Handlu w porównaniu z innemi ministerstwami są niewielkie. One teraz są większe, niż były przed stosunkowo niewielu laty, a są większe głównie z tego powodu, ponieważ Państwo buduje port w Gdyni z własnych swoich funduszów, i ten port w Gdyni, a następnie i flota handlowa wymagają znaczniejszych nakładów.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli weźmiemy budżet wydatków zwyczajnych Ministerstwa, to okaże się, że wynoszą one tylko 22.000.000 zł, zaś wydatki nadzwyczajne wynoszą przeszło 54.000.000 zł, a zatem blisko 60% całego wydatku na Ministerstwo Przemysłu i Handlu to są wydatki nadzwyczajne, a tylko 40% wynoszą wydatki zwyczajne Ministerstwa. Zresztą ta skromna kwota wydatków jest zrozumiałą, jest naturalną, a to dlatego, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie istnieje w tym celu, aby bezpośrednio ingerować w życie ekonomiczne kraju, ażeby tworzyć przedsiębiorstwa, ażeby łożyć wielkie wydatki, lecz ono ma zadania inne. Ministerstwo Przemysłu i Handlu musi czuwać nad całem gospodarstwem narodowem, musi opiekować się tem gospodarstwem, przedewszystkiem przez to, że dąży do wprowadzenia jak najbardziej racjonalnego ustawodawstwa, tam, gdzie potrzeba, — do odpowiednich taryf cłowych, do zawarcia odpowiednich traktatów handlowych, a nie powinno zajmować się bezpośrednią ingerencją. Tak jest nietylko w Polsce, ale i w innych państwach zachodnich. W innych państwach zachodnich, we Francji, Anglji, w Prusach ministerstwo przemysłu i handlu wykazuje stosunkowo niewielkie sumy wydatków, z któremi nasze mogą zupełnie dobrze konkurować.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#StanisławGłąbiński">W referacie, który jest wydrukowany, przytoczyłem niektóre myśli, które są mojemi myślami indywidualnemi, gdyż wogóle nasze referaty są referatami indywidualnemi referentów. My mamy za mało czasu w komisjach senackich, ażebyśmy mogli w Komisji Budżetowej zająć się zestawieniem tych opinji, jakie są wypowiadane przez referentów i zatwierdzać referaty. Zatwierdzane są tylko ostateczne konkluzje i wnioski referentów. Dlatego nie uważałbym za właściwe powtarzać tu myśli i wywodów, które się znajdują w moim referacie. Każdy z pp. senatorów ma możność przejrzenia referatu.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#StanisławGłąbiński">Mogę tylko wspomnieć w krótkich słowach o tych uwagach, jakie były czynione w toku dyskusji nad referatem w senackiej Komisji Budżetowej. Dyskusja była prowadzona dość obszernie, a dotyczyła ona kilku ważnych punktów, jakie dziś zajmują nasze życie gospodarcze, a w szczególności: przesilenia gospodarczego, wpływu obiegu pieniężnego na to przesilenie, kwestji podatków, reformy podatkowej. Tym kwestjom parę słów chcę poświęcić.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o przesilenie gospodarcze, o tem była szeroka mowa przy innej sposobności w tej Wysokiej Izbie, i dlatego tej dyskusji ponawiać nie myślę. Stwierdzono w komisji senackiej, że stan ekonomiczny przemysłu i handlu jest obecnie bardzo smutny. Nawet te gałęzie przemysłu, które rozwijały się dość pomyślnie, a więc np. przemysł maszynowy, przemysł papierowy, przemysł mebli giętych, wykazują bardzo znaczny spadek w zamówieniach, więc widocznie i tym gałęziom niedobrze się powodzi. Ilość protestowanych weksli w styczniu trochę się zmniejszyła, spadła do 495.000 na ogólną sumę 112 miljonów. Jednak ten spadek nie jest zbyt znaczny. Z końcem grudnia mieliśmy rekordową ilość największą w 1929 r. Objawy inne też są znane.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#StanisławGłąbiński">Bezrobocie jest duże. Mamy ilość z 22 lutego — 277.000 bezrobotnych. Ilość robotników wogóle w przemyśle w porównaniu z r. 1929 znacznie się zmniejszyła, a najbardziej zmniejszyła się w przemyśle włókienniczym, który w naszym przemyśle odgrywa dużą rolę. Na to wpłynęły najrozmaitsze, znane nam przyczyny, między innemi także i dzisiejszy stan rolnictwa; niewątpliwie wpłynął także i stan naszego obiegu pieniężnego, a raczej tych kapitałów, jakiemi możemy rozporządzać na cele przemysłowe. Tych kapitałów, jak wiadomo, bardzo wiele niema. Ale niestety, stan przemysłu i handlu dziś jest taki, że nawet te banki, jak Bank Polski i inne, któreby mogły użyć pewnej ilości swego kapitału obrotowego na cele kredytowe, wstrzymują się z udzielaniem pożyczek, gdyż szukają t. zw. dobrych klientów, a więc klientów, nieobarczonych wekslami zaprotestowanemu, lub też innemi jakiemiś oznakami słabej wypłacalności. I z tego powodu na brak kredytu powszechnie się skarżą wszystkie nasze warstwy i zawody, zwłaszcza zaś te zawody, które nie mają normalnego kredytu w instytucjach kredytowych, jak np. rękodzieła.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#StanisławGłąbiński">W dyskusji tej w komisji poruszono także kwestję stabilizacji waluty. Niewątpliwie w naszych wywodach o przyczynach przesilenia zapomina się częstokroć o tem, że myśmy stabilizowali walutę najpierw w 1924 roku, a następnie w 1927 roku. Stabilizacja waluty była koniecznością gospodarczą, ponieważ waluta licha, ciągle spadająca i ciągła inflacja doprowadzała do upadku finansów naszych, a następnie doprowadzała do tego, że całe gospodarstwo narodowe miało charakter spekulacyjny. Z drugiej strony jednakowoż nie można temu zaprzeczyć, że waluta spadająca wpływa chwilowo, nawet przez czas dłuższy korzystnie na eksport, wpływa korzystnie również na produkcję, tylko że ta produkcja rozwija się częściowo kosztem ogólnego gospodarstwa narodowego, a także i kosztem Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#StanisławGłąbiński">Bardzo interesujące daty ogłosiły niedawno „Wiadomości Statystyczne” z dziedziny naszego przemysłu włókienniczego. Z tych dat okazuje się, że mieliśmy w roku 1922 nadwyżkę wywozu tkanin ponad przywóz w wysokości 138 miljonów zł, na nasze złote obiegowe zamienione, w r. 1923 — w wysokości 163.107.000, a w roku 1924, kiedy waluta została stabilizowana, zaraz Spadł nasz ekspert, a zwiększył się import, tak że już mieliśmy 68 miljonów nadwyżki importu ponad eksportem.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#komentarz">(S. Gross: A ogólne cyfry?)</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#StanisławGłąbiński">Mogę podać ogólne cyfry. W r. 1922 przywóz wynosił 50 miljonów, a wywóz 189 miljonów, w r. 1923 przywóz — 94 miljony, a wywóz — 288 miljonów, w r. 1924 przywóz — 213 miljonów, a wywóz — 144 miljonów. Skutkiem tego był ten niedobór. W roku 1925, kiedy się waluta stała utrzymywała, mieliśmy 185 miljonów w przywozie, a tylko 122 miljony w wywozie, czyli minus 63 miljony w wywozie.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#komentarz">(S. Gross: Więc eksporterzy są zainteresowani w inflacji.)</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#StanisławGłąbiński">Tak jest. Podaję to, bo to jest klasyczny przykład. Nasze stosunki są klasycznym przykładem oddziaływania złej waluty chwilowo na eksport i na wstrzymanie importu. Eksport ma premję eksportową w złej walucie, a import przeciwnie, nie może dostać się do kraju, gdzie waluta jest licha.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#StanisławGłąbiński">Ciekawe jest, że w 1926 roku, gdy waluta się zachwiała, ten stosunek zaraz się zmienił. Przywóz wynosił 56 miljonów, a wywóz 63 miljony, był o 7 miljonów większy. W roku 1927 nastąpiła stabilizacja waluty, przywóz wynosił 98 miljonów, a wywóz wynosił 71 miljonów, czyli był już mniejszy o 27 miljonów.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#komentarz">(Głos: Ale to są tylko tkaniny.)</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#StanisławGłąbiński">Tak jest, biorę tylko tkaniny, ponieważ co do nich mam dane, mówię tylko o tkaninach, jako o wyrobach gotowych, nie o wszystkich materjałach włókienniczych, bo surowce sprowadzamy. Otóż przywóz w r. 1928 wynosił 125 miljonów, a wywóz tylko 65 miljonów, czyli że mamy 60 miljonów minusu. W roku 1929 przywóz wynosił 127 miljonów, wywóz — 112 miljonów, mimo forsowania wywozu w roku zeszłym mamy 15 miljonów niedoboru, o ile chodzi o same tkaniny.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#StanisławGłąbiński">W tych liczbach, jak już powiedziałem, mamy klasyczny dowód oddziaływania waluty na stosunki gospodarcze, na eksport i import. Nie znaczy to, broń Boże, żebym przemawiał za inflacją, czy za gorszą walutą, tylko trzeba pamiętać o tem, że uzdrowienie stosunków monetarnych oddziaływuje nietylko pomyślnie, ale częściowo i niepomyślnie na pewne gałęzie produkcji.</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#StanisławGłąbiński">Mówiono następnie w komisji o etatyzmie. Jeżeli się mówi o etatyźmie, to musimy pamiętać o tem, że etatyzm ma dwojakie znaczenie. Jedno — to znaczy sięganie przez państwo po własne przedsiębiorstwa. To nazywamy etatyzmem w znaczeniu ściślejszem. Ale przez etatyzm często rozumie się wogóle mieszanie się państwa do stosunków gospodarczych, a to mieszanie się jest często następstwem rzeczywistych potrzeb stosunków gospodarczych i odbywa się częstokroć na żądanie sfer interesowanych. Więc te rzeczy muszą być oddzielnie traktowane.</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o etatyzm w pierwszem, ściślejszem znaczeniu, to u nas w Polsce był on najpierw następstwem stosunków dawniejszych wojennych, a następnie stosunków późniejszych powojennych, jakie nastąpiły w roku 1920, kiedy trzeba było sekwestru, reglamentacji przemysłu i t.d., a tylko w niewielkiej części ten etatyzm był wynikiem doktryny socjalistycznej.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#StanisławGłąbiński">Jak wiadomo, pierwszy rząd, powołany przez Naczelnika Państwa, rząd Moraczewskiego, ogłosił znany swój program z dn. 20 listopada 1918 roku, który był wydrukowany w „Monitorze Polskim”, program oficjalny, program socjalistyczny, program zapowiadający przedewszystkiem wywłaszczenie większej własności, następnie upaństwowienie wszystkich przedsiębiorstw, które się zaraz nadawały do upaństwowienia, a następnie zawierał dążenie do stopniowego powolnego upaństwowienia innych przedsiębiorstw, tymczasem zaś dawał prawo administrowania ich przez robotników. Ten program nie uzyskał w przeważnej części społeczeństwa polskiego uznania i następny rząd, który po nim nastąpił, rząd Paderewskiego — to nie był jeszcze rząd w porozumieniu z Sejmem powołany — już tego programu ani nie wywieszał, ani nie przeprowadzał.</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#StanisławGłąbiński">W każdym razie od tego czasu nie było jakiegoś ogólnego ekonomicznego programu rządu i poszczególni ministrowie stosownie do swoich stanowisk i swoich indywidualnych zapatrywań mogli prowadzić politykę gospodarczą zupełnie różną. Nawet nie można mówić ściśle o polityce konsumenta, tak jak zwykle mówi się o poprzednim okresie. To jest zupełnie niesłuszny zarzut, gdy się mówi, że to była polityka konsumenta. To był okres wojenny, okres reglamentacji, ale także okres popierania produkcji, zresztą i marka polska, ten lichy pieniądz, popierał eksport. O polityce konsumenta można mówić dopiero w r. 1924, gdy nastąpiło ustabilizowanie waluty, gdy mimo stabilizacji waluty, mimo trudności, jakie stąd wynikły, rząd wprowadzał różne zakazy wwozu i wywozu, które były zupełnie nieracjonalne. Dlatego zwracam uwagę, że nie trzeba identyfikować r. 1924 z owym okresem poprzednim, który przedstawiał bardzo rozbieżne kierunki polityczne.</u>
<u xml:id="u-33.22" who="#StanisławGłąbiński">Dziś, o ile chodzi o Wysoki Senat, a tak samo sądzę, że i w Sejmie, przeważająca większość jest przeciwko etatyzmowi. Argumenty przeciw niemu mamy w sposobie prowadzenia naszych przedsiębiorstw. O tem będzie mówił szanowny referent, p. senator Januszewski, więc wspominać o tem nie będę, w każdym razie w komisji senackiej pojawiła się tendencja, ażeby raz z etatyzmem skończyć, chociażby w ten sposób, ażeby zamienić — jak proponuje s. Januszewski — te przedsiębiorstwa na jakąś formę zbliżoną do formy prywatnej, naprzykład spółek akcyjnych, chociażby własność tych spółek była w rękach rządu.</u>
<u xml:id="u-33.23" who="#StanisławGłąbiński">Czemś innem jest etatyzm jako ingerencja państwa tam, gdzie życie gospodarcze tego wymaga. Nasze gospodarstwo narodowe jest jeszcze słabe. Nie mamy potrzebnego wychowania i wykształcenia w wielu gałęziach produkcji. Z tego powodu u nas, jako w gospodarstwie nierozwiniętem, często okazuje się potrzeba ingerencji Państwa tam, gdzie w innych krajach zachodnich, bardziej rozwiniętych ekonomicznie, byłaby ona zbędna.</u>
<u xml:id="u-33.24" who="#StanisławGłąbiński">Do takich ingerencyj np. należy sprawa, która wywołała zwiększenie budżetu naszego Ministerstwa Przemysłu i Handlu, mianowicie budowa portu w Gdyni, a następnie rozbudowa floty handlowej. Dziś nikt nie zaprzeczy temu, że budowa tęgo portu była istotnie potrzebna, że była potrzebna nietylko politycznie, ale także i gospodarczo. I uznawało to społeczeństwo polskie, uznawały także i sejmy dawniejsze, bo, jak wiadomo, ta sprawa ciągnie się od 1920 roku. Była umowa z 7 Iipca 1924 roku, którą zawarte z konsorcjum francusko-polskiem dla budowy tego portu. Konsorcjum to rzeczywiście budowało ten port, lecz później niezupełnie dotrzymało zobowiązań, nie miało, zdaje się, tych kredytów, na jakie liczyło, i ostatecznie trzeba było nową umowę z tem konsorcjum zawrzeć, ale nareszcie doprowadzono istotnie tę pierwszą serję robót do szczęśliwego końca i można było dzięki temu zapewnić naszemu eksportowi węgla drogi zbytu na północ, a tem samem uniknąć tych przykrych następstw wojny gospodarczej, jaką nam Niemcy pośrednio wydały w roku 1925 nie chcąc przyjmować naszego węgla na swoje terytorjum. Więc ta ingerencja okazała się potrzebną i skuteczną.</u>
<u xml:id="u-33.25" who="#StanisławGłąbiński">To samo odnosi się do floty handlowej, gdyż przedsiębiorstwa prywatne, pomimo znacznych sum, otrzymywanych od rządu, utrzymać się nie mogły. Ale trudno zaprzeczyć, że Polska nie może obejść się bez własnej floty handlowej. Naturalnie, że własną flotę handlowy państwową trzeba traktować jako konieczność na czas przejściowy. Gdy znajdzie się możność nabycia naszej floty handlowej przez odpowiednie konsorcjum krajowe, sądzę, że nasze ciała prawodawcze się na to zgodzą, a także i rząd do tej myśli przystąpi. Flota handlowa każdego państwa wymaga znacznych ofiar, doświadczenie uczy, że w tych państwach, w których flota handlowa jest w prywatnych rękach, jak Lloydy, jednakowoż te Lloydy pobierają większe subwencje ze skarbu państwa, dlatego, że są obciążone pewnemi zobowiązaniami nałożonemi przez państwo.</u>
<u xml:id="u-33.26" who="#StanisławGłąbiński">Mówiąc o przesileniu gospodarczem u nas, nie zapomniano w komisji i o rolnictwie i ogólnie stwierdzono, że jedną z przyczyn tego przesilenia jest dzisiejszy fatalny stan rolnictwa, brak siły nabywczej u ziemian, a jeszcze bardziej u drobnych rolników. Jednak obawiam się, żebyśmy nie popadli tutaj w drugą ostateczność. Mianowicie, kiedy przysłuchiwałem się rozprawom o budżecie Ministerstwa Rolnictwa, słyszałem, jak kilku mówców akcentowało, że Państwo powinno się zajmować tylko rolnictwem, że nie powinno się zajmować przemysłem, handlem, czy innemi gałęziami z tego względu, że przez rozwój rolnictwa dojdzie się już tem samem do rozwoju i innych gałęzi produkcji. Zasadniczo można się zgodzić niewątpliwie z tem zapatrywaniem, że gdy rolnictwo zakwitnie, to i inne gałęzie produkcji zakwitną. Ale nie należy przesadzać także i w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-33.27" who="#StanisławGłąbiński">Musimy pamiętać o tem, że wszystkie gałęzie produkcji powinne być przez Państwo pielęgnowane i że wszystkie one są związane wzajemnemi interesami i wzajemnem oddziaływaniem. W interesie rolnictwa jest niewątpliwie także rozwój miast i rozwój przemysłu, a zatem także poparcie tych miast i poparcie przemysłu tam, gdzie to nie jest szkodliwe dla rolnictwa i dla interesu ogólno-narodowego. Nie możemy dopuścić do jednostronnej polityki, jaką prowadzono w Rzeczypospolitej Polskiej w wieku XVII, czy XVIII. Przemysł ma także swoje potrzeby, a w interesie rolnictwa jest, żeby ten przemysł się rozwijał nietylko po to, aby rolnictwo miało bliski zbyt u siebie na swoje produkty, aby rozwijał się szczęśliwie przemysł rolniczy, tak bardzo ważny dla meljoracji i podniesienia rolnictwa, ale także, aby znaleźć odpływ dla bardzo gęstej ludności rolniczej w kraju. Przecież nasz rolnik musi się z tem liczyć, że przy znacznym przyroście ludności trzeba będzie, aby część ludności wiejskiej odpłynęła niekoniecznie zaraz za granicę, na emigrację, lecz do miast, bo miasta z rozwojem ogólnym rosną w siłę, rosną w ludność, to jest ogólna ewolucja i tendencja na całym Zachodzie i my tej tendencji uniknąć nie możemy. W zachodnich krajach doszło do tego, że już ludność rolnicza jest mniejsza niż inna ludność w kraju, tam nie jest tak jak u nas, gdzie 2/3 jest ludności rolniczej. Z czasem dojdziemy do tego, że u nas część ludności rolniczej, względnie przyrost tej ludności rolniczej, odpłynie do przemysłu, do miast, że miasta będą rosnąć i równoważyć się będzie ludność przemysłowa i handlowa z ludnością rolniczą. Nie mówię już o takich stosunkach, gdzie jak w Anglji jest niespełna 10% ludności rolniczej. Jako kraj rolniczy przedewszystkiem musimy dbać o rozwój rolnictwa pod każdym względem, ale tam, gdzie to jest możliwe, trzeba dbać i popierać przemysł, trzeba usuwać wszelkie przeszkody, jakie stoją na drodze rozwoju przemysłu.</u>
<u xml:id="u-33.28" who="#StanisławGłąbiński">Zawiera się traktaty handlowe. Teraz podobno został podpisany, jeżeli mamy wierzyć dziennikom, autentycznej wiadomości nie mamy, albo ma być podpisany traktat handlowy z Niemcami. Jest to nietylko rzecz nadzwyczajnej wagi dla naszego rolnictwa, ale i dla naszego przemysłu, handlu, dla naszej flety handlowej, dla emigracji, dla naszych linij okrętowych. Dla nas jest pytaniem niezmiernie doniosłem, jak te postanowienia, dotyczące tego traktatu handlowego z Niemcami, wyglądają. Obawiam się czy nie będzie nasze Ministerstwo Przemysłu i Handlu pod jednym lub drugim względem skrępowane, o ile wierzyć można tym wiadomościom, jakie ułamkowo nas dochodzą z prasy zagranicznej.</u>
<u xml:id="u-33.29" who="#StanisławGłąbiński">Nareszcie dotknięto w tej dyskusji jeszcze i spraw podatku. Nasz system podatkowy krytykowano i przy sposobności budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu i przy sposobności budżetu Ministerstwa Skarbu. Nasz system podatkowy, jak i wszelkie inne systemy podatkowe dzisiejsze, jest łatwo dziś krytykować dlatego, ponieważ one są zlepkiem rozmaitych podatków, w rozmaitym czasie wprowadzonych, nie są następstwem jakiegoś teoretycznego systemu, jakiejś myśli przewodniej, któraby te wszystkie podatki odpowiednio konsekwentie i logicznie ułożyła.</u>
<u xml:id="u-33.30" who="#StanisławGłąbiński">Niewątpliwie ten podatek, który bezpośrednio dotyka przemysłu i handlu, a mianowicie podatek przemysłowy, jest podatkiem nieracjonalnym. Co do tego niema żadnej różnicy zdań ani w teorji ani w praktyce. Jest to podatek, nałożony po wojnie, i to w państwach całej Europy, z wyjątkiem Wielkiej Brytanji, która się mogła od. niego uwolnić. Jest on także wprowadzony i w Polsce, jest to podatek niewątpliwie nieracjonalny, który jednakowoż wiele Skarbowi przynosi i dlatego tak niełatwo zastąpić go innym. Zwracałem na to uwagę w komisji i tutaj pragnę powtórzyć, że wszelka reforma podatkowa nie jest równoznaczna ze zniesieniem podatków. Każda reforma podatkowa liczyć się musi z tem, że w miejsce pewnego podatku, który się uchyla, będzie wprowadzony jakiś inny. Naturalnie o ile chodzi o podatek od obrotu, to dążyć należy, ażeby stopniowo został umorzony, ale umorzyć go w całości narazie nie jesteśmy w stanie, bo przynosi on trzysta kilkadziesiąt miljonów złotych, więc może być tylko stopniowo umarzany przez obniżanie stopy tego podatku.</u>
<u xml:id="u-33.31" who="#StanisławGłąbiński">Gdybyśmy go chcieli w krótkim czasie usunąć, to trzebaby pomyśleć o innym podatku. Tymczasem w takim kraju ubogim, jak nasz, wprowadzenie reformy podatkowej jest bardzo utrudnione, dlatego, że niema takiej warstwy bogatej, na którą możnaby przewalić znaczną część tego ciężaru, od którego chcemy uwolnić społeczeństwo. My nie mamy warstwy bogatej. Bardzo cienką jest warstwa tych ludzi, którzy płacą wyższy podatek dochodowy — nie możemy nawet mówić o warstwie, bo na palcach można policzyć tych, którzy mają dochód większy niż 200.000 złotych, poza osobami prawnemi. Dlatego są większe trudności u nas, stojące na drodze racjonalnej, prawdziwej reformy, niż gdzieindziej. Reforma prawdziwa powinna się oprzeć na rzeczywistych dochodach, gdyż najracjonalniejszem jest zbadać rzeczywisty dochód i ten dochód odpowiednio opodatkować. Tymczasem nasza ludność rolnicza w znacznej części nie dojrzała jeszcze do podatku dochodowego. My mamy jeszcze mnóstwo analfabetów. Podatek dochodowy może być racjonalnie nałożony tylko na tych, którzy umieją sami zestawić swoje dochody, którzy mają jakąś rachunkowość domową, którzy zatem nie potrzebują dopiero pomocy jakichś pisarzy do zostawienia pasji. W tem jest u nas olbrzymia trudność. To było powodem, dlaczego, choć wprowadziliśmy w r. 1920 podatek dochodowy dość szeroki, później z powodu tego, że nasza ludność nie była do tego przygotowana, szczególniej tu w Kongresówce, ale także i na Kresach, trzeba było ten podatek zreformować in minus, to znaczy trzeba było zwolnić ją od podatku w tej formie, że ją zwolniono od zeznań dochodu do 30 hektarów.</u>
<u xml:id="u-33.32" who="#StanisławGłąbiński">W każdym razie stwierdzam, że dzisiejsze oba podatki przemysłowe, zarówno od obrotu, jak od świadectw przemysłowych, ze stanowiska ogólnego teoretycznego są nieracjonalne. Podatek nie powinien być nakładany na pracę, podatek nie powinien być nakładany na produkcję, ani w takim czasie, kiedy jeszcze niema dochodu. Powinien być nałożony na dochód, w każdym razie w tym czasie, kiedy ten dochód już jest, a nie przedtem, zanim się ten dochód wytworzy.</u>
<u xml:id="u-33.33" who="#StanisławGłąbiński">Sądzę, że na tych kilku uwagach mogę poprzestać i proszę Wysoki Senat o przyjęcie tych wniosków, jakie uchwaliła Komisja Budżetowa Senatu, a które na wstępie przemówienia miałem zaszczyt przedstawić.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#JulianSzymański">Udzielam głosu s. Januszewskiemu, jako sprawozdawcy budżetu Przedsiębiorstw Państwowych, dotyczących części 4, 7, 8 i 10.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#JulianSzymański">Januszewski:</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#JulianSzymański">Proszę Wysokiego Senatu! Otóż muszę to samo zaznaczyć, co zaznaczył senator Głąbiński, że referaty te są indywidualnemi, nie uwzględniono w nich dyskusji, jaka się toczyła na Komisji Skarbowej. Z tego powodu w moim wydrukowanym referacie są pewne omyłki. Moje propozycje co do zmniejszenia niektórych sum w budżetach poszczególnych przedsiębiorstw nie uzyskały większości w komisji, względnie je cofnięto, co nie jest zaznaczone w moim referacie. To na wstępie dla uniknięcia nieporozumień chciałem zaznaczyć. Pozatem z powodu, że zbyt późno dałem rękopis, jest dużo omyłek nawet w cyfrach.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#JulianSzymański">Otóż, proszę Wysokiego Senatu! Sejm nie uczynił żadnych prawie zmian we wszystkich tu przeze mnie referowanych budżetach przedsiębiorstw państwowych, z wyjątkiem budżetu Mennicy Państwowej, gdzie wykreślił sumę 30.500 zł, przeznaczoną na środki lokomocji w poz. 4 działu 9 par. 1. Chodzi o samochód, który jest potrzebny do przewożenia złotego, srebrnego lub miedzianego bilonu do Banku Polskiego, a przewozi się to na ryzyko mennicy. Ja wstawiłem tę sumę i została zaakceptowana przez komisję, jednak to nie wpłynęło na zmianę ogólnej sumy, gdyż zmniejszam poz. 7 działu 9 par. 1 o 16 000 zł i zmniejszam również dział 9 par. 2 poz. 5 o 14.500 zł, z czego otrzymujemy sumę 30.500 zł, tak że w ogólnej sumie niema żadnej zmiany. Proszę Wysoki Senat o przyjęcie tej zmiany, a zresztą wszystko tak jak w preliminarzu budżetowym tutaj załączono.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#JulianSzymański">Wszystkie przeze mnie referowane tutaj przedsiębiorstwa w tych działach wykazują stały postęp z wyjątkiem żeglugi polskiej, która jest ze zrozumiałych względów deficytową; wszystkie dają zyski, jednak te zyski są przeznaczone na inwestycje, na podniesienie warsztatu danego przedsiębiorstwa, tak że nie uwidoczniają się w dopłatach do Skarbu. Mamy więc tę korzyść, że rezultaty pracy danych przedsiębiorstw są z roku na rok coraz lepsze.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#JulianSzymański">Możnaby tylko zauważyć w traktowaniu tych licznych przedsiębiorstw, że interesy ich nie są uwzględniane w jednakowym stopniu, tak że jeżeli jedno przedsiębiorstwo dostaje stale i w miarę potrzeby dotacje ze Skarbu, względnie ze swego zysku, to inne przedsiębiorstwa niemniej potrzebnych pieniędzy nie dostają. Do takich należy np. drukarnia państwowa, lub mennica państwowa, które znajdują się w pomieszczeniach, zupełnie nienadających się do danych produkcji, i które nie mogą otrzymać odpowiednich dotacyj z budżetu na budowę. Co do drukarni była wstawiona w roku zeszłym suma 1.000.000 zł na budowę, jednak ona gdzieś znikła. Mimo, że rozpoczęte zostały roboty ziemne, które kosztowały około 64.000, musiały być poniechane, bo suma ta poszła na inne rzeczy. Starałem się znaleźć jakąś sumę ze zmniejszenia innych dotacji dla poszczególnych przedsiębiorstw, aby uzbierać te dwa miljony, potrzebne dla drukarni, jednak nie udało mi się to, z tego powodu, że każde przedsiębiorstwo jest zaawansowane w swoim programie, więc wydzieranie czegoś w danym momencie z programu budowy byłoby nieracjonalne, tak, że musiałem wnioski, idące w tym kierunku, wycofać, zresztą nie znalazły one poparcia w komisji.</u>
<u xml:id="u-34.6" who="#JulianSzymański">Dyskusja potoczyła się na Komisji Skarbowo-Budżetowej nad tem, w jakim stopniu obciążają budżet Państwa dotacje, które idą ze Skarbu Państwa na te przedsiębiorstwa. Otóż od roku 1924, względnie od roku zlotowego, suma dotacji ze Skarbu Państwa na przemysł przekracza przeszło 200 miljonów złotych, pominąwszy ten przemysł, który jest również państwowy, który jest administrowany przez Bank Gospodarstwa Krajowego, gdzie również znaczne sumy przez Bank Gospodarstwa Krajowego na te rzeczy poszły.</u>
<u xml:id="u-34.7" who="#JulianSzymański">Tu, w dyskusji generalnej nad budżetem, sen. Gliwic, zresztą i sprawozdawca generalny sen. Szarski, zwracali na to uwagę, że jedną z takich reorganizacji budżetu, któraby mogła obniżyć sumę budżetową, byłaby właśnie reorganizacja przedsiębiorstw państwowych. Ja wzorowałem się na reorganizacji, dokonanej w tym zakresie w Niemczech. Rzesza Niemiecka, nie chcąc w dalszym ciągu budżetów państwowych obciążać dotacjami ze skarbu na przedsiębiorstwa państwowe, utworzyła ze swoich przedsiębiorstw państwowych towarzystwa akcyjne, w ten sposób, że cały swój majątek, a to jest majątek dość znaczny, bo sięgający jednak miljardów marek, przekazała specjalnie utworzonemu akcyjnemu towarzystwu, będąc sama właścicielką wszystkich tych akcyj.</u>
<u xml:id="u-34.8" who="#JulianSzymański">U nas skomercjalizowane przedsiębiorstwa państwowe nie są własnością danej administracji. Dana administracja jest tylko użytkownikiem i chociaż jest jednostką prawną, nie może jednak zaciągać pożyczek, ani tą swoją własnością samowolnie się rozporządzać. Inaczej jest właśnie tam, gdzie jest forma akcyjnych towarzystw. Ta forma akcyjnych towarzystw jest bardziej elastyczna i dała możność w Niemczech, a sądzę, że dałaby i u nas, starać się poza budżetem i odciążyć przez to budżet — o pożyczki z zewnątrz. Pogląd ten komisja poniekąd w dyskusji podzieliła, co znalazło wyraz w rezolucji, która wzywa Rząd do tego, aby na temat przedsiębiorstw państwowych zorganizował ankietę, któraby się zajęła właśnie rozpatrzeniem tej rzeczy.</u>
<u xml:id="u-34.9" who="#JulianSzymański">Jeżeli patrzeć na przedsiębiorstwa państwowe tak, jak one dziś są, to trzeba podkreślić jeden brak w organizacji, mianowicie, że niema jednostki w administracji państwowej, któraby się zajmowała wszystkiemi przedsiębiorstwami i któraby badała wszystkie przedsiębiorstwa en bloc. Z tego powodu są te niedomagania, że nie wszystkie przedsiębiorstwa jednakowo są traktowane. Otóż do tego czasu jest tylko zdaje się referat w Ministerstwie Skarbu, który usiłuje zajmować się wszystkiemi przedsiębiorstwami państwowemi. Jednak jest to zbyt mała jednostka, tu trzeba jednostki poważniejszej, o dużem znaczeniu hierarchicznem, któraby ujęła w rękę całokształt spraw wszystkich przedsiębiorstw państwowych. Ten pogląd również w dyskusji znalazł poparcie wysokiej komisji.</u>
<u xml:id="u-34.10" who="#JulianSzymański">Nie mogę pominąć również sprawy bardzo ciekawej, że przedsiębiorstwa państwowe, które są administrowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, stoją prawie u progu bankructwa. Jest to bardzo ciekawe i zresztą zrozumiałe. Wszystkie przedsiębiorstwa, które się opierają na budżecie, mając stale zapewnione rok rocznie fundusze, rozwijają się normalnie i z roku na rok coraz lepiej. Jednakże bank, który jest przedsiębiorstwem państwowem, również nie zawsze posiada pieniądze i z tego powodu na tem tracą i ogromnie cierpią przedsiębiorstwa, które przez bank są administrowane. Zdarzają się nawet takie anomalje, że bank chciał przekazać niektóre swoje fabryki np. Ministerstwu Spraw Wojskowych. Uważam, że to byłoby nieracjonalne, jednakowoż kryje się w tem właśnie ta myśl, że skoro to będzie w Ministerstwie Spraw Wojskowych, to dana fabryka znajdzie po przez budżet potrzebną na to sumę, ale sumę dość dużą, bo dla rozwoju fabryki, o której w tej chwili mówię, trzeba conajmniej kilkadziesiąt miljonów złotych. Byłoby to więc a priori nowe obciążenie budżetu. Stąd możnaby wnioskować, że Bank Gospodarstwa Krajowego jest widocznie nieprzystosowany do administrowania przedsiębiorstw państwowych, lub nie posiada odpowiedniej organizacji czy kompetencji. Dodać muszę, że Bank Gospodarstwa Krajowego angażował się w tym kierunku i może trochę nieracjonalnie, nie chcę powiedzieć: lekkomyślnie, i to także jest skutek obecnego stanu rzeczy. Mając ten przykład, sądzę, że dzisiaj sprawa dojrzała do tego, żeby zająć się temi wszystkiemi przedsiębiorstwami i żeby ta ankieta, którą p. Minister Przemysłu i Handlu obiecał zorganizować, rozpatrzyła pod kątem widzenia organizacyjnym, względnie pod kątem widzenia ulżenia budżetowi, sprawę en bloc tych przedsiębiorstw państwowych. Tutaj nasuwa się zaraz pewna koncepcja, że właściwie powinien być specjalny bank, któryby zajmował się wszystkiemi przedsiębiorstwami państwowemi, tak, jak to jest w Rzeszy Niemieckiej, gdzie jest taki holdingowy bank specjalny, który opiekuje się wszystkiemi przedsiębiorstwami łącznie. Daje to możność lepszego i racjonalniejszego gospodarowania temi przedsiębiorstwami.</u>
<u xml:id="u-34.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Hałuszczyński.)</u>
<u xml:id="u-34.12" who="#JulianSzymański">Pozostałe wiadomości szanowni Panowie znajdą w mojem sprawozdaniu i w sprawozdaniu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, ograniczę się więc teraz do przeczytania rezolucji, o których uchwalenie proszę: 1) Senat wzywa Rząd, aby w najkrótszym czasie zorganizował ankietę w sprawie przemysłu państwowego, dotyczącą jego organizacji. 2) Zanim wyniki ankiety będą mogły być zastosowane, Senat wzywa Rząd, aby w ramach rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17.III. 1927 r. poczynił zmiany w składzie rad administracyjnych, dążące do wprowadzenia w skład rad administracyjnych ludzi ze sfer gospodarczych i naukowych. 3) Senat wzywa Rząd do poddania szczegółowej rewizji programów rozbudowy przedsiębiorstw państwowych, otrzymujących dotacje z budżetu państwowego.</u>
<u xml:id="u-34.13" who="#JulianSzymański">Co do ostatniej rezolucji, chodziło mi o to, że w niektórych przedsiębiorstwach państwowych widać tendencje do nadmiernego rozszerzania swej produkcji i do rozszerzania zakresu działalności tych fabryk, które już są w życiu przemysłowem i są w rękach cywilnych. Taki przykład mogę podać i to mamy nawet w budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych, że centralne warsztaty samochodowe mają dotacje ze Skarbu na budowę działu fabryk karoserji. Kto się w tym przemyśle orjentuje, wie, że mamy tu w samej fabryce 10 fabryk karoserji. To jest nonsens, żeby państwowa fabryka brała pieniądze z budżetu na budowę tego działu. Tak samo p. s. Koerner o tem mówił, że fabryki państwowe biorą się do organizowania działów rowerów, maszynek i t. d. Ta niezdrowa tendencja jest i trzeba jej położyć kres. Stąd wypływa ta ostatnia moja rezolucja, o uchwalenie której proszę.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#MichałHałuszczyński">Przechodzimy do dyskusji. Głos ma s. Dawidsohn.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie! Gdy przedstawiciel ludności żydowskiej wchodzi na tę mównicę, stacza on z sobą ciężką walkę psychiczną. Smutne reminiscencje z czasów zaborczych, z czasów niewoli, snu ją się przed jego oczami. Przypomina on sobie te marzenia, które dawały treść pokoleniom żydostwa polskiego, treść wspólnej walki o Niepodległą Polskę, o tę Niepodległą Polskę, która, wierna swoim poprzednim tradycjom i ideałom swoich wielkich wieszczów posłuszna, nie będzie robiła różnicy między obywatelami kraju ze względu na ich narodowość lub wyznanie. Niestety te nadzieje nie sprawdziły się. Szara, smutna rzeczywistość skreśliła te wszelkie mrzonki i obecnie, gdy ja, jako przedstawiciel ludności żydowskiej, z tej Wysokiej Trybuny przemawiam, muszę poruszać nietylko bolączki trapiące całe społeczeństwo, lecz także mówić o tym niezmiernym ucisku ekonomicznym i o eksterminacji gospodarczej ludności żydowskiej, które zrujnowały szerokie warstwy żydostwa polskiego. Kiedy u nas w Polsce było znacznie lepiej, nawet podczas tego sławetnego roku, przezwanego annus mirabilis, my, Żydzi, mało odczuwaliśmy te dobre czasy, a gdy jest źle, my, Żydzi, cierpimy podwójnie: jako obywatele kraju i jako obywatele Żydzi, rugowani i eliminowani ze wszystkich placówek ekonomicznych i skazani na łaskę, a raczej niełaskę okrutnego losu.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#JózefHerszDawidsohn">Preliminarz budżetowy na rok 1930/31 obfituje po stronie dochodów w sumy, z których przebija jakiś niedopuszczalny w sprawach państwowych optymizm, w których tkwi nigdzie nie praktykowana zasada, że da się coraz więcej ściągnąć podatków od coraz słabszych płatników i że te pieniądze pójdą na wszelkie inne cele, lecz nie na zaspokojenie prymitywnych i słusznych potrzeb tej ludności, z której siłą presji i egzekucji ściągnie się ostatni grosz, już nie z jej zarobków, lecz z nędznego stanu posiadania.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#JózefHerszDawidsohn">W roku ubiegłym odzywały się ze wszystkich stron głosy przestrogi, że nadchodzi ciężka chmura kryzysu ekonomicznego. Optymiści rządowi nazywali to bardzo delikatnie „zahamowaniem pomyślnego rozwoju konjunktury gospodarczej”. Teraz nieco zmienili zdanie, lecz nie chcą jeszcze spojrzeć nagiej prawdzie w oczy, znaleźli nowy termin „recesja ekonomiczna”, recesja ekonomiczna — w tej chwili, kiedy na całym froncie gospodarczym jest źle, i kiedy jesteśmy w przededniu klęski ekonomicznej, jeżeli w ostatniej chwili nie zdołamy wspólnym wysiłkiem całego społeczeństwa, bez różnicy narodowości i wyznania, wspólnym wysiłkiem społeczeństwa i Rządu dźwignąć ten wóz państwowy, który ugrzązł głęboko pod balastem nieprzemyślanych eksperymentów ekonomicznych i niepotrzebnych scysyj wewnętrzno-politycznych. Zdaje się, że już w tej chwili Rząd i wszystkie kluby parlamentarne widzą, iż nasz budżet po stronie dochodów nie jest zbyt realny. Więcej niż w życiu każdej jednostki znaczy pojęcie minimum egzystencji dla państwa, tembardziej dla takiego państwa, jakiem jest młoda Polska, która się wydarła z niewoli, przeszła straszną pożogę wojenną i krwawiła na wszystkich swoich połaciach. Nikt nam nie zarzuci, że za dużo pieniędzy dajemy na szkoły powszechne, średnie i wyższe, że zanadto dotujemy instytucje społeczno-filantropijne, które swoją opieką odciążają Państwo, że za dużo dajemy na pomoc dla bezrobotnych i na walkę z chorobami. Bo przecież, kiedy mamy rocznie 60.000 wypadków śmiertelnych z powodu gruźlicy, a 800.000 chorych na gruźlicę, wydajemy na walkę z gruźlicą tylko 1.000.000 zł, to znaczy prawie jedną setną część tego, co Francja wydaje, mając daleko mniej gruźlików. Nic nam to nie pomoże, gdy Zaczniemy skreślać różne pozycje. Najwyżej uzyskamy 100–150 miljonów oszczędności. Czyż w ten sposób można urealnić nasz budżet?</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#JózefHerszDawidsohn">Należy pomyśleć o większej dochodowości, należy zacząć przedewszystkiem od reformy podatków. Wpływy z podatków są w tym roku zupełnie nierealne. Podatek obrotowy, który mógł istnieć tylko jako przejściowy podczas dewaluacji pieniądza, nie może być dalej utrzymany i należało oczekiwać, że p. Minister Skarbu przyjdzie do Sejmu z nowelą zasadniczej zmiany tego podatku i zastąpienia go innym podatkiem, opartym na dochodzie. Tymczasem p. Minister Skarbu wniósł nowelę, zawierającą tylko zmiany stawek i to w homeopatycznych dawkach. Myśmy już mieli takie eksperymenty, i płatnicy nic na tem nie zyskali, gdyż choć poprzedni Minister Skarbu, jak i obecny zaprzeczają, by wydawali okólniki, aby jak najwięcej ściągać tego podatku, jednak jest jakaś tajemnicza siła, która inspiruje izby skarbowe, że ten podatek ściąga się zwykle o 50–60% ponad sumę preliminowaną, czego się nie robi z żadnemi innemi podatkami. Należałoby przedewszystkiem znieść 10% dodatek do tego niesprawiedliwego podatku i opłaty za patenty, które są zupełnie nieprawnie pobierane, ponieważ w noweli z 1924 r. o patentach wyraźnie powiedziano, że będzie się to pobierało dla zasilenia Skarbu Państwa i dla stabilizacji waluty. Dzięki Bogu Skarb jest zasobny, ale obywatele nędzarze, dzięki Bogu waluta jest stabilizowana, lecz obywatele tej waluty nie mają. Jaka jest podstawa do tego, ażeby ściągać ten podatek, wynoszący około 40.000.000 rocznie?</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#JózefHerszDawidsohn">Zatem należałoby pomyśleć o podniesieniu dochodu naszych monopolów. Podniesienie ceny spirytusu o 10% dawałoby już w tym roku 40.000.000 dochodu, a w przyszłych latach około 70.000.000. Niema żadnej obawy o to, że suma globalna się zmniejszy, i ta podwyżka nie będzie krzywdą dla żadnej warstwy ludności. Przeciwnie, idzie to po linji tezy prohibicyjnej, Anglicy są dumni z tego, że podnieśli tak wysoko ceny alkoholu, gdyż w ten sposób zmniejszyli bardzo znacznie konsumpcję. W Anglji ekwiwalent naszego alkoholu kosztuje trzy razy drożej. To samo możnaby zastosować do wyrobów monopolu tytoniowego, przynajmniej do wyższych gatunków, i to dałoby nam także kilkadziesiąt miljonów rocznie.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#JózefHerszDawidsohn">Należałoby jak najprędzej skomercjalizować koleje, bo gdy Wysoka Izba rozpatrzy się w planie gospodarczym kolei i przeprowadzi bilans prawdziwie kupiecki, policzy procenty z włożonego kapitału, amortyzację i t.d., i t.d., to przekona się, że i kolejnictwo jest u nas przedsiębiorstwem deficytowem, a nie jak czytamy w preliminarzu, dającem wpłaty do Skarbu.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#JózefHerszDawidsohn">A jeśli przejdziemy do żup solnych, które znajdują się w resorcie p. Ministra Przemysłu i Handlu, to widzimy, iż są one prawdziwym molochem, który pożera miljony złotych naszego budżetu. Ministerstwo Skarbu płaci prywatnemu producentowi za tonnę soli 28 złotych, a Ministerstwu Przemysłu i Handlu 45 złotych, przytem to ostatnie produkuje sól gorszą, eksport skarży się na to i należałoby już raz na zawsze przekazać te wszelkie przedsiębiorstwa żup solnych Ministerstwu Skarbu, bo Minister Skarbu, zapatrzony w całokształt budżetu, nie będzie prowadził przedsiębiorstw deficytowych i albo je zreorganizuje, albo zupełnie zamknie.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#JózefHerszDawidsohn">Wskazałem kilka tylko posunięć gospodarczych, które mogłyby dać nam setki miljonów dochodu i odciążyć płatników od tych szalonych podatków. Ale do tego potrzebna jest szeroka inicjatywa Sejmu i Rządu. Do tego musi przedewszystkiem zaistnieć szczera współpraca Rządu z parlamentem, a nie kapryśny flirt. Do tego koniecznem jest, by Rząd rzeczywiście chciał pracować z Sejmem, nietylko podczas sesji budżetowej, kiedy w przeciągu tak krótkiego czasu nie można nawet dobrze przedyskutować preliminarza budżetowego. Dużo mówiono o rządach przedmajowych i o rządach pomajowych.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#JózefHerszDawidsohn">Opinja publiczna, vox populi vox dei, rozgraniczyła dwa pojęcia: rządów przedmajowych i rządów pomajowych, ale w tem pojęciu rządów pomajowych nie znalazło się nic, coby je czyniło ekwiwalentem, choćby częściową kompensatą tej przelanej bratniej krwi na ulicach stolicy.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#JózefHerszDawidsohn">Proszę Wysokiego Senatu! Tutaj Panowie wspominali o wielkim autorytecie, istniejącym w Polsce. Ta część Izby (wskazuje na lewo) i mniejszości narodowe nigdy nie podrywaliśmy tego autorytetu. Jeżeli kto podrywał, to Panowie, stąd (wskazuje na ławy B. B.) przez takie enuncjacje jak łamanie kości, przez wprowadzenie takiego systemu wyborów, że Sąd Najwyższy zajął wobec niego wyraźnie negatywne stanowisko.</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#komentarz">(S.Boguszewski: A czy w Poznańskiem też? Głos na ławach B. B.: Nic nie wiemy o łamaniu kości.)</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#JózefHerszDawidsohn">Ale my wiemy. My się nie obawiamy tego łamania kości, ale my wiemy, że to obiecywano. My wszyscy pragnęlibyśmy, żeby właśnie ten autorytet pozostał autorytetem i żeby wyemanował z siebie rząd prawdziwie majowy, a nie rząd w rodzaju rządu p. Świtalskiego.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Dlaczego on się tak Panu nie podoba?)</u>
<u xml:id="u-36.13" who="#JózefHerszDawidsohn">Dlatego, że został premjerem za „objektywne” przeprowadzenie wyborów do Sejmu.</u>
<u xml:id="u-36.14" who="#komentarz">(S. Januszewski: Tak jest. S. Kłuszyńska: Zasłużył się dobrze Ojczyźnie.)</u>
<u xml:id="u-36.15" who="#JózefHerszDawidsohn">P. Świtalski przeprowadził „objektywnie” wybory!</u>
<u xml:id="u-36.16" who="#JózefHerszDawidsohn">Jeżeli, proszę Wysokiego Senatu, do etatyzmu dołączymy jeszcze dwie bolączki naszej gospodarki, jak kartelizacja i standaryzacja, a dlaczego to są bolączki, zaraz powiem, to ujrzymy cały obraz zrujnowania gospodarki społecznej. Wszelka doktryna ekonomiczna ma swoje dodatnie i ujemne strony, i cała sztuka mężów stanu, to umieć zastosować tę doktrynę w odpowiednich warunkach, w odpowiednim czasie i w odpowiedniem tempie. Pod pozorem sprowadzania zagranicznych kapitałów przeprowadzono wielką kartelizację, a rezultat był taki, że produkty pierwszej potrzeby, jak żelazo, gwoździe, blacha podrożały prawie o 100%. Standaryzacja doprowadziła do tego, że powstali prywatni monopoliści, którzy duszą tych małych producentów. Niedawno Ministerstwo Przemysłu i Handlu powzięło projekt standaryzacji eksportu puchu i chciało oddać w ręce dwóch monopolistów, którzyby zrujnowali setki tych drobnych producentów. My myślimy o tem, aby obywatele Zachodu spali na wygodnych puchowych poduszkach, a zapominamy o tem, że za to drobni, mali producenci nasi będą umierać z głodu i chłodu.</u>
<u xml:id="u-36.17" who="#JózefHerszDawidsohn">Proszę Wysokiego Senatu, jeżeli etatyzm był nieszczęściem dla całego Państwa, to był on podwójnem nieszczęściem dla ludności żydowskiej. Jak tylko upaństwowiono jakiś zakład pracy, rozpoczynała się praca państwowa od rugowania robotników Żydów. Jedna grodzieńska fabryka tytoniu wyrugowała 700 robotników.</u>
<u xml:id="u-36.18" who="#komentarz">(S. Roman: Przedtem była żydowska.)</u>
<u xml:id="u-36.19" who="#JózefHerszDawidsohn">To dlatego trzeba było ich rugować? A na to dalej odpowiem Panu Senatorowi. Na 12.000 robotników tytoniowych poza fabryką grodzieńską jest 100 kilkudziesięciu Żydów, na 900 urzędników w monopolu tytoniowym jest 6 Żydów. Są dwie fabryki tytoniu w Warszawie, w których przed wojną pracowali przeważnie Żydzi, teraz mają 4 Żydów. A 12 fabryk, jak Niemcy się wyrażają, są „judenrein”, nie mają ani jednego Żyda.</u>
<u xml:id="u-36.20" who="#JózefHerszDawidsohn">A jeżeli mi Pan Senator (zwracając się do s. Rogowicza) przerwał, że tam byli sami Żydzi i dlatego większą część wydalono, to dam Panu inną statystykę, przekonywającą.</u>
<u xml:id="u-36.21" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Może mnie Pan przekona.)</u>
<u xml:id="u-36.22" who="#JózefHerszDawidsohn">Na 27.000 urzędników pocztowych pracuje około 200 Żydów, a w zaborze galicyjskim przed wojną pracowało 400. A gdyśmy interpelowali poprzedniego p. ministra, dlaczego nie przyjmuje Żydów na listonoszy, odpowiedział, że to jest ciężka praca, że niema zgłoszeń ze strony Żydów i że powinien pierwszeństwo dawać inwalidom wojennym i t. d. Na nieszczęście tego p. ministra zgłosił się jeden młody Żyd, sierżant w zapasie, z orderem Virtuti militari, z świadectwem z 4-ej klasy i prosił o pracę. Dostał odpowiedź, że pracy niema. A gdy przyszedł i wskazał, że dano pracę innym, to mu odpowiedziano, iż nie przypuszczano, żeby człowiek z świadectwem z 4-ej klasy chciał być listonoszem. „Ale jeżeli Panu o to chodzi, niech Pan wniesie drugie podanie”. I ten naiwny, stwierdzam, naiwny petent na listonosza wniósł drugie podanie i otrzymał odpowiedź: niema miejsca.</u>
<u xml:id="u-36.23" who="#JózefHerszDawidsohn">Na moją interpelację, skierowaną do p. Ministra Komunikacji, dlaczego ma tak mało pracowników Żydów w swoim resorcie, na 250.000 osób tylko jednostki, otrzymałem bardzo obszerną odpowiedź, że pracownicy dzielą się na etatowych, nieetatowych, sezonowych, że nie można przejść na etatowego, nie będąc sezonowym, a wobec tego że wogóle zadużo ma pracowników, to on nie może nic zrobić.</u>
<u xml:id="u-36.24" who="#JózefHerszDawidsohn">Ale najklasyczniejszą odpowiedź dał mi p. Minister Przemysłu i Handlu, gdy go zainterpelowałem, dlaczego nie przyjmuje Żydów. W pierwszem swojem przemówieniu na Komisji Budżetowej nic mi nie odpowiedział, a w końcu drugiego przemówienia wspomniał, że ma jeszcze drobną kwestję do załatwienia — odpowiedzieć na zapytanie, dlaczego Żydów nie przyjmuje. Powiedział: Mam dwóch pracowników Żydów w salinach na odpowiedzialnych stanowiskach, nie robię żadnej różnicy między Żydem a nie-Żydem. Wielkiemu Einsteinowi nigdyby się nie przyśniło, że teorja względności będzie tak daleko posunięta, iż najżywotniejsza kwestja dla 31/2 miljona obywateli kraju jest tak drobną kwestją dla p. Ministra Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-36.25" who="#JózefHerszDawidsohn">Niestety — dla mnie, a nie dla Panów — ograniczony jestem w czasie i mogę poruszyć tylko jeszcze jedną sprawę. Eksterminacja Żydów odbywa się na każdym odcinku, nawet i w wolnych zawodach, a teraz przeszła do rzemiosła. Podważa się żydowskie rzemiosło, żądając jakichś świadectw uzdolnienia. Wydano ustawę przemysłową, która jest zlepkiem przesądów średniowiecznych i nowoczesnych tendencji; podług tej ustawy wprowadza się egzamina dla otrzymania świadectwa uzdolnienia, a wśród egzaminów ustanowiony jest egzamin z języka polskiego. Ja pragnąłbym, ażeby każdy obywatel z mniejszości narodowych oprócz swojego języka znał język polski, ale przedewszystkiem zastosowałbym ten egzamin do tych panów, którzy na wysokich stanowiskach siedzą, a gdy przemawiają, to ich mowy są pełne rusycyzmów i germanizmów. Ale pomijając tę kwestję, chciałbym zrozumieć, poco ten stary rzemieślnik ma zdawać egzamin z polskiego języka i jak ten egzamin odbywać się będzie dla Żydów. Pozwolę sobie tu być wielkim pesymistą.</u>
<u xml:id="u-36.26" who="#JózefHerszDawidsohn">A proszę dodać do tego wszystkiego, co powiedziałem, przymusowy wypoczynek niedzielny, to Wysoki Senat zrozumie jak ciągle zwęża się odcinek ekonomiczny dla Żydów; spycha się ich w jakiś tępy kąt, by się we własnej krwi spławili i zadusili się we własnej atmosferze. W chwili tej grozy położenia oświadczam, że 31/2 miljona Żydów nie zginą, jak muchy, że nastąpi ciężka walka na życie i śmierć. A podczas tej walki te miljony pociągną za sobą inne miljony obywateli.</u>
<u xml:id="u-36.27" who="#komentarz">(Głos: Co to znaczy?)</u>
<u xml:id="u-36.28" who="#JózefHerszDawidsohn">To nie jest groźba, tylko naga prawda. Trzy miljony Żydów, trzy miljony obywateli nie zginie tak, jak muchy. Zacznie się walka na życie i śmierć.</u>
<u xml:id="u-36.29" who="#komentarz">(Głos: Co to znaczy? Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-36.30" who="#JózefHerszDawidsohn">P. Senatorze Boguszewski, przedewszystkiem czy Pan udzieli mi swojego czasu kontyngentowego, bo mi Pan mój zabiera. Daj mi Pan skończyć.</u>
<u xml:id="u-36.31" who="#JózefHerszDawidsohn">Ja w chwili tej katastrofalnej sytuacji wzywam Wysoką Izbę i Rząd, by zechciały zupełnie szczerze zabrać się do rozstrzygnięcia kwestji żydowskiej, by uznały, że problem żydowski przestał być już tylko problemem żydowskim, a stał się problemem ogólnopaństwowym pierwszorzędnego znaczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Spickermann.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#JózefAleksanderSpickerman">Wysoka Izbo! Ja nie mam zamiaru analizować całości budżetu, chcę się tylko ograniczyć do niektórych uwag. Proszę Panów, rząd pomajowy w pierwszym okresie swego życia miał konjunkturę światową dość dobrą i życie gospodarcze w Polsce uzyskało pewien rozkwit. To było wywołane konjunkturą światową i dlatego to nie jest zasługą rządu. Teraz zaś nie chcę winić rządów obecnych, które teraz ten kryzys przeżywają, bo to też nie jest w zupełności ich winą. Kryzys ten został wywołany również ogólną konjunkturą panującą na całym świecie. Prawda, że rolnictwo nasze przez tę ogólno światową konjunkturę znalazło się w niesłychanie ciężkiej sytuacji, przeżywa wielki kryzys i przez to pociągnęło za sobą inne działy naszego gospodarstwa. Przedewszystkiem mam tu na myśli przemysł włókienniczy, tekstylny. Ja, jako łodzianin, znam nasz przemysł dokładnie i wiem, że on bardzo znacznie przyczynił się do rozwoju. kraju. Przed wojną ten przemysł przeżywał również od czasu do czasu pewne kryzysy, ale w tych kryzysach nie topniał jego kapitał, który posiadał. Powojenne czasy i wojna dużo tego kapitału pochłonęły. Spadek waluty, późniejszy spadek złotego, który już był stabilizowany, prawie doszczętnie ten kapitał, który mieliśmy, nam zabrał. Proszę Panów, niech Panowie nie myślą, że wtedy tak odporny był ten przemysł, ponieważ mieliśmy wielki rynek wschodni. Wtedy też była wielka konkurencja moskiewskiego przemysłu włókienniczego, który był bardzo popierany przez rządy rosyjskie, jednak my torowaliśmy drogę naszemu przemysłowi na wschód aż do ostatnich granic. Sama Łódź, jak statystyka wykazuje, robiła obroty większe, niż dziś cały nasz budżet wynosi rocznie, bo przeszło 500 miljonów rubli. W jakiem położeniu znajduje się dziś przemysł, który ma tak małą opiekę ze strony Rządu? Ministerstwo Przemysłu i Handlu powinno się bardzo zainteresować tą sprawą. Mam wrażenie i dość często słyszy się nawet takie mniemanie, że to jest przemysł nie polski i dlatego nad tym przemysłem nie warto się zastanawiać, ale Panowie, tam pracują wielkie rzesze rzemieślników polskich i przemysł ten, jak to bardzo słusznie p. sen. Głąbiński zaznaczył, ten nadmiar ludności, który jest na wsi, jednak przyciągnął do siebie i dał mu utrzymanie. Teraz ten przemysł jest bardzo obciążony podatkami i świadczeniami socjalnemi, które tak daleko się posunęły, że wytworzyły nieznośne stosunki. Kryzysu, któryśmy już zaczęli odczuwać od początku 1929 r., Rząd nie zrozumiał, nic nie przedsięwziął, nie opanował i nie chciał opanować tego, co nadchodziło, oczekiwał spokojnie, że jakoś tam będzie i teraz widzimy właśnie, co jest.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#JózefAleksanderSpickerman">P. sen. Głąbiński w swojem sprawozdaniu wykazał w grudniu ilość protestowanych weksli, a ja chcę dodać, że od tych wszystkich protestowanych weksli trzeba było zapłacić podatek przemysłowy. P. sen. Głąbiński powiedział, że ten podatek przemysłowy jest nierealny i nie ma racji bytu, tylko nie można go w tej chwili przemienić. Ja dalej posunąłbym się. Ten podatek nietylko jest nierealny, ale i niemoralny. I jak teraz się ściąga ten podatek? W niesłychany sposób, egzekucje codzienne, najlepsze nasze firmy, które uważano za fundament, na którym można budować, padają dzień po dniu coraz częściej. Rząd spokojnie przypatruje się temu. Rekord weksli protestowanych nie był w grudniu, ale w styczniu, dziś niema już weksli i niema komu dyskontować weksli. Rząd nie pomyślał o zapewnieniu przemysłowi kredytu na dogodnych warunkach, żebyśmy mogli eksportować. Tu było mówione, że eksport nasz zmalał, troszeczkę się zmniejszył. Podam przyczynę, dlaczego się zmniejszył. Kiedy Niemcy zawarły traktat handlowy w Rumunją, wtedy w tej chwili wyparły nas stamtąd, nie dlatego, żeby towary nasze były gorsze, ale dlatego, że nie mogliśmy dać kredytów tak długoterminowych, jak mogły to dać Niemcy. I tu jest wina Rządu, że tych kredytów nie mógł dawać. I z tego powodu nietylko z rynku rumuńskiego zostaliśmy wyparci, ale nie pozostanie ani jeden rynek dla Polski.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#komentarz">(S. Gross: Rynek wewnętrzny.)</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#JózefAleksanderSpickerman">Rynek wewnętrzny — nędza ogólna.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#komentarz">(S. Roman: Jeden rynek wewnętrzny zamało.)</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#JózefAleksanderSpickerman">Ten mały zbyt na rynku wewnętrznym tak zmalał, i ten rynek jest tak drobny, że dziś nikt nie może kupować i nie ma za co kupować.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Same perkaliki.)</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#komentarz">(S. Gross: Dewey mówi, żeby nosić perkaliki.)</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#JózefAleksanderSpickerman">Sprawa podatkowa, jeżeli kryzys niema się powiększać, musi być naprawiona. To co przeżywa przemysł i handel, to się stosuje do tych drobnych przemysłowców i rzemieślników, którzy niestety nie mają czasu i nie umieją prowadzić swoich książek handlowych tak, jak fachowcy tego wymagają. Więc muszą się bronić. Ale w jaki sposób ma się człowiek bronić? On musi nauczyć się najpierw pisać podanie, musi uważać, żeby terminu nie zapomnieć, żeby terminu dotrzymać. Odpowiedzi na wszystkie rekursy nie ma. Nie dziwcie się Panowie, jeżeli taki rzemieślnik rekurs złoży, a po dwóch latach nie ma jeszcze odpowiedzi, to skąd może być to przywiązanie do Państwa, jeżeli tak się postępuje? Więc nie dziwcie się Panowie, że to kiedyś może się bardzo zemścić.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Przybylski.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wysoki Senacie! Sytuacja gospodarcza, jaką obecnie przeżywamy, sprawia, że niemal wszyscy Panowie Senatorowie, którzy zabierają głos na tej trybunie przy sposobności omawiania budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a zwłaszcza mówcy, którzy pochodzą ze sfer gospodarczych, mówią o przesileniu gospodarczem, jako o temacie najbardziej aktualnym dzisiaj, a stanowiącym punkt wyjścia przy rozpatrywaniu budżetu tego, oraz przy rozpatrywaniu problemów gospodarczych, których trafne rozwiązanie stanowi dzisiaj jedno z najdonioślejszych i zarazem jedno z najtrudniejszych zadań Ministerstwa Przemysłu i Handlu oraz całego Rządu. Znakomite oświetlenie przyczyn i zasadniczych przejawów obecnego przesilenia, które Wysoki Senat słyszał z ust p. generalnego referenta s. Szarskiego oraz ze sprawozdania i z ust p. prof. Głąbińskiego, zwalnia mnie od obowiązku ponownego omawiania tej sprawy. Dlatego moje wywody ograniczę do jednego odcinka życia gospodarczego, t. j. krótko poruszę związaną z przesileniem gospodarczem sprawę przemysłu górniczo-hutniczego Górnego Śląska.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Stosunki i interesy ciężkiego przemysłu w Polsce są związane ściśle z ludnością i interesami rolnictwa, gdyż w kraju, gdzie około 65% ludności jest ludnością rolniczą, jej zdolność konsumpcji produktów przemysłu ciężkiego rozstrzyga o pojemności wewnętrznego rynku zbytu dla tych artykułów. Ciężki przemysł górnośląski hutniczy należy wprawdzie do najważniejszych przemysłów eksportowych w Polsce, ale wśród powojennych warunków konjunktury światowej eksport produktów ciężkiego przemysłu, zwłaszcza węgla, żelaza, cynku i produktów pochodnych, odbywa się przeważnie z wielkiemi ofiarami finansowemi.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#komentarz">(Głos: Czyja ofiara?)</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Ceny spadają poniżej naszej ceny, więc ofiara jest nasza, przemysłu. Eksport ten jest konieczny dla aktywizacji bilansu handlowego, dla zyskania walut i dewiz zagranicznych dla gospodarstwa krajowego, dla utrzymania własnych zakładów przemysłowych na odpowiednim poziomie produkcji i obniżenia ogólnych kosztów produkcji, wreszcie dla zmniejszenia bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Ale rynek wewnętrzny pozostanie zawsze, także dla ciężkiego przemysłu, rynkiem naturalnym i najdonioślejszym. Stąd wszelkie ujemne przejawy życia gospodarczego w kraju, a zwłaszcza te, które dotykają rolnictwo, muszą wcześniej czy później odbić się także silnie i to ujemnie na interesach krajowego ciężkiego przemysłu. Nadmierne kurczenie się wewnętrznego rynku zbytu wskutek katastrofalnego spadku siły nabywczej ludności rolniczej i rozlicznych zakładów przemysłowych, dalej brak kapitałów obrotowych w rolnictwie, handlu, przemyśle i rzemiośle, kryzys płatniczy i kredytowy, mnożenie się upadłości i ruina wielu krajowych warsztatów pracy przenoszą się w swych skutkach falą okrężną na zakłady ciężkiego przemysłu i coraz silniej wciągają je w orbitę powszechnego kryzysu. Odbija się to najprzód na zbycie, na cenach i ich płatności, później na rozmiarach produkcji ciężkiego przemysłu, na jego gospodarce finansowej, a jeszcze później prowadzi do przymusowej redukcji ilości pracowników umysłowych i fizycznych.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Dlatego też wszelkie poczynania rządu, które zmierzają do poprawy sytuacji rolnictwa wita przemysł górniczo-hutniczy z radością, identyfikując w tym względzie interes ciężkiego przemysłu z interesem ludności rolniczej i rolniczych warsztatów pracy. Prawdziwość powyższych tez, dotyczących łączności interesów rolnictwa z interesami przemysłu ciężkiego, stwierdza także statystyka.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Pozwolę sobie tu przytoczyć kilka dat statystycznych co do węgla przedewszystkiem. Otóż wydobycie górnośląskiego węgla, które w grudniu 1929 roku wynosiło 2.950.328 ton, czyli prawie 3 miljony, spadło w styczniu r. b., mimo nadwyżki 2 dni roboczych, na 2.818.858 ton, a w lutym spadło znów na 2.062.854 ton. Zbyt węgla w kraju w tym samym czasie spadł z 1.626.713 ton w grudniu na 1.251.770 ton w styczniu, a na 1.043.370 ton w lutym roku bieżącego.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Teraz eksport. Eksport węgla z górnośląskich kopalń tylko spadł z 998.763 ton w grudniu na 941.412 ton w styczniu, a na 732.598 ton w lutym. Zapas węgla na hałdach, który z początkiem grudnia 1929 r. wynosił 679.746 ton, podniósł się z końcem stycznia 1930 r. do 1.011.638, a z końcem lutego r. b. do 1.267.724 ton. Wyjątkowo łagodna zima i stale postępujące zaostrzenie przesilenia gospodarczego w kraju wywołały to szybkie tempo spadku produkcji i zbytu węgla już w okresie zimowym. Obecnie należy oczekiwać znaczniejszej zniżki zbytu i produkcji nietylko ze względu na nastanie ciepłej pory roku, ale przedewszystkiem ze względu na kurczenie się rynku zbytu wewnętrznego i zagranicznego z powodu przesilenia.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W interesie przemysłu węglowego, w interesie utrzymania jego produkcji i zbytu w granicach gospodarczo możliwych, oraz w interesie zmniejszenia bezrobocia leży przedewszystkiem rychłe uzdrowienie życia gospodarczego w kraju, a conajmniej uzdrowienie rolnictwa. Ze względu na wielkie znaczenie, jakie eksport węgla przedstawia dla aktywizacji bilansu handlowego, dla gospodarki finansowej Państwa i gospodarki finansowej Polskich Kolei Państwowych oraz dla samych kopalni, należy jednak ułatwiać kopalniom węgla ich wysiłki eksportowe. Otóż w tym kierunku ważnym krokiem naprzód będzie rychłe zawarcie traktatu handlowego z Niemcami, który otworzy polskim kopalniom węgla bliski i stosunkowo rentowny rynek niemiecki dla około 350.000 ton miesięcznie, a równocześnie stworzy dla gospodarstwa krajowego częściowy ekwiwalent za wzmożenie importu niemieckiego, które nastąpi skutkiem wejścia w życie tego traktatu. W interesie wzmożenia eksportu węgla leży także rychłe ukończenie budowy i choćby prowizoryczne uruchomienie magistrali kolejowej, która połączy porty polskie z Zagłębiem węglowem.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W cięższej sytuacji znalazł się nasz przemysł hutniczy, a specjalnie przemysł żelazny. Od roku przeżywa on bardzo poważny kryzys, który przypomina najcięższe przesilenia lat 1924 i 1925, a pociąga za sobą masowe zwalnianie robotników i zamykanie całych oddziałów w związku z katastrofalnem pogarszaniem się sytuacji finansowej hut.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Zbyt żelaza na rynku wewnętrznym Spadł niesłychanie. Przyczyny tego spadku, to zastój w ruchu budowlanym, gwałtowny spadek zdolności konsumcyjnej rolnictwa i znaczne ograniczenie programów inwestycyjnych instytucyj państwowych. Dość wspomnieć, że już w listopadzie 1929 r. ogół zamówień Syndykatu Polskich Hut Żelaznych obniżył się w porównaniu z październikiem o 23%, osiągając liczbę 26.859 ton wobec 59.266 ton w listopadzie 1928 r., a więc dochodząc do poziomu nienotowanego od r. 1924. Zlecenia rządowe w listopadzie 1929 r. wynosiły około 2.600 ton wobec 23.600 ton w listopadzie 1928 r. W grudniu 1929 r. liczba zamówień na wyroby walcowniane spada na 26.500 ton, i stanowi prawie 60% zamówień z grudnia 1928 r. Zamówienia rządowe podnoszą się wprawdzie w grudniu 1929 r. do 5.400 ton, co jednak stanowi zaledwie około 25% zamówień rządowych z grudnia 1928 r. W styczniu b. r. zamówienia rządowe wynosiły już tylko 477 ton.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Jako jedyny środek ratunku przed zamknięciem połowy zakładów hutniczych pozostaje eksport, który jest jednak deficytowym. Skutkiem naturalnych warunków produkcyjnych, t. j. skutkiem konieczności sprowadzania około 80% zapotrzebowania rudy żelaznej i 75% zapotrzebowania starego żelastwa z zagranicy, dalej skutkiem konieczności stosowania gorszego jakościowo koksu krajowego, koszty produkcji naszego przemysłu hutniczego są tak wysokie, że wszelki eksport żelaza z Polski, nawet przy wysokich cenach na światowym rynku zbytu, a cóż dopiero przy obecnych bardzo niskich cenach, musi być deficytowy.</u>
<u xml:id="u-40.12" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Przy znacznym zbycie wewnętrznym i odpowiednio wysokich cenach krajowych straty, ponoszone w eksporcie, mogłyby być do pewnego stopnia wyrównywane zyskami osiąganemi w kraju, o ile udział eksportu w ogólnym zbycie nie jest zbyt wysoki.</u>
<u xml:id="u-40.13" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Nasze ceny krajowe, i tu odpowiadam p. Dawidsonowi, który mówi o cenach żelaza, utrzymują się jednak od maja 1927 r. mimo olbrzymiego wzrostu kosztów produkcji w tym okresie, na tym samym poziomie, eksport zaś, który w roku 1928 stanowił przeciętnie 13% zbytu węwnętrznego, w styczniu roku 1930 przewyższył go już o kilka procent. Należy zaś uwzględnić, że już od maja roku 1927 prawie wszystkie składniki kosztów własnych, a więc cena rudy, złomu, robocizny, materjałów i wreszcie frachtów kolejowych znacznie poszła w górę. Ażeby hutnictwu zapewnić możność utrzymania zakładów hutniczych w ruchu i zatrudnienie choćby tylko dotychczasowej ilości robotników, jest obok wspomnianej regulacji cen i obok ulżenia ofiar, ponoszonych przy eksporcie, konieczne, aby instytucje państwowe, które w normalnych warunkach są największym odbiorcą żelaza w kraju, a które w ostatnich miesiącach zredukowały swoje zamówienia do zupełnie nieznacznych ilości, udzieliły rychło przemysłowi hutniczemu poważniejszych zamówień na możliwych do przyjęcia warunkach technicznych i warunkach zapłaty należności, oraz by zawiadomiły zakłady hutnicze na czas o całym planie wykonania dostaw, co hutom umożliwiłoby utrzymanie ciągłości pracy i uregulowanie programu produkcji.</u>
<u xml:id="u-40.14" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Jeszcze kilka słów o przemyśle cynkowym, który, jak niewątpliwie wszystkim jest wiadomo, znajduje się w stanie szalonego kryzysu. Naturalnie to nie jest wina nasza, bo to jest tylko skutek spadku cen cynku na rynku światowym i ta sytuacja zmienia się na coraz gorszą, bo Ameryka chce obecnie odmówić dostarczania krajom europejskim rudy i chce sama tę rudę przepracować, więc produkcja u nas się znacznie podniesie, a ceny spadną.</u>
<u xml:id="u-40.15" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Otóż postulatem wspólnym, który się odnosi do wszystkich powyżej wspomnianych przeze mnie kategorji przemysłu, jest, ażeby celowa polityka skarbowa przez zaniechanie dotychczas praktykowanego wybujałego i z przepisami prawnemi nieliczącego się fiskalizmu nie pozbawiała ich tej odporności finansowej, jakiej one dla przetrzymania obecnego przesilenia niewątpliwie potrzebują. Troska o utrzymanie tych warsztatów pracy jest tembardziej uzasadnioną, że przecież rezultaty wysiłków eksportowych polskiego przemysłu górniczo-hutniczego przedstawiają przeszło 24% wartości wywozu całego z Polski w r. 1929, a udział przemysłu górniczo-hutniczego Górnego Śląska w wywozie przemysłu górniczo-hutniczego całej Polski przedstawia się jak 85%.</u>
<u xml:id="u-40.16" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Te uwagi przedkładam i proszę Panów reprezentantów Ministerstwa Przemysłu i Handlu, ażeby byli łaskawi je zakomunikować p. Ministrowi z prośbą o łaskawe ich rozważenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Lempke.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#LeonLempke">Proszę Wysokiego Senatu! Polska powojenna weszła z konieczności w splot zagadnień gospodarczych powojennego świata. Nic więc dziwnego, że wskutek tego rozwielmożnił się może do pewnego stopnia i u nas w Polsce protekcjonizm gospodarczy, z którego wynika liberalizm polityki celnej w Polsce. Dlatego też bardzo nieśmiało podnoszę pewne zagadnienie, które jednak, wydaje mi się, z tej trybuny powinno być podniesione. Mam na myśli kwestję, która może sprowadzić na mnie ogólny bojkot.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#komentarz">(Głos: Czy w B. B., w pańskim klubie?)</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#LeonLempke">Może i w klubie Pana Kolegi również.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#LeonLempke">Proszę Wysokiego Senatu! Jakaś ciemna chmura zawisła nad parlamentem polskim przy tym budżecie. Wynika to stąd, że ponad wszelką wątpliwość Polska przeżywa obecnie kryzys gospodarczy. Jeżeli jednak ten kryzys gospodarczy ma ulec zmianie, to nie możemy bagatelizować bilansu handlowego, albowiem także p. Minister Skarbu oświadczył, że nie podziela poglądów innych ekonomistów, jakoby bilans handlowy nie wpływał na ożywienie życia gospodarczego, a przynajmniej na walutę.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#komentarz">(Głos: Premjer Bartel mówił przed dwoma laty, że nie mamy się czego obawiać.)</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#LeonLempke">Z tego powodu chcę poruszyć kwestję sprowadzania w nadmiernej ilości przez Polskę towarów zbytkownych z zagranicy. Tutaj mam na myśli przedewszystkiem sprowadzanie luksusów dla użytku pań, albowiem sprowadzamy z zagranicy nietylko pończoszki jedwabne, trykotaże, kapelusze, rękawiczki, wyroby skórzane, kalosze, ale nawet i obuwie. A wydaje mi się, że jednak te towary możnaby wykonywać i niewątpliwie wykonywa się w Polsce. Wreszcie takie przedmioty, jak perfumerja, kosmetyka, sprowadzane są z zagranicy za grube miljony. A jednak wiemy o tem doskonale, że mamy już w Polsce fabrykę jedwabiu. Widzieliśmy na Wystawie w Poznaniu przecudowne brokatele, piękne materjały, i sądzę, że możnaby w tym ciężkim kryzysie gospodarczym cokolwiek powstrzymać się od sprowadzania tego rodzaju towarów z zagranicy. Przecież w tym kierunku była już nawet odpowiednia inicjatywa wśród społeczeństwa polskiego, powstała nawet Liga Samowystarczalności gospodarczej, ale ani słówkiem nie odezwał się w tej sprawie parlament.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#LeonLempke">Wydaje mi się, że tym ludziom, którzy nie mniej, niż my, troszczą się o losy kraju, należałoby dodać otuchy i przyłączyć się do tego ogólnego obecnie hasła samowystarczalności gospodarczej. Ma to znaczenie nietylko dlatego, że sprowadzając te towary z zagranicy tracimy polskie pieniądze, lecz także dlatego, że ograniczamy warsztaty pracy dla polskiego robotnika. Przecież przy wstrzymaniu importu tych towarów z zagranicy robotnik polski mógłby otrzymać pracę. Możnaby było wtedy ten lub inny artykuł ulepszyć i nie potrzebowalibyśmy wówczas w przyszłości oglądać się na zagranicę. Dlatego też kto wie, czy nie byłoby słuszne, gdyby Pan Minister Przemysłu i Handlu zaopiekował się tego rodzaju przemysłem i żeby mu przyszedł z pewną pomocą, przeciwdziałając w ten sposób masowemu sprowadzaniu towarów z zagranicy. Wszak nasze panie, będące największemi szafarkami naszych kieszeni, wybaczą, że kwestję tę poruszam, robiąc im tem może przykrość. Wydaje mi się jednak, że nasze Polki, słynące ze swej urody nieomal na cały świat, będą niewątpliwie taksamo dobrze wyglądały, gdy się będą ubierać w krajowe towary.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#LeonLempke">A teraz chciałem kilka słów odpowiedzieć na przemówienie p. sen. Dawidsona. P. sen. Dawidson, rozdzierając szaty, że dzieje się Żydom w Polsce tak wielka krzywda, zapomniał o tem, że jednak Polska jest może jednym z najbardziej tolerancyjnych pod względem religijnym i wyznaniowym krajów na świecie. Wszak po wojnie w tym kierunku coś się robi. Przecież musimy przypomnieć sobie, że w 1922 roku nastąpiła autokefalja cerkwi prawosławnej, że wreszcie został i kościół mahometański odbudowany, że i gminy żydowskie powstały w ostatnich czasach. To wszystko dowodzi, że niema powodu do tak wielkiego narzekania, jakoby Polska była krajem tak bardzo nietolerancyjnym. Mam takie wrażenie, że gdyby dziś na ulicy Marszałkowskiej szofer przejechał Żyda, toby się go posądzało, że umyślnie szukał Żyda, aby go przejechać.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#komentarz">(Głos: Może tak by i było.)</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#LeonLempke">Nie wpadajmy w przesadę.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#LeonLempke">Jeżeli Pan Senator tak lubi powoływać się na statystykę, to może i ja na chwilę zajrzałbym do statystyki i zadałbym Panu Senatorowi pytanie, jaki też jest procentowy stosunek Żydów i Polaków przy uchylaniu się od służby wojskowej.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#komentarz">(S. Koerner: To Pan wjechał na głupie pytanie.)</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#LeonLempke">Możeby się Pan Senator nad tem jednak zastanowił. Bo jeżeli oni płacą podatki, to i my płacimy w równym stopniu, ale jeżeli chodzi o bohaterskie zapłacenie podatku krwi, to zdaje się, że stosunek będzie nierówny. Dziś cały świat wie o tem, że Polska i inne państwa powstały tylko dzięki bohaterskiemu podatkowi krwi, którą przelewały dziesiątki naszych pokoleń.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#komentarz">(S. Dawidson: Ilu Żydów poległo?)</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#LeonLempke">Dlatego wydaje mi się, że pod tym względem była cokolwiek niesprawiedliwa ocena.</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#komentarz">(S. Dawidson: A Pan Senator gdzie był podczas wojny bolszewickiej? Bo ja byłem w służbie wojskowej.)</u>
<u xml:id="u-42.16" who="#LeonLempke">Nie będę się Panu tłumaczył. Ja byłem na ewakuacji w Rosji i organizowałem Polaków, żeby tutaj do kraju przywieźć fachowców.</u>
<u xml:id="u-42.17" who="#LeonLempke">Tak się utarło w ostatnich czasach, że się mówi o nas jako o tych, którzy zapowiadają łamanie kości, że obiecujemy jakieś zamachy. Jeżeli nawet gdzieś w prywatnej rozmowie ktoś się odezwał o łamaniu kości…</u>
<u xml:id="u-42.18" who="#komentarz">(Głos: To nie jest ktoś, tylko Sławek.)</u>
<u xml:id="u-42.19" who="#komentarz">(Inny głos: W jakiej prywatnej rozmowie? To było na publicznem zebraniu.)</u>
<u xml:id="u-42.20" who="#LeonLempke">Ale to może było tylko zebranie dla naszych zwolenników, to było tylko dla nas, to było tylko w rodzinie.</u>
<u xml:id="u-42.21" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska przerywa. Różne okrzyki)</u>
<u xml:id="u-42.22" who="#LeonLempke">Ale to nie znaczy, że to jest polityka naszego klubu.</u>
<u xml:id="u-42.23" who="#komentarz">(Głos: Pan dezawuuje swego prezesa. Inny głos: Zmieńcie prezesa.)</u>
<u xml:id="u-42.24" who="#LeonLempke">I to nie znaczy, żeby p. sen. Dawidson miał prawo nas o to pomawiać. W naszym interesie leży ogólny pokój w kraju i my tej zasadzie hołdujemy,...</u>
<u xml:id="u-42.25" who="#komentarz">(Głos: Po złamaniu kości, czy przed?)</u>
<u xml:id="u-42.26" who="#LeonLempke">... ale ten ptaszek zgody tak ucieka, że nie możemy go uchwycić i to nie jest nasza wina. Z tego powodu wydaje mi się, że żale p. sen. Dawidsona były bardzo przesadzone, a Panowie wciąż mówicie o tej wielkiej krzywdzie, która Was dotyka, a która wcale nie ma takich znamion, jakie p. sen. Dawidson tu przedstawia.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Sokołowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#MichałSokołowski">Wysoki Senacie! Zakres działania Ministerstwa Handlu i Przemysłu jest tak ograniczony, że właściwie trudno mówić o samem tem Ministerstwie, nie poruszając spraw, nie wchodzących bezpośrednio w zakres działania. To jest tak wyraźne dla wszystkich, że już przed dwoma dniami p. Wicemarszałek Gliwic, zwracając na to uwagę, mówił, że należałoby może powołać do życia ministerstwo gospodarki narodowej, któreby objęło całokształt życia gospodarczego, a przynajmniej mogło niem należycie pokierować. W tej chwili Ministerstwo Przemysłu i Handlu stoi przed zagadnieniem, któremu samo rady dać nie jest w stanie. Przeżywamy niezwykle ciężki kryzys gospodarczy.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#MichałSokołowski">S. Głąbiński w swojem sprawozdaniu powiedział, że kryzys ten jest skutkiem ogólnego zubożenia kraju. Jabym się z tem twierdzeniem w całości pogodzić nie mógł. Nie nastąpiło ogólne zubożenie kraju, ale nastąpiło ogólne zubożenie przedewszystkiem mas pracujących, zmniejszyła się kolosalnie konsumpcja. Jesteśmy przecież świadkami paradoksalnej sytuacji. Rolnik ma ogromne ilości zboża do zbycia na sprzedaż, fabrykanci mają duże, bardzo duże ilości i perkalików i wyrobów wełnianych i przemysłu żelaznego i produktów górniczych, a niema nabywców na to, a przytem wszystkiem są duże masy, którym przeważnie brakuje i chleba i tych perkalików i wyrobów wełnianych i węgla i żelaza. Nabywcy są. Oni czekają możności dostania tego wszystkiego, co kraj już posiada, co już jest wytworzone.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#MichałSokołowski">Stronnictwo, do którego należę, zdaje sobie doskonale sprawę, że w ramach dzisiejszego ustroju gospodarczego te braki usunięte nie będą. One mogą być złagodzone, mogą być nieco ograniczone, ale dopóki gospodarka oparta jest na przyznawaniu zysków właścicielowi kapitału produkcyjnego, dopóki nie jest prowadzona tak, żeby produkcja całej pracy wytwórczej bezpośrednio szła dla dobra całości społeczeństwa, dopóty takie kataklizmy, jak ten, który w tej chwili przeżywamy, pojawiać się i powtarzać się będą musiały.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#komentarz">(Głos: Jeszcze gorzej jest w Sowietach.)</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#MichałSokołowski">W Sowietach inaczej tę rzecz traktują.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#komentarz">(Głos: Ale gorzej.)</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#MichałSokołowski">Nie chcę jednakże wszczynać dyskusji czysto teoretycznej.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#MichałSokołowski">Z pośród rad, które tu padały z ust poprzedników, kilku senatorów, wybija się na plan pierwszy rada, ażeby wzmocnić eksport, ażeby postarać się o środki, któreby umożliwiły Niemcom, czy Francuzom nabywanie polskiego węgla, żelaza, perkalików, wyrobów wełnianych, czy innych. Zwracam uwagę na cyfry, zacytowane w referacie s. Głąbińskiego. Powiada on, że wprawdzie eksport mamy i to dość duży, a nasz bilans handlowy i płatniczy poprawia się nieco, ale zachodzi różnica cen, i tak np. tkaniny wełniane, które w r. 1928 eksportowano, przedstawiały wartość 1.770 zł za cetnar, w r. 1929 — 1.494, a zatem cena otrzymywana za ten eksportowany towar spadła o 18% zgórą. Niema tam cyfr na wyroby bawełniane, przędzę. Wełna nitkowa spadła w cenie o 8,5%, cukier 19%, żelazo o przeszło 2% i t. d. Jeżeli więc można wywozić cukier, tkaniny wełniane, czy bawełniane, węgiel, czy żelazo za granicę z tak znaczną obniżką cen, to dlaczego tych samych zniżek nie można zastosować na rynku wewnętrznym, po co dawać premję Niemcom?</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#komentarz">(S. Gross: Kto daje?)</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#MichałSokołowski">Dają producenci. Poco dawać te premję ludziom, którzy nam do gospodarki naszej narodowej nic nie wnoszą.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#MichałSokołowski">W tej chwili mówi się o tem, że rolnik nie może nabywać produktów przemysłowych, ponieważ rozpiętość cen jest bardzo wielka, zboże tanie, a produkty przemysłowe drogie, i rolnik nie jest w stanie ich nabyć, a przecież myśmy wywozili za granicę cukier, węgiel, żelazo i t. d., których ceny obniża się nabywcom zagranicznym. Gdyby można było obniżyć te ceny wewnątrz kraju, wtedy wzrosłaby konsumcja wewnętrzna.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#MichałSokołowski">Sami przemysłowcy mówią, że na skutek zastoju gospodarczego ceny się podnoszą. To rzecz zrozumiała. Fabryka, która może pracować tylko dwa, trzy dni w tygodniu, ma wyższe koszta produkcji niż ta, która pracuje 6 dni w tygodniu. Koszta administracyjne podnoszą się znacznie. Zwracam uwagę na cały splot tych różnych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-44.12" who="#MichałSokołowski">Dla nas jednym z najważniejszych momentów podniesienia konsumcji wewnętrznej, w którym widzimy nie jedyną, ale bardzo ważną drogę do poprawy obecnej sytuacji gospodarczej, jest dążenie do wysokich płac. Mówiono o tem szeroko w Sejmie i mówiono tutaj kilkakrotnie. Jako wyraz tego dążenia postawiliśmy do ustawy skarbowej poprawkę, upoważniającą Ministra Skarbu do podniesienia płac pracowników państwowych o 5% zaledwie. Niewielka to stosunkowo suma, razem ze wszystkiemi przedsiębiorstwami państwowemi nie sięga 100.000.000 zł i to warunkowo, to znaczy ta podwyżka mogłaby być wypłacona tylko wtedy, gdyby Skarb z dochodów zwyczajnych, czy nadzwyczajnych znalazł dla niej pokrycie. Prosimy o przyjęcie tej poprawki, bo widzimy w tem, jak podkreśliłem, pierwszy krok w kierunku wzmożenia konsumcji wewnętrznej, która raz ruszona z miejsca będzie mogła przy pomocy wielu innych środków rozwijać się i dopomoże do skrócenia tego niebywale ciężkiego okresu kryzysu gospodarczego, jaki przeżywamy.</u>
<u xml:id="u-44.13" who="#MichałSokołowski">S. Marchlewski, mówiąc o rolnictwie, zwraca uwagę, że rolnictwo polskie chodzi samopas i nie ma należytego, opracowanego planu. Jego zdaniem, należałoby zmniejszyć produkcję zboża, a natomiast wysiłek cały skierować na chów bydła. Czy są plany, przewidujące na dłuższy przeciąg czasu naprzód, jak należy pokierować gospodarką przemysłową w Polsce? Niema. Ministerstwo Przemysłu i Handlu powinno było w tym kierunku pracować, tembardziej, że jeszcze dwa lata temu obecny p. Minister w swojem sprawozdaniu drukowanem i rozdanem nam, zwracał uwagę na konieczność opracowania takiego planu gospodarczego, obejmującego lata całe naprzód. Istnienie takiego planu jest bezwzględną koniecznością.</u>
<u xml:id="u-44.14" who="#MichałSokołowski">W tem samem sprawozdaniu, złożonem przez p. Ministra Przemysłu i Handlu, znalazłem uwagę, że nasze życie gospodarcze, jego stałość zależne są od trzech czynników: od stabilizacji waluty, od równowagi budżetowej, od stabilizacji warunków wewnętrznych, warunków politycznych. To pisze przed dwoma laty Ministerstwo Przemysłu i Handlu. Dwa lata minęło, a my nie mamy nawet śladu wysiłku w kierunku stabilizacji warunków politycznych wewnętrznych. P. Minister Przemysłu i Handlu, który mógł to dwa lata temu napisać, obowiązany był pracować w tym kierunku. To mało, że za skutki działalności Rządu jest p. Minister odpowiedzialny wraz z całym Rządem. Dla nas jest rzeczą obojętną, czy on tę odpowiedzialność przyjmuje nie dobrowolnie, jak o tem opowiadał przed dwoma dniami s. Niezabytowski, czy dobrowolnie. Ta odpowiedzialność na nim ciąży i społeczeństwo, zwłaszcza w okresie przesilenia gospodarczego, musi z całym naciskiem żądać przedewszystkiem ustalenia, stabilizacji warunków politycznego życia wewnątrz kraju.</u>
<u xml:id="u-44.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Kuźmyn.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#MykołaKuźmyn">Wysoki Senacie! Na podstawie art. 2 rozporządzenia Prezydenta z dnia 7 czerwca 1927 r. postanowiono, że przemysłowo-zarobkowe zatrudnienie wytwórcze, wykonywane ubocznie i wyłącznie przy pomocy osób należących do rodziny lub do służby domowej, jest zawodem wolnym i nie podlega żadnym ograniczeniom obowiązującej ustawy przemysłowej. I zdawałoby się, że o ile chodzi o rzemieślnika wiejskiego, to według owego artykułu sprawa jest jasna. Włościanin, który zajmuje się gospodarką, a wykonywa pobocznie jeszcze jakieś rzemiosło, nie podlega obowiązującym przepisom ustawy przemysłowej.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#MykołaKuźmyn">Tymczasem w praktyce sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Policja polska nie uznaje tego artykułu, a donosi o każdym rzemieślniku wiejskim do starostwa, starostwo zaś nakłada na każdego karę. Ktoś powie, że od nakazu karnego można wnieść odwołanie, a kara będzie zniesiona. Zapomniałby jednak, że takie odwołanie pociąga za sobą koszta napisania, a oprócz tego koszta stawiennictwa na termin osobiście i koszta dostawy świadków, a za tydzień lub dwa tygodnie znów ta sama historja powtórzy się.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#MykołaKuźmyn">Rzemieślnik taki machnie ręką i zrezygnuje wogóle z roboty. Tymczasem na wsi prawie że niema rzemieślników, którzyby się Wyłącznie z rzemiosła utrzymywali. Gdyby taki rzemieślnik na wsi chciał żyć tylko z rzemiosła, zginąłby z głodu. Zresztą w obecnych czasach stosunki te z powodu nędzy, jaka na wsi panuje, jeszcze się pogorszyły. Włościanin albo szuka rzemieślnika bardzo taniego, albo się zupełnie bez niego obchodzi. Lepszy rzemieślnik nie utrzyma się, gdyż nikt go nie może opłacić.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#MykołaKuźmyn">Jest to jednak pole do popisu policji państwowej, bo taką zbrodnię najłatwiej wykryć. I mogę naprowadzić dziesiątki takich faktów, ograniczę się jednak z powodu krótkiego czasu, do kilku:</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#MykołaKuźmyn">Wasyl Hrycyszyn, rolnik w Wołczkowcach powiatu Zborowskiego, gospodarz na 12 morgach pola, w wolnych chwilach wykonywa od czasu do czasu w małej budce kowalstwo. Policja doniosła, a starostwo ukarało go grzywną 10 zł.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#MykołaKuźmyn">Mikołaj Jurczyszyn w Jeziernej, lat 56, gospodarz na 8 morgach, w wolnych chwilach latem jako cieśla pomaga przy budowie budynków gospodarczych. Policja doniosła, a starostwo ukarało grzywną 15 zł. Jurczyszyn zapłacił.</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#MykołaKuźmyn">Inspektoraty skarbowe też robią swoje i nakładają na rzemieślników wiejskich tak wysokie podatki, że ci przez cały rok tyle nie zarabiają. Naprzykład ligo Hładun w Czerczu powiatu rohatyńskiego, gospodarz na 12 morgach pola, sam bez niczyjej pomocy to pole uprawia, a od czasu do czasu pracuje w kuźni. Inspektorat skarbowy wymierzył mu 90 zł podatku od kowalstwa, a on przez cały rok tyle nie zarobił.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#MykołaKuźmyn">A teraz bodaj kilka słów o objektywności władz w załatwianiu różnych spraw, a w szczególności spraw przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#MykołaKuźmyn">Kooperatywa „Zhoda” w Wertełce, pow. Zborowskiego, wniosła podanie do Zborowskiego starostwa o zezwolenie na wykonywanie sprzedaży piwa flaszkowego. Starostwo odmówiło między innemi także z powodu bliskości lokalu od cerkwi. Kooperatywa wniosła rekurs do województwa w Tarnopolu, na który otrzymała rezolucję następującej treści:</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#MykołaKuźmyn">L. 3985. Do Zarządu Kooperatywy „Zhoda” w Wertełce. Urząd Wojewódzki w Tarnopolu decyzją z dnia 10.2. 1928 L. SOP 5269 nie uwzględnił rekursu kooperatywy i zatwierdził powyższą rezolucję, ale tylko z powodu odległości lokalu sprzedaży od cerkwi jako uzasadnionego w postanowieniach art. 6 ustawy z dnia 23.4. 1920 Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 299 (odległość ta bowiem dla wsi powinna wynosić 300 m.).</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#MykołaKuźmyn">Wnosi jednak podanie o takie samo zezwolenie na wykonywanie sprzedaży piwa flaszkowego p. Iks, którego lokal jeszcze bliżej cerkwi się znajduje, i zezwolenie otrzymuje. Sprzeciwia się temu proboszcz miejscowej cerkwi i wnosi zażalenie do województwa w Tarnopolu, wskutek czego otrzymuje pismo następującej treści:</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#MykołaKuźmyn">L. 627/29. Zborów, dnia 14 stycznia 1929 r. Do Wielebnego Grecko-Katolickiego Urzędu Parafjalnego w Wertełce. Na zażalenie wniesione do Urzędu Wojewódzkiego w Tarnopolu w sprawie wyszynku piwa przez Iks w Wertełce, zawiadamiam Wielebnego Księdza wskutek reskryptu Urzędu Wojewódzkiego z 31/12 1928 L. SOP/4659, że wykonywany przez Iksa w Wertełce wyszynk piwa, jako takiego, nie podpada pod ograniczenia ustawy antyalkoholowej z 23 kwietnia 1920. Starosta powiatowy Krokowski.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#MykołaKuźmyn">Które orzeczenie w tym wypadku jest właściwe, pierwsze, czy drugie?</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Oba, według okoliczności.)</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#MykołaKuźmyn">Ta sama sprawa, ta sama ustawa, lecz dwa załatwienia według widzimisię danego referenta. Mnie nie chodzi o to, że kooperatywa zezwolenia na sprzedaż piwa nie otrzymała, bo my wogóle sprzedaży alkoholu po spółdzielniach jesteśmy przeciwni. Chodzi mi natomiast o sposób załatwienia i objektywność władz. Czy można mieć do takiej władzy zaufanie i poszanowanie?</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Rogowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#JanAntoniRogowicz">Wysoka Izbo! Jest rzeczą zrozumiałą, że przy omawianiu preliminarza budżetowego Ministerstwa Przemysłu i Handlu, w dyskusji poruszane są szeroko zagadnienia natury ogólno-gospodarczej w związku z dzisiejszem ciężkiem przesileniem gospodarczem w Polsce. Jakkolwiek Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie jest w Polsce ministerstwem gospodarstwa narodowego, obejmuje jednak tak szeroki zakres organizowania i regulowania życia gospodarczego w kraju, że z konieczności przy tym budżecie wszyscy mówcy poruszają sprawę obecnie przeżywanego kryzysu. Szeroki ogół zastanawia się nad przyczynami kryzysu, szukając ich w ogólnej koniunkturze światowej i słusznie jedną z głównych przyczyn ostrości przebiegu tego kryzysu widzi w braku kapitału w Polsce.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#JanAntoniRogowicz">Ale jest jeszcze i inna przyczyna, którą specjalnie chcę podkreślić. Przyczyna ta leży w wadliwych założeniach ustawodawstwa podatkowego od początku Polski. To ustawodawstwo podatkowe uniemożliwiało od początku tworzenie kapitałów w Polsce, uniemożliwiało kapitalizację zysków.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#JanAntoniRogowicz">Nierównomierność rozłożenia ciężarów podatkowych na różne warstwy ludności w Polsce jest jaskrawym przykładem wadliwości naszego ustroju podatkowego. Cyfry przecież Panowie dobrze znają. Wiemy dobrze, co płaci wieś i co płacą miasta. Jeżeli ludność wiejska, stanowiąca 66 z ułamkiem procent ludności kraju, płaci 11,35% wszystkich podatków bezpośrednich, a ludność miast, stanowiąca niespełna 34% ludności kraju, płaci 88,65% wszystkich podatków bezpośrednich, to widzimy doskonale…</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#komentarz">(S. Motz: Ale jakie tam są kapitały?)</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#JanAntoniRogowicz">Tam są kapitały naogół większe niż w miastach — to widzimy, jak nierównomierne jest obciążenie tych dwóch warstw kosztami utrzymania Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#komentarz">(S. Motz: To samo jest na całym świecie.)</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#JanAntoniRogowicz">P. senator Motz mówi, że tak jest na całym świecie, ale nigdzie prawie niema takiego stosunku ludności wiejskiej do ludności miejskiej, bo w Anglji np. 13% stanowi ludność wiejska, a osiemdziesiąt kilka miejska, a w Polsce jest odwrotnie.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#JanAntoniRogowicz">Drugą przyczyną tej sytuacji, w jakiej w tej chwili znaleźliśmy się, a przedewszystkiem tego, że kryzys gospodarczy ma przebieg tak ostry specjalnie w Polsce, jest to dziwne nastawienie pierwszych rządów, kolejno po sobie następujących, względem sfer gospodarczych. Nie wiem, czy to przejęliśmy jeszcze z tradycji szlacheckich, czy może przyswoiliśmy sobie punkt widzenia proletarjacki, dość że na wytwórczość i handel patrzymy się w Polsce w jakiś specjalnie niechętny sposób. Niema zrozumienia, że Państwo jest powołane do tego, aby chronić i bronić wytwórczość i dążyć do podniesienia opłacalności i rentowności warsztatów pracy. Pod tem nastawieniem kształtował się przez długi czas stosunek Państwa do wytwórcy, kształtowało się nasze ustawodawstwo podatkowe i socjalne i to niewątpliwie jest również jedną z przyczyn, która pogłębia ostrość obecnego kryzysu na terenie Polski.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#JanAntoniRogowicz">Proszę Panów, dla charakterystyki dzisiejszego kryzysu podam tylko niektóre, ale jakże jaskrawe liczby: rok 1928 przyniósł kasom skarbowym z miast, nie ze wsi, w formie odsetek za zwłokę od podatków bezpośrednich 44.200.000 zł. To zapłaciły miasta. A teraz druga liczba charakterystyczna, same koszty sporządzenia protestów od weksli niewykupionych w terminie, a więc też w większości wypadków z obiegu gospodarczego miast, nie wsi, — wyniosły w 1929 r. zgórą 33 miljony złotych. Jeżeli odliczymy z tej sumy tę niewielką część, która zostaje w kieszeni rejentów, to jednak gros tej sumy idzie do Skarbu Państwa. Z tego widzimy, że życie gospodarcze, koncentrujące się w miastach, — przemysł, drobna wytwórczość, handel wielki i drobny wpłaciły do Skarbu Państwa drogą opłaty odsetek z kar za zwłokę oraz drogą kosztów, związanych z protestem niewykupionych w porę weksli, to samo prawie, co cała wieś w formie podatków bezpośrednich wpłaciła do kasy państwowej, bo około 80.000.000 zł. Te olbrzymie sumy są bezpowrotnie stracone dla życia gospodarczego!</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#JanAntoniRogowicz">Ministerstwo Przemysłu i Handlu w szerokim zakresie swego działania powołane jest między innemi do opieki nad drobną wytwórczością i rękodziełem. O tej dziedzinie pracy Ministerstwa Przemysłu i Handlu muszę powiedzieć słów kilka.</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#JanAntoniRogowicz">Rzemiosło, zrujnowane wojną, zaczęło się odbudowywać po wojnie i zaczęło uruchomiać swoje warsztaty w roku 1919. Choć pozbawione środków obrotowych, pozbawione surowca i kredytu, odbudowało się jednak stosunkowo dość szybko, przy niewielkiej, trzeba powiedzieć, pomocy ze strony Państwa. W końcu r. 1919 czynnych warsztatów rzemieślniczych na terenie Polski było 153.564, zatrudniających 286.000 pracowników. Trudności były duże. Na te trudności składały się przedewszystkiem: brak kredytu, brak środków obrotowych, no i nieunormowane ustawodawstwo co do drobnej wytwórczości, w szczególności co do rękodzieła. Do połowy 1926 r. rzemieślnik pozostawiony był na łaskę lichwiarskiego kredytu prywatnego, dopiero od 1926 r. widzimy pewną pomoc rządu. Z początku P. K. O. daje kredyt w wysokości 5 miljonów zł, rozprowadzony przez spółdzielnie kredytowe, przez kasy oszczędności, banki ludowe. Z tego kredytu w latach 1926 i 1927 korzystało 216 spółdzielni kredytowych. W początku roku 1928 Bank Gospodarstwa Krajowego przez komunaIne instytucje kredytowe rozprowadza kredyt średnioterminowy, jeżeli go tak można nazwać, w wysokości 13 i pół miljona, spłacany w 10 ratach kwartalnych, a zatem kredyt 2 1/2roczny. W lipcu 1928 r. Bank Gospodarstwa Krajowego daje dalsze 11 i pół miljona i jeszcze około 10 miljonów kredytu dyskontowego, który jednak nie idzie całkowicie na rzemiosło, ale rzemiosło w pewnej tylko części z tego kredytu korzysta.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#JanAntoniRogowicz">Obecnie Bank Gospodarstwa Krajowego nie udziela nowych kredytów tym właśnie najsłabszym gospodarczo warsztatom pracy. W tej chwili drobna wytwórczość pozostawiona jest całkowicie swoim własnym siłom i przy ograniczonej konsumcji i trudności zbycia towarów, nie mając kredytu, istotnie stoi w przededniu zagłady. Dlatego chcę zwrócić uwagę Ministerstwa Przemysłu i Handlu na konieczność zaopiekowania się tą dziedziną wytwórczości, która jednak liczebnie stanowi dzisiaj potęgę. Statystyka, którą przytacza p. inż. Czesław Klamer, wykazuje na 1 stycznia 1929 roku, że mamy warsztatów rzemieślniczych w Polsce 319.400, a zatrudnionych pracowników w tych warsztatach 886.200. Zresztą to są dane oficjalne Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Dane te nie są kompletne, ponieważ ankieta nie dociera do wszystkich. Bez przesady możemy przyjąć, że jest około miljona rzemieślników w Polsce, co z rodzinami stanowi procentowo olbrzymią część ludności, wynoszącą około 3–3 i 1/2 miljona. Zbiega się ta cyfra ilości zatrudnionych rzemieślników z cyfrą ilości zatrudnionych w Polsce robotników fabrycznych, pracujących w przemyśle tak wielkim, jak i średnim, która wynosi około 891.000, czyli właściwie cyfry te pokrywają się.</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#JanAntoniRogowicz">Ale jakaż jest wartość produkcji rocznej rzemieślników i robotników? Gdy wartość produkcji rocznej robotnika określa się na 10.000 złotych, wartość produkcji rocznej rzemieślnika wynosi zaledwie 3.000 złotych. Tylko 3.000 złotych stanowi wartość tego, co przeciętnie rzemieślnik jest w stanie w dzisiejszych warunkach wyprodukować. Możemy z tego łatwo się przekonać, w jak ciężkich warunkach dzisiaj rzemiosło się znajduje.</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#JanAntoniRogowicz">A jednak socjalne znaczenie rozwoju rzemiosła i drobnej produkcji jest wielkie. Docenia to nawet i nasz doradca finansowy p. Dewey, który w odczycie swoim, wygłoszonym w Chicago w styczniu tego roku, powiedział między innemi, że drobna wytwórczość polska, polski stan średni stanowi potęgę i podwalinę przyszłości Polski. Tego zrozumienia w należytym stopniu w społeczeństwie polskiem niestety niema. Rząd robi wysiłki w tym kierunku. Pan Minister Kwiatkowski jest tym ministrem, który wprowadził ustawę z d. 7 czerwca 1927 roku o samorządzie gospodarczym, powołał do życia Izby Rzemieślnicze, stwarzając teren do obrony interesów rzemiosła i drobnej wytwórczości.</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#JanAntoniRogowicz">Ale te izby rzemieślnicze, powołane niedawno do życia, znajdują się w sytuacji finansowej, która grozi im sparaliżowaniem ich działalności, gdyż uposażenie ich oparte jest na 15%-owych dodatkach do świadectw przemysłowych, dodatkach, które idą zarówno na izby przemysłowo-handlowe, jak i na izby rzemieślnicze. Te 15%-owe dodatki dzielą się między izby w ten sposób, że wszystkie dopłaty do świadectw handlowych idą całkowicie na izby przemysłowo-handlowe i wszystkie dodatki od wyższych kategorji świadectw przemysłowych od przemysłu idą również na izby przemysłowo-handlowe, a tylko z trzech najniższych kategorji przemysłu dopłaty do świadectw przemysłowych idą na utrzymanie izb rzemieślniczych. Oczywista rzecz, dochody własne tych izb, przewidziane ustawą, jako opłaty egzaminacyjne, za zaświadczenia i t. d., nie mogą wystarczyć jako podstawy budżetowe ich utrzymania.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#JanAntoniRogowicz">P. Minister Przemysłu i Handlu, rozumiejąc tę sytuację, wystąpił z projektem dania izbom rzemieślniczym nowej podstawy uposażeniowej. Projekt ten jeszcze do Sejmu nie wpłynął i jest w tej chwili dyskutowany w izbach rzemieślniczych. Jest on oparty na nowym podatku, mianowicie na opłatach na rzecz izb. Jest to opłata specjalna, opłata na cele bardzo bliskie rzemiosłu, jednak jest nowem obciążeniem już i tak bardzo jęczącego pod nadmiarem podatków świata rzemieślniczego. Wydaje mi się, że nie jest dziś wskazane, żeby w tych ciężkich warunkach, w jakich rzemiosło pozostaje, wprowadzać nowe opłaty, a natomiast bardziej celowem, sprawiedliwem i słusznem byłoby rozdzielenie tych funduszów, które się zbiera w formie 15%-owych dopłat do świadectw przemysłowych, na izby przemysłowo-handlowe i izby rzemieślnicze, unikając dodatkowego obciążenia na rzecz izb rzemieślniczych.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#JanAntoniRogowicz">Chcę poruszyć jeszcze jedną sprawę, która była poruszana na wielu zjazdach rzemieślniczych, w uchwałach, memorjałach, składanych Rządowi oraz instytucjom komunalnym i państwowym, a mianowicie na pewne upośledzenie rzemiosła i drobnej wytwórczości w dziedzinie dostaw państwowych i komunalnych. Rzemiosło nietylko jest w tych wypadkach pomijane, ale nieraz instytucje komunalne i państwowe stwarzają konkurencję, bardzo ciężką do zwalczenia, bo nie opłacają tych świadczeń i podatków, jakie opłacają prywatne warsztaty pracy. Warsztaty, czy to komunalne, czy państwowe, nie tylko zaopatrują swoje instytucje we własnym zakresie, ale nawet wychodzą na rynek jako dostawcy rynku prywatnego.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#JanAntoniRogowicz">Trzecią sprawą, którą chciałem jeszcze tutaj poruszyć co do rzemiosła, to są t. zw. komisje cennikowe. Komisje cennikowe powołane zostały do życia na mocy ustawy z dnia 29 grudnia 1925 roku. Zakres ich działania określa rozporządzenie z dnia 10 lutego 1926 roku. Miały cne na celu regulowanie cen artykułów pierwszej potrzeby, jak mąka, pieczywo, mięso, słonina, wyroby masarskie, odzież i obuwie. Ustawa ta była początkowo zakreślona z mocą prawną na 1 rok. Została potem przedłużona do końca 1926 roku, następnie do końca 1927 roku. Wreszcie w październiku ubiegłego roku wyszło rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych, utrzymujące ją w dalszym ciągu, ale ograniczające jej zakres działania do regulowania cen na przetwory zbóż chlebowych, mięso i jego przetwory i cegłę. Ustawa ta, obowiązująca jeszcze do 31 sierpnia b. r., ustala, że ceny mają być wyznaczane przez władze administracyjne i samorządowe na podstawie opinji kół fachowych. Niestety jednak do tych kół fachowych odpowiednie organa albo nie zwracają się, albo też przechodzą do porządku dziennego nad ich opinją. Dziś, kiedy nie mamy braku podaży cegły, kiedy przeciwnie nie mamy jej komu sprzedać, dziś, kiedy mamy nadmiar produktów zbóż chlebowych i mięsa, właśnie brakuje nam konsumenta. Dziś działalność Komisji Cennikowych jest nietylko zbędna, lecz wręcz szkodliwa, bo uniemożliwia jakąkolwiek opłacalność produkcji. Jesteśmy świadkami takich wypadków, że władza samorządowa, bez względu na instrukcje władzy nadzorczej, bez względu na opinje zainteresowanych kół fachowych, wyznacza dowolnie cenę na chleb tak niską, że wiele piekarń, nie mając możności dopłacania dziennie kilkudziesięciu czy kilkuset złotych do swojej produkcji, musi się zamknąć. Nie idziemy z życiem, gdyż dziś życiowo istnienie tego rozporządzenia jest nieuzasadnione i dlatego wydaje mi się słusznem, żeby ta reglamentacja jako niecelowa została uchylona.</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#JanAntoniRogowicz">Przejdę teraz do handlu zarówno wielkiego, t. zw. hurtowego, jak i detalicznego. Handel przeżywa dziś kolosalnie ciężki kryzys. Od początku to błędne nastawienie społeczeństwa, o którem już mówiłem, również było przeszkodą do należytego rozwoju handlu. Handel, który się powinien w Polsce rozwijać jako aparat rozprowadzający, aparat wymiany, jak się rozwinął W wielu innych państwach, niestety, upada. W ciągu ostatniego dziesięciolecia nie widzimy wzniesienia się linji rozwojowej handlu polskiego. Widzimy zjawisko wręcz przeciwne: większy handel karłowacieje. Statystyka świadectw handlowych I i II kategorji, t. j. tego większego handlu, wskazuje, że z roku na rok ilość świadectw handlowych tych kategorji maleje na rzecz niższych kategorji III i IV. Czyli że kurczy się i karłowacieje handel większy, który w szeregu państw stanowi podstawę bogactwa narodowego. Statystyka innych krajów wykazuje, jak wielka ilość obywateli zatrudniona jest w handlu i jak wielką ilość obywateli on żywi. W Anglji handlem zajmuje się 13,9% ludności, w Niemczech 11,7%, we Francji 10,4%, w Szwecji 4%, w Czechosłowacji 6%, a w Polsce tylko 3,8%.</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#JanAntoniRogowicz">Niewątpliwie jest w tem dużo innych przyczyn, jak np. brak handlu zamorskiego, który u nas nie miał do niedawna możności rozwoju. Jednak niemała przyczyna leży w tem specjalnem nastawieniu społeczeństwa polskiego względem kupca. Kupiec jest traktowany jeszcze dziś najczęściej jako paskarz, posądza się go zawsze o nieuczciwe zarobki. Nie mamy tego zrozumienia, które mają inne społeczeństwa, że ten aparat wymiany, dobrze zorganizowany i zaopatrzony w odpowiedni kapitał, niewątpliwie jest czynnikiem ułatwiającym łagodzenie kryzysów gospodarczych. Ktoś powiedział zupełnie słusznie, że gdybyśmy mieli dziś zamożny handel zbożowy, to obecny kryzys nie odbiłby się na produkcji rolnej w sposób tak dotkliwy, byłoby komu zboże sprzedawać, byłby bowiem ten kupiec, który mógłby przynajmniej część zboża od producenta zakupić i ulżyć mu w jego ciężkiej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#JanAntoniRogowicz">Mówiąc o handlu, nic mogę nie wspomnieć o sytuacji, w jakiej się znalazł dzisiaj handel detaliczny. Handel detaliczny przeciążony jest podatkami i niestety narazie — w każdym razie do końca tego roku z ulg, jakie przynosi t. zw. mała reforma podatkowa, w tej chwili omawiana w Sejmie, niema korzystać. Przy budżecie Ministerstwa Skarbu będziemy mieli okazję do omówienia szczegółowo tej sprawy. W tej chwili jednak, ponieważ opieka nad handlem leży w kompetencji resortu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, muszę powiedzieć, że Ministerstwo winno należytą opieką otoczyć handel, a w szczególności handel drobny, jako gospodarczo najsłabszy.</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#JanAntoniRogowicz">A teraz chcę w kilku słowach odpowiedzieć panu senatorowi Dawidsohnowi. To stanowisko jest dla mnie jakgdyby sympomatem pewnego defektu myślowego, że kiedy…</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Czy Pan jest lekarzem, Panie Senatorze?)</u>
<u xml:id="u-48.23" who="#JanAntoniRogowicz">Będziemy się na ten temat spierali. Kiedy się mówi o zagadnieniach gospodarczych, o klęskach czy to żywiołowych, czy to konjunkturalnych, to na te sprawy patrzy się nie objektywnie, lecz koniecznie dopatruje się w tem czy to antysemityzmu, czy też wybujałego nacjonalizmu z jednej czy z drugiej strony. Pan senator Dawidsohn całe to ciężkie przesilenie gospodarcze, jakie w tej chwili przeżywamy, rozpatruje pod kątem widzenia upośledzenia ludności żydowskiej. To przesilenie Waszego rzemieślnika żyda bije tak samo, jak i mojego rzemieślnika polaka, tak samo bije Waszego kupca, jak i mojego.</u>
<u xml:id="u-48.24" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Procentowo więcej.)</u>
<u xml:id="u-48.25" who="#JanAntoniRogowicz">No naturalnie, bo procentowo jest Was więcej w handlu. Jeżeli weźmiemy województwa wschodnie, to mamy tam miasta, gdzie 93% rzemieślników stanowią żydzi, więc jasnem jest, że tam cierpi 93 osobników żydów, a tylko 7 chrześcijan. Jeżeli weźmiemy handel zwłaszcza 3-ej i 4-ej kategorji, a nawet pierwszej i drugiej, to także procent żydów zajmujących się tym handlem jest większy, niż procent chrześcijan i oczywiście, jeżeli to rozbijemy na jednostki, to tych jednostek dotkniętych kryzysem u Was jest więcej, niż u nas. Ale na miły Bóg nie można z tego wyciągnąć wniosku, że nawet ta katastrofa żywiołowa, czy konjunkturalna jest również antysemicka.</u>
<u xml:id="u-48.26" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Ona jest kierowana przez Panów.)</u>
<u xml:id="u-48.27" who="#JanAntoniRogowicz">Przeciwko żydom? Na miły Bóg, jeżeli tak będziemy te sprawy rozpatrywali, to dojdziemy do absurdalnych zupełnie wniosków. Tak samo my, ludność polska, cierpimy, jak i ludność żydowska.</u>
<u xml:id="u-48.28" who="#komentarz">(Głos: Dlaczego nie przyjmujecie pracowników żydowskich do fabryk?)</u>
<u xml:id="u-48.29" who="#JanAntoniRogowicz">Zaraz przejdę do tego. To jest jedno zagadnienie, gdzie jak sądzę p. sen. Dawidsohn nie miał zupełnie słuszności.</u>
<u xml:id="u-48.30" who="#JanAntoniRogowicz">Dalej przechodzę do sprawy stosunku zatrudnionych pracowników żydów do pracowników Polaków w fabrykach państwowych. Proszę Panów, jeżeli jako przykład p. senator Dawidsohn dawał fabrykę tytoniową Szereszewskiego w Grodnie, która była własnością przemysłowców żydowskich i w chwili kiedy monopol fabrykę przejmował, w 100% byli w niej zatrudnieni robotnicy żydzi, to na miły Bóg, nie może p. sen. Dawidsohn żądać, żeby monopolowi nie wolno było wprowadzać robotników Polaków, którzy pracowali w innych fabrykach. Chcą Panowie utrzymać ten stan posiadania, żeby ta fabryka, prowadzona dziś przez Rząd, zatrudniała w 100% tylko pracowników żydowskich? To są żądania, mojem zdaniem, zupełnie niesłuszne.</u>
<u xml:id="u-48.31" who="#komentarz">(Głos: Pan wie bardzo dobrze, że nie chodzi o 100%.)</u>
<u xml:id="u-48.32" who="#JanAntoniRogowicz">Ale chcę zadać jeszcze inne pytanie. P. sen. Dawidsohn powiada, że ta eksterminacyjna polityka względem żydów stosowana jest przez Rząd i przez społeczeństwo polskie. Ale ja się zapytam p. sen. Dawidsohna, dlaczego w folwarkach, będących własnością żydów w Małopolsce, służba folwarczna nie jest żydowska, tylko polska? Ja się zapytam, dlaczego w różnych domach żydowskich w Warszawie, u lekarzy, adwokatów, inżynierów, pokojówka czy kucharka nie jest żydówką tylko chrześcijanką?</u>
<u xml:id="u-48.33" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Czegóż to dowodzi?)</u>
<u xml:id="u-48.34" who="#JanAntoniRogowicz">To tego dowodzi, że tak samo, jak Panom wolno odnosić się z większem zaufaniem do tej lub innej części ludności W pewnych kategorjach czynności i uważać, że lepiej gotować będzie służąca Polka, czy lepiej będzie za pługiem chodził robotnik rolny Polak — tak samo wolno i nam w ten sam sposób odnosić się do pewnych kategorji pracy, do których lepiej nadaje się Polak niż Żyd.</u>
<u xml:id="u-48.35" who="#komentarz">(Głos: My tylko różnic nie robimy.)</u>
<u xml:id="u-48.36" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Do jakiej pracy nadaje się Żyd?)</u>
<u xml:id="u-48.37" who="#JanAntoniRogowicz">Panowie najlepiej wiecie.</u>
<u xml:id="u-48.38" who="#komentarz">(Głos: Do handlu.)</u>
<u xml:id="u-48.39" who="#JanAntoniRogowicz">Jeżeli Pan pójdzie na uniwersytet, to zobaczy Pan, na jakich wydziałach są Żydzi, a na jakich przeważnie chrześcijanie. Na medycynie np. mamy przeważającą ilość Żydów.</u>
<u xml:id="u-48.40" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: 22%, to nie jest przeważająca ilość!)</u>
<u xml:id="u-48.41" who="#JanAntoniRogowicz">Reasumując, stwierdzam, że tak samo, jak Panowie się ustosunkowywujecie w swojem życiu prywatnem i gospodarczem, tak samo wolno to czynić i nam. A wszelkie skargi tego rodzaju — zresztą nie wiem, p. kolega sen. Dawidsohn mówi prawdopodobnie w imieniu syjonistów, to znaczy w imieniu nacjonalistów żydów, ja odpowiadam nie w imieniu nacjonalistów polskich, ale w imieniu tych sfer…</u>
<u xml:id="u-48.42" who="#komentarz">(Głos: W imieniu polskiego narodu.)</u>
<u xml:id="u-48.43" who="#JanAntoniRogowicz">W imieniu narodu nie mam prawa jako jednostka przemawiać — ale w imieniu tych sfer, które jednak rozumieją konieczność zgodnej współpracy na jednej ziemi tych dwóch warstw obywateli, wolnych i dalekich od wszelkiej nacjonalistycznej i antysemickiej tendencji.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Zagleniczny.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#JanZagleniczny">Wysoka Izbo! Zarówno p. referent, jak i szereg pp. senatorów przedstawili ciężar kryzysu, jaki obecnie Polska przeżywa. Chciałbym zwrócić uwagę na parę kwestyj, które nie były w mojem przekonaniu właściwie oświetlone. Cieszę się bardzo, że jest p. sen. Marchlewski, bo chciałem nawiązać właśnie do jego niesłychanie ciekawego przemówienia. Mianowicie p. sen. Marchlewski, wychodząc z założenia przyrodniczego, stwierdził, że oto w Polsce mamy klimat nieodpowiedni przedewszystkiem dla hodowli zboża, że my nigdy nie wyprodukujemy tak dobrego zboża, jak Argentyna, że więc należy raczej zaniechać produkcji zboża, a także produkcji buraków cukrowych, które nigdy nie wytrzymają konkurencji z trzciną cukrową, zaniechać produkcji kartofli, bo spirytus będziemy robić w laboratorjach bardzo niedługo, a natomiast poświęcić się hodowli bydła, bo klimat w Polsce jest najodpowiedniejszy dla hodowli bydła.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#JanZagleniczny">Mnie się wydaje, że prof. Marchlewski teoretycznie ma zupełną słuszność we wszystkich tych punktach. Rzeczywiście, dziś trzcina cukrowa jest w tem stadjum, że nad burakiem bardzo góruje. Ale cofnijmy się trochę wstecz i przypomnijmy sobie, że trzcina cukrowa istnieje bardzo dawno, a jednak przez tyle lat myśmy zwyciężali trzcinę dzięki temu, że stosowaliśmy udoskonalone techniczne metody pracy, że jednak zdołaliśmy udoskonalić w naszym klimacie buraka tak, że stał się on znacznie więcej cukrowy niż przedtem. To dało nam przewagę nad trzciną cukrową przez szereg lat. Dziś trzcina cukrowa poszła za naszym przykładem po tej samej drodze, po drodze naukowej, udoskonalono ją, udoskonalono jej fabrykację i dzisiaj góruje ona nad nami. Ale czy my z tego powodu dziś mamy ręce założyć i zaniechać hodowli buraków? Mnie się zdaje, że nie, że trzeba dalej walczyć i szukać sposobu do zwalczenia trzciny tak, jak już kiedyś sobie poradziliśmy. Cały świat idzie po tej drodze.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#JanZagleniczny">W ostatnich czasach, np. Anglja buduje coraz to nowe cukrownie. Anglja popiera cukrownictwo i rolnictwo w swoim kraju. Jeżeli porównamy nasze warunki z warunkami Anglji, to wydaje mi się, że w Anglji są gorsze warunki dla produkcji buraka i produkcji zbóż, niż u nas, jednak tam wzmacnia się ta produkcja wielokrotnie, dzięki wielkiej opiece, jaką rząd otacza rolnictwo i przemysł cukrowniczy.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#komentarz">(Głos: Ale eksport nie popłaca?)</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#JanZagleniczny">A nie, tam w Anglji popiera się dla wewnętrznej konsumcji, nawet w tej chwili, przy wielkich wysiłkach wewnętrznych będą produkowali zaledwie 5% swego zapotrzebowania. Jeżeli chodzi o produkcję dla konsumcji wewnętrznej, to nie ulega wątpliwości, że trzeba użyć wszelkich wysiłków, ażeby zarówno zboże w Polsce, buraki w Polsce i spirytus w Polsce produkować. Natomiast kwestja staje się inna wtedy, jeżeli będziemy mówili o eksporcie, o konkurowaniu z produktami zagranicznemi.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#JanZagleniczny">Dalej p. Senator mówił o hodowli bydła. Ja pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeszcze jedną dziedzinę, w której my bezwzględnie nie jesteśmy w stanie konkurować. Są to mianowicie tłuszcze. Produkcja tłuszczu w krajach, mających większe naświetlenie, jest daleko tańsza niż u nas i dlatego my nie wytrzymalibyśmy konkurencji i to byłoby ujemną stroną przy produkcji trzody chlewnej, gdzie chodzi nietylko o mięso, ale i o tłuszcz.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#JanZagleniczny">Ale idźmy dalej za rozumowaniem p. sen. Marchlewskiego. Otóż w Polsce mamy ciężkie warunki produkcji wszędzie, nietylko w produkcji rolnej, ale mamy trudne warunki i w produkcji przemysłowej. Przed chwilą tutaj jeden z pp. referentów mówił o trudnościach, z jakiemi się spotyka produkcja żelaza. Rzeczywiście nasze rudy żelazne są bardzo cienkie i małoprocentowe i musimy sprowadzać rudy żelazne zagraniczne, szmelc zagraniczny, a to podraża bardzo naszą fabrykację.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#JanZagleniczny">Dalej mamy węgiel. Produkcja węgla znajduje się u nas w trudniejszych warunkach, niż w wielu krajach zagranicznych. Dlaczego? Dlatego, że przedewszystkiem mamy mało koksujący się węgiel, a więc nie mamy tych korzyści, które mają kopalnie przy produkowaniu koksu i odpadków gazowych, które dają bezpłatny opał. Prócz tego mamy stosunkowo płytkie pokłady, kiedy szereg innych krajów, jak np. Zagłębie Donieckie, ma pokłady niesłychanie grube, co bardzo ułatwia i potania produkcję. Dalej weźmy naftę. My musimy wiercić często do 2 kilometrów, kiedy przeważnie naftę uzyskuje się już na głębokości 200–300–400 metrów. To ogromnie podraża naszą produkcję.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#JanZagleniczny">Czy z tego wszystkiego by wynikało, że należy zaniechać produkcji zboża, cukru, kartofli, węgla, żelaza, nafty i otrzymywać te towary z zagranicy? Jasne jest, że tego wniosku nie należy wyprowadzać, że przeciwnie, trzeba otoczyć tę ciężką, trudną produkcję, jaka w Polsce istnieje, odpowiednią opieką i dążyć do utrzymania wszystkich tych przemysłów i produkcji, o ile to tylko jest możliwe.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#komentarz">(Głos: A wypadek wojny?)</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#JanZagleniczny">Zupełnie słusznie. To jest wogóle podstawą niepodległości poprostu — utrzymanie tej produkcji.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#JanZagleniczny">Chciałbym dalej wskazać na pewne niewłaściwe postawienie sprawy kredytu. Sprawa kredytu była przez wielu pp. senatorów omawiana tutaj, mówiono, że oto w Polsce nie było pewnych warunków politycznych, któreby ten kredyt ułatwiały, któreby budziły pewien entuzjazm Europy dla nas, a natomiast były inne warunki, które to utrudniały. Zdaje mi się, że w tem powiedzeniu jest może bardzo dużo przesady i pozwolą Panowie sobie przypomnieć, że…</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#komentarz">(S. Gliwic: Największe kredyty zostały uzyskane teraz po maju.)</u>
<u xml:id="u-50.13" who="#JanZagleniczny">... wykażę, że przecież po roku 1920 w całej Europie było do nas bardzo dużo sentymentu, rzeczywiście dużo serca, ale kieszenie się nie otwierały.</u>
<u xml:id="u-50.14" who="#JanZagleniczny">P. sen. Motz mówił o czasach premjera Grabskiego i wspominał, że dużo kredytów było wówczas zawartych, lecz zapomniał o tem, że kredyty, zawarte za granicą za czasów p. premjera Grabskiego, były właściwie najdroższe, jak kredyt zapałczany, tytoniowy, pożyczka Dillona, były to kredyty bardzo ciężkie i uzyskane na bardzo trudnych warunkach. A natomiast, proszę Panów, kiedy się otworzyły źródła kredytów zagranicznych? One otworzyły się po wypadkach majowych. Przecież zarówno pożyczka stabilizacyjna, jak pożyczki m. Warszawy...</u>
<u xml:id="u-50.15" who="#komentarz">(S. Gliwic: Śląska.)</u>
<u xml:id="u-50.16" who="#JanZagleniczny">... jak i wszystkie wielkie pożyczki dla rozmaitych przemysłów były zawarte po maju.</u>
<u xml:id="u-50.17" who="#komentarz">(Głos: Ale przedtem o nie traktowano.)</u>
<u xml:id="u-50.18" who="#JanZagleniczny">Te, które były zawarte przedtem, po maju, były dane na łatwiejszych warunkach.</u>
<u xml:id="u-50.19" who="#komentarz">(Głos: Ale były zaczęte przed majem, Panie Senatorze!)</u>
<u xml:id="u-50.20" who="#JanZagleniczny">Chciałem z tej trybuny posła wić jasno tę sprawę.</u>
<u xml:id="u-50.21" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To były pożyczki uzyskane wskutek starań Skrzyńskiego.)</u>
<u xml:id="u-50.22" who="#JanZagleniczny">Zdaje mi się, że, jeżeli w tej chwili mamy pewne trudności kredytowe, a ma je przedewszystkiem Państwo, to może to pochodzi nie z braku zaufania do Państwa, ale przede wszystkiem z tego, że Państwo potrzebuje kredytu innego typu, potrzebuje kredytu długoterminowego. Przemysł potrzebuje również kredytu długoterminowego, to prawda, ale trzeba stwierdzić, że w tej chwili niema rynku zagranicznego otwartego dla długoterminowego kredytu. Nikt nie daje nigdzie długoterminowego kredytu, bo tak się właśnie dziś te stosunki ułożyły. Przecież Panowie wiedzą, że wielki kryzys amerykański przedewszystkiem uniemożliwił Ameryce dawanie kredytu długoterminowego, następnie zamknął dostęp i uniemożliwił go i tym krajom, które mają dziś nadmiar pieniędzy, któreby chętnie tych kredytów udzieliły, ale są w obawie, żeby ten kryzys także ich nie nawiedził i muszą bronić swoich stosunków. Następnie szereg lokalnych warunków spowodował, że w tych państwach, które dziś przepełnione są złotem, które posiadają kredyt niesłychanie tani, można otrzymać kredyt krótkoterminowy, natomiast nie można otrzymać kredytu długoterminowego.</u>
<u xml:id="u-50.23" who="#JanZagleniczny">Otóż dlatego właśnie, jeżeli chodzi o kredyt, to brak jego dla nas nie wynika wcale ani z zaufania, ani z niezaufania. Przeciwnie, ja sądzę, a ja do pewnego stopnia zawodowo traktuję pożyczanie pieniędzy, że brak zaufania nigdy nie stoi na przeszkodzie w otrzymywaniu kredytów w ostatnich czasach.</u>
<u xml:id="u-50.24" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-50.25" who="#JanZagleniczny">Natomiast gdy chodzi o kredyty długoterminowe, to tych ani my, ani inne kraje nie dostaną, bo dziś niema rynku na długoterminowe kredyty. I to jest nieszczęście. Trzeba się z tem pogodzić.</u>
<u xml:id="u-50.26" who="#JanZagleniczny">Dalej, gdy chodzi o nasze stosunki, to naturalnie one są ogromnie utrudnione tem jeszcze, że u nas kapitalizacja jest niesłychanie słaba i to jest jedna z naszych największych bolączek. Dlaczego zaś niema kapitalizacji? Bo gospodarkę ogólno-państwową mamy źle nastawioną. Wielokrotnie miałem zaszczyt to przytaczać i w moim referacie zeszłorocznym i teraz z grubsza, że przemysł i produkcja w całym świecie cieszy się wielką opieką i pomocą państwa. W ostatnim budżecie francuskim jest wstawiona 5-miljardowa suma na poparcie gospodarstwa narodowego. My nie dysponujemy tak wielkiemi sumami na ten cel. My może zanadto zabrnęliśmy w przedsiębiorstwach państwowych.</u>
<u xml:id="u-50.27" who="#JanZagleniczny">I tu dochodzę do tego błędu zasadniczego naszej polityki ogólnej, jakim jest gospodarka przedsiębiorstw państwowych. P. s. Januszewski już przedstawił te rzeczy.</u>
<u xml:id="u-50.28" who="#JanZagleniczny">Zdaje mi się, że dziś już co do tego, że przedsiębiorstwa państwowe za dużo rozbudowane są szkodliwe, jesteśmy wszyscy w zgodzie. I wydaje mi się, że to jest jeden z powodów, dlaczego ta kapitalizacja wewnętrzna maleje, bo bardzo dużo wydaje się na przedsiębiorstwa państwowe… Niedawno była wystawa w Ameryce i jakiś dowcipniś tak scharakteryzował postęp maszynizmu, do jakiego Ameryka obecnie doszła. Oto powiada, że widział maszynę, która zabija wołu, następnie tego wołu dzieli, ćwiartuje, zdziera z niego skórę, z tej skóry robi but na lewą nogę, z mięsa robi kotlety, następnie te kotlety trawi i wyrzuca. To była ta samowystarczalność, posunięta do skrajności. I proszę Panów, zdaje mi się, że przedsiębiorstwa państwowe mają także samowystarczalność posuniętą do krańca. Same pracują na siebie, nic nikomu z tego nie przychodzi, nic Państwu nie odrzucają, a wszystko, co zarobią, to zjedzą. Zdaje mi się, że tu jest konieczna racjonalizacja tych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-50.29" who="#JanZagleniczny">Czy możemy iść po tej drodze, jaką wskazuje p. s. Januszewski, to znaczy utworzyć bank, któryby tem rządził? Jabym na to się nie zgodził, ale natomiast zgodziłbym się z p. s. Januszewskim, że trzeba utworzyć oddzielną organizację. Nie powiem, żebyśmy mieli zmienić właściciela, ale kierunek i sposób gospodarki. To są zasadnicze rzeczy. Myśmy widzieli przecież w roku zeszłym, jak Polmin, przedsiębiorstwo państwowe, przez Państwo finansowane, mające monopol zakupu ropy bratowej, nie mógł tej ropy zakupić, bo nie miał na to pieniędzy przez parę miesięcy. Tu wydaje się jednak, że ta wada organizacji jest tem, co gubi przedsiębiorstwa państwowe. Mamy przykład, że przedsiębiorstwa państwowe, prowadzone przez najlepszych kierowników, wskutek zasadniczego błędu organizacji nie mogą dawać zysków, nie mogą przynosić dochodów. Wydaje mi się, że jest koniecznością uregulowanie sprawy przedsiębiorstw państwowych. I wydaje mi się, że sprawa ta jest niesłychanie ważna, pierwszorzędna dla życia gospodarczego Państwa. Tu godzę się z s. Sokołowskim, który powiedział, że powinien być opracowany program gospodarczy państwowy. Wydaje mi się, że jest koniecznością zdać sobie sprawę, co my mamy i jak tem w obecnych warunkach powinniśmy dysponować.</u>
<u xml:id="u-50.30" who="#JanZagleniczny">Fakt zgodności tego poglądu z p. s. Sokołowskim przypomina mi inny objaw. Bardzo uważnie przysłuchiwałem się całej dyskusji, a przedewszystkiem głosom z obozu przeciwnego i oto z przyjemnością stwierdzam, że kiedy poprzednio z obozu tego padały wycieczki przeciw fabrykantom, przemysłowcom, to teraz tych wycieczek niema. Bieda nas pogodziła. I tu można stwierdzić raz jeszcze, że to co nas przemysłowców i robotników dzieli, to są zyski i podział zysków. Ale przedewszystkiem musimy wspólnie dojść do zysków, wypracować wspólnie zyski, a dopiero potem będziemy mogli mówić o podziale.</u>
<u xml:id="u-50.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#MichałHałuszczyński">Dyskusja wyczerpana. Głos ma sprawozdawca s. Januszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#WacławWiktorJanuszewski">Chciałbym kilka słów odpowiedzieć s. Zaglenicznemu. Nie chciałbym, żeby tu pozostało wrażenie, że opinja jest tak zgodna co do tego, że przedsiębiorstwa państwowe źle pracują, względnie, że zysków nie dają, żeby była również opinja niejasna co do tego, że Państwo, jako przedsiębiorca, za daleko się posunęło.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#WacławWiktorJanuszewski">Otóż co do pierwszej sprawy muszę stwierdzić i z bilansu Ministerstwa Przemysłu i Handlu można to zobaczyć, że przedsiębiorstwa administrowane w tym resorcie zyski dają...</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#komentarz">(Głos: Małe.)</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#WacławWiktorJanuszewski">... tylko, że te zyski idą na dalsze inwestycje i polepszenie warsztatów produkcyjnych.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#komentarz">(Głos: To jest ta kapitalizacja.)</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#WacławWiktorJanuszewski">Nie jest to jednakowoż winą Państwa i Rządu naszego. Myśmy odziedziczyli te przedsiębiorstwa w stanie bardzo zniszczonym, więc musiało się pewne duże kapitały dać na zorganizowanie i odbudowę.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#WacławWiktorJanuszewski">Pozatem, przepatrując wszystkie przedsiębiorstwa, które są własnością Państwa, możnaby powiedzieć, że bardzo mała ilość tych przedsiębiorstw jest jednakowoż taka, której Państwo mogłoby się pozbyć, większą część — powiedziałbym 90% tych przedsiębiorstw — musi Państwo zatrzymać w swoich rękach, jako przedsiębiorstwa potrzebne dla obrony Państwa, lub jako przedsiębiorstwa, na któreby się nie znalazło prywatnego kapitału. Słuszne jest tylko, i tu zgadzam się z s. Zaglenicznym i to była opinją całej Komisji, że trzeba formę organizacyjną tych przedsiębiorstw jak najprędziej zmienić. Dlatego też jak najusilniej prosiłbym p. Ministra Przemysłu i Handlu, żeby zwrócił uwagę na naszą rezolucję i jak najprędzej tę ankietę o przemyśle zorganizował.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#MichałHałuszczyński">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Preliminarz budżetowy Ministerstwa Komunikacji. Głos ma sprawozdawca s. Przybylski.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wysoki Senacie! W drukowanem sprawozdaniu, które znajduje się w rękach czcigodnych członków Wysokiej Izby, są przedstawione w ogólnych zarysach i datami statystycznemi zobrazowane wyniki prac Ministerstwa Komunikacji w dziedzinie rozwoju i usprawnienia kolejnictwa polskiego. Poruszyłem tam także szereg aktualnych problemów z tej dziedziny. Nie chcąc się powtarzać, pragnę w sprawozdaniu ustnem poprzestać na rozpatrzeniu tematu, obecnie najbardziej aktualnego, którego rozważenie przez Wysoką Izbę przy uchwalaniu budżetu na rok 1930/31 uważam za konieczne. Temat ten narzuca nam obecna sytuacja gospodarcza oraz ścisły związek, jaki zawsze zachodzi między kolejami a położeniem gospodarczem kraju, który one obsługiwać mają. Chodzi o wzajemne oddziaływanie kolei i życia gospodarczego w czasach depresji gospodarczych, względnie w czasie gospodarczych przesileń.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Życie gospodarcze kraju w chwili obecnej wykazuje pewne zjawiska ujemne, które mają wprawdzie charakter przejściowy, ale zasługują na baczną uwagę obu Izb parlamentarnych, Rządu i całego narodu, nietylko dlatego, że ich napięcie wciąż rośnie i zaczyna już być groźne, ale także przez wzgląd na to, że zataczają one kręgi coraz szersze i coraz głębsze rany zadają krajowym warsztatom pracy. Zjawisk tych nie będę bliżej omawiał, gdyż są one Wysokiej Izbie dobrze znane. Ich jądro tkwi we współczesnym układzie stosunków gospodarczych świata, a u nas przedewszystkiem w złem położeniu rolnictwa; dają się one odczuwać coraz dotkliwiej także reszcie krajowych warsztatów pracy, a więc przemysłowi, handlowi, rzemiosłu, instytucjom bankowym i kredytowym, oraz szerokim rzeszom pracujących.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Zanik siły konsumcyjnej szerokich warstw ludności zniewala krajowe warsztaty pracy do znacznego ograniczania lub nawet zaprzestania tej produkcji, a więc także do znacznych redukcji liczby pracowników fizycznych i umysłowych, zakreśla handlowi zbyt ciasne granice, wywołuje coraz większy kryzys płatniczy i kredytowy, czemu towarzyszy rosnąca wciąż skala protestów wekslowych i upadłości i ruina licznych warsztatów pracy. Równowaga pomiędzy zdolnością wytwórczą krajowych warsztatów pracy, a zdolnością spożycia szerokich warstw ludności, a zatem także równowaga między spożyciem a wytwórczością, są na pewien czas zachwiane, co jest właśnie znamieniem przesilenia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Jeżeli się zważy, że rozwój kolei jest wprawdzie z jednej strony główną przyczyną olbrzymiej i szybkiej ewolucji życia gospodarczego, ale z drugiej strony stał się możliwy tylko wskutek wielkiego wzrostu produkcji i potrzeb wymiany dóbr w przestrzeni, jeżeli się nadto weźmie pod uwagę, że w dobie dzisiejszej koleje są niezbędnem i głównem narzędziem wyrównania wytwórczości i spożycia w przestrzeni, to z obu tych przesłanek wypływa logicznie wielkość wpływu przesileń gospodarczych na gospodarkę kolejową oraz wpływu kolei na przebieg przesileń gospodarczych, a więc także rola, jaka kolejom wobec przesileń gospodarczych w udziale przypada.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Przesilenia częściowe mogą być dla kolei nawet korzystne, jeżeli np. z powodu złych żniw w kraju kolej przywozi większe ilości zboża z zagranicy. Natomiast jeżeli przesilenie odbija się na całem gospodarstwie krajowem, to spadek zdolności konsumcyjnej ludności i wywołane przezeń ograniczenie produkcji zmniejsza także rozmiary wymiany dóbr w przestrzeni, a więc wywołuje spadek przewozów towarowych i redukuje wpływy kolejowe z przewozu towarów.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">O ile kraj nie jest dostatecznie nasycony potrzebną siecią kolejową, przesilenie gospodarcze w kraju pociąga za sobą zwolnienie tempa rozbudowy kolei wskutek pogorszenia się jej stosunków finansowych oraz pod wpływem wzrastających trudności w uzyskaniu krajowego lub obcego kapitału na inwestycje. Natomiast budowa linji kolejowych, już rozpoczętych, odbywa się zwykle mimo panującego kryzysu, o ile szybkie ich ukończenie ma podnieść dochodowość kolei lub do częściowego złagodzenia przesilenia się przyczynić. Na tem stanowisku stanął także Sejm i Rząd, ograniczając znacznie program prac inwestycyjnych w nadchodzącym okresie budżetowym, a koncentrując wysiłek inwestycyjny na dalszą budowę już rozpoczętych linji kolejowych, przedewszystkiem zaś na ukończenie odcinków magistrali Gdynia — Zagłębie węglowe, której wielkie znaczenie i obecny stan robót przedstawiłem już w sprawozdaniu drukowanem.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Depresja gospodarcza wpływa ujemnie także na ruch osobowy na kolejach. Nie wywołuje ona wprawdzie zawsze spadku ilości podróżnych, ale zawsze pociąga za sobą zwolnienie tempa wzrostu ruchu osobowego co do ilości podróżnych i co do przejechanych pasażero-kilometrów, tudzież odpływ podróżnych z klas droższych do tańszych, co razem wpływa na zwolnienie tempa wzrostu lub nawet zmniejszenie wpływu z przewozu osób. I tak na Polskich Kolejach Państwowych wynosiły wpływy z przewozu osób w listopadzie 1929 r. około 30 milj. zł, w grudniu 1929 r. około 31 milj. zł (ruch świąteczny), a w styczniu 1930 r. tylko 27 milj. zł. Tak samo ilość pociągo-kilometrów, która w grudniu 1929 r. wynosiła 5.387.758, spadła już w styczniu 1930 r. na 5.349.004. W lutym 1930 r. nastąpił tak gwałtowny dalszy spadek ruchu osobowego, że Ministerstwo Komunikacji musiało wstrzymać przy końcu lutego b. r. bieg wielu pociągów pasażerskich.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Większy i wyraźniejszy wpływ wywiera depresja gospodarcza na ruch towarowy, wywołując absolutny spadek przewozów towarowych, tak, że statystykę ruchu towarowego można uważać za gospodarczy barometr.</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Stwierdza to także statystyka naszych kolei.</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">I tak ogólna praca wagonów towarowych wynosiła w październiku 1929 r. na dzień kalendarzowy 21.327 wagonów 15-tonowych, w listopadzie 1929 r. 20.681 takichże wagonów, w grudniu 1929 r. 17.000, w styczniu 1930 r. 13.640, a w pierwszej dekadzie lutego 1930 r. 11.930.</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Te wszystkie przejawy ruchu kolejowego, które towarzyszą przesileniom gospodarczym, t. j. zwolnienie tempa wzrostu lub nawet spadek ruchu osobowego, odpływ podróżnych z klas droższych do tańszych i absolutny spadek przewozów towarowych, znajdują odbicie we wpływach eksploatacyjnych kolei, które się obniżają. W wolniejszem tempie, t. j. znacznie później odbija się przesilenie gospodarcze w rozchodach kolejowych, które narazie, zwłaszcza w rozchodach osobowych, pozostają jeszcze na dawniejszym poziomie, co wywołuje podniesienie, a więc pogorszenie się współczynnika eksploatacji. Lata depresji gospodarczej wykazują zawsze najwyższy współczynnik eksploatacji, co znów odbija się ujemnie na nadwyżce wpływów eksploatacyjnych, na rencie, na kapitale zakładowym i na wysokości długów.</u>
<u xml:id="u-54.11" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Liczne dowody statystyczne na poparcie tez, które powyżej przytoczyłem, podaje niemiecki ekonomista Offenberg w swej książce p. t. „Konjunktur und Eisenbahn” i przychodzi w końcu do stwierdzenia, że fale konjunkturalne odbijają się w finansach kolejowych, a w szczególności z pewnem opóźnieniem we wpływach, jeszcze później w rozchodach, bardzo ostro we współczynniku eksploatacji, w nadwyżce wpływów eksploatacyjnych i w rencie, zaledwie dostrzegalnie w kapitale zakładowym, a wyraźniej w długach kolejowych.</u>
<u xml:id="u-54.12" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Zgodnie z powyższą tezą obecne ostre stadjum depresji gospodarczej znajdzie niewątpliwie po niejakim czasie wyraz we wpływach eksploatacyjnych kolei. Już obecnie można w tym kierunku stwierdzić pewne niepokojące przejawy, które zdają się być zaczątkiem owego ujemnego oddziaływania przesilenia gospodarczego na kolejowe finanse. I tak wpływy z przewozów towarowych wynosiły w listopadzie 1929 r. około 103.500.000 zł, w grudniu 1929 r. około 96.500.000 zł, a w styczniu 1930 r. około 74.500.000 zł.</u>
<u xml:id="u-54.13" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Przechodzę obecnie do omówienia drugiej strony zagadnienia, t. j. do przedstawienia wpływu, jaki koleje wywierają lub wywierać mogą na przesilenia gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-54.14" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Pomijam nieaktualny w stosunkach naszych przypadek, że koleje, słabe finansowo, skutkiem złej konjunktury bankrutują, i że ich bankructwo pociąga za sobą silne wstrząśnienia w osłabionem przesileniem życiu gospodarczem kraju. Lecz nawet niezależnie od powyższej ewentualności koleje mogą panujące przesilenie gospodarcze znacznie zaostrzyć lub nowe wywołać. Wynika to znowu z istoty kolei, jako najważniejszego środka wymiany dóbr w przestrzeni, oraz z istoty przesilenia gospodarczego, które, jak wspomniałem, powstaje wskutek zwichnięcia równowagi między produkcją a konsumcją, a więc skutkiem tego, że wyrównanie między produkcją a konsumcją pod względem ilości, czasu lub przestrzeni znacznie szwankuje, i to przez dłuższy okres czasu.</u>
<u xml:id="u-54.15" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Gdyby koleje skutkiem zdarzeń elementarnych, skutkiem strajku, braku taboru, zatarasowania linji lub z innych przyczyn nie były w stanie przez dłuższy czas spełniać swoich zadań co do wymiany dóbr w przestrzeni, musiałoby zachwianie równowagi między wytwórczością a spożyciem przybrać charakter kryzysu gospodarczego, który może być przejściowy, albo też nawet zatoczyć szersze kręgi. Ten sam skutek może wywołać mylna polityka taryfowa, np. podniesienie stawek taryfowych na przewóz towarów w okresie silnej depresji gospodarczej, które, podrażając przewóz towarów nad miarę panujących stosunków gospodarczych, sztucznie utrudnia wymianę dóbr w przestrzeni i zmniejsza ilość przewozów towarowych. Licznych przykładów takich przesileń gospodarczych, wywoływanych mylną polityką taryfową kolei, dostarcza historja kolejnictwa Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z powodu niezdrowych podstaw finansowych tamtejszych kolei i z powodu bardzo zaciętych nieraz walk taryfowych między zarządami kolejowemi, które ze sobą konkurują.</u>
<u xml:id="u-54.16" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Z drugiej strony jednak koleje mogą odwracać niebezpieczeństwo zbliżającego się przesilenia gospodarczego, zwłaszcza jeżeli ono jest częściowe, t. j. dotyka tylko pewnych części obszaru państwa, lub tylko niektórych gałęzi przemysłu czy rolnictwa. Stąd wynika jeden z najważniejszych lecz także najtrudniejszych obowiązków kolei państwowych, a mianowicie obowiązek szybkiego dostosowania się do pogarszającej się sytuacji gospodarczej kraju w drodze odpowiedniej polityki taryfowej oraz przez należyte dostawianie taboru wagonów towarowych.</u>
<u xml:id="u-54.17" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W przypadkach przesileń gospodarczych, które obejmują całe życie gospodarcze kraju, środki te oczywiście nie są w stanie przesilenia gospodarczego zahamować, w każdym jednak razie wpływają na jego złagodzenie i ułatwiają proces skrzepiania się krajowych sił gospodarczych i wzrostu ich odporności w walce z przyczynami, z których przesilenie gospodarcze wyrosło.</u>
<u xml:id="u-54.18" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Zrozumienie przez Rząd i trafne ujęcie powyższych zadań, jakie przypadają kolejom państwowym w okresie przesilenia gospodarczego, musimy stwierdzić w obydwóch kierunkach, które powyżej zaznaczyłem, to jest tak w dziedzinie polityki taryfowej, jako też w dziedzinie taboru kolejowego.</u>
<u xml:id="u-54.19" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Pomimo, że stan finansowy Polskich Kolei Państwowych w związku z obecnem przesileniem gospodarczem jest niepomyślny, Ministerstwo Komunikacji celem przyjścia z pomocą sferom rolniczym, a w części także sferom przemysłowym wprowadziło w drugiej połowie lutego r. b. w dziedzinie przewozów towarowych niektóre ulgi taryfowe, z których wymienię najważniejsze:</u>
<u xml:id="u-54.20" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">1) dla przewozu zboża w ziarnie i roślin strączkowych z południowo-wschodniej połaci Państwa, a więc z Małopolski i Wołynia ze względu na ich niekorzystne położenie geograficzne, t. j. ze względu na wielką odległość ich od rynków zbytu, zaprowadzono tak dla obrotu wewnętrznego jak również dla wywozu taryfę różniczkową z opustem około 20% w porównaniu z taryfami obowiązującemi;</u>
<u xml:id="u-54.21" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">2) na wywóz ziemniaków świeżych przez granicę lądową ze wszystkich dzielnic Państwa przy znano zniżkę opłat przewozowych około 20%;</u>
<u xml:id="u-54.22" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">3) przewozy otrąb na paszę tak wewnątrz kraju jak również na eksport przez granicę suchą uzyskały zniżkę 10%-ową od taryf obowiązujących;</u>
<u xml:id="u-54.23" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">4) na wywóz trzody chlewnej wobec niedostatecznej ilości wagonów specjalnych, dwupodłogowych, zaprowadzono narazie zastępczość jednego wagonu specjalnego przez dwa wagony zwykłe z obliczeniem przewoźnego za połowę powierzchni podłóg obu użytych wagonów, w najbliższym zaś czasie dla takich przewozów w wagonach zastępczych prowadzi się również 30%-ową zniżkę przewoźnego, z której obecnie korzystają przewozy w wagonach t. zw. kratówkach;</u>
<u xml:id="u-54.24" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">5) celem obniżenia kosztów paliwa dla przemysłu włókienniczego w Łodzi zaprowadzono dla przesyłek miału węglowego z Zagłębia Śląskiego i Dąbrowskiego klasę 20, najniższą z klas taryfowych normalnych, która zniża koszt przewozu dla tego rodzaju paliwa o 20% w porównaniu z taryfą wyjątkową, zbudowaną na podstawie wartości handlowej towaru przy uwzględnieniu potrzeb ekonomicznych;</u>
<u xml:id="u-54.25" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">6) przemysł włókienniczy otrzyma ponadto jeszcze zniżkę taryfową dla eksportu tkanin bawełnianych i przędzy bawełnianej o jedną klasę, co daje naogół około 12% zniżki w porównaniu z normalną klasą taryfową, dostosowaną do handlowej wartości tkanin;</u>
<u xml:id="u-54.26" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">7) dla hut, położonych przy stacji Częstochowa, obniżono taryfy na przewóz węgla i koksu z kopalni śląskich i dąbrowieckich o 10%;</u>
<u xml:id="u-54.27" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">8) dla przemysłu ceramicznego krajowego udzielono ulgi taryfowej na przewóz naczyń i wyrobów z fajansu i kamionku, tak dla przesyłek wewnątrz kraju, jak również dla eksportu. Mianowicie obniżono taryfę wyjątkową, dostosowaną do normalnych warunków ekonomicznych, o dalsze dwie klasy, co w rezultacie przynosi zniżkę kosztów przewozu od 15 do 20%.</u>
<u xml:id="u-54.28" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Pozatem drobniejsze ulgi taryfowe albo są już wprowadzone w życie, albo też znajdują się narazie w stadjum rozważań.</u>
<u xml:id="u-54.29" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Czasu dawniejszego, bo już grudnia 1929 roku, sięga zfinalizowanie przez Ministerstwo Komunikacji starań o zabezpieczenie na szereg lat częściowego uzupełniania taboru kolejowego w drodze umowy ze S. A. Lilpop, Rau i Loewenstein. Umowę tę omówiłem już w sprawozdaniu drukowanem. Dziś ograniczę się więc do naszkicowania dodatnich stron tej umowy dla obecnego przesilenia gospodarczego. Poza przyspieszeniem zaopatrzenia kolei w tabor kolejowy wykonanie tej umowy zasili rynek wewnętrzny kapitałami amerykańskiemi w sumie 20–25 miljonów dolarów, przyczyni się do wzmożenia produkcji krajowej i do rozszerzenia możności eksportowej krajowych warsztatów pracy, co wpłynie łagodząco na wzrost bezrobocia, — a nadto otworzy drogę dla dalszego przypływu kapitałów zagranicznych. Wykonanie tej umowy odciąży nadto kredyty P. K. P. o 20 miljonów złotych. W dziale 4 rozdział 3 par. 2 preliminowano na zakup wagonów sumę 39.700.000 zł, z czego około 20 miljonów było przeznaczone dla Spółki Lilpop, Rau i Loewenstein. Skutkiem zawarcia powyższej umowy z tą spółką ta suma 20 miljonów staje się wolna, i zgodnie z art. 7 ustawy skarbowej Minister Skarbu będzie mógł ją przenieść w obrębie działu 4 na inne paragrafy celem użycia ich na inne wydatki inwestycyjne, a więc celem uzupełnienia preliminowanych kredytów na budowę nowych linji kolejowych, rozbudowę węzłów i stacji tudzież na inne inwestycje.</u>
<u xml:id="u-54.30" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Koleje mogą jednak także jeszcze w inny sposób wpływać na łagodzenie przesileń gospodarczych, dzięki swej zdolności wpływania na wyrównanie gospodarczych konjunktur. Zdolność tę posiadają koleje, będąc największymi odbiorcami krajowego przemysłu. W swoim charakterze koleje są w stanie wywierać wpływ bezpośredni w kierunku wyrównywania konjunktur, a w razie złej konjunktury, która wywołuje zastój w przemyśle, mogą koleje przez powiększenie swoich zamówień dać tym warsztatom przemysłowym, które są dostawcami kolei, zatrudnienie i zarobek, przez co pośrednio zmniejsza się w kraju bezrobocie, a bezpośrednio i pośrednio zwiększa się spożycie.</u>
<u xml:id="u-54.31" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W pełnem zrozumieniu tego ważnego, a w obecnych stosunkach finansowych kolei trudnego zadania, postanowił Rząd przyjść życiu gospodarczemu w kraju z pomocą przez pomnożenie zamówień rządowych i utworzył w tym celu przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu specjalną komisję, która ma się zająć unormowaniem tych zamówień. Ministerstwo Komunikacji przedłożyło tej komisji program wykonania dostaw na rok budżetowy 1930/31, obejmujący większe ilości wyrobów skórzanych, materjałów budowlanych, cementu, materjałów opałowych, wyrobów przemysłu chemicznego, hutniczego, metalowego, włókienniczego i taboru kolejowego. Byłoby wskazanem, ażeby program ten został jaknajrychlej zatwierdzony i zakomunikowany odnośnym zakładom przemysłowym, by one mogły na czas przystosować do niego swoje programy produkcji i programy redukcji pracowników na czas zrewidować.</u>
<u xml:id="u-54.32" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W świetle powyższych uwag, a w szczególności uwag, zawartych w pierwszej części moich wywodów, które dotyczyły wpływu przesilenia gospodarczego na ruch kolejowy i na wpływy z przewozu osób i towarów, należy ocenić wnioski Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, które imieniem większości tej Komisji Wysokiej Izbie przedłożę.</u>
<u xml:id="u-54.33" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W dziale 2, rozdział 1 § 1 „Przewóz osób” preliminowano w pierwotnem przedłożeniu rządowem sumę 403.200.000 zł. Sejm podniósł ją o 11.500.000 zł, Rząd zaś wnosi obecnie o obniżenie tej sumy o 10.000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-54.34" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W poprzednich moich wywodach przedstawiłem wpływ, jaki wywiera depresja gospodarcza na ruch osobowy na kolejach, a w szczególności wskazałem na to, że pociąga ona za sobą zawsze zwolnienie tempa wzrostu ruchu osobowego, a czasem nawet absolutny spadek ilości podróżnych, jak również jest przyczyną odpływu podróżnych z klas droższych do tańszych, co wszystko wywołuje albo tylko zwolnienie tempa wzrostu, albo nawet zmniejszenie wpływów z przewozu osób. Powołałem się również na to, że na Polskich Kolejach Państwowych wpływy z przewozu osób od listopada 1929 r., kiedy wynosiły około 30.000.000 zł, w styczniu b. r. spadły na 27.000.000 zł, oraz, że w lutym b. r. nastąpił dalszy i to tak gwałtowny spadek ruchu osobowego, że Ministerstwo Komunikacji musiało już przy końcu lutego wstrzymać bieg wielu pociągów pasażerskich.</u>
<u xml:id="u-54.35" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-54.36" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wobec tych przesłanek można żywić uzasadnione wątpliwości, czy w okresie budżetowym 1930/31 da się osiągnąć z przewozu osób suma wpływów, którą preliminarz rządowy przewidywał. Podniesienie jej aż o 11.500.000 zł uznać należy dlatego za nierealne i należy przyjąć zaproponowane obecnie przez Rząd obniżenie sumy, uchwalonej przez Sejm o 10 miljonów zł, jako leżącej bliżej sfery prawdopodobieństwa.</u>
<u xml:id="u-54.37" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W dziale 2, rozdział 1, § 3 „Przewóz towarów” preliminarz rządowy przewidywał sumę 1.139.500.000 zł, Sejm podniósł ją o 17.000.000, Rząd wnosi o obniżenie sumy uchwalonej przez Sejm o 7 miljonów złotych.</u>
<u xml:id="u-54.38" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Podwyżka, którą uchwalił Sejm, składa się z 2 pozycyj, a mianowicie z sumy 2,700.000 zł, która eskontuje zgóry proponowane przez sprawozdawcę budżetowego Sejmu podwyższenie taryfy ulgowej na węgiel, wywożony przez Gdańsk i Gdynię o 30 groszy od tonny, oraz sumy 15 miljonów złotych, którą Sejm oparł na przewidywaniu, iż nowa taryfa towarowa w porównaniu z poprzednią zwiększy wpływy o 14%, podczas gdy w przedłożeniu rządowem przewidywano wzrost wpływów tylko o 12%.</u>
<u xml:id="u-54.39" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Jest rzeczą notoryczną, że niezwyczajnie łagodna zima tegoroczna zmniejszyła znacznie zapotrzebowanie na węgiel tak na rynku wewnętrznym, jako też zagranicą. Eksport węgla z kopalń górnośląskich, który w grudniu 1929 r. wynosił 998.763 ton, spadł w styczniu b. r. na 941.412 ton, a w lutym b. r. na 732.598 ton. Stoimy w przededniu zawarcia z Niemcami traktatu handlowego, który przed polskiemi kopalniami węgla w odległości kilkudziesięciu kilometrów otworzy rentowny rynek zbytu dla około 350.000 ton miesięcznie, wiadomo zaś z drugiej strony, że wywóz węgla przez Gdańsk i Gdynię jest połączony ze znacznemi ofiarami finansowemi przemysłu.</u>
<u xml:id="u-54.40" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Utrzymanie względnie wzmożenie tego ostatniego wywozu leży nietylko w interesie ekspansji gospodarczej polskich kopalń węgla i w interesie zdobycia w tym celu nowych rynków zbytu, ale przedewszystkiem w ogólnym interesie Państwa, gdyż przyczynia się w wybitnym stopniu do aktywizacji bilansu handlowego, zyskuje dla gospodarstwa narodowego waluty i dewizy obce, przyczynia się do zmniejszenia bezrobocia w kraju, a jest niezbędne dla podniesienia znaczenia i dla pełnego wyzyskania Gdyni jako portu oraz do pełnego wyzyskania linji kolejowych, które łączą i które w przyszłości łączyć mają porty polskie z zagłębiem węglowem. Także kolej jest silnie zainteresowana w utrzymaniu i wzmożeniu tego eksportu, gdyż, ponosząc narazie ofiary w postaci taryfy ulgowej w czasie, kiedy polski przemysł węglowy walczy o zdobycie nowych rynków zbytu, zapewnia sobie przez to na przyszłość wielkie i stałe wpływy, które z eksportu tego ciągnąć będzie wtedy, gdy polski przemysł węglowy na zdobytych rynkach północnych się utrwali i kiedy obecną walkę o ich zdobycie uwieńczy porozumienie węglowe z Anglją i Niemcami. Porozumienie to zapewni nietylko polskim kopalniom stały zbyt wielkich ilości węgla na rynkach północnych po cenach stałych, ale także polskim kolejom żelaznym da możność i gwarancję pełnego wyzyskania linji i urządzeń kolejowych, a więc obniżenia kosztów własnych ruchu, otwierając im zarazem stałe i obfite źródło wpływów z masowych przewozów węgla.</u>
<u xml:id="u-54.41" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W tym stanie rzeczy wysunięty przez Sejm projekt podwyższenia taryfy eksportowej przez Gdańsk i Gdynię nie jest pomysłem, któryby można uznać za korzystny dla gospodarki narodowej ani dla gospodarki finansowej Polskich Kolei Państwowych.</u>
<u xml:id="u-54.42" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Również dalszą podwyżkę wpływów z przewozu towarów o 15.000.000 zł uznała Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu za nierealną.</u>
<u xml:id="u-54.43" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Tak w drukowanem sprawozdaniu jak również w dzisiejszych moich wywodach starałem się wykazać, że przesilenie gospodarcze wywołuje absolutny spadek przewozów towarowych i że prawdziwość tej tezy stwierdza niezbicie także statystyka naszych kolei, dotycząca tak ruchu towarowego jako też wpływów z przewozów towarowych w ostatnich miesiącach, wykazująca znaczny spadek w tych obydwu kierunkach. Okoliczności te nie pozwalają zatem na podzielanie optymizmu, wyrażonego w uchwale Sejmu, i każą skłaniać się raczej ku wnioskowi Rządu o obniżenie uchwalonej przez Sejm sumy wpływów z przewozu towarów o 7.000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-54.44" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Pozostaje jeszcze do omówienia redukcja sumy 772.000 zł, preliminowanej przez Rząd w dziale 1 b, „Żegluga powietrzna”, § 11 „Instytut Badań Technicznych lotnictwa”, z której Sejm skreślił 100.000 zł.</u>
<u xml:id="u-54.45" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Znaczenie i rozwój lotnictwa w Polsce omówiłem już w sprawozdaniu drukowanem. Ze sprawozdania tego wynika, że niskość kwot, preliminowanych na rzecz żeglugi powietrznej w Polsce, w żadnym nie stoi stosunku ani do ważności problemu lotnictwa cywilnego, ani do ogromu zadań, jakie ono ma u nas do spełnienia, ani też do sum, jakie na ten cel preliminują inne państwa. Również starałem się wykazać, że dziedzina badań technicznych nad lotnictwem jest u nas stale zaniedbywana z powodu braku odpowiednich kredytów, podczas gdy podstawą każdej nowej gałęzi technicznej są właśnie laboratorja i badania naukowe, którym wspomniany Instytut może oddać wielkie usługi. Powyższe rozważania skłoniły Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu do uchwalenia wniosku o restytuowanie proponowanej w przedłożeniu rządowem sumy 772.000 złotych.</u>
<u xml:id="u-54.46" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu przedkładam zatem wniosek: Wysoki Senat raczy uchwalić preliminarz budżetowy część 11 w brzemieniu ustalonem przez Sejm z następującemi zmianami: a) Administracja. Wydatki zwyczajne. W dziale Ib § 11 „Instytut badań technicznych lotnictwa” kwotę zł 672.000 uchwaloną przez Sejm zwiększa się o 100.000 zł.</u>
<u xml:id="u-54.47" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">B. Przedsiębiorstwa. Wpływy zwyczajne. W dziale II rozdział I § 1 „Przewóz osób” uchwaloną przez Sejm kwotę 414.700.000 zł zmniejsza się o 10.000 000 zł. W dziale II rozdział I § 3 „Przewóz towarów” uchwaloną przez Sejm kwotę 1.157.200.000 zł zmniejsza się o 7.000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-54.48" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Proszę o przyjęcie sprawozdania komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Lempke.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#LeonLempke">Wysoki Senacie! Mamy zatwierdzić budżet Ministerstwa Komunikacji, budżet, który stanowi tysiąc siedemset kilkadziesiąt miljonów. Rzecz oczywista, że niepodobna, zwłaszcza w tej chwili, omawiać szczegółowo całej gospodarki kolejowej, ale same cyfry wskazują na to, że to jest jeden z największych resortów gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#LeonLempke">Przedewszystkiem kiedy w budżecie zauważyłem liczbę miljarda siedemset kilkudziesięciu miljonów, a jednocześnie wziąłem do ręki budżet ministerstwa komunikacji, a raczej przedsiębiorstwa skomercjalizowanych kolei niemieckich, zwróciłem uwagę na dochód, jaki dają koleje niemieckie. Otóż w 1928 roku dochód kolei niemieckich wynosił 5.200 miljonów, co po przeliczeniu na złote wynosi około 10,5 miljarda złotych polskich. Długość sieci kolei niemieckich oczywiście jest znacznie większa od naszych, albowiem koleje niemieckie w obecnej chwili posiadają ponad 56.000 kilometrów linji, Jest to więcej niż trzykrotna długość naszych kolei. Jeżelibyśmy w takim razie i osiągnięty dochód kolei niemieckich trzykrotnie zmniejszyli, to otrzymamy zgórą 3 miljardy złotych. Rzecz oczywista, że z tego jeszcze nie można wyprowadzać wniosku, jakoby nasz dochód wynosił o 50% mniej, albowiem należałoby tu jeszcze przyjąć pod uwagę, że w Niemczech jest całkiem inne tempo życia gospodarczego, inny jest handel i przemysł, a wreszcie inne też zaludnienie. Przyjmując jednak i te względy pod uwagę, wydaje mi się, że zestawienie dochodów niemieckich kolei z dochodami kolei polskich wypadłoby na naszą niekorzyść.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#LeonLempke">A teraz druga rzecz. Przedsiębiorstwo skomercjalizowane kolei niemieckich jest dziś zagrożone z powodu pożyczek inwestycyjnych, chętnie zaciąganych przez Niemców, a które tak znacznie obciążają budżet kolei niemieckich, że zachodzi obawa, czy wypracowany dochód wystarczy na pokrycie procentów od pożyczek. Nie możemy zorjentować się dokładnie, jaki czysty zysk przynosi cały majątek kolei z tego powodu, że dotychczas nie mamy jeszcze gruntownie przeprowadzonej inwentaryzacji. Wartość majątku kolei oblicza się po zwaloryzowaniu na przeszło 7 miljardów. Gdybyśmy wzięli za podstawę osiągany zysk dwieście siedemdziesiąt kilka miljonów, to oczywiście stanowiłoby to bardzo mały procent. Wydaje mi się jednak, że obliczenie to doprowadzićby mogło do niepewnych wniosków z tego powodu, że, jak zaznaczyłem, nie mamy jeszcze gruntownie przeprowadzonej inwentaryzacji, sądzę jednak, że nawet w najpomyślniejszych warunkach nie możemy spodziewać się większego czystego zysku, jak do 6%. Z drugiej zaś strony wiemy, że pożyczka w dolarach, jaką wzięliśmy, jest oprocentowana w stosunku 10%, zaś pożyczka dillonowska około 9%, nie sądzę zaś, czy udałoby się zdobyć kapitały obce na niższe oprocentowanie. Z tego też względu należałoby bardzo ostrożnie podchodzić do kwestji zaciągnięcia dalszej pożyczki zagranicznej, gdyż przykład niemieckich kolei winien tu być przestrogą a ponadto, w razie ostatecznej konieczności, musielibyśmy uzyskać całkiem inne natężenie przewozów, aby w rezultacie otrzymać dodatni efekt z pracy i dochodów kolei. Musielibyśmy w tym wypadku dążyć do przeprowadzenia racjonalizacji pracy, do udoskonalenia urządzeń kolejowych, a tem samem do osiągnięcia największych zysków. Ale te rzeczy nie są łatwe. Przedewszystkiem dlatego, że racjonalizacja pracy, że udoskonalenia techniczne wymagają kolosalnych pieniędzy, a kwoty wyłożone na inwestycje względnie na usprawnienie techniczne nie dałyby odrazu efektu materjalnego. Wiemy o tem, że dziś wiele czynników wpływa na obniżenie dochodów. Mamy niezbyt wygodne wagony w pociągach osobowych zwyczajnych, zaś z wagonów sypialnych korzystać mogą tylko nieliczni pasażerowie, gdyż za przejazd takim wagonem zbyt drogo trzeba płacić towarzystwu międzynarodowemu wagonów sypialnych. Wiemy, że brak u nas zasadniczych urządzeń technicznych choćby na stacjach, gdzie naprzykład kasjer biletowy powinien mieć inaczej urządzone gniazdko do sprzedaży biletów, by z mniejszym wysiłkiem a szybciej mógł zaspakajać klijentów. Ekspedycje towarów należałoby gruntownie wyposażyć. Brak jest naprzykład nawet na większych stacjach wag wagonowych i niejednokrotnie trzeba wagony przewozić tam i z powrotem po kilkanaście kilometrów dla ustalenia samej wagi. Te sprawy wymagają wielkich kapitałów. Weźmy np. takie obrotnice zaoszczędzające energję parowozu i pracę przetokową. Jest ich niewiele, a przytem starej konstrukcji.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#LeonLempke">Te i inne sprawy wymagają ogromnych nakładów pracy i pieniędzy, przyczem nie byłoby odrazu widoków do osiągnięcia przy realizacji tych potrzeb lepszych efektów materjalnych. Z tego też powodu uważam, że przedewszystkiem przy dzisiejszych koniunkturach należałoby przejść do tak zwanej racjonalizacji pracy, do usprawnienia administracji, do zniesienia obecnego systemu biurokratycznego, który niepotrzebnie obciąża koleje. Weźmy taki przykład. Wiemy, że kilkadziesiąt tysięcy wagonów stoi na stacjach bezużytecznie, a mimo to, gdyby ktoś z nas chciał wysłać wagon towarowy, musiałby składać podanie, zamawiając sobie taki wagon, i czekać na odpowiedź 24 godziny. Sądzę, że kiedy stoi tyle wagonów próżnych, to ta formalność jest całkiem zbędna. Niedawno był w Warszawie taki wypadek, że klijent chciał wysłać nieboszczyka do Wilna. Kazano mu zamawiać wagon i czekać do jutra, a jutro właśnie miał być pogrzeb w Wilnie. Oczywiście klijent wynajął samochód i nieboszczyka wysłał do Wilna autem. Kolej na tem nie zarobiła. Nie jest to fakt odosobniony i dlatego tego rodzaju sprawy wymagają bezwzględnych zmian, wymagają innego traktowania, wymagają nastawienia handlowego. Mnie się wydaje, że jeśliby jednak chodziło o określenie obecnej sprawności kolei przy dzisiejszych oczywiście urządzeniach, to jednak sprawność ta może być uznana za dobrą, lecz na to wpływają już inne czynniki, a mianowicie praca personelu.</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#LeonLempke">Skoro się mówi o komercjalizacji kolei, to kwestją pierwszorzędnej wagi byłoby rozgraniczenie strony technicznej od strony handlowej, przyczem tę drugą należałoby bezwzględnie podnieść do najwyższego poziomu. Jeżeli mówię o tej stronie handlowej, to pomimo wszelkiej pobłażliwości, pomimo wielkiego wyrozumienia na trudności, jakie piętrzą się w tym kierunku, muszę podkreślić z całym naciskiem, że pewne zlekceważenie tej sprawy doprowadziło już do bardzo dużej konkurencji samochodów z koleją. Ten środek komunikacyjny winien być bezwzględnie ujęty w pewne ramy prawne, gdyż w obecnych warunkach prowadzi już walkę zaczepną z wszelkiemi innemi środkami komunikacyjnemi, a zwłaszcza z kolejami. Oczywiście nie poruszałbym tego, gdybym wiedział, że obydwa te środki komunikacji znajdują się w jednakowych warunkach. Są jednak jaskrawe różnice. Kolej musi sama budować linję kolejowe. Na kolej spada szereg obciążeń publicznych, natomiast właściciel samochodu, przedsiębiorca, który eksploatuje ten środek komunikacyjny, wybiera sobie te towary, jakie mu dają większy zysk, ma prawo tego lub innego pasażera nie zabrać, może odmówić przewozu tego lub innego towaru. Rezultaty zaś tego stanu rzeczy są takie, że najdroższe towary, że tak zwaną drobnicę zabierają samochody, że nie opłacają żadnych podatków na drogi, że nie podlegają żadnej kontroli i nadzorowi. A przecież są wypadki, które nasuwają podejrzenie, iż samochodami szmugluje się towary, przechodzące przez t. zw. zieloną granicę, a ponadto przez przewóz towarów samochodami kupcy unikają opłacania podatku dochodowego i obrotowego, bo nikt się nie zajmuje kontrolą jakości i ilości przewożonych towarów, podczas gdy na kolei wpływające i wydawane towary zapisywane są w książkach wpływu i wydania, które sprawdza urzędnik skarbowy i na podstawie tego wymierza podatek. Czy wobec tego konkurencja samochodów nie staje się groźną, czy nie należałoby zwrócić na to baczniejszej uwagi? Wprawdzie p. Minister Komunikacji dał na to bardzo poważną i głęboką odpowiedź, że ten nowy środek komunikacyjny pragnąłby wprowadzić przy Ministerstwie Komunikacji, jednak czeka, kiedy przemysł polski zacznie wyrabiać masowo polskie samochody. Nie sądzę jednak, aby w czasie obecnego ciężkiego kryzysu gospodarczego można było oczekiwać na szybki rozwój tego przemysłu. Tymczasem zaś nie można lekceważyć konkurującego z koleją samochodu i dlatego też na niebezpieczeństwo to wskazuję, by p. Minister Komunikacji, mający niewątpliwie w tej kwestji dużo trudności, wraz z p. Ministrem Robót Publicznych o tem niebezpieczeństwie pomówił.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#LeonLempke">Wiedzą wreszcie Panowie doskonale, jak ważną rzeczą jest polityka taryfowa. Tutaj w tej Wysokiej Izbie słychać było wielkie narzekanie, że kosztami przewozów bardzo jest obciążone rolnictwo, a pozatem szereg innych towarów i artykułów pierwszej potrzeby. Jak doskonale wiedzą Panowie Senatorowie, polityka taryfowa polega na kardynalnej zasadzie klasyfikacji towarów. Ta klasyfikacja zaś polega na tem, że na droższe towary nakłada się wyższe stawki taryfowe, które różnicuje się jeszcze w zależności od przestrzeni. W ten sposób zaś osiąga się możność obniżania stawek taryfowych na towary i artykuły pierwszej potrzeby, przewożone na większe odległości. Na tem polega cała kalkulacja taryfowa. Jeżeli jednak samochody zabierają nam te droższe towary na krótszych przestrzeniach, to cała ta kalkulacja upada.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#LeonLempke">Wobec tego, że czas mam ograniczony, muszę już z tem skończyć. Chciałbym jeszcze poruszyć jedną rzecz, która wydaje mi się tak samo bardzo ważną. Mianowicie chciałbym zwrócić uwagę na to, o czem w tej Wysokiej Izbie bardzo często się mówiło: często padały tu narzekania z powodu nadmiernej redukcji pracowników państwowych, a więc odnosiło się to poczęści i do kolei. Kwestja emerytowania pracowników państwowych jest to bardzo ciekawe i poważne zagadnienie, i do tej kwestji nie można podchodzić tak lekko i rozpatrywać jej w płaszczyźnie teraźniejszości. Tę kwestję należy gruntownie zbadać. Jeżeli dziś zwalnia się pracowników przed prekluzyjnym wiekiem, to wypływa to z tego powodu, że podczas wojny i po wojnie pracownicy państwowi tyle ucierpieli, że w znacznym stopniu osłabły ich siły żywotne, ich energja, ich zdolność do wytężonej, szczególniej w takich jak obecnie warunkach pracy, i dlatego też komisje lekarskie nierzadko kwalifikują stosunkowo dość młodych jeszcze ludzi jako niezdolnych do dalszej pracy.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#LeonLempke">Lecz jeszcze nie o to mi idzie. Jeżeli chodzi o kolejarzy, to chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż pierwszym błędem jest niewydzielenie funduszu emerytalnego ze Skarbu Państwa, że dotychczas świadczenia emerytalne wypłacane są z tego samego ogólnego kotła, co uniemożliwia zaprowadzenie w tym zakresie jakiejkolwiek polityki. A przecież kwestja ciężarów emerytalnych jest to kapitalne zagadnienie. Proszę Wysokiej Izby, zdaje mi się, że nie byłoby tyle narzekań pod tym względem, jeżelibyśmy nie przeżywali tego powojennego okresu, wskutek którego zmuszeni byliśmy bardzo wielu pracowników przedwcześnie zwalniać. Z drugiej jednak strony podkreślić muszę, że Ministerstwo Komunikacji stosuje bardzo zdrową zasadę, przyjmując na miejsce zemerytowanych względnie zredukowanych pracowników świeży narybek, rekrutujący się z ludzi młodych. Ciekawe jest zestawienie ciężarów emerytalnych, spadających na Skarb, w zależności od wieku przyjmowanych pracowników. Pracownicy mianowani w 20 roku życia powodują w stosunku do uposażenia 20% obciążenia; w 25 roku obciążenie to wzrasta do 30%, w 39 roku do 38%; w 40 roku do 55% zaś w 50 roku dochodzi aż do 98%. Gdyby zatem racjonalnie prowadzić politykę personalną, gdyby do służby państwowej przyjmować jedynie element młody, to wówczas obciążenie emerytalne byłoby bardzo niewielkie. Na kolejach naszych obciążenie to nie jest jeszcze tak groźne, bo nie przewyższa 10%. Natomiast skutkiem wielu przyczyn obecne obciążenie kolei niemieckich sięga do 50%, przed wojną zaś wynosiło 17%. Pozatem młody pracownik posiada jeszcze wiele zalet, jak największą wydajność pracy, zdolność i łatwość szkolenia i t. p. Uważam zatem, że w tym kierunku winna być w bardzo znacznym stopniu zwrócona uwaga Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#LeonLempke">Na zakończenie chciałbym jeszcze poruszyć tę wielką bolączkę pracowników kolejowych, którą jest obecna pragmatyka służbowa. Postanowienia tej pragmatyki są doprawdy wielce krzywdzące i dlatego też pozwoliłem sobie na Komisji Skarbowo-Budżetowej zgłosić odpowiednią rezolucję o znowelizowanie niektórych postanowień tej pragmatyki. Sądzę, że Wysoka Izba rezolucję tę uchwali.</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#LeonLempke">Wreszcie pozostaje jeszcze do omówienia ta jedna bolączka, którą stanowi niedostateczne wynagrodzenie. Powtarzam jeszcze raz to, co powiedziałem przedtem, że usprawnienie kolei i otrzymanie większego efektu pracy w znacznym stopniu zależy od stanu psychicznego pracownika kolejowego, a ten stan psychiczny może się tylko wtedy poprawić, jeżeli będą lepsze płace.</u>
<u xml:id="u-56.10" who="#LeonLempke">Nikt do głosu nie jest zapisany, dyskusja nad budżetem Ministerstwa Komunikacji zakończona.</u>
<u xml:id="u-56.11" who="#LeonLempke">Przystępujemy do następnej części 17 Ministerstwo Poczt i Telegrafów. Jako sprawozdawca głos ma s. Sokołowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#MichałSokołowski">Wysoki Senacie! Mam do przedłożenia sprawozdanie o budżecie Ministerstwa Poczt i Telegrafów, a zatem Ministerstwa, które przechodziło bodaj że najbardziej nieszczęśliwe koleje w ciągu lat 11. Powołane do życia po utworzeniu Państwa Polskiego, zostało później zniesione, przez lat kilka prowadzone było jako generalna dyrekcja pod kierownictwem bądź to Ministerstwa Komunikacji, bądź też częściowo Przemysłu i Handlu — i wreszcie od kilku lat istnieje znowu jako samodzielne ministerstwo, które ma powierzone swojej pieczy poczty, telefony, telegraf i służbę radiotelegraficzną.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#MichałSokołowski">Zmiany, jakie przechodziła sama organizacja poczt, muskały się odbić na zmniejszeniu tempa rozwoju ruchu pocztowego. Jeśli się jednakże weźmie pod uwagę obecny stan poczt w Polsce, porówna z budżetami, jakiemi poczty rozporządzały, i porówna to wszystko ze stanem, jaki Polska zastała w roku 1918, to widzimy bardzo znaczny postęp. Daleko jednakże do zaspokojenia potrzeb kraju w tym kierunku. Do dziś dnia poczty, które są oficjalnie i prawnie przedsiębiorstwem, nie zostały skomercjalizowane, między innemi z takich powodów, że niema np. dotychczas oszacowania inwentarza, które musi stanowić podstawę do wyodrębnienia zarządu poczty. Są pewne, może być, że dziś już wyjaśnione, ale jeszcze w ostatniem sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli znajdujące się wątpliwości co do przynależności budynków, w których znajdują się urzędy pocztowe. Mianowicie niema wykazów, czy ten budynek należy do Państwa, czy nie, albo też są objekty, w których budynek jest zarządzany przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów, a teren, na którym stoi budynek, przez Ministerstwo Robót Publicznych, słowem, są jeszcze takie rzeczy, które wymagają poprzedniego wyjaśnienia, zanim można będzie ustalić majątek, którym poczty rozporządzają.</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#MichałSokołowski">W zeszłym roku duże zaniepokojenie obudziła gospodarka budowlana Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Mianowicie podnoszono szereg zarzutów, opierając się na sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, w sprawie budowy centrali telefonicznej międzymiastowej w Warszawie i budynku pocztowego w Gdyni. Sprawa, jeśli chodzi o ustalenie słuszności lub niesłuszności podniesionych zarzutów, dotychczas nie jest jeszcze zakończona. W każdym razie stwierdzono takie niewłaściwości, że Ministerstwo Poczt i Telegrafów, pod nowem kierownictwem, uważało za wskazane oddać całą tę sprawę do szczegółowego zbadania prokuratorji i obecnie sprawa znajduje się w rękach sędziego, który prowadzi dalsze dochodzenia. Z tej samej przyczyny nie można w tej chwili określić, czy Ministerstwo względnie Skarb Państwa poniósł naskutek popełnionych niewłaściwości jakieś straty i jak wysokie są te straty. Jednakże są pewne momenty tej sprawy, które można już dziś ocenić.</u>
<u xml:id="u-57.3" who="#MichałSokołowski">A więc, jeżeli chodzi o sam budynek, to przystąpiono do budowy gmachu, którego plany były zadecydowane, gmachu niezbyt wysokiego, kilkopiętrowego zaledwie i kiedy już przystąpiono do budowy, wówczas kierownictwo budowy — niema śladu, aby było na to legalne, formalne zezwolenie Ministerstwa Poczt i Telegrafów, czy kogoś innego — zmieniło ten budynek na 16 piętrowy i przystąpiono do wykonywania robót wstępnych, licząc się z takim 16 piętrowym budynkiem. Kiedy później nastąpiły zmiany personalne i kierownictwo Ministerstwa Poczt i Telegrafów objął obecny p. Minister, poddano rewizji projekt tego 16 piętrowego gmachu, zarzucono go i buduje się obecnie gmach 5 piętrowy w tem samem miejscu. Zresztą, jak tłumaczono, Skarb nie poniesie straty materjalnej na skutek tak późnej zmiany planu, dlatego, że roboty ziemne i to wszystko, co dotyczy fundamentów, musiałoby być i tak i tak dla budynku wysokiego, czy niskiego jednakowo wykonane, że tam w głębi ziemi przynajmniej żadne zmiany nie były potrzebne. Jednak przy tej okazji stwierdzono np., że kierownictwo robót, jeszcze za poprzedniego ministra, dało znaczną, bo sto kilkadziesiąt tysięcy złotych liczącą, zaliczkę hutom śląskim na dostawę żelaza budowlanego dla tego 16-piętrowego budynku. Kiedy Najwyższa Izba Kontroli zażądała planów i określenia, na co ta zaliczka została dana, okazało się, że nie można było dać zamówienia razem z zaliczką dlatego, że niema szczegółowego planu, niewiadomo ile i jakiego materjału budowlanego żelaznego byłoby do tego potrzeba. Nowy kierownik Ministerstwa Poczt i Telegrafów zreorganizował cały dział budowy, powierzając to specjalnej komisji budowlanej, która ma mieć nadzór nad wszystkiemi budowami, prowadzonemi w kraju. Między innemi np. wspomnę, że Ministerstwo przystąpiło tytułem próby do budowy małych domów dla urzędów pocztowych, żelaznych nowej konstrukcji. Taki jeden budynek ma być postawiony jako pomocniczy w Gdyni. Zdaje mi się, że tego rodzaju próby powinny być podejmowane nie przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów, które ma ograniczoną możność dokonywania prób. Ministerstwo powinno bardzo szczegółowo, bardzo ściśle podawać jakie ma zapotrzebowania, powinno określać czego wymaga się od budynku. Wszystkie wymagania służby pocztowej, telegraficznej i telefonicznej powinny być przy projektowaniu budynków bardzo ściśle uwzględnione, jednak samo wykonanie budynków powinno być powierzone Ministerstwu Robót Publicznych, które ma cały aparat do tego przygotowany, które jest daleko lepiej przysposobione do wykonania już zadecydowanych planów, opracowanych przy wszelkiej pomocy, jaką mogą dać fachowcy ze strony Ministerstwa Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-57.4" who="#MichałSokołowski">Dla śledzenia ustawicznego rozwoju techniki i stosowania wyników badań powołano do życia radę teletechniczną, złożoną z 14 osób, w tem z przedstawicieli Ministerstwa Poczt i Telegrafów, Spraw Wojskowych, Komunikacji, Przemysłu i Handlu, wreszcie ludzi z poza służby państwowej, jednak wybitnych fachowców w danym kierunku. Ta rada teletechniczna ma być raczej opinjodawczą, aniżeli administracyjną, może jednak oddać Ministerstwu i sprawności poczty bardzo poważne usługi.</u>
<u xml:id="u-57.5" who="#MichałSokołowski">Dużym mankamentem poczty jest brak ludzi uzdolnionych, przygotowanych do służby, czy to technicznej, czy manipulacyjnej. Ministerstwo zwracało uwagę na to, że np. teletechników jest niecała setka w całej Polsce, a z tego 60% pracuje już dla Ministerstwa Poczt i Telegrafów. W miarę wzrostu zapotrzebowania poprostu nie będzie skąd czerpać nowych sił. Zachodzi więc potrzeba kształcenia ludzi młodych, którzyby w przyszłości tę pracę mogli prowadzić. W tej chwili Ministerstwo radzi sobie w ten sposób, że rozdziela pewną ilość stypendjów dla słuchaczy krajowych i zagranicznych wyższych zakładów technicznych. W przyszłości jednak pragnie wejść w porozumienie z kierownictwem politechniki warszawskiej, okazując jej pewną pomoc techniczną, wzamian za to żądając powiększenia katedr, któreby szkoliły w przyszłości ludzi, potrzebnych dla Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-57.6" who="#MichałSokołowski">Gorzej przedstawia się sprawa przygotowania urzędników manipulacyjnych i fachowych, ale nie z najwyższem wykształceniem. Istnieje szkoła przy dyrekcji warszawskiej, która częściowo spełnia to zadanie. Przy poszczególnych dyrekcjach kształcą się praktykanci, dokształcają się urzędnicy, którzy już czas jakiś pracują na poczcie, jednakże mimo wszystko daje się ciągle odczuwać bardzo dotkliwie brak ludzi o należytem przygotowaniu, zwłaszcza do obsadzania stanowisk kierowniczych i decydujących o działalności poczty. W tej sprawie Ministerstwo będzie musiało w przyszłości wejść w porozumienie z różnemi szkołami i tą drogą dojść do większej liczby nowych pracowników.</u>
<u xml:id="u-57.7" who="#MichałSokołowski">Budżet przewiduje rozwój poczt w tym roku stosunkowo nieznaczny, mianowicie projektuje się wszystkiego 427 nowych urzędów pocztowych i 107 ajencyj pocztowych, przyczem znosi się 247 pośrednictw. Jest to przyrost, który wynosi około 6%. Dla obsługi tych nowych placówek, dla obsługi zwiększonego ruchu pocztowego, który pomimo kryzysu gospodarczego wzrastać będzie, bo jest przyrost naturalny, potrzebne jest zwiększenie liczby pracowników, które nie będzie tak wysokie, jak się preliminuje, rozrost urzędów pocztowych bowiem wynosi w całości zaledwie 1,7%. Świadczy to o powolnem, stopniowem usprawnianiu się administracji poczt.</u>
<u xml:id="u-57.8" who="#MichałSokołowski">Bardzo poważną troską jest należyte postawienie obsługi telefonicznej. Urządzenia telefoniczne, jakie objęło Państwo Polskie w roku 1918, znajdowały się w stanie opłakanym, wiele drutu żelaznego, centralki telefoniczne, wycofane gdzieś z obiegu w Niemczech, zwłaszcza na obszarze byłego zaboru rosyjskiego, wymagały szybkiego zastąpienia nowemi urządzeniami. To tak szybko wykonać się nie da ze względu na olbrzymie koszty. Jednak praca w tym kierunku powoli postępuje. Usunięta jest poważna część drutu żelaznego, szczególnie na głównych linjach, zastąpiono go właściwym, przystąpiono do zakładania kabli, które wymagają wprawdzie wysokiego nakładu pieniężnego, ale amortyzują się bardzo szybko. Koszty utrzymania są daleko niższe, aniżeli drutów napowietrznych. Ministerstwo opracowało plan rozbudowy sieci telefonicznej wewnątrz kraju, plan, który mógłby być wykonany w ciągu lat 6 lub 7 kosztem przypuszczalnie 300 miljonów złotych. Cyfra oczywiście nie jest ścisła. Takiej sumy od budżetu państwowego oczekiwać nie można. Otóż Ministerstwo wchodzi w pertraktacje z firmami krajowemi, dostarczającemi surowiec, przedewszystkiem kable, następnie z firmami zagranicznemi, które dostarczają aparatów, jakich nie wytwarza się w Polsce. Gdyby doszło do porozumienia, możnaby w ciągu lat kilku wykonać ten projekt, obejmujący rozpięcie sieci kablowej i telefonicznej w Polsce do tego stanu, w jakim znajduje się Poznańskie, daleko jednak od zaspokojenia wszystkich potrzeb, jakie poczcie Państwo Polskie może stawiać.</u>
<u xml:id="u-57.9" who="#MichałSokołowski">Uposażenie pracowników państwowych jednakowe jest także dla urzędników i pracowników pocztowych. Wszystkie skargi, jakie przy różnych Ministerstwach są podnoszone, jakie podnosić można, odnoszą się także do Ministerstwa Poczt i Telegrafów; nie są one wyłącznym przywilejem, ani też wyłącznem niedomaganiem Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Jednem może z ważniejszych żądań pracowników pocztowych jest uwzględnienie potrzeby asygnowania pewnej sumy na braki kasowe dla tych. którzy z większą gotówką mają ciągle do czynienia i wskutek tego narażeni są na pomyłki i niejednokrotnie poważniejsze straty, jakie z tego tytułu muszą ponosić.</u>
<u xml:id="u-57.10" who="#MichałSokołowski">P. Minister Poczt i Telegrafów na posiedzeniach sejmowych oświadczył, że w służbie pocztowej nie stosuje się żadnych szykan, żadnych prześladowań z powodu przekonań politycznych, religijnych, czy narodowościowych. Należałoby to przyjąć do wiadomości. Ja z całą lojalnością chciałbym to przyjąć do wiadomości, i oczekuję, że również z całą lojalnością Ministerstwo będzie to wykonywało. Na wzajemnem zaufaniu możemy się tu oprzeć. Jednakże, p. Ministrze, cyfry, które mi dostarczono z Ministerstwa, świadczą że przynajmniej jeśli chodzi o stosunek do pracowników niepolskiej narodowości, to nie jest to zupełnie wyraźne. Cyfry te wskazują, że na 27.611 osób, zatrudnionych wogóle, jest Rusinów 826. Odsetek bardzo nieznaczny, w każdym razie niewspółmierny z odsetkiem ludności ruskiej w Polsce. Żydów jest dwustu kilkudziesięciu, Białorusinów jest stosunkowo niewielu i t. p. Wyjaśniono mi, że Ministerstwo kieruje się szeregiem okólników, rozporządzeń i t. d. które dają pierwszeństwo inwalidom, tym, którzy opuszczają służbę wojskową i że wskutek tego może tak mały jest stosunkowo odsetek ludzi niepolskiej narodowości. Specjalnie w służbie pocztowej, gdzie urzędy pocztowe mają ciągle do czynienia z ludnością władającą innym językiem, posługiwanie się pracownikami, znającymi język miejscowej ludności, jest wskazane, bo to ogromnie ułatwia sprawność urzędu i pozatem nie powoduje także skarg i zażaleń tejże ludności.</u>
<u xml:id="u-57.11" who="#MichałSokołowski">Przedstawiciel Ministerstwa na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej oświadczył, że stanowczo niema żadnego okólnika, żadnego rozporządzenia, żadnej wskazówki, żadnej instrukcji, któraby w jakiś sposób poszczególnym dyrekcjom pozwalała na dzielenie ludzi na Polaków i niepolaków przy obsadzaniu nowych stanowisk...</u>
<u xml:id="u-57.12" who="#komentarz">(Głos: To widać robią to na własną rękę.)</u>
<u xml:id="u-57.13" who="#MichałSokołowski">... że jeżeli nawet w jakiejś dyrekcji dzieją się takie rzeczy, to się dzieją na odpowiedzialność poszczególnych dyrekcji. Wobec tego zwracano uwagę na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej, że w takim razie byłoby wskazane wydanie okólnika, któryby zabraniał dyrekcjom stawiania ograniczeń narodowościowych i wyznaniowych urzędnikom i pracownikom, a któryby polecał wyłącznie kierowanie się jedynie tylko kwalifikacjami rzeczowemi kandydatów, którzy się zgłaszają.</u>
<u xml:id="u-57.14" who="#MichałSokołowski">Ministerstwo Poczt i Telegrafów ma pomocnicze przedsiębiorstwo — Wytwórnię Aparatów Telegraficznych i Telefonicznych, ale to należy do referatu oddzielnego i otem mówić nie będę, oraz przedsiębiorstwo radiotelegraficzne, które rozszerza się W ten sposób przenosi się stację radiotelegraficzną z Bydgoszczy do Wacyni koło Radomia dla obsłużenia zachodnich terenów, leżących na zachód od tej stacji. Koniecznem jest, zdaniem Ministerstwa, i zdaje się słusznem ustanowienie stacji radiotelegraficznej w Gdyni dla obsługiwania przedewszystkiem okrętów, które do Gdyni i z Gdyni wyjeżdżają. Pozatem powinno się pamiętać także, że teraz Ministerstwo ma nadzór i kierownictwo nad spółką telefoniczną, która w wielu miastach prowadzi obsługę telefoniczną i szereg udziałów w niniejszem przedsiębiorstwie.</u>
<u xml:id="u-57.15" who="#MichałSokołowski">Cały budżet administracji wynosi po stronie dochodów 5.885 zł i po stronie rozchodów 2.685.080. Przedsiębiorstwa w dochodach wynoszą 254.680.380, w rozchodach — 248.946.680. Budżet ten jest więc w brzmieniu uchwalonem przez Sejm wyższy o kilkanaście miljonów od budżetu zeszłorocznego. Jednak Sejm przeprowadził pewne zmiany, których Komisja Skarbowo-Budżetowa nie proponuje naruszać, mianowicie przesunięto z funduszu emerytur 14.875.000 i wstawiono do budżetu Ministerstwa Poczt i Telegrafów, uważając, że przedsiębiorstwo powinno samo emerytury swoim pracownikom wypłacać. Pozatem przyjęto w Sejmie kilka innych zmniejszeń. Zmniejszono wynagrodzenie za godziny nadliczbowe pracowników i zapomogi o 90.000 zł, pozycje na podróże służbowe i przesiedlenia zmniejszono o 30.000, na środki lokomocji o 8.000, wydatki biurowe o 100.000, inne wydatki o 70.000, przyczem stworzono nową pozycję na fundusz reprezentacyjny, wynoszącą 12.000 zł. W dziale przedsiębiorstw na podróże służbowe i przesiedlenia skreślono 200.000, w wydawnictwach 150.000, w innych wydatkach 225.000 i w różnych 50.000 — to skreślenie jest bardzo dotkliwe, bo jest to suma pierwotnie przeznaczona na laboratorjum radjotechniczne — i pozatem wprowadzono do budżetu 14.875.000 na emerytury.</u>
<u xml:id="u-57.16" who="#MichałSokołowski">Komisja Skarbowo-Budżetowa proponuje przyjęcie budżetu Ministerstwa Poczt i Telegrafów z jedną tylko zmianą, która jednak nie wpływa na zmniejszenie czy zwiększenie budżetu. Mianowicie proponuje tylko przeniesienie pozycji w rozchodach zwyczajnych na dotację dla Państwowej Wytwórni Aparatów Telegraficznych i Telefonicznych z działu 2, rozdział 1 § 20 do działu 3 rozdział 2, a więc z wydatków zwyczajnych do wydatków, objętych pozycją zbiorową „Przedsiębiorstwa pomocnicze”.</u>
<u xml:id="u-57.17" who="#MichałSokołowski">Proszę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Poczt i Telegrafów w brzmieniu uchwalonem przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Baranyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#WasylBaranyk">Wysoki Senacie! Wątpię bardzo, czy możnaby cośkolwiek ująć, może możnaby raczej coś jeszcze dodać do charakterystyki gospodarki Ministerstwa Poczt i Telegrafów, a w szczególności do działalności Dyrekcji Pocztowej okręgu lwowskiego, do charakterystyki, jaka znajduje się w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli na str. 488 do 491.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#WasylBaranyk">Ja, mimo oświadczenia p. Ministra Poczt i Telegrafów, złożonego ha Komisji Budżetowej Sejmu na przemówienie p. posła Palijewa, twierdzę, zgodnie z prawdą, że w pierwszych latach odrodzonej Polski przyjmowano Ukraińców do służby pocztowej tylko wyjątkowo i tylko do zachodnich województw. W obrębie Dyrekcji Poczt i Telegrafów we Lwowie przyjęto od 1919 r. tylko kilku Ukraińców, jako niższych funkcjonarjuszy. Jako urzędników nie przyjęto ani jednego. Dopiero od r. 1928 przyjęto kilku praktykantów i to z tej partji t. zw. nieboszczyków, starorusinów, moskalofilów. Gros urzędników pocztowych ze służby austrjackiej, o ile wogóle zostali przyjęci do służby polskiej, a tych było mało, bo np. takich listonoszy, którzy mieli po 15 lat służby — znam wypadek z Jeziernej Michał Głowacki — bez najmniejszych powodów nie był przyjęty, a takich jest bardzo dużo — przydzielono na zachód, a nieliczni, pozostali w Galicji, zajmują podrzędne stanowiska i są pod stałą grozą przeniesienia za lada kaprysem, za lada podejrzeniem policji państwowej.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#WasylBaranyk">Ten system policyjny na poczcie popiera obecny p. Minister Poczt i Telegrafów inż. Boerner, który perjodycznie posyła swego osobistego sekretarza, jak mi opowiadano, b. komisarza policji, p. Jasińskiego, na Kresy Wschodnie na inspekcję. Inspekcję taką rozpoczyna p. Jasiński w każdej miejscowości zasięgając poufnych informacyj o urzędnikach pocztowych w miejscowej policji państwowej, albo w kołach do niej zbliżonych. Ofiarą takich inspekcyj, Będących zresztą postrachem także dla Polaków urzędników, padają z reguły funkcjonarjusze Ukraińcy. Między innemi na żądanie p. Jasińskiego przeniesiono montera telegraficznego Stepana Krasija z Zaleszczyk do Częstochowy. I mimo sprzeciwu bezpośredniego przełożonego, który ze służby tego montera był zadowolony, jednak na podstawie informacji ze strony źle usposobionej ze względów osobistych policji państwowej, pod zarzutem, że ten monter jest członkiem, czy organizatorem partji Undo, do której nigdy nie należał i byłby w kłopocie, gdyby musiał wytłumaczyć, co ten skrót znaczy… (Przerywanie.) Ależ on nawet nie wie, co to jest Undo, a za to został przeniesiony. Z inicjatywy p. Jasińskiego i na różne anonimowe doniesienia poprzenoszono wszystkich funkcjonarjuszy Ukraińców z urzędów pocztowych, a nawet i żydów: z Zaleszczyk, z Sambora, z Drohobycza, z Czortkowa i innych miejscowości ze szkodą dla służby i dla samych przeniesionych.</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#komentarz">(S. Perzyński: Przecież to karjera dla nich.)</u>
<u xml:id="u-59.4" who="#WasylBaranyk">Znam taki wypadek, że przeniesiony niespodziewanie urzędnik Kluka ze Sambora, mimo tego, że miał najlepsze kwalifikacje, tak się tem zmartwił, że obecnie dogorywa w szpitalu.</u>
<u xml:id="u-59.5" who="#WasylBaranyk">Tak samo trudno Ukraińcom dostać nawet we wsi czysto ukraińskiej agencję pocztową. Mimo, że władze pocztowe żądają od gmin znacznych świadczeń na utrzymanie agencyj. w przeciągu dwóch do trzech lat od uruchomienia na lokale, na dostawy pocztowe i t. d., w wielu gminach ukraińskich nie dochodzą do uruchomienia agencje jedynie z braku kandydata Polaka. W Petlikowcach Starych, pow. buczackiego przez długi czas nie uruchomiano agencji, gdyż kandydatem na agenta był wysłużony przodownik policji państwowej polskiej, niestety grecko-katolickiego obrządku. W Batiatyczach, powiatu żółkiewskiego. do dziś dnia nie uruchomiono agencji dla braku kandydata Polaka. A właśnie przez obie te miejscowości przechodzi połączenie telefoniczne zbudowane kosztem miejscowej ludności, użytkowane wyłącznie przez policję państwową, a w wyjątkowych wypadkach przez właścicieli większych posiadłości. Tych telefonów oddać nie można do użytkowania z powodu braku agencji. Gdy nawet w wyjątkowym wypadku uda się otrzymać agencję pocztową, traci ją Ukrainiec bezapelacyjnie z chwilą wprowadzenia do agencji telefonu, albowiem policja państwowa z reguły oświadcza, że do Ukraińca niema zaufania, boi się, żeby nie podsłuchiwał rozmów. Greckokatolicki proboszcz w Olszanicy koło Złoczowa miał agencję pocztową, odebrano mu ją z chwilą zaprowadzenia telefonu. To samo spotkało w Matyjowcach, powiatu kołomyjskiego, p. Dutkę, który już 8 lat pełnił obowiązki agenta pocztowego w tej miejscowości ku zupełnemu zadowoleniu i władz przełożonych i stron, jednakowoż ze względu na to, że tam znalazł się jakiś kuzyn przodownika policji państwowej, który miał apetyt na tę agencję, od tego czasu posypały się na tego zawiadowcę doniesienia różne; między innemi ogromnie charakterystyczne doniesienia, a mianowicie zawiadowca tej stacji i agent na święta Wielkanocne zaprosił do siebie gości i dlatego, że tam zaśpiewano pieśń Mnohaja lita, więc policja państwowa stwierdziła, że on i jego żona muszą być agentami Unda, a że nie można mu było jakoś odebrać tej agencji, więc upozorowano to w ten sposób, że przeniesiono tego pana do dyrekcji kolejowej w Stanisławowie. Przedstawiciele ukraińskiej narodowości doznają ciągle różnych przykrości i szykan ze strony urzędników szowinistów, często nie wyszkolonych i nie wiedzących o tem, że na drugiej stronie czeku wolno bezpłatnie napisać o celu wpłaty. Jednak najboleśniejszem dla nas jest nieposzanowanie praw języka ukraińskiego w urzędach pocztowych i te ciągłe drastyczne djalogi przy okienkach pocztowych. Jak mnie nie może być przykro, skoro my jesteśmy tam autochtonami, kiedy urzędnik pocztowy, skoro przemawiam do niego w języku ukraińskim, rzuca się, odmawia i odpowiada niegrzecznie. A już teraz z tem nie-doręczaniem prasy ukraińskiej, to coś strasznego co się dzieje.</u>
<u xml:id="u-59.6" who="#komentarz">(Głos: Wszędzie się zdarzają podobne wypadki.)</u>
<u xml:id="u-59.7" who="#WasylBaranyk">Rozumiem podobne wypadki, ale tu specjalnie dlatego, że się do niego po ukraińsku mówi, że to prasa ukraińska, o to właśnie chodzi. Ja wiem, Panowie Senatorowie z B. B. jak zwykle powiedzą, że to są drobnostki. Ja na to Panom odpowiem, że z drobnostek całe życie ludzkie się składa, tak jak kolosy, gmachy składają się z drobnych cegiełek. I tak samo jak te drobnostki, gdy urastają w system, mogą zatruć człowiekowi życie, tak samo, gdy te drobne cegiełki, te drobne kamienie nie ułoży się dobrze, nie spoi się należycie, to powoduje bardzo łatwo runięcie największego gmachu.</u>
<u xml:id="u-59.8" who="#WasylBaranyk">Korzystam ze sposobności, żeby na oświadczenie dzisiejsze jednego członka Rządu, p. Ministra Matakiewicza, powiedzieć, co nam jest najnieprzyjemniejsze, nam Ukraińcom. Ludności ukraińskiej najnieprzyjemniejsze jest deptanie Konstytucji, nieposzanowanie i deptanie prawa i ustaw właśnie przez tych, którzy mają obowiązek i powinni stać na straży tych praw i ustaw, na straży praworządności.</u>
<u xml:id="u-59.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Iżycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#AleksanderIżycki">Gdy się zaczęły wybory w sandomierskim, odrazu zauważyłem, że poczta zaczyna źle funkcjonować. Złożyliśmy interpelacje, było to przed 31 stycznia, bo list Marszałka, pisany w tej sprawie, już wyszedł 31 stycznia. Dziś otrzymaliśmy odpowiedź, dawno już po wyborach w Sandomierskiem, że jeszcze trzeba czekać na zbadanie, jak się te sprawy przedstawiają, i dopiero w dalekiej przyszłości otrzymamy odpowiedź. Chodzi nam o to…</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#komentarz">(P. Minister Poczt i Telegrafów: Fałszywa informacja, odpowiedź była natychmiast dana, w tej chwili zareagowałem.)</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#AleksanderIżycki">Ja mam list od p. Premjera Bartla.</u>
<u xml:id="u-61.3" who="#komentarz">(P. Minister Poczt i Telegrafów: Momentalnie były okólniki wydane, i momentalnie został inspektor wysłany, który miał mieć ścisły nadzór nad tem.)</u>
<u xml:id="u-61.4" who="#AleksanderIżycki">To samo odczuwamy na Wołyniu i widzimy, jak ta poczta odrazu odczuwa, co trzeba zrobić. Ledwo się zaczęły wybory, a już gazety nie dochodzą.</u>
<u xml:id="u-61.5" who="#komentarz">(S. Perzyński: Wrażliwy instrument!)</u>
<u xml:id="u-61.6" who="#AleksanderIżycki">Okazuje się, że to bardzo wrażliwy instrument, zgóry odrazu przeczuwa, co trzeba robić, nadzwyczajnie funkcjonujący instrument.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#JulianSzymański">Głos ma p. Minister Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#JulianSzymański">Minister Poczt i Telegrafów Boerner:</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#JulianSzymański">Wysoki Senacie! W Komisji Budżetowej Sejmu oraz na plenum Sejmu miałem możność odpowiedzieć na cały szereg postawionych zarzutów pod adresem resortu Poczt i Telegrafów, jak również udzielić na cały szereg spraw odpowiednich wyjaśnień.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#JulianSzymański">Obecnie, nie chcąc się powtarzać, nie będę poruszał najrozmaitszych szczegółów, dotyczących resortu Poczt i Telegrafów, zwłaszcza, że są one już pp. Senatorom znane. Postaram się tylko uzupełnić to tak bezstronne i rzeczowe sprawozdanie p. sen. Sokołowskiego, aby jedynie niektóre sprawy może dokładniej sprecyzować, a niektóre więcej szczegółowo wyjaśnić.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#JulianSzymański">Będę zatem trzymał się w mojem przemówieniu ściśle tego porządku zagadnień, który przyjął p. sen. Sokołowski w swojem sprawozdaniu. Po pierwsze, sprawa utworzenia państwowego przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”. Podzielam słuszność uwag p. referenta, dotyczących tego zagadnienia. Wszystkie te uwagi i mnie się nasunęły, gdy po objęciu resortu Ministerstwa Poczt i Telegrafów w kwietniu ub. r. zapoznałem się z potrzebami mego resortu.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#JulianSzymański">Jako technik, nie poprzestałem na stwierdzeniu, że coś jest ujemne, ale szukałem natychmiast dróg wyjścia, aby zło usunąć, a mianowicie: a) Majątek przedsiębiorstwa „Poczta Polska, Telegraf i Telefon” nie był oszacowany, fundusz na oszacowanie tego majątku nie był przewidziany w budżecie na rok 1929/30. Błąd ten w nowym budżecie został usunięty, i w preliminarzu budżetowym na rok 1930/31 w dziale 2, rozdział 1, § 8 — przewidziana jest pozycja w wysokości 200.000 zł na oszacowanie inwentarza. Jednocześnie przeprowadzone są już w obecnym roku budżetowym studja w celu ujednostajnienia tej pracy, opracowywane są przepisy, dyrekcjom Poczt i Telegrafów wydano zarządzenia, aby zbierały i kompletowały odpowiednie materjały, jak wypisy hipoteczne, plany katastralne i t. d. Sprawa jest w ten sposób postawiona, że o ile się nie uda w nowym roku budżetowym tej sprawy całkowicie załatwić, to w każdym razie sprawa oszacowania majątku resortu Poczt i Telegrafów posunie się bardzo daleko, b) Sprawa kodyfikacji przepisów jest jedną z największych bolączek w moim resorcie. W sprawie tej zrobiono przez ubiegłe 10 lat bardzo mało, a właściwie nic. Próby, które były robione przed kilku laty, zostały po kilku miesiącach zaniechane. Przyczyną tego był zły stan systemu pracy. Według przyjętego wówczas systemu, wyznaczono 4-ch wyższych urzędników z różnych byłych dzielnic zaborczych, którzy mieli za zadanie opracować całokształt przepisów pocztowych w godzinach urzędowych, bez dodatkowego wynagrodzenia.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#JulianSzymański">Przy tym systemie pracy trzebaby było czekać dziesiątki lat, zanimby się otrzymało jakieś wyniki. Dla podkreślenia ważności tego zagadnienia wystarczy podać kilka następujących szczegółów:</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#JulianSzymański">1) brak podstawowych zasadniczych przepisów, jak np. ordynacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej, przepisów gospodarczych, technicznych itp.;</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#JulianSzymański">2) niewydanie dotychczas ani jednego urzędowego zbioru przepisów, który obejmowałby całokształt przepisów pewnej dziedziny, np. działu służby pocztowej;</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#JulianSzymański">3) różnorodność przepisów z tej samej dziedziny w poszczególnych b. dzielnicach zaborczych i t. d.</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#JulianSzymański">Ja zastosowałem inny system pracy, a mianowicie:</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#JulianSzymański">1) praca kodyfikacyjna rozdzielona została na specjalistów-referentów, wskutek czego w obecnem stadjum nad opracowywaniem pewnej części przepisów kodyfikacyjnych zajętych jest około 50-ciu osób;</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#JulianSzymański">2) czuwanie nad całokształtem prac kodyfikacyjnych poruczyłem stworzonemu w ramach etatu Ministerstwa Poczt i Telegrafów Biuru Studjów;</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#JulianSzymański">3) ustaliłem w porozumieniu z Ministerstwem Skarbu specjalne wynagrodzenie za prace kodyfikacyjne;</u>
<u xml:id="u-62.14" who="#JulianSzymański">4) powołałem do życia Komitet Kodyfikacyjny.</u>
<u xml:id="u-62.15" who="#JulianSzymański">Praca nad skodyfikowaniem przepisów rozpoczęła się w czerwcu zeszłego roku i niektóre prace kodyfikacyjne już są tak daleko posunięte, że w początkach nowego roku budżetowego zostaną oddane do druku, dwie zaś są już wydrukowane.</u>
<u xml:id="u-62.16" who="#JulianSzymański">Oczywiście, że wszystkie prace nad wydaniem są uzgadniane z odpowiedniemi Ministerstwami, jak Ministerstwem Skarbu, Spraw Wojskowych, Spraw Wewnętrznych oraz Prokuratorją Generalną i Najwyższą Izbą Kontroli.</u>
<u xml:id="u-62.17" who="#JulianSzymański">c) Zagadnienie organizacji przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” jest przez Biuro Studjów szczegółowo badane. Zebraliśmy w tej dziedzinie bogaty materjał, dotyczący organizacji resortów pocztowych zagranicą, jak np. w Niemczech, gdzie zarząd pocztowy jest również przedsiębiorstwem państwowem.</u>
<u xml:id="u-62.18" who="#JulianSzymański">d) Sprawa podziału administracyjnego resortu Poczt i Telegrafów na 8 dyrekcyj jest również bolączką, lecz sprawa podziału terytorjalnego będzie musiała być załatwioną w łączności z zamierzonemi zmianami podziału administracyjnego Państwa. Sprawą tą zajmuje się, o ile chodzi o resort Poczt i Telegrafów, Biuro Studjów.</u>
<u xml:id="u-62.19" who="#JulianSzymański">II. Sprawy budownictwa.</u>
<u xml:id="u-62.20" who="#JulianSzymański">Obejmując resort Ministerstwa Poczt i Telegrafów, nasunęły mi się te same wątpliwości, jakie nasunęły się p. sen. Sokołowskiemu przy rozpatrywaniu zagadnienia budownictwa pocztowego.</u>
<u xml:id="u-62.21" who="#JulianSzymański">I ja postawiłem sobie pytanie, czy jest celowem, aby Ministerstwo Poczt i Telegrafów zajmowało się budownictwem wtedy, gdy istnieje u nas Ministerstwo Robót Publicznych, które ma osobny Departament Budownictwa.</u>
<u xml:id="u-62.22" who="#JulianSzymański">Zacząłem tę sprawę bliżej badać. Zapoznałem się z ustrojem zarządów pocztowych w innych państwach i przekonałem się, że w przeważnej ilości państw zarządy pocztowe mają własne wydziały budowlane, albo jak np. w Czechosłowacji, gdzie poczta jest osobnym działem służby przy Ministerstwie Robót Publicznych.</u>
<u xml:id="u-62.23" who="#JulianSzymański">Budownictwo pocztowe staje się niemal z każdym rokiem coraz większą specjalnością. Gmach poczty, telegrafu i telefonu coraz więcej upodabnia się do specjalnego zakładu technicznego i budowa jego wymaga specjalistów budowniczych działu pocztowo-telegraficznego oraz ścisłej, stałej i ciągłej współpracy z inżynierami teletechnikami i specjalistami pocztowymi.</u>
<u xml:id="u-62.24" who="#JulianSzymański">Nie namyślałbym się ani jednej chwili i przekazałbym budownictwo pocztowe do Ministerstwa Robót Publicznych, gdyby w tem Ministerstwie istniała jakaś komórka, jakiś wydział, złożony ze specjalistów budownictwa pocztowego, z budowniczych pocztowców i teletechników.</u>
<u xml:id="u-62.25" who="#JulianSzymański">Niestety, tak nie było. Musiałem przeto szukać innego rozwiązania, które musiałem znaleźć, aby natychmiast rozwiązać zagadnienie dalszej budowy gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonu oraz zamierzonej budowy gmachu Centralnego Dworca Pocztowego na Czystem, który musi być wybudowany w najbliższych latach w związku z przebudową warszawskiego węzła kolejowego.</u>
<u xml:id="u-62.26" who="#JulianSzymański">Otóż po dokładnem rozważeniu i zanalizowaniu tego, co zastałem w Ministerstwie, zdecydowałem się na przeprowadzenie reorganizacji. Stan, który zastałem, był następujący:</u>
<u xml:id="u-62.27" who="#JulianSzymański">W Ministerstwie Poczt i Telegrafów istniał Wydział Lokalowy oraz Centralne Biuro Budownictwa Pocztowego, powołane do życia przez mego poprzednika p. ministra Miedzińskiego. Na czele Wydziału Lokalowego stał prawnik, na czele zaś Centralnego Biura Budownictwa Pocztowego nie było nikogo, gdyż p. minister Miedziński usunął już kierownika tego Biura, p. inż. Ruszczewskiego. P. inż. Ruszczewski zastosował swoistą metodę pracy, ponieważ wyemancypował się zupełnie od zależności Wydziału Lokalowego, gdyż uważał widocznie za niemożliwe korzystać ze wskazówek naczelnika Wydziału Lokalowego, prawnika, a następnie uzurpował sobie takie prawa, które nie przysługiwały i samemu Ministrowi, który musi się liczyć z opinją Najwyższej Izby Kontroli, Prokuratorji Generalnej, a co najważniejsze, jest skrępowany w swoich wydatkach budżetem.</u>
<u xml:id="u-62.28" who="#JulianSzymański">Jak daleko sięgała ta jego uzurpacja praw, nie będę mówił, gdyż orzeknie o tem sąd.</u>
<u xml:id="u-62.29" who="#JulianSzymański">Stan ten nie mógł nadal istnieć, należało go zatem zmienić. Przeprowadziłem przeto reorganizację. Na czele Wydziału Lokalowego postawiłem inżyniera i dobrego administratora, poszczególnemi zaś budowami kierują fachowe kierownictwa budów. Organizacja ta w swoich szczegółach, zwłaszcza na szczeblu dyrekcyj, nie jest jeszcze przeprowadzona, istnieją bowiem w dyrekcjach referaty budowlane, kierowane przez niefachowców. Reorganizacji tej nie zdołałem jeszcze ostatecznie przeprowadzić z powodu nawału innych spraw i z tej przyczyny, że trzeba będzie znaleźć odpowiednich ludzi na stanowiska referentów budowlanych po dyrekcjach. W każdym razie reoganizacja służby budownictwa pocztowego będzie przeprowadzona w najbliższych miesiącach.</u>
<u xml:id="u-62.30" who="#JulianSzymański">Przytoczę nadto jeden bardzo ważki motyw, przemawiający za pozostawieniem budownictwa pocztowego przy Ministerstwie Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-62.31" who="#JulianSzymański">Sprawa budowy Centralnego Dworca Pocztowego na Czystem jest sprawą nader trudną i zawiłą nie z powodu momentów budowlanych, ale z powodu wielkich zawikłań i trudności technicznych, związanych ze służbą pocztową. Otóż na całą manipulację z ambulansami pocztowemi dla pociągów przechodzących przez węzeł warszawski w jedną i drugą stronę będzie się dysponowało 10 minutami, to jest czasem, potrzebnym na zmianę trakcji parowej na elektryczną, przyczem dysponuje się bardzo niewielkim terenem pod budowę tego dworca. Te dwa momenty, to jest czas i przestrzeń, powodują bardzo, i to bardzo poważne trudności. W zeszłym roku wysłałem zagranicę architekta budowniczego, pocztowca, specjalistę dla manipulacji ambulansami oraz specjalistę z działu służby ściśle pocztowej, którzy zwiedzili cały szereg dworców pocztowych zagranicznych w różnych państwach, badali te sprawy i szukali rozwiązania. Obecnie panowie ci, przy pomocy Biura Studjów, opracowują projekt budowy gmachu Dworca Pocztowego na Czystem.</u>
<u xml:id="u-62.32" who="#JulianSzymański">Czyż tę sprawę załatwiłoby Ministerstwo Robót Publicznych, które tego rodzaju specjalistów nie posiada i nie posiada wydziału budowlanego pocztowego? Jestem przekonany, że nie, a pewny jestem, że w Ministerstwie Poczt i Telegrafów sprawę tę zupełnie pomyślnie rozwiążemy.</u>
<u xml:id="u-62.33" who="#JulianSzymański">W sprawie gmachu pocztowego w Gdyni nie powiem nic, gdyż sprawę tę bada sędzia śledczy wspólnie z Najwyższą Izbą Kontroli.</u>
<u xml:id="u-62.34" who="#JulianSzymański">W sprawie budowy gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonu, to pozwoliłbym sobie zwrócić uwagę, że w sprawozdaniu p. sen. Sokołowskiego istnieją pewne nieścisłości, i tak: Dlaczego istnieje już trzeci projekt tego gmachu?</u>
<u xml:id="u-62.35" who="#JulianSzymański">Otóż pierwszy projekt był podstawą do Studjów dla Komisji Teletechnicznej przy Ministerstwie Poczt i Telegrafów. Przecież ta komisja dała architektowi, który miał wykonywać ten projekt, tylko ogólne dane orjentacyjne, a dopiero na podstawie tego projektu mogła przystąpić do szczegółowych Studjów. Te szczegółowe studja wykazały, że projekt ten jest nieodpowiedni, bo gmach okazał się za ciasny, jeżeli uwzględni się rozwój poczty w pewnym okresie, jak w danym wypadku dwudziestoletnim, i wskutek tego na żądanie teletechników p. inż. Ruszczewski projekt zmienił, a z powodu ograniczonego terenu wyłoniła się koncepcja budowy 16-piętrowego gmachu.</u>
<u xml:id="u-62.36" who="#JulianSzymański">Przyznaję, że p. inż. Ruszczewski miał bujną fantazję, prawdziwie amerykańską, ale ta fantazja była wywołana ciasnotą terenu i trudno było myśleć wtedy o powiększeniu terenu, ponieważ teren, znajdujący się obok, należał do Najwyższej Izby Kontroli, która miała na nim stawiać swój gmach. A sądzę, że Panowie zrozumiecie, że z Najwyższą Izbą Kontroli niebardzo się chce komukolwiek zadzierać.</u>
<u xml:id="u-62.37" who="#JulianSzymański">Ja zastałem ten drugi projekt, ponieważ nie mam tak dużej fantazji amerykańskiej, jak p. inż. Ruszczewski, przyznaję się, że ten 16-piętrowy kolos mocno mi się nie podobał. Nie podobał mi się z tej przyczyny, że wybudowanie tak wysokiego gmachu w tem miejscu i w tem sąsiedztwie wiąże się z poważnem niebezpieczeństwem na wypadek ataków lotniczych, bowiem kolos ten stałby się tylko pięknym drogowskazem dla lotników.</u>
<u xml:id="u-62.38" who="#JulianSzymański">Należało zatem szukać innego rozwiązania, i na moje szczęście znalazłem już na tym terenie innego sąsiada, nie Najwyższą Izbę Kontroli a Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wskutek czego łatwiej mi było tę sprawę pomyślnie dla resortu Poczt i Telegrafów załatwić i uzyskać dodatkowy teren pod budowę gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonu.</u>
<u xml:id="u-62.39" who="#JulianSzymański">Dlatego powstał trzeci projekt, który już we wszelkich szczegółach jest wykończony i według którego prace są wykonywane. Stan budowy dzisiaj jest już tak daleko posunięty, że program prac przewidzianych na bieżący okres budżetowy jest w zupełności wykonany i Ministerstwo Poczt i Telegrafów przystępuje do rozrachunku z firmą „Przemysł i Budownictwo”. Jak ten ostateczny rozrachunek wypadnie, trudno mi jest już dzisiaj powiedzieć. Wykaże to kolaudacja. Sądzę jednak, że rozrachunek ten wypadnie pomyślnie, to znaczy nie przyniesie strat dla Skarbu Państwa. Obliczenia prowizoryczne, które w ostatniej chwili otrzymałem, mówią, że Skarb Państwa nie straci ani grosza. A więc poco ten hałas dziennikarski koło tej firmy, kiedy firma „Przemysł i Budownictwo” wywiązała się ze swojej pracy?</u>
<u xml:id="u-62.40" who="#JulianSzymański">Dalsze prace będą w szybkim tempie prowadzone, i żywię nadzieję, że do końca tego roku gmach będzie podprowadzony pod dach i znaczna część budowy będzie zupełnie wykończona. Gmach ten w głównej fasadzie będzie 3-piętrowy, a tylko naprzeciw ulicy Żórawiej będzie 6-piętrowy, albowiem tam nie będzie się zabierać sąsiadowi światła.</u>
<u xml:id="u-62.41" who="#JulianSzymański">Okres „rządów” p. Ruszczewskiego leży w rękach p. sędziego śledczego, nie będę więc o tem szerzej mówił. Stwierdzam tylko, że obecny gmach będzie tańszy około 2 miljonów złotych właśnie z powodu zmian projektu.</u>
<u xml:id="u-62.42" who="#JulianSzymański">Że tak bezboleśnie dla Skarbu Państwa sprawę tę potrafiliśmy załatwić, zawdzięczam to temu, że obecnie w Ministerstwie Poczt i Telegrafów posiadam budowlany aparat, wykonawczy i kontrolujący, który stoi na wysokości zadania.</u>
<u xml:id="u-62.43" who="#JulianSzymański">Pozwolę sobie przy tej sposobności uprzedzić pewne wypadki, które prawdopodobnie znajdą swój epilog w przyszłych uwagach Najwyższej Izby Kontroli.</u>
<u xml:id="u-62.44" who="#JulianSzymański">Jestem przekonany, że zostanie mi wytknięta pewna nieformalność, którą popełniłem przy tej budowie i do której wolę się raczej już zgóry przyznać, aby mój następca nie potrzebował mnie w przyszłości tak bardzo bronić.</u>
<u xml:id="u-62.45" who="#JulianSzymański">A mianowicie nieformalność ta polega na tem, że teren, który uzyskałem pod budowę gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonu od Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, miał swoich mieszkańców, którzy nie chcieli się dobrowolnie stamtąd usunąć. Prokuratorją Generalna prowadziła sprawę, i okazało się, że wysiedlenie tych mieszkańców w drodze prawnej byłoby możliwe, ale trwałoby przynajmniej 1 rok.</u>
<u xml:id="u-62.46" who="#JulianSzymański">Otóż stanąłem przed dylematem, czy na tej części terenu wstrzymać budowę i czekać wyroku sądowego, apelacji i nowego wyroku ostatecznego, czy też popełnić nieformalność i w drodze wzajemnej umowy za odstępnem dojść z tymi lokatorami do porozumienia, a więc popełnić nieformalność i figurować w przyszłem sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli.</u>
<u xml:id="u-62.47" who="#JulianSzymański">Zdecydowałem się wybrać tę drugą ewentualność — drogę nieformalną i doszedłem do porozumienia, płacąc odstępne znacznie niższe, aniżeli to czyni np. Magistrat m. st. Warszawy.</u>
<u xml:id="u-62.48" who="#JulianSzymański">A więc w przyszłym roku, proszę pp. Senatorów, aby zechcieli mnie bronić za popełnienie tej nieformalności.</u>
<u xml:id="u-62.49" who="#JulianSzymański">P. s. Sokołowski w swem sprawozdaniu postawił zarzut, że firma „Królewska Huta i Laura”, zaangażowana do budowy gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonu, otrzymała nieproporcjonalnie dużą zaliczkę.</u>
<u xml:id="u-62.50" who="#JulianSzymański">Otóż stwierdzam, że firma ta przy realizowaniu drugiej alternatywy budowy gmachu otrzymała tylko 25% należnej jej sumy, a dozwolonem jest przecież dawać zaliczkę do wysokości 35%.</u>
<u xml:id="u-62.51" who="#JulianSzymański">Obecnie przy zmianie projektu, który jest tańszy, zaliczka wynosi 50%, ale o to nie można winić p. inż. Ruszczewskiego, gdy nie mógł on przewidzieć, iż drugi projekt ulegnie zmianie. Skarb Państwa nic na tem nie stracił, bo jak już wyżej powiedziałem, przez przerobienie planów zaoszczędzono na budynku blisko 2.000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-62.52" who="#JulianSzymański">III. Rada Teletechniczna i ewentualne powołanie do życia Rady dla usprawnienia administracji pocztowej.</u>
<u xml:id="u-62.53" who="#JulianSzymański">Rada Teletechniczna pracuje bardzo intensywnie i produktywnie. Co się zaś tyczy zagadnienia usprawnienia administracji pocztowej, to zagadnieniu temu poświęcam bardzo dużo uwagi.</u>
<u xml:id="u-62.54" who="#JulianSzymański">W bieżącym roku budżetowym wysłałem 20 panów z Ministerstwa Poczt i Telegrafów na kurs naukowej organizacji pracy. Powołałem do życia przy Ministerstwie Biuro Studjów, które nie zostało jeszcze zatwierdzone formalnie, ale które istnieje w ramach etatu Ministerstwa. Powołanie do życia takiego Biura Studjów było koniecznością, bo Zarząd pocztowy staje się przedsiębiorstwem, a przedsiębiorstwo bez takiego biura istnieć nie może. Powołane do życia Biuro Studjów zajmuje się następującemi zagadnieniami:</u>
<u xml:id="u-62.55" who="#JulianSzymański">a) oszacowanie majątku (prace przygotowawcze i zestawcze),</u>
<u xml:id="u-62.56" who="#JulianSzymański">b) centrala prac kodyfikacyjnych,</u>
<u xml:id="u-62.57" who="#JulianSzymański">c) sprawy związane z działalnością Rady Teletechnicznej,</u>
<u xml:id="u-62.58" who="#JulianSzymański">d) studjum zagadnienia transportu motorowego,</u>
<u xml:id="u-62.59" who="#JulianSzymański">e) prace wstępne nad projektem budowy Centralnego Dworca Pocztowego,</u>
<u xml:id="u-62.60" who="#JulianSzymański">f) zagadnienie usprawnienia poczty, telegrafu i telefonu.</u>
<u xml:id="u-62.61" who="#JulianSzymański">IV. Linje autobusowe.</u>
<u xml:id="u-62.62" who="#JulianSzymański">Sprawozdawca p. senator Sokołowski poruszył w swem sprawozdaniu sprawę autobusów i wypowiedział znamienną opinję: „Dyliżanse pocztowe powinny należeć do bezpowrotnie minionej przeszłości, bez względu na to, czy się wprzęga konia żywego, czy mechanicznego. A nowy, rozwijający się środek komunikacyjny po drogach bezszynowych jest zagadnieniem zbyt poważnem, by go można rozwiązywać mimochodem pod kątem widzenia interesów wymiany listów”.</u>
<u xml:id="u-62.63" who="#JulianSzymański">Co do pierwszego twierdzenia „winny należeć do bezpowrotnie minionej przeszłości”, to odważyłbym się powiedzieć, że właśnie dlatego, że to zagadnienie jest zbyt poważnem, nie należałoby tak stanowczo apodyktycznie stwierdzać, gdyż, Panie Senatorze, życie stwierdza co innego. W Niemczech, Szwajcarji, Austrji, ten nowy środek komunikacyjny rozwija się właśnie przy zarządach pocztowych, a zatem dyliżanse pocztowe, te stare, dawne środki komunikacyjne pojawiły się znowu i co najważniejsze rozwijają się.</u>
<u xml:id="u-62.64" who="#JulianSzymański">Jeżeli w bieżącym roku budżetowym nie rozwijałem dalej zagadnienia pocztowej komunikacji samochodowej, to nie czyniłem tego nie z powodu oszczędności, a tylko dlatego, że jest to zagadnienie zbyt poważne. Nie wolno go traktować fragmentarycznie, ale należy je rozpatrywać jako całokształt zagadnienia z punktu widzenia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-62.65" who="#JulianSzymański">Biuro Studjów Ministerstwa Poczt i Telegrafów od szeregu miesięcy studjuje to zagadnienie i rozwój jego nietylko na rynku europejskim, ale i Ameryki. Jestem w posiadaniu bardzo bogatego materjału tak rzeczowego, jak i statystycznego; z tej dziedziny Biuro Studjów opracowało już wielki referat, omawiający to zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-62.66" who="#JulianSzymański">W najbliższym czasie zamierzam wystąpić z wnioskiem do p. Premjera, aby Komisja Międzyministerialna zapoznała się z tym materjałem i uzgodniła stanowiska poszczególnych resortów w tej sprawie i ustaliła pewne wytyczne.</u>
<u xml:id="u-62.67" who="#JulianSzymański">V. Sprawa fachowców.</u>
<u xml:id="u-62.68" who="#JulianSzymański">Proszę Panów Senatorów, sprawa fachowców jest może jedną z największych bolączek mojego resortu. Resort Ministerstwa Poczt i Telegrafów posiada najmniejszą liczbę tak ilościowo, jak i procentowo urzędników z wyższem wykształceniem. Resort Poczt i Telegrafów potrzebuje fachowców, prawników, administratorów, a szczególnie teletechników. Prawnicy niechętnie idą do służby pocztowej, bo wogóle niechętnie wstępują do urzędów. Jest to rzecz znana, skarży się na to również i p. Minister Sprawiedliwości. Dobrych administratorów nie otrzymuje się również, bo przemysł i prywatne przedsiębiorstwa zabierają lepsze jednostki, a niskie pensje urzędnicze nie są zachęcające do wstąpienia do służby w urzędach. Przedsiębiorstwo takie, jak poczta, wymaga dobrych administratorów.</u>
<u xml:id="u-62.69" who="#JulianSzymański">Najgorzej przedstawia się sprawa z teletechnikami. W Rosji istniał Instytut Elektrotechniczny, który zapewniał poczcie gros teletechników, a przecież dawne zapotrzebowanie teletechników, a dzisiejsze, jest niewspółmierne.</u>
<u xml:id="u-62.70" who="#JulianSzymański">Dzisiaj niemal z każdym miesiącem Zarząd Pocztowy potrzebuje coraz więcej teletechników, których brak coraz silniej odczuwa. Istniejąca w Politechnice Warszawskiej jedna katedra z dziedziny teletechniki (prądów słabych) nie może nawet w minimalnym procencie pokryć zapotrzebowania. Tymczasem stare pokolenie teletechników wymiera lub przechodzi w stan spoczynku, a przypływ nowych sił teletechnicznych jest tak mały, że nie jest w stanie nawet wypełnić tych luk. Z Politechniką Warszawską nawiązałem już łączność, w najbliższym czasie wystąpię z memorjałem w sprawie kształcenia teletechników.</u>
<u xml:id="u-62.71" who="#JulianSzymański">Istniejąca przy Warszawskiej Dyrekcji Poczt i Telegrafów średnia szkoła techniczna rozwija się już od kilku lat bardzo pomyślnie i stoi na wysokim poziomie. Obecnie uczęszcza do niej około 200 uczniów, przechodzących dwuletni kurs nauki. Istnieje ona jednak dotychczas prawie że nielegalnie.</u>
<u xml:id="u-62.72" who="#JulianSzymański">Ministerstwo Wyznań Religijnych nie ma ich w swojej ewidencji. Jest to stan nienormalny, bo ukończenie tej szkoły nie daje żadnych praw, chociaż poziom szkoły jest wysoki i przyjmuje ona w pierwszym rzędzie maturzystów, względnie absolwentów z 6 klas gimnazjalnych.</u>
<u xml:id="u-62.73" who="#JulianSzymański">Zdecydowałem się nie tolerować tego stanu rzeczy. Obecnie opracowuje się statut organizacyjny tej szkoły i w najbliższej przyszłości wystąpię z wnioskiem do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego o zatwierdzenie statutu tej szkoły i wzięcie jej pod opiekę.</u>
<u xml:id="u-62.74" who="#JulianSzymański">Będę dążył do tego, aby absolwenci tej szkoły otrzymali pewne prawa.</u>
<u xml:id="u-62.75" who="#JulianSzymański">Jednocześnie mam zamiar zreorganizować tę szkołę, wydzielić z pod kompetencji Warszawskiej Dyrekcji Poczt i Telegrafów i podporządkować Ministerstwu.</u>
<u xml:id="u-62.76" who="#JulianSzymański">Po wykończeniu budowy gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonu, szkoda ta znajdzie tam wraz z internatem odpowiednie pomieszczenie i będzie mogła korzystać z laboratorjów teletechnicznych, które tam powstaną.</u>
<u xml:id="u-62.77" who="#JulianSzymański">Dokształcanie urzędników manipulacyjnych oraz kursa pocztowe dla praktykantów jeszcze kuleją, głównie z tej przyczyny, że kodyfikacja ustaw i przepisów nie jest jeszcze przeprowadzona.</u>
<u xml:id="u-62.78" who="#JulianSzymański">VI. Sieć kablowa.</u>
<u xml:id="u-62.79" who="#JulianSzymański">Pan senator Sokołowski, mówiąc o telefonach, wyraził się: „Dotychczasowe inwestycje były niewystarczające”. W stu procentach podpisuję się pod tą opinją i zdaję sobie sprawę, że całą siłą należy dążyć do wznowienia znacznego tempa inwestycyj. Oczywiście, że jako Minister stojący na czele „przedsiębiorstwa”, rozumiem, że w obecnym ciężkim okresie gospodarczym Państwa można przeprowadzać tylko inwestycje zyskowne, szybko się rentujące. Do takich inwestycyj należy bezspornie kablowanie przewodów oraz założenie automatycznych stacyj telefonicznych. Bliżej tej sprawy dzisiaj jednak nie będę poruszał, wniosłem bowiem do Sejmu ramową ustawę, upoważniającą do zaciągnięcia pożyczek inwestycyjnych w wysokości 175.000.000 zł i wtedy, gdy ta ustawa będzie rozpatrywana przez Senat, a mam nadzieję, że będzie rozpatrywana, pozwolę sobie szczegółowo Wysoki Senat tą sprawą zainteresować.</u>
<u xml:id="u-62.80" who="#JulianSzymański">Sprawa pragmatyki urzędniczej.</u>
<u xml:id="u-62.81" who="#JulianSzymański">Zdaję sobie dokładnie sprawę z ważności pragmatyki, zmuszony jestem jednak stwierdzić, że pragmatyka dla pracowników pocztowych nie może być rozpatrywana oddzielnie od pragmatyki dla urzędników innych resortów. Rada Ministrów ma wkrótce zająć się sprawą pragmatyki dla urzędników.</u>
<u xml:id="u-62.82" who="#JulianSzymański">Sprawy osobowe.</u>
<u xml:id="u-62.83" who="#JulianSzymański">Na plenum miałem sposobność oświadczyć, że daleki jestem, abym komukolwiek z podwładnych mi pracowników miał zabraniać korzystania z pełni praw obywatelskich, albo, abym miał zamiar prowadzić jakąkolwiek politykę narodowościową w moim resorcie.</u>
<u xml:id="u-62.84" who="#JulianSzymański">Proszę Panów Senatorów, teza, którą sobie postawiłem, obejmując ten resort, była następująca: poczta nie może być i nie będzie instrumentem politycznym w ręku jakiejkolwiek partji lub grupy narodowościowej. Poczta musi być w pracy swej apolityczną, gdyż tego wymaga interes wszystkich obywateli i samego Państwa. Pracownicy pocztowo-telegraficzni muszą być lojalnymi obywatelami Państwa, przestrzegać ściśle ustaw i przepisów, a w służbie być bezwzględnie apolitycznymi.</u>
<u xml:id="u-62.85" who="#JulianSzymański">Jako Minister Poczt i Telegrafów, jestem odpowiedzialny za miljony złotych, które są własnością obywateli, a które codziennie, jak krew w organiźmie ludzkim, przepływają przez organizm pocztowy. Ponoszę również odpowiedzialność za miljony myśli w piśmie i słowie, przepływających przez ten organizm pocztowy.</u>
<u xml:id="u-62.86" who="#JulianSzymański">Rola, jaką poczta, telegraf i telefon w życiu państwa i społeczeństwa odgrywa, wymaga od pracowników pocztowych wysokich kwalifikacyj, aby mogli należycie i bez zarzutu spełniać włożone na nich obowiązki.</u>
<u xml:id="u-62.87" who="#JulianSzymański">Jestem zatem odpowiedzialnym za kwalifikacje moralne pracowników pocztowych. Muszę troszczyć się o to, aby kwalifikacje te były bardzo wysokie, zwłaszcza w obecnym czasie powojennym, gdy poziom moralności stoi ogólnie na całym świecie nisko.</u>
<u xml:id="u-62.88" who="#JulianSzymański">Walory służbowe zatem i kwalifikacje osobiste są decydującym czynnikiem przy doborze pracowników poczt i telegrafów. Jednostki, które nie będą stały na wysokości zadania i które pod względem swych kwalifikacyj nie dorosły do powierzonych im funkcyj, będę usuwał, bez względu na ich przekonania polityczne, ich przynależność narodowościową oraz partyjną.</u>
<u xml:id="u-62.89" who="#JulianSzymański">Wytwórnia aparatów telegraficznych i telefonicznych.</u>
<u xml:id="u-62.90" who="#JulianSzymański">Pragnę w kilku bodaj słowach poruszyć sprawę Wytwórni Aparatów Telegraficznych i Telefonicznych. Robię wszelkie wysiłki, aby Wytwórnię Aparatów Telegraficznych i Telefonicznych postawić na wysokości zadania i pod każdym względem ją uzdrowić. Po uskutecznieniu kilku zmian personalnych, przeprowadzę w najbliższym czasie reorganizację finansową Wytwórni i przystąpię do zreorganizowania wytwórczości tej fabryki oraz uruchomienia nowych działów produkcji.</u>
<u xml:id="u-62.91" who="#JulianSzymański">Zagadnienie wytwarzania telefonicznych central automatycznych staje się z każdym miesiącem sprawą coraz więcej palącą dla resortu poczt i telegrafów, automatyczne bowiem stacje telefoniczne sprowadzamy wyłącznie z zagranicy, co wpływa ujemnie na nasz bilans handlowy. Dążeniem mojem przeto jest, aby telefoniczne stacje automatyczne były wyrabiane w kraju przez Państwową Wytwórnię Aparatów Telegraficznych i Telefonicznych.</u>
<u xml:id="u-62.92" who="#JulianSzymański">Preliminarz budżetowy.</u>
<u xml:id="u-62.93" who="#JulianSzymański">Co do samego preliminarza budżetowego Ministerstwa Poczt i Telegrafów na r. 1930/31, uchwalonego przez Sejm, pozwolę sobie podkreślić, że Wysoki Sejm, dążąc do oszczędności, skreślił Ministerstwu Poczt i Telegrafów kilkanaście pozycyj.</u>
<u xml:id="u-62.94" who="#JulianSzymański">Najdotkliwiej odczułby resort Poczt i Telegrafów skreślenie następujących pozycyj, mianowicie:</u>
<u xml:id="u-62.95" who="#JulianSzymański">Administracja:</u>
<u xml:id="u-62.96" who="#JulianSzymański">Dział 1 § 2 — 90.000 zł (godziny nadliczbowe i zapomogi).</u>
<u xml:id="u-62.97" who="#JulianSzymański">Dział 1 § 3 — 30.000 zł (podróże służbowe).</u>
<u xml:id="u-62.98" who="#JulianSzymański">Dział 1 § 4 8.000 zł (środki lokomocji).</u>
<u xml:id="u-62.99" who="#JulianSzymański">Przedsiębiorstwa:</u>
<u xml:id="u-62.100" who="#JulianSzymański">Dział 2, rozdział 1, § 3 200.000 zł — podróże służbowe, dział 2, rodz. 1, § 7 150.000 — wydawnictwa, dział 3, rozdz. 1, § 5 — laboratorjum, czyli razem ta suma, o którą mi w tej chwili chodzi, wynosi 528.000 zł.</u>
<u xml:id="u-62.101" who="#JulianSzymański">Przywrócenie tych pozycyj jest sprawą ważną dla resortu Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-62.102" who="#JulianSzymański">Jeżeli Panowie Senatorowie byliby zdania, że kwoty te mogłyby być przywrócone jedynie w ramach budżetu, uchwalonego przez Sejm, w takim razie zgadzam się na obniżenie następujących pozycyj na sumę, równającą się kwocie restytuowanej, a mianowicie: Przedsiębiorstwa: Dział 2, rozdz. 1, § 8 zmniejszyć o 200.000 zł — braki kasowe, dział 2, rozdz. 1, § 6 zmniejszyć o 18.000 zł — wydatki poczt., telegr., telef., dział 2, rozdz. 1, § 14 zmniejszyć o 90.000 — rozbudowa i przebudowa Centrali, dział 2, rozdz. 1, § 14 skreślić o 220.334 zł — nieprzewidziane budowy, razem 528.334 zł.</u>
<u xml:id="u-62.103" who="#JulianSzymański">Jeszcze chciałbym tutaj poruszyć sprawę żelaznych domów. P. referent nie ujął tej sprawy w sposób słuszny. Jeżeli zdecydowałem się na tę próbę tego domu żelaznego w Gdyni, to jedynie i wyłącznie dlatego, że tam jest tego rodzaju wypadek, że nie warto jakiegokolwiek innego budynku stawiać, bo tam ma w przyszłości stanąć gmach admiralicji, a teraz na krótki okres czasu na 2–3 lata jest potrzebny budynek, jako paczkarnia dla paczek przywożonych statkami. Ja muszę mieć coś i zamiast stawiać murowany albo drewniany budynek, który wogóle byłby niemożliwy w danym wypadku, postawiłem żelazny dom, który będzie mógł być rozebranym i gdzieindziej użytym. To jest cała tajemnica tego żelaznego domu.</u>
<u xml:id="u-62.104" who="#JulianSzymański">Kwestja żelaznych domków zagranicą nie jest żadną tajemnicą. Mają one szerokie zastosowanie, nawet w Warszawie mają zastosowanie. Firma „Rudzki” wybudowała już jeden.</u>
<u xml:id="u-62.105" who="#JulianSzymański">Chcę odpowiedzieć na zarzuty zwrócone do mnie.</u>
<u xml:id="u-62.106" who="#JulianSzymański">Pan senator Baranyk był łaskaw stawiać pewne zarzuty i powoływał się na pewne stronice w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli. Powiedział nawet, że dziś jeszcze gorzej się dzieje, aniżeli dawniej. Fakty pierwsze, które przytoczył, to są fakty historyczne, to znaczy, że miały miejsce w samym początku istnienia Rzeczypospolitej. Jeżeli tak mało Ukraińców wtedy przyjęto, to istniała ta przyczyna, iż były zamieszki, a następnie Ukraińcy odmawiali przysięgi. Taka jest przyczyna, dlaczego nie zostali przyjęci.</u>
<u xml:id="u-62.107" who="#komentarz">(S. Trojan: A dlaczego teraz?)</u>
<u xml:id="u-62.108" who="#JulianSzymański">Mówiąc o chwili obecnej, stwierdzam, że inspektor Jasiński w zupełnie innych celach pojechał; inspekcja obejmuje nietylko stronę tamtą, t. j. Małopolskę Wschodnią, ale całe Państwo. Zadania, które spełnia, są natury mobilizacyjnej i łącznie z tem sprawa telefonicznych połączeń policyjnych i z K. O. P-em na granicach. Takie jest jego główne zadanie. Jeżeli z wyników jego inspekcji później nastąpiły pewne posunięcia, to z tego powodu, że zachodziły potemu potrzeby. Zaszedł naprzykład wypadek, że przy próbnem rozesłaniu depesz urzędnik Ukrainiec sabotował wysłanie tej depeszy; oczywiście, że w takim wypadku urzędnika tego przeniosłem. Drugi wypadek: zwolniłem urzędnika na Pomorzu, gdyż odmówił przyjęcia depeszy pisanej po polsku, powiadając, że depeszy po polsku napisanej nie rozumie. Tego rodzaju bywają przyczyny usunięcia lub przeniesienia urzędnika. W dalszym ciągu w takich wypadkach w ten sposób postępować będę. Jeżeli przeniesienia urzędników były zarządzone, to wierzajcie mi Panowie, że czyniłem to po dokładnem zbadaniu sprawy i po głębokim namyśle.</u>
<u xml:id="u-62.109" who="#JulianSzymański">Jeżeli Panowie macie jakieś zarzuty, jakieś wątpliwości, proszę, ja zawsze gotów jestem skontrolować moją decyzję na zasadzie nowych faktów, których mi dostarczycie. Dotychczas żaden z Panów do mnie się nie zwracał i interpelacji nie wnosił.</u>
<u xml:id="u-62.110" who="#JulianSzymański">Sprawy językowe, jeżeli się zdarzają, to dalibóg są to sporadyczne wypadki. Mnie trudno jest, siedząc w Warszawie, wiedzieć o tem. Jeżeli dowiem się o jakimś wypadku, to momentalnie reaguję. Co do sprawy gazet, P. Senator absolutnie nie ma racji.</u>
<u xml:id="u-62.111" who="#komentarz">(S. Makuch przerywa.)</u>
<u xml:id="u-62.112" who="#JulianSzymański">Proszę poczekać chwileczkę, ja nie skończyłem. Sprawca gazet była tutaj w Warszawie na konferencji wydawców jak najściślej omawiana. I to jest rezultat umowy z nimi.</u>
<u xml:id="u-62.113" who="#JulianSzymański">Wydawcy stanęli dziś na innem stanowisku. We Lwowie mieli swoje zebranie, gdzie wystąpili z projektem nowych zmian, i te projekty są rozpatrywane. Dawny projekt miał być wprowadzony od 1 kwietnia. Obecnie zadecydowano, że będzie opracowany nowy projekt w myśl życzeń wydawców. A więc tak źle nie było. O cóż idzie? Panowie gwałt robicie niepotrzebnie.</u>
<u xml:id="u-62.114" who="#JulianSzymański">Głos ma sprawozdawca s. Sokołowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#MichałSokołowski">P. Minister był łaskaw zakwestionować ścisłość niektórych moich twierdzeń w sprawozdaniu drukowanem. Przedewszystkiem odnosi się to do sprawy budynków i budowy centrali telegraficznej w Warszawie, gdzie p. Minister twierdził, że niezgodne z prawdą czy nieścisłe jest moje oświadczenie, że przystąpiono obecnie do wykonania trzeciego planu. Tymczasem chwilkę później p. Minister sam użył wyrażenia, że powstał trzeci plan.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#komentarz">(Minister Boerner: Tak jest, ale Pan Senator nie dodał tych momentów, które podawałem.)</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#MichałSokołowski">Podałem.</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#komentarz">(Minister Boerner: Powiedziałem tylko, że jest zmiana.)</u>
<u xml:id="u-63.4" who="#MichałSokołowski">Chodziło mi w tem przedstawieniu o jeden moment, który jednakże w dalszym ciągu utrzymuję, mianowicie, że wszystkie warunki wymagane przez ten budynek, czy jakiekolwiek inne pomieszczenie administracyjne, jakiegokolwiek rodzaju, mogą być i powinny być rozpatrywane i zadecydowane przed rozpoczęciem budowy, ażeby w czasie budowy nie zmieniano z niskiego na wysoki i z wysokiego na niski, bowiem w tym wypadku dobrze się stało, ale to stało się przypadkowo, mogło się również stać, że Skarb nie poniósł straty, ale również mógł ponieść straty i to bardzo wysokie. Natomiast, jeżeli się zgóry zadecyduje, jeżeli jest plan, wykonany przy pomocy fachowców, rzeczoznawców, jeżeli opracuje się plany i przystąpi do ich wykonania, to myślę, że będą one robione równie dobrze, jak te, które się obecnie wykonuje, a nie będą narażone na żadne straty.</u>
<u xml:id="u-63.5" who="#MichałSokołowski">W sprawie zaliczki w Królewskiej Hucie, o której wspomniałem, nie chodziło mi wcale, jak wysoką była ta zaliczka. Ta zaliczka udzielona była jeszcze za poprzedniego ministra Miedzińskiego i to nie było adresowane wcale do obecnego kierownictwa Ministerstwa. To zrobił p. Ruszczewski. Udzielił zaliczki, nie dając zamówienia, bo nie wiedział zresztą wtenczas, jakie mu będą potrzebne belki żelazne. Stwierdza to Najwyższa Izba Kontroli w swem sprawozdaniu.</u>
<u xml:id="u-63.6" who="#MichałSokołowski">W sprawie autobusów p. Minister zapomniał, że ustęp przeczytany ma jeszcze ustęp poprzedni, a tam jest powiedziane, że kwestję ewentualnej rozbudowy tego środka komunikacji należałoby jednak rozpatrywać w związku z całokształtem planów rozbudowy sieci komunikacyjnej i odstąpić ją Ministerstwu Komunikacji, bo to należy do Ministerstwa Komunikacji, a nie do Ministerstwa Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-63.7" who="#komentarz">(Minister Boerner: W Szwecji i w Austrji to należy do Ministerstwa Poczt i Telegrafów.)</u>
<u xml:id="u-63.8" who="#MichałSokołowski">Panie Ministrze, ja jednak uważam, że to jest raczej komunikacja, a nie przesyłanie poczty.</u>
<u xml:id="u-63.9" who="#MichałSokołowski">To samo odnosi się do żelaznych domów. Mówiłem o tem, że Ministerstwo Poczt i Telegrafów nie ma należytego aparatu i z natury rzeczy mieć nie może i nie powinno mieć aparatu dla przeprowadzania eksperymentu, czy taki czy inny sposób budowania jest dobry. To należy do Ministerstwa Robót Publicznych. Tych eksperymentów robić się nie powinno.</u>
<u xml:id="u-63.10" who="#komentarz">(Minister Boerner: Ja nie robię eksperymentów.)</u>
<u xml:id="u-63.11" who="#MichałSokołowski">P. Minister sam powiedział, że tytułem próby stawia się takie, czy inne budynki.</u>
<u xml:id="u-63.12" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Za 20 lat będą stalowe domy.)</u>
<u xml:id="u-63.13" who="#MichałSokołowski">Panie Senatorze, ja jestem laikiem, nie jestem technikiem i nie jestem inżynierem</u>
<u xml:id="u-63.14" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Ja jestem inżynierem i twierdzę, że za 20 lat będą stalowe domy.)</u>
<u xml:id="u-63.15" who="#MichałSokołowski">Twierdzę, że to należy do Ministerstwa Robót Publicznych, a nie do Ministerstwa Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-63.16" who="#MichałSokołowski">Jest jeszcze kwestja poprawek, które p. Minister zaproponował do budżetu w tej chwili. Przed posiedzeniem Komisji Skarbowo-Budżetowej zwracałem się do p. Ministra z zapytaniem, czy Rząd wnosi jakieś poprawki i wtedy otrzymałem odpowiedź, że żadnych poprawek nie wnosi. Wobec tego, że te poprawki zostały wniesione dopiero w tej chwili, proszę Pana Marszałka o zezwolenie, bym później mógł się wypowiedzieć co do nich.</u>
<u xml:id="u-63.17" who="#komentarz">(Minister Boerner: Ja sumy nie zmieniam.)</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#JulianSzymański">Proszę o odczytanie interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#AgenorMariaGołuchowski">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bezpodstawnego zawieszenia w urzędowaniu dwóch członków rady gminnej w Horbaczach, pow. lwowski, Iwana Michajłowa i Teodora Ptasznika w Horbaczach.</u>
<u xml:id="u-65.2" who="#AgenorMariaGołuchowski">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do p. Prezesa Rady Ministrów prof. Kazimierza Bartla w sprawie okólnika Nr. 491 p. wojewody stanisławowskiego dr. Nakoniecznikowa-Klukowskiego, naruszającego równouprawnienia obywatelskie ludności ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-65.3" who="#AgenorMariaGołuchowski">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-65.4" who="#AgenorMariaGołuchowski">Proponuję odbycie następnego posiedzenia jutro o godzinie 10 rano z następującym porządkiem dziennym.</u>
<u xml:id="u-65.5" who="#AgenorMariaGołuchowski">Dalsza rozprawa budżetowa nad budżetami Ministerstw: Pracy i Opieki Społecznej, Spraw Wewnętrznych, Spraw Zagranicznych i Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-65.6" who="#AgenorMariaGołuchowski">Z powodu nawału spraw proszę o punktualne przybycie.</u>
<u xml:id="u-65.7" who="#AgenorMariaGołuchowski">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-65.8" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 30.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>