text_structure.xml
352 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#BogusławMiedziński">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#BogusławMiedziński">Jako sekretarzy zapraszam ss. Rosadę i Wielowieyskiego. Protokół i listę mówców prowadzi s. Wielowieyski.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#BogusławMiedziński">Protokół 9 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 10 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#BogusławMiedziński">Usprawiedliwił swą nieobecność na 10 posiedzeniu Senatu s. Koc.</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#BogusławMiedziński">Udzieliłem urlopu na dwa dni z powodu choroby s. Miklaszewskiemu.</u>
<u xml:id="u-1.5" who="#BogusławMiedziński">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1939/40 (druki senackie nr 40 i 45) — rozprawa szczegółowa nad częścią 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych — sprawozdawca s. Katelbach.</u>
<u xml:id="u-1.6" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#TadeuszKatelbach">Wysoka Izbo! W zupełnie wyjątkowym okresie przypadają tegoroczne rozważania Izb ustawodawczych nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W bardzo małych odstępach czasu odwiedzili stolicę naszego Państwa kolejno ministrowie spraw zagranicznych: Niemiec, Italii, ostatnio sojuszniczej Rumunii. W niedługim czasie Minister Józef Beck odwiedzi Londyn. Wydaje się, że wizyta ta nie wyczerpie cyklu najbliższych rozmów kierownika naszego resortu zagranicznego z kierownikami tego samego resortu w innych państwach. Ten wyjątkowo ożywiony okres odwiedzin i rozmów wskazuje na to, iż Polska jest ośrodkiem zainteresowań państw europejskich, że nie masz w Europie państwa, dla którego stosunek Polski do aktualnych problemów międzynarodowych mógłby być rzeczą drugorzędną lub obojętną. Jeżeli dziś możemy uczynić tę konstatację w pełnym poczuciu tego, iż nie ma w niej ani krzty zdawkowego frazesu, to jest to skutek przyjęcia przez społeczeństwo szeregu zasad, które, na szczęście, dla opinii naszej stały się już dziś niewzruszalnymi kanonami.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#TadeuszKatelbach">Nie wdając się w analizę politycznych działań Ministerstwa Spraw Zagranicznych — pragnę skorzystać z roli sprawozdawcy budżetu tego resortu, aby na temat tych zasad wypowiedzieć kilka uwag.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#TadeuszKatelbach">Przed z górą stu laty powiedział znakomity teoretyk wojny gen. pruski Karol von Clausewitz, że „wojna jest tylko dalszym ciągiem polityki, prowadzonej innymi środkami”. Ta prawda o ścisłym związku, niemal tożsamości wojny i polityki zagranicznej nie straciła dotąd nic ze swej żywotności. Przeciwnie, zarówno ubiegłe stulecie, jak dzieje najnowsze potwierdzają w całej pełni tę zasadę.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#TadeuszKatelbach">Wynikają stąd bardzo ważne a różnorodne konsekwencje, zwłaszcza zaś dla kraju, o którym Marszałek Śmigły Rydz pisał w 1926 r., że spośród wszystkich państw kontynentu europejskiego ma tak wyjątkowe położenie, iż na tej wyjątkowości winna być skoncentrowana codzienna myśl każdego obywatela Polski. Jeśli chodzi o te konsekwencje, to przede wszystkim trzeba podkreślić bardzo podobne wymagania psychologiczne, stawiane kierownikom obu dziedzin: wojny i polityki zagranicznej, z drugiej zaś konieczność stworzenia dla obydwu dziedzin szczególnej pozycji w życiu Państwa, konieczność zabezpieczenia kierownictwa jednej i drugiej od tego, aby przemijające potrzeby dnia nie wdzierały się do nich i nie tamowały działalności obliczonej nie na krótką falę, lecz na potrzeby dziejowe, wreszcie konieczność ścisłego współdziałania kierownictw obydwu dziedzin.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#TadeuszKatelbach">Marszałek Piłsudski, który był w jednej osobie i wielkim wodzem i wielkim mężem stanu, miał głęboką świadomość tego ścisłego związku pomiędzy obydwoma dziedzinami. W 1923 r. powiedział: „wojnę się prowadzi dla polityki, bez niej nie ma wojny — są one nieodłączne od siebie”. Lecz mniejsza o cytaty. Całe życie Piłsudskiego, Jego czyny świadczą o tej prawdzie lepiej i głębiej, niż słowa Komendanta.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#TadeuszKatelbach">W Polsce od zarania jej odrodzonej niepodległości czynniki negatywno-opozycyjne, zwłaszcza wrogie Piłsudskiemu, uniemożliwiały stworzenie dla kierownictwa spraw wojny i kierownictwa polityki zagranicznej takiej pozycji odrębnej i takiego między nimi współdziałania, jakie ze względu na dobro i byt Państwa jest dla tych dziedzin konieczne. Toteż cała działalność Piłsudskiego od chwili ustąpienia ze stanowiska Naczelnika Państwa w 1922 r. aż do objęcia pełni władzy w 1926 r. obraca się właśnie dookoła tego, aby zdobyć i zapewnić w Polsce dla kierownictwa spraw wojny i kierownictwa spraw polityki zagranicznej odpowiednią pozycję i odpowiednie warunki wzajemnego współdziałania, umożliwiające im działalność, która jest dla rozwoju i niepodległego bytu państwowego niezbędna. Od chwili objęcia pełni władzy Marszałek bezzwłocznie przystępuje do dzieła i pracuje nad nim przez cały czas swych rządów, aby pozostawić nam stan rzeczy możliwie najbliższy Jego poglądowi na te sprawy.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#TadeuszKatelbach">Na czym polega istota pozycji, jaką Wielki Zmarły pozostawił po sobie w spuściźnie dla kierownictw owych obydwu najbardziej — że tak powiem — niepodległościowych dziedzin bytu państwowego? Polega ona na tym, że nie zdejmując z tych kierownictw rzeczywistej odpowiedzialności przed narodem za celowość i skuteczność ich działania w rzeczach wielkich, zabezpieczył je jednak przed dezorganizacyjnym i demoralizacyjnym mieszaniem się na każdym kroku elementów niepowołanych do rządzenia.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#TadeuszKatelbach">Istota tych ugruntowanych przez Piłsudskiego warunków wzajemnego współdziałania pomiędzy kierownictwami obydwu dziedzin polega na dwóch punktach. Po pierwsze na tym, iż głowa Państwa, Pan Prezydent Rzeczypospolitej bierze istotny, bo bezpośredni, żywy udział w powyższych sprawach i ma możność decydującego na nie wpływania. Po drugie na tym, że kierownictwo dziedziny wojennej, mające wgląd w całość życia państwowego, jako odpowiedzialne za siłę obronną i w ogóle siłę wojenną Państwa, odpowiedzialne za to, by siła ta zdolna była sprostać zadaniom, jakie nakładają na nią właśnie potrzeby polityki zagranicznej, ma zapewniony udział w odpowiedzialności za ustalanie zasadniczych wytycznych polityki zagranicznej oraz za zasadnicze posunięcia w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#TadeuszKatelbach">Wypadki ostatnich dni, a nawet godzin oświetlają w sposób jaskrawy dodatnie strony takiego ustroju naszej polityki zagranicznej.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#TadeuszKatelbach">Według ostatnich wiadomości nastąpiło wyodrębnienie Słowacji w formę niepodległego państwa. Rząd Słowacji zwrócił się w ciągu dzisiejszej nocy do Rządu Polskiego o uznanie tego stanu rzeczy. Równocześnie prezydent Hacha złożył w ręce kanclerza Hitlera w Berlinie losy swego państwa, wobec czego musimy liczyć się z faktem, że państwo czeskie, jako samodzielny organizm polityczny, przestaje istnieć. Odpowiedź czeska na ultimatum Węgier została uznana przez rząd węgierski za niewystarczającą, zaś wojska węgierskie wkroczyły na Ruś Przykarpacką.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#TadeuszKatelbach">Ustosunkowanie się Rządu Polskiego do tych zjawisk opierać się będzie na zasadach zakomunikowanych przez p. Ministra Spraw Zagranicznych na posiedzeniu senackiej Komisji Spraw Zagranicznych w dniu 11 marca r. b.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#TadeuszKatelbach">Sądzę, że nikt z obiektywnie czujących i myślących w Polsce ludzi nie zaprzeczy, iż kierownik naszej polityki zagranicznej okazał się konsekwentnym realizatorem poglądów Marszałka Piłsudskiego na zadania i metody pracy resortu spraw zagranicznych. A ci, którzy znaczenia tego faktu nie chcą zrozumieć, źle służą Ojczyźnie.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#TadeuszKatelbach">Wysoka Izbo! Wydaje mi się, że wypowiedziane uwagi określają dostatecznie zupełnie wyjątkową rolę, jaką ma do spełnienia resort, którego budżet dziś rozważamy. A przecież resort ten poza działem najgłówniejszym, ściśle politycznym, obejmuje zasięgiem swym rozległy kompleks spraw, związanych jak najściślej z obrazem polskiej rzeczywistości. Na Komisji Budżetowej mieliśmy możność szczegółowego omówienia trzech zagadnień tego kompleksu, muskowicie: zagadnienia Polonii zagranicznej, emigracji oraz sprawy kolonii i surowców.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#TadeuszKatelbach">Przy omawianiu pierwszego zagadnienia zwróciłem uwagę na fakt, jak mi się zdaje, za mało wciąż podkreślany, a bardzo ważny, że wszystkie państwa graniczące z Polską, w których żyją nasi bracia, rządzone są bądź autorytatywnie, bądź totalnie. A już, że tak powiem, z natury i charakteru tego typu ustrojów wynikają dla mniejszości narodowych konsekwencje, utrudniające w ramach takich ustrojów swobodę ich narodowo-kulturalnego rozwoju. Okazało się więc, że wśród państw, sąsiadujących z Polską, Polska jest jedynym państwem rządzonym w takich ramach konstytucyjnych, które ten rozwój w pełni gwarantują. Nasza Konstytucja, tworzona w okresie zwyciężających niemal wszędzie wokół nas haseł totalistycznych, zadała ostatecznie kłam szerzonej przez długie lata w święcie legendzie o nas, jako kraju rzekomego ucisku narodowościowego. Dziś — powtarzam to już po raz drugi w tej Wysokiej Izbie — w otaczającym nas święcie stanowimy, bez cienia przesady, oazę, w której obywatel niezależnie od swego pochodzenia, narodowości i wyznania może żyć swobodnie i swobodnie kultywować swe odrębności kulturalno narodowe. Taka jest nasza postawa w odniesieniu do zagadnień mniejszości narodowych w Polsce. Nasze, polskie mniejszości zamieszkują w państwach graniczących z Polską. Zastanawiając się nad ich losem mamy prawo i obowiązek mówienia prawdy, a nie owijania rzeczy w bawełnę. Mówimy tę prawdę nie gwoli komplikowania stosunków Państwa Polskiego z naszymi sąsiadami. Nie rozbijanie się o trudności, które niewątpliwie istnieją — dowodziła niedawno trafnie Deutsche Diplomatisch Politische Korespondenz — lecz przezwyciężanie tych trudności i ich rozwiązywanie jest celem obustronnej polityki, zarówno Polski jak Niemiec. Podzielamy to zdanie w całej pełni. I nam chodzi o przezwyciężanie trudności. Jedną z najniezawodniejszych dróg, prowadzących do osiągnięcia tego celu, jest szczere stawianie kwestii, pozbawione wszelkich złośliwości i inwektyw. Niestety, część prasy niemieckiej jest widocznie odmiennego zdania. Moje spokojne wypowiedzi na Komisji Budżetowej Senatu na temat położenia Polaków w Niemczech najzupełniej niepotrzebnie wytrąciły redakcje niektórych pism niemieckich z równowagi. Jedno z nich zwłaszcza wystrzeliło bardzo ciężkim ładunkiem. Musiał tu widocznie podziałać „genius loci”. Pismo to bowiem wychodzi w centrum niemieckiego ciężkiego przemysłu wojennego na zachodzie Niemiec.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#TadeuszKatelbach">Położenie braci naszych w państwach graniczących z Polską nie jest zadowalające. Obowiązkiem naszym i naszym prawem narodowym jest uczynić wszystko, aby uległo ono poprawie. I tego prawa się nie wyrzekniemy. Wierzymy, że zarówno Polacy z Niemiec, Sowietów, Litwy, Łotwy, Rumunii, jak też bracia nasi we Francji, Stanach Zjednoczonych, w przeżywającej dziś okres natężenia nacjonalizmu Brazylii oraz w innych państwach trwać będą niezłomnie w przywiązaniu do swej narodowej i kulturalnej Macierzy. III Zjazd Polaków z zagranicy, który latem roku bieżącego odbędzie się w Warszawie, stanie się nową manifestacją nierozerwalnych więzi, łączących 8-milionową rzeszę naszych rodaków z zagranicy z Macierzą.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#TadeuszKatelbach">Poza zagadnieniem wielomilionowej Polonii zagranicznej, której sprawami zajmują się powołane specjalnie do tego krajowe organizacje społeczne, w zasięgu bezpośrednich zainteresowań resortu Ministerstwa Spraw Zagranicznych znajduje się dziś olbrzymi kompleks spraw emigracyjnych, jak również spraw kolonialnych i surowcowych.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#TadeuszKatelbach">W sprawozdaniu, wygłoszonym na Komisji Budżetowej Senatu, miałem możność szerszego omówienia obu tych zagadnień. Dziś stoimy — jeżeli chodzi o sprawy kolonialne — wobec faktu, którego znaczenie pragnę z całą wyrazistością z tej trybuny podkreślić. Oto przed niedawnym czasem obradowała w Warszawie Rada Naczelna Obozu Zjednoczenia Narodowego. Na porządku dziennym obrad tego organu Obozu znalazły się zagadnienia kolonialne, a w dniu 1 marca Rada Obozu na swym plenarnym posiedzeniu przyjęła w sprawie tych zagadnień szereg uchwał, które śmiało można uważać za pierwsze gruntowne, wszechstronnie przemyślane sformułowanie polskiego programu kolonialnego. Program ten jest niczym więcej jak próbą — że się tak wyrażę — skodyfikowania dążeń i tęsknot, tkwiących już głęboko w świadomości całego narodu. W ten sposób zrozumiany został on za granicą, czego dowodem są liczne komentarze prasy różnych państw.</u>
<u xml:id="u-2.17" who="#TadeuszKatelbach">Odbyliśmy długą, często ciężką tułaczą drogę własnych doświadczeń, która doprowadziła nas do sformułowania takiego programu. Chcę przez to powiedzieć, że nie jesteśmy narodem, który staje wobec tego zagadnienia, opierając się wyłącznie tylko na ściśle gospodarczym rachunku, wypływającym ze stwierdzenia, iż za niezbędne surowce musimy płacić dewizami, na których nadmiar, niestety, nie możemy narzekać. Gdyby tylko do tego miała się sprowadzać cała sprawa, uważalibyśmy, że słabo wyglądają nasze tytuły do posiadania własnych obszarów kolonialnych.</u>
<u xml:id="u-2.18" who="#TadeuszKatelbach">Tymczasem dzisiejsze tytuły do posiadania obszarów kolonialnych uległy zmianie. Żeby korzystać z kolonii, trzeba najpierw być w niej — jak to już mówiłem — obecnym fizycznie i duchowo. A na tę obecność możemy się zdobyć właśnie my — kraj, będący w pomyślnej sytuacji ludnościowej, kraj, który jak dotąd marnuje etnicznie polski element, dopuszczając do jego wolnej emigracji do różnych państw, w których ulega on wynarodowieniu, a nawet prześladowaniu. Ten rodzaj emigracji — to „malum necessarium”, owo „zło konieczne”, którego ujemne skutki można tylko załagodzić, lecz nie można ich usunąć. Czuwa nad tym załagodzeniem Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Natomiast „polskie dążenia kolonialne, jak głosi jedna z uchwał Rady Naczelnej O. Z. N., będąc przejawem żywotnych potrzeb i troski o przyszłość narodu polskiego, są jednym z najważniejszych czynników polskiej racji stanu. Idea kolonialna stanowi wartość twórczą, która winna być rozwijana na każdym odcinku życia społecznego”. Rząd całkowicie docenia ważność tej idei. Wyrazem tego zrozumienia jest to, że już kilkakrotnie stwierdzał, iż z chwilą wszczęcia dyskusji kolonialnej w skali międzynarodowej zastrzega sobie prawo wysunięcia również swoich zainteresowań w tej materii.</u>
<u xml:id="u-2.19" who="#TadeuszKatelbach">Obok troski o byt ośmiomilionowej rzeszy Polonii zagranicznej, obok wysiłków, zmierzających do zapewnienia emigrantowi polskiemu jak najlepszej opieki prawnej, moralnej i kulturalnej, obok stałego realnego zainteresowania postulatem dostępu do obszarów kolonialnych, uzasadnionym naszą sytuacją ludnościową i gospodarczymi potrzebami, obok zadań propagandowych resort Ministerstwa Spraw Zagranicznych poświęca baczną uwagę skomplikowanej sprawie emigracji żydowskiej.</u>
<u xml:id="u-2.20" who="#TadeuszKatelbach">Jesteśmy świadkami paradoksu, że w dobie zaostrzenia się antysemityzmu nawet w takich państwach, w których zagadnienie żydowskie dawniej nie istniało, Polska stanęła wobec przypływu kilkunastu tysięcy 2ydów i że z państw o największej na świecie podaży emigracyjnej stała się krajem imigracji żydowskiej. Ten paradoks potęguje w społeczeństwie polskim wzmaganie się nastrojów niezadowolenia. W przekonaniu społeczeństwa polskiego zagadnienie żydowskie, abstrahując od aspektów wewnętrznych, jest z natury swej zagadnieniem światowym i nie może być wskutek tego traktowane w płaszczyźnie jednostronnej akcji ratowniczej, na przykład dla 2ydów niemieckich. Same Niemcy zresztą postawiły je w szeregu aktualnych spraw międzynarodowych. Fakt wprowadzenia przez różne państwa, jak Rumunia, Węgry, Włochy, ustawodawstwa specjalnego dla Żydów, podkreślił jeszcze hardziej międzynarodowy charakter zagadnienia. A podstawowym elementem żydowskiej akcji emigracyjnej, pojętej w skali światowej, musi być przede wszystkim żydowstwo polskie. Nie tylko ze względu na jego najwyższe skupienie liczebne w Europie. 2ydzi niemieccy, ze względu na ich strukturę gospodarczo-finansową, nie stanowią zdatnego i należycie przygotowanego materiału do zadań kolonialnych. Odwrotnie, 2ydzi z Polski — jest to strukturalnie element najlepiej przygotowany do akcji emigracyjno-kolonialnej, dowodem czego jest wybitny, pionierski udział żydostwa polskiego (35% ogółu 2ydów) w akcji palestyńskiej. Element ten reprezentuje w Polsce milionowe rzesze. Czują i rozumieją one swą odrębność. Te wielomilionowe rzesze czekają na chwilę, w której opuszczą granice Rzeczypospolitej, udając się bądź do Palestyny, bądź też na inne tereny dla nich dostępne. Mnożą się w ostatnich czasach projekty sfinansowania masowej emigracji 2ydów. Rodzą się one poza Polską oraz w Polsce. Na terenie międzynarodowym sprawa ta weszła w stadium ożywionych dyskusyj. Muszę stwierdzić, że wszystkie te przejawy śledzone są pilnie przez nasz resort spraw zagranicznych. Mało tego, resort ten stale czynnie współdziała w kierunku znalezienia konstruktywnego planu rozwiązania sprawy emigracji żydowskiej w skali międzynarodowej. Sprawa ta była między innymi tematem wspólnych rozważań polsko-rumuńskich w czasie ostatniej wizyty Ministra Spraw Zagranicznych tego kraju w Polsce. Rząd Polski nie może bowiem dopuścić do tolerowania wytwarzającego się stanu, który potęguje falę zrozumiałego zaniepokojenia opinii polskiej, do zaognienia i tak dostatecznie zaognionej sprawy.</u>
<u xml:id="u-2.21" who="#TadeuszKatelbach">Stopień tego zaognienia mógłby być znakomicie złagodzony, gdyby żydzi w Polsce zgodnie jednomyślnie i czynnie poparli usiłowania Rządu polskiego w sprawie przyśpieszenia emigracji elementu żydowskiego z Polski. Niestety, skłócone miedzy sobą społeczeństwo żydowskie, silne i jednolite w defensywie, w obronie, nie okazuje jednolitej woli współdziałania z Rządem w sprawie stworzenia konstruktywnego planu emigracyjnego. Odnosi się wrażenie, że tego planu nie chce, że łudzi się wciąż nadzieja, że zmieni się „klimat” w sprawie żydowskiej i Żydzi zostaną w diasporze polskiej. Wskutek takiego stanowiska nie zanosi się wciąż, niestety, na to, aby znalazł się okrągły stół, przy którym strona polska i strona żydowska wspólnie, rzetelnie i pozytywnie przygotowywałyby, a potem realizowały obustronnie postulat emigracji żydowskiej z Polski.</u>
<u xml:id="u-2.22" who="#TadeuszKatelbach">Złudzenia czy rachuby żydowskie na zmianę „klimatu w świecie w sprawie żydowskiej są zjawiskiem najbardziej niepokojącym. Są to rachuby niczym nieuzasadnione, krótkowzroczne, biedne. Mimo iż utrudnia in one akcję Rządu Polskiego na terenie międzynarodowym, na pewno nie wpłyną na osłabienie tempa tej akcji. Przeciwnie, wzmogą ja. Wzmożenie to bowiem w żywotnych interesach naszego narodu i Państwa.</u>
<u xml:id="u-2.23" who="#TadeuszKatelbach">W przedłożeniu rządowym, dotyczącym bytu Ministerstwa Spraw Zagranicznych na rok 1939/40. w rubryce dochodów przewidziano sumę zł 8.603.200. Jest ona w stosunku do zeszłorocznego budżetu mniejsza o zł 176.000. Zmniejszenie to jest realnie uzasadnione pozycją „zwrot pożyczek udzielonych z funduszu pomocy kredytowej Polakom za granicą”.</u>
<u xml:id="u-2.24" who="#TadeuszKatelbach">Uzasadnione jest również podwyższenie pozycji wydatkowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych w preliminarzu na rok 1939/40. Wyjątkowe ożywienie sytuacji międzynarodowej spowodowało rozszerzenie różnych agend Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W roku ubiegłym wydatki wyrażały się sumą zł 39.243.000, gdy w uchwalonym przez Sejm preliminarzu na rok bieżący wynoszą zł 42.203.000, to znaczy wzrosną o zł 2.960.000. Początkowo wzrost ten określony był sumą 2.135.000 złotych, lecz Sejm wprowadził szereg poprawek, które powiększyły tę sumę o zł 825.000, przeznaczając ją na wydatki nie objęte pierwotnym preliminarzem. O tę sama sumę zwiększone zostały dochody. W wydatkach suma 825.000 zł przeznaczona będzie na: 1) Urządzenie III Zjazdu Polaków z zagranicy (100.000 zł), 2) utworzenie placówki dyplomatycznej w Ameryce Południowej w Chile oraz urzędu konsularnego w Kłajpedzie (355.000 zł). 31 wzmocnienie etatu osobowego oraz kredytów rzeczowo-administracyjnych w urzędach zagranicznych (295.000 zł), 4) Bibliotekę Polską w Paryżu (75.000 zł).</u>
<u xml:id="u-2.25" who="#TadeuszKatelbach">Sądzę, że pierwsza pozycja, dotycząca III Zjazdu Polaków z zagranicy, nie wymaga szerszego uzasadnienia. Znaczenie takich zjazdów jest powszechnie zrozumiałe. Pragnę tylko podkreślić, że w ramach Zjazdu odbędzie się Złot Młodzieży Polskiej z zagranicy, na który ma się zjechać młodzież ze wszystkich terenów Polonii zagranicznej w liczbie około 1.000 osób; w tym przede wszystkim kierownicy pracy społecznej wśród młodzieży.</u>
<u xml:id="u-2.26" who="#TadeuszKatelbach">Druga pozycja, dotycząca utworzenia stałego przedstawicielstwa w Chile i konsulatu w Kłajpedzie, nie wymaga również szerszego uzasadnienia. I w jednym i w drugim wypadku zrozumiałe względy natury gospodarczo-handlowej przemawiają za utworzeniem obu placówek.</u>
<u xml:id="u-2.27" who="#TadeuszKatelbach">Pozycja trzecia spowodowana została przede wszystkim wzrostem emigracji polskiej. Okazało się, że wydatnie redukowane w latach ubiegłych etaty osobowe oraz kredyty rzeczowo administracyjne muszą być w związku z wzrostem emigracji zwiększone, aby zapewnić naszym urzędom konsularnym normalne warunki pracy.</u>
<u xml:id="u-2.28" who="#TadeuszKatelbach">Pozycji ostatniej, wyrażającej się sumą zł 75.000, przeznaczonej na Bibliotekę Polską w Paryżu, pragnę natomiast poświęcić nieco więcej uwagi. Założona w roku 1831 przez Wielka Emigrację przetrwała wszystkie burze niewoli narodu. W roku 1926 staraniem Polskiej Akademii Umiejętności i Ministerstwa Spraw Zagranicznych została przeorganizowana na największy w Paryżu instytut obcego państwa, przystosowany nie tylko do celów współpracy intelektualnej polsko-francuskiej, lecz również do szeroko pojętej propagandy naukowej polskiej polityki zagranicznej i wewnętrznej. Międzynarodowy Instytut Współpracy Umysłowej, rozważając sposoby ożywienia stosunków intelektualnych pomiędzy poszczególnymi krajami, zwrócił szczególną uwagę na Bibliotekę Polską w Paryżu, a odbyta z ramienia Instytutu wizytacja 17 przedstawicieli rozlicznych państw zakończyła się stwierdzeniem tego zespołu, że Biblioteka Polska stanowi wzór do naśladowania. Wszystkie działy Biblioteki: biblioteka, muzeum Adama Mickiewicza, Stacja Naukowa Polskiej Akademii Umiejętności, Centrum Studiów nad Polską dla Francuzów, dział odczytowy, dział wydawniczy, dział wystawowy — wszystkie te działy stale rozwijają swą działalność, czyniąc z Biblioteki Polskiej w Paryżu żywego i skutecznego ambasadora naukowych, kulturalnych i politycznych interesów Polski.</u>
<u xml:id="u-2.29" who="#TadeuszKatelbach">Tego rodzaju instytucja nie może być pozbawiona stałych podstaw materialnych. Nie może ona uzależniać swego bytu od mniej lub więcej przypadkowych okoliczności. Dlatego wprowadzenie dla tej instytucji kwoty złotych 75.000 do preliminarza należy powitać ze szczerą radością.</u>
<u xml:id="u-2.30" who="#TadeuszKatelbach">Komisja Budżetowa rozważyła preliminarz budżetowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych na rok 1939/40 na posiedzeniach w dniach 8 i 28 lutego 1939 r. i przyjęła go z następującymi poprawkami:</u>
<u xml:id="u-2.31" who="#TadeuszKatelbach">W wydatkach zwyczajnych w dziale 3 zwiększono § 10 o 650.000 zł i dodano nowy: § 16 „Zjazd Polaków z zagranicy”—100.000 zł oraz § 17 „Biblioteka Polska w Paryżu” — 75.000 zł.</u>
<u xml:id="u-2.32" who="#TadeuszKatelbach">W dochodach zwyczajnych w dziale 3 zwiększono § 10 o 825.000 zł, a w tablicy etatów powiększono etaty urzędnicze w grupach:</u>
<u xml:id="u-2.33" who="#TadeuszKatelbach">IV — o 1, VI — o 1, VII — o 2 i ryczałt — o 28.</u>
<u xml:id="u-2.34" who="#TadeuszKatelbach">Wysoka Izba uchwalić raczy preliminarz budżetowy część 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
<u xml:id="u-2.35" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#BogusławMiedziński">P. Minister Spraw Zagranicznych musiał, niestety, opuścić posiedzenie Senatu, odwołany do swych prac w Ministerstwie. Jest rzeczą oczywistą, że w chwili, gdy w bezpośrednim naszym sąsiedztwie rozgrywają się wypadki historycznej doniosłości, wymagające ze strony naszego Rządu niezwłocznych decyzyj i zarządzeń, nie możemy odrywać p. Ministra Spraw Zagranicznych od jego pracy. Nie mamy też żadnych wątpliwości, że gdy tylko sytuacja na to pozwoli, Izby otrzymają od p. Ministra Spraw Zagranicznych odpowiednie wyjaśnienia. Wobec tego nie zamierzam otwierać debaty.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#BogusławMiedziński">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych — sprawozdawca s. Kamiński.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#BogusławMiedziński">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WładysławKamiński">Wysoki Senacie! Na Komisji Budżetowej miałem zaszczyt stwierdzić, że wieś i rolnik w Polsce to jedna z kluczowych pozycji w naszym życiu państwowym i że pomimo tylu lat wysiłków i tylu pięknych deklaracji ze strony wielu rządów w Polsce polityka gospodarcza kraju nie uwzględnia w należytym stopniu interesów naszego rolnictwa. Miałem zaszczyt również stwierdzić, że wielkie siły moralne chłopa polskiego jeszcze nie zostały dostatecznie wprzęgnięte w prace i współodpowiedzialność za losy Polski.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WładysławKamiński">Trzeźwa i spokojna analiza naszego rolnictwa musi ustalić, że co najmniej 59% gospodarstw w Polsce to gospodarstwa do 5 ha użytków rolnych, które przy obecnym przeciętnym poziomie kultury rolnej należy uznać za gospodarstwa niedostatecznie samowystarczalne. Sądzę, że chcielibyśmy wszyscy, aby było jak najwięcej — jak się wyraził jeden z posłów — gospodarstw tzw. parokonnych, czterokonnych, a nawet więcej konnych, ale są tu tylko urojenia i my musimy się liczyć realnie, że grupa gospodarstw do 5 ha nie tylko nie będzie malała, ale będzie rosła. W tych warunkach zwiększenie produkcji z hektara staje się zagadnieniem palącym, bo przecież olbrzymia część tej produkcji pójdzie na zaspokojenie najbardziej prymitywnych potrzeb rodziny rolniczej w gospodarstwie samowystarczalnym.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WładysławKamiński">W referacie zostały podane odpowiednie cyfry porównawcze. Widać z nich, że ogólne zbiory z roku na rok z małymi wyjątkami wzrastają, natomiast ogólne plony z hektara za wyjątkiem ziemniaków, których plon stale wzrasta, nie wykazują ani większych odchyleń, ani poprawy. Zjawisko to ma miejsce z tego powodu, że zostały wzięte pod uprawę grunty zupełnie lichej jakości, jakimi są przeważnie grunty po serwitutowe, poleśne, które aczkolwiek zwiększają ogólne zbiory zbóż, to jednak nie pozwalają na zwiększenie ogólnych zbiorów z 1 ha. Natomiast jednak przesunięcie na lepsze widzimy na odcinku hodowlanym. Jest to objaw o tyle pocieszający, że odcinek hodowlany jest czynnikiem łatwiej decydującym o opłacalności warsztatów rolnych niż odcinek inny.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#WładysławKamiński">Centralnym zagadnieniem, które pochłania uwagę rolników, jest zagadnienie opłacalności produkcji rolniczej. Niektóre czynniki chciałyby zahipnotyzować nas rolników mirażem wysokich cen na artykuły rolne. Opłacalności produkcji jednak nie możemy szukać jedynie na płaszczyźnie wysokich cen rolniczych, bo wysoka cena rolnicza przy jednocześnie wysokich kosztach nie da w poprawie doli rolnika żadnych pozytywnych rezultatów. Tylko wszechstronne zabiegi, a zwłaszcza na odcinku obniżenia kosztów produkcji, polepszą relację pomiędzy cenami artykułów nabywanych przez rolnika i cenami otrzymywanymi za artykuły rolne i dadzą rolnikowi lepsze warunki opłacalności.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#WładysławKamiński">Jakież czynniki mogą wpływać na polepszenie opłacalności w gospodarstwie rolnym? Tu należy przede wszystkim zagadnienie obniżenia cen artykułów przemysłowych, nabywanych przez rolnictwo, a zwłaszcza artykułów skartelizowanych i niektórych artykułów monopolowych. Mamy nadzieję, że nareszcie w Polsce będziemy mogli dojść do należytej rewizji kosztów produkcji przemysłu skartelizowanego i że wskutek tego będziemy mogli liczyć na to, że relacja między cenami artykułów produkcji skartelizowanej a cenami artykułów rolnych nareszcie znajdzie właściwe załatwienie. Nie możemy powiedzieć, ażeby dotychczasowe doświadczenia napawały nas pod tym względem optymizmem. Do tej pory zawsze panowie przedstawiciele karteli deklarowali nam swoje poparcie, ale w płaszczyźnie wyższych cen artykułów rolniczych. Wyraźnie musimy stwierdzić, że Polska nie może walczyć jednak o wysokie ceny artykułów rolniczych, gdyż pragnie być krajem konkurującym i konkurencyjnym w dziedzinie swoich artykułów rolniczych na rynku międzynarodowym, a tam z wysokimi cenami artykułów rolniczych nie mielibyśmy nic do robienia. W tych warunkach uważamy, iż wewnątrz kraju również nie możemy dążyć do tego, ażeby artykuły rolne kształtowały się na płaszczyźnie cen wysokich. Opłacalności musimy przede wszystkim szukać w płaszczyźnie obniżenia kosztów produkcji, a nie w płaszczyźnie podwyższenia cen. Dlatego dla nas zagadnienie odpowiedniego obniżenia cen artykułów przemysłowych, nie obniżenia takiego, ażeby produkcja była w ogóle nieopłacalną, ale dążenie do obniżenia tych cen w płaszczyźnie rewizji kosztów produkcji jest czynnikiem niezmiernie ważnym i aktualnym.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#WładysławKamiński">Oczywiście należyta organizacja pracy w samym gospodarstwie rolnym, lepsze wyzyskanie pracy ludzi, narzędzi i inwentarza, lepsze zaopatrzenie w inwentarz, lepsze zaopatrzenie w nasiona, nawozy sztuczne — wszystko to są czynniki, które mogą wpłynąć na zagadnienie opłacalności produkcji rolniczej i jej wydajności. Wydatne zmniejszenie kosztów łańcucha pośrednictwa, tego naprawdę w Polsce nadmiernie rozbudowanego i niezdrowego pośrednictwa, przez należycie zorganizowany i wyposażony aparat zbytu i zaopatrzenia, a zwłaszcza spółdzielczość rolniczą, jest czynnikiem, o który rolnik musi walczyć i do którego musi przywiązywać należytą wagę.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#WładysławKamiński">Należyte zorganizowanie rynku wewnętrznego oraz należyta obrona interesów rolnika przez politykę Rządu, przez politykę Państwa tak w stosunku do rynku wewnętrznego, jak i w stosunku do rynku zewnętrznego, jest czynnikiem, na którym w dalszym ciągu chcielibyśmy się bazować. Nam nie wystarczą już żadne deklaracje i nie wystarczy tylko mocne stanowisko p. Ministra Rolnictwa. My się musimy domagać zdecydowanej, jednolitej i opartej rzeczywiście o interes rolnika polityki całego Rządu. Szybkie zainwestowanie handlu i przetwórstwa rolniczego przy pomocy odpowiednio niskiego kredytu przecież nie wyłącznie zależy od p. Ministra Rolnictwa, a czy nie więcej zależy od p. Ministra Skarbu? Nie tak dawno przecież na Komisji Budżetowej Senatu mieliśmy możność przekonania się, jak trudno jest tam, gdzie chodzi o najbardziej istotne interesy rolnictwa, wywalczyć dla niego zwiększenie do pewnych niezbędnych choć minimalnych norm pozycji w planie inwestycyj państwowych.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#WładysławKamiński">A wreszcie oczywiście na pozycję rolnictwa musi wpływać także i zagadnienie uporządkowania starych długów rolniczych, tych grzechów przeszłości, co może i powinno się stać przede wszystkim na drodze odpowiedniego zmniejszenia oprocentowania. I tutaj chcę Wysokiemu Senatowi przytoczyć niektóre bardzo charakterystyczne dane ze sprawozdania Banku Akceptacyjnego za rok 1937.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#WładysławKamiński">I tak: Jeżeli chodzi o posiadaczy grupy A, są to gospodarstwa do 50 ha — będę mówił w okrągłych tysiącach — zawarto układów 404.000 Zadłużenie tych 404.000 gospodarstw wynosi 272 miliony zł. Posiadacze grupy B zawarli 7.400 układów, zadłużenie tej grupy gospodarstw wynosi 112 milionów. Spośród grupy C, gospodarstw największych, zawarto układów 1124, zadłużenie wynosi przeszło 58 milionów. Ze spółdzielczością rolniczo handlową, przedsiębiorstwami rolnymi zawarto 663 układy na sumę 5 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#WładysławKamiński">Dlatego też musimy sobie powiedzieć, że walcząc o niskie ceny produkcji rolnej, nie możemy w tych ciężkich czasach, kiedy produkcja rolna nie jest opłacalna, zamknąć księgi długów. To dla nas byłaby też ulga, gdybyśmy sobie mogli powiedzieć, że tę księgę już raz na zawsze zamykamy, już nie będziemy wracać do tej trudnej dla nas i przykrej przeszłości. Natomiast sytuacja gospodarcza nie pozwala nam na to, ażebyśmy ją dzisiaj zamknęli ostatecznie i nic dziwnego, że rolnicy wracają i będą wracać zawsze do zagadnienia długów, kiedy będziemy musieli pracować bądź stale w warunkach małej opłacalności, albo stale będziemy musieli pracować wśród perturbacji kryzysowych i w warunkach zupełnej nieopłacalności gospodarstw rolnych.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#WładysławKamiński">Dlatego będziemy walczyć tym bardziej o naszą zdolność konkurencyjną na rynku międzynarodowym, ażeby uplasować możliwie jak najwięcej artykułów rolniczych i w ten sposób wzmóc naszą produkcyjność na wewnątrz i przygotować Państwo do ewentualnych przejść na zewnątrz. W Polsce samej posiadamy olbrzymi niewyzyskany rynek zbytu na artykuły przemysłowe. Ten rynek zbytu to jest polskie rolnictwo, to zaniedbane tereny wschodnie. Podnieśmy je gospodarczo, należycie zainwestujmy, a zaoszczędzimy niejeden milion na szukanie rynku zbytu dla produkcji przemysłowej. Tylko mocno oparty o własny rynek zbytu przemysł polski będzie mógł produkować tanio i wytrzymać konkurencję na rynku zagranicznym.</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Stolarski.)</u>
<u xml:id="u-4.12" who="#WładysławKamiński">Od 1936 r. zaledwie 20 milionów zł przeznaczyliśmy na akcję inwestycyjną w rolnictwie. Dała ona już kolosalne rezultaty, jak o tym mogliście się Państwo przekonać z drukowanego sprawozdania, ale na jakie nieprzezwyciężone trudności napotykała i napotyka ta akcja nawet jeszcze dzisiaj! Można by powiedzieć, że akcja inwestycyjna w rolnictwie uzbraja teren, tzn. rynek wewnętrzny, pod właściwy zbyt artykułów przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-4.13" who="#WładysławKamiński">Musimy sobie życzyć zdecydowanej, konsekwentnej i trwałej polityki całego Rządu, a nie tylko p. Ministra Rolnictwa w kierunku dogania rolnictwa z wiekowych zaniedbań, uzbrajania go w kierunku podniesienia stanu kulturalnego i materialnego wsi. Dysproporcje między opieką nad człowiekiem wsi i miasta powodują, że człowiek wsi nieraz zazdrości losu bezrobotnemu w mieście.</u>
<u xml:id="u-4.14" who="#WładysławKamiński">Dla zawodowego kształcenia przyszłych kierowników gospodarstw rolnych posiadamy w Polsce 192 szkoły rolnicze. Młodzież wiejską musimy otoczyć szczególną opieką. Młodzież ta kształci się zaledwie w kilkunastu uniwersytetach wiejskich.</u>
<u xml:id="u-4.15" who="#WładysławKamiński">Wiejskie kino objazdowe niedawno zjawiło się na wsi i stanowi nie tylko czynnik niezwykłej atrakcji, ale jest wprost nieoglądaną do tej pory rewelacją.</u>
<u xml:id="u-4.16" who="#WładysławKamiński">Człowiek wet — jego zdrowie, dom, szkoła, książka, gazeto, radio muszą znaleźć dużo poważniejsze uwzględnienie w obecnym życiu wsi i muszą znaleźć odpowiednie poparcie i podstawy dla swojej pracy w zdecydowanym stanowisku całego Rządu. Nawet tam, gdzie polityka Rządu powinna iść drogą żelaznej konsekwencji, na odcinku walki o samowystarczalność rolniczą, zmniejszenia przywozu z zagranicy nie widzimy dostatecznej stanowczości. Sprawa popierania przerobów włókna lnianego i konopnego pozostawia wiele do życzenia. Lepiej jest na odcinku oleistym. W czasie dyskusji nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu p. Minister Przemysłu i Handlu był łaskaw stwierdzić, że w tej chwili produkcja lniana i konopna w Polsce spotyka się z należytą opieką Rządu. Rzeczywiście Rząd tę opiekę daje w dość wysokich rozmiarach, natomiast nie możemy powiedzieć, ażeby zagadnienie to zostało w sposób należyty w Polsce rozwiązane. Trudno jest dziś, przy wzmagającej się produkcji lnianej i konopnej na terenie państw zagranicznych liczyć wyłącznie na eksport naszego włókna lnianego i konopnego. Musimy liczyć przede wszystkim na stałe zapotrzebowanie wewnątrz kraju i pod tym względem musimy stwierdzić, że polityka Rządu nie zawsze doprowadzona jest do ostatecznej konsekwencji, bo przecież musimy pod tym względem zapewnić naszej produkcji trwałą, systematyczną opiekę, a nie tylko opiekę doraźną na dany rok.</u>
<u xml:id="u-4.17" who="#WładysławKamiński">I tak np. widzimy w szeregu wypadków, że ta polityka Rządu podlegała najrozmaitszym fluktuacjom. Przed niespełna 10 laty Monopol Solny wprowadził worki lniane do opakowania. Po zmianie tylko dyrektora tego monopolu worki lniane zaczęto wyrzucać z Monopolu Solnego i dopiero powrót tegoż samego dyrektora spowodował, że worki lniane zdobyły sobie znowu prawo obywatelstwa na terenie Monopolu Solnego. W roku 1937 zostało wydane zarządzenie p. Ministra Przemysłu i Handlu o premiowaniu stosowania kotoniny przy przerobie bawełny, a następnie w 1938 roku wydano nakaz przymusowego stosowania kotoniny, mimo to przemysł bawełniany sabotował i nadal sabotuje nakaz używania kotoniny. Proszę Panów, mówiono nam o tym, że powstała fabryka lanitalu i że ona będzie zaspokajała brak naszej samowystarczalności pod tym względem. Proszę Panów, jestem bardzo daleki, aby nie tylko istnienie fabryki lanitalu uznać za dostateczny środek, ale uważam, że nawet przy bardzo poważnej, kilkakrotnie wyższej rozbudowie fabryk odpowiednio przerabiających włókno lniane nie będziemy się zbliżali nawet do granicy samowystarczalności, którą Państwo Polskie mieć powinno. Zainteresowany przemysł bawełniany nie chce pod tym względem uznać nakazów Rządu i w dalszym ciągu ich nie stosuje.</u>
<u xml:id="u-4.18" who="#WładysławKamiński">Juto jest surowcem używanym do produkcji tkanin opakunkowych i może być w 100% zastąpiona przez len i konopie. Były już zastosowane ograniczenia jej przywozu i mamy nadzieję, że te ograniczenia pójdą jeszcze dalej. W tych warunkach musimy sobie powiedzieć, że nawet na takim odcinku, jak ten, gdzie zdawałoby się interes wystarczalności Państwa wymaga tego, i tu polityka Rządu jest niedostatecznie konsekwentna, i jednak podlega pewnym wahaniom, aczkolwiek jest bardzo przychylna w stosunku do zagadnień, które poruszam.</u>
<u xml:id="u-4.19" who="#WładysławKamiński">Pragnąłbym kilka słów poświęcić zagadnieniu aprowizacji. Dzisiaj wszystkie narody i państwa przygotowują nie tylko swój aparat rolniczy na czas produkcji pokojowej, ale także przygotowują go na wypadek konieczności produkcji wojennej. Widzimy, że pod tym względem wyścig poszczególnych państw ma swoje uzasadnienie. Atmosfera i klimat, w którym żyjemy, wymaga dość szybkiego załatwienia tego zagadnienia i tutaj nie ma czasu na jakiekolwiek odwlekanie i czekanie. Tymczasem pod tym względem nawet skromny program inwestycyjny w dziale budowy spichrzów, elewatorów w Polsce i odpowiednich przetwórni jest tym czynnikiem, który jednakże nie znajduje należytego zrozumienia. Mam nadzieję, że jednak to, co zostało zrobione w Komisji Budżetowej Senatu, zwiększenie programu inwestycyjnego Rządu, jako wyraz woli Senatu, znajdzie należyty oddźwięk i zrozumienie w Wysokim Rządzie, i w tym planie inwestycyjnym odpowiednie zwiększenie w płaszczyźnie rolnictwa znajdzie jakiś realny wyraz.</u>
<u xml:id="u-4.20" who="#WładysławKamiński">Mylne są jednak, jak mi się zdaje, tezy, które tutaj były wysunięte, że gospodarstwa drobno-rolnicze będą przechodziły w czasie wojny poważniejszy kryzys niż gospodarstwa większe. Sądzę, że perturbacje dotkną jednych i drugich. A jeżeli bym miał myśleć, kto będzie dotknięty więcej, to raczej mi się wydaje, iż gospodarstwa większe, bo one mają cały aparat dostosowany do większej ilości niezbędnych rąk roboczych i większego inwentarza. Oczywiście każdy wyłom w czasie wojny w tym gospodarstwie pozbawia je pewnego minimum, na Które jest nastawione w czasie pokoju. Odesłać bym tu mógł Panów do pracy dr Antoniewskiego „Z ekonomiki gospodarstw dużych i małych”. Otóż na 100 ha użytków rolnych najbardziej zasobne w inwentarz koński gospodarstwa folwarczne posiadają 16,1 koni, podczas gdy najbardziej zainteresowane w ilość koni drobne gospodarstwa małopolskie do 4 ha posiadają 22,6 koni. Jeżeli weźmiemy pracochłonność, to pod tym względem małe gospodarstwa małopolskie dochodzą na 1 ha użytków rolnych do 165 dni pracy, gdy najbardziej pracochłonne większe gospodarstwa rolne dochodzą zaledwie na 1 ha do 46 dni, a w województwach centralnych nawet do 41,6 dnia. A więc, jak mi się zdaje, nawet po pójściu do wojaka Kierowników warsztatów rolnych — warsztaty drobne będą odczuwały dużo mniejsze perturbacje niż warsztaty duże. Daj Boże, aby żadne nie odczuwały trudności, ale jeśli pod tym względem mamy dysputować, to niewątpliwie obiektywne dane muszą stwierdzić, że jednak perturbacje w mniejszych gospodarstwach są daleko mniej głębokie niż w gospodarstwach dużych.</u>
<u xml:id="u-4.21" who="#WładysławKamiński">Muszę także zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik, nad którym niepodobna przejść do porządku dziennego, a mianowicie na zagadnienie organizacji rolniczej. Jesteśmy, jak mnie się zdaje, świadkami zaciemniania obrazu na odcinku życia rolniczego. Jako najważniejsze i najpilniejsze zagadnienie została wysunięta sprawa reorganizacji życia rolniczego, reorganizacji samorządu rolniczego i dobrowolnych organizacyj rolniczych. Gdy cała siła, cała energia, jak mnie się zdaje, powinna być skierowana na wspólną budowę lepszej ekonomicznej i kulturalnej podstawy pod dolę rolnika, to czy mamy się zaplątać w walki wewnętrzne o zagadnienie takiej czy innej organizacji rolniczej przy jednoczesnym braku środków na należyte funkcjonowanie nawet organizacyj już istniejących? Sądzę, że poszlibyśmy fałszywą drogą. Zresztą opinia rolników jest tu wyjątkowo jednolita i tylko reformatorzy stanowią odosobniony wyjątek. Wydaje mi się, że pod tym względem będzie bardziej właściwe, ażebyśmy nawet przy pewnych brakach, które posiadają obecne organizacje rolnicze, raczej wspólnie budowali mocniejsze podstawy ekonomiczne i na ten front walki skierowali przede wszystkim swoją uwagę.</u>
<u xml:id="u-4.22" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o zagadnienie przebudowy ustroju rolnego, to tutaj w sprawozdaniu podałem Wysokiemu Senatowi, jak się ilościowo przedstawia stan tej akcji. Muszę natomiast zwrócić uwagę Wysokiego Senatu tylko na niektóre cyfry pod tym względem. Mianowicie na cyfry świadczące, że w Polsce, posiadającej przeszło 3 1/2 miliona gospodarstw, dotkniętych zostało akcją przebudowy ustroju rolnego — tylko na odcinku parcelacji bądź uzupełnienia gospodarstw karłowatych — od początku tej akcji do 1939 r. 734.000 gospodarstw. Czyż można powiedzieć, że w tych warunkach akcja o tak głębokim zasięgu nie miała i nie ma żadnego wpływu na układ stosunków rolnych na wsi? Czy wieś nasza wyglądałaby w ten sposób, jak dziś wygląda, gdybyśmy tej akcji byli swego czasu nie wykonali i obecnie nie wykonywali? Zdaje mi się, że ta akcja głęboko sięgnęła w życie wsi, że uchroniła nas niewątpliwie od wielu wstrząsów, które na pewno miałyby miejsce, gdybyśmy jej nie byli przeprowadzili.</u>
<u xml:id="u-4.23" who="#WładysławKamiński">Dlatego zdaje mi się, że przebudowa ustroju rolnego przy możliwie jak najdalej posuniętym upełnorolnieniu wsi jest jedną z najbardziej podstawowych inwestycyj, na którą Państwo Polskie na terenie rolnictwa łożyło i łożyć powinno. Wydaje mi się, że jest rzeczą konieczną, ażebyśmy sobie tutaj powiedzieli, że przecież dla olbrzymiej masy rolników ta inwestycja była tą, która się najbardziej opłacała i która stworzyła możliwości pracy i życia dla wielu rąk roboczych, które gdzie indziej odpływu ani możliwości pracy nie znajdowały. Dlatego, gdy dzisiaj otwierają się nawet nowe ewentualnie inne możliwości załatwienia zagadnienia przebudowy wsi, to jednak nie można sobie powiedzieć, że na innych drogach, a z pominięciem tej właśnie drogi to zagadnienie powinniśmy załatwiać. Przy użyciu wszelkich środków i wszelkich dróg przy najbardziej posuniętej wszechstronności na pewno jeszcze przez szereg lat nie dojdziemy do tego ideału, ażeby przynajmniej cały naturalny roczny przyrost rąk roboczych na wsi można było na tej wsi uplasować, poza terenem miejskim, ażebyśmy byli w ten sposób w stanie przeciwstawić się życiowo i realnie dalszemu rozdrabnianiu i kurczeniu drobnych gospodarstw rolnych na terenie Polski, ażebyśmy zmniejszyć mogli albo nie powiększali przynajmniej tego tak olbrzymiego odsetka 59% gospodarstw poniżej 5 hektarów w Polsce. I dlatego, ażeby uzdrowić strukturę agrarną wielu gospodarstw rolnych, proces parcelacyjny, który przy komasacji daje jak najbardziej pożądane rezultaty, jak najbardziej wyzyskuje ten niesłychanie szczupły zapas ziemi, musi być tym czynnikiem, który musi znajdować należyte poparcie tak ze strony społeczeństwa, jak i ze strony Wysokiego Rządu. Nie jest zdrową sytuacja, kiedy my w okresie kryzysu cofnęliśmy się wyłącznie na płaszczyznę załatwiania przebudowy ustroju rolnego własnymi środkami przy pomocy Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Państwo przestało na to świadczyć. Wydaje mi się, ż? te świadczenia muszą być jak najszybciej z powrotem wznowione. Świadczenia Państwa, tj. świadczenia poza programem inwestycyjnym nie załatwiają spraw, związanych ze scalaniem gospodarstw, likwidacją serwitutów i drobnymi regulacjami, związanymi z prowadzeniem melioracji przy komasacji, co nam uruchamia wiele przecież nieużytków rolnych, które istnieją nie tylko wśród większej własności, ale w olbrzymim procencie istnieją we własności drobnej. Przy tym zapasie ziemi, który Polska posiada, podciągnięcie zagadnienia ustroju rolnego jest czynnikiem wielkiej doniosłości i nie może ono być odkładane i załatwiane jedynie i wyłącznie za pomocą Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, którego kapitały w ziemi, w pożyczkach, udzielonych nabywcom, wynoszą zaledwie 600 milionów zł. Otóż w tych warunkach wydaje mi się, że jest rzeczą konieczną powiedzieć wyraźnie, że świadczenia Rządu powinny być wznowione.</u>
<u xml:id="u-4.24" who="#WładysławKamiński">Zagadnienia niepodzielności gospodarstw w Polsce nie załatwimy jedynie drogą praw, drogą ustawy formalnej. Zagadnienie to przede wszystkim ma swój aspekt finansowy i tylko i wyłącznie w drodze odpowiednich świadczeń finansowych, przede wszystkim w płaszczyźnie świadczeń na spłaty rodzinne, załatwione być może. I jeżeli my dziś mówimy sobie, że zagadnieniem najważniejszym jest tylko zagadnienie wznowienia kredytu niskoprocentowego dla rolnictwa, to mam wrażenie, że my częścią zagadnienia, które załatwiamy, chcemy pokryć całe niezwykle nabolałe zagadnienie w Polsce. My przecież właściwie dziś spotkaliśmy się z sytuacją, że te minimalne świadczenia na spłaty rodzinne w Polsce zostały w ostatnich czasach zupełnie skreślone. Dziś funduszów na spłaty rodzinne w budżecie ani w sumach pozabudżetowych nie mamy. Wydaje mi się, że w ten sposób poszliśmy raczej w tył niż naprzód. Wznowienie z powrotem spłat jest w moim mniemaniu czynnikiem dużo poważniejszym niż przeprowadzenie takiej czy innej ustawy. Ja myślę, że znowu rolnictwo polskie jest pod tym względem zahypnotyzowane, że chce się rzeczy, które będą miały minimalne znaczenie w życiu, potraktować jako czynnik, który będzie miał decydujące znaczenie, odsuwając istotny cel zagadnienia na dalszy plan.</u>
<u xml:id="u-4.25" who="#WładysławKamiński">Istotnym również i ważnym czynnikiem dla zagadnienia przebudowy ustroju rolnego jest zagadnienie ceny ziemi. Tu powiadają nam: chcecie mieć kredyt rolniczy, to w takim razie powinniście mieć wysokie ceny na ziemię, to powiększa majątek państwowy. Myśmy już przeżywali wysokie ceny na ziemię i wiemy, że to nie tylko nie powiększa majątku państwowego, ale to stwarza bardzo wiele gospodarstw chromających i niezdrowych, gospodarstw, które trzeba było oddłużać lub które może jeszcze trzeba będzie oddłużać w przyszłości. Wydaje mi się, że cena ziemi musi być regulowana opłacalnością warsztatu rolnego i tylko taka cena ziemi, która pod tym względem odpowiada temu zadłużeniu, jest ceną słuszną i właściwą. Takiej ceny ziemi, która by odpowiadała przeciętnej opłacalności z hektara, nikt nie ma zamiaru równać w dół. Ale wydaje mi się, że śrubowanie ceny w górę, żeby rzekomo tą drogą powiększyć majątek państwowy i stworzyć większe możliwości dla rolnictwa, taką drogą nie polepszy się sytuacji w rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-4.26" who="#WładysławKamiński">Chciałbym tutaj Wysoką Izbę zapoznać z niektórymi zagadnieniami związanymi z istotą osadnictwa, zwłaszcza osadnictwa na terenie ziem zachodnich i Małopolski wschodniej. Pragnąłbym tutaj Wysokiej Izbie dać mniej więcej pewien materiał cyfrowy, bo tego nie umieściłem w swoim referacie. Jeżeli chodzi o parcelację i ilość samodzielnych osad powstałych w okresie od 1919 do 1937 roku, bez 1938 roku, to ilość tych osad jest następująca: z parcelacji rządowej w województwie poznańskim 4122, z parcelacji prywatnej — 1840, osad anulacyjnych — 1605, z parcelacji Państwowego Banku Rolnego — 876, razem tych osad jest 8443 na obszarze 100.496 ha.</u>
<u xml:id="u-4.27" who="#WładysławKamiński">Była wielka dyskusja o to, czy osady tworzone przy parcelacji rządowej są za małe. Wydawało by się, że przy parcelacji prywatnej, gdzie już automatycznie życie się układa, osady powinny być stosunkowo większe. Przy porównaniu tych dwóch cyfr — parcelacji rządowej i parcelacji prywatnej — okazuje się, że przeciętna wielkość osady jest trochę większa niż 10 ha w jednej i w drugiej parcelacji. Więc samo życie tak w dziedzinie parcelacji rządowej. jak w dziedzinie parcelacji prywatnej układa się pod tym względem jednakowo. Na terenie woj. pomorskiego widzimy w jednym i w drugim wypadku, a zwłaszcza przy parcelacji rządowej, wyższe przeciętne normy niż przy parcelacji prywatnej. I tak — ilość osad utworzonych z parcelacji rządowej wynosi 4.844 o obszarze 61.000 ha — podaję cyfry okrągłe, z parcelacji prywatnej — osad 871 o obszarze 10.000 ha. Widzimy więc, że parcelacja rządowa dawała większe normy niż parcelacja prywatna.</u>
<u xml:id="u-4.28" who="#WładysławKamiński">Natomiast jeżeli chodzi o zadłużenie tych nowych osad, to tutaj zagadnienie w moim przekonaniu przedstawia się bardzo niedobrze, mianowicie cena sprzedażna gospodarstw, powstałych z parcelacji rządowej, wynosi około 15–16.000 zł za 10-hektarową osadę. Tytułem zadatku mniej więcej otrzymuje się 1.500, czyli powstałe zadłużenie wynosi 14.000 zł. Zadłużenie to składa się mniej więcej z 8.000 zł kapitału budowlanego i około 6.000 zł należności za ziemię. Roczna rata przy 3% i przy 57-letnim okresie spłaty na 1 ha wynosi przeciętnie 52 zł. Ostatnio zamierzona jest bonifikacja oprocentowania, zamierzone jest obniżenie oprocentowania kapitału budowlanego do 1%; wtedy spłata na kapitał wyniesie 36 zł z 1 ha. Wydaje mi się, że bezwarunkowo są to koszty Wysokie. Ale czy mamy powiedzieć, że na terenie Polski zachodniej, tam. gdzie mamy właściwie jedynie w Polsce zapas ziemi, nie będziemy tworzyć nowych osad? My musimy tworzyć tam nowe osady, albowiem to jest czynnikiem zupełnie uzasadnionym i Polska powinna te osady w sposób najbardziej zdecydowany tworzyć.</u>
<u xml:id="u-4.29" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o analogiczną akcję na terenie Małopolski wschodniej, to rozpoczęła się ona po odzyskaniu niepodległości. Parcelację prowadzili zarówno właściciele nieruchomości ziemskich, jak i instytucje upoważnione do parcelacji. Nie prowadzono tam parcelacji rządowej, która została dopiero rozpoczęta właściwie w r. 1937. Mniej więcej, bo są to przybliżone dane, od r. 1919 do 1936 można przyjąć, iż na terenie Małopolski powstało około 10.000 osad. Są to cyfry bardzo a bardzo przybliżone, proszę nie wymagać, ażebym podał cyfry ścisłe, gdyż sam nie mogłem ścisłego materiału otrzymać. Natomiast tak samo szacunkowo biorąc, trzeba sobie powiedzieć, że około 20% osadników, nabywców ziemi w tym okresie czasu, do r. 1937, pozbyło się swojej ziemi.</u>
<u xml:id="u-4.30" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o ostatnią akcję, którą już przeprowadza parcelacja państwowa, to ostatnio przymusem wykupu objęto 13 obiektów o łącznym mniej więcej obszarze przeszło 3000 ha. Utworzono 315 samodzielnych osad, w tym 258 osad zabudowanych. Przeciętny koszt tych budowli wynosi od 6.000 do 7.600 zł, a więc jest tańszy niż na terenie województwa poznańskiego.</u>
<u xml:id="u-4.31" who="#WładysławKamiński">Na podstawie materiałów, ogłoszonych i wydanych przez Instytut Gospodarczy Ziem Wschodnich w odniesieniu do gospodarstw nie przekraczających 50 ha, chciałbym Wysokiemu Senatowi podać w czyich rękach tak pod względem wyznaniowym, jak i narodowościowym, znajdowały się gospodarstwa w poszczególnych województwach. Będę podawał dane w procentach.</u>
<u xml:id="u-4.32" who="#WładysławKamiński">Rzymsko katolicy w stosunku do ilości gospodarstw posiadali w województwie lwowskim 44%, w stosunku do obszaru 38,8%; w województwie stanisławowskim posiadali w stosunku do ilości gospodarstw — 9,7%, w stosunku do obszaru — 10,1%; w województwie tarnopolskim posiadali w stosunku do ilości gospodarstw — 28%, w stosunku do obszaru — 29,7%.</u>
<u xml:id="u-4.33" who="#WładysławKamiński">Grekokatolicy posiadali — pierwsze cyfry będą się odnosiły do ilości gospodarstw, drugie do obszaru gospodarstw — w woj. lwowskim — 53% i 57,8%, w woj. stanisławowskim — 87,6% i 86,8%, w woj. tarnopolskim — 69,9% i 68%. Muszę się tu zastrzec, że dane te nie obejmują powiatu kolbuszowskiego w woj. lwowskim.</u>
<u xml:id="u-4.34" who="#WładysławKamiński">Prawosławni posiadali w województwie lwowskim w stosunku do ilości gospodarstw 0,3%, w stosunku do przestrzeni 0,6%; w województwie stanisławowskim w stosunku do ilości gospodarstw nie ma ich zupełnie, w województwie tarnopolskim wypadki pojedyncze, w stosunku do obszaru 0,1%.</u>
<u xml:id="u-4.35" who="#WładysławKamiński">Żydzi w woj. lwowskim 2,2%, w stosunku do obszaru 2%, w woj. stanisławowskim 2,2%, w stosunku do obszaru 2,3%, w woj. tarnopolskim w stosunku do ilości gospodarstw 1,7%, w stosunku do obszaru 1,5%. W innych województwach posiadają zupełnie drobne ułamki. — Tak się przedstawia stan faktyczny.</u>
<u xml:id="u-4.36" who="#WładysławKamiński">Muszę w tych warunkach kilka słów powiedzieć o osadnictwie wojskowym na terenie województw wschodnich. Zdaje mi się, że to osadnictwo ze specjalnych względów i ze względu na swoje położenie wymaga również szczególnej opieki ze strony Państwa, przede wszystkim w dziale wychowania dzieci. Pod tym względem wymaga osadnictwo opieki na wszystkich terenach Rzeczypospolitej. Osadnik w województwach zachodnich, Małopolski wschodnie, jak i na terenach województw wschodnich jest tym czynnikiem, który powinien być w tej dziedzinie otoczony szczególną opieką, żeby te gospodarstwa pozostały gospodarstwami zdrowymi na przyszłość, ażeby przedwcześnie nie potrzebowały się dzielić, wytwarzać osad rachitycznych. Trzeba pamiętać, że gospodarstwo normalne, niezadłużone w czasach kryzysu przechodzi ciężkie przejścia. Cóż mówić o gospodarstwie osadniczym, poważnie zadłużonym, o gospodarstwach, które pod tym względem muszą być otoczone, zdaje mi się, stałą opieką Rządu. My w Polsce wygodnie przeprowadzamy reformę rolną, jak mnie się wydaje, zanadto handlowo. Przeprowadzamy ją w ten sposób, że ze spłat, które dają sami nabywcy, robimy dalszy ciąg reformy rolnej. Robimy tę reformę rolną przy minimalnych świadczeniach ze strony Państwa. Ten stan rzeczy, jak mnie się wydaje, powinien ulec odpowiedniej poprawie na lepsze.</u>
<u xml:id="u-4.37" who="#WładysławKamiński">Pragnę obecnie przejść do naświetlenia jeszcze jednego zagadnienia, mianowicie zagadnienia Lasów Państwowych. W sprawozdaniu, Wysoki Senacie, będę zmuszony podać dość poważną ilość cyfr. Pragnę je z tego powodu podać, ażeby udowodnić jedną ze swoich tez, umieszczonych w referacie. A więc nie będę wprowadzał nowych tez, a jedynie będę raczej dawał cyfry do tez, które w referacie umieściłem, a których cyfrowo dostatecznie, moim zdaniem, nie umotywowałem. W sprawozdaniu drukowanym miałem zaszczyt przedstawić stan gospodarczy i uzasadnić realność wpłaty Lasów Państwowych do Skarbu Państwa, która wyraża się w budżecie kwotą 61 milionów zł. Dziś trochę więcej uwagi chciałbym poświęcić ogólnej gospodarce drzewnej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-4.38" who="#WładysławKamiński">Bilans gospodarki drzewnej świata już od wielu lat zamyka się deficytem, gdyż spożycie drewna prawie dwukrotnie przewyższa naturalny przyrost masy drzewnej. Jak się przedstawia obszar lasów w Polsce?</u>
<u xml:id="u-4.39" who="#WładysławKamiński">Obszar lasów w Polsce wraz ze związanymi z nimi gruntami, nie produkującymi drewna, wynosi około 8.513.000 ha, to jest 21,8% ogólnej powierzchni kraju. Na jednego mieszkańca wypada 0,25 ha lasu. W Polsce przedrozbiorowej lesistość wynosiła 37%. Lasy państwowe łącznie z lasami zaolziańskimi wynoszą obecnie 3.358.600 ha, co stanowi 40% powierzchni leśnej; lasy prywatne wynoszą 5.135.000 ha.</u>
<u xml:id="u-4.40" who="#WładysławKamiński">Powierzchnia produkująca drewno wynosi 7.181.152 ha, czyli 82% powierzchni leśnej, a więc faktyczna obecna lesistość Polski wynosi nie 21,8%, a wynosi 18,4%. Na głowę mieszkańca przypada 0,20 ha przestrzeni leśnej.</u>
<u xml:id="u-4.41" who="#WładysławKamiński">Ubytek powierzchni leśnej przedstawia się następująco: W okresie od r. 1918 do 1937 ubyło 850.839 ha powierzchni leśnej, przybyło zaś w tym czasie jedynie 108.922 ha, czyli strata powierzchni leśnej w ciągu 20 lat wynosi ± 742.000 ha.</u>
<u xml:id="u-4.42" who="#WładysławKamiński">Co się składa na ten ubytek, wynoszący 850.839 ha? Składają się na to:</u>
<u xml:id="u-4.43" who="#WładysławKamiński">1) na parcelacje i scalenie poszło 334.182 ha,</u>
<u xml:id="u-4.44" who="#WładysławKamiński">2) na likwidację służebności — 336.181 ha,</u>
<u xml:id="u-4.45" who="#WładysławKamiński">3) na inne cele bliżej nieokreślone — 180.476 ha.</u>
<u xml:id="u-4.46" who="#WładysławKamiński">Jeżelibyśmy uznali za usprawiedliwiony ubytek na likwidację służebności, to trudno jest uznać wylesienie w pozostałych grupach, a zwłaszcza w grupie 3-ej. W tym że czasie Lasy Państwowe powiększyły swój stan posiadania z 2.882.000 ha w 1921 roku na 3.317.000 ha w 1938 r Obszar lasów prywatnych według stanu na koniec 1937 r. można podzielić według następujących kategoryj własności: drobna własność — w różnych dzielnicach przedstawia się różnie — do 30–50 ha stanowi 464.000 gospodarstw o przestrzeni 929.000 ha, mała własność do 150–200 ha wynosi 5.694 gospodarstw o przestrzeni 466.000 ha. średnia własność do 500 ha wynosi 2.156 obiektów o przestrzeni 629.000 ha i wielka własność powyżej 500 ha wynosi 1.596 obiektów o przestrzeni 3.255.000 ha, czyli że drobna własność stanowi 17,7%, mała własność 8,8%, średnia własność 11,9% wielka własność 61,6%.</u>
<u xml:id="u-4.47" who="#WładysławKamiński">Najgorszy stan zagospodarowania i największe niebezpieczeństwo wylesienia musimy zanotować na odcinku drobnej własności leśnej. Ale i do innych odcinków nie należy odnosić się bez obaw, jak o tym będę miał zaszczyt jeszcze mówić.</u>
<u xml:id="u-4.48" who="#WładysławKamiński">Na lasy iglaste przypada 75%, a na liściaste 25% ogólnej przestrzeni produkującej drewno. Do najbardziej lesistych województw należy zaliczyć województwo stanisławowskie, które posiada 34% przestrzeni leśnej, śląskie 33%, poleskie 30%. Do najmniej lesistych województw należy województwo warszawskie — 11%, tarnopolskie — 14,5%, łódzkie — 14,7%.</u>
<u xml:id="u-4.49" who="#WładysławKamiński">Jak się przedstawia ustosunkowanie powierzchni drzewostanów według poszczególnych klas wieku? Wgląd w gospodarkę leśną z tego punktu widzenia daje możność właściwej orientacji w trwałości dochodów leśnych. Lasy prywatne bierzemy bez tak zwanej drobnej własności leśnej, a więc tylko to, co jest pod kontrolą, i lasy państwowe bierzemy według stanu na 1 października 1937 roku. Lasy państwowe — ja będę mówił w procentach — posiadają: halizn, płazowin i wyrębów 3,7%, lasy prywatne posiadają tychże halizn, płazowin i wyrębów niezalesionych 9,49%, czyli 9,5%; w pierwszej klasie wieku od 10 do 20 lat lasy państwowe — 34%, lasy prywatne — 26%; w drugiej klasie wieku od 20 do 40 lat lasy państwowe — 15%, lasy prywatne — 24%; w trzeciej klasie wieku od 40 do 60 lasy państwowe — 12%, lasy prywatne — 16%; w czwartej klasie wieku od lat 60 do 80 lasy państwowe — 11%, lasy prywatne — 13%; w piątej klasie wieku, która idzie do wyrębu, lasy państwowe posiadają 9,7%, lasy prywatne — 6,8% drzewostanu; w szóstej klasie wieku, to, co jest już tym, co powinno być wyrąbane, pewien zapas, lasy państwowe — 11,7%, lasy prywatne — 2,53%. Czyli widać z tego, że lasy państwowe posiadają drzewostanów rębnych lub przeszłorębnych 23,4%, lasy prywatne tylko 9,3%.</u>
<u xml:id="u-4.50" who="#WładysławKamiński">Odziedziczyliśmy wielkie obszary halizn, wyrębów i płazowin po okupantach. Posiadamy do dziś dnia zaniedbania w dziedzinie zalesień, zwłaszcza na odcinku prywatnej własności. W latach 1923–1932 zalesiono w lasach prywatnych zaledwie 20,6% powierzchni przypadającej do zalesienia.</u>
<u xml:id="u-4.51" who="#WładysławKamiński">W 1938 r. na podstawie spożycia możemy stwierdzić, że ogólna produkcja drewna użytkowego w Polsce wyniosła 12.740.000 m podczas gdy etat rębny lasów prywatnych i państwowych łącznie wynosił 9.664.083 m. Ogólna produkcja drewna użytkowego w Polsce wyniosła 12.740.000 m podczas gdy etat rębny lasów prywatnych i państwowych łącznie wynosił 9.644.083 m. Ponieważ Lasy Państwowe dokonały wyrębu zgodnie z planem, pozyskana nadwyżka drewna pochodzi z nielegalnych wyrębów w lasach prywatnych. Lasy muszą pokrywać trudności w gospodarstwach rolnych, wynikłe na tle kryzysu i jego skutków gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-4.52" who="#WładysławKamiński">Gdy do tego dodamy przestarzałe urządzenia w tartakach, przeważnie nie znajdujących się w rękach właścicieli lasów, gdy stwierdzimy, że handel drewnem na rynku międzynarodowym, poza Lasami Państwowymi, które posiadają swój aparat handlowy, odbywał się za pośrednictwem tylko pośredników gdańskich i szedł jako drewno gdańskie, to sądzę, że jest usprawiedliwiona teza, niekwestionowana na Komisji Budżetowej, że należy jak najbardziej usilnie popierać tendencję przechodzenia lasów prywatnych w ręce Państwa. Sądzę, że należy również życzyć sobie, aby nastąpiło porozumienie między właścicielami lasów prywatnych a Lasami Państwowymi tak na terenie handlu wewnętrznego, jak przede wszystkim zewnętrznego. Wypowiedzieć się też należy za wzmocnieniem ochrony leśnej, aby przestrzeń leśna w Polsce się nie kurczyła. W r. 1927 udział produkcji drewna w bilansie handlowym Polski wynosił 25% całej wartości naszego bilansu handlowego, w r. 1931 spadł do 12%, a obecnie eksport drewna wynosi 17% wartości całego eksportu. Jest to eksport bez premii, eksport przeważnie na rynki wolnodewizowe, a więc eksport, który się szczególnie Państwu kalkuluje. Racjonalna eksploatacja naszych bogactw leśnych może nam zapewnić trwały wzrost tego naturalnego bogactwa naszego kraju. Myślę, że w tych warunkach tezy, które przedstawiłem w referacie, są całkowicie uzasadnione, podzielone zresztą były bez zastrzeżeń przez Komisję Budżetową Senatu.</u>
<u xml:id="u-4.53" who="#WładysławKamiński">Mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Rolnictwa, Lasów Państwowych i Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm Rzeczypospolitej, bez zmian,</u>
<u xml:id="u-4.54" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#BłażejStolarski">Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#BłażejStolarski">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Wysoki Senacie! W wydrukowanym sprawozdaniu senackiej Komisji Budżetowej uderzyły mnie następujące słowa senatora Kamińskiego: „Gospodarstwa do 5 ha muszą się nastawić na hodowlę, na warzywnictwo, licząc się z koniecznością dokupywania zboża czy paszy”. Nie wiem, czy to były słowa przemyślane, czy też były wypowiedziane polemicznie przeciwko tym, którzy się domagali i domagają zwyżki cen produktów roślinnych od naszego Ministerstwa Rolnictwa. W każdym razie nie może być dla polskiego gospodarstwa obojętnym, gdzie te przeszło 2 miliony ha gospodarstw karłowatych mogą zboże i paszę kupić, to znaczy ile zostało w Polsce jeszcze gospodarstw, które to zboże i tę paszę mogą sprzedać. Bo chyba nie myślał p. senator Kamiński o imporcie.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">A teraz drugie spostrzeżenie. Podczas wojny polsko bolszewickiej wyszło zupełnie słuszne i sprawiedliwe rozporządzenie, że gospodarstwa poniżej 3 ha mają być wolne od wszelkich świadczeń na wojsko, gdyż nie są w stanie nic poza utrzymaniem rodziny właściciela wygospodarować. Podaję tę wiadomość bez komentarzy.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Nie może więc być dla obronności kraju obojętnym, czy takich gospodarstw nieprodukcyjnych zrobiło się w Polsce przez 20 lat więcej czy mniej. Boję się, że takich gospodarstw karłowatych lub zaledwie wystarczających do wyżywienia rodziny gospodarza jest w Polsce stanowczo coraz więcej. Ale dlaczego mówię: boję się, a nie twierdzę na pewno, że tak jest? Bo, Wysoka Izbo, i tutaj przechodzę do zasadniczego tematu mojego przemówienia — nikt w Polsce w dzisiejszej epoce statystyki, kiedy Mały Rocznik Statystyczny jest podręczną książką każdego ekonomisty i polityka, a co gorsza też i niejednego dziennikarza, który szczególnie chętnie nadużywa statystyki dla celów swojego stronnictwa, nikt w Polsce nie wie dokładnie, ile ziemi mamy dziś w rękach gospodarstw karłowatych, ile gospodarstw samowystarczalnych i kmiecych oraz wreszcie ile mamy jeszcze warsztatów folwarcznych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Pawelec.)</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">To ostatnie może najszczegółowiej jeszcze jest wiadome. Ostatni, i to bardzo niedokładny, spis rolny był robiony w 1921 r., a jest w nim choćby jeden taki charakterystyczny szczegół, że na blisko — wówczas tak było, nie wiem, jak jest dzisiaj, ale chyba jest ich więcej — 3.000.000 gospodarstw w Polsce jest 260.000, a więc 10% gospodarstw o wielkości niewiadomej.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">W r. 1931 były wyciągane jeszcze wnioski z tego niedokładnego spisu rolnego z 1921 roku, ale głównie w celu ustalenia tzw. zapasu ziemi dla celów parcelacji większej własności. Ale nam nie chodzi o to, jaki jest zapas ziemi, ale o to, jaki jest potencjalny zapas warsztatów rolnych mniejszych, średnich i większych, za dużych i za małych, warsztatów, które mają służyć aprowizacji wojska podczas wojny i wyżywienia kraju podczas pokoju.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Z wiadomości, które bardzo uprzejmie udzielono mi w Ministerstwie Rolnictwa, wnioskuję jedno, że to, co jest napisane i podane w Małym Roczniku Statystycznym jest przestarzałe i nie odpowiada prawdzie. A ponieważ wszyscy ludzie nie mogą zawracać głowy pp. urzędnikom w Ministerstwie, czytują oni Mały Rocznik Statystyczny i wprowadzają siebie i innych w błąd, i to błąd rodzący inne błędy.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Otóż na zasadzie dostępnej ogółowi lektury statystycznej wypada, że Polska jest krajem bardzo obszarniczym i że jest tej nieszczęsnej większej własności przeszło 26%, a naprawdę jest jej niecałe 15%, a więc mniej więcej tyle, co w Niemczech i we Francji.</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Z lektury statystycznej wypływa, że karłowate gospodarstwa tylko się upełnorolnią i komasuje, a nikt nie wie, że prawdopodobnie równocześnie znacznie ich więcej powstaje przez prawne czy bezprawne działy rodzinne, i to niestety bardzo często nawet ze skomasowanych już obiektów.</u>
<u xml:id="u-6.9" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Z lektury statystycznej nie widzimy dokładnie, że ten tak zwany zapas ziemi nie jest wcale niezamieszkały, a na nim jest trzysta kilkadziesiąt tysięcy rodzin robotników rolnych, których egzystencja jest związana na życie i śmierć z warsztatem, na którym pracują. Dopiero książka p. Grzegorza Turowskiego uświadamia nas pod tym względem, że na dworskiej ziemi wypada 36 ludzi na 100 ha, a więc mniej więcej tyle, ile jest rolników w cytowanej tak często, jako rolniczy ideał, Danii. A to, że przeciętnie w Polsce wypada 72 ludzi na kilometr kwadratowy, to może właśnie ta reszta, ta nadwyżka, to ci tak zwani zbędni, niezarejestrowani bezrobotni wiejscy, których prawdopodobnie mamy około 7 milionów. Nie krytykuję tu bynajmniej głęboko humanitarnego, ażeby nie powiedzieć filantropijnego nastawienia Ministerstwa Rolnictwa względem tego gospodarczo zbędnego proletariatu wiejskiego, jedynie z punktu widzenia gospodarczego uważam, że należało by postępować planowo, to znaczy naprzód ustalić, jaki mamy ustrój rolny, ażeby go następnie naprawiać. I to nie tylko na odcinku większej własności, choć i tu należało by naprzód przeliczyć bochenki chleba w spiżarni, zanim sprosi się gości, bo a nuż nienasyceni goście mogliby odejść obrażeni od pustego już stołu.</u>
<u xml:id="u-6.10" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Chodzi o to, ażeby móc uchronić samodzielne gospodarstwa włościańskie, których jest coraz mniej, od dalszego rozdrobnienia, ażeby uchronić je przeto od grożącej w konsekwencji konieczności kolektywizacji ich w kołchozy.</u>
<u xml:id="u-6.11" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Chodzi o to, ażeby — jak widzę to choćby z bardzo ciekawych biografii młodego pokolenia chłopskiego w dziele p. Chałasińskiego — młodzież chłopska nie łudziła się, a mogła zużyć nagromadzoną energię w kierunku nie destrukcji i oczekiwania na jakiś „czornyj peredieł”, a w kierunku zaludnienia miast i dostarczenia kontyngentów rozradzającemu się narodowemu przemysłowi Polski.</u>
<u xml:id="u-6.12" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Na to wszystko, ażeby stworzyć możliwość spokojnej intensyfikacji, tak zalecanej w doskonałym powiedzeniu p. Ministra Rolnictwa, że tak jak polska polityka zagraniczna skazana jest na wielkość, polskie rolnictwo skazane jest na intensyfikację, na to potrzebne jest powszechne poznanie sytuacji agrarnej, w jakiej się znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-6.13" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Nie można większej krzywdy ludziom robić, jak utrzymywać jednych w złudzeniu, że dostaną to, czego nie ma, a drugich w ciągłej niepewności, czy intensyfikacja warsztatu jest to budowanie rzeczy, które są skazane na zagładę. I dlatego, rozumiejąc, że koszta spisu rolnego są znaczne, uważam, że znacznie większe są straty poniesione z nieświadomości stanu faktycznego i upraszam Wysoki Rząd o zarządzenie spisu rolnego w najbliższym czasie. Zdaje mi się, że tutaj idę na rękę Ministerstwu Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-6.14" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">A teraz druga sprawa. Chcę kilka słów powiedzieć o polskich lasach. Ze źródłowego referatu p. senatora Kamińskiego, jak również z przemówień p. posła Ostafina w Sejmie mogło by się wydawać, że lasy polskie dzielą się na dwie części: na świetnie zagospodarowane lasy państwowe z jednej, a stopniowo dewastowane lasy prywatne z drugiej strony. Nie chcę tu być adwokatem żadnej strony, bo według mnie nie powinno tu być stron w ogóle, powinna być jedna wspólna troska o leśnictwo polskie, czy to zetatyzowane, czy to pozostawione prywatnej inicjatywie gospodarczej. Chciałbym znaleźć prawdę i prawdę tę możliwie syntetycznie podać Wysokiej Izbie do wiadomości.</u>
<u xml:id="u-6.15" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Mamy w Polsce lasów 8.500.000 ha, a więc niecałe 22% powierzchni, to znaczy bardzo mało, i jeśli dobrobyt, a więc i zapotrzebowanie ludności nieco się wzmocni, nie będzie można drewna z Polski eksportować, gdyż zaledwie wystarczy ono na pokrycie zapotrzebowania ludności żyjącej, daj Boże kiedyś na poziomie zachodnio-europejskich narodów. Nasuwa się więc tu główna teza — nie należało by już wylesiać ani jednego hektara, a tymczasem co widzimy w rzeczywistości? Lasy państwowe się konserwuje, a lasy prywatne ten sam Rząd zmniejsza przez zabiegi polityki agrarnej. Nie zapominajmy, że naprawa ustroju rolnego pochłonęła już czy to przez parcelację, czy też załatwienie serwitutów przeszło 600.000 ha lasów prywatnych, a obecnie uchwalona ustawa o załatwieniu służebności w Małopolsce znowu zrobi dużą szczerbę w zalesieniu naszego kraju i to nie będzie winą właścicieli tych lasów, tylko konieczności agrarnych.</u>
<u xml:id="u-6.16" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Ale jakiż jest stan faktyczny? Lasy nasze dzielą się na dwie, albo na trzy części: na lasy państwowe — około 40%, prywatne zagospodarowane według planów — około 45%, i lasy chłopskie, czy to wspólne, czy rozdzielone na drobne działki — około 15% całej przestrzeni; lasy te niestety znajdują się przeważnie w dewastacji. Wszelkie statystyczne dane, dotyczące lasów prywatnych wziętych razem, są wobec tego fałszywe i zaciemniają jedynie obraz rzeczywistości, gdyż lasy większej własności są gospodarowane według planów i mogą być pilnowane przez Ochronę Lasową, a lasów włościańskich nikt nie jest w stanie upilnować. O lasach państwowych, których jest plus minus 3.300.000 ha, z czego przestrzeni produkującej drewno plus minus 2.600.000 ha, powiedział p. senator Kamiński: „Bardzo życzylibyśmy sobie, żeby tak źle, jak jest w lasach państwowych, było w niejednym przedsiębiorstwie państwowym”. Nie wiem, czy to jest bardzo wielka pochwała. W opinii najszerszych mas społeczeństwa na pewno jest to pochwała umiarkowana.</u>
<u xml:id="u-6.17" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Ale ja tu pójdę dalej od p. senatora Kamińskiego i powiem, że cała część zalesienia i hodowli lasów, doświadczalnictwa i administracji, stoi w lasach państwowych na bardzo wysokim poziomie i naprawdę niejedną rzeczą moglibyśmy się pochwalić przed zagranicą. Jeżeli jednak chodzi o eksploatację i dochodowość, to eksploatacja jest nie dewastacyjna wprawdzie, ale i nie zanadto oszczędna, a coraz bardziej intensywna, zwłaszcza co do użytków międzyrębnych, a dochody netto, te wpłacane do Skarbu Państwa, nie stoją w żadnym stosunku do dochodowości przeciętnie zagospodarowanego porządnego lasu prywatnego. Mówię naturalnie o dochodzie netto, bo dochód brutto jest znacznie większy, ale używany jest on wewnątrz administracji lasów państwowych na różne cele społeczne oraz na ciągle rosnące inwestycje. Od 1933/34 do końca 1933 r. na inwestycje w lasach państwowych, podnoszące potencjał przemysłowy Państwa, ale jak dotąd prawie nie dochodowe, wydano 64 miln. zł.</u>
<u xml:id="u-6.18" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Reasumując chciałbym podkreślić, że nie cieszy mnie wcale wzmagająca się intensyfikacja eksploatacji drewna, gdyż nie trzeba zapominać, że celem Lasów Państwowych jest obok eksploatacji i używania wpływów z niej na własne inwestycje również stwarzanie żelaznego zapasu drewna na czas wojny lub choćby tylko wzrastającego zapotrzebowania ludności na drzewo w miarę jak będzie, daj Boże, rósł jej przeciętny dobrobyt.</u>
<u xml:id="u-6.19" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Na ogół jednak w lasach państwowych źle nie jest i zasadniczo zgadzam się z s. Kamińskim w jego ocenie w tym względzie.</u>
<u xml:id="u-6.20" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Powróćmy teraz do sprawy lasów prywatnych. Lasy zagospodarowane większej własności na ogół nie są gorzej zagospodarowane od państwowych, choć mniej zamożne i wyniszczone takimi ciężkimi koniecznościami gospodarczymi, jak załatwienie służebności, kontyngenty na odbudowę kraju, czy danina leśna lub wreszcie tak niebezpieczne dla substancji majątków leśnych podatki spadkowe i alienacyjne. Natomiast zgadzam się, że należy również obostrzyć jak najrygorystyczniej ochronę leśną, ażeby bronić lasy od niesumiennych właścicieli, ale równocześnie nie należy zbytnią interwencją, zwłaszcza w obsadzie administracji i prowadzeniu hodowli lasów, utrudniać pracy dobrym leśnikom na ich tak ważnych dla zbiorowości warsztatach. I przede wszystkim każda aluzja o niepewności władania uniemożliwia owocną pracę w lesie, ponieważ las sadzi się nie dla siebie i nie dla dzieci, a właściwie dla swoich prawnuków. Pewność posiadania jest tu, moim zdaniem, czynnikiem równie ważnym, jak ochrona leśna, jeżeli chodzi o dobrą gospodarkę leśną.</u>
<u xml:id="u-6.21" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Przechodzę teraz z kolei do trzeciej kategorii lasów, do lasów włościańskich. Lasów tych mamy od 1.000.000 do 1.500.000 ha. Znowu odczuwa się brak spisu rolnego; są to już bardzo często raczej wspomnienia lasów niż lasy. Daleki jestem od krytykowania włościańskiej gospodarki w ogóle, ale gospodarstwo leśne ma to do siebie, że nie znosi zbytniego rozdrobnienia i dlatego, zdaniem moim, jeżeli chcemy uratować lasy włościańskie od dalszej dewastacji, należy wszelkimi możliwymi środkami popierać tendencję do tworzenia się wspólnych gospodarstw, pewnego rodzaju spółdzielni leśnych, ze wspólną ochroną i wspólną eksploatacją leśną. Przy tym nie wahałbym się udzielać jak najdalej idących ulg podatkowych czy nawet kredytów, ażeby zachęcać do tego rodzaju gospodarki leśnej. Uważam, że słusznym by było, ażeby Rząd wydał specjalną ustawę o tych ulgach, analogicznie do ulg przy komasacji, aby w ten sposób zapobiec dalszemu wylesianiu Polski na tym najwięcej zagrożonym odcinku włościańskiej gospodarki leśnej.</u>
<u xml:id="u-6.22" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">W końcu chciałbym jeszcze dodać, że jeśli rozpatrzymy sine ira et studio gospodarkę lasów państwowych i prywatnych, to zasadniczo nie ma tu wcale sprzecznych interesów i nie wątpię, że możliwą jest do osiągnięcia pożyteczna współpraca, o którą przecie dla dobra lasu polskiego przede wszystkim tu idzie. Ale las państwowy, jako starszy i silniejszy brat w tej leśnej rodzinie, nie powinien grozić, że pożre młodszych braci, a przeciwnie, powinien, jako bogatszy i często z tego powodu mądrzejszy w doświadczenie, być przykładem i pomocą dla lasów prywatnych.</u>
<u xml:id="u-6.23" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">A jeżeli będą wolne pieniądze w budżecie Lasów Państwowych, to przede wszystkim zamiast na dokupno lasów prywatnych, radziłbym je użyć na zmeliorowanie nieużytków, których mamy przecie w Polsce prawie 4 miliony ha i których duża część nadaje się na zalesienie. Zmeliorowanie i oddanie przeludnionej rolniczo Polsce tych 4 milionów ha istotnego, bo nie zamieszkałego przez nikogo, zapasu ziemi, powinno być, moim zdaniem, główną troską naszego Ministerstwa Reform Rolnych. Ale może cyfra ta jest niesłuszna i tyle nieużytków w Polsce nie ma? Może ich tyle nie ma, a może jest ich więcej. Na to, ażeby dowiedzieć się o tym dokładnie, trzeba, wracam tutaj do początku mojego przemówienia, nie odwlekać ze zrobieniem ogólnego spisu rolnego i to nie tylko co do wielkości poszczególnych gospodarstw, ale i co do rodzaju ich użytkowania.</u>
<u xml:id="u-6.24" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Kończąc zaznaczam, że przy wypowiedzeniu tych kilku słów nie chodziło mi o krytykę, a o uczciwe podejście do poznania rzeczywistej rzeczywistości ustroju agrarnego w Polsce, który, pomimo różnorodnych zabiegów naszego Ministra, nie tylko nie polepsza się, a przeciwnie, stale ulega zmianom na gorsze i coraz bardziej musi nas niepokoić. Ale na to żeby kogoś uleczyć trzeba naprzód poznać stan choroby, potem idąc według nieśmiertelnej zasady lekarskiej „primum non nocere” przede wszystkim nie szkodzić, a więc nie niszczyć, a tworzyć nowe wartości, np. zagospodarowywać nieużytki, a dopiero na końcu zmieniać to, co jest do zmiany w dokładnie poznanej rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-6.25" who="#KrzysztofMikołajRadziwiłł">Na to wszystko jest potrzebne zarządzenie przez Wysoki Rząd w najbliższym czasie dokładnego spisu rolnego na całym obszarze Rzeczypospolitej, czego się domagamy.</u>
<u xml:id="u-6.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma Wicemarszałek Stolarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#BłażejStolarski">Wysoki Senacie! Uważam za swój obowiązek zabrać głos przede wszystkim w sprawie, która powstała ostatnio w Polsce — organizacji rolnictwa. Zabieram głos w tej sprawie również dlatego, aby się przeciwstawić zasadzie, którą tutaj reprezentował sprawozdawca p. senator Kamiński. Chcę stwierdzić, że zagadnienie organizacji czy reorganizacji rolnictwa, jak to rozumieć mamy, zaistniało u nas w Polsce i było rozważane na gruncie publicznym, a również i w Obozie Zjednoczenia Narodowego znalazło się jako konieczny przedmiot rozważań i zostało uwieńczone uchwałami Naczelnej Rady, tzw. tezami, dotyczącymi organizacji rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#BłażejStolarski">Podobno i w Ministerstwie Rolnictwa istnieje również pewien projekt, idący w kierunku rozwiązania sprawy organizacji czy, jak powiedziałem, reorganizacji rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#BłażejStolarski">Skoro zagadnienie było przedmiotem tak szerokich rozważań, to śmiem twierdzić, że miało ono ku temu podstawy. Bardzo przepraszam obecnych tu pp. prezesów organizacyj rolniczych, jeżeli użyję określenia, że zagadnienie to spowodowało głównie zdenerwowanie pp. prezesów. Dlaczego? Panowie prezesi powiadają, że w imię zorganizowanego rolnictwa zajmują czy ustalają takie czy inne stanowisko. Ślicznie, nie przeczę temu. Ja też należę do zorganizowanego rolnictwa, co więcej — stwierdzam, że swoją karierę społeczną zawdzięczam głównie tej dotychczasowej organizacji rolnictwa. Doceniam i stwierdzam, że niezmiernie wielką rolę odegrała ona w Polsce, ale nie mógłbym podzielić zdania, że dotychczasowe formy organizacji rolnictwa odpowiadają dniu jutrzejszemu, że one są w stanie rozwiązać te zagadnienia, które Polska stawia przed rolnictwem. Zdaniem moim, ma zupełnie uzasadnioną rację Obóz Zjednoczenia Narodowego, skoro to zagadnienie stawia śmiało. Obóz stwierdził na posiedzeniu Rady Naczelnej uchwałą tej Rady, że to zagadnienie istnieje i musi być zrealizowane. Dlaczego to zagadnienie zaistniało? Otóż jest faktem i temu nikt nie jest w stanie zaprzeczyć, że rolnictwo w Polsce jest tylko w 1/5 swojej liczebności zorganizowane, a w 4/5 niezorganizowane.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#BłażejStolarski">Powiada się, że poza systemem organizacji Obozu Zjednoczenia Narodowego czy poza projektem Ministerstwa kryje się jakiś etatyzm, jakieś coś, czego się trzeba bać. Zdaje mi się, że tego rodzaju obawy nie mają słuszności. Jeżelibyśmy się chcieli dopatrywać, że za projektem Obozu Zjednoczenia Narodowego kryje się jakiś przymus niebezpieczny dla rolnictwa, to pytam się, czy przy tym systemie organizacji nie istnieje przymus? Twierdzę, że 1/5 rolników jest zorganizowana i jeżeli na podstawie działalności, poglądów i pojęć tej 1/5 coś się w Polsce utrwala, to się to coś narzuca tym 4/5 niezorganizowanym. A więc daleko lepiej i zdrowiej jest, jeżeli zostanie utworzony samorząd rolniczy, dający możność rolnikom stuprocentowego udziału w życiu organizacyjnym rolnictwa. Twierdzę, że w projektach znanych nie ma niebezpieczeństwa przymusu, bo jeżeli jest organizacja pomyślana na podstawie samorządu, w którym udział biorą przez wybory szerokie masy, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tam nie może być przymusu i ograniczenia praw, i z tej racji nie jest uzasadnionym twierdzenie, że poza uchwałami Obozu Zjednoczenia Narodowego kryje się niebezpieczeństwo dla rolnictwa, kryje się przymus. Mniemam, że interes Państwa, nasza rzeczywistość polska tego wymaga, byśmy rolnictwo w 100% uczynili aktywnym, i pod jakimkolwiek kątem widzenia to będziemy rozważać, to zdaje mi się, że zasada ta jest słuszna. A czy ta aktywność ma pochodzić z nakazów? Zdaje mi się, że nie. Powinna pochodzić z głębokiego zrozumienia i udziału szerokich mas w życiu twórczym rolnictwa. Po tej linii należy iść i w moim zrozumieniu zasady takie zostały ustalone przez uchwałę Rady Naczelnej Obozu Zjednoczenia Narodowego. Idą one po tej linii, ale jak one zostaną w życie wcielone? Jak one będą uzgodnione z poglądami Ministerstwa Rolnictwa — ja w tej chwili nie przesądzam. Twierdzę, że to musi być przedmiotem naszych szczegółowych rozważań i my niewątpliwie będziemy stać na straży interesów szerokich mas rolnictwa, mając na uwadze ogólne potrzeby państwowe.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#BłażejStolarski">Chcę przytoczyć tutaj z własnego doświadczenia przykład. Od r. 1907 we własnym gospodarstwie rozpocząłem stosowanie różnych takich rzeczy, które nauka rolnictwu przynosi. I nie taję, że te wszystkie rzeczy, które wprowadziłem we własnym gospodarstwie, były daleko idącą nowością w pojęciu szerokich mas rolnictwa i moich najbliższych sąsiadów. Musiałem stosować tego rodzaju zasadę w swoim postępowaniu, że ilekroć wprowadziłem pewien postęp w swoim gospodarstwie, to musiałem po pewnym czasie się zatrzymać i poczekać, aż moi sąsiedzi się podciągną do tego, gdyż w swoim drobnym gospodarstwie nie mogłem się piąć wyżej. Musiałem czekać, gdy się podciągną moi sąsiedzi do tego poziomu, to dopiero wówczas i to moje pójście wyżej nabierało znaczenia. wartości twórczej. Sądzę, że po tej linii trzeba iść. nie w znaczeniu, iż nie tylko jakąś elitę ma się wytworzyć, że nie tylko jakąś śmietankę ma się wytworzyć w naszym życiu rolniczym, ale całość życia rolniczego trzeba dźwignąć na wyższy poziom produkcji i sprawności zbytu. I do tego ja bym chciał namawiać. Uważam to za swój obowiązek obywatelski względem potrzeb Państwa.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#BłażejStolarski">Chcę dać jeszcze jeden przykład. Jest u nas zorganizowana spółdzielcza mleczarnia, która stanęła dość wysoko pod względem organizacyjnym i gospodarczym, ale myśmy sobie powiedzieli, że organizacyjnie musimy tę mleczarnię oprzeć nie na wybranych gospodarstwach, tylko musimy ją oprzeć na masach. I taki jest stan rzeczy, że na terenie, gdzie mleczarnia działa, wszystkie wsie się wcieliły w ramy organizacyjne spółdzielni i w tych wsiach bardzo znikomy tylko procent względnie ułamek procentu nie należy do spółdzielni, ale cała masa należy. Ta forma organizacyjna daje podstawy do rozwoju mleczami i sądzę, że tą drogą należy iść. Należy wytwarzać masowy ruch, masowe podniesienie. Tego masowego podniesienia, masowego ruchu nie osiągniemy na podstawie obecnego stanu organizacji rolnictwa, który obejmuje, jak wspomniałem, w organizacjach dotychczasowych br. naszego rolnictwa. W tej sprawie przeciwstawiam się zasadzie, jaką nam zreferował p. sprawozdawca.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#BłażejStolarski">Następnie rzecz druga — Polska wymaga od rolnictwa sprawności pod względem organizacyjnym, nie tylko pod względem produkcji. My, rolnicy, z doświadczenia wiemy, że nie jest rzeczą naszą tylko produkować i tylko w produkcji się doskonalić pod względem ilości i jakości, ale trzeba mieć zdolność zbytu. Chciałbym, żeby ta zasada przyświecała nam rolnikom i żeby ona była bezsporna w Ministerstwie Rolnictwa. Niewątpliwie doceniamy to, że zagadnienie organizacji zbytu u nas natrafia na bardzo wielkie trudności. Ale jeżeli sama zasada będzie bezsporna, to wszelkie trudności dadzą się pokonać. Widzę niebezpieczeństwo dla Polski, jeżeli handel produktami rolniczymi nie będzie unarodowiony. On musi być w 100% unarodowiony. Po tej linii musimy iść i to musi być dla nas bezsporne przy szukaniu formy, drogi, wskazania dla organizacji zbytu produkcji rolnej w całym tego słowa znaczeniu.</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#BłażejStolarski">Mamy jeszcze inną dziedzinę, związaną z rolnictwem, która jest zupełnie zapuszczona, a mianowicie: zbyt produkcji leśnej. Twierdzę, że to zagadnienie jest u nas całkowicie zaniedbane i to zaniedbane nie tylko na niekorzyść honoru narodowego polskiego, ale i interesu polskiego. Twierdzę, że trzeba pewne radykalne posunięcia u nas poczynić, abyśmy zbyt produkcji leśnej uporządkowali.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#BłażejStolarski">Wiąże się niewątpliwie ze zbytem produkcji leśnej zagadnienie przemysłu leśnego. Jeżeli zważymy na rzeczywistość naszą pod względem przemysłu leśnego, to jest on godny pożałowania. Przecież mamy tylu pracowników w Polsce i rzemieślników nie mających co robić. Tymczasem przemysł leśny nie jest dociągnięty do tego stopnia, żebyśmy produkt leśny przerabiali w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie na tym poprzestawali, że przecieramy drewno na półfabrykaty, względnie w klocach wysyłamy za granicę, a robotnik polski w przemyśle leśnym nie ma zajęcia. Dlatego też twierdzę, że stan ten jest zły. Trzeba go zmienić w tym kierunku, żeby rozwinąć przemysł leśny i żeby go unarodowić tak, żeby odpowiadał całkowicie swemu zadaniu.</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#BłażejStolarski">To, co powiedziałem w odniesieniu do przemysłu leśnego, chciałbym, aby było bezspornie zastosowane do całości przemysłu rolnego.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#BłażejStolarski">Jest jeszcze zagadnienie, które z obowiązku swego, jako reprezentanta wsi, chcę przy dyskusji dzisiejszej podnieść. Jako reprezentant wsi, chcę przy dyskusji dzisiejszej podnieść sprawę, że na wsi jest źle, w rolnictwie jest biedą i niedomagania, szczególnie u ludu rolniczego. Dla mnie jest bezsporne, że obecny p. Minister Rolnictwa cieszy się stuprocentowym zaufaniem u ludu rolnego w Polsce, dla mnie jest bezsporne, że obecny Minister Rolnictwa odczuwa potrzeby wsi, odczuwa potrzeby ludu rolnego. wydaje mi się, że z tą chwilą, kiedy obecny Minister Rolnictwa odczuwa te potrzeby szerokich mas ludu, trzeba było by żądać, aby on w myśl ustalonych zasad szedł i nadal w tym kierunku. Bo uszczęśliwienie, dopomożenie ludowi do wyjścia z tej nędzy jest wielką rzeczą dla Polski, dlatego też kładę wielki nacisk na to zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#BłażejStolarski">Mój przedmówca p. senator Radziwiłł w swych uzasadnieniach użył wyrazu „planowanie”. Tak jest, to jest słuszne. Do jakiegokolwiek byśmy zagadnienia przystąpić mieli, musimy to zagadnienie rozwiązywać na podstawie głębokich przemyśleń, na podstawie tych przemyśleń uplanowanych na krótką i długą falę.</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#BłażejStolarski">Chcielibyśmy, aby to przemyślenie było gruntowne i żeby ono nie było oparte na zdenerwowaniu poszczególnych jednostek w związku z zagadnieniem pierwszym, które poruszyłem dziś, to jest zagadnieniem organizacji rolnictwa, albowiem to zagadnienie wiąże się i splata z szeregiem zadań państwowych tak pod względem gospodarczym, jak i obronności Państwa i uważam, że nie można nie doceniać tej sprawy.</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma s. Barcikowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StefanBarcikowski">Wysoki Senacie! Chcę się dziś podzielić z Wysoką Izbą garścią uwag, jakie mi się nasuwają z racji moich długoletnich obserwacji zarówno rolnictwa naszego, jak i obrotów artykułami rolniczymi.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#StefanBarcikowski">Sytuacja naszego rolnictwa po przejściowej poprawie w latach 1936/7 i 1937 8 uległa w drugim półroczu ubiegłego roku pogorszeniu wskutek załamania się światowych cen zboża.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#StefanBarcikowski">Wszyscy są zgodni, że bez poprawy sytuacji materialnej rolnika i przywrócenia rentowności w gospodarce na wsi nie możemy oczekiwać szybkiej poprawy gospodarczej w innych dziedzinach gospodarstwa narodowego, a więc w przemyśle, handlu i rzemiośle. Siła nabywcza ludności wiejskiej, biorąc pod uwagę jej liczebność, wpływa w dużym stopniu na wysokość obrotów handlowych. Dlatego też nie jest sprawą obojętną ani dla polskiego kupca, ani dla przemysłowca, jak kształtuje się położenie materialne wsi. Zainteresowanie to potęguje się jeszcze i wskutek tego, iż rolnictwo nasze jest tą dziedziną gospodarstwa narodowego, w której dominuje kapitał czysto polski, chrześcijański.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#StefanBarcikowski">Można śmiało powiedzieć, iż konieczność poprawy sytuacji rolnika jest postulatem powszechnie uznanym i że może on być postawiony obok postulatu obronności kraju, odbudowy i unarodowienia stanu średniego w Polsce. Wieś polska w razie poprawy rentowności może stać się źródłem, z którego dopływać będą kapitały do naszych miast i miasteczek i szukać zużytkowania w inwestycjach miejskich, w handlu drobnym i średnim przemyśle oraz rzemiośle, przyczyniając się w ten sposób do unarodowienia naszych miast i nadania im europejskiego wyglądu.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#StefanBarcikowski">Silne, zasobne i dobrze zorganizowane rolnictwo to fundament obrony narodowej na wypadek konfliktu wojennego, to dostawca nie tylko ludzi ale i środków aprowizacyjnych oraz surowców dla naszego przemysłu.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#StefanBarcikowski">Jakie przyczyny złożyły się na to, iż po 20 latach niepodległości ten najbardziej liczny stan w Polsce nie dźwignął się należycie i, jak powszechna opinia publiczna przyznaje, znajduje się wciąż w trudnej sytuacji gospodarczej? Pobieżny przegląd tych przyczyn pozwala zestawić je w 4 punktach.</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#StefanBarcikowski">1) Wysokie ceny na produkty rolnicze w latach do 1929 r. — zresztą nie tylko rolnicze — spowodowały w wielu warsztatach prowadzenie gospodarki bez rachunku, nadmierne korzystanie z kredytu, nadmierne wydatki, które pochłonęły nie tylko dochód rolnika, ale i zaciągnięte kredyty, jednym słowem, gospodarkę bez ołówka w ręku i wynikające stąd zbyt optymistyczne traktowanie strony dochodowej rolnictwa. Trzeba przyznać, że podobnie działo się i w wielu innych gałęziach gospodarstwa narodowego. Stąd pochodzi ten fakt, iż z okresu tzw. prosperity rolnictwo wyszło nie tylko bez rezerw, ale jeszcze poważnie obdłużone i ciężar długów dotychczas przygniata niejednego z rolników w Polsce. 2) Brak należytej, zwartej i solidarnej organizacji zawodowej rolników, zarówno małych jak i dużych. 3) Brak należytej opieki i organizacji Ministerstwa Rolnictwa; sprawy rolne często znajdowały się na szarym końcu, interesy rolnicze za mało były uwzględniane w naszej polityce traktatowej, ochrona celna była niedostateczna i stąd pochodzi zbędny import wielu artykułów, które już wcześniej można było produkować w kraju w większych ilościach (ryby, nasiona oleiste, owoce, tłuszcze zwierzęce itp.). 4) Brak inwestycji w zakresie urządzeń usprawniających i uszlachetniających obrót artykułami rolniczymi (elewatory i spichrze zbożowe, chłodnie, drogi wodne itp.).</u>
<u xml:id="u-10.7" who="#StefanBarcikowski">Sądzę, iż zastanowienie się na tymi przyczynami kryzysu polskiego rolnictwa jest z tego względu potrzebne, aby móc z tych rozważań wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-10.8" who="#StefanBarcikowski">Muszę stwierdzić z naciskiem i chcę podziwiać polskiego rolnika, iż pomimo niezbyt sprzyjających warunków i wielkiego załamania cen rolniczych po roku 1929 rolnictwo nasze nie opuściło rąk i jako całość nie załamało się. Rolnictwo nie tylko nie obniżyło produkcji, ale wyciągając nauki z przeszłości, wykazało wielką żywotność i rozwój dynamiczny. Ograniczając zużycie nawozów sztucznych, rolnik potrafił przy pomocy innych metod, a przede wszystkim metody samowystarczalności, wygospodarować plony w takiej ilości, iż wystarczyły nie tylko na jego potrzeby gospodarcze, ale pozwoliły wyżywić wzrastającą ludność w Polsce, podnieść znacznie pogłowie inwentarza i dać jeszcze poważne nadwyżki eksportowe zarówno w dziedzinie produkcji hodowlanej, jak i produkcji roślinnej. Ze tak jest, świadczy o tym najlepiej statystyka porównawcza przyrostu ludności w Polsce, przyrostu pogłowia inwentarza, statystyka eksportu. Niestety, tylko statystyka urzędowa, dotycząca wysokości zbiorów w Polsce, nie harmonizuje całkowicie z danymi statystycznymi, wzmiankowanymi uprzednio. Sądzę, iż należało by poddać dokładnej rewizji metody obliczania zbiorów w Polsce. Sądzę, iż jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest niedostateczna ilość korespondentów Głównego Urzędu Statystycznego. W moim przekonaniu postęp rolniczy nie kończy się na stanie dzisiejszym i liczyć się należy z dalszymi wysiłkami rolnika w kierunku zwiększenia produkcji, hodowli, szczególniej na prawym brzegu Wisły i dalej na wschód w tak zwanej Polsce B. W miarę wzrostu oświaty zawodowej i uświadomienia rolniczego rolnik nawet bez nawozów sztucznych potrafi w najbliższej przyszłości, posługując się metodami naturalnymi, produkować lepiej i więcej. Rodzące się nowe potrzeby jak również niedostateczny poziom cen zmusza rolnika do wygospodarowania z każdego hektara większej ilości.</u>
<u xml:id="u-10.9" who="#StefanBarcikowski">Aby wysiłki rolnika nie poszły na marne, koniecznym jest, aby zarówno Rząd jak i szeroka opinia publiczna doceniała należycie wagę problemu rolniczego i aby rosnąca produkcja rolna znalazła odpowiednie ujście zarówno na rynek wewnętrzny, jak i na rynek zagraniczny.</u>
<u xml:id="u-10.10" who="#StefanBarcikowski">Rząd, wnosząc latem ubiegłego roku projekt ustawy o opłatach przemiałowych, dał wyraz trosce i chęci bardziej trwałego uregulowania sprawy poziomu cen rolniczych. Ostatnio stosowane środki pomocy, dotyczące zarówno zabiegów na terenie rynku wewnętrznego, jak i przy eksporcie, są bardzo poważne. Można by tylko jedno zarzucić, iż pomoc ta nie przyszła od razu po żniwach w r. 1938.</u>
<u xml:id="u-10.11" who="#StefanBarcikowski">Rezultaty tych zabiegów nie zadowalają rolnika, gdyż obecny poziom cen obniżył się prawie do poziomu z lat największego kryzysu. Stąd pochodzi pewne zniecierpliwienie wśród rolników i w niektórych umysłach budzą się myśli i poszukiwania nowych dróg wyjścia i poprawy. Stąd pochodzi częściowe niezadowolenie z ustawy o opłatach przemiałowych. Rolnik nie tylko krytykuje tę ustawę dlatego, że nakłada na niego różne ograniczenia w zakresie zamiany zboża na mąkę, ale i dlatego, że ma wątpliwości, czy opłata przemiałowa nie jest pobierana jego kosztem, kosztem ceny zboża. W moim przekonaniu takie rozumowanie jest niesłuszne i wysoce niebezpieczne dla dobra rolnika. Ustawa przemiałowa stwarza finansowe podstawy dla pomocy eksportowej i zapewnia uzupełnienie sum pobranych w postaci opłat przemiałowych odpowiednimi dotacjami Skarbu Państwa. Tak długo, jak długo mamy nadwyżki eksportowe i wywozimy je za granicę, o poziomie cen w kraju decydują ceny uzyskiwane w transakcjach eksportowych mniej koszty transportu a plus premie eksportowe, wypłacane ze Skarbu Państwa i z funduszu opłat przemiałowych. Z tego wynika, iż opłatę przemiałową w danym wypadku ponosi konsument krajowy, a nie rolnik. Sądzę, iż koniecznym jest dokładne wyjaśnienie tej sprawy i organizacje rolnicze powinny w tym sensie oddziaływać na opinię rolniczą.</u>
<u xml:id="u-10.12" who="#StefanBarcikowski">W poszukiwaniu nowych dróg i środków pomocy dla poprawy rentowności rolnictwa wysuwany jest w pewnych kołach rolniczych projekt wprowadzenia monopolu zbożowego, a to na wzór sąsiada naszego, Czechosłowacji. Zagadnienie to wymaga bardzo gruntownego przestudiowania. Na pierwszy rzut oka nasuwa się jednak szereg uwag krytycznych. Trudno sobie wyobrazić, aby w Polsce monopol zbożowy mógł być oparty na zasadzie wygospodarowywania dochodu z tego przedsięwzięcia. Dochód taki mógłby być uzyskiwany tylko drogą polityki wysokich cen żywności w Polsce, a to byłoby sprzeczne z polityką uprzemysłowienia kraju, koniecznością robienia inwestycyj publicznych i wymaganiami polityki eksportowej. Raczej przypuszczać należy, iż monopol zbożowy byłby przedsięwzięciem przynoszącym straty i to straty poważne, biorąc pod uwagę wysokie koszty administracji i ewentualne konsekwencje błędów, popełnionych przez czynnik kierowniczy. Dzisiejszy stan wyposażenia technicznego pod względem magazynów zbożowych, elewatorów, linii i bocznic kolejowych jest wysoce niedostateczny. Mamy już duże trudności, o ile chodzi o zrobienie pewnej rozsądnej rezerwy zbożowej w kraju, a cały nasz zapas zboża eksportowego musimy magazynować w porcie gdańskim. Również mamy poważne braki kapitałowe, a na wypadek wprowadzenia monopolu pracujące dziś w handlu zbożowym kapitały uległyby wycofaniu i musiałyby szukać zatrudnienia gdzie indziej.</u>
<u xml:id="u-10.13" who="#StefanBarcikowski">W jakim stopniu monopol zbożowy mógłby zainteresować nasze rolnictwo? Sądzę, iż tylko pod trzema warunkami: 1) zagwarantowania rentownej ceny zboża, 2) stabilizacji stosunków zarówno pod względem organizacji obrotu zbożowego, jak i poziomu ceny na pewien okres czasu, 3) zapewnienia wolności produkcyjnej. Czy to jest możliwe?</u>
<u xml:id="u-10.14" who="#StefanBarcikowski">W okresie po r. 1929 mieliśmy w Polsce wysokie ceny zboża albo w latach nieurodzaju w Polsce, a więc w braku nadwyżek wywozowych i oderwania się od cen światowych, albo też w latach nieurodzaju na świecie, jak to ostatnio miało miejsce w latach 1936/37 i 1937/38. Ile razy próbowaliśmy przy pomocy zakupów interwencyjnych PEZET-ów podnosić poziom cen zbożowych w Polsce, tyle razy po pewnym, zawsze krótkim okresie czasu następowało załamanie się interwencji i spadek cen zboża. W tych krótkich okresach, kiedy cenę zboża udało się podtrzymać, interwencja nie zawsze i nie w całej Polsce docierała do rolnika.</u>
<u xml:id="u-10.15" who="#StefanBarcikowski">Rentowna cena monopolowa dla całego rolnictwa musiałaby być liczona na podstawie ko6ztów produkcji warsztatów stosunkowo drogo produkujących. Co z tego wyniknie?</u>
<u xml:id="u-10.16" who="#StefanBarcikowski">Jeżeli rolnictwo w dotychczasowych warunkach wykazało znaczną dynamikę, to przy stosunkowo wysokiej cenie produkcja wzrosłaby gwałtownie i to przede wszystkim żyta, którego i tak produkujemy przeszło 50% ogólnej naszej produkcji zbożowej, a które najtrudniej jest ulokować na rynkach zagranicznych, bo kupowane jest prawie wyłącznie na paszę i to po cenach niższych od jęczmienia i kukurydzy. Wysoka cena zboża odwróciłaby uwagę rolnika od produkcji hodowlanej, jak również od produkcji artykułów roślinnych nie zbożowych, jak nasiona strączkowe, nasiona oleiste itp., których produkcja obecnie w Polsce jest niedostateczna. Przykładem dla nas pod tym względem mogłoby być przestudiowanie danych, zaczerpniętych ze stosunków czesko słowackich, gdzie po wprowadzeniu monopolu zbożowego ujawnił się wyraźny spadek produkcji, przerzucenie się rolników na produkcję zbożową i przede wszystkim wzrost importu świń do Czechosłowacji.</u>
<u xml:id="u-10.17" who="#StefanBarcikowski">Monopol zbożowy zostałby już w pierwszych latach swego istnienia zasypany nadmiarem podaży zboża, co groziłoby załamaniem i pogrzebaniem całej koncepcji. Nawet przy wyznaczeniu przez monopol ceny względnie umiarkowanej sam fakt zdjęcia ryzyka z gospodarujących dotychczas na własny rachunek warsztatów rolnych zachęciłby rolnika do nadmiernie zwiększonej produkcji zbożowej i przysporzyłby monopolowi kłopotów i trudności w magazynowaniu i zbycie nadmiaru. Dlatego też monopol zbożowy, chcąc uchronić się od załamania, prędzej czy później musiałby dążyć do wprowadzenia reglamentacji produkcji, ograniczając poczynania rolników w zakresie swobodnego dysponowania warsztatami pracy. Właśnie obecnie już sygnalizują z Czechosłowacji, iż monopol zbożowy w tym kraju wprowadza tzw. paszporty produkcyjne dla rolników. Poza tym było zapowiedziane wprowadzenie monopolu zwierzęcego.</u>
<u xml:id="u-10.18" who="#StefanBarcikowski">Jak będzie się czuł w tych warunkach rolnik polski, który jest przecież źródłem polskiego indywidualizmu?</u>
<u xml:id="u-10.19" who="#StefanBarcikowski">W tych warunkach przed naszym rolnictwem stają dwie alternatywy: 1) monopol zbożowy z widokami na reglamentację produkcji i zbiurokratyzowanie obrotu zbożowego, albo 2) stan wolności produkcji z wszelkimi niewygodami dnia dzisiejszego i koniecznością wielkiego wysiłku w kierunku poprawy tego stanu dotychczasowymi metodami.</u>
<u xml:id="u-10.20" who="#StefanBarcikowski">O ile dziś egzystujące monopole państwowe starają się skoncentrować w jednym ręku i spotęgować wszelkie dochody płynące z produkcji i obrotu handlowego, np. tytoniu i spirytusu, o tyle koncepcja monopolu zbożowego byłaby czymś całkiem odwrotnym, byłoby to zogniskowanie strat i ryzyk, dotychczas ponoszonych przez miliony rolników i dziesiątki tysięcy kupców i przedsiębiorstw przemysłowych, w jednym miejscu. Dziś za błędy odpowiada każdy wobec siebie i ryzyko ponosi każdy samodzielny przedsiębiorca. Przy koncepcji monopolu za błędy kierownictwa, a takie zawsze mogą się zdarzyć, ponosiłby odpowiedzialność Skarb Państwa, a więc wszyscy płatnicy. Jak długo żyjemy i gospodarujemy, musimy ponosić zawsze ryzyko i odpowiedzialność za nasze czyny i nikt jeszcze na święcie nie wynalazł takiej metody, która by z żyjącego człowieka zdjęła ciężar ryzyka i odpowiedzialności. Jedno z państw europejskich pokusiło się o wprowadzenie systemu sprzecznego z tą naturalną zasadą i rezultaty są znane.</u>
<u xml:id="u-10.21" who="#StefanBarcikowski">Jakie należy stosować środki, ażeby stan dzisiejszy uległ poprawie? Sądzę, iż przede wszystkim stwierdzić należy, iż zagadnienie rolnicze, a zagadnienie zbożowe w szczególności, tak długo nie znajdzie swego rozwiązania, jak długo nie nastąpi poprawa w zakresie stosunku ilościowego ludności wiejskiej do ludności miejskiej. Dalej uświadomić sobie musimy, że takie lata, jak 1936/37 i 1937/38 należą do wyjątków i pomoc finansowa ze strony Skarbu Państwa musi być w każdym roku budżetowym na potrzeby obrotu artykułami zbożowymi i na pomoc eksportową przewidziana; że rokrocznie muszą być przeznaczane poważne fundusze na inwestycje w zakresie obrotu artykułami rolniczymi i że sumy te powinny być przeznaczane nie tylko dla aparatu spółdzielczego, ale i dla aparatu handlu prywatnego; że obok spółdzielczych organizacyj rolniczo-handlowych winien być w interesie rolnictwa zapewniony normalny rozwój zdrowemu i rzetelnemu aparatowi kupieckiemu, na wzór dzielnic zachodnich, i że jest ze wszech miar pożądana harmonijna współpraca w równych warunkach obydwóch odłamów handlu rolniczego w Polsce; że wszystkie dotychczas stosowane metody nie zawiodły i że trzeba dążyć do ich ulepszenia i konsekwentnego stosowania w przyszłości i zachować jak najdalej posuniętą ostrożność w wyszukiwaniu i wyborze nowych środków; że w Polsce potrzebny jest umiarkowany poziom cen rolniczych; że rolnik musi nastawiać swoją produkcję wielostronnie, a zadaniem Państwa jest stworzyć odpowiednie warunki, zachęcające dla szerokiego wachlarza produkcji rolniczej; że wreszcie rolnictwo powinno się zdobyć na jednolitą solidarną organizację zawodową i że, w moim przekonaniu, nie ma różnic zasadniczych i przeciwieństw w interesach drobnego, średniego i większego rolnika; że zorganizowanie rozsądnej emigracji żydowskiej w Polsce stworzy podstawy dla dania ujścia nadmiarowi ludności wiejskiej i przyśpieszy proces unarodowienia naszych miast i miasteczek.</u>
<u xml:id="u-10.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma s. Morawski.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Wysoka Izbo! Przed paru dniami w dyskusji sejmowej nazwał p. Minister Rolnictwa wywody jednego z p. posłów, przedstawiającego idealną strukturę wsi polskiej, marzeniami, na które on, jako realny polityk, nie może sobie pozwolić. Wydaje mi się, że zdanie takie krzywdzi polityków i mężów stanu. Pamiętamy wszyscy epokę sprzed wielkiej wojny — rok 1905–1914, kiedy ludzi realnie myślących o niepodległości Polski również nazywano marzycielami. Gdyby jednak nie znaleźli się mężowie stanu, którzy marzenia te zamienili na to, co dzisiaj nazywamy polską rzeczywistością, a z wizji przyszłości Polski stworzyli to, co dziś przeżywamy, nie było by nas dziś w tej sali parlamentu polskiego. I dlatego sądzę, że obowiązkiem polityka, odpowiedzialnego za ustrój rolny Rzeczypospolitej Polskiej, jest również mieć wizję przyszłości wsi polskiej, na niej budować swe plany, a nie zadowalać się rozstrzygnięciami, które, w moim pojęciu, często mają charakter prowizorycznego usuwania chwilowych trudności czy niedomagań.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">W tym samym przemówieniu stwierdził p. Minister Rolnictwa, że musi się liczyć z faktem, że własność średniorolna ponad 15 ha wynosi w Polsce tylko 4% ogólnej ilości gospodarstw, że zatem jego główna opieka kierować się musi ku gospodarstwom poniżej 5 ha, jako najliczniejszym. Nie wydaje mi się, ażeby sprawa ilości poszczególnych gospodarstw była w tym zagadnieniu rozstrzygająca.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Pozwolę sobie jednak zapytać, co uczyniło już dwóch senatorów poprzednio, przede wszystkim p. senator Radziwiłł, na czym statystyki swoje Pan Minister opiera? Jest to pierwszy, zdaniem moim, zasadniczy problem — konieczność przeprowadzenia spisu gospodarstw i zorientowania się w aktualnej strukturze rolnej. Bez tego spisu wszelkie poczynania w dziedzinie przebudowy ustroju rolnego są skokiem w ciemność. Obserwatorzy obecnego obrazu wsi polskiej stwierdzają wielokrotnie, że obecnie wykonywana przebudowa ustroju rolnego nie jest równoznaczna z jego naprawą. Wielokrotnie odzywały się głosy w dyskusji parlamentarnej ma. z tak kompetentnych ust, jak senatora Malskiego i posła Sanojcy, że gospodarstwa, w których już przeprowadzono komasację i upełnorolnienie, ponownie ulegają rozpadowi. Jest to objaw dowodzący, że jest jakiś zasadniczy błąd w naszej polityce rolnej.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Dla wyszukania tego błędu zapytam: jakaż winna być ta idealna struktura wsi polskiej, do której dążyć winniśmy. Odpowiem słowami ustawy z dnia 28 grudnia 1925 r.: winna być oparta na silnych, zdrowych, zdolnych do wydatnej produkcji gospodarstwach różnego typu i wielkości. Sądzę, że dam wyraz przekonaniu ogromnej większości rolników polskich, a w każdym razie rolników zachodniej Polski, których mam zaszczyt w tej Izbie reprezentować, jeżeli powiem, że w tej różności typów i wielkości dominować winno gospodarstwo średniorolne. Dyskusję nad wielkością obszaru gospodarstwa średniorolnego, czy to będzie 10, czy 15 ha, czy 200 ha — pozostawię na boku. Praktyczny rolnik wie, że o zdrowych podstawach gospodarstwa i o jego celowości decyduje wiele czynników, jak klimat i gleba, położenie geograficzne i wartość gospodarstwa z punktu widzenia aprowizacji miast i wojska, intensywność produkcji itp. Najważniejszym jednak z tych czynników jest, w moim pojęciu, wartość intelektualna i moralna właściciela warsztatu. Dlatego też z przebudową ustroju rolnego tak się ściśle wiąże podniesienie kulturalne wsi. Niestety, wydaje mi się, że głoszona przez p. Ministra opinia o znacznym postępie na tym polu, oparta jest na nieznajomości rzeczywistego oblicza naszej wsi.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Dlaczego uważam wieś opartą na zdrowych, silnych gospodarstwach średnich za najzdrowszą strukturalnie? Tylko wieś taka, uzbrojona w zasady prawdziwie europejskiej, katolickiej kultury oprze się skutecznie nowinkom politycznym, które na nią z zachodu i ze wschodu napierają. Tylko wieś taka odegrać może tę rolę społeczną, jakiej od niej Polska w przyszłości oczekuje. Będzie ona, jak była dotąd, tym rezerwuarem świeżego, zdrowego moralnie i fizycznie, prawdziwie polskiego materiału ludzkiego, który by miasta nasze, dziś niestety jeszcze nie polskie, na polskie mógł zamienić. Rolę tę pełniły przez wiele lat dwory wiejskie, z nich wyszły najlepsze elementy polskiej inteligencji, polskiej burżuazji, wojskowości, sfer rządowych i urzędniczych. Tej pięknej tradycji nie może i nie powinna wyrzec się wiejska chata, ale obowiązkiem jest udostępnić tej chacie naukę i kulturę, by umożliwić jej spełnienie tego szczytnego zadania.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Tylko taka wieś wreszcie może sprostać tym zadaniom gospodarczym, jakich miasta nasze, jakich rozwijający się przemysł, jakich armia nasza od niej się domagają. Tylko twórcze, zdolne do wysokiej produkcji gospodarstwa mogą spełnić tę rolę. Tylko zgodna współpraca różnego typu i wielkości gospodarstw, przeznaczonych do produkcji zboża, produktów hodowlanych, spirytusu i wełny, koni remontowych czy nasion selekcyjnych, może to zagadnienie rozwiązać.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Czy taką strukturę osiągnie się w drodze mechanicznego dzielenia ziemi — zabiegu, który już pochłonął około 75% tzw. zapasu ziemi, i czy to dało istotną poprawę? Pozwolę sobie stwierdzić, że w moim przekonaniu nie jest to w każdym razie jedyny zabieg, ale powinno się przede wszystkim podnieść kulturę i oświatę wsi polskiej, podnieść jej dobrobyt przy pomocy rozumnej polityki cen nie tylko produktów rolnych i hodowlanych, ale także i cen ziemi, oczywiście łącznie ze zdrową polityką ogólną cen produktów przemysłowych oraz doprowadzeniem do wsi kapitałów w formie tanich i celowych kredytów. Należało do tego dążyć przez uprzemysłowienie i urbanizację, wreszcie przez zjednoczenie wsi w jeden front rolniczy.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Być może, że zbyt szeroki program rolniczy wysunąłem. Nie twierdzę, by za wszystkie usterki p. Minister był odpowiedzialny, niewątpliwie jednak, jako inicjator i wykonawca polityki rolnej naszego kraju, ponosi on dużą część odpowiedzialności.</u>
<u xml:id="u-12.8" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Przejdę teraz poszczególne działy, które tu nakreśliłem. W dziedzinie kultury i oświaty twierdzę, że wieś polska jest dotąd od niej odcięta. Faktu, że jeszcze 800.000 dzieci wiejskich nie może korzystać z nauki czytania i pisania, nie da się niestety pominąć. Niedostateczna ilość szkół II-go i III-go stopnia, tak geograficznie rozmieszczonych, że dla wielu wiosek i gromad są niedostępne, brak szkół zawodowych uniemożliwia mieszkańcom wsi korzystanie z tej nauki, która by podniosła poziom umysłowy kierowników gospodarstw wiejskich i otwarła wrota miast dla części ludności wiejskiej. W czasie dyskusji budżetowej na terenie Sejmu słyszałem, jak p. Sommerstein utrzymywał, że dla chłopa polskiego jest jeszcze wiele możliwości na drodze melioracji, intensyfikacji produkcji etc., a nie koniecznie pchać się on musi do miast. Czyż by tego rodzaju sugestie więcej przekonywały kompetentne resorty od głosu wsi polskiej, domagającego się otwarcia drogi do sklepów i wolnych zawodów?</u>
<u xml:id="u-12.9" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Specjalną kartę podnoszenia kultury i oświaty wsi polskiej stanowią uniwersytety wiejskie. Czy instytucie te powołane do odegrania tak ważnej roli dla oświaty na wsi spełniają ją należycie? Pomijam fakt, że w niektórych z tych uniwersytetów szerzy się światopogląd wybitnie materialistyczny, areligijny, propagujący nawet jakiś specyficzny kult natury i żywiołów, mający być rzekomo nawiązaniem do obyczajowości religijnej starosłowiańskiej, a w rzeczywistości małpujący neopogańskie obrządki hitleryzmu. Najpoważniejszym zarzutem, jaki postawić muszę tym uniwersytetom, zarzutem, który opieram nie na własnym doświadczeniu, ale na rozmowach z wybitnymi naukowcami, jest ten, że uniwersytety te nie słoja na należytym poziomie naukowym. Wykładane w wielu z nich przedmioty, jak historia chłopów, socjologia wsi itp., nie są opracowane dość ściśle pod względem naukowym, a rzucane na nieprzygotowane podłoże umysłów młodzieży wiejskiej przez niedość również przygotowanych rzekomych naukowców wywołać mogą w tych umysłach zamęt, nie dając im rzetelnej oświaty. Jest to tym gorsze, że kompromituje to lud uniwersytetów wiejskich, ruch, który jest niewątpliwie cennym czynnikiem podniesienia kultury wsi.</u>
<u xml:id="u-12.10" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Co uczyniono dla podniesienia dobrobytu wsi przez dopływ kapitałów? Zapytuję, czy zamiast stawiania na piedestał mechanicznej parcelacji nie należało raczej skierować największego wysiłku na podniesienie dobrobytu wsi przez zdrową politykę cen, stworzenie taniego kredytu, przede wszystkim na spłaty rodzinne, strzeżenie niepodzielności gospodarstw itp. zabiegi. Wyda się to może paradoksem, ale śmiem zaryzykować zdanie, że 10 milionów zł wydanych dotąd w formie kredytów na spłaty rodzinne oraz wniesiona pod obrady Sejmu nowa ustawa, upoważniająca Rząd do przeznaczenia dalszych 50 milionów zł na ten cel, przyniesie może większe korzyści dla struktury wsi polskiej, jak te setki milionów — jak obliczam. około 1 miliard złotych — które dotychczas wydało społeczeństwo polskie na cele złączone z tak zwaną naprawą ustroju rolnego. Zresztą p. senator referent podobną mniej więcej wysunął tezę.</u>
<u xml:id="u-12.11" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Z uznaniem witam także tego rodzaju poczynania Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, jak kredyt na melioracje łąk i na intensyfikację produkcji. Nie wątpię, że tego rodzaju polityka podnoszenia dobrobytu i kultury wsi szybciej i zdrowiej przebudowałyby ustrój rolny niż większość dziś, niestety, bardzo intensywnie stosowanych środków, prowadzących raczej do ogólnej pauperyzacji wsi polskiej. Tu nie mogę się powstrzymać od zadania jeszcze jednego pytania, a mianowicie, co się dzieje z inicjatywą poprzedniego Sejmu w sprawie niepodzielności gospodarstw, tak zwanych popularnie lex Bartczak. Zupełnie podzielam zdanie p. senatora referenta, że tego rodzaju ustawa nie załatwiłaby ostatecznie niepodzielności gospodarstw rolnych, ale niewątpliwie do tego by się przyczyniła.</u>
<u xml:id="u-12.12" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Mówiłem już o dotychczasowej opiece, którą Ministerstwo Rolnictwa otacza najmniejsze gospodarstwa. Nie mogę też z poczucia obiektywności pominąć milczeniem tych pozytywnych posunięć, jakie w tym zakresie zauważyć można, np. w kierunku popierania chałupnictwa i przemysłu ludowego (zresztą słyszeliśmy tu w czasie dyskusji nad budżetem przemysłu i handlu, że także w tym dziale są jeszcze pewne braki), upraw specjalnych, jak tytoń, czy sadownictwo. Nie można również negować znaczenia, jakie odegra budowa C.O.P. dla rozwiązania zagadnienia tych najmniejszych gospodarstw, szczególnie leżących w tym okręgu. Doniosłe także znaczenie mogłaby mieć dla najmniejszych gospodarstw sprawa, poruszona przez ss. Dębskiego i Miklaszewskiego, budowy dróg wodnych, a więc większa intensyfikacja regulacji naszych rzek. Ale niezależnie od tych posunięć zapytać się pragnę, czy procent tych karłowatych, niezdolnych do życia gospodarczego obiektów zmniejszył się znacznie od roku 1921? W roku 1921 wynosił 64%, dziś, jak to słyszeliśmy z ust p. referenta, wynosi 59%. Nie wiem na czym, na jakich danych te cyfry są oparte, w każdym razie wdzięczny byłbym za informacje na ten temat.</u>
<u xml:id="u-12.13" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Przejdźmy z kolei do akcji osadniczo-parcelacyjnej. Ponieważ jest to dziedzina, w której Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych specjalną okazuje aktywność, zdawać by się mogło, ze może się ona poszczycić specjalnymi sukcesami. P. referent Kamiński przytoczył cyfry, z których wynika, że osady nowotworzone mają 8–10 ha. Zdawało by się, że tak pomyślane osady mogłyby wejść w kategorię warsztatów „silnych, zdrowych i zdolnych do wydatnej produkcji, o których myśli ustawa z dnia 28 grudnia 1925 r. Ale nie bacząc na to, że zdrowie warsztatu rolnego, jak już mówiłem, zależne jest od wielu warunków glebowych, klimatycznych etc., które muszą się, zdaniem moim, zharmonizować z jego obszarem, już sam fakt, że większość osad powstaje w warunkach nadmiernego zadłużenia, dyskwalifikuje je, zdaniem moim, pod względem gospodarczym. Nie wątpię, że p. Minister Rolnictwa zupełnie podziela to zdanie. Przecież niedawno wniósł on na forum sejmowe ustawę o parcelacji nadmiernie zadłużonych nieruchomości ziemskich, w której uzasadnieniu czytamy: „Istnienie gospodarstw wiejskich nadmiernie zadłużonych i niezdolnych wskutek tego do prawidłowej wytwórczości jest pod względem gospodarczym i społecznym objawem bezwzględnie ujemnym”.</u>
<u xml:id="u-12.14" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">P. senator referent przedstawił nam dzisiaj cyfry, które popierają tę tezę. Mianowicie stwierdził on, że w gospodarstwach, powstałych na terenie zachodniej Polski, zadłużenie, co zresztą zgadza się w zupełności z moimi cyframi, wynosi na 1 ha od 1.000 zł (to jest cyfra, którą ja cytuję) do 2.650 zł (jest to cyfra wzięta z dzieła p. Frankowskiego o zadłużeniu gospodarstw wiejskich). Tak samo powstałe osady w r. 1938, według danych Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu, są zadłużone od 1.049 zł do 1.920 zł tylko z tytułu reszty ceny kupna — wszystko na 1 ha. P. senator Kamiński stwierdził, że ten objaw nie może zahamować procesu parcelacyjnego. W każdym razie musimy stwierdzić, że tego rodzaju poczynania nie mają nic wspólnego z zabiegami gospodarczymi i nie mogą one przyczynić się do poprawienia ustroju rolnego wsi polskiej. Przy tym jest to równoznaczne z robieniem z zagadnienia zadłużenia rolnictwa „perpetuum mobile”, z którego żadna ustawa oddłużeniowa nas nie wyprowadzi. Toteż poza oddłużeniem rolnictwa należało by uniemożliwić powstawanie nadmiernego zadłużenia.</u>
<u xml:id="u-12.15" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">P. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych wysuwa często tezę, że ponad względy gospodarcze winien być stawiany przede wszystkim wzgląd na uszczęśliwienie człowieka, że nie warsztat pracy ma być brany pod opiekę, ale jego właściciel. Nie będę z tą tezą polemizował. Przypuszczam również, że w czasie pierwszych dwóch lat, kiedy nowy osadnik osadzony na osadzie korzysta z karencji, szczęście jego jest zupełnie realne. Czy potem jednak, kiedy się staje nadmiernie obciążonym dzierżawcą własnej rzekomo ziemi, płacącym 4 q żyta z ha, szczęście to nie maleje? Zaryzykowałbym twierdzenie, że to powrót do czasów tak jaskrawo opisywanej pańszczyzny, w której rolę ekonoma dworskiego zajął egzekutor i komornik z ramienia banków państwowych. Zdawałyby się świadczyć o tym liczne rezolucje osadników, tak często domagających się zmiany warunków finansowych.</u>
<u xml:id="u-12.16" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Łączy się z tym sprawa budownictwa wiejskiego. Osadnicy województw zachodnich, którzy otrzymali przed paru laty budynki drewniane, obecnie bardzo cierpią w tych budynkach, które wymagają ciągłych remontów. Obiektywnie stwierdzić muszę, że obecnie sprawa ta uległa znacznej poprawie. Stwierdzam nawet, że budynki nowopowstające odpowiadają nie tylko materialnym, ale kulturalnym i estetycznym wymogom nowonabywców. Nie wolno nam też zmieniać systemu tego budownictwa. Bardzo bym prosił Rząd, ażeby w dalszym ciągu nowopowstające budynki miały taki wygląd i były tak budowane, jak obecnie.</u>
<u xml:id="u-12.17" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Pozostaje mi do omówienia konieczność zjednoczenia wsi polskiej w jeden front rolniczy. Uważam powstanie takiego solidarnego gospodarczego frontu, mogącego skutecznie podjąć dyskusję o swoje słuszne prawa, za niezmiernie ważne. Inżynier Sondell w książce pt. „Gospodarstwo włościańskie pisze co następuje:, Kryzys, położywszy całe rolnictwo na barki, przyczynił się raczej do wzrostu poczucia solidarności wśród rolników bez względu na wielkość posiadanego areału ziemi”. Sąd ten, może powierzchowny co do przyczyny objawu, niewątpliwie jest słuszny. Rzeczywiście polska wieś się jednoczy. Z radością stwierdzić ten objaw możemy; dowodzi tego zgodna współpraca zorganizowanych rolników w zachodnich organizacjach Pomorskiego Towarzystwa Rolniczego i Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych, a także w innych organizacjach, jak w Lwowskim Towarzystwie Rolniczym i w Związku Izb i Organizacyj Rolniczych. Potwierdzają również ten wniosek wyniki wyborów do ciał samorządowych, rad gminnych i gromadzkich, przeprowadzone pod znakiem wspólnego interesu rolniczego. Wieś polska zrozumiała wreszcie, że ratunku w ciężkim położeniu szukać winna w zgodnej pracy, a nie w jałowej kłótni klasowej, której tertius gaudens jest przede wszystkim podżegacz partyjny i niepolski kapitał Niestety wydaje mi się, że Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych nie przyczynia się do tego zjednoczenia. Nie czynię tu oczywiście p. Ministra Rolnictwa odpowiedzialnym za te głosy prasy, które często podnoszą dyskusję na temat różnic pomiędzy wielką a małą własnością, jednak sądzę, że niektóre poczynania Ministerstwa Rolnictwa, dążące do rozbicia wspólnego frontu rolniczego przez odseparowanie izb rolniczych od dobrowolnych organizacyj, nie przyczyniają się do tego zjednoczenia.</u>
<u xml:id="u-12.18" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Również poczynania na terenie organizacyj młodzieżowych należą do tej samej kategorii. Myślę tutaj o tej opiece, jaką p. Minister zdaje się otaczać Związek Młodzieży Wiejskiej „Siew”. Nie chciałbym wcale, ażeby moje słowa zrozumiane zostały w ten sposób, że potępiam młodzież, należącą do tego Związku. Broń Boże, niewątpliwie młodzież ta jest ideowa i pełna dobrej woli. Potępić zaś musimy tych jej przywódców, którzy prowadzą ją na manowce błędnych światopoglądów. Na dowód, jakie to są światopoglądy, mogę przytoczyć słowa autorytetu, którego nikt, jak mniemam, nie może kwestionować.</u>
<u xml:id="u-12.19" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Ks. Kardynał Prymas tak zechciał scharakteryzować ruch młodowiejski, reprezentowany przez Centralny Związek Młodej Wsi i Związek Młodzieży Wiejskiej: „Walka z Bogiem w niczym nie sfolgowała... W najjaskrawszej formie występuje ona we wzmożonej propagandzie komunistycznej. maskując się w występach wolnomyślicieli... Ostatnio przejął ją ruch młodowiejski. Pracuje on w duchu bezbożnictwa, kłócąc chłopa z księdzem, proponując odbudowę kultu bóstw słowiańskich. Jego wysłańcy szerzą ordynarny bolszewicki antyklerykalizm, zalecając zastąpienie katolickiej etyki na wsi etyką świecka i swobodnym obyczajem... nawołują do radykalizmu i wywrotu”.</u>
<u xml:id="u-12.20" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Dlaczego i na naszym terenie wielkopolskim, gdzie organizacja Centralnego Związku Młodej Wsi do niedawna jeszcze nie istniała, daje się jej subwencje z funduszów publicznych? W roku ubiegłym (1938) subwencja wyniosła 5.000 zł. Na wsi polskiej istnieją przecież inne organizacje młodzieżowe, mianowicie Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej i Żeńskiej. Ich siła organizacyjna dostatecznie objawiła się w zeszłorocznym zjeździe na Jasnej Górze, dokąd przybyło 100 tysięcy delegatów. Ilość członków tych organizacyj wynosiła według Małego Rocznika Statystycznego 284.000. Ogromna większość, bo 180.000. to młodzież wiejska. Podejmowała ona niejednokrotnie te zadania, jakich od młodzieży wiejskiej oczekujemy — samokształcenia, przysposobienia rolniczego itp. Czyż koniecznym jest stwarzanie jej konkurencji tylko dlatego, że konkurent poza celami zawodowymi ma jeszcze specyficzne zabarwienie partyjne?</u>
<u xml:id="u-12.21" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Na zakończenie pozwolę sobie zadać Panu Ministrowi parę pytań. W jednym ze swych ostatnich przemówień, które pozwolę sobie zacytować dosłownie, padły z ust Pana Ministra następujące słowa: „Padły słowa krytyki, czy nasze wysiłki w związku z naprawą struktury rolnej przynoszą coś istotnego, albowiem 2 miliony ha przeszło z rąk większej własności do rąk drobnej, a stan wsi jest w dalszym ciągu zły. Nie sądziłbym, żebyśmy w jakiejkolwiek mierze byli uprawnieni wysuwać wnioski, że to swojej roli nie odegrało. Przeciwnie, twierdzę z całą stanowczością, że gdyby procesu tego w pierwszych latach niepodległości nie było, bylibyśmy dziś w sytuacji niewspółmiernie gorszej. Jeżeli twierdzę, że ten proces trzeba snuć dalej do końca, do racjonalnego ukształtowania struktury rolnej tak, jak uważamy to za możliwe w obecnych warunkach, to dlatego, że jest on jedną z dróg, która pozwoli wytrzymać czas najcięższych 20 czy 30 lat, przedzielających nas od momentu, kiedy będziemy krajem dostatecznie uprzemysłowionym”. Wnoszę z tego, że p. Minister uważa to, co nazywano dotąd przebudową ustroju rolnego, za środek chwilowego odprężenia na 20 czy 30 lat przeludnienia wsi polskiej. Wiemy skądinąd, że już tzw. zapasu ziemi jest rozparcelowane. Pozostaje według oficjalnych cyfr około 800.000 ha. Mam wrażenie, że tego rodzaju raczej paliatywne środki nie mają nic wspólnego z gospodarczą przebudową struktury agrarnej, a mogą przynieść nieobliczalne szkody gospodarcze, społeczne i polityczne. Dlatego pozwolę sobie prosić Pana Ministra o łaskawą odpowiedź, czy ku takim celom drugorzędnym służyć mają nasze zabiegi agrarne? Jeżeli tak, to stwierdzam, że te cele drugorzędne nie są godne tych olbrzymich ofiar, ponoszonych przez całe społeczeństwo dla przebudowy ustroju rolnego.</u>
<u xml:id="u-12.22" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Pozwolę sobie również zapytać, czy Panu Ministrowi znane są poczynania areligijne, wolnomyślicielskie i propagujące jakiś specjalny kult neopogański subsydiowanych przez Ministerstwo uniwersytetów wiejskich? Sądzę, że obowiązkiem Pana Ministra byłoby się z tym stanem rzeczy zapoznać, jeżeli zaś są mu te poczynania znane, to dlaczego na tych uniwersytetach chce oprzeć Pan Minister nasze dzieło podnoszenia kultury wsi i subwencjonuje je z funduszów budżetowych?</u>
<u xml:id="u-12.23" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Wreszcie jeszcze jedno pytanie. Pozwoliłem sobie już na Komisji Budżetowej przy rozważaniu budżetu rolnictwa podzielić się z Wysoką Komisją moimi obawami co do możliwości zaopatrzenia naszej armii, o ile polityka agrarna postępować będzie takimi, jak dotychczas, drogami czy też może bezdrożami. Sądzę, że może jeszcze znajdą się mówcy, którzy tę sprawę głębiej oświetlą. Ze swej strony pozwolę sobie tylko jeszcze raz prosić Pana Ministra o łaskawą odpowiedź, czy z całym poczuciem odpowiedzialności może nam gwarantować, że dotychczasowa jego polityka nie naraża armii i kraju na poważne braki aprowizacyjne.</u>
<u xml:id="u-12.24" who="#EdwardDzierżykrajMorawski">Wdzięczny byłbym Panu Ministrowi za wyjaśnienie tych dręczących pytań, które pozwolą Wysokiej Izbie wyrobić sobie opinię co do tego odcinka polityki naszego Rządu.</u>
<u xml:id="u-12.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma s. Hasbach.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#ErwinHasbach">Wysoki Senacie! Stare przysłowie niemieckie brzmi: Hat der Bauer Geld hats die ganze Welt, to znaczy w przetłumaczeniu na polski język: Jeżeli chłop ma pieniądze, ma je cały świat. Jest to święta prawda.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#ErwinHasbach">Kto śledził uważnie przemówienia, wygłaszane w komisjach i na plenum Sejmu i Senatu, musi dojść do przekonania, że niezadowolenie szerokiej wsi wzrasta w równej mierze zarówno u właścicieli większych, jak i mniejszych posiadłości. Wielki właściciel ziemski narzeka dlatego, że jemu zabiera się ziemię na parcelację, a drobny rolnik narzeka dlatego, że na przydzielonej mu działce nie może się wyżywić; obydwaj zaś uskarżają się na małą rentowność, niskie ceny zbożowe, niewspółmiernie wysokie ciężary podatkowe, niepewność koniunktury, przez co ustalenie budżetu czy większego, czy mniejszego jest niemożliwe. Rolnik nigdy nie wie, jakie będzie miał w ciągu roku dochody. Wie tylko tyle, że nic go nie chroni przed stałym wzrostem jego wydatków. Rozpiętość nożyc cen węgla, żelaza, skór, benzyny, benzolu, nawozu sztucznego, paszy, maszyn i narzędzi rolniczych a cen produktów rolnych powiększa się coraz bardziej.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#ErwinHasbach">Gdy w roku ubiegłym Rząd zwołał Sejm i Senat w najlepszych zamiarach na nadzwyczajną sesję z jednym punktem obrad — stabilizacja cen zbożowych, to wszyscy byli pełni nowych nadziei. Co z tego wynikło? Przedsięwzięte środki nie przyniosły pozytywnego rezultatu. Co najgorsze przy tym — moralny kredyt Rządu, jako powołanego obrońcy rolnictwa, został mocno zachwiany. Dziś rolnicy mówią: gdyby nam wtedy nie radzili czekać ze sprzedażą zboża, gdyby nie robili nam widoków na lepsze ceny, bylibyśmy lepiej zrobili, sprzedając mało pomału, po każdorazowych cenach rynkowych i nie potrzebowalibyśmy się zapożyczać, czekając na lepsze ceny.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#ErwinHasbach">My, rolnicy, z zadowoleniem witamy starania Rządu w kierunku zmniejszenia bezrobocia w kraju przez rozbudowę przemysłu, podniesienia siły nabywczej narodu, co się przyczynić musi w końcu do zwiększenia konsumcji wszystkich produktów rolnych w kraju. Ale proces ten wymaga dużo czasu i Rząd nie powinien w dążeniu do tego celu, który przecież leży w przyszłości, zapominać o teraźniejszości. A teraźniejszość naszą cechuje nędza rolnictwa. Rolnictwo nie może żyć z widoków na przyszłość. Na rolnictwo, które stanowi podstawę egzystencji gospodarczej naszego kraju, winna być dziś i w przyszłości zwrócona główna troska Rządu.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#ErwinHasbach">Nieznaczne obniżenie cen sztucznego nawozu jest zupełnie niewystarczające i wobec jednoczesnego spadku cen zbożowych — nieskuteczne.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#ErwinHasbach">Póki rolnik nie będzie w stanie kupić za jeden kwintal zboża jednego kwintalu nawozu sztucznego, jak to przeprowadza się mimo wszelkiego oporu ze strony przemysłu nawozów sztucznych od dwóch w ramach 4-letniego planu w Niemczech, poty konsumcja nawozów sztucznych a skutkiem tego i produkcja zboża nie będzie rentowną.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#ErwinHasbach">Jeżeli depresja na rynku światowym przyczynia się do tego, że rolnik polski nie może otrzymać więcej niż dotychczas za swoje zboże, to można i trzeba mu pomóc w ten sposób, żeby za pomocą taniego sztucznego nawozu mógł powiększyć zbiory, to znaczy, żeby przy tych samych kosztach ogólnych i podatkach, przy tej samej pracy miał większy dochód z hektara. Więc jeszcze raz powtarzam żądanie rolnictwa: obniżyć ceny na nawozy sztuczne, obniżyć ceny wszystkich tych produktów, na których ceny Państwo może wywrzeć swój wpływ. Lepiej będzie, jeżeli państwowe zakłady nawozów sztucznych będą pracowały ze stratą, natomiast rolnik polski będzie miał zbiory o 2 q większe z hektara. Można to z ołówkiem w ręku obliczyć, że zarówno Państwo, jak i rolnictwo lepiej na tym wyjdą. Słowa te kieruję pod adresem p. Ministra Skarbu.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#ErwinHasbach">Zadaniem Rządu jest czuwanie nad cenami bydła, by kartelizacja eksportu nie zmniejszyła zbytnio zysku należnego producentowi, tj. rolnikowi. Nie jest to dodatnim zjawiskiem, że kilku nielicznych eksporterów zarówno bekonów, jak i tuczonych baranów do Francji zarabia miliony, w porozumieniu ze sobą ceny monopolizuje i producentom tylko tyle ze swego zarobku oddaje, ile sami dobrowolnie oddać chcą.</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#ErwinHasbach">W dziedzinie popierania hodowli owiec i produkcji wełny już coś niecoś zrobiono, dzięki niestrudzonej pracy Związku Hodowlanego i pełnemu zrozumienia poparciu ze strony Rządu. Ale powiększenie produkcji wełny jest tak ważną kwestią, że jej nawet w Ministerstwie Spraw Wojskowych poświęcają największą uwagę, i nie powinno się zaprzestać na tym. co dotychczas osiągnięto, lecz nadal popierać tę produkcję wszystkimi środkami.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#ErwinHasbach">W związku z tym i spożycie mięsa baraniego w kraju winno być zwiększone. Niezrozumiałym jest, że intendentury wojskowe tylko niechętnie stosują się do zarządzenia Ministerstwa Spraw Wojskowych i przeto niedostateczne ilości baraniny, gotowanej razem z jarzynami, spożywane są przez żołnierzy.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#ErwinHasbach">Dotychczas mówiłem o ogólnej nędzy rolnictwa, która powstała z wadliwego ustalania cen i skutkiem tego i niedostatecznych dochodów poszczególnego rolnika.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#ErwinHasbach">Oprócz tego niszczy się w dalszym ciągu pod względem gospodarczym posiadłości ziemskie, podlegające reformie rolnej, przez całkowicie niegospodarcze stosowanie ustawy o reformie rolnej.</u>
<u xml:id="u-14.13" who="#ErwinHasbach">Każdy zawodowy rolnik wie, co to znaczy, jeżeli gospodarstwo rolne musi być przerobione, tj. jeżeli cały zakrojony na wielki obszar aparat musi być zmniejszony. Przedstawcie sobie, Panowie Senatorowie, że gospodarstwo, mające 500 ha, podlega reformie rolnej. 180 ha pozostaje właścicielowi z artykułu 4. Przypuśćmy, że z powodu intensywnej uprawy buraków cukrowych, gorzelni, doskonałej hodowli bydła i owiec przyznano mu jeszcze 100 ha dodatków; pozostaje mu zatem zamiast 500 ha 280 ha. Wielkimi kosztami i z utratą znacznej części swego majątku właściciel reorganizuje swoje przedsiębiorstwo i przystosowuje zmniejszone gospodarstwo według wszelkich reguł praktyki i nauki do nowych warunków. Ledwo z tym skończył, bo to trwa dłuższy czas, powiedzmy 2–3 lata, przypomina sobie p. Minister Reform Rolnych, że właściciel ten przecież jeszcze więcej posiada, niż przewiduje minimum ustawy o reformie rolnej. I znów gospodarstwo to dla głupich paru hektarów, które przecież dla całokształtu reformy rolnej nie odgrywają żadnej roli, oddać musi część albo nawet wszystkie dodatki, przyznane mu poprzednio. Znów duże straty, znów konfiskata części majątku. Znany mi jest jeden wypadek, gdzie właściciel na zasadzie przyznanych mu dodatków, za wyraźną zgodą urzędu ziemskiego, po pożarze starej gorzelni wybudował nowiutką gorzelnię z najnowocześniejszym urządzeniem. Panowie wiedzą, co znaczy dziś dla Polski popieranie produkcji spirytusowej. Bez względu na wielkie inwestycje przy budowie nowej gorzelni i bez względu na to, że przecież urząd ziemski zezwolił na tę budowę, odebrano właścicielowi nowe obszary, przez co racjonalne wykorzystanie gorzelni jest utrudnione. Tak postępuje się u nas z majątkiem poszczególnego obywatela, chociaż majątek narodowy składa się przecież z majątków poszczególnych obywateli i z majątku Państwa.</u>
<u xml:id="u-14.14" who="#ErwinHasbach">Zawsze oświadczaliśmy z tego miejsca, że uważamy przeprowadzenie reformy rolnej dla Polski za konieczność socjalną i gospodarczą, ale w formie, która unika zbytecznych strat i stawia gospodarczy punkt widzenia na czele sprawy. Ideologiczna strona reformy nie powinna negować strony gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-14.15" who="#ErwinHasbach">Tyle o ogólnych trudnościach gospodarczych, które uciskają rolnictwo zarówno polskie, jak i niemieckie.</u>
<u xml:id="u-14.16" who="#ErwinHasbach">Ustawy, wydane w dziedzinie rolnictwa, mają dla nas Niemców oprócz strony gospodarczej jeszcze i stronę polityczną. Ku memu ubolewaniu już często o tym mówić musiałem. Poruszyć muszę przy tej okazji rozporządzenie o przewłaszczeniu, prawo odkupu i pierwokupu i ustawę o mleczarniach.</u>
<u xml:id="u-14.17" who="#ErwinHasbach">Nabywcom narodowości niemieckiej odmawia się zezwolenia na nabycie nieruchomości rolnej, wymaganego na zasadzie rozporządzenia Bundesratu z 18 marca 1918 r. i rozporządzenia ministra dla byłej dzielnicy pruskiej z dnia 25 czerwca 1919 r. Przy nieruchomościach wiejskich władze administracyjne uzasadniają odmowę zezwolenia tym, że nabywca niemiecki rzekomo nie jest w stanie daną nieruchomość racjonalnie zagospodarowywać. Decyzja opiera się na opinii, wydanej przez organa, podlegające Ministerstwu Rolnictwa. Uzasadnienie to jeszcze stale jest używane, pomimo że właśnie rolnik niemiecki w dzielnicy zachodniej pracą swoją dowiódł, że on specjalnie jest w stanie zagospodarowywać racjonalnie nieruchomość dla dobra ogółu i Państwa. Dotychczas nie znany mi jest ani jeden wypadek, żeby gospodarstwa rolne, nabyte przez rolników niemieckich, nawet mimo odmowy zezwolenia na przewłaszczenie, były dewastowane lub zaniedbywane. Przeciwnie, w około 150 przeze mnie przedstawionych wypadkach odmowy przewłaszczenia mogę w każdym poszczególnym wypadku dowieść, że uzasadnieniu odmowy złą gospodarką zaprzecza niezbicie świetne wprost zagospodarowanie tych nieruchomości. Starania moje o wznowienie postępowania w celu udzielenia zezwolenia na przewłaszczenie w tych wypadkach nie odniosły pożądanego skutku, pomimo że takie wznowienie byłoby pod względem administracyjno prawnym zupełnie możliwe. Stwierdzić muszę, że władze administracyjne nawet wtedy nie udzielają zezwolenia, jeżeli dany nabywca posiada orzeczenie Najwyższego Trybunału Administracyjnego, że odmowa jest nieuzasadniona.</u>
<u xml:id="u-14.18" who="#ErwinHasbach">W związku z tym, niestety, stwierdzić muszę, że nie zaprzestano jeszcze stosowania wobec rolników niemieckich prawa odkupu i pierwokupu. W dalszym ciągu odbywają się eksmisje rolników niemieckich na zasadzie przeprowadzonych postępowań pierwokupu lub odkupu, a to w ten sposób, że nie otrzymują nawet odszkodowania. Jeszcze 7 marca tego roku eksmitowano rolnika Willi Utecht z Bługowca. pow. Wyrzysk, drogą przeprowadzonego postępowania odkupu z jego 60 morgowej posiadłości za zapłatą 453,35 zł, jako ceny odkupowej, pomimo że posiadłość ta warta jest co najmniej 19.000 zł. Postępowanie takie jest stosowane w dalszym ciągu, aczkolwiek polsko niemiecka umowa likwidacyjna dążyła do uregulowania kwestii stosowania prawa odkupu.</u>
<u xml:id="u-14.19" who="#ErwinHasbach">W roku 1936 wydano ustawę o mleczarniach. Ustawa ta zawiera obok ogólnych przepisów również bardzo szczegółowe wymagania co do technicznego urządzenia poszczególnych mleczarń. Kontrolę nad tym poruczono odnośnej Izbie Rolniczej. Minęło już 2 1/2lat od wejścia tej ustawy w życie, a zatem mamy już dosyć doświadczeń, by móc stwierdzić, że stosowanie tej ustawy ma tendencje wrogie mniejszości niemieckiej. Znam 14 wypadków, w których mleczarnie niemieckie, przeważnie spółdzielnie, musiały być zamknięte lub grozi im zamknięcie w najbliższym czasie. Aby cel ten osiągnąć, stawiane są takie wymagania techniczne, że są one po części w ogóle niewykonalne. Mogłem stwierdzić, że wymagania takie stawiane są tylko mleczarniom niemieckim, podczas gdy polskie przedsiębiorstwa nie są nawet w podobny sposób kwestionowane. Przytoczę jeden tylko przykład. W Siemkowic, powiat Świecie. jest mleczarnia, którą z polecenia Izby Rolnicze! zamknięto na zasadzie powtórnej rewizji z powodu braku odpowiedniego filtru mika i rzekomego wadliwego chłodzenia głębinowego. Wśród zimy mleczarnię zapieczętować no i nie dano nawet kierownikowi możności przygotowania likwidacji. Przez to powstały poważne straty. W tej samej miejscowości znajduje się nadzwyczaj prymitywna mleczarnia polska, urządzona w starym domu wiejskim, nie posiadająca nawet własnej studni i która posyła wydobytą śmietankę bez żadnego chłodzenia do drugiej mleczarni, oddalonej o 20 km. Ta mleczarnia pracuje jeszcze po dzień dzisiejszy bez przeszkody i zakwestionowania.</u>
<u xml:id="u-14.20" who="#ErwinHasbach">Przed tym mówiłem o skutkach reformy rolnej dla rolnictwa w ogóle. Teraz, jak rokrocznie, przedstawić muszę szkodliwe następstwa tej ustawy dla moich współrodaków. W każdym roku niemiecka grupa narodowościowa tak dotkliwie odczuwała polityczny charakter stosowania ustawy o reformie rolnej, że teraz już wprost notorycznie wiadomym jest, że ustawa o reformie rolnej ma ograniczać teren życiowy ludności niemieckiej. Setki rezolucji najróżniejszych stowarzyszeń i związków polskich, a nawet i interpelacje sejmowe posłów polskich domagały się stosowania ustawy o reformie rolnej do całkowitego wywłaszczenia Niemców. Chyba mogę sobie zaoszczędzić bliższego zajęcia się żądaniami i życzeniami poszczególnych sfer narodu polskiego. Podobne żądania cechuje aż nader wyraźnie charakter przeciwkonstytucyjny. Mimo to stwierdzić muszę, że widocznie Rząd przychyla się do żądania stosowania ustawy o reformie rolnej na niekorzyść mniejszości niemieckiej. Inaczej bowiem trudno zrozumieć nieproporcjonalny stosunek między polską a niemiecką własnością ziemską, przymusowo rozparcelowaną.</u>
<u xml:id="u-14.21" who="#ErwinHasbach">Dla bliższego wyjaśnienia muszę przytoczyć tu kilka liczb. W województwach poznańskim i pomorskim rozparcelowano od r. 1926, to jest od czasu obowiązywania ustawy o reformie rolnej, ogółem 200.436 ha. Z tego 132.644 ha było posiadłością niemiecką, a 67.792 ha — posiadłością polską. Wyrażona w procentach niemiecka własność prywatna musiała oddać na parcelację przymusową 2/3, czyli 66% całego obszaru parcelacyjnego, od polskiej własności zażądano natomiast tylko 1/3, czyli 34%. A z całkowitego obszaru, podlegającego parcelacji, Niemcy posiadali tylko 262.110 łut, czyli 38%, albo 1/3, Polacy natomiast 417.237 ha, czyli 62% lub 2/3. Z tych paru liczb wyraźnie uwydatnia się pokrzywdzenie własności niemieckiej W wielu memoriałach do p. Ministra Reform Rolnych i p. Premiera prosiłem o pomoc w tej naszej krzywdzie. Ale wszystkie moje prośby i memoriały pozostały bez odpowiedzi. Oczywista, antymniejszościowa taktyka przy przeprowadzaniu reformy rolnej jest w dalszym ciągu stosowana.</u>
<u xml:id="u-14.22" who="#ErwinHasbach">Tak i w ostatnim roku, w r. 1939 Rada Ministrów ogłosiła listę imienną, z którą my, Niemcy, nie możemy się pogodzić bez energicznego protestu. Mianowicie zażądano w tym roku od posiadłości niemieckich 22.732 ha i tylko 11.988 ha z polskiej ręki. Stara dysproporcja, która istniała od dawna, i w tym roku się znów powtórzyła, aczkolwiek oświadczenie w sprawie mniejszości z dnia 5 listopada 1937 r. przyznaje wyraźnie w punkcie 5, że „członkowie mniejszości z powodu swej przynależności do tejże nie mogą być hamowani ani pokrzywdzeni przy wyborze lub przy wykonywaniu zawodu lub działalności gospodarczej”. Przyznano nawet wyraźnie, że w dziedzinie gospodarczej posiadają te same prawa, co członkowie narodu państwowego, szczególnie co się tyczy posiadania i nabywania nieruchomości. Jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, jak stosowanie reformy rolnej pogodzić można szczególnie po 5 listopada 1937 r. z zapewnieniem, podanym nam przez Pana Prezydenta w tak uroczysty sposób do wiadomości.</u>
<u xml:id="u-14.23" who="#ErwinHasbach">Skutki przedstawionego przeze mnie stosowania reformy rolnej nie dały długo na siebie czekać. Niemiecka własność ziemska, która w roku 1926 posiadała 514.992 ha, straciła do roku 1939 - 198.377 ha, to znaczy 38,5% swego całkowitego obszaru, tak że dziś pozostało tylko jeszcze 316,615 ha, czyli 61,5% pierwotnego obszaru. Polscy właściciele ziemscy, którzy w r. 1926 posiadali 742.916 ha, stracili w tym samym czasokresie tylko 88.144 ha, czyli 11,1% swej ogólnej posiadłości, a zatem mają jeszcze dziś 664.772 ha, czyli 88,9%. Tych kilka liczb wskazuje wyraźnie na przesunięcie stosunku posiadania między polską a niemiecką własnością ziemską w województwach zachodnich kraju, albowiem w roku 1926 z obszaru, podlegającego reformie rolnej, znajdowało się jeszcze 40% w rękach niemieckich i 60% w rękach polskich, podczas gdy dziś po przeprowadzonej reformie rolnej znajduje się w rękach niemieckich tylko jeszcze 20%, a 80% w rękach polskich.</u>
<u xml:id="u-14.24" who="#ErwinHasbach">Pomimo że własność niemiecka, jak już dowiodłem tymi paru przedtem cytowanymi liczbami, jest niewspółmiernie licznie pociągnięta do parcelacji i przez to teren życiowy mniejszości niemieckiej z roku na rok doznaje coraz to większego ograniczenia, to jednak na nowo powstałych gospodarstwach rolnych nie osiedlono prawie zupełnie członków mniejszości niemieckiej. Według dostarczonego mi materiału nie zużyto nawet ani jednego procentu całego do parcelacji pociągniętego obszaru na osiedlenie chłopów niemieckich na parcelach, ponieważ komisarze ziemscy w województwach poznańskim i pomorskim z zasady odmawiają osiedlania członków mniejszości niemieckiej, do czego nie wahali się nawet przyznać w ustnych pertraktacjach. W memoriałach moich i z trybuny Senatu kilkakrotnie podkreślałem, że nadmiar ludności wsi niemieckiej jest co najmniej taki sam, jak ogólnie znany przerost ludności wsi polskiej. Głód ziemi wśród ludności niemieckiej jest przeto tak samo silny, jak wśród ludności polskiej. Nawet śmiem twierdzić, że jest jeszcze silniejszy, bo dla potomstwa chłopów niemieckich niedostępne są wszelkie stanowiska niższych urzędników i pracowników komunalnych i państwowych, które otworem stoją dla potomstwa polskich chłopów. Dlatego też prosiłem kilkakrotnie p. Premiera, względnie p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, by chcieli w przyszłości dbać o to, ażeby przy tworzeniu nowych osad chłopskich była odpowiednio uwzględniana również mniejszość niemiecka, o ile reflektuje ona na nowe względnie przyległe parcele. Przeto dziś jeszcze raz powtórzyć muszę moją prośbę, by Rząd chciał chociażby częściowo naprawić krzywdę, wyrządzoną mniejszości niemieckiej dotychczas przez stosowanie reformy rolnej, i uwzględnić w przyszłości osadników niemieckich.</u>
<u xml:id="u-14.25" who="#ErwinHasbach">Nie mogę dopuścić do tego, że się stara nas, Niemców w Polsce, rugować z życia gospodarczego przez jednostronne stosowanie ustaw, aby tym samym odmówić nam naszego prawa swojszczyzny. Kończę moje przemówienie ustępem z memoriału, wręczonego 11 marca 1937 r. p. Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych: „Niemieckiej grupie narodowościowej w dzielnicy zachodniej wyrządza się w sprawie agrarnej krzywdę, nieuzasadnioną pod względem gospodarczym ani pod względem państwowo politycznym. Prośby moje, by zapobiec tej krzywdzie, pozostały, jak już zaznaczyłem, bezskuteczne. Oświadczam z całym naciskiem, że niemiecka grupa narodowościowa zwalczać będzie podobne naruszanie swych praw życiowych, wszystkimi stojącymi jej do dyspozycji środkami wewnętrzno państwowymi”.</u>
<u xml:id="u-14.26" who="#ErwinHasbach">Będziemy dalej walczyć o nasz teren życiowy i o przyszłość naszych dzieci.</u>
<u xml:id="u-14.27" who="#komentarz">(S. Kamiński: Rozzuchwalacie się zanadto.)</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Ślaski.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JanSlaski">Wysoki Senacie! Zanim przejdę do poruszenia tych zagadnień, które chciałem omówić przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, chciałem w paru słowach, choć bez liczb, odpowiedzieć memu szanownemu przedmówcy.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#JanSlaski">Nie będę mówił o pierwszych zagadnieniach. poruszonych przez s. Hasbacha, ale przejdę do dwóch zagadnień, które mnie specjalnie dotknęły.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#JanSlaski">Pierwsze zagadnienie, o którym mówił — to działalność Pomorskiej Izby Rolniczej w odniesieniu do mleczarń niemieckich. Byłem przez szereg lat do niedawna radcą Izby Rolniczej i znając pracę sumienną i dokładną Izby, wiem — i myślę, że to samo p. Minister potwierdzi — że z tamtej strony żadnej niedokładności ani niesumienności, ani niesprawiedliwości być nie mogło.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#JanSlaski">Następnie p. senator Hasbach był łaskaw mówić, że listy imienne, ostatnio ogłaszane, wybitnie krzywdzą właścicieli niemieckich, zamieszkałych na ziemiach polskich. Mówił dalej, że słyszy się o rezolucjach, które żądają wykupu majątków niemieckich całkowicie. Panie Senatorze, gdzie leży źródło tych żądań, które w sposób spontaniczny wyrastają w terenie? Ono tkwi daleko, ono tkwi w okresie, kiedy przeciwko społeczeństwu polskiemu stosowano na Pomorzu ustawy wyjątkowe.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#JanSlaski">To jest źródłem tych odruchów, które w terenie niekiedy widzimy. Ja też przeglądałem ostatnie wykazy imienne i przyznam się, że czytałem je też z przykrością, ale właśnie dlatego, że znajdywałem na nich nazwiska rodzin, które przeszły do historii Pomorza, którym w wielkiej mierze polskość Pomorza należy zawdzięczać, a które znalazły się na wykazie pomimo, że to są dobre gospodarstwa, bo do jednego z nich jeszcze tego roku wożono wycieczki uniwersyteckie angielskie.</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#JanSlaski">Nie mogąc w tej chwili przeciwstawić danych cyfrowych, muszę chociaż na gorąco złożyć te dwa sprostowania do przemówienia p. s. Hasbacha.</u>
<u xml:id="u-16.7" who="#JanSlaski">Przechodzę do dwóch zagadnień, które chciałem poruszyć w splocie tych wszystkich rzeczy, które się koncentrują w resorcie, którego budżet dziś omawiamy.</u>
<u xml:id="u-16.8" who="#JanSlaski">Najpierw chciałbym się zastanowić, jaki jest stan finansowy rolnictwa Dolskiego w stosunku do roku ubiegłego. Przyznać się muszę, że, niestety, nie mogę podzielić optymizmu p. Ministra Rolnictwa, który w swym przemówieniu na Komisji Budżetowej Sejmu w następujący sposób ocenił wyniki finansowe rolnictwa w bieżącym roku gospodarczym: „Ta luka, która zaszła na skutek pogorszenia cen zbożowych, wyrwała z gotówkowego dochodu rolniczego sumę od 100 do 120 milionów złotych. Powiększenie sprzedaży w zakresie produktów handlowych, powiększenie sprzedaży w zakresie roślin przemysłowych, a więc roślin oleistych, buraków, daje pewne wyrównanie, które szacujemy na 80 do 100 milionów, być może, że do końca roku — mówię o latach gospodarczych, licząc od sierpnia do sierpnia — to wyrównanie zbliży się do tej sumy, która jako strata w zakresie zbożowym zachodzi”.</u>
<u xml:id="u-16.9" who="#JanSlaski">Moje obliczenia doprowadziły mnie do wyników zupełnie odmiennych. Za podstawę brałem, według zestawień Urzędu Statystycznego w „Wiadomościach Statystycznych”, ceny w przecięciu płacone producentom między sierpniem r. z. a końcem stycznia b. r. Różnica między cenami w okresie bieżącym a cenami w okresie poprzednim wynosiła dla żyta 8.05 zł, to jest obniżyła się o 40%, dla pszenicy 8.28 zł. dla jęczmienia 5,85 zł. dla owsa 5.25 zł W tych trzech ostatnich rodzajach zbóż obniżka wynosiła 30% wartości roku poprzedniego. Największą rozpiętość cen wykazała pierwsza połowa października, kiedy rozpiętość między cenami żyta i pszenicy w okresie bieżącym a poprzednim wynosiła około 10 zł.</u>
<u xml:id="u-16.10" who="#JanSlaski">A jak się przedstawiała w tym samym okresie zwiększona opłacalność produkcji zwierzęcej, ta, która miała rzekomo częściowo wyrównać ubytek dochodów z produkcji zbożowej. Biorę pod uwagę ceny za 7 miesięcy, to jest od 1 lipca 1938 r. do końca stycznia roku bieżącego. Różnica w cenach, według notowań giełdy poznańskiej, przy bydle wyniosła = zero, tak że ani zwyżki, ani zniżki nie było, przy świniach — zniżka wyniosła 8 zł. Według notowań zaś giełdy warszawskiej przy maśle wyniosła zniżka 7 zł, przy jajach 14 zł.</u>
<u xml:id="u-16.11" who="#komentarz">(Głos: To jest za 100 kg?)</u>
<u xml:id="u-16.12" who="#JanSlaski">Tak jest. Sądziłem pierwotnie, że może niższe ceny wyrówna eksport tych artykułów.</u>
<u xml:id="u-16.13" who="#JanSlaski">Gdy jednak sprawdziłem ilość i wartość wyeksportowanego żywca względnie artykułów żywnościowych i produktów zwierzęcych, przekonałem się, że dała ona w okresie półrocznym do 1 stycznia sumę jedynie około 7 milionów zł. Sądzę zatem, że jeżeli się weźmie pod uwagę, że rolnictwo właśnie w ostatnim półroczu poniosło znaczne straty przez pryszczycę, nie będę daleki od prawdy, jeżeli stwierdzę, że artykuły zwierzęce rolnictwu dotychczas zwyżki opłacalności nie przyniosły. Oczywiście, trzeba brać pod uwagę, że rolnictwo w bieżącym roku rzuci większe ilości zboża na rynek, mam jednak wrażenie, że nawet w połowie nie wyrówna strat, które ponosi wskutek nadmiernego obniżenia się cen.</u>
<u xml:id="u-16.14" who="#JanSlaski">Większe dochody z plantacji buraczanych będą, niestety, wyrównane przez mniejszy dochód z ziemniaków, których mieliśmy wybitny nieurodzaj.</u>
<u xml:id="u-16.15" who="#JanSlaski">Natomiast, Panie Ministrze, obserwujemy ogromny wzrost obciążeń rolnictwa właśnie w roku bieżącym. Postaram się wypośrodkować, o ile obciążenia te wzrosły. Mianowicie liczę, że obciążenie z tytułu rat konwersyjnych, które w tym roku zapadają, może wynosić od 60 do 70 milionów zł. Podatki państwowe zwiększone, szczególnie podatek dochodowy, obciążają rolnictwo dodatkową sumą 10 do 15 milionów zł. Samorządowe podatki także wzrosły i wreszcie wybitnie wzrosły na zachodzie świadczenia socjalne, którą to zwyżkę organizacje określają na 2 do 3 milionów zł. Podliczając te sumy — oczywiście bez zobowiązania, że one okażą się słuszne — otrzymuję, że obciążenie rolnictwa wzrosło w bieżącym okresie o 70 do 100 milionów zł. Jeżeli tę sumę uwzględnimy przy określaniu pogorszenia się położenia rolnictwa w roku bieżącym, to mam wrażenie, że to pogorszenie będzie się obracać, ostrożnie licząc, w ramach 200 do 250 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-16.16" who="#JanSlaski">Po tej ocenie bieżącej sytuacji rolnictwa chciałbym odpowiedzieć na pytanie, czy pogorszenie, które stwierdziłem, było nieuniknionym. czy też zostało ono spowodowane przez te lub inne fałszywe posunięcia, czy wina za nie leży po stronie rolników względnie ich organizacji, czy też po stronie czynników decydujących o naszej polityce gospodarczej względnie polityce rolniczej.</u>
<u xml:id="u-16.17" who="#JanSlaski">Zastanawiając się nad odpowiedzią, muszę się cofnąć do lipca 1938 r., tj. do okresu, kiedy Rząd w przewidywaniu nadwyżki eksportowej wniósł ustawę o środkach finansowych na popieranie gospodarczo uzasadnionego kształtowania się cen artykułów rolnych. Przypominam, jak żywy oddźwięk w sercach rolników znalazły w szczególności słowa p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, który pod koniec swego przemówienia sejmowego, kiedy mówił o przyszłej kampanii zbożowej, powiedział: „Walka o opłacalność praktyczną w produkcji rolniczej w ogóle, a produkcji roślinnej w szczególności, wyrażająca się przykładowo tendencją utrzymania dzisiejszego poziomu cen albo systematycznego wysiłku o zbliżenie się do niego, jest nakazem rozumu stanu”. Dalej, mówiąc o środkach, które należy zastosować dla utrzymania cen zbożowych, p. Minister Skarbu po wyliczeniu innych środków oświadczył: „Zwroty ceł zostały przywrócone od 1 sierpnia, ściśle zgodnie z wnioskami resortu rolniczego i w granicach, usprawiedliwionych różnicą między obecną koniunkturą a kryzysem, który panował w latach 1935/36”. Natomiast w pięknym swoim radiowym przemówieniu p. Minister Rolnictwa, kończąc, użył następujących zwrotów: „Rząd nie dopuści do zbyt gwałtownego spadku ceny zboża i uruchomił już wystarczające do tego celu środki. Jednocześnie widzi Rząd szereg możliwości korzystniejszego ukształtowania poziomu cen, niż by to wynikało z cen światowych i ustalonej wysokości zwrotu ceł. Wiążą się one z omówionymi wyżej zamierzeniami Rządu, z ugruntowaną nadzieją na dalszy rozwój konsumcji. Zależne są one również od samych rolników, od ich spokoju w rozporządzaniu zbożem”.</u>
<u xml:id="u-16.18" who="#JanSlaski">Ustawa, o której wspomniałem, została przez Sejm i Senat przyjęta. Rolnicy, jak wszyscy wiemy, podaż ograniczyli jak najwydatniej, wykorzystali kredyty zastawowe i zaliczkowe silniej niż w poprzednich okresach gospodarczych, powstrzymywali się z podażą do drugiego półrocza, w którym miała rzekomo nastąpić zwyżka cen na produkty rolne. Organizacje rolnicze, które, nawiasem mówiąc, dawniej bywały wzywane na przednówku do wydawania opinii tak co do sytuacji rolnictwa, jak przyszłej kampanii zbożowej, chociaż obecnie nie były wzywane, jednak dołożyły wszelkich starań, by rolnictwo nakłonić do nierzucania na rynek nadmiernych ilości zbóż. P. Minister Skarbu dotrzymał wszystkich swych zobowiązań. Premia 4-złotowa została wprowadzona zgodnie z jego obietnicą i obowiązuje dotychczas. Zbliżamy się do połowy drugiego półrocza, a ceny dotychczas nie odbiegają zbytnio od cen listopadowych, są dalekie od opłacalności i dalekie od tylokrotnie obiecywanej poprawy. A więc chyba ustawa przemiałowa zawiodła, może wpływy z opłat były za małe, nie wystarczające dla zapewnienia lepszych cen.</u>
<u xml:id="u-16.19" who="#JanSlaski">Wpływy z opłat przemiałowych wynoszą dotychczas około 25 miln. zł, przypuszczalnie dojdą one do 45 miln. zł, wydatkowano natomiast, według moich obliczeń, na super premie około 10 miln. zł. Tutaj tkwi wielki błąd, który zrobiono, bo ta ustawa, która miała być potężną bronią do skutecznej walki o opłacalność w rolnictwie, stała się jedynie słabym instrumentem, który — nieumiejętnie użyty — nie działa tak. jak powinien.</u>
<u xml:id="u-16.20" who="#JanSlaski">Przytoczę parę cyfr. Ceny za żyto w okresie, o którym mówię, tj. w ciągu 9-ciu miesięcy kształtowały się w sposób następujący. Będę cytował cyfry według notowań giełdy poznańskiej: za 100 kg żyta na 1 lipca — zł 23, na 1 sierpnia — 16,75, na 1 września — 14,25. na 1 października — 14,10, na 1 listopada — 15, na 1 grudnia — 13,75, na 1 stycznia — 14,75, na 1 lutego — 14,50, na 1 marca — 15.00 zł. A zatem ani wyraźnej zwyżki ani wyraźnego kształtowania się cen w kierunku poprawy stwierdzić nie można. A jak się przedstawiała superpremia? Wynosiła ona: w październiku 2,50 zł, w listopadzie 2 zł, w grudniu 3 zł, w styczniu 3 zł, dopiero od połowy stycznia 4 zł. Dlatego powiedziałem, że superpremie nie zostały użyte na walkę o opłacalność, tylko na utrzymanie niskich i nieopłacalnych cen za produkty rolne. Jak już mówiłem, podniesienie superpremii następowało zawsze za późno i zawsze w za niskiej sumie, pomimo że środki na to były i są, i pomimo że żądano w komisji opiniodawczej podniesienia tychże premij. Nie wchodzę w to, czy nie umiano, czy nie chciano wykorzystać tej broni, którą dała Ministrowi Rolnictwa ustawa przemiałowa, nie ustalono dość wcześnie zasad polityki przemiałowej i eksportowej, nie wykorzystano letnich i wczesnojesiennych możliwości korzystnego eksportu zboża. Nie można mówić, że premie nasze są za wysokie, bo nawet państwo nierolnicze — Francja w tym samym późnojesiennym okresie premiowała pszenicę, dopłacając około 10 zł do 100 kg. Poza stratami finansowymi rolnictwa, spowodowanymi złą polityką cen zbożowych, są jeszcze inne skutki ujemne. Mianowicie, jak wspomniałem, rolnictwo w roku ubiegłym zużyło największą ilość kredytów zastawnych i zaliczkowych w ciągu ostatnich 5 czy 6 lat. Czy ta broń, tak skuteczna, będzie działała na przyszły rok, jeżeli rolnik przestaje wierzyć, że potrafimy prowadzić racjonalną politykę zbożową? I to poddaję pod rozwagę p. Ministra.</u>
<u xml:id="u-16.21" who="#JanSlaski">Reasumując stwierdzam, że mając środki do dyspozycji, którymi Ministerstwo Rolnictwa w bieżącym okresie dysponowało, można było przy umiejętnym ich wykorzystaniu uchronić rolnictwo przed tak niskim i nieopłaconym poziomem cen zboża — i dlatego działalność Ministerstwa na tym odcinku mnie nie zadowala.</u>
<u xml:id="u-16.22" who="#JanSlaski">Przechodzę do drugiego zagadnienia, które ma może pozory znaczenia lokalnego, ale faktycznie w swych reperkusjach nabiera znaczenia państwowego. P. Minister w odpowiedzi, danej w Sejmie p. Dudzińskiemu, użył następującego zwrotu: „Nie chcę w ten sposób o dzielnicy zachodniej myśleć, aby się broniła przed tym, żeby chociaż część niewielka ziem tam parcelowanych została użyta na polepszenie losu ludności najbardziej przeludnionej dzielnicy, jaką jest Małopolska”. Mam wrażenie, że taka odpowiedź zbytnio upraszczała zagadnienie, które zostało poruszone. I dlatego, urodzony i wychowany na Pomorzu, chciałem wyjaśnić i p. Ministrowi i Wysokiej Izbie, jakimi przesłankami kieruje się społeczeństwo Pomorza, domagając się ziemi z parcelacji dla zamieszkałych na Pomorzu rolników. Stwierdzę tu zgodną opinię ziem zachodnich, że polityka prowadzona w tym zakresie nam nie odpowiada. Potwierdzi to p. Ministrowi i miasto i wieś zachodniej Polski.</u>
<u xml:id="u-16.23" who="#JanSlaski">Brak może tych nieuchwytnych nici wzajemnego zrozumienia między p. Ministrem a zachodem Polski, tego czegoś, co właściwie powinno istnieć między ministrem a społeczeństwem.</u>
<u xml:id="u-16.24" who="#JanSlaski">Trzeba bowiem dziś jeszcze o tym pamiętać, że jedynie wytrwała praca, głęboki patriotyzm, energia, przywiązanie do Kościoła, języka i ziemi, uparta walka dorosłych, starców i dzieci umożliwiły mimo niesłychanego naporu niemieckiego utrzymanie polskości Pomorza.</u>
<u xml:id="u-16.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-16.26" who="#JanSlaski">Trzeba sobie uprzytomnić, że miasta nasze, które dziś są najbardziej polskimi ze wszystkich miast polskich, zamieszkałe są w większości przez dzieci i wnuki wsi pomorskiej. Stąd wspólne zapatrywania wsi i miasta u nas na szereg zagadnień gospodarczych. I dziwić się dlatego nie można, że gdy gospodarz pomorski dla swoich przygotowanych do pracy na tej ziemi synów ziemi z parcelacji rządowej dostać nie może, burzy się całe społeczeństwo, gdyż dzieje mu się krzywda. Ujście do miast dla wsi naszej jest dziś prawie że zamknięte. Wysiłek przemysłowy i inwestycyjny Państwa ześrodkowuje się w Okręgu Centralnym. Rozumiemy tę konieczność państwową, ale czujemy, że mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek żądać, by słuszne nasze prawa do nabycia ziemi były uszanowane.</u>
<u xml:id="u-16.27" who="#JanSlaski">Cyfrom ogólnym, podanym przez p. Ministra, nie będę przeczył, ale przytoczę szereg cyfr przez mnie zebranych, a będących do sprawdzenia w każdej chwili. W powiecie chełmińskim w drodze parcelacji rządowej stworzono w latach 1937/38 - 91 gospodarstw, z tego ludność miejscowa otrzymała jedynie 44 osady, w tym ogromną większość robotnicy, bo na paręset podań i zgłoszeń tylko dwa czy trzy wnioski miejscowych rolników zostały uwzględnione.</u>
<u xml:id="u-16.28" who="#JanSlaski">Jak się przedstawia bilans populacyjny tych zabiegów? Oprę się na danych z województwa poznańskiego dlatego, że opierają się one na materiałach wydanych przez urząd wojewódzki w Poznaniu. W „Szczegółowych danych, dotyczących parcelacji majątków Nowa Wieś i Biezdrowo” czytamy: „W związku z parcelacją obszaru 205 ha utraciło pracę 13 rodzin służby folwarcznej, z których 6 osiedliło się na ziemi, 4 otrzymały odprawy po 500 zł i 2.550 zł, 3 zrezygnowały z nabycia ziemi z braku gotówki, jednakże odpraw nie otrzymały dla braku wymaganej ustawą liczby lat pracy na majątku”.</u>
<u xml:id="u-16.29" who="#JanSlaski">Majątek Charcice — Izdebno: „W związku z parcelacją obszaru 436 ha utraciło pracę 32 rodziny służby folwarcznej, z których 24 osiedliło się na roli, a 4 otrzymały odprawy. 4 rodziny zrezygnowały z nabycia ziemi i odpraw nie otrzymały dla braku wymaganej ustawą liczby lat pracy na majątku”.</u>
<u xml:id="u-16.30" who="#JanSlaski">Cóż z tego wynika? Wynika, że jak w jednym tak i w drugim wypadku 7 czy 8 rodzin z niewielką stosunkowo odprawą znalazło się bez pracy i bez zajęcia. I tutaj, Panie Ministrze, słuszne są głosy przedstawicieli warstw pracowniczych w Sejmie, którzy przeciwstawiają się dzisiejszym metodom przeprowadzania parcelacji na Pomorzu. Bo, Wysoki Senacie, cóż ci ludzie mają robić? Cóż się z nimi dzieje? Trzeba się o to zapytać w naszych gminach i miasteczkach, gdzie z roku na rok narasta ilość ludzi bez pracy i ludzi bez domu.</u>
<u xml:id="u-16.31" who="#JanSlaski">Przykładów dużo. Mam tutaj przed sobą ciekawe zestawienie miasta Chełmży, które ma około 12.000 ludności, z czego większa część pracuje w cukrowni, a przez 9 miesięcy jest bez pracy. Jakiż jest przyrost ludności tego miasta na skutek dopływu ze wsi? „Powołując się na odbytą rozmowę w sprawie napływu ludności wiejskiej do miast, donoszę uprzejmie, że do miasta Chełmży sprowadziło się z okolicznych wsi w czasie roku 1937 — 30 rodzin, to jest 257 osób, a w czasie roku 1938 — 27 rodzin, to jest 296 osób”. Wysoki Senacie, w świetle tych cyfr dążenie do zagęszczenia ludności na Pomorzu, o czym p. Minister wspomniał i co p. Minister przeprowadza, wydaje się nam rzeczą nie tylko złą, ale i groźną. Dlaczego groźną? 2adna chyba dzielnica Polski nie przyjęła z otwartymi rękoma tylu braci z innych zaborów i dlatego chyba nas o dzielnicowość, w złym tego słowa znaczeniu, nikt pomawiać nie będzie. Żądamy ziemi nie tylko dla tych, którzy się na Pomorzu urodzili, ale i dla tych, którzy osiedlili się u nas, dostali często małe 7–8 ha osady i dzisiaj czasem z ośmiorgiem dorosłych i podrastających dzieci siedzą na tych gospodarstwach i nie wiedzą, co z dziećmi robić. Przemawia przez nas świadomość, że o ile ziemie zachodnie mają być nadal stawiane, jak to uczynił p. Premier, jako przykład zdrowej struktury gospodarczej, to tej struktury nie wolno psuć; nie można zagęszczać ludności wiejskiej tam, skąd ona i tak już odpływa do miasta. I tutaj, Wysoki Senacie, trzeba zrozumieć, że społeczeństwo broni się przeciwko temu, że widzi co się dzieje, że widzą to gminy, widzą miasta, widzi całe Pomorze. Czujemy na sobie nadal odpowiedzialność za strukturę i prężność gospodarczą Pomorza. I dlatego już zwracaliśmy się niejednokrotnie, żeby tych metod parcelacyjnych u nas zaprzestać. Uważamy, że Pomorze, ten zbyt wąski pas, łączący nas z wybrzeżem morskim, tylko wówczas sprosta swym obowiązkom wobec Państwa, gdy struktura jego pozostanie zdrowa. Uważamy, że trzeba skończyć i z legendą, że Pomorze ma dziś jeszcze zapasy ziemi, mogące być zużyte na wyrównanie braku ziemi innych dzielnic. Dlatego żądamy: 1) przyznawania prawa do nabywania ziemi z parcelacji państwowej przede wszystkim ludności polskiej, dziś na Pomorzu zamieszkałej; 2) żądamy tworzenia w drodze parcelacji silnych i zdrowych parokonnych gospodarstw włościańskich, zabudowanych z materiału trwałego w sposób przyjęty na zachodzie Polski; 3) definitywnego i wydatnego obniżenia obciążeń warsztatów osadniczych, powstałych zarówno z polskiej, jak i z dawnej parcelacji, tak ażeby tym warsztatom nareszcie zapewnić możliwe warunki produkcji; wreszcie 4) domagamy się konsekwentnego prowadzenia racjonalnej, to jest takiej polityki cen rolniczych, która by przywróciła trwałą rentowność naszych warsztatów. Zastrzeżenia moje, dotyczące tym razem tak polityki cen produktów, rolnych, jak polityki agrarnej i parcelacyjnej Ministerstwa Rolnictwa, sięgają tak daleko, iż niestety, podobnie jak lat ubiegłych, oświadczyć muszę, że do polityki p. Ministra Rolnictwa zaufania mnie brak.</u>
<u xml:id="u-16.32" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Stolarski.)</u>
<u xml:id="u-16.33" who="#JanSlaski">Natomiast muszę oświadczyć jak najkategoryczniej i w imię prawdy stwierdzić, że pokazana mi wczoraj przez jednego z pp. senatorów wzmianka prasowa, stwierdzająca, że bezpośrednio po mych wystąpieniach w Sejmie byłem na wykazie imiennym, wzmianka, mogąca zasugerować czytelnikowi, że umieszczenie mnie na wykazie imiennym łączy się z krytycznymi wystąpieniami mymi w stosunku do polityki p. Ministra Poniatowskiego, jest w wysokiej mierze krzywdzącą dla p. Ministra Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-16.34" who="#JanSlaski">Stwierdzam dalej, że pomimo istniejących między nami głębokich rozbieżności w zapatrywaniach na szereg przejawów życia naszego, jeżeli ścieramy się nawet, to walczymy uczciwą bronią i nie pozwolę nikomu domniemywać, że p. Minister miałby w ten sposób swoje rozrachunki załatwiać.</u>
<u xml:id="u-16.35" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#BłażejStolarski">Odraczam obrady do godz. 17.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 13 do godz. 17 min. 3.)</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#BłażejStolarski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#BłażejStolarski">Głos ma s. Malicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#MikołajMalicki">Wysoki Senacie! Ilość mówców przy debacie nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa w Sejmie i Senacie, nadzwyczaj ożywiona dyskusja, jaka toczy się na łamach fachowych pism rolniczych, imiona znakomitych teoretyków i znawców rolnictwa, którzy w tej dyskusji głos zabierają, te różne hasła i teorie, zmierzające do tego, ażeby rolnictwo dźwignąć z upadku i to nerwowe szukanie środków zapobiegawczych, by nową klęskę od rolnictwa odwrócić — te wszystkie okoliczności są dowodem, że z rolnictwem jest źle i że potrzebne są natychmiastowe i radykalne środki zaradcze, ażeby to rolnictwo uchronić od katastrofy. My, rolnicy, jesteśmy ludźmi pracy, pracę na roli uważamy za szczęście i radość życia i mamy takie same prawo do życia, jak wszyscy inni ludzie pracujący. Nie chcemy być stanem uprzywilejowanym, nie szukamy dostatków ani wygód, nie lecimy na procenty i zyski, ale jako oszczędni, pracowici i zabiegliwi gospodarze chcemy mieć należyte wynagrodzenie za nasz trud i pracę. A więc chcemy mieć dach nad głową, chcemy się należycie odżywiać i odziać, chcemy wreszcie wychować swoje dzieci, a sobie zabezpieczyć byt na starość. Chcemy mieć minimum egzystencji, chcemy mieć prawo do życia. A oprócz tego my, rolnicy, mamy jeszcze i inne marzenia. Pragniemy iść z duchem czasu, z postępem w rolnictwie. Pragniemy osiągać coraz to wyższą produkcję, udoskonalać warsztaty rolne, dźwignąć dobrobyt rolnictwa. Mamy te ambicje, bo wiemy, że jesteśmy jako stan rolniczy w olbrzymiej przewadze, że na 100 ha gruntów, użytkowanych rolniczo, w rolnictwie na terenie ziem południowo-wschodnich zatrudnionych jest 73 osoby. Jesteśmy krajem rolniczym, krajem chłopskim. Znamy także i hasło, przyjęte w krajach o wysokiej kulturze rolniczej: rolnik zdrowy pod względem materialnym i moralnym tworzy dziś fundament nowoczesnego państwa. Więc rolnik, więc my jesteśmy tym fundamentem potencjału państwowego.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#MikołajMalicki">Z tym fundamentem jest dzisiaj źle. Od zbiorów w r. 1938 zarysował się on tak bardzo, że grozi katastrofa. Katastrofa rolnictwa. Tragizm tego katastrofalnego położenia leży w spadku cen zbóż. Śmiem twierdzić, że dzisiejsza kwestia rolnicza tak głośna i tak szeroko dyskutowana kończy się prawie zawsze na odcinku cen zbóż, cen artykułów sprzedawanych, a w związku z ceną — na rentowności, na opłacalności gospodarstwa wiejskiego. Kwestia rolnicza obraca się obecnie dookoła kwestii cen.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#MikołajMalicki">Jedną z wielkich zalet rolnika jest to, że nie należy on do pesymistów życiowych. Jest uparty, twardy i dużo wytrzyma. Przechodzi przez niego huragan wojenny, zniszczy mu cały dobytek, to on chowa się do wnętrza ziemi. Ale po przejściu ognia i miecza, on pierwszy zjawia się na zgliszczach, obsiewa ugory, uprawia odłogi, zasypuje rowy, odbudowuje osiedla. Pracuje, bo praca jest jego przeznaczeniem, pracuje, bo wierzy w lepsze jutro. Rolnik musi mieć wiarę. I miał ją rok temu wstecz, kiedy doczekał się nareszcie polepszenia koniunktury w rolnictwie, kiedy nabierał przekonania, że ciężki kryzys minął. Odetchnął z ulgą, zaczął lepiej jeść i ubierać się, zaczął kupować maszyny i narzędzia, zboża siewne, nawozy sztuczne, zaczął być dobrym odbiorcą dla przemysłu. I zaczął płacić regularnie podatki. „Rolnikowi dobrze, to wszystkim dobrze”. „Dobra koniunktura w rolnictwie to ożywienie gospodarcze całego Państwa”. „Dobrobyt wszystkich obywateli związany jest ściśle z zamożnością rolnika”.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#MikołajMalicki">To są ładne hasła i my wszyscy je uznajemy, ale w praktyce jakoś to inaczej wygląda. Rolnictwo jest dalej na szarym końcu, rolnictwo jest dalej traktowane po macoszemu w tym mniemaniu, że rolnik wszystko wytrzyma. Może i wytrzyma, ale to wytrzymywanie jest ogromnie kosztowne.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#MikołajMalicki">Żyjemy dzisiaj pod hasłem uprzemysłowienia Państwa, budujemy fabryki. Dobre to i celowe, ale śmiem zapytać, kto będzie kupował wyroby tych fabryk, jeżeli rolnik staje się nędzarzem? Kto będzie odbiorcą wyrobów przemysłowych, jeżeli rolnik kupuje obecnie za 3 gr soli, bo więcej tych groszy nie ma? Kto kupi pług żelazny za 60 zł wtedy, jeżeli rolnik cetnar żyta sprzedaje za zł 11? Obecna sytuacja rolnictwa jest zła. Wieś nic nie kupuje. Wieś popada w biedę i niedostatek. Wieś nie dojada, albo zapycha żołądek ziemniakami, o ile je jeszcze posiada. Rolnik, który produkuje żywność, nie odżywia się odpowiednio, ponieważ z powodu niskich cen artykułów rolnych musi wszystko sprzedawać, ażeby uchronić się od egzekucji i licytacji — i brak mu żywności. Przy dzisiejszych cenach rolnik nie może dotrzymać swoich zobowiązań tak podatkowych jak i kredytowych. Kasy skarbowe i samorządowe przy wpływach podatkowych już to od czuwają. Przemysł i handel stracił i traci dalej dobrego nabywcę i kupca. Rolnik traci wiarę, popada w apatię, widzi, że jego prawo do życia zostało pogwałcone, że jego trud i praca są niedoceniane, odczuwa, że za swoją ciężką pracę nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia, że pracuje za darmo. Narasta konflikt pomiędzy wsią i miastem. A goryczy dodaje rolnikowi jeszcze i to, że załamanie się cen rolniczych nastąpiło bezpośrednio po oficjalnej zapowiedzi czynników rządowych, że ceny zboża będą wzrastały i mogą sięgnąć nawet 20 zł za cetnar żyta. Ta polityka gospodarcza nasuwa rolnikowi refleksje, że pokutuje on za jakieś nieznane mu cudze winy i grzechy.</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#MikołajMalicki">Stosunek Państwa do rolnictwa nie śmie być finansowo-rachunkowym. Państwo powinno i musi traktować stan rolniczy jako rezerwuar żywotnych sił narodu. Rolnicy są rezerwuarem tych żywotnych sił i jeżeli się znaleźli obecnie w bardzo ciężkim położeniu, obowiązkiem Państwa względnie Rządu jest przyjść zagrożonemu rolnictwu z pomocą. Czy Ministerstwo Rolnictwa przyszło z pomocą rolnictwu i czy ta pomoc jest skuteczna? Oto pytania, nad którymi trzeba się zastanowić.</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#MikołajMalicki">Wszyscy pragniemy dobra rolnika, ciężkie jego położenie leży na sercu i Rządowi, a przede wszystkim Ministerstwu Rolnictwa. Ministerstwo Rolnictwa stosowało i stosuje środki zaradcze. Ale te środki zaradcze okazują się niewystarczające, te środki nie działają. Są albo niedostateczne albo spóźnione. Rolnik czeka na pomoc i wierzy, że ona przyjdzie. Tą nadzieją żyje. Niestety, ceny zbóż zniżkują. Na początku sesji cetnar żyta kosztował 12,50 zł, dzisiaj płacą za niego 11 zł. (Mówię o cenach na terenie województwa tarnopolskiego, gdzie ceny te są zawsze niższe przeciętnie o 2 zł.) Jest więc gorzej. U nas tym gorzej, ponieważ obok niskich cen mamy w tym roku daleko mniejszy urodzaj.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#MikołajMalicki">Ten stan musi ulec zmianie. Do zupełnego upadku rolnictwa dopuścić nie możemy i nie śmiemy. A jeśli środki zaradcze, stosowane przez Ministerstwo Rolnictwa, okazały się niedostateczne i niewystarczające, musimy znaleźć inne, które by działały natychmiastowo i radykalnie. Jestem tego przekonania, że poprawa położenia rolnictwa, a więc poprawa cen artykułów rolnych, leży w sferze możliwości i jest rzeczą wykonalną. Czytałem gdzieś trafną uwagę, że osuszanie błot pontyjskich lub kolonizacja Libii były trudniejszymi problemami, a jednak zostały spełnione. Ministerstwo Rolnictwa winno przede wszystkim uznać zasadę, że opłacalność rolnictwa jest koniecznością państwową, tak samo jak koniecznością państwową jest uprzemysłowienie kraju. A następnie musi znaleźć środki pomocy dla rolników, umożliwiające stabilizację dochodu w wysokości gwarantującej zapłatę, za pracę, oprocentowanie włożonego kapitału, możność płacenia podatków, świadczeń i zobowiązań, możność życia i utrzymania. Ministerstwo Rolnictwa musi zdecydować się na wprowadzenie takich cen zboża w obrocie wewnątrz kraju, które by gwarantowały opłacalność gospodarstw rolnych. Ministerstwo Rolnictwa winno bez zwłoki zastosować takie środki interwencyjne, które by podniosły poziom cen zboża do relacji co najmniej 20 zł za cetnar żyta. Problem jest bezsprzecznie ciężki i jako taki wymaga śmiałego postawienia go w całej doniosłości i odważnego wykonania. Obietnice i półśrodki nie pomogą. Dwie są drogi, prowadzące do rozwiązania tego ciężkiego problemu: albo obniżyć ceny wszystkich artykułów przemysłowych (według danych statystycznych poziom tych cen przemysłowych jest obecnie w Polsce najwyższy w całej Europie) i dostosować je do obecnych cen zboża, albo podwyższyć obecne ceny zboża i zharmonizować je z cenami artykułów przemysłowych. Praktycznie: albo sprzedać cetnar żyta za 12 zł i odpowiednio do tej ceny kupić tanie buty, ubranie, żelazo, gwoździe, pług, nawozy sztuczne, zapałki, sól, mydło, cukier, naftę i wszystkie inne rzeczy codziennego użytku, albo zostawić ceny przemysłowe i monopolowe w spokoju, a cetnar żyta sprzedać za 20 zł. Ministerstwo Rolnictwa, dążąc do rozwiązania tego zagadnienia i stosując środki zaradcze, pominęło obniżenie cen artykułów przemysłowych, bo z obniżeniem tym musiało by nastąpić zmniejszenie tzw. sztywnych kosztów produkcji, jak wszelkich podatków, świadczeń społecznych, taryf kolejowych itp., a poszło na drogę podniesienia cen produktów rolnych, mając na celu zharmonizowanie cen zboża z cenami artykułów przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#MikołajMalicki">Celu tego dotychczas nie osiągnęło. Wystawiło weksel moralny na 20 zł za cetnar żyta i go nie zrealizowało. Czy to było niemożliwością? Nie. Jestem tego przekonania, że cena 20 zł za cetnar żyta mogła się utrzymać. Jeśli się nie utrzymała, przyczyną było to, że Ministerstwo Rolnictwa w ostatnich pociągnięciach, zmierzających do podniesienia cen artykułów rolnych, okazało za mało stanowczości i chęci ponoszenia ofiar. Powtarzam „chęci ponoszenia ofiar”, bo pomoc Rządu dla rolnictwa wyobrażam sobie w ten sposób, że w sytuacji dla rolnictwa katastrofalnej Rząd względnie Ministerstwo powinno otworzyć szkatułkę i ponieść dla ratowania rolnictwa ofiarę pieniężną. Gdzie znaleźć te środki pieniężne? Skąd wziąć tych kilkadziesiąt milionów złotych? — Bo o nie głównie chodzi. Ustawa o opłatach przemiałowych ma na celu zapewnienie Rządowi środków finansowych na popieranie cen artykułów rolnych. Ustanawia ona opłatę za przemiał nierolniczy w kwocie zł 3 od 100 kg mąki. Jeżeli preliminowany wpływ gotówkowy w kwocie 40 milionów zł zostanie zebrany, ustawa cel swój osiągnie. Rząd więc albo rozporządza albo będzie rozporządzał kwotą 40 milionów złotych, przeznaczonych na ratowanie rolnictwa, na utrzymanie opłacalnych cen. Ustawa przewiduje również, że na popieranie cen artykułów rolnych służyć mają dotacje ustalone w budżecie. Rząd więc poza 40 milionami złotych z opłat przemiałowych może mieć do dyspozycji jeszcze dalsze kwoty. Nasuwa się tedy logiczne pytanie: co jest przyczyną, że ceny zbóż zniżkują? Milionowe opłaty za przemiał przecież wpływają, dlaczegóż nie widać ich skutecznego działania przy cenach artykułów rolnych? Dlaczego Rząd nie dąży do utrzymania ceny żyta na poziomie 20 zł za cetnar, jak to w konsekwencji z ustawy wynikałoby? Jako rolnik rozumiem intencję ustawodawcy w ten sposób, że najniższa uzasadniona cena za cetnar żyta będzie 20 zł. Poniżej tej ceny powinien działać aparat interwencyjny. Aparat — mam wrażenie — ani nie drgnie. Ustawa, która uznaje cenę 20 zł za słuszną, ustawa, która obiecuje dołożyć starań, aby cenę 20 zł utrzymać, jest dobrą. Ale dobre skutki ustawy nie są widoczne. Dlatego zadaniem i troską Rządu być powinno: natychmiast, bez zwłoki rzucić środki finansowe, za przemiał zebrane, na ratunek rolnictwa, dopóki rolnik posiada jeszcze zboże. Bez zwłoki zastosować takie środki interwencyjne, które by podniosły cenę żyta co najmniej na 20 zł za cetnar.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#MikołajMalicki">Podnoszą się w dyskusji głosy, że na odcinku cen rolnych zależni jesteśmy od cen światowych i od tych cen nie możemy się oderwać, a ceny światowe są niskie, niższe jak u nas, Wiemy o tym i wiemy również, że eksport zagraniczny wynosi około 6% całej produkcji zboża w Polsce. Musimy oderwać się od cen światowych, chociażby to nas kosztowało kilkadziesiąt milionów złotych. Miliony te zwrócą się we wpływach podatkowych do kas bezpośrednio od rolnictwa i pośrednio od ożywionego przemysłu i handlu. „Rolnikowi dobrze — wszystkim dobrze” — oto cała prawda naszego rozumowania.</u>
<u xml:id="u-18.10" who="#MikołajMalicki">Jednym ze środków, które miały ratować rolnictwo i podnieść ceny zboża, były i są premie wywozowe. Uważam za słuszne poglądy tych rolników i ekonomistów, którzy twierdzą, że Rząd popełnił błąd, ustalając zbyt niską premię wywozową, a to w wysokości 4 zł od 1 cetnara zboża eksportowanego. Przy tegorocznych cenach światowych dla uzyskania przy wywozie zboża na wolne rynki ceny około 20 zł należało ustalić wysokość premii na zł 8. Przy takiej premii eksport zboża byłby ruszył z miejsca od razu w jesieni. Premia 8 zł od 100 kg pszenicy byłaby za niską. Należało zatem przy korzystniejszym eksporcie mąki podnieść premię mąki do jeszcze wyższej kwoty i w ten sposób umożliwić konkurencję na wolnych rynkach europejskich.</u>
<u xml:id="u-18.11" who="#MikołajMalicki">Przerób żyta na spirytus tak ściśle wiąże się z cenami artykułów rolnych, że ośmielam się rzucić parę uwag o tej sprawie. Pociągnięcie Rządu w kierunku przerobienia 100.000 ton żyta na spirytus było bardzo trafne. Ale ustanowienie ceny w wysokości 54 gr za litr spirytusu nie było szczęśliwe. Jako jeden z pierwszych przerobiłem już w jesieni 500 cetnarów żyta na spirytus w tej nadziei, że przynajmniej w mikroskopijnej części przyczynię się do odciążenia rynku zbożowego. Efekt był taki, że sprzedałem żyto po cenie targowej, tj. po 12 zł. Zaoszczędziłem jedynie furmanki przy odstawie żyta i wywar dla bydła. To żadna pomoc. Nic więc dziwnego, że przy cenie 54 gr pędzenie spirytusu z żyta nie opłaca się. Skutkiem tego rolnictwo nie śpieszyło się z deklaracjami odpędu, zgłoszeń na 100.000 ton prawdopodobnie nie uzyskano, albo przyszły one za późno, tzn. nie w jesieni i efekt całej akcji był mały. Monopol Spirytusowy nie powinien był liczyć się z groszowymi oszczędnościami, a powinien był ustalić cenę opłacalną, a więc co najmniej 65 gr za litr spirytusu. Przy tej cenie już w jesieni 100.000 ton żyta byłoby z rynku zbożowego usuniętych i to miałoby swój korzystny wpływ na ceny zboża. Spirytus w przemyśle gra coraz większą rolę i nie ma obawy o jego nadprodukcję. Podkreślam jego używanie jako środka pędnego i jako środka przy produkcji kauczuku. Na przyszłość byłaby celowa premia, wypłacana rolnikowi za przerób żyta na spirytus, np. od 100 litrów spirytusu żytniego w wysokości 13 zł, czyli około 4 zł od 100 kg żyta. To w dużym stopniu przyczyniłoby się do utrzymania cen żyta na opłacalnym poziomie. Prawie wszystkie pociągnięcia w sprawie cen artykułów rolnych, a tym samym w sprawie postawienia rolnictwa na poziomie opłacalności, były podejmowane albo za późno, albo z niedostateczną energią w tym kierunku. W zasadzie dobre pociągnięcia miały za dużo, że tak powiem, niedociągnięć. Niedociągnięcia, braki i pomyłki trzeba jak najprędzej usunąć.</u>
<u xml:id="u-18.12" who="#MikołajMalicki">Jako przedstawiciel ukraińskiego społeczeństwa, które mam zaszczyt w tej Wysokiej Izbie reprezentować, nie mogę i nie śmiem pominąć sprawy bolącej i drażliwej, sprawy nadzwyczaj ważnej, nie z punktu widzenia czasowych i wątpliwych korzyści, ale z punktu widzenia trwałych i nieocenionych wartości, jakie powinny być stworzone dla wspólnego dobra obu narodów, województwa południowo-wschodnie zamieszkujących. Mam na myśli sprawę polityki agrarno-parcelacyjnej. Stoimy przed faktem przebudowy agrarnej struktury w Państwie. Na miejsce wielkiej własności mają powstać samowystarczalne i zdrowe gospodarstwa włościańskie, a drobne i karłowate gospodarstwa mają być uzupełnione. To wynika z ducha i litery ustawy o reformie agrarnej. Reforma agrarna działa również intensywnie i w tempie przyśpieszonym na terenie ziem południowo-wschodnich, a więc na terenie, który pod względem rolniczym ma najbardziej rozdrobnione i karłowate gospodarstwa i ogromne przeludnienie. Do tego ma i kwestię narodowościową. Nie będę tutaj przytaczał suchych, a tak bardzo wymownych cyfr statystyki, bo one są rzeczą wiadomą. Poruszę jedynie rzecz zasadniczą: mianowicie, czy na terenie, na którym istnieje największa ilość drobnych, karłowatych gospodarstw i który posiada największe przeludnienie, wskazanym jest tworzenie nowych gospodarstw, czy też koniecznym jest przede wszystkim uzupełnianie gospodarstw niezdolnych do życia, karłowatych? Innymi słowami: czy polityka agrarno-parcelacyjna Ministerstwa Reform Rolnych ma iść w kierunku tzw. parcelacji sąsiedzkiej czy też kolonizacji? Stoimy na tym stanowisku, że na kolonizację w województwach południowo-wschodnich miejsca nie ma.</u>
<u xml:id="u-18.13" who="#komentarz">(Głosy: Jest.)</u>
<u xml:id="u-18.14" who="#MikołajMalicki">Zaraz o tym powiem. Panuje u nas ogromny głód ziemi. Marzeniem każdego wieśniaka jest zostać właścicielem indywidualnego, zdrowego gospodarstwa, które by wyżywiło jego i jego rodzinę. Ideałem naszego chłopa jest powiększyć, dokupić chociażby mały skrawek ziemi, bo ziemię miłuje i kocha nade wszystko. Nie dojada, nie dosypią, ciężką pracą i trudem zarobiony grosz składa i czeka i nadsłuchuje, gdzie tę ziemię sprzedają, aby ją sobie kupić. Bo na tych 2 czy 3 morgach, które posiada, dusi się, z głodu przymiera. I widzi obecnie, że tę ziemię dzielą, sprzedają — ale nie jemu i nie dla niego. Przychodzą koloniści i obok jego nędznej chałupy i w sąsiedztwie jego 2 morgów osiedlają się w dobrze zabudowanych osiedlach. W duszy miejscowego wieśniaka, bez względu na jego wyznanie i narodowość, rodzi się gorycz i niezadowolenie, potęguje się poczucie krzywdy.</u>
<u xml:id="u-18.15" who="#MikołajMalicki">Celem każdej reformy jest usunąć zło. a na jego miejsce postawić dobro. Czy kolonizacja usuwa zło i czy stwarza dobre, pozytywne zmiany w strukturze agrarnej ziem południowo-wschodnich, śmiem wątpić. Śmiem wątpić ze względu na psychologiczne nastawienie miejscowej ludności i jej ustosunkowanie się do Państwa. Nie jest w interesie Państwa prowadzenie na ziemiach południowo-wschodnich kolonizacji. A jeżeli Ministerstwo Reform Rolnych ma za cel poprawić strukturę rolną na tych ziemiach przez częściową parcelację większej własności, to ta parcelacja powinna być parcelacją sąsiedzką, powinna być przede wszystkim uzupełnieniem gospodarstw niezdolnych do życia, gospodarstw karłowatych. Równocześnie ze spotęgowaniem akcji parcelacyjnej na terenach ziem południowo-wschodnich popularyzuje się modne hasło: „ani piędzi ziemi w ukraińskie ręce”...</u>
<u xml:id="u-18.16" who="#komentarz">(Głos: 120.000 ha.)</u>
<u xml:id="u-18.17" who="#MikołajMalicki">...w czasopiśmie lwowskim „Ziemia i Naród”, którego redaktorami są prof. St. Grabski, prof. Bujak i prof. Eugeniusz Romer, czytamy: „Niesporny stan rzeczy jest taki, iż tu na kresach wszystkie majątki zadłużone należą do Polaków, podczas gdy służba folwarczna jest przeważnie ruska. Przy większej ilości zapasów ziemi i konieczności szybkiej likwidacji każdej parcelacji nie można będzie uniknąć tego, iżby miejscowa ludność ruska nie nabyła większości zapasu ziemi. Tak zatem ustawa, może najszczerzej pomyślana, obróci się przeciw interesom narodowym. Skoro stawiamy hasło, iż ani piędzi ziemi więcej nie możemy oddać w niepolskie ręce, to nie wolno nam stwarzać takich sytuacji, które by wprost zagrażały temu samoobronnemu hasłu”.</u>
<u xml:id="u-18.18" who="#MikołajMalicki">Przykrą jest rzeczą, jeśli do zagadnień natury czysto gospodarczej wdziera się moment polityczny. Sens polityczny tych uczuciowych haseł jest: możliwość osadzania na roli elementu polskiego i ewentualna zmiana procentowego stosunku rozmieszczenia obu narodowości. Czy ewentualna realizacja tych haseł osiągnie spodziewane korzyści i da jakieś poważniejsze zmiany? Odpowiem cyframi z artykułu inż. Mariana Dutza pt. „Plany parcelacyjne i ich wykonanie w latach 1926–1927 r.”. Zapas ziemi, jaki może być objęty planami parcelacyjnymi w przyszłości, wynosi w województwie tarnopolskim — 60.000 ha, w stanisławowskim — 21.000 ha, w lwowskim — 26.000 ha. Ogółem zapas ziemi wynosi 107.000 ha. Ten zapas ziemi może być użyty na cele parcelacyjne. Przypuśćmy, że z obszaru 107.000 ha będą utworzone nowe gospodarstwa 10-cio morgowe i że w ten sposób powstanie razem 18.000 tych gospodarstw. W nich można osadzić 18.000 nowych rodzin. Licząc po 5–6 głów na jedną rodzinę, otrzymujemy okrągło 100.000 osób. Stan ludności, zamieszkującej obszar trzech południowo-wschodnich województw, wynosi około 6.200.000 ludzi. Cyfra ta 100.000 nowych osadników w porównaniu z tym stanem jest zupełnie znikoma i wynosi zaledwie 2%. Cyfry nam mówią, że przy ewentualnej realizacji hasła: „ani piędzi ziemi w ukraińskie ręce” wzmocnienie elementu polskiego na terenie trzech województw wyniosłoby zaledwie 2%. To są realne możliwości i ewentualne korzyści.</u>
<u xml:id="u-18.19" who="#MikołajMalicki">Czy wobec takiego stanu rzeczy, czy wobec takich wątpliwych korzyści można rzucać dzisiaj te nastrojowe i niezdrowe hasła, jak to robią niektórzy? Czy takie hasła przyczynią się do naprawy stosunków gospodarczych i narodowościowych w województwach południowo-wschodnich? Czy przyczynią się do zgodnego współżycia obu narodów, kraj ten zamieszkujących? Czy będą one podstawą pozytywnej, twórczej pracy? Nie pozwolić wieśniakowi kupić z parcelacji kawałka ziemi dlatego, że jest Ukraińcem, odmawiać nawet służbie folwarcznej możności nabycia tej ziemi dlatego, że służba jest ukraińskiej narodowości, wydaje mi się rzeczą nadzwyczaj szkodliwą ze względu na interes Państwa, ze względu na ułożenie się stosunków polsko-ukraińskich w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-18.20" who="#MikołajMalicki">Jeszcze słów kilka o kredytach dla rolnictwa. O dotacji dla Towarzystwa Silskij Hospodar, które gromadzi w sobie setki tysięcy zorganizowanego włościaństwa i ma za sobą ogromne zasługi w rozwoju rolnictwa, lepiej nie wspominać. Jest ona tak niska, że nie wystarczy nawet na potrzeby jednego powiatu.</u>
<u xml:id="u-18.21" who="#MikołajMalicki">Kredyty dla rolnictwa są niskie i niewystarczające, a i te przeznaczone są dla uprzywilejowanych, mianowicie dla gospodarstw powstałych z parcelacji lub gospodarstw skomasowanych. Kredyt dla rolnictwa powinien być powszechny i jeśli jest udzielany, to nie tylko udzielany być winien na siewniki i triery, ale także na brony, pługi, młynki zbożowe i wszystkie inne narzędzia gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-18.22" who="#MikołajMalicki">Bank Rolny udziela kredytów na zakładanie sadów, ale tylko kredytów trzyletnich. Ze względu na spodziewany dochód z sadów czasokres ten jest absolutnie za krótki. Kredy na zakładanie sadów powinien być udzielany na 8 do 10 lat i stopę procentową od niego trze ba jak najbardziej obniżyć, np. do 2 lub 3% Tak samo kredyty na spłaty rodzinne udzielane są dopiero przy gospodarstwach 5 hektarowych. Normę 5-hektarową zniżyć trzeba do gospodarstw 2-hektarowych, bo przede wszystkim przy takich spłaty rodzinne są koniecznością.</u>
<u xml:id="u-18.23" who="#MikołajMalicki">W końcu konieczną jest rzeczą złagodzi, surowe i twarde ustawy i rozporządzenia, dotyczące obrotu nieruchomościami w pasie granicznym. Wszelki obrót ziemią, czy to jest kupno-sprzedaż, czy też podział rodziny ustał zupełnie. Życie pod tym względem zamarło. A stosunki są tego rodzaju, że nie znoszą martwo ty, ale wymagają uregulowania. W pasie granicznym coraz bardziej rozszerzanym, szereg powiatów obejmującym, winien być przywrócony stan normalnego obrotu ziemią. Powstałe tam obecnie stosunki są rzeczywiście przykre Do urzędów wojewódzkich przychodzą nieraz całe pielgrzymki gospodarzy i dobijają się zatwierdzenia kontraktów, zazwyczaj bezskutecznie. Te niezatwierdzenia kontraktów nie zawsze są usprawiedliwione względami obronności granic Państwa. Ograniczenia i obostrzenia stosuje się przede wszystkim wtedy, gdy kontrahentami są obywatele narodowości ukraińskiej. W tych sprawach trzeba stworzyć jakie zasady i normy sprawiedliwe i bezstronnie obowiązujące.</u>
<u xml:id="u-18.24" who="#MikołajMalicki">Mówi się dużo o inwestycjach w ogóle a inwestycjach rolniczych specjalnie. Województwa południowo-wschodnie są przede wszystkim tym terenem, który tych inwestycji gwałtownie wymaga. Melioracja, regulacja rzek, drogi — to są rzeczy szeroko i dawno już omówione. Ziemie województw południowo-wschodnich mogą być i być powinny polem popisu dla Ministerstwa Rolnictwa w realizacji tych pięknych haseł. Roboty melioracyjne i inwestycyjne muszą być wzięte pod uwagę przy zatrudnianiu wiejskich bezrobotnych. Nadmiar ludności na wsi, pozostający bez zajęcia, stwarza coraz większe zubożenie wsi. Na naszych oczach wyrasta problem bezrobocia wiejskiego. Problem ważniejszy i groźniejszy w przyszłości niż. problem bezrobocia miejskiego. Ten narastający problem wymaga już rozwiązania. Trzeba dać pracę bezrobotnym wiejskim.</u>
<u xml:id="u-18.25" who="#MikołajMalicki">Interesy wsi, interesy rolnictwa powinny zająć pierwsze miejsce w poczynaniach, planowaniach i działalności Rządu, bo zdrowa wieś i zdrowy rolnik — to fundament nowoczesnego państwa.</u>
<u xml:id="u-18.26" who="#MikołajMalicki">W dyskusji nad budżetem Ministerstwa Oświaty słyszałem piękne i wzniosłe słowa z ust kilku panów senatorów. W poszukiwaniu za młodym i zdrowym czynnikiem państwowym zwracali się oni do odwiecznego szlachetnego i czystego źródła — zwracali się do wsi i tam zachodzili jej mieszkańca chłopa-rolnika jako rezerwuar potencjału państwowego.</u>
<u xml:id="u-18.27" who="#MikołajMalicki">My, naród ukraiński — to także wieś, młoda, zdrowa, pełna energii życiowej, zapału do pracy i wiary w lepsze jutro. Wieś, która tworzy wielkie wartości na polu gospodarczym i ekonomicznym. Pragniemy, aby nas poznano, zrozumiano i oceniono nie jako mniejszościowych „lokatorów” — słowo z przedwczorajszego przemówienia p. s. Katelbacha — ale jako pełnowartościowy element twórczy. Pragniemy rozwijać się i na polu gospodarczym nie tylko z poczuciem ponoszenia ciężarów i spełniania obowiązków, ale także z pełnią praw i swobód obywatelskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#BłażejStolarski">Głos ma s. Bundzylak.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#MaciejBundzylak">Wysoki Senacie! Zabierając głos dzisiaj, chcę w paru słowach odpowiedzieć p. Koledze Senatorowi mojemu przedmówcy co do równego podziału tej ziemi.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#MaciejBundzylak">Panie Kolego, był czas, kiedy ziemia była w wolnym obrocie, kiedy można było kupować, a nie kto inny, tylko Panowie i przywódcy Panów jeździli po wsiach i głosili Waszej ludności: Nie kupujcie, bo tak jeszcze nie będzie. Poczekajcie. Więc czekali. Jednak już z tego miejsca powiedziano Wam, że jednak wzięliście tej ziemi więc powinniście się Panowie pogodzić, że ta mała reszta, jaka pozostała, to pozostało dla nas. Zresztą Panowie sami nauczyliście nas, bo parcelując ziemie cerkiewne cerkwi greckokatolickiej wydaliście Panowie rozporządzenie — a ja, jako członek urzędu rozjemczego miałem tych rozporządzeń kilka w swoim ręku — i gdy chodziło o spór o te ziemie, wołaliście: Ani jednej piędzi Polakom, a mają nabywać Waszą ziemię cerkiewną tylko rolnicy grekokatolicy narodowości ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#MaciejBundzylak">Fakt niezaprzeczalny, proszę Panów, nie my, lecz Wy, Wy Panowie, za wcześnie się dzielili pomiędzy sobą, i jeszcze raz stwierdzam z tego miejsca, że jeśli Panowie podejdziecie do nas naprawdę ze szczerym sercem, ale bez ostrza w zanadrzu, to my naprawdę zaczniemy szczerze jak bracia się dzielić.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#MaciejBundzylak">Zabierając głos dzisiaj w debacie nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych pozwolę sobie niektóre rzeczy poruszyć. Poruszę je językiem chłopskim, gdyż nie dane mi było korzystać z dobrodziejstwa szkół. A mam zamiar poruszyć dwie zabawy, które za długo u nas w Polsce trwają. Te zabawy, które były także u naszych sąsiadów i dawno się skończyły. A czym dłużej zabawa trwa, tym gospodarza więcej kosztuje.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#MaciejBundzylak">Te dwie zabawy, to pierwsza — sprawa oddłużenia rolnictwa, a druga — reforma rolna.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#MaciejBundzylak">Sprawa oddłużenia rolnictwa to na organizmie rolnictwa polskiego wrzód, który powstał nie z winy rolnictwa polskiego. Wrzód ten pewne czynniki starały się troszkę na pędzlować, na jodynować i zdawało się, że ten wrzód zgoi się sam w sobie. Jednak przeszkadzały codzienne lokalne zapalenia, a te lokalne zapalenia codzienne to codzienna nieopłacalność w rolnictwie, dlatego ten wrzód na organizmie rolnictwa polskiego coraz więcej ropieje, wgryza się, ten wrzód czeka na radykalną operację. Sprawa oddłużenia jest dzisiaj na wsi może jedną z najważniejszych spraw, bo tego wszystkiego cośmy do dziś zrobili dla wsi, nie można nazwać oddłużeniem, a raczej „oddłużeniem”, bo czy weźmiemy urzędy rozjemcze, czy Bank Akceptacyjny, to są to rzeczy, które naprawdę rolnika nie oddłużyły, a raczej oddłużyły, a to dlatego, że komasując mu długi dobijały wszelkie inne sprawy, wiążące się z tymi zadłużeniami. I naprawdę nieraz miałem możność wejrzeć w te sprawy, jak ze stu złotych skonwertowanego długu, po dodaniu kosztów zaległych odsetek, skarg, egzekucji, licytacji, globalna suma zadłużenia rosła nieraz i do 1000 zł. Najlepszy dowód, czy rolnictwo może płacić, czy nie, dała trzyletnia karencja, bo zaledwie niespełna 60% zadłużonych rolników mogło spłacić tylko odsetki, a reszta nawet i odsetek nie mogła płacić.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#MaciejBundzylak">My rolnicy nie możemy w tej niepewności dłużej trwać i powinniśmy jedno z dwojga otrzymać: albo rzeczywiste oddłużenie, albo wrócić do tego stanu, kiedy zadłużaliśmy się, kiedy u nas jedna krowa kosztowała 800 zł, bo dziś krowa spadła do 1 8 swojej wartości. Gdyby się nam te czasy wróciły, to z tego miejsca mógłbym powiedzieć: oddłużenia nam nie potrzeba. Ale jeżeli ktoś przed pięciu czy sześciu czy nawet dziesięciu laty, w tej tak zwanej dobrej koniunkturze, pożyczył 800 zł na krowę i po trzech latach przy załamaniu się tej koniunktury krowa z 800 zł spadła do 100 czy 150 zł, to trudno, hodowla tak daleko w naszym rolnictwie nie postąpiła, ażeby od tej krowy można się było po trzech czy czterech latach doczekać 8 krów. Ci, którym jesteśmy winni ten kapitał, powinni raz na zawsze zrozumieć i tylko pod tym względem podchodzić do nas, że nie to, żebyśmy nie chcieli długów oddawać, ale nie możemy.</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#MaciejBundzylak">Mówi się o nieopłacalności rolnictwa. Tak jest. Pod każdym względem ta nieopłacalność u nas jest. Rolnictwo polskie nie od dziś, ale zawsze stało na tym szarym końcu. Bo nam mówią, że my jesteśmy tą najsilniejszą warstwą w Państwie i my właśnie na swoich barkach musimy dźwigać ten największy ciężar. My rolnicy możemy tylko tyle dźwignąć, ile zdołamy. Nawet dziś, kiedy p. Minister Skarbu układa plan inwestycyjny, znowu jesteśmy, my rolnicy, na tym swoim tradycyjnym ostatnim miejscu, na trzecim miejscu, na trzecim planie.</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#MaciejBundzylak">Niech mi wolno będzie zrobić takie porównanie, żeśmy dziś zbudowali okręt i ten okręt nazwali „rolnictwo” i puścili na ocean. Załogą tego „rolnictwa” bylibyśmy my rolnicy. Okręt tonie. Wołamy kapitana, a tym kapitanem jest p. Minister Skarbu Kwiatkowski. Trzeba spuszczać łodzie podwodne i rozdzielać pasy ratunkowe, a p. kapitan powiedziałby: Nie, czekać jeszcze trzy godziny, bo w tej chwili będziemy wyładowywać paki przemysłowe dla rolnictwa. Przechodzi czas, godzina czy półtorej, załoga tonie — paki wyładowane. Pytam się Wysokiego Senatu: dla kogo? Tworzymy przemysł, tak, to jest naszą koniecznością, ale w parze z tym przemysłem na pierwszym miejscu, tym najważniejszym oczkiem nie tylko p. Ministra Rolnictwa, nie tylko całego Rządu, ale całego społeczeństwa dzisiaj, trzeba to powiedzieć, jest rolnictwo, bo Polska tylko od rolnictwa się zaczyna.</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#MaciejBundzylak">Jak się dziś na wsi ta cała rzecz przedstawia? Dziś na wsi jest tak straszna bieda, że mnie przykro o tym z tego miejsca mówić, jako przedstawicielowi właśnie tej najbiedniejszej warstwy, a przykro mi tylko dlatego, aby mnie ktoś nie posądzał o demagogię. Na wsi jest taka straszna bieda, że gdy jeżdżę po wsiach, przyglądam się i wchodzę do chat, to nie tylko ja, ale i najstarsi ludzie mówią, że tak strasznej biedy nie pamiętają. Nie tylko bieda, ale musimy powiedzieć, że na wsi jest i głód pomimo tego, że jesteśmy krajem rolniczym, pomimo że wywozimy zboże i mimo że mamy 6 milionów kwintali nadwyżki zbożowej, której nie można inaczej nazwać, jak nadwyżką głodową, bo gdyby wszyscy obywatele w Państwie Polskim jedli tylko taki chleb, jaki powinni chłopi jeść, to naprawdę wątpię, czybyśmy mogli przynajmniej choć jeden korzec zboża wywieść. Wywozimy tę nadwyżkę 6 milionów kwintali, za którą, jak nam powiedział p. Minister, zyskujemy 60 miln. zł, a dodatek do tego wywozu kosztuje nas 50 miln. zł. Nie będę się jako chłop bawił w ekonomistę, jednak z mego punktu widzenia byłbym za tym, żeby p. Minister był łaskaw skierować tę politykę na inne tory, żeby to zboże zjedli nasi ludzie biedni na wsi i za to zboże odpracowali na drogach państwowych czy wojewódzkich, czy jakich innych robotach. I wtedy naprawdę inaczej ci obywatele patrzyliby na to.</u>
<u xml:id="u-20.12" who="#MaciejBundzylak">Wysoki Senacie! Wszyscy idziemy pod hasłem obronności Państwa. Tak jest. Taki jest duch, taki wieje prąd czasu dzisiaj. Rzucono hasło przyciągnięcia pasa. Stwierdzam z tego miejsca, że my, chłopi, my rolnicy swoje parciane pary dawno podciągnęliśmy na ostatnią dziurkę i prosiłbym tylko Panie Ministrze, żeby równomiernie z naszymi parcianymi pasami przyciągali inni obywatele swoje jedwabne i pluszowe pasy.</u>
<u xml:id="u-20.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-20.14" who="#MaciejBundzylak">Gdy tak patrzę na naszą Polskę, gdy przyjeżdżam na wieś, zastanawiam się nad tym, że my, jako Polska, marnujemy najwięcej drogocennego czasu. Na roli na wsi siedzi niepotrzebnie 8 milionów ludzi i ci ludzie proszą o pracę, bodajże za małe wynagrodzenie, a my moglibyśmy tych ludzi przenosić z miejsca na miejsce. Mamy jednak ogromne zaległości. Na wsi straszne bezrobocie — a u nas marnuje się czas dlatego, że gdzie tylko się zwrócić, słyszy się zawsze jedną odpowiedź: nie mamy pieniędzy. Nie będę tu bawił się w ekonomistę, ale rozumując po chłopsku: Polska dziś lub jutro musi zrobić to, iż wpierw trzeba wykonać pracę, a później myśleć o pieniądzach. Jeżeli to jest możliwe gdzie indziej, to może być możliwe i u nas. Życie nas zmusi do tego, czy to się komu podoba, czy nie, że zaprzestanie się wierzyć w to hasło miernika złota. Zawróćmy z tej drogi. Dziś wierzy się w to: niech się pół Polski zawali, byle złoty dobrze stał. Jednak, proszę Panów, musimy odróżnić złoto od złotego. Złoto trzymajmy na każdą ewentualność, ale metodą naszych sąsiadów należy robić inwestycje, a pieniądze rzucone w inwestycje, jak czytamy w innych państwach, wrócą po dwóch latach w 40% z powrotem w to miejsce, skąd były rzucone. Tak jak jest, tak dalej iść nie można.</u>
<u xml:id="u-20.15" who="#MaciejBundzylak">Wspomnieć muszę o tej drugiej zabawie, o reformie rolnej. Dlaczego ona jest szkodliwa dla nas? Jest szkodliwa z dwóch względów. Po pierwsze, ziemianin nie może inwestować, bo nie wie, kiedy zostanie umieszczony w wykazie przez p. Ministra, więc czeka. Natomiast z drugiej strony za dużo na wsi ludzie czekają właśnie na tę ziemię. Powinniśmy, Panie Ministrze, stworzyć plan i tym planem objąć jednych i drugich, że w tym miejscu tyle i tyle jeszcze trzeba rozparcelować, natomiast reszta majątków musi pozostać ze względu na armię i obronność Państwa, i wtedy dopiero ci, którzy jeszcze czekają na tę zabawę z reformą rolną, będą musieli iść na zabawę inną.</u>
<u xml:id="u-20.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#BłażejStolarski">Głos ma s Malski.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WładysławMalski">Wysoki Senacie! Zdaje mi się że dzisiaj, kiedy z najwyższą uwagą przypatrywać się musimy czujnie temu wszystkiemu, co koło naszej granicy zachodniej się dzieje, niejednemu z nas przyjść musi myśl: jakże wygląda siła nasza i czy ten rachunek w saldzie wykazuje to, że jesteśmy przygotowani w każdej chwili nie tylko do obrony, ale i do zdobywania.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#WładysławMalski">Stąd też rozmawiając o rolnictwie, ściśle mówiąc, o budżecie Ministerstwa Rolnictwa, wybiegamy daleko poza normy procesów gospodarczych, jakie zachodzą na odcinku rolniczym, i wkraczamy zawsze w dziedzinę największych wartości ludzkich, jakim jest zagadnienie kultury życia wewnętrznego i postawa psychiczna — co z tej trybuny przez wielu pp. senatorów było niejednokrotnie podkreślane.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#WładysławMalski">Zapewne, rachunek ten w dziedzinie rolniczej jest najtrudniejszy i tak niechętnie wielu z naszych ludzi, a zwłaszcza nasza' inteligencja bierze się do tego rachunku: Tyle głów, taka masa, taka przerażająca masa, taka nędza, ciemnota, tyle dzieci bez szkół, tyle rąk wyciągniętych po pracę, tyle mózgów i serc, czekających na to, że zaczną bić w rytm całego życia polskiego. I tak dalekie to wszystko od tego, byśmy mogli powiedzieć, że wieś nasza, drobne rolnictwo stało się podmiotem działania w swoim własnym interesie w życiu państwowym, a nie jest tylko przedmiotem zabiegu takiego czy innego politycznego czy gospodarczego. Zapewne, jeszcze raz muszę to stwierdzić, jest tu wielka wina naszej inteligencji polskiej. Już przed wojną zaznaczała się wyraźnie linia naszych działań raczej w kierunku budzenia politycznego, rozwoju myśli bez równoczesnego uzbrojenia. Chodziło i chodzi szereg proroków nieuzbrojonych z wielkimi hasłami teorii i dylematów filozoficznych, jednak bez tego uzbrojenia, które jest tak ważne w życiu świata i narodu, jakim jest podbudowa gospodarcza i ekonomiczna. Nasze rolnictwo zwłaszcza drobne cechuje właśnie przez cały czas to zjawisko, że przeważnie jego życie i myśli jego kształtowane są przez tych proroków nieuzbrojonych. Dopiero ostatnie lata przyniosły wielką i zasadniczą zmianę zarówno w postawie naszej, jak samej wsi, że rozwój myśli z całym procesem gospodarczym stanowi nierozerwalną całość i wówczas dopiero wieś ta stanie się podmiotem.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#WładysławMalski">Zapewne, troski nasze i myśli nasze są najserdeczniejsze, obywatelskim uczuciem owiane, ale jakże różne: według jednych — najważniejsze dla dobra obrony, w imię najwyższych interesów rolniczych, choć to nie jest tak jasno powiedziane, właśnie jest zaniechanie przeprowadzenia parcelacji i reformy rolnej, według innych — całe zagadnienie sprowadza się do tego, żeby przeprowadzić oddłużenie, według jeszcze innych — tym zagadnieniem wielkim będzie to, żeby nie dopuścić parcelanta do poszczególnych rejonów byłych dzielnic czy innych ludzi z innych dzielnic do tej dzielnicy, bo tam pokutują dzielnicowe odrębności, zwłaszcza przejawiające się jaskrawię na zachodzie. I tak trudno zebrać wszystkich rolników ze wszystkich dzielnic, aby jedną postawę zająć. Wiemy doskonale, że wieś ma jednak swój wyraźny odcień w życiu wewnętrznym, są tam bogatsi i biedniejsi, wszak połowa ludności rolniczej to jest prawie proletariat, dla którego ta działka jest tym samym, czym dla robotnika działka grodowa, jego ręce wciąż czekają na pracę. Równocześnie jednak nie tylko w samym życiu wewnętrznym wsi, ale i w zagadnieniu parcelacyjnym mamy wyraźne różnice. Inaczej wygląda przebieg życia parcelacyjnego na zachodzie, inaczej na wschodzie, a jeszcze inaczej w środku kraju. Inaczej jest obciążony osadnik na zachodzie, inaczej w centrum kraju, a jeszcze inaczej na wschodzie. Niektórzy tu panowie martwią się, że drewniane budynki zajechały na zachód, ale gdybyście Panowie zobaczyli nędzne chlewy, przepraszam za to wyrażenie, na wschodzie, to zapewne dopiero wówczas ten wachlarz wyszedłby w całej pełni. I nic dziwnego, że rachunek w życiu rolniczym, nie mówiąc o produkcji warsztatów rolnych, ale w życiu samego społeczeństwa wiejskiego jest ciężki i trudny do przeprowadzenia.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#WładysławMalski">Wspomniałem już słowo „kultura”. I jeśli resort Ministerstwa Rolnictwa właśnie pod zwierzchnictwem Ministra Poniatowskiego napotyka na tyle zdecydowanych — przyznaję — wystąpień czy to ze strony większej własności ziemskiej, czy to grup narodowościowych, czy też i pewnych grup drobnego rolnictwa, to tylko dlatego, że to jest Ministerstwo prowadzone obecnie z wyraźnym zaznaczeniem, że Minister Rolnictwa rozumie swoją rolę jako kierownik resortu tak właśnie, że na tle działania tego resortu, gospodarczych i ekonomicznych zabiegów, jakie muszą być przedsięwzięte, ma ta wieś dać świadomego i aktywnego człowieka w życiu polskim.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#WładysławMalski">I tu właśnie wkraczamy w dziedzinę, która na odcinku naszym wiejskim nie od dzisiaj jest dyskutowana, nie od dzisiaj jest rozważana: zagadnienie, czy działanie w stosunku do wsi ma być patronackie, czy też trzeba stworzyć warunki własnego świadomego rozwoju wsi, budowania własnym wysiłkiem tego nowego lepszego życia. I w tym zagadnieniu, rzecz jasna, zawsze muszą być spory i będą bardzo długo, dopóki nie doprowadzimy do wyrównania kulturalnego, intelektualnego na tyle, ażeby w przeciętnej życia polskiego już nie mogły mieć miejsca rozważania na ten temat, czy trzeba się kim opiekować, czy nie trzeba. Zapewne brak sił intelektualnych tej wsi, brak dostatecznego przygotowania umysłowego do prowadzenia swoich spraw zawodowych sprawia to, że często jeszcze systemem dawnej pańszczyzny jest całowana ta ręka, która podchodzi do wsi z takim czy innym darem, z taką czy inną pomocą.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#WładysławMalski">Nie chciałbym, ażeby tych rąk, idących i spieszących z tą pomocą dla tych najbiedniejszych, o których tak serdecznie i tak szczerze mówił s. Bundzylak, zabrakło w Polsce. Twierdzę, że powinno być jak najwięcej tych rąk, tylko bez dyskonta. Jeżeli to jest ręka chrześcijańska, którą wyciąga się po to, żeby podzielić się z biedniejszym, to jest to zasada słuszna i musi być szanowana. Niestety, do wsi naszej i biednego rolnika wyciąga się sporo rąk z darem po to, żeby duszę kupić. Przeciw temu każdy musi gorąco protestować i inteligent i drobny rolnik, który jest tego świadom, że duszą Handlować nie wolno.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#WładysławMalski">Wysoki Senacie! Na tle życia wiejskiego wyrasta wyraźnie dążność coraz większa do zatarcia wszelkich urazów psychicznych i skaz zarówno psychicznych, jak i materialnych, które dała w rezultacie swoim historia nasza przedrozbiorowa i pierwsze lata naszego życia niepodległego. Wieś sama swoim własnym wysiłkiem chce wnieść wartość najwyższych dóbr, jakie posiada w niej naród polską w postaci jej zdolności regeneracyjnej i w postaci możności zasilania wszelkich dziedzin pracy i życia narodowego właśnie z tego wielkiego rezerwuaru, jakim jest życie wsi, chce to czynić świadomie. I tu już spotykamy się od razu z dużymi kolizjami, o których wspominał tu p. s. Morawski i inni panowie, a które wiążą się z życiem młodzieży wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#WładysławMalski">Panowie Senatorowie, do tej pory na szczęście nie jesteśmy absorbowani rozważaniami na ten temat, czy młodzież wiejska zachowuje się należycie czy nienależycie, czy ma określoną postawę w stosunku do całego życia polskiego i do swych obowiązków, w stosunku do własnego warsztatu i do środowiska, albowiem w tym życiu te ośrodki, które się obudziły, te, które działają, czy one są w Związku Centralnym Młodej Wsi, czy w Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”, czy w Stowarzyszeniu Akcji Katolickiej, czy w Związku Strzeleckim, czy w Towarzystwie Szkoły Ludowej, czy gdziekolwiek indziej, są wyrazem wyraźnego, budzonego i budzącego się młodego życia, które chce zerwać ze wszystkim tym, co było synonimem chamstwa, synonimem upodlenia, synonimem ciemnoty, synonimem po prostu zakały całego kulturalnego naszego życia — chcą to zetrzeć własnymi rękami.</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#WładysławMalski">A wtedy, kiedy każdy z nas był młody i gdy szukał drogi zatarcia tego wszystkiego, co niosła niewola i co przyniosło upodlenie przez zaborców, czyż nie byliśmy w różnych wachlarzach i w różnych środowiskach? Narażaliśmy się własnym rodzicom i nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka ze starszym społeczeństwem. Czy możemy się dziwić teraz, że w życiu młodzieży mogą występować wyskoki, nawet bardzo żywe wyskoki? Czy możemy je generalizować? Czy możemy powiedzieć, że związki młodzieżowe szerzą bolszewizm czy bezbożnictwo? Nawet jeśli gdziekolwiek któryś z tych młodzieńców mógł wyrazić się obraźliwie o religii, to powiedział naśladując kogoś innego, od którego to słyszał. Raczej powinno się pociągnąć tego kogoś do zdania rachunku za jego słowa.</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#WładysławMalski">Wieś polska ma jeszcze to do siebie, że słowo szanuje — to my inteligenci mamy często to do siebie, że słowem szafujemy wszędzie i że go nie szanujemy. Nic dziwnego, że umysły nasze chwytają i myśl i sposób działania, który by wieś wyrwał z tego życia, w którym tkwi dziś. Prosiłbym więc o nie generalizowanie tych wszystkich zagadnień, jak to czynił p. senator Morawski, bo twierdzę, że każde z tych działań jest działaniem konstruktywnym — właśnie z punktu widzenia inteligenta — w tej olbrzymiej masie wiejskiej. A następnie gdy weźmiemy wystąpienia organizacyjne, choćby ostatnie uchwały Centralnego Związku Młodej Wsi, w nich nic Pan Senator nie znajdzie takiego, co by wskazywało, iż tam się prowadzi bezbożnictwo czy komunizm. Tam widzi się wyraźną postawę patriotyczną, umiłowanie ojczyzny, umiłowanie Państwa, poszanowanie swej wiary, swego kleru, swego Kościoła.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#WładysławMalski">Jeżeli o klerze mowa, to nie wszędzie mamy tak czcigodnych i tak zacnych przewodników życia wiejskiego, jak to widzimy w osobie obecnego tu czcigodnego ks. prałata Blizińskiego, czy ks. Machaya, czy ks. Zelka.</u>
<u xml:id="u-22.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-22.14" who="#WładysławMalski">Nie zawsze słyszymy takie słowa, jakie słyszeliśmy w Wilnie na ostatnim zebraniu Centrali Kas Kredytowych, kiedy ks. prałat Bliziński na skutek pochwał, jakie otrzymał, oświadczył wyraźnie, że nie przyjmuje tego, bo uważa za swój kapłański obowiązek iść do biednych chrześcijan, nauczać i podnosić ich poziom życia Czy wszędzie mamy takich kapłanów? Stąd też prosiłbym, ażeby nie generalizować tych zagadnień, gdy idzie o walkę z klerem. My zdajemy sobie sprawę z tego, że stosunek najintymniejszy, jaki być może, stosunek człowieka do Boga i religii nie może być przez poczynania żadnej naszej organizacji ani przekreślany, ani nie może być w wątpliwość podawany. To jest nasza postawa i wewnętrzna i zewnętrzna, jaką w tej pracy mamy, i ks. prałat Bliziński nie skarżył mi się nigdy, jako prezesowi Centralnego Towarzystwa Kółek Rolniczych, żeby miał jakiekolwiek zatargi z młodzieżą, bo Jego praca jest takim duchem owiana, że i „Wici” i wszystkie związki młodzieży ją uznają. Chcielibyśmy to widzieć na całym terenie Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-22.15" who="#WładysławMalski">Widzimy już w szeregu zagadnień na wsi pociągnięcia śmiałe, widzimy postęp, chociażby w zakresie tzw. higieny. Wszak już matki i żony zarzuciły ten stary sposób chowania dzieci w powijakach w myśl wskazań lekarskich, że dzieci powinny mieć pozostawioną swobodę wywijania rączkami i nóżkami, bo ta swoboda wzmacnia organizm, daje im inne poczucie wewnętrzne i możność lepszego i swobodniejszego obiegu krwi. Jeżeli uznajemy te zasady w zakresie higieny jako zasady fizycznego rozwoju człowieka, to dlaczego te powijaki mamy stosować do wszystkich innych dziedzin naszego życia polskiego, a szczególnie czy wolno nam stosować starodawne metody krępowania w powijaki w dziedzinie rozwoju kulturalnego wsi? Należy od nas inteligentów wymagać tego zrozumienia wielkiego i tej linii, której życiu polskiemu nie daliśmy dotychczas. Jeżeli ta wielka linia ma mieć swoją stałość i bogactwo wszechstronnego rozwoju, to gdzież ją znajdziemy, jeżeli nie w tych wielkich siłach życia wsi. Nie widzę gdzie indziej tych sił. Wieś daje momenty dynamiczne i statyczne tak wielkiej wagi, że nam, inteligentom nie wolno już grzeszyć krótkowzrocznością i popełniać w stosunku do wsi tych błędów, jakie po pełniały poprzednie pokolenia.</u>
<u xml:id="u-22.16" who="#WładysławMalski">Wysoka Izbo! Stoimy wobec wielkich zadań, czy to nazwiemy zjednoczeniem, czy zabiegami politycznymi, czy gospodarczymi, tali czy inaczej jedno jest jasne, że to wszystko musi nas prowadzić do możliwie wielkiej, nie tylko formalnej, naszej polskiej wspólnoty narodowej, z równoczesnym przeprowadzeniem zagadnienia wzmocnienia naszej wspólnoty państwowej. Zadanie, zdawałoby się, ponad siły tego pokolenia, które przeżyło wielką wojnę, przeżyło okres niewoli, przeżyło te wielkie zagadnienia początków krystalizacji życia polskiego, a które dzisiaj w dalszym ciągu ma z siebie wykrzesać te zagadnienia krystalizacyjne i konstruktywne.</u>
<u xml:id="u-22.17" who="#WładysławMalski">Gdy rozważam możliwości zbiegu pewnych procesów, które by nam dawały wspólnotę narodową z równoczesnym wzmocnieniem naszej wspólnoty państwowej, żeby nie tracić energii, to każdy mi przyzna, jeżeli się zbliży do tego zagadnienia, że rozwiązanie sprawy wsi i sprawy chłopskiej w Polsce jest równocześnie w 2/3 rozwiązaniem zagadnień ukraińskiego, białoruskiego, litewskiego i wszystkich mniejszości słowiańskich, które razem z nami na roli żyją i żyć będą.</u>
<u xml:id="u-22.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-22.19" who="#WładysławMalski">Jeśli życie ukraińskie z elementów gospodarczych potrafiło sobie zrobić uzupełnienie swego życia politycznego, jeśli Niemcy na zachodzie Polski w swej małej liczebności potrafili z elementów gospodarczych zrobić tak wielki instrument działania politycznego, czyż my Polacy — z elementów działania gospodarczego, procesu materialnego, czy on się nazywa reformą rolną, czy usprawnieniem obrotu ziemią, czy zagadnieniem odpowiedniego postawienia szkół zawodowych — nie potrafimy również tego zrobić? I to jest to wielkie pytanie, które przed każdym z nas stoi i wyraźnie stawia ten nakaz, że nasza droga do tej jeszcze nie jest należycie obrana, że nasze siły jeszcze nie są w dostatecznej mierze umocnione, żeby osiągnąć pełny sukces.</u>
<u xml:id="u-22.20" who="#WładysławMalski">Wysoki Senacie! Zarówno słowa Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, jak słowa Pana Marszałka Rydza-Śmigłego i Szefa Obozu Zjednoczenia Narodowego gen. Skwarczyńskiego rzucone do wsi i o wsi były przyjęte przez wieś nie jako liczmany i puste słowa. Każdy uświadomiony działacz wiejski uznał to, że to jest ten okres, w którym przez życie nasze wewnętrzne, polityczne i gospodarcze, jako oś główna przebiega właśnie sprawa wsi i problem rolniczy.</u>
<u xml:id="u-22.21" who="#WładysławMalski">Niestety, sytuacja, w jakiej się znajdujemy, którą można określić jako sytuację obozu warownego, jakim jest dzisiaj Państwo Polskie, zmusza do przesunięcia hierarchii zagadnień i potrzeb wewnętrznych na zupełnie inne płaszczyzny, niż byśmy je chcieli widzieć dla rozwoju wszystkich naszych dziedzin społecznych i gospodarczych. Przyznaję, że nieraz to, co tutaj mówimy z trybuny, to co mówimy na naszych zebraniach rolniczych, może być poczytywane za drobiazgi dalekorzędne w stosunku do tych pierwszorzędnych, pierwszoplanowych, najważniejszych poczynań, w jakich się znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-22.22" who="#WładysławMalski">Chcielibyśmy, ażeby ta wspólnota narodowa, o której wspominałem, miała również, jako aktywny czynnik, plusy w rachunku życia wsi, życia gospodarki rolniczej. Zdaję sobie sprawę z tych olbrzymich trudności, jakie wynikają nie tylko z punktu widzenia technicznego ale i finansowego i nie chcę się posuwać tak daleko, jak posunął się p. senator Bundzylak, który by tak lekko może tę naszą gospodarkę finansową chciał uregulować, stawiając pewne tezy życiowe, a nie wchodząc w ten skomplikowany, wielki aparat finansowy, który jednak musi być ostrożnie traktowany i oględnie, zwłaszcza z tej trybuny.</u>
<u xml:id="u-22.23" who="#WładysławMalski">Nie chcę się obecnie zagłębiać w sprawy związane z tzw. monopolem zbożowym. Przyznaję rację p. senatorowi Barcikowskiemu, że ani nasz aparat rolniczy, ani nasze życie gospodarcze nie dorosło jeszcze do tego, a cóż dopiero nasze usprawnienie techniczne i finansowe, żebyśmy mogli podołać tym wielkim obowiązkom.</u>
<u xml:id="u-22.24" who="#WładysławMalski">Nie chcę się wdawać szerzej w rozważania na temat organizacji rolniczych. Chcę jednak powiedzieć, że czcigodny Wicemarszałek Stolarski od „Zarania”, w którym pracował, poprzez „Wyzwolenie” i całą akcję polityczną nic innego nie robił, jak budził świadomą postawę wsi. aktywną, żeby wszystkie swoje wartości umiała okazać w należytej mierze, pamiętając zawsze o całości gospodarki tejże wsi i o całości interesów państwowych. I zapewne p. Wicemarszałek Stolarski nie powie nam, że jako członek rady gminnej, czy jako członek zarządu gminnego, potrafił tę świadomą postawę wzbudzić, bo chociaż do tego samorządu gminnego wybierają wszyscy i starają się wybierać możliwie najlepszych ludzi, to jednak samorząd każdy jest pewną funkcją administracyjną równocześnie i ma tak wielką masę obowiązków do wykonania, że przez samo zagadnienie ustrojowe samorządu nie rozstrzygnie się sprawy wydobycia istotnych, własnych sił tej wsi, które by umiały działać bez względu na to, czy jest rozkaz starosty lub wójta, czy go nie ma.</u>
<u xml:id="u-22.25" who="#WładysławMalski">Rozważając zagadnienie osadnicze, zdajemy sobie z tego sprawę, że sytuacja osadników na zachodzie jest ważna i musi być uregulowana, ale równocześnie chcę wspomnieć, że sytuacja osadników wojskowych na wschodzie nie jest lepsza i że uwaga Rządu i Ministerstwa Rolnictwa musi być również poświęcona i tym warsztatom rolnym, które dzisiaj prawie powszechnie skazane są na licytację, a które muszą być z punktu widzenia narodowego i państwowego potraktowane inaczej, aniżeli to robi ogólny szablon naszego kredytowania finansowego i obciążenia finansowego.</u>
<u xml:id="u-22.26" who="#WładysławMalski">Zdaję sobie sprawę z tych olbrzymich trudności, jakie stoją przed Ministrem Rolnictwa i przed wszystkimi rolnikami, ale nie chcę powiedzieć — i byłoby to defetyzmem — iż jest tak źle w Polsce, że jeżeli oddłużenia nie przeprowadzi się, to rolnictwo zginie, albo jeżeli nie zaprowadzi się monopolu zbożowego, to przestaniemy produkować. Tak nie jest i tak nie będzie.</u>
<u xml:id="u-22.27" who="#WładysławMalski">Jest wielka siła, która tkwi w warsztatach rolnych i która sprawia, że bez względu na to, czy będzie wojna, czy nie będzie wojny, ziemia będzie uprawiana w granicach środków, jakie będą do dyspozycji.</u>
<u xml:id="u-22.28" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-22.29" who="#WładysławMalski">Ze swoich walk legionowych przechowuję do tej pory fotografię 4 kobiet, wciągniętych do pługa na Wołyniu. Na pewno, Panie Senatorze Godlewski, nasze żony tego by nie zrobiły. Dlatego chcę zaznaczyć, że tej siły wielkiej, tej siły prymitywnej, tej siły żywotnej, tak często związanej z przyrodą, z ziemią, jak nikt z nas może — tego nie zastąpi nikt, ani żadna technika, ani żadna mechanika, którą chcielibyśmy stosować na wypadek wojny. Przyznaję, że równocześnie związane jest z tym i kierownictwo umysłowe. Wspomnieć muszę, że dziedzina życia rolniczego i resort rolniczy ma to do siebie, czego nie ma żaden inny resort, że musi uczyć równocześnie gospodarować, musi uczyć lepszych metod gospodarki. Stąd zagadnienie szkół, szkolnictwa zawodowego, przysposobienia rolniczego i innych, które muszą wchodzić w resort Ministerstwa Rolnictwa, w imię tych najwyższych celów, jeżeli je chcemy osiągnąć. Czyż to nie jest sprawdzianem wielkiej wartości ideowej wiejskiej młodzieży, że się u niej nie pałki znajduje i noże czy rewolwery, a znajduje się lepszy burak, czy lepsze cielę, czy prosię, albowiem sama postawa samokształceniowa tej młodzieży, jej postawa ideowa w dążeniu do lepszego życia musi być stwierdzana konkursem tego przysposobienia rolniczego, jak on wyhodował to, co mu polecono i jak w stosunku do tej ziemi i zabiegów na niej jest przygotowany.</u>
<u xml:id="u-22.30" who="#WładysławMalski">Jest to więc tak wielka dziedzina pracy, że rzeczywiście przeraża nas często i nie pozwala nam sięgnąć może do jej prawdziwej głębi, umysłem naszym często nie jest dostatecznie obsłużona. Jak słyszeliście już Państwo, szkoły rolnicze zaledwie parę tysięcy uczniów wypuszczają, do przysposobienia rolniczego zaś zgłosiło się już teraz z górą 110.000 młodzieży. Jest to więc akcja już coraz bardziej do powszechności idąca, ale akcja, która wymaga obsługi intelektualnej. A skąd wziąć agronomów, tych rejonowych, tych powiatowych instruktorów? Każdy z Panów, który tkwi w naszych zrzeszeniach rolniczych, wie o tym, jak wielkie kłopoty mamy, rozpisując konkursy na obsadzenie tych stanowisk, i nie zdziwi się, że brak tych ludzi, bo nie tylko że dostęp do szkolnictwa wyższego dla synów chłopskich jest tak bardzo utrudniony, ale jednocześnie ci, którzy pracują na tym odcinku, dając swój umysł, swe zdrowie fizyczne, targane w ciągłych rozjazdach instruktorskich, nie mają żadnego zabezpieczenia, żadnych możliwości w urządzeniu sobie lepszego byciu, zależni zawsze od łaski tego czy innego wydziału powiatowego, który to trzyma go dłużej, to krócej, jak chce, a na wypadek utraty zdrowia lub służby nie mają żadnego zabezpieczenia w odróżnieniu od wszystkich innych kategoryj pracowników publicznych.</u>
<u xml:id="u-22.31" who="#WładysławMalski">Jest to więc również zagadnienie wielkie, które przez nas samych, przez organizacje dobrowolne przy pomocy Rządu musi być rozwiązane. Ale rzucam to szkicowo po to, byście Państwo wiedzieli, jak ciężko w tym naszym życiu rolniczym, kiedy nie ma kapitałów, nie ma również kapitałów umysłowych — pozostają tylko same ręce.</u>
<u xml:id="u-22.32" who="#WładysławMalski">Jeżeli chodzi o reformę rolną, to dawniej już powiedziałem, że jest to jeden z tych zabiegów gospodarczych, który dla nas stanowi o przebudowie struktury społeczno-gospodarczej całego Państwa. I przykro mi, że to, co powiedziałem w poprzedniej kadencji, to i dziś muszę powtórzyć. Gdy słyszę głos p. s. Hasbacha, by nie parcelować, a jeśli parcelować, to nie Niemców, a jeśli parcelować, to gdzie indziej, tylko nie tam — a równocześnie słyszę p. s. Morawskiego — Pana, jako patriotę i obywatela świadomego Rzeczypospolitej, który jest przedstawicielem elementu polskiego na tym terenie, że prawie że zbieżnie stawiacie tę sprawę, to muszę powiedzieć — Panie Senatorze, zdajmy sobie sprawę, że życie nasze często tak wykoślawione w różnych odcinkach dzielnicowych czy zjawiskach, jakie w nim zachodzą, nie może zaciemniać linii naszej przy podchodzeniu do zagadnień życia rolniczego i udziału jego w życiu narodowym. Wy musicie mieć wielkie horyzonty tej lepszej szlachty, choćby Zamojskiego czy innych. Należy pamiętać przynajmniej o tych starych historycznych horyzontach i wielkich myślach i przyłożyć je do obecnych zjawisk życia. Na pewno będziemy wówczas zgodni, że leży nie tylko w interesie gospodarczym, ale społecznym i politycznym, ażeby parcelacja szła. Nie jest istotną sprawą, czy działka jest 10 czy 12 hektarowa. Istotą jest to, czy ta działka będzie zdolna do życia w zakresie swoich możliwości produkcyjnych i możliwości rozwojowych i kulturalnych rodziny, która na niej pracuje. Stwierdzono również wielokrotnie, że działki za duże, które musiały być obsługiwane przez donajęte siły robocze, często są zaniedbywane. Więc również duża działka nie pokrywa się z interesem samej rodziny chłopskiej. Jest tu szereg spraw i rzeczy, które ciążą na naszym życiu, w których jednak powinniśmy, ci zwłaszcza, którzy stoją na czele naszego życia rolniczego, umieć znaleźć przynajmniej w zakresie rolniczym syntezę zjawisk, a potem w ogólnej syntezie Państwa znajdziemy swoje należne miejsce.</u>
<u xml:id="u-22.33" who="#WładysławMalski">Wysoki Senacie! Wszystko, co powiedziałem czy co powiedzą nasi koledzy o naszym życiu rolniczym, charakteryzując taki czy inny odcinek, czy to mówiąc o spółdzielczości, jak to dziś mówił p. Barcikowski, czy o poczynaniach Ministerstwa Rolnictwa w dziedzinie spółdzielczości, które prowadzą rzekomo do wspólnoty komunistycznej — nic nie przekreśli tego zasadniczego naszego prawa, którym kierujemy się w życiu rolniczym, że nie mając kapitałów ani umysłów w dostatecznej mierze, musimy iść zbiorowym wysiłkiem i ten zbiorowy wysiłek inaczej już wygląda dzisiaj niż za czasów Staszica. Nikt nie kwestionuje intencji Staszica, tym bardziej Minister Rolnictwa, który wyraźnie mówi, że programowym rozwiązaniem życia naszej wsi musi być spółdzielczość, mimo tych wszystkich objawów walki, które mamy. Zdajemy sobie sprawę, że rolnictwo nie może zamykać oczu na całość naszego życia państwowego i gospodarczego, że rolnictwo jest zainteresowane i w rzemiośle i w handlu i w przemyśle, że musi także te dziedziny mieć na oku, jeżeli chce znaleźć swoje własne miejsce w całym zespole innych czynników społecznych.</u>
<u xml:id="u-22.34" who="#WładysławMalski">Jeżeli na tym nieboskłonie naszym widzimy tyle chmur i przy rozprawie nad budżetem Ministerstwa Oświaty rzucono tyle kolorów, twierdzę, Wysoki Senacie, iż dążeniem naszym jest, by znaleźć ten promień słońca, który by na tych chmurach zawiesił tęczę harmonii. Nie tylko o niezależność gospodarczą chodzi w naszej wspólnocie działania, nie tylko o to, żebyśmy umieli honoru bronić, ale jak zaznaczyłem, chcemy zdobywać tę harmonię barw, bo tam jest miejsce i na fiolet i na karmazyn naszych magnatów czy prałatów, na czerwień robotników i na zielony kolor chłopów, czy żółty kolor akcji katolickiej, tam wszyscy muszą mieć miejsce w tym wielkim łuku tęczy, którą musimy zawiesić nad naszym życiem polskim, jeżeli chcemy w tej sytuacji, w jakiej jesteśmy i w jakiej być możemy, w jakiej następne nasze pokolenia będą, znaleźć syntezę, która by pozwoliła nie przerzucać się od totalizmu do zupełnego liberalizmu, a znaleźć swoje własne oblicze, które znaleźć musimy.</u>
<u xml:id="u-22.35" who="#WładysławMalski">Wysoki Senacie! I dziś, gdy troską czoła nasze są powleczone — czy aby wszystko zrobiliśmy, czy aby w tym momencie dziejowym, który rozgrywa się przed naszymi oczyma, sprostamy zadaniom naszym historycznym, stwierdzić pragnę i przypuszczam, że jestem wyrazicielem całego rolnictwa, że w tym momencie pomimo tej nędzy, pomimo braku pracy na wsi, pomimo braku szkół, pomimo braku elementarnych uposażeń gospodarczych, pomimo zadłużenia i pomimo tej gdzieniegdzie dziejącej się krzywdy osadnikom, chłop polski, tak jak był, tak i będzie zawsze do dyspozycji Prezydenta Rzeczypospolitej i Naczelnego Wodza.</u>
<u xml:id="u-22.36" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. ks. Machay.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#FerdynandMachay">Wysoka Izbo! Nieśmiertelnej i nieustraszonej pamięci Papież Pius XI w encyklice „Quadragesimo anno” nakazuje wszystkim biskupom i kapłanom, żeby idąc śladami Leona XIII i jego następców, głosili stale naukę społeczną i gospodarczą Encykliki „Rerum nowarum” i żeby ją z naciskiem przypominali i dostosowywali do wymagań czasu i okoliczności, a zawsze w duchu ojcowskiej miłości i wytrwałej troskliwości pasterskiej, biorąc w obronę przede wszystkim warstwy ubogie i słabe. Chcę dzisiaj spełnić ten obowiązek, zlecony mi przez nieustraszonej pamięci Papieża Piusa XI i chciał bym stanąć na trybunie tej Wysokiej Izby w obronie warstwy upośledzonej i słabej.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#FerdynandMachay">Wieś zawsze i wszędzie odznacza się charakterem zachowawczym. Dobrze wiemy, ile to trzeba trudu, nim się jakiś pożyteczny wynalazek zagnieździ i zadomowi na wsi. Nieraz naprawdę aż człowieka złość bierze, że poważne posunięcia w życiu gospodarczym, poważne wynalazki nie mogą znaleźć zrozumienia u wieśniaków, bo to przychodzi skądinąd, bo to przychodzi z miasta. Wieśniak był i ciągle jest trochę nieufny do wszystkiego tego, co nie z wioski jego pochodzi. I to jest szczęściem dla ludzkości. Bo gdyby wieś każdą myśl, każdą ideę, która na wieś się zgłosiła, przyjęła z otwartymi ramionami i zaraz oddała jej swoje grunta, żeby tam wydawała plony, tobyśmy żyli w nieustannym wrzeniu i w nieustannych rewolucjach. Wieś swoją zachowawczością uzdrawia życie i uzdrawia wrzenia społeczne. Ale jeżeli znamy ten charakter zachowawczy wsi, to równocześnie nie możemy i nie wolno nam przejść do porządku dziennego nad tym, co w tej wsi mimo jej zachowawczości już się zagnieździło, już się zadomowiło. A wiemy bardzo dobrze, że w tej wsi polskiej zagnieździł się radykalizm społeczny i radykalizm religijny. Skąd się on tam wziął? Gdy wieśniak idzie do miasta, gdy wieśniak czy wieśniaczka idzie do służby do miasta, przygląda się tym wszystkim wygodom, jakich zażywają mieszkańcy miast, a przede wszystkim poziomowi w obcowaniu jednego z drugim, nieraz żal i wstyd tego wieśniaka ogarnia, gdy ujrzy i gdy się przekona, jaka jest olbrzymia różnica między człowiekiem na wsi a-człowiekiem w mieście, jak w tym mieście szanują robotników zorganizowanych, jak szanują i poważają biednego bezrobotnego, który ma za sobą setki, czy tysiące, czy dziesiątki tysięcy zorganizowanych kolegów. I ten przykład miasta, ten przykład wielkiego ośrodka fabrycznego oddziaływał i na wieś, a oddziaływał z tego powodu, bo na wsi stopa życiowa była i jest po dzień dzisiejszy niesłychanie niska. Nie będę jej tu opisywał, uczynił to p. s. Bundzylak, ale wieś to odczuwa; musimy przyznać, że to stanowi pewien kompleks niższości, z którego to kompleksu niższości wieś chce się otrząsnąć, chce swoje życie podnieść na poziom, jakiego jest świadkiem w mieście. Chodzi tu już o sprawę godności ludzkiej. I znowu muszę się powołać na słowa Papieża Piusa XI, który w swoim liście do episkopatu w Meksyku w r. 1937 tak pisał do sterników tamtejszego kościoła: „Dla ochrony godności człowieka można wytykać i ganić niesłuszne i niegodne warunki życia” Można wtykać i ganić niesłuszne i niegodne warunki życia i kiedy to warunkom niesłuszni i niegodna m życia człowieczego człowiek się przygląda. to potem dużo, bardzo dużo zrozumienia ma dla prądów radykalno-społecznych. nawet dla prądów radykalno-religijnych. które u nas na naszej wsi niestety się zadomowiły. I znowu wielka prawda psychologiczna jest zawarta w encyklice Piusa XI o bezbożnym komunizmie, gdzie zachęca robotników katolików, ażeby przygarnęli do Kościoła te nieprzejrzane tłumy, które „rozgoryczone tym, że im się odmawiało zrozumienia i należytego poważania, odwróciły się nawet od Boga”. Psychologiczny moment bardzo ważny, na który my nie zwracamy dość uwagi. Papież naprawdę z pełną intuicją, wielką erudycją i wielkim doświadczeniem, jakie jest na Stolicy Piotrowej, podał nam przyczyny tych wszystkich wrażeń natury religijnej, społecznej i moralnej, które naszą wieś opanowały i które nas tak wielką troską i patriotycznym bólem napełniają. Pragnąłbym ten wielki problem, ten wielki — podkreślam — problem tego wrzenia, niezadowolenia i radykalizmu społeczno religijnego trochę wyjaśnić. Sam jestem synem chłopa. Jedenaścioro nas dzieci ojciec na kilku morgach wychował. Twarde było nas wszystkich życie, dlatego staram się to życie twarde moich kolegów i moich rówieśników zrozumieć i nie tylko zrozumieć, ale i ukochać, i nie tylko ukochać, ale im i pomóc. A niechże wszyscy młodzi bracha w naszych wioskach, gdzie istnieje i „Siew” i „Wici” i inne jeszcze organizacje obok organizacji Akcji Katolickiej, pamiętają o tym. że jeżeli wieś ma charakter zachowawczy, to Kościół ma charakter jeszcze bardziej zachowawczy, aniżeli najbardziej zachowawcza wieś. Jeżeli sobie człowiek przypomni, co się działo, gdy Papież Pius IX w połowie XIX stulecia w swoim „Sylabusie” potępił liberalizm i inne współczesne nauki, i gdy potem Kościół zwrócił się przeciwko tym ówczesnym nowym prądom gospodarczym i filozoficznym, ile to piorunów sypało się na jednego i drugiego papieża, nazywano ich zacofańcami i wrogami ludzkości — a później właśnie za to, za co ich wtedy potępiano, chwalono Piusa XI. i chwalili Go nie tylko katolicy, ale innowiercy.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#FerdynandMachay">Otóż ten Kościół, o takim charakterze zachowawczym, przeżywa różne idee, odrzuca wszystko to, co w tych ideach jest i może być niezdrowe; to zaś, co w tych ideach jest zdrowe i pożyteczne, pozostaje, i na tym potem spoczywa błogosławieństwo Kościoła i błogosławieństwo Boże.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#FerdynandMachay">Wychodząc z tego założenia, pragnę teraz podkreślić jeden moment bardzo doniosły, że my kapłani w Polsce jesteśmy, można powiedzieć, w 95% (nie mam dokładnych danych statystycznych) synami chłopów. I naprawdę nie rozumiem uprzedzenia tej lub innej organizacji do nas. Niech ani „Wici”, ani „Siew”, ani jakakolwiek inna organizacja, w której my pragniemy widzieć i pragniemy nie tylko widzieć, ale ujrzeć kiedyś podporę wielkiej potęgi Polski ludowej — niech one sobie nie myślą, ani na jeden maleńki momencik, że my, synowie chłopscy, możemy do ich słusznych dążeń społecznych odnosić się z jakimś niedowierzaniem, albo też z jakąś nieprzyjazną postawą. Nas w tym wszystkim boli materialna postawa, materializm dziejowy, który nie jest ideą chłopską, który nie jest ideą wiejską. ale jest ideą Marksa, ideą socjalistów — z miast i wielkich ośrodków fabrycznych, ale on na wsi nie ma co robić.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#FerdynandMachay">Otóż ta wieś, z której my kapłani pochodzimy, niech będzie przekonana, że pragniemy tylko usunąć to. co się do organizacji wiejskich z materializmu dziejowego zakradło, zaś to, co jest dla wsi polskiej konieczne i pożyteczne, chcemy podeprzeć. W jaki sposób?</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#FerdynandMachay">Wysoka Izba pozwoli, że na ten temat nie będę mówił własnymi słowami, bo bym się może wyraził niedobrze lub niedostatecznie, ale pozwolę sobie odczytać Wysokiej Izbie kilka tez tzw. deklaracji Rady Społecznej przy Prymasie Polski, które to tezy są programem społecznym Akcji Katolickiej na wsi wśród tych wszystkich, którzy pracują między tą kochaną młodzieżą, która należy do „Wici” i do „Siewu” i do innych związków młodych. Otóż deklaracja Rady Społecznej przy Prymasie Polski, konstatując, że „stan gospodarczo-społeczny wsi polskiej wykazuje bardzo poważne niedomagania”, ustala następujące tezy do uzdrowienia tych stosunków:</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#FerdynandMachay">„Reforma ustroju własnościowego jest jednym z głównych zadań celowej i roztropnej polityki agrarnej Państwa. Wśród sposobów realizowania tej polityki agrarnej przez Państwo wysuwa się na pierwsze miejsce popieranie i kontrolowanie samorzutnej ewolucji w kierunku powiększenia stanu posiadania własności drobnej.</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#FerdynandMachay">W razie nieskuteczności lub niedostateczności innych środków, nie można Państwu odmówić prawa przymusowego wywłaszczania. Środek ten należy uznawać jednak za wyjątkowy, a okres parcelacji przymusowej nie może skutkiem tego trwać bez końca.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#FerdynandMachay">Przymusowe wywłaszczenie musi w każdym wypadku zapewnić dotychczasowemu właścicielowi należyte odszkodowanie, tj. takie, które nie wykazuje rażącej różnicy w stosunku do ceny rynkowej i umożliwia mu stworzenie innego warsztatu gospodarczego. Przy sprzedaży ziemi, uzyskanej w drodze przymusu wywłaszczenia, Państwo nie powinno stwarzać uprzywilejowanego rynku. Dopuszczalne jest natomiast udzielanie specjalnych udogodnień pewnym kategoriom nabywców zarówno na rynku wolnym, jak i przy parcelacji przymusowej.</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#FerdynandMachay">Wymogi celowej, roztropnej polityki agrarnej dopuszczają przeobrażenie ustroju agrarnego (zwłaszcza gdy chodzi o przymusową parcelację) w tych granicach, na jakie pozwala wzgląd na poziom gospodarki rolnej, zdolność produkcyjną rolnictwa, potrzebę wyżywienia i obrony kraju.</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#FerdynandMachay">Konieczność naprawy polskiego ustroju rolnego nie wymaga jednak całkowitego i bezwzględnego zniesienia wielkiej własności. Za pozostawieniem jej w pewnych granicach, zwłaszcza jako placówek o specjalnych zadaniach w produkcji rolnej, jak doświadczalnictwo, hodowla zarodowa, specjalne uprawy itd., przemawia ten wzgląd, że wypełnia ona dodatnią rolę w dziedzinie gospodarczej i kulturalnej. O granicach, w jakich ma pozostać, rozstrzyga jej pożyteczność społeczna.</u>
<u xml:id="u-24.12" who="#FerdynandMachay">Schematycznemu i bezwzględnemu wyznaczeniu pewnego maximum posiadania przeciwstawiają się względy zarówno natury moralnej, jak i gospodarczej, z drugiej jednak strony w warunkach polskich wobec postępującego rozdrabniania gruntów włościańskich poniżej rozmiarów, które mogą zapewnić byt materialny rodziny, jest rzeczą konieczną zastosowanie pewnych norm prawnych, popartych odpowiednią polityką finansowo-kredytową, które by stwarzały warunki dla powstawania niepodzielnych rodzinnych gospodarstw włościańskich. To ograniczenie rozporządzania własnością rolną jest niezbędnym ogniwem akcji przebudowy stosunków własnościowych wsi, przyczyni się poza tym do wytworzenia tradycji rodzinnej i stanowej włościaństwa polskiego i wpłynie dodatnio na jego moralny i kulturalny poziom”.</u>
<u xml:id="u-24.13" who="#FerdynandMachay">Wysoka Izbo! Jestem mocno przekonany, że jeżeli cały nasz ruch młodo-wiejski przestudiowałby ten program deklaracji Rady Społecznej przy Prymasie Polski, to znalazłby wspólną platformę działania i rozwoju z organizacjami Akcji Katolickiej i mam tę wielką nadzieję, że do Jego znalezienia wspólnego języka na wsi prędzej czy później dojdzie.</u>
<u xml:id="u-24.14" who="#FerdynandMachay">P. senator Morawski podkreślił tu w swoim przemówieniu charakter bezbożniczy niektórych uniwersytetów ludowych. Muszę mu przyznać pod pewnym względem rację, że niektóre uniwersytety w swoich wystąpieniach, w swoich publikacjach naprawdę zdradzały w przeszłości (teraz już jest tego mniej, zwłaszcza w ostatnim roku i w ostatnich miesiącach) i dawały nam piśmienne dowody ruchu neopogańskiego czy też bezbożniczego. Musimy jednak przy rozpatrywaniu tego zagadnienia wziąć pod uwagę właśnie ten stan psychiczny, o którym mówi Pius XI w swej encyklice „Divini Redemptoris”, o bezbożnym komunizmie: że te idee neopogańskie czy też bezbożnicze nieraz były jakby jakimś głosem rozpaczy z powodu pogardzania i pomiatania warstwą ubogą i słabą. Niewątpliwie, że pracuje tu i ręka pewnych organizacyj, które idą z miast na naszą wieś, ażeby tam osłabiać tężyznę chłopa, który ma Polski bronić i który ma być treścią tężyzny naszej Ojczyzny. To, czego dzisiaj jesteśmy świadkami w jednym z państw znikających, potwierdza tylko naszą tezę, i ten nasz ból patriotyczny i ten ból szczególnie jako syna chłopskiego, że kierunek bezbożniczy i kierunek neopogański, gdyby się zakradł i gdyby on z dnia na dzień coraz bardziej nie znikał — a są dowody, że znika, bo w tych publikacjach czy „Wici”, czy „Siewu”, czy innych książkach tego rodzaju o tym jest coraz mniej, z radością to podkreślam — doszlibyśmy do takiego stanu rzeczy, żebyśmy naszego chłopa wychowali na hedonistę materialistycznego, w którym by zamarły pierwiastki patriotyczne, które by go w chwili, potrzebnej dla naszej ojczyzny, rozpaliły do czynu, którego to czynu dziś w jednym ze społeczeństw pod względem politycznym znikającym nie widzimy właśnie dlatego, że tam wielkie zmaterializowanie nastąpiło i te idee tam zupełnie zapanowały.</u>
<u xml:id="u-24.15" who="#FerdynandMachay">W bardzo pięknym przemówieniu p. s. Kolankowski wspomniał przedwczoraj o pewnym planie, ażeby w diecezjach na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej pomnożyć i to bardzo znacznie liczbę parafii. Plan ten jest dodatnią oceną roli kapłana-patrioty i kapłana-działacza na kresach. Wiem o tym i z całą świadomością prawdy chcę to tutaj podnieść i podkreślić, że zatargi, jakie istnieją między klerem i niektórymi organizacjami młodzieżowymi — jak to podkreśliłem w swoim przemówieniu przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych — nie zawsze mają podłoże dogmatyczne, lecz są bardzo często osobiste. Pragnę i to podkreślić, że biada księdzu, który stwarza taka sytuację, ale biada — to też trzeba mocno podkreślić — i tej organizacji, temu dziełu społecznemu. tej czynności społecznej, która swoją potęgę i swoją żywotność buduje na tego rodzaju słabościach kapłańskich. Oby ich w ogóle nie było i oby tego rodzaju budowli społecznych również nie było.</u>
<u xml:id="u-24.16" who="#FerdynandMachay">Nasze uniwersytety ludowe opierają się na wzorze duńskim, na wzorze społeczeństwa jakże daleko posuniętego pod względem uświadomienia kulturalnego i pod względem uświadomienia przede wszystkim rolniczego. Niestety, tam nie byłem, a tylko ze słyszenia i z czasopism i książek wiem, że miedzy społeczeństwem duńskim a naszym istnieje bardzo duża różnica. Uniwersytety ludowe powstają z inicjatywy p. Ministra Rolnictwa. „Spółdzielni uniwersytetów wiejskich” w Warszawie, Liceum Krzemienieckiego, Akcji Katolickiej i z innych inicjatyw. W tych uniwersytetach nie dbajmy, Wysoka Izbo, o pogłębienie różnic i niesnasek między jedną i drugą warstwą społeczną, lecz połóżmy wielki, olbrzymi nacisk przede wszystkim na pogłębienie kultury i oświaty ogólnej, a zwłaszcza rolniczej.</u>
<u xml:id="u-24.17" who="#FerdynandMachay">Bo nie wierzę sam osobiście, chociaż tutaj opinia moja nie będzie miarodajna na pewno, że wielkie liczby karłowatych gospodarstw są takim nieszczęściem Polski, ale wierzę w to, że było by bardzo wielkim nieszczęściem, gdybyśmy oświaty rolniczej dalej nie posunęli, niż ona dzisiaj jest zastosowana w praktyce na wsi. gdzie właśnie takie karłowate gospodarstwa są odstraszającym przykładem, jak nie należy parcelacji i reformy rolnej przez parcelację przeprowadzać.</u>
<u xml:id="u-24.18" who="#FerdynandMachay">A zatem jest bardzo dużo do zrobienia. Mamy głód ziemi, mamy głód godności na wsi, mamy głód wiedzy i mamy przede wszystkim wielką wolę młodzieży wiejskiej, która chce dorównać innym warstwom społecznym — i w tej woli szczęść jej Boże.</u>
<u xml:id="u-24.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Wróbel.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WiktorWróbel">Wysoki Senacie! Padły tu z ust szeregu mówców przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego słowa oskarżenia pod adresem naszej polskiej młodzieży na wyższych uczelniach, lecz z przyjemnością słuchałem słów mężów naszej nauki, wyrażających się pochlebnie o synach wsi. Wysoka Izbo, to poniekąd stawia nas, chłopów, w lepszym świetle, aniżeli dotychczas o nas było mniemanie. I jeżeli ta kultura na wsi, którą nasi synowie wnoszą na wyższe uczelnie, jest większa, w wyższym stopniu kultywowana aniżeli u młodzieży z miast, to zapewnić jest ku temu bardzo wiele przyczyn. Bo zdaje się, że na wsi nie ma tylu wypadków, jakie mają miejsce w mieście, a mianowicie młodzież wiejska nie widzi tego, co widzi młodzież miejska u tych wychowawców, którzy w zaraniu jej młodości w życie ją wprowadzają, a mianowicie u rodziców. Na wsi nie ma wypadku, aby przez rodzinę, orzec sakrament małżeństwa przewalały się całe sfory tytularnych ojców i tytularnych matek. I ja dziś z tej wysokiej trybuny apeluje do Pana Ministra Rolnictwa, że jeżeli wprowadzać będzie szkoły rolnicze, które są tak potrzebne, celem przygotowania przyszłych pokoleń do zawodu rolniczego, żeby te szkoły nawet o wyższym stopniu umieszczać na wsi, dalej od ośrodków wielkomiejskich.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#WiktorWróbel">Proszę Szanownych Pań i Panów, była tu poruszona sprawa żydowska. Ludność wiejska na terenie całej Polski w ogóle, a w szczególności na terenie ziem Małopolski wschodniej, skąd ja pochodzę, kwestię żydowską na wsi rozwiązała. rozwiązała ją nie za pomocą lasek, pałek czy kastetów, lecz rozwiązała dzięki tym organizacjom spółdzielczym, o jakich tu mówił s. Malski. Pozostały jeszcze na terenie Małopolski wschodniej kawałeczki kwestii żydowskiej, a mianowicie w wielu miejscowościach większe obszary ziemskie znajdują się w ręku nie polskim, a w ręku żydowskim. Jeżeli chodzi o historię przejścia tych obszarów z rąk polskich, to jest ona bardzo łatwa do przypomnienia. Ci, którzy byli powiernikami i arendarzami w karczmach za czasów przedrozbiorowych i w czasach niewoli, automatycznie zmienili się w posiadaczy dóbr ziemskich w poszczególnych wsiach Małopolski wschodniej. I nie został ten kapitał, którym zapłacili te majątki, krwawym trudem zdobyty, a była to tak zwana krwawa lichwa galicyjska...</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#WiktorWróbel">...była to krwawica chłopa polskiego. z którego nędzy wyciśnięto ostatnie soki i osiedlono się na folwarkach.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#WiktorWróbel">Z tego miejsca apeluję do Pana Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, żeby projekt ustawy, o którym niedawno czytałem w pismach, o wykupie przez Państwo ziemi z rąk żydowskich jak najprędzej wszedł pod obrady Izb ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#WiktorWróbel">Proszę Wysokiej Izby, jeżeli chodzi o to, czy przeprowadzać parcelację, czy nie, to stwierdzam również z tego miejsca, że o ile chodzi o Małopolskę wschodnią, to tych ośrodków, które by szerzyły kulturę ze względu specjalnego przeznaczenia nasiennego czy hodowlanego, nie należało by zostawiać. Mieliśmy przykre doświadczenie ostatniej jesieni, gdy nad nami posiał duch wojny. Widzieliśmy wówczas naszych patriotycznych ziemian, jak z tobołkami zatrzymali się aż we Lwowie, a został chłop, ten, który od wieków tam siedzi, został osadnik, który przyszedł w 1920 r., bo już wrósł silnie korzeniami w te świętą ziemię, którą ukochał. Skończyłem.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Giedroyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#TadeuszGiedroyć">Wysoki Senacie! Zagadnienie ziem wschodnich i ich znaczenie dla mocy, potęgi, a nawet całości Rzeczypospolitej zaczyna być coraz bardziej znane i doceniane, sądzę więc, iż nic potrzebuję uzasadniać tej oczywistej prawdy.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#TadeuszGiedroyć">Za fakt leżący poza wszelką dyskusją należy również przyjąć, że żaden bodajże większy rejon w granicach politycznych Polski nie reprezentuje tak doskonałych warunków glebowych i klimatycznych, jak szmat ziemi, rozciągający się w pasie przejściowym miedzy wielką doliną Prypeci a Podolem. Polska nie jest na tyle wyposażona w dobre ziemie, aby nie doceniać, jako istotnego aktywu gospodarczego, jednolitego kompleksu losów i czarnoziemów Wołynia. Urodzajna gleba przesądziła o rolniczym charakterze tego wielkiego odcinka ziem wschodnich. Wołyń był takim od wieków i takim pozostał do dzisiaj. Ludności wiejskiej mamy na Wołyniu 87,7%, podczas gdy w całej Polsce mamy 72%. Jest to ludność przeważnie rolnicza, skrzętna, rzetelna i oddana swej pracy na roli.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#TadeuszGiedroyć">Główną cechą chłopsko-rolniczej rzeczywistości Wołynia jest prymitywizm w zakresie sposobów gospodarowania i potrzeb cywilizacyjnych środowiska wiejskiego, jakże niewspółmierny w stosunku do możliwości.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#TadeuszGiedroyć">Pomimo przeprowadzonej naprawy ustroju rolnego, zaspokojenia najbardziej palących potrzeb komunikacyjnych — mam tu na myśli tylko drogi kołowe, kolei żelaznych nie zbudowaliśmy bowiem ani jednego kilometra na Wołyniu — organizacji rolnictwa w dalszym ciągu trwa stan niewystarczającego powiązania Wołynia z gospodarstwem narodowym Polski. Trudność znalezienia ujścia dla różnego rodzaju zbóż i roślin uprawnych, owoców, warzyw i produktów hodowlanych opóźnia znacznie proces intensyfikacji pracy rolniczej i narastania zamożności rejonu, który posiada po temu wszelkie warunki oraz opinię kraju mlekiem i miodem płynącego.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#TadeuszGiedroyć">W następstwie tych braków i trudności rolnik na Wołyniu, według danych oficjalnej statystyki, otrzymuje za sprzedany produkt ceny najmniejsze w całym Państwie. Objawy te są wymownym dowodem trwającego wciąż upośledzenia Wołynia w zakresie warunków ogólnoekonomicznych, które mimo dokonanych prac konstruktywnych układają się dla niego w dalszym ciągu niekorzystnie.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#TadeuszGiedroyć">Sprzedając wytwory własnej pracy po bardzo niskich cenach, równocześnie rolnik wołyński musi płacić znacznie, więcej niż gdzie indziej w Polsce za artykuły przemysłowe ze względu na wyższe koszta ich dowozu i odległych ośrodków produkcji.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#TadeuszGiedroyć">Jeżeli więc weźmiemy pod uwagę braki komunikacji kolejowej Wołynia, jego oddalenie od rynków zbytu i zakupu: portów, Śląska i Centralnego Okręgu Przemysłowego, surowcowy charakter wywozu produkcji roślinnej i hodowlanej — staje się oczywistym, jak ogromne znaczenie posiada, szczególnie tutaj, celowo i na miarę potrzeb rozbudowany przemysł rolny oraz odpowiednie inwestycje w zakresie przemysłu rolnego. Przywrócą one Wołyniowi równowagę struktury gospodarczej, stworzą możność zatrudnienia nadwyżki rąk ludzkich na wsi, a dzięki wywozowi na rynki krajowe i zagraniczne zamiast surowców — fabrykatów i półfabrykatów stworzą trwałe warunki opłacalności produkcji rolniczej.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#TadeuszGiedroyć">Wysoka Izbo! Mówiąc o inwestycjach, mam na myśli trojakiego rodzaju inwestycje, które proszę pozwolić mi przedstawić w streszczeniu: 1) komunikacyjne, 2) w zakresie przemysłu rolnego i 3) usprawnienia obrotu. Z inwestycyj komunikacyjnych pierwszorzędnym i decydującym dla przyśpieszenia rozwoju gospodarczego Wołynia będzie połączenie Łucka, centralnego punktu województwa, z rynkami zbytu i zakupu. Pierwszym etapem realizacji tego połączenia winna być budowa odcinka kolejowego Łuck — Wojnica długości 45 km.</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#TadeuszGiedroyć">Z inwestycyj w zakresie przemysłu rolnego uważam za najpilniejsze przede wszystkim te, które są związane z mleczarstwem spółdzielczym, a więc: dostosowanie istniejących budynków mleczarń do nowych warunków produkcyjnych, stawianie nowych budynków, konieczność mechanizacji mleczarń i zastępowanie prymitywnych urządzeń urządzeniami nowoczesnymi, znajdującymi powszechne zastosowanie w województwach centralnych i zachodnich; rozbudowa serowarstwa. Następnie — gorzelnictwo rolnicze, olejarnie eksportowe, suszarnictwo i przetwórstwo grzybów, jarzyn i jagód; przędzalnia i tkalnia wełny, przetwórstwo owocowe, cukrownie rolnicze, kotoniarnia i fabryka konserw wołowych.</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#TadeuszGiedroyć">Co zaś do inwestycji usprawnienia obrotu, to bez tych inwestycji nie może być mowy o stworzeniu odpowiednich warunków dla rozwoju handlu artykułami rolniczymi, a więc uważam za nieodzowne: budowę sieci magazynów zbożowych, rzeźni eksportowej i chłodni; sortowni, przechowalni i suszarni owoców i hal targowych chmielarskich.</u>
<u xml:id="u-28.10" who="#TadeuszGiedroyć">Są to wszystko inwestycje kosztowne, przerastające nie tylko zdolności finansowe jakiegokolwiek kupca, lecz nawet możliwości samorządu lub rolniczego kapitału społecznego. Inwestycje te muszą być zatem realizowane przy wydatnej pomocy kredytowej Państwa — niech mi więc wolno będzie wyrazić głęboką nadzieję, że Pan Minister w większej mierze niż dotychczas uwzględni potrzeby Wołynia przy repartycji funduszu inwestycyjnego na okres najbliższy. Szczegółową kalkulację tych inwestycji będę się starał przedstawić Panu Ministrowi w najbliższym czasie osobiście.</u>
<u xml:id="u-28.11" who="#TadeuszGiedroyć">Wysoki Senacie! Jeżeli pozwoliłem sobie zabrać głos w debacie dzisiejszej, to nie dlatego, by „rzucać nowe projekty inwestycyjne”, są one bowiem i stare i dobrze wszystkim znane. Powodowałem się li tylko głęboką troską, by trwająca wciąż zbyt rażąca dysproporcja gospodarcza między obszarami wschodnimi a resztą Państwa, wysoce szkodliwa, a nawet wręcz niebezpieczna, została wreszcie usunięta. Uważam bowiem, iż są to najpilniejsze zadania, jakie chwila obecna stawia przed gospodarczą polityką Państwa, realizacja których ani odsuwana ani przewlekana już dłużej być nie może i nie powinna.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. Minister Rolnictwa, i Reform Rolnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Nie jest to przypadek, że dziś, po upływie lat dwudziestu, w tej samej sali rozbrzmiewają ponownie, może z większą intensywnością niż dotychczas, uwagi o reformie rolnej.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wówczas, przed dwudziestu laty, przy rozpatrywaniu tego zagadnienia jako punkt wyjścia i jednocześnie cel zasadniczy wysuwany był postulat gospodarczego zużytkowania jak największej ilości pracy, która poza rolnictwem nie mogła znaleźć zastosowania. Z drugiej strony brano pod uwagę, iż w ubogiej w kapitały Polsce wielkie procesy kapitalizacyjne przy stosunkowo małym udziale kapitału zewnętrznego mogą zachodzić jedynie w średnim gospodarstwie chłopskim, w którym właściciel potrafi skapitalizować swoją własną pracę i pracę swej rodziny.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wydaje mi się, że lata, które mamy poza sobą, potwierdziły słuszność tych założeń. Energia chłopa polskiego, jego wytrzymałość w budowaniu sobie trwałego warsztatu pracy zdała egzamin w pełni. Jesteśmy świadkami, jak osadnik, rozporządzający w chwili obejmowania kawałka ziemi skromną zaledwie cząstką wartości tego warsztatu, potrafi stopniowo rozszerzać zakres swojej własności, a po latach staje się posiadaczem gospodarstwa zabudowanego, wyposażonego w inwentarz, a przy tym gospodarstwa mniej zadłużonego niż w chwili, gdy je obejmował. Te procesy kapitalizacyjne posiadają wielką wagę dla gospodarstwa narodowego, które — tak jak Polska — jest na dorobku.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Gdy dziś spoglądamy w przeszłość i rejestrujemy, iż jednak ponad 150.000 rodzin otrzymało nowe samodzielne warsztaty, gdy uprzytomnimy sobie, biorąc pod uwagę i przyrost naturalny tej grupy ludności, iż około milion ludności zostało związane trwale z ziemią, wówczas pojmiemy, iż skala osiągniętego w tym trybie nowego zatrudnienia jest istotnie olbrzymia i nie da się porównać z żadnym dotychczas w Polsce podejmowanym zabiegiem.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Obok tworzenia nowych gospodarstw samodzielnych przeprowadza się również powiększanie gospodarstw karłowatych. Proces ten wyraża się liczbą jednego miliona hektarów zakupionych przez około 500.000 gospodarstw. A więc przeciętnie zakup wynosi około 2 ha na jedno karłowate gospodarstwo. Wydaje mi się, że nie znalazłby się nikt, kto by mógł twierdzić, że powiększanie gospodarstw 2, 3, 4, 5-cio hektarowych o dalsze 2 ha nie stanów? polepszenia pozycji tych gospodarstw. Dlatego też nie mogę podzielać tych krytycznych uwag, które sugerują, iż proces ten nie załatwił wielkiego zagadnienia. Jest to wprawdzie tylko cząstka wielkiego działania, jakim jest przebudowa ustroju rolnego, ale cząstka bynajmniej nie drobna.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Celem, jaki postawiła ustawa o wykonaniu reformy rolnej, jest tworzenie w Polsce gospodarstw zdrowych i samodzielnych. Cel ten jest realizowany. Przeciętny obszar tych 150 paru tysięcy gospodarstw, powstałych w wyniku działań parcelacyjnych, wynosi 8–9 ha. Toteż z całą stanowczością odeprzeć muszę zarzuty, jakoby były to gospodarstwa nie samodzielne.</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Natomiast pragnę omówić zarzut inny, który się dość często wysuwa. Czy mianowicie nie można w sposób skuteczny zapobiec odbywającej się stale akcji dzielenia gospodarstw chłopskich? Otóż sądzę, że Polska zarówno dziś, jak również przez szereg lat najbliższych nie będzie mogła w całości zapobiec temu procesowi.</u>
<u xml:id="u-30.7" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Jakiż bowiem mógłby być sposób tego zapobieżenia? Jedyny realny sposób polegać by musiał na umożliwieniu wyjścia ze wsi całej nadwyżki ludności wiejskiej i dostarczeniu jej zatrudnienia w mieście. Boć przecież nikt nie zalecałby jako rozwiązania tego zagadnienia emigracji polskich chłopów do krajów obcych. Bowiem takie rozwiązanie byłoby sprzeczne z naszą ambicją narodową i z całym naszym poglądem na rozwój potęgi Państwa. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że znalezienie innego, pozarolniczego warsztatu pracy dla olbrzymiej ilości ludności wiejskiej jest w dzisiejszych warunkach niemożliwe.</u>
<u xml:id="u-30.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Sprawa ta nie przedstawia się jednak beznadziejnie. Trzeba sobie bowiem uświadomić, że proces urbanizacji, proces uprzemysłowienia Polski postępuje naprzód. Odbywa się on być może nie tak szybko, jakbyśmy chcieli, niemniej jednak odbywa się bezustannie. Dziś przeżywamy okres niepomyślny, gdyż pomimo wszystkie nasze wysiłki doznajemy, ogólnie biorąc, nawet pogorszenia struktury rolnej, lecz stan ten będzie trwał dotąd, dopóki całość przyrostu ludności wiejskiej nie zostanie wchłonięta przez miasta. Okres obecny jest więc niewątpliwie okresem przejściowym, okresem, w którym najważniejszym naszym obowiązkiem jest właściwe zużytkowanie sił twórczych tkwiących w pracy ludzkiej. I dlatego jestem wyrazicielem poglądu, że Polska jest skazana na intensywność gospodarowania. Ale jest rzeczą pewną, że po tym etapie przejściowym nastąpi etap drugi, gdy cały przyrost ludności wiejskiej zostanie wchłonięty przez miasta i przemysł. A wówczas rozpocznie się niewątpliwie proces rozrzedzania zaludnienia wsi. Przypuszczam, że wówczas, za lat powiedzmy kilkanaście, przemiany, jakie odbywać się będą w strukturze rolnej, będą posiadały zupełnie inny charakter niż dzisiaj. Wówczas gospodarstwo 15–50 hektarowe nie będzie już taką rzadkością, jak dziś. Bowiem praca ludzka będzie droższą, a maszyna tańszą. To jest ta podstawowa zmiana, która na zachodzie już się dokonała, a która u nas ciągle jeszcze jest przed nami.</u>
<u xml:id="u-30.9" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Chciałbym krótko omówić również zagadnienie dzielnicy zachodniej, która była w dyskusji szczególnie obszernie traktowana.</u>
<u xml:id="u-30.10" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Dzielnice zachodnie dumne są z tego, że stworzyły polski żywioł miejski. Dzielnice te na pewno chcą i będą obsługiwać tym wytworzonym przez siebie żywiołem mieszczańskim inne miasta polski, jako pionierskim elementem kupieckim, rzemieślniczym itd. Toteż sądzę, że w miastach i miasteczkach obu województw w niedługim czasie powstawać będzie pewna luka w zaludnieniu, że miasta te będą zasilały swoją ludnością w szczególności miasta kresów wschodnich. Czy więc w tych warunkach, gdy przy tym dzielnice te posiadają strukturę rolną wyjątkową, nie dającą się porównać z innymi dzielnicami Polski, a zwłaszcza z Małopolską — czy dzielnice te nie powinny ponieść w pierwszym rzędzie ogólnopaństwowego obowiązku przyjęcia znaczniejszej ilości osadników z Małopolski?</u>
<u xml:id="u-30.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Muszę z całym naciskiem podkreślić, iż spośród wszystkich dzielnic Polski najsilniejszą troską Rządu musi być los i rozwój Małopolski. Ta dzielnica ma bowiem tyle braków, tyle najpoważniejszych niedomagań, które otrzymała wraz ze spadkiem dziejowym, tyle ma ona ran trudnych do zagojenia i tyle najbardziej istotnych potrzeb, że musi ona stanowić przedmiot ustawicznej troski w działaniu Rządu.</u>
<u xml:id="u-30.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">P. sen. Śląski mówił, iż na skutek zabiegów parcelacyjnych wielką ilość rodzin robotników rolnych pozostawia się bez żadnego zaopatrzenia, oraz że rodziny te powiększają stan bezrobocia w miasteczkach. Otóż zjawisko to badałem od dawna i doszedłem do wniosku, że wprawdzie dość znaczna ilość byłej służby folwarcznej znalazła się w miasteczkach Pomorza jako bezrobotni, lecz zjawisko to nie było następstwem procesu parcelacyjnego, a w szczególności rządowej reformy rolnej. Wynikło ono natomiast na skutek generalnej i bardzo poważnej redukcji pracowników rolnych, przeprowadzonej w folwarkach podczas kryzysu gospodarczego. Natomiast nasza ewidencja stwierdza, że olbrzymia większość służby, zwolnionej przy parcelacji, otrzymuje działki ziemi.</u>
<u xml:id="u-30.13" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Poruszone tu było również zagadnienie ogromnej wagi, dotyczące stosunku Rządu do polityki cen i opłacalności w rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-30.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Ostatni rok przyniósł nawrót do polityki premii zbożowej, zaś od przeszło miesiąca premia eksportowa wynosi niestety 9 złotych: 4 zł zwrot ceł i 5 zł dopłata z funduszu przemiałowego.</u>
<u xml:id="u-30.15" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Przyznaję, że kiedy w 1935 r. rozpocząłem politykę wycofywania się z premii zbożowych, nigdy nie sądziłem, że dojdę do 9 zł premii przy wywozie zboża i każda taka złotówka istotnie pali mnie wstydem.</u>
<u xml:id="u-30.16" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Sądzę przeto, że nie mają słuszności ci panowie, którzy dowodzą, iż ten system gospodarowania winien być niejako stałym, że polski eksport zbożowy powinien się na długie lata oprzeć na stawce opiekuńczej Państwa. Przeciwnie, sądzę, że stan ten należy uważać jako przejściowy, że należy uczynić wszystko, aby osiągnąć większą różnostronność naszej produkcji rolnej, aby produkować nie to, co musimy wspierać z wielkim wysiłkiem, lecz to, co zagranica chce od nas kupić. Sądzę, że to jest najzupełniej możliwe.</u>
<u xml:id="u-30.17" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Poruszam to zagadnienie dlatego, aby stwierdzić, iż wysiłki Rządu w tej dziedzinie są w bieżącym roku bardzo znaczne, że zapowiedzi dane w lecie zostały przez Rząd w pełni wykonane. Nie spełniły się jedynie związane z tym działaniem nadzieje. Ale przecież mamy dziś do czynienia z niezależnym od nas faktem — niebywale niskich cen światowych i borykamy się z tym.</u>
<u xml:id="u-30.18" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Nie przeczę, że dochody rolnictwa doznały zmniejszenia na odcinku zbożowym, ale nie sądzę, aby to był próg, o który się nasz, rozwój rolnictwa przewróci. Sądzę raczej, że zjawisko to ma cechy przemijające. Jestem przekonany, że będziemy mogli znacznie ograniczyć owe wielkie straty, jakie ponosimy przy forsowaniu eksportu. Z pełną świadomością używam tu określenia „straty”, gdyż zdaję sobie sprawę., jak silnie może zaważyć każdy milion premii na trwałym rozwoju naszego gospodarstwa. Przecież np. w tak ważnej dziedzinie, jak melioracja, nigdy nie została zużyta podobnie wielka suma, jaką uruchomiono na pomoc eksportową.</u>
<u xml:id="u-30.19" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Na odcinku zbożowym rolnictwo polskie poniosło w bieżącym roku około 125 milionów zł strat. Otóż, czy straty te mogą być zrekompensowane? Sądzę, że rekompensata ta w pewnym stopniu będzie mogła nastąpić. Może zajdzie pewne wahanie, może nastąpią jeszcze jakieś przesunięcia w dochodzie rolnictwa, a. na ogół sądzę, iż ogólny dochód rolnictwa utrzyma się na poziomie niewiele odbiegającym od roku ubiegłego. Bowiem na pewno, oprócz znacznego przyrostu dopływów z tytułu sprzedaży nierogacizny, z tytułu sprzedaży jaj, roślin oleistych, buraków i spirytusu wejdą tu w grę również i te liczne pomniejsze produkty, które jednak w sumie stworzą pozycję poważną.</u>
<u xml:id="u-30.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Bruski.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#DawidBruski">Wysoki Senacie! Jeśli Polska dziś ma wolny dostęp do morza, jeśli nad Bałtykiem — w Gdyni, Władysławowie, na Helu buduje zręby swej mocarstwowości, roznosi imię Polski po wszystkich częściach świata, to jest to w lwiej części zasługą polskiego rolnika na Pomorzu, który jak żołnierz stał na posterunku swej ojcowizny, nie pozwolił się wywłaszczyć, nie dał się wynarodowić, walczył, przetrwał wszystkie burze dziejowe od upadku Polski aż do jej chwalebnego zmartwychwstania. Dziś ten rolnik polski w swej wolnej Ojczyźnie, pracując nadal w znoju, trudzie jak ongiś, jak zawsze — głoduje, bo jego warsztat pracy jest nieopłacalny. Ciężko mu, lecz nie złorzeczy. Ale zwraca się z pełną ufnością do swego Ministra, do Rządu, wiedząc i wierząc, że tu znajdzie pomoc. W jego to imieniu przedstawiciel rolników pomorskich, p. s. Śląski, wyłuszczył, co go boli, co należało by naprawić.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#DawidBruski">Ja zatem pragnąłbym tylko kilka słów do tego dodać. Przed kilku dniami delegacja pow. kartuskiego złożyła p. Ministrowi obszerny memoriał, ilustrujący położenie osadników rentowych tego regionu. Ja bym chciał do tego nawiązać i gorąco zaapelować do Pana Ministra o poparcie słusznych jego żądań. Jeśli los osadników wszędzie jest dość opłakany, to tu nędza ich występuje w szczególnie jaskrawej formie. Licha, kamienista lub piaszczysta gleba, zimny klimat, ciężkie warunki hodowli i trudność zbytu, wszystko to składa się na to, że nawet w dobrych czasach nie po różach osadnik ten chodził. Dziś jednak, wobec ogólnego kryzysu w rolnictwie, stacza się coraz niżej i już nie ma czym płacić. Nawet wszystkie obniżki i chwilowe moratoria nic mu nie pomagają, tak że grozi mu eksmisja, wywłaszczenie, od kogo? Od tej instytucji, która jest stworzona dla pomagania rolnikom — od Państwowego Banku Rolnego. Jego sąsiad Niemiec daje sobie radę, bo jemu przychodzą z pomocą, bo mniejszość niemiecka bardzo skrzętnie dba o to, żeby nic nie uronić ze swego stanu posiadania, a przecież ten polski osadnik — to pionier i obrońca polskiej ziemi na granicy! On to właśnie niejednokrotnie wykupił rolę z rąk obcych, pomnażając tym samym polski stan posiadania.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Pawelec.)</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#DawidBruski">Ze względu więc na taki stan rzeczy, proszę usilnie Pana Ministra o zainteresowanie się losem tych osadników, którzy bez własnej winy popadli w tak beznadziejne położenie i o wstrzymanie przetargów, obniżenie rent względnie umorzenie ich tam, gdzie warunki tego będą wymagały. Ja wierzę, że nasz pomorski osadnik chętnie uiści to, co do niego należy, zapłaci podatki, zapłaci procenty i raty amortyzacyjne; a wdzięczność, którą będzie odczuwał do Rządu Polskiego, który tak po ludzku potraktuje jego położenie, wzmocni jego przywiązanie do Macierzy polskiej i będzie ten element osadniczy mocną zaporą i opoką, o którą rozbiją się wszelkie fale agitacji wrogów kraju, wewnętrznych i zewnętrznych, a wiadomo, że dużo, bardzo dużo z pokusami różnego rodzaju musi walczyć pomorski chłop małorolny i osadnik.</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#DawidBruski">A teraz kilka słów odpowiedzi p. senatorowi Hasbachowi. Przykro mi, że muszę ze swoim najbliższym sąsiadem polemizować, ale widocznie los nam przeznaczył współpracować ze sobą na terenie parlamentu, stojąc jednak na dwóch przeciwnych biegunach. Otóż żali się Pan Senator na niesprawiedliwość przy stosowaniu reformy rolnej. A jaka jest rzeczywistość? Będę mówił o trzech województwach zachodnich. Śląsk: Niemcy na Śląsku stanowią 6,5% ludności, a posiadają w swym ręku 86% wielkiej własności. Dotychczas reforma rolna odbywała się na podstawie przepisów pruskich, i to na podstawie konwencji genewskiej. Uruchomienie ziemi zdatnej do parcelacji następowało przez Związek Dostarczycieli Ziemi, do którego należeli tylko właściciele niemieccy. Więc za okres do lipca 1938 r. winien Pan Senator swe pretensje zgłosić pod właściwym adresem. Obecnie, tj. od lipca 1938 r., po wygaśnięciu konwencji genewskiej, Rząd Polski ogłosił spis majątków, podlegających parcelacji, na którym figurują rzeczywiście tylko dwa nazwiska polskie. Ależ to zupełnie zrozumiałe, skoro — jak już poprzednio wspomniałem — wielka własność ziemska blisko w 90% jest w rękach niemieckich. Skoro mniejszość niemiecka nie parceluje prywatnie, trzeba było przystąpić do tego urzędowo. To chyba jest logiczne i naturalne, bo gdyby tego nie uczyniono, stworzono by osobne przywileje dla mniejszości niemieckiej kosztem ludności polskiej, no, a tego chyba Pan Senator od Rządu Polskiego nie zechce żądać?!</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#DawidBruski">Województwo poznańskie: mniejszość niemiecka w województwie stanowi 9% ludności, a reprezentuje 24,1% stanu posiadania na roli, zaś w kategorii majątków ponad 100 ha odsetek ten wzrasta od 35 do 70%. Polacy dotychczas bardzo dużo parcelowali prywatnie, Niemcy zaś nie, więc konsekwencje są jasne i parcelacja tylko pozornie godzi w mniejszość niemiecką, a jest raczej wynikiem sprawiedliwego traktowania ludności i polskiej i niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-32.6" who="#DawidBruski">Pomorze: mniejszość niemiecka na Pomorzu stanowi 9,8% ogółu ludności, a posiada ziemi uprawnej prawie 22%, czyli 3 razy na głowę więcej aniżeli ludność polska. Wielkiej własności, tj. ponad 100 ha, posiada mniejszość niemiecka od 40% do 75%. Jeśli więc stosuje się reformę rolną, to godzi ona w równej mierze w własność niemiecką, jak i polską, i to procentowo sprawiedliwie w stosunku do posiadanej własności, a nawet korzystniej dla własności niemieckiej. Jako przykład podam procentowy udział własności polskiej i niemieckiej w sumie obszarów wyłączonych od obowiązku parcelacji. Z ogólnego obszaru 180.440 ha na „małym Pomorzu”, wyłączonego od obowiązku parcelacji, przypada na własność polską 42%, na niemiecką zaś 58%, czyli że własność niemiecka jest tu wyraźnie uprzywilejowana, a mogło przecież być inaczej. I pytam się., gdzie tu jest krzywda?</u>
<u xml:id="u-32.7" who="#DawidBruski">Nie krzywdząc mniejszości niemieckiej, nie możemy jednak tolerować takiego stanu, żeby obywatel polski dusił, się na karłowatych, przeludnionych obszarach rolnych, względnie platonicznie jako bezrobotny wiejski wzdychał do własnego kawałka ziemi, a obywatel z mniejszości niemieckiej panoszył się na rozległych, i to najżyźniejszych, obszarach polskiej ziemi, o której wyzwolenie przelewaliśmy krew, dla której ofiarowały życie i mienie całe pokolenia polskie, na których to ziemiach do niedawna hulała w najokropniejszy sposób pruska hakata. Sądzę, że jako lojalny obywatel polski, Pan Senator przyzna mi rację, bo przyznać mi musi.</u>
<u xml:id="u-32.8" who="#DawidBruski">A jeśli Pan Senator zapowiada walkę aż do upadłego o rzekome słuszne prawa mniejszości niemieckiej na tym odcinku, to niech Pan Senator przyjmie do łaskawej wiadomości, że my, Polacy, tę rękawicę nam rzuconą podniesiemy i rozpoczniemy walkę o usunięcie wiekowych krzywd, wyrządzonych nam podczas 150-letniej niewoli u Prusaków, walkę o usunięcie skutków rządów osławionej Komisji Kolonizacyjnej, aż usunięta będzie na zawsze krzywda Drzymały.</u>
<u xml:id="u-32.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma s. Łazarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#MichałŁazarski">Wysoki Senacie! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, chcę zwrócić uwagę na niektóre sprawy. Nie mogę przejść do porządku dziennego, ażeby nie poruszyć niektórych spraw lokalnych woj. białostockiego.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#MichałŁazarski">P. senator Malski w swoim przemówieniu powiedział, że aktywność Ministerstwa Rolnictwa w pracach rolniczych jest wielka. Ja niestety nie mogą tego potwierdzić. Odbyłem na terenie woj. białostockiego przeszło 14 zebrań Obozu Zjednoczenia Narodowego i chciałem się przekonać, jak rzeczywiście wygląda ta sprawa, o której nieraz się słyszy przez radio, czyta w niektórych gazetach, że wielkie rzeczy zrobiono na terenie rolniczym. Jako chłop, jako drobny rolnik, podchodzę do tej sprawy po chłopsku.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#MichałŁazarski">Przede wszystkim poruszę tu kwestię budulca i budownictwa wiejskiego. Jeżeli dziś widzimy, że niektóre miasta zrobiły bardzo wielkie postępy w budownictwie, to natomiast jeżeli chodzi o wieś, to jest ona dziś w takim stanie, w jakim była po wojnie światowej. Zwłaszcza przy dzisiejszym kryzysie gospodarczym, przy niskich cenach płodów rolnych wieś nie jest w stanie nic budować. Dlatego było by rzeczą bardzo pożądaną, aby jak najprędzej ta kwestia uległa zmianie na lepsze.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#MichałŁazarski">Tu muszę potwierdzić to, co powiedział w swym przemówieniu p. senator Przedpełski o naszym pograniczu. Z bólem serca muszę powiedzieć — bardzo blisko mieszkam pogranicza niemieckiego — iż często bywają wypadki, że na wiosnę z terenu tych powiatów, o których mówię, rolnicy idą na roboty do Prus Wschodnich. Otóż jak to wygląda? Po tamtej stronie granicy robotnicy nasi pracują na budowie — i jak wyglądają budynki po tamtej stronie w porównaniu do budynków po naszej stronie? Doprawdy wystarczy porozmawiać z robotnikami, tworzy wracają z tamtej strony granicy. Nie chcę powtarzać dziś tego, co miałem możność w rozmowie z nimi usłyszeć, jak oni się do tych rzeczy odnoszą. Niektóre słabe charaktery ulegają sugestii idącej z tamtej strony granicy. Ta rzecz sprawia niemiłe wrażenie, dlatego, jak powiedziałem, nie chcę powtarzać tego, co słyszałem od robotników naszych wracających z Prus Wschodnich. I tu muszę powiedzieć, że naszą pracą, pracą robotników polskich buduje się i wzmacnia kapitał niemiecki. Gdy budynki w naszych wsiach, jak powiedziałem z trybuny sejmowej w zeszłej kadencji, walą się i podpierane są drągami, to obok, z tamtej strony budownictwo jest w rozkwicie. I tu muszę powiedzieć, że w znacznej mierze jest to winą dyrekcji Lasów Państwowych czy administracji Lasów Państwowych, że dzisiaj ta rzecz tak wygląda. Jak powiedziałem, przy dzisiejszych cenach płodów rolnych rolnik nie jest w stanie budować, a przede wszystkim na naszym terenie nie mamy należycie rozbudowanych cegielń, trzeba więc budować z drzewa. Jeżeli chodzi o pierwszą klasę drzewa, to idzie ono na eksport, ale nie będę mówił o klasie pierwszej, o drzewie idącym na budownictwo, tylko o ostatniej, a nawet najostatniejszej, o drzewie, które idzie na opał. Do dzisiejszego dnia nie ma zrozumienia w administracji Lasów Państwowych, żeby wreszcie przełamać ten system, który dzisiaj istnieje. Jeżeli jest sosna czy świerk, przeznaczony na opał, to często się zdarza, że rolnik, który chce kupić to drzewo w dłużycy, musi zapłacić cenę 3-krotnie większą, aniżeli wtedy, gdy ta sosna zostanie porżnięta na metry. Gdyby było to zrozumienie, gdyby te przeznaczone na opał metry były sprzedawane w dłużycy, to mogłoby to dopomóc w budownictwie wiejskim.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#MichałŁazarski">P. Premier i Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski wydał zarządzenie, ażeby przy każdym osiedlu na terenie wiejskim było przyzwoite ogrodzenie, i chłop dba o ten estetyczny wygląd, chłop siłą rzeczy chce naprawdę to osiedle ogrodzić, ale jeżeli wziąć pod uwagę te ceny i drożyznę w Lasach Państwowych, to chłop nie jest w stanie uporządkować swojego osiedla. Wskutek tego sypią się kary, a tymczasem ten chłop żadnej winy nie ponosi, bo nie to, ażeby on nie chciał ogrodzić, ale nie ma możności zrobić nowego płotu, dać nowego ogrodzenia, może tylko pobielić walący się zgniły płot.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#MichałŁazarski">Jeżeli chodzi o opał, to chcę poruszyć jedno: bywają takie wypadki, że dyrekcja Lasów Państwowych celowo pali grube gałęzie, ażeby zmusić chłopa do kupowania drogich metrów. Mam tutaj przed sobą wyciąg z protokółu rady gminnej. Członek zarządu gminy wyjaśnia, że w Lasach Państwowych gałęzie ze zrębu drzew składa się w stosy i pali, a mogłyby one być sprzedane za niską opłatą ubogiej ludności na opał, ludności, która nie jest w stanie kupić opału drogiego.</u>
<u xml:id="u-34.6" who="#MichałŁazarski">To często się powtarza. Trzeba zrewidować ten stan, żeby on uległ zmianie na lepsze.</u>
<u xml:id="u-34.7" who="#MichałŁazarski">P. senator Kamiński powiedział w swoim przemówieniu, że naprawdę istnieje harmonia młodzieżowa na terenie naszego rolnictwa. Ja muszę powiedzieć, że jest odwrotnie, co miałem możność stwierdzić na własne oczy. Na jednym zebraniu gospodarz zabiera głos i powiada w ten sposób: Panie, dbajcie, żeby jak najprędzej nastąpiło zjednoczenie narodu, bo nie możemy już patrzeć na to, co się dzisiaj dzieje. Mam czterech synów, każdy należy do innej organizacji — jeden do „Siewu”, drugi do „Wici”, trzeci do ONR, czwarty do Związku Strzeleckiego. Jak przyjdą na obiad czy na kolację, to ja z żona muszę ich rozrywać, bo się biorą za gardła, każdy chwali swoją organizację. — Stwierdzam, że tam nie ma takiego wychowania, takiego nastawienia, jakie powinno być, a często jest nastawienie polityczne i dlatego nieraz takie rozdarcia bywają w rodzinie. Musi być jak najprędzej zharmonizowana całość tej młodzieży, żeby takich wypadków nie było. Chciałbym się doczekać tego, o czym mówił nam dziś p. senator Malski, żeby nareszcie sprawa młodzieżowa na terenie wiejskim była uporządkowana, żeby takich gorszących rzeczy nie było.</u>
<u xml:id="u-34.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-34.9" who="#MichałŁazarski">Jeżeli niektóre takie wypadki poruszyłem, to chcę jeszcze jedną rzecz poruszyć co do administracji Lasów Państwowych. Nieraz administracja Lasów Państwowych naprawdę wytwarza takie gorszące warunki, że wprost nastawia ludność bardzo wrogo nie tylko do samej administracji Lasów Państwowych, ale i do całego Rządu. Dam żywy przykład: Jest parafia Studzieniczna, nieduża parafia, ta parafia nie ma wielkiego obszaru, żeby można furmanki stawiać. Rokrocznie podczas Zielonych Świątek zjeżdża się moc narodu z tamtejszych okolic na uroczystość odpustu. Za czasów rosyjskich, za okupacji niemieckiej i od czasu niepodległości Polski żadna dyrekcja lasów nie brała opłaty za postojowe. Trzeba aż było dopiero, żeby dyrekcja Lasów Państwowych wydała rozporządzenie w r. 1938, aby pobierać takie opłaty, bez żadnego uprzedzenia ludności. I oto w pierwszy dzień Zielonych Świątek przyjeżdżają gajowi, robią awantury ludności i ściągają po 20 gr od tych, którzy przyjechali na odpust. Były wypadki, że niejeden nie miał tych 20 gr, gdyż zabierał ze sobą żywność i cały dzień mógł przebywać nic nie kupując, a więc dużo osób nie miało tych 20 gr i ta ludność została z powrotem wygnana z tej parafii i omal nie doszło do rozlewu krwi, a nie doszło do rozlewu krwi dzięki niektórym czynnikom, które potrafiły te rzeczy opanować. Z drugiej strony wywrotowe czynniki starały się wmówić w społeczeństwo, że to jest winą Rządu, że Rząd chce zmusić chłopów do niewykonywania praktyk religijnych. Taka rzecz nie może się powtórzyć i tutaj Ministerstwo Rolnictwa musi wniknąć, aby to w przyszłości nie miało miejsca.</u>
<u xml:id="u-34.10" who="#MichałŁazarski">Odnośnie Lasów Państwowych muszę wspomnieć o jednej bardzo ważnej bolączce, tj. o pasaniu bydła w lasach państwowych. Rozumiem, że tam, gdzie jest las młody, który podlega specjalnej ochronie, pasać nie można i to doskonale rozumie i ludność. Często jednak bywają inne wypadki na terenach, skąd pochodzę. Za dawniejszych czasów, kiedy lasy państwowe były dość gęste, jeżeli dyrekcja potrzebowała robotnika, musiała go nieraz sprowadzać i osiedlać i wtedy moc ludzi zostało osiedlonych. Dziś lasy państwowe są wyniszczone, ta ludność jest bez wyjścia, nie ma zarobków, a gleba orna jest słaba i dlatego musi korzystać z pasania w lasach państwowych. Dyrekcja to uniemożliwia. Jeżeli administracja Lasów Państwowych coś chłopu wydzierżawi, to każę po kilka kilometrów wygrodzić wygon, mnóstwo pieniędzy idzie na ogrodzenie, to powoduje ogromne wydatki i ludność czuje się bardzo pokrzywdzona. Administracja zaś. żeby ludzi zniechęcić, robi na przyszły rok wygon na innym miejscu, żeby nie dopuścić do dalszego korzystania z wypasów w lasach państwowych.</u>
<u xml:id="u-34.11" who="#MichałŁazarski">Wiem nawet, że istnieje okólnik Ministerstwa, który powiada, że te wsie, które przeszły na komasację, nie powinny korzystać z wypasu. Nie rozumiem tego okólnika, bo na ogół wsie, które nie były komasowane z szachownicy, mają ogólne pastwisko i dlatego łatwiej było drobnemu rolnikowi skorzystać z ogólnego pastwiska. Dziś, kiedy mamy komasację, bywają takie wypadki, że chłop 5–6 hektarowy otrzymuje kolonię i nie ma ani kawałeczka łączki, a jeżeli ma, to są wypadki, iż oddalona jest o kilka kilometrów. Tuż obok znajdują się lasy państwowe, nie może tam jednak paść swej krowy, a musi ją paść na tej malutkiej kolonii. Chciałbym, zęby panowie z Naczelnej Dyrekcji mogli zetknąć się z tą ludnością i dowiedzieć się o jej ciężkim położeniu. Bywają takie wypadki, weźmy pow. augustowski, znam tam niektóre wsie, gdzie gospodarz nie może wyżyć na 10 ha, bo ziemia jest żwirkowata, przepuszczalna. Tam może padać deszcz dzień i noc, woda nigdy nie stanie, wszystko spłynie. Najlepsi fachowcy nic nie mogą zrobić. Uważam, że jest tylko jedno wyjście: jeżeli tam na miejscu trudno jest coś zrobić, to należy przenieść tę ludność. W r. 1930/31 starałem się w Ministerstwie Rolnictwa, by jak najprędzej przenieść tę ludność na inne tereny. Starania nie odniosły żadnego skutku. Nadal stoję a tym stanowisku, że jeżeli nic nie można pomóc tym rolnikom, to trzeba przenieść ich na takie tereny, aby dać im możność życia, a te nieużytki, na Których siedzą, zalesić.</u>
<u xml:id="u-34.12" who="#MichałŁazarski">Jeszcze drażliwą sprawę muszę poruszyć — tartaki państwowe. Tych tartaków państwowych jest sporo na terenie woj. białostockiego. Chcę dać przykłady, jak ta sprawa wygląda, jak administracja tych tartaków państwowych nieraz postępuje, wywołując niepotrzebne rozgoryczenie, choć mogłoby inaczej rozstrzygać.</u>
<u xml:id="u-34.13" who="#MichałŁazarski">Kierownik tartaku w Gródku p. inż. Krzyżanowski odmówił zatrudnienia robotnika, który ośmielił się upomnieć o należność za urlop niewykorzystany. To samo dotyczy 3 innych robotników, którzy w ogóle nic nie przewinili.</u>
<u xml:id="u-34.14" who="#MichałŁazarski">Kierownik tartaku w Czarnej Wsi p. inż. Wajs wywołał gorszące zajście z robotnikiem Adamskim Bolesławem, znajdującym się w wyjątkowej nędzy z 5-giem dzieci, odmawiając mu pracy jedynie dlatego, że Adamski upomniał się o zwrot kosztów prywatnego leczenia chorego dziecka. Adamski w tartaku zatrudniony był od 1929 r. Nieprzejednane stanowisko p. inż. Wajsa, który odmówił pracy Adamskiemu, pomimo 3-krotnej interwencji Zjednoczenia Polskiego Związków Zawodowych i starosty, doprowadziło zrozpaczonego robotnika do rozpoczęcia głodówki. Skandaliczna ta sprawa znalazła swój oddźwięk w prasie miejscowej.</u>
<u xml:id="u-34.15" who="#MichałŁazarski">W tartaku państwowym w Gródku koło Białowieży przez widzi mi się kierownika tartaku, młodego, niedoświadczonego inżyniera, wypowiedziano przed dwoma tygodniami pracę 49 robotnicom, mającym za sobą po 8–10 lat pracy w tym tartaku. Zwolnienie to było niczym nieuzasadnione, ani redukcją, ani też innymi względami, czego dowodzi fakt, że kierownik tartaku na miejsce zwolnionych kobiet zaczął przyjmować okolicznych włościan. Bezpodstawne zwolnienie 49 kobiet wywołało słuszne rozgoryczenie, tak że dopiero pod groźbą strajku kierownik tartaku p. inż. Krzyżanowski anulował wypowiedzenie pracy 49 kobietom. Stawki wynagrodzeń dniówkowych i akordowych w różnych tartakach są niejednolite i istnieje duża ich rozpiętość. Wynagrodzenia dzienne po 2 złote lub 2,50 zł, jakie otrzymują robotnicy w tartakach, są przykładem rażącego wyzysku.</u>
<u xml:id="u-34.16" who="#MichałŁazarski">Czas najwyższy, ażeby Naczelna Dyrekcja Lasów Państwowych, której ten stan rzeczy winien być znany, zmieniła go na lepsze i wprowadziła w tartakach jednolite umowy zbiorowe. Umowy zbiorowe mają zawierać spis obowiązków robotniczych i świadczeń za pracę, winny uzgadniać wszystko, co wypływa z ustawodawstwa pracy, a więc: określać czas pracy, warunki pracy, wynagrodzenia, stosowanie przepisów o higienie, bezpieczeństwie pracy, pracy kobiet i młodocianych, o ubezpieczeniu na wypadek choroby, nieszczęśliwych wypadków, jak również o urlopach i innych ubocznych świadczeniach w naturze, jak mieszkania, światło, opał. Tylko umowy zbiorowe usuną raz na zawsze gorszące zatargi, podrywające często autorytet Państwa.</u>
<u xml:id="u-34.17" who="#MichałŁazarski">I tu trzeba powiedzieć, że często traktowanie takie, jakie dotychczas bywa w tartakach państwowych, wprowadza i umacnia czynniki wywrotowe, które naprawdę wykorzystują niektóre wypadki.</u>
<u xml:id="u-34.18" who="#MichałŁazarski">Tak samo nie dba się również należycie o warunki mieszkaniowe i sanitarne, zwłaszcza jeśli chodzi o załogi robotnicze zatrudnione w miejscowościach położonych zdała od większych osiedli. Stosunki pod tym względem najlepiej uwydatnia stan osiedla robotniczego przy jednym z tartaków. Wygląd tego osiedla urąga najprymitywniejszym wymaganiom higieny i potrzeb ludzkich. Zaszczurzone baraki, dziurawe i brudne, są siedliskiem gruźlicy i innych chorób zaraźliwych.</u>
<u xml:id="u-34.19" who="#MichałŁazarski">Traktowanie robotnika przez poszczególnych funkcjonariuszów administracji leśnej w bardzo wielu wypadkach nie jest również właściwe. Bicie ludzi, bezpodstawne usuwanie z pracy i korzystanie z bezpłatnych posług wykonywanych przez funkcjonariuszów bywa na porządku dziennym. Są to stosunki iście pańszczyźniane.</u>
<u xml:id="u-34.20" who="#MichałŁazarski">W ciągu roku 1936 były tam 4 wypadki pobicia ludzi i pozbawienia pracy przez nadleśniczego jedynie tylko dlatego, że w porę nie ustąpili mu z drogi, albo dlatego, że robotnik przez nieuwagę nie zdjął przed nim czapki. Ludność miejscowa znosi zazwyczaj cierpliwie tego rodzaju brutalny i opryskliwy sposób traktowania w obawie przed większymi jeszcze szykanami i zazwyczaj nie dochodzi swoich krzywd. Zależność bowiem od administracji leśnej bywa niekiedy tak duża, że wszelkie narażanie się któremuś z funkcjonariuszów grozi po prostu utratą jedynego źródła egzystencji.</u>
<u xml:id="u-34.21" who="#MichałŁazarski">Te wszystkie sprawy, które poruszyłem, przemawiają za tym, ażeby jak najprędzej Dyrekcja Lasów Państwowych przystąpiła do zlikwidowania tego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-34.22" who="#MichałŁazarski">Na zakończenie chcę tu powiedzieć jeszcze parę słów o niepodzielności gospodarstw wiejskich. Dużo mówi się o niepodzielności gospodarstw wiejskich i według mego zdania, jak i opinii całego rolnictwa jest to paląca konieczność. Dzisiaj wielki wysiłek włożyliśmy w pracę skomasowania naszej wsi. A jak to wygląda w rzeczywistości? Nie tak dawno miałem możność przyjechać do jednej wsi» która 6 lat temu była skomasowana, i widziałem jak 10-hektarowe gospodarstwa zostały już rozdzielone co najmniej na 4, czyli ojciec miał jeszcze 10 ha, a syn już tylko 2% ha. I tutaj jeżeli się mówi dużo obronności, to chcę się zapytać, w jakich właściwie warunkach dzisiaj ten rolnik, mając 2 1/2 ha, daleko od miasta, nie będąc zorganizowanym, żyje? Czy jego dziecko może być należycie wychowane, czy może być należycie fizycznie rozwinięte, jeżeli dzisiaj żyje w tak ciężkich warunkach? Jeżeli wiemy, że dziś Polska potrzebuje dobrego żołnierza, a stare przysłowie mówi, że w mocnym ciele jest mocny duch, to musimy dążyć za wszelką cenę, ażeby raz położyć kres rozdrabnianiu gospodarstw wiejskich, bo tylko gospodarstwo opłacalne może dać Polsce zdrowego, mocnego żołnierza.</u>
<u xml:id="u-34.23" who="#MichałŁazarski">Była jeszcze poruszana sprawa reformy rolnej. I dzisiaj, jeżeli chodzi o reformę rolną w południowo-wschodnich województwach, to nie tylko jest ona kwestią tamtejszego miejscowego społeczeństwa polskiego, ale obchodzi całe społeczeństwo polskie. Dlaczego obchodzi całe społeczeństwo polskie? Ten stan rzeczy, jaki tam był dotychczas, musi ulec zmianie. Bo nie ma w Polsce takiej wsi, jeżeli wziąć całe wieki wstecz, i taka wieś się nie znajdzie w województwach południowo wschodnich, żeby ktoś z pokoleń w dawnych latach do r. 1918, 1919, 1920 nie poległ w obronie wiary i naszej Ojczyzny w najazdach tatarskich i tureckich. Ta ziemia jest zbroczona krwią polską. I dlatego dzisiaj obchodzi całe społeczeństwo polskie, jak się odbywa reforma rolna w tych województwach, o których wspomniałem.</u>
<u xml:id="u-34.24" who="#MichałŁazarski">Jeżeli przedstawiciele mniejszości ukraińskiej powiadają inaczej, ja chcę im tylko powiedzieć: niech każdy z przedstawicieli ludności ukraińskiej w każdej wsi zechce poszukać, to tam w każdej wsi na polach gdzieś znajdzie kości polskich bohaterów, które świadczą jako testament, że ta ziemia zawsze była od wiecznych czasów z Polską złączona i dziś przy reformie rolnej powinno się brać pod uwagę przede wszystkim ludność polską, bo ta ziemia nam się należy nie tylko z praw ludzkich, ale i boskich.</u>
<u xml:id="u-34.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma s. Dębski.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JanDębski">Wysoki Senacie! To, że budżet Ministerstwa Rolnictwa przyszedł bezpośrednio, w znanych nam warunkach, po budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zapewne wszystkim nam utrudnia skoncentrowanie naszej uwagi na zagadnieniach, które są teraz przedmiotem obrad. Sądzę, że dzisiaj nikomu w Polsce nie wydaje się skuteczną metoda, by za pomocą dotychczasowych zarządzeń, programów i reform, które od początku niepodległego bytu Polski przez kolejne rządy były stosowane w sprawach rolnictwa, można zaradzić złu, które się czasami zmniejsza, czasami ujawnia w całej rozciągłości. P. Minister, którego z wielką uwagą wysłuchałem, ma rację, jeżeli stwierdza, że w tej dziedzinie jego resort ma możliwości ograniczone, jeżeli chodzi o sprostanie wszystkim potrzebom gospodarczym wsi. Pamiętamy dobrze, co w przeszłości przyczyniło się do tego, że to zło nie tak wybitnie się ujawniało; to właśnie „eksport” ludzi, zamorski eksport chłopów. Przed wojną na przestrzeni kilkunastu lat wyemigrowało z Polski przeszło 3% miliona synów chłopskich, a więc przeszło 30Vo rocznego przyrostu wyjeżdżało z kraju i Polska z tego powodu nie tylko miała odciążenie na rynku pracy, ale co więcej — emigranci zasilali Polskę w obce dewizy. Nawet już w latach naszego bytu niepodległego, w latach 1923–1933 nasz bilans płatniczy trzymał się pieniędzmi, przysyłanymi właśnie przez emigrację. I stąd kształtowanie się wysokich cen ziemi, bo dolary to robiły. Przypływ tego pieniądza, który przychodził z zewnątrz, obecnie ustał. Jeszcze w pierwszych latach bytu niepodległego emigrowało 15% przyrostu ludności. Dzisiaj emigracja ustała, z wyjątkiem emigracji sezonowej do Prus i na Łotwę. W ostatnich latach rokrocznie gromadzimy wielkie zapasy energii ludzkiej, ludzi, którzy ciążą na wsi.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#JanDębski">I tu p. Minister ma zupełną rację, że wszystkie zarządzenia, które obejmowałyby tylko zakres jego resortu, nie pomogą, jeżeli chodzi o przebudowę naszego życia gospodarczego na wsi; tu jest rzeczą konieczną nie tylko wydobycie wszystkich rozporządzalnych środków, które by rozwinęły nasz przemysł, ale i zdobycie nowych środków — chociaż niektóre dzisiaj mogą wydawać się nieosiągalne, że wspomnę tu chociażby zagadnienie surowcowo-kolonialne — które przyśpieszyć mogą przebudowę struktury społeczno-gospodarczej, przesunąć duże ilości ludzi ze wsi do przemysłu i handlu. To jest koniecznością. Jeżeli o tym wspominam, to nie dlatego, ażeby powtarzać opinie, które z tej trybuny ujawniano niejednokrotnie, ale dlatego, by stwierdzić, że problem przebudowy gospodarczej Polski musi być bardziej bezpośrednio związany ze wsią, zaś plan inwestycyjny, roboty publiczne i uprzemysławianie kraju muszą mieć ścisły związek z planem uporządkowania i uzdrowienia stosunków gospodarczych na wsi. Inaczej nigdy nie dojdzie do istotnej naprawy ustroju rolnego. Zgadzam się zupełnie z p. Ministrem, że nad sprawami tymi dyskutujemy dzisiaj bez nastawienia politycznego. Przed laty i inne elementy przenikały do podobnej dyskusji. Dzisiejsza dyskusja stała na wysokim poziomie i z jednego tylko punktu widzenia była prowadzona. Dawniej walczyliśmy nie tylko o przebudowę gospodarczą. Powiedzmy sobie otwarcie, że była to walka polityczna, walka bardzo ostra, walka, w której światopoglądy społeczno-polityczne ze sobą się ścierały. Z zadowoleniem trzeba stwierdzić, że to się zmieniło i jeżeli nawet są podnoszone zarzuty, przeprowadzana krytyka, to ma ona nic tylko zupełnie inny punkt wyjścia, ale dąży do znalezienia realizacji środków zaradczych, znajduje też wyraz we wnioskach innych, aniżeli w pierwszych latach walk o przebudowę naszego ustroju rolnego. Jakkolwiek wobec tego, co p. Minister mówił w odniesieniu do konieczności wykorzystania jak największej ilości energii ludzkiej na wsi, a więc stworzenia możliwie największej ilości warsztatów, nie miałbym zasadniczo ani tytułu, ani podstawy do krytyki, mogę jednak jedną rzecz przeciwstawić, to jest tę prawdę, że przebudowa ustroju rolnego musi stwarzać warsztaty nie tylko zdolne do produkcji, ale warsztaty, które dadzą Polsce przeważający typ zamożnego chłopa. I to jest ta trudność, z którą i Pan, Panie Ministrze, walczy, i która, choć się zaliczam w dalszym ciągu do szczerych zwolenników przebudowy ustroju rolnego — najwięcej zakłóca spokój i mojego sumienia. Bo jakiż jest rezultat dotychczasowej parcelacji? W dalszym ciągu mnożą się bardzo drobne warsztaty, na których coraz bardziej zaczyna ciążyć ilość ust, które pragną wyżywienia, i rąk, które zostają bez pracy. Warsztaty te de facto podlegają rozdrobnieniu. 1 to jest ta strona ujemna, która bez wątpienia musi powodować rozwagę i szukanie realnych środków, które by przy przebudowie ustroju rolnego pomogły — bo przecież warsztat rolny, ziemia, to nie jest zwykły warsztat — i pozwoliły osiągnąć to, czego oczekujemy od ziemi i ludzi, którzy z tej ziemi wyjdą. Polska musi i pod tym względem upodobnić się do zachodu. I dla Polski, podobnie jak dla Francji czy Niemiec, ziemia — warsztaty rolne — ma nie tylko żywić naród, ale odradzać i odmładzać wszystkie warstwy, nie wyłączając kierowniczych. Czyż nędzne gospodarstwo wychowa Polsce przyszłych lekarzy, inżynierów, pisarzy, kupców itd.? Musimy przeto tworzyć gospodarstwa silne i nadmiar ludności ze wsi umieszczać w przemyśle i handlu.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#JanDębski">Było wiele okresów w początkach odbudowy Państwa Polskiego, kiedy rolnictwo musiało ponieść ofiary na rzecz odbudowy kraju. Dziś rolnictwo musi nadal składać ofiary i przyczyniać się do wzrostu siły i obronności naszego kraju. Ciągle powstają nowe potrzeby, wobec których problem opłacalności w gospodarstwie spada na drugi plan. Może jednak przyjdzie ta szczęśliwa chwila, w której i rolnictwo doczeka się rozwiązania całości problemu, co pozwoli na zwiększenie naszych sił i na odcinku życia wsi polskiej.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#JanDębski">Jestem pod wrażeniem jednej z najpiękniejszych książek, którą ostatnio przeczytałem, mianowicie książki Kisielewskiego „Ziemia gromadzi prochy”. W książce tej, poświęconej zresztą innemu zupełnie tematowi, w przeglądzie tego, co się dokonało w Niemczech, i w bezstronnym o tym sądzie kapitalnie określona jest metoda pracy, która została tam zastosowana, wykazując, ile „chłopskiego rozumu” przebija w rozstrzyganiu pewnych problemów społecznych, politycznych i gospodarczych. Nam też tego „chłopskiego rozumu” koniecznie potrzeba w decyzjach naszych na tematy wiejskie.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#JanDębski">W dzisiejszej dyskusji p. Minister z głębokim wzruszeniem mówił o tym, że każda złotówka, którą dopłaca do eksportu, jest dla niego ciężką stratą, wołałby te złotówki wprowadzić do intensyfikacji naszego życia gospodarczego. Bez wątpienia p. Minister ma rację, chcę jednak uspokoić sumienie p. Ministra i przypomnieć mu, ile złotówek dopłaca się do eksportu wyrobów przemysłowych. Nie znam takiej dziedziny eksportu przemysłowego, do której by się nie dopłacało. Te skromne złotówki, dopłacane do eksportu rolniczego, zostają w kraju, są zużytkowane przez rolnictwo, niechże więc nie będą wyrzutem sumienia dla Pana Ministra, jakkolwiek i my pragniemy, aby nie na tej drodze następowało wyrównanie cen, by wszyscy rolnicy, więksi, średni i drobni nie opierali się tylko na produkcji żyta. Ale według cen tego żyta, jak widzimy w przeszłości, w ciągu 20 kilku lat ciągle się kształtują ceny innych zbóż i układa się budżet nie tylko średniego, ale i drobnego rolnika. Czy droga monopolu jest właściwa — nie mamy odpowiedzi. Na ten temat była dyskusja. Dziwnie się pod tym względem opinia nasza rozdzieliła. Znam głosy przedstawicieli drobnego rolnictwa, którzy się entuzjazmowali tą myślą. Znam głosy sfer kupieckich, które również wypowiadają się za tym projektem. Słyszę głosy zupełnie przeciwne, głosy obawy i lęku przed nowym etatyzmem, przed tym, że nie mamy zupełnie przygotowanego aparatu. P. senator Barcikowski wspominał dziś, że konsekwencją monopolu będzie ucieczka od produkcji innych wytworów rolniczych. Zapewne, to wszystko są rzeczy poważne. Ale sam problem, zdaniem moim, jest wart przestudiowania i jest rzeczą konieczną znalezienie środków, które by zapewniły stałość kalkulacji i możliwość oparcia na niej produkcji, której podstawowym artykułem będzie jednak żyto, mimo — z dużym uznaniem to podkreślam — obecnego nastawienia na produkty uszlachetnione, które na rynku wewnętrznym i zewnętrznym będą miały oczywiście większą wartość.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#JanDębski">Po tych paru uwagach w odniesieniu do problemów, które tu były omawiane, chciałbym jeszcze na zakończenie poświęcić trochę uwagi i innym zagadnieniom, ponieważ dyskusja i te tematy objęła, jakkolwiek nie są one związane ściśle z resortem Ministerstwa Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#JanDębski">Zarówno w przemówieniach krytycznych, jak i w przemówieniach, które podkreślały jasne barwy w życiu naszej wsi — a bez wątpienia one istnieją — mówiono o wartości chłopa polskiego. Przy tych środkach, jakimi rozporządzaliśmy, przeprowadzając osadnictwo — tylko chłop polski, jak było to stwierdzone, mógł osiągnąć wybitne rezultaty gospodarcze. Z moich wspomnień widzę, jak chłop polski zagospodarowywał ziemie często leżące odłogiem. Zaczynał od tego, że mieszkał w ziemiankach na ziemiach nadbużańskich, a budował przede wszystkim oborę i stajnię, a dopiero później chałupę. To właśnie była typowa kolonizacja polska.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#JanDębski">Słusznie podkreślono, że mamy takie wartości i talenty kolonizacyjne, jakich nie posiada żaden naród, jeśli chodzi o zdolności zagospodarowania się — przy najgorszych warunkach i minimalnych środkach. Były tu podkreślone te jasne strony pracy naszych rolników. Było jednakże wspomniane, w pięknym zresztą przemówieniu s. Malskiego, o tym, że wieś nasza w pierwszym okresie zbyt wiele uwagi poświęciła tylko zagadnieniom politycznym, że więcej było dążeń i pragnień odgrywania politycznej roli w życiu Państwa i wpływania na bieg spraw państwowych, aniżeli troski o zagospodarowanie i podniesienie życia kulturalnego na wsi. Nie kwestionuję tego zarzutu, uważam jednak, że w dzisiejszych czasach świadomość polityczna chłopa polskiego jest wielkim kapitałem. Właśnie to jest nasza wyższość, że nie mamy na wsi ludzi myślących tylko o swoich materialnych potrzebach. Chłop polski nie jest na pewno takim jak chłop czeski, minio że chłop czeski pod względem materialnej cywilizacji i gospodarczej siły mógłby się poszczycić większymi wynikami. Wspominam o tym dlatego, że zbyt narzekamy na rozpolitykowanie i zainteresowanie się sprawami publicznymi, że zbyt surowo oceniamy ambicje chłopów wpływania na nasze życie. W dzisiejszych warunkach życia międzynarodowego jest siłą Polski, że najszersze warstwy nie są obojętne na to, co się dzieje wokoło nich, i nie cenią tylko interesów materialnych. Te wartości trzeba uznać, ocenić i odpowiednio wyzyskać.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#JanDębski">Jest jedna dziedzina, która wydaje mi się bezsporną w sprawach czysto gospodarczych, która na Komisji Budżetowej w przemówieniach p. Ministra i w przemówieniach moich kolegów była bardzo często omawiana, jest to zagadnienie intensyfikacji naszej gospodarki rolnej. Jak Panom wiadomo, Polska przeludniona, organizująca swój przemysł, szuka dostępu do surowców, szuka terenów emigracyjnych. Na forum zewnętrznym spotykamy się często z zarzutem, że nie umiemy wykorzystać warunków rolnych, bo nasza produkcja jest małą. Łatwo jest mówić o tym Holendrowi, Francuzowi, gdy posiadają oni kapitały na inwestycje rolne, kapitały osiągnięte z handlu kolonialnego, olbrzymie kapitały, które im pozwalają intensyfikować rolnictwo. Ci, którzy posiadają olbrzymie tereny kolonialne, a z nich czerpią wielkie zyski, mogą z łatwością we własnym kraju podnosić produkcję rolną. Ale w każdym razie w tym zarzucie jest część prawdy. Toć przecież na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat ilość wyprodukowanego żyta z morgi czy z hektara nie tylko się nie podnosi, ale spada, ilość pszenicy od kilkunastu lat utrzymuje się na jednym poziomie, a przecież liczba mieszkańców w Polsce powiększyła się o 7 milionów. Poszliśmy równocześnie w kierunku rozwoju produkcji hodowlanej, a więc więcej żyta spożywamy sami i więcej na pewno spożywamy co dla celów hodowlanych, a mimo to statystyki nasze twierdzą, że w produkcji naszej albo utrzymujemy się na jednym poziomie, albo nawet, jeśli chodzi o żyto, spadamy. Coś tu jest nie w porządku. Albo cyfry zawodzą, albo w istocie z produkcją naszą jest źle.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#JanDębski">Przypuszczam jednak, że te cyfry nie są dokładne, bo sama logika mówi, że tak chyba nie jest. Wzrosła przecież ilość morgów obsianych żytem lub pszenicą, więc produkcja musi być większa. O rozwój tej produkcji we wszystkich kierunkach trzeba jednak dbać. Twierdzę, że można by np. obniżyć nasze wydatki na zagraniczne surowce konsumcyjne przez odpowiednią politykę i dostarczenie środków przez Ministerstwo Rolnictwa na to, ażebyśmy we własnym kraju mieli surowce nie tylko przemysłowe, ale i konsumcyjne. Konieczny jest wysiłek, ażeby przestawić naszą produkcję coraz więcej na te artykuły, za które płacimy duże miliony w obcych dewizach, a z drugiej strony, ażeby starać się dostać za wywożone polskie artykuły rolnicze nie pomarańcze, ale to, co jest koniecznie potrzebne. Surowce konsumcyjne ciążą na naszym budżecie i nie pozwalają nam rozwinąć i ułatwić produkcji rolnej, chociażby w dziedzinie owocowej.</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#JanDębski">Na tych paru uwagach kończę, wobec zapowiedzi, że będziemy mieli okazję przy zagadnieniu oddłużenia rolnictwa powrócić do spraw wsi polskiej.</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma ś. Przedpełski.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#BolesławPrzedpełski">Jedną z wytycznych polityki gospodarczej każdego z państw jest zabezpieczenie się we wszystkie surowce i towary, jakie są potrzebne gospodarstwu narodowemu w stanie pokoju, a tym bardziej na wypadek wojny.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#BolesławPrzedpełski">Wydawało by się, że produkcja rolna jest tak wielka, że na tym odcinku jesteśmy zabezpieczeni, boć przecież w 1938 roku wywieźliśmy za pół miliarda złotych produktów rolniczych. Twierdzę jednak, że cały ten eksport rolniczy to jest eksport tych produktów, które są odjęte od ust 25 milionów — czy jak chce p. s. Klamer — 20 milionów ludności rolniczej, która nie dojada, boć to wypada przecież po 25 zł rocznie na jednego mieszkańca wsi. Jeżelibyśmy chcieli tylko jednym z produktów starać się odżywić ludność wiejską w jednej trzeciej na przykład tego, jak odżywiane jest wojsko — w wojsku porcja roczna na żołnierza wypada 100 kg, więc gdybyśmy chcieli dojść do 30 k<na rolnika, kiedy dziś to spożycie jest 3 kg, a więc 27 kg po 1 zł, to jest 27 zł — to w ten sposób wewnętrznie rozprawilibyśmy się z całym eksportem rolniczym Polski. Poruszyłem tylko jeden odcinek i to nie w całości, bo Wysoka Izba doskonale wie, że każdy z nas spożywa na pewno przynajmniej rację wojskową. Dlatego też musimy sobie doskonale zdać sprawę, że w wypadku ogólnej poprawy sytuacji, czego wszyscy pragniemy, momentalnie zjedlibyśmy całą nadwyżkę zbożową. Nie mówię, jakbyśmy wyglądali na wypadek wojny. Z tego trzeba też wyciągnąć odpowiednie konsekwencje. Należy już dzisiaj pomimo to, że warsztaty rolne są nieopłacalne, zdążać do powiększania produkcji, do jak największej intensyfikacji. Tylko w ten sposób można się ratować od groźby ubytku wywozu względnie od groźby braku produktów rolnych, których Polska jako kraj rolniczy powinna mieć zawsze, jeżeli nie w nadmiarze, to przynajmniej pod dostatkiem.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#BolesławPrzedpełski">Ministerstwo Rolnictwa przejęło w ubiegłym roku od Ministerstwa opraw Wewnętrznych dział aprowizacji. Uważam, że na tym zatrzymać się nie powinniśmy. Polska jako kraj rolniczy powinna coraz bardziej wchodzić we wszystkie gałęzie gospodarstwa, a szczególnie rolnictwo powinno załatwiać od początku do końca swoje własne problemy. Dlatego szereg gałęzi rolniczych domaga się, żeby od produkcji aż do zbytu były pod opieką jednego i tego samego ministerstwa — Ministerstwa Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#BolesławPrzedpełski">Poruszę kilka zagadnień, na przykład zagadnienie mleczarstwa. Rolnik wyprodukuje mleko przywiezie je do miasta i tam wpływ całych zabiegów produkcyjnych, zależnych od jakości towarów, się kończy, gdyż to wszystko idzie do jednej wielkiej mleczami, gdzie się wszystko traktuje jednakowo. Towar ten przychodzi za 12 gr, jest sprzedawany po 25 gr, producent dostaje 12 gr, pośrednik dostaje 12 albo więcej. Jest tak, że odbywa się nawet w tych mleczarniach pasteryzacja, która nie jest konieczna, bo szereg krajów o wysoko postawionym mleczarstwie, jak Ameryka, nie przeprowadza pasteryzacji, bo pasteryzacja jest niczym innym, jak oczyszczeniem tego, co się zabrudziło. Dlatego też, by na tym odcinku była polityka jednolita, by rolnictwo we wszystkich dziedzinach zależne było od jednego ministerstwa — Ministerstwa Rolnictwa, trzeba, by wykonywanie wszystkich ustaw mleczarskich było skoncentrowane w Ministerstwie Rolnictwa, aby kontrolę nad mleczarstwem miało tylko to Ministerstwo.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#BolesławPrzedpełski">Teraz przejdę do innego działu, do gorzelnictwa, które jest prawie że w całości pod opieką Ministerstwa Skarbu. Musi być ono pod opieką tego Ministerstwa ze względu na akcyzę, jednak z punktu widzenia polityki gospodarczej powinno należeć do Ministerstwa Rolnictwa. Sytuacja się stworzyła taka, że rolnik, który wyprodukuje spirytus dla celów technicznych, napędowych, sprzedaje go firmom naftowym po 30 gr, ale ten sam rolnik nie może tego spirytusu za tę cenę użyć we własnym warsztacie, jak to może robić przemysłowiec, który kupił od niego; rolnik musi pojechać do przemysłowca i u niego nabyć spirytus i zapłacić po 58 gr za litr. Nie mówię już o tym, żeby rolnik miał prawo użyć go do samochodu osobowego, ale do traktora.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#BolesławPrzedpełski">Sytuacja w gorzelnictwie jest jeszcze bardziej skomplikowana przez to, że nie ma nad nim odpowiedniej opieki. Pogląd na sprawę sprzed lat 15 ogromnie się zmienił — poszło to wszystko naprzód i dzisiaj już nie ma co wracać do tych specjalnych metod, do specjalnych fabryk takiego czy innego spirytusu, rektyfikowanego czy bezwodnego, bo dzisiaj 90% zapotrzebowania mogłoby być pokryte tym spirytusem, który się bezpośrednio otrzymuje z gorzelni rolniczych. I dlatego też należy na to zwrócić specjalną uwagę, żeby spirytus, za który rolnik otrzymuje 30 groszy, nie ponosił kosztów przywozu od 5 do 10 gr, jak również kosztów skażania itp., które o 40–60% podrażają jego cenę początkową.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#BolesławPrzedpełski">Jeżeli chodzi o zagadnienie mięsne, to stosunek do zagadnienia mięsnego w Polsce dziś musi być zupełnie inny, niż przed laty 10. Z chwilą, kiedy eksport mięsny stanowił stosunkowo mały procent spożycia wewnętrznego, nie był wyspecjalizowany. Produkcja mięsa była podzielona na fabryki eksportowe i na fabryki wewnętrzne. Dziś, kiedy coraz bardziej eksport mięsny się rozwija, należy dążyć do tego, ażeby wszystkie fabryki miały zadanie wspólne eksportowo-wewnętrzne i my jako gospodarze powinniśmy tak plan gospodarki mięsnej układać, ażeby na eksport wyrabiać zawsze to, co najbardziej jest pożądane, sami zaś spożywać to, co na eksport w danym wypadku nie idzie, to znaczy odpadki, które nie są złe. Odpadkami w pewnym roku może być polędwica, w innym roku szynka lub słonina itd., gdyż pogląd na odpadki w różnych krajach i w różnych latach jest zupełnie inny. Podczas gdy u nas podstawowym produktem z powodu biedy jest słonina, w Ameryce słonina jest odpadkiem mięsnym.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#BolesławPrzedpełski">Dlatego też należało by zdaniem moim skasować zupełnie ubój trzody chlewnej w miastach większych dla celów czysto wewnętrznych, a kierować na prowincję, do miast natomiast odsyłać części zwierząt, które na eksport nie poszły. Najtańsze części byłyby spożywane przez najbiedniejszą ludność na wsi, części pożądane poszłyby na eksport, a części średnie pozostałyby dla spożywców miejskich. Takich przykładów dużo można by wyliczyć we wszystkich działach gospodarki rolniczej.</u>
<u xml:id="u-38.9" who="#BolesławPrzedpełski">Jeszcze jeden moment, zupełnie oderwany chciałbym poruszyć — sprawę elektryfikacji wsi. Elektryfikacja wsi zupełnie nie ma żadnego posłuchu wśród tych, którzy tą elektryfikacją dysponują. Wprawdzie mamy przedstawicieli związku w komitecie energetycznym, który jest przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu, ale tam jak się poruszy kwestię elektryfikacji wsi, to się słyszy, że przecież na wsi jest taka bieda, a jeszcze wieś chce elektryfikacji. Elektryfikacji na wsi nie będzie nigdy, jeżeli podejście do odbiorcy wiejskiego będzie takie same, jak do odbiorcy miejskiego. Bo trudno jest zaproponować mieszkańcom wsi, która ma 100 mieszkańców, pobudowanie transformatora za 50.000 zł, jak się proponuje miastu, które ma 50.000 ludności, bo w jednym wypadku przypadnie złotówka na głowę mieszkańca, a w drugim 500 zł. W tym wypadku należy postępować tak samo jak przy budowie kolei. Jak się budowało kolej Warszawa — Kraków, utworzyło się przystanki między końcowymi stacjami Warszawą i Krakowem, bo jeżeliby nie było przystanków pomiędzy wielkimi miastami, to by się kolej nie opłacała. Tak samo, jeżeli się buduje sieć elektryczną, należy porobić przystanki elektryczne, transformatory i dopiero od tych transformatorów rolnictwo powinno opłacać normalną komunikację wewnętrzną.</u>
<u xml:id="u-38.10" who="#BolesławPrzedpełski">Takich zagadnień jest szereg. Nie chciałbym z powodu późnego czasu już ich tutaj poruszać, chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że i na rynek wewnętrzny muszą oddziaływać coraz szerzej wpływy rolnicze, a więc czy to organizacji rolniczych, czy Ministerstwa Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-38.11" who="#BolesławPrzedpełski">Jeden z Panów Senatorów wczoraj, zdaje mi się, domagał się zamiany bawełny na len albo na konopie. Ja bym przynajmniej chciał, żeby w okresie przejściowym, w którym się bawełnę sprowadza, choć ten kraj, z którego się sprowadza, można było pozyskać dla naszego eksportu. Dziś, jeżeli weźmiemy rynek amerykański, na który eksportujemy produkty mięsne bez dopłaty za 50 milionów zł, to bawełna idzie stamtąd drugą stroną i jesteśmy w przede dniu tego, że grozi nam wprowadzenie przez Amerykę cła na produkty mięsne i nie mamy absolutnie żadnego...</u>
<u xml:id="u-38.12" who="#komentarz">(Marszałek sygnalizuje czerwonym światłem, że czas przemówienia upłynął.)</u>
<u xml:id="u-38.13" who="#BolesławPrzedpełski">Nie jest tak źle, są i różowe chwile w rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-38.14" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-38.15" who="#BolesławPrzedpełski">Już kończę, Panie Marszałku. Więc zdawało by się — już nie mówię o transakcjach wiązanych, kompensacyjnych — że można to dać jako argument tym, którzy pracują, mają styczność z senatem amerykańskim, że to nie jest tylko eksport z Polski, bo Polska bierze od Ameryki bawełnę za dużo wyższą sumę.</u>
<u xml:id="u-38.16" who="#BolesławPrzedpełski">Jednym z podstawowych działów polityki eksportowej jest gospodarka premiowa. W idealnym świecie można by było sobie życzyć, aby eksport odbywał się bez premii. Z chwilą jednak, kiedy on się odbywa z premiami, to trzeba tymi premiami nadzwyczaj ostrożnie gospodarować, to znaczy, ażeby za pewną sumę premii, jakie gospodarstwo narodowe polskie ma do dyspozycji, przywieść jak najwięcej walut, zrobić jak najwięcej pożądanym eksport. Te premie dzielą się na premie przemysłowe i rolnicze. Kontrola premij rolniczych jest łatwiejsza aniżeli przemysłowych. Dlaczego? Bo każdy przemysłowiec wie, co to jest żyto, co to jest jęczmień, co to jest świnią, ale nie wszyscy znają produkty przemysłowe eksportowe. I do tego dochodzi, że gdy jest posiedzenie premiowe, to ten rolnik głosuje nie na towary, ale na ludzi, głosuje za tymi premiami zależnie od tego, jakie zaufanie ma do człowieka, który to wnosi. Ja sam byłem w takim położeniu, że właśnie głosowałem na ludzi i zatrzymałem premie, które były niepożądane, bo nie wszystkie produkty przemysłowe są mi znane, chociaż z przemysłem miałem dużo do czynienia.</u>
<u xml:id="u-38.17" who="#BolesławPrzedpełski">Przechodzę do premij ściśle rolniczych. Jednym z eksportów, który nie pracuje wcale na premiach, który zrobił w r. 1938 obrotu przeszło 200.000.000 zł, jest eksport produkcji hodowlanej. Żebyśmy mieli zawsze jasny obraz tego, jaki jest stan eksportu, prosiłbym Pana Ministra, żeby wszystkie tablice eksportowe, zarówno rolnicze jak i przemysłowe nie były tablicami z premiami, ale by to były tablice bez dopłat. Dla przykładu powiedzmy, że żyta wywozimy za 50 milionów zł. Tu na każdym metrze jest 9 zł premii, a 4 zł ceny za zboże. W porównaniu z tym inny wywóz, który ma cyfry globalne 2 razy mniejsze, w sumie jest bardziej pożądany, aniżeli ten zbożowy. Dlatego też jasny obraz będziemy mieli wtedy, kiedy wszystkie tablice eksportowe będą przedstawiały eksport bez premii.</u>
<u xml:id="u-38.18" who="#BolesławPrzedpełski">Ze względu na spóźnioną porę nie będę rozwijał swego przemówienia. Chciałbym tylko jeszcze poruszyć tę sprawę, aby nie zwlekając — nie od jutra, a od dzisiaj — rozpocząć intensyfikację gospodarstw rolnych, pomimo że warsztaty rolne są nieopłacalne. Jeżeli mamy tę intensyfikację rozpocząć, to skutkami nie możemy obciążać samego Ministra Rolnictwa, ale musimy obciążyć cały Rząd i całe Państwo.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Zdaję sobie sprawę z tego przeciążenia, a następnie z tej sytuacji, że dzisiaj obradujemy w specjalnej atmosferze i dlatego ograniczę się do najbardziej ogólnych uwag.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#WładysławKamiński">Nie mogę się zgodzić z p. senatorem Stolarskim, że tym centralnym zagadnieniem, którym się przede wszystkim rolnictwo musi zająć, jest zagadnienie organizacji rolnictwa. Proszę Panów, nikt nigdy nie stworzył idealnej organizacji. Zawsze o organizacji decydowali ludzie i nawet w złej organizacji odpowiedni ludzie byli czynnikiem, którzy organizację dobrze prowadzili, a przy jak najlepszych nawet formach organizacyjnych nieodpowiedni ludzie nie po trafią treści odpowiedniej wlać w organizację samą. I dlatego w moim przekonaniu nie to jest najważniejszym problemem, którym się rolnictwo polskie powinno zajmować i o który powinniśmy sobie rozbijać głowy. Nie osiągniemy — nie ma żadnej wątpliwości — powszechności pracy w rolnictwie. Ta powszechność pracy będzie miała zawsze swoje ograniczenia i rzeczywiście jest to zagadnienie jedynie odpowiedniego raczej naśladowania pracy najrozmaitszych grup w rolnictwie, które oczywiście daj Boże, ażeby mogły być możliwie upowszechnione.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WładysławKamiński">Myślę również, że pewne zagadnienia przejaskrawił także p. senator Morawski. Czyż naprawdę 50 milionów nowego kredytu, nawet na dogodnych warunkach rozprowadzonego, może być tym czynnikiem, który może być równoważony przez to, że przeszło 3 miliony ha ziemi od początku istnienia Państwa Polskiego bądź przez proces parcelacyjny, bądź przez likwidację serwitutów przeszło z rąk większej do rąk mniejszej własności ziemskiej? Czyż te 50 milionów iłowego kredytu zrównoważy to, że jednak przeszło 760.000 ludzi dotknął proces przebudowy ustroju rolnego przy 3 1/2 do 4 milionów gospodarstw w ogóle w Polsce? Czy można zamykać oczy na to, że dzisiaj zagadnienie przebudowy ustroju rolnego o nie tylko zagadnienie procesu parcelacyjnego w odpowiednich warunkach prowadzonego, ale że to jest dziś odpowiednie postawienie warsztatu pracy w rolnictwie w ogóle? My nie możemy w Polsce, chociaż byśmy na 100% przekreślili zagadnienie reformy rolnej, pomyśleć sobie dalszej gospodarki przy drobnych gospodarstwach sznurowych w kilkunastu nieraz sznurach. To jest proces, który musi mieć miejsce. Na to muszą się znaleźć środki. Oczywiście upełnorolnienie przy procesie parcelacji jest czynnikiem nieodzownym. Dlatego też nie sądzę, żeby można było uznać, że jest to zagadnienie drugorzędne, a przy tym zagadnienie, w którym można pomijać elementy o charakterze socjalnym. My byśmy chcieli, żeby proces przebudowy ustroju rolnego sprowadzić jedynie i wyłącznie na drogę zabiegu gospodarczego. Ale to w Polsce jest niestety niemożliwe. Proces ten musi załatwiać również szereg zagadnień socjalnych.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WładysławKamiński">Muszę także powiedzieć, że zagadnienie o niepodzielności gospodarstw jest czynnikiem, który wszyscy chcielibyśmy osiągnąć. Nie sądzę, żeby można było go osiągnąć czy przyśpieszyć przy pomocy zabiegów jedynie formalno-prawnych. Jest to zagadnienie przede wszystkim o charakterze finansowym. I niezależnie od tego, co widział senator Łazarski, jadać do takiej czy innej wsi, że gospodarstwa powstałe z przebudowy ustroju znów się po kilku latach podzieliły, to my nie jesteśmy finansowo dostatecznie uzbrojeni, by w sposób dostateczny móc wpłynąć na zahamowanie takiego procesu. I żadna ustawa, lex Bartczak czy inna nie załatwi tej sprawy, póki Polska nie zdobędzie się na duży wysiłek finansowy, żeby i to załatwić. Więc jest to zagadnienie przede wszystkim o charakterze finansowym, a nie o charakterze formalno-prawnym. Nie sądzę, żebyśmy chcieli i mogli ograniczyć to zagadnienie tylko do zagadnienia prawnego.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#WładysławKamiński">Do tych słów, które tutaj padły w stosunku do p. s. Hasbacha, chciałbym dodać z mojej strony, że nie można pozwolić na to, żebyśmy w Wysokim Senacie wysłuchiwali tego rodzaju podniesionym tonem wypowiedzianych uwag. Myślę poza tym i sądzę, że nie byłoby tych uwag, gdyby Polska w swoim czasie była w stosunku do Niemiec zastosowała te metody, jakie niektóre kraje północne w stosunku do nich zastosowały, całkowicie ich wywłaszczając w swoim czasie z majątków i rozparcelowując te majątki wśród odpowiedniej ilości drobnej własności pochodzącej z danych narodów. Sądzę, że mamy prawo i będziemy w oparciu o ustawy polskie przeprowadzać reformę rolną i nikt nam nie jest w stanie przeszkodzić w załatwieniu tej sprawy.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#WładysławKamiński">Wysoki Senacie! Następnie chciałbym zwrócić uwagę na to, że być może, w niektórych pojedynczych wypadkach miały miejsce jakieś wystąpienia niewłaściwe w stosunku do zagadnień religijnych, bądź na terenie młodzieżowym, bądź na terenie uniwersytetów wiejskich. Zawsze się spotykamy w tej dziedzinie z niesłychanym uogólnianiem. Niejednokrotnie już prosiłem, by ten kto w Wysokiej Izbie podnosi taki zarzut, mówił gdzie, kto i jak. Wtedy będzie wiadomo, czy to jest zagadnienie powszechne, czy jedynie wypadek sporadyczny. Chciałbym się posłużyć inną metodą. Sam jestem człowiekiem, który jest odpowiedzialny za uniwersytet w Prudziszczu, prowadzony przez Związek Osadników. Oto przyjechał słynny na całą Polskę ks. Grams i tuż obok uniwersytetu zaczął wygłaszać mowę przeciwko uniwersytetowi. Powiedziano mu: Proszę księdza, tutaj jest obok uniwersytet, może ksiądz pozwoli zobaczyć. Ale nie chciał zobaczyć. Młodzież mu wtedy zaśpiewała: „Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe, a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę. To była jedyna odpowiedź tej młodzieży, która jest bardzo religijna i która praktyki religijne stosuje co dzień. Jest czasami bardzo źle. Słyszałem to od kierownika uniwersytetu, który podlega bardzo poważnym zastrzeżeniom, od p. Solarza w Gaci, że kiedy młodzież z uniwersytetu udała się na nabożeństwo do kościoła, to tam się spotkała z ambony z wielkimi napaściami w stosunku do uniwersytetu i do niej samej. W takich wypadkach koniecznym jest właściwe podejście do tej młodzieży, która być może, jest przez kogoś źle wychowywana, podejście takie, o jakim mówił tutaj ks. Machaj, że nie trzeba jednak z góry przesądzać, że to jest młodzież niereligijna. Na pewno nie jest niereligijna, jeżeli będąc w uniwersytecie w Gaci idzie do kościoła, a jeżeli się w kościele spotka z napaścią, nie dziw, że taka napaść pozostawia oddźwięk w duszach młodzieży. Trzeba zachować wzajemnie odpowiedni umiar i podnieść religijność, wtedy będą stosunki i metody właściwe.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#WładysławKamiński">Muszę jeszcze zwrócić uwagę na słowa, które tutaj wypowiedział s. Śląski. Nie będę na wszystko odpowiadał, zrobił to p. Minister, ale pragnę zwrócić uwagę na specjalny sposób podejścia do rzeczy. W tej chwili p. Ministra Rolnictwa chce się zrobić odpowiedzialnym za wszystkie nieszczęścia w rolnictwie. W moim przekonaniu żaden w Polsce Minister Rolnictwa nie będzie w stanie ponieść 100% odpowiedzialności za szereg niedomogów, które rolnictwo polskie posiada i przez długie lata posiadać jeszcze będzie. Mieliśmy niesłychanie trudną pozycję w Polsce, która polegała na tym, że nie doceniały rządy polskie znaczenia i pracy wśród rolnictwa, że nie budowały na uświadomionym chłopie — rolniku mocnej pozycji Państwa. Dlatego dzisiaj my pod tym względem posiadamy duże zaniedbania; rządy weszły już na drogę stosunku deklaratywnego, bardzo pozytywnego do wsi, ale załatwianie konkretnych' spraw rolnictwa następowało zawsze w sposób zupełnie niewłaściwy i niedostateczny. Nasza dzisiejsza pozycja musi być więc tego rodzaju: musimy mieć wspólny front, wszyscy rolnicy wspólnie z Ministrem Rolnictwa, ażeby w Polsce odbudować pozycję rolnictwa w stosunku do rządów wszystkich, które nie ze złej woli, ale wskutek przyzwyczajenia utartymi torami będą chciały w dalszym ciągu, deklarując jedynie piękne słowa, załatwiać sprawy rolnictwa, a nie tak, jakby powinny być załatwione Pozycja rolnictwa w Polsce musi być mocna nic w stosunku do Ministra Rolnictwa, ale we wspólnym froncie do całego Rządu. W rozgrywce interesów, która się odbywa między rolnictwem a, powiedzmy, przemysłem skartelizowanym czy niektórymi monopolami, które mają specjalne wpływy na życie państwowe, my zdecydowanie chwaląc jedne, które akurat prowadzą politykę gospodarczą przeciwko rolnictwu, a uderzając Ministra Rolnictwa, nie sądzę, abyśmy w ten sposób specjalnie pozycję rolnictwa poparli. Dlatego myślę, że to chyba był jedynie osobisty stosunek do p. Ministra Rolnictwa. Ale gdyby się na ten stosunek spojrzeć z punktu widzenia interesów ogólno rolniczych, to ten stosunek w moim przekonaniu nie znajduje uzasadnienia.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#WładysławKamiński">Chciałbym także zwrócić uwagę i na momenty, które był łaskaw poruszyć p. senator Dębski. Mianowicie uważa on, że jest niedobrze, że. w Polsce mamy dziś tak daleko posunięte zagęszczenie, że podniesienie gospodarcze naszej ludności rolniczej jest bardzo trudne i nie może być zrealizowane, że przez zatkanie emigracji zagranicznej znajdujemy się pod tym względem w bardzo trudnej sytuacji — i dalej, że nie chcemy tracić żywych sił naszego narodu.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#WładysławKamiński">Ale ja chcę zwrócić uwagę na inny może pocieszający pod tym względem objaw. Wszystkie te narody, które urządzają sobie dziedziczne osady, które urządzają sobie bogate gospodarstwa chłopskie, zwykle zaczynają w bardzo krótkim przeciągu czasu cierpieć na zmniejszenie się przyrostu naturalnego ludności. U nas w Polsce w tej sytuacji geopolitycznej i gospodarczej, w jakiej się znajdujemy, przyrost naturalny ma niezmiernie ważne znaczenie, zwłaszcza w czasach obecnych. Dlatego ja, pomimo że zdaję sobie sprawę, że to, co mówię, nie jest może przyjemnym objawem i stwierdzeniem w stosunku do ogólnego położenia drobnego rolnictwa, które stanowi ogromną większość, to jednak powiem, że w całości podniosłoby to Państwu Polskiemu potencjał ludnościowy i w ten sposób podniosło nasz potencjał w stosunkach międzynarodowych i w pozycji naszego Państwa na terenie międzynarodowym. Myślę o tym objawie pocieszającym, zwłaszcza w tych czasach, kiedy widzimy naokoło rozgrywki, kiedy wyposażone od stóp do głów narody i państwa nie potrafią obronie swojej pozycji w świecie, że Polska, która umiała zdać egzamin w walce bez broni z przeważającą siłą wroga, dzisiaj — znajdując w chłopie i rolnictwie podstawę i mocne oparcie, tym bardziej będzie umiała ten egzamin złożyć.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#WładysławKamiński">Powinniśmy z tych Wysokich Izb dać impuls do tych prac, żeby świadczył o tym, że polskie rolnictwo w tych czasach, które będą ciężkie, będzie umiało zdać chlubnie i godnie egzamin.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#BogusławMiedziński">Rozprawa jest zakończona. Porządek dzienny wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#BogusławMiedziński">Następne posiedzenie odbędzie się jutro, to jest we czwartek, o godzinie 10 rano.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#BogusławMiedziński">Na porządku dziennym rozprawa szczegółowa nad częścią 14 (A i B) — Ministerstwo Opieki Społecznej łącznie z Funduszem Pracy oraz sprawozdanie senackiej Komisji Budżetowej o projekcie ustawy o dotacjach na rzecz Funduszu Obrony Narodowej i o inwestycjach z funduszów państwowych w okresie od dnia 1 kwietnia 1939 r. do dnia 31 marca 1940 r.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#BogusławMiedziński">Zamykam posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>