text_structure.xml 150 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JędrzejMoraczewski">Otwieram posiedzenie. Protokół 248 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 249 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Harasz i Ledwoch. Listę mówców prowadzi p. Ledwoch.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#JędrzejMoraczewski">Udzieliłem urlopów posłom Prószyńskiemu i Kuryłowiczowi na 2 dni.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#JędrzejMoraczewski">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: sprawozdanie Komisji Budżetowej i Skarbowej o projekcie ustawy o środkach złagodzenia przesilenia finansowego (druki nr 2159 i 2096). Jako sprawozdawca głos ma p. Romocki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PawełRomocki">Wysoka Izbo! Ustawa o upoważnieniu Rządu do zaciągnięcia pożyczek państwowych oraz o biletach skarbowych, bilonie i pomocy dla instytucji kredytowych jest jedną z trzech ustaw, zwanych potocznie sanacyjnemi, którą Rząd wniósł do Sejmu w dniu 6 października r. b., a której pierwotny tytuł brzmiał: ustawa o szczególnych środkach złagodzenia przesilenia finansowego.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PawełRomocki">Ustawa ta, będąca przedmiotem mego sprawozdania w imieniu połączonych Komisji Budżetowej i Skarbowej, obejmuje swą treścią środki charakteru walutowego i finansowego, a przeto pozwolę sobie przypomnieć Wysokiej Izbie w głównych zarysach przebieg wydarzeń, związanych z tym przedmiotem od chwili założenia Banku Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#PawełRomocki">W dniu 10 maja 1924 r. spółka akcyjna Bank Polski była w posiadaniu 70 milionów zł w złocie i 180 milionów zł w dewizach po potrąceniu zobowiązań banku w walutach zagranicznych. Pokrycie to, będące podstawą emisji biletów bankowych, wzrastało w liczbach absolutnych do końca 1924 r. dochodząc sumy około 350 milionów przy obiegu banknotów 550 milionów. Tak wysokie pokrycie dało się utrzymać w tym okresie pomimo znacznego deficytu w bilansie handlowym, który to deficyt wyniósł za cały rok 1924 około 200 milionów zł. W roku 1925 wskutek niedostatecznej ochrony celnej dla produkcji przemysłowej, jak również wskutek nieurodzaju w roku poprzednim, bilans handlowy, a zatem i płatniczy kształtował się coraz niepomyślniej. W związku z tem zapasy dewiz w Banku Polskim malały, zwłaszcza w szybkiem tempie od maja, wskutek czego Bank Polski kurczył obieg biletów bankowych, przy jednoczesnem obniżaniu stopy pokrycia. W maju Rząd wstąpił na drogę zarządzeń celnych, zmierzających do poprawy bilansu handlowego, akcja ta jednak, działając na dłuższą metę, nie zapobiegła zachwianiu się kursu złotego, które też nastąpiło w końcu lipca. Zachwianie kursu złotego pociągnęło za sobą zaniepokojenie wśród posiadaczy wkładów w instytucjach kredytowych, a w następstwie run na banki prywatne. Osłabienie prywatnych instytucji kredytowych, skurczony obieg biletów bankowych i rygorystyczna segregacja materiału wekslowego w Banku Polskim, wytworzyła ciasnotę kredytową, której napięcie wzrasta w sposób, wymagający natychmiastowych środków zaradczych.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#PawełRomocki">Część tych środków wskazana jest w projekcie ustawy przedłożonej. Przedłożenie to przypada na moment, kiedy nastąpiła poprawa przynajmniej w jednym kierunku. Zarządzenia celne doprowadziły do aktywności bilansu handlowego za wrzesień, a przeto jest uzasadniona nadzieja, że złoty zostanie na trwałe zabezpieczony od strony bilansu płatniczego. Pozostaje natomiast troska o zwiększenie zapasu dewiz w Banku Polskim i powiększenie emisji biletów bankowych, a następnie o jak najszersze zaspokojenie potrzeb kredytu.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#PawełRomocki">Dyskusja ogólna w połączonych komisjach wybiegała znacznie poza zakres spraw walutowych i finansowych. Większość mówców w komisji podkreślała szczególnie wzajemną zależność pomiędzy wszystkiemi elementami gospodarstwa narodowego oraz konieczność równoczesnego sanowania tych wszystkich elementów, których osłabienie zagraża pomyślności finansowej Państwa i dobrobytowi ludności. Podniesiono również z cała troską o przyszłość kwestię należytego zużytkowania ewentualnej pożyczki zagranicznej, na cele produkcyjne i obficie fruktyfikujące, aby obciążenie z tego tytułu mogło zostać z nawiązką pokryte przez zwiększony dochód społeczny.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#PawełRomocki">W projekcie rządowym omawianej ustawy komisja poczyniła szereg istotnych zmian, których ogólne tendencje wyrażają się w ścisłem określeniu kompetencji władz wykonawczych i w zapewnieniu należytej kontroli nad wykonaniem ustawy. Z tego powodu ustawa po wprowadzeniu zmian przez komisję nie posiada charakteru ramowego, odjęte zostały jej cechy plein pouvoir'u — pełnomocnictwa, składa się z kilku ograniczonych upoważnień, z zastrzeżeniem dla władz ustawodawczych decyzji w sprawach ogólniejszej natury, których aktualność powstanie z chwilą zawarcia pożyczki zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#PawełRomocki">W art. 1 upoważnia się Rząd, Ministra Skarbu, do zaciągnięcia pożyczki zagranicznej do wysokości 600 milionów złotych na cele gospodarcze, przyczem ten moment, że przeznaczenie tej pożyczki jest właśnie takie, a nie inne, został bardzo silnie podkreślony. Jest powiedziane, że pożyczka ta nie może być użyta na cele budżetowe, ani też na cele administracji, czy przedsiębiorstw państwowych, czy też monopoli. Rząd zrezygnował z tego momentu, który podkreślił w pierwotnej ustawie, że pożyczka może być zaciągnięta przy wydzierżawieniu jednego z monopoli.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#komentarz">(Głos w centrum: P. P. S. nie pozwala.)</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#PawełRomocki">Utrzymała się natomiast stylizacja tego rodzaju, że Rząd jest upoważniony do zaciągnięcia pożyczki pod zastaw dochodów jednego z monopoli.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#PawełRomocki">W końcu tego artykułu dodane zostało zastrzeżenie, że „w przeciągu dni 30 po zawarciu umowy o pożyczkę Minister Skarbu złoży Sejmowi sprawozdanie o warunkach zaciągniętej pożyczki i przedstawi projekt ustawy, dotyczącej celów i sposobu użycia pożyczki i sposobu kontroli państwowej nad prywatną produkcją i handlem, korzystającemi z kredytów tej pożyczki”. Jeżeli zaś chodzi o ogólne określenie celów, na które ma być zaciągnięta pożyczka zagraniczna, to oczywistą jest rzeczą, że zaciąga się ją w celu wzmocnienia obiegu pieniężnego, w celu powiększenia zapasu dewiz w Banku Polskim i zadośćuczynienia tym sposobem potrzebom kredytowym bezpośrednio i za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#PawełRomocki">W art. 1 pierwotnego przedłożenia rządowego zawarte było również upoważnienie do zawarcia pożyczek, t. zw. interwencyjnych. Ta sprawa została ujęta przez komisje w osobnym artykule nowym, art. 2.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#PawełRomocki">Sprawa ta przedstawia się w sposób następujący: W chwilach trudnych, w chwilach, kiedy kurs pieniądza może ulec wahaniom, następuje konieczność interwencji, skupowaniu złotego Polskiego na giełdach zagranicznych. Dotychczasowe kroki Rządu, zmierzające w tym celu, wyrażają się w zawarciu kilku pożyczek na łączna sumę 29 milionów złotych, a następnie dwóch pożyczek, zaciągniętych przez Bank Polski także na ten cel w ilości około 16.000.000 dolarów.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#komentarz">(Głos: 16.000.000 dolarów, czy złotych?)</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#PawełRomocki">Dolarów.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#komentarz">(Głos: Przez Bank Polski?)</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#PawełRomocki">Tak. Te sumy, aczkolwiek nie wyczerpane dla interwencji dotychczasowej, jednakowoż mogłyby się okazać potrzebne przy większem powikłaniu w gospodarstwie narodowem. Na wszelki wypadek musimy zabezpieczyć się przeciw tym wahaniom, musimy być w posiadaniu większej ilości pożyczek zagranicznych do dyspozycji dla interwencji. Pożyczkę interwencyjną należy rozumieć nie jako wydatek jednorazowy bezzwrotny, ale jako środek nieco kosztowny zapewne, ale konieczny i skuteczny. Pożyczka ta zwraca się w znacznej mierze, a polega to na wracaniu do Skarbu Państwa tych ilości złotych polskich, jakie zostały zakupione w drodze interwencji na giełdach zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#PawełRomocki">Do tego artykułu komisja dodała nowe dwa ustępy. Pierwszy postanawia, że „w przeciągu 14 dni po zawarciu każdorazowej pożyczki zagranicznej Minister Skarbu złoży Komisji Kontroli Długów Państwa sprawozdanie o warunkach zaciągniętej pożyczki”. Jest to właśnie ta tendencja, o której mówiłem poprzednio. I wreszcie przyjęto ustęp ostatni: „Waluty te zostaną przekazane do Banku Polskiego”. Ten ostatni ustęp jest właściwie stwierdzeniem tego, co jest oczywistością, temi walutami bowiem oczywiście musi dysponować instytucja emisyjna.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#PawełRomocki">Druga sprawa, którą reguluje projekt komisyjny ustawy, jest emisja biletów skarbowych. Dotychczasowe upoważnienie Skarbu Państwa do emitowania biletów skarbowych ograniczało się do 40 milionów złotych, zachodzi jednak konieczność ulżenia życiu gospodarczemu przedewszystkiem w zakresie kredytu, dopuszczenia pewnych walorów na rynek pieniężny, któreby zastępczo funkcjonowały jako pieniądz. Otóż ponieważ dotychczas Rząd na mocy istniejącego upoważnienia wypuścił około 36 milionów biletów skarbowych, więc upoważnienie dalsze, opiewające na 100 milionów biletów skarbowych, da w rezultacie wzmożenie obiegu o 64 miliony.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#PawełRomocki">Bilety skarbowe są przeznaczone dla życia gospodarczego. Rozumieć należy, że zostaną one przekazane Bankowi Gospodarstwa Krajowego w tym celu, żeby Bank Gospodarstwa Krajowego rozprowadził w życiu gospodarczem ten walor. Żeby zaś zapewnić biletom skarbowym łatwość obiegu i obrotu w gospodarstwach prywatnych. Komisja wprowadziła poprawkę, że Skarb Państwa jest upoważniony do wymiany biletów skarbowych na bilety zdawkowe w pewnej stopie, mianowicie w 50%, a więc jest upoważniony do emitowania biletów zdawkowych ponad normę, która określają ustawy o biletach zdawkowych i bilonie.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#PawełRomocki">Te bilety skarbowe, wprowadzone do życia gospodarczego, w ostatecznym rezultacie wobec zastrzeżenia, że przy ich pomocy można płacić tak podatki, jak wszelkie świadczenia dla Rządu, wrócą niewątpliwie do kas skarbowych. Stąd należy przypuścić, a raczej być pewnym, że Skarb Państwa będzie korzystał z prawa płacenia niemi należności, przypadających bądź z tytułu dostaw, bądź też z tytułu nawet zasług personalnych.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#PawełRomocki">Aby zaś uniknąć tej okoliczności, że bilety skarbowe znalazłyby się w obiegu w ilościach 100.000.000. a jednocześnie znalazłyby się również w obiegu bilety zdawkowe przeznaczone na ich wymianę, to jest, że ogólna suma sięgałaby 150.000.000, a nie 100.000.000 została wstawiona do tego artykułu klauzula, że operacje biletami skarbowemi i biletami zdawkowemi będą prowadzone przez Bank Polski za pomocą specjalnych rachunków. W ten sposób mamy gwarancję, że owa emisja biletów zdawkowych ponad normę 12 złotych na głowę nie nastąpi bez osiągnięcia tego celu, jaki zamierzony jest w tym artykule. Wreszcie w artykule tym dodany został ustęp ostatni, brzmiący znowu analogicznie jak w art. 2: „Komisja Kontroli Długów Państwa obowiązana jest czuwać nad wykonaniem tych postanowień”.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#PawełRomocki">W art. 4 mówi się o zużytkowaniu części pożyczki zagranicznej do czasu, póki nie będzie wydana ustawa, o której mówi art. 1, a więc ustawa o celach i sposobach zużytkowania pożyczki zagranicznej. Do czasu wydania tej ustawy Rząd po zawarciu pożyczki ma prawo przekazać na fundusz gospodarczy sumę 100 milionów złotych. Jednocześnie komisja stanęła na stanowisku, że statut państwowego funduszu gospodarczego winien być zatwierdzony przez Sejm, a więc tem samem potwierdza jeszcze raz konieczność ścisłego sprecyzowania przez izby ustawodawcze celów i sposobów zużycia pożyczki zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#PawełRomocki">Art. 5 omawia kwestię bilonu i biletów zdawkowych. Dotychczasowe trzy rozporządzenia p. Prezydenta Rzeczypospolitej nie są wystarczające, okazało się mianowicie, że np. podział na obieg bilonu srebrnego w ilości 8 zł. na głowę, a niklowego i brązowego w ilości 4 zł na głowę jest nieodpowiedni, i że należy poprostu ogólnie określić, iż ilość bilonu srebrnego, niklowego i brązowego powinna wynosić na głowę 12 zł, oczywiście poza tą kwotą, ewentualnie kwota 33 milionów biletów zdawkowych Pozostaje, które będą przeznaczone na wymianę biletów skarbowych.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#PawełRomocki">Następnie w tym samym art. 5 jest mowa o tem, aby monetę srebrną zastąpić monetą zdawkową w odcinkach o wartości nie wyżej 5 zł, a więc 1, 2 i 5 zł. Artykuł ten został uzupełniony krótkim ustępem, że obieg biletów zdawkowych i bilonu 12 zł. na głowę rozumie się oprócz emisji biletów zdawkowych, wskazanej w art. 3 na wymianę biletów skarbowych.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#PawełRomocki">Wreszcie w art. 6 upoważnia się Ministra Skarbu do udzielania pomocy instytucjom kredytowym, które się znajdują w szczególnie trudnem położeniu. Wspomniałem już, że w okresie zachwiania się złotego run na instytucje kredytu prywatnego wywołał konieczność pomocy Rządu. Skarb Państwa przyszedł z tą pomocą w wysokości 3 milionów zł. Pomoc i nadal może się okazać konieczną i z tego powodu umieszczono kwotę 100 milionów zł, na pomoc dla banków prywatnych, w szczególności dla zabezpieczenia przez Skarb Państwa spłaty zobowiązań tych instytucji.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#PawełRomocki">Usunięto z projektu rządowego dwa artykuły; dawniejszy art. 5, który mówił o nadzorze nad czynnościami bankowemi banków prywatnych, gdyż komisja stanęła na stanowisku, że dotychczasowe uprawnienia Rządu, wynikające z rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 grudnia 1924 r., najzupełniej wystarczają. Również usunięto dawniejszy art. 7, który mówił o obowiązkach zarządców funduszami publicznemi i funduszami, pochodzącemi ze składek i ofiar, a to z powodu, że rzecz ta określana w trzech szybko po sobie następujących rozporządzeniach p. Prezydenta Rzeczypospolitej, wymaga uregulowania przez osobną ustawę, a przedmiot ten nie wiąże się ściśle z obecną ustawą i nie jest taki pilny, jak inne środki, omawiane w tym projekcie ustawy.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#PawełRomocki">Upraszam Wysoką Izbę o przyjęcie ustawy w brzmieniu, przedłożonem przez komisję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PWierzbicki">Zawsze gdy widzę kolegów, spieszących z obrad sejmowych na górę, to życzliwie i serdecznie przestrzegam, żeby nie męczyli zbytnio serca. A całe Państwo Polskie męczy, sobie serce. Od powstania swego Rzeczpospolita z niesłychanym pośpiechem pędziła, naprzód, realizowała poszczególne dążenia i trwoniła siły. Trwoniła siły dlatego, że droga do równowagi i harmonijnej budowy Państwa przez osiąganie różnych nieskoordynowanych celów wymaga nieskończenie większego wysiłku, niż jeśli się prowadzi tę samą pracę od pierwszego kroku z nieustającą myślą o całości. Więc ponieważ wysiłki nasze były bardzo, często niezmiernie intensywne, i wytężone, ale bardzo rzadko skoordynowane, ponieważ bardzo rzadko szliśmy wspólnie, a bardzo często szliśmy odmiennemi drogami — dlatego jeszcześmy tej równowagi i tej harmonijnej budowy nie osiągnęli, a zmęczyliśmy już sobie serce. Ale tęsknota do tego ideału harmonii zawsze nam przyświecała. Bo jeżeli mamy piękne karty w życiu politycznem wszystkich stronnictw, to najpiękniejszym był ten moment, kiedy cały Sejm w obliczu niebezpieczeństwa wojennego zdobył się na wspólny program i na wspólny rząd.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(P. Rudziński: Na uchwalenie reformy rolnej, aby potem wykpić tych żołnierzy.)</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#PWierzbicki">I to była najpiękniejsza karta w naszych dziejach, a jak wszyscy ją cenimy, widać z tego, że każdy z nas dąży do osiągnięcia wspólnego programu i każdy w tym czy innym momencie wspomina o takim programie jako o celu zorganizowanego życia parlamentarnego.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#PWierzbicki">Polska pięła się wzwyż niezmiernie szybko, tak szybko,...</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#komentarz">(P. Rudziński: Wtedy ze strachu przed bolszewikami robiło się dużo obietnic, ale kłamliwych obietnic)</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#PWierzbicki">... że niektórym stronnictwom nawet już brak tchu do kontynuowania prac sejmowych j dążą do rozbicia tej Izby i zwołania nowych wyborów, choć jednocześnie zastrzegają, że będzie jeszcze parę tygodni czasu intensywnego życia sejmowego, kiedy środki sanacji na dobę bieżącą się ustali i nawę państwową pchnie się na nowe drogi.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#komentarz">(P. Rudziński: To jest dla Pana interes lewiatański, dlatego Pan tak mówi?. P. A. Piotrowski: A Pan nie ma interesu?)</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#PWierzbicki">W myśl tego, co powiedziałem, wszelki interes, czy to będzie interes drobnego rolnika, czy lewiatański, sam w sobie traktowany, nie doprowadzi do celu. Do celu może doprowadzić tylko ogólne sharmonizowanie potrzeb życia.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#PWierzbicki">Dlaczego znaleźliśmy się w tej sytuacji, która rzeczywiście jest nie do wytrzymania? Dlatego, że niema ani jednej warstwy narodu, czy to będzie drobny rolnik, czy rolnik wielki, czy przemysłowiec, czy poseł sejmowy, czy działacz społeczny — nie ma ani jednej warstwy, któraby dziś nie pracowała w próżni, to jest bez wyniku. I dlatego też wszystkim brak tchu, i dlatego też całe życie gospodarcze ustaje, i faktycznie wszyscy tak ekonomiści, jak również wszystkie kluby poselskie w charakterystyce sytuacji są w zgodzie. Życie i niedola zniwelowały różnicę poglądów. Gdy zwrócimy się do naszych ekonomistów, czy to do profesora Krzyżanowskiego, czy do prof. Rybarskiego, czy prof. Romera, który wystąpił w dniach ostatnich ze znakomicie przemyślaną krótką broszurą o drogach wyjścia z sytuacji — wszyscy ci uczeni w ocenie sytuacji są zgodni.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#PWierzbicki">Tak samo są zgodni i wszyscy niemal posłowie, którzy pracowali w Komisjach Skarbowej i Budżetowej. Gdy przemawiał p. Łypacewicz, czy p. Moraczewski, czy p. Chądzyński, czy p. Dunin lub p. Hausner, to jeśli była między nimi różnica poglądów na drogi wyjścia, jednak różnicy poglądów na charakter sytuacji obecnej — nawet gdy mówił p. poseł Byrka...</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#PWierzbicki">... — nie było. Proszę Panów, to jest już dowód pewnej harmonii narodu i dowód, żeśmy przejrzeli na oczy i umiemy widzieć to, co jest. To jest już wielki dorobek, bo to jest trzeźwe patrzenie na rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#PWierzbicki">A jeśli poszukamy tego najistotniejszego, najgłębszego źródła zła, to istotnie jest niem to, co tak znakomicie określił prof. Krzyżanowski w swojej niedawno napisanej broszurze — źródłem zła jest ogólne zbiednienie. I przecież znakomicie godzi się to z twierdzeniem p. Moraczewskiego, który wyjaśnił, że wszystkie nasze kapitały zostały zużyte i zniweczone i że w tej chwili w wolnej Rzeczypospolitej oszczędności wszystkich warstw, dorobek całych pokoleń, stopniał zaledwie do 5% tego, co miały poszczególne części Polski w czasie, gdy należały jeszcze do obcych ciał politycznych. Wszyscy zbiednieliśmy i wszyscy stoimy wobec rozbitych marzeń. W niedoli jest drobny rolnik, który nie może dźwignąć swego gospodarstwa, a przecież dobrobyt rolników, tych najliczniejszych rzesz w kraju jest najistotniejszą podstawą powszechnego dobrobytu. W niedoli są robotnicy, i słusznie mówił p. Moraczewski, że to jest tragedia narodu, jeśli 30% robotników jest całkowicie bez pracy, a dalsze 10% pracuje po parę dni w tygodniu, a więc również należy do kategorii bezroboczych tak, że 60% rąk wytwórczych musi wykarmić nie tylko siebie, ale i tych 40%, którzy są bez pracy. Dlatego też wysiłek tych, którzy pracują, jest coraz cięższy i coraz trudniejszy, bo coraz większe brzemię tych, co nie pracują, a których wyżywić trzeba, leży na ich barkach. A taka sytuacja, kiedy nie tylko liczba bezrobotnych wzrasta, ale się coraz zwiększa brzemię ciążące na wyczerpanych już organizmach pracujących, jest rzeczywiście sytuacją ponad siły, i robotnik w tej sytuacji widzi przed sobą już tylko klęskę i rozpacz.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#PWierzbicki">A jeżeli weźmiemy pod uwagę wielkie rolnictwo, to cóż tam widzimy? Widzimy również mimo urodzaju załamanie produkcji dlatego, że i wielki rolnik nie ma środków na jej prowadzenie. Zaciągnął on kredyty krótkoterminowe w nadziei zrealizowania urodzaju, w nadziei polepszenia się koniunktur gospodarczych, w nadziei zdobycia normalnego długoterminowego kredytu inwestycyjnego. Mógł mieć tę nadzieję jeszcze kilka miesięcy temu, gdyż od chwili stabilizacji waluty z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc wolno lecz stale zwiększał się przyrost oszczędności narodowych, tak że oszczędności, złożone w bankach prywatnych, niezbyt dawno jeszcze wynosiły prawie tyle, co sumy, które wpuszczał do obiegu przez dyskonto weksli Bank Polski. A więc oszczędności prywatne mogły już były dawać gospodarstwu społecznemu drugie tyle, co dawało dyskonto instytucji emisyjnej, a więc wyrastała powoli siła, równorzędna z Bankiem Polskim, i siła ta z każdym miesiącem potężniała i jako źródło kredytu zaczynała przerastać już Bank Polski. I całą nadzieją większego rolnika było, że zdobędzie on z tego źródła długoterminowy kredyt na produkcję i w ten sposób pchnie swoje gospodarstwo. I w oczekiwaniu tego zaciągał na drogi procent kredyt krótkoterminowy, lecz nadzieja ta zawiodła i doprowadziła go do tego, że się dziś ugina pod ciężarem płaconych procentów. I zgodną jest opinia i ekonomistów, i mężów stanu, że nie podźwignie się rolnictwo bez kredytu długoterminowego, że musi się znaleźć źródło, któreby pozwoliło rolnictwu ten zabójczy kredyt krótkoterminowy skonwertować, zamienić na tańszy kredyt długoterminowy i w ten sposób zaczerpnąć świeżego powietrza dla swojej produkcji i zdobyć środki dla utrzymania tych wszystkich, którzy może kiedyś będą korzystali z dobrodziejstw reformy rolnej, ale których wczoraj i dzisiaj trzeba żywić i wyżywić, bo reforma rolna zakrojona jest na szereg lat, a potrzeby życia nie dadzą się zatrzymać nawet na 24 godziny.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#PWierzbicki">Gdy przejdziemy do życia przemysłowego, to również widzimy katastrofę. A najlepszym wskaźnikiem tej katastrofy jest statystyka bezrobotnych, którą nam komunikował p. Premier, a którą oświetlił i potwierdził p. poseł Moraczewski.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#komentarz">(P. Wyrzykowski: Pan Premier nie wyliczył bezrobotnych na wsi, których jest pięć razy tyle niż w mieście)</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#PWierzbicki">Tembardziej, proszę Panów, trzeba znaleźć takie wyjście z sytuacji, aby nie było bezrobotnych ani na wsi, ani w miastach i w miasteczkach.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#komentarz">(Głos: I w Sejmie także.)</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#PWierzbicki">Słusznie, proszę Panów, całem sercem przychylam się do tego, aby nie było bezrobotnych i w Sejmie. Jeżeli wszystkie stronnictwa sejmowe mówią o produktywności pracy, o nowych metodach amerykańskich, które potrafią z bezdusznego mechanizmu fabrycznego stworzyć cud wydajności, to niema takiej ceny, którejby nie warto było dać za to, by się znaleźli znawcy i potrafili natchnąć Sejm umiejętnością wykonywania pracy w tem sposób, ażeby Sejm był czynnikiem twórczym w naszym organizmie państwowym, ażeby był rzeczywiście najwyższem autorytetem i wzorem i nie był jak dziś bardzo często obrazem tego, jak nie należy organizować całego życia.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy. P. Wyrzykowski: Więc czemu nie chcecie rozwiązać Sejmu?)</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#PWierzbicki">Wytłomaczę, dlaczego. Proszę Panów, nawet martwego budynku nie można naprawić w ten sposób, że się z niego wyjmie tę lub inną cegłę, a tembardziej żywe życie narodu nie może być poprawione, jeżeli się przeprowadzi tę czy inną ułamkową reformę, a nie rozwiąże się zagadnienia podstawowego — zagadnienia organizacji ducha narodu tak, aby przeniknęła całe życie we wszystkich jego objawach i wszystkie objawy opanowała. I dlatego rozwiązanie Sejmu bez wytknięcia nowych dróg i nowych sposobów stworzenia nowego lepszego Sejmu jest drogą samobójczą, jest żadną, jest formułką bezduszną i nie może doprowadzić do celu.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#komentarz">(Przerywania).</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#PWierzbicki">Dlaczego życie przemysłowe cierpi najsilniej i najintensywniej? Dlatego, że nie jest w stanie sprzedać swojej produkcji. To jest ostateczna przyczyna niedoli przemysłu i zarazem ostateczny jej rezultat. Jeżeli będziemy analizować poszczególne powody, dla których przemysł nie może sprzedać produkcji, to znajdziemy szereg zagadnień więcej istotnych i mniej istotnych, ale ostateczną przyczyną obecnej niedoli gospodarczej przemysłu i ostatecznym jej rezultatem jest to, że przemysł nie ma nabywców na swoje produkty. I w tem jest przedziwna solidarność całego życia — w tem właśnie, że produkcja i konsumpcja tak ściśle są z sobą związane. Zgodnie z tezą p. posła Moraczewskiego, cały nasz kapitał został zniweczony. Panowie widzą więc, że nie w tem jest przyczyna, jakoby kapitał przemysłowy czerpał dla siebie zbyt duże zyski, nie w tem jest przyczyna. Panowie widzą ad oculos, że wszelkie kapitały w Polsce zostały roztrwonione, zginęły, że ich niema i wskutek tego całe życie załamało się. Gdyby przemysł był jedynym czynnikiem, który może dźwignąć całe państw, to przecież Panowie musieliby uznać, że przemysł jest najważniejszy, że przemysł jest najistotniejszy. A więc nie można w jednym wypadku czegoś negować, a w innym całą odpowiedzialność zrzucać na banki tego, co się neguje, i w tym jednym czynniku widzieć rozwiązanie całej sytuacji. Jeżeli całość jest chora, to niewątpliwie w całości i w sanacji całości trzeba szukać wyjścia z sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#PWierzbicki">Mamy przed sobą jedną z ustaw t. zw. sanacyjnych, dopiero pierwszą. Zgodziłbym się jednak na wniosek p. posła Byrki, żeby nie nazywać jej ustawą sanacyjną. Komisja zaproponowała, aby nazwać ją skromnie ustawą o upoważnieniu Rządu do zaciągnięcia pożyczek państwowych, oraz o biletach skarbowych, bilonie i pomocy dla instytucji kredytowych. Jeżeli w tym tytułe będzie zadatek, że to jest tylko pierwszy krok, że istotne ustawy sanacyjne mają objąć całe życie, sięgnąć do samych podstaw, i że dopiero wtedy można będzie mówić o sanacji naszych stosunków gospodarczych i politycznych, to rzeczywiście umiar w nadaniu dzisiejszej ustawie tej skromnej nazwy jest słuszny i pochwały godny.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#PWierzbicki">Proszę Panów, przyczyny sytuacji, którą przeżywamy, tkwią bardzo głęboko, tkwią one w charakterze narodu naszego i tkwią również w sytuacji całego świata. I jeżeli mamy rozwiązać zagadnienie pożyczki zagranicznej i zdać sobie sprawę, o ile ona jest możliwą do osiągnięcia, to rzeczywiście słuszną będzie rzeczą, jeżeli zbadamy, skąd mogą pieniądze przyjść do Polski i na jakich warunkach, w jakich koniukturach te pieniądze znaleźć się mogą.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#PWierzbicki">Przed wojną były dwie potęgi finansowe: Anglia i Francja, a potem dopiero szły Stany Zjednoczone. Przed wojną Stany Zjednoczone były winne Europie 4 miliardy dolarów. Obecnie Europa jest dłużna Ameryce 12 milionów dolarów pożyczek, udzielonych przez Rząd Stanów Zjednoczonych i około 10 miliardów pożyczek, udzielonych przez finansistów prywatnych. Czyli że stosunek przedwojenny 4 miliardów zadłużenia Ameryki wobec Europy zmienił się na stosunek 22 miliardów zadłużenia Europy wobec Ameryki. I tak powstała owa hegemonia Stanów Zjednoczonych, owa hegemonia tem dotkliwsza, że Anglia, która ogłosiła powrót do złotego standardu i przywróciła prawo wywozu złota, jednocześnie jednakże za pośrednictwem Banku Angielskiego zaleciła wszystkim instytucjom finansowym angielskim moralne embargo, t. j. wstrzymanie się od udzielania pożyczek zagranicznych. A więc ta Anglia, która była bankierem świata, wyrzekła się w tej chwili tej roli, zrzekła się jednej z najważniejszych swoich funkcji. I dotychczas nie zostało tam rozwiązane zagadnienie, czy tak doniosła funkcja narodu, jak udzielanie kredytów całemu światu i oddziaływanie polityczne i ekonomiczne tą drogą na cały świat, ma być utrzymana w ręku Anglii, czy też i Anglia ma w imię dobra własnego narodu powiedzieć, że te funkcję trzeba przekreślić. I oto w tej chwili toczy się walka ideowa w Zjednoczonem Królestwie, czy znieść, czy utrzymać owe moralne embargo. Na czele zwolenników tezy, że złoto angielskie powinno zostać w Anglii, że kapitał angielski nie powinien inwestować Europy, stoi ekonomista Kejnes, znany nam z czasów walki o Górny Śląsk. I oto, co on mówi: W Anglii w tej chwili jest kryzys, państwo utrzymuje przeszło milion bezrobotnych robotników, eksport angielski się załamał. Jako środek ratunku wysuwają niektórzy taką teorię, że Anglia musi ożywić swoim pieniądzem życie gospodarcze innych krajów, aby one w ten sposób zdobyły możność kupowania angielskich towarów. Ale Kejnes jest tej teorii przeciwny i mówi, że kapitały angielskie powinny zostać w Anglii, powinne zreorganizować jej życie gospodarcze, obniżyć koszty produkcji angielskiej i w ten sposób otworzyć rynek całego świata dla Anglii i jej fabrykatów, tak jak był on otwarty przed wojną. Lecz temu poglądowi Kejnesa i jego zwolenników przeciwstawia się pogląd inny, a przedewszystkiem pogląd Związku Przemysłu Brytyjskiego, i pogląd City londyńskiego, który mówi, że byłoby samobójstwem, gdyby Anglia wyzbyła się tak potężnego środka nacisku finansowego, gospodarczego i politycznego, jak rozdział pieniędzy na rynkach świata. I oto City i Związek Przemysłu Brytyjskiego mówią, że państwo nigdy nie powinno zacieśniać się do niektórych tylko funkcji, nie powinno ograniczać swoich możliwości, nie powinno poświęcać dla jakiegoś jednego czynnika rozrostu innych swoich organów. Najważniejszem zadaniem państwa jest sharmonizowanie całej swojej ekspansji i baczenie, aby żaden z mechanizmów, na którego budowę dziesiątki i setki lat się składały, nie leżał bezużytecznie, bo każdy ma niesłychanie doniosłą role. Ważną więc jest nie tylko polityka zagraniczna, nie tylko kontrola nad żeglugą całego świata, nie tylko kontrola nad światowym przemysłem naftowym i oddziaływanie tym i innymi sposobami na życie gospodarcze świata, ale ważny niezmiernie jest także głos miarodajny Anglii w procesie rozdziału pieniądza pomiędzy rynki świata, co jest najistotniejsze, co jest najlepszym środkiem kontroli całej światowej produkcji. Tego doniosłego instrumentu ekspansji swoich wpływów Anglia nie może się wyzbywać.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#PWierzbicki">Taki zdrowy pogląd powstał wśród angielskich mężów stanu i wśród polityków praktycznych, wśród przedstawicieli finansów, przedstawicieli przemysłu, chociaż im może także uśmiechałaby się perspektywa, ażeby wszystkie kapitały zostały w Anglii, żeby stopa dyskontowa, która wynosi od 3.50% do 3,75%, była jeszcze tańsza i spadła do 3% wtedy, kiedy nasza urzędowa stopa wynosił 12%. Pomimo to przemysłowcy angielscy nie prowadzą tej egoistycznej polityki, lecz mówią: Anglia musi wyjść na szeroki świat ze swoim pieniądzem, musi powrócić do roli rozdzielczego aparatu finansowego i nie może wyzbywać się tego wielkiego instrumentu na korzyść Stanów Zjednoczonych, które dziś stały się w tej dziedzinie monopolistą. Dla nas ten pogląd finansistów i przemysłowców angielskich jest rzeczą niezmiernie ważną, bo stwarza on perspektywę, że będą przynajmniej dwa mocarstwa, że będą przynajmniej dwa organizmy, które mogą dać pieniądze tym państwom, którym tych pieniędzy brakuje i które ich potrzebują. Ale proszę zwrócić uwagę, pod jakimi warunkami ta druga grupa, która chcę utrzymać rolę Zjednoczonego Królestwa w dziedzinie finansów światowych, pod jakimi warunkami może dać ona pieniądze komukolwiek. Otóż może dać w ten sposób tylko, aby ekspansję kapitałów skierować na racjonalne drogi tak, aby ekspansja ta przyczyniła się do wzmożenia eksportu angielskiego i zmniejszenia bezrobocia i aby „ani jeden pens angielskiego nakładcy nie został zmarnowany i nie był udzielony na pożyczkę nieprodukcyjną, nie przynoszącą żadnych korzyści krajowi, krajowemu handlowi i przemysłowi eksportowemu”. To są słowa znanego nam wszystkim Hiltona Younga w piśmie „Te Financial News”.</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#PWierzbicki">Więc Anglia rozumie, że jeżeli komu da pieniądze, to nie da ich żadnemu krajowi na zmarnowanie: da ona pieniądze tylko w tym wypadku, jeżeli ten kraj wskutek otrzymania pożyczki dźwignie się ekonomicznie w ten sposób, że będzie odbiorcą dla towarów angielskich. I to jest cudowne prawo solidaryzmu ekonomicznego całej kuli ziemskiej. Solidaryzm ekonomiczny przenika wszystkie narody świata, wszystkich synów ziemi rzuconej w przestwór. Często tego nie odczuwamy, ale wszyscy jesteśmy glebe adscripti i to właśnie, że jesteśmy glebe adscripti, stwarza ten cudowny korektyw do egoizmu narodów, ludów, kast, ten nieuświadamiany często solidaryzm który wymaga pomożenia obcym społeczeństwom i ich dźwignięcia, bo inaczej społeczeństwo własne się zapadnie. Ale jeżeli ten solidaryzm wszystkich mieszkańców globu ziemskiego jest tak ważny, że egoistyczna polityka angielska musiała uchylić przed nim głowę i musi dźwigać inne narody, żeby mieć zbyt dla swojej produkcji...</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#komentarz">(Głos: Rozczulające!)</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#PWierzbicki">To nie jest rozczulające, bo gdyby to mówił poeta, filozof, albo kaznodzieja, to byłoby to rozczulające, ale że to mówi egoistyczny naród brytyjski, który trzyma ręce na całej Europie, to nie jest rozczulające, to jest otrzeźwiające. To nie jest poezja, to jest doświadczenie największego egoisty, który jednakże dojrzał i zrozumiał, że nie można ratować tylko samego siebie. A jeżeli do tego wniosku dochodzi naród egoistyczny i musi czy chce, czy nie chce — ratować inne społeczeństwo, to nie jest to rozczulające, tylko jest to twarda, otrzeźwiająca nauka dla społeczeństwa polskiego. I, jak Anglia sama siebie w ogólnym potopie uratować nie może, tak i Polska w ogólnym potopie sama siebie nie uratuje. To nie jest „Trylogia” Sienkiewicza, to nie jest poezja trójcy naszych wieszczów, to jest pięść angielska, która nas tego uczy. I tylko miejmy oczy, ażebyśmy tę naukę pięści angielskiej zrozumieli.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#PWierzbicki">Więc możemy być przekonani, że Anglia wróci do swojej tradycyjnej polityki czynnego działania w dziedzinie finansów światowych. I my będziemy mieli wtedy drugiego kontrahenta w naszych staraniach o pożyczkę zagraniczną, ale będzie to kontrahent mądry. I całe szczęście dla nas, że będziemy mieli mądrego kontrahenta, który może dać pieniądze, ale da je tylko społeczeństwu dojrzałemu, społeczeństwu odrodzonemu, które przejrzy na oczy i zacznie się ratować wspólnemi siłami.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#PWierzbicki">Przejdźmy teraz do Stanów Zjednoczonych i zapoznajmy się, co może dać nam Ameryka, ten wytwór rzeczywiście kapitalistyczny, przeciwnik zupełny idei socjalistycznej, antypod socjalizmu, ale ona jest w tej chwili jedynem źródłem pożyczek, bo Anglia jeszcze w grę nie wchodzi, i Ameryka ma rozdzielać pieniądze pomiędzy wszystkie narody świata i dlatego może wybierać, komu da, a komu nie da. My, proszę Panów, mamy piękną kartę w historii naszego stosunku ze Stanami Zjednoczonemi. My należymy do tych wyjątkowych państw, które potrafiły wypełnić swoje zobowiązanie finansowe wobec Stanów Zjednoczonych. Mam tu bardzo charakterystyczne cyfry, oficjalny wykaz długów państw europejskich wobec rządu Stanów, a w tym wykazie są dwie kolumny — sumy długu zaciągniętego i sumy tego długu wraz z zaległemi procentami. I oto odrazu zrozumiemy katastrofę Francji, skoro stwierdzimy, że suma jej długu jest 3.340 milionów dolarów, a suma tego długu wraz z nieuiszczonemi procentami — wynosi 4.210 milionów. A więc zaległe odsetki zwiększają sumę długu Francji o 870 milionów dolarów. I to, proszę Panów, jest mniej więcej wzór ogólny, bo Belgia, która zaciągnęła 377 milionów pożyczki, winna jest dziś z procentami 480 milionów, a długi Włoch wskutek nieopłacenia procentów wzrosły w stosunku do pierwotnej sumy pożyczonego kapitału więcej niż dwukrotnie. I — nie licząc pożyczek bardzo drobnych, zaciągniętych w ostatnich czasach przez Finlandię w sumie około 9 milionów dolarów, przez Litwę — 6 milionów dolarów i Węgry — około 2 milionów dolarów, nie licząc tych pożyczek ostatnich lat, na których nie mogły jeszcze narosnąć procenty — okaże się, że ze wszystkich państw — dłużników tylko Wielka Brytania ma w obu kolumnach tę samą sumę 4.554 mil. dolarów, a obok Brytanii tylko Polska ma również w obu kolumnach tę samą sumę długu 178 milj. dolarów. Więc ze wszystkich dłużników Ameryki tylko Anglia i Polska nie zalegają z procentami. Możemy zatem powiedzieć, że wśród naszych, bardzo często nieuzgodnionych i niesharmonizowanych wysiłków, które doprowadzają nas do bicia serca i roztrwonienia sił, mamy jednak i piękne posunięcia naszej polityki skarbowej, które stwarzają dobre perspektywy dla naszej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#PWierzbicki">A jakie są te perspektywy? Oszczędności Ameryki wynoszą kolosalną sumę około 10 miliardów dolarów rocznie. Tyle potrafi Ameryka skapitalizować rocznie dochodu z pracy rolnika, obszarnika, rzemieślnika, robotnika, finansisty, przemysłowca, tyle potrafi wydobyć z ziemi, ze słońca, z zasobów swoich, z floty. 10 miliardów dolarów rocznie.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#komentarz">(Głos: Z całego świata.)</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#PWierzbicki">Tak, z całego świata. I oby Polska dożyła tej chwili, by potrafiła wydobyć coś, jeśli nie z całego świata, to choć z kilku państw, z któremi jest w stosunkach handlowych. Przecież w tem jest genjusz państwa, by nie być pariasem innych narodów, by w zamian za swoje usługi móc zdobyć usługi całego świata, a nie sąsiada tylko, z którym się jest o miedzę; by nie kłócić się we własnym kraju o podział tego, czego się nie ma, lecz z całym światem dzielić się usługami i tak potrafić zorganizować swoją produkcję, swoją politykę, swoje wpływy, by cały świat nam służył, a wtedy wszyscy w takim narodzie są arystokratami.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#PWierzbicki">Otóż Ameryka ma oszczędności rocznych 10 miliardów dolarów, z czego na utrzymanie i ulepszenie zakładów idzie 3 miliardy, a 7 miliardów przeznaczone być musi na nowe inwestycje. I oto w Stanach Zjednoczonych zjawiają się ekonomiści, głosiciele tej nowej ewangelii, głosiciele reorganizacji życia i wydajności pracy, głosiciele zasady: z najmniejszym wysiłkiem — największa wydajność. Zjawia się prześliczna książka Haringtona Emersona: „Dwanaście zasad wydajności”, którą mam przy sobie. Jest to praca niezmiernie ciekawa i pouczająca, a przetłomaczona i wydana została w języku polskim przy wybitnym wysiłku p. Piotra Drzewieckiego, który w sferach robotniczych ma ustaloną opinię. Ach, Piotr Drzewiecki to ten, który chcę, żebyśmy pracowali po 48 godzin tygodniowo! I opinia robotnika przechodzi nad tem do porządku, staje się to liczmanem, sądzi się, że nic nowego ten człowiek nie powie. A okazuje się, że to, o co przedstawicielom klasy robotniczej najwięcej idzie, to, co im najwięcej leży na sercu, mianowicie sprawa organizacji zakładów wytwórczych, że tem właśnie zajął się Piotr Drzewiecki i że z funduszu jego imienia wydana została ta prześliczna książka wielkiego Amerykanina: „Dwanaście zasad wydajności”. Proszę Panów, każdy z panów, który przeczyta tę książkę, nie stanie się przemysłowcem, o to niema obawy,...</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#PWierzbicki">... ale wydajność swego życia osobistego, politycznego, społecznego będzie mógł wydatnie uporządkować i przerazi się, widząc, ile chwil życia strwonił nadaremnie, ile ich mógłby zyskać, jak mógłby dźwignąć swoje stronnictwo, swoją partię, swój związek.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#komentarz">(Wesołość, oklaski)</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#PWierzbicki">To jest cudowna książka, nie tylko dla przemysłowców, ale dla wszystkich, i jestem przekonany, że nawet p. Premier, który ma niesłychaną rutynę w tej dziedzinie, jednak z wielkiem zadowoleniem przeczyta te „Dwanaście zasad wydajności”...</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#komentarz">(Głos: Wydajności. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#PWierzbicki">...i napewno również bardzo wiele korzystnych wniosków z tego wyciągnie.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#komentarz">(P. Taraszkiewicz: Swój do swego)</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#PWierzbicki">Proszę Panów, jest to taka książka, którą Wy często będziecie przemysłowcom wykalać oczy, ale niema takiej klasy w narodzie, któraby miała jakąś odrębną psychikę od całego społeczeństwa. A więc ile razy będziecie nią wykalać oczy przemysłowcom, tyle razy będziecie to czynić samym sobie i w tem jest niesłychane znaczenie tej książki.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#komentarz">(P. Waszkiewicz: A co będzie ze zgodą narodową? Inny głos: Pan dziś nie ma weny)</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#PWierzbicki">W Polsce teraz tak jest mało rzeczy, które się ma, że cóż dziwnego, że ja dziś weny nie mam.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#PWierzbicki">Więc 3 miliardy z 10 miliardów swoich oszczędności rocznych Ameryka konsumuje tylko na podtrzymywanie i ulepszanie zakładów istniejących i dlatego ten sam Emerson, którego książka u nas mogłaby być pewnego rodzaju ewangelią, mówi, że Ameryka za dużo i za często modernizuje swoje zakłady, że trwoni pieniądze na modernizację. Tam jest przerost tego, czego my mamy niedorost, bo nie mamy na to środków. Około 7 miliardów Ameryka wkłada w ostatnich latach w nowe inwestycje. Z tej sumy zagranica pochłonęła w r. 1924 tylko 1 miliard dolarów. Ale już i w Ameryce następuje otrzeźwienie. I Ameryka dochodzi do przekonania, że cóż jej z tego przyjdzie, że ma ona coraz więcej złota, cóż jej z tego przyjdzie, że coraz więcej wysyła zagranicę towarów, kiedy siłą faktu społeczeństwa europejskie nie będą w stanie uiścić się za te towary i Ameryka będzie musiała wysyłać je na kredyt i bez gwarancji, a przy tym stanie kryzysu gospodarczego, jaki cechuje całą Europę, nie będzie wiedziała, kiedy i jakie za te towary pieniądze otrzyma. I oto znowu tutaj widzimy ten przedziwny i wspaniały solidaryzm całego świata, widzimy jak w tychże Stanach Zjednoczonych coraz jaśniejszą jest myśl, że ażeby wywozić, trzeba stworzyć warunki wywozu, a żeby stworzyć warunki wywozu, trzeba pomóc tym społeczeństwom, które przestają od nas kupować, bo mają zdezorganizowane swoje własne życie — i muszą swój kapitał i swój przemysł ożywić, ażeby wzajemna wymiana usług mogła trwać. Widzimy, że hegemonia finansowa Stanów Zjednoczonych doprowadza je również do zrozumienia tego, że zatchną się one własnemi kapitałami, jeżeli kapitały te nie będą rozumnie zużyte na pomoc finansową państwom, które mogą mieć ze Stanami Zjednoczonemi stosunki handlowe. A więc i w Stanach sytuacja jest ta sama co w Anglii. Ameryka będzie mogła udzielić kredytu tylko wtedy, jeżeli zdobędzie pewność, że te kredyty będą oprocentowane i zamortyzowane we właściwym czasie, według ustalonego planu finansowego. I oto przychodzimy do sedna zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#PWierzbicki">To skromne przedłożenie rządowe, które mamy, dzisiaj uchwalić, mówi o pożyczce pod zastaw monopolu. Jest charakterystyczną rzeczą, że właśnie pod zastaw monopolu możemy uzyskać tę pożyczkę. Dlaczego? Dlatego, że w Polsce i palą i piją i ten nałóg jest u nas tak silny, jak zresztą na całym świecie. I Stany Zjednoczone mogą udzielić nam pożyczki pod zastaw tego nałogu, bo mówią, że nałogi te w Polsce tak są trwałe, że będą się zmieniały rządy i stronnictwa, a ludzie będą pili i palili. I można na tej trwałości nałogu polegać, bo nawet same Stany Zjednoczone nie potrafiły wykorzenić u swoich obywateli nałogu picia mimo, że są olbrzymią częścią świata, oddzielona od innych jeszcze bardziej olbrzymiemi morzami, mimo że mają znakomicie zorganizowaną służbę granic, która nie pyta, tylko strzela i statki przewożące alkohol zatapia. Dlatego to monopol spirytusowy, monopol tytoniowy są tak pewnemi gwarancjami zapłacenia odsetków i amortyzacji pożyczki i dlatego wierzę, że Polska może pod zastaw monopoli uzyskać pożyczkę, ale to nie jest jeszcze ten rodzaj pożyczki, który jest niezbędny dla odbudowania naszego organizmu gospodarczego. A dla doczekania się nawet tej pożyczki pod nasze nałogi, koniecznem jest ulżyć już w tej chwili życiu gospodarczemu w tem, co jest, najdotkliwsze, mianowicie złagodzić brak środków obrotowych. Dlatego to jest niezbędne i konieczne wypuszczenie tych krótkoterminowych biletów skarbowych, o których mówi nasz projekt ustawy. A sytuacja nasza pod tym względem jest na szczęście zupełnie inna, niż np. Francji. Francja w tej chwili dusi się od tych krótkoterminowych zobowiązań Skarbu. Francja musi w końcu grudnia wykupić za 10 miliardów krótkoterminowych pożyczek wewnętrznych i dla skonwertowania ich rozpisała pożyczkę wewnętrzną złotą, taką, jaką chcę u nas zaaplikować p. Wiślicki, który proponuje wypuścić bilety skarbowe, oparte na złotym w złocie. Otóż Francja zrealizowała projekt p. Wiślickiego, ale poniosła fiasco, bo liczyła na 12 do 20 miliardów wpływów, a uzyskała tylko 6 miliardów i wskutek tego jest tam przesilenie rządowe, przesilenie kartelu lewicowego. Ale największą klęską Francji jest to, że prócz tych pożyczek krótkoterminowych ma ona w obiegu ni mniej ni więcej tylko 60 miliardów biletów skarbowych, które były wypuszczane seriami z trzymiesięcznymi terminami i ciągle były odnawiane, a obecnie już niema nadziei na to, by mogły być dalej prolongowane, bo rynek już jest przesycony i zaczyna się niepokój. U nas jest na szczęście co innego, u nas jest zupełnie inny stosunek. Wyznaczono w ustawie niezmiernie skromną cyfrę tych biletów i emisja ich jest obstawiona wszelkiemi gwarancjami, więc musimy bilety te wypuścić koniecznie, żeby życiu gospodarczemu w tem, co ma najdotkliwszego, w braku środków obrotowych dać rzeczywiście choć chwilę wytchnienia i dać możność tymczasowego zreorganizowania się. Bo to jest rzeczą najtrudniejszą i najcięższą, że kiedy bieda zajrzała w oczy wszystkim, kiedy każdy musi podciągnąć pasa, reorganizować się w sposób najracjonalniejszy i najlepszy, to taka reorganizacja wymaga pieniędzy i pieniędzy.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#PWierzbicki">Z tej książki, którą koledzy z P. P. S. z tak wielkiem zainteresowaniem w tej chwili przeglądają, przekonają się oni, że trzeba dużo pieniędzy na reorganizację i że trzeba dużo na to czasu i że jeszcze trzeba rzeczy najtrudniejszej, trzeba odpowiedniego materiału ludzkiego, którego w Polsce niema. Bo jeżeli my zwrócimy uwagę na najistotniejsze przyczyny, na bardziej podstawowe przyczyny klęski i niedoli, którą kraj przeżywa, to stwierdzimy, że jedną z nich jest brak materiału ludzkiego, zorganizowanego, czynnego i świadomego swoich celów i pragnącego nie tylko oświaty, ale i fachu konkretnego, i umiejętności zawodowych.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#komentarz">(Głos: W więzieniach gnoicie ten materiał.)</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#PWierzbicki">Panie kolego, sądzę, że tak jak i ja, tak i Pan kolega nie jest jeszcze tym materiałem gotowym i obydwaj musimy sobie podać ręce i wspiąć się jeszcze o krok wyżej. Jeżeli każdy myśli, że reorganizacja widna się zacząć od kogoś innego, od innego klubu, od innego stronnictwa, to w tem jest właśnie niedola ogólna. Reorganizacja, proszę Panów, zaczynać się winna od samego siebie, każdy powinien od siebie zaczynać i to jest najprostsza droga. Bo jeżeli ja chcę reorganizować stronnictwo, państwo, Sejm, to ileż ja cudzej woli muszę przezwyciężać, a reorganizując siebie, ja jestem sam z sobą, mam tylko własną wolę do przezwyciężenia i do skierowania na właściwą drogę i mogę tym lepszym instynktem nad sobą zapanować i przyłożyć swoją siłę w tym kierunku, gdzie kraj tego najbardziej potrzebuje.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#komentarz">(P. Sanojca: Np. wola brania pieniędzy.)</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#PWierzbicki">Wola brania pieniędzy, proszę Panów, jest dźwignią niesłychaną. Ja nie znam stronnictwa, nie znam kolegi w tym Sejmie, któryby na pierwszego każdego miesiąca nie miał woli brania djet poselskich.</u>
          <u xml:id="u-4.53" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-4.54" who="#PWierzbicki">Ja nie słyszałem jeszcze, aby ktoś się zrzekł djet. Wola brania pieniędzy jest najpotężniejszą i największa dźwignią, jest siłą fenomenalna, niesłychaną, idzie tylko o to, aby rozporządzać tą wolą w sposób produkcyjny i celowy. I gdyby, djety poselskie zależały od istotnej pracowitości posłów, gdyby nie panował w tem system socjalistyczny, że każdy poseł otrzymuje jednakowe diety, to twórczość posłów byłaby nieskończenie wydatniejsza. Gdyby djety były obniżane w stosunku geometrycznym do czasu trwania obstrukcji, toby obstrukcji zupełnie nie było, bo wola brania pieniędzy jest najprymitywniejszym i najpotężniejszym instynktem.</u>
          <u xml:id="u-4.55" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-4.56" who="#PWierzbicki">I kiedy zamierzenia wyższego rzędu trafiają tylko do jednostek, to wola brania pieniędzy trafia do każdego. I dlatego to jest rzeczywiście czynnik cudowny.</u>
          <u xml:id="u-4.57" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-4.58" who="#PWierzbicki">Ja także ani razu nie zrzekłem się djet sejmowych, ja także mam wolę brania pieniędzy, to się i do mnie stosuje.</u>
          <u xml:id="u-4.59" who="#komentarz">(Przerywania. Głos na prawicy: Nie gniewajcie się, bo to prawda.)</u>
          <u xml:id="u-4.60" who="#PWierzbicki">Chcę w tej chwili wyjaśnić najistotniejsze przyczyny naszej niedoli. Najistotniejsze przyczyny naszej niedoli tkwią w psychice naszego narodu, w nieumiejętności organizowania pracy i uchylaniu się od tej organizacji. Niedola nasza ma swoje źródło w tem, że jak za czasów dawnej Polski każdy szlachcic chciał mieć jakiś urząd, któryby mu dawał wpływy i znaczenie, tak i obecnie każdy obywatel Polski dąży do urzędu,...</u>
          <u xml:id="u-4.61" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Prócz, mniejszości)</u>
          <u xml:id="u-4.62" who="#PWierzbicki">... a przedewszystkiem dąży do tego ta warstwa, która jest skoncentrowana w miastach i która ma najwięcej pokus, ażeby iść na urząd. Każdy chce zostać chociażby kancelistą, chociażby maszynistką gdziekolwiek, w jakimkolwiek urzędzie, tylko ażeby, broń Boże, nie jąć się pracy wytwórczej, bo wydaje się, że ta wytwórcza praca, to jest coś lichszego, coś gorszego, coś mniej szanownego. To jest u nas zjawisko powszechne; powszechne jest ono również i w przemyśle, bo w przemyśle mieliśmy wielkich pionierów w przeszłości, ale obecne pokolenie — konstatuję to, jest i w przemyśle słabsze od ojców i dziadów.</u>
          <u xml:id="u-4.63" who="#komentarz">(Głos: Ale mają wolę do brania pieniędzy.)</u>
          <u xml:id="u-4.64" who="#PWierzbicki">Ale gdzie tam, nie mają woli do brania pieniędzy, bo nie potrafią nawet wziąć pieniądza. Wola, która nie zrealizuje się w czynie, nie jest nic warta. A dziadowie i ojcowie naszych przemysłowców mieli taką wolę, bo brali pieniądze, rozwijali przemysł i budowali olbrzymie fabryki. Obecne pokolenie nie potrafi tego.</u>
          <u xml:id="u-4.65" who="#PWierzbicki">Ja umyślnie mówię o sferze, z którą się stykam bliżej, i rzeczywiście muszę stwierdzić, że we wszystkich dziedzinach jest ta sama niezdolność i nieumiejętność posunięcia naprzód odziedziczonego warsztatu pracy, a jest tylko fantazjowanie, szukanie czegoś innego i pęd do urzędów państwowych i samorządowych. I, proszę Panów, nie w tem jest przyczyna rozrostu naszej biurokracji, że p. Premier chce mieć dużo urzędników, że stronnictwa sejmowe chcą mieć dużo urzędników. Ale w tem tkwi ta przyczyna, że ludność ma manię do zajmowania urzędów. Gdyby ludność miała awersję do tego i miała zamiłowanie do czynnej, konkretnej pracy, nie byłoby tylu urzędników i nie byłoby tej psychozy ogólnej i nie byłoby tego pędu powszechnego do urzędów.</u>
          <u xml:id="u-4.66" who="#komentarz">(P. Sanojca: My chcemy połowę urzędników usunąć.)</u>
          <u xml:id="u-4.67" who="#PWierzbicki">Chłop także chcę być urzędnikiem.</u>
          <u xml:id="u-4.68" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-4.69" who="#PWierzbicki">Zaraz p. Koledze to wytłumaczę. Dawniej chłop w Polsce wiedział, że urzędnikiem zostać nie może, dawny chłop w Polsce rzeczywiście bałwochwalczo kochał ziemię, gromadził grosz do grosza, nie jadł, nie pił, jechał na „sasy”, do Ameryki, wracał, kupował ziemię i wiedział, że on ją wypracował, że ona jest jego. A co Panowie chcecie dziś z chłopa uczynić, i to specjalnie „Wyzwolenie”, które się domaga dostarczenia chłopu ziemi darmo, albo na pół darmo? Czyż nie robi się w ten sposób z chłopa urzędnika państwowego, który będzie płacił podatki, będzie wypłacał się Państwu za ziemię? To jest zupełnie to samo — chłop zostaje urzędnikiem na ziemi, bo dojdzie do jej posiadania nie wysiłkiem osobistym i nie będzie miar już tego głębokiego przekonania, że ziemia jest jego, że własną pracą ją zdobył. Ten pęd do przechodzenia na utrzymanie Państwa to jest istotne znamię naszego okresu i dlatego głównie życie nasze załamuje się pod ciężarem budżetów państwowych i samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-4.70" who="#PWierzbicki">Jest rzeczą zupełnie wśród nas uzgodnioną, że jak największe oszczędności w budżecie państwowym są nieodzowne i konieczne. Nie znam stronnictwa, któreby stało na innem stanowisku. A jednakże cośmy zawsze robili? Zawsześmy składali ciężar odpowiedzialności za okrajanie budżetu na trzeciego, na Premiera. Myśmy budżet rozbudowywali, a Premierowi dawaliśmy prawo go kurczyć, i cóż jest tego skutkiem? Właśnie to, z czem Emerson w sposób kategoryczny walczy, co jest jedna z najgłówniejszych przyczyn trwonienia sił i małej wydajności pracy. Wskutek tego mechanicznego okrawania budżetu niema w nim planu, wskutek tego ministerstwa sztucznie zwiększają swoje żądania budżetowe, ministerstwa walczą o kredyty fikcyjne, bo muszą żądać więcej niż potrzebują, gdyż wiedzą, że żądania ich nie będą zaspokojone w całości, że Premier Grabski je obetnie. I mówi się: na wszelki wypadek, muszę wstawić więcej, i muszę to w Sejmie przeprowadzić, bo Grabski mi i tak obetnie. A wskutek tego żadnej planowej polityki niema, każdy żyje z dnia na dzień i oto w drugiej połowie roku gwałtownie zahamowało się kredyty inwestycyjne, a więc to, co jedynie twórczem w administracji państwowej być może. Wszystkie ministerstwa się skarżą: ci mają kupców do zapłacenia, ci przemysłowców, a Rząd nie uiszcza swoich zobowiązań, żeby mieć gotówkę na wypłatę pensji urzędnikom i gospodarcza działalność państwa stoi. Czyż to nie jest objaw niecelowej gospodarki, jaką wszystkie ministerstwa są u nas zarażone?</u>
          <u xml:id="u-4.71" who="#PWierzbicki">Również niecelową jest gospodarka tego organu Państwa, który jest otoczony przez wszystkich wielką miłością — gospodarka Ministerstwa Spraw Wojskowych. Ale otwórzmy oczy i odpowiedzmy sobie na pytanie: czy armia najsprawniejsza, najlepiej wyszkolona, najliczniejsza, potrafi przeprowadzić wojnę — już nie wygrać, ale choćby tylko przeprowadzić wojnę — jeżeli niema zorganizowanego na swoich tyłach przemysłu wojennego, jeśli niema fabryk armat, karabinów? Czyż jest do pomyślenia w tych warunkach skuteczna obrona i czyż taka gospodarka nie jest bezplanowa? Czyż jest rzeczą słuszną mówić: miejmy taki, a taki kontyngens armii, ale nie miejmy fabryk broni, które pozwolą tej armii walczyć.</u>
          <u xml:id="u-4.72" who="#komentarz">(Różne okrzyki. Wicemarszałek Moraczewski dzwoni)</u>
          <u xml:id="u-4.73" who="#PWierzbicki">To nie jest żadna tajemnica państwowa, bo cały świat wie, cośmy pobudowali i co fabrykujemy. W naszym budżecie wojskowym tak wielkim, ochranianym z takim pietyzmem i takim patriotyzmem, bardzo wiele dziedzin jest jednak gospodarowanych nieracjonalnie. Są w nim niektóre kredyty zbyt duże lub zbędne, a za to inne kredyty, które są konieczne i które dopiero mogą dać rzeczywistą moc tej armii, są skurczone łub zupełnie zaniechane dlatego, że trzeba żywić żołnierzy. Ale trzeba nie tylko żywić żołnierza w dniu dzisiejszym, lecz trzeba mu dać najpotrzebniejsze pożywienie na wypadek wojny, pożywienie w postaci amunicji, armat, w postaci środków obrony armii i obrony całego społeczeństwa. Trzeba zorganizować cały przemysł obronny. Nie jest rzeczą rozumną, aby Państwo monopolizowało w swojem ręku wytwórczość dla potrzeb obrony.</u>
          <u xml:id="u-4.74" who="#komentarz">(Wrzawa. Wicemarszałek Moraczewski dzwoni.)</u>
          <u xml:id="u-4.75" who="#PWierzbicki">Bo jeżeli przychodzi dzień próby...</u>
          <u xml:id="u-4.76" who="#komentarz">(P. Sanojca: Dużo aeroplanów zbudowali, zrabowali pieniądze państwowe, nic więcej. Co mówi sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli? Rabowaliście Państwo.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JędrzejMoraczewski">Panie Pośle Sanojca! przywołuję Pana do porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PWierzbicki">Mnie się zdaje, że mamy w Sejmie tak wybitne stronnictwa, mamy posłów o tak czułem sumieniu, którzy pilnują rzeczywiście nawy państwowej tak, że nie dopuszczą do tego, ażeby przemysł wyzyskiwał Państwo. Wszyscy mamy obowiązek patrzenia sobie na ręce i niedopuszczania do wyzysku Państwa i spełnia się czyn patriotyczny, jeżeli się realnie tę kontrolę wykonywa. Ale niech każdy spełnia ten swój obowiązek, a niech jednocześnie Rząd i całe społeczeństwo pamięta o jednej niezbitej prawdzie, że ostatnia wojna została wygrana przez koalicję dzięki temu, iż nie było tam ani jednego warsztatu pracy, któryby nie pracował dla wojny i że wojna, to jest próba wszystkich sił wytwórczych kraju i dlatego obronę Państwa można budować jedynie na rozwoju tych wszystkich sił wytwórczych i na przygotowaniu ich do ewentualności przyszłej wojny. Wtedy tylko społeczeństwo będzie mogło się obronić.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#PWierzbicki">Radzę Panom przeczytać dzisiejsze depesze. Może Panowie nie zdążyli jeszcze przeczytać raportu Focha i enuncjacji ambasadorów do Rzeszy Niemieckiej. Panowie tam zobaczą, jak ten raport prześlizguje się nad sprawą bardzo intensywnych zbrojeń Rzeszy Niemieckiej, jak zapytuje skromnie, dlaczego działa oblężnicze w Królewcu — a zdaje się, że Królewiec nie jest na granicy Zjednoczonego Królestwa Anglii, tylko nieco dalej na wschód, dlaczego te działa oblężnicze w Królewcu nie są dotychczas zniszczone, dlaczego policja niemiecka w liczbie 150.000 ludzi ma jednak instrukcje, idące dalej, aniżeli tego wymaga samo tylko utrzymanie bezpieczeństwa wewnętrznego? Radzę Panom zapoznać się z tym faktem, rozważyć to w swojem sumieniu i odpowiedzieć, czy naród, który jest ożywiony najbardziej pokojowemi ideami, a który jednocześnie nie ma przygotowanej obrony narodowej, czy taki naród jest wart istnienia na ziemi?</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#komentarz">(Wrzawa).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JędrzejMoraczewski">Proszę Panów o spokój.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PWierzbicki">Jeżeli Panom...</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#komentarz">(P. Wojewódzki: Pan chce zarabiać na kulach, a nie walczyć o pokój. Panu chodzi o geszefty na wojnie)</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#PWierzbicki">Idzie mi o to, żeby Pan Poseł, jak będzie swoją piersią bronił kraju, miał czem go bronić, żeby Pan nie mówił, że Rząd nie przygotował obrony i wysyła tylko mięso armatnie. A jeżeli to mięso armatnie jest wolą Pana i ideologią Pana Klubu, to my nie chcemy tylko mięsa armatniego, lecz chcemy dać puklerz tym obywatelom, którzy będą kraju bronili.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(P. Sanojca: Gdzie są fabryki aeroplanów za pieniądze rządowe? Gdzie armaty i pociski? Służy to chyba jako przytułek dla wysłużonych panów generałów.)</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#PWierzbicki">Proszę Panów, jeżeli w stronnictwach są różnice, w jaki sposób naród ma się bronić, jak widzę z tej żywej wymiany zdań, to jednakże niema różnicy poglądów na to, że trzeba z zagranicy ściągnąć złoto. I dlatego to złoto nas pogodzi. Więc wróćmy do rozważań, w jaki sposób ściągnąć to złoto z zagranicy. Ci, którzy je mają, podyktowali już swoje warunki: złoto dadzą społeczeństwu produkującemu, społeczeństwu, które zorganizuje swój kraj, które zorganizuje swoją politykę.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#komentarz">(P. Wojewódzki przerywa)</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#PWierzbicki">Jeżeli to będzie p. Wojewódzki, który potrafi zdobyć zaufanie całego narodu i zorganizuje całe społeczeństwo, to jemu zagranica da złoto. Idzie tylko o to, żeby ktoś w Polsce zorganizował społeczeństwo. Może Wy to zrobicie. My będziemy najszczęśliwsi, jeżeli ktokolwiek je zorganizuje — byle zorganizował.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#PWierzbicki">Otóż przechodzimy teraz do tego zagadnienia organizacji, które będzie interesowało i posłów z klubu małej własności ziemskiej, a będzie dotyczyło klubów robotniczych. Przechodzę do zagadnienia organizacji, pracy.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#komentarz">(Głos: Przecież Pan dał już nam książkę, która o tem pisze)</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#PWierzbicki">Nie jestem pewien, czy wszyscy — 444 posłów — już ją przeczytali. Jeżeli każdy z Panów da słowo, że ją przeczyta, to skończę swoje przemówienie i opuszczę trybunę.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#komentarz">(Wrzawa. Różne okrzyki. Wicemarszałek Moraczewski dzwoni)</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#PWierzbicki">Widzę, że niema zgodnego akordu, tylko jest tumult i wobec tego musze kontynuować moje przemówienie. Więc sprawa zorganizowania...</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#komentarz">(P. Duro: Idź Pan do cyrku z takiemi kawałami)</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#PWierzbicki">Kiedy patrzę na niektórych posłów, czasem mi się rzeczywiście zdaje, że nie jestem w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy).</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#PWierzbicki">Przechodzę więc do tego najważniejszego zagadnienia, które obchodzi cały naród i które jest najdotkliwsze w dziedzinie stosunku pracy i kapitału, bo, tam właśnie kwestia zorganizowania pracy dla całej wielkiej rzeszy robotników jest najbardziej trudnem, jest najwięcej piekącem i palącem zagadnieniem. Kwestia zorganizowania pracy, kwestia wydajności pracy...</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#komentarz">(P. Taraszkiewicz: Wydojności),</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#PWierzbicki">...kwestia wydajności pracy — owszem, bo jeżeli pelikan karmił własną krwią swoje dzieci, to jednak każdy z Panów pił mleko matczyne i wie o tem, że gdyby wszystkie nasze matki miały piersi wypełnione mlekiem, to by każdego wychowały na dzielnego i zdrowego obywatela.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#PWierzbicki">W dziedzinie ochrony pracy dokonała się po wojnie rzecz, wielkiej wagi. Traktat Wersalski zawiera w sobie jeden rozdział, który w tej dziedzinie jest pierwszym aktem międzynarodowej woli, pierwszą próbą ustanowienia międzynarodowych, obowiązujących na całym świecie, norm czasu pracy. Przed Traktatem Wersalskim, jeżeli były przodujące społeczeństwa, które chciały zorganizować produkcję narodową w ten sposób, aby robotnik miał dość czasu na zaspokojenie swoich przeróżnych potrzeb obywatelskich i ludzkich poza warsztatem pracy, jeżeli były społeczeństwa, które głosiły hasło 8-godzinnego dnia pracy, to zawsze społeczeństwa te miały w realizacji swoich haseł ten szkopuł nieprzezwyciężony, że inne państwa haseł tych nie uznawały. Zasada krótszego dnia pracy musi być przeprowadzona wszędzie, bo jeżeli nie będzie wszędzie przeprowadzona, to te państwa, które mają dłuższy dzień pracy, pobiją w konkurencji światowej państwa, mające dzień pracy krótszy, a więc dobrodziejstwo to będzie bardzo krótkotrwałe. I dlatego właśnie ten rozdział Traktatu Wersalskiego jest dziełem tak wielkiem, że pamiętał o tem i, korzystając z powojennego stanu umysłów, ustalił na całym świecie zasadę 8-godzinnego dnia pracy. Jest to wielki dorobek cywilizacyjny i ideowy całego świata.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#PWierzbicki">Przeszło od Traktatu Wersalskiego lat sześć i rozwinęły się u nas dwa kierunki myślenia. Jeden kierunek, to zyskanie zasady 8-godzinnego dnia pracy w ramach traktatu tak, ażeby rozwinąć siły narodu i osiągnąć pełnię wydajności warsztatów wytwórczych w tych granicach. Drugi kierunek myślenia: pójdziemy dalej, niż cały świat, jesteśmy rzecząpospolitą młodą, która tyle lat czekała na samodzielne prawodawstwo, a więc musimy nie tylko zrównać się z innemi produkującemi społeczeństwami, lecz zrobić krok dalej. Pod tym właśnie sztandarem rozwijało się całe życie państwowe Polski i wchodziło się po tych wielkich schodach samodzielnego prawodawstwa z zapartym tchem i każdy chciał realizować wielkie cele. Nic to, że ten wielki cel załamywał się i trzeba było prawodawstwo poprawiać, nic te doświadczenia w naszej ideologii nie zmieniły. Ciągle trwało nie tworzenie twardej rzeczywistości, lecz tworzenie idealnych ustaw, których życie nie znosiło, które nie dawały oczekiwanych wyników, a załamywały całą produkcję.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#PWierzbicki">Otóż ta ogólna cecha całej gospodarki polskiej ujawniła się także i w naszem prawodawstwie społecznem. Ujawniła się w tym czasie, kiedy mieliśmy mniej niż inne narody tego twórczego, organizacyjnego pierwiastka, wykształconej zawodowo inteligencji. Inteligencja zawsze myśli za cały naród, w inteligencji jest ześrodkowany mózg i myśl całego narodu; jeżeli masy mają zdrowy rozsadek, rzecz niesłychanie cenną i wartościową, jeżeli masy bardzo często mają zdrowe dążenia, to jednak dopiero warstwa inteligencji może ten zdrowy rozsądek i te zdrowe dążenia świadomą myślą prześwietlić i przekształcić w sposoby działania. Dla osiągnięcia ideału konieczny jest właśnie wysiłek inteligencji, wysiłek twórczy, segregujący i organizujący siły narodu. A ta warstwa inteligencji w narodzie polskim została zepchnięta na plan drugi, była w największej niedoli materialnej. Jeżeli weźmiemy np. kolejnictwo, jeżeli porównamy tam płace organów kierujących i organów średniej służby technicznej, to Panowie bardzo dobrze o tem wiedza, że te płace są zupełnie niewspółmierne. Dlatego to tak ważna rzecz, jak kolejnictwo, niema w istocie mózgów odpowiednich, któreby całą jego organizację mogły pchnąć na nowe tory. Spotkałem się np. w tych dniach z jednym z najdzielniejszych inżynierów kolejowych, z jednym z najdzielniejszych „głodnych duchem” zwolenników nowej organizacji pracy wedle owych systemów amerykańskich. A trzeba wiedzieć, że i nas w Warszawie wybitne grono inżynierów zorganizowało kursa naukowej organizacji pracy i uczy na tych kursach, w jaki sposób najlepsi Amerykanie organizują swoje życie; przeszło już przez te kursa kilkudziesięciu dyrektorów fabryk, kilkuset majstrów, pracowników biurowych, zjawiły się więc i u nas w tej dziedzinie nowe siły. W tym roku Rząd również podjął akcję w tym kierunku. Ministerstwo Kolei zorganizowało przy pomocy tego „Towarzystwa Kursów Naukowej Organizacji Pracy” szereg wykładów dla kierowników swoich warsztatów kolejowych, a Ministerstwo Spraw Wojskowych i Ministerstwo Przemysłu i Handlu zamówiło takież wykłady dla swoich urzędników, ażeby nauczyli się organizować powierzone sobie dziedziny życia państwowego w ten sam sposób, jak prywatne życie przemysłowe chce zreorganizować siebie. I oto spotkałem owego inżyniera kolejowego, jednego z tych właśnie ludzi, którzy z własnego popędu, z najwyższym entuzjazmem i idealizmem słuchają tych kursów i starają się każdą wskazówkę, każdą zdobytą wiedze zrealizować w swoich warsztatach. I mówił mi ten inżynier, że staje bezradny, bo nie ma wyszkolonych niższych i średnich sił wykonawczych. Jeżeli Polska ma z jednej strony rzesze robotnicze, a z drugiej strony inżynierów, to jednak nie ma warstwy średniej, tej koniecznej, niezbędnej warstwy dla organizacji życia czy to państwowego, czy przemysłowego, czy rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#PWierzbicki">Brak tej wyszkolonej fachowo inteligencji średniej odczuwa się wszędzie. Potrzebuje jej i chłop na roli, który pracuje niesłychanie intensywnie, i każdą chwilę, którą mu daje pogoda, stara się wyzyskać dla pracy na zagonie ojczystym, ale nie ma umiejętności pracy i marnuje i nawóz, którego ma niewiele, bo nie umie go przechować, bo nie umie go rozrzucać, nie umie go w czas przeorać, marnuje i swoją pracę, bo nie umie wymienić swego ziarna słabego na ziarno lepsze do siewu. Są to przecież rzeczy elementarne, a jednak te właśnie rzeczy są pomijane i w działalności stronnictw politycznych i w działalności organizacji społecznych, którym te stronnictwa polityczne patronują. A jeżeli chłop przy całym swym patriotyzmie i ukochaniu ziemi jeszcze tak bardzo często nie potrafi z prymitywnemi zagadnieniami sobie poradzić i plon swój marnuje, to jakżeż niesłychanie marnuje się ten plon w każdym warsztacie rzemieślniczym, czy przemysłowym, czy na kolejach żelaznych, bo nigdzie niema tych ogniw pośrednich, któreby rozumne metody organizacji pracy zastosować potrafiły. Proszę Panów, kiedy ten inżynier zwraca się do maszynistów i prosi, ażeby stali się jego pomocnikami, to oni mówią: Nie możemy, bo jako maszyniści zarabiamy więcej, niż zarobimy jako pańscy pomocnicy. Wskutek tych warunków rzeczywiście straciliśmy z naszego życia państwowego i gospodarczego tych fachowców, których mieliśmy przed wojną. Był podczas wojny i okupacji po wojnie okres całkowitego bezrobocia i zamarcia przemysłu i ci fachowcy bądź wymarli, bądź jęli się innej pracy, bądź ich dzieci poszły na urzędników, na maszynistki, a nie stworzyliśmy nowego zastępu sił, nie stworzyliśmy szkół zawodowych, któreby prócz ogólnej wiedzy dały ludziom konkretny fach w ręce. Bez fachu zaś nie można zorganizować warsztatów pracy ani na roli, ani w rzemiośle, ani w przemyśle, ani w instytucjach państwowych. Jedną z największych trosk i bolączek naszego narodu i naszego społeczeństwa jest dziś to, że nie mamy warstwy inteligencji fachowej, któraby potrafiła niezmiernie skomplikowane metody organizacji rozłożyć na poszczególne elementy, pokierować robotnikiem i nauczyć go, jak ma wykonywać swą pracę, ażeby ta praca była intensywniejsza, dała społeczeństwu większe plony, a jemu większy zarobek.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#PWierzbicki">Proszę Panów, są wprawdzie u nas dziedziny pracy już zorganizowane, ale są to te tylko dziedziny, które zmuszane są do tego przez warunki zewnętrzne. Zorganizowana jest każda drukarnia wielkiego dziennika, bo musi na określoną godzinę wybić tyle a tyle dziesiątków tysięcy egzemplarzy; zorganizowana jest służba ruchu na kolejach, bo olbrzymia sieć pociągów musi przebiegać punktualnie co do minuty — i ku chlubie Polski muszę powiedzieć, że pod względem punktualności kolei zajmujemy jedno z miejsc przodujących. Jeżeli chodzi o przemysł, to są zorganizowane warsztaty przemysłu włókienniczego, który jest przemysłem bardzo starym, gdzie nie było rewolucji technicznych i gdzie się produkuje dziś tak samo, jak przed kilkudziesięciu laty, nawet w poszczególnych fazach obróbki, zaczynając od niemytej wełny, aż do sztuki gotowej tkaniny. Są zorganizowane i poszczególne warsztaty mechaniczne, jak Warszawska Fabryka Parowozów, i niektóre inne; zorganizowały one swą produkcję już w czasach niepodległej Rzeczypospolitej i według najlepszych metod; zdobyły nowe maszyny i potrafiły je sharmonizować w ten sposób, aby jedna na drugą nie czekała. Ale nie ulega wątpliwości, że właśnie w przemyśle mechanicznym, który jest organizatorem każdego innego przemysłu i dźwignią rozwoju przemysłowego każdego kraju, każdego narodu, bardzo jeszcze dużo jest do zrobienia w dziedzinie organizacji pracy. Ta kwestia organizacji pracy, jak Panowie widzą, jest więc zagadnieniem podstawowem, a rozwiązanie jej wymaga stworzenia warstwy inteligencji, średniej warstwy fachowców, którzy staną między inżynierem a robotnikami i potrafią w ruch wprowadzić niesłychanie skomplikowany aparat nowoczesnego zorganizowania wytwórczości.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#PWierzbicki">Przemysł nie zamyka oczu na sprawę organizacji, bo to kwestia jego istnienia. I jestem szczęśliwy, że p. poseł Żuławski na naradzie gospodarczej u p. Premiera dał świadectwo prawdzie i po raz pierwszy przyznał, że w ostatnich latach w wielu gałęziach wytwórczości przemysł dużo dokonał, aby swą pracę zorganizować, ulepszyć i poprawić. Ale w tych warunkach, kiedy na wszystkich innych polach jesteśmy bici, nie możemy w prawodawstwie socjalnem wychodzić poza granice Traktatu Wersalskiego, Nie możemy utrzymywać u siebie krótszego jeszcze, niż ośmiogodzinny, dnia pracy, tylko musimy się zastosować do międzynarodowych norm czasu pracy. Samo życie nas tego uczy, bo nasza ustawa o czasie pracy już się załamuje w życiu. Robotnik, górnik w zagłębiu Dąbrowskiem pracuje już pełnych 8 godzin pod ziemią, chociaż ustawa mówi, że powinien być pod ziemią 7 1/2 godzin, a 1/2 godziny liczyć na zjazd do szybu i wyjazd. Robotnicy, widząc całą niedolą produkcji, całą niedolę swego bytu, samorzutnie przeszli więc do porządku dziennego nad prawodawstwem zbyt wybujałem i starają się stworzyć realne warunki produkcji w kraju.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#PWierzbicki">Tak samo nadmiernie wybujałe jest nasze prawo o kasach chorych. Jest to wielki dorobek prawodawstwa socjalnego w dziedzinie ubezpieczeń społecznych, ale nasze kasy chorych oczywiście nie są lepsze, niż całe nasze społeczeństwo. I tak, jak nasz budżet państwowy jest życiem nad stan, tak i kasy chorych żyją u nas nad stan; jak przy układaniu budżetu państwowego ścierały się kierunki polityczne i były przetargi polityczne i walki polityczne, tak i w kasach chorych są przetargi i walki polityczne. Ta właśnie wada naszego społeczeństwa spaczyła myśl zdrową i kasy chorych, ten wielki dorobek cywilizacyjny, sprowadziła na manowce. Wielkie rzesze robotnicze, te same, dla których te kasy były stworzone, które z nich korzystają, odwracają się dziś od tej zdrowej myśli, dlatego, że jej wykonanie było nieracjonalne. Dziś, w chwili, kiedy musimy całą produkcję przebudowywać od podstaw, a musimy to robić, bo inaczej nie przyjdzie do nas to złoto, którego jednomyślnie pragniemy — w tej chwili, co do której wagi wszyscy jesteśmy zgodni, zapytuję Panów, czy nie powinniśmy, stojąc na gruncie Traktatu Wersalskiego, broniąc zdobyczy wielkiego świata cywilizowanego, wyjść poza te granice, by nie utrzymywać u siebie krótszego czasu pracy, niż we Włoszech, czy w Belgii, czy we Francji, które podpisały również Traktat Wersalski i uznały ośmiogodzinny dzień pracy, które jednak potrafiły zorganizować produkcję swoją tak, że w ramach tego traktatu pracują o 25 dni w roku, czyli o miesiąc cały więcej, niż produkcja polska. A przecież państwa te również mają swoje organizacje społeczne, dawniej stworzone, lepiej urządzone, niż u nas. Mają też swoje błędy polityki powojennej, bo błądzić, to nie jest właściwość tylko organizmu polskiego, lecz całego świata, więc one również musiały się przystosowywać do świata. I my tak samo musimy się przystosowywać do norm zagranicznych i przeprowadzić najkonieczniejsze reformy. A nie zgodzę się nigdy z tym, ktoby powiedział: „ niech to reguluje samo życie, patrzmy przez palce, jak zagłębie Dąbrowskie łamie prawo i pracuje istotnie 8 godzin, ale nie tykajmy tej świętości, tego wybujałego prawodawstwa socjalnego”.To byłoby to samo, co zrobił Sejm, podwyższając budżet państwowy, a jednocześnie dając premierowi prawo i obowiązek zmniejszenia tego budżetu. To było niespełnienie przez Sejm najświętszego swego obowiązku ferowania prawa zgodnie z życiem, obowiązku niedopuszczenia do tego, żeby życie łamało i przechodziło do porządku dziennego nad prawem przez Sejm uchwalonem. Niema lepszego sposobu podkopywania powagi prawa, podkopywania powagi parlamentu, jak jeżeli parlament nie będzie stanowił praw zgodnych z życiem. Bo życie nie będzie szanowało wtedy praw Sejmu, Sejm nie będzie szanował praw Konstytucji i nikt nie będzie szanował tej praworządności, tego porządku, który jest podwaliną nowego zorganizowanego życia. Otóż to rzecz najistotniejsza, żeby tworzyć mądre normy życiowe i te mądre normy życiowe wcielać istotnie w życie.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#PWierzbicki">Dlatego jest naszym najgłębszym obowiązkiem, jako parlamentu, abyśmy, ceniąc zdobycze społeczne wielkiej wojny i Traktatu Wersalskiego, zmodyfikowali jednak nasze prawodawstwo socjalne w ten sposób, aby nie wykraczało poza prawodawstwo Francji, którą przecież rządzi nie kto inny, tylko kartel lewicy, a ci ludzie mają tam przecież daleko lepszy zmysł organizacyjny i dawniej od nas sterują państwem. Dlatego dla tych mężów ta zgodność prawa z życiem jest alfą i omegą prawodawstwa, wiedzą to oni z tradycji, a my w krótkim sześcioletnim bycie naszego Państwa sądzimy, że możemy się prześlizgnąć nad prawami ekonomicznemu które w sposób żelazny regulują produkcję całego świata, myślimy, jakby się tu prześlizgnąć nad niemi i stworzyliśmy sobie fetysz nienaruszalności „zdobyczy socjalnych”.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#PWierzbicki">Emerson, który daje naukę moralną przemysłowcom, aby lepiej organizowali zakłady przemysłowe, ten Emerson daje zarazem wielką naukę moralną kierunkom socjalistycznym i twierdzi, że związki robotnicze — trade uniony angielskie — mogą zdobyć wszystko, a więc mogą zdobyć krótki dzień, mogą zdobyć wysokie gwarantowane minimum płacy, ale nie mogą stworzyć jednej rzeczy, nie są w stanie stworzyć ciągłości pracy. A przecież największą do osiągnięcia zdobyczą socjalną jest właśnie ciągłość pracy. Idea tej ciągłości, w formie przynajmniej ciągłości zarobku, wszak przyświeca ubezpieczeniom społecznym i w tem jest wyższość ubezpieczeń społecznych nad systemem amerykańskim, gdzie każdy dba o siebie, ale w ostatecznym wyniku zadbać może o siebie tylko silniejszy, a najsłabszy — ten, który wymaga największego współczucia, nie potrafi o siebie zadbać i dlatego państwo musi go ratować. Wiele zrobiono na polu ubezpieczeń społecznych, ale nie znaleziono sposobu zabezpieczenia robotnikom ciągłości pracy — ubezpieczenie od bezrobocia jest tylko słabym tej ciągłości surogatem. A że nawet najsilniejsze trade uniony angielskie nie są w stanie zabezpieczyć ciągłości produkcji, widzimy to najlepiej na przykładzie angielskiej produkcji węgla. Są tam wysokie zarobki, państwo dopłaca tam przemysłowcom 13% ceny do każdej tonny wyprodukowanego i wywiezionego węgla, i cóż się okazuje? Kopalnictwo węglowe angielskie, chociaż jest położone przy morzu, dzięki któremu Anglia stworzyła kontrole nad szlakami żeglugi całego świata i uniezależniła swoją produkcje państwową od rynku wewnętrznego, bo umiała ten węgiel dzielić na cały świat, jednak to górnictwo węglowe angielskie dziś się zmniejsza, zamykają się słabsze kopalnie i tracą prace robotnicy. To, co było dźwignią potęgi Anglii, to kopalnictwo węglowe, jest dziś przyczyną upustu krwi angielskiej, bo dziś wszyscy, całe społeczeństwo musi pracować na to kopalnictwo i dopłaca do niego. Jest to otwarcie żył, jest to jedna z największych klęsk, skoro to, co było dźwignią narodu, obraca się przeciw niemu, staje się pijawką ssącą cały naród, to już początek bankructwa. Te trade unione'y angielskie mogły więc zmusić rząd — konserwatywny, a nie robotniczy — do dopłaty 13% do ceny węgla, ale nie są w stanie zapobiec załamaniu się produkcji i załamaniu się ciągłości pracy i dziś ta produkcja węgla angielskiego maleje w sposób katastrofalny.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#PWierzbicki">Dlatego też najdonioślejszą zdobyczą socjalną jest zapewnienie ciągłości produkcji. I jedynym ratunkiem Polski, jedynym sposobem, żeby kapitały zagraniczne państw kapitalistycznych czy Anglii, czy Stanów Zjednoczonych, przyszły do Polski, jest zapewnienie warunków spokojnej, stałej, stabilizowanej produkcji. Istotnym naszym błędem było, żeśmy nie myśleli o całości produkcji, a tylko o poszczególnych momentach, o poszczególnych interesach i całość rozpadała się, a teraz wszyscy stoimy u koryta, które popękało, u garnka glinianego, który pęknie i dno puste ukaże wszystkim i każdemu z nas.</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#PWierzbicki">Jedną jednakże mamy zdolność, mamy zdolność manifestacji narodowych, manifestacji patriotycznych.</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#komentarz">(P. Sanojca: Przy pełnem korycie)</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#PWierzbicki">Nie, proszę Pana, przy pustem korycie. W ostatnich dniach byliśmy świadkami wielkiej, istotnie głębokiej uroczystości Nieznanego Żołnierza. Spóźniliśmy się, prawda, obchodziliśmy przedtem inne uroczystości, ale przecież urządziliśmy i tę uroczystość. Ale proszę Panów, nie mamy jednej rzeczy, która cechuje inne społeczeństwa, nie mamy instynktu żywego żołnierza. A przecież cały sens i całe znaczenie uroczystości narodowych polega na tem, by wykrzesały one w narodzie żywą wolę życia, zbiorowego życia. Jeżeli całe społeczeństwo zjednoczyło się nad trumną Nieznanego Żołnierza, który poległ, to niechże całe społeczeństwo zrozumie, że to złoto, które ma nas z niedoli podźwignąć, wtedy przyjdzie do odrodzonej Polski, jeżeli cały naród zjednoczy się i stanie jako żywy żołnierz w żywem, odrodzonem, skonsolidowanem życiu całej Polski.</u>
          <u xml:id="u-8.31" who="#PWierzbicki">I musi ten żywy żołnierz stanąć, bo każdy naród chcę żyć i Polska również tę wolę życia posiada.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Wiślicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WacławWiślicki">Wysoka Izbo! Najcięższa sytuacja jest wtenczas,...</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#komentarz">(Głos: Gdy się mówi prawdę.)</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#WacławWiślicki">... kiedy nie jest się w możności przedstawienia obrazu takiego, jaki rzeczywistość wykazuje. Przysłuchiwałem się mowie p. prezesa Wierzbickiego i chciałem wyczuć...</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#komentarz">(Głos: Czego chce.)</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#WacławWiślicki">... to, co chciał on z tej trybuny powiedzieć tym, których reprezentuje. Mówił ślicznie, mówił o drogach zmian, ale nie mówił o, tem, co ja mam jutro zrobić z tymi robotnikami, których musze wyrzucić, nie mówił o tem, w jaki sposób wyjść z tej sytuacji, w którą weszliśmy. A przecież bądź co bądź dzisiaj społeczeństwo w Polsce oczekuje od nas pozytywnego stanowiska i zupełnie realnej analizy tego, skąd i w jaki sposób do tej sytuacji doszliśmy.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#komentarz">(P. Ballin: Mało analizy, chleba chce, rozumiecie?)</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#WacławWiślicki">Chleba jest dosyć, tylko niema pieniędzy, żeby go kupić, a Pan go też darmo nie da, oto chodzi.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#komentarz">(Głos: Ballin tego nie rozumie.)</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#WacławWiślicki">Powoli i kolega Ballin zacznie to rozumieć.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#WacławWiślicki">Ale o co nam, proszę Panów, w tej chwili chodzi? Jeżeli mamy analizować jeden z projektów sanacji gospodarczej, projektowanych przez obecny Rząd, to przecież musimy sobie jasno powiedzieć, dlaczego dzisiaj w tym okresie...</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#komentarz">(Głos: Podtrzymujecie ten Rząd.)</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#WacławWiślicki">... przychodzimy do tego, że mówimy o sanacji życia gospodarczego i finansowego, kiedy jeszcze pół roku temu, jeszcze 9 miesięcy ternu tu z ław rządowych nie było mowy o tem, ażeby mogło być jakieś przesilenie finansowe, wymagające sanacji.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#komentarz">(P. Sanojca: Ale Sejm to nie sanatorium,)</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#WacławWiślicki">Dlaczego my znajdujemy się dzisiaj w tej ciężkiej sytuacji? Dlaczego z trybuny sejmowej niedawno w dyskusji budżetowej różni mówcy, jedni otwarcie, drudzy mniej otwarcie mówili, że jesteśmy nad przepaścią gospodarczą, że chylimy się do upadku? Co się stało? Przyczyny nie leżą w tem, że my nie umiemy pracować, albo, że nie chcemy Polski, ani nawet w tem, że pewne czynniki chcą rozpruć Polskę z wewnątrz, tylko są czynniki i przyczyny natury zupełnie jasnej, które doprowadziły nas do tej sytuacji, w jakiej jesteśmy.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#komentarz">(P. Sanojca: Biedna Polska, że ma tylu przyjaciół.)</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#WacławWiślicki">Jeżeli Pan uważa, że na Panu jedynie Polska się oprze, to Pan jest jej słabym przyjacielem.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#WacławWiślicki">Dlaczegośmy do tego doszli? Zacznę od analizy naszej reformy walutowej. My, przedstawiciele Koła Żydowskiego, kiedy wprowadzało się złotego polskiego, mówiliśmy jasno, że to nie jest chwila do wprowadzania złotej waluty w Polsce, że marka, która przechodziła chorobę, marka, która wszyscy chcieli pogrzebać, marka, z która nikt nie chciał mieć do czynienia, że tę markę powinien był Rząd stabilizować i stworzyć zaufanie u ludności, że Polska może mieć stabilizowaną walutę...</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#komentarz">(Głos: Ale jak?)</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#WacławWiślicki">... i po stabilizacji marki przejść do nowej waluty. Coście zrobili? Z psychozą chorej marki, że ten pieniądz jest nic nie wart, wprowadziliście złoty, nową walutę na zasadzie kursu fantastycznego, odrazu zabierając ludności część kapitałów, które posiadała i wprowadzając zasadę, że 1 grosz jest równy 18 tysiącom marek. Wtenczas te grosze nie miały żadnego znaczenia w naszem życiu codziennem, bo przypomnijmy sobie, że stróż za otwarcie bramy nie chciał brać mniej jak 60, 70 groszy. Ten złoty nie miał wartości w naszem życiu, a był przecież 1/5 tego dolara amerykańskiego, do którego się wszyscy modlimy. Nie ulega kwestii, że wtenczas, kiedy ta sprawa była rozpatrywana i to zagadnienie było przez nas krytykowane, nam nie chciano wierzyć, bo była taka opinia w tej Izbie, że jak żydzi coś mówią, to prawdopodobnie jest jakaś arriere pensee; dziś doszliśmy do tej sytuacji, że półoficjalnie lub oficjalnie z naszem stanowiskiem prawie wszyscy się zgadzają; jedni stają na stanowisku inflacji czy dewaluacji, inni na stanowisku nowej waluty, a inni szukają ratunku w pożyczce, zdaje im się, że te 100 milionów dolarów uratuje Polskę i wyciągną kraj z przepaści.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#WacławWiślicki">Przechodząc do dalszych faux pas, zrobionych przy budowie Banku Polskiego, myśmy przecież mówili jasno, że najważniejszą kwestią Banku Polskiego nie jest jego kapitał 100 milionów złotych, w taki czy inny sposób zebranych, tylko kwestia zapasów, które Bank Polski musi posiadać, jeżeli ma odegrać rolę banku emisyjnego, a najważniejszą rzeczą było, aby odegrał rolę czynnika gospodarczego. A w jaki sposób organizowało się Bank Polski? Stworzyliśmy prywatne towarzystwo akcyjne, sprzedawaliśmy znowu z tem hasłem patriotyzmu, o którem mówił p. kolega Wierzbicki, akcje Banku Polskiego, robiliśmy wielkie wiece — sam do tych ludzi należałem — wiecowaliśmy po całej Polsce: kupujcie, kupujcie, bo to jest jedyna rzecz! Ale trzeba było analizować, czem jest Polska, trzeba było wiedzieć, jaką rolę Polska w życiu wszystkich narodów odgrywa i trzeba było zastanowić się nad tem, czy bez rezerw można budować Bank Polski.</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#WacławWiślicki">My w eksporcie naszej produkcji jesteśmy państwem rolnem. 70% naszego eksportu jest eksportem rolnym. I przecież trzeba było liczyć się z tem, że jeżeli przyjdzie taka chwila, że Pan Bóg nie pomoże i urodzaju nie będzie, to, nie mając zapasu walut w Banku Polskim, nie będziemy mieli z czego tego niedoboru pokryć. Już w pierwszym roku budowy Banku Polskiego, kiedy mieliśmy 270.000.000 zł rezerw, kiedy przyszedł pierwszy nieurodzaj — nie te różne luksusowe rzeczy, o których później będę mówił, ale ten pierwszy nieurodzaj, nie z winy Rządu, ale z winy Pana Boga, że nie dał warunków atmosferycznych, które są nam potrzebne, dlatego, że nie mieliśmy zapasów. Bank Polski przestał mieć ten charakter, który powinien mieć.</u>
          <u xml:id="u-10.23" who="#WacławWiślicki">Co się dalej robi? Banku się nie finansuje drogą patriotyzmu, bank się finansuje na zasadzie zdrowych przesłanek, bank się finansuje w ten sposób, że jego akcje powinny być w mocnych rękach. Przecież my najwyższą naczelna instytucję polską, jaką jest Bank Polski, doprowadziliśmy w swoich kombinacjach giełdowych do towarzystw akcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-10.24" who="#WacławWiślicki">Na giełdzie jest baissa papierów akcyjnych, a w życiu jest baissa akcji Banku Polskiego. Życie sprowadziło do jednego mianownika całą organizację przemysłowo handlową, do zaniku wartości i zaufania społeczeństwa. Niski kurs akcji jest charakterystyką zaufania lub niezaufania. To jest to, co nas boli w tej najwyższej instytucji, jaką Polska posiada i musi mieć. A co się robi dziś? Obrazili się niektórzy panowie na mnie, że użyłem pewnych słów.</u>
          <u xml:id="u-10.25" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan też mówi o „parszywej” pożyczce?)</u>
          <u xml:id="u-10.26" who="#WacławWiślicki">Ja o pożyczce będę później mówił, dla mnie każda pożyczka, która przychodzi w dzisiejszej sytuacji. jest dobra. Nie zgodzę się z p. kolegą prezesem Wierzbickim, który chciał obalić moją teorię, że myśmy poszli niżej ustawowego pokrycia Banku Polskiego. P. Wierzbicki stanął na stanowisku słusznem i powiedział, że jeżeli Bank Polski na 20-go wykazał 370 milionów złotych, papierków obiegowych, banknotów, to ja przepraszam, ale tu będę musiał używać pewnego dodatku do papierków, żebyśmy się mogli zrozumieć: są papierki p. Karpińskiego i p. Ministra Grabskiego. Papierki p. Karpińskiego dziś wynoszą 370 milionów złotych, a od tego słusznie p. Wierzbicki oblicza 34 miliony sum reportowych, które rzeczywiście na obieg wpłynąć nie mogą, to mamy 336 milionów — słuszna cyfra, wyciągnięta przez p. kol. Wierzbickiego. Ale p. kol. Wierzbicki zapomina o jednej rzeczy: że mamy złota 132 miliony na 20-go, 9 milionów mieliśmy walut w zapasie, czyli razem mieliśmy 141 milionów; ale trzeba przecież ściśle odnotować to złoto, że ono wyszło i te różne pożyczki, zaciągnięte na interwencję lub inne rzeczy, które w bilansie w tej chwili nie figurują, że one są oddzielone. Można przypuszczać, iż pozycja przy rachunkach bieżących pod tytułem „inne zobowiązania” w sumie 41 milionów zł, że to są te kredyty interwencyjne, wobec czego suma netto złota i walut czyniłaby 100 milionów zł, a te podzielone przez 132 dają 29.7% i nie może być inaczej. Można zastosować teorię inną, jest to kwestia doliczenia z rachunku tych sum, które są tam, ale na to złoto, znajdujące się w Anglii, my przecież emitować nie będziemy mogli.</u>
          <u xml:id="u-10.27" who="#komentarz">(P. Zdziechowski: Ale obieg trzeba zmniejszyć.)</u>
          <u xml:id="u-10.28" who="#WacławWiślicki">Bezwarunkowo. Zmniejszyłem obieg na 336 milionów.</u>
          <u xml:id="u-10.29" who="#komentarz">(P. Zdziechowski: I z tego odtrącić to, co jest równoważnikiem zastawu zagranicą. I to zrobiłem. (P. Zdziechowski: Wtedy Pan będzie miał mniej niż 300, wtedy wyjdzie 37% pokrycia.)</u>
          <u xml:id="u-10.30" who="#WacławWiślicki">Wtedy dojdę do 29.7. (Prezes Ministrów i Minister Skarbu Grabski: 35) Ja mogę zrobić rachunek. Panie Premierze, na 42.</u>
          <u xml:id="u-10.31" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Nie wiedziałem, że Pan jest takim cudotwórcą, sądziłem, że Pan pochodzi z Warszawy, a nie z Kalwarii.)</u>
          <u xml:id="u-10.32" who="#WacławWiślicki">Ci moi przodkowie, którzy pochodzili z Kalwarii, mieli lepsze głowy ekonomiczne, aniżeli nawet, siedzący w Sejmie, mogę Pana uspokoić.</u>
          <u xml:id="u-10.33" who="#komentarz">(Głos: Albo stojący.)</u>
          <u xml:id="u-10.34" who="#WacławWiślicki">Przecież najważniejszą rzeczą jest, że Bank Polski powiedział sobie, że on jest tylko do tego, by regulować walutę, życie gospodarcze, go nie interesuje. Zgóry sobie powiedział: do waluty jestem ja, do życia gospodarczego jest p. Premier, p. Premier ma regulować to życie gospodarcze. Jest najcharakterystyczniejszą rzeczą, że nie Bank Polski był opiekunem kursu złotego, lecz tylko p. Premier. Tę rolę, którą miał z założenia odgrywać Bank Polski, który sobie powiedział, że życie gospodarcze go nie interesuje, odgrywał p. Premier, p. Premier kłopotał się o kurs złotego, p. Premier interesował się sam od wczesnego ranka jaki gdzie jest kurs, a Bank Polski dopiero od p. Premiera czasem dowiadywał się o różnicach kursu. Przecież Bank Polski nie jest do życia gospodarczego, bo życie gospodarcze go nie interesuje, ale jeżeli chodzi o zagadnienie, które leżało w jego obowiązkach, regulowania kursu, czy to go interesuje, czy nie interesuje, mam wrażenie, że to drugie jest pewniejsze, to nie wiem, jak dyrekcja swoje zadanie spełniała?</u>
          <u xml:id="u-10.35" who="#WacławWiślicki">Ale rzeczywiście co jest? Przecież w tej chwili, kiedy emisja Banku Polskiego wynosi według statystyki 370.000.000 zł, a odliczając reportowe wynosi zł 360 milionów, dochodzimy do tego, że mamy tyle w obiegu bilonu i to trzeba skorygować. Chciałbym, aby p. Premier był łaskaw wytłumaczyć, dlaczego dziś ni stąd ni z owąd robimy zmiany w sprawozdaniu z obiegu pieniężnego w Polsce, dlaczego 30 września wykazuje się nowy sposób notowania i mówi się: „bez sum, znajdujących się w kasach skarbowych”? Czyśmy zmienili teorię ekonomiczna w tym dniu 30 września? Bo przecież jeżeli ta teoria ma być jednakowa, to niema powodu dlaczegobyśmy w 1924 r. wydawali ogłoszenia o kursie obiegu wraz z tem, co było w kasach skarbowych, a teraz te rzecz zmieniliśmy. Odpowiem za p. Premiera. Niestety musieliśmy to wykazać, żeby nie dojść do tej sytuacji, że banknoty p. Grabskiego równoważą się z banknotami p. Karpińskiego. I to jest nieszczęście. Bo tamten pieniądz p. Grabskiego ze względu na lepszą organizację, jaką posiada p. Premier, od organizacji, jaką posiada Bank Polski, dojdzie prawdopodobnie do tej siły, że wieliminuje pieniądz p. Karpińskiego...</u>
          <u xml:id="u-10.36" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Co za złośliwość!)</u>
          <u xml:id="u-10.37" who="#WacławWiślicki">... i ten pieniądz p. Karpińskiego będzie się znajdował tylko w skrzynce za szkłem, a tamte pieniądze pokryją całe zapotrzebowanie. Stwarza się teorię, że od dwóch tygodni jesteśmy w sytuacji omawiania obiegu pieniądza bez sum, znajdujących się w kasach skarbowych. Byłoby słuszne, żebyśmy omawiając ten punkt, dodali chociaż, ile się w tych kasach skarbowych znajduje, bo tak to rzeczywiście możemy fantazjować.</u>
          <u xml:id="u-10.38" who="#WacławWiślicki">Bank Polski — chciałbym Panom udowodnić — nie interesuje się życiem gospodarczem. Nie chciałbym być gołosłownym, żeby na drugi dzień nie ukazał się oficjalny komunikat Banku Polskiego, że się interesuje. Udowodnię, i to zresztą cała Rada Banku Polskiego udowodniła w tym tygodniu, że niema materiału obiegowego, wekslowego, ażeby można było zań dać pieniądze. Te komunikaty przecież nie są pisane dla ludzi, którzy nie rozumieją i nie wiedzą, co się w Polsce dzieje. Bank Polski sobie przeprowadził ustawę i mówi w niej: Proszę mi dać trzy podpisy na wekslu, jeżeli mi dasz trzy podpisy, to dam ci za to pieniądze. Proszę Panów, mówmy teraz naszym językiem kupieckim, a nawet przemysłowym, chociaż to nie jest w tym wypadku wygodne dla przemysłowców. Co się robi? Jeżeli przychodzi kupiec zupełnie odpowiedzialny majątkowo, firma, znana od klikudziesięciu lat, tomu się mówi: Ja twego wekslu wziąć nie mogę, bo ty masz tylko dwa podpisy, jeden swój, a drugi tego detalisty, któremu sprzedajesz.</u>
          <u xml:id="u-10.39" who="#komentarz">(Głos: W Banku Rzeszy są trzy podpisy.)</u>
          <u xml:id="u-10.40" who="#WacławWiślicki">To było, ale teraz nie jest. Życzę sobie, żebym ja miał w Polsce tę pozycję kredytową, jaką mają kupcy w Niemczech. Tam są dwa podpisy, ja o tem wiem, znam te stosunki i widziałem te weksle, które czasem tutaj też przychodzą. I co się robi? Mówi się kupcowi: idź do przemysłowca, a pan przemysłowiec, który ma tego rodzaju monopol, za ten monopol każe sobie zapłacić. I komu tu mówić o tem, ażeby było tańsze dyskonto, ażeby był tańszy procent, jeżeli się stwarza pośrednika, który z tego monopolu umie skorzystać, a wytrąca się z reki aparat, któryby mógł cudownie regulować ceny. Bo hurtownik, gdy przychodzi do przemysłowca z gotówką w ręku, inaczej będzie z nim rozmawiał o cenie i dostawie danego towaru, aniżeli ten. który przychodzi tylko z wekslem. I statystyka wykazuje, że weksli handlowych w Banku Polskim jest wszystkiego 1%. A jak się w Banku Polskim załatwia interesy? Jedna z najpotężniejszych firm handlowych polskich, która posiada kilka kamienic, nie tylko w Warszawie, która ma odziały zagranicą, która posiada w niemieckich bankach duży kredyt i ma kredyt w Gdańsku, ma 10.000 zł w Banku Polskim kredytu. Otóż pyta się ta firma, dlaczego nie chcą im dyskontować weksli. Na to odpowiada 26 września oddział główny, z dwoma podpisami: „W odpowiedzi na list Panów, komunikujemy, że kredyt dyskontowy został Panom przywrócony w sumie 10.000 złotych z warunkiem dodatkowego hipotecznego zabezpieczenia sumy powyższej na jednej z nieruchomości, należących do Panów”. Szczęśliwi byli, że mają te 10.00 zł, ale ta radość długo nie trwała, bo oto dnia 9 października firma otrzymała następujący list:</u>
          <u xml:id="u-10.41" who="#WacławWiślicki">„List nasz z dn. 26 września nr. 14563 w sprawie kredytu, jako wysłany omyłkowo prosimy uważać za anulowany. Nieporozumienie wynikło z tego powodu, że wzięliśmy pomyłkowo kredyt Panów za zawieszony, tymczasem kredyt został zamknięty, nowych zaś kredytów narazie nie udzielamy”. Proszę Panów, żeby kto zrozumiał ten list i co się zmieniło od 26 września do 9 października? 10.000 dano tej firmie, a potem cofnięto, a zza kulis wiemy, że dlatego, że to jest firma żydowska. Bank Polski dłużej takiej polityki prowadzić nie może.</u>
          <u xml:id="u-10.42" who="#WacławWiślicki">P. Premier nie zgodził się na rewizje, zaproponowaną przez p. Byrkę, uważał to za zagadnienie polityczne. Żeby dojść jak się daje kredyty w Banku Gospodarstwa Krajowego i w Banku Polskim, to byśmy dopiero wiedzieli, w jaki sposób i dlaczego ten, kto powinien dostać ten kredyt, nie dostaje go, a ja znam firmy, podtrzymywane przez różnych przedstawicieli wojskowości, ministerstw i t. p. sztuczne twory, które gdzieindziej, na ulicy żydowskiej za 100 zł kredytu nie dostaną, a tam mają kredyt w wysokości 100, 150 i 200.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-10.43" who="#komentarz">(Wrzawa. P. Wyrzykowski: Są nawet posłowie mający takie kredyty. Głos: Wartoby zapytać i sprawdzić kto dostaje kredyty w Banku Rolnym.)</u>
          <u xml:id="u-10.44" who="#WacławWiślicki">Co Bank Polski dalej robi? Chciałbym z Panami podzielić się następującą wiadomością. Ni stąd ni zowąd Bank Polski w swoim komunikacie mówi: ja importowych weksli nie dyskontuję. Muszę Panom zwrócić uwagę i wytłumaczyć tym, którzy nie wiedząc, co to jest wystawca importowego wekslu. To jest taki człowiek, który importuje towary do Polski, to jest taki człowiek, który, słuchając przemówień p. Grabskiego powiedział, że chcę wykonać to czego p. Premier żądał. Idzie więc na pocztę i zamawia towar, bo p. Premier mówił, że wtenczas w Polsce będzie taniej. Ten towar przyszedł, wszystko odbyło się formalnie, faktura przyszła, ale Bank Polski zdezawuował p. Premiera i mówi, że takie weksle nie będą dyskontowane, bo to są weksle importowe. Więc co on ma robić z temi wekslami? Doszło do takiego absurdu to rozporządzenie, że jednej z największych fabryk w Łodzi, dającej do dyskonta weksle kupców, którzy u niej kupowali towar, na zł 8.000.000 odrzucono 6.000.000 weksli. Wtedy idzie ona do Banku Polskiego i mówi: Jakto, ci ludzie u mnie kupili towar, ja potrzebuję pieniędzy na wypłaty. A na to się odpowiada: oni. kupują pański towar, ale pozatem importują towar zagraniczny. Niech mi Panowie wyjaśnią logikę tego postępowania gospodarczego i jak zrozumieć tego rodzaju posunięcia, robione z dnia na dzień i w ten sposób przyczyniające się do katastrofy temi komunikatami, które są wypuszczane. Bank Polski, nie może mieć dziś weksli, a to dlatego, że jeżeli ktoś w tej Izbie kiedyś komuś dla przyjemności albo dla przyjaźni zażyrował weksel, to jest on teraz w czarnej książce w Banku Polskim. Czarna lista w Banku Polskim to jest książka adresowa, w której są umieszczone wszystkie firmy w Polsce. Jeżeli któraś z tych firm przyjdzie z wekslem do Banku Polskiego, to się mówi, że nie mogą przyjąć, bo firma ta figuruje na czarnej liście. Ja do tej czarnej książki wpisałbym dyrekcję! Tak nie można postępować w dzisiejszych czasach, w dzisiejszych nieszczęśliwych czasach, kiedy wszystko się zatamuje. Chciałbym przytoczyć słowa kol. Żuławskiego, zwrócone do p. Premiera: Panie Premierze, oni bankrutują, tylko dlatego, że takie interesiki się teraz robi! Panie Żuławski, Pańskie kooperatywy do mojej spółki nie należą, ale to samo robią, co i ja.</u>
          <u xml:id="u-10.45" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-10.46" who="#WacławWiślicki">Wszyscy jesteśmy w jednakowej sytuacji, wszyscy, i kooperatywy, i społeczeństwo, i życie, i Rząd. I nie może Bank Polski odgrażać się czarną listą wytworzoną dla siebie. Spalić ją i tych spalić, którzy nie umieją się dostosować do życia. W tej chwili nie pomoże pomoc rządowa taka, czy inna polityczna, bo robotnik, nie otrzymawszy pieniędzy, nie będzie słuchał haseł wygłaszanych w tej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-10.47" who="#WacławWiślicki">Rząd się chwali, Rząd jest zadowolony, my wszyscy jesteśmy zadowoleni z aktywności bilansu handlowego. Bilans handlowy jest doprowadzony we wrześniu do 12.000.000, w październiku prawdopodobnie dojdzie, według komunikatów, do 36.000.000 zł. Można doprowadzić do takiej sytuacji, że wogóle będzie cudowny bilans handlowy, trzeba tylko ten korpus ochrony pogranicza, znajdujący się na terenach wschodnich, przesunąć trochę na granicę zachodnią i można nie wpuścić ani jednego papierosa, ani jednego buta, ani jednej butelki wódki szmuglowanej do Polski legalnie, lub nielegalnie. Ale z czego będziemy mieli później dolary, czem zapłacimy nasze procenty, czem uregulujemy nasz bilans płatniczy deficytowy na 1 stycznia 1926 r. około 400 milionów złotych, jeżeli w tej atmosferze będziemy rozwijać nasze życie gospodarcze i naszą produkcję? Mam wrażenie, że jednak ekonomiści na taką politykę nie poszliby. Trzeba stanąć na stanowisku zupełnie jasnem, trzeba mówić jasno.</u>
          <u xml:id="u-10.48" who="#WacławWiślicki">Zaczyna się u nas nowa teoria samowystarczalności. Teoria samowystarczalności dla Polski to jest nieszczęście dla Państwa. Skąd możemy mówić o samowystarczalności, kiedy sam p. Wierzbicki. mówił, że trzeba robić reformy w przemyśle, że trzeba zmienić przemysły przestarzałe, archaiczne w swoich maszynach, a my chcemy samowystarczalności! A jak my stosunki zagraniczne uregulujemy, w jaki sposób będziemy mogli mówić z sąsiedniemi lub dalej od nas znajdującemi się państwami, jeżeli chcemy stworzyć teorie samowystarczalności? Ja stoję na stanowisku zupełnie jasnem. Ja krzyczałem, mówiłem, tłumaczyłem Rządowi już od półtora roku, że jego polityka liberalna unieszczęśliwiła Polskę. Będę później mówił cyframi dlaczego. Było u nas rzucone hasło: luksus i półluksus. Udowodnię cyframi, ile się luksusu sprowadziło do Polski, a ile się sprowadza, że Rząd nawet nie rozumie, że te towary mogą być w Polsce wyrabiane. Uważam, że przemysł, który jest, powinien mieć ochronę, ale on powinien mieć ochronę nie w warunkach, które się nazywają w Europie warunkami takiej miękkiej specjalnie poduszki elastycznej, ale powinien być przemysłem, któryby umiał przyjść do nas ze zdrową kalkulacją i umiałby przeprowadzić, jeżeliby trzeba było, rewizję takiego, czy innego posunięcia socjalnego dla potanienia tej produkcji ze względów konkurencyjnych. Trzeba rozpocząć od tego, by koszta handlowe się zmniejszyły, ażeby nie było 12 dyrektorów tam, gdzie był przed wojną jeden. Nie możemy dawnej psychozy marki polskiej przenieść na złoty, który mamy obecnie. I jeżeli po tej linii pójdziemy, to ja nie boję się krzyku w tym Sejmie w kwestii praw socjalnych, bo na to wtedy wszyscy pójdą. Ale żeby do tego dojść, trzeba sobie powiedzieć jasno: fabryki czy przedsiębiorstwa budowane na gruncie polityki, protekcjonizmu, budowane na podstawie teorii unarodowienia przemysłu czy handlu, muszą być spalone razem ze wszystkiemi innemi teoriami.</u>
          <u xml:id="u-10.49" who="#komentarz">(Na sali gwar.)</u>
          <u xml:id="u-10.50" who="#WacławWiślicki">Panie Majewski, niech się Pan nie denerwuje, mówmy spokojnie, nam Żydom, chodzi o Polskę tyle, co i Wam, i ręczę Wam, że jeżeli w Polsce jest źle, to nam Żydom jest źle w dwójnasób.</u>
          <u xml:id="u-10.51" who="#WacławWiślicki">My regulujemy nasz bilans handlowy za pomocą albo t. zw. prohibicji, albo sposobem reglamentacji. I dziś do jakiej dochodzimy sytuacji? Jest i reglamentacja i wysokie cła. Na litość Boga, możemy dojść do cudownej sytuacji, ale robotnik w Polsce roboty nie dostanie, bo konsument w Polsce nie będzie miał pieniędzy na płacenie ze względu na sytuację, w jakiej się znajduje, i dlatego, jeżeli wprowadzamy reglamentację, związaną z takiem lub innem posunięciem na terenie międzynarodowym, to dopóki ta reglamentacja nie jest konieczna, nie wolno nam godzić się na takie lub inne posunięcia.</u>
          <u xml:id="u-10.52" who="#WacławWiślicki">Odpowiedzą mi Panowie: wojna celna z Niemcami. Nie ulega kwestii, jest ciężka, jest katastrofalna sytuacja z tą wojną. Postaram się udowodnić, żeśmy na tej wojnie nieszczególnie wyszli i postaram się udowodnić, że Niemcy też na niej nieszczególnie wyszły. Ale w tym czasie...</u>
          <u xml:id="u-10.53" who="#komentarz">(Głos: To była gra, nie wojna)</u>
          <u xml:id="u-10.54" who="#WacławWiślicki">... kiedy się na wojnę idzie, kiedy się idzie na grę, trzeba się liczyć z narodem całym, z Polską całą, czy ona może ją wytrzymać, czy jest na nią przygotowana. To nie jest obrachunek w gabinecie u jakiegoś dyrektora departamentu, ale to jest obrachunek całego żywego społeczeństwa polskiego, czy ono może to znieść, czy nie. Tu nie pomogą takie, czy inne enuncjacje; życie gospodarcze, to nie jest szabla, życie gospodarcze, to nie jest okop na wojnie, gdzie ja mogę strzelać tak lub inaczej. Życie gospodarcze ma swoją pewną logikę, od której nawet bolszewicy nie są w stanie odstąpić; odstąpili w swoim czasie, kiedy zabierali brylanty i złoto i inne rzeczy, a dzisiaj przecież zaczynają widzieć swój błąd i powoli chcą to oddawać tym państwom, które gospodarczo są im potrzebne. I dlatego, jeżeli mowa o tem zagadnieniu samowystarczalności, to przypomnę, że już latem Panów przestrzegałem, że jestem przeciwny wprowadzeniu tej reglamentacji, że uważam zasadniczo, iż nie sprawa reglamentowania, lecz sprawa dobrobytu narodu może decydować o takich lub innych rzeczach. A sprawa celna jest sprawą tak delikatną i tak poważną, tak powinna być sprecyzowana w zagadnieniach naszej produkcji narodowej, że te rzeczy nie mogą być decydowane przez widzimisię Rządu, Premiera, czy innych ministrów czy urzędników, którzy na litość Boską, pochodzą od nas i przecież więcej niż my, nie umieją. Przecież my razem się w tej niepodległej Polsce wybudujemy i rozbudowujemy, jedenby chciał prędzej ją wywrócić, drugi wolniej, innyby chciał ją nadbudować i rozbudować, ale i ci urzędnicy w ministerstwach nie są alchemikami, którzy wiedzą więcej niż my i trzeba się z nami też poradzić czasem, nie trzeba tych rzeczy regulować według interesów tego przemysłowca, który w tej komisji siedzi i tylko swój kawałek sukmany chce obronić, lecz trzeba się liczyć z tem, że ten przemysłowiec powinien mieć na oku nie tylko swój interes prywatny, ale także interes Polski całej, czy ona może to znieść.</u>
          <u xml:id="u-10.55" who="#WacławWiślicki">A pozatem trzeba się liczyć jeszcze z jednym warunkiem. Myśmy dziś dla Europy zrobili się śmietnikiem gospodarczym. Wszystko, co Austria, czy Berlin, czy Rumunia, czy Włochy mają u siebie w nadwyżce, huzia na Polskę. Pan Premier w tem pomagał. To nie jest kwestia obrachunku politycznego, to możemy szczerze powiedzieć z tej trybuny. Gdy Pan Premier odpowiadał mi przed pół rokiem z tej, trybuny, powiedział: poseł Wiślicki nie chce, żeby robotnik miał koszule. A ja odpowiedziałem, to nie są koszule dla robotnika, to są te frakowe koszule, w których nas Pan Premier na obiadach i rozmaitych przyjęciach przyjmuje. Pan Premier nie chciał wierzyć, ale kto wierzył? Wierzyli Austriacy, Czesi, Włosi, Niemcy i ten cały śmietnik szedł do Polski. A nasz robotnik co robi? O kiju chodzi, żeby dostać dziś zapomogę, a panowie z lewicy, którzy powinni to zagadnienie rozumieć, nawet jako zagadnienie militarne, bo gdy będzie wojna, a my butów nie będziemy, robić, to w co tego żołnierza ubierzemy, on musi w czemś chodzić — powinni to zagadnienie zrozumieć, powinni zrozumieć, że nie można stanąć dziś na stanowisku li tylko jakiejś przesłanki prawnej, albo tej czy innej litery prawa, ale trzeba ująć to życiowo, trzeba puścić w ruch te warsztaty pracy, które się w Polsce nadają do puszczenia. Do tego my dziś jeszcze w Polsce nie możemy dojść i niema zrozumienia dla tych zagadnień, więc jesteśmy tym śmietnikiem.</u>
          <u xml:id="u-10.56" who="#WacławWiślicki">Ale ja wiem, że Polska ma coś do eksportowania. My możemy eksportować. I tu błędem jest rozróżnianie między luksusem, a nieluksusem. My robimy błąd zasadniczy, mówiąc, że winogron nie trzeba jeść. Można. Ja chcę, żeby z Rumunii winogrona sprowadzić, ja chcę ludności to dać, lecz chcę także, żeby Rumunia kupowała moją manufakturę. Ja chcę traktat mieć, żebym mógł do Rumunii tę manufakturę wysyłać, a za te pieniądze będę kupował pomarańcze i jadł winogrona. Tylko trzeba te traktaty dostosować do życia pozytywnego Państwa, a nie do tego, cośmy robili przedtem.</u>
          <u xml:id="u-10.57" who="#WacławWiślicki">A teraz chciałbym Panom wykazać ciekawe rzeczy — cyfry zestawione przezemnie ze statystyki, a dotyczące tych luksusowych artykułów. Dla porównania wziąłem pierwsze półrocze 1924 r. i pierwsze półrocze 1925 r., bo dalszych cyfr rzeczywiście trudno dostać. Czy Panowie wiedzą, że artykułów takich, jak owoce południowe, korzenie, kakao, herbata, konserwy, tytoń w pierwszem półroczu 1924 r. sprowadzono za 55.000.000 zł., a w pierwszem półroczu 1925 r. za 76.000.000 zł., czyli o 20,000.000 więcej Prawda, że w tej pozycji, w tej grupie jest 17.000.000 za tytuń. Ale Rząd przecież nie może mieć pretensji o to, ażeby monopol nie sprowadzał tytuniu, bo w Polsce zabroniono, ażeby rósł ten tytuń. Jeżeli więc tytuń musimy sprowadzać, to jest to gruba pozycja. Muszę Panów uświadomić, że owoców południowych sprowadzono w pierwszem półroczu 1925 r. za kwotę o 3.000.000 zł. mniejszą, żeśmy sprowadzili mniej korzeni; żeśmy sprowadzili więcej herbaty i kawy, ale trudno, my herbaty i kawy nie mamy; nawet żeśmy sprowadzili mniej konserw.</u>
          <u xml:id="u-10.58" who="#WacławWiślicki">Ale jest druga pozycja — odzież. Otóż odzieży w pierwszem półroczu 1924 r. w sumie sprowadzono za 67.000.000 złotych, obecnie w pierwszem półroczu 1925 r. sprowadzono za 89.000.000 zł. I tutaj mamy — obuwie, towary jedwabne, bieliznę, trykoty, ubrania, kapelusze, artykuły przemysłu artystycznego i mody. Ciekawa rzecz — myśmy ubrań sprowadzili w pierwszem półroczu 1925 r. za 12.000.000 zł więcej, aniżeli w pierwszem półroczu 1924 r. To jest rezultat polityki rządowej. Jak później Panom wykażę, mówiąc o przemyśle włókienniczym, jest to rezultat tego, że przemysł włókienniczy mniej eksportuje, ale za to gotowych ubrań więcej do Polski sprowadzamy. Jak tu można żądać, by fabryki więcej produkowały towarów, jeżeli jest tego rodzaju polityka? To samo mamy z obuwiem sprowadziliśmy go w I półroczu 1925 r. za kwotę o 7.000.000 zł., dalej bielizny o 3.000.000 zł. więcej niż w I półroczu 1924 r. To są cyfry charakterystyczne. Jeżeli weźmiemy ogólny przyrost wwozu artykułów zbytku, to wynosi on 43.000.000 zł., co stanowi zaledwie 13% ogólnej zwyżki wwozu w porównaniu z rokiem ubiegłym (334 miliony a 43 miliony). Jeżeli odliczymy błędy natury polityczno-gospodarczej co do konfekcji, to się przekonamy, żeśmy mogli te wwozy zupełnie inaczej regulować.</u>
          <u xml:id="u-10.59" who="#WacławWiślicki">Ale w czem leży przyczyna naszego ujemnego bilansu handlowego? Przyczyna naszego ujemnego bilansu handlowego leży nie tylko w nieurodzaju, ale i w tem, że mamy kolosalny ujemny bilans wywozowy z Polski: włókienniczy, metalowy, górniczy. Jak wygląda nasz bilans włókienniczy? Jeżeli weźmiemy nasz bilans włókienniczy, to wygląda on w ten sposób, że różnica między importem a eksportem, w pierwszem półroczu 1924 r. wynosi 186.000.000 zł. na korzyść importu, a w pierwszem półroczu 1925 r. różnica ta podniosła się do 289.000.000 zł., jest więc różnica pogorszenia o 103.000.000 zł. Przędzy naszej, wyrabianej w Polsce, wcale nie eksportujemy, a towary bawełniane i włókiennicze obniżyły się o jakieś 81 milionów zł. Jeżeli my tę rzecz porównamy dalej z tym naszym „luksusem”, to się przekonamy o bardzo ciekawych cyfrach: w drugiej połowie 1924 r. sprowadziliśmy o 9.000 tonn więcej bawełny, a o 9.000 tonn mniej wełny, bo kraj jest zubożały, kraj nie jest w stanie konsumować drogiego towaru wełnianego i sprowadza się li tylko bawełniane towary.</u>
          <u xml:id="u-10.60" who="#WacławWiślicki">Ale jak wygląda nasza konsumpcja, kiedy konsumujemy o połowę mniej, niż Czechosłowacja, która sama jest daleka od ideału europejskiego, od konsumpcji, którą powinna mieć.</u>
          <u xml:id="u-10.61" who="#WacławWiślicki">A jak wyglądamy w przemyśle metalurgicznym? W przemyśle metalurgicznym, w różnicy pierwszej połowy 1925 r. do 1924 r. mamy deficytu 43 milionów. Mieliśmy deficyt dlatego, że sprowadziliśmy znowu kolosalną ilość maszyn i nadwyżkę żelaza. Nadwyżka żelaza znowu jest winą Rządu, zresztą nie tylko Rządu, bo nie miał pieniędzy, bośmy mówili, że będziemy budowali, budować mieliśmy tu, zatrzymaliśmy więc eksport, te rzeczy nie poszły, a inne się sprowadzało.</u>
          <u xml:id="u-10.62" who="#WacławWiślicki">W bilansie górniczym za pierwsze półrocze wyglądamy w ten sposób, że bilans górniczy obniżył się o 89 milionów zł. Prawda, że jeszcze nie jesteśmy w okresie wojny celnej z Niemcami, w tej liczbie jeszcze figuruje eksport węgla do Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-10.63" who="#WacławWiślicki">W minerałach jesteśmy mniej więcej w tem samem położeniu. Najcharakterystyczniejszą rzeczą jest drzewo. Ciekawa rzecz i szkoda, że Rząd o tem nie wiedział, że ze 192.000 tonn drzewa, eksportowanego, z Polski, 150.000 tonn zabierali Niemcy.</u>
          <u xml:id="u-10.64" who="#WacławWiślicki">Z chwilą, kiedyśmy wypowiedzieli wojnę celną Niemcom, Niemcy przestały zabierać drzewo, dziś sytuacja przedstawia się w ten sposób, że mamy około 30 milionów zł. deficytu wtedy, kiedyśmy mieli kolosalną nadwyżkę ceny w eksporcie drzewa.</u>
          <u xml:id="u-10.65" who="#WacławWiślicki">Jeżeli w ten sposób będziemy analizowali te wszystkie zagadnienia, dojdziemy do tego, że słowo „luksus” u nas nie jest słowem, którego się powinno lekko używać, że nie jest to zagadnienie, związane z tem, że coś jest luksusem takim, czy innym, bo przecież w ostatniem nawet rozporządzeniu niejasno stanęliśmy na tem stanowisku, zabraniając sprowadzania jedwabiu w metrach, ale pozwalając na sprowadzanie konfekcji jedwabnej. Omyłka ta powstała prawdopodobnie stąd, że nie wiemy jak luksus powinien wyglądać, bo może u nas luksusem jest chustka do nosa. Nie wiem, czy Polska powinna stać na tem stanowisku, że chustka do nosa jest luksusem.</u>
          <u xml:id="u-10.66" who="#WacławWiślicki">Ale gdy się mówi o pogorszeniu naszego bilansu handlowego, jest tu jedna charakterystyczna rzecz. Chcę Panom zwrócić uwagę, że kiedyśmy mieli markę polską, ogólny wskaźnik drożyźniany wynosił 74%. Wprowadzenie złotego w marcu daje nam wskaźnik 97, a dziś jesteśmy przy wskaźniku 127 1/2%. Nie ulega kwestii, że nie tylko Polska przechodzi katastrofę wzrostu drożyzny, cały świat przechodzi ją w takiem lub innem odchyleniu, im mocniejsza jest teoretycznie waluta, tem bardziej wskaźnik się podnosi i życie drożeje. Na to rady niema, to już takie prawo, z którem myśmy się nie chcieli liczyć. W konsekwencji musimy ponosić brak pieniędzy i drożyzna powoduje katastrofę, w której jesteśmy.</u>
          <u xml:id="u-10.67" who="#WacławWiślicki">Jeżeli analizujemy zagadnienie bilansu handlowego, naszego bilansu eksportowego, przemysłowego i zestawimy go z naszym bilansem handlowym, którego deficyt dochodzi za pierwsze 9 miesięcy 1925 r. do 487 milionów, a w porównaniu z r. 1924, jest o 213 milionów większy, a przytem mamy tę szaloną armię bezrobotnych i przemysłowcy nie mają, co robić, zamykają fabryki, to przecież trzeba się zastanowić, że nad tem nie możemy przejść do porządku dziennego. Najważniejszą rzeczą jest osłabienie naszego konsumenta wewnętrznego. Nasz konsument wewnętrzny, chłop małorolny i robotnik miejski, w braku zarobku i bez możności sprzedania swoich produktów w mieście, nie jest w stanie przyjechać do miasta i zakupić tego, czego mu potrzeba. Konsekwencją tego, że nie jest on w stanie kupować, jest sytuacja ta, że nie jesteśmy w stanie płacić podatków. P. Premier był łaskaw powiedzieć na jednem z posiedzeń — zdaje się, że to było wygłoszone na naradzie gospodarczej. Panowie pozwolą, że w Sejmie przeczytam to sprawozdanie z posiedzenia rady gospodarczej — p. Premier był łaskaw powiedzieć, o systemie podatkowym: „Oczywiście, należy sobie uświadomić, że niema takiego systemu podatkowego, któryby komuś istotnie czegoś nie brał. Majątek jest tak szeroko pojmowany przez każdego, że każdy system podatkowy, któryby polegał na tem, żeby substancji majątkowej nigdy w poszczególnych wypadkach nie naruszać, jest to system podatkowy znany bardzo dawno w Polsce, a polega na tem, aby właściwie podatków wcale nie płacić”.</u>
          <u xml:id="u-10.68" who="#WacławWiślicki">Proszę Panów, krzywdę p. Premier robi, mając takie przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-10.69" who="#komentarz">(Głos: On już nieraz tak mówił.)</u>
          <u xml:id="u-10.70" who="#WacławWiślicki">Kto jak to, ale my obywatele Rzeczypospolitej Polskiej utrzymywaliśmy Państwo. Czyż nie te podatki, któreśmy płacili, od sześciu lat. utrzymywały i wybudowały Państwo? Pan Premier kiedyś, kiedy był jeszcze profesorem, kiedy nie był ministrem Rzeczypospolitej, mówił, że podatek się staje wtenczas nieszczęściem, kiedy zaczyna zjadać substancję podatnika. Prawda, u nas jest to niedobrze, że jak się ktoś dostaje do tych ław — dotyczy to nie tylko ministrów, lecz i posłów, bo są posłowie, którzy, jak są tu wybrani, to gdy wyborca chcę z nimi gadać, mówią: nie mam czasu, nie chcę z tobą mówić, jestem wielkim dygnitarzem, a ministrów tembardziej to dotyczy — że przy takiem obliczu tego Sejmu — to Panowie się zgodzą, że jest sytuacja taka, że każdyby chciał na tej ławie ministerialnej się znaleźć, tylko nie może tego porozumienia osiągnąć — zanim to się zrobi, minister może o tych teoriach mówić zupełnie inaczej, niż mówił dawniej. A ja się zapytam pana Premiera, jeżeli krawcowi, który szyje na maszynie, zabiera się na podatek tę maszynę, czy można narzekać na niepłacenie podatków, czy nie jest to barbarzyństwo w życiu gospodarczem? Tam, gdzie się zabiera warsztat pracy, tam, gdzie się wyrywa, jak na ulicy Chłodnej w Warszawie, tokarnię razem z podłogą z fabryki, która egzystuje 30 lat, tam, gdzie przychodzi się do mieszkania z wytrychami, jak np. w Tomaszowie, gdzie o 7 rano przychodzi się z policją, otwiera się wytrychem mieszkanie, aby zabrać rzeczy, tam, gdzie się tworzą spółki licytacyjne, sprzedające i kupujące rzeczy, żeby robić prywatne interesy, tam nie może być mowy o tem, że nie chcemy płacić. Gdyby p. Minister Skarbu zobaczył nakaz płatniczy dla fabryki, gdzie napisano, że właściciel winien 10 groszy podatku i robi mu się obrachunek na 52 zł, a skąd on może wiedzieć, że z różnych rachunków został winien 10 groszy, kiedy sprawdzając w różnych Dziennikach Ustaw nie może się zorientować, to zrozumieć tego i on nie może. I kiedy posyła się do niego urzędnika, żeby te 52 zł sekwestrował, to co z tego za rezultat? Taki, że Pan utrąca nasz autorytet, jaki mamy w społeczeństwie, bo społeczeństwo nie będzie nas chciało słuchać, a nie myślę żeby Pan, Panie Premier, chciał z policją chodzić po podatki, bo jeżeli Pan policję weźmie do tej roboty, to Pan w Polsce nie będzie miał wielu przyjaciół. Nam chodzi o to, do czego Pan doszedł przedwczoraj. Nie trzeba nam było mówić, że nie chcemy płacić podatków, a jeżeli Panie Premierze ta teoria jest słuszna, to po co wydawać cyrkularz o rozłożeniu na raty podatków do lutego bez płacenia kar. Dlaczego Pan to zrobił? Dlatego, że niema mowy o ściągnięciu tych podatków. Produkcja polska według obliczeń różnych ekonomistów jest oparta na 14 miliardach złotych i za te 14 miliardów złotych ma się utrzymać 30 milionów ludności i te 14 miliardów złotych ma Państwo całe utrzymać, tj. dać 3.100 milionów zł budżetu państwowego brutto razem z przedsiębiorstwami i około 1.400 milionów zł budżetu komunalnego, razem niecałe 5 miliardów zł. Z 14 miliardów zł produkcji narodowej 5 miliard. ma iść na utrzymanie Państwa! Proszę Panów, to przecież ta walka z lichwą, która się ma przeciw nam stworzyć, którą chce się nam dać, powinna być skierowana przeciw Rządowi.</u>
          <u xml:id="u-10.71" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-10.72" who="#WacławWiślicki">Czy jesteśmy w stanie z tych 14 miliardów utrzymać Państwo, które potrzebuje 5 miliardów? Nie, proszę Panów, niema takiej teorii, któraby to umożliwiała.</u>
          <u xml:id="u-10.73" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Przecież taki budżet uchwalamy.)</u>
          <u xml:id="u-10.74" who="#WacławWiślicki">Budżet uchwalamy nie my, lecz Rząd, bo sytuacja od dwóch lat jest taka, że jak p. Premier stanął na tej trybunie, aby nie dać 1% podatku obrotowego od hurtu, to p. Wierzbicki obawia się p. Premiera i głosował za tym wnioskiem, czując jednak, że jest to nieszczęście dla życia gospodarczego. Więc co mówi p. Wierzbicki, że myśmy uchwalali ten budżet? Budżet ten uchwalał Rząd, bo sytuacja polityczna i parlamentarna jest taka, że jeżeli Rząd przyjdzie dziś i powie: Wyjdźcie z Sejmu, bo chcę sam tu siedzieć — to ręczę, że większość wyjdzie i powie, że tak musi być, bo innego wyjścia niema. Ale przepraszam bardzo Panów, to nie jest gra z Sejmem, z temi ławami i z tymi członkami Sejmu, siedzącymi tu, lecz to gra tej teorii Emersona. która mówi o tych mrówkach, chcących rozumnie i intensywnie pracować, która chce nauczyć, aby panowie pasa podciągali i nauczyli się pracować.</u>
          <u xml:id="u-10.75" who="#WacławWiślicki">Ale, Panie Kolego Wierzbicki, dziś nikt w Polsce nie myśli o pracowaniu, tylko o wynalezieniu pieniędzy, ażeby ostatnich spodni mu nie zabrali, ażeby nie zabrali ostatniej sukmany człowiekowi, ażeby nie ciągnęli mu krowy gdzieś na targ i nie sprzedali rzeczy wartości 3.200 zł za 220 zł. z czego na koszta idzie 140 zł., a reszta na podatek. O tem dziś w Polsce ludzie myślą i Panowie na to rady nie macie. Izba jest emanacją społeczeństwa i, Panowie darują, ale Panowie tu mówią co innego, a wasi ludzie na wiecach inaczej mówią. Na wiecach mówimy, że podatki trzeba płacić, ale tyle, ile człowiek może płacić, a na wiecach koledzy p. Wierzbickiego mówią: podatki muszą być umorzone, bo nie mamy z czego płacić.</u>
          <u xml:id="u-10.76" who="#komentarz">(Wrzawa. Protesty.)</u>
          <u xml:id="u-10.77" who="#WacławWiślicki">Nie mam pretensji do Pana, Panie Prezesie Zdziechowski, Pan nie może odpowiadać za swoich kolegów, bo Was siedzi 100 w klubie.</u>
          <u xml:id="u-10.78" who="#WacławWiślicki">Ta legenda o antypodatkowej naszej działalności musi się raz zakończyć. Panowie z partii robotniczych, obracający się w tych kołach i wybrani z tych miasteczek, muszą nareszcie zrozumieć; jak się po cichu z Panami rozmawia, to Panowie jasno rozumieją tę tragedię życia, tę bezprogramowość w życiu gospodarczem miasteczka, tę duszność atmosfery. Wytwarza się to, że jedynym, który rządzi i bawi się, to kacyk, urzędnik policyjny czy komisarz, który się znęca dziś nad ludnością i do reszty ją dobija.</u>
          <u xml:id="u-10.79" who="#WacławWiślicki">W Tomaszowie jest komisarz policji, dygnitarz. Przychodzi na targi, gdzie się jednego dnia targuje, to jedyne zetkniecie miasta z wsią i każe wywiesić na każdej cebuli cenę, a jeżeli niema wywieszonej ceny, to się skazuje na 60, 80 zł kary, jeżeli zaś nie może zapłacić, to się wsadza do kozy, albo się wali w łeb. Oto robota dla sanacji, dla p. Premiera, oto robota, która ma p. Premierowi dopomóc. Jeszcze pół roku temu my żydzi, chodząc po wiecach żydowskich, nie mogliśmy nic mówić przeciw panu Premierowi. Grabski, to bóg w Polsce, on uratował walutę. Jakeśmy chcieli mówić o tych teoriach, to nikt nie chciał z nami mówić. A jak się zmieniły od tego czasu warunki! Wtedy nie chciało się z nami mówić, a dziś Panie Premierze, kiedy się waluta zachwiała, zachwiało się i zaufanie. Gorsza rzecz, zachwiał się autorytet p. Premiera na prowincji u jego urzędników. Urzędnik na prowincji dany cyrkularz i cytuje i komunikuje w ten sposób, że jego republiką jest powiat, gdzie może robić co chce, Panie Premierze, tak w Polsce rządzić nie wolno! Polska wymaga mocnej reki, bo jeżeli tej mocnej ręki nie będzie, to my z Polską daleko nie pójdziemy.</u>
          <u xml:id="u-10.80" who="#komentarz">(P. Rosmarin z ław podsekretarzy stanu: Prokurator konfiskuje oficjalne komunikaty p. Premiera.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JędrzejMoraczewski">Panie Wiceministrze Rosmarin...</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WacławWiślicki">Prokurator konfiskuje nie tylko komunikaty p. Premiera, lecz także oficjalne organa, podtrzymujące premiera. To są rzeczy w dziedzinie konstytucyjnej i parlamentarnej wprost nieprawdopodobne.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#WacławWiślicki">Ale najciekawsza rzecz, to stosunki w Banku Polskim, o tych stosuneczkach jabym Panom taki obrazek z Włocławka przytoczył i chciałbym, aby mi Panowie odpowiedzieli. Więc przychodzi biedny żyd z Włocławka, ma zapłacić weksel 150 zł. Przynosi pieniądze, żeby zapłacić. Są amatorzy, którzy takich fotografują.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#WacławWiślicki">Człowiek ten stoi od 10 godz. rano — to protokólarnie stwierdzono — do 12, a o 12 zamykają okienko, nie przyjmują już pieniędzy. Znowu dygnitarz. Więc życie w Polsce o 12 musi się skończyć. Ten człowiek mówi: Nie chcę iść na czarną listę, chcę weksel zapłacić.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#WacławWiślicki">Wychodzi dygnitarz, pan dyrektor Banku Polskiego i mówi: Co to za żyd robi tu porządki? Wyrzucić go.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#WacławWiślicki">Dochodzi woźny, jeden w zęby, drugi w plecy, a kiedy się to mówi panu dyrektorowi, to on powiada: Bić nie kazałem. To nie śmieszne, to tragedia naszych stosunków, to łobuzerka takiego dyrektora.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#komentarz">(P. Ton: To łajdactwo.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JędrzejMoraczewski">Przywołuję p. Tona do porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WacławWiślicki">Proszę Panów, taki dyrektor do dnia dzisiejszego urzęduje w Włocławku, a do czego on doprowadził? Do tego, że oddział włocławski przyniósł straty w tem półroczu 30.000 zł. Oddział Banku Polskiego przynosi straty 30.000 zł. według oficjalnego raportu, a ten dyrektor tam siedzi. Nie wiem, czy jest on krewnym jakiego ministra czy posła, ale po mojej mowie napewno dostanie order Polonia Restituta.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Wrzawa, różne okrzyki.)</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#WacławWiślicki">Chcę zwrócić Panom uwagę na jedną jeszcze rzecz. W życiu gospodarczem niema jakiegoś odosobnienia; jestem przekonany, że finansista amerykański, czy angielski, czy holenderski, wie bardzo dobrze, co się w Polsce dzieje, wie może lepiej czasami niż niektórzy z nas tu siedzących. A dyrekcji Banku Polskiego się zdaje — oni nie czytują, nie mają sprawozdań — że jest to takie sobie zupełnie oderwane życie tej Polski. Bank Polski ogłasza, że niema dobrych weksli, ażeby je można przyjmować. Jaki taki finansista czyta, że w Polsce niema dobrych weksli, a mówi to Bank Polski to czy on ma dobre weksle tu znaleźć? Rząd i jego polityka, to emanacja życia gospodarczego. Jeżeli mamy dostać pożyczkę, to zgadzam się z p. kol. Wierzbickim, że trzeba zrewidować nasze stosunki; ten Emerson pisał o tem: Wszyscy do kupy dla wzmożenia życia Ameryki. Ale, Panie Kolego Wierzbicki, kiedyśmy tworzyli „większość narodową”, cośmy z żydami wtenczas robili? A proszę Panów, jaką dziś mamy sytuację? Jak mamy dać kredyt, co dziś z żydami robimy? A jeżeli się dziś mówi o jakiejś większości, jest tu tyle większości, co ławek — to też są kombinacje większości bez żydów.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#WacławWiślicki">Ale temu Emersonowi p. Wierzbicki powinien posłać, jeżeli jest jego przyjacielem, np. taki plakat, wydany w Polsce: „Młodzieży! Organizacja żydów syjonistów, zaciekłych wrogów wszystkiego, co polskie, od 1 do 15 września r. b. zobowiązała kupców żydowskich, aby z utargowanych pieniędzy 10% czystego zysku ofiarowali na rzecz Syjonu. Chcą Polskę sprzedać, a na jej gruzach stworzyć Judeę. Nie kupujcie więc nic u żydów! Róbcie zakupy tylko w sklepach chrześcijańskich! Unikajcie wrogów Polski! Nie zbogacajcie żydów pieniędzmi waszych rodziców! Bojkot żydom. Redakcja „Przyjaciela Narodu” w Siedlcach”.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#WacławWiślicki">Panie Kolego Wierzbicki, wiem, że to Pana boli, ale jak mamy na te rzeczy reagować, kiedy od oficjalnych czynników Związku Ludowo-Narodowego niema protestu przeciw temu szkalowaniu Polski? My jesteśmy ponad te odezwy, wiemy, czem Polska jest dla nas i czem dla nas będzie bez Związku Ludowo-Narodowego i bez tych odezw. Chcemy jednak, żeby Związek Ludowo-Narodowy zrozumiał, że do budowania Polski i do naprawy sytuacji muszą dziś być pociągnięci wszyscy, którym zależy na tem, aby Polska była wielka. Dziś z tego założenia wychodzić nie można, że jest jakaś bariera w Polsce, która rozdziela obywateli i stwarza kategorię obywateli takich i innych, że jedni są narodowości żydowskiej, a inni szczęśliwie narodowości polskiej. Dlatego, jeżeli przychodzimy do omawiania tego zagadnienia pożyczkowego, jeżeli mówimy o tej pożyczce, to nie ulega kwestii, pożyczka do Polski musi przyjść, ale powinna przyjść do Polski jako do państwa, gdzie wszystkie fibry życia współdziałają.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#WacławWiślicki">Niestety z temi pożyczkami, które były, nie uczyniliśmy szczęśliwego wyboru, te pożyczki, któreśmy dostali, nie dały odpowiednich rezultatów. Nie ulega kwestii, że te pożyczki poszły w życie państwowe, w życie budżetowe, w różne konstelacje niedoborów i życia gospodarczego nie poprawiły. Dlatego, kiedy mowa o pożyczkach, pytamy się: co dalej? Pytamy się, co się z temi pieniędzmi zrobi, czy znów temi pieniędzmi będzie się robiło politykę: Firma żydowska do żydowskiego banku! Czy też ta żydowska firma będzie miała dostęp do każdego banku państwowego i kwalifikacją do otrzymania kredytu będzie jej kwalifikacja majątkowa, moralna i umiejętność, a nie kwalifikacja wpływów politycznych, czy pochodzenia. Ta polityka „swój do swego” miała tu dużo zwolenników, a cóż ona zrobiła?</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan w polskich firmach kupuje?)</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#WacławWiślicki">Życzę Panu tyle dobrych dni, ile lat ja w polskich firmach kupuję i kupowałem: jeszcze Pan nie myślał o Polsce, jak ja w polskich firmach kupowałem. Ta zasada „swój do swego” miała wielu zwolenników. Myśmy mówili: Panowie, to fałszywa robota, to sztuczne. I kiedy ludzie robili pieniądze, to firmy „swój do swego” bankrutowały. I co się robiło? Teorie podżegania wzajemnego, a nie podtrzymywania.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#komentarz">(Głos: Ugodę.)</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#WacławWiślicki">Ugoda była i ugoda może będzie, ale ugoda była nie z tymi, którzy chcieli „swój do swego”, tylko z tymi, którzy chcieli „Polska dla wszystkich”.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#WacławWiślicki">Co do kursów interwencyjnych, nie ulega wątpliwości, że się tych kursów interwencyjnych boimy, dlatego, że stoimy na stanowisku, że nie jest kwestią, za ile złotych można dostać dolara, tylko jest kwestia inna: czy dolar będzie potrzebny, czy nie. Jeżeli bilans handlowy i traktaty handlowe doprowadzimy do stanu zrównoważonego, jaki Polska powinna mieć, to nie zmieni się kurs waluty, bo będą wtedy poszukiwać złotego, a nie dolara. Nie można interwencji prowadzić, abstrahując od całego życia gospodarczego, bo za dużo będzie to kosztowało i będzie zanadto rujnowało cały nasz organizm.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#WacławWiślicki">Nie ulega wątpliwości, że pomoc bankom jest potrzebna.</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#komentarz">(Głos: I kupcom też.)</u>
          <u xml:id="u-14.13" who="#WacławWiślicki">Dojdę i do kupców; mam jeszcze czas, bo Sejm ma trwać do 2 godziny, nie wiem, czy Pan będzie mi pomagał, czy przeszkadzał w tym względzie. Otóż wracam do banków. Mam nieszczęście sanować jeden taki bank. Nie wiem, czy mi się uda go sanować: siedzi tu mój komisarz z tego banku, który mię kontroluje. On zna i ja znam te tajemnice, które się przyczyniły do położenia tego banku. Ale jeżeli ta pomoc dla banków ma iść po tej linii, to Panie kol. Wierzbicki, ciężką będzie nasza próba ratowania. Bank, to nie instytucja polityczna — tak było w Rosji, Bank Włościański, a i w Polsce jest Bank Gospodarstwa Krajowego, czy jakiś tam Bank Rolny — ale proszę Panów, banki prywatne nie mogą być nagrodą za takie lub inne głosowanie w Sejmie, to emanacja takiego lub innego ukształtowania się sił gospodarczych, to rezultat pewnej pracy twórczej, pewnych stosunków międzynarodowych, jest to jedyny aparat, który przyciągnąć może kapitał zagraniczny i jedyny pośrednik między życiem Europy i świata całego a Polską. I musi to być w rękach solidnych i w rękach ludzi, którzy nie podlegają takim czy innym wpływom. Jeżeli zaś z banków robimy arenę walk politycznych, to i te sto milionów nie pomoże, prędko będą zjedzone.</u>
          <u xml:id="u-14.14" who="#WacławWiślicki">Myśmy nie przeciwstawiali się daniu tych stu milionów.</u>
          <u xml:id="u-14.15" who="#komentarz">(P. Romocki: Pomyliliście się.)</u>
          <u xml:id="u-14.16" who="#WacławWiślicki">Pan mówi, że to omyłka. Ale my zawsze jesteśmy wszyscy trzeźwi, gdy przychodzimy do Sejmu, więc to nie pomyłka, lecz jest to zagadnienie jasne i to moja przestroga, że banki takie, które są bankami solidnemi nie rozpoczynają budowy od tego, że kupują samochód dla pana dyrektora, lecz od pieniędzy w kasie i od szukania stosunków. Świadectwem tego są żydowskie banki, jakie są w Polsce, które o pomoc do pana Grabskiego jeszcze nie przyszły.</u>
          <u xml:id="u-14.17" who="#komentarz">(Głos: I nie zbankrutowały.)</u>
          <u xml:id="u-14.18" who="#WacławWiślicki">O nie! Do nich wszyscy przychodzą i Europa mówi: im dać pieniądze. Jesteśmy mali i skromni, ale prowadzimy interesy tak, jak je prowadzić trzeba. Liczymy się z elastycznością rozporządzeń rządowych, rozumiemy, że jednym można odebrać prawa walutowe a innym nie. Prowadzimy gospodarkę tak, jakgdyby u nas był stale komisarz i dzięki Bogu, niema go. W sprawie funduszu gospodarczego odpowiednie zajęliśmy stanowisko, zresztą poprawka przeszła.</u>
          <u xml:id="u-14.19" who="#WacławWiślicki">Chciałbym kończyć gdyż nie chcę Panom zabierać dłużej czasu. Uważam, że dzisiejsza sytuacja Polski jest ciężka i niebezpieczna. Uważam, że jest to sytuacja nie, jak niektórzy Panowie mówią, przedrewolucyjna, bo nie może być w Polsce mowy o rewolucji, Panie Żuławski, bo ani Pan, ani ja pieniędzy nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-14.20" who="#komentarz">(P. Hołowacz: Banki żydowskie mają!)</u>
          <u xml:id="u-14.21" who="#WacławWiślicki">Przecież na to wy nie pójdziecie. Nie wiem zresztą, jakie macie postanowienia partyjne, może się zmieniły.</u>
          <u xml:id="u-14.22" who="#WacławWiślicki">Na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę, że nie jest to zabawa w państwo, jest to Polska wybudowana zbiorową energią narodu i walka o niepodległość wtenczas, kiedy Polska była rozbita.</u>
          <u xml:id="u-14.23" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Co za patriotnik!)</u>
          <u xml:id="u-14.24" who="#WacławWiślicki">Nie jestem patriotnik, tylko jestem człowiekiem uczuciowym. My się bawimy w Sejmie w partyjnictwo, a Polska partyjników nie potrzebuje. Polska potrzebuje „robotników” dla siebie, wszystko jedno w jakiej grupie i partii. Trzeba pamiętać, że musi przyjść w Polsce rząd, który wysunie hasło równości dla wszystkich bez różnicy wyznania i przekonań w znaczeniu narodowościowem i że będziemy obcinali budżety wojskowe, bo armię można zmniejszyć, ale musimy mieć dobrobyt i uśmiech w Polsce, bo kiedy przyjdzie wróg, to przy dobrobycie i dobrej polityce przeciw niemu staną wszyscy równi, broniąc Polski w okopach, wówczas patriotyzm znajdzie się we wszystkich szeregach.</u>
          <u xml:id="u-14.25" who="#WacławWiślicki">Musimy mieć taki rząd, który pójdzie na to, że wszystkie te rzeczy zmieni, że prestige Państwa poprawi tak, jak się to 30-milionowemu państwu należy. Jeżeli taki rząd stanie na tej trybunie, to Koło Żydowskie nie odmówi mu pomocy we wszystkiem.</u>
          <u xml:id="u-14.26" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Panie Pośle Wiślicki, niech Pan nie kończy. Pan nie powiedział najważniejszej rzeczy, którą Pan zapowiedział: skąd jutro wziąć pieniędzy na zapłacenie weksli i robocizny?)</u>
          <u xml:id="u-14.27" who="#WacławWiślicki">Panie Pośle Wierzbicki, niech Pan przyjdzie jutro na tę trybunę z takim rządem, o którym mówiłem, a pojutrze Pan będzie miał zaufanie u ludności, atmosfera się zmieni i pieniądze przyjdą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JędrzejMoraczewski">Odraczam rozprawę nad tem punktem porządku dziennego do wtorku. Przechodzimy do następnych punktów porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JędrzejMoraczewski">Punkt 2: Pierwsze czytanie projektu ustawy o powszechnym obowiązku wychowania fizycznego młodzieży i o przysposobieniu wojskowem (druk nr 2111) — odsyłam do Komisji Oświatowej. — Punkt 3: Pierwsze czytanie projektu ustawy o orderze wojennym „Virtuti Militari” (druk nr 2042) — odsyłam do Komisji Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JędrzejMoraczewski">Punkt 4: Pierwsze czytanie projektu ustawy o medalu pamiątkowym za wojny o utrwalenie niepodległości i zabezpieczenie granic Ojczyzny — odsyłam do Komisji Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JędrzejMoraczewski">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AntoniHarasz">Interpelacja Zw. P. P. S. do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie ponownej i nieuzasadnionej konfiskaty krakowskiego dziennika „Naprzód” z dnia 8 listopada 1925 r.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#AntoniHarasz">Interpelacja p. Czapińskiego i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie katowania żołnierzy w pułkach strzelców podhalańskich.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#AntoniHarasz">Interpelacja posłów z klubu Niezależnej Partii Chłopskiej i tow. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie konfiskaty w dn. 7 listopada r. b. przez komisariat Rządu na m. st. Warszawy odezwy Niezależnej Partii Chłopskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JędrzejMoraczewski">Interpelacje te prześlę Panu Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JędrzejMoraczewski">Nadeszły następujące wnioski: Wniosek p. Kroniga i tow. w sprawie pomocy dla bezrobotnych — odsyłam do Komisji Ochrony Pracy.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JędrzejMoraczewski">Wniosek p. Chybia i tow. z klubu Z. P. S. L. „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” w sprawie zmiany ustawy z dnia 11 sierpnia 1923 r. o tymczasowem uregulowaniu finansów komunalnych (Dz. Ust. Rz. P. nr 94, poz. 747) — odsyłam do Komisji Skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JędrzejMoraczewski">Wniosek p. Chwalińskiego i tow. z klubu P. S. L. Piast w sprawie powrotu robotników polskich (sezonowych) z Niemiec do Polski. Wnioskodawcy domagają się motywowania nagłości. Nagłość będzie motywowana.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#JędrzejMoraczewski">Proponuję odbyć następne posiedzenie we wtorek o godz. 3 p.p. z następującym porządkiem dziennym :</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#JędrzejMoraczewski">Dalsza rozprawa nad sprawozdaniem Komisji Budżetowej i Skarbowej o projekcie ustawy o środkach złagodzenia przesilenia finansowego (druki nr 2159 i 2096).</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#JędrzejMoraczewski">Pierwsze czytanie projektu ustawy o zaciągnięciu pożyczki zagranicznej w dolarach Stanów Zjednoczonych Ameryki (druk nr 2158).</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#JędrzejMoraczewski">Pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie ratyfikacji układu między Polską z jednej strony, a Francją, Wielką Brytanią, Holandią, Norwegią, Szwecją, Szwajcarią i Danią z drugiej strony, o konsolidacji długów reliefowych Polski (druk nr 1989).</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#JędrzejMoraczewski">Pierwsze czytanie projektu ustawy w sprawie zmiany i uzupełnienia ustawy z dnia 11 sierpnia 1923 r. o podatku majątkowym (Dz. Ust. Rz. P. nr 94 poz. 746) (druk nr 2157).</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#JędrzejMoraczewski">Wniosek Związku P. S. L. „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” w sprawie rozwiązania Sejmu (druk nr 2125).</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#JędrzejMoraczewski">O ileby kto zabierał głos w dyskusji przy pierwszych czytaniach, to te punkty musiałyby być zdjęte z porządku dziennego, tak, aby na porządku dziennym faktycznie była tylko rozprawa nad ustawą sanacyjną i ewentualnie wniosek o rozwiązanie Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#JędrzejMoraczewski">Nie słyszę sprzeciwu, uważam porządek dzienny za przyjęty, zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>