text_structure.xml 194 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 25 przed południem.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">Przedstawiciele Rządu Minister Stanisław Tugutt, Minister Spraw Wewnętrznych Cyryl Ratajski, Kierownik Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Jan Zawidzki.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">Podsekretarze Stanu W Prezydjum Rady Ministrów Władysław Studziński, w Ministerstwie Rolnictwa i Dóbr Państwowych Józef Raczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MaciejRataj">Otwieram posiedzenie. Protokół 186 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 187 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Harasz i Ledwoch. Listę mówców prowadzi p. Ledwoch.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#MaciejRataj">Posłowie: Czerniewski, Sokolnicka, Kochanowicz, Rogula, ks. Stankiewicz, Taraszkiewicz, Jeremicz, Owsianik, Wołoszyn, Miotła, Rak-Michajłowski, Antoni Wasyńczuk i Brzostowski usprawiedliwiają swą nieobecność w Sejmie. Udzieliłem urlopów posłom: Holeksie na 2 dni, Paszczukowi i Federbuschowi na 3 dni, Fiechockiemu na 4 dni, Prystupie na 7 dni.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#MaciejRataj">Poseł Trepka prosi Izbę o udzielenie urlopu na 10 dni. Nie słyszę protestu, uważam, że na udzielenie urlopu Izba zgadza się.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#MaciejRataj">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt pierwszy: dalsza rozprawa nad sprawozdaniem Komisji Spraw Zagranicznych i Konstytucyjnej o projekcie ustawy o zatwierdzeniu konkordatu ze Stolicą Apostołską (druk nr. 1811, 1735).</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Skrzypa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PSkrzypa">Proszę panów! Konkordat nie dotyczy nieomylności t. zw. Ojca św.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MaciejRataj">Panie Pośle Skrzypa! Proszę Pana przy pierwszych słowach, żeby pan zechciał uszanować w swojem przemówieniu wierzenia bardzo znacznej części tej Wysokiej Izby.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PSkrzypa">Konkordat nie dotyczy również li wierzeń, któremi się straszy łatwowiernych.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PSkrzypa">Głównej treści konkordatu nie stanowi bynajmniej troska o sprawy związane z t. zw. zbawieniem duszy: wręcz odwrotnie, chodzi tu o rzeczy wybitnie doczesne, o wszystko to, co zmierza ku wzmocnieniu i rozszerzeniu władzy kleru, jak również ku zwiększeniu uposażenia tego kleru. My, komuniści. uważamy za swój obowiązek wystąpić tu w obronie interesów robotników i chłopów, przeciw którym jest wymierzony konkordat.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#PSkrzypa">Nie jest to wypadek, że prawica tak gorliwie popiera kler, albowiem w odwiecznej walce posiadaczy z masami pracującemi religia zawsze była i jest do dnia dzisiejszego jednym z najpotężniejszych oręży reakcji. Wszystkie religie na święcie spełniały to samo zadanie społeczne, katolicyzm jednak sztukę opanowywania mas i poddawania ich rozkazom kapitalistów i obszarników doprowadził do niebywałej doskonałości.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#PSkrzypa">Dla burżuazji kościół jest wręcz niezastąpionym sojusznikiem. Partie takie, jak N. P. R., P. P. S. lub Wyzwolenie, choć bardzo wiernie służą burżuazji, chociaż wszystkich sił dokładają, aby otumanić masy pracujące i zwalczać rewolucyjne dążeniu chłopów i robotników, nawet równać się nie mogą swemi wpływami z kościołem. Jeden dobry proboszcz dzięki tradycji i doskonałej organizacji kościelnej skuteczniej walczy z robotnikami i chłopami, niż cała gromada zdrajców i ugodowców w szeregach robotniczych i chłopskich. Stąd zdecydowany klerykalizm burżuazji polskiej. Ks. Nowakowski w swojem przemówieniu twierdził, że kler nie da przejść nad sobą do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#komentarz">(P. ks. Styczyński: l tego nikt się nie obawia.)</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#PSkrzypa">Zapomniał jednak ks. poseł Nowakowski, że jednocześnie z istnieniem międzynarodówki klerykalnej istnieje również międzynarodówka czerwona.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#PSkrzypa">Burżuj i obszarnik polski dopiero wtedy śpi spokojnie, gdy wie, że ksiądz czuwa nad sumieniami chłopów i robotników.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#PSkrzypa">Celem konkordatu Polski z Watykanem jest właśnie wzmocnienie pozycji kleru katolickiego w jego walce z wyzwoleńczemi dążeniami mas. W całej rozciągłości przeprowadzono tu zasadę wzajemnej solidarności, wychodząc z założenia, że im większą będzie władza kleru nad masami pracującemi, tem trwalsze będą podstawy ustroju kapitalistycznego wyzysku.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#PSkrzypa">Burżuazji spieszno było do zawarcia konkordatu z watykańską reakcją katolicką. Wyposażono więc p. Stanisława Grabskiego, wybitnego przywódcę wojującego endectwa, w rozległe pełnomocnictwa, upoważniając go do zawarcia umowy z Papieżem nie tylko w tajemnicy przed masami pracującemi, ale nawet bez przedstawieni projektu konkordatu Sejmowi i Rządowi. To też nawet, gdyby pewne sejmowe ugrupowania pseudo-lewicowe chciały wprowadzić do konkordatu pewne zmiany, zrobić tego nie mogą, bo są zmuszone albo przylać konkordat w brzmieniu, podpisanem przez delegata Rządu p. Grabskiego, albo też muszą go w całości odrzucić.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#PSkrzypa">Podpisanie konkordatu rzuca również ciekawe światło na całokształt ustawodawczej działalności rządzącej w Polsce burżuazji. Od dłuższego czasu ulubioną piosenką panów demokratów z P. P. S. i Wyzwolenia było hasło wykonywania Konstytucji. Powoływano się przy tem na art. 126 Konstytucji, który przewiduje wydanie szeregu ustaw wykonawczych, oraz stanowi, że: „wszelkie istniejące obecnie przepisy i urządzenia prawne, niezgodne z postanowieniami Konstytucji, będą najpóźniej do roku od uchwalenia Konstytucji przedstawione ciału ustawodawczemu do uzgodnienia z nią w drodze prawodawczej”.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#PSkrzypa">I oto po czterech latach, które upłynęły od uchwalenia tej sławetnej Konstytucji. Rząd p. p. Grabskiego - Tugutta spostrzegł się. że nareszcie należy przystąpić do jej wykonywania. Ale naturalnie nawet przez głowę mu nie przeszło, że znieść trzeba sprzeczne z wyraźnemi postanowieniami Konstytucji artykuły kodeksów-carskich, że urzeczywistnić należy szumnie obiecane wolności słowa, prasy, zgromadzeń, zawiązania stowarzyszeń itd.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#PSkrzypa">Wszak Rząd i Sejm burżuazyjny są po to, aby nawet swoje własne ustawy łamać wówczas, kiedy to przynieść może szkodę masom pracującym, a korzyść kapitalistom. Nadal więc stosuje się u nas wobec robotników i chłopów kagańcowe artykuły ustaw karnych, opracowanych przez rządy zaborcze, nadal wtrąca się do więzień tysiące bojowników wyzwolenia ludu pracującego za przekroczenie ustaw, ustanowionych przez Mikołajów, Wilhelmów, braciszków Józefów i im podobnych, z łaski Bożej koronowanych pasożytów. W wykonaniu zaś Konstytucji kuje się różne wyjątkowe i reakcyjne ustawy, jak opracowane już przez Rząd Grabskiego-Tugutta i wniesione do Sejmu ustawy o stanie wyjątkowym, o cudzoziemcach, o zgromadzeniach poselskich i t. d.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#komentarz">(Głos w centrum: Ale co to ma wspólnego z konkordatem?)</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#PSkrzypa">Bardzo dużo. Do rzędu tych ustaw i praw kagańcowych i reakcyjnych należy właśnie i konkordat.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#PSkrzypa">O konkordacie mówiono wiele z punktu widzenia interesów państwa burżuazyjnego. Poseł Czapiński usiłował przeciwstawić interes państwa burżuazyjnego interesowi kościoła. Jest to zupełnie błędne. Pomiędzy temi dwiema organizacjami niema sprzeczności interesów: Polskie Państwo burżuazyjne nieodzownie potrzebuje pomocy kościoła do walki z robotnikami i chłopami, kościół zaś korzysta z pomocy Państwa w swem dziele ogłupiania mas.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#PSkrzypa">Kościół katolicki, podjął się ważnego dla klas posiadających zadania obrony Polskiego Państwa burżuazyjnego przed chłopami i robotnikami, a także przed t. zw. mniejszościami narodowemu przed Ukraińcami, Białorusinami, Żydami. Niemcami.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Chłopi polscy, słysząc to, powiedzieliby napewno: Panie Boże, chroń mnie od przyjaciół, bo od nieprzyjaciół sam się obronię!)</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#PSkrzypa">Oczywiście w zamian za to Kościół zażądał obfitego wynagrodzenia przez przyznanie mu, szczególnie uprzywilejowanego stanowiska w Państwie, dostarczenie mu dużych dochodów, zapewnienie niemal zupełnej bezkarności dla jego agentów i przyznanie mu prawa uprawiania na terenie Państwa Polskiego swej własnej, kościelnej, międzynarodowej polityki.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#PSkrzypa">Konkordat zawarty został z namiestnikiem Chrystusa na ziemi, z namiestnikiem, którego zadaniem ma być troska o dobra duchowne...</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#komentarz">(Głos: Duchowe!)</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#PSkrzypa">...o życie pozagrobowe. Lwia cześć konkordatu wypełniają jednak bynajmniej! nie sprawy duszy; chodzi tu o sprawy najbardziej ziemskie, o zapewnienie księżom posiadłości ziemskich i o wyduszenie z kasy państwowej jak największych pensji dla kardynałów, arcybiskupów, biskupów, proboszczów, a nawet dla kleryków.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#PSkrzypa">Obszerny „załącznik A” szczegółowo ustala wysokość uposażenia duchowieństwa. Tam jednak me zostały uwidocznione sumy, które kler będzie pobierał. Niemniej kardynałowie otrzymywać mają 2.500 punktów, co znaczy 1.050 zł, oraz 800 zł na utrzymanie kapelanów (którzy wszak również dostają odpowiednie pensje z kasy państwowej), na utrzymanie powozów i t. d.; arcybiskupi dostają 2.000 punktów, czyli 840 zł...</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#komentarz">(P. Mianowski: A ile Pan dostaje?)</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#PSkrzypa">...plus 600 zł na utrzymanie kapelanów, powozów i t. d.; biskupi diecezjalni otrzymują 1700 punktów, czyli 714 zł, oraz 600 zł na utrzymanie kapelanów, powozów i t. d.; proboszczowie mają otrzymywać po 113 zł; wikariusze po 84 zł. zakonnicy 92 zł, profesorowie seminariów po 252 zł. nawet uczniowie seminariów po 52 zł.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#komentarz">(Głos: Ile Dzierżyński otrzymuje? Ile komisarze otrzymują? Inny głos: Oni nic nie otrzymują, tylko kradną.)</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#PSkrzypa">Rzecz jasna, że poza tein uposażeniem z kasy państwowej do kieszeni księży i zakonników wpływać będą jeszcze znaczne sumy, składane bezpośrednio przez wierne owieczki, pobierane z różnych opłat kościelnych i t. d. Niezależnie jednak od tego uposażenia, które wypłacane będzie przez Państwo duchownym różnych stopni, Państwo rok rocznie wydawać będzie: na uposażenie chórów i niższych urzędników kościelnych 63.298 zł, na emerytury dla księży i ich rodzin 383.413 zł, na koszta administracji kościelnej 750.940 zł, na zapomogi dla zakładów kościelnych 20.900 zł, na fundusz budowlany 1.016.000 zł, czyli razem 2.234.551 zł.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#PSkrzypa">Nie dość jednak na tem, konkordat zapewnia jeszcze olbrzymie uposażenie duchowieństwu w gruntach: tak np. dla biskupów i seminariów katolickich w samej Małopolsce ma być wydzielone 2.520 ha, w b. Kongresówce koło 5.000 ha, w b. zaborze pruskim 1620 ha i na t. zw. Kresach Wschodnich koło 1200 ha, co razem czyni po przeliczeniu na morgi koło 18.000 morgów. Głos: Ale, więcej Panie! Nie dość na tem, klasztorów, którym przysługuje zgodnie z konkordatem po 180 ha. co stanowi koło 320 morgów ziemi, jest w Polsce około 300: a więc klasztory zabierają ponad 90.000 morgów ziemi ornej. Probostw a, wraz z filiami, również mają otrzymać do 200.000 morgów. nie mamy w przybliżeniu statystycznych danych, dotyczących zakładów dobroczynnych i kongregacji, którym również konkordat przyznał po 180 hektarów, czyli po 320 morgów ziemi. Jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że ziemi kościelnej w Państwie Polskiem mamy do 400.000 morgów, których do 40% jest lasów, co stanowi 160.000 morgów,...</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#komentarz">(Głos: Kiepsko Pan liczy.)</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#PSkrzypa">... to mamy do rozparcelowania 210.000 morgów ziemi kościelnej. Natomiast zapotrzebowanie dla uposażenia samego tylko duchowieństwa wynosi ponad 300.000 morgów. Z tego wynika, że chłop ani jednego morga z ziemi kościelnej nie otrzyma, przeciwnie, jeszcze te ziemie, te dziesiątki tysięcy morgów, z których powinniśmy korzystać chłopi małorolni i bezrolni, zostaną przydzielone księżom, biskupom, kardynałom dla Ich uposażenia.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#PSkrzypa">A więc, chłopie, ciesz się, ks. Nowakowski obiecuje ci zbawienie w niebie, a dla siebie i sobie podobnych zabiera tu na ziemi setki tysięcy morgów i miliony złotych.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#PSkrzypa">Aby kler katolicki mógł z powodzeniem prowadzić swoje dzieło tumanienia mas, konkordat zapewnia mu znaczny wpływ na szkolnictwo. Wszystkie szkoły ludowe, a więc tak państwowe jak prywatne, zostają poddane pod bezpośrednią kontrolę kościoła. Ciekawe jest przytem, że burżuazja oddaje pod całkowitą opiekę kościoła szkoły t. zw. ludowe, przeznaczone dla chłopów i robotników.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Szkoły w Polsce są dla wszystkich.)</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#PSkrzypa">Na szkoły średnie księża mają już wpływ mniejszy i wreszcie ze szkół wyższych, uniwersytetów i politechnik zupełnie ich usunięto. Takie jest przynajmniej rzeczywiste praktyczne znaczenie art. 13 konkordatu. Artykuł ten oświetla w sposób właściwy klasowe cele konkordatu. Burżuazja oddała księżom w opiekę szkoły elementarne. Po co? Po to, ażeby dzieciom chłopskim i robotniczym można było wbijać w głowy bajki o stworzeniu świata w sześć dni, o Trójcy Św., o Niepokalanem Poczęciu...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MaciejRataj">Panie Pośle Skrzypa, zwróciłem już Panu uwagę na początku, że można krytykować konkordat, jak Pan uzna za stosowne, ale nie pozwolę nikomu dotykać uczuć, które choćby tylko dla części społeczeństwa w tej izbie reprezentowanego są święte, nie pozwolę krytykować i dotykać w sposób, w jaki się tego czynić nie powinno, żadnych wierzeń, czy to katolickich, czy jakichkolwiek innych.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PSkrzypa">Burżuazja oddala księżom w opiekę szkoły elementarne, żeby wychowywano dzieci chłopskie i robotnicze na bezwolne i posłuszne owieczki kleru. Wszakże ks. Nowakowski wczoraj zaznaczył, że idea katolicyzmu polega na posłuszeństwie. Jednocześnie wszakże burżuazja usiłuje własna młodzież stopniowo wyzwolić z pod opieki księży. I nie można się temu dziwić, bo gdyby uniwersytety i politechniki pozostawały pod kierownictwem księży, burżuazja ogłupiałaby sama siebie. A pamiętajmy, że uniwersytety i politechniki są nieomal że niedostępne dla synów chłopskich i robotniczych.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Głupstwa Pan opowiada, to w Rosji sowieckiej tak jest!)</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PSkrzypa">Jeżeli zanalizujemy pochodzenie społeczne studentów i porównamy procent studentów, synów robotników i chłopów do ogólnej liczebności ludności robotniczej i chłopskiej, to zobaczymy, że wybitnie uprzywilejowani są tu synowie burżuazji.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Pan się temi rzeczami napewno nie zajmuje!)</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#PSkrzypa">Najlepszym dowodem słuszności moich twierdzeń jest statystyka.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Ja lepiej to wiem, jak Pan.)</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#PSkrzypa">Burżuazja stosuje więc system tumanienia religijnego tylko do mas chłopskich i robotniczych, swoich własnych synków zaś, czyli tych, którzy mają rządzić krajem, stopniowo wyzwala z pod wpływu religijnego, nasycając ich podczas pobytu w gimnazjum i w uniwersytecie poczuciem klasowo-burżuazyjnych zadań społecznych, wtajemniczając ich w misteria burżuazyjnej sztuki rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(P. Szebeko: Bolszewicka sztuka rządzenia państwem — ta dopiero jest dobra.)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#PSkrzypa">Bolszewicka sztuka rządzenia państwem polega na tem, ażeby przyciągnąć do rządzenia państwem najszersze masy obszarników, to znaczy chłopów i robotników.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#komentarz">(Głos: Gdzie tak jest? w Rosji?)</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#PSkrzypa">Tak. w Rosji — w Związku Republik Radzieckich. O ileby ten system panował w Polsce, my, komuniści, podtrzymalibyśmy go.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#komentarz">(P. Sołtyk: W Rosji kula w łeb robotnikom, którzy chcą strajkować!)</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#PSkrzypa">Kula w łeb w Związku Republik Radzieckich przeznaczona jest tylko tym, którzy chcą wywrócić władze sowietów.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#komentarz">(P. Kowalczuk: Ładna wolność przekonań!)</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#PSkrzypa">Cały ten bardzo złożony i od wieków stosowany sposób postępowania w sprawach religijnych...</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Robotnicy polscy poznali się dobrze na Panu i dali Panu dobre lanie na Woli.)</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#PSkrzypa">...sformułowany został w naczelnem przykazaniu obskurantów: „Religia jest konieczna dla ludu”. Niekiedy także mówi się, jako pewnik niewzruszony: „Lud jest religijny i nie można pozbawiać go tej pociechy”.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#PSkrzypa">Konkordat w obfitości zapewnia ludowi tę niezbędną pociechę. Ma ona takie same wychowawcze znaczenie, jak państwowy monopol spirytusowy, zapewniający ludowi także pewien rodzaj niezbędnej pociechy.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#komentarz">(Protesty.)</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#PSkrzypa">Ale z kimże to właściwie zawarła umowę burżuazja polska? Zawarła umowę z czarna międzynarodówką klerykalną, z pierwszą i przez długie wieki jedyną w Europie międzynarodówka. Organizacja ta, czyli Kościół Rzymsko-Katolicki, całkowicie przeżyta, stała się ostatnią deską ratunku dla burżuazji w krajach najbardziej zacofanych...</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#komentarz">(Głos: Jedyną ostoją chłopa jest kościół rzymsko-katolicki, nie kłopoczcie się!)</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#PSkrzypa">Burżuazja niezmiernie głośno krzyczy o niepodległości, o suwerenności swego państwa. Słysząc te okrzyki, mniemać można, że Rzeczpospolita Polska naprawdę sama o swoim losie decyduje. Wiemy dobrze, jak dalece polska polityka zagraniczna zależna jest od poleceń i nakazów możnych protektorów. Ale bodaj nigdzie uzależnienie państwa burżuazyjnego od czynników zewnętrznych nie występuje tak jaskrawo, jak właśnie w stosunku do kościoła.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#PSkrzypa">Konkordat wprowadza do wnętrza Rzeczypospolitej całą rozgałęzioną organizację agentów, agitatorów rzymskich; agenci ci otrzymują rozkazy bezpośrednio od swojej władzy naczelnej w Rzymie, rozkazy, których Rząd kontrolować nie może.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#PSkrzypa">Konkordat zapewnia Kościołowi stanowisko państwa w państwie. Kościół może rządzić się swojem prawem kanonicznem i nie podporządkowywać się prawom Rzeczypospolitej. Biskupi mianowani są przez Papieża i władze państwowe nie mają prawa ich usuwać. Księża wszystkich stopni wraz z zakonnikami mają zapewnioną faktyczną nietykalność i mogą sobie drwić ze wszystkich sądów, a pomimo to utrzymywani być muszą z funduszów państwowych. Majątki kościelne korzystają z praw wyjątkowych, nie posiadanych przez nikogo w Państwie i t. d.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#PSkrzypa">Burżuazja jest niesłychanie wrażliwa, gdy idzie o choćby najsłabsze międzynarodowe współdziałanie robotnicze i gdy robotnicy przystępują do swojej międzynarodówki, gdy choćby tylko ujawniają sympatię dla niej,...</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Tak jak dla Pana na Woli.)</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#PSkrzypa">... natychmiast wytacza się przeciw nim najgroźniejsze paragrafy kodeksu, podnosi się straszliwy wrzask oburzenia o zdradę Ojczyzny, a winowajców skazuje się na długoletnie więzienie, lub nawet na śmierć. Gdy idzie jednak o czarną międzynarodówkę rzymską, niezbędną burżuazji dla obrony jej panowania klasowego, zapewnia się tej międzynarodówce prawa państwa w państwie, na koszt Państwa utrzymuje się jej funkcjonariuszy i nawet samo Państwo oddaje się jej do rozporządzenia.</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#PSkrzypa">W sprawach kościelnych, tak samo jak i we wszystkich innych, burżuazja broni niepodległości, suwerenności swego państwa tylko wtedy, gdy państwo to służy jej interesom klasowym, w przeciwnym razie nad wszelką ideą samodzielności państwowej przechodzi spokojnie do porządku dziennego. Trzeba bezgranicznej obłudy, czy naiwności demokracji drobnomieszczańskiej — P. P. S. i „Wyzwolenia”, aby przekonywać burżuazję, że konkordat jest wadliwy, ponieważ godzi w suwerenność Państwa Polskiego i aby chłopom i robotnikom zawracać głowę, jakoby ta suwerenność była realnym czynnikiem w wielkich starciach politycznych.</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#PSkrzypa">Tak samo bezgraniczną naiwnością, lub raczej podstępem politycznym jest układanie jednostronnych komentarzy do konkordatu w postaci proponowanej przez P. P. S. rezolucji interpretacyjnej. Rezolucji takiej oczywiście kościół podporządkowywać się nie będzie, bojąca się gniewu kościelnego burżuazja — podepcze ją. Jeśli P. P. S. zgłasza taki wniosek, to jedynym jego celem — jak wszystkich wniosków P. P. S. — jest oszukanie mas pracujących...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MaciejRataj">Panie Pośle Skrzypa, istotnie w swoich wyrażeniach i w swojem rozumowaniu przekracza Pan wszelkie formy przyzwoitości w parlamencie. Nie pozwolę Panu mówić w ten sposób o stronnictwie, które zasiada w Izbie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PSkrzypa">...ażeby wytworzyć złudzenie, że coś niby to zrobiło się dla walki z wszechwładzą kleru.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#PSkrzypa">Wniosek P. P. S. wypływa też ze stanowiska partii tej względem religii. Panowie ci nieraz popisują się swoją bezwyznaniowości i jednocześnie zaś puszczają się na poszukiwania jakichś nowych religii lub szukają zbawienia w „syntezie katolicyzmu z socjalizmem”, jak zmarły przed kilku miesiącami Witold Jodko lub niedawny wychrzta Emil Haecker, redaktor pepeesowskiego „Naprzodu”.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#PSkrzypa">My, komuniści, podobnie jak we wszystkich dziedzinach, tak również w stosunku do religii zwalczamy połowiczne i obłudne stanowisko P. P. S. i z całą otwartością wyjaśniamy masom, że religia, jak mówił Karol Marks, to opium dla mas pracujących.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#PSkrzypa">W Związku Republik Radzieckich, na który takie słyszymy napady...</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MaciejRataj">Panie Pośle Skrzypa, zwracam uwagę, że to nie należy do rzeczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PSkrzypa">A więc proszę Panów...</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Głos na lewicy: W Rosji rządzą chłop? Ale we frakach!)</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#PSkrzypa">Chciałbym, aby chłopom w Polsce tak dobrze się powodziło, jak w Rosji i żeby chłopi mieli tyle pieniędzy, aby stać ich było na kupno fraków.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Ciekaw jestem, czy w Rosji Sowieckiej tak by przedstawicielowi innego stronnictwa pozwolono mówić?)</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#PSkrzypa">W myśl wywodów powyższych, w imieniu rewolucyjnych robotników i chłopów, stwierdzamy, że przedłożony konkordat z góry i stanowczo odrzucamy, protestujemy przeciw obciążaniu mas ludowych ciężarami na utrzymanie kleru i występujemy przeciwko wszystkim układom z międzynarodówką klerykalną. Głosować będziemy przeciw ratyfikacji konkordatu i zgłaszamy wniosek: „Sejm odrzuca konkordat, zawarty pomiędzy Rzecząpospolitą Polska a Watykanem”. Proszę o przyjęcie naszego wniosku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Błażejewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#TadeuszBłażejewicz">Wysoki Sejmie! Na komisji podnoszono zarzut, że konkordat niedostatecznie zabezpiecza interesy Państwa, że te jego punkty, które mówią o wpływie Państwa na nominację biskupów, na sprawę usuwania tych biskupów, na kontrolę Państwa nad odezwami i listami episkopatu i Papieży do wiernych niedostatecznie zabezpieczają interesy Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#TadeuszBłażejewicz">Są to wszystko środki wzięte ze starego arsenału państw policyjnych, absolutnych, już to pod wpływem idei o wszechwładzy Państwa już to pod wpływem chęci uczynienia z duchowieństwa pewnego rodzaju policji socjalnej, już to pod wpływem pewnych doktryn politycznych, do których starano się nagiąć organizację kościelną, co i dziś widzimy np. w Sowdepji, gdzie tworzy się sowiety religijne. Opierając się na wspomnianych założeniach, mniej więcej od czasów reformacji Państw o przywłaszcza sobie szerokie prawa wobec Kościoła. A więc przedewszystkiem rządy dążą do wywierania decydującego wpływu na mianowanie biskupów, na wychowywanie duchowieństwa, na cenzurę państwową dzieł religijnych, na cenzurę rozporządzeń i okólników, wychodzących ze sfer duchownych, wreszcie państwo przeprowadzało zabór majątków kościelnych i t. p. Typową może stała się do pewnego stopnia działalność Józefa I, który nie ograniczył się do zaboru majątków kościelnych, do kasaty klasztorów, co jeszcze można było pozorować interesami państwa, lecz 26 czerwca 1786 roku wydał nawet patent, ażeby w kościołach nie budowano więcej jak 3 ołtarze; decydował, jacy mają być patronowie w tej czy innej djecezji; wreszcie 10 czerwca 1780 r. wydał rozporządzenie, aby konsekracje kościołów koniecznie były obchodzone w trzecią niedzielę listopada w całem państwie.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#TadeuszBłażejewicz">Widzimy tedy, że wszystkie podobne uroszczenia państw absolutnych, wkraczające w dziedzinę życia wewnętrznego, Kościoła, nie były oparte na żadnych podstawach, bo ani Kościół nie został założony jako urządzenie państwowe, dla celów państwowych, ani nie wywodzi on swych pełnomocnictw od państwa, ani wreszcie co do swego istnienia nie zależy od państwa. I ponieważ wspomniane zarządzenia były niezgodne tak z naturą państwa, jak i Kościoła, nie doprowadzały do harmonijnego współżycia i współpracy między temi dwoma organizacjami, lecz przeciwnie wywołały walki, których tak wiele jest na kartach historii. Oczywiście, taka walka osłabiała państwo, wstrzymywała i zmniejszała jego wysiłki i energie, które mogły być używane bardziej produkcyjnie, przyczem te korzyści, jakie otrzymywało państwo dzięki supremacji nad kościołem, były natury bardzo problematycznej.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#TadeuszBłażejewicz">Dlatego też państwo nowoczesne stara się sprawę tę załatwiać, idąc drogami innemi i albo przeprowadza rozdział Kościoła od państwa, co jednak w praktyce nie daje się urzeczywistnić — widzimy to choćby w czasach ostatnich w bolszewii, gdzie rozdział kościoła od państwa przeprowadzony został z całą ścisłością i brutalnością, a jednak do dziś dnia państwo utrzymuje biura obsługujące potrzeby religijne szerokich warstw ludności tamtejszej — albo też starają się doprowadzić do harmonijnego współżycia między kościołem a państwem przy pomocy szeregu umów t. j. konkordatów, których zawarto już około 70 w wieku XIX, a których i państwa powojenne kilka zawarły. Otóż należy uważać za fakt bardzo dodatni, że odrodzona Rzeczpospolita nie poszła śladem państw policyjnych czy absolutnych i nie sięgnęła do uprawnień Józefa I czy Mikołaja I, lecz stanęła na stanowisku państwa nowoczesnego, demokratycznego i, dodajmy, uwzględniła w ten sposób postulaty i dezyderaty szerokich mas ludności katolickiej. Już podkreślili szanowny p. sprawozdawca, jak również i ks. poseł Nowakowski, że Kościół katolicki jest związany z naszemi dziejami i naszą tradycją, i nieraz w jakimś zapadłym kącie ojczyzny naszej spotkać można osobniki; które wskutek wpływów wynaradawiających rządów zaborczych, nie zdają sobie dobrze sprawy, czem są pod względem narodowym, ale wiedzą doskonałe że są „wiary polskiej”. Jest to bardzo znamienne — może bardzo smutne, ale bardzo znamienne. Nic dziwnego — katolicyzm w naszej historii odegrał rolę olbrzymią. Wspomnę tylko, że dzięki temu katolicyzmowi weszliśmy do wielkiej rodziny ludów zachodnich, że nie spotkał mas los ludów połabskich, że w ten sposób w zaraniu naszych dziejów mogliśmy się oprzeć atakom imperializmu niemieckiego. Dzięki katolicyzmowi zbliżyliśmy się do kultury zachodniej i z pierwszych źródeł tej kultury mogliśmy czerpać; na przełomie wieku XI i XII pierwsze swobody społeczne, okiełznanie despotyzmu Piastów osiągnęliśmy dzięki wpływowi kościoła. W czasach podziałów terytorialnych pomiędzy poszczególnych książąt jedność organizacji kościelnej uratowała ideę jedności narodowej. Momenty religijne odgrywały ważną rolę w takich poczynaniach państwowych, jak pochód Kazimierza Wielkiego na Ruś Czerwoną i unia polsko-litewska za Jadwigi i Jagiełły. Katolicyzm dal nam Chocim i odsiecz wiedeńską, Żółkiewskich i Sobieskich, Kordeckiego i Czarnieckiego, którzy ratowali Polskę z potopu szwedzkiego.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#TadeuszBłażejewicz">Katolicyzmowi zawdzięczamy, że w okresie upadku, konfederacja barska ratowała honor Polski, a kiedy wreszcie dźwignęła się ona z letargu, kiedy rozpoczął się gorączkowy ruch na polu oświaty, szkolnictwa, nauki, budowy państwowości, to stanął do pracy szereg mężów, którzy mogli piętnować te czy inne przeżytki w życiu kościelnem, te czy inne nadużycia hierarchii, mężów, którzy mogli być w niezgodzie z tym czy innym przedstawicielom episkopatu, ale którzy uznawali się za katolików i zasady chrześcijańskie wcielali czynem w swoich pracach. I nie będę tu wspominał o tym Staszicu, czy Kołłątaju, o których tyle z tej trybuny mówiono. Wystarczy otworzyć choćby książkę Smoleńskiego: „Przewrót umysłowy w Polsce”, aby stwierdzić, że większość tych, którzy przyswajali Polsce nowe zdobycze naukowe, którzy zakładali nowe szkoły, którzy torowali drogę nowym systemom wychowawczym, byli przeważnie księżmi, że wymienię tylko nazwiska: Śliwickiego, Żebrowskiego, Wiśniewskiego, Rogalińskiego, Załuskich, Poczobuta, Piramowicza, pomijając już tych bardzo znanych, jak Konarski, Albertrandt, Naruszewicz, Staszic i inni.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#TadeuszBłażejewicz">A dalej przychodzą czasy porozbiorowe. I tu katolicyzm w historii naszej olbrzymią odegrał rolę. On uodpornił psychikę naszego ludu przeciwko wpływom kulturalnym wschodu. I jeżeli ten lud w wielu wypadkach przeciwstawiła! się poczynaniom władzy cesarskiej, czy będzie to bohaterski opór mieszczan krożańskich, czy długoletnie męczeństwo unitów podlaskich, czy stanowisko ludu wielkopolskiego w czasie Kulturkampfu, to przecież te czyny, stanowiące piękną kartę historii naszej, wypływały z wierzeń religijnych, które dał ludowi katolicyzm. Najlepszym dowodem, że tak było, że największą przeszkodą dla rządów zaborczych w akcji wynarodowienia był katolicyzm, jest postawa tych rządów względem Kościoła i duchowieństwu. Ukaz carski o kasacji klasztorów z roku 1864 mówi, że rząd kasuje klasztory, ponieważ duża liczba duchowieństwa i zakonników brała udział w powstaniu. Setki księży, a wśród nich i najwyższych nawet dostojników kościoła skazywano na deportację. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wywieziono biskupów: Felińskiego, Krasińskiego, Hryniewieckiego, Łubieńskiego, Zwierowicza, Popiela, Wnorowskiego, Roppa. Tak mówi historia.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#TadeuszBłażejewicz">Jest więc rzeczą naturalną, że katolicyzm zespolił się ściśle z naszemi tradycjami, z naszą przeszłością i dlatego dla opinii szerokich warstw społecznych nie było i nie jest rzeczą obojętną, jakie stanowisko wobec tego katolicyzmu zajmuje i zajmie nasza władza państwowa. Była tu mowa o tradycjach państwowych Polski przedrozbiorowej. Nawet na komisji wspomniano, że przecież królowie polscy nominowali biskupów, a obecna, odrodzona Rzeczpospolita tego prawa nie posiada. Jeżeli mamy mówić o tradycjach przedrozbiorowych, to niech mi wolno będzie powiedzieć jedno: właśnie nasze tradycje państwowe nie dają ani jednego przykładu, aby rząd świecki wkraczał w życie wewnętrzne kościoła. Co więcej w czasach Katarzyn i Józefów, kiedy stało się modą deptanie praw kościoła, nasze sejmy wszystkie wnioski w tym kierunku zwracały do biskupów i im przeprowadzenie reform polecały. Jest rzeczą bardzo ciekawą, że przy końcu XVII w., kiedy w państwach europejskich w stosunkach kościelnych przeprowadzano wielkie zmiany, u nas kościół przeszedł pod zabory obce takim, jakim był za Jagiellonów. Jeśli więc chodzi o tradycje polskie, to raczej podtrzymują one takie stanowisko państwa względem kościoła, jakie zajął nasz konkordat.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#TadeuszBłażejewicz">Czyż zresztą można uważać za uzasadnioną obawę supremacji kościoła nad Państwem? Przytaczano tu głosy rozmaitych księży, autorów broszurek o stosunku kościoła do państwa. Poszukajmy jednak większych autorytetów. Co mówią w tej sprawie papieże? W ogłoszonej stosunkowo niedawno encyklice „Immortale Dei” mówi Leon XII: „Bóg rozdzielił rządy nad rodem ludzkim pomiędzy dwie władze duchowną i świecką, pierwszą przełożoną nad sprawami boskiemi, drugą nad ludzkiemi, każda z nich jest w swoim obrębie najwyższa; każda ma pewne swoje granice”... Wszystko co zawarte w obrębie spraw świeckich i politycznych, słusznie zależy od świeckiej zwierzchności, więc między obydwoma władzami musi zachodzić związek wzajemny, który słusznie porównać można do połączenia, jakie jednoczy w człowieku duszę z ciałem. Oto zasada, która reguluje stosunek kościoła do państwa, zasada, wyznawana ogólnie biorąc nawet w średniowieczu. Obie władze państwowa i kościelna były ściśle ze sobą sprzymierzone i, nie tracąc samodzielności, miały zgodnie ze sobą współdziałać. Kościół wywierał wpływ na państwo, państwo na kościół. Cesarz zatwierdzał wybór papieża, papież koronował cesarza. Oczywiście w praktyce zachodziły między temi władzami tarcia i walki, zależnie od tego, która strona posiadała większą siłę, zależnie od właściwości psychicznych jednostek stojących na czele. Ale sama zasada zawsze była uznawana i uważana za tak naturalną, iż w początkach średniowiecza nie było nawet teorii prawnej, któraby precyzowała stosunek kościoła do państwa. Dopiero, kiedy harmonia coraz więcej się psuje, zjawiają się te teorie i uzasadnienia. I tu znowu powiedzieć należy, że teoria, która mówiła o bezpośredniej władzy kościoła w sprawach świeckich, nigdy nie była ogólnie przyjęta. Stanowisko dominujące zdobyła teoria o pośredniej władzy kościoła w rzeczach świeckich, na podstawie której kościół ma prawo do wydawania sądu w rzeczach i sprawach doczesnych, o ile te zagrażają wierze i zbawieniu i odnoszą się do spraw sumienia. Nawet taki papież jak Innocenty II, mający ogromne wpływy na stosunki państwowe tamtych czasów, orzekał kilkakrotnie, że nie posiada żadnej władzy co do celów świeckich państwa, które w tym względzie jest samodzielne. Papież zaś Bonifacy VII, prostując błędne interpretacje swojej, encykliki „Unam sanctam”, w piśmie do króla francuskiego powiedział: „Oświadczamy, że w niczem nie chcemy rościć sobie prawa do jurysdykcji króla”.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#TadeuszBłażejewicz">Jeżeli mowa o nowszych czasach, to powyżej przytoczyłem zdanie Leona XII, a co do faktów najnowszych, to należy powalać się na kodeks kanoniczny. Otóż we wspomnianym kodeksie, i w tem zgadzają się znawcy prawa kościelnego, przebija się dążenie do zgony i współpracy pomiędzy kościołem i państwem. Niema tam artykułów, mówiących o walce o władzę doczesną, niema agresywności wobec państwa. Kościół liczy się z prawem państwowem, o ile nie obraża ono zasad wiary i moralności. A jeśli już mowa o konfliktach czy walkach, jakie zachodziły pomiędzy kościołem i państwem, to trzeba dobitnie zaznaczyć, ze we wszystkich tych wypadkach, gdzie kościół walczył z uroszczeniami cezaryzmu, czy despotyzmu, dążeniami do zgniecenia praw rodzin, czy jednostek, historia walki te zanotuje jako bój Kościoła o wolność, postęp i cywilizację.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#TadeuszBłażejewicz">Tak więc na podstawie głosów papieży, będących najwyższym w tych sprawach autorytetem, widzimy, że kościół do supremacji nad państwem nie dąży i nie zdaje mi się, żeby jakiekolwiek siady tej supremacji przejawiały się w naszem konkordacie. Zwracani uwagę, że jednak interesy państwa są zabezpieczone w omawianym układzie przez szereg artykułów. Mniejsza o to, czy artykuł, w którym konkordat mówi o porozumieniu się Stolicy Apostołskiej z Prezydentem co dominacji biskupów, daje prawo veta, czy nie, ale taktem jest najważniejszym, że nie może nominowana być jednostka, co do której niema zgody czynników państwowych. Dalej, sprawa nominacji proboszczów daje w ręce państwa atuty bardzo poważne, jak twierdzą nawet niektórzy krytycy, że zbyt wielkie.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#TadeuszBłażejewicz">Ważnym jest również artykuł zapewniający, że zwierzchnik djecezji będzie zawsze rezydował w obrębie Państwa Polskiego, że usunięty zostaje dzisiejszy stan rzeczy, przy którym nasz Śląsk zależny był od biskupa wrocławskiego, niektóre terytoria sąsiadujące z Litwą od Sejn i t. p. Nie bez znaczenia jest również Komisja rozjemcza, złożona z delegatów Stolicy Apostołskiej i Prezydenta, która będzie załatwiała najrozmaitsze nieporozumienia, jakie wyniknąć mogą z powodu czynności osób duchownych. Dotychczas Państwo było najzupełniej bezsilne w stosunku do duchownych germanizatorów czy litwomanów. Jeżeli więc idzie o interesy Państwa, to uważamy, że interesy te przez konkordat są w zupełności zabezpieczone.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#TadeuszBłażejewicz">Stolica Apostołska w swej życzliwości dla Państwa szła nawet tak daleko, że godziła się na pewne zubożenie Kościoła katolickiego w Polsce. Zwróćmy uwagę na załącznik A mówiący o uposażeniu duchowieństwa. Ustala on uposażenie w takiej wysokości, że proboszczowie dostają około 110 zł. miesięcznie, wikariusze około 80 zł. W tym stosunku pozostają dotacje na wszystkich niższych stanowiskach duchownych. Rekompensatę ma kler otrzymać w ziemi. Niestety, jest jednak zastrzeżenie: za ziemię będzie się odtrącać od uposażenia 50 zł od hektara, co czyni owe korzyści z nadziału ziemi bardzo problematycznemi. Czyż ktoś, mający poza swemi obowiązkami gospodarskiemi obowiązki ważniejsze, może wyciągnąć z ziemi tyle, aby zapłacenie przez niego 50 zł rocznie od ha nie było bardzo poważnym obciążeniem?</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#TadeuszBłażejewicz">Nakłada się nadto na duchowieństwo nowe ciężary finansowe. Powiedziane jest w konkordacie, że Rząd zobowiązuje się płacić klerowi uposażenie nie niższe od tego, jakie płaciły rządy zaborcze. Ale przecież rządy zaborcze nie nakładały na duchowieństwo wielu podatków, np. w b. zaborze rosyjskim duchowieństwo było zwolnione od obowiązku płacenia podatków państwowych, a obecnie te podatki płaci i płacić będzie. Idźmy dalej. W dwóch zaborach duchowieństwo pełni obowiązki urzędników stanu cywilnego. Państwo przeznacza za to, nie wiadomo na pokrycie czego 16 1/2 zł rocznie na parafię liczącą do 2.000 dusz. Można wprawdzie pobierać opłaty od stron zainteresowanych, ale według taksy z roku 1809, a wiec jeszcze z czasów Księstwa Warszawskiego. Do wspomnianych obowiązków dołączono jeszcze nowe. Urząd statystyczny zasypuje duchowieństwo najrozmaitszymi żądaniami co do przeprowadzenia statystyki, a to przecież wymaga specjalnej kancelarii i pociąga za sobą specjalne koszty.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#TadeuszBłażejewicz">Skala uposażeń duchowieństwa utrzymała się prawie na tym samym poziomie z bardzo niewielką różnicą, jak za rządów zaborczych. Zwracam uwagę, że dotacje Państwa nie są wcale łaska. Jest to ekwiwalent za majątki, które zostały kościołowi katolickiemu zagrabione pi zez rządy zaborcze. W ciągu XIX wieku, o ile można to ustalić, zabrały trzy rządy zaborcze około 5.000 gmachów kościelnych, do 600.000 ha ziemi i przeszło 100 milionów zł kapitału. Dziś duża część tego jest w rękach Państwa Polskiego w postaci gmachów, ziemi i funduszu religijnego b. Galicji. Co do funduszów, które pozostały w Piotrogrodzie, to na zasadzie traktatu ryskiego istnieje podstawa prawna do upominania się o nie. Można więc mieć nadzieję, że część tych funduszów Rząd nasz otrzyma.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#TadeuszBłażejewicz">Jaki był stosunek sum, które płaciły rządy zaborcze duchowieństwu, do dochodów z tych dóbr? Pozwolę sobie przytoczyć fakt następujący. Dobra zabrane w b. zaborze rosyjskim na mocy ukazów z 1864 i 1865 r., ocenione były w roku 1865 na przeszło 60 milionów rb. Jeżeli wziąć pod uwagę 5% od tej sumy i liczbę duchowieństwa tamtych czasów, to przeciętnie na proboszcza wypadałoby przeszło 700 rb., tymczasem rząd rosyjski płacił proboszczowi 300 rb., a wikariuszowi 150 rubli rocznie. Kiedy z czasem wskutek spadku siły kupna rubla wartość majątku wzrosła tak, że w r. 1914 wartość jego przekroczyła 400 milionów rb., uposażenie proboszczów i wikariuszy pozostało na tym samym poziomie do ostatnich czasów. Tak więc sumy, które rządy zaborcze wypłacały na potrzeby Kościoła, nie były żadnym sprawiedliwym ekwiwalentem, lecz zwykłem ograbianiem Kościoła. Nie jest więc słuszną rzeczą, aby Rząd polski sumy wypłacane duchowieństwu wiązał z normami uposażeń wypłacanych przez rządy zaborcze. Odnosi się to również do emerytur duchowieństwa, jak również do dotacji wypłacanych na administracje kościelną, oraz budowę i restaurację kościołów.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#TadeuszBłażejewicz">Sądzę tedy, że sprawiedliwość wymaga, ażeby omawiana sprawa była jeszcze rozpatrzona i załatwiona inaczej. Zgłosimy w tych kwestiach odpowiednie rezolucje.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#TadeuszBłażejewicz">Należy nadmienić, że pewnym brakiem konkordatu jest pominięcie sprawy organistów i służby kościelnej. Idzie tu nie tylko o nadzielenie ziemią niższych funkcjonariuszy kościelnych tam, gdzie to możliwe, lecz także o ustalenie wynagrodzenia, które podlega różnym wahaniom i bardzo często jest zupełnie niewystarczające.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#TadeuszBłażejewicz">Wreszcie ponieważ sprawa dóbr poduchownych, będących obecnie w posiadaniu Państwa, jest z punktu widzenia prawnego sporna i niejasna, ziemia ta była przez rząd rosyjski wzięta tylko w administrację i jeżeli rząd ten rozporządzą! nią jak swoją własnością, to było to wynikiem bezprawia, panującego w Rosji, z tego względu będziemy się domagali, ażeby w tej sprawne przeprowadzono specjalne dodatkowe umowy i ażeby była ona uregulowana bez szkody dla interesów Kościoła katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#TadeuszBłażejewicz">Wreszcie jeszcze jedna sprawa, podkreślana na komisji. Konkordat zapewnia odpowiedni kierunek wykształceniu religijnemu i to jest jego dodatnią stroną. Ale wykształcenie nie jest jeszcze wychowaniem. Idzie o to, ażeby młodzież była w szkole wychowywana, żeby tworzyły się charaktery, ludzie jednolici, zdolni do zdecydowanego i energicznego czynu, zdolni do ofiarności i poświęcenia, jakiego ustrój demokratyczny od przeciętnego obywatela wymaga. A takie wychowanie może być osiągnięte tylko wtedy, jeżeli jest jednolity pogląd wychowawców na zasady i filozofię wychowania. na zasady i filozofię życia i zadań, które przed człowiekiem stoją. Celu omawianego nie osiąga się w szkole dzisiejszej, gdzie to, co jest uważane za święte i prawdziwe przez jednego nauczyciela, podważane bywa przez innego. Dlatego też Demokracja Chrześcijańska stała zawsze na stanowisku, że takie zadania wychowawcze spełnić może jedynie szkoła wyznaniowa. Nie chodzi tu o propagandę fanatyzmu i klerykalizmu — o czem wspominał p. pos. Czapiński. Fanatyzm i klerykalizm jest zawsze rzeczą złą i szkodliwą. Chodzi jedynie o oparcie wychowania na zdrowych i jednolitych podstawach ideowych.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#TadeuszBłażejewicz">Uwagi krytyczne, które w sprawie konkordatu czyniłem, nie mogą wpływać na sprawę jego ratyfikacji. Musimy zdać sobie sprawę, że konkordat dla naszego Państwa posiada olbrzymie znaczenie. Jeżeli chodzi o teren międzynarodowy, to każdy akt utrwalający w świadomości ludów zachodu i państw zachodu, że Polska jest państwem suwerennem, samodzielnem, że jest państwem, o które się dba, z którem się wchodzi w układy i porozumienia, wzmacnia nasze stanowisko i znaczenie. Nie byłoby rzeczą obojętną dla naszego młodego Państwa, żeby w czasie, gdy już nie tylko państwa katolickie, ale państwa innowiercze, jak Łotwa, Rumunia, Bułgaria i Rzesza niemiecka starają się dojść do porozumienia i stosunków przyjaznych ze Stolicą Apostołską, Polska tego nie uczyniła.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#TadeuszBłażejewicz">A teraz jeżeli mowa o naszych wewnętrznych stosunkach prawnych państwowo-kościelnych, to panował w tych stosunkach dotychczas chaos. W każdym b. zaborze istniało inne ustawodawstwo, formalnie obowiązujące. Na olbrzymich przestrzeniach b. Kongresówki i Kresów Wschodnich panowały przepisy b. rządu carskiego, który jak powiedziałem w katolicyzmie widział siłę wrogą i starał się go wszelkiemi sposobami zgnieść i wpływ jego ograniczyć. I oto Rząd Polski; który doskonale rozumiał, że przecież nie wszystkie artykuły tego prawodawstwa mogą być stosowanie, zmuszony był do kompromisów, niedopatrzeń przy stosowaniu wspomnianych ustaw, co przecież nie posuwało bynajmniej naprzód sprawy oparcia państwowości naszej na zasadach praworządności. Jest więc rzeczą bardzo doniosłą, że nareszcie wraz z konkordatem otrzymujemy jednolite prawodawstwo co do spraw państwowo-kościelnych. Dodać i to należy, że art. 114 Konstytucji powiada, iż w życiu wewnętrznem Kościół rządzi się swojemi prawami, a co do spraw kościelno-państwowych zostanie zawarty konkordat. Jednak artykuł ten nie mówi co będzie do czasu zawarcia konkordatu. Jedna interpretacja powiadała, że skoro Kościół rządzi się swojemi prawami, to upadają wszelkie ograniczenia wprowadzone przez rządy zaborcze, inna znowu twierdziła, że w ten sposób Państwo pozbawiałoby się wszelkich uprawnień w stosunku do Kościoła. W rezultacie Państwo ponosiłoby pewne ciężary na rzecz Kościoła, udzielając mu np. pomocy w egzekucji świadczeń obywateli na rzecz Kościoła, a nie miałoby żadnej kontroli w tych sprawach. I to przyczyniało się również do tego chaosu prawnego, o jakim była mowa.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#TadeuszBłażejewicz">Wreszcie sprawa ostatnia. Nie jest rzeczą obojętną dla kultury danego państwa, czy Kościół może należycie swoją pracę i działalność w niem rozwijać. Mówiono przed chwilą z tej trybuny o szkodliwiej działalności Kościoła katolickiego w stosunku do reform socjalnych. Twierdzenie takie nie jest zgodne z rzeczywistością. Historia mówi, że katolicyzm był zawsze czynnikiem postępu socjalnego, że najdonioślejsze reformy społeczne powstały pod jego tchnieniem, że pod nowoczesny demokratyzm położył na podwaliny i dlatego to dla naszego młodego Państwa nie jest rzeczą obojętną czy ten Kościół będzie mógł na terenie jego swoją działalność rozwinąć, czy w ten sposób nasze życie państwowe otrzyma podstawy moralne, niezbędne przy budowle nowoczesnego gmachu społecznego, który, jeśli się na nich nie oprze, nie będzie nigdy budową stałą i pewną.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#TadeuszBłażejewicz">Przychylamy się do wniosku p. sprawozdawcy o ratyfikację konkordatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. ks. Ilków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#MikołajIlków">Wysoki Sejmie! Zabierając głos w dyskusji, prowadzonej w tej Wysokiej Izbie o konkordacie, muszę stwierdzić jedną rzecz, a mianowicie to, że szczęśliwy jestem, iż pomimo walki, jaka się tu toczy, nie znalazł się nikt, ktoby powiedział, że wogóle misji duchowieństwa nie potrzeba, że wogóle nad kwestiami dotyczącemi duchowieństwa można zawsze przechodzić do porządku dziennego. Widocznie duchowieństwo katolickie wraz ze swoją ideologią jest silną instytucją, bo też przez wieki składało ono dowody swej dojrzałości i swój misji.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#MikołajIlków">Będę się starał poruszać li tylko te kwestie z konkordatu, które odnoszą się do duchowieństwo obrządku grecko-katolickiego, czyli unickiego. Grecko-katolickie duchowieństwo złożyło w historii dowód niezaprzeczalny swojej misji i stanęło na wysokości swego zadania, mimo walk politycznych, mimo walk historycznych, w których ziemie narodu naszego były rozszarpywane, rozdzielane pomiędzy rozmaite państwa. Panowie, którzy znają historię kościoła, którzy uczyli się jej bodaj częściowo na szkolnej ławie, pamiętają dobrze ciężką dolę reprezentacji duchowieństwa w czasach prześladowani. Wiemy dziś, że duchowieństwo stanęło w pierwszych szeregach do walki wtedy, gdy naród ukraiński zerwał do walki o swoją niepodległość, i dziś z tego powodu padają częstokroć pod adresem tego duchowieństwa niemiłe oceny i niemile wyrazy. Duchowieństwo to obłożone rozmaitego rodzaju ciężarami, większemi niż ciężary kleru obrządku łacińskiego, musiało dostosować się do warunków i stosunków, wśród jakich żyło i nic też dziwnego, że teraz, gdy toczy się dalsza walka dwóch elementów: polskiego i ukraińskiego, trudno mimo wszystko znaleźć jakąś w spoiną platformę.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#MikołajIlków">Nie dziwimy się temu, że stronnictwa, które dążą do supremacji politycznej w Państwie, chciały w tym konkordacie swój Interes zawarować i zabezpieczyć — to jest rzeczą zupełnie naturalna i zrozumiałą. Z naszej strony jednak jest obowiązkiem przeciwstawić się, a przynajmniej oświetlić tę sprawę i zaznaczyć, że nie po tej drodze można dojść do upragnionego celu. Konkordat jest rzeczywiście dla nas bardzo ograniczający i w wielu wypadkach nie uwzględnia naszych najżywotniejszych zagadnień i nie dogadza, że się tak wyrażę, nawet osobistym ambicjom tych ludzi, którzy przywykli zawsze mieć mandat do wszystkiego i w polityce i w kościele i na każdym kroku, którzy przywykli kroczyć na czele szerokich mas i twierdzić, że jedynie w ich wskazówkach leży szczęście i dobro. Duchowieństwo nasze, idąc w szeregach tych politycznych przywódców, nieraz posunęło się za daleko i właśnie te ujemy wpływ na ludność kościoła unickiego, a [nieczytelne] w czasie walk polsko-ukraińskich, zostały podniesione przed Stolicą Apostołską i jest więcej niż pewne, że one były powodem, iż Stolica Apostołska uwzględniła stanowisko tych, którzy podnosili w ujemnej formie różne zarzuty przeciw duchowieństwu unickiemu, i odwróciła się częściowo od najżywotniejszych interesów cerkwi unickiej. Wystarczyło, żeby np. ktoś podniósł u Stolicy Apostołskiej te sprawy nieprzyjemne, chociażby różne tajne zebrania duchowieństwa u św. Jura, o których pisze się w gazetach, zebrania, którym przypisuje się ujemny wpływ na ludność kościoła unickiego, a Stolica Apostołska i jej reprezentacja wyciągnęła z tego takie konsekwencje, jakie w tym konkordacie widzimy. I musimy dziś powiedzieć, że to nasza wina, może nie całego duchowieństwa, ale tych tylko, którzy z kwestii religijnych zrobili politycznego konika, wsiadłszy zaś na niego nie wiedzieli o tem, że ten konik jest bez lejców i że nie będzie można nim pokierować.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#MikołajIlków">Wystarczył w Rzymie ten smutny argument, jakoby duchowieństwo grecko-katolickiego obrządku mniej dbało o interesy religijne i o zaspokojenie potrzeb duchowych swoich wiernych, że w czasie wielkiej zarazy, w czasie szerzenia się tyfusu, w czasie różnych epidemii w niektórych miejscowościach bardziej byli ofiarni i pospieszali z pomocą duchowni obrządku łacińskiego, aniżeli grecko-katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#MikołajIlków">I to jest rzecz zupełnie zrozumiała. Znam te stosunki i wiem, że księża nasi żonaci z rodziną musieli chować się niekiedy, usuwać się, bo nie chcieli narażać swoich żon i dzieci na te następstwa, jakie mogłyby je spotkać, gdyby wnieśli do domu zarazę. Stwierdzam jednak, że były to tylko sporadyczne wypadki.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(Głos: A więc potrzebny jest celibat.)</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#MikołajIlków">Tak jest! W obecnych warunkach jest ta sprawa niezupełnie aktualna, jest ona w stadjum przygotowań, ale nasze władze kościelne widzą, że jedyną drogą obecnie do posunięcia się naprzód w swojej misji jest dla nas zaprowadzenie w naszej cerkwi obowiązkowego celibatu.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#MikołajIlków">Proszę Panów, celibat ma dla duchowieństwa niezaprzeczenie dobre strony, bo kler w celibacie jest bitnem wojskiem, które można rzucić w tę lub ową stronę na szachownicy. Kler bezżenny dał tego dowód w historii i dziś nasi biskupi widzą, że wobec zmienionych warunków, chociażby wobec konkordatu, wobec zaniku religii po wojnie światowej i wobec wszystkich tarć politycznych, należy dążyć to tego, aby mieć jakąś drogę wytyczną, po której możnaby iść niezaprzeczenie dalej. I to jest przyczyna wielkiej kampanii prasowej, inspirowanej u nas przez niektóre jednostki. W rzeczywistości jednak, gdy włościanina zapytać się szczerze i otwarcie, jakich on woli księży, czy żonatych, czy bezżennych, to on z pewnością powie temi mniej więcej słowy: Wole księży nieżonatych, bo oni wymagają odemnie mniej za spełnianie rozmaitych funkcji duchowych. I to jest prawdą. Ksiądz żonaty jest obciążony rodziną i nie może być na tyle wspaniałomyślnym i ofiarnym, ażeby zaniedbać swoją rodzinę i swój dom i oddać się jedynie na usługi wiernych. A gdy popatrzeć na te wszystkie wdowy po żonatych księżach, w jakiej nędzy one żyją, i na te sieroty, to mamy dowód, że ci księża, chociaż odgrywali rolę pierwszorzędną, nie potrafili zabezpieczyć najważniejszych potrzeb swojej rodziny. Na wypadek ich śmierci stają się te sieroty i wdowy ostatnimi żebrakami. Mam sporo listów, któremi nie chciałbym zaprzątać uwagi Wysokiej Izby, w których to listach te wdowy przedstawiają w sposób rozpaczliwy swoją dolę, przeklinając godzinę swego zamążpójścia, bo dziś po śmierci swych mężów są zdane na łaskę i niełaskę losu. Rządy państw zaborczych, chociażby austriacki musiał dawać poniżające ich godność t. zw. dary z laski, dary z łaski dla wdów i sierot po tych, którzy byli ofiarni dla wszystkich celów, a zapomnieli jedynie o swojej rodzinie.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#MikołajIlków">Tego rodzaju stan rzeczy jest znamiennym dowodem, że w tej dziedzinie coś zrobić trzeba, trzeba przeprowadzić jakąś operację, chociażby radykalną. Mimo wszystkich ataków i tarć, jakie tam są, ta rzecz załatwiona być musi, bo inaczej przekreślona zostanie ta działalność i ta misja, jaka to duchowieństwo w chlubnych kartach historii kościoła miało i jaką spełnia także obecnie dalej. To zmusza dziś wszystkich trzech biskupów, by razem iść ta drogą i uwolnić się od tych wszystkich ciężarów i trudności. jakie duchowieństwo na tej drodze spotyka.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#MikołajIlków">Dawniej u nas za czasów austriackich synowie księży byli pierwszymi pionierami, ale też sami pierwsi zwalczali, swoich własnych ojców, księży tak, iż kiedy ojciec w kazaniu pouczał ludność o jej obowiązkach, to syn na zebraniu w czytelni zupełnie co innego głosił i wierni przychodzili do księdza mówili: słuchajcie ojcze, jak to jest, z ambony ksiądz mówił jedno, a syn księdza mówił inaczej, daje nam broszury, w których jest napisane, że nie trzeba Boga, nie trzeba cerkwi, możemy żyć bez tego. Taką ideologię na wielką niestety skalę przed wojną wszczepiano w naszą ludność włościańską. Odznaczył się pod tym względem zwłaszcza p. Trylowski, który specjalne poezje układał i z kościołem wojował. Takich przykładów jest dużo i dlatego niektórzy biskupi, którzy patrzą się dzisiaj nie przez szkła powiększające, ale całkiem trzeźwo na rzeczy, musieli powiedzieć sobie: raz z tem trzeba skończyć. Zaznaczam, iż to równocześnie było podniesione z pewnością w ujemnej formie w Stolicy Apostołskiej w Watykanie przy formułowaniu zasad konkordatu w stosunku do gr. kat. duchowieństwa. Dla nas ta sprawa nie może być także obojętną. To co się tam dzieje dziś na tem tle, to jest tylko rzucone dla prasy, dla agitacji i zainteresowania kompetentnych czynników, ale masy, gros tego społeczeństwa zupełnie spokojnie i zimno patrzy na te sprawy i woli księży bezżennych i mamy pod tym względem petycje, domagania się, tembardziej, że jest kilkudziesięciu ludzi, którzy tę akcję rozszerzają, wskutek czego między duchowieństwem żonatem a nieżonatem przychodzi do walk, do wewnętrznych starć. Dlatego z naszej strony ta akcja powinna tu znaleźć pewne uzasadnienie. Dowiadujemy się, że Rząd w to zamieszanie, które tam trwa, także zamierza swoje cztery grosze wtrącić. Dlatego, żeby władze kościelne, które w tym kierunku idą, miały pewność, śmiem Wysokiej Izbie złożyć rezolucję, ażeby Rząd, o ile akcja ta dziś się tam prowadzi, nie stawiał przeszkód w regulowaniu tych najżywotniejszych, najwięcej piekących spraw. Rezolucja brzmi w ten sposób:</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#MikołajIlków">„Sejm wzywa Rząd, ażeby w interesie podniesienia i dobra grecko-katolickiej cerkwi, jako też samego duchowieństwa, w porozumieniu za Stolicą Apostołską i przedstawicielstwem ordynariuszy nie stawiał tamy do wprowadzenia celibatu wśród duchowieństwa”.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#MikołajIlków">Tego rodzaju rezolucja przynajmniej zawaruje stanowisko duchowieństwa i biskupów, którzy jednomyślnie w tym kierunku działają.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#MikołajIlków">A teraz wskażę Panom na jeden fakt, który psuje administrację wewnętrzną w kościele, ale co gorsze, to to, że władze państwowe prowadzą agitację przeciw kościołowi, że podważają nawet swój autorytet państwowy, że pozwalają na mieszanie się władz zagranicznych. Chodzi mi o stosunki, jakie się dają zauważyć na terenie Królestwa Rumuńskiego i w Czechosłowacji. Rząd rumuński w 1923 r. rozpoczął wielką agitację w tym kierunku, żeby tych wszystkich katolików, którzy z Polski przychodzą do Rumunii tylko tymczasowo, w celach zarobkowych, zmuszać do zmiany obrządku. I strona, zmuszona wyjątkowemi stosunkami, zgadzała się na to, kompetentna władza administracyjna rumuńska przeprowadzała formalności i przesyłała odnośny akt całkiem spokojnie polskiemu Ministrowi Spraw Zagranicznych. Minister, nie mając pojęcia o tem wszystkiem, a może i nie czytając, przesyłał to Ministrowi Spraw Wewnętrznych, ten zaś, ignorując zupełnie Ministra Wyznań Religijnych, który jedynie jest w tej sprawie kompetentny, polecał wojewodom dokonanie dalszych prawnych formalności. Tak się działo np. w lwowskiem i stanisławowskiem województwie i w tej sprawie musiałem nawet złożyć interpelację, aby na przyszłość temu zapobiec.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#MikołajIlków">Co gorsza, że rząd czechosłowacki, pierwsza lepsza instancja administracyjna, zwraca się do swego konsulatu we Lwowie, ten do województwa, województwo znów poleca to dotyczącym starostom, starosta księżom parafialnym, aby dokonali tego rodzaju zapisów metrykalnych o zmianie obrządku.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#MikołajIlków">Proszę Panów, to chyba świadczy o tem, że dotyczące resorty ministerialne nie wiedzą, jak daleko sięga Ich kompetencja w tej dziedzinie. My przedewszystkiem, w Małopolsce Wschodniej, to znaczy na terenie ziem b. Austrii, mamy w tej dziedzinie bardzo ostre obostrzenia, zagwarantowane w szeregu artykułów rozmaitych rozporządzeń ministerstwa wyznań austriackiego. To samo dotyczy Rumunii jak i Czechosłowacji, tembardziej Czechosłowacji, która respektuje dzisiaj te same ustawy austriackie. Nie mówię już o Rumunii. Ale, proszę Panów, nie można pozwalać na dokonywanie takich aktów poza granicami, nie wiedząc, czy one są słuszne i zgodne z przepisami tutejszemi, czy one mają prawną formalność tam za granicą, bo przecież władzy tutejszej jest trudno te rzeczy badać i tutaj w państwie nadawać im charakter prawny i tych wielu ludzi, należących do związku katolickiego, rzucać w objęcia cerkwi narodowej, akatolickiej. Dochodzi do tego, że wówczas, kiedy interesowany wróci tutaj do ojczyzny, zgłasza się do swego proboszcza, ten dostawszy tego rodzaju polecenie, które przeszło szereg instancji, oświadcza mu, że on nie należy do związku katolickiego, ale do związku akatolickiego i że on tutaj nie ma co robić. Takie fakty świadczą o tem, że sama władza centralna taką agitację przeciwko kościołowi prowadziła. Władza kościelna o tem wiedziała i właśnie musiała jak najbardziej się temu oprzeć, bo takich faktów mogłoby być dużo. Co gorsza, że rząd czechosłowacki zażądał, ażeby także jednostki, nie liczące nawet lat 13, zmieniały obrządek, a przecież wobec prawa austriackiego ta rzecz jest niedopuszczalna. I rząd czeski, który respektuje te ustawy austriackie, kpi sobie z tutejszego rządu, bo wie. że on jest na tyle naiwny, że sprawę mu odpowiednio załatwi. A więc rząd w tej dziedzinie sam prowadził agitację przeciwko kościołowi. Na to są akty, które w każdej chwili można przejrzeć i w każdej chwili skonstatować słuszność tych moich zarzutów. Wypadki takie świadczą o tem, jak bardzo potrzebny był konkordat.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#MikołajIlków">Jeżeli teraz zwrócę uwagę jeszcze na bliższe stosunki duchowieństwa naszego, które tym konkordatem zostało, jak zaznaczyłem, pokrzywdzone, to stwierdzić muszę z tego miejsca, że duchowieństwo nasze, które spełniało i spełnia dalej swoją misję, powinno było spotkać się z większem uznaniem, z większą łaską, z większem uwzględnieniem swoich najżywotniejszych potrzeb ze strony Stolicy Apostołskiej, aniżeli to w rzeczywistości się stało. Winę tego ponoszą te czynniki, które wykorzystały cały szereg ujemnych faktów, zachodzących w ostatnich latach, więc np. co do pewnych duchownych, którzy posunęli się byli zadaleko, i oni byli tym kamieniem obrazy, który stał się potem tama i przeszkodą w sprawach dla duchowieństwa najżywotniejszych i najważniejszych. Duchowieństwo całe nie może ponosić dziś odpowiedzialności za nietaktowne postępowanie pewnych tylko jednostek. Wielu duchownych spełnia swój obowiązek zupełnie uczciwie i rzetelnie i dlatego takie postawienie go dzisiaj wśród tak ciężkich warunków stawia go przed znakiem zapytania, co dalej robić. Sądzę, że duchowieństwo to powinno było znaleźć pewną opiekę u władz centralnych i u swoich własnych władz kościelnych, ale to się nie stało, wskutek tego ten konkordat nie jest do nas zupełnie dostosowany i w pewnych dziedzinach Rząd sam musi zająć jakieś stanowisko, aby uwzględnić nasze najżywotniejsze, najrealniejsze potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#MikołajIlków">Idzie tu przedewszystkiem o rozgraniczenie, względnie o nieprzeszkadzanie w ekspansji unii na dalsze ziemie Wołynia, Podlasia, Chełmszczyzny i t. d. Widzimy w konkordacie, że obrządek łaciński ma 5 arcybiskupstw, 15 biskupstw, razem 20 djecezji dla 16.000.000 wiernych rzymsko-katolickiego obrządku, podczas gdy 3 1/2 miliona ludności wyznania grecko-katolickiego ma tylko jedno arcybiskupstwo, w którego skład wchodzą trzy diecezje.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#MikołajIlków">Z tego wynika, że dla 760.000 wiernych jest jedna djecezja łacińska, a dla 1.150.000 grecko-katolickiego wyznania jest jedna djecezja unicka. Teraz, gdy przyjrzymy się terytorialnej rozciągłości tych djecezji, to widzimy, że na ziemiach, gdzie rozpościera się unia, ustanowiono pięć djecezji obrządku łacińskiego: pińską, podlaską, łucką, lwowską i przemyską, podczas gdy na tem samem terytorium są tylko - trzy djecezje unickie, mianowicie: lwowska, stanisławowska i przemyska. Na 3.000.000 rzymskich katolików na terenie ziem ukraińskich jest pięć djecezji, a na 3/2 miliona greko-katolików są tylko trzy djecezje. Widoczne jest z tego zestawienia, że Stolica Apostołska, mając na względzie wszystkie ujemne strony, które zarysowały się w ostatnich czasach wśród duchowieństwa grecko-katolickiego, poszła po linii, którą przedstawiono jej ze strony Rządu, i akceptowała tego rodzaju stan rzeczy, nie uwzględniają natomiast potrzeb Kościoła grecko-katolickiego. Gdy na Komisji Spraw Zagranicznych i Konstytucyjnej zwracałem na to uwagę, wtedy sprawozdawca i delegat Rządu, Stanisław Grabski, na moje oświadczenie, że konkordat stawia kościół unicki w gorszeni położeniu, tak odpowiedział:</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#MikołajIlków">„Art. 1 konkordatu wyraźnie i celowo zastrzega pełną wolność kościoła obu wyznań bez różnicy. Dla Państwa Polskiego niema żadnego niebezpieczeństwa w rozszerzaniu się kościoła unickiego i prawa ekspansji dla obu obrządków są równe. Niebezpieczeństwo jest w czem innem i dla państwa i kościoła — wtedy gdy dwa obrządki wytwarzają separatyzm narodowo-religijny. Różnica obrządków nic nie powinna dzielić. Pod tym względem są dane państwu pewne gwarancje, żeby ekspansja obrządków nie była użyta dla celów politycznych, zarówno rutenizacyjnych jak i polonizacyjnych. Tworzenie djecezji zabużańskich teraz, gdy wiernych tam niema, byłoby tylko aktem politycznym, a Stolica Apostołska nie chce tworzyć ze sprawy djecezji aktów poetycznych. Jeżeli będą tam wierni, powstaną parafie i djecezje, ale muszą być naprawdę, biskup jest dla wiernych, a nie wierni dla biskupa”.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#MikołajIlków">Nawiązując właśnie do tych słów p. profesora stwierdzam, że zaszachował tutaj słowa Ewangelii, bo Chrystus powiedział wyraźnie: „Idźcie i przepowiadajcie Ewangelię wszystkim narodom”. Otóż trzeba naprzód akcji podjętej przez apostołów, w tym wypadku przez księży, nie zaś dopiero, jak to miałoby być w tym wypadku, posyłać księży, gdy już ustanowione są parafie, gdy już są wierni. Zaznaczam, że te wyjaśnienia p. Stanisława Grabskiego nas nie zadowoliły i że obecny skład djecezji nasuwa podejrzenie, czy wogóle sprawa unii nie jest w stadjum likwidacji, tembardziej gdy się stawia kordon sięgający do linii Sokala, Radziechowa, Brodów i t. p.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#MikołajIlków">Co do samej treści konkordatu, to uważam za najpotrzebniejsze podnieść przedewszystkiem sprawę potrzeb obrządku grecko-katolickiego w wojsku. Zwróciłem się jeszcze 4 lutego 1924 do Nuncjatury Apostołskiej, do Generalnego Konsystorza Rzymsko-Katolickiego w Warszawie, do Ministerstwa Spraw Wojskowych, do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, do Metropolitalnego Konsystorza Grecko-Katolickiego we Lwowie, do biskupów ordynariuszy w Stanisławowie i w Przemyślu, podsuwając im myśl, ażeby tę sprawę najważniejszą raz na zawsze uregulować. I cóż mi te wszystkie interwencje przyniosły?</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#MikołajIlków">Dostałem najpierw odpowiedź od Ministerstwa Spraw Wojskowych. Ministerstwo to choć jest odpowiedzialne za zaspakajanie potrzeb duchowych tych żołnierzy unickich, którzy pełnią ciężki obowiązek w armii polskiej, a spotykają się na każdym kroku z docinkami bardzo niesmacznemu ze strony swoich przełożonych, okazało mało zainteresowania tą sprawą. Odpowiedź jego z dn. 7. IV 1924 r. udzielona przez Gabinet Ministra pod L. 5914/24, stwierdza: „Sprawa kościoła — w tym wypadku chodziło o kościół w Warszawie — dla żołnierzy grecko-katolickiego wyznania nie leży w kompetencji Ministerstwa Spraw Wojskowych, gdyż kościół ten nie jest w dyspozycji Ministerstwa, natomiast zostały poczynione zarządzenia, mające na celu ułatwienie odbywania nabożeństw dla żołnierzy tego wyznania w kościołach wojskowych”.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#MikołajIlków">Polska Kuria metropolitalna w Warszawie z dn. 11 czerwca 1924 r. pod L. 875 w odpowiedzi na odezwę z dn. 6 lutego 1924 r. L. 1271 oraz na list w tej sprawie, osobno jeszcze wystosowany, zawiadamia, iż kościół, w tym wypadku kościół pobazyliański w Warszawie, o który chodzi, nigdy nie należał do Bazylianów prowincji lwowskiej i nigdy nie miał nie wspólnego z narodowością ukraińską. Kościół ten — pisze — za dawnych czasów był w posiadaniu Bazylianów prowincji litewskiej, białoruskiej, którzy odprawiali liturgię w obrządku wschodnim, ale nabożeństwa nigdy nie odbywały się w języku ukraińskim.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#MikołajIlków">Znów Nuncjatura Apostołska zainteresowana w tej sprawie odpowiada z dnia 4 czerwca 1924 r. pod L. 7833 w ten sposób:</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#MikołajIlków">Rev. de Domine!</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#MikołajIlków">Tuam epistulam, kwe profecto majorem reverentiam erga S. Saedis Representantem ekshibere debuisset, oportune recepi. Si prime tue epistule responsionem haud dedi, hoc fuit praecipue propter motiva kwe oraliter paratus sum tibi manifestare, quum in scriptis comsignata tibi displicere posent. Favcas Nuntiaturam adire, tibi monstrabtur kwe et quotsuper re de kwa scribis lnicusque ipsa fecerit, kwamvis incassum.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#MikołajIlków">Episcopatus Rutenus aprime hoc de negotio ab eadem Nuntiatura instructus non sernei fuit.</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#MikołajIlków">Interim vale et Dominus sit tecum.</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#MikołajIlków">X. Lauri m. p.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#MikołajIlków">Archiepiscopus Ephesien Nuntius</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#MikołajIlków">W przekładzie wyglądałoby to tak:</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#MikołajIlków">„List Twój, który powinien był przedewszystkieim zawsze respektować godność i poszanowanie względem reprezentantów Stolicy Apostołskiej, otrzymałem. Jeżeli nie dałem odpowiedzi na poprzedni list, to stało się to z motywów, które jestem gotów zakomunikować Ci osobiście, ustnie, ponieważ to na piśmie mogłoby się nie podobać. Dlatego proszę pofatygować się do nuncjatury i tutaj o tem wszystkiem, o czem piszesz, będziemy mogli mówić, chociaż nadaremnie. Episkopat ruski nieraz o tym stanie przez nuncjaturę był zawiadamiany Lauri”.</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#MikołajIlków">Zgłoszę tutaj w tej sprawie rezolucję, ażeby zmusić Rząd do odpowiedniego załatwienia sprawy. Przecież na reprezentacji władz wojskowych ciąży nie tylko obowiązek kształcenia żołnierzy do walki, ale także zadowolenia i zaspokojenia ich potrzeb duchowych. Ci żołnierze, pędzeni przymusowo z dalekich okolic Warszawy, jak z Powązek, jak z Marymontu i z innych miejscowości, w zimie, podczas burzy, czy wśród ulewnych deszczów przychodzili pod kościół, czekali na mrozie i na zimnie, aż ukończy się nabożeństwo obrządku łacińskiego. Pytam się Panów, czy tacy zmarznięci, zziębnięci żołnierze są usposobieni do tego, aby uważnie słuchać nabożeństwa unickiego, które bądź co bądź jest dłuższe, niż łacińskie? Ja twierdzę, że nie. Moje rezolucje opiewają: 1) „Wzywa się Rząd, ażeby w interesie moralnego wychowania i zaspokojenia potrzeb duchownych żołnierzy Armii Polskiej obrządku grecko-katolickiego uczynił wszystko bezwzględnie celem oddania kapelanom odpowiednich budynków na urządzenie grecko-katolickich cerkwi dla formacji wojskowych”.</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#MikołajIlków">Zaznaczam, że nie tylko w Warszawie, która powinna świecić przykładem, ale w żadnej innej miejscowości te rzeczy nie są załatwiane tak, jak wymaga tego sama sprawa.</u>
          <u xml:id="u-15.34" who="#MikołajIlków">Pozatem zgłaszam jeszcze drugą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-15.35" who="#MikołajIlków">2) „Wzywa się Rząd, ażeby w przeciągu miesiąca poczynił kroki energiczniejsze aniżeli dotychczas u władz kościelnych w Warszawie celem oddania cerkwi pobazyliańskiej przy ulicy Miodowej do dyspozycji Ministerstwa Spraw Wojskowych (Kuria Biskupia) celem urządzenia garnizonowej cerkwi dla wojska w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-15.36" who="#MikołajIlków">Bo z tego komunikatu nadesłanego mi widać, że ono jest niby bardzo życzliwie usposobione, ale, niestety, twierdzi, że nie ma odpowiednich kompetencji w tym wypadku. Jeżeliby chodziło o co innego, to Ministerstwo Spraw Wojskowych potrafiłoby znaleźć swoje kompetencje, ale gdy idzie o zaspokojenie potrzeb duchowych żołnierzy, to nie może znaleźć odpowiedniej drogi, żeby tym potrzebom uczynić zadość.</u>
          <u xml:id="u-15.37" who="#MikołajIlków">To było nawet powodem, że w tej sprawie musiałem też zgłosić wniosek, który, o ile spotka go życzliwość stronnictw, znajdzie się na plenum tej Izby i wtedy zadecydujemy, czy żołnierzom w armii służącym należy się zaspokojenie ich potrzeb duchowych, czy też nie.</u>
          <u xml:id="u-15.38" who="#MikołajIlków">Nazwa naszego obrządku jako „grecko-rusińskiego” użyta w tym konkordacie jest niewłaściwa. Ja wiem, że promotorom tego konkordatu zależało na tem, ażeby tę nazwę utrzymać w myśl t. zw. ustaw kresowych. Zwróciłem się z zapytaniem do prof. Grabskiego, dlaczego użyto dla tego obrządku nazwy, której nigdzie niema ani w literaturze polskiej, ani w historii, ani nawet w rozmowach między ludnością polską a ukraińską słowo „rusiński” nie jest używane. To jest bądź co bądź rzucenie nam rękawicy, bo tu chodzi o ustalenie samej nazwy narodowej. Dlatego prosiłbym, ażeby poprawić tę formalność, jeżeli nie będzie można przyjąć nazwy „obrządek ukraiński”, która była przez Stolicę Apostołską aprobowana i używana, są nawet tego ślady za Benedykta XV i Piusa X, to przynajmniej nazwać go w myśl tradycji, jaka przez wieki trwała i będzie trwać nadal, obrządkiem „grecko-ruskim”, a nie „grecko-rusińskim”. To słowo użyte jest niewłaściwie i zadaje kłam całej historii i tym ludziom, którzy temi kwestiami poprzednio przed nami się zajmowali. Powołuję się ostatecznie na czynności prowincjonalnego soboru we Lwowie, który odbył się w 1891 roku i na wszystkie annały, które znajdują się w kurii rzymskiej. Czytać o tem możemy dzisiaj w zapisach i protokółach. Zresztą jest to dla każdego, ktoby chciał tą rzeczą się zainteresować, do udowodnienia. Wszystkie księgi są aprobowane przez Stolicę Apostołską, i wszystkie te rzeczy były brane pod uwagę przez ten sobór, który tę nazwę obrządku utrzymał i wszystkie sprawy należące do tego wydziału w Watykanie są pod nazwa „ruskie”, a nie „rusińskie”. Dlatego wszystkie pisma, wszystkie wykazy, jakie egzystują u nas w naszych annałach, brzmią w ten sposób — „ruskie”. Wobec tego prosiłbym, ażeby nie tworzyć precedensu odstępowania od dotychczasowej praktyki tak Stolicy Apostołskiej w Watykanie, jak naszych władz tutejszych metropolitalnych i ordynariatów biskupich, które mają w swoich archiwach tę nazwę, i nie dawać przez to broni w rękę agitatorom politycznym. To nie zmienia zresztą samego konkordatu, a jest wynikiem nieformalnego tłómaczenia, więc proszę, żeby zamiast nazwy „grecko-rusiński” wstawać obrządek „grecko-ruski”. Myślę, że Panowie pójdą na tę drogę i że nie zechcecie dać dowodu, iż zupełnie nie leży Wam na sercu uspokojenie i że nie macie dobrej woli, ażeby dojść do harmonii i zgodności działania w dziedzinie spraw kościelnych.</u>
          <u xml:id="u-15.39" who="#MikołajIlków">Jeżeli teraz porównamy stanowisko obrządku grecko-katolickiego ze stanowiskiem obrządku ormiańskiego zaznaczonym w konkordacie, to muszę ze zdziwieniem zapytać, dlaczego taką łaską i protekcją obrządek ormiański w tym konkordacie otoczono, a tak lekko i obojętnie potraktowano obrządek grecko-katolicki i czem się to usprawiedliwia. Obrządek ormiański spotkał się z tym przywilejem, że Stolica Apostołska nie przedsięweźmie żadnej zmiany w hierarchii, ani w rozgraniczeniu prowincji i djecezji, jak tylko w zgodzie z Rządem Polskim, z wyjątkiem drobnych sprostowań. Szkoda, że niema p. delegata Rządu, bo chciałbym go zapytać, czem on to usprawiedliwia. Skąd ta rzecz się bierze? Trudno zrozumieć. Obrządek ormiański, który dziś liczy tylko kilkunastu księży, jest więcej ceniony, większą ma wartość w oczach Stolicy Apostołskiej, niż obrządek grecko-katolicki, który ma tysiące księży i miliony wiernych. Otóż proszę Panów, nie wiem właściwie, co to wszystko ma oznaczać, ale to właśnie daje nam do myślenia, nasuwa nam pewnego rodzaju obawy, że poza kulisami w tej dziedzinie jest jakiś inny plan, który nas usuwa, stawia na szarym końcu rzeczywistości, a tymczasem wyciąga się z ognia naszemi rękami tego rodzaju kasztany. Takie załatwienie sprawy, rozumie się, musiało wśród naszego duchowieństwa wywołać pewnego rodzaju zaniepokojenie.</u>
          <u xml:id="u-15.40" who="#komentarz">(P. Ballin: Rewolucję.)</u>
          <u xml:id="u-15.41" who="#MikołajIlków">Do rewolucji daleko.</u>
          <u xml:id="u-15.42" who="#MikołajIlków">Otóż ze swojej strony mogę tylko wyrazić żal i ubolewanie, że zapomniano o zasługach naszego duchowieństwa na wschodzie, uświęconych ofiarną męką i krwią, a wystąpiły na arenę zupełnie inne okoliczności, które wysuwają się dzisiaj na pierwszy plan, a wtedy, kiedy ich potrzeba było, nie było ich. Wiemy, że jeżeli będzie się porównywać dzisiaj stosunki duchowieństwa unickiego i duchowieństwa łacińskiego na wschodzie, to wydawałoby się komu, iż misja duchowieństwa łacińskiego poszła dalej i zapewne te jego męczarnie na wschodzie pod rządami bolszewików, pod zarządem dzisiejszych rządców Wielkorosji, sprawiły, że ten kościół więcej zaimponował Stolicy Apostołskiej, aniżeli kościół unicki w obecnym stanie. Nikt z Panów jednak nie może powiedzieć, żeby rola duchowieństwa unickiego była skończona, a o wiele więcej jest warta rola duchowieństwa łacińskiego. Na komisji zwracałem na to uwagę, gdyż nie mogłem znaleźć usprawiedliwionych gruntownych powodów i motywów, dla których tego rodzaju stanowisko musiano w konkordacie zająć.</u>
          <u xml:id="u-15.43" who="#MikołajIlków">Teraz co do wychowania tego duchowieństwa. Obecnie na łamach prasy polskiej czytamy niesmaczne nieraz opisy, dotyczące kandydatów na duchownych unickich. Ale jak mogą się wychowywać ci kandydaci, ci alumni, kiedy w takich okolicznościach znajduje się konsystorz grecko-katolicki we Lwowie, iż budynki przeznaczone na wychowywanie tych ludzi są w dyspozycji władz wojskowych, które nie prowadzą się same w sposób odpowiadający godności oficerskiej, i to było powodem protestów nawet ostrych ze strony rektoratu seminarium duchownego wówczas, gdy przyjechał wizytator z Rzymu, ksiądz Genocchi. Także gdy przyjechał obecny nuncjusz Lauri, zwracano mu na to uwagę z prośbą o poczynienie kroków celem załatwienia tej sprawy. Mimo to wszystko, mimo tych starań, mimo obietnic, mimo przyrzeczeń, ten budynek nie został oddany do dyspozycji władzy kościelnej i konsystorz metropolitalny we Lwowie walczy o to dotychczas i nie może dojść do ładu. Powiedzą Panowie, że to jest budynek po rządzie austriackim, więc władza państwowa miała prawo wziąć go do swej dyspozycji, ale władza państwowa już kilka razy obiecywała, że go zwróci, i do dzisiejszego dnia utrzymuje ten budynek w swojem posiadaniu. Więc gdzież — pytam się Panów — ci ludzie, których chce konkordat uczynić lojalnymi wobec państwa, mają się wychowywać, gdzie się mają pomieścić, gdzie wogóle mają się wykształcić? Tak, proszę Panów, rzecz dalej stać nie może, takie nieuregulowanie tej sprawy jest szkodliwe i dlatego w tej dziedzinie zgłaszam również rezolucję, aby Wysoki Sejm uchwalić raczył: „Wzywa się Rząd do uregulowania prawnego stosunku w przedmiocie rewindykacji budynku grecko-katolickiego duchownego seminarium we Lwowie”. Sądzę, że ze względu na ważność sprawy należałoby potraktować tę rzecz zupełnie poważnie i pomyśleć bez uprzedzeń o sumiennem jej załatwieniu i o zwrocie tego budynku. Jest on oddany tylko częściowo, ale większą część zajmują, jak powiedziałem, oficerowie. Kto zna życic i prowadzenie się oficerów — nie chcę ubliżać ich godności — ten przyzna, że nie mogą w tym samym budynku mieścić się formacje wojskowe i kadry tych ludzi, którzy mają nieść duchowe światło prawdy, którzy mają uczyć i wskazywać drogę szerokim masom ludu ukraińskiego w dziedzinie zagadnień religijnych.</u>
          <u xml:id="u-15.44" who="#MikołajIlków">Jeżeli teraz dotknę dziedziny bardzo ciekawej, którą na komisji poruszałem, to jest sprawy budowy przebudowy i restauracji kościołów i kaplic, to jestem w tej smutnej sytuacji, że muszę stwierdzić, iż w tej dziedzinie panuje formalna samowola i anarchia. Mam na myśli stosunki we Lwowie. Jest tam osobnik nazwiskiem Piotrowski, który uważa się za alfę i omegę wszystkiego, który zorganizował oddanych sobie inżynierów i polecił im nie wydawać planów na budowę cerkwi, kościołów i innych budynków i jeżeli przedstawicielstwo czy komitet kościelny nie zgłosi się do któregokolwiek z tych inżynierów, to żaden plam choćby najlepszy, nie uzyska aprobaty z jego strony. Ponieważ bardzo często spotykamy się z zażaleniami ludności w tem zainteresowanej. ponoszącej kolosalne koszty, albowiem naraża się ludzi na różne trudności jazdy, rozjazdy, szykany, i nawet kubany, zwracam uwagę na to, iż należałoby, żeby czynniki rządowe w to wejrzały i pouczyły p. Piotrowskiego, jak się ma zachowywać. Zresztą szczegóły bliższe tej sprawy może podać p. Rymar, który jako referent budżetu Ministerstwa Wyznań i Oświaty, miał możność nieraz spotykać się z tą zgnilizną, jaka w tej instytucji tam zapanowała.</u>
          <u xml:id="u-15.45" who="#MikołajIlków">Jeżeli, proszę Panów; przejdę teraz do sprawy obsadzania probostw, to jest zastrzeżone, że probostwo może otrzymać tylko taki kandydat, którego działalność nie jest sprzeczna z bezpieczeństwem Państwa. Ja rozumiem, że każdy rząd dąży do tego, ażeby duchowni padali plackiem przed jego majestatem. Tak zawsze było, jest i będzie. Ale też i duchowni ze swej strony znowu dążą naodwrót. I te wszystkie wywody, które były tutaj o supremacji i niesupremacji, o równoległości władz, nie zmieniają postaci rzeczy, bo jednak jest więcej niż pewne, że każda instytucja — wiemy to z doświadczenia — każde stowarzyszenie, każda partia nawet chce, ażeby program jej znalazł urzeczywistnienie, i używa wszelkich środków per fas et nefas, ażeby dojść do swego celu. Otóż co do kwalifikacji kandydata, to pytam się Panów, kto będzie wydawał świadectwo o jego lojalności? Nie sąd, nie wyrok tego sądu, ale będzie decydowała o tem władza administracyjna. Gdybyśmy nie mieli rozmaitych kwiatków z tego ogródka, gdyby rzeczywiście w administracji był porządek jak w lustrze i wszystko szło jak z płatka, to rzeczywiście możeby się na tę koncepcję można zgodzić. Ale kto zna organy administracyjne, ten wie, że w wielu wypadkach, powodowane osobistą animozją, będą robiły umyślnie trudności i będą umyślnie stawiały takie warunki, wydawały takie świadectwa, aby kandydatowi uniemożliwić otrzymanie prebendy, probostwa. Tembardziej się tego obawiam, że ci wszyscy księża, którzy byli zaangażowani politycznie i są na czarnej liście, lecz dziś zapomnieli już o swoim wybuchowym patriotyzmie, bo wreszcie zorientowali się i ustatkowali, będą narażeni na to, że pierwszy lepszy komendant policji napisze świadectwo, że ten ksiądz jest nielojalny, i władze ministerialne będą musiały się z tem liczyć, bo jest taki zwyczaj. Dalej trzeba zwrócić uwagę na to, że, co jeszcze gorsze, Rząd będzie musiał zaprowadzić t. zw. w Austrii Schwarzbuch. Schwarzbuch to jest księga, w której spisane jest curriculum vite wszystkich kandydatów, opisana jest cała ich działalność, czy jest korzystną dla państwa, czy nie. Kompetentni ludzie z województwa, którzy mają prowadzić taką księgę, mówili mi, że bez niej się nie obejdzie, a znając naszą świetną administrację, twierdzę, że będzie niemożliwem, aby w ciągu 30 dni, jak tego żąda konkordat, sprawę obsadzenia probostwa rozstrzygnąć. Musi się więc zarządzić poufnie zaprowadzenie takiej książki i w tej książce będą skwalifikowane zdolności, względnie będzie określona lojalność danego osobnika. Tego my się obawiamy i znając z przeszłości i z praktyki, co się dzieje w tej dziedzinie, wiemy, że ta sprawa będzie wywoływała wielkie trudności i zamieszanie. nie pomoże tu nawet komisja do tego osobno ustanowiona w parytatywnej formie. Komisja ta będzie musiała w tym lub owym kierunku ulegać i liczyć się ze zdaniem czynników administracyjnych. Weźmy jeszcze i tę okoliczność, że podobno są takie prądy, ażeby Departament Wyznań Religijnych przenieść do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, bo niektóre umysły pracują skrzętnie nad tem, żeby utworzyć zupełnie dobry dział oświatowy, a wyznania pchnąć do okręgowej czy głównej komendy policji lub coś takiego. Może niedługo usłyszymy, że p. Borzęcki będzie podpisywał takie kwalifikacje i przybędzie mu jeszcze więcej roboty, aniżeli ma jej obecnie. Wiem również, że Ministerstwo Oświecenia i Wyznań Religijnych broni się przed tem, ale czy się obroni — nie wiadomo. Gdyby tak miało być naprawdę, to obowiązkiem tych ludzi, którym zależy na tem, ażeby stan spraw duchownych odpowiednią drogą poprowadzić, będzie nie zgodzić się na to, ażeby taki rozdział wprowadzać. Gdyby zaś miało to jednak przyjść do skutku, to trzebaby postawić pewne zastrzeżenie, co do sprawy obsadzania probostw i prebend.</u>
          <u xml:id="u-15.46" who="#MikołajIlków">Weźmy, proboszcz ma otrzymywać kwalifikację od czynników administracyjnych, że jest odpowiedni, spokojny, lojalny, że będzie wykonywał wszystkie polecenia na skinienie nawet komendanta policji miejscowej, który jest tam bardzo wielką figurą i częstokroć wobec ludności uwłacza godności danego proboszcza, traktując go nieraz jak ostatniego, obrzucając go epitetami gorszącemi poprostu społeczeństwo miejscowe. Ten komendant będzie panem sytuacji, a proboszcz będzie oddany pod jego władzę.</u>
          <u xml:id="u-15.47" who="#MikołajIlków">Weźmy teraz juo gladii — prawo patronatu. Przypuśćmy, że dany kandydat otrzyma zgodę rządu, ale nie otrzyma prawa prezenty. Nim ten patronat będzie zniesiony, a wiemy, jak to długo potrwa, to jeszcze będą wielkie trudności. My wiemy z praktyki, jakie są stosunki w tej dziedzinie u nas w Galicji, wiemy, jak ci patronowie nieraz umyślnie przeszkadzają księżom w zdobywaniu probostw, jakie stawiają niemożliwe warunki, żądając różnych deklaracji, że księża nie będą się mieszali do spraw politycznych, że nie będą przeszkadzali obszarnikowi w jakichś jego sprawach czysto gospodarczych, że nie będą ludności buntowali przeciwko niemu, że w spowiedziach nawet nie będą przeciw niemu występowali i t. p. Tego rodzaju postępowanie jest godne napiętnowania. Otóż uważam, że szczęśliwa będzie ta chwila, kiedy prawo patronatu przejdzie do aktów na wieczne odpoczywanie. Wiemy z praktyki, że to właśnie prawo nieraz przeszkadza ordynatorowi i konsystorzowi do umieszczenia zdolnego proboszcza na posadzie. I panowie, którzy mieli z tem do czynienia, mogą to potwierdzić, że w gruncie rzeczy tak źle jest i będzie, dopóki prawo patronatu nie zostanie zniesione.</u>
          <u xml:id="u-15.48" who="#MikołajIlków">Teraz jeszcze pomówię o tych wiernych, którzy będą narażeni na to, że w celu przeprowadzenia reformy rolnej będą zlikwidowane ich legaty i zapisy. Ludzie, którzy ofiarowali na cele kościelne majątek w formie zapisu notarialnego, tabularnego, dziś raptem widzą, że te ich fundacje zostaną zlikwidowane i przejdą na cele reformy rolnej, że na tych gruntach, które oni ofiarowali na cele cerkwi, będzie siedziało indywiduum zupełnie dla nich niewygodne. Znam w Izbie postów, którzy opowiadają o takich faktach jak np., że w jednej miejscowości znajduje się probostwo, koło którego znajduje się fundowana pewna posiadłość gruntowa i tę posiadłość od wieków użytkuje organista, który raz jest miejscowy, raz obcy. Komitet parafialny ciągle dokucza księdzu, czy nie lepiej by było organistę stamtąd wygnać i żeby to przeszło do użytku samego proboszcza. Mogę stwierdzić z tego miejsca, że zniesienie, wogóle ograniczenie legatów, zapisów, wywołuje wśród interesowanych czynników dość poważne obawy i zamieszanie. Jestem przekonany, że strony wytoczą procesy, bo każdy będzie dążył do tego, ażeby zawarować swoje prawa, a jeżeli nie zawarować, to przynajmniej bronić tych zapisów, które przodkowie poczynili na rzecz kościoła, i to doprowadzi nas do tego, że gdy przystąpimy do realizowania reformy rolnej, będziemy mogli obserwować na własne oczy takie wypadki, że ludność postawi opór i nie dopuści do tego, ażeby ciężar księdza zwalić na gminę, ażeby wogóle uszczuplić to, co jej przodkowie w formie legatów, zapisów rozmaitych, na cele kościelne fundowali. Mamy już nawet zapytania z bardzo poważnych źródeł, z bardzo kompetentnych stron, co robić w takim wypadku. Poco nas obciążać tem, ażebyśmy musieli utrzymywać księży, ażebyśmy utrzymywali swoim kosztem wszystkie budynki, nie mając żadnego zabezpieczenia :i ulgi na wypadek, gdy gmina popadnie w jaką nędzę, czy w jakie nieszczęście i nie będzie mogła wypełniać swoich zobowiązań wobec probostwa, przecież wtedy władze administracyjne będą ją rujnowały aż pomocą istniejących przepisów, nakazując np. przeprowadzić czy to restaurację, czy to budowę kościoła. Jestem przekonany, że rząd nasz będzie się takim zarządzeniom opierał i nie we wszystkich, ale w wielu wypadkach sam lud stanie w obronie tego, co jest już od wieków uświęcone. Jestem przekonany, że w wielu wypadkach tak będzie i może przy sposobności będę mógł przypomnieć te słowni, które dzisiaj tu mówię, bo takie załatwienie sprawy nie przyniesie uspokojenia, naprzód trzeba, zacząć od czego innego, a nie rzucać między lud te rozszmatowane, mało korzyści przynoszące grunta należące do probostw.</u>
          <u xml:id="u-15.49" who="#MikołajIlków">Dotknę teraz jeszcze sprawy uposażeń, ale nie księży, bo ta sprawa jest już dosyć szeroko omówiona i uwzględniona w rozmaitych rezolucjach i w mojej własnej. Konkordat ten jest dobry w ostateczności dla duchowieństwa bezżennego, ale godzi w same podwaliny bytu materialnego księży żonatych, obciążonych rodzinami.</u>
          <u xml:id="u-15.50" who="#komentarz">(Głos w centrum: To przyśpieszy wprowadzenie celibatu.)</u>
          <u xml:id="u-15.51" who="#MikołajIlków">Sądzę, że Rząd w wielu wypadkach będzie mógł pomyśleć nad takim regulatorem, któryby nie pozwolił na ruinę tych właśnie rodzin. Bo proszę wziąć pod uwagę taki wypadek, że np. proboszcz, który siedzi na 25 morgach ziemi, ma 5, 6-ro dzieci, ma żonę, jeszcze jakąś dalszą rodzinę koło siebie, utrzymanie służby, utrzymanie jakiegoś bractwa. I cóż będzie, jeżeli mu z tego jeszcze jakaś część odpadnie?</u>
          <u xml:id="u-15.52" who="#komentarz">(Głos w centrum: Celibat, celibat.)</u>
          <u xml:id="u-15.53" who="#MikołajIlków">Gdy temu nie zaradzono, to narazi to wielu księży na formalną ruinę i dlatego lud, który ostatecznie jest przywiązany do swoich proboszczów, będzie się starał w swoim własnym interesie temu zapobiec i znowu otworzy się pole do szerokiej agitacji.</u>
          <u xml:id="u-15.54" who="#komentarz">(P. Smoła: To niech Ksiądz głosuje przeciw konkordatowi.)</u>
          <u xml:id="u-15.55" who="#MikołajIlków">Co do uposażenia służby, to stwierdzę, że może żadna służba nie jest tak po macoszemu traktowana, jak najbliższa służba w naszej cerkwi, jak również i w kościele łacińskim. Chodzi mi o diakonów i organistów. Ci ludzie nie stanowią żadnej specjalnej klasy, ale to są mieszkańcy gminy, spokojni włościanie, po największej części bezrolni gospodarze, którzy, w zastępstwie kwalifikowanych sił, pełnią ten obowiązek. Stanowisko takiego człowieka w parafii w naszym obrządku jest bardzo poważne, jest on łącznikiem między proboszczem a wiernymi i przez niego proboszcz oddziaływa na całą gminę. Więc jeżeli ten człowiek będzie w ten sposób sytuowany nadal, jak był dotychczas, to ta jego rola nie przyniesie tej korzyści dla ludu, jaką przyniosłaby, gdyby był pod względem materialnym lepiej sytuowany. Dlatego właśnie zgłosiłem rezolucję odpowiednią, która wprawdzie na komisji została odrzucona, jak i inne, ale sądzę, że na Sejmie może ta sprawa przybrać inny obrót i może niektórzy Panowie, po bliższem zainteresowaniu się tą sprawą, będą za tą rezolucją głosowali.</u>
          <u xml:id="u-15.56" who="#MikołajIlków">Rezolucje moje brzmią:</u>
          <u xml:id="u-15.57" who="#MikołajIlków">„Wzywa się Rząd, ażeby przy regulowaniu ustroju rolnego w dziedzinie dóbr kościelnych miał na względzie ciężkie stosunki grecko-katolickiego duchowieństwa, obarczonego rodzinami, i zajęte obecnie przez nich probostwa do chwili opróżnienia takowych uważał za przejściowo zasługujące na wyjątkowe traktowanie do czasu obsadzenia ich przez nieżonatych duchownych”.</u>
          <u xml:id="u-15.58" who="#MikołajIlków">A druga, odnosząca się do służby kościelnej, brzmi w ten sposób:</u>
          <u xml:id="u-15.59" who="#MikołajIlków">„Wzywa się Rząd, ażeby od czasu wejścia w życie niniejszego konkordatu, przy regulowaniu zagadnienia ustroju rolnego w myśl ustawy o reformie rolnej, przeznaczył minimum gruntów od 4 do 8 hektarów, zależnie od jakości tychże, dla diakonów i organistów, pełniących obowiązki służbowe przy grecko - katolickich cerkwiach i rzymsko - katolickich kościołach”.</u>
          <u xml:id="u-15.60" who="#MikołajIlków">Teraz, kończąc o sprawie konkordatu, zaznaczam, że chociaż on jest dla nas w wielu wypadkach krzywdzącym, chociaż ogranicza działalność naszego duchowieństwa i jego misję na wschodzie, w związku z czem zgłosiliśmy nawet odpowiednią rezolucję, żeby Rząd i czynniki rządowe nie ograniczały działalności tego duchowieństwa na ziemiach Chełmszczyzny, Podlasia, Polesia i Wołynia, sądzę jednak, że to nie zmusza nas do zajęcia stanowiska przeciw konkordatowi. Gdybyśmy to zrobili, to zerwalibyśmy zupełnie stosunki ze Stolicą Apostołską. Ale my możemy inna drogą ubiegać się o zawarowanie zachwianych interesów i praw historycznych naszego duchowieństwa, ale nie w ten sposób, ażeby głosować przeciw temu konkordatowi, coby dziś utrudniło zadanie Stolicy Apostołskiej, a nas rzuciło w zatarg, przypominający czasy Poejusza i Cerulariusza, nie możemy stanąć na tej płaszczyźnie, chociaż pewne czynniki polityczne starają się wywrzeć na nas presję. Jest jednak obowiązkiem każdej części reprezentacji tego narodu bronić swoich praw i przywilejów, to też duchowieństwo nasze upomina się o nie dziś w różny sposób. Ale chociaż ten konkordat jest dla nas bolesny i głęboko nas dotyka, jak powiedziałem, nie możemy oświadczyć się przeciw niemu, nie ściągając na siebie konsekwencji; jakieby wówczas nastąpiły. Duchowieństwo nasze stoi na tej samej płaszczyźnie, na jakiej stało dotychczas, z wyjątkiem tych ludzi, którym zależy na wywołaniu fermentu i rzuceniu cerkwi unickiej na inne drogi, nie tę, po której ona kroczyć powinna. Sprzeciwiamy się w wielu razach pewnym rzeczom, ale nie w tej myśli, ażeby sprowadzić rozdział ostateczny między Stolicą Apostołską a masami duchowieństwa i reprezentacją kościoła unickiego.</u>
          <u xml:id="u-15.61" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Powiedz Pan co o strajku.)</u>
          <u xml:id="u-15.62" who="#MikołajIlków">Nie chcemy, ażeby wszelkiego rodzaju argumentacje, ażeby wszelkiego rodzaju kwestie zwracały się ostrzem miecza przeciw Stolicy Apostołskiej. Wiemy, że reprezentanci naszej cerkwi, wszyscy trzej biskupi, dołożą starań, ażeby pójść po tej linii i uzyskać to, co było zagwarantowane przez Stolicę Apostołską przez wieki dla cerkwi unickiej.</u>
          <u xml:id="u-15.63" who="#MikołajIlków">Dotknę jeszcze tych tarć, które w obecnej chwili tam się dzieją, i stwierdzę, o czem zresztą już mówiłem, a kol. Ballina chcę uspokoić, że ta akcja jest tam przeciw celibatowi wyzyskiwana, zwracając się zarazem przeciw Stoicy Apostołskiej; stwierdzę jedynie, że jest ona rzeczywiście kierowana przez czynniki polityczne, nie wchodzące w to, że władze kościelne muszą iść po tej linii, jak powiedziałem, dlatego, ażeby duchowieństwo ochronić w przyszłości przed ciężką pauperyzacją, ze względu na misję, jaką ma spełniać. Tu właśnie jest powód, że w zrozumieniu doniosłości i wielkiej wagi samej sprawy, nasza reprezentacja duchowna, wszyscy biskupi, stanęli na tem stanowisku, ażeby poprowadzić duchowieństwo naprzód, a nie cofać się w jego misji, jaką ma spełnić na wschodzie.</u>
          <u xml:id="u-15.64" who="#MikołajIlków">Jeszcze muszę odpowiedzieć na przemówienie szan. kol. posła Chruckiego. Z przemówienia jego wynikałoby właśnie, że tak naród, jak i duchowieństwo jego stają przeciw Stolicy Apostołskiej za to właśnie, że w konkordacie nie zostały uwzględnione najżywotniejsze sprawy. I powiedział p. poseł, że on w obronie odłamu narodu ukraińskiego i wszystkich jego interesów i potrzeb religijnych i narodowych musi zabrać głos i oświadczyć się przeciw temu konkordatowi. Muszę wobec tego ustalić i bodaj zaznaczyć granicę w tej kwestii, uwzględniając tylko te pewne zagadnienia, które dotyczą rzeczywiście reprezentacji kościoła unickiego, nie mieszając ich zupełnie z interesami kościoła prawosławnego. Z przemówienia p. Chruckiego wygląda to tak, że sprawy cerkwi prawosławnej wschodniej i cerkwi grecko-katolickiej czy unickiej zostały razem powiązane i że stanowią one jedną całość. Stwierdzam, że nie, i uważam jego przemówienie za czysto demonstracyjne. Tu są dwie oddzielne części. Te dwie części razem wzięte, z których jedna ongiś katolicka, obecnie prawosławna, została oderwaną, powodując kataklizm, czy krach w dotychczasowej historii kościoła i w łączności cerkwi unickiej, grecko-katolickiej ze Stolicą Apostołską, dzisiaj stała się pastwa wywrotowych żywiołów, czyhających na jej zgubę. Cerkiew unicką katolicką kosztowało to bardzo wiele i jak to powiedział p. Podhorski w komisji, to był tragizm narodu ukraińskiego. I rzeczywiście, to był tragizm tego narodu, szanowny Panie Kolego, ale tragizm ujawniający się w walce z wielkiemi trudnościami, zmierzającemi do tego, żeby oprzeć się o najsilniejszą instytucję w świecie, o najmocniejszy fundament całego świata, żeby utrwalić swą egzystencję, żeby opierając się o tę instytucję, uzyskać zrealizowanie swych najżywotniejszych postulatów narodowych i religijnych. I mamy ślady w historii, że Stolica Apostołska w wielu razach szła na spotkanie reprezentacji kościoła grecko-katolickiego czyli unickiego, odrzucając częstokroć różne zarzuty, stawiane temu kościołowi przez reprezentantów kościoła łacińskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.65" who="#MikołajIlków">Mieliśmy, proszę Panów, nieraz procesy, dawne procesy historyczne, gdzie rozstrzygał Rzym między jedną a drugą instancją i w wielu okolicznościach było tak, że Stolica Apostołska, idąc po linii zjednania sobie przedstawicieli cerkwi unickiej, nieraz ze szkodą i wielkiemi ofiarami szła na jej spotkanie, odrzucając pretensje kościoła łacińskiego. I pod tym względem my w Galicji za rządów austriackich, ażeby mieć pewną wytyczną, dążyliśmy do tego, aby między jednym klerem a drugim była jakaś granica, rozgraniczenie kompetencji, nie mieszanie się wzajemne w sprawy jednych i drugich. W tej myśli została ułożona pewna formuła i ustalony i uzgodniony potem pewien projekt, przez Rzym zatwierdzony, pod nazwą konkordii. W tej „konkordii” są właśnie regulowane te bolesne rozmaite sprawy, dotyczące przeciągania wiernych na swą stronę, zmiany obrządku i inne. I tam spotykamy ciepłe słowa Stolicy Apostołskiej na naszą korzyść, a na niekorzyść kościoła łacińskiego, a dziś zrywanie ze Stolicą Apostołską byłoby dla nas wypowiedzeniem formalnej wojny, wprowadzeniem jeszcze większego zamieszania na terenie tych ziem, przez które przesuwał się huragan działań wojennych i walk narodowych ukraińskich o niepodległość. Nie chcemy powiększać tego zamieszania, chcemy skończyć z tem zamieszaniem, ale nie ze szkodą i uszczupleniem praw i przywilejów, któreśmy zdobyli w toku historii.</u>
          <u xml:id="u-15.66" who="#MikołajIlków">P. poseł Chrucki ilustrował te stosunki, wykazując, że konkordat po macoszemu nas traktuje i nie uwzględnia najważniejszych spraw, że jest z tego punktu widzenia ułożony, ażeby przymusowy celibat został wprowadzony w życie. Mieszając jednak zasady cerkwi unickiej z cerkwią prawosławną, zapomniał p. poseł zwrócić uwagę na tę straszną gehennę, na to straszne zamieszanie i ofiary, które dziś cierpi cerkiew prawosławna. O ileby cerkiew prawosławna miała dziś podstawę i oparcie na fundamentach silnych, co jest możliwe jedynie, gdyby wróciła na łono Stolicy Apostołskiej, to miałaby przed sobą rację bytu nadal, a przez to, że nie ma skrystalizowanego planu, przez to, że dziś naród ten został rozszmatowany, przez to, że wierni ci znajdują się pod różnemi zaborami, cerkiew ta nie może okazywać żywszego stanu, nie może przynieść tej korzyści narodowi, jakiej naród od religii i cerkwi w swej doli i niedoli oczekuje i zawsze oczekiwać będzie.</u>
          <u xml:id="u-15.67" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gdyk.)</u>
          <u xml:id="u-15.68" who="#MikołajIlków">Jeżeli spojrzymy na stosunki cerkwi prawosławnej w Azji, jeżeli spojrzymy na stosunki cerkwi prawosławnej w Rosji, jeżeli spojrzymy na stosunki cerkwi prawosławnej w Polsce, to widzimy, że cerkiew ta rzeczywiście przechodzi ciężki kryzys wewnętrzny. Rzecz jest znana, że jeżeli jakaś jednostka, naród, czy sprawa cierpi, czy przechodzi jakieś wielkie trudności, znosi wielkie boleści, ponosi wielkie ofiary, to szuka jakiegoś wyjścia, szuka jakiejś drogi, pośredniej bodaj, żeby się ratować w swej dalszej egzystencji. Tegoby właśnie należało oczekiwać od duchownych i świeckich przywódców cerkwi prawosławnej, ale niestety są to ludzie Polsce obcy, którzy nie mają w tej cerkwi prawosławnej nie do czynienia, którzy decydują wprawdzie o jej losach tu na ziemiach polskich, ale nie mają nic wspólnego z jej losami, o czem pokrótce zaraz powiem, ażeby zwrócić uwagę na to, że najwyższy czas, ażeby ci przedstawiciele wytknęli taką drogę, taką linię, po której należy pójść dalej. Droga ta jest jedyna, możliwa w warunkach obecnych, mianowicie przez zwrócenie się do Stolicy Apostołskiej. Wprawdzie wyznawcy i przedstawiciele tej cerkwi, jak widzę, traktują tę kwestię z lekkim uśmiechem, ale zastanawiając się nad tem, można mieć rozumne pewnego rodzaju bodaj zastrzeżenia. Chętniebym widział, by jeden czy drugi mówca, czy na komisji, czy tu, postawił jakiś projekt i zażądał z okazji dyskusji nad konkordatem, ażeby Izba przystąpiła do uregulowania równocześnie i sprawy cerkwi prawosławnej. Właśnie reprezentanci narodu ukraińskiego wyznania prawosławnego powinni w pierwszej mierze dołożyć wszelkich starań, aby w tej dziedzinie stało się zadość wymaganiom i żądaniom tak narodowym, jak i cerkiewnym. Widząc ich obojętność. Rząd, celem uporządkowania tej sprawy, puścił się na pewnego rodzaju eksperyment, eksperyment bardzo smutny, bardzo ciężki, który go będzie w przyszłości bardzo dużo kosztował. Swego czasu w Nr. 34 dziennika „Czas”, b. minister oświaty Kumaniecki poruszył tę kwestię w ciekawy sposób, mianowicie powiedział, że kwestia cerkwi unickiej w Małopolsce jest kwestią mniejszej wagi, z nią można będzie sobie dać radę, bo tam się ma do czynienia z bardziej zorganizowaną reprezentacją tego kościoła, ale co do cerkwi prawosławnej, Rząd musi dążyć do tego, aby ze swego stanowiska ująć tę kwestię w odpowiednią formę. W jaki sposób? I począł dokładać starań w tym kierunku, ażeby zaprowadzić autokefalię cerkwi prawosławnej i przygotowania do autokefalii tej cerkwi polecono różnym ludziom nieodpowiednim, obcym pochodzeniem ukraińskiemu prawosławnemu narodowi. Oto mianowicie w r. 1919, jeszcze z inicjatywy Zarządu Ziem Wschodnich został przedłożony Ministerstwu projekt takiego programu, regulującego właśnie autokefalię tej cerkwi. Nie był to nowy projekt, lecz odnowiony jeszcze z 1414 r., projekt autokefalii cerkwi prawosławnej z czasów jeszcze Witoldowych litewsko-ruskich, który został później w 1415 roku usankcjonowany przez sobór cerkwi narodowej, cerkwi prawosławnej i dotychczas nie został zniesiony. Otóż mógł Rząd zupełnie łatwo odnowić jedynie ten plan i wprowadzić go w życie bez wszelkich trudności. Jednakże Rząd, nie zdając sobie sprawy z tego, że w sprawie wogóle autokefalii ma decydować naród prawosławny z duchowieństwem, w tej dziedzinie właśnie pogwałcił kanony prawa wschodniego. Rząd uczepił się tej sprawy, sprowadził ją na manowce, odrzucił przedłożony projekt, a zaczął szukać ludzi, którzyby tę sprawę ujęli w ręce, bo, powiada, z duchownymi będzie łatwiej niż z prawosławnym otumanionym narodem. I co się stało? Poproszono o pomoc Elenuterego władykę, o ile się nie mylę, litewskiego, i poproszono Włodzimierza, ówczesnego administratora, arcybiskupa tutejszej eparchii warszawskiej, jednak ci dwaj nie zgodzili się na to, zasłaniając się uzusem i praktyką dotychczasową cerkwi prawosławnej. Wówczas Rząd znalazł kogo innego, mianowicie Jerzego Jaroszewskiego, arcybiskupa charkowskiego, który uciekł w 1918 r. przed bolszewikami za granicę, zaczął tułać się i wtedy osławiony Eulogjusz, który grasował w pow. stanisławowskim i tarnopolskim, w 1914 r. z planem misyjnym w b. Galicji, polecił mu prowadzić dla rosyjskich emigrantów cerkiew prawosławną we Włoszech. We Włoszech ten władyka zorganizował pewną liczbę ludzi i zaczął tę akcję propagować. Po jakimś czasie skomunikował się tam ze Skirmuntem, przybył do Warszawy i tu rozpoczęła się pod jego egidą dalsza akcja organizowania autokefalii cerkwi, prawosławnej. Ta jednak, wobec sprzeciwu wszystkich pięciu prawosławnych władyków, nie przyszła do skutku. Sprawa znowu została wziętą pod uwagę, gdy 30/1 1912 Tichon nadesłał dekret Jerzemu w formie projektu „położenia ob uprawleni cerkwju prawosławnoju w Polskom Gosudarstwie”. Ale ta rzecz spełzła na niczem, nie doszło do porozumienia. ponieważ ówczesny metropolita Jerzy sfałszował kilka artykułów, t. j. 3, 6 i 7 i przystosował je do swojej osobistej wygody. Doszło do tego, że kilku biskupów uwięziono, jednego wydalono i dziś stoimy przed faktem rozbicia wogóle cerkwi prawosławnej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-15.69" who="#MikołajIlków">Proszę Panów! Powiedziałem, że niema innego wyjścia w tej sprawie, jak tylko zajęcie się nią szczerze, otwarcie, a nie tak, aby iść z jednej strony z różdżką, a z drugiej strony z pałką w ręku. W tej dziedzinie dzieją się rzeczy nienormalne. Zdawałoby się, że dziś, gdy cerkiew prawosławna wogóle jest w upadku na wszystkich ziemiach wschodnich, kiedy zjawiają się ludzie, jak Pogodin, którzy posądzają cerkiew katolicką o antropomorfizm, ażeby tylko nie dopuścić do łączności historycznej, należałoby się spodziewać, że cerkiew prawosławna, znalazłszy się w upadku, będzie szukała jakiejś drogi wyjścia, co zresztą szczegółowo co do sposobu i formy propaguje i zaleca Sołowjew. Tymczasem reprezentacja tej cerkwi, zbliżona do Antoniusza metropolity w „Nowoje Wremia” twierdzi, że niema połączenia z Rzymem i nie może być mowy o tem. Widać, że ponury cień Tocjusza pada na cały prawosławny wschód. Wygląda to, jak gdyby chory pacjent, któremu dano lekarstwo, chociaż gorzkie, ażeby go uzdrowić, twierdził tymczasem, że nie będzie brał tego lekarstwa, bo jest gorzkie, nie wiedząc, że lekarstwo go uzdrowi. Tak samo przedstawia się uregulowanie stosunku kościoła wschodniego grecko-katolickiego do zachodniego, jak wymaga tego konkordat. Chociaż jest to dla nas lekarstwo gorzkie, lekarstwo jest dla nas wprost gorzką pigułką, że się tak wyrażę, ale jest środkiem, mającym nas postawić na wysokości swego zadania.</u>
          <u xml:id="u-15.70" who="#MikołajIlków">Sądzę, że tego rodzaju kwestie są bardzo delikatne, nie możemy nad tem przejść do porządku dziennego. Sprawy religijne tak dla państwa, jak i dla narodu są pierwszorzędnej wagi. Naród stoi w obronie swych praw i przywilejów, a państwo nie powinno dokładać starań, ażeby te prawa i przywileje uszczuplić.</u>
          <u xml:id="u-15.71" who="#MikołajIlków">Kończę swoje przemówienie. Miałem obowiązek zaznaczyć te różnice i podkreślić je jedynie, jako takie, które oddzielają nas unitów obrządku grecko-katolickiego od tych, którzy znajdują się jeszcze w cerkwi prawosławnej. Wiemy, że prędzej czy później obie te instytucje, obie te cerkwie, obie te reprezentacje zejść się muszą, bo inaczej muszą wogóle zniknąć z powierzchni ziemi. Jeżeli uzyskają oparcie i pomoc od jakiejś instytucji silnej, w takim razie oparłszy się razem o Stolice Apostołską, będą miały otwartą drogę w przyszłość, ale jeżeli tego nie uzyskają, to historia musi przejść nad niemi do porządku dziennego, muszą się stać piłką, rzucaną tu i owdzie przez polityków, chociażby z Rady Ligi Narodów i musiałyby się znaleźć w tem położeniu, że ludzie obcy, korzystający z zabranych naszych przywilejów i naszych praw, nie omieszkają wyciągnąć dla siebie bardzo dobrych konsekwencji, ze szkodą nieobliczalną dla nas. Nas może to postawić w położeniu smutnem, a nawet bez wyjścia.</u>
          <u xml:id="u-15.72" who="#MikołajIlków">My Ukraińcy i panowie Polacy dziś w tej walce politycznej i kościelnej wyglądamy mniej więcej jak te dwa lwy, które rzucają się na siebie, rozdzierają swoje organizmy, niszczą się wzajemnie i dają widowisko publiczne Europie i różnym państwom sąsiednim, które cieszą się z tej naszej walki i zamętu. Zamiast raczej pójść drogą jedną, wiodącą do jednego celu, który nam gwarantuje możliwość egzystencji i rozwoju, tracimy czas na obmyślanie i planowanie zamachu na nasze prawa posiadane. Wyglądamy, jak powiadam, nie na bohaterów, przed którymi niegdyś, jak czytamy w historii, drżał cały Bosfor, na wschodzie, lecz na tych ludzi, którzy bez wszelkiego programu poszli przeciw sobie jedynie dla walki. Otóż w walce dwóch gladjatorów, którzy rzucają się na siebie, nie widzieliśmy nigdy, żeby po nierozstrzygniętej walce jeden drugiemu podał rękę, lecz gdy obaj zostaną odpowiednio uszkodzeni na ciele i wszelka dalsza walka jest już niemożliwą, padają i godzi ich trzeci. Tym trzecim, który może ich pogodzić, w danym razie jest właśnie Stolica Apostołska, która w sposób zupełnie ludzki ze zrozumieniem rzeczy powinna pójść i pójdzie po tej linii, którą nas prowadziła dotychczas. Do Panów mogę tylko apelować, w pierwszym rzędzie do reprezentantów kościoła łacińskiego, ażeby swe zapędy i plany, które na szeroką skalę zostały uplanowane, starali się podporządkować zgodnym postulatom i życzeniom duchowieństwa unickiego, które z nimi szło ręka w rękę w tej wielkiej misji historycznej, spełniając obowiązki ideologii katolickiej.</u>
          <u xml:id="u-15.73" who="#MikołajIlków">Z tego co powiedziałem wynika, że będziemy jako jedyni reprezentanci obrządku grecko-katolickiego ukraińskiego narodu, na ziemiach trzech wschodnich województw, głosowali za konkordatem, wnosząc o jego ratyfikację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Dębski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JanDębski">Wysoki Sejmie! Stanowisko zajęte przez nas w dyskusji-nad konkordatem w komisjach, w streszczeniu było następujące:</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JanDębski">Stwierdziliśmy, że konkordat jest urnową, zawarta, prawda, nie z mocarstwem, ale z dużą potęgą moralną i polityczną i jest aktem międzynarodowym, wzmacniającym stanowisko Polski w życiu międzynarodowem. Dalej, umowa ta reguluje stosunki pomiędzy państwem i znaczną większością obywateli tego-państwa, należących do różnych obrzędów kościoła katolickiego i używających różnych języków. Następnie stwierdziliśmy, że umowa ta ze Stolicą Apostołską, której zadaniem jest uregulowanie stosunku kościoła i Państwa, zdaniem naszem, przyczynia się do tego, by w ciężkiem położeniu, w jakim się znajduje Rzeczpospolita, z jednej strony wobec-barbarzyńskiego i zdziczałego Wschodu, z drugiej strony wobec przewagi materialnych sił naszych najbliższych sąsiadów na Zachodzie — że to współdziałanie przyczynia się do rozbudzenia, wzmocnienia i wytworzenia sił moralnych i duchowych, jakie są narodowi potrzebne, by sprostał tym zadaniom i przeciwstawił się niebezpieczeństwom. Stwierdziliśmy również, że w umowie tej mamy dowód, że Stolica Apostołska, co nie zawsze było w przeszłości, docenia należycie rolę i znaczenie Polski w tej części Europy.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JanDębski">Jeżeli chodzi o samą urnowe, to konkordat opiera się na zasadach, wyrażonych już w naszej Konstytucji. I tutaj zarówno przeciwnikom zasadniczym konkordatu, jak i tym, którzy godzą się z koniecznością zawarcia go, ale mają duże zastrzeżenie co do jego treści, chciałbym przypomnieć jeszcze raz odpowiednie artykuły Konstytucji, które nie tylko mas obowiązują, ale powinny być podstawa uregulowania stosunku kościoła do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JanDębski">Art. 113 Konstytucji wyraźnie mówi: Każdy związek religijny, uznany przez Państwo, ma prawo urządzać zbiorowe i publiczne nabożeństwa, może samodzielnie prowadzić swe sprawy wewnętrzne, może posiadać i nabywać majątek ruchomy i nieruchomy, zarządzać nim i rozporządzać, pozostaje w posiadaniu i używaniu swoich fundacji i funduszów, tudzież zakładów dla celów wyznaniowych, naukowych i dobroczynnych. Żaden związek religijny jednak nie może stawać w sprzeczności z ustawami Państwa.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#JanDębski">Następny artykuł mówi: Wyznanie rzymskokatolickie, będące religią przeważającą większości narodu, zajmuje w Państwie naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#JanDębski">Kościół Rzymsko-Katolicki rządzi się własnemi prawami. Stosunek Państwa do Kościoła będzie określony na podstawie układu ze Stolica Apostołską, który podlega ratyfikacji przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#JanDębski">Oto są dwa zasadnicze i podstawowe artykuły naszej Konstytucji, które przesądzają stosunek Kościoła do Państwa, które są podstawą dla ustawy konkordatowej. Oczywiście Państwo, które daje takie stanowisko wszystkim wyznaniom, w szczególności kościołowi katolickiemu, i jednocześnie nakłada na siebie szereg obowiązków względem kościoła, musi posiadać prawa i musi zastrzec sobie wgląd w te dziedziny życia, gdzie sprawy kościoła i państwa wzajemnie się stykają. Dlatego jest rzeczą zrozumiałą, że konkordat nie tylko musi utrwalać prawa kościoła, ale i musi zabezpieczać interes państwa. Jeżeli zatem chodzi o zabezpieczenie interesu państwa, widzę je w następujących punktach:</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#JanDębski">Pierwszy punkt: zasada, która może nie jest należycie doceniona, która wydaje się nam zupełnie słuszną, a w tem położeniu międzynarodowem, w jakim się Polska znajduje ma duże znaczenie polityczne, jest jeszcze raz stwierdzeniem naszych granic, naszego stanu posiadania, mianowicie, że każda djecezja czy archidiecezja zaczyna się i kończy w Polsce. Nie będę Panom przypominał jaki jest stan obecny i jakie są skutki polityczne tego stanu obecnego, nie będę przypominał jakie to echo znalazło wśród przeciwników Rzeczypospolitej Polskiej, wśród tych wszystkich, przez których istniejące granice jeszcze są kwestionowane.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#JanDębski">Drugi punkt: Rzeczpospolita musi zapewnić sobie to, by kościół katolicki w stosunku do niej i w stosunku do Konstytucji, do jej ustaw i rządu konstytucyjnego, zachowywał się lojalnie. To w konkordacie mamy zapewnione. Zarówno przysięga, którą składa biskup w imieniu własnem i duchowieństwa, jak i prawo przeciwdziałania temu, żeby nawet na najwyższych stanowiskach hierarchii kościelnej w Rzplitej zasiadał człowiek, przeciw któremu Rzeczpospolita miałaby zastrzeżenie natury politycznej, co niektórzy określają, jako prawo veta, inni jako przeciwdziałanie, nie będę się spierał o określenie tego słowa — faktem jest jednak, że konkordat daje możność rządowi Rzeczypospolitej przeciwdziałania w obejmowaniu stanowisk, nawet najwyższych hierarchii kościelnych, przez jednostki, któreby zagrażały bezpieczeństwu Państwa i interesowi politycznemu.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#JanDębski">Dalej Rzeczpospolita zapewnia sobie, że obowiązki duchowieństwa są te same, jakim wszyscy obywatele podlegają, a więc wszystkie ustawy, obowiązujące w Rzeczypospolitej, obowiązują i kler, zarówno, jeżeli chodzi o świadczenia materialne, jak o odpowiedzialność przed sądami świeckimi.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#JanDębski">Panowie wyrażali wątpliwości, że istnieje przywilej, że w wypadkach aresztu będzie oddzielny areszt dla osób duchownych, dla zakonników. Szanowali Panowie, nie wiem, czy tu mogli byśmy pójść dalej, aniżeli poszły rządy zaborcze. Toż nawet rządy zaborcze, które nie otaczały specjalną opieką duchowieństwa, szanowały jednak ustrój kościoła i szanowały to, że w wypadkach nie przestępstwa karnego, bo oczywiście gdyby było przestępstwo karne, to nie wyobrażam sobie, żeby ksiądz nie był pozbawiony sukni i by nie odpowiadał narówni z każdym innym przestępcą, ale we wszystkich innych przestępstwach, które mogą zdarzyć się, w przestępstwach natury politycznej, duchowieństwa było traktowane gorzej, aniżeli je traktowały rządy zaborcze. Czyżby p. Czapińskiemu na tem zależało?</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(P. Putek: Oni trzymali w zwykłych aresztach, w więzieniach. Zawsze tak było. Dowodem tego ks. Stojałowski!).</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#JanDębski">Mam na myśli w tej chwili rząd rosyjski, który w wypadkach oczywiście nie przestępstw kryminalnych, lecz politycznych jednakże wysyłał albo do klasztoru, albo na zesłanie.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#JanDębski">Następnie mamy również dowody w konkordacie, że jeżeli chodzi o interesy Państwa, Stolica Apostołska, a dla mnie to jest rzecz ważna ze względu na tę walkę, jaka się toczy ciągle w naszem społeczeństwie i Sejmie o reformę rolną, że najwyższy zwierzchnik kościoła katolickiego w motywacji, która jest umieszczona w konkordacie, stanął na tem stanowisku, że ze względu na konieczność poprawy położenia społecznego, gospodarczego i aby pokój chrześcijański wzmocnić, uważa za potrzebne przeprowadzenie reformy rolnej. Głowa kościoła katolickiego uznała, że to jest kwestia niezbędna do uregulowania ze względów gospodarczych, społecznych i pokoju chrześcijańskiego w naszem społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Głos: Nie widzę entuzjazmu w Panu dla tych rzeczy.)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#JanDębski">Obowiązki Państwa bynajmniej nie są małe. Obowiązki, które już w Konstytucji są zastrzeżone, a więc zapewnienie całkowitej wolności kościołowi katolickiemu, możności rządzenia się własnemi prawami, jest to obowiązek, który Państwo na siebie przyjmuje — prawda, z jednem zastrzeżeniem, które dotyczy wszystkich związków religijnych, że działalność kościoła nie może być sprzeczna z ustawami państwowemi. Jest to zastrzeżenie zupełnie zrozumiałe i zgodne z naszą Konstytucją. Co więcej konkordat zapewnia pomoc władzy duchownej w wypadkach prestacji w wypadkach poboru taks, w wypadkach podkreślam, przewidzianych przez ustawy państwowe. Dalej Państwo zobowiązuje się w konkordacie tytułem odszkodowania wypłacać sumę dosyć pokaźną, nałożoną na siebie dobrowolnie, bo jeżeli Panowie z punktu widzenia prawnego oświadczyli, że za dobra, skonfiskowane przez rządy rosyjski, pruski, austriacki, Rząd Polski przejął te zobowiązania, to nie kwestionując przejęcia tego zobowiązania, muszę podkreślić jego charakter dobrowolny, bo przecież w naszem ustawodawstwie znamy wypadki, że nie wypłacaliśmy odszkodowań za rzeczy skonfiskowane przez rządy zaborcze. Wskażę tutaj ustawę, regulującą sprawę majoratów; wówczas podnoszoną była sprawa wypłacenia odszkodowania tym rodzinom, którym rząd rosyjski skonfiskował ziemię. Jednak Sejm Ustawodawczy stanął na innem stanowisku, że jest to sprawa przedawniona, że nie on konfiskował tę ziemię, konfiskowały ją rządy zaborcze, więc Państwo ziemię przejęło i rozparcelowało. Otóż, podkreślam, że ten obowiązek, który Państwo na siebie nałożyło zdaniem mojem, jest dobrowolny.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#JanDębski">P. poseł Czapiński, stojąc na stanowisku, że konkordat będzie prawdopodobnie uchwalony, dlatego że domaga się tego Konstytucja — i może znajdzie się dla niego i potrzebna większość, domagał się jednak ustawy interpretacyjnej i interpretując ten konkordat, powołuje się na oświadczenia przedstawicieli Rządu, z którymi był w zgodzie. Pragnie jednak, by to nie było tylko oświadczeniem rządów, które się zmieniają, ale aby znalazło wyraz w ustawie sejmowej. Z punktu widzenia prawnego oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie uchwalenia podobnej ustawy interpretacyjnej, ale trzeba zwrócić uwagę na ten fakt, że ustawa ta jest traktatem międzynarodowym i nie jest rzeczą przyjętą prawnie nawet, ażeby jedna strona ogłaszała ustawę interpretacyjną. Do interpretowania konkordatu jest powołana nie jedna strona, nie Stolica Apostołska, jak niektórzy twierdzą, ale powołane są obie strony, które zawarły umowę. Ponieważ zaś w Rzeczypospolitej nie może istnieć ustawa, ani rozporządzenie wykonawcze sprzeczne z Konstytucją, o czem wyraźnie mówi Konstytucja, dlatego też uważam, że interpretacja konkordatu musi być tylko w zgodzie z Konstytucją. Dlatego, by już i Sejm obecny miał to zapewnienie, że konkordat będzie interpretowany w myśl oświadczeń Rządu i tego stanowiska, jakie my zajmujemy, domagamy się w rezolucji, ażeby w czasie, który upłynie między uchwaleniem tego konkordatu a wprowadzeniem go w życie, w przeciągu dwóch miesięcy Rząd wydał rozporządzenie wykonawcze i przedłożył Sejmowi wykaz ustaw, które mają być zniesione na podstawie konkordatu. Niektórzy koledzy twierdzą, co nie jest zgodne, mojem zdaniem, z duchem i brzmieniem konkordatu, że mają być np. zniesione samorządy parafialne. Nie mogą być zniesione. Będziemy domagali się od Rządu wymienienia tych ustaw, wiemy, że są takie, które powinny być skasowane, natomiast sądzimy, że do tych ustaw nie należy ustawa o samorządach parafialnych. Następnie domagać się również będziemy, żeby Rząd wniósł te ustawy, które są potrzebne do wprowadzenia w życie konkordatu. Oczywiście konkordat ma swoje braki; ma braki, podnoszone z lewej strony, podkreślane przez nas i przez prawicę. Zatrzymam się na tych brakach, które były wymienione przez referenta większości komisji, mianowicie na kwestii uposażenia. Powtórzę oświadczenie, które złożyłem na komisji w imieniu mojego stronnictwa. Będziemy dążyli do tego, by duchowieństwo nie było skazane na pracę w ciężkich warunkach, ale jeszcze raz chcę podkreślić, że nawet to uposażenie jakie zobowiązała się płacić Rzeczpospolita jest możliwe do wykonania i te warunki, w których dziś duchowieństwo pracuje, przecież są lepsze od tych, w jakich się znajdują dziesiątki tysięcy inteligencji. Więc, jeżeli Państwo mogło apelować do najszerszych warstw ludności, do ludzi, którzy pozostają bez pracy, albo którzy pracując na małym kawałku ziemi, obarczeni liczną rodziną, muszą egzystować, muszą wytrwać, to sądzę, że Państwo ma prawo apelować i do duchowieństwa, ażeby ono pogodziło się z dzisiejszem położeniem, zwłaszcza wobec tego, że przysługuje nie tylko to uposażenie, wymienione w załączniku, ale pozostają wszystkie opłaty kościelne, pozostaje często ziemia, albo też ma być nadana. Jeżeli Panowie wymieniają, że w województwach: poznańskiem, krakowskiem, Pomorskiem, tarnopolskiem, stanisławowskiem, lwowskiem stan rzeczy jest taki, że duchowieństwo nie tylko znajduje środki na własne utrzymanie, ale jednocześnie utrzymuje szereg instytucji, to oczywiście byłoby ze strony Państwa barbarzyństwem, gdyby te wszystkie ochronki zamykało i nie zaopiekowało się niemi. To jest obowiązek Państwa, obowiązek konstytucyjny zaopiekować się temi instytucjami, nie dopuszczać do zamykania ich i rozpędzania, dlatego, że niema dla nich środków. Ale w tej chwili chodzi mi o to, co ściśle nazywamy uposażeniem duchowieństwa. Z tego powodu będziemy głosować przeciw rezolucjom, domagającym się od nas wniesienia nowych ustaw, regulujących prawdę bytu duchowieństwa, wychodząc z założenia, że położenie duchowieństwa w porównaniu z położeniem inteligencji pracującej np. z wojskowymi...</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#komentarz">(Głos: Adwokaci, lekarze.)</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#JanDębski">Pan wybiera wolne zawody, których przedstawicieli jest względnie niewielu w Polsce i którzy przez cały czas wojny dobrze zarabiali, ale weźmy urzędników, nauczycieli, wojskowych, oficerów — w jakim położeniu oni się znajdują?</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#JanDębski">Braki konkordatu widzimy w nieuregulowaniu opłat kościelnych. Cieszymy się z oświadczenia Rządu, złożonego na komisji i w Sejmie, że Rząd dążyć będzie do natychmiastowego uregulowania tej sprawy w myśl rezolucji przez nas zgłoszonych, że nawet dyrektywą dla Rządu będzie zniesienie opłat kościelnych.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#komentarz">(P. Putek: Ciekawe, ile to będzie kosztować)</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#JanDębski">P. Putek stawia pytanie, ile to będzie kosztować? Sądzę, że w tej sprawię będziemy informowani przez Rząd, to będzie drobna sprawa i Rząd będzie informował o stanie interesów. Sądzę, że przeciw uregulowaniu tej sprawy nie znajdą się przeciwnicy wśród duchowieństwa, które rozumie i docenia znaczenie tej sprawy. Kto wie, jak to obniża powagę kościoła, jaką jest przeszkodą w pracy ten może przypuszczać, że i duchowieństwo współpracować będzie w tej sprawie. Obchodzi to szerokie masy ludności wiejskiej, która bynajmniej nie chce pozbawiać duchowieństwa utrzymania. Nie dalej jak dziś jeden z księży powiedział, że dobremu księdzu parafia nie da żyć w biedzie. Sądzimy, że Rząd powinien jak najspieszniej uregulować tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#JanDębski">Druga sprawa, podnoszona tutaj to przestarzała instytucja z czasów ustroju monarchicznego, sprawa patronatu, który został w rozmaity sposób oświetlany. Oczywiście musi ulec zmianom. Przedstawiciel Rządu oświadczył, że raczej były dyrektywy Rządu utrzymania tego patronatu i że Stolica Apostołska domagała się jego zniesienia. Jeżeli tak jest, to należy przypuszczać, że ta sprawa będzie szybko załatwiona. Nie zgadza się z naszem stanowiskiem postanowienie konkordatu dotyczące ilości ziemi która ma być pozostawiona duchowieństwu. Bynajmniej nie ze względów demagogicznych uważamy, że z chwilą, kiedy schodzi się z gruntu, że podstawą uposażenia duchowieństwa ma być ziemia, z tą chwilą trzeba się zgodzić, że tylko minimalna ilość ziemi jest potrzebna, żeby stworzyć normalne warunki bytowania księdza na wsi. Że nie jest wskazane tworzenie takich kolonii, które nie mogą dawać dużych dochodów, i nie jest wskazane stwarzanie czegoś pośredniego, co nie jest wprawdzie folwarkiem, ale jest tak dużem gospodarstwem, że wymaga dużej opieki i zachodu, a nie zawsze wystarcza na bytowanie. Słyszałem opinię, że duchowieństwo katolickie, jeżeli będzie miało do wyboru otrzymanie jednego hektara ziemi więcej i płacenia 50 zł rocznie dzierżawy, będzie wołało zrzec się tego. Chciałbym, żeby to się działo w wielu wypadkach, bo toby usunęło tarcia między wsią a plebanią.</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#JanDębski">Mimo tych braków, o których mówię, doceniając wielką wagę tej ustawy i to, że była zawierana w warunkach, zdaniem mojem, pomyślnych dla Polski, że te warunki mogą się zmienić, a wierząc w to, że braki dadzą się usunąć, głosować będziemy za konkordatem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Zygmunt Piotrowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#ZygmuntPiotrowski">Wysoki Sejmie! Debata dzisiejsza w sprawie konkordatu daje możność omówienia jednej z kwestii, którą się bardzo rzadko tu w Wysokim Sejmie omawia, a mianowicie sprawy stosunku kościoła do szkoły i wogóle możność scharakteryzowania i wskazania na stanowisko, jakie zajmować winna szkoła w państwie nowoczesnem.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#ZygmuntPiotrowski">Przedłożony nam konkordat w art. 13 wskazuje na obowiązek nauczania religii w szkole i omawia sprawę nauczycieli religii w państwie. Zanim przystąpię do szczegółowego omówienia tego artykułu i stanowiska naszego t. j. P. P. S. w tej kwestii, pozwolę sobie na wstępie, nawiązując do wczorajszego przemówienia ks. posła Nowakowskiego i dzisiejszej mowy p. Błażejewicza, omówić kwestię zasadniczą, mianowicie, co to jest szkoła wyznaniowa, a co szkoła świecka. Zagadnienie to jest jednem z najważniejszych zagadnień nowoczesnego życia i stosunku państwa do wychowania swoich obywateli.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#ZygmuntPiotrowski">Wczoraj ks. poseł Nowakowski, mówiąc o szkole naszej, przedstawił roszczenia swe (kleru) w ten sposób, że katolicy w państwie mają prawo zupełnie niczem nie ograniczone nie tylko uczyć religii, ale nawet wprowadzać do szkoły swego ducha, i tam, przekreślając zasadę swobodnego i wolnego nauczania, dyktować swoje idące z Rzymu nakazy.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(P. ks. Wyrębowski: W czem? W nauce religii?)</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#ZygmuntPiotrowski">Nie tylko w nauce religii, ale i poza nauczaniem religii, żeby ten duch kościoła katolickiego mógł się ujawniać i przebijać w całokształcie nauczania przyszłych pokoleń.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#ZygmuntPiotrowski">Kler w Polsce wbrew Konstytucji zdąża do wprowadzenia szkoły wyznaniowej. A czem jest szkoła wyznaniowa? Szkoła wyznaniowa, czyli szkoła sklerykalizowana, jest to taka szkoła, w której ma rządzić ksiądz, rabin, pop, czy pastor — bo nie mówię tu specjalnie o szkole wyznaniowej katolickiej, tylko mówię ogólnie o zasadzie takiej szkoły. Więc zamiast nauki rzetelnego wychowania, zapanowałby fanatyzm. Szkoła, ten najczulszy, ale i najcenniejszy instrument państwa w kształceniu obywateli, stałaby się czynnikiem antypaństwowym, odśrodkowym i wychowałaby pokolenie dorastające na klerykałów, z którychby byli kiepscy obywatele, ale za to dobrzy wyznawcy czy to katolicyzmu, czy protestantyzmu czy prawosławia, czy wreszcie judaizmu.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Głos: Dobry wyznawca jest dobrym państwowcem.)</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#ZygmuntPiotrowski">Historia mówi inaczej. Szkoła wyznaniowa, jak uczy nas historia Polski przedrozbiorowej, była zarzewiem ciągłej wojny między wyznawcami. Szkoła wyznaniowa godzi w podstawy demokracji, odsuwa czynnik kontroli państwa nad szkołą, a oddaje kontrolę władzy pozapaństwowej, nieodpowiedzialnej, władzy hierarchii Kurii Rzymskiej, która przecież ma swoje odrębne cele, interesy w bardzo wielu wypadkach obce i wrogie Państwu Polskiemu. Każde wyznanie bowiem ma to do siebie, że uważa swoją religie za te. która prowadzi jedynie do zbawienia i z tego wywiązuje się zupełnie zrozumiały fanatyzm religijny, uprzedzenia, podniecanie i wzywanie do wzajemnej wojny na tle religijnem.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(Głos: A do raju na ziemi prowadzi socjalizm, on jedynie!)</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#ZygmuntPiotrowski">A na czem polega nowoczesna świecka szkoła?</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#ZygmuntPiotrowski">Nowoczesna szkoła ma spajać społeczeństwo w imię wielkich interesów narodu i państwa; obywatele mają być przeniknięci myślą państwową i mieć na względzie interes państwa i narodu swego na pierwszem miejscu. W szkole wyznaniowej tkwi materiał wybuchowy, powiedziałbym dynamit, któryby od wewnątrz siłą odśrodkową rozsadzał społeczeństwo i państwo.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Głos: Strasznie rewolucyjnie, z dynamitem!)</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#ZygmuntPiotrowski">Szkolą wyznaniowa dzisiaj — byłby to powrót do najczarniejszej epoki obskurantyzmu naszego z historii Polski przedrozbiorowej. Nie będę tu mówił szeroko o stanie szkoły w epoce przed upadkiem Polski w pierwszej i drugiej połowie XVII wieku. Mój kolega poseł Czapiński przytaczał wczoraj jaskrawe fakty historyczne z tej epoki. Dla scharakteryzowania tej epoki, która była dla nas czarną plamą historii dawnej Polski pozwolę sobie kilka zdań odczytać z dzieła p. t.: „Dzieci narodu polskiego” historyka Grabca, który odmalowuje tę epokę i stan umysłowy ówczesnego pokolenia obywateli w następujących słowach:</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#ZygmuntPiotrowski">„Od czasów zapanowania w Rzeczypospolitej reakcji katolickiej poziom umysłowy i kulturalny tej warstwy (szlachty) znacznie się obniżył. Jezuici, zapanowawszy nad szkolnictwem, w krótkim bardzo czasie potrafili zniweczyć wszystkie zdobycze złotego wieku, a mając za zasadę stosować się do wymagań chwili i narodu wszędzie i u nas pochlebiali dumie szlacheckiej, pojęciom arystokratycznym i do wymagań ogółu zastosowali całe nauczanie. Rezultaty były smutne. Pomimo trzech wszechnic: krakowskiej, wileńskiej i Zamojskiej, nauka polska niemalże nie istniała. W całej masie szkół średnich, wyłącznie zakonnych, nauczanie było niżej krytyki. Bezmyślne zakuwanie młodych głów stekiem prawideł uzupełniało się rozwijaniem fanatyzmu i nienawiści do różnowierców. Uczniowie jezuiccy, bazyliańscy lub dominikańscy byli przywódcami ciągłych pogromów żydowskich, dysydenckich i dyzunickich, a po ukończeniu szkoły zapominali szybko wszystkiego, czego ich uczono z wyjątkiem prawowierności katolickiej i wiadomości związanych z herbem lub dostojeństwami. W sto lat po świetnym rozkwicie wieku złotego, ogół szlachecki poprzestał na książce do nabożeństwa i kalendarzu. Z pomocą przyszli jezuitom bernardyni, mający wpływ niezmierny. Zabobony, wiara w cuda i gusła panowały wszechwładnie. Co roku zdarzały się cuda, miejsc cudownych namnożyło się bez liku, a wszędzie najdziksze formy pobożności: ciągle była moc odpustów, częste było zjawisko obchodzenia kościoła na czworakach przeplatane odpustowemi pijatykami. Jezuita w szkole, bernardyn i odpusty w życiu codziennem — oto pod jakimi wpływami kształtował się umysł współczesnego szlachcica”.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#ZygmuntPiotrowski">Oto tak „kształciły się” umysły współczesnych obywateli Rzeczypospolitej przedrozbiorowej. W daleko czarniejszych barwach odmalowują tę epokę inni historycy jak np. konserwatysta prof. M. Bobrzyński i narodowy demokrata prof. Smoleński. Czyż mam cytować wyjątki z dzieł tych historyków? Dlatego też ten przykład i ten stan umysłów z drugiej połowy XVII wieku jest dla nas tem strasznem memento, tem upomnieniem, ażeby nie wracać do tej epoki, która Polskę przyprawiła o zgubę i upadek polityczny.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#komentarz">(P. Sołtyk: Dlatego Papież zakon rozwiązał.)</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#ZygmuntPiotrowski">Tak jest, ale zapóźno dla nas. Dlatego Komisja Edukacji Narodowej, która zaczęła pracować nad uzdrowieniem stosunków, nad zniszczeniem tego strasznego zła, jakie zakorzeniło się w społeczeństwie, w którem było więcej zakonników niż nauczycieli, ta Komisja domagała się szkoły, która miała wychowywać obywateli, i — cytuję dosłownie, jak w jednym miejscu Komisja Edukacji Narodowej powpada: „Wychować takich obywateli, którym w społeczeństwie byłoby dobrze, i z którymi społeczeństwu byłoby dobrze”.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#ZygmuntPiotrowski">Obok tej zasady nowoczesnej Komisja Edukacji Narodowej postawiła hasło i postulat szkoły świeckiej a także szkoły państwowej w imię drugiej zasady, którą jasno sformułowała, a mianowicie, że „szkoła uczy dobrze czynić, dobry obywatel tworzy dobre społeczeństwo, a dobre społeczeństwo tworzy dobre państwo”.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#ZygmuntPiotrowski">Te więc zasady z przed 150 lat są dla nas chlubą i były myślą przewodnią w mroku niewoli poetycznej. Dumni jesteśmy, że przed 150 laty przeszło sformułowano u nas te zasady nowoczesnej szkoły, szkoty twórczej, szkoły świeckiej, zasady, które obecnie przyjął międzynarodowy kongres nowego wychowania odbyty w r. 1921 w Calais. Kongres ten utworzył Międzynarodową Ligę Nowoczesnego Wychowania która sformowała w jednym z punktów swego programu dążenia właśnie w myśl Komisji Edukacji Narodowej, t. j. postulaty nowoczesnej szkoły świeckiej, która ima wychować dobrych obywateli państwa. I czytamy w tej deklaracji Ligi pomiędzy innemi, że „Liga dąży do wychowania społeczeństwa w całem tego słowa znaczeniu, do wykształcenia przyszłego obywatela, który spełnić potrafi swoją powinność wobec bliźniego, wobec narodu i całej ludzkości, który będzie świadom swego człowieczeństwa i uszanować potrafi godność ludzką w drugim”. Takie więc zasady głosi dzisiaj nowoczesna pedagogika, która skupia najwybitniejsze umysły w Międzynarodowej Lidze Nowego Wychowania, dając wzór i określając cele dzisiejszej, nowoczesnej świeckiej szkoły. Tak sformułowane postulaty są zaprzeczeniem tego, do czego dążą zwolennicy szkoły wyznaniowej.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#ZygmuntPiotrowski">Zastraszające spustoszenie, wyrządzone przez szkołę wyznaniową w XVII wieku, nie odstrasza dzisiejszych klerykałów od, żądania wprowadzenia szkoły wyznaniowej w odrodzonej, demokratycznej Polsce. — Posłuchajmy co mówią dzisiejsi, zwolennicy szkoły wyznaniowej, nie tylko ks. prałat senator Adamski w broszurze swojej. Panowie z prawicy wczoraj wytykali nam, że posługujemy się tylko broszurami, a chcąc przytoczyć argumenty Panów, znajdujemy jedynie broszury pisane przez Was w tej kwestii.</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(Głos: Są też i książki)</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#ZygmuntPiotrowski">Ks. Adamski powiedział właśnie w swej broszurze, czem jest i do czego dążyć powinna szkoła wyznaniowa, i przedstawiał „straszne nieszczęście” szkoły świeckiej. Ale chcę powołać się także na inny z Waszych autorytetów, na bardzo bojowego klerykała dr. Krotoskiego z Poznania, który niedawno, bo przed 2 tygodniami w piśmie „Wielkopolanin” z dnia 8 marca powiada wyraźnie w artykule: „Wychowanie religijno-narodowe przyszłością Polski”, że „religijne wychowanie zależy w głównej mierze od rodziców, dalej nie tylko od katechetów, ale i od całego personelu nauczycielskiego”. I pisze dalej: „Chociażby katecheta najwspanialej wykładał religię i jej dogmaty najlepiej uzasadniał, wniwecz się one obrócą, jeżeli równocześnie nauczyciel przyrody wykłada o wieczności materii. Choćby katecheta nie wiedział jak wspaniale wykładał religię i stawiał jako przykład biskupa św. Stanisława, na nic księże wywody, jeżeli równocześnie profesor historii uczy, że to zdrajca, który za zdradzieckie knowania z Czechami przeciw swojemu władcy słuszną poniósł karę z ręki króla”.</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#ZygmuntPiotrowski">Cóż znaczy ten cytat i do czego zdąża przedstawiciel wojującego kleru u nas w Polsce?</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#ZygmuntPiotrowski">Nie chodzi przecież w szkole wyznaniowej o obowiązek nauczania religii. Dziś, choć chwała Bogu, nie mamy w Polsce szkoły wyznaniowej, mamy przecież naukę religii w szkole — ale to nie zadowala wojującego kościoła w Polsce i za ks. Adamskim idzie dr. Krotoski, który powiada, że na całokształcie nauki w szkole musi położyć swoją rękę katecheta w dziedzinie nauk przyrodniczych, w dziedzinie historii, w dziedzinie wszystkich innych przedmiotów, Katecheta ma być tym w szkole. który ma dawać według dogmatów kościoła nakazy i w duchu klerykalizacji, fałszowania prawdy kierować nauczaniem.</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#ZygmuntPiotrowski">Proszę sobie wyobrazić w nowoczesnem państwie dziś w trzecim dziesiątku XX wieku szkołę wyznaniową w myśl tych żądań dra Krotoskiego. To znaczy, że niema zasady swobodnego nauczania. Niema historii, niema nauk przyrodniczych. Ksiądz układa podręczniki według przestarzałych i obalonych już twierdzeń (przez wieki coprawda utrzymywanych), ma dyktować, jak należy fałszować historię Polski i wogóle historię powszechną w myśl interesów polityki Rzymu. Ma zasłonić te czarne karty historii Polski, które doprowadziły do upadku, ma uwypuklić jedynie „zbawienną” rolę kościoła, Rzymu wobec Polski. A my wiemy, że ta historia pisana nie, jak wczoraj powiedział któryś z posłów prawicowych, przez masonów, ale nawet przez ludzi obozu prawicowego, mówi o tym stosunku Rzymu do Polski przedrozbiorowej, do Polski podczas rozbiorów i do Polski obecnej jako o stosunku wrogim. W szkole wyznaniowej ta nauka ma być prowadzona pod dyktandem i w myśl interesów i celów kleru wojującego i w myśl dążeń tych, którzyby chcieli nad całem życiem duchowem, nad całą nauką od szkoły powszechnej a skończywszy na najwyższych uczelniach położyć swoje ręce. A te uroszczenia zaprzeczają podstawowym, kardynalnym zasadom nowoczesnej szkoły świeckiej, zaprzeczają i godzą w te szczytne zasady, które zakreśliła Komisja Edukacyjna przed 150 laty, zaprzeczają zasadom, głoszonym przez najwybitniejszych pedagogów świata, zorganizowanych w Międzynarodowej Lidze Nowoczesnego Nauczania. Dlatego też w ten sposób to zagadnienie ujmując, i mając do wyboru szkołę wyznaniową czy świecką, każdy obywatel, który dba o rozwój państwa i narodu swego, musi się opowiedzieć za szkołą niezależną, za szkołą świecką, która będzie wychowywała obywateli, a nie będzie wychowywała sług oddanych i lojalnych Rzymowi.</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#ZygmuntPiotrowski">Jeżeli teraz przystąpimy do konkordatu do art. 13, który formułuje stanowisko księży, wykładających religię, do szkoły, to w tym artykule uderza nas kilka bardzo niepokojących momentów. Powiada on między innemi; „Nauka religii będzie dawana młodzieży katolickiej przez nauczycieli mianowanych przez władze szkolne, które wybierać ich będą wyłącznie z pośród osób, upoważnionych przez ordynariusza do nauczania religii. Kompetentne władze kościelne nadzorować będą nauczanie religii pod względem jego treści i moralności nauczycieli”. A w drugim ustępie czytamy: „W razie, gdyby ordynariusz odebrał nauczycielowi dane mu upoważnienia, ten ostatni będzie przez to samo pozbawiony prawa nauczania religij”. Pobieżnie czytając ten artykuł wydaćby się mogło, że jest to tylko zachowanie tego co nam Konstytucja powiada o obowiązkowej nauce religii w szkołach. Ale poza stwierdzeniem tej zasady są bardzo niebezpieczne właśnie te dwa końcowe ustępy, w których się powiada, że jedynie osoby upoważnione przez ordynariuszy mogą uczyć religii, a następnie, że kompetentne władze kościoła będą nadzorować nauczanie religii pod względem treści i moralności nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-19.26" who="#ZygmuntPiotrowski">Proszę Panów, takie sformułowanie zwłaszcza co do tej moralności nauczyciela jest ubliżeniem dla stanu nauczycielskiego wogóle, bo tak może znaczyć, że jeżeli chodzi o nauczyciela nie uczącego religii, to jego moralność może być bardzo problematyczna i kwestionowana, a tylko moralność nauczyciela religii ma być nadzorowana i stwierdzona. Dlatego takie sformułowanie tej zasady jest obraźliwe, jest niegodne i uchybia wogóle godności stanu nauczycielskiego.</u>
          <u xml:id="u-19.27" who="#ZygmuntPiotrowski">Dalej jest tu druga zasada bardzo niebezpieczna. Wprawdzie nie jest ona zawada bezpośrednio w tym artykule, ale przy interpretacji, a zwłaszcza w praktyce może wyrządzić nieobliczalne szkody w dziedzinie swobody nauczania i kontroli państwa, które jest przecież gospodarzem u siebie. Tą zasadą jest, że Inicjatywa mianowania nauczycieli może przechodzić właśnie w ręce władz kościelnych. W praktyce i przy klerykalnej interpretacji może to grozić niebezpieczeństwem. Inicjatywa mianowania i naznaczania nauczycieli, która powitana być przecież kardynalną atrybucją każdego nowoczesnego państwa, ta inicjatywa mogłaby się załamywać i przechodzić do władzy kościoła. To cofnęłoby cały system nauczania do epoki właśnie XIX stulecia i dlatego ta zasada zawarta w tym artykule jest jedną z najniebezpieczniejszych.</u>
          <u xml:id="u-19.28" who="#ZygmuntPiotrowski">Wprowadza ten artykuł zarazem dwoistość władz: państwowej i kościelnej. Władza państwowa w sprawach nauczycieli religii jest zupełnie pozbawiona kompetencji, kontroli i nadzoru nad tym wielkim odłamem nauczycieli religii. Ta dwoistość władz już i bez konkordatu w praktyce daje się bardzo we znaki, gdy się rozejrzymy w stosunkach nie tylko na wsi i w miasteczkach, ale i nawet w dużych miastach, wskutek uzurpacji kleru. Nie będę dawał licznych przykładów, które dzień każdy niesie, ale podam jeden z bardziej krzyczących, który się przed kilkoma miesiącami wydarzył w Łodzi. Ksiądz, nauczyciel religii w jednej ze szkół powszechnych, uderzył chłopca w twarz.</u>
          <u xml:id="u-19.29" who="#komentarz">(Głos na prawicy: No i cóż wielkiego?!)</u>
          <u xml:id="u-19.30" who="#ZygmuntPiotrowski">Naturalnie dla panów, tych z prawicy, bicie dziecka w twarz przez takich „nowoczesnych” pedagogów jest niczem, jeszcze w dodatku przez księdza, lecz uważamy, że dzisiaj są inne sposoby i systemy nauczania i pedagogii. Ksiądz uderzył dziecko w twarz. Stał się skandal w szkole, ojciec się dowiedział, przedostało się to do prasy. Wobec tego wytworzyła się sytuacja taka, że ksiądz zwrócił się do grona nauczycieli, swoich kolegów, ażeby zaprzeczyli w prasie temu faktowi. Naturalnie, że nauczyciele, koledzy księdza, nie mogli tego uczynić z tej prostej przyczyny, że przecież nie mogli kłamać i zaprzeczać temu, co się stało w obecności kilkudziesięciorga dzieci w szkole. Co się dalej dzieje? Opinią publiczna domaga się usunięcia tego nauczyciela ze szkoły. Ale ani kierownik, ani Kuratorium, ani Ministerstwo, jako władze świeckie, nie mogą usunąć ze szkoły katechety, bez zezwolenia władzy kościelnej, nawet takiego pedagoga w sutannie, który bije dzieci po twarzy. Zwracają się więc władze państwowe, świeckie do biskupa, ażeby usunął katechetę. Naturalnie, że biskup nie chce tego zrobić, bo nie chce autorytetu księdza nadwerężać. Dopiero wskutek ponownego poruszenia opinii publicznej, wskutek zebrań i wieców, które urządzono ze względu na bardzo już wielką butę księżowską w szkole, biskup usuwa wreszcie tego księdza katechetę ze szkoły, ale mu pisze wyraźnie w tym dokumencie, że zostaje zwolniony na własną prośbę i przeniesiony do innej szkoły. W ten sposób fałszuje się dokument; kler wychodzi obronna ręką.</u>
          <u xml:id="u-19.31" who="#ZygmuntPiotrowski">Ale są inne sprawy, świadczące o tej dwuwładzy w szkołach, są inne przykłady dowodzące, że katecheta jest niezależny od władzy państwowej. Mianowicie, w szkołach powszechnych w Przemyślu, katecheci nie chcą wypełniać elementarnych i podstawowych obowiązków, jakie spoczywają na nauczycielu, nie chcą podporządkować się regulaminowi, rozporządzeniom władz swoich świeckich, nie chcą wpisywać do katalogu pewnych rzeczy, co każdy nauczyciel, jest obowiązany robić codziennie, bo katecheci tam uprawiają specjalnie pojęty sabotaż wobec władz państwowych, wobec władz świeckich. Robi się to także gdzieindziej, a przedstawmy sobie coby było, gdybyśmy szkołę wyznaniową wprowadzili. Dziś niema jej na szczęście, a w takiem np. Poznańskiem za przynależność organizacyjną przenosi się i szykanuje na każdym kroku nauczycieli. Wyobraźmy sobie, coby było, gdyby wprowadzono szkołę wyznaniową: gdyby władzy kościelnej dano zupełną wolność co do systemu nauczania i organizacji szkolnictwa i t. d.</u>
          <u xml:id="u-19.32" who="#ZygmuntPiotrowski">Jakie konsekwencje pociąga za sobą ten art. 13, a zwłaszcza ten wstęp 2-gi, który powiada, że w razie gdy ordynariusz odbierze nauczycielowi religii dane mu upoważnienie, ten ostatni będzie przez to samo pozbawiony prawa nauczania religii? Na pozór wygląda to również bardzo niewinnie, wygląda to jako logicznie wypływające z tego, co wyżej było powiedziane. Ale kryje się tu jedno z wielkich niebezpieczeństw dla całego stanu nauczycielskiego, dla całej organizacji nauczania w Państwie. Jeżeli nauczyciel straci z powodu braku „moralności” zaufanie ordynariusza, to odbiera mu się misję kanoniczną. Przypominamy, że kontrola i nadzór nad moralnością nauczyciela należy do ordynariusza. Wiemy, jak wygląda to kontrolowanie moralności przez władze kościelne i wyższe duchowieństwo. Wystarczy, aby nauczyciel należał do swojej organizacji zawodowej, która się nie podoba władzy kościelnej i nie idzie po linii jej nakazów to traci zaufanie u swego ordynariusza; nieraz wystarczy, aby nauczyciel czytał i prenumerował gazety socjalistyczne, to ma już zachwianą „moralność”. Władze kościelne mają też ochotę wchodzić w najtajniejsze życie prywatne i rodzinne nauczyciela, podpatrywać je i wtedy nauczyciel może z powodu tego lub innego stracić zaufanie u ordynariusza i u przełożonych władz kościelnych. Takiemu nauczycielowi odbiera się możność nauczania religii. Ktośby powiedział: kłopotu wielkiego z tego nie będzie. Ale przepraszam, Konstytucja, jak i konkordat tutaj powiada, że nauka religii w szkole jest obowiązkowa. Jeżeli więc nauczyciel, który miał upoważnienie do wykładania religii, straci zaufanie u swego ordynariusza i straci prawo wykładania, to nie może wytworzyć się w tej szkole pustka. Dobrze jest, jeżeli szkoła jest wieloklasowa w mieście, gdzie może się inny nauczyciel podjąć nauki religii. Ale u nas w Polsce rzeczywistość mówi co innego. W całem Poznańskiem i wogóle w dawnym zaborze pruskim niema w szkołach powszechnych innych nauczycieli religii, jak świeccy. Oni mają tę misję kanoniczną, nadaną przez władze kościelne. W b. Kongresówce w 80% misję kanoniczną mają świeccy nauczyciele, wykładający także inne przedmioty, a nie księża. A więc bez przesady, bardzo umiarkowanie obliczając, można powiedzieć, że w całem państwie 60% nauczycieli szkół powszechnych ma misję kanoniczną. Oni są tymi nauczycielami religii w szkołach powszechnych i te 60% nauczycieli szkół powszechnych w całem Państwie będzie zupełnie uzależnionych na mocy art. 13 od wyższej władzy kościelnej, od zaufania, jakim raczy ich darzyć ordynariusz, biskup, albo i nie raczy.</u>
          <u xml:id="u-19.33" who="#ZygmuntPiotrowski">W tem oświetleniu kwestii, zwłaszcza gdy się przypatrzymy temu, co się dzieje w praktyce, może zupełną fikcją okazać się w życiu stabilizacja nauczycieli. Ten wielki postulat, o który całe nauczycielstwo walczy, a mianowicie stabilizacja nauczycieli, może zostać wtedy zachwiany w swoich najistotniejszych podstawach. Dlaczego? Dlatego, że straciwszy zaufanie wyższych władz kościelnych, straciwszy misję kanoniczną, nauczyciel szkoły powszechnej jedno-czy dwuklasowej, nie może tam pozostać dłużej, bo nie może nauczać religii, a ponieważ nauczanie religii w szkole jest obowiązkowe według Konstytucji, władza kościelna żądać będzie, aby tam przyszedł inny nauczyciel, taki, który będzie posiadał zaufanie władzy kościelnej, który będzie godzien otrzymania misji kanonicznej. Wobec tego co się dzieje z tym, który stracił zaufanie? Będzie przeniesiony. A nie wiadomo, czy w innej miejscowości uzyska zaufanie i czy otrzyma straconą misję kanoniczną. I dlatego też, jak powiadam, zasada stabilizacji nauczycieli jest bardzo zachwiana i może okazać się zupełną fikcją i jakimiś zagadnieniem zgoła problematycznem.</u>
          <u xml:id="u-19.34" who="#ZygmuntPiotrowski">Dalej będzie na porządku dziennym odmawianie misji kanonicznej tym, którzy nie przypadną do smaku wyższym władzom kościelnym, którzy, jak powiedziałem, nie będą szli po linii widzimisię już nie biskupa, ale nawet proboszcza we wsi, którzy nie będą nauczycielami z przed 30–40 laty, wypełniającymi wymagania z jednej strony proboszcza, a z drugiej strony starosty, lecz zechcą być ludźmi nowoczesnymi i wolnymi, którzy będą ujmowali kwestię nauczania i pedagogiki z punktu widzenia nowoczesnych zdobyczy, ci wszyscy musieliby być skazani na to, żeby w państwie o 50% analfabetów nie znaleźć zajęcia, posady, ponieważ nie dostaną misji kanonicznej u wyższych władz kościelnych. Dlatego też art. 13 może dać w praktyce przenoszenie nauczycieli i wprowadzenie systemu, który byłby zgubą i nieszczęściem dla całego naszego systemu nauczania.</u>
          <u xml:id="u-19.35" who="#ZygmuntPiotrowski">A równocześnie, Wysoka Izbo, jeżeli bliżej przypatrzymy się obecnemu sumowi rzeczy, to widzimy, że z jednej strony wieloletni nauczyciel, najlepszy pedagog, bardzo zasłużony na polu swojego zawodu, jest szykanowany, a z drugiej strony nauczycielka, czy nauczy ciel, którzy z pedagogia nie lub prawie nic nie mają wspólnego, którzy jednak cieszą się zaufaniem władz kościelnych, otrzymują misie kanoniczną. Stan umysłowy zwłaszcza u katechetek jest rozpaczliwy. Na dowód przytoczę jeden z takich bardzo jaskrawych przykładów nie z jakiejś tam wsi zapadłej, albo jakiegoś miasteczka bardzo odległego na prowincji, ale ze stolicy kraju — z Warszawy, z pośród tych licznych katechetek, które w szkołach powszechnych w stolicy panoszą się, a których stopień nauczania i pedagogiki, stopień inteligencji jest poniżej krytyki. Otóż jedna z katechetek tutaj w Warszawie, wykładając religię dzieciom w pierwszym oddziale, a więc dzieciom najwyżej 6, 7, 8-letnim, pytała się dzieci: „co to jest cud?” Naturalnie dziecko 6, 7, czy 8-letnie nie mogło odpowiedzieć. Katechetka dała takie określenie cudu: „cud jest to zawieszenie ruchu w przestrzeni”. Dzieci po tej definicji, zawieszając palta w szatni na kołku głośno wykrzykiwały, że dokonywają... cudu. I takie głosi się banialuki, które były dobre może na końcu XVI czy XVII stulecia, mówi się takie banialuki dziecku w stolicy kraju, w XX wieku. Naturalnie ten absurd, to głupstwo człowiek inteligentny śmiechem tylko przyjmie. Ale w tem tkwi jedna z bolączek naszej szkoły, w której postawiono taką katechetkę jako wychowawczynię.</u>
          <u xml:id="u-19.36" who="#ZygmuntPiotrowski">Jest to bardzo charakterystyczne dla „inteligencji”, tych właśnie licznych szeregów katechetek, które w stolicy mają swoją misję kanoniczna, które otrzymały ją za uległość wobec swej władzy kościelnej, swoim ordynariuszom, i zatruwają duszę dziecka, które przychodzi do szkoły uczyć się, zatruwają duszę jego tak samo, jak to było w epoce upadku Rzeczypospolitej Polskiej. Nie chcę tu dalej przedstawiać tych bolesnych rzeczy. Wy zresztą Panowie na prawicy bardzo dobrze je znacie.</u>
          <u xml:id="u-19.37" who="#komentarz">(Wrzawa. Głos: Pan się mylił — Od dzieci polskich wara Wam, socjaliści!)</u>
          <u xml:id="u-19.38" who="#ZygmuntPiotrowski">Jeżeli uczenie takich nonsensów przez katechetki ma być przejawem ducha religijnego w szkole, to winszuję prawicy, która o takiego „ducha” zabiega w szkole.</u>
          <u xml:id="u-19.39" who="#ZygmuntPiotrowski">Dlatego, zastanawiającemu się bliżej nad art. 13 konkordatu, nasuwa się obawa, aby dotychczasowa nasze ustawy nie były naruszone, jeżeli będą interpretowane w myśl wywodów ks. posła Nowakowskiego i innych z jego obozu. Te zasady, o które nauczycielstwo walczy, mogą być wystawione na ogromne niebezpieczeństwo. Co będzie ze szkołą, jeżeli się ją będzie w ten sposób prowadziło i jeżeli się ją odda zupełnie na łup kleru, jak ona będzie wychowywała przyszłych obywateli naszego Państwa?</u>
          <u xml:id="u-19.40" who="#ZygmuntPiotrowski">Wczoraj ks. p. Nowakowski mówił: „Dlaczego Wy, Panowie socjaliści, zwalczacie szkołę wyznaniową, Wy powinniście chcieć tego w myśl swoich zasad, bo przecież sami to wprowadzacie u siebie, zakładając swoje organizacje gospodarcze, swoje instytucje oświatowe i t. d„ i tam swój pogląd szerzycie. Jesteście niekonsekwentni, kiedy zwalczacie nas katolików, którzy chcemy, ażeby w szkołach dla katolików była nie tylko religia, ale żeby był także duch katolicki i szkolna nauka, przepojona tym duchem. Otóż jest tu zasadnicza różnica i to porównanie nie wytrzymuje krytyki, bo przecież szkoła w państwie nie jest narzędziem ani partii, ani stanu, ani zawodu, ani religii, ale szkoła jest, jak już powiedziałem, instrumentem Państwa, który ma za zadanie wychowywać wszystkich obywateli, a jest opłacana przez ogół obywateli. Szkoła ma wychowywać takich obywateli, którzyby rozumieli, gdzie leży interes Państwa i gdzie rozpoczyna się niebezpieczeństwo dla Państwa. Dlatego szkoła ma wychowywać obywateli na przyszłych dobrych, sumiennych, rzetelnych pracowników. I dlatego też art. 13 w ten sposób sformułowany jest bardzo niebezpieczny, jeżeli w myśl wywodów koreferenta p. Czapińskiego nie przyjmie się odpowiedniej interpretacji, któraby należycie zawarowała kontrolę i nadzór władzy państwowej nad całokształtem nauczania w szkole, któraby określiła, co to znaczy nadzór nad treścią religii i moralnością nauczycieli, że ani przekonania polityczne, ani życie prywatne nie może być brane w rachubę do oceny moralności. Koniecznem jest, ażeby Wysoka izba przyjęła tę naszą rezolucję i taka interpretacja dałaby władzom państwowym podstawę do przestrzegania zasady niezależności szkoły od czynników postronnych.</u>
          <u xml:id="u-19.41" who="#ZygmuntPiotrowski">Tyle o stosunku naszym do kwestii bardzo ważnej, pierwszorzędnej, a mianowicie zagadnienia: czy szkoła wyznaniowa, czy świecka.</u>
          <u xml:id="u-19.42" who="#ZygmuntPiotrowski">Inne sprawy, a mianowicie te, które nasuwają dalsze artykuły w konkordacie, tylko pobieżnie i ogólnie omówię. Jeżeli idzie o zasadę, którą tu także ks. p. Nowakowski wysuwał i inni mówcy z obozu prawicy, a mianowicie, że uposażenie duchowieństwa, że pensje, które Państwo płaci i ma płacić na mocy konkordatu, jest tylko mała cząstką odszkodowania za te wszystkie dobra duchowne, pokonfiskowane dawniej przez zaborców i wzięte kościołowi, otóż w tej materii chciałbym przypomnieć wielkim obrońcom tej zasady, iż duchowieństwo, przez blisko 150 lat wcale tej pretensji nie podnosiło wobec zaborców, nie tylko wobec caratu i wobec zaborcy niemieckiego, ale nawet wobec ultrakatolickiej Austrii. Kler katolicki nie domagał się, aby mu te dobra oddać, a dopiero dzisiaj w odrodzonej Polsce wysuwa tę zasadę, że płace księży to jedynie odszkodowanie za te dobra, które należą prawnie do kościoła. I dlatego bardzo nie licuje, zwłaszcza tym, którzy uważają się za dobrych patriotów, wysuwanie właśnie tej zasady dzisiaj wobec państwa młodego, które znajduje się jeszcze w ogromnych trudnościach finansowych, i dziwnemi wydają się te żale na rzekomo szczupłe uposażenie duchownych, które wywodził tu i p. ref. prof. Dubanowicz i ks. pos. Nowakowski i inni mówcy z prawicy, którzy 2/3 swoich przemówień o konkordacie poświęcali tej sprawie materialnej, jakby zapomnieli o wskazaniach Ewangelii, że duchowieństwo powinno żyć w ubóstwie. W porównaniu z adwokatami „biednego” kleru ja daleko mniej czasu w swem przemówieniu poświęcę kwestii uposażenia duchowieństwa i wogóle kwestiom materialnym. Przytoczę te jedynie dane, które budżetowy preliminarz na r. b. podaje.</u>
          <u xml:id="u-19.43" who="#ZygmuntPiotrowski">Państwo ma obowiązek wypłacać, względnie na mocy konkordatu będzie wypłacało ze Skarbu Państwa uposażenie dla 13,373 osób z pośród duchowieństwa katolickiego. I to uposażenie jest różne: od kwot po 1825 zł miesięcznie dla kardynałów, po 1420 zł dla arcybiskupów, skończywszy na kwotach wynagrodzenia dla proboszczów po 110 zł miesięcznie i dla alumnów (studentów teologii) po 52 zł. na miesiąc. Daleki jestem od tego, ażeby drobiazgowo te pozycje analizować. Ale uderzyły mnie postulaty wysunięte przez episkopat polski w swym memoriale, o którym wspomniał p. ref. Dubanowicz. Episkopat uskarża się na niskie uposażenie proboszczów i w ten sposób zagadnienie ujmuje, że proboszczowie mieli w Austrii 350 koron przed wojną, a dziś 110 złotych. Żądanie, które wysuwa episkopat, my sobie dobrze zapamiętamy, bo kiedy robotnik żąda podwyżki płacy, kiedy wskazuje na spadek siły kupna złota, to się mu powiada: pogódź się z tem w imię dobra Państwa, pogódź się bo trzeba przez pewien czas głodować i t. d., ale biskupi wyraźnie powiadają — p. Dubanowicz na Komisji cytował ten memoriał: siła kupna złota w stosunku do czasów przedwojennych spadła dwa razy, ergo uposażenie proboszczów winno wynosić obecnie 700 koron, czyli prawie 700 zł. miesięcznie. Tę zasadę, którą biskupi przyjęli, my zapamiętamy i w dalszej naszej walce o polepszenie warunków bytu dla klasy robotniczej będziemy przedstawicielom kleru i Lewiatana przypominali. Ale argument o spadku siły kupna złota jest dla kleru dopiero wtedy słuszny, gdy chodzi o podwyżkę plac ze Skarbu Państwa dla proboszczów.</u>
          <u xml:id="u-19.44" who="#ZygmuntPiotrowski">Dalej chcę zwrócić uwagę na inne pozycje. Jeżeli się mówi o pensji 110 zł. dla proboszczów, 80 zł. dla wikariuszy, 246 zł. miesięcznie dla członków kapituły, dla proboszczów katedralnych i profesorów seminariów, to naturalnie pomija się przytem to, co inne wpływy przynoszą duchowieństwu, mianowicie to, że każde biskupstwo, każde seminarium, każda kapituła, każdy zakon i t. d., dostaje jako minimum ziemi ornej po 180 ha, a dalej konkordat zastrzega od 15 do 30 ha ziemi każdemu proboszczowi, i że pozatem jura stole opłaty za posługi kościelne zachowuje się w dalszym ciągu w mocy. Wczoraj p. ks. Nowakowski płakał nad stanem kleru, nad tem, że nieraz serce się kraje księdzu, gdy wyciąga rękę po 100–200 zł. za pogrzeb, a jednak bierze. Jura stole są ogromnym ciężarem, spadającym na barki ludzi wierzących, którzy idą po posługę religijną do kościoła. Tyle o ciężarach jura stole.</u>
          <u xml:id="u-19.45" who="#ZygmuntPiotrowski">Następnie, jeżeli uwzględnimy te uposażenia w grunty, to okaże się, że to całe uposażenie ze Skarbu Państwa nie jest tak małe. W chwili, kiedy się robi oszczędności na każdej kategorii pracowników państwowych, na emerytach, nauczycielach, kolejarzach i na oficerach, taka pozycja, jak pensje dla 2.576 alumnów na wydziałach teologicznych, jest krzycząca. Ci alumni będą brać w dalszym ciągu miesięcznie po 51 zł 25 gr podczas całego okresu studiów. A porównajmy los studenta, który poszedł na prawo, na filozofię, medycynę, czy na inny wydział w wyższych uczelniach! Z trudnością wywalczyliśmy ustawę o stypendiach państwowych, które jednak nie są niczem innem w rzeczywistości, jak zwrotem opłat uiszczonych przez studentów, bo z tych opłat gromadzi się dopiero fundusz stypendialny, z którego Państwo udziela stypendiów dla 2% studentów w wyższych uczelniach. A student jest obowiązany do opłat na uniwersytetach bardzo wysokich, bo wynoszą one od 95 do 190 zł za rok. Uprzytomnijmy sobie jeszcze raz, że zaledwie 2 ogółu studentów ma korzystać z tych głodowych stypendiów państwowych, które w wielu zakładach są nawet okrajane, bo np. w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie nie wypłaca się tego 2 - procentowego kontyngentu i wstrzymuje się te stypendia, tak, że studenci, którzy na tem oparli sobie budżet i sądzili, że mają zabezpieczony rok szkolny, muszą czekać miesiącami, i porównajmy to z sumą pensji wypłacanych wszystkim alumnom w Państwie w liczbie przeszło 2 1/2 tysiąca, którzy nie płacą żadnych opłat, a otrzymują po 51 zł. i 25 gr. miesięcznie, a przyznamy, że jest to przywiej krzyczący i bardzo wielka krzywda dla blisko 40.000 studentów na wszystkich innych wydziałach. A kiedyśmy, pracując nad ustawą o stypendiach, wskazywali, że w myśl Konstytucji jest obowiązkiem Państwa przyjść z pomocą dla zdolnych studentów biednych, aby talentom z ludu pracującego umożliwić wybicie się na wyższe stanowiska, to przedstawiciele Rządu i Skarbu oświadczyli: „Skarb jest biedny i nic możemy sobie na taki zbytek pozwolić, nie możemy dawać stypendiów”. Ale kiedy przychodni konkordat, te wydatki zupełnie bez dyskusji się przyjmuje, stają się one tutaj obowiązującemi i dlatego trzeba się nad tem zastanowić i zapytać, co na to Rząd, który jest tak bardzo skąpy, jeżeli idzie o to, ażeby odpowiednio wyposażyć taką dziedzinę, jak nauczanie pozaszkolne, który skreśla z budżetu drobne nawet sumy i poucza, aby społeczeństwo samo oświatę pozaszkolną prowadziło. Jeżeli domagamy się wydajniejszej pomocy Państwa dla sztuki w Polsce, znajdującej się obecnie w bardzo wielkich tarapatach finansowych z powodu kryzysu i bezrobocia, kiedy setki wybitnych literatów, muzyków, ludzi nauki głoduje, to przedstawiciel Skarbu powiada nam: „Niema pieniędzy, budżet musi być zrównoważony” i rzuca się najwyżej jakiś ochłap w postaci śmiesznie drobnej sumy rocznie, ale równocześnie dla przeszło 2.500 wychowanków teologii, co do których jest jeszcze wielkie pytanie, czy będą w myśl interesów Państwa postępować, czy też będą może tylko wyrazem interesów Kurii Rzymskiej, dla tych 2.500 studentów — kleryków znajdują się pieniądze w pozycjach budżetowych i Rząd bierze na siebie ten wielki ciężar, który rok rocznie musi wstawiać w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-19.46" who="#ZygmuntPiotrowski">Powyższe pozycje podwyższają, biorąc ogólnie, w budżecie wyznania katolickiego dotychczasowe uposażenie, płacone przez Państwo z 14 i 1/2 miliona złotych O jakie 20 do 25%. Ten moment trzeba podnieść i możnaby szeroko nad tem się rozwodzić, tak, jak rozwodzili się z tego powodu panowie z prawicy, którzy na komisji wszystkie prawie swe przemówienia właśnie temu tematowi uposażenia w ziemię i tych dotacji poświęcali i stawiali rezolucje, żądające wydatnego jeszcze podwyższenia tych wynagrodzeń dla księży.</u>
          <u xml:id="u-19.47" who="#ZygmuntPiotrowski">Wysoka Izbo! Wobec wszystkich wyłuszczonych tutaj argumentów, będziemy głosować przeciwko konkordatowi. Gdyby mimo to miał znaleźć większość w Wysokiej Izbie, załączamy rezolucje, zawierające zasady, o których mówiłem, a przedewszystkiem wierne zasadzie naczelnej, która żąda, ażeby prawo państwowe obowiązywało wszystkich obywateli bez wyjątku. Szanowni Panowie, chociaż zostaniemy przegłosowani, w dalszym ciągu będziemy w Państwie rozpowszechniali wielka zasadę, zasadę, która dzisiaj obowiązuje w najdemokratyczniejszych, najpotężniejszych państwach, jakimi są Francja, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i inne, tę zasadę, która rozstrzyga i usuwa bolączki, a zarazem wyzwala państwa od zależności kościoła, a mianowicie zasadę rozdziału kościoła od państwa.</u>
          <u xml:id="u-19.48" who="#komentarz">(Oklaski na ławach socjalistycznych.)</u>
          <u xml:id="u-19.49" who="#ZygmuntPiotrowski">Nie prowadzi ona do upadku kościoła, jak niektórzy panowie z prawicy dowodzili, ale przeciwnie daje wolność sumienia, wolność wyznania i zrównywa Kościół pod względem organizacyjnym i stowarzyszeniowym z innemi organizacjami uznawanemi przez Państwo, daje swobodę obywatelom, niewyrzuca religii poza nawias, ale daje pełnię wolności religijnej wszędzie, gdzie ta zasada obowiązuje. W Stanach Zjednoczonych na 110 milionów ludności, gdzie większość jest protestancka, gdzie jest rozdział kościoła od państwa, Kościół katolicki nie doznaje nigdzie uszczerbku, ani prześladowania. Kościół katolicki tam się nawet rozwija. N. p. kościół katolicki w kolonii polsko-amerykańskiej liczy z górą 800 parafii, które znakomicie prosperują, nie mając od Państwa ani uposażeń, ani ziemi, mają swoje opłaty bardzo wysokie wprawdzie, ale płaci ten, który wyznaje daną religię, a jeżeli nie chce płacić, występuje z kościoła i zostawia mu się swobodę i wolność wyboru innego wyznania, lub pozostania poza obrębem organizacji kościelnej.</u>
          <u xml:id="u-19.50" who="#ZygmuntPiotrowski">Ta zasada rozdziału kościoła od państwa jest dla nas celem, do którego będziemy dążyli i będziemy ją szerzyć, tak długo, aż nadejdzie moment, spodziewamy się niedaleki, kiedy większość obywateli Państwa uzna ją za swoją.</u>
          <u xml:id="u-19.51" who="#ZygmuntPiotrowski">Zatriumfuje ona ku pożytkowi Państwa i narodu całego.</u>
          <u xml:id="u-19.52" who="#komentarz">(oklaski na lewicy)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Popiel.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Głos: Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#LudwikGdyk">Głos ma p. Matakiewicz.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Wysoki Sejmie! Przemawiam w imieniu stronnictwa, które w programie swoim postawiło za zasadę, że chce być stronnictwem katolickiem i ludowem. Sprawa konkordatu jest właśnie sprawą, gdzie trzeba wykazać, że stoi się na tem stanowisku, które się postawiło w programie. Chcielibyśmy zatem, żeby przez tę ustawę, która ma być przez Sejm ratyfikowana, wzmocniło się stanowisko kościoła, a także i Państwa, żeby te dwie strony, które zawarły układ, mogły swobodnie ze sobą współżyć, i ażeby przez zatwierdzenie konkordatu i utworzenie podstaw prawnych w przyszłości uniknąć rozmaitych niepotrzebnych tarć.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Już w poprzednim Sejmie konstytucyjnym mieliśmy podobną sprawę jak konkordat, kiedy te dwa nasze postulaty musiały być uwydatnione, musieliśmy zdecydować, jak postąpić; mianowicie była sprawa reformy rolnej, w której chodziło także o to, ażeby część dóbr duchownych została rozparcelowana pomiędzy lud, który tak bardzo ziemi łaknie i pragnie. I wtedy tutaj z tej trybuny przemówił ks. arcybiskup Teodorowicz, ówczesny poseł, w imieniu episkopatu i duchowieństwa katolickiego i oświadczył, że duchowieństwo i episkopat godzi się na to, aby dobra kościelne i duchowne zostały rozparcelowane, ale pod warunkiem porozumienia się ze Stolicą Apostołską co do uposażenia duchowieństwa. Myśmy wtedy głosowali za tym dodatkiem, aby to porozumienie nastąpiło i byliśmy przedmiotem ataków z lewej strony tej Izby, która nam zarzucała, że niepotrzebnie wciągamy Ojca Świętego w tę sprawę i narażamy suwerenność Państwa Polskiego. Ale okazało się, że chociaż wszyscy głosowaliśmy tutaj za reformą rolną i za wnioskiem Komisji Rolnej poprzedniego Sejmu, dotychczas tej sprawy nie załatwiono, bo wysuwano coraz to inne projekty, a także i Rząd występował z różnemi projektami przeprowadzenia reformy rolnej i za chwilę je cofał, a lud, któremu obiecywano przed każdemi wyborami złote góry, patrzył z niedowierzaniem i zaczynał przywódcom swym nie ufać.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#AntoniAugustMatakiewicz">W tej właśnie chwili, tak groźnej dla Państwa, kiedy rozmaite burze na Państwo idą od morza, od wschodu i zachodu, właśnie z Rzymu zabłysło światło, bo Ojciec Święty, do któregośmy się odwołali, zgodził się na to, co w imieniu biskupów i kapłanów polskich powiedział ks. arcybiskup Teodorowicz, zgodził się w konkordacie na to, aby dobra kościelne pod pewnemi warunkami były przedmiotem parcelacji na rzecz ludu. Zdaniem naszem, ta decyzja Ojca Świętego, który w liście do Prezydenta Rzeczypospolitej p. Wojciechowskiego pisze, że życzy Polsce i polskiemu ludowi jak największego rozkwitu, da niezawodnie impuls do tego, ażeby ta, tak długo oczekiwana reforma rolna wreszcie została w życie wprowadzona. Ale musimy się przeciw temu zastrzec, ażeby tylko dobra kościelne niejako byty rzucone na żer, a tymczasem lwia cześć dóbr, które zostają w rękach świeckich, przez długi czas nie była przedmiotem parcelacji. Spodziewamy się zatem, że skoro kościół dał dowód dobrej woli i wielkiej życzliwości dla ludu, to pójdą za nim ci, którzy mają dużo tej ziemi i rozparcelują ją pomiędzy lud, który piersiami swemi obronił naszą Ojczyznę od nawały bolszewickiej i od innych wrogów.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Konkordat z lewej i prawej strony tej Izby został poddany ostrej krytyce. Uznano go pod wielu względami za niedokładny i zawierający pewne sprzeczności i niedomówienia. Tak samo i my twierdzimy, że ten konkordat w przyszłości wskutek niedokładności i pewnych wątpliwości może dać powód do najrozmaitszych jednostronnych i błędnych interpretacji.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Co do samego konkordatu, nie chcę powtarzać tego, co z rozmaitych stron już tu powiedziano, muszę tylko zaznaczyć, że w konkordacie nic nie jest powiedziane o języku polskim w stosunku do Watykanu. Jeżeli język włoski, hiszpański, francuski ma ten przywilej, że rozmaite podania do Watykanu nie muszą być tłumaczone, to dlaczego tego samego prawa nie ma mieć język polski? Uważamy to za rzecz, wielkiej wagi, by Polska była równo traktowana, jak te narody, które tutaj wyliczyłem.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Co do pogorszenia uposażenia duchowieństwa, to pod tym względem widzimy licytację między stronnictwami lewicy, a przelicytowała wszystkich obecna głowa kościoła narodowego w Polsce, p. Szapiński, do którego się przyłączył p. Piotrowski, który daje duchowieństwu radę, cytując słowa Chrystusa Pana: „Oddajcie ubogim majątki i chodźcie za mną”.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Pocieszającem jednak było to, że gdy byłem na Komisji Spraw Zagranicznych i Konstytucyjnej, nawet przywódcy stronnictwa Wyzwolenie, p. wiceprezesowi Putkowi odezwało się sumienie, bo, stwierdzając pokrzywdzenie tych biskupów, którym w konkordacie nie przyznano ani kawałka ziemi, podczas gdy innym biskupom, a także kapitułom i seminariom duchownym te ziemie przyznano, odezwał się do delegata Rządu: „Panie Profesorze, Panie Profesorze! Czemuś tak bardzo skrzywdził biskupa tarnowskiego?” Dlatego też uważam, że dla biskupów, kapituł, seminariów i probostw, które wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności są w tem położeniu, że nie mają ani kawałka ziemi, powinien być w konkordacie jakiś ekwiwalent pieniężny zastrzeżony, aby mogły swoje zadania spełniać.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Jeżeli tu przytaczano w przemówieniach rozmaite osoby duchowne, może dobrze uposażone, to ja mogę powiedzieć, że są i takie, które są bardzo źle uposażone. Podczas moich rozmaitych wieców miałem sposobność — było to w Krościenku, pow. nowotarski — rozmawiać z księdzem ekspozytem Czapińskim z Grywałdu, prawdopodobnie krewnym albo kuzynem naszego p. Czapińskiego,...</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#AntoniAugustMatakiewicz">... nie posiada on ani kawałka ziemi, nie pobierał żadnej pensji, groziła mu śmierć głodowa i prosił mnie, żebym mu jakąś maleńka pensyjkę wyrobił. Grywałd jest dobrze znany p. Putkowi, albowiem miał w tej parafii dużo zwolenników, nie wiem, czy są teraz.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(P. Putek: Po konkordacie będzie jeszcze więcej).</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#AntoniAugustMatakiewicz">I p. Putek nie dbał o tego ks. proboszcza i dopiero ja musiałem się nim zająć.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Musimy się żalić na to, że nie zabezpieczono w konkordacie funduszów mszalnych, zwłaszcza opartych na dobrach funduszu religijnego. Dalej, pewne postanowienia konkordatu są sprzeczne między sobą, bo, jeżeli się zastrzega, że dla proboszcza ma się pozostawić od 15 do 30 ha ziemi w miarę jakości tej ziemi, to sprzeciwia się temu przepis, że rozmaitym instytucjom kościelnym, biskupstwom i kapitułom można przyznać pewną ilość ziemi za zapłatą po 50 zł od 1 ha,...</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#komentarz">(Głos: Ale to tylko dla Kongresówki.)</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#AntoniAugustMatakiewicz">... i w tym wypadku nie mówi się, czy to jest dobra, czy zła ziemia. A wiec w tem postanowieniu powinno być uwzględnione, tak, jak w poprzednim artykule: „w miarę jakości ziemi”. Dalej, zastrzegamy się przeciw pogarszaniu konkordatu. Na komisji miałem zaszczyt słuchać wyjaśnień p. delegata Rządu, St. Grabskiego, który mówił, że w Małopolsce wszystkie ziemie proboszczowskie są doskonale, szczególnie we Wschodniej Małopolsce, gdzie jest sam czarnoziem. Jak wtedy na komisji tak i teraz w pełnej Izbie śmiem odesłać p. prof. Grabskiego do rozmaitych miejscowości, jak Żeleźnikowa, położona w Małopolsce między Starym Sączem i Nowym, jak Olesno w pow. dąbrowskim, gdzie jest bardzo dużo ziemi, np. kilkaset morgów w Żeleźnikowy, ale nie wartych nawet 20 morgów dobrego gruntu. Gdyby się przyjęło opinię prof. Grabskiego, że wszystkie ziemie proboszczowskie w Małopolsce są bardzo dobre, to każdy proboszcz w Małopolsce dostałby po 15 ha, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Los obecny księży emerytów jest losem skazańców. Wpina Polska za uczciwa i ciężka w wielu wypadkach pracę skazuje ich na śmierć głodową. Kanonikom katedralnym, którzy są przeważnie byłymi profesorami teologii i mają doktoraty, w konkordacie przyznano 241 zł na miesiąc, co Szanowni Panowie uznają chyba za niewystarczające, tembardziej, że oni żadnych innych dochodów nie pobierają.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Dawniej wygrywano służbę kościelną przeciw duchowieństwu i rozmaite stronnictwa radykalne domagały się dla służby kościelnej, jak organistów, kościelnych, grabarzy, i t. p. także pewnego przydziału ziemi kościelnej. Dziś o tem zapomniano i kiedy jest sposobność, żeby tę dobra wole dla służby kościelnej wykazać, nic o tem się nie mówi i dalej judzi się jednych przeciw drugim. My rozumiemy konkordat tak, że co do majątku kościelnego jest on ofiarą Ojca Świętego, który jest głowa kościoła rzymsko-katolickiego na rzecz Państwa Polskiego i ludu, którego przywiązanie do wiary świętej, do mowy i ziemi Ojciec Święty poznał, gdy bawił wśród nas jako nuncjusz apostolski, gdy widział naocznie np. ruiny Kalisza, celebrując tam uroczysta procesję, gdy także gdzieindziej oglądał szkodę i krzywdy zrządzone nam przez wrogów.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Na temat materialnego pokrzywdzenia duchowieństwa nie będę dłużej mówił, bo jeżeli jest ofiara. to nie można nad tem długo się rozwodzić. Mam nadzieję, że sprawa ta zostanie pomyślnie załatwiona bez krzywdy dla duchowieństwa i służby kościelnej przy tych dodatkowych układach, które są przewidziane w konkordacie, czy to przy sposobności regulowania jura stole, czy też przy ustawie o wykonaniu reformy rolnej, czy wreszcie w jakimś dodatkowym układzie, który będzie zawarty po tym konkordacie, a który jest konieczny, ażeby wykonanie konkordatu dobre i zgodne z wolą obu stron przeprowadzić. My stoimy na stanowisku, że podstawą współżycia powinien być kontrakt, ale choć zły kontrakt, zła umowa prowadzi do bardzo wielu sporów i procesowi nieraz bardzo kosztownych, to jednak nieraz kontrakt wadliwy nie wyrządzi szkód; bo dobra wola obu stron może trudności złagodzić i w dodatkowym kontrakcie czy układzie naprawić to, co pierwszy kontrakt złego zrobił.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Konkordat dał sposobność przedstawicielom rozmaitych grup i stronnictw do wycieczek czy to przeciwko kościołowi, czy duchowieństwu, nie mających nieraz z tym konkordatem żadnego związku, do wycieczek przeciwko nauczaniu religii katolickiej, która przecież nie będzie do tego dążyła, ażeby rujnować, tylko aby budować. My stoimy na tem stanowisku, które określił Henryk Sienkiewicz, mówiąc, że „przeszło tyle teorii naukowych, tyle systemów filozoficznych jak huragan wstrząsnęło duszą ludzkości, a msza święta po staremu się odprawia, a kościół stoi i stać będzie”.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Głosować będziemy za ustawa o zatwierdzeniu konkordatu i poprawkami, które dążą do poprawienia rozmaitych niedomówień i pokrzywdzeń, zawartych w konkordacie i mają na celu usuniecie w zarodku przyszłych tarć, zaognień i rozgoryczeń nieleżących w Interesie zgodnego współżycia wolnego kościoła, z wolnem państwem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MaciejRataj">Głos ma p. Kronig.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#ArturKronig">Wysoka Izbo! Art. 114 naszej Konstytucji przewiduje określenie stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego na podstawie układu ze Stolica Apostołska. Stojąc zasadniczo na gruncie rozdziału kościoła do państwa, mamy jednak przed sobą wyraźny przepis Konstytucji, wobec czego musimy zająć stanowisko do konkordatu, przedłożonego Wysokiemu Sejmowi do ratyfikacji.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#ArturKronig">Konkordat zawarty przez p. prof. Stanisława Grabskiego, wybitnego przedstawiciela reakcji polskiej, zawarty bez porozumienia się z przedstawicielami narodu, nosi na sobie piętno reakcyjnych i klerykalnych poglądów prawicy. Już w swym pierwszym artykule podporządkowuje on Państwo kurii rzymskiej, zapewniając Kościołowi Katolickiemu swobodne wykonywanie jego władzy duchownej i jego jurysdykcji kościelnej, zgodnie z prawami bożemi i prawem kanonicznem. A wiec nie prawa państwowe, nie ustawy, wolą narodu stanowione, a prawo kanoniczne, prawodawstwo Kościoła Katolickiego ma obowiązywać u nas bez żadnych zastrzeżeń i bez żadnych ograniczeń. Jest to najwyraźniejsza supremacja kościoła nad Państwem, gdyż nie uczyniono nawet zastrzeżenia, iż prawo kanoniczne ma moc obowiązująca o tyle tylko, o ile jest zgodne z ustawodawstwem państwowem.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#ArturKronig">Art. 1 w brzmieniu przedłożonego nam konkordatu musi wywołać niepożądane komplikacje i zatargi; jest on zupełnie wyraźnie wymierzony przeciw wyznaniom innym, co uwydatnia się jaskrawo np. w sprawach małżeństw mieszanych. Wiadomą jest rzeczą, iż prawo kanoniczne katolickie nie uznaje ślubów zawartych w kościołach niekatolickich. Ślub zawarty w kościele protestanckim może być na podstawie prawa kanonicznego unieważniony przez Kościół Katolicki, z czego kościół w szerokiej mierze korzysta. A konkordat tym przepisom prawa kanonicznego nadaje moc obowiązująca w Państwie Polskiem. Postanowienie to jest policzkiem wymierzonym wyznaniu ewangelickiemu; godzi ono w równouprawnienie wyznań, zagwarantowane w art. 114 Konstytucji. Przeciw temu postanowieniu konkordatu podnosi się dzisiaj w kraju donośny głos protestu wszystkich organizacji ewangelickich i zborów ewangelickich. Czy Sejm nad tym uzasadnionym protestem chce przejść do porządku dziennego, czy chce uchwalić konkordat, który będzie wielka krzywdą dla całej ludności ewangelickiej? Dzięki mocy obwiązującej prawa kanonicznego wytworzył się u nas stan, urągający wszelkim pojęciom prawnym. Proszę przyjąć pod uwagę, że zarówno ksiądz katolicki, jak i pastor ewangelicki są urzędnikami stanu cywilnego, a więc mają oni powierzone im przez Państwo pewne zadanie do spełnienia. Otóż w tę funkcję urzędnika stanu cywilnego wtrąca się prawo kanoniczne i unieważnia swoją mocą akt prawmy, unieważnia małżeństwo, które jest uznane za ważne przez obowiązujące prawo państwowe.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#ArturKronig">Apeluję do p. Ministra Sprawiedliwości, którego niestety niema, do wszystkich prawników Sejmu i zapytuje się ich, czy postępowanie takie nie jest nonsensem prawnym? A konkordat przypieczętował to, co ustaliła już praktyka kościoła katolickiego, ustala stan, który jest źródłem niezliczonych zatargów i nieszczęść rodzimych. Konstytucja wszystkim wyznaniom zapewniła równouprawnienie w Polsce, równouprawnienie to przez postanowienia konkordatu zostało obalone, konkordat przeto staje w rażącej sprzeczności z Konstytucją.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#ArturKronig">Wobec tego my z wysokości tej trybuny zakładamy najostrzejszy protest przeciw konkordatowi, widząc w nim pogwałcenie praw całej ludności ewangelickiej w Polsce. Nie wdając się w analizę dalszych postanowień konkordatu, żądamy, aby Rząd niezwłocznie przystąpił do uregulowania stosunku do wyznań ewangelickich w myśl art. 114 i 115 Konstytucji, przyczem żądamy, aby wyznaniom tym były przyznane niemniejsze prawa, niż te, które konkordat przyznaje kościołowi katolickiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#MaciejRataj">Proponuję odłożyć dalszy ciąg dyskusji do jutra.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#MaciejRataj">Komunikuję, że wyjątkowo interpelacji żadnych nie zgłoszono.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#MaciejRataj">Wpłynął wniosek p. Rokossowskiego i tow. w sprawie wstrzymania wykonania kar za przestępstwa leśne — odsyłam ten wniosek do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#MaciejRataj">Następne posiedzenie proponuję odbyć jutro, o godzinie 3-ej po poł. z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#MaciejRataj">Dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem Komisji, Spraw Zagranicznych i Konstytucyjnej o projekcie ustawy o zatwierdzeniu konkordatu ze Stolicą Apostołską (druki nr. 1811, 1735).</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#MaciejRataj">Pierwsze czytanie projektu ustawy o uzupełnieniu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 kwietnia 1924 r. o zmianie ustroju pieniężnego (druk nr. 1828).</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#MaciejRataj">Pierwsze czytanie projektu ustawy w przedmiocie systemu monetarnego (druk nr. 1829).</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#MaciejRataj">Sprawozdanie Komisji Przemysłowo-Handlowej o wniosku posła Wiślickiego i tow. z Koła Żydowskiego w sprawie zniesienia ustawy z dnia 2 lipca 1920 r., znowelizowanej ustawą z dnia 5 sierpnia 1922 r. o zwalczaniu lichwy wojennej (druk nr 1723 i 1291).</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#MaciejRataj">Sprawozdanie Komisji Robót Publicznych i Reform Rolnych o projektu ustawy o mierniczych przysięgłych (druk nr 1665, 1081 i odbitka Roneo nr 167).</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#MaciejRataj">Dokończenie dyskusji i głosowanie nad ustawą o scalaniu gruntów (druk nr 17554 i 1634).</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#MaciejRataj">W sprawie porządku dziennego nikt głosu nie żąda. Uważam go za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#MaciejRataj">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 2 min. 45 po poł.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>