text_structure.xml 51.8 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MarekWielgus">Otwieram dzisiejsze posiedzenie Komisji Młodzieży, Kultury Fizycznej i Sportu. Na wstępie chciałbym powitać pana przewodniczącego Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki pana Stanisława Paszczyka. Równie serdecznie witam przewodniczącego Komisji Senackiej - pana Jana Mulaka, a także wiceprzewodniczącego PKOL - pana Eugeniusza Pietrasika oraz dyrektora generalnego w UKFiT - pana Czesława Jermanowskiego. Przepraszam za zmianę terminu posiedzenia Komisji, wyniknęła ona z toku prac zespołu przygotowującego projekt ustawy, jak i ze zmiany na stanowisku przewodniczącego UKFiT. Porządek dzisiejszego posiedzenia przewiduje zreferowanie przez prezesa UKFiT koncepcji rozwoju kultury fizycznej, podjęcie inicjatywy ustawodawczej w sprawie projektu ustawy o kulturze fizycznej oraz różne sprawy. Czy ktoś chce zabrać głos w sprawie porządku dziennego? Jeśli nie, proszę o zabranie głosu pana Stanisława Paszczyka, który przedstawi nam swoje sugestie i pomysły dotyczące kierowania resortem oraz zamierzenia w stosunku do kultury fizycznej. Choć będzie to wypowiedź prezesa UKFiT, ale proszę jeszcze nie odbierać tego jako oficjalnego wystąpienia w imieniu UKFiT, bo po kilku zaledwie dniach działania jest to jakby prywatne spojrzenie pana prezesa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#StanisławPaszczyk">Po pierwszym tygodniu urzędowania wiem, że zasługuję raczej na współczucie niż na oklaski. Mówię to z całą powagą, co nie znaczy, że lituję się nad sobą, bo świadomie podjąłem się tych obowiązków. Jednak dopiero dziś wiem jaki jest stan i sytuacja Urzędu oraz kultury fizycznej i sportu. Brak tu polityki państwa i ten - piętnasty bodajże - projekt ustawy, który będzie omawiany, także nie określa ustawowo polityki państwa. Brak raportu o stanie kultury fizycznej - dziś nie jest w stanie powiedzieć ile mamy klubów, trenerów, lekarzy. Brak także programu, co jest konsekwencją tego o czym wcześniej powiedziałem. Wiem tyle, co i państwo o stanie sportu dzieci i młodzieży. Raporty pozasportowe mówią, że dzieci są zabójcami. W czasie ostatnich kilku tygodni mieliśmy chyba pięć takich przypadków. Raporty lokalne przedstawiają dane mówiące, iż blisko 30% młodzieży do lat 15 zna smak opilstwa alkoholowego. Raporty wskazują na daleko idącą narkomanię, z dealerami w szkołach podstawowych, czyli tymi, którzy już niejako zawodowo funkcjonują w szkołach. Mówię to dlatego, aby zobrazować jaka jest luka w systemie jeżeli nie szkolnym, to pozaszkolnym. Luka, którą może wypełnić sport dzieci i młodzieży, kultura fizyczna.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławPaszczyk">Od tego zaczynam, bo choć nie jest to jeszcze oficjalne spojrzenie prezentowane w programie Urzędu, ale jest to mój punkt widzenia, który na pewno wywrze wpływ na programy, jakie przy mojej pomocy, będą tworzone przez środowisko i sport. Jestem bardzo rad ze spotkania z państwem, ponieważ wszyscy inni szefowie resortów mieli szanse prezentowania swoich poglądów w trakcie przesłuchań. Myślę, że w wyniku tego wystąpienia i późniejszej dyskusji zostanę wsparty waszą wiedzą, którą zużytkuję do konstruowania planu dalszych działań. Jestem także bardzo rad, że nowe programy szkolne potwierdził to wczoraj na spotkaniu z Radą Prezydencką pan premier Łuczak - w sposób bardzo nowoczesny widzą wychowanie fizyczne i sport w szkole, ale jest to niestety program z perspektywą wejścia w życie za kilka lat. Wczoraj mówiono, że w grę wchodzi może 1996 r., a może 1998 r. A my dziś jesteśmy w tak trudnej sytuacji, że niezależnie od systemu, który zaproponuje edukacja, musimy szybko wchodzić w tę lukę, o której mówiłem. Oczywiście, trzeba to robić sukcesywnie, choć najszybciej, jak tylko będzie możliwe. Korzystając z nowych rozwiązań, które są zadedykowane samorządom gminnym poprzez ustawowe ustalenia, jakie zapadają w parlamencie - że z dniem 1 stycznia gminy, które są do tego przygotowane mogą przejmować szkoły podstawowe. Myślę, że jest to szansa dla ruchu sportowego, by składać oferty samorządom terytorialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#StanisławPaszczyk">Wraz z przejęciem szkół podstawowych - przejmować pewne idee, programy, bo można zorganizować nowy system kultury fizycznej na poziomie szkoły podstawowej. Wydaje się, że samorządy gminne będą miały możliwość zmieniania już ilości godzin wychowania fizycznego, a z całą pewnością - z pieniędzy samorządowych - tworzenia modelu wolnych sobót sportowych, które wraz z niedzielami mogą i powinny być przeznaczane na lokalne systemy rozgrywek sportowych. Uważam, że powinna zmienić się polityka trenerów, instruktorów, nauczycieli i nas wszystkich, polegająca na założeniu, że najwłaściwsze jest dobre metodyczne szkolenie sportowe. Tak mogło być wówczas, gdy było kogo szkolić, kiedy było kogo trenować. Obecnie wydaje się, że najwłaściwsze jest odwrócenie proporcji - należy stworzyć taki system sportu, który może rozbudzić młodzież i wywołać u niej potrzebę późniejszego trenowania. Nie jest to mój wymysł, cała Europa od kilku lat ratowała się - i trzeba powiedzieć, że jest uratowana, gdyż narkomania wyszła ze szkół podstawowych i średnich Europy zachodniej, ale dokonano tego jednym, jedynym sposobem.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#StanisławPaszczyk">W Holandii sport uprawia 100% młodzieży szkolnej. Stworzono po temu państwowe, samorządowe warunki poprzez obiekty sportowe oraz systemy kultury fizycznej. We Francji, decyzją rządową wszystkie szkoły podstawowe mają wicedyrektorów do spraw wychowania fizycznego. Nadaje to sportowi odpowiednią rangę i wymiar na tym poziomie edukacji. Tam, zgodnie z zaleceniami rządowymi i poparciem samorządu, każde miasto i każda gmina ma dyrektora sportowego do spraw młodzieżowych i nie kluby sportowe, ale samorząd zatrudnia trenerów młodzieżowych. W centrach sportowych, najczęściej młodzieżowych, pracują zatrudnieni trenerzy miejscy. Nie będę dalej rozwijał tego tematu, ale sygnalizuję, że nie jest to ani trudne, ani kosztowne. Sygnalizowaliśmy wczoraj wicepremierowi Łuczakowi, że nie jest trudne, aby przy jego poparciu zajęto się sprawą powoływania wicedyrektorów szkół do spraw sportu w szkole, organizacji widowisk, apeli choćby nawet bez dodatkowych kosztów ponoszonych na płace tego nauczyciela. Nauczyciele wychowania fizycznego zostali tak wychowani, że podjęliby się tych obowiązków bez dodatkowych płac. Chcę powiedzieć, że opierając się na tym punkcie widzenia, będę formułował propozycję statutowego powoływania uczniowskich klubów sportowych. Mówię o szkołach podstawowych. Chciałbym, aby resort w porozumieniu z Ministerstwem Edukacji Narodowej doprowadził do powołania federacji uczniowskich klubów sportowych, a więc niejako rozbicia - w dobrym znaczeniu tego słowa - szkolnego związku sportowego, który na dziś - choć brzmi to za mocno jakby oskarżenie - mając mało pieniędzy musi się zajmować przygotowaniami do gimnazjady europejskiej zadbaniem o to, by kilka młodzieżowych klubów sportowych walczyło w rozgrywkach I ligi państwowej, organizowaniem kilku centralnych imprez sportowych, niestety nie mając takich możliwości, aby swym działaniem objąć wszystkie te sfery. Wydaje się, że dla sfery sportu i kultury fizycznej w szkole podstawowej powinna być specjalna federacja, która przejmowałaby zadania zlecone z Ministerstwa Edukacji Narodowej, z Urzędu, od okręgowych związków sportowych oraz klubów sportowych, które muszą inwestować w sport w szkołach podstawowych, jeśli chcą mieć później przyszłych sportowców.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#StanisławPaszczyk">Uważam, że przy dawaniu teraz w Polsce daleko idących uprawnień samorządom terytorialnym, określaniu nowych formuł finansowania gmin - należy propagować rozwiązanie problemów bazy sportowej w postaci skomunalizowanych gminnych ośrodków sportowych, a tam, gdzie znalazłby się sponsor - sprywatyzowanych. Na całym świecie stowarzyszenia sportowe muszą dbać o własne środki finansowe i przeznaczać na merytoryczną działalność. Nie mogą ich wykorzystywać na opłacanie wody, światła bądź płacenie za dzierżawę gruntów wieczystych. Powinno to być obowiązkiem państwa lub na zlecenie państwa - samorządów terytorialnych. Środki uzyskane od sponsorów powinny być przeznaczane na działalność sportową. Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że bardzo często działacze umęczeni zdobywaniem środków finansowych na utrzymanie obiektu, nie mają czasu, chęci i woli zajmowania się zdobywaniem pieniędzy na kolejną działalność. Są takie obiekty sportowe w pobliżu Warszawy, gdzie od trzech lat nie było ciepłej wody i ogrzewania. Sam niedawno byłem w OKS-Otwock, klubie który ma tradycje, organizował duże ogólnopolskie imprezy, a takich klubów jest, jak sądzę, bardzo wiele. Klub Skra musi płacić ok. 6 mld zł rocznie za wodę, elektryczność i opłatę za dzierżawę gruntów - to bez sensu. Za te pieniądze byłoby kilka więcej sekcji, a więc i więcej młodzieży, która na tym obiekcie mogłaby trenować.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#StanisławPaszczyk">Drugim więc moim założeniem jest to, aby z tych obiektów korzystało wiele klubów sportowych. Bez sensu jest, gdy istnieje jeden klub sportowy na jednym obiekcie. Moim zdaniem, należy ten system zburzyć i stworzyć taki, by przez miasto, gminę, społeczność samorządową, były powołane przedsiębiorstwa, które niejako na zlecenie obsługują obiekt sportowy. Kluby sportowe w zależności od ich siły, od zadań jakie przyjmują od samorządów - otrzymują właściwą ilość godzin i odpowiednie warunki trenowania na tym obiekcie. Uważam też, że w przypadku sportu szkolnego trzeba powrócić do systemu ogólnopolskiego współzawodnictwa sportowego. Chcę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że w rozwiązaniach, które były poprzednio stosowane - byliśmy liderami w Europie, tyle że nieszczęśliwie system ten nazywał się spartakiadą. Gdybyśmy się wcześniej wycofali z tej nazwy i zastąpili ją inną - może system byłby do utrzymania. Tego typu systemy istnieją we wszystkich państwach Europy, państwach które się interesują i traktują w miarę poważnie kulturę fizyczną i sport. A właściwie wszystkie poważnie odnoszą się do tej dziedziny.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#StanisławPaszczyk">Moja propozycja zmierza ku temu, aby taki system stworzyć wyłącznie dla szkół podstawowych, dla młodzieży od 8–14 lat, czyli po pierwszym roku adaptacji w szkole podstawowej i na rok przed opuszczeniem tej szkoły. System bardzo rozbudowany poziomo i czasami kominowo dla niektórych dyscyplin, ale także periodycznie. Nie chcę mówić o szczegółach - takie systemy istnieją w Europie. W momencie, gdy będziemy gotowi z naszym projektem, skonfrontujemy go np. z systemem włoskim, w którym bierze udział 3/4 młodzieży. Trzeba stworzyć taki układ, by przegrywający z niego nie wypadał, by nie było przegrywających, by ten system próbował rozmiłować młodzież w rywalizacji sportowej. Wadą naszych poprzednich systemów było niestety to, że szukaliśmy utalentowanych, a na pierwszych szczeblach odpadali ci, którzy być może w przyszłości byliby niezłymi sportowcami. Nie dostali szansy dlatego, że jeszcze nie byli rozmiłowani albo fizycznie czy biologicznie nieco opóźnienie w rozwoju - nie byli gotowi do rywalizacji. Myślę więc, że na moim resorcie i Ministerstwie Edukacji Narodowej będzie ciążył obowiązek przygotowania właściwych i dobrych programów. Brakuje takich w naszym kraju, brakuje wydawnictw - wszystkie księgarnie Europy są zarzucane metodycznymi podręcznikami dla nauczycieli i trenerów, a co ważniejsze - książkami dla młodzieży z zakresu edukacji sportowej. Młodzież musi czytać, rozumieć, przyswajać sobie wiedzę. Mamy przykład, jak to jest po amatorskich ligach koszykówki w Warszawie, gdzie na szczęście państwowy system do tego się nie dotknął, okręgowe związki nic do tego nie mają, a poprzez zaangażowanie rodziców i młodzieży, która miała szansę oglądania zawodowej ligi amerykańskiej, ma możliwość kupowania periodyków, gdzie coraz więcej pisze się o tej koszykówce - już istnieje system ligi poza systemem okręgowego związku. Ligi, w której bierze udział 200 drużyn w Warszawie. Podobnie istnieje poza ligą amatorską szkolną, liga amatorska dorosłych, którzy sami wynajmują sale szkolne, sami opłacają sędziów i grają w koszykówkę.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#StanisławPaszczyk">Są to przykłady, które powinny nas przekonać, że należy czasem zerwać z tradycyjnymi rozwiązaniami i szukać nieco innych. Uczynię wszystko, przekonam swoich najbliższych współpracowników by wejść do szkół podstawowych z mini grami. Ale co to np. za mini basket, gdy kosz jest zawieszony na wysokości bodajże 3,04 m? Dla mnie basket to taki sprzęt, piłka, żeby ośmiolatek mógł włożyć ją z góry do kosza jak Jordan, a kosz będzie zawieszony na tej wysokości, która pozwoli mu włożyć tę piłkę do kosza. Siatkówka nigdy nie mogła się przyjąć w Polsce w szkołach podstawowych. Żadne dziecko nie będzie grało w siatkówkę, jeżeli nie będzie mogło podjąć próby ścięcia piłki. W Holandii we wszystkich salach działa system pozwalający na regulowanie wysokości siatki i są programy gdzie ośmiolatkowie grają na bardzo małych boiskach - 2x2, dziesięciolatkowie - na boiskach 3x3, dwunastolatkowie - na boiskach 4x4, a czternastolatkowie na boiskach 5x5. Prawdziwa siatkówka trafia do szkół średnich. Nie może być innej edukacji, innej metodyki nauczania. Odwołamy się do fachowców z polskich związków sportowych, którzy mają dostęp do odpowiednich materiałów. Co z tego, że mają dostęp, skoro kosze nadal wiszą na wysokości 3 m?</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#StanisławPaszczyk">Rozmawiałem z dyrektorem Pepsi-coli, będziemy rozmawiali z szefami dużych konsorcjów, którzy mogą być zainteresowani w sponsorowaniu tego typu akcji na razie może pilotażowo - w jednym województwie czy w kilku gminach lub w jednej dzielnicy - zechcą zainwestować w sprzęt sportowy, opłacić go albo sprowadzić, jeżeli w Polsce nie są produkowane właściwe piłki, właściwe tablice. Aby nie popełnić błędów - należy tego typu próby organizować pilotażowo, a po pół roku lub roku obserwacji, mając już pewne doświadczenia - wprowadzać tego typu rozwiązania w całej Polsce. Gdyby moi przyjaciele z lekkoatletyki słyszeli to, co ja teraz mówię o wprowadzeniu mini gier - byłoby to dla nich obrazoburcze. Ale oni mieli rację kilka lat temu, kiedy przejmowało się do gier młodzież o najlepszych warunkach fizycznych, w wieku 16–18 lat, gdy rozwój fizyczny był ku końcowi i w zasadzie wiadomym już było kto będzie tym wysokim.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#StanisławPaszczyk">Młodzież w wieku lat 8. 9 czy 10 - trudno zachęcić do uprawiania lekkoatletyki, ale do tych gier, o których mówiłem - łatwo. To nie muszą być późniejsi koszykarze, czy siatkarze. Wychodząc ze szkoły podstawowej, wejdą w całkiem inny system. Z systemu olimpiad czy igrzysk szkolnych, powinni być wyłączeni ci, którzy będą w klubach pozaszkolnych. Ten system ma być tylko dla szkół. Ma być tworzony przez rodziców-organizatorów i przez uczestników, czyli dzieci, inspiratorem i organizatorem jest szkoła, zlecenia - samorząd, czyli w danej społeczności także rodzice.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#StanisławPaszczyk">Przejdźmy teraz przez próg szkoły podstawowej. Myślę, że poza nim powinno się zastosować całkiem inny system, podobny temu jaki istnieje w pozasportowych dziedzinach. Utalentowani muzycznie chodzą do szkół muzycznych. Szczególnie utalentowani ćwiczą po kilka godzin dziennie pod okiem wybitnych profesorów, by startować w konkursie chopinowskim. A więc wiemy jak to robić - tutaj do zastosowania jest system międzyszkolnych klubów sportowych. Młodzież w tym wieku ma czasem wiele innych pozasportowych zainteresowań, czasami zaczyna traktować sport już tylko jako rozrywkę, a szukać podstawowych zainteresowań w innych dziedzinach, ponadto ze względu na programy nauczania nie jest w stanie poświęcać na sport tyle czasu, co dzieci w szkole podstawowej. I w tym przypadku najzdolniejsi powinni być pod szczególną opieką szkół mistrzostwa sportowego, szkół sportowych, systemu który łatwo się stworzy byle były na to pieniądze. Tak jak w szkołach podstawowych problemem jest inicjacja pewnych rozwiązań, pewnych systemów - tak tu jest sprawa pieniędzy. Wpływ na działalność międzyszkolnych klubów sportowych powinny mieć duże i małe kluby sportowe, które chcą sobie zapewnić dopływ młodzieży. Tu międzyszkolne kluby sportowe oparte na bazie szkół średnich rywalizują z klubami pozaszkolnymi, tu nie może być żadnych ograniczeń. Nie może być żadnych obligacji, że uczeń musi być członkiem międzyszkolnego klubu sportowego. Oczywiście systemy współzawodnictwa lokalnego powinny być dostosowane do tego, by młodzież w wieku 16–19 lat zainteresowana sportem mogła nawet dwa razy w tygodniu uczestniczyć w rozgrywkach zorganizowanych na właściwym dla niej poziomie. Trzeba szukać rozwiązań takich, aby lokalne rozgrywki odbywały się bez pionowych awansów, rozgrywek które się po prostu powtarzają. To jest właśnie tak, jak w Warszawie w niektórych rozgrywkach amatorskich, gdzie drużyny grają w określonej klasie rozgrywek, na określonym poziomie i nawet nie mają zamiaru awansować.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#StanisławPaszczyk">Sukcesem jest lokata końcowa, a nie awansowanie do wyższego stopnia kategorii rozgrywek, na które brakuje już pieniędzy, a biorąc udział w nich - należałoby dwa razy więcej trenować, mieć lepszy sprzęt i byłoby to zbyt kosztowne. Myślę, że ten system powinien znaleźć się pod opieką kolejnej federacji - międzyszkolnych klubów sportowych. Mam na myśli federację ogólnopolską, z oddziałami wojewódzkimi czy regionalnymi. Oczywiście to są moje idee, które mogą być skorygowane przez życie, przez Komisję, przez środowiska, z którymi będę konfrontował pomysły swoje i moich pracowników. Jednym z pomysłów, do uzgodnienia z Ministerstwem Edukacji Narodowej, jest tworzenie szkół sportowych jako sportowych liceów pedagogicznych. Nasza baza aktywnych instruktorów i trenerów wynosi ok. 8–9 tys. osób. W Niemczech jest 250 tys. osób przygotowanych do zawodu instruktorów i trenerów. Myślę, że każdy absolwent takiego pedagogicznego liceum sportowego mógłby wypełniać rolę instruktora czy monitora dla kolejnych pokoleń. Bardzo zależałoby mi, aby przez tego typu strukturę sportu młodzieżowego znalazło się w zapleczu kilka tysięcy młodych instruktorów. Niezależnie od tego, co ci ludzie będą później w życiu robili, powinien być taki system jaki jest na świecie, gdzie tylko górna warstwa wykształconych instruktorów i trenerów należy do zawodowców. Ta dolna, to są społecznicy, którzy dlatego, że ich dzieci chodzą do szkoły, poświęcają swój wolny czas na prowadzenie zajęć sportowych do czego mają uprawnienia. Młodzież wybitnie utalentowana w wieku ok. 18–19 lat na zlecenie polskich związków albo resortu, bądź Polskiego Komitetu Olimpijskiego powinna wdrażać się do wyczynowego uprawiania sportu na poziomie przygotowań olimpijskich. Doświadczenia wielu państw w dziedzinie gier zespołowych wskazują na to, że na koniec okresu biologicznego rozwoju człowieka potrzebne jest takie dwuletnie uderzenie kiedy pracuje się po 5–7 godzin dziennie, z możliwością godzenia tego z nauką, a później możliwość przejścia w rytm szkolenia klubowego, związkowego i bardziej już startowego przygotowania do wielkich imprez europejskich czy światowych. Ale przez taki system przeszliby ci utalentowani wytypowani przez resort lub PKOL, chcący podjąć próbę przygotowań do mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#StanisławPaszczyk">Zainteresowany jestem w stworzeniu znacznie lepszych warunków sportowi wiejskiemu. Zaczynam od sportu wiejskiego, ale chcę powiedzieć, że resort w którym jestem, powinien być - wg mnie - zobligowany polityką państwa do koordynowania poczynań wielu innych resortów tak, jak to jest w całej Europie, by te inne resorty w imieniu państwa wsparte zapisami ustawowymi, dotowało zadaniowo-zleceniowo sport w swoim zasięgu. I tu Ministerstwu Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej należałoby zadedykować opiekę nad całym systemem ludowych zespołów sportowych, szkół rolniczych, które od lat mają niezłą bazę sportową a znajdują się czasami na odludziu i młodzież nawet mając nieco wolnego czasu nie ma warunków na kontaktowanie się z innymi środowiskami. Duża szkoła, duże obiekty - i mała wioska oddalona o wiele kilometrów od miasta. Tam mógłby się rozwinąć ruch sportowy, ale musi być zlecenie państwa. Doświadczenie pokazuje, że w takich miejscach nie będzie działaczy, nie będzie sponsorów ani lokalnych samorządowych możliwości by zaistnieć sportowo. Myślę, że szkoły rolnicze stwarzają szanse na rozwiązanie problemu, o którym poprzednio mówiłem, czyli wykształcenia instruktorów i trenerów.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#StanisławPaszczyk">Podobnie jest ze sportem akademickim. Nie może tylko mój resort ratować akademickich klubów sportowych AWF bez współdziałania MEN. Podobnie jest zresztą w wojsku choć przez lata była tam tradycja poważnego traktowania sportu, ale sportu super wyczynowego.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#StanisławPaszczyk">Chciałbym przeprowadzić rozmowy z przedstawicielami MON, by nieco zmienić profil, szukać rozwiązań w tym, aby przy dużych jednostkach wojskowych powstawały cywilno-wojskowe kluby. Wojsko tworzyłoby bazę pozwalającą istnieć w małych miejscowościach klubów cywilno-wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#StanisławPaszczyk">Sport w policji. Potrzebne są działania MSW - aktualnie sytuacja jest taka, że kluby policyjne muszą zginąć. Takie mam sygnały. Myślę, że we wszystkich tych pionach, o których mówiłem, są grupy sportów niezwykle adekwatne do potrzeb czy możliwości zaistnienia w danym resorcie. Sporty obronne - w policji, w wojsku jest pewna grupa sportów, które są niezbędne - jak np. strzelectwo. Myślę, że i w szkołach rolniczych można wskazać grupę sportów możliwych tam do uprawiania.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#StanisławPaszczyk">Sport dla niepełnosprawnych - we wszystkich państwach Europy idą duże pieniądze na utrzymanie tego ruchu. Tu jeżeli chodzi o młodzież niepełnosprawną adresatem postulatów będzie minister pracy i polityki socjalnej, a także minister edukacji narodowej.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#StanisławPaszczyk">Chciałbym powiedzieć kilka słów o rozwiązaniach strukturalnych, którymi można by się zająć. Po pierwsze - UKFiT nie może być dla rządu Urzędem nie chcianym. I tu jest adres do Komisji - w dalszym ciągu przygotowywane są niestety zapisy, że szef tego Urzędu będzie tylko gościem Komitetu Społecznego RM. Wielu z państwa mówi, że trzeba walczyć, aby z tego urzędu powstało ministerstwo - do takich poglądów jest jeszcze bardzo daleko. Ja chciałbym, żeby w parlamencie i w Urzędzie Rady Ministrów były takie poglądy, iż to jest Urząd, który ma być obecny zawsze tam, gdzie się mówi o potrzebie rozwiązania problemów socjalno-społecznych. Niekoniecznie kultury fizycznej, ale socjalno-społecznych. Z przeszłości wiemy jak wiele problemów i zapisów w ustawach umykało naszej wiedzy. Pan Marek Paszucha przekazując mi Urząd - zresztą potwierdził to na poprzednim posiedzeniu Komisji - powiedział, że na dwa dni przed posiedzeniem Komisji otrzymał projekty ustaw rządowych, czyli że ten resort nie miał szansy na zapoznanie się z nimi wcześniej. Może będzie teraz inaczej. Myślę, że strukturalna przyszłość sportu zależy od znalezienia trwałego modelu. W Niemczech od 1954 r. nie zmieniono struktury zarządzania sportem. Stwierdzono, że z punktu widzenia polityki państwa, sport jest tak ważny, iż musi się znajdować w MSW i od tamtego czasu minister spraw wewnętrznych zarządza sportem. W tym ministerstwie jest bardzo silny departament sportu, strategicznie rozwiązujący wszystkie problemy, natomiast do działań wykonawczych upoważniona jest konfederacja sportu niemieckiego. I od 1954 r. nic tam się nie zmieniło. Nawet przewroty ustrojowe, łączenie kraju, niczego nie zmieniły. We Włoszech komitet olimpijski funkcjonuje na zlecenie państwa, a prezes komitetu olimpijskiego proponowany przez radę tegoż komitetu, powoływany jest przez rząd. Jeżeli nie dojdzie do uzgodnień między radą a rządem - to szukają innych kandydatów. Jest to mądrze zrobione, bo prezydentem nie może być człowiek, który nie był prezesem lub członkiem kierownictwa któregoś ze związków. a więc zapisami statutowymi można doprowadzić do rozwiązań, które przetrwają - umownie - wieki, w tym przypadku - sześćdziesiąt lat. We Francji struktura także jest stabilna. Istnieje Ministerstwo Młodzieży i Sportu z jednym departamentem, który jednak liczy 200 osób, z bardzo silnymi strukturami terytorialnymi. W Hiszpanii jest Najwyższa Rada Sportu, którą kieruje sekretarz stanu a podlegają Ministerstwu Edukacji. Myślę, że przed naszą Komisją i przed rządem jest poważne zadanie określenia struktury, która będzie trwała. Nie tak jak poprzednio to było, gdy raz włączano tu turystykę, a drugi raz ją wyłączano i to był model zarządzania sportem polskim. Jeden jedyny raz sięgnięto po rozwiązanie właściwe, tj. silny resort i na zlecenie resortu - Polska Federacja Sportu. Tak, jak to jest w wielu innych krajach. Nie marzy mi się Polska Federacja Sportu, lecz wydaje się, że powinno dojść do tego, by powstało coś w rodzaju konfederacji, zarządzanej społecznie na zlecenie rządu, pod wpływem resortu, który rozwiązuje problemy strategiczne, a do programowego koordynowania sportem ma ciało społeczne realizujące na zlecenie państwa te strategiczne rozwiązania. Być może przedwcześnie stawiam taką wizję, bo ona w części tylko może być ode mnie zależna, ale pomysłodawców może być wielu.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#StanisławPaszczyk">Możliwe jest, tak jak podejmowane są próby przez stowarzyszenia szczebla centralnego, by powołać unię organizacji kultury fizycznej. Podejmuje taką próbę TKKF i wiele innych stowarzyszeń, by na potrzeby sportu masowego związać się silnie dla wspólnych wizji strategicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#StanisławPaszczyk">Chcę utrzymać silne ośrodki przygotowań olimpijskich. Uważam, że to jest majątek sportu polskiego, system tworzony latami. Destrukcyjnie można zadziałać jednym posunięciem. Być może trzeba będzie ograniczyć do tych, które rzeczywiści mogą spełniać rolę olimpijskich ośrodków otwartych dla całego sportu polskiego. Nie chciałbym jednak aby te ośrodki były okupowane w 3/4 przez wczasowiczów i ich psy. Zbyt drogo kosztowało sport polski zainwestowanie w urządzenia i obiekty, istniejący tam w sprzęt światowej klasy, taki, który tam powinien być. Mam świadomość że wobec braku środków, ośrodki COS będą - tak jak ostatnio - musiały szukać dodatkowych kwot poprzez swą działalność gospodarczą, ale nie może być tak jak to było w przypadku ostatniej narady trenerów, która odbyła się w jakimś ośrodku wojskowym, w sytuacji kiedy mamy przeznaczony na ten cel ośrodek w Spale z salami konferencyjnymi i uzbrojeniem audio-wizualnym. Tyle, że w tym czasie miejsca tam były zajęte przez nie sportowców.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#StanisławPaszczyk">Marzy mi się powołanie banku, lub instytutu kredytów sportowych. Są w Europie takie rozwiązania poprzez banki z udziałem skarbu państwa. Kredyty byłyby na rzecz małego i wielkiego sportu, na rzecz pojedynczego wielkiego zawodnika który chce podjąć przygotowania olimpijskie, kredyt będzie zwrócony przez sponsora wówczas, gdy zawodnik uzyska sukces, bądź będzie bliski sukcesu, ale na początku drogi na 4 lata przed olimpiada nie ma kto mu pomóc, bo państwo nie jest w stanie, a związek też nie ma takich możliwości. Np. klub Lech-Poznań, czy Legia-Warszawa zdobyła mistrzostwo Polski i za trzy miesiące wystąpi w pierwszym eliminacyjnym meczu Pucharu Europy i wie że dostanie za to 50, czy 100 tys. dolarów, ale niestety najpierw trzeba się do tego spotkania przygotować. Kilka tygodni temu, z trudem powołany przez nasz resort Bank Turystyki został sprzedany, rozwiązany - nikt nie wie dlaczego. A przecież mógł zaistnieć bank kredytów turystyki i sportowych, wtedy już byłoby znacznie łatwiej urzeczywistnić moją wizję - o ile byłaby ona słuszną. Myślę, że sport przy udziale banków oraz innych kas ubezpieczeń powinien zorganizować swoją kasę ubezpieczeń sportowych. Kiedyś resort opłacał en bloc ubezpieczenie dla wszystkich uprawiających sport. Teraz są inne czasy, ale też ubezpieczeń praktycznie nie ma. Jeżeli nogi piłkarza są wysoko szacowane to klub klubowi płaci za nie miliony dolarów. Gdyby taki piłkarz miał szanse zgłoszenia się do odpowiedniej kasy i ubezpieczenia swoich nóg na pokaźne sumy to ten bank, ta kasa miałaby z czego żyć, a zawodnik byłby ubezpieczony niekiedy na całe życie. Jeżeli ktoś kontraktuje lekkoatletę i chce mu płacić, to niech zakontraktuje jego ubezpieczenie, by ten zawodnik w przypadku kontuzji, czy nawet kalectwa - jak to często ma miejsce - był zabezpieczony na kolejne lata swego życia.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#StanisławPaszczyk">PKOL jest inicjatorem powołania Polskiej Agencji Marketingowej. Rozwiązania marketingowe, które PKOL zaczął stosować są słuszne i myślę, że przyjdzie taki moment w którym Urząd ze środkami państwowymi musi się włączyć w rozwiązywanie tych problemów, bądź dawać gwarancje tym którzy mogliby być sponsorami, bowiem klub, zawodnik, polski związek, a czasem nawet PKOL - nie mogą gwarantować, że merytorycznie wszystko jest słuszne, że są gwarancje ekonomiczne i sportowe na zainwestowane pieniądze. Sądzę, że bogaci ludzi w Polsce duże firmy, czekają na takie rozwiązania gwarancyjne.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#StanisławPaszczyk">Kolejnym problemem wymagającym pilnego rozwiązania jest sprawa totalizatora sportowego.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#StanisławPaszczyk">Wspiera on zacne czyny kościelne, kulturalne a czasami i sportowe bo w ten sposób ucieka od opodatkowania pieniędzy. Dyrektor uważa, że lepiej wesprzeć sport niż skarb państwa, ale sądzi że znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby gdyby ustawowymi zapisami pewien procent od obrotu lub dochodu był przeznaczany na cele sportowe - na Fundacje bądź Fundusz. Przechodzę teraz do Funduszu. Będę prosił Komisję o wsparcie gdyż nieprawdą jest, że narodowe fundusze celowe zostały zlikwidowane. Tupnięto nogą na sport, który się wystraszył i wycofał, a tymczasem z dokumentów, które mam, wynika, że 12 funduszy istniało do końca 1990 r. Dziś potwierdzono, że istnieją one nadal i w tym roku. Dlaczego więc nie mógł istnieć Fundusz Kultury Fizycznej dysponujący ogromnymi środkami i możliwością ich dalszego pozyskiwania.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#StanisławPaszczyk">Sprawa klubów sportowych - sądzę, że część problemów, które poruszę powinno mieć swe odbicie w nowej ustawie. Uważam, że kluby sportowe to nie tylko stowarzyszenia. Na całym świecie klubami sportowymi mogą być przedsiębiorstwa. Klub sportowy jest to nazwa, którą się uzyskuje w momencie wykupienia licencji klubu sportowego. W większości układów organizacyjnych stowarzyszenie bądź przedsiębiorstwo, które chce brać udział w ruchu sportowym zgodnie z przepisami i strukturami które narzuca ministerstwo, a później związki związków - w przypadku Polski polskie związki na każdy rok musi wykupić licencje. W Hiszpanii nie ma ani jednego klubu sportowego judo w naszym tego słowa znaczeniu, czyli stowarzyszeń. Jest natomiast 2 tys. przedsiębiorstw ze specjalnymi prawami w zakresie opodatkowania - tzw. sportowe spółki akcyjne. Będę domagał się takich zapisów ustawowych, które zwolnią z opodatkowania każdego, o ile środki z zysków będą kierowane na działalność sportową. Taki klub, czyli przedsiębiorstwo żyje od godz.7 do 22. Każdy kto chce tam ćwiczyć, ponosi koszty - im zawodnik jest lepszy tym mniej płaci, a najlepszym daje się z zysków stypendium po to, aby mistrzów olimpijskich w takim gimnazjum zatrzymać. Jest on zobowiązany aby poza swoim treningiem był przez 4 godziny dziennie wielkim guru dla wszystkich, którzy tam przychodzą. Ma stać przy wejściu tego gimnazjum, zachęcać i szkolić, trenować tych o nieco niższym stopniu wtajemniczenia. Takie gimnazjum nie może istnieć jeżeli nie będzie mogło korzystać z przepisów danej federacji: egzaminów na wyższe stopnie, uczestniczenia w zawodach, a nie będzie to możliwe jeżeli po za licencją klubową nie będzie wykupiona licencja sekcji w danej federacji. A więc jest to już druga licencja na dany rok, jest to pełne podporządkowanie. Federację narodową judo, sport, po za przygotowaniem reprezentacji, nic nie kosztuje. Ma pieniądze za licencje od tych 2 tys.przedsiębiorstw.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#StanisławPaszczyk">Przejdę do sprawy licencji. Uważam, że poza klubową i sekcyjną licencją powinny być także licencje zawodnicze. W kraju demokratycznym nie może przymusu, a szczególnie w odniesieniu do młodzieży do lat 18 czy 19, która podpisuje sztywną kartę, a później są głośnie afery, dyskwalifikacje gdyż zawodnikowi nie wolno przejść z klubu do klubu. A dlaczego? Chciałbym stworzyć w Polsce system w którym każdy zawodnik z roku na rok ma prawo zmieniać barwy klubowe. Zmieniać z tego powodu, że nie podoba mu się klub lub trener i kluby oraz trenerzy muszą przyjąć ten fakt do wiadomości. Mają stwarzać takie warunki by istniało przywiązanie do klubu, swego rodzaju patriotyzm, szacunek dla danego trenera, a nie rozwiązania siłowe dlatego, że trzeba zdobyć parę punktów ligowych. Inaczej ma się sprawa z tymi, którzy chcą żyć ze sportu. O ile podejmują uprawianie sportu korzystając z wysokich stypendiów, z funduszy klubowych bądź ich sponsorów - podpisują kontrakt na 3–4 letnią licencję i w tym czasie zmieniać jej nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#StanisławPaszczyk">Przejdę teraz do spraw pełnego zawodowstwa gdzie także musi być inny wymiar licencji, ale tam już musi być pełen profesjonalizm. Jestem za tym, by stworzyć zapisy ustawowe i dać określony czas wszystkim pierwszoligowym klubom na sprywatyzowanie się. Tak zrobiono w Hiszpanii.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#StanisławPaszczyk">Myślę, że w polskiej piłce nożnej sytuacja dojrzała do tego by szukać tego rodzaju rozwiązań. Sądzę, że podobnie jest z pierwszą ligą koszykówki. Wrócę tu jeszcze do sportowych spółek akcyjnych które powstawałyby dla tworzenia zespołów działalności sportowej, czasem niezależnie od działalności obiektów sportowych. Sportowa spółka akcyjny może zajmować się utrzymaniem obiektu, jeżeli jest na to dość silna.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#StanisławPaszczyk">Może być sportowa spółka akcyjna istniejąca na wynajętym obiekcie, nienależącym do tej spółki, ale ona wykupując licencję klubową zaczyna funkcjonować jako profesjonalnie działające przedsiębiorstwo.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#StanisławPaszczyk">Przejdę teraz do najniższych struktur. Przeciętnie w państwach naszej wielkości w Europie istnieje 50–80 tys. klubów sportowych. W Polsce nie ma w tej materii dokładnych danych, ale chyba liczba ta nie przekracza 5 tys. W systemie współzawodnictwa objętych jest 2,5 tys.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#StanisławPaszczyk">Szanowni Państwo, porównajmy -50 tys. i 5 tys.250 tys. trenerów w Niemczech, a u nas 8 tys. Nie chcę mówić o zawodnikach, bo mogę się mylić W Holandii - państwie 15 milionowym - licencje są wykupione przez 7,5 tys. uczestników ruchu sportowego. Tam się chwalą wpływami, u nas o wpływach ze składek się nie mówi - bo jakie to są wpływy? Podobno w sprawach licencji trenerskich kilka lat temu coś zrobić próbowaliśmy. Był niejako spis powszechny, był przegląd trenerów, zarejestrowani zostali wszyscy i wszyscy poddali się przeglądowi. Myślę, że ten system upadł, ale warto wciągnąć Stowarzyszenie Trenerów Polskich w pracę nad uporządkowaniem spraw trenerskich, licencji trenerskich, bo zawód można mieć, ale niekoniecznie trzeba go wykonywać w pracy klubowej. Można w pracy zawodowej, w przedsiębiorstwie prywatnym świadcząc usługi np. z dziedziny gimnastyki czy kulturystyki. Trzeba szybko zwiększyć liczbę osób, które mogą świadczyć usługi trenerskie. Trzeba zapomnieć o czasach gdy trenerem mógł być absolwent AWF, lub absolwent innej uczelni jeśli skończył np. dwuletnie kursy na AWF. Dziś jest to już absurd - my po prostu nie mamy nikogo. Dziś ludzi którzy mogą prowadzić monitoring, mogą być demonstratorami, powinno się przygotować po dwu tygodniowym kursie, o ile ich przeszłość sportowa gwarantuje że z tą specjalizacją ruchu sportowego mieli do czynienia przez kilka lat. Natomiast trzeba rozbudować system dokształcania. W Europie każdy z trenerów nie przymuszany, płacąc za doszkalanie, kończy dwa -trzy kursy rocznie. Powtarzam - nikt nikomu nie nakazuje, ale każdy przychodząc do pracy przedstawia kopie dyplomu i każdy jeździ z teczkami pełnymi tych dokumentów, bo oczywiście każdy kurs kończy się egzaminem, dyplomem itp. Musimy zupełnie inaczej spojrzeć na doszkalanie. Widziałem takie doszkalanie gdzie sprowadzony za niebywale duże pieniądze najlepszy trener koszykówki amerykańskiej dawał 8-godzinny wykład w hali a słuchaczami było 3 tys. trenerów, instruktorów i nauczycieli. Każdy z nich płacił 300 dolarów za uczestnictwo, dobrowolne uczestnictwo, bo nikt nikomu nie nakazywał. Za te pieniądze i do Polski możnaby sprowadzić takiego trenera, tylko obawiam się czy byliby chętni do wysłuchania jego wykładu.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#StanisławPaszczyk">Polskie związki sportowe. Marzyłoby się tak jak to jest w świecie, by państwo za pośrednictwem Urzędu dawało zlecenia terytorialne poprzez polskie związki sportowe. Za pieniądze samorządu niech samorząd sam decyduje jaką chce mieć kulturę fizyczną i jaki sport. Państwo natomiast po to ma swoje wyspecjalizowane agendy by ze strategii resortu wynikało, który sport, w jakim wymiarze i na jakim poziomie ma się w terenie - i to wszystko powinno być dotowane przez polskie związki sportowe. Tak jest wszędzie. Jednym z rozdziałów dotacji celowej jest dotacja terytorialna z konkretnymi zapisami po co i gdzie przeznaczać środki, z tego jest później rozliczany związek, ale daje to ogromną aktywność polskim związkom sportowym. Swego czasu zaczęto mówić u nas w kraju, że sport powinien się sam utrzymać, a polskie związki same szukać pieniędzy. Dotowanie polskich związków - oczywiście dotowanie celowe, zadaniowe - sięga 70% ich budżetów, czyli średnio polskie związki szukają ok. 30% środków. Bez sensu jest jeżeli działacze polskich związków mają zająć się produkcją czy handlem zamiast działalnością sportową. Oni swój wolny czas mają poświęcać na zajmowanie się handlem? Toż jest sensowniej gdyby robili to na swój użytek, a nie społecznie na czyjś użytek. Dlatego już nie mamy działaczy społecznych. W Europie od kilku lat obserwuje się, że ludzie uciekają od polityki, od poświęcania swojego wolnego czasu na różnoraką działalność społeczną, ale przeznaczają ten czas na kulturę fizyczną i sport. Aby dostać się na wolontariusza podczas igrzysk olimpijskich, trzeba przejść przez cały kilkuletni system selekcji. Zostać wolontariuszem przy organizacji mistrzostw Świata czy Europy w Holandii, we Włoszech, we Francji - tam wszystkie usługi podczas tych mistrzostw są pełnione bezpłatnie, a u nas...Myślę, że wszyscy w Komisji i w Urzędzie powinniśmy się zastanowić jak „odtruć” ten ubrudzony sport, ale sądzę, że musi być pomoc państwa, a już na pewno bez środków na system sportu dzieci i młodzieży wedle zleceń państwowych i ze środków państwa - nie ruszymy tego problemu. Rodzice mogą kupić trampki, strój sportowy, ale nie wybudują obiektu, basenu, nie opłacą kosztów współzawodnictwa jeżeli ono wykracza po za system lokalny. Nie przemieszczą swego dziecka z Częstochowy do Szczecina, bo nie mają na to pieniędzy. Oczywiście resort, jego agendy, nie mogą tworzyć systemów kosztownych, dlatego na początku mówiłem o utworzeniu poziomych systemów współzawodnictwa, a nie pionowych.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#StanisławPaszczyk">Nie powinniśmy się bać mnogości stowarzyszeń. W całym świecie pozwala się na tworzenie stowarzyszeń, w każdej dyscyplinie sportu jest ich wiele i to nikomu nie przeszkadza. Jedno jest istotne - to ma być ruch społeczny, żadnych biur itp. Będziemy popierali tego typu samorządność.</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#StanisławPaszczyk">Kwestia inwestycji -tworzony jest w Europie system, w którym nie może jeden podmiot finansować i budować obiektu sportowego. Model najczęściej spotykany to taki, w którym 30% środków jest państwowych - o ile jest to obiekt strategiczny dla państwa, bądź specjalistyczny, wykraczający po za potrzeby lokalnej społeczności. Kolejne 30% daje samorząd terytorialny czyli podatnicy i 30% udział prywatny. Dopiero gdy są gwarancje tych trzech stron rozpoczyna się budowę obiektu sportowego. U nas najczęściej zaczyna się bez żadnych gwarancji i obiekty są budowane przez lat kilkanaście, a teraz gdy państwo nie zaleca żadnych środków, nie będę miał nic na inwestycje w roku przyszłym. Oczywiście te obiekty nie mogą być przekazywane w utrzymanie klubom sportowym. Te obiekty muszą być prowadzone przez przedsiębiorstwa do tego powołane. Przedsiębiorstwa które chcą zarobić, ale otrzymują zlecenie tak konkretne, żeby przede wszystkim korzystał na tym sport, bądź dana gmina. W Madrycie firma, która budowała wielki kompleks olimpijski gdzie odbywały się Mistrzostwa Świata, została zapytana czy powoła przedsiębiorstwo, które będzie prowadziło ten obiekt dając określoną sumę wpływów. Odpowiedziano: tak, pod jednym warunkiem, że będzie dotacja na 60 dni, które będą dane bezpłatnie przez przedsiębiorstwo dla reprezentacji Hiszpanii, gdy będzie dotacja na zniżkowe bilety wstępu dla młodzieży, oraz dotacja miasta na bilety bezpłatne dla niepełnosprawnych. I tak z jednej strony była dotacja, a z drugiej zysk i to wszystko na zasadzie pełnej prywatyzacji mogło być zawarte w jednej umowie. Zadowolony był przedsiębiorca i miasto, które miało wpływy, a dotować musiało, bo musi dotować bilety dla młodzieży czy dla niepełnosprawnych. U nas jest trochę od ściany do ściany, albo obciążamy kluby, albo nie mamy pomysłu na utrzymanie tego klubu przez samorząd.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#StanisławPaszczyk">Ponieważ zarząd ma posiedzenie plenarne, kończę swoje wystąpienie. Zależało mi na przedstawieniu mojej filozofii gdyż Komisja będzie pracowała nad ustawą. W moim przekonaniu nie jest to dobra ustawa. Nie ma tam np. klarownych zapisów o roli państwa. Być może innym nie jest to potrzebne, ale mnie - tak. Myślę że i dla Komisji byłoby to wygodne, gdyby z trybuny mogła czasem przypomnieć zapis mówiący o obowiązkach państwa w tym względzie, bo inaczej zawsze będziemy petentami, tymi którzy stoją w kącie i stale o coś proszą. Myślę, że jeszcze parę innych zapisów powinno ułatwiać i gwarantować realizację mojej wizji, oraz wizji Komisji - jeżeli one są zbliżone. Bez wyraźnych zapisów nie mogę wydać żadnego rozporządzenia. URM, czy też prawnicy, nie pozwolą wydać żadnego rozporządzenia jeżeli nie będzie powołania na odpowiedni ustawowy zapis. Np. w sprawie licencji - mogę na najbliższym zebraniu prezesów polskich związków poprosić o to, ale to może być tylko prośba, a dla sprawnego rozwiązania problemu powinno być rozporządzenie. Prezesa UKFiT. Podobnie jest w sprawach trenerskich i wielu innych kwestiach. Nie wiem np. czy jest odpowiedni zapis, który pozwoli, by trenerem był ktoś, kto ukończył szkołę zawodową, co mnie w tej chwili nie przeszkadza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#TadeuszKowalczyk">Musi przeszkadzać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławPaszczyk">Nie przeszkadza. Chcę panu powiedzieć, że w paru dyscyplinach już nie ma kto szkolić. Jeżeli będziemy mieli np. maratończyka, który w życiu wybiegał tysiące kilometrów i jeżeli ten człowiek - po szkole zasadniczej i przygotowany przez dwutygodniowy kurs, bo o maratonie wie wszystko - chce działać, to dlaczego nie dać mu szansy, by w swojej gminie czy małym mieście propagował i kultywował sport? On nie powinien być trenerem pierwszej klasy, mistrzem, ale może zająć się motoringiem, inspiracją i demonstracją. Zresztą to wszystko są sprawy do dyskusji. Ważne jest to, by w ustawie były odpowiednie zapisy umożliwiające szefowi UKFiT wydawanie rozporządzeń i decyzji właściwych dla tej dziedziny. Np. zapis o przygotowaniach olimpijskich - organizuje te przygotowania PKOL, ale kto odpowiada, a kto płaci?</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StanisławPaszczyk">Po sukcesie gratulujemy zwycięzcy, kreujemy go na sportowego guru, ale dopiero po sukcesie, a co przedtem? Pewne tego typu rozstrzygnięcia powinny się znaleźć w ustawie. Jest to piętnasta wersja ustawy, dlaczego nie może być szesnastej? Przepraszam za trochę chaotyczne zaprezentowanie problemów, obiecuję w styczniu przedstawić jeżeli nie program urzędu, to tezy programu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarekWielgus">Mogę chyba powiedzieć, że uczynimy wszystko, aby było mocne wsparcie ze strony Komisji dla działania pana Przewodniczącego UKFiT. Proszę Państwa, nie mamy dziś już czasu na podjęcie dyskusji. Przełożymy ją na następne posiedzenie, na którym proponuję kontynuowanie prac na temat koncepcji pana posła S. Paszczyka. W sprawie drugiego punktu naszego dzisiejszego porządku obrad oddaję głos panu posłowi T. Kowalczykowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#TadeuszKowalczyk">Projekt ustawy, jaki Państwo dostaliście jest projektem, na którym część środowiska sportowego nie zostawiła suchej nitki. Ale jest także liczne grono ludzi związanych z kulturą fizyczną i sportem, którzy uważają, że jeżeli nie ma alternatywnego projektu ustawy, to trzeba pracować nad takim jaki jest. Myślę, że taki też cel przyświecał Komisji kiedy został powołany zespół do pracy nad projektem ustawy o kulturze fizycznej. Spotkaliśmy się dwukrotnie w sześcioosobowym zespole i materiałem wyjściowym do pracy jest ten projekt, który Państwo dostaliście. Nie chcę polemizować z panem prezesem czy te zapisy o których mówił -tam są, czy też ich nie ma, czy powinny być inne. Ale jeżeli my, jako Komisja, nie jesteśmy w stanie w krótkim czasie przedstawić zupełnie nowego projektu, a środowisko sportowe oczekuje ustawy bo ta z 1984 r. właściwie w ogóle nie istnieje, gdyż czasy się zmieniły - to jeżeli Wysoka Komisja pozwoli, my w zespole będziemy pracować nadal nad tym projektem, do którego autorstwa ja się przyznaję. Przez ostatnie półtora roku nikt nie stworzył innego projektu. Jeżeli Komisja dojdzie do wniosku, że te propozycje są złe - to zgoda, możemy pracować nad innymi. Uważam, że jestem w stanie Państwa przekonać przynajmniej do ogólnego zarysu tego projektu.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#TadeuszKowalczyk">Ten projekt powstawał przez półtora roku. Był konsultowany ze wszystkimi środowiskami sportowymi na czele z autorytetami w dziedzinie prawa sportowego. Była zgoda UKFiT, zarówno poprzedni prezes Urzędu jak i wiceprezes na wspólnym posiedzeniu z Komisją Ustawodawczą bronili wręcz tego projektu. Rozumiem, że pan prezes Paszczyk ma inną koncepcję funkcjonowania Urzędu, ja ją popieram. Wiele wątków Pańskiej wypowiedzi świadczy, że może w kulturze fizycznej być lepiej, natomiast nie wiem czy UKFiT stać na stworzenie projektu, a jeśli tak, to w jakim czasie? My pracując w 6-osobowym zespole także konsultujemy się ze środowiskiem sportowym.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#TadeuszKowalczyk">Koledzy posłowie konsultują w swoich regionach i po dwu posiedzeniach mamy propozycje zmiany niektórych artykułów. Chciałbym zaproponować, aby pierwsze posiedzenie dotyczące tego projektu - on może być oczywiście odrzucony - odbyło się po 15 grudnia jeszcze tego roku, natomiast do 12 grudnia może Państwo zechcieliby złożyć swoje propozycje do tego projektu. Kolejne posiedzenie zespołu wyznaczyliśmy na 15 bm., chcielibyśmy, aby w tym spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele Biura Legislacyjnego Kancelarii Sejmu. Rozmawiałem także z panem prezesem Paszczykiem, że Urząd ustosunkowując się do tego projektu przedstawi także własne propozycje. Jeżeli obecny projekt jest zły, możemy pracować nad innym, ale jeżeli mamy pracować nad tym, poprawiać go - to środowisko sportowe oczekuje, aby ta ustawa powstała jak najszybciej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StanisławPaszczyk">Nie chcę negować całego projektu. Chciałbym tylko mieć możliwość zrealizowania nieco większych zadań, wypracowanych wspólnie z Komisją i środowiskami. Nie chciałbym, aby okazało się np. za pół roku, że nie jestem uprawniony do podjęcia pewnych działań. Pierwsza sprawa - nie jest określona polityka państwa, bo mówi się że to będzie w ustawie o Urzędzie. Jak odpowiednie zapisy nie znajdą się w ustawie o kulturze fizycznej i tamtej też nie będzie. Przyznam, że nie bardzo mam czas zaangażować się na kilka dni w prace nad projektem, bo uwikłany jestem w inne sprawy w resorcie, a moi prawnicy byliby szczęśliwi gdyby to wszystko już było zatwierdzone.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MarekWielgus">Panie prezesie, przepraszam bardzo, ale musimy kończyć bo za chwilę zaczyna się plenarne posiedzenie Sejmu. Myślę, że nie musimy się aż tak bardzo spieszyć. Pan prezes UKFiT ma swoje pomysły, prosił jakby o danie mu czasu - tygodnia lub dwu, sądzę, że możemy na to przystać. Myślę, że zespół pana posła Kowalczyka może w tym czasie pracować, a później skonfrontujemy propozycje. Mogą tu być przecież niewielkie zmiany. Na tym musimy dziś kończyć posiedzenie. Na następnym - chyba 8 grudnia - będziemy kontynuowali prace nad wystąpieniem pana prezesa Paszczyka, a także chcielibyśmy poruszyć sprawy młodzieży. Chcemy zaprosić przedstawicieli URM i MEN. Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>