text_structure.xml 319 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">Przedstawiciele Rządu: Prezes Rady Ministrów i Minister Skarbu Władysław Grabski, Minister Spraw Wewnętrznych Cyryl Ratajski, Minister Spraw Zagranicznych Aleksander Skrzyński, Minister Spraw Wojskowych gen. Władysław Sikorski, Minister Sprawiedliwości Antoni Żychliński, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Stanisław Grabski, Minister Kolei Kazimierz Tyszka, Minister Przemysłu i Handlu Józef Kiedroń, Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Stanisław Janicki, Minister Pracy i Opieki Społecznej Franciszek Sokal, Kierownik Ministerstwa Robot Publicznych Mieczysław Rybczyński, Kierownik Ministerstwa Reform Rolnych Józef Radwan.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Skarbu Czesław Klarner i Bolesław Markowski.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">Z Najwyższej Izby Kontroli: Prezes Najwyższej Izby Kontroli Jan Żarnowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MaciejRataj">Otwieram posiedzenie. Protokół 196 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 197 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Sołtyk i Ledwoch. Listę mówców prowadzi p. Ledwoch.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#MaciejRataj">P. Minister Sprawiedliwości nadesłał mi wniosek sadu pokoju w Biłgoraju w sprawie udzielenia zezwolenia Sejmu na ściganie sądowe posła Dziducha za wykroczenie z art. 530 k. k. Wniosek ten odsyłam do Komisji Regulaminowej i Nietykalności Poselskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#MaciejRataj">Poseł Byrka usprawiedliwia swą nieobecność w Sejmie. Udzieliłem urlopów posłom: Bonowi na 1 dzień, Maślance, Brylowi i Wolickiemu na 2 dni, Krzywińskiemu i Śliwińskiemu na 3 dni, Kochanowiczowi, Dzięgielewskiemu i Arturowi Hausnerowi na 4 dni, Sommersteinowi, Inslerowi, Putkowi i Szturmowskiemu na tydzień. P. Daszyński prosi Izbę o udzielenie mu sześciotygodniowego urlopu z powodu choroby. Nic słyszę protestu, uważam że na udzielenie urlopu Izba zgadza się.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#MaciejRataj">P. Prezes Rady Ministrów donosi, iż p. Prezydent Rzeczypospolitej postanowieniem z dnia 25 kwietnia 1925 r. zwolnił p. Wiesława Kopczyńskiego z urzędu Ministra Reform Rolnych i równocześnie poruczył wiceprezesowi Głównej Komisji Ziemskiej p. Józefowi Radwanowi kierownictwo Ministerstwa Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#MaciejRataj">Przystępujemy do porządku dziennego: sprawozdanie Komisji Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1925 (druk nr 1800). Jesteśmy przy budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Głos ma p. Greiss.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#BronisławGreiss">Wysoka Izbo! Z preliminarza budżetowego Ministerstwa Oświaty, przedstawionego nam wczoraj przez p. referenta Rymara, który ze swego zadania wywiązał się bardzo szczęśliwie, przekonaliśmy się, że Ministerstwo Oświaty coraz większą opieką otacza oświatę w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#BronisławGreiss">W zeszłym roku preliminarz obejmował 40 milionów zł na cele oświaty, w tym roku zaś widzimy znaczny postęp, bo kwotę 311 milionów zł. Jednak ta cyfra bynajmniej nie przemawia nam do przekonania, nie jest jeszcze dla nas niezbitym dowodem, że obejmuje ona już wszystkie wydatki i jest alfą i omegą potrzeb naszego szkolnictwa. Bynajmniej! Rozumiemy doskonale, że jest to cyfra, którą wstawiła konieczność, konieczność szerzenia oświaty w Państwie Polskiem, a jednocześnie zaprowadzenia wszelkich oszczędności, redukcji i ścisłości wydatków, ażeby tylko dobro naszego Państwa i sama oświata na tem nie ucierpiały.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#BronisławGreiss">W przedstawionym preliminarzu widzimy braki szczególnie w szkolnictwie powszechnem, jak też w szkolnictwie zawodowem. Szkolnictwo powszechne niestety jeszcze nie ma tego zrozumienia w Ministerstwie, jakie ma w społeczeństwie samem. Społeczeństwo rozumie doskonale, że szkolnictwo powszechne jest podstawą oświaty i szkolnictwo to otacza wielką troską i pieczołowitością. Niestety Rząd jakby tego nie rozumiał dotąd, czy niedoceniał, bo uważa, że szkolnictwo powszechne samą siłą rozpędu, swoja wielkością i ilością może się tak prędko rozwijać, że zbyteczna jest tu większa troskliwość. A jednak, gdyby panowie z Ministerstwa wglądnęli niejednokrotnie w te dymne, kurne chaty, w których się młodzież szkolna uczy, gdyby zajrzeli do tych budynków szkolnych, przypatrzyli się warunkom, w jakich nauczycielstwo spełnia swoje wielkie i ciężkie zadanie, gdyby zbadali stan szkół i przekonali się, że no kilkuletniej pracy nauczycielstwo pada ofiarą gruźlicy i dziatwa wynosi ze szkoły zarazki gruźlicy, przekonaliby się, że nie szkolnictwo średnie, że nie szkolnictwo wyższe, ale właśnie to najniższe, szkolnictwo powszechne należy otoczyć jak najenergiczniejszą najbardziej życzliwą opieką. Tej opieki dotąd niema. Szkolnictwo powszechne pozbawione jest zupełnie warunków racjonalnego, normalnego rozwoju, młodzież szkolna pozbawiona jest w zupełności ułatwionego sposobu nabywania wiedzy w szkole, bo nauka tu dotąd idzie szablonowo z tą tylko różnicą, że wymagania stawia się młodzieży szkolnej nawet w szkołach powszechnych coraz większe, a utrudnienia są również coraz większe.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#BronisławGreiss">Poza szkolnictwem powszechnem powinno większe zrozumienie zdobyć w Ministerstwie szkolnictwo zawodowe. Widzimy z cyfr przedstawionych w preliminarzu, że szkolnictwo średnie coraz szybciej się rozwija, widzimy, że nie tylko szkoły państwowe, ale i prywatne z inicjatywy prywatnej powołane do życia, coraz bardziej się szerzą. Nie możemy powiedzieć, że pęd ku oświacie jest w Państwie naszem szkodliwy, owszem jest to bardzo zdrowy i dodatni objaw społeczny, niezbity dowód, że jednak naród chcę się kształcić i w ten sposób swego ducha, swój umysł i serce na coraz wznioślejsze wyżyny wznieść pragnie. Ale pod względem materialnym nie jest to bardzo dodatni popęd. Polska powinna się stać krajem przemysłowym, handlowym, w Polsce mają możność rozwinięcia się różne rękodzieła, różne szkoły zawodowe, o których Rząd niebardzo myśli. Gdyby się w Polsce tworzyło coraz więcej szkół zawodowych, siłą rzeczy zmniejszyłaby się liczba szkół średnich. Ale też niedość jest szkoły tworzyć, konieczną rzeczą jest również dać im pewna rację istnienia, zapewnić młodzieży, kończącej szkoły zawodowe czy rolnicze możność zdobycia sobie warsztatu pracy po ukończeniu tych szkół, a z pewnością i rolnictwo i przemysł i handel i rękodzieła w Polsce znacznie prędzej się dźwigną swoim własnym instynktem i pracą, aniżeli przy najsilniejszem poparciu Skarbu, Rządu i subwencji rządowych.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#BronisławGreiss">Jeżeli mówimy o samych warunkach w szkolnictwie, to pod tym względem różnimy się z panem referentem zupełnie co do tego, czy lepiej jest mieć mniejsza ilość szkół w państwie należycie wyposażonych, czy też mieć większą ilość szkół, chociażby nienależycie wyposażonych. P. Minister Grabski wypowiedział się w swojem expose i inni mówcy, że jednak, aby w Polsce stłumić w zupełności analfabetyzm, należy w każdej wiosce, w której tylko szkoła może być otwarta, taką szkołę stworzyć. I ja, jako doświadczony nauczyciel, twierdzę, że lepiej jest mieć szkołę, choćby niezupełnie we wszystkie warunki należytego nauczania uposażoną, któraby zwalczała analfabetyzm, aniżeli pozostawiać odłogiem liczne nasze wioski, w którychby się ten analfabetyzm szerzył. Jednak przy należytem zrozumieniu przez Ministerstwo można tak połączyć jedno z drugiem, aby i wychowanie i nauka i młodzież na tych niedomaganiach szkolnych niewiele cierpiały. Ministerstwo tutaj niejako zrozumienie swoje okazało i jakoby pierwszy krok uczyniło w tym względzie, bo zamierza tworzyć sieci szkolne według nowego projektu. Wprawdzie pierwotnie projektowane sieci zwalczałem jako nonsens, niedający się zupełnie zastosować w szkolnictwie powszechnem, żądałem wówczas, aby te sieci szkolne były tworzone w ten sposób, aby dziatwa, jak również i nauczycielstwo nie miało utrudnień w przystępie do szkół, aby ta dziatwa do 10 roku życia mogła czerpać naukę w swej szkole rodzinnej, której miała być pozbawioną, a dopiero ażeby uzupełnienie swojego wykształcenia, swojej władzy mogła czerpać w zbiorowych szkołach 7 kl. Ministerstwo, z zadowoleniem muszę to stwierdzić, podziela ten punkt widzenia i przychodzi z podobną propozycją tworzenia sieci szkolnych, któreby były środowiskiem dla innych szkół dostępnem i miały 7-klasowe szkoły należycie wyposażone tak w środki potrzebne do nauki poglądowej, jak też nauczycieli należycie wykwalifikowanych, tak aby młodzież mogła swobodnie i z należytym pożytkiem czerpać naukę, uzupełniać wiedzę i należycie przygotować się do zupełnie swobodnego i niezależnego życia społecznego i pracy społecznej, obwiązującej każdego obywatela. Te racjonalnie zaprowadzane sieci szkolne ułatwią Ministerstwu przeprowadzenie planu, bo przecież łatwiej jest w pewnych środowiskach wyposażyć szkołę 7-klasową we wszystkie wymogi szkolne, aniżeli stworzyć większą ilość takich szkół bez względu na to, czy jest odpowiednia ilość dzieci, zaopatrzyć to wszystko w potrzebne przedmioty, w podręczniki szkolne i t. d. To byłoby wprost dla Ministerstwa, a nie tylko dla Ministerstwa, ale i dla Sejmu. Rządu i społeczeństwa rzeczą niemożliwą. Zanim ta sieć szkolna powstanie, zanim nauka pobierana będzie w 7-klasowych szkołach, musimy troskliwem okiem spojrzeć, co się dzieje już nie w tych 7-klasowych szkołach, ale w 2, 3, 4, a nawet w 1-klasowych szkołach powszechnych, w których są najrozmaitsze braki i w których potrzeba silnego poparcia i wielkiej troskliwości społeczeństwa, Sejmu i Rządu, ażeby te niedomagania usunąć.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#BronisławGreiss">Przed niespełna rokiem z tego samego miejsca zwracałem uwagę na niektóre sprawy, które we wczorajszej rozprawie podniesiono, mianowicie na programy szkolne, które są nieodpowiednie tak dla szkół powszechnych, jak i dla szkół średnich. Jeden z kolegów powiedział, że szkoła powszechna ma dziś skłonność do zajęcia stanowiska uniwersyteckiego i naodwrót szkoła średnia pod tym względem coraz bardziej ubożeje, i rzeczywiście w sądzie swoim zupełnie się nic omylił. Naszym władzom szkolnym zdawało się, że w szkolnictwie powszechnem, to tak jak w rękodziele, w rzemiośle, to tak, jak z drzewkiem można robić co się komu podoba, można wyginać, naginać, a ono jako martwe będzie się do woli człowieka zastosowywać. Tymczasem okazało się wręcz przeciwnie. Władze i organy szkolne, które chciały ze szkolnictwa powszechnego tworzyć coś nadzwyczajnego, ułożyły takie programy naukowe, że szkolnictwo powszechne po pierwszych latach pracy w tym kierunku i walki z trudnościami w tych programach, przyszło do przekonania, że raczej wszystko należy rzucić i wrócić do pierwotnych programów i planów, jakie jeszcze za czasów zaborczych istniały, bo wydawały lepsze skutki, niż programy naukowe, ułożone przez Ministerstwo w Państwie Polskiem. Dziś Ministerstwo samo rozumie, że te programy, które przeładowują wiedzą umysł młodociany, należy zredukować, że nie ilość lecz jakość przerobionego materiału, powinna stanowić o rozwoju umysłu, serca i ducha naszej młodzieży, że, jak powiedział wczoraj w swojem światłem expose p. Minister Grabski, nie w wielkim zakresie należy bujać, ale na małym terenie skrupulatnie pracować i wznosić się na coraz większe wyżyny, że właśnie to skrupulatne, a gruntowne obrabianie materiału jest potrzebne dla racjonalnego wyrobienia umysłu młodzieży i podniesienia poziomu wiedzy.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#BronisławGreiss">Tak samo sprawa przedstawia się i z podręcznikami szkolnemi. Zajmowaliśmy się tem w r. ub. na Komisji Oświatowej, a nawet Sejm uchwalił rezolucję, że należy zmniejszyć ilość podręczników szkolnych i przeprowadzić jednolitość we wszystkich kuratoriach, ażeby we wszystkich szkołach były jednolite podręczniki szkolne przynajmniej na pewien okres czasu, na rok, dwa lub trzy. Mimo uchwały Wysokiego Sejmu, mimo podania tego do wiadomości Ministerstwa Oświaty, do tej pory nie zostały polepszone i nic nie zrobiono, ażeby wolę Sejmu pod tym względem wykonać, a samowolę wykorzenić i przyjść z pomocą rodzicom, którzy nie mogą w dzisiejszych ciężkich czasach tak drogich podręczników często zmieniać. Ministerstwo widać nie bardzo jest czułe na wszelkie uchwały, zapadłe w. Sejmie, skoro ani rewizja podręczników szkolnych, ani rewizją programów szkolnych nie zajęło się zupełnie i doprawdy smutno to świadczy o Ministerstwie, które sobie w ten sposób postponuje uchwały Wysokiego Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#BronisławGreiss">Wiemy, że niedomagania w szkolnictwie są jeszcze bardzo liczne. Pocieszyło nas w tym roku Ministerstwo, że jednak ono widzi te niedomagania i coraz szybszym krokiem zmierza do ich usunięcia.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#BronisławGreiss">Jeżeli wszyscy jesteśmy zgodni z tem, że w szkolnictwie powszechnem, średniem, a zwłaszcza zawodowem jest bardzo wiele braków, to tembardziej jesteśmy wszyscy zgodni i w tem, że jednak w krótkim przeciągu czasu istnienia naszego Państwa, Ministerstwo nasze, rząd nasz, uczynił dla postępu oświaty, dla rozwoju szkolnictwa tyle, iż rzeczywiście przechodzi to nasze pierwotne oczekiwania, zwłaszcza, gdy się zważy na ciężkie stosunki finansowe, jakie przeżywaliśmy, kiedy Rząd i Sejm były zaangażowane w ciężkich zmaganiach dla uratowania sytuacji pieniężnej i gospodarczej naszego Państwa. Wczorajsze expose p. Ministra Oświaty Grabskiego, które było nadzwyczaj światłe i po raz pierwszy w Sejmie dało się słyszeć, jako prawdziwe i rzeczywiste expose Ministra Oświaty, wzbudza w nas głębokie przekonanie, że jednak w niedługim czasie Ministerstwo pod kierownictwem tak światłej, tak wybitnej jednostki, jaką jest obecny Minister Oświaty p. Grabski, w zupełności uczyni zadość wszystkim wymaganiom szkolnictwa powszechnego, średniego i zawodowego i ducha młodzieży, tego ducha, który potrafił, jak p. Minister wyraził się, zdobyć Polskę, nią rządzić i kierować, tego ducha w młodzieży Ministerstwo wykształci w ten sposób, że ta młodzież potrafi służyć swojej Ojczyźnie nie tylko dla rządzenia nią, ale dla jej chwalebnego rozwoju i dla zdobycia coraz większej potęgi, chwały i siły dla narodu polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Daczko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#KarolDaczko">Wysoka Izbo! Jako poseł wybrany przez obywateli narodowości niemieckiej w b. dzielnicy pruskiej musze stwierdzić, że preliminarz budżetu co do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na r. 1925 wykazuje rozmaite braki w stosunku do mniejszości niemieckiej. Co do budżetu Wyznań Religijnych, to wydatki mają wynosić razem 18.365.042 zł, mianowicie dla wyznania katolickiego 16.785.912 zł, to jest 91.94%, a dla wszystkich innych wyznań 1.579.130 zł, to jest 8.06%, co oznacza pokrzywdzenie mniejszości, która wynosi w Polsce najmniej 30%.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#KarolDaczko">Dla wyznania ewangelickiego wydatki mają wynosić 466.588 zł; przypuszczając, że ludność ewangelicka w Polsce liczy 5% ludności, wydatki powinnyby wynosić 918.252 zł. Jest więc ona pokrzywdzona o 451.864 zł rocznie. Wyznanie ewangelicko-unijne nie otrzymało na wydatki rzeczowe lub osobowe od Rządu od czasu istnienia Polski ani jednego grosza. W jednym załączniku, który dostałem w ostatnich dniach, są wykazane zasiłki i dla wyznania unijnego. Dlaczego w latach ubiegłych nie były one wypłacane? Czy p. Minister gotów jest wypłacić te zasiłki konsystorzowi w Poznaniu za lata ubiegłe i czy poczyni odpowiednie starania, aby zasiłki na rok 1925 przekazane były w terminie? Dlaczego przyznano superintendentowi generalnemu p. Bursche 1.400 punktów, a superintendentowi generalnemu w Poznaniu p. Blau tylko 1.100 punktów?</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#KarolDaczko">Rząd Polski, jako następca prawny rządu pruskiego, przyjął obowiązki dawniejsze także wobec wyznania ewangelicko-unijnego. Spełniając obowiązki wobec Kościoła katolickiego, Rząd zaniechał zupełnie obowiązków swoich wobec Kościołów staro-luterańskiego i ewangelicko-unijnego. Budżet daje co do tych wydatków wyobrażenie zupełnie fałszywe. Musimy żądać na przyszłość dokładnego rozdzielenia wydatków tych na wyznanie ewangelicko-augsburgskie, wyznanie ewangelicko-reformowane, wyznanie staro-luterańskie i wyznanie unijne.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#KarolDaczko">Przy tej sposobności muszę wspomnieć o pokrzywdzeniu ludu ewangelickiego w b. dzielnicy pruskiej co do postępowania przeciw ich duszpasterzom. Około 30 już wydalono, gdyż oni byli obywatelami niepolskimi. Ponieważ dowodów innych nie było, zostali wydaleni pod zarzutem, że zajmowali się polityką na szkodę Państwa Polskiego. W żadnym wypadku nie mogły być przedstawione pozytywne dowody. Konsystorz w Poznaniu nie otrzymuje żadnych zasiłków od Rządu, a nawet przeciwnie, konsystorz został zawezwany przez województwo do uiszczenia komornego za używanie budynków, zbudowanych przez rząd pruski, wyłącznie na cele konsystorza.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#KarolDaczko">W jakiej mierze Rząd przez takie postępowanie podkopuje swoją powagę zagranicą, okaże przyszłość. Nie mogę takiego postępowania nazwać tolerancją.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#KarolDaczko">Możnaby tutaj zarzucić, że stosunek naszego Kościoła do Państwa nie jest jeszcze uregulowany. Czy to jednak jest u innych wyznań? Stosunek Kościoła katolickiego, zajmującego w Polsce pierwsze miejsce do Rządu, nie jest nawet jeszcze załatwiony, gdyż dopiero na ostatniem swojem posiedzeniu Senat przyjął konkordat. Nasze projekty ustaw o ustalenie tego stosunku znajdują się przeszło rok w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. P. Minister Miklaszewski oznajmiał mi kilkakrotnie, iż sprawa ta jest bardzo pilna i będzie rychło załatwiona. Lecz możemy czekać nadal.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#KarolDaczko">Przechodzę do rozpaczliwego położenia szkolnictwa niemieckiego w Poznańskiem i na Pomorzu, o którem od lat kilku donosiliśmy Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w naszych licznych interpelacjach, które we wszystkich prawie wypadkach zostały załatwione odmownie. Żaden z pp. Ministrów Oświaty nie uważał za potrzebne w żadnym wypadku wysłać referenta Ministerstwa Oświaty w celu zbadania sprawy na miejscu.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Głos: Od tego jest kuratorium.)</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#KarolDaczko">Otrzymujemy odpowiedzi na skutek sprawozdania władz podwładnych. Mają one zawsze rację, zaś my interpelujemy niesłusznie. Jeden przykład: W Tuchole zamknięto w 1923 r. szkołę powszechną i szkołę prywatną niekoncesjonowaną, która miała 78 uczniów i z tego powodu wyrzucono więcej, jak 100 dzieci narodowości niemieckiej na ulicę. Policja chodziła od domu do domu, ażeby sprawdzić, czy się dzieci naucza w szkołach polskich.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Głos: To są skutki polityki Pana, gdy Pan był inspektorem szkolnym.)</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#KarolDaczko">A teraz mamy inne postanowienia, które nie są uwzględniane według traktatów. O tem, jak wgląda administracja szkolnictwa i traktowanie i wychowanie dzieci w gimnazjach polskich na Pomorzu, wiemy z procesu szkolnego w Toruniu, który przedstawił nam obraz zastraszający. Stosowanie tamże przy wychowywaniu dzieci środków karnych średniowiecznych jest dowodem niezdolności kierowników szkól i przedstawicieli kuratorium szkolnego w Toruniu. My klęczymy tylko przed najświętszem i dlatego uważać należy zmuszanie dzieci do klęczenia przed katedrą nauczyciela za postępowanie w najwyższym stopniu niepedagogiczne i barbarzyńskie. Jeżeli administracja szkół polskich takie daje wyobrażenie, to cóż dopiero oczekiwać może mniejszość niemiecka od administracji i organizacji szkół z niemieckim językiem wykładowym od renegata, jakim jest p. dr. Riemer. Spodziewamy się, iż Rząd centralny postara się dla niego o inną posadę, odpowiadającą jego zdolnościom.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#KarolDaczko">Chciałbym teraz wniknąć w treść wniesionej przez nasz klub interpelacji z dnia 22 października 1924 r. w sprawie szkolnej i odpowiedzi na nią z dnia 11 stycznia 1925 r. nr. 4702/S.24 oraz zbić tą ostatnią w najważniejszych punktach.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#KarolDaczko">Faktem jest i zostaje, że tysiące dzieci narodowości niemieckiej zmuszone są do uczęszczania do szkół polskich, więcej na Pomorzu, jak w Poznańskiem ze złej woli i braku dobrej organizacji. Naszych propozycji nie uwzględnia się, ponieważ rzekomo nie znamy się na organizacji szkolnej.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#KarolDaczko">Twierdzenie, jakoby dzieci uczęszczających obecnie do szkół polskich nie można umieścić w szkołach z wykładowym językiem niemieckim, gdyż droga szkolna przekracza 4 km., w większości wypadków jest bezpodstawne. Dokładne przejrzenie naszych praktycznych propozycji przekonałoby o słuszności naszych wywodów, jak naprzykład przedstawione przykłady z powiatów: szubińskiego, grudziądzkiego i chełmińskiego. Ministerstwo zaś przyznaje, że dzieci niemieckie, przekazane do szkół polskich, mają drogę szkolną od 5–6 km., lecz są to tylko wyjątki. Pozostaje więc smutny fakt, że dzieci niemieckie muszą uczęszczać do szkół polskich, aczkolwiek szkoła z wykładowym językiem niemieckim oddalona jest często tylko 1–2 km., podczas gdy dzieci niemieckie zmuszone są codziennie przebiegać 5–6 km. bezprawnej drogi szkolnej.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#KarolDaczko">P. Minister nie zezwala na założenie szkół zbiorowych, ponieważ nie ma ku temu podstawy prawnej. Czy p. Ministrowi nie jest znany Traktat Wersalski względnie traktat dodatkowy o mniejszościach narodowych? W tym ostatnim art. 9 opiewa: „W miastach i okręgach, zamieszkałych przez znaczny odłam obywateli języka innego niż polski. Rząd polski udzieli w sprawach nauczania publicznego odpowiednich ułatwień, aby zapewnić w szkołach początkowych udzielanie dzieciom takich obywateli polskich nauki w ich własnym języku”. Kuratoria szkolne interpretują słowo „okręgi” wyrazami: „miejscowość”, „wieś”. To jest fałszywe. W myśl Traktatu Wersalskiego kilka wiosek należy łączyć w jeden okręg w celu założenia szkoły dla mniejszości. Postanowienie to nie może być uchylone przez żadną ustawę, rozporządzenie ani postępowanie.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#KarolDaczko">W myśl rozporządzenia ministra b. dzielnicy pruskiej z dnia 20 marca 1920 r. przewidziane jest założenie szkół wyznaniowych. W przepisach tego rozporządzenia dana jest prawna możność do założenia publicznych szkół zbiorowych. Otóż p. Minister twierdzi, iż artykuły tego rozporządzenia straciły swą moc obowiązującą na skutek wydanej później ustawy z dnia 17 lutego 1922 r. o zakładaniu i utrzymywaniu publicznych szkół powszechnych. W art. 18 tej ustawy jest powiedziane, że szkoły mniejszości będą uregulowane osobną ustawą. Dlaczego ustawa ta dotychczas nie została wniesiona do Sejmu? Czekamy na nią już przeszło 3 lata. Dopóki ustawa ta nie zostanie uchwalona, dopóty ustawa z dnia 17 lutego 1922 r. nie może mieć zastosowania do szkół mniejszości niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#KarolDaczko">Przyznane nam rozporządzeniem p. Ministra prawa rodziców wychowywania swoich dzieci, nie są przez władze podwładne szanowane. Oto kilka przykładów. Nauczyciel p. Schrot narodowości niemieckiej w Nakle, który przez pewien czas czynny był w szkole prywatnej niemieckiej w Żninie, został przez inspektora szkolnego w Nakle zmuszony do posyłania swej córki do szkoły polskiej w Nakle, aczkolwiek w mieście znajdowała się także szkoła niemiecka. Od półtora roku nakłada mu się kary szkolne, pomimo, iż posyłał dziecko swoje do szkoły niemieckiej w Żninie lub sam udzielał mu nauki.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#komentarz">(Głos: A ile Pan kar nakładał na dzieci polskie?)</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#KarolDaczko">Jest narodowości niemieckiej i ma prawo posyłać dziecko swoje do szkoły niemieckiej. Kilkakrotne zażalenia do Ministerstwa pozostały bez skutku.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#KarolDaczko">W pow. działdowskim istnieje tylko jedna szkoła powszechna z wykładowym językiem niemieckim w Działdowie. Szkoły wiejskie są wyłącznie polskie. Są takie miejscowości, w których 50–90 dzieci narodowości niemieckiej, przekazanych jest do szkół polskich. Wnoszone co chwilę przez interesowanych rodziców zażalenia do kuratorium szkolnego pozostają bez skutku. W tym powiecie rozstrzyga o narodowości dzieci tylko p. starosta, nie zaś rodzice. Pomimo postanowień traktatu o mniejszościach narodowych art. 9, niemieckie szkoły prywatne w Poznańskiem i na Pomorzu nie otrzymują żadnych zasiłków państwowych.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#KarolDaczko">Żadna z wielu szkół prywatnych niemieckich na Pomorzu i w Poznańskiem nie posiada prawa publicznego. Wnioski nasze, wniesione do p. Ministra, do Sejmu Ustawodawczego i do Sejmu obecnego, zostają odrzucone, przeważnie przez kluby prawicowe. Podczas, gdy młodzież szkolna obywateli narodowości polskiej na kolejach państwowych korzysta z dużych ulg kolejowych, dzieci narodowości niemieckiej, zmuszone do uczęszczania do szkół zamiejscowych, płacić muszą cały bilet kolejowy. Rodzice narodowości niemieckiej, więc tylko przy płaceniu podatków państwowych są równouprawnionymi obywatelami państwa, zaś co do przyznania ułatwień zepchnięci są do obywateli drugorzędnych.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#KarolDaczko">Ministerstwo Oświaty nie czyni starań o zapewnienie mniejszości niemieckiej zastępów nauczycieli. Wspólne seminarium nauczycielskie w Grudziądzu już nie może być uważane jako zakład niemiecki, gdyż językiem wykładowym wszystkich przedmiotów, nawet w nauce religii ewangelickiej, jest język polski.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#KarolDaczko">Musimy podtrzymać zasadnicze żądanie, aby w szkołach z wykładowym językiem niemieckim nauczyciele należeli do tej samej narodowości i wyznania, co powierzone ich opiece dzieci. Żądania nasze opieramy na Traktacie Wersalskim i traktacie dodatkowym o mniejszościach narodowych. Nie zaprzestaniemy walki o nasze prawa tak długo, dopóki nie otrzymamy autonomii kulturalnej, zagwarantowanej nam w Konstytucji. Lud polski ze 150-letniego życia swego pod panowaniem obcem, a więc z historii czerpać musi to przekonanie, iż lud kulturalny nie da się pozbawić języka i narodowości. Jako obywatele polscy narodowości niemieckiej, prowadzimy walkę sprawiedliwą bronią duchową. To, co uzyskali Niemcy w Estonii, autonomię kulturalną, która daje im możność rozwoju kulturalnego i samorządu szkół, jest i naszem dążeniem. Jest to zasada, na której opiera się Traktat Wersalski i prawo wolnego decydowania narodów. Nawet gdybyśmy musieli czekać bardzo długo, to jednak cel swój osiągniemy i zwycięstwo będzie po naszej stronie.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#KarolDaczko">Z tych powodów głosować będziemy...</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#komentarz">(Głos na ławach N. P. R.: Za Hindenburgiem.)</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#KarolDaczko">... przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. ks. Stankiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#AdamStankiewicz">Wysoki Sejmie! Jesteśmy w tem dziwnem położeniu w Sejmie, iż w sprawie swojego szkolnictwa, właściwie mówiąc, nie możemy zabierać głosu pozytywnie, nie możemy snuć planów co do naszego szkolnictwa, co do metod nauczania, powiększania budżetu i t. d., albowiem szkolnictwa prawie nie mamy. Jesteśmy więc zmuszeni twardą rzeczywistością, którą nam przygotował oczywiście Rząd, i rządy poprzednie, ograniczyć się jedynie do stwierdzenia tego, czego niema i do wykazania przyczyn właśnie takiego a nie innego stanu naszego szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#AdamStankiewicz">Data 31 lipca 1924 r., t. j. data ustaw językowych, które przeszły przez Sejm, miała być datą zwrotną w sprawie szkolnictwa wogóle mniejszości słowiańskich, a tem samem i szkolnictwa białoruskiego. Przynajmniej tak rozumiała ludność białoruska, która niejednokrotnie wykazywała swoje szczere chęci, żeby mieć własne szkolnictwo w języku ojczystym, białoruskim. Wprawdzie przedstawicielstwo parlamentarne białoruskie nieco inaczej się na to zapatrywało ze względów zrozumiałych, gdyż ma dostateczną praktykę w stosunku rządów do nas w tej materii, a także i ze względów zasadniczych byliśmy przeciwni tej ustawie, albowiem wogóle nie uważamy za wyjście z sytuacji dziwoląga, który się nazywa utrakwizmem. Uważamy ten system w polityce oświatowej za szkodliwy, nie tylko dla nas, ale wogóle dla wzajemnego stosunku dwóch narodów: polskiego i białoruskiego, nie mówiąc już o zupełnie negatywnych względach pedagogicznych.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#AdamStankiewicz">Ale ludność, która bliżej od swych przedstawicieli patrzy na te rzeczy, widzi inaczej. Zwracała się ona bardzo licznie na mocy tych ustaw językowych, z prośbą o swoją szkołę. Jak zawsze, tak i wtenczas ludność spotykała się z odmowną odpowiedzią Rządu, niby na tej podstawie, że nie było jeszcze instrukcji, wprowadzającej w życie ustawę językową.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#AdamStankiewicz">Powiedzmy, że ten motyw był zupełnie słuszny. Ludność jednak nie dała za wygraną. Nie poddała się zniechęceniu, ale dalej pracuje, walczy i kołacze o swoją własną szkołę z językiem wykładowym białoruskim. A więc zużywa swą energię na szkołę prywatną. Rzeczywiście widzimy od jesieni ubiegłego roku i od początku roku obecnego, że prywatne szkoły białoruskie powstają poprostu masowo w powiatach: słonimskim, wilejskim i niektórych innych. Ale Rząd stanowczo temu się przeciwstawia i pod groźbą kar, zmusza dzieci białoruskie, by uczęszczały do polskich szkół państwowych.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#AdamStankiewicz">Ukarana jest za to n. p. wieś Bakuny w pow. prużańskim i szereg innych wiosek: jak Uhryń, Ładziny, Chiniawicze, Sawicze i inne w pow. słonimskim. Nauczycieli tych szkół aresztowano i obecnie, o ile wiem, siedzą oni w więzieniach, właśnie za szkolnictwo prywatne, jak np. nauczycielki Nadzieja Kapitanczyk, Wiera Kotracz, Dozyń i inne. Podręczniki białoruskie pokonfiskowano. W taki sposób zlikwidowano szkół prywatnych białoruskich mniej więcej do 50. Niesłuszne więc jest rozpowszechnianie wieści i podawanie wiadomości do prasy zagranicznej przez czynniki polskie, jakoby Białorusini, to są niedobitki, że oni tylko oglądają się na Rząd i subsydja rządowe, a sami do niczego nie są zdatni. Jako dowód na to miał służyć ten fakt, że Białorusini nie mają zupełnie szkolnictwa prywatnego. Jak Panowie widzą to przynajmniej, proporcjonalnie do swoich sił, coś byśmy mogli i możemy mieć, gdyby stosunek Rządu do ludności białoruskiej był lojalny i poprawny.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#AdamStankiewicz">Ostatecznie nadeszła owa dawno upragniona sławna instrukcja 7 stycznia 1925 r. Ta instrukcja da się scharakteryzować, jako jedna przeszkoda do urzeczywistnienia ustaw językowych, albowiem przedewszystkiem wprowadza nierówność w traktowaniu ludności polskiej i białoruskiej, i niemal każdy punkt tej instrukcji ma na oku właśnie przeszkodzenie w urzeczywistnieniu tej ustawy językowej.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#AdamStankiewicz">Jednak ludność w dalszym ciągu stwierdza swoją chęć i swoją wolę otrzymania szkół ojczystych. Odbywają się istne plebiscyty szkolne. Masy zalegają gminy w celu uzyskania poświadczenia podpisów tych osób, które żądają własnych szkół. W obecnym stanie jest mniej więcej tych deklaracji, zdaje mi się, na 200 szkół, przeważnie w powiatach wschodnich województw. Muszę tutaj omówić przebieg zdobywania w gminach tych poświadczeń podpisów w myśl ustawy. Ludność przechodzi poprostu katusze, albowiem wójtowie gmin są zupełnie nieodpowiedzialnemi panami sytuacji. Gminy systematycznie odmawiały stwierdzenia podpisów, nie zwracając uwagi na rozporządzenia instrukcyjne i na same ustawy.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gdyk.)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#AdamStankiewicz">Znowu zupełnie bezprawnie wymagano opłat, a bardzo często zbywano tę sprawę drwinami i szykanami względem ludności białoruskiej. Przytoczę pewne fakty, które doszły do nas, a tych które nie doszły, to i nie spisać na wołowej skórze. Otóż gminy Mołodeczno i Chocieńczyce pow. wilejskiego, gminy Porpliszcze, Parfianowo, pow. duniłowickiego, gminy Jazno, Próżoroki pow. dziśnieńskiego, gmina Połoczany pow. wołożyńskiego, gmina Bersztany pow. grodzieńskiego, gmina Bielica, pow. lidzkiego, gminy Swisłocz, Izabelin pow. wołkowyskiego, szereg gmin powiatu prużańskiego, gmina Świerzeń pow. stołpeckiego, gminy Starowiejska, Kozłowiejska, Pacowska, Dzierewno, Marijńska pow. słonimskiego, gmina Smorgoń pow. oszmiańskiego i szereg innych gmin w ten właśnie sposób postępują.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#AdamStankiewicz">Policja nie była zupełnie na wysokości zadania i także przyłożyła swoje trzy grosze do unicestwienia dążenia ludności białoruskiej do otrzymania szkoły ojczystej. We wsi Wielka Lipa pow. nieświeskiego policja zrobiła rewizję u ludzi, którzy chcieli mieć swoją szkolę i skonfiskowała deklaracje szkolne. To samo we wsi Nowy Świerżeń pow. stołpeckiego.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#AdamStankiewicz">Komendant posterunku policji państwowej w gm. Chocieńczyce pow. wilejskiego wykpiwał i wydrwiwał język białoruski i dążenie ludności białoruskiej do zdobycia własnej szkoły.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#AdamStankiewicz">Do tego trzeba dodać również masowe obławy świeżo zarządzone na rozkaz Rządu, które odbywały się przedewszystkiem na te osoby, które aktywnie pracowały dla zdobycia swojej szkoły, t. zn. agitowały za tą szkołą, zresztą, na gruncie prawnym i podawały do podpisu deklaracje.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#AdamStankiewicz">Ale nie byłoby to może dziwnem, gdyby nie to, że nawet inspektorowie szkolni ujawnili zupełną nielojalność i złą wolę wobec ludności białoruskiej. Ta ich zła wola polegała na tem, że odmawiali pokwitowania złożonych deklaracji, wymagali od rodziców, żądających szkoły białoruskiej, złożenia zaraz metryk ich dzieci, agitowali, żeby się zrzekli swoich podpisów złożonych za szkołą białoruską, a dali podpis na szkołę polską, upoważniali do podobnej agitacji swoich nauczycieli i t. d. Wiele nadużyć i nielojalności inspektorów sypało się na ludność białoruską, dążącą do zdobycia szkoły ojczystej. Odznaczyli się tem najbardziej inspektorowie szkolni w pow. oszmiańskim, wilejskim, duniłowickim, grodzieńskim, baranowickim, kosowskim, nowogródzkim, nieświeskim, prużańskim, słonimskim, więc Panowie widzą, że właściwie na całym terenie białoruskim, wszyscy bodaj inspektorowie, twierdzę to z całą stanowczością, ujawnili nielojalność względem ludności białoruskiej.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#AdamStankiewicz">Nie zwracając uwagi na te straszne przeszkody ludność, mniej więcej na 200 szkół, złożyła deklaracji szkolnych. Ale znając dobrze sytuacje i stosunek Rządu do nas, żadnej perspektywy na szkołę białoruską mieć nie możemy, dla tej prostej przyczyny, że jeżeli jeden z inspektorów uzna, że jest dostateczna ilość deklaracji w danym obwodzie szkolnym i że tu się należy szkoła białoruska, to będzie odpowiedź, że przecież Białorusini nie mają odpowiednio wykwalifikowanych nauczycieli. Muszę nadmienić, że już prawie rok upłynął, kiedy białoruska rada szkolna w Wilnie złożyła podanie do Rządu o pozwolenie na otworzenie kursów dokształcających dla nauczycieli białoruskich bezrobotnych, których jest zarejestrowanych 640 osób. Do dnia dzisiejszego odpowiedzi rada szkolna nie otrzymała. Przy pomocy Rządu wynaleziono natomiast ugodowych Białorusinów, w oczach Rządu bardzo porządnych i tym właśnie obiecane są kursy, wprawdzie niezupełnie w Wilnie, bo narazie był projekt w Bydgoszczy, później dzięki wstawiennictwu p. Tugutta, które nam niewiele pomogło, powstał plan organizowania tych kursów w Krakowie i podobno była mowa także o kursach białoruskich, dokształcających w Wilnie. Ale tak samo już pół roku upływa i z tych obietnic żadnego skutku niema. Trzeba więc stwierdzić dalszą wyraźną nietolerancję Rządu względem ludności białoruskiej.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(P. Rymar: Ale pieniądze na te kursy są.)</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#AdamStankiewicz">Cóż z tego, że są pieniądze kiedy rok już upływa, a kursów niema.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#komentarz">(P. Rymar: Dwa miesiące temu Rząd postanowił, żeby wydatki na te kursy wstawić do budżetu)</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#AdamStankiewicz">Zwrócę uwagę na niektóre rzeczy, które potrącił p. Rymar., dziwię się bowiem, że oficjalny sprawozdawca budżetu ma takie informacje Takiemi wiadomościami karmi się całe społeczeństwo, a nawet temi informacjami nieścisłemi i niesłusznemi operuje się i na rynku międzynarodowym. Przedewszystkiem p. referent stwierdził, że jakoby w obecnej chwili istnieje szkół białoruskich państwowych 32, a utrakwistycznych coś już 200. Prostuję, że tak bynajmniej nie jest. Może to jest jakaś stara cyfra, ale dziś jest szkół białoruskich maksymum 10. a co się tyczy szkół utrakwistycznych, to na terenie białoruskim wogóle jeszcze ich niema, a gdyby nawet były, to przecież niema jeszcze mowy o tem jakie przedmioty mają być wykładane po białorusku, a jakie nie i przypuszczam, że właśnie ten moment, wtedy kiedy nawet stworzycie jakieś ersatz — szkoły, będzie przeszkodą w urzeczywistnieniu ustaw językowych, albowiem trzeba będzie rozstrzygnąć również na podstawie jakiejś instrukcji jakie przedmioty mają być wykładane pobiałorusku, a jakie po polsku.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#AdamStankiewicz">Szkolnictwo średnie białoruskie, tak samo prowadzi żywot straszny. Trzy gimnazja w Wilnie, Nowogródku i Radoszkowiczach nie mają żadnych subsydjów i skazane są na zagładę. Inna rzecz, że my się nie damy, ale Rząd tego sobie życzy i ustawicznie wrogą politykę prowadzi, nie bacząc na to, że ludność nasza ponosi ciężary, obarczona jest podatkami, a żadnego ekwiwalentu w dziedzinie szkolnictwa nie ma.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#AdamStankiewicz">P. Rymar powiedział między innemi, że niesłuszne są nasze skargi pod względem oświatowym, albowiem mniejszości polskiej w innych państwach jest daleko gorzej, niż nam w Polsce: Otóż muszę oświadczyć, że n. p. na Litwie Polacy mają kilka państwowych gimnazjów, mają szkoły państwowe powszechne, mają wyznaczoną sumę w budżecie litewskim na szkoły polskie. Tak samo na Łotwie. Przedwczoraj miałem szczęście widzieć mojego kolegę, akademickiego obecnego posła do sejmu łotewskiego, który mi oświadczył, że jest w budżecie łotewskim wyznaczona suma na szkolnictwo białoruskie proporcjonalnie do ilości Białorusinów. Tego tutaj nie mamy, a p. Rymar śmiał tutaj publicznie oświadczyć, że nam jest bardzo dobrze. Chyba dobrze pod tym względem, że absolutnie jesteśmy skazani na zagładę. Tak samo chociażby co do sowietów, dla których nie mam wielkiego uwielbienia za kultywowanie bezdusznego i bezsensownego materializmu, ale faktem jest, jak to także p. Rymar stwierdził, że są setki szkół polskich na Białorusi i Ukrainie sowieckiej.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#AdamStankiewicz">Na zakończenie muszę oświadczyć, że nie wszystko jest w porządku i w dziedzinie życia religijnego wśród Białorusinów katolików, nie mówiąc dla braku czasu, o Białorusinach prawosławnych. Naprzykład taka rzecz: Rząd niedawno zwolnił z posady ks. prefekta Siemaszkiewicza proboszcza w Ławaryszkach dlatego, że on jest Białorusinem i że posługuje się językiem białoruskiem. Tak samo przeciw ks. Szukowiczowi w Borodzieniczach pow. dziśnieńskiego prowadzi walkę kuratorium i inspektorat i bezprawnie niedopuszczają go do szkoły, dlatego że tam po białorusku wykłada, a robi to na wyraźne żądanie ludności białoruskiej. Nie przypuszczaliśmy, ażeby w Polsce było gorzej pod tym względem, aniżeli za czasów rosyjskich, kiedy Polacy mieli religię w szkołach ostatniemi czasy po polsku. Dlaczegóż Białorusini nie mogą swych dzieci uczyć religii w języku ojczystym? Przeciwko ks. Godlewskiemu w pow. święciańskim jedynie za to, że na żądanie ludności mawia kazania po białorusku, na żądanie prokuratora i niektórych czynników z prawicy, aż dwukrotnie sędzia śledczy prowadził śledztwo ażeby coś w jego działalności znaleźć antypaństwowego; i nic nie mógł znaleźć, gdyż wolno jest używać swojego języka i w kościele i poza kościołem. Następnie ks. Romejko w Zadorożu pow. dziśnieńskim, za swą białoruskość był szykanowany w ten sposób: jakiś szpicel wykradł mu broszurkę „Kościelnyja Piesni” z aprobatą biskupa i to nie bylejakiego biskupa bo Cieplaka. Zrobiono z tego kwestię i wytoczono sprawę o antypaństwową działalność, o to, że znaleziono skład nielegalnej literatury w kościele. Naturalna rzecz, że prokurator odesłał tę broszurkę z powrotem, i sprawa została umorzona, ale sam fakt jest bardzo charakterystyczny, jak daleko się przeciw nam posuwa. Wygląda tak, że żyjemy w Honolulu, a nie w konstytucyjnem państwie.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#AdamStankiewicz">Co do swojej osoby to mogę oświadczyć, że bardzo często do Białorusinów mawiam kazania po białorusku, zupełnie apolityczne, gdyż nigdy polityki na ambonie nie uprawiam. Zresztą nie jestem człowiekiem niedojrzałym, abym publicznie mówił to, co wyraźnie jest sprzeczne z kodeksem, choć często mi się zarzuca, a policja nawet robi donosy na mnie do Ministerstwa, a Ministerstwo do biskupa i wskutek tego mam duże przykrości, jakobym w swoich kazaniach mówił, że wogóle Rząd Polski jest niemiarodajny, że trzeba założyć Białoruś, wypędzić policję i t. d. Ostatecznie wszystko jedno, mogą sobie tak czy inaczej pisać i tak czy inaczej zapatrywać się na te rzeczy. Istotnie mym ideałem jest Białoruś niepodległa, ale wszak jej w ten sposób się nie zdobywa. Panowie rozumieją sami co te szykany znaczą i do czego prowadzą. To charakteryzuje wybitnie te wysoką nielojalność rządów polskich i społeczeństwa polskiego, z małemi wyjątkami, do ludności białoruskiej i do jej najbardziej świętych i zasadniczych praw.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#AdamStankiewicz">Rzeczywiście więc położenie naszej ludności jest bardzo ciężkie pod względem kulturalnym i oświatowym. Nie myślimy jednak, aby było ono beznadziejne, bo skoro jest życie organiczne i skoro ruch białoruski ma podstawy swoje głębiej, aniżeli Panowie myślicie, to żyć będziemy i te przeszkody zwyciężymy, tak samo jak i Panowie zwyciężyli, to nic ulega najmniejszej wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#komentarz">(Głos: Przeżyjemy jeszcze i p. Ministra Grabskiego!)</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#AdamStankiewicz">Ale co się tyczy wyjścia, z tego ciężkiego położenia, to ja oświadczam, że nie widzę go w tych koncepcjach, na które wskazywał mój kolega p. Taraszkiewicz w swojem przemówieniu podczas generalnej dyskusji budżetowej. Widzę to wyjście w organizowaniu mas białoruskich, w stwarzaniu zupełnie niezależnych swoistych organizacji chłopskich, słowem widzę wyjście dla naszej kultury i naszego odrodzenia narodowego w świadomości narodowej i kulturalnej mas białoruskich i w organizacji tych mas na gruncie zupełnie swoistym, ojczystym. Myślę, że w ten sposób, stanąwszy na gruncie dopasowanym zupełnie do psychologii i wymagań socjalnych i kulturalnych naszych mas chłopskich, prawa swoje zdobędziemy i oczywiście wszystkie trudności, które stawia nam Rząd Polski, przezwyciężymy. I p. Minister Grabski — obecny Minister Oświaty nic nie powiedział, właściwie nie chciał nic powiedzieć o naszem szkolnictwie, potem zaś od niechcenia powiedział ogólny frazes, że ustawa językowa będzie wprowadzona w życie. Panowie rozumieją, że to nic nie znaczy, że to się równa zeru. Do takiego Rządu, do takiego Ministra nie możemy mieć zaufania i będziemy głosowali przeciw budżetowi Ministerstwa Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#komentarz">(Oklaski na ławach białoruskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Sergjusz Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SergiuszKozicki">Wysoka Izbo! Ukraińskie szkolnictwo od pierwszych dni objęcia władzy na naszych ziemiach przez Rząd Polski do dnia dzisiejszego cierpi prześladowanie. System niszczenia szkolnictwa ukraińskiego, system wyrzucania nauczycieli ukraińskich, zamykania szkół ukraińskich po wsiach ukraińskich, ażeby zmusić dzieci ukraińskie do chodzenia do szkół polskich, słowem cały zorganizowany pochód idzie coraz mocniej i mamy coraz liczniejsze ofiary.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#SergiuszKozicki">Szkoły początkowe — od nich zacznę, bo to jest największa bolączka nasza — niszczyło się w sposób następujący. Albo poprostu wydawało się rozporządzenie całkowicie oficjalnie, droga okólników, albo się używało innej metody. Przenosiło się do szkoły nauczyciela Polaka, wyrzucało się Ukraińca zupełnie, lub też przenosiło się go na tereny etnograficznie polskie i jeszcze przez jakiś rok prowadziło się niby naukę po ukraińsku z tem, że udzielało się nauki języka polskiego, a na drugi rok do tej szkoły przeznacza się jeszcze innego nauczyciela Polaka i szkoła robi się zupełnie polska. W tych szkołach, które jeszcze dzisiaj nazywają się szkołami ukraińskiemi, zostało tylko to, że się udziela nauki tylko języka ukraińskiego, reszta zaś przedmiotów, tak arytmetyka, przyroda, rysunki i t. d. wszystko to jest prowadzone w języku polskim. Więc te nawet szkoły, które się nazywają szkołami ukraińskiemi, nie są niemi, są to szkoły polskie, tylko jeszcze udziela się tam parę godzin na tydzień nauki języka ojczystego — ukraińskiego. Robi się to prosto: Gdyby się ktoś spytał, czy inspektor wydał jakiś okólnik w tej sprawie, żeby tak postępowano, to okaże się, że okólnika takiego nie było; ministerstwu też nie można udowodnić, że ministerstwo takie zarządzenie wydało, gdyż robi się poufnie. Jako charakterystyczny wypadek przytoczę rozmowę inspektora z jednym z nauczycieli. Przytaczałem to na Komisji Oświatowej i teraz musze o tem jeszcze wspomnieć.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#SergiuszKozicki">Przychodzi nauczyciel ukraiński, woła go inspektor do gabinetu: Pan siądzie. — ten się dziwi skąd taka uprzejmość. — Może Pan pali? — jeszcze większe zdziwienie. — Proszę. Jakże tam u Pana idzie nauka? — Idzie, jak się uda. — Ile dzieci ma Pan? — Tyle i tyle. — Jak z rachunkami u Pana? — Teraz jesteśmy w takim okresie, to i to wykładam. — jakże to Pan wykłada? — Wykładam po ukraińsku, szkoła jest ukraińska. — To Pan Ukrainiec! Po co wy się tak czepiacie tego ukraińskiego języka? Czy to chłopu nie wszystko jedno, jak jego dzieci uczą. Może Pan zacznie wykładać po polsku, ja Pana o to proszę. — Co ma robić nauczyciel, który jest zagrożony; jeżeli tego nie spełni w tej chwili będzie wyrzucony, udowodnione mu będzie, że działał przeciwko Państwu (to zawsze się udowadnia) i udowodnią mu, że podburza naród i jeszcze wiele innych rzeczy. Nie tylko będzie wyrzucony ze szkoły, ale postawiony w stan oskarżenia, i taki nauczyciel z goryczą, z bólem serca musi zacząć prowadzić naukę po polsku. Mało tego, na Wołyniu mamy dziś ten stan, że liczbowy stosunek nawet takich nibyto ukraińskich z nazwy do szkół całkowicie polskich jest, jak 2:3. To jest na ziemiach, gdzie wy sami obliczacie, że macie tylko 14% Polaków, (my liczymy tylko 7%) na ziemiach Polesia i Wołynia. Dla kogo te polskie szkoły?</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#SergiuszKozicki">W Galicji sprawa stoi inaczej. O tem się wiele pisze w gazetach i w memoriałach. Tam idzie o inną rzecz. Tak zwana rada przyboczna w gminie uchwala, że oto musi zajść zmiana języka wykładowego „rusińskiego”, jak się oficjalnie tam nazywa, na język wykładowy polski. I nie zwracając uwagi na protesty rodzicielskie, na wszelkie w tej sprawie interwencje i interpelacje, które wnosimy, to się zatwierdza, i to się dzieje w dalszym ciągu. W czasie przyjścia władz polskich na ziemie Wołynia mieliśmy liczne szkoły ukraińskie, powstałe z byłych szkół rosyjskich, Rzecz jest jasna: tak samo było u was i tak samo jest na naszych ziemiach. Przystosowano się do wymogów życia, do nowego kierunku. Mieliśmy szkoły początkowe po wsiach, mieliśmy t. zw. wyższe szkoły początkowe, są to progimnazja. Takich wyższych początkowych szkół w każdym powiecie było od 15 do 20, w zależności od tego, jaki powiat i ile ludności. Te wyższe początkowe szkoły zwinięto. W takim pow. dubieńskim z 15 szkół została tylko jedna ukraińska, niby to ukraińska — de nomine, resztę zamknięto. Zamknięto takie szkoły w Mizoczu, Ołyce, w Mirohoszczy. W Mirohoszczy tę szkołę niszczyło się przez 4 lata. W pierwszym roku nakazano zamkniecie starszych klas 617, a były już one przystosowane do programu powszechnej 7 klasowej szkoły, więc były już 7 klasowe. A to w jaki sposób je zamknięto? Przeniesiono stamtąd dwóch nauczycieli, szkoła stała się 5 klasową, na drugi rok jeszcze dwie klasy odcięto, zostały trzy. Tego roku przyszły zażalenia, że dwie klasy tylko zostały się z tej szkoły. Mówi się: gdybyście chcieli uczyć po polsku, to z powrotem mielibyście taką szkołę. Tak się robi w naszem szkolnictwem powszechnem.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#SergiuszKozicki">Nie mamy dla przygotowania nauczycieli potrzebnej ilości seminariów. Na Wołyniu, na Polesiu, na Chełmszczyźnie niema ani jednego seminarium nauczycielskiego, gdzieby uczyli w języku ukraińskim. Prywatne seminarium, któreśmy mieli w Dermaniu, władze polskie zamknęły. Nauczycieli naszych wyrzuca się tysiącami. W zeszłym roku przytaczałem tu liczby zwolnionych bezrobotnych naszych nauczycieli, jedynie za to zwolnionych, że są Ukraińcami, jedynie za to, że po ukraińsku uczyli, jedynie za to zwolnionych, że chcieli pracować w tych szkołach dla dobra swego narodu. W jakim stanie się znajduje to nauczycielstwo? Myśmy wnosili wnioski odpowiednie na Komisji Oświatowej, że tę sprawę trzeba uregulować, i oto trzy lata się reguluje, i nic w tym zakresie się nie zrobiło. Co robią ci nauczyciele? W lepszym wypadku gnój wożą u panów, pracują w rozlewniach, butelki, płuczą, i to jeszcze jest szczęście, że mogą jakie takie zatrudnienie mieć. Nauczycielki w Brześciu zwracały się do burżuazji, żeby ich przyjęła, jako kucharki, jako służbę domową. Odmówiono im. Dlaczego? Dlatego, że lżej i prościej mieć do czynienia z człowiekiem nieinteligentnym, którego się najmuje do posług domowych, aniżeli z inteligentnym. Inspektor w Brześciu, gdy do niego przychodzili nauczyciele i prosili o pracę, powiedział im: „bydło paść”, a gdy mu powiedzieli: „nie mamy tego bydła, paślibyśmy chętnie, gdybyśmy je mieli i nie chodzilibyśmy do pana”, wtedy on na to nie mógł już nic odpowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Nie mieli zapewne kwalifikacji.)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#SergiuszKozicki">Wiemy, co to jest, kwalifikacja polska. Przytaczałem to już w roku zeszłym. Pan wie, że Ministerstwo stwierdza, że jest 60% niewykwalifikowanych nauczycieli i to najgorsze nauczycielstwo na nasze ziemie się wysyła.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#SergiuszKozicki">We wszystkich powiatowych miastach mieliśmy gimnazja utrzymywane kosztem tego państwa, które wówczas było, dzisiaj nie mamy ani na Polesiu, ani na Wołyniu ani jednego gimnazjum, któreby było utrzymywane kosztem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#komentarz">(Głos: To były rosyjskie gimnazja)</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#SergiuszKozicki">Pan naszych stosunków nie zna, to były ukraińskie gimnazja, były rosyjskie dopóty, dopóki były władze rosyjskie, po ustąpieniu z naszych ziem władzy rosyjskiej, była u nas władza ukraińska, Panowie o tem wiedzą i dziwie się, że Pan to mówi. Co mamy dzisiaj? Na całym terenie Chełmszczyzny, Polesia, Podlasia, Wołynia niema ani jednej ukraińskiej szkoły średniej, utrzymywanej kosztem Państwa, a przecie płacimy podatki, dajemy rekruta, wszelkiego rodzaju świadczenia. Czy nie mamy prawa, aby parę tych szkół, koniecznych dla nas, było zorganizowanych, które kosztem Państwa utrzymywać należy? I ja się dziwie, że Polska do tego dopuszcza. Jedynie trzy malutkie nasze gimnazja prywatne: jedno w Krzemieńcu, drugie w Łucku i trzecie dwa lata temu założone w Równem, te trzy jedynie gimnazja usiłują wypełnić te obowiązki, jakie ciążą na nich i jakich naród potrzebuje. My tu chylimy czoło przed tymi pracownikami, którzy w tych ciężkich warunkach pracę tę prowadzą, otrzymując za swoją pracę, ludzie o ukończonych uniwersytetach, połowę tego, co woźni w naszych urzędach. Chylimy czoło przed tem poświęceniem tych ludzi.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości: To jest tolerancja polska.)</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#SergiuszKozicki">Dziwimy się, że Rząd nie rozumie tych potrzeb, że nie przyjdzie z jakimiś choćby najmniejszemi dotacjami, z najmniejszemi subsydjami, dla tych szkól, nie przyjdzie z upaństwowieniem. My zwracaliśmy się do Rządu z prośbą, ażeby te dwa pierwsze pełne nasze gimnazja w Krzemieńcu i Łucku były upaństwowione. Komisja Oświatowa co do gimnazjum w Łucku powzięła nawet uchwałę, że ma być upaństwowione ale dwa lata od tego czasu upłynęło i nic nie zostało zrobione. Mało tego — kurator wasz w Równem tego roku w gimnazjum krzemienieckiem odciął niższe klasy, a to dlatego; żeby w jeszcze gorsze i cięższe warunki to gimnazjum postawić. Niższe klasy odciął z tego względu, że niby to jest kierunek w planie ministerialnymi, że szkoły średnie ogólnokształcące powinny być tytko o starszych klasach, więc niższe klasy musi się odciąć. Nie robi się tego nigdy w szkołach polskich, ale w ukraińskich musi się zrobić, żeby zabrać te sto kilkadziesiąt dzieci niższych klas i odebrać ich płace za naukę, za które można było utrzymać nauczycieli w starszych klasach. Jeżeli jest więcej dzieci, wydatki na niższe klasy są mniejsze, więc mogą się gimnazja rozwinąć, jeżeli się zaś postawia tylko wyższe klasy, to sprawa jest daleko trudniejsza. Pan Kolega się śmieje. Ja rozumiem, żeby to było należycie postawione, toby było wszystko jedno, czy się uczy w szkole 7 kl. powszechnej, kończy a potem wstępuje do 4 klasy, jeżeli się to jednak stosuje tylko do naszych szkół, to Kolega daruje, ale my to uważamy za szykanę i niszczenie naszego szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#SergiuszKozicki">Dalej, na interpelację, którą wnieśliśmy w tej sprawie, oświadczyło ministerstwo, że wszystkie dzieci, które były zabrane z tych szkół, zostały umieszczone w szkołach powszechnych. To jest nieprawda. Mamy spisy i zażądamy tu wyjaśnienia przed Sejmem, dlaczego minister informuje nas nieściśle. Wielka ilość dzieci nie została przyjęta do szkół powszechnych, dlatego, że nie było miejsca, jak wyjaśniło się, jedna część została przyjęta, a część nie. Dzieci, które były w 2 i 3 klasie, zostały zupełnie za progiem szkoły.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#SergiuszKozicki">Dalej niszczy Rząd Polski i nasze szkolnictwo wyższe, zniszczył zupełnie. Wprawdzie ukraińskich wyższych szkół nie mamy, ale mieliśmy utrakwistyczny uniwersytet we Lwowie za czasów carskiej Austrii.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(P. Rymar: Nie było.)</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#SergiuszKozicki">My to wiemy, było 12 katedr i Pan tego nie zaprzeczy, ileby Pan nie krzyczał i pisał w „Słowie Polskiem”. Ja panom wymienię katedry i profesorów, którzy tam wykładali po ukraińsku. Cośmy mieli za rządów carskiej Austrii to my tego nie mamy w odrodzonej Polsce. Uniwersytet ten stał się zupełnie polski, ani jednej godziny, ani, jeden profesor nie wykłada po ukraińsku. Ma się rozumieć, że młodzież nasza akademicka nie może pozostać na to obojętna i zaczęła tworzyć uniwersytet prywatny. Ten prywatny uniwersytet prześladowany obecnie gdzieś w suteryniach się gnieździ, jak w katakumbach, gdzie chowali się pierwsi chrześcijanie przed pogaństwem.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#SergiuszKozicki">Tak się niszczy szkoły. Sejm Ustawodawczy powziął uchwałę, ażeby w roku 1924 powstał oddzielny uniwersytet dla narodowości ukraińskiej. Ta uchwała nie została wykonana przez Rząd. Prawda, że Minister Spraw Zagranicznych na forum Ligi Narodów chwalił się, że oto Rząd przychodzi z tem, ażeby stworzyć ten uniwersytet, jak również chwalił się temi ustawami szkolnemi, które się tu przeprowadzało. Ja dalej powiem, co się robi z temi ustawami. Dzisiaj widzimy w budżecie 260.000 na ten cel. To jest śmieszne. Gdy uniwersytet polski wymaga 3.000.000, to daje się 260.000 na jakiś „instytut ruski”.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#komentarz">(Głos: Ochłapy!)</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#SergiuszKozicki">My tego, proszę Panów, nie przyjmiemy. My wymagamy tego, co nam się słusznie należy. Stosunek nasz liczebny do ogółu ludności jest taki, że nam się należą trzy wyższe uczelnie.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#komentarz">(P. Skrzypa: Pan Minister śmieje się z tego. Głos: Trzy, czy to nie zamało?)</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#SergiuszKozicki">Jeżeli dacie 4, to przyjmiemy.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#komentarz">(Głos: Skąd profesorów weźmiecie?)</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#SergiuszKozicki">W każdym razie Pana nie poprosimy na profesora.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(Głos: Nie poszedłbym.)</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#SergiuszKozicki">W takich warunkach znalazł się naród ukraiński i do dziś dnia znajduje się. Nie ma naród ukraiński zabezpieczonego kulturalnego rozwoju i pod tym względem nie może być w żadnym razie spokojnym o swój los, nie ma szkół dla swych dzieci. Inteligencja ukraińska skazana jest na zupełne bezrobocie. Coraz to mniej warsztatów pracy zostaje się dla tej niepolskiej inteligencji. W jednakowem położeniu ciężkiem znajduje się inteligencja rosyjska, białoruska i ukraińska, słowem wszystko, co nie jest polskie. O Niemcach nie mówię, bo nie znam tamtych stosunków zupełnie, nie wiem, jak jest tam w poznańskiem i na Śląsku i dlatego tej spraw tutaj nie poruszam. Adwokatura naprzykład w Równem nie przyjmuje do swego grona adwokatów nie Polaków. Sądownictwo jest zupełnie już polskie. Do lekarzy znów stosuje się inne metody. Więc wyszukują i udowadniają takiemu lekarzowi, że nie jest on obywatelem polskim i nie może leczyć, jakby obywatel niepolski nie mógł nieść pomocy lekarskiej choremu. O nauczycielach już nie mówię, bo Panowie wiedzą, jak ta sprawa się przedstawia. Inżynierów niewielu wśród nas mamy, nie żałujemy, to może dobrze, bo cóż by ci ludzie teraz robili? Otóż w niektórych miastach magistraty zgodziły się, by nasi inżynierowie rogatkowe pobierali i do jakiegoś czasu pobierali ci inżynierowie rogatkowe. Teraz i to się zabrało.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#SergiuszKozicki">Inne fachy nasze ulice zamiatają. To się robi z naszą inteligencją. Jeżeli kogoś z Ukraińców zwolni się z jakiejś urzędowej posady, to na jego miejsce Ukraińca dalej się nie przyjmuje, bo ma się to miejsce zarezerwowane dla Polaka.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#komentarz">(Głos: Podaj Pan nazwiska.)</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#SergiuszKozicki">To jest wszystko zamieszczone w interpelacjach.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#komentarz">(Głos: Pan zrobił karierę.)</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#SergiuszKozicki">Nie dzięki Panu.</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#SergiuszKozicki">Nieprzyjazna polityka, nieprzyjazny stosunek Rządu Polskiego do potrzeb kulturalnych ludności ukraińskiej przechodzi nicią czerwoną i przez cały budżet. Oto naprzykład mamy wedle sumiennie opracowanego sprawozdania szanownego sprawozdawcy p. Rymara, cyfry na budownictwo. Wybudowano, jak sprawozdanie powiada, 326 szkół i z tego tylko jedną na Polesiu i ani jednej na Wołyniu. Tak się rozporządza kredytami państwowemi, ściąganemi z całego Państwa, tak się rozporządza naszemi pieniędzmi. Przecież wy Panowie wiecie, że wojna odbywała się przedewszystkiem na naszych tych, jak wy Panowie nazywacie, kresach, to jest na ziemiach białoruskich i ukraińskich. Panowie wiecie, że tam jest najwięcej zniszczeń. Wy tam, coprawda, odbudowujcie, ale co? Kościoły, nie szkoły.</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#komentarz">(Głos: Kolonie urzędnicze.)</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#SergiuszKozicki">Dalej szkoły średnie. Szkól średnich, utrzymywanych kosztem Państwa jest 255, jak to podaje p. sprawozdawca. My mamy pretensję do jakich pięćdziesięciu kilku szkół, ale utrzymywanych kosztem Państwa nie mamy nawet 10; tylko 8 szkół średnich ukraińskich utrzymywanych jest kosztem Państwa, i to w Galicji, a na Wołyniu, na Polesiu, w Chełmszczyźnie jak mówiłem, ani jednej.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#SergiuszKozicki">Co do szkolnictwa zawodowego, to jest 254 zakłady różnych typów w Polsce. Uważam, że dobrze, że jest ich nawet tyle, powinnoby być może więcej, bo są one potrzebne; nie należy, żeby młodzież nasza szła tylko do szkoły średniej niezawodowej, ale my z tych szkół zawodowych utrzymywanych kosztem Państwa, nie mamy ani jednej ukraińskiej. Handlowych szkół, utrzymywanych kosztem Państwa jest kilkanaście, i znów ani jednej ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#SergiuszKozicki">Szkolnictwo prywatne, jak podaje p. sprawozdawca, otrzymuje subsydja; z tych subsydjów szkolnictwo prywatne ukraińskie ani grosza nie otrzymało.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#komentarz">(Głos: Przed wojną mieliście te szkół i zawodowe u siebie? Zawodowych szkół ukraińskich u nas niebyło.)</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#komentarz">(Głos: A myśmy mieli.)</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#SergiuszKozicki">W prywatnem szkolnictwie ukraińskiem nawet, gdy jakaś gmina, jakiś sejmik uchwalił zapomogę dla szkoły ukraińskiej, to starosta tego nie zatwierdza. Tak było z gimnazjum w Krzemieńcu, gdzie starosta odmówił preliminowanej przez gminę sumy, tak było ze szkołą ukraińską prywatną w Brześciu, gdzie zapomoga 500 zł. jaką biedna gmina chłopska przyznała, tej szkole, nie została przez starostę zatwierdzona: nie wolno tego. Za prywatne nauczanie dzieci naszych poza szkołą naszych nauczycieli ciągnie się do sądu. Z jednej strony Rząd się wymawia tem, że nie ma kredytu na to, żeby w każdej wsi powstała potrzebna szkoła, z drugiej strony, gdy my domagamy się, że chcemy te dzieci uczyć i wynajmujemy nauczycieli, w jednej chałupie nauczyciel uczy 5 dzieci, w drugiej — 12, to za to tego nauczyciela pociąga się do sądowej odpowiedzialności. Sąd w Równem nie tak dawno skazał dwóch takich nauczycieli prywatnych na 50 zł. kary za to, że prywatnie uczyli. Myśmy wnieśli do Ministerstwa zapytanie, ile można uczyć dzieci, żeby za to nie było kary. Dotychczasowy pan dyrektor departamentu, chociaż stał na tem stanowisku, że musi to jakoś rozwiązać, oświadcza, że nie może dziś jeszcze tego zrobić — zachodzą jakieś komplikacje.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#SergiuszKozicki">Macie Panowie pozycje budżetowe na zapomogi towarzystwom oświatowym, ale żeby choć jeden grosz z tych pozycji dostał się naszemu towarzystwu naukowemu im. Szewczenki, czy Proświcie, chociażby lwowskiej. Ani jednego grosza. Macie nawet na subsydja dla artystów i dziennikarzy 107.000 zł. Z punktu widzenia ogólno — państwowego jabym powiedział, że jest potrzebne, ale gdy się tu takie pozycje zaznacza na ten cel, a dla oszczędności zamyka się po wsiach szkoły, to już, przepraszam, taka polityka finansowa dla nas nie do zrozumienia. P. Rymar wykazał w 4 tabeli ilość zamkniętych szkół. Widocznie nie miał wiadomości z całego roku, dlatego ta tabela jest niepełna. Ale mogę wymienić Panom liczne zamknięcia szkól. Oto chociażby z jednego dubieńskiego. powiatu: Wojnica, Wolica Zbytyńska, Wolica Strakłowska i inne. Zamyka się jakoby z powodu rzekomo małej frekwencji, ale tak nie jest. Do 50 dzieci jest zapisanych do szkoły, ale że tego dnia, w którym inspektor badał, było 39, to nie znaczy, ażeby było potrzeba te szkołę zamykać. A robi się to po to, ażeby ludność tej wsi zmusić do posyłania do szkoły do sąsiedniej wsi, gdzie się wykłada po polsku. W tym samym czasie, gdy się w Sejmie uchwaliło ustawę o językach i o szkolnictwie dla mniejszości narodowych, w tym samym czasie zaczęła się gwałtowna zamiana języka wykładowego, szczególniej w Galicji, z ukraińskiego na polski. Ja Panom wyczytam z jednego tylko numeru gazety, ile zamknięto szkół. Otóż powiat Przemyślany — wsie: Uniów. Tuczne, Lipowce, Wiśniowczyk, Korosno, Janiczyn, Wilków, Nowosiółka, Bulków, Dobranycze, Czemeryńce, Plecienice, Połuchów mały, Połuchów wielki i t. d. i t. d. 23 szkoły w jednym: powiecie i w tych szkołach zmieniony język wykładowy ukraiński na polski.</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#SergiuszKozicki">Macie Panowie w budżecie także pozycje 100.000 na to, by obchodzić 3 maja na wesoło. Rząd myśli o zabawach w czasie głodu. Panowie wiecie o tem, że głód jest, lecz nie patrząc na to. że ten głód jest, że po wsiach zaczął się już tyfus głodowy, a przecież głód na zachodnio-ukraińskich ziemiach nie jest jedynie skutkiem, niedorodnego przygotowały niezagojone rany wojenne i sześcioletnia gospodarka rządów polskich: kolonizacja, „odbudowa”, daniny i t. d. wy zaczynacie tutaj myśleć o zabawie, a wiecie, że sekwestratorzy w pow. dubieńskim złożyli raporty inspektorowi, że nie mogą nic ściągnąć z ludności, bo nic niema do zajęcia. Jak lekarze stwierdzili, zaczął się tyfus na tle głodowem i to się wtenczas myśli, żeby na wesoło 3 maja obchodzić. Protestujemy przeciwko takiej gospodarce.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#SergiuszKozicki">Macie Panowie pozycję 2.669.123 zł. na. opiekę nad sztuką i propagandę artystyczną. Dobrze. Ale tego robić w czasie nędzy strasznej, strasznego przesilenia gospodarczego, zupełnego zniszczenia wsi i zniszczenia warsztatów pracy wiejskiej, tego robić nie wolno. My nie to żeby jakiś grosz, jakiś zasiłek dla sztuki ukraińskiej otrzymaliśmy z tej sumy, ale nawet dostać zezwolenia na ludowe przedstawienie teatralne nie zawsze się udaje: mówi się już, że musi się mieć do tego adwokata.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#SergiuszKozicki">Macie pozycję 130.000 zł na pomnik dla Mickiewicza i 100.000 zł. na pomnik Szopena, witamy tę pozycję, dobra jest, ale Panowie, możebyśmy to odłożyli do czasów lżejszych. My, Ukraińcy, gdy budujemy pomnik dla chłopa naszego Szewczenki, to budujemy z własnych naszych składek chłopskich, mozolnych, tych groszy, które potem pachną. Biedne są te nasze pomniki, ale tem droższe. I gdy my taki pomnik chcemy odsłonić, to czynniki rządowe w takich Winnikach robią wszystko, by utrudnić to i niedopuścić do tego, i dopiero kilkakrotna interwencja tu na miejscu u miarodajnych czynników wreszcie doprowadziła do tego, że udało się to zrobić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#LudwikGdyk">Czas przemówienia Pana Posła minął, proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SergiuszKozicki">Przepraszam chciałbym jeszcze dziesięć minut mówić, będę miał porachunki z klubem.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SergiuszKozicki">Teraz pragnę przejść do sprawy plebiscytu, do tej ustawy, która już rok temu została uchwalona w Sejmie, a której nie podano należycie do wiadomości narodu. Naród nasz jest pod wrażeniem strasznego teroru i ucisku i boi się wypowiedzieć za ukraińską, albo białoruską szkołą. Gdy w takich warunkach wychodzi ta ustawa, to trzebaby coś zrobić, żeby zachęcić tę ludność, powiedzieć im, że oto zrobione już coś: nie bójcie się, wypowiedzcie się za ukraińską lub polską szkołą. Musiałoby się to rozplakatować, żeby tę ludność uspokoić. Niestety, u nas czyta się plakaty o sądach doraźnych, o wyrokach śmierci, o poborze rekruta, o nowych i nowych podatkach...</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(Brawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#SergiuszKozicki">...na to się ma czas i pieniądze i pisze się nawet w dwóch językach, ale się nie zrobiło tego z tą ustawą. Urzędy państwowe i gminne odniosły się wrogo do tych ustaw. Jeżeli Rząd i Sejm, pomimo, że wydano tę ustawę, ale pół roku wahana się w Rządzie, jak tę ustawę przeprowadzić, pół roku wahano się, jakie rozporządzenie wykonawcze do tego wydać, to zrozumiano to tak, żeby na miejscu niedopuścić do wprowadzenia w życie, że to zrobiono pod jakimś naciskiem, z wielką niechęcią, i doprowadzono do tego, że wójtowie, burmistrze, starostowie, inspektorzy w Galicji odrazu zaczęli odmawiać legalizacji podpisowi i deklaracji i czynili wszelkie inne trudności ludności ukraińskiej, domagającej się swojej szkoły. Policja traktowała to jako antypaństwową agitację. Na Wołyniu w niektórych gminach wójtowie z początku bez przeszkód zaświadczali te deklaracje. Ale oto po podróży Wiceministra Smólskiego na naszych ziemiach i te przestały dawać te zaświadczenia, to wyjaśniono oczywiście, że to jest działalność antypaństwowa, Rząd dał okólnik i rozporządzenie, ale wszystko to było już za późno, bo na miejscu robiło się według widzimisię wójta czy starosty, który otrzymał odpowiednie wskazówki od swej władzy przełożonej.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SergiuszKozicki">Zaraz będę miał zaszczyt Panom przytoczyć te nadużycia, przedewszystkiem wójtowie wymagają, żeby były przedstawione metryki. Ani ustawa, ani rozporządzenie wykonawcze nie wymaga tego, ustawa i rozporządzenie wykonawcze wymaga złożenia deklaracji i podpisania, że mam dzieci i że dla tych dzieci wymagam, takiej a takiej szkoły. Tymczasem trzeba metryki. Panowie wiedza, że w wielu gminach, i miejscowościach u nas metryki zaginęły. Więc przychodzi ksiądz i zaświadcza, że takie a takie dziecko tu i w takim czasie się urodziło. Ale to nie wystarcza. Wymaga się, żeby rodzice tych dzieci chodzili do gminy w odległości 21 km. i prosili. W gminie rozmowa toczy się w tem sposób: — Czego chcesz? — Szkoły chcę. — Jakiej, chcesz szkoły? — Ukraińskiej. — A polskiej nie chcesz? — Jabym chciała, żeby to była ukraińska szkoła. — Więc ty przeciw Polsce? Zastraszona baba ucieka do domu, zrzeka się deklaracji i przeklina na czem świat stoi. A w innych miejscowościach to praktykuje się inaczej. Policja chodziła po wsi i policja aresztowała tych, którzy się zajmowali pisaniem tych deklaracji. Starosta tylko na interwencję posłów wypuszczał takich przestępców po 2 dniach badania: „Co pisałeś za deklaracje?” W niektórych miejscowościach chodzili do urzędów gminnych po kilka razy i wreszcie, jak naprz. w pow. dubieńskim ludność wsi Narajew szła 30 wiorst do notariusza, bo nie było możności zmuszenia wójta, żeby im poświadczył. Wójt ma tylko poświadczyć, że ten podpis jest złożony przez takiego a takiego obywatela, a wymagał on, ażeby udowodnić, czy dziecko chodzi do szkoły, gdy to jest wcale niepotrzebne. Oto mamy deklaracje, którym odmówiono legalizacji podpisu. Na zapytanie, dlaczego, jest odpowiedź — że nie chcę. Inspektorzy szkolni zajmują się agitacją przeciwko tym deklaracjom, na co absolutnie prawa nie mają. Inspektorowie i nauczyciele zajmują się agitacją, za taką lub inną szkołą. Może to robić ksiądz, może robić każdy obywatel, bo oni nie są urzędnikami, ale urzędnik ten właśnie, który rozstrzyga te sprawy, nie ma prawa tego robić. Co robią? Otóż naprz. szkolny inspektor Bandurski w pow. sarneńskim objeżdża powiat, ażeby przestrzegać przed wnoszeniem tych deklaracji. Ten sam inspektor Bandurski organicznie nie znosi Ukraińców i w bereżnickej szkole zebrał ludzi i krzyczy: „ja im pokażę szkoły ukraińskie”. Weźmy dalej, szkolny inspektor na powiat stoliński i łuniniecki, otrzymawszy deklaracje od wsi Wysocka i Udrycka, odrazu wyjechał na rozprawę i wskutek tego zwolnił z posady kierownika za to, że dopuścił do wniesienia deklaracji ukraińskich. Następnie przywołał do siebie ludzi i zmusza ich karą i zastraszaniem. aby się zrzekli tych deklaracji, które podpisali. Jeden z nich tylko miał odwagę i powiedział: nie zrzeknę się, gdybym nawet na śmierć miał być skazany i nie podpiszę polskiej deklaracji, pozostali zaś nie oponowali, bo wszyscy są zastraszeni, zakrzyczani i nikt nie śmie się opierać.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SergiuszKozicki">Jeżeli chcecie Panowie to w sposób ustawowy uregulować, to poco pozwalacie, aby w ten sposób postępowano, przecież sami widzicie, że do niczego to nie doprowadzi, i znowu wracamy się do tego samego rozbitego koryta. A gdy już ludność nareszcie skończy i poświadczy te deklaracje, p. p. inspektorowie szkolni nie chcą ich przyjmować. Tu jest na sali obecny p. dyrektor departamentu szkół powszechnych i może oświadczyć, ile tysięcy deklaracyj przez ministerstwo musieliśmy przesyłać do inspektorów i inspektor te same deklaracje — z 4 wsi, przyłapaliśmy to — deklaracje, które już z ministerstwa były przysłane mu, z powrotem odesłał do włościan i wzywał, by się każdy osobiście zgłosił i on go będzie osobiście badał.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(Głos: Skandal.)</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SergiuszKozicki">P. Minister Tugutt może poświadczyć te wszystkie nadużycia. Myśmy komunikowali mu absolutnie każdy wypadek, robiliśmy kopje z tych depesz, które otrzymywaliśmy. Oto np. nowa depesza: „Inspektor szkolny Tarnopol 24 kwietnia wezwał hromadian — Ludwikówki Ukraińców i zmuszał ich groźbami do podpisywania protokółów za polską szkołą”.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#SergiuszKozicki">Inna depesza: „Inspektor stanisławowski zawezwał na 28 kwietnia wszystkich mieszkańców całego powiatu do siebie pod groźbą unieważnienia deklaracji. Niemożliwe do przeprowadzenia”.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SergiuszKozicki">Inni inspektorowie pod przykrywka Macierzy Szkolnej wydają następujące odezwy. P. inspektor w Łunińcu nie jako inspektor, prawda, ale jako prezes Macierzy Szkolnej, wydał następującą odezwę:</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SergiuszKozicki">„Czytaj, bo to prawda! Jeśli chcesz, żeby twój syn dziękował tobie, będąc w wojsku, za szkołę i naukę, której się obecnie uczy, jeśli chcesz, żeby syn twój dobrze czytał książkę i gazetę i prawdę ci umiał powiedzieć po polsku i tak, żebyś ty go dobrze rozumiał, jeśli chcesz dostać kawał ziemi i łąki”,...</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach mniejszości)</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#SergiuszKozicki">... „to posyłaj dziecko dalej do tej szkoły, do której teraz chodzi i już się nauczyło dobrze czytać i pisać. Jeśli chcesz, żeby syn twój nie został takim biedakiem, jak ty, jeśli chcesz, żeby dzieciom twoim było dobrze w gminie, na kolei i w wojsku, nie słuchaj fałszywych adwokatów, co twoje dziecko zapisują do złej ukraińskiej szkoły. Oni tobie nic nie dali i nic dobrego tobie zrobią, a każą tobie za tę samą ukraińską szkołę dobrze zapłacić jeszcze jeden podatek (nałog). Idź więc do sołtysa i wójta i podpisz się, żeby szkoła została ta sama, jaką jest teraz. Macierz Szkolna”.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SergiuszKozicki">Muszę kończyć. Gdy się, proszę Panów, zastanowimy nad tem, dlaczego tak zuchwale ci inspektorowie tak bezkarnie tę politykę uprawiają,...</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Głos: Grabski za to odpowiada.)</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SergiuszKozicki">... to mam gazetę, gdzie w jednym z artykułów w sprawie akcji szkolnej — z powodu krótkości czasu całego artykułu nie czytam — między innemi powiedziano: „Niema wątpliwości, że główna odpowiedzialność za to, jak będą wyglądały szkoły państwowe w województwach wschodnich, ciąży na inspektorach szkolnych”. Oni odpowiadają za to, „a z wyników akcji jasne będą wnioski i skutki”.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#komentarz">(Głos: Skutki te wileńskie kuratorium wykazało.)</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#SergiuszKozicki">A więc jeżeli w twoim okręgu jakaś ilość szkół przejdzie na ukraińskie, to ty będziesz odpowiadał za to. „Oczywiście jednak wszyscy pracownicy, a głównie nauczycielstwo, księża, oficjaliści, włościanie i t. d. muszą uczestniczyć w tej ważnej pracy”. Teraz dalej, proszę Panów, mówi się że „wójtowie i burmistrze, a także i niektórzy inspektorowie i starostowie boją się jakiejkolwiek notatki w dziennikach ruskich, co ich wstrzymuje od pełnienia obowiązku”. Więc obowiązkiem jest to, żeby nie dopuścić i to się poucza w pismach. Dalej: „Ci sami nieraz ludzie, którzy w b. Austrii okazywali dużo stanowczości w obronie praw polskich, teraz przejawiają niekiedy wprost skandaliczną małoduszność i narzekają, że doznają przykrości nie tylko od Rusinów, ale i od władz polskich”. Dalej mówi się „ostatecznie wszystkie przykrości inspektorów i t. d. są właściwie niczem, a w razie krzywdy napewno znajdą się ludzie i sposoby upomnienia się o nią”.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Głos: Co to jest za pismo?)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#SergiuszKozicki">To jest pismo redagowane przez obecnego Ministra p. Grabskiego.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(Głos: To skandal.)</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#SergiuszKozicki">Wyszło to pismo akurat w dzień, kiedy p. Grabski był mianowany na ministra.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#komentarz">(Głos: Program.)</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#SergiuszKozicki">A więc to p. Grabski robi nie jako minister, ale przez swoje pismo. W ten sposób się poucza: róbcie to i to, a nie będziecie za to pociągnięci do odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#SergiuszKozicki">Szanowni Panowie, p. Minister Grabski wczoraj przedstawił nam tu plan swej pracy, nosi się on z bardzo wysokiemi zagadnieniami natury wychowawczej, natury oświatowej, ale ja mówię: w myśl jakich wysokich ideałów szkolnych, o których tu przemawiał d. Minister, niszczy się szkolnictwo ukraińskie? W myśl jakich ideałów wydaje się takie pouczenia, żeby ludność nie mogła mieć swojej szkoły, nawet na mocy tej ustawy, która przez samego p. Ministra jest złożona? W myśl jakiej ustawy nie daje się nam uniwersytetu? Ja to wszystko rozumiem, te wszystkie wysokie ideały, o których tu p. Minister powiedział — Panowie wiecie, że Dante mówił, iż piekło jest wybrukowane dobremi zamiarami. Takiemi właśnie dobremi zamiarami jest wybrukowane nasze życie w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#SergiuszKozicki">Wobec tego wszystkiego, co powiedziałem i wobec tego, że nie mamy wiary, żeby cośkolwiek zmieniło się na naszą korzyść, wobec tego wszystkiego wiecie Panowie, jakie może być nasze stanowisko do p. Grabskiego.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#SergiuszKozicki">Zgłaszam następujący wniosek w kwestii uniwersytetu :</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#SergiuszKozicki">„W rozdziale 14 § 13 pozycja 1 sumę 260.000 zł, preliminowaną na organizacje Instytutu Ruskiego skreślić. Natomiast wstawić na wydatki, związane z legalizacją i upaństwowieniem tajnego ukraińskiego uniwersytetu i tajnej ukraińskiej politechniki we Lwowie, sumę 5.843.808 zł.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#SergiuszKozicki">Wobec czego cały rozdział ma brzmieć:</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#SergiuszKozicki">Rozdział 14 § 13 poz. 1. Wydatki, związane z legalizacją i upaństwowieniem tajnego ukraińskiego uniwersytetu i tajnej ukraińskiej politechniki we Lwowie 5.843.808 zł, poz. 2 Organizacja Instytutu Słowiańskiego 150.000 zł”.</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#SergiuszKozicki">Zgłaszam także rezolucję treści następującej:</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#SergiuszKozicki">„Z ogólnej sumy 323.684.878 zł budżetu Ministerstwa W. R. i O. P. na r. 1925 wydziela się część, odpowiadającą liczebnemu stosunkowi ludności ukraińskiej do ogółu ludności Państwa, a mianowicie 22,2%, co stanowi sumę 71.858.043 zł na zorganizowanie, utrzymywanie i administrowanie szkolnictwa ukraińskiego i ukraińskich instytucji naukowych własnemi siłami narodu ukraińskiego”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Wojtiuk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JakiwWojtiuk">Preliminarz budżetowy Ministerstwa W. R. i O. P. na r. 1925 rzuca ponure światło na stan oświaty w Państwie Polskiem. Wówczas, gdy na militaryzm przeznacza się przeszło 712.000.000 zł, na oświatę łącznie z wydatkami na kościół katolicki, preliminowano zaledwie 311.755.540 zł.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#JakiwWojtiuk">Na szkoły dla mas pracujących niema pieniędzy, zamyka się je, gdy brak opału, zamyka się, gdy gmach szkolny się wali i nie odbudowuje się tego gmachu. Cała nauka pozaszkolna została już powoli zlikwidowana budżetowo, i przez prześladowania policji. Teraz kolej na szkołę. Powoli dojdziemy do tego, że na ruinach szkolnictwa powszechnego Państwo, zostawi księdza i policjanta.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#JakiwWojtiuk">Po 6 latach gospodarki kapitalistycznej w Rzeczypospolitej Polskiej około 1 i 1/2 miliona dzieci w wieku szkolnym nie uczęszcza do szkół, bo szkoły niema.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#JakiwWojtiuk">Jakże inaczej Państwo traktuje dzieci burżuazji! Na naukę milionów dzieci ludu pracującego w szkołach powszechnych, preliminarz budżetowy przeznacza zaledwie 202.155.067 zł, to jest 63 zł 93 gr. na jednego ucznia, wówczas, gdy na szkoły średnie przeznacza się 31.097.338 zł, to jest 304 zł 88 gr. na jednego ucznia; na szkolnictwo wyższe — 33.856.876 zł. Innemi słowy dziecko chłopa czy robotnika ma kosztować Państwo przeciętnie 64 zł, gdy na jednego ucznia szkoły średniej Skarb Państwa wydaje 305 zł.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#JakiwWojtiuk">A przytem czy szkoły te mają za zadanie szerzenie rzetelnej wiedzy? Nie! wpajanie w dzieci ducha nacjonalizmu i militaryzmu, wychowanie z nich ślepe narzędzia burżuazyjnego państwa i mięsa armatniego dla przyszłych wojen — oto na czem polega rzeczywiste ich zadanie.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#JakiwWojtiuk">Jakkolwiek wskutek zacofania technicznego polskiego przemysłu, wywóz Polski gwałtownie upada i gwałtownie szerzy się bezrobocie — państwo burżuazyjne w sposób wprost zdumiewający zaniedbuje szkolnictwo zawodowe. Podczas, gdy Niemcy mają 26.226 szkół zawodowych z dwoma przeszło milionami uczniów, Polska posiada zaledwie 254 państwowe szkoły zawodowe (obok 575 prywatnych) z 95.000 uczniów łącznie.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#JakiwWojtiuk">Dostęp do wyższych uczelni dla dzieci robotników i chłopów, jak również sproletaryzowanej inteligencji jest niemal zamknięty. Nadmierne opłaty utrzymać mają monopol wiedzy w reku klas posiadających.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#JakiwWojtiuk">Duch egoizmu klasowego, który wszechwładne kładzie piętno na wszystkich urządzeniach państwowych, sprawia, że zamiast szerzenia oświaty, mamy walkę z oświata.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#JakiwWojtiuk">Występuje to najjaśkrawiej w stosunku do robotniczych instytucji oświatowych. Zamknięcie istniejącego od roku 1916 uniwersytetu ludowego w Warszawie, którego sprawę dla braku wszelkich podstaw prawnych obecnie umorzono, zamknięcie żydowskiego stowarzyszenia szkolnego „Nasze dzieci”, zamknięcie istniejącej jeszcze za czasów austriackich oświatowej organizacji robotników ukraińskich „Wola” — oto pierwsze z brzegu fakty z całej masy bezustannych represji, któremi gnębiona i prześladowana jest oświata robotnicza.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#JakiwWojtiuk">Jeżeli walka Rządu z oświatą jest walką przeciw żywotnym interesom mas pracujących wogóle, to tembardziej jest ona jedną z form walki przeciw t. zw. mniejszościom narodowym.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#JakiwWojtiuk">Oto przyjrzymy się, jak w świetle cyfr urzędowych przedstawia, się rzekome równouprawnienie ludności ukraińskiej i białoruskiej. Podczas, gdy w całej Rzeczypospolitej średnio na 1000 mieszkańców kształci się w szkołach powszechnych około 130 dzieci, kiedy w b. zaborze pruskim liczba ta zbliża się nawet do 180, to na t. zw. kresach (według rocznika statystycznego z roku 1923) w województwie białostockiem na 1000 mieszkańców uczy się tylko 87 dzieci, w Wileńszczyźnie 70, w województwie nowogródzkiem 65. na Polesiu i Wołyniu około 49 dzieci, t. j. mniej niż 1/4 część dzieci w wieku szkolnym!</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#JakiwWojtiuk">Dzięki planowym wysiłkom i nieustannym represjom ze strony Rządu, szkolnictwo ukraińskie i białoruskie na ziemiach rdzennie ukraińskich i białoruskich, dziś prawie nie istnieje; gdzieindziej pozostały jedynie szczątki tego, co istniało jeszcze przed kilku laty i nabierało potężnego pędu do życia i rozwoju. Na ziemiach tych istnieją prawie wyłącznie szkoły polskie, bojkotowane przez miejscową ludność. Osławione ustawy językowe i t. zw. „plebiscyt szkolny”, przeprowadzany na ich podstawie przez ludność pracującą, t. zw. kresów wbrew jej jawnemu oporowi, a dzięki szykanom i gwałtom organów rządowych, stały się tylko ponownym środkiem do naigrawania się z najżywotniejszych potrzeb i żywiołowej wprost dążności ludu ukraińskiego i białoruskiego do oświaty.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#JakiwWojtiuk">Szkolnictwo żydowskie, nawet prywatne, gdyż szkół państwowych dla dzieci żydowskich z wykładowym językiem ojczystym niema zupełnie, jest przez Rząd otwarcie, z barbarzyńską zaciekłością prześladowane. Szkolnictwo powszechne niemieckie również jest upośledzone.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#JakiwWojtiuk">Uniwersytetów, ani innych szkół wyższych dla t. zw. mniejszości narodowościowych, niema w Państwie Polskiem zupełnie. Tajny uniwersytet ukraiński we Lwowie jest ścigany przez władze.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#JakiwWojtiuk">Proletariusze wszystkich narodowości, będących dziś w granicach Państwa Polskiego, rozumieją, że w walce swej o wyzwolenie również na polu oświaty i kultury mają przeciwko sobie jednolity front całej burżuazji i drobnomieszczaństwa. Walkę o nową szkołę, o prawdziwą wolną oświatę dla całego ludu pracującego dźwiga dziś na swych barkach tylko obóz rewolucyjny, robotniczy i chłopski. Rewolucyjni robotnicy i chłopi rozumieją jednak dobrze, że walka ta nierozerwalnie jest powiązana z całokształtem walki o nowy ustrój społeczny, ustrój socjalistyczny, że tylko objęcie władzy w Państwie przez robotników i chłopów stworzy podstawy dla rzeczywistego rozwoju oświaty, sztuki i kultury.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#JakiwWojtiuk">Z powyższych powodów Komunistyczna Frakcja Poselska głosować będzie przeciwko budżetowi klasowej oświaty burżuazyjnej, budżetowi walki z oświatą robotniczą i chłopską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Pryłucki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#NoachPryłucki">Proszę Panów! Chcę dyskusję w sprawie szkolnictwa żydowskiego wprowadzić na właściwe tory i po raz nie wiem który, sformułować nasze postulaty w tym przedmiocie. Absurdem byłoby sądzić, że sedno problematu tkwi w arytmetyce, jaką słyszeliśmy wczoraj. Nie na tem głównie polega upośledzenie żydowskiej mniejszości narodowej, że z 37.000.000 zł, które płyną z kieszeni żydowskich na Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, zwraca się ludności żydowskiej wszystkiego około 21.000.000. Gdyby za te od nas pochodzące 37.000.000 Ministerstwo zwracało nam ekwiwalent wartości 74, lub nawet 111 milionów, nie zaoszczędziłoby mu to ostrej, a zasłużonej krytyki ze strony najszerszych warstw demokracji żydowskiej, o ile treść i charakter świadczeń pozostałyby te same, co obecnie, to znaczy wynaradawianie i polonizowanie młodzieży żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#NoachPryłucki">Pan Minister Oświaty tak dorzecznie mówił nam wczoraj o stosunku jednostki do społeczności oraz o zadaniach wychowania w tej dziedzinie. Jednostka jest komórką w organizmie społeczności i wychowanie powinno dziecku to uświadomić, wpoić to w nie. Zadaniem szkoły jest więc ukształtowanie duszy, charakteru dziecka, jego umysłowości i uczuciowości w tym duchu, ażeby człowiek, który z niego wyrośnie, żył w łonie społeczności, w ciasnej z nią spoistości i cel życia widział w służeniu społeczności, rozumiejąc, że przez społeczność służy sam sobie.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#NoachPryłucki">Otóż, proszę Panów, żydzi w Polsce również są odrębną społecznością o własnej kulturze narodowej i własnym języku narodowym. Stąd prosty wniosek o zadaniach i sposobach wychowania dziecka żydowskiego. Będzie ono odpowiadało wywodom p. Ministra, jeśli powierzy się je szkole z nauczaniem w języku żydowskim, z nauczycielem — żydem, z zarządem i kontrolą społeczności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#NoachPryłucki">Profesor Stanisław Grabski nie może nie rozumieć sam niezaprzeczalności tej zasady, tem też tłomaczę, że wołał on mówić wyłącznie o szkolnictwie polskiem, a raczej o polskiem wychowaniu, przemilczając sprawy mniejszości narodowych, a zwłaszcza mniejszości żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#NoachPryłucki">Będąc tak obeznanym z najnowszemi poglądami pedagogii współczesnej, pan Minister nie może przecież negować najelementarniejszej zasady tej pedagogii, jej alfy, że tak powiem, a mianowicie tej ogólnej już uznanej prawdy, że nauka w szkole odbywać się powinna w języku macierzystym dziecka, jeśli to wogóle ma być szkoła, a nie zakład inkwizycyjny. Z tą prawdą łączy się druga: o świętem prawie każdej społeczności do zachowania swej narodowości i pielęgnowania mowy i właściwości narodowych.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#NoachPryłucki">Uznaje to również art. 109 Konstytucji z dnia 17 marca i przy uzasadnianiu swych wniosków mógłbym właściwie poprzestać na przytoczonych wywodach. Ale p. poseł Sołtyk powołał do pomocy traktat o mniejszościach...</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Zasłania się Pan moją osobą.)</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#NoachPryłucki">...i wystąpił w roli interpretatora tego aktu. Zaprezentował się nieco naiwnie: Uznaje obowiązkowość tylko pierwszych 8 artykułów, które Polska w myśl traktatu uznać winna za prawa podstawowe, jakie włączone być mają do Konstytucji. Będzie więc z mojej strony jedynie przejawem usłużności koleżeńskiej, jeżeli wyprowadzę pana posła ziemi radomskiej z błędu i zwrócę jego uwagę na treść art. 12, który brzmi: Polska zgadza się, aby postanowienia artykułów poprzednich, a więc wszystkich bez wyjątku, a nie tylko pierwszych ośmiu, p. kolego Sołtyk! — o ile dotyczą osób, należących do mniejszości rasowych, religijnych lub językowych, stanowiły zobowiązanie o znaczeniu międzynarodowem i zostały oddane pod gwarancję związku narodów. Nie będą one mogły być zmienione bez zgody większości Rady Związku Narodów”.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#NoachPryłucki">A więc i art. 9 i 10 uważać powinniśmy wszyscy za prawa podstawowe. Wszelkie spory na ten temat byłyby jałowe i bezprzedmiotowe.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#NoachPryłucki">Mam tu przed sobą pismo bardzo bliskie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, „Przegląd Dyplomatyczny” — zeszyt 5 z r. 1920, znajdujemy w nim komentarz do traktatu mniejszościowego pióra wroga tego traktatu. wroga żydowskiej idei narodowościowej w Polsce. Owóż autor cytowany właśnie uznaje obowiązkowość przepisów art. 9 i 10, i oświadcza, że godność Polski wymaga ścisłego wykonania tych artykułów!</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(Głos na prawicy: A pierwszy artykuł.)</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#NoachPryłucki">Powiada on mianowicie: „Ze słów art. 9 wynika” — cytuję dosłownie —...</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#komentarz">(Głos: Kto to pisał?)</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#NoachPryłucki">... Franciszek Brzeziński, mówi on: „Ze słów art. 9 wynika, że chodzi tu o nauczanie publiczne, czyli o szkolnictwo państwowe, o szkoły początkowe, czyli naukę elementarną, o wykład dla dzieci obcojęzycznych obywateli w ich własnym języku”. A pozatem: „Ustęp 2 art. 9-go zawiera postanowienie, które możnaby nazwać „par excellence mniejszościowem”, mówi on bowiem już nie o „obywatelach, należących do mniejszości”, lecz wprost o „mniejszościach”, to jest całych grupach ludności, rozumianych jak gdyby w charakterze osób prawnych, których odrębne prawa i interesy, gwarantowane przez Związek Narodów, znajdą tu wyraz w obowiązkowym podziale funduszów państwowych”.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#NoachPryłucki">Jest to głos uczonego i obywatela polskiego, wydrukowany w organie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#NoachPryłucki">Atoli minęło 6 lat od chwili ratyfikacji traktatu mniejszościowego, a Rząd nie tylko nic nie uczynił dla zrealizowania wziętych na siebie względem szkolnictwa żydowskiej mniejszości narodowej zobowiązań o charakterze międzynarodowym, lecz przeciwnie, ostatnio wprost spiskuje przeciwko nim w sposób niebezpieczny nawet dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#NoachPryłucki">Według pozasejmowych enuncjacji obecnego p. Ministra, zamierza on założyć sieć szkół, przeznaczonych wyłącznie dla dzieci żydowskich, a mimo to nauczanie odbywać się tam będzie w języku polskim dla wszystkich przedmiotów. Uważać to musimy za wrogą przeciw nam ofenzywe, jaskrawo sprzeczną z wymienionym traktatem oraz duchem Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#NoachPryłucki">Pozatem p. prof. Grabski, który wczoraj rozwijał przed nami tak demokratyczne, tak nowoczesne poglądy pedagogiczne, pała mimo to nienaturalną wprost miłością do chederu, do tego przeżytku średniowiecza, przez życie oraz ducha czasu skazanego na zagładę i skutecznie zwalczanego przez świecką europejską szkołę ludową, jaką pielęgnuje demokracja żydowska. Klerykali żydowscy nie robią tajemnicy z sukcesu, jaki podobno już osiągnęli u p. prof. Grabskiego za cenę częściowej polonizacji chederu, który ma być przez Rząd ludowej Rzeczypospolitej galwanizowany wbrew zdrowemu rozsądkowi. a naprzekór opinii szerokich warstw demokracji żydowskiej...</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Czy p. Lewin godzi się z tem?)</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#NoachPryłucki">...która swoim w tej sprawie poglądom niejednokrotnie dawała wyraz w rozlicznych enuncjacjach i uchwałach stronnictw i zjazdów, a najdobitniej zadokumentowała przez stworzenie o własnych siłach pięknego szkolnictwa ludowego, stojącego na wysokości najnowszych wymogów pedagogiki naukowej.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#NoachPryłucki">Gdy to mówię, jestem przedstawicielem nie tylko własnego stronnictwa, lecz całej demokratycznej części ludności żydowskiej i w jej oto imieniu zgłaszam stanowczy protest przeciw systematycznemu ignorowaniu, a nawet podeptaniu przez Rząd przepisów Konstytucji oraz traktatu mniejszościowego, gdy chodzi o szkołę żydowską oraz o język żydowski, tudzież przeciw perfidnym zarządzeniom, mającym na celu rozjątrzenie walki wewnętrznej w społeczeństwie żydowskiem przez faworyzowanie żywiołów reakcji i klerykalizmu.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#NoachPryłucki">W imieniu szerokich warstw demokracji żydowskiej, oświadczam, że ani te zarządzenia, ani prześladowanie prywatnego szkolnictwa z wykładem w języku żydowskim nie osłabią naszej energii w walce o święte prawa społeczności żydowskiej i języka żydowskiego. Przedsięwzięcia, mające na celu wynarodowienie dziecka żydowskiego, okaleczenie duszy, piętnujemy jako najohydniejszą formę ucisku narodowościowego, jako pospolite dzieciobójstwo.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#NoachPryłucki">I w jakiej się to dzieje chwili? W chwili, gdy przed forum Ligi Narodów toczy się proces o prawa mniejszości polskiej na Litwie Kowieńskiej! Z wielkiem zaciekawieniem przypatrujemy się biegowi tej sprawy. Z całego serca życzymy Polsce pomyślnego wyroku Ligi Narodów. Równocześnie raczcie Panowie uprzytomnić sobie, że zwycięstwo Wasze w wymienionym procesie stać się może wielką pokusą...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Kościałkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PKościałkowski">Zabieram głos jedynie celem umotywowania poprawki w rozdziale 4 dział 13, której nie miałem sposobności i możności postawienia w Komisji Budżetowej. Chodzi mi o kliniki uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Otóż niektóre z tych klinik zasługują na specjalne wyróżnienie i na specjalne zainteresowanie się niemi. Są to kliniki, które powstały przy bardzo skutecznej i owocnej pomocy wojskowości polskiej. Dla wojskowości z punktu widzenia zadań obronnych kliniki te maja kolosalne znaczenie. Wojskowość umową, zawarta z Ministerstwem Oświaty w roku 1923, umożliwiła klinikom tym uzyskanie lokalu w wojskowym szpitalu, który to lokal został oddany do dyspozycji klinikom uniwersyteckim, jak również umożliwił tanią administracje i opiekę. Kliniki te przedewszystkiem maja za zadanie wyszkolenie i przysposobienie sił wojskowych do późniejszej trudnej pracy, którą będą miały na polu walki. Kliniki te jednocześnie kształcą cywilnych lekarzy, w kontakcie z lekarzami wojskowymi i tem samem powodują nawiązanie ścisłego kontaktu między cywilnymi lekarzami, a lekarzami wojskowymi.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#PKościałkowski">Z tych wszystkich klinik, klinika chirurgiczna w chwili obecnej znalazła się w najtrudniejszem położeniu. To położenie trudne spowodowane zostało nieuznaniem preliminarza budżetowego uniwersytetu przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a tem samem uniemożliwieniem tej klinice dotrwanie do przyszłego budżetu i ewentualnie zmuszeniem jej do zamknięcia się. Między innemi, klinika ta, jako instytucja użyteczności publicznej, jako instytucja naukowa, powinna byłaby mieć przynajmniej 20% bezpłatnych chorych, tymczasem w tych warunkach, w warunkach, w których na samowystarczalność kliniki liczyć nie można, bezpłatnych chorych klinika przyjmować nie może. Otóż celem umożliwienia klinice promowania chorych bezpłatnych, chorych ulgowych, celem umożliwienia jej rozwinięcia się i stanięcia na tym poziomie, na jakim klinika chirurgiczna w Wilnie stać powinna, mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie poprawki, któraby zmierzała do tego, by w części 13. dział 7. rozdział 4, w § 11. powiększyć sumę preliminowana, o 31.380 zł, zgodnie z życzeniem i prośbą uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Kornecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JanKornecki">Wysokie Sejmie! Przemówienie wczorajsze p. Ministra Oświaty wprowadziło dyskusje tegoroczną nad budżetem oświatowym na wysoki poziom. Zdawało się, że na tle tych głębokich myśli i wielkich zamiarów, jakie w dziedzinie reformy naszego systemu wychowania i jego budowy na przyszłość p. Minister wypowiedział, dyskusja pójdzie w tym kierunku właśnie, aby dorzucić do jego zamiarów, do jego myśli i celów, pewne oświetlenie, któreby uwidoczniło, że w społeczeństwie naszem nurtują pewne prądy, które dostosowują myśl pedagogiczną i system wychowania narodowego do naszych potrzeb i do naszej wielkiej przyszłości. Niestety jednak, zagadnienia polityki, które u nas z natury rzeczy, jako w państwie, zamieszkanem przez ludność w pewnym procencie niepolską, dość ostro występują, zwłaszcza w dziedzinie szkół mniejszościowych, spowodowały, iż sporo czasu musieliśmy poświęcić na to, aby wysłuchać przedewszystkiem żalów i narzekań, które wymagają oczywiście rozważenia i oświetlenia pod kątem widzenia ich słuszności, wreszcie sprostowania nieścisłości, które na Państwo Polskie i na administrację polską, mogą rzucać niewłaściwe i wątpliwe światło.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#JanKornecki">Pozwolę więc sobie przedewszystkiem poświęcić część mojego przemówienia tym zasadniczym kwestiom, które cechowały przemówienie p. Ministra Oświaty. P. Minister słusznie powiedział, że szkoła polska, system wychowania narodowego, musi iść po tej linii, żeby wychować nowy typ współczesnego obywatela Państwa naszego, taki typ, któryby widział polską rzeczywistość i któryby z tej rzeczywistości umiał wyprowadzić wnioski i swem życiem jednostkowem i zbiorowem zapewnił Państwu naszemu lepszą przyszłość. Nie ulega wątpliwości, przynajmniej wśród polskich stronnictw niema różnicy pod tym względem, iż wszyscy przywiązujemy największe nadzieje do naszej przyszłości, jeżeli rozwiniemy odpowiedni system wychowania narodowego.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#JanKornecki">P. Minister podkreślił słusznie, że musimy wychować nowy typ obywatela. Chciałbym podkreślić, że system wychowania narodowego, który tworzymy i którego pionierem jest p. Minister, powinien mieć na uwadze przedewszystkiem i to, że ten nowy typ obywatela polskiego nie może się odznaczać tylko uczuciem miłości Ojczyzny, nie może opierać się tylko na sentymencie, który z naszej tradycji polskiej i wielkich [nieczytelne] wypływa i znajduje oddźwięk w każdym Polaku; Rzeczywistość dzisiejsza, do której wychowanie musi się stosować, jest taka, że musimy wychowywać typ obrońcy ojczyzny, obywatela, który każdej chwili potrafi się przygotować uczuciowo nie tylko do obrony Państwa, lecz i do tej rzeczywistości strasznej, jaka może nastąpić w chwili, gdy ojczyzna nasza będzie zagrożona. Mam wrażenie, że w naszej szkole, w naszem wychowaniu każde dziecko polskie powinno zrozumieć, czem może być to niebezpieczeństwo dla przyszłości Polski, czem może być chociażby wojna w przyszłości. Powinno to dziecko, a następnie obywatel wiedzieć i rozumieć, iż od jego uzdolnień życiowych, od naszego przemysłu i handlu, od zawodowego wykształcenia, które dotychczas jest traktowane po macoszemu i uznawane za mniej wartościowe, zależy bezpieczeństwo Polski i nasza przyszłość. Mam wrażenie, że takie właśnie ustosunkowanie się do tych zagadnień wychowania, do to, czego p. Minister słusznie się domaga, ażeby wreszcie klasyfikacja wykształcenia i zawodów życiowych uległa zasadniczej rewizji. Słusznie powiedział, że chłopiec powinien zrozumieć, że lepiej być dobrym ślusarzem, niż kiepskim literatem. Pozatem jeszcze ten wzgląd dodać należy, że solidny pracownik, dobrze wykształcony w zawodzie, w przemyśle i handlu, może być ostoją w razie niebezpieczeństwa dla Państwa naszego w wyszukiwaniu środków działania i obrony Państwa.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#JanKornecki">Oczywiście nasz system szkolny, system naszego wychowania państwowego musi mieć na uwadze i to, że mimo uwzględniania odmienności narodowych, szkoła w Państwie Polskiem bez względu na to, gdzie się znajduje, musi wychowywać obywateli lojalnych wobec Rzeczypospolitej Polskiej i wszelkie usiłowania użycia szkoły, jako środka rozsadzającego nasze Państwo, będziemy zawsze jaknajusilniej zwalczać. Najbardziej demokratyczny, najbardziej postępowy ustrój państwowy, republika Stanów Zjednoczonych weszła w ostatnich czasach — co zresztą wychodzi na niekorzyść naszych rodaków tam zamieszkałych — na tę drogę, że szkoła amerykańska dąży do wychowania Amerykanów na patriotycznych i lojalnych obywateli tej republiki, mimo rozmaitości etnograficznej. I w naszym ustroju szkolnym, który był tu dziś szeroko krytykowany, należałoby pomyśleć o tem, aby właśnie metody i formy wychowania miały głównie na oku lojalnych obywateli Państwa, przywiązanych do tego Państwa i mających do niego szacunek, dziś domagać się musimy, aby te metody i formy były ustalone w naszem ustawodawstwie, jak również i w praktyce szkolnej. Czy to kult pewnych symboli Państwa, czy kult dla osób reprezentujących dostojeństwo naszego Państwa musi być rozwijany w szerokich masach naszego społeczeństwa tak samo, jak i rzetelny szacunek do Państwa i jego przeszłości.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#JanKornecki">P. Minister w swem przemówieniu na zapytanie jednego z kolegów dał pewne ułamkowe wyjaśnienia, w jakim kierunku pragnie prowadzić rozwój naszego systemu szkolnego pod względem organizacyjnym. Jeden z poprzedników moich wysnuł z tego przeciw p. Ministrowi nawet pewien zarzut, a raczej wyraził wątpliwość co do tego, czy kierunek polityczny, z którego p. Minister wyszedł, pozwoli mu zrealizować jego zamierzenia bardzo zdrowe i rozumne. Z tego powodu pragnę wyjaśnić pewne kwestie co do ustroju naszego szkolnictwa. W kołach fachowych od dłuższego czasu, a dziś również na zjazdach społecznych, bardzo szeroko zajmujemy się problemem organizacji szkolnictwa, głównie zaś kwestią jednolitości systemu szkolnego, a najbardziej kwestią siedmioklasowej szkoły powszechnej, jako najniższego szczebla naszego systemu szkolnego. Chciałbym w tej kwestii parę słów powiedzieć. Pan Minister oświaty wymienił dwie zasady, które się ściśle łączą z tem zagadnieniem, mianowicie powiedział, że po pierwsze pragnie ustrój szkolny w Polsce w ten sposób rozwinąć, żeby szkoła nie była zbyt odległa od dziecka, a po drugie, by każde zdolne dziecko mogło przejść z szkoły niższego typu do szkoły typu wyższego. Jak powiedziałem, te dwa punkty wyjścia ściśle łączą się właśnie z problemem jednolitości systemu szkolnego.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#JanKornecki">Na licznych zebraniach, a nawet i w dyskusjach w Sejmie, z pewnych stron niewłaściwie jest stawiana kwestia szkoły powszechnej u nas. Mianowicie mamy do zanotowania bardzo powszechny objaw: żądanie ludności wiejskiej, ażeby w każdej wsi była szkoła; pewne stronnictwa i pewne kierunki w naszem szkolnictwie przeciwstawiają się bardzo wyraźnie temu dążeniu mas włościańskich, uważając, że to przekreśla samą zasadę 7-klasowej szkoły powszechnej i że jest to stanowisko sprzeczne również z postępem naszego dobrobytu i rozwojem naszej kultury. Muszę zaznaczyć, że aczkolwiek mam całkowite zrozumienie wartości szkoły — ma ona mianowicie tem większą wartość, im wyżej jest zorganizowana — jednak dobrze rozumiem żądanie włościan naszych, którzy chcą w każdej wsi szkoły. Czem jest szkoła na wsi? Jest ona ośrodkiem kultury tej wsi. Pozbawienie wsi nauczyciela i szkoły, jest to pozbawienie jej tego ośrodka kultury, oraz, doradcy i przyjaciela, jakim powinien być nauczyciel jako pionier współczesnego życia kulturalnego. Nic dziwnego, że zwłaszcza tam, gdzie istniały szkoły jednoklasowe, a wskutek stosowania przepisów o sieci szkolnej zostały skasowane, albo też tam, gdzie z powodu większej odległości od szkoły wyżej zorganizowanej, ludność nie jest zadowolona, że w jej wsi szkoły się nie buduje, ludność odruchowo wyczuwa potrzebę szkoły jako tego ośrodka kulturalnego i jej się domaga. Szkoła powszechna 7-klasowa napotyka na coraz szersze zrozumienie i włościaństwo nasze daje tego dowody; w różnych stronach naszego kraju, zwłaszcza tam, gdzie szkolnictwo jest wyżej zorganizowane, lud ocenia znakomicie wartość szkół 4, 5, 6 i 7-klasowych w porównaniu z szkołami 1-klasowemi, w których, jak dotąd jeszcze, jeden nauczyciel, czy jedna nauczycielka musi prowadzić 7 roczników, 7 grup dzieci i wyprawiać rozmaite łamańce i koziołki, ażeby te dzieci, podzielone na 2, 3 czy 4 oddziały, równocześnie się uczyły, względnie były równocześnie zajęte. Oczywiście szkoła jednoklasowa co do wartości swej nie może stać na tym poziomie, co szkoła 7-klasowa. Nie uważam żądań włościaństwa naszego, domagającego się szkoły w każdej wsi, za przeciwstawianie się szkole 7-klasowej, raczej jest to zupełnie zrozumiały zewnętrzny wyraz tego poglądu, iż ustrój szkoły należy w ten sposób przeprowadzić, iżby życzenie ludności posiadania blisko siebie szkoły w miarę sił uwzględnić, przy równoczesnem uwzględnieniu podniesienia typu organizacyjnego szkoły. I mam wrażenie, że właśnie temu poglądowi dał wyraz p. Minister Oświaty, oświadczając się za tworzeniem grup szkół, zamiast szkół pojedyńczych. Grupa szkół, to szkoły związane z sobą wspólnym programem nauki, stanowiące jedną całość z najwyższym ich typem, t. j. szkołą siedmioklasową, położoną w pośrodku, zaś po wsiach poszczególnych rozrzucone szkoły niżej zorganizowane z tem, że do szkoły dalszej (wyższych oddziałów) uczęszczałyby dzieci w wieku starszym, lat 10–11, fizycznie dojrzalsze, a umysłowo doceniające wartość wyżej zorganizowanej szkoły. W tem należy szukać rozwiązania problemu sieci szkolnej w naszem Państwie. Mam wrażenie, że to wyjście uzgodni rozbieżne stanowiska, jakie dziś się dają zauważyć.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#JanKornecki">Obawiam się, żeby przez szablonowe stawianie kwestii najwyższego poziomu danej szkoły pod względem organizacyjnym, a równoczesne ignorowanie żądania ludności szkoły w każdej wsi, nie obniżyć samego ideału, do którego musimy dążyć, że mianowicie w interesie Państwa leży, ażeby poziom wykształcenia szerokich mas ludności był jak najwyższy. Czy to osiągniemy w krótszym czy dłuższym czasie, zależy od naszych wysiłków i środków materialnych, ale przecież w XX wieku dążyć do tego wszyscy musimy, by poziom wykształcenia szerokich mas był ile możności jak najwyższy. Temu ideałowi w wysokim stopniu służyć ma 7-klasowa szkoła powszechna, którą się w życie wciela, a której formy dotychczas są jeszcze w stadium początkowem.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#JanKornecki">Muszę zaznaczyć, że niesłusznie wiąże się kwestie 7-klasowej szkoły powszechnej z kwestią takiego czy innego zorganizowania szkoły średniej. Pan Minister Oświaty słusznie powiedział, że szkoła, jej typ i organizacja musi być zależna od programu i celu, jaki jej jest zakreślony. Jest to zdaniem mojem jedyny punkt wyjścia, który w rozwiązaniu problemu ustroju szkolnego, a więc wszystkich typów szkolnych, musi być wzięty pod uwagę. Dzisiaj jest to zjawisko niewątpliwie powszechne w całym świecie, we wszystkich prawie państwach na porządku dziennym stoi problemat jednolitości systemu szkolnego. Dla informacji powiem, że t. zw. szkołę jednolitą, o której powiem później, ma już szereg państw europejskich i pozaeuropejskich. Mianowicie wprowadziła ją w pewnym stopniu Austria powojenna, Dania, Kanada, Norwegia, Łotwa, Stany Zjednoczone Ameryki, Szwajcaria i Japonia. Czemże jest ta koncepcja szkoły jednolitej? Jak już zaznaczyłem, we wspomnianych już przezemnie dwóch tezach p. Ministra jest ujęta jedna z najważniejszych kwestii, która się z jednolitą szkołą wiąże, mianowicie chodzi o to, aby każdemu dziecku ile możności zapewnić warunki kształcenia się, odpowiadające jego uzdolnieniom, zamiłowaniom i że tak powiem, jego przyrodzonym do kształcenia i wychowania nastawieniom. W interesie każdego państwa musi leżeć, aby jednostki uzdolnione nie marnowały się, aby talenty nie przepadały w społeczeństwie. Trzeba poszukiwać genjuszów tam, gdzie są w ukryciu, w szerokich masach ludności, bo z tych szerokich mas genjusze ludzkości nieraz wychodziły. Mamy przecież w historii ludzkości bardzo liczne tego przykłady i w interesie państwa leży, aby genjusze wychodziły z ukrycia i miały dostęp do szkoły wyższej, która jest potrzebna dla rozwoju każdego inteligentnego człowieka. Otóż proszę Panów, jednolitość ustroju szkolnego czyni zadość temu postulatowi, który tu p. Minister postawił, i różne państwa starają się w różny sposób ten postulat realizować. Muszę powiedzieć, że najprostsze jest stawianie kwestii takie, jak u nas — „najprostsze” rozumiem w sensie „najmniej rozważone”, że odrazu trzeba skasować niższe klasy szkół średnich, odrazu zastąpić niższe gimnazja szkołami powszechnemi i w ten sposób, ponieważ wszystkie dzieci przechodzą przez szkoły powszechne, z pośród tych dzieci jednostki bardziej uzdolnione przechodziłyby do szkół średnich. Uważam, a podzielam tu pogląd p. kolegi Sołtyka, że w dziedzinie wychowawczej takich radykalnych, ostrych, natychmiastowych posunięć czynić nie należy. Jeżeli przypatrzymy się temu, co się czyni za granicą, to widzimy, że tam jest rozmaicie, niema jednolitego szablonu pod tym względem. Kongres międzynarodowy nauczycieli szkół średnich, który się odbył w Warszawie, pokazał, że pedagogowie w poczuciu swej odpowiedzialności nie mogli zgodzić się na to, aby odrazu taką radykalna reformę przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(Głos: To byli nauczyciele szkół średnich.)</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#JanKornecki">W każdym razie byli wyrazicielami poglądów, jakie nurtują ich społeczeństwa. Mam wrażenie, że nauczyciele każdego kraju muszą być wyrazicielami prądów, które w społeczeństwie istnieją; jeśli stają poza społeczeństwem i powiadają: „to jestem ja, a to społeczeństwo”, nie mają żadnych szans do przeprowadzenia swoich poglądów. Otóż przysłuchiwałem się dyskusji na tym ostatnim kongresie międzynarodowym i słyszałem np. przemówienia Francuzów i Belgijczyków, którzy mówili, że u nich tego zagadnienia niema, gdyż niema tam trudności w przechodzeniu z jednej szkoły do drugiej, choć niższe klasy szkoły średniej istnieją. Co prawda, muszę zaznaczyć, że jeżeli chodzi o Francję, to reforma szkolna w 1902 r. tam przeprowadzona, utrzymująca zresztą 8-klasowe gimnazja, poszła bardzo daleko w kierunku zróżniczkowania typów szkół. Tych typów szkolnych stworzono tam 4 czy 6, tek samo prawie jak u nas, jednak ludność naogół narzekała z tego względu, że rodzicom było bardzo trudno zdecydować się, do której szkoły dziecko posłać, do humanistycznej, realnej, klasycznej i t. p. Dążono do tego, żeby szkoła ludowa, czyli powszechna dawała takie wykształcenie dziecku, żeby rzeczywiście zdolne dziecko, nadające się do studiów wyższych, mogło bez trudności przejść do szkoły średniej nie tylko na poziomie najniższym 1 klasy, lecz i na poziomie wyższym w klasach drugiej, trzeciej lub czwartej. Jeżeli przypatrzymy się państwom innym, to zobaczymy, że Norwegia ma pięć klas wspólnych w podbudowie swego systemu szkolnego, pięcioletnią szkołę powszechna, cztery lata szkoły średniej, po której następuje trifurkacja. Dopiero więc w 16 roku życia dziecka rozpada się kształcenie na trzy działy: historyczno-językowy, realny i humanistyczny. Oczywiście dla tych dzieci, które po szkole powszechnej nie idą do szkoły średniej, istnieją dwa lata szkoły ludowej wyższej, i dwa lata szkoły zawodowej. W Danii i Szwecji mamy mniej więcej to samo. Ameryka u siebie wprowadziła jednolitą szkołę prawie we wszystkich stanach. W stanie New-York wprowadzono aż pięciostopniowy ustrój szkolny. Cztery lata pierwszego stopnia, to szkoła ludowa; potem idą cztery lata Gramar School, następnie cztery lata szkoły średniej High School, wreszcie cztery lata Kolege, które jest czemś pośredniem między szkołą średnią a wyższą, a dopiero po Kolege następuje uniwersytet. Tak więc Ameryka okres kształcenia średniego rozszerzyła do lat 20. Zdawałoby się z naszego punktu widzenia, że jest to bardzo nieekonomiczne; młodzieniec dopiero po 20 latach kształcenia dostaje się do uniwersytetu. Kształcenie to przez 20 lat trwa z tego powodu, że Ameryka, trzymając dłużej młodzież w murach szkolnych, chce przez szkołę rozmaitość narodową sprowadzić do pewnego jednolitego typu obywatela amerykańskiej republiki.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#JanKornecki">Szwajcaria ma 6-letnią szkołę ludową podstawową, dopiero po sześciu latach nauczania dzieci w 12 roku życia wybierają sobie jeden z trzech kierunków kształcenia; Pierwszy, to Secundarschule—2 do 3 lat trwająca, dalszym jej stopniem jest t. zw. Industrieschule z oddziałem technicznym i handlowym; drugi kierunek, to niższe gimnazjum Untergymnasium, następnie zaś Literargymnasium, pierwsze czteroletnie, drugie 2 i pół-letnie, wreszcie uniwersytet. Trzeci kierunek kształcenia stanowią szkoły wyższe początkowe 12-letnie, do których uczęszczają ci, którzy nie idą do szkół średnich, następnie szkoły dokształcające 2-letnie i zawodowe 2–3 letnie. Jeżeli weźmiemy Japonię, ma ona sześcioletnią podbudowę, po której dopiero w szkole średniej pięcioletniej następuje decydowanie się co do kierunku dalszego kształcenia. Po pięciu latach następuje trzyletnia szkoła wyższa średnia, wreszcie uniwersytet. Najbardziej prymitywnie problem jednolitości systemu szkolnego rozstrzygnęła sowiecka Rosja, która stworzyła trzy stopnie szkół, a więc 4, względnie 5 lat szkoły początkowej I stopnia, 4 lata szkoły średniej 11-go stopnia i 4 lata uniwersytetu, a więc tam wykształcenie obejmuje zaledwie 12 do 13 lat, w innych państwach i u nas na takie postawienie tego zagadnienia nikt nie mógłby się zgodzić.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#JanKornecki">Z zacytowanych przykładów widzimy, że problem jednolitości szkół da się rozwiązać w różny sposób. Może być podbudowa czteroletnia, tak, jak jest w Niemczech, gdzie zasadę jednolitości wprowadziła konstytucja. Jednakże ci sami Niemcy, którzy w dziedzinie reformy szkolnej w rzucaniu nowych myśli szli bardzo daleko, nie zgodzili się na to, ażeby odrazu skasować swoje dziewięcioletnie szkoły średnie, tylko pozostawili tę dziewięcioletnią szkołę średnią, a obok niej dla umożliwienia dzieciom przechodzenia z szkoły niższej do wyższej, utworzyli inne szkoły średnie.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#JanKornecki">Po zatem młodzież ma możność przejścia z ośmioletniej szkoły powszechnej do wyższych klas gimnazjum, które jednak istnieje jako szkoła dziewięcioletnia.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#JanKornecki">Otóż i nie przez natychmiastowa radykalną reformę, lecz stopniowo dążyć powinniśmy do tego, ażeby w Polsce w przyszłości istniał taki system szkolny, by naprawdę każde dziecko, jak powiedział p. Minister, mogło znaleźć warunki wykształcenia i wychowania zależnie od swych uzdolnień. Jest to program, na który wszyscy możemy się zgodzić, program, który może nam zapewnić zdrowy rozwój systemu szkolnego, do którego wszyscy dążymy.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#JanKornecki">Obecny stan szkolnictwa, jeżeli chodzi o cyfrowe jego ujęcie, został przedstawiony bardzo gruntownie i rzeczowo przez p. sprawozdawcę; późniejsze przemówienia podkreślały niektóre momenty, ja pragnę zaznaczyć, że oczywiście troska o to, żeby szerokim masom ludności dać dobrą szkołę, musi przepełniać każdego dobrze czującego obywatela. Muszę stwierdzić, że jeżeli chodzi o stan obecny, to nie odpowiada on naszym życzeniom i wymaganiom. Mamy obecnie 60% szkół jednoklasowych i 20% szkół dwuklasowych. Stan ten nakazuje nam wielką ostrożność w przeprowadzaniu reformy całego szkolnictwa. Ustosunkowanie tej szkoły do szkoły średniej zależy przedewszystkiem od podniesienia jej wartości.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#JanKornecki">Państwo nasze wydaje na szkolnictwo, jak to powiedział p. Minister Skarbu i Prezes Rady Ministrów p. Wł. Grabski na Komisji Budżetowej, stosunkowo bodaj najwięcej z wszystkich państw europejskich, ponieważ bezpośrednio opłaca płace nauczycieli, pomoce naukowe, ponosi, jak to obliczam, około 85% wydatków na utrzymanie szkół. Gminy według statystyki podanej na Zjeździe rad szkolnych powiatowych, który się odbył niedawno w Warszawie, dają zaledwie 15% na terenie b. Kongresówki. Są to świadczenia rzeczowe gmin. Otóż trzeba stwierdzić, że i tych 15% gminy nie płacą, a raczej nie ponoszą ich w takim stopniu i z taką gorliwością i punktualnością, żeby szkoły na tem nie cierpiały. Wskutek tego wytwarza się ten stan rzeczy, że mamy szkoły, na które Państwo daje 85%, gminy powinne dawać przeciętnie 15%. Wskutek niezapłacenia tych 15% przez samorząd szkoła bardzo często jest nieczynna.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#komentarz">(Głos: Tak jest niestety.)</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#JanKornecki">I właśnie Zjazd rad szkolnych powiatowych, który się niedawno odbył, domagał się słusznie uregulowania tej sprawy. Na podstawie cyfr podanych na wspomnianym Zjeździe stosunek wydatków gmin na szkolnictwo do budżetu ogólnego gminnego jest różny. Np. w woj. warszawskiem i lubelskiem wynosi 29%, czyli 29% budżetu gminnego idzie na szkoły. W poszczególnych powiatach są poważne różnice, np. w pow. płockim 9,1%, w ciechanowskim 34%, w Białej Podlaskiej 8%, w pow. garwolińskim sięga 32%. Widzimy, jak silne są wahania zależnie od tego, jakie jest zrozumienie potrzeby szkoły w danej gminie, jaka jest ofiarność. Są gminy, które doskonale to rozumieją i nie żałują, a są gminy, które żałują. Poza tem różnice te pochodzą i stąd, że normy nie we wszystkich województwach i powiatach są określone przez Rady szkolne jednakowo, a wskutek rozmaitości świadczeń i stan szkolnictwa jest różny. Więc musimy dążyć do tego, żeby władze nasze uregulowały tę kwestię. Ustawa o zakładaniu i utrzymywaniu szkół powszechnych przewiduje wprawdzie możność uregulowania tej sprawy, jednak, jak dotychczas, wykonanie tej ustawy napotyka na poważne trudności. Gminy bronią się przed temi wydatkami, pragnęłyby jeszcze w pewnym stopniu przerzucić je na Państwo, bronią się motywując to tem, że dochody gmin są bardzo liche, że Państwo nie dało im jeszcze odpowiednich źródeł finansowych. Otóż chcielibyśmy, ażeby ta sprawa była uregulowaną. Niech Rząd obmyśli sposoby, mianowicie zapewni gminom źródła dochodów. Trzeba ostatecznie tę sprawę załatwić, żeby gminy w odpowiednim terminie szkołom dostarczały to, co im się należy. Oczywiście jasną jest rzeczą, że jeżeli do grudnia szkoła nie ma opału, to w grudniu musi stanąć. Opał powinien był dostarczany szkołom w lecie przed rozpoczęciem roku szkolnego. Ale na to, żeby gmina to zrobiła, musi mieć pieniądze zapewnione w odpowiednim czasie. Ustawa, jak wogóle ustawy dotychczasowe, tak trudną kwestię rozstrzyga bardzo prosto: powiedziano, że jeżeli gmina nie będzie miała pieniędzy, to Skarb Państwa wyasygnuje, a potem gmina zwróci. Tak stawiać kwestii nie można. Wiemy, że ze Skarbem Państwa musimy się liczyć, że Skarb nie ma funduszów na te cele, trzeba dążyć do tego, ażeby gmina w odpowiednim czasie te pieniądze dostała i mogła je wydać. To też p. sprawozdawca zajął negatywne stanowisko do wniosku kol. Nowickiego w tej sprawie, mianowicie ażeby do budżetu wstawić 5–10 milionów, a kuratoria miałyby te pieniądze do dyspozycji. Domagać się musimy tego, żeby Rząd zapewnił gminie odpowiednie źródła dochodu i ażeby władze państwowe te świadczenia od gmin w odpowiednich terminach ściągały.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#JanKornecki">To samo w kwestii budowy szkół. Pan kolega Nowicki w swem przemówieniu atakował Ministerstwo z powodu, że na terenie Małopolski więcej się szkół wybudowało, a na terenie b. zaboru rosyjskiego mniej, że to jakaś polityka. Twierdzę, że jest to wynik stanu prawnego, jaki mamy. Mamy ustawę o budowie szkół z r. 1922, która w praktyce okazała się niepraktyczną i niewykonalną. Kolega sprawozdawca cytował nam przykłady, że gminy bardzo chętnie uchwalają budowę szkół, ale pod warunkiem, że Państwo da połowę kosztu budowy jako zasiłek bezzwrotny, a drugą połowę natychmiast gminie pożyczy. A zatem gmina o nic nie potrzebuje się troszczyć, dostanie pieniądze w całości, wybuduje, a potem utrzyma szkołę, dając opał względnie światło. Ta właśnie ustawa mojem zdaniem zabiła budownictwo szkolne. Wołałbym, żeby w ciągu tych kilku lat powstało dużo szkół, nawet nieodpowiednich, niezupełnie odpowiadających wymogom obecnej pedagogii, żeby powstawały nawet najskromniejsze budynki we wsiach, któreby w przyszłości można zamienić na domy ludowe, czy inne ośrodki życia kulturalnego wsi, aniżeli tak, jak jest obecnie, że uczymy w budynkach szkolnych, niejednokrotnie urągających wszelkim absolutnie wymogom higieny i zagrażających zdrowiu. Proszę Panów, stan ten spowodowało dążenie do tego, aby odrazu, ponieważ Państwo da całe 100%, porywać się na wielkie rzeczy. W Małopolsce jest jeszcze inna tradycja, tam gminy dążyły zawsze do tego, aby budować szkoły własnym kosztem, chciały mieć szkoły, miały tę ambicję. Sejm galicyjski trzymał się innej trochę zasady, a był to sejm polski, i uchwalił 10 milionów pożyczki na budowę szkół jako fundusz pożyczkowy. Fundusz ten był jakby złotem jabłkiem, na które gminy spoglądały, ale było powiedziane: wtedy dostaniecie, jeżeli 120% podatku złożycie na budowę szkoły. Gminy oczywiście starały się o te 120%, ściągały pieniądze, ażeby je złożyć i ażeby tę pożyczkę otrzymać. Mojem zdaniem była to zdrowsza polityka budowy szkół, niż ta, na którą weszliśmy przez ustawę z 1922 r., a która z tego właśnie względu zabiła do pewnego stopnia inicjatywę gmin, ten pęd, jaki był wśród mas ludowych na początku odrodzenia naszego Państwa niepodległego, żeby własnym kosztem szkoły budować. Pęd ten mojem zdaniem tą ustawą został wstrzymany i uważamy, że tę ustawę należałoby zmienić. Pozwolę sobie nawet na końcu zgłosić odpowiednią rezolucję, wzywającą Rząd do opracowania projektu nowej ustawy o budowie szkół, któraby wyzyskała absolutnie wszystkie momenty i czynniki, które powinno być wzięte pod uwagę w tej sprawie. Budownictwo szkolne rozwiniemy tylko wówczas, jeżeli społeczeństwa całe, samorządy i Rząd ze swej strony dołożą wszelkich starań. Pan sprawozdawca w swoim referacie naszkicował swój projekt wielkiej pożyczki budowlanej z funduszów zagranicznych, gminy, jako osoby prawne, oczywiście będą miały możność korzystania z takiej pożyczki.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#JanKornecki">Przechodzę do kwestii administracji szkolnej. Panowie koledzy, zwłaszcza niektórzy z mniejszości, atakują silnie w swych przemówieniach naszą administracje szkolną. Muszę zaznaczyć, że i my widzimy braki w administracji szkolnej. I nic dziwnego. Administracja ta niedawno się zorganizowała z ludzi, którzy może jeszcze nie mają szerokiego doświadczenia. Trzeba jednak stwierdzić, że warunki, w których pracuje nasza administracja szkolna, są niesłychanie trudne. Jeżeli przejechać się zwłaszcza po naszych ziemiach wschodnich, widać tam takie obrazki, że szkoły mieszczą się nieomal w chlewach, a kurator z wizytatorem mieszkają w jednym pokoiku. Inspektorzy szkolni także mieszkań nie mają, mieszkają niejednokrotnie bez rodzin. Z naszego punktu widzenia administracja może być ulepszoną tylko wówczas, jeżeli Rząd przystąpi do stworzenia lepszych warunków dla ludzi, pracujących w administracji. Jeżeli warunki te będą ulepszone, to pójdą tam ludzie lepszy, na których nam musi zależeć. Inspektorowie szkolni są bardzo obarczeni pracą. W dziedzinie administracji szkolnej, zwłaszcza na Kresach Wschodnich, należy zrobić pewną zasadniczą zmianę. Powiaty nasze kresowe są tak duże, że najlepszy administrator szkolny nie podoła swym zadaniom. Pow. bielski jest to powiat, który równa się powierzchnią Belgii, a ma jednego inspektora szkolnego i jednego zastępcę. Podnoszę i tę okoliczność dlatego, że Ministerstwo Oświaty powinno wziąć pod uwagę ewentualny podział dużego powiatu na parę powiatów szkolnych, podobnie jak to jest w naszej dzielnicy zachodniej. Wiemy, że na Górnym Śląsku i w Poznańskiem powiaty dzielą się na dwie i trzy części, np. Poznań — wieś, Poznań — miasto, Poznań — wschód. Poznań — zachód i t. d. dlatego, żeby administracji szkolnej względnie inspektorowi ułatwić pracę. Tę kwestię podkreślam, jako sprawę pilną i ważną.</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#JanKornecki">Następnie pragnę omówić pewną kwestie, której w dyskusji zupełnie się nie poruszało. Obarczeni nadmiernemi wydatkami na nasze szkolnictwo nie marny możności zająć się kwestią bardzo ważną dla wychowania naszej przyszłości, mianowicie wychowaniem przedszkolnem. Niedawno odbył się w Warszawie zjazd Towarzystwa wychowania przedszkolnego i pracujący w tej dziedzinie przedstawiciele społeczeństwa podnosili słusznie, że w dziedzinie wychowania przedszkolnego robi się w Polsce bardzo mało. Oczywiście, Państwo nie może utrzymywać przedszkolnych ochron w każdej wsi i przy każdej szkole, sprawa ta nie może być składana pod względem finansowym na barki Państwa, zdaje mi się jednak, że pewna inicjatywa, pewna praca instruktorska Ministerstwa Oświaty jest ze wszech stron wskazana. Bardzo proszę p. Ministra Oświaty, ażeby na tę kwestię zwrócił uwagę. Możeby się udało przy władzach administracyjnych szkolnych utrzymywać i rozwinąć pewien aparat instrukcyjny dla sprawy wychowania przedszkolnego. Chodzi mi o instruktorki lub instruktorów dla tej sprawy, którzyby mieli na celu propagandę zrozumienia tego wśród szerokich mas ludności, że konieczne jest założenie przedszkoli dla dzieci, których rodzice pracują poza domem i które są pozbawione wszelkiej opieki. Bez tego wychowanie naszych dzieci będzie się napotykało zawsze na wielkie trudności. Zgłosiłem w swoim czasie wniosek w tej sprawie, który na plenum nie był jeszcze rozpatrywany, domagający się, ażeby ustawowo jeżeli nie normy, to pewne zasady zostały ustalone. Chodzi mi o to, aby społeczeństwa rozumiało potrzebę tej akcji, a z drugiej strony, by Państwo zrobiło, co tylko można, aby ją rozwinąć.</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#JanKornecki">Przechodzę teraz do ostatniego punktu, mianowicie do zarzutów podniesionych tu przez przedstawicieli mniejszości narodowych. Proszę Panów, mieliśmy bardzo charakterystyczne trzy przemówienia ze strony mniejszości żydowskiej i wszystkie zwracały się właściwie pod adresem Rządu z silnym atakiem, że nic nie robi w sprawie szkolnictwa dla mniejszości żydowskiej. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że gdybyśmy chcieli wszystkie postulaty zawarte w tych trzech przemówieniach natychmiast spełnić, byłby to węzeł gordyjski nie do rozwiązania. P. Grunbaum jest zwolennikiem szkoły o języku hebrajskim, bo tego chcą jego wyborcy, p. Pryłucki chcę szkoły żargonowej, a obaj ci panowie razem zwalczają chedery, które dla ogromnej masy żydowskiej, reprezentowanej przez p. Lewina, trzeciego mówcę w tej sprawie, są najważniejsze w ich szkolnictwie. Czy może Rząd, czy też stronnictwa polskie sprawę rozwiązać, jeżeli tak trudno porozumieć się żydom między sobą, aby jednolity front zająć wobec nas? Mieliśmy w Sejmie ciekawe incydenty, a również i przemówienie p. Pryłuckiego coś nie coś nam mówi o tem, jak namiętnie zwalczają się ci panowie między sobą. Sądzę więc, że Rząd i Ministerstwo będzie mogło ten problem rozwiązać dopiero po bardzo głębokiej rozwadze. Ale chciałbym jedno powiedzieć panom przedstawicielom mniejszości, żydowskiej. Wśród naszych stronnictw na prawicy niema tendencji do tego, by wynaradawiać żydów, by z żydów robić na gwałt Polaków. Osobiście kiedyś, przed 20 laty, podzielałem pewne złudzenia, które na terenie Małopolski istniały w kole Goldmanowskiem, było to osobne koło Towarzystwa Szkoły Ludowej, że asymilacja żydów jest możliwa. Doświadczenie okazało, że były to złudzenia. Przy pomocy szkoły wynaradawiać żydów nie chcemy. Mamy jednak interes w tem, aby na pewnych terenach Rzeczypospolitej język polski nie był mniej wart u żydów, niż język rosyjski. Wolelibyśmy, żeby ludność żydowska; jako kupcy spotykający się z masami ludowemi, raczej mówiła po polsku, niż po rosyjsku i uświadomiła sobie, że żyje w Państwie Polskiem, a nie w państwie rosyjskiem. Stosunek lojalności do tego Państwa powinien jej to nakazać we własnym jej interesie.</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#JanKornecki">Przechodząc do mniejszości ukraińskiej i białoruskiej, muszę zaznaczyć, że uchwalając ustawę z dnia 31 lipca 1924 r., my siedzący na prawicy i w centrum zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że robimy bardzo zasadniczy krok, który pociągnąć może ujemne konsekwencje dla strony polskiej. Myśmy widzieli i wskazywali nawet niebezpieczeństwa, wynikające z tej ustawy dla polskości, jednakże uważaliśmy, że w interesie Państwa leży pacyfikacja wewnętrzna kraju, uważaliśmy że musimy coś poświęcić z swego interesu narodowego, żeby dać dowód, że w Państwie naszem wszystkie inne narodowości mogą się swobodnie rozwijać. Żeśmy poświęcili wiele, to nie ulega wątpliwości. W Małopolsce ludność polska w miastach nie może się pogodzić z myślą, żeby szkoły istniejące w miastach od stu lat, nawet za najbardziej germanizacyjnych rządów austriackich po polsku prowadzone, teraz miały być zamienione na utrakwistyczne, w których będzie się uczyło nie tylko po polsku, lecz i po rusku, nie tylko ruskiego języka jako przedmiotu, lecz wiadomości ogólnych po rusku. Ludność polska tego zrozumieć nie może. Myśmy o tem wiedzieli i uważaliśmy, że godząc się na ten krok, robimy ze stanowiska narodowego naszego nawet dużą ofiarę dla celów, o których mówiłem. Jednakże czem stała się ta ustawa t. zw. mniejszościowa w praktyce? Oto kiedy z naszej strony było w planie pacyfikować nasze ziemie wschodnie, przedstawiciele mniejszości narodowych; przywódcy ludności ukraińskiej i białoruskiej wyzyskali okres wprowadzenia w życie tej ustawy dla swoich odrębnych celów, nie mających nic wspólnego z szkolnictwem. Proszę Panów, rozpętano żywiołową walkę na ziemiach wschodnich, zwłaszcza na terenie Małopolski wschodniej, która się tu nazywa plebiscytem. Myśmy o plebiscycie nie mówili i nie myśleli, o żadnym plebiscycie nie było mowy w dyskusji nad ustawą, mówiliśmy tylko o tem, że każdy ojciec będzie miał prawo oświadczyć, jakiej szkoły pragnie dla swego dziecka. A tymczasem co się stało? Oto biskupi ruscy występują i nawołują do wielkiej akcji z ambony. Ściągnęło się wszystkich agitatorów, nawet z Czechosłowacji, na to, aby rzucić ich na wieś i tłumaczyć ludowi, że przyszła znowu chwila, w której można walczyć o niepodległą Ukrainę; kto podpisze deklaracje o szkołę ukraińską, przyśpieszy niepodległość Ukrainy. Gdzie ideał ten nie przemawiał do przekonania, były inne środki użyte. Podpisujecie deklaracje, mówiono np., żeby pan sędzia, który jest bardzo dobry, został na miejscu, żeby go nie zabrali. Słowem podpisujący nie miał zupełnie wyobrażenia co zawiera deklaracja. Panowie cytowali tu różne nadużycia. Nie mam możności sprostować wszystkich tych twierdzeń, muszę jednak z naszej strony powiedzieć, że my również mamy szereg faktów, które przekonywają nas o tem, że nadużycia były także po stronie Panów, że były legalizowane przez wójtów deklaracje, na których nie było podpisu.</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#JanKornecki">Znamy fakta, że wójtowie pod dyktandem i pod terorem agitatorów, którym zupełnie nie chodziło o szkołę, lecz o agitację antypaństwową, dawali pieczęć na deklaracjach, które nie były podpisane; naturalnie ludność treści tych deklaracji nie rozumiała. Otóż widzimy, że cel, jaki ustawa powinna osiągnąć w przyszłości, t. j. przekonanie wszystkich, że na ziemiach polskich może być dobrze i powinno być dobrze, jeżeli stosunek będzie oparty na miłości, poszanowaniu i wzajemnym szacunku. Panowie starają się unicestwić. Musimy dbać o poszanowanie godności naszego Państwa, która często była w tej akcji w wysokim stopniu poniewierana. Sądzę, że doświadczenia dotychczasowe skłonią władze nasze, także i p. Ministra Oświaty do tego, żeby się zastanowić, czy nie należy ustawy znowelizować, względnie wydać zarządzenia, ażeby korzystanie z prawa, jakie ta ustawa istotnie zapewnia i zapewnić powinna na przyszłość, nie było równocześnie wyzyskiwane na agitację antypaństwową, tak jak to jest dotychczas. Mam wątpliwość, czyśmy dobrze zrobili, żeśmy możność składania tych deklaracji określili w tej ustawie od 1 stycznia do 31 grudnia każdego roku, a więc w każdej chwili. Mam wrażenie, że takie rzucenie szkolnictwa na flukta akcji politycznej, jaką przy tej sposobności się rozwija, jest dla niego poważnem niebezpieczeństwem. Nasuwa się wniosek, żeby ten plebiscyt, jak Panowie to nazywają, to wyrażenie woli ludności, jakiej chce szkoły, jak my to rozminiemy, odbywało się w określonych w ustawie okresach czasu. Nie jest do pomyślenia, żeby szkoła miała w jednym roku język wykładowy ruski, w drugim polski, w trzecim znów ruski i t. p. W tej ustawie uchwaliliśmy to w przekonaniu, że przedstawiciele mniejszości narodowych będą to rozumieli tak, jak my, a tymczasem Panowie wyzyskali to dla celów zupełnie innych.</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#komentarz">(Głos: Bo chcemy swojej szkoły.)</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#JanKornecki">Z tego względu, stojąc zresztą na stanowisku ustawy, oczekujemy od Ministerstwa i władz administracyjnych wykonania jej w duchu słuszności i sprawiedliwości, zastrzegając się przeciw wyzyskaniu tej ustawy dla celów propagandy antypaństwowej.</u>
          <u xml:id="u-19.26" who="#JanKornecki">Kończąc swoje przemówienie, zgłaszam następującą rezolucję: „Wobec tego, że dotychczas obowiązująca ustawa z dnia 17 lutego 1922 r. o budowie publicznych szkół powszechnych okazała się w praktyce niepraktyczna i niewykonalna. Sejm wzywa Rząd do przedłożenia projektu nowej ustawy o budowie szkół powszechnych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. ks. Krajczyrski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#OttoKrayczyrski">Wysoki Sejmie! Na Śląsku reguluje stosunki szkolne mniejszości konwencja genewska. Kierując się zasadami sprawiedliwości, konwencja ustala dokładne liczby, potrzebne do założenia szkół dla mniejszości, klas równoległych, udzielania języka i religii mniejszości. W myśl tej konwencji tylko rodzice mają prawo ustnie lub piśmiennie oświadczyć, w jakim języku ma być udzielana nauka ich dzieciom, Władzom szkolnym nie wolno wywierać żadnego wpływu, któryby się przyczynił do cofnięcia wniosków o założenie zakładów szkolnych. Lecz, jak u nas respektuje się te postanowienia?</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#OttoKrayczyrski">W przeciwieństwie do tych postanowień agitują kierownicy szkół polskich przeciw niemieckim szkołom mniejszości i nie zostają pociągnięci do odpowiedzialności podczas, gdy nauczyciele niemieccy natychmiast zostają ze służby zwolnieni. skoro coś w kierunku założenia lub rozszerzenia szkolnictwa mniejszości uczynią.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#OttoKrayczyrski">W myśl konwencji genewskiej nauka w szkołach mniejszości i klasach mniejszości ma być powierzona zasadniczo tylko tym nauczycielom, którzy należą do tej mniejszości. Na Śląsku wykładają jednak w szkołach niemieckich siły nauczycielskie narodowości polskiej i zmusza się siły nauczycielskie niemieckie do udzielania nauki w szkołach polskich. Zrozumiałem jest, że u nas na Śląsku wykładać potrafią język polski w szkołach niemieckich jedynie nauczyciele polscy. Pożałowania godnem jest, że w niemieckich szkołach wykładają tylko księża narodowości polskiej, chociaż byli do dyspozycji księża niemieccy. Szczególnie nauczyciel religii musi posiadać zaufanie swoich dzieci, zaufanie, którem nie każdy z tych nauczycieli się cieszy.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#OttoKrayczyrski">Jakie są stosunki w szkolnictwie średniem mniejszości? Ażeby założona klasa dalej istnieć mogła, potrzeba conajmniej 15 dzieci. Jakich środków używa się jednak, aby taką klasę zamknąć? Utrudnia się przyjęcie, aby nie dopuścić potrzebnej liczby dzieci. Jeżeli szkoła mniejszościowa umieszczona jest w budynku szkoły języka państwowego, wtenczas szkoła mniejszości musi mieć własnego dyrektora. Dyrektorowi szkoły z językiem państwowym przysługuje prawo całej administracji wewnętrznej, lecz dyrektorowi szkoły mniejszości winno być przekazane prawo przyjęcia dzieci niemieckich i wystawienia świadectw. W wykonywaniu tych praw przeszkadza mu dyrektor szkoły w języku państwowym. W Katowicach znajduje się liceum dla mniejszości, które jest uznane przez władze szkolne. Własnego dyrektora szkoła dotąd nie posiada. O założenie liceum z językiem wykładowym niemieckim w Królewskiej Hucie wpłynęło w ubiegłym roku przeszło 300 wniosków, wobec czego magistrat miał obowiązek tę szkołę otworzyć. Za pomocą dyrektora liceum polskiego przyjęto tylko 297 wniosków, zaś wniosków rodziców zamiejscowych nie uwzględniono, chociaż do liceum polskiego zasady tej nie zastosowano. Personel nauczycielski w klasach równoległych liceum w Królewskiej Hucie nie odpowiada przepisom prawnym, gdyż jest tam zatrudniony tylko jeden nauczyciel z akademickiem wykształceniem, któremu obecnie wymówiono posadę, chociaż nie wiadomo, czy będzie następca. Z czasu plebiscytowego zostało na Śląsku wielu nauczycieli z pełnemi kwalifikacjami, którzy częściowo też byli obywatelami polskimi i dążyli do tego, aby poprawnie władać językiem polskim, lecz prawie wszyscy zostali wyrzuceni na bruk, chociaż byli w wielkim stopniu kwalifikowani.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#OttoKrayczyrski">Na szkoły prywatne niemieckie niektórzy wizytatorzy szkół zwracają szczególną uwagę. Żądać musimy, aby uczniowie tych szkół zawsze pobierali naukę w języku polskim. Zrozumiałem jest, że wydział oświecenia publicznego w Katowicach ma prawo dopuścić lub zakazać książki naukowe, lecz uczynić to musi przed rozpoczęciem roku szkolnego, a nie w środku roku, aby rodzicom nie przysparzać niepotrzebnych kosztów. Jeżeli prywatne szkoły mniejszości zastępują szkoły publiczne, to te prywatne szkoły na podstawie konwencji genewskiej mają prawo otrzymywać zasiłki państwowe. Z tego wynika, że uczniowie, zmuszeni jeździć do szkoły koleją, mają prawo do ulg kolejowych.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#OttoKrayczyrski">Świętem prawem przyrody każdego ojca jest decydować osobiście, w jakim języku dziecko jego ma być wychowane w szkole. Na Śląsku mamy ludność mieszaną, której przodkowie pochodzą z rozmaitych państw. Spotykamy nazwiska pochodzenia polskiego, niemieckiego, czeskiego., francuskiego, włoskiego, litewskiego i inne. Czy można każde dziecko wychować w języku przodków? Żąda się na Śląsku, aby tylko dzieci z nazwiskami niemieckiemi uczęszczały do szkół mniejszości; zaś od wszystkich innych dzieci domaga się, aby szły do szkół polskich. Aktem gwałtu i terorem niestety starano się onieśmielić wnioskodawców o otworzenie szkoły mniejszości. Ci, którzy takie środki stosują, złą okazują usługę Państwu.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#OttoKrayczyrski">My, ślązacy niemieckiego usposobienia, mamy nie tylko na podstawie konwencji genewskiej i Konstytucji prawo równego traktowania z obywatelami języka polskiego, lecz prawo to myśmy także nabyli naszemi czynami. Ogromny ciężar podatków i my ponosimy i w czasie inflacji złożyliśmy nasze grosze na ołtarzu Rzeczypospolitej Polskiej. I my też przyczyniliśmy się znacznie do sanacji Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#OttoKrayczyrski">Na Śląsku dążymy wszyscy do pokoju i jedynie dokładne wypełnianie postanowień konwencji genewskiej służyć będzie pokojowi.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#komentarz">(Głos: Jak wygląda ta sprawa po drugiej stronie?)</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#OttoKrayczyrski">Tam też jest konwencja genewska, słyszałem, że tam jest tylko jedna szkoła mniejszościowa. To jest nieprawda. Przedtem nawet ani jednej szkoły nie było dla mniejszości polskiej na Śląsku niemieckim, ale teraz jest ich czterdzieści. Ja jestem dokładnie poinformowany o tych stosunkach.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Głos: A kto tam uczy?)</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#OttoKrayczyrski">Tam uczą nauczyciele, którzy najpierw muszą złożyć egzamin, a przy tym egzaminie jest przedstawiciel mieszanej komisji. Tam te stosunki inaczej się przedstawiają jak u nas.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#OttoKrayczyrski">Mamy pełne zaufanie do naszych wojewodów, lecz, gdy urzędnicy władz podwładnych, albo osoby, prywatne, albo sfanatyzowane kobiety sabotują postanowienia konwencji genewskiej, to żądać musimy, żeby byli pociągnięci do odpowiedzialności sądowej lub do kar dyscyplinarnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#LudwikGdyk">Rozprawa wyczerpana. Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#StanisławRymar">Wysoki Sejmie! Charakter, w jakim przemawiam, nie pozwala mi na wdawanie się w zawilszą polemikę i w dyskusję zbyt ogólną, dlatego też przy zamknięciu dyskusji podam tylko szereg wyjaśnień, względnie sprostowań w sprawach, które przedmówcy, mojem zdaniem, niezupełnie trafnie wysunęli. P. kolega Utta twierdził, że na terenie kuratorium warszawskiego niema ani jednej szkoły prywatnej niemieckiej i domagał się odemnie albo sprostowania albo podania, gdzie te szkoły są. Służę mu wykazem tych szkół. Są to szkoły: Antonichów, gmina Łopuszno, pow. kielecki; Mikołajów, gmina Osiek, pow. sandomierski; Radziejów, gmina Białopole, pow. hrubieszowski; Aleksandrów, gmina Wiązownia, pow. warszawski; Kępa Okrzewska, gmina Wilanów, pow. warszawski. Wolno mi na podstawić tych przykładów prosić p. kolegę Uttę, aby na przyszłość, gdy zechce pod moim adresem stawiać zarzuty, sam zechciał naprzód dobrze je sprawdzić.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#StanisławRymar">Ks. kolega Stankiewicz zdaje się, że ani wczoraj mojego przemówienia nie słuchał całkowicie, ani też przedłożonego druku sprawozdania nie czytał zupełnie, albowiem liczbę 267 szkół t. zw. utrakwistycznych przypisał w całości polsko-białoruskim szkołom, gdy tymczasem mnie ani w sprawozdaniu drukowanem, ani we wczorajszem mojem przemówieniu nie śniło się choćby jedną utrakwistyczną szkołę podciągnąć pod szkołę polsko-białoruską. W drukowanem sprawozdaniu na str. 9 wyraźnie było powiedziane, że szkół polsko-ruskich, a więc utrakwistycznych jest 98, reszta zaś w sumie 169, to szkoły polsko-niemieckie. Zbudowane na fałszywej przesłance wszystkie zarzuty p. Stankiewicza o niesumiennej statystyce i t. d. i t. d. są oczywiście z palca wyssane, i po tem przedstawieniu runęły w gruzy.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#StanisławRymar">Największą jednakże pretensję do polemiki na tle mojej statystyki i moich wyliczeń mam do p. kol. Grunbauma. Jest on reprezentantem narodu na wskroś kupieckiego i jako taki, miałem wrażenie, pamiętać powinien, iż solidny rachunek i solidny towar jest jedyną gwarancją, czy ten kupiec będzie miał na przyszłość odbiorców, czy nie. Tymczasem rachunek, który mi przedłożył p. kol. Grunbaum, jest rachunkiem kupca nierzetelnego, rachunkiem, za który odbiorca porywczy oddaje tego kupca prokuratorii. P. kol. Grunbaum obliczył, że ludności, żydowskiej jest w Polsce 3.000.000. Muszę stwierdzić postęp w kierunku statystyki ludności żydowskiej w Polsce, albowiem w r. ub. z tego samego miejsca przy podobnej dyskusji p. kol. Ton obliczył żydów w Polsce na 14%, a więc bez mała na 4.000.000 i na jej podstawie stawiał tu wnioski podziału funduszów szkolnych w odpowiednim procencie. Postęp tedy bardzo znaczny, bo o 1.000.000 głów.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#StanisławRymar">Nie poprawił się tylko pan kolega Kozicki,...</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Sergjusz.)</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#StanisławRymar">... który w roku ub. obliczał tak zwanych Ukraińców (Poruszenie na ławach mniejszości. Głos: Tak zwanych Polaków.) na 6.000.000 i 22.1% gdy ze statystyką w ręku w zeszłym roku wykazałem, iż tych milionów niema nawet 4 i że te 22% trzeba obniżyć do okrągło 14, Z podobnemi cyframi z uporem p. kol. Kozicki wystąpił i tego roku.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#StanisławRymar">Ja i cyfrę 3.000.000 Żydów w Polsce muszę zakwestionować. Statystyka Żydów, przyznających się do narodowości żydowskiej, statystyka urzędowa wykazuje w r. 1921 — 2.102.000 osób. Statystyka ta jednakże jest o tyle niedokładna, że paręset tysięcy Żydów w spisie ludności, podając wyznanie mojżeszowe, obok tego podała narodowości najrozmaitsze częściowo niemiecką, częściowo polską, tak że do tej sumy 2.100.000 trzeba doliczyć 400 do 500 tysięcy Żydów, a więc wprawdzie nie nacjonalistów żydowskich, ale wyznania mojżeszowego; w każdym razie więc do 3.000.000 głów jeszcze dosyć daleko. Ale nawet przyjmując te 3.000.000 Żydów, p. kolega Grünbaum powiada, że to wprawdzie stanowi 12% ludności Państwa, ale dzieci żydowskich w szkole powszechnej jest tylko 6% z czemś. Na jakiej podstawie? Wśród tych półtora miliona dzieci, które do szkoły nie chodzą, olbrzymia większość to są dzieci ze wsi, z miejscowości daleko od miast położonych, a wiadomo, że ludność żydowska mieści się w miastach i że raczej wśród dzieci, które do szkoły chodzą, należy przyjąć procent dzieci żydowskich, jako przeciętnie, większy, niż stosunek do ludności polskiej, a więc większy niż 12%. Przyjmijmy tę cyfrę p. Grünbauma za podstawę. Jeżeli tak kwestię postawimy, to 12% budżetu szkół powszechnych, budżetu od 200.000.000 zł wyniesie nie 12.000.000, jak p. kol. Grünbaum oblicza, ale 24.000.000 zł. To jest jedna cyfra. Druga — sam p. Grünbaum powiedział, że w szkolnictwie średniem państwowem, nie prywatnem, jest dzieci wyznania mojżeszowego 9.300. Według mojego obliczenia, a moje obliczenia p. Grünbaum stale brał za podstawę — byłby doszedł do sumy, że jedno dziecko w szkole średniej rocznie kosztuje Państwo 308 zł. Gdyby p. Grünbaum umiał liczyć, a p. Grünbaum powinien, umieć liczyć — gdyby zechciał pomnożyć 9.300 przez 308 zł., to otrzymałby nie 1.000.000 zł, ale 3.000.000. P. Grünbaum doszedł jakimś cudem do miliona. W szkołach wyższych jest Żydów 9.000, przez 1.000 zł. pomnożyć, to otrzymamy 9.000.000, a nie 8.000.000, jak twierdzi p. Grünbaum. P. Grünbaum o tem wszystkiem poprostu zapomniał. Twierdzi również, że z wydatków na administrację szkół, w których są Żydzi; jak na centralę, na władze szkolne II instancji, na sztukę, teatry i inne, nic Żydom przypisać nie można, z tego wszystkiego Żydzi nic nie korzystają i to nic nie kosztuje i w ten sposób doszedł do sumy 21.000.000 zł, którą Żydzi na szkolnictwo biorą zamiast 37.000.000, które brać powinni. Tymczasem według moich cyfr ścisłych, pozwoliłem sobie je podać, żeby Panowie mogli skontrolować, wypada, na szkolnictwo powszechne 24 miliony, na szkolnictwo średnie 3 miliony, na szkolnictwo wyższe 9 milionów, to jest 36 milionów poza wszystkiem innem. Z tych cyfr wynika, że raczej należy twierdzić, że procentowo Żydów w szkołach powszechnych jest więcej, niż ludności w Państwie i że w tym kierunku zarzutów Państwu stawiać absolutnie nie można.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#StanisławRymar">Już więcej słuszności miałby p. kol. Pryłucki, który mówił w imieniu szerokich rzesz demokratycznych Żydów, które coprawda sam tu reprezentuje i który twierdził, że Żydów jest wprawdzie dużo w szkołach, ale w szkołach polskich, i z tego powodu reklamuje dla Żydów pewne dalsze koncesje.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#StanisławRymar">Pan kolega Piotrowski troszkę przedwcześnie podsunął mi przekonanie, że potępiłem szkoły parafialne w Stanach Zjednoczonych i przyznałem rację jego zeszłorocznym wywodom.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(Głos: Pan się cofa?)</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#StanisławRymar">Nie, nie cofam się, ale proszę przeczytać stenogram mego przemówienia wczorajszego, a Pan kolega przyzna, że stwierdziłem, iż stan polskości w tych szkołach jest zły, że amerykanizacja tych szkół postępuje i wskazywałem na przyczyny, a równocześnie powiedziałem, że wszelkie próby laizacji tych szkół są jeszcze więcej szkodliwe, bo bezskuteczne i rozbijają to, co jest i dlatego — twierdziłem — należy stanąć na stanowisku: to, co jest, jest niedobre, ale jest jedyne, które jest możliwe w tamtych warunkach i że należy dążyć do poprawienia stosunków w tem szkolnictwie. Powołuję się tu na autorytety dla Panów. Przeglądałem sprawozdania konsulatów polskich ze Stanów Zjednoczonych i między innemi natrafiłem na sprawozdanie obecnego senatora z „Wyzwolenia”, Nowickiego, który w akcji badania stanu polskości w Stanach Zjednoczonych brał udział. I on także, jak wszyscy inni, jest tego zdania, iż tworzenie szkolnictwa polskiego świeckiego w Stanach Zjednoczonych jest niemożliwe i że jedyna droga do zachowania polskości młodego pokolenia prowadzi przynajmniej w tej chwili przez zajęcie się tem szkolnictwem, które jest, pilnowanie jego polskości, dopływ sił polskich przez reformę tego szkolnictwa, a nie przez cokolwiek innego.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#komentarz">(P. Z. Piotrowski: Zjazd świeckich polskich szkół odbyt się w New-Yorku przed miesiącem i wykazał olbrzymie postępy.)</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#StanisławRymar">Jest 29 szkół jednakże prowadzonych przez drugi kościół, kościół narodowy.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#komentarz">(P. Z. Piotrowski: Pan ma za starą statystykę, Panie referencie.)</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#StanisławRymar">Mam ostatni raport z przed miesiąca.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#StanisławRymar">Jeżeli natomiast przejdziemy do oświaty pozaszkolnej, to muszę stwierdzić dla odmiany, że tu przekonania nasze z p. Piotrowskim bardzo się zbliżają, albowiem p. Piotrowski powiedział, iż jest zwolennikiem stopniowego przerzucenia kosztów oświaty pozaszkolnej z państwa na samorządy i społeczeństwo, czego i ja jestem zwolennikiem z tem jednak, że mniej na samorządy, lecz więcej na samo społeczeństwo liczyć trzeba.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#StanisławRymar">Budżet oświaty pozaszkolnej wykazuje, że w roku ubiegłym wydano na tę oświatę 146.874 zł. W obecnym roku mamy budżet na 386.000 zł, a więc przeszło dwukrotnie większy, ale ten budżet jest w tym roku sformułowany o tyle inaczej, że Państwo ma subwencjonować towarzystwa oświatowe prywatne, a nie samo prowadzić oświatę. W tym kierunku tedy poglądy nasze bardzo znacznie się zbliżyły; mam nadzieję, że w ciągu kilku lat przy pracy pozytywnej całkowicie wyrównamy nasze przekonania.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#StanisławRymar">Nie przeczę, że na polu oświaty, sztuki, literatury pomoc Państwa bardzo by się przydała. Z pewnym przestrachem biorę do ręki statystykę sprzedanych biletów do teatrów i do kino-teatrów w Łodzi w ostatnim roku, z której wynika, że frekwencja w teatrach w Łodzi na 1000 mieszkańców w 1924 r. wynosiła 667, a na 1000 mieszkańców w tej samej Łodzi frekwencja w kino-teatrach wynosiła 5.017. Czyli każdy mieszkaniec w Łodzi był conajmniej 5 razy w roku w kinie, a tylko co drugi mieszkaniec Łodzi był raz na rok w teatrze. Ale tem niemniej, znając trochę siły finansowe naszego Państwa, muszę powiedzieć, że jednakże walkę z tem ziem w tej chwili pozostawić trzeba społeczeństwu i samorządom, a nie zgłaszać chęci zajęcia się nią i nie reklamować jej dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#StanisławRymar">Nie chcę wdawać się w skargi specjalnie kolegów Niemców, ale chcę pana kol. Uttę przestrzec przed jednem. Twierdzi on, iż to wszystko, co było w r. 1919 po ustąpieniu okupantów na terenie b. Kongresówki, powinno zostać. Nie pamięta on tylko o tem, że przez parę lat okupanci niemieccy na terenie Kongresówki robili wszystko, żeby szkolnictwo niemieckie coute que coute olbrzymio rozwinąć, a kiedy ustępowali, wszystko robili, żeby zabezpieczyć je tak na przyszłość pod względem prawnym i materialnym, żeby ono zwinięte, zmniejszone być nie mogło. Akty wszystkie w czasie nagłego ustępowania okupantów z Warszawy wpadły w polskie ręce i miałem w ręku parę tajnych rozkazów niemieckich. Wracanie do historii z r. 1918 i z r. 1919 jest dla Niemców niebezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#StanisławRymar">P. kolega Sergjusz Kozicki stanął na stanowisku, że wyjściem między nami a jego grupą w sprawie szkolnictwa ma być tajny uniwersytet ukraiński we Lwowie. Przy tej sposobności popełnił jedną pomyłkę. Nazwał uniwersytet lwowski utrakwistycznym. On nigdy utrakwistycznym nie był. On miał szereg katedr z językiem wykładowym rusińskim. Mógłby mieć i dzisiaj, a jeżeli ich nie ma, to nie jest wina polskiego rządu, ani polskiego społeczeństwa. Profesorowie ci uciekli. I teraz po 7 czy 8 latach pobytu w Pradze czy gdzieindziej, gdyby wrócili, to po tylu latach trzeba wyjaśnić, co przez ten czas robili i czy w nowych warunkach na te stanowiska się nadają. Ze strony Rządu ręka była wyciągnięta, a nie przeciwnie. Ma rację natomiast p. kol. Kozicki w jednem, gdy twierdzi, że do województw wschodnich poszło wiele sił niewykwalifikowanych. Mamy nadzieję, że Rząd drugi raz tego błędu nie popełni i że w możliwie szybkim czasie niekwalifikowane nauczycielstwo odpadnie. W sprawie rozwoju szkół zawodowych i średnich miarodajna może być ustawa językowa, która wyraźnie pod tym względem daje przepisy, jakie, gdzie i kiedy szkoły zawodowe na tych terenach powstać powinny.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#StanisławRymar">Większość zgłoszonych wniosków ma charakter demonstracji. Do, nich należy i wczoraj zgłoszony wniosek p. Grünbauma; wniosek rzeczowy, tyczący się wyznania mojżeszowego, został przyjęty w komisji. Te wszystkie teraz zgłoszone są raczej demonstracją. Do nich należy również wniosek p. Sergiusza Kozickiego.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#StanisławRymar">Ze zgłoszonych dwa, zgodnie z Rządem, nadają się do przyjęcia: jeden wniosek, dotyczący kliniki chirurgicznej w Wilnie, drugi, dotyczący centrali Ministerstwa. Jeden z tych wniosków zgłoszony jest przez p. Kościałkowskiego, drugi przez p. Nowickiego. Obydwa akceptuję i proszę o ich przyjęcie. Wszystkie inne nie nadają się w dzisiejszych warunkach do przyjęcia, jakkolwiek niektóre z nich, jak te, które dotyczą większej sumy na pomoce szkolne w szkolnictwie powszechnem, albo, które pragną stworzyć fundusz, z którego by Rząd wypłacał zaliczki na budżety gmin, na potrzeby szkolne, są miłe, to w myśl tezy, że w najbliższych latach koszta utrzymania szkół, które ma ponieść Państwo, będą tak wielkie, iż tylko z największym wysiłkiem będziemy mogli je wotować, i wszystko, co niekonieczne, należy z Rządu zepchnąć na barki samorządów, które są tutaj do działania powołane. — to wszystko w myśl tych motywów winno być odrzucone.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#StanisławRymar">Dlatego też proszę o przyjęcie w głosowaniu budżet z temi, dwiema zmianami, które proponują wnioski p. Kościałkowskiego i p. Nowickiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#LudwikGdyk">Zarządzam przerwę do godz. 4.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MaciejRataj">Wznawiam posiedzenie. Zanim przystąpimy do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych udzielam głosu p. prezesowi Rady Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WładysławGrabski">Przemówienie moje jest spóźnione, powinno było ono zakończyć przemówienia w dyskusji ogólnej. Spóźnienie to jednak sprowadza się zaledwie do dwóch dni, więc mogę się uważać za wytłomaczonego.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#WładysławGrabski">Pragnę z dyskusji ogólnej wyprowadzić wszystkie najogólniejsze myśli i zastrzeżenia, które były robione pod adresem naszego budżetu i ogólnej polityki rządowej.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#WładysławGrabski">W odniesieniu do budżetu, już od jesieni trwa ciągły spór o to, czy jest on duży, czy mały. Jeżeli go porównamy z budżetami państw i weźmiemy go w stosunku do ludności, to niewątpliwie jest on mały, ale jeżeli zrozumiemy, że budżet państwowy nie jest czemś oderwanem od intensywności życia, a więc od, ilości nagromadzonych kapitałów, od wysokości kredytów [nieczytelne] w całym Państwie, od obrotu, od ruchu Kolejowego i i. p. wskaźników, to musimy powiedzieć, ze nasz budżet jest duży,...</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#WładysławGrabski">... że jest on wynikiem wielkiego wysiłku i że nie możemy go z łatwością powiększać. Powstały nawet pewne obawy, czy nie jest on za duży i czy tętno życia obecnego pozwoli na utrzymanie go w tych granicach, w, jakich jest przedstawiony.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#WładysławGrabski">Jakkolwiek nuta pesymistyczna w dyskusji obecnej była bez porównania słabsza, niż na jesieni, gdy przedstawiałem ten budżet, jednak i teraz widoczna była pewna obawa, czy fakt, że ogólne wpływy skarbowe w ostatnim kwartale r. ub. były większe, niż w pierwszym roku obecnego, nie każe się domyślać, że może nastąpić pewne pogorszenie zdolności naszego społeczeństwa do świadczeń na rzecz budżetu. Pod tym względem, uważam, że możemy być zupełnie spokojni, dlatego, że w ostatnim kwartale roku ubiegłego była nagromadzona niezmierna ilość terminów płatności, pierwszy zaś kwartał r. b. odznaczał się kompletną jałowością, ani jeden bowiem termin większych podatków nie przypadł w tym kwartale. Następnie trzeba wziąć pod uwagę to, że w pierwszym kwartale bardzo poważne źródła dochodów państwowych, a mianowicie monopolu, nie mogą dawać dużych dochodów netto, gdyż są obciążone zakupami surowca, zarówno tytoniu, jak spirytusu, skutkiem czego wydajność ich w następnych dopiero kwartałach będzie silniejszą. Natomiast, odwrotnie, niektóre inne źródła mogą w następnych kwartałach' okazać się mniejsze. Widzimy np., że już obecnie dochody z ceł zmniejszają się; uważam, że jest to objaw dla nas korzystny, nie można bowiem rachować na to, ażeby dochody z ceł miały się stale zwiększać. Inne pozycje dochodów będą się niewątpliwie znacznie zwiększały, a przedewszystkiem zwiększać się będzie wszystko to, co jest wynikiem nieustannej naprawy naszego organizmu skarbowego.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#WładysławGrabski">Jeżeli nie przestaję patrzeć spokojnie na przyszłość równowagi naszego budżetu, to muszę powiedzieć, że sposób, w jaki komisja pracowała nad budżetem, w rezultacie nie stawia mnie w łatwiejszych warunkach w tym roku, niż w poprzednim. Komisja postarała się tak dokładnie wszystko obliczyć, że możność wprowadzenia oszczędności, którą z pewnym ze swej strony gestem. Sejm pozostawia Ministrowi Skarbu, możność przy pewnych restrykcjach regulowania wszystkiego przy pomocy miesięcznych budżetów, była bez porównania większa w poprzednim roku, niż w obecnym. Korzystanie z takiego uprawnienia nie jest to rzecz prosta i łatwa, i — jak Panowie sobie wyobrażają — nieobliczalna. To jest rzecz całkowicie obliczalna; właśnie Prezes Komisji Budżetowej obliczył to z góry. Główna oszczędność nasza w zeszłym roku nie płynęła stąd, żeśmy wywarli jakąś nadzwyczajną presję na to, czy inne ministerstwo, lecz stąd, że budżet przewidywał dość dużą ilość etatów nieobsadzonych, w ciągu roku niezajętych. Z chwilą jednak, gdy to źródło oszczędności zupełnie świadomie i zupełnie prawidłowo zabrała Ministrowi Skarbu Komisja Budżetowa, obliczając skalę wydatków osobowych nie według mnożnika 41, a według mnożnika 38, trudno wymagać w tych warunkach, ażeby Minister Skarbu zrobił dużo oszczędności, zwłaszcza, że są pewne obawy również co do tego, czy będzie można rachować na zwiększone dochody.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#WładysławGrabski">Widzę, iż z chwilą, kiedy Ministerstwo Skarbu idzie na pewne ulgi w niektórych dziedzinach podatkowych, pierwsze to hasło ministerstwa jest trochę zaraźliwe. Wystąpiłem do Sejmu z pewnemi ulgami w zakresie podatku obrotowego, a mam już relację, że komisja idzie bardzo daleko, dalej, niż Rząd, w tym zakresie, a jednocześnie spodziewają się wszyscy, że Minister Skarbu równowagę budżetową utrzyma. Ale dla utrzymania równowagi budżetowej trzeba przecież mieć możność osiągnięcia tej równowagi, trzeba mieć możność rachowania na zwiększone dochody. Z chwilą, kiedy się je zmniejsza w ustawie, wyniki muszą się okazać mniejsze.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#WładysławGrabski">Lecz w prawdziwe zakłopotanie wprowadza mię jeden dezyderat — jedna formułka, postawiona przez Komisję Skarbową, a mianowicie wezwanie, ażeby zabronić Rządowi wydawania remuneracji urzędnikom według wyniku ściąganych podatków. Chciałbym dobrze zrozumieć, o co wnioskodawcom chodzi. Oczywiście, gdyby remuneracje wydawane były na ślepo podług arytmetycznego stosunku wpływu podatków, byłby to nierozumny sposób postępowania, ale jeżeli remuneracje wydawane są na zasadzie okólnika, który wskazuje na następujące mierniki: „Gorliwa praca, z należytem spełnianiem obowiązków służbowych, odpowiedzialność i rozmiar agend, ewentualnie systematyczna praca poza godzinami urzędowemi przemawiają za szczególnem wyróżnieniem danego funkcjonariusza”, to jest to czynnik postępu naszej państwowości. Dodaję, iż Ministerstwo Skarbu zaznacza z całym naciskiem, że „o ile chodzi o efekt finansowy, to tylko te wyniki należy uznać za godne wyróżnienia, które, dając Skarbowi Państwa odpowiednie wpływy podatkowe, oparte są na sprawiedliwym i równomiernym rozkładzie ciężarów podatkowych”. Okólnik taki posłany jest do wszystkich urzędów skarbowych. Urzędy skarbowe muszą same kierować podziałem remuneracji. Jeżeli uchwala się, że zabrania się udzielania remuneracji według wyników ściąganych podatków, to mogę się obawiać, że wprowadzane są czynniki bardzo niepożądane dla należytego postępu naszej państwowości. Proszę Panów, byłem, być może, naiwny, ale kiedy przystępowałem do pracy nad naszą państwowością, to uważałem, że tylko wyniki mej pracy będą coś warte dla narodu i dla Państwa. Może inaczej trzeba mierzyć, ale byłbym rad, gdybym mógł choć trochę swej psychiki wlać w innych, gdyby wynikiem tego było, że należy się kierować w ocenianiu wartości ludzi nie tem, komu służą, nie tem, komu się kłaniają, lub kim się zasłaniają wobec swojej zwierzchności, ale tem, jakie dają wyniki. Wtenczas mielibyśmy Polskę większą i Skarb bogatszy.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#WładysławGrabski">Powszechne nawet potępienia tej metody, albo też zachęty do nieopierania się w ocenianiu ludzi na wynikach, jakie ich praca daje, nie sprowadzą mnie z tej drogi. Raczej mnie trzeba sprowadzić zupełnie z widowni pracy publicznej dla Polski. Sądzę, że jednak niewielu znajdzie się ludzi, którzy, stanąwszy przed pytaniem, czem należy oceniać wartość pracy urzędnika państwowego, wynikami jego pracy, czy czem innem, przechylą szalę na te inne wpływy i czynniki.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#WładysławGrabski">Atmosfera dyskusji budżetowej była bardzo spokojna; nie kwestionowano najważniejszych fundamentów tego, co zostało dokonane i co ma być dokonane. Ale w ogólnej dyskusji został podniesiony spór o to, czyim kosztem przeprowadzona została reforma skarbowa. Sądzę, że spór ten jest płonny i że dociekania takie są niewdzięczne. Prawda w tych wypadkach nie przechyla się zwykle na korzyść jednostronnego oświetlenia tak ogólnego tematu. Zdawałoby się zresztą, że chyba nie należy żałować, jeżeli ktoś zdaje sobie z tego sprawę, że ten lub inny czynnik odegrał rolę w ogólnej sanacji całego Państwa. Być może, że udowodnienie, iż ten lub inny czynnik odegrał przeważającą rolę, jest komuś potrzebne dla utrzymania swojej linii, swoich zasad; w to nie wchodzę, z tem spierać się nie będę; mnie jednak chodzi o zdanie sobie sprawy z tego, w jakiej mierze istotnie wszyscy się przyczynili do tego dzieła, z którego przecież wszyscy mają korzystać, bo wszystkie stronnictwa się zgadzają, że dzieło sanacji Skarbu i reformy walutowej stało się dobrodziejstwem dla wszystkich czynników naszego narodu. Będę więc rozpatrywał wysunięte tezy nie w tym celu, aby je obalać, przeciwnie, aby w każdej wysuniętej tezie znaleźć coś, co odpowiada istotnie obiektywnym poglądom.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#WładysławGrabski">Tezy o ofiarach sanacji Skarbu układają się w trzy grupy: przedewszystkiem zostało powiedziane (szczególnie na jesieni podkreślano to mocno, dziś trochę słabiej, ale ciągle widać tę nić przewodnią), że klasy posiadające wyzbyte zostały z kapitałów obrotowych i że to wprowadziło je w zbyt trudne położenie; drugą tezą jest, że sanacja Skarbu odbyła się kosztem drobnych rolników, trzecia — kosztem robotników. Wszystkie te trzy tezy przejdę po kolei.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#WładysławGrabski">Pierwsza teza — odnośnie do nadmiernego wyczerpania klas posiadających — uzasadniona jest tem, że w roku zeszłym został pobrany w gotówce dość znaczny podatek majątkowy, podczas gdy ustawa o podatku majątkowym przewiduje pobór tego podatku w listach zastawnych i w papierach długoterminowych. Nie mogę temu zaprzeczyć, że ustawa tak tę rzecz określa, ale muszę zaznaczyć, że ustawa określa sumę znacznie większą, niż ta, która została pobrana w 1924 r. Jeślibyśmy zestawili razem wszystkie podatki bezpośrednie z podatkiem majątkowym, to otrzymalibyśmy cyfrę opodatkowania bezpośredniego — 17,18 zł. na głowę w Polsce, gdy w Czechach opodatkowanie to bez podatku majątkowego wynosi 20 na głowę. Nie przeczę, że Czechy mają duże wartości ekonomiczne, takie, które im pozwalają stać wyżej, niż my w zakresie całego szeregu świadczeń podatkowych, niemniej jest pewna różnica: dla Czech rok 1924 nie był rokiem przełomowym, nie był rokiem, któryby szedł po innych latach, podczas których nie płacono prawie wcale podatków, ale był rokiem normalnym. Dla nas rok 1924 był rokiem przełomowym. Dlatego nic dziwnego, że pobrano stosunkowo więcej podatków, bo w poprzednich latach brano mniej. Wobec tego nie sądzę, żeby te 200.000.000 podatku majątkowego łącznie z innemi bardzo nieznacznemi podatkami bezpośredniemi stanowiło ciężar nie do zniesienia, któryby naprawdę tłomaczył zbyt ciężkie obecnie położenie warstw produkujących.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#WładysławGrabski">Z kolei drugi zarzut dość namiętnie był podtrzymywany; mianowicie atakowano to, że podatek obrotowy w Polsce dotyka nadmiernie cały handel, że ten podatek wywołuje jaknajwiększą ilość skarg, że jest czemś nienormalnem w rozwoju naszej skarbowości. Podatek ten jest ostatecznie czemś nienormalnem, bo przeciwko niemu istnieje zorganizowana akcja antypodatkowa. Sądzę, że akcja antypodatkowa jest czemś, na co Państwo nie powinno się godzić i powinno stawiać sobie za cel wykorzenienia tej akcji.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#WładysławGrabski">Bardzo rad jestem, że udała się do Lwowa komisja sejmowa. Wspomniano tu o tem, że radzi są tej komisji również ci, którzy ją wywołali, i ci, którzy się czegoś innego po niej spodziewali. Przekonany byłem, że stwierdzi ona to, co stwierdziła, że przekona się ona w każdym razie, że urzędy skarbowe nie odznaczają się nadmierną surowością, że przeciwnie, jest zupełnie inaczej, a mianowicie, że ze strony urzędów skarbowych prędzej jest niedociąganie do należytej skali podatkowej, niż przeciąganie struny.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#WładysławGrabski">Pojedyńcze wypadki z lubością są tutaj przytaczane; zwrócić jednak musimy na jedno uwagę, że w Polsce podatek obrotowy na mieszkańca daje 6 zł gdy w Czechach — 17.9, czyli prawie 18 złotych. Czy Panowie przypuszczają, że naprawdę na jednego Czecha w kraju, w którym jest przecież biedna ludność słowacka i rusińska, że tam jest naprawdę trzy razy większy obrót na jednego mieszkańca, niż u nas? Czy te cyfry nie wskazują, że u nas za mało się oblicza tego podatku, czyż nie jest rzeczą zdumiewającą, że Ministerstwo Skarbu nieustannie ma skargi i zażalenia i z tej trybuny i z innych stron, że komuś obliczono za dużo? Tymczasem w warszawskich urzędach skarbowych stwierdzono, że w 117 wypadkach kupcy prowadzili podwójne księgi: jedne dla Skarbu, drugie dla siebie, a różnice między temi księgami są 20 krotne. Boleję, że nikt do mnie się nie zwraca z zażaleniem na to, że za mało jest wymierzany podatek, bo przecież podatek to jest nasza siła, nasza krew, potrzebna na to, żebyśmy wszyscy egzystowali. Dlaczego nie otrzymuję tych skarg i zażaleń? Czy istotnie to nas nie powinno dotykać i obrażać, że znajdują się obywatele w Polsce, którzy 20-krotnie oszukać chcą Skarb? Miałem przed tygodniem jednego podatnika, z Małopolski Wschodniej, który przyszedł z wielkim żalem na to, że podczas, gdy on podawał i wymierzał sobie jak się należy podatek (tego nie żałował i nie skarżył się na urzędy skarbowe), wszyscy współmieszkańcy jego, wszyscy koledzy z komisji szacunkowych, zbojkotowali i zrujnowali, go za to, że dopominał się, aby jeżeli ktoś miał dziesięć razy większy od niego obrót, płacił dziesięć razy większy podatek. Stał się ofiarą nieszczęśliwą, ofiarą prawdy, której chciał świadczyć.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#WładysławGrabski">Przykład ten wskazuje że w zakresie dochodzenia do prawdy, czy to odnośnie do podatku obrotowego, czy do podatku dochodowego mamy wielkie pole przed sobą jeszcze do działania, mamy wiele jeszcze dziesiątków milionów do pobrania od nieuczciwych obywateli na rzecz wielkiej sprawy, na rzecz Państwa Polskiego. I niech się Panowie nie dziwią, że będę uważał za największe dla siebie zadanie stawać się odpornym na te nastroje, któreby chciały wmówić to, że urzędy skarbowe wymierzają źle lub niesprawiedliwie podatki. Jeżeli gdzie jest jaka niesprawiedliwość, to będzie ona tępiona. Ale stwarzanie nastrojów wśród urzędników, że nie mają patrzeć na nic innego, tylko na to, żeby ktoś na nich nie poskarżył się, że mają godzić się na to, że ludzie kłamią dziesięciokrotnie, jest niedopuszczalnem i nie może być tolerowane.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#WładysławGrabski">Druga teza wysunięta głosi, że sanacja Skarbu została dokonana z krzywdą drobnego rolnika i dowodem tego miały być dwa fakty: jeden, że włościanie nie zalegają z podatkami, podczas, gdy więksi rolnicy zalegają z ich opłatą, a drugi; że wieś znacznie zubożała w okresie sanacji Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#WładysławGrabski">Musimy więc rozpatrzeć te dwa zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#WładysławGrabski">Niezaleganie z podatkami może być rezultatem różnych objawów: albo tego, że istotnie jest duża zamożność (panowie nie przyznają tego i tego niema) albo, że jest jakaś wielka surowość w ściąganiu podatków, czemu znowu ja muszę zaprzeczyć kategorycznie. Cały szereg delegacji przyjęty był z otwartemi ramionami przezemnie i właściwych dyrektorów departamentów. Panowie przecież postarali się o to, więcej — prawie współdziałali w redagowaniu różnych okólników o ulgach w pobieraniu podatków, idących na korzyść drobnej własności, niech więc Panowie nie wypierają się tego. Okólniki te zostały tak zredagowane, ażeby drobnej własności więcej udostępnić korzystanie z ulg, niż większej. Zgadzałem się na to zupełnie świadomie, zdając sobie sprawę z większego i szybszego zubożenia wsi, niż większej własności.</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#komentarz">(Głos: Pomimo to drobna własność zapłaciła więcej.)</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#WładysławGrabski">Oczywiście, pomimo to, drobna własność w większości swej zapłaciła, bo podatek istotnie był bardzo nieznaczny. Tej prawdy nie możemy od siebie odsunąć; podatki, które spadają na wieś, są nieznaczne, ale jeżeli są ciężkie do zapłacenia, to dlatego, że wieś jest uboga, że nie ma pieniędzy, że, jak to później objaśnię, została pozbawiona kapitału ruchomego, co jej mocno dolega. Podatki są nieznaczne i, o ileby wieś naprawdę była postawiona pod względem gospodarczym na dobrej stopie, i gdyby jej się dobrze działo, to nadzwyczaj lekko zniosłaby te podatki. Tej prawdy Panowie nie możecie negować.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-26.24" who="#WładysławGrabski">Z chwilą, kiedy mówi się o tym temacie, zaraz z ław poselskich mówi się: A jak większa własność płaci te podatki? Proszę sobie przypomnieć, jak silny był ogólny front większej i mniejszej własności agrarnej pół roku temu w końcu lata r. ub. pod hasłem ulg wobec nieurodzaju. Był to wspólny prąd. Prąd ten miał przytem trochę charakteru antyrządowego. Istotnie w okresie nieurodzaju, w okresie wyczerpania źródeł pieniężnych dla celów produkcji, nie jest rzeczą możliwa robić nacisk podatkowy tak, aby on niszczył warsztaty produkcji. Dlatego dopiero teraz stoimy wobec pierwszego faktu wystawienia na licytację nieruchomości ze strony Skarbu wielkiego majątku za niezapłacenie podatków. Ponieważ ordynacji nie można wystawiać na licytację, a Ministerstwo Skarbu nikomu nie myśli darować podatków, więc pod jego wpływem Ministerstwo Sprawiedliwości opracowywa ustawę o zniesieniu ordynacji, która będzie wkrótce wniesiona na Radę Ministrów. Jest to najlepszy dowód, że w tym względzie ze strony Skarbu nikomu nie będą czynione darowizny, nikomu nie będą robione takie ulgi, któreby pozwoliły, jak to było w innych latach, wykpiwać się z płacenia podatków.</u>
          <u xml:id="u-26.25" who="#WładysławGrabski">To marka polska pomagała wykpiwać się ludziom z płacenia podatku, pozwalając przez doczekiwanie jej spadku nic nie płacić. Ale dziś przy złotym jest to niemożliwe, zwłaszcza przy tej surowości i konsekwencji polityki skarbowej, jaka jest zaprowadzona. Każdy będzie musiał ze swoich podatków całkowicie się uiścić.</u>
          <u xml:id="u-26.26" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A ile zalegają w podatku majątkowym obszarnicy i fabrykanci?)</u>
          <u xml:id="u-26.27" who="#WładysławGrabski">Są na to cyfry. Panowie przecież wiedzą, że w zeszłym roku było wymierzone 400 milionów podatku majątkowego, a zapłacone było w r. ub. 200 milionów zł., w tym, roku 10. To są cyfry znane.</u>
          <u xml:id="u-26.28" who="#WładysławGrabski">Postawione zostało zapytanie, co się stało z moją obietnicą ustawy, na której mocy część podatku majątkowego byłaby pobieraną w naturze. Istotnie dałem obietnicę, że wniosę to na Radzie Ministrów i chyba Panowie nie wątpią, że ją wniosłem. Rada Ministrów znalazła szereg obiekcji, ale i ja również je znalazłem. Oto w czasie, kiedy dążyłem do realizacji tej ustawy, okazało się, że Bank Rolny ma pretensje do kupowania majątków niżej szacunku podatku majątkowego.</u>
          <u xml:id="u-26.29" who="#WładysławGrabski">Jakiż byłby rezultat ustawy, któraby kazała brać ziemię w proporcji do podatku majątkowego, kiedy Bank Rolny podejmował się za gotówkę, któraby wpłynęła na zapłacenie podatku majątkowego, kupować te ziemie taniej. Zły interes dla Skarbu Państwa. Złego interesu dla Skarbu sobie nie życzyłem, i odstąpiłem od tej ustawy. Kryzys ogólny, spadek cen przysporzyły dla tego rodzaju ustawy szereg nowych warunków jej nierealności.</u>
          <u xml:id="u-26.30" who="#WładysławGrabski">Nie ucisk fiskalny dotknął drobnego rolnika. Wieś i drobny rolnik ucierpieli niewątpliwie i ucierpieli nie tylko skutkiem nieurodzaju (choć to chyba każdemu jest widoczne, że i urodzaj coś znaczy).</u>
          <u xml:id="u-26.31" who="#WładysławGrabski">Nie będę zasłaniał się nieurodzajem przy wyjaśnieniach, dlaczego wieś i drobny rolnik ucierpieli, otóż koniuktura gospodarcza dla drobnego rolnika była bardzo zła. Inflacja bowiem, nieurodzaj poprzedzająca, pozbawiła go zupełnie wszystkich jego dochodów pieniężnych, zredukowała jego oszczędności do zera. Jednocześnie polityka gospodarcza Rządu w pierwszej połowie 1924 r. nie była w stanie sprzyjać drogiej sprzedaży produktów żywnościowych, co nie okazało się korzystne dla rolnika wogóle, a dla drobnego rolnika w szczególności. Bardzo chętnie to przyznaję, ale nie mogę się zgodzić na to, że jedynie ucisk fiskalny dotknął w większej mierze drobnego rolnika.</u>
          <u xml:id="u-26.32" who="#WładysławGrabski">Nie pragnę zresztą polemizować z tezami, które Panowie wystawiacie: mojem zadaniem nie jest polemika, lecz przeciwnie, mojem zadaniem jest zrozumieć, o co Panom chodzi. Tak samo nie w celach politycznych, ale w celach pewnego zrozumienia chciałbym parę słów powiedzieć o tem, czy polityka Państwa Polskiego była zła dla wsi na Kresach. Muszę zaznaczyć, że istotnie Kresy wschodnie dostały ostatnio mniej na pomoc siewną, niż inne dzielnice Polski, ale zupełnie obiektywne dane wskazują, że nieurodzaj i klęska nieurodzaju w r. 1924 była większa w południowych i w południowo-zachodnich częściach Polski, niż we wschodnich. Muszę jednak przypomnieć, że bądź co bądź pomoc Rządu Polskiego dla Kresów przyszła, gdy za dawnych rządów rosyjskich tylko nad Wołgą pomagano w czasie nieurodzaju, te zaś części b. zaboru rosyjskiego, które są teraz w Polsce, nie widziały pomocy siewnej. Żalą się inni na odbudowę, twierdząc, że Polska za mało wydała na odbudowę wsi. Istotnie, ale mało wydała na odbudowę dlatego, że w poprzednich okresach budżetowych, kiedy najwięcej ta sprawa była palącą, wszystko, cokolwiek było przeznaczone w budżecie i uchwalone przez Panów, topniało, bo było to uchwalane w markach. Wiemy, że wszystkie dotacje budżetowe w markach, czy to na mosty, czy na drogi, czy na inne budowy, znacznej ulegały przez deprecjacje redukcji. Tylko pensje miały wskaźnik automatyczny.</u>
          <u xml:id="u-26.33" who="#WładysławGrabski">Ale proszę spojrzeć na miasto Sochaczew, jak wygląda. Pod Sochaczewem o kilkanaście kilometrów są wsie nadzwyczaj nędznie wyglądające. A więc łatwo stwierdzić możemy, że ten niski stan odbudowy jest nie tylko właściwością Kresów wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-26.34" who="#WładysławGrabski">W zeszłym roku — wiemy dobrze — budżet nie pozwalał na większe dotacje, w tym roku jesteśmy świadkami uchwał, dotyczących większych sum. Z radością będę te sumy wydawał ze Skarbu, uważając to za spełnienie jednego z najpoważniejszych naszych obowiązków wobec niedoli ludzi, istotnie ciężko pokrzywdzonych na Kresach przez działania wojenne. Są to stare blizny, zadane głównie podczas wielkiej wojny światowej!</u>
          <u xml:id="u-26.35" who="#WładysławGrabski">Z jednego jednak dzieła na rzecz ludności kresowej Polska może być dumną. Milion tej ludności, wygnany z siedzib przez wojska rosyjskie, został zwrócony Polsce w innym stanie, niż ta ludność swoje wsie opuszczała. Opuszczała z inwentarzem, z końmi, z krowami, nieraz dobytkiem domowym, a wracała w stanie strasznego wycieńczenia, głodująca, dziesiątkowana przez choroby. Pomoc dla tej ludności to dzieło pełne ofiar.</u>
          <u xml:id="u-26.36" who="#WładysławGrabski">W Baranowiczach postawiony jest pomnik stu kilkudziesięciu urzędnikom polskim, zmarłym w obronie ludności kresowej przed epidemiami, których sami padli ofiarą.</u>
          <u xml:id="u-26.37" who="#WładysławGrabski">Dla wytłumaczenia tego faktu, że wieś jest biedna na Kresach i nie tylko na Kresach, bo poza Kresami są biedniejsze okolice, wystarczy uświadomić sobie, że wieś polska bogatą prawie nigdy przed wojną nie była i miała zaledwie jakie takie środki. Na wielomilionową ludność mogły się zdarzać wsie zamożniejsze, ale ogromna większość wsi żyła w ubóstwie. Dlatego nie trzeba szukać specjalnych momentów nieprzyjaznych, bo nie one stanowią główne źródło biedy, która jest na wsi. Główne źródło tkwi w ogólnych warunkach życia wiejskiego, w tem, że nie dane nam było pracować nad podniesieniem wsi polskiej, że były rządy, które nie sprzyjały temu zadaniu. Potem znów mieliśmy ciągle jakieś przeszkody, przeszkadzała nam spadająca marka, a następnie wysiłki sanacji Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-26.38" who="#WładysławGrabski">Z chwilą, gdy przejdę do programu gospodarczego, wspomnę o tem, jak wielkiem i płodnem zadaniem powinna być dla nas praca nad podniesieniem wsi naszej.</u>
          <u xml:id="u-26.39" who="#WładysławGrabski">Trzecia teza, mówiąca o tem, kto istotnie ponosił główne ciężary sanacji Skarbu, głosi, że za sanację zapłacili robotnicy.</u>
          <u xml:id="u-26.40" who="#WładysławGrabski">Dwa argumenty, wysunięto w obronie tezy, że robotnicy zapłacili za sanację Skarbu: jeden, to emigracja ludności robotniczej, drugi — ogromna ilość bezrobotnych. Co do emigracji naszej ludności, to muszę powiedzieć, że tego z sanacją Skarbu absolutnie wiązać nie można. W r. 1923, kiedy nie było mowy o sanacji Skarbu, wiemigrowało z Polski 127.000 robotników, w 1924 r., kiedy sanacja była w całej pełni — 41.000. Sanacja nie ma z tem nic wspólnego. Musimy sobie uświadomić, że w Państwie Polskiem zmuszeni jesteśmy dać zatrudnienie wielkim rzeszom wszelkich pracowników, inteligencji, robotnikom i włościanom, którzy poza terytorium obecnego Państwa Polskiego znajdowali je gdzieindziej, albo na stale, albo czasowo.</u>
          <u xml:id="u-26.41" who="#WładysławGrabski">Teraz musimy im wszystkim dać chleb u nas, co jednak nie jest rzeczą łatwą. Przed wojną przecież bardzo wiele sił wykwalifikowanych znajdowało zupełnie świadomie swą karierę życiową w różnych centrach i ośrodkach poza dzisiejszą Polską. Dziś jest odwrotnie, a choć to przychodzi nam z wielką trudnością, możemy podziwiać, jak to wszystko dokonane jest w krótkim czasie.</u>
          <u xml:id="u-26.42" who="#WładysławGrabski">Celem musi być sprostanie całemu zadaniu.</u>
          <u xml:id="u-26.43" who="#WładysławGrabski">Najboleśniejszym jest u nas objaw bezrobocia. Niewątpliwie trzeba powiedzieć, że w znacznym stopniu bezrobocie związane jest z okresem sanacji, jaki przeżyliśmy. Dlatego zawsze to podkreślam. Państwo nasze i Rząd musi świadomie przychodzić z pomocą ofiarom tego bezrobocia. Pod tymi względem polityka Rządu była zawsze nadzwyczaj konsekwentna. Od samego początku wskazywał Rząd na konieczność uchwalenia odpowiedniej ustawy, następnie poszedł dalej, niż ustawa. W tym względzie Rząd ma zupełnie jasno wytkniętą linię. Ze wszystkich wspomnianych tez w tej tezie widzę istotnie najwięcej realnego podkładu. Bo kryzys, który przeżywamy, a który jest wynikiem sanacji Skarbu, musi być sanacją kalkulacji przemysłowej, a przy sanacji kalkulacji przemysłowej okazuje się, że w poprzednich latach nie umiano odpowiednio obmyśleć stosunku pracy w różnych dziedzinach, składających się na daną produkcję, że lekceważono czynnik pracy, uważając, że odgrywa on drugorzędną rolę, bo cały przemysł był spekulacyjny. Dziś okazuje się, że wszystkie dziedziny przemysłu, które w przeszłym roku stanęły, obecnie idą, a pomimo to na bruku jest tylu robotników. Jest to niewątpliwie pewna ewolucja pożyteczna dla całości społeczeństwa, bo następuje uzdrowienie kalkulacji i jest postęp pewien produkcji, ale społeczeństwo musi się ofiarami akcji sanacyjnej zaopiekować. To też tezę tę całkowicie podejmuję, tak samo, jak i tezę, że w całym dzisiejszym rozwoju stosunków, o których będę mówił, przy sanacji przemysłowej, która musi następować, jako rezultat sanacji skarbowej, ze strony Rządu musi być stała i konsekwentna piecza nad tem, ażeby warstwy robotnicze nie zostały pozbawione swoich zdobyczy socjalnych, ażeby mogły spokojnie patrzeć na swój los w zakresie polityczno-społecznym.</u>
          <u xml:id="u-26.44" who="#WładysławGrabski">Proszę Panów, pod tym względem spotkałem się z ciężkim zarzutem ze strony pracodawców, że niedostatecznie stoję na straży ścisłego przestrzegania litery prawa, zbytnio ulegając temu, żeby iść na rękę organizacjom robotniczym. Tego nie żałuję.</u>
          <u xml:id="u-26.45" who="#WładysławGrabski">Stronniczość Rządu została zarzucona tylko przez jedną stronę. Podjąłem ten zarzut w myśl tego, że wysoko sobie cenię jedno, wyżej, aniżeli objawy chwilowej zmiany nastrojów: mianowicie, że w ciągu 15 miesięcy okresu sanacji Skarbu nie mieliśmy do czynienia na tle stosunków pracy z żadnem przekroczeniem sfery ekonomicznej. Wszystkie zatargi zostały utrzymane na polu ekonomicznem, nie doszło do żadnego politycznego zaognienia. Jest to fakt, który miał doniosłe znaczenie dla sanacji finansowej i gospodarczej państwa.</u>
          <u xml:id="u-26.46" who="#WładysławGrabski">Wogóle dochodzenie, co kto poświęcił, jest tematem niewdzięcznym, drażliwym dla mnie, ale również dla tych, którzy go wysuwają, bo jak się okazuje, tylu uważa siebie za szczególną ofiarę, że dość zebrać to wszystko w jeden obraz, aby się przekonać o jednej wielkiej prawdzie: mianowicie, czy naprawdę byłoby możliwe do osiągnięcia to, co się stało w Polsce i co inni podziwiają, gdyby tylko jedna dziedzina, jedna część narodu poniosła ofiarę? To się stało dlatego, że cały naród poniósł ofiarę. I czegóż będziemy się wypierali?</u>
          <u xml:id="u-26.47" who="#WładysławGrabski">Dużo trudniejszem jest pytanie, co należy robić w dzisiejszych czasach, ażeby ulżyć ogólnemu kryzysowi, który dotyka bardzo liczne rzesze i gałęzie życia gospodarczego. Ten temat był również bardzo wszechstronnie rozważony przez mówców w ogólnej debacie i właśnie temu tematowi pragnę poświęcić główną treść mojego dzisiejszego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-26.48" who="#WładysławGrabski">Najpierw zorientujmy się, jakie fazy przybierał u nas kryzys gospodarczy. Przedewszystkiem musimy zdać sobie z tego sprawę, że mieliśmy już zapowiedź kryzysu gospodarczego dosyć ostrego w 1922 r. Już w 1922 r. cyfra bezrobotnych dosięgała 218.000. Komuś może się zdawać, że obecna cyfra 186.000 jest wielką cyfrą. Cyfra istotnie jest duża, ale niedaleko sięgać, w 1922 r. w zimie, mieliśmy 218.000 bezrobotnych, a było to wtenczas, kiedy marka zaczęła się stabilizować. Później marka zaczęła znowu spadać, przemysł zaczął znowu pracować spekulacyjnie, na zasadach, jak wiemy dziś, niezdrowych, a rzesze robotnicze zostały wchłonięte do warsztatów. A obecny kryzys kiedy się zaczął? Zupełnie słusznie kilku z panów podkreśliło bezstronnie, że obecny kryzys zaczął się nie wtedy, kiedy sanacja była przeprowadzona, ale wcześniej — na jesieni r. 1923, wtedy, kiedy z okresu inflacji przeszliśmy w okres hiperinflacji. Jest to zupełnie słuszna analiza stosunków. Obecny kryzys rozwijał się powoli z pewnemi wahaniami — nie odrazu i tem się odróżniał od kryzysu w Niemczech. Już na jesieni zaznacza się powolny rozwój kryzysu i wyjście z niego pod pewnym względem stanowi wielkie dla nas trudności. Jednocześnie wobec przewlekłości, kryzys przyjmuje formy bardzo różnostronne: wyraża się w szeregu dziedzin, które po kolei muszę przejść. Przedewszystkiem ilość bezrobotnych, następnie ujemny bilans handlowy, następnie słaba zdolność nabywcza złotego na rynku wewnętrznym, brak środków obrotowych i drożyzna kredytu oraz zastój w produkcji rolnej. Jest to pięć wielkich dziedzin, w których objawy krytyczne się ujawniają i które wymagają celowego i skutecznego działania. Objawy są tak liczne, że powstaje pytanie, czy Rząd nie za późno wziął się za leczenie i czy środki będą skuteczne. Takie pytania zostały w ogólnej dyskusji tutaj postawione.</u>
          <u xml:id="u-26.49" who="#WładysławGrabski">Musze dać krótkie co do tego wyjaśnienie. Każdy kryzys gospodarczy wymaga obudzenia wielkiej energii sanacyjnej samego społeczeństwa. Środki rządowe są środkami dodatkowemi i nie mogą decydować o szybkości tempa leczenia sic z kryzysu. Byłoby błędem, gdyby Rząd uprzedzał swojemi ulgami, swojemi ofiarami, swojemi świadczeniami każdy objaw kryzysu. Cóżby on zrobił ze społeczeństwa — galaretę, mazgajstwo — wynikiem byłaby chęć oglądania się tylko na protekcje, chęć wysługiwania się innymi. To byłby niedopuszczalny sposób postępowania. Zdając sobie z tego sprawę, że w kryzysie punktem ciężkości jest inteligencja samego społeczeństwa, nie trzeba przeto przychodzić zbyt wcześnie, trzeba upatrzyć odpowiedni moment, kiedy obudzi się energia i kiedy inteligencja społeczeństwa zacznie pracować. Wtedy potrzebne są środki, które dodane do tych dwóch zasadniczych czynników, dopiero mogą okazać się skuteczne.</u>
          <u xml:id="u-26.50" who="#WładysławGrabski">Niewątpliwie skonstatować trzeba, że w ciągu 1924 r. odbyła się wielka, głęboka i dodatnia ewolucja w naszem społeczeństwie. Zdało sobie ono sprawę, że niema co narzekać na Rząd, niema co wyczekiwać od Rządu dobrodziejstw, że się trzeba brać samemu do pracy. A jednocześnie ze strony Rządu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że trzeba dobrze wejrzeć, jakie są. środki pomocy, co można poświęcić, co można dać, aby temu właśnie przeobrażonemu społeczeństwu dopomóc.</u>
          <u xml:id="u-26.51" who="#WładysławGrabski">Całokształt prac Rządu w tej mierze pragnie Rząd skonstruować przez ścisłe zespolenie jego własnych usiłowań z usiłowaniami sfer gospodarczych, wszystkich większych i mniejszych producentów, sfer pracowniczych, zespolonych w tymczasowym organie, przewidzianym przez Konstytucję — w Naczelnej Radzie Gospodarczej, która póki nie będzie utworzona jako ciało, będące koroną samorządów gospodarczych poszczególnych dziedzin, musi być powołana do życia jako tymczasowa reprezentacja już istniejących zrzeszeń, pracujących we własnym zakresie na polu dźwigania naszego życia ekonomicznego. Odpowiedni projekt Rząd przygotował, przedstawił do opinii najszerszym sferom gospodarczym, a między innemi pracowniczym i robotniczym, by po wysłuchaniu ich opinii wnieść projekt ustawy do Rady Ministrów w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że do Sejmu projekt ten wejdzie przed zakończeniem debaty budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-26.52" who="#WładysławGrabski">Przechodzę do omówienia poszczególnych dziedzin naszego kryzysu gospodarczego i środków zaradczych. W zakresie bezrobocia niedość jest dawać zapomogi — to nie jest rozwiązaniem problemu. Przemysł tylko powoli może wchłaniać te masy, które zostały skutkiem sanacji gospodarczej pozostawiono na boku. Należy przypuszczać, że jesień przyniesie nam wielką ulgę z chwila, gdy nowy urodzaj dokona swego, rozszerzając wewnętrzny rynek dla naszej konsumpcji. Ale na to nie można czekać, nie można tracić sezonu wiosennego. Dlatego Rząd z zupełną świadomością, że już sezon wiosenny musi nam przynieść poważną ulgę, zastosował szereg środków zaradczych, mających na celu rozwinięcie przez miasta i związki powiatowe robót publicznych, przez Państwo robót kolejowych. Pod tym względem Rząd dał do dyspozycji sejmików i miast odpowiednią ilość milionów złotych w postaci zaliczek, a drugą ilość jeszcze większą w postać pożyczek, tak, ażeby roboty publiczne mogły być istotnie uruchomione. Największy nacisk Rząd położył na to, aby drogą odpowiedniej ustawy o rozbudowie miast i przeznaczenia znacznej części pożyczki amerykańskiej na cele budowlane, ożywić ruch budowlany. Sejm z niezmiernym pośpiechem uchwalił ustawę o rozbudowie miast, przerobiwszy ją, Senat również, a jednak w poprzednim tygodniu usłyszałem powątpiewanie, czy aby szybko zostanie ta ustawa wprowadzona w życie. Muszę zaznaczyć, że jeszcze przed uchwaleniem tej ustawy przez Senat, Ministerstwo Skarbu opracowało przepisy wykonawcze do ustawy i przedstawiło te przepisy do opinii tych czynników, które z mocy ustawy będą później w znakomitym stopniu współdziałały przy udostępnieniu tej ustawy dla szerszych warstw i przyjmowały udział w ruchu budowlanym. W ten sposób ze strony Rządu zostało zrobione wszystko, co możliwe, ze strony Sejmu i Senatu również. A jeśli pomimo to ruch budowlany u nas się nie rozwinie, to dlatego, że jest to rzecz nowa, dzieło nowe, do którego przystąpienia potrzeba znacznego pobudzenia energii, narazić jeszcze zbyt długo uśpionej. W każdym razie nikt sobie w tej sprawie nie ma nic do zarzucenia.</u>
          <u xml:id="u-26.53" who="#WładysławGrabski">Dużo trudniejszem zagadnieniem do opanowania jest zagadnienie ujemnego bilansu handlowego. Ze wszystkich objawów krytycznego stanu naszego życia gospodarczego, ten objaw postawić musimy na plan pierwszy. 65 milj. zł. deficytu naszego w styczniu, przy 4–5 milj. zł, w lutym (przypuszczam, że w marcu cyfra deficytu wcale nie jest mniejsza, w kwietniu również), są to cyfry niezmiernie poważne i pocieszać się nie możemy wcale tem, że w Niemczech deficyt bilansu handlowego jest dziesięciokrotnie większy od naszego. Niemcy pozwalają sobie na coś podobnego, bo zapewnili sobie bardzo duże pożyczki zagraniczne i dzięki temu prawdopodobnie na okres przejściowy, z góry przez nich przemyślany, na tak znaczny deficyt sobie pozwalają. Nasz deficyt nie mieści w sobie pierwiastku dalszego udoskonalenia naszego życia gospodarczego, przeciwnie, zawiera w sobie szereg pierwiastków wysoce ujemnych. Jeżeli porównamy import i eksport w miesiącach styczniu i lutym r. 1924 i 1925, to zobaczymy, że w r. 1925 sprowadziliśmy za 17 milj. zł. mąki więcej, niż w r. 1924. Jest to niewątpliwie wynik nieurodzaju. Ale dużo gorszą cyfrą jest różnica odnośnie do eksportu węglowego. Wyeksportowaliśmy węgla za 29 milj. zł, mniej. Te dwie sumy razem połączone dają 47 milj. zł. a więc prawie połowę całego deficytu bilansu handlowego za 2 miesiące. Ta druga cyfra węglowa każe nam się bardzo głęboko zastanowić. Niewątpliwie przeżywamy ogólno-europejski kryzys węglowy, ale ten ogólno-europejski kryzys węglowy u nas daje się szczególnie dotkliwie we znaki. Przeżywamy ogólno-europejski nieurodzaj, a jednak nasz nieurodzaj jest jeszcze większy, aniżeli w całej Europie. To dowodzi, że nasz organizm jest mało odporny na ogólno-europejskie klęski, że na nim to, co jest ogólną koniecznością, odbija się za silnie — że wykazuje on pewną kruchość przez małe uzdolnienia wewnętrzne naszej gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-26.54" who="#WładysławGrabski">Ażeby przeciwdziałać temu, Rząd stosuje cały szereg środków, zostają przedewszystkiem zaprowadzone taryfy kolejowe eksportowe ulgowe na cały szereg przedmiotów. Muszę zaznaczyć, że taryfę do Gdańska na wywóz węgla naszego drogą morską przez Gdańsk, zniżamy z 13 zł. na 7 zł. za tonnę. Jest to taryfa wyjątkowa, która powinna otworzyć naszemu węglowi bardzo szerokie rynki zbytu. Jednocześnie stosujemy znaczne ulgi podatkowe dla eksportujących, faktycznie kasując zupełnie podatek obrotowy przy eksporcie. Obecnie opracowujemy projekt zwrotu cła przy eksporcie tych towarów, dla produkcji których zostały użyte przedmioty obłożone cłem, wreszcie planujemy zniesienie całego szeregu ulg celnych i w tym celu obecnie przystępujemy do rewizji taryfy celnej. Jak Panowie wiedzą, Sejm upoważnił Rząd do tego, żeby zmienić taryfy celne stosownie do zmienionych warunków gospodarczych. Obecne warunki gospodarcze napraszają się tego, ażeby wykonać to, co Sejm powierzył Rządowi, to jest dokonanie zmian taryfy celnej pod tym kątem widzenia, ażeby zażegnać ujemny wpływ na całokształt naszego życia gospodarczego minusów, wynikających z przewagi importu nad eksportem. Zagadnienia te są najtrudniejsze, jakie przed każdem państwem stanąć mogą. Mieliśmy jaskrawy przed sobą dowód, że cale warsztaty pracy stoją z tego powodu, że te czy inne fazy produkcji nie mogą się opłacać. Producenci wskazują nam na to, że nie mogą produkować tanich towarów w kraju z chwilą, gdy przeliczona na jednostkę pracy płaca jest wyższa u nas, niż w danym kraju, skąd dany towar przychodzi.</u>
          <u xml:id="u-26.55" who="#WładysławGrabski">Jednostronnem i błędnem byłoby sądzić, że konsekwencją takiego obliczenia powinno być obniżenie płacy danych kategoryj robotników, bo przy dalszej analizie tego faktu co się pokazuje? Nie wszędzie są te niższe stawki płacy zagranicą. W większości krajów odpowiadają naszym, w niektórych są wyższe, a w niektórych tylko są niższe. Nie wszystkie też kraje zasypały nas swoim towarem.</u>
          <u xml:id="u-26.56" who="#WładysławGrabski">Bardzo wiele krajów niezdolnych jest konkurować z naszemi produktami, konkurują tylko niektóre. Jeśli tak jest, to słusznem jest, aby odgrodzić nasz rynek wewnętrzny przed konkurencją tych krajów, które pod wpływem tych czy innych czynników mają te niższe place, niższe kredyty, mają niższe koszta produkcji i są w stanie uniemożliwić produkcję w naszym kraju. Wdanym wypadku nie możemy przeciwstawiać zagadnienia podniesienia ceł interesom konsumentów, bo jednocześnie jest to ochrona i pracowników, aby mieli warsztat, gdzieby mogli zarabiać na swój chleb codzienny, i aby nie byli zmuszeni obniżać swojej skali płacy. Oczywiście to wszystko musi być utrzymane w odpowiednich granicach. Tak samo interes konsumentów nie może do nieskończoności ponosić konsekwencji tego wszystkiego — zaznaczam tylko wielkie trudności zagadnienia. Ale wiemy, że przy rozważaniu zagadnienia ochrony celnej dla produkcji krajowej wysuwa się zawsze jeden temat, że tego rodzaju polityka może doprowadzić do jeszcze dalszego obniżenia zdolności nabywczej złotego polskiego. W dyskusji, jaka miała tu miejsce, kilku mówców podkreśliło małą zdolność nabywczą złotego polskiego na rynku wewnętrznym. Muszę powiedzieć, że pod tym należy rozumieć rzecz zupełnie inaczej się przedstawiającą. Mianowicie mała zdolność na rynku wewnętrznym nie dotyczy złotego polskiego, a złota. Jak ktoś powiada „złotego polskiego”, to mimowoli rodzi się przypuszczenie, że ten złoty polski jest czemuś winien, że on ma taką małą zdolność nabywczą, bo przecież szukanie winy, to ulubiony temat! Ale jeśli powiemy, że jest w Polsce mała zdolność nabywcza złota, to cóż skonstatujemy? To wina złota, tak jest! Ale niech ktoś spróbuje za złoto kupić więcej, niż za złotego polskiego? Jest to więc mała zdolność nabywcza złota. W grę tu wchodzą wielkie wahania, różnice i niewspółmierność cen. Ponieważ poruszyłem ten temat, uważam za swój obowiązek rzucić na ten temat pewne obiektywne światło, bo niewłaściwe rozumienie tego tematu w Polsce, doprowadza bardzo często do niezmiernie fałszywych wniosków. Utarło się przekonanie, że jesteśmy najdroższym krajem, że u nas drożyzna się tak rozpasała, że to jest przyczyna, dla której jedni wątpią w nas, a drudzy uważają, że coś trzebaby na to znaleźć nadzwyczajnego. Jednem słowem stwarza się jakieś dziwne pojęcie, zwłaszcza, że niektórzy ludzie uważają, iż jeżeli już tak w Polsce jest drogo, to chyba nic innego nie pozostaje, jak wyjechać zagranicę. Otóż, proszę Panów, takie rozumowanie jest niesłuszne, bo jeżeli kto wyjedzie zagranicę, to w Polsce przez to nie będzie nic taniej, ale coraz drożej, im więcej ludzi będzie chciało w Polsce zarabiać, a żyć zagranicą, tem więcej będzie to podkopywało całe życie Polski, sprzyjając drożyźnie kredytu, i produktów.</u>
          <u xml:id="u-26.57" who="#komentarz">(Głos: A emigracja?)</u>
          <u xml:id="u-26.58" who="#WładysławGrabski">Proszę Panów, ci, którzy chcą pracować zagranicą, mało mówią właśnie o tych zagadnieniach. O zagadnieniu, że w Polsce jest mała zdolność nabywcza najwięcej mówią ci, którzy chcą zagranicą wydawać pieniądze zarobione w kraju i lekceważą ten kraj z powodu tych właśnie zdolności.</u>
          <u xml:id="u-26.59" who="#WładysławGrabski">Świeżo wyszedł miesięcznik Ligi Narodów, i w tym miesięczniku Ligi Narodów znajdujemy zestawienie wskaźników złotych, tyczących się wszystkich krajów, a również i Polski. Ponieważ, nie lubimy dowierzać urzędowym cyfrom polskim, dlatego wolę podać cyfry tyczące się statystyki międzynarodowej. I cóż się okazuje: wskaźnik złoty w Polsce wskazuje nam stosunek do 100 przedwojennych cyfrą — 121. Wszystkie inne kraje, szczególnie kraje o silnej walucie, jak i Polska, wykazują znacznie większe wskaźniki: Szwecja, Szwajcaria, Stany Zjednoczone, Anglia wykazują wskaźniki: 165 do 173. Panowie mogą powiedzieć, że to jest prawie nie do wiary, dlaczego nie do wiary? Tamte kraje były tanie przed wojną, o tem nikt nie chce pamiętać — w zakresie masowej produkcji ceny hurtowe w tamtych krajach bardzo wysoko poszły w górę. To jest stwierdzone. Tego zaprzeczyć nikt nie może.</u>
          <u xml:id="u-26.60" who="#WładysławGrabski">Jeśli się zwrócimy do wskaźnika kosztów utrzymania, to i tu pokaże się, że Polska nie jest najwyższym krajem co do wskaźnika kosztów utrzymania. W Polsce koszty utrzymania wzrosły do 150 w stosunku do 100 przedwojennych, we Francji tylko 105, we Włoszech tylko 126 — to są te ulubione kraje, gdzie każdy chce jechać, ale w Anglii jest 175, w Szwajcarii 168, w Szwecji 178, w Stanach Zjednoczonych 173. Do kogo mamy być upodobnieni? Czy do krajów o słabszej walucie, czy do krajów z taką samą walutą, jak nasza waluta, o walucie silnej.</u>
          <u xml:id="u-26.61" who="#WładysławGrabski">Najgorzej się przedstawiają wskaźniki dla Polski, jeśli mówić o kosztach żywności. I u mamy wskaźnik najwyższy 177 dla Polski, dla Szwecji 170, dla Anglii 172, dla Niemiec 138. Wszystkie porównania wskaźników naszych z krajami o stałej walucie nie są na naszą niekorzyść, ale ja się tem nie pocieszam. Ja nie szukam pociechy w cyfrach, ale szukam w cyfrach wskazówek do działania. Tymczasem widzimy, że Niemcy, które pozostawiłem na ostatek w swych porównaniach, mają lepsze niż my wskaźniki zarówno co do kosztów utrzymania, jak i co do kosztów żywności i to znacznie lepsze. I dlatego też jakkolwiek jest bardzo błędnem mniemanie, że jesteśmy najdroższym krajem na świecie, dużo jest droższych krajów od nas, bo to że Francja i Włochy nie są droższe od nas, nie dowodzi, że gdzieindziej nie jest również drożej. Wzrost drożyzny gdzieindziej, postąpił znacznie. Musimy zdawać sobie z tego sprawę, ale to nie zwalnia nas od tego, ażeby również nie rozumieć, że ta drożyzna, która trapi całą ludzkość i daje się we znaki innym krajom, nie będzie również naszem utrapieniem i nie powinna być u nas zwalczana. Z tego jednak nie wypływa, że wolno jest nasz kraj lekceważyć, upatrywać tylko argumentu i pretekstów do masowych wyjazdów zagranicę, bo każdy wyjazd zagranicę, choćby do kraju tańszego, jest wielkiem zubożeniem i samego kraju i okazją niewątpliwie do niepotrzebnych wydatków, które w budżecie każdego pojedyńczego obywatela kraju tylko ujemnie się wyrażą.</u>
          <u xml:id="u-26.62" who="#WładysławGrabski">Widzimy, że brak równowagi naszego bilansu handlowego jest dla nas najgorszym ujemnym objawem kryzysu gospodarczego, głównie z tego względu, że paraliżuje on szereg zarządzeń, które, gdyby tego braku nie było, okazałyby się twórczem, bardzo dodatniemi dla naszego całokształtu życia gospodarczego. Mianowicie zdajemy sobie sprawę ze szczupłości naszych środków obrotowych, widzimy, że tych środków jest mało, pragnęlibyśmy mieć źródło obfitszego kredytu. Koniecznem jest stworzenie warunków, przy których stopa kredytowa byłaby mniejsza. Ale cóż, kiedy nawet pożyczka zagraniczna, która miała być bardzo dodatnim czynnikiem w tym względzie, zaledwie wystarczyła dla sparaliżowania ujemnych wpływów bilansu handlowego na zapas walut Banku Polskiego, to znaczy się na możność kredytową tego Banku, a więc na obfitość kredytu, a więc na taniość tego kredytu. W tem widzę najgorsze zło ujemnego bilansu handlowego.</u>
          <u xml:id="u-26.63" who="#WładysławGrabski">Szczęściem jest dla nas, żeśmy otrzymali pierwszą ratę pożyczki amerykańskiej. Szczęściem jest że druga rata pożyczki amerykańskiej i inne znaczne wpływy walutowe z innych pożyczek pozwoliły nam przetrzymać najtrudniejszy okres. Przebyliśmy ciężkie obecne trzy miesiące, przetrwamy i następne 4 miesiące, ale żal, szkoda, że jednak ten ujemny bilans handlowy nie pozwoli nam w tych 7 miesiącach zrobić kroku naprzód, że zaledwie pozwoli nam utrzymać się na placówce, zdobytej z końcem r. 1924. Stąd też płynie wskazanie, że nic nie ma większego znaczenia dla społeczeństwa w najszerszem znaczeniu. t. j. dla wszystkich warstw społecznych, jak właśnie równowaga w zakresie życia gospodarczego, odbijająca się na zewnątrz w stosunku do świata zagranicznego. Brak środków obiegowych póty będzie nas trapił, póki nie naprawimy naszego organizmu ekonomicznego. Wszelkie inne środki do tego zmierzające będą tylko chwilową, częściową, niedostateczną ulgą. Obok pożyczki zagranicznej, obok dobrego bilansu handlowego dla sparaliżowania niedomagań w dziedzinie kredytowej jest jeszcze jeden wspaniały, wielki środek w ręku samego społeczeństwa będący, środek, z którego zbyt słaby robimy użytek. W naszym kraju tempo wzrostu oszczędności jest bardzo słabe. Na jesieni tutaj przytoczyłem cyfry, że oszczędności u nas wzrosły w zeszłym roku w ciągu 10 miesięcy 10-krotnie. Dziś mógłbym powiedzieć — wzrosły w ciągu 15 miesięcy 15-krotnie. Zdawało mi się, że jest to wzrost znaczny, ale spojrzałem na dane, tyczące się Niemiec i skonstatowałem, że tam w ciągu półtora roku oszczędności, zredukowane również przez okres hiperinflacji do bardzo małych sum, wzrosły potężnie, 40-krotnie i dosięgły cyfry 2 miliardów mk. złotych. Nie tylko zatem pożyczki zewnętrzne pomagają Niemcom w życiu gospodarczem, ale i kolosalna zdolność odkładania pewnych środków, nie dla konsumcji, ale właśnie dla produkcji i, dla służenia dalszym celom produkcji. Mógłby mi ktoś powiedzieć, że nasze społeczeństwo tak zbiedniało pod wpływem kryzysu, że nie ma co odkładać. Nie wierzę, bo porównywując dane o imporcie i eksporcie mąki i węgla, za dwa pierwsze miesiące bieżącego roku z analogicznemi danemi r. 1924, skonstatowałem, że w ciągu tych dwóch miesięcy r. 1925, samych win i delikatesów sprowadziliśmy z zagranicy o 3 miliony więcej, niż podczas analogicznych miesięcy w r. 1924. Jest co odkładać, jest co oszczędzać. Nie możemy powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie tak szybko i tak dużo odkładać dla produkcji. Oszczędność, która idzie do różnych kas publicznych, to przecież jest dla produkcji, i nie dziwmy się w tych warunkach, że w Niemczech ta stopa procentowa tak szybko się obniża i że dziś jest znacznie niższa niż dawniej.</u>
          <u xml:id="u-26.64" who="#WładysławGrabski">Ostatnia dziedzina kryzysu, jest to krytyczny stan naszej wsi. Jest on wynikiem kilku lat inflacji, następnie niemożności spieniężenia po dobrych cenach urodzaju r. 1924, niemożności zdobycia jakiegokolwiek większego zapasu gotówki przed rokiem nieurodzaju. Ale muszę powiedzieć, że również powodem krytycznego stanu wsi było to, że tak samo jak przemysł, nie orientowała się w okresie inflacji i w złym kierunku się rozwijała, bo robiła inwestycje nie te, które były potrzebne na okres poinflacyjny, tylko te, które się najlepiej na razie kalkulowały. Nie wiedziano, jak umieścić pieniądze, ażeby uodpornić organizm produkcyjno-rolniczy przeciw wszelkim ujemnym wpływom czy atmosferycznym, czy innym i być w stanie więcej produkować i więcej osiągnąć wtedy, kiedy się zmienią koniunktury.</u>
          <u xml:id="u-26.65" who="#WładysławGrabski">Ten program leży całkowicie otwarty dziś przed naszem społeczeństwem. Temu programowi musi sprzyjać Rząd w najwyższej mierze. Sami rolnicy muszą dokonać wielkich zmian w swoich poglądach na terenie pracy rolniczej, w metodach swojej pracy, ażeby ona była najbardziej wydajna, Rząd musi temu sprzyjać i pomagać. Ministerstwo Rolnictwa ma pod tym względem bardzo wdzięczne pole do działania. Organizacje rolnicze muszą przekształcić swój sposób działania — idą one już na tę drogę. Rząd ze swej strony musi uczynić wielki, wysiłek, ażeby udostępnić rolnikowi zbyt jego produktów. Odpowiednie środki komunikacyjne pod tym znakiem są już wprowadzane, jako absolutnie konieczne. W szczególności Rząd musi dopomóc do szerokiego produkowania i stosowania w kraju nawozów sztucznych, którym Niemcy wiele zawdzięczają, bo pomimo nieurodzaju, jaki miał miejsce w r. 1924, same sobie wystarczają pod względem produkcji rolnej, gdy myśmy w zeszłym roku, w roku urodzaju, wywieźli ze zbóż chlebowych i mąki, tylko 10.000 wagonów żyta, a sprowadziliśmy 11 i pół tysięcy wagonów mąki. Nie było więc nas w zeszłym urodzajnym roku stać na wyżywienie własnem ziarnem i mąką własnej ludności, mimo, że mamy tak wielkie obszary dla produkcji rolnej i tak liczną ludność rolniczą.</u>
          <u xml:id="u-26.66" who="#WładysławGrabski">Ten stan rzeczy powinien być radykalnie zmieniony. W tym względzie, proszę Panów, Rząd świadom jest całkowicie, że trzeba rozwinąć szerokie działanie. W zakresie nawozów sztucznych środki rządowe zostały już użyte i dały już bardzo znaczne rezultaty, tak, że obecnie na wiosnę rolnicy mogli zastosować nawozy sztuczne, pomimo braku gotówki, w znacznie większej ilości, aniżeli w roku zeszłym. Ale błędnem byłoby mniemanie, jak tu zostało powiedziane, że Polska może prowadzić politykę, któraby lekceważyła przemysł.</u>
          <u xml:id="u-26.67" who="#WładysławGrabski">Był tu zrobiony zarzut, że Rząd faworyzuje przemysł. Faworyzowania niema, niema kredytów udzielanych na ulgowych warunkach. Były, ale dziś niema. Dziś niema mowy o faworyzowaniu przemysłu, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że między rozwojem produkcji rolniczej a przemysłowej niema antagonizmu. Jest to dziedzina, która musi być doprowadzona w Polsce do jednego mianownika. Nie wolno żądać od jednej ani drugiej strony zbytnich ofiar, nie można podporządkowywać jedną drugiej, a trzeba dać takie warunki, żeby i jedna i druga produkcja się rozwinęła. To jest zupełnie możliwe. Niemcy przedwojenne były krajem, który umiał doprowadzić do szczytu potęgi, zarówno rozwój produkcji rolnej, jak i przemysłowej. Nasz kraj dlatego nie może wybierać pomiędzy jedną dziedziną a drugą i dlatego Polska nie może stać się państwem agrarnem w tem znaczeniu, żeby lekceważyła rozwój przemysłu, bo mamy tak gęstą ludność i takie położenie geograficzne, że na to sobie pozwolić nie możemy. Tylko państwo o rzadkiem zaludnieniu mogłoby sobie pozwolić na lekceważenie czynnika rozwoju przemysłowego. Tylko wzmożona produkcja rolna przywróci wsi zasoby pieniężne, których jej brak, przywróci miastom i całemu krajowi tańsze środki żywności i rozszerzy krajowy rynek zbytu dla cierpiącego na brak odbiorców przemysłu. Ale tylko wzmożona produkcja przemysłowa zatrudni bezrobotnych miejskich, ureguluje ceny wytworów przemysłowych i da ujście przyrostowi ludności wiejskiej dla poprawy swego bytu. Razem wzrost jednej i drugiej produkcji zabezpieczy dodatni bilans handlowy, umożliwi trwały wzrost znaków obiegowych, przysporzy wewnętrznej zdolności kredytowej i obniży stopę procentową. Musimy być świadomi tego, że niema przeciwieństwa pomiędzy temi dwoma rodzajami produkcji; tak samo jak przy rozumnem traktowaniu rzeczy niema przeciwieństwa pomiędzy programem podnoszenia produkcji, a pomiędzy programem zachowania interesów konsumentów. Powiedziałem, że jedna i druga produkcja jest w stanie nawet obniżyć stopę procentową, ale pod jednym warunkiem. Wzmożona produkcja może obniżyć stopę procentową tylko wtedy, jeżeli wszyscy, którzy uczestniczą w produkcji, i właściciele zakładów i drobni i wielcy, i dyrektorzy i robotnicy, wszyscy zrozumieją, że z tego, co produkcja daje, trzeba coś odłożyć na bok albo do bezpośredniego włożenia w produkcję u tych, którzy stoją u góry, albo odłożenia w postaci oszczędności; to jest pośredniego odłożenia na korzyść produkcji u tych, którzy mają mniej.</u>
          <u xml:id="u-26.68" who="#WładysławGrabski">Zbliżając się już do zakończenia, muszę powiedzieć, jak my w tym całym programie pracy, w tem trudnem położeniu, wymagającem tylu wysiłków, możemy w dalszym ciągu liczyć na przychylną pomoc różnych innych krajów zagranicznych. Zwracać się o tę pomoc winniśmy, mamy prawo wszelkie. Tyle zrobiliśmy własnym wysiłkiem, że mamy wszelkie prawo wymagać, zwracać się, żeby inni również nie mniej niż innym krajom nam pomagali. Ale, proszę Panów, musimy sobie zdawać sprawę, że wielkiej gotowości do tej pomocy spotykać wogóle nie będziemy. Zbyt wielu ludziom, zbyt wielu czynnikom zależy na tem, ażebyśmy nie byli silni. Kiedyśmy zaczęli sanację Skarbu, mówiono nam, że 3 miesiące aby popracujcie sami, a za 3 miesiące pomożemy. Trzy miesiące minęły — mówią znowu: za trzy miesiące. I tak już ze cztery razy! Zawsze są to sakramentalne trzy miesiące. To jest tylko wymówka. Jak realizowana była pożyczka zagraniczna, to dużo było takich, którzy mówili: z niej nic nie będzie! Więc są tacy, którym widocznie nie zależy na tem; ażeby nam pomagać. Dawniej nam wytykano, że nie umiemy sobie sami radzić, a gdy sobie sami radzimy, to teraz co innego znajdują do wypominania.</u>
          <u xml:id="u-26.69" who="#WładysławGrabski">Nie wolno nam się wyrzekać pożyczek zagranicznych, gdyż mają one kolosalne znaczenie. Ta pożyczka, którą uzyskaliśmy, sparaliżowała ujemny wpływ bilansu handlowego, pozwoliła nam przystąpić do ożywienia ruchu budowlanego, pozwoliła nam skutecznie sparaliżować ujemny wpływ fali bezrobocia. Jest to wielki, czynnik, ale jak mówiłem, na stałe, ożywcze, ciągłe, nieustanne źródło tej pomocy zewnętrznej zbytnio rachować nie możemy, bo silne są czynniki, które tu stoją na przeszkodzie.</u>
          <u xml:id="u-26.70" who="#WładysławGrabski">Po tych rozważaniach natury gospodarczej pragnę choćby w krótkości dotknąć paru głównych tematów natury politycznej. Oczywiście nie wyczerpię tych wszystkich tematów. Te tematy są poruszane dość często i przypuszczam, że znajdą one swoje odzwierciadlenie i w innych przemówieniach. Z mojej strony muszę dać tylko kilka wyjaśnień. Przedewszystkiem widziałem troskę ze strony mówców tu przemawiających, ażeby Rząd zachował swój charakter bezpartyjny. W istocie tak jest, z chwilą, gdy Rząd nie jest parlamentarny, powinien być bezpartyjny — można taką tezę postawić. W tym względzie należałoby się starać dobrać do Rządu wszystkie jednostki o zupełnej bezbarwności partyjnej. W tym względzie jednak musze powiedzieć, że usiłowania nie są dostatecznie łatwe, gdyż o jednostki wybitne, o braku wszelkiego zabarwienia partyjnego, bardzo trudno w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-26.71" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-26.72" who="#WładysławGrabski">Nie od dziś, nie od wczoraj, ale już od pewnego czasu, od 1/2 roku, pod wpływem właśnie wpływów czynników parlamentarnych, przyjęły udział w Rządzie jednostki o pewnem zabarwieniu politycznem.</u>
          <u xml:id="u-26.73" who="#WładysławGrabski">Dawano mi tu radę, żeby zawsze dobierać ministrów parami.</u>
          <u xml:id="u-26.74" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-26.75" who="#WładysławGrabski">To jest dość trudne, bo nie wiadomo, kiedy się która para zaczyna. Pod tym względem byłbym w wielkim kłopocie, chcąc uczynić zadość tym życzeniom. Muszę więc inaczej ten temat traktować, powiedziałbym gruntowniej.</u>
          <u xml:id="u-26.76" who="#WładysławGrabski">Nie mogę powiedzieć, że w Rządzie, który powinien być bezpartyjnym, nie mogą przyjmować udziału żadne jednostki o zabarwieniu politycznem. To jest ostracyzm w stosunku do szeregu osób. Ale mogę się zobowiązać przed Panami, a wymagać od całego gabinetu, ażeby działanie Rządu było bezwzględnie bezpartyjne i bezstronne. Tego obowiązany jestem przed Panami pilnować i ten warunek zawsze jest przy wszelkich zmianach w Rządzie stawiany. Rząd nie może się przeciwstawiać i nie ma tendencji do przeciwstawiania się ani jednej ani drugiej stronie Izby. Nawet te stronnictwa, które wyraźnie deklarują, że są przeciw Rządowi i które mówią, że nie tylko są przeciw, ale robią większości antyrządowe, mogą być przekonane, że z mojej strony w najmniejszym stopniu nie zmienię do nich mego stanowiska w porównaniu z tem stanowiskiem, kiedy te same stronnictwa współdziałały w tworzeniu gabinetu i wskazywały, kto ma w nim zasiadać. Na co wszyscy się użalą, na co wszyscy wskażą, to dokładnie zbadam i będę się starał uczynić bezstronnie i sprawiedliwie każdej rzeczy zadość. Mam wrażenie, że wszyscy ministrowie do tego również dążyć będą. Ale kiedy to jest możliwe i czy to jest możliwe? Panowie może w to wątpią. To nie jest łatwe i to nie byłoby możliwe, gdyby Rząd stawiał sobie za cel dotrwać od jednej debaty do drugich od jednej sesji do drugiej, tego rodzaju program byłby niemożliwy. Bo oczywiście ten Rząd byłby szarpany na lewo i na prawo, stawiane byłyby wciąż takie wymagania, że przy tak postawionym dla siebie celu nie potrafiliby się utrzymać. Ale Rząd obecny takiego celu sobie nie stawia.</u>
          <u xml:id="u-26.77" who="#WładysławGrabski">Proszę Panów! Rząd w Polsce, obecny i następne, o ile nie jest Rządem parlamentarnym, musi sobie postawić wyraźny program pewnej linii państwowej. Linia państwowa Rządu musi przedstawiać pewien ideał, do którego wszyscy mogliby się zapalić, oddać się mu całkowicie. Wtedy można będzie być bezpartyjnym. Ja nie wierzę w tę bezpartyjność, która nie płynie z idei, jeżeli jest pewna idea, to fakt, że ten lub ów minister ma taki lub inny pogląd polityczny, nie powinien mu przeszkadzać, aby w Rządzie tej pewnej idei służył. Jaka to jest idea? Jest pewna idea dla obecnego i dla następnego Rządu. — Musimy tworzyć, kuć podstawy naszej samodzielności we wszelkim zakresie! Dlaczegośmy się tak gorąco wszyscy wzięli do sanacji Skarbu i waluty? Dlaczego? Bo wszyscy to rozumieli. A czy tylko ta dziedzina, dziedzina Skarbu czeka na te twórczość państwową, wypływającą właśnie z tego zamiłowania gruntowania potęgi naszego Państwa? Dziś przemysł nasz musi pracować w tej dziedzinie, bo musi znaleźć odpowiednie rynki dla siebie wewnątrz kraju, musi uniezależnić się od zagranicy; finanse nasze muszą to zrobić! Zaprzęgną się do tej pracy, mimowoli zapomną się urazy i nieurazy, a wszyscy będą pracować wspólnie i zgodnie, jak będą mieli ten wielki ideał państwowy. Dlatego wierzę, że może być rząd bezpartyjny i mówię więcej, musi być rząd bezpartyjny, póki nie będzie parlamentarnego, bo on ma wiele do zrobienia, on nie ma potrzeby wyczekiwania tej lub innej sesji, takiego lub innego nastroju, on ma do zrobienia bardzo wiele, a tembardziej ma do zrobienia rząd bardzo wiele, że cały nasz naród widzi przed sobą znaki ostrzegawcze. Ten znak ostrzegawczy uwidocznił się w niedzielę na terenie międzynarodowym. Niemcy, proszę Panów, kwestionują nasze granice, chociaż je podpisali. Kwestionują niewyraźnie, ale kwestionują wciąż od szeregu miesięcy. Mówią, że jest to kwestia, że — granice są kwestią. Mówią przytem, że nie myślą o orężnem rozprawianiu się dla zmiany tych granic. A więc co myślą? Czy był na świecie przykład, żeby granice państwa istniejącego mogły być zmienione bez jego woli, inaczej, jak orężnie? Czy jest ktokolwiek na świecie, ktoby przypuszczał, że dobrowolnie Polska zgodzi się na zmianę swoich granic? Nie! Wierzyć w to nie mają prawa ani ci, którzy mówią o zmianie tych granic, ani ci, którzy słuchają o tej zmianie.</u>
          <u xml:id="u-26.78" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-26.79" who="#WładysławGrabski">Nie maja prawa wierzyć w możliwość czegoś podobnego! To jest coś nierealnego. Dlaczego słuchają, dlaczego mówią? To jest dla nas znak ostrzegawczy! Ci, którzy nam wciąż mówią, że my bujamy w obłokach, chyba sami też bujają w obłokach, gdy mówią o zmianie nierealnej, bo nierealnie jest mówić o zmianie granic, mówiąc, że bez oręża mają być zmienione.</u>
          <u xml:id="u-26.80" who="#WładysławGrabski">Z tego musimy wyprowadzić konsekwencje. Przedewszystkiem możemy to ocenić jako rzecz nierealną, w tem sformułowaniu „bez oręża”. Ale na szczęście powinniśmy również ocenić to jako rzecz nierealną z orężem.</u>
          <u xml:id="u-26.81" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-26.82" who="#WładysławGrabski">Bo te niedopowiedzenia wyrazu „orężnie”, o ileby były dopowiedziane, to spotkają się ze strony całego świata z takiem stanowiskiem, które to zrobi nierealnem.</u>
          <u xml:id="u-26.83" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-26.84" who="#WładysławGrabski">Nie potrzeba w naszem społeczeństwie pytać się: a co to będzie? Co będzie za lat 10, 20 nie wiemy, ale co będzie dziś, jutro, to dobrze wiemy. My to musimy traktować nie jako coś dla nas na razie realnego, ale jednak jako wielki symptomat, który nam musi dać wiele do myślenia. Dlatego musi nam dać wiele do myślenia, że w Niemczech dokonuje się bardzo silna praca nad wzrostem sił gospodarczych, finansowych i innych wewnętrznych, że tam jest duża prężność, która jest rzeczą realną i skłaniać nas to musi do tego, żebyśmy wewnętrznie nie stanęli na drugim planie, żebyśmy nie stali się czemś możliwem do lekceważenia, a przeciwnie, żeby nasze stanowisko było stanowiskiem twardem, silnem, przed którem każdy musi się zatrzymać, bo musi się z niem liczyć. Ale ono będzie tem twardem i silnem stanowiskiem, nie przez to, co będziemy mówili i deklarowali. ale tylko przez wielką pracę twórczą nad naszym całokształtem, przez twórcza pracę, któraby była pełną ofiar, wzajemnej wyrozumiałości jednych dla drugich, żeby rosła silna spójnia wewnętrzna, żeby rosła spójnia czynników, które dążą do przeciwstawiania się sobie, wewnętrzna spójnia części naszej Ojczyzny świeżo zjednoczonej, choć narzekają jedne na to, drugie na tamto, oglądają się, czy temu mniej, a tamtemu więcej nie dano, czy temu jest gorzej, a tamtemu lepiej. Musimy się zdobyć na wielką ofiarność w stosunku do naszej Ojczyzny, żeby nienaruszalność naszych granic nie płynęła z naszych słów, ale z chęci i woli trwania do ostatka wszystkich razem w jednym kompleksie, wszystkich razem społecznie, wszystkich razem — terytorialnie! Nienaruszalność naszych granic pozwoli nam spokojnie patrzeć na te wszystkie działania, zmierzające do dezorientowania świata, które nas jednak muszą zastać przygotowanymi do odpowiedzenia na słowa czynami. — czynami pracy twórczej, pracy ofiarnej.</u>
          <u xml:id="u-26.85" who="#komentarz">(Huczne brawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#MaciejRataj">Przystępujemy do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Głos ma sprawozdawca p. Stanisław Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#StanisławKozicki">Wysoki Sejmie! Projekt budżetu, przedstawiony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych na rok 1925, różni się bardzo mało od budżetu wydatków realnych w r. 1924. Wydatki, preliminowane przez Rząd na r. 1925, są tylko o 313,000 zł większe, niż były realne wydatki w r. 1924. Jeżeli się rozejrzeć w przyczynach tej zwyżki, to przyjdziemy do przekonania, że różnica ta spowodowana jest koniecznością dostosowania się do zwyżki cen w kraju. zwiększenia uposażenia urzędników i opłaty za lokale, co jest w ścisłym związku ze wzrostem drożyzny w kraju. Widzimy więc, że budżet preliminowany przez Rząd na r. 1925 opiera się na realnem doświadczeniu roku zeszłego.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Pluciński.)</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#StanisławKozicki">Jeśli porównamy ten budżet z budżetami innych krajów, to musimy dojść do wniosku, że nie jest to budżet wysoki. Już nie mówię o budżetach takich krajów, jak Francja, lub Niemcy, które mają interesy na terenie międzynarodowym daleko większe niż my, ale nawet taki kraj jak Czechosłowacja, która jest mniejsza i która nie ma interesów większych niż my na terenie międzynarodowym, ma budżet większy niż nasz. Budżet Czechosłowacji na r. 1925 wynosi mniej więcej 22 miliony, podczas gdy nasz wynosi około 20 milionów. Z tego zestawienia jasno wynika, że projekt budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest skromny i że nie jest obliczony zbyt wysoko. Jeśli zaś bliżej przyjrzeć się wydatkom jakie w tym budżecie figurują, to musimy dojść do wniosku, że w przyszłości nie możemy liczyć się z możnością oszczędności w tym budżecie, lecz przeciwnie musimy przewidywać stałe tego budżetu powiększanie. Poza granicami naszego kraju, nie mamy jeszcze dostatecznej ilości placówek, któreby broniły interesów naszych politycznych i naszych obywateli. Należy więc przypuszczać, że zarówno nasza działalność konsularna, jak i polityczna, będzie się musiała w przyszłości rozwinąć.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#StanisławKozicki">Komisja Budżetowa przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych poczyniła w nim pewne zmiany, proponując Sejmowi powiększenie cyfr w wydatkach i pewne powiększenie preliminarza dochodów. W dochodach podniesiono preliminowaną cyfrę o 849.840 zł. w wydatkach powiększono preliminowaną cyfrę o 2,289,267 zł, czyli, że realna podwyżka, proponowana przez Komisje Budżetową, wynosi 1,439,427 zł. Przy rozpatrywaniu poszczególnych pozycji dochodów i wydatków, postaram się Panom wyjaśnić, jakie były motywy proponowanych podwyżek, przedtem jednak chciałbym jeszcze zrobić kilka uwag, dotyczących wogóle funkcjonowania naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Z góry się zastrzegam, że nie będę tu mówił o polityce, prowadzonej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych dlatego, że to nie jest przedmiotem rozważań dla referenta budżetowego, chcę mówić tylko o technicznem funkcjonowaniu naszego urzędu do spraw zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#StanisławKozicki">Przedewszystkiem, jeśli się myśli o funkcjonowaniu Ministerstwa, to trzeba zwrócić uwagę na skład osobisty Ministerstwa, na urzędników. Nie zamierzam poddawać krytyce działalności urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Polsce, dla nich, jako dla całości, należy mieć pełne uznanie, jednakże każdy, kto rozważy sobie sytuację naszą państwową, kto będzie pamiętał o tem, że istniejemy 6 lat, jako państwo niezależne, ten zgóry może przyjść do wniosku, że nie możemy mieć personelu dostatecznie wyrobionego, dostatecznie przygotowanego do tego działu służby państwowej. Jeśli wogóle nabycie sprawności i umiejętności w urzędowaniu nit jest łatwe, to tembardziej nie jest ono łatwe w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie trzeba dużo obycia i doświadczenia, ażeby temu zadaniu sprostać. I dlatego sądzę, że jednem z głównych zadań kierownictwa Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest zabieganie o przygotowanie sobie odpowiedniego personelu urzędniczego; nie tylko o to, żeby ci, którzy już są w Ministerstwie, mogli jak najlepiej się dalej przygotować i w pracy ćwiczyć, ale także, żeby z pośród młodzieży, z pośród młodego pokolenia, przygotowywać sobie odpowiednich pracowników, którzyby posiadali cały zasób tych wiadomości, jakie są w tej dziedzinie potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#StanisławKozicki">Następnie trzeba dbać o to. żeby Ministerstwo posiadało organizacje przystosowaną do swoich zadań. Pod tym względem byliśmy świadkami szeregu zmian. Te zmiany były może czasem niezupełnie szczęśliwe, naogół jednak można powiedzieć, że pod względem organizacji wewnętrznej Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest organem coraz lepiej funkcjonującym. Bardzo ważna reorganizacja wewnętrzna była dokonana w roku zeszłym, kiedy to zmniejszono ilość wydziałów i wprowadzono obecny podział ministerstwa na 3 departamenty: polityczny, ogólny i konsularny, co pozwoliło na sprawniejsze funkcjonowanie i na lepszy nadzór władz kierowniczych nad całością urzędu.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#StanisławKozicki">W roku bieżącym były dalsze propozycje, żeby te uproszczenia maszyny Ministerstwa Spraw Zagranicznych poprowadzić jeszcze dalej, żeby sprowadzić ilość departamentów tylko do dwóch, przez skasowanie departamentu konsularnego. Przy bliższem rozpatrzeniu tej sprawy w komisji, komisja zgodziła się z opinią referenta, która brzmi w sposób następujący: wprawdzie logika organizacyjna uzasadnia zmniejszenie liczby departamentów do dwóch, praca wówczas byłaby prostsza i sprawniejsza; jednakowoż praktyka i doświadczenie nakazują w tym kierunku wielką ostrożność, a wszelka reorganizacja musiałaby być poprzedzona przez bliższe studia. Po zeszłorocznej reorganizacji w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jeszcze personel do tych warunków się dostatecznie nie przystosował i dlatego wprowadzenie nowej reorganizacji i wniesienie pewnych zmian byłoby przedwczesne. I dlatego komisja podzieliła opinie referenta, że w tej dziedzinie nie należy proponować żadnych zmian, natomiast wskazywano zgodnie na to, że należy myśleć o tem, ażeby była możliwie duża stałość w funkcjonowaniu wewnętrznem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ustrój parlamentarny i częste zmiany Ministrów, które są może potrzebne z punktu widzenia politycznego, z punktu widzenia funkcjonowania urzędu są niezmiernie szkodliwe: przeciw temu należałoby się zabezpieczyć zdaniem mojem wykonywując postanowienia nowego statutu, w zeszłym roku uchwalonego, przez ustanowienie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych stałego urzędu wiceministra, wiceministra nie politycznego, jak dotychczas zwykle bywało, ale wiceministra urzędnika, któryby reprezentował w Ministerstwie stałość jego funkcjonowania wewnętrznego i był przedstawicielem konsekwencji w rozwoju pracy.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#StanisławKozicki">Jeżeli się mówi o aparacie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, nie można pominąć sprawy takiej, jak pomieszczenie tego Ministerstwa, zarówno w, Warszawie, jak i poza granicami kraju. Jest rzeczą bardzo ważną z różnych względów, ażeby urzędy nasze zagraniczne posiadały własne pomieszczenia, przynajmniej w większych środowiskach zagranicznych, a następnie, ażeby centrala Ministerstwa posiadała odpowiednie pomieszczenie. I pod tym i pod tamtym względem rzeczy są jeszcze bardzo dalekie od doskonałości. Dotychczas zabiegano o to, żeby w większych stolicach świata posiadać własne gmachy, Ministerstwo posiada też szereg gmachów zagranicą, a więc w Londynie, w Wiedniu, Berlinie. Królewcu. Bytomiu, Waszyngtonie, New-Yorku. Pittsburgu i cały szereg posiadłości w Gdańsku. Pozatem posiada Ministerstwo własny dom w Paryżu, był on jednak zbyt szczupły i dlatego w roku bieżącym został zakupiony nowy dom na ambasadę, znacznie lepiej do tego celu przystosowany. Tutaj chcę zaznaczyć, że zakup tego domu został dokonany w sposób bardzo korzystny, tak że wcale nie obciąża budżetu tegorocznego — część spłacona będzie pieniędzmi ze sprzedaży domu obecnego, a pozostałe spłaty zostały rozłożone tak, że rozpoczną się dopiero w roku 1926. Projektuje się też kupno domu dla poselstwa w Brukseli, na ten cel komisja proponuje wstawić 75,000 zł w roku 1925. Największym jednak brakiem z punktu widzenia pomieszczenia urzędów Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest centrala warszawska. Niewątpliwie gmach, który dziś służy Ministerstwu, nie odpowiada celom, jakie Ministerstwo ma do wypełnienia, i powinien być albo zmieniony albo jak najprędzej uzupełniony. W przyszłości ma być przeznaczony na biura Ministerstwa ten gmach, który zajmuje telegraf. wówczas gdy będzie wybudowany nowy gmach telegrafu. Byłoby bardzo pożądane, żeby to jak najprędzej nastąpiło, żeby nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie tylko mogło biura swoje należycie pomieścić, ale żeby miało także swoje lokale reprezentacyjne, które mu przedewszystkiem są przecież potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#StanisławKozicki">Przechodząc teraz do poszczególnych działów wydatków Ministerstwa Spraw Zagranicznych, muszę zaznaczyć, że preliminarz jest podzielony na 5 działów, mianowicie: 1. Zarząd Centralny, 2. Biuro Komisarza Generalnego Rzeczypospolitej w Gdańsku, 3. urzędy zagraniczne, 4. wykonanie traktatów pokoju i umów międzynarodowych i 5. fundusz dyspozycyjny. Cyfry dotyczące tych wszystkich działów Panowie znajdą w referacie, który posiadają w ręku. Nie będę więc wchodził w szczegóły, pozwolę sobie tylko dać objaśnienia co do tych zmian, jakie komisja uznała za stosowne poczynić w preliminarzu, przedstawionym przez Rząd.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#StanisławKozicki">A więc przedewszystkiem co do działu „Zarząd Centralny”, to tutaj, zgodnie z tem co mówiłem o konieczności przygotowania sobie nowych pracowników dla pracy zagranicznej, został wstawiony nowy § 10: „Stypendia”, na razie w bardzo niewielkiej cyfrze 12,000 zł, dla dania tych stypendiów młodzieży, która się przygotowywuje do służby dyplomatycznej, przedewszystkiem dla tej młodzieży, która zamierza pracować na placówkach wschodnich. Wypłacanie tych stypendiów rozpocznie się dopiero od nowego roku szkolnego. Następnie został wstawiony nowy paragraf: „Drukarnia”, w którym wydatki są przewidziane w ilości 50.000 zł, nie na urządzenie drukarni, lecz na prowadzenie jej w r. 1925. Drukarnia została założona w roku zeszłym, z oszczędności poczynionych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Potrzeba jej była motywowana tem, że jest to niejako rozszerzeniem aparatu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w sensie możności drukowania rzeczy na użytek wewnętrzny i dla zabezpieczenia tajności dokumentów. Na r. 1925 przewiduje się 50,000. jednakże pozycja ta powstała z oszczędności, dokonanych na innych pozycjach, mianowicie w paragrafie: wydawnictwa, w paragrafie: propaganda prasowa i innych. Przez powołanie do życia własnej drukarni, wydatki na wydawnictwa, prasę i t. d. będą odpowiednio zmniejszone.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#StanisławKozicki">Przechodząc do działu drugiego, „Biuro Komisarza Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku”, zwrócę tylko uwagę Wysokiej Izby na to, że zmniejszono tutaj o 12.000 zł pozycje na uposażenie urzędników, dając tem Ministerstwu wskazówkę, że należy przeprowadzić jeszcze pewną redukcje urzędników w Komisariacie Generalnym, stosownie do propozycji, poczynionych przez Komisarza Oszczędnościowego.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#StanisławKozicki">Najwięcej zmian proponuje komisja w dziale trzecim „Urzędy zagraniczne”. Dział ten stanowi największą cześć budżetu, bo z ogólnej sumy 20.814,267 ma być 11.340,223 zł na urzędy zagraniczne. Tutaj propozycje komisji idą w kierunku powiększenia wydatków. Powiększenie wydatków płynie z następujących źródeł: przedewszystkiem powołanie do życia nowych placówek, następnie powiększenie uposażenia na istniejących placówkach wskutek ustanowienia nowych urzędników, wskutek powiększenia wynagrodzenia, co wynikło z powiększenia się drożyzny w krajach zagranicznych, wreszcie wskutek uposażenia tych placówek w większe środki stosownie do potrzeb politycznych w danym kraju.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#StanisławKozicki">Jeżeli mowa o zwiększeniu ilości placówek zagranicznych, to należy przedewszystkiem zwrócić uwagę na nasze placówki na dalekim i bliskim wschodzie. Jest rzeczą oczywistą dla każdego, kto się zajmuje sprawami polityki międzynarodowej, że sprawy dalekiego i bliskiego wschodu, sprawy azjatyckie, nabierają coraz większego znaczenia. Niejednokrotnie na to z różnych stron, zwracano już uwagę w publicystyce europejskiej i z trybun parlamentarnych, że nad Oceanem Spokojnym dojrzewa szereg zagadnień, które zwrócą uwagę całego świata. Tymczasem, jeżeli rozpatrzymy się w naszych placówkach zagranicznych to widzimy, że jesteśmy tam bardzo słabo reprezentowani, bo poza placówką w Tokio, poza placówką w Angorze, posiadamy tylko jeszcze jeden konsulat, pozatem nie mamy przedstawicielstw, a te przedstawicielstwa, które są, poza przedstawicielstwem w Turcji, są niezmiernie słabo uposażone zarówno w ludzi jak i fundusze.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#StanisławKozicki">Nie mogąc w roku oszczędności zrobić należytego w tym kierunku wysiłku, komisja proponuje powołanie do życia poselstwa w Teheranie i powiększenie o sekretarza legacyjnego poselstwa w Tokio, sądząc, że w ten sposób zadość uczyni się najważniejszym potrzebom.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#StanisławKozicki">Następnie komisja proponuje powołać do życia parę nowych konsulatów: konsulat w Bratisławie w Czechosłowacji, w Szczecinie i t. d., następnie proponuje zaopatrzyć konsula honorowego w Sydnej, w Australii w siłę pomocniczą tak, aby można było wystawiać paszporty, co dotychczas było niemożliwe, wskutek czego Polacy, mieszkający w Australii, musieli miesiącami wyczekiwać na paszporty i wizy. Wreszcie komisja proponuje wzmocnienie naszych posterunków konsularnych w okręgach wychodźtwa polskiego przez dodanie urzędników konsularnych w Lille i Esen, aby zadośćuczynić potrzebom tamtejszego naszego wychodźtwa.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#StanisławKozicki">Inne zmiany, jakie są proponowane przez komisję i przedstawione w mojem sprawozdaniu, które Panowie mają w ręku, dotyczą albo pewnego nieznacznego wzmocnienia na placówkach zagranicznych, albo wynikły z tego, że drożyzna w różnych krajach wzrosła i że trzeba było podnieść wynagrodzenie urzędników na placówkach zagranicznych. Skoro tu mówię o wynagrodzeniu urzędników na placówkach zagranicznych, to muszę podnieść, że sprawa określenia wysokości wynagrodzenia nie jest jeszcze u nas należycie rozstrzygnięta i w ustanowieniu płac urzędników polskich poza granicami kraju istnieje pewna dowolność. Podstawą do obliczania płac jest wynagrodzenie według stopni urzędniczych w Polsce przez dodanie odpowiedniego dodatku lokalnego w wysokości od 50–300%. I tu jest dość dowolne określenia jaka ma być wysokość tego dodatku lokalnego. Pod tym względem wyrażono w Komisji Budżetowej życzenie, aby Ministerstwo Spraw Zagranicznych przeprowadziło, do czasu układania przyszłego preliminarza budżetowego, badania co do istotnych kosztów utrzymania w rozmaitych krajach, co do tego ile pobierają tam przedstawiciele rozmaitych państw zagranicznych i na tej podstawie ułożyło dokładniej z mniejszą dowolnością dodatki do uposażeń naszych urzędników na placówkach zagranicznych. Oczywiście przy rozpatrywaniu tego budżetu, który jest dość skomplikowany w tej dziedzinie, trudno było szczegółowo tę sprawę rozpatrywać, jakiś inny system wprowadzać i wogóle coś zmieniać; dlatego na Komisji Budżetowej ograniczono się do wyrażenia w tym kierunku życzenia pod adresem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby do przyszłego budżetu tę sprawę przygotowało.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#StanisławKozicki">Pozatem musieliśmy proponować pewne podwyżki wydatków na skutek nowych czynności, jakie przypadają niektórym naszym urzędom zagranicznym, np. na skutek wykonania postanowień o rejestracji wojskowej zagranicą, co wywołało konieczność powiększenia ilości urzędników. Na to przewiduje się powiększenie wydatków o 50,000 zł, wreszcie wskutek skasowania aparatów Hughesa na terenie państwa rosyjskiego trzeba było wstawić odpowiednią pozycję na ten cel w wysokości 60,000 zł, co też komisja uskuteczniła.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#StanisławKozicki">W dziale „Urzędy zagraniczne”, dotychczas w budżetach była wstawiona ogólna pozycja na wydatki. Komisja uznała, że tak duża suma 11,000,000 zł nie może być przewidziana w jednej tylko pozycji i że trzeba rozbić dział „urzędy zagraniczne” na odpowiednie paragrafy tak, jak to jest uskutecznione w dziale zarządu centralnego. Komisja proponuje podział tego działu na 8 paragrafów.</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#StanisławKozicki">Dalej, zajmowano się na komisji dość szczegółowo sprawą t. zw. funduszu specjalnego, czyli dyspozycyjnego. W preliminarzu przedstawionym przez Rząd fundusz dyspozycyjny był przewidziany jako całość na rok 1925 w sumie 4.769.800 zł. Przy rozpatrywaniu budżetów innych państw przekonaliśmy się, że tam wydatki, które u nas figurują w funduszu dyspozycyjnym, niekontrolowanym, są umieszczone w funduszach podlegających kontroli. Po bliższem zanalizowaniu tej sprawy w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Ministerstwem Skarbu komisja proponuje podział funduszów specjalnych na dwie kategorie: na prawdziwy, czysty fundusz dyspozycyjny, któryby wynosił 2.649.800 zł i fundusze inne, które mają charakter dyspozycyjny, lecz mają podlegać kontroli normalnej, wynosiłyby one resztę sumy, brakującej do 4.769.800 zł. Komisja proponuje tedy podział tego działu — fundusze specjalne — na pięć paragrafów: fundusz dyspozycyjny — 2,694,800; delegacje zbiorowe i wycieczki zagraniczne do Polski i polskie zagranicę 525,000; propaganda ekonomiczna 525,000; propaganda kulturalna 700,000; propaganda prasowa i wydawnictwa 325,000. Tylko pierwszy paragraf byłby istotnym funduszem dyspozycyjnym, następne cztery paragrafy podlegałyby normalnej kontroli Najwyższej Izby Kontroli i ciał prawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#StanisławKozicki">Dalej mamy dział ostatni, czwarty, „Wykonanie traktatów pokojowych i umów międzynarodowych”. Tu są wydatki zwyczajne, które będą zawsze w naszym budżecie figurowały, i wydatki nadzwyczajne, które są przejściowe. Nie będę omawiał szczegółowo tych wszystkich pozycji, są to pozycje zgóry nam narzucone przez podpisanie traktatów, przez należenie do Ligi Narodów i t. d. Nie można się sprzeczać o wysokość tych wydatków, bo wysokość tę narzucono nam zobowiązaniami, które wobec innych państw przyjęliśmy. Niektóre z tych zobowiązań były w komisji krytykowane, jako dotkliwie odczuwane przez budżet polski, między innemi zobowiązanie opłaty komisarza Ligi Narodów w Gdańsku w związku z wypadkami, jakie były w tym czasie. Jednakowoż oczywiście nie może być mowy o tem, żeby jakieś zmiany tu wprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#StanisławKozicki">W tym dziale, wśród wydatków nadzwyczajnych figuruje nowa pozycja, na którą chciałbym zwrócić uwagę Szanownych Panów, a mianowicie § 26: delegacja do Komisji Granicznej polsko-rumuńskiej. Dotychczas mieliśmy odpowiednie delegacje do ustalenia granicy polsko-niemieckiej, polsko-czechosłowackiej i polsko-rosyjskiej, obecnie roboty co do granicy polsko-niemieckiej już ukończono, co do czechosłowackiej są na ukończeniu, co do polsko-rosyjskiej już ukończone, i przychodzi konieczność uregulowania ostatecznego granicy polsko-rumuńskiej na przestrzeni około 300 km. Okazuje się, że to uregulowanie jest potrzebne także z powodów politycznych, bo w roku przyszłym przystępujemy do układów dodatkowych z Rumunią, i byłoby pożądane, żeby sprawa ta była do tego czasu należycie przygotowana. Komisja proponuje przeznaczyć sumę 130,416 zł na powołanie do życia delegacji, która studia odpowiednie przeprowadzi, a następnie przystąpi w roku przyszłym do wytknięcia granicy.</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#StanisławKozicki">W ten sposób skończyłem z wydatkami Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#StanisławKozicki">Ministerstwo posiada także dochody i to znaczne, przedewszystkiem z opłat za usługi konsularne. W budżecie zeszłorocznym wyniosły one dość znaczną sumę około 8 milionów złotych i są w takiej samej mniej więcej ilości proponowane na rok 1925, (7,648,000 zł), stanowią więc więcej niż 1/3 budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych i są niewątpliwie ułatwieniem w pokryciu wydatków Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#StanisławKozicki">Na posiedzeniach komisji były stawiane wnioski zmniejszenia preliminarza dochodów celem ulżenia w opłatach, zwłaszcza ludności mniej zamożnej, wniosek odpowiedni jest wniesiony, jako wniosek mniejszości; większość komisji oświadczyła się przeciw tym zmniejszeniom, opierając się na informacjach Rządu, że wszelkie ułatwienia dla wychodźctwa i niezamożnych osób, które z konieczności muszą za granice wyjechać, są już porobione i że w roku oszczędności budżetowych trudno się pozbawiać dość znacznej pozycji dochodu. Pozatem komisja proponuje powiększenie preliminowanego dochodu z nieruchomości państwowych w Gdańsku, opierając się na tem, że tam niedostatecznie są dopilnowane możliwe powiększenia dochodu z nieruchomości, należących do Państwa, następnie proponuje komisja wstawienia 10.000 zł, wynikających ze sprzedaży nieruchomości w Gdańsku, która prawdopodobnie będzie wskazaną w r. 1925. Wreszcie w tychże dochodach figuruje dochód ze sprzedaży domu w Paryżu i dochody z konsularnych czynności delegacji do mieszanych komisji repatriacyjnych. Zwiększenie preliminarza budżetowego, w dochodach wynosi sumę 1.439.427 zł. Zwiększenie to nie stanowi zbytniego obciążenia naszego budżetu, a jest konieczne z punktu widzenia sprawności funkcjonowania Ministerstwa Spraw Zagranicznych i wszystkich jego urzędów.</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#StanisławKozicki">W imieniu Komisji Budżetowej proponuję Wysokiemu Sejmowi przyjęcie budżetu w postaci proponowanej przez komisję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#LeonPluciński">Głos ma p. Perl.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#FeliksPerl">Wysoki Sejmie! Najważniejszą sprawą polityki międzynarodowej obecnie jest sprawa bezpieczeństwa i utrwalenia pokoju. Na to zagadnienie odpowiada protokół genewski.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#FeliksPerl">Przedstawiciel naszego Klubu towarzysz Barlicki w ogólnej dyskusji wyraził uznanie p. Ministrowi Skrzyńskiemu za jego twórczą pracę dla utrwalenia międzynarodowego pokoju, dla przeprowadzenia tych zasad, które wyłożone są w protokóle genewskim. P. Kiernik, który zabrał głos później, oświadczył, że my jesteśmy za protokółem genewskim, a ktoś inny jest przeciw niemu, że protokółu genewskiego niema. P. Kiernik jednak nie wskazał, jaką politykę ogólną ma uprawiać nasz Minister, skoro protokółu genewskiego niema, a to co przyjść ma na jego miejsce — pakt gwarancyjny kilku mocarstw — naszym interesom zupełnie nie odpowiada. Jednakże bardzo łatwo znaleźć odpowiedź na to, jaka ma być dalsza polityka naszego Ministra Spraw Zagranicznych, jeżeli uprzytomnimy sobie, jakie są podstawy protokółu genewskiego, o co tam chodzi. Określił to już sam p. Minister Skrzyński bardzo trafnie, skoro wyłożył następujące zasady protokółu genewskiego: równość, bezpieczeństwo dla wszystkich państw, i wielkich i małych, granic wschodnich i zachodnich bez różnicy, arbitraż oparty na specjalnym kodeksie międzynarodowym, rozbrojenie uzależnione od stworzenia moralnych i realnych warunków bezpieczeństwa i wreszcie pomoc przeciw napastnikowi. Zapytuję Szanownych Panów, czy z tych zasad jest choćby jedna, któraby nie stanowiła kanonu polityki polskiej, któraby nie stanowiła drogowskazu przy wszelkich warunkach dla tego, czego nasz Minister ma bronić na forum międzynarodowem, przeciw czemu ma występować? Przecież niezależnie od sytuacji z polityki naszej wyłaniają się pewne ogólne poglądy zabezpieczenia pokoju. Protokół genewski nasze interesy, nie wchodząc w szczegóły, formułuje w takich lub innych paragrafach: jeżeli chodzi o zasady, ten protokół powinien się pokrywać z demokratyczną polityką międzynarodowa Ministra Spraw Zagranicznych Polski. Pakt gwarancyjny, tak jak on był proponowany, krzywdził nas już przez to samo, że tworzył specjalne uprzywilejowane warunki bezpieczeństwa dla grupy wielkich mocarstw, pozostawiając nas jako tych, wobec których Niemcy nie są związane. Pakt gwarancyjny, tak jak on był rozważany, wytwarzał areopag wielkich mocarstw, do których miałyby być przyłączone również Niemcy, a który faktycznie rozstrzygał o losach świata zupełnie w cień pogrążając Ligę Narodów.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#FeliksPerl">Takiego paktu gwarancyjnego nasze Ministerstwo i Polska poprzeć nie może, a zatem cóż pozostaje? Dalsze obstawanie przy zasadach protokółu genewskiego, jako najlepszej rękojmi dla Polski i świata całego, przynamniej dla tego świata, który istotnie szczerze nie chce wojny.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#FeliksPerl">Tymczasem, zanim nastąpiło chociażby preliminowanie co do paktu gwarancyjnego albo odrzucenia go, nastąpił wypadek, który zmienił sytuację polityczną, nastąpił wybór Hindenburga. Hindenburg zjawił się, jako widmo przeszłości, jako ten symbol starego świata wojny i monarchii, który grozi rozpoczętemu dziełu pokoju. Niektórzy cieszą się z wyboru Hindenburga, powiadają, że sytuacja się wyjaśniła. Istotnie wyjaśniła się. Wyjaśniło się to, że przez wybór Hindenburga zbliża się to niebezpieczeństwo wojny, które wydawało się odległem, zbliża się tak, że możemy już je widzieć w perspektywie i możemy rozumieć to niebezpieczeństwo, jako najbliższe. Możliwe są naturalnie różne formy, nie będę w to wchodził, jaka będzie polityka Hindenburga. Być może, naprzód pójdzie po drodze łatwiejszej, będzie torował drogę monarchii, odkładając wojnę odwetową na później. Później być może będzie kombinacja różnych czynników, lecz jedno jest pewne, że przed Europą stanęło widmo przywrócenia monarchii w Niemczech i wojny odwetowej. To niebezpieczeństwo my odczuwamy tem silniej, że zwalczamy tę platformę Hindenburga i na polu polityki wewnętrznej i polityki zagranicznej, bo przedstawiciele reakcji w rozmaitych krajach niezależnie od swoich nienawiści do Niemiec hindenburgowskich, czy innych w głębi duszy czują się pokrewni tej idei, czy kierunkowi, który reprezentuje Hindenburg. Przecież wybór Hindenburga jest to pociecha dla wszelakich faszyzmów, nacjonalizmów, monarchizmów, dla wszelkich reakcji wewnętrznych. I tutaj nasza reakcja wewnętrzna ocenia ten wybór Hindeburga jakby z podwójnem uczuciem. Uważa to za wodę na swój młyn pod względem polityki wewnętrznej, jako przykład zwycięstwa nacjonalizmu i reakcji, skądinąd jednak chodzi o niebezpieczeństwo, które grozi Polsce. Jakże często bywają interesy klasowe reakcji społecznej niezgodne z interesami narodowemi! Polska musi uważać wybór Hindenburga za wszechstronne dla siebie niebezpieczeństwo zarówno pod względem wewnętrznym przez skrzywienie rozwoju demokratycznego, przez cofnięcie Niemiec wstecz, jak i pod względem zewnętrznym, jako groźba wojny dla Polski, która warunek swego życia i rozwoju szczerze widzieć musi w bezwzględnym i trwałym pokoju. I zapominać nie można, jak to często się dzieje w obecnych czasach, że ten upiór przeszłości, ta reakcja usymbolizowana w Hindenburgu spotkała się z krwawą karykaturą socjalizmu, jaką jest komunizm. Nie zwyciężyłyby prądy monarchiczne i militarystyczne w Niemczech, nie powstałoby tak groźne niebezpieczeństwo dla świata, gdyby komuniści wyraźnie nie umożliwili Hindenburgowi wyboru. Oni rozbili republikańskie Niemcy. W większości swojej Niemcy nie są monarchiczne, jak to wykazały wyniki wszystkich głosowań, ale komuniści przeważyli szalę, rozbijając obóz antymonarchiczny, przeważyli szalę na korzyść tego herolda monarchii i militaryzmu, jakim jest Hindenburg. Ale, proszę Panów, jaka nauka się z tego wysnuwa? Czyż nie jest jasnem, że o ile chcemy utrzymać pokój, to świat, który nie chce wojny, musi reakcji Niemiec przeciwstawić moralną i realną siłę obrony pokoju? Wracam do protokółu genewskiego. Nie jakieś odrębne pakty gwarancyjne, nie podział na uprzywilejowane narody, tylko ta równość wobec bezpieczeństwa, to zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim, musi być wskazaniem przedewszystkiem polityki polskiej. Z lekkiem sercem nie możemy się zgodzić na to, że protokółu genewskiego już niema. Jeżeli ma go rzeczywiście już nie być, to Polska powinna być ostatnim narodem, któryby z tym faktem się pogodził. Szczególniej wobec nowej sytuacji, która powstała wobec niebezpieczeństwa wojny, monarchii, reakcji i rozbicia dzieła Ligi Narodów, trzeba wyraźnie jako zasadę polityki przedstawić utrzymanie pokoju przez tę instytucję, która ten pokój utrzymać może. Dlatego musimy żądać od Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ażeby przedłożył Sejmowi protokół genewski do ratyfikacji. My, ratyfikując ten protokół, stwierdzimy wobec świata, że i przedtem, a zwłaszcza teraz chcemy należeć do tej międzynarodowej siły pokojowej, która zmusi również reakcje niemiecką, militarystyczną i imperialistyczną do poszanowania pokoju.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#FeliksPerl">Polska nie pójdzie tą drogą, którą wskazuje w Niemczech wybór Hindenburga. Polska jako państwo nowoczesne, stworzone na podstawach demokratycznych, jako republika demokratyczna, będzie wierna duchowi nowych czasów, który nie pozwoli na to, żeby powróciły upiory przeszłości, nie pozwoli na to, żeby ta krwawa karykatura, jaką jest bolszewizm, łamała, deptała zdobycze proletariatu i w ostatecznym wyniku dźwigała tron dla reakcyjnych władców. Dlatego, powtarzam, uważam to za konieczne, żeby Sejm nasz ratyfikował protokół genewski.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#FeliksPerl">Przechodząc pokrótce do innych spraw, bo czasu na szersze wywody wobec gilotyny kontyngentowej nie mam, wskażę tylko, że uważam, iż p. Skrzyński w swoich stosunkach z Czechami zachował właściwą miarę, zawarł takie traktaty, które leżą rzeczywiście we wspólnym interesie. Pod tym względem trzyma się on metod, całkiem odmiennych, od nieszczęsnej metody p. Skirmunta, który uważał za stosowne, nie mając żadnych po temu warunków, zawrzeć sojusz polityczny z Czechami, oparty na tem, że Czechy w tym traktacie zobowiązały się bronić tylko tych traktatów, które podpisały wspólnie z Polską, czyli wyraźnie ogłosiły, że nie uznają Traktatu Ryskiego i nie czują się zobowiązane do jego nawet dyplomatycznej obrony. Taki sojusz był podpisany przez p. Skirmunta. Obecnie jednak p. Skrzyński wszedł na realną drogę dobrych stosunków sąsiedzkich, na tę drogę, którą wskazuje polityka pokojowa Polski. Jednak my przestrzegamy przed złudzeniem, jakoby dało się zidentyfikować zarówno w stosunku do Polski, jak do Rosji, jak i do Niemiec politykę polską i czeską. Na gruncie wspólnej międzynarodowej polityki możemy i powinniśmy wspólnie popierać ogólne dążności pokojowe, natomiast złudzeniem byłoby sądzić, że możliwym jest w obecnych warunkach i wygodnym dla nas byłby jakikolwiek sojusz polityczny, ponieważ niema dla nas żadnych warunków w tej polityce czeskiej, która z jednej strony nie chce nigdy stanąć po stronie Polski przeciw Rosji, a z drugiej strony również w innem jest położeniu w stosunku do Niemiec, które Czechom bezpośrednio odwetem nie grożą i które Czechy oszczędzają.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#FeliksPerl">Wskazuje to, proszę Panów, nie na to, ażeby pomniejszyć dzieło pokojowego zbliżenia się i zawarcia dobrych stosunków, ale na to, żeby nie łudzić się, że można iść tutaj w kierunku sojuszu i żeby dalej nie podlegać tym złudzeniom, że polityka sojuszów będzie wystarczającą dla bezpieczeństwa Polski. To jest wielki błąd w polityce, jeżeli sądzimy, że Polska może rozporządzać takiemi sojuszami, które zabezpieczą jej pokój i bezpieczeństwo. Na to potrzebne jest szersze porozumienie, wytworzenie nowego ducha politycznego w Europie, a to właśnie widzimy w protokóle genewskim.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#FeliksPerl">Uważam również, że Minister Skrzyński powinien kontynuować politykę bałtycką, która z naszego stanowiska nie jest wymierzona w napastniczych celach przeciw Rosji, ale jest naturalnym wyrazem wspólnych interesów tych państw, które powstały skutkiem rozgromienia caratu, a nie mają wzajemnie wrogich sobie interesów. Jest to naturalny fakt po wyzwoleniu się i zdobyciu niepodległości, że bliski jest nam sojusz z państwami bałtyckiemi i że tylko korzyść przynosić może Polsce.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#FeliksPerl">Chciałbym tutaj tylko jeszcze zaznaczyć, że przypuszczam, iż taki fakt, jak z p. Ministrem Spraw Wojskowych Sikorskim, który uważał za stosowne zastępować Ministra Spraw Zagranicznych w wynurzeniach w polityce zagranicznej, więcej się nie powtórzy. Jest bardzo dobrą rzeczą, że Minister Spraw Wojskowych zajmuje się polityką zagraniczną, to rozszerza jego horyzonty. Być może, że jest to ćwiczenie jakieś i wprawianie się w te zadania, które mogą go jako ministra kiedyś oczekiwać, gdy zrządzeniem losu będzie np. Ministrem Spraw Zagranicznych. Przyszłość jest niezbadana. Póki jednakże jest Ministrem Spraw Wojskowych, jego zadaniem jest dbać o wojsko, interesy tego wojska reprezentować zgodnie z polityką Państwa, kształcić się w polityce zagranicznej, ale nie objawiać, swojej mądrości w zdrojowiskach zagranicznych. Sądzimy, że fakt ten się nie powtórzy, gdyż tego rodzaju krzyżowanie polityki tylko szkodę polityce naszej i interesom naszym przynieśćby mogło.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#FeliksPerl">Nie chodzi tutaj o to, czy współpracownik pisma „Matin”, któremu wynurzenia swoje składał p. Minister Sikorski, ściśle określił jego słowa, chodzi tutaj o samą zasadę, że wogóle nie należy do niego tego rodzaju odpowiedzialnych ważnych wynurzeń składać, chyba, że sam Minister Spraw Zagranicznych tę funkcję mu powierzył. Ale na miły Bóg mamy przecież ambasadorów i to nie byle jakich: p. Skirmunta i p. Chłapowskiego; dlaczego o nich nic nie słychać? Co robi p. Skirmunt, co robi p. Chłapowski, nic nie wiadomo. Znamy talent p. Skirmunta do bierności politycznej, znamy talent p. Chłapowskiego do interesów cukrowniczych; pod względem politycznym wiemy tylko to, że obaj są z prawicy. P. Skrzyński robi dobrą politykę lewicową mózgami, jeżeli się tak wyrazić można, tych prawicowych ministrów, ale czy to wychodzi na korzyść polityki polskiej? Bo wątpimy, czy p. Minister ma dostatecznie wykwalifikowanych współpracowników, ażeby jego politykę przeprowadzali właśnie w stolicach tych dwóch państw, które najwybitniejszą polityczną rolę odgrywają. Nie mielibyśmy nawet tyle przeciw temu, że to są prawicowcy, bo i oni się naginają do polityki lewicowej, jak to widać z zachowania się klubu Narodowo-Demokratycznego, ale chcielibyśmy, ażeby ci prawicowcy byli inteligentniejsi. Przynamniej to skromne wymaganie postawić można, ażeby w tak wielkich stolicach, w kuźniach polityki międzynarodowej, bez względu na to, czy to będzie prawicowiec, czy centrowiec, czy lewicowiec, ażeby politykę prowadził mądrze, czynnie, ażeby był wykwalifikowany do spełnienia swojego zadania.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#FeliksPerl">Wreszcie jeszcze jedno. P. Kiernik powiedział, że często się słyszy, że przedewszystkiem musimy się bać o naszą siłę wewnętrzną. I to jest prawda. Nie pomoże nam dobra polityka zagraniczna, nie pomoże nawet dobra sytuacja, a dobrej sytuacji nigdy nie mamy prawie, mamy wielkie trudności i wielkie niebezpieczeństwa, jeżeli będzie zła i narażająca nas polityka wewnętrzna. I proszę Panów, p. Kiernik mówił o wewnętrznej sile, a ja się pytam, czy tą wewnętrzną siłą dla Polski będzie pluralne głosowanie w gminach? Czy tą wewnętrzną siłą dla Polski będzie to, że nie przeprowadzamy reformy rolnej, która włóczy się od szeregu lat, którą p. Kiernik myślał, że przeprowadzi z pomocą naturalnych wrogów reformy rolnej, że przeprowadzi wywłaszczenie przy pomocy tych, którzy boją się być wywłaszczeni.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A osadnictwo na kresach?)</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#FeliksPerl">Zapytuję się, czy jest wzmocnieniem siły naszej, jeżeli nasza pięta Achillesa, jeżeli nasze okolice graniczne znajdują się w takim stanie chaosu, anarchii, swawoli, samowoli prześladowania jak nasze kresy? Polityka wewnętrzna dużo wpływa również na bezpieczeństwo i na utrwalenie Państwa, ale i pod tym względem grozi nam niebezpieczeństwo. Nie wystarczy działalność Ministra Skarbu, nie wystarczy ściąganie podatków, nie wystarczy nawet sanacja gospodarcza, jeżeli mamy na kresach ludność, którą polityka nasza odstręcza od Państwa, zraża i rzuca w objęcia państw sąsiednich nieprzychylnie dla nas usposobionych. Polityka wewnętrzna wymaga reform. Jeżeli Panowie szczerze chcecie szukać podstaw wzmocnienia naszych sił, musicie przejść do tych metod...</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Bolszewickich!)</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#FeliksPerl">... nowoczesnych zdobywania kresów dla państwowości polskiej, moralnie, ekonomicznie, gospodarczo, politycznie, szanując ich prawa, ich rozwój kulturalny, a nie wracać za przykładem Hindenburga do metod przedwojennych ucisku, hakatyzmu i prześladowań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#LeonPluciński">Głos ma p. Bator.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#StanisławBolesławBator">Wysoki Sejmie! Rozprawa nad naszą służbą zagraniczną rozpoczęła się szczęśliwie od dużej mowy p. Premiera. Powinniśmy być jej tem więcej radzi, że z braku jakiegoś oświadczenia o zadaniach najbliższych naszej polityki zagranicznej kompetentnego przedstawiciela Rządu bylibyśmy naprawdę w ambarasie. Na szczęście z mowy p. Premiera dowiedzieliśmy się, że Rząd nie tylko myśli troskliwie o tych zadaniach, które nas czekają obecnie, ze względu na groźby Niemiec i przeobrażenia, które się u naszych sąsiadów dzieją, ale i ze względu na ogólną sytuację ekonomiczną kraju, który z naszą polityką zagraniczną jest o tyle w związku, że mamy w tym obrazie odbicie naszej siły i środków w stosunku do zagranicy. Tem łatwiejsza jest ocena tego, co się stało w naszej polityce i czego możemy od naszej służby zagranicznej oczekiwać. W przeciwnym razie byłby ambaras, bo my w Sejmie rozprawiamy o budżecie i o polityce bez Rządu, natomiast na Wierzbowej prowadzi się politykę, której treści ledwie się domyślamy. My sobie. Rząd sobie. Z ust tylko p. posła Perla usłyszeliśmy słowa dość podobne do deklamacji p. Ministra Spraw Zagranicznych z przed kilku miesięcy, których oczywiście ani za treść naszej polityki zagranicznej, a tem mniej za politykę Rządu brać nie możemy. My, jako przedstawiciele prawicy sejmowej, patrzymy oczywiście z życzliwością na każdego pełnomocnika Rzeczypospolitej, a takim jest Minister Spraw Zagranicznych, jak długo ten urząd zajmuje, więc tem mniej nie możemy pozwolić sobie na takie złośliwe przypuszczenie, jakoby to, co słyszeliśmy z ust p. przedmówcy, by to z naszą polityką w bardzo bliskim związku, jakoby to było treścią naszej polityki; bo jakiekolwiek teorie p. Ministra Spraw Zagranicznych, które budziły w Sejmie bardzo poważne różnice, doprowadziły nawet do głosowań z wyrażeniem nieufności dla Rządu części tej Izby, jakkolwiek co do tych teorii ciągle panują te same różnice i wątpliwości, trzeba przyznać, że czyny p. Ministra tam, gdzie bezpieczeństwo kraju było zagrożone, były znacznie lepsze i skuteczniejsze od jego teorii.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">(P. Michalak: I od jego poprzedników.)</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#StanisławBolesławBator">Zajmujmy się zawsze tymi ministrami, którzy odpowiadają za swoją politykę i których czyny są właśnie aktualne.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#StanisławBolesławBator">Więc z radością konstatuję, że jakkolwiek bardzo późno, ale lepiej późno, aniżeli za późno, dochodzimy wreszcie do przyjaznego porozumienia z sąsiednim narodem czeskim, które pozwoli nam rozwiązać nie tylko poważne trudności ekonomiczne, jakie są w jednym i drugim kraju, ale jest dalszym krokiem naprzód ku wspólnej obronie, która dziś jest rzeczą bardziej pilną i poważną, aniżeli kiedykolwiekbądź.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#StanisławBolesławBator">Jest to wypadek świeżej daty. Mam nadzieję, że jest to pierwszy krok naprzód od złudzeń i przesądów ku rzeczywistości i ku polityce, która będzie zakrojona na większą miarę, który odbije się nie tylko na uczuciach między obu narodami, ale i na wspólnych ekonomicznych interesach, jakie między Polską a Czechami istnieją. Jestem prawdziwie rad, że w chwili największego niebezpieczeństwa, gdy wrogowie i przeciwnicy niepodległości naszej starają się wytworzyć nastrój, że granice Państwa Polskiego są niepewne, nieuzasadnione, a nawet zagrożone, bo trzeba się liczyć z niebezpieczeństwami tego nastroju, który podrywa nasz kraj finansowo i moralnie, p. Minister Spraw Zagranicznych przez bardzo zręczne odparowanie tych ciosów potrafił wywołać nastrój zupełnie inny. Każdy z nas, kto interesuje się polityką zagraniczną, kto zna techniczne strony ustalania opinii w teraźniejszych czasach, oceni i zrozumie wartość stworzenia nowego nastroju, bo ten nastrój, który robili przeciwnicy nasi, mógłby przyczynić się do poważnych i rzeczywistych szkód. Pragnęlibyśmy, ażeby poza odparowaniem ciosów, poza załatwianiem doraźnych konieczności, ażebyśmy rzeczywiście mogli widzieć w działaniu naszego Rządu politykę świadomą swojego celu nieoglądającą się na nastroje jakiekolwiek z zewnątrz, choćby pochodziły od naszych sojuszników, pragniemy doczekać się polityki wynikającej z naszego ciężkiego i poważnego położenia.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#StanisławBolesławBator">Przedmówca zajmował się dużym i ważnym wypadkiem, jaki zaszedł w Niemczech w niedzielę, wskutek powołania gen. Hindenburga na stanowisko naczelnika państwa niemieckiego.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#komentarz">(Głos: Do czynnej służby.)</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#StanisławBolesławBator">Jestem zdania, wszyscy sobie zdajemy sprawę, że jest to pierwszy akt w rozprawie między republikanami i monarchistami i w bardzo bliskiej przyszłości dojdzie do następnego aktu, w którym albo się uda obecnym zwycięzcom wprowadzić na tron kronprinza, albo też przesilenie potrwa jeszcze pewien czas. Jest to rzeczywiście wypadek zbyt wielkiej wagi, żeby ze strony Rządu Polskiego wobec takiego aktu nie nastąpił jakiś czyn i radbym usłyszeć w sposób bardziej pozytywny, dokładniej, aniżeli z ust p. Premiera, na jakie czyny mamy być przygotowani. Oświadczenie p. Premiera było o tyle cenne, że dawało ono wyraz uczuciom Rządu zupełnie zgodnym z naszemi uczuciami, ale poza uczuciami oczekujemy jakiejś polityki, polityki zarówno wewnątrz kraju — pod tym względem zupełnie się zgadzamy z p. Perlem, że dla wzmocnienia Państwa, trzeba wzmóc się ma wewnątrz, jak i polityki w stosunku do sąsiadów, w stosunku i do innych państw europejskich.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#StanisławBolesławBator">Nie chciałbym wobec rzeczywiście poważnej sytuacji, jaka stoi przed naszym narodem, zajmować Wysokiego Sejmu polemiką partyjną, ale jednak wystąpienie przedmówcy zmusza mnie do odparcia przynajmniej w paru słowach wycieczek, które doprawdy nie są w takiej sytuacji na miejscu. Wydawałoby się, że stronnictwo najbardziej uderzone przez wybory niedzielne, dla którego ten wypadek jest conajmniej ciężkiem zdarzeniem, wyciągnie z tego jakąś inną konsekwencję, i zdobędzie się na coś więcej, niż na wycieczki retoryczne w stosunku do innego stronnictwa polskiego. Prawdopodobnie nasi koledzy z lewicy, powiedzmy z P. P. S., zdają sobie sprawę z różnicy między nami, a zwolennikami Hindenburga. Jest to nadużycie języka polskiego w jednem zdaniu zestawiać faszystów, monarchistów i dawać do zrozumienia, że to jest to samo, co prawica Sejmu Polskiego. Chyba Panowie wiedzą, że monarchizm niemiecki to jest wojna przeciwko światu, to jest nowe wyzwanie przeciw ludzkości dla ujarzmienia narodów,...</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#komentarz">(Głos: A zjazd monarchistów w Poznaniu?)</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#StanisławBolesławBator">... a natomiast jeżeli my w poglądach nawet na politykę zagraniczną różnimy się od Panów, to głównie tem, że częściej nas przejmuje niepokój o bezpieczeństwo ojczyzny, i to jest istotna różnica. Jeżeli jesteśmy przywiązani do jakiegoś sztandaru, to nie do genewskiego, i jeżeli pragniemy trwać przy jakichś uczuciach i jakichś hasłach, to przy sztandarze polskim. Nie chcę brać Panom za złe, że się Panowie przejmują hasłami międzynarodowemi pokoju europejskiego i pojednania między narodami. Jest to hasło niezawodnie szlachetne, ale niech Panowie zechcą z większą lojalnością i życzliwością ocenić różnicę, jaka nas dzieli i nie czynić zestawień, które ani mówcy, ani tym, którzy mu przytakiwali, zaszczytu nie przyniosły.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-32.12" who="#komentarz">(Głos: To jest odparowanie.)</u>
          <u xml:id="u-32.13" who="#StanisławBolesławBator">Wspomniał przedmówca, że osoba Hindenburga, to upiór przeszłości. Unikając wogóle dyskusji z pewnemi frazesami, zatrzymam się nad tem wyrażeniem, ponieważ, ażeby móc walczyć skutecznie z niebezpieczeństwem, musimy przedewszystkiem zdawać sobie sprawę, czem ono jest. Otóż na nieszczęście Hindenburg i jego stronnictwo, a zwłaszcza zwycięstwo Hindenburga, to nie jest przeszłość. My jako naród młody, dlatego, że obecnie w nowem Państwie, na nowych podstawach zbudowanem, cieszymy się wszystkiemi przywilejami młodości, nie potrzebujemy się obawiać upiorów. Niestety dla wszystkich sąsiadów Niemiec obóz Hindenburga, to jest młodzież niemiecka, to jest w każdym razie to, co w Niemczech jest najbardziej młodzieńcze, nawet w sposób młodzieńczy lekkomyślne. Jeżeli Panowie zestawią choćby wyniki wyborów w Niemczech w ciągu ostatnich paru lat, a mniej więcej prawie co rok jest w Niemczech powszechne głosowanie, plebiscyt, to zobaczą Panowie, że obozowi Hindenburga przybywa nie paręset tysięcy, ale miliony głosów.</u>
          <u xml:id="u-32.14" who="#komentarz">(P. Stroński: Obecni socjaliści, jak o 10 lat byli młodsi, to szli z Hindenburgiem.)</u>
          <u xml:id="u-32.15" who="#StanisławBolesławBator">Samo imię Hindenburga wystarczało, ażeby na kandydata monarchicznego padło około trzech milionów głosów więcej, bo wszyscy Niemcy zdawali sobie sprawę z tego, że Hindenburg to nie tylko przywódca konserwatystów, ale, że jego wybór to jest najpierw monarchia, a następnie wojna. Tem jest Hindenburg. Przedstawiając jego kandydaturę, dawny kandydat Jarres wyraźnie powiedział, że Hindenburg jest uosobieniem duszy narodu niemieckiego, -uosobieniem pragnień narodu, że Hindenburg to jest zwycięstwo. Nie łudźmy się, że mamy do czynienia z upiorem, i że starczy zażegnać upiora jakimś gusłem, jakimś zamówieniem, naprzykład protokółem genewskim.</u>
          <u xml:id="u-32.16" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-32.17" who="#StanisławBolesławBator">Niestety Hindenburg jest to siła, której musi się przeciwstawić inną siłę.</u>
          <u xml:id="u-32.18" who="#komentarz">(Głos: Mianowicie?)</u>
          <u xml:id="u-32.19" who="#StanisławBolesławBator">Tej siły musimy szukać sami w sobie i w narodzie polskim, który nie jest na szczęście odosobniony, bo jest zagrożony przez powrót monarchii niemieckiej narówni z innymi narodami. I tu wracamy po kilku latach istnienia Państwa Polskiego do odwiecznego sporu między jedną i drugą częścią Izby, mianowicie jedna strona powtarza do uprzykrzenia, że musi być wierną demokracji Zachodu, ażeby sobie zdobyć zaufanie, ażeby dowieść, że jesteśmy narodem pokoju, my znowu wytrwale powtarzamy, że mamy nieprzyjaciela znacznie silniejszego od siebie, a zatem musimy mieć obok siebie na każdą potrzebę naród na równi z nami zagrożony. Wypadki choćby ostatniego roku, ostatnich kilku miesięcy powinny nas były czegoś nauczyć, powinny być doświadczeniem przekonywującem. Sądzę, że dla tego stronnictwa, którego mówca przed chwilą przemawiał, powinno być pouczającą rzeczą, że w pewnych prowincjach niemieckich, które od kilkunastu lat były nie republikańskie, a socjalistyczne, które wysyłały do parlamentu niemieckiego dużą większość posłów socjalistycznych, które natychmiast po rewolucji przybrały zupełnie charakter socjalistyczny, był tam rząd złożony z socjalistów, dziś większość ludności oświadczyła się za Hindenburgiem. Jest to dowód poważnego przeobrażenia, jakie się odbywa w narodzie niemieckim. Naprawdę byłoby lekkomyślnością sądzić, że takie niebezpieczeństwo da się zamówić jakąś formułą. Sile musi być przeciwstawiona inna siła. A my w Sejmie, gdzie musimy rozprawiać się z innemi stronnictwami, bo Sejm jako całość musi brać udział w polityce zagranicznej, ciągle nie tracimy nadziei, że mimo różnic partyjnych, wreszcie z naszymi kolegami z drugiej strony Izby, przynajmniej w uczuciach będziemy zgodni, że na ciężką potrzebę dojdziemy do rozejmu, który umożliwi współdziałanie, a na politykę wyraźną i celową oczekujemy ze strony naszego Rządu i pod tym względem Rząd nam jest ciągle dłużny odpowiedzi. Sukces taki, jakim było stworzenie zupełnie innego nastroju w Genewie i w Paryżu przed kilku tygodniami, daleko poważniejszy sukces uzyskany w traktacie z Czechami, świeżo zawartym, to jest bardzo duży i celowy krok Rządu, ale nie uśmierza on niebezpieczeństwa, przed jakim stoimy, potrzeba dalszych kroków. Mało kto w Europie, oraz w Polsce wierzy w bardzo bliską wojnę. Hindenburg niezawodnie oznacza wojnę, ale Niemcy mają zwyczaj kalkulowania zanim uderzą. Nikt z nas nie wątpi, że ewentualny atak nie zastanie nas nieprzygotowanymi. Im więcej będziemy mieli sił, im więcej przygotowania, tem więcej gwarancji pokoju. My niczego więcej nie pragniemy, jak tego, ażeby nam pozwolono podnieść się gospodarczo i stworzyć na gruzach dawnego zniszczenia państwo nowożytne i w naszych ustach nie jest frazesem pragnienie, że przygotowanie odpowiednie, nawet przygotowanie pod względem wojskowym jest najlepszem zabezpieczeniem pokoju. Że my o tem przygotowaniu myślimy, to nie wystarczy, potrzebna jest jeszcze polityka zagraniczna.</u>
          <u xml:id="u-32.20" who="#komentarz">(Głos: I dobra polityka wewnętrzna.)</u>
          <u xml:id="u-32.21" who="#StanisławBolesławBator">Przemówienie p. Premiera było jeszcze z innych względów pouczające; bo kiedy mówił o sytuacji ekonomicznej kraju, o wszystkich trudnościach, jakie stoją jeszcze przed Rządem, czuło się, że mówi troskliwy gospodarz, który patrzy na wszystkie trudności jakie są, na podatki jeszcze nieściągnięte, na trudności wynikające ze złego stanu ostatniego żniwa, jak dobry ojciec rodziny, który patrzy, aby wyżywić swoje dzieci,...</u>
          <u xml:id="u-32.22" who="#komentarz">(Głos: Z prawej, jak i z lewej ręki.)</u>
          <u xml:id="u-32.23" who="#StanisławBolesławBator">... oczywiście z uwzględnieniem tych, którzy krzyczą najwięcej.</u>
          <u xml:id="u-32.24" who="#komentarz">(Głos: Obszarników.)</u>
          <u xml:id="u-32.25" who="#StanisławBolesławBator">Ale natomiast jeżelibyśmy według mowy p. Premiera sądzili o polityce Rządu, to głosu p. Ministra Spraw Zagranicznych na radzie Ministrów z tej mowy nie dosłyszeliśmy. Ja słuchałem z wielką uwagą, z całem natężeniem i nic usłyszeć nie udało mi się.</u>
          <u xml:id="u-32.26" who="#StanisławBolesławBator">Proszę Panów, gdybyśmy oceniali naszą sytuację ekonomiczną, która jest w najściślejszym związku z sytuacja zagraniczną, bo to są nasze możliwości, ażeby nasza polityka zagraniczna na naszych sąsiadów wpływała, to z ust p. Ministra Spraw Zagranicznych, to ze strony naszego urzędu spraw zagranicznych powinnoby wyjść dążenie i nacisk, aby stosunki nasze z innemi krajami, z krajami całego świata były jak największe i jak najbardziej bogate, bo słabość nasza polega na nieobecności w wymianie międzynarodowej. Nasz handel zagraniczny jest dopiero w zaczątku, gospodarstwo narodowe Polski w znaczeniu nowożytnem trwa właściwie dopiero od kilkunastu miesięcy. Na tem polega poprostu nieporozumienie pomiędzy nami i światem: jesteśmy narodem dużym, krajem rozległym, zajmujemy stanowisko geograficzne jedno z najważniejszych w świecie, w każdym razie jedno z najważniejszych w Europie, jeżeli chodzi o interesy innych, a tymczasem nasze stosunki ze światem są skromne. W stosunku do swojego wzrostu i położenia — mamy nieprzyjaciół potężnych i licznych na miarę wielkiego państwa — a jeżeli idzie o przyjaźń i o stosunki w świecie, są one na wyżynie dość średniego narodu. Dlatego, że w wymianie międzynarodowej — o tym przedmiocie mówił p. Premier, wspominając o niedomaganiach naszego bilansu handlowego — zajmujemy niestety ciągle jeszcze b. skromne miejsce z powodów, z których niektóre p. Premier dość wyraźnie podkreślił. Otóż należałoby oczekiwać, co więcej, jest to zadaniem najbliższej przyszłości, zadaniem b. pilnem, aby pod tym względem doszło do zmiany na lepsze i do bardziej stanowczego działania Rządu. W czasie rozstroju Państwa, kiedy rzeczywiście było kłopotliwą rzeczą reprezentowanie interesów narodu, kiedy trzeba było występować jako adwokat państwa zachwianego finansowo, utarła się w Polsce opinia, w sferach nie tylko sejmowych, ale i gdzieindziej, że polityka zagraniczna jest grą, jest adwokaturą, że albo mamy do czynienia ze zręczną grą i szczęśliwym graczem, albo nie, i zależnie od powodzenia czy niepowodzenia Sejm oceniał wartość ministrów.</u>
          <u xml:id="u-32.27" who="#StanisławBolesławBator">Otóż sądzę, że pod tym względem w rozumieniu polityki poczyniliśmy postępy. Wiemy że polityka zagraniczna jest zmaganiem się sił, że efekt zależy w dużej mierze najpierw od sił, jakie naród reprezentuje, następnie od energii całego rządu. Urząd spraw zagranicznych jest tylko jedną z funkcji polityki nawet w stosunku do państw innych. Otóż niestety pod tym względem nie słyszeliśmy, ani nie wiemy, ażeby był jakiś plan w Rządzie. I dlatego zrozumieją Panowie, że stronnictwo, które bardzo wiele troski i wysiłków poświęca właśnie sytuacji zagranicznej...</u>
          <u xml:id="u-32.28" who="#komentarz">(P. Ballin: Kieszeni własnej.)</u>
          <u xml:id="u-32.29" who="#StanisławBolesławBator">Kolego! Jest to naprawdę obelga, ale dla tych, którzy Pana rozumu i sumienia uczyli.</u>
          <u xml:id="u-32.30" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-32.31" who="#StanisławBolesławBator">Otóż, proszę Panów, zrozumie Wysoki Sejm, że Związek Ludowo-Narodowy w tak poważnej sprawie, nie mając dotąd od Rządu ani deklaracji, ani nawet zapowiedzi, musi z niepokojem patrzeć, jak będzie wyglądała nasza polityka zagraniczna wobec tych zagadnień, które nas oczekują. Więc ponieważ przedmówca już postawił nawet pewne postulaty w stosunku do Rządu, pozwolę sobie, nie nadużywając cierpliwości Wysokiej Izby, przedstawić choć te zadania, które nawet na miarę naszych środków, na miarę naszych sił powinny być traktowane z większą energią, a co do których niestety nie mamy dokładniejszych wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-32.32" who="#StanisławBolesławBator">Przypatrzmy się, dlaczego w ciągu paru lat zmieniła się do tego stopnia, przynajmniej pozornie, opinia świata i zachowanie świata w stosunku do nas. Jeszcze kilka lat temu uważano za największe zdarzenie Europy nowoczesnej odbudowanie Państwa Polskiego. Pod tym względem, wydawało się, opinia między zwycięzcami, między aliantami, była prawie powszechna. Skoro Niemcy oponowali, że dla odbudowania Polski chce się odebrać ich największe skarby przemysłowe, jak kopalnie górnośląskie, że chce się podzielić obszar państwa niemieckiego na dwoje, wówczas odpowiedziano im na to, że odbudowa Polski jest wypadkiem historycznym zbyt wielkiej wagi i że zrozumiałą jest rzeczą, że duże i rozległe nawet interesy, które na niewoli Polski wyrosły, obecnie muszą być pominięte i doznają szkody. Tymczasem dziś okazuje się, że właśnie z tej samej strony jest tendencja zupełnie inna, że właśnie wolność i całość narodu Polskiego jakoby stała na drugim planie w stosunku do ambicji państwa niemieckiego.</u>
          <u xml:id="u-32.33" who="#StanisławBolesławBator">Jeżeli się przypatrzymy sprawie bliżej, to do rzeczywistego i niebezpiecznego przeobrażenia opinii doszło właściwie w jednem państwie, mianowicie w Wielkiej Brytanii. Tam, gdzie w czasie zawierania pokoju, opinia nie była wprawdzie jednolita, bo ciągle były dwie opinie, ale gdzie przeważała opinia, wynikająca ze zwycięstwa, gdzie przeważało pragnienie stworzenia nowego porządku na świecie, tam dziś niestety przeważa chęć przeciwstawienia potężnej dziś Francji równie potężnych, a o ile możności potężniejszych jeszcze Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-32.34" who="#StanisławBolesławBator">Natomiast — i o tem musimy pamiętać, bo z tego wynikają konsekwencje praktyczne — słabość Europy, a tem samem zagrożenie narodów wolnych polega na nieobecności Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, bez interwencji amerykańskiej zarówno wojennej jak i politycznej nie doszłoby prawdopodobnie do odbudowania Polski w tych granicach, w których jest zdolna do życia. Dzięki interwencji Ameryki mimo kompromisów i półśrodków doszło jednak do odbudowania Państwa Polskiego w całości. Ponieważ dziś interwencji Ameryki zabrakło, narody wolne to znaczy zarówno świeżo wyzwolone jak i te, które były zagrożone przez najazd niemiecki, nie czują się obecnie bezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-32.35" who="#StanisławBolesławBator">I musimy pamiętać, że póki Ameryka będzie w Europie nieobecna, ten stan rzeczy jaki został stworzony w Wersalu, będzie zagrożony, dlatego że tych sił, które ten stan stworzyły, dziś w Europie niema.</u>
          <u xml:id="u-32.36" who="#StanisławBolesławBator">W przemówieniu p. Premiera mamy bardzo cenne przypomnienie na ten właśnie temat, że mimo zepsutych stosunków z Ameryką, jakkolwiek kredyt moralny naszego Państwa został tam zrujnowany zarówno w całym kraju, jak zwłaszcza w koloniach polskich, udało się Rządowi ten kredyt częściowo odzyskać. I właśnie z ust p. Premiera słyszeliśmy, że dzięki pożyczce amerykańskiej, która napłynęła w samą porę, udało się nam ustalić program odbudowy kraju, a także przetrwać bardzo ciężki przednówek. Otóż pozwolę sobie wyrazić życzenie, żeby ten pierwszy sukces zachęcił Rząd do dalszego działania pod tym względem. Jest to rzeczywiście zawstydzające dla Rządu, że z tym krajem, w którym mieszka około 5 milionów ludzi urodzonych w Polsce, lub z Polski pochodzących, stosunki nasze są tak słabe, że po pierwszych próbach z r. 1919 i 1920, kiedy okręty amerykańskie zajeżdżały do Gdańska, kiedy zanosiło się rzeczywiście na ożywione stosunki między Ameryką a Polską, doszło prawie do zupełnego zerwania. Jest to jedna z głównych przyczyn słabości naszej ekonomicznej i politycznej, zaniedbania które popełniły poprzednie rządy, a które wielki czas jest naprawić.</u>
          <u xml:id="u-32.37" who="#StanisławBolesławBator">Przechodzę do drugiego tematu. Wiedzą Panowie, co ułatwiło naszym przeciwnikom stwarzanie niepokoju około Polski. Ile razy sytuacja na świecie zaczęła być niewyraźna, pojawiały się odrazu głosy to o pogotowiu bolszewickiem na granicach Polski, to znowu o marszu w stronę Rumunii, to o jakiejś ruchawce na terytorium Polski. Starano się wydymać i nadawać jak największy rozgłos każdemu napadowi bandyckiemu. I jeżeli w Ameryce np. tak późno uzyskaliśmy kredyt, przyczynę należy przypisać głównie temu, że z wielką uporczywością, z ogromnemi wysiłkami, z wielkim nawet nakładem pieniędzy starano się wyzyskiwać wszelkie fakty rzeczywiste, a nawet starano się w potrzebie fakty zmyślać, ażeby kredyt nasz zagranicą rujnować. Otóż my, nauczeni tem doświadczeniem, musimy pamiętać, że jeżeli ktoś robi alarmy około stosunków polsko-sowieckich, jeżeli krzyczy, że nam każdej chwili grozi najazd Sowietów, że to jest ulubiony motyw, na którym grają nasi nieprzyjaciele. Oczywiście obowiązkiem Rządu, godnego tego imienia, jest utrzymywanie bezpieczeństwa naszej wschodniej granicy, zarówno bezpieczeństwa wewnętrznego, jak i wojskowego. Jednak na trzeźwo przecież musimy przyznać, że naprawdę byłoby fantazją literacką mówić dziś o spółce wojskowej lub politycznej między Hindenburgiem i Sowietami. Sowiety zawarły pokój niegdyś z rządem niemieckim, wtedy, kiedy na czele armii niemieckiej stał Hindenburg, ale przecież pamiętają Panowie, że to był traktat pokoju, ale bynajmniej nie porozumienie i wiadomo, jak zręcznie bolszewicy wyzyskali ten traktat. Otóż jedna i druga strona wyniosła doświadczenie z tej pierwszej próby współpracy, które naturalnie nie pozostanie bez rezultatów. Trzeba przyznać, że bodaj, że pierwszym czynem naszego Ministra Spraw Zagranicznych było wprowadzenie pewnego uspokojenia pod tym względem. Ze strony Sowietów takie, nie chcę powiedzieć, zaczepki, ale okazje zdarzają się dość często i przypadek zdarzył, że właśnie, bodaj że w pierwszym tygodniu urzędowania obecnego Ministra zdarzyła się taka okazja. Otóż konstatuję ze szczerą radością, że wbrew dawniejszym nastrojom wbrew temu, co pewna część prasy do niedawna jeszcze lubiła pisać, Minister Spraw Zagranicznych nie uległ w tym wypadku zaczepce i niezawodnie taktyce jego należy przypisać, że od tego czasu incydentu poważniejszego sowiecko-polskiego nie było. Jest to dużo, jest to prawdziwy krok naprzód wobec tego, że kiedyś, nie tak dawno, w Polsce były pod tym względem inne przyzwyczajenia i słabości naprawdę niebezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-32.38" who="#StanisławBolesławBator">Ale nie jest to wszystko. Proszę Panów uświadomić sobie to położenie, które rzuca się w oczy i popatrzeć na wartość naszej przyjaźni ze stanowiska naszych przyjaciół, choćby ze stanowiska francuskiego. Co jest wart sojusz z Polską, jeżeli cały świat jest przekonany, że w każdej chwili przy lada okazji Polska może być i będzie prawdopodobnie napadniętą przez Niemcy i Sowiety? Czy wobec tego, ważnem i pilnem zadaniem polityki polskiej nie powinna być walka z tym przesądem, który się w całym świecie już rozszerzył? Jeżeli Polska jest jedynym krajem, który wobec Rosji i żywiołu rosyjskiego nie stara się okazywać życzliwości, przynajmniej zewnętrznie komuż to przynosi szkodę, jeżeli nie nam. Jeżeli w Europie jest z górą milion emigracji rosyjskiej, prawdziwych upiorów przeszłości, dlatego, że te upiory już nie odżyją w tej postaci, gdy my okazujemy dąsy wobec upiorów, komuż to przynosi szkodę, jeżeli nie Państwu, imieniu polskiemu? Trochę wielkoduszności byłoby naprawdę znacznie więcej na miejscu. Oczywiście daleko poważniejszą rzeczą jest stosunek do rządu rosyjskiego, do tego rządu, który siedzi w Moskwie pod tym względem nie wszystko zależy od naszej dobrej woli. Jedną z prób będzie święto 1 maja, na które są podobno zapowiedziane wielkie popisy wojskowe sił komunistycznych w różnych stolicach Europy. Zobaczymy, czy Sowiety mają zamiar w tym dniu dobrać się specjalnie do nas, w każdym razie będzie to i dla widoków stosunków sąsiedzkich z Rosją na przyszłość bardzo pouczające.</u>
          <u xml:id="u-32.39" who="#StanisławBolesławBator">Proszę Panów! Pozostaje jednak najważniejsza rzecz: są to stosunki z temi krajami, które narówni z nami są zagrożone przez najazd niemiecki. Więc konstatuję jeszcze raz z radością, że pierwszy krok został zrobiony, że życzliwe rady rządu francuskiego zostały nareszcie wysłuchane. Późno wprawdzie, lecz nie zapóźno. I pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że przy rzeczywistym i poprawnem współdziałaniu między Sejmem a Rządem za tym krokiem pójdą i dalsze. Z żalem trzeba skonstatować jednak, że narazie są tylko życzenia i deklaracje z naszej strony, ale że ten czynnik konstytucyjny, który prowadził politykę, dotąd milczy.</u>
          <u xml:id="u-32.40" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#LeonPluciński">Głos ma p. Rudziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#EustachyRudziński">Proszę Panów! Przy debacie ogólnej nad budżetem poruszyłem między innemi także sprawy zakresu naszej polityki zagranicznej. To moje przemówienie zostało zaszczycone streszczeniem, umieszczonem w „Kurierze Polskim”, które nic wspólnego z myślą przewodnią przemówienia nie miało, ale które natomiast musi być oceniane nie inaczej, jak pewnego rodzaju szantaż polityczny.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#EustachyRudziński">W przemówieniu swojem krytykowałem skład personalny naszych placówek zagranicznych. Miedzy innemi dawałem charakterystykę ministra pełnomocnego Polski w Londynie, p. Skirmunta. Wyraziłem zdanie, że przedstawiciel Polski, którego jedynym sukcesem przez dłuższy okres działalności w Londynie było to, że doczekaliśmy się od Anglii przychylnych objawów co do propozycji Niemiec, zmierzających do rewizji naszych granic, że ten poseł w sposób zupełnie dostateczny wykazał nieudolność na tak odpowiedzialnej placówce. Atoli „Kurier Polski”, organ p. Rosnera, pozwolił sobie zatytułować moje przemówienie nagłówkiem o zerwaniu stosunków z Anglią, insynuując mi, jakobym domagał się tego, ażeby Polska zerwała stosunki z Anglią. Dla tych panów z „Kuriera Polskiego”, dla p. Rosnera żadnej roli nie odgrywają stenogramy sejmowe, natomiast puszczanie się na tego rodzaju szantaż jest dla tego pisma rzeczą zwykłą.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#komentarz">(Głos: To jest organ rządowy)</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#EustachyRudziński">W związku z tą sprawą wypada zwrócić uwagę na to, jak dalece ujemnym czynnikiem są niektóre organy naszej prasy. W naszej pracy nad zdobyciem prestigu dla Rzeczypospolitej Polskiej wchodzą w grę bardzo różnorodne czynniki, ale niewątpliwie jednym z ważkich czynników jest poziom, na jakim stoi prasa. I proszę Panów, widzimy specjalną politykę niektórych czynników oficjalnych, zmierzającą do popierania tych, lub innych organów prasy. Można to odnieść przedewszystkiem do niektórych dzienników z t. zw. nowej prasy. Powoduje to tę okoliczność, że krytyka, przejawiana w tych dziennikach, stoi na poziomie zdobywania tych, czy innych względów osób oficjalnych, które dany dziennik popierają, natomiast niezależna prasa, można to powiedzieć o starej prasie, bez względu na jej kierunek, czy to prasa lewicowa, czy prawicowa, która nie korzysta z tego rodzaju źródeł zasiłków czy pomocy i której poziom, ogólnie biorąc, jest niezrównanie wyższy od poziomu tych nowokreowanych dzienników, ta prasa jest nieraz postawiona z tego tytułu w sytuacji bardzo trudnej. Otóż proszę Panów, jeżeli tego rodzaju działalność naszej prasy staje się zjawiskiem dość normalnem, to niewątpliwie można stwierdzić, że organ taki szkodzi interesom Państwa, nie mówiąc już o poziomie etycznym i umysłowym, na jakim tego rodzaju piśmidła stoją.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#komentarz">(Głos: Niech Pan wymieni, co to za piśmidła?)</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#EustachyRudziński">Nie mam dostatecznej ilości czasu, aby bliższej analizie poddać budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W odniesieniu do p. Ministra Skrzyńskiego mogę powiedzieć, że jest to bodaj pierwszy minister, który w swojej działalności może się poszczycić dość poważnemi sukcesami.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#komentarz">(Głos: Byli i inni też)</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#EustachyRudziński">Można jednak stwierdzić, że te sukcesy p. Ministra Skrzyńskiego byłyby niewątpliwie o wiele poważniejsze i wydatniejsze, gdyby p. Minister Skrzyński opierał się na 2 zasadniczych czynnikach. Jeden z nich — to jakaś stała, wyraźna, nie zygzakowata linia polityczna, a drugi — to aparat personalny, który p. Minister Skrzyński zmuszony jest tolerować. Proszę Panów, oddawna wiemy, że aparat Ministerstwa Spraw Zagranicznych pozostawia niezmiernie wiele do życzenia, że stopień jego organizacji daleki jest bardzo od tego, na jakim stoją takie urzędy zagranicą, a dzieje się to głównie dzięki temu, że dobór ludzi na odpowiednie stanowiska nie odbywa się wedle miary uzdolnienia, ale jest dyktowany bardzo różnorodnemi względami, zwłaszcza wpływami pewnej mafii, która tam odgrywa role decydującą. Jest tam dobór ludzi z punktu widzem a partyjnego sharmonizowany i zgrany ze sobą i czynnikiem decydującym zazwyczaj nie są kwalifikacje, ale dogodzenie stronnictwom prawicowym. P. Minister Skrzyński od tej linii nie zboczył i skutkiem tego jego aparat pozostawia bardzo wiele do życzenia.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#komentarz">(Głos na ławach centrum: On jest z urodzenia prawicowiec!)</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#EustachyRudziński">I tem można tłumaczyć, proszę Panów, że na placówkach zagranicznych...</u>
          <u xml:id="u-34.10" who="#komentarz">(Głos: To hrabia prawicowy.)</u>
          <u xml:id="u-34.11" who="#EustachyRudziński">... nieraz tak pierwszorzędnych, jak Londyn i Paryż, ciągle świecą triumfy nieudolności przedstawiciele mężowie zaufania obozu prawicowego.</u>
          <u xml:id="u-34.12" who="#EustachyRudziński">Swego czasu, gdy te rzeczy poruszałem na Komisji Spraw Zagranicznych, p. kolega Stroński zarzut mi czynił, że nie opieram swej krytyki na jakichś rzeczowych podstawach. Sądzę, że p. pos. Stroński chyba widzi dostateczne podstawy w sukcesach, jakie osiąga p. Skirmunt, sądzę, że już chyba i dla Panów nie ulega najmniejszej wątpliwości, że p. Stroński nie tylko Polsce sławy nie przysparza,...</u>
          <u xml:id="u-34.13" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-34.14" who="#EustachyRudziński">... przepraszam. Panowie mi przeszkadzacie, i skutkiem tego...</u>
          <u xml:id="u-34.15" who="#komentarz">(Głos: To teraz pewnie znowu będzie Skrzyński)</u>
          <u xml:id="u-34.16" who="#EustachyRudziński">Niech Panowie mi tylko nie przeszkadzają, to będzie ten kto powinien być, zresztą nie wiem, czym się tak dalece pomylił,...</u>
          <u xml:id="u-34.17" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Mam wrażenie że nie.)</u>
          <u xml:id="u-34.18" who="#EustachyRudziński">... ale chciałem mówić o p. Skirmuncie. Więc p. Skirmunt nie tylko Polsce sławy nie przysparza, ale także i Panom, którzy go uważacie za swego męża zaufania. Tak samo co do p. Chłapowskiego. Gdy poddamy analizie bieg spraw w polityce międzynarodowej ostatniego okresu, dowodnie stwierdzić musimy, że nieudolność tych panów w wysokim stopniu przyczyniła się do tego, że te sprawy wyglądają tak, a nie inaczej.</u>
          <u xml:id="u-34.19" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Skąd się Pan na tem rozumie?)</u>
          <u xml:id="u-34.20" who="#EustachyRudziński">Od Pana się nauczyłem.</u>
          <u xml:id="u-34.21" who="#komentarz">(Głos na lewicy: To musiał być kiepski nauczyciel. Głos na prawicy: Ja tego nie umiem)</u>
          <u xml:id="u-34.22" who="#EustachyRudziński">Pozatem p. Minister Skrzyński, mojem zdaniem, bardzo małą wagę przypisuje rozwojowi spraw w naszej polityce wewnętrznej, które jednakże bardzo poważny wpływ na ogólny bieg polityki zagranicznej wywierać muszą. To negliżowanie zagadnień, związanych z unormowaniem naszego wewnętrznego życia w odniesieniu do mniejszości narodowych, musi się mścić na terenie polityki zagranicznej. Dopóki Polska nie unormuje tych zagadnień, dopóki nie staniemy na stanowisku, że przedstawiciele mniejszości narodowych są równouprawnionymi obywatelami Rzeczypospolitej,...</u>
          <u xml:id="u-34.23" who="#komentarz">(Głos na prawicy: To już Konstytucja mówi.)</u>
          <u xml:id="u-34.24" who="#EustachyRudziński">... dopóki nie zrealizujemy postulatów naszej Konstytucji w odniesieniu do wszystkich obywateli, dopóty ta sprawa będzie bardzo poważną zawadą w odnoszeniu sukcesów na terenie polityki międzynarodowej.</u>
          <u xml:id="u-34.25" who="#EustachyRudziński">Tak samo muszę zwrócić przy sposobności, chociażby wkrótce uwagę, że w wysokim stopniu zaniedbane są sprawy, związane z nasza emigracją, że nasze placówki zagraniczne są dalekie od tego, ażeby ujmowały całokształt tych zagadnień w odpowiedni sposób, ażeby miały jakieś wytyczne linie polityki w odniesieniu do bardzo licznych rzesz ludności polskiej, zamieszkujących bądź Francję, bądź inne kraje. Pominę już kwestię bardzo istotną, która tak często bywa podnoszona, mianowicie kwestie propagandy. Nie będę powtarzał zarzutów, albowiem to są pewniki przez wszystkich uznawane. Otóż, mając tę wielką trudność, ażeby rozwinąć należytą krytykę całokształtu tych spraw, na ten tylko moment zwróciłem uwagę.</u>
          <u xml:id="u-34.26" who="#EustachyRudziński">Stosunek nasz do p. Ministra pragniemy określać miarą interesu państwowego i musimy stwierdzić, że tego interesu państwowego nie możemy zamknąć w koncepcjach hołdowania w rozmaitych posunięciach personalnych czy ogólnych ideologii jednego tylko obozu, w tym wypadku obozu reakcyjnego i pod tym względem p. Minister zawsze spotka się z naszą krytyką i surową oceną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#LeonPluciński">Głos ma p. Dmitrijuk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WasylDmitryjuk">Wysoki Sejmie! Polska polityka zagraniczna w stosunku do narodu ukraińskiego, który nie z własnej woli znalazł się w granicach Polski, polega na tem, ażeby pokrywać przed zagranicą niezdrową, wrogą i szkodliwą politykę wewnętrzną polską względem narodu naszego. Ona polega na tem, ażeby faktyczny, rozpaczliwy stan narodu naszego w Polsce przedstawić w nieprawdziwem świetle. Ministerstwo Spraw Zagranicznych stara się, ażeby żaden głos rozpaczy narodu ukraińskiego w Polsce nie był usłyszany zagranicą. Niestety, rozpacz narodu naszego tu jest tak wielka i głos tej rozpaczy tak duży, że zwraca na siebie uwagę zagranicy. Eksterminacyjna polityka wewnętrzna Polski w stosunku do narodu ukraińskiego, jak i do innych niepolskich narodowości w Polsce, która polega na zniszczeniu ich, wyraża się okropnemi prześladowaniami wszystkiego, co nie jest polskie, szczególniej co jest ukraińskie. Codzienne objawy tego prześladowania, liczne aresztowania, nieludzkie katowania w aresztach policyjnych i więzieniach, znalazły już swój oddźwięk zagranicą. Zjawił się protest wybitnych działaczy politycznych zagranicznych przeciw białemu terorowi w Polsce. Czynniki polityczne polskie, zamiast zmienić swój system rządzenia wewnątrz Polski, zamiast zrzec się polityki „zniszczenia Rusi” i innych narodowości zaczęły podawać zagranicy nieprawdziwe sprostowania.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#WasylDmitryjuk">Faktyczne niewykonywanie traktatu o mniejszościach w sprawach kulturalnych, świadome niedawanie narodowi ukraińskiemu możności kulturalnego rozwoju, p. Minister Skrzyński przedstawia zagranicą naopak. Twierdził on tam, że naród nasz w Polsce ma więcej, niż daje traktat. Powołuje się na t. zw. ustawy językowe, które nie tylko nie dają narodowi naszemu swobody rozwoju kulturalnego, ale przeciwnie wydane zostały celem hamowania tego rozwoju. Temi ustawami Minister Skrzyński stara się pokazać zagranicy, jakie wielkie dobrodziejstwa wykazuje Polska dla narodu ukraińskiego i białoruskiego. A czy powiedział i czy powie kiedy minister czy kto inny z polskich polityków zagranicą że nawet i te niedołężne ustawy językowe żadnego zastosowania nie mają i to nie z winy narodu ukraińskiego czy białoruskiego, lecz jedynie z winy Rządu polskiego, który wydał te ustawy i rozporządzenia wykonawcze do nich, tylko dla oka ludzkiego z tem, żeby one w życie nigdy wprowadzone nie zostały?</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#WasylDmitryjuk">Czy powie kto z polityków polskich zagranicą, że uniwersytetu ukraińskiego dla kilkumilionowego narodu ukraińskiego w Polsce niema i niewiadomo czy kiedy będzie, bo Rząd polski nie chce go dać? Czy poinformują politycy polscy zagranicę o tem, że ukraińskie szkolnictwo powszechne i średnie w Polsce znajduje się w stanie opłakanym i że Rząd polski nie tylko nie troszczy się o to, ale przeciwnie świadomie niszczy je? Objawy protestu przeciw bezprawnemu położeniu narodu ukraińskiego w Polsce politycy polscy starają się zagranicą przedstawić jako akcję bolszewicka. I tak ze wszystkiem, we wszystkich dziedzinach życia.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#WasylDmitryjuk">Klub Ukraiński nie może mieć zaufania do Rządu i do Ministra Spraw Zagranicznych i głosować będzie przeciw budżetowi Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#WasylDmitryjuk">Wnoszę: „W części 5 w budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych w dziale 5 — fundusze specjalne — paragrafy: 10 fundusz dyspozycyjny 2.694 800 zł. § 12 propaganda ekonomiczna 525.000 zł. § 13 propaganda kulturalna 700.000 zł. § 14 propaganda prasowa i wydawnictwa 325.000 zł. — skreślić”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#LeonPluciński">Z powodu spóźnionej pory odraczam dalszy ciąg rozprawy do jutra. Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#LeonPluciński">Interpelacja p. Ostrowskiego i tow. z klubu P. S. L. do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie grzywien szkolnych.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#LeonPluciński">Interpelacja p. Hartglasa i tow. z Koła Żydowskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie zachowania się policji.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#LeonPluciński">Interpelacja p. Janeczka i tow. z klubu P. S. L. w sprawie nałożenia przez wojewodę kieleckiego za wysokiego czynszu dzierżawnego za 18 mórg łąk państwowych, wydzierżawionych przez mieszkańców wsi Siczki gmina Jedlnia, pow. kozienickiego.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#LeonPluciński">Interpelacja p. Janeczka i tow. z klubu P. S. L. Piast do p. Ministra Robót Publicznych w sprawie rujnowania szosy idącej z Kozienic do Bakowca w pow. kozienickim.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#LeonPluciński">Interpelacja posłów Klubu Ukraińskiego do pp. Ministrów: Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych w sprawie bezprawnego zaaresztowania w dniu 1 i 4 kwietnia 1925 r. i zatrzymania przez władze śledcze policyjne we Włodzimierzu 6 Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#LeonPluciński">Interpelacja p. Pasickiego i tow. z klubu P. S. L. do p. Ministra Robót Publicznych w sprawie praktyk, wykonywanych w Samborze przez inżyniera Batyckiego, kierownika państwowego urzędu drogowego.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#LeonPluciński">Interpelacja p. Pasickiego i tow. z klubu P. S. L. do pp. Ministrów Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Spraw Wewnętrznych w sprawie odebrania prawa patronatu gminie Mistkowice, pow. Samborskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#LeonPluciński">Interpelacje te odeślę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#LeonPluciński">Wpłynęły następujące wnioski:</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#LeonPluciński">Wniosek p. Widoty i tow. z klubu P. S. L. w sprawie przyjścia z pomocą ludności, nawiedzonej klęską pożaru w gminie Chorostków, pow. kopyczynieckiego, woj. tarnopolskiego — odsyłam do Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#LeonPluciński">Wniosek p. ks. Matusa i tow. ze Zw. Lud.-Nar. w sprawie udzielenia pomocy przez Rząd ludności gminy Chorostków. pow. kopyczynieckiego, woj. tarnopolskiego, w której spłonęły 203 budynki — odsyłam do Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#LeonPluciński">Proponuję odbyć następne posiedzenie jutro o godz. 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#LeonPluciński">Ustne sprawozdanie Komisji Budżetowej o prowizorium budżetowem na czas od 1 maja do 30 czerwca 1925 roku (druk nr 1879).</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#LeonPluciński">Sprawozdanie Komisji Skarbowej o poprawkach Senatu do projektu noweli do ustawy o rozbudowie miast (odbitka roneo nr 176).</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#LeonPluciński">Sprawozdanie Komisji Skarbowej w sprawie noweli do ustawy o finansach komunalnych (odbitka roneo nr 176 i druk nr 1761).</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#LeonPluciński">Sprawozdanie Komisji Skarbowej o wniosku posła Rzepeckiego i kol. z dnia 12 grudnia 1924 r. oraz o projekcie rządowym ustawy, dotyczącej przerachowania pożyczek państwowych (druki nr 1817, 1622 i 1697).</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#LeonPluciński">Sprawozdanie Komisji Skarbowej o wniosku posła Diamanda w sprawie odszkodowania dla robotników i pracowników przedsiębiorstw spirytusowych, którzy z powodu wprowadzenia monopolu spirytusowego stracili zajęcie (druk nr 1773 i 1717).</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#LeonPluciński">Sprawozdanie Komisji Ochrony Pracy o wniosku posła Ossowskiego i tow. w przedmiocie zmian w rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej o zastosowaniu złotego do obliczenia wkładek (premij), jakoteż świadczeń pieniężnych (rent) (druk nr 1865 i 1590).</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#LeonPluciński">Głosowanie nad częściami 1, 2, 3, 4 i 13 preliminarza budżetowego i dalszy ciąg dyskusji nad częścią 5 preliminarza (Min. Spraw Zagranicznych) (druk nr 1800).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#PSkrzypa">Proszę o głos w sprawie porządku dziennego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#LeonPluciński">W sprawie porządku dziennego głos ma p. Skrzypa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#PSkrzypa">Jest kilka wniosków nagłych, które, aby nie straciły na swej wartości, należałoby postawić na najbliższym porządku dziennym. Ze względu na to, że wniosków tych jest sporo, prosiłbym postawić je razem tak, aby wszystko w ciągu godziny zostało załatwione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#LeonPluciński">Jest propozycja p. Skrzypy, aby na porządku obrad jutrzejszego posiedzenia umieścić wnioski nagłe.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy odłożyć na piątek, a nie umieszczać na jutrzejszym porządku obrad)</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#LeonPluciński">Wobec głosów, które słyszę, zapytuję Izbę, czy zgadza się na moją propozycję co do porządku obrad? Nie słyszę sprzeciwu, porządek obrad uważam za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>