text_structure.xml 38.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyKoralewski">Witam państwa posłów, jak również wszystkich przybyłych gości, w tym panią Jadwigę Berak, podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wobec niewniesienia uwag do protokołu z poprzedniego posiedzenia, protokół uważam za przyjęty. Stanowimy kworum, zapytuję więc państwa posłów, czy są uwagi do przedłożonego porządku obrad? Przypominam, że mamy dziś w programie dwa punkty. Pierwszy to rozpatrzenie odpowiedzi na dezyderat nr 5 Komisji w sprawie zasad koordynacji działalności instytucji zajmujących się kontrolą jakości i obrotu artykułami rolno-spożywczymi. Przy tym odpowiedź została udzielona przez ministra rozwoju rolnictwa i rozwoju wsi. Drugim punktem porządku obrad jest omówienie projektu dezyderatu nr 6 Komisji w sprawie warunków uzyskiwania zezwoleń na wprowadzanie do obrotu leków modyfikowanych genetycznie. Tę część będzie prowadził z naszej strony pan poseł Pawlus. Ponownie pytam państwa posłów - czy są uwagi do porządku obrad? Nie widzę, w związku z tym możemy przystąpić do realizacji pierwszego punktu porządku dziennego. O przedstawienie odpowiedzi na dezyderat Komisji nr 5 na temat koordynacji działalności instytucji zajmujących się kontrolą jakości i obrotu artykułów rolno-spożywczych proszę podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, panią Jadwigę Berak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#JadwigaBerak">Wracamy znów do dyskusji nad kontrolą jakości żywności. Taka dyskusja toczyła się już kilka razy na forum parlamentu. Mam nadzieję, że niedługo będziemy finalizować dobre propozycje wynikające z tej debaty. Zarządzanie poprzez jakość całą gospodarką, a szczególnie gospodarką żywnościową, jest szczególnie ważne. Nie będziemy mogli konkurować zarówno na rynku polskim, jak i na rynkach zagranicznych, jeśli cały nadzór nad jakością nie zostanie uporządkowany, i to jak najszybciej. Bez względu na to, czy wejdziemy do Unii Europejskiej, czy też nie, musimy być konkurencyjni. Oczywiście musimy pamiętać też o tym, że obligują nas również zobowiązania w tym zakresie podjęte w poszczególnych stanowiskach negocjacyjnych. Jeśli nie uporządkujemy kwestii czytelnego nadzoru nad jakością zdrowotną żywności oraz nad jej jakością handlową, to w dalszym ciągu będziemy mieli, tak jak dotychczas, trudności z przyznawaniem projektów pomocowych w ramach PHARE. Takie problemy ma Ministerstwo Rolnictwa, gdyż ciągle strona unijna pyta, jak jest zorganizowany system nadzoru nad jakością żywności w Polsce. Ja może przypomnę, jak aktualnie wygląda sytuacja.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#JadwigaBerak">Mamy Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, mamy Ministerstwo Zdrowia i w zasadzie tym dwom resortom powinny być powierzone kluczowe zadania w zakresie kontroli nad jakością zdrowotną i jakością handlową żywności. Nadzór nad jakością żywności pochodzenia zwierzęcego oraz nad jakością handlową produktów żywnościowych sprawuje Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, za pośrednictwem swoich służb. Mam tu na myśli Państwową Inspekcję Weterynaryjną - jeśli chodzi o jakość zdrowotną żywności oraz Centralny Inspektorat Standaryzacji i Główny Inspektorat Skupu Artykułów Rolnych - jeśli chodzi o jakość handlową żywności. Również w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbywa się bardzo żywa dyskusja nad udrożnieniem systemu nadzoru w resorcie. Jesteśmy w przeddzień podjęcia decyzji o połączeniu dwóch wspomnianych wcześniej instytucji, jeśli chodzi o nadzór nad jakością handlową żywności.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#JadwigaBerak">Chciałabym podkreślić strategiczną rolę Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdyż pomimo zmiany nazwy i wzbogacenia jej o ten drugi człon, Ministerstwo Rolnictwa skupia w swoim ręku zarządzanie całą gospodarką żywnościową. Musimy pamiętać, że generalnie, jeśli chcemy poprawić sytuację w rolnictwie, wyjść z dołka, taką lokomotywą rozwoju dla polskiego rolnictwa jest rozwój przemysłu przetwórstwa rolno-spożywczego. Bez poprawienia jakości w przetwórstwie rolno-spożywczym nie ma możliwości sprostania zadaniu poprawy koniunktury w rolnictwie, a szczególnie poprawy dochodowości rolników. Rolnik musi sprzedać towar rozwijającemu się przetwórstwu rolno-spożywczemu. A tym zakresie, jak wiemy, jest nadprodukcja żywności. Aby więc zagospodarować te produkty, trzeba je wyeksportować. Aby zaś z kolei je wyeksportować, trzeba mieć usystematyzowany i uczytelniony cały system nadzoru nad jakością.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#JadwigaBerak">Zaczęłam mówić o Ministerstwie Zdrowia. Na dzień dzisiejszy nadzór nad jakością produktów pochodzenia roślinnego jest w gestii ministra zdrowia i można byłoby się nawet zgodzić z takim systemem. Jednakże jest pewien problem. Mamy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i w jego gestii jest nadzór nad Inspekcją Handlową. Cały czas mówimy, że kontrola w zakresie żywności, bo takowa istnieje w kompetencjach tego urzędu, zazębia się z innymi i nie jest jasny podział kompetencji w zakresie nadzoru nad jakością żywności. Proponujemy już od dawna, aby kompetencje z zakresu nadzoru nad jakością handlową, produktów żywnościowych przeszły do ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Oczywiście nie wypowiadamy się, jeśli chodzi o inny aspekt, rozumiemy, że do Inspekcji Handlowej należy cały nadzór na jakością handlową artykułów przemysłowych i co do tego zastrzeżeń nie mamy. W pismach, które skierowaliśmy do pana marszałka Płażyńskiego, jak również do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, pana Tadeusza Aziewicza, zaproponowaliśmy, aby do czasu konkretnych rozstrzygnięć, konkretnych zapisów powstało jakieś wspólne ciało - na wzór porozumienia, które nastąpiło obszarze kontroli jakości żywności na granicy państwowej, gdy powstał zespół międzyresortowy złożony z przedstawicieli wszystkich służb kontrolujących żywność na granicy. Chodzi o jak najlepszy przepływ informacji i jak najlepszą kontrolę. Również minister rolnictwa proponuje i nie uchyla się od roli wiodącej, aby ministerstwa zainteresowane, a więc także Ministerstwo Zdrowia oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów utworzyli zespół międzyresortowy, który zająłby się problemami całego nadzoru nad jakością zdrowotną i handlową żywności w Polsce. Jeszcze raz chcę podkreślić, że rozwiązania, które nie uczytelniają systemu, nie będą rozwiązaniami docelowymi i trzeba jak najszybciej doprowadzić do tego, aby nadzór w tym pionie był czytelny i by się nie zazębiały kompetencje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyKoralewski">Nie chciałbym rozwijać dyskusji, ale państwo posłowie sami widzą, że jest to odpowiedź pochodząca z resortu, a nasz dezyderat był skierowany do premiera. Już w wypowiedzi pani minister Berak istnieje sprzeczność - pomiędzy poglądem reprezentowanego przez nią resortu a poglądami naszych innych gości, a przede wszystkim naszym poglądem na kwestię, jak ta kontrola powinna być skoordynowana. Na razie sygnalizuję ten problem, powrócimy pod koniec posiedzenia do dyskusji na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#ElżbietaOstrowska">Nie zabieram głosu jako strona, bo nie ma między nami takiego podziału ról. Sądzę, że należy zgodzić się ze stwierdzeniem pani minister, że istnieje potrzeba lepszej koordynacji działalności służb kontrolnych w zakresie kontroli jakości żywności. Jest to szalenie istotne z punktu widzenia ochrony interesów konsumenta, ale także z punktu widzenia krajowych producentów żywności. Nie widziałabym roli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także Inspekcji Handlowej, jako problemu, bo nie należy tego chyba rozpatrywać w tych kategoriach. Zarówno Urząd, jak i Inspekcja, pełnią określoną rolę w tym obszarze, wynikającą z ustaw i niezależnie od dalszych rozstrzygnięć i rozwiązań prawnych ta rola musi być pełniona. Z satysfakcją przyjmujemy zapowiedź, a także pierwsze działania zmierzające do wypracowania zasad współdziałania tych służb. Pierwsze spotkanie, które odbyło się w Ministerstwie Rolnictwa miało na celu, jak rozumiem, wypracowanie takiej wspólnej koncepcji, która wyeliminuje nakładanie się pewnych obszarów kompetencji, ale jednocześnie nie doprowadzi do sytuacji, w której interes konsumenta mógłby być w jakikolwiek sposób zagrożony poprzez brak kontroli przestrzegania jego prawa do bezpiecznej, zdrowej żywności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JerzyKoralewski">Doskonale rozumiem, że państwo, którzy podlegają premierowi, nie mogą artykułować tych różnic tak wyraźnie, jak my możemy. Natomiast problem na pewno istnieje, bo niedawno, na jednym z posiedzeń był dyskutowany problem, kto i w jakim zakresie powinien sprawować kontrolę: czy Inspekcja Handlowa, czy Sanepid, przy czym ustami pani minister zostało stwierdzone, że kwestia kontroli żywności powinna znajdować się w gestii ministra rolnictwa. Ja przynajmniej nie podzielam tego poglądu, takiej atomizacji. Moim zdaniem sprowadzenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, do tego, aby ten urząd zajmował się wyłącznie towarami przemysłowymi, jest po prostu nieporozumieniem, gdy zna się ustawę o tym Urzędzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JadwigaBerak">Chciałam powiedzieć, że to wcale nie jest tak, że chodzi o uszczuplenie kompetencji, tylko ja chciałabym postrzegać ten problem w wymiarze uporządkowania tych spraw i nadzoru. Myślę, że jest tyle do zrobienia, właśnie w kontekście nadzoru konsumenckiego na polskim rynku, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów jest instytucją bardzo potrzebną i miałby pełne ręce roboty. Chodziłoby o nadzór nad bezpieczeństwem żywności już od strony konsumenta. Przede wszystkim musimy mieć świadomość tego, że jeśli mówimy o nadzorze pionowym, to w Unii nas zawsze pytają, jak to jest od ministrów „w dół”, jak te kompetencje biegną. Wszelkie nawzajem zazębiające się są po prostu nieczytelne. Jeśli mamy tworzyć laboratoria akredytowane, to musimy pamiętać, że są one niezwykle kosztowne, jak również ich wyposażenie, proces akredytacji, przebiegający poprzez system kontroli Unii. To wszystko, jak mówię, kosztuje, a nasz kraj jest bardzo biedny. Jeśli bowiem przyjmiemy dochód w krajach OECD za 100, to w Polsce wynosi on 35. Musimy przyglądać się każdej wydanej złotówce. Jeśli mamy tworzyć system laboratoriów akredytowanych, a tylko takie mogą potwierdzać jakość żywności, to moim zdaniem i zdaniem Ministerstwa Rolnictwa, powinny być za to odpowiedzialne dwa ministerstwa i dwaj kierujący nimi ministrowie. Jest bardzo dużo instytucji pozarządowych w państwach unijnych, które mają prawo zwracać się o zbadanie produktu do takiego akredytowanego laboratorium. Dokonują tych badań z własnych środków, jako organizacje pozarządowe. Sądzę, że trzeba byłoby widzieć i doceniać ogromną rolę ochrony konkurencji i konsumentów i zajmującego się tymi kwestiami urzędu, chodzi tylko o to, aby ona poszła w innym kierunku niż dotychczas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ElżbietaOstrowska">Chciałabym jeszcze raz przypomnieć, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie jest organizacją konsumencką, jest organem administracji państwowej, realizuje politykę rządu w zakresie ochrony konkurencji i konsumentów, zgodnie z ustawami kompetencyjnymi. Zupełnie czym innym są działania organizacji konsumenckich, organizacji pozarządowych. One nie zdejmują z rządu odpowiedzialności za realizację polityki konsumenckiej i za zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego konsumentów. O tym, jaki będzie docelowy podział kompetencji pomiędzy różnymi organami administracji rządowej, będziemy zapewne jeszcze dyskutować. Na razie takiej koncepcji, przyjętej przez rząd, jeszcze nie ma. Zatem pozostajemy na gruncie tych ustaw kompetencyjnych i tych obowiązków, które ciążą na poszczególnych instytucjach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#ReginaPawłowska">Jestem zaskoczona, że Ministerstwo Rolnictwa, nawet bez porozumienia z naszą Komisją, usiłuje narzucić zakres czynności Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W zasadzie ten temat już był przedmiotem obrad naszej Komisji około półtora roku temu. Osobiście uważam, że jeśli chodzi o zakres kontroli ze strony Ministerstwa Rolnictwa, to przychylałabym się do kontroli do momentu wyprodukowania żywności, natomiast nie widzę żadnego uzasadnienia, by Ministerstwo Rolnictwa kontrolowało swoje produkty w handlu. Jaki bowiem jest w tym momencie cel tej kontroli? Nie wierzę bowiem, aby producent, który produkuje złą żywność, miał na celu ochronę konsumenta, a więc tego, ten konsument owej niedobrej żywności nie kupował. Oczywiście będzie tę żywność chciał sprzedać za wszelką cenę. I tu roli Ministerstwa Rolnictwa absolutnie nie widzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WaldemarBartosz">Chciałbym, na początek, przypomnieć cel naszego dezyderatu. Powstał on dość dawno i niektórzy może już częściowo o nim zapomnieli. Cel ten wyłonił się na jednym ze spotkań naszej Komisji. Przedstawiciele kilku resortów żywo dyskutowali pomiędzy sobą, do kogo ta koordynacja powinna należeć.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#WaldemarBartosz">Mają rację i pani minister, i pani prezes twierdząc, że kompetencje są ustalone i zapisane. Tego nie mamy zamiaru, ani możliwości podważać.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#WaldemarBartosz">Jednakże Komisja pytała o koordynację tych działań Wykonano krok, czy też pół kroku w kierunku naszych oczekiwań. Pani minister mówi, a także w piśmie, podpisanym przez pana ministra Łuszczewskiego, jest stwierdzenie, iż resorty przygotowują się do powołania wspólnego zespołu celem koordynacji - ale to jest owe pół kroku, to jest dopiero zamiar.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#WaldemarBartosz">Miałbym pytanie tego rodzaju. Jeśli pani minister i pani prezes mówią, iż czekają na ewentualne rozstrzygnięcia prawne, a rząd, jak stwierdziła pani prezes, nie przyjął żadnych rozstrzygnięć w tej kwestii, to pytanie jest takie: czy w ogóle, a jeśli tak, to kiedy, dojdzie do powołania analogicznego do tego, związanego z kontrolą graniczną, zespołu międzyresortowego celem koordynacji działań inspekcji? Nie jest to, jak już wspomniałem, problem wywołany przez Komisję, lecz przez przedstawicieli rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JerzyZając">Starałem się sobie przypomnieć, jak pojawił się problem, pan poseł Bartosz przypomniał nam to. Sądzę, że dezyderat, który powstał 7 października 1999 r. w zasadzie jest nadal aktualny, jeśli wykreślić jeden wyraz - „jakiejkolwiek” w zdaniu: „Brak jakiejkolwiek koordynacji”. Jeśli się ten wyraz usunie, to dezyderat pozostaje aktualny, gdyż nie widać, aby ta koordynacja miała miejsce, choć może jakiś mały kroczek został zrobiony. Jestem zdziwiony także tym, kto się podpisał pod odpowiedzią. Dezyderat był kierowany do Prezesa Rady Ministrów, a odpowiedź przyszła z resortu. Jest to zadziwiające. Bo o ile mi wiadomo, to jedna ustawa nie jest „nad” drugą, lecz „obok” drugiej i trzeba byłoby, aby rząd się w końcu zdecydował, jak ma przebiegać koordynacja, by nie okazywało się, że jakiś resort chce „zawłaszczyć” to, co jest w innej ustawie przewidziane dla innego ministerstwa. W pełni podzielam pogląd pani posłanki Reginy Pawłowskiej, który dziś wyraziła w tej sprawie. Uważam, że tę odpowiedź należy po prostu odrzucić i powtórnie skierować dezyderat, ażeby odpowiedział nam ktoś, kto koordynuje prace rządu. Stawiam właśnie taki wniosek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Chciałabym powiedzieć, że w sytuacji, gdy mamy siedem instytucji kontrolnych, podlegających trzem resortom, musi się dziać tak, jak się dzieje. Chciałabym się ustosunkować do wypowiedzi pani minister dotyczącej kontroli, jak gdyby urzędowej produktów spożywczych, znajdujących się na rynku. Nie znam takiej organizacji konsumenckiej, która by miała tego typu kompetencje i to byłby ewenement na skalę światową, aby organizacja konsumencka prowadziła kontrolę finalną produktu znajdującego się na rynku. Są wykonywane testy, są prowadzone różnego rodzaju wyrywkowe oceny produktów znajdujących się na rynku, ale dzieje się to poza urzędową kontrolą żywności, która należy do państwa.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#ElżbietaSieliwanowicz">W moim odczuciu, w tej chwili sprawa powinna polegać wyłącznie na odpowiednim wykorzystaniu potencjału, który znajduje się w gestii tych trzech resortów, aby można było mówić o kontroli jednolitej, która dawałaby określone wyniki na rynku, przy dużym naciskiem na kontrolę produktów znajdujących się bezpośrednio w sprzedaży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JadwigaBerak">Chciałabym wygłosić sprostowanie do wypowiedzi mojej poprzedniczki. Chyba pani prezes mnie źle zrozumiała, nie mówiłam, że to ma być kontrola urzędowa i państwowa, twierdzę natomiast, że organizacje pozarządowe mają prawo poprosić o dodatkową kontrolę i czuwać nad bezpieczeństwem produktów. Wszędzie na świecie to robią i nie jest to ewenementem. Natomiast z wypowiedzi pani prezes wynika pewna sugestia, której absolutnie nie miałam na myśli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JanOraniec">Chciałbym poprzeć stanowisko pani minister, gdyż jednoznacznie było określone, że nadzór nad skupem żywności jest w gestii organów weterynaryjnych. Nie muszę wiele udowadniać, ale jeśli chodzi o skup mleka, to decyzję, czy ktoś może je skupować, czy nie, wydaje lekarz weterynarii. Natomiast nad pozostałymi produktami, nad produkcją żywności, dozór mają inne jednostki. Dezyderat był skierowany do premiera, ale to przecież premierowi podlega Ministerstwo Rolnictwa i trudno oczekiwać, aby premier nam odpowiadał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JerzyKoralewski">Czy ktoś z państwa posłów chciałby jeszcze zabrać głos? Nie widzę. Pan poseł Zając zgłosił propozycję, aby odpowiedzi w tej formie nie przyjąć. Czy są inne propozycje? Wspomnę, co możemy zrobić w tej sprawie, jako Komisja. Możemy dezyderat przyjąć, możemy go odrzucić, możemy wystąpić z inicjatywą uchwały sejmowej.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#JerzyKoralewski">W tej chwili jest propozycja pana posła Zająca. Gdyby ona została przyjęta, czyli gdybyśmy odrzucili tę odpowiedź, to sugerowałbym członkom Komisji, aby pozostawili oni Prezydium możliwość zmodyfikowania dezyderatu i przedstawienia nowej wersji na jednym z najbliższych posiedzeń Komisji. Oczywiście wspominam o tym w odniesieniu do sytuacji, gdybyśmy przyjęli wniosek pana posła Zająca. Wniosek o odrzucenie odpowiedzi na dezyderat nr 5 Komisji.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#JerzyKoralewski">Kto z państwa posłów jest za tym wnioskiem? Kto jest przeciw? Kto wstrzymał się od głosu?</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#JerzyKoralewski">Za wnioskiem było 9 posłów, przeciw - 1, a 1 poseł wstrzymał się od głosu. W związku z tym oświadczam, że odpowiedź na dezyderat nr 5 Komisji nie została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#JerzyKoralewski">Jak rozumiem, państwo posłowie przyjęli moją propozycję, co do dalszej procedury. Zakończyliśmy w ten sposób pierwszy punkt obrad.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#JerzyKoralewski">Przechodzimy do punktu drugiego: omówienia projektu dezyderatu nr 6 Komisji w sprawie uzyskiwania zezwoleń na wprowadzanie do obrotu leków modyfikowanych genetycznie. Proszę pana posła Pawlusa o zreferowanie tego punktu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#TadeuszPawlus">Przez ostatni rok toczyła się ożywiona dyskusja na temat organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Praktycznie wszystkie Komisje, mające związek z tą tematyką: Komisja Zdrowia, Komisja Ochrony Środowiska i Komisja Ochrony Konkurencji i Konsumentów zajmowały się tym tematem, jak również ostatnio tym tematem zajął się bardzo intensywnie rząd, opracowując projekt ustawy o zasadach postępowaniach z organizmami zmodyfikowanymi genetycznie.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#TadeuszPawlus">Zanim omówię projekt dezyderatu, chciałbym państwu przybliżyć, w jakim obszarze będziemy się obracać. Najłatwiej jest to omówić na przykładzie insuliny. Insulina jest hormonem produkowanym przez człowieka. Niedobór tego hormonu powoduje cukrzycę. W społeczeństwach w miarę uprzemysłowionych około 20% populacji choruje na cukrzycę, natomiast 1% do 2% tych osób wymaga leczenia insuliną. Dobowe zapotrzebowanie na insulinę wynosi 30–40 jednostek, tego wynika, że na rok potrzeba choremu około pół grama insuliny. Aby otrzymać pół grama insuliny, trzeba zużyć 7 kg trzustek. Dla 100 tys. chorych należy przerobić 700 ton trzustek, ta ilość zaś pochodzi od 5 mln sztuk bydła lub 10 mln sztuk trzody chlewnej. Obecnie jeszcze jest taka insulina stosowana. Jest ona oczywiście inna niż ludzka. Z naturalnych względów nie ma możliwości produkowania tylko i wyłącznie tej bydlęcej insuliny, na pomoc w tej sprawie przyszła biotechnologia. Wprowadzono gen ludzki albo do pałeczki okrężnicy albo do drożdży piekarniczych i zaczęto produkować hormon insulinę ludzką, która niczym nie odbiega od insuliny ludzkiej, wytwarzanej w organizmie człowieka. Było to wielkie osiągnięcie biogenetyki, ratujące życie milionom ludzi na świecie. Jednakże biotechnolodzy poszli dalej. W ludzki gen wprowadzili modyfikacje. Zrekombinowano go i wyprodukowano zupełnie inną insulinę. Jest to insulina bardzo preferowana na rynku. Weszliśmy jednak w pewnym sensie w to samo, od czego zaczęliśmy. Jest to znów insulina inna niż ludzka. Powinna być traktowana podobnie jak insulina bydlęca lub wieprzowa. Ta insulina jest świetna. Pytanie jednak, czy taki produkt, nie występujący absolutnie nigdzie w przyrodzie, a produkowany w ten sposób przez żywy organizm, można wprowadzać bez jakichkolwiek ograniczeń i bez jakiegokolwiek monitoringu? Zdaję sobie sprawę, że przemysł farmaceutyczny jest zdecydowanie „większy”, niż spożywczy. Zajmujemy się w odniesieniu do niego przede wszystkim genetycznie zmodyfikowaną żywnością. Jeśli o nią chodzi, to każdy to przyzna, że art. 37 „a” ustawy o ochronie środowiska, w odniesieniu do żywności z pewnością obowiązuje. Chociaż, jeśli chodzi o wszystkie środki dietetyczne, wszystkie odżywki dla dzieci, to na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia z 17 grudnia 1973 r., niezależnie od tego, czy będą one produktami GMO czy nie, to zgodnie z decyzją ministra zdrowia, czy raczej w tym wypadku jego organu, a więc Głównego Inspektora Sanitarnego, można je na nasz rynek wpuścić. Powstała taka sytuacja, że jeśli przeciętny handlowiec chce mąkę sojową modyfikowaną genetycznie wprowadzić na rynek, to podlega art. 37 „a” ustawy o ochronie środowiska, natomiast leki, odżywki, tej ustawie nie podlegają. Uważam, że przy dzisiejszym stanie naszego prawodawstwa jednak podlegają. W związku z tym proponuję pytania, które znajdują się w projekcie dezyderatu. Chciałbym państwu uzmysłowić jeszcze dwa fakty. Wspomnianej przeze mnie ustawie nie podlegają organizmy, które posiadają sekwencje kwasów nukleinowych organizmów wyszczególnionych na specjalnej liście ministra gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#TadeuszPawlus">Minister gospodarki nie jest poddany „działaniu” art. 37 „a” i tylko od jego decyzji i od zawartości listy zależy, czy na naszym terytorium znajdą się organizmy zmodyfikowane genetycznie. Są to przede wszystkim te środki, które można określić ogólnie nazwą broni biologicznej. One też nie podlegają tej ustawie, ale to akurat można zrozumieć.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#TadeuszPawlus">Ostatni argument. Tak, jak mówiłem, istnieje już bardzo zaawansowany projekt ustawy o zasadach postępowania z genetycznie zmodyfikowanymi organizmami, który znajduje się na etapie uzgodnień. Wspomniany projekt nie dotyczy zagadnień z dwóch zakresów: ochrony własności intelektualnej i medycyny. Pytanie: na ile środki medyczne nie będą poddawane rygorowi żadnej ustawy, żadnych zobowiązań, jeśli chodzi o organizmy genetycznie zmodyfikowane? Czy możemy pozostawić to pole, jako pole niczyje, do decyzji tylko administracyjnej?</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#TadeuszPawlus">Przyjęliśmy ustawę o ogólnym bezpieczeństwie produktów, czy w związku z tym Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie sprawdzał zgodność produktów z art. 37 „a”, i czy w związku z tym będzie kontrolował decyzje Głównego Inspektora Sanitarnego lub ministra zdrowia, od strony podległości tej ustawie, czy też nie będzie tego robił? Sądzę, że dezyderat jest na tyle jasny, że nie trzeba tego tematu bardziej rozwijać. Chciałbym tylko zaznaczyć, że pojawił się pewien błąd literowy. W zdaniu „ale są również zmodyfikowane insuliny, będące produktami rekombinacji powinno być rDNA” - a nie VDNA, jak napisano.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#ElżbietaAnuszewska">Mam zezwolenie ministra zdrowia na wypowiedzenie się w tej sprawie. Wydaje mi się, że w dezyderacie nr 6 zachodzi pewne nieporozumienie. Po pierwsze, dopuszczanie leków do obrotu, niezależnie od tego, jakie metody zostały użyte do ich produkcji, czy to były metody inżynierii genetycznej, czy inne, jest regulowane ustawą o środkach farmaceutycznych z 1991 r. Ustawa ta zawiera ściśle określone wytyczne, co do dopuszczania leków do obrotu. Po drugie, preparaty, o których była mowa: insuliny, hormon wzrostu, erytropoetyna, nie są organizmami zmodyfikowanymi genetyczne, nie zawierają nawet części takich organizmów. Organizm, jak wskazuje sama nazwa, jest to twór zdolny żyć samodzielnie, namnażać się i prowadzić przemiany biochemiczne. Natomiast to, co istnieje na naszym rynku: insuliny, hormon wzrostu, bioprodukty będące wynikiem osiągnięć inżynierii genetycznej, to są polipeptydy, czyli efekty przemian metabolicznych tych organizmów. Polipeptydy o składzie endogennym, czyli zgodnym z sekwencją aminokwasową, która znajduje się w naszych organizmach.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#ElżbietaAnuszewska">Jeżeli chodzi o wpływ na środowisko, to myślę, że tutaj, ze względu na używaną technologię, zagrożenia nie ma, natomiast może być zagrożenie ze strony produktów powstających podczas produkcji, stosowania metod inżynierii genetycznej. Może o tyle ta sprawa mało dotyczy Polski, gdyż u nas takiej produkcji się nie prowadzi, takich metod się nie stosuje i jeszcze długo nie będzie się stosowało ze względu na koszty i różnego rodzaju restrykcje. We wspólnocie europejskiej procesy produkcyjne w inżynierii genetycznej są ściśle obwarowane przepisami, są wytyczone procesy walidacji, które mówią, co trzeba stosować, jakiego typu elementy restrykcyjne w celu pozbycia się produktów groźnych dla otoczenia. Głównie chodzi tu o pozostałości DNA zwierzęcego lub bakteryjnego oraz zakażenia wirusowe. Wprowadza się specjalne systemy, które zabezpieczają przed przedostaniem się obcego DNA do produktu końcowego.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#ElżbietaAnuszewska">Obecnie nie mamy na naszym rynku produktów, o których można powiedzieć, że albo zawierają części organizmów zmodyfikowanych genetycznie, albo są organizmami zmodyfikowanymi genetycznie. To są dwa różne pojęcia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#TadeuszPawlus">Mam tylko pytanie, czy jeżeli mąka sojowa z organizmu zmodyfikowanego genetycznie będzie super oczyszczona, to będzie podlegała jakimkolwiek restrykcjom, czy też nie? Czy mąka kukurydziana, zmodyfikowana genetycznie, oczyszczona, która wedle obecnego stanu wiedzy nie będzie odbiegała od naturalnej, będzie podlegała restrykcjom? Ja tak przynajmniej to rozumiem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#ElżbietaAnuszewska">Nie znam się na mące. Mogę powiedzieć tylko tyle, że zasady kontroli materiałów, surowców produkcyjnych, produktów międzyprodukcyjnych i produktu końcowego, oparte na biologii molekularnej są wysoce specyficzne. Sądzę, że nie ma zagrożenia, iż do produktu końcowego przedostanie się element DNA, który mógłby zagrażać odbiorcy. To są po prostu ściśle regulowane zasady kontroli, są one stosowane na różnych etapach produkcji, istnieją szczegółowe wymagania, są zwalidowane procesy produkcyjne, które definiują, na jakim etapie, jaka metoda musi być zastosowana. Być może, że takie metody biologii molekularnej muszą być stosowane do oceny tego typu żywności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Dyskusja zaczyna przebiegać dwukierunkowo. Jedna sprawa, to kwestia żywności modyfikowanej genetycznie, druga zaś, to sprawa leków. Wydaje mi się, że są to dwie oddzielne sprawy. Jeśli chodzi o żywność modyfikowaną genetycznie, to tak, jak przedstawialiśmy to swego czasu w naszym opracowaniu, sprawa ta w dalszym ciągu nie jest uregulowana. Jedynie są rozporządzenia wykonawcze do art. 37 „a” ustawy o ochronie środowiska, gdzie między innymi mówi się, w jaki sposób mają być znakowane produkty inżynierii genetycznej. Przypomnę tylko, że paragrafy dotyczące znakowania będą obowiązywać od kwietnia tego roku, wówczas producent będzie zobligowany do umieszczania oznakowania na opakowaniach.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#ElżbietaSieliwanowicz">Jeśli chodzi o leki, to sprawa, jak mi się wydaje, nadal nie jest uregulowana. Wprawdzie mamy regulację, ustawę z 10 października 1991 r. o środkach farmaceutycznych, wraz z rozporządzeniem ministra zdrowia z 1993 r. o obowiązku wytwórcy i importera leków w zakresie wprowadzania do obrotu środków farmaceutycznych, materiałów medycznych i o ich kontroli, jednakże nigdzie nie mówi się tam o lekach, które są produkowane na bazie GMO lub zawierają GMO. W tej chwili są prowadzone prace nad wprowadzeniem tzw. ustawy genowej, są one na etapie mało zaawansowanym. Nawet wczoraj odbyło się spotkanie zorganizowane przez ministra środowiska na temat prac nad ustawą genową. Autorzy projektu opierali się w swojej pracy na wiedzy związanej z modyfikacjami genetycznymi w świecie roślinnym, nie jest to rozszerzone o zwierzęta lub o produkcję leków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#TadeuszPawlus">Mam jeszcze jedną uwagę. Producent jednego z leków pisze na ulotce, wcale się tego nie wstydząc czy krępując tym, że lek ten jest wytwarzany metodą inżynierii genetycznej, przy zastosowaniu specjalnego, niechorobotwórczego szczepu bakterii escherichia coli, któremu włączono gen dla uzyskania analogu insuliny ludzkiej. Tak pisze producent, jak powiedziałem, nie wstydzi się tego, mówi to jasno i wyraźnie. W związku z tym, jeśli mamy takie twierdzenie producenta, to mam pytanie, które mieści się w treści proponowanego dezyderatu: czy stwierdzenie takiego faktu, o którym pisze producent, podlega działaniu przepisu 37 „a” o ochronie środowiska, czy też nie podlega? Prosiłbym o jednoznaczną odpowiedź. Jeśli nie podlega, to chciałbym wiedzieć, dlaczego nie podlega, dlaczego część produktów jest w ogóle wyłączona spod ustawy? Przewertowałem ustawę o ochronie środowiska i nigdzie nie znalazłem niczego, co by wskazywało, iż jakakolwiek gałąź produkcji, dziedzina życia, jest - poza tym - spod tej ustawy wyłączona. W nowym projekcie to już jest uwzględnione, ale na razie, w sensie prawnym, tego nie ma. Chodzi mi o podstawy prawne, dlaczego akurat te leki są spod ustawy wyłączone? Dlaczego prawo jest tak wybiórczo stosowane? Nam nie wolno do czegoś takiego dopuszczać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#ElżbietaAnuszewska">Producent nie ma się czego rzeczywiście wstydzić, jest to sprawa technologii produkcji. W każdej dokumentacji dołączonej do leku, który ktoś chce wprowadzić na nasz rynek, jest dokładny opis, krok, po kroku, jak przebiega proces technologiczny, procesy czyszczenia, procesy kontrolne itd. Jest to po prostu jedna z metod uzyskiwania danego związku i, jak mówiłam, nie ma tu mowy o żadnym organizmie zmodyfikowanym genetycznie. Są to po prostu produkty polipeptydowe. Sprawę leków reguluje ustawa o środkach farmaceutycznych i ona dokładnie określa, jakie warunki muszą być spełnione, nie można więc powiedzieć, że żaden przepis tych spraw nie reguluje, wręcz przeciwnie, bardzo ściśle określono, co wolno, a czego nie wolno stosować. Składana dokumentacja przewiduje różnego rodzaju kontrole zarówno jakości, jak i znajdujących się w lekach zanieczyszczeń. Na ile sprawa jest świeża i być może nie mogła się znaleźć w przepisach prawnych, ilustruje fakt, iż w ubiegłym tygodniu odbyła się w Londynie konferencja, na której miałam przyjemność być, przeznaczona właśnie dla producentów bioproduktów farmaceutycznych, która określała zasady walidacji procesów technologicznych. Jest to sprawa świeża dla Zachodu, a dla nas prawie że enigmatyczna. Dlatego sądzę, iż przy zmianach w ustawie o środkach farmaceutycznych zostaną poczynione pewne dodatkowe zastrzeżenia, a stanie się to w momencie, gdy nadejdzie odpowiedni czas, natomiast nie ma powodu do dramatyzowania, bo są to sprawy pod ścisłą kontrolą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#TadeuszPawlus">Chyba się jednak nie rozumiemy. Chcę przypomnieć definicję produktu GMO. Produkt oznacza każdy wyrób składający się lub zawierający minimum 2% genetycznie zmodyfikowanego organizmu lub organizmów, ich fragmenty lub kombinacje, który wprowadzany jest do obrotu. A wprowadzenie do obrotu oznacza wprowadzenie produktu na rynek w wyniku produkcji lub obrotu handlowego. Jakkolwiek by patrzeć, nie udaje się innymi metodami niż w bioreaktorach wyprodukować insuliny i niektórych innych leków. Muszą to być bioreaktory, muszą to być organizmy genetyczne. Dla mnie takie leki spełniają absolutnie definicję produktu i jako takie powinny podlegać rygorom art. 37 „a” ustawy o ochronie środowiska. Nie wyobrażam sobie leczenia pacjentów bez tych leków, one są potrzebne, ale to wcale nie znaczy, że obrót nimi, czy wprowadzenie ich na rynek nie ma podlegać ustawom. Nie rozumiem tego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#ElżbietaAnuszewska">Wszystkie leki podlegają ustawie o środkach farmaceutycznych i są tam ściśle określone rodzaje i ilości zanieczyszczeń. Tak samo jak przy produkcji chemicznej jest powiedziane, że może to być jedna tysięczna lub jedna setna procenta. Tak samo w inżynierii genetycznej jest powiedziane, że jeżeli używamy escherichia coli, to DNA z niej pochodzące, charakterystyczne dla tego organizmu, może być w leku w ilości jednej tysięcznej procenta i ta ilość jest bezpieczna. Trzeba też wziąć pod uwagę, że zupełnie inne ilości zanieczyszczeń dopuszczamy, jeśli chodzi o żywność, a zupełnie inne w odniesieniu do leków. Jeżeli odniesiemy tę jedną setną lub tysięczną procenta do kilku mikrogramów substancji przyjmowanej jako lek, to są to nieporównywalne wielkości. Ale naprawdę jest to wszystko regulowane i pod kontrolą ustawy właściwej dla leków, czyli ustawy o środkach farmaceutycznych, a nie o żywności, bo dotyczą ich zupełnie inne wymagania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#TadeuszPawlus">Artykuł 37 „a” ustawy o ochronie środowiska nie mówi nic o żywności, mówi ogólnie o organizmach modyfikowanych genetycznie i o produktach. Uważam, że leki też podlegają temu artykułowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JerzyKoralewski">Mam wrażenie, że nie dojdziemy tutaj do wspólnej konkluzji, to nie jest seminarium. Jak sądzę, przedstawicielka Instytut Leków jednak nas nie przekonała. Zresztą atomizacja naszych poglądów wystąpiła również w poprzedniej części naszego posiedzenia, gdzie każdy uważał, że domena, to jest jego ustawa i nic więcej. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby lek nie podlegał ogólnej ustawie, w tym wypadku ustawie o ochronie środowiska tylko dlatego, że istnieje ustawa o lekach. Zresztą za chwilę wyrazimy nasz pogląd przez głosowanie. Czy są jeszcze jakieś głosy na temat dezyderatu? W moim mniemaniu jest on w całości zasadny, porusza kwestie produktów, które już są na rynku, sprawę zezwoleń itd. Zapytuję więc państwa posłów, czy są jeszcze jakieś uwagi, jeśli nie, to pytam - kto jest za przyjęciem dezyderatu w tej formie, jaka została zaprezentowana państwu w przedłożonym materiale? Kto jest przeciwny? Kto się wstrzymał? Za przyjęciem dezyderatu głosowało 11 posłów, głosów przeciwnych ani wstrzymujących się nie było. Tak więc Komisja zaaprobowała projekt dezyderatu nr 6.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#JerzyKoralewski">Informuję, że wyczerpaliśmy porządek obrad i przypominam, że w przyszłym tygodniu mamy posiedzenie wyjazdowe. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>