text_structure.xml
315 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JulianSzymański">Otwieram posiedzenie. Protokół 10 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 11 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Gołuchowski i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JulianSzymański">Wpłynęły podania o urlopy: p. senatora Grajka o uzyskanie urlopu do dnia 20 marca r. b. oraz p. senatora Bussego o uzyskanie urlopu do dnia 23 marca r. b. Zgodnie z art. 74 Regulaminu Obrad Senatu podaję to do wiadomości Wysokiej Izby celem załatwienia. Nie słyszę sprzeciwu, uważam sprawę tę za załatwioną pozytywnie. Przy porządku dziennym pp. senatorowie otrzymali sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o budżecie na r. 1929/30. Przedstawia ono gruby tom, który będzie pożytecznym dla wszystkich, a w szczególności dla każdego męża stanu Polski. Należy podnieść, że pp. sprawozdawcy w tem sprawozdaniu przystępowali do zagadnień państwowych z nadzwyczajną sumiennością i wielką umiejętnością. Za całą tę cenną pracę p. Przewodniczącemu Komisji Skarbowo-Budżetowej oraz poszczególnym sprawozdawcom należy się uznanie, które w imieniu Senatu mam zaszczyt złożyć.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#JulianSzymański">Przechodzimy do porządku dziennego. Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1929 r. do 31 marca 1930 r. (druk Senatu nr 3.) P. Przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#HipolitGliwic">Wysoki Senacie! Jako rezultat wytężonej, nienagannej kilkotygodniowej pracy pozwalam sobie w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej złożyć do leski marszałkowskiej ten oto tom, stanowiący sprawozdanie generalne o preliminarzu budżetowym na okres 1929/30, jako też sprawozdania, dotyczące poszczególnych resortów.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#HipolitGliwic">Wartość, jaką przedstawia sprawozdanie generalne, jak i sprawozdania poszczególne, Wysoki Senat sam łaskawie osądzić raczy. Ze swej strony uważam za stosowne oświadczyć, że cała dyskusja komisyjna, w której czynny udział brali wszyscy członkowie Rządu, dając obfite wyjaśnienia, trzymała się na niezwykle wysokim poziomie. To też nie mogę nie wyrazić żalu, że opinją publiczna nie była dostatecznie informowana o przebiegu tych obrad.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#HipolitGliwic">Skład komisji, której mam wysoki zaszczyt przewodniczyć, jest taki, że nie powstydziłby się składu takiego najstarszy, najbardziej wytrawny i wyrobiony parlament świata. Jest to niezmiernie szczęśliwa okoliczność, gdyż jeżeli wogóle wszędzie budżet państwowy jest misterną strukturą i kunsztowną budową, to o wiele trudniejszą jest sprawa budżetowania u nas, gdzie pogodzić trzeba ogromne, niezaspokojone potrzeby z ograniczonemi i szczupłemi środkami i gdzie nad wszystkiem górować winna zasada realnej bezdeficytowości za wszelką cenę. Ta zasada, jako kanon nie do zmienienia, przyświecała wszystkim pracom komisji naszej, W myśl tej zasady komisja wykuwała powoli, ale mocno i twardo pewne prawidła, które stanowić będą podwaliny naszej parlamentarnej, że się tak wyrażę, obyczajowości budżetowej.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#HipolitGliwic">Jedno z takich prawideł, uchwalone na ostatniem posiedzeniu komisji jednogłośnie, pozwolę sobie przedłożyć jako wniosek tej komisji, prosząc o jego przegłosowanie przed rozpoczęciem właściwych obrad budżetowych, byśmy już teraz mogli się powodować przy debacie tem prawidłem. Mam nadzieję, że później, po przejściu przez Komisję Regulaminową, wniosek ten stanie się stałą częścią naszego regulaminu.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#HipolitGliwic">Wniosek ten brzmi, jak następuje:</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#HipolitGliwic">„Wysoki Senat uchwalić raczy, że przy debacie nad preliminarzem budżetowym na 1929/30 r. żadne wnioski, zmieniające cyfrowo poszczególne, części, działy, paragrafy, czy to pozycje budżetowe, poza wnioskami uchwalonemi przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu oraz wnioskami mniejszości tejże komisji, przyjmowane nie będą”.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#HipolitGliwic">Oświadczam jednocześnie, że na ostatniem, dzisiejszem posiedzeniu komisji, zgłoszone zostały cztery wnioski mniejszości, które nie figurują w druku, a które tutaj złożone będą jako dodatkowe wnioski mniejszości Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu. Są to dwa wnioski wicemarszałka Posnera, jeden s. Iżyckiego i jeden s. Głąbińskiego. Proszę o przegłosowanie wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JulianSzymański">Będziemy głosować nad wnioskiem, przedstawionym przez p. Wicemarszałka. Proszę Panów Senatorów, którzy są za tym wnioskiem, aby wstali. Większość, wniosek przyjęty.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#JulianSzymański">Głos ma sprawozdawca s. Szarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Równowaga budżetowa, ta największa zdobycz obok stabilizacji waluty naszego kraju, jest podstawą budżetu na r. 1929/30, który mam zaszczyt imieniem Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu przedłożyć Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#MarcinSzarski">Wydatki budżetu wynoszą — mówię w okrągłych cyfrach — 2.750.000.000 zł, a dochody wynoszą 2.910.000.000 zł. Budżet na rok przyszły zamyka się więc nadwyżką 159.000.000, z której po potrąceniu obciążającego ją wydatku 148.000.000 na dodatek dla funkcjonarjuszów państwowych i zasiłki dla inwalidów, pozostaje efektywna nadwyżka 11.600.000.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#MarcinSzarski">Cyfry budżetu nie są matematycznie wyliczone; co do wydatków, jest to tylko granica, której przekraczać nie wolno, co do dochodów — to szacunek, którego trafność skontroluje rzeczywistość, której w tej chwili oczywiście napewno przewidzieć nie można. Budżet jest więc tylko planem, programem, którego realność jednakowoż mimo to da się ocenić przy pomocy elementów bezpośredniej przeszłości i bieżącej teraźniejszości.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy najbliższej przeszłości, to widzimy, że wydatki ubiegającego roku za 10 miesięcy wynosiły niewiele więcej od budżetowej normy za 10 miesięcy 83,35%, a mianowicie 87,4%. Zresztą ścisłe wykonanie budżetu gwarantuje system budżetów miesięcznych. Natomiast dochody znacznie, bardzo poważnie przekroczyły normę budżetową za 10 miesięcy 83,3%, gdyż wyniosły 94,3%, przyczem daniny i monopole przekroczyły kwotę przewidzianą na cały rok, a mianowicie wynoszą 101,3% całorocznej sumy. Daniny dały za 10 miesięcy 1.476.000.000, gdy zaś budżet na rok przyszły preliminuje daniny na cały rok w sumie 1.576.000.000. Widzimy, że preliminarz danin na 12 miesięcy jest wyższy tylko o 100.000.000, niż faktyczne wpływy za 10 miesięcy. Jeżeli wreszcie uwzględnimy, że monopole preliminowane są tylko o 24.000.000 wyżej, aniżeli w roku zeszłym, to możemy powiedzieć, że dochody budżetu są ostrożnie preliminowane.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#MarcinSzarski">Pozostaje więc tylko kwestja czy mimo to ostrożnie obliczone wpływy dadzą się one zrealizować w roku przyszłym. Bawić się w proroctwa jest rzeczą niebezpieczną wogóle, a zwłaszcza w dziedzinie gospodarczej, której przepastnych krain, zwłaszcza po wojnie nikt zbadać nie jest w stanie. Dlatego, mówiąc o przyszłości, nie można wychodzić z próżni, ale trzeba wychodzić z teraźniejszości. Otóż tę ostatnią charakteryzują prawie wyłącznie dodatnie cechy. Sytuacja gospodarcza poprawiła się wybitnie. Waluta stała się prawie niewzruszalna, rezerwy Banku Polskiego wzmocniły się, a względnie mimo bilansu handlowego zmniejszyły się prawie minimalnie. Wpływy danin i monopoli były nadzwyczaj obfite. Skarb Państwa posiada niezwykle wysokie rezerwy. Bezrobocie spadło na najniższy poziom. Wskaźniki produkcji przemysłowej osiągnęły cyfrę rekordową. Konsumcja się podniosła, a realna wartość płac robotniczych, które z pewnością nie są wysokie, przecież się poprawiła. Ceny wykazywały naogół małą ruchliwość. Kapitalizacja wewnętrzna procentowo postąpiła bardzo znacznie. Cena kredytu od czasu stabilizacji wyraźnie spadła. Żniwa wypadły lepiej niż w roku zeszłym. Kredyt długoterminowy, a zwłaszcza krótkoterminowy bardzo się rozwinął. Z zagranicy przypływały kapitały wprawdzie przedewszystkiem na terminy krótkie, ale i na długie terminy udało się uzyskać znaczniejsze kwoty. Rząd postawił na inwestycje do dyspozycji znaczniejsze kapitały wprost z budżetu, względnie z zapasów skarbowych, czy to bezpośrednio, czy za pośrednictwem swoich instytucyj.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#MarcinSzarski">Słowem Polska zrobiła wielki postęp naprzód i zajęła wybitne w świecie stanowisko. W jaskrawej sprzeczności z temi faktami niezbitemi, odzwierciadlającemi się wyraźnie w cyfrach statystycznych, stoi jednak przygnębione usposobienie społeczeństwa. Gdzie szukać źródła tej sprzeczności? Leży ono, zdaniem mojem, w zawiedzionych nadziejach. Spodziewano się, że z chwilą stabilizacji waluty rozwój gospodarczy pójdzie prędko, jakby z płatka i w tej nadziei rozwinięto gorączkową działalność i poprostu przeangażowano się. Nie uwzględniono faktu, że poprawa gospodarcza po takich katastrofach, w kraju tak mało zasobnym w kapitały, jak Polska, może być tylko powolna i realizować się tylko wśród ciężkich warunków. Społeczeństwo odczuwa dziś tylko te nieuniknione, ciężkie warunki, a pod ich brzemieniem nie reaguje wcale na istniejącą poprawę. Ciężkie te warunki znajdują zaś przedewszystkiem wyraz w trudności uzyskania potrzebnych do działalności gospodarczej kapitałów, to jest kedy tu, który jest i trudny i drogi. Ale nie zapominajmy, że kredyt jest nie wszędzie łatwy i nie wszędzie tani. Jeżeli kredyt na długi termin we Francji i w Niemczech waha się między 9 i 10%, to u nas musi być znacznie droższy. Wszak narzekający na obciążenia podatkowe słusznie powołują się na to, że ciężar ten musi być u nas niższy aniżeli w krajach bogatych. Przecież z tych samych przyczyn właśnie kredyt musi być u nas znacznie droższy niż w innych krajach. Nie można zasłaniać się szczupłością majątku narodowego, a równocześnie żądać bardzo niskiej stopy procentowej. Dałoby się to osiągnąć, ale drogą sztuczną.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#MarcinSzarski">Pomyślność gospodarcza nie zależy jednakowoż od sztucznej, ale od naturalnej niskiej stopy procentowej. Niska stopa procentowa naturalna nie zależy zaś od obfitości środków obiegowych, uzyskanych w drodze kredytu, ale jedynie od wysokości trwale odłożonego, to znaczy zaoszczędzonego kapitału. Powtórzę tu zdanie znakomitego ekonomisty, który powiedział: chwiejnem prowizorjum jest kredyt, trwałem definitywnie jest tylko zaoszczędzony i odłożony kapitał. Wielkie luki naszych zasobów kapitałów musimy zapełniać zagranicznym kredytem, ale nie możemy się łudzić, że kredyt jest alfą i omegą pomyślności gospodarczej. Kto wie, jakby wyglądała sytuacja gospodarcza, kto wie, czybyśmy nie znajdowali się w ciężkiem przesileniu gospodarczem, gdybyśmy mieli obfity i tani kredyt zagraniczny. Ciężkie stosunki kredytowe, w których żyjemy, a które są naturalnym wynikiem, choć szybko postępującej, ale niewystarczającej kapitalizacji, są równocześnie bolesnym, ale naturalnym hamulcem pędu gospodarczej aktywności. Zdrowy rozwój gospodarczy wymaga długiego czasu i nie znosi żadnych przeskakiwań naturalnych etapów, będąc niczem innem jak rekonwalescencją, która po tak ciężkiej i długiej chorobie, jaką przeszedł nasz kraj, musi być długa i ciężka. Myśmy tymczasem liczyli na krótką rekonwalescencję i dlatego jesteśmy przygnębieni, a to tem więcej, że, licząc na ten krótki okres uzdrowienia, pozwoliliśmy sobie na pewne przekroczenia djety i wskutek tego nietylko przedłużyliśmy okres rekonwalescencji, ale kto wie, czy nie naraziliśmy się na niebezpieczeństwo recydywy.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#MarcinSzarski">Fundamentalny problem gospodarczy, to jest brak płynnych kapitałów, istnieje nietylko u nas, ale wszędzie i nie da się rozwiązać prostem powiększeniem obiegu, na którego szczupłość tak często się uskarżamy, prostym importem zagranicznych kapitałów; rozwiązać go może tylko długoletnia praca i oszczędność, na to musimy być bezwzględnie przygotowani. Ciężka sytuacja rynku kapitałowego nie jest więc żadną, przynajmniej dla mnie, niespodzianką i nie może być powodem do defetyzmu, który tak dalece się szerzy, że ktokolwiek ma odwagę twierdzić, że mimo ciężkiej sytuacji, Polska się rozwija i gospodarczo postępuje naprzód, uchodzi dzisiaj za optymistę. Takim tytułem obdarzano i mnie w Komisji Skarbowo-Budżetowej, ale odrzucam ten zaszczytny tytuł, gdyż uwagi moje są tylko objektywnym sądem o sytuacji w przeciwieństwie do opinji pozbawionych otuchy. Pozbawiając wszelkiej otuchy, bez wiary w przyszłość, ignorując wszystko to, co się już stało dobrego, nie można liczyć na powodzenie w pracy, która nas czeka.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#MarcinSzarski">Odchyleń od koniecznych djet w wykonaniu rekonwalescenci i dopuściło się społeczeństwo, a mojem zdaniem i państwo. Odchylenia te zaś polegają na nadto silnem nastawieniu aktywności gospodarczej w stosunku do możliwości uzyskania na to potrzebnych środków. Państwo zwróciło się po te środki do społeczeństwa, a społeczeństwo do kredytów. Państwo otrzymało je wprawdzie od ludności, ale ludność nie otrzymała ich z kredytów. I stąd powstało przygnębienie, stąd narzekania na ciężary publiczne społeczeństwa, które rozumuje, że gdyby państwo nie było uszczuplało tych środków przez podatki, byłoby łatwiej mogło gospodarować.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#MarcinSzarski">Do tych żalów przyłącza się jeszcze jeden bardzo ciężki, a mianowicie, że ciężary publiczne nie są rozdzielone sprawiedliwie, tak, że jedna warstwa płaci za drugą, zamiast, żeby wszystkie warstwy płaciły proporcjonalnie.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#MarcinSzarski">Zapotrzebowania skarbu nietylko u nas ale wszędzie, w całym świecie po wojnie wzrosły niezmiernie, zwłaszcza w państwach takich jak Polska, które się buduje ab ovo. Polska bowiem nietylko, jak powiedziałem, się odbudowuje, znajduje się nie w stanie kapitalnego remontu, ale w stanie budowy. Do takiej budowy potrzeba dwóch rodzajów kapitałów: obrotowego i stałego. W pierwszych czasach naszego bytu państwowego nie było wogóle żadnych środków, dziś skarb posiada środki obrotowe, ale brak mu natomiast środków do budowy, mimo to buduje i zużywa na te cele środki obrotowe, które wskutek tego muszą być wciąż uzupełniane ponad konieczne potrzeby obrotu.</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#MarcinSzarski">Jednem słowem, powód szybkiego wzrostu ciężarów publicznych, na które się tak społeczeństwo skarży, leży w tem, że wszystkie z budową państwa w najszerszem znaczeniu połączone zamierzenia i przedsięwzięcia pokrywa się nie z innych źródeł, tylko z źródeł bieżących, t. j. podatków i danin. System taki nie jest racjonalny i ekonomika uczy, że inwestycje czyli wkłady, z których korzystać będą nie tylko żyjący, ale przedewszystkiem przyszłe pokolenia, nie mogą być pokrywane z bieżących dochodów, gdyż w ten sposób obciąża się zanadto silnie żyjącą generację na korzyść generacji przyszłej. Systemu tego nie można nazwać zasadniczo szkodliwym, gdyż oszczędzając — a niczem innem nie są inwestycje, jak przymusową oszczędnością, — tworzymy kapitał. Ale zachodzi wielka różnica między przedsiębiorcą, który zapracowanego kapitału nie zjada, ale odkłada inwestując, a państwem, gdyż pierwszy czyni inwestycje tylko w miarę swej dochodowości na podstawie ścisłej kalkulacji, państwo zaś nie inwestuje zarobków i podnosi poprostu swoje bieżące dochody w miarę zapotrzebowania inwestycyjnego. Ponieważ zaś główne źródło dochodów pochodzi z podatków, a przy podatkach nie można przy każdym osobniku ściśle określić jego dochodowości, przeto podnoszenie ciężarów podatkowych oznacza często uszczuplenie środków obrotowych jednostki. Stąd inwestycje państwowe, pokrywane z bieżących dochodów, choć gospodarczo są przymusową oszczędnością i kiedyś wydadzą błogie owoce, nie mogą się przyczyniać do gospodarczego rozwoju, a w teraźniejszych czasach walki nawet mogą być szkodliwe.</u>
<u xml:id="u-4.12" who="#MarcinSzarski">Jedynem źródłem do pokrywania inwestycyj są źródła nadzwyczajne, nie zwyczajne, a źródła nadzwyczajne w gospodarstwie państwowem, to są przedewszystkiem dochody, pochodzące z operacyj kredytowych. Znaną jest rzeczą w historji finansowej państw europejskich i zaeuropejskich, że nieraz pokrywano dochody bieżące z kredytów. Oczywiście jest to w wysokim stopniu szkodliwe, gdyż tu wprost przeciwnie: obciąża się bieżącą generację wydatkami, któremi powinno się obciążać przyszłe, ale pokrywanie wszystkich inwestycyj z bieżących dochodów należy przecież do wyjątków. Jeżeli jednak budżet nasz trzyma się tego systemu, to powodem tego fakt, że wtedy, gdy kredyt był dostępniejszy w świecie, Polska wówczas wogóle nie miała kredytu, a dziś, gdy Polska posiada kredyt w świecie, kredyt znowu w świecie stał się trudniejszy i tylko brakowi tego kredytu zawdzięczamy ten system.</u>
<u xml:id="u-4.13" who="#MarcinSzarski">Nasuwa się tutaj bezpośrednio pytanie, co jest lepiej, czy inwestować z bieżących dochodów i powiększać przez to ciężary publiczne, czy też nie zwiększać ich, a więc wstrzymać inwestycje do chwili, gdy się znajdzie dla nich odpowiednie pokrycie w operacjach kredytowych. Rząd wybrał pierwszą alternatywę, przedkładając już drugi rok budżet, obciążony bardzo znacznemi inwestycjami. Odpowiedź na postawione pytanie byłaby niezwykle prosta w państwach, istniejących od tysiąca lat, fundowanych i bogatych, gdzie przerwa w inwestycjach oznacza istotnie tylko przerwę chwilową w rozwoju, atoli w państwie takiem, jak Polska, która, jak powiedziałem, ab ovo buduje się, przerwa w inwestycjach nie oznacza tylko przerwy w rozwoju, ale ewentualnie oznacza wstrzymanie wogóle wszelkiego ekonomicznego rozwoju, a więc i bytu. W takich warunkach, trzeba przyznać, kontynuowanie inwestycyj z dochodów bieżących jest wskazane, chociaż nie mamy nadzwyczajnych dochodów. Atoli wobec nieracjonalności tego systemu w państwie, które inwestować musi, akcja inwestycyjna musi się ograniczać do najniezbędniejszych potrzeb. Motyw, mający usprawiedliwić pomimo to prowadzenie inwestycji w szerokich rozmiarach, a polegający na tem, że wskutek tego utrzymana będzie konjunktura gospodarcza, mojem zdaniem, nie jest bynajmniej trafne. Otwarta bowiem pozostaje kwestja, czy konjunktura utrzymałaby się na tym samym poziomie, gdyby państwo nie inwestowało i wskutek tego obciążenie ludności się nie zwiększało, a kto wie, czyby się nawet zmniejszyć nie mogło. Supozycja przeciwna wychodzi z założenia, że środki w ten sposób zaoszczędzone przeszłyby w komsumcję, więc znikłyby. Ja sądzę, że i ta supozycja nie jest trafna, gdyż trafniejsze byłoby zdanie, że środki przeciwnie przeszłyby do produkcji, więc wskutek tego potrafiłyby same przez się konjunkturę utrzymać.</u>
<u xml:id="u-4.14" who="#MarcinSzarski">Silniejsza kompresja tych wydatków jest u nas dla tego jednak utrudniona, ponieważ państwo nasze oprócz właściwej pracy administracyjnej rozszerzyło swoją działalność na cały szereg i to bardzo wielkich przedsiębiorstw. Jeżeli państwo wkracza w dziedzinę przedsiębiorstw, w dziedzinę gospodarki, to ścieśnia wskutek tego zakres aktywności gospodarczej obywateli, wyjąwszy oczywiście te wypadki, kiedy przedsiębiorstwo z wyższych względów racji stanu państwa musi pozostawać w ręku państwa. Za to ścieśnienie działalności prywatnej, mojem zadaniem, powtarzam, mojem zdaniem osobistem, należy się kapitałowi pewien ekwiwalent, a takim ekwiwalentem mogą być dochody tych przedsiębiorstw, które wpłacone do kasy skarbowej zastępują częściowo podatki i przez to zmniejszyć mogą ciężary publiczne. Jeżeli zatem przedsiębiorstwa państwowe przynoszą skarbowi takie same dochody, jakieby one przyniosły przedsiębiorcy prywatnemu, pracującemu pod temi samemi warunkami, wtedy nie można krytykować tego systemu. Natomiast przedsiębiorstwa państwowe, przynoszące w stosunku do swojej wielkości małe dochody lub zgoła straty, zwiększają bez pożytku ciężary publiczne i działają gospodarczo prawie szkodliwie, której to szkoły nie kompensuje nawet ewentualna wyższość wyświadczanych przez nie usług, gdyż nietylko wykluczają kapitał prywatny od aktywności bez żadnego odszkodowania, ale ponadto nakładają nań niepotrzebne ciężary, które utrudniają tylko pracę w pozostałych dlań ciaśniejszych dziedzinach. Dochodowość naszych przedsiębiorstw jest dla Wysokiej Izby nikła. Jeżeli uwzględnimy, że, wyłączając rentujące się monopole, dochody brutto naszych przedsiębiorstw stanowią 55%, a więc więcej niż połowę dochodów budżetu brutto, a w budżecie netto stanowią 6,4% całego dochodu skarbowego, to trzeba przyznać, że przedsiębiorstwa nasze tylko w minimalnym stopniu przyczyniają się do pokrycia wydatków państwa. Dochody naszego największego przedsiębiorstwa Polskich Kolei Państwowych, wpłacane do skarbu, pokrywają zaledwie 2,3% wydatków budżetowych, to znaczy niewiele więcej niż niejedno niedochodowe ministerstwo. Wpłaty naszych przedsiębiorstw do skarbu się zmniejszają, chociaż eksploatacja ich daje większe dochody z tego powodu, ponieważ zwyżkę tych dochodów zjadają inwestycje. To więc konstatuję o inwestycjach, jako o ciężarach budżetowych. Zużycie przez polskie koleje państwowe 1/5 części dochodów bieżących na inwestycje, wzmacnia wprawdzie to przedsiębiorstwo, ale z punktu widzenia państwowego nie czyni go rentownem. To staje się szkodliwe, jeżeli wskutek inwestycji następuje nawet brak dochodów na pokrycie bieżących wydatków, jak to miało miejsce w polskich, kolejach państwowych, gdzie wskutek tego groziło podwyższenie taryf.</u>
<u xml:id="u-4.15" who="#MarcinSzarski">Oto jedno odchylenie od djety nakazanej rekonwalescentowi.</u>
<u xml:id="u-4.16" who="#MarcinSzarski">Niektórzy upatrują dalsze przekroczenia w tem, że państwo nasze, jak wspomniałem, rozszerzyło swoją działalność gospodarczą, przez co wystąpiło jako potężny konkurent obywateli, uginających się i tak już pod ciężarem danin publicznych.</u>
<u xml:id="u-4.17" who="#MarcinSzarski">Już o tem kilka słów powiedziałem. Jeżeli tutaj powracam do tej kwestji, to tylko dlatego, żeby nadmienić, że etatyzmem, — a ten temat w ostatnich czasach był szeroko dyskutowany — mojem zdaniem, można nazwać tylko świadomą politykę, dążącą do substytucji jednostki jako przedsiębiorcy przez przedsiębiorcę zbiorowego, t. j. państwo, względnie inną publiczną korporację. Tendencji tej nie można się dopatrzyć w zapędach, zmierzających do zmniejszenia przedsiębiorstw prywatnych, w zapędach, które i tak nieraz pozostają zapędami, a rzadziej zmieniają się w rzeczywistość.</u>
<u xml:id="u-4.18" who="#MarcinSzarski">Postawienie całej polityki pod kątem widzenia wyłącznie państwowym nie jest korzystne, incydentalnie wskazuję tylko na projekt, który jeszcze jest w stanie embrjonalnym, t. j. projekt rozwiązania kapitalnej kwestji mieszkaniowej; pogwałcenie praw gospodarczych nigdzie jaśniej nie wystąpiło jak w kwestji mieszkaniowej. Nie stało się to jednak tylko u nas, ale w całym świecie. Jeżeli wskutek dewaluacji pieniądza wszystkie dobra, wszystkie towary, wszystkie usługi podniosły się w cenie w stosunku do utraty wartości pieniądza, to w gronie tych usług, towarów, dóbr jedna jedyna cena za użytkowanie nieruchomości stanęła na rozkaz ustawy, stanęła nietylko w Polsce, stanęła we Francji, w Niemczech i gdzie indziej. Jaki był wynik tego rozkazu? Prawa ekonomiczne nie dają sobie rozkazywać i oto produkcja nieruchomości stała się niemożliwa, gdyż przynosiła straty i wskutek tego stanęło budownictwo w całej Europie od lat 15 i dotychczas stoi, albowiem to, co się dziś buduje, nie można nazwać ruchem budowlanym.</u>
<u xml:id="u-4.19" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy zaś aktualnego sporu o etatyzm, który stał się nawet już nieznośny i nudny, to chciałem co do nas powiedzieć tylko dwa słowa: Rząd oświadczył, że nie dąży do żadnej socjalizacji, a to nam zupełnie wystarcza. Kapitał zaś prywatny nigdy w życiu nie występował i nie występuje przeciw kontrolnej ingerencji Rządu w dziedzinę produkcji. Niema więc właściwie zasadniczego sporu. Istnieje tylko, i to zupełnie słusznie, po stronie kapitału prywatnego silna, bezwzględna tendencja do stanowczej obrony przed zacieśnianiem jego działalności w tych dziedzinach, gdzie pracuje bezwarunkowo lepiej i sprawniej, a przedewszystkiem z daleko większym pożytkiem dla Skarbu Państwa, dając mu podatki, niż państwo, gmina, albo powiat.</u>
<u xml:id="u-4.20" who="#MarcinSzarski">Po tych kilku słowach, któremi chciałem nakreślić ogólnie kilka aktualnych tematów i rzucić trochę światła na sytuację gospodarczą, przechodzę do samego budżetu.</u>
<u xml:id="u-4.21" who="#MarcinSzarski">W sprawozdaniu, które Wysoka Izba ma przed sobą, przedstawiłem budżet w trzech etapach: budżet rządowy, to znaczy projekt rządowy, następnie zanalizowałem budżet uchwalony przez Sejm i porównałem go z budżetem rządowym, równocześnie porównywując jego cyfry z faktycznemi wynikami roku 1927/28, jako też z wynikami, które dotychczas stoją do naszej dyspozycji, to jest w tem sprawozdaniu za 9 miesięcy, które drukowane było w chwili, kiedy jeszcze dalsze wyniki nie były znane, a uzupełnić je chcę tu i ówdzie wynikami za 10 miesięcy.</u>
<u xml:id="u-4.22" who="#MarcinSzarski">Przedewszystkiem co do układu budżetu nadmieniam, co następuje. Już w Komisji Skarbowo-Budżetowej Sejmu wyrażono życzenie większej specjalizacji paragrafów, obejmujących inne wydatki, różne, wydatki osobowe. Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przyłączyła się do tego życzenia i sądzi, że oprócz tego w interesie ułatwienia pracy nad budżetem i szybszej orjentacji byłoby wskazane, żeby, jak to widzimy w budżetach innych państw, przy każdej pozycji uwidaczniać cyfry wykonania budżetu z roku przedostatniego, czyli tak zwane wynikłości kasowe, jako też cyfry ostatniego budżetu.</u>
<u xml:id="u-4.23" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy specjalnie budżetu Ministerstwa Skarbu, to ośmielam się podnieść, że wobec wysokości wpływów podatkowych, które przecież stanowią największy odsetek wszystkich dochodów budżetowych, byłoby wskazanem wpływów tych nie kumulować w jeden paragraf, ale wpływy z poszczególnych gatunków podatków stawiać tylko jako pozycje w rubryce objaśnień, wcielać całkowicie do budżetu.</u>
<u xml:id="u-4.24" who="#MarcinSzarski">Tyle co się tyczy strony formalnej budżetu. Nadmienić jeszcze muszę, że w budżecie tegorocznym mamy więcej skomercjonalizowanych przedsiębiorstw i następuje pewne przerzucenie między poszczególnemi pozycjami, o czem, jako o rzeczy drobnej, więcej nie mówię.</u>
<u xml:id="u-4.25" who="#MarcinSzarski">Budżet rządowy, przedłożony Sejmowi, tak po stronie wydatków, jak i po stronie dochodów w przeciwieństwie do budżetu na r. 1928/29 nie odbiega znacznie od budżetu poprzedniego. Budżet rządowy ustala dochody na 2.809.000.000, budżet na r. 1928/29 na 2.655.000.000, dochody więc wzrosły według budżetu rządowego o 154.000.000, wydatki o 129.000.000, czyli po stronie dochodów mieliśmy wzrost o 5,8%, a w wydatkach o 5,1%, nadwyżka podwyższyła się o 2%, odchylenie zatem bardzo nieznaczne.</u>
<u xml:id="u-4.26" who="#MarcinSzarski">Przechodząc do szczegółów, przypatrzmy się wydatkom. Wydatki wynosiły 2.528.000, w preliminarzu na r. 1929/30 — 2.657.000, czyli bardzo nieznacznie powiększone. Wzrost w administracji niewielki, obejmuje on prawie wszystkie działy w preliminarzu rządowym prócz Sejmu i Senatu, jako też Ministerstwa Skarbu, gdzie podwyższenia prawie nie było. Najwyższy wzrost wykazuje Ministerstwo Spraw Wojskowych plus 54.000.000, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych; na które to dwa ministerstwa przypada 56% ogólnego wzrostu wydatków. Ze znacznym wzrostem wydatków spotkaliśmy się w preliminarzu rządowym w Ministerstwie Robót Publicznych, w Ministerstwie Sprawiedliwości, jako też w części „Długi państwowe”, stosunkowo najniższy wzrost w preliminarzu rządowym wykazuje Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jako też Ministerstwo Robót Publicznych. Stosunek partycypacji w wydatkach budżetowych nie wykazuje znacznej zmiany. Największy wydatek przypada na Ministerstwo Spraw Wojskowych, blisko 30%, na Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, dalej na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i na „Długi państwowe”, tak że przeszło 63% wszystkich wydatków budżetowych netto pochłaniają te trzy ministerstwa wraz z „Długami państwowemi”. Jeżeli z wydatków budżetowych wyeliminuje się wydatki na długi, zaopatrzenia i przedsiębiorstwa, pozostała reszta przedstawia same wydatki administracyjne, które tworzą 81% wszystkich wydatków budżetowych. Z tych wydatków okrągłe 2/3 przypada na wojsko, oświatę i sprawy wewnętrzne. W strukturze dochodów, których wzrost wynosi, jak już powiedziałem, 3,8%, niema wybitnych zmian. Podkreślić należy zwiększony udział z danin, a zmniejszony udział z monopoli w ogólnych dochodach budżetu w porównaniu do roku 1928/29. Jak zawsze, lwia część dochodów przypada na monopole i daniny. W przeszłym roku procentowo te dwa źródła dochodów wynosiły 82,3%, w preliminarzu obecnym 83,5%. Do wzrostu dochodów przyczyniają się przedewszystkiem podatki bezpośrednie z majątkowym kwotą 96,6 milj., t. j. 67%, nie wliczając dodatku 10% do danin. W podatkach pośrednich wzrost wynika głównie z podwyższenia podatku od cukru o 10 milj.</u>
<u xml:id="u-4.27" who="#MarcinSzarski">Szczegóły są umieszczone w sprawozdaniu, dlatego ich tu nie przytaczam. Cyfry, preliminowane na przedsiębiorstwa, nie są zadawalające, ich wpłaty spadają ogółem na 10%, wpłata P. K. P. zniża się do 19,3%, natomiast dopłaty skarbu podnoszą się o 17% w porównaniu do roku zeszłego.</u>
<u xml:id="u-4.28" who="#MarcinSzarski">Przeprowadzone w tych najogólniejszych cyfrach porównanie preliminarza rządowego na rok przyszły z budżetem na rok przeszły wykazuje, że cyfry jego obracają się naogół w granicach zeszłorocznych. W zwyżce dochodów i wydatków, nieprzenoszącej po obu stronach 6%, znajduje wyraz tylko normalny rozwój gospodarki państwowej. Wynika to zresztą z porównania budżetu z wynikami roku 1927/28. Jeżeli porównamy te cyfry, które są zawarte w tych tabelach, a których tutaj nie będę odczytywał, to widzimy, że dochody preliminuje się na rok 1929/30 w porównaniu z rzeczywistemi wynikami roku 1927/28 tylko o 1,5% wyżej, a wydatki o 4% wyżej. Rozpatrując dochody, widzimy, że wyższe cyfry, preliminowane na rok 1929/30, tłumaczą się głównie zwyżką monopolów, która wynosi 12,5%, podczas gdy wpływ z danin jest o 3% poniżej faktycznych wpływów danin z roku 1927/28.</u>
<u xml:id="u-4.29" who="#MarcinSzarski">Zniżka preliminowanych dochodów z danin tłumaczy się przedewszystkiem znacznem obniżeniem preliminowanej kwoty podatku przemysłowego w porównaniu z faktycznemi wynikami roku 1927/28.</u>
<u xml:id="u-4.30" who="#MarcinSzarski">Z tych krótkich słów wynika, że dochody są preliminowane ostrożnie, a wydatki nie wychodzą ponad faktyczne granice normalnego rozwoju państwa.</u>
<u xml:id="u-4.31" who="#MarcinSzarski">Ponieważ najlepszym sprawdzianem realności budżetu jest realność preliminowanych dochodów, zestawiam w mojem sprawozdaniu wpływ z danin i monopoli za pierwsze 9 miesięcy bieżącego roku budżetowego z temi samemi miesiącami roku przeszłego. Otóż widzimy z tego zestawienia na stronie 14, że wpływ z danin i monopolów przewyższa w każdym miesiącu roku bieżącego wpływ z danin i monopolów w odnośnym miesiącu roku zeszłego — tak dalece, że ogólnie podwyżka ta wynosi 41%: w daninach wynosi 23%, a w monopolach 18%.</u>
<u xml:id="u-4.32" who="#MarcinSzarski">Porównuję dalej wszystkie dochody budżetowe, nietylko z danin, z pierwszych 9 miesięcy roku bieżącego z dochodami budżetowemi za pierwsze 9 miesięcy roku zeszłego. Widzimy tutaj na stronie 15, że wzrost dochodów jest w porównaniu do roku zeszłego w każdym miesiącu do skonstatowania. Dochody budżetowe, osiągnięte w pierwszych trzech kwartałach roku bieżącego, przewyższają dochody odnośnych kwartałów o blisko 283 milj., t. j. o 14%. Jeżeli teraz porównamy faktyczne wydatki za te 9 miesięcy, to widzimy, że wydatki wzrosły w pierwszych kwartałach tego roku z 1.748 miljonów na 2.112 milj., czyli o 20%. Jednakowoż konieczna tu jest pewna korekturą. W wydatkach faktycznych roku bieżącego tkwią także 15% dodatki dla funkcjonarjuszów państwowych, które w roku 1927 biegnąć zaczęły dopiero od września. Jeżeli zatem skorygujemy rok 1927 temi dodatkami, to widzimy że wzrost wydatków w pierwszych 9 miesiącach roku bieżącego porównany z wydatkami pierwszych 9 miesięcy roku zeszłego wynosi tylko 17%.</u>
<u xml:id="u-4.33" who="#MarcinSzarski">Jeżeli teraz rzucimy okiem na ostatnie budżety, nie możemy pominąć faktu, że rozwój wydatków jest silniejszy od rozwoju dochodów. Wynika to z tabeli na str. 15, gdzie przedstawiłem dochody i wydatki w pierwszych 9 miesiącach wraz z nadwyżką i porównałem je z dochodami i wydatkami jako też z nadwyżką w roku zeszłym. Jak z tej tabeli wynika nadwyżki budżetowe są stale mniejsze w r. 1928 mimo to, że dochody w tym roku stale przewyższają dochody roku zeszłego. Powodem tego silniejszy wzrost wydatków. Przeciętna miesięczna wydatków w pierwszych trzech kwartałach wynosi w cyfrach okrągłych w r. 1927— 194 milj. zł., w roku 1928 zaś 234 milj, zł.; przeciętna miesięczna dochodów w tym samym okresie r. 1927 wynosi 218 miljonów, w r. 1928 — 249 miljonów, a więc miesięcznie wpływało w pierwszych trzech kwartałach r. 1928 o 31 miljonów więcej niż w roku 1927, ale wydawano o 40 miljonów więcej niż w r. 1927.</u>
<u xml:id="u-4.34" who="#MarcinSzarski">Proszę Wysokiej Izby, cyfry te dowodzą, że oszczędność jest w wysokim stopniu wskazana. W mojem sprawozdaniu poświęciłem może za długi wywód analizie ekonomiczno-prawniczej istoty wydatków państwowych. Mówiąc o oszczędności, chciałbym zwrócić uwagę na to, co powiedziałem w tem sprawozdaniu o oszczędności. Otóż powiedziałem tam, że nie można nazwać oszczędnością bezwzględnego i ślepego obcinania wydatków państwowych, przez co w istocie poświęca się cel dla środków. Prawdziwą oszczędnością jest tylko zwalczanie takich wydatków, których bezwzględnie nie wymaga ich cel, a więc umiejętność z pewnością dość trudna, ustalania wydatków według wartości ich celu. Taka oszczędność wskazana jest i w naszym budżecie, gdyż jest ona, jak widać z tych cyfr, konieczna; nie powinna ona jednakowoż być rozrzutnością, gdyż i oszczędność może być rozrzutnością.</u>
<u xml:id="u-4.35" who="#MarcinSzarski">To, co mówiłem tutaj, i te cyfry, które tu przytaczałem, odnoszą się do t. zw. budżetu netto. Preliminarz netto obejmuje tylko w administracji dochody efektywne i wydatki efektywne. W części B. Przedsiębiorstwa, w części C. Monopole, obejmują, mówiąc po kupiecku, tylko salda, to znaczy to, co pozostaje po pokryciu wydatków z dochodów i co zostaje wpłacone do Skarbu Państwa. O rozmiarach obrotów pieniężnych państwa pouczają tylko cyfry budżetu brutto, w którym uwzględnione są także wszystkie efektywne dochody i wydatki przedsiębiorstw i monopolów. Na str. 16 mego sprawozdania zestawiłem budżety brutto na 1928/29 i 1929/30 r. w formie uchwalonej przez Sejm. Są to cyfry potężne. Po stronie dochodów, pomijając szczegóły, dochodzimy w r. 1929/30 do cyfry 5.453.000.000, podczas gdy w budżecie 1928/29 r. cyfra ta wynosiła tylko 4.952.000.000, czyli wzrosła o 500.000.000. Po stronie wydatków widzimy cyfrę 5.301.000.000 na r. 1929/30, podczas gdy cyfra ta wynosiła w budżecie 1928/29 r. 4.825.000.000, więc mamy wzrost o 475.000.000.</u>
<u xml:id="u-4.36" who="#MarcinSzarski">W cyfrach tych występuje dopiero jasno potężna rola przedsiębiorstw państwowych, w których dochód brutto przewyższa znacznie kwotę dochodów całej administracji wraz ze wszystkiemi daninami. Między innemi same koleje państwowe wykazują taki dochód brutto, jak wszystkie dochody administracyjne inclusive dochody z danin, podatków etc. Ale, jak to już z początku wspomniałem, jako źródło dochodów skarbowych, przedsiębiorstwa nie odgrywają pomimo tych poważnych cyfr wybitniejszej roli, gdyż kwota, którą inkasuje państwo od swych przedsiębiorstw, stanowi tylko 6,4% budżetu netto. Z łącznego dochodu brutto z przedsiębiorstw w wysokości 2,148 miljonów tylko 180 miljonów, to jest 8,4% wpływa do kas skarbu. Wymieniłem tu cyfrę uchwaloną przez Sejm. Cyfra ta zmniejsza się na podstawie wniosku Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu. Budżet brutto przekroczył znacznie kwotę 5 miljardów, wykazując w porównaniu z rokiem zeszłym dużą zwyżkę, którą miałem zaszczyt przedstawić.</u>
<u xml:id="u-4.37" who="#MarcinSzarski">W dwóch największych przedsiębiorstwach państwowych wpadają w oko wydatki nadzwyczajne, to jest inwestycje, które wogóle w budżecie odgrywają dużą rolę i nad któremi bliżej przed chwilą się rozwodziłem. Nadmienię tylko, że wydatki inwestycyjne preliminarza rządowego wzrosły na 608 milj., stanowiąc 11,5% wszystkich wydatków brutto budżetu, podczas gdy w zeszłorocznym budżecie wynosiły tylko 9,5%. Najwyższy odsetek przypada na inwestycje w przedsiębiorstwach, mianowicie 21,2% wszystkich ich wydatków, to znaczy przeszło 1/5 wszystkich wydatków przedsiębiorstw państwowych obejmują inwestycje.</u>
<u xml:id="u-4.38" who="#MarcinSzarski">Znacznie podskoczyły inwestycje w kolejach państwowych, pochłaniając 50% wszystkich wydatków inwestycyjnych budżetu. Atoli inwestycje i w administracji są znaczne, najmniejsze są one w monopolach.</u>
<u xml:id="u-4.39" who="#MarcinSzarski">Ten projekt, który tu w kilku cyfrach Wysokiej Izbie przedstawiłem, wyszedł z obrad Sejmu ze znacznemi zmianami. Na stronie 17 sprawozdania przeciwstawiłem projekt rządowy projektowi sejmowemu według wszystkich części budżetu. To samo zrobiłem z przedsiębiorstwami, jako też z monopolami. Wpada w oko powiększenie wydatków w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które wykazuje plus 33 miljony w porównaniu do budżetu rządowego, następnie w Ministerstwie Spraw Wojskowych 18 miljonów, w Ministerstwie Skarbu 17 miljonów, w Ministerstwie Robót Publicznych 16 miljonów, w Ministerstwie Reform Rolnych 16 miljonów — razem to plus wynosi 130 miljonów.</u>
<u xml:id="u-4.40" who="#MarcinSzarski">W przedsiębiorstwach mamy zniżkę wydatków z powodu tego, że przedsiębiorstwa, należące do resortu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, zamiast otrzymać pewną dopłatę według projektu sejmowego mają wpłacić pewną kwotę do skarbu. Według uchwały sejmowej ogółem wydatki zostały ustalone na 2.763.000.000, gdy według preliminarza rządowego wynosiły 2.633.000.000, czyli wzrosły o 129 miljonów, t. j. o 4,8% a w porównaniu do budżetu za rok przeszły o 256 miljonów, t. j. przeszło o 10%.</u>
<u xml:id="u-4.41" who="#MarcinSzarski">Weźmy teraz dochody. Dochody wzrosły o 153 miljony w porównaniu do projektu rządowego, przyczem lwia część przypada na Ministerstwo Skarbu, a mianowicie na daniny publiczne. Według uchwały Sejmu dochody wynoszą zatem 2.962 miljony — mówię tylko w miljonach — gdy według preliminarza rządowego wynosiły 2.809 miljonów, wzrosły więc o 153 miljony, to jest o 5% w porównaniu do budżetu rządowego, gdy natomiast w porównaniu do budżetu na rok 1928/29 wzrosły o 11,2%. Jeżeli porównamy dochody ustalone przez Sejm z wydatkami ustalonemi przez Sejm, dochodzimy do nadwyżki 177 miljonów, która wobec nadwyżki projektu rządowego jest wyższa o 25 miljonów, t. j. o 16,5%, a od nadwyżki na r. 1928/29 jest wyższa o 50 miljonów, t. j. o 40%. Ponieważ w myśl art. 4 ustawy skarbowej nadwyżka ta już jest zawinkulowana kwotą 148 miljonów na urzędników i dla inwalidów, pozostaje według uchwały Sejmu faktyczna realna nadwyżka w kwocie 29.550.000.</u>
<u xml:id="u-4.42" who="#MarcinSzarski">Z tych kilku porównań wynika, że Sejm przeprowadził w budżecie znaczniejsze zmiany. Znajdują one wyraz przedewszystkiem w znacznym wzroście wydatków osobowych na uposażenia, przeprowadzonym na wniosek Rządu w całym budżecie w związku z podwyżką dodatku mieszkaniowego dla funkcjonarjuszów państwowych. Następnie również na wniosek Rządu podniesione zostały wydatki w budżecie Ministerstw: Robót Publicznych i Skarbu w związku z likwidacją Tymczasowego Wydziału Samorządowego we Lwowie, która to podwyżka razem wynosi blisko 20 miljonów w wydatkach. Dalej w budżecie przedsiębiorstw i monopoli wstawiono nieprzewidziane w projekcie rządowym wydatki na 15%-owe dodatki do uposażenia i dodatki mieszkaniowe, która to kwota wynosi 100 miljonów.</u>
<u xml:id="u-4.43" who="#MarcinSzarski">Wreszcie Sejm przeprowadził jeszcze szereg zmian pozycyj wydatkowych, powiększając je, lub zmniejszając, wskutek czego szczególnie w budżetach Ministerstwa Spraw Wojskowych, Rolnictwa, Reform Rolnych i Wyznań wydatki znacznie się podniosły. Wskutek zwiększenia wydatków oczywiście było konieczne także i podwyższenie dochodów dla utrzymania równowagi budżetowej. Między temi podwyżkami dochodów, wymieniam tylko najważniejsze, a do tych należą: nadwyżka z ceł — 90 miljonów...</u>
<u xml:id="u-4.44" who="#komentarz">(S. Koerner: Samostarczalność.)</u>
<u xml:id="u-4.45" who="#MarcinSzarski">...podatku dochodowego plus 15 miljonów, opłaty i stemple plus 15 miljonów, podatek od rent i kapitałów plus 2 miljony, podatek majątkowy plus 25 miljonów. Wskutek wstawienia do budżetu przedsiębiorstw i monopoli sum, potrzebnych na 15%-owy dodatek, jako też dodatek mieszkaniowy, nastąpiły tam przesunięcia, które jednakowoż per saldo na budżet netto nie wywarły większego wpływu, gdyż nastąpiły tam kompensaty także i w dochodach. I tak w budżecie Polskich Kolei Państwowych wzrost wydatków został skompensowany częściowo przez obcięcie wydatków inwestycyjnych o 60 kilka miljonów i równoczesną podwyżkę dochodów, zwłaszcza w przewozie towarów o 40 miljonów. W budżecie Poczt i Telegrafów podwyżka wydatków, przy niezmienionych dochodach, oczywiście spowodowała zniżkę wpłat do Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-4.46" who="#MarcinSzarski">Jak z tego wynika, główna część podwyżki, przeprowadzonej przez Sejm, tłumaczy się koniecznością poprawy bytu urzędników państwowych, względnie likwidacją Tymczasowego Wydziału Samorządowego i dlatego jest najzupełniej usprawiedliwiona. Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przyjęła je zatem do wiadomości. Natomiast co do wielu innych pozycyj dochodowych przeprowadziła względnie uchwaliła zmiany, które są uwidocznione w załączniku, a które tylko w krótkich słowach przy końcu jeszcze omówię.</u>
<u xml:id="u-4.47" who="#MarcinSzarski">Co do dochodów, to największej podwyżki doznały cła. Jak już powiedziałem wpływ z ceł wymieniony jest w sprawozdaniu, powiem tu tylko tyle, że dochód z ceł wykazuje niesłychany postęp, a w szczególności nadmienić należy, że według wpływów za pierwsze 10 miesięcy, dochód z ceł przyniósł 335 milionów okrągło, wobec preliminowanych 330 miljonów za cały rok. Jeżeli to przeliczymy na cały rok, a w cłach tego rodzaju mechaniczne obliczenie nie jest nielogiczne, — jeżeli więc przeliczymy to na cały rok, to dojdziemy do 460 miljonów wpływów wobec preliminowanych przez Sejm 425 miljonów, tak że rebus sic stantibus można przypuszczać z wielkiem prawdopodobieństwem, że suma ta istotnie wpłynąć może i wpłynie.</u>
<u xml:id="u-4.48" who="#MarcinSzarski">Następnie podwyższono podatek dochodowy, mianowicie z 220 miljonów o 15 miljonów na 235 miljonów. I tutaj faktyczne dochody od roku 1924 są coraz większe — charakterystyczną cechą jest jednak to, że wpływy z podatku dochodowego za pierwsze 10 miesięcy bieżącego roku wynosiły 207,6 miljonów w porównaniu do preliminowanych 180 miljonów, czyli preliminowanych 180 miljonów, czyli wynosiły 15% ponad całoroczną kwotę, za 10 miesięcy. A zatem i tutaj wpływy te są możliwe. Silna dynamika rozwoju podatku dochodowego, niesłychanie silna, jeżeli Panowie zechcą się przypatrzyć cyfrom, tłumaczy się z jednej strony postępującą sprawnością aparatu skarbowego, a z drugiej strony poprawą gospodarczą państwa. Gdyby nie było większych dochodów, nie byłoby oczywiście większych wpływów podatku dochodowego. Dlatego też ten wpływ uważam za realny.</u>
<u xml:id="u-4.49" who="#MarcinSzarski">Wreszcie podam tutaj opłaty i stemple. I tu jest silny wzrost, i tu za 10 miesięcy mamy już prawie więcej niż 100% preliminowanych kwot za r. 1928. Wskutek tego, że opłaty i stemple, że ich wpływ idzie zupełnie równolegle do rozwoju gospodarczego, uważam ten wpływ za prawdopodobny. Co się tyczy podwyżki z podatku od kapitałów i rent, to i ten wpływ jest prawdopodobny. Korzystam ze sposobności, aby nadmienić, że podatek ten, przynoszący skarbowi 10 miljonów, więc relatywnie niewielką kwotę, przyczynia się w wysokim stopniu do utrudnienia kapitalizacji. Wynosi on bowiem dzisiaj 11% i wskutek tego niektóre kapitały, które tego podatku znosić nie chcą, uciekają za granicę. Czy jest rzeczą sprawiedliwą, aby w ten sposób utrudniać oszczędności w chwili, gdy się dąży do kapitalizacji — odpowiedź na to pytanie pozostawiam Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-4.50" who="#MarcinSzarski">Natomiast uchwalona przez Sejm podwyżka podatku majątkowego wydaje mi się najzupełniej nierealna. Historja podatku majątkowego jest Wysokiej Izbie znana i jest już udowodnione, że gdyby się chciało wydostać cały podatek majątkowy tak, jak on został uchwalony w ustawie o jednorazowym podatku majątkowym, to doszlibyśmy w pewnych klasach podatników do podatku, który wynosi 60% majątku, czyli, który się równa konfiskacie, względnie wywłaszczeniu bez odszkodowania minus 40%. Wydostanie tego podatku nawet Rząd uważa za najzupełniej niemożliwe i dlatego i ten wpływ jest także zupełnie nierealny. Komisja Skarbowo-Budżetowa, jak to później wspomnę, skreśliła też tę podwyżkę.</u>
<u xml:id="u-4.51" who="#MarcinSzarski">Mimo znaczne zmiany, przeprowadzone przez Sejm w projekcie rządowym, należy uważać projekt sejmowy przecież za projekt realny, budżet za zrównoważony, przedewszystkiem dlatego, ponieważ budżet sejmowy uwzględnia w wydatkach w odróżnieniu od preliminarza rządowego dodatek mieszkaniowy, a w przedsiębiorstwach i monopolach także 15% dodatek i dodatki mieszkaniowe, czyli w tym kierunku jest zupełny.</u>
<u xml:id="u-4.52" who="#MarcinSzarski">Odnośnie do wydatków, jak to zresztą na wstępie powiedziałem, system budżetów miesięcznych chroni nas przed wszelkiemi niespodziankami. Co się zaś tyczy dochodów, to dochody te nie są właściwie tak bardzo wysoko preliminowane, jeżeli zwrócimy na to uwagę, że w porównaniu z r. 1927/28 plus dochodów wynosi tylko 7%, a według uchwał Senatu wynosi tylko plus 5%. Zresztą zrobiłem tu jeszcze jeden rachunek, który opieram już nie na uchwałach Sejmu, choć i tamten rachunek zgadzałby się, ale na uchwale Senatu. Otóż wpływ z danin i monopolów za 10 miesięcy, a mówię o tym dochodzie, ponieważ to jest gros, inne dochody nie odgrywają roli, wynosi 2.211.000.000. Jeżeli wpływ ten przeliczymy na cały rok, choć mechanicznie tego czynić nie można, ale zawsze jest to pewna wskazówka, to mamy zgórą 2.600.000.000, gdy preliminarz wynosił 2.180.000.000, tak że spodziewamy się za rok 1928/29 faktycznej nadwyżki ponad preliminarz, — ja oceniam ją na wzwyż 400 milj. Senat preliminuje dochody na 2.486.000.000, budżet na rok 1928/29 na 2.180.000.000, czyli że Senat preliminuje dochód na rok 1929/30 tylko o 290 milj. wyżej niż budżet na rok 1929/30, podczas, gdy efektywna nadwyżka ponad ten budżet, według mojego zdania, wynosić będzie 400 milj. a zatem nadwyżka dochodów preliminowanych przez Senat, a nawet przez Sejm — w Senacie ta rzecz korzystniej się przedstawia — jest faktycznie niższa, aniżeli nadwyżka spodziewana na rok bieżący.</u>
<u xml:id="u-4.53" who="#MarcinSzarski">Wspomniałem na samym początku, że cyfry preliminarza dochodów w pewnem znaczeniu są tylko szacunkiem. Zależeć ich wpływ będzie tylko od rzeczywistości, jednak gdyby się nawet stanęło na stanowisku, że dotychczasowy namacalny rozwój gospodarczy nie zrobi w przyszłym roku żadnego zgoła postępu, to wyjąwszy nadzwyczajne wypadki, nadzwyczajnych pesymistów, nie przypuszczam, żeby rok przyszły był rokiem kryzysu i formalnej recesji stosunków. Taka obawa jest tylko wtedy usprawiedliwiona, gdy gospodarstwo społeczne pozbawione jest fundamentów. Fundamenty te zaś istnieją, a upatruję je przedewszystkiem w tych od 4, czy 3 lat zrównoważonych budżetach i następnie w niewzruszalnej walucie, której, jak z tej trybuny 6, czy 7 razy miałem zaszczyt przepowiedzieć, — przepowiedziałem zupełnie prawdziwie — nie grozi, zwłaszcza ze strony bilansu handlowego, żadne niebezpieczeństwo. Gdy zaś dodamy, że właśnie wobec coraz większej konsolidacji finansowo-gospodarczej kraju kredyt zagraniczny, mimo naprężonej chwilowo sytuacji na rynkach światowych, musi się wreszcie stać dla Polski dostępniejszy, że ta największa bolączka gospodarcza naszego kraju musi doznać powolnego złagodzenia, to uwzględniając, że prawda leży pośrodku, bezstronnie powiedzieć można, że wyjąwszy nadzwyczajne wypadki — niestety jesteśmy świadkami takich nadzwyczajnych wypadków z powodu zmian atmosferycznych — rok przyszły prawdopodobnie nie bardzo będzie się różnił od roku bieżącego. Wskutek tego i wpływ dochodów może być bez większego ryzyka mierzony wpływem roku bieżącego. Wprawdzie podnoszą się często głosy, nietylko w Sejmie, ale i w tej Wysokiej Izbie, na zgromadzeniach i wszędzie, że wpływ z danin i podatków zawdzięczamy tylko bardzo ostrym egzekucjom, to przecież, nie przecząc bynajmniej, że niektóre egzekucje podatków zasługują na bardzo ostry sąd, nie można przypuszczać, żeby w braku dochodów egzekucje same mogły przynieść taki dochód państwu i skarbowi jak dotychczas.</u>
<u xml:id="u-4.54" who="#MarcinSzarski">Pozostaje mi jeszcze analiza projektu senackiego. Tutaj ograniczę się do kilku słów, albowiem poszczególni pp. senatorowie, referenci poszczególnych części budżetu, zajmą się właśnie usprawiedliwieniem przedsięwziętych przez Komisję Skarbowo-Budżetową modyfikacji. Ograniczę się zatem do ogólnych cyfr.</u>
<u xml:id="u-4.55" who="#MarcinSzarski">Poprawki, przeprowadzone przez Komisję Skarbowo-Budżetową, na podstawie jej 6-tygodniowych prąc, redukują się do następujących cyfr: dochody ogółem senacka komisja ustaliła na 2.910.000.000, wydatki na 2.750.000.000, czyli doszła do nadwyżki okrągło 159.000.000. Ponieważ Sejm ustalił dochody na 2.962.000.000, a wydatki na 2.785.000.000, a więc nadwyżkę na 177.000.000. Wskutek tego Komisja Skarbowo-Budżetowa obniżyła dochody ogółem o 52.000.000, a wydatki o 34.000.000 tak, że doszła do nadwyżki o okrągłe 18 miljonów niższej. Ponieważ z nadwyżki budżetowej przeznacza art. 4 ustawy skarbowej kwotę 148.000.000 na dodatki i zasiłki, zatem efektywna nadwyżka według komisji senackiej wynosi 11,6 miljonów w porównaniu do 29.000.000 sejmowych.</u>
<u xml:id="u-4.56" who="#MarcinSzarski">Motywy, któremi kierowała się komisja Senatu, przedstawione są, jak powiedziałem, wyczerpująco w poszczególnych sprawozdaniach. Nie chcę się tu zatem powtarzać i dodam tylko, że wskutek obniżenia nierealnych dochodów, jako też nie bezwzględnie koniecznych wydatków z jednej strony, a z drugiej strony przez wstawienie do budżetu skreślonych, względnie podniesienie obniżonych, a koniecznych wydatków, preliminarz budżetowy na r. 1929/30, który był realny, jak wyszedł z Sejmu, zdaniem komisji, zyskał przecież jeszcze na realności i dlatego powinien być uchwalony.</u>
<u xml:id="u-4.57" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! W sprawozdaniu mojem poświęciłem także może przydługi wywód analizie budżetów zagranicznych. Nie będę tutaj cyframi Wysokiego Senatu trudził, jednakowoż tylko kilka wybitnych cyfr chciałbym z tej trybuny wymienić.</u>
<u xml:id="u-4.58" who="#MarcinSzarski">Otóż z wydatków budżetowych wypadało na głowę mieszkańca — tutaj liczenie na głowę jest o wiele sprawiedliwsze, niż liczenie pogłówne podatków. W Niemczech 147 mk., w Austrji 157 szyi., w Belgji — 1165 fr., we Francji — 966 fr., we Włoszech — 508 lirów, w Rumunji — 1680 lei, w Anglji — 18 funt. szt., w Czechosłowacji — 762 kor., w Polsce — 85 zł., a względnie na podstawie budżetu, uchwalonego przez Sejm, 97 zł.</u>
<u xml:id="u-4.59" who="#MarcinSzarski">Dochody budżetowe w ten sposób się rozdzielają w państwach zagranicznych, że np. we Francji 93% wszystkich dochodów budżetowych płynie z podatków i monopoli, w Polsce 82%, w Belgji 70%, czyli że Belgja najmniejszą część dochodów ciągnie z podatków w przeciwieństwie do Francji, której dochody budżetowe właściwie polegają tylko na podatkach i monopolach. Co się tyczy wydatków, to oczywiście ich rozdział procentowy jest trudny, gdyż konstrukcja budżetów państwowych jest niesłychanie niejednolita. Pozostają jednakowoż pewne wydatki, które można nazwać tak jasnemi, że prawdopodobnie przedstawiają we wszystkich budżetach jeden typ wydatków. Do takich wydatków należą wydatki na obronę kraju, prócz może Niemiec. Otóż wydatek na obronę kraju w Polsce jest istotnie wysoki, wynosi 32,1%, podczas kiedy we Francji wynosi 17%, we Włoszech 21%, w Rumunji 21%, w Czechosłowacji 19%, w Anglji 13%. Wysokości tego wydatku, mnie się zdaje, tłumaczyć tu nie potrzebuję; wszyscy te wydatki uważają za niezbędnie konieczne, a przedewszystkiem wysoce produktywne.</u>
<u xml:id="u-4.60" who="#MarcinSzarski">Chciałbym jeszcze poświęcić kilka słów wzrostowi wydatków budżetowych. Otóż, jeżeli weźmiemy Niemcy i porównamy ich budżet na rok 1924/25 z budżetem na rok 1928, to widzimy, że budżet niemiecki wzrósł o 28% od 1924 roku, we Francji budżet wzrósł także o 28%, we Włoszech o 9%, w Rumunji o 21%. We Francji na r. 1929 uchwalony co dopiero budżet wykazał w wydatkach i dochodach — tam jest niska nadwyżka, bo zaledwie 60.000.000, więc można obie cyfry wyrazić w jednej cyfrze — 45.000.000.000, czyli wzrost wynosi 42% w porównaniu z rokiem 1924. Chcąc porównać wzrost naszych wydatków, racjonalnie możemy wyjść tylko od cyfr z r. 1927/28, gdyż w tym to roku dzięki stabilizacji waluty stanęła gospodarka państwowa na normalnych podstawach. Więc jeżeli weźmiemy r. 1927/28, to widzimy, że wzrost budżetu wynosi w porównaniu do r. 1929/30 9%. Jeżeli przypomnimy sobie cyfry, cofając się wstecz — cyfry z przed r. 1927 nie mogą wogóle wchodzić w rachubę — to widzimy, że wzrost naszego budżetu jest skromniejszy niż francuskiego, niemieckiego lub rumuńskiego. Na podstawie budżetu 1928, względnie 1929 wynoszą wydatki budżetowe na głowę, przeliczone na złote w Niemczech 328, we Francji — 375, w Italji — 264, w Czechosłowacji — 182, w Polsce — 99 zł., podczas gdy majątku narodowego na głowę przypada we frankach złotych w Niemczech — 6.150, we Francji — 7.640, w Czechosłowacji — 4.200, w Italji — 3.230, Rumunji — 2.900, w Polsce — 3.250.</u>
<u xml:id="u-4.61" who="#MarcinSzarski">Jeżeli porównamy szeregi tych cyfr pogłównego z majątku narodowego z wydatkami budżetowemi na głowę, to się przekonamy, że kwota obciążenia wydatkami budżetowemi na głowę jest w Polsce niższa, niżby być powinna ze względu na wysokość stosunku majątku narodowego do wysokości tegoż majątku w innych krajach. Porównanie naszego budżetu z budżetami zagranicznemi wykazuje zatem, że wzrost jego nie jest anormalny, a wydatki nie obciążają ani majątku narodowego, ani jego dochodów w sposób nadmierny. Dotkliwość ciężarów tłumaczy się zatem nie ich wysokością bezwzględną, ale względną w stosunku do indywidualnych majątków i dochodów, to znaczy tłumaczy się nierównomiernem rozłożeniem ciężarów.</u>
<u xml:id="u-4.62" who="#MarcinSzarski">Kończąc moje wywody co do preliminarza, chcę podkreślić jeszcze raz, że sytuacja gospodarcza nasza jest wprawdzie ciężka, w ostatnich czasach naprężenie się zaostrzyło, wskutek katastrofy atmosferycznej spodziewane są ciężkie skutki w rolnictwie, przemyśle i handlu, konstatujemy znaczne zwiększenie protestów, są częste upadłości, jednakowoż mimo to, nie przecząc pogorszeniu sytuacji, nie możemy powiedzieć, żeby sytuacja była niezdrowa, a to jest najważniejsze. Przystosowanie aktywności gospodarczej do istniejących środków obrotowych przy równoczesnem odciążeniu budżetu od wydatków inwestycyjnych, przez ich oparcie na kredycie, co przyczyniłoby się do pewnego zmniejszenia, albo niezwiększenia ciężarów publicznych, z pewnością poprawi sytuację, której rozwój zapewnią stworzone podstawy: równowaga budżetu i zdrowa waluta. Ja się patrzę w przyszłość z otuchą i wierze, że Polska będzie niedługo i gospodarczo odgrywała tę rolę, którą dziś odgrywa politycznie.</u>
<u xml:id="u-4.63" who="#MarcinSzarski">Pozostaje jeszcze do zreferowania ustawa skarbowa. Zanim jednak przystąpię do samej ustawy skarbowej, chciałbym tylko parę słów poświęcić następującej kwestji. Otóż, mówiąc o wydatkach państwowych, analizując ich istotę, powiedziałem, że za produktywne w znaczeniu ekonomicznem, t. j. takiem, gdzie te dochody, względnie pożytki z wydatków dadzą się niejako na palcach policzyć, uważamy te wydatki. które przyczyniają się do stworzenia warunków bytu i życia w państwie, a więc wydatki na utrzymanie i sprawne funkcjonowanie maszyny państwowej. Dodam, że do tej kategorji z tego punktu widzenia należą przedewszystkiem wydatki na usprawnienie administracji wogóle, które powinny być wysoce rentowne, doprowadzić mogą do redukcji zbędnych funkcjonarjuszy i lepszej obsługi obywateli, ale wysunąłem na czoło te wydatki, które zapewniają odpowiedni byt materjalny funkcjonarjuszom państwowym, gdyż od jakości tego bytu zależy w wysokim stopniu jakość funkcjonowania aparatu państwowego i jest to, mojem zdaniem, najracjonalniejszy dziś wydatek.</u>
<u xml:id="u-4.64" who="#MarcinSzarski">Wyraz tej opinji daje także rezolucja uchwalona przez komisję tej treści:</u>
<u xml:id="u-4.65" who="#MarcinSzarski">„Senat stwierdza, że podwyższenie płac pracowników państwowych przynajmniej do wysokości realnej wartości płac z końca 1926 roku jest najpilniejszym obowiązkiem państwa”.</u>
<u xml:id="u-4.66" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-4.67" who="#MarcinSzarski">Nie potrzebuję dawać komentarzy, oklaski udowodniły, że byłyby one niepotrzebne. Nędza, bo tak powiedzieć można, urzędników państwowych, szczególnie niższych kategorji a i wyżsi są płatni poniżej minimum stanowej egzystencji, jest notoryczna. Społeczeństwo powinno spłacić dług zaciągnięty wobec tej rzeszy cichych pracowników, którzy są prawdziwymi bohaterami, walcząc w obronie interesów państwa. Niejeden żal, niejedna krytyka tych pracowników nie byłaby z pewnością podniesiona, gdyby płaca ich wynosiła przynajmniej tyle, ile potrzeba na zaspokojenie najniezbędniejszych potrzeb, o głodzie i chłodzie nie można pracować i nie można być cierpliwym.</u>
<u xml:id="u-4.68" who="#MarcinSzarski">Przystępuję do ostatniego punktu mojego referatu, t. j. do ustawy skarbowej. Debata nad ustawą skarbową w Sejmie i w Komisji Skarbowej wywołała znaną powszechnie polemikę. Pozwoliłem sobie w mojem sprawozdaniu zająć się tą kwestją, stanąłem na pewnem prawnem stanowisku, które może być zaczepione, ale które, mojem zdaniem, może być w każdym razie przedstawione, gdyż kwestja dotychczas była po części otwartą. Otóż wiemy, że najwyższą zasadą konstytucjonalizmu, nawet jedną z największych zdobyczy idei konstytucyjnej było przeniesienie, przelanie prawa uchwalania i ustalania wydatków państwowych z władzy wykonawczej na władzę prawodawczą. Konstytucja nasza daje temu wyraz w art. 4, w którym powiada: „Ustawa państwowa ustala corocznie budżet Państwa na następny rok budżetowy”. Prócz tego Konstytucja w art. 7 i 9 zajmuje się częściowo kwestjami budżetowemi. Pewnem uzupełnieniem prawa budżetowego były corocznie powtarzające się postanowienia ustawy skarbowej. Przeglądając je i trzymając się literalnie artykułów ustawy, doszedłem do przekonania, że trzeba rozróżniać 2 rodzaje wydatków, wydatki nieprzewidziane w budżecie wogóle i wydatki przewidziane, ale w niedostatecznej wysokości. Z tych liberalnych postanowień wynikałoby, że tylko nowe, niewymienione w budżecie wydatki, mogą być uskutecznione za uprzedniem zezwoleniem ustawodawczem, natomiast co do przekroczeń przewidzianych w budżecie kredytów wchodzą w zastosowanie przepisy art. 7 i 9 Konstytucji, które przewidują ich następne zatwierdzenie przy zamknięciu rachunków przez udzielenie absolutorjum, znanego prawa indemnity bill. Różnica między zatwierdzeniem w drodze absolutorjum a kredytami dodatkowemi polega na tem, że w pierwszym wypadku, jak wiadomo, idzie o wydatki już uskutecznione i pozostaje tylko odpowiedzialność rządu za szkodę w myśl art. 56 Konstytucji, a w drugim wypadku o wydatki, które mają dopiero być zrobione, a więc mogą być jeszcze wstrzymane. Miedzy represją a prewencją zachodzi oczywiście wielka różnica, ale przy braku i przy lukach prawa budżetowego, a więc de lege lata, powyższe zapatrywanie da się usprawiedliwić, a przynajmniej pozostaje ta kwestja otwartą, a to tem bardziej, ponieważ niewolnicze wykonanie budżetu nawet mimo dozwolonego virement jest wprost niemożliwe.</u>
<u xml:id="u-4.69" who="#MarcinSzarski">We Francji kredyty dodatkowe, jak słyszymy w mowach i w senacie i w izbie deputowanych, wprost deformują budżet. W roku ostatnim 1928 we Francji według najnowszego sprawozdania komisji skarbowej izby deputowanych i senatu przekroczenia wyniosły 2 miljardy franków, t. j. 6% wprawdzie kolosalnego budżetu 40 miljardowego. Bardzo charakterystyczną jest rzeczą, że parlament francuski zasypywany jest wprost kredytami dodatkowemi, które formalnie, jak jeden ze znakomitych ekonomistów, p. Martin, powiedział, wprost deformują budżet.</u>
<u xml:id="u-4.70" who="#MarcinSzarski">Bez przekroczeń budżetowych gospodarka jest niemożliwa. Czyż jest bowiem do pomyślenia, żeby rząd wstrzymywał wydatki, noszące charakter konieczności państwowych, np. w razie zwyżki cen, w razie wypadków i t. d., aż do chwili uzyskania od parlamentu kredytów dodatkowych? Oczywiście, że nie. Uzyskanie zaś w tych wypadkach kredytów dodatkowych po zrobieniu wydatków nie różni się niczem od zatwierdzenia następnego przy zatwierdzeniu zamknięć rachunkowych, t. j. przy absolutorjum.</u>
<u xml:id="u-4.71" who="#MarcinSzarski">Powiedziałem, że kwestje te były przedmiotem debat w Sejmie i w Komisji Budżetowej, a wynikiem ich była reformacja ustawy skarbowej, którą będę miał zaszczyt przedstawić i która, nie usuwając oczywiście konieczności systematycznej kodyfikacji naszego prawa budżetowego, przecież w pewnych kierunkach dostatecznie je narazie uzupełniła. Asumpt do tej debaty, jak Wysokiej Izbie wiadomo, dawała wielka rozbieżność między budżetem na rok 1927/28 a jego wykonaniem, ponieważ wydatki, jak wiadomo, były preliminowane na 1.991 miljonów, faktycznie zaś wydatki wyniosły 2.554 miljony. Podnosząc tę rozbieżność, zapomniano jednak zupełnie o daleko znaczniejszej rozbieżności między budżetem dochodów a ich rzeczywistemi wpływami. Dochody ustalał budżet ówczesny na 1.993 miljony, a rzeczywiście wynosiły one 2.768 miljonów zł., czyli były wyższe o 775 miljonów zł, wskutek czego, mimo znacznych przekroczeń, o których mówiłem, wynikła najwyższa dotychczas w historji finansowej Państwa Polskiego zanotowana nadwyżka 215 miljonów zł. Jeżeli dochody mogły o 40% przekroczyć preliminarz, to dowód w tem niezbity, że cyfry budżetu były najzupełniej nierealne. Nierealnego budżetu nie można zaś realizować. I w tem jedynie leży przyczyna różnicy między wykonaniem budżetu realnego a preliminarzem.</u>
<u xml:id="u-4.72" who="#MarcinSzarski">Teraz zobowiązany jestem przejść poszczególne artykuły. Otóż przedewszystkiem muszę wymienić zmianę art. 6, który kodyfikuje nasze prawo budżetowe. Pierwszy ustęp tego art. 6 postanawia wyraźnie, że otwieranie kredytów nie objętych budżetem może nastąpić na wniosek Ministra Skarbu, uchwalony uprzednio w drodze ustawodawczej, podczas gdy projekt rządowy, żądał tylko zatwierdzenia tego wniosku przez parlament.</u>
<u xml:id="u-4.73" who="#MarcinSzarski">Następnie dodano do tego artykułu trzy bardzo ważne ustępy, brzmią one w sposób następujący: „Przed uchwaleniem takiego wniosku, to znaczy bez uprzedniego zatwierdzenia władzy ustawodawczej, wolno robić wydatki na cele nieprzewidziane w budżecie albo też na cele przewidziane, ale w granicach wyższych niż budżet określa, względnie niż na to pozwala art. 7 p. 3, tylko w czasie, gdy sesja Sejmu jest zamknięta, względnie gdy Sejm rozwiązany, a nastąpiła klęska żywiołowa lub inny wypadek nagły, wymagający natychmiastowego asygnowania sum ze Skarbu Państwa. Wydatek taki musi się opierać na uchwale Rady Ministrów, która jest obowiązana w terminie tygodniowym ogłosić tę uchwałę w Monitorze Polskim, przesłać do wiadomości Najwyższej Izbie Kontroli, a jednocześnie przedłożyć Sejmowi wniosek w sprawie kredytów dodatkowych. Za ścisłe przestrzeganie przepisów, zawartych w art. 5 i 6, są ministrowie osobiście odpowiedzialni”.</u>
<u xml:id="u-4.74" who="#MarcinSzarski">Z tych ustępów, tylko dwa pierwsze są zupełnie nowe, podczas gdy trzeci o odpowiedzialności osobistej ministrów zawarty już był w ustawie skarbowej z roku zeszłego i został tylko tutaj restytuowany i recypowany.</u>
<u xml:id="u-4.75" who="#MarcinSzarski">Prócz powyższych zmian ustawa skarbowa doznała jeszcze modyfikacji. W art. 4 ust. 2 podwyższono kwotę 15 milj. zł. na wypłatę zasiłków inwalidzkich na 18 milj. zł., przyczem 3 milj. przeznaczono na wypłatę równoważnika dodatku dla ciężko poszkodowanych. Art. 5, dotyczący kredytów na odbudowę, został wyeliminowany, wskutek czego numeracja zostaje zmieniona. Art. 5 (dawniej 6) został uzupełniony postanowieniami o uposażeniu funkcjonarjuszów państwowych i osób wojskowych, pełniących służbę zagranicą.</u>
<u xml:id="u-4.76" who="#MarcinSzarski">W art. 7 (dawniej 8) dodano nowe postanowienie, że o każdem virement Minister Skarbu zawiadamia natychmiast Najwyższą Izbę Kontroli. Wreszcie na końcu tego artykułu wstawiono postanowienie, zabraniające virement na fundusze dyspozycyjne tych ministerstw, gdzie są one preliminowane. To ostatnie postanowienie zawierała już ustawa skarbowa z 1928/29 roku.</u>
<u xml:id="u-4.77" who="#MarcinSzarski">Komisja przyklasnęła zmianom wprowadzonym przez Sejm do projektu ustawy skarbowej, a w szczególności do art. 6 tej ustawy, gdyż uzupełniają one nasze prawo budżetowe, wypełniając jego dotychczasowe luki, które mogły być i były też powodem niejednolitej praktyki przy wykonywaniu budżetu. Nowe postanowienia ustawy powiadają teraz jasno, że każdy wydatek państwowy musi opierać się na ustawie bez względu na to, czy rozchodzi się o wydatek nieprzewidziany, albo o przewidziany ale w niedostatecznej wysokości, dopuszczając wyjątek od tej zasady tylko w wypadku, gdy sesja Sejmu jest zamknięta, względnie gdy Sejm jest rozwiązany, a nastąpiła klęska żywiołowa, lub zdarzył się inny nagły wypadek, wymagający natychmiastowego asygnowania sum ze Skarbu Państwa. Komisja sądziła jednak, że stylizacja tego artykułu, która prawo wyjątkowego wydatkowania uzależnia od „nieuniknionej potrzeby, mającej charakter konieczności państwowej, która nie dała się przewidzieć”, nie rozszerzając w niczem praw rządu do czynienia wydatków w tych wyjątkowych wypadkach, przecież więcej liczy się z faktycznemi potrzebami gospodarki państwowej, aniżeli stylizacja sejmową, ograniczająca to zupełnie wyjątkowe prawo rządu do nagłych wypadków i klęsk żywiołowych. Z tych powodów komisja oświadczyła się za stylizacją art. 6 w formie podanej po prawej stronie załącznika Nr. 1. To jest pierwszy wniosek.</u>
<u xml:id="u-4.78" who="#MarcinSzarski">Co do trzeciego ustępu tego artykułu komisja sądziła, że obowiązek ogłaszania odnośnej uchwały Rady Ministrów w Monitorze Polskim nie jest w niczem usprawiedliwiony, a to tem mniej, że wogóle niema zwyczaju publikacji uchwały Rady Ministrów w Monitorze, a prawo rządu do czynienia takich wyjątkowych wydatków jest dostatecznie ograniczone przez obowiązek uwiadomienia o nich bezzwłocznie Najwyższej Izby Kontroli i przedłużenia wniosku w sprawie kredytów dodatkowych Sejmowi na jego najbliższem posiedzeniu. Komisja uchwaliła też nowy ustęp 3 art. 6 w stylizacji, która jest umieszczona w prawej kolumnie załącznika 2, na stronie 3, sprawozdania generalnego. Nadmieniam tylko, że komisja dla większej jasności dodała jeszcze w tym ustępie słowa: „po uchwale Rady Ministrów”.</u>
<u xml:id="u-4.79" who="#MarcinSzarski">Ustęp ten zatem brzmiałby, jak następuje: „Wydatek każdy musi się opierać na uchwale Rady Ministrów, która jest obowiązana przedłożyć wniosek w sprawie kredytów dodatkowych na najbliższem posiedzeniu Sejmu w celu ustawowego zatwierdzenia, oraz bezzwłocznie po uchwale Rady Ministrów zawiadomić o niej Najwyższą Izbę Kontroli”. Jest to, przepraszam za wyrażenie, masło maślane, ale tak zostało uchwalone.</u>
<u xml:id="u-4.80" who="#MarcinSzarski">Następnie w ustępie 2 art. 6 skreśliła komisja ze słów: „art. 7 punkt 3” słowa: „punkt 3”, gdyż przekroczenia, które ten ustęp ma na myśli, nie są przewidziane specjalnie w punkcie 3 art. 7, ale we wszystkich ustępach art. 7.</u>
<u xml:id="u-4.81" who="#MarcinSzarski">Następnie uzupełniono art. 7, ustęp ostatni słowami: „§ 10, dział i, część 7”, — albowiem jak to będzie referowane przez p. senatora dla części budżetu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych — komisja senacka zrestytuowała fundusz dyspozycyjny Ministra Spraw Wewnętrznych, wskutek tego analogicznie musi być zapowiedziany zakaz virement na rzecz tego funduszu.</u>
<u xml:id="u-4.82" who="#MarcinSzarski">Wreszcie komisja senacka zmieniła ustęp 2 art. 4 w tym kierunku, że podwyższyła kwotę 3 miljonów, przeznaczoną na wypłatę równoważnika dodatkowego dla ciężko poszkodowanych o 1 miljon, t. j. na 4 miljony, bez podwyższenia łącznej kwoty preliminowanej w tym ustępie w wysokości 18 miljonów, przeznaczając przedewszystkiem na wypłatę dodatków przewidzianych ustawą z 18 maja 1921 r. dla najciężej poszkodowanych inwalidów wojennych. Zmiana ta tłumaczy się koniecznością uwzględnienia w szerszym zakresie najciężej poszkodowanych, a więc zupełnie niezdolnych do wszelkiej pracy zarobkowej. W kwestji tej petycjonował major ociemniały, którego sam widok usprawiedliwia tę zmianę, a to tem więcej, że nie przeprowadzamy podwyżki samego kredytu, tylko rozdział kredytu taki, że z 18.000.000, przeznaczonych dla inwalidów, przeznaczamy 4.000.000 dla najciężej poszkodowanych.</u>
<u xml:id="u-4.83" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Na zakończenie moich wywodów, nie pozostaje mi nic innego, jak zwrócić się do Wysokiego Senatu z prośbą, żeby preliminarz budżetowy na r. 1929/30 w brzmieniu uchwalonem przez Sejm, przyjąć raczył jednak ze zmianami, poczynionemi przez Komisję Skarbową, a wyszczególnionemi w załączniku Nr 1.</u>
<u xml:id="u-4.84" who="#MarcinSzarski">Następnie ustawę skarbową, którą miałem zaszczyt tu przed chwilą Wysokiej Izbie zanalizować. Wreszcie o łaskawe przyjęcie rezolucji, podanej w załączniku Nr 6.</u>
<u xml:id="u-4.85" who="#MarcinSzarski">W ustawie skarbowej zaszedł błąd w druku, mianowicie w art. 4 ust. 2 zamiast „4.000.000”, o których mówiłem, pozostawiono „3.000.000”. Jest to lapsus zecera. Następnie zdarzył się i ten lapsus, że w rezolucjach mniejszości pomieszczono rezolucje uchwalone przez komisję, a mianowicie rezolucje s. dr. Dawidsohna do części 15 Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Proszę te rezolucje uważać jako umieszczone błędnie między rezolucjami mniejszości.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JulianSzymański">Dyskusja nad sprawozdaniem na życzenie pp. senatorów odkładam do godziny 4-tej po południu. Zarządzam przerwę do godziny 4-tej.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#JulianSzymański">Wznawiam posiedzenie. Otwieram rozprawę nad sprawozdaniem Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1929 r. do 31 marca 1930 r.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Roman.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WaleryRoman">Wysoki Senacie! Już po raz drugi w obecnej kadencji izb parlamentarnych spełniamy to najwyższe, najistotniejsze zadanie i prawo ciał ustawodawczych: uchwalenie budżetu. Gdy pół roku temu krótkość czasu niejako zmusiła nas do votowania za budżetem w brzmieniu przez Sejm uchwalonem, to dziś jesteśmy w położeniu lepszem, korzystniejszem.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#WaleryRoman">Nasza Komisja Skarbowo-Budżetowa rozpoznała budżet we wszystkich jego szczegółach i poczyniła w nim zmiany, które, sądzę, odpowiadają także zasadniczemu stanowisku tej Wysokiej Izby Senatu.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#komentarz">(S. Januszewski: Nie wszystkim.)</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#WaleryRoman">Było mniej momentów politycznych, a więcej rzeczowego ustosunkowania się do budżetu jako do tej podstawy istnienia i rozwoju samego organizmu państwowego.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#WaleryRoman">Takie stanowisko wypływa z jedynie racjonalnego ustosunkowania się do budżetu dwóch władz, w tem udział biorących. Nie rozumiem innego stosunku, gdy Izby Ustawodawcze wprowadzają do budżetu różne zmiany, skądinąd nawet bardzo pożądane, które jednak albo niszczą zgóry obmyślany i w szczegółach przepracowany plan gospodarki państwowej, albo, co gorsza, podważają samą równowagę budżetu. Dla mnie jest rzeczą jasną, że albo pewna zmiana nie narusza ogólnego planu i może być w interesie gospodarki państwowej pożądana, a wtedy powinno nastąpić uzgodnienie opinji obu tych władz, albo nie jest zgodna z planem i wtedy całości tylko szkodzić może. Rozumiem, że może być jeszcze inne ustosunkowanie się do budżetu — wskazanie nowych dróg postępowania, nowych dróg państwowej gospodarki, byłyby to jednak raczej wskazania na przyszłość, których należyte oświetlenie, odzwierciedlenie i uzasadnienie właśnie powinno mieć miejsce w tej debacie, jaka na tle budżetu odbywa się w Izbach Ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#WaleryRoman">Jeżeli spojrzymy teraz na cyfry tego budżetu i na ich wymowę i zestawimy je z naszem życiem, to musimy przyjść do przekonania, że suma ogólna rozchodów państwa około 2.800.000.000 nie jest za duża jak na potrzeby 30 miljonowego państwa, odbudowującego się po długich ciężkich latach niewoli i zniszczeń wojennych. Wiemy, że nasz urzędnik państwowy i sędzia nie jest dostatecznie wynagradzany za swą wydajną i pełną poświęcenia dla państwa pracę; ale wiemy także, jak nieraz ciężko jest obywatelowi przy obowiązującym u nas systemie i nierównomiernem obciążeniu, jak to już zaznaczył generalny referent Senatu, s. Szarski, zasilać Skarb Państwa niezbędnemi na ten cel funduszami.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#WaleryRoman">Nie została dotychczas w Polsce ostatecznie rozwiązana, szczególnie w większych miastach, sprawa mieszkaniowa. Uważamy, że największy już czas, aby polski robotnik i polski chłop wyszli z piwnic i ziemianek.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#WaleryRoman">Powiększenie rozchodów państwa na cele ogólne jest ściśle związane z dalszym rozwojem gospodarczym państwa, co znowu jest uzależnione od dostatecznej ilości kapitału tak inwestycyjnego, jak i obrotowego. Jeśli z dochodów, które normalnie powinne przewidywać zwyczajne wydatki, musimy przeznaczać część i to dosyć dużą na inwestycje, powinno to być najlepszym dowodem, że praca i organizacja Polski stają się coraz lepszą gwarancją dla innych narodów w sprawie wzajemnej kolaboracji w interesie ogólnych życiowych stosunków świata.</u>
<u xml:id="u-6.9" who="#WaleryRoman">Nasza polityka zagraniczna, z takiem zawsze uznaniem oceniana przez obie Izby, zyskuje dla Polski należne jej miejsce w świecie. Stosujemy w tej polityce dwie zasady: szczerości i prostolinijności dróg. Jesteśmy wiernymi sojusznikami tych narodów, z któremi wiążą nas traktaty przyjaźni. Z naszymi sąsiadami z Zachodu i Wschodu chcielibyśmy ułożyć jak najlepsze stosunki w celach obopólnego dobra i wierzymy, sądzimy, że pacyfikacja ogólna świata coraz bardziej będzie pogłębiana, i że traktaty międzynarodowe po wielkiej wojnie zawarte, a będące wyrazem dziejowej sprawiedliwości, będą zyskiwać coraz trwalsze podstawy niewzruszalności, nawet pomimo memorjałów p. Groenera i pomimo dążeń tych, którzyby sądzili, że jakakolwiek zmiana granic Polski może odbyć się inaczej, jak chyba po zniweczeniu wszystkich żywych sił polskiego narodu.</u>
<u xml:id="u-6.10" who="#komentarz">(Brawa i oklaski.)</u>
<u xml:id="u-6.11" who="#WaleryRoman">Złośliwi w rodzaju tych, jakie nam czyni np. dzisiejszy wielkorządca Litwy, kraju, z którym nas tyle historycznych węzłów łączy, nie wyprowadzą z równowagi naszej zasadniczej pokojowej polityki zagranicznej.</u>
<u xml:id="u-6.12" who="#WaleryRoman">Obecnie omawiana jest na sesji Ligi Narodów sprawa mniejszości narodowych. Niewątpliwie Polska sprawę tę, zgodnie ze swem zasadniczem stanowiskiem, potraktuje w sposób zupełnie otwarty. Narody obcojęzyczne, na państwowem terytorjum Polski zamieszkałe, mają w myśl naszej Konstytucji zapewnione jak najdalej idące poszanowanie swego języka, swej wiary,...</u>
<u xml:id="u-6.13" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Na papierze.)</u>
<u xml:id="u-6.14" who="#WaleryRoman">...swych właściwości kulturalnych.</u>
<u xml:id="u-6.15" who="#komentarz">(Przerywania na ławach mniejszości.)</u>
<u xml:id="u-6.16" who="#WaleryRoman">Społeczeństwo polskie szczerze życzy tym narodom jak najbujniejszego rozrostu ich właściwości, ale zarazem sądzi, że z dobrem tych narodów nie ma nic wspólnego, także w ich pojęciu, robota wrogów naszego państwa za cudze pieniądze i w cudzym interesie prowadzona.</u>
<u xml:id="u-6.17" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-6.18" who="#WaleryRoman">Jeśli przejdziemy teraz do spraw naszego życia wewnętrznego, to na czoło tych zagadnień wysuwa się sprawa rewizji naszej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-6.19" who="#WaleryRoman">Dostojni Panowie! Nasi ustawodawcy uświadamiali sobie, że rewizja Konstytucji odbyć się powinna już w drugim z koleji Sejmie. Rozumieli oni dobrze, że Konstytucja, tworzona w okresie nieprawdopodobnych walk z ówczesnym Naczelnikiem Państwa, wobec nacisku wielu grup o jaknajwiększe dla nich prawa, w rezultacie musiała dać ochronę jednostki, ochronę stronnictwa, musiała zapewnić jak najdalsze, nieskrępowane nawet względami na dobro państwa, prawa swobód poselskich, ale nie dała przepisów, ochraniających cały organizm państwowy, nie dała przepisów ochraniających państwo, nie dała przepisów, stwarzających warunki dla wydatnej, twórczej i sprężystej pracy rządu w Polsce. Wniesiony obecnie przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem projekt Konstytucji chce te błędy naprawić. Chcemy, nawiązując do naszych tradycji historycznych, do warunków geograficznych i wymagań współczesności, zapewnić Głowie Państwa należny jej autorytet, zabezpieczyć siłę rządu nic nie naruszając z tej drogiej dla nas wszystkich demokratyczności ustroju. Chcemy jedynie, aby ta demokratyczność ustroju zwolniona została od historycznych obciążeń, od tych straszaków nie rzeczywistych ale urojonych, co do absolutum dominium. Choć stoimy na stanowisku trójpodziału władz, jednocześnie musimy uznać konieczność koordynacji poczynań tych władz. Musi być w Polsce czynnik niezależny, do tej koordynacji powołany i do niej realnie przyczynić się mogący. We wniesionym projekcie prawa, swobody i wolności obywatelskie nie zostały naruszone. Nie zostały naruszone także najistotniejsze prawa ciał ustawodawczych. Do nich należy ustawodawstwo i kontrola rządu.</u>
<u xml:id="u-6.20" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Kontrola nad rządem.)</u>
<u xml:id="u-6.21" who="#WaleryRoman">Kontrola nad rządem — dziękuję, p. Prezydentowi przyznano jedynie prawo veta zawieszającego, a więc ostatni głos, ostatnia decyzja należy do ciał ustawodawczych. Prezydent ma możność bezpośredniego stosunku do władz, będących wzajemnie do siebie w niezależności. Rząd jest przedewszystkiem odpowiedzialny przed Prezydentem, co w niczem nie narusza jego parlamentarnej odpowiedzialności, ale przez to ma zapewnioną możliwość większej trwałości, większej sprężystości, tych niezbędnych warunków dla wydatnej w interesie państwa pracy.</u>
<u xml:id="u-6.22" who="#WaleryRoman">Nie wiem, jaki los spotka w Sejmie projekt zmiany Konstytucji, wniesiony przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem.</u>
<u xml:id="u-6.23" who="#komentarz">(S. Posner: To jest łatwe do przewidzenia.)</u>
<u xml:id="u-6.24" who="#WaleryRoman">Ja w każdym razie nie prorokuję, nie wiem, ale mam to przekonanie, że projekt ów, który jest uzgodnieniem państwowej myśli ludzi, stojących na różnych szczeblach drabiny społecznej, który jest odzwierciedleniem tendencji wielu w narodzie, znajdzie należyty oddźwięk w kraju.</u>
<u xml:id="u-6.25" who="#komentarz">(Głos: Powinien przynajmniej.)</u>
<u xml:id="u-6.26" who="#WaleryRoman">Opinją kraju, zdaniem mojem, musi się tu stanowczo wypowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-6.27" who="#komentarz">(S. Koerner: W jaki sposób?)</u>
<u xml:id="u-6.28" who="#WaleryRoman">Bardzo wiele jest sposobów do wypowiadania opinji; jest prasa, są zebrania, zgromadzenia. Dziwię się, że Pan Senator zapytuje mnie o to tak, jakby opinją nie miała możności wypowiedzenia się.</u>
<u xml:id="u-6.29" who="#WaleryRoman">A teraz chciałem powiedzieć słów kilka pro domosua. Panowie pomawiają nas często o brak programu, brak myśli samodzielnej. Istotnie, jeśli chodzi o stawianie programów o nieziszczalnych hasłach, o obietnicach powszechnej szczęśliwości — my takich programów nie mamy i nie piszemy. Weszliśmy do życia państwowego nie w celu stawiania zagadnień, ale w celu ich rozwiązywania, rozwiązywania tych zagadnień, które wysuwa samo życie, rozwiązywania ich zgodnie z żywotnym interesem narodu i możliwościami państwa. A jeśli nas oskarżają o brak myśli samodzielnej, to powiem, że wcale nie poczytujemy tego sobie za wadę, że często mniej mówimy, a przysłuchujemy się, co mówią inni. Szczęśliwa jest dziś Polska, że nad naszemi wszystkiemi myślami i nad Polską, góruje i czuwa jedna wielka myśl, a niekiedy odzywa się i głos wstrząsający sumieniem nas wszystkich. Pragniemy zawsze myśl tę wyrozumieć, według wskazań tego człowieka, tego wielkiego człowieka, Wodza Narodu postępować. I ja sądzę, że im więcej w Polsce będzie ludzi, którzy zechcą i potrafią przejąć się temi myślami i według jego wskazań postępować, tem bardziej siła i znaczenie naszego państwa na zewnątrz potężnieć będzie, tem jaśniej nad polską ziemia będzie świecić słońce.</u>
<u xml:id="u-6.30" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Trojan.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#KornyłoTrojan">Wysoki Senacie! Zabierając głos imieniem Klubu Ukraińskiego, zdaję sobie sprawę, wśród jak ciężkiej i dusznej atmosfery musimy w parlamencie polskim wypowiadać nasze postulaty narodowe, które wogóle nie są wysłuchiwane, a u sfer rządowych nie znajdują żadnego posłuchu.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#KornyłoTrojan">Obserwując bowiem życie ciał ustawodawczych tak przedtem jak i teraz, przez prawie cały rok, jestem świadkiem, że wywody moich kolegów oraz moje wywody będą jeszcze jedną garścią grochu, który odbije się o ścianę granitową zupełnej obojętności tak mężów stanu, jak i polityków polskich, obojętność wogóle na wszystko, co odnosi się do kwestji narodowościowej. Tutaj jednak na terenie parlamentarnym uważamy za odpowiednie stale i trwale powtarzać rzeczy nas najbliżej obchodzące i bolące, chociaż dla Was obojętne.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#KornyłoTrojan">Mam wrażenie, że kiedyś w przyszłości historyk stosunków polsko-ukraińskich zwróci uwagę na kurjozum nastrojów i poglądów większości dwóch polskich Sejmów, względnie ciał ustawodawczych, w których przedstawiciele 1/5 wszystkich obywateli państwa stale mówili, a reszta stale ich nie słuchała. Będzie to dla nas przed historją usprawiedliwieniem, a dla Was ciężkiem oskarżeniem.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#KornyłoTrojan">Dziwna rzecz doprawdy, z jakim uporem Sejm, Senat, Rząd, prasa polska i w olbrzymiej większości całe społeczeństwo broni się przed uświadomieniem sobie tej gorzkiej prawdy o stosunkach narodowościowych i nie pragnie pozbyć się złudzeń i legend, w których uporczywie trwa i działa. Uważam i chcę przypuszczać, że nieznajomość kwestji narodowościowej oraz niechęć poznania jej w świetle prawdziwem jest główną przyczyną dotychczasowej polityki narodowościowej, zagmatwanej i lekceważącej. Pełnych lat 10 mija, jak kwestja ukraińska w Państwie Polskiem jest traktowana właściwie jak jakaś egzotyka, jak coś istniejącego bardzo daleko, ale przytem coś nieprzyjemnego i natrętnego.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#KornyłoTrojan">Wychodząc z tego punktu widzenia, panowie politycy polscy przedewszystkiem nie zadają sobie trudu poznania kwestji ukraińskiej, poznania historji narodu ukraińskiego, historji jego ruchów społecznych, jego kultury, jego rozwoju ekonomicznego, jego obecnej siły faktycznej, jego siły potencjalnej i jego możliwości na przyszłość. Ponieważ jednak, jak mówiłem, kwestja ukraińska jest natrętna i stale się przypomina, zbywa się ją jak natrętną, t. j. tak, ażeby się jak najprędzej i najłatwiej jej pozbyć. A tymczasem wypadki narzucania się kwestji ukraińskiej panom politykom polskim powtarzają się coraz częściej i narzucają się, że tak się wyrażę, w coraz bardziej obcesowej formie. Gniewa więc to panów i zamiast skłonić ich do wejrzenia w istotę rzeczy, powoduje ich do coraz brutalniejszego załatwienia się z natrętnym intruzem.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#KornyłoTrojan">Stwarza to poniekąd sytuację paradoksalną, bo przecież nie myśmy się narzucali panom, lecz panowie nam, gdyż nawiasem mówiąc, przyłączenie Galicji Wschodniej i północnych ziem ukraińskich do Rzeczypospolitej nie odbyło się na podstawie takiego aktu obustronnej zgody, jak to np. było z Chorwacją wobec Serbji lub Ukrainy Zakarpackiej wobec Czechosłowacji. A jednak stan zupełnego lekceważenia kwestji ukraińskiej w Państwie Polskiem trwa nadal. Niechęć do wglądania w istotę kwestji tej wytworzyła specjalny system rozwiązywania jej przez miarodajne czynniki rządowe, który to system nazwałbym „systemem upraszczania”.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#KornyłoTrojan">O ile np. umandatowani legalnie wybrani przedstawiciele narodu ukraińskiego występują w Sejmie polskim z szeregiem konkretnych zarzutów w dziedzinie polityki wewnętrznej, to p. Minister Spraw Wewnętrznych zamiast zarzuty te rozważyć i zająć wobec nich odpowiednie stanowisko, wręcz oświadcza: „Panie Pośle, nie ma Pan prawa przemawiać w imieniu narodu ukraińskiego” i tem krótkiem salomonowem oświadczeniem załatwia żmudną dla siebie pracę, otacza się nieprzystępnością i nie daje wiary żadnym zarzutom, o ile te zarzuty i wywody wyłuszczane są przez posła ukraińskiego, specjalnie przez posła z nacjonalnego Klubu Ukraińskiego. Nie wiem, jak p. Minister godzi ten swój pogląd z art. 20 Konstytucji Rzeczypospolitej, który mówi wyraźnie, że posłowie są przedstawicielami całego narodu. W każdym razie musimy z trybuny tej jak najkategoryczniej zaprotestować przeciwko kwestjonowaniu przez jednego p. Ministra naszych praw przedstawicielstwa narodowego. Dlaczego pp. posłowie i senatorowie z Bezpartyjnego Bloku, wybrani wśród znanych nam okoliczności, mają być uważani za prawdziwych wybrańców narodu, a posłowie lub senatorowie ukraińscy, na których padło ponad miljon głosów ludności ukraińskiej, a w szczególności na stronnictwo tego klubu, w którego imieniu mam zaszczyt przemawiać, padło prawie do 700.000 głosów, dlaczego my nie mamy być zastępcami tych swoich wyborców narodowości ukraińskiej? I powtarzam, że takie stanowisko p. Ministra Spraw Wewnętrznych może istotnie jest dla niego bardzo wygodne, lecz dla nas jest bardzo dziwne i na wszelki wypadek nie odpowiada prawdzie rzeczywistej.</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#KornyłoTrojan">Znowu p. Minister Rolnictwa na zarzuty wobec swojej polityki resortowej zupełnem milczeniem pomija kwestię ustosunkowania się Banku Rolnego do potrzeb gospodarczych ukraińskiego narodu, w szczególności do potrzeb kooperacji ukraińskiej, i jedynie w odpowiedzi swojej posłom ukraińskim pogardliwe słowa rzuca mniej więcej w tym sensie: „Właściwie niema co z wami gadać, bo przecież spokojny i „poczciwy ludek ruski” z Polską wojować nie chciał, bo gdyby był chciał, to byśmy tak prędko Lwowa nie byli zdobyli”.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#KornyłoTrojan">Rzuca się takie pogardliwe słowa wybrańcom tego narodu, który zniszczony doszczętnie wojną wszechświatową w obronie własnego istnienia państwowego wystawił prawie 200 tysięczną armję, którą pokonała nierówna walka ma dwa fronty oraz epidemja tyfusu. A pozwolę sobie w tem miejscu przytoczyć to, co mówi sam Kalinka w swoim „Sejmie Czteroletnim”, iż historyczna Polska, chyląc się ku upadkowi, dla ocalenia Konstytucji 3 Maja, w której kraj widział zbawienie, wystawiła zaledwie 20.000 armji koronnej, 12.000 litewskiej i 6.000 rezerw pod Warszawą, a więc razem 38 tysięczną armję. Zwracam tedy uwagę panów na to, że słowa p. Ministra mijają się aż zanadto z prawdą historyczną.</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#KornyłoTrojan">Lecz idąc po linji niniejszego przemówienia, zapytam Pana Ministra, co ma wojna polsko-ukraińska z 1918 roku, obrona i upadek Lwowa, armja generała Hallera i różne inne wysokie kwestje do zarzutów kooperatorów ukraińskich, że Bank Rolny nie daje kredytów kooperacji ukraińskiej, należnych jej z tytułu płacenia podatków przez ludność ukraińską? Jest jednak w powiedzeniu p. Ministra Niezabytowskiego pewna logika, ta sama, która widoczna jest w omówionem już oświadczeniu p. gen. Składkowskiego; jest to logika całego systemu upraszczania sobie trudnej i zawiłej kwestji narodowościowej, systemu, który w ten sposób dochodzi u Was zaiste do granic absurdalnych i wręcz humorystycznych.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#KornyłoTrojan">Pozwolą sobie Panowie całą kwestję narodowościową sprowadzać do poziomu jakiegoś sztucznego tworu, istniejącego jedynie dzięki intrydze zagranicznej, i cały ruch narodowościowy identyfikujecie z jakąś płatną wrogą agencją. Brnąc w strusiej polityce, twórcy jej i wykonawcy odczuwają jednak podświadomie, że jest źle, i przeczuwają również, że może być jeszcze gorzej, ale tezy polityki strusiej nie pozwalają na dociekanie prawdziwych przyczyn zła.</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#KornyłoTrojan">W konsekwencji polscy mężowie stanu i politycy polscy są stale zdenerwowani, a zdenerwowanie to pcha ich do czynów istotnie pożałowania godnych. Mam na myśli naprzykład desygnowanie przez Bezpartyjny Blok w Sejmie na mówcę w kwestji ukraińskiej p. Jaruzelskiego w dniu 5 lutego 1929 r. Jednak to, co mówił p. Jaruzelski, nas Ukraińców ani troszkę nie zdziwiło, ani też nie zaniepokoiło. Przecież my czytaliśmy już X plus N projektów zniszczenia Rusi i słyszeliśmy już takie rzeczy z ust polityków endeckich, że wogóle niczemu dziwić się już nie możemy.</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#KornyłoTrojan">Wiemy również z blisko trzechletniej praktyki życiowej, że t. zw. liberalizm rządów pomajowych istnieje jako piękny frazes retoryczny, lecz z rzeczywistością rzeczywistą, a nie urojoną, istniejącą na t. zw. Kresach Wschodnich, nie ma absolutnie nic wspólnego. Rzeczywistość ta mówi głosem faktów codziennych, że z jednej strony nastąpiło u nas przefarbowanie zewnętrzne starych endeków polskich na sanatorów pomajowych, z drugiej zaś strony sanacja przejęła od endecji w szczegółach i w całości program narodowościowy. Jest pewna różnica jedynie w tem, że stary endecki program narodowościowy, przez rząd „silnej ręki” jest z większą bezwzględnością wykonywany. Ilekroć mówiono o tem z trybuny sejmowej lub senackiej, panowie z obozu sanacyjnego strasznie się o to oburzali, uważając za obrazę samo porównywanie ich z endekami, a tymczasem klasyczne przemówienie p. Jaruzelskiego było ze strony Bezpartyjnego Bloku wielką manifestacją stworzenia wspólnego bloku z endecją przeciw Ukraińcom.</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#KornyłoTrojan">Blok ten wysunął sobie jako hasło: miarka kłamstw ukraińskich przebrała się, więcej cierpieć nie możemy i dlatego zapowiadamy, że przechodzimy do ofenzywy. Wątpię bardzo, czy panowie kiedykolwiek byli dotychczas w defenzywie. Nikt z panów nie zastanawiał się, na czem te kłamstwa polegają. Wystarczy gołosłowne określenie „kłamstwo Ukraińców” i wystarczy panom to, że sami wierzycie w to, co w siebie wmawiacie.</u>
<u xml:id="u-8.14" who="#KornyłoTrojan">Pozwolę sobie w tem miejscu przypomnieć te fakty, które największy w Sejmie klub Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem przez usta swego przedstawiciela z tak lekkiem sercem nazwał „kłamstwami ukraińskiemi”. Otóż bezpośredni przedmówca p. Jaruzelskiego, poseł ukraiński, twierdził, że w powiecie brzeżańskim policja państwowa wchodzi do prywatnych mieszkań naszych ludzi i ze skrzyń zabiera ubrania naszych towarzystw sportowych. I zamiast, żeby odnośny minister resortowy zwrócił się do podwładnych sobie władz z zapytaniem, czy w istocie fakty takie miejsce miały, a przekonawszy się, że one były, pociągnął odpowiednie czynniki do odpowiedzialności, albowiem właśnie przez te fakty naruszone zostały, Panie Senatorze Roman, art. 99 i 100 polskiej Konstytucji, wysyłają panowie przedstawiciela żubrów podolskich, który fakty te nazywa kłamstwami ukraińskiemi. Pytam się Panów, czy kierowani wielką sympatję do naszego ludku, w szczególności wy, panowie obszarnicy, którzy macie tyle gruntów, chcielibyście się pozbyć tej ważnej instytucji prywatnej własności, jedynie tylko dlatego, że chodzi tutaj o ludność ukraińską?</u>
<u xml:id="u-8.15" who="#KornyłoTrojan">Dalej poseł ukraiński naprowadza, że od lat 10 a w szczególności w ubiegłym roku w pierwszych dniach listopada, odbywają się u nas rewizje i areszty, jednakże nie było ani jednego wypadku, żeby one odbywały się tak, jak mówi art. 97 Konstytucji, to znaczy, na polecenie sądowe, które to polecenie powinno być interesowanej osobie doręczone natychmiast przed rewizją lub nie dalej jak 48 godzin później.</u>
<u xml:id="u-8.16" who="#komentarz">(Głos: Jakie są rezultaty tych rewizji?)</u>
<u xml:id="u-8.17" who="#KornyłoTrojan">Właśnie co do, tych rezultatów to tylko prasa pisała, że znaleziono bomby i materjały kompromitujące, ale terminu 48 godzin nie dotrzymywano.</u>
<u xml:id="u-8.18" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Gdy jest pożar u was, to wybuchy w każdej chacie.)</u>
<u xml:id="u-8.19" who="#KornyłoTrojan">Kiedy w Warszawie wykryto pogotowie polskich patrjotów, to i u mnie przeprowadzono rewizję, choć nigdy do niego nie należałem.</u>
<u xml:id="u-8.20" who="#KornyłoTrojan">Dalej poseł ukraiński naprowadza, że u nas właściwie niema samorządu, albowiem wybory do rad gminnych były czczą formalnością, cała rada gminna i zwierzchność gminna musiała być taką, jak chciał starosta lub posterunek miejscowy. Tak długo jednak wyborów nie zatwierdzano i tak długo nowe rozpisywano, aż koniec końców osiągnięto taką radę i taką zwierzchność, jaka była zgóry przez starostę uplanowana.</u>
<u xml:id="u-8.21" who="#KornyłoTrojan">Naprowadza dalej poseł ukraiński, że policja nadużywa wszystkich zarządzeń sanitarnych p. Ministra Spraw Wewnętrznych. My przeciwko nim w zasadzie nie występujemy, jednak twierdzimy, że na naszych ziemiach są one tylko wtedy stosowane do naszej ludności, gdy się niemi chce prześladować i szykanować naszego człowieka, i to nie jakiegoś przestępcę, ale zawsze spokojnego sobie człowieka, tory czyta ukraińską gazetę, który pozwolił sobie na taki grzech, że jest czynnym członkiem czytelni „Proswity” lub członkiem spółdzielni spożywczej, który — broń Boże — odważył się kolendować lub zająć się zbiórkami dozwolonemi przez władze na towarzystwo szkoły ludowej, które nazywa się u nas „Ridna Szkoła”, albo zbiórką na nieszczęśliwych naszych inwalidów, którym panowie nawet tej mizernej renty odmawiacie. I zamiast, żeby minister zapisał sobie tego rodzaju nadużycia, zapisał sobie imię i nazwisko takiego człowieka, ażeby poprosił o wskazanie miejsca, ażeby pociągnąć do odpowiedzialności podwładnego sobie urzędnika, zapewniając nas, że tego rodzaju urzędowanie na przyszłość miejsca mieć nie będzie, to proszę Panów, odnośny resortowy minister zarzuty te nazywa „stekiem kłamstw”, a Wy ze swojej strony może nazwiecie nas wywrotowcami!</u>
<u xml:id="u-8.22" who="#KornyłoTrojan">Ten tytuł wywrotowców jest także jednym ze sposobów upraszczania sobie stanowiska wobec różnych praktycznych zagadnień kwestji narodowościowej. I konsekwentni w tem postępowaniu, wywrotowcami nazywacie nas panowie nawet wtedy, gdy chcemy zastosować ustawę, przez polskie ciała ustawodawcze wydaną. Mam na myśli ustawę antyalkoholową z 23 kwietnia 1920 r., która pozwala naszym wsiom ukraińskim wyrugować karczmę świętą. Korzystając z tej ustawy, gminy nasze plebiscyt przeprowadzają antyalkoholowy w sposób ustawą przepisany, ale choć nie było ani jednego wypadku, ażeby szynk zamknięto, natomiast władze administracyjne i władze skarbowe nazwały cały ten ruch antypaństwową działalnością.</u>
<u xml:id="u-8.23" who="#komentarz">(Głosy: Skandal!)</u>
<u xml:id="u-8.24" who="#KornyłoTrojan">Również za antypaństwową działalność uważacie panowie wprowadzenie w życie plebiscytu szkolnego, w myśl ustawy z dnia 31 Iipca 1924 roku. Kiedy nasi ludzie podpisują deklaracje i żądają nauczania w miejscowej szkole w ojczystym języku, policja państwowa uważa to za wielką politykę, prześladuje takich ludzi, a zawiśli od Was urzędnicy za podpisanie deklaracji szkolnej podpadają pod rubrykę zredukowanych. Tak w świetle gorzkiej prawdy wyglądają antypaństwowe wystąpienia ludności ukraińskiej, nazwane kłamstwem ukraińskiem. I w odpowiedzi na to kłamstwo p. dziedzic z Podola Jaruzelski zapowiada przejście wobec Ukraińców do ofenzywy. Wprawdzie autorytatywny przedstawiciel B. B. nie oznaczył nam bliżej tej ofenzywy, nie określił nam nawet pozytywnego programu, lecz przypuszczać można, że ewentualnie ujawni się ona w serji nowych politycznych monstr-procesów, w zupełnej likwidacji średniego szkolnictwa ukraińskiego, w systematycznych programach ukraińskich instytucyj gospodarczych, we wznowieniu w całej okazałości polityki p. Stanisława Grabskiego, przewidującego zaledwie skromnych jeszcze lat 20 na połknięcie skromnych 6 miljonów Ukraińców.</u>
<u xml:id="u-8.25" who="#KornyłoTrojan">Proszę Panów, nawet zdaje mi się, że ten wniesiony projekt Konstytucji jest także jednym z środków ofenzywy na nas. Bo, gdy dotychczas przedstawiciele ukraińscy, bez żadnego zresztą echa, przytaczają mnóstwo faktów, starają się wykorzystać również mównicę parlamentarną dla obrony swych praw i potrzeb narodu i mogli się przynajmniej łudzić, że w przyszłości przecież ta wroga polityka ustąpi, — to wniesiony na Sejm projekt Konstytucji odbiera nam i tę ostatnią iluzję.</u>
<u xml:id="u-8.26" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Dajcie swój projekt.)</u>
<u xml:id="u-8.27" who="#KornyłoTrojan">Owszem, gdybyście tylko przyjęli, tobyśmy Wam go zrobili. Jedną bowiem z głównych tendencyj wniosku Bloku Bezpartyjnego jest uniemożliwienie pracy przedstawicielstwa niepolskich narodowości. I gdy ten wniosek stanie się ustawą, wówczas zniknie zupełnie nawet teoretyczna ścieżka załatwiania polityki narodowościowej parlamentarnym sposobem. Naród nasz ma na to stare, jeszcze z czasów Habsburgów, ale zawsze aktualne przysłowie: pereżyły my pańszczynu, pereżyjeme i konstytucja.</u>
<u xml:id="u-8.28" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-8.29" who="#KornyłoTrojan">Panowie już nas niczem nie zastraszycie, albowiem w ciągu lat 10 już tyle eksperymentów z naszym ukraińskim narodem robiliście, że możecie sobie pozwolić i na taki eksperyment, jakim jest ta ofenzywa Konstytucją. Jeżeli jednak panowie spodziewają się, że ofenzywa zdoła zrobić z Ukraińców pokornych baranków, że zdołacie steroryzować nas tylko na to, ażeby nam nic nie dać, to możecie tę defenzywę rozpocząć i prowadzić ją tak, jak to się Wam żywnie podobać będzie; ośmielam się jednak wyrazić swoje powątpiewanie, czy stara metoda rządów stołypińskich nieszczęsnego batiuszki — cara: „snaczała uspokojenje a poslie reformy” znajdzie usprawiedliwienie przy realizacji swojej wśród ludności ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-8.30" who="#KornyłoTrojan">Prawda, p. Jaruzelski jest wierny obecnej polityce narodowościowej rządu polskiego, polityce, która operuje stale trickami. Jednym z takich tricków, jednym z takich półśrodków polityki strusiej jest podział narodu ukraińskiego na dwa obozy, na spokojny, cichy ludek ruski, względnie rusiński, i na buntowniczych przywódców ukraińskich. Na poparcie tej tezy stwarza się przy gorliwym współudziale administracji, odpowiednie organizacje, składające się z kilku ciemnych indywiduów, których zadaniem jest w odpowiednim momencie manifestować zadowolenie i zgodliwość „poczciwego ludu ruskiego”.</u>
<u xml:id="u-8.31" who="#komentarz">(Głos: Zgoda krakowska.)</u>
<u xml:id="u-8.32" who="#KornyłoTrojan">Tak, zgoda krakowska. Ta teorja o podziale na dwa obozy naszego narodu również upraszcza sytuację polityce polskiej, ponieważ pozwala a priori lekceważyć wszystko, z czem przychodzą i co twierdzą przywódcy.</u>
<u xml:id="u-8.33" who="#KornyłoTrojan">Między innemi naprowadza p. dziedzic z Podola, że żył on, żyli j ego przodkowie i żyj e cały naród polski, ze swoim rządem na czele, w sielankowej zgodzie z ukraińskim narodem, z poczciwym ludem ruskim i że ten poczciwy ruski lud od niego, p. dziedzica Jaruzelskiego z Podola i solidaryzującego się z nim rządu sanacji moralnej, otrzyma wszystko, czego dusza zapragnie, byle tylko nie mieszała się w to buntownicza inteligencja ukraińska. A my, buntowniczy przywódcy, pytamy Panów, co dotychczas dziesięcioletnie rządy polskie, rządy, wśród których były rządy pepesowsko-endeckie, hjeno-piastowskie i inne, a teraz są moralno-sanacyjne, co każdy z tych rządów zosobna i wszystkie razem dały „poczciwemu ludkowi ruskiemu”, a w szczególności co dał rząd sanacji moralnej? Wyście nam, Panowie, nic nie dali a ze swojem przyjściem na nasze terytorjum zabraliście to, co wywalczyliśmy sobie u niemieckiej Austrji.</u>
<u xml:id="u-8.34" who="#komentarz">(S. Perzyński: No, tak źle nie jest.)</u>
<u xml:id="u-8.35" who="#KornyłoTrojan">A ustawa językowa? Zabraliście nam język. Kiedyś mogliśmy pisać nawet do cesarza we własnym języku, a dziś? Zabraliście szkolnictwo. Panie Senatorze, proszę odpowiedzieć — zabraliście i nie mamy dziś nawet ludowego szkolnictwa ukraińskiego na całej swej ziemi, nie mamy go.</u>
<u xml:id="u-8.36" who="#KornyłoTrojan">I mam dalej, proszę Panów, wątpliwości, czy wielu mężów stanu Rzeczypospolitej przeczyta sobie protokóły stenograficzne ostatniej debaty budżetowej w Sejmie. Wątpię również, czy resortowi ministrowie zadadzą sobie tyle trudu i pracy, ażeby przynajmniej przeglądnąć przemówienia posłów ukraińskich, wygłoszone przy debacie nad budżetem ich resortów. A przecież są tam rzeczy, jeśli już nie pouczające, to na tyle interesujące, że dla mężów stanu bezwarunkowo wskazaneby było, ażeby się z niemi zapoznali. Ponieważ o pomstę do nieba woła całkowite zniszczenie ludowego szkolnictwa ukraińskiego, wywalczonego w ciągu półwiecza od Austrji, o pomstę do nieba woła to, co się dzieje pod formalnym płaszczykiem samorządu, te poniżające harce i orgje, wyprawiane w dziedzinie polityki cerkiewnej, doprowadzające na Wołyniu do wypadków średniowiecznej wojny religijnej, ta niebywała, zdaje się, w całym świecie kulturalnym polityka konfiskat prasowych, to niszczenie wszelkiej inicjatywy gospodarczej ukraińskiej, niszczenie wszystkich ukraińskich instytucyj kulturalno-oświatowych, niszczenie nawet poszczególnych jednostek, — nigdzie do służby nie przyjmujecie, emerytur nie dajecie, odmawiacie pensyj, nawet tak mizernej, jak dar z łaski w kwocie 16 zł. dla biednej wdowy po ukraińskim proboszczu, — i tego nie dajecie.</u>
<u xml:id="u-8.37" who="#KornyłoTrojan">W pierwszym roku istnienia swego rządy sanacyjne tryumfalnie głosiły te olbrzymie zdobycze, które otrzymali od nich Ukraińcy, a zdobycze te były istotnie zdumiewające: pół miljona złotych kredytu dla ukraińskich kooperatyw, instytucyj gospodarczych, nadanie prawa publiczności dwom prywatnym szkołom średnim na Wołyniu, okólnik p. Bartla o poszanowaniu ukraińskiego języka przez niższą administracje i rozporządzenie b. ministra Dobruckiego, dozwalające na polskich szkołach lub na ukraińskich obok szyldu polskiego wywiesić szyld także w ukraińskim języku. Nawiasem mówiąc, nigdzie tego z powodu szykan władz w życie nie przeprowadzono.</u>
<u xml:id="u-8.38" who="#KornyłoTrojan">Jak widzą panowie, były to istotnie rewolucyjne reformy i zanim wszyscy Ukraińcy zdołali popaść w zachwyt, Rząd przyszedł do przekonania, iż za wielką śmiałość ukraińską, objawiającą się w żądaniu jeszcze większych dobrodziejstw, należy Ukraińców ukarać i te wszystkie kredyty cofnął, zarządzając natychmiastową spłatę z tem, by więcej żadnych kredytów nam nie przyznać.</u>
<u xml:id="u-8.39" who="#KornyłoTrojan">Odmowa kredytów jest na tyle charakterystyczna, że pozwolę sobie dłużej nad nią zatrzymać się i o niej szerzej pomówić. Po wymówieniu kredytów kooperacji ukraińskiej przez Bank Gospodarstwa Krajowego, wyjaśniono nam, że nasza kooperacja ukraińska może wystarać się o kredyty dla siebie w Banku Rolnym, bo charakter jej nadaje się bardziej do kredytowania jej przez Bank Rolny. Naturalna rzecz, że dotychczas jest dla nas tajemnicą — dlaczego nie powiedziano tego także włościańskiej kooperacji polskiej, a jedynie ukraińskiej. Ale mniejsza o to; faktem jest, że ukraińskie instytucje gospodarcze istotnie wszczęły kroki o odzyskanie pożyczki w poprzedniej wysokości od Banku Rolnego i w tym celu przybył między innymi do Warszawy jeden z dyrektorów jednej z najpoważniejszych naszych instytucyj gospodarczych, posiadającej przedtem kredyt państwowy. Od osób kompetentnych w Banku Rolnym otrzymał oświadczenie, że instytucja jego zasługuje w zupełności na zaufanie i na kredyt, lecz potrzebna jest tutaj aprobata wydziału narodowościowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ponieważ w tej mierze istnieje jakiś okólnik ministerjalny.</u>
<u xml:id="u-8.40" who="#KornyłoTrojan">Udaje się zatem nasz p. dyrektor do naczelnika wydziału narodowościowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, p. Suchenka, z prośbą nie o kredyt, lecz jedynie z prośbą o nieczynienie trudności w sprawie udzielenia kredytu jego instytucji, bo myślał sobie dyrektor: co ma do powiedzenia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w takiej sprawie, o której już pozytywnie wypowiedziały się gospodarcze, kierownicze czynniki państwowe. Niestety, pomyłka szanownego dyrektora ujawniła się bardzo szybko. P. Suchenek po wysłuchaniu skromnej prośby naszego dyrektora, krótko i węzłowato oświadczył: nawet mowy niema, by jakakolwiek gospodarcza instytucja ukraińska otrzymać mogła kredyt rządowy. Zbity z tropu p. dyrektor zapytał o przyczyny i w odpowiedzi padły już słowa w zdenerwowanym tonie: to pan chce kredytu rządowego po tem, co mówił Lewicki w Genewie? Gdy szanowny dyrektor oświadczył, że instytucja jego jest czysto finansowo-gospodarcza, że z polityką nie ma nic wspólnego, p. Suchenek z oburzeniem podsunął mu pod nos sprawozdanie Centralnego Sojuszu Rewizyjnego o działalności swych zjednoczonych kooperatyw p. t. „Stan zachodnio-ukraińskiej kooperacji”. I wtedy, proszę Panów, rozpoczęła się dyskusja filologiczna na temat: zachodnio-ukraiński, ruski, rusiński, małoruski, małopolski, która jednakowoż trwała dość krótko, bo dyrektor przyszedł w sprawie kredytu, a nie w sprawie ustalania terminologji narodowościowej.</u>
<u xml:id="u-8.41" who="#KornyłoTrojan">Zdaje mi się, że człowiek, który dla dobra swojej instytucji gospodarczej, decyduje się na obijanie progów dygnitarzy warszawskich wraz z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, nie należy ani do wywrotowców, ani do rewolucjonistów. Lecz gdyby był nawet 100 procentowym lojalistą państwowym i ugodowcem narodowościowym, to po takiej Odysseji o kredyty w Warszawie, będzie musiał przeprowadzić rewizję poglądów swoich na celowość tej lub innej taktyki w tego rodzaju stosunkach. Gdyby w jakimkolwiek państwie kulturalnym Europy, czy Ameryki, banki państwowe załatwiały sprawy gospodarcze, powołując się na motywy natury czysto politycznej, wywołałoby to w opinji publicznej oburzenie. Inaczej jest w Polsce. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, czy sam dyrektor, oficer Suchenek, wymyślili sobie tezę, że nasze organizacje społeczne i gospodarcze są domenami Wpływów, i instrumentem politycznych partji ukraińskich i wymyśliwszy taką tezę, wydali rozkaz odcięcia gospodarczych instytucyj ukraińskich od wszelkiego kredytu w bankach polskich. Jest to nowy przykład upraszczania sobie kwestji nader skomplikowanych i nadzwyczaj przykrych. Tak to się robi politykę narodowościową i wszystkiemu jest zawsze winna buntownicza inteligencja ukraińska, wszystkiemu winna jest garść przywódców, wszystkiemu winne są wpływy mocarstwa obcego. W tak uproszczony sposób wyjaśnia sobie sytuację obecną oficjalna polityka rządowa.</u>
<u xml:id="u-8.42" who="#KornyłoTrojan">Nie zdają sobie sprawy panowie, że nawet całe pociągi tych rzekomo płatnych agitatorów berlińskich nie zrobiłyby i setnej części tej roboty, jaką robi krótkiem rozwiązaniem sprawy kredytów p. Suchenek, albo również krótkie i gładkie przemówienie p. Jaruzelskiego z trybuny sejmowej. Zapewniam Was, Panowie, że nikt tak wspaniale nie rewolucjonizuje mas ukraińskich, jak oficjalna polska polityka narodowościowa. Nie chcę zaprzeczać, że wśród społeczeństwa ukraińskiego nurtują różne prądy społeczno-polityczne, że w każdem stronnictwie istnieją jednostki z różnym temperamentem, zalecające stosowanie różnych metod taktycznych. Gdyby jednak obecni kierownicy oficjalnej polityki polskiej zapytali się najzajadlejszego rewolucjonistę z terorystycznej ukraińskiej organizacji wojskowej, o której ostatnio wspomniał i p. Minister Spraw Wewnętrznych, jakiej życzy sobie polityki ze strony rządu polskiego, to z pewnością odpowiedziałby: właśnie takiej, jak panowie obecnie uprawiacie.</u>
<u xml:id="u-8.43" who="#komentarz">(Głos: Więc dlaczego Pan krytykuje?)</u>
<u xml:id="u-8.44" who="#KornyłoTrojan">Bo może nie zależy mi na tem, żeby właśnie było tak, jakby chciał ten terorysta. Może p. s. Perzyńskiemu wystarczy ta odpowiedź.</u>
<u xml:id="u-8.45" who="#KornyłoTrojan">Ostatnie dni sejmowej sesji budżetowej przyniosły nowe zaostrzenia w stosunkach polsko-ukraińskich. Przechodząc właśnie do ofenzywy zjednoczony endecko-bebistyczny front momentalnie obalił wniosek komisji o udzielenie dla poważnej ukraińskiej instytucji gospodarczej „Silskyj Hospodar” kwoty ponad 200.000 złotych; obalił również wniosek komisji o udzielenie 200.000 zł. na wstępne prace organizacyjne, związane z powstaniem uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie. Istotnie 200.000 z 3 miljardowego budżetu państwowego, to zanadto poważna kwota, żeby można ją było ofiarować „poczciwemu ludkowi ruskiemu”, od którego można tylko ściągać podatki pośrednie i bezpośrednie, a na wypadek wojny zażądać od niego także i największego podatku, podatku krwi. Ustawicznie słyszymy od większych i mniejszych polskich dostojników państwowych, że będziecie się Panowie porozumiewali ponad głowami przywódców ukraińskich bezpośrednio z masami ukraińskiemi i że będzie bezpośrednio zadowalali potrzeby tych mas.</u>
<u xml:id="u-8.46" who="#KornyłoTrojan">Dlaczego jednak panowie dotychczas tego nie robicie, dlaczego nie dajecie masom ukraińskim bezpośrednio tego, co im się należy: ziemi, szkoły, możliwości krzewienia kultury duchowej i kultury gospodarczej, możliwości przeistoczenia się z pionków poruszanych przez pp. starostów i ich organy policyjne, w świadomych swej godności ludzkiej obywateli i w świadomych obywateli wielomilionowego ukraińskiego narodu? Dlaczego w bezpośrednich stosunkach z masami ukraińskiemi, lekceważąc sobie ich przedstawicielstwo w izbach ustawodawczych, codzienną praktyką życiową dajecie coraz nowe dowody lekceważenia nietylko własnych ustaw, ale nawet i międzynarodowych zobowiązań? Przecież, gdy tylko rozpoczyna się mowa o rzeczach konkretnych — o ziemi, o szkole, o kredytach, o fundacjach narodowych, oddawanych w eksploatację sztucznym pseudo-ugodowym moskalofilskim grupom bankrutów politycznych, nota bene na złość Ukraińcom, gdy mowa o akademji rolniczej lub uniwersytecie, natychmiast rozpoczynają panowie dyskusję teoretyczną, utrzymywaną w tonie abstrakcji metafizycznych, a w końcu okazuje się, że ów genjalny wynalazek panów, ów „poczciwy ludek ruski” jest z obecnego stanu rzeczy najzupełniej zadowolony, niczego sobie nie życzy, owszem błogosławi rządy polskie za ten raj, który on mu stworzył na tym padole płaczu.</u>
<u xml:id="u-8.47" who="#KornyłoTrojan">Dziwnem jest Coprawda dlaczego przy takiem 100 procentowem idealnem zadowoleniu narodu ukraińskiego z obecnych jego warunków życia w Państwie Polskiem, nie mamy tutaj w Wysokiej Izbie ani jednego człowieka, któryby wystąpił w imieniu tego narodu z przemówieniem dziękczynnem rządowi polskiemu za jego ofiarną opiekę. Lecz Wy, Panowie, nad tem się nie zastanawiacie, nad takiemi błahostkami głów sobie nie łamiecie, a dalej przebywacie w stanie półsennym, ślepi i głusi na to, co naokoło Was się dzieje.</u>
<u xml:id="u-8.48" who="#KornyłoTrojan">Ignorantia maxima in rebus ukraintis przejawia się, gdy ton polityce narodowościowej zaczynają nadawać tacy fachowcy, jak p. Jaruzelski, lecz są rzeczy wesołe, któremi weselić się nie można, a to dlatego, że są bardzo smutne. Smutne, proszę Panów, jest widowisko dzisiejszego braterstwa wczorajszych socjalistów, liberałów, radykałów, demokratów polskich, obnoszących się ze swym liberalizmem i ich dzisiejsze braterstwo z ukrainożerczą endecją polską w dziedzinie polityki narodowościowej, z tą endecją, która właśnie wskutek swego programu narodowościowego stała się przekleństwem wskrzeszonego Państwa Polskiego. Zejście na pozycje endecji w kwestji narodowościowej jest dla sanacji równoznaczne z największą klęską, albowiem sojusz sanacji z endecją przeciwko ludności niepolskiej jest początkiem końca sanacji i w konsekwencji będzie jednym z głównych powodów zupełnego bankructwa takiego rządzenia.</u>
<u xml:id="u-8.49" who="#KornyłoTrojan">W proroctwa jednak bawić się nie myślę, a ograniczę się jedynie do oświadczenia Panom, że o ile panowie sądzicie, iż przejściem do ofenzywy zwartym frontem endecko-bebistycznym zdołacie przynajmniej zamknąć usta Ukraińcom, by zaprzestali szerzyć te rzekome „kłamstwa”, na które panowie tak się oburzacie i które Was tak denerwują, to jesteście panowie w grubym błędzie. Niektóre rzeczy z obecnych stosunków narodowościowych w Polsce mogą podlegać dyskusji, lecz nie podlega dyskusji ta okoliczność, iż Ukraińcom w Polsce nie dzieje się aż tak dobrze, by nie mieli oni powodów do krzyku, protestów i żądań. Jest rzeczą zupełnie słuszną i jasną, że każdy krzyk w miarę przeciągania się nabiera coraz bardziej ostrych i niemiłych tonów i gdy krzyczy jednostka, to można spodziewać się, że w krótkim czasie przestanie krzyczeć, bo albo zachrypnie albo naprzykrzy się jej krzyczeć. Lecz, proszę Panów, nie można się tego spodziewać po Ukraińcach, albowiem za dużo nas jest. Zanadto daleko postąpiliśmy już w naszej świadomości narodowej, zanadto szybkie tempo przybrał od czasu wojny światowej proces krystalizowania się ruchów narodowościowych, zanadto dobrze znamy istotne a nie fikcyjne znaczenie kwestji ukraińskiej nietylko dla całego wschodu Europy, ale i łączność kwestji ukraińskiej z wydarzeniami o znaczeniu globowem i wątpię bardzo, czy wszystko to razem wziąwszy, będzie sprzyjało waszym zamierzeniom, zapowiedzianej ofenzywie największego Klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem.</u>
<u xml:id="u-8.50" who="#komentarz">(Głos: Kto zapowiadał?)</u>
<u xml:id="u-8.51" who="#KornyłoTrojan">P. Jaruzelski dnia 5 lutego 1929 roku. Być może, że zmianą Konstytucji doprowadzicie jeszcze do tego, że zamiast „wybrańców” będziecie mieć „mianowańców”, być może, że z tych zastępców, którzy dziś są ani jeden na tej trybunie nie pozostanie, ale my jesteśmy przekonani, że na nasze miejsca przyjdą inni, i ci będą mówili to samo, co my, będą kroczyli tą samą drogą, co my, bo to jest jedyna droga, droga mówienia gorzkiej prawdy w oczy, prawdy niesłychanie przykrej i dla nas do mówienia i dla Was do słuchania, lecz stokroć przykrzejszej narodowi naszemu do znoszenia cierpienia i przeżywania. Lecz cierpieć będziemy tak jak Wyście jeszcze niedawno cierpieli, składać będziemy ofiary, jak Wyście składali w tej nadziei, że nie przepadły one na marne dla Was, — nie przepadną one i dla nas.</u>
<u xml:id="u-8.52" who="#KornyłoTrojan">Z jakiegokolwiek punktu widzenia chcielibyśmy podejść do stosunku jaki jest teraz między Ukraińcami a Rządem polskim, to jednak ponad wszelką wątpliwość jest jedna prawda, że Rząd polski nie ma nawet moralnego prawa pomyśleć, żebyśmy mogli głosować za koniecznościami państwowemi.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Posner.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StanisławPosner">Wysoka Izbo Senatorska! Już na Komisji Budżetowej przedstawiciele mojego klubu w porozumieniu z dwoma innemi klubami lewicy oświadczyli, że nie biorą żadnej odpowiedzialności za budżet, nad którym komisja się zastanawiała, i że powstrzymają się od głosowania nad tym budżetem. Klub mój delegował mię dziś, abym to samo po raz drugi powtórzył i poprzedził tę decyzję szeregiem argumentów, któreby panów przekonały, o ile to jest wogóle potrzebne, dlaczego klub mój taką, a nie inną taktykę stosuje do budżetu, który dziś dyskutujemy.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#StanisławPosner">Panowie Senatorowie! Nie widzę na sali p. s. Szarskiego.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#komentarz">(Głos: Jest.)</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#StanisławPosner">Nie widzę go.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#komentarz">(Głos: Bał się.)</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#StanisławPosner">A właśnie o nim chcę mówić i dlatego wolałbym, aby był obecny, bo nieprzyjemnie mówić szczególnie ujemnie o senatorach, których niema na sali. Nawet nie lubię o rządzie mówić ujemnie, gdy jego przedstawicieli niema na sali. A p. s. Szarski, któremu każdy z nas, bez najmniejszych różnic politycznych, oddaje jak najwięcej pochwał za jego pracowitość, znajomość rzeczy, talent w opracowywaniu swego referatu budżetowego, p. s. Szarski, który jest prawdziwym poetą budżetowym, nakreślił nam tu dziś cudowną idyllę budżetową, która mnie wprowadziła chwilowo w stan zupełnego zapomnienia o rzeczywistości, o której tak wymownie zawsze opowiada szczęśliwie nam panujący p. Prezes Rady Ministrów. Otóż, proszę Panów, wprowadził mnie w stan oszołomienia, bo ja na podstawie tego wszystkiego, co słyszałem ma Komisji Budżetowej, i tego wszystkiego, co zdążyłem przeczytać w referatach, które nam dopiero wczoraj o 9-tej wieczorem — ze smutkiem to stwierdzam — zostały doręczone, nabrałem zupełnie innego przekonania o naszym budżecie. Jest to oczywiście błąd z mojej strony, oczywiście każdy człowiek rozumuje w granicach tych sił umysłowych, które mu Opatrzność na drogę życia daje. Ja wcale nie chcę powiedzieć, że, jeżeli ten budżet tak opłakane robi na mnie wrażenie, to jest winą tego budżetu, bo ja oddawna znam…</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#komentarz">(Głosy: Szarski jest.)</u>
<u xml:id="u-10.7" who="#StanisławPosner">Panowie mu to powtórzą. Panie — nazwałem pana poetą budżetowym. Niech pan będzie łaskaw zapisać to w swojej biografji, bo, gdy po wielu latach trzeba będzie pisać nekrolog w Kurjerze Warszawskim, to…</u>
<u xml:id="u-10.8" who="#komentarz">(Różne głosy.)</u>
<u xml:id="u-10.9" who="#StanisławPosner">Przepraszam bardzo, bo ja naprawdę chcę mówić o bardzo poważnych rzeczach. Otóż chciałem powiedzieć, że w XVIII wieku żył w Niemczech filozof nazwiskiem Lichtenberg, wszystkim oczywiście znany, który wypowiedział kiedyś bardzo głębokie zdanie, że jeżeli książka spotka się z głową człowieka i słychać głuchy dźwięk, to nie zawsze winna książka, lecz to jest winą także umysłu. Ja jestem człowiekiem bardzo skromnym, jak Panom wiadomo z kilkuletniego obcowania ze mną. Przyznaję, że to jest moja wina, że ja nie wyczytałem w tym budżecie tych cudownych, fantasmagorycznych, zupełnie arabskich obrazów, jakie tam dostrzegło oko tego poety budżetowego. Ja zresztą nie żądam wcale od budżetu państwa, żeby to była poezja i żeby tam były cudowne pejzaże. Żądam zupełnie innych rzeczy, bardziej realnych i odpowiadających rzeczywistości, a muszę szczerze przyznać, że nie znalazłem tych wszystkich rzeczy i że mam wrażenie, że w dużej bardzo części ten budżet jest urojony, że on nie da nam tej szczęśliwości, którą zapowiadają jego urzędowi apologeci, że przeciwnie, będzie on źródłem wielkich rozczarowań.</u>
<u xml:id="u-10.10" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, ja rozumiem to psychologiczne zjawisko, które sprawia, że p. sen. Szarski jest tak tym budżetem zachwycony, pomimo wszystkich zastrzeżeń, które, będąc człowiekiem wysoce uczciwym, i w swoich czynach, i w swoich słowach, i w swoich myślach, musiał dzisiaj w toku swego przemówienia do tego budżetu wprowadzić. A mianowicie uderzyło go to bardzo, że ludność nie odnosi się wcale do tych spraw z takim zachwytem, z jakim odnoszą się do nich ci urzędowi apologeci, że owszem ludność nasza odnosi się z jak największym sceptyzmem do tej sytuacji ekonomicznej, w jakiej znajduje się Państwo Polskie. P. Szarski nawet czuł się zniewolonym powiedzieć, że sytuacja ekonomiczna kraju w tej chwili pozostawia dosyć dużo do życzenia — pan widzi, jak ja to ostrożnie i bardzo subtelnie wyrażam że mnożą się bankructwa, że tych bankructw jest coraz więcej, że ogłaszają upadłość bardzo wielkie firmy handlowe i że to musi mieć jakieś głębokie źródło w niedomaganiu gospodarczem. Już pomijam to, o czem p. Szarski był łaskaw wspomnieć, że my przeżywamy obecnie atak atmosferyczny, który — nie ulega żadnej wątpliwości — położy się b. ciężkiem brzemieniem na całej najbliższej naszej przyszłości, bo zmarzła znaczna część, jeżeli nie całość, zapasów kartofli w kraju naszym, a to jest główna podstawa odżywiania się ludności wiejskiej w naszych warunkach, a także niestety i ludności miejskiej, ludności robotniczej w miastach fabrycznych w dzisiejszych czasach, kiedy robotnik nie zarabia tyle, aby mógł swoją strawę cokolwiek urozmaicić.</u>
<u xml:id="u-10.11" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, ja miałem przed kilkunastu dniami sposobność stwierdzenia tego faktu, albowiem na zaproszenie p. Ministra Sprawiedliwości zwiedzałem Studzieniec. Nie mam potrzeby po tych wszystkich skandalach, które się rozegrały przed sądem w Warszawie tłumaczyć bliżej, co jest, ale ja tam skosztowałem strawę, przeznaczoną dla tych dzieci, które w ilości 236 zamieszkują tę osadę leśną. Przekonałem się zupełnie dokładnie, że kartofle, które tam stanowią podstawę odżywiania dzieci, są zmarznięte. To było kilkanaście dni temu i jestem przekonany, że ten proces gnicia kartofli posuwa się bardzo energicznie naprzód i że to jest naprawdę wielka bardzo dla kraju katastrofa.</u>
<u xml:id="u-10.12" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, powiedziałem, że zastanawiałem się nad tem zjawiskiem i dlatego p. Szarskiego musiałem nazwać poetą budżetowym i ma to swoje głębokie, psychologiczne podstawy.</u>
<u xml:id="u-10.13" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, przepraszam za maleńką dygresję; opowiem Panom pewne zjawisko z mojego własnego życia. Kiedy miałem może lat 10 i przeszedłem z I-ej klasy gimnazjalnej do II-ej, otrzymawszy nagrodę w szkole, dostałem od matki mojej rubla, abym sobie poszedł do teatru. Ale byłem wielki spryciarz, Panowie to może zauważyli, bo od kilku lat razem pracujemy w Senacie, — otóż uważałem, że ta Łucja z Lammermooru, którą powinienem był iść oglądać, jeszcze nie wypełnia tych wszystkich przyjemności, które ja za tego rubla mogę posiąść. Otóż tego dnia pokazywano w Teatrze Letnim w Warszawie nowe zupełnie przedstawienie, mianowicie przyjechał niejaki p. Donato, który pokazywał Warszawiakom i ciekawym Warszawiankom zjawisko pewnej sugestji, dzisiaj bardzo przebrzmiałe, lecz wówczas zupełnie nowe dla Warszawy. P. Donato przywiózł ze sobą kilka panienek bardzo urodziwych, hipnotyzował je i one mówiły najróżniejsze rzeczy, przeważnie od rzeczy, ale bardzo ciekawe i ładne. Kiedy skończyło się to przedstawienie, p. Donato zwrócił się do publiczności, proponując, ażeby obecni tam widzowie czy słuchacze poddali się tej operacji zasypiania. Ponieważ powiedziałem, że byłem wielki spryciarz, więc zgłosiłem się. Było wielkie zdziwienie, że takie małe dziecko jest takie odważne i chce usnąć. Zgłosiłem się i ten pan mnie uśpił.</u>
<u xml:id="u-10.14" who="#komentarz">(S. Rogowicz: W poprzedniej Izbie Pan Senator już to mówił.)</u>
<u xml:id="u-10.15" who="#StanisławPosner">Ja staram się tak mówić, aby wszyscy zrozumieli i przyjaciele i niechętni.</u>
<u xml:id="u-10.16" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Obawiam się, że poważniejsze rzeczy też by zrozumieli.)</u>
<u xml:id="u-10.17" who="#StanisławPosner">Kto?</u>
<u xml:id="u-10.18" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Izba.)</u>
<u xml:id="u-10.19" who="#StanisławPosner">Pan się doczeka i bardzo poważnych rzeczy, niech Pan poczeka. Nie wiem, dlaczego to, co ja mówię, uważa Pan za mało poważne. Bardzo proszę, tutaj nie jesteśmy akademją, tylko Izbą Ustawodawczą. Do czego prowadzi to, co ja mówię, to Pan się nie domyśla, ale Pan się zaraz domyśli.</u>
<u xml:id="u-10.20" who="#StanisławPosner">Otóż p. Donato uśpił mnie i poczęstował jakimś owocem, powiedział, że to jest gruszka. Potem publiczność powiedziała mi, iż powtórzyłem, że to jest gruszka. „Nieprawda, jak dobrze smakuje?”. Bardzo dobrze smakuje. „Jest słodka, rozpływa się w ustach”. I tak dalej. To się prędko skończyło, ja wróciłem na miejsce, powiedziano mi, że zjadłem bardzo duży surowy kartofel. Poszedłem do domu i powiedziałem swej matce: Mamuśku, zdarzył się nadzwyczajny wypadek: jeden pan uśpił mnie i dał do zjedzenia olbrzymi, wielki, surowy kartofel. Mamuśka była niezadowolona, wpakowano mnie do łóżka i dano kilka łyżeczek olejku rycynowego. Proszę Panów, od tego czasu zastanawiam się bardzo często nad zjawiskiem sugestji i autosugestji.</u>
<u xml:id="u-10.21" who="#StanisławPosner">Kiedy dziś słuchałem wywodów, — teraz już będzie poważnie, Panie Senatorze Rogowicz, — kiedy się zastanawiałem nad tem, co słyszałem z dziedziny naszego budżetu, to sobie przypomniałem to zjawisko, które dla mnie skończyło się w łóżku i przy pomocy olejku rycynowego. Te sugestje, którym poddają się bardzo liczni rodacy moi, i których wynikiem jest właściwie ten pogląd na te cudowne zjawiska naszego życia politycznego i gospodarczego, często bardzo kończą się w łóżeczku i myślę, że jednak olejek rycynowy będzie zbyt słabym środkiem, ażeby wyprowadzić z naszego organizmu skutki tej sugestji.</u>
<u xml:id="u-10.22" who="#StanisławPosner">Mnie się zdaje, że to jest bardzo poważny pogląd socjologiczny, który może trafi do przekonania p. s. Rogowicza.</u>
<u xml:id="u-10.23" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Taka długa droga.)</u>
<u xml:id="u-10.24" who="#StanisławPosner">Naukowe drogi są zawsze bardzo długie, są bardzo często niewiadome i lepiej nawet nie upraszczać sobie tych dróg, tylko iść tą drogą poznania do samego końca, bo w końcu tej drogi znajduje się to, co jest źródłem szczęścia człowieka na ziemi, to jest prawda.</u>
<u xml:id="u-10.25" who="#StanisławPosner">My mamy przed sobą budżet i oczywiście, kiedy się mówi o budżecie, to się mówi o sprawach gospodarczych naszego kraju. Ja powiedziałem już, że ten budżet i dyskusja nad nim nie budzą we mnie tych uczuć, jakie budzą u niektórych z Panów, może być, że u większości tej Izby prawodawczej, ponieważ ja nie widzę wcale ani błogostanu, ani szczęśliwości, ani zadowolenia, ja, który oglądam bliżej tylko pewną klasę ludności, mając do czynienia z robotnikiem, z chłopem, przeważnie z ludźmi pracy, z nędzą ludzką. Ja widzę tylko smutne objawy naszego życia zbiorowego. Ja wcale nie widzę, żeby ten stan się poprawiał, ja widzę raczej, że ten stan się pogarsza i pogarsza się w bardzo poważnym stopniu, pogarsza się nie w stosunku arytmetycznym, lecz w stosunku geometrycznym. I jeżeli Panowie wyzbędą się tej sugestji i opadnie Wam bielmo z oczu, to jestem przekonany, że zrozumiecie dlaczego tacy ludzie jak ja i stronnictwo moje na takiem stanowisku tylko stać może.</u>
<u xml:id="u-10.26" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, Rząd w ostatnich tygodniach zeszłego roku, a także w pierwszych tygodniach tego roku wniósł do Sejmu sporo nowych ustaw o charakterze skarbowym, ustaw podatkowych. Panowie wszyscy te ustawy znacie, one znajdują się w drukach sejmowych i będą przedmiotem bardzo poważnych deliberacji, jak mniemam, na naszej komisji senackiej; one i u nas wywołają daleko idące sprzeciwy i bardzo poważną, jak mniemam, i wcale niewesołą dyskusję.</u>
<u xml:id="u-10.27" who="#StanisławPosner">Mam takie wrażenie, że wszystkie te ustawy spotkały się w kraju z najzupełniejszym sprzeciwem, najzupełniejszym protestem bardzo szerokich zainteresowanych klas ludności. Czy Panowie wezmą pod uwagę ustawę o popieraniu budowy tanich mieszkań, czy ustawę o podatku gruntowym, czy kilka innych ustaw tego samego charakteru i gatunku, to my otrzymujemy z kraju tylko wyrazy oburzenia z powodu tych ustaw i stałe oświadczenia: tego płacić nikt przecież nie będzie, bo my już nie jesteśmy w stanie płacić.</u>
<u xml:id="u-10.28" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-10.29" who="#StanisławPosner">We wczorajszym wieczornym Kurjerze Warszawskim — Panowie wiecie, że to jest dziennik bardzo poważny, mówię to do p. s. Rogowicza, dziennik bardzo spokojny, dziennik, który się bardzo często nazywa dziennikiem nieboszczyków, gdyż można tam znaleźć najdokładniejszy spis wszystkich ludzi, którzy zdążyli umrzeć — w tem piśmie znajdujemy wiadomość, że magistrat warszawski nie może się opędzić tym ludziom, którzy przychodzą skarżyć się, że życie w mieszkaniach warszawskich staje się już dzisiaj zupełnie niemożliwe, bo właściciele mieszkań, powołując się na tę ustawę, która ma dopiero zacząć obowiązywać, już wyzyskują w straszny sposób swoich sublokatorów. Panowie doskonale wiedzą, że dola sublokatora wogóle nie należy do szczęśliwych. My wiemy to b. często z własnego doświadczenia, jako senatorowie niezamieszkali stale w Warszawie, wiemy, co to jest sublokator. Ale dola sublokatora, który ma rodzinę i który nie ma funduszów na opłacenie własnego mieszkania, mieszka kątem, u rodziny innej, dola takiego sublokatora, to już jest zupełnie na granicy nieszczęścia. I ten sublokator przychodzi do magistratu płakać, ażeby mu pomóc w tej strasznej niedoli, kiedy on jest przedmiotem wyzysku ze strony właściciela mieszkania, który to właściciel już dzisiaj, kiedy jeszcze ta ustawa nie obowiązuje wcale, zaczyna na niego nakładać już zupełnie niemożliwe świadczenia w oczekiwaniu tych świadczeń, których od niego będą wymagali za kilka miesięcy, zaczyna nakładać dzisiaj. Proszę Panów, to nie świadczy dobrze o tem słońcu, które miało wstąpić w dusze mieszkańców Warszawy, a za Warszawą i innych miast.</u>
<u xml:id="u-10.30" who="#StanisławPosner">Jeżeli pójdziemy na wieś i zapytamy się chłopa, w jaki sposób on będzie płacił te nowe podatki gruntowe i szereg innych podatków, to on nam także odpowie, że nie wie, jak on to będzie płacił, bo w tym roku musiał sprzedać ostatnią krowę, której nie mógł wyżywić, bo paszy nie było. Proszę Panów, ja nie widzę wcale źródeł tej radości, tej radości, o której mówił p. s. Szarski w swoim referacie budżetowym. Ja wcale nie widzę tych źródeł, nie mogę ich dojrzeć.</u>
<u xml:id="u-10.31" who="#StanisławPosner">Jeżeli ja to poruszam, to nie po to, aby konstatować te wszystkie rzeczy z radością, ja nie jestem bynajmniej defetystą i o to, zdaje mi się, że nawet w tej Izbie nikt mnie posądzać nie będzie, ja to konstatuję z pewnym smutkiem, bo nie zawsze mogę powiedzieć, że to co jest, jest tylko winą Opatrzności, która nas karze za grzechy nasze, czy ojców naszych. Ja widzę, że w tem jest bardzo dużo winy tych ludzi, których obowiązkiem jest czuwać nad rozwojem naszych sił gospodarczych, nad rozwojem naszych instytucyj gospodarczych. Mam to wrażenie, że w tej dziedzinie bardzo wielu rzeczy nie spełniono, nie wykonano, że w tej dziedzinie jest bardzo dużo błędnej polityki.</u>
<u xml:id="u-10.32" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, ja jeden tylko szczegół wskażę. Nie mam niestety dziś dużo czasu do rozporządzenia i muszę raczej tylko szkicować, a nie malować ten obraz. Ja mam jedną taką kwestję, która nas nie przestaje gnębić od lat pewno dziesięciu, to jest kwestję pożyczek zagranicznych. Naszą politykę w tej dziedzinie ośmielam się uważać dotychczas za zupełnie niewłaściwą. Myśmy stali na tem stanowisku, i mielimy bardzo dużo mężów stanu, którzy stali na tem stanowisku, że pożyczki zagraniczne są dla nas wielkiem nieszczęściem. Znałem takich mężów stanu, takich ministrów, którzy stale nas posłów i senatorów uczyli, że to jest największy nonsens, żeby pożyczać wielkie pieniądze zagranicą, płacić olbrzymie procenty, żywić tych Shylocków zagranicznych po to, ażeby otrzymywać takie kwoty, takie sumy, których skutek, których zastosowanie do naszych warunków może być bardzo problematyczne. Mówiono też o tem, że teraz urodziło się nowe hasło: samowystarczalność, hasło zresztą dosyć stare, bardzo dobrze znane w nauce, tysiąckrotnie opracowywane i zwalczane, Panowie to doskonale wiedzą i nie potrzeba czytać dzieła p. sen. Gliwica, mojego przyjaciela, aby wiedzieć, że samowystarczalność jest fikcją, która w dzisiejszych warunkach świata i Europy nie może znaleźć najmniejszego zastosowania, Byli i tacy ideolodzy, czy teoretycy, i jeszcze prawdopodobnie dzisiaj chodzą po kraju, bo tak już jest świat zbudowany przez Pana Boga, że jest tą arką Noego, w której jest wszystkiego po dwoje: i mądrych i mniej mądrych, i dobrych i złych, ale tak jest. I Francuzi mają takie przysłowie, które głosi, że „il faut du tut. pour faire un monde”, mogą być także tacy ideolodzy.</u>
<u xml:id="u-10.33" who="#StanisławPosner">Uważam tę ideologję za zupełnie mylną. Ja jestem wielkim przyjacielem pożyczek zagranicznych, nie ze stanowiska tych wielkich kurtażów, które się przytem zarabia, pośrednicząc, ale ze stanowiska tego realnego pożytku, który te pożyczki przynoszą krajowi.</u>
<u xml:id="u-10.34" who="#StanisławPosner">Niedawno w rozmowie z jednym z naszych przedstawicieli zagranicznych słyszałem o p. Francqui, wielkim dygnitarzu finansowym, wielkim dyktatorze finansowym Belgji, który opowiadał, że wielkość Belgji gospodarcza, nie polityczna, bo Belgja to jest maleńki kraj, ale pod względem gospodarczym stoi nadzwyczaj wysoko, że ta wielkość została zbudowana dzięki pożyczkom zagranicznym, że olbrzymia ilość przedsiębiorstw, prosperujących dziś w Belgji, stanowiących wielkie bogactwo kraju, została założona przez cudzoziemców, dzięki kapitałowi cudzoziemskiemu, i że dziś tak wielkie przedsiębiorstwa, poczynając od zakładów Coqueril, znanych na całym świecie, aż do tramwajów brukselskich były dziełem kapitałów albo angielskich, albo francuskich, albo amerykańskich. Wielkość, ani suwerenność Belgji nic na tem nie straciła. Krajowi przybyło dużo znakomitych instytucji gospodarczych, które z biegiem lat zostały wykupione z tej niewoli cudzoziemskiej i dziś są belgijskie nietylko dlatego, że znajdują się na ziemiach belgijskich, ale dlatego, że stanowią własność belgijską, albo państwa, albo akcjonarjuszy prywatnych.</u>
<u xml:id="u-10.35" who="#StanisławPosner">Jeżeli ja tutaj o tem wspominam, bo przecież i my posiadamy, a nawet podobno szukaliśmy wielkich pożyczek zagranicznych, to dlatego, że niedawno, zeszłego lata, byłem w Krynicy i tam z miejscowymi dygnitarzami rozmawiałem na temat tych wszystkich inwestycji, które należy w Krynicy wprowadzić, aby z tego złotego jabłka, o którem się tyle piszę w gazetach, uczynić naprawdę kraj szczęśliwy, kraj, przynoszący nam zdrowie, radość i przyjemność kraj, który może być ozdobą Polski w porównaniu z zagranicznemi analogicznemi zakładami, a który dziś, Panowie wiedzą, w jakim znajduje się stanie. Krynica jest cudownem miejsce pobytu, ale tylko pod warunkiem, że człowiek tam przywiezie ze sobą hotel, a także przywiezie wodę prof. Zubera, a także przywiezie ze sobą kąpiele, ponieważ tego wszystkiego w Krynicy znaleźć nie można. Mogą znaleźć niektórzy szczęśliwi ludzie, np. ministrowie, ale tacy prości ludzie muszą cztery, pięć dni, czasem tydzień czekać na to, aby zdobyć jakąkolwiek kąpiel. Kiedy tych panów pytałem, dlaczego nie zrobili tego, odpowiedzieli: bo nie mamy pieniędzy. Więc słyszałem parę lat temu, że znalazło się jakieś konsorcjum amerykańskie, które chciało ofiarować 10.000.000 zł. na zaprowadzenie w Krynicy wszystkich inwestycyj, które są potrzebne, ażeby Krynicę uczynić naprawdę miejsce godnem tych warunków naturalnych, jakie natura Krynicy dała. Powiedziano jednak: nie możemy dopuścić zagranicznego kapitału, bo gdy przyjdzie kapitał zagraniczny, weźmie wszystko w swoje ręce a my wyjdziemy z kwitkiem. Przy takich poglądach nie mogą się rozwijać bogactwa kraju, bogactwa narodowe. My wszyscy pod tym względem jesteśmy jeszcze bardzo zacofani, to są dawne teorję ekonomiczne, które dziś żadnego zastosowania w życiu nowoczesnem nie mają. Jeżeli się czyni jakieś zarzuty, jeżeli się szuka win w niektórych przejawach naszego życia ekonomicznego, to jedną z nich jest niedostateczna piecza rządu nad temi bogactwami krajowemi, ale przyczyny tego stanu rzeczy znajdują się właśnie na tej linji. Polska musi być nietylko pod względem politycznym częścią koncertu europejskiego, ale także pod. każdym innym względem, w danym wypadku pod względem gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-10.36" who="#StanisławPosner">Niestety — jesteście panowie w tem szczęśliwem położeniu, że nie mogę Was długo nudzić, gdyż czas przemówień jest ograniczony, i w tej Izbie tylko jeden klub najszczęśliwszy, rozporządza tak wielką ilością godzin, że ich nawet prawdopodobnie nie będzie chciał wyczerpać. My nie rozporządzamy taką ilością czasu i dlatego musimy się ogromnie ograniczać. Nie wiem, czasami będzie to prawdopodobnie z Waszym zyskiem, czasem to będzie z Waszą korzyścią, niekiedy będzie to może z Waszą stratą. Ja siebie zaliczam do takich mówców, którzy jeżeli mniej mówią, to dla Was jest źródłem korzyści.</u>
<u xml:id="u-10.37" who="#StanisławPosner">Ja chcę tylko jeszcze o jednej rzeczy powiedzieć. Ta wielka iluzja, która wypełnia Wasze oczy i która zasłania przed Wami widok prawdziwy na rzeczywistość polską, ta wielka iluzja, proszę Panów, znajduje dla siebie ujście także w świecie naszych politycznych stosunków. Już tu dziś mówiono i pozytywnie i negatywnie o tym nowym projekcie Konstytucji, który znajduje się obecnie w Sejmie i który, jak chcą niektórzy, stanie się nawet ciałem i zacznie obowiązywać już nietylko w Sejmie, ale i w Senacie, i to jest tytuł, w imię którego ja mam prawo o tej rzeczy mówić.</u>
<u xml:id="u-10.38" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, ja nie mam bielma na oczach i długie doświadczenie polityczne i wiele lat strawionych na nauce prawa państwowego w różnych krajach, nietylko teoretycznego, ale i praktycznego, tak jak ono jest wykonywane w parlamentach europejskich, usposabia mnie bardzo niechętnie do tego projektu, który niektórzy Panowie uważają za arcydzieło kunsztu prawodawczego. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby Polska, do której tęskniło nasze pokolenie przez całe swoje życie, żeby Polska, o którą, dla której walczyło i ginęło w znacznej części pokolenie, do którego i ja mam zaszczyt należeć, żeby Polska była krajem, który nie będzie całkowicie zbudowany na zasadzie wolności. Ja słyszę, czytając sprawozdania z rozpraw sejmowych, że w naszem narzeczu politycznem wyraz „wolność” został zamieniony przez wyraz „swawola” i kiedy się w Sejmie z ław opozycyjnych odzywają głosy nawołujące do wolności, ostrzegające przed pomniejszaniem wolności, jako podstawy życia politycznego, to się tym mówcom rzuca w twarz oskarżenie, że tęsknią do dawnej szlacheckiej swawoli polskiej, od której to swawoli zginęła, jak wiadomo, Najjaśniejsza Rzeczpospolita. Proszę Panów, przecież to nie jest na serjo. To nie jest śmieszne, ani wesołe, ani dowcipne, ale to jest zupełnie nieprawdziwe, bo jeżeli posłowie w Sejmie, jeżeli dzisiaj nawet w literaturze odzywają się głosy, nawołujące do wolności w całej pełni, to przecież panowie doskonale wiedzą, nie pochodzi to od ludzi, którym droga jest swawola, którzyby chcieli anarchję do Polski wprowadzić, tej anarchji zresztą i dzisiaj w Polsce nie brakuje, ale ci, którzy bronią wolności jako podstawy istnienia Rzeczypospolitej, ci Iudzie naprawdę na serjo bronią tej wolności.</u>
<u xml:id="u-10.39" who="#StanisławPosner">Ja nie wyobrażam sobie, ażeby Polska mogła istnieć bez wolności. Polska może istnieć bez tych specjalnych praw i przywilejów Prezydenta Rzeczypospolitej, które wprowadza jako coś zupełnie nowego projekt Konstytucji. Bez tego może Polska istnieć. Ona już istnieje 10 lat i jak mi się wydaje, wcale nieźle i na podstawie marcowej Konstytucji ona mogłaby istnieć jeszcze bardzo długie lata, ponieważ ta Konstytucja jest tak szeroka, jest taka łatwa, tak łatwo się przystosowuje i przystosuje do potrzeb życia społecznego i politycznego, że nie potrzeba nawet, według mojego przekonania, wprowadzać tam jakichkolwiek zmian. Ta Konstytucja marcowa, która dziś jest przedmiotem takiej głębokiej niechęci tylu przedstawicieli myśli polskiej, o której się mówi z taką niechęcią, z taką wzgardą nawet na łamach różnych czasopism polskich, ta Konstytucja przecież w gruncie rzeczy nie jest niczem oryginalnem. Jest to Konstytucja, która została spisana przez Sejm Ustawodawczy na podstawie wszystkich konstytucyj, które w tym czasie istniały. Jest to Konstytucja, która w jednej części jest konstytucją francuską, a w drugiej części konstytucją belgijską, w trzeciej części niemiecką, a w czwartej części Czeskosłowacką i zawiera te prawdy….</u>
<u xml:id="u-10.40" who="#komentarz">(S. Perzyński: To się nazywa bigos.)</u>
<u xml:id="u-10.41" who="#StanisławPosner">To jest ciągle to samo, Panie Senatorze, przepraszam, ja myślałem, że nie mam potrzeby przed tą Wysoką Izbą mówić o tem, myślałem, że Pan zna te wszystkie konstytucje, o których wspomniałem. Przecież to jest ciągle ta sama konstytucja, bo niema innej, bo te prawa konstytucyjne francuskie z 1875 r. zawierają prawdy, bez których żadna konstytucja istnieć nie może, chyba, że to będzie konstytucja p. Mussoliniego, bo temu żadnej konstytucji nie potrzeba, on żadnej nie potrzebuje, ani parlamentu, ani izb prawodawczych, ani opinji publicznej nie potrzebuje.</u>
<u xml:id="u-10.42" who="#komentarz">(S. Roman: Ale doświadczenie życia państwowego musi też mieć wpływ.)</u>
<u xml:id="u-10.43" who="#StanisławPosner">Doświadczenie życia państwowego nauczyło narody europejskie, że z temi konstytucjami, które posiadają, mogą żyć bardzo dobrze i szczęśliwie i ani w Belgji, ani we Francji nikomu na myśl nie przychodzi, proszę Panów, reformować konstytucję, chociaż oddawna tam i w literaturze tego przedmiotu i w doświadczeniu i w gazetach odzywają się głosy, że trzeba ją zrewidować i oddawna już, proszę Panów, bo nazajutrz po jej nadaniu w 1875 roku byli ludzie z tej konstytucji niezadowoleni, i tak jest na całym świecie i zdaje mi się, że zawsze tak będzie. Bo lepsze jest zawsze wrogiem dobrego, a człowiek nie umie się poznać na tem, co jest dobre, lecz zawsze szuka tego, o czem przypuszcza, że jest lepsze. Mnie się zdaje, że często się myli i że wielka mądrość państwowa polega na tem, żeby się zadowolić tem co jest, kiedy tak trudno znaleźć coś lepszego.</u>
<u xml:id="u-10.44" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, ta konstytucja zbudowana jest na jakiej zasadzie? Wolny człowiek w wolnem państwie. To jest cała formuła życia obywatela w nowoczesnem państwie.</u>
<u xml:id="u-10.45" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-10.46" who="#StanisławPosner">Przedewszystkiem Polska musi być wolna, musi być niepodległa. Myśmy to zdobyli. A teraz, proszę Panów, potrzeba, ażeby Polak był wolny.</u>
<u xml:id="u-10.47" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-10.48" who="#StanisławPosner">Panowie jesteście pesymiści. Panowie nie wierzycie w to, że Polak może być wolny i że może być źródłem wielkiego szczęścia dla swojego kraju. Panowie uważają, że tego Polaka trzeba troszkę ograniczyć, troszeczkę mu nogi związać, troszeczkę ręce, a przedewszystkiem trzeba mu związać usta i zamknąć kałamarz, z którego on czerpie swoje dziennikarskie natchnienie. I myślicie, że wtedy dopiero zacznie się to życie szczęśliwe na ziemi polskiej, że wtedy dopiero w całej pełni spłynie tak, jak nam kiedyś opowiadano w Senacie, słońce do duszy i do serc Polaka. A może być, że panowie powiedzą — ja tu widzę dosyć panów już z przyprószonemi siwizną włosami — że ja jestem starym konserwatystą, który wcale nie rozumie ducha czasu, i który nie może zrozumieć tej wielkiej głębi prawd, które tkwią w polityce p. Mussoliniego i Primo de Rivery i tych wszystkich panów, którzy tak czy inaczej się nazywają, a którzy robią ciągle tę samą politykę, tę politykę, która może im czasem udaje się, ale która według nietylko mego przekonania, ale według przekonania bardzo wielu ludzi w Europie, ludzi znacznie odemnie uczeńszych, znacznie bardziej doświadczonych, wielkich mężów stanu, prowadzi cały naród do ostatecznej zguby. Bo przedewszystkiem jest rzeczą zupełnie naturalną, że ta polityka przemocy, ta polityka sił, ta polityka więzień — ja mówię o polityce p. Mussoliniego — ta polityka ma przecież tylko pewne granice; ona nie będzie trwała setki lat, ani nawet kilkadziesiąt lat. To pokolenie, które ta polityka zastała po wojnie, bo to, co się stało we Włoszech, to jest dziełem tego nieszczęśliwego pokolenia, które wyszło z tej wojny światowej, okaleczone na duchu, nietylko na ciele, ale i na duchu, — pokolenie, pozbawione wszelkiego idealizmu i wszelkiej myśli o jakiejś lepszej przyszłości, — to pokolenie przecież wiecznie żyć nie będzie, skończy się jego życie i przyjdzie inne.</u>
<u xml:id="u-10.49" who="#StanisławPosner">Czy wyobrażają sobie panowie, żeby ludzkość mogła żyć w niewoli? Nie może żyć ludzkość w niewoli, na ludzkość mogą przychodzić chwile zapomnienia — jest w Piśmie Świętem taki bardzo ciekawy ustęp, kiedy Mojżesz wyprowadza Izraelitów z ziemi niewoli i każe im 40 lat błąkać się po pustyni, i ludzie i komentarzyści do tego wersetu z Pisma Świętego dodają: musiał im 40 lat kazać się włóczyć po pustyni, przymierać tam głodem, aby wymarło to pokolenie, które wyszło z niewoli, ponieważ niewolnik nie może nigdy stać się wolnym człowiekiem. Przyjdzie, proszę Panów, taki czas, kiedy i ci Włosi, potomkowie tego wielkiego kulturalnego narodu, który przez tyle stuleci przyświecał całej ludzkości kulturą swoją i wielkiemi zdobyczami ducha, że ten naród ocknie się i gdzie wtedy znajdzie się Mussolini i jego wielkie myśli polityczne, które są niczem więcej, jak tylko leguminą, czy sałatą, przyrządzoną ze skrawków myśli, czy aforyzmów różnych filozofów w rodzaju Sorela, w rodzaju Duguita i p. Wilfreda Pareto! Ja znam te wszystkie rzeczy, doskonale znam i rozumiem te wszystkie paradoksy. To nie jest żadna nauka polityczna, to są bardzo wesołe, a często bardzo smutne pomysły, paradoksy, które mogą doprowadzić tylko do jeszcze większego chaosu.</u>
<u xml:id="u-10.50" who="#StanisławPosner">Bez wolności nie może być nowoczesnego państwa. Nie wyobrażam sobie, żeby w wolnej niepodległej Polsce mógł być inny obywatel, jak tylko wolny Polak. I dlatego nie mogę bez wzruszenia dziś jeszcze czytać tej wielkiej pieśni, która dla żołnierzy rewolucyjnej Francji została napisana przez Rouget de Lisie w Strassburgu. Tam, w drugim wersecie tej nieśmiertelnej marsyljanki mówi się o tem: Liberte, liberte chere. Niema nic droższego, niema nic milszego nad wolność.</u>
<u xml:id="u-10.51" who="#komentarz">(S. Roman: Niema! Słusznie!)</u>
<u xml:id="u-10.52" who="#StanisławPosner">Nie mówcie panowie o swawoli, nasza wolność ma korektywę w samej sobie, a tą korektywą jest rozum. I gdyby tylko rozum mógł rządzić każdym krajem i ludzkością, to mnie się zdaje, że nie potrzebaby było żadnych pomysłów konstytucyjnych, które dla naszego kraju nie mogą być wcale źródłem radości, dobrobytu i szczęścia, a mogą być tylko przemijającym bólem i przemijającem nieszczęściem.</u>
<u xml:id="u-10.53" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Budżety naszej Rzeczypospolitej w ostatnich latach, począwszy od 1927, wykazują tak znaczny przyrost wydatków, a szczególnie dochodów skarbowych, iż dziwić się nie można, gdy ludzie, którzy powierzchownie patrzą na stosunki finansowe, którym imponują cyfry, dochodzą do daleko idącego optymizmu, a jak doświadczenie uczy nawet do entuzjazmu. Ktokolwiek jednak bliżej i krytyczniej przyjrzy się losom naszej skarbowości i naszego systemu monetarnego w ostatnich latach, dojdzie do przekonania i stwierdzenia faktu, że życie finansowe i ekonomiczne ma swoje prawa, ma swoją statykę i swoją dynamikę, że pod wpływem jakiejś różdżki czarodziejskiej wcale nie ulega takim gwałtownym zmianom, chyba, że nastąpią stanowcze zmiany w tych czynnikach, które je tworzą, w siłach narodowych i stosunkach zewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#StanisławGłąbiński">Przedłożony nam przez Komisję Skarbowo-Budżetową preliminarz budżetowy, zawiera dochody w wysokości 2.910.000 złotych. A ja pójdę jeszcze dalej, bo mam to przekonanie, że jeżeli nie przyjdą na nas jakieś klęski gospodarcze, jakaś klęska nieurodzaju, to dochody te będą jeszcze większe, będą wyższe co najmniej o jakie 200 miljonów złotych. Bo dość przejrzeć cyfry statystyczne dochodów za rok bieżący, za 10 miesięcy ostatnich, już ogłoszonych, by się dowiedzieć, że podatki bezpośrednie w tych 10 miesiącach dały o 33 miljony złotych więcej niż wynosi cały dochód preliminowany obecnie w budżecie na rok przyszły, że naprzykład dodatek do podatków 10% w przeciągu 10 miesięcy doszedł już do kwoty 98 miljonów, tej samej, jaka jest preliminowana na cały rok, że także w podatkach pośrednich sumy dochodów odpowiadają temu poziomowi jaki jest obecnie preliminowany. Wprawdzie monopole skarbowe niezupełnie dopisały dlatego, ponieważ dochód z nich w budżecie był może zanadto naciągnięty, ale pomimo to one także przynajmniej dorównują tym dochodom, jakie są obecnie preliminowane.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Wicemarszałek Gliwic obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#StanisławGłąbiński">Czemuż przypisać ten stan dochodów? Czy mamy entuzjazmować się tym olbrzymim postępem gospodarczym, który stał się źródłem dla finansów, czy może złożyły się na to inne czynniki? Otóż główną przyczyną, dla której nastąpiła ta wielka zmiana w kwotach budżetowych i w kwotach zamknięć rachunkowych, jest przedewszystkiem zmiana systemu monetarnego, ustalona rozporządzeniami Prezydenta Rzeczypospolitej z 13 października i z 5 listopada 1927 roku. Także przyczyniły się do tego podwyższone podatki i opłaty oraz przesunięcie ciężarów podatkowych z jednych warstw na drugie, jako następstwo nowego systemu monetarnego.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#StanisławGłąbiński">Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej wprowadzono nową monetę w Polsce, tę nową monetę nazwano tak samo, jak się nazywała dawniejsza moneta, wprowadzona w roku 1924, — nazwano złotym. Byłoby zapewne lepiej, gdyby się było nazwało nową monetę inaczej, czy nowym złotym, czy nawet złotym polskim, ponieważ złoty obecny zbliża się pod względem swej wartości kruszcowej raczej do dawnego złotego polskiego z czasów Sejmu Czteroletniego niż do franka złotego, na którym się opierała nasza dawniejsza ustawa o złotym z roku 1924. Ten nowy złoty wart jest tylko 0,585%, to jest prawie tylko połowę dawniejszego złotego, złotego franka. Rozporządzenie Prezydenta nie robi jednak żadnej różnicy pomiędzy jednym złotym a drugim, nie wprowadza. żadnego przerachowania, zastrzega tylko, że zobowiązania, które opiewały na złote w złocie, mają być uiszczane rzeczywiście w złotych w złocie. Stąd to przedewszystkiem pochodzą wielkie formalne różnice w sumach budżetowych.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli Państwo przejrzycie równoczesną publicystykę obcą, niemiecką, to przekonacie się, że według zestawień finansowych, w tej publicystyce podanych, w r. 1926 nastąpiła jakoby ogromna zniżka dochodów. Według tej publicystyki w r. 1926 dochody w porównaniu z r. 1924 i 1925 zmniejszyły się o jakie 500 000.000 zł., a nawet dzieło jednego naszego ekonomisty, wydane w języku niemieckim p. t. „Polityka finansowa i system podatkowy w Polsce”, również zawiera podobne zestawienie, podobne schematy naszych dochodów za okres 1924–1927 z których wynika, że w 1926 r. dochody zmniejszyły się o około 500. 000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#komentarz">(S. Szarski: Ale wydatki również się zniżyły.)</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#StanisławGłąbiński">To nie jest zupełnie słuszne. Zaraz o tem pomówimy. Z tem trzeba się liczyć, sądzę, że z tem liczy się może trochę także i nasz Rząd, bo z niektórych wynurzeń w ostatnich czasach p. Ministra Skarbu widzę, że jednak on uwzględnia ten spadek naszej waluty, a nawet p. Minister Spraw Wojskowych niedawno na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu skarżył się, ze jego budżet właściwie znacznie się zmniejszył, jeżeli się go przerachuje na złote w złocie, że zatem jego wydatki są, zdaniem jego, dzisiaj mniejsze, aniżeli były w swoim czasie.</u>
<u xml:id="u-12.8" who="#StanisławGłąbiński">Otóż, Wysoka Izbo, prawda jest po środku. Ani nie można równać naszego złotego z dawniejszym złotym, na podstawie tego stosunku wartościowego, jaki jest w kursie, w walucie, ani nie można jednoczyć wartości tego złotego z dawniejszym złotym. Nie można jednoczyć wartości tego złotego z wartością złotego dawniejszego, ponieważ jest rzeczą oczywistą, że zawsze przy zmianie systemu monetarnego, opartej na dewaluacji, ta dewaluacja objawia się najpierw na giełdzie, najpierw w kursach zagranicznych, a w kraju powoli postępuje, przez szereg miesięcy i szereg lat, zanim zrówna się z wartością kruszcową nowej monety. I tak było także u nas. Nie można jeszcze dzisiaj twierdzić, że złoty dawniejszy wart 172 w stosunku do 100, jak opiewa nasz dzisiejszy system monetarny, ale jednak, jeżeli się uwzględni nasz wzrost cen hurtowych, wzrost kosztów utrzymania, to mniej więcej dojdzie się do tego punktu, do tego środka, w którym rzeczywiście ta zmiana wartości się objawiła. Więc około 150 nowych złotych idzie dziś według stosunku kosztów utrzymania i cen hurtowych za 100 złotych dawniejszych. I w tym też stosunku należy redukować nasze dochody w porównaniu z dawnym złotym i tylko na podstawie tego stosunku dopuszczalne jest rozumne, rozsądne porównywanie liczb dochodów dzisiejszych, czy z ostatnich łat, z liczbami dochodów dawniejszych.</u>
<u xml:id="u-12.9" who="#StanisławGłąbiński">Dochody w roku 1924 według zamknięć rachunkowych wynosiły 1.466.000.000 dawnych franków złotych, w r. 1925 już poszły w górę, ale już wówczas nastąpiło pewne zachwianie złotego, wynosiły 1.900.000.000, w r. 1926 jeszcze wynosiły 2.135.000.000, a obecnie, jak powiedziałem, wynoszą wedle tego budżetu 2.910.000.000, faktycznie jednakowoż, jak sądzę, wyniosą znacznie więcej, o jakie 200.000.000 więcej niż są preliminowane.</u>
<u xml:id="u-12.10" who="#StanisławGłąbiński">Otóż ta zmiana systemu monetarnego pociągnęła za sobą dalsze następstwa i to głębiej sięgające w całej naszej skarbowości i naszem życiu ekonomicznem, a przyjęta została przez naród bez głośnego echa z tego powodu, że wszyscy byli na stabilizację przygotowani, skoro kurs naszego złotego spadł już w lipcu r. 1925, przez dłuższy czas utrzymywał się mniej więcej na tym poziomie i na tym poziomie został ustabilizowany. Jakież to były następstwa?</u>
<u xml:id="u-12.11" who="#StanisławGłąbiński">Otóż przedewszystkiem nastąpiło stanowcze przesunięcie stosunku wydatków osobowych do wydatków rzeczowych i to przesunięcie ujawniło się w naszym budżecie, jak i w budżetach przedsiębiorstw państwowych i przedsiębiorstw prywatnych. Jest rzeczą zasadniczo pożądaną, ażeby wydatki osobowe były, o ile możności coraz mniejsze w porównaniu z wydatkami rzeczowemi, ale nie jest rzeczą słuszną, jeżeli wydatki osobowe tylko dlatego są zmniejszane, ponieważ nastąpiła zmiana w walucie i ponieważ ustawa sanacyjna z dnia 22 grudnia 1925 r. wstrzymała podwyżkę płac urzędniczych wskutek zniesienia mnożnej zastosowanej do drożyzny. Wydatki osobowe ód tego czasu musiały się oprzeć na nowym złotym, bez żadnego przerachowania, bez żadnej waloryzacji. Stąd poszło, że okazała się większa nadwyżka budżetowa, której można było użyć na wydatki rzeczowe, czyli t. zw. wydatki inwestycyjne — bo u nas, obecnie, jest taki zwyczaj, że wszystkie wydatki rzeczowe nazywa się inwestycyjnemi, chociaż nie wszystkie niemi są. Stąd też stosunek cyfrowy znacznie się zmienił; według zamknięć rachunkowych za rok 1924 wydatki na uposażenie bez innych wydatków osobowych wynosiły 40,08% w stosunku do ogólnych wydatków, w roku 1927 na 1928 procent zmniejszył się znacznie, wynosił 34,6%, w stosunku do wszystkich wydatków. Na ten rok nie mamy ścisłych obliczeń; wprawdzie p. referent generalny w swojem sprawozdaniu wykazał 37,8%, ale ta liczba obejmuje nietylko wydatki na uposażenia, ale także i inne wydatki osobowe i dlatego nie może być porównywana z tamtemi liczbami, które tutaj podałem.</u>
<u xml:id="u-12.12" who="#StanisławGłąbiński">Widzimy więc, że nastąpiło tu przesunięcie — musimy powiedzieć — kosztem przymusowej ofiary wszystkich urzędników i pracowników. Wprawdzie płace później były nieco podniesione, ale zupełnie nie w tym stosunku, jak nastąpiło obniżenie wartości pieniądza.</u>
<u xml:id="u-12.13" who="#StanisławGłąbiński">Z tem łączy się także i dalsze przesunięcie podatkowe w gospodarstwie narodowem. Dlaczego? Przesunięcie to nastąpiło z tego powodu, że są pewne podatki i pewne opłaty publiczne, których wysokość zależy od cen, od obrotów, od wysokości dochodów, które wskutek tego podążają w górę za zmniejszeniem się wartości pieniądza. Im mniej wart pieniądz, tem większe z tego źródła płyną dochody. Takiemi podatkami są podatek dochodowy, podatek przemysłowy, od obrotu i inne podatki i opłaty o stopie procentowej. Są natomiast inne ciężary w stałych kwotach wymierzone, a więc np. świadectwa przemysłowe, podatki pośrednie, niektóre opłaty, które są w stałych kwotach wyznaczane. W razie zmiany waluty one się nie podnoszą, przeciwnie, ci, którzy mają obowiązek płacenia tych podatków, ci korzystają. Tu należy i podatek gruntowy. Podatek gruntowy jest wyznaczony w stałych kwotach katastralnych, które się nie zmieniają, bez względu na to, jaki jest pieniądz. Jeżeli skutkiem tego w podatku gruntowym w stosunku do innych podatków nastąpiło przesunięcie na korzyść płacących podatek gruntowy, to równocześnie stracili wszyscy ci, którzy mieli pretensję do państwa, a jednakowoż te pretensje zwaloryzowane nie zostały. Tu należą np. właściciele obligacyj państwowych. Pamiętamy, że pożyczka dawniejsza „Odrodzenia” została w r. 1924 w ten sposób skonwertowaną, że posiadacze otrzymali bardzo nieznaczne kwoty i to nie w gotówce, ale w obligacjach konwersyjnych 5%. Obligacje te konwersyjne 5% opiewały w r. 1924 na złote wedle wartości franka złotego i były skonwertowane na podstawie stosunku franka złotego do dawnej marki polskiej. Obecnie, ponieważ rozporządzenie to zostało przeprowadzone powierzchownie, że nie uwzględniało wierzycieli państwa, właściciele ci zostali zdewaluowani ponownie, zamiast dawnego złotego, który opiewał na franki złote, otrzymują dzisiejszy.</u>
<u xml:id="u-12.14" who="#StanisławGłąbiński">Przesunięcie ciężarów podatkowych jest znaczne, dlatego, że inne warstwy są powołane do płacenia tych podatków procentowych, które wzrosły razem ze spadkiem waluty, a inne warstwy płacą te podatki, które nie zostały zwiększone, ponieważ mają charakter stały. Naogół można powiedzieć że podatki, które płaci warstwa średnia — mieszczaństwo, a więc urzędnicy, rękodzielnicy, kupcy, przeważnie podążają w swojej wysokości za obniżeniem wartości złotego. Natomiast inne podatki, jak np. podatek gruntowy i podatki pośrednie jako stałe, zmniejszają się na korzyść warstwy, która te podatki opłaca.</u>
<u xml:id="u-12.15" who="#StanisławGłąbiński">Równocześnie nastąpiło także zwiększenie ciężarów publicznych. Wprawdzie Rząd był upoważniony jedynie na podstawie ustawy do zwiększenia podatków i opłat o 10% i o te 10% zostały one zwiększone, ale oprócz tego Rząd rozporządza innemi dochodami, w których może swobodnie powiększać dochody, a w szczególności, rozporządza monopolami, taryfami pocztowemi i kolejowemi. Jak wiadomo, ceny produktów monopolowych znacznie zostały podwyższone, i tutaj mógł sobie Rząd odbić stratę, jaką poniósł z powodu pogorszenia waluty. Taryfy kolejowe zostały podniesione prawie do wysokości taryf naszych sąsiadów. Taryfy pocztowe, porto listowe, zostały podniesione w wyższym stopniu, tak że dziś w Polsce mamy najwyższą taryfę pocztową poza Niemcami. Więc tutaj Rząd we własnym zakresie działania, bez osobnej ustawy, podwyższył dochody skarbowe.</u>
<u xml:id="u-12.16" who="#StanisławGłąbiński">Szanowny generalny referent, a także p. Minister Skarbu mówili o słabem stosunkowo obciążeniu podatkowem naszej ludności w porównaniu z ludnością innych krajów, mianowicie zachodnich. Otóż to t. zw. słabe obciążenie podatkowe jest wynikiem prostego tylko nieporozumienia. Już dawniej za rządów p. Ministra Skarbu Władysława Grabskiego, który również się na to powoływał, wskazywałem na to, że on miesza pojęcie obciążenia z pojęciem wydajności podatkowej. To są rzeczy zupełnie odrębne. Obciążenie podatkowe w Polsce nie jest wcale niższe, owszem pod wieloma względami jest wyższe niż w krajach zachodnich, bo cóż to jest obciążenie podatkowe? To są podatki, to jest wysokość podatków i opłat publicznych. Jakież podatki u nas są lżejsze niż za granicą?</u>
<u xml:id="u-12.17" who="#StanisławGłąbiński">Mamy podatek dochodowy. Podatek dochodowy u nas dochodzi obecnie z 10% dodatkiem do 44% całego dochodu, a nawet dla nieżonatych sięga znacznie wyżej, bo do 48, a z dodatkiem do 53%. Nadto ten podatek dochodowy jest daleko ostrzej urządzony, zbudowany jest na innych podstawach, aniżeli podatki dochodowe zagranicą. Podatki dochodowe zagranicą mają skalę, w której opłaca się podatek wyższy tylko od ciągłych nadwyżek ponad tę skalę, u nas zaś opłaca się podatek wyższy od całego dochodu, który się pobiera. A więc podatek dochodowy można powiedzieć jest wyższy niż gdzie indziej w świecie.</u>
<u xml:id="u-12.18" who="#StanisławGłąbiński">Podatek przemysłowy od obrotu wynosi zasadniczo 2%, w innych krajach został znacznie obniżony, w Niemczech wynosi obecnie 0,75%, we Włoszech został bardzo znacznie obniżony, Francja dąży do obniżenia, Anglja całkiem tego podatku nie ma. Tu zatem nie można powiedzieć, ażeby to obciążenie było mniejsze. To obciążenie jest większe niż gdzie indziej.</u>
<u xml:id="u-12.19" who="#StanisławGłąbiński">Inne podatki przychodowe, które mamy, są analogiczne z podatkami innych krajów. Nadto mamy dodatki do tych podatków nadzwyczajnie wysokie, np. podatek od nieruchomości i inne podatki. Więc w dziedzinie podatków bezpośrednich nie można twierdzić, że mamy obciążenie niższe. Jeszcze mamy ów nadzwyczajny podatek majątkowy, o którym nie należy zapominać. W dziedzinie podatków pośrednich równamy się mniej więcej z innemi krajami. Monopoli mamy daleko więcej, aniżeli inne kraje. Ceny artykułów monopolowych zostały bardzo wyśrubowane — to jest również bardzo znaczny ciężar dla naszej ludności. System podatków samorządowych nie jest u nas uregulowany, jest również wielkim bardzo ciężarem dla ludności, tem bardziej, że osobno się ściąga dla każdego samorządu, osobno się ściąga dla państwa.</u>
<u xml:id="u-12.20" who="#StanisławGłąbiński">A więc nie można twierdzić, że my mamy jakieś obciążenia niższe. Prawda, że mogą być defraudacje podatkowe, że mogą być jakieś niesprawności działania urzędów podatkowych, ale przecież twierdzenie, że nasze obciążenie jest niższe jest nietylko błędne, ale jest szkodliwe, bo i dla władzy ustanawiającej podatek i także dla organów ściągających te podatki jest pewną zachętą, żeby skoro to obciążenie jest niższe, pozwolić sobie na większe natężenie śruby podatkowej. Otóż, jak powiedziałem, nie obciążenie jest niższe, tylko jest mniejsza wydajność podatków, a dlatego jest mniejsza wydajność podatków, bo nasza ludność jest biedna. Mała wydajność podatków nie jest wyrazem mniejszego obciążenia, tylko jest wyrazem ubóstwa ludności. Pamiętajmy o tem, że dziś w całej teorji i praktyce skarbowości panuje zasada, że t. zw. minimum egzystencji, to co jest niezbędnie potrzebne do utrzymania, ten dochód, ten majątek, o ile możności powinien być zwolniony od opodatkowania. Jeżelibyśmy, z tego stanowiska wychodząc, zastosowali u nas takie minimum egzystencji, jakie jest na Zachodzie, to wówczas dochód z naszych podatków byłby o wiele mniejszy niż dziś i wówczas dopiero moglibyśmy powołać się na to, że u nas obciążenie jest tak małe.</u>
<u xml:id="u-12.21" who="#komentarz">(S. Szarski: Nie małe, tylko niskie.)</u>
<u xml:id="u-12.22" who="#StanisławGłąbiński">Szanowny p. referent generalny porównywał nadto nasze obciążenie i nasze podatki z dochodem społecznym. I tu również muszę powiedzieć, że te cyfry, które przytaczał i porównywał polegają na złudzeniu. Najpierw, jeżeli chcemy obliczyć dochód społeczny, czy dochód narodowy, to tu nie mamy żadnej pewnej podstawy i p. referent generalny wie o tem, że się rozmaicie ten dochód społeczny oblicza. Ci, którzy najdalej idą, mówią że dochodu społecznego mamy 20 miljardów, a ci, którzy nie tak bardzo daleko idą, mówią o 10 miljardach. Można powiedzieć pośrednio — 12, 15 miliardów, ale wszystko to są dowolne cyfry. Może być 16, 12, może być 18 miljardów. Wskutek tego, że to są dowolne cyfry, nie można się na nich opierać i nie można liczyć procentowo stosunku do dochodu społecznego. U nas dochód społeczny jest o wiele trudniej obliczyć niż zagranicą, bo nietylko, że nie mamy tak rozwiniętej statystyki dawniejszej, ale także i dlatego, że u nas ogromna większość ludności nie ma minimum egzystencji i z tego powodu nie jest pociągana do płacenia podatku dochodowego. Prawda, że są niektórzy rolnicy, którzy powinni płacić podatek dochodowy, ale mając pewne ulgi, nie są obowiązani zeznawać swojego dochód, jeżeli mają tylko 30 ha, a jeżeli mają 15 ha, to mają dalsze ulgi zapewnione i z tego powodu nie pociąga się ich do płacenia tego podatku. W każdym razie my nie mamy tej statystyki podatku dochodowego, jaką mają inne narody, gdzie bardzo znaczna część ludności płaci podatek dochodowy i gdzie na podstawie tej statystyki można dojść w przybliżeniu do wysokości dochodu narodowego. U nas, jak powiadam, wszystkie te obliczenia są dowolne, można obliczyć dochód narodowy na podstawie produkcji, a więc wartości zbiorów i t. d., ale to są obliczenia także niepewne, bo wtedy trzeba uwzględnić koszty produkcji, które trzeba odliczyć, co znowu nie jest rzeczą tak łatwą. Pamiętajmy o tem, że kiedy w roku 1925 wprowadziliśmy nowelę do podatku dochodowego, okazało się, że poza urzędnikami państwowymi i prywatnymi zaledwie 350.000 osób wogóle podlegało temu podatkowi. W ogólności wszystkie nasze tego rodzaju obliczenia także w praktyce skarbowej chybiły. Obliczenie w swoim czasie naszego majątku narodowego na sumę 88 miljardów, naszego obrotu na sumę 30 miljardów zł. w praktycznem zastosowaniu chybiło. Dochód narodowy rozmaicie ocenia sam p. referent generalny, mówiąc o 20 miljardach i znowu o 16 miljardach, a więc niewiadomo na jakiej sumie dochód narodowy należałoby oprzeć. Dochód publiczny z podatków p. referent oblicza za nisko. Dochód jest o wiele wyższy aniżeli p. referent generalny podaje. Najpierw nie uwzględnia p. referent, że mamy w Państwie Polskiem województwo śląskie, które ma także swoje podatki, które wynoszą 95.500.000 zł., nie uwzględnia, że mamy podatek od lokali około 40 miljonów, który nie figuruje w naszym budżecie, że mamy szereg podatków i opłat które się mieszczą w budżecie różnych ministerstw, a nie w budżecie Ministerstwa Skarbu, np. w Ministerstwie Sprawiedliwości mamy 40 miljonów z opłat sądowych, w Ministerstwie Robót Publicznych 6 miljonów z daniny lasowej, mamy dodatek do opłat pocztowych w wysokości 1 milj., mamy w dziale emerytur dochód w kwocie 27 miljonów z opłat emerytalnych. Dalej mamy wiele specjalnych opłat: paszportowych, statystycznych, manipulacyjnych, górniczych, mierniczych i innych, a wszystkie te opłaty należy uwzględniać, jeżeli się liczy stosunek obciążenia do dochodu narodowego.</u>
<u xml:id="u-12.23" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli to wszystko zliczymy, to zobaczymy, że nie 82%, ale przeszło 90% całego dochodu skarbowego przypada na podatki, na rozmaite daniny publiczne, na opłaty.</u>
<u xml:id="u-12.24" who="#StanisławGłąbiński">A nakoniec, jeżeli uwzględnimy dochody komunalne, które ciągle nadzwyczajnie wzrastają, a które, jak na Komisji Skarbowo-Budżetowej wyjaśnił p. Minister Spraw Wewnętrznych, wynoszą około 819.000.000 zł., jeżeli na podatki przyjmiemy połowę tej sumy, jeżeli uwzględnimy trzysta kilkadziesiąt miljonów na wkładki od przymusowych ubezpieczeń społecznych, jeżeli się obliczy wszystkie te pozycje, okaże się, że ciężar podatkowy wynosi około 3 i pół miljarda, co w stosunku do 15 miljardów, jeżeli przyjmiemy dochód społeczny na 15 miljardów, reprezentuje nie 13%, jak sądzi p. sprawozdawca, ale 23%. Nie twierdzę, że jest dokładnie 23%, ponieważ, jak powiedziałem, u nas ta suma dochodu narodowego jest bardzo chwiejna i bardzo dowolna.</u>
<u xml:id="u-12.25" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeliby skarbowość miała świadczyć o stanie życia gospodarczego, to musimy pamiętać o tem, że w tej skarbowości są pewne objawy dodatnie, świadczące korzystnie o stanie gospodarczym, ale są i objawy ujemne, świadczące ujemnie o naszych stosunkach gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-12.26" who="#StanisławGłąbiński">Do dodatnich niewątpliwie należy wzrost produkcji i konsumcji węgla, żelaza, cukru, soli, wzrost naszych przewozów kolejami żelaznemi, rozwój portu w Gdyni, niewątpliwie te rzeczy musimy traktować jako rzeczy poważne i jako dodatnie objawy naszej skarbowości.</u>
<u xml:id="u-12.27" who="#StanisławGłąbiński">Ale są ujemne objawy. Do ujemnych objawów przedewszystkiem należy zmniejszenie się ilości świadectw przemysłowych i handlowych. Jest to najlepszym dowodem, że w warstwie średniej są stosunki niebardzo pomyślne, kiedy liczba ludzi, zatrudniających się pracą zarobkową, nie zwiększa się, lecz zmniejsza, Do objawów ujemnych należy ciągły, stały wzrost dochodów z odsetek za zwłokę i należności egzekucyjnych, który dochodzi do 40 miljonów złotych. To także nie dowodzi wielkiej pomyślności i dobrobytu społeczeństwa. Do ujemnych objawów zaliczam wielki wzrost dochodów z ceł importowych. Dziś ten wzrost wynosi w porównaniu z rokiem 1926 przeszło 200 miljonów. Sejm proponuje obecnie 425 miljonów, ale nawet 425 miljonów będą może przekroczone, bo według wykazów za 10 miesięcy w tym roku mamy już 371 miljonów z tego źródła. Więc ten wzrost nie jest objawem korzystnym, jakkolwiek pozornie jest o tyle korzystny dla finansów, że zwiększa dochody państwowe.</u>
<u xml:id="u-12.28" who="#StanisławGłąbiński">Tu możemy zaliczyć także zachwianie się stosunku pomiędzy budżetem a zamknięciami rachunkowemi i to nie na korzyść gospodarki finansowej.</u>
<u xml:id="u-12.29" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli sobie przypomnimy, że od roku 1923 począwszy powołano do życia osobnego komisarza oszczędnościowego, osobne okręgowe komitety oszczędnościowe, które miały się starać o to, ażeby poprzeć jak najdalszą oszczędność; jeżeli stwierdzimy już na podstawie zamknięć rachunkowych, przedłożonych nam przez Najwyższą Izbę Kontroli, że jednak ta działalność nie była bez rezultatu, bośmy w r. 1924 oszczędzili 147 miljonów, o tyle mniej się wydało aniżeli było w budżecie, w r. 1925 oszczędziliśmy 129 miljonów, nawet w r. 1926 w I kwartale oszczędziliśmy jeszcze 7 miljonów, to jest dowodem, że ta akcja oszczędnościowa nie była bezskuteczna. Prawda, że gdzie niema wielkich dochodów, tam jest przymus oszczędności i oszczędność nie zawsze bywa ekonomicznie uzasadniona, bo gdy oszczędzamy na wydatkach naprawdę potrzebnych, to nie jest to oszczędność. Ale w każdym razie było widać usiłowanie, ażeby wydać mniej, niż się miało do tego prawo.</u>
<u xml:id="u-12.30" who="#StanisławGłąbiński">Ale od r. 1926 począwszy, a. szczególniej od r. 1927, mamy zupełnie inny obraz, a więc w r. 1926 był pewien przerost wydatków niewielki, 9 miljonów wynoszący, ale w r. 1927/28 mieliśmy już przekroczenia wydatków bardzo wielkie, bo 565 miljonów zł. wynoszące. W roku bieżącym już za 10 miesięcy były znaczne przekroczenia, tak, że na tej podstawie obliczam, że ten rok zakończy się przekroczeniem około 300 miljonów złotych wynoszącem. Nie mamy dotychczas przedłożenia o kredytach dodatkowych za ten rok, ale mamy daty urzędowe, wykazy statystyczne, umieszczane w czasopismach urzędowych, z których te sumy wynikają. Więc widzimy jednak, że wysiłki oszczędnościowe dawniejsze już ustały lub znacznie osłabły. Mówię: znacznie osłabły, bo rozumiem bardzo dobrze, że z tego powodu, który na wstępie przytoczyłem, mianowicie z powodu zmniejszenia się wartości złotego podniosły się ceny, więc wydatki musiały być większe, naprzykład na środki żywności w budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych; musiały być wydatki większe także na inne cele, które zależą od wartości złotego, musiały być także jakieś wydatki nieprzewidziane. Ale musimy stwierdzić, że były także wydatki takie, w których można było oszczędzić, a to na budynki, które nadto luksusowo się buduje, i na Urządzenia w tych budynkach, dalej na wydatki reprezentacyjne, pojazdy itp.</u>
<u xml:id="u-12.31" who="#StanisławGłąbiński">Nawet w dziale takim, który zwykle stoi zdala zupełnie od polityki, a to w dziale emerytur były wydatki nadmierne. Na emerytury cywilne i wojskowe wydaliśmy w 1924 r. 33 miljony. Już wykazy za 10 miesięcy tego roku świadczą, że na emerytury wydało się 109 miljonów, a więc można liczyć, że do końca tego roku wydamy 130 miljonów, czyli 4 razy więcej niż w 1924 r., jeżeli zaś chodzi o emerytury wojskowe pięć razy więcej, niż w 1924 r. Czego to dowodzi? To dowodzi, że się także ludzi zdolnych do pracy a także i uczciwych, bo trudno przypuszczać, żeby wszyscy byli nieuczciwi, wysyła na emeryturę ze względów, jak wiadomo, partyjnych. Mamy dzisiaj b. wiele młodych emerytów. Po Lwowie chodzi wielu moich słuchaczów, którzy są już emerytami, ponieważ podejrzewano ich, że są sympatykami tego stronnictwa, które dzisiaj jest przez rząd proskrybowane.</u>
<u xml:id="u-12.32" who="#StanisławGłąbiński">Otóż ten wzrost wydatków w każdym razie nie przedstawia się jako uzasadniony. I dlatego stanowczo twierdzę, że przekroczenia wydatków, o których dzisiaj tak głośno, wprawdzie w znacznej części, może w bardzo znacznej części są uzasadnione, ale z pewnością w znacznej części także uzasadnione nie są.</u>
<u xml:id="u-12.33" who="#StanisławGłąbiński">Nie chciałem przy tej sposobności mówić o kredytach dodatkowych i o przekroczeniach, już choćby ze względu na czas ograniczony, jaki mam, ale ponieważ szanowny p. referent generalny tego nie pominął i zwrócił się z pewną apostrofą do mnie, muszę powiedzieć, że nie mogę się zgodzić na jego argumentację. Już zaznaczyłem, że przekroczenia budżetowe są częściowo potrzebne i są uzasadnione. Tego nie przeczę. I może być, że b. znaczna część tych przekroczeń z r. 1927/28 i z bieżącego roku okaże się zupełnie uzasadnioną. Ale spór nie o to się toczy. Spór obecnie się toczy na podstawie prawno-politycznej. To jest spór prawny: czy rząd ma prawo uchwalać wyższe wydatki, czy ma prawo uchwalać wydatki na jakieś inne cele w budżecie nie wskazane, bez aprobaty Sejmu i Senatu, bez aprobaty władzy prawodawczej, czy do tego prawa nie ma? O to spór się toczy, a nie o co innego.</u>
<u xml:id="u-12.34" who="#StanisławGłąbiński">Najwyższa Izba Kontroli, która ma kontrolować finanse i sporządzać ostatecznie dla Sejmu zamknięcia rachunkowe, na podstawie wniosku rządu, może otrzymać pewne przekroczenia i może otrzymać usprawiedliwienie, jak było w r. 1926. Wtedy było przekroczenie, które można było usprawiedliwić, bo w Ministerstwie Reform Rolnych było naprzykład przekroczenie z tego powodu, ponieważ inna ustawa przepisała podniesienie kapitału zakładowego Banku Rolnego do wysokości 25.000.000. Znowu inna ustawa pozwoliła na podniesienie dodatku dla urzędników, a inne znowu było przekroczenie wskutek tego, że cena środków żywności podniosła się i to przekroczenie tam wykazane — 9.000.000 zł. — prawdopodobnie nie znajdzie żadnej opozycji, żadnego oporu w ciałach ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-12.35" who="#StanisławGłąbiński">Inna rzecz jest, jeżeli robi się przekroczenia na podstawie uchwały Rady Ministrów, czy zgody Ministra Skarbu, jakkolwiek o tych uchwałach Sejmowi nie mówi się wcale. Przecież mamy dziś budżety miesięczne, które są sankcjonowane ustawą skarbową, które są sankcjonowane nawet rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z 13 października 1927 r. Żadne zatem przekroczenie większe ponad wydatki nie mogło nastąpić bez zgody Ministra Skarbu, ewentualnie bez zgody Rady Ministrów. Zatem uchwała, zatem postanowienie co do nowych wyższych wydatków powinno być przedłożone parlamentowi i według mojego zdania mogło być i musi być przedłożone i dziś parlamentowi, a jeżeli nie są przedłożone, to według mojego przekonania jest to upór ze strony Rządu, płynący z dzisiejszego systemu, o którym mówić będę, Stan gospodarczy wogóle, jak to już zaznaczył poprzedni mówca, nie jest wcale tak świetny, jakby wynikało i z wielu przemówień, któreśmy słyszeli z okazji 10-lecia w rozmaitych miejscowościach naszej Rzeczypospolitej, także i z referatu szanownego p. generalnego referenta.</u>
<u xml:id="u-12.36" who="#komentarz">(S. Szarski: Wcale nie twierdzę, że jest świetny.)</u>
<u xml:id="u-12.37" who="#StanisławGłąbiński">Ma zupełną rację p. referent, jeżeli oświadcza, że polityk polski powinien być optymistą. My wszyscy musimy mieć wiarę w Polskę i musimy mieć wiarę i zaufanie, że nasze stosunki gospodarcze powoli wprawdzie, stopniowo, ale jednak będą się coraz to bardziej polepszały. Stąd jednak nie wynika, żebyśmy żyli iluzjami, żebyśmy widzieli tylko wszędzie postęp gospodarczy, a nie widzieli także pewnych smutnych i czarnych plam w tem życiu gospodarczem, bo jeżeli będziemy żyli iluzjami, to nie znajdziemy odpowiednich środków, aby stosunki się poprawiły.</u>
<u xml:id="u-12.38" who="#StanisławGłąbiński">Więc mówił p. referent np. o tem, jak ilość bezrobotnych znacznie się zmniejszyła. Prawda, ilość bezrobotnych znacznie się zmniejszyła w miastach, szczególnie dzięki temu, że można było przy pomocy państwa, rządu, przez kredyty udzielane współdzielniom, pobudzić ruch budowlany, zająć robotników budowlanych, których tak wielu w Polsce nie mamy i dlatego wszystkich robotników budowlanych kwalifikowanych można było istotnie zająć. To prawda. Jednak pamiętajmy o tem, że nasze liczby bezrobotnych są zasadniczo różne od liczb bezrobotnych w krajach zachodnich. W krajach zachodnich w statystyce bezrobotnych, liczy się wszystkich bezrobotnych w całym kraju. U nas uwzględnia się tylko bezrobotnych w przemyśle w miastach, tych, którzy są ubezpieczeni. To jest olbrzymia różnica. My jesteśmy krajem przeważnie rolniczym, u nas jest mnóstwo bezrobotnych na wsi, którzy częściowo emigrują, częściowo szukają dróg dla emigracji, ponieważ emigracja u nas nie jest łatwa, skoro nie mamy miejsc, dokąd byśmy mogli naszych biedaków wysyłać. Jest także mnóstwo ludzi częściowo bezrobotnych, którzy znajdują jakie takie zajęcie, np. w domu, ale nie mogą swych sił wytwórczych wyzyskać na swoją korzyść i na korzyść całego narodu. O tem trzeba pamiętać. Nie możemy więc porównywać ilości naszych bezrobotnych np. z Niemcami i mówić: tam jest miljon lub półtora miljona, albo z Anglją, bo tam uwzględnia się całą ludność, nie mającą zajęcia.</u>
<u xml:id="u-12.39" who="#StanisławGłąbiński">Dalej przypatrzmy się naszym warstwom średnim, najpierw warstwie urzędniczej. Co do tego niema chyba żadnej wątpliwości, że ona się znajduje w daleko gorszem położeniu niż przed kilku laty. Jeżeli dzisiejsze płace, które otrzymują urzędnicy, przeliczyć na złote w złocie, chociażby nie według stosunku prawnego 172 do 100, lecz w stosunku 150 do 100, to okaże się, że suma wydatków na płace urzędnicze jeszcze jest mniejsza, niż była w roku 1924, chociaż od czasu tego personel urzędniczy znacznie się powiększył.</u>
<u xml:id="u-12.40" who="#StanisławGłąbiński">A inne warstwy, np. rzemiosło. Rzemiosło nasze znajduje się w bardzo ciężkim stanie. Według ostatniej statystyki mamy 1.200.000 pracujących w rzemiośle, przeważnie walczących z nędzą. Prawda, że tutaj działa konkurencja zagraniczna, konkurencja wielkiego przemysłu, ale musimy przyznać, że jednakowoż o to rzemiosło nikt się prawie nie troszczy. To, co państwo daje na rzemiosło, to są bardzo drobne kwoty; wprawdzie nie można żądać od państwa, aby rzemiosło utrzymywało, ale jednakowoż państwa zadaniem, państwa obowiązkiem jest stworzyć takie warunki, aby rzemiosło tam, gdzie ma siły żywotne, gdzie ma możność rozwoju, z tych sił żywotnych mogło korzystać.</u>
<u xml:id="u-12.41" who="#StanisławGłąbiński">A kupiectwo nasze i handel w jakiem są położeniu? Najlepszym dowodem tego jest stopa procentowa. Wprawdzie p. generalny sprawozdawca mówił, że stopa procentowa u nas musi być tak wysoka, ponieważ nie mamy własnych kapitałów. To, co mówił świadczy o tem, że jego wstępne zapatrywania o wielkim postępie gospodarczym i dobrobycie były nawet jak na jego przemówienie trochę za różowo ujęte.</u>
<u xml:id="u-12.42" who="#komentarz">(S. Szarski: Jaka była stopa procentowa przed dwoma laty?)</u>
<u xml:id="u-12.43" who="#StanisławGłąbiński">Spadła teraz o 50%. O tem będę mówił. Doszedł jednakowoż do tego, że jednak nie mamy kapitału własnego, że te kapitały powoli się gromadzą. Ale kapitały w okresie marki polskiej nie mogły istnieć, ponieważ nie było waluty. Kapitały mogą rosnąć w kraju wówczas, kiedy się utrwala zaufanie do waluty, nietylko kiedy mamy nadwyżki w budżecie, ale musi być zaufanie do waluty. To zaufanie do waluty jeszcze nie jest powszechne. Mamy sfery kupieckie, handlowe, które dotychczas liczą na dolary,...</u>
<u xml:id="u-12.44" who="#komentarz">(S. Szarski: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-12.45" who="#StanisławGłąbiński">...to znaczy, że nie mają zaufania do waluty naszej i nie chcą składać w naszych pieniądzach. W każdym razie stopa procentowa niekoniecznie, jak chce p. generalny sprawozdawca, jest zależna od bogactwa danego kraju, nie, kapitały pieniężne dziś mają charakter międzynarodowy nawet bez specjalnych pożyczek.</u>
<u xml:id="u-12.46" who="#StanisławGłąbiński">Szanowny p. generalny sprawozdawca przypomina sobie, że Galicja, w której razem żyliśmy, przed niepodległością Polski, była krajem bardzo biednym, a jednakowoż mieliśmy kredyt długoterminowy na 4 albo na 4 i pół procent,...</u>
<u xml:id="u-12.47" who="#StanisławGłąbiński">(S. Szarski: Wszędzie było.)</u>
<u xml:id="u-12.48" who="#StanisławGłąbiński">...a krótkoterminowy kredyt także tańszy. Kapitały również wpływały. Dziś jest zasadnicza różnica co do stopy procentowej pomiędzy Polską a innemi krajami. Zasadnicza różnica polega nie tyle na wysokości naszej stopy procentowej, bo stopa procentowa nasza oficjalna w Banku Polskim jest stosunkowo niewielka, wynosi 8%, ale polega na tem, że za granicą, w krajach zachodnich, zazwyczaj stopa procentowa prywatna, eskont prywatny, jest niższy, aniżeli w banku emisyjnym. Proszę porównać Anglję, Francję, Belgję i zobaczyć, jaki jest stosunek w banku biletowym, w banku emisyjnym, a poza nim stopa prywatna jest niższa szczególnie dla kredytu krótkoterminowego.</u>
<u xml:id="u-12.49" who="#komentarz">(Głos: Obecnie jest wyższa.)</u>
<u xml:id="u-12.50" who="#StanisławGłąbiński">U nas jest zupełnie inaczej: mamy stopę 8% w Banku Polskim — może jest tutaj ktoś taki, kto może korzystać z tej stopy procentowej — ale mnie o tem nie wiadomo, wiem o tem, że w bankach innych jest stopa procentowa znacznie wyższa, a nawet ta stopa procentowa, która jest notowana, a zwykle notuje się 11,5–12%, nie jest do osiągnięcia dla zwykłych śmiertelników. Mieliśmy rozmaite procesy, niedawno proces we Lwowie, w którym okazało się, że dla uzyskania pożyczki w banku, i to w banku państwowym, trzeba było zapłacić 10–20.000 adwokatowi, który za tem chodził. Są wielkie trudności w uzyskaniu pożyczki bankowej. Dzisiaj zwyczajny procent, który płącą prywatni ludzie, wynosi 2, 3, nawet 4%,...</u>
<u xml:id="u-12.51" who="#komentarz">(Głos: 5%.)</u>
<u xml:id="u-12.52" who="#StanisławGłąbiński">...nie rocznie, lecz miesięcznie. W takich warunkach niemożliwy jest rozwój ani produkcji, ani rozwój handlu.</u>
<u xml:id="u-12.53" who="#StanisławGłąbiński">Zresztą o położeniu tej warstwy przeważnie średniej świadczą najlepiej protesty weksli. Ilość protestowanych weksli jest ogłaszana publicznie. Za ostatnie półrocze do końca r. 1928 mamy 1.555.000 protestów wekslowych. Nawet Bank Polski, bank emisyjny, który powinien być wolny od protestów, bo zazwyczaj taki bank przyjmuje tylko całkiem pewne podpisy, i tu weksle zwykle żyrowane przez banki, nawet Bank Polski miał w grudniu 2,87% wszystkich weksli zaprotestowanych. Z pewnością nie jest to dowodem dobrych i pomyślnych stosunków u nas.</u>
<u xml:id="u-12.54" who="#StanisławGłąbiński">A dalej, Wysoki Senacie, nie mogę pominąć jeszcze jednego objawu, o którym dzisiaj nie mówiono, o którym jednak zapominać nie można, a mianowicie stan naszego bilansu handlowego. Bilans nasz handlowy był już zeszłego roku bierny i oświadczyłem z tego miejsca, że póki ten bilans będzie tylko przejściowo biernym, to mnie nie przeraża, ale gdy przejdzie w stan chroniczny, to stanie się naprawdę niepokojącym. I teraz wydaje się, że ten bilans handlowy wchodzi istotnie w jakiś stan chroniczny, bo nietylko mieliśmy bilans handlowy bierny we wszystkich miesiącach zeszłego roku, nietylko był bierny w kilku miesiącach poprzedniego roku, ale wykazy za styczeń wykazują także bardzo znaczny niedobór. Doszliśmy do tego, że obecnie w Europie jeszcze są tylko trzy kraje, z któremi mamy bilans handlowy czynny, ale on się także pogarsza: Czechosłowacja, Austrja i Danja; natomiast te kraje, z któremi mieliśmy dotychczas stale bilans handlowy czynny, jak Niemcy, Anglja, Węgry, Bułgarja, Turcja — te kraje już wykazują bilans handlowy czynny na naszą niekorzyść, to znaczy mamy z temi krajami także bilans handlowy bierny.</u>
<u xml:id="u-12.55" who="#StanisławGłąbiński">Te same cyfry jeszcze nie byłyby przerażające, gdyby miały jakikolwiek równoważnik. P. Minister Przemysłu i Handlu ciągle nas pociesza, że mamy jednak równoważnik, mianowicie 320 miljonów wydajemy na dowóz maszyn. Pewno, że to jest pozycja korzystna — sprowadzanie maszyn z zagranicy — wolelibyśmy, żebyśmy te maszyny produkowali w kraju — w każdym razie sprowadzanie maszyn jest dowodem, że jest jakiś ruch w kraju w gospodarce, że jeżeli nie powstają nowe przedsiębiorstwa, to za to nasz przemysł się organizuje, racjonalizuje, stara się zastąpić stare maszyny nowemi maszynami, więc to jest niewątpliwie pozycja pomyślna. Ale ta pozycja pomyślna jeszcze nie równoważy całego niedoboru, nie równoważy jeszcze tego, że znacznie większe sumy wydajemy nie na maszyny i surowce, ale na towary gotowe, które przychodzą do kraju i robią konkurencję zwycięską naszemu przemysłowi.</u>
<u xml:id="u-12.56" who="#StanisławGłąbiński">Niedość zatem wykazać jedną pozycję, ale trzeba ująć całość naszych stosunków handlowych z zagranicą. Mamy postęp niewątpliwy tylko w pewnych przemysłach, przemysł metalowy i papierowy wykazują pewien rozwój. Ale i ten rozwój nie jest tak bardzo pocieszający, dlatego, ponieważ nie jest on obliczony na eksport, a tylko wynika stąd, że konsumcja wewnętrzna się zwiększyła. A zatem nie okazuje on jeszcze siły konkurencyjnej, siły ofenzywnej w stosunku do krajów innych, które z nami konkurują za granicą, lecz jedynie ma siłę pozbycia towarów w kraju. Ale nawet w tych samych działach, w których jest ten wielki rozwój, w dziale papierowym, czy żelaznym, widzimy, że import towarów obcych nie zmniejszył się, ale się także zwiększył: widocznie jest wielka potrzeba w kraju na te towary i wskutek tego wprawdzie i produkcja krajowa mogła się zwiększyć, ale także produkcja zagraniczna może liczyć na większy zbyt swoich towarów.</u>
<u xml:id="u-12.57" who="#StanisławGłąbiński">Jest rzeczą całego społeczeństwa razem z Rządem pomyśleć nad tem, w jaki sposób złagodzić skutki biernego bilansu handlowego i wogóle podnieść stan ekonomiczny w kraju. Sądzę, że Rząd zaczyna sobie zdawać z tego sprawę, widzimy to w licznych wynurzeniach nietylko Ministra Skarbu, ale także i Prezesa Rady Ministrów. Jednakże same takie wynurzenia, same przemówienia, odezwy nie wystarczą. Ażeby sprostać położeniu, konieczne jest skoordynowanie wszystkich czynników w społeczeństwie, skoordynowanie całego społeczeństwa, porwanie za sobą tego społeczeństwa, ale społeczeństwa się nie porwie temi środkami, jakich używa Rząd.</u>
<u xml:id="u-12.58" who="#StanisławGłąbiński">Mówi się dziś bardzo wiele o etatyzmie. Wspominał o tem także szanowny p. sprawozdawca generalny. Ja sądzę, Wysoki Senacie, że etatyzm gospodarczy, jeżeli się ogranicza do takiego etatyzmu, jak jest pojmowany zagranicą, to znaczy do zakładania i utrzymywania przedsiębiorstw takich, których w kraju niema, dla których niema inicjatywy, dla których nie mogą się znaleźć potrzebne kapitały, że taki etatyzm gospodarczy wcale nie jest szkodliwy, ale tylko w tych granicach. Tymczasem nasz etatyzm ma zupełnie inny charakter. To nie jest etatyzm w tem znaczeniu gospodarczem, to jest jedynie wyraz systemu, który na Zachodzie nazywa się policyjnym. To jest wyraz systemu policyjnego, który u nas, w naszym kraju od lat kilku zapanował, systemu policyjnego w pewnym związku z ideologją socjalistyczną. Jak wiadomo ideologją socjalistyczna ma w Rządzie obecnym swego wybitnego reprezentanta w osobie p. Ministra Robót Publicznych, który jako pierwszy premjer rządu jeszcze Naczelnika Państwa w czasie, kiedy nie był zupełnie krępowany, ani Sejmem, ani t. zw. partyjnictwem, znany swój program ułożył i ogłosił. To był program socjalistyczny, zmierzający do socjalizacji całej produkcji powoli i stopniowo. Niewątpliwie zatem są tam silne prądy z tego ducha płynące, z ducha ideologji socjalistycznej; ale przedewszystkiem decyduje w Rządzie prąd absolutystyczny, prąd, który w literaturze nazywa się policyjnym, a zasadza się na tem, że się dąży do tego, ażeby na całem życiu społeczeństwa ekonomicznem i nieekonomicznem położyć rękę rządu, ażeby wszystko kontrolować, aby wszystko mieć w swojem ręku, wszystkie intratne posady rozdawać, aby o wszystkiem ewentualnie decydować. Żyjemy w okresie tego systemu. Nasze stosunki konstytucyjne są częściowo, jak wiadomo, zawieszone i Rząd dziś uprawia taką politykę, że pragnie sam rządzić we wszystkiem, mieć na wszystkiem rękę, ale musi też wziąć odpowiedzialność za wszystko, co się w kraju dzieje i za przyszłe losy tego kraju. Ten system, o którym mówię, objawia się nietylko w przedsiębiorstwach, które państwo otrzymuje. Co prawda niektóre przedsiębiorstwa z natury rzeczy państwo musi mieć w swojem ręku, państwo ma koleje, poczty i telegrafy, są pewne przedsiębiorstwa, które odziedziczyliśmy, kopalnie i inne; co do niektórych przedsiębiorstw możnaby oświadczyć się za sprzedażą, niezawsze jednak są warunki ku sprzedaży, więc co do wielu przedsiębiorstw jesteśmy tylko dziedzicami tych stosunków, które w spadku otrzymaliśmy. Ale ta ingerencja objawia się nietylko w dziedzinie dawnych przedsiębiorstw, bo także w zakresie nowych przedsiębiorstw kredytowych i innych objawia się system policyjny i rozciąga się na życie gospodarcze i publiczne.</u>
<u xml:id="u-12.59" who="#StanisławGłąbiński">Weźmy dla przykładu kwestję reformy podatkowej. Rząd zapowiedział, a Prezydent Rzeczypospolitej w rozporządzeniu z 13 października 1927 r. zarządził, że ma być w najbliższym czasie niezwłocznie przedłożony projekt reformy podatkowej. I Rząd rzeczywiście przygotował taki projekt reformy podatkowej, który jednak nie ujrzał światła dziennego u nas w parlamencie, bo utknął gdzieś w radzie finansowej, A jak sobie Rząd przedstawia w tym projekcie uregulowanie finansów samorządowych? Oto wniósł, ażeby wszystkie podatki, daniny były uproszczone w ten sposób, jak w Niemczech, to znaczy, żeby je pobierało państwo, a następnie ażeby nastąpił rozdział pomiędzy państwem a samorządami. Zasada całkiem słuszna jest przeprowadzona w Niemczech i możnaby ją naśladować, ażeby uniknąć nagabywania podatnika przez różne władze. Ale jak sobie Rząd przedstawia rozdział pomiędzy sobą a związkami samorządowemi? Przedstawia sobie w ten sposób, że przeznaczył 295.000.000 zł. na cele samorządu, ale ponieważ ten system był tego rodzaju, że podatek gruntowy miał być odstąpiony samorządom i inne podatki przychodowe i na tem znowu źle wyszłyby miasta, więc doszedł do tego wniosku, że najlepiej, jeżeli będzie sam rozporządzał temi podatkami, których będzie 295.000.000 zł., jeżeli będzie je sam rozdawał pomiędzy związki samorządowe. A przecież to jest przekreślenie autonomji. Jeżeli związki samorządowe nie mogą same decydować o tem, jaki będą miały dochód i jakie wydatki, to nie są związkami samorządowemi, będą to organa państwowe, a nie jednostki autonomiczne. Rząd się z tem nie liczy, bo pod wpływem tego ducha absolutystycznej, o którym mówię, chciałby wszystko sam urządzać. Prawda, że Rząd powołuje się w tym projekcie na przykład Niemiec, ale zapomina o tem, że w Niemczech rząd wprawdzie sam dysponuje funduszami samorządowemi, ale związki samorządowe, gminy i inne związki mają zapewnione jako minimum ten dochód, jaki na ich obszarze był osiągnięty, a dopiero ponadto rząd dodaje według swego uznania z ogólnych funduszów w stosunku do potrzeb związków samorządowych.</u>
<u xml:id="u-12.60" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę tych przykładów mnożył. Znalazł się nawet jeden profesor, który w czasopiśmie naukowem, wydawanem przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu, Ministerstwo Skarbu, ogłosił nowe drogi polityki, gdzie w tej atmosferze etatyzmu doradzał, aby na wypadek, gdy które przedsiębiorstwo przemysłowe źle idzie i nie może spełnić swoich zobowiązań, państwo wzięło je w swój zarząd, odpowiednio je urządziło a potem oddało przedsiębiorcy. Oczywiście można zgóry przewidzieć, jakby to przedsiębiorstwo wyglądało i jakie koszty ten przedsiębiorca musiałby ponieść.</u>
<u xml:id="u-12.61" who="#StanisławGłąbiński">O nowym projekcie mieszkaniowym nawet p. generalny sprawozdawca niebardzo chętnie się wyrażał, mianowicie o projekcie, ażeby podnieść czynsze mieszkaniowe do 100% stopniowo i ażeby się za to państwo podjęło budowy mieszkań dla wszystkich, którzy potrzebują mieszkań. Obliczono, że tyle a tyle będzie potrzeba mieszkań. Państwo się tego podejmie, państwo nałoży podatek na stare domy i ich lokatorów, lokatorowie zapłacą, a państwo zapomocą tego podatku wybuduje. Poco się ludzie mają kłopotać, gdzie mają mieszkać, państwo to wszystko wybuduje!</u>
<u xml:id="u-12.62" who="#StanisławGłąbiński">Widzimy więc, jaki to duch, już nie powiem etatystyczny, ale duch absolutny, czy jak się nazywa w literaturze, duch policyjny, owładnął administracją skarbową, jeżeli się może podejmować tego rodzaju zadań, którym absolutnie nie sprosta i nie umie nawet wytłumaczyć, dlaczego to ci biedni lokatorzy starzy i ci właściciele starych domów, tak smagani przez ochronę lokatorów, mają łożyć jeszcze na to, aby nowe domy i mieszkania dla całej ciągle mnożącej się ludności mogły być wybudowane.</u>
<u xml:id="u-12.63" who="#StanisławGłąbiński">Państwo nie jest powołane do tego, ażeby zastępować inicjatywę prywatną, przedsiębiorczość prywatną, żeby mieszać się wszędzie, ale jest powołane przedewszystkiem do stworzenia ogólnych warunków politycznych i gospodarczych, potrzebnych dla ogólnego rozwoju. A te warunki polityczne są wielekroć donioślejsze dla gospodarstwa narodowego, niż bezpośrednie mieszanie się państwa w stosunki gospodarcze. Należą tu stosunki zagraniczne, i stosunki wewnętrzne, i kwestja praworządności, i kwestja sprawiedliwego wymiaru sprawiedliwości, i kwestja sprawiedliwego rozkładu ciężarów publicznych — wszystko to wchodzi w te ogólne warunki.</u>
<u xml:id="u-12.64" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o stosunki zagraniczne, wiemy o tem, że te stosunki nie sprzyjają rozwojowi naszego gospodarstwa. Stosunki zagraniczne tylko wówczas pomyślne są dla gospodarstwa, jeżeli gwarantują pokój i bezpieczeństwo na zewnątrz, jeżeli człowiek, który ma założyć przedsiębiorstwo, albo kupić ziemię, albo wkładać znaczniejsze sumy w swoje gospodarstwo, jest pewnym — o ile człowiek może przewidzieć — że będzie pokój, że z tej strony niebezpieczeństwa obawiać się nie potrzebuje. Tymczasem mamy sąsiada, który wprowadza niepokój w nasze życie gospodarcze, a ten niepokój już jest wielce szkodliwy, odbija się nadzwyczaj szkodliwie na naszych stosunkach, szczególnie w naszych województwach zachodnich. Bo choć się nie grozi wojną, ale jeżeli ciągle się mówi o konieczności usunięcia korytarza, usunięcia granic dzisiejszych niemożliwych, prawda, niby to w sposób pokojowy, jeżeli się do tego dąży czynną akcją, która odbija się głośnem echem nietylko na zachodzie, ale i na wschodzie naszego kraju, to nic dziwnego, że powstaję pewien niepokój u ludzi, którzy mają te przedsiębiorstwa lub chcą zakładać przedsiębiorstwa i chociaż dziś zaostrzenia tych stosunków jeszcze na zewnątrz nie widać, już to samo odbija się najniekorzystniej na naszym rozwoju gospodarczym właśnie w tej dzielnicy, która ma stosunkowo największe kapitały, najwięcej inicjatywy i najwięcej przedsiębiorczości.</u>
<u xml:id="u-12.65" who="#StanisławGłąbiński">A nasza polityka wewnętrzna? Nasza polityka wewnętrzna, polegająca na tem, ażeby pomijać dzisiejszy system konstytucyjny, polegająca na tolerowaniu bezkarnego poniewierania Sejmu i Senatu, na bezkarności często czynów zbrodniczych, na prześladowaniu ludzi za to, że są działaczami politycznymi czy społecznymi, chociażby byli najlojalniejsi w stosunku do państwa, ta polityka wewnętrzna równie nie wnosi pokoju wewnątrz, lecz jest źródłem raczej niezadowolenia i rozstroju. I ta polityka, tak samo jak stosunki zagraniczne, nie podniesie nam kredytu ani w kraju, ani zagranicą.</u>
<u xml:id="u-12.66" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o rozkład ciężarów publicznych, to muszę stwierdzić ponownie, że ciężary publiczne rzeczywiście nie są sprawiedliwie rozłożone i że zmiana systemu monetarnego, o której mówiłem, w wysokim stopniu przyczyniła się do tego, że ten rozkład stał się tem niesprawiedliwszy, tem bardziej dotkliwy i nic dziwnego, że właśnie ze strony warstw średnich, które są najsilniej obciążone, słyszymy tak częste, tak głośne skargi.</u>
<u xml:id="u-12.67" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Preliminarz budżetowy, który został nam przez Komisję Skarbowo-Budżetową przedłożony, zawiera pewne postanowienia korzystne w porównaniu z uchwałą Sejmu i byłbym szczęśliwy, gdybym mógł w całości powiedzieć to o wszystkich zmianach, jakie proponuje Komisja Skarbowo-Budżetowa. Tego jednak o wszystkich zmianach powiedzieć nie mogę. Jakkolwiek pragnąłbym, żeby powaga i godność Senatu stały jak najwyżej w oczach społeczeństwa, a, nawiasem mówiąc, pragnąłbym także, żeby niektóre przemówienia odpowiedzialnych przedstawicieli Senatu również liczyły się z tą potrzebą, są jednak pewne zmiany, przeprowadzone przez Komisję Skarbowo-Budżetową, które uważam za nieuzasadnione i przeciw którym stanowczo wystąpić muszę. Mianowicie, te zmiany dotyczą podwyższenia wydatków reprezentacyjnych i różnych funduszów dyspozycyjnych, przeciw którym wystąpić muszę choćby dlatego, że mam to przeświadczenie, że znaczna ich część jest używana dla celów partyjno-politycznych.</u>
<u xml:id="u-12.68" who="#StanisławGłąbiński">Natomiast nie podniosła Komisja Skarbowo-Budżetowa wydatków na cele urzędnicze, jakkolwiek sądzę, że właśnie ta chwila jest najsposobniejsza do tego, ażeby tej warstwie obecnie okazać jakąś życzliwość, skoro mamy, jak powiedziałem, spodziewane większe dochody, aniżeli te, które się znajdują w preliminarzu budżetowym. Rząd, zdaniem mojem, powinien korzystać ze sposobności, że może częściowo złagodzić tę kwestję, która musi być w niedługim czasie ostatecznie załatwiona, i nie powinien ograniczać się do tych dodatków, które już urzędnicy pobierają, lecz należy je podnieść, przynajmniej razem do wysokości 30%. I w tym duchu też postawiliśmy wniosek mniejszości, który przyjdzie pod głosowanie Wysokiej Izby. Tak samo dla okazania średniej warstwie, dzisiaj nadzwyczajnie uciśnionej, szczególnie rzemiosłu, pewnej życzliwości ze strony ciał ustawodawczych, sądzę, że należałoby odnośną pozycję zwiększyć, przynajmniej do wysokości 1 miljona, o ile chodzi o cały przemysł drobny, a więc zwiększyć o 625.000 złotych. I taki wniosek mniejszości komisji także przedstawię.</u>
<u xml:id="u-12.69" who="#StanisławGłąbiński">A teraz, o ile chodzi o stanowisko Klubu Narodowego, który reprezentuję, względem budżetu, to muszę oświadczyć, że my jesteśmy i byliśmy zawsze gotowi dać państwu wszystko, czego istotnie potrzebuje. Przyznajemy, że gotowi jesteśmy dać także i więcej na wzmocnienie naszej siły zbrojnej, bo rozumiemy, że zaopatrzenie tej siły zbrojnej nie jest dostateczne. Ale jesteśmy w tem położeniu, że pozytywnego stanowiska wobec budżetu zająć nie możemy wobec całego systemu polityki, którą prowadzi Rząd nietylko w stosunku do naszego stronnictwa i w stosunku do tych ludzi, którzy z nami sympatyzują, ale przedewszystkiem w stosunku do całej ludności polskiej w województwach wschodnich i t. zw. Małopolsce Wschodniej.</u>
<u xml:id="u-12.70" who="#StanisławGłąbiński">Ludzie, którzy należą do obozu narodowego, szczególnie urzędnicy, nauczyciele, są zwalniani, są przenoszeni, są w rozmaity sposób teroryzowani. Ludzie ci nie mogą się zbierać nawet na wezwanie posła, ponieważ obawiają się, że zostaną, niestety, przy panującym systemie szpiegowskim, denuncjowani i następnie za to znowu ukarani i prześladowani. Rząd posyła nawet na zebrania poselskie swoich reprezentantów, którzy domagają się, aby wszyscy obecni byli spisani. Rząd sięga nawet do młodzieży, ponieważ młodzież jest narodowa, i utrudnia tej młodzieży nietylko wstęp do urzędów, ale nawet do zawodów wolnych, jak do zawodu adwokackiego, jak to okazało się na jednym przykładzie w Warszawie. A szczególnie polityka, jaką Rząd prowadzi w województwach wschodnich i w Małopolsce Wschodniej, według naszego przekonania, już doprowadziła do znacznego osłabienia siły polskości w tych częściach kraju i dlatego z taką polityką, z takim stanem rzeczy absolutnie pogodzić się nie możemy.</u>
<u xml:id="u-12.71" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości narodowych: Wolicie politykę Grabskiego.)</u>
<u xml:id="u-12.72" who="#StanisławGłąbiński">Ja Panom odpowiem, bo nawet mam do tego podstawę w przemówieniu jednego z Waszych mówców. Nie mówię tu wcale o polityce mniejszościowej, moi Panowie, ja mówię o polityce w stosunku do Polaków, w stosunku do ludu polskiego, który mieszka w woj. wschodnich, a mieszka tam od wieków, nie jest tam tylko jakimś przybyszem obcym. Ludzie, którzy się zajmowali i zajmują tym ludem, w szczególności urzędnicy, czy nauczyciele, są traktowani jako burzyciele pokoju, narówni z temi t. zw. nacjonalistycznemi żywiołami, które działają przeciw Polsce, które używają rozmaitych środków, aby imię Polski zniesławić zagranicą, które nawet mają organizację wojskową, powołaną do tego, aby w chwili, kiedy wybije godzina, naturalnie z Berlina, chwycić za broń przeciw Państwu Polskiemu. W ten sposób są traktowani nasi urzędnicy i działacze polityczni.</u>
<u xml:id="u-12.73" who="#StanisławGłąbiński">W następstwie tego ludzie ci częścią przenieśli się z Galicji Wschodniej, częścią zupełnie umilkli. Lud polski został zupełnie pozbawiony tej opieki i tej ochrony moralnej, jakiej koniecznie potrzebuje i jaką miał przed niepodległością Państwa Polskiego. A jednak, szanowni Panowie, skoro się tu odzywacie, oświadczam, że my tam, na kresach, jesteśmy na swojej własnej ziemi polskiej.</u>
<u xml:id="u-12.74" who="#komentarz">(Oklaski. Głos na ławach ukraińskich: Każdy na swojej.)</u>
<u xml:id="u-12.75" who="#StanisławGłąbiński">To jest ziemia polska, na której mieszkają także i inne narodowości.</u>
<u xml:id="u-12.76" who="#StanisławGłąbiński">Otóż przypominam, że kiedy zawarliśmy traktat w Rydze i kiedy wysłaliśmy komisję, aby ta wytyczyła granice nasze na wschodzie; ani jedna gmina nie oświadczyła się przeciw Polsce, wszystkie gminy, niektóre na klęczkach, prosiły komisję, ażeby je przydzielić do Polski. A zatem nie jakiś gwałt, nietylko jakiś traktat w Rydze, ale plebiscyt oczywisty, oczywista wola ludności przyprowadziła kraj do łączności z naszem państwem.</u>
<u xml:id="u-12.77" who="#komentarz">(S. Sergjusz Kozicki przerywa.)</u>
<u xml:id="u-12.78" who="#StanisławGłąbiński">Nie uchodzi Panu, jako senatorowi, odzywać się dziś przeciw Państwu Polskiemu. Jeżeli kto chce walczyć z Państwem Polskiem, to niech nie pretenduje do reprezentacji w tym oto Sejmie i w tym oto Senacie polskim.</u>
<u xml:id="u-12.79" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. i Klubu Narodowego. S. Sergjusz Kozicki przerywa.)</u>
<u xml:id="u-12.80" who="#StanisławGłąbiński">Także jeżeli chodzi o Małopolskę Wschodnią… Panowie mnie przerywają, chociaż ja mówię o ludzie polskim tylko, cóż Panowie zaczniecie robić, gdy będę mówił o polityce Waszej? Mówię o potrzebie i konieczności opieki i ochrony dla ludu polskiego. Ten lud ma prawo do tej opieki, on ją miał nawet pod zaborem austrjackim.</u>
<u xml:id="u-12.81" who="#komentarz">(S. Sergjusz Kozicki: My także mamy prawo.)</u>
<u xml:id="u-12.82" who="#StanisławGłąbiński">O tem nie mówię. Macie Panowie równouprawnienie, tego równouprawnienia nikt nie przeczy. Pragniemy Was traktować narówni z innymi obywatelami polskimi, ale pod jednym warunkiem, że musicie stać na gruncie państwowości polskiej. I żadne stronnictwo, ani t. zw. endecy, o których Pan mówił, Wam tego prawa nie zaprzecza, ale jeżeli widzimy z Waszych enuncjacji, z Waszej działalności, że idziecie przeciw Państwu Polskiemu, jeżeli widzimy, że to co się działo przed wojną w Austrji, to się i tu powtarza, bo przychodzą różne fundusze z zagranicy na poparcie Waszej akcji nacjonalistycznej, na poparcie akcji wrogiej Państwu Polskiemu, to zrozumiecie, że my jako Polacy nie możemy popierać tego rodzaju Waszej polityki.</u>
<u xml:id="u-12.83" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-12.84" who="#StanisławGłąbiński">A więc, jak powiedziałem, i Małopolska Wschodnia również nie dostała się pod rząd polski za pomocą jakichś zdobyczy. Były wprawdzie walki, ale były to walki t. zw. Ukraińców. Galicja Wschodnia nigdy w historji do Ukrainy nie należała. Przypomnę, że Bohdan Chmielnicki, który walczył wówczas, nawet nie z Polską, ale z panami polskimi, wydał hasło „wsio nasze po Słucz”. A myśmy nawet po Słucz nie poszli, nasza granica sięga na wschodzie daleko jeszcze od Słucza. Tam są Polacy od wieków zamieszkali. Nie będę tu cytował historji Nestora, która szanownym Panom jest znaną, a który mówił o odebraniu Grodów Czerwieńskich Lachom, — to są rzeczy znane, i nie możecie twierdzić, że to jest ziemia tylko ruska. Jeżeli chodzi o narodowość, to jest to ziemia i polska i ruska, ale jeżeli chodzi o stanowisko polityczne, to jest to ziemia należąca do Rzeczypospolitej Polskiej od wieków i dziś została Polsce przyznana.</u>
<u xml:id="u-12.85" who="#StanisławGłąbiński">Pomimo to pozostawił rząd lud polski bez niezbędnej opieki na pastwę teroru agitatorów, ziemię polską oddaje przy parcelacji w ręce niepolskie; lud ten czuje, że znalazł się wśród obcych, wrogich żywiołów, bez ochrony, jaką miał dawniej; więc jeżeli może, opuszcza kraj, sprzedaje ojcowiznę i osiada na małym skrawku ziemi na Zachodzie lub emigruje, aby nie żyć wśród terorystów, lub upada na duchu i poddaje się terorowi. Przeciwko temu Rząd powinien stanowczo wystąpić, nietylko w drodze policyjnej i kryminalnej, bo to są środki mało skuteczne, ale przedewszystkiem przez moralną pomoc, przez moralne dźwignięcie ducha narodu polskiego w tej dzielnicy.</u>
<u xml:id="u-12.86" who="#StanisławGłąbiński">Był czas, kiedy lud ruski jeszcze nie był pod wpływem agitacji politycznej tak nieprzychylnie usposobiony, jak jest dziś w niektórych częściach kraju. Panowie dziś mówiliście o polskich ustawach językowych, ale przypominam Panom, że przecież lud ruski całkiem dobrowolnie, jak i lud białoruski, domagał się szkoły polskiej,...</u>
<u xml:id="u-12.87" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-12.88" who="#StanisławGłąbiński">...w tem zrozumieniu, że chce znać język państwowy. Panowie tu mówili o Austrji. W Austrji nie było języka państwowego. Austrja była państwem, złożonem z krajów, reprezentowanych w radzie państwa, tam język niemiecki nie był językiem państwowym. A tutaj jest Polska, w Polsce jest język państwowy, jest język polski, który powinni znać wszyscy. Przez to, że młodzieniec ruski nauczy się języka polskiego, nie zatraci przecież ani charakteru narodowego, ani nie zapomni swojego języka. A jeżeli Panowie mówiliście tutaj, że mieliście szkolnictwo w Austrji, a tutaj nie macie, to ja przypomnę Panom, jako człowiek, który prowadził politykę polską w Austrji przez czas dłuższy, że te same zarzuty słyszeliśmy co rok w parlamencie austrjackim, że na te same zarzuty musiałem ciągle w parlamencie austrjackim odpowiadać, bo wskutek tego, że w Galicji Wschodniej wprowadzono obok języka ruskiego także język polski i obok polskiego także język ruski we wszystkich szkołach, już w Austrji zawsze słyszeliśmy zarzuty w parlamencie austrjackim, że Rusini nie mają swoich szkół, że wszystkie szkoły są polskie, a w rzeczywistości wszystkie szkoły i Polaków i Rusinów miały obowiązkowy język także i drugi, ażeby młodzież mogła się do siebie zbliżyć i poznać się.</u>
<u xml:id="u-12.89" who="#StanisławGłąbiński">Zresztą było tradycją narodową u Rusinów dawniej, że starali się o to, ażeby znać nietylko język polski, ale ten język polski znali i jako literacki przekładali nad swój język. Przypominam, że księża ruscy, duchowieństwo ruskie w czasach, gdy Galicję przyłączono do Polski, powszechnie kazania mówili w języku polskim, że kiedy rząd austrjacki założył instytut teologiczny we Lwowie i narzucił mu wykładowy język ruski, zaprotestowali wszyscy Rusini z metropolitą ruskim na czele przeciwko temu i żądali języka polskiego. Więc nie jest to rzeczą niesłychaną, gdy się wraca do tych tradycji i dąży do tego, ażeby Rusini, którzy chcą należeć do Państwa Polskiego i chcą być lojalni, także lojalnie ten język polski sobie przyswoili.</u>
<u xml:id="u-12.90" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie, to jest największy zarzut, jaki robię polityce Rządu, że Rząd nie zdaje sobie sprawy z tego, że te województwa wschodnie i Małopolska muszą się oprzeć na fundamencie polskim. Pragnęlibyśmy wszyscy tego, ażeby cała ludność, która zamieszkuje te województwa, kochała Polskę i była przywiązana do Polski. Ludność lojalna nie występowałaby także przeciwko włościanom polskim, nie protestowałaby przeciwko t. zw. osadnictwu polskiemu, przeciwko szkołom polskim i kościołom polskim, które tam są dla ludności polskiej niezbędne. Jeżeli dojdziemy do tego stanu, że nie będziemy mieli pośród siebie tych żywiołów, które działają przeciw państwowości polskiej, to z pewnością nie będą się odzywały przeciw Panom żadne głosy czy t. zw. „endecji”, czy nieendecji. Ale dopóki ten stan rzeczy istnieje, musimy szukać fundamentów dla ustalenia się na Kresach Wschodnich przedewszystkiem w ludzie polskim, w podniesieniu tego ludu polskiego i pod względem ilości i pod względem kultury i pod względem stanu gospodarczego. To nie wyklucza starań, aby i inne narodowości mogły się jak najwięcej rozwijać, ale ludu polskiego nie wolno pomijać i nie należy zapominać o tem, że lud żyje nietylko chlebem, ale potrzebuje także pokarmu duchowego. On musi czuć, że jest w Polsce. W Polsce jest obowiązkiem Rządu starać się o lud polski, o potrzeby jego, żeby lud polski o tem wiedział, że ma prawo zwrócić się do każdego organu rządowego wówczas, kiedy mu się jakakolwiek krzywda dzieje. To jest żądanie, jakie stawiamy, to jest najgłówniejszy zarzut, jaki czynimy temu rządowi, niezależnie zupełnie od względów — jakie mamy — zasadniczych i partyjno-politycznych.</u>
<u xml:id="u-12.91" who="#StanisławGłąbiński">Była tutaj mowa o projekcie Konstytucji. Sądzę, że mogę być zwolniony od tego, żeby mówić bliżej o tym projekcie, już chociażby dlatego, że była o tem szerzej mowa w Sejmie. Mogę tylko zaznaczyć, że my jesteśmy zasadniczo także za tem, żeby zrewidować Konstytucję. To był powód, dla którego już w Sejmie Konstytucyjnym głosowaliśmy za tym artykułem, żeby już następny Sejm, obecny Sejm, mógł się zająć rewizją, a nietylko Sejm po 75 latach. Ale tę rewizję myśmy inaczej rozumieli, a inaczej rozumiały ją stronnictwa lewicowe. Myśmy rewizję rozumieli w duchu więcej konserwatywnym, stronnictwa lewicowe rozumiały tę rewizję w duchu jeszcze bardziej demokratycznym, szczególnie domagały się poddawania niektórych ustaw pod referendum całego narodu i o to była walka. Jesteśmy za tem, ażeby i Konstytucję i ordynację wyborczą w ten sposób zmienić, ażeby większość polska parlamentarna była zapewniona, ażeby rząd mógł się oprzeć na większości, ażeby także i Prezydent Rzeczypospolitej miał większe uprawnienia, ażeby miał np. to prawo veta, o którem była mowa. Za tem wszystkiem byliśmy, jesteśmy i będziemy.</u>
<u xml:id="u-12.92" who="#StanisławGłąbiński">Ale, Wysoki Senacie, sądzę, że za daleko się idzie, jeżeli się chce przy tej sposobności usunąć prawa konstytucyjne ciała parlamentarnego na rzecz jednostki. To, co proponuje Blok Bezpartyjny, to właściwie jest wprowadzenie jedynowładztwa w Państwie Polskiem. Bo czy ten władca, czy samowładca nazywa się cesarzem, czy królem, czy dyktatorem, czy też prezydentem, to jest gra słów, to jest rzecz obojętna, najważniejsze są te uprawnienia, które mu przysługują. Otóż tak daleko idących uprawnień, któreby mogły wogóle wyeliminować wolę narodu, wyeliminować wolę władzy prawodawczej, absolutnie dać nie będziemy mogli, a dać nie będziemy mogli nie ze względów partyjnych, także nie ze względów tylko narodowych, ale ze względów zasadniczych, ze względów na przyszłość tego państwa i ze względu na to, że trzeba się liczyć z naturą polską. Natura polska nigdy nie znosiła t. zw. bata. Tych systemów, jakie panowały na wschodzie, nie można zaaklimatyzować w Polsce. Można wprowadzić je, może kilka lat mogłyby one istnieć, ale jednakowoż trwale one tu nie zapuszczą korzeni. Naród polski chce decydować sam o swoich losach. Naród polski, sądzę, chętnie zgodzi się na to, aby głowa państwa miała szersze uprawnienia, aby raz położyć kres walkom partyjnym, które często decydowały o rządzie. Niechże ten rząd będzie także umocniony, ale naród polski musi mieć świadomość, że nie kto inny, tylko on sam jest piastunem swoich losów, że od niego jego losy zależą. Dlatego tego rodzaju postanowienia, jakie znajdują się w tym projekcie, które eliminują władzę ustawodawczą, bo przecież sesja 4-miesięczna potrzebna jest dla budżetu, wprowadzają jedynowładztwo w naszem państwie i dlatego nie można liczyć na to, żebyśmy się na to zgodzili. Przeciwnie będziemy musieli żądać bardzo znacznych zmian. Zresztą mamy własny projekt zmiany Konstytucji, którego nie dopuszczono do Sejmu, ale sądzę, że ten projekt zostanie przedłożony w jakiś inny sposób i będzie można z tego projektu bliżej dowiedzieć się, jakie jest nasze stanowisko w porównaniu ze stanowiskiem Bloku Bezpartyjnego.</u>
<u xml:id="u-12.93" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli patrzymy na krótkowidzącą politykę Rządu, którą skreśliłem, to nieraz przychodzi nam na myśl, że Rząd, a przynajmniej niektóre sfery rządowe myślą sobie: będziemy rządzili, a po nas niech będzie i potop. Otóż na taką politykę my absolutnie zgodzić się nie możemy. Polityka, którą prowadzi Rząd, to nie jest polityka polska, gdyż polityka polska liczyła się zawsze z tem, że nie siła materjalna, nie materjał decyduje w życiu narodu i o jego losach, ale przedewszystkiem duch, siła duchowa, siła moralną. Tymczasem w tej polityce widać przewagę tej siły materjalnej, dążenie do tego, aby zapomocą siły materjalnej, za pomocą teroru zgnębić i zdusić przeciwników takich, którzy nigdy zgnębić się nie dadzą, ponieważ opierają się na sile moralnej. Ta siła moralna została u nas zachwiana z powodu walk, które się toczyły przed wojną i w czasie wojny pomiędzy rozmaitemi partjami, pomiędzy rozmaitemi orjentacjami politycznemi. I to jest klątwa i nieszczęście naszych czasów, że te stare czasy i te antagonizmy, jakie wówczas powstały, oddziaływują na dzisiejsze stosunki i wprowadzają rozstrój w całej naszej polityce, w naszych stosunkach społecznych. Mamy nadzieję, że się te stosunki zmienią i zmienić muszą. Czerpiemy tę nadzieję także stąd, że oto już ta młodzież, która wychowała się w innych stosunkach, powraca do czystej idei polskiej i z tej czystej idei polskiej pragnie czerpać siłę dla rozwoju i przyszłości narodu. Może ten świeży powiew, który wychodzi od młodzieży, może ten odruch żywiołowy tej młodzieży, coprawda przeważnie narodowej, która liczy się z niebezpieczeństwami, jakie grożą naszemu państwu z zewnątrz i z wewnątrz, może być że ten powiew wpłynie na zmianę kierunku myślowego u Rządu. Może Rząd się zastanowi nad tem, czy jego polityka nie znajduje się na błędnej drodze.</u>
<u xml:id="u-12.94" who="#StanisławGłąbiński">Naród polski w całej swojej tradycji historycznej był znany z tego, że umiłował wolność. Słusznie powiedział poprzedni mówca, że ta wolność była często samowolą, czy swawolą, że ta wolność prowadziła naród do anarchji, ale sama idea wolności, organicznie tkwi w naturze każdego Polaka. Dzisiejszy stan polityczny Polski daje wbrew naturze Polaków i wbrew całej tradycji historycznej smutny obraz jakby ojczyzny w kajdanach w odrodzonej niepodległej Polsce. Nie jestem tego zdania, żeby wolność indywidualna miała być we wszystkich wypadkach nieograniczona, ale jednakowoż wolność narodu, która jest wyższa ponad wolność indywidualną, musi być uszanowana i idea tej wolności musi przełamać wszelkie przeszkody. Naród polski był wolnym i dziś w odrodzonej ojczyźnie będzie wolnym i musi być wolnym.</u>
<u xml:id="u-12.95" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Januszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WacławWiktorJanuszewski">Wysoki Senacie! Ponieważ należę do klubu, któremu udzielono bardzo mało czasu, Wysoki Senat pozwoli, że będę mówił krótko, dość prędko, ale postaram się mówić dość jasno. Sądzę, że to będzie nawet po myśli niektórych członków Senatu, którzy niezbyt cierpliwie wysłuchiwali zbyt długich przemówień.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#WacławWiktorJanuszewski">Chcę nawiązać na początku mego przemówienia do przemówienia, jakie miałem przy poprzednich debatach budżetowych w Senacie, kiedy mówiłem o tych warunkach, w jakich znajduje się rolnictwo, warunki te w ciemnych barwach przedstawiałem i dziś gdybym chciał przedstawiać je również szczegółowo, musiałbym je przedstawić w takich samych barwach ciemnych, bo u nas na wsi nic się nie poprawiło, raczej stosunki pogorszyły się, tak pod względem materjalnym, jak zresztą i pod względem moralnym.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#WacławWiktorJanuszewski">Ten stan określają dobrze niektóre ustępy sprawozdań budżetowych, złożonych Wysokiemu Senatowi przez Komisję Budżetową. Gdybym chciał stamtąd niektóre te wyjątki cytować, to one uzasadniłyby doskonale moje twierdzenie, że stosunki gospodarcze na wsi wcale się nie poprawiły. A przecież referentami tych budżetów byli ludzie, którzy raczej popierają politykę rządową.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#WacławWiktorJanuszewski">Jednak nie chcę nużyć Wysokiej Izby, chcę tylko podkreślić jeszcze raz, że obecny Rząd dla polepszenia stanu gospodarczego wsi zrobił bardzo mało. Charakterystyczną będzie cyfra, którą można znaleźć w miesięczniku „Rolnictwo”, a którą wywodzi poseł Stolarski, stwierdzając, że bezrobocie, które jest wynikiem złego stanu gospodarczego, na wsi obejmuje do 4 miljonów osób, a że straty w dochodzie społecznym wynoszą z tego powodu przeszło 5 miljardów złotych. Ja sądzę, że ten rachunek dość ściśle przeprowadzony, jest bliski prawdy i doskonale maluje stan, w jakim w danym roku budżetowym wieś się znajduje. Lecz chociaż taki stan właśnie istnieje, w budżecie przedstawionym przez Sejm poczyniono skreślenia w odnośnych budżetach, t. j. w budżetach Ministerstwa Rolnictwa, Ministerstwa Reform Rolnych, a nawet Oświaty i skreślił bardzo znaczne sumy. Dla scharakteryzowania typu tych skreśleń przytoczę, że np. w Ministerstwie Rolnictwa w wydatkach zwyczajnych zmniejszono na Komisji Budżetowej Senatu w dziale 3 § 12 zasiłki na popieranie meljoracji rolnych o 1.700.000 złotych. Nie będę przytaczał wszystkiego, tylko niektóre charakterystyczne liczby. Dalej w dziale 4 § 14 na kursy rolnicze dla nauczycieli szkół powszechnych skreślono 200.000 złotych. Dalej w Ministerstwie Reform Rolnych pomoc kredytową przy scalaniu i zamianie gruntów zmniejszono o 6.000.000 złotych, dalej dotacje na fundusze zapomogowe i kredyty ulgowe zmniejszono o 5.800.000 zł. Dział dotacji i ulgowego oprocentowania pożyczek, udzielanych w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego, zmniejszono o 8.850.000 zł. Oto jak się zmniejsza, Wysoki Senacie, te sumy, które Sejm przeznaczył na polepszenie doli wsi, na polepszenie warsztatów rolnych, na polepszenie życia gospodarczego na wsi.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#WacławWiktorJanuszewski">Lecz tego jeszcze niedość. Zmniejszono dobra materjalne, lecz nie zapomniano również i o dobrach moralnych. Na Komisji Budżetowej Senatu w dziale Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zmniejszono sumę wydatków na budowę szkół powszechnych aż o 10 miljonów złotych. Przy dzisiejszym stanie szkolnictwa tak strasznym, jaki jest na wsi, przy dzisiejszym stanie analfabetyzmu, ja powiem nawet rozwoju analfabetyzmu, skreślenie 10 miljonów zł. dość dobrze charakteryzuje tendencje, jakie ożywiały tę większość, która na Komisji Budżetowej była za tem skreśleniem.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#WacławWiktorJanuszewski">Charakterystyczne jest przytem, że nie zapomniano na Komisji Budżetowej Senatu o zwiększeniu niektórych znowu pozycyj, mianowicie o zwiększeniu funduszu dyspozycyjnego i reprezentacyjnego dla Ministra Spraw Wewnętrznych i dla Ministra Spraw Wojskowych. Przytem nie zapomniano również o zmniejszeniu podatku majątkowego o 25 miljonów zł. Tam, gdzie chodziło o obronę wielkiego kapitału, wielkich latyfundjów i majątków, zawsze była na Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu większość, która tych rzeczy broniła, natomiast dla tych rozdziałów i dotacyj, które szły na drobne rolnictwo, niestety, na Komisji Skarbowo-Budżetowej tej większości nie było.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#WacławWiktorJanuszewski">A przecież fundusz dyspozycyjny dla Ministra Spraw Wewnętrznych i dla Ministra Spraw Wojskowych nie powinien być wznowiony, ponieważ nie gdzie indziej, jak na Komisji Skarbowo-Budżetowej wydatki tego funduszu uległy pewnemu oskarżeniu. Również na naszej Komisji Skarbowo-Budżetowej powiedziano, że Sejm nie chce udzielić tych funduszów dyspozycyjnych prawdopodobnie dlatego, że nie chce wogóle walki ze szpiegostwem. Nie sądzę, żeby to oskarżenie, skierowane w stronę Sejmu, było zgodne z istotnemi tendencjami Sejmu, przypuszczam, że gdyby pozycja funduszu dyspozycyjnego była rozdzielona na fundusz do walki ze szpiegostwem i na fundusz reprezentacyjny tak, żeby Najwyższa Izba Kontroli mogła wiedzieć, na co w każdej chwili ten fundusz dyspozycyjny jest wydawany, to te sumy nie byłyby w Sejmie uległy zmianie.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych gen. Składkowski: Od każdego szpiega trzeba wziąć pokwitowanie, czy tak, Panie Senatorze?)</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#WacławWiktorJanuszewski">Nie zawsze wydatki reprezentacyjne są wydatkami celowemi i potrzebnemi i nie zawsze wiadomo, ile z tego funduszu idzie na reprezentację. Słyszeliśmy tu zresztą na komisji, na co mogą iść fundusze dyspozycyjne. Gdyby fundusze te były rozdzielone, to sądzę, że łatwiej byłoby posłom uchwalić sumy dyspozycyjne odrazu, gdyby było powiedziane, ile na szpiegostwo i ile na reprezentację.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#komentarz">(S. Roman: Ale Wy nic nie chcecie dać.)</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#WacławWiktorJanuszewski">Ale to nie zostało rozdzielone i niesłusznie te sumy zostały według mnie wznowione.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#WacławWiktorJanuszewski">Jeżeli przyjrzymy się teraz typowi tych skreśleń i wznowień sum tu w Senacie, to, proszę Wysokiego Senatu, szerokie masy ludowe i robotnicze będą miały argumenty dość poważne i dostateczne, sądzę, do oceny roli Senatu wogóle w ustroju państwowym. Na tym budżecie, na typie tych skreśleń i typie podniesień doskonale widać, jakich interesów Senat będzie bronił i pod jakim kątem widzenia na budżet będzie patrzył. Sądzę, że obecnie, kiedy mówimy o zmianie Konstytucji i kiedy Sejm będzie radził nad tem, czy Senat ma wogóle istnieć, czy nie, dostarczy to doskonałego argumentu przeciw tej instytucji i argumentu słusznego, bo nie mogę inaczej powiedzieć, jak, że obecna sesja budżetowa Senatu wykazuje tendencje prawicowe i reakcyjne.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#WacławWiktorJanuszewski">Wobec tego moje stronnictwo, nie chcąc brać odpowiedzialności na siebie za te skreślenia, nie będzie mogło głosować za tym budżetem.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Koerner.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#MozesKoerner">Wysoki Senacie! Niezwykłe okoliczności towarzyszą, mojem zdaniem, rozpatrywaniu budżetu obecnego. Bo, proszę Panów, kiedy dokoła słychać utyskiwania na ciężką sytuację gospodarczą, to z ust p. Ministra Skarbu, a dziś z ust p. generalnego referenta słyszy się słowa niezwykłego optymizmu. Rząd, a w szczególności p. Minister Skarbu, mówiąc o budżecie, mówił niemal jak triumfator. My mamy budżet na rok 1929/30, który przewiduje sumę większą o 300.000.000, niż w roku ubiegłym. Powstaje pytanie czy jest to usprawiedliwione, czy warunki obiektywne, warunki gospodarcze istotnie usprawiedliwiają takie powiększenie budżetu, gdyby nawet można było tę sumę wyciągnąć ze społeczeństwa? Jest to oparte, mojem zdaniem, tylko na bardzo daleko posuniętym optymiźmie, jaki cechuje w tej chwili Rząd. W myśl tego optymizmu mamy politykę wielkich budżetów, mamy politykę silnego przykręcania śruby podatkowej, mamy politykę wyciągania nadmiernych funduszów ze społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#MozesKoerner">Że tak jest, że Rząd jest tak wielkim optymistą, — nie chcę sądzić tylko po jego wynurzeniach i słowach, — ale powołam się na to, co Rząd sam ogłosił. Otóż w budżecie, w uwagach do podatku dochodowego p. Minister Skarbu piszę, że przewiduje się znaczne powiększenie wpływów podatku dochodowego, „gdyż przewiduje się stopniowe polepszenie sytuacji gospodarczej w kraju”. Gdyby podwyższać daniny w kraju można było tylko na mocy swojej władzy, a nie liczyć się z zamożnością obywateli, to istotnie Rząd miałby może rację — może wyciągnąć i dlaczegóż ma tego nie robić! Ale podwyższenie danin jest możliwe tylko przy oparciu się o wzrastającą zamożność ludności. Czy u nas istnieje w tej chwili powiększenie zamożności ludności? Tak nie jest. I to chyba przyznają wszyscy i to zresztą dziś p. referent generalny stwierdził w swojem przemówieniu. Podatki bezpośrednie u nas w tej chwili wynoszą mniej więcej 25% wszystkich danin publicznych i monopoli, gdy tymczasem przed wojną według danych, zebranych przez wybitnych ekonomistów, na tym samym obszarze, jaki w tej chwili zajmuje Polska, podatki bezpośrednie wynosiły nie więcej jak 8–10% od wszystkich danin publicznych. Zatem jest wskazane, aby teraz, kiedy ludność ubożeje z roku na rok, ten stosunek powiększać, jak to w tej chwili czyni Rząd.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#MozesKoerner">Jest jeszcze bardzo charakterystyczna cecha obecnego budżetu, o czem zresztą p. referent generalny dziś mówił, to są wielkie wydatki na inwestycje, wielkie jak powiadam w stosunku do budżetu. Zwiększa to majątek państwa niewątpliwie. Ale jeżeli Rząd w tak ciężkich chwilach gospodarczych, jakie kraj przeżywa, wyciąga z budżetu zwyczajnego mniej więcej 20% na inwestycje, zamiast tych pieniędzy w jak największej ilości używać na zasilenie życia gospodarczego, to nie mogę uważać tej polityki Rządu za słuszną i za wskazaną.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#MozesKoerner">Proszę Panów! Że istotnie ta polityka skarbowa i gospodarcza Rządu nie jest należyta, wskazuje choćby to, że Polska co do swoich budżetów i co do swojej sytuacji gospodarczej stoi daleko w tyle poza wieloma krajami i państwami, pozbawionemi tych bogactw naturalnych, jakie Polska posiada. Wybitny angielski uczony geograf, Griffith Taylor wydał w roku zeszłym pracę o 74 krajach na kuli ziemskiej, które, zbadał pod względem gospodarczym i wskazuje na to, że Polska na kontynencie Europy co do swoich możliwości gospodarczych, co do swego dogodnego położenia zajmuje trzecie miejsce, a wśród krajów przez niego zbadanych na całej kuli ziemskiej zajmuje szóste miejsce. Zdawałoby się, że przy tak dogodnych, tak szczęśliwych warunkach sytuacja gospodarcza takiego kraju powinnaby się nadzwyczaj szybko rozwijać, powinnaby mnożyć bogactwa ludności, a nie prowadzić do zubożenia ludności. Tymczasem okazało się, że tak nie jest, a nie jest właśnie dlatego, że rządy nasze taką politykę skarbową dotychczas prowadziły, że z ludności wyciągały ostatni grosz, nie dając możności rozwijania się temu życiu gospodarczemu.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#MozesKoerner">Już dziś wskazywano na to, że są groźne objawy na przyszłość. Mówiono już — mogę to również stwierdzić i powtórzyć — o tej wielkiej ilości protestowanych weksli, P. prof. Głąbiński przed chwilą tu wskazał, że w zeszłym roku było przeszło miljon weksli protestowanych. W jednym miesiącu grudniu było przeszło trzysta tysięcy weksli protestowanych, z których tylko połowę dłużnicy zdołali sprolongować, a gdy się przyjmie pod uwagę, że wielką dość układów dobrowolnych zawierają obecnie przedstawiciele przemysłu i handlu jeszcze zanim weksel idzie do protestu, to Panowie zrozumiej ą, w jakiej sytuacji gospodarczej w istocie się znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#MozesKoerner">Jest jeszcze jedna cecha charakterystyczna, która wskazuje, że optymizm p. generalnego referenta budżetu jest zupełnie nieusprawiedliwiony. Miernikiem tego, czy dany kraj rozwija się pod względem gospodarczym i czy bogactwo wzrasta, jest wszędzie ilość oszczędności i wielkość oszczędności ludności. Jak się ta rzecz przedstawia u nas? Otóż, jak wiemy, w tej chwili suma oszczędności wynosi coś nie coś więcej nad miljard złotych, kiedy przed wojną na tym samym obszarze oszczędności wynosiły 3 miljardy zgórą złotych. A zatem te oszczędności nie dosięgają jeszcze 1/3 tego, co było przed wojną. A jak się dzieje u innych? Bo dziś starano się porównywać, że nietylko my jedni jesteśmy w takiej sytuacji, ale bardzo wiele państw. Byłem zagranicą w drugiej połowie ubiegłego roku i wyczytałem w jednem z pism niemieckich daty o stanie oszczędności na 1 Iipca w Niemczech. Ta suma wynosiła na 1 Iipca 6 miljardów złotych marek, przyczem, co jest najbardziej charakterystyczne, ostatnie 3 miljardy wpływały mniej więcej co 6 miesięcy 1 miljard. Jeżeli Panowie to porównają z sytuacją, w jakiej my jesteśmy, to Panowie chyba zgodzą się na to, że nasza sytuacja gospodarcza wcale nie jest wesoła.</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#MozesKoerner">Rząd jednak widocznie jest świadom tego, że my idziemy nie ku poprawie, ale raczej ku pogorszeniu. Bo jeżeli Panowie zajrzą do pozycji dochodów Ministerstwa Skarbu w dziale 6 paragraf 13 (opłaty stemplowe), o czem się dzisiaj mówiło, że podniesiono je jeszcze o 15 miljonów złotych, to Panowie znajdą, że już w pierwotnym budżecie rządowym, wniesionym do Sejmu, Rząd przewidywał, że z opłat za same weksle w roku przyszłym ma wpłynąć 35 miljonów złotych, wówczas kiedy budżet 1928/29 przewidywał 28 miljonów z tych samych opłat. Rząd zatem przewidywał, że ilość weksli, jaka będzie zużyta w życiu gospodarczem państwa w roku następnym, będzie o 25% większą. Czego to dowodzi? Gdyby to dowodziło powiększenia się wogóle obrotu, potęgowania się życia gospodarczego, toby to było może w części usprawiedliwione, bo obrót kredytowy w tych wypadkach się też powiększa, ale w naszych warunkach jest on tylko dowodem potęgowania się ciasnoty pieniądza, na jaką teraz kraj cały się uskarża, i od której całe życie gospodarcze tak niesłychanie cierpi. To też w wydatkach działu 2 — druk weksli, również się przewiduje wydrukowanie 35 miljonów sztuk weksli w porównaniu z 30 miljonami w roku ubiegłym.</u>
<u xml:id="u-16.7" who="#MozesKoerner">Ale co jest charakterystyczne w związku z temi cyframi? Tuż zaraz przy tym wydatku na druk weksli jest drugi wydatek na druk świadectw przemysłowych, wskazujący na to, że istotnie to powiększenie się ilości weksli nie stoi wcale w ścisłym związku z rozwojem życia gospodarczego; o tem cyfra ta świadczy dobitnie, bo Rząd przewiduje druk na rok przyszły budżetowy 821.000 świadectw przemysłowych gdy w r. 1928/29 wydrukowano tych świadectw 820.000, czyli przewiduje wydrukowanie tylko o 1.000 więcej na rok przyszły. Jeżeli Panowie porównają cyfry, które tu podałem w odniesieniu do weksli, z tą ostatnią, to przekonają się Panowie, że powiększenie ilości weksli jest świadectwem ciasnoty na rynku pieniężnym, jest świadectwem osłabienia tempa życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-16.8" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, a Rząd przychodzi do nas ze swoim optymizmem w momencie, kiedy Polska przeżywa wyjątkowy okres, okres szeroko zakreślonej walki o system porządku państwowego, o parlamentaryzm, o przyszły stan praworządności w samem państwie, o prawa tej Izby i Izby poselskiej, o kompetencje tych Izb. W tym momencie kiedy, proszę Panów, należy oczekiwać raczej walk bardzo głęboko sięgających tu na tym terenie, Rząd przychodzi z wielkim optymizmem w swoim budżecie.</u>
<u xml:id="u-16.9" who="#MozesKoerner">A teraz powstaję pytanie, czy my możemy znaleźć z zewnątrz pomoc, by to życie gospodarcze ożywić. Wierzymy wszyscy, że te pożyczki z zagranicy dostawać będziemy. Ale jak się sytuacja układa w tej chwili za granicą? Już dziś Panowie słyszeli, że stopa procentowa w niektórych krajach rośnie. W Anglji niedawno podniesiono stopę procentową i, proszę Panów, my to bardzo poważnie odczujemy przy następnych pożyczkach. Bo jedno z dwojga: albo u nas stopę procentową się podniesie, albo skurczy się dopływ tych pożyczek z zagranicy. To ostatnie byłoby dla nas niebezpieczniejsze dlatego, że życie gospodarcze znalazłoby się w sytuacji jeszcze cięższej, jesteśmy bowiem niezmiernie ubodzy w kapitał i tego kapitału potrzebujemy, by to życie nie padało. Teraz, skoro mamy ożywiać życie gospodarcze i mamy ten wielki optymizm, z jakim przyszedł do nas Rząd, to należałoby się spodziewać, że Rząd widocznie ma możność, by w przyszłym roku powiększać obroty pieniężne i zasilać kredytem życie gospodarcze, czego w zeszłym roku nie czynił, a przynajmniej nie w takim stopniu, aby nie dopuścić do sytuacji, w jakiej teraz się znaleźliśmy.</u>
<u xml:id="u-16.10" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, kilka cyfr. W grudniu 1928 r. Bank Polski miał do dyspozycji na dyskonto weksli 874 miljony zł. Czy wykorzystał te pieniądze, czy puścił je w obieg? Nic podobnego. Nie wykorzystał tej sumy i jeżeli Panowie poszukają w oficjalnych sprawozdaniach, to Panowie znajdą, że portfel wekslowy wynosił tylko 640.730.000, zatem o 234.000.000 mniej niż Bank Polski był w stanie zdyskontować. Czy to jest zdrowa polityka? Czy przy tej polityce możną żywić len optymizm, z jakim Rząd do nas przychodzi? A muszę stwierdzić, że to nie jest jeden oderwany wypadek, albowiem cały rok zeszły charakteryzowało to samo, że mniej więcej na sumę 200.000.000 zł. Bank Polski co miesiąc nie wykorzystywał swych funduszów na dyskonto.</u>
<u xml:id="u-16.11" who="#MozesKoerner">A specjalnie nie jest przez ten Bank Polski faworyzowany jeden dział naszej gospodarki, jedna dziedzina, która przecież odgrywa bardzo poważną rolę — mam na myśli handel. W grudniu roku zeszłego handel korzysta z bezpośrednich kredytów w wysokości 52.700.000 — to jest mniej więcej 8%. Ale byłoby wielkim błędem, jeżeliby Panowie sądzili, że handel prywatny, ten handel indywidualny, z tego korzysta. Nic podobnego. Ta cała niemal suma została wypożyczona rozmaitym syndykatom rolniczym, rozmaitym syndykatom węglowym, rozmaitym spółkom w rodzaju „Nasz Sklep”, czy „Pomoc Szkolna”, ale prywatny handel, kupiec lub importer z tego bezpośredniego kredytu, niestety, nie mieli szczęścia skorzystać.</u>
<u xml:id="u-16.12" who="#MozesKoerner">I to samo w drugiej dziedzinie, niezmiernie ważnej w naszem życiu gospodarczem, w dziedzinie rzemiosła. Kredyt dla rzemiosł w roku 1928 był przez Bank Gospodarstwa Krajowego wyznaczony w wysokości 13 miljonów złotych, płatnych w 10 ratach kwartalnych. Jeżeli ja Panom wskażę, że z pośród 385.000 warsztatów, zakładów w Polsce, jest 150.000 warsztatów żydowskich i że z tego funduszu 13 miljonów na kredyt dla rzemiosł ani jedna instytucja rzemieślnicza żydowska kredytu nie otrzymała, to proszę mi powiedzieć, czy Panowie to uważają za politykę zdrową, aby i tę część ludności żydowskiej, tę część produkującą, doprowadzić stopniowo do zniszczenia?</u>
<u xml:id="u-16.13" who="#MozesKoerner">To samo na polu spółdzielczości. Kredyt dla spółdzielczości w roku ubiegłym wynosił przeszło 6 i pół miljona złotych. Jak się ta rzecz przedstawia w stosunku do spółdzielni żydowskich? Otóż, proszę Panów, skorzystała z tego jedna jedyna spółdzielnia, co wiem napewno, w Lublinie, w wysokości 25.000 złotych, ponoć dlatego, że prezes zarządu głosował na jedynkę. I podobno otrzymała drugą spółdzielnia w Warszawie, Bank Spółdzielczy Kredytowy, na którego czele stoi jeden z posłów żydowskich, nie należący do Klubu Żydowskiego i nie reprezentujący ludności żydowskiej, należący natomiast do Bloku Bezpartyjnego. Natomiast zjednoczony bank rzemieślniczy żydowski, który ma kapitał blisko pół miljona złotych, ani grosza kredytu dla swego banku otrzymać, mimo wszelkie zabiegi, nie może.</u>
<u xml:id="u-16.14" who="#MozesKoerner">Optymizm Rządu, zdawałoby się, nie powinien być ujawniony, jeżeli się widzi, jaki państwo w tej chwili posiada bilans handlowy. W zeszłym roku w referacie swoim p. generalny sprawozdawca powiedział nam, że ujemny bilans handlowy to wcale nie jest straszna rzecz, to można przeżyć i przeboleć. Wskazywałem wówczas w swojem przemówieniu, że to wcale nie jest wesoła, ani miła rzecz, że to może doprowadzić w skutkach do bardzo niepożądanych rezultatów. Przytoczyłem przykłady innych państw. Co się okazało? Okazało się, że bilans handlowy staje się chronicznie chorym i rok budżetowy 1928/29 wykaże nam ujemny bilans handlowy w sumie blisko jednego miljarda złotych.</u>
<u xml:id="u-16.15" who="#MozesKoerner">Proszę Panów! Kiedy Bank Gospodarstwa Krajowego swoich własnych promes nie wypłacał i dotychczas nie wypłaca, kiedy wysoka stopa procentowa gnębi całe życie gospodarcze, kiedy z zagranicy nie widzimy dopływu świeżych kapitałów, a raczej można się spodziewać, że z wielkiemi trudnościami spotykać się będziemy, wtedy, kiedy nasze papiery procentowe, państwowe i komunalne na rynkach zagranicznych doznają coraz większego pogorszenia w kursie, — to zapytuję, skąd się ten optymizm Rządu wziął i nad czem Rząd ten swój optymizm opiera? Mam wrażenie, że w przyszłym roku Rząd odczuje to bardzo głęboko, że nastrajał społeczeństwo na tę nutę optymizmu. Miasta w swoich budżetach zaczynają już wołać głośno i wskazywać Rządowi, że stoją poprostu w przededniu wielkiej katastrofy. Nie jest tajemnicą już teraz dla Ministra Skarbu, że miasta na przyszły rok nie widzą możności powiązać końca z końcem w swoich budżetach w tych warunkach, w jakich się obecnie znajdują. Nie dalej jak dzisiaj odbyła się konferencja w magistracie m. Warszawy z przedstawicielami parlamentu, z posłami z Warszawy, celem omówienia katastrofalnej sytuacji, w jakiej się budżety miast w przyszłym roku znajdą. I nic dziwnego, bo, pomijając uszczuplenie dochodów przez politykę skarbową Rządu, mamy też przeciążenie ludności miejskiej podatkami, o czem od wielu lat mówimy, na co niestety dotychczasowe rządy były głuche zupełnie? Po raz pierwszy w tym roku p. Minister Skarbu w swojem przemówieniu oświadczył, że istnieje u nas nierównomierne obciążenie poszczególnych grup i warstw ludności, że trzeba pójść po drodze naprawy. To nie przeszkadza wcale Rządowi wydawać ustaw, które nakładają na miasta coraz nowe, coraz większe ciężary, bez wskazania źródła pokrycia. Mnóstwo ustaw zostało w zeszłym roku wydanych w drodze dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej, oczywiście za zgodą Rządu, a ustawy te sprowadzają nowe i bardzo dotkliwe i wielkie ciężary na miasta. Jeżeli ja Panom wskażę, że w samej Warszawie wskutek tych nowowydanych dekretów ciężary powiększyły się w roku bieżącym o 20 miljonów złotych bez jakiegokolwiek źródła pokrycia, to Panowie zrozumieją, że wiele miast będzie musiało coraz bardziej uginać się pod ciężarem skutków, jakie wywołują te dekrety.</u>
<u xml:id="u-16.16" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, dla nas, dla ludności, którą ja mam zaszczyt reprezentować, oczywiście ta polityka Rządu obciążania i przeciążania coraz bardziej ludności miast ma wprost katastrofalne znaczenie, jest przyczyną pauperyzacji, którą ta ludność w tej chwili przeżywa. Ludność żydowska w miastach wynosi około 1/3, a wszak Panowie wiedzą, że zajmuje się ona przeważnie handlem i przemysłem, a ten handel i przemysł, na co wskazuje p. Minister Skarbu w swojem przemówieniu, były dotychczas zbytnio obciążone i są jeszcze zbytnio obciążone ciężarami podatkowemi i daninami różnemi. Otóż ta warstwa nominalnie wynosi 1/3, jeżeli mówić o udziale jej w ponoszeniu ciężarów, wobec tego, że zajmuje się przeważnie handlem i przemysłem, to, proszę Panów, według obliczeń, które zostały dokonane — nie mogą one być zupełnie ścisłe — ale ciężar tych danin i podatków spada na ludność żydowską w wysokości co najmniej 50% ogólnej sumy. Jest to sprawa, która powinna obchodzić nietylko nas, reprezentantów tej ludności. W zeszłym roku p. referent generalny zwrócił uwagę w swoim referacie na to, że jeżeli krzywdy doznaje jedna część ludności, jeżeli ubożeje jedna część ludności jedna warstwa, to niezawodnie odbijać się to musi i odbije się na stanie całego państwa, jako ognisko zapalne, które musi być leczone, inaczej bowiem ten stan zapalny odbije się na reszcie organizmu państwa.</u>
<u xml:id="u-16.17" who="#MozesKoerner">Niestety, nie widzimy dotychczas żadnych kroków Rządu w tym kierunku, ażeby nie dopuszczać do dalszego zaognienia się, do dalszej choroby, która się rozwija w tej części ludności państwa, choroby natury gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-16.18" who="#MozesKoerner">Przed wojną liczono, że jest jeden środek — zresztą z tego środka korzystała sama ludność żydowska, która może przynieść ulgę w pewnej mierze, to jest emigracja. Wiem, że są stronnictwa polskie, któreby były szczęśliwe, gdyby jak najwięcej Żydów z Polski wyemigrowało, i są prawdopodobnie nieszczęśliwe, że teraz bramy innych państw dla immigracji są zamknięte. Istotnie tak jest. I jeżeli już po wojnie wiele państw zaczęło czynić utrudnienia immigracyjne, to jednak jeszcze w pierwszym okresie pewna ilość ludności mogła emigrować. Panowie wiedzą, że teraz te bramy zamyka się na cztery spusty. Jeszcze w r. 1921 z Polski wyemigrowało przeszło 80.000 Żydów, ale już w roku ubiegłym wskutek restrykcji immigracyjnej z Polski mogło wyemigrować tylko 20.000 Żydów. Ta ciężka sytuacja tej ludności wobec niemożności wynalezienia jakichkolwiek środków obrony zmusza ją do tego, aby się odwoływała do swoich braci zagranicą, a w szczególności w Ameryce, i Panowie wiedzą, że z Ameryki przez cały czas po wojnie płynęły wielkie sumy i wielkie kapitały, dzięki którym tylko ta ludność mogła nieco ulżyć sobie w tym ucisku i w tych ciężarach, jakie ponosić musiała.</u>
<u xml:id="u-16.19" who="#MozesKoerner">Co robi Rząd? No, trudno mi powiedzieć: nic, jeżeli się liczyć z absolutną cyfrą, ale prawie nic. Ludność ta prócz ciężarów, bezpośrednio nakładanych przez państwo, musi ze swoich własnych źródeł dodatkowo ponosić kolosalne ciężary na zaspokojenie swoich potrzeb. Wystarczy, jeżeli Panom powiem, że gminy żydowskie maj ą budżety, przekraczające w sumie ogólnej 20 miljonów złotych na zaspokojenie szeregu potrzeb, które dla innych narodowości i wyznań są zaspakajane przez państwo. Taką pozycją w budżecie jest pozycja na wyznania. P. senator Evert wygłosił znakomite przemówienie na Komisji Skarbowo-Budżetowej, mówiąc o tej pozycji. Miałem możność zaznajomienia się już w druku z przemówieniem p. senatora Everta. Muszę stwierdzić, że jeżeli ktokolwiek powiedział mocne słowo o tej niesprawiedliwości, jaka się mieści w tej pozycji, to mocne słowo powiedział p. senator Evert, bo jeżeli Panom powiem, że w sumie blisko 26 miljonów złotych na wyznania, wyznanie żydowskie już razem z seminarjum, które właściwie tu nie należy, ma 216.000 złotych, kiedy ludność ta wynosi 12 do 14% w państwie, a ma, jak Panowie widzą, zaledwie 1% nawet niecały z sumy wydawanej przez państwo — to ja Panów zapytuję, czy jest za mocne wyrażenie p. senatora Everta, który powiedział, że inne wyznania są zmuszone do utrzymywania jednego tylko panującego wyznania, rzymsko-katolickiego. To były słowa p. senatora Everta i powiedział więcej, bo powiada, że to wstyd przynosi temu wyznaniu, że chce korzystać z opłat wnoszonych przez inne wyznania. My oczywiście z takiem stanowiskiem, jakie zostało ujawnione w budżecie państwa, zgodzić się nie możemy, i ten ochłap, który nam jest rzucony, odrzucamy i prosimy Panów o skreślenie całej tej sumy.</u>
<u xml:id="u-16.20" who="#MozesKoerner">Dziś tutaj szereg mówców mówiło o jednem zjawisku, jakie zaczyna cechować gospodarkę w państwie naszem; mówiło o tej naiwnej wierze we wszechmoc państwa jako kupca i jako przemysłowca, czyli jak tutaj nazwano, o etatyzmie państwowym. P. prof. Głąbiński zarzucał obecnemu Rządowi, że wkroczył na drogę etatyzmu. Ale ja tu muszę sprawiedliwie przyznać, że bynajmniej nie Rząd obecny zapoczątkował ten etatyzm. Rząd obecny już w dziedzictwie otrzymał pewien etatyzm, i tylko go dalej rozwija. Poprzednie rządy ten etatyzm zapoczątkowały, oczywiście nie dlatego, żeby uważały, że w ten sposób państwo zyska może gospodarczo, ale miały na względzie to samo, co p. prof. Głąbiński zarzuca obecnemu Rządowi, względy natury czysto politycznej: wypierania, rugowania pewnych elementów z tych zakładów, które przez państwo zostały przejęte. A dla tych poprzednich rządów, jak je dotąd nazywano, i jak zwykli jesteśmy nazywać, rządów endeckich czy chjeno-piastowych, dla tych rządów tym pewnym elementem byli Żydzi. Teraz może się ta rzecz zmieniła, może dla Rządu obecnego niepożądane są i inne elementy, ale niech p. sen. Głąbiński za to nie czyni zarzutów i wyrzutów tylko obecnemu Rządowi.</u>
<u xml:id="u-16.21" who="#MozesKoerner">Przedsiębiorstwa państwowe wykazują coraz mniejszą dochodowość a słyszeliśmy dziś bardzo charakterystyczne cyfry z ust p. referenta generalnego, że dochód z przedsiębiorstw państwowych cały, brutto, w stosunku do ogólnych dochodów brutto wynosi 55%, gdy tymczasem dochód netto tych samych przedsiębiorstw w stosunku do ogólnego dochodu netto wynosi wszystkiego 6,5%. Te dwie liczby wystarczają, aby wykazać, czy te przedsiębiorstwa dobrze pracują, czy pracują tak, że należy jak najprędzej odebrać je z rąk państwa. A co robi oficjalna statystyka?</u>
<u xml:id="u-16.22" who="#MozesKoerner">Wówczas, kiedy państwo usprawiedliwia się, że nie może mieć większych dochodów, bo widocznie sytuacja gospodarcza jest taka, że większych dochodów wyciągnąć nie można, to oficjalna statystyka stwierdza, że dochodowość prywatnych przedsiębiorstw w stosunku do zeszłego roku wzrosła i wzrasta. Jabym chciał wiedzieć, jak to można tak łatwo stosować tę starą, już znaną hotentocką maksymę. Tu Rząd to robi, bo powiada: my mamy dochody słabe, ale wy, handel i przemysł prywatny, wy macie daleko większe dochody, my wam to statystycznie udowodnimy. Nic dziwnego, mogą mieć oczywiście zakłady państwowe większe dochody, i dziwię się, że ich nie mają, bo wszak nie ponoszą ciężarów tych, które prywatne zakłady ponoszą. Przeciwnie, uważają to sobie nawet za dochód i tu myślę, że jest błąd ze strony p. generalnego sprawozdawcy, jeżeli wykazuje, że jest 6% dochodu netto. Sądzę, że Pan się myli, dochód jest daleko mniejszy, jeżeli się wszędzie w przedsiębiorstwach państwowych postępuje tak, jak to Rząd robi przy budżecie żup solnych, gdzie za uboczny dochód uważa się niewpłacony podatek obrotowy w sumie 425.300 zł, to Panowie znajdą w drukowanym budżecie przy żupach solnych w drugim punkcie — uwaga: 425.300 zł. niewpłaconego podatku od obrotu zalicza się do dochodów.</u>
<u xml:id="u-16.23" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, p. Minister Skarbu zwalcza ten szerzony pogląd o etatyzmie i powiada: „Nic podobnego, przyszłość Polski — powiada p. Minister Skarbu dosłownie — leży w rozwoju inicjatywy prywatnej”. Jabym tylko chciał dobrze zrozumieć tu p. Ministra, czy p. Minister Skarbu to mówi o tej przyszłości Polski może za 100 lat? W teraźniejszości bynajmniej nie znajduję potwierdzenia tej tezy, którą p. Minister dla przyszłości nam wskazał. Teraźniejszość rządu, teraźniejszość polityki gospodarczej rządu nie idzie wcale w kierunku rozwoju inicjatywy prywatnej, raczej przeciwnie, w kierunku jej uszczuplania i zmniejszania. Oczywiście, gdy przedsiębiorstwa państwowe podatków bezpośrednich nie płacą, to rzecz prosta, musi się zwiększać obciążenia podatkowe pozostałych gałęzi przemysłu, bo ilość działów przemysłu, pozostających w rękach prywatnych, zmniejsza się. Że tak jest, że się zmniejsza ta ilość, to powołam się na to, co zostało wydrukowane, co inny minister, p. Minister Moraczewski oświadczył publicznie i wydrukował, że Rząd i samorządy co roku otwierają przeszło setkę nowych, własnych przedsiębiorstw. Proszę Panów, jeżeli Rząd przeszło setkę co rok otwiera, to przypuszczam, że ta ilość co roku rośnie kosztem czynnika prywatnego. A tych przedsiębiorstw rządowych nie cechuje bynajmniej to, co cechuje prywatne przedsiębiorstwa. Prywatny przedsiębiorca w swoim interesie szuka przedewszystkiem ludzi zdolnych, ludzi wykwalifikowanych i odpowiednich na dane stanowisko. Co się dzieje w przedsiębiorstwach rządowych? W przeważnej części protekcjonizm, a w stosunku de nas specjalna polityka zupełnego nieprzyjmowania zdolnych bardzo ludzi, wykwalifikowanych pracowników, jeżeli tylko mają nieszczęście być Żydami.</u>
<u xml:id="u-16.24" who="#MozesKoerner">Wzmożony fiskalizm, jaki cechuje politykę skarbową naszego Rządu w ciągu ostatnich dwóch lat i który zresztą jest przewidywany na przyszłość przy budżecie o 300 miljonów większym, niż w roku ubiegłym, jest tem gorszy, że stoi w związku z fatalnym systemem podatkowym, dotychczas nie zreformowanym. Rząd ogłosił, że zamierza wystąpić i szykuje się do reformy podatkowej. Muszę tu stwierdzić, że z dotychczasowej działalności i pracy Rządu przekonaliśmy się, iż sprawy, na których mu istotnie zależy i bardzo zależy, Rząd potrafi bardzo szybko przeprowadzić przez ciała ustawodawcze, nawet szybciej, niż to by należało robić. Ale nie widać wcale tego pośpiechu i tej energji, tej sprężystości Rządu odnośnie do reformy podatkowej, w szczególności co do jednego podatku, co do którego już wszyscy są zgodni, że jest on nieszczęsny, że jest rujnujący, że jest demoralizujący i płatnika i poborcę — mówię o podatku obrotowym. Wiele państw, jak to dzisiaj słyszeliśmy tutaj, już zrezygnowało z tego podatku: ja dorzucę do tego jeszcze, że w Austrji wprowadzono już ryczałt, licząc się właśnie z temi nadużyciami, które były czynione przy wymiarze i przy poborze, że w Czechosłowacji zupełnie go skasowano, zastąpiono podatkiem od zarobków, że nawet w sowieckiej Rosji maksymalna skala tego podatku jest ½%tymczasem u nas jest 2%, że w Niemczech maksymalna skala jest ¼%przyczem szereg kategoryj handlu i przemysłu jest zupełnie wolny. Jak odmiennie ten podatek jest ściągany w innych państwach niż u nas, jak on nawet mniej ciąży niż u nas, wskażę na to, że w Niemczech w 1927/28 r. podatek obrotowy, nota bene obejmujący tam i rolnictwo, wynosił w roku ubiegłym 17% wszystkich podatków bezpośrednich, gdy u nas za ten sam okres podatek ten wynosił około 40%, a pobiera się u nas tylko od handlu i od przemysłu. Co jest jeszcze gorsze u nas, to system pobierania tego podatku, mianowicie pobiera się go nietylko od faktycznych wpływów, ale od obrotu, niezależnie od tego, czy dany wpływ został uzyskany przez przedsiębiorcę lub kupca czy nie został uzyskany. Nie można się dziwić wobec tego, że my się dusimy, że sytuacja gospodarcza gniecie nas coraz bardziej i że sytuacja ta nie nastraja nas wcale do tego optymizmu, z jakim przyszedł tu do nas Rząd i p. generalny referent.</u>
<u xml:id="u-16.25" who="#MozesKoerner">Ja nie będę mówił o reformach, na które wskazywaliśmy Rządowi i o czem mówiono tak obszernie w Sejmie, co do obniżenia stopy tego podatku, co do pobierania tego podatku u źródła. Nie będę tych rzeczy omawiał, ale chciałbym zwrócić uwagę, że chociaż i p. Minister Skarbu to wszystko uznaje i doradca finansowy amerykański p. Dewey, bardzo krytycznie o tym podatku już się wypowiedział, dochodzą nas głosy, że na rok następny, niestety, p. Minister Skarbu wydał polecenie podniesienia znowu wymiaru o 30%. Jeżeli to jest prawdą, to mam wrażenie, że p. Minister Skarbu zamknął zupełnie oczy na rzeczywistość, że nie chce wcale liczyć się z tem, co w życiu zachodzi. Bo, proszę Panów, Panowie wiedzą, że w zeszłym roku nietyle było skarg na sam podatek i jego stopę, ile na wymiar, na postępowanie wymiarowe władz skarbowych. P. Minister Skarbu w swoim projekcie reformy tego podatku domaga się pełnomocnictw. Myśmy już mieli smutne doświadczenia z pełnomocnictwami, których udzielono temu Rządowi. A ja się zapytam, któż ma być tym, co będzie stwierdzał stan gospodarczy zainteresowanych w celu obniżenia podatku? Ta sama biurokracja. Jak ta biurokracja postępuje, proszę sobie przejrzeć sprawozdanie z rozmaitych zjazdów najrozmaitszych instytucyj gospodarczych, a Panowie będą mieli odpowiedzi bardzo jaskrawe i bardzo dokładne. Jakież jest remedjum, jakie wyjście?</u>
<u xml:id="u-16.26" who="#MozesKoerner">Jak na wstępie powiedziałem, Polska jest bardzo szczodrze obdarzona przez naturę, ale jedna rzecz, która u nas kuleje, szwankuje i która jest głównym powodem tego, że sytuacja gospodarcza u nas się nie rozwija, to jest słabe, a raczej żadne podnoszenie się wytwórczości w kraju i marnotrawstwo czasu, które nas tak charakteryzuje. Był tu w ubiegłym roku, zaproszony przez Instytut Naukowej Organizacji Pracy, wybitny organizator życia gospodarczego, p. Harrington Emerson, którego poproszono, ażeby się wypowiedział o sytuacji gospodarczej w Polsce i o stanie, w jakim się Polska znajduje. I otóż p. Emerson krótko oświadczył, że cechą charakterystyczną życia gospodarczego w Polsce jest niesłychane marnotrawstwo czasu i rozrzutność czasu; że czasu w Polsce nikt nie ceni. Oświadczył p. Emerson, że gdyby Polska wykorzystała należycie czas, to wzniosłaby się na wyżyny dobrobytu gospodarczego ponad Stany Zjednoczone Ameryki Północnej — oto słowa p. Emersona. A co robią u nas rządy i co robi społeczeństwo? Mamy ustawę o czasie pracy. Proszę Panów, zadałem sobie trudu, żeby obliczyć, ile czasu traci się w Państwie Polskiem wskutek tego, że istnieje obowiązek świętowania przez wszystkich obywateli bez wyjątku, świąt oficjalnych, świąt chrześcijańskich. Obliczyłem to w stosunku do ludności żydowskiej i otrzymałem cyfrę wprost przerażającą. Bo jeżeli Panowie wezmą, że jest około 3 miljonów Żydów w Polsce, z pośród tych trzech miljonów Panowie przyjmą, że tylko czwarta część świętuje i w soboty i w niedziele, traci zatem jeden dzień, jeżeli Panowie przyjmą, że zatem traci i świętuje w ciągu roku zbytecznie 60 dni, bo i niedziela i niektóre święta, i jeżeli Panowie przyjmiecie średni zarobek tylko na 10 złotych dziennie, to Panowie osiągną sumę 450.000.000 złotych. Otóż ta jedna ustawa, to jedno zmuszanie ludności żydowskiej do świętowania i do nieróbstwa w niedziele i święta chrześcijańskie przynosi strat państwu najmniej, bo bardzo skromnie to liczyłem, blisko pół miljarda złotych rocznie. Czy to jest wskazane, jeżeli się chce rozwijać gospodarstwo państwowe? Ja wątpię, czy Emerson, czy jakikolwiek inny ekonomista chciałby przyznać komukolwiek rację w Polsce, jeżeli w dalszym ciągu podtrzymuje się tę ustawę i pilnuje się jej tak, jak to się u nas dzieje.</u>
<u xml:id="u-16.27" who="#komentarz">(Wicemarszałek Hałuszczyński obejmuje przewodnictwo)</u>
<u xml:id="u-16.28" who="#MozesKoerner">Zamiast należycie wykorzystać siły wszystkich zdolnych do pracy, wszystkich tych, którzy mogą powiększać dobra państwa, to, proszę Panów, u nas, wprowadza się świętowanie obowiązkowe, u nas wprowadza się selekcję nie na podstawie kwalifikacji i zdolności, lecz przedewszystkiem na podstawie wyznania i narodowości. Wiecie Panowie, że z kolejnictwa po wojnie usunięto blisko 3.000 pracowników żydowskich, a przecież nie możecie przypuszczać, że z pośród tych 3.000 pracowników żydowskich, to wszystko byli niedołęgi, ludzie niezdolni do pracy. Z fabryk tytuniowych, z chwilą, kiedy zostały przejęte przez Rząd, zmonopolizowane, usunięto przeszło 2.000 pracowników żydowskich, a wśród nich było bardzo wielu zdolnych fachowców i cenionych. I Rząd obecny, aczkolwiek twierdzi urbi et orbi, że jest bezpartyjny, że opiera się na Bloku Bezpartyjnym, że liczy tylko na dobrą wolę i chęć do pracy obywateli i nic więcej, mimo wszelkie obietnice, jakie dawał zaraz po wypadkach majowych, — nie może się dotychczas zdobyć na uznanie prawa do pracy dla wszystkich obywateli bez różnicy narodowości i wyznania. A czyż istnieje elementarniejsze prawo dla człowieka, jak prawo do pracy, jak prawo do życia? Ale dla Rządu, jak widać, to nie jest zupełnie tak jasne, i uważa on, że może w dalszym ciągu odmawiać tego prawa jednej specjalnie części ludności, ludności żydowskiej, albowiem kto przychodzi po pracę i legitymuje się wyznaniem albo narodowością żydowską nie może znaleźć tego zajęcia w instytucji państwowej.</u>
<u xml:id="u-16.29" who="#MozesKoerner">Mamy Konstytucję jedną z najdemokratyczniejszych, która nie zna różnic ani narodowościowych, ani wyznaniowych, wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Przyznano nam na papierze równouprawnienie obywatelskie, a pewne prawa nawet narodowościowe wynikają z traktatów mniejszościowych, lecz mimo to wszystko musimy stać i pukać do zamkniętych szczelnie bram o prawo do pracy, musimy łamać głuchy mur ślepych i zakorzenionych przesądów, musimy przekonywać, że i wśród Żydów są zdolni i wykwalifikowani ludzie, których państwo może i powinno wykorzystać i którzy dla dobra i rozwoju państwa pracować winni.</u>
<u xml:id="u-16.30" who="#MozesKoerner">Słyszeliśmy w tej sprawie jedną odpowiedź od jednego z pp. ministrów. P. Minister Poczt i Telegrafów oświadczył, że chętnieby przyjął Żydów, ale Żydzi są niezdolni do pracy, za słabi, a zresztą on nie czyni różnic. Oto według danych, które posiadam, w trzech dyrekcjach: warszawskiej, lubelskiej i wileńskiej, wśród 10288 pracowników poczt i telegrafów jest jeden jedyny Żyd i to urzędnik, który poprzednio pracował w b. zaborze austrjackim i jako urzędnik tu przeszedł. Ale to oświadczenie, które p. Minister Poczt i Telegrafów złożył już na ostatniem posiedzeniu Komisji Skarbowej Senatu, niestety, nie może się ostać w świetle prawdy. Już wtedy wskazywałem, że oświadczenie jego w Sejmie jest sprzeczne z tem, co w życiu zachodzi, jednak ostatnie wypadki po posiedzeniu potwierdzają tylko, że oświadczenia p. Ministra Poczt i Telegrafów absolutnie nie odpowiadają prawdzie i rzeczywistości. Oświadczył p. Minister, że są posady przedewszystkiem dla b, wojskowych.</u>
<u xml:id="u-16.31" who="#MozesKoerner">W tych dniach dostałem do rąk dokument, odpowiedź Ministra Poczt i Telegrafów dla podoficera rezerwy Żyda, który opuścił niedawno szeregi i zwrócił się do p. Ministra z prośbą o posadę. Aczkolwiek posada wakowała, otrzymał odpowiedź odmowną, dlatego, że jest Żydem. Zdawałoby się, że Minister Pracy i Opieki Społecznej jest głównie powołany do tego, żeby być patronem pracy i przynajmniej jego podwładne organa nie powinne czynić różnic. Jestem w posiadaniu dokumentu, że inżynier Żyd zgłosił się do państwowego urzędu pośrednictwa pracy o posadę. Kiedy urzędniczka mu powiedziała, że istotnie wakuje posada, spojrzała na niego i wydał się jej podejrzany, może jest to Żyd; wtedy odezwała się, że z tego nic nie będzie, bo do tej posady potrzebne jest dłuższe doświadczenie. Na nieszczęście dla tej urzędniczki okazało się, że on to doświadczenie posiada. Wtedy powiedziała, że to jest posada państwowa. — Owszem, gotów jestem pójść — była odpowiedź. I dopiero wtedy dodała: ale tylko dla chrześcijan. Gdyby Panu na tem zależało, Panie Rogowicz, mogę podać Panu nazwisko tego inżyniera i tej urzędniczki i wszelkie dane.</u>
<u xml:id="u-16.32" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Mnie chodzi o to, czy to jest system, czy wypadek?)</u>
<u xml:id="u-16.33" who="#MozesKoerner">Owszem, służę Panu w tej chwili dowodami co do systemu.</u>
<u xml:id="u-16.34" who="#MozesKoerner">Zdawałoby się, że przynajmniej w resorcie p. Ministra Skarbu, który budżet państwa opiera na podatkach i daninach, płaconych, jak już poprzednio powiedziałem, w znacznej części przez ludność żydowską, nie powinno być tych różnic, ale mam z ostatnich czasów taki dokument. Przychodzi młody inżynier do departamentu ceł, gdzie wakuje posada, zgłasza się do kierownika laboratorjum i ten mu powiada: — bardzo dobrze, pan jest chemikiem i ma pan za sobą prace, bardzo chętnie, idziemy do naczelnika i załatwimy tę rzecz zaraz. Ale kiedy na kartce do naczelnika napisał ten pan swoje nazwisko, że się nazywa Izaak Fefferman, wtedy naczelnik. przedewszystkiem wyprawił kierownika laboratorjum, a petentowi oświadczył, że posady niema.</u>
<u xml:id="u-16.35" who="#MozesKoerner">Pan pyta, czy to jest system. Proszę bardzo. Dam Panu statystykę, przeprowadzoną przez stowarzyszenie inżynierów w Warszawie w roku ubiegłym. Śród 664 inżynierów — z wyższem wykształceniem — żydów, byli: bez zajęcia — 93, na państwowych i komunalnych stanowiskach — 61, nowoprzyjętych do państwowych i komunalnych instytucyj z pośród tych 61 było 17, bo ta reszta to wszystko z dawnych czasów, jeszcze austrjackich, wydalonych natomiast przez ten czas jest 34, a napotkało na trudności wskutek wskazania wyznania i narodowości przy podawaniu podań do instytucyj państwowych i komunalnych z pośród tych 664, do których posłano ankietę i zapytania — 225. Czy jest system, czy nie jest system? Zresztą, jeżeli Panu idzie o system, proszę wziąć budżet, a Pan tam znajdzie, że tylko w 4 przedsiębiorstwach jak Żupy Solne, Monopol Spirytusowy, Monopol Tytuniowy i Monopol Solny suma wydatków na płace robotnicze i urzędnicze wynosi blisko 62 miljony — ściśle biorąc 61.944.000 zł., — możeby p. Senator wskazał, ile z tych pieniędzy otrzymują robotnicy Żydzi w tych monopolach, a Pan przekona się wtedy, czy jest system, czy niema systemu.</u>
<u xml:id="u-16.36" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-16.37" who="#MozesKoerner">Przeciwnie, kiedy Rząd objął, wyrugował tych, którzy jeszcze byli.</u>
<u xml:id="u-16.38" who="#MozesKoerner">Obowiązkiem Rządu jest zastanowić się nad tą sytuacją, która się wytworzyła i nad przyszłością tych spauperyzowanych mas żydowskich. To nie jest nieszczęście tylko tej jednej części ludności, bo to z konieczności w skutkach odbije się na całokształcie sytuacji państwa. Jedynem wyjściem, jeżeli idzie o tę część ludności, którą mam zaszczyt reprezentować, jest wyrwanie jej z tej sytuacji, w jakiej się znajduje, przygotowanie jej do pracy fizycznej i kształcenie jej zawodowe, umożliwienie przez Rząd i czynniki miarodajne właśnie przewarstwowienia tej ludności.</u>
<u xml:id="u-16.39" who="#MozesKoerner">Społeczeństwo żydowskie czyni samo ogromne wysiłki, ale co robi Rząd? Proszę zajrzeć znów do budżetu, a Panowie przekonają się, że Rząd na szkolnictwo zawodowe przewiduje w budżecie zwyczajnym i nadzwyczajnym blisko 28.000.000 zł. Mogę jednak Panów zapewnić, że w średnich szkołach technicznych zawodowych państwowych niema prawie ani jednego Żyda ucznia, albowiem się Żydów nie przyjmuje, a jeżeli idzie o Kongresówkę, stwierdzam to z całą stanowczością. Jeżeli Panowie wezmą niższe szkolnictwo zawodowe, to Panowie się przekonają, że tam jest to samo. Przytoczę choćby tylko jedną sprawę, sprawę szkół dokształcających zawodowych. Z ostatnich danych, posiadanych przezemnie, w tych szkołach dokształcających zawodowych w całem państwie jest około 90.000 uczniów i w tem Żydów jest wszystkiego 2.500–2.600. Jest to teraz obowiązkowa nauka, albowiem bez przejścia takiej szkoły dokształcającej zawodowej nie będzie można zostać czeladnikiem. Ale Rząd — a mówię to znowu na podstawie dokumentów, bo na podstawie pisma Ministra Spraw Wewnętrznych do Magistratu m. Warszawy, gdzie się domaga powiększenia ilości szkół dokształcających zawodowych, — Rząd nie dba o to i nie myśli, albowiem środki mu na to nie pozwalają, aby ilość szkół tych dokształcających zawodowych podnieść do dostatecznej normy. Jeżeli wskażę na Warszawę choćby, to w Warszawie macie Panowie około 29.000 terminatorów, a szkół dokształcających zawodowych wszystkiego dla 11.000.</u>
<u xml:id="u-16.40" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, ponieważ Rząd sam ich nie zakłada, zjawia się społeczeństwo żydowskie, które widząc klęskę, jaką grozi niebudowanie tych szkół, samo łoży wielkie wydatki, czyni wielkie wysiłki, żeby te szkoły uruchomić, a Rząd wtedy zamiast pomóc i być zadowolonym, że społeczeństwo obciąża budżet państwa, czyni wszelkie przeszkody i wstręty w powstawaniu tych szkół. Ja już nie mówię o tem, że Rząd pieniężnie nie pomaga, bo z tego budżetu blisko 28 miljonów złotych na szkoły zawodowe, szkoły zawodowe żydowskie, które w tym wypadku wyręczają państwo, dostają w roku 1928/29 — 73.000 złotych. Jeżeli społeczeństwo samo buduje te szkoły i uruchamia a Rząd przeszkadza — to ja nie mogę inaczej tego nazwać jak złą wolą. Ja oświadczam tu, że istnieje ta zła wola w departamencie szkół zawodowych Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświaty.</u>
<u xml:id="u-16.41" who="#MozesKoerner">W Warszawie blisko dwa lata trwają starania towarzystwa szerzenia pracy zawodowej i rolnej wśród Żydów celem uzyskania koncesji na szkołę dokształcającą zawodową. Stwierdzam, że jeszcze p. minister Dobrucki i obecnie urzędujący dyrektor departamentu szkolnictwa zawodowego oświadczyli mi uroczyście, że od nowego roku szkolnego 1928/29 szkoła będzie otwarta i koncesja udzielona będzie. Jak Panowie widzą, jest marzec 1929 roku, a pod wszelkiemi pretekstami czyni się wszelkie trudności — lokal już nawet był wynajęty — i mimo wszelkich starań dotychczas koncesji nie udzielono. Tak samo jest z Piotrkowem, gdzie dla istniejących kursów dokształcających proszono o prawo publiczności, lecz ministerstwo odpowiedziało, że jest przecież szkoła miejska przez miasto utrzymywana, aczkolwiek prezydent m. Piotrkowa stwierdza na piśmie, że należy nadać prawo publiczności tej szkole żydowskiej, bo jest doskonale prowadzoną, a w szkole miejscowej nietylko że brak miejsca, ale ilość miejsc nie wystarcza nawet dla terminatorów chrześcijan, którzy są w mieście. W Warszawie gmina żydowska wystąpiła z podaniem o pozwolenie prowadzenia szkoły dokształcającej zawodowej. Wiecie, Panowie, jakiej szykany dopuścił się departament szkół zawodowych? Od instytucji, która jest przez prawo uznana oficjalnie, zażądał, aby podpisy na podaniu były przez notarjusza poświadczone, bo nie znalazł innego kruczka, aby powstaniu tej szkoły przeszkodzić. Tak się postępuje w wielu miastach, w Białymstoku, w Grodnie, Baranowiczach, Suwałkach i w Kowlu, tam, gdzie ludność chciałaby założyć szkoły dokształcające zawodowe, — Rząd nie pozwala, nie daje koncesji.</u>
<u xml:id="u-16.42" who="#MozesKoerner">Co zaś robi Rząd, aby spotęgować jeszcze upadek gospodarczy tej ludności? Już tutaj dzisiaj jeden z mówców, nie przypominam sobie który, o ile się nie mylę, p. Posner, mówił o bezkrytycznem stosowaniu sanitarnych przepisów. Zupełnie dobra rzecz i konieczna, podnoszenie stanu zdrowotnego ludności jest tak samo potrzebne, jak podnoszenie stanu materjalnego.</u>
<u xml:id="u-16.43" who="#MozesKoerner">Lecz do czego prowadzi ten system? Prowadzi do zniszczenia istniejących placówek pracy. Wywołuje to niesłychane rozgoryczenie ludności, prowadzi to do obejścia praw, do niewykonywania zarządzeń, do szykan ze strony władz administracyjnych i niestety, co jeszcze gorsza, a takie wypadki były, — prowadzi do korupcji, bo ludność broniąc się, szuka dróg, żeby jednak się nie dać zniszczyć. Wytoczono walkę piekarniom. Bardzo słuszne żądanie, iż piekarnie muszą być zmechanizowane, muszą być czyste, — wszystko bardzo pięknie, ale nie pomyślano o jednej rzeczy, czy Rząd posiada potrzebne fundusze do zmechanizowania tych wszystkich piekarń, które są ręcznie prowadzone. Ja zrobiłem małe obliczenie, — okazuje się, że tych piekarń jest około 2.000 i ażeby je zmechanizować, trzeba conajmniej 25.000.000 zł. Zapytuję, czy banki w tej chwili są w stanie udzielić takiego kredytu tym drobnym rzemieślnikom, tym drobnym zakładom przemysłowym? To się nie da urzeczywistnić, a tymczasem niszczy się ich egzystencję.</u>
<u xml:id="u-16.44" who="#komentarz">(S. Rogowicz: To niszczy i chrześcijańskie piekarnie, a nietylko żydowskie. Dlaczego Pan w tem się dopatruje tylko antysemityzmu?)</u>
<u xml:id="u-16.45" who="#MozesKoerner">Panie Senatorze Rogowicz, w tej chwili nie mówiłem o Żydach, czemu Pan szuka dziury w całem, ja mówiłem tylko o piekarniach, widać, że to Pana bardzo boli, skoro Pan ciągle o tem myśli.</u>
<u xml:id="u-16.46" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
<u xml:id="u-16.47" who="#MozesKoerner">Otóż, proszę Panów, nie możemy odbierać środków zarobkowania ludziom, jeżeli nie mamy możności zastąpienia tego jakiemiś innemi środkami. Najpotrzebniejsza reforma musi pozostać na papierze, jeżeli nie mamy środków na urzeczywistnienie. A my mamy dzisiaj reformy konieczne, uznane przez rząd, społeczeństwo i przez cały kraj, gdy wskażę na to, że istnieje u nas przymus szkolny oświaty powszechnej, to przecież reforma jest niezbędna. Pierwszy stopień do tego, ażebyśmy się stali prawdziwym krajem europejskim, cywilizowanym, jest, ażeby cała ludność umiała czytać i pisać. Czy to się urzeczywistnia? Nie mamy środków. Znosimy teraz niesłychany głód mieszkaniowy. Jest konieczną wielka akcja budowlana. Czy my to urzeczywistniamy? Nie, nie mamy środków. Poco się rzucać w tę jedną stronę, najsłabszą, gdzie się to odczuje bardzo dotkliwie. Rząd nie powinien i nie może wymagać od innych więcej niż od siebie samego. Jeżeli sam nie jest w stanie, to niech nie uciska innych. Rząd z tego tytułu miał nieprzyjemne afronty, bo były wypadki, że zamknął piekarnie, ale one zwróciły się do sądów i sądy zwolniły. Ale gdyby tu było istotnie szło o zdrowie ludności, wtedy bylibyśmy nieubłagani i nie znalibyśmy żadnego pardonu i żadnych ustępstw. Ale proszę zajrzeć do budżetu. Dziś powiedział nam p. generalny referent, że wydatki wzrosły głównie w dwóch budżetach, to jest Ministerstwa Spraw Wojskowych i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. I okazuje się, że w tem Ministerstwie Spraw Wewnętrznych jest tylko jeden dział, gdzie wydatki zostały zmniejszone w porównaniu z rokiem ubiegłym, — to jest służba zdrowia. O półtora miljona złotych zmniejszono w porównaniu z rokiem ubiegłym wydatki na służbę zdrowia i kto to zrobił? Zrobił to Minister Spraw Wewnętrznych, który sam jest lekarzem. Ale w innych dziedzinach się powiada: zdrowie na pierwszym planie.</u>
<u xml:id="u-16.48" who="#MozesKoerner">Jak już powiedziałem, drugim budżetem, który tak pokaźnie wzrósł, jest Ministerstwo Spraw Wojskowych. I tu wszyscy się zgadzają na to, że obrona państwa jest pierwszym obowiązkiem, a zatem jeżeli wzrósł ten budżet, to widocznie jest to koniecznością. Ale obrona ludności przed wrogiem, to obrona nietylko przed tym wrogiem, który trzyma karabin w ręku. Jest inny wróg, który z za węgła na nas czyha i kto wie, czy nie jest groźniejszy od tego trzymającego w ręku karabin. Ja już wielokrotnie zwracałem na to uwagę, że p. Minister Spraw Wewnętrznych, który jako generał myśli tylko o jednym wrogu z karabinem w ręku, nie myśli w dostatecznej mierze o drugim wrogu, o którym jako lekarz powinien przedewszystkiem wiedzieć. Mam tu na myśli walkę z gruźlicą, co do której Rząd w swoich budżetach nie zrozumiał jeszcze tego wielkiego zadania, jakie na nim ciąży. Ja odpowiedni wniosek zgłosiłem jako wniosek mniejszości, przyjdzie on tu jeszcze pod obrady. Żeby tylko scharakteryzować, jak dalece ten stan jest u nas rozpaczliwy, powiem Panom, że Niemcy co do walki z gruźlicą stawiają Polskę narówni z Albanją. Polska dotychczas nie ma ustawy o walce z gruźlicą, gdy nawet Marokko w Afryce ma taką ustawę.</u>
<u xml:id="u-16.49" who="#MozesKoerner">Jeżeli chcemy, by u nas w państwie działo się dobrze i było dobrze, to jest jeden kardynalny warunek, bez którego dobrze nie będzie, a tym kardynalnym warunkiem jest praworządność. Niestety nie możemy stwierdzić, by praworządność u nas istotnie istniała, pomimo wszelkich zapewnień Rządu, zapewnień p. Premjera, że tej praworządności, się tak przestrzega. Dopomina się Rząd od innych pilnowania tej praworządności, sam jednak nie postępuje według zasad praworządności i w ich myśl.</u>
<u xml:id="u-16.50" who="#MozesKoerner">Muszę tu znów wytoczyć skargi w imieniu tej ludności, którą reprezentuję. Rząd, niestety, zbyt często daje nam powód do tego, że te skargi wytaczamy. Wytaczamy je tu z trybuny jawnie, publicznie wewnątrz państwa, wbrew zarzutom, że oskarżamy Polskę poza Polską. Proszę Panów, niedawny wypadek. Wybiera gmina sołtysa Żyda. Przychodzi p. starosta, przekreśla to wszystko, kasuje uchwałę. Nie może być Żyd sołtysem, dlatego, że, jak powiada starosta, obowiązuje carska ustawa z roku 1864. I piszę ten p. starosta już wyraźnie, Panie Senatorze Rogowicz: „ze względu na wyznanie mojżeszowe kasuję uchwałę”.</u>
<u xml:id="u-16.51" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, te ograniczenia carskie ludność żydowskiej są, niestety, plamą na naszem prawodawstwie. Nikt nie wybaczy państwu, posiadającemu demokratyczną konstytucję i wolność, o której tu dziś tak wiele mówiono, o której mówcy twierdzili, że bronić jej będą do ostatniego tchu, tej wolności, niestety, nie stosuje się do wszystkich obywateli, bo ograniczenia carskie dotychczas nas obowiązują. A czy Panowie sądzą, że Rząd konsekwentnie te ograniczenia carskie przeprowadza? Słyszeliśmy bowiem, że te ograniczenia nie są skasowane i odnośnie do wyznania chrześcijańskiego. Tu chciałbym przytoczyć Panom, że mimo istnienia tych ograniczeń, mimo tego, że to było nieprawne, Rząd potrafił jednak, gdy chodziło o ludność nie żydowską, nie stosować się do poprzednich praw, ustaw i przepisów rządu zaborczego. Sprawa dotyczy cechu kominiarzy. Cech kominiarzy został rozwiązany na mocy rozporządzenia rady administracyjnej, zatwierdzonego przez cesarza w swoim czasie w r. 1834. Oczywiście, jeżeli się chciało przywrócić ten cech, trzeba to było zrobić na drodze ustawodawczej, co też zamierzano uczynić, p. poseł Gdyk w Sejmie poprzednim zgłosił do Sejmu wniosek o restytucję tego cechu kominiarzy, Sejm ten wniosek w postaci ustawy przyjął. Przyszła ta ustawa do Senatu i tu sprawa utknęła. Rząd oświadczył, że wniosek jest źle zredagowany i że sam się podejmuje zmienić go i wnieść. Dotychczas takiej ustawy nie uchwalono, lecz to nie przeszkodziło p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych w porozumieniu z p. Ministrem Przemysłu i Handlu nie na drodze ustawodawczej przywrócić cech kominiarzy, który zdrowy istnieje u nas od r. 1925.</u>
<u xml:id="u-16.52" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, nie będę tutaj przytaczał szeregu innych przykładów, jak niezatwierdzanie wiceprezydentów żydowskich i t. d., ale jedną rzecz przytoczyć muszę, albowiem to się działo w miejscu i z pewnej katedry, z której czynić się tego nie powinno. P. Minister Car niedawno udzielił podobno dymisji pewnemu sędziemu profesorowi uniwersyteckiemu za to, że na wykładzie oświadczył, iż rząd polski w swoim składzie nie ma ani jednego prawnika — to było jeszcze wówczas, kiedy był p. Minister Meysztowicz — że nawet p. Minister Sprawiedliwości nie jest prawnikiem. Otóż za podobnego rodzaju nauczanie młodzieży ten sędzia otrzymał dymisję. Niech mi wolno będzie przytoczyć inną enuncjację, która padła również z katedry wyższej uczelni, a która jest niedopuszczalną i żałuję, że niema tu p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, aby odpowiedział, czy postąpi tak, jak p. Minister Car. Działo się to w Wyższej Szkole Handlowej, w Warszawie, w trzecim semestrze bieżącego roku akademickiego. Jeden z profesorów na wykładzie geografji ekonomicznej, mówiąc o ludności żydowskiej, wyraził się jak następuje: „macie anielski rząd, jeżeli trzyma tu was takich brudasów”. I dalej: „masy nacjonalistów-litwaków, ze śliną na ustach i wrzeszczące: jesteśmy narodem zwartym! uzbrajają przeciw sobie całą ludność rdzenną, która może wówczas powiedzieć: „wynoście się stąd”. To jest oświadczenie profesora z katedry w wyższej uczelni do studentów, a tym profesorem jest b. minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Sujkowski. Ja zapytuję czy p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego po tem, co oświadczyłem, poczyni kroki, ażeby takiego wyższego nauczania nie było w Polsce.</u>
<u xml:id="u-16.53" who="#MozesKoerner">I dalej. Przeprowadza się teraz ankietę w powszechnych szkołach. Dochodzą mię wiadomości, że w wielu szkołach powszechnych, wśród dzieci żydowskich przeprowadza się ankietę tak jak to robią Litwini w swoich miastach. Pyta się dziecko: „ty mówisz w domu po polsku?”, dziecko przeczy: „po żydowsku”, ale to nie przeszkadza nauczycielowi zapisać: język ojczysty polski i napisać: narodowości polskiej, albowiem okazało się, że nauczycielki i kierownicy, którzy pisali prawdę, tak jak dziecko oświadczyło, czy w języku żydowskim, czy nie żydowskim otrzymywali napomnienia, że za dużo wykazują dzieci narodowości żydowskiej z językiem ojczystym żydowskim.</u>
<u xml:id="u-16.54" who="#komentarz">(S. ks. Kasprzyk: O jednem Pan zapomniał, ile to Żydów otrzymało obywatelstwo polskie.)</u>
<u xml:id="u-16.55" who="#MozesKoerner">Księże Senatorze, o tej plotce mówiłem na Komisji Spraw Zagranicznych i bardzobym się cieszył, gdyby Ksiądz Senator potrafił wykazać, że te cyfry, o których mówił p. Minister Spraw Wewnętrznych, odpowiadają prawdzie. Byłbym niezmiernie wdzięczny. Powiadam, że nie odpowiadają rzeczywistości, że jest to plotka, która nie odpowiada prawdzie.</u>
<u xml:id="u-16.56" who="#MozesKoerner">Ten system wynaradawiania przemocą dzieci i młodzieży narodowości niepolskich, to jest system niedopuszczalny. Polacy protestowali za czasów zaborczych niemieckich i to jest ich chluba; mieli tę odwagę i siłę, że nie bacząc na wszelkie niebezpieczeństwa, które im groziły, walczyli przeciw wynarodowieniu. My się zgodzić nie możemy i nie zgodzimy na ten system wynaradawiania. Najlepszy dowód, że aczkolwiek Rząd nie chce nam zakładać szkół z językiem hebrajskim, czy żydowskim, jak do tego jest obowiązany, aczkolwiek nie chce udzielić praw publiczności naszym szkołom, jednak społeczeństwo żydowskie własnym wysiłkiem utrzymuje obecnie 467 szkół z językiem wykładowym hebrajskim, żydowskim i polsko-żydowskim, 43.000 dzieci żydowskich uczy społeczeństwo żydowskie własnym sumotem, własnym kosztem: budżet jednej organizacji tylko, utrzymującej szkoły z jeżykiem wykładowym hebrajskim, wynosi 5 milj. zł. Czy Rząd rozumie te wysiłki? I czy zgodnie z Konstytucją i traktatem o mniejszościach, o których się mówi teraz tyle, że są przecież respektowane — chce czynić i czyni coś dla naszego szkolnictwa do czego jest obowiązany? Niestety nie czyni, my tego nie widzimy.</u>
<u xml:id="u-16.57" who="#MozesKoerner">A teraz Panów zapytam, jeżeli widzimy tego rodzaju stosunek Rządu do naszych potrzeb, takie postępowanie Rządu względem ludności żydowskiej, co się wyraża w budżecie państwa, zapytuje, czy my przedstawiciele tej ludności możemy i mamy prawo milczeć? Czy Panowie nie uznają tego, że tak, jak Wyście to robili za czasów zaborów, i naszym obowiązkiem jest bronić z tej wysokiej trybuny reprezentowanej przez nas ludności od krzywd, jakie tej ludności wyrządzą panujący system i w związku z tym budżetem, jaki tutaj nam został przedstawiony przez Rząd. Od maja roku ubiegłego, kiedy musieliśmy głosować przeciw budżetowi, wskazując na szereg krzywd ujawnionych w budżecie państwowym, nic się, niestety, nie zmieniło.</u>
<u xml:id="u-16.58" who="#MozesKoerner">I proszę Panów, w tej chwili nie mamy nic do stracenia, i to jest najgorsza sytuacja, do jakiej Rząd może doprowadzić ludność, leżeli ona sobie powie, że nie ma nic do stracenia. Gorszego budżetu w sensie zaspokojenia potrzeb Żydów, zdaniem naszem, być nie może. My nie poprzestaniemy oczywiście na tem, że raz, czy drugi raz mówić będzięmy tu bezpośrednio z p. Ministrem. Na tej drodze parlamentarnej, która jest leszcze dla nas w tej chwili otwarta, będziemy walczyli nadal o zaspokojenie słusznych naszych żądań i potrzeb ludności żydowskiej, będzięmy domagali się tworzenia odpowiednich warunków jej rozwoju, praw do pracy dla tej ludności i rozwoju jej kulturalnego. Słowa i obietnice, jakie dotychczas od miarodajnych czynników, od Rządu słyszeliśmy, już nam nie wystarczają. My się domagamy czynów i póki tych czynów nie będzie, nie będziemy w stanie głosować za budżetem państwa. I obecnie to czynimy, głosować będziemy przeciwko budżetowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Thullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Jeżeli budżet tegoroczny badać będziemy jako całość, nie możemy się wstrzymać od uwagi, że wzrost budżetów zwyczajnych jest za szybki. W przeciągu dwóch lat budżet ten wzrósł blisko o miljard.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#MaksymilianThullie">Ten pozorny wzrost siły podatkowej obywateli Państwa Polskiego byłby pocieszającym objawem, gdyby nie dwie okoliczności. Budżet niniejszy nie uwzględnia naglącej potrzeby regulacji płac urzędników i funkcjonarjuszy państwowych i stara się zaradzić w tej potrzebie tylko tymczasowym dodatkiem 15%.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#MaksymilianThullie">Drugą wadą budżetu jest obciążenie podatkami ogromne w stosunku do kapitałów obrotowych gospodarki narodowej. Handel i przemysł pod tym ciężarem się uginają, a i rolnictwo nie znajduje się w lepszej sytuacji. Jeżeli dochód społeczny wynosi ogółem 15 miljardów, a z tego 6 miljardów jest w ręku państwa, jako przedsiębiorcy, to reszta musi ponosić całe obciążenie podatkowe, które wskutek tego jest bardzo znaczne. Zdaniem naszem, wydatek tak konieczny, jak uposażenie godziwe urzędników i funkcjonarjuszy państwowych niższych, powinien znaleźć się w budżecie, a pokrycie dla niego powinne dać normalne dochody państwa bez zaprowadzania nowych podatków, których ludność już nie potrafi udźwignąć. W tym celu powinne być zastosowane konieczne oszczędności w wydatkach wszystkich działów administracji państwowej. Wnioski odpowiednie, o ile będą postawione, będziemy popierać. Dotyczy to także subwencji, które są wprawdzie koniecznie potrzebne, jednak tempo inwestycyjne powinno być wolniejsze, jak to zresztą stwierdził doradca finansowy p. Dewey.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#MaksymilianThullie">Jest zwyczajem parlamentarnym przy budżecie zaznaczanie stanowiska względem rządu i rzeczona krytyka jego działalności. Nasze stanowisko do Rządu jest znane. My, którzy wyznajemy, że interes państwa należy mieć przedewszystkiem na oku, a interes stronnictwa musi się temu podporządkować, votujemy temu Rządowi, jak i poprzednim, wszystkie konieczności państwowe, zostawiając sobie prawo krytyki rzeczowej.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#MaksymilianThullie">Politykę zagraniczną Rządu popieramy gorąco. Nie znajduje ona leż prawie przeciwników w kraju, tak że nasz Minister Spraw Zagranicznych, gdy występuje na zewnątrz, czuje, że ma poparcie całej Polski. Stanowisko jego na terenie międzynarodowym byłoby jeszcze silniejsze, gdyby i stosunki wewnętrzne w państwie wskazywały na zupełną konsolidację Rzeczypospolitej. Ponieważ kraj nasz na zachodzie jest gęsto zaludniony, a przy małem uprzemysłowieniu ludność nie znajduje dosyć pracy w Polsce, emigracja staje się koniecznością. Około 400.000 ludzi musi szukać pracy poza granicami kraju. Wobec tego, że wychodźtwo do Ameryki Północnej zostało nam prawie zamknięte pozostała przeważnie dla wychodźtwa Ameryka Południowa. Rzeczą Rządu jest otoczyć wychodźców opieką skuteczną, ale pomimo to wychodźcy nasi w Ameryce będą prędzej, czy później wynarodowieni i straceni dla kraju, a straty tej możemy uniknąć jedynie wtedy, jeżeli uzyskamy kolonję, gdzieby wychodźcy mogli pracować, pozostając w ścisłym związku z ojczyzną. Zdaniem naszem, Rząd powinien na forum Ligi Narodów postawić żądanie wyznaczenia kolonji dla Polski, zwłaszcza, gdy niedaleki jest termin nowego podziału kolonji. W tej myśli zgłaszam następującą rezolucję:</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#MaksymilianThullie">„Senat wzywa Rząd, by poczynił odpowiednie starania celem uzyskania kolonji dla Polski”. O projekcie Klubu Bezpartyjnego co do zmiany Konstytucji nie będę bliżej mówił, bo właściwie Sejm tylko ma tę sprawę rozstrzygać. Jesteśmy za wzmocnieniem władzy Prezydenta, lecz sądzimy, że w projekcie Bloku Bezpartyjnego należałoby uczynić wiele poprawek.</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#MaksymilianThullie">Co do polityki wewnętrznej, mam nadzieję, że ustaną wreszcie rugi i przeniesienia urzędników i nauczycieli wyłącznie z powodu przekonań politycznych. Rozumiemy, że urzędnicy w sprawozdaniu swego urzędu powinni być bezstronni i nie krępować się nigdy sympatjami partyjnemi, ale urzędnicy są także obywatelami państwa i mogą także mieć swoje przekonania polityczne.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#MaksymilianThullie">Chciałbym jeszcze poddać rozwadze Rządu to, czy pożytecznem jest dla państwa obsadzanie wojskowymi naczelnych stanowisk nawet w instytucjach gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#MaksymilianThullie">Co do polityki w stosunku do mniejszości narodowych, stwierdzić należy z uznaniem, że Rząd, zachowując zresztą sprawiedliwość względem wszystkich, nauczony doświadczeniem, zaczyna występować z większą energją przeciw żywiołom, działającym na szkodę Polski.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#MaksymilianThullie">Zarzucić natomiast musimy Rządowi za wielkie skłanianie się do etatyzmu. Jesteśmy przeciwni zarówno zasadom nieograniczonego liberalizmu ekonomicznego, które żądają niemieszania się rządu do gospodarstwa społecznego, jak i doktrynom socjalistycznym, pragnącym całe życie gospodarcze uzależnić od rządu. Dotychczas Rząd skłaniał się jednak przeważnie do etatyzmu. My stawać będziemy zawsze w obronie inicjatywy prywatnej, zastrzegając dla Rządu prawo i obowiązek nadzoru ze względów publicznych. Ściślejszy nadzór potrzebny jest zwłaszcza w porze wzmagania się ilości trustów i karteli. Rząd wobec nich musi stanąć w obronie konsumenta.</u>
<u xml:id="u-18.10" who="#MaksymilianThullie">Jednak dotychczasowa akcja Rządu w sprawie budowy mieszkań nie starała się wcale o poparcie prywatnej inicjatywy. Rząd budował tylko we własnym zarządzie i popierał budowę przez miasta. Wedle nas budowa domów mieszkalnych nie jest zadaniem miasta, chyba tylko dla swoich funkcjonarjuszy i delożowanych, miasto powinno tylko regulować ceny gruntów, urządzać ulice i w ten sposób popierać inicjatywę prywatną budowy domów mieszkalnych. Dla skutecznego poparcia inicjatywy prywatnej potrzeba jest koniecznie kredytów budowlanych krótko i długoterminowych, o które Rząd powinien się postarać. Zwrócić tu należy uwagę, że olbrzymie kapitały około 400.000.000 zebrane są w instytucjach ubezpieczeń społecznych. Rząd skierowuje te kapitały do Banku Gospodarstwa Krajowego i używa potem dla własnych budowli, gdy one powinne być przeznaczone przedewszystkiem dla popierania inicjatywy prywatnej.</u>
<u xml:id="u-18.11" who="#MaksymilianThullie">Co do szkolnictwa, mamy Rządowi do zarzucenia, że przeprowadza stopniowo zmianę ustroju szkół, nie poddawszy kwestji tak ważnej obradom rad wychowawczych i ciał parlamentarnych, chociaż zmiany te dotyczą podstawy ustroju szkolnictwa. Tyczy się to zrównania trzech klas najwyższych szkół powszechnych z trzema najniższemi gimnazjum. Jeżeli Rząd przeprowadza tak radykalną reformę w dziedzinie szkolnictwa bez wysłuchania ciał parlamentarnych, to ostrożność nakazuje, aby zrobił to co najwięcej na próbę w kilku gimnazjach i szkołach powszechnych i czekał na wyniki.</u>
<u xml:id="u-18.12" who="#MaksymilianThullie">W sprawach kościoła katolickiego stanowisko Rządu jest poprawne, zgodne z zawartym konkordatem. Rząd utrzymał okólnik Ministra Bartla w sprawie praktyk religijnych i przeciwstawia się atakom lewicy na budżet wyznań i kościół katolicki. Dziwimy się tylko że dzienniki zbliżone do Rządu w ostatnich czasach napadają na religję i kościół katolicki.</u>
<u xml:id="u-18.13" who="#MaksymilianThullie">Zwrócić muszę jeszcze uwagę, że na kresach Polacy nawet dawniej osiadli są przez administrację państwową gorzej traktowani od nie-Polaków, co nie jest wskazane ze względu na interes ogólnopaństwowy.</u>
<u xml:id="u-18.14" who="#MaksymilianThullie">Z tych samych względów spodziewamy się, że Rząd uzna potrzebę, by przy projektowaniu ustaw samorządowych zapewnić wpływ należyty w ciałach samorządowych Polakom na kresach, którzy stanowią tam główny element z natury rzeczy państwowo-twórczy.</u>
<u xml:id="u-18.15" who="#MaksymilianThullie">W myśl powyższych wywodów głosować będziemy za budżetem.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Spickermann.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JózefAleksanderSpickerman">Wysoka Izbo! Mamy przed sobą budżet na rok 1929/30. I my obywatele polscy narodowości niemieckiej musimy sprecyzować stanowisko, jakie zajmujemy wobec budżetu. Na przeszło 3 miljardy podatków zdobyć się musi ludność Polski, aby pokryć wydatki preliminowane przez pp. ministrów. Nie chcę twierdzić, iż suma ta jest zbyt wysoką dla kraju, liczącego 30 miljonów obywateli, jeżeli jednak wziąć pod uwagę ogólne krytyczne położenie ludności i niepewne stosunki, jakie przeżywają u nas handel, przemysł i rolnictwo, to stwierdzić trzeba, iż ciężar ten jest za duży dla kraju.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#JózefAleksanderSpickerman">Państwo, które liczy 30 miljonów obywateli, mogłoby wydawać rocznie 3 miljardy złotych. Jednak wydatki muszą być oparte na wpływach, od których będzie zależało, czy państwo może sobie pozwolić na większe lub mniejsze wydatki. Rzeczą najważniejszą przytem jest, aby stale kierowano się względami gospodarki krajowej. Bardzo możliwe, że kraj, mający tylko 15–20 miljonów obywateli, może sobie pozwolić na większy budżet, niż państwo, które jak Polska — liczy 30 miljonów mieszkańców.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#JózefAleksanderSpickerman">Ogólny roczny dochód kraju naszego obliczyli ekonomiści polscy na 12 miljardów, a budżet przewiduje przeszło 3 miljardy dochodu, to jest 25% całkowitego dochodu społecznego. Jeżeli doliczyć do tego jeszcze podatki komunalne, które stały się istną plagą dla ludności, to śmiało można mówić o naszej gospodarce jak o gospodarce rabunkowej.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#JózefAleksanderSpickerman">Są oczywiście wypadki, gdzie nadmierne obciążenie gospodarki społecznej jest konieczne, lecz powinne to być wyjątki. U nas jednak pod tym względem stosunki są coraz to gorsze. Myślimy nawet już o powtórzeniu podatku majątkowego. A na co używamy wszystkie te dochody? 40% idzie na sprawy wojskowe, na kosztowne przedstawicielstwa zagranicą i t. d. Widzimy więc, że znaczna część naszych dochodów zużytkowana jest na cele bardzo mało produktywne.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#JózefAleksanderSpickerman">Trudno żądać od ludności coraz większego ograniczenia się w wydatkach, aby państwo mogło sobie pozwolić na podobne nieproduktywne wydatki. Owszem, można znosić ciężkie opodatkowanie, mające na celu dobro ogółu i poprawę bytu w przyszłości, lecz nigdy na cele przezemnie przytoczone?</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#JózefAleksanderSpickerman">Pod tym względem niestety „rząd silnej ręki” nie różni się absolutnie od rządów przedmajowych.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#JózefAleksanderSpickerman">My, obywatele polscy narodowości niemieckiej, cierpimy wraz z ludnością polską pod temi niezdrowemi stosunkami gospodarczemi, a oprócz tego znosić musimy największy ucisk. Przyznam się, iż zapowiedzi „rządu silnej ręki” były nam bardzo sympatyczne, a to z tego względu, iż z natury rzeczy spodziewamy się, że tam, gdzie jest siła, znajdzie się i odwaga do postępowania sprawiedliwego i szczerego. Niestety „rząd silnej ręki” ciężko nas zawiódł. Ucisk naszej kultury stosowany jest tak samo, jak przed rewolucją majową, a może nawet i gorzej.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Gorzej.)</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#JózefAleksanderSpickerman">Mamy wrażenie jakoby Rząd używał władzy swej do tem większego gnębienia ludności niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#JózefAleksanderSpickerman">Jakie środki są stosowane względem nas — wynika z faktu aresztowania p. Ulitza na Górnym Śląsku. Nie mam zamiaru roztrząsać tej sprawy w obecnej chwili, ponieważ czynią to już powołane do tego sądy. Mam nadzieję, iż znane powiedzenie „jeszcze istnieją w Polsce sędziowie” stanie się prawdą.</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Pewnie, sąd rozpozna.)</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#JózefAleksanderSpickerman">Teraz chciałbym p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych, który nie jest obecny, przypomnieć jedną sprawę. Już prawie 2 lata temu prosiłem p. Ministra Składkowskiego i ówczesnego Ministra Oświaty p. Dobruckiego o zalegalizowanie towarzystwa gimnazjalnego w Sompolnie. Mimo przyrzeczeń do dziś dnia jeszcze nic nie zrobiono i towarzystwo to czeka w dalszym ciągu na zatwierdzenie. Sprawę ucisku naszego szkolnictwa referował bardziej szczegółowo przedstawiciel naszego klubu w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-20.12" who="#JózefAleksanderSpickerman">Mimo naszego rozpaczliwego położenia pod względem kulturalnym, lojalnie spełniamy wszystkie nasze obowiązki obywatelskie. Jesteśmy, jak już często słyszałem w prywatnych rozmowach z przedstawicielami Rządu i miarodajnymi urzędnikami państwowymi, najlepszymi podatnikami. Jesteśmy elementem spokojnym, który policji, sądom i urzędom podatkowym mało daje okazji do występowania przeciwko nam. Oprócz ogólnych podatków ponosimy jeszcze specjalne ofiary na cele dobroczynne w takich rozmiarach, w jakich nie ponosi ich żaden inny obywatel państwa, gdyż większą część naszych instytucyj dobroczynnych utrzymujemy z własnych sił.</u>
<u xml:id="u-20.13" who="#JózefAleksanderSpickerman">Na tę naszą ofiarność i obowiązkowość liczyły wszystkie dotychczasowe rządy, nie wyjąwszy obecnego, ale o rekompensacie jeszcze żaden z rządów nie pomyślał, nie mówiąc już wcale o czynach.</u>
<u xml:id="u-20.14" who="#JózefAleksanderSpickerman">Zarzuty, które podnosił p. Minister Spraw Wojskowych w Komisji Budżetowej, nie dotyczą przedstawicieli ludności niemieckiej, których dotychczasowe postępowanie jest jasne i dla wszystkich przejrzyste. Nie mam więc powodu zajmować się tą sprawą. Jednak nie mogę wyrzec się wyrażenia mego zdziwienia, iż osoby, które popełniły wymienione w mowie p. Marszałka przestępstwa, ze względu na opinję Państwa Polskiego nie są jeszcze dotychczas postawione pod pręgierzem i oddane w ręce prokuratorji.</u>
<u xml:id="u-20.15" who="#JózefAleksanderSpickerman">Co do samego budżetu oświadczam, iż klub mój z wszystkich wymienionych powodów nie może głosować za budżetem.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#HipolitGliwic">Proszę Panów! Jest wniosek o odroczenie dalszych obrad do jutra. Przystępuję tedy do zamknięcia posiedzenia. Następne posiedzenie odbędzie się jutro o godzinie 10 min. 30.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#HipolitGliwic">Na porządku dziennym są następujące sprawy: dokończenie dyskusji ogólnej nad sprawozdaniem Komisji Skarbowo-Budżetowej. Zapisani są do głosu senatorowie: Kulerski, Szafranek, Dawidsohn, Perzyński, Motz, Kamieniecki. Lista mówców nie jest zamknięta. Będzie zamknięta jutro o godz. 10 min. 37. Oczywiście w każdej chwili głos mają przedstawiciele Rządu i nasz generalny sprawozdawca.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#HipolitGliwic">Po wyczerpaniu dyskusji ogólnej nastąpi dyskusja szczegółowa, mianowicie:</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#HipolitGliwic">1. Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzach budżetowych na rok 1929/30:</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#HipolitGliwic">a) część 1-a — Prezydent Rzeczypospolitej;</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#HipolitGliwic">b) część 2-a — Sejm i 2-b — Senat;</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#HipolitGliwic">c) część 3-a — Najwyższa Izba Kontroli;</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#HipolitGliwic">d) część 4-a — Prezydjum Rady Ministrów;</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#HipolitGliwic">e) część 12-a — Ministerstwo Rolnictwa;</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#HipolitGliwic">f) część 16-a — Ministerstwo Reform Rolnych;</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#HipolitGliwic">g) część 10-a — Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#HipolitGliwic">Ze względu na to, że sprawozdania pp. sprawozdawców są bardzo szczegółowe i że chcielibyśmy, żeby opinją publiczna wiedziała, co i jak Senat robi, więc bardzobym prosił wszystkich Panów Senatorów jutro się skracać, ażebyśmy mogli wyczerpać jutrzejszy program.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#HipolitGliwic">Obecnie ogłaszam posiedzenie za zamknięte.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 40.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>