text_structure.xml 202 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 m. 35 po poł.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów i Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Antoni Ponikowski. Minister Spraw Wewnętrznych Antoni Kamieński, Minister Skarbu Jerzy Michalski, Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Józef Raczyński, Minister Kolei Żelaznych Ludwik Zagórny-Marynowski, Minister Poczt i Telegrafów Władysław Stesłowicz, Minister Pracy i Opieki Społecznej Ludwik Darowski, Minister Sprawiedliwości Bronisław Sobolewski, Minister Przemysłu i Handlu Stefan Ossowski, Kierownik Ministerstwa Spraw Wojskowych Kazimierz Sosnkowski, Prezes Najwyższej Izby Kontroli Państwa Jan Żarnowski, Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Seweryn Ludkiewicz.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Wiceministrowie: W Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej Gustaw Simon, w Ministerstwie Skarbu Bolesław Markowski, w Ministerstwie Sprawiedliwości Zygmunt Rymowicz.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#StanisławOsiecki">Otwieram posiedzenie. Protokół 300 posiedzenia uważam za przejęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 301 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Szymczak i Sołtyk. Listę mówców prowadzi p. Sołtyk.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławOsiecki">Proszę P. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Zw. L.-N. do p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej w sprawie ubezpieczenia woźnych i innej służby publicznej w Kasach Chorych.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Smoły i tow. z P. S. L. Wyzwolenie do p. Prezesa Głównego Urzędu Ziemskiego w sprawie nieprawnego nadania ziemi komisarzowi ziemskiemu w Sandomierzu.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Pużaka i tow. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie ekscesów policji sosnowieckiej w dniu 1 maja r. b.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. St. Bagińskiego i tow. z P. P. S. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie nadużyć władz administracyjnych na kresach wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Zw. L.-N. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie pogłosek o tworzeniu gminy bezwyznaniowej.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Bojanowskicgo i tow. ze Zw. L. N. do p. Ministra Skarbu w sprawie wydania przez Ministerstwo Skarbu rozporządzenia z dnia 11 kwietnia 1922 r. za nr. 1100.3 (Pr.) IX.22 umarzającego wszystkie śledztwa i znoszącego wszelką odpowiedzialność za przekroczenia popełnione przez nieuprawnioną uprawie tytoniu za nieprawne użycie tytoniów, oraz nielegalną sprzedaż zebrany i liści tytoniowych.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#WincentySzymczak">Interpelacja Klubu posłów P. S. L. do pp. Prezydenta Ministrów i Prezesa Głównego Urzędu Ziemskiego w sprawie bezprawnego i wrogiego reformie rolnej postępowania okręgowego Urzędu Ziemskiego i Okręgowej Komisji Ziemskiej w Poznaniu.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Klubu P. S. L. do pp. Prezydenta Ministrów, i Ministrów Spraw Wewnętrznych, oraz Sprawiedliwości w sprawie wymiaru kar na Józefa Latoszka z racji ustawy o walce z lichwą.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Krężla i tow. z P. S. L. do p. Ministra Skarbu w sprawie nieprawnie nakładanej daniny przez inspektora skarbowego w Mielcu.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Piechoty i tow. z N. Z. L. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie oddania do użytku gimnazjum państwowego im. Anny Jagielonki w Kaliszu gmachu przy ul. Tadeusza Kościuszki, zajmowanego przez szpital wojskowy.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#WincentySzymczak">Interpelacja Klubu P. S. L. Wyzwolenie do p. Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie parcelacji reszty majoratu „Różnica” w pow. włoszczowskim, woj. Kieleckiego.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Nar. Chrz. St, Lud. do p. Prezydenta Ministrów w sprawie alarmujących i nieprawdziwych wiadomości, przysyłanych przez niektórych przedstawicieli prasy, na koszt Rządu bawiących w Genui.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławOsiecki">Interpelacje te prześlę p. Prezydentowi Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StanisławOsiecki">Dla sprostowania głos ma p. Dubanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#EdwardDubanowicz">Zabieram głos w sprawie sprostowania dwu zarzutów, które skierował w czasie dyskusji sejmowej nad ekspose p. Prezydenta Ministrów i p. Ministra Skarbu pod moim adresem p. Daszyński. Zarzut pierwszy odnosi się do stanowiska mojego, jako referent Komisji Konstytucyjnej w sprawie art. 66 i 72 ustawy konstytucyjnej. Otóż uważam za stosowne przypomnieć Szanownym Panom, że poprawki co do obydwóch tych artykułów nic wyszły z mojej inicjatywy, natomiast zostały przedstawione na życzenie przedstawiciela Rządu, i że przeciw jednej, jak i przeciw drugiej nie zgłosili wówczas obecni przedstawiciele poszczególnych klubów żadnego sprzeciwu. Co do poprawki drugiej, to przypominam, że wogóle sama zasada, która tam została sformułowana, nie wyszła z mojej inicjatywy, jako referenta, i tylko od przedstawiciela Polskiego Stronnictwa Ludowego prof. Buzka.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(P. Buzek: Nie, Panie Kolego)</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#EdwardDubanowicz">Zasada sama. Pat. nic słyszał chyba, co mówiłem, wyszła z inicjatywy Pańskiej, Panie Kolego Buzek. Kiedy następnie przed czytaniem trzeciem p. przedstawiciel Rządu zwrócił się do mnie z tem...</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#komentarz">(Głos: Który?)</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#EdwardDubanowicz">... o ile sobie przypominam p. szef biura Prezydjum Rady Ministrów, radca Lechowicz. Kiedy on więc zwrócił się do mnie z propozycją zmiany tego artykułu, motywując ją tem, że odwoływanie się do sądów od orzeczeń karno-sądowych administracji w pierwszej instancji przysporzy sądownictwu zbyt wiele spraw, zwróciłem się do przedstawicieli P. S. L. z, zapytaniem, czy na poprawkę tę się godzą. Wówczas odpowiedział mi p. poseł Grzędzielski. że poprzednia redakcja tego art. 72. w której jest mowa o pierwszej a nie o drugiej instancji, polega na nieporozumieniu i że intencji kolegów jego odpowiada zupełnie poprawka, jakiej żąda przedstawiciel Rządu. I tę redakcje ostateczną przedstawiłem Wysokiej Izbie w trzeciem czytaniu. Szanowni Panowie mogą stwierdzić, że w sprawozdaniu stenograficznem z 219 posiedzenia Sejmu z dnia 15 marca podałem treść obu tych poprawek w tem brzmieniu, w jakim one zostały przedstawione do głosowania Wysokiej Izbie. Być może, że Szanowni Panowie wówczas przy pewnem podnieceniu, jakie panowało w trzeciem czytaniu, niedostatecznie zorientowali się w treści tych poprawek, jednakże stwierdzam. że referent, czyli ja w tym wypadku nie postąpiłem samowolnie, z własnej inicjatywy, lecz tylko spełniłem to, co było moim obowiązkiem. Niema tu zatem mowy o tem, bym jakiś własny punkt widzenia, czy to w jednym, czy w drugim z tych artykułów zamierzał przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#EdwardDubanowicz">Muszę dodać, że sprawa art. 66 na wniosek p. posła Woźnickiego znajduje się już w Komisji Konstytucyjnej i tam może być merytorycznie zbadaną. Jeśli idzie o meritum sprawy, muszę też dodać, że podzielam w zupełności przekonanie, że w ostatecznem brzmieniu art. 66 niema podstawy do interpretowania treści tego artykułu w sposób odmienny aniżeli na zasadzie brzmienia ustalonego w czytaniu drugiem.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#EdwardDubanowicz">Oświadczyłem Wysokiej Izbic przy decydowaniu tej sprawy, co też Panowie mogą znaleźć w sprawozdaniu stenograficznem z 216 posiedzenia Sejmu. iż w art. 66 wyrażone są tylko trzy ogólne zasady administracyjne, zasady, co do których, jak to wyraźnie wskazałem w referacie, mogą istnieć wyjątki, z czego wynika jasno, że interpretacja. idąca tak daleko, że pp. wojewodom, względnie, pp. starostom mają być podporządkowane wszystkie bez wyjątku urzędy państwowe, jakie się znajdują na terenach województw względnie starostw, nie jest uzasadniona tekstem, który został uchwalony przez Wysoką Izbę.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#EdwardDubanowicz">Zresztą, jak raz jeszcze podnoszę, jest to kwestia, którą merytorycznie będzie jeszcze można ostatecznie rozpatrzyć w Komisji Konstytucyjnej, gdzie ona obecnie się znajduje, a leży w interesie, w bezwzględnym interesie ustawy konstytucyjnej, aby jej nie obniżać tego rodzaju atakami i zarzutami, rozszerzanemi także w pismach, a nabierającemi następnie przesadnego autorytetu przez podnoszenie ich w tej Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#EdwardDubanowicz">Muszę dodać do tego drugie sprostowanie zarzutu czysto osobistego, który też uznał za stosowne pod moim adresem skierować p. Daszyński. Odnosi się on do mego stanowiska w sprawie awansu automatycznego urzędników. Ponieważ gotów jestem zawsze odpowiadać za swoje przekonania zarówno w Sejmie, jak i poza Sejmem, muszę tu i tę sprawę postawić zupełnie jasno.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#EdwardDubanowicz">Koledzy z klubu P. P. S., którzy brali udział w Komisji Administracyjnej, mogą poinformować p. p. Daszyńskiego, że dzięki stanowisku, które tam zająłem, kwestia awansu stanęła na właściwej drodze. To samo stanowisko zająłem następnie w rozmowie z p. Ministrem Skarbu wraz z całym klubem, i w czytaniu drugiem w Sejmie. Niestety, jeżeli, jak się to zbyt często dzieje, postawiono następnie, w czytaniu trzeciem z innej strony wniosek przekreślający to wszystko, jeżeli głosowanie to nastąpiło nagle i niespodzianie, przy komplecie dla tej sprawy niekorzystnym, jeżeli skutkiem tego została przegraną, nie wolno p. Daszyńskiemu mnie o to winić i nie można twierdzić, ażebym w tej kwestii inaczej postępował w Sejmie a inaczej poza Sejmem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JanWoźnicki">W sprawie art. 66 Konstytucji zgłosiliśmy wniosek nagły, tak. że meritum sprawy będzie mogło być rozstrzygnięte na Komisji Konstytucyjnej, która zbada sprawę dokładnie. W sprawozdaniu p. Dubanowicza jest jednak pewna niedokładność. Mianowicie po uchwaleniu Konstytucji w drugiem czytaniu ustawa została odesłana do Komisji Konstytucyjnej, która przed trzeciem czytaniem ustaliła tekst art. 66 w ten sposób, że było zastrzeżone, iż wszystkie organa administracji państwowej, o ile to będzie możliwe, będą zespolone w jednym urzędzie pod jednym zwierzchnikiem. Do trzeciego czytania były zgłoszone pewne poprawki do Konstytucji, które wydrukowano w załączniku nr. 2561, ale w tych poprawkach art. 66 nie był wcale uwzględniony. Do art. 66 z łona Sejmu nie zgłoszono poprawek. W ostatniem przemówieniu swem w trzeciem czytaniu p. poseł Dubanowicz powiedział następujące słowa: „Dodać muszę wszakże nieliczny zresztą szereg sprostowań druku i poprawek stylistycznych, które już po rewizji, dokonanej w Komisji” — a zatem nie ze zgodą Komisji i bez wiedzy Komisji „zostały w projekcie dostrzeżone przezemnie”. Tutaj niema mowy, żeby wyszły z inicjatywy Rządu, tylko wyszły od p. Dubanowicza. Następnie zgłasza p. poseł Dubanowicz art. 66 w słowach następujących: „W art. 66, ponieważ jest tylko jedno dość trudne do objęcia zdanie, będzie to zdanie rozbite na trzy zdania bez żadnej zmiany sensu”. Takie zastrzeżenie sprawozdawcy uspokoiło Izbę do pewnego stopnia. Jednakże zmiana sensu była olbrzymia, bo tekst zgłoszonym do trzeciego czytania był taki: „W organizacji administracji państwowej przeprowadzona będzie zasada dekoncentracji przy możliwem zespoleniu organów administracji państwowej w poszczególnych jednostkach terytorialnych w jednym urzędzie, pod jednym zwierzchnikiem”. Więc choćbyśmy opuścili słowo: „możliwem” to to brzmienie jest mniej kategoryczne. Brzmienie zaś, które zgłosił p. Dubanowicz jest takie: „W organizacji administracji państwowej przeprowadzona będzie zasada dekoncentracji. Organa administracji państwowej w poszczególnych jednostkach terytorialnych mają być przytem zespolone w jednym urzędzie pod jednym zwierzchnikiem”. To kategorycznie mówi, że organa mają być zespolone, wyjątków żadnych niema. Zdaje mi się, że ta zmiana stylistyczną w żaden sposób nazwaną być nie może i prof. Dubanowicz zdawał sobie z tego sprawę. A p. Marszałek w trzeciem czytaniu, oczywiście, polegając być może na zdaniu p. sprawozdawcy, wtedy, kiedy było głosowanie, powiedział słowa następujące: „Do art. 66 wprowadzona jest tylko stylistyczna zmiana. Czy co do tego są jakie sprzeciwy?</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Nie)</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#JanWoźnicki">Zatem ta zmiana zostaje przyjęta”. Więc, oczywiście, stało się wielkie nieporozumienie. Sejm cały, polegając na słowach p. sprawozdawcy i p. Marszałka sądził, że zmiana jest rzeczywiście tylko stylistyczna, taka jaką w ostatniej chwili można zgłosić, jak się zwykle zgłasza, i nie badając sprawy, brzmienie zaproponowane przez sprawozdawcę uchwalił, t. j. przynajmniej milcząco przyjął. Jednakże nie było to intencją ani Sejmu, ani intencją Komisji Konstytucyjnej, ażeby tego rodzaju brzmienie było w Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#JanWoźnicki">Zabrałem głos dla sprostowania tego, że to prawdopodobnie nie było z inicjatywy Rządu, a na tę inicjatywę Rządu p. sprawozdawca poseł Dubanowicz się powołał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PBuzek">Wysoki Sejmie! Ponieważ p. kolega poseł Dubanowicz powołał się na mnie, jako na autora art. 66 i 72,...</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Ja powiedziałem: „zasady”)</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#PBuzek">... więc pozwolę sobie tutaj przedstawić, jak ja referowałem ten artykuł i jak on został przez cała Komisje Konstytucyjną przyjęty. Otóż ja mimo oporu przedstawicieli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na Komisji Konstytucyjnej przeprowadziłem zasadę, która jest powszechnie przeprowadzona w b. dzielnicy pruskiej, która jednak niestety nie była przeprowadzona dotychczas ani w b. dzielnicy austriackiej, ani w b. dzielnicy rosyjskiej; mianowicie chodziło mi o to, ażeby sądownictwo karno-administracyjne było wykonywane w istocie swojej przez sad, a nic przez władzę administracyjną. A więc już sposobem pewnego kompromisu na mój wniosek Komisja Konstytucyjna uchwaliła, że już od zapadających w 1 instancji orzeczeń karnych władzy administracyjnej strony maja mieć prawo odwoływania się do właściwego sądu.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#komentarz">(P. Daszyński: I to ma sens)</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#PBuzek">Mnie się nie śniło o tem, żeby przepisywać przewlekanie tej sprawy przez 2 instancje administracyjne, coby niesłychanie utrudniło późniejszą kontrolę przez sąd, alboby je w każdym razie odwlokło bardzo znacznie. Niestety, nie byłem o tem poinformowany, że p. sprawozdawca w Komisji Konstytucyjnej uważał to za poprawkę stylistyczną, żeby instancja I stała się instancją 2 i zdziwiłem się mocno, gdy czytając już tekst Konstytucji, znalazłem to...</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Panie Profesorze, Pana wtedy nie było, ale był p. Grzędzielski)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#PBuzek">... i o tej zmianie dopiero się przekonałem z Dziennika Ustaw, no i oczywiście było już za późno.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Rataj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MaciejRataj">Proszę Panów! Musze wskazać na to, że także co do art. 72 sprawa przedstawia się w sposób bardziej skomplikowany, niż to wygląda na pierwszy rzut oka. Art. 72 w brzmieniu proponowanem przez p. sprawozdawcę należy do tych brzmień, które p. sprawozdawca oznaczył w swojem przemówieniu jako czysto stylistyczne. Że jednakże równocześnie p. dr. Dubanowicz nie bardzo traktował je jako stylistyczne, najlepszym dowodem jest to. że dyskutował merytorycznie na ten temat z t. zw. przedstawicielem Rządu p. Lechowiczem — który mógł w tym wypadku swoje osobiste zdanie wygłosić. ale nie Rządu — i że dyskutował, on nie z kim innym tylko z członkiem naszego Klubu p. Grzędzielskim. nie stylistycznie lecz merytorycznie. Zwrócę także uwagę na sprawozdanie stenograficzne, które przedstawia przebieg głosowania, że mianowicie p. Marszałek w odpowiednim momencie powiedział, że od art. 69 do końca rozdziału niema poprawek. Oczywiście Izba w tym wypadku nic mogła głosować nad poprawkami, które nie były poddane pod głosowanie. Rozumiem, że może nastąpić omyłka podczas poddawania pewnych rzeczy pod głosowanie i omyłka Izby niereagowania na ten wniosek, ale przy dużej ustawie i niesłychanie ważnej, jak ustawa Konstytucyjna, zdaje się, słuszny jest pewien żal Izby tak do referenta, jak i do p. Marszałka, że brali tę rzecz w znacznym stopniu na swoją odpowiedzialność i poddali Izbic pod głosowanie brzmienie i sformułowanie, które odbiegało najzupełniej nie tylko od brzmienia pierwotnego, ale i od intencji. które miała komisja i niektóre stronnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#StanisławOsiecki">Do osobistej wzmianki ma głos p. Marszałek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Muszę Panom przypomnieć, w jaki sposób odbywało się głosowanie w trzeciem czytaniu nad Konstytucja. Głosowaliśmy wtedy częściowo podczas obstrukcji, a w takich razach nie można z benedyktyńską cierpliwością wszystkiego przeglądać tak. jak przy innych ustawach. Z tego powodu po uchwaleniu Konstytucji w dn. 17 marca 1921 r. oświadczyłem: Konstytucja posiada niewątpliwie błędy, które się wkradły w atmosferze walki, w jakiej się rodziła. Błędy te usunąć nie będzie trudno.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Cały mój udział w głosowaniu nad art.66 i 72 był ten, że wysłuchawszy referatu p. posła Dubanowicza. według którego do art. 66 i 72 odnosiły się tylko stylistyczne poprawki i błędy drukarskie, oświadczyłem potem podczas głosowania, że nie znajduję żadnych poprawek — bo błędów drukarskich i poprawek stylistycznych według naszej praktyki nieliczymy jako poprawki — i zapytałem Izby, czy są jakie sprzeciwy. Nic usłyszałem protestu, więc uważałem bez głosowania. że Izba to brzmienie przyjmuje. To był cały mój udział w tej sprawie. Ale o dwóch rzeczach mogę Panów zapewnić: Osobiście brzmienie tych artykułów było mi zupełnie obojętne: jako prawnik uważam pierwotne brzmienie art. 66 za praktyczniejsze, zaś do art. 72 może drugie brzmienie, ale o tem niech Izba rozstrzyga. Dalej mogę Panów zapewnić, że o całej tej sprawie przed opublikowaniem Konstytucji z P. sprawozdawca ani jednego słowa nie zamieniłem. Wiec musze wyrazić ubolewanie, że p. Daszyński zamiast się u mnie poinformować, bym mógł w kilku słowach sprawę wyjaśnić...</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(P. Daszyński: To zbyt długo kotłowało się w prasie)</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Tylko zapytać się o to trzeba było. W każdym razie ja żadnego udziału w zmianie tekstu nic brałem, ani swej zgody na to nie wyrażałem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#StanisławOsiecki">Przystępujemy do porządku dziennego: dalszy ciąg rozprawy nad ekspose p. Prezydenta Ministrów i p. Ministra Skarbu. Głos ma p. Witos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WincentyWitos">Wysoki Sejmie! Jeszcze przed feriami świąteczne mi domagał istny się otwarcia i przeprowadzenia dyskusji nad oświadczeniem Rządu i p. Ministra Skarbu z powodów zupełnie naturalnych. Czyniliśmy to nic dlatego, żeby uzyskać sposobność wypowiedzenia więcej lub mniej przyjemnych lub przykrych słów pod adresem któregokolwiek z członków Rządu lub całości, do oświadczeń tych bowiem nauczyliśmy się przykładać już właściwa miarę, lecz w poczuciu obowiązku i odpowiedzialności, jaka ciążyła i ciąży na Sejmie i każdem poszczególnem stronnictwie, zawsze, a szczególnie w tych czasach, w poczuciu obowiązku rozważania sytuacji, w której się nasze Państwo znalazło. Gdyby położenie wewnętrzne i zewnętrzne Państwa miało się oceniać na podstawie oświetlenia tak p. Prezydenta Ministrów jak i p. Ministra Skarbu, to musiałoby się dojść do dość optymistycznych wniosków. Przyznać trzeba, że do tych a nie innych wniosków do tej pory dochodziła znaczna część naszego społeczeństwa, a może także i znaczna cześć Sejmu. Były pewne okresy, w których istniał taki stan rzeczy, że jakakolwiek, nawet życzliwa krytyka była uważana za chęć podkopania rządu albo za niechęć partyjna. Stanu tego może do tej pory jeszcze nie zmieniły ani widoczne błędy rządu, ani wypadki, które niosły ze sobą niebezpieczeństwo Państwu, nie mówiąc już nawet o ośmieszeniu nas jako państwa, w kraju i za granica. Nie będę mnożył przykładów, wspomina choćby tylko epizod wileński. Kiedy nareszcie rozprawa, aczkolwiek mocno spóźniona, dostała się na porządek obrad Izby, pozwolę sobie w imieniu P. S. L. wypowiedzieć parę uwag i przedstawić nasze poglądy na rozmaite sprawy.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#WincentyWitos">Na wstępie kilka słów co do samego rządu, choć trafną zupełnie ocenę przeprowadził już w swojem przemówieniu p. Daszyński. Były już w odrodzonej Polsce rządy rozmaite, rządy które miały swoje braki i zalety, ale rządu takiego, któryby się cieszył tak wielką pobłażliwością społeczeństwa jak rząd obecny, a także i pobłażliwością znacznej części Sejmu, w Polsce jeszcze nie było. Jest to zresztą w mojem mniemaniu rzecz zupełnie naturalna, choćby dlatego, że żaden z członków Rządu, a przynajmniej znaczna większość tych członków, nie jest wyraźnie zaangażowana w żadnem ze stronnictw politycznych przynajmniej obecnie, a jeżeli kto był zaangażowany dawniej, to na przeszłość te w znacznej mierze rzucono zasłonę. Rząd ten pozatem jest także wynikiem niemożliwości utworzenia rządu parlamentarnego. i był również pomyślany jako taki, któremu daleko łatwiej, niżeli innemu będzie pokonać rozmaite trudności. To jednak wyjątkowo korzystne położenie zrozumiał Rząd tak, że w najważniejszych sprawach nic powinien zajmować żadnego stanowiska, i że może usunąć się od rozwiązywania wszelkich trudności. To zrodziło chwiejność, niezdecydowanie, brak myśli i wyraźnego kierunku. To też znamionowało postępowanie Rządu na każdym roku w sposób widoczny, mimo że odwracano bardzo często uwagę społeczeństwa od rzeczy zupełnie realnych dużą reklamą, lub przysłaniano dymem prasowych kadzideł. Jeżeli jednak rozwiejemy ten dym i spojrzymy dalej, to dojdziemy do dość niewesołych rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#WincentyWitos">Nie da się zaprzeczyć, że w chwili obecnej nad Europa wogóle a nad Polską w szczególności, gromadzą się niesłychanie groźne chmury, że układ sił i stosunków politycznych w Europie uległ znacznej zmianie, że podstawa, na której zbudowano nowy porządek, w wysokim stopniu jest zachwiany i rządy państw i odpowiedzialni mężowie wygłaszają pesymistyczne poglądy, dotyczące pokoju, że dotychczasowe prace na konferencji w Genui nie przyniosły, dla Polski pożądanych rezultatów. Świadomi jesteśmy tego, że nawet kierownicy polityki państw wielkich nie mogli, czy nie chcieli zapobiec temu co się stało, tem mniej mogła to uczynić dyplomacja polska. to też nie żądamy tego od niej: mogła ona jednak i powinna była wiele rzeczy unikać, a obowiązkiem Rządu, prymitywnym zupełnie obowiązkiem, było wiszące nad Państwem niebezpieczeństwo, które do tej pory, ani zmniejszone, ani usunięte nie zostało, bez żadnych osłonek społeczeństwu przedstawić, a równocześnie także i światu w sposób kategoryczny to powiedzieć. A niebezpieczeństwo to w wielkiej mierze istnieje.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#WincentyWitos">Nie chciałbym dotykać spraw, których całokształt przedstawi się może w niedługim czasie. Trudno jednak obronić się wrażeniu, że już obecnie istnieją pewne posunięcia, które niepokoją. O nich również szczegółowo mówić nie będę, bo są znane każdemu z Panów i każdemu światlejszemu obywatelowi. Przypomnę tylko ostatnie posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych i jego przebieg. Tam dowiedzieliśmy się. że przedstawiciele polscy, wyjeżdżając do Genui, nic dostali odpowiedniej instrukcji, i że działają na własną rękę, a wnosić to musimy chociażby z tego, że Rząd nie może dać żadnych wyjaśnień bez obecności p. Skirmunta. Obawiam się, że w tym stanie rzeczy mogą zajść i wydarzenia i komplikacje przykre, a w następstwach bardzo szkodliwe. Jeżeli chodzi o sprawozdanie, które usłyszeliśmy wówczas, to dostatecznie chyba zostało skwalifikowane już w prasie i poza nią, i dlatego już niem się zajmować nie będę. Wiadomo przecież, faktu tego przed sobą taić nie należy, że stała się w ostatnim tygodniu rzecz niesłychanej wagi dla Europy, dla jej równowagi, dla pokoju, ale niesłychanej wagi przedewszystkiem dla Polski. Dwa największe państwa Europy obszarem i ludnością, dwa mocarstwa, na których gruzach Państwo Polskie powstało, zajmujące prawie jedną trzecią cześć obszaru Europy, dążące stale do zniszczenia Państwa Polskiego, zawarły między sobą układ. I znowu na pocieszenie opowiada się i piszę, że to nie grozi żadnem niebezpieczeństwem, gdyż to jest tylko układ o charakterze gospodarczym. Tem pocieszać się mogą naiwni, gdyż jeżeli te państwa doprowadziły do układu gospodarczego, co jest bardzo wiele, to do dalszych układów może być krok tylko.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#WincentyWitos">Za olbrzymi sukces uznało się także protokół ryski; rozdmuchano to bardzo szeroko, cieszono się z tego i znów ani się spostrzeżono, że protokół ten, i korzyści, jakie z niego miały płynąć, zostały zupełnie przekreślone, a ostatnie noty Cziczerina do Rządu i do narodu polskiego nic różnią się niczem od tego języka, jakim do Polski swego czasu przed półtora wiekiem przemawiała Katarzyna II. Tymczasem zamiast całkiem wyraźnie nazwać rzecz po imieniu, zamiast zwrócić na to uwagę, zamiast otworzyć społeczeństwu oczy, bo to zrobić trzeba i to zrobić się musi, zostało powiedziane w szeregu komunikatów, że to nic, i może lepiej, że odrazu zdarto maskę obłudy z polityków niemieckich i rosyjskich, bo daleko lepiej mieć to niebezpieczeństwo widoczne, niż ukryte, Tak, to jest prawda, tylko tak trzeba rzecz nazwać, a nie inaczej. Ale przedewszystkiem pociecha już jest małą, jeśli się widzi, że w obliczu Europy, w obliczu bądź co bądź nie rozbitej jeszcze Ententy, stać obydwu kontrahentów na podobny ton i na podobne postępowanie. O tem nie wie się wcale, bo to podaje się w komunikatach krótkich, drobnym drukiem, aby oko czytelnika nie zawsze dojrzało. A Panowie temu nie zaprzeczą, że tłustym drukiem wypełnia się całe szpalty tem, gdzie odbyło się jakieś śniadanie...</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#WincentyWitos">... o przyjęciach, podawaniu rąk. lub rozmowach nawet kompromitujących i t. d. Trzeba rzecz nazwać po imieniu, powiedzieć otwarcie, że rezultat dotychczasowy, to krzykliwa i kosztowna reklama i dla niektórych ludzi bardzo wygodna. Polska jest wciśnięta pomiędzy kleszcze rosyjsko-niemieckiego sojuszu, więc tak czy inaczej, w każdym razie z konsekwencjami jego trzebi się liczyć.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#WincentyWitos">Przytem liczyć się należy z tem, że jeżeli jakikolwiek układ został zawarty przez dwa państwa, które sąsiadują z Polską, to Polska jest im przeszkodą. Jeżeli one chcą układ wykonać, a inaczej być nie może, to będą się starały przeszkodę te usuwać. Niebezpieczeństwo wiec istnieje i na to niebezpieczeństwo trzeba zwracać niesłychanie baczną uwagę.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#WincentyWitos">A przytem refleksja. Jeżeli doszło do tego, co może stało sic niezależnie od nas, to nie należy zapominać o tem, że musi być jednakże i nasza w tem wina i niedopatrzenie. Nie trzeba zapominać, że te państwa istniały obok nas nie od dziś, i że na stopie wojennej pozostawać nie możemy, i że trzeba było zbliżyć się do jednego. Potem czytaliśmy, że to są rzeczy złagodzone, że udało się p. Skirmuntowi z panem Ratenau uzyskać rozmowę, że rozmowa ta miała charakter przyjazny, że może być z tego nic groźnego nie będzie. Tak, można byłoby się cieszyć z tego, nic należy jednakże zapominać o tem z kim się ma do czynienia, ani o tem, że w dwa czy trzy dni po czulej rozmowie, jaką miał ambasador niemiecki z przedstawicielem Francji w Paryżu, wojska niemieckie przekroczyły granicę francuską. Oczywiście nie mówić, że historia ma się powtórzyć dzisiaj, szczególniej tu w odmiennych zupełnie warunkach, ale to chyba daje dostateczny materiał chociażby do daleko idącej ostrożności.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#WincentyWitos">Pozostawiając miejsce na więcej konkretne, ścisłe i szczegółowe oświetlenie tych spraw Komisji, gdzie na to miejsce będzie bardziej odpowiednie i czasu więcej, nic mogę jednak przemilczeć pewnych epizodów, które się same narzucają, a które dostatecznie kwalifikują niektórych naszych dyplomatów. Przypominam, że dziwiłem poprosili wydawać się musi chociażby postąpienie p. Piltza w stosunku do Węgier, gdzie odegrał dziwną i śmieszną rolę dziecka, bitego przez ojca za stłuczenie szyby. A pozatem jeżeli się weźmie pod uwagę ciągnącą się i nic załatwioną sprawę Jaworzyny, to to wszystko kwalifikuje się do posunięć, które uwłaczają i Rządowi i poważnemu państwu.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#WincentyWitos">Chcąc przejść do stosunków wewnętrznych, nie mogę się oprzeć konieczności. ażeby nie dotknąć tej ich strony, która się łączy ze stosunkami zewnętrznemi. Nie należy więc zapominać o tem. że Państwo Polskie powstało z części państw, które istnieją jeszcze i które nie wyrzekły się myśli odwetu, że Polska wciśnięta pomiędzy te państwa stanowi dla niech stała przeszkodę, o czem już wspominałem, że Polska nie ma naturalnych granic obronnych, że skazana jest niemal wyłącznie na siebie, bo nie ma bliskich i dostatecznie silnych sojuszników. Jeżeli się to weźmie pod uwagę, to należy pamiętać, że w Polsce mieszkają obok narodu polskiego także i inne narody i że musi się prowadzić nie tylko politykę narodową, ale także i państwową politykę, polegającą z jednej strony na utrzymaniu powagi państwa, co jest rzeczą całkiem naturalną — ale polegającą również i na tein, aby obywateli innych narodowości, mieszkających w Polsce, z państwem ściśle związać.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#WincentyWitos">Czy tak się przedstawiają stosunki w tej chwili, pozwolę sobie wątpić.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#komentarz">(Głos: Przestań pan)</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#WincentyWitos">Czy się Panu zdaje, że teraz już za późno?</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#komentarz">(Głos: Nigdy nie jest za późno)</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#WincentyWitos">Sądzę, że lepiej późno, niż nigdy.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#komentarz">(Głos: Kogo poucza, a sam nic nie zrobił!)</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#WincentyWitos">Jeżeliby się zapytać, jak wygląda nasza polityka kresowa, a więc polityka niemal połowy obszaru Polski, to nic wiem, czy mógłbym dostać jakąkolwiek od Rządu odpowiedź.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#komentarz">(Głos: Bardzo łatwo, jest skandaliczna)</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#WincentyWitos">Jeżeli jednak miałbym opierać się na wiadomościach, które posiadam, na faktach, które się wydarzyły, to musiałbym powiedzieć, że jest niewłaściwą, a może nawet dołączyłbym się do wypowiedzianego tu zdania, że jest skandaliczną. Nic wszystko może dochodzi do Wysokiego Rządu, nie wszystkie zarządzenia są Panom wiadome, a może niewiadome są dlatego, że politykę właściwie robi każdy komu się podoba i taką, jaką chce. Zupełnie osobną politykę uprawia każdy wojewoda. osobną politykę robi starosta, a inną jeszcze każdy policjant, nie mówiąc nawet już o komendancie okręgowym, czy powiatowym. Przypomnę Panom, że znajduje się na wschodzie jeden z wojewodów, który przedstawił Rządowi projekt odebrania jednemu z narodów uprawnień, które naród ten nabył jeszcze za czasów austriackich. Zapytany, dlaczego to czyni, odpowiedział: to się robi po to, ażeby potem gdy przyjdzie do pertraktacji było z czego spuszczać.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#komentarz">(Głos: I dotąd siedzi tam ten osioł)</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#WincentyWitos">Zdawałoby się, że z chwilą, kiedy ktoś przychodzi z podobnym niepoczytalnym projektem, drażnienia niepotrzebnego i szkodliwego, że nie tylko zostanie odsunięty ów projekt, ale i szkodnik, który taką politykę prowadzi. Wiadomo jednak, że to się nic stało, a stało się zupełnie co innego. Pan ten powrócił najspokojniej, siedzi sobie dalej i mając sankcję Rządu, taką politykę nadal prowadzi. Proszę Panów, od czasu do czasu dochodzą wiadomości o michach. lub grzmotach podziemnych, o wstrząśnieniach wewnętrznych i to wszystko przemawia chyba dostatecznie mocnym językiem, by nareszcie zrozumieć, że podobna polityka prowadzić się nie da.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#WincentyWitos">To dotyczy w znacznej części społeczeństwa niepolskiego, ale polskich obywateli. Są tam jeszcze i inni, którzy się znajdują na tych samych obszarach i którym rządy podobne dopiekły także do żywego, a są to już i obywatele polscy i Polacy.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#WincentyWitos">Wiadomo, że kiedy każdy ze starostów prowadzi politykę na swoją rękę, kiedy bardzo często poza tem starosta jest posiadaczem obszaru dworskiego i zapomina zupełnie, o tem, że jest reprezentantem Państwa Polskiego, a nie własnych interesów i kiedy tych właśnie interesów pilnuje, a w pomoc idą mu rozmaite inne władze, to nic dziwnego, że ludność wreszcie przychodzi do przekonania, że tu prowadzi się nie politykę państwową, ale politykę osobistych interesów, że wraca się wiek XVIII, i to wszystko od czego Polska zginęła. Wracają się te błędy i przywary, które mogą w wysokim stopniu i państwowości polskiej i Polsce zaszkodzić. Niech się Panowie zapytają dzisiaj tych krzywdzonych ludzi, wyrzuconych poza prawo, pozbawionych ochrony, uważając władzę polską za twierdzę niedostępną, której się lękać należy — jak oni na te rzeczy patrzą, jak je oceniają i jakie uczucia w sercach tych ludzi się rodzą. Ludzie ci wiedzą o tem, że mają być obywatelami Państwa Polskiego, ale nikt im nie wytłumaczyć, że mają być sługami dworskimi, a jednak bardzo często interes jednego lub kilku folwarków przenosi się ponad interes państwowy. Jeżeli się widzi grozę niebezpieczeństwa zewnętrznego to powinno się robić wszystko, co tylko można i należy, żeby jak najbardziej zespolić społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#WincentyWitos">Co do tej pory w tym kierunku zrobiono — Panowie sami wiedzą. To powinien robić Rząd...</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#komentarz">(P. Smoła: Z wyjątkiem pańskiego?)</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#WincentyWitos">... i gdyby nawet kol. Smoła był tym Rządem, to powinien tak robić. Ja nie proszę o ten wyjątek i nie prosiłem nigdy. Ktoś musi być, kto jest w państwie zadowolony, przynajmniej do pewnej miary — wiemy, że do raju nie doprowadzi nikt i dlatego byłoby bezsensem tego raju żądać i obiecywać go. Jeśli jednak zapytamy, kto dziś jest zadowolony, to ja Panom powiem: urzędnik jest niezadowolony, inteligencja jest niezadowolona, kupcy są niezadowoleni,...</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(Głos: Chłop jest zadowolony)</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#WincentyWitos">... robotnik jest niezadowolony. Niektórzy z kolegów powiadają, że chłop jest zadowolony.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#komentarz">(Głos: Pan w to nie wierzy?)</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#WincentyWitos">Jeśli chodzi o tych chłopów, którzy są zadowoleni, jak Panowie twierdzą, którym się miało dobrze powodzić, to ja Panom powiłem, że i chłopi są w wielkim stopniu niezadowoleni dlatego, że się ich potraktowało, szczególniej w ostatnich czasach, nie jako obywateli, ale bardzo często jako wyrzutków społeczeństwa. Ja zupełnie nie dziwię się temu, że w społeczeństwie prowadzi się walkę o byt: że ci, którzy są skrzywdzeni, wobec których zastosowano niesprawiedliwe przepisy, starają się o to, ażeby mieć więcej, móc egzystować i starają się, ażeby te przepisy zmieniono. Ale z drugiej strony muszę się dziwić, że tu pod adresem tej klasy, o której w tej chwili wspominałem, wyciąga się najcięższe grawamina i to pod adresem jej, jako całości. Zadowoleni są ludzie, którym się lepiej powodzi, ale to są wyjątki, to są białe kruki, które się w tej klasie zdarzają. Ale jeśli się weźmie chłopów jako całość, jeśli się weźmie ogół, to zubożenie wśród nich tak daleko postąpiło, że o tem tylko ci mogą nie wiedzieć, którzy wsi polskiej nie znają.</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#komentarz">(Głos: Ale za żyto potrafią brać 10,000 za centnar)</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#WincentyWitos">Pan Kolega ma tylko żyto na myśli, ja chciałbym mówić o sprawach wogóle i dotknąć i żyta i pszenicy i wszystkiego, co jest związane z tą kwestią. Jeżeli chodzi o to, to Panowie przekonają się w niedługim: czasie, że nie będzie ani żyta ani pszenicy, bo przy takiej polityce, przy polityce eksploatacji tego co się ma, a nie podnoszenia produkcji, doprowadzi się do tego, że będzie się trzeba dzielić nawet tem ziarnem, którego nie będzie. Nie bronię zupełnie tych, którzy zawinili wobec prawa, przeciwko wykonywaniu praw obywatelskich, lub którzy tych praw nadużywali, ale jeżeli chodzi o pewne zagadnienia, to trudno sobie zaciemniać oczy i nie dostrzegać ich tem więcej, że przyjdzie pora, kiedy za niedopatrzenie będziemy musieli drogo zapłacić. Szczególnie w ostatnich tygodniach śruba ucisku, śruba niestosowania ustaw i przekreślania ustaw doszła do tego stopnia, że nareszcie wielu ludziom zaczyna się przykrzyć. Z prawdziwym bólem muszę wspomnieć o tem, że do tej roboty, nierozsądnej, rozbijającej i rozluźniającej więzy państwa i burzącej ostatnie fundamenty jego siły, niestety, dały się zaprząc nawet i sądy. Istnieje ustawa o wolnym obrocie, istnieje ustawa o walce z lichwą...</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#komentarz">(Głos: I Kasa Chorych)</u>
          <u xml:id="u-15.34" who="#WincentyWitos">... — ja się boję żeby mózgi niektórych nie były chore. Wszystko byłoby w porządku; jeżeli gdzie są nadużycia, powinno się je tępić, ale często dochodzi do tego, że wprost uniemożliwia się życie obywatelom. Jako przykład podam tu Panom dwa wypadki, które sobie może zapamięta p. Minister Sprawiedliwości: W miejscowości Radłowska Wola inteligencja tamtejsza, a więc urzędnicy podatkowi, sądowi i inni poprosili kierownika kółka, ażeby zabił dla nich dwa wieprze i podzielili mięso między siebie. Okazało się, że cena była znacznie niższa niż na targu. Ni stąd ni zowąd zjawia się w sądzie oskarżenie przeciwko temu, który mięso rozdzielał. Rozprawy sądowe w bardzo szybkiem tempie przeprowadzono i zapadł wyrok, zasądzający tego człowieka na kilka miesięcy ciężkiego więzienia zaostrzonego postem i na sto tysięcy marek grzywny. A jego córkę, która kręciła się nieopatrznie koło operującego ojca, zasądzono cokolwiek łagodniej.</u>
          <u xml:id="u-15.35" who="#komentarz">(Głos: Czy wyrok prawomocny?)</u>
          <u xml:id="u-15.36" who="#WincentyWitos">W drugiej miejscowości po przyjeździe z Ameryki jeden z reemigrantów, mający maleńkie gospodarstwo, wystał żonę na targ, ażeby sprzedała 6 jaj. Sprzedała po cenie, jaka była przyjęta. Ponieważ tam jest komisja cen i są ceny wytyczne, uznano, że o dwie marki sprzedała drożej, aniżeli la komisja oznaczyła. Kobieta nawet wcale nie wiedziała o tych cenach, ale za to, że sześć jajek sprzedała cośkolwiek drożej, aniżeli była cena wytyczna, zasądzono ją na dwa miesiące ciężkiego więzienia i 50,000 marek grzywny.</u>
          <u xml:id="u-15.37" who="#komentarz">(Głos: Słusznie. P. Rosset: Ceny wytyczne nie są jeszcze obowiązujące)</u>
          <u xml:id="u-15.38" who="#WincentyWitos">Niektórzy Panowie mówią, że tę kobietę, która sprzedała kilka jajek, by zdobyć zbytek, jakim dla wielu jest nowa koszula, która odjęła dzieciom i sobie od ust, słusznie zasądzono. za to na dwa miesiące więzienia. Lecz nikt nie powinien tak mówić, a ci, którzy to mówią, sami w to przecież nie wierzą. Gdyby to był odosobniony wypadek, to możnaby to wziąć na karb krewkości, nieznajomości rzeczy, a może nawet zemsty osobistej p. sędziego. Niestety, jednak stwierdzić trzeba, że to w niektórych okolicach staje się epidemią. Wspomnę tylko, że znam gminę, skąd zwrócono się do mnie, gdzie zasądzenia za tę rzekomą lichwę zaszły tak daleko, że przy wyborach do rady gminne] nie było kandydatów niekaranych.</u>
          <u xml:id="u-15.39" who="#komentarz">(Głos: Sami lichwiarze)</u>
          <u xml:id="u-15.40" who="#WincentyWitos">Tak jest, sami lichwiarze. Panowie sobie uprzytomnia, że takiem postępowaniem ludzi do Państwa się nie przywiązuje i że w sercach tych ludzi rodzi się zupełnie co innego, niż miłość i przywiązanie.</u>
          <u xml:id="u-15.41" who="#WincentyWitos">Bardzo wiele ustaw i to nawet z wysokiego miejsca nazwano u nas ustawami niewykonalnemi, złemi, bolszewickiemi ustawami, które powinne być zawieszone na kołku. I to się robi. Weźcie Panowie np. sprawę drobnych dzierżawców i wogóle dzierżawców. Przypomnijcie sobie Panowie Wołyń, Polesie, Wschodnią Małopolskę i t. d., ruguje się tam ich bez pardonu na podstawie wyroków sądowych. Dzierżawcy jak wiadomo, niejednokrotnie byli tam jedynym elementem polskim, oni te ziemie w swych rękach utrzymali, oni tam wojnę przebyli, oni wycierpieli wszelkie prześladowania, nikt ich stamtąd nie rugował, dopiero dziś ruguje ich się bez powodu dlatego tylko, że w służbę niejednego magnata i wielkiego właściciela dały się zaprząc władze, o których wspomniałem.</u>
          <u xml:id="u-15.42" who="#WincentyWitos">Mam przed sobą mnóstwo dowodów, ilustrujących ten sposób postępowania, który się nie mieści ani w ustawach, ani w mózgach ludzkich, który poprostu musi dziwić, że coś podobnego się dzieje, a jednakowoż tak jest, to się rozpowszechnia i niema ani jednej ręki silnej, coby położyła temu tamę. Ja nie wiem, jak pogodzić chociażby takie dwie rzeczy: czytaliśmy niedawno w jednym numerze gazety, ogromne wyrzekania pod adresem włościan, że nie płacą daniny, a w tym samym numerze na innej szpalcie czytaliśmy komunikat Ministerstwa Skarbu, że danina jest dobrze płacona i że płacą ją ci właśnie, których się tam posądza. Mimo, że się wie o tem, że oni spełniają swoje obowiązki i znoszą wszelkie ciężary, z drugiej strony przedstawia się ich w opinii publicznej jako ludzi, którzy nie dorośli do praw obywatelskich, bo od spełniania obowiązków obywatelskich bezustannie się uchylają. Panu Ministrowi Skarbu jednak wiadomo jest, kto daninę płaci i chciałbym, ażeby ktoś z przedstawicieli Rządu oddał to, co się komu należy, powiedział prawdę i oświadczył, kto dotąd zapłacił, bo wiadomości, które ja mam, stwierdzają, że daniny nie płacą ci, którzy powinni zapłacić najwięcej, którzy mają z czego płacić, ale płacą ci, którzy sprzedają nieraz ostatnią krowę, ażeby uiścić zobowiązania, a nie ci, którzy mają miliardy, i których dochody dzienne są niekiedy znacznie większe, aniżeli majątki tamtych płatników. Mówiono, że np. w Łodzi na 10.000 płatników, tylko 2000 zapłaciło, a 8,000 wniosło rekurs. Nie tylko Łódź ma być tym wyjątkiem, są i inne wypadki podobne. Wiemy o tem, że ogromna większość obszarników wniosła podania o odroczenie daniny, wiemy, że nawet proboszczowie w wielkiej liczbie w ten sposób postąpili.</u>
          <u xml:id="u-15.43" who="#WincentyWitos">Dotknąwszy tych spraw rozmaitych, pomijając oczywiście bardzo wiele, uważam za rzecz konieczną i wskazana dotknąć budżetu, zwłaszcza niektórych jego działów, jako też ogólnej gospodarki p. Ministra Skarbu Michalskiego. Jak cała Polska, całe społeczeństwo polskie, tak i p. Michalski wie o tem, że on nie jest zwykłym ministrem skarbu w rodzaju np. p. Steczkowskiego, który cichy, spokojny siedział sobie szary, jak skowronek, nie miał pretensji do niczego, nie pożądał władzy ani sławy. P. Michalski sięgnął i jeszcze sięga po pełnię władzy i to władzy dyktatorskiej i to nie tylko w zakresie swojego resortu. Dowiadujemy się, że p. Michalski zaczyna być wszechstronny, że przyjął na siebie nową dyktatorska funkcję, że stworzono jakiś komisariat, któremu on przewodniczy, że zaczyna walczyć z drożyzna.</u>
          <u xml:id="u-15.44" who="#komentarz">(Głos: Bardzo dobrze!)</u>
          <u xml:id="u-15.45" who="#WincentyWitos">Tak, bardzo dobrze i my jesteśmy za tem, ale jeśli p. Michalski będzie robił wszystko, to niezawodnie niczego nie zrobi dobrze i tego się obawiamy. A p. Michalski powinien jedno i dobrze zrobić, jeżeli może, to jest nareszcie doprowadzić do porządku Skarb. Jeżeli p. Michalski, zyskawszy te pełnomocnictwa, sięga jeszcze po dalsze, to niech się nie dziwi, że jego musimy czynić odpowiedzialnym nie tylko za jego resort, ale i za wielka część polityki i gospodarki państwowej.</u>
          <u xml:id="u-15.46" who="#WincentyWitos">Nie będę wspominał o tem, że największe jego dzieło, to jest budżet, staje się co dzień mniej realnym. Czas go przekreślił — nie z jego winy to się stało — to wypadki sprawiły, iż budżet ten dziś nawet w przybliżeniu nic jest odbiciem naszych stosunków gospodarczych ani społecznych — on odbiega od tego daleko. Ja jednak główny nacisk kładę nic na to, ale na co innego, na to, że p. Michalski nie patrzy na życie, p. Michalski minął się z tem życiem, mając na oku tylko markę, tylko skarb, zapomniał zupełnie o tem, że jeśli inne dziedziny życia, inne dziedziny gospodarki nic pójdą z tem równolegle, to ten skarb, który może wybiegnie naprzód będzie tak postawiony, iż marka polska z takim wysiłkiem podniesiona, nie tylko nie będzie oddziaływać na te stosunki — szczególnie wewnętrzne — ale w końcu nawet wróci tam, skąd wyszła.</u>
          <u xml:id="u-15.47" who="#WincentyWitos">Nie należę do tych, którzyby żądali od p. Michalskiego, jak to często żądano ode mnie — aby w przeciągu krótkiego czasu zrobić raj w Polsce. Byłby to bezsens. Ale z drugiej strony mamy prawo żądać, ażeby po spostrzeżeniach. które ocenić można, p. Michalski jednak poszedł na te drogę, o której nic ja pierwszy mówię, która p. Michalskiemu nie jest obcą i na którą niezawodnie p. Michalski wejść musi, szczególnie po doświadczeniach, które zdobył przez ten czas, a niezawodnie te jego doświadczenia są już dość obfite. Życie samo mówi bardzo wiele za siebie. Marka polska podniosła się wprawdzie i ustabilizowała — nie mówię o tem, jak to się stało i jakim kosztem — ale jak wygląda życie? Choć marka się podniosła, choć jest pewniejszym środkiem płatniczym, to jednak życie nie reaguje na to. I tu zapytuję, czy obecnie, gdy marka polska stoi dwa razy wyżej niż w październiku, jakikolwiek towar poszedł za marką polską, czy cena produktów, jako to odzież, opał, cukier i t. d. dostosowały się do marki polskiej? Owszem, marka polska poszła wyżej, ale drożyzna przeskoczyła ją kilkakrotnie. Z tego widać, że życie idzie innym torem, że trzeba iść w tym kierunku, ażeby życie jako całość uregulować.</u>
          <u xml:id="u-15.48" who="#WincentyWitos">Jeżeli przypatrzymy się daleko posuniętym oszczędnościom p. Michalskiego, to widzimy, że w wielu wypadkach, jakkolwiek są to rzeczy chwalebne, muszą one stać się przyczyną katastrofy. Proszę wziąć taki fakt: przed wojną jeszcze z ziem polskich wychodziło poza granicę kraju corocznie albo na emigrację sezonową do Niemiec i do Danii, albo na stałe do Ameryki paręset tysięcy ludzi. Warsztaty wtedy były całe, niezrujnowane, a ludzie ci pracowali i zarabiali na emigracji i nie tylko sami tam żyli, nic kosztowali kraju, ale także żywili swoje rodziny pozostające w kraju. Można śmiało przyjąć, że z tej emigracji żywiło się około milion ludzi. Dzisiaj nie idzie nikt. Warsztaty pracy leżą w gruzach, ludność żyje niewiadomo nawet czem, wszelkich robót publicznych zaniechano, czy to są kanały, czy koleje, czy jakiekolwiek budowle. Nic dziwnego, że stąd rodzi się nędza i zbrodnia. Jeżeli się pójdzie tą drogą, to do czego dojdzie społeczeństwo? Proszę spojrzeć na połacie naszego kraju, szczególnie te gęściej zaludnione, a zobaczy się. że codziennie więcej rośnie ruina i zubożenie.</u>
          <u xml:id="u-15.49" who="#WincentyWitos">Za złe muszę mieć p. Michalskiemu. że ogromnemi obietnicami łudził społeczeństwo. Mam przed sobą oba przemówienia p. Michalskiego, przeczytałem je bardzo pilnie. Wiem, że działał pod wpływem pewnej gorączki, że to był czas ciężki, ale obietnice były tak konkretne, były tak daleko sięgające, były tak terminami opatrzone, iż dzisiaj społeczeństwo miałoby prawo zapytać, ile z tych obietnic dotrzymano i dlaczego dotąd nic nie zrobiono? I znowu gdyby chcieć robić zarzut — byłby on nie poważny — dlaczego to wszystko się nie stało, bo nic odrazu się nie da zrobić, ale zarzut pochodzić może tylko z tego powodu, że obietnice byty tak łatwo rzucone. Wiem, że te rzeczy wymagają pracy Rządu, długiej i wytężonej, i cierpliwości społeczeństwa. Ale jeżeli tak jest, to się takich obietnic nie rzuca, wiedząc o tem, że się ich nie dotrzyma.</u>
          <u xml:id="u-15.50" who="#WincentyWitos">Nie mogę też nie wspomnieć o tem, iż zupełnie zaniedbano jedną z najważniejszych i niedających się usunąć dziedzin, mianowicie: odbudowę tak wsi jak i miast w sposób wprost lekkomyślny. Mam przed sobą preliminarz Ministerstwa Robót Publicznych i w nim znajduję następujące cyfry: Nie odbudowano do tej pory na ziemiach Państwa Polskiego 1078 kościołów, 3146 szkół i 878,631 budynków gospodarczych i mieszkalnych, 250.000 gospodarstw. Na odbudowę tych kościołów, szkół i gospodarstw preliminowano 7 miliardów 392 miliony. Z sumy tej wypada na pomoc państwową na odbudowę gospodarstw 5,012 milionów, na szkoły 1 miliard, a na kościoły 300 milionów. Jeżeli się weźmie jako podstawę do obliczenia, że na jedno gospodarstwo, któreby się miało odbudować, należy dać choćby tylko 900,000, to musi się dojść do tego, że odbudowa w ten sposób prowadzona ciągnąć się będzie 30 lat. Proszę Panów. 250000 jednostek gospodarczych. 250,000 warsztatów nieodbudowanych, zniszczonych, nieproduktywnych, gruntów nieuprawionych! Około miliona ludzi jest niezdolnych do spełnienia swoich obowiązków, nie może płacić podatków, miliony ludzi siedzących w norach, marniejących, ulegających chorobom. Całe połacie kraju, położone na, wschód, daremnie wyglądają od Państwa pomocy, która im się należy. Ludzie ci od tego uzależniać przecież będą w przyszłości, czy mają być dobrymi obywatelami Państwa Polskiego. Na, to wszystko nie zwrócono należytej uwagi, rzucono ich na pastwę losu i nikt z Rządu nie myśli, co się tam robi. Jedyna ustawa, która coś dawała, ustawa z dnia 28 lutego 1919 r., uprawniająca Rząd do zajęcia drzewa oznaczania ceny i oddawania zniszczonym przez wojnę bezpłatnie, a więc ustawa dająca pewną nadzieje odbudowy, została przez p. Michalskiego zawieszona. jako rzekomo niezgodna z konstytucją. Nie będę się wdawał w kwestie prawne, ale muszę stwierdzić stan faktyczny i zaznaczyć, a nie jest to igranie ze słowem, że to jest zaprzepaszczanie wielkiej rzeczy. Na odbudowę nie można czekać 30 lat, to musi być zrobione albo odrazu, albo to czekać nie będzie, gdyż to zniszczeje.</u>
          <u xml:id="u-15.51" who="#WincentyWitos">Nie chcę dotykać strony sentymentalnej, muszę jednak wspomnieć, że nieodbudowani, to ci, którzy wrócili z wojny — kalecy, inwalidzi są ci, którzy byli w niewoli lub sieroty i wdowy po poległych. W tych warunkach nikt się nie odbuduje, bo w jaki sposób może się odbudować, gdy komisja, regulująca ceny w województwie Lubelskiem, wyznaczyła cenę drzewa po 8,000 mk. za metr kubiczny, choć podobno w składach żydowskich sprzedaje się taniej. Jeśli to jest funkcją Rządu przy odbudowie, to Panowie darują, ale to w najwyższym stopniu kompromituje Państwo.</u>
          <u xml:id="u-15.52" who="#WincentyWitos">Sądzę, że jeśli p. Michalskiemu, czy komu innemu nie dogadza ustawa, którą uchwaliliśmy, ani ustawa z 20 lipca 1919 r., to trzeba nareszcie wprowadzić inną ustawę, ale poprzednie znieść dopiero wtedy, gdy się wprowadzi nowe.</u>
          <u xml:id="u-15.53" who="#WincentyWitos">Niestety, tak się nie stało. Dziś mamy poważne obawy, że po tych długich wyczekiwaniach, po tem chodzeniu do biur odbudowy, zdzieraniu nóg i butów, ci ludzie przekonawszy się, że im nic nie pozostaje, wpadną w rozpacz bezbrzeżną i ja nie wiem co będą robić dalej. Odpowiedź na to powinien dać Rząd.</u>
          <u xml:id="u-15.54" who="#WincentyWitos">Weźmy drugą sprawę. Względy gospodarcze, społeczne, a także i inne, nakazywały, ażeby na połacie zniszczone, na ziemie gdzie jest mniejsze zaludnienie, przesuwać i przesiedlać ludność z zachodu. I to się stało. Do czasu pewna pomoc ze strony Rządu była udzielana, tak w gotówce, jak i w materiałach. Akcja cała była prowadzona na podstawie przyjętego programu. To wszystko się przecięło, i jeśli o tem mowa, to trzeba wiedzieć, że osadnictwo to dziś jest rzecz zabita, którą trzeba dopiero wznowić. Dziś osadnicy ci teraz emigrują masami ze wschodu na zachód i przeklinają chwile, w której na wschód się dostali. Winne tu niezawodnie i Inne okoliczności...</u>
          <u xml:id="u-15.55" who="#komentarz">(Głos: Towarzystwa parcelacyjne)</u>
          <u xml:id="u-15.56" who="#WincentyWitos">... niezawodnie, i tych nie myślę brać w obronę, ale jeśli osadnikom odjęto pomoc rządową, którą im obiecano i na którą liczyli. to Rząd od winy wolnym być nie może. To, co się dziś daje, ów miliard marek, na zakupno materiałów, przy której to czynności Rząd jest tylko pośrednikiem, za żadną pomoc uważany być nie może.</u>
          <u xml:id="u-15.57" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: P. Kiernik dużo złego tu zrobił)</u>
          <u xml:id="u-15.58" who="#WincentyWitos">Gdybyśmy chcieli szukać tych, którzy zrobili dużo złego w tym kierunku, to jabym przypomniał nazwiska rozmaitych ludzi, przed któremi są tytuły hrabiowskie i książęce, ludzi, którzy nie dotrzymali umów, i dziś osadników wyrzucają, i mamy to zjawisko przykre, że przy pomocy żandarmów i policjantów usuwa się bezprawnie całe masy osadników, dlatego tylko, że nie zgodzili się, ażeby dziesięciokrotnie podwyższyć cenę kupna, którą poprzednio umówiono. Jeżeli p. Dubanowicz chce się o tem dowiedzieć, to znajdzie to w każdym powiecie. Zwracam na to uwagę, nie mówię tego ze zgryźliwością, bo mówię o rzeczach ważnych i wielkich, że jeżeli Rząd chce poprawić to co zostało zepsute, to powinien się do tego jak najprędzej zabrać.</u>
          <u xml:id="u-15.59" who="#WincentyWitos">Obecny brak pieniędzy doprowadził do tego. że nie można dostać gotówki inaczej, jak tylko na lichwiarski procent, albo nic dostaje się jej wonnie. Kredytu nie dostaje się zupełnie. Wieś została odcięta, ruchu pod tym względem niema najmniejszego i jeżeli chodzi o inwestycje, o podniesienie gospodarstwa i prowadzenie i utrzymanie go na pewnej wyżynie produkcji, to jest to w dzisiejszych warunkach rzeczą zupełnie niemożliwą. Może Pan Minister przyjdzie z jaką propozycją w tej sprawie, może zechce zwrócić uwagę na tę dziedzinę wielkiej wagi, gdyż, jak mówię, a nie jest to przesadą, jeżeli temu nie zaradzimy, to w niedługim czasie wyniknie stąd klęska nie do naprawienia.</u>
          <u xml:id="u-15.60" who="#WincentyWitos">Nie mogę nie wspominać o losie wdów i sierot po poległych i inwalidów traktowanych w sposób poprostu niewytłumaczony. Nie robię tutaj zarzutu ogólnego, zwracam tylko uwagę, że jest mnóstwo rejestrowanych lub nierejestrowanych ludzi, pozbawionych wszelkich środków utrzymania, którzy żyją ostatkami, którzy giną, mrą. a co do których nikomu nie przychodzi do głowy, żeby postarać się im o pomoc. Muszę więc zwrócić uwagę na rzecz konieczną, ażeby p. Minister Skarbu, który gdzieindziej czasem potrafi być hojny, zechciał się także i tą sprawą zainteresować.</u>
          <u xml:id="u-15.61" who="#WincentyWitos">Nie mogę pominąć także zupełnego niemal zignorowania w budżecie a także w programie rządowym sprawy dokonanych już melioracji. Nic mówię już o tem, że należy przedsiębrać te roboty w tej chwili na wielką skalę, lecz muszę podnieść, że obecnie niszczy się wszystko, co się już uzyskało kosztami niesłychanemu że wszelkie melioracje, osuszania, drenowania, regulacje różnych rzek i potoków marnie giną. Dojdzie do tego, że za parę lat okolice kwitnące, będące dziś w najlepszej kulturze staną się bagnistem pustkowiem nie do poznania. W tym kierunku nie się nic robi, doprowadza się wszystko do absurdu, chociaż są biura, urzędy, które mają to robię, chociaż są inżynierowie są robotnicy.</u>
          <u xml:id="u-15.62" who="#WincentyWitos">Nie chcę zabierać wiele czasu Wysokiej Izbie, ale muszę jednak bodaj pobieżnie zwrócić uwagę na pewne jeszcze rzeczy. Jeden z Panów powiedział, że dr. Kiernik narobił najwięcej szkody. Nic będę się o to spierał, nie wiem komu tej szkody narobił, ja jednak twierdzę, że najwięcej w Polsce szkody narobili ci, którzy nie szatnią ustaw, którzy je przekreślają, którzy dalą zły przykład dla drugich. Przytoczę, że już pod nieobecność p. Kiernika w Poznaniu na posiedzeniu Okręgowej Komisji Ziemskiej zamiłowano zupełnie ustawę o reformie rolnej. Komisja się zebrała, ciało urzędowe, a przynajmniej byli tam przedstawiciele nie tylko obywatelstwa. ale i urzędu, i na posiedzeniu tem uznano za wskazane zamiłować ustawę, choć to nie należało do ich kompetencji. Może się wzorowali na p. Marszałku, który wobec p. Rataja i inne nazwał tę ustawę złą, której nie należy wykonywać. Nie chcę robić wycieczek pod czyimkolwiek adresem, powiem tylko, że to precedens jak najgorszy, który może mieć skutki jak najfatalniejsze. Zły przykład idzie z góry i przynosi jak najgorsze owoce. Jeżeli ci na dole będą chcieli iść tą sama drogą, a będą niejako uprawnieni, bo inni to robią, to możemy dojść do bardzo nieprzyjemnych wyników, czegobym nie życzył Panom, a przedewszystkiem nie życzyłbym Polsce.</u>
          <u xml:id="u-15.63" who="#WincentyWitos">Anarchia, która idzie z góry, brak celowości i programu, odbija się na każdym kroku, a jeżeli tak jest, to Panowie się nie zdziwicie, że tej polityki popierać nie możemy i popierać nie będziemy.</u>
          <u xml:id="u-15.64" who="#WincentyWitos">Nie będę dotykał różnych spraw drastycznych, albo to sobie zostawię na później, albo zamilczę, albowiem ma jest rzeczą pożądaną ani dla Państwa, ani dla społeczeństwa, żeby o tem teraz mówić. Dziś jednak muszę zwrócić uwagę na postępowanie zupełnie nieokreślone, na te bezustanne zmiany pod tym, czy innym wiatrem; Panowie darują, że powiem, iż polityka Rządu jest kierowana każdą notatką dziennikarską. Jeżeli jakikolwiek dziennik napisze, że Rząd tego lub owego robić nie powinien, to nazajutrz ukazuje się sążniste urzędowe sprostowanie, że tak nie będzie, a jeżeli na drugi dzień ukaże się wzmianka z innej strony, to znów widzi się obietnice Rządu, że się poprawi. Panowie się nie zdziwią, że nawet ci, którzyby chcieli bardzo gorąco Rząd popierać, co popierają, mają prawo żądać, ażeby Rząd sam wiedział, czego chce. Myśmy dotąd zupełnie tego nie widzieli, a pragnęlibyśmy żeby w przyszłości to się zmieniło.</u>
          <u xml:id="u-15.65" who="#WincentyWitos">Szczegółowe rozpatrywanie tak budżetu, jak i spraw rozmaitych odkładamy sobie do Komisji, gdzie zajmiemy odpowiednie stanowisko, na razie na tych uwagach ogólniejszych kończę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Sejmie! Przemówienie dwóch poprzednich mówców, a mianowicie przedstawiciela stronnictwa socjalistycznego i przedstawiciela stronnictwa ludowego, dwóch stronnictw, które dały inicjatywę i zarazem były podpora rządu bezpartyjnego, dowodzą. że istotnie na bardzo grzązkim i niepewnym gruncie opiera się u nas rząd bezpartyjny, czyli t. zw. rząd nieparlamentarny. nie mający żadnego programu politycznego i nie powołany na podstawie żadnego programu politycznego. Pomysł takich rządów przyszedł do nas z Austrii i to z czasów chylenia się tego państwa do upadku politycznego. W Austrii jednak rządy urzędnicze miały zupełnie inne znaczenie. Austria była państwem monarchicznem, w którem naczelnym czynnikiem ustawodawczym i rządzącym był monarcha, i dlatego takie rządy miały oparcie w monarsze. U nas w odrodzonej Polsce jedynym czynnikiem ustawodawczym jest Sejm i dlatego jest obowiązkiem Sejmu powołanie rządu takiego, któryby odpowiadał żądaniom i programowi politycznemu większości tego Sejmu. Jeżeli Sejm nie może się zdobyć na tę większość, jeżeli większość stronnictw godzi się raczej na powołanie do rządu ludzi bezpartyjnych, bez programu politycznego, to te stronnictwa są odpowiedzialne i ponoszą winę za działalność takiego rządu.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#StanisławGłąbiński">Z tego powodu uważam, że bardzo niewłaściwie p. poseł Daszyński dworował sobie z tego Rządu, że Rząd, jak powiedział, jest tylko świadkiem wypadków, że nie prowadzi i nie kieruje. Zapewne, rządy parlamentarne, oparte na większości parlamentarnej, mają program tej większości, opierają się na większości, rząd zaś powołany bez takiego programu musi lawirować między stronnictwami, chcąc się utrzymać. Rządy bezpartyjne właściwie nigdzie nie istnieją; i u nas Rząd t. zw. bezpartyjny musi się starać o to, ażeby stworzyć dla siebie jakiś grunt polityczny, a więc dąży z jednej strony do tego, ażeby pozyskać trwale te stronnictwa, które za nim się oświadczyły, co prowadzi często do ustępstw, które można ze stanowiska politycznego i państwowego bardzo silnie poddać w wątpliwość; z drugiej strony musi zabiegać o stworzenie jakiegoś własnego stronnictwa, o co także niektóre sfery naszego Rządu się starają. Nie może więc być „świadkiem” wypadków, lecz musi istotnie pracować nad tem, ażeby dla przyszłego rządu nieparlamentarnego stworzyć jakieś podstawy polityczne.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#StanisławGłąbiński">Stronnictwo, które reprezentuję, z tych właśnie powodów zasadniczo było przeciwne i jest przeciwne rządom, nieparlamentarnym. Uważamy bowiem, że Sejm suwerenny nie spełnia obowiązku, do którego jest powołany, jeżeli nie umie się zdobyć na rząd parlamentarny. Dlatego też odpowiedzialność i winę za czyny rządu nieparlamentarnego nie my ponosimy. Z drugiej strony muszę przyznać, że nie można odmówić słuszności p. Prezesowi Gabinetu, gdy nam tu oświadczył, że jakiś rząd musi być, lubo nie podzielamy tej otuchy, z jaką objął ponownie rządy. Jakiś rząd niewątpliwie w naszem Państwie być musi, a tylko dążyć należy do tego, ażeby stosunki się zmieniły, bo dzisiaj, jak to powiedział poprzedni mówca, podczas konferencji genueńskiej, gdy uwidoczniła się pewna rysa w ustroju politycznym Europy i niebezpieczeństwo, które może dotknąć i nasze Państwo, wypada ubolewać, że nie mamy rządu silnego, któryby z pewnym programem politycznym działając i z pewną stanowczą wolą mógł zaimponować nie tylko krajowi, lecz także zagranicy. Rząd t. zw. nieparlamentarny nie może być Rządem silnym, nie może być Rządem wpływowym, musi lawirować, jak powiedziałem, miedzy stronnictwami, musi być Rządem słabym.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#StanisławGłąbiński">Słabość tego Rządu ujawniła się już zaraz z początku, kiedy rządy obejmował, bo już w sprawie załatwienia kwestii wileńskiej widzieliśmy, jak ten Rząd nie wiedział, na jaką drogę ma się zdecydować, czy trzymać się ma dawnego programu napół federacyjnego, czy ma ostatecznie zejść na drogę jedynie właściwą i wskazaną, wskazaną także uchwałą Sejmu Wileńskiego, a mianowicie na drogę stanowczego dążenia do zjednoczenia się Polski, a więc także zjednoczenia Wileńszczyzny z Polską. Rząd ten doprowadził do walki w tej sprawie i ostatecznie walka zakończyła się kompromisem, kompromisem szczęśliwym. Jeśliśmy występowali przeciw żądaniu Rządu, mianowicie przeciw żądaniu, ażeby na jakiś statut się delegacja wileńska zgodziła, to było to następstwo przedewszystkiem przekonaniu, że wszelkie odrębności polityczne są zawadą dla naszego programu politycznego: zjednoczenia wszystkich ziem polskich z Polską. Z tego powodu czyniliśmy i czynimy dotychczas zarzut Rządowi, że nie chciał dostosować się do uchwały większości Sejmu wileńskiego i chciał narzucić delegacji wileńskiej coś takiego, co było sprzeczne z uchwałą Sejmu. Nie chodzi tutaj zatem tylko o jakiś upór, czy jakieś frazesy, o których mówił p. poseł Daszyński, lecz o zasadniczy program, jaki powinna mieć Polska, szczególnie w dzisiejszych czasach niebezpieczeństw, mianowicie o program zespolenia, naprawdę, zjednoczenia wszystkich ziem polskich. I muszę wyrazić zadowolenie z powodu, że w sprawie wileńskiej zeszliśmy ostatecznie na to stanowisko, że dążenie do zjednoczenia ziem polskich stało się dziś, jak sądzę, już bezspornym programem całej Wysokiej Izby. Na tem stanowisku powinniśmy się utrzymać, to jest linia ogólna w naszej polityce zagranicznej, która jest zdobyczą naszych dotychczasowych sporów i walk i jako stały program polityczny całego Sejmu i całego narodu polskiego powinna się utrzymać. Z tą linią polityczną zatem zgadzamy się, a do tej linii należy także dążenie do uzyskania sankcji międzynarodowej na to zjednoczenie, należy dążenie do stałego pokoju na tej podstawie, a zarazem opierania się na stałym fundamencie naszej przyjaźni i naszego sojuszu z Francją.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#StanisławGłąbiński">To co podniósł p. poseł Witos, jest istotnie słuszne. Polsce grozi niebezpieczeństwo, grozi wielkie niebezpieczeństwo od zachodu i wschodu, ale niebezpieczeństwo to grozi nie dopiero od chwili konferencji genueńskiej i zawarcia umowy, a raczej ujawnienia umowy między Niemcami a bolszewikami, lecz grozi ono od samego początku powstania naszego Państwa, bo było i jest rzeczą naturalną, że państwo, które powstało z dzielnic, wydartych mu w swoim czasie przez Rosję i Niemcy, będzie ciągle zagrożone przedewszystkich przez Niemcy z tego powodu, że Niemcy nie tylko dla swoich dążeń odwetowych, ale dla odzyskania siły i wpływu politycznego i ekonomicznego w świecie muszą zmierzać do tego, by osłabić nasz wpływ polityczny, ażeby znowu to terytorium zabrać i zdobyć sobie bramę na wschód, dla ekspansji na Rosję. To jest rzecz całkiem naturalna i ci nawet, którzy nic wierzyli w to, uwierzyli od czasu, kiedy Niemcy stracili swe kolonie, bo nic mogąc szukać swojej wielkiej przyszłości na morzu, jak to swego czasu mówił cesarz Wilhelm, muszą jej szukać na Wschodzie. A więc jesteśmy niezawodnie zagrożeni i z tem musimy się ciągle liczyć, że z tej strony grozi nam i grozić będzie niebezpieczeństwo, bez względu na to, czy umowa została zawarta, czy nie, czy została częściowo ujawniona, czy nie.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#StanisławGłąbiński">Dlatego stawialiśmy jako zasadniczy program stworzenie Polski wielkiej, Polski silnej, Polski zjednoczonej, Polski silnej materialnie i silnej duchowo, ażeby się mogła naprawdę oprzeć temu niebezpieczeństwu, jakie jej grozi i grozić będzie. Na tem polegał nasz program i dlatego cieszę się, że do tego programu Wysoka Izba stanowczo się przechyliła.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#StanisławGłąbiński">Jesteśmy oczywiście za pokojem. Polska odrodzona zbyt wiele ma przed sobą zadań i obowiązków, ażeby mogła myśleć o przygodach wojennych i niepotrzebnem powiększaniu granic, albo o niepotrzebnych zatargach z sąsiadami. Pragniemy żyć z sąsiadami w zgodzie, ale pragniemy być równocześnie na tyle silni, ażebyśmy wszelki napór mogli odeprzeć siłą. Aby jednak to się stać mogło, musimy się oprzeć na pewnych sojuszach, a takim sojuszem naturalnym, wypływającym nie tylko z naszych uczuć, ale i ze zrozumienia naszego interesu, jest sojusz z Francją. I dlatego domagać się musimy od naszej polityki zagranicznej, aby się tego sojuszu z Francją stale trzymała.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#StanisławGłąbiński">Nie mamy bliższych wiadomości o tem, co się dzieje na konferencji genueńskiej, oprócz wiadomości dziennikarskich, z tego powodu byłoby dziś przedwcześnie osądzać politykę, czy też pewne kroki polityczne, jakie czyni nasza delegacja, ale żądać musimy stanowczo, aby te kroki, jakiekolwiek są, nie odchylały się od sojuszu z Francją i Francji do nas nie zrażały. Musimy przypuścić, że są inne słuszne powody, że p. Minister Spraw Zagranicznych Skirmunt szuka zbliżenia i z innemi państwami. Sądzę, że będzie się starał to usprawiedliwić, bądź co bądź, busolą, myślą przewodnią dla niego powinno być utrzymanie i wzmocnienie naszej łączności z Francją.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#StanisławGłąbiński">Czy niebezpieczeństwo obecnie nam grozi bezpośrednio, również dziś ocenić tego nie możemy. Pragniemy, abyśmy byli silni i abyśmy byli przygotowani na wszelkie niebezpieczeństwo. Zależy to niezawodnie od naszej siły materialnej także, ale najwięcej od naszej siły moralnej. Tak samo, jak armia wówczas tylko jest silna, jeżeli, reprezentuje solidarność i siłę duchową, tak samo naród tylko wówczas może sprostać niebezpieczeństwom, jakie mu grożą, jeżeli jest naprawdę solidarny, jeżeli ma możność i siłę moralną skupienia wszystkich swoich sił duchowych i materialnych, aby ewentualny napad nieprzyjaciela odeprzeć. Dziś nie jesteśmy na tyle zamożni i bogaci, abyśmy mogli wydawać zbyt wiele na uzbrojenie, ale to uzbrojenie wewnętrzne narodu, ten front wewnętrzny od nas wyłącznie zależy.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Głos: A wy go rozbijacie)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#StanisławGłąbiński">Przechodzę do polityki naszej wewnętrznej. Zgadzam się z twierdzeniem poprzedniego mówcy, że Rząd nie ma programu politycznego, linii politycznej i że do pewnego stopnia istnieje chaos. Tak samo i z tem zgodzić się muszę, że nie tylko w samym Rządzie niema programu, ale i u czynników podwładnych, u wojewodów i starostów są najrozmaitsze polityki, stosownie do ich indywidualności i ich indywidualnych zapatrywań. Tak, jak poprzednie rządy nie miały programu, tak jak rząd w swoim czasie reprezentowany przez p. Wojciechowskiego — bo prezes gabinetu był zagranicą — oświadczył w Komisji Konstytucyjnej, że nie może przedłożyć projektu konstytucji ponieważ są różne zdania w zasadniczych sprawach miedzy ministrami, tak samo dotychczas nie otrzymaliśmy od Rządu ani projektu ustawy o sejmikach wojewódzkich, ani projektu ustawy o języku państwowym polskim, ani projektu ustawy o odpowiedzialności ministrów. Dotąd tego nie otrzymaliśmy widocznie z tego powodu, że są tam jakieś spory, jest niezgoda w sprawach, w których Ministrowie jednak powinni mieć jednolite zdanie, jednolity program.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli p. prezes Witos skarżył się tutaj, że może niewłaściwie ten lub ów starosta, albo wojewoda postąpił wobec innych narodowości, to ja również jestem tego zdania, że powinniśmy stanowczo konstytucję naszą wykonywać, że powinniśmy szanować równouprawnienie wszystkich narodowości i wyznań, ale zarazem nie powinniśmy zapominać o tem, że jesteśmy państwem polskiem, państwem narodowem i polityka nasza zmierzać powinna do tego, ażeby siły i wpływu polskości nie zmniejszać, lecz raczej powiększać, aby jej godność i powaga była szanowana i w kraju i poza krajem. Tymczasem niestety mamy wypadki wprost przeciwne temu, o czem mówił p. Witos. Starostowie na Wschodzie wmawiają w Polaków, że nie są Polakami, tylko np. są Białorusinami i nie chcą wydawać dowodów osobistych, paszportów na imię Polaka. W tego, który się domaga, ażeby mu jako Polakowi dano dowód osobisty, wmawia się, że jest Białorusinem, i wydaje się dowód na Białorusina. Mamy liczne skargi naszych obywateli polskich, że lękliwość polityki w tym względzie sprawia, że powaga i znaczenie Państwa polskiego się zmniejsza, zmniejsza się w szczególności na kresach, a także we wschodniej Małopolsce. Jak wiadomo, Rząd obawiał się dotychczas brać rekruta, a zatem zniewalał Polaków, którzy pochodzili z mieszanych małżeństw, do twierdzenia, że są Rusinami, ażeby się uwolnić od obowiązków służby wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(Głos: Skandal!)</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#StanisławGłąbiński">Rząd obawiał się wymagać od tego, kto chce służyć jako urzędnik publiczny, ażeby się przyznał wyraźnie do obywatelstwa polskiego. Jest ustawa o obywatelstwie, jest ustawa o pragmatyce, o służbie cywilnej, która tego bezwzględnie wymaga, tymczasem w Małopolsce ludzie, którzy przy ostatnim spisie ludności wypowiedzieli się, że nie są obywatelami Państwa polskiego, pełnią nadal obowiązki. Nawet p. Minister Sprawiedliwości był zapatrywania, że tego od nich żądać nie można, bo przy spisie ludności powiedziano, że zeznania te nie mogą szkodzić obywatelowi.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Głos: Taka zapowiedź Rządu była)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#StanisławGłąbiński">Przy każdym spisie statystycznym nie tylko u nas, ale wszędzie, jest klauzula, zmierzająca do tego, żeby się ludzie nie obawiali podawać wiadomości prawdziwych o stosunkach majątkowych, żeby się nie obawiali płacenia podatków i ewentualnych kar, ale równocześnie jest klauzula, że fałszywe zeznania będą karane. Jeżeli kto jest urzędnikiem, a naraz się dowiadujemy, że nic jest obywatelem polskim, to tutaj jest postanowienie, które powinno do niego mieć zastosowanie, gdyż tu chodzi o charakter publiczny, o stosunek tego człowieka do Rządu. Z tego powodu twierdzenie p. Ministra Sprawiedliwości, że taki człowiek może być dalej urzędnikiem, a nie być obywatelem polskim,...</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(Głos: Hańba.)</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#StanisławGłąbiński">... jest zupełnie niezgodne z ustawą o spisie ludności, a przedewszystkiem z innemi ustawami, które obowiązują każdego ministra, a przedewszystkiem ministra sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Operetka)</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Sejmie! Była u nas zasada w Polsce w czasie zaborów, że dążono do tego, żeby ziemia polska nie przechodziła w obce ręce, i potworzyły się wszędzie komisje obywatelskie, czuwające nad tem, żeby ziemią tą nie frymarczono, żeby nie usuwano gruntu z pod nóg Polaków. Takie komisie, istniały i w Austrii, a Rząd, austriacki temu nie przeszkadzał i nie znalazł się ani jeden minister austriacki, który urzędnikom udziału w takiej komisji obywatelskiej by bronił. Dopiero minister polski oczywiście, minister sprawiedliwości uznał, że to dążenie do utrzymania ziemi polskiej w rekach polskich jest wrogie dla innych narodowości, a zatem Polakowi, który ma stanowisko urzędowe, np. sędziemu, nie wolno brać udziału w takiej komisji i w tego rodzaju sądzie obywatelskim.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#StanisławGłąbiński">Mamy ponadto wiele do zarzucenia Ministrowi Sprawiedliwości, a w szczególności mamy mu do zarzucenia, że nie czuwa nad tem, ażeby ustawy były wykonywane. Wydaliśmy szereg ustaw przeciw nadużyciom urzędników; dążą one do oczyszczenia naszej warstwy urzędniczej. Przecież wiemy, że korzeń jest zdrowy, że naogół urzędnicy nasi spełniają swoje zadania, a jeśli znajdują się tu i owdzie szumowiny, to powinny być precz odrzucone. A więc mamy prawo żądać, ażeby te ustawy, które wydaliśmy, rzeczywiście należycie były wykonane. Tymczasem stało się u nas dziś zwyczajem w różnych urzędach, że władze dyscyplinarne poprzestają na dyscyplinarce. Nawet w takich wypadkach, gdzie chodzi o kary kryminalne, pozostawia się urzędnika w urzędzie. P. Minister Sprawiedliwości niezawodnie wie o tem, ale nie zawsze robi się z tego użytek. Na takiej drodze nie doprowadzimy do oczyszczenia warstwy urzędniczej. Skazujemy urzędników uczciwych, którzy o Chlebie i wodzie pracują, bo mają, nędzne wynagrodzenie, na konieczność pracowania z defraudantami i zbrodniarzami, tylko z tego powodu, że ci ludzie mają protekcję i nie zostali usunięci. A władze nasze nie troszczą się o to, ażeby ustawie stało się zadość. Mam dokumenty, z których się okazuje, że nawet władze wyższe, kiedy dochodzi do ich wiadomości tego rodzaju wypadek, zupełnie nie myślą o tem, ażeby zawiadomić Ministerstwo Sprawiedliwości albo prokuratorię o tem, jakkolwiek rzeczy są znane i publicznie w dziennikach ogłaszane. Oczywiście, o ile chodzi o uprzejmość partyjną — do tej jest gotów, pan Minister Sprawiedliwości — jak to dowiedzieliśmy się z jego odpowiedzi na interpelację w pewnej sprawie, choć ta odpowiedź jego nie zupełnie była zgodna z faktami, bo zamilczał o tym fakcie, że ten kontrakt został zmieniony nie na żądanie tego stowarzyszenia, o którem była mowa, tylko na żądanie Ministra Robót Publicznych.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#StanisławGłąbiński">Była tutaj, Wysoki Sejmie, mowa o osadnictwie. Otóż, muszę także stwierdzić, że nasza ustawa o osadnictwie wojskowem z dnia 17 grudnia 1920 r. jest wykonywana w sposób wprost sprzeczny z naszemi celami i intencjami, tak jak jest wykonywana sprzecznie z naszemi intencjami ustawa o reformie rolnej.</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#komentarz">(Głos: Z tą ustawą jużeście się załatwili)</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#StanisławGłąbiński">Nam idzie o to, abyśmy na Kresach mieli ludność włościańską przedewszystkiem silną, kulturalną, któraby mogła zarazem dać przykład i wzór uprawy ziemi innym. Tymczasem jak to jest wykonywane? Dotychczas, jak mam pewne wiadomości z Kresów, ani jeden osadnik jeszcze się nie pobudował. Formalnie osadzono tam 5000 osadników żołnierzy, którzy muszą się chronić po chałupach białoruskich i po ziemnych norach i zupełnie nie mają tam bytu lepszego, aniżeli ludność miejscowa. Przeciwnie nawet, znajdują się w o wiele gorszem położeniu ekonomicznem. Niektórzy stamtąd uciekają, niektórzy są zmuszeni zawierać związki małżeńskie wśród miejscowej ludności. W ten sposób postępując, nie wzmocnimy ani powagi, ani znaczenia naszego na Kresach. Jeżeli się chce tworzyć osady, to trzeba mieć pieniądze na pobudowanie osad i na inwentarz. Dopóki się pieniędzy nie ma, nie powinno się ściągać zbyt wielkiej liczby osadników. Teraz jest tam 5000, na przyszły rok proponuje się ściągnąć 8000. Czy Rząd jest przygotowany na to, aby dać tym ludziom i pieniądze i inwentarz?</u>
          <u xml:id="u-17.24" who="#komentarz">(P. Smoła: A drzewo? Głos: Nie sprzedawajcie Żydom drzewa)</u>
          <u xml:id="u-17.25" who="#StanisławGłąbiński">Także i drzewo na odbudowę trzeba mieć.</u>
          <u xml:id="u-17.26" who="#komentarz">(P. Smoła: Przedstawiciel syndykatu obszarników)</u>
          <u xml:id="u-17.27" who="#StanisławGłąbiński">Ja nie jestem obszarnikiem. Jeżeli chodzi o reformę rolną, to...</u>
          <u xml:id="u-17.28" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
          <u xml:id="u-17.29" who="#StanisławGłąbiński">... muszę skonstatować, jak zresztą i p. kolega Witos tu twierdził,...</u>
          <u xml:id="u-17.30" who="#komentarz">(P. Smoła: Ekscelencja austriacka!)</u>
          <u xml:id="u-17.31" who="#StanisławGłąbiński">... że te nasze nadzieje nie zupełnie zostały ziszczone. Chodzi o to, aby stworzyć w Polsce silny stan włościański.</u>
          <u xml:id="u-17.32" who="#komentarz">(Wrzawa. P. Smoła przerywa)</u>
          <u xml:id="u-17.33" who="#StanisławGłąbiński">Panie kolego, może później Pan powie, czego Pan sobie życzy.</u>
          <u xml:id="u-17.34" who="#komentarz">(P. Smoła: Nie ma nad czem z Panem dyskutować)</u>
          <u xml:id="u-17.35" who="#StanisławGłąbiński">Nam chodziło o to, abyśmy mieli warstwę włościańską, należy zatem dążyć do tego, abyśmy tworzyli istotnie żywotne gospodarstwa włościańskie i aby rolnik, który tam osiada, miał pieniądze, aby nie wydawał całej gotówki na zakup gruntu, ale żeby miał pieniądze na zabudowanie się, na zasianie, na inwentarz i t. d., aby się istotnie te gospodarstwa tworzyły.</u>
          <u xml:id="u-17.36" who="#StanisławGłąbiński">Dążyliśmy do tego, żeby była możność rozszerzenia naszej kolonizacji i żeby parcelować nie tam, gdzie jest mało roli, lecz przedewszystkiem tam, gdzie jest dużo roli, i gdzie można założyć nowe zdrowe gospodarstwa. Tego jednak u nas się dotychczas nie robi w duchu ustawy, przeciwnie, wbrew ustawie, która wyraźnie przewiduje w art. 3 kolejność przy wywłaszczaniu dóbr, tej kolejności się nie uwzględnia.</u>
          <u xml:id="u-17.37" who="#StanisławGłąbiński">Pozwolę sobie teraz przejść do sprawy naszych finansów. Finanse nasze mają wielkie znaczenie ogólno polityczne, nie tylko gospodarcze, ponieważ od finansów zależy stan naszej waluty, od finansów zależy także nasza drożyzna, wreszcie nasze stanowisko i nasz wpływ, jaki mamy na zewnątrz. Finanse są podstawą dobrej polityki wewnętrznej i zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-17.38" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli p. Witos słusznie skarżył się na to, że wiele gałęzi naszej gospodarki jest zaniedbanych, to muszę stwierdzić jednak, że budżet tylko wówczas nie będzie głodowym, bo głodowym jest nasz budżet, jeżeli będziemy mieli takie dochody, które wystarczą na spełnienie zadań państwowych w rozmaitych gałęziach, administracji. Dzisiejszy p. Minister Skarbu ma niewątpliwie pewne zasługi. Dał nam przedewszystkiem pracowity i jasny pogląd na nasze stosunki finansowe, dał nam pogląd taki, jakiego poprzedni Ministrowie dostarczyć nie mogli. P. Minister Skarbu nie ustaje również w usiłowaniach, żeby doprowadzić do równowagi finansowej, do regulacji waluty, do uregulowania wogóle naszych stosunków finansowych. Można mu zarzucić, że zbyt optymistycznie przedstawił nam stosunki finansowe, ale i to da się usprawiedliwić, bo jeśli ktoś ma dążyć do uregulowania stosunków finansowych, to musi być optymistą musi wierzyć w to, że na tej drodze, którą uważa za stosowną, dojdzie do celu, bo gdyby nie wierzył, to nie powinien się brać do sprawy, a powinien pozostawić ją komu innemu. Wiec muszę do pewnego stopnia i optymizm p. Ministra Skarbu usprawiedliwić, jakkolwiek my to jest Wysoki Sejm, powinniśmy mieć jasny pogląd na stan naszych finansów, na drogi, które prowadza do ich polepszenia, bo te drogi w znacznej części zależą nie tylko od Ministra Skarbu i administracji skarbowej, ale także i od Sejmu i całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-17.39" who="#StanisławGłąbiński">Budżet nasz nazwałem głodowym. Wydatki nasze, jakkolwiek jest to cyfra bardzo znaczna, bo wynosząca 591 miliardów marek, są w rzeczywistości bardzo skromne, bo jeżeli pamiętać będziemy o tem, że tysiąc marek nie wynosi dzisiaj nawet jednego rubla złotego, to 591 miliardów marek przedstawiają jakieś 500 milionów rubli złotych, jeśli uwzględnimy nie kurs, ale wartość wewnętrzna tej marki, która przecie jest nieco lepsza, aniżeli kurs. Państwo wielkie, o dużem terytorium, mające blisko 30 milionów ludności, a mające wydatków w budżecie zaledwie 500 milionów rubli, z pewnością nie ma budżetu wielkiego, to jest budżet bardzo nikły w porównaniu do budżetów innych państw, przedwojennych: a więc wydatki nie są wielkie, dlatego też poza niektóremi budżetami, które zostały polepszone, jak np. budżet Ministerstwa Wyznań Religijn. i Oświecenia Publicznego, który się lepiej dzisiaj przedstawia, aniżeli ostatni, lubo nie jest jeszcze doskonały, wszystkie inne działy administracji publicznej są bardzo skromnie traktowane.</u>
          <u xml:id="u-17.40" who="#StanisławGłąbiński">Nie mogę się zgodzić z p. Ministrem Skarbu i to już gdzieindziej wypowiedziałem, jakoby nasz niedobór administracyjny wynosił tylko 20 miliardów marek. Gdyby naprawdę p. Minister Skarbu zdołał doprowadzić do takiego stanu, w którym niedobór administracyjny wynosiłby tylko 20 miliardów marek, to p. Minister mógłby triumfować i my wszyscy musielibyśmy mu gratulować, bo już równowaga finansowa byłaby prawie osiągnięta. 20 miliardów marek, to jest suma bardzo nieznaczna, równa 20 milionom rubli, a nawet mniej. Zatem jest to kwota niewielka i już bardzo łatwo byłoby te kwotę wypełnić. Niestety, nasz budżet jest o wiele gorszy: mamy w budżecie wykazany niedobór — 133 miliardy mk., ale i ten niedobór jest faktycznie o wiele większym. Okazało się mianowicie, że i waluta była niżej liczona, dolar był liczony 3000 mk., a kosztuje dziś 4000. okazało się, że czeka nas mnóstwo wydatków innych, które w budżecie są nieprzewidziane, a przedewszystkiem wydatki na płace urzędników i oficerów.</u>
          <u xml:id="u-17.41" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Sejm musi się z tem liczyć, że Państwo musi odpowiednio wynagradzać swoich pracowników; jeśli im nie da tego, czego koniecznie potrzebują dla utrzymania własnego i swoich rodzin, to nie można sic dziwić, że pracownicy ci nie będą mogli spełniać należycie swych obowiązków, że będą zmuszeni szukać pracy także i poza swojem urzędowaniem, że nic poświecą wszystkich swoich sił i wszystkich swoich myśli służbie państwowej. I dlatego też jeśli chcemy mieć dobrych urzędników, to nic dość zredukować ich liczbę, ale przedewszystkiem trzeba pomyśleć o tem, aby ich należycie wyposażyć i tulili uważam, że jest zupełnie niewłaściwem przeciwstawienie jednej kategorii urzędników innym, albo też oficerom. I oficerom należy się lepsze udotowanie, ale nie jest rzeczą właściwą tworzenie przepaści pomiędzy gażami oficerskiemu a płacami urzędników, bo wytwarzając przeciwieństwa takie doprowadza się nie tylko do niepotrzebnych antagonizmów pomiędzy jednymi a drugimi, ale równocześnie wytwarza się niezadowolenie i w jednej i w drugiej warstwie. Pamiętajmy o tem, że już Adam Smit, znany ekonomista. w swoim czasie powiedział, że bogatym nie jest ten, kto ma wiele, ale ten, kto ma więcej od drugich. Bogactwo jest pojęciem względnem i dobrobyt jest pojęciem względnem. Dlatego też urzędnik może wytrzymać łatwiej nędzę i ubóstwo, jeśli w tem samem ubóstwie są wszyscy, ale jeśli w drodze czy to protekcji, czy popierania pewnej kategorii, jedną wysunie się naprzód, to można być z góry przygotowanym na wzburzenie i niezadowolenie tej warstwy, która pozostała w tyle, i na rozpaczliwe kroki, na które nie powinna sobie pozwolić. I dlatego z góry zaznaczam, że tu p. Minister Skarbu i wogóle cały Sejm jest przed wydatkami dużemi, które znacznie i nie w drodze chwilowych zapomóg, ale stale zwiększą nasze wydatki. Wydatek 180 miliardów marek, które podał p. Minister Skarbu, jako wydatek na płace urzędnicze, będzie z pewnością znacznie większy, i bodaj, że nie przesadzę, jeżeli powiem, że dojdzie do 300 miliardów marek, z takim wydatkiem trzeba się liczyć. Redukcja personalna jest oczywiście potrzebna, ale należy uważać na to, aby dobre siły pozostały a liche odeszły. W kwestii urzędniczej dzieje się podobnie, jak z walutą: zasada walutowa jest taka, że jeżeli się ma różną walutę, to licha waluta pozostaje, a lepsza ucieka, tak sumo i przy lichej płacy urzędniczej; lichy urzędnik pozostaję, a lepszy i zdolniejszy, który może, znaleźć zajęcie gdzieindziej, ucieka.</u>
          <u xml:id="u-17.42" who="#komentarz">(Głos: Endecy zostaną.)</u>
          <u xml:id="u-17.43" who="#StanisławGłąbiński">A więc należy pamiętać o tem, aby utrzymać najlepszych urzędników, a utrzymać ich można tylko wówczas, jeżeli się należycie ureguluje ich dochody i płace.</u>
          <u xml:id="u-17.44" who="#StanisławGłąbiński">Wprawdzie p. Minister Skarbu sądzi że cześć wydatków można policzyć na rachunek kredytu, z tego powodu. ponieważ są to wydatki inwestycyjne. Do tych wydatków inwestycyjnych znacznej części zaliczył takie wydatki, które nie są inwestycyjnemu bo inwestycyjnemi nazywała się takie wydatki, które dadzą nowe źródło dochodu albo są nowem źródłem oszczędności natomiast wydatki takie, jak na rezerwę zaopatrzenia armii i t. d. są wydatkami nadzwyczajnemi, ale nie inwestycyjnemi. Tak samo nie są wydatkami inwestycyjnemi wydatki na zaopatrzenie kolei, np. na kupno wagonów kolejowych jeżeli się kupuje tylko tyle, ile potrzeba do ich odnowienia.</u>
          <u xml:id="u-17.45" who="#StanisławGłąbiński">Wagony kolejowe i parowozy żyją tylko pewna ilość lat. od 30 do 40. potem muszą być zastąpione innemi. Dlatego w budżecie zwyczajnym powinna być umieszczona pewna ilość wagonów i parowozów, potrzebna do zmiany, a tylko nadwyżka ponad te normę może być uważana za wydatek nadzwyczajne za wydatek inwestycyjny. Przytem p. Minister Skarbu, jak wiadomo, wliczył również i daninę do dochodów. Ponieważ jednak danina jest nadzwyczajnym dochodem i nie będzie się powtarzała, więc nie może służyć na pokrycie wydatków zwyczajnych, bo dochód nadzwyczajny powinien służyć na pokrycie wydatków nadzwyczajnych, gdyż inaczej w przyszłym budżecie p. Minister Skarbu będzie miał lukę, bo w miejsce daniny nic nie będzie, chyba gdy uchwalimy nowy podatek. Dlatego też, okaże się brak, który można wypełnić tylko w ten sposób, że się powie: na ten rachunek idą wydatki nadzwyczajne.</u>
          <u xml:id="u-17.46" who="#komentarz">(Minister Skarbu: Budowa szkół)</u>
          <u xml:id="u-17.47" who="#StanisławGłąbiński">Co do budowy szkół, to to są również wydatki nadzwyczajne. Jeżelibyśmy chcieli policzyć budowę wszystkich szkół za wydatki inwestycyjne, to w każdym budżecie mielibyśmy stale wydatki inwestycyjne, bo ciągle szkoły się buduje. Jeżeli jednak na wielką skalę buduje się, albo organizuje szkoły, to jest rzeczą naturalną, że podjętą na wielką skalę budowę szkół można pokryć kredytem inwestycyjnym, bo nie będziemy potrzebowali ciągle opłacać czynszów i t. d. Na pokrycie wydatków mamy najpierw dochody z rozmaitych przedsiębiorstw, z naszych majątków, z podatków. Co do kolei żelaznych, to p. Minister Skarbu słusznie zauważył, że ten wielki niedobór eksploatacyjny będzie musiał być w jakikolwiek sposób usunięty. Nadto należy pamiętać, że normalny budżet kolejowy powinien pokrywać oprocentowanie kapitału zakładowego kolei. Nie możemy pozwolić na to, ażebyśmy mieli wielki niedobór eksploatacyjny kolei żelaznych w czasie, kiedy jeszcze nie jest oszacowany kapitał tych kolei, kiedy oprocentowania tego kapitału nie wliczono do budżetu. Nie możemy iść tak daleko, ażebyśmy dziś domagali się czystych zysków, bo pod tym względem zupełną ma rację p. Minister Skarbu wskazując na to, że tych zysków koleje nigdzie nie dają: niema ich w Niemczech, we Francji, niema w Anglii, w Ameryce, gdzie niema kolei państwowych, tylko koleje prywatne. Po wojnie wytwórczość się zmniejszyła i obrót jest znacznie mniejszy, przychody kolejowe są mniejsze i z tego powodu nie sposób liczyć na zyski z transportów, które w czasie rozkwitu ekonomicznego są naturalne. Obok redukcji personelu, trzeba się starać, żeby na kolejach usunąć pewne wydatki marnotrawne i nadużycia, które niestety, dotychczas się zdarzają i nawet bardzo często, o których jednak, żeby nie przewlekać mojego przemówienia, tutaj mówić nie będę.</u>
          <u xml:id="u-17.48" who="#StanisławGłąbiński">Wskazałem już na innem miejscu, że dziwię się, że z majątków ziemskich p. Minister Skarbu żadnego dochodu nie przewiduje. P. Minister preliminuje dochód z lasów, wynoszący 128 miliardów; ale my mamy, według wykazów dawniejszych 570.000 ha ziemi, majątków ziemskich, co do których nie znajdujemy w budżecie Ministerstwa Rolnictwa żadnego wyjaśnienia, co się z niemi stało. Tylko w budżecie Głównego Urzędu Ziemskiego jest wzmianka, że wzięto z tej liczby 108.000 ha i że weźmie się jeszcze 115,000 ha do parcelacji, jako zapas, ale dochodu z majątków donacyjnych i innych, które są w zarządzie Ministerstwa Rolnictwa, nie znajdujemy zupełnie w budżecie. Tu jest zatem wielka luka, za którą odpowiedzialny jest p. Minister Rolnictwa. ale również referent Ministerstwa Skarbu; a jednak jest obowiązkiem naszym starać się o to żeby z majątków ziemskich dochód i to znaczny, do Skarbu Państwa wpływał.</u>
          <u xml:id="u-17.49" who="#StanisławGłąbiński">Są pewne dochody, których nie można usprawiedliwić, np. dochód z wydawnictwa „Monitora”, które przynosi przeszło 60 milionów dochodu, jest zupełnie nieuzasadniony. Takie wydawnictwa, które zmierzają do szerzenia znajomości ustaw i rozporządzeń wśród społeczeństwa, zysku nie powinny przynosić, bo to się dzieje ze szkodą społeczeństwa, które powinno być poinformowane o ustawach i rozporządzeniach. Nasz „Monitor” przynosi 3 razy więcej dochodu, aniżeli wszystkie drukarnie państwowe.</u>
          <u xml:id="u-17.50" who="#komentarz">(Głos: Fikcyjny dochód, bo przecież w znacznej części urzędy prenumerują)</u>
          <u xml:id="u-17.51" who="#StanisławGłąbiński">Tembardziej jest on niesłusznym. Są i inne podobne dochody, jak np. urząd patentowy daje czysty dochód, co jest według mnie również niewłaściwe, ponieważ czynności urzędu patentowego powinny być opłacane, ale tylko w ten sposób, aby wydatki mogły być pokryte.</u>
          <u xml:id="u-17.52" who="#StanisławGłąbiński">Główny dochód nasz wpływa z podatków. Podatki bezpośrednie najmniej dopisują; dochód z podatków bezpośrednich jest u nas minimalny. Dochód preliminowany jest wprawdzie nieco większy, aniżeli byt w roku poprzednim — 27 miliardów marek. Ale i ten preliminowany dochód jest bardzo drobny, jeżeli wspomnę, że dochód z podatku gruntowego w Królestwie Polskiem wynosi 1.900.000.000, dla Małopolski 1 miliard 100 milionów. To są minimalne dochody i miałem już sposobność gdzieindziej powiedzieć, że według mego zdania wydatki skarbowe, które się łoży na wymiar, przygotowanie ściągnięcia i ściąganie podatków, są większe, aniżeli dochód. Zapewne, że to w części spowodowane jest może i daniną, co zresztą w swoim czasie przewidywałem, że cała czynność naszych władz skarbowych skierowana będzie ku temu, aby jak najwięcej ściągnąć daniny i dlatego została zaniedbana sprawa podwyższenia podatków bezpośrednich. Tutaj zatem sądzę, że będzie rzeczą administracji skarbowej na ten rok, o ile możności, względnie na przyszły rok, tę sprawę zupełnie inaczej uregulować. Jeżeliby podatki bezpośrednie miały przynosić tak drobny dochód, jak przynoszą, a szczególniej bezpośredni podatek gruntowy, to należałoby go inaczej uregulować i zreformować.</u>
          <u xml:id="u-17.53" who="#StanisławGłąbiński">Co jednak mnie zniewala do zwrócenia szczególnej uwagi p. Ministrowi Skarbu, to są dochody z podatków pośrednich. Tu według mego przekonania możnaby mieć dochód trzykrotnie wyższy, jeżeliby administracja nasza skarbowa stała na wysokości zadania. Tutaj możnaby rzeczywiście znaleźć te dochody, które brakują p. Ministrowi Skarbu. Dochody z podatków pośrednich są obliczone na 73 1/2 miliarda, z ceł na 30 miliardów, z monopolów na 26 1/2 miliardów.</u>
          <u xml:id="u-17.54" who="#komentarz">(Głos: A monopol tytoniowy?)</u>
          <u xml:id="u-17.55" who="#StanisławGłąbiński">Jest tam także i tytoń. To są zatem wszystkie dochody, które płyną ze źródeł pośrednich. Jeżeli jednak przyjrzymy się bliżej tym podatkom, to przekonamy się, że są one bardzo małe stosunkowo, ale nic w tem znaczeniu, że podatki są małe, ponieważ obciążenie jest znaczne, ale w tem znaczeniu, że do Skarbu nie wpływają te dochody, które powinien mieć Skarb, ale gdzieś się rozpraszają, różnemi arteriami rozchodzą się po spekulantach i wogóle po społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-17.56" who="#StanisławGłąbiński">Przypominam, że np. dochód z podatku za spirytus preliminarz oblicza na 31 1/2 miliarda marek. Są tam omyłki w preliminarzu. Powiedziane jest, że produkcja wynosi 30 milionów hektolitrów spirytusu. Oczywiście, tyle nie mamy. Prawdopodobnie autor miał na myśli litry, a nie hektolitry. Ale produkcja pewnie jest znacznie większa, aniżeli 30 milionów litrów. A następnie dochód z tego podatku nie zależy od produkcji, lecz od konsumcji. To jest podatek konsumcyjny, to jest podatek, który opłaca każdy, kto pije wódkę. Otóż z tego obliczenia dochodu w preliminarzu wynikałoby, że w całej Polsce konsumuje się tylko 150.000 hl. Przecież jest niemożliwem, ażeby w całej Polsce konsumcja wynosiła tylko 150,000 hl. W Małopolsce przed wojną wynosiła konsumcja 350,000 hl. Podatek, jaki od tego brano, dawał 37 milionów koron. Tu, jak wiadomo, monopol dawał 48 milionów rubli dochodu państwu, przed wojną, w roku 1912. Również duży był dochód w b. zaborze pruskim. Jak się to stało, że obecnie mamy konsumcję tylko 150.000 hl. to jest dla mnie niezrozumiałem. Wprawdzie możnaby przypuścić, że wódki mniej się pije, lecz dochodzą mnie wiadomości z różnych stron, że konsumcja wódki w wielu miejscowościach raczej się zwiększyła w porównaniu z przedwojenną. Więc jeśli z tego przyjmiemy nawet, że konsumcja przedwojenna była większa niż obecna, to będzie ona w każdym razie przynajmniej trzykrotnie wyższa, aniżeli ta, którą Rząd preliminuje. A więc zamiast 31 i pół miliarda powinno być przeszło 90 miliardów, przy konsumcji trzy razy większej. Czuję, że jeśli taki dochód otrzymałby p. Minister Skarbu, miałby obfite źródło dochodów, i to źródło jest uzasadnione, ponieważ społeczeństwo opłaca te podatki. Społeczeństwo, które pije wódkę, opłaca te podatki, z wyjątkiem tych, którzy piją wódkę nieopodatkowaną, pochodzącą z nieczystych źródeł. Niech administracja skarbowa i równocześnie Wysoki Sejm i całe społeczeństwo wiedzą, jak wielką szkodą dla całego państwa, dla Skarbu Państwa, są owe defraudacje — tajne gorzelnie i przemytnictwo wódki z zagranicy. My się dusimy w naszym budżecie, nie mamy pieniędzy na najkonieczniejsze potrzeby, nie możemy dojść do równowagi finansowej, a tymczasem ci, którzy uprawiają tajne gorzelnictwo albo w gorzelni produkują więcej wódki, niż opłacają podatku, lub przemycają wódkę z zagranicy, ci są przyczyną naszego złego stanu finansów.</u>
          <u xml:id="u-17.57" who="#StanisławGłąbiński">Oczywiście, chodzi tutaj nie tylko o spirytus, tak samo jest z monopolem tytoniowym, a raczej z podatkiem od tytoniu, z podatkiem od cukru, który przynosi także minimalną sumę 25 miliardów; to na naszą konsumcję jest bardzo mało. Kiedy mówiliśmy o monopolu tytoniowym, to wówczas zarząd tytoniowy, a względnie p. Minister Skarbu przedstawił nam, że można będzie mieć z tytoniu 70–80 miliardów dochodu. Dochód z podatku od tytoniu nie zależy od samej formy, w jakiej się pobiera, czy w formie monopolu, czy akcyzy, tylko zależy od wysokości podatku, od tego, żeby każdy konsument płacił ten podatek, aby nie było tytoniu przemycanego skądciś, nieopłacanego. To jest podstawa dochodu a nie forma, w jakiej się pobiera. Więc znowu te 20 miliardów z tytoniu, które są preliminowane, razem z 3 i pół miliardami, które są preliminowane z podatku od papierosów w b. dzielnicy pruskiej, to są kwoty minimalne, niemożliwe wprost w porównaniu z naszą konsumcją tytoniu, już nie z czasów przedwojennych, ale dzisiejszą, bo gdybyśmy nawet wzięli konsumcję o połowę mniejszą, t. j. nie półtora, nie kilogram, ale pół kilograma na głowę, to już powinno dać trzy razy więcej, niż Rząd preliminuje. Więc tu jest znowu pewne pomieszanie pojęć, znowu się podatki ocenia według produkcji znanej, monopolowej czy niemonopolowej, a nie na podstawie konsumcji. A trzeba przyjąć, że jeżeli się konsumuje tyle a tyle, czy kilogram, czy pół kilograma na głowę, to dochód powinien wynosić tyle a tyle, jeżeli zaś dochód tyle nic wynosi, to jest to dowodem, że jest przemytnictwo i są nadużycia, które powinny być ścigane czy to w systemie banderolowym, czy monopolowym, czy w jakim innym.</u>
          <u xml:id="u-17.58" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę wchodził w dalsze szczegóły, stwierdzę tylko, że na podstawie mego obliczenia powinniśmy mieć z podatków pośrednich, razem z monopolem i cłami, przynajmniej 3 razy tyle, ile przewiduje budżet. Zapewne, że w takim razie i wydatki skarbowe byłyby większe, byłaby ściślejsza kontrola, większa straż graniczna, więcej trzebaby łożyć wydatków, ale gdybyśmy z tego otrzymali zamiast 130 miliardów—390 do 400 miliardów, to wówczas Ministerstwo Skarbu miałoby też więcej do dysponowania na wydatki administracyjne, na wydatki skarbowe.</u>
          <u xml:id="u-17.59" who="#StanisławGłąbiński">Zdajemy sobie sprawę z tego, że w naszych stosunkach, jeszcze bardzo nieuregulowanych, trudno marzyć o tem, żeby wszelkiej defraudacji można było odrazu kres położyć. Przemytnictwo nasze idzie różnemi drogami, idzie z południa, idzie z zachodu, ze wschodu i z północy. Niebezpieczną jest np. pod tym względem nasza konwencja z Gdańskiem, ponieważ przez Gdańsk będą się starały różne produkty, nie tylko gdańskie, ale i niemieckie dostać do nas drogą przemytnictwa. Trzeba będzie tutaj podwoić straż i pilnować, żeby to przemytnictwo nie stało się zgubnem dla naszej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-17.60" who="#StanisławGłąbiński">Niebezpieczną jest także nasza granica niemiecka i południowa, szczególnie wobec tego, że stopa niektórych naszych podatków jest wyższa niż w innych krajach. Jeżeli np. podatku, od wódki płaci się więcej niż np. w Czechach, to drogą przemytnictwa obcy produkt szuka drogi, żeby się dostać do naszego kraju, nie tylko produkt, który nie został opodatkowali, ale również i taki, który został niżej opodatkowany. W tym wypadku my w cenie tego produktu opłacamy podatek na rzecz zagranicy i zagranica korzysta z tego, że produkty swoje opodatkowane wysyła do naszego kraju. Nasze granice pod tym względem są bardzo niedogodne. My dogodnej granicy, nie tylko pod względem strategicznym, ale nawet pod względem skarbowym, nic mamy. Nasze granice są bardzo trudne do ochrony, ale musimy znaleźć jakiś sposób, żeby zabezpieczyć nasz skarb, przemysł i całą produkcję przed inwazją produktów zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-17.61" who="#StanisławGłąbiński">Z tych kilku dat, które tu przytoczyłem, widzi Wysoka Izba, jak wielką doniosłość posiada dla nas dobra, sprężysta i skuteczna administracja skarbowa i organizacja administracji skarbowej. Jeżeli zdołamy dojść do tego, że ta administracja skarbowa stanie na wysokości swego zadania, wówczas o wiele łatwiej doprowadzimy do uregulowania naszych finansów. Nie będziemy wówczas potrzebowali myśleć o tem, ażeby podwyższać nasze podatki konsumcyjne, nawet możemy przez zniżenie podatków konsumcyjnych doprowadzić do większego z nich dochodu, jeżeli zamkniemy inwazję tych produktów zagranicznych, które tylko dzięki temu, że tam jest niższy podatek, dostają się do naszego kraju. W każdym razie p. Minister Skarbu ma przed sobą wielki ogrom zadań i obowiązkiem jest naszym, o ile możności, ułatwić mu wykonanie tych zadań.</u>
          <u xml:id="u-17.62" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Moraczewski.)</u>
          <u xml:id="u-17.63" who="#StanisławGłąbiński">Drożyzna, na którą wszyscy narzekamy, jest w związku z działalnością p. Ministra Skarbu i tu jestem innego zdania, aniżeli p. kol. poseł Witos, ponieważ drożyzna zależy przedewszystkiem od wartości waluty, a obowiązkiem p. Ministra Skarbu jest czuwać nad tem, ażeby tę walutę utrzymać na odpowiedniej wyżynie, a dziś to nie jest tak łatwo nie tylko dlatego, że mamy finansowe i ekonomiczne stosunki niekorzystne, ale i dlatego, że wartość wewnętrzna naszych pieniędzy jeszcze zawsze jest nieco większa, niż wartość kursowa i dlatego wolny handel u nas musi w wielu wypadkach doprowadzić do zwyżki cen, ponieważ te ceny dążą do wyrównania się z cenami zagranicznemi. O ile ceny zagraniczne są wyższe, to nasz wolny handel doprowadza do wyrównania tych cen. Dlatego przy systemie wolnego handlu nie jest łatwem utrzymanie tych cen na poziomie właściwym. Dotąd Polska dla zagranicy przedstawia się jako kraj taniości, gdyż obca waluta, zamieniona na naszą walutę, daje większą sumę pieniędzy, za którą można otrzymać większą ilość produktów u nas, w kraju, aniżeli zagranicą. Dlatego też dla Anglika, Amerykanina i Francuza jeszcze jest u nas tanio, jeszcze się oni na drożyznę u nas nie skarżą i dlatego wzrasta drożyzna i dlatego tem trudniej jest wzrost tej drożyzny przy wolnym handlu powstrzymać. Wysoki Sejmie, pragniemy wszyscy, ażebyśmy raz mieli jednak swoją własną. walutę. I tu pragnęlibyśmy, ażeby Rząd, ażeby p. Minister Skarbu wielką uwagę zwrócił w tę stronę, ażebyśmy nie musieli posługiwać się ciągle tą t zw. marką polską, która dziś jest najgorszym pieniądzem na świecie po pieniądzu bolszewickim i austriackim, ale ażebyśmy mogli mieć naszą własną polską walutę, w formie złotego polskiego. O tem, abyśmy już w najbliższej przyszłości mogli mieć walutę prawdziwą, złote w złocie, niema mowy. Ale o wiele łatwiej jest doprowadzić do regulacji waluty, jeżeli będziemy mieli własną monetę, odpowiednio pokrytą, nie narażoną na tak ciągłe zmiany kursu, na tak ciągły spadek kursu, na jaki była narażona nasza marka, dlatego też na kwestię banku emisyjnego i na kwestię wydania ustawy monetarnej o złotych polskich, należałoby zwrócić obecnie baczną uwagę.</u>
          <u xml:id="u-17.64" who="#StanisławGłąbiński">W inne szczegóły tutaj wchodzić nie chcę. Zarzuty te, które tutaj podniósł p. poseł Witos, niewątpliwie w znacznej części uzasadnione, odnoszą się jednakowoż nie tylko do tego Rządu, ale przyzna p. poseł Witos — także i do Jego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-17.65" who="#komentarz">(Głosy w Centrum: A do poprzednich?)</u>
          <u xml:id="u-17.66" who="#StanisławGłąbiński">W części i do poprzednich — bo te same zarzuty myśmy podnosili w swoim czasie co do sposobu prowadzenia odbudowy, ustanawiania urzędników, ekspozytur; często ludzi zupełnie nieukwalifikowanych mianowano tylko ze względów partyjnych, a doświadczenie wykazywało, że rzeczywiście zadaniom swoim sprostać nie mogli. Dlatego też wszystkim rządom poprzednim, od czasu wydania tych ustaw można zrobić pewien zarzut — zarzut nienależytego spełniania tego, czego ustawy wymagały. I dlatego też właśnie z ust p. prezesa Witosa zarzuty te wydawały mi się niezupełnie odpowiednie.</u>
          <u xml:id="u-17.67" who="#komentarz">(Głos: Panowie uważacie tylko, że jeżeli co mój rząd zrobi, to jest dobre, a jeżeli drugi, to nie)</u>
          <u xml:id="u-17.68" who="#StanisławGłąbiński">My nie mieliśmy i nie mamy swego rządu. Tak samo Rząd p. prezesa Witosa, jak i dzisiejszy Rząd tę sprawę zaniedbał. Sądzę także, że trochę za daleko poszedł w swoich wywodach polityki zagranicznej p. poseł Witos, jeśli porównał Cziczerina z Katarzyną II, mówiąc o ich stosunku do Polski. Ton Cziczerina, według mego zdania, jest inny; ton Cziczerina znamionuje tę warstwę, z której Cziczerin pochodzi — czasem słodki i uniżony, czasem surowy i bardzo groźny, jak to jest w zwyczaju i u nas przy targowaniu się w naszym handlu — raz jeden ton, raz drugi okazuje się skutecznym. Dlatego też nie sądzę, ażebyśmy mogli groźby Cziczerina brać poważnie i przyrównywać je do gróźb carowej Katarzyny. Mam nadzieję, że te groźby nie będą dla nas tak bardzo niebezpieczne i sądzę, niezależnie od tego, co się stanie w państwie bolszewickiem, że jednak z tej strony niema dla naszego państwa tak wielkiego niebezpieczeństwa, jakim jest niebezpieczeństwo ze strony zachodniej. Jeżeli p. Witos doradzał Rządowi, aby zdecydował się, w jakim ma iść kierunku, czy w kierunku zachodnim czy w kierunku wschodnim, to ja powiem, że rząd powinien przedewszystkiem starać się o to, aby wzmocnić siły moralne i materialne w samem społeczeństwie...</u>
          <u xml:id="u-17.69" who="#komentarz">(Głos: Brawo. Inny głos: To jest właśnie w pośrodku. aby nic nie powiedzieć)</u>
          <u xml:id="u-17.70" who="#StanisławGłąbiński">... i nie zwracać się czy to w jedną czy drugą stronę. Dążymy do stanowczego pokoju a dopóki niema warunków na to. ażeby z jednym, to jest ze wschodnim sąsiadem zrobić stałe przymierze, musimy liczyć się z tem, że tego przymierza niema. Dążymy do tego. aby traktat pokojowy został należycie wykonany i abyśmy otrzymali to co się nam na podstawie traktatu ryskiego słusznie należy. Dążmy do tego, aby Rząd wykazał więcej siły i energii w osiągnięciu tego, co się nam rzeczywiście należy. Pragnąłbym, aby tę siłę i tę pewną bezstronność wykazał Rząd także i przy mianowaniu swoich przedstawicieli zagranicznych. Nigdy nie kierowaliśmy się ostracyzmem względem innych, ale muszę powiedzieć, że zagranicą wobec innych państw nic może to robić dobrego wrażenia, jeżeli się szuka przedstawiciela tylko w pewnych sferach i kołach i to takich, które niezawsze w tych państwach w czasie wojny dobrze się zapisały. Dlatego też pragnęlibyśmy, aby to dążenie do jedności i solidarności ujawniło się w ten sposób, aby rządy nasze także przy nominacjach i w kraju i zagranicą kierowały się jedynie uczciwością danych obywateli i uzdolnieniem a nie względami partyjnemi.</u>
          <u xml:id="u-17.71" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Sejmie! Na tych moich ogólnych uwagach pragnę zakończyć. Mam nadzieję, że wkrótce stosunki nasze polityczne sic zmienia.</u>
          <u xml:id="u-17.72" who="#komentarz">(P. Smoła: A o Kijowie nic?)</u>
          <u xml:id="u-17.73" who="#StanisławGłąbiński">Pan nie lubi Kijowa, wiec już dziś Panu oszczędzę tej przykrości. Mam nadzieje, że jednak stosunki polityczne się zmienią. Aby się jednak zmieniły, muszę pragnąć, ażebyśmy doszli jak najprędzej do wyborów, ażeby społeczeństwo, naród do tego powołany wydał swój sąd o tem, jak dzisiejszy Sejm rządzi i o tem jakby pragnął, ażeby w przyszłym Sejmie gospodarowano. Liczymy na to, że wówczas będzie można wytworzyć jakiś program polityczny dla rządu i że nie będziemy musieli wszyscy narzekać na t. zw. bezpartyjność rządu, na jego bezprogramowość, a będzie można utworzyć rząd w tym lub owym kierunku taki, który będzie miał silną i stanowczą wolę, i który będzie mógł przeprowadzić te ustawy, które uchwalono. W tej nadziei to moje przemówienie kończę.</u>
          <u xml:id="u-17.74" who="#komentarz">(Brawa, oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Wojdaliński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#RyszardWojdaliński">Wysoka Izbo! Dyskusje budżetowe, które dotychczas prowadziliśmy, nosiły charakter głębokiego sporu o kierunek polityki skarbowej i gospodarczej Państwa. I nic dziwnego, gdyż głównym powodem złego stanu naszej waluty była nie tylko wojna. Lecz także nieodpowiednia polityka skarbowa i gospodarcza. Od samego początku powstania Państwa Polskiego uświadamialiśmy sobie, że jeżeli nawet skończymy wojnę, a nie zmienimy kierunku naszej polityki gospodarczej, nie potrafimy wydobyć się z trzęsawiska walutowego. Spór był długi i zasadniczy. Wojna wogóle sprzyja rozwojowi etatyzmu. Musiała ona te same następstwa wywołać i w Polsce. Na domiar złego, budowę Państwa rozpoczęliśmy nie tylko w okresie prowadzenia wojny, ale i pod kierunkiem i według planów ludzi, którzy w sposób zupełnie świadomy dążyli do wcielenia w życie swoich zasad socjalistycznych. Niech nikt nie bagatelizuje wpływu pierwszych organizatorów państwa na dalsze losy jego. Patrząc na rzeczy obecnie obiektywnie i bez nienawiści musimy przyznać, że przez trzy z górą lata boryka się życie polskie i z tą tendencją do socjalizacji, która zapanowała we wszystkich naszych ministerstwach i urzędach. Dopiero teraz można powiedzieć, że przynajmniej teoretycznie nasza polityka skarbowa i gospodarcza weszła na właściwe tory.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#RyszardWojdaliński">Pierwszą zasada każdego budżetu na świecie jest pokrycie wydatków zwyczajnych przez dochody zwyczajne. Tak samo wydatki nadzwyczajne, powinny być pokryte, jeżeli już nie przez dochody zwyczajne to przynajmniej przez dochody nadzwyczajne. Pod tym względem budżet omawiany jest postępem dużym naprzód, ale tylko w porównaniu z naszemi budżetami dotychczasowemi, pokrycie budżetu bowiem jest ciągle jeszcze niedostateczne. Niedość tego, żeby można było zorientować się w budżecie, należy ściśle rozgraniczyć wydatki zwyczajne od nadzwyczajnych. Pod tym względem muszę podnieść, że niestety duża część naszych wydatków, umieszczonych w budżecie nadzwyczajnym, nie posiada charakteru nadzwyczajnego. Stąd wypływa wniosek, że budżet zwyczajny jest znacznie większy, niż przedłożył go p. Minister Skarbu, i nie pokryty w znacznie wyższym stopniu, niż opinia publiczna z przedłożenia p. Ministra sądzić może. Zresztą jeżeli odrzucimy nawet na bok zarzut, że w budżecie nadzwyczajnym pomieszczono wiele pozycji mających charakter zwyczajnych, to i tak szczegółowa analiza budżetu nasuwa szereg bardzo ciekawych uwag.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#RyszardWojdaliński">Tragizmem naszej sytuacji jest stałe podnoszenie się cen na rynku wewnętrznym i stąd niemożność czynienia jakichkolwiek przewidywań budżetowych. Dlatego, chcąc być bliskim rzeczywistego Obrazu wydatków, które trzeba będzie w roku bieżącym u skutecznie, trzeba pamiętać, że pensie urzędnicze zostały obliczone według mnożnika drożyźnianego z grudnia, gdy już od stycznia zasiłki wynoszą 50% grudniowego uposażenia. Tak sumo koszta rzeczowe i wszystkie inne obliczenia podano według cen znacznie niższych, niż Rząd będzie musiał wydatkować. A więc trzeba się liczyć bardzo poważnie ze znacznie większemi wogóle wydatkami, niż p. Minister Skarbu przewidywał.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#RyszardWojdaliński">Skąd powstaje tak wielki deficyt i jakie są widoki usunięcia go na przyszłość? Nie bez znaczenia są tutaj słabe wyniki dotychczasowej akcji oszczędnościowej. Jakkolwiek bowiem główna przyczynę naszych deficytów budżetowych upatrywać musimy nie w rozrzutności, ale w tem, że dochody są stanowczo za niskie, to jednak twierdzę, iż żaden minister skarbu nie potrafi wydobyć ze społeczeństwa większych świadczeń, o ile nas nie przekona, o ile nie da dowodów, że żaden grosz, powstały z danin publicznych, nic pójdzie na marne, lub na urzędy, czy akcje, zbędne.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#RyszardWojdaliński">To też żałuję, że prócz 300 milionów, uzyskanych z likwidacji samochodów i konnych pojazdów władz państwowych oraz prócz redukcji kilku tysięcy urzędników i robotników sezonowych większemi rezultatami w dziedzinie oszczędnościowej Rząd dotychczas poszczycić się nie może. Bo choć nie można odmówić słuszności twierdzeniu p. Ministra Skarbu, iż w Polsce, w której daniny publiczne są stosunkowo najniższe na świecie, musimy główna uwagę zwrócić na podniesienie świadczeń i wpływów skarbowych, to jednak uważam za konieczne podkreślić, że planowe, celowe i skutecznie oszczędności mają dla społeczeństwa naszego niesłychanie wielkie znaczenie moralne i są poniekąd warunkiem powodzenia planów każdego ministra skarbu.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#RyszardWojdaliński">Przypatrzmy się z kolei rzeczy bliżej rubrykom dochodów państwowych, a w szczególności dochodów skarbowych. Przeglądając zamknięcia rachunkowe za wszystkie lata ubiegłe, uderza nas jeden znamienny, niesłychanie ciekawy fakt, a mianowicie. że wciąż prawie Skarb ściągał w markach więcej niż preliminował, a mimo to do roku 1921 ludność stale coraz mniej Państwu płaciła, jeśli wziąć za podstawę obliczenia indeks ogólnych kosztów utrzymania lub cenę jakiegokolwiek najbardziej niezbędnego artykułu. W tym samym czasie wszędzie, na zachodzie, a przedewszystkiem w Anglii. Ameryce i Niemczech obciążenie ludności nie tylko, że nie malało absolutnie, ale przeciwnie powiększało się w sposób wydatny.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#RyszardWojdaliński">Zacznijmy analizę od naszych podatków bezpośrednich. Wszystkie razem wzięte wynoszą one zaledwie obciążenia przedwojennego. Tak samo oddzielnie wzięte podatki bezpośrednie mniej więcej wahają się w tej samej normie 1/2 wpływów przedwojennych. Jest to niezmiernie charakterystyczny fakt, który zadaje kłam twierdzeniu, że posłowie włościańscy, czy też posłowie reprezentujący włościan. spychają ciężary na inne warstwy, starając się jak najbardziej zaoszczędzić klasę włościańska. Szczegółowa analiza i porównanie obciążenia ludności w Polsce z obciążeniem w innych krajach świadczy nie o spychaniu ciężarów z jednej warstwy na drugą, ale wogóle o niedostatecznem opodatkowaniu w Polsce wszystkich warstw. Wprawdzie obciążenie to podnosi znacznie danina, przewyższając nawet normę przedwojenną ale nie można jej traktować jako świadczenie stałe, ściąganie jej ujawniło tyle bolączek, tyle niedomagań, że mogliśmy się zgodzić na uchwalenie daniny, gdy dach palił się nad głową, gdy p. Minister stawiał nam terminy, ale bezwzględnie musimy się z tego miejsca zastrzec, że na zatrzymanie dalsze daniny, wyrównywającej podatki bezpośrednie, nie moglibyśmy się zgodzić. A jeśli w przyszłym roku odpadnie p. Ministrowi Skarbu danina, która wyrównywa te luki pomiędzy obecnemi świadczeniami a przedwojennemi, to zapytuję, jak się będzie przedstawiała sprawa dochodów państwowych i jak będzie wyglądało usunięcie naszego niedoboru?</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#RyszardWojdaliński">Tutaj przy tej okazji zwracam odrazu uwagę, że jakkolwiek po odtrąceniu daniny, jako jednorazowego świadczenia, podatki bezpośrednie wynoszą jedną trzecią część obciążenia przedwojennego, to jednakże ludność, a w: szczególności włościańska ludność, jest trapiona stałem i to znacznemi podatkami, tylko że nie i wpływają one do kas skarbowych lecz do kas samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#RyszardWojdaliński">I dlatego dopóki p. Minister nie ureguluje finansów samorządowych, dopóki każdy sejmik będzie mógł nakładać jakie chce na ludność świadczenia i w jakiej wysokości chce, nie będziemy nigdy mieli jasnego obrazu rzeczywistego obciążenia ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#RyszardWojdaliński">Ta sprawa, panie Ministrze, dla naszego przynajmniej klubu jest sprawą pierwszorzędnego znaczenia, jest sprawą piekącą. I w tym względzie oczekujemy od Pana Ministra nie tylko dobrych chęci, w które wierzymy, ale przedewszystkiem czynów normujących sprawę finansów samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#RyszardWojdaliński">Te same mniej więcej uwagi, co przy podatkach bezpośrednich, dadzą się powiedzieć i przy podatkach pośrednich, konsumcyjnych, które wciąż w Polsce nie dają tych wpływów, jakie dawać powinny. Wprawdzie sumienność nakazuje stwierdzić, że jeśli wszędzie na zachodzie bardzo szybko i radykalnie podnoszono podatki bezpośrednie. to jednakże z podatkami pośredniemi postępowano ostrożnie i nigdzie z wyjątkiem Anglii, a być może i Ameryki, ale tutaj nie mam danych pod ręką, nigdzie podatków pośrednich nie doprowadzono do wysokości przedwojennej wydajności. W każdym razie i w dziedzinie podatków pośrednich konsumcyjnych, szczególniej, gdyby większą kontrolę państwową wprowadzono, gdyby artykuły zmonopolizowane nie były kupowane poza monopolem państwowym, może Skarb jeszcze oczekiwać znacznego powiększenia wpływów. Uwagi nasze odnoszą się szczególniej do takich artykułów, jak tytoń, piwo, wino, które obciążone są wciąż w sposób niedostateczny.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#RyszardWojdaliński">Oczywista rzecz, że szczególniej w dziedzinie podatków pośrednich trzeba stosować podwyższanie bardzo ostrożnie i mając na względzie nie tylko interes Skarbu, ale i interes szerokich warstw ludności. Tymczasem muszę stwierdzić, Parnie Ministrze, że przy ustalaniu i podnoszeniu stawek w podatkach pośrednich nie widać troski Rządu o te szerokie warstwy ludności.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#komentarz">(Minister Skarbu: Tylko przy spirytusie)</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#RyszardWojdaliński">Wystarczy wskazać na fakt, że jeden z najniezbędniejszych artykułów, mianowicie cukier przynosi w Polsce więcej dochodu Skarbowi, aniżeli tytoń, że monopol cukrowy jest u nas najwydatniejszym monopolem. Tymczasem w Niemczech cukier przynosi 1/10 część tego, co tytoń, czyli, że tytoń daje skarbowi 10 razy więcej, niżeli cukier. Śmiesznie niskie są opłaty patentowe, jeśli przeliczyć je na metry sześcienne zboża. Otóż opłaty patentowe, które dawały 74.610 metrów sześciennych zboża tylko w Kongresówce, obecnie przynoszą zaledwie 938 metrów sześciennych. Tak samo wszystkie opłaty stemplowe nie są dociągnięte do wysokości przedwojennej,...</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#komentarz">(Głos: 10 marek stempel. Minister Skarbu: Już są powiększone)</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#RyszardWojdaliński">... ale jeszcze niedociągnięte.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#RyszardWojdaliński">Na powiększenie deficytu budżetu oddziaływa jeszcze i ta Okoliczność, że wciąż w głowach naszych wyższych funkcjonariuszów państwowych tuła się myśl, że raczej trzeba patrzeć na to, jak przedsiębiorstwa państwowe pracują z deficytem, niż podnosić opłaty stosownie do spadku marki polskiej. Pod tym względem niejednokrotnie już zajmowaliśmy umotywowane stanowisko i w tej chwili ograniczę się jedynie jeszcze raz do oświadczenia, że uważamy za karygodną wszelką kalkulację w przedsiębiorstwach rządowych, która nie pokrywa przynajmniej kosztów eksploatacyjnych. Nigdy nie zrozumiemy, dlaczego jedni dajmy na to, korzystają za pół darmo z urządzeń pocztowych, czy też kolejowych — inni zaś mają pokrywać z podatków powstały wskutek tego deficyt.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#RyszardWojdaliński">Myśli te będziemy starali się wprowadzić w życie przy dyskusji szczegółowej nad poszczególnemi budżetami i pod tym względem jesteśmy najmocniej przekonani, że p. Minister nie będzie się nam sprzeciwiał, ale poprze nas najgoręcej. Jeśli jednak to wszystko mówię, to tylko na to, aby wskazać, gdzie należy szukać odpowiedzi na najważniejsze dla nas pytanie, a mianowicie, jak pokryć wydatki, które, jak już obecnie widać, będą znacznie wyższe, niż mogliśmy przypuszczać, układając ten budżet.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#RyszardWojdaliński">Z pytaniem tem wiąże się jednocześnie niesłychanie ściśle druga również bardzo ważna sprawa, mianowicie sprawa odczuwanej na rynku wewnętrznym drożyzny. Koniuktury zewnętrzne, w tej chwili przynajmniej, dla marki polskiej kształtują się dość pomyślnie, jesteśmy świadkami stabilizacji kursu marki, pomimo to wewnątrz Państwa ceny rosną. P. Minister nie znajduje żadnego realnego uzasadnienia dla tego faktu i dziwi się, dlaczego, choć waluty są ciągle niższe, niżeli były we wrześniu, ceny jednakże są wyższe, niż by to odpowiadało relacji z owego czasu — a nie znajdując żadnego realnego uzasadnienia twierdzi p. Minister Skarbu, że wina tkwi w tem iż spekulacji zdaje się, że zaczyna się dla niej czas bezkarności, i wobec tego p. Minister zapowiada, że postara się te nadzieje stanowczo rozwiać — oto podłoże, na którem wyrasta komisarz nadzwyczajny do walki z lichwą żywnościową. Nie mamy miłosierdzia dla paskarzy i nikt chyba, obserwując naszą działalność i w kraju i tu w Sejmie, nie będzie nas posądzał, że chcemy ich oszczędzać, ale uważamy za swój obowiązek zwrócić uwagę p. Ministra Skarbu, że jeżeli nie ma innych środków na zwalczenie drożyzny prócz tego urzędu, który obecnie tworzy, to prawdopodobnie nie doczeka się pożądanych i oczekiwanych rezultatów. Tysiączne przykłady z życia państw innych, jakoteż ostatnie trzechletnie doświadczenie nasze, pouczają nas niezbicie, że komisarzy policyjnych i t. p. środków administracyjnych nie boją się nawet paskarze, a może przedewszystkiem paskarze, gdyż cen żywnościowych nie reguluje się środkami administracyjnemi.</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#RyszardWojdaliński">Ostatnia faza drożyzny na rynku wewnętrznym niezależnie od tendencji lichwiarskich, które istnieją, a które potępiamy stanowczo, wywołana jest przedewszystkiem nową emisją marek, czyli stale rosnącym zapasem środków kredytowych. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że od września roku zeszłego do chwili obecnej emitowano 103 miliardy marek, aby zrozumieć, że ceny musiały na to odpowiednio zareagować. A jeżeli zwyżka cen, nie poszła natychmiast w prostym stosunku do nowych emisji, to tylko dlatego, że społeczeństwo wierzyło i wierzy, iż danina i cały szereg innych środków zaradczych oraz umiejętność i energia p. Ministra Skarbu doprowadzą do uzdrowienia naszych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#RyszardWojdaliński">Nie bez wpływu na wzrost cen na rynku wewnętrznym były również niezmiernie szybko wzrastające emisje biletów skarbowych, które zdaniem mojem są takim samym pieniądzem jak i marki, a tylko tem się od nich różniącym, że oprocentowanym. Nie mogę też podzielić nadziei p. Ministra Skarbu, że przy pomocy biletów skarbowych będzie mógł zmniejszyć inflację. Według mojego zdania Wety skarbowe tylko wtedy zmniejszają inflację, gdy są w niewielkiej ilości wypuszczone i gdy są nabywane przez osoby, któreby swojej gotówki nie umieściły w żadnym banku a przedewszystkiem w P. K. K. P., kupiwszy zaś te bilety nie będą niemi operowały.</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#RyszardWojdaliński">We wszystkich innych wypadkach, a więc kiedy biletami skarbowemi załatwia się różne tranzakcje, przy których te bilety przechodzą z rąk do rąk, lub kiedy są prezentowane do wymiany w P. K. K. P., nie widzę, żeby zmniejszały inflację, bo wtedy znajdują się one do naszej marki papierowej w tym samym stosunku, Jak w innych państwach pieniądz papierowy do waluty kruszcowej, a przecież nikt nie zaryzykuje twierdzenia, że w państwach o walucie kruszcowej można wypuszczać, ile się chce pieniędzy papierowych, lub też że powiększenie ilości pieniędzy papierowych nie wpływa na wielkość inflancji.</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#RyszardWojdaliński">Dlatego trzeba uderzyć w sedno wzrastającej drożyzny, mianowicie w niebezpieczeństwo dalszej emisji pod postacią czy to marki, czy biletów skarbowych. Sytuacja jest tego rodzaju, że jeszcze jest czas, by zapobiec nieszczęściu spadku marki. Marka polska przy wciąż sprzyjających koniukturach wywozowych trzyma się na giełdach zagranicznych i krajowych, ale stan ten z dnia na dzień dla naszego eksportu się pogarsza. Jeżeli bowiem na całym świecie ceny spadają, a w Polsce się podnoszą, to zachodzi obawa, że przyjdzie moment, iż wobec wzrostu cen na rynku wewnętrznym eksport opłacać się nie będzie, a wtedy jedna z głównych podstaw utrzymania kursu giełdowego naszej marki upadnie.</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#RyszardWojdaliński">Widzimy stąd, jak ścisły jest związek pomiędzy kursem giełdowym marki, eksportem, drożyzną, deficytem budżetowym i jego pokryciem. Nic też dziwnego, że trudno mi jest powstrzymać się od wyrażenia żalu, że w tak bardzo obszernem i rzeczowem przemówieniu swojem p. Minister Skarbu mało uwagi poświęcił sposobowi pokrycia niedoboru budżetowego. Liczenie na zagraniczną pożyczkę długoterminową i brak jakiegokolwiek planu na wypadek nieudania się tej pożyczki zagranicznej, mojem zdaniem jest jednym z największych grzechów p. Ministra Skarbu. Nauczeni doświadczeniem wszystkich poprzedników p. Ministra powinniśmy raz sobie powiedzieć i wyraźnie, że kapitał zagraniczny na pokrycie deficytu budżetowego choćby się on nazywał i istotnie był deficytem nadzwyczajnym do Polski prawdopodobnie nie przyjdzie. Bo jakkolwiek wierzę w to, że kapitał zagraniczny w niedługim czasie zacznie w większym stopniu napływać do Polski, ja snem jest dla mnie, że uczyni to, nie dla pokrywania budżetu, ale dla celów eksploatacji i zysków z eksploatacją związanych. Utrzymać i budować państwo będziemy musieli przez dłuższy czas, a przynajmniej w tym momencie najkrytyczniejszym, własnemi siłami. To trzeba sobie wyraźnie powiedzieć i wyciągnąć wszystką wypływające stąd konsekwencję.</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#RyszardWojdaliński">W tym celu praca winna być przeprowadzona w dwóch kierunkach:</u>
          <u xml:id="u-19.26" who="#RyszardWojdaliński">— po pierwsze najkorzystniejszego pokrycia tegorocznego deficytu budżetowego,</u>
          <u xml:id="u-19.27" who="#RyszardWojdaliński">— a po drugie przygotowania gruntu umożliwiającego uniknięcie deficytu w roku przyszłym i następnych.</u>
          <u xml:id="u-19.28" who="#RyszardWojdaliński">Zastanawiając się nad pokryciem tegorocznego budżetu; musimy mieć przed oczyma fakt, że z wyjątkiem podatków bezpośrednich, które w tym roku razem z daniną przewyższają normę przedwojenną, wszystkie pozostałe podatki, świadczenia i opłaty są stanowczo jeszcze za niskie i że z tego źródła można jeszcze dużo korzystać i Minister Skarbu korzystać też z niego powinien. Nie trzeba również zapominać, że oszczędności, na które tak dużo liczono, dotychczas w Polsce większego rezultatu nie dały. Wciąż obracamy się w atmosferze zapowiedzi oraz niewielkich redukcji, ale w sedno rzeczy, w największe rany i bolączki jeszcześmy nie potrafili uderzać.</u>
          <u xml:id="u-19.29" who="#RyszardWojdaliński">Wreszcie chcę zwrócić uwagę Pana Ministra Skarbu na jeszcze jedno źródło. Pożyczki wewnętrzne nie miały dotychczas większego powodzenia i nie dały oczekiwanych rezultatów. Jest to zupełnie zrozumiałe. Wobec szalonego spadku marki polskiej nikt nie był w stanie, a przynajmniej nie można było od szerokich mas tego wymagać, żeby dawały Skarbowi pożyczkę, wzamian za którą przy realizacji miały otrzymać tylko część tego, co dały. Ale gdyby pożyczający miał gwarancję i pewność, że otrzyma tę sama wartość, którą państwu pożyczył, to mniemam, Panie Ministrze, że wtedy możnaby liczyć na powodzenie pożyczki wewnętrznej w Polsce. Przecież i zagranica nie da nam inaczej pożyczki, jak tylko pod warunkiem, że będzie miała gwarancję, iż otrzyma z powrotem to samo, co dała. Jeżeli jesteśmy gotowi dać taką gwarancję zagranicy, to nie mogę zrozumieć czemu nie mielibyśmy dać podobnej gwarancji własnym obywatelom.</u>
          <u xml:id="u-19.30" who="#RyszardWojdaliński">Co do konieczności przygotowania gruntu, umożliwiającego uniknięcie deficytu w latach następnych, to dlatego już teraz tę sprawę podnoszę, że chciałbym, aby Sejm przyszły, bo przypuszczam, że przyszły Sejm temi rzeczami będzie się zajmować, nie znalazł się w takiej samej sytuacji, w jakiej myśmy byli przy uchwalaniu daniny. W błędzie byłby, ktoby sądził, że bez gruntownej rewizji i zmiany ustaw, dotyczących podatków bezpośrednich, da się mechanicznie w wysokim stopniu podnieść stawki. Już obecne ściąganie daniny wykazało tyle niesprawiedliwości, wykazało, że to mnożenie stawek obowiązujących podatków tyle wywołało niezadowolenia wśród ludności i istotnie w wielu wypadkach jest tak niesprawiedliwe, że powinno być dla nas oczywistem, iż bez rewizji tych ustaw, bez zmian, bez usunięcia niesprawiedliwości, które tkwią w podatku czy to gruntowym, czy przemysłowym, nie da się już drugi raz mechanicznie mnożyć i w znacznym stopniu podwyższać stawek podatkowych. Ale taka robota nie da się zaimprowizować w przeciągu dni, ani tygodni i dlatego w tej chwili zwracam uwagę p. Ministra Skarbu, aby nasi następcy, posłowie, nie byli postawieni w takiej sytuacji przymusowej, w jakiej myśmy byli postawieni przy daninie.</u>
          <u xml:id="u-19.31" who="#RyszardWojdaliński">Zwracam uwagę p. Ministra Skarbu na wadliwość naszych ustaw i apeluję, żeby opracowując te ustawy, miał na względzie stosunki i warunki, w jakich Żyjemy. A stosunki te i warunki skądinąd nie są ani tak beznadziejne, ani tak czarne, jakimi je chce przedstawić prasa pewnych odcieni i niektóre kluby.</u>
          <u xml:id="u-19.32" who="#RyszardWojdaliński">Najważniejszą rzeczą, będącą podstawą powodzenia polityki każdego rządu i każdego ministra skarbu, jest życie gospodarcze kraju. Ono nie cofa się. lecz się rozwija i rozwija nie w jakiś sposób żółwi, ale najzupełniej zadowalający. Proszę Panów! Wystarczy zapoznać się ze wzrastającą stale wydajnością naszego przemysłu, wystarczy zapoznać się z tężejącym i potężniejącym naszym handlem, zwrócić uwagę na zmniejszającą się z gwałtowną szybkością ilość odłogów, aby nabrać przeświadczenia, że podstawa do optymizmu i bodaj że wszelkich koncepcji gospodarczych w Polsce nie tylko nie kurczy się i nie chwieje, ale przeciwnie, rozszerza się i potężnieje. I w tym punkcie właśnie mam styczne momenty z optymizmem p. Ministra Skarbu i wierzę, że idziemy ku lepszemu, że stosunki nasze poprawiają się, a nie pogarszają.</u>
          <u xml:id="u-19.33" who="#RyszardWojdaliński">Również na terenie międzynarodowym, jakkolwiek obecna sytuacja Polski jest trudną, jednak trzeba stwierdzić, że może nigdy tak nie uświadamiano sobie dokładnie i jasno, jak w tej chwili, czem jest Polska dla równowagi europejskiej i do jakiego stopnia jest niezależnym i samodzielnym czynnikiem politycznym, z którym liczyć się należy. Dlatego też zdając sobie sprawę z jednej strony z sytuacji, jaka się wytworzyła na terenie międzynarodowym, a z drugiej strony widząc i w zasadzie popierając dążność p. Ministra Skarbu do oszczędności, chcemy zwrócić uwagę, że jeżeli chodzi o wojsko i o oszczędności robione na wojsku, to pod tym względem trzymamy Pana Ministra za słowo dane w ekspose, a mianowicie, że pokojowość budżetu i oszczędności nie odbija się ujemnie na technicznem pogotowiu armii i jej sprawności bojowej. Chcemy wierzyć również zapewnieniu p. Ministra, że armia nasza jest w każdej chwili gotową do obrony granic i do odparcia niebezpieczeństw, jakie mogłyby ewentualnie Państwu naszemu grozić.</u>
          <u xml:id="u-19.34" who="#RyszardWojdaliński">Z innych spraw chciałbym zwrócić uwagę tylko na kilka mniejszej wagi. Wiadomo nam jest, że drzewo na odbudowę otrzymują osobniki, które nie mają do tego żadnych danych, żadnego tytułu i drzewa tego używają nie na odbudowę, lecz na handel. Natomiast osoby posiadające według obowiązujących ustaw wszelkie prawa, te osoby doprosić się nie mogą o otrzymanie drzewa na odbudowę. Podział drzewa w całym kraju, a w szczególności na Kresach Wschodnich jest skandaliczny. Z tego miejsca wzywamy Rząd, ażeby przeprowadził rewizję tych agend i urzędów, które tą akcją się zajmują.</u>
          <u xml:id="u-19.35" who="#RyszardWojdaliński">Polecamy również gorąco opiece Rządu osadników wojskowych, którzy dostawszy ziemię, ale nie otrzymawszy należytej pomocy na zagospodarowanie się, nie są w stanie tej ziem uprawiać, pozostawiają ją odłogiem, lub też wogóle rzucają swoje sadyby i uciekają. Następnie, wobec tego, że osadnictwo wojskowe ma dostateczny zapas ziemi, zajętej do parcelacji miedzy wojskowych, uważamy, że należy się liczyć z tem, ażeby ziemia nie była magazynowana ponad potrzebę, gdyż, jeśli nie zostanie przydzielona osadnikom i zużytkowana, leżenie jej odłogiem wyrządzi krajowi i ludności dużą szkodę.</u>
          <u xml:id="u-19.36" who="#RyszardWojdaliński">Co do ekspose p. Prezydenta Ministrów, to ponieważ jego Rząd obecny jest dalszym ciągiem Rządu poprzedniego. co zresztą podkreślił i sam Pan Prezes Gabinetu w swojem ekspose, uważamy za wystarczające złożyć ogólne świadczenie, że stanowiska naszego względem Rządu nic zmieniamy i pozostajemy nadal życzliwie dla niego usposobieni.</u>
          <u xml:id="u-19.37" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-19.38" who="#RyszardWojdaliński">Oczywista rzecz, że mając do czynienia z rządem pozaparlamentarnym musimy zarezerwować sobie wolną rękę co do spraw poszczególnych.</u>
          <u xml:id="u-19.39" who="#komentarz">(Brawo)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. ks. Adamski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławAdamski">Wysoki Sejmie! Gdy powstawał Rząd obecny, myśmy przyłączyli się do przeciwników koncepcji rządu poza parlamentarnego, stąd za obecny skład Rządu pozaparlamentarnego odpowiedzialności oczywiście nie podejmujemy. Wobec Rządu zajmowaliśmy zawsze stanowisko życzliwe i popieraliśmy go w tych sprawach, w których uważaliśmy, że poparcie to jest potrzebne. Z drugiej strony jednak wobec usiłowań zrzucenia z siebie odpowiedzialności przez te stronnictwa, które się specjalnie przyczyniły do takiego składu Rządu, pragniemy zaznaczyć, że odpowiedzialność w całości spada na tych, którzy udaremnili powstanie rządu parlamentarnego i że ostateczne konsekwencje oni wyciągnąć muszą z faktu, że Rząd obecny z konieczności nie ma tej zwartości, tego oparcia i siły, jakieby miał, gdyby był rządem, opartym o większość tej Izby.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#StanisławAdamski">Krytykę naszą wobec Rządu, zwłaszcza wobec jego polityki w dziedzinie spraw zagranicznych, pragnęlibyśmy odłożyć do chwili powrotu p. Ministra Spraw Zagranicznych, który nam o najważniejszych wypadkach obecnych przecież dopiero musi zareferować.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#StanisławAdamski">Poza tem jednakowoż sądzę, że mamy prawo zwrócić się do Rządu z pretensją, ażeby wszędzie i zawsze przepisów konstytucji i praw przestrzegał w całej pełni. Konstytucja nasza zaznacza, że Rząd powinien w ciągu roku przedłożyć projekty dostosowania obowiązujących ustaw do Konstytucji. To się nie stało; powstała stąd próżnia, powstała niepewność, czy wogóle ustawy obowiązują jeszcze, i istotnie, aczkolwiek nikt tej sprawy nic kwestionuje na serio, jednakowoż prawna wątpliwość istnieje i kto wie, czy stąd bardzo poważne nie wykażą się jeszcze niedogodności. W każdym razie jednakowoż, ponieważ zdaje się. projektów w tym kierunku nie przygotowano, liczyć się trzeba z tem, że pojawią się znowu jakieś projekty nieprzygotowane dostatecznie, napisane na kolanie, nic dość gruntownie i głęboko zbadane, które znów trzeba będzie potem poprawiać. Z drugiej strony pragnęlibyśmy zaznaczyć, że uważamy za niedopuszczalne, ażeby czy to na Rząd, czy to na Sejm ktokolwiek wywierał nacisk niekonstytucyjny, jak się to stało n. p. w sprawie wileńskiej. Konstytucja nasza wymaga. ażeby Sejm, zwłaszcza Sejm suwerenny zupełnie niezależnie wykonywał swoje uchwały, z drugiej zaś strony wymaga się tego, aby Rząd siał na stanowisku uchwał sejmowych. O ile na Rząd z trzeciej strony wywiera się nacisk, który konstytucyjnie nie jest przewidziany, to Rząd musi albo wyciągnąć konsekwencje i ustąpić, albo też oprzeć się tego rodzaju naciskowi i nań nic zezwolić. Rząd coprawda uległ, ale w innym kierunku, nic w tym. o którym się mówi, i wobec tego wytworzyła się w kraju sytuacja niepożądana, wielce niekorzystna dla tego poszanowania i dla tego uznawania praw konstytucyjnych, jakiegobyśmy pragnęli. Uznajemy dla każdego prawo strajku, prawo wypowiedzenia swojego stanowiska, ale gdy chodzi o najwyższe stanowisko w kraju, przedstawicielstwo tego stanowiska z konstytucyjnemi przepisami i prawami Sejmu koniecznie liczyć się musi. Polska ma być państwem praworządnem, rząd ma być parlamentarny. I dlatego musimy usuwać zasadniczo wszelkie próby wprowadzenia jakiegokolwiek bizantynizmu, jakiejkolwiek zależności, które z parlamentaryzmem nic wspólnego nie mają.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#StanisławAdamski">Z drugiej zaś strony już w ciągu dyskusji dotychczasowej zwracano uwagę na to, że są w społeczeństwie i w kraju pewne wątpliwości, czy Rząd zawsze i wszędzie staje na stanowisku bezwzględnego prawa, a nie na stanowisku poglądów osobistych lub też partyjnych. Prawda, że w rządzie nieparlamentarnym zwłaszcza polityczną jednomyślność nie łatwo osiągnąć, minio to jednakże członkowie Rządu muszą stać na stanowisku ustaw, nie mogą się kierować względami, które poza ustawami się znajdują. A są fakty, które wskazują, że spraw nie traktuje się tak, jak być powinno.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#StanisławAdamski">Niedawno wystosowaliśmy interpelację do p. Ministra Rolnictwa w sprawie Prezesa G. U. Z. i w sprawie dóbr poduchownych, parcelowanych, jak sprawozdania gazetowe wówczas mówiły, „na ryzyko”. Mówiono, że p. Minister Rolnictwa „zaryzykował” parcelację. Znaczyłoby to, że się świadomie uczyniło krok, o którego bezprawności było się przeświadczonym. P. Minister Rolnictwa dał na tę interpelację odpowiedź, w której wskazał na to, że sprawa ta dotyczy dóbr, które wprawdzie do Kościoła Katolickiego należały, ale dawno zostały zaanektowane. Właśnie o to toczy się spór i właśnie ten rząd, któryby był najbardziej zainteresowany, t. j. rząd rosyjski uznał, że tam nie było aneksji ani konfiskaty, tylko administracja. Właśnie wobec tego ten krok Ministerstwa istotnie prawnie nie był uzasadniony. Jeśli istnieje jakakolwiek wątpliwość, czy dany krok Rządu będzie prawny czy nie, to Rządowi takiego kroku nie wolno uczynić bez zupełnego wyjaśnienia rzeczy. Bo jeśli w kraju wytworzy się mniemanie, że Rząd umie czynić rzeczy nielegalne, umie dopuszczać się kroków, które są niezgodne z prawem, to jakże oddziała to na resztę urzędników, którzy tak często są skłonni podług swoich poglądów i zapatrywań interpretować ustawy i naginać je do swojego sposobu pojmowania rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#StanisławAdamski">Wnieśliśmy w tym kierunku interpelację i otrzymaliśmy na nią odpowiedź, która jednakowoż wymaga jeszcze wyjaśnień. Ale chciałbym zarazem mimochodem zauważyć, że na wiele interpelacji, któreśmy do Rządu wystosowali, jeszcze dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi, chociaż od czasu złożenia interpelacji w niektórych wypadkach upłynął już szereg tygodni.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#StanisławAdamski">Przecież my wybieramy najdogodniejszą dla Rządu formę interpelowania, jeżeli nie żądamy nawet omawiania tego na publicznem posiedzeniu Sejmu. Chodzi, nam o to, by wyjaśnić sprawę bez straty czasu, bez długich obrad i dyskusji. Jeżeli jednak odpowiedzi na interpelacje nie otrzymujemy, wskutek czego możemy przypuszczać, że minie czas, w którym pewną kwestie chcielibyśmy wyjaśnić zasadniczo, to zmusza nas Rząd do tego, żebyśmy wnosili interpelacje na plenum Sejmu i zajęli niepotrzebnie czas temi sprawami, albo też musimy uważać, że Rząd jako całość jest taki słaby, że nie potrafi oddziałać na jednostkę do Rządu należącą, albo wreszcie musimy przypuszczać, że większość Rządu godzi się na ten sposób postępowania, a wtedy, oczywiście, musielibyśmy ze swej strony wyciągnąć konsekwencje i do takiego Rządu stanąć w opozycji. Takie są alternatywy, które z tego wynikają i dlatego, aby te sprawy zostały postawione jasno i wykonywane jasno, żądamy i żądać musimy, a w tem jesteśmy zgodni ze wszystkiemi stronnictwami, że Polska musi żądać, ażeby począwszy od głowy, od najwyższych stanowisk w kraju poszanowanie prawa przebijało się i uwydatniało na każdym kroku. Nie wolno Rządowi nigdy i nigdzie naginać ani na odrobinę istniejących praw, wszystkie osobiste względy i partyjne dla Rządu powinny zniknąć, bo Rząd ma wielkie zadanie wychowania społeczeństwa i urzędników do parlamentarnego, konstytucyjnego i praworządnego pojmowania spraw.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#komentarz">(Głos: Pan poszanowanie dla Rządu zmniejsza)</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#StanisławAdamski">Poszanowanie dla Rządu ujawnia się także w zdrowej krytyce. Do zdrowej krytyki każdy ma prawo i tego prawa nikomu odbierać nie można.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#StanisławAdamski">Chciałbym przy tej sposobności do p. Ministra Sprawiedliwości wystosować zapytanie. Krążą wśród społeczeństwa pogłoski, że pewne procesy w sprawach, które trąciły prawem karnem. rozpoczęte przez prokuratorię. wsiąkły jakoś i zginęły. Prosimy pod tym względem o oświadczenie, czy to się zgadza z prawda, że p. Minister Sprawiedliwości polecił umorzyć niektóre sprawy, które prokuratoria rozpoczęła. P. Minister może dać na to odpowiedź ewentualnie w Komisji. czy tutaj, ale chodzi o to. czy taki fakt był, a jeżeli był zapytujemy p. Ministra na jakiej podstawie ingeruje w sprawach, które drogą normalnego sądownictwa powinny być rozstrzygnięte?</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#StanisławAdamski">Przechodzę do omówienia ekspose p. Ministra Skarbu. W imieniu naszego stronnictwa przyłączam się zupełnie do wyrazów uznania dla olbrzymiej pilności i inicjatywy, której p. Minister w swojej pracy dał dowody tak bardzo wyraźne. Nie będę ronił łez nad t. zw. nierealnością budżetu, bo rozumiem bardzo dobrze, że dzisiejszy budżet polski! nie może być jeszcze realny, poprostu dlatego, że cyfry, które się podaje, są zawsze cyframi względnem, raczej wykazującem i stosunek między poszczególnemi wydatkami, a nie cyframi absolutnemi. Każda zmiana naszej waluty sprawia, że nasz budżet cyfrowo staje się inny. O cyfrach zresztą będziemy mieli sposobność mówienia przy poszczególnych budżetach.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#StanisławAdamski">Wielką wagę przywiązujemy do działalności oszczędnościowej p. Ministra Skarbu. Rozumiemy, że wyniki oszczędności wykazane w budżecie w niektórych pozycjach stosunkowo wykazują kwoty bardzo niskie, że te kwoty wykazane cyfrowo, Polski nie zbawią, ale bądź co bądź uważam, że akcja p. Ministra przedewszystkiem ma na celu nie tyle oddziałanie na cyfry budżetowe, lecz raczej wpływanie na moralny nastrój w całym kraju. P. Ministrów chodziło o to, żeby wszystkie urzędy przekonać, że nareszcie należy się zabrać do oszczędności, żeby przekonać urzędników naszych, którzy nieraz z wielką nieoględnością i niesłychaną lekkomyślnością wydają olbrzymie pieniądze na niepotrzebne rzeczy, że tego robić nie można, żeby zmusić ich do tego, by się zaczęli zastanawiać nad tem, czy ten lub ów wydatek jest rzeczywiście potrzebny. Ta akcja dalej prowadzona musi wydać skutki, ale nie może się tlą stać w ciągu kilku miesięcy. Rozumiem, że jeżeli się p. Ministrowi uda złamać ten nastrój, który rozpowszechnił się w Polsce, nastrój lekkomyślnego marnotrawienia i niedoceniania naszego pieniądza, to p. Minister uczyni, bardzo wiele, zwłaszcza, jeżeli uda mu się zarazem usunąć te wszystkie niepotrzebne wydatki, które mają swoje źródło w biurokratyzmie, niestety coraz głębiej zakorzeniającym się w Polsce. Rozumiemy, że jest z tem połączona ogromna praca. P. Ministra Skarbu ule możemy czynić odpowiedzialnym za niektóre wypadki, w których jego zarządzenia za daleko poszły, w których oszczędności stały się rzeczywiście nieraz zbyt twarde i trudne. Takie wypadki zajść mogą, nic zmieniają one jednak ogólnej oceny całego kierunku. Jednakże musi być różnica pomiędzy zwalczaniem rozrzutności i marnotrawstwa, a ocenianiem tego, co rzeczywiście jest konieczne, czego umilknąć nie można. Nato, żeby obudzić wolę i sumienie we wszystkich dykasteriach naszej administracji. potrzeba silnego nacisku, ale nie można oszczędzać na rozmaitych innych sprawach. Jeżeli np. słyszymy, że dziś inwalidzi nie otrzymują poborów, że się ujmuje i uszczupla tej kategorji z tego. co się jej należy za krew przelaną za Ojczyznę, to uważam, że jest to oszczędność błędna i zupełnie fałszywie zastosowana. Natomiast, jeżeli p. Minister pójdzie w tym kierunku, że będzie się starał zmniejszyć ów balast papieru, który zalewa nasze urzędy, te masy formularzy, które idą wagonami a o które się nikt nie troszczy i których nikt nic czyta, to będzie zasługą bardzo wielką.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#StanisławAdamski">Chcę poruszyć tu sprawę, o której miałem zaszczyt Panom wspominać w roku przeszłym, a która może zainteresuje n. Ministra Kolei. Chodzi o prowadzenie księgowości i zapisywanie ekspedycji bagażu kolejowego. Dawniej w pruskiej administracji kolei poznańskich wystarczało 7 formularzy, dziś zapisuje się coś 40. koszta papieru wynoszą więcej, niż fracht, niż koszta przewozu. To są rzeczy, których nie można nawet usprawiedliwić potrzebą kontroli. Rozumiem, że dzisiaj wobec konieczności większej kontroli może trzeba zużywać większą ilość formularzy, ale to, co obecnie się dzieje jednakowoż zbyt daleko wydaje mi się posunięte. Prócz tego zwracam uwagę p. Ministra Skarbu na to, że będzie miał jeszcze wdzięczne pole zbadania wydatków niepotrzebnych w najrozmaitszych innych kierunkach. I tak np. w okręgowym urzędzie ziemskim w Poznańskiem ściąga się od kolonistów t. zw. rentę; wynosi ona 15 milionów marek, koszta zaś ściągnięcia wynoszą 50 milionów marek, t. zn. 35 milionów marek Skarb dokłada. Wypłaca się obecnie według starej tradycji księżom dziekanom wysoką bardzo pensję, bo 27 marek miesięcznie. Na te 27 marek miesięcznie zwykle Skarb otrzymywał zbiorowe pokwitowanie na jednym formularzu, obecnie władze skarbowe mądrze i dowcipnie żądają pokwitowania w każdym poszczególnym wypadku. Oczywiście pokwitowania te pociągają za sobą znacznie większe koszta, niż cała pensja.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#komentarz">(P. Kolischer: Jest przecież P. K. O.)</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#StanisławAdamski">Jest Pocztowa Kasa Oszczędności, ale pokwitowania swoją drogą muszą być dokonane na formularzach.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#StanisławAdamski">Bardzo się cieszę, że mogę podkreślić z uznaniem oświadczenie p. Ministra Skarbu, że zagranica coraz większe ma zaufanie do Polski jako płatnika punktualnego i lojalnego. To była nasza pięta Achillesowa od początku powstania Państwa polskiego i jeszcze niedawno były wypadki, że firmy zagraniczne, z któremi nasze firmy krajowe zawierały umowy, skoro się dowiedziały, że firmy krajowe mają kontrakt rządowy. cofały się, mówiąc: „Wy nam nie będziecie mogli zapłacić, bo wam Rząd nie zapłaci”. Takie fakty świadczą o tem, że do niedawna jeszcze u nas z olbrzymią lekkomyślnością zaciągano zobowiązania za granicą i ich nie dotrzymywano, psując w ten sposób opinię Polski u całej zagranicy. Sławne zakupy tytoniu, które spowodowały takie olbrzymie straty dla Skarbu Polskiego, a mogły jeszcze większe straty wywołać, stąd właśnie pochodzą. Było wiele innych podobnych zakupów, które przyczyniły się do popsucia nam opinii za granicą i podcięły nasz kredyt zagraniczny, którego nam w naszej pracy tak bardzo potrzeba. Jeżeli p. Minister potrafi doprowadzić do tego. że nie będzie w urzędach naszych możności nadużywania kredytu i psucia opinii Polski za granicą, to wierze, że kapitał zagraniczny do nas przyjdzie i to nie jako tyranizujący pan, lecz jako sługa i pomocnik nasz w odbudowie kraju.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#StanisławAdamski">Jeżeli cieszymy się, że nasz kredyt, opinia o nas za granicą, jako o dobrym płatniku wzrosła i wzmogła się. to wolno nam zapewne poprosić także o to, abyśmy tę samą opinię i wewnątrz kraju mogli uzyskać, a zdaje mi się, że pod tym względem jeszcze grubo szwankujemy. Urzędnicy nasi mają pobierać swoje pensje na 1 każdego miesiąca, przychodzą punktualnie, bo im się nie przelewa, tymczasem w kasie powiatowej czy wojewódzkiej oświadczają im, że jeszcze nie otrzymali z centralnej kasy przekazu, centralna kasa zaś powiada, że wysyła przekazy dopiero pierwszego, t. zn. przychodzą one dopiero drugiego lub trzeciego i biedny urzędnik musi sobie dawać radę. Sądzę, że to są także wierzyciele i to wierzyciele, którzy są bardzo nieprzyjemni dla Państwa, tem więcej, że mają prawo żądać swego. P. Minister zechce poczynić odpowiednie w tej mierze zarządzenie.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#komentarz">(Minister Skarbu Michalski: To się stanie jutro)</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#StanisławAdamski">Winszuję pp. Ministrom Skarbu i Spraw Wojskowych, że się pogodzili w sprawie poborów oficerskich i doszli do pożądanego wyniku, bo rzeczywiście najlepsze siły zaczęły uciekać z wojska, a zostawali często ci, których możnaby się bez szkody pozbyć, gdyż w wojsku zostawali tylko dlatego, że w prywatnej służbie nie uzyskaliby odpowiedniej posady. Podwyżkę poborów uważam za rzecz bardzo pożądaną w interesie zdrowia naszej armii. Ale p. Ministrze Skarbu! kto powiedział a, musi powiedzieć i b. Nie można stwarzać klasy uprzywilejowanych urzędników państwowych i jeżeli się dało jednym wyższe pobory, to niema rady, trzeba to samo uczynić wobec wszystkich innych. Oni mają prawo do tego. Jeżeli Minister jednej kategorii posiadał tyle siły, że wymusił podwyżkę, a inni nic mają dostatecznej siły. to my ich poprzemy i poprosimy p. Ministra, aby uczynił wszystko, co jest potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#StanisławAdamski">Mamy jeszcze jedna kategorię wierzycieli Państwa, którzy do p. Ministra Skarbu zanoszą gorącą prośbę o uwzględnienie. Chodzi o wypłacenie należności naszym rzemieślnikom i dostawcom krajowym, którzy dostarczała towarów wojsku i innym urzędom. Dotyczy to wszystkich ministerstw. Chodzi o zapłacenie rzemieślnikom i dostawcom, którzy nieraz od półtora roku czekają na zapłatę za towary dostarczone Rządowi. Ponieważ budżety ministerstw są okrojone, więc oczywiście w budżecie urzędów przedewszystkiem uwzględnia się płace urzędników, a dostawcy czekają. Często ten człowiek wskutek tego. że nie dostaje tego, co mu się należy, jest w biedzie, bo niektórzy z nich zaciągnęli pożyczkę, żeby dostawę dla Rządu móc wykonać, więc dostawca musi w banku płacić ogromne procenty, u jego warsztat jest unieruchomiony. Pod tym względem trzeba politykę zmienić i przemysłowcom punktualnie płacić tak, jak należy.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#komentarz">(Minister Michalski: Proszę o konkretne fakty)</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#StanisławAdamski">Trudno mówić, proszę Panów, dzisiaj o kwestii dochodów państwowych, o tem, czy podatki dziś nałożone wystarczają, czy nie. Zdaje mi się, że podatków uchwaliliśmy dość obfity bukiet, ale ściąganie podatków nie funkcjonuje jeszcze dostatecznie, wykonywanie ustaw podatkowych jest jeszcze bardzo słabe. Wobec tego nie znamy wcale doniosłości naszych ustaw podatkowych, nie wiemy, ile w rzeczywistości one nam przyniosą. Dlatego zdaje mi się, że pomysły, aby deficyt budżetowy załatwić za pomocą nowych podatków, które trzeba będzie ściągnąć za pomocą naszej niedoskonałej maszynerii podatkowej — są zbędne i powinny być zaniechane. Trzeba zaczekać i przekonać się, czy dotychczasowa nasza maszyneria podatkowa funkcjonuje dostatecznie dobrze, aby podatki bezpośrednie należycie ściągnąć. Na to kładę wielki nacisk. Jestem przeciwnikiem podatków pośrednich, które niesprawiedliwie obciążają spożywców i utrudniają życie. Im lepiej potrafimy ściągać podatki bezpośrednie tem prędzej będziemy mogli się pozbyć podatków pośrednich, podatków najmniej sympatycznych w ustroju podatkowym.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#StanisławAdamski">W celu ułatwienia ściągania podatków bezpośrednich poza udoskonaleniem maszynerii skarbowej, uważamy, że trzeba także doprowadzić do tego, żeby państwowe urzędy mogły ująć wszystkich podatników, którzy podatkom podlegają. A dzisiaj, o ile wtem, sytuacja jest taka, że w Polsce nie można uchwycić wszystkich podatników, że jest wielka ilość podatników, którzy się usuwają z pod władzy podatkowej: raz dlatego, że nie prowadza ksiąg handlowych, a powtóre, że są firmy, które nie ujawniają na zewnątrz kto ich właścicielem i wskutek tego przyczyniają się do różnych nieporozumień, a wreszcie dlatego, że w pewnych częściach Polski nie istnieje prawodawstwo karne, któreby nakładało kary na tych, którzy ksiąg nie prowadzą, którzy fałszują bilanse, nie robią inwentarza, którzy jednem słowem nie bilansują tak jak kupiec powinien bilansować. Póki nie będziemy mieli księgowości handlowej wyraźnej i jasnej, póty podatki płacić będą uczciwi ludzie i osoby prawne, które publicznie składać muszą rachunki, ule ludzie najzamożniejsi, najwięksi paskarze prześlizną się przez oczka ustawy podatkowej nie dość ścisłej i gruntownej. Przecież w Królestwie dotychczas niema kary na fałszywe i oszukańcze bankructwa. I co się dzieje? Bankrutuje lekkomyślnie albo umyślnie kupiec z krzywdą dla innych. Co pozostaje pokrzywdzonemu? Traci cały majątek i powiadają mu, ażeby wytoczył proces cywilny, a więc ponosić musi jeszcze koszta procesu i musi do pieniędzy, które stracił, dodać jeszcze inne pieniądze, bez nadziei odzyskania majątku utraconego, krzywdziciel zaś uchodzi bez kary. Dlatego, p. Ministrze, prosić będziemy o wniesienie w najbliższym czasie ustawy o obowiązkowej księgowości handlowej na terenie całej Polski, o obowiązkowem ujawnianiu w sposób dla publiczności dostępny właścicieli firm, o surowe kary na fałszerzy księgowości, inwentarza, bilansów, a zwłaszcza, na oszukańcze lub fałszywe bankructwa. Jeżeli w ten sposób tych podatników, uchylających się od podatków, ujmiemy ostro, to od razu Skarb Państwa z podatków bezpośrednich o wiele większe będzie miał dochody. Wtedy też nie będą nas ani irytowały, ani nękały nadmiernie nasze długi państwowe. Przecież budżet, który nam przedłożył p. Minister Skarbu wykazuje, że długi nasze, w państwie liczącem 30 milionów ludności, w państwie, które posiada olbrzymie naturalne bogactwa niewyzyskane wynoszą coś około 1miliarda marek złotych przedwojennych. To dług bardzo niewielki, jak na takie państwo, jak nasze, mniejszy, zdaje się od długu, który np. Rzesza Niemiecka miała przed wojną. Jeśli my. licząc się z przyszłością i rozwojem naszym, powiemy sobie, że mamy obciążenie długami bodajże najmniejsze w Europie, to chyba o przyszłość gospodarczą naszej Polski możemy być dość spokojni. Dlatego niedoborów naszych budżetowych i skarbowych dziś, zdaniem mojem, obawiać się nie potrzebujemy. Jednakowoż trzeba, żeby Rząd, udoskonalając coraz więcej swój aparat, tą drogą kroczył nadal, boć przecie każdy z nas widzi, że administracja państwowa się udoskonala i współdziałanie poszczególnych urzędów jest coraz lepsze. Jeśli Rząd pójdzie ta droga coraz dalej, dojdziemy i do tego, że cała gospodarka państwowa oprze się na jednolitym dobrym planie.</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#StanisławAdamski">Pod tym względem jest dużo jeszcze do zrobienia. Ministerstwa idą jeszcze dziś odrębnemi drogami, jedno z drugiem nic zazębia się, jeszcze nie doszły do tego, ażeby bezwzględnie wyzyskać wszystkie możliwości i wszystkie sposoby, aby to, co się w Polsce i dla Polski kupuję, wychodziło na korzyść Polski. Jeśli to prawda co słyszałem, o czem zresztą p. Minister Skarbu został niedawno poinformowany, że intendentura wojskowa zamówiła za pośrednictwem intendentury poznańskiej 400.000 tornistrów i plecaków za granica, to jest to skandal. Z powodu tej oferty Ministerstwo b. Dzielnicy Pruskiej interweniowało i zażądało, aby oddano ofertę krajowemu przemysłowi, bo w krain mamy fabrykantów i rzemieślników, którzy dostarczyć mogą żądanego towaru. Ale co się dzieje? Otóż ta sama instancja oddaje wprawdzie robotę firmie krajowej, ale z poleceniem, aby zamówiła za granicą.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#komentarz">(P. ks. Kaczyński: A inwalidzi błagają o pracę)</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#StanisławAdamski">Są to niesłychane rzeczy. Jeśli taki wypadek mógł zajść, że wykrętnie starano się wypełniać zamówienie za granicę to będę prosił p. Ministra, aby zbadał, kto to zrobił, bo mamy podejrzenie, że jest tu jakaś nieczysta sprawa — inaczej tego sobie wytłumaczyć nie możemy. Jeśli sprawa jest czysta, to człowiek, który to zrobił, jest nieodpowiedni. Nie winię p. Ministra Skarbu, ani p. Ministra Spraw Wojskowych, bo wiem, że takie sprawi niestety można tylko przychwycić po ich dokonaniu, tak, jak się złodzieja chwyta na gorącym uczynku. Jest to rzecz, którą śledztwo wyjaśni, a zarządzenia, zastosowane umiejętnie, doprowadzą do tego. że takie nadużycia się u nas usunie.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#StanisławAdamski">Przechodzę teraz do innej kwestii co do której zdaje się, innego jestem zdania, niż p. Minister Skarbu, mianowicie do kwestii inflacji u nas w kraju, czyli nadmiernego drukowania banknotów. Drożyzna u nas niesłychana, nie tylko towarów, ale przedewszystkiem pieniądza, a drożyznę pieniądza spowodował brak gotówki. Jesteśmy ciągle jeszcze pod suggestią wielkich cyfr i zdaje nam się, gdy czytamy o miliardach, że to wielkie cyfry; w rzeczywistości jednak trzeba trzy ostatnie cyfry potrącić i tam, gdzie mowa o miliardach marek, myśleć o milionach marek złotych przed wojną — toby nas doprowadziło do realnego pojmowania rzeczy. Dziś dolar ma wartość na rynku 4,000 mk., to znaczy tysiąc razy więcej, niż przed wojną. Ponieważ przed wojną, o ile wiem, na terenach, które się składają na obecną Polskę, kursowało mniej więcej trzy miliardy marek złotych — przeliczywszy ruble i korony na marki złote. — przeto łatwo wyliczyć, ile potrzeba właściwie gotówki na to, żebyśmy mogli normalnie pracować. Licząc się z tem, że tylko jedna trzecia gotówki przedwojennego obiegu byłaby obecnie potrzebna, musielibyśmy mieć w obiegu około 1000 miliardów marek polskich. Trzy miliardy przedwojennych marek, to równa się trzcin tysiącom miliardów marek obecnych. Znaczy to, że gdybyśmy chcieli przywrócić obrót not z przed wojny, musielibyśmy mieć w Polsce w obiegu trzy tysiące miliardów marek polskich, tymczasem uważamy, że trzecia część starczyłaby nam, a może i nic tyle. To co mamy obecnie, dwieście pięćdziesiąt kilka miliardów, to dwunasta część monety obiegowej przedwojennej, a to nie wystarcza. Chcąc stosunki obecne zmienić, musielibyśmy się postarać albo żeby nasza waluta poszła raptownie w górę i stanęła wysoko lub musimy drukować noty. Innego wyjścia niema. Chociaż wiem, że żądanie drukowania nowych banknotów jest mato popularne, innej drogi wyjścia nie widzę. Wiem, że nadmierne drukowanie banknotów przyczyniało się do obniżenia waluty. Ale dziś stosunki są inne, bo. banknotów, które musimy drukować, możemy użyć nie na pokrycie niedoboru administracyjnego, lecz w sposób produkcyjny, dobry, przez lokowanie ich w towarach, a to inflacji nie powiększy.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#StanisławAdamski">Zbyt mała ilość banknotów przynosi dla społeczeństwa wielkie szkody. Przedewszystkiem przemysł staje. Przemysł nasz ma zamówienia, ma możność kupienia surowców, ale nic może surowców zakupić i produkować dla braku kredytu. Przemysł budowlany i inne nie mogą ruszyć z miejsca dla braku kredytu. Skutek tego jest taki, że ponieważ przemysł nie funkcjonuje, więc musi zwalniać robotnika z pracy. powiększając tem samem bezrobocie. U nas w Polsce stosunki pod tym względem są zresztą dodatnie. W Anglii jest 3 miliony bezrobotnych. Stany Zjednoczone Ameryki północnej liczą bezrobotnych do 7 milionów, w Czechosłowacji liczba bezrobotnych dochodzi do 3 milionów, a u nas w Polsce jest ich 250,000. Polska obecnie daleko więcej zatrudnia ludzi, niż przed wojną. Proszę wziąć pod uwagę, ilu Polaków wróciło do Polski z Westfalii, z Niemiec, z Austrii, z bolszewji. z Ameryki. Wracają oni wszyscy tutaj i przecież liczba ich jest daleko większa niż 250.000. A przypomnę, że te ziemie, z których się Polska składa, wysyłały przed wojną pół miliona ludzi za granicę. Jeżeli to wszystko się uwzględni, to trzeba przyznać, że Polska o wiele więcej zatrudnia ludzi, niż zatrudniała przed wojną. Pod tym względem postęp jest znaczny. Gdyby przemysł był obecnie zaopatrzony w kredyty, gdyby mógł pracować pełną parą, zatrudniłby wszystkich ludzi i bezrobotnych u nas by nic było. Tymczasem Rząd. Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej głowią silę nad tem, żeby wymyślić nowy sposób opieki nad bezrobotnymi, t. j. dawania im upokarzających i demoralizujących wsparć, gdy tymczasem jedynem wyjściem jest uruchomić przemysł i dać mu w ten sposób możność wchłonięcia rzesz bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#StanisławAdamski">Z drugiej strony zwracani uwagę na to, że brak znaków obiegowych wywołuje na rynkach polskich straszny objaw lichwy pieniężnej, olbrzymi i bardzo groźny, lichwy pieniężnej, jakiej nie znaliśmy od dawnych czasów. Podrożał kredyt ogromnie, stopa procentował od depozytów wzrasta z konieczności, bo się banki wzajemnie licytują i wskutek tego procent, pobierany od pożyczek, rośnie w tej samej mierze. Przecież tak wielkie są trudności otrzymania kredytu, że znam fakt, iż poważna firma warszawska, nie mogąc otrzymać kredytu w banku, udała się o pożyczkę do osoby prywatnej; ta prywatna osoba zgodziła się na pożyczkę z poręczeniem hipotecznem na 4% miesięcznie, t zn. 48% rocznie.</u>
          <u xml:id="u-21.29" who="#StanisławAdamski">Z Małopolski zaś dochodzą mnie wiadomości, że tam się bierze 5% tygodniowo, t. zn. 260% rocznie. Posłów z Małopolski jest rzeczą sprawdzić, czy to się zgadza z prawdą czy nie, ja tylko mówię co słyszałem. Lichwa na tem polu jest ogromna i drożyzna pieniądza na tle braku znaków obiegowych wzrasta.</u>
          <u xml:id="u-21.30" who="#StanisławAdamski">Ileż musi brać za towar fabrykant, który płaci 50% od kapitału, kupiec, który znowu takim procentem obciąża towar? A wskutek tego podrożenia towarów spożywcy, przedewszystkiem robotnicy, wogóle ludność pracująca jest bita. Szerokie warstwy ludowe cierpią wskutek tego zgoła niepotrzebnie, bo tym wszystkim niedostatkom można zaradzić bez nadmiernego trudu.</u>
          <u xml:id="u-21.31" who="#StanisławAdamski">Oczywiście stan taki utrudnia ogromnie rozwój naszego przemysłu, a przedewszystkiem sprawia, że minąć może dla nas odpowiednia chwila zdobycia najłatwiejszego dobrej pozycji dla naszego przemysłu na rynkach wszechświatowych.</u>
          <u xml:id="u-21.32" who="#StanisławAdamski">Przypomnę Panom chociażby taki fakt: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej kiedyś znajdowały się w podobnem położeniu, jak my, gdy za kapelusz słomkowy płacił żołnierz po wojnie t. zw. „cywilnej” 700 dolarów, za funt mąki 70 do 100 dolarów. Kraj, który był w takiem położeniu, jak my dziś, dla którego pancerzem ochronnym stał się niski kurs waluty, gdyż zagranica nie mogła przysyłać swoich towarów i poprzestawano tylko na własnych wyrobach, stworzył w tym właśnie czasie swój własny przemysł i położył podwaliny pod olbrzymi przemysł Stanów Zjednoczonych.</u>
          <u xml:id="u-21.33" who="#StanisławAdamski">Dziś Polska przechodzi podobne chwile: dziś u nas w porównaniu z walutą zagraniczną są ceny najniższe, a jeśli te ceny rosną, to nie dlatego, że to zależy od spadku lub podniesienia się marki, tylko zależnie od cen zagranicznych, ponieważ ceny wewnętrzne stale dostosowują się do cen zagranicznych. Dlatego chociaż marka idzie w górę, ceny jednak rosną.</u>
          <u xml:id="u-21.34" who="#StanisławAdamski">Otóż jeśli my z tego czasu, kiedy nasza waluta stoi nisko, a zagraniczna stoi Wyżej kiedy ceny nasze są niższe, nie skorzystamy, żeby fabryki nasze mogły pracować pełną parą, to chwila ta dla nas minie bezpowrotnie i przemysł nasz nie zdoła uchwycić jedynej chwili łatwego a zdrowego ustalenia podstaw swego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-21.35" who="#StanisławAdamski">Obecna drożyzna pieniędzy jest nienaturalna i wywołana tylko brakiem znaków obiegowych. I dlatego uważam, że koniecznie potrzeba skończyć z dotychczasową tradycją i daleko większą ilość znaków obiegowych wprowadzić do kraju. Wiem, że to p. Ministrowi z jego obecnym systemem nie będzie się zgadzało, ale wiem, że p. Minister zrozumie, ile przez zmniejszenie drożyzny kredytu osiągnie, że wzgląd na przyszłość i na przemysł polski, skłoni go raczej do zaproponowania Sejmowi znacznego podwyższenia emisji znaków obiegowych, chociażby z tego powodu w opinii światowej na chwilę marka nasza miała ucierpieć. Strata, którą ponosimy dla braku znaków obiegowych, jest daleko większa, od tej, którą moglibyśmy ponieść wskutek przejściowego obniżenia się kursu marki.</u>
          <u xml:id="u-21.36" who="#StanisławAdamski">Z tem wszystkiem łączy się jeszcze jedna kwestia, to jest kwestia polityki kredytowej P. K. K. P., naszej centralnej instytucji, naszego centralnego banku. I tutaj zauważyć się daje brak przystosowania się do potrzeb obecnego rynku. P. K. K. P. za mało jest elastyczna, nie umie się przystosować do nadzwyczajnych potrzeb, zawsze się liczy z tem, co było przed wojną. Tymczasem dziś trzeba innych metod pracy. P. K. K. P. spycha cały ciężar odpowiedzialności za udzielone przez nią kredyty na banki, ułatwia sobie pracę, mówiąc, że nie będzie dyskontować weksli bez podpisu banku, żyrowaniem wekslami bezwzględnie obciąża konto banków, zmniejszając tein samem przyznany bankom kredyt. Prawda, że odpowiedzialność za kredyty przez to spada na banki, że to ułatwia pracę P. K. K. P., ale P.K.K.P. nie jest na to. żeby żywot prowadzić wygodny, lecz na to. ażeby sprawę posunąć naprzód. Dziś trzeba odciążyć banki, ułatwić kredyt towarowy i doprowadzić do gruntownej zmiany obecnych praktyk. Oprócz tego P. K. K. P. koniecznie powinna dyskontować weksle kupieckie z dwoma podpisami bez podpisu banku i zadecydować, że weksel kupiecki lub przemysłowy z poręczeniem banku nie obciąża kredytu banku. Koniecznie pod tym względem trzeba zmienić praktykę P. K. K. P., bo jeśli się to nie stanie, przemysł nasz i kupiectwo nie wyjdą z błędnego koła, w jakim się znajdują. Wiemy dobrze, że jeżeli pójdziemy w tym kierunku, jeśli kredyt będzie łatwiejszy 4 obfitszy, musi się handel i przemysł ruszyć a wskutek tego i waluta się poprawi i eksport wzrośnie, a drożyzna się zmniejszy. Eksport, handel i przemysł, to podstawa poprawy waluty. Wszystko inne, to plasterki i paliatywy. Lokowanie znaków pieniężnych w towarach nie powiększa inflacji, bo banknoty w ten sposób lokowane, są poprostu zamienione na towary, powiększają majątek kraju, a nie są wydawane bezprodukcyjnie na pokrywanie niedoboru państwowego. Polska nie może i nie powinna tatuować rozwoju swojego handlu i kupiectwa, musi iść naprzód, musi handel i kupiectwo poprzeć wszelkiemi siłami.</u>
          <u xml:id="u-21.37" who="#StanisławAdamski">Dlatego raz jeszcze wracam do prośby, ażeby powiększyć ilość gotówki będącej w obiegu i zmienić politykę kredytową P. K. K. P., aby tem samem najskuteczniej zapobiec lichwie, szerzącej się dziś straszliwie.</u>
          <u xml:id="u-21.38" who="#komentarz">(Głos: Dojdziemy do stosunków rosyjskich)</u>
          <u xml:id="u-21.39" who="#StanisławAdamski">Nie, nie dojdziemy do stosunków rosyjskich, tylko do normalnej gospodarki handlowej i przemysłowej. Jeżeli Pan zdoła wykazać, że mamy za wiele znaków obiegowych, to się z Panem zgodzę, ale Pan tego nie zdoła wyliczyć.</u>
          <u xml:id="u-21.40" who="#StanisławAdamski">Jeszcze jedna prośba do p. Ministra Skarbu. W budżecie naszego Państwa znajduje się szereg przedsiębiorstw, które bądź są własnością Państwa, bądź pracują na rachunek Państwa; przedsiębiorstwa te nie wykazują obliczeń w ten sposób, ażeby można stwierdzić ich rentowność. Dlatego proponuję, aby w przyszłej ustawie budżetowej znalazł się przepis obowiązujący wszystkie przedsiębiorstwa, pracujące na rachunek Państwa czy na ryzyko Państwa, ażeby bilans ich tak jak u prywatnych przedsiębiorstw wykazywał majątek powierzony, rentowność i t. d. Wtedy dopiero będziemy wiedzieli, czy przedsiębiorstwa te przynoszą zyski. czy straty.</u>
          <u xml:id="u-21.41" who="#StanisławAdamski">Zdaje się, że różne środki, zmierzające do uzdrowienia finansów naszych mogą być podjęte bez szkody, bez obawy i bez ryzyka Państwa, ale wszystkie te środki natury finansowej zawiodą, jeżeli nie będzie u nas administracji dobrej, zacnej i porządnej, jeżeli będziemy się kierowali w administracji względami osobistemi lub innemi, a wzgląd na rzecz samą nie będzie pierwszym i jedynym wskaźnikiem. Ale jeżeli zdarza się, że do urzędu bardzo poważnego, do którego potrzeba ludzi znających język niemiecki, wysyła się urzędnika, który ważne akta czyta ze słownikiem w ręku, i to urzędnika na bardzo wybitnem stanowisku, to uważani, że to są poprostu kpiny z całej sprawy. Jeżeli doprowadza się do tego, że bardzo dobrzy pracownicy muszą rezygnować ze swoich miejsc i kilkudziesięciu urzędników dobrych usuwa się, a na ich miejsce przychodzą ludzie, którzy urzędu wypełnić nic będą w stanic, to dzieje się to ze szkodą dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-21.42" who="#StanisławAdamski">To się dzieje w Okręgowym Urzędzie Ziemskim w Poznaniu, gdzie niedawno przysłany urzędnik, zajmujący wysokie stanowisko, czyta akta hipoteczne i sądowe ze słownikiem w ręku, gdyż nic zna dostatecznie języka niemieckiego. Czterdziestu dobrych urzędników odchodzi, bo ich poprostu wygryziono. I nie wiemy, jak to wykonywanie czynności okręgowego urzędu ziemskiego będzie wyglądało, jeżeli ci dobrzy urzędnicy, znający rzecz, pójdą, a na ich miejsce przyjdą inni, którzy mają poparcie, ale nic mają znajomości rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-21.43" who="#StanisławAdamski">Ta sprawa należy do najważniejszych obok postawienia naszych spraw finansowych na zdrowych podstawach. To wszystko uda się wtedy, jeżeli rzeczywiście cały Sejm. Rząd i Państwo dążyć będą zgodnie do tego, żeby zupełnie zdrowe, bezwzględnie niepartyjne zasady wcielone zostały w życic, jeżeli wszyscy urzędnicy przejmą się temi zasadami do gruntu we wszystkich swoich dążeniach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Dubanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#EdwardDubanowicz">Wysoki Sejmie! Potwierdzenie woli ludności wileńskiej, wyrażonej dnia 20 lutego uchwałą Wysokiej Izby z dnia 20 marca zamyka w historii wielki okres ustalenia granic Rzplitej Polskiej. Należy bodaj w najkrótszym zarysie podnieść główne momenty tego okresu.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#EdwardDubanowicz">Czynne współdziałanie z mocarstwami sprzymierzonemu przy odporności, jaką okazał kraj wobec pokusy okupantów w wielkiej światowej wojnie otworzyło przedstawicielom naszego narodu dostęp na konferencję pokojowa w Paryżu, na której uzyskaliśmy granicę zachodnia. Uzupełniły ją następnie orzeczenia Rady ambasadorów z lipca 1920 r., oraz października 1921 r., kiedy to bohaterstwo ludu górnośląskiego pod wodzą Wojciecha Korfantego uchyliło ostatecznie niebezpieczeństwo, wiszące nad tą prastara dzielnicą polską.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#EdwardDubanowicz">Małopolska wschodnia, napadnięta zdradziecko przez bandy zorganizowane na tym terenie, przez upadającą Austrię, broniła się wytrwale, wspomagana czynnie przez inne dzielnice, zwłaszcza przez inne dzielnice, zwłaszcza przez Wielkopolskę. dopóki w niej ostatecznie nie przywróciły pokoju znakomite dywizje nasze, przybyłe z ziemi francuskiej do Polski. Losy tej dzielnicy rozstrzygnęły się wszakże ostatecznie nie wówczas, ale dopiero przy ustaleniu całej granicy wschodniej, niepokojonej przez pierwsze 2 lata naszej niepodległości najazdem wojsk bolszewicko-rosyjskich aż pod samą Warszawę zapędziły się te wojska w lipcu 1920 r., wskutek popełnionych błędów. Cudowny i wspaniały wysiłek społeczeństwa, które w groźnej chwili oddało na usługi wojska wszystko, co mu było najdroższe, pobudził na nowo waleczność naszych wojsk pod dowództwem doświadczonych dowódców, które odparły ostatecznie nawałę bolszewicką i pozwoliły przy pełnem umiarkowania usposobieniu Sejmu i Rządu zawrzeć w jesieni tegoż roku traktat ryski, ustalający naszą granicę wschodnią.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#EdwardDubanowicz">Wahały się jeszcze czas dłuższy losy ziemi Wileńskiej, i tu wszakże wszelkie sztucznie piętrzone trudności musiały się rozbić o nieugięta, pełną hartu i zmysłu państwowego postawę miejscowego społeczeństwa. Okazało się i na tym przykładzie, że głos opinii publicznej, wola zorganizowanej ludności są czynnikami, które w zasadniczo wolnym ustroju państwowym muszą na dłuższą metę odnieść triumf nad wszelkiemi chimerami, intrygami i sztuczkami polityki i dyplomacji. Szkoda, że na ten rezultat musieliśmy czekać tak długo, szkoda, że wskutek przyczyn, w które tu już szczegółowo wnikać nie chcę, nic oszczędziliśmy sobie i innym smutnego widowiska głębokiej rozterki tam gdzie było jedynie miejsce na jednolity front polityczny całego polskiego społeczeństwa. Szkoda, że nic oszczędziliśmy przytem sobie walki, która w wysokim stopniu podcięła autorytet władzy państwowej, napełniła goryczą zarówno ludność ziemi wileńskiej, jak i całej Polski, walki, której ostateczny rezultat nawet w oczach należycie poinformowanych czynników zagranicznych nic mógł być uważany za wątpliwy, jeżeli nie miał polegać na protestem pogwałceniu i przekreśleniu żywiołowej woli samej Wileńszczyzny. Z pełnem, zdwojonem zadowoleniem witamy obecnie koniec tej walki, koniec połączonego z nią stanu napięcia i niepewności. Uchwały Sejmu z dnia 6 kwietnia usunęły w tym względzie resztę naszych obaw. Wilno i Ziemia Wileńska należą już ostatecznie do Polski, są z nią najzupełniej i najściślej organicznie zespolone.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#EdwardDubanowicz">Doszliśmy tedy w pracy nad budową przywróconego Państwa Polskiego do przezwyciężenia wszystkich niebezpieczeństw i niedogodności, które są wynikiem braku uregulowanych granic. Mamy już ustalone terytorium państwa. mamy konkretnie oznaczony zakres rozciągłości prawa obywatelstwa polskiego, mamy zupełną podstawę fizyczną Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#EdwardDubanowicz">Równocześnie od samego początku istnienia swego Sejm pracował wytrwale nad stworzeniem oprócz tej podstawy fizycznej, także i podstawy prawnej. Mamy także i ją już dziś gotową w postaci Konstytucji uchwalonej dnia 17 marca 1921 r. Budowa fundamentów Rzeczypospolite Polskiej jest zatem ukończona. Wybory najbliższe, odbyte na zasadzie ordynacji. opracowanej już w trzeciem czytaniu przez Komisję Konstytucyjną, a czekającej tylko uchwały Sejmu, wybory, odbyte na wszystkich ziemiach polskich, są jedynym pozostałym jeszcze warunkiem wprowadzenia w życie postanowień ustrojowych, przewidzianych przez Konstytucję, a niezbędnych do praworządnego, prawidłowego działania Rzeczypospolitej do zamknięcia trwającego dotąd okresu przejściowego.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#EdwardDubanowicz">Skoro jednak znajdujemy się już w tem stadium, skoro podstawy i fizyczne i prawne budowy państwa są już ugruntowane, skoro droga dalszego postępowania w tym kierunku przedstawia się nam prosto i jasno, tem pilniejszą wydaje się w tej chwili troska o dalsze szczególnie materialne, ale także i moralne i duchowe warunki bytu państwa. Żadne najpotężniejsze państwo nie może sobie pozwolić na ich lekceważenie, cóż dopiero państwo, powstałe w tych warunkach, co nasze.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#EdwardDubanowicz">Szanowni Panowie! Zarzucano Sejmowi czteroletniemu, twórcy ustawy konstytucyjnej z 3-go maja, że uchwalił om wprawdzie mądrą nad wiek Konstytucje, ale zaniedbał dwóch rzeczy, bez których nic może istnieć, nic może się ostać żadne państwo: armii i finansów. Godzi się zastanowić poważnie nad stanem tych dwóch kardynalnych warunków bytu Rzeczypospolitej, zwłaszcza nad stanem drugiego z nich, któremu niestety, nic poświecono dotąd w Sejmie naszym dość rzeczywistej troski i uwagi.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#EdwardDubanowicz">Co do pierwszej z tych kwestii, nic zasługuje nasz Sejm, zdaje się, na poważniejsze zarzuty. Jedną z pierwszych wszak uchwał, którą na wniosek posłów lwowskich: Adama i Skarbka, miałem zaszczyt imieniem Komisji Wojskowej przedstawić tej Wysokiej Izbie, była to ustawa o poborze fi regularnych roczników i o oparciu na nim normalniej służby wojskowej. Szereg ustaw wojskowych został od tego czasu uchwalony przez Sejm. Olbrzymią, nie dającą się wprost ogarnąć sumę świadczeń i środków oddaliśmy do dyspozycji tworzącemu się wojsku narodowemu. Nie możemy stwierdzić ani jednego wypadku odrzucenia przez Sejm przedłożenia, któreby miało na celu wzmocnienie i zaspokojenie rzeczywistej potrzeby wojska. Wszelkie twierdzenia przeciwne pod tym względem są bajką wierutną, wyssana z palca.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#EdwardDubanowicz">Sejm powodował się przytem nie chęcią jakichkolwiek kroków zaczepnych w stosunku do sąsiadów, a tylko zrozumieniem, że trwały pokój, poza celowa i rozsądną polityką zagraniczną. opiera się na własnych siłach, że według słów, których użył Frevcinet prezydent rządu francuskiego 1890 r. a które świeżo, w znakomitej swojej publikacji powtórzył za nim obecny prezydent rządu francuskiego, Poincare: „bezpieczeństwo wielkiego narodu nie może spoczywać na dobrej woli ludu, ono musi tkwić w nim samym, w jego własnych środkach, w przezorności, zarówno w kwestiach uzbrojenia, jak i w wyborze sprzymierzeńców”. Jeżeli w obecnej chwili są w tym kierunku jakiekolwiek braki, a nawet poważne niedomagania, wynikające z braku koniecznej znajomości rzeczy: sumienności i obiektywności, jeżeli wojsko nasze zawsze jeszcze nie stoi na tym poziomie, na którym pragnąłby je widzieć każdy dobry obywatel kraju, takiego wymaga nasze położenie zewnętrzne, pewien jestem, że przyszłość nie może o to winić naszego Sejmu, nie może winić jego umiarkowanej, rozumiejącej doniosłość tej sprawy, większości.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#EdwardDubanowicz">Przejdźmy jednak z kolei do drugiego zagadnienia. Miecz miał zawsze dla naszego narodu, znaczenie środka dla odparcia bezpośredniego najazdu wroga, znaczenie środka wyłącznie negatywnego, obronnego. Cywilizacyjne współzawodnictwo państw i narodów nie opiera się z reguły na przewadze miecza. Wojna nie przestała być wprawdzie i nie mamy gwarancji, żeby kiedykolwiek przestała być paroksyzemem, wstrząsającym od czasu do czasu do głębi podstawami istnienia państw i narodów, normalne jednak codzienne współzawodnictwo państw i narodów toczy się na innej płaszczyźnie. Sama wojna jest wszakże rezultatem sił nagromadzonych w czasie pokoju. Wielkość tych sił, a cóż dopiero utrzymanie bytu państwa we współzawodnictwie pokojowem, aależy nie od miecza, ale od poziomu cywilizacyjnego społeczeństwa, od ich wewnętrznej siły, od organizacji, od ich zdolności gospodarczych i finansowych. Z chwilą tedy ustalenia podstaw Rzeczypospolitej walka o jej dalszy byt i wielkość jest przedewszystkiem walką o zapewnienie Państwu wewnętrznej siły i równowagi, walką o Skarb i finanse Państwa.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#EdwardDubanowicz">Cel o który idzie, zgadzam się tu najzupełniej z p. Ministrem Skarbu, nie może być osiągnięty odrazu. Celu tego jednak nie podobna pozostawić w niejasności. Nie może tu w szczególności, skoro już przechodzę do budżetu wystarczyć, jak się to mówił, proste powiązanie końca z końcem przy jakimkolwiek stanie waluty, a co ważniejsze, przy jakichkolwiek sposobach zaspakajania potrzeb skarbu.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#EdwardDubanowicz">Ekspose p. Ministra Skarbu, preliminarz na rok 1922 i pozostałe przedstawione nam przez Ministerstwo Skarbu w związku z niem bardzo starannie opracowane przedłożenia, oznaczają niemały postęp w dziedzinie skarbowości naszej, zwłaszcza pod względem formalnym. Po ugruntowaniu pokoju, po zwalczeniu przy niemałej energii Ministra Skarbu tego ciężkiego kryzysu, tego poniżającego nas w obliczu całego świata, przesilenia waluty, naszej, jakiego świadkami byliśmy w miesiącach, letnich i jesiennych ubiegłego roku, mamy oto przed sobą pierwszy preliminarz pokojowy i konstytucyjny, oparty na stabilizowanej w przybliżeniu przynajmniej, ustalonej walucie. Ofiarność, z jąka społeczeństwo nasze przyjęło ustaw o daninie, korzystny wpływ, jaki zwłaszcza na zagranice wywarło uchwalenie przez Sejm ustawy o środkach naprawy skarbu, wsparły w sposób zbawienny jego wysiłki i zrobiły swoje. Działanie ustaw podatkowych, dawniej już uchwalonych, zwiększa się administracja skarbowa pracuje coraz lepiej i skuteczniej; podstawy normalne dochodów państwowych się rozszerzają, nadmierna praca maszyn drukujących banknoty się zwalnia, deficyt się zmniejsza, zaufanie i kredyt zagraniczny rośnie.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#EdwardDubanowicz">A jednak mimo tak znacznej poprawy nie możemy, Szanowni Panowie, oddawać się przesadnie różowym złudzeniom i oczekiwaniom. Wskazana już poprzednio na to, że i przy obecnym stanie budżetowania do równowagi rzeczywiste i budżetowi nasze mu jednak zawszę daleko, że w szczególności wydatki obliczone są w sposób zbyt optymistyczny. Przyznaję to, a nawet jestem zmuszony dodać że wydatki te musza się zwiększyć. jeżeli oprócz poborów cywilnych i wojskowych także i pobory duchowieństwa przyjdzie ze stanu wojennego przerachować na obecny, powojenny stan waluty.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#EdwardDubanowicz">Jest to zaś koniecznością, która już uznane nawet w socjalistycznej Austrii i Niemczech, od której i u nas nie odstąpią stronnictwa, stojące na gruncie katolickim i rozumiejące słuszność moralną doniosłość tego postulatu. W jakiej wówczas proporcji przedstawiają się cyfry preliminowanych przez p. Ministra Skarbu dochodów Państwa? Jak będzie wyglądała wówczas kulawa już dzisiaj nasza równowaga budżetowa?</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#EdwardDubanowicz">Z tem większem zadowoleniem przyjmujemy tedy do wiadomości te zapowiedzi p. Ministra Skarbu, które mają na celu dalsze zabiegi o poprawę stosunków skarbowych, a więc o zwiększenie dochodów Państwa, przedewszystkiem bezpośrednich, przez popieranie produkcji krajowej, więc troskę o zdobywanie dalszych kredytów zagranicznych dla celów inwestycyjnych, więc uproszczenie ustawodawstwa podatkowego, do którego szczególnie ludność wiejska przywiązuje ogromna wagę.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#EdwardDubanowicz">Z pewnym też zadowoleniem i uznaniem witamy zapowiedź energiczniejszej niż dotąd akcji w kierunku redukcji liczby funkcjonariuszów państwowych, w związku z rewizją ich statutów i kwalifikacji, oraz uregulowaniem ich poborów. Pragnęlibyśmy bardzo, ażeby najważniejsze, widoczne postępy na tej drodze doszły do skutku jeszcze pod koniec trwania obecnego Sejmu Konstytucyjnego.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#komentarz">(Minister Skarbu: Tak jest projektowane)</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#EdwardDubanowicz">Pragnęlibyśmy oglądać jeszcze położenie podwalin pod bank emisyjny, oraz przyczynie się do ostatecznego uregulowania waluty, do wprowadzenia w miejsce narzuconej nam przez zewnętrzne okoliczności marki, własnej jednostki monetarnej. Pragnęlibyśmy, ale sądzimy, że pełne zrealizowanie tych pragnień będziemy musieli pozostawić przyszłemu, normalnemu ciału ustawodawczemu. Na drodze sanacji Skarbu Polskiego, finansów Państwa, znajdziemy się w tej chwili u samego początku pracy. Odczuwa to widocznie także p. Minister Skarbu, skoro w jednym z końcowych ustępów swego ekspose uznał za potrzebne nadmienić, iż podłożem równowagi budżetowej jest równowaga gospodarcza w kraju, że organizm gospodarczy społeczeństwa musi być zdrowy, inaczej równowaga skarbowa zawiśnie w powietrzu. Śmiem twierdzić, że w zdaniu tem leży treść bardzo ważka. cięższa może aniżeli we wszystkich pozostałych wywodach ekspose. Oto cel, który leży przed nami od którego osiągnięcia zależy nasz byt, jako Państwa, oto dążenie godne, ażeby podporządkować mu wszystkie dane względy wewnętrzno-polityczne. Oto, Szanowni Panowie pole do godziwego współdziałania i współzawodnictwa stronnictw, do wykazania ich rzeczywistego państwowego charakteru. Wszystkie dzisiejsze stronnictwa nasze sejmowe mienią się być stronnictwami państwowemi, nie wszystkie jednak zdają się rozumieć, że aby zasłużyć prawdziwie na tę nazwę, powinny one nie tylko powściągać się od bezpośrednich działań na szkodę Państwa, oraz Skarbu Państwa. ale co więcej, winne pozytywnie w miarę rzeczywistej możności, przyczynić się do doprowadzenia naszego Państwa, naszego budżetu, do tak pojętej istotnej równowagi. I dlatego to, stawiając ten cel tak wysoko, widząc, jak trudna jeszcze do urzeczywistnienia jest droga, obawiam się, że w tym Sejmie nie starczy nam już na nią ani czasu, ani sił, ani dość spokoju, Działo tak wielkie musi wymagać dłuższego czasu. Dokonać go może naprawdę przyszły Sejm, dokona go, jeżeli będzie posiadał zdolna do pracy, trwała większość. Tak, jak obecny nasz Sejm był powołany przedewszystkiem do dzieła ukonstytuowania Państwa, tak naturalnem i głównem zadaniem tamtego, pierwszego normalnego Sejmu Rzeczypospolitej. Oprócz dokładnego przeprowadzenia w ustroju Rzpltej. wypowiadanej w Konstytucji zasady panowania prawa, będzie musiało być zabezpieczenie materialnego jej bytu przez uzdrowienie finansów państwowych. Im szybciej ten Sejm stanie do pracy tem lepiej dla Rzeczypospolitej i dla jej Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#EdwardDubanowicz">Na razie agendy administracji państwowej sprawować będzie prawdopodobnie dalej obecny pozaparlamentarny gabinet. Nie wspominałem o nim dotąd, pragnąłbym o nim wogóle mówić jak najmniej w obecnej sytuacji, tem mniej, że ani za powołanie jego ani za sprawozdanie agend stronnictwo, które mam zaszczyt tu reprezentować, żadnej nie ponosi odpowiedzialności. Z drugiej zaś strony zdaje się, że dyskusja w tej materii w danej chwili nie doprowadzi do żadnego określonego celu. Dwukrotnie znajdował się ten Rząd w czasach ostatnich w stanie dymisji i zawsze znalazła się znaczna, w ostatnim wypadku, znaczniejsza nawet aniżeli na samym początku. Większość stronnictw centrowo-lewicowych które uznały, że bez tego Rządu niema realnego wyjścia z istniejącej sytuacji. Ubolewaliśmy nad tem wówczas i ubolewamy obecnie z naszej strony nad usposobieniem, nad ustosunkowaniem sił Wysokiego Sejmu, które doprowadziły do tak smutnego rezultatu. Zdajemy sobie jednak trzeźwo i dokładnie sprawę, że nie posiadamy dostatecznych sił aby temu zaradzić. Pragnęlibyśmy wskutek tego zaniechać szczegółowych rekryminacji i zarzutów, które cisną się nam pod adresem tego Rządu. Oczekiwaliśmy, że Rząd obecny, jako pozaparlamentarny, nie będzie przynajmniej rządem jednostronnym, rządem partyjnym, tymczasem niestety, działalność całego szeregu Ministerstw jest bardzo daleko od tego ideału. Mógłbym przytoczyć szereg bardzo jaskrawych faktów dla zilustrowania tego twierdzenia jeżeli nie czynię tego w tej chwili, dzieje się to z tej racji, którą przedstawiłem uprzednio, a mianowicie nie wydaje mi się, ażeby prowadziło to dzisiaj do osiągnięcia jakiegokolwiek celu.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#EdwardDubanowicz">Ratunku od tych stosunków nie doczeka się kraj przed odbyciem się wyborów. Głos sumienia i opinii publicznej jest do tego czasu jedynym środkiem poprawy, gdyż Sejm obecny, przy istniejącem ustosunkowaniu sił środkiem tym być przestał. Dlatego i z tego względu jesteśmy za możliwie rychłem zamknięciem obrad sejmowych i za przystosowaniem się do uchwały Sejmu, która odbycie wyborów naznacza na termin do 1 października b. r.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Z powodu spóźnionej pory proponuję odroczyć dyskusję do następnego posiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Wpłynęły następujące projekty rządowe:</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#WojciechTrąmpczyński">1. Projekt ustawy w przedmiocie zmian w ustawie z dn. 17 lutego 1922 r. o państwowej służbie cywilnej.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#WojciechTrąmpczyński">2. Projekt ustawy w przedmiocie zmiany niektórych postanowień ustawy z dn. 17 lutego 1922 r. o organizacji władz dyscyplinarnych i postępowaniu dyscyplinarnem przeciwko funkcjonariuszom państwowym.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#WojciechTrąmpczyński">3. Projekt ustawy w przedmiocie zmiany ustawy z dnia 1 sierpnia 1919 r. o odpowiedzialności osób wojskowych za przestępstwa z chęci zysku. Dz. Pr. P. P. nr. 64 poz. 386).</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję uważać, że dziś odbyło się pierwsze czytanie tych trzech projektów i odesłać dwie pierwsze ustawy do Komisji Administracyjnej, a trzecią do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Poza tem nadeszły następujące wnioski nagłe:</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Zamorskiego i tow. ze Zw. L. N. o zabezpieczeniu własności osadników polskich w Ziemi Czerwieńskiej — odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Zamorskiego i tow. ze Zw. L. N. w sprawie pomocy dla osadników polskich w Ziemi Czerwieńskiej — odsyłani do Komisji Odbudowy Kraju.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły Nar. Cli. Str. Lud. Zw. L. N. i N. Ch. KI. Rob. w sprawie uposażenia duchowieństwa — odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Zamorskiego i tow. ze Zw. L. N. w sprawie uposażenia nauczycieli szkół rolniczych w Polsce — odsyłam do Komisji Oświatowej.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Rosseta i tow. w sprawie zakazu urzędnikom państwowym oraz oficerom i żołnierzom uczęszczania do domu gry w Zoppotach — odsyłam do Komisji Administracyjnej i Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję odbycie następnego posiedzenia jutro o godz. 3 pp. z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Pierwsze czytanie ustawy w przedmiocie ratyfikacji polsko-rumuńskiej konwencji handlowej, podpisanej w Bukareszcie dnia 1 lipca 1921 r. oraz umowy, zawartej między zarządami poczt, telegrafów i telefonów Polski a Rumunii. również w Bukareszcie dnia 1 lipca 1921 r. (dr. nr. 3207).</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#WojciechTrąmpczyński">Pierwsze czytanie ustawy o częściowej zmianie przepisów o ograniczeniach w przedmiocie rozporządzania osadami i gruntami włościańskiemi na terenie b. Królestwa Polskiego, (dr. nr. 3486).</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#WojciechTrąmpczyński">Pierwsze czytanie ustawy w przedmiocie częściowej zmiany ustawy z dnia 25 lipca 1919 r. o osobistych świadczeniach wojennych, (dr. nr. 3482).</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#WojciechTrąmpczyński">Dalszy ciąg dyskusji nad ekspose p. Prezydenta Ministrów i p. Ministra Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#WojciechTrąmpczyński">Sprawozdanie Komisji Konstytucyjnej w przedmiocie ustawy o ordynacji wybiorczej do Sejmu i Senatu. (Druk nr. 3444 i 3445).</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#WojciechTrąmpczyński">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 9 m. 15 w.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>