text_structure.xml
186 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o g. 10 m. 30 przed poł.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Minister Spraw Wewnętrznych Stanisław Wojciechowski, Minister, Rolnictwa i Dóbr Państwowych Stanisław Janicki, Minister Aprowizacji Antoni Minkiewicz, Minister Zdrowia Publicznego Tomasz Janiszewski, Minister Spraw Wojskowych Józef Leśniewski, Prezes Najwyższej Izby Kontroli Państwa Józef Higersberger)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokuł 34-go posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokuł 35 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają dziś pp. Dębski i Waszkiewicz. Listę mówców prowadzi p. Waszkiewicz.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#JDębski">Interpelacja posła Diamanda i tow. do Pana Ministra Spraw Wojskowych w sprawie metod zakupów materiałów przez organa Ministerstwa Spraw Wojskowych.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#JDębski">Interpelacja p. Franciszka Szymańskiego i tow. („Wyzwolenie”) w sprawie pobicia sołtysa Wincentego Dobkowskiego przez oficera wojsk polskich, do Pana Ministra Spraw Wojskowych.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#JDębski">Interpelacja p. Antoniego Marylskiego i tow. do Pana Ministra Spraw Wewnętrznych, w sprawie agitacji politycznej i wywrotowej Milicji Ludowej.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#JDębski">Interpelacja p. d-ra Zygmunta Marka i tow. w sprawie zarządzenia jednorazowego urzędowania w sądach b. zaboru austriackiego, do Pana Ministra Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#JDębski">Interpelacja p. d-ra Zygmunta Marka i tow. do Pana Ministra Spraw Wojskowych w sprawie opróżnienia budynku państwowej szkoły przemysłowej w Krakowie.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#JDębski">Interpelacja p. Grunbauma do p. Ministra Spraw Wojskowych i p. Ministra Spraw Wewnętrznych z powodu zabitych przez wojsko 37 Żydów w Lidzie.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#JDębski">Interpelacja p. Adama Kramarczuka, Józefa Walczaka, Michała Gajewskiego, Andrzeja Walerona i tow. z Klubu P. S. L. (Wyzwolenie) do Pana Ministra Komunikacji w sprawie pogwałcenia ustawy o nietykalności posłów Adama Kramarczuka, Józefa Walczaka, Michała Gajewskiego i Andrzeja Walerona Interpelacja p. Pluły, Szmigla i tow. do Pana Ministra Komunikacji w sprawie nieporządków na kolejach.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#JDębski">Interpelacja p. Józefa Ostachowskiego i tow. z P. Z. L. w sprawie manifestacji komunistów i Milicji Ludowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Interpelacje te prześlę Panu Prezydentowi Ministrów na drodze regulaminem przepisanej. Przystępu jemy do porządku dziennego. Pierwszym punktem jest: Drugie ewentualnie i trzecie czytanie u sita wy o ustaleniu i oszacowaniu świadczeń i strat wojennych (druk 432, 115). Głos ma referent p. Rząd.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AntoniRząd">Jakkolwiek w ostatnich czasach zdobyliśmy wiązankę wiadomości, de tyczących pokrycia strat wojennych, te jednakże sprawa indemnizacji strat wojennych do tego czasu przedstawia się jeszcze niejasno, a w każdym razie dla nas nie bardzo obiecująco. Na początku konferencji pokojowej wszyscy poszkodowani mieli nadzieję, iż na państwa zwyciężone zostanie należenia suma ryczałtowa, w formie kontrybucji wojennej, która zostanie podzielona proporcjonalnie do wysokości poniesionych strat wojennych.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#AntoniRząd">Tymczasem w miarę jak konferencja obrady swoje toczyła coraz szerzej, okazało się, że tego rodzaju stanowiska nie udało się utrzymać; czynniki wpływowe nie pozwoliły na to, aby w stosunku do zwyciężonego państwa zastosować nawet wyraz „kontrybucja”, tylko nastawały, żeby się zadowolić wynagrodzeniem strat wojennych.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#AntoniRząd">Tego rodzaju stanowisko teoretyczne pociągnęło za sobą i praktycznie bardzo poważne skutki. Mianowicie już w tej chwili nie mamy możności liczenia napewno na odszkodowanie, tylko odszkodowanie owe będzie mann przypadało, lub nie, zależnie od tego, czy zdołamy się wylegitymować należycie z pewniejszych strat. Została utworzona komisja, coś w rodzaju naszej komisji likwidacyjnej, tylko na gruncie międzynarodowym. Komisja międzynarodowa likwidacyjna będzie działała cały szereg lat, a w każdym razie nie mniej, niż dwa lata i czas ten zostanie wyznaczony jako termin składania odpowiednich wykazów strat wojennych.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#AntoniRząd">Oczywiście wykazy te będą także przez komisję międzynarodową -oceniane, najprawdopodobniej obcinane i odpowiednio do tego, czy będziemy mogli wobec tej komisji obronić swoje stanowisko, czy straty nasze będą istotnie umotywowane należycie, odszkodowania dla naszych obywateli albo będą nam przyznane z tego źródła, albo też, być może, to źródło nas zawiedzie.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#AntoniRząd">Chodzi więc o to, ażeby wszystkie zabiegi, które były do tego czasu siłami prywatno-społecznemi dokonane i w kierunku oszacowania i ustalenia strat wojennych, nabiały mocy i charakteru urzędowego, aby -nie budziły najmniejszej wątpliwości, aby były wobec tej komisji międzynarodowej łatwe do obrony.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#AntoniRząd">Wszystkie przeto prace, które do tego czasu koncentrowały się w i instytucjach prywatno-społecznych, muszą przejść pod opiekę władz rządowych, pod opiekę Urzędu Likwidacyjnego państwowego, któryby wszystkie prace, jakie do tego czasu były dokonane, zebrał, uporządkował i któryby jeszcze uzupełnił prace dotychczasowe o ile coś było niedopatrzone, lub zaniedbane.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#AntoniRząd">Idąc za tą myślą, Główny Urząd Likwidacyjny przystępuje do utworzenia odpowiednich komisji o specyficznym, charakterze. Struktura komisji musi być taka, aby te instytucje miały charakter urzędowy i możliwie legalny. Dlatego budowa ich została pomyślana w ten sposób, ażeby na czele każdej komisji stały przedewszystkiem czynniki, które w całej Europie zostały uznane za najodpowiedniejsze do kierowania sprawami oszacowania i ustalania strat wojennych. Będą czynniki sądowe.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#AntoniRząd">Same komisje będą się dzieliły na dwie instancje. Mianowicie będą komisje miejscowe i komisje główne. Siedziba urzędowa tych komisji, oraz zakres ich działania będzie ustalony przez Główmy Urząd Likwidacyjny.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#AntoniRząd">Nie można było komisji miejscowej związać z jakimiś jednostkami administracyjnemi (powiatowemi lub gminnemi), chociażby z tego względu, że rozmiar prac, jaki może znaleźć się na obszarze danej komisji, będzie bardzo różnorodny.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#AntoniRząd">Mamy okolice nadzwyczaj przez wojnę zniszczone, gdzie prawdopodobnie roboty będzie bardzo dużo, gdzie przeto obszar komisji musi być względnie niewielki. Przeciwnie, są okolice, coprawda nieliczne, ale szczęśliwe, które zostały oszczędzone przez działania wojenne, gdzie zapewne komisje miejscowe nie będą miały bardzo wiele do roboty, przeto będą -mogły objąć daleko większy obszar pod swoją opiekę.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#AntoniRząd">Jak powiedziałem, na czele takiej komisji będzie stał przedewszystkiem taki czynnik, który wszędzie na obszarach zainteresowanych zajmuje się indemnizacją strat wojennych, który został tu uznany za bardziej kompetentny — to jest przedstawiciel sądownictwa. Komisje szacunkowe miejscowe przeto składać się będą przedewszystkiem z prezesa i wiceprezesa, delegowanych z pośród sędziów przez prezesa sądu okręgowego. Następnie ministerstwa również będą miały swoich przedstawicieli, mianowicie Ministerstwo Rolnictwa i Dóbr Państwowych, Przemysłu i Handlu oraz Robót Publicznych. Przedstawiciele owi będą delegowani po jednym z każdego z tych trzech ministerstw.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#AntoniRząd">Oprócz lego do komisji miejscowej muszą wejść czynniki społeczne. Będą to przedstawiciele sejmików powiatowych, albo rad powiatowych — lub przedstawiciele rad miejskich, w zależności od tego, jakie obszary będą w danej sprawie najbardziej zainteresowane. Jeżeli komisja szacunkowa będzie obejmowała samo miasto, to oczywiście powiat nie będzie brał żadnego udziału, tylko rada miejska będzie delegowała swoich przedstawicieli.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#AntoniRząd">§ 11 przewiduje, że do każdej komisji szacunkowej miejscowej, Ministerium Skarbu deleguje swojego przedstawiciela, jako rzecznika interesów skarbu.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#AntoniRząd">Pragnąc uwzględnić w większym stopniu czynnik społeczny, komisja skarbowo-budżetowe uchwaliła, ażeby przedstawiciele wymienionych przezemnie Ministerstw byli rekrutowani nie koniecznie z samych urzędników ministeriów, ale żeby byli wybierani zpośród przedstawicieli tych organizacji społecznych, których działalność obejmuje zakres działania podobny do działań danego ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#AntoniRząd">Dalej nad komisjami miejscowemi mają czuwać komisje główne. Główny urząd likwidacyjny w pierwotnym swoim projekcie zaproponował powołanie jednej tylko komisji głównej. Komisja skarbowo budżetowa przyszła jednak do wniosku, że wobec znacznej rozległości państwa, wobec dużych trudności pocztowych i komunikacyjnych, wobec różnorodnych warunków, jakie panują do dziś dnia w poszczególnych dzielnicach Rzeczypospolitej, byłoby rzeczą bardziej odpowiednią, aby komisji głównych było kilka i uchwalono, iż istotnie tych komisji ma być 5 czy 6. Tymczasem nie oznaczono ich liczby ściśle; przypuszczano, że trzeba będzie te komisje potworzyć w głównych miastach Rzeczypospolitej, jak Poznań, Kraków, Lwów, Lublin, Warszawa, a prawdopodobnie zajdzie potrzeba podobnych komisji w jednem z miast na wschodzie.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#AntoniRząd">Jednakże, by te komisje nie działały rozbieżnie, aby utrzymywały między sobą pewien ścisły kontakt, pewną harmonię i łączność, uchwalono, ażeby ta komisja główna, która będzie miała swoją siedzibę w Warszawie, poza czynnościami normalnemi, należącemi do komisji głównej, miała jeszcze atrybucje w zakresie zharmonizowania działalności wszystkich komisji głównych.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#AntoniRząd">Komisje szacunkowe główne w gruncie rzeczy składają się, co do swojej budowy, z takich samych elementów, z jakich składają się komisje miejscowe. Wchodzi tutaj przedewszystkiem prezes delegowany przez Sąd Najwyższy zpośród sędziów tego sądu i dwóch wice-prezesów delegowanych przez sąd apelacyjny zpośród członków sądu okręgowego, zawsze w porozumieniu z prezesem głównego urzędu likwidacyjnego. Podkreślam wyraz „zawsze”, ponieważ będę miał w tym względzie poprawkę; w § 18 ten wyraz został opuszczony i jest wątpliwość, ozy porozumienie ma nastąpić, kiedy prezesi mają być delegowani zpośród sądu okręgowego, czy też i wtedy, kiedy Sąd Najwyższy będzie delegował swoich przedstawicieli.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#AntoniRząd">Komisja rozumie to w ten sposób, że zawsze, ilekroć będzie się delegowało prezesa, ma się to odbywać w porozumieniu z komisją likwidacyjną.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#AntoniRząd">Następnie idą przedstawiciele Ministerstwa Skarbu, Dóbr Państwowych, Przemyślu i Handlu, oraz Robót Publicznych po jednym z każdego z tych ministerstw.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#AntoniRząd">Tutaj wchodzą oprócz tego z urzędu przedstawiciele Głównego Urzędu Likwidacyjnego, oraz delegaci głównych organizacji rolniczych, przemysłowych i handlowych, według specjalnej instrukcji, jaka wyda Główny Urząd Likwidacyjny.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#AntoniRząd">Następnie §§ 15, 17, 18 ustawy złożonej Wysokiemu Sejmowi określą kompetencję komisji miejscowej i kompetencję Komisji Głównej. Może być, że nasuną się przy omawianiu szczegółów tych paragrafów pewne uwagi, wtedy chętnie będą służył wszelkiemi wyjaśnieniami.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#AntoniRząd">A dalej zaznaczam, iż Komisje Główne w celu ułatwienia sobie pracy będą się mogły dzielić na sekcje. Sekcje te będą miały atrybucje, właściwe pełnej komisji. Mogą być jednakże sprawy ważne i poważne, które poszczególnym komisjom oddane być nie mogą i według uznania prezesów muszą być oddane do rozpatrzenia pełnej komisji.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#AntoniRząd">Wtedy te najważniejsze sprawy będą rozstrzygane na posiedzeniu pełnem o kwalifikowanym składzie członków. Skład kwalifikowany jest wyliczony w § 10, który mówi, że uczestniczyć w takiem posiedzeniu powinni: prezes, jeden z wice-prezesów i przynajmniej 6 członków komisji.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#AntoniRząd">Następnie § 21 przewiduje możność zapraszania na posiedzenie i wogóle do współpracy w komisjach tak miejscowych jak i głównych rzeczoznawców. Wogóle rzeczoznawcy są uwzględnieni w szerokim zakresie w komisji, co uważam za bardzo dodatnią stronę całego projektu.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#AntoniRząd">Nareszcie chodzi o to, że jak wszędzie, tak i tutaj będzie się miało z pokusami ze strony osób zainteresowanych do czynienia. Prawdopodobnie znajdą się tacy, którzy będą starali się składać fałszywe zeznania, albo też podsuwać fałszywe dane. Otóż za tego rodzaju próby podejścia § 26 przewiduje kary i grzywny w postaci aresztu do jednego roku, albo w postaci grzywny od stu do 10 tysięcy marek.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#AntoniRząd">Orzecznictwo w tych sprawach należy do sądów zwyczajnych. Jeśli, Szanowni Panowie, uważaliśmy, że komisje tego rodzaju są niezbędne i jeśli społeczeństwo popierało działalność tych komisji, które były zorganizowane przez najrozmaitsze instytucje prywatno-społeczne, jak przy Radzie Głównej Opiekuńczej i Centralnem Towarzystwie Rolniczem i przy innych instytucjach, to, oczywiście, dzisiaj, skoro wiemy, że wylegitymowanie się z poszkodowania będzie wymagało szczególnej dokładności, że wszystkie dotychczas zgromadzone materiały mniszą być oszacowane nadzwyczaj pieczołowicie i dokładnie, dziś, potrzeba takich urzędowych komisji staje się tembardziej oczywista. Z tego względu uważamy, że komisje powinny być powołane możliwie jak najśpieszniej i powinny się wziąć możliwie jak najprędzej do roboty, od tego bowiem zależą poważne następstwa w życiu ekonomicznem w kraju, od tego bowiem zależy odpowiedź na pytanie, czy mamy rachować, że na odszkodowanie strat wojennych otrzymamy pewne sumy z zewnątrz, czy też państwo będzie musiało własnemi siłami pokryć straty, które obywatele Rzeczypospolitej ponieśli podczas wojny ubiegłej.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#AntoniRząd">I dlatego prosimy o możliwie jak najśpieszniejsze uchwalenie ustawy, ażeby komisje jak najprędzej do roboty przystąpiły.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do art. 1 głos ma p. Stapiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JanStapiński">Wysoki Sejmie! Z górą 2 miesiące czasu minęło od chwili, kiedy komisja budżetową tą sprawą się zajęła i ustawę tę uchwaliła. Ten przeciąg czasu jest złym dla mnie prognostykiem co do załatwienia samej sprawy. Gdyby sprawa rejestracji a następnie odbudowy miała dalej pójść tem tempem, to należałoby się obawiać jak najfatalniejszych skutków. Proszę Wysokiej Izby, na wszystkich miejscach, gdzie to posłom jest możliwe, zwróciliśmy uwagę, że stan rzeczy faktycznie jest taki, że jeśli państwo nie przyjdzie z pomocą jak najrychlejszą ludności, to mimo najszczerszych chęci nas wszystkich i mimo największego patriotyzmu ludności, mimo że ludność ta naprawdę pragnie ze wszystkich sił przyczynić się do budowy państwa polskiego, przecież może nastać ten stan rzeczy, żeby ludność tę możność współpracy odejmować.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JanStapiński">Proszę Wysokiej Izby, te wieści, jakie nadchodzą z Galicji, że w kilku powiatach wybuchły pożary, że w jednem miejscu włościanie mieli się okopać w lasach, a w innem miejscu odbyła się walka między wojskiem a włościanami — są przerażające nie tylko dlatego, że do tego już przyszło, ale że zachodzi nieodparty przymus i jeżeli dalej sprawy tem tempem pójdą, to nieszczęście będzie się dalej szerzyć. Albowiem proszę Wysokiej Iżby w kraju stan rzeczy jest następujący.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JanStapiński">Na calem Podkarpaciu, gdzie te walki były najostrzejsze, ludzie nie na przestrzeni dwóch, ani dziesięciu, ale na przestrzeni setek mil mieszkają w norach podziemnych. Prócz tego mieli zeszły rok suchy, a więc nie było prawie żadnych zbiorów.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#JanStapiński">Ludność ta w normalnych czasach przed wojną żyła z zarobku po świecie. Gospodarstwo nigdy jej nie dawało dostatecznego sposobu do życia, dawało tylko czasowe mieszkanie dla ludzi, którzy chleb przynosili z całego świata. Dziś stan jest taki, że ludność straciła możność zarobku, a więc nie ma mieszkań, nie ma chleba powszedniego, nie ma żadnych środków do życia i nie ma możności żadnego zarobku. Bez skutku zostają w kraju wszystkie nasze apele, ażeby rząd wyznaczył choć minimalną kwotę na roboty publiczne i drogi gminne, ażeby ta ludność przy pracy mogła zapomnieć o tem, co się dzieje. Niestety, niczego nie możemy się doprosić. Proszę Wysokiej Izby przyjąć do wiadomości, nie przesadzam ani na jotę, że w całym szeregu powiatów dosłownie ostateczny głód panuje.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#JanStapiński">Grozi nam dalej to nieszczęście, że nie tylko teraz niema co jeść, ale zanosi się na to, że i na przyszły rok sytuacja taka pozostanie. Mamy połowę maja, tymczasem w szeregu powiatów niema ani jednego ziarnka do siewu. Niema owsa, który się rodzi tylko w tych okolicach górskich, niema jęczmienia. Tymczasem opowiada delegat rządu w Krakowie, że musiał sposobem nielegalnym osobny pociąg składać, o maszyny się starać i sposobem tajnym posłać do Poznańskiego, ażeby dla Galicja parę wagonów owsa czy jęczmienia na zasiew wydostać. Objaśnia on, że powiedziano mu: Może wtenczas dla Galicji będzie nasienie, kiedy już inne części, a w szczególności Warszawa będzie dostatecznie zaopatrzona w te kontyngenty, jakie ma otrzymać.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(P. minister Janicki: Nieprawda)</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#JanStapiński">To jest, panie ministrze, oświadczenie pana delegata w Krakowie. Otóż wspominam to w tym celu przy tej ustawie, ażeby zaapelować do rządu, żeby zechciał wiać trochę otuchy w serca ludności, że się coś robi i coś się robić będzie, żeby do tego oszacowania szkód, do tego ustalenia strat wojennych zabrał się w szybkiem tempie, żeby ta ludność, mieszkająca w norach, miała przynajmniej w pracy nad spisem i szacowaniem szkód dowód naszej troskliwości o nią i zadatek na to, że istotnie do odbudowy przyjdzie.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#JanStapiński">Pod tym kątem widzenia patrzę na tę sprawę. Oczywista, rzecz, sądzę, że odbudowa sama będzie się odbywać kosztem państwa bez względu na to, czy entente tak czy owak załatwi sprawę odszkodowań, czy taką czy inną kontrybucję będą nam płacić. Ludność poniosła ofiary w czasie wojny z powodu siedmiokrotnych przemarszów, klęsk elementarnych, ona tu nic nie zawiniła.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#JanStapiński">Bo proszę Wysokiej Izby, nie zapominajmy, że są okolice, którędy Wojska siedem razy przemaszerowały, usuwały się i cofały, siedem razy maglowały te okolice i w ten sposób doprowadziły do ich zniszczenia. Los ludności, która poniosła te ofiary, nie może być uzależniony od tego, czy odbudowa nastąpi w tych czy innych warunkach; ona ma prawo żądać, ażeby odbudowa odbyła się kosztem państwa. Albowiem i z tych tez, i z tego zniszczenia powitała, chwała Bogu, wolna Ojczyzna, i lud ma przekonanie, że wolna Polska zapłaci temu biednemu ludowi zapłaci za jego ofiary i przyczyni się istotnie do szybkiej odbudowy zniszczonej przez wojnę egzystencji.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do art. 1 nikt się więcej nie zgłosił, ponieważ zaś żadnych poprawek nie zgłoszono, więc przypuszczam, że jest przyjęty. Art. 2, art. 3, art. 4, art. 5, art. 6, art. 7, art. 8 — przyjęte. Do art. 9-go ma głos delegat Prezydjum Rady Ministrów, szef sekcji, p. Józef Karśnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SzefSekcjiKarśnicki">Proszę Wysokiej Izby! Konieczność wprowadzenia w życie państwowej akcji ustalenia i szanowania strat wojennych została dostatecznie wyjaśnienia przez referenta komisji skarbowe budżetowej. Rządowi również chodziło o jak najszybsze wyprowadzenie w życie tych komisji, jednakże w ostatniej chwili nasunęły się pewne bardzo poważne obawy.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SzefSekcjiKarśnicki">Mianowicie Ministerstwa Sprawiedliwości szło dotychczas ręka w rękę z Głównym Urzędem Likwidacyjnym i objawiło pewną gotowość przyjścia z pomocą przez dostarczenie odpowiedniej ilości kandydatów na prezesów i wiceprezesów miejscowych komisji szacunkowych z pośród sadowników. Jednak w ostatniej chwili wyjaśniło, że wobec bardzo skąpej ilości pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości byłoby to dla niego trudnem i w wielu może wypadkach okazałoby się w najbliższej przyszłości niemożliwem wobec przeciążenia personelu sądowego.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SzefSekcjiKarśnicki">Wobec tego, zdawałoby się wskazanem rozszerzenie art. 9 w tym celu, aby nie wstrzymywać tworzenia komisji szacunkowych, aby mogły jak najprędzej rozpocząć swoją działalność.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#komentarz">(P. Bryl: A gdzie p. minister?)</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#SzefSekcjiKarśnicki">P. minister w Paryżu.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(P. Bryl: A gdzie podsekretarz stanu? To jest uwłaczanie godności sejmowe, aby przemawiał szef sekcji)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WojciechTrąmpczyński">W każdym parlamencie jest zwyczaj że ministerstwo może delegować specjalnego urzędnika do referowania sprawy. Na piśmie jest delegowany p. Karśnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SzefSekcjiKarśnicki">Otóż Główny Urząd Likwidacyjny proponuje taką poprawkę do art. 9 litera a: „Każda miejscowa komisja szacunkowa składa się: z prezesa i wiceprezesa, delegowanych z pośród sędziów przez prezesa właściwego sądu okręgowego” i tutaj dodać: „lub w razie braku dostatecznej ilości kandydatów delegowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości, z pośród osób, które pracowały zawodzie sędziowskim niemniej niż lat 10, lub z pośród adwokatów przysięgłych, lub byłych adwokatów przysięgłych, mających za sobą nie mniej, niż 10 lat praktyki”.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma w tej sprawie jeszcze p. referent.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#AntoniRząd">Jakkolwiek o tej sprawie nie było mówione w komisji, to jest poprawka świeża, jednak wobec tego, że sądy są przeciążone pracą i w niektórych miejscowościach nie są skompletowane w ten sposób, ażeby mogły swoim normalnym czynnościom podołać, a nam bardzo chodzi o to, aby rzeczywiście te komisje możliwie wcześnie rozpoczęły swoją działalność i pracowały możliwie sprężyście, sądzę, że przeciw tej poprawce, przedłożonej przez przedstawiciela głównego urzędu likwidacyjnego, zasadniczo nic mieć nie można, chyba, żeby ktoś z przedstawicieli komisji jakiś sprzeciw wniósł, to w takim razie można dyskutować.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#AntoniRząd">Ale zdaje mi się, że istotnie trzeba posiłkować się tymi sędziami, korzystać z tych sił, jakimi kraj rozporządza.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#AntoniRząd">Trudno rozkładać na sądy czynności tego rodzaju, do których nie są przystosowane.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#AntoniRząd">Zgadzam się z tą poprawką.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#AntoniRząd">W ostatnim wierszu 9 paragrafu należy uczynić małą poprawkę redakcyjną i zamiast: słowa: „odnośnego” wstawić słowo: „właściwego”.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Ponieważ nikt nie oponuje, uważam artykuł 9 z przyjętem i przez p. sprawozdawcę poprawkami za przyjęty. Art. 10, 11, 12 — przyjęte. Do art. 13 ma głos p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#AntoniRząd">Do art. 18 jest mała poprawka redakcyjna, a właściwie korektorska. Mianowicie w punkcie d) przewiduje się nie nieokreśloną ilość delegatów, ale 5-ciu.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#AntoniRząd">Punkt d) powinien brzmieć w ten sposób: „Z pięciu delegatów głównych organizacji rolniczych, przemysłowych i handlowych”. O tej piątce mówiliśmy w komisji i nikt przeciw niej nie powstawał. Tutaj należy określić ilość osób, gdyż organizatorzy byliby w kłopocie, ilu ludzi powalać do tej komisji z tych przedstawicieli organizacji rolniczych, przemysłowych i handlowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt więcej do głosu się nie zgłosił. Przypuszczam, że z tą poprawką artykuł 13 jest przyjęty.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 14 przyjęty. Do art. 15 zgłosił p. sprawozdawca poprawkę.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AntoniRząd">Ze sfer sądowych zwrócono uwagę na to, że nie jest przewidziana kara za niestawiennictwo świadków. Istotnie, należałoby tę rzecz uwzględnić. Niestety, sądowników w naszej komisji jest bardzo mało i nikt na to uwagi nie zwrócił.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#AntoniRząd">Należałoby dodać punkt h), któryby brzmiał: „Niestawiennictwo świadków pociąga za sobą skutki, w art. 183 kod. kar. wskazane, ewentualnie analogiczne przepisy, obowiązujące w innych dzielnicach Polski”.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Zwracam uwagę p. sprawozdawcy, że to nie może być umieszczone jako punkt h), gdyż w punktach a, b, c i d mówi się zupełnie o czem innem. Może być oddzielny ustęp dodany.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Sprawozdawca p. Rząd: Zgadzam się)</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Przypuszczam, że z tą poprawką art. 15 jest przyjęty.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22 — przyjęte. Do art. 23 głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AntoniRząd">Do tego artykułu mam małą poprawkę redakcyjnej natury. Mianowicie Główny Urząd Likwidacyjny opracowuje nie „odnośne” budżety, ale „odpowiednie” budżety.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 23 z tą poprawką uważam za przyjęty.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 24, 25, 26, 27 — przyjęte.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Napis będzie brzmiał: „Ustawa z dnia 10 maja o ustaleniu i oszacowaniu świadczeń i strat wojennych”. Napis ten przyjęty, zatem ustawa w drugiem czytaniu przyjęta.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Zażądał głosu p. Jan Dębski. Udzielam mu głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JanDębski">Wysoki Sejmie! Ustawa, która przed chwilą w drugiem czytaniu została przyjęta, dotyczy tylko obywateli państwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#JanDębski">A więc śmiem sądzić, że do tych terenów, które są zajęte przez wojska polskie, które są wyswobodzone z pod najazdu bolszewików i Ukraińców, w tej chwili ze względu na operacje wojenne ustawa nie będzie stosowana, gdyż przyszłość ich nie jest przesądzona.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#JanDębski">Śmiem dalej sądzić, że te tereny w ten, czy w inny sposób będą z państwem polskiem związane.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#JanDębski">Ktokolwiek był na Rusi, na Wołyniu, w gubernji grodzieńskiej i wileńskiej, wie, jaki jest stan ludności, wie o tem, że tam ludność przechodzi piekło dantejskie. Otóż jednem z życzeń tej ludności jest, ażeby jak najprędzej wszystkie te dobrodziejstwa, jakimi ludność Rzeczypospolitej Polskiej jest obdarzona i jej się tyczyły.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#JanDębski">Między innemi chodziłoby o przeprowadzenie szacunku strat wojennych. Być może, że gdyby w całej rozciągłości ta ustawa została zastosowana do ziemi wołyńskiej, gub. grodzieńskiej i wileńskiej, ze względu na koszta, jakieby to pociągało, państwo byłoby zbyt obarczone. Ale w każdym razie trzeba z pomocą tej ludności przyjść. O ile wiem, w ziemi wołyńskiej, gdzie obywateli państwa polskiego jest bardzo wielu i oni do tego obywatelstwa się zawsze przyznawali i dzisiaj przyznają, to w tej ziemi prawie żadne szacunki nie były przeprowadzone. Tam pozostało niebo i ziemia, poprostu pustynia. Ludność, wracając, nie zastaje literalnie nic. Nikt się tam szacunkiem nie zajmuje.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#JanDębski">Na jednem z zebrań, jakie, posłowie z racji pobytu na froncie urządzili w Kowlu, ludność wyraziła gorące życzenie i prośbę do Sejmu, ażeby zajął się i uchwalił przeprowadzenie tej komisji szacunkowej w tej czy innej formie, aby zajęła się niemi poważnie.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#JanDębski">To jest ze wszech miar pożądane — nietylko ze względów humanitarnych, ale ze względów polityki polskiej. Polityka polska powinna, o ile możności, tej ludności pomagać i wiązać ją z państwem polskiem. Dlatego proszę Wysoki Sejm o uchwalenie następującej rezolucji:</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#JanDębski">„Sejm wzywa Rząd, aby poczynił starania, celem zorganizowania państwowych, względnie pod opieką państwa pozostających Komisji szacunkowych na kresach wschodnich Rzeczypospolitej, wyzwolonych z pod bolszewickiego i ukraińskiego najazdu”.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WojciechTrąmpczyński">W tej sprawie nikt się więcej do głosu nie zapisał. Proszę tych posłów, którzy są za przyjęciem tej rezolucji, ażeby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Większość).</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Rezolucja przyjęta. Proponuję Panom przystąpienie do trzeciego czytania i przyjęcie ustawy en bloc. Do głosu nikt się nie zgłosił. Głos ma sprawozdawca p. Rząd.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#AntoniRząd">W art. 18 w punkcie a) należy po słowach: „Z pośród członków Sądów Okręgowych” dodać słowo: „zawsze”. Słowo „zawsze” trzeba dodać, ażeby uniknąć nieporozumienia, kiedy należy się porozumiewać z prezesem urzędu likwidacyjnego, a kiedy nie. Chodzi o to, by przy mianowaniu członków z sądu najwyższego i okręgowego zawsze następowało porozumienie.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt się do głosu nie zgłosił i nikt nie protestuje przeciwko tej poprawce, przypuszczam więc, że wszyscy się na nią zgadzają. Proszę tych Posłów, którzy są za przyjęciem ustawy w trzeciem czytaniu en bloc, aby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Większość.)</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Przechodzimy do Nr. 2 porządku dziennego, którym jest: Dalszy ciąg pierwszego czytania:</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#WojciechTrąmpczyński">a) deklaracji konstytucyjnej według projektu rządowego z dnia 3 maja 1910 r.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#WojciechTrąmpczyński">b) Wniosku nagiego Klubu P. S. L. (Wyzwolenie) w sprawie zasad konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (druk 448).</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Daszyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#IgnacyDaszyński">Wysoka Izbo! Dziwne, sprzeczne uczucia ogarniają myślącego człowieka w tych kilku dniach ostatnich przy rozważaniu treści, formy i losu owego projektu deklaracyjnego Konstytucji Niepodległego Państwa Polskiego, jaki nam rząd przedłożył.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#IgnacyDaszyński">W każdym kraju innym chwila taka byłaby chwilą skupienia, natężonej uwagi, celem obrony zasadniczych interesów każdej klasy i warstwy narodu. Dyskusja sięgałaby do głębi, poruszałaby owe ukryte potężne sprężyny, które przybierają tutaj formy ustawy. Odbywałyby się tysiące wieców, ludność cała poruszonaby była do głębi, albowiem jej to układ, jej to ład na długie przyszłe lata w tej oto sali i w tym oto czasie ma się tworzyć.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#IgnacyDaszyński">Jesteśmy świadkami zjawiska wręcz przeciwnego. Po wierzchu jedynie ślizga się ów projekt, nie obchodząc właściwie nikogo. Z apatią traktuje i Sejm i społeczeństwo tę inicjatywy. Czyżby tak było, że niema dzisiaj możności zespolenia wszystkich dążeń w jeden potężny, jasny wyraz; czyżby tak było, że jesteśmy jeszcze nadal trzema zaborami, zlepionemi zaledwie mechanicznie tytułem, szyldem po wierzchu przybitym, a nie narodem, który oto wykuć ma swój los własny wybrańców swoich decyzją?</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#IgnacyDaszyński">Lękam się, że tak jest.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#IgnacyDaszyński">Albo czyżby tak było, żeby rozbieżność klasowa, żeby zwaśnienie, żeby zajęcie się czemś innem, niż pracą twórczą budowania Polski, było tak wielkie, że, zaiste, projekt ten niczyjej właściwie duszy głębiej poruszyć nie zdołał? Lękam się, że tak jest wśród nas, że kraj, u którego czterech granic płonie pochodnia wojny, rozdarty w sobie terytorialnie i jeszcze dotąd nie zjednoczony, i że naród nasz przechodzi przez dwa wręcz sprzeczne, przeciwne sobie stany uczuciowe, będące wyrazem głębszych przeciwieństw, głębszych antagonizmów. Mam wyrażenie, przypatrując się życiu społecznemu Polski obecnej, jak gdyby to były dwa stany duchowe: jeden znajduje się w nastroju żegnania na wieki minionych okresów przedwojennych i w granicach szczupłej wprawdzie możliwości bachanaliami bezmyślnemi żegna się z ginącym starym światem; i drugi stan — stan obłędnego wyczekiwania olbrzymich rzeczy w najbliższej już może przyszłości, stan głuchego gniewu, głuchego narazić protestu przeciw zwyrodnieniu tych, którzy nie czują Polski poza zyskiem, dochodzącym do jakichś zawrotnych wymiarów.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#IgnacyDaszyński">I jeden i drugi stan nastrojów duszy polskiej nie sprzyja rozważaniu form konstytucyjnych.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#IgnacyDaszyński">Naród nasz drży w oczekiwaniu, jakie też granice los mu naznaczy. I ta sprzeczność rozdziera i Sejm i cale społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#IgnacyDaszyński">Jedni chcą sięgać tak daleko, jak daleko fantazja podniecona świetnością historyczną dawnej Polski pozwala, drudzy uważają te intencje za rodzaj nowego wskrzeszenia imperializmu polskiego, potępiają je zajadle i uważają, że Polska mniejsza będzie Polską silniejszą.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#IgnacyDaszyński">I jedni i drudzy nie pamiętają o tem, że Polska czy mniejsza, czy większa, mieści w sobie już dzisiaj ogromne mniejszości narodowe i charakterystycznem jest, że żaden z projektów, tutaj w debacie będących, słowem jednem nie mówi o prawach mniejszości narodowej.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#IgnacyDaszyński">Mniejszość narodowa pojmowana tu jest tak, jak gdyby była przykrojona tylko dla Żydów, dla ludzi bez zwartego terytorium, dla których żydowska ulica ma zastąpić terytorium ojczyzny. Niema tu słowa o autonomii narodów na swoich ziemiach żyjących, a stanowiących mniejszość w państwie polskiem.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#IgnacyDaszyński">A przecież ten naród bez granic sięgać musi przy jednym i drugim stanie umysłów po ojcowiznę swoją na poszczególne kresy dotąd jeszcze z Polską nie złączone, a na tych kresach znajdujemy stosunkowo wielką liczbę narodów obcych, osiadłych na swoich terytoriach. Jaką siłę przyciągającą ta Polska na narody sąsiednie wywrze, skoro jednem słowem nawet nie mówi się tu o losach prawnych, konstytucyjnych owych terytoriach mniejszości narodowej?</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#IgnacyDaszyński">Czyż naprawdę zapomnieliśmy o tem w tym odmęcie, w jakim żyjemy? Wszak dążymy do unii, jesteśmy zwolennikami spokoju w interesie naszej przyszłości, wszak wojna, wojna swawolnie przez nas podjęta, wojna zdobywcza, zaborcza, byłaby zbrodnią wobec naszego położenia geograficznego.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#IgnacyDaszyński">Wszak wszyscy to czujemy, że ubezpieczenie nasze ma być robione o ile możności bez wojny.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#IgnacyDaszyński">Nawet projekt rządowy wojnę przewiduje tylko jako wojnę obronną, jako wojnę narzucona.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#IgnacyDaszyński">A czemże przyciągniemy i uspokoimy owe narody, które sąsiadują z nami, z południa, wschodu i zachodu, skorośmy w praktyce, w swoim projekcie konstytucyjnym ani słowo jednego nie rzekli o samorządnem ubezpieczeniu ich terytorium? Czy sądzicie, że ubezpieczenie czyjejś wiary, czyjegoś kultu religijnego, czy „ojczystego języka” wystarczy dla dzisiejszego suwerena, dla narodu na swojej własnej ziemi?</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#IgnacyDaszyński">A położenie nasze społeczne? Jesteśmy między Wschodem a Zachodem, między dwoma olbrzymiemi blokami. Czujemy, ręką dotknąć możemy, jak gorączka rosyjska tu w Królestwie w dalszym ciągu działa. Możemy co dnia stwierdzić, że sto lat panowania rosyjskiego wgryzło się niezmiernie głęboko w sposób myślenia i odczuwania Polaka w b. Królestwie Polskiem. Ta gorączka przyjmuje przecież potężne rozmiary. Ona to przecież dala podstaw ę bolszewizmowi, który przez półtora roku wbrew wszystkiemu, co o nim świat cywilizowany mówi, trzyma w swoich rękach i we władzy swojej olbrzymie terytorium większej części kontynentu Europy.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#IgnacyDaszyński">Możemy się z niego natrząsać, jak chcemy. Możemy go zwalczać, czem możemy. Ale rozumieć go musimy, wytłumaczyć zagadkę, jak możliwem jest, żeby kilkaset ludzi rządziło społecznością 90 milionowa? Jak możliwem jest, żeby tego rodzaju porządek i układ obowiązywał kilkadziesiąt milionów ludzi, i żeby nie było tam kontrrewolucji?</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#IgnacyDaszyński">A czy sądzicie, że jesteśmy zimunizowani, zaszczepieni tu na gruncie polskim przed tym kolosalnym strumieniem, który dziś wstrząsa poprostu i podmywa podwaliny dawnego carskiego ładu całego wschodu Europy?</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#IgnacyDaszyński">Czy sądzicie, że ten strumień ognia i krwi który zalał Rosję nie wybuchnie u nas płomienistemi językami?</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#IgnacyDaszyński">Czy sądzicie, że frazesami, zaklęciami bezsilne mi zażegnacie tę wielką rewolucję materialną, moralną i społeczną?</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#IgnacyDaszyński">A dwa drugie zabory?</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#IgnacyDaszyński">Czy one nie podlegają innym wpływom i za działaniem już ukonstytuowanego ruchu socjalistycznego?</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#IgnacyDaszyński">Czy sądzicie, że zaścianek poznański wyłączony od wielkiej pożogi wojennej, stanie się typem dla obu zaborów niemieckiego i austriackiego? Czy nie widzicie, co dzieje się na Górnym Śląsku, który znajduje się w przededniu kolosalnych wstrząśnień, gdzie lud polski przebywa równocześnie rewolucję narodową i społeczną?</u>
<u xml:id="u-25.23" who="#IgnacyDaszyński">Czy sądzicie. Panowie, że Galicja zachodnia, tak jak ona jest, nie jest dzisiaj terenem wulkanowym, na którym trzeba się będzie spodziewać lada dzień wstrząśnień? Oto, kiedy tu obradujemy, przychodzi wiadomość, że Radomyśl się pali, a chłopi okopują się przeciw ar mól polskiej pod wodzą generała Szamoty, wysłanego dla pacyfikacji polskiego kraju.... Cisza, która ogarnęła zachodnio-galicyjską wieś, jest ciszą tego rodzaju, że niech jeden wódz z ludu stanie, i niech hasło i komendę da, a pójdzie z nim chłop całą swoją masą, jeżeli się stosunki nie zmienią....</u>
<u xml:id="u-25.24" who="#IgnacyDaszyński">Tak czują ludzie, którzy z tej wsi pochodzą, którzy na tej Wsi żyją.</u>
<u xml:id="u-25.25" who="#komentarz">(Głos: Pójdą i przeciwko nim, wymordują żydów, a później będą projekty inne)</u>
<u xml:id="u-25.26" who="#IgnacyDaszyński">Przecież tamie dwa zabory i Górny Śląsk Polski i zachodnia Galicja były przez 25 lat wciągane w krąg walki klasowej, prowadzonej nie pod znakiem bolszewizmu, ale pod znakiem międzynarodowego robotniczego socjalizmu.</u>
<u xml:id="u-25.27" who="#IgnacyDaszyński">I rok 1905 pokazał, że wieś nie odgrodziła się od miasta, kiedy trzeba było walczyć o powszechne i równe prawo głosowania do parlamentu wiedeńskiego.</u>
<u xml:id="u-25.28" who="#IgnacyDaszyński">Wieś szła cała zwartą ławicą do walki po prawo i nie ulękła się żadnych prześladowań. Ta wieś galicyjska dala do legionów synów i na legiony więcej sypnęła pieniędzy, niż cała plutokracja i arystokracja w Galicji.</u>
<u xml:id="u-25.29" who="#komentarz">(Brawa)</u>
<u xml:id="u-25.30" who="#IgnacyDaszyński">Ta wieś, której syn walczył w legionach, wyzwalał Ojczyznę, Polskę, z całą świadomością haseł, za które ginął, za które odnosił rany, za które głodował i cierpiał, ta wieś dzisiaj poszła na pastwę lichwiarza, na pastwę głodu, na pastwę żandarma i starego austriackiego biurokraty w niepodległej Polsce!....</u>
<u xml:id="u-25.31" who="#IgnacyDaszyński">Ruchy olbrzymie w Niemczech są dziś ruchami, które piętno czasowi naszemu nadały. One z powierzchni życia politycznego i społecznego nie zejdą. One w głąb przemocą chwilową zepchnięte z głębi tej wyniosą siłę twórczą no w ego świata.</u>
<u xml:id="u-25.32" who="#IgnacyDaszyński">A czy sądzicie, że Francja, Anglja, Włochy, że Ententa, wedle zdania naszych niektórych naiwnych polityków, będzie żandarmem przeciwko polskiej rewolucji? Czy sądzicie, że one są tak naiwne, tak czyste, że Clemenceau i Pichon są bogami Francuzów? Dni Clemenceau są policzone, a następca jego będzie musiał uderzyć w ton radykalnego socjalizmu, jeżeli ze obce się utrzymać przy władzy.</u>
<u xml:id="u-25.33" who="#komentarz">(Śmiech na prawicy)</u>
<u xml:id="u-25.34" who="#IgnacyDaszyński">W niedalekiej przyszłości Panowie doczekacie się komentarzy tego śmiechu i tego lekceważenia.</u>
<u xml:id="u-25.35" who="#IgnacyDaszyński">W Anglii przechodzą dzisiaj tak radykalne żądania, że tutaj wywołałyby tylko zdziwienie i zupełne niezrozumienie. Ale społeczność polska odcięta od Anglii nie chce i nie może zrozumieć, co się tam dzieje i sądzi, że Llojd George jest rzeczywiście człowiekiem podobnym np. do pana Romana Dmowskiego...</u>
<u xml:id="u-25.36" who="#komentarz">(Poseł Grabski: Jakie reformy naprzykład?)</u>
<u xml:id="u-25.37" who="#IgnacyDaszyński">„Naprzykład?” pyta pan profesor ekonomii Grabski.</u>
<u xml:id="u-25.38" who="#IgnacyDaszyński">Żądanie 6-cio godzinnego dnia pracy uznane przez rząd.</u>
<u xml:id="u-25.39" who="#IgnacyDaszyński">„Naprzykład?” — pyta pan profesor Grabski.</u>
<u xml:id="u-25.40" who="#IgnacyDaszyński">Izby pracy, które będą miały kolosalne znaczenie i zupełnie inne, aniżeli dotychczas.</u>
<u xml:id="u-25.41" who="#komentarz">(Głos: Będziemy za niemi)</u>
<u xml:id="u-25.42" who="#IgnacyDaszyński">„Naprzykład?” — pyta pan Grabski — wszystkie projekty reformy rolnej, które stawiają na głowie dotychczasowy stan posiadania w Anglii!</u>
<u xml:id="u-25.43" who="#komentarz">(P. Głąbiński: My jesteśmy także za reformami rolnemi)</u>
<u xml:id="u-25.44" who="#IgnacyDaszyński">Panie Głąbiński, Pan także jest za Llojdem Georgem, ale tej oferty poważnie brać nie będziemy. Przecież Panowie właśnie hamują reformy, przecież Panowie jesteście zajadłymi wrogami reformy rolnej.</u>
<u xml:id="u-25.45" who="#komentarz">(Na prawicy protesty. na lewicy i w centrum śmiech).</u>
<u xml:id="u-25.46" who="#IgnacyDaszyński">Na całym wschodzie Europy, w całych Niemczech, Austrji, na Węgrzech, a więc ma wszystkich naszych granicach powstała instytucja olbrzymia, której można nie akceptować, można ją zwalczać, ale którą, znowu powiadam trzeba zrozumieć. Powstała instytucja, już nie pomysł ideowy, ale instytucja: „Rad delegatów robotniczych”.</u>
<u xml:id="u-25.47" who="#IgnacyDaszyński">Austrja, która znajduje się pod obuchem głodu, oświadcza nawet wyraźnie, że jeżeli nie wprowadza u siebie tych Rad, to tylko dlatego, że kapitalistyczna ententa odmówiłaby chleba i słoniny i węgla, doprowadziłaby kraj do zupełnego głodu, ale przyznaje, że należy utworzyć „Rady delegatów robotniczych”, że należy przyjrzeć się bliżej tej instytucji, dać jej pole działania, wykształcić ją, aby z przedmiotu strachu stała się instytucją ładu i pomyślności dla olbrzymiej, największej dzisiaj klasy pracującej, dla całego narodu i państwa.</u>
<u xml:id="u-25.48" who="#IgnacyDaszyński">Gdzie tutaj w projekcie konstytucji choć słowo jedno kto o tem wspomniał?</u>
<u xml:id="u-25.49" who="#IgnacyDaszyński">Dla Panów -wystarcza gołosłowne, głupie nieraz naigrawanie się nad ten:, co wstrząsa dziewięćdziesięcioma milionami ma Wschodzie i milionami na Zachodzie. Jako typowi drobnomieszczanie, beoci, patrzą niektórzy z Was na świat zewnętrzny i argumentują tuk długo, aż ten świat zewnętrzny poprostu machnięciem ręki zdmuchnie tych i runiczny do widzów polskich z widowni.</u>
<u xml:id="u-25.50" who="#IgnacyDaszyński">Tak już nieraz bywało w Polsce. Wołano, iż „Polska nierządem stała”. Kiedy na prawo i na lewo tworzył się absolutyzm, kiedy tworzyła się silna władza rządowa, kiedy tworzyła się stała armja, kiedy tworzył się skarb na jej utrzymanie, kiedy krystalizowały się potęgi oświeconego absolutyzmu — nasi beoci nie rozumieli tego. „Nierządem Polska stoi” — powtarzali, aż nierządem Polska padła i dostała się na stuletnią niewolę zorganizowanej biurokracji i absolutyzmu narodów obcych.</u>
<u xml:id="u-25.51" who="#IgnacyDaszyński">Tak i dziś patriotycznym frazesem staracie się oczy sobie i drugim zakryć, aby nie widzieć, że na prawo i na lewo burza szaleje. Frazesem o sielankowej „oazie” pocieszacie 20 miljonowy naród niezadowolonych ludzi — i to się nazywa polityka? to się nazywa budowa państwa?</u>
<u xml:id="u-25.52" who="#IgnacyDaszyński">Każda konstytucja rodzi się w bólach, każda konstytucja, jeśli ma stygmatyzować nowy ład, musi w sobie mieść znamię buntu przeciw światu staremu. Gdzie u Was jest jedna choć litera buntu przeciw temu, co w Europie było przed wojną panującem? Powtarzacie bezmyślne liberalne frazesy, upajacie się ładem rzekomym i obiecujecie sobie szczęście, zdrowie i pomyślność, zwłaszcza, że przy pomocy tej konstytucji ludzi z wadami dziedzicznemu przychodzących na świat już nie będzie.</u>
<u xml:id="u-25.53" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-25.54" who="#IgnacyDaszyński">Każda konstytucja musi mieć w sobie jaką nutę bluźnierczą przeciw starym bogom, a co w tej konstytucji jest? Oto — konkordat, który runął wszędzie w roku!</u>
<u xml:id="u-25.55" who="#IgnacyDaszyński">Zapowiada ona ugodę ze Stolicą Papieską, a i na tę ugodę -nawet, której nigdzie w Europie niema, kręcą nosami panowie z Ludowo-Narodowego Związku, reprezentowani przez mówcę wczorajszego. Jeszcze i tego im za mało. I będziemy słyszeli tu głosy, podobne do tego głosu w rozdanej nam uprzejmie za darmo broszurce ks. Kakowskiego, który zapewniał, że będziemy tu mieli jakąś religię panującą. Nad kim panującą?,...</u>
<u xml:id="u-25.56" who="#komentarz">(Wrzawa na sali. Marszałek dzwoni)</u>
<u xml:id="u-25.57" who="#IgnacyDaszyński">... że będziemy mieli jakąś religię panującą...</u>
<u xml:id="u-25.58" who="#komentarz">(Głos: Prowokator!)</u>
<u xml:id="u-25.59" who="#IgnacyDaszyński">... powtarzam, pytam nad kim panującą — nad rządem? Nad narodem?</u>
<u xml:id="u-25.60" who="#IgnacyDaszyński">Nie dość Wam, Panowie, konkordatu, nie dość Wam, że stosunek religji rzymsko-katolickiej do państwa będzie dopiero wtedy stosunkiem prawnym, jeśli papież się na to zgadł, nie dość, że odstępujecie część władzy „suwerennego” Sejmu i jego praw — bo to Wasze słowo „suwerenność Sejmu” — że odstępujecie ją Stolicy Rzymskiej, jeszcze Wam tego nie dość, jeszcze chcecie ogłosić, że będzie „religja panująca” i powtarzam nad kim panująca?</u>
<u xml:id="u-25.61" who="#komentarz">(Na prawicy wrzawa)</u>
<u xml:id="u-25.62" who="#IgnacyDaszyński">Iluż to Szanownych Kolegów --duchownych krzyczy?</u>
<u xml:id="u-25.63" who="#komentarz">(Wrzawa. Marszałek dzwoni)</u>
<u xml:id="u-25.64" who="#IgnacyDaszyński">Że Panowie Koledzy ze sianu duchownego, tutaj licznie reprezentowani, czują się oburzeni, to ja rozumiem, bo to o ich panowanie, o ich rządy, o ich przewagę chodzi.</u>
<u xml:id="u-25.65" who="#IgnacyDaszyński">Ze wszystkich narodów katolickich Polska jedna zabiera się do zawarcia konkordatu. Najbardziej katolickimi ludem, o jednolitem wyznaniu, są Włosi. Ale zaproponujcie we Włoszech konkordat, a w ów czas zobaczycie, jakby Was parlament wioski przyjął.</u>
<u xml:id="u-25.66" who="#komentarz">(Wrzawa. Głos: Ja lepiej znam parlament włoski)</u>
<u xml:id="u-25.67" who="#IgnacyDaszyński">Co Pan znasz lepiej, tego nie wiem. Ja w tej chwili jestem przy głosie i to mówię co ja znam. A to, co Pan znasz, to powiedz Pan tu na trybunie.</u>
<u xml:id="u-25.68" who="#IgnacyDaszyński">Naród włoski ma najwyższy procent katolicyzmu i nie zna konkordatu, a my, którzy imamy prawosławnych, Żydów i ewangelików, my chcemy stwarzać konkordat — i to jeszcze za miało, jeszcze tu słyszymy głosy, którym tego za mało, które chcą, aby tu panował arcybiskup, jako władza papieża.</u>
<u xml:id="u-25.69" who="#IgnacyDaszyński">Powtarzam jeszcze raz pytanie, które utonęło w zgiełku, nad czem to panowie chcą panowie księża rzymskokatoliccy? Nad szkołą przedewszystkiem, nad oświata, nad duszą, słowem rozciągnąć chcecie rządy bez kontroli Sejmu, ba Wy będziecie owem panującem wyznaniem i piecza duchownych spraw masy w Waszem wyłącznie będzie spoczywała ręku.</u>
<u xml:id="u-25.70" who="#IgnacyDaszyński">Powiedzcie to jawnie, a wówczas rozegra się jawna i uczciwa walka, ale powiedzcie, połóżcie kropkę nad i, wyjdźcie mas z frazesu, jakobyście byli przedewszyskiem Polakami i powiedźcie, że jesteście przedewszystkiem rzymsko-katolikami.</u>
<u xml:id="u-25.71" who="#komentarz">(Głosy: Frazes)</u>
<u xml:id="u-25.72" who="#IgnacyDaszyński">Płód, przychodzący na świat, dziecko poszarpać musi w pewnej mierze łono matki. W tej konstytucji nie czuję bólu, szarpania wnętrzności narodu, mam uczucie, że to jest martwy, poroniony płód, że to jest owoc nie miłości, tylko kłopotliwej sytuacji chwilowej że to jest maska i szyld dla ratowania prestiżu tego Sejmu, który już zdepopularyzował się w oczach ludności do szczętu.</u>
<u xml:id="u-25.73" who="#IgnacyDaszyński">Pierwszego maja położyliście Panowie na sobie osąd, w oczach wielu robotników, odrzucając święto 1 maja.</u>
<u xml:id="u-25.74" who="#komentarz">(Protesty na sali)</u>
<u xml:id="u-25.75" who="#IgnacyDaszyński">Zaniedbując reformy socjalne, obstruując reformę rodną, zdepopularyzowaliście się Panowie w miastach i po wsiach tylko drobne mieszczaństwo, które upajacie po prostu frazesami patriotycznemi, gdzie jeszcze za Wami, widząc, że można prowadzić pasek bardzo wysoko. Tę Konstytucję wniesiono na to, ażeby na chwilę odświeżyć Wasze imię, Waszą sławę w ludzie, ale wniesiono rzecz tak nieudolną, że nikogo nie zainteresowała, jak wspomniałem na początku, wywołała tylko kpiny i szyderstwa.</u>
<u xml:id="u-25.76" who="#IgnacyDaszyński">Każda Konstytucja, która chce prowadzić naród jako słup ognisty ku przyszłości, musi się rodzić wśród bólu i walki i w głębokim sensie jest organizowaniem i ładem rzeczy najważniejszych.</u>
<u xml:id="u-25.77" who="#IgnacyDaszyński">Nie frazesami o moralności, nie obietnicami przymusu jeno tworzy się Konstytucję, ale utworzeniem takich warunków materialnych, które by człowieka zrobiły naprawdę moralnym, a przymus ograniczyły do maleńkiej liczby wypadków, gdzie zwyrodniały człowiek opierałby się rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-25.78" who="#IgnacyDaszyński">Projekt rządowy obiecuje nam szczęście, pomyślność, szlachetność, wzniosłość niebywałą, ale przypomina mi rozmowę dwojga pokłóconych kochanków. Kochanka, którą rzuca kochanek, płacze, on jej mówi: moja droga, zrób to dla mnie i bądź szczęśliwa! Tak samo jest, proszę Panów, i tutaj. Mówi się i obiecuje wiele pięknych, szlachetnych i szczęśliwych stanów, ale nie dba się o podstawy materjalnego bytu, tak jak gdyby to była Konstytucja dla jakichś „Schöngeistów”, dla piękno duchów... Nic też dziwnego, że byli złośliwi, którzy mówili, że to p. minister Przesmycki układał ten wzniosły styl Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-25.79" who="#IgnacyDaszyński">Nie chodzi o proklamowanie zasad moralnych, oderwanych od materjalnego stanu rzeczy. Nie chodzi jedynie o stworzenie wielkiej liczby przymusowych instytucji, chodzi o zmianę stosunków w gospodarce społecznej i prywatnej, o zaatakowanie — zgodnie z rozwojem — podstaw żelaznych, materjalnych, zależności ekonomicznej narodu, klasy i człowieka. W przeciwnym wypadku dojdziemy do tego, że „wolny najmita” stanie się tematem bolesnej ironji, a nie będzie ani wolnym ani szczęśliwym.</u>
<u xml:id="u-25.80" who="#IgnacyDaszyński">Gdzie powstaje wielka Konstytucja, w wielkim przełomowym czasie, opiera się ona przedewszystkiem na uporządkowaniu materialnych podstaw bytu. „Prawa człowieka” w szczegółach swoich uległy zupełnemu niemal zdruzgotani u przez Napoleona, ale Napoleon ustalił się tem, że zostawił chłopom francuskim ziemię zrabowaną w pożodze i mordzie feodałów francuskich. Gdyby był naruszył ziemię, wówczas samby wyleciał w powietrze.</u>
<u xml:id="u-25.81" who="#IgnacyDaszyński">Prawa człowieka, pisane choćby na spiżowych tablicach, mogą pójść na jakiś czas w poniewierkę. Wypływają z powrotem jeśli początek tworzenia ich zostaje i jeśli układ gospodarki społecznej, gospodarki spraw materialnych pozostaje nowy, nowoczesny.</u>
<u xml:id="u-25.82" who="#IgnacyDaszyński">Tak było, proszę Panów, we Francji na wpół, gdzie ziemia została przy chłopach, po przez wszystkie zmiany i rewolucje, tak było we francuskich miastach, gdzie zniesiono średniowieczne cechy i wszechwładztwo ich w produkcji. Te reformy stały się trwałem i podstawami swobód rewolucyjnych, gdzie wolność przesiedlania się z miejsca na miejsce rozbiła okręgi celne, któremi Francja jeszcze XVIII stulecia była podzielona, gdzie wreszcie tworzyły się pierwsze zaczątki prawa koalicyjnego dla ludzi pracy.</u>
<u xml:id="u-25.83" who="#IgnacyDaszyński">Jeśli popatrzymy na rewolucję angielską, to możemy się łudzić tem, że tam ona rosła nie we krwi, ale w szeregu aktów naturalnych, pozornie spokojna, ale jakiż tu proceder tworzył prawa konstytucyjne? Wydzierano te prawa wszech władzy królewskiej. Przy każdym kłopocie finansowym króla nakładano więzy królowi w zdobywaniu pieniędzy, odbywał się handel wymienny: my ci damy pieniądze, a ty nam odstąpisz na wieki twoje prawa.</u>
<u xml:id="u-25.84" who="#IgnacyDaszyński">Takie przepisy ważne nie spisane razem nigdzie, są wielką kartą praw konstytucji angielskiej, tworzącą się przez 4 z górą stulecia. Zanik władzy królewskiej na rzecz władzy mieszczańskiej był wykupywany w warunkach takich, że król nie miał nigdy wyboru, jak swoje przywileje jak najdrożej sprzedać.</u>
<u xml:id="u-25.85" who="#IgnacyDaszyński">A klasa robotnicza, która w XIX stuleciu zorganizowała się, czyż ona nie dawała nam przykładu we Francji i Anglji, a zresztą w Niemczech i nawet w Austrji wyzyskiwania każdego kłopotliwego położenia rządu i króla, ażeby wydrzeć mu jedno prawo po drugiem? Jak tylko zaczął się podczas wojny chwiać sztandar pruskiego zwycięskiego imperializmu, przypatrzmy się tylko ile praw odstąpiono parlamentowi, temu parlamentowi, który przez pół wieku nazywano wzgardliwie „Diskutierklub...”.</u>
<u xml:id="u-25.86" who="#IgnacyDaszyński">W tym sensie trzeba, ukazując cele powszechnej szczęśliwości takiej, o której mówi projekt rządowy, pokazać, także drogę do nich — w myśl niezapomnianych słów Lassala:</u>
<u xml:id="u-25.87" who="#IgnacyDaszyński">„Nie cel ukazuj, ukaż także drogę, bo tak związana bywa droga z celami, że inne drogi nie rodzą cele”.</u>
<u xml:id="u-25.88" who="#IgnacyDaszyński">I tu pytam się znowu z przerażeniem, w czem leży droga tej Konstytucji?</u>
<u xml:id="u-25.89" who="#IgnacyDaszyński">W martwych określeniach i stabilizowaniu dzisiejszych pojęć drobnomieszczaństwa o sprawiedliwości i o szczęściu. Toć to śmieszne. Jeszcze ta Konstytucja nie stała się prawem, a już słyszymy protesty i głosy oburzenia na to, co ona mówi, a jeszcze więcej na to, co zamilcza. Co za poglądy dziecięce, by sądzić, że wystarczy nakreślić, że tak ma być, a nie pokazać, jaką drogą społeczeństwo ma dojść do tego. Nie! Papierową Konstytucję, która coś określa wbrew społeczeństwu, społeczeństwo przekreśli bez litości i bez wahania.</u>
<u xml:id="u-25.90" who="#IgnacyDaszyński">Ale dokądże idzie społeczeństwo, dokąd idą jego gospodarcze wielkie dążenia?</u>
<u xml:id="u-25.91" who="#IgnacyDaszyński">Przecież Polska nie jest wyspą, tu przecież kapitalizm obowiązuje również.</u>
<u xml:id="u-25.92" who="#IgnacyDaszyński">Tu panowali wprawdzie Moskale, dogadzający drobnomieszczaństwu, podbechtując jego niskie instynkty, a gdzie spotykali się z buntem, tam używali przemocy zbrojnej i krwawej.</u>
<u xml:id="u-25.93" who="#IgnacyDaszyński">Tu wysiedlano całe pokolenia walczących, te znaczy klasy robotniczej. Nie mówię o zdemoralizowanych zupełnie ugodowcach szlacheckich, o tej zgniliźnie, która dała sobie rendez vous pod pomnikiem carowej Katarzyny. O tych zgniłkach szkoda nawet dzisiaj mówić, ale czy rzeczywiście nie wiemy, jaką drogą idzie gospodarka kapitalistycznego świata? Toć nawet nasze gazety, broszury i mówcy polityczni, o ile chodzi o Niemcy, o Francję, Anglię i Amerykę, pełne były uwag nad imperializmem.</u>
<u xml:id="u-25.94" who="#IgnacyDaszyński">A czemże jest imperializm, jak nie wzmożonym do najwyższej potęgi kapitalizmem sięgającym po cudze rynki zbytu, po cudze dobro ekonomiczne, po cudzą pracę, choćby to odbywało się po trupach i wśród ofiar milionów i miliardów. Imperializm to najwyższy rozwój kapitalizmu, to koncentracja kapitału, który doszedł do ogromnego stopnia rozwoju.</u>
<u xml:id="u-25.95" who="#IgnacyDaszyński">Wprawdzie niektórzy ludzie łudzili się, że stan drobnych posiadaczy włościańskich był tamą przeciwko kapitalizmowi, ale przecież ślepy by nawet zobaczył, że chłop dawno przestał być niezależnym ekonomicznie. Sześćset tysięcy chłopa, które wy emigrować musiało co rok wczesna wiosna za kawałkiem chleba, za odrobiną grosza zagranicę, wykazało stan zupełnego ujarzmienia chłopów przez kapitalizm. Długi chłopskie, niestety, w przeważnej części! lichwiarskie, a więc najstraszliwsze, te długi chłopskie robiły z chłopa przywiązanego do ziemi każdą fibrą swej duszy niewolnika, bo innego warsztatu pracy, niestety, w Polsce w dostatecznej mierze nie posiadał. Gospodarstwo chłopskie było w kompletnej zależności od kapitału. Państwo kapitalistyczne, państwo militarystyczne podatkami pośredniemi, monopolami, własnością kopalń w pewnej mierze, własnością kolei, poczt, przywilejami i opłatami sądowemi i urzędowemi, chłopa tego trzymało tysiącami węzłów na usługach kapitalizmu.</u>
<u xml:id="u-25.96" who="#IgnacyDaszyński">To też widzieliśmy miliony chłopów, maszerujących w armiach kapitalistycznych i imperialistycznych państw, maszerujących przez 4 lata bez buntu, aż się wreszcie i im oczy otworzyły, aż wrócili jako szeregi rewolucjonistów na wieś polską. Wieś polska tak prędko się też nie uspokoi.</u>
<u xml:id="u-25.97" who="#IgnacyDaszyński">Żadne egzorcyzmy, żadne kazania z ambon, w najbardziej nawet podniosłym tonie utrzymane nie trafią do chłopa, dopóki on nie zobaczy głębokiej przemiany stosunków posiadania i stosunków produkcji.</u>
<u xml:id="u-25.98" who="#komentarz">(Głosy: Pańskie słowa do niego trafią)</u>
<u xml:id="u-25.99" who="#IgnacyDaszyński">A skoro tak, skoro i kapitał ruchomy, bankowy był harcerzem kapitału wielkiego i przemysłowego, który zagarniał pod maskami pracę i własność ludzką, to pytam się w czem leży dalszy ciąg i dalszy rozwój, czem rewolucja może wyświadczyć ludności przysługę, w czem konstytucja rewolucji tej ma być potwierdzeniem i prawnym wyrazem?</u>
<u xml:id="u-25.100" who="#IgnacyDaszyński">Otóż w tem, że pójdzie krok dalej i powie, że własność środków produkcji należy do narodu i do nikogo innego jak tylko do narodu.</u>
<u xml:id="u-25.101" who="#komentarz">(Na lewicy brawo)</u>
<u xml:id="u-25.102" who="#IgnacyDaszyński">To, co się nazywa uspołecznieniem, unarodowieniem, upaństwowieniem społeczeństwa dzisiejszego, to, czego pełne dzisiaj, dusze wielkich tłumów ludzkich, to, do czego wzdychają wielkie tłumy wszystkich narodów, to, ku czemu dąży krwawy szlak zastępów ludzkich, po wojnie, to znikło w naszej konstytucji zupełnie!</u>
<u xml:id="u-25.103" who="#IgnacyDaszyński">Moglibyśmy powiedzieć, że jest ona budowana na księżycu, albowiem jednego słowa niema o tem, że własność środków produkcji powinna należeć do przodu, zamiast tego macie śmieszny, agitacyjny, drobnomieszczański frazes o socjalizmie. Zamiast tego agituje się, zamiast tworzyć, robi się tutaj głupie akwarele i sprzeczki. Stajemy się śmiesznymi, traktując te wielkie hasła ze stanowiska beoty (ciemnego typa) drobnomieszczańskiego, do którego kantorka, sklepiku, kamieniczki fala czerwona jeszcze dotąd nie dopłynęła.</u>
<u xml:id="u-25.104" who="#komentarz">(Wrzawa, głos: A Pańska kamienica?)</u>
<u xml:id="u-25.105" who="#IgnacyDaszyński">A o jakiej kamienicy Pan mówi, o mojej kamienicy?</u>
<u xml:id="u-25.106" who="#komentarz">(Głos: Tak)</u>
<u xml:id="u-25.107" who="#IgnacyDaszyński">Otóż Panowie, ponieważ to jest temat, który mnie zawsze humorystycznie nastraja, więc oświadczam z tej trybuny Sejmowej, że każdemu z Panów, słuchajcie, — rzecz ponętna dla Was — każdemu z Panów, który mi pokaże moją kamienicę, ofiaruję ją bez kosztów żadnych i już teraz rejentalnie zapisuję.</u>
<u xml:id="u-25.108" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-25.109" who="#IgnacyDaszyński">Jest pośród Panów dużo takich, dla którychby się kamieniczka przydała. Macie sposobność, wyszukajcie mi ulicę i numer, a ofiaruję ją temu, który mi ją pokaże.</u>
<u xml:id="u-25.110" who="#IgnacyDaszyński">Ale wróćmy z tego poziomu, Panowie, do nieco poważniejszych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-25.111" who="#IgnacyDaszyński">Przyjrzawszy się pochodowi gospodarstwa i zobaczywszy do czego zmierza, powiadacie Panowie: „Na to mamy konstytucję, mamy środki przymusu, aby na łożu Prokrusta obciąć poprostu członki olbrzymowi, który wyrósł nam znad głowy”.</u>
<u xml:id="u-25.112" who="#IgnacyDaszyński">Konstytucja ta powiada bowiem w całej naiwności, że gdyby własność była za wielka, to się ją obetnie, ażeby była mała. Jeżeliście słowa nie powiedzieli o tein, że środki produkcji czyli kapitał należą wyłącznie do narodu i Państwa, jeżeli uwzględniacie inicjatywę prywatną, to pytam się jakim prawem się jej rezultaty obcina, jakim prawem prześladować ją za to, że ona się udała i doprowadziła do powodzenia? Jakim ekonomicznem i jakim moralnem i jakim konstytucyjnem prawem ma się obcinać zbyt wielkie posiadanie?</u>
<u xml:id="u-25.113" who="#IgnacyDaszyński">Nie, moi Panowie, tak nigdy nigdzie nie było i nie będzie. Świat nie cofnie się o osiemdziesiąt lat wstecz, kiedy na gruzach feodalizmu powstała drobnomieszczańska własność. Świat musi pójść naprzód. A to pójście naprzód może iść tylko w kierunku unarodowienia środków produkcji. Położyć kropkę nad i nad rozwojem ekonomicznym, znaczy koncentrację kapitału uczynić tak daleko idącą, by skoncentrować kapitał jako środek produkcji w rękach narodu! „Wywłaszczyciele powinni być wywłaszczeni”! Ale Panowie drżycie przed tym hasłem. Słyszeliście coś mętnego, że w wielkim manifeście komunistycznym 1848 roku hasło to stało się proporcem wszystkich czasów. Panowie zatopieni w ideologii gospodarki drobnomieszczańskiej cieszycie się, że drobnomieszczaństwo uwiecznicie w formie tej konstytucji, ale powiadam Wam, że niema siły dość wielkiej, któraby oparła się działaniu tych potęg żywiołowych, których pełno jest w dzisiejszym świecie kapitalistycznym. Choćbyście się wszyscy razem śmiali, nie rozumieją tego, co się dokoła Was dzieje, to ja twierdzę, iż konstytucja, która nie ustali jako celu swojego, jako drogowskazu dla szeregu ustaw, mających być jej drogą i środkiem urzeczywistnienia, konstytucja, która, jako celu nie postawi przejścia własności i środków produkcji na rzecz narodu zorganizowanego, taka konstytucja nie ostoi się, bo jest dzisiaj rzecz, której nie widzieć może tylko kaleka, ślepy i głuchy.</u>
<u xml:id="u-25.114" who="#IgnacyDaszyński">Naród — w myśl tego — byłby najwyższym związkiem ludzi pracujących. Tylko na utrzymaniu cudzem będące dziecko, kaleka, próżniak, rentier wykluczaliby siebie z majestatu władzy i pełnoprawności narodowej.</u>
<u xml:id="u-25.115" who="#IgnacyDaszyński">Nie widzę, żeby to zdanie nie odpowiadało ludowi pracującemu, a więc olbrzymiej większości obywateli Polski. Tak samo, jak i trzecie zdanie, że praca ma być podstawą bytu i wolności narodu i jednostek, powinno błyszczeć w każdej konstytucji, tworzącej się w XX stuleciu.</u>
<u xml:id="u-25.116" who="#IgnacyDaszyński">Wobec tego dalsze punkty już są łatwe do ujęcia; wyzyskiwanie pracy powinno podlegać karze, ludzie pracujący są wolnymi i równymi obywatelami, bez względu na płeć, pochodzenie, rasę, czy wyznanie, religia ma być rzeczą ich sumienia, kult religijny nie może być oparty na wyzysku pracy i wolności cudzej... Zrzeszenia religijne cieszą się taką opieką państwa, jak każde inne zrzeszenie w granicach prawa.</u>
<u xml:id="u-25.117" who="#IgnacyDaszyński">Organizacja państwowa narodu jest niepodległą i na tej tylko podstawie wejść może do Związku Narodów. Sejm jest ustawodawczą władzą najwyższą, o ile w sprawach ważnych uchwały jego zatwierdza naród.</u>
<u xml:id="u-25.118" who="#IgnacyDaszyński">Przepisy te wypływają nie tylko z konieczności naszego chwilowego położenia, choć i z tem trudnem porażeniem trzeba się liczyć, ale te wszystkie przepisy razem stanowiły by drogę, po której naród, jako zrzeszenie ludzi pracujących kroczyłby do przyszłości i wówczas dopiero powstałaby inna etyka i estetyka i wówczas pojęcie o szczęściu tworzyłoby się w tak zrewolucjonizowanych warunkach, że wszystkie nasze dzisiejsze marzenia o niem spadły by do rzędu utopji drobnomieszczańskiej. O tem, co będzie wielkiem i dobrem, co będzie szczęśliwością ludzką, odczuwaną przez każdego przeciętnie myślącego i czującego człowieka, o tem, Szanowni Panowie, zadecyduje stosunek tego człowieka w świecie zjawisk materialnych. W przeciwnym wypadku będziecie, Panowie, prawić kazania o potrzebie moralności., w przeciwnym wypadku nierealność i źródła jej będziecie musieli wypędzić z narodu i umieścić daleko i wysoko gdzieś w niebie. W przeciwnym wypadku wyrzekniecie się samodzielności, a oddacie się na prowadzenie na pasku przez tych, którzy będą mieli przywilej wiedzenia i komentowania tego, co moralność i nakaz niebiański ludzkości nakazuje lub zakazuje.</u>
<u xml:id="u-25.119" who="#IgnacyDaszyński">Drobnomieszczaństwo nie widzi tej wielkiej rewolucji rzeczy i pojęć, dokonywującej się wszędzie, a więc i u nas, ale drobnomieszczaństwo obudzi się kiedyś ze swego snu niezwykle przykro, obudzi się i zobaczy, że budowało na plasku, że jego konstytucja nikogo właściwie nie obchodziła, że jego konstytucja jest na to, aby ją łamano na prawo i lewo.</u>
<u xml:id="u-25.120" who="#IgnacyDaszyński">I kapitalizm bowiem i socjalizm nie imają tutaj pola, na którem mogłyby stoczyć legalną walkę w legalnych warunkach. Nie liczycie się Panowie ani z jednem, ani z drugiem, nie rozumiecie i nie chcecie rozumieć ani jednego, ani drugiego.</u>
<u xml:id="u-25.121" who="#IgnacyDaszyński">I dlatego twierdzę, że projekt rządowy jest projektem kłopotliwym, obliczonym na kilka zaledwie lat, że jest projektem mało pomocnym, który w życie mas wejdzie tylko formalnie, którego nie wyhodowały serca mas, nie wypielęgnowały jak konstytucję 3-go maja, która powstała w kuźnicach Kołłątajowskich, która powstała w zrzeszeniach tajnych najlepszych obywateli, pod gorącem tchnieniem rewolucji francuskiej To jest eklektyzm, to ni pies ni wydra, to ślad tu są mniej lub więcej poprawne przepisy. o których nie mam zamiaru mówić dziś w pierwszem czytaniu, tu jest jakaś śmieszna poezja słów, która zaciemnia sens tych słów, ale to nie jest konstytucja nowoczesna, to nie jest konstytucja, któraby się liczyła z walką, jaką prowadzi społeczność wewnątrz swego łona — z walką socjalizmu z kapitalizmem.</u>
<u xml:id="u-25.122" who="#IgnacyDaszyński">To jest eklektyzm, to mi pies ni wydra; to drobnomieszczaństwo. Konstytucja, która mówi o poszanowaniu pracy, która wysuwa tutaj jakieś przepisy i przepisiki higieniczne, zapomina o tem, że praca, o ile pozostanie najemna, będzie zawsze klątwa pracującego człowieka, której to klątwy żadna maska higieny nie zamaskuje.</u>
<u xml:id="u-25.123" who="#IgnacyDaszyński">Tworzy oma dalej biurokratyzm i militaryzm, niezmodernizowawszy go wcale. a główny jej ustęp o uświęceniu pracy zupełnie jest dopuszczalny nawet przy systemie pracy pańszczyźnianej, ba, twierdzę nawet, przy systemie pracy niewolniczej. Proszę się w to wczytać. Rozumny właściciel niewolników tak samo pozwala na spoczynek niedzielny, rozumny pan pańszczyźniany tak samo nie będzie wyzyskiwał zanadto tej dolnej krowy, tej pracy darmowej. Ale istoty tej pracy, najemności jej, jej poniżenia ten projekt nie usuwa.</u>
<u xml:id="u-25.124" who="#IgnacyDaszyński">Powiada on, że praca nie może być towarem. Albo to coś znaczy, albo jest frazesem. Jeśli niema być towarem, to nie ma być praca, tylko siła robocza. Podaż rąk, nóg, mózgu, piranii swojego człowieka nie może być towarem.</u>
<u xml:id="u-25.125" who="#IgnacyDaszyński">Człowiek swego czasu, swoich sił, swego trudu nie może sprzedawać. W jakim to systemie jest prawdą? Czy nie wiemy o tem, iż to jest system socjalistyczny, bo tylko tam możliwy, gdzie własność środków produkcji należy do narodu? W przeciwnem wypadku jest to zdanie pustym frazesem, który świadczy, że twórca autor słyszał coś o słowach Wilsona, które mu się podobały, że „... praca nie może być towarem”, ale pewnie nie zdawał sobie sprawy z istoty swoich słów, umieszczanych w Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-25.126" who="#IgnacyDaszyński">System podatkowy również nie tyka tego głównego zadania a jest systemem przejętym od kilkunastu, a w niektórych państwach nawet i od kilkudziesięciu lat w Europie.</u>
<u xml:id="u-25.127" who="#IgnacyDaszyński">Wreszcie ustęp o monopolach fiskalnych. To jest ustęp, który o monopolach rzeczywistych nie mówi i nawet tam, gdzie monopol byłby wskazany jako konieczność, ze względu n.p. na same bezpieczeństwo, zdrowie obywateli, jak np. monopol wódczany, monopol środków wybuchowych etc., etc. A wreszcie konkordat zapowiedziany nam jako odstąpienie suwerenności w sprawach kulturalnych i religijnych papieżowi wieńczy system drobnomieszczaństwa, którego odpowiednikiem władzy wykonawczej jest bonapartyzm.</u>
<u xml:id="u-25.128" who="#IgnacyDaszyński">Ten bonapartyzm znajduje tu w tej konstytucji świetny swój wyraz. Oparcie się o masy średnich własności chłopskich, mające według twórcy konstytucji jeszcze niemal monopol wpływów na wsi; oparcie się na drobnomieszczaństwie w miastach, któremu pierwsze wybory sejmowe dały tak liczną tutaj reprezentację, oto logika projektu. Drobnomieszczaństwo potrzebuje uroku władzy, potrzebuje „pierwszego konsula”, potrzebuje Bonapartego, jeśli nie Bonapartego I to Bonapartego III.</u>
<u xml:id="u-25.129" who="#komentarz">(Głos z prawicy: Józefa II!)</u>
<u xml:id="u-25.130" who="#IgnacyDaszyński">Jaki tam Józef? Józef II nie był Bonapartym, był cesarzem Austrii, którego legitymizm odpowiadał oświeconemu absolutyzmowi!</u>
<u xml:id="u-25.131" who="#IgnacyDaszyński">Proszę więc nie mieszać Józefa II z Bonapartem. Bonaparte był w porównaniu z Józefem II rewolucjonistą...</u>
<u xml:id="u-25.132" who="#IgnacyDaszyński">I drobnomieszczaństwo miało niegdyś swoją wiosnę. Nie myślcie, Panowie, że idee Wasze zawsze tak wyglądały ohydnie i okropnie, jak wyglądają dziś. I Wyście byli kiedyś młodzi, i Wyście mieli sny o potędze, i Wyście robili rewolucje i to rewolucje na czasie, tylkoście się dziś zestarzeli bardzo.</u>
<u xml:id="u-25.133" who="#komentarz">(Wesołość).</u>
<u xml:id="u-25.134" who="#IgnacyDaszyński">To typ konstytucji dla drobnego mieszczaństwa, dla zamożnych chłopów, to typ konstytucji dla drobnej i średniej własności. Na tym punkcie niema dwóch zdań i w pośród zamożnych ludzi na prawicy i w pośród wydziedziczonych na lewicy...</u>
<u xml:id="u-25.135" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-25.136" who="#IgnacyDaszyński">... na tym punkcie jedni i drudzy zgadzają się, że konstytucja ta nie jest ich konstytucją. Nie uwzględnia ani prerogatyw, ani przywilejów kapitalizmu nowoczesnego wielkiego, ani nie uwzględnia zrzeszeń potężnych armii czerwonych, armji socjalistycznych.</u>
<u xml:id="u-25.137" who="#komentarz">(Na sali poruszenie)</u>
<u xml:id="u-25.138" who="#IgnacyDaszyński">I dlatego się ona Wam tak podoba i dlatego jesteście tak szczęśliwi; chociaż ja wniósł były socjalista. który przeszedł przez kooperatywy, ażeby zostać ministrem, akceptującym projekt drobnomieszczaństwa. I dlatego to ja słuchając Waszych, Panowie, oficjalnych mów, widzę, że Wasi mówcy się tylko certują, że ich tylko szczegóły i szczególiki obchodzą, że przyjęliby i tego Bonapartego, tylko, żeby to nie byt Piłsudski, lecz Dmowski, żeby to był człowiek! Wówczas wyposażyliby go we wszystkie doskonałości i kompetencje władzy. Ale Piłsudskiego się boją, nienawidzą go, więc stąd gniew, stąd nienawiść do pomysłu konstytucji.</u>
<u xml:id="u-25.139" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Skąd ta nienawiść, dlaczego?)</u>
<u xml:id="u-25.140" who="#IgnacyDaszyński">Konstytucja tego rodzaju jest konstytucją bezsilną i możnaby ją porównać do konstytucji starej Austrji, która mając 8 narodów, unikała starannie słowa „naród” w całem brzmieniu swej ustawy konstytucyjnej a pojęcie: Słowo „naród” dopuszczała tylko jako język szkolny.</u>
<u xml:id="u-25.141" who="#IgnacyDaszyński">Mając cały bezmiar władzy, parlament i rząd nie oddały formalnie narodowi jako takiemu, jako podmiotowi władzy ani jej okruszyny. Napróżno wskazywano aby liczono się z narodami, zanim wstrząśnie państwem dreszcz rewolucji; Ci, którzy byli przy władzy, lekceważyli naród jako za słaby do wydarcia im z rąk tej władzy: wojsko, żandarm i oszustwo parlamentarne, oto były środki rządzenia. Rządzili też tak długo, aż jednego pięknego poranku pod wpływem ciosu decydującego na włoskim froncie, cała budowa rozpadła się w gruzy, albowiem niczem nie była spojona.</u>
<u xml:id="u-25.142" who="#IgnacyDaszyński">Biada nam, jeśliby cios zewnętrzny uderzył w naszą budowę narodu tak niezwiązaną, jak nie wiąże jej przedłożony nam projekt konstytucji!</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Kamieniecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#WitoldKamieniecki">Żyjemy w epoce wielkiego przesilenia. Okropności wojny sprawiły, że ludzkość odwraca się ze wtrętem nie tylko od bezpośrednich klęsk wojennych, ale i od! dróg, które ją do tego stanu doprowadziły.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#WitoldKamieniecki">Ze zmęczenia wojną wynika szukanie innych dróg rozwoju, dążenie do uproszczenia życia. Ludzkość dąży do jakiejś prostoty arkadyjskiej, zapomina jąć, że ta idylla arkadyjska była tylko legendą, a może być tylko marzeniem, i iż rzeczywistość od niej zgoła jest odmienną. Ludzkość zapomina, że po okresie przesileń wrócą czasy, kiedy normalne prawa rozwojowe regulować będą w sposób naturalny stosunki, kiedy wróci całe poprzednie natężenie rywalizacji jednostek i grup zbiorowych między sobą.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#WitoldKamieniecki">Dzisiaj, tworząc ramy dla przyszłego życia narodowego, mu simy oderwać wzrok od chwilowego stanu rzeczy, od psychozy wojennej, od tej gorączki, którą cała ludzkość przechodzi. Musimy patrzeć dalej, musimy brać pod uwagę prawa i konieczności, które rozwojem zbiorowisk ludzkich rządzą od tysięcy lat, i które według wszelkiego logicznego prawdopodobieństwa rządzie będą i na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#WitoldKamieniecki">Szczególniej konieczne to jest dla Polski. Polska wraca do wolnego bytu nie tylko po stu latach niewoli, ale po trzystu latach anarchji, i potrzebuje może najbardziej tego organu, którego atrofja cechowała ostatnie lata niepodległości, potrzebuje państwa. Potrzebuje państwa, którego bynajmniej nie rozumiem jako oderwanej od całości narodu abstrakcji, ale jako najdoskonalszy organ świadomej woli narodowej.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#WitoldKamieniecki">To jest hasło, pod którem przyszliśmy tutaj do tej Izby. Pod tem hasłem staramy się pociągnąć do aktywnego udziału w życiu państwowym najszersze masy narodowe.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#WitoldKamieniecki">Wyraz woli narodu, jakim jest państwo, musi być silny, musi się opierać na silnej władzy. Szczególnie tego potrzebuje państwo w tak trudnych warunkach powstające, jak Polska. I dlatego nie potrzeba frazesów, że niema rządzących i rządzonych, a natomiast konieczne jest dla nas przeświadczenie, że tylko własna władza, władza z własnego łona wyrosła będzie nasze życie regulować.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#WitoldKamieniecki">To nasze pojęcie o państwie jest zgoła odmienne od tego, które ujawnili autorzy projektu rządowego konstytucji. Projektu, który jest klasycznym płodem psychozy wojennej i nastrojów chwili; projektu, który z całą naiwnością zdaje się wierzyć w idealną przyszłość, kiedy będą panowały duchy czyste, kiedy idealna litera przepisu regulować będzie własną siła sprzeczne konflikty realne.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#WitoldKamieniecki">Tak przynajmniej można rozumieć ten ustęp, który może najbardziej charakteryzuje pojęcie o państwie autorów projektu rządowego. Jest to rozdział projektu, który powiada, że obywatele zespoleni są w naród i społeczność samorządne.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#WitoldKamieniecki">O państwie, jako o zespoleniu obywateli nie ma tutaj mowy. Rzeczpospolita jest tylko zbiorowiskiem poszczególnych gmin samorządowych, w których każdy ma swój własny rząd, składający się z trzech członków.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#WitoldKamieniecki">Jesteśmy bezwzględnie takiemu ustrojowi przeciwni. Żywe są w naszej pamięci osławione republiki tarnobrzeskie, ostrowieckie i inne; należą one na szczęście do przeszłości i konstytucyjnego ich wznowienia w żadnym razie nie dopuścimy.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#WitoldKamieniecki">Dążenie do uproszczenia stosunków prowadzi do pewnego obniżenia poziomu życia. Odbije się to niesłychanie charakterystycznie na rozdziale, który jest poświęcony sądownictwu.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#WitoldKamieniecki">Rozdział fen zupełnie przypomina organizację sądów w Polsce w XIII wieku. Tak samo, jak w XIII wieku nie było prawa pisanego i jedynie wyobrażenie sędziów o sprawiedliwości i obyczaje najogólniej pojęte wystarczyły jako podstawa wyrokowania; tak samo projekt konstytucyjny prawa pisanego nie wskazuje sędziom jako źródła, jako podstawy do wyrokowania. Pojęcie o sprawiedliwości, które wyrasta z pojęć moralnych narodu ma być jedyną podstawą rozstrzygania tych zawiłych niezmiernie sporów, jakie życie nasuwa nieustannie. Zupełny chaos były jedynym skutkiem zastosowania tego frazesu konstytucyjnego w praktyce.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#WitoldKamieniecki">Takich przykładów możnaby mnożyć więcej.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#WitoldKamieniecki">Jest to pierwsze czytanie projektu, więc wdawać się w szczegóły nie będę, raczej do ogólnej charakterystyki się ograniczę.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#WitoldKamieniecki">Na czele państwa, na czele Rzeczypospolitej stoi Sejm, pojęty jako ciało jednoizbowe, a w którem wady systemu jednoizbowego mają być skorygowane przez szczególną instytucję, zwana Strażą Praw.</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#WitoldKamieniecki">Zdaje mi się, że zgodna opinia całej Izby sejmowej w tym wypadku przyjmie z zadowoleniem, że jesteśmy zwolnieni od wszelkich przeżytków, czy to w postaci Izby Panów, czy Senatu, ale jednocześnie doświadczenie choćby krótkie tej naszej Izby powinno nas pouczyć, że dwie instancje prawodawcze będą niewątpliwie dla doskonałości praw niezmiernie korzystne i jakaś forma powtórnego rozważania projektów jest nadzwyczaj godna zalecenia.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#WitoldKamieniecki">Ale jednocześnie, stwierdzając tę zasadę, trzeba powiedzieć, że pomysł projektu rządowego, przekazujący prawdo rewizji ustaw ciału złożonemu z 30 mężów mianowanych przez Naczelnika Państwa, jest nadzwyczaj niedoskonały.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#WitoldKamieniecki">Podobnie niedoskonałą jest myśl przyznania Izby prawa żądania powtórnego rozważenia sprawy. Bo gdyby ta Komisja miała prawo żądać kwalifikowanej większości, to mogłaby być jeszcze racja takiego ustroju, ale jeżeli ta 1/4 apeluje do Izby w tym samym składzie i prosta większość sprawę rozstrzyga, to istotnie ponowne czytanie projektów jest formalnością nieprowadzącą do żadnych wyników.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#WitoldKamieniecki">Naczelnik Państwa ma być powołany przez cały naród. Wprowadzenie tej formy wyborów przypomina niezmiernie naszą elekcję viritim, na którą każdy szlachcic stawał konno i zbrojno sam, w swojej własnej osobie.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#WitoldKamieniecki">Ale trzeba powiedzieć, że przy jednoizbowym systemie parlamentarnym ten sposób powoływania Naczelnika Państwa istotnie z pewnych względów się zaleca i może dać konieczną niezależność, samodzielność Naczelnikowi Państwa. Wytwory przez Sejm jednoizbowy wyprowadzałyby głowię Państwa w zupełną zależność od większości sejmowej, względnie od rządzącego Stronnictwa.</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#WitoldKamieniecki">Wątpię, czy konieczny jest w konstytucji przepis, mianujący Naczelnika Państwa naczelnym wodzem sił zbrojnych Rzplitej. Praktyka poucza, że z prawa tego naczelnicy państw republikańskich nie korzystają prawie nigdy. Wogóle budzi wątpliwość ujęcie sprawy wojskowej przez konstytucję. Jest to sprawa wielkiej bardzo wagi, bo 128 lat temu, kiedy ta sama data 3 maja widniała na projekcie konstytucji. Tak samo jak wówczas, tak samo i dziś możemy powiedzieć, że budujemy państwo w tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie zostawiła. Istotnie jest to chwila może ostatnia, kiedy paraliż, ale paraliż czasowy opanował wrogie nam w równej mierze Rosję i Prusy.</u>
<u xml:id="u-27.21" who="#WitoldKamieniecki">Otóż w takiej chwili w rozdziale o wojsku znajdujemy ustęp o osłabieniu dążeń do rozwielmożnienia ducha wojskowego.</u>
<u xml:id="u-27.22" who="#WitoldKamieniecki">W Polsce, gdzie ducha wojskowego dopiero szczepić musimy, frazes podobny zgoła nie pozostaje w związku z położeniem i z obowiązkami państwa.</u>
<u xml:id="u-27.23" who="#WitoldKamieniecki">Do braków konstytucji, ale braków, które wytłomaczyć można, należy pominięcie rozdziału o stosunku narodowości pomiędzy sobą, o prawach mniejszości narodowych w granicach państwa. Wytłómaczyć ten brak można, bo państwo nie ma granic, niewiadomo jeszcze jakie jednostki i jakie kompleksy narodowe na jego terytorium się znajdą. Ale ten brak może się odbić fatalnie na stosunkach międzynarodowych polskich. Jeżeli nie znajdziemy sposobu na takie określenie naszego stosunku do innych narodowości, któreby w skład państwa wejść mogły, ażeby te narodowości zostały zadowolone w swoich uprawnionych aspiracjach, to wtenczas możemy się spodziewać, że eksperyment tworzenia oddzielnych państw, tak jak się stało z Gdańskiem, tworzenia oddzielnych państw na terytoriach, które winny wzejść organicznie do państwa polskiego, ten eksperyment nie będzie odosobniony. Mniejszości narodowe muszą znaleźć w ramach państwowości polskiej takie warunki bytu, aby oddzielnych państw twa rzyć dla nieb nie było trzeba.</u>
<u xml:id="u-27.24" who="#WitoldKamieniecki">Ustęp poświęcony stosunkowi do kościoła przemilcza, że większość narodu polskiego nie tylko wyznaje wiarę rzymskokatolicką, ale jest do niej gorąco przywiązana i życzy sobie charakter wyznania narodowego w katolicyzmie utrwalić.</u>
<u xml:id="u-27.25" who="#WitoldKamieniecki">Ale te wszystkie braki, te wszystkie błędy, byłyby może do wybaczenia, gdyby po tej deklaracji konstytucyjnej szła jakaś ustawa konstytucyjna ścisłym, jasnym, prostym, prawniczym językiem napisana. Wtenczas te myśli ogólne, rozwinięte w paragrafach, w deklaracji zawarte, mogłyby być przedmiotem dyskusji zarówno w komisji jak w plenum.</u>
<u xml:id="u-27.26" who="#WitoldKamieniecki">Tymczasem jesteśmy w położeniu niezmiernie trudnem. Deklaracja jest sama w sobie i sama w sobie ma być przedmiotem uchwał.</u>
<u xml:id="u-27.27" who="#WitoldKamieniecki">Otóż trudno sobie wyobrazić uchwały sejmowej, w której treść literacka byłaby zmieszana z przepisami prawnemi, gdzie wiele ustępów ma wartość wyłącznie retoryczną, frazeologiczną. Istnieje wiele ustępów, co do których doniosłości niewątpliwie autorzy konstytucji nie zdawali sobie sprawy. Choćby to wszystko, co gwarantować ma Rzeczpospolita swoim obywatelom, nastręcza poważne pytanie, czy zdawano sobie sprawę z tego, co to znaczy. Czytamy, że własność i pracę, wolność i bezpieczeństwo poręcza obywatelom Rzeczpospolita. Cóż to znaczy to poręczenie pracy obywatelom Rzeczpospolitej? Jest wprawdzie podobny ustęp w konstytucji francuskiej z roku 1848, ale jest on rozwinięty w postaci instytucji warsztatów narodowych, które funkcjonowały i które rzeczywiście pracę obywatelom dawały. Tutaj nie mamy o tem żadnej wzmianki, tylko mamy frazes, z którego doniosłości, autorowie nie zdawali sobie oprawy.</u>
<u xml:id="u-27.28" who="#WitoldKamieniecki">Oprócz ustawy rządowej mamy przedłożony projekt jednego stronnictwa, który jest tylko parafrazą projektu rządowego. Rzuca to bardzo ciekawe światło na genezę powstania projektu, ale nie ułatwia bynajmniej jego traktowania. Projektem stronnictwa „Wyzwolenia” nie będę się szczegółowo zajmował, jest on jeszcze bardziej utopijny, jeszcze mniej ma związku z życiem, niż projekt rządowy. Cechuje go bliskie pokrewieństwo z takiemi pomysłami, jak państwo Sjonu, państwo oparte na czystej ewangelji, które w początkach reformacji w różnych miastach niemieckich się zdarzały. Oprócz tego ducha sekciarskiego. wywarły tutaj wpływ niewątpliwie i inne utopijne ideologje od Tomasza Morusa począwszy. Trzeba jednak powiedzieć, że utopijność projektu „Wyzwolenia” ma charakter anemiczny, blady, że brak w nim kropli żywej czerwonej krwi, brak stosunku do rzeczywistości. To są wszystko frazesy puste i jałowe, obiecujące wzniosłość, szczęśliwość, błogosławieństwo, ale tylko na papierze. Polska potrzebuje konstytucji bardziej niż jakikolwiek inny naród, bo ciągłość życia państwowego polskiego została przerwana i musimy na nowo w formie pisanych artykułów i praw Rzeczypospolitej tworzyć.</u>
<u xml:id="u-27.29" who="#WitoldKamieniecki">Trzeba stwierdzić, że projekt rządowy luki nie wypełnia i projektu konstytucji dotychczas nie mamy; pomimo, że z najlepszą wolą gotowi jesteśmy rozwożąc przedstawiony nam elaborat w komisji konstytucyjnej, w dalszym ciągu na projekt konstytucji oczekiwać będziemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma ks. arc. Teodorowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JózefTeodorowicz">Kiedy wyczytałem w dziennikach, że Rząd przygotowuje deklarację konstytucji, szczerze powiem, ogarnęło mnie przerażenie. Najpierw, co znaczy nazwo sama „deklaracja”? Zapożyczona bodaj czy nie z deklaracji „Praw człowieka”, a właśnie swoją mglistością i niejasnością zdawała się już naprzód służyć rządowi za parawan wygodny, wobec wszelkiego rodzaju pocisków.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#JózefTeodorowicz">Dlaczego nie było nazwać elaboratu tego szkicem, skoro już słowo „projekt” dla autora rozmiłowanych w wysokich koturnach stylu zdawało się może być wyrazem nazbyt prozaicznym. Wszak mówi się o szkicach wielkich artystów, jak Buonarottiego i Matejki, czy innych. Można się było dotyla zniżyć, ażeby sięgnąć po to prozaiczne określenie, któreby jednak było jakimś realnem oparciem dla przyszłych prac Sejmu.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#JózefTeodorowicz">Lecz bardziej jeszcze, aniżeli sama nazwa, przeraził mnie ów szalony pośpiech, z jakim w przeciągu paru tygodni czasu rząd podjął się dokonać pierwszego pomysłu — jądra przyszłej konstytucji.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#JózefTeodorowicz">Dla dzieła artysty pierwszy pomysł jest dzieckiem jego marzeń i pracą myśli nieraz długoletnią. Ale gdzież to miał czas na pracę myśli rząd, który dopiero co przed świętami, gdyśmy się zeszli na komisji konstytucyjnej, oświadczył był, że nie ma żadnego projektu, po dwóch nieledwie tygodniach zawołał: mam już projekt, czy też deklarację.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#JózefTeodorowicz">Wierzę w improwizację poety, nie wierzę w improwizację prawników. Improwizacja mężów stanu, zwłaszcza skoro chcą się ci panowie naprawdę wyczuć w dzieje i w masy, przełożyć te uczucia na język suchy coprawda, ale ścisły język prawniczy, byłaby trudna.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#JózefTeodorowicz">A takiego przecie zadania podjął się był rząd obecny wedle swoich własnych słów. Niestety, obawy moje aż nadto są dzisiaj usprawiedliwione. I przyjaciele, choć nie wiem, czy tych się znajdą, i nieprzyjaciele tego wniosku są zgodni w tem jednem właśnie, że go serio nie biorą i brać nie mogą. Bo czyż tak ma wyglądać dzieło konstrukcji prawniczej, które winno się trzymać w swoich wiązadłach nieporuszone, w swojej zaś jasności ma być nieomylnym drogowskazem, usuwającym wszelką wątpliwość w tłumaczeniu i wszelkie wahania.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#JózefTeodorowicz">Kiedy przeglądnąłem niniejszy projekt rządu, przypomniały mi się złośliwe słowa i złośliwy dowcip jednego z wysokich polskich urzędników o swoim referencie. Powiedział on o nim: „pisze romanse jak referaty a referaty jak romanse”. Pisać referaty jak romanse, to jeszcze pół biedy, ale konstytucję narodową pisać jak romans, to doprawdy już cała bieda.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#JózefTeodorowicz">Muszę powiedzieć, że mnie wstyd oblał, wiem, jaki to twardy wyraz, kiedy ujrzałem ów utwór już w jego zewnętrznej szacie poetycznego, archaicznego polskiego języka. I znowu przypomniały mi się słowa jednego z największych wrogów naszych, Bismarka, który z kpinami o nas mówił: „U nich, u Polaków, poeci są politykami, a politycy poetami”.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#JózefTeodorowicz">Czy tak spieszno było rządowi nadać wszelkie pozory prawdy tym słowom tak niesprawiedliwie użytym, bo odnosiły się one do wielkiej doby poetów romantyzmu?</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#JózefTeodorowicz">W tem właśnie jest nasz wstyd i w tem nasze upokorzenie, że ten elaborat nie jest elaboratem, który można brać poważnie. Nie robię z tego zarzutu samemu autorowi tego projektu, wogóle nie wiem nawet, kto go układał. W każdym razie tyle wiem, że nie układał go prawnik i za to ręczę. W każdym razie nie wyszedł ów twór z ręki prawdziwego męża stanu — i za to też poręczyć mogę. Ten, co układał ten projekt, napewno nie odmierzał konstytucyjną formę ustroju na wzrost i na miarę powstającej Polski. Winien temu rząd, który z taką lekkomyślną nieoględnością postarał się o to, by, zmarnowawszy przedtem tyle miesięcy czasu na darmo, w przeciągu kilku dni uszczęśliwić Sejm i świat takim niedojrzałym produktem.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#JózefTeodorowicz">I, doprawdy trudno jest wogóle wdawać się w krytykę tego tworu, gdzie się nastrój elegijny miesza z czemś, co ma niby jakieś ślady prawnej cechy, z drugiej strony jednak tylko krytyką można się przed światem wyratować od zarzutu za wspólnictwo z takiem dziełem. Krytyka jest tą niezbędną koniecznością, która uniezależnia Sejm od wszelakiej współwinny.</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#JózefTeodorowicz">Ale krytyka jest jeszcze i z innego względu potrzebną. Bo jednak nie wolno o tem zapominać, iż jest ktoś, kto rad nierad, musi ów projekt jednak brać serio. Mam tu na myśli komisję konstytucyjną, która deklarację rządu rozpatrzy.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#JózefTeodorowicz">Pierwszem zadaniem rządu, który poddaje Sejmowi projekt konstytucji nowej, jest stanąć na stanowisku bezpartyjnem. Rząd, który w pełni pojmuje swoje zadanie, musi się wznieść nad wszystkie partie, nad wszystkie partyjne interesy. Utwierdziwszy się wysoko winni autorowie konstytucji wejrzeć w przeszłość i przyszłość, jeżeli już nie okiem olbrzyma orła, to bodaj okiem trzeźwego rachmistrza. Tymczasem, zamiast echa przeszłości i wizji przyszłości, które mają dźwięczeć w tej konstytucji, zdawałoby się, że grają echa jakichś wiecowych i to bardzo świeżych słów i haseł — i mimowoli się zdaje, jakby to szło o rozprawy jakichś klubików, dla których się szuka jakiegoś kompromisu i wyjścia, a nie o wielkie idee i ideały narodowe.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#JózefTeodorowicz">Ależ to przecie nie jest rolą rządu wychodzić na widownię z projektami połowicznemi i kompromisowemi. Na takie projekty będzie aż nadto dosyć ujścia w Sejmie. Już się o to nie lękajmy, już aż nazbyt wiele w dziedzinie kompromisu będą próbowały zdziałać same partie — to już ich jest rola.</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#JózefTeodorowicz">Ale właśnie dlatego, że partie polityczne idą mniej lub więcej po linii agitacyjnej, domagają się one same od projektu rządowego zasad niezłomnych i wskazań śmiałych. Tymczasem stało się inaczej: rząd zamiast być ośrodkiem dla partii, sam wszedł na zmienne fale agitacyjnych haseł. Ale przykład będzie najlepszą ilustracją tej metody: w deklaracji rządowej jest projekt, ażeby Sejm był jednolity. Jednak na tem nie chce rząd poprzestać. Obok jednej izby, a raczej do jednej izby dorabia projekt rządowy radę prawną, złożoną z 30 członków, która ma rolę bardzo nieokreśloną i bardzo osobliwa. Do niej to należy hamować uchwały Sejmu, gdy tego zażąda mniejszość, ona to, ta rada, zjawia się jak deus eks machina w kryzysach politycznego życia, jak czynnik, który ni stąd, ni z owad, na szali wypadków ma ważyć.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#JózefTeodorowicz">Istna łamigłówka konstytucyjna. Bo albo ta rada jest naprawdę ciałem prawniczem, a wtedy do niej należy czuwać nad poprawną formą uchwał Sejmu i nic więcej, albo też rada taka ma autorytet polityczny wobec izby pierwszej, a w takim razie jest jakimś surogatem izby wyższej. Skoro zaś tak, to dlaczego nie. nazwać tego po imieniu i dlaczego jaśniej zadań tej rady nie określić? Dlaczego wogóle tworzyć surogat? Czyżby nie było daleko prostszem zrobić projekt sejmu dwu izbowego?</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#JózefTeodorowicz">Lecz właśnie w tej niejasnej, połowicznej konstrukcji tkwi charakter kompromisowy projektu rządowego. Rząd stanął wobec dwu opinii, panujących w sejmie. Jedna opinia domaga się sejmu jednoizbowego, ona orzeka: cokolwiek raz sejm uchwali, to nie powinno więcej podlegać krytyce, ani rewizji. Przez sejm przemawia wola ludu, a skoro ta w głosowaniu się ujawniła, nie godzi się poddawać pod sąd drugiej wyższej izby. A więc niechaj w przyszłym sejmie polskim będzie sejm jednoizbowy.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#JózefTeodorowicz">Tymczasem druga opinia orzeka wręcz inaczej. Zwolennicy jej rozumują: właśnie dlatego, iż sejm jest wyrazem woli ludu, winien być dwuizbowym. Bo jeśli już każde poselskie zgromadzenie poddaje rewizji opinię każdego posła z osobna, to dlaczegoby naród cały nie miał poddawać rewizji uchwał wszystkich swoich posłów przez izbę wyższą?</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#JózefTeodorowicz">Właśnie dlatego, że wyraz woli ludu jest czemś tak wielkiem i ważnem, nie podobna jest uzależniać uchwał sejmowych od przypadkowych głosowań, od tego, czy jaki poseł wydaliwszy się na szklankę herbaty z izby, poparł, czy też nie poparł jaką uchwałę.</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#JózefTeodorowicz">Zresztą dlaczego Polska ma sięgać w swej konstytucji po wzory trzeciorzędne Czarnogóry czy Serbii, które mają jedną izbę? Dlaczego raczej nie miałaby naśladować w swej konstytucji państw wielkich demokratycznych zachodniej Europy, gdzie wszędzie dwie izby?.</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#JózefTeodorowicz">Otóż rząd, znając te dwie opinie, zamiast zająć wobec nich zasadnicze i dobrze umotywowane stanowisko, tworzy coś pośredniego, co jest ekstraktem obydwu o pin j i równocześnie.</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#JózefTeodorowicz">Zwraca się więc do tych, którzy chcą jednej izby i mówi im: chcecie jednej izby? Ależ zgoda, dobrze, będziecie ją mieli, w naszym projekcie jest mowa tylko o jednej izbie.</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#JózefTeodorowicz">Ale zwraca się też równocześnie znaczącym gestem do drugich: A wy chcecie dwu izb? nieprawdaż? Będziecie je mieli. Bez tej formalnej nazwy coprawda, jaką jest Sejm dwuizbowy. Ale w końcu co na nazwie zależy, skoro rzecz jest, wiedzcież więc, że projektowana przezemnie rada 30 jest właśnie niczem innem, jak tylko maskowaną drugą izbą. Istne Salomonowe rozstrzygnięcie.</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#JózefTeodorowicz">Zresztą poco szukać długo dowodów, jak bardzo połowicznym, a nawskroś kompromisowym jest projekt rządowy. Najlepiej przecie określa ten jego charakter dyskusja w izbie i oświadczenia różne stronnictw. Otóż stała się rzecz naprawdę dziwna. Kluby lewicy i prawicy wzajemnie się o to pomawiają, że projekt rządowy wyszedł z ich ducha i ich ideologii.</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#JózefTeodorowicz">A więc równocześnie jest to projekt prawicy i lewicy! To chyba dosyć dla jego charakterystyki.</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#JózefTeodorowicz">A jak zwykle się w takich razach dzieje, połowiczność nie zadawala nikogo.</u>
<u xml:id="u-29.26" who="#JózefTeodorowicz">Mówca poprzedni zauważył, i słusznie, iż izba cała zimno przyjęła projekt rządowy. Szukał tylko pan Daszyński motywów dla tego objawu w izbie samej. Zaznaczył nam, że nie mamy duszy do odczucia holów i wstrząsów, przez jakie przechodzić musi tworząca się konstytucja. Niesprawiedliwy to i krzywdzący zarzut. I bodaj właśnie czy ci, którzy nam podobny zarzut czynią, sami nań nie zasługują, a przynajmniej dlatego oni nas dziś nie rozumieją, bo przez żadne wielkie wstrząsy duszy przez ciąg tych pięciu lat wojny nie przechodzili. I, doprawdy, mieli oni aż nazbyt często dla wielkich przejawów narodowego życia klucz gotowy politycznych orientacji, który ich zwalniał z ciężaru i brzmienia niepewności i bólu, jaki zwisał nad Polską w czasie jej rodzenia się.</u>
<u xml:id="u-29.27" who="#JózefTeodorowicz">Ale my, którzyśmy takich kluczy nie mieli, my to dobrze wiemy, co to są bóle rodzącej się Ojczyzny. Myśmy je wre własnej duszy przeżywali, myśmy się wciąż wzmagali i walczyli wewnątrz siebie pomiędzy zawodem a nadzieją, między przegraną a wygraną, między niepewnością i niejasnością a mgławicą rodzących się rzeczywistości. Przez ile to wstrząsów przeszły nasze dusze! Któż je opisać potrafi?</u>
<u xml:id="u-29.28" who="#JózefTeodorowicz">Ale właśnie dlatego, żeśmy tyle przeszli, tyle przemarzyli i przekochali, właśnie dlatego stajemy dziś wobec tak połowicznego projektu nieczuli i zimni.</u>
<u xml:id="u-29.29" who="#JózefTeodorowicz">A potem? Potem ile niejasności, ile sprzeczności jest w tym projekcie. Oto np. pozycja naczelnika państwa, która jest z widoczną predylekcją traktowana, jest w całym tym projekcie najbardziej wykropkowana w tej mgławicy prawniczej. Czem jest właściwie ten Naczelnik Państwa? Czy niewolnikiem, czy dyktatorem? czy jednym i drugim? Niewolnikiem, bo nie wolno mu choćby wbrew własnemu sumieniu nie podpisać wszystkiego, nie wolno mieć tej wolności, którą ma każdy z jego poddanych. Dyktatorem niby nie, bo wolno go oskarżać o naruszenie konstytucji. Ale gdzie jest ta władza wykonawcza, która go oskarża, gdzie jest trybunał, który jak w Konradzie Wallenrodzie na mistrza zażalenie kładzie: „Jest sąd i na ciebie”? Co w teorii zagmatwane, to w praktyce zazwyczaj prowadzi do dyktatury prawdziwie niebezpiecznej. Ale mniejsza o to. Gorzej jest z tem wszystkiem, co w tej konstytucji nie zostało wypowiedziane.</u>
<u xml:id="u-29.30" who="#JózefTeodorowicz">I tak pomija projekt konstytucji zupełnem milczeniem sprawy autonomii narodowościowych. Ani jednej niema o tem wzmianki w projekcie rządowym, który zresztą aż nadto wiele miejsca poświęca ustrojowym określeniom stosunków Polski do innych narodów. A przecie ta Polska tyle narodowości w sobie mieści, że nie wolno jej nie wypowiedzieć się wcale o tem, jak ma urządzić ich stosunek do siebie. Takie przemilczenie musi być osądzone na niekorzyść Polski. Nie wypowiadają się o autonomii narodów — powiedzą o nas — bo się nie chcą wypowiedzieć, bo nie chcą inni dać autonomii. Nawiasem jeszcze dodam, że w tej zwłaszcza chwili — gdzie się ważą losy Galicji wschodniej i kresów wschodnich, podobne przeoczenie w projekcie konstytucyjnym może się stać wprost dla granic naszych szkodliwym. Podnoszę ten uderzający w oczy i narzucający się brak w konstytucji.</u>
<u xml:id="u-29.31" who="#JózefTeodorowicz">Ale jest ich wiele więcej, są i takie, które choć się mniej narzucają, mają jednak wartość, są też braki istotne. Bo to nie jest dosyć podać w projekcie konstytucyjnym jakiś ogólnikowy schemat, który może być przystosowany doskonale do każdego narodu. Tam się właśnie zaczyna dobra konstytucja, gdzie jej ustawy od zwierciadła ją indywidualność narodowej duszy. Twórca projektu rządowego nie dopatrzył, niestety, ani jednego z tych rysów Polski, które jej znamiona odzwierciedlają. Tak np. charakterystyczną w Polsce jest decentralizacja w przeciwieństwie do centralizacji. Różne ziemie Polski miały swoje autonomie i swoje właściwości, uwzględniane w strukturze prawnej państwa. Później przyszły zabory, które nas podzieliły. Przez podziały jeszcze silniej wystąpiły odrębności w poszczególnych częściach Polski. To jest przecież Wprost niepodobne, by przejść lekkiem sercem ponad te zjawiska do porządku. Mądry projekt Konstytucji będzie uważał za najważniejsze dla siebie zadanie rozwijać szczęśliwie i pogodzić ze sobą sprężystą i jednolitą władzę w państwie wraz z autonomicznym ustrojem dawnych województw i różnych ziem polskich. Tymczasem dla autora deklaracji ów ważny program zdaje się wcale nie istnieć, i dlatego właśnie, iż go opuszcza, mimowoli i mimowiednie wyciska na ustroju Polski piętno jej duchowi przeciwne, bo piętno centralizmu.</u>
<u xml:id="u-29.32" who="#JózefTeodorowicz">Wielką też uwagę przywiązuję też do tego, by zdrowy projekt Konstytucji uwypuklił i to bardzo silnie idee państwowe w Polsce. Uświadomienie sobie i wyszkolenie siebie dla tej idei jest dla nas szczególniej potrzebne. Myśmy przez przeszło 100 lat oddychali powietrzem zatrułem państwowości obcej.</u>
<u xml:id="u-29.33" who="#JózefTeodorowicz">Byliśmy zmuszeni do tego, by przed tem tchnieniem zabójczem uciekać jaknajdalej i chronić się. Z tej smutnej konieczności zrodziło się pewne zło dla nas, bo zatraciliśmy zmysł dla państwowości własnej, który w chwili tworzenia się państwa jest dla nas tak niezbędnym. Jeżeli już autorowie projektu konstytucyjnego puścili się na próby uzasadniania poszczególnych działów konstytucyjnych, to dlaczego pominęli właśnie ten tak ważny dla nas dział o państwowości polskiej? Ileż to motywów dałoby się tu przytoczyć, ile poglądów naszkicować, byśmy nawykli i w sobie rozwinęli poczucie narodowe! A rozwinęliśmy je bardzo wysoko, ale właśnie dlatego, iż żyjąc w państwach obcych, nie mogliśmy mieć probierzy uczucia idei państwowej, wszyscy po dziś dzień w tem utykamy. Ileż to problemów ważnych i doniosłych rozstrzyga się np. w naszym Sejmie i raz po raz odwołujemy się w uzasadnianiu ich do uczuć narodowych, do woli narodu, do miłości Ojczyzny. I słusznie się odwołujemy i pewni jesteśmy, że przed rokiem to hasło oddźwięk znajdzie w sercach wszystkich, a jednak, przysłuchując się w tym Sejmie podobnym wywodem, brakowało mi jednej zawrze nuty, nuty o państwowości Polski. Nigdy mówcy nie silili się nad tem, aby rozbudzone uczucie miłości ojczyzny sprowadzić do konkretnego wyrazu, jakim jest wzgląd na polską państwowość. Prawie nigdy nie słyszałem w rozprawach sejmowych argumentu: czy ten lub ów projekt pomaga i wzmacnia państwo polskie, czy też mu szkodzi i jego konstrukcję osłabia, a przecież od odpowiedzi na to pytanie zależy wszelka dobra czy zła reforma. Znowu przykład będzie najlepszą ilustracją tego, co tu mówię: Przygotowujemy się dziś w Sejmie do wielkich reform agrarnych: już dzisiaj padają słowa, wnioski i ustawy, które z tą reformą w ścisłym pozostają związku. Jakże jednak mało przy tych, jak i innych reformach uwzględnia się samą reformę państwową, a przecież od tego zależy dobra czy zła reforma agrarna, czy ona państwo wzmocni, czy też nadwyręży.</u>
<u xml:id="u-29.34" who="#JózefTeodorowicz">Skoro w umyśle włościanina niema zmysłu dla państwowości polskiej, wtedy bardzo łatwo naw et samo uczucie miłości Ojczyzny może być u niego złudzeniem dla jego sumienia. On będzie np. w najlepsze myślał i marzył o Polsce Piastowej i w słodkich tych marzeniach nawet się nie opatrzy, jak mu się zrósł i zlał w jedno jego chłopski zagon z całą ziemią polską, a chata jego z calem Królestwem Polski. Wtedy łatwa zatraci on poczucie tego, co twoje a moje, bo widząc Polskę w swojej grzędzie, swoją grzędę będzie widział w całej Polsce. I cóż go zdoła z tych złudzeń otrząsnąć, otrzeźwić? Oto nic innego, jak tylko zdrowa idea państw owości, która mu raz po raz zadaje nielitościwe pytanie: czy twój projekt, włościaninie, nie nadwyręży i nie zatrząśnie fundamentem państwa? czy nie ogołoci polskiego przemysłu? czy nie osłabi polskiego kredytu? i t. d. i t. d. Skoro na to pytanie stanie odpowiedź uspakajająca i dobra, to wtedy i Ojczyzna na takiej reformie wyjdzie dobrze; jeśliby było inaczej, jeśliby przez brak zmysłu państwowości nawet wogóle pytanie podobne w duszy ich nie powstało, to wtedy będzie źle; wtedy włościanin ustawodawca z pieśnią o Głowackim i Kościuszce na ustach, będzie nieświadomie podcinał Polskę, zamiast ją budować. Jakże więc byłoby to daleko lepiej, gdyby autorowie memoriału zamiast tylu nastrojowych i elegijnych zwrotów byli raczej uwypuklili ideę państwowości polskiej i nauczyli społeczeństwo, by wedle niej przymierzało swoje wszystkie ustawy, swoje prace i swoje zarządzenia.</u>
<u xml:id="u-29.35" who="#JózefTeodorowicz">Jeżeli jednak tyle wagi przywiązuję do idei państwowości, to nie chciałbym być źle zrozumianym; bo nie chcę bynajmniej wycisnąć na Polsce i jej ustroju piętna wszech władztwa państwowego; jakże daleki jestem od tej ostateczności, owszem, pragnę raczej przed nią wszystkich przestrzec. I znowu projekt konstytucyjny tak dobrze grzeszy nieuwzględnianiem idei państwowej, jak nieuwzględnianiem tego niebezpieczeństwa, które łatwo powstać może. Już dziś nawet niebezpieczeństw nazbyt wielkich wpływów państwa na życie społeczne daje się odczuwać, bo walki klasowe raz po raz każą szukać dla partii schronienia w zarządzeniach państwa, a czego jedna klasa nie może sama wywalczyć na drugiej klasie to zleca przez odpowiednią ustawo administracji państwowo do przeprowadzenia w ten sposób aparat państwowy wkracza, dzięki takim ustawom, raz po raz w tę dziedzinę, która powinna być przez państwo nietknięta. Dokądże zajdziemy, jeżeli tak dalej licytować się wzajem będziemy kosztem naszych osobistych swobód na rzecz wszechwładztwa państwa? Takeśmy się zażegnywali przez wszechwładztwem państwowem Niemiec, tyleśmy się na nie odgrażali, lecz czyż nie tą samą drogą kroczyć poczynamy?</u>
<u xml:id="u-29.36" who="#JózefTeodorowicz">Nie zgadzam się zupełnie na wy wady mówcy socjalistycznego, który rad by w myśl swojej doktryny wszystkie agendy życia narodowego i społecznego zwierzyć jedynie państwu. Muszę jednak szczerze wyznać, że więcej jest logiczna ta, choć błędna zupełnie zasada, aniżeli nasza praktyka, która, występując zresztą słusznie przeciw socjalistycznemu ustrojowi państwa, jednak wszech władztwo rządu i państwa wciąż rozprzestrzenia. Niebezpieczeństwo zaś wszechwładzy państwa winien zażegnać ustrój konstytucyjny Polski. Ustrój ten niech zbuduje potężne ogniwa w różnych stanach i warstwach. Stany te i warstwy przez swoją żywotność i siły, przez swą autonomię staną się przeciwwagą i przeciwstawieniem wszechwładzy państwowej.</u>
<u xml:id="u-29.37" who="#JózefTeodorowicz">Oczywiście ani śladu o czemś podobnem me znajdziemy w projekcie rządowym konstytucyjnym:</u>
<u xml:id="u-29.38" who="#JózefTeodorowicz">Lecz dosyć już tej krytyki. Pozostawałoby jeszcze rozprawić się z formą projektu. Deklaracja Rządu utyka ogromnie na nieścisłość określeń prawnych. Jakże by to dobrze i zdrowo było, gdyby ów projekt, zanim on przejdzie do komisji konstytucyjnej, wprzód obmyto i skąpano w jakiejś zdrowej kąpieli prawniczej.</u>
<u xml:id="u-29.39" who="#JózefTeodorowicz">Autorowie projektu naśladowali język archaistyczny Konstytucji Trzeciego Maja. Ale właśnie język archaistyczny dawnych aktów polskich jest, jak mi to mówił znakomity prawnik — jakby piętą Achillesa dawnego ustawodawstwa państwowego, bo cierpi na tem ścisłość prawnych określeń.</u>
<u xml:id="u-29.40" who="#JózefTeodorowicz">Lecz w Konstytucji Trzeciego Maja formie pełnej nastroju odpowiada treść; tu jednak czytając ten projekt, co krok przypomina się słowa niem. poety, iż tam; gdzie brak jest idei, jawi się na zawalanie usłużny zwrot i słowo. Dlatego to i pod względem formy uważam deklaracje rządu za szkodliwa. Bo podobne projekty stają się łatwo szkolą dla umysłowości polskiej. Szkoła zaś podobna byłaby zwłaszcza u nas szkodliwa i zgubna. Już i tak rząd polski zawinił wiele, bardzo wiele w dziedzinie prawnej, w dziedzinie ustalenia prawnych pojęć.</u>
<u xml:id="u-29.41" who="#JózefTeodorowicz">Mam właśnie w ręku memoriał wydziału prawa i umiejętności politycznych, który świeżo wyszedł z druku, jako broszura. Broszura ta od początku do końca zajmuje się różnemi projektami polskiego rządu i wykazuje tyle rażących sprzeczności w ustawach Polski z ostatniej doby, iż wprost jedne ustawy zaprzeczają drugim. Lektura ta byłaby arcyhumorystyczna, gdyby nie nasuwała smutnych refleksji. Bo jaki to dyletantyzm prawny panuje w Polsce właśnie w tej chwili, kiedy ma się ona wznieść na silnych konstytucyjnych prawach.</u>
<u xml:id="u-29.42" who="#JózefTeodorowicz">Aż tu raptem jakby na uwieńczenie chaosu w ideologii naszej prawniczej jawi się dzisiaj projekt konstytucji napinany przez Rząd, który przykłada pieczęć autorytetu do zakorzenianego już u nas, niestety, dyletantyzmu prawnego.</u>
<u xml:id="u-29.43" who="#JózefTeodorowicz">Wspomnę jeszcze o jednem. Zmusza mnie do tego wystąpienie mówcy pierwszego na tej trybunie i jego atak namiętny, zwrócony przeciwko Kościołowi. Ale gdyby on nawet wcale był tej kwestii religijnej nie poruszał, to i wtedy jeszcze byłbym jej dotknął, a to ze względu na stanowisko, jakie w tym projekcie naznaczono dla Kościoła. Zmusza mnie do tego niezawodnie już sam urząd biskupa i kapłana, ale nawet gdybym był posłem świeckim, to musiałbym również już z czysto poselskiego stanowiska dotknąć strony religijnej, zapisanej w tym ustroju państwowym, dotknąć krytyką wyrażonego stosunku o Kościele.</u>
<u xml:id="u-29.44" who="#JózefTeodorowicz">Widocznie wiedzieli o tem, że będę przemawiał, posłowie, którzy już w ogólnikach, a nawet w pismach uprzedzali moje wystąpienie, więc dobrze, stawiam się.</u>
<u xml:id="u-29.45" who="#JózefTeodorowicz">Oto dostałem wczoraj telegram następującej treści od Podlasiaków, której to ziemi posłem zostałem wybrany. Odczytam Wam narazić pierwszą część telegramu, bo tylko ta ściśle do rzeczy należy.</u>
<u xml:id="u-29.46" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
<u xml:id="u-29.47" who="#JózefTeodorowicz">„Obywatele ziemi podlaskiej pow. Garwolińskiego, zebrani w liczbie 10 tysięcy w Garwolinie, oburzeni pohańbieniem kościoła i wiary katolickiej w projekcie Konstytucji, zgłoszonej Sejmowi w dniu 6 maja, wierni wierze Chrystusowej, którą czcili dziadowie i ojcowie i za która nasi bracia i krewni na ziemi naszej Podlaskiej cierpieli i krew przelewali, na ręce Waszej Ekscelencji do laski Marszałkowskiej zakładają jednogłośny uroczysty protest i żądają, aby Bóg i Kościół katolicki w Konstytucji mieli należyte miejsca, aby Kościół katolicki był uznany, że jest kościołem olbrzymiej większości narodu, był walny i miał swe prawa od Chrystusa mu nadane”.</u>
<u xml:id="u-29.48" who="#komentarz">(Brawa)</u>
<u xml:id="u-29.49" who="#JózefTeodorowicz">Może szanowany mówca, który się pytał, jaka to jest religia państwowa, nie z ust moich i nie z ust moich konfratrów i księży, ale z ust tych tysięcy ludzi otrzyma odpowiedź. Będzie mu ona i w u razem obu rzedli a i protestu przeciw tej myśli i temu stanowisku, jakie zająć się wobec tego ludu ośmielono.</u>
<u xml:id="u-29.50" who="#komentarz">(Głos: Biskup Przeździecki podburza przeciw Sejmowi)</u>
<u xml:id="u-29.51" who="#JózefTeodorowicz">A teraz pytam się. co w projekcie rządowym krytyce poddaje lud a z nim my wszyscy?</u>
<u xml:id="u-29.52" who="#JózefTeodorowicz">Nie tyle to podlega krytyce, co jest o wierze napisane, ile raczej to, czego w tym projekcie niema.</u>
<u xml:id="u-29.53" who="#JózefTeodorowicz">Szanowny poseł poprzedni z takim patosem wypowiedział się: „niechby we Włoszech poważono się teraz w parlamencie wspomnieć o konkordacie”.</u>
<u xml:id="u-29.54" who="#JózefTeodorowicz">Jest właśnie tu na sali ktoś, kto przyjechał dopiero co z Rzymu i gdy pytałem się o jednego z biskupów, czy jest konsekrowany, odpowiedział mi, że czekają jeszcze zatwierdzenia rządu. Jest we Włoszech stary sycylijski konkordat z roku 1918, który w wielu częściach Włoch utrzymuje się jako prawo zwyczajowe.</u>
<u xml:id="u-29.55" who="#JózefTeodorowicz">Ale, proszę Panów, tu nie o konkordat chodzi, bo konkordat może być zły i dobry, bo jeżeli ma być konkordat zły, to wtedy tak, jak we Francji katolicy wolą się obejść bez komunii obchodzą się przewybornie. Chodzi tylko właśnie tym ludziom, temu katolickiemu ludowi, tej katolickiej społeczności milionowej o to, ażeby w projekcie Konstytucji Kościół miał takie miejsce, jakie mu choćby już tylko jako religii większości się należy.</u>
<u xml:id="u-29.56" who="#komentarz">(Brawa).</u>
<u xml:id="u-29.57" who="#JózefTeodorowicz">Proszę Panów, rząd, który mówi, że miał ucho, które obejmowało wszystko, co się działo i dzieje w masach, nie zwrócił jednak uwagi i miał zamknięte uszy na to, co się nawet tutaj w Sejmie we włościańskich stronnictwach mówiło w programowych mowach.</u>
<u xml:id="u-29.58" who="#JózefTeodorowicz">Wszakże każde z nich wspomniało o Kościele, a nawet najdalej odchylone wspomniało o Kościele katolickim, jako religii większości. Wszakże takie ogólne i wspólne powoływania się na Kościół w programowych mowach w Sejmie, zobowiązuje autorów szkicu Konstytucji; przecież dla takich wyróżnień jakieś miejsce w Konstytucji znaleźć się musi; skoro jest jakieś wyróżnienie dla religii większości dlatego, że ją większość narodu wyznaje, to przecież musi się w jakiś sposób ta idea wyrazić i zaznaczyć w samej prawnej konstrukcji.</u>
<u xml:id="u-29.59" who="#JózefTeodorowicz">Tymczasem nigdzie z niej ani śladu. Nawet tam niema wzmianki, gdzie o to zdrowy zmysł narodowy woła: Weźmy np. miejsce, gdzie jest mowa o Naczelniku Państwa. Projekt Konstytucji mówi, że może nim być każdy obywatel. Przypomnijmy sobie to, że nawet Wilhelm, który forytował na tron poręki swojego syna, jednak w końcu powiedział konfidencjonalnie: „nie mogę ostatecznie tego uczynić, bo to protestant, a w Polsce musi być katolik”.</u>
<u xml:id="u-29.60" who="#JózefTeodorowicz">Tu Naczelnikiem Państwa w tej Konstytucji może być tak dobrze katolik, jak i żyd, a że obywatelem państwa jest tak mężczyzna, jak i kobieta, zachodzi więc wielka kwestia sporna — czy nawet nie żydówka.</u>
<u xml:id="u-29.61" who="#JózefTeodorowicz">Skoro niema wzmianki o religii większości, to przy pierwszem nabożeństwie galowem będzie dla władz zakłopotanie, gdzie się mają udać i do której świątyni na nabożeństwo.</u>
<u xml:id="u-29.62" who="#JózefTeodorowicz">Podobne pominięcie Kościoła nie zdarzyło się dotąd w Konstytucjach, począwszy od Konstytucji 3-go maja, ni razu. Ta dopiero Konstytucja jest pierwszym wyłomem w tym właśnie łańcuchu wypowiedzeń się, wyrzeczeń i określeń rządu polskiego.</u>
<u xml:id="u-29.63" who="#JózefTeodorowicz">O to właśnie chodzi wszystkim katolikom i ten właśnie brak odczuli oni tak strasznie i tak boleśnie, tem on jest dla nich dotkliwszy, im dłużej na określenie praw kościoła przez Sejm czekali.</u>
<u xml:id="u-29.64" who="#JózefTeodorowicz">Mogę Wam powiedzieć z ręką na sercu, że musiałem np. nieraz tłomaczyć to zastępom robotniczym, to włościańskim, te innymi, którzy mnie ciągle pytali, dlaczego dotąd jeszcze nie było mowy o religii i Kościele w Sejmie. Już nie mówię, że otrzymywałem tysiące podpisów z zapytaniem, dlaczego nie zawieszono krzyża w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-29.65" who="#JózefTeodorowicz">Krzyż jest dopiero znakiem zewnętrznym. Ale o symbol wewnętrzny chodziło zastępowi katolików. Czekali, niecierpliwili się i niecierpliwili się słusznie. Bo kto by to sobie mógł pomyśleć! Kościół katolicki aż do dziś dnia jęczy pod temi samemi prawami, w które okuły nasz naród i Kościół carscy siepacze. I nie zarzucił aż dotąd rząd polski tych praw, gdy idzie o kościół, jak o tem świadczy ten sam telegram, który Wam odczytałem przed chwilą w drugiej swojej części:...</u>
<u xml:id="u-29.66" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-29.67" who="#JózefTeodorowicz">... „aby wreszcie Rząd nie kroczył śladami Moskwy i nie wypędzał naszego biskupa z Janowa, zabierając mu gmachy, potrzebne dla seminarium kapituły, kurii i dla niego na zamieszkanie. Zebrani upoważnili niżej podpisanych do wysłania telegramu i uchwalonej deklaracji. Wojciech Mecner, Paweł Makulec, Jan Makulec, Jan Sztromajer, Stanisława Makulec”.</u>
<u xml:id="u-29.68" who="#JózefTeodorowicz">Bądź co bądź, dla naszego rządu gmachy pokościelne, jak w tym wypadku pałac biskupi janowskich, jeszcze po dawnemu, po dawnym ukazie carskim, nie należą się kościołowi, ale są własnością rządu polskiego, który w ten sposób dawną konfiskatę rosyjskiego rządu i gwałt rosyjskiego prawa ze swej strony na nowo zatwierdza.</u>
<u xml:id="u-29.69" who="#JózefTeodorowicz">W chwili więc, gdy wszystko w Polsce wolnością oddycha, jeden kościół jest aż dotąd w niewoli prawa. Z jakimże więc utęsknieniem czekali wyznawcy tego kościoła w naszym narodzie na pierwsze zbawcze słowo, które padnie z wyżyn Sejmu. A oto jaka odpowiedź. Jak długo kościół katolicki był samarytaninem narodu, jak długo był symbolem ucisku narodowego, jak długo, jak samarytanin, wiewał w rany oliwę w zdroju swoich sakramentów, tak długo kościół był uznawany i czczony. Ale gdy minął ucisk, a przyszła wolność, wtedy pierwsza odpowiedź, jaką się niesie kościołowi, jest: nie znam cię! Tu już nawet w grę wchodzi honor narodu, ho noblesse oblige.</u>
<u xml:id="u-29.70" who="#JózefTeodorowicz">Poseł z lewicy nie może się zgodzić z nazwą religii panującej? Niechże więc przypomni sobie, że w Anglii, w której konstytucja liberalna jest dla wszystkich przykładem, kościół angielski zwie się kościołem panującym.</u>
<u xml:id="u-29.71" who="#JózefTeodorowicz">To nie znaczy bynajmniej, jakoby kościół chciał panować albo rządzić, jak o to nas pomawia poseł z lewicy. Bynajmniej nam o to nie idzie. Idzie jeno przedewszystkiem o miejsce, które już przez sam wzgląd na większość katolików kościołowi w ustroju państwa się należy. Zaprzeczenie mu tego miejsca jest ciężkim policzkiem, wymierzonym kościołowi, a w nim tym mil jonom jego wyznawców w Polsce katolickiej.</u>
<u xml:id="u-29.72" who="#JózefTeodorowicz">My się bynajmniej nie wpraszamy o miejsce należne w Konstytucji dla kościoła, my żądamy tego miejsca przez wygląd na kościół, ale nie mniej i przez wzgląd na naród, bo kościół sam obejdzie się bez honorowego miejsca w Konstytucji. On okazał w stuleciu naszej niewoli, iż rządził duchowo narodem, mimo ucisku i prześladowania. Kościół więc ma sam w sobie tę żywotność, która mu się ostać pozwoli bez względu na wszystko i będzie trwał, będzie żył i rozwijał się tak dobrze w aureoli chwały, jak w aureoli męczeńskiej. Bardziej więc, niż o kościół jeszcze, idzie mi w tem o mój naród i państwa.</u>
<u xml:id="u-29.73" who="#JózefTeodorowicz">Wzmianka w projekcie rządowym konstytucji o konkordacie i kościele posłużyła poprzedniemu mówcy socjalistycznemu, ażeby uderzył w surmę przyszłości, w której widzi koniec starych rzeczy i początek nowych. I ja także podobnie patrzę na przyszłość, tylko pod wręcz innym kątem.</u>
<u xml:id="u-29.74" who="#JózefTeodorowicz">Ze straszliwych wstrząśnień tej wojny, z okropnych przeżyć ludzkości, z morza krwi i łez dobywa się nowy świata porządek, ale zwraca się on w stronę wręcz inną, niż jak się to zdaje mówcy poprzedniemu. Bo likwidacja tej wielkiej wojny jest likwidacją ostateczną tych haseł, z których się była poczęła rewolucja francuska, a później rozwinął się był socjalizm. Rewolucja francuska rzuciła była hasła o „prawach człowieka”, ale człowieka wyzwolonego z pod praw Bożych. I poczęły się były upajać narody żądzą, by jak najwięcej praw dla siebie zdobyć i ani się spostrzegł człowiek, gdy, dochodząc rzekomo tylko swoich praw, party samolubnym egoizmem, począł hołdować wszelkiemu bezprawiu; bo nie było bodźca potężnego dla jego serca, jakie miał dawniej w religii i tylko unosiła go żądza rozprzestrzenienia swego „ja” choćby kosztem drugich i wszystkich. Stąd już był krok tylko jeden do hasła nowego, które kładło siłę przed prawem, a pieniądz przed uczciwością.</u>
<u xml:id="u-29.75" who="#JózefTeodorowicz">Tymczasem ta ostatnia wojna rozświetliła w krwawej swej łunie jak kruchym był piedestał, ma którym wsparł był człowiek swoją moc i swoje prawa. Bo i w co się obróciła ostatecznie walka z kapitalizmem, podjęta przez socjalizm, skoro z tej wojny wyszedł nietknięty, a nawet bardziej jeszcze wzbogacony właśnie kapitalista! A w co się obróciło dzisiaj hasło siły przed prawem, to wszyscy wiemy, bośmy wszyscy na to patrzyli. Bo właśnie dzisiaj dzwony wersalskie wydzwaniają pierwszy akt pokojowego dramatu, w którym wręczono Niemcom warunki pokojowe. Z telegramów już wiemy, jaka była na to odpowiedź reprezentanta Niemiec. Nie brakło w oświadczeniu hr. Beckendorfa wyznają winy i upokorzenia się. Jest to pierwsze mea culpa tego właśnie państwa, które żywcem wcieliło było w sobie żelazny system hasła: „siła przed prawem”.</u>
<u xml:id="u-29.76" who="#JózefTeodorowicz">Czyż więc nie mam słuszności, gdy mówię, iż likwidacja tej wojny jest likwidacją spuścizny walki rewolucji francuskiej? Człowiek w swej dumie zaczął był od dochodzenia praw swoich, od wywyższania i ubóstwiania ich, ufając zaś w swoje siły, wierzył tylko w ślepą moc, która, depcąc sprawiedliwość, miała mu zapewnić królestwo na ziemi.</u>
<u xml:id="u-29.77" who="#JózefTeodorowicz">A oto dziś moc ta pokruszona w gruzach.</u>
<u xml:id="u-29.78" who="#JózefTeodorowicz">Lecz i socjalizm, pomimo pozornej wygranej, naprawdę przegrał w tej wojnie. Kiedy człowiek, wychowany w ideałach rewolucji, pisał swój kodeks o swoich prawach, kiedy w samolubstwie palił kadzidła złotemu cielcowi i wyhodował bezlitosny kapitalizm — wtedy socjalizm stanął był w obronie uciśnionych mas. Masy, wyssane przez kapitalizm, potrzebowały istotnie obrony. Wtedy na hasło „prawa człowieka” nastąpiło było drugie hasło: „prawa ludu”. Tylko, niestety, socjalizm w walce ze spuścizną duchową rewolucji sam począł tak samo hołdować ślepej sile. I on też wyzwolił masy z pod prawa Bożego i zakonu Bożego i on zbiorową wolę ludu postawił za wykładnik wszelakiego prawa. On też stworzył dyktaturę proletariatu, która się miała skończyć wywłaszczeniem wszelakiej własności i wszelakiej wolności na rzecz masy. Jak długo jeszcze socjalizm żył i rozwijał się w ustrojach dawnych państw, tak długo nie było jeszcze pola do przeprowadzenia doktryn, tak długo utrzymał się jeszcze w półcieniu.</u>
<u xml:id="u-29.79" who="#JózefTeodorowicz">Ale teraz właśnie po tej wielkiej wojnie wyłoniło się widmo bolszewizmu, które wyszło z zasad socjalizmu i widmo to zwisło jak straszliwa mara nad światem.</u>
<u xml:id="u-29.80" who="#JózefTeodorowicz">Widmo przeraziło samych socjalistów, a nawet przeraziło ich bodaj czy nie najwięcej i najbardziej. Właśnie mówca poprzedni poświęcił był tyle trafnych uwag bolszewizmowi i wskazał na grożące światu niebezpieczeństwo.</u>
<u xml:id="u-29.81" who="#JózefTeodorowicz">O ile dobrze zrozumiałem, treść wywodów ostatniego mówcy, chciał on nas tem widmem nastraszyć. Wskazywał na pierwsze poruszenie ludu we wschodniej Galicji, na pierwsze dreszcze tej burzy, która nas ma pochłonąć. Lecz my nie tak bardzo lękamy się bolszewizmu, który przez wybory ostatnie dostał był ze strony tego ludu dosadną i wymowną odprawę.</u>
<u xml:id="u-29.82" who="#JózefTeodorowicz">Niechby to raczej socjalizm pomyślał o sobie sam, bo w postępie i rozwoju bolszewizmu tkwi przedewszystkiem przegrana socjalizmu. Bo czemże Innem jest bolszewizm, jeśli nie konsekwentnym i logicznym socjalizmem. Socjalizm nie chce tej ostatecznej konsekwencji, do jakiej idzie bolszewizm, bo rozumie, że przez to cala kultura świata w niwecz się obraca. W tem zasługuje socjalizm na uznanie i pochwałę. Socjalizm zaś w Niemczech idzie jeszcze dalej, bo nawet ostrzega dziś przed własnemi swojemi zasadami, jak np. socjalizacją fabryk i socjalizacją ziemi. Ale mimo wszystko hasło bolszewizmu poczyna jednak dziś na masy silniej działać, niźli socjalizm.</u>
<u xml:id="u-29.83" who="#JózefTeodorowicz">Epidemia bolszewizmu szerzy się już nie w samej Rosji; same ogniska socjalizmu w Niemczech, Bernie, Monachjum są tą zarazą zajęte. I socjalizm uznał się zagrożonym przez bolszewizm i słusznie, bo zawsze w masach górę biorą ci, którzy nie chcą czekać na powolną ewolucję, którą im w mirażach przyszłości obiecuje socjalizm, ale radziby zaraz przeszczepić zasady w czyn. I socjalizm jest dzisiaj w tem samem położeniu wobec bolszewizmu, w jakim ongi był liberalizm wobec socjalizmu. Jak ongi socjalizm wybawił był hasła z liberalizmu, ale zarazem prześcignął go był i pokonał, narzucając się masom, podobnie poczyna sobie bolszewizm wobec socjalizmu. Dlatego te rady robotnicze, o których mówi ostatni mówca i dla których dopomina się miejsca w konstytucji nie tyle nas straszą, ile raczej są symptomami kapitulacji socjalistów. Niechże nam w takim razie nie mówi i nie głosi socjalizm, że do niego przyszłość świata należy.</u>
<u xml:id="u-29.84" who="#JózefTeodorowicz">Tę przyszłość widzę gdzieindziej, widzę ją w hasłach, które przeciwstawiły się ślepej sile, a więc w hasłach moralnych sumienia i sprawiedliwości. Rzucił już takie hasło Wilson o sprawiedliwości, międzynarodowej, lecz przy ostatecznej rozprawie z bolszewizmem wyłoni się jako konieczny postulat hasło o sprawiedliwości wewnętrznej wśród narodów samych, wewnątrz siebie, w wewnętrznych ich stosunkach i ustrojach. Ludzkość, pochwyciwszy raz takie hasło, nie zechce z pewnością narażać je na to, by się stało ono znowu hasłem egoizmu i samolubstwa; nie zechce iść śladami „praw człowieka”, wyzwolonego z pod prawa Bożego. Przeciwnie szukać będzie z natury rzeczy gwarancji dla idei sprawiedliwości w prawie nadprzyrodzonem, w prawie Bożem. I oto jest droga, po której idą ludy po strasznych swoich wstrząśnieniach. Oto jest ten przyszły świat, który przed oczyma naszemi się otwiera.</u>
<u xml:id="u-29.85" who="#JózefTeodorowicz">I oto do czego idzie dzisiaj Europa. Idzie ona, mówiąc językiem zastarzałym, do wstecznie! wa, ale naprawdę idzie do postępu drogą i swego dziejowego rozwoju i zobaczycie, że właśnie stary, lekceważony katechizm ujmie przyszłość ludzkości i stanie się podkładem narodowych ustrojów, jak i narodowych mądrości. Dzisiaj żądamy, by w konstytucji znalazło się miejsce dla zboru i dla praw bożych, domagamy się, by nasze dzieci w szkołach nie były narażone na wpływ występnych nauczycieli, wydzierających ziarno wiary z serc młodego pokolenia. O religię upomina się społeczeństwo samo, upomina się chrześcijańska rodzina w siwym własnym Interesie. Ale upominamy się też śmiało o to wszyscy, pełni tego przekonania, iż tędy 1 tą drogą posunie się ludzkość i jej rozwój.</u>
<u xml:id="u-29.86" who="#JózefTeodorowicz">Dlatego ci, którzy pracować mają nad konstytucją i którzy robią dla niej projekta, niechże zrozumieją ducha czasu; niechże umieją rozróżnić między tem, co mimo wszelkich poborów trupią trąci stęchlizną, a tem, co ukryte jest siejbą nowego życia.</u>
<u xml:id="u-29.87" who="#JózefTeodorowicz">Jeżeli zaś w szczególności idzie o projekta konstytucyjne, to dla ulania ich w formy powołałbym, jak już poprzednio wspomniałem, prawników, ale dla duchowej treści konstytucji nie zawahałbym się szukać natchnienia w sercu wierzącego naszego włościanina, to w takiem sercu tkwi instynkt delikatnej, a nieomylnej wiary, do której przyszłość należy.</u>
<u xml:id="u-29.88" who="#JózefTeodorowicz">Jeżeli więc dzisiaj obstaję za prawami kościoła w projekcie konstytucyjnym, to się dlatego to czynię, jak gdybym się lękał o kościół i jego przyszłość w Polsce, nie o kościół się boję, lękam się raczej o naród mój i jego przyszłość, bo w kościele katolickim i tego rozwoju widzę rękojmię zbożnej przyszłości państwa.</u>
<u xml:id="u-29.89" who="#JózefTeodorowicz">Idziemy więc wszyscy ku przyszłości nowej. Może nie nastąpi ona odrazu, może wprzód, nim to nastąpi, czekają jeszcze ludzkość ciężkie i zawrotne kataklizmy, ale pomimo wszystko ku niej idziemy, i ku niej dążymy. Ludzkość, która poczęła swą teorię od praw człowieka w czasie rewolucji, skończy ostatecznie na spisaniu praw Bożych. I tam, gdzie ludzkość będzie kończyć, tam chcę, by mój naród rozpoczynał, i wnoszę następującą rezolucję do konstytucji:</u>
<u xml:id="u-29.90" who="#JózefTeodorowicz">„Wiekopomna konstytucja Trzeciego Maja ogłasza, że w Polsce religią panującą jest i będzie wiara święta rzymskokatolicka ze wszystkiemi jej prawami”. Zgodnie z tem Wysoki Sejm uchwalić raczy:</u>
<u xml:id="u-29.91" who="#JózefTeodorowicz">Gdy w Polsce i dzisiaj tak przeważająca większość ludności żyje w wierze kościoła katolickiego, iż słusznie Naród Polski narodem katolickim się nazywa, przeto Sejm Ustawodawczy, w duchu Konstytucji Trzeciego Maja idąc, uchwala: Wszystkim ludziom, jakiegokolwiek wyznania pokój w wierze i opiekę rządową zapewniając i wszelkich obrządków i religii wolność w krajach polskich podług ustaw warując, Państwa Polskie i przyznaje kościołowi katolickiemu stanowisko w myśl Jego założenia, wraz z pełną swobodą rządzenia się własnemi prawami i rozporządzeniami Stolicy Apostolskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Halban.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#AlfredHalban">Wysoka Izbo! Wiemy czem jest dla każdego serca i umysłu polskiego urok wspomnień historycznych. Wszędzie i zawsze wspomnienia historyczne podtrzymywały Polskę w najcięższych chwilach jej bytu porozbiorowego, a tak samo i teraz, gdy z chmurnej przeszłości kroczymy ku urzeczywistnieniu ideałów niepodległości, samodzielności i swobody zjednoczonej Ojczyzny, krzepimy się temi wspomnieniami. To też widocznie autor projektu nie umiał się oprzeć potędze uroku wspomnień dziejowych; niestety, posługując się czcigodnym archaizmem formy popadł w zdumiewającą niejasność co do rzeczy. W archaizmie formy przesadził, bo poszedł znacznie dalej niżby przykład oryginału, przykład konstytucji 3-go maja pozwalał, ale nie wziął sobie przykładu z kryształowej iście przejrzystości języka, którym się właśnie ten akt historyczny odznaczał.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#AlfredHalban">Wczoraj jeden z Szanownych przedmówców chciał dla obrony porównać słownictwo projektu rządowego ze stylistyką konstytucji Stanów Zjednoczonych. Otóż Wysoka Izbo, to porównanie możeby nas za daleko zaprowadziło, szczerze więc radzę raczej go zaniechać. Tak samo radzę nie porównywać przedłożonej nam deklaracji z jej pomnikowym pierwowzorem, bo chociaż nie jestem zawodowym filologiem, lecz wczytywałem się trochę w pomniki polskiej myśli politycznej XVIII wieku i śmiem twierdzić, że to przedłożenie, którem się obecnie zajmujemy, nie wzbogaca bynajmniej skarbu polskiej literatury politycznej.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#AlfredHalban">Raczej przeciwnie, a dodam, że wrażliwość, jaką wszyscy mamy na piękno historii, wrażliwość, z jaką się odnosimy do piękna artystycznego jest u nas zbyt delikatną, aby nas można karmić surogatami. Wiadomo, że język polski nie ma nawet swoistego słowa na „ersatz” albo na „poddiełkę” i musimy się posługiwać obcym wyrazem „surogat”, zapożyczonym z obcych języków.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#AlfredHalban">Otóż, tak jakbyśmy pragnęli, żeby język polski był wolnym od wykazów pożyczonych, tak też pragniemy, aby i literatura polska, a prawnicza w szczególności, pozostały również wolnemi od surogatów!</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#AlfredHalban">Gdybym chciał być podejrzliwym, ale proszę mi wietrzyć, że nim nie jestem, to może wyraziłbym domniemanie, aż nie samego tylko pietyzmu ani li tylko poddania się urokowi wielkich wspomnień historycznych można dopatrywać się w doborze tak szczególnej formy, lecz raczej pewnego sugestywnego podstępu. Powtarzam, że nie chcę być podejrzewanym o prowadzenie śledztwa, ale człowiek podejrzliwego usposobienia i mógłby dopatrywać się w tej stylistycznej formie zamiaru magnetyzowania nas dla ukrycia rozmaitych inwencji bardzo wątpliwej wartości. Wszakże wiadomo, że nierównie łatwiej podać je w upiększeniu poety tem niemniej przystępną i trzeźwą prozą. Dopiero Komisja będzie mur siała wygrzebywać ustępy konkretne, aby je przerobić, czasem ulżyć, a najczęściej przejść nad nimi do czegoś innego.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#AlfredHalban">Jeszcze zanim się zajmę treścią, muszę wypomnieć w kilku przynajmniej słowach o źródłach, z których wypływało natchnienie, bo, jak już wspomniał dziś jeden z przedmówców, nie jest to przecież improwizacją, któraby miotła rościć sobie prawo do nastrojowego przyjęcia, nie jest to pomnik uzasadniony historią ducha narodu, bo wtedy nie możnaby do niego przykładać miary krytycznej. Jest to, jak wczoraj zauważył przewodniczący komisji konstytucyjnej, naśladowanie bardzo prozaiczne. Muszę do tego powrócić, bo mam wrażenie, że ogół nie jest poinformowany. Wiadomo Wysokiej Izbie, że pewnego razu rząd wręczył komisji konstytucyjnej bardzo poważną pracę, mianowicie elaborat ankiety złożonej ze znawców prawa państwowego t to w chwili, gdy ta komisja miała prawo spodziewać się już projektu, bo niejednokrotnie wyrażała życzenie, aby projekt rządowy był ogłoszony. Naturalnie komisja nie mogła się zająć tą pracą pomimo wielkiej bezsprzecznie jej wartości, z tej bardzo prostej przyczyny, że regulamin pozwalał komisjom opracowywać tylko to, co im Sejm przekazuje. Na Sejm zaś może wejść jakakolwiek sprawa tylko jako przedłożenie rządowe albo jako wniosek z inicjatywy poselskiej. Tymczasem rząd odmawiali przedłożenia Sejmowi projektu ustawy ustrojowej, choć komisja kilkakrotnie o to prosiła i choć ten Wysoki Sejm, jako konstytuanta, miał prawo spodziewać się, że jaknajrychlej znajdzie przedewszystkiem i innemi sprawami przedłożenie projektu rządowego ustawy ustrojowej. Otóż w takich warunkach brudnych i niemiłych powstała myśl żądania od rządu jakiegokolwiek podkładu do pracy, alby komisja mogła z miejsca ruszyć i aby mogła zacząć opracowywanie ustawy ustrojowej; dopiero w tych warunkach, a wzięte niemal pod naciekiem, przyrzekł rząd przedłożyć te najogólniejsze zasady, aby komisji daną byłą przynajmniej formalna możność podjęcia pracy nad najważniejszem zadaniem Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#AlfredHalban">Wspominam tu o tem w ślad za p. prezesem komisji konstytucyjnej dlatego, że opinia czyni Sejm odpowiedzialnym za zwłokę; opinia nie docieka kto winien, że Sejm dotychczas nie najął się tem, co słusznie uważa się za główne jego zadanie; opinia nie liczy się z tem, na całym świecie rząd wnosi przedłożenia, że więc Izbę można winić tylko, wtedy, kiedy przedłożenia nie chce albo nie urnie załatwić. Tu jest odwrotnie. Jeszcze żadne przedłożenie rządu w tym Wysokim Sejmie przez żadną komisję nie zostało zaniedbane i w tem także położeniu znajduje się komisja konstytucyjna, która absolutnie dotychczas nie mogła podjąć pracy.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#AlfredHalban">Stoimy wobec bardzo ciekawego silanu rzeczy, którego nigdzie się tak nie napotyka, że w żadnej niemal dziedzinie nasz rząd nie występuje z samodzielną inicjatywą.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#komentarz">(Brawa).</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#AlfredHalban">Rząd stworzył sobie drewna, a muszę przyznać, nieznaną mi dotychczas teorię — swojej tymczasowości, która nie odpowiada wcale rzekomo fachowemu charakterowi rządu bezpartyjnego.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#AlfredHalban">Obmyślił sobie rząd rolę wykonawcy ustaw zamiast być czynnikiem przygotowawczym i przewidującym. Naturalnie decyzja we wszystkich państwach parlamentarnych należy do Izby, ale przygotowanie pracy na całym świecie zawsze należy do rządu, z bardzo prostej przyczyny.</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#AlfredHalban">Przecież tylko rząd rozporządza personelem, który sam sobie dobiera, na który dajemy mu kredyt. Tylko rząd ma odpowiednią możność prowadzenia studiów przygotowawczych, zbierania materiałów, jednem słowem, zajmowania się wszystkiem, co zwyczajnym jednostkom nie jest dostępnem!</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#AlfredHalban">Mimochodem jedynie chcę wspomnieć o charakterze ledwie „wykonawcy ustaw”, jak ona w rzeczywistości wygląda. Przypomnijmy, że pewna i to nie pierwsza lepsza ustawa, bo ustawa wyborcza, przewiduje „powołanie” reprezentantów społeczeństwa polskiego z kresów; rząd ustawy tej nie wykonał, nawet nie usprawiedliwił się dlaczego nie wykonał, ale wolał z wykonania zrobić politicum i oddać tę rzecz Suwerennemu Sejmowi. Nie przedłożył nawet projektu zmiany ustawy, lecz wykonanie jej lub niewykonanie uczynił nagłe zależnem od Sejmu! Więc widzimy, że zarówno co do inicjatywy twórczej, co do pracy przygotowawczej, jak i co do wykonania, rząd woli trudności raczej omijać; niż je pokonywać.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Tak jest)</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#AlfredHalban">Rząd nie przedłożył nam dotychczas ani programu pracy, ani programu ustroju administracji, czy to ogólnej czy skarbowej, ani planu gospodarki finansowej. A nawet jeszcze w przemówieniu z dnia 6 b. m., gdy nami przedkładał projekt deklaracji, cóż usłyszeliśmy? Usłyszeliśmy, że rząd jest przedewszystkiem organem, który ma przestrzegać wykonywania ustaw. Bardzo dobrze. Ale jeśli się mówi „przedewszystkiem”, to znaczy, że poza tem „przedewszystkiem” jest jeszcze coś innego.</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#AlfredHalban">To słowo „przedewszystkiem”, każę się spodziewać, że rząd obok tego, poczuwa się i do innych zadań. Tymczasem jest inaczej; po tem określeniu rządu, słyszeliśmy — a cytuję dosłownie — że biurokracja utrzymuje w swych rękach przeważnie sprawy tylko tam, gdzie naród nią dba o to, aby wziąć na siebie odpowiedzialność. To znaczy, że wszystko co leży poza innemi ramami wykonywania ustaw to jest już biurokracją, to jest tą mocą bezduszną, którą się każdego Polaka straszy!</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#AlfredHalban">Tak chyba nie jest. Ale porównajmy to pojęcie o zadaniach rządu z bardzo ciekawym ustępem projektu deklaracji, obecnie nas zajmującej, o sądach.</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#AlfredHalban">Sądom nadaje projekt niemal funkcje prawno-twórcze, a więc stawia ponad ustawy, ponad Sejm i Rząd. Tak wygląda pełny obraz pojęć o niesłychanie ciasnem ograniczeniu zadań rządni, na które chyba zgodzić się w państwie, wałczące mi z takiemi trudnościami jak nasze, absolutnie nie można.</u>
<u xml:id="u-31.18" who="#AlfredHalban">Przechodzę teraz do samego projektu. Muszę z żalem zauważyć, że forma archaiczna jest płaszczykiem kryjącym niedostatek tremy.</u>
<u xml:id="u-31.19" who="#AlfredHalban">Przyznaję, że w pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że to elaborat okolicznościowy, obchodowy, doinstalowany do uroczystości 3-go maja, a więc elaborat bez pretensji prawniczych.</u>
<u xml:id="u-31.20" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest)</u>
<u xml:id="u-31.21" who="#AlfredHalban">Uderzyło mnie jednak, że to wypracowanie o pozorach pomnikowo-dziejowych nie nawiązuje prawie w niczem do Konstytucji 3-go maja, nawet zewnętrznie, co do kolejności. Pierwszy art. Konstytucji 3-go maja rozpoczyna się od stwierdzenia roli narodowej Kościoła, który przecież właśnie w czasach porozbiorowych, a więc po Konstytucji 3-go maja, położył iście pomnikowe i dziejowe zasługi w narodzie, krzepiąc ducha narodu przeciw zakusom prawosławia i protestantyzmu. Zdziwiło mnie, jeśli już mamy mówić w nawiązaniu do Konstytucji 3-go maja, że w chwili kiedy Polska odzyskuje najstarsze swe dzielnice piastowe, nękane dotychczas niemczyzną protestancką, nie znaleziono sposobności czy raczej nie skorzystano z niej, aby wspomnieć o gwałcie, którego ofiarą miał według intencji zaborców paść urząd Prymasa polskiego, jako urząd jednoczący całą Polskę. Sądzę, że można i należało zacytować art. konst. 3-go maja, tembardziej, że muszę powiedzieć, iż art. ten przynosi zaszczyt myśli politycznej polskiej. Ci, którzy się zajmują historią teorii politycznych, wiedzą, że ten artykuł żyje w literaturze jako zaszczytny pomnik wyznaniowej swobody polskiej.</u>
<u xml:id="u-31.22" who="#AlfredHalban">Po raz pierwszy obok wyznania religii katolickiej jako panującej przyznano równouprawnienie wszystkich wyznań. A jednak do tego artykułu nawal stylistycznie nie uważano za stosowne nawiązać.</u>
<u xml:id="u-31.23" who="#AlfredHalban">W zastąpieniu Senatu przez Straż Praw, istnieje pewne nawiązanie do Konstytucji 3-go maja, nawiązanie bardzo dorywcze, poprostu dowolne wyrwanie jednej cegiełki z całokształtu, a to wzbudza wątpliwość, i jak wiemy ta Straż nie może zadowolnić ani tych, co się sprzeciwiają wszelkim ograniczeniem suwerenności Sejmu jednoizbowego, ani tem mniej tych, co tak jak ja uważają, że koniecznym jest Sejm dwuizbowy. Ta Straż Praw, bowiem mianowana przez Naczelnika Państwa nie jest Izbą Senatorską we właściwem tego słowa znaczeniu i nie zdoła spełnić funkcji, które są konieczne, mojem zdaniem, dla prawidłowego boku ustawodawstwa. Wiadomo, że ustrój demokratyczny bynajmniej nie sprzeciwia się dwuizbowości, bo zalety tego systemu są tak wielkie, że ani Francja, która jest najbardziej demokratyczną, ani Stany Zjednoczone, którym reakcyjności również zarzucić nie możną, dotychczas erę tego systemu nie wyzbyły.</u>
<u xml:id="u-31.24" who="#AlfredHalban">Dalszem i to także bardzo zasadniczem odchyleniem od pierwowzoru jest gminowładczy wybór Naczelnika Państwa. Nie wiem na czem Rząd, a względnie autorowie projektu, opierają swoje twierdzenie, jakoby zasada ludowładztwa odpowiadała myśli polskiej.</u>
<u xml:id="u-31.25" who="#AlfredHalban">Od czasu Lelewela, o ile mi wiadomo, nauka dziejowej myśli polskiej tego twierdzenia już nie wyraża. Gminowładczy wybór Naczelnika Państwa może odpowiadać chyba najgorszym tradycjom powszechnej elekcji szlacheckiej, potępionej przez wszystkich statystów 18-go wieku. Muszę się zapytać, czy z całej naszej przeszłości to właśnie należy na ten świat Boży wyciągać zamiast innych wspomnień i to jeszcze z tą różnicą, że elekcja szlachecka obejmowała ruchem wyborczym tylko część narodu, mniej więcej o ile polegać można na statystyce ówczesnej, jakieś 10–11%, gdy tymczasem nowa elekcja miałaby wnieść ruch wyborczy w cały ogół męski i żeński; dalej, że elekcja polska szlachecka była elekcją dożywotnią, więc jeśli król długo żył to elekcja nie prędko się powtarzała, a tymczasem tu miałaby się ona powtarzać co 7 lat. Dodajmy do tego wybory do Sejmu co cztery lata, to otrzymamy w jednym 8-mioleciu 3-krotne powszechne wybory.</u>
<u xml:id="u-31.26" who="#AlfredHalban">Który kraj to zniesie? Polska? Nie wiem.</u>
<u xml:id="u-31.27" who="#AlfredHalban">Wczytując się dokładnie, zauważam już całe serie nieścisłości, co do których, jak w poemacie dydaktycznym, trudno odróżnić co jest frazeologią, a co jest niebezpieczną treścią. Otóż chcę zapewnić tego Szanownego Kolegę, który wczoraj z tego miejsca przemawiaj, broniąc ustawodawstwa konstytucyjnego przed szablonowaniem, że bynajmniej nie jestem zwolennikiem szablonu ustawodawczego, że jestem przeciwnie i byłem zawsze w pracach mych zwolennikiem szukania nowych dróg dla techniki ustawodawczej; w szczególności prosiłbym, aby nie mówiono o nałogowym szablonie niemieckim czy austriackim; jeśli chodzi o ścisłość ustawodawczą, to najdoskonalszy szablon niemiecki czy austriacki musi ustąpić miejsca ścisłości techniki francuskiej. Więc ta krytyka, o której tutaj w dość przejrzysty sposób przeciw mowie je cnego z Kolegów z Księstwa powiedział, iż taka krytyka prawnicza jest krytyką ze stanowiska szablonu niemieckiego, na zarzut taki nie zasługuje, bo ze stanów asika techniki francuskiej wypadłaby krytyka nierównie ostrzej.</u>
<u xml:id="u-31.28" who="#AlfredHalban">Pochwalam najzupełniej zapatrywanie wczoraj tu wyrażone, że inną zgoła musi być technika ustawodawstwa konstytucyjnego, a inna technika np. prawa prywatnego. Na to zgoda.</u>
<u xml:id="u-31.29" who="#AlfredHalban">Tylko nie przez dwuznaczniki, nie przez niejasność prowadzi droga do postępu techniki ustawodawczej.</u>
<u xml:id="u-31.30" who="#AlfredHalban">Mamy dobre stare przysłowie: o stawianiu świecy Bogu i diabłu. Pozwolę sobie dostroić się do poetyckiego poziomu przedłożenia, więc wolę zamiast tych świec stawianych Bogu i diabłu zrobić porównanie z klasycznym wzorem Pytii Delfickiej, albo z rozumowaniem Hamleta. Tak np. gdy mowa o prawach Naczelnika Państwa, czytamy, że to on powołuje rząd. Bardzo dobrze. Ale w ustępie o Sejmie czytamy: że Sejm ma wpływ na tworzenie rządu; a więc pokłon Sejmowi, pokłon Naczelnikowi Państwa, oba pokłony kosztem jasności i ścisłości. Albo czytamy, a ta zasada jest słuszna, że siła zbrojna służy narodowi, bo istotnie w ustroju republikańskim tak być musi; ale równocześnie Naczelnik Państwa, co do którego powiedziano, że ani cywilnie, ani politycznie nie może być odpowiedzialny, ma być zawsze naczelnym wodzem nawet wtedy, jeśli dana osobistość niema wojskowej kwalifikacji. Jak się to godzi z zasadą poddania siły zbrojnej narodowi, jeśli Sejm nie może odebrać dowództwa Naczelnikowi Państwa, chociaż tenże nie jest Wojskowym? Trudno odróżnić wogóle, czy w tych czy w innych wypadkach co jest tylko teorią frazeologiczną, a co rzeczywistością? Zdaje mi się, wybaczy Wysoki Sejm, że jedyną rzeczywistością w tym projekcie jest jego niejasność.</u>
<u xml:id="u-31.31" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest)</u>
<u xml:id="u-31.32" who="#AlfredHalban">Ale bywa jeszcze lepiej. Oto projekt nadaje obywatelom wolność zarobkowania, nabywania i zbywania własności. Zarazem jednak mówi, że prawo własności może ulec ustawowemu ograniczeniu, co jest słusznem; lecz nie tylko ze względu użyteczności publicznej lego się wymaga, na co najzupełniej zgoda, ale w dalszym ciągu dodano, iż własność może ulec ograniczeniu nawet poza wymaganiami względów użyteczności publicznej, mianowicie wtedy, gdy nadmierne skupienie jej w jednem ręku staje się zaprzeczeniem prawa powszechnego do własności.</u>
<u xml:id="u-31.33" who="#AlfredHalban">Więc wybaczy Wysoki Sejm, że muszę użyć tutaj ostrzejszego wyrazu; tu przemyca się bez żadnego określenia prawniczego, całkiem nowe pojęcie. Ja nie zaczepiam tego pojęcia, wiem, że ono w literaturze ma swoją historia ja tylko konstatują, że nam się tu przemyca pojęcia, których dotychczas żadne ustawodawstwo nie zna, mianowicie jakieś prawo powszechne do własności, jako przeciwstawienie prawa indywidualnego.</u>
<u xml:id="u-31.34" who="#AlfredHalban">Otóż konstatuję dalej w interesie jasności, że projekt nie znosi własności indywidualnej; gdyby ją znosił polemizowałbym z tem, ale wiedziałbym z czem mam do czynienia; nie znosi jednak własności indywidualnej i nie wyprowadza wspólnej własności w znaczeniu komunistycznem i nie wprowadza też socjalizacji własności, ani socjalizacji środków produkcyjnych w znaczeniu zgodnem z nauką socjaldemokratyczną, tylko coś zupełnie nowego, wobec czego staje się prawnik zupełnie bezradnym.</u>
<u xml:id="u-31.35" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy o wyjaśnienie)</u>
<u xml:id="u-31.36" who="#AlfredHalban">Pojawia się coś, co nie jest własnością powszechną, ani własnością indywidualną, co jest jakimś niejasnem prawem do własności. Nawiasem mówiąc, a przepraszam za trochę fachową dygresję, jest to jakby jus ad rem, co było jednym z najsłabszych produktów romanistyki włoskiej, zostało zarzucone, a tu święci zmartwychwstanie z tą tylko różnicą, że to zmartwychwstanie może wywołać niezadowolenie powszechne, a nawet gospodarczo i społecznie oddziałać groźnie. Więc powtarzam raz jeszcze, że wolelibyśmy jasne oświadczenie za konstrukcją socjalistyczną, o której muszę powiedzieć, jakkolwiek z pewnością jej nie podzielam, że jest logicznie pomyślaną, niż taki zamęt pojęć, bo łatwiej polemizować z nauką przeciwnika, jeśli ona jest skonstruowana ad „a” do „z”, niż z taką igraszką słów. Może ona wzbudzić prócz tego nieokreślone dążenie, któreby z pewnością i lewicy tej Wysokiej Izby się nie podobało, t. j. dążenia wprost komunistyczne.</u>
<u xml:id="u-31.37" who="#AlfredHalban">Z drugiej strony zaś musi wywołać społeczno-gospodarczą obawę przed zapobiegliwością, oszczędnością, przed wszelką kapitalizacją i staje się poprostu zaporą pracy społecznej i ekonomicznej. Proszę zważyć, że to, co tu napisane, nie ogranicza się do środków produkcyjnych i warsztatów pracy, tak jak tego żąda nauka socjalno-demokratyczna. To powszechne prawa do własności może objąć wszystko i wszystkich, a więc rozpętać w imię powszechności prawa do własności, wojnę wszystkich przeciw wszystkim. Zwraca się ono nie tylko przeciw własności nieruchomej, bo jeśli np. przy wypłatach odszkodowań pieniężnych, w ręku dotychczasowego właściciela, który otrzymał to odszkodowanie, znajdzie się nagle znaczna suma pieniędzy, może ktoś powie, że ta suma jest nadmiernem zgromadzeniem własności w jednem ręku; ci, co pieniędzy nie mają, albo mają mało, mogą powiedzieć, że w tem nagromadzeniu znacznej sumy pieniędzy w jednem ręku mieści się zaprzeczenie powszechnego prawa do własności pieniędzy, bo ilość pieniędzy nie jest nieograniczoną i mogą żądać urzeczywistnienia powszechnego prawa własności. Powtarzam raz jeszcze, że wołałbym mieć do czynienia z krańcową nauką socjalno-demokratyczna, niż z tą igraszką słów. I to stoi w przedłożeniu, którego ustęp przyrzeka poparcie indywidualnej przedsiębiorczości. Ciekawe, jak przedsiębiorczość ma wyglądać, gdy się ją podcina przez głoszenie tak niebezpiecznego ogólnika.</u>
<u xml:id="u-31.38" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: W takim razie prosimy do Klubu!)</u>
<u xml:id="u-31.39" who="#AlfredHalban">Przechodzę do innej serii. Jeden z Panów przedmówców zauważył bardzo słusznie, że żadna konstytucja nie jest dość wyczerpująca i jasna, jak wogóle żadna ustawa nigdy nie może zadośćuczynić wszystkim potrzebom życia realnego i zawsze są w niej luki; ale czy stąd ma wyniknąć spotęgowanie niejasności przez to, że się mówi bardzo wiele o różnych rzeczach dotychczas w ustawach nieporuszanych, a opuszcza się inne rzeczy, które w ustawach dotychczasowych były tak czy inaczej rozwiązane?</u>
<u xml:id="u-31.40" who="#AlfredHalban">Jeżeli jest miejsce na filozoficzne uwagi to powinno starczyć także miejsca na ścisłe określenie.</u>
<u xml:id="u-31.41" who="#AlfredHalban">Co np. znaczy uroczyste dopuszczenie do szlachetnego obywatelstwa pełnoletnich? Ktoś nazwał to dowcipnie bierzmowaniem. Ten kto otrzymuje bierzmowanie jest jednak już członkiem tego kościoła, a tu czytamy wyraźnie, że tylko pełnoletni jest dopuszczony uroczyście do szlachetnego obywatelstwa. Jednak jest ustęp w przedłożeniu, z którego wynika, że już noworodek jest obywatelem. Jest to ów ustęp, o którym już tyle krąży dowcipów, że nie chcę wysokiej Izby nim już zajmować; tam wyraźnie powiedziano, że przychodzący na świat jest obywatelem. Ale zostańmy jeszcze przy kwestii obywatelstwa. Czyż niema innego sposobu nabycia obywatelstwa, jak tylko — według słów przedłożenia — przez urodzenie na ziemiach polskich albo z rodziców obywateli polskich. Czyż każdy zrodzony na ziemi polskiej, ale z obcych rodziców jest już obywatelem?</u>
<u xml:id="u-31.42" who="#AlfredHalban">Zdaje mi się Wysoka Izbo, że zamiast nam pisać takie zdania, jak np. to, że obywatel Rzeczypospolitej ma ponad sobą ustawy i wiele innych ogólników, należy w tem, co się pisze, przestrzegać troszkę prawniczej ścisłości. A znowu jeżeli chodzi o to, że obywatel ma nad sobą ustawy, to także nie jest to takie proste, jakby się wydawało, bo w rozdziale o sądach czytamy, że sędzia ma się opierać nie na ustawie, nie, ma się opierać na poczuciu prawa obywatelskiego i na pojęciu ogółu o sprawiedliwości. Tylko nie powiedziano, bo to jest tajemnica, jak ma być stwierdzone to nieokreślone poczucie prawne i skąd sędzia ma czerpać wiadomości o tem, co jest pojęciem ogółu. Bo jeżeliby to miało być pojęcie prawne pewnej klasy zawodowej o sprawach jej z a wad u dotyczących, dajmy na to, rolników czy przemysłowców, czy robotników, to jeszcze możnaby się na niem opierać. Ale tu mowa o pojęciu ogółu, o sprawiedliwości; ono ma być dla sędziego dyrektywa! Nie powiedziano też naturalnie, jaki ma być stosunek tego poczucia do ustaw obowiązujących, które ten suwerenny Sejm uchwala i będzie uchwalał. Co do sądownictwa karnego, przynajmniej określenie jest jasne. Tam powiedziano, że nad formalnem prawem ma górować moralność i sprawiedliwość. A zatem kodeks karny nie istnieje. To jasne, antyprawne, ale z tem można dyskutować. Z tem jednak co powiedziano o sądownictwie, wogóle nie jestem nawet w silanie dyskutować. Widocznem jest i niewątpliwym, że gdy poprzednio powiedziano, że obywatel państwa ma nad sobą ustawy, to był to ornament, bo poczucie ogółu ma stać ponad ustawą. Jak się to ma pogodzić z władza ustawodawczą suwerennego Sejmu, jeżeli każdy wyrok wznosić się może ponad ustawy, które my tutaj uchwalamy, tego nie rozumiem.</u>
<u xml:id="u-31.43" who="#AlfredHalban">Naturalnie na każdą uwagę krytyczną można dzięki stylowi tego przedłożenia bardzo dobrze odpowiedzieć, tak jak to czyni część prasy, która zdaje się, jest zbliżoną do projektu; że przecież to nie jest ustawa, tylko deklaracja. Ale jednak chce ona ściśle i bardzo krępować w sposób niebezpieczny, bo głosi we wstępie, że deklaracja ma być niewzruszoną, że ustawy Sejmu mają się do niej stosować. A więc to nie jest broszura polityczna czy filozoficzno-prawnicza, to jest potworna ustawa, która ma być więcej niż ustawa, ma być krępowaniem ustawodawstwa.</u>
<u xml:id="u-31.44" who="#AlfredHalban">Na to obrońcy deklaracji nie zwrócili uwagi. Ci co nam tu mówili, i ci, co tak piszą, że to tylko zasady zaczerpnięte w duszy narodu, że to jest tylko wyraz psychiki narodu, że to nie podpada pod żaden szablon, zapomnieli zupełnie, że po tym wstępie nie można się zgodzić na niewinność tej broszury, która chce być drogowskazem. Muszę przeciwko temu wystąpić, bo to jest co innego, niż wsłuchanie się w duszę narodu, to chęć krępowania legislatywy.</u>
<u xml:id="u-31.45" who="#AlfredHalban">Klub, do którego należę, przywiązuje zawsze największą wagę do ładu i porządku, a rękojmię tegoż widzi w administracji i to nie w administracji szablonowej, lecz silnej, bezstronnej, czystej, pracowitej, przejętej poczuciem odpowiedzialności, ale też do zadań swoich przygotowanej i w kompetencjach odpowiednio rozbudowanej. Projekt dąży tymczasem do przekazania przeważnej części zadań administracyjnych nieznanym związkom samorządowym. Znów ogólniki; istnieje żywotna idea samorządu, widzimy jej rozwój w Szwajcarji, Anglji, nieco inaczej ma się rzecz w niektórych innych państwach; nie będę tutaj nad tem dyskusji przeprowadzał; i my jesteśmy w zasadzie zwolennikami samorządu. Tylko się musi najpierw pokazać, czy wszystkie kółka tej nieistniejącej jeszcze maszyny potrafią się obyć bez jednego rządzącego kierownictwa ogólnopaństwowego, to znaczy, czy potrafią się obyć bez tego węzła, który stanowi w naszem państwie rząd i Sejm. Co do tego mam wątpliwości i dlatego nie mógłbym się zgodzić na to, ażeby poprostu administrację rządową pozostawiać w cieniu, a wyfrontowywać samorząd, o którym niewiadomo, jakim on będzie.</u>
<u xml:id="u-31.46" who="#AlfredHalban">Zresztą przytem nasuwa się uwaga co do konsekwencji, uwaga ściśle prawnicza. Przyszłe związki samorządne są jeszcze nieznane. Natomiast kościół jest związkiem bezsprzecznie zorganizowanym; tu nie ma tych wątpliwości, jakie zachodzą co do nowych ciał samorządnych, które projekt dopiero zapowiada.</u>
<u xml:id="u-31.47" who="#AlfredHalban">Kościół obejmuje olbrzymią większość narodu; jeżeli więc chodzi o strzeżoną przez niego naukę, oraz o krzewione przez religię — według własnych słów projektu — najgłębsze uczucia, to nie potrzeba dopiero szukać nowych form albo podstaw prawnopaństwowych, ażeby uregulować jego działalność, bo kościół ma tu swe stanowisko wiekowa sam przez się, a nie z nadania państwowego.</u>
<u xml:id="u-31.48" who="#AlfredHalban">Wreszcie chcę nadmienić, że projekt wciąga także politykę zagraniczną. Zasady tu wygłaszane znajdą treść właściwą dopiero wtedy, gdy nastąpi ostateczna konstrukcja, t. zw. Ligi Narodów i gdy będziemy wiedzieli, jakie stanowisko Polska w tej Lidze Narodów zajmie. Z całego ustępu o stosunku Polski do innych narodów prawniczo ważnym wydaje mi się ten, który zapowiada, o ile można zrozumieć, autonomię narodową. Nie mówi o tem wyraźnie, ale zdaje się, że o to chodzi. Tylko, że nie wspomina o określeniu praw mniejszości narodowych, o stosunku i ewentualnej autonomii narodowej do państwowości, do Sejmu, do ustaw ogólnych i t. d.</u>
<u xml:id="u-31.49" who="#AlfredHalban">Chcę wierzyć, a w każdym razie musimy tego żądać, że polskość będzie wszędzie zabezpieczoną.</u>
<u xml:id="u-31.50" who="#komentarz">(Brawo)</u>
<u xml:id="u-31.51" who="#AlfredHalban">Chcę wierzyć, że powołanie się w tym właśnie ustępie na ideę Jagiellońską, dotyczy całej Polski. Że więc ustaną próby rozważania, które nazwałbym rozważaniami rezygnacyjnemi, które nawet przynależność wschodniej Galicji do Polski podawały w wątpliwość. Męczeństwo ludności polskiej całej t. zw. wschodniej Galicji po Zbrucz i poza Zbruczem nie może pozostać bez nagrody.</u>
<u xml:id="u-31.52" who="#komentarz">(Brawo)</u>
<u xml:id="u-31.53" who="#AlfredHalban">Polska nie może być pozbawiona mężnych i nad wyraz ofiarnych obrońców swoich kresów.</u>
<u xml:id="u-31.54" who="#AlfredHalban">Pragniemy z tego wadliwego projektu odnieść przynajmniej tę pociechę. Pragniemy móc zapewnić naszych strapionych inwazją ruską rodaków, że nie nadaremnie modlą się o przynależność de Polski, że ich krew i łzy nie staną się przedmiotem niesprawiedliwej rezygnacji, która byłaby sprzeczną z cala odwieczną historią dawnych grodów kresowych, byłaby sprzeczną z pracą kulturalną Polski od przeszło 600 lat, odpowiadałaby zaś tylko chyba urojonym pretensjom samozwańczych, nieodpowiedzialnych czynników, t. zw. ukraińskich, które dziś są zresztą bolszewickimi.</u>
<u xml:id="u-31.55" who="#AlfredHalban">Konieczność regulaminowa dyktuje odesłanie projektu do komisji.</u>
<u xml:id="u-31.56" who="#AlfredHalban">Mam nadzieję, że komisja, która niczego goręcej nie pragnęła, jak móc zacząć pracować, skorzysta z tego zewnętrznego regulaminowego impulsu do pracy, i że na tej podstawie potrafi Sejmowi w niezbyt długim czasie przedłożyć ściśle prawniczy projekt ustawy ustrojowej dla państwa Polskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję Panom odroczyć dyskusję aż do wtorku. Miałem zamiar w poniedziałek odbyć posiedzenie, ponieważ jednak w poniedziałek ma się odbyć zjazd Związku Ludowo Narodowego, więc musimy posiedzenie odroczyć do wiórku.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Nadszedł wniosek nagły rządowy następującej treści:</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły w sprawie zmiany niektórych przepisów ordynacji wyborczej z dnia 28/XI 1918 r. celem przeprowadzenia wyborów w okręgach 33 i 34.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 1. Przewodniczących i zastępców przewodniczącego głównych komisji wyborczych w okr. 33 i 34 (Białostockim i Bielskim) powoła prezes sądu okręgowego w Warszawie.</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 2. Skrócenie terminu procedury wyborczej, przewidziane w art. 8 i 9 Ustawy z dnia 5/IV dla b. Księstwa Poznańskiego, dotyczy również okr. 33 i 34.</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 3. Kandydatury poselskie mają być zgłoszone do głównej komisji wyborczej najdalej 11 dnia od zarządzenia wyborów.</u>
<u xml:id="u-32.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 4. Za dzień zarządzenia wyborów uważać należy datę rozporządzenia wykonawczego Ministra Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-32.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Art. 5. Ustawa niniejsza wchodzi w życie z dniem jej ogłoszenia.</u>
<u xml:id="u-32.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Czy kto żąda głosu w sprawie nagłości.</u>
<u xml:id="u-32.9" who="#komentarz">(Nikt)</u>
<u xml:id="u-32.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Poddaję nagłość pod głosowanie.</u>
<u xml:id="u-32.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę tych Posłów, którzy są za nagłością wniosku, ażeby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-32.12" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-32.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Nagłość przyjęta.</u>
<u xml:id="u-32.14" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję, by natychmiast przejść do obrad nad meritum. Do głosu nikt się nie zgłosił. W pierwszem czytaniu uważani wniosek za przyjęty.</u>
<u xml:id="u-32.15" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do drugiego czytania. Do głosu nikt się nie zgłosił. Jest wniosek, aby przyjąć ustawę en bloc w drugiem czytaniu. Kto jest za tym wnioskiem, zechce powstać.</u>
<u xml:id="u-32.16" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-32.17" who="#WojciechTrąmpczyński">Ustawia w drugiem czytaniu przyjęta. Proponuję, ażeby, przystąpić do 3-go czytania Nie słyszę protestów. Proszę tych Posłów, którzy za przyjęciem tego wniosku en bloc, aby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-32.18" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-32.19" who="#WojciechTrąmpczyński">Zatem ten wniosek jest i w trzeci em czytaniu przyjęty.</u>
<u xml:id="u-32.20" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie następnego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#JDębski">Wniosek nagły posłów d-ra Głąbińskiego, Stolarskiego, d-ra Bartla, Czapińskiego, Kamienieckiego, Fichny i Halbana w sprawie przeznaczenia z pożyczki państwowej kwoty 100 miljonów marek na najpilniejsze potrzeby inwestycyjne uniwersytetów i innych najwyższych zakładów naukowych w Polsce. (Druk nr. 470)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Czy kto chce w kwestii nagłości zabrać głos?</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#komentarz">(Nikt)</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do głosowania. Proszę tych Panów, którzy są za nagłością tego wniosku, ażeby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Nagłość przyjęta, sprawa idzie do komisji skarbowe budżetowej. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie następnego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#JDębski">Wniosek nagły posła Wojdalińskiego i tow. w sprawie oddania Radzie delegatów Robotniczych w Lublinie wszystkich darów Polaków amerykańskich, nadesłanych do tego miasta. (Druk nr. 491).</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WojciechTrąmpczyński">W sprawie nagłości ma głos p. Dymowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#PDymowski">Wysoka Izbo! Uważam, że nagłości tego wniosku nie potrzebujemy uch walać, dlatego, że jest mylny. Podział produktów amerykańskich przez Rady delegatów robotniczych w Lublinie był należycie zrobiony i, dawano całej klasie pracującej bez różnicy przekonań, ale, że nie wystarczyło dla całej ludności miasta Lublina, to jest wina rządu, który zamiast obiecanych 10 wagonów mąki amerykańskiej, nadesłał 2 wagony.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#PDymowski">Rada delegatów robotniczych ciągle atakowała Ministerstwo Aprowizacji >o te produkty, jednakże Ministerstwo Aprowizacji nie nadsyła tych produktów i tem samem Rada delegatów nie może reszty ludności obdzielić temi produktami.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#PDymowski">Jest mylne twierdzenie, jakoby tylko partyjnych, t. j. członkom wydawano produkty amerykańskie. Bez różnicy, wszystkie fabryki, warsztaty i związki, gdzie robotnicy pracują, otrzymały te produkty, że zbrakło, to nie jest wina delegatów, a wina rządu, który nie nadesłał takiej ilości mąki, która jest potrzebna.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#PDymowski">Wobec tego nasz klub będzie głosował przeciwko nagłości.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Wojdaliński.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#RyszardWojdaliński">Wyroki Selmie! Wnosząc ten wniosek miałem przed oczyma nie tylko ten fakt, że w ostatnich czasach w Lublinie produkty nadesłane z Ameryki, dla dzieci polskich, zostały rozdane wyłącznie wśród członków Rady delegatów robotniczych, ale miałem i to na względzie, że ten fakt nie jest odosobniony, że wogóle Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej postępuje u sposób nieodpowiedni dla ministerstwa państwowego. Wierny, że i w Warszawie są fakty, że przy przyjmowaniu do fabryk przez rząd objętych dano prawo kwalifikowania Radom delegatów robotniczych, które jak wiemy, robotnikom narodowym odmawiają pracy, mówiąc: zapiszcie się do naszego związku. I takie dokumenty my posiadamy.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#RyszardWojdaliński">W Lublinie jest sytuacja specjalna. W Lublinie od dłuższego czasu partyjny sposób traktowania sprawy zaciążył nad calem życiem. Ja jednak, uważając się za posła ludności polskiej, usiłowałem tutaj w Warszawie, widząc tragiczną sytuację Lublina, pracować w sposób bezstronny. Jako poseł narodowy, byłem tym posłem, który w Ministerium Aprowizacji starał się o to, aby przed świętami wysłano parę wagonów mąki dla dodatkowej aprowizacji dla ludności robotniczej. Mąkę przysłaną magistrat oddał w ręce Rad delegatów robotniczych, mówiąc, że ją jedną upoważnia do ostemplowania lewitów mącznych, by w ten sposób ludność 2 razy mąki nie dostawała. Rady delegatów robotniczych, w ten sposób pojęły zadanie, że kwity stemplowały tylko swoim członkom, natomiast członkowie stronnictwa Robotników Chrześcijańskich i ci, którzy nie należeli do Rad robotniczych, kwitów nie mieli stemplowanych. Mamy dowody. To jest wina magistratu miejscowego, który tak postąpił.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#RyszardWojdaliński">Ale stał się fakt gorszy, bo dary Polaków amerykańskich, przeznaczone dla dzieci wszystkich Polaków, nie tylko dla Socjalistów i Żydów, którzy należą do Rad delegatów, zostały przez delegata Ministerstwa p. Hausnera wydane wyłącznie w ręce delegatów robotniczych, którzy w. ten sposób pojęli swoje zadanie, że tylko pomiędzy swoich członków podzielili.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#RyszardWojdaliński">Otóż robotnicy narodowi, zebrani na wiecu narodowym, założyli protest przeciwko temu.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#RyszardWojdaliński">„Mając na uwadze powyższe fakty, zakładamy jaknajostrzejszy protest przed Ustawodawczym Sejmem Polskim i przed całym narodem przeciwko tego rodzaju traktowaniu naszego robotniczego chrześcijańskiego Stowarzyszenia, albowiem szykany te pociągają za sobą stałe utrudnienie pracy społecznej, opartej na ideologii chrześcijańskiej.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#RyszardWojdaliński">„Uroczyście protestujemy dlatego także, aby cały naród wiedział, że Lublin, to osławione gniazdo socjalizmu, w którem przyszedł do skutku 5-dniowy rząd republiki lubelskiej”, w którem różni zbrodniarze wysadzają prochownie, w którem z ratusza miejskiego wywiesza się czerwony sztandar, w którem wreszcie Żydzi prowokują rekruta polskiego, a wywrotowcy urządzają zamachy na wojsko — że Lublin jednak mimo wszystko walczy z tą zarazą anarchii i że są w nim jeszcze pierwiastki zdrowie, na których można budować przyszłość narodu”.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#komentarz">(Mówi:)</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#RyszardWojdaliński">Tego rodzaju fakty, które przytoczyłem, są tak oburzające i talk wzburzyły ludność miasta Lublina, oczywiście nie należąca do Rad robotniczych, że gdyby Sejm nagłości wniosku nie uchwalił, to przypuszczam, że ludność z niesłychanem rozżaleniem by to przyjęła. Dlatego proszę Wysoki Sejm, aby był łaskaw nagłość wniosku uchwalić.</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#komentarz">(Brawo)</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę tych Posłów, którzy są za nagłością tego wniosku o powstanie z miejsc.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Nagłość przyjęta. Wniosek pójdzie do Komisji aprowizacyjnej.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie dalszych dwóch wniosków, pozostających ze sobą w związku.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#JDębski">Wniosek nagły Komisji komunikacyjnej.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#JDębski">Wysoki Sejm raczy uchwalić:</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#JDębski">Wobec grożącej katastrofy głodowej wzywa się Ministra Kolejowego, aby postarał się o najszybsze przewiezienie transportów ziemniaków z Wielkopolski, przeznaczonych dla Galicji.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#JDębski">W razie braku parowozów dla przewozu tych transportów należy ograniczyć nawet ruch osobowy.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#JDębski">Wniosek nagły posłów Czapińskiego, Durczaka i tow. w sprawie groźnej klęski głodowej w pow. Żywieckim w Galicji. (Druk nr. 492).</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#WojciechTrąmpczyński">W sprawie nagłości ma głos p. Tabaczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#TadeuszTabaczyński">Wysoki. Sejmie! Przybyła dzisiaj delegacja z powiatu Żywieckiego i to, co opowiada, przechodzi wszelkie wyobrażenie. Ludność chce posprzedawać swoje domostwa i bydło i wynieść się z kraju. Trzeba wiedzieć, że to jest ta sarnia ludność, która dostarczyła 10,000 rekruta, walczącego do dziś pod Lwowem i broniącego granicy od strony Cieszyna.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#TadeuszTabaczyński">My w Galicji mamy wydział aprowizacyjny, który zakupił i zapłacił w Księstwie Poznańskiem 5,000 wagonów ziemniaków. Te ziemniaki od lutego idą do nas przez teren Królestwa Polskiego i dotychczas dostaliśmy 600–700 wagonów, podczas gdy te 5,000 wagonów są nam, niezbędnie potrzebne. Wszystkie stacje zalegają wagony i transporty, narażone nie tylko na zepsucie, ale i na rozkradzenie. Ja przedstawiłem dzisiaj komisji komunikacyjnej tę sprawę i uprosiłem ją o postawienie tego wniosku i to co przedstawiam jest wyrazem komisji komunikacyjnej i apelem do Ministra Komunikacji, ażeby zarządził, aby te straszne nieporządki, jakie się odbywają, raz się już ukończyły.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#TadeuszTabaczyński">Dlatego proszę w imieniu komisji komunikacyjnej i w imieniu tych nieszczęśliwych powiatów, ażeby Sejm położył silny nacisk na Ministra Komunikacji, ażeby te nieporządki ustały. My na wydział aprowizacyjny w Krakowie się nie skarżymy. My wiemy, że wydział dąży, ażeby należycie nas zaaprowidować, ale jednakże tutaj w Warszawie na każdym kroku, tak w Ministerstwie Komunikacji, jak w Ministerstwie Aprowizacji, napotykamy na nieprzezwyciężone przeszkody. Dla mas, posłów galicyjskich, szczególniej z górskich powiatów jest zupełnie nie zrozumiałem, że my widzimy w Warszawie zbytek pod każdym względem chleba białego, którego u nas nie widzieliśmy przez lat 5.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#TadeuszTabaczyński">W Warszawie jest dużo dobra, a w naszych powiatach galicyjskich jest głód i nędza. Mytych stosunków dłużej znieść nie możemy i prosimy Wysoki Sejm; ażeby użył wszelkich sił dla za po bieżenia klęsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt się więcej do głosu nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Proszę tych Posłów, którzy są za nagłością, ażeby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Nagłość przyjęta. Obydwa wnioski odsyłam wyjątkowo nie do komisji, a do Ministerstwa Komunikacji przed dalszą rozprawą. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie ostatniego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#JDębski">Wniosek nagły posła Skarbka i tow. w sprawie lustracji korpusu oficerskiego wojsk polskich. (Druk nr. 490).</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#WojciechTrąmpczyński">W kwestii nagłości nikt się do głosu nie zgłosił. Proszę tych Posłów, którzy są za przyjęciem nagłości, ażeby powstali z miejsc.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#komentarz">(Większość)</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Nagłość przyjęta. Sprawa pójdzie do komisji wojskowej.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuję Panom wyznaczenie następnego posiedzenia na wtorek o godz. 3 popołudniu. Lista mówców jest obfita i myślę dyskusję o Konstytucji we wtorek zakończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#WojciechKorfanty">Mam prośbę, ażeby w poniedziałek nie było posiedzeń komisji, dlatego, że odbywa się zjazd naszego stronnictwa.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: A pierwszy maj?)</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#WojciechKorfanty">Jest kurtuazją powszechną, przyjętą na całym świecie we wszystkich parlamentach, że jeżeli jedno duże stronnictwu ma zjazd, to inne stronnictwa uwzględniają jego życzenie. Żałuję mocno, że Kolega o tem nie wie.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: A pierwszy maj?)</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#WojciechTrąmpczyński">We wtorek jest na porządku dziennym tylko dalszy ciąg dyskusji nad konstytucją. Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 3 m. 10 po poł.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>