text_structure.xml
298 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JulianSzymański">Otwieram posiedzenie. Protokół 3 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 4 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Gołuchowski i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JulianSzymański">Wpłynął wniosek nagły senatorów Bloku Bezpartyjnego Współpracy z Rządem w sprawie nagłej pomocy Rządu dla 7 gmin pow. brzeskiego z powodu gradobicia. Wniosek ten odsyłam do komisji. Przystępujemy do 1 punktu porządku dziennego: Dalsza rozprawa nad budżetem, Donoszę, że zgłoszonych jest jeszcze 25 mówców. Jest wniosek o zamknięcie listy mówców. Nie słyszę sprzeciwu, lista mówców zamknięta.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#JulianSzymański">W sprawie formalnej głos ma s. Iżycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#AleksanderIżycki">Wobec tego, że podczas wczorajszej dyskusji wszystkie sprawy zostały dostatecznie oświetlone i zapewne dzisiejsi mówcy poprzestaną tylko na uzupełnianiu, wnoszę o ograniczenie czasu przemówień do 5 minut.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Thullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MaksymilianThullie">Sprzeciwiam się temu wnioskowi. Przecież wedle powziętej uchwały, to jest dyskusja równocześnie ogólna i szczegółowa, więc wniosek ten byłby zamknięciem możności przemawiania poszczególnych klubów. Wnoszę, aby czasu nie ograniczać, gdyż Konwent Senjorów już oznaczył dla każdego klubu odpowiedni kontyngent czasu i jest zwyczajem, że trzymamy się tego, co Konwent Senjorów uchwali.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JulianSzymański">W sprawie formalnej głos ma s. Kłuszyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że zgłoszenie wniosku o 5-minutowy czas przemówień jest poniżeniem powagi Senatu. W ciągu 5 minut żaden szanujący się mówca nie będzie mówił, chyba w kwestji formalnej, bo nikt nie może w ciągu 5 minut czegokolwiek powiedzieć. I dlatego z całą stanowczością w imieniu mojego klubu sprzeciwiam się wnioskowi o ograniczenie czasu przemówień do 5 minut. Kontyngent czasu jest wyznaczony, mam wrażenie, że żadne niebezpieczeństwo nie grozi nam w tej Izbie, mieliśmy obradować do 26 b. m., więc wolno nam obradować do 22.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do głosowania. Proszę Panów Senatorów, którzy są za wnioskiem o ograniczenie czasu przemówień do 5 minut, aby wstali. Mniejszość, wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do dalszej dyskusji. Głos ma s. Thullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Słyszeliśmy tutaj świetną pod względem rzeczowym mowę sprawozdawcy p. s. Szarskiego. Przez cały czas, gdy słuchałem tej mowy, byłem zupełnie tego zdania, co sprawozdawca, tylko koniec tej mowy, wnioski, które postawił, już nie przemówiły do mnie. Mianowicie powiedział p. sprawozdawca, że należy przyjąć budżet, uchwalony przez Sejm, bez zmiany i dał dwa powody: pierwszy, że nie mamy czasu, że budżet zapóźno przyszedł do Senatu. Na to powiem, że według Konstytucji Senatowi przysługuje miesiąc czasu. Panowie może powiedzą: musiałoby być nowe prowizorjum. Jest kwestja, co jest większem złem, czy uchwalenie budżetu nieprzedyskutowanego, czy uchwalenie prowizorjum jeszcze na jeden miesiąc. Co się tyczy tego, że musiało się uchwalić prowizorjum, to przecież tu nie zawinił ani Sejm, ani Senat, bo z powodu wyborów stało się to przesunięcie. Nikliby nie miał tego za złe. Ale jeżeli Senat nie robi żadnych poprawek i wogóle prawie nie chce dyskutować nad budżetem, to niejako sam się zrzeka tego prawa.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#MaksymilianThullie">Drugi zarzut był ten, że jeżeli uchwalimy jakąś poprawkę, to jest możliwość, że w Sejmie nie uzyskałaby ona ani większości dla przyjęcia, ani większości dla odrzucenia i przez to upadłaby cała ustawa, Otóż ja jestem przeciwnego zdania. Mianowicie art. 25 naszej Konstytucji mówi tak: „Prezydent Rzeczypospolitej ogłasza budżet jako ustawę w brzmieniu, przyjętem przez Sejm albo Senat, jeżeli tylko Sejm względnie Senat uchwalił budżet w oznaczonym terminie, Postanowienie to nie odnosi się i nie ma zastosowania, jeżeli Sejm odrzuci w całości przedłożony przez Rząd projekt budżetu”. Nieuchwalenie jakiejś poprawki, przypuśćmy, powoduje nieuchwalenie ustawy — w tym sensie mówię, co p. sprawozdawca, ale to nie jest odrzucenie. To jest nieuchwalenie ustawy, a w razie nieuchwalenia ustawy przez Sejm, Prezydent ogłasza ustawę według tego, jak Senat uchwalił. Niema więc najmniejszej obawy pod względem konstytucyjnym, a zresztą jeżeli tak rozumujemy, to ja się zapytuję, dlaczego nie zrobiliśmy tego przy prowizorjum? Przecież gdyśmy uchwalali prowizorjum, to także robiliśmy poprawki i tak samo mogło się stać, że głosując nad naszemi poprawkami Sejm mógłby także prowizorjum odrzucić.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#MaksymilianThullie">Otóż, widzicie Panowie, że to nie ma uzasadnienia, i dlatego nie zgadzamy się na to, aby zasadniczo przyjąć bez żadnych zmian budżet uchwalony przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#MaksymilianThullie">Przechodzę teraz do omawiania poszczególnych działów budżetu. Nie będę tu mówił o cyfrach, tylko, jak zwykle przy budżecie, mówić będę o sprawach ogólniejszych, dotyczących rozmaitych ministerstw. P. s. Koerner mówił tutaj o ograniczeniach wyznania żydowskiego i żądał zniesienia tych ograniczeń. Bardzo słusznie. Ale ja, jako przedstawiciel Chrześcijańskiej Demokracji, muszę podnieść sprawę ograniczeń Kościoła Katolickiego, które niestety dotychczas nie zostały zniesione. Jednem z najważniejszych jest ograniczenie pod względem prawa małżeńskiego, które w Rosji miało może rację bytu, gdyż cerkiew prawosławna była wyznaniem panującem, ale obecnie, gdy na podstawie art. 114 Konstytucji wyznanie rzymskokatolickie zajmuje w Państwie Polskiem naczelne stanowisko wśród innych równouprawnionych wyznań, to przywileje cerkwi prawosławnej nie mają już uzasadnienia. Sąd Najwyższy rzeczywiście zapatruje się w ten sposób, ale proszę Panów, czy to jest rzeczą sądu uznawać, że jakaś ustawa jest sprzeczna z Konstytucją, czy leż to jest rzeczą parlamentu? Art. 126 naszej Konstytucji mówi: „Wszelkie istniejące obecnie przepisy i urządzenia prawne, niezgodne z postanowieniami Konstytucji, będą najpóźniej do roku od jej uchwalenia przedstawione ciału ustawodawczemu do uzgodnienia z nią w drodze prawodawczej”. A więc nie przez sąd. Dlatego też wnoszę rezolucję: „Senat wzywa Rząd do wniesienia ustawy, znoszącej ograniczenia Kościoła Katolickiego z czasów rządów zaborczych, zwłaszcza przywilejów cerkwi prawosławnej Jeżeli jestem już przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, to muszę tutaj parę słów powiedzieć o szkolnictwie powszechnem. Przedewszystkiem muszę zwrócić uwagę na program szkół powszechnych. Program ten w bardzo dobrej intencji rozszerza jednak zakres nauki w szkole powszechnej tak daleko, że to zupełnie nie odpowiada poziomowi rozwoju umysłowego dzieci, które są w tych szkołach. I tak np. w klasie 5 dla dzieci 11-letnich już jest obliczanie objętości brył, w klasie 7 są równania drugiego stopnia, są rzuty prostopadłe, więc jest geometrja wykreślna, jest mowa o warstwicach, wykreślanie według warstwie profilów. To są rzeczy, które byłyby możliwe w wyższych klasach szkoły średniej, ale przecież nie w 7 klasie szkoły powszechnej. Np. w geografji w oddziale trzecim, to znaczy dla dzieci 8-letnich ma być wykładane: władze administracyjne, rady gminne, urzędy administracyjno-policyjne, wybory, podatki i ich użytkowanie — dla 8-letnich dzieci. Już przed rokiem przedstawiciel ministerstwa uznał, że program ten wymaga zmiany. I dlatego też wnoszę rezolucję następującą: „Senat wzywa Rząd, żeby przeprowadził jak najrychlej rewizję programu nauki szkół powszechnych, który okazał się niedostosowany do rozwoju umysłowego dzieci szkolnych”. A zwracam uwagę, że ten system nauczania doprowadza do tego, że zaniedbuje się naukę pisania i czytania, tak że ci, którzy wychodzą ze szkoły po ukończeniu 7 klas nieraz nie umieją ortograficznie pisać.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#MaksymilianThullie">Już poprzedni mówca ks. Albrecht zwracał uwagę na ważność wychowania w szkole. Jak może być dobrze postawiona sprawa wychowania, gdy wielu nauczycieli ustosunkowuje się nieprzychylnie do religji, gdy wiece nauczycielskie oświadczają się za szkolą świecką, bez Boga, bez nauki religji? Na czemże taki nauczyciel oprze wychowanie? W naszym programie jest zaprowadzenie szkoły wyznaniowej, uważamy bowiem, że tylko taka szkoła potrafi dać wychowanie oparte na gruncie religijnym.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#MaksymilianThullie">Chciałbym jeszcze podnieść pewną niezgodność obecnych stosunków z Konstytucją. Mianowicie, w Konstytucji jest powiedziane, że szkoła jest bezpłatna. Tymczasem pod rozmaitemi pozorami zaprowadza się rozmaite opłaty. Ostatecznie nie mam nic przeciw temu, bo trzeba pokryć pewne koszta, czy to na przyrządy gimnastyczne, czy na inne przyrządy naukowe, ale sądzę, że to nie powinno być przeszkodą dla kształcenia się dzieci rodziców ubogich, zwłaszcza takich, które się odpowiednio uczą. Dlatego też w szkołach, zwłaszcza w szkołach zawodowych, gdzie nauka jest kosztowniejsza, bo potrzeba więcej przyborów, powinno się postawić zasadę, że dziecko biednych rodziców, uczące się dobrze, powinno być uwolnione od opłat. Tymczasem wiemy z praktyki, że żąda się od rodziców rozmaitych opłat i to od takich rodziców, którzy nie mają co dać jeść dzieciom. Wprawdzie szkoły od pewnych opłat uwalniają dzieci, ale w ograniczonej procentowo ilości. Zdaje mi się, że nie powinien rozstrzygać procent, lecz niemożność płacenia i sądzę, że Państwo Polskie winno popierać zdolnych uczni, choć są biedni.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#MaksymilianThullie">Muszę wspomnieć o pewnych zarządzeniach ministerstwa, które oburzyły ludność, zwłaszcza z Małopolski. Chodzi o likwidację dwóch seminarjów nauczycielskich, mianowicie, drugie seminarjum nauczycielskie żeńskie we Lwowie i seminarjum w Radzyminie mają ulec powolnej likwidacji. Dzieje się to w tym czasie, gdy ministerstwo samo przyznaje, że liczba potrzebnych nauczycieli będzie musiała wzrastać w tempie bardzo szybkiem ze względu na zwiększanie się ilości dzieci w wieku szkolnym. Co się tyczy seminarjum żeńskiego we Lwowie, to i ten wzgląd powinien tu przemawiać, że likwidacja jego zmniejszy stan posiadania ludności polskiej na Kresach.</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#MaksymilianThullie">Udawaliśmy się w tej sprawie do p. Ministra, który przyrzekł zrobić, co będzie można. Z tej trybuny jeszcze raz o to proszę.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#MaksymilianThullie">Muszę jeszcze wspomnieć, że ustawa sanacyjna, która była potrzebna w r. 1925 dla uzdrowienia skarbu, została przeważnie zniesiona co do urzędników, jednak najwięcej ucierpieli przez tę ustawę nauczyciele, zwłaszcza nauczyciele szkół średnich. Dla nich zostawiono postanowienia tej ustawy, i dlatego też sądzę, że słuszną jest rzeczą, jeżeli wszystkie postanowienia tej ustawy będą zniesione i dlatego proponuję rezolucję: „Senat wzywa Rząd do wniesienia projektu, znoszącego postanowienia ustawy sanacyjnej z r. 1925, o ile dotyczy ona nauczycieli wogóle, a w szczególności nauczycieli szkół średnich”.</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#MaksymilianThullie">Przechodzę teraz do innych ministerstw. Chciałbym stanąć w obronie emerytów państw zaborczych. Pod tym względem są inne stosunki w b. zaborach rosyjskim i pruskim, a inne w austrjackim. Jeżeli w dwóch pierwszych zaborach byli urzędnikami przeważnie Rosjanie, albo Niemcy, to administracja w zaborze austrjackim była polska i ci Polacy pracowali przecież dla kraju i dlatego tembardziej odczuwają krzywdę, która im się dzieje wskutek tego, że uzyskują tylko 75% poborów, a nie 100%. Dlatego też sądzę, że Rząd powinien wziąć inicjatywę znowelizowania tej ustawy pod tym względem i w tej myśli wnoszę rezolucję; „Senat wzywa Rząd do zrównania poborów emerytów z czasów zaborczych oraz wdów i sierot po nich z poborami emerytów polskich oraz wdów i sierot po tychże”.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#MaksymilianThullie">Niedawno wyszło rozporządzenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nie wiem z jakich względów, ale zakazuje sprzedawać specyfiki w drogerjach, tylko wyłącznie w aptekach. Otóż jest to przeciwne interesom ludności, gdyż ludność powinna mieć możność zakupywania tych rzeczy, które wydaje się bez recepty, wszędzie, gdzie ma jaknajbliżej i dlatego też pozwalam sobie wnieść rewolucję: „Senat wzywa Rząd do cofnięcia rozporządzenia o wyłącznem prawie sprzedawania specyfików w aptekach”.</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#MaksymilianThullie">Jeszcze parę słów o Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Klub nasz, a zdaje się, że i cały Senat, wyraża zupełną zgodę na kierunek polityki zagranicznej naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ale miałbym przecież do p. Ministra — szkoda, że jest nieobecny — pewną prośbę i pewne uwagi, z których może zechce skorzystać. Mianowicie, w obecnym budżecie wstawiona została po raz pierwszy suma na konsulat w Meksyku. Tłumaczono nam, że dzieje się to dla opieki nad ludnością polską w Meksyku, której tam jest kilkanaście tysięcy. Nie sprzeciwiamy się temu, jednak musimy zaznaczyć, że przez to nie chcemy uznać, jakobyśmy zachowywali się biernie wobec barbarzyńskich prześladowań katolików w Meksyku. Gdy swego czasu w Sowietach stracono ks, Budkiewicza, cała Europa wystąpiła przeciw temu. A obecnie, gdy się prześladuje religję katolicką, księży i wiernych za uczestnictwo w nabożeństwach, gdy kościoły się zamyka i księży się rozstrzeliwuje, to wszyscy milczą. Może p. Minister znajdzie sposobność poruszenia tej sprawy na sesji Ligi Narodów albo w inny sposób, jaki uzna za stosowny.</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#MaksymilianThullie">Druga sprawa dotyczy Gdańska. Gdańsk został utworzony, jako dostęp Polski do morza, tak przynajmniej było to w intencjach traktatu wersalskiego, jednak mimo to, po Wiatach, jeszcze ciągle spotykamy się tylko z trudnościami, które nam Gdańsk stawia. Mianowicie, w ostatnich czasach stawia trudności żegludze naszej z Tczewa, a także na Radzie Portu, która przecież jest utrzymywana wspólnie przez Gdańsk i Polskę. W tej Radzie Portu na 500 robotników jest tylko 12 Polaków, zdaje mi się, że to przecież jest krzywdą Polski. My płacimy, żeby za te pieniądze przyjmowano robotników niemieckich. Nie wiem, ilu Polaków jest na 550 urzędników tej Rady, ale musimy żądać, żeby pod tym względem Polacy byli równouprawnieni.</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#MaksymilianThullie">Na zakończenie muszę parę słów powiedzieć o przemówieniach przedstawicieli mniejszości narodowych. Słyszeliśmy, jak zwykle, skargi, już do nich jesteśmy przyzwyczajeni — i uważamy, że te skargi są zupełnie nieuzasadnione. P. s. Hasbach przeczytał nam tu propozycje, które rząd polski przedłożył rządowi czeskiemu dla uregulowania stosunków szkolnych na Śląsku, i powiedział, że to jest wzór, jak powinno się postępować. Godzimy się, bardzo dobrze, ale pod warunkiem wzajemności. Co się tyczy stosunku do szkoły i do Niemców wogóle w Polsce, chętnie zrobimy to samo pod warunkiem wzajemności. A tymczasem jakie są obecnie stosunki? W Łodzi jest zupełnie taka sama ilość Niemców, co w Berlinie Polaków. W Łodzi mamy około 3 szkół niemieckich, utrzymywanych przez rząd, i seminarjum nauczycielskie, utrzymywane przez rząd polski, a w Berlinie nie mamy żadnej, szkoły polskiej subwencjonowanej przez rząd, jest tylko jedna prywatna szkółka polska. My jesteśmy gotowi do układów z Niemcami…</u>
<u xml:id="u-8.14" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości niemieckiej: Berlin a Łódź, to jest wielka różnica!)</u>
<u xml:id="u-8.15" who="#MaksymilianThullie">Ale ta sama ilość Polaków i Niemców i ta sama ilość dzieci potrzebuje tej samej ilości szkół tu czy tam, czy mieszka w Berlinie, czy mieszka gdzieindziej.</u>
<u xml:id="u-8.16" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-8.17" who="#MaksymilianThullie">Otóż, proszę Panów, ja uważam, że te pretensje są nieuzasadnione.</u>
<u xml:id="u-8.18" who="#MaksymilianThullie">A p. s. Koerner skarży się znowu na to, że w budżecie jest za mała kwota przeznaczona na wyznanie żydowskie w porównaniu do kwoty, przeznaczonej na wyznanie katolickie, ale zapomina o tem, że Kościół Katolicki posiadał dobra, które rządy zaborcze skonfiskowały i z tego powodu, rozumie się, zobowiązały się łożyć na utrzymanie duchowieństwa i to jest powód prawny, dla którego Państwo Polskie, objąwszy spadek, musi łożyć na wyznanie katolickie. A taka okoliczność nie zachodzi przy wyznaniu żydowskiem, bo przecież nie słyszeliśmy, ażeby rządy zaborcze konfiskowały dobra Żydów.</u>
<u xml:id="u-8.19" who="#MaksymilianThullie">P. s. Koerner narzeka na to, że jakaś spółka prywatna umieściła w swoim statucie, że akcje przeznaczone są tylko dla chrześcijan, Proszę Panów, czyż niema wielu stowarzyszeń żydowskich, których członkami mogą być tylko Żydzi?</u>
<u xml:id="u-8.20" who="#komentarz">(S. Koerner: Niema.)</u>
<u xml:id="u-8.21" who="#MaksymilianThullie">Przecież wolno założyć jakiekolwiek towarzystwo dla chrześcijan, tak samo jak i dla Żydów. Mnie się zdaje, że to nie może być powodem żalów.</u>
<u xml:id="u-8.22" who="#MaksymilianThullie">P. s. Koerner zaczepił pewne przywileje szkół wyższych, które datują się od wieków, to znaczy autonomję tych szkół i oświadczył się przeciw niej i chiałby, ażeby w szkołach wyższych rządził nie rektor, wybrany przez profesorów, lecz może komisarz rządu Tego niema nigdzie. W całym świecie jest autonomję uniwersytetów, chyba może w Sowdepji — tego nie wiem napewno, ale mnie się zdaje, — że do tych stosunków nie pójdziemy i autonomji szkół naszych będziemy bronili.</u>
<u xml:id="u-8.23" who="#MaksymilianThullie">Co się tyczy wniosku, o którym mówił s. Koerner, to jest o numerus clausus, i chciał, ażeby ta ustawa była zniesiona, to muszę powiedzieć, że numerus clausus nie może być zniesione, bo cóż mówi numerus clausus: jeżeli niema miejsca na przyjęcie wszystkich studentów, to się przyjmuje pewną ilość, która może być przyjęła.</u>
<u xml:id="u-8.24" who="#komentarz">(Głos: Niema miejsca tylko dla Żydów.)</u>
<u xml:id="u-8.25" who="#MaksymilianThullie">Tego w ustawie niema. Tego nie potrzebujemy znosić, w ustawie niema o Żydach ani słowa i tej ustawy znieść nie możemy. Jestem bardzo ciekawy, jak Panowie chcą to znieść, bo jeżeli niema miejsca, to chociażby Panowie znieśli ustawę, to i tak wszystkich się nie przyjmie.</u>
<u xml:id="u-8.26" who="#komentarz">(Głos: Niema miejsca tylko dla Żydów.)</u>
<u xml:id="u-8.27" who="#MaksymilianThullie">W ustawie tego niema, zresztą nie mogą się Panowie skarżyć, bo sam p. s. Koerner mówił, że 25% studentów jest żydowskich, więc my moglibyśmy się skarżyć, a nie Panowie na te stosunki.</u>
<u xml:id="u-8.28" who="#MaksymilianThullie">Dalej zaczepił p. s. Koerner ustawę o święceniu niedzieli i o odpoczynku niedzielnym, Panowie w Polsce chcą mieć takie przywileje, jakich nie mają ani w Niemczech, ani we Francji, ani gdzieindziej. Dlaczego Żydzi francuscy nie żądają tego.</u>
<u xml:id="u-8.29" who="#komentarz">(Głos: We Francji tego niema.)</u>
<u xml:id="u-8.30" who="#MaksymilianThullie">Ale we wszystkich protestanckich krajach odpoczynek niedzielny jest bardzo ściśle przestrzegany, a dla Żydów wyjątków niema. Tylko tu w Polsce Panowie chcą mieć ten wyjątek. Polska jest w swojej większości krajem katolickim i ludność katolicka nie dopuści do tego, ażeby był zniesiony odpoczynek niedzielny, ani żeby jakikolwiek uszczerbek w lej ustawie można było zrobić.</u>
<u xml:id="u-8.31" who="#MaksymilianThullie">Co się tyczy szkół to i tu s. Koerner narzeka. Okazuje się, że dobra wola p. Ministra, który robi wszystko, ażeby być sprawiedliwym dla mniejszości narodowych i który pewne subwencje już dal i pewnej ilości szkół dał prawo publiczności, przeszkodziła skargom Panów. Panom zawsze jest wszystkiego za mało.</u>
<u xml:id="u-8.32" who="#komentarz">(Głos: 2 szkoły to za mało.)</u>
<u xml:id="u-8.33" who="#MaksymilianThullie">Ja nie jestem ministrem, i może p. Minister odpowie, ile jest, ale wiem, że p. Minister w tym kierunku postępuje, jednak uznania u Panów nie znajduje.</u>
<u xml:id="u-8.34" who="#MaksymilianThullie">Jeszcze parę słów co się tyczy przemówienia p. Horbaczewskiego, który znowu narzekał, że ilość szkół ruskich została zmniejszona. Mybyśmy także musieli narzekać, bo ilość szkół polskich także została zmniejszona, a to stało się z tego powodu, że szkoły jednoklasowe organizuje się i przekształca się na wieloklasowe i wskutek tego ilość jest mniejsza.</u>
<u xml:id="u-8.35" who="#MaksymilianThullie">Jedno mogę przyznać s. Horbaczewskiemu, że zmniejszenie ilości szkół czysto ruskich nastąpiło także wskutek utrakwizacji. Na tej utrakwizacji cierpią jednakże tak samo Polacy jak i Rusini, i tak samo Polacy protestują przeciw temu, jak i Rusini.</u>
<u xml:id="u-8.36" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości: Utrakwistyczne szkoły — to są polskie szkoły.)</u>
<u xml:id="u-8.37" who="#MaksymilianThullie">Jakże to, proszę Pana Senatora, jeżeli połowa przedmiotów wykładana jest po polsku, a połowa po rusku, to w takim razie to nie są polskie szkoły i ludność polska gwałtownie protestuje przeciw tej ustawie, którą p. Grabski wprowadził.</u>
<u xml:id="u-8.38" who="#komentarz">(Głos: Pozornie.)</u>
<u xml:id="u-8.39" who="#MaksymilianThullie">Dalsze skargi także są nieuzasadnione przeciw p. Ministrowi Reform Rolnych. P. Ministra Reform Rolnych spotkał taki sam los, jak p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. P. Minister stara się, aby jak najbardziej sprawiedliwie postępować i uchylać wszystkie krzywdy, jakie były i taką samą wdzięczność ma od Panów, bo usłyszał, że wskutek tego Panowie będą głosowali przeciw budżetowi! Ja z mowy p. Ministra Reform Rolnych w Sejmie pozwolę sobie tylko parę dat przedstawić. W powiecie postawskim, dziśnieńskim, witejskim i mołodeczniańskim nabywców w procentach było: katolików w pow. postawskim 55%, prawosławnych — 45%, w dziśnieńskim 50% katolików i 50% prawosławnych, w wilejskim 29% katolików, 71% prawosławnych, w mołodeczniańskim 18% katolików, 82% prawosławnych. I to ma być krzywda? To jest ziemia polska pod względem narodowym, Polacy mogliby mieć pretensję, że ziemia polska przechodzi do rąk niepolskich. Ale to nie my się skarżymy, lecz skarżą się Panowie. Od r. 1919 cło r. 1925 ogólna liczba nabywców w Małopolsce Wschodniej wynosiła około 32,000, w tem osadników cywilnych 6.500, W r. 1926/27 ogólna ilość nabywców wynosiła około 20.000, w tem osadników 250. A więc okres osadzania tych osadników na roli się kończy, ta sprawa się już likwiduje, to było potrzebne i musiało nastąpić po wojnie, gdyż tym, którzy walczyli tyle lat za Polskę, Polska musiała też dać warsztat pracy na roli. Tu się mówi tylko o terytorjach polskich, a nie o jakichś zagranicznych. Wszystko to jest Polska i jeżeli Panowie mówią o tem, że ta ziemia została zroszona potem ruskim, to ja mówię, że nietylko została zroszona potem ruskim…</u>
<u xml:id="u-8.40" who="#komentarz">(Głos: Ukraińskim.)</u>
<u xml:id="u-8.41" who="#MaksymilianThullie">Panowie mówią ukraińskim, co do tego my się różnimy, ja mówię po polsku, Polacy nazywają po polsku ten naród, z którym od wieków żyją, który Panowie nazywają ukraińskim, narodem ruskim. Wam wolno po ukraińsku nazywać się Ukraińcami. Niemcy nie mają do nas żadnej pretensji, żeby ich nazywać „Deutsche” a nie „Niemcy”, I sam p. s. Hasbach powiedział „Niemiec”, a nie „Deutscher”. Jeżeli mowa o zroszeniu tej ziemi potem ludności ruskiej, to muszę wspomnieć, że ta ziemia, gdyby nie została zroszona potem i krwią Polaków, gdyby tych Polaków nie było tam, to byliby Tatarzy, a nie Rusini.</u>
<u xml:id="u-8.42" who="#komentarz">(Protesty na ławach ukraińskich.)</u>
<u xml:id="u-8.43" who="#MaksymilianThullie">Tak było, ile razy Tatarzy zabierali do niewoli przeważającą część ludności, a jako osadnicy szli Polacy i to są ci dawni Polacy z nazwiskami polskiemi: Wiśniowieccy, Potoccy, którzy są teraz Rusinami.</u>
<u xml:id="u-8.44" who="#komentarz">(Głos na łowach ukraińskich: To szlachta ukraińska.)</u>
<u xml:id="u-8.45" who="#MaksymilianThullie">Tysiące, można powiedzieć, że miljon z pewnością obecnych Rusinów, to są właśnie dawniejsi Polacy.</u>
<u xml:id="u-8.46" who="#MaksymilianThullie">Otóż, wobec tego ja jeszcze muszę powiedzieć na zakończenie, że zachodnia część Polski, Polska rdzenna jest przeludniona…</u>
<u xml:id="u-8.47" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości: A my nie?)</u>
<u xml:id="u-8.48" who="#MaksymilianThullie">...takie np. woj. łódzkie, albo Śląsk, to tam jest przeludnienie. Mówiono tu wczoraj o emigracji, że kilkadziesiąt tysięcy Polaków rocznie musi emigrować z Polski. Otóż ja sądzę, że przedewszystkiem nim Polak zostanie zmuszony do emigracji, to ma prawo w Państwie Polskiem nabyć grunt i pracować na roli tak samo, jak każdy inny.</u>
<u xml:id="u-8.49" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie! Sytuacja, jaka się wytworzyła w Senacie, to jest zwierciadło, w którem od dwóch lat przegląda się Polska polityczna. Nie będziesz wiedział dnia ani godziny, musisz być na wszystko przygotowany. Senat, który do soboty jeszcze miał przyprawione skrzydła orle, szedł na zdobycie wszystkich pozycji przez Sejm obalonych w preliminarzu budżetowym, przedłożonym przez Rząd, dziś wygląda jak małe, słabiutkie orlątko, które macha skrzydłami, ale o locie nie może być mowy, podcięto mu skrzydła. Niejeden z siedzących tutaj Panów pociesza się w głębi duszy: odegramy się na jesieni. Tak, trzeba żyć nadzieją, bo gdyby tę nadzieję odebrano ludziom, którzy wierzą w Senat, to właściwie musieliby popełnić odrazu polityczne samobójstwo.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#DorotaKłuszyńska">Ale, Szanowni Panowie, ta sytuacja byłaby może zabawna, gdyby nie była tragiczna. W państwie przedstawicielstwo narodu musi cośkolwiek wiedzieć. A jeżeli któremukolwiek z Panów się zdaje, że stoi przy wielkim ołtarzu, to są złudzenia optyczne, a jeżelibym którego z Panów, który nawet stoi przy tym wielkim ołtarzu, zapytała co wie o najbliższej przyszłości, to gdyby mówił prawdę, powiedziałby: wiem to, że nic nie wiem i to jest prawda dzisiejszej Polski. Tak wygląda rzeczywistość dzisiejszej Polski. Nic nie znaczy, że na arenie życia politycznego spotykamy w tej chwili kilka czy kilkanaście — to jest rzeczą zresztą zupełnie obojętną — nazwisk wysokiej arystokracji. To nie ma najmniejszego znaczenia w życiu politycznem Polski. To jest na bardzo krótką metę obliczona polityka, bo takie, czy inne magiczne słowo, jakieś magiczne pociągnięcie może sprowadzić chwilową zmianę, ale przecież ta klasa społeczna już zgóry skazana jest na to, że wielkiej roli politycznej w Polsce odegrać nie może z tej prostej przyczyny, że jej rola się skończyła, a minionych kształtów żaden cud i cudotwórca nie wróci do istnienia na dłuższą metę. Można przysztukować, dodać, poprawić, wyretuszować, ale to nie jest nic trwałego. Dlatego przyszłość Polski musi być na innych zupełnie podstawach oparta, jeżeli ktoś chce wierzyć w trwałość tej Polski. Zupełnie nowe siły wystąpiły na arenę życia społecznego w całym świecie i w Polsce nie może być inaczej jak gdzieindziej, a temi silami są warstwy pracujące miast i wsi. One są historycznie powołane do tego, ażeby odegrać tę rolę w Polsce, i każda siła polityczna w Polsce, która temu naturalnemu rozwojowi stawia przeszkody, niedobrze przysłuży się Ojczyźnie dla tego, że gromadzi na firmamencie chmury, które w takiej czy innej chwili mogą spaść w formie oberwania się chmury, czy ulewnego deszczu, czy czego innego, ale to może odbić się bardzo boleśnie na Polsce.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, miałam referować budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, Budżet Ministerstwa Pracy jest nowożytnym w całem tego słowa znaczeniu. Nie ma przeszłości, a przynajmniej ma bardzo krótką przeszłość. To jest budżet, który w każdem państwie zdobywać sobie musi pozycje w ciężkiej walce, ponieważ ma do czynienia z przeciwnikiem bądź co bądź silnym ekonomicznie, ma do czynienia z klasami posiadającemi. Kapitalizm po wojnie został boleśnie zraniony. Nie jest to już kapitalizm przedwojenny, to są kapitaliści, którzy powiadają, że nie mają pieniędzy, przychodzą do rządu i powiadają: Rządzie, daj pieniędzy, a my będziemy kapitalistami. To każdy potrafi, jeżeli z tytułu kas rządowych ma być kapitalistą, to nie jest żadna wielka sztuka i dlatego rola, jaką kapitalizm odgrywa w tej chwili w Polsce, jest niewielka i Panowie zgodzą się ze mną, że kapitalizm w Polsce z patrjotyzmem nie ma nic wspólnego, bo to nie jest kapitał wyłącznie polski, to są kapitały francuskie, angielskie, niemieckie, wrogowie i nieprzyjaciele przyszli do Polski i tutaj się ze sobą spotkali i złączyli i dlatego nie można mówić o patriotyźmie kapitalizmu, bo ten kapitalizm jest międzynarodowym.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#DorotaKłuszyńska">Jest rzeczą wielkiej wagi — w tej chwili przypominam sobie, że na jednem z posiedzeń Komisji Budżetowej, zdaje mi się przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, ktoś z przedstawicieli sfer kapitalistycznych, — mówię z przedstawicieli, bo nie wiem, czy sam jest kapitalistą, bo może być przedstawicielem kapitalistów, ale sam może nie mieć dużo pieniędzy i dlatego nie śmiałam go nazwać kapitalistą — rzewnemi łzami płakał, że Rząd niektóre przedsiębiorstwa prowadzi w zakresie państwowym. A więc, że Chorzowa, Tarnowa, kolei, salin i t. d. nie oddaje prywatnym kapitalistom, lecz prowadzi sam.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#komentarz">(Głos: I dopłaca.)</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#DorotaKłuszyńska">Nie, nie dopłaca, przedsiębiorstwa te dają nawet jeszcze 1% zysku, któryby kapitaliści schowali do kieszeni i wzięliby państwowe pieniądze i powiedzieli, że budują w Polsce przemysł. Nie jest tak, jak się zdaje Panom, że co jest pod kierownictwem państwowem, musi niedomagać, ja bynajmniej nie jestem zachwycona i nikt tutaj z pp. senatorów z pewnością nie podejrzewa mnie, że z entuzjazmem odnoszę się do tego Rządu, ale każdy musi przyznać, że to jest droga po której się idzie do uspołecznienia wszystkich narzędzi pracy i warsztatów pracy. Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, oczywista rzecz, ma w swoim zakresie obronę interesów ludzi pracy. W jakim zakresie może bronić ludzi pracy? Ma 60.000.000 budżetu. Ale 60 miljonów budżetu nie na swoje cele, bo ma z tego 25.000.000 (w poprzednim budżecie 34.000.000) na utrzymanie bezrobotnych. Ktoby uważał, że bezrobocie jest objawem przejściowym, gruboby się pomylił. Najlepszy dowód, że przecież gospodarstwo rozszerza się, życie gospodarcze płynie nieco szerszeni korytem, a bezrobotni są, bo zapomina się o jednym rezerwuarze — o wsi polskiej,...</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-10.7" who="#DorotaKłuszyńska">o tej wsi, na której jest nędza, o której poprostu Panowie nie mają wyobrażenia. Bardzo bym pragnęła, żeby ktoś postawił wniosek, ażeby powołać komisję senacką, aby Panowie byli łaskawi pofatygować się na wieś i popatrzeć prawdzie w oczy, jak wygląda wieś polska, jaka bezgraniczna nędza jest na wsi polskiej. Ci ludzie żyją, jakby jeszcze w okresie jaskiniowym, są jakieś 300–400–500 lat odsunięci od kultury. To jest powód, dla którego bezrobocie w Polsce się nie zmniejsza. W tej chwili mamy na wsi 1.480.000 najemnych ludzi przy warsztatach pracy, a 6.200.000 członków rodzin, a my wiemy, że członek rodziny na wsi, kiedy podrośnie, chce uciec z tego piekła, jakie jest na wsi, idzie do miasta. I ta liczba nie będzie się zmniejszać, ale przynajmniej pozostanie na tym samym poziomie.</u>
<u xml:id="u-10.8" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie, można włożyć szkiełko różowe i patrzeć na świat różowo i można powiedzieć, że, ostatecznie to bezrobocie nie jest groźne. Ale, szanowni Panowie, ta statystyka, którą prowadzi Ministerstwo w sprawach bezrobotnych, to jest wielka komedia omyłek. Kto tam jest bezrobotny? Na moją ocenę, a ja mam prawo powiedzieć, że znam Polskę robotniczą, jest w tej chwili w Polsce przeszło 1.500.000 ludzi, którzy nie mają egzystencji, żadnej egzystencji. Pracują na wsi w sezonowych robotach po 3, 4 miesiące i pozatem nie mają żadnych dochodów.</u>
<u xml:id="u-10.9" who="#komentarz">(Głos: Po 60 groszy dziennie dostają.)</u>
<u xml:id="u-10.10" who="#DorotaKłuszyńska">Ja już nie mówię o wynagrodzeniu, ale oni nie mają wcale warsztatu pracy, nie mają możności zarobkowania. Szanowni Panowie, czy można sobie wyobrazić, że to jest możliwe na długą metę, że ci ludzie będą ze spokojem znosili piekło tych udręczeń? To jest krótkowzroczna polityka, obliczona nawet nie na jedno pokolenie, daleko mniej niż na jedno pokolenie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Ministerstwo Pracy ma faktycznie na wszystkie swoje potrzeby, odliczając 25 miljonów na bezrobotnych, 35 miljonów, to jest kropla w morzu potrzeb tego Ministerstwa. To jest markowanie, że się coś robi wobec zagranicy i wobec tej opinji w kraju, która się temi sprawami interesuje. 135 inspektorów pracy ma zwiedzić wszystkie zakłady, które stoją poniżej wszelkiego dopuszczalnego poziomu nawet między największymi przyjaciółmi takich warsztatów. To są warsztaty, w których się wylęga gruźlica, które są siedliskiem chorób, warsztaty bez światła, w podziemiach i t. d. Tych 135 inspektorów ma to zwiedzić, ma temu się przyjrzeć i ma starać się zmienić to wszystko. Ja wiem, że człowiek w Polsce nie dużą ma wartość; życie ludzkie w Polsce nie wchodzi w rachubę, bo przecież co roku rodzi się pół miljona ludzi, więc każdy wie, że w tym wypadku podaż i popyt ma swoje uzasadnienie. Skoro tego towaru tak niesłychanie dużo, oczywista rzecz, że o niego nie potrzeba się troszczyć dlatego, że armja zawsze znajdzie rekruta, a fabrykanci swych robotników, a wszyscy inni mogą żyć tak, czy inaczej. Urządza się w Polsce „Dzień Matki”, daje się kwiatuszki, lilijki, ale to nie jest żadną poważną sprawą, w ten sposób tej sprawy absolutnie załatwić nie można. Tych 135 inspektorów ma załatwić te wszystkie sprawy, pierwszorzędnej doniosłości w Polsce.</u>
<u xml:id="u-10.11" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie, chciałabym, ażeby Panowie na chwilę, na jedną chwilę chcieli pomyśleć kategorjami, obowiązującemi każdego odpowiedzialnego człowieka. Przecież gromadzi się bez przerwy w ciągu 10 lat ogromny rezerwuar niezadowolenia w Polsce. Szanowni Panowie, ja mogę z całą powagą powiedzieć, że spokój, który jest w Polsce, to jest zasługa lewicy polskiej, ponieważ wszyscy rozumieją bardzo dobrze — P. P. S., Stronnictwo „Wyzwolenie” i stronnictwa chłopskie, że niepodległość i byt Państwa Polskiego to jest kwestja życia i śmierci klas robotniczych, dlatego ta polityka, która może niejednemu nie bardzo obeznanemu z życiem politycznem może się wydawać za mało radykalną, ale z naszej strony to jest polityka salwowania interesu Państwa, który dla klasy robotniczej jest podstawowym interesem.</u>
<u xml:id="u-10.12" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-10.13" who="#DorotaKłuszyńska">Kapitaliści wszędzie się będą dobrze czuli, ale robotnicy mogą tylko w wolnym demokratycznym kraju czuć się dobrze, czuć swoją przyszłość i łączność z tym krajem.</u>
<u xml:id="u-10.14" who="#DorotaKłuszyńska">I dlatego na nas, na przedstawicielach klasy robotniczej spożywa ta ciężka troska o byt i istnienie Państwa, i to jest tytuł, który nam daje prawo do tego, że mamy dosyć tego lizania cukru przez szybę, bo nikt nie wie, jakim ten cukier lizany przez szybę jest, nie wie, czy jest słodki, czy kwaśny, czy jaki inny. My powiadamy, że chcemy w Polsce rządzić, że mamy prawo w Polsce rządzić z tytułu wsi i miasta, z tytułu pracy, jaką temu Państwu dajemy i z tytułu całej przeszłości pracy, dzięki której Polska niepodległa powstała. Dlatego najwyższy czas skończyć z skromnością, trzeba powiedzieć sobie i innym jak się w tej chwili sprawa przedstawia. Wszelkie zakusy odegrania się na jesieni, wszelkie zakusy zmiany Konstytucji, zmiany ordynacji wyborczej mogą wywołać w Polsce burzę, o jakiej się naprawdę nikomu z Panów nie śniło. Tej pozycji bronić będziemy do upadłego, bo to jest pozycja, po której klasa robotnicza musi rzeczywiście iść drogą rozwojową tam, gdzie jest jej historyczne przeznaczenie. Żadnem czarodziejskiem słowem, żadnem magicznem pociągnięciem, żadnym frazesem o zgodzie narodowej, o jedności całego narodu nie pozwolimy zaciemniać prawdziwego obrazu. Ja byłabym bardzo zadowolona, ażeby mogła być jedność narodowa. Nie jestem osobiście bojownikiem w tem znaczeniu, że chciałabym wszystko burzyć. Nie, ja chcę budować, Moja partja jest partją, budującą Państwo,...</u>
<u xml:id="u-10.15" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-10.16" who="#DorotaKłuszyńska">...ale na naszych grzbietach nie mogą wysuwać się ludzie i grupy społeczne, które z tytułu swojej nie powiem przeszłości, bo nikomu przeszłości nie wypominam, jeżeli w przeszłości nie byli bardzo wierni swojej Ojczyźnie ale się nawrócili, to Panu Bogu nawrócony grzesznik jest miły, dlaczego mnie mają być niemili, nie wydaję więc żadnego wyroku, ale w tej chwili sytuacja jest taka, że klasa robotnicza nie pozwoli na to, ażeby grupy społeczne, które do tego nie mają żadnego tytułu, chciały przez zmianę Konstytucji i ordynacji wyborczej zająć stanowiska, które im się wcale nie należą. Budżet Ministerstwa Pracy jest zwierciadłem tego, że klasa robotnicza w tej chwili w Polsce nie ma ani cienia władzy w ręku, nikt nie ma władzy ale i klasa robotnicza jej nie ma, to jest poza wszelką dyskusją. P. Minister Pracy ma do rozporządzenia 114% całego budżetu. Proszę Panów, ja nie jestem ekonomistą. I dlatego nie chcę tych spraw specjalnie poruszać, bo jak siedzi taki ekonomista, jak p. Gliwic, to trzeba bardzo ostrożnie mówić o sprawach, w których nie jest się specjalistą. Ale niemniej muszę zwrócić uwagę na jeden fakt. Weźmy pożyczkę stabilizacyjną. Te pieniądze poszły dla Banku Polskiego, prywatnej instytucji i fachowcy, którzy na tych sprawach dobrze się znają, powiadają, że pomiędzy przyjaciółmi Bank Polski bodzie miał miljard zarobku na tej tranzakcji, która ma służyć do stabilizowania złotego. Nie powiem, że w tej chwili grozi nam inflacja, inflacja papierowa w tem znaczeniu, jak była poprzednio, ale zgodzą się Panowie na to, że oprócz inflacji papierowej jest jeszcze inflacja obniżenia wartości pieniądza, a tej gwarancji, zdaje mi się, że nawet p. Minister Czechowicz, który jest specjalistą, nie chciałby wziąć na siebie i powiedzieć, że swoją głowę daje za to, że sfery kapitalistyczne nie będą chciały dążyć w pewnym momencie do obniżenia wartości złotego, bo to jest przecież najcudowniejszy interes.</u>
<u xml:id="u-10.17" who="#komentarz">(S. Gliwic: Nie, wprost przeciwnie.)</u>
<u xml:id="u-10.18" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, gesty pewnego oburzenia ze strony przedstawicieli kapitału nie są dla mnie bardzo uspakajające, bo przecież wiemy, że takie rzeczy dzieją się nie na arenie publicznej, tylko poza areną publiczną, za kulisami, i w każdym razie mam wrażenie, że jeżeli można wogóle mówić o jakiejś proporcji ustosunkowania się rządu do klas posiadających i do Ministerstwa Pracy, to uważam, że 1,75%, które p. Minister Skarbu wyznaczył temu ministerstwu, to jest procent niesłychanie mały i to ministerstwo nie może rozwinąć żadnej działalności. Mogłabym tutaj zagrać na strunach liryzmu i rozczulić wszystkich Panów do łez, bo jak się mówi o dziecku, to wszyscy są ogromnie wrażliwi, nie mam jednak tych zamiarów, bo jeżelibym powiedziała, że z funduszów Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej na utrzymanie jednego dziecka w zakładach prywatnych idzie aż 16 gr. na dzień, jeżeli instytucje się zgłaszają i proszą o subwencje, jeżeli powiem, że w zakładach, prowadzonych przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, 3.400 dzieci jest chorych na gruźlicę, na gruźlicę otwartą, dlatego że nie mają odpowiedniego pożywienia, to oczywista rzecz to każdego człowieka wzrusza. Proszę Panów, jesteśmy świadkami tylu nędz i takiej nędzy, bo jak chodzimy po Warszawie, to na każdym kroku spotyka się tu dziada, tam żebraka, kalekę bez nogi lub bez reki, do tego przyzwyczailiśmy się i nikogo to już tak bardzo nie rozczula, ale, proszę Panów, procent budżetu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej jest dowodem, jak do tych spraw najżywotniejszych ustosunkowują się w tej chwili sfery rządzące.</u>
<u xml:id="u-10.19" who="#DorotaKłuszyńska">Jeszcze chcę powiedzieć kilka słów o jednej sprawie, niesłychanie z mego punktu widzenia przykrej. Kiedy była walka o Śląsk Cieszyński, brałam udział we wszystkich przejawach tej walki od początku do końca, byłam naocznym świadkiem tej walki. Śląska Cieszyńskiego, jak zresztą i Górnego Śląska, bronili górnicy. Śląsk Cieszyński odpadł od Polski z przyczyn od ludności śląskiej zupełnie niezależnych, nie obwiniam w tej chwili nikogo w perspektywie czasu sprawy zupełnie inaczej wyglądają, ale w każdym razie jeżeli podpis ktoś położył w Spa, to nie ręka robotnika polskiego. Zostało kilka tysięcy ludzi, których Czesi, podobno zresztą teraz nasi przyjaciele polityczni, wówczas wypędzili, odebrali warsztaty, możność pracy i ci ludzie do dnia dzisiejszego od rządu Rzeczypospolitej Polskiej, za którą walczyli i dali swoje życie, bo wielu ludzi zginęło, nie dostali żadnego odszkodowania. Zwracałam się, gdzie mogłam, aby to uzyskać. Byłam u p. Ministra, prosiłam, zaklinałam, odesłał mnie do wojewody Grażyńskiego i ta sprawa do dziś dnia nie jest załatwiona. Przecież to chyba zbytniej chluby nie przynosi żadnemu rządowi, od początku do końca, jakie rządy były w Polsce po dziś dzień. Spotykałam bardzo wielu tych górników we Francji na emigracji, o których wczoraj tak pięknie mówił p. s. Motz. Słyszałam tych ludzi, co oni mówią tam we Francji o Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Jest ważną rzeczą, nie przeczę, budować zagranicą reprezentacyjne pałace dla ambasadorów, ja sama nie mogę sobie wyobrazić ambasadora, mieszkającego w jakiejś chacie, to jest reprezentant państwa, a więc daje mu się pałac taki, czy inny. Ale trzeba przyjrzeć się emigracji we Francji, jak Francuzi odnoszą się do emigrantów, jak odnoszą się kapitaliści francuscy — i polscy nie są dobrzy, ale tamci są po wielokroć gorsi, trzeba wziąć pod uwagę, jak ci emigranci tam wogóle istnieją. Jeżeli weźmiemy fundusze, jakie Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma na cele emigracyjne, to znowu musimy przyjść do przekonania, że ta podstawa narodu jest w Polsce traktowana w całem tego słowa znaczeniu po macoszemu. Zdaje mi się, że leży w interesie całego Państwa, ażeby te sprawy uległy gruntownej zmianie. Ale one nie mogą ulec zmianie żadnym frazesem, żadnem zaklęciem.</u>
<u xml:id="u-10.20" who="#DorotaKłuszyńska">I gdybym ja tu do Panów mówiła złotemi słowami, i nie sama, ale stu takich mówców gdyby mówiło, to nie są sprawy, które się zmieniają rozmowami, to są sprawy, które się zmieniają na płaszczyźnie sił społecznych. Klasa robotnicza musi wytworzyć i wytwarza taką siłę i te wszystkie frazesy, które nie mają żadnego znaczenia, bo klasa robotnicza rośnie w siłę na wsi i w mieście, budzi się ten żywioł ogromny, silny i idzie tylko o to, aby on doszedł do władzy drogą demokracji, naturalnego rozwoju, żeby mu nie stawiano zapór i zatorów, bo rozbijanie zapór i zatorów nie odbywa się już z termometrem w ręku, z jakąś miotełeczką tylko w daleko gorszych i cięższych warunkach, których oby Polska nigdy nie potrzebowała przeżywać. To jest życzenie, które wypowiadają wszyscy ludzie odpowiedzialni, ale nie widzimy absolutnie takich pociągnięć rządu, któreby klasie robotniczej dały rzeczywiście tę nadzieję zmiany, tę nadzieję, że rzeczywiście będzie lepiej i że rzeczywiście stopa zarobkowa nie będzie wynosiła 100 zł, miesięcznie.</u>
<u xml:id="u-10.21" who="#DorotaKłuszyńska">Szanowni Panowie, nie chcę tutaj się bawić w demagogję, trybuna senacka nie może być użyta do demagogicznych zwrotów, których chciałabym, żeby wogóle nie trzeba było używać. Ale pytam się wszystkich tu zebranych szczerze: niech Panowie powiedzą mi, czy można żyć za 100 zł. miesięcznie? 14 miljonów ludzi w Polsce jest ludźmi pracy, a z tego % to są nędzarze, w ścisłem tego słowa znaczeniu, nędzarze straszliwi, dzieci ich żyją w nieprawdopodobnej nędzy. A kto jest za to odpowiedzialny? I dlatego Szanowni Panowie te sprawy wymagają bardzo głębokiego przemyślenia; one wymagają bardzo prędkiej naprawy; one wymagają bardzo prędkich pociągnięć, żeby nie było za późno. Polska wieś nie jest dziś tą cichą polską wsią, opisywaną tak pięknie przez naszych poetów; tam wre, tam wre tak, jak z tego Panowie nie zdają sobie sprawy. Ludność bezrobotna wsi, która nie może wyjechać, która nie może wyemigrować, to jest element w tej chwili groźny, dlatego, że nie ma co jeść.</u>
<u xml:id="u-10.22" who="#DorotaKłuszyńska">Podczas akcji wyborczej, kiedy przejeżdżałam wsie i miasta, widziałam taką nędzę, o której ja, która wzrosłam i całe życie swoje związałam z klasą robotniczą, nie miałam pojęcia, ponieważ mieszkałam całe życie na Śląsku, gdzie stopa życia jest wyższa. I powiedziałam sobie: to są święci ludzie, każdy z nich powinien dostać order, order Odrodzenia, albo jakiś inny specjalny order.</u>
<u xml:id="u-10.23" who="#komentarz">(Głos: Połowę nieba zapełnią.)</u>
<u xml:id="u-10.24" who="#DorotaKłuszyńska">To jest daleka droga, nim się dostaną do nieba, ja wolę realne rzeczy na ziemi. Ci ludzie powinni być specjalnie dekorowani za to, że oni cierpliwie żyją w tych warunkach. I dlatego, kończąc moje przemówienie, które miało dotyczyć tylko resortu pracy i opieki społecznej, ale wobec tego, że przecież niema właściwie dyskusji budżetowej, jest tylko, że tak się wyrażę, roztrząsanie sumień, tak możnaby nazwać tę debatę, bo inaczej jej nazwać nie mogę, uważałam za swój obowiązek w imieniu klubu, do którego mam zaszczyt należeć, tych kilka słów powiedzieć w tem przekonaniu, że jednak znajdą się może tutaj odpowiedzialni ludzie, którzy będą rozumieli, że do rozgrywki na szkodę klasy robotniczej iść nie wolno, ponieważ ta rozgrywka mogłaby przynieść Polsce ciężkie, niepowetowane szkody.</u>
<u xml:id="u-10.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Hałuszczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#MichałHałuszczyński">Wysoki Senacie! Do tego roztrząsania sumienia, o jakiem mówiła p. senatorka, dołączyć muszę kilka uwag w sprawach oświatowo-kulturalnych. W dyskusji w Sejmie i na Komisji Budżetowej Senatu zarysowało się kilka poglądów. Jeden pogląd zgodny z ministerstwem, że chociaż są pewne niedomagania w tej dziedzinie, to jednak one usprawiedliwione są tem, że nie można łożyć więcej wydatków na tę sprawę, a i w tym wypadku w stosunku procentowym Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zajmuje drugie miejsce. Drugi pogląd nie podzielał tego optymizmu i wskazywał niedomagania w ogólno-państwowem szkolnictwie, a niektóre głosy nawet krytyki odnosiły się do sprawy t. zw. mniejszościowego szkolnictwa. Ale był i trzeci pogląd wręcz przeciwny, który mówił o tendencyjnem i wrogiem stanowisku i polityce szkolnej i te głosy podnosili przeważnie zastępcy mniejszości narodowych, a między temi głosami najsilniejszem echem odbiły się głosy zastępców ukraińskiego narodu. W tych głosach może najwięcej rozgoryczenia i oburzenia, a to z tego powodu, że nawet już w dzisiejszej dyskusji my nie znajdujemy uznania dla tych głosów. Poprostu nie chce nikt uwierzyć, że to, co mówimy, czego domagamy się, na co zwracamy uwagę, że to jest przeżyte, że to wychodzi z głębi naszej, a te sprawy traktuje się tak, że to są tylko „pretensje” Ukraińców. Takie głosy prasy można było z powodu dyskusji szkolnej skonstatować.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#MichałHałuszczyński">Ja pozwolę sobie zwrócić uwagę na jedną sprawę. Już w przemówieniach i p. Ministra i p. referenta i innych skonstatowano wogóle, że Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego należy do tych, które rozpoczęło swoją twórczość od podstaw, że to, co było przedtem, to był chaos, to były tylko okruszyny, któremi żywił się organizm narodowy w czasie swojego niewolniczego istnienia w państwach zaborczych. Ale czy ktokolwiek z tych, którzy tę sprawę specjalnie podnosili, na chwilę jedną choćby pomyślał o tem, że wskutek tej twórczości Państwa w dziedzinie szkolnej my, Ukraińcy, straciliśmy cały nasz dorobek, zdobyty w walkach i w pracy prawie że trzech pokoleń? Ta praca i walka ta jest szczytna i chlubna. My od dwóch pokoleń już przyszliśmy do przekonania, że tylko własną pracą potrafimy coś zrobić i mimo wojennych czasów i naszego tak katastrofalnego upadku starań o własną niepodległość państwową, my w tych powojennych czasach zebraliśmy jeszcze tyle sił, że potrafiliśmy stworzyć i, zawdzięczamy tym naszym zmaganiom stworzenie prywatnego ukraińskiego uniwersytetu, dzieła ośmieszanego bardzo często, a do którego stosowano takie metody policyjne, że trudno wyobrazić sobie i znaleźć równoważnik, któryby wyjaśnił proporcję między śmiesznością dzieła, a represjami, stosowanemu do tego śmiesznego dzieła.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#MichałHałuszczyński">W karcie dziejowej ukraińskiej sprawa ukraińskiego uniwersytetu będzie dziełem heroicznem i wolnem zupełnie od wszelkiego materjalizmu. To też nic dziwnego, że i u nas powtórzyło się to samo, co było kiedyś i w Polsce, że do kryminału szły całe szkoły tam na dole, a na górze siedziały oświatowe zarządy. Tylko, że Bezmiana brał pusty śmiech na widok tego, ale my się nie śmiejemy, bo stoimy na ruinach, bo ból serdeczny szarpie nasze serca. Bo gdy patrzymy na bierność bilansu naszego na polu szkolnictwa, to widzimy, że ona nie jest spowodowana naszem lenistwem, czy niechęcią do pracy i do twórczości, ale jakąś niezrozumiałą pychą obecnego pana, a jeszcze tak niedawno niewolnika. „Ale cóż ty nazywasz pychą mojej Ojczyzny?” zapyta mnie kto słowami Żeromskiego. Słowami Żeromskiego odpowiem: „pychą Ojczyzny nazywam żądzę krzywdy, którą ta Ojczyzna nazywa swoją misją”. O tej misji wspomniał p. Minister Staniewicz w odpowiedzi dr. Baranowi na komisji. O tej misji mówi każdy osadnik i każdy strzelec, uzbrojony w karabin, o tej misji mówi każdy, że się tak wyrażę „Kulturtröger”, o tej misji wspomina się zawsze wtedy, gdy się stawia przeszkody „żywemu narodowemu rozpędowi do europejskiego życia”.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#MichałHałuszczyński">Sprawy oświatowe dzielą się na trzy działy: wychowania przedszkolnego, szkolnego wychowania i nauczania i pozaszkolnej oświaty. Te wszystkie trzy działy stanowią jedną życiową całość. Do zrozumienia tej całości doszło dopiero w powojennych czasach nasze pokolenie. Ono to zrozumiało, i tendencję ograniczenia tej całości widzimy w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświaty. Jednakże licząc się z pewnością z wydatkami, jakie musi się łożyć na ten cel, działy wychowania przedszkolnego i pozaszkolnej oświaty schodzą na szary koniec i wstawiono je z zupełnie niezrozumiałych powodów w dziale szkolnictwa powszechnego. Powodem będzie zapewne mały zakres działalności, — gdyż w wychowaniu przedszkolnem mówi się tylko o 2 ochronkach i 69.000 zł. na ten cel wyłożonych, — Zdaje się, że ten zakres działania jest dostrojony do małej kwoty, ona decydowała o tem.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#MichałHałuszczyński">W dziale oświaty pozaszkolnej mamy 316.000. W wyjaśnieniach do tego rozdziału podano, że Ministerstwo tem opłaca swoją pracownię pozaszkolnej oświaty i subwencjonuje odpowiednie oświatowe instytucje. Myślę, że jeszcze i z tego powodu ta sprawa jest umieszczona w szkolnictwie powszechnem, ponieważ Ministerstwo, rozporządzając odpowiednim zastępem nauczycielstwa, chce zaznaczyć swoje zainteresowanie i będzie starało się tę pracę bardziej intensywnie wykonywać. Ja jednak w mojem przemówieniu oddzielę te dwa działy od szkolnictwa powszechnego, dlatego, że między nimi a szkolnictwem jest raczej rozwojowy związek, ale z treści szkolnictwa powszechnego on bynajmniej nie wypływa, Przystępuję zatem do szkolnictwa.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#MichałHałuszczyński">Z przedłożonego sprawozdania Ministerstwa można skonstatować, że prace Ministerstwa szły w kierunku reglamentacyjnym. I tutaj takie były wytyczne: sprawa administracji szkolnej, stworzenie jednolitej szkoły, sprawy planu jednolitej szkoły, organizacja szkolnictwa średniego, rozbudowa szkolnictwa zawodowego i kwalifikacja i kształcenie nauczycieli, Uznano, że inne sprawy mogą się rozwijać na podstawie dotychczasowych programów. Wśród spraw szkolnych w kilku miejscach napotykamy na sprawę szkolnictwa mniejszości narodowych. Tu wydano kilka rozporządzeń i w sprawozdaniu czytamy, że „żądania administracji szkolnej na Kresach są nietylko ważne, ale i niezmiernie doniosłe”. Ale rozwiązać tej kwestji nie potrafią ani rozporządzenia, ani utrakwizacja, ani zlewanie średnich zakładów w jeden zakład, ani też tworzenie surogatów szkolnictwa wyższego w formie instytutów ruskich. Jedynym sposobem, który potrafi rozwiązać tę sprawę, jest wykonanie postanowień Konstytucji, a mianowicie art. 95, 96 oraz 109 i 110, a dalej wykonanie tych zobowiązań międzynarodowych, jakie przyjęła na siebie Rzeczpospolita Polska w stosunku do mniejszości narodowych. A temi domaganiami, których nie zaspokoją żadne zarządzenia, są:</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#MichałHałuszczyński">1) szkolnictwo narodowościowe od najniższego przez zawodowe szkoły aż do najwyższego i 2) administracja tem szkolnictwem, od rad szkolnych miejscowych począwszy aż do stworzenia osobnego ministerstwa dla szkolnictwa mniejszościowego, wraz z opieką nad przedszkolnem wychowaniem i pozaszkolną oświatą — w rękach tych mniejszości. Inaczej pustyni dźwiękiem zostaną słowa sprawozdania tego Ministerstwa, że „w okresie sprawozdawczym dążono do uwzględnienia potrzeb szkolnych mniejszości narodowych”.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#MichałHałuszczyński">Na przeszkodzie spełnieniu tego wymagania stoi kresowa ustawa. Na przeszkodę tę powoływał się także p. Minister. Ale jednakowoż, jeżeli to jest przeszkodą, to nic łatwiejszego, jak przyjść z nową ustawą, któraby tę przeszkodę usunęła. Bo wszelka ustawa, która faworyzuje jednych obywateli, która przewiduje 40 podpisów dla t. zw. mniejszości — w tych miejscowościach ona jest właściwie większością — ulegalizowanych, a 20 podpisów nieulegalizowanych dla narodowości polskiej, to jest faworyzowanie jednych obywateli przed innemi, to jest tworzenie obywateli drugiej klasy z jednakowemi obowiązkami, a z różnemi prawami.</u>
<u xml:id="u-12.8" who="#MichałHałuszczyński">Wspominał p. Minister o tem, że w deklaracjach szkolnych nie spotkał się z żadnym protestem, i tylko jedna jakaś sprawa oparła się o Trybunał Administracyjny, ale i to była sprawa polska. Chcę zwrócić uwagę na jedno: wieś to jest zupełnie co innego niż miasto. Wieś ukraińska, kiedy się przekonała z pierwszych deklaracji, że ich celem ma być likwidacja szkolnictwa ukraińskiego, że z deklaracjami nikt się nie liczy, to przestała wnosić protesty. Zresztą, do wnoszenia protestów trzeba zorganizowanego aparatu, większych materjalnych środków, a tego wieś ukraińska nie ma.</u>
<u xml:id="u-12.9" who="#MichałHałuszczyński">Następstwem akcji plebiscytowej jest to, że z około 3000 szkół ukraińskich w Galicji Wschodniej — zaznaczam to w odpowiedzi na dzisiejsze przemówienie p. sen. Thullie — zostało w r. 1926/27 już tylko 845, a w r. 1927/28 tylko 690 szkół. Równocześnie na terytorjum wołyńskiego kuratorjum są tylko 4 szkoły ukraińskie, a w poleskiem kuratorjum niema ani jednej, Nie mówię już o lubelskiem, bo tam ustawa kresowa nie ma zastosowania, a tem samem nietylko niema tam ani jednej szkoły ukraińskiej, ale niema utrakwistycznych szkół ani języka ukraińskiego, jako przedmiotu nauczania.</u>
<u xml:id="u-12.10" who="#MichałHałuszczyński">Idąc dalej za mową tych cyfr, mógłbym jeszcze dalej wykazać, jak rosną szkoły polskie na tych samych terenach, i chociaż do tych szkół chodzą także dzieci ukraińskie, to w nich niema nauki języka ukraińskiego jako przedmiotu. Na Polesiu np. takich szkół polskich jest 1003, gdzie nawet języka miejscowego, czy to ukraińskiego, czy białoruskiego, zupełnie się nie wykłada. P. Minister w odpowiedzi posłowi Celewiczowi zaznaczył, że chociaż utrakwizm nie jest bardzo pedagogiczny, ale on jest zmuszony do przeprowadzenia utrakwizmu ze względu na rozbudowę siedmioletniej szkoły. Inaczej koszta tej rozbudowy będą tak wielkie, że szkoła narodowościowa nie mogłaby temu podołać i w takim wypadku szkoła narodowościowa musiałaby się ograniczyć do jednoklasówek. Jak już na komisji powiedziałem, że wiązanie utrakwizmu z rozbudową siedmioletniej szkoły jest tylko zwrotem krasomówczym. Rozbudowa wogóle szkoły powszechnej i szkoły siedmioletniej wymaga tak wielkich kosztów, że ciężarowi temu państwo samo nie podoła, że do pokrycia tego kosztu muszą być powołane organizacje samorządowe, terytorialne, gospodarcze i inne organa życia publicznego. I dlatego pozwalam sobie być tego zdania, że przy szkołach narodowościowych, gdy przy układaniu programu nauczania będziemy mieli na uwadze przygotowanie młodzieży do życia, żeby na tle ogólnoludzkiej oświaty móc prowadzić wychowańców do ich życiowego powołania i zawodu, w następstwie odpowiednio przeprowadzonych psychologicznych badań, na które między innemi zwracał uwagę ś. p. Joteyko, wtedy społeczeństwo zrozumie zadania takiej szkoły, wtenczas organizacje samorządowe i inne będą łożyć na takie szkoły. Inaczej te szkoły nie będą rozbudowane nigdy, To moje zapatrywanie można nazwać czczym frazesem, jak ja nazwałem głuchym dźwiękiem dążenia Ministerstwa. Ale za mojem zapatrywaniem jest jedna racja, że w tym wypadku społeczeństwo danego narodu rozumie, że rozbudowa szkoły idzie po linji jego interesu. Wtedy ustanie wrogi stosunek między szkołą i społeczeństwem, który dzisiaj zaistniał, wtedy położymy kres powtórnemu analfabetyzmowi. Inaczej szkoła będzie tylko obcą instytucją. Na wprowadzenie tej obcej instytucji tyle wysiłków, tyle energji, tyle zaciekłości i walk wewnętrznych, że gdybyśmy tę energję zrachowali razem, to z mniejszą jej ilością przeprowadzimy szkołę narodowościową i ona szybciej będzie rozbudowana.</u>
<u xml:id="u-12.11" who="#MichałHałuszczyński">Chociaż ustawa kresowa obstawiona jest różnemi zastrzeżeniami, ja zwracam uwagę, że np. w Sokalu zebrano więcej jak 150 podpisów za ukraińskim językiem nauczania. W kuratorjum unieważniono kilka podpisów z tych czy innych powodów, wobec czego niema 150 ważnych podpisów i nie może być mowy nietylko o języku ukraińskim nauczania, ale także i o utrakwizacji tego gimnazjum.</u>
<u xml:id="u-12.12" who="#MichałHałuszczyński">Wogóle trzeba powiedzieć, że prace Ministerstwa noszą raczej reglameutacyjny charakter. Ministerstwo wydaje rozporządzenia nieraz bardzo słuszne i ładne, ale wykonawcami tych rozporządzeń są zawsze ludzie. Jeżeli te rozporządzenia są drobnostkowe, jeżeli są za liczne, dają tylko możność wykonawcom dać odczuć zależność i niższość tych, do których mają stosować zarządzenia. Wydawanie tych licznych i drobnostkowych zarządzeń jest wręcz przeciwne zasadzie, która mówi: Pour gouverner mieux, il faudrait gouverner moins.</u>
<u xml:id="u-12.13" who="#MichałHałuszczyński">Istnieje rozporządzenie, że w szkołach ukraińskich i utrakwistycznych na żądanie rodziców mają być wydawane świadectwa w języku ukraińskim. P. Ministrowi może niewiadomo, że dotychczas niema blankietów takich świadectw. Na żądanie rodziców wydano w I półroczu tylko tymczasowe zaświadczenie, Zbliża się koniec II półrocza, a blankietów niema. Jedni rodzice zadawalają się polskiemi świadectwami, bo i u nas są tacy, którzy stoją tu i tam, którzy mają zdrowe myśli a robaczywe serca. Jedną nogą stoją w wolności, a drugą w dybach. My zastrzegamy się, aby nam tego typu obywateli nie karmiono i nie odżywiano. A później p. Minister powie, ponieważ nie wniesiono żadnych protestów, więc ludność jest zadowolona.</u>
<u xml:id="u-12.14" who="#MichałHałuszczyński">W ostatnim czasie wyszło rozporządzenie kuratorjum o tem, że świadectwo dojrzałości, uzyskane w ukraińskich seminarjach, mają zawierać uwagę, że kandydat czy kandydatka jest uzdolniona do nauczania tylko w szkołach ruskich, czy z językiem wykładowym ruskim. To ograniczenie odnosi się tylko do nielicznych prywatnych seminarjów ukraińskich, bo państwowego seminarjum takiego niema ani jednego, tylko są prywatne. Szkół ukraińskich mamy już niewiele, bo tylko 690, liczba ich bardzo zmalała i będzie dalej malała, jeżeli będzie stosowana dalej akcja ograniczeń, jak dotychczas. Do defektów kandydata, po niemiecku można powiedzieć Schönheitsfehler, a mianowicie do wyznania i narodowości kandydata, przychodzi jeszcze stwierdzenie urzędowe jego uzdolnienia tylko do szkoły ruskiej, czy ukraińskiej i rozumie się, każdy Sezam, chociażby najbardziej uprawniony, będzie zamknięty dla niego.</u>
<u xml:id="u-12.15" who="#MichałHałuszczyński">Ministerstwo w jednem rozporządzeniu podaje warunki, kto może być nauczycielem. Bardzo słuszne rozporządzenie, tą sprawą wszyscy się zajmujemy. Ale jeżeli uwzględnić głos Kerschensteinera, który mówi o psychologicznej strukturze wychowawcy i o psychologicznej strukturze nauczyciela, o różnicy między niemi, o potrzebie związania obu struktur w jedną, zrozumiemy, jak ciężko rozwiązać tę sprawę rozporządzeniem. Od nauczyciela i wychowawcy wymagamy wiary w wartość ponadczasowych wartości, w zwycięstwo rozumu nad zmysłowością, Wymagamy od nauczyciela, aby on nietylko wpływał na młodzież rzeczową treścią materjału, aby siłą imponderabilji własnej istoty wpływał na nią. Wtedy asenterowanie młodzieży nie ma żadnego zastosowania. Jeden przykład. W III nauczycielskiem seminarjum we Lwowie jest niejaki p. Kossowski, który naucza języka polskiego. Na 50 kandydatek do matury 19 już na podstawie wypracowania pisemnego nie dopuszcza do matury, nie licząc tych uczennic, które padły w czasie ustnego egzaminu. Gdzie owoce pracy tego pana przez 5 lat? Jak dalekim jest ten wychowawca od ideału Kerschensteinera! Czy może on przeżywać złote chwile razem z młodzieżą, czy nie tamuje on żywego entuzjazmu, kiedy wchodząc do klasy trzaska z całej siły drzwiami, kopie przedmioty, znajdujące się w klasie, aby w ten sposób podnieść swój autorytet. Jego też uczennice uczą się przez 5 lat języka polskiego kosztem innych przedmiotów, by wreszcie po 5 latach przy egzaminie dojrzałości 50% uczenie przepadło.</u>
<u xml:id="u-12.16" who="#MichałHałuszczyński">Święta narodowe polskie, chociażby o charakterze państwowym, z natury rzeczy wśród ludności innej narodowości noszą charakter chłodny, raczej oficjalny. Dlatego też wszelkie sztuczne wywoływanie entuzjazmu nie prowadzi do celu. Chcę wierzyć, że zamiarem najwyższej władzy szkolnej, kiedy przeprowadzano sejmową ustawę o obchodzeniu święta 3 maja, było ograniczyć się do święta zamkniętego w gronie nauczycieli i młodzieży, z krótką jedynie wzmianką o tem święcie. Cóż z tego? Kiedy przyjdzie takie rozporządzenie do kuratorjum lwowskiego, a znajdzie się tam taki p. Sośnicki, który tylko wyszukuje i przemyśliwa nad tem, jakby najbardziej poglądowo dać odczuć hajdamackiemu szczepowi jego niższość i zależność i podlewa je swoim sosem, to w takim razie wypadki takie jak w Stanisławowie, Tarnopolu i Lwowie będą się stale powtarzać i będą doprowadzać do coraz ostrzejszych wybuchów. Czytając opis przemarszu młodzieży ukraińskiej w marcowem święcie, miałem to wrażenie, jakie przeżywało wojsko rzymskie, gdy je prowadzono sub jugum Gaudinum, z tą różnicą, że rzymskiego wojska nie obrzucano wyzwiskami, jak młodzieży ukraińskiej, Kiedy kuratorjum doleje swego sosu i sprawa pójdzie do jakiegoś komitetu wojewódzkiego, czy powiatowego miasta, to wszyscy prześcigają się w tem, jakby ten bezgraniczny entuzjazm uwidocznić. I nie dziw, że wobec argusowego oka władz zgarbiony kręgosłup ukraińskiego nauczyciela i dyrektora nie może się wyprostować. I słyszy się zarzut, że przecież dyrekcja ukraińska zamknęła gimnazjum, że nikt nie zmuszał nikogo do brania udziału w publicznym obchodzie święta. Ale młodzież nie może takiemu treningowi poddawać swoich kręgosłupów. Wszyscy, jak tutaj jesteśmy zebrani, mamy za sobą swoją wiekową tradycję i historję, którą przeżywaliśmy serdecznie w naszej złotej młodości, którą przeżywamy i dzisiaj ilekroć nam zdarzy się sposobność zetknięcia się z dziatwą i młodzieżą. Jedni mają swoich Mahabeuszów, drudzy Wilhelmów Tellów, inni Rejtanów, tak samo naród polski i ukraiński mają ich także. A ze wszystkich tych postaci odzywa się wiecznie świeży, wiecznie młody, wiecznie entuzjazmujący głos: na tem miejscu stoję i nie mogę inaczej. Dźwięk tego nieśmiertelnego głosu z duchowych głębin naszych jest tak samo istotny i obowiązujący dla dziecka, jak i dla starca rad grobem. Jeżeli ten głos jest przeżyty, t. j. wychodzi z głębokiego wewnętrznego przekonania, musi być uszanowany przez wszystkich, przez przeciwników i wrogów. I jeżeli już podchodzić z karą, to nie do młodzieży, ale do tych wszystkich, którzy do najbardziej niewinnych rozporządzeń podlewają swój zatruty sos, ażeby potem móc święcić orgje, gdy młodzież odruchowo zaprotestuje, ażeby móc uprawiać „selekcję”, jak to wyraził się jeden wysoki szkolny dostojnik nie tutaj, ale we Lwowie, gdy o tych sprawach z nim musiałem prowadzić rozmowy.</u>
<u xml:id="u-12.17" who="#MichałHałuszczyński">Dlatego musimy od Ministerstwa domagać się, ażeby ono wydało jasny i zrozumiały zakaz wciągania młodzieży ukraińskich szkół do udziału we wszystkich wojskowych i obywatelskich świętach, a równocześnie pouczyć p. Sośnickiego, który kiedyś w młodości swojej był bardzo postępowy, a potem był powolnem narzędziem Narodowej Demokracji, kiedy była u władzy, a dziś jest powolnem narzędziem pomajowego Rządu, — ażeby on tego nie robił, bo słyszymy, że nawet w dodatkowych rozporządzeniach wymaga, ażeby w czasie świąt t. zw. wychowania fizycznego wprowadzić śpiewki legjonowe, i tym sposobem wywoływać zupełnie niepotrzebny ferment.</u>
<u xml:id="u-12.18" who="#MichałHałuszczyński">Przejdę teraz do sprawy szkolnictwa prywatnego. Ograniczę się z braku czasu do kilku słów tylko. Wspomniałem na Komisji Budżetowej, że wizytatorowie nie chcą wizytować ukraińskich szkół, gdzie nauka odbywa się po południu. Szkolnictwo prywatne, z taką ofiarnością naszego społeczeństwa prowadzone, nie jest w stanie zaraz uzyskać potrzebnych lokali. Wspomniałem o ukraiński em seminarjum nauczycielskiem we Lwowie. Wtedy nawet z pewnem zdziwieniem wyraził się p. Minister, czy to jest możliwe. A w rzeczywistości Ministerstwo zatwierdziło wniosek kuratorjum o odmówienie koncesji z powodu braków. Ja jestem zdania, że jeżeli jest życzliwe oko i życzliwa opieka władzy, to wszelkie braki w miarę polepszania się warunków można usunąć. I władza jest nie po to, aby wynajdywać braki i wyciągać z tego konsekwencje, tylko jeżeli władza widzi, że się prowadzi praca istotna, praca głęboka, serdeczna, bezpośrednia, powinna tej pracy wymagać.</u>
<u xml:id="u-12.19" who="#MichałHałuszczyński">Wspomnę krótko o przeprowadzaniu egzaminów dojrzałości w prywatnych gimnazjach. Ubiegłego roku w gimnazjum w Rohatynie rokicińskim na egzaminie ściął się jeden uczeń. Zaraz p. wizytator przyjechał i wyraził swe niezadowolenie i powiedział, że tak nie może być. A w roku bieżącym wydano nakaz delegatowi, że ma przeprowadzić ostrą klasyfikację i 50% uczni padło przy egzaminie dojrzałości. To samo stało się, jak słyszałem, w Jaworowie i t. d.</u>
<u xml:id="u-12.20" who="#MichałHałuszczyński">Wprowadziłbym w podziw Wysoką Izbę, gdybym roztoczył obraz, jakiemi ofiarami społeczeństwo ukraińskie te szkoły dźwiga, nie korzystając rozumie się z żadnej pomocy, z żadnych subwencyj. Dziś odmawia się tym szkołom prawa publiczności i tym sposobem pozbawia się rodziców zwrotu opłat szkolnych, jakie są wyznaczone w sumie 2.855.000 — właśnie dla szkół prywatnych. Na pomoc i opiekę polskiej uczącej się młodzieży od najniższych szkół do najwyższych preliminowano 2,5 miljona. Nie będę cyfr przytaczał, bo one są w budżecie przedstawione. Mówię o sumie 2,5 miljona, nie powiem, żeby to było dużo. Ale należy pamiętać, że z tej sumy korzysta tylko polska młodzież.</u>
<u xml:id="u-12.21" who="#MichałHałuszczyński">O sprawie uniwersytetu ukraińskiego, nie będę mówił. Chcę tylko wspomnieć o nostryfikacji, którą potrzeba uregulować. Dwa lata czekać na nostryfikację nie można. Proszę zważyć, że kandydaci, którzy mają 30 lat, muszą dwa lata czekać na nostryfikację. P. dziekan Zalewski prostuje to, co powiedziano dotychczas o nostryfikacji i zaprzecza temu, jakoby przy nostryfikacji egzaminów robiono trudności. Na dostateczne przygotowanie kandydatów wykazuje uwaga na dyplomach, że oni nie mogą być zajęci w tych państwach, w których składali egzamin. Taka klauzula oznacza tylko, że państwo zastrzega się przeciw napływowi obcokrajowców, a nie oznacza kwalifikacji kandydata. Żadne państwo nie będzie przyjmowało obcych pracowników u siebie, jeżeli ma swoich dość. Ale znam wypadek, gdy jeden kandydat zgłosił się ze złożonym egzaminem z odznaczeniem i p. dziekan powiedział „dla pana to będzie zabawką, jeżeli pan powtórzy te egzaminy”, Zwracam jeszcze uwagę na sprawę wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego. Na ten cel przeznaczono 10 miljonów. Krytykę odkładam do późniejszego czasu, może do jesieni, ale muszę pomimo to zwrócić uwagę na nierównomierne traktowanie ukraińskiego harcerstwa z harcerstwem Polskiem. W przysposobieniu wojskowem młodzież polska może ćwiczyć z karabinami, a ćwiczenia młodzieży ukraińskiej z pałkami i toporami uważa się za antypaństwowe wystąpienia, „Piast”, t. j. ukraiński skauting rozwiązano w Równem za zjazd w Aleksandrii, miasteczku w pow. rówieńskim. Ukraińskie „Sokoły”, „Łuhy” są rozwiązywane w wielu powiatach. A tymczasem „Strzelec” teroryzuje ukraińską ludność. W Nestorowcach i Biłkowcach pow. Zborowskiego doszło do krwawych starć między członkami „Strzelca” a spokojną ludnością ukraińską. W pow. pod. podhajeckim członkowie Strzelca wdzierają się do czytelń, udaremniając spokojną pracę oświatową. My na miejscu przeżywamy tę dysproporcję. Panowie — z daleka tego zupełnie nie odczuwają.</u>
<u xml:id="u-12.22" who="#MichałHałuszczyński">Życie kulturalne wymaga także odpowiedniej opieki dla pracy naukowej. Polska praca naukowa chociaż nie wysoką sumą, ale w każdym razie jest dotowana; tworzą się placówki nauki polskiej zagranicą. Tymczasem w sprawie urlopów płatnych dla ukraińskich nauczycieli w naukowych celach, chociaż załatwionej, jak oświadcza p. Minister, trzeba było specjalnie interwenjować.</u>
<u xml:id="u-12.23" who="#MichałHałuszczyński">Sprawa sztuki należy także do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Sztuka jest tą dziedziną, w której może najlepiej ujawnia się samowyrazistość narodu. Nie wiem, czy dobrze oddałem tutaj znaczenie angielskiego słowa „self expression”.</u>
<u xml:id="u-12.24" who="#MichałHałuszczyński">Do czego dochodzi opieka nad sztuką i twórczością ukraińską, pokażą następujące fakty, którym poprostu trudno dać wiarę, a przecież są prawdziwe. Od pewnego czasu policyjna cenzura otacza nadzwyczajną opieką nawet literackie utwory ukraińskiego piśmiennictwa. Dobrze znaną jest cenzura stosowana do prasy politycznej wogóle, a ukraińskiej w szczególności. Ale w wypadkach, o których wspominam, padają ofiarą utwory literackie nietylko obecnie żyjących pisarzy, lecz i dawniejszych. Analfabetyzm czynownictwa przechodzi wszelkie pojęcie, a jak wiadomo z jego tępotą i głupotą walka jest poprostu beznadziejna.</u>
<u xml:id="u-12.25" who="#MichałHałuszczyński">W Monitorze Polskim z dn. 31 Iipca 1925 r. w nr. 175 ogłoszono, że wiersze Bohdana Lepkiego, obecnego profesora Uniwersytetu Krakowskiego, zebrane w wydawnictwie „Ukr. Nakładni”, uległy konfiskacie. Wiersze owe, jako owoc dwudziestoletniej pracy poetyckiej, wydano w jednym wielkim tomie. Ażeby nie wywołać wrażenia, że słowa dalsze są tylko moim osobistym poglądem, pozwolę sobie zacytować krytyczne odezwanie Juljusza Kaden-Bandrowskiego, pomieszczone w Głosie Prawdy z 10 października 1927 r. „Owe wiersze opatrzone krytycznemi uwagami i rzeczową charakterystyką Lepkiego przez Wasyla Wernywolę, zakończone pięknem posłowiem samego poety, przyszły do Polski. Przeczytaliśmy piękne „Pisania” Łepkiego od początku do końca. Są to liryki o wybitnie ukraińskiej melodji, pełne wdzięku, czaru i arcysubtelnej miękkości słowa. W tych lirykach niema ani jednego słowa przeciw Polsce”. I kończy autor: „Od kogoż zależy uchylenie tej konfiskaty, bardziej żałosnej niż śmiesznej”. Tyle Juljusz Kaden-Bandrowski.</u>
<u xml:id="u-12.26" who="#MichałHałuszczyński">Jeszcze jeden wypadek z wielu innych. Policja skonfiskowała i przeprowadziła przez prokuraturę konfiskatę powieści Oleksandra Konyśkiego p. t. „W hostiach dobre, w doma lepsze”. O. Konyśki jest przedstawicielem naszego ukrainofilskiego ruchu w drugiej połowie XIX stulecia. Zmarł na długo przed wojną. Powieść nazwana historyczną, w rzeczywistości należy do słabszych utworów wspomnianego autora, W powieści tej odmalowane są rusyfikacyjne dążenia carskiej Rosji na terenie Chełmszczyzny. Wszędzie, gdzie tylko trafia się do tego sposobność, autor bierze w obronę i Polaków przed rusyfikacją. W rzeczywistości powieść można nazwać polonofilską. W jednym jednak, czy dwóch miejscach zwraca się autor do Polaków galicyjskich i wytyka im, że oni w Galicji postępują tak jak Moskale z Polakami w Królestwie. Widać, że tych kilka uwag spokojnych i rzeczowych powieści, wydanej przed 40 laty w czasopiśmie ukraińskiem „Zorja”, które wychodziło we Lwowie, a następnie w osobnej odbitce, tak zaniepokoiły teraz policyjne organa, że nowe wydanie tej powieści przez „Ukraińską Nakładnię” dzięki policyjnemu analfabetyzmowi uległo konfiskacie.</u>
<u xml:id="u-12.27" who="#MichałHałuszczyński">O innych faktach zamilczę, gdyż czasu nie starczyłoby mi, ażeby je wszystkie podać do wiadomości Wysokiej Izby. Chcę zwrócić uwagę tylko na to. ile to materjalnej szkody poniosło towarzystwo „Proświta” z powodu niczem nieusprawiedliwionych konfiskat, a poniosło dlatego, że wymienione utwory zakupiło w „Ukraińskiej Nakładni” w większej ilości. Nie od rzeczy będzie podać do wiadomości Wysokiej Izby, jak bez ceremonji administracyjna cenzura obchodzi się naprzykład z utworami poety takiej miary, jak Franko. Mam zanotowanych kilka wypadków, ostatni zdarzył się w Kowlu, gdzie administracja nie pozwala na koncertowych występach deklamować jednego z najpiękniejszych utworów Franki, a mianowicie jego prologu do poematu „Mojsej”. Inkryminowane miejsce, które podlega takiej osobliwej opiece cenzury podam tutaj w oryginale, ażeby Wysoka Izba nabrała przekonania, że nawet utwory wysoce artystyczne podpadają traktowaniu narówni z artykułami politycznemi. W prologu mamy do czynienia z poetycką ekstazą autora. Poeta widzi swój naród rozbity i prawie w beznadziejnem położeniu, ale nie traci nadziei i przepowiada, że Prijde czas i ty ohnystym wydom zasiadesz u narodiw wolnych koli, trusnesz Kawkaz, wpereżeszsia Bestkydom pokotysz Czornym Morem homin woli i hlanesz jak choziain domowytyj po swoij chati i po swoim poli.</u>
<u xml:id="u-12.28" who="#MichałHałuszczyński">Jeżeli w tych słowach jest cośkolwiek takiego, co podlegałoby konfiskacie, to jestem gotów przyłączyć mój głos do tego.</u>
<u xml:id="u-12.29" who="#MichałHałuszczyński">Przechodząc do spraw oświaty pozaszkolnej, trzeba stwierdzić, że tutaj daje się odczuwać nadzwyczajny brak dokładnego oznaczenia kompetencji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Na to niedomaganie, które bardzo odczuwa ukraińska pozaszkolna oświata, zwróciłem uwagę na komisji. Widać to niedomaganie także i w projekcie ustawy o ustroju szkolnictwa, wydanem przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w art. 14 i 15, gdzie omawia się stanowisko oświaty pozaszkolnej. Dotychczasowe krytyczne głosy wykazują luki tego projektu i niedopowiedzenia. Przedewszystkiem muszę zwrócić uwagę na artykuł Aleks, Patkowskiego w 5–6 zeszycie Polskiej Oświaty Pozaszkolnej w r. 1927 pod tyt. „Oświata pozaszkolna jako zagadnienie polityki państwowej”. Cóż dopiero mówić o tem, aby to stanowisko oświaty pozaszkolnej znalazło należytą ocenę i traktowanie ze strony politycznej administracji. Rozdział kompetencji między jedną władzą a drugą doprowadza do tego, że dziś nie wiemy od kogo zależy pozwolenie na prowadzenie pewnych działów oświaty pozaszkolnej np. kursów dla analfabetów, niewiadomo kto ma dawać pozwolenie. Wytyczne Ministerstwa W. R. i O. P. wskazują, że inspektor szkolny odpowiada za całość wychowania szkolnego w swoim okręgu. Inspektorowie tłumaczą to sobie w ten sposób, że oni mają narzucać szablon w sprawach oświaty pozaszkolnej, podczas gdy powinni iść tylko na rękę oświatowym instytucjom. Jeżeli ktoś się interesuje tą sprawą, to wie, że ta sprawa w świecie oświatowym jest dopiero roztrząsana. A między inspektorami szkolnymi nie wiem czy 1% jest kwalifikowanych do tego, żeby prowadzić oświatę pozaszkolną. Niejasność kompetencji 2 władz, stwarza nieporozumienia i oczywiście hamuje oświatę pozaszkolną.</u>
<u xml:id="u-12.30" who="#MichałHałuszczyński">Nie będę temi sprawami długo panów zajmował, chcę tylko zwrócić uwagę na jedną sprawę, będącą w związku z oświatą i nakreślę bardzo ciekawy obraz właśnie takiej pracy oświatowej. Polityczna administracja traktuje pracę oświatową jako polityczną. E. Nowicki w artykule „Zagadnienia życia politycznego w pracy oświatowej” (zesz. 4 P. O. P. z r. 1927) podaje dokładnie przegląd tego pytania, nazywając je „kwestją drażliwą, wstydliwie obchodzoną i przemilczaną przez oświatowców, bez różnicy kierunku, z ogromną szkodą dla samej pracy oświatowej”.</u>
<u xml:id="u-12.31" who="#MichałHałuszczyński">Do jakich śmieszności można dojść pod tym względem, przytoczę tutaj słowa wspomnianego E. Nowickiego:</u>
<u xml:id="u-12.32" who="#MichałHałuszczyński">„Sam byłem świadkiem takiego wykładu, mówiąc nawiasem, prowadzonego przez jednego z najlepszych prelegentów i pracowników oświatowych, który charakteryzując liberalizm naszej Konstytucji, opowiadał o nietykalności mieszkania, tajemnicy listów, wolności osobistej i t. p., w czasie, kiedy doświadczenia współczesne zadawały najoczywistszy kłam tym wszystkim postanowieniom Konstytucji, a biedny, prostym rozumem myślący słuchacz drapał się zapewne mocno w głowę nie mogąc zgadnąć, dlaczego ta Konstytucja pisze tak pięknie, a wykonanie odbywa się często naodwrót.</u>
<u xml:id="u-12.33" who="#MichałHałuszczyński">Wykład był bezwątpienia apolityczny, żadną dygresją nie zaczepia tematów polityki aktualnej. Wątpić jednak należy, czy ten „apolityczny” wykład nauczył obywatela szacunku dla pięknej Konstytucji krajowej i pomógł mu w znalezieniu drogi, na którejby potrafił dążyć do jej przestrzegania; obawiać się raczej można, że go w zupełności odstręczył od tego paskudztwa, co się nazywa żydem politycznem, czy obywatelskiem i że go nauczył lekceważyć postanowienia Konstytucji, której wykonanie tak często bywa niezgodne z autentycznym jej tekstem.</u>
<u xml:id="u-12.34" who="#MichałHałuszczyński">Stojąc na gruncie pryncypialnej apolityczności, nie można oczywiście robić prelegentowi żadnego zarzutu, że objaśniał odpowiedni rozdział Konstytucji według jej autentycznego tekstu i nie wdawał się w rozważanie, jak rozmaicie tekst ten bywa w praktyce politycznego życia odmieniany, przekręcany i gwałcony. Kiedy jednakże ocenić zechcemy wartość takiego wykładu z punktu widzenia korzyści obywatelsko-wychowawczych, będziemy musieli polens volens przyznać, że mija się on z tym celem, nie wprowadza słuchacza in medias res jego obywatelskich zainteresowań. Być może, że pięknie opracowany wykład nauczył go o Konstytucji tego, czego dotąd nie wiedział, ale napewno nie pomógł mu wyjaśnić sobie, dlaczego interpretacja i stosowanie Konstytucji w praktyce jest tak często odmienne od brzmienia jej tekstu i jak to zrobić należy, by do wykrzywiania konstytucyjnych postanowień nie dopuścić.</u>
<u xml:id="u-12.35" who="#MichałHałuszczyński">I zupełnie słusznie dowodzi autor, że „wszędzie zagadnienia natury politycznej stanowić będą integralną część programu pracy oświatowej, którą realizować ona musi w taki czy inny sposób, jeżeli program jej tak zdefiniowany ma posiadać wogóle sens jakiś i rację istnienia”.</u>
<u xml:id="u-12.36" who="#MichałHałuszczyński">Prawie, że do każdego z tych pytań można podchodzić z różnego stanowiska i rozważanie tych kwestji może odbywać się w atmosferze większej lub mniejszej namiętności. Przyznaję zupełną słuszność następującemu określeniu, że „działacz oświatowy będzie tem bliższy ideału, im mniej jest zdogmatyzowany, tem dalszy, im bardziej przywiązany do doktryny. Oświatowiec winien być człowiekiem całkowicie opanowanym, nie patrzeć na świat pod kątem namiętności politycznych, zachować stosunek służenia do elementu, z którym pracuje, uważać jednostkę ludzką za cel sam w sobie”. Ale takiego opanowania siebie można domagać się tylko w zdrowych stosunkach, gdy ten, który domaga się, sam stoi na wysokości zadania. W przeciwnym wypadku przypominają się słowa Pestalozziego o tem, jak to dopuszczamy do jego, aby wszędzie krzewił się chwast, a potem postępujemy jak dzikie krwiożercze zwierzęta, starając się zaprowadzić porządek.</u>
<u xml:id="u-12.37" who="#MichałHałuszczyński">W ostatnich czasach mamy do zanotowania zawieszenie działalności trzech powiatowych „Proswit” w Kowlu, Dubnie i Równem. Motywy, jakie podaje starosta w Kowlu, są tego rodzaju, że wystarczyłoby kategoryczne zażądanie usprawiedliwienia, żądanie usunięcia nieprawidłowości, ewentualnie zagrożenie zawieszenia działaIności na wypadek stwierdzonego powtórzenia się, albo niezastosowania się do udzielonych wskazówek. Bo Wysoka Izba musi to przyjąć do wiadomości, że tutaj nie chodzi tylko o trzy „Proświty”. Wraz z niemi zamknięto ponad 300 oświatowych placówek, rozrzuconych w tych trzech powiatach, 300 bibljotek, 300 ognisk, z których rozchodziła się praca oświatowa przy pomocy chórów i amatorskich zespołów dramatycznych. Wszystko to przestało istnieć za jednem pociągnięciem pióra politycznej administracji. Panowie starostowie i ich naczelna władza, p. wojewoda wołyński powinni być pociągnięci do najostrzejszej odpowiedzialności za ten nieuzasadniony i tak szkodliwy w swoich następstwach krok.</u>
<u xml:id="u-12.38" who="#MichałHałuszczyński">Obecnie województwo stara się narzucić ukraińskiej ludności Wołynia swój statut oświatowego towarzystwa. Dają się słyszeć pogróżki, że na wypadek, gdyby ten statut nie był przyjęty, nastąpi rozwiązanie i reszty Proswit na Wołyniu. Czy to ma być droga, wiodąca do celu? Muszę stwierdzić stanowczo, że taki sposób postępowania sprzeciwia się zupełnie nowoczesnemu rozumieniu oświaty pozaszkolnej. Zresztą do takiego kroku władz w obecnych stosunkach społeczeństwo odnosi się jak do danajskiego podarunku. „Dziwnem się wyda, co powiem: Nie pragnę ja nawet waszej oświaty dla tych ciemnych wioszczyzn. Niech już ludzie lepiej żyją jak żyli. Przynajmniej sobą zostaną”. Są to słowa, które powiedział stryj Michał do Piotra Rozłuckiego. Analogja zdaje się zrozumiała. Nie tylko pod tym względem ukraińskie stowarzyszenia oświatowe przechodzą ciernistą drogę swego istnienia. Na niepokonane przeszkody natrafia np. dążenie do przeprowadzenia pewnej jednolitości w organizacji oświatowej wśród ludności Galicji i na Wołyniu, Polesiu i Chełmszczyźnie z Podlasiem, ale i to jest sprawa polityczna, że ten sam naród, o tym samym języku, o tej samej tradycji, chce wziąć ideę twórczości własnej.</u>
<u xml:id="u-12.39" who="#MichałHałuszczyński">Przed kilkoma dniami padły z jednego wysokiego miejsca słowa, że „cierpliwość ma swoje granice”. Te słowa nagrodzono rzęsistemi oklaskami tych, którzy w obecnych stosunkach mają zupełną swobodę wypowiadania takich słów, ale co powiedzieć o tych, których cierpliwość już dawno przeszła granice, którzy znaleźli się już w stanie odrętwienia, z którego zdaje się tylko jedno wyjście, wyjście rozpaczy i szału. Ale zdrowy naród wyjdzie zwycięsko z tego nastroju rozpaczy i szału i weźmie żelazną ręką ster własnego życia, jako całości, bo każdy chce swemu Bogu służyć po swojemu. A według słów Weraera Jansona, kto chce służyć Bogu, musi rozpocząć od służby ojczyźnie. I pod tym względem niema granic ofiarności, a zyskują tylko ci, którzy ofiarują się.</u>
<u xml:id="u-12.40" who="#MichałHałuszczyński">W przeciągu ostatnich lat starostwa zawiesiły kilkadziesiąt czytelń „Proswity” za ich rzekomą polityczną działalność. Wystarczy tylko nadmienić, że czytelnię w Iskaniu starostwo w Przemyślu rozwiązało za to, że wydział czytelni odstąpił swój lokal na przedwyborcze zgromadzenie dla „18”, A cóż powiedzieć o tem, że B. B. używał na swe zgromadzenia sali szkolnej?</u>
<u xml:id="u-12.41" who="#MichałHałuszczyński">Dla celów kulturalnych w małych ośrodkach służy mały kirowy aparat marki „Pathe Baby”. Polityczna administracja stawia i tym aparatom przeszkody. Starostwo w Zbarażu żąda kwalifikowanego operatora, zamkniętego miejsca dla aparatu, a nawet nie zezwala na wykłady przy pomocy tego aparatu w miejscowościach, gdzie istnieje kino jako przedsiębiorstwo. To są fakty dla nikogo niezrozumiałe.</u>
<u xml:id="u-12.42" who="#MichałHałuszczyński">Zespoły dramatyczne w pow. śniatyńskim nie mogą dawać amatorskich przedstawień bo p. komendant policji państwowej tego sobie nie życzy.</u>
<u xml:id="u-12.43" who="#MichałHałuszczyński">Starostwo w Samborze nie daje zezwolenia na urządzenie w czytelni „Proswity” przedstawienia „Swatania na Honczariwci”, ponieważ — cytuję tutaj słowa zarządzenia starosty — „przeprowadzone dochodzenia wykazały, że przez urządzenie tego przedstawienia spokój i porządek publiczny. byłby zakłócony”. Gdy prezesa filji „Proswity” dra Roguckiego pytałem czy wniósł rekurs przeciw temu orzeczeniu, odpowiedział, że poprostu czasu nie starczyłoby na pisanie rekursów, które i tak, o ile są rozstrzygnięte, przychodzą po niewczasie. I tak bez końca.</u>
<u xml:id="u-12.44" who="#MichałHałuszczyński">Odpowiednie materjały będziemy przedkładać władzom celem wglądnięcia w te anormalne stosunki. Równocześnie dokładać będziemy wszystkich sił, aby bronić prawu do własnej kultury i oświaty, bo uważamy to nasze prawo za tak samo istotne, jak istotnem jest prawo do korzystania z powietrza i ciepła słonecznego. Zaspakajanie potrzeb pod tym względem jest dla nas nietylko równoznaczne z potrzebą jedzenia i picia dla podtrzymania zdrowia organizmu, ale jeszcze ważniejsze.</u>
<u xml:id="u-12.45" who="#MichałHałuszczyński">Wyznaczony dla mnie czas dobiega końca i muszę kończyć moje wywody.</u>
<u xml:id="u-12.46" who="#MichałHałuszczyński">Już sam sposób traktowania kulturalno-oświatowych spraw ukraińskiego narodu, jako „pretensji”, jako czegoś w rodzaju „darów łaski” — wskazuje na zupełnie nienaturalny stan, a nawet na chorobliwy stan. Obydwie strony, a mianowicie Rząd i my, jako obywatele wychodzimy z wręcz przeciwnego założenia. Dla pierwszej strony istnieje tylko oderwane pojęcie „państwa”. To abstractum uważa się za coś tak wysokiego, że wobec niego interesy, żywotne sprawy żywych łudzi muszą ustąpić na bok. A mnie się zdaje, że tak nie można stawiać kwestji w jednolitem państwie pod względem narodowościowym. Gdyż i w takim wypadku raczej słuszność musimy przyznać słowom wybitnego pedagoga Hugona Gaudyga, że „państwo nie jest celem samo w sobie, państwo i kulturalny zespół oceniamy odpowiednio do tego, o ile one umożliwiają wartościowe istnienie pojedynczym członkom narodowego zespołu”. Są tacy, jak Jakób Burkhardt, którzy utrzymują, że państwo jest absolutnem złem. To pojęcie absolutnego zła stosują do każdego upozorowanego państwowego ustroju, jeżeli w nim tłumi się swobodę osobistego rozwoju, gdzie na miejsce sprawiedliwości postawiono swawolę indywidualnego łub zbiorowego (kolektywnego) despotyzmu, gdzie wyżej się stawia cmentarny spokój brutalnego gwałtu nad współzawodnictwo religijnych, naukowych, społecznych, gospodarczych przekonań. Im bardziej bezwzględnie i bardziej szeroko zatacza swój wpływ i władzę konkretne państwo na wszelkie dziedziny narodowej wspólnoty, tem nastręcza na silniejszy opór w zdrowym narodzie przeciwko sobie.</u>
<u xml:id="u-12.47" who="#MichałHałuszczyński">I dziś, jeżeli jest mowa o państwie jednolitem pod względem narodowościowym, to tylko „ongi wystarczały ogólne uczucia patrjotyczne i tradycje lojalności wobec państwa, by wbrew siłom odśrodkowym podtrzymywać jedność górującą”. W dzisiejszych stosunkach „nie pozostaje nic innego — mówi drugi pedagog W. Forster, — jak wyrzec się dawnego abstrakcyjnego entuzjazmu dla idei państwowej, a natomiast konkretne stosunki między poszczególnemi grupami ludzi uszlachetniać i utrwalać za pomocą nowej etyki państwowego współżycia”. Tak się ma sprawa w państwie narodowościowo jednolitem, O ileż bardziej skomplikowana jest sytuacja w takiem państwie, gdzie obok siebie znajdują się różne narody i każdy z nich chociażby najmniejszy ma zupełne prawo żądać i domagać się tego, aby nie traktowano go jako „quantile negligeable”. I to bez względu na to, czy rząd ocenia zachowanie się tych narodów, jako lojalne ozy nielojalne. Dlatego też i my, wysłańcy swego narodu, musimy żądać od przedstawicieli Rządu, ażeby nad ich subjektywizmem zatriumfowało dążenie do objektywności pod każdym względem i na każdem polu.</u>
<u xml:id="u-12.48" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
<u xml:id="u-12.49" who="#MichałHałuszczyński">My mieliśmy sposobność wyrazić dokładnie nasze aspiracje polityczne, jako narodu dojrzałego. I mimo naszego prawno-państwowego stanowiska z zupełną śmiałością i podniesionem czołem musimy domagać się, aby nas traktowano jako wolnych obywateli, a nie tresowano nas na poddanych, aby traktowano nas „jako moralne istoty, a nie jak psy obite”. Te ostatnie słowa należą także do Forstera, dla którego naród polski i pedagogika polska „jest z podziwem”, jak to można przekonać się z artykułów prasy o tym wybitnym pedagogu. W „Tęczy” (Nr. 20 z 19 maja b. r.) czytamy artykuł o istocie poglądów polityczno-wychowawczych Forstera. „Nic też bardziej niebezpiecznego — mówi autor artykułu — jak stosowanie podwójnej moralności w życiu politycznem, skutki bowiem takiego postępowania mszczą się na całym narodzie, a państwo pchają na bezdroża”. Znamienne i to, że autor artykułu użył jako motto do niego słowa Gladstona: „Co jest fałszywe moralnie, to nie może być słusznem politycznie”, A tymczasem w postępowaniu Rządu względem narodu ukraińskiego wszędzie spotykamy stosowanie podwójnej moralności. I chociaż my, posłowie i senatorowie ukraińscy, występujemy tutaj w małej liczbie, i z naszym głosem można się nie liczyć, to my sami jednak jesteśmy przekonani, że suwerenność ustawodawczych ciał, do których należymy, spływa na nas w tej samej ilości i wielkości co i na tych, którzy są przy władzy, i że na terytorja, które zamieszkuje nasz naród, rząd musi łożyć to samo, co łoży na polskie ziemie i to nie łożyć jak na Kresy, gdzie trzeba podtrzymywać polską mniejszość, lecz w tym celu, żeby osłabiać tubylczą większość.</u>
<u xml:id="u-12.50" who="#MichałHałuszczyński">Stanowisko naszego klubu do przedłożonego budżetu jest negatywne. Budżet Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powinien stać na pierwszem miejscu, potem powinny iść budżety tych ministerstw, które dbają o podniesienie dobrobytu obywateli, dobrobytu ludności, a na samym końcu powinien znajdować się budżet spraw wojskowych.</u>
<u xml:id="u-12.51" who="#MichałHałuszczyński">Drugim powodem naszego negatywnego stanowiska będzie ta okoliczność, że w budżecie nie są uwzględnione potrzeby narodu ukraińskiego i innych mniejszości. Ten drugi powód ściśle łączy się z trzecim, a tym jest cała oświata i szkolna polityka Rządu.</u>
<u xml:id="u-12.52" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#HipolitGliwic">Proszę Panów Senatorów! Konwent Senjorów powziął niezmiernie mądrą uchwałę, kontyngentując czas przemówień. Zwracam uwagę, że do głosu zapisanych jest jeszcze 22 panów senatorów, wszyscy generalni mówcy wszystkich klubów, prócz jednego, już się wypowiedzieli i bardzo proszę wszystkich Panów Senatorów, żeby mieli na względzie, że teraz każdy z mówców odbiera już czas swoim kolegom z tego samego klubu. Dlatego proszę, żeby Panowie byli łaskawi streszczać się. Głos ma s. Średniawski.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AndrzejŚredniawski">Wysoki Senacie! Stoimy wobec budżetu, uchwalonego przez Sejm na rok 1928/29. Budżet ten jest większy o 500 miljonów od zeszłorocznego. Podatki już obecnie są bardzo wysokie, bardzo ciężkie, szczególnie uciążliwy jest podatek obrotowy dla handlu i przemysłu oraz rzemiosła, należy więc dążyć nie do powiększania, ale raczej do zniżenia tego podatku. Dlaczego przestrasza nas ten powiększony budżet? Rząd zapowiada zaprowadzenie nowych podatków, które zostały już w Sejmie odrzuconej, lecz mają być znowu przedłożone. Podatki te będą wielkim ciężarem dla wsi i rolnictwa, któremu zdaniem prasy sanacyjnej jest bardzo dobrze, coraz lepiej i które jakoby podatków żadnych nie płaci. To jest przedewszystkiem nieprawda. My żyjemy na wsi i widzimy, że na wsi jest bieda, a nawet nędza. W pobliżu większych miast jest trochę lepiej, w pobliżu ośrodków przemysłowych również, lecz na wsi, położonej na głębokiej prowincji, jest bardzo wielka nędza. Rok 1926 był nieurodzajny. Mówię tu przedewszystkiem o Małopolsce, bo te stosunki znam bardzo dobrze. W r. 1926 był nieurodzaj, w r. 1927 chociaż chybiła ozimina, ale urodziły się ziemniaki i było trochę lepiej. Ale zarobków żadnych nie było i niema. Otóż przedstawmy sobie, że ogromna masa ludności rolniczej i małorolnej, to są drobni rolnicy od półtora morga do 5 morgów. Tych jest największa ilość. Taki rolnik ma na utrzymaniu przeciętnie od 4 do 8 osób, więc nie może wyżywić rodziny ze swojej własnej roli, szuka zarobków i nie może ich znaleźć. Wskutek tego położenie jego jest bardzo złe, wieś się zadłuża na wszystkie strony. Ponadto muszę dodać, że rolnictwo nie zdążyło jeszcze należycie odbudować się po wojnie. Po wielkiej wojnie przyszła wojna ukraińska, po tem wojna z bolszewikami i każdy wie, a przynajmniej ten, kto widział te rzeczy, że wojna głównie niszczy rolnictwo. Ona żeruje na rolnictwie, zniszczyła ziemię, budynki, zabrała inwentarz, zabrała wszystkie zapasy, całe zbiory, a ludność musiała uciekać. Po powrocie zastała pustkę i musiała zaczynać od nowa. A jeszcze dodam, że po wojnie przyszły kontyngenty, przyszły ceny maksymalne, przyszedł ciężki zakaz wywozu zagranicę produktów rolnych i t. d. Otóż to znowu krzywdziło rolnictwo i dopiero od sierpnia r. 1925 te zakazy zostały zniesione. Zbyt mało czasu upłynęło, aby rolnictwo mogło się dorobić. Nie płaciło dużych podatków, ale połowa pracy rolnika szła za pół darmo na korzyść całego społeczeństwa, bo wskutek zakazów i ograniczeń wszystko co on produkował było o połowę tańsze niż na całym świecie, zaś to co sam kupował było o połowę droższe. Piszą, że obecnie produkty rolne zrównały się w cenie z produktami przemysłowemi. To słyszy się nawet z tej trybuny. Dla porównania podam Panom ceny zboża. Istotnie, ceny zboża są dzisiaj wysokie, ale głównie większa własność i ziemianie na tem zyskują, Małorolny wprawdzie także produkuje zboże, ale on tego zboża nie sprzedaje, tylko zużywa do wyżywienia swojej rodziny i jeszcze najczęściej musi dokupić. Ci małorolni mają bydło, cielę, owcę, świnię, hodowla to było zwykłe zajęcie małego rolnictwa, bo oni głównie zajmowali się hodowlą świń, sprzedawali nabiał i jaja. Bydło zaledwie obecnie dochodzi do ceny przedwojennej. Mam sprawozdanie z targu krakowskiego z 18 maja 1928 r. Za krowę płacono przed wojną średnio po koronie za 1 kg, żywej wagi, teraz 1,13 do 1,90 za kilo żywej wagi; za woły 84 do 1,72; za jałówki 1,28 do 1,82. Za świnie pierwszej klasy 1,85, drugiej klasy 1,75, trzeciej klasy 1,65. Przed wojną płacono za świnie nawet po 2,20 do 2,50. A trzeba wiedzieć, że obecnie to jest sezon, kiedy bydło jest najdroższe. Są to daleko niższe ceny niż przed wojną. Szczególnie cena na świnie jest taka, że nie opłaca się hodować, a dawniej hodowcy świń dobrze zarabiali. Nabiał, t. j. mleko, dziś nie jest droższe niż przed wojną, może tylko jaja są droższe. Natomiast obuwie, odzież, cztery razy drożej kosztują, niż przed wojną. Np. narzutkę na lato, sam kupowałem, bardzo porządną za 30 koron można było kupić przed wojną, obecnie kosztuje 180 zł. Oto jest mniej więcej stosunek cen obecnych do przedwojennych. Dochód małego rolnika wynosi brutto 200 do 600 zł. rocznie. On z tego musi żyć cały rok z rodziną, więc żyje w nędzy. Dobrze jeżeli mu się trafi jakiś zarobek, to wówczas sobie trochę dorobi. Wołamy: oświaty i szkół jak najwięcej, ale jeżeli warunków egzystencji tych ludzi się nie poprawi, to i szkoły niewiele pomogą, bo oświata musi iść w parze z dobrobytem.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#AndrzejŚredniawski">Mówi się i piszę, że chłopi nie płacą podatków. Ja pozwolę sobie przytoczyć przykład bogatszego chłopa i płaconych przez niego podatków i wogóle danin razem z asekuracją. Za ścisłość ręczę, bo zestawiłem to z kwitów, otrzymanych przez niego. Chłop ten posiada 18 morgów gruntu ornego, górskiego, 3 morgi pastwisk, 27 morgów lasu, młodego przeważnie, w tem tylko 4 morgi grubszego, czyli razem 48 morgów. Obliczony w katastrze czysty dochód z jego gruntu wynosi 146 zł, 75 gr., są to grosze, bo to było w koronach i zostało przerachowane na złote. Otóż ten gospodarz płacił z tego przed wojną podatku gruntowego i domowego około 100 koron, ponieważ zaczyna się od 70, a czasem przekracza 100, dochodzi do 103, więc ja biorę średnio 100, Podatki dlatego są nieregularne, bo do tych podatków doliczało się dodatki gminne, powiatowe, krajowe, a te się zmieniały, chodziaż podatek gruntowy się nie zmieniał. Dochodowego podatku płacił 25 koron, asekuracji 15 koron, czyli suma sumarum podatek wynosił 140 koron. Obecnie w roku 1927 zapłacił podatku gruntowego 96 złotych 97 groszy, podatku majątkowego 201 złotych 15 groszy, podatku dochodowego 93 zł. 93 gr., podatku mieszkaniowego 37 zł, 80 gr., podatku drogowego 46 zł. 37 gr., asekuracji 22 zł. 22 gr. i kasy chorych 135 zł., czyli zamiast przedwojennych 140 koron, zapłacił obecnie 633 zł. 43 gr.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#HipolitGliwic">Panie Senatorze, może Pan Senator będzie łaskaw się streszczać, proszę opuszczać chociaż grosze w swoich wywodach.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AndrzejŚredniawski">Dobrze, będę się streszczał. Więc przerachowawszy złote na korony, licząc po 180 za koronę, to wypadnie 352 korony, czyli trzy i pół razy tyle co przed wojną. Musimy pamiętać o tem, że rolnik, jak wogóle każdy producent, jest płatnikiem wszelkich podatków, bo będąc sam producentem pewnych artykułów, jest zarazem konsumentem innych artykułów. Chcę zwrócić uwagę na tę okoliczność, bo uważam to za rzecz ważną, mianowicie, że producent przemysłowy może obciążenie podatkowe w pewnych warunkach przerzucić na odbiorcę, bo nietylko podaż reguluje jego ceny, ale związawszy się w kartel, sam narzuca również ceny innym. Dwa lata temu zawiązał się kartel fabrykantów cementu i ustanowił ceny wyższe prawie o 100%, niż przedtem. Kupiec także podatek przerzuca na konsumenta, rzemieślnicy są w trudniejszem położeniu, bo są za biedni, żeby mogli zawiązywać kartele, o cenach zaś płodów rolniczych decyduje nie rolnik, ale podaż, o ile nie spekulanci giełdowi, więc on nie może przerzucić zapłaconych przez siebie podatków na innych, ale on przy kupowaniu różnych artykułów płaci podatek za innych. To są rzeczy ważne. Płaci podatek także urzędnik, ale ponieważ on ma pensję z podatków, więc nie jest źródłem podatku, W r. 1926 i 1927 Rząd przychodził z pomocą ludności, udzielając pożyczek na 8%, W każdej wsi kilkunastu uboższych gospodarzy dostało po 50, a nawet po 100 zł., lecz dotąd nie wszyscy mogli je spłacić. Wielu spłaciło w ten sposób, że zaciągnęli w miejscowych kasach większe pożyczki, by te spłacić, a pewna część dotąd nie spłaciła. Więc Bank Rolny sprolongował je, lecz oprocentował w wysokości 12%. Była to pomoc konieczna, ale byłoby lepiej, gdyby to nie były pożyczki, ale fundusze na roboty publiczne, przy których możnaby zarobić. W tak ciężkich czasach należy dać pożyczki bezprocentowe samorządom z nakazem, by w gminach, dotkniętych klęską, zarządzono roboty publiczne na drogach i w ten sposób umożliwić ludności zarobek oczywiście w ciągu wiosny i lata przed żniwami.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#AndrzejŚredniawski">W Austrji nałożono 2% do podatku gruntowego na fundusz klęskowy. W razie klęski przysyłał rząd kilkanaście tysięcy lub w razie potrzeby więcej do samorządu powiatowego, który za te pieniądze naprawiał drogi w gminach, dotkniętych klęską i płacił za robociznę. Dziś ludność jest obdłużona nietylko w Banku Rolnym, ale i w kasach miejscowych, a także i w różnych sklepach, a wszystko na wysoki procent, bo 12 i wyżej. Takiego procentu rolnictwo nie opłaci, i to każdego doprowadzi do ruiny.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#AndrzejŚredniawski">Miałem kiedyś w ręku sprawozdanie konsulatu polskiego w Danji, który opisywał, że gospodarstwa rolne stoją tam może najwyżej pod względem kultury w Europie i cieszą się ogromną opieką swojego rządu, Wykazywał on, że tam na podstawie prowadzonych rachunków gospodarskich wypośrodkowano ile, w jakiej okolicy przynosi dochodu gospodarstwo w różnej wielkości, wraz z odpowiednim kapitałem obrotowym, i tam wykazano czysty dochód 5,6 i 7%, a tylko w dwóch wypadkach 8%, Otóż, jeżeli tam bardzo wysoko stojące gospodarstwa, przy wielkiej opiece rządu i mądrem prowadzeniu, przynoszą 5–8%, to u nas zapewne i 3% nie przyniosą. Więc jak rolnik musi płacić 12% i wyżej, to nie polepsza swej doli, ale ją pogarsza.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#AndrzejŚredniawski">Przysłowie niemieckie mówi: „Gdy pieniądze mają rolnicy, to mają je wszyscy”. Rozumieją to Niemcy i dlatego tam podatki gruntowe były bardzo małe, najmniejsze ze wszystkich zaborów, lecz dlatego tamtejsze rolnictwo stanęło bardzo wysoko. Podatki dotychczasowe są dość wysokie, a tu się myśli o podwyższeniu niemal o 100%, oprócz nowych: budynkowego i majątkowego.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#AndrzejŚredniawski">Podatek majątkowy był uchwalony jako nadzwyczajny wysiłek społeczeństwa dla umożliwienia ustalenia waluty. Obliczono, że grunt ma zapłacić 500.000.000, przemysł 375.000.000, zaś miasta 125.000.000; było to w 1923 roku. Okazało się, że obliczenia były mylne, gdyż grunta zostały za wysoko oszacowane i dużo było zwolnień, np. grunty rządowe, samorządowe, grunty zniszczone wojną i mała własność do 3.000 fr. szw. wartości były zwolnione. Podatek miał być ściągnięty w ciągu trzech lat, lecz ściągnięto tylko 310/604.000 do końca 1926 r., zaś w r. 1927 ściągnięto dodatkowo 54.300.000, a na rok 1928 preliminowano 50.000.000. Każdy właściciel sam sobie ocenić miał wartość swego majątku, lecz dotąd nie sprawdzono, czy należycie oceniono, a to zrobić należało.</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#AndrzejŚredniawski">Mała własność zapłaciła wszystko pod grozą egzekucji, lecz wielka własność i wielki przemysł nie zapłacił wymierzonego podatku. Teraz ma być wymierzony stały podatek majątkowy 5‰, czego gospodarstwo rolne nie wytrzymałoby.</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#AndrzejŚredniawski">Sejm ówczesny zdawał sobie sprawę z tego, że Państwo po ściągnięciu tego podatku jakieś dochody mieć musi i dlatego uchwalił monopol tytoniowy i spirytusowy. Okazało się, że to była bardzo cenna ustawa dla Państwa, bo z monopolu tytoniowego preliminowano na rok 1928 370.500.000, a z monopolu spirytusowego preliminowano na r. 1928 398.337.000. Najlepszym dowodem, że już dzisiejsze podatki są uciążliwe jest, że kary i egzekucje oraz procenty za te podatki przynoszą ogromne sumy i z roku na rok wzrastają. Za rok 1925 przyniosły one Skarbowi 20.700.952 zł., za rok 1926 — 27.451.647 zł. a za rok 1927 — 33.944.947 zł.</u>
<u xml:id="u-16.7" who="#AndrzejŚredniawski">Nałożono kiedyś te 2% miesięcznie za zwłokę z tego powodu, że Skarb był w potrzebie, a wówczas procent był wysoki, więc była obawa, że wielu, spekulując na procent, może opóźniać płacenie podatku.</u>
<u xml:id="u-16.8" who="#AndrzejŚredniawski">Dzisiaj to jest już lichwą, i jeżeli jeszcze i w tych warunkach nie płacą i dopuszczają do egzekucji, to to dowodzi, że płacić nie mogą i że podatek jest zbyt uciążliwy.</u>
<u xml:id="u-16.9" who="#AndrzejŚredniawski">Wszystko za tem przemawia, że budżet winien być powiększony tylko o tyle, o ile wskutek wzrostu zamożności społeczeństwa podatki i dochód z monopolów same się podniosą.</u>
<u xml:id="u-16.10" who="#AndrzejŚredniawski">Zwracam uwagę Pana Senatora, że według regulaminu nie wolno czytać.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AndrzejŚredniawski">Ja mam cyfry, a zresztą Panie Marszałku, prawie wszyscy czytają. Ja mam cyfry, więc muszę patrzeć, zresztą dlaczego dla mnie ten wyjątek, to jest ciekawe?</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#HipolitGliwic">Proszę,</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AndrzejŚredniawski">Wszystko za tem przemawia, że budżet powinien być podwyższony tylko o tyle, o ile wzrasta zamożność mieszkańców. O ile ta zamożność wzrasta, wzrastają podatki, a szczególniej dochodowy, bo podatek dochodowy jest istotnie wszędzie na zachodzie podstawą dochodów państwa. Wzrastają także monopole, podatki bezpośrednie i pośrednie, więc ma się rozumieć o tyle powinien się budżet podnieść i w takiej mierze tylko powinno państwo budżet uchwalać, a nie wprowadzać nowych podatków, bo nowe podatki wprowadza się tylko w specjalnych, wyjątkowych warunkach, Przyjdzie wojna, jakieś okoliczności nadzwyczajne, wtedy panowie wprowadzicie nowe podatki. My już w zaraniu tworzącego się Państwa rozbudowaliśmy administrację do absurdu wielką. Utworzyliśmy 18 ministerstw, a w każdem ministerstwie setki urzędników i urzędniczek. Było także sporo gońców, woźnych i pomocników rozmaitych, to samo działo się w powiatach, ale najgorzej może było na kolejach. Następne dopiero rządy te rzecz trochę uporządkowały, ale jeszcze w niektórych miejscach mamy niezupełnie oszczędną gospodarkę, Inne państwa budowały swoją administrację w miarę wzrostu dobrobytu i dochodów. Jestem stary, pamiętam dawną austrjacką administrację. Były to czasy, kiedy starosty nie było, kiedy naczelnik sądu był i starostą i urzędnikiem administracyjnym i w sądzie. Była taka prymitywna gospodarka. Ale w miarę, jak przyszła konstytucja, w miarę wzrostu dobrobytu, wzrostu siły podatkowej, wtedy rozbudowano administrację, zaprowadzono starostwa i urzędników, Uważam, że i my powinniśmy od tego zacząć, a nie przesadzać wszystkich. I dziś, mamy taki skutek, że zrównoważyć budżetu nie było można i że ciągle jeszcze kuleje, Budżet powiększono o 500 miljonów głównie na administrację. Generalny referent w Sejmie, poseł Krzyżanowski, zapowiada utworzenie 14.000 nowych etatów urzędniczych, z tego 8.000 wyższych, a 6.000 niższych. Oczywiście, następne budżety muszą być znowu powiększone, bo same awanse do tego zmuszą. Prezydent Rzeczypospolitej wydał rozporządzenie o utworzeniu izb rolniczych, więc znowu potrzeba będzie setek nowych urzędników i trzeba będzie nałożyć nowe ciężary na rolników. Przyznaję, że urzędnicy są potrzebni i powinni być należycie zaopatrzeni, ale „według stawu grobla”. Społeczeństwo ubogie nie może hojniej wynagradzać, niż go stać na to. Dużo się dziś piszę w różnych dziennikach o potrzebie podwyżki płacy dla urzędników i dla oficerów, ale ani w jednym nie czytałem, by pisano o rolnikach, o ich ubóstwie, chyba tyle, że oni nie płacą żadnych podatków. Tak samo nikt nie piszę o szeregowcach, służących przy wojsku, o poprawie ich żołdu. Pobierają oni 86 groszy na 10 dni, czyli 8,6 grosza dziennie i to ma im wystarczyć na czernidło do butów, na mydło, golenie, pranie bielizny, papierosy i t. d. Referent sejmowy budżetu Min. Spraw Wojskowych uważa to za niewystarczające i uznał za potrzebne podniesienie żołdu o 200%, lecz tego nie widać w budżecie. Widocznie i oni są traktowani narówni z chłopami, chociaż i jedni i drudzy są podstawą państwa i armji.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#AndrzejŚredniawski">Z wielkiem uznaniem muszę podnieść okazanie przez obecny Rząd dużego zrozumienia dla potrzeb rolnictwa, a w szczególności dla popierania drobnego rolnictwa przez pomoc przy scalaniu gruntów, przy meljoracji, przez różne dotacje na oprocentowanie ulgowe listów zastawnych, przez kredyt ulgowy dla spółdzielni rolniczych, przez wstawienie do budżetu większych kwot na regulację rzek, przez kredyt dla małej własności, a szczególnie przez kredyt na zakup nawozów sztucznych i t. d. Nadmieniam, jednak, że rolnictwo nie wytrzymuje tak wysokich procentów, jakie są obecnie, bo mimo dobrej woli, jaką Rząd okazuje, ten kredyt jest o wiele zamały, i rolnicy muszą szukać kredytu w różnych instytucjach, które pobierają najmniej 12%. A oprócz tego, są i inne koszta, które ten kredyt podrażają. Koniecznem jest, aby Bank Polski obniżył stopę procentową przynajmniej do 6% i żeby bezpośrednio, a nie za pośrednictwem banków, udzielał kredytów kasom komunalnym.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#AndrzejŚredniawski">W materjałach o działalności Rządu niema bliższych szczegółów o przeprowadzonych meljoracjach. Jest tylko wykazane, ile zawiązało się spółek w ostatnich trzech latach i ile preliminowano, lecz niema, ile hektarów ziemi zdrenowano, ani ile na ten cel wydano, Byłoby to dla nas bardzo interesujące.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#AndrzejŚredniawski">Zaznaczyć muszę, że już rząd p. Skrzyńskiego w sierpniu 1925 r. zaczął przychylniej traktować rolnictwo, niż poprzedni rząd p. Grabskiego. P. Zdziechowski, jako Minister Skarbu, przez kilka miesięcy pracował z całym wysiłkiem przy współudziale Sejmu, żeby zrównoważyć budżet. Poobcinano wszystkie budżety poszczególnych ministerstw, jedynie nie naruszono budżetu Min, Rolnictwa. Do tego stopnia wprowadzano wszędzie oszczędności, że nawet urzędnikom o 4 do 6% poobcinano pensję, Obniżono również djety senatorów i posłów, ale właściwie nie obniżono, bo oni sami sobie obniżyli, widząc, że tego potrzeba. Wprowadzono wszelkie oszczędności, a Sejm uchwalił 10% podwyżkę od danin publicznych dla powiększenia dochodów. Także bilans handlowy państwa od września 1925 r. był czynny i to wszystko sprawiło, że budżet już w czerwcu 1926 r. mógł być zrównoważony. Nie mógł więc ówczesny rząd w tych warunkach więcej świadczeń dawać dla rolnictwa, bo był deficyt, który starano się za wszelką cenę usunąć.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#AndrzejŚredniawski">Niedługo po zamachu majowym wybuchł strajk węglowy w Anglji i w ten sposób dla Polski wytworzyła się korzystna konjunktura na wywóz węgla, która trwała pół roku. R. 1926 nie był zbyt urodzajnym, był nawet rokiem klęskowym dla rolnictwa, przynajmniej w Małopolsce, także i w r. 1927 chybiły zboża ozime, mimo to płacono podatki dobrze, tak, że tworzyły się znaczne nadwyżki. Z uznaniem podnoszę, że nadwyżki tych podatków użyto w dużej mierze na bardzo potrzebne i użyteczne dla ludności i rolnictwa potrzeby.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#AndrzejŚredniawski">Podnosząc sprawy dodatnie, trudno pominąć także spraw na budżet oddziałujących ujemnie. Niepokoją nas masowe usuwania i przenoszenia urzędników, a także oficerów, a szczególnie pensjonowanie wielu ludzi młodych, bo 40–50 lat nie mających, którzyby jeszcze wiele lat mogli Państwu służyć. Z tego powodu obciąża się budżet, w którym zwiększył się wydatek emerytury około 20 miljonów rocznie. Także i traktowanie naszych towarzystw rolniczych nasuwa pewne objekcje, którym podobno ze względów politycznych wstrzymano subwencje, lecz je po kilku miesiącach przywrócono, ale przez to sparaliżowano ich działalność. Znam stosunki w M. T. R. w Krakowie i jego bardzo pożyteczną działalność. Przez cofnięcie subwencji musiano odwołać dużo kursów, które się corocznie odbywały w czasie zimy. Możnaby podnieść i inne sprawy, ale chcę się trzymać spraw tylko czysto gospodarczych, więc o nich mówić nie będę.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#AndrzejŚredniawski">Mimo twierdzenia, że jest coraz lepiej, ja sądzę przeciwnie, że położenie Skarbu psuć się zaczyna. Bilans handlowy państwa od 17 miesięcy jest deficytowy. Ludność wiejska żyje w nędzy i jest obdłużona. Rzemieślnicy w małych miasteczkach obdłużeni są po uszy. Nie można więc myśleć o wprowadzaniu nowych podatków, ale przeciwnie, istniejące zbyt uciążliwe, jak podatek obrotowy, trzeba odpowiednio zmienić, by nie był tak uciążliwy i niesprawiedliwy.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#AndrzejŚredniawski">Tutaj takie porównanie dam, że np. płaci podatek kupiec od całego obrotu, adwokat płaci podatek od całego obrotu, lekarz — od całego obrotu. Co to jest za obrót? Obrót adwokata i lekarza to jest czysty zysk. Dajmy na to w obrocie szewca, czy kupca, to jest tylko cząstka jego dochodu osobistego, a resztę obrotu, stanowią przecież koszta kupna materjału, za które on płaci. On zarabia dajmy na to 10% czy 15%, ale musi pracować i płacić podatek od całości obrotu lub swego dochodu brutto. Taki krawiec, który z gotowego przyniesionego materjału szyje ubranie, płaci tylko z tego, co on zarobi. Więc to jest słuszne, by jeden płacił od zarobku chociażby brutto, a drugi od obrotu.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#AndrzejŚredniawski">Drugim podatkiem jest podatek przemysłowy, patenty. Byłem przytem, kiedy w poprzednim Sejmie rozstrzygano tę sprawę i kalkulowano między systemem austrjackim, niemieckim i rosyjskim. Za rosyjskim Komisja Budżetowa oświadczyła się dlatego, że dawał on zgóry pewien dochód i dawał więcej, aniżeli w innych dzielnicach. Wszelkiemi siłami wówczas staraliśmy się wszyscy, ażeby jak najwięcej dochodów dać rządowi, bo kredyt był w tarapatach, ale to nie jest podatek, to jest toporowy wymiar, który poprostu krzywdzi dużo ludzi.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#AndrzejŚredniawski">Teraz wyszła ustawa przemysłowa, która mówi o tem, że kto sam wykonuje swoją pracę t. j. rzemieślnik, który pracuje sam albo z jednym robotnikiem, ma płacić podatek, tylko w formie świadectwa przemysłowego, to znaczy obrotowego niema płacić. Ale ponieważ, dajmy na to, on coś wyrabia, to musi na jarmark wywieźć. A to nie wolno, gdyż na jarmarku tylko ten ma prawo sprzedawać, kto wykupi patent handlowy. Ale jeżeli patent handlowy wykupił, to musi płacić i podatek obrotowy. Więc unicestwia się rozporządzeniem ustawę, czyli, że ustawa przemysłowa została przekreślona. W tym kierunku więc te niesprawiedliwości powinny być usunięte. Pewien program wymiaru stosowania tych podatków powinien być wniesiony. Podatek zarobkowy powinien być unormowany według zachodnich wzorów, a nie według wzorów rosyjskich. To było może narazie konieczne, ale na dłuższą metę tego się cierpieć nie powinno. Koniecznie trzeba zmniejszyć tę różnorodność podatków, a punkt ciężkości przenieść na podatek dochodowy. Nie czas powiększać podatków wtedy, gdy ludność się zadłużyła i żyje prawie tylko kredytami. Przyjdzie czas na to, gdy się dorobi i tworzyć będzie oszczędności, Dlatego nie wolno nam powiększać budżetu i rozbudowywać administracji.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#AndrzejŚredniawski">Chciałbym jeszcze kilka słów powiedzieć w sprawie samorządów. Obecnie na samorządy nakłada się coraz większe obowiązki, np. utrzymywanie szpitali, ściąganie podatków, opieka społeczna, popieranie hodowli bydła, częściowe pokrywanie kosztów przysposobienia wojskowego i t. p., to są nowe rzeczy i dlatego o nich wspominam. Najważniejszym jednak obowiązkiem samorządów powiatowych jest utrzymywanie i budowa dróg w powiecie. Ponieważ najwięcej podatków na samorządy idzie od rolników i podatek ten zwykle bywa wpłacany w jesieni, to wtedy samorządy, chcąc wyrobić to, co mają w budżecie, całą siłą rozpoczynają roboty na drogach, odrywając ludzi od młocki, od kopania ziemniaków i od robót przy zasiewach. Wtedy dzień krótszy, drożej muszą robociznę płacić i ostatecznie dochodzą nawet do mrozów, a często mrozy niszczą te roboty, dość, że to jest niekorzystne.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#AndrzejŚredniawski">Otóż Prezydent Rzeczypospolitej wydał rozporządzenie z dnia 1 czerwca 1927 r. w którem zarządza, aby odciągać samorządom 5%, a w następnych latach po 10% i z lego tworzyć fundusz pożyczkowy, który Bank Komunalny ma udzielać w formie pożyczek krótkoterminowych za 6% oprocentowaniem. Mnie się widzi, że to jest niewłaściwe. Bo jakże? Samorząd będzie wpłacał fundusz, a potem ma się starać o pożyczkę, no i ma płacić procenty i pytanie, czy ją dostanie.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#AndrzejŚredniawski">Więc, proszę Panów, uważam, że byłoby najlepiej, żeby był obowiązek samorządów, aby one robiły rezerwy, aby nie przeprowadzać tych robót w jesieni, z wyjątkiem robót, które są istotnie konieczne. Ale tego się nie zrobi, bo niema na to funduszów. Ponieważ samorządy zamykają budżet w końcu marca, i ma się rozumieć, że nie mają na początku odrazu za co budować. Chodzi o to, aby samorządy same u siebie tworzyły rezerwy, aby nie robiły robót publicznych na drogach na jesieni, tylko wiosną i latem, że w ten sposób przyjdą ludności z pomocą na przednówku. Przytem te roboty będą taniej zrobione, dzień jest duży, a wtedy inaczej to się zupełnie robi.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#AndrzejŚredniawski">Dlatego uważam za potrzebne zgłosić odpowiednie rezolucje i będę prosił o jej uchwalenie. Pierwsza:</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#AndrzejŚredniawski">„Senat wzywa Rząd, ażeby się postarał o obniżenie procentu przynajmniej o 2% w Banku Polskim i żeby następnie unormował odpowiednio procent w obrocie ogólnym całego Państwa”. — Sądzę, że wszyscy się z tem zgadzają. Dziwię się nawet, że po otrzymaniu pożyczki stabilizacyjnej, tak długo nie zniża się nasza stopa procentowa, tem więcej, że Francja, która nie ma ustabilizowanej waluty, ma tylko stopę 3 1/2% w państwowym banku francuskim. Jeżeli potanimy procent, to i wszystko będzie tańsze.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#AndrzejŚredniawski">Druga rezolucja brzmi: „Senat wzywa Rząd, ażeby dozwolił względnie nakazał powiatowym samorządom, by z dochodów podatkowych, wpływających w jesieni, tworzyły rezerwy (fundusz obrotowy drogowy), który ma służyć na prowadzenie robót drogowych wiosną i latem następnego roku. Fundusz ten ma być uwidoczniony w preliminarzu każdego roku”. Na tem kończę i proszę Panów Senatorów o uchwalenie tych rezolucji.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kelles-Krauz.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#StanisławKellesKrauz">Wysoka Izbo! W bardzo mądrze, z dużą erudycją i pracowitością opracowanem sprawozdaniu naszego generalnego sprawozdawcy, oraz w tym wielkim tomie preliminarza budżetowego Rządu, znajdujemy całe morze optymizmu, znajdujemy całe morze różowego patrzenia na stosunki w naszem Państwie. Byłbym szczęśliwy, gdybym moją biedną, zgilotynowaną pierwszą mową w tej Wysokiej Izbie mógł również nastroić na ten różowy, optymistyczny ton. Jednakże życie nasze szare, rzeczywiste życie, oraz bliższa znajomość życia szerokich mas ludności, nie pozwala na ten optymizm i zmusza mnie do użycia tej koniecznej roli opozycji w tej Wysokiej Izbie, aby ten może szczery, a może oficjalny optymizm i te różowe barwy nieco zetrzeć i dodać barwę bardziej szarą i bliższą rzeczywistemu życiu.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#StanisławKellesKrauz">Proszę Panów, wystarczy wyjść z tej Izby na miasto, aby zobaczyć zupełnie inny obraz, zobaczyć tego urzędnika, który w tym coprawda zrównoważonym budżecie nie znajduje choćby tych 15% podwyżki. Niedaleko stąd, pod kościołem św. Aleksandra mogą Panowie zobaczyć robotnika, starca 50-letniego… Przepraszam Szanownych Panów Senatorów, u nas w Senacie, 50 lat jest młodym wiekiem, ale dla robotnika jest to wiek starczy. Znajdziecie nawet 40-kilkoletnich robotników, którzy pod kościołem wyciągają rękę po jałmużnę i czekają nadaremnie, od długiego już czasu, ziszczenia obietnic ubezpieczenia na starość. To nie są buntownicy, to są lojalni obywatele, którzy głosowali na Jedynkę, i którym Jedynka również obiecała ubezpieczenia na starość, a nie mogą się doczekać ziszczenia tych obietnic.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#StanisławKellesKrauz">A nieco dalej Panowie zobaczycie na ulicach późno wieczorem wracających robotników i robotnice, nieletnich, 13–14-letnich po ciężkiej 10–12 godzinnej pracy w fabryce. To się oczywiście sprzeciwia naszej ustawie, ale naprzeciwko takiej fabryki może mieszkać nawet inspektor pracy. To są obrazki z codziennej naszej starej, smutnej rzeczywistości, z życia szerokich mas ludności. Jeżeliby pp. ministrowie zechcieli w swych przejażdżkach po kraju mieć, nie powiem już PPS-owskie uszy, ale zwykłe, nie ministerjalne uszy, toby Panowie usłyszeli ten naprawdę, groźny, wzmagający się pomruk mas ludności niezadowolonych z polityki obecnego Rządu. Ten pomruk my słyszymy i czujemy się w obowiązku obywatelskim i poselskim, by przestrzec Wysoką Izbę i Rząd przed rezultatami tego niezadowolenia, które niewątpliwie się wzmaga. Ale Szanowni Panowie, ja jestem z natury łagodnego i pogodnego usposobienia i dlatego wybiorę sobie tylko dwie dziedziny i krótko je zreferuję: dziedzinę wojny i dziedzinę chorób.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#StanisławKellesKrauz">Szanowni Panowie, za kilka dni zbierze się tu w Warszawie wielki międzynarodowy kongres pokoju, kongres pacyfistyczny. My socjaliści, wysoko cenimy te szlachetne usiłowania i wysoko cenimy tych szlachetnych, pełnych idealizmu ludzi, co się zbiorą na ten kongres. Ale ja bardzo przepraszam, ja się obawiam, że p. Wicemarszałek Gliwic i p. Wicemarszałek Posner cofną zaproszenie dla mnie na to wysokie zgromadzenie pokoju po tem, co powiem: my socjaliści, nie przywiązujemy wielkich nadziei do tych obrad. Niewątpliwie mają one wielkie znaczenie moralne, niewątpliwie ci ludzie, co się zjadą z całej Europy, urobią tę moralną atmosferę potępienia wojny. I to jest rzecz wielka. Ale, proszę Panów, czy oni zdecydują, czy będą mieli ważkie słowa, czy będzie ważyło ich powiedzenie, jeżeli wielka finansjera powie, że ma być wojna, albo jeżeli wielki przemysł żelazny, albo jakikolwiek inny, obliczy, że mu się kalkuluje wojnę zrobić. To są ci mocarze, Wysoka Izbo, którzy decydują o wybuchu wojny, o pokoju i wojnie. Taki jest nasz pogląd na te rzeczy.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#StanisławKellesKrauz">Tu powtórzę jeszcze słowa mojego nauczyciela, ośmielam się powiedzieć, mojego przyjaciela, Wicemarszałka Posnera, że stabilizacja pokoju jest zależna od stabilizacji ekonomicznej świata. My się na nią zgadzamy, ale z drugiej strony nie wierzymy w tę stabilizację ekonomiczną przy takim ustroju, kiedy decydują o wojnie i pokoju nie te masy, które od tej wojny najwięcej cierpią, tylko garść ludzi, która na tej wojnie, nieraz grubo zarabia. Otóż wychodząc z tego założenia i wychodząc z przesłanki głębokiego państwowego poczucia, do którego my, jako PPS. mamy bodaj znacznie starsze prawa niż wielu innych, musimy nasz stosunek do budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych określić rzeczowo i realnie. Z natury rzeczy jesteśmy antimilitarystami, z natury rzeczy chcielibyśmy, ażeby ten budżet był jak najmniejszy, ale, widzimy, że obrona Państwa wymaga tego budżetu, i dlatego, powtarzam, stosunek nasz do tego budżetu jest zupełnie rzeczowy i realny. Nie doszukujemy się i nie będziemy się doszukiwali w tym budżecie żadnych dążeń agresywnych ze strony Polski. Wiemy doskonale i cieszymy się, że możemy szczerze skonstatować, że Polska jest usposobiona pokojowo i to podkreślamy z całą szczerością, ale z drugiej strony wiemy doskonale, że ten budżet, prawie 800-miljonowy, wielkim ciężarem leży przedewszystkiem na barkach najszerszych warstw ludności i że ten budżet może być oszczędniejszy, bez uszczuplenia obronności Państwa. W Sejmie nasi referenci szczególnie poseł Lieberman, przedstawiali zupełnie rzeczowo źródła i sposób, żeby te oszczędności zaprowadzić, wskazywał i uzasadniał zupełnie realnie nasze stanowisko, dążące do ograniczenia, skrócenia służby wojskowej, coby się na obronności Państwa szkodliwie nie odbiło, natomiast mogłoby dać bardzo dużą oszczędność. Gdybyśmy zaoszczędzili w budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych i te oszczędności, któreby tu można porobić, chcieli w tym samym zakresie zużyć, to dla dobra szerokich mas znaleźlibyśmy na to miejsce.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#StanisławKellesKrauz">Szanowni Panowie, znaną już dziś jest rzeczą, że obrona Państwa zależy nietylko od wielkości i obronności armji, ale w znacznej, może w większej mierze, zależy też od obronności całej ludności, od jego dobrego bytu, od jej ekonomicznej siły. Widzimy jednak, że ta zasada w Ministerstwie Spraw Wojskowych i w jego budżecie nie jest dostatecznie doceniana. Jeżeli niewolno mówić o rzeczy, którą znam nieźle, bo jestem wysłannikiem z województwa, na którego terenie cały kompleks fabryk wojskowych i wytwórni się znajduje, to muszę zaznaczyć, że położenie robotników w tych fabrykach jest nad wyraz złe, że płace ich są niezwykle niskie i że ta obronność nawet Państwa może być bardzo poszkodowana, jeżeli w Ministerstwie Spraw Wojskowych nie znajdzie się należytego zrozumienia, że niezadowolenie tych licznych rzesz robotniczych, które pracują dla obronności tego Państwa, i niezaspokojenie ich pierwszych elementarnych potrzeb może się bardzo smutnie odbić na tej obronności. Dlatego podkreślamy to w Sejmie i chcemy podkreślić to w tej Wysokiej Izbie, że należy położenie robotników w tych fabrykach wydatnie polepszyć i stosunek władz wojskowych i zarządów tych fabryk do tych robotników uzdrowić.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#StanisławKellesKrauz">Drugą rzeczą, którą niestety socjalista podnieść musi, jest zaniedbanie obronności szerokich warstw ludności w dziedzinie obrony przeciwgazowej, W budżecie M. S. Wojsk, umieszczono 1.200.000 na obronę przeciwgazową wojska, ale nie znajdziemy ani grosza na jakieś poczynania w kierunku zabezpieczenia cywilnej ludności przeciw ewentualnemu niebezpieczeństwu tej gazowej wojny. Podnosiłem to na Komisji Skarbowo-Budżetowej. P. Minister przyznał, że w tym kierunku dotychczas nic nie zrobiono, ale, chwała Bogu, obiecał, że Ministerstwo będzie nad tem myślało.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#StanisławKellesKrauz">Dalej chciałbym, skoro już mówię o ochronie życia i zdrowia, w paru słowach poruszyć sprawę zdrowotności w naszem Państwie. Niewątpliwie dużo robi w tym kierunku Departament Służby Zdrowia, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, ale jest to kropla w morzu.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#StanisławKellesKrauz">Jeżeli Wysoka Izba zechce się zainteresować temi cyframi, to np. na zwalczanie gruźlicy, tej strasznej plagi, nad którą w Polsce umiera 75.000 ludzi rocznie, znajdzie tam tylko około 800.000 zł. Jeżeli przejdziemy do drugiej plagi, jaką są choroby umysłowe, konieczność leczenia i umieszczania tych chorych w zakładach, to znajdziemy tam horendalne rzeczy. Znajdziemy w subsydjach dla szpitali tylko około 1.200.000 zł., a musimy wiedzieć, że w naszem Państwie mamy jedno łóżko dla umysłowo chorych w szpitalach na 3.000 ludności, kiedy powinniśmy mieć 1 łóżko na 250 osób. Mamy 11.000 łóżek w szpitalach dla umysłowo chorych, a powinniśmy mieć przynajmniej 120.000.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#StanisławKellesKrauz">Wysoka Izbo, te cyfry mówią nam wyraźnie o strasznem zaniedbaniu w tym kierunku i wielką krzywdę wyrządzili społeczeństwu w poprzednich izbach ustawodawczych ci, którzy znieśli ministerstwo zdrowia. Był to krok fatalny, który niewątpliwie odbił się na zdrowotności kraju. Agendy sanitarne, tak ważne, są rozsiane po różnych ministerstwach, niemal po wszystkich, a scentralizowane są do pewnego stopnia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w Departamencie Służby Zdrowia. Jest to objaw niezdrowy, objaw, który się odbił na sprawności tych ministerstw w walce z chorobami zakaźnemi, z innemi chorobami, z gruźlicą, chorobami umysłowemi i t. d.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#StanisławKellesKrauz">Dążymy do tego, alby ten krok błędny naprawić, Jeżeli już nie można restytuować ministerstwa zdrowia, bo na toby się prawdopodobnie nie znalazła większość ani w tej, ani w innej Izbie, to należy przynajmniej przekazać te wszystkie agendy sanitarne Ministerstwu Pracy i Opieki Społecznej, które i tak samo ma dużo tych agend w swoim zakresie, W tym kierunku idzie rezolucja, którą złożyliśmy w Sejmie imieniem naszego klubu i którą tutaj pozwalam sobie przedłożyć:</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#StanisławKellesKrauz">„Sejm wzywa Rząd do przekazania Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej agend sanitarnych, wykonywanych obecnie na zasadzie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 16 stycznia 1924 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 9, poz. 86) przez Ministra Spraw Wewnętrznych, jak również agend sanitarnych, wykonywanych obecnie przez inne ministerstwa z wyjątkiem Ministerstwa Spraw Wojskowych”.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#StanisławKellesKrauz">Jest to, mojem zdaniem, zupełnie słuszne i zdrowe dążenie.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#StanisławKellesKrauz">Pozwoliłem sobie przez tych krótkich chwil parę uwagę Wysokiej Izby zatrzymać na tych paru zagadnieniach i sądzę, że tych parę słów przestrogi przed tym pomrukiem niezadowolenia, jaki teraz wyraźnie daje się słyszeć z powodu postępowania obecnego Rządu w dziedzinie politycznej i w dziedzinie ekonomicznej, nie będzie głosem wołającego na puszczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Nocznicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#TomaszNocznicki">Wysoki Senacie! W tej Wysokiej Izbie mówi się o wszystkich rzeczach, związanych z całokształtem naszego życia kulturalnego, ekonomicznego, rozwojowego i t. d. W mojem przemówieniu poruszę jedną rzecz, niezmiernie doniosłą, niezmiernie ważną — sprawę oświaty mas ludowych, a mam tu na myśli w szczególności sprawę oświaty polskiej wsi. Tak się jakoś nasze życie w Polsce ułożyło, że można z dużą dozą słuszności powiedzieć, że Polska mieszka na wsi; mieszka ona na wsi już chociażby dlatego, że 2/3 ludności jej to jest wieś. Z pozostałej 1/3 ludności miejskiej połowę stanowią Żydzi, którzy są obywatelami Polski, ale nie są Polakami. I tak się złożyło, że siedmioklasowe szkoły powszechne zostały zgrupowane przeważnie w miastach, a wieś ma szkółki niżej zorganizowane, przeważnie jednoklasowe, w tych warunkach wieś jest skazana na ciemnotę.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#TomaszNocznicki">Dlatego, proszę Panów, żeby mówić o tej tak niezmiernie ważnej, doniosłej rzeczy, trzeba rzucić wzrokiem trochę wstecz i uprzytomnić sobie, jak te sprawy przedstawiały się u nas dawniej. Mówię u nas, mając na myśli wszystkie trzy zabory. Co do największego zaboru, jakim był rosyjski, to rzecz przedstawiała się bardzo prosto — ciemnota i rusyfikacja. Jeżeli przejdziemy do Galicji, jak się dziś mówi, do Małopolski, to tam sprawa się przedstawiała zupełnie inaczej, albowiem w tej dzisiejszej Małopolsce społeczeństwo polskie od lat przeszło 60 miało duży głos i wielki wpływ na tę niezmiernie doniosłą sprawę, jaką jest oświata ludu. Cóż tam zrobiono dla tej wielkiej sprawy? Proszę Panów, jako bilans tej roboty w r. 1888 Stanisław Szczepanowski działacz, filozof-wychowawca, ekonomista i społecznik napisał książkę pod tytułem „Nędza Galicji”, gdzie w cyfrach ujawnił w jakiej nędzy żyje ludność Galicji, przeważnie ludność wsi i małych miasteczek. Dlaczego tak się stało? Dlaczego tam była nędza? Otóż, proszę Panów, w 16 lat później w r. 1904 drugi działacz galicyjski pod pseudonimem Światłomir napisał książkę pod tytułem „Ciemnota Galicji”, i po przeczytaniu i zestawieniu obu tych książek mamy wyjaśnienie dlaczego w Galicji była taka nędza, albowiem Światłomir dowodzi również cyfrowo, jak się ta rządząca większość w ówczesnych wpływowych sferach Galicji ustosunkowała do tego niezmiernie ważnego problemu, jakim jest oświata mas ludowych, W Niemczech była germanizacja i tresura; oświaty nie było. Proszę Panów, u nas tu w b. zaborze rosyjskim, tak zwanym Królestwie Kongresowem, jakkolwiek było bardzo a bardzo ciemno, ale ponieważ były długie lata spokoju, i ponieważ nadział ziemi, jaką włościanie otrzymali w roku 1864, był w wielu wypadkach wystarczający, przeto u ludu zaczęły się gromadzić pewne fundusze, wzrastające z oszczędności, i za te fundusze lud nasz wykupywał ziemię i wykupił jej bardzo dużo, tak, że dziś obszar posiadanej przez niego ziemi, wynosi więcej jak 3/4 całej uprawnej ornej ziemi. Jeżeli 3/4 ziemi należy do ludu polskiego, a więc 3/4 tego podstawowego bogactwa narodu należy do pewnej klasy ludności, która wytwarza gorzej lub lepiej z większym lub mniejszym dochodem dla całości Państwa, ale jest potężnym wytwórcą i tu winny być skierowane wszystkie wysiłki, aby wytwórczość z tego olbrzymiego już dziś warsztatu pracy mogła być intensywniejszą, gdyż wówczas nasz bilans handlowy będzie zawsze dodatni. To się zaniedbało, tego się nie robiło w należytej mierze i dziś mamy jako następstwa tego, — a może być, że to będzie jeszcze dłużej, ujemny bilans handlowy. Nad temi sprawami tak wielkiej doniosłości nie wolno przechodzić do porządku dziennego, tą sprawą powinny się zajmować i gorąco ją propagować wszystkie czynniki w Polsce, począwszy od Sejmu, Senatu, Rządu, wszystkich działaczy społecznych i wszystkich tych ludzi, którym droga jest Polska, jej rozwój i jej przyszłość, albowiem, proszę Wysokiej Izby, gdy w Państwie przeszło 2/3 ludności, 2/3 organizmu państwowego jest w stanie chorym, to cały organizm musi zachorować i umrzeć. Ciemnota mas ludowych najdrożej kosztuje, a przecież my ciągle powtarzamy, że Polska jest krajem ubogim. Jeżeli jesteśmy ubodzy, to na ten wielki, że tak powiem, zbytek jakiem jest ciemnota, nie stać nas, albowiem będziemy podobni do bankruta, który nie ma pieniędzy, pożycza, a jednakże, jak to mówią, zadaje szyku.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#TomaszNocznicki">Proszę Panów, jeżeli trzeba kraju bronić, co jest rzeczą konieczną, jeżeli trzeba, ażeby w kraju był ład i porządek, to również trzeba, ażeby w kraju była należyta oświata szerokich mas ludowych.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#TomaszNocznicki">Kiedyś, proszę Panów, kiedy byłem jeszcze bardzo młodym chłopcem, czytałem jedno dzieło Sienkiewicza, zdaje mi się, że podróż jego do Ameryki, kiedy zwiedzał Francję, Anglję, był w Londynie, Ameryce i później, pisząc stamtąd, zrobił spostrzeżenie, że przedział pomiędzy t. zw. inteligencją, a ludem, czyli górą i dołem, u nas jest straszny i prawie nie do przezwyciężenia. Ja od tej pory przeżyłem blisko lat 50, a może i więcej i ciągle baczę, przyglądam się temu i ciągle mam na myśli to powiedzenie Sienkiewicza i dziś, stojąc na tej mównicy przed Wysokim Sejmem, muszę stwierdzić, że choć już od 10 lat mamy szczęście wielkie mieszkać, żyć i być obywatelami niepodległej Polski, ten przedział straszny, jaki Sienkiewicz widział, bardzo mało się zmniejszył. Ale nie może tak być, proszę Panów, bo co z tego, że Polska wydała wielu pisarzy, wielu filozofów, mędrców, nauczycieli, nietylko swojego narodu, ale i ludzkości, bo i tacy byli, jeżeli miljony ludu, współobywateli tych wielkich ludzi, nie są wcale uczestnikami ich wielkich myśli? Z tej obłędnej drogi trzeba koniecznie zejść, trzeba sobie powiedzieć, że szeroka oświata ludu jest naczelnym postulatem niepodległej Polski. Trzeba na tę oświatę nie żałować funduszu, trzeba na nią dać wiele miljonów. Rozumiem, proszę Panów, że nie zrobimy tego w ciągu roku, a nawet najbliższych paru lat, ale trzeba to robić bardzo prędko i nie rozciągać tego na dziesiątki lat. To się nam stokrotnie opłaci. Podniesienie intelektualne i oświaty wsi da nam zyski wielkie.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#TomaszNocznicki">Proszę Panów, 3/4 ziemi należy do chłopów. P. Minister Reform Rolnych mówił, że będzie się starał jak najlepiej przeprowadzić reformę rolną. Rozumie się p. Ministrowi muszę wierzyć, bo jakże mam posądzać dygnitarza i ministra polskiego, że mówi nieprawdę. Wierzę mu, a ponieważ wierzę, to jednocześnie muszę żądać, aby ziemia, która do tego ludu przechodzi i przechodzić będzie dopóki jej starczy, żeby ta ziemia w tych rękach niezmiernie pracowitych i przy tych głowach i umysłach niezmiernie oszczędnych wydawała stokrotny plon, żeby te wszystkie urządzenia, jakie są potrzebne do wytwarzania, do przetwarzania, i do sprzedaży owoców pracy, były dostępne dla rąk i igłowy tego ludu.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#TomaszNocznicki">Dziś wielkim wzorem, wielkim nauczycielem, może dla nas jeszcze niedościgłym, ale wierzę, że w przyszłości będzie dościgłym, są Czechy i Danja, kraje prawie że chłopskie i przez chłopów rządzone, w których rozwój rolnictwa spowodował wielkie ich narodowe bogactwo. Jeździ się tam, jeździliśmy tam za czasów „Zarania” dwadzieścia parę lat temu, były tam prowadzone specjalne wycieczki przez obecnego posła Malinowskiego, jeździli chłopi, pisano o tem książki, zachwycaliśmy się tem, uczyliśmy się, i może być, że to, co się u nas dzisiaj w życiu gospodarczem na wsi dzieje, z tamtej epoki bierze swój początek. Ale jeżeli ta sprawa jest zapoczątkowana i to zapoczątkowana dobrze, jeżeli ta sprawa w naszem rozumieniu ma i ludowi i Państwu przynieść wielki pożytek, to trzeba ją popierać, a dziś popierać ją można, albowiem nie jesteśmy, chwała Panu Bogu, w tej strasznej niewoli, w jakiej byliśmy, ale jesteśmy u siebie w domu gospodarzami, mamy swoje wolne, niepodległe Państwo, w którem nam wolno i jesteśmy obowiązani te wielkie sprawy jak najlepiej dla siebie, dla przyszłości załatwić.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#TomaszNocznicki">Mówił tutaj nasz szan. kolega klubowy, czcigodny dr. Motz, który mieszka i pracuje w Paryżu, ale serce ma w Polsce, o tej emigracji, o tem wynarodowieniu, o tych wszystkich rzeczach, które dziś z emigracją są związane. O tych krociach, miljonach naszych rodaków, którzy biedą, może nieraz nędzą rzuceni w świat szeroki wynaradawiają się, zapominają o swojej ojczyźnie. W pierwszem pokoleniu odzywa się w ich duszach tęsknota za Ojczyzną, drugie pokolenie tej tęsknoty ma mniej, a trzecie staje się już obojętnem. W ten sposób pozbywamy się bardzo życzliwych nam i potrzebnych obywateli na obczyźnie. O jednym szczególe szanowny p. doktór nie wspomniał, mianowicie, kto się wynaradawia. To nie było powiedziane. Wynaradawia się człowiek nieoświecony, człowiek ciemny. Człowiek oświecony, człowiek zrośnięty z kulturą swojego narodu, człowiek wychowany na naszej wielce bogatej, wspaniałej literaturze, człowiek związany duchem z wieszczami narodu — ten człowiek nietylko, że się nie wynarodowi, ale dzieciom swoim przekaże ten wielki, bogaty skarb narodu swojego i zabezpieczy je w ten sposób przed wynarodowieniem. I dlatego sprawy oświatowe powinniśmy rozwiązać tu w domu u siebie, bo tam na terenach cudzych nam tak bardzo rozporządzać się nie dadzą, nasze umowy są iluzoryczne, bo jeżeli Francja bierze naszych ludzi to trudno, ale ona chce z nich zrobić Francuzów. Takie jest prawo życia, Francja niema naturalnego przyrostu, a wiemy, proszę Panów, że Francja niedawno przeszła straszny upust krwi, że tam zginęły miljony mężczyzn w kwiecie wieku, że tam ten proces zmniejszania się naturalnego przyrostu nie zmniejsza się, ale może zwiększa się i dlatego, proszę Panów, Francja w swoim własnym interesie, bo nikt dla naszych interesów i dla naszych pięknych oczu nie będzie nas specjalną otaczał opieką, będzie chciała zasymilować tych ludzi, jeżeli będzie mogła, a nie dadzą się zasymilować tylko ci ludzie, którzy nasyceni będą naszą rodzimą kulturą.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#TomaszNocznicki">Jeszcze jedną rzecz chciałbym poruszyć. Wczoraj szan. ks. s. Albrecht wygłosił tutaj bardzo ładne kazanie. Ja rzadko chodzę na kazania, ale wczoraj byłem zachwycony tem kazaniem, bo było bardzo spokojne, piękne i budujące. Mówił nam ks. Albrecht o wychowaniu narodowem, o tem, jak to trzeba narodowo myśleć, narodowo działać i narodowo pracować. Wszystko to są bardzo piękne rzeczy. Ja w roku 1922 widziałem tych narodowo wychowanych młodzieńców, jak niestety znieważali św. pamięci Gabrjela Narutowicza, pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i znieważali starców, senatorów i posłów. Jeżeli o takie narodowe wychowanie będzie nam chodziło, wyprzyjmy się go i nie mówmy o niem, ale mówmy o wychowaniu ogólno-ludzkiem, humanitarnem, które niesie wszechludzką miłość pomiędzy ludźmi.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#TomaszNocznicki">Proszę Panów, trudno jest mówić takie słowa jak naród, patrjotyzm, Bóg, ojczyzna, wiara, jeżeli uczynki nie będą odpowiadały słowom. Niech uczynki będą dobre, a wówczas nie potrzeba słów.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JulianSzymański">Ogłaszam przerwę do godziny 16-ej.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#JulianSzymański">Wznawiam przerwane posiedzenie. Głos ma s. Makuch.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! W swojem przemówieniu pragnę zająć się stosunkami politycznemi, wśród jakich musi żyć naród ukraiński w Polsce. Naród ukraiński już w zamierzchłych czasach utworzył swoje państwo i przez wieki bronił jego niepodległości, swoją piersią zasłaniał zachód Europy przed koczowniczemi narodami Wschodu i stworzył przedmurze, za którem mogły narody, na zachód położone, spokojnie rozwijać się. W tej walce osłabił się i nie miał już tyle siły, aby wstrzymać innych sąsiadów, którzy zazdrośnie patrzyli i dotychczas patrzą na urodzajny czarnoziem ukraiński.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#IwanMakuch">„Oj, bida czajci nebożi, szczo wyweła ditok pry bytij dorozi”. Przyczyną tragedji narodu ukraińskiego było i jest geograficzne położenie ukraińskich ziem i ich bogactwa naturalne.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#IwanMakuch">Walka ukraińskiego narodu o byt niepodległy dotychczas nie ukończona. Do ukraińskiego narodu nie zastosowano szczytnych haseł, któremi Ententa pragnęła zwyciężyć centralne państwa. W myśl historycznych dążności wolnościowych, idących po linji haseł, pod któremi prowadzono wojnę światową, — wyzwolenia niepaństwowych narodowości — stworzył ukraiński naród na wszystkich prawie swoich ziemiach swoje państwo i przez kilka lat toczył ciężką walkę o niepodległość. Najlepsi synowie narodu położyli swoje życie, lecz nie utrzymali tej państwowości. Widać historyczna godzina jeszcze nie wybiła dla ukraińskiego narodu.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#IwanMakuch">Chociaż nasze ziemie, tak w wojnie światowej, jak i w walce niepodległościowej, zostały kompletnie zniszczone i chociaż naszą Ojczyznę rozdarto na 4 części, to jednak wyniki wojny niepodległościowej, nie są dla nas ujemne. Ogromne sukcesy moralne przyniosły nam walki niepodległościowe. Naród ukraiński dojrzał w kilku miesiącach. Zupełnie zaniedbany naddnieprzański chochoł i galicyjski chłop tworzył cuda niezupełnie przygotowany do tak wzniosłej misji historycznej, wzbudził przecież w sobie drzemiące siły i wśród bardzo niesprzyjających okoliczności sam własnemi siłami stworzył państwo. Prawda, może to budownictwo nie było zgodne z wzorami europejskiemi, ale to, co on stworzył własnemi siłami i wśród niesprzyjających okoliczności, przeszło marzenia nawet największych fantastów — Ukraińców z przed 1914 roku.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#IwanMakuch">Ze zgliszcz i popiołów powstał ukraiński Goljat. To, co osiągnięto w świadomości narodowej w przeciągu kilku miesięcy, na to w normalnych czasach trzebaby było czekać całe dziesięciolecia. Na zachodnich ukraińskich ziemiach ulegliśmy przemocy, lecz nie da się z historji wykreślić faktu, że po 600 latach niewoli ukraiński naród zdobył niepodległość i, że jego sztandar powiewał przez 7 miesięcy na całej Galicji Wschodniej, a nawet krótki czas we Lwowie. Krwią swoją przerwał zasiedzenie na tej ziemi, na które sąsiedzi bardzo często powołują się, i ciężką walką zaświadczył przed całym światem swoją niezłomną wolę stania się gospodarzem na swojej ziemi.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#IwanMakuch">Na wielkiej Ukrainie uczynił to samo. Na wielkiej Ukrainie nie można było w zupełności przekreślić niepodległej Ukrainy i dzięki przelanej krwi utrzymała się państwowość ukraińska, wprawdzie niezupełnie suwerenna i nie odpowiadająca swym ustrojem państwowym ideałom ukraińskiego narodu, jednak nie da się zaprzeczyć, że państwo ukraińskie tam istnieje i że lud ukraiński otrzymał tam cały zapas ziemi, wywłaszczonej od obcej i wrogo do państwowości ukraińskiej usposobionej warstwy ziemian. Zaprowadzono tam szkoły ukraińskie tak powszechne, jak zawodowe i średnie, jest kilka uniwersytetów i jest Akadem ja Nauk. Wydaje się ogromną ilość wydawnictw i książek, a nawet w ostatnich czasach zaprowadzono język urzędowy ukraiński.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#IwanMakuch">Jakże inaczej wygląda to na ziemiach ukraińskich, które obecnie weszły w skład Państwa Polskiego, Wszystkie zdobycze, osiągnięte z wielkim trudem za czasów austrjackich, zostały zniweczone z chwilą wejścia wojsk polskich na ziemie ukraińskie, Przedewszystkiem usunięto Ukraińców od wszelkiej władzy, oddalono wszystkich urzędników z tych stanowisk, jakie zajmowali. Długi czas ich nie przyjmowano, aż później, po przejściu poniżającej kontroli różnych narodowych organizacji, t. zw. komisji rehabilitacyjnych, przyjęto tylko tych, którzy zdali egzamin lojalności przed szowinistycznemi organizacjami polskiemi. Język ukraiński, który w Galicji Wschodniej był równouprawniony z językiem polskim, zupełnie usunięto, nietylko ze wszystkich urzędów państwowych, ale nawet z urzędów gminnych w czysto ukraińskich wsiach i z urzędów parafialnych grecko-katolickich. W jednej chwili znikły wszystkie napisy nietylko ze wszystkich urzędów, ale i z dworców i drogowskazów, żeby przypadkiem przejeżdżający cudzoziemiec nie mógł dopatrzeć się, że tam żyje ukraiński naród. Wprowadzono nawet nazwę tego kraju „Małopolska”, historycznie nieusprawiedliwioną, a chyba na to tylko, żeby zatrzeć charakter ukraiński tej ziemi i żeby nas autochtonów ukraińskich drażnić. Skasowano samorząd gminny w zupełności. We wszystkich gminach zaprowadzono komisarzy gminnych, prawie wyłącznie Polaków, a jeżeli w której wsi nie było Polaka, to takiego Ukraińca, który się wyrzekł swojego imienia i który stał się posłusznem narzędziem panów starostów.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#IwanMakuch">Od tak zamianowanych komisarzy gminnych zażądano opinji co do przekształcenia ukraińskich szkół ludowych na polskie i prawie wszędzie taka opinja z urzędu gminnego wyszła i nasze szkolnictwo narodowe znikło, tem bardziej, że nauczycieli ukraińskich przeniesiono masowo do rdzennie polskich powiatów, a w ich miejsce zamianowano nauczycieli Polaków, którzy często nie władają wcale językiem ukraińskim, i siłą faktu nawet w tych szkołach, które nie były jeszcze przemianowane na polskie, naukę prowadzono w języku polskim.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#IwanMakuch">O swobodach obywatelskich nie było mowy Każdy Ukrainiec mógł być każdej chwili aresztowany, jego dom zrewidowany, jego korespondencja prywatna zrewidowana, towarzystwa wszystkie zamknięte, a nawet rozwiązane, a ukraińska prasa przez konfiskaty zupełnie zniszczona, zgromadzenia utrudnione i uniemożliwione, nawet życie kulturalne oddane pod kontrolę policji, bo od zezwolenia policji zależy, czy jakieś amatorskie przedstawienie może się odbyć, czy nie. Posterunkowy stał się wszechwładnym panem, od jego opinji zależy mianowanie komisarza gminnego, przeniesienie nauczyciela, udzielenie pomocy kredytowej lub zapomogi i wbrew jego woli, władza administracyjna nic nie zdziała.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#IwanMakuch">Taki stan trwał dotychczas. Rząd sanacyjny nietylko nic w tem nie zmienił, lecz przeciwnie, ten stan ulegalizować wydając rozporządzenie o zniesieniu Wydziału Krajowego i rozporządzenie o organizacji władz administracyjnych, na którego podstawie wojewoda i starosta ma wpływ na mianowanie wszelkich urzędników. A kto wyda opinję o tem? Posterunkowy. Sposób przeprowadzenia ostatnich wyborów do Sejmu i Senatu, przy użyciu niebywałych nadużyć, dowodzi, że Rząd sanacyjny widocznie chce mniejszości narodowe pozbawić wszelkiego wpływu i zrobić je tylko przedmiotem rządzenia.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#IwanMakuch">Jakie nadużycia działy się u nas przy wyborach, o tem nie będę mówił. My w Galicji Wschodniej przeżywaliśmy różne wybory, od sławnych wyborów Badenich, Pinińskich i Potockich do dość liberalnych wyborów do parlamentu austrjackiego. Ale jedną rzecz może sanacja opatentować, a mianowicie, dodanie głosów Jedynce po zamknięciu głosowania w komisjach obwodowych. Mam tutaj zestawienie z 18 gmin pow. tłumackiego, z którego wynika, że Jedynka otrzymała przy głosowaniu, jak ustalono w komisjach obwodowych, 2758 głosów, a od chwili odejścia aktów z komisji obwodowej do chwili dojścia do komisji okręgowej w starostwie dopisana 3.005 głosów, więcej niż 100%.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#IwanMakuch">Do Senatu w tych samych gminach Jedynka otrzymała 3.642 głosy, dopisano 2.049 głosów. Publicznie oskarżani o dopisanie p. zastępcę starosty w Tłumaczu. Jeżeli Panowie życzą sobie, mogę służyć dokumentami przezemnie sporządzonemi, za które biorę pełną odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#IwanMakuch">Do wytworzenia takiego stanu rzeczy, przyczyniło się przedewszystkiem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, ono bowiem swojemi zarządzeniami zepchnęło mniejszość narodową, specjalnie ukraińską, do rzędu obywateli drugiej klasy. Wprawdzie Rząd pomajowy zarządził zeszłego roku przeprowadzenie wyborów do rad gminnych, do samorządów gminnych w Galicji Wschodniej, jednak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przez swoje podwładne organa udaremniło prawie w zupełności te zarządzenia Rządu. Panowie na dole sabotują zarządzenia centralnego Rządu. Na dowód tego p. Minister Spraw Wewnętrznych otrzymał dużo materjału, ja osobiście dostarczyłem mu tego materjału bardzo dużo i dziś mam go na trzy godziny, ale nie będę go produkował.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#IwanMakuch">Przez stronnicze rozstrzygnięcie protestów unieważniono mnóstwo wyborów, choć nie zachodziła tego żadna potrzeba, bo wszystko było zrobione zgodnie z ordynacją wyborczą. Natomiast, gdzie komisarz upadł, tam sztucznie unieważniano wybory, ażeby go przecież utrzymać.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#IwanMakuch">Śmiem tutaj zapytać Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, czy ono podtrzymuje swe oświadczenia, złożone w maju 1927 roku przez swego wiceministra p. Jaroszyńskiego we Lwowie, że Rząd pragnie przywrócić legalność w samorządach gminnych we Wschodniej Galicji, bo nie chce brać odpowiedzialności za gospodarkę komisarzy gminnych, których sam mianował? Na dole zupełnie inaczej się dzieje, z tych właśnie komisarzy dotychczas się trzyma i nawet mianuje się nowych. Nawet gdy wybory zostały zatwierdzone i zwierzchność gminna została wybrana, często nie wprowadza się zwierzchności gminnej w urzędowanie dlatego, że obalony komisarz gminny zrobił zarzut nielojalności nowowybranemu wójtowi. To wystarcza, ażeby prowadzić jakieś dochodzenia, które miesiącami trwają i kończą się tem, że wójta się usuwa, a na jego miejsce mianuje się komisarza. Po wyborach ostatnich usunięto mnóstwo naczelników gminnych, którym nic nie można było zarzucić, usunięto, bez żadnych powodów, a na ich miejsce zamianowano komisarzy. Najciekawsze, że nie podano nigdy powodów, dlaczego to zrobiono.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#IwanMakuch">Ostatniemi czasy w niektórych powiatach, na których czele stoją starostowie, przywłaszczają oni prawo przyjmowania i odprawiania funkcjonarjuszów gminnych, co wyraźnie sprzeciwia się ustawie gminnej galicyjskiej. Chodzi o to, ażeby nietylko naczelnik gminy był powolnem narzędziem starosty, lecz ażeby i pisarz był jego konfidentem. W ostatnich czasach we wszystkich wydziałach powiatowych komisarzami ustanowiono starostów, co sprzeciwia się ustawie o samorządzie powiatowym, a mimo to Minister Spraw Wewnętrznych to aprobuje i zarządza.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#IwanMakuch">Rozporządzenie wprowadza zamiast Tymczasowego Wydziału Samorządowego, wydziały wojewódzkie, ale to jest tylko parodją, bo wydziały te schodzą do roli opiniodawczego ciała, a p. wojewoda w każdej chwili może zasystować uchwały, powzięte przez wydawały wojewódzkie. Nie zabezpieczono nawet w tych wydziałach wojewódzkich ukraińskiej mniejszości, która na miejscu jest większością, bo p. Minister Spraw Wewnętrznych powołał do nich 5/6 Polaków, a tylko 1/6 Ukraińców. Tak, Panie Senatorze Dąmbski, jak było w wydziale krajowym.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#IwanMakuch">Jak chce Rząd rozwiązać ukraińską kwestję? Zaraz po przegranej wojnie w całej rozciągłości pokazał nam: przegraliście wojnę. Setki tysięcy Ukraińców poszło do obozów koncentracyjnych, dużo rozstrzelano bez sądów, spalono zagrody, zabrano mienie. Zaprowadzono tak ostry regime, jakiego nie przeżywaliśmy nawet podczas wojny światowej pod okupacjami. Wszystko zamilkło, wszystko na wszystkich zakątkach ucichło. Ale żeby przecież defenzywa miała żer, puszczono masę prowokatorów, szczególnie na huculszczyźnie, setki zbałamuconych i sprowokowanych poszło do kryminału, setki politycznych procesów, setki lat więzienia, oto owoce roboty prowokatorów. Wytworzył się taki stan, że każdy Ukrainiec był jakby muszką maleńką, którą mógł rozdeptać w każdej chwili przodownik, wywiadowca, konfident i prowokator. Policyjny teror zapanował wszechwładnie. Gdy ukraiński naród zamknął się i prowokacja nie działała, to wtedy puszczono się na drugi sposób: demoralizowanie. Za pieniądze kupiono jednostki, korzystając z ogromnej nędzy wsi i z bezrobocia inteligencji i stworzono grupę Chliborobów, których u nas nazywają Chlibojedami. Wybrana nawet 5 z nich do poprzedniego Sejmu policyjnym terorem i głosami polskiemi. Następnie przemieniono tę grupę w U. N. S. i wypłacano z rządowych kas miesięcznie 12–15.000 zł. na podtrzymanie organizacji i wydawnictwa „Selańskiego Prapora”, który rozsyłano bezpłatnie do urzędów gminnych, czy też do zarządów szkół dla bałamucenia ludności.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#IwanMakuch">Ostatnie wybory pokazały, że ta impreza nie udała się. Teraz próbuje się nową imprezę. Zakłada się u nas związki zawodowych rolników pod egidą wojewodów i starostów, w szczególności stanisławowskie województwo uszczęśliwiono tem nowem wydaniem „chlibojedów”. Ludność ściąga się do organizacji przyrzeczeniami pożyczki z Państwowego Banku Rolnego. Lecz sama administracja nie wierzy w żywotność tej imprezy, dlatego wymyśliła dalszy nowy sposób: regjonalizmu. Rozedrzeć trzeba organizm narodowy zachodnich ziem ukraińskich na regjony, na co utworzono aż 4 województwa w Galicji Wschodniej zupełnie niepotrzebnie; ująć wszystkie sprawy ekonomiczne w swoje ręce, podkopać ekonomiczne organizacje ukraińskie, stworzone z takim trudem i tym sposobem zapanować nad naszą wsią — oto cel. Posłowie z Jedynki jedynie są uprawnieni do zastępstwa ludności, ludność może tylko przez nich zwracać się do administracji z prośbami i tylko przez nich przedłożone żądania ludności będą przeglądane.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nic podobnego!)</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#IwanMakuch">Oto praktyczna droga do tego. Na północnych ziemiach stworzono nowych „Chlibojedów”, mianowicie wybrano czterech Ukraińców z Jedynki, pochodzenia ukraińskiego. W ich obronie w Sejmie bardzo energicznie występowano.</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#IwanMakuch">Pytam się, czy to są sposoby rozwiązania kwestji ukraińskiej? Jak odnoszą się do kwestji ukraińskiej polskie partje? Ogromna większość społeczeństwa polskiego nawet w teorji nie przyznaje równouprawnienia mniejszościom narodowym, elita jego z katedr uniwersyteckich propaguje, że mniejszości narodowe nie mogą mieć pełnych praw, a są w państwie tylko tolerowane. Profesor uniwersytetu w Warszawie, Zygmunt Cybichowski, w swoich wykładach seminaryjnych wyraźnie adeptom swoim i przyszłym administratorom głosi, że tylko naród polski ma pełnię praw, że on jest jedynie suwerenem, mniejszości narodowe są tylko tolerowane. Tę teorję o nie równouprawnieniu w codziennem życiu administracja przeprowadza na każdem polu.</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#IwanMakuch">W ostatnich czasach P. P. S. koncedowała teoretycznie Ukraińcom i Białorusinom autonomję terytorialną, lecz przytem nic nie zrobiła, ażeby ten swój postulat wprowadzić w życie. Przewodniczący tej partji w ostatniej swojej mowie sejmowej oświadczył wyraźnie: kwestja ukraińska będzie rozwiązana. Dodał jednak, że stanie się to dopiero wtedy, kiedy przyjdą nowi ludzie. Jedynka już tych nowych ludzi znalazła, a partją socjalistyczna jeszcze ich szuka. Nie macie odwagi popatrzeć otwartemi oczyma na ukraińską kwestję. I Rząd i najbardziej lewa partja polska traktują to pytanie jako sprawę czysto wewnętrzną, gdy tymczasem codziennie przekonywa się, że pytanie ukraińskie jest pytaniem międzynarodowem.</u>
<u xml:id="u-25.23" who="#komentarz">(S. Rodowicz: Nic podobnego.)</u>
<u xml:id="u-25.24" who="#IwanMakuch">Nie da się rozedrzeć tego pytania ukraińskiego ni tak drobne części, jak Panowie żądają. Pytania tego nie rozwiążemy w samej Polsce, bo kwestja ukraińska jest o wiele szerszą i zajmuje o wiele więcej miejsca w Europie, niż w samej Polsce.</u>
<u xml:id="u-25.25" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-25.26" who="#IwanMakuch">Kwestja ukraińska może być rozwiązana w Kijowie.</u>
<u xml:id="u-25.27" who="#komentarz">(Głos: W Charkowie.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#komentarz">(dzwoni:)</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#JulianSzymański">To jest zwrot niedopuszczalny.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#IwanMakuch">W Kijowie, nie w Charkowie.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#komentarz">(S. Rodowicz: W imieniu których miast Pan mówi?)</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#IwanMakuch">Naród ukraiński pragnie rozwiązania kwestji ukraińskiej bez obcej pomocy i dlatego sprzeciwia się wszelkim interwencjom ościennych państw na wielką Ukrainę.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#IwanMakuch">On jeden jest uprawniony i od jego woli zależy jak ma zmienić formę rządu ukraińskiego państwa na Ukrainie.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#IwanMakuch">Stosunki polityczne w Polsce dla ukraińskiego narodu są tak ciężkie, że chyba tylko w Rumunji są cięższe, bo Rumunja mniejszości narodowe zupełnie zgniotła i nie dała im najmniejszych praw. Czechosłowacja w ostatnich czasach pod naporem Rządu Polskiego zaczyna wynaradawiać ukraińską ludność tamtejszą i odgrzebywać stare moskalofilstwo, które w Polsce znajduje popleczników.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#IwanMakuch">Chcę jeszcze parę słów powiedzieć o sprawach ekonomicznych. Wojna światowa toczyła się na naszych ziemiach. Nasze ziemie może najwięcej w Europie ucierpiały, chociaż nikt nie przyszedł nam z pomocą w odbudowie, choć jak to było gdzieindziej. Za szkody wojenne i świadczenia wojenne nie zapłacono nam, choć do tego mamy pełne prawo, a nawet za świadczenia i rekwizycje z polsko-bolszewickiej wojny przeważnie nie zapłacono włościaństwu. Na urągowisko całego świata kulturalnego jeszcze setki tysięcy ludności naszej żyje w norach, a to, co naród własnemi siłami odbudował, jest tak liche, że nie może uchodzić za mieszkanie. Na Zachodzie bydło ma lepsze pomieszczenie niż nasi włościanie.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#IwanMakuch">Reforma walutowa p. Grabskiego podcięła zupełnie lud ukraiński.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#komentarz">(Głos: Tylko ukraiński? Wszystkich.)</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#IwanMakuch">Myśmy najwięcej jeszcze tych koron mieli. Jeżeli się zważy, co zrobiła Czechosłowacja z austrjackiemi koronami, a co zrobiła Polska, to widzimy jak na dłoni jak ogromne zniszczenie przyniosła reforma walutowa p. Grabskiego. Co Austrja nam dała, to Polska nam odebrała, a to jest wynikiem tej reformy.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#IwanMakuch">W samo serce trafiła nasz lud reforma agrarna z wyraźnem! tendencjami. Setki tysięcy polskiego elementu z centralnej i zachodniej Polski przerzucono na nasze ziemie, wykopano ogromna przepaść między ukraińskim a polskim ludem i zasiano nienawiść zupełnie niepotrzebną między obu pracującymi ludami. Przyznaję, że polskiemu ludowi jest potrzebna ziemia, jak i naszemu, ale on ma u siebie na miejscu ten zapas,...</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#komentarz">(Głos: Nie ma.)</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#IwanMakuch">...a zapas na naszem terytorjum niech zostanie dla naszego ludu. Z obecnym stanem agrarnej sprawy nie pogodzi się ukraiński naród i nie zastraszą go oświadczenia: pójdziemy na wschód, jakieśmy szli, bo niesiemy kulturę. Dużo dałoby się mówić o tej kulturze dawnych królewiąt na naszych ziemiach, a i obecnie wszyscy, którzy szczerze patrzą na tę sprawę, widzą, że nie bardzo nas zbuduje ta kultura, którą przynosi polski włościanin na nasze ziemie. Ogromne przeludnienie, brak wszelkich zarobków, hermetyczne zaniknięcie — szkoda, że niema p. senatora prof. Głąbińskiego, który wczoraj mówił, że polski lud idzie zagranicę na zarobki — nasz naród chciałby iść, ale go nie puszczają, hermetycznie zamknięty — spowodowały, że ludność żyje pod grozą fizycznego wyniszczenia. Kiedy ludność widzi, jak z przed nosa sprząta mu się tę ziemię, którą ona miała dostać, to wtedy oczywiście budzi się nienawiść do tych, którzy bez własnej woli, stali się przyczyną tej tragedji narodu ukraińskiego. Kwestja agrarna, to najbardziej piekąca sprawa. W latach 1920–21 mógł naród ukraiński nabywać ziemię, bo dużo reemigrantów wróciło z Ameryki i przy wiozło dolary. W nadziei, że kupią ziemię, zmienili te dolary na marki i potem stracili na inflacji. Były jednak wypadki, że nawet patrjota sprzedał za dolary ziemię, bo dolary były wtedy rzeczą bardzo ponętną, a gdy dolary puścił, sumienie patrjoty obudziło się w nim i kasował swoje słowo w ten sposób, że sam prosił urząd ziemski, aby nie zatwierdzał tranzakcji, którą zrobił z Ukraińcem.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#IwanMakuch">Kwestja agrarna na naszych ziemiach zaognia stosunki tembardziej, że ludność widzi inne rozwiązanie i szczególnie zazdrosnem okiem patrzy na Wschód, gdzie naród dostał cały zapas ziemi.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#IwanMakuch">Ludność naraz odczuwa historyczne krzywdy, przypomina sobie, jak ją skrzywdzono przy uwłasnowolnieniu 1848 roku, jak ją zniszczono przez regulację serwitutów od 1853 do 1870 roku (a teraz tutaj to samo się dzieje), jak ją obdarto za idemnizację i propinację, jak łamano wszelkie strajki, zdążające do poprawy płac, — to wszystko naraz staje przed oczyma tej ludności, która straciła nadzieję dostania tej ziemi, a która do niedawna tę nadzieję jeszcze miała.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#IwanMakuch">Chcę jeszcze mówić ogólnie o budżecie, a szczególnie o Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Budżet jest tak rozbudowany, że ludność nie wytrzyma go długo. Nad całym budżetem ciążą wydatki na wojsko, policję, na korpus ochrony pogranicza. Wszystkie te wydatki razem wzięte wynoszą około miljarda złotych. Ile wydano poza budżetem na te cele tego nie wiemy, bo zamknięć rachunkowych żadnych niema. Wszystkie inne wydatki, to przeważnie wydatki personalne. Papierowa robota, oto druga charakterystyka budżetu. Wiele się pisało w carskiej Rosji i Austrji, ale tyle, ile się piszę w Polsce, chyba jeszcze tylko u sowietów się piszę. Setki tysięcy urzędników bardzo licho płatnych zapisuje setki bumag, które nikomu na nic się nie przydadzą, Na co przydadzą się wykazy, które sądy i inne urzędy robią — one idą do centrali i spokojnie sobie spoczywają i nikogo nie interesują. Pereat justitia fiat fajka — mówi się zgryźliwie na te wszystkie wykazy, które sądy piszą.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#IwanMakuch">Co zrobiły urzędy ziemskie w sprawie rozwiązania reformy agrarnej? Wstrzymywanie Ukraińców i Białorusinów od kupienia ziemi — to chyba nie wyczerpuje tych zadań, do jakich ustawodawca je powołał. Wszystkie prawie prywatne parcelacje nieuporządkowane, setkom ludzi grozi utrata nabytej ziemi, a urzędy ziemskie milczą. Znieść ten balast i za te 8 miljonów kupować corocznie ziemię i dawać tym bezrolnym, to sto razy lepsza reforma niż trzymać te zupełnie niepotrzebne urzędy.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#IwanMakuch">Poco było tworzyć cztery województwa, Bobrzyński nieźle rządził całą Galicją, względy narodowościowe wymagały dwuch województw, lecz utworzono karykatury. Do województwa lwowskiego przydzielono 6 powiatów Zachodniej Galicji ze względów narodowościowych. Względy narodowościowe spowodowały, że utworzono dalsze dwa województwa zupełnie dla administrowania niepotrzebne, tylko ażeby Ukraińców lepiej w krypach trzymać. Cztery aparaty zamiast dawnego jednego, a tylko potrzeba dwuch. To kosztuje, Panowie, i te względy narodowościowe dużo Państwo kosztują.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#IwanMakuch">Poco w centrali tyle urzędników! Radbym ja widzieć tego szefa, który potrafi opanować setki tych urzędników i inwigilować ich pracę. Tam na dole gdzie urzędnik haruje, niema urzędników pod dostatkiem, a są tu w centrali, bo praca jest lżejsza.</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#IwanMakuch">Nasze stanowisko względem budżetu jest jasne. A zresztą Panowie nic sobie z naszego stanowiska nie robią.</u>
<u xml:id="u-27.21" who="#komentarz">(Głos: Jeżeli Panowie takie zajmują, to pewnie, że tak.)</u>
<u xml:id="u-27.22" who="#IwanMakuch">Tylko niepożądanym elementem jesteśmy tutaj.</u>
<u xml:id="u-27.23" who="#komentarz">(Głos: Bardzo żałujemy.)</u>
<u xml:id="u-27.24" who="#IwanMakuch">Przecież Panowie traktują nas tak, że my nawet żadnych żądań do Was nie postawimy. Jedno żądanie, Panowie, możemy postawić do Was: uwolnijcie nas z pod swojej opieki…</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JulianSzymański">Przerywam i zwracam uwagę, że to już jest mowa przeciwpaństwowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#IwanMakuch">Zaraz skończę… a jakoś my sobie radę sami damy.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#IwanMakuch">Korzystając ze sposobności, mam zaszczyt przedłożyć następujące rezolucje:</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#IwanMakuch">„Wzywa się Rząd:</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#IwanMakuch">1) aby natychmiast zarządził, by na terenie województwa lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego zostały przeprowadzone ostateczne wybory gminne w każdej gminie, w której urzęduje dotychczas komisarz gminny;</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#IwanMakuch">2) ażeby w tych gminach, gdzie wybory ostatecznie zostały przeprowadzone, ale rady gminne dotychczas nie ukonstytuowane, zostały wybrane zwierzchności gminne, a naczelnicy gmin zostali wprowadzeni w urzędowanie;</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#IwanMakuch">3) by w tych gminach, w których ustanowiono napowrót komisarzy rządowych, a rady gminne rozwiązano, rozpisane zostały wybory do rad gminnych w 6-tygodniowym ustawowym czasokresie, a w wypadkach nierozwiązania równoczesnego rad gminnych, by samorządy przeszły natychmiast na organa wybrane;</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#IwanMakuch">4) by w razie rozwiązania rady gminnej lub usunięcia członków zwierzchności gminnej naprowadzono przyczyny tego zarządzenia i wykonano je dopiero po prawomocności tegoż, a w razie zatwierdzenia tego zarządzenia przez władze wyższe, by zarządzono natychmiast ponowne wybory do rady gminnej, względnie uzupełniające wybory w miejsce usuniętych członków zwierzchności gminnych;</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#IwanMakuch">5) by w końcu wydziały powiatowe ze starostami na czele nie wkraczały w kompetencje gmin przez usuwanie i narzucenie gminom funkcjonarjuszy gminnych, a w szczególności sekretarzy gminnych, i by takich odwołały z tych gmin, w których ich przeznaczyły”.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kopciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#StefanKopciński">Wysoka Izbo! Przychodzą mi na myśl pamiętne dni majowe znanego nam przewrotu, kiedy wszyscy, życzący dobrze Polsce, wszyscy, którzy skupili się w obozie demokratycznym, chociażby mieli jakieś skrupuły co do sposobu, w jaki chciano utworzyć stosunki w Polsce, jednak współczuli tym, którzy podjęli walkę i chcieli choćby piorunem rozjaśnić chmury, zbierające się nad naszym krajem. I kiedy skończyły się dni strzałów, przypominam sobie dobrze, że my, skupiający się koło szkoły polskiej, sądziliśmy, że skoro rzucone zostało słuszne hasło sanacji moralnej to nastąpi podniesienie życia duchowego, uzdrowienie ducha polskiego tam, gdzie on fest obolały, że szkoła w Polsce jako ta, która ma podnieść duchowość Polski nie na dzień dzisiejszy, ale na trwałe, znajdzie skuteczną opiekę. Ci, którzy byli w dniach majowych razem, wspólnie, rozeszli się; przyszli wykonawcy, przyszli ci, którzy mieli stwarzać rezultaty. Przypatrzmy się, jak wyglądają te rezultaty w dziedzinie szkolnictwa.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#StefanKopciński">Jeżeli chodzi o szkołę polską, to mam zdaje się słuszne przekonanie, że to co jest w Polsce w dziedzinie szkolnictwa, to dał rozpęd ludzi, dążących do niepodległości, tworzących podstawy szkolnictwa polskiego w czasie niewoli, w czasie okupacji, i budujących pierwsze podwaliny szkoły polskiej u progu niepodległości. Pamiętamy zjazdy w czasie okupacji, sejmy nauczycielskie w początkach naszej niepodległości. Władze państwowe przez cały czas swego istnienia zrobiły bodaj bardzo niewiele dla wytknięcia linji rozwojowej szkoły i oświaty w Polsce. W ustawodawstwie mamy zaledwie jedną podstawową ustawę o ustroju władz szkolnych, w kilku zaledwie artykułach, z których coprawda jeden jest niezmiernie ważny, bo mówi o niezależności szkolnictwa od władz administracyjnych. Pozatem było parę praktycznych ustaw. Jak o budowie i utrzymaniu szkół, o stosunkach służbowych nauczycieli, ale zręby organizacji szkolnictwa nie zostały ustalone.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#StefanKopciński">Był coprawda przed majem minister energiczny i wiedzący do czego dążył, ale naszem zdaniem, dążenia jego powodowały dezorganizację szkoły, bo wszystkie te rzeczy, jak ustawa sanacyjna, obniżenie wychowawstwa w szkole, zamknięcie instytutów nauczycielskich, ograniczenie etatów nauczycielskich, wielkie oszczędności w szkolnictwie, — wszystko to zawdzięczamy tej osobie, która stała na czele Ministerstwa Oświaty przed majem. Ale od kiedy przyszły do władzy rządy pomajowe, czy zmieniło się coś z tych fatalnych pomysłów, wiszących nad szkolnictwem? Nie. Mówiliśmy tysiąckrotnie o ustawie sanacyjnej, wszyscy ministrowie pomajowi przyznawali, że jest ona szkodliwa dla szkolnictwa polskiego, ale ustawa ta dalej istnieje. Mówiliśmy zgodnie i o wielu innych rzeczach, które jednak nie uległy zmianie. Natomiast obecny Rząd dodał kilka posunięć również dotkliwych, idących w tymże samym, co polityka p. ministra Grabskiego kierunku. Wspomnę tutaj okólnik p. Ministra Bartla o praktykach religijnych, wspomnę ostatnie rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej, poddające szkolnictwo, a zwłaszcza personel szkolny, pod nadzór władz administracyjno-politycznych, — rzeczy, które niewątpliwie na szkolnictwie odbiją się bardzo źle. Oczywiście, muszę tutaj zastrzec się, że my najzupełniej uznajemy dobrą wolę, dobre chęci i przychylność obecnego p. Ministra Oświaty Dobruckiego dla szkolnictwa, ale p. Minister Dobrucki jest w gabinecie ministrów i musi w tych ramach pracować, w jakich pracuje obecny Rząd. A wysiłki p. Ministra w różnych sprawach, oczywiście bardzo dobre i celowe, nie mogą naprawić tego, co nas gnębi od początku istnienia naszego Ministerstwa, a czego na jotę nie poprawił obecny Rząd, t. j. zupełnej bezplanowości, o której mówił tutaj jeden z przedmówców, omawiając ogólną politykę Rządu, a którą i ja muszę wytknąć, gdy mówię o polityce szkolnej.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#StefanKopciński">Proszę Panów! Przyjrzyjmy się najważniejszym zagadnieniom z tej dziedziny. Ustrój szkolnictwa w Polsce. Prawda, za obecnego Rządu było wiele dyskusji, tyczących się tej sprawy. P. Minister Bartel proponował przeprowadzenie wielkiej ankiety i skończyło się na niczem. Przy obecnym Ministrze, i to musimy podnieść jako wielką zasługę p. Ministra, ta sprawa wypłynęła na szersze forum, bo został oddany do publicznej własności projekt ustawy o ustroju szkolnym. Ale mam wrażenie, że gdy tylko w resorcie Ministerstwa zrobi się krok naprzód, ogarnia je natychmiast lęk i już nie widzimy kroków dalszych. W społeczeństwie zaś rozpoczęła się wielka dyskusja, a nieprzyjaciele reformy szykują się do wielkiej z nią walki. Dlatego w paru słowach muszę dotknąć tego projektu.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#StefanKopciński">Przeciw demokratycznemu ustrojowi szkoły, opartemu na jej jednolitości wysuwa się argumenty rzekomo pedagogicznego charakteru. Ustrój taki miałby obniżyć poziom oświaty i przygotowania naukowego młodzieży. Nie mam czasu polemizować z temi argumentami, ale muszę oświadczyć, że niewątpliwie ta sprawa musi być rozstrzygana tylko pod kątem widzenia społecznym, innego kąta widzenia niema. Albo chcemy przygotować do życia państwowego szerokie masy, a zatem podstawę narodu, stanowiącą większą część ludności, albo chcemy mieć wykształconą tylko elitę. Na coś się musimy zdecydować.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#StefanKopciński">A kwestja pedagogiczna? Sądzę, że pedagogowie polscy i pedagogowie wogóle wystawiliby sobie świadectwo ubóstwa, gdyby nie potrafili przystosować metody i organizacji szkoły do ustroju szkoły, opartego na potrzebach społecznych. Coby powiedziano o architekcie, któryby chciał budować tylko pałace, a gdy mu powiedziano, że pałace są niepotrzebne, a potrzebne są mieszkania robotnicze, usług swoich odmówił? Każdy przystosować musi swoją działalność do tych potrzeb, które się zjawiają w społeczeństwie. Jeżeli potrzeby społeczeństwa wykazują, że musi być demokratyczna szkoła powszechna, oparta na podstawie jednolitej, to rzeczą pedagogów jest wysilić mózg swój i zdolności swoje, aby metody i organizację tej szkoły do tych potrzeb przystosować.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#StefanKopciński">Dlaczego mówię o lękliwości w poczynaniach Ministerstwa? Nie chodzi o ustawę, nie chodzi o to, czy ona szybko będzie uchwalona w ciałach ustawodawczych, chodzi o te wielkie przygotowania, które muszą być zrobione dla demokratycznej szkoły, a temi są: budowa szkół, zasilanie ich w pomoce i siły nauczycielskie. Co do nauczycieli, to wiele zrobiono, i to jest wielka zasługa nauczycielstwa, zwłaszcza szkół powszechnych, ale co do budownictwa i pomocy szkolnych to przypominam debatę obecną w Komisji Budżetowej. Panowie pamiętają, jak się sprzeczano o podniesienie o 5 miljonów, a p. Minister, wbrew swemu przekonaniu, wierzę w to, nie zgodził się na tych 5 miljonów, mówił, że to jest niemożliwe, bo budżet jest niezrównoważony. A okazało się, że to jednak jest możliwe, bo zaraz po uchwaleniu budżetu w Sejmie Rząd obdarzył duchowieństwo 22 1/2% zasiłkiem. (Minister W. R. i O. P. Dobrucki: 300.000 tylko.) Wszystko jedno, Panie Ministrze, czy to mały, czy większy zasiłek, chodzi o to, w jakim kierunku idą sympatję. A przecież bez budowania szkoły, bez dania jej pomocy, trudno, aby ta szkoła stanęła na właściwym poziomie. Ministerstwo obiecuje nam przedstawić w tym roku plany realizacji rozbudowy szkolnictwa, daj Boże, aby te przyrzeczenia były urzeczywistnione.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#StefanKopciński">Dalej, może jeszcze ważniejszą rzeczą jest dla nas ustrój władz szkolnych. Panowie wszyscy prawdopodobnie wiedzą, była o tem mowa na komisji, co to są rady szkolne i dozory szkolne, co to są rady szkolne okręgowe. Wiemy, że to są instytucje przestarzałe, mające wielkie prawa, a nie mające pieniędzy ani egzekutywy. Wiemy, że element społeczny jest tam mało uwzględniony, że one mają mały kontakt z samorządem terytorjalnym, który pomimo pozbawienia go praw wielką rolę odegrał w budowie szkolnictwa w Polsce w niektórych miastach. To wszystko wiemy, ale o tych wszystkich rzeczach w Polsce się nie myśli. Prawda, Ministerstwo powiada, że nie może tworzyć samorządu szkolnego, kiedy niema samorządu terytorjalnego. P. Minister ma rację i nie chcę mu robić zarzutów, ale chcę zrobić zarzut Rządowi, bo Rząd miał opracowane ustawy o samorządzie terytorjalnym i dla niewiadomych nikomu a tajemniczych powodów, w momencie, kiedy ustawy mogły być uchwalone, nie dał możności ciałom prawodawczym uczynienia tego. A zatem, mojem zdaniem, nie jest wytłomaczeniem konieczność przystosowania jednej ustawy do drugiej. Tak, trzeba je przystosować, ale jeżeli kto chce robić samorząd szkolny, musi w Radzie Ministrów wpływać, ażeby samorząd ogólny powstał i ażeby z nim związać samorząd szkolny.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#StefanKopciński">Dalej mówiło się tu o wychowaniu. Mieliśmy okólnik p. Ministra w sprawie wychowania, mamy poszczególne rozporządzenia, wiemy wszyscy, że to jest kwestja wielkiej wagi. Gdy się mówi o wychowaniu, chciałbym w dwóch słowach dotknąć tego, co mówił p. sen. Thullie. P. sen. Thullie zawsze nam powtarza, że wychowanie w Polsce musi być oparte na wychowaniu religijnem, na szkole wyznaniowej. Ja chcę Panu odpowiedzieć, że my nie chcemy wcale p. Senatorowi przeszkadzać, żeby tam, gdzie chce i może, dawał wychowanie religijne, pozostawimy pod tym względem zupełną swobodę, ale p. sen. Thullie chyba sobie uświadamia, że wśród nas dorosłych są ludzie odnoszący się inaczej niż on do religji. Jaką odda usługę wychowanie, oparte na dogmatach i obrzędach religijnych człowiekowi, który z czasem swój stosunek do religji i wyznania zmieni? Będąc dalekim od stosunku p. senatora Thulliego do religji, uważam siebie jednak za człowieka uczciwego, a tę cechę pozwoliły mi zachować całkiem inne podstawy zdobyte w wychowaniu i w życiu. Ja wiem, że dla kleru i dla stronnictw, które się z nim wiążą szkoła wyznaniowa jest terenem działania, ale to nie jest kwestja Polski, to nie jest kwestja wychowania w Polsce. Bo podstawy religijne mogą się zachwiać, a trzeba dać takie wychowanie, ażeby ono starczyło na całe życie człowieka.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#StefanKopciński">Jeżeli zaś chodzi o wychowanie, to ja się pytam, czy ustawa sanacyjna, której Rząd znieść nie chce, chyba dlatego, że ta nazwa „sanacyjna” jest mu tak sympatyczna, czy ta ustawa sanacyjna, kasująca wynagrodzenie za wychowawstwo, wynagrodzenie za inne obowiązki, związane z wychowaniem, czyli inaczej mówiąc, kasująca możność istotnego wychowania w szkołach średnich, kasująca możność zorganizowania szkoły przez kierowników w szkołach powszechnych, czy to jest droga do podniesienia wychowania? Narzeka się i Ministerstwo w swoich sprawozdaniach mówi nam bardzo często: szkoła średnia jest zła, szkoła średnia pod względem wychowania i nauczania daje złe rezultaty. Ale czy i tu widać jakikolwiek plan jasny i wyraźny? Bo przecież podniesienie wymagań na egzaminach stanu rzeczy nie poprawi. Nie utrudnianie egzaminów, ale wymaganie dobrego wychowania i nauczania, — to jest istota rzeczy w szkole średniej i wogóle w każdej szkole.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Hałuszczyński.)</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#StefanKopciński">Czy pomyślano o zmianie krytykowanych programów? Mówi się o odpowiednich metodach, ale nie widzę, żeby istniał jakikolwiek plan zmiany, żeby był plan wytworzenia nowych odpowiednich programów d metod. Jeżeli zaś chodzi o najważniejszy instrument szkolny, o nauczyciela, to mam wrażenie, że nic nie chce się poprawić w doli tego człowieka, żeby on miał swobodną chwilę, żeby nie musiał poza godzinami szkolnemi biegać jeszcze po lekcjach prywatnych, żeby się mógł oddać całkowicie szkole i obowiązkom ze szkołą związanym.</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#StefanKopciński">Są jeszcze inne rzeczy — dokształcanie zawodowe. Mamy ustawę przemysłową, ustawę o ochronie młodocianych, które dają możność wprowadzenia przymusowego dokształcania zawodowego. Czy te rzeczy zostały ujęte planowo, żeby im móc sprostać, żeby ta ustawa nie była tylko na papierze, żeby z niej można było korzystać. Tutaj także tej planowej pracy nie widzimy.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#StefanKopciński">Przytoczyłem tu najważniejsze zagadnienia. Jeżeli są pewne posunięcia, jeżeli dzięki osobistej energji tego czy innego ministra, dzięki przychylności dla szkolnictwa obecnego p. Ministra, pewne drobne rzeczy się robi, to jednak w tym resorcie od jego narodzin nigdy planu nie było. Bo od tych właśnie narodzin, kiedy od inicjatywy społecznej szkolnictwo przeszło pod zarząd Ministerstwa, zamiast zapalonych społeczników zajęli się niem specjaliści — biurokraci, którzy zasiedli przy biurkach i zaczęli urzędować i do tej chwili bez przeszkody urzędują. Mówiło się po dniach majowych, że w tym resorcie coś się przecież zmieni, że nastąpi nowy kurs, nowy duch, ale tych zmian całkowicie nie widzimy, bo łudzi się p. Minister i wielu, którzy może chcieliby tych zmian, że przejście człowieka, powiedzmy, z dawnego obozu endeckiego do obecnego Bezpartyjnego Bloku zmieni jego duszę — nie o polityczną jej stronę zresztą tu chodzi — że zmieni duszę suchego biurokraty, który poza okólnikami i drobiazgami na nic się zdobyć nie potrafi. Ten resort, jak patrzymy na niego przez 10 lat, jest skamieniałym.</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#StefanKopciński">W jednym kierunku, zdawałoby się, Ministerstwo zrobiło cokolwiek, to jest w dziedzinie wyznań religijnych, ale Panowie z tych ław nie są zadowoleni, a my przeciw działalności Ministerstwa w tej dziedzinie musimy bardzo protestować. Cały Rząd idzie w kierunku wielkich ustępstw dla kleru, który wskutek tego staje się drugą władzą w Polsce. W Sejmie przytaczaliśmy przykłady tego. Nie będę ich powtarzał. Powiem tylko, że jednak interwencja p. Ministra w sprawie bezprzykładnych zarządzeń biskupa Łukomskiego odniosła pewien skutek. Ale mam tutaj przed sobą inny dokument, zupełnie oficjalną kurrendę biskupa Tarnowskiego, w której biskup zawiadamia podwładne opiekuńcze zakłady, aby się nie poddawały kontroli Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, zabrania im poddawać się kontroli państwowej. Nie wiem, czy może istnieć instytucja w Polsce, któraby zupełnie wyraźnie powiedziała: ja nie chcę kontroli państwowej. To jest przeraźliwy przywilej.</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#StefanKopciński">Na zasadzie tego, co powiedziałem, musimy się zwrócić do Ministerstwa, ażeby nareszcie wypracowało jasny plan polityki szkolnej i budowania szkolnictwa w Polsce. Jeżeli chodzi o najbliższe chwile, to niewątpliwie trzeba znieść ustawę sanacyjną, niewątpliwie trzeba się pozbyć okólnika. Ministra Bartla. Trzeba wreszcie pozbyć się wpływu administracji politycznej na szkołę na wsi. Ponieważ ostatnia kwestja jest podniesiona w Oświatowej Komisji senackiej, ponieważ w kwestji ustawy sanacyjnej jest rezolucja, zgłoszona przez s. Thulliego, ja złożę tylko rezolucję w sprawie okólnika p. Ministra Bartla.</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#StefanKopciński">Widzimy, że Minister, przy najlepszych chęciach, nie może poruszyć tego skostniałego biurokratyzmu naszego resortu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a on istnieje w centrali i w kuratorjach i w inspektoratach. Dlatego też zrobienie zmian, pewne ożywienie duchowe tego resortu jest rzeczą konieczną.</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#StefanKopciński">Moje wywody w poprzednich latach kończyłem tem, że zadania w szkolnictwie są tak wielkie, że trzeba wielkiego entuzjazmu do ich wykonania i do tego entuzjazmu wzywałem resort Ministerstwa Oświaty. Teraz sądzę, że wzywać do entuzjazmu byłoby nam trudno. Chciałbym tylko, żeby p. Ministrowi udało się obudzić z letargicznej śpiączki jego resort, który się nazywa resortem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Wiem, że p. Minister jest tak dobrym człowiekiem, że boi się, żeby ten chory wskutek przebudzenia się nie dostał paraliżu. Jeżeli jednak p. Ministrowi uda się przerwać tę śpiączkę, sądzę, że wrażenie w społeczeństwie będzie tak podniecające, że o wywołanie potrzebnego entuzjazmu nie będzie trudno.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Ossowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#PawełOssowski">Wysoki Senacie! O konieczności panowania prawa i sprawiedliwości w Państwie już w Sejmie powiedziano to, co było do powiedzenia, — w szerokich zarysach. Chciałbym w mojem przemówieniu wskazać jeszcze na rozmaite szczegóły, na to, co się działo i dzieje, zwłaszcza na ziemiach zachodnich, w pewnych instancjach resortu Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#PawełOssowski">Otóż po 10 łatach wymiaru sprawiedliwości w Polsce niepodległej, należałoby się spodziewać, że zaufanie do wymiaru sprawiedliwości mogłoby być już mocno ufundowane. Niestety, tak nie jest i nie powiem w tej Wysokiej Izbie za wiele, jeżeli oświadczę, że w ostatnich czasach na ziemiach zachodnich zaufanie do naszego sądownictwa zamiast wzrastać, niknie niestety, i to nie z winy sądów i nie z winy sędziów, ale z winy posunięć i niedopatrzeń zgóry.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#PawełOssowski">Skargi są na zbyt powolny wymiar sprawiedliwości w sprawach cywilnych procesowych. Winien jest temu błąd w organizacji. Na ziemiach zachodnich mamy bowiem w wydziałach cywilnych sądów okręgowych jednego tylko sędziego do najpoważniejszych spraw procesowych, do spraw, w których waży się nieraz los całego majątku jednej lub drugiej osoby, zamiast żeby było trzech sędziów, tak jak było dawniej i jak jest jeszcze dzisiaj w Małopolsce, o ile się nie mylę, także i na terenie b. Kongresówki. Nie dość na tem. Ten jedyny sędzia dla najważniejszych spraw pierwszej instancji, który czuję cały ogrom odpowiedzialności za swoją decyzję, bo może unieszczęśliwić nieraz człowieka przez pomyłkę, jest obarczony wokandą tygodniową od 60 do 80 spraw, a widziałem już wokandy blisko i przeszło 100 spraw. Otóż nikt nie może wymagać od jednego sędziego, aby choć 1/3 tych spraw w należytym czasie doprowadził do wyroku. I stąd skargi. Procesy trwają czasem kilka lat i dają złośliwemu dłużnikowi możność uchylenia się od egzekucji przez wyzbycie się swego majątku za pomocą tranzakcji z osobami trzeciemi.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#PawełOssowski">Zaprowadzono ten system jednego sędziego z powodu braku sędziów. Brak ten był przez pewien czas uzasadniony, ale dziś, po dziesięcioleciu sądownictwa własnego, musiało przybyć nie 100, nie 200, ale kilkuset, może blisko tysiąc nowych, młodych sędziów.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#PawełOssowski">Zwykle p. Minister Sprawiedliwości uniewinniał się tem, że zaznacza się wielka ucieczka z sądownictwa i że z młodzieży prawniczej stosunkowo mało zgłasza się i pozostaje w sądownictwie. Tak jest. Lecz w czem tkwi przyczyna? Otóż przedewszystkiem w zawstydzająco niskiem uposażeniu naszych sędziów, a powtóre, w ostatnich czasach zaznacza się ucieczka z sądownictwa dlatego, iż zabrano temu stanowi jego najwspanialszy przymiotnik, t. j. niezależność, bo przecież w tym kierunku idzie ustawa o ustroju sądownictwa. Na głodowanie przy nadzwyczajnych wysiłkach nie pójdzie dużo naszej młodzieży prawniczej o najlepszych kwalifikacjach. Ci zawsze znajdą stanowisko w wolnych zawodach, czy w adwokaturze, czy w przemyśle i handlu, czy w bankowości. I te dwie okoliczności, według mego zdania, są przyczyną ucieczki z sądownictwa i sądownictwo dzisiaj nie ma tej przynęty, jaką miało dawniej i jaką mogłoby mieć i dzisiaj. Zadaniem ciał ustawodawczych i Rządu, będzie zmienić ten stan, zwłaszcza na ziemiach zachodnich; przedewszystkiem osadzić sądy okręgowe dla spraw cywilnych przynajmniej tam, gdzie się rozstrzygają sprawy najważniejsze. Trzeba pomnożyć etaty; będzie to zadanie przyszłych budżetów i dobrze byłoby, gdyby w budżecie, który Rząd będzie przygotowywał na jesieni, już pomnożono etaty na ziemiach zachodnich dla sądów okręgowych.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#PawełOssowski">W tak niepożądanych warunkach, w jakich sądownictwo obecnie się znajduje, spadło na nie rozporządzenie o ustroju sądownictwa, o którem przedtem mówiłem. Zdajemy sobie sprawę, że niezależność sędziowska, to paladjum tego stanu, to przymiotnik, który najwięcej przyciągał dotychczas młodzież, który przyciągał osobistości z charakterem, z poczuciem niezależności pragnące służenia tylko prawu i sprawiedliwości. Otóż obecnie jest obawa, że stan sędziowski zostanie odarty z tego paladjum choć na czas przejściowy, jednak na kilka lat. Społeczeństwo umiało i umie rozpoznać i wie, co znaczy niezależność sędziowska. I to jest druga przyczyna zaniku zaufania i zachwiania w społeczeństwie dobrej opinji o naszem sądownictwie.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#PawełOssowski">Jeżeli się czyta rozporządzenie o ustroju sądownictwa, to widzimy, jak często wymieniony jest tam wyraz „niezależność”, czy „celem zapewnienia niezależności”. Ale na końcu mamy: przesuwalność, usuwalność, nieskonkretyzowano nawet w jakich wypadkach, na żądanie i na wniosek p. Ministra Sprawiedliwości. Ustawa zawiera ogromny przerost jego władzy. To częste powtarzanie niezależności a potem zupełne wyzucie stanu sędziowskiego na pewien czas z tej niezależności, przypomina powiedzenie starego dyplomaty: les paroles sont pour cacher les pensées. Ciała ustawodawcze powinne za wszelką cenę usunąć ten przepis. Rozporządzenie w innych działach b. dobrze reguluje stosunki, stosownie do warunków prawnych na ziemiach zachodnich, ale ten przepis musi być zmieniony, bo inaczej może wyrządzić jak największą szkodę Państwu i naszemu sądownictwu.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#PawełOssowski">Oświadczam jednak, że co do naszych sądów i co do naszych sędziów nie mam poważnych zastrzeżeń, gorzej natomiast przedstawia się sprawa w prokuraturze. Od czasu, kiedy mamy tak zwane „dekrety prasowe”, prokuratura działa, jak gdyby — nie mam konkretnych dowodów i nie chcę tego konkretnie twierdzić — jak gdyby pod dyrektywami, które nie idą z jej łona, t. j. ze strony przełożonych samej tylko prokuratury, Wystarczy jeżeli przypomnę, że po wypadkach majowych dziennik prowincjonalny, jakim jest „Słowo Pomorskie”, wychodzący w Toruniu, miał dotąd przeszło 20 procesów karnych o same wykroczenia prasowe, odbyło się przeszło 30 rozpraw sądowych, a jednakowoż jeszcze żaden wyrok zasądzający do dziś nie stał się prawomocny. Rozporządzenia prasowe dają pierwszą decyzję w ręce prokuratury co do konfiskat, które często uniemożliwiają gazetom ponowne ukazanie się tego samego dnia. Gorzej jest, jeżeli się tak dzieje, jak w prokuraturze toruńskiej, gdzie nie zawsze się stosuje art. 38 ust. 3, który mówi, że prokuratura powinna zakomunikować co i za co się konfiskuje i jeżeli druk da się podzielić, która mianowicie część druku, który ustęp ma być skonfiskowany. Otóż zdarzały się wypadki, że prokuratura toruńska tego nie komunikowała zaraz, tak, iż redakcja kilkakrotnie nie wiedziała za co „Słowo Pomorskie” jest konfiskowane.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#PawełOssowski">Jeszcze gorzej było podczas wyborów. „Słowo Pomorskie”, widząc, że własne artykuły bywają konfiskowane zbyt często, przedrukowywało z innych gazet artykuły, a więc z „Robotnika”, wychodzącego w Warszawie, z „Głosu Narodu”, wychodzącego w Krakowie, nawet z „Dziennika Bydgoskiego” w Bydgoszczy, z „Gazety Warszawskiej”, lecz i te numery „Słowa Pomorskiego” zostały skonfiskowane, chociaż odnośnych artykułów nie skonfiskowano ani w Warszawie, ani w Krakowie, ani w Bydgoszczy, ani przez prokuraturę w Toruniu, gdzie w setkach egzemplarzy gazety te promulgowano w Toruniu. Mimo, że wymienione gazety nie zostały skonfiskowane, „Słowo Pomorskie” za przedruk dostało akt oskarżenia i redaktora sadza się na ławie oskarżonych. Był wypadek, że 4 redaktorów powołano jednego dnia w czterech sprawach na ławę oskarżonych.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#PawełOssowski">Oto takie kwiatki mamy w prokuraturze toruńskiej w zastosowaniu ustaw prasowych.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#PawełOssowski">Znam i mógłbym przytoczyć jeszcze przykłady, jak według podobnych metod działała prokuratura toruńska i dawniej, naprzykład w czasie najdzikszej inflacji w r. 1923, gdy chodziło o przestępstwa rzekomej lichwy. I wtedy okazywano tę samą gorliwość co teraz przy stosowaniu dekretów prasowych. Dziesiątkami aresztowano piekarzy, rzeźników, kupców, sadzano bo aresztu śledczego za rzekomą lichwę, ponieważ w czasie inflacji, gdy maszyna w Warszawie przez jedną noc nadrukowała tyle i tyle miljonów marek polskich, rzemieślnik i kupiec musiał kalkulować prawie codziennie inaczej, czyli wyżej. Ojców posiwiałych, mających liczne dzieci, zasiedziałych w mieście, osadzano wtenczas niesłusznie w areszcie. Były rozprawy sądowe, Prawie 80% było zwolnień na skutek braku winy. Przytaczam te szczegóły na dowód, że prokuratura toruńska nietylko w jednym wypadku nie zachowała umiaru należytego, którego należy się spodziewać po każdej prokuraturze.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#PawełOssowski">W ostatnich czasach odbył się znamienny proces na Kaszubach w Wejherowie. Oskarżono burmistrza przed sądem należącym do obwodu prokuratorskiego w Starogardzie o to, jakoby w nocy włamał się do gazowni, wykradł tam księgi i zniszczył je czy usunął. Czytając akta przed rozprawą nietylko prawnik, ale i laik rozpoznałby, że już dochodzenia policji ustaliły, iż defraudować pieniądze i akta usunąć mógł tylko kierownik gazowni, który na zarzuty burmistrza w 10 minut przyniósł około 900 zł. do kasy i przy rewizji okazywał niepokój i usuwał nawet papiery, kiedy brano zdjęcia daktyloskopijne. Mimo to oskarżono i posadzono na ławie burmistrza, a najsilniej podejrzany kierownik gazowni, którego obciąża blisko 30 świadków staje jako świadek przeciw burmistrzowi. Na rozprawie burmistrz został uwolniony od winy i kary. Lecz prokurator z Starogardu, który popierał oskarżenie, od początku aż do końca, był innego zdania, W połowie rozprawy nietylko wniósł o aresztowanie burmistrza, ale uzasadnił swój wniosek w następujący niezwykły sposób:</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#PawełOssowski">„Od 2 lat mamy świetnie działającą sanację”, „to jest proces sanacyjny, który ma przeczyścić i uzdrowić stosunki” i dodał: „ponieważ burmistrz mógłby”, jakkolwiek nic nie ujawniono w tym kierunku, „wpływać na świadków, wnosi o areszt”. Oczywiście są nie przychylił się do wniosku. Nie dość na tem; po publikacji wyroku uwalniającego, chociaż p. prokurator uprzednio nie stawiał żadnego konkretnego wniosku o ukaranie, lecz decyzję zostawił był sądowi, wstaje ten p. prokurator i oświadcza sądowi orzekającemu w twarz: „Wnoszę o rewizję tego wyroku”. Gdyby obrońca jakikolwiek to samo powiedział, to słusznie sąd orzekający uważałby to za nieuszanowanie sądu. Prokurator tak samo jak i obrońca winien wiedzieć, że rewizji nie zgłasza się sądowi orzekającemu w twarz, tylko albo pisemnie, albo do protokułu sekretarza sądowego.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#PawełOssowski">Nawiasem tylko wspomnę, że p. prokurator, który popierał to oskarżenie jest komendantem Strzelca w miejscowości, w której urzęduje.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#PawełOssowski">Przytoczę drugi interesujący następujący wypadek, Przed kilku tygodniami ten sam p. prokurator popierał oskarżenie również na Kaszubach w pow. Kościerskim w zwyczajnej sprawie przeciw jakiemuś bandycie Szumilasowi, który był oskarżony o to, że w nocy z rewolwerem napadł wójta z okrzykiem: ręce do góry, odebrał mu pieniądze i postrzelił go. Za to stanął przed sądem. Ten sam prokurator w jednogodzinnym wywodzie zaczepiał tylko wiarogodność świadka, właśnie napadniętego wójta i w końcu nie postawił konkretnego wniosku karnego, lecz pozostawił decyzję sądowi. Sąd po stosunkowo krótkiej naradzie ogłosił wyrok na 10 lat domu karnego, pozbawienie praw obywatelskich, nadzór policyjny i t. d. Nie wiem, czy i w tym wypadku p. prokurator zgłosił skargę rewizyjną, nie byłem świadkiem tej rozprawy osobiście sądzę, że nie Szumilis, oskarżony o napad, był strzelcem.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#PawełOssowski">Przeciw narodowym redaktorom w Toruniu oskarżenia idą b. szybko, z piorunującą nieraz szybkością, oskarżenie na drugi tydzień, za dwa tygodnie rozprawa. Natomiast kiedy oskarżono w postępowaniu prywatnem redaktora „Głosu Prawdy”, już od roku przeszło sąd powiatowy nie ma ani sposobu, ani środków, żeby sprowadzić redaktora na rozprawę sądową w Toruniu. Byli policjanci w Warszawie, lecz wracali z relacją: nie możemy obwinionego znaleźć, nie było go w domu, — i tak do dziś dnia rozprawa się odbyć nie może.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#PawełOssowski">Jeszcze gorzej: p. prezes sądu apelacyjnego w Toruniu półtora roku temu wniósł o ukaranie tego samego redaktora oraz o ukaranie autora artykułu wysoce obelżywego, znieważającego sądy toruńskie, zarzuca bowiem sądom toruńskim, iż nie kierują się prawem i sprawiedliwością lecz partyjnictwem przy ferowaniu wyroków. Wniosek karny przeciw redaktorowi i autorowi, który artykuł podpisał w „Głosie Prawdy” prezes sądu apelacyjnego wysłał do p. Ministra Sprawiedliwości, P. Minister Sprawiedliwości należycie odesłał wniosek prokuratorowi do dalszego załatwienia, ale do dziś nie było ani rozprawy, ani niema bodaj aktu oskarżenia. Cóż, kiedy autor jest obecnie ministrem.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#PawełOssowski">Muszę poruszyć jeszcze pewną sprawę delikatną i sam będę ją również traktował delikatnie, Chodzi o redaktora o którym już była mowa, został on niedawno temu ułaskawiony. Laska jest wyłączną prerogatywą Prezydenta Rzeczypospolitej. P. Prezydent Rzeczypospolitej nie jest odpowiedzialny, i nikt nie może mieć do p. Prezydenta Rzeczypospolitej pretensji, że któregokolwiek delikwenta ułaskawił. Już niejedno czytałem podanie o ułaskawienie, a nawet sam koncypowałem. Otóż zasądzony zwykle w piśmie do Prezydenta Rzeczypospolitej powołuje się bądź to na to, że to pierwsza kara, że dotąd nie był karany, bądź też że przyrzeka poprawę, albo uniewinnia się uniesieniem, podrażnieniem przez stronę przeciwną i t. p. Jednak jak każdy akt łaski i w niniejszym wypadku akt ułaskawienia jest aktem rządowym, wymaga podpisu Prezesa Rady Ministrów i Ministra Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#komentarz">(Wiceminister Sprawiedliwości Car: Pan się myli.)</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#PawełOssowski">Gdyby i tak było, proszę p. Ministra, t. j. jeżeli się mylę, to jednak wiadomo jest, że Pan Prezydent działa na propozycję Ministra Sprawiedliwości i dlatego spada odpowiedzialność i wina nie na Pana Prezydenta, ale na tych, którzy propozycję ułaskawienia przedstawiają. Co mówi o ułaskawieniu Krzymuski, w wykładzie prawa karnego austrjackiego w 1911? Mówi:</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#PawełOssowski">„Ułaskawienie przestępcy o tyle zasługuje na uznanie, o ile się przedstawia jako akt rozumnie pojętego wymiaru sprawiedliwości. Jednak prawo łaski uchodzi powszechnie za jeden z najniebezpieczniejszych przywilejów głowy państwa, mogąc w praktyce bardzo łatwo stać się źródłem wielkich nadużyć. Przy każdem ułaskawieniu rozstrzyga się pytanie, czy z dwóch wymagań sprawiedliwości należy dać pierwszeństwo temu, które żąda ukarania, czy temu, które domaga się uwolnienia od kary. Dopuszczalne est ułaskawienie tylko wtedy, jeżeli według zdania głowy państwa formalny przepis prawa jest zbyt twardy wobec czynu obwinionego”.</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#PawełOssowski">W ustawodawstwie niemieckiem, respective pruskiem, dawniej, kiedy stosowano ułaskawienie, zwłaszcza za obelgi i urazy cielesne, zawsze odbywało się to w następujących prawie już ustalonych formach: skazany za obrazę lub za cielesne obrażenie tylko wtedy ma prawo do ułaskawienia, jeśli dostarczy rezygnacji obrażonego z ukarania. O ile wiem, w tym wypadku ułaskawiony nie miał rezygnacji znieważonych. Nie wiem też, czy ułaskawienie stoi w jakimkolwiek stosunku do krytyki, której dopuścił się ułaskawiony względem czcigodnej osoby p. Trąmpczyńskiego, b. Marszałka tej Wysokiej Izby. Jestem raczej przekonany, że nie. Jednakowoż proszę Wysokiego Senatu, już wniosek karny prezesa sądu apelacyjnego w Toruniu z przed półtora roku powinien był, mojem zdaniem, wstrzymać osobistości odpowiedzialne od tego aktu łaski, od prezentowania delikwenta do łaski aż w kilkunastu wypadkach aczkolwiek złączonych w jednym wypadku. Bo proszę Wysokiego Senatu, w jakiem położeniu stawia się Głowę Państwa? Iluż innych podobnych delikwentów zechce powołać się w przyszłości na precedens, że nawet w wypadku kilkunastokrotnego zasądzenia nastąpiło ułaskawienie, przyczem delikwent nie okazał nawet poprawy.</u>
<u xml:id="u-33.22" who="#PawełOssowski">Proszę Wysokiego Senatu, niebywała krytyka przemówienia i osoby czcigodnego byłego p. Marszałka Trąmpczyńskiego, zamieszczona w „Głosie Prawdy”, w treści i formie była rzeczywiście taka, jakiej od czasu wynalazku Gutenberga aż do dziś nie czytało się w prasie przynajmniej nie na zachód od Uralu.</u>
<u xml:id="u-33.23" who="#PawełOssowski">To, co mówię, mówię w interesie wymiaru sprawiedliwości i w interesie równości przed prawem. Jeżeli się doda, że na terenie ziem zachodnich w Toruniu po wypadkach majowych działy się publiczne wybryki wysokiego urzędnika wojewódzkiego bezpieczeństwa publicznego, który napadł w samo południe na ul. Głównej redaktora i wszczął z nim bójkę, a pozostał do dziś dnia bezkarny, jeśli ten sam urzędnik urządził potem drugi napad również na miejscu publicznem, celem wywołania awantury i również pozostał bezkarny, — jeżeli się uwzględni, że pan „ksiądz” Hajduk hodurowiec w Grudziądzu za zohydzanie Papieża i duchowieństwa katolickiego ma tyle wyroków prawomocnych w kieszeni, ile miał wspomniany redaktor w Warszawie, a także nie potrzebuje kary odsiadywać — niedawno była wielka manifestacja katolicka w Grudziądzu przeciw niemu, — jeżeli się nareszcie doda 4 wypadki które zaszły w samej stolicy Państwa, a które jakoś nie mogą dostać się przed sądy, wypadki jaskrawego bezprawia i gwałtu, — to powstaje poważne pytanie, gdzie jest bezpieczeństwo publiczne, gdzie jest prawo dla wszystkich równe i gdzie jest sprawiedliwość, Panie Ministrze Sprawiedliwości.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma p. Wiceminister Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#MichałHałuszczyński">Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Car:</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#MichałHałuszczyński">Proszę Szanownych Panów! Jeżeli zabieram głos, to tylko z powodu ostatniego przemówienia.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#MichałHałuszczyński">Była tu poruszona sprawa wiążąca się z prawem łaski, służącem Prezydentowi Rzeczypospolitej. Nie miałbym nic przeciw temu, żeby wogóle instytucja prawa łaski była przedmiotem dyskusji na terenie Senatu, ale uważam za rzecz wysoce niewłaściwą i niepożądaną, ażeby kwestja prawa łaski, zastosowanego w konkretnym wypadku, a właśnie w ten sposób była ta sprawa tu postawiona, była przedmiotem jakiejkolwiek bądź dyskusji na Senacie. Prawo łaski Prezydenta jest prerogatywą Głowy Państwa i z tego aktu nikomu Prezydent Rzeczypospolitej nie ma obowiązku zdawać sprawy i dlatego uważam, że to była wysoka niewłaściwość.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Sergjusz Kozicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#SergiuszKozicki">Szanowni Panowie! Państwo winno być organizacją sprzyjającą rozwojowi ekonomicznemu, kulturalnemu, oświatowemu i politycznemu społeczeństwa. Ale cóż powiedzieć na to, że na potrzeby Państwa przedłożony nam budżet zabiera u obywateli nietylko nadmiar tego, co oni mogą dać Państwu, ale i to, co stanowi podstawę ich egzystencji. Tu już poprzedni mówcy przytaczali, że obciążenie podatkowe Rzeczypospolitej Polskiej jest bez porównania wyższe, niż w b. państwach ościennych, niż wogóle w jakimkolwiek z państw Europy, gdy wziąć pod uwagę bardzo niski stopień dochodowości, przypadającej u nas na głowę obywatela. Co jest przyczyną takiej niewspółmierności między podatkami na potrzeby Państwa a tem, co obywatele dać mogą?</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#SergiuszKozicki">Przedewszystkiem układ życia wewnętrznego w Państwie, Gdy 40% obywateli jest w tym stanie, że dzień w dzień, co chwila są narażeni na różnego rodzaju szykany, gdy się im odbiera najprymitywniejsze ludzkie prawa, to z tego powodu muszą się burzyć i muszą wyrażać swoje niezadowolenie, gdy, że tak powiem trywialnie, dla „uspakajania” tych ludzi musi się mieć szeroko rozbudowane organy „bezpieczeństwa”, to ma się rozumieć, że kosztuje to Państwo bardzo drogo i budżet musi być rozdęty do niesłychanych rozmiarów.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#SergiuszKozicki">Uchwalenie budżetu jest zawsze wyrazem zaufania do Rządu. Czy mogą mieć zaufanie do Rządu masy ukraińskie, włościańsko-robotnicze, których jestem tu rzecznikiem? Zaufanie mogą mieć do rządu swojego, a za taki, nasz, swój rząd, uważalibyśmy rząd robotniczo-włościański z udziałem naszych ludzi. Rząd obecny bynajmniej takim nie jest. Jest to Rząd niesprzyjający, Rząd nieprzyjemnie patrzący na potrzeby ekonomiczne robotniczych i włościańskich mas. Jest to Rząd, wrogi odrodzeniu narodu ukraińskiego, znajdującego się w granicach Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#SergiuszKozicki">Dać uchwałę, dać zgodę na budżet dla Rządu obecnego, to znaczy dać swoje placet na kontynuowanie tej polityki, która dziś tępi rozwój kulturalny i ekonomiczny naszego narodu. W każdej dziedzinie życia społecznego, czy to będzie szkoła, czy to będzie sądownictwo, czy to będzie sprawa reformy agrarnej, czy sprawa równouprawnienia obywatelskiego, — wszędzie jesteśmy na ostatnim planie traktowani jako obywatele nie drugiego rzędu, lecz jako obywatele może dziesiątego rzędu. Przed paru godzinami tutaj kolega Hałuszczyński rozwodził się, udzielał lekcji o potrzebach kulturalno-oświatowych narodu ukraińskiego i o tem jak powinno być zorganizowane szkolnictwo. Szkoda tej nauki w Polsce, bo żaden Rząd za żądaniami kol. Hałuszczyńskiego nie pójdzie. Nie będzie takiego rządu w Polsce, któryby uznał za konieczność te potrzeby nasze, narodu ukraińskiego i w istocie starał się je zadowolić. Nie będzie w Polsce takiego rządu, któryby włościańskim i robotniczym masom ukraińskim dał taką oświatę i taką szkołę, jaka najprostszą drogą poprowadziłaby je na wyżyny istotnej kultury i istotnej wiedzy.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#SergiuszKozicki">Jest to dziś już maksyma pedagogiczna, że oświata powinna być udzielana w języku macierzystym. Tego nikt na świecie, oprócz nas Ukraińców, mieszkających w Polsce, nie potrzebuje dowodzić nikomu, jest to aksjomat, o który się teraz nikt nie spiera. Tylko tu w Rzeczypospolitej specjalnie dla nas, prawda i dla Białorusinów, a po części i dla Żydów stworzony jest utrakwizm.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#komentarz">(Głos: Dla Polaków także.)</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#SergiuszKozicki">Polacy mają tyle szkół, że nie mają potrzeby uciekać się do szkoły Utrakwistyczne, zresztą nie my tworzyliśmy utrakwistyczną szkołę; jeżeli Panowie macie pretensje, to miejcie je do swego ministra. O utrakwizmie p. Minister powiedział, że prowadzony uczciwie jest najlepszym systemem w Polsce. Ja jednak nie myślę, żeby siedzący tu senatorowie, a niewątpliwie są tacy, którzy mają dzieci, zechcieli swoje dzieci posyłać do szkół utrakwistycznych. Jest to rozdwojenie duszy, jest to to, co wnosi do głowy dziecka chaos. To jest siedzenie na dwuch stołkach. Jeżeli utrakwizm jest według zdania p. Ministra takim najlepszym wynalazkiem, to dlaczego tego utrakwizmu nie zaprowadzi się w Warszawie? Przecież Warszawa nie ma większego procentu ludności polskiej niż my na Wołyniu albo w Galicji Wschodniej. W Warszawie jest nie więcej jak 50% ludności polskiej, więc zaprowadźcie tu utrakwizm. Dlaczego tego nie robicie? Oczywiście nie robicie tego, bo wiecie, że to jest nonsens pedagogiczny. Tylko u nas, na naszych ziemiach, gdzie nie chcecie dać szkoły z ojczystym językiem, wprowadza się utrakwizm. I mówi się o tem przed światem, jak o jakimś wynalazku.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#SergiuszKozicki">Gdy były dla Was ciężkie czasy, to się dla świata specjalnie spreparowało trzy ustawy językowe. Trzech Stanisławów te ustawy urodziło i cały Sejm „ku chwale Rzeczypospolitej”, jak się jeden z mówców wówczas wyraził, uchwalił te ustawy. I poszły w świat. P. minister Thugutt, jeden z tych trzech Stanisławów, przyznał się na jednem posiedzeniu, że zagranicą zrobiło to piorunujące wrażenie, gdy dowiedziano się, że są takie ładne ustawy, które pozwalają mniejszościom narodowym w Polsce mieć swoje szkoły. Ale p. minister Thugutt był zanadto łatwowierny, gdyż był drugi Stanisław, Grabski, który z tych ustaw zrobił to, co mu było potrzebne: zniszczył zupełnie całe szkolnictwo ukraińskie na Wołyniu i na Polesiu i w 5/6 zniszczył je w Galicji. Więc na zewnątrz się robi ustawy takie, któreby mogły udowodnić, że wszystko jest w porządku, a tu się gnębi do ostateczności.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#SergiuszKozicki">Nie będę tu teraz przypominał tych historji z deklaracjami szkolnemi, z tem, co było z tą legalizacją podpisów, z tem, że wójta zwykle nie było w domu, gdy trzeba było zalegalizować podpis, że ludzi prowadzono na posterunki policyjne i chłopów straszono: „Co, ty chcesz szkoły ukraińskiej? To jest bolszewizm”.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#SergiuszKozicki">P. Minister Dobrucki na postawione mu zapytanie na komisji senackiej odpowiedział, że widocznie jest zupełne zadowolenie z obecnego stanu rzeczy w szkołach, bo do Trybunału Administracyjnego nie wpływają skargi na nadużycia w postępowaniu władz szkolnych, mówił, że wpływają skargi, ale ze strony polskiej. Proszę Panów, skargi nasze, skargi do rządów polskich zawsze mają jeden skutek: „nie uwzględniono”, „odmówiono”, „nie przychylam się”, „nie przyjmuję do wiadomości”. To są zwykłe frazesy w naszych stosunkach, przy odwołaniach, rekursach, czy to do województwa na zarządzenie starosty, czy do ministerstwa na rekursy wniesione do województwa, więc wnosić je do Trybunału Administracyjnego, na to nie ważyliśmy się nigdy. To jest zanadto wysoka instytucja, żeby Ukrainiec poważył się tam wystąpić ze skargą. A jednak płacimy podatki, a jednak według Konstytucji jesteśmy obywatelami…</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#komentarz">(Głos: Wbrew woli!)</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#SergiuszKozicki">Wbrew woli, przyznaje Pan sam rację. Wbrew woli jesteśmy obywatelami i jako obywatele mamy prawo wymagać tego, co się nam należy. I ta sama Konstytucja, a nawet mimo Konstytucji zwykłe prawo ludzkie daje nam uprawnienie do wymagania tego, co mają już Polacy. To znaczy: Wy tutaj macie szkołę polską dla kształcenia Waszych dzieci, my wymagamy dla siebie szkoły ukraińskiej. Wy macie szkoły początkowe, średnie i wyższe, my tego samego się domagamy.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#SergiuszKozicki">Wczoraj padły tu słowa radości, takbym powiedział, z ust przedstawiciela „Wyzwolenia”, że na senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej zapadła jednomyślna uchwała, nie uchwała nawet, ale projekt, powiedziałbym rezolucja, a właściwie tylko projekt rezolucji, która się potem znajdzie na plenum, żeby Rząd przychylnie się odnosił do kreowania ukraińskiego uniwersytetu, żeby przystąpił do tego dzieła. Ale proszę Panów, ta rezolucja Rządu nie obowiązuje. Rząd zobowiązany jest tylko ustawą; tyle tych rezolucji b. Sejm i Senat uchwalił, nie w tej sprawie, ale w innych, a te rezolucje są to życzenia tylko, to nie jest obowiązujące dla Rządu. Ale ustawa była i ustawa głosząca, że w 1926 r. musi być ten uniwersytet otwarty i jeżeli ta ustawa nie została wykonana, to jakiż skutek może być z tego, że my w rezolucji może dziś lub jutro swe żądania wyrazimy?</u>
<u xml:id="u-36.13" who="#SergiuszKozicki">Szkolnictwa naród ukraiński tu w Rzeczypospolitej Polskiej nie ma. W Galicji pozostało jeszcze dziś około 700 szkół, ale jeżeli system teraźniejszy będzie działał nadal, to za parę lat ta liczba zmniejszy się do kilkudziesięciu. Cały Wołyń, Polesie, Podlasie, Chełmszczyzna ani początkowej, ani średniej ani jednej szkoły państwowej nie ma. Z wielkiemi trudnościami, dzięki ogromnej ofiarności narodu naszego udało się pomalutku założyć 3 prywatne gimnazja na Wołyniu. Ciężki żywot tych szkół, nie miały one do niedawna żadnych praw, coś się im teraz dało, cokolwiek. To jest pierwsze pociągnięcie, ale tego za mało, żeby mówić, że Rząd pomajowy zmienił stosunki, że coś zrobił, ażeby kwestie szkolnictwa ukraińskiego postawić należycie. Bo przecież wydanie okólnika o tem, że zezwala się historje i geografię ogólną wykładać w języku nauczania, a nie obowiązkowo po polsku, że na posiedzeniach rady pedagogicznej zezwala się mówić w tym języku, w jakim jest prowadzona nauka, co dotyczy głównie naszych szkół prywatnych i 5 szkół państwowych, jakie są w Galicji, — to leszcze nie jest rozwiązaniem sprawy szkolnictwa ukraińskiego. Rozwiązanie sprawy szkolnictwa ukraińskiego tylko wtedy nastąpi, kiedy każde ukraińskie dziecko bodzie mogło uczyć się w państwowej szkole ukraińskiej, od początku przez szkołę średnią i wyższą, kiedy te szkoły będą rządzone i kontrolowane przez społeczeństwo ukraińskie, przez wybitnych pedagogów naszych. To jest to, co się tyczy szkoły.</u>
<u xml:id="u-36.14" who="#SergiuszKozicki">Jeżeli przejdziemy do innych resortów, np. do resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to tu mamy tyle żalów, że to wszystko, o czem mówili niektórzy mówcy, że gdzieś tam jakiś jeden prokurator nieżyczliwie się odniósł do jakiejś sprawy, to jest takie malutkie, takie mizerne, że mybyśmy o tem nigdy nie mówili. Ale my mamy tu cały ogrom tego wszystkiego. Zacznę dajmy na to od naszych pozaszkolnych kulturalno-oświatowych organizacyj, jakiemi są „Proświty”. Tu już kolega Hałuszczyński przytoczył, że w 3 powiatach zupełnie zostały zlikwidowane. Jako motyw do zlikwidowania Proświt, między innemi, w pow. zdołbunowskim przytoczono taki; „załatwiając podanie tamtejsze” z dnia takiego, a takiego „w sprawie rejestracji filji Proświty we wsi Michałkowce niniejszem odmawiam rejestracji” — a teraz ważna podstawa do odmówienia — ponieważ kierownicy filji tacy a tacy „jako aktywni działacze polityczni, a nadto posiadający niski stopień wykształcenia, nie dają dostatecznej pewności, że potrafią należycie prowadzić pracę kulturalno-oświatową”.</u>
<u xml:id="u-36.15" who="#SergiuszKozicki">Proszę Panów, gdyby żył jeszcze teraz Szczedrin, to potrafiłby odpowiednio ten dokumencik wyśmiać w swojej satyrze. I to jest wydrukowane dla wszystkich 13 filji, jakie są w powiecie. Jeżeli ktoś jest aktywnym politycznym działaczem, więc widocznie ma olei w głowie, a jeżeli ma olej w głowie, to nie ma tak niskiej kultury, żeby nie potrafił w tej filji, czytelni czytać książek z ludźmi. Ale rekurs wniesiony za pośrednictwem starostwa do województwa dotychczas został tam na miejscu, w województwie od 3 miesięcy jeszcze tych aktów niema, potem napewno będą leżały 6 miesięcy w województwie, z województwa do Ministerstwa jeszcze rok, bo tak zwykle bywa i w ten sposób zwykle dzieje się z zamknięciem naszych kulturalno-oświatowych organizacji. Z jednej strony mówi się o bardzo życzliwem traktowaniu potrzeb kulturalno oświatowych ukraińskich — z drugiej strony wadzi Wam, szkodzi nawet taka maleńka organizacja, jak czytelnia ukraińska.</u>
<u xml:id="u-36.16" who="#SergiuszKozicki">Czy życie nasze jakąś ulgę odczuło przy Rządzie obecnym, o tem świadczy świeży list, który mam tutaj: wszystko tak jak było, kary i kary za wszystko, Stanie włościanin na drodze i wyprzęże konie, aby obiad zjeść — kara. Za nieposyłanie dzieci do szkół — kara. Z tem nieposyłaniem dzieci jest cała historja. Dzieci do szkół posyłać należy, ale weźcie Panowie pod uwagę że dziś mamy głodną wiosnę, że dziś u nas wskutek ciężkiej zimy włościanie wyzbyli się paszy dla krów i karmią strzechą, a dzieci od wczesnej wiosny muszą paść te krowy, bo nie będą miały co jeść. Do czego doprowadzą tak bardzo srogo stosowane kary za nieposyłanie dzieci? Do tego, że te dzieci zupełnie nie będą miały w co się odziać i co jeść.</u>
<u xml:id="u-36.17" who="#SergiuszKozicki">Mam tak krótki czas, że o tych rzeczach, o których chciałbym mówić, mówić nie mogę. Stanowisko nasze względem budżetu nie może być przychylne. Rząd obecny, jak i rządy poprzednie, rządy przedmajowe, życzeń naszych w żadnej mierze nie spełnił i potrzebom kulturalno-oświatowym, ekonomicznym narodu ukraińskiego na rękę nie idzie.</u>
<u xml:id="u-36.18" who="#SergiuszKozicki">Na zakończenie chciałbym odpowiedzieć s. Głąbińskiemu, który żalił się, że oto z trybuny parlamentarnej padają życzenia ukraińskie co do niepodległości. Chciałbym powiedzieć, że to jest życzeniem każdej uczciwej ukraińskiej duszy i my sobie nie wyobrażamy inaczej rozwiązania naszej kwestji, jak przez złączenie wszystkich naszych ziem z macierzystym pniem naszym, gdzie jest serce nasze, gdzie jest ośrodek naszej kultury, a jeżeli Wy Panowie wyszukujecie wśród szumowin naszego społeczeństwa jednostki, które Wam deklamują o rzekomym raju naszym pod władzą Polski, to Was to drogo kosztuje, ale kwestji bynajmniej nie rozwiązuje. Ktoś może domyśleć się tu i poszukiwać tu jakiejś t. zw. zdrady. Senator Głąbiński, gdy zajmował wysokie stanowisko w rządzie austrjackim, chyba równocześnie myślał o zjednoczeniu ziem polskich i chyba tego nie taił, a jednak nikt nie kwalifikował tego jako zdradę. Dlaczego zaś kwalifikuje się to u nas jako zdradę? Dlaczego tysiące ludzi naszych, odbywają ciężkie kary po więzieniach?</u>
<u xml:id="u-36.19" who="#SergiuszKozicki">Oświadczam, że wobec wrogiego stanowiska Rządu do potrzeb ludności naszej i wobec tego, że w zasadzie jesteśmy przeciwni regimowi jaki teraz jest, będziemy głosować przeciwko budżetowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. ks. Tatomyr.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#JulianTatomyr">Wysoki Senacie! Jak w poprzednich budżetach, tak też i w budżecie na rok bieżący interesy gospodarcze ludności rolniczej nie są należycie uwzględniane. Co do ludności ukraińskiej to z całą stanowczością stwierdzić muszę, że 9-lecie państwowości polskiej dobitnie nas przekonało, że w praktycznem zastosowaniu, w realizacji pozycji budżetowych i wogóle w całej polityce gospodarczej Rządu, interesy narodowości ukraińskiej nietylko nie należycie, ale wcale nie są uwzględniane.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#JulianTatomyr">Ażeby należycie ocenić stosunek Rządu do ludności rolniczej, wystarczy powierzchowny rzut oka na całokształt budżetu. Na ogólna sumę wydatków budżetowych 2.528.000.000 na cele rolnicze przeznacza się zaledwie 46.000,000. Wygląda to na ironję. Niemcy. kraj wybitnie przemysłowy, a zarazem kraj o nader wysokiej kulturze rolniczej, uwzględniają potrzeby swojej ludności rolniczej w stosunku 3% do budżetu. Polska, kraj wybitnie rolniczy, bo przecież na etnograficznem terytorjum Polski ludność rolnicza sięga 65%, na terytorjum ukraińskiem, w granicach Rzeczypospolitej Polskiej, sięga 82%, a więc państwo o wybitnym charakterze rolniczym, rekompensuje stan rolniczy procentem 1,9. W państwie o tak niskiej kulturze rolniczej wstawia się pozycję na utrzymanie zaledwie 19 państwowych szkół rolniczych. A przecież są fundacje na szkoły rolnicze, np. w Szutromińcach i Szypowcach. Nie wiem, czy i o ile Rząd interesuje się temi fundacjami, zdaje się, że nie bardzo — bo o ile wiem, to zamierza się wypuścić Szutromińce w dzierżawę.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#komentarz">(Minister Rolnictwa: Nie.)</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#JulianTatomyr">Przepraszam, w takim razie była to mylna informacja.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#JulianTatomyr">Panowie raczcie porównać preliminarz budżetu wojskowego z rolniczym, a dysproporcja tych dwóch preliminarzy przedstawi się w całej grozie. Czy trzeba wobec tego być prorokiem, ażeby snuć niezawodne przepowiednie na przyszłość? Czy obciążony podatkami, po macoszemu traktowany w budżecie, wyzyskiwany w polityce gospodarczej rolnik na długo jeszcze będzie mógł być ostoją dla materjalnej egzystencji państwa. I z trybuny sejmowej i senackiej, jak wczoraj słyszeliśmy, i w czasopismach głosi się, że ludność rolnicza jest stosunkowo najmniej obciążona pod względem podatkowym. Wychodząc z tego założenia, Rząd proponował nawet znaczną podwyżkę podatku gruntowego. Śmiem przeto zapytać, czy naprawdę Rząd nie zdaje sobie sprawy, w jakiej nędzy żyje obecnie stan rolniczy. Czy Rząd nie widzi, że 50% ludności rolniczej każdego roku na przednówku formalnie głoduje? P. sen. Koerner skarżył się wczoraj, że istnieje tendencja podatkowego obciążania miast i żądał przesunięcia tego ciężaru z drobnego handlu i przemysłu na producenta, motywując to tem. że rolnik przeciętnie płaci rocznie wszystkiego cztery i pół złotego podatku. Obliczenie oczywiście nieścisłe. Oprócz tego, p. senator świadomie, czy nieświadomie przemilczał o podatku drogowym, który w niektórych powiatach sięga wyżej 50% podatku gruntowego. Prócz tego zapomniał o przymusowej asekuracji i opłatach targowych, które w bilansie każdego miasta miesięcznie wynoszą wcale pokaźne sumy, bo przeciętnie na każdego gospodarza, który posiada chociażby jednego konia i wóz, oczywiście, o ile niczego nie sprzedaje, nakładają miesięczny ciężar 1zł. 20 gr., a rocznie przeszło 14 zł. Zresztą drobny handel i drobny przemysł opłaca podatek od obrotu i od przewidzianego zysku. Rolnik zysku nie ma, bo jest samoniewystarczalnym i jeżeli musi zapłacić podatek, to musi sobie odmówić na całe miesiące soli do kartofli i nafty do oświetlenia. Tyle co do stosunków rolniczych wogóle.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#JulianTatomyr">Ludność ukraińska w granicach Rzeczypospolitej Polskiej jest specjalnie traktowana. W polityce gospodarczej względem ludności ukraińskiej decydującym jest nie moment gospodarczy, ale wyłącznie interes polityczny narodu polskiego. Oczywiście ta tendencja, ta zasada nie jest odpowiednio uwyraźniona w ustawodawstwie, — rzecz całkiem zrozumiała ze względu na politykę zagraniczną, — ale pomimo to są rzeczy stanowczo bezprzykładne nawet w b. zaborze rosyjskim i pruskim. Np. w statucie prawno-państwowym z 20 Iipca 1919 r. o stosunku prawnym Wschodniej Galicji, w granicach Rzeczypospolitej Polskiej w art. 12 i 13 zabrania się kolonizacji Wschodniej Galicji, a jednak już w roku następnym, w r. 1920. Sejm 17 grudnia uchwala ustawę o kolonizacji wojskowej. Cel wyraźny: rozszarpać jednolitą masę ukraińskiego narodu, stworzyć placówki polskie i to terytorjum, które w 1919 r. było okupowane, także i w ten sposób zespolić z całością Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#JulianTatomyr">Wogóle przeprowadzenie reformy rolnej na terytorjum, zamieszkałem przez ludność ukraińską, nie przynosiło naszemu rolnikowi żadnej korzyści, ale było tylko jednym ze sposobów eksterminacyjnej polityki względem narodowości ukraińskiej. I właśnie to przeprowadzenie agrarnej reformy we Wschodniej Galicji jest i na zawsze zostanie rażącą, haniebną ilustracją bezwzględnej polityki gospodarczej Rządu wobec małorolnej ludności ukraińskiej. Bo proszę uprzytomnić sobie, na ogólną ilość 1.457.090 gospodarstw włościańskich w Galicji Wschodniej 585.700 — to gospodarstwa drobne do 2 ha, a 485.900 karłowatych — na Wołyniu 37.200 drobnych i 85.000 karłowatych. Przeciętnie na jedno gospodarstwo przypada 1.7 ha. Czy jest tu miejsce na osadnictwo polskie?</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#JulianTatomyr">Twierdzenie p. Ministra Reform Rolnych dowodziłoby tego, że czynniki miarodajne zaczynają sobie zdawać sprawę z niecelowości osadnictwa i pod względem gospodarczym i nawet pod względem politycznym. Jednak praktyka urzędów ziemskich na ukraińskiem terytorjum nie uwidocznia zmiany kursu pod tym względem. Oczywiście, kolonizacja nie osiągnęła celu, nie podniosła nawet kultury rolnej, natomiast rozogniła stosunki narodowościowe. Osadnicy to w przeważnej części element, który nie ma pojęcia o racjonalnej gospodarce. Szukał tylko łatwej zdobyczy, łatwych materjalnych korzyści, oczywiście kosztem Rządu, a z osobna specjalnie kosztem ukraińskiej narodowości. Minęło zaledwie kilka lat, a jest już zjawiskiem ogólnem, że osadnicy odsprzedają ziemię, którą niedawno nabyli. A trzeba zaznaczyć, że i poprzedni i teraźniejszy budżet przeznacza wielkie sumy na osadnictwo. Dalej z twierdzeń p. Ministra wychodziłoby, że osadnictwo, kolonizacja ukraińskiego terytorjum będzie wstrzymana, a reforma rolna będzie zrealizowaną. Praktyka jednak poucza, że temperatura, jaka zapanowała może faktycznie w Ministerstwie Reform Rolnych, spada, im więcej oddalamy się od centrum, a w urzędach ziemskich zniża się do zera.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#JulianTatomyr">Rząd prowadzi propagandę meljoracji i scalania gruntów. Pytam się, co właściwie ukraiński rolnik ma meljorować i scalać? Trzeba było nie sprowadzać osadników, a obszary dworskie rozparcelować między małorolną ludność ukraińską, — to byłaby naprawdę celowa polityka gospodarcza. Zresztą scalanie gruntów, przeprowadzane przez Ministerstwo Reform Rolnych na całem terytorjum Polski, a specjalnie na terytorjum ukraińskiem, znalazło się na martwym punkcie i z tego martwego punktu Ministerstwo nie może sprawy tej ruszyć. I ten stan — zaznaczam — nie zmieni się tak długo, jak długo z jednej strony nie usunie się balastu biurokratyzmu, a z drugiej strony nie uniemożliwi się dotychczasowych praktyk niższych urzędów ziemskich. Na przeprowadzenie komasacji w Rudnikach, pow. Żydaczów, ministerstwo wydatkowało kolosalne sumy, bo chciało przeprowadzić wzorową komasację, — jednak skutku nie osiągnięto, ludności nie zadowolono. Bo dostarczanie podwód dla różnych funkcjonarjuszy, którzy potrzebnie i niepotrzebnie zjeżdżali do wsi, tak dało się ludności we znaki, że jak zbawienia oczekuje ona chwili, kiedy scalanie ostatecznie skończy się, a to jest odstraszającym przykładem dla sąsiednich gmin.</u>
<u xml:id="u-38.9" who="#JulianTatomyr">Komisarze ziemscy starają się to scalenie przeprowadzać tam specjalnie, gdzie grunta dla tej akcji są najmniej odpowiednie. Np. w gminie Sokol, pow. Kamionka Strumiłowa, komisarz ziemski namawia ludność do scalania gruntów. Tymczasem obszar dworski tam już rozparcelowany. Jest około 30 osadników Polaków, którzy ziemię dworską już rozparcelowali.</u>
<u xml:id="u-38.10" who="#JulianTatomyr">A więc już niema z czego przy scalaniu dopełnić gruntów małorolnych. Urząd ziemski pomimo to forsuje scalanie w interesie osadników niezadowolonych z jakości nabytej ziemi, ażeby w ten sposób dać im możność odsprzedania swoich działek na warunkach korzystnych, a zarazem umożliwić im nabycie lepszej ziemi na jednym z pobliskich folwarków.</u>
<u xml:id="u-38.11" who="#JulianTatomyr">Oczywiście tego rodzaju praktyki nie ruszą sprawy z martwego punktu. W gminie Tarnowica, pow. Nadworna, urząd ziemski rozpoczął akcję scalania. Wieśniacy zgodzili się, żądając wyłączenia małej części parcel leśnych. Urząd ziemski z tej przyczyny odmówił przeprowadzania scalania, oczywiście nieprawnie, bo ustawa wyraźnie dopuszcza, że scalanie nie musi rozciągać się na całą gminę katastralną. Wieśniacy są przekonani, że urząd ziemski robi to w porozumieniu z dworem dlatego, ażeby rolnik ukraiński nie dostał dworskiej ziemi.</u>
<u xml:id="u-38.12" who="#JulianTatomyr">Dalej, naglącą sprawą dla ludności wiejskiej jest rewizja ksiąg gruntowych. Ustawa wydana za czasów austrjackich pleśnieje gdzieś pod aktami. Zaznaczam, że wskutek działań wojennych jest dużo gmin, gdzie księgi gruntowe całkowicie zostały zniszczone. Teraz wobec przeprowadzania reformy rolnej, któraby znacznie zmieniła strukturę wsi, rewizja ksiąg gruntowych jest konieczna. Apeluję przeto do p. Ministra Reform Rolnych, ażeby w porozumieniu z p. Ministrem Sprawiedliwości polecił odszukać wspomnianą wyżej ustawę i wprowadził ją w życie.</u>
<u xml:id="u-38.13" who="#JulianTatomyr">Wrogie wobec ludności ukraińskiej stanowisko urzędów ziemskich uwyraźnia się nietylko tem, że z rozmysłem nie dopuszczają do parcelacji obszarów dworskich między małorolnych Ukraińców, ale pozatem robią nieuzasadnione trudności przy zakupnie ziemi od osadników polskich. Nie wdaję się w to czy to system, czy samowolna polityka niższych urzędników. Zwracam uwagę p. Ministra Reform Rolnych, że rolnik ukraiński latami czeka na zatwierdzenie kontraktów kupna ziemi, sprzedanej mu przez kolonistów polskich.</u>
<u xml:id="u-38.14" who="#JulianTatomyr">Naglącą jest sprawa meljoracji. Za czasów austrjackich rząd dawał przez krajowe biuro meljoracyjne techniczną pomoc i oprócz tego subwencje z funduszów rządowych i krajowych. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej nie subwencjonuje tej sprawy, tylko kredytuje. Kredyt minimalny nie stoi w żadnym stosunku do zapotrzebowania. Na rozbudowę miast stawia się 40 miljonów nadzwyczajnego kredytu, na meljorację 1/10 część tego. Kredyt ten jako inwestycyjny jest absolutnie za drogi. P. Minister powinienby zastanowić się, czy nie należałoby wstawić pewną sumę z funduszu Ministerstwa Rolnictwa na obniżenie stopy procentowej tego kredytu. Muszę stwierdzić, że ludność ukraińska prawie że nie korzysta i z tego mimalnego kredytu. Podaję cyfry: w r. 1925 Państwowy Bank Rolny miał do dyspozycji na pożyczki meljoracyjne 1.868.900, udzielił 14 pożyczek w sumie 486.650, jednak dla terytorjum ukraińskiego Galicji nie przyznano ani jednej pożyczki. W r. 1926 Bank Rolny miał 6.868.900, udzielił 158 pożyczek na łączną kwotę 4.961.800 zł., dla ludności ukraińskiej przyznano na terytorjum województwa lwowskiego 70.400 zł., stanisławowskiego 5.000. A więc jak dotychczas grunta Wschodniej Galicji nie korzystały z meljoracji.</u>
<u xml:id="u-38.15" who="#JulianTatomyr">Przy kredytowaniu meljoracji na terytorjum ukraińskiem Bank Rolny robi takie trudności że należałoby to nazwać conajmniej złą wolą albo hipertrofją biurokratyzmu. Tak np. podanie, wniesione o pożyczkę na meljorację, na podstawie projektu krajowego biura meljoracyjnego Bank Rolny odrzucił z tej przyczyny formalnej, że plany były zrobione na kalce a nie na płótnie i że jakiś tam odwadniający rów, nie mający esencjonalnego znaczenia dla projektu, nie był obliczony co do pomiarów. A trzeba wiedzieć, że krajowe biuro meljoracyjne we Lwowie ma za sobą wieloletnią tradycję i wyrobioną markę. Inżynierowie, jak Kędzior, Blaut, Kornela, to znane fachowe siły i poza granicami kraju. Dziwnie przeto wygląda taki biurokratyzm i zarozumiała krytyka referentów technicznych Banku Rolnego. Można sobie przedstawić, jakie trudności będzie robić Bank Rolny, gdy petentem będzie spółka wodna, złożona z włościan ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-38.16" who="#JulianTatomyr">Terytorjum ukraińskie pomocy nie doznaję, ale natomiast jest terenem bezwzględnej eksploatacji. Np. eksploatacja lasów karpackich. Koncerny drzewne, na których czele stali między innymi i kierownicy rządu (Ludowa Spółka Drzewna — p. Wincenty Witos), masowo wyrąbywały i masowo niszczyły karpackie lasy. I oczywiście, gdy już lasów nie stało, gdy drzewo wywieziono — p. Witos, dając wyraz swoim sympatjom dla narodu ukraińskiego, szczerze wypowiedział się, że teraz nie pozostało nic, jak tylko w glebę ukraińską zapuścić polski pług, a co ten pług wyorze, to stanie się niezaprzeczoną własnością narodu polskiego. Pytam się, a co stanie się z ludem ukraińskim? Młodzież polska śpiewa: Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród! Czy panowie łudzą się, że my moglibyśmy rzucić tę ziemię, zroszoną krwią i potem naszego ludu, że moglibyśmy rzucić tę. ziemię, pokrytą kurhanami i mogiłami naszych narodowych bohaterów? Czy panowie łudzą się, że moglibyśmy my też nie stanąć na tem stanowisku, na jakiem Wy Stoicie? My też nie chcemy rzucić tej ziemi, skąd nasz ród!</u>
<u xml:id="u-38.17" who="#JulianTatomyr">Lud ekonomicznie wyniszczony, serwituty drzewa opałowego i pastwiskowe dawno przepadły; lasy wyniszczone tak, że nawet za pieniądze drzewa kupić nie można. Parcelację obszarów dworskich, o ile przeprowadza się, to z wyłączeniem elementu ukraińskiego, a głód ziemi straszny, bo karłowate gospodarstwa nie są w stanie wyżywić ludności. Stwierdzam, że trzecia część ludności wiejskiej nie ma dla siebie warsztatów pracy, ale ma usta i ma wnętrzności i chce jeść, bo czuje głód. Emigracja na sezonowe roboty byłaby tu zbawienną, tymczasem miarodajne czynniki niczego nie zaniedbują, żeby chłop ukraiński nie mógł wyjechać na zarobek. Na podstawie umowy z Niemcami ustalono kontyngent robotnika sezonowego na 50.000. Rekrutacja miała się odbyć przedewszystkiem w powiatach nawiedzonych powodzią a tymczasem nie ogłoszono kontyngentu dla szeregu powiatów Wschodniej Galicji, nie zawezwano ochotników do wyjazdu, ażeby zgłosili się. Dopiero wskutek kilkakrotnych interwencyj, na cały powiat Samborski ogłoszono kontyngent 180 ludzi. Sądzą Panowie, że kto z nich wyjechał? Ani jeden, Bo to była tylko zabawa w ciuciubabkę. Jak wszędzie, tak i tutaj, starostwa i policja państwowa, jak mogą, teroryzują ludność. Naprzykład w Waniowicach, pow. samborskiego posterunkowy Jarosz wpłynął na wykluczenie z kontyngentu zgłaszającego się we wsi małorolnego Iwana Sarachmana, za rzucając mu, że interesuje się polityką.</u>
<u xml:id="u-38.18" who="#JulianTatomyr">Zaznaczam, że 80 lat minęło, jak zniesiono pańszczyznę ukraińskiego ludu we Wschodniej Galicji. Z tą chwilą lud ukraiński uzyskał swobodę osobistą i pod tym względem powinien stanąć narówni z rolnikami zachodu i nie może być tych bezprawi policji i starostwa na każdym kroku. Dla ilustracji byłoby pożądanem dowiedzieć się, czy i jaki procent ukraińskich emigrantów do Niemiec zawiera się w sumie 50.000.</u>
<u xml:id="u-38.19" who="#JulianTatomyr">Ludność ukraińska z dnia na dzień nędznieje. Rząd pamięta o niej, gdy chodzi o ściąganie podatków, ale z pomocą jej nie śpieszy, o naprawę stosunków na dalszą metę i o podniesienie gospodarczej kultury nie troszczy się. Szkół rolniczych niema. Polityka urzędów wyższych i niższych względem organizacji kooperatywnych i rolniczej „Silskij Hospodar „, która, mając autorytet i wyrobioną markę wśród ludności ukraińskiej, mogłaby dużo zrobić, jest stale więcej niż nieprzychylna. Aby przeszkodzić organizacji towarzystwa „Silskij Hospodar” forsuje się per fas et nefas organizację małopolskiego towarzystwa rolniczego z funduszów wydziałów powiatów, opłaca się organizatorów, którzy jeżdżą po powiatach, ale nic nie organizują, i zaznaczę, że organizować nie potrafią. Pod tym względem przoduje starosta Samborski. Mogę służyć przykładem. Filja towarzystwa „Silskij Hospodar” w Samborze odniosła się do wydziału powiatowego o przyznanie subwencji, odpowiedniej kwoty na utrzymanie powiatowego agronoma, Wezwano mnie, interwenjowałem w tej sprawie, i gdy pierwszy raz byłem, p. starosta i sekretarz wydziału przyobiecali pewną kwotę wstawić w budżet wydziału powiatowego. Za dwa dni odwołali, zaznaczając, że zgłosiło się Małopolskie Towarzystwo Rolnicze i wobec tego starosta nie chce angażować się w żadnem towarzystwie, aby potem nie zarzucano mu stronniczości, a natomiast zachował inicjatywę dla siebie. W trzy dni później dowiaduję się, że agronom, względnie instruktor Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego dostał subwencję, której odmówiono agronomowi, już przyjętemu dawniej przez filję Towarzystwa „Silskij Hospodar”.</u>
<u xml:id="u-38.20" who="#JulianTatomyr">Podobnie jak budżet państwowy tak i budżety powiatowe wcale nie liczą się z potrzebami ludności ukraińskiej. W budżet wstawia się poważne pozycje, które dla ukraińskiej ludności rolniczej nie przynoszą najmniejszej korzyści. Wstawia się kwoty na ochronki sieroce, oczywiście wyłącznie polskie, na przysposobienie wojskowe, a brak funduszów na naprawę dróg powiatowych, chociaż podatek drogowy bezwzględnie się ściąga, Proszę Panów przejechać się po powiatowych drogach we Wschodniej Galicji, a przedewszystkiem drogą z Dorożowa Łąka do Wołoszczyk w pow. Samborskim, a ręczę za skutek nawet w stanie najostrzejszej obstrukcji. Polska droga ma wyrobioną markę z dawnych czasów. Teraz utrwala ją sobie na stulecia kosztem narodu ukraińskiego. Budżety gminne, korekturą wydziałów powiatowych formalnie pokiereszowane, noszą cechy budżetów powiatowych. Prócz tego nakłada się po gminach na gminne potrzeby horendalne podatki, np. 12 zł. od psa, jak to miało miejsce w pow. Samborskim. Majątki gminne rujnują komisarze gminni (Strzebice, pow. St. Sambor, Tatary, pow. Sambor). O tem wiedzą bardzo dobrze panowie starostowie, jednak z rozmysłu nie chcą temu zaradzić, bo musieliby dopuścić do urzędowania w gminach legalnie wybrane rady gminne. Stwierdzam, że w pow. Samborskim dotychczas nie zatwierdzono ani jednej rady gminnej legalnie wybranej, natomiast zatwierdza się rady wybierane sztuczkami, albo pod terorem. Pomimo enuncjacji Rządu z 1927 r. dochodzi do prawdziwego skandalu. Przedstawiciele władzy, legalizmu niszczą legalne instytucje i sami nielegalnie rządzą powiatem, sankcjonując łajdactwa komisarzy, trwoniących dobro gminne.</u>
<u xml:id="u-38.21" who="#JulianTatomyr">To co mówię, to nie przesada, przeciwnie to wcale nie wyczerpuje tych krzywd, szykan i ciężarów, jakie cierpi i jakie musi dźwigać na swoich barkach ludność ukraińska. Panowie posądzają nas o szowinizm; zaznaczam, że to co mówię, to nie głos szowinisty, to głos protestu, jaki podnoszę z tej trybuny parlamentarnej w imieniu ciemiężonego, pod względem ekonomicznym, kulturalnym i politycznym gnębionego narodu ukraińskiego, Z trybuny sejmowej, w czasie dyskusji w komisjach, z ust pp. posłów Dąbskiego i Sobolewskiego oraz z ust samego p. Ministra Reform Rolnych padły przykre słowa, słowa pogróżki, słowa, które brzmią, jak zew wojenny: idziemy na wschód i iść będziemy, a jeden z panów posłów z Jedynki z przekąsem i ironją dorzucił: a Wy idźcie na zachód! Odpowiem słowami naszego poety: my czużoho nie bażajemo a swoho to prawa! Nie łakniemy cudzej własności, ale swojej nie damy i bronić będziemy! I z całą stanowczością podkreślam, że tego rodzaju twarde słowa nie zdławią protestu miIjonowych mas ukraińskiego narodu, jak nie zdławiły gnębionego przez setki lat narodu irlandzkiego, jak nie zdławiły protestu jeszcze niedawno przez Moskali ciemiężonego narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-38.22" who="#JulianTatomyr">Wysoka Izbo! Niech ci panowie nie łudzą się, ci panowie, którzy sądzą, że twardą ręką, twardemi słowami, słowami pogróżek, czy nawet terorem policyjnym, można ściszyć głos protestu.</u>
<u xml:id="u-38.23" who="#JulianTatomyr">Drang nach Osten — pochód na Wschód nie wykreśli ukraińskiej narodowości, jej krwią i potem okupionych terytorjów z kart Europy.</u>
<u xml:id="u-38.24" who="#JulianTatomyr">Rano p. sen. Thullie podkreślił wyraźnie, że terytorjum ukraińskie, w granicach Rzeczypospolitej, zroszone krwią polską, stało się niezaprzeczoną własnością narodu polskiego. Cześć tym bohaterom, którzy, idąc za głosem swego serca, przed stuleciami szli na Zaporoże i tam razem w szeregach sławnego kozactwa stawali murem przeciw nawale wschodniej. Jednak z całą stanowczością zaznaczam, że cały nacisk, cały ciężar walk z Pieczyngami, z Połowcami, z Tatarami wziął na siebie naród ukraiński, synowie tego narodu swoją krwią, swoją piersią bronili ukraińskiej ziemi, a zarazem i dalszych na zachodzie leżących etnograficznych ziem polskich.</u>
<u xml:id="u-38.25" who="#JulianTatomyr">Polityka twardej ręki, polityka przemocy i teroru niszczy materjalnie ciemiężonego, to prawda, ale niszczy i tego, który takich metod w walce używa, natomiast hartuje ducha w najszerszych masach ciemiężonego narodu i muszę stwierdzić, że właśnie ten plus w tych ciężkich zapasach ostatnich lat zdobył naród ukraiński. Wycieńczeni materjalnie — hartujemy ducha. Na twarde słowa groźby — mamy twarde słowa nieustraszonego i nieściszającego się nigdy protestu, protestu przeciw eksterminacyjnej polityce Rządu wobec gospodarczych potrzeb, wobec kulturalnych i politycznych dążeń ukraińskiego narodu.</u>
<u xml:id="u-38.26" who="#JulianTatomyr">Z tych motywów wnoszę o odrzucenie budżetu na rok bieżący.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Radomski.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WładysławRadomski">Wysoki Senacie! Pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na ujemną stronę naszego budżetu, mianowicie na wadliwość naszego systemu podatkowego i na nieracjonalność ciężarów podatkowych. Ważność zasady racjonalności wynika ze stwierdzenia p. Ministra Skarbu w mowie sejmowej, że wysokość dochodów państwowych u nas nie zależy tyle i w takiej mierze od wysokości stawek podatkowych, ile od rozwoju gospodarczego. Nieracjonalność ciężarów podatkowych musi ujemnie odbijać się na rozwoju gospodarczym i musi doprowadzić wreszcie do zaniku dochodów Państwa, Wadliwość naszego systemu podatkowego polega przedewszystkiem na jego niejednolitości. Zamiast systemu podatkowego, opierającego się na podatku najbardziej sprawiedliwym i najłatwiej ściąganym, na podatku dochodowym, przy którym inne podatki winne odgrywać tylko rolę wyrównawczą, mamy szereg podatków luźnych, organicznie ze sobą nie złączonych, a jednak często mających wspólne źródło, czyli że podatkiem dochodowym jest nieraz i podatek inny, jak to się zdarza przy podatku obrotowym, nieraz też przy podatku gruntowym. Pozatem zdawać trzeba sobie sprawę, że dobrego systemu podatkowego w Polsce nie stworzymy bez rozszerzenia podstawy podatkowej, bez wciągnięcia większej liczby ludności do opodatkowania, Nie jest bowiem możliwe, ażeby tak szczupła liczba podatników jak obecnie miała ponosić cały ciężar podatków bezpośrednich, bez uszczuplenia czy obniżenia swych obrotów i bez strat gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#WładysławRadomski">Trzeba sobie zdawać sprawę, że konieczne będzie usunięcie rażącej różnicy w obciążeniu podatkowem między wsią a miastem. Ujemny system nasz najwięcej odzwierciedla się w fakcie, że główny podatek, główne źródło dochodu państwowego, to nie podatek dochodowy, lecz podatek, który częściowo jest podatkiem nie bezpośrednim, lecz podatkiem pośrednim, bo w tej części, którą podatnik zdoła przerzucić na konsumenta, jest podatkiem obciążającym konsumpcję, podatkiem szkodliwym, częściowo zaś jest surogatem podatku dochodowego. Jest to podatek przemysłowy, inaczej zwany obrotowym. Obciążenie ogólnego obrotu tak u nas, jak i w niektórych krajach zachodnio-europejskich wprowadzone zostało jako konieczność kiepskiej powojennej gospodarki skarbowej, względnie gospodarki inflacyjnej; jest to już powszechnie uznane za szkodliwe pod względem gospodarczym i społecznym. Podatek obrotowy bowiem niezgodny jest z prawidłową polityką cen, przyczyniając się niezmiernie do drożyzny i do rozpięcia cen. Przedewszystkiem podatek ten wprowadza niezdrową konkurencję. Jest on mianowicie wielką nagrodą dla podatnika, który ten podatek obchodzi, a ciężarem często nie do zniesienia dla podatnika lojalnego. Już sama ta przyczyna powinna prowadzić do likwidacji, względnie do zasadniczej reformy tego podatku, gdyż w konsekwencji musi ona mieć ten skutek, że dochód z tego podatku umniejszać się będzie i to ze stratą społeczną, ponieważ pozostanie wtenczas w handlu, w rzemiośle, drobnym przemyśle jedynie podatnik nieuczciwy, uczciwi zaś będą zlikwidowani.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WładysławRadomski">Pozatem podatek ten niszczy szanse konkurencji handlu rodzimego z zagranicą. Kupiec zagraniczny tego podatku nie opłaca i płacić nie potrzebuje, bo jego dochód zresztą byłby trudny podatkowo do uchwycenia. Konsekwencją tego jest zanik inicjatywy handlowej w naszem kupiectwie, zwłaszcza w wielkiem, i kupiectwo polskie staje się coraz więcej wyrobnikiem kupiectwa zagranicznego. Przypomnieć też należy, że podatek ten u nas został zaprowadzony w czasie inflacji, i to wpłynęło na sposób ustanowienia stawek podatkowych, gdyż wtenczas trzeba było brać pod uwagę, że stawki te przy płaceniu będą już znacznie zdeprecjonowane.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WładysławRadomski">Reforma tego podatku jest konieczna i powinna iść w kierunku likwidacji stopniowej przez obniżenie generalnych stawek podatku, przez zwolnienie od tego podatku artykułów pierwszej potrzeby, (a zwłaszcza spożywczych) oraz całego eksportu i przez zaliczenie świadectw przemysłowych na poczet tego podatku.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#WładysławRadomski">Pozwolę sobie zwrócić jeszcze uwagę Wysokiej Izby na złą sytuację handlu naszego. Jest bowiem faktem, że handel nie brał udziału w rozwoju gospodarczym ostatnich lat. Świadczą o tem nietylko niskie cyfry naszego handlu zagranicznego, ale też malejąca cyfra wykupionych świadectw wyższych kategoryj handlowych. Przedstawiciel Koła Żydowskiego widział w fakcie tym wrogie usposobienie społeczeństwa polskiego, które rzekomo w handlu widzi tylko przedstawicieli sfery żydowskiej. Muszę temu kategorycznie zaprzeczyć, ponieważ w województwach zachodnich mamy handel prawie w 100 proc. polski, a i tam niema rozwoju handlu.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#WładysławRadomski">Referent odnośnego działu widzi powód cofania się handlu w okoliczności, że handel nie jest dostatecznie sprawny, że nie ma dostatecznie sprawnego aparatu handlowego. Temu muszę zaprzeczyć. W dzielnicy naszej, w województwach zachodnich, forma handlu stoi zupełnie na wysokości zachodnio-europejskiej, ale i tam niema rozkwitu. Przyczyny niedorozwoju handlu, tej tak ważnej dziedziny, widzę w niezrozumieniu przez społeczeństwo polskie doniosłości handlu dla gospodarki krajowej i w braku zrozumienia jego zadań społecznych. Niema dotychczas w społeczeństwie polskiem zrozumienia, że handel narówni z innemi gałęziami gospodarki narodowej jest produkcją i że pomnaża użyteczność artykułów, będących w handlu, że przez swoją akcję rozdzielczą, względnie komasującą przyczynia się do wytwarzania dóbr i podnoszenia stanu gospodarczego Polski. Niezrozumienie tego powoduje, że społeczeństwo polskie handlu ani gospodarczo, ani moralnie nie popiera. Gospodarczo uwidacznia się to w istnieniu podatku obrotowego, w braku poparcia przy rozdziale kredytów, a moralnie w istnieniu dotychczas ustawy o lichwie wojennej, ustawy, która deklasuje kupca zawodowego na obywatela drugiej klasy. Chociaż wojna i stosunki wojenne dawno już minęły, tej hańbiącej ustawie nie podlega większa część społeczeństwa, mianowicie rolnictwo, nawet wtenczas, gdyby się zawodowo trudniło handlem. Jeżeli więc kupiec trudni się handlem zawodowo, to ustawie podlega, jeżeli rolnik trudni się handlem zawodowo, to jej nie podlega, czyli że: quod licet Jovi, non licet bovi. Ustawę tę uważam za sprzeczną z duchem Konstytucji i ona powinna być bezwzględnie zniesiona.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#WładysławRadomski">Przyznać należy, że w ostatnim czasie w Ministerstwie Przemysłu i Handlu sprawy te doznały dostatecznego zrozumienia u p. Ministra Przemysłu i Handlu Kwiatkowskiego, który w enuncjacjach swoich podobne stanowisko zajmuje i ważność handlu w gospodarce narodowej podnosi. Wskazać muszę także, że na podstawie rozporządzeń p. Prezydenta Rzeczypospolitej wydane zostały w ostatnich czasach różne ustawy, które mają na celu umożliwienie rozwoju handlu, uregulowanie jego potrzeb życiowych, jak ustawa o izbach przemysłowo-handlowych, o Państwowym Instytucie Eksportowym i ustawa o ubezpieczeniu pracowników umysłowych. Wszystkie te ustawy są dobre, jednakże nie regulują w dostatecznej mierze potrzeb życia handlowego. Zwracam uwagę Wysokiej Izby na fakt, że już jednym z powodów upadku naszej Ojczyzny była niezdolność do wytworzenia stanu średniego, stanu, którego kością pacierzową jest handel, drobny przemysł i rzemiosło, i że stan ten od zarania demokracji ponosi w głównej mierze ciężary dla państwa. Musimy sobie zdawać sprawę, że chcąc mieć zdrowe stosunki społeczne, chcąc mieć handel nietylko polski, ale i uczciwy, musimy dokonać dziś reformy zasadniczej podatku obrotowego i znieść ustawę o lichwie wojennej.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#WładysławRadomski">Wysoka Izbo, proszę o przyjęcie rezolucyj następujących:</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#WładysławRadomski">„Senat wzywa Rząd do przedłożenia Izbom Ustawodawczym projektu reformy podatku przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#WładysławRadomski">Senat wzywa Rząd do przedłożenia Izbom Ustawodawczym projektu o zniesienie ustawy o lichwie wojennej”.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Ciastek.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#FranciszekCiastek">Wysoka Izbo! Od pierwszej chwili odzyskania niepodległości, od pierwszej chwili, kiedy na tej sali władze nasze ustawodawcze zasiadły, ażeby radzić nad sprawami, nad potrzebami Państwa naszego, przed nami jako przed narodem stanęło wielkie pierwszorzędne zadanie rozwiązania wielkiego problemu życia ekonomiczno-gospodarczego. Wiemy dobrze, że poza problemem politycznym największą wagę ma problem ekonomiczno-gospodarczy, boć na tem polu głównie układają się nasze stosunki międzynarodowe, boć tą a nie inną miarą mierzą nas nasi sąsiedzi, obserwujący nas, patrzący na nas, czy potrafimy być gospodarzami u siebie, czy potrafimy zorganizować to swoje wielkie gospodarstwo, jakiem jest Państwo, tak, ażeby ono mogło zaspokoić wszystkie potrzeby swoje i aby mogło przedstawiać się w całokształcie tak, jak się przedstawiają inne państwa.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#FranciszekCiastek">Przy rozwiązywaniu tego problemu gospodarczego bardzo ważną jest pewna jego część składowa, a mianowicie rozwiązanie problemu ustroju rolnego, boć jeżeli cała opinja dzisiaj, jeżeli wszyscy obywatele w Polsce i zagranicą twierdzą, że Polska jako kraj rolniczy musi się oprzeć na te; podstawie rolniczej, to jasnem i zrozumiałem się staje, że problem ten musi być tak rozwiązany, ażeby ta część składowa, ta podstawa, ten fundament był tak twardy, tak pewny, ażeby gmach na nim zbudowany mógł istnieć i mógł być trwałym.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#FranciszekCiastek">Na rozwiązanie całokształtu tej sprawy agrarnej, na rozwiązanie tego problemu gospodarczego, jeżeli chodzi o rolnictwo, składają się sprawy związane z rolnictwem, a więc najpierw rolnictwo jako takie, reformy rolne i dobrze zorganizowany, dobrze przemyślany samorząd wojewódzki, powiatowy i gminny. I o tych sprawach, o tych potrzebach, o tem, coby trzeba poprawić, patrząc z dołu, patrząc z tej praktyki życiowej, coby trzeba zmienić, o tem chcę, licząc się z krótkością czasu, kilka uwag powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#FranciszekCiastek">Jeżeli chodzi, proszę Panów, o rolnictwo, to jak wspomniałem, jeżeli to drobne rolnictwa ma stanowić tę podstawę egzystencji naszego państwa, to trzeba sobie zdać sprawę, że trzeba zrobić ten wysiłek, żeby to rolnictwo mogło odpowiedzieć swojemu wielkiemu zadaniu. I w dyskusji w Sejmie i w mowach przedstawicieli miast tutaj i w prasie podnosi się zarzut pod adresem przedstawicieli ludności wiejskiej, jakoby oni za wszelką cenę starali się ciężar podatkowy zepchnąć z rolnictwa, natomiast wyciągnąć z budżetu Państwa, co tylko się da, na potrzeby rolnictwa. Kto zna wieś, nie z okien wagonu, tylko w rzeczywistości, ten musi się z tem zgodzić, musi to przyznać, że w takich warunkach, w jakich się obecnie rolnictwo znajduje, więcej z niego wyciągnąć nie można. Nie należę i nie należałem nigdy do tych, którzy tak rozumują, że rolnik drobny będzie szczęśliwy, gdy nie. będzie płacił podatków. Owszem, biorąc czynny udział w życiu społecznem, w życiu samorządowem, z pełną świadomością głosiłem zawsze, że co się tylko da, co tylko można, trzeba od rolnika wyciągnąć w formie tego podatku. Bo wychodziłem z tej zasady, że tylko celowo użyte podatki mogą uszczęśliwić, mogą dać podstawę dla rozwoju drobnego rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#FranciszekCiastek">Panowie, którzy ten zarzut stawiali, brali pod uwagę podatki przeważnie państwowe i zupełnie szczerą prawdę mówili, że przeliczając to na głowę czy jak kto chce, stosunek jest taki, że wieś płaci mniej niż mieszkańcy miast, jednak jak to już tutaj jeden z przedmówców moich prostował, nie brali pod uwagę tego, że ten rzemieślnik, ten kupiec w mieście jest poniekąd tym egzekutorem, bo choć nie płaci podatku obrotowego z własnej kieszeni, ale za to w sposób delikatny, na który mało się zwraca uwagi, wyciąga go od tego rolnika. Jeżeli dodamy do tego podatki samorządowe, podatki różne inne, w tej czy innej formie, jakie wieś obciążają, to jasnem się stanie, że dopóki rolnictwo nie uzyska tej lepszej podstawy, dopóki drobne rolnictwo nie będzie mogło dźwignąć swoich warsztatów tak, aby mogło płacić większe podatki, dopóty nie można iść po tej linji, bo to się odbije niekorzystnie przedewszystkiem na rolnictwie i na tem nietylko państwo nie zarobi, ale napewno straci. Nie mamy innego sposobu upominania się o to, nie mamy nawet takiego sposobu, jaki mają robotnicy — strajk. Lecz patrzymy śmiało prawdzie w oczy i twierdzimy: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie; jak państwo będzie traktować drobne rolnictwo, tak drobne rolnictwo będzie odpowiadało swoim celom i zadaniom.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#FranciszekCiastek">Wspomniałem, że w skład tego wielkiego zadania rozwiązania całokształtu danej sprawy wchodzi reforma rolna. Reforma rolna, proszę Panów, jak wiemy, nie jest rzeczą nową, ona była, ona istnieje, ona jest i ona, chociażbyśmy nie wiem co robili, pozostanie. Chodzi tylko o to, ażeby ta reforma była postawiona tak, ażeby z niej miało pożytek rolnictwo i Państwo.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, obserwując od dłuższego czasu sposób, w jaki się przeprowadza reformę rolną, śmiem twierdzić z tej trybuny, że taka reforma nie osiągnie celu i nie wyjdzie na pożytek rolnictwu ani Państwu, Reforma rolna powinna być sharmonizowana z innemi sprawami, reforma rolna, to nie jest tylko rozparcelowanie większych obszarów pomiędzy drobnych rolników, reforma rolna powinna być do gruntu przemyślana, reforma rolna powinna rozwiązywać i wiele innych zagadnień i wiele innych spraw. Reforma rolna powinna rozwiązywać sprawę rozbudowy sieci drogowej, reforma rolna powinna rozwiązywać sprawę rozmieszczenia sieci szkolnych, reforma rolna powinna rozwiązywać całą masę najrozmaitszych spraw, związanych z życiem rolniczem i z życiem państwowem. W takiej formie, jak to jest obecnie prowadzone, sprawy tej pomyślnie się nie rozwiąże. Jeżeli będzie nadal niesharmonizowana, jeżeli to wszystko nie pójdzie z sobą w parze, to dodatnich wyników, pożytku, rezultatów z tego nie będzie. Bo jeżeli weźmiemy dziś — jak to mówi przysłowie, że nie wie lewica, co czyni prawica — że w tym końcu gminy się parceluje, w tamtym końcu gminy się komasuje, a w środku się serwituty reguluje, nie wie jedno o drugiem, nie harmonizuje się, nie łączy się z sobą i dlatego nie jest w stanie żaden samorząd rozplanować dobrze sieci dróg, nie są w stanie żadne władze szkolne rozplanować rozumnie i logicznie sieci szkolnych, jeżeli w ten sposób sprawę się załatwia.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#FranciszekCiastek">Na to się składało dużo, ten wrzód na żywem ciele naszych stosunków wzbierał się przez długie wieki i żadne plasterki, żadne okłady na to nigdy nie pomogą, bo tu potrzebna jest operacja i dopóki nie zdobędziemy się jako naród na spojrzenie tej twardej prawdzie w oczy, dopóki nie zdobędziemy się na tę operację, dopóty napróżno będziemy się kłócić i napróżno będą szły wysiłki i drobnych rolników i całego społeczeństwa, płacącego podatki państwowe. A skutku pożądanego cała sprawa nie osiągnie.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#JulianSzymański">Czas przemówienia pańskiego już upłynął.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Sokołowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#MichałSokołowski">Wysoka Izbo! Budżet niejedną miarą potraktował przedstawicieli kapitałów i pracy. Jakkolwiek z przemówień wygłaszanych tak na plenum, jak i w Komisji Skarbowo-Budżetowej, zdawałoby się, że wszyscy ogromnie wysoko cenią wartość pracy, to jednak nie dano temu wyrazu w cytrach budżetowych. Gdy budżet ten zawiera ważne pozycje subwencyjne, wspomnę o taryfach kolejowych, które często są subwencją, o premjach wywozowych, o licznych, rozłożonych w wielu działach budżetu kredytach, o wysiłkach, ażeby nieraz kosztem państwa obniżyć stopę procentową, to dla przedstawicieli pracy, dla tych, którzy się muszą utrzymywać wyłącznie z swego wysiłku fizycznego czy umysłowego, Rząd i budżet dają bardzo mało. Kiedy uchwalano płace zasadnicze dla pracowników państwowych, wówczas Rząd przyjął na siebie wobec tych pracowników zobowiązanie, że będzie im wypłacać sumę, wystarczającą na potrzeby życiowe, pewnej określonej wysokości. Później jednak nastąpiła drożyzna, która coraz to bardziej obniżała wartość otrzymywanych przez pracowników zarobków i nie uczyniono nic, lub uczyniono bardzo niewiele w kierunku spełnienia tych zobowiązań wobec pracowników. P. referent generalny budżetu przedłożył dane, z których się okazuje, że wedle ścisłych obliczeń statystycznych płace realne w Polsce spadły w ubiegłym okresie 2-letnim o 25%, to znaczy płace pracowników państwowych niższe są o 25% od tych, które Państwo im przyobiecało. Mimo stwierdzenia tego, Rząd nie wstawił odpowiedniej pozycji do budżetu na podwyższenie zarobków, zgodził się jedynie na uchwalenie warunkowe ustawy, któraby pozwalała w miarę możności wypłacać zarobki, o 15% wyższe. Niema tego nawet w budżecie, co więcej, Rząd uzależnił do pewnego stopnia wypłatę tych wyższych zarobków od wprowadzenia nowych ciężarów podatkowych, których Sejm jednak nie przyjął. Jest to nierównomierne traktowanie, nikomuby na myśl nie przyszło, żeby jakieś zobowiązania Państwa uzależniać od nowych podatków, nowych ciężarów. Można mówić o całym budżecie, o niedoborze budżetowym, szukać nowych źródeł podatkowych dla pokrycia wszystkich wydatków państwowych, ale nie należy mówić, że pracownikom, którym Państwo przyrzekło utrzymanie w pewnej wysokości, dotrzyma się tego przyrzeczenia tylko wtenczas i pod tym warunkiem, że parlament polski zgodzi się na to, żeby nowe na ludność nałożyć ciężary. Z referatów budżetowych generalnych i w Sejmie i w Senacie okazuje się, że nadwyżka, przewidziana w budżecie, będzie wystarczająca na to, żeby podnieść skalę płac pracowników państwowych o 15%. Byłoby to, jak wspomniałem, niewystarczające i dlatego musimy się domagać podwyższenia tej skali na 25%, to znaczy, do granicy tej, do tej wysokości, do której zobowiązało się Państwo przed 2 laty.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#MichałSokołowski">W różnych działach budżetu są także pozycje, przewidziane na rozbudowę przemysłu, czy odbudowę zniszczenia, pozostałego po okresie wojennym, jak budowa nowych linij kolejowych, pozatem są przewidziane prace meljoracyjne, regulacja rzek, budowa szkół i gmachów państwowych. Nowe rzesze pracowników staną się pracownikami państwowymi. Państwo stanie się większym jeszcze, niż dotychczas pracodawcą. Należy zwrócić uwagę na to, żeby przynajmniej Państwo odnosiło się do swych pracowników tak, jak tego wymagają ustawy, ale niestety. Państwo tak nie postępuje. Dobrze jest, jeżeli pomiędzy poszczególnymi pp. ministrami istnieją dobre stosunki, jeżeli niema między nimi tarć, ale nie jest dobrze, jeżeli te stosunki rozciągają się tak daleko, że jeden minister przymyka oczy wtenczas, jeżeli drugi wykracza przeciwko ustawom, których ten pierwszy powinien pilnować. A jednak tak się dzieje dzisiaj. Np. na kolejach wielu biedaków robotników skrzywdzono, t. j. tych, których żadne etaty, żadne ustawy nie chronią przed utratą zarobku z dnia na dzień. Praca tych ludzi opiera się na ustawie o 8-godzinnym dniu pracy d o 46-godzinnym tygodniu pracy; to się rozumie tak, że jeżeli ktoś pracuje 46 godzin w tygodniu, to 2 godziny wolne ma w sobotę, kiedy ten tydzień się kończy i kiedy zamiast 8 i godzin pracuje 6 godzin. Na kolejach natomiast wprowadzono całkiem osobliwy rachunek i kalendarz, mianowicie powiada się, że jeżeli robotnik w sobotę nie pracuje z powodu święta, niepogody, czy jakiegokolwiek innego powodu, to mu się wypłaca za 38 godzin, jeżeli przypadkiem padał deszcz we wtorek, a święto było w piątek, to się robi 10 godzin potrącenia z płacy. 2 godziny dodatkowej kary za to, że w kalendarzu znalazło się święto, 2 godziny straty za to, że deszcz padał we wtorek, a nie w sobotę. To jest dziwna kalkulacja. Gdyby ją przyjęto w prywatnem przedsiębiorstwie, to Minister Pracy wkroczyłby i starałby się zaradzić temu. Ponieważ dzieje się to na kolei, gdzie spada to na wiele tysięcy robotników, i ponieważ z tego tytułu w budżecie znajduje się niesłychanie skromna oszczędność, to Minister Pracy przeciwko temu nie występuje.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#MichałSokołowski">Należy położyć nacisk na to, ażeby przedsiębiorstwa państwowe ściśle wykonywały przepisy ustaw, które chronią robotnika w jego, niestety, niezmiernie ciężkiem położeniu.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#MichałSokołowski">A jakie jest położenie tych, którzy w ostatnim czasie dość często przerzucani są na listę emerytów? Otrzymują oni emerytury częstokroć znacznie wyższe, niż ci, którzy mają to nieszczęście, że przeszli na emeryturę jeszcze za czasów zaborczych. Tu już ustawa winna. Tu Rząd na to poradzić w tej chwili nie może. Ustawa ogranicza świadczenia na emeryturę tych dawniejszych emerytów do 75% tego, co otrzymują emeryci Państwa Polskiego, ażeby jednak jeszcze pogłębić tę krzywdę emerytów dawnych państw zaborczych, przeliczono ich stopień służbowy i obniżono, wtłoczono na kategorję niższą, tak, że ta obniżka prawie do 50% sięga.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#MichałSokołowski">Jest jednak pewien punkt, już nie w emeryturach, lecz w rentach wypłacanych inwalidom, który powinien być ruszony z miejsca, a zawisł od Rządu. Mianowicie, ustawa o rentach, uchwalona w r. 1921, jeszcze mówi, że inwalidzi są uprawnieni do pobierania renty, plus pewien dodatek, dodatek t. zw. kwalifikacyjny a ponieważ ustawa zasadnicza mówi, że renta dochodzi do 500 marek, a dodatek dla ciężko poszkodowanych inwalidów dochodzi do połowy tej sumy, a więc wynosi do 250 marek. Rentę zwaloryzowano i dziś płaci się ją w sumie niesłychanie niskiej. Inwalida, obarczony liczną rodziną, najczęściej niezdolny do pracy, otrzymuje zaledwie dwieście kilkadziesiąt złotych, a nie otrzymuje wcale owego dodatku, który jest przewidziany ustawą dla ciężko poszkodowanych, nie otrzymuje wcale dodatku kwalifikacyjnego, bo po dzień dzisiejszy niema na to rozporządzenia wykonawczego, po dzień dzisiejszy według ustawy może upominać się tylko o 250 mk. polskich.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#MichałSokołowski">Ustawa jest, ustawa obowiązuje, niema rozporządzenia wykonawczego. Suma potrzebna na tę wypłatę musi się znaleźć w Państwie, które ustawę przez szereg lat utrzymuje i które daje swym inwalidom prawo, ażeby się od Państwa tego dodatku domagali.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#MichałSokołowski">Dlatego wnoszę rezolucję, domagającą się od Rządu, ażeby wydał rozporządzenie wykonawcze do wprowadzenia w życie wypłaty tych zalegających dodatków.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Iżycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#AleksanderIżycki">Wysoka Izbo! Dyskusja budżetowa obraca się głównie około zagadnienia reformy podatkowej i zaczyna wyraźnie dzielić Wysoką Izbę na dwa obozy: jedni twierdzą, że ciężary podatkowe winne być przerzucone więcej na wieś, inni twierdzą, że w obecnych warunkach wieś większego obciążenia podatkowego nie zniesie.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#AleksanderIżycki">Reprezentantem pierwszego kierunku jest przedewszystkiem główny referent budżetowy, który dał nam obraz szlachcica z XVII w. z czupryną podgoloną, zdolnego do najbardziej rycerskich czynów, kładącego życie w każdej potyczce z największą ofiarnością dla Ojczyzny, ale nie płacącego podatków. Dzielnie kierunek ten popiera sen. Koerner, przedstawiając okropną nędzę, w jakiej żyje obecnie drobny kramikarz. Obaj nasi przeciwnicy chcieliby utrzymać przy życiu te zamierające z ubiegłych wieków typy, uważają oni, że na ich utrzymanie łożyć powinna pieniądze wieś.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#AleksanderIżycki">My wszyscy reprezentanci stronnictw ludowych polskich, ukraińskich, czy białoruskich występujemy w obraniu innego kierunku.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#AleksanderIżycki">Mocarny chłop, gospodarz naszej ziemi, obejmuje ją w swoje posiadanie, skrzętnie zagospodarowuje i stopniowo, ale bezwzględnie i systematycznie usuwa ze swej drogi różne nikłe i bezwartościowe zapory, a na miejscu bitnego szlachcica z podgoloną głową staje szary bezimienny żołnierz; wyróżnia się on może nie tyle fantazją i brawurą, ile uporem i wytrwałością; potrafi on walczyć nietylko z bagnetem w ręku, ale także uparcie umie trzymać w swym ręku pług i coraz szerzej, coraz głębiej woruje się w swoją ziemię, nie odmawia on również zapłaty podatków, całą należność z tytułu podatku majątkowego on już zapłacił i zwraca się do Was, powołując Was do spełnienia waszego obowiązku — Wasza teraz kolej. W miejsce drobnego, ginącego z głodu kramikarza, stawia on związki, spółdzielnie, stwarza nowy przemysł, wywozi masło, jaja, sprowadza narzędzia ulepszone, nawozy sztuczne, słowem budzi nowe życie.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#AleksanderIżycki">Nie pora teraz, kiedy on zaczyna się organizować, te pierwsze jego poczynania przygniatać ciężarem podatków, przeciwnie dajcie mu się wzmocnić, wzbogacić, a zobaczycie, jak życie w Państwie naszem rozwinie się bujnie i szeroko. Chłopi z całego naszego Państwa, bez różnicy: Polacy, Ukraińcy, Białorusini stają już do wielkiej pracy, każdy rok przynosi nam szalone zmiany, ten ruch trzeba widzieć, trzeba rozumieć, trzeba ocenić i do tego ruchu, do tej nowej przyszłości trzeba naszą politykę gospodarczą dostosować.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#AleksanderIżycki">S. Szarski nie zna wsi, a mimo to uważa, że wieś powinna płacić więcej podatków i to chociaż sam przyznaje, że pośrednie podatki stanowią poważną część naszego budżetu i że wieś w podatkach pośrednich uczestniczy w przeważającym procencie.</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#AleksanderIżycki">S. Koerner chciałby, żeby chłop płacił więcej, płacił w tym samym stosunku jak płaci kupiec, ale na to trzeba, aby przez ręce chłopa przesuwało się tyleż pieniędzy, ile przesuwa się przez ręce kupca, Chłop operuje przeważnie naturaljami, gotówki prawie nigdy nie widzi, wyrwanie każdego grosza z jego gospodarstwa jest to usunięcie znacznej części życiodajnej krwi z anemicznego jeszcze organizmu.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#AleksanderIżycki">My, rozjeżdżając się teraz na ferje letnie, przywieziemy chłopom, naszym wyborcom, dobrą nowinę — nietylko nie daliśmy przerzucić na nich miejskich podatków ale przywozimy im 100 miljonów zł., które pójdą na wzmocnienie gospodarstw chłopskich. Powiemy im: pracujcie, organizujcie wasze gospodarstwa, wzbogacajcie się, abyście się mogli stać jak najprędzej wielkimi konsumentami tych wszystkich produktów, których wam dostarczy wielki polski przemysł, wielki polski handel. Niech wasze kooperatywy łączą się w silne związki i zakupują masowo potrzebne wam towary.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#AleksanderIżycki">Tu jednak pozwolę sobie spytać, czy wielki polski przemysł, wielki polski handel, wielka nasza finansjera płaci należne podatki. I w odpowiedzi twierdzę, że napotykamy tu wielkie nadużycia. Nie znam akcyjnego przedsiębiorstwa, które dawałoby dywidendę, wszystkie są bezdochodowe — co to znaczy? Minister finansów szuka pieniędzy w chłopskiej chacie, w głuchej zadłużonej wsi, a ma pod bokiem banki, fabryki, handel, które tak układają swoje bilanse, że wystarcza im tylko na kosztowną administrację, na wysokie procenty od pożyczonych u ludzi wpływowych kapitałów, ale już wcale nie wystarcza ani na dywidendę dla drobnych akcjonarjuszy, ani nawet na podatki.</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#AleksanderIżycki">Rewizja tych wielkich przedsiębiorstw i pociągnięcie ich do zapłacenia należnych podatków — to powinno być nakazem najbliższych dni. Tam się znajdują sumy, a szukać po chłopskich chatach nędznych groszy — nie warto. Skórka nie wystarczy za wyprawę.</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#AleksanderIżycki">Ponieważ jestem przy głosie, niech mi wolno będzie odpowiedzieć sen. Hasbachowi, że podczas moich bytności w Poznaniu i na Pomorzu obserwowałem miejscowych polskich urzędników. Wyniosłem wrażenie, że tam są jacyś inni urzędnicy niż w Królestwie, a nawet w Galicji. Są to Polacy, ale pruskiego drygu, pruskiej kultury. Nauczyli się oni od swoich profesorów pewnych form i stosują je z dokładnością bezdusznej maszyny. Są tam jeszcze i nieskasowane pruskie prawa, które wprowadził pruski rząd i które urzędnik polski, o pruskiej kulturze, stosuje z pruską bezwzględnością. Ja myślę, że s. Hasbach w tych warunkach powinien się czuć bardzo dobrze, to mu powinno przypominać minione niedawno czasy, które zapewne mile wspomina.</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#AleksanderIżycki">Byłem kiedyś przed wojną w Poznaniu i zażądałem połączenia telefonicznego z Nr. 2332. Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy mi kazano wyrecytować ten numer po niemiecku, bo po polsku w Poznaniu nie idzie. W pierwszej chwili dziwiłem się bardzo i z trudem zdołałem numery te poprzewracać zamiast 23–32, drei und zwanzig-zwei und dreissig.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#AleksanderIżycki">Muszę już kończyć, nie mogę jednak nie wyrazić w imieniu mojego stronnictwa pretensji do Ministra Rolnictwa z powodu skarg, jakie do nas napływają przeciwko administracji leśnej, która ludność okoliczną gnębi i bezmyślnie prześladuje. Nie sprzedaje się miejscowej ludności gałęzi ale się je pali, zbrakowany materjał piłuje się w metry, a nie pozwala się go używać na remont budynków, pastwisk w lasach nie dają, ziemię dzierżawioną wysoko opłacaną odbierają dawnym dzierżawcom i oddają za grosze swoim protegowanym, lub przeznaczają na leśniczówki.</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#AleksanderIżycki">Najlepsze części parcelowanych rządowych majątków zalesia się, a lotne piaski przeznacza się na parcelację. Otacza się opieką dzikie zwierzęta, a z ludźmi prowadzi się systematyczną walkę. Okłada się tę ludność sztrofami i karami, rywalizując pod tym względem o lepsze z policją, która również zasypuje świat cały masą nakazów i kar doraźnych.</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#AleksanderIżycki">Jakoby ta nawałnica kar zaczyna ustawać już po lewej stronie Wisły, ale poczynając od Pragi aż do samych Stołpców jeszcze mamy ulewny deszcz najniesprawiedliwszych i najbezmyślniejszych kar. Należy natychmiast zaniechać rozrachunków wyborczych. Księża tam straszą zdenerwowaną ludność piekłem po śmierci, a policjanci robią piekło jeszcze za życia wszystkim tym, na których mają podejrzenie, że głosowali na „3”.</u>
<u xml:id="u-46.15" who="#AleksanderIżycki">Minister Składkowski zarzuca nam, że przy wyborach powoływaliśmy się na imię Marszałka Piłsudskiego. Było cokolwiek inaczej. W każdym razie Marszałek Piłsudski nie jest własnością ani Ministra Składkowskiego ani panów z B. B. Wierzymy, że polski sfinks pokażę swoje prawdziwe oblicze. Do tego czasu zmuszeni jesteśmy uprawiać opozycję, którą prezes naszego stronnictwa słusznie nazwał opozycją „swoistą”.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Gruszczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Wysoki Senacie! Toczy się tu spór między wsią a mieszczaństwem, kto płaci podatki, bo rzeczywiście budżet państwowy funduje się na 75% podatków pośrednich, o które tu właśnie spór się toczy. Jedni wyliczają, że wieś płaci 3.30 zł. na głowę, a że miasto płaci 77 zł. i dążą do tego, żeby ten stosunek zmienić. Otóż i tu niema prawdy, i tu niema prawdy. Te 80, czy 75% podatków pośrednich czy to z monopoli, czy z podatku obrotowego i inne pośrednie ciążą zawsze na tych, którzy ich z siebie zrzucić nie mogą. A więc zarówno miasto płaci podatek obrotowy i całkowicie zrzuca go na mieszkańców wsi, jak również mieszkaniec wsi, sprzedając produkty swoje, zboże i inne rzeczy, przerzuca na mieszkańców miast. I ci bogatsi jak w mieście tak i na wsi rzucają tym podatkiem i w końcu trafia on w tego ostatniego, który go już nie może odrzucić. To jest piłka i ta piłka w końcu w mieście spada na robotnika fizycznego i na urzędnika, bo ten ma określoną pensję, nikomu przerzucić nie może, tak, że on te 75% zapłaci, a na wsi zapłaci tylko bezrolny chłop, i małorolny chłop, który już 1 lutego musi kupować żyto, czy na zasiew, czy na wyżywienie.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów, my musimy raz jeszcze stwierdzić, że Polska opiera się tylko na tych wielkich masach robotników wiejskich i miejskich, fizycznych i umysłowych. W świecie jest zasada prosta — kto płaci, ten powinien rządzić swoim groszem. 76% bilansu Państwa pokrywa ta wielka masa proletariatu miejskiego i wiejskiego i dlatego wszelkie dążenia reakcji polskiej, wyrażone tutaj wczoraj przez s. Głąbińskiego, o jakiemś zreformowaniu systemu konstytucyjnego, o wyborach wyglądają tak: ty płać, a ja będę rządził. To byłoby niedopuszczalne i nie odpowiadałoby sprawiedliwości. Ten sam p. s. Głąbiński twierdzi, że długie lata będziemy się jeszcze musieli opierać na podatkach pośrednich. Wskazywał, że z Anglji wzoru brać nie można. A więc, opierając się na Waszej kapitalistycznej podstawie, że kto ma akcje, kto płaci — ten ma głos, powiem Wam, że ponieważ tym akcjonarjuszem jest tutaj proletarjat miasta i wsi, więc wszelkie zamachy na Konstytucję, na nasze głosy do ciał prawodawczych odpieramy.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Największe żale wygłasza się tu z powodu podatku obrotowego. My jako socjaliści nie zachwycamy się tym podatkiem również, choć go można przerzucać, ale nie mogę ja pominąć jeszcze jednej warstwy, która jest kupiecką, czy przemysłową, a przecież odrzucić go nie może, — to jest drobnomieszczaństwo, ten mały sklepikarz, nie kupiec, bo kupiec to co innego. Weźmy tego sklepikarza, mającego 5 bułek, 2 paczki zapałek, trochę gilz, — to jest ten, który oczywiście z powodu konkurencji małych sklepiczków podatku odrzucić nie może. Bo któż to jest? To jest ten bezrobotny, którego żona ten handel utrzymuje. Tak samo nie może odrzucić go taki rzemieślnik drobny, czy szewc, czy kopyciarz, czy krawiec, który nie ma czeladników.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Dlatego zwracam się tu do p. Ministra Skarbu, żeby skorzystał z praw, które mu przysługują, ażeby izby robiły ulgi tym co mają prawo odwołać się do magistratu, do urzędów gminnych z podaniem o zaświadczenia, że są ubodzy, że nie mogą płacić tej sumy — tembardziej, że te sumy podatkowe są zwykle wzięte z powietrza. Znam takich, którzy mają płacić 600 zł., od 1924 r. zalegają, a wsypali im takie sumy, że można ich sprzedać ze wszystkiemi meblami całej rodziny i ubraniem i tej sumy nie otrzymać. P. Minister wie o tem i sam dąży do oczyszczenia swej buchalterji przez wykwitowanie tej sumy, która jest teoretyczną, a nie praktyczną.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Oczywiście zaznaczam, że podatkiem obrotowym nie jestem zachwycony. Musimy domagać się od Rządu i ciał prawodawczych, żeby system podatkowy należycie zreformowały odpowiednio do ustroju Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów, chciałbym jeszcze wspomnieć o monopolach. Wysoka Izba przypomina sobie te przemówienia przy wykupie monopolu tytoniowego, — ile było płaczu, że tej prywatnej własności zabiera się fabryki tytoniu, pamiętam dokładnie ile Z. L. N. biadał, że Państwo zrobi na tem zły interes. Mówiono, że gdy urzędnicy zaczną rządzić, to się wszystko zaprzepaści. Jednak dzisiaj p. Minister Skarbu stwierdza, że to jest jeden z największych dochodów budżetu, że daje 400 miljonów czystego dochodu, to jest oswobodzenie siły płatniczej obywateli. Więc uważam, że tak samo trzeba nam będzie rozstrzygnąć sprawę zwiększenia produkcji monopolowej Państwa. Aczkolwiek to jeszcze nie dojrzało, to jest sprawa międzynarodowa, ale przed nami stoi już blizko sprawa wykupu kopalń węgla, nafty i innych przedsiębiorstw. Państwo zrobiłoby na tem dobry interes, odciążyłoby podatników znacznie i nie byłoby tego płaczu, że są tak wielkie podatki.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Strona wydatków. Już przedmówca mój s. Sokołowski scharakteryzował stanowisko Rządu względem swych pracowników pod względem finansowym. Złożyliśmy tu wniosek w sprawie podwyżki 25%, jednak chcę zaznaczyć, że Rząd polski nietylko pod względem pieniężnym nie dba o swoich pracowników. Dam przykład. Ministerstwo Rolnictwa ma wielkie lasy państwowe, każe leśniczemu pilnować, aby chłop gałęzi nie ukradł, każe pilnować aby odpowiednią ilość tego drzewa Anglikowi czy Niemcowi oddać, a tymczasem ten leśnik, czy gajowy — znam takie miejsca i mogę je wskazać, gdy kto bliżej tem się zainteresuje — dwa lata jest bez dachu, dom jest, ale dach się zawalił i on nie może dostać drzewa na pokrycie dachu. Leśniczy, który ukończył uniwersytet i 3–4 lata pracuje, mieszka u chłopa w jednej izbie. To nie jest traktowanie sprawiedliwe instytucji, która się rozwija. Tyle się pisze o dobrych fabrykantach, że gdy zakładają kopalnję, to odrazu przytem budują domki dla pracowników, przytułki dla dzieci i t. d. Tymczasem Rząd zamiast być wzorem, tego wszystkiego nie robi. Choćby taki przykład jeszcze, że są kolejarze, którzy mieszkają w wagonach po dwa lata. Rozumie się, że nie można wszystkiego odrazu zrobić, ale żeby nie dać prawa leśniczemu, żeby mógł wziąć drzewo na pokrycie dachu, to już jest niedbałość tylko.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Szukamy tej podatkowej siły, nie możemy znaleźć, a ona odrazu z nieba nie spadnie. Na to trzeba podnieść siłę ekonomiczną wielkich mas bezrolnych i małorolnych, których będziemy musieli obdarzyć warsztatem pracy i wtedy dopiero będziemy mogli podnieść kulturę i wtedy dopiero dochody Państwa będzięmy mogli zwiększyć. A co się robi w tym kierunku? 2% całego budżetu teoretycznie przeznacza się na tę reformę rolną. A ja z przykrością stwierdzam, iż w sprawozdaniu po. ministrów jest powiedziane, że w roku 1927/28 było preliminowane 20 miljonów na meljorację, na czynności Banku Rolnego, a wydane zostało tylko 6,5 miljona, więc chociaż budżet dał 200 miljonów naddatku, jednak w wydatkach na tak ważne zadanie Państwa, jakiem jest reforma rolna, z 20 miljonów wydano 6,5 miljona. Stwierdzam jeszcze gorsze rzeczy, na któreby nie pozwolono w żadnym z urzędów samorządowych. Do Banku Rolnego od tych gospodarzy, którzy dawniej brali kredyty, wpłynęło jako procenty 9 miljonów zł., a wydało się tylko 6 i pół miljona, więc pytam się, gdzie się podziało 2,5 miljona, czy poszły do rezerw? Nie byłoby zarzutu, gdyby p. Minister nie miał pieniędzy, gdyby budżet nie był pokryty w pełni, ale skoro z tych 9 milionów, jakie dał Bank Rolny, wydano 6,5 miljona tylko, to świadczy, że Minister Reform Rolnych nie umiał mocno domagać się od p. Ministra Skarbu i powiedzieć: oddaj mi chociaż moje pieniądze.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Pomijam już to, że ceny ziemi są tak wysokie, iż nie dają możności nabywania jej bezrolnym i małorolnym. Zaznaczę tylko, że wśród Panów tutaj, bo słyszałem to na Komisji Rolnej, były poglądy, że reforma rolna straciła ostrość. Nie zapominajmy przeszłości, bo historja lubi się powtarzać. Otóż był minister w Rosji, który oświadczył, że z początku uspokojenie, a potem reforma. Kiedy zaś było uspokojenie, to reform nie było. Bodajże to samo jest u nas z reformą rolną. W pierwszym roku był wielki krzyk gwałt, bo bolszewicy nacierali, więc reformę rolną trzeba było zrobić jak najprędzej, a kiedy reforma rolna zaledwie w jednej 68 części jest może wykonana, to teraz wołają o uspokojenie, mówią że można nawet to ministerstwo skasować dołączyć do Ministerstwa Rolnictwa, bo nie jest to tak ważna sprawa, A przecież inne narodowości, jak tu słyszeliśmy obecnie, jak to słyszeliśmy od rolników ukraińskich, czy polskich, skarżą się, że głód ziemi jest wielki, i że Rząd temu nie zapobiega. Posłuch na wsi każdy da temu, kto ziemię obieca. Jeżeli Państwo nie chce, żeby ktoś inny obiecywał, to Państwo w następnym budżecie niech nie wstawia 2%, aby potem wykonać 3/4%, ale niech da znacznie większy procent i wykona w całej pełni.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#komentarz">(Głosy: Brawo!)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#JulianSzymański">Zarządzam 1-godzinną przerwę do godziny 21-ej.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#JulianSzymański">Wznawiam posiedzenie. S. Kłuszyńska w sprawie formalnej ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie! Wobec bardzo spóźnionej pory i wobec tego, że jest jeszcze kilku mówców zapisanych do głosu, że jest jeszcze ustawa amnestyjna na porządku dziennym, zdaje się, że byłoby rzeczą racjonalną dziś przerwać obrady i rozpocząć je jutro o godz. 10-ej rano, ponieważ niezawodnie nie zaszły żadne wypadki, któreby zmuszały Izbę do nocnych posiedzeń. W Sejmie były posiedzenia nocne, bo tam zależało na terminie, nas żaden termin, zdaje się, nie wiąże. Mieliśmy obradować do 26-go, dzisiaj jest 21-szy, i zdaje mi się, że z zupełnym spokojem moglibyśmy odroczyć posiedzenie do jutrzejszego dnia do 10-ej rano.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#JulianSzymański">Kto z Panów Senatorów jest za tym wnioskiem, proszę wstać. Stoi mniejszość.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#komentarz">(Głos: Większość.)</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#JulianSzymański">Proszę pp. Sekretarzy o obliczenie. Zarządzam głosowanie przez drzwi. Proszę Panów, którzy są za odroczeniem posiedzenia, żeby przeszli przez drzwi z napisem „tak”.</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#komentarz">(Po obliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#JulianSzymański">Wynik głosowania jest następujący: za wnioskiem głosowało 42 senatorów, przeciw wnioskowi — 38.</u>
<u xml:id="u-51.5" who="#JulianSzymański">Wobec tego posiedzenie odraczam do jutra do godz. 10 rano.</u>
<u xml:id="u-51.6" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 35.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>