text_structure.xml
423 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 21.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#StanisławCar">Otwieram posiedzenie. Jako sekretarze zasiadają pp. Tarnowski i Wadowski. Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#StanisławCar">Protokół i listę mówców prowadzi p. Tarnowski.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#StanisławCar">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie projektów ustaw złożonych przez posłów:</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#StanisławCar">a) Leopolda Tomaszkiewicza w sprawie zmiany ustawy z dnia 24 marca 1933 r. o ulgach dla nowowznoszonych budowli (druk nr 360). Proponuję skierować tę sprawę do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#StanisławCar">b) Emeryka Hutten-Czapskiego o feriach sądowych (druk nr 347). Proponuję skierować tę sprawę do Komisji Prawniczej.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#StanisławCar">Jeżeli nie usłyszę innych propozycyj, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Propozycyj innych nie słyszę, sprawy skieruję do pp. przewodniczących odpowiednich komisyj.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#StanisławCar">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (druk nr 300) — dokończenie rozprawy szczegółowej nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych. Sprawozdawca p. Władysław Kamiński.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#StanisławCar">Proszę Pana Przewodniczącego komisji oraz Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#StanisławCar">Głos ma p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#StanisławCar">Minister Rolnictwa i Reform Rolnych p. Poniatowski: Wysoka Izbo! Jest niewątpliwie dorobkiem w życiu publicznym, jeżeli można ustalać w sposób jawny podstawy krytyczne w stosunku do działania Rządu i jeżeli logika tej krytyki jest oparta na wyraźnych przesłankach. Rozprawa wczorajsza, pod tym kątem widzenia ujmowana, niewątpliwie przynosi pewien sukces, albowiem podstawa w kilku wypadkach została wyraźnie określona. Natomiast są luki i to znaczne, jeżeli chodzi o ścisłość niektórych argumentacyj.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#StanisławCar">W pierwszym rzędzie chciałbym zwrócić uwagę na ten tok sugestii rozumowej, którą podał opinii publicznej p. Łubieński. Tok ten jest następujący: Oto Ministerstwo Rolnictwa zaangażowane jest w twierdzeniu, że porównywując produkcję gospodarstw wielkich i gospodarstw drobnych, można ustalić, iż gospodarstwa drobne dają większy społeczny dochód, większy dochód brutto na jednostkę powierzchni. I do tego miejsca jest to zgodne z prawdą, lecz dalej stara się sugerować opinię publiczną, że Ministerstwo Rolnictwa twierdzi, iż te gospodarstwa, które dają największy dochód na jednostkę brutto, a są to gospodarstwa skrajnie drobne, powinny być przede wszystkim tworzone, i dalej się sugestionuje opinię, że właśnie te najdrobniejsze są tworzone. Chciałbym przede wszystkim stwierdzić, że tak nie jest.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#StanisławCar">A więc od strony faktów. Nie są tworzone te gospodarstwa najdrobniejsze, jakkolwiek ich wydajność z hektara jest najwyższa, a tylko zgodnie z podstawowymi założeniami naszej Konstytucji, zgodnie z wielokrotnymi, powiedziałbym, stałymi od czasu niepodległej Polski oświadczeniami Rządu, są tworzone gospodarstwa, wystarczające do samodzielnego bytu rodziny i chłonące całość pracy tej rodziny. Jest bardzo charakterystyczne, że przeciętna osad tworzonych tak z parcelacji rządowej, jak i parcelacji prywatnej stanowi bez ośrodków 9,5 ha. Gospodarstwa tworzone bezpośrednio przez Rząd mają przeciętną wielkość jeszcze większą. A zatem brak jest jakichkolwiek dowodów rzeczowych dla sugestionowania opinii, że się tworzy gospodarstwa najdrobniejsze.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#StanisławCar">A teraz o ile jest słuszne kwestionowanie tego, że gospodarstwa drobne dają istotnie krajowi, społeczeństwu wyższą produkcję brutto z ha. To twierdzenie jest przez Ministerstwo podtrzymywane, to twierdzenie polega dla stosunków polskich na analizie prac Instytutu Puławskiego, dotyczących gospodarstw do 50 ha. P. Łubieński stwierdził, że te dane nie zasługują na uznanie, albowiem oparte są na zbyt małej liczbie gospodarstw. Nie przeczę, grupa gospodarstw nie jest wielka. Gdyby przeto na podstawie tej niewielkiej liczebnie gromadki danych wysnuwano tezy i wnioski sprzeczne, niezgodne ze zjawiskami znanymi gdzie indziej, w innych krajach europejskich, można było by wątpić, czy na tym materiale opierać się można. W tym jednak wypadku mamy do czynienia ze stwierdzeniem faktu w Europie znanego. Świadczą o tym dane Laura odnośnie Szwajcarii, inne publikacje odnośnie innych krajów. W tych warunkach ma się prawo tych danych używać. Mogą zachodzić jakieś wyjątkowe warunki.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#StanisławCar">Czy stąd wynika, że Ministerstwo Rolnictwa przyjmuje to, powiedziałbym, prostackie rozumowanie, że kategoria najmniejszych gospodarstw daje największą wydajność, że zatem ją przede wszystkim trzeba tworzyć? Wielokrotnie, a przede wszystkim na komisjach miałem możność oświadczenia, że nie tylko za mego urzędowania, ale za urzędowania poprzednich ministrów w ten sposób nie rozumowano. Ministerstwo było świadome niekorzystnych stron gospodarstwa najmniejszego, a zatem tego, że ono nie pochłania całości pracy rodziny, że pomimo największej wydajności na ha zużywa pracę ludzką w sposób bardzo źle opłacalny i przeto trzeba się zatrzymać na tym typie gospodarstwa, które w porównaniu z większym gospodarstwem daje większą wydajność na ha, ale odznacza się cechą pełnego zużytkowania pracy całej rodziny, lepszym spieniężeniem tej pracy, a więc ma wszelkie dane trwałego utrzymania się na poziomie. Przy tej więc analizie pozostaje jeszcze pytanie, czy istotnie większa produkcyjność gospodarstw drobnych znajduje potwierdzenie i czy można na tym opierać w skali państwowej pewne rozumowania. W ostatnich czasach przybiera w naturalny sposób szczególnie natężenie koncentracja uwagi na produkcyjności gospodarstw pod kątem widzenia zapewnienia obronności kraju i dostatecznej sumy produktów dla wyżywienia całości społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#StanisławCar">Oprócz tej analizy gospodarstw drobnych, o której mówiłem, jest rzeczą bardzo charakterystyczną, że są świeże stwierdzenia człowieka w tej materii, chyba zasługującego na autorytet naukowy, prof. Władysława Grabskiego, który w niedawnym odczycie, świeżo teraz wydanym, następującą drogę rozumowania przeprowadza: Od trzydziestu lat — jak twierdzi — jest obrońcą, jest rzecznikiem tej tezy, że produkcyjność gospodarstw drobnych w Polsce, przy tym całym nawet obciążeniu, małej umiejętności technicznej, że ta produkcyjność jest wyższa niż gospodarstw folwarcznych. Twierdzi, że błędem, który ustawicznie wprowadza ludzi w rozumowanie fałszywe, jest powoływanie się na dane o wyższych plonach na 1 ha. Twierdzi profesor Grabski, że wyższe plony na 1 ha nie znaczą jeszcze, że na całości obszaru rolniczego osiąga się więcej, albowiem — w myśl jego wywodów — procent zasianych gruntów w obszarach dworskich jest mniejszy. W konkluzji powiada, że podobnie jak lat temu 30 tak samo i dziś, biorąc cyfry statystyczne co do tego, ile się z każdych stu hektarów własności drobnej i własności folwarcznej otrzymuje produktów zbożowych i okopowych, dochodzi do wniosku, że każde sto hektarów produkcji drobnej przynosi w ogólnej sumie około 15% więcej zboża i ponad 40% więcej kartofli. Stwierdza to w sposób tak jasny, że to cale rozumowanie kończy się zdaniem: „Każde przeto przejście ziemi z rąk większej własności do mniejszej własności powiększa zdolność ziemi polskiej do wyżywienia armii i ludności o 15% w zakresie zbóż jadalnych i o 44%, jeżeli idzie o ziemniaki. Jedyną rośliną, w której ustępują gospodarstwa drobne gospodarstwom wielkim, to są buraki cukrowe, ale i tu wiemy, że do niedawna panował tam pewien jednostronny przywilej, który stopniowo dopiero ustępuje z życia? W tych przeto warunkach wydaje mi się rzeczą bezsporną i możliwą wysnuwanie wniosków dalszych, że obawy o naruszenie produkcyjności kraju przez dalszy bieg działań parcelacyjnych nie istnieją, że przeciwnie zasobność kraju zwiększa się i że bezpieczeństwo wyżywienia ludności zostaje przez to samo jeszcze wzmocnione.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#StanisławCar">Toteż w odniesieniu do tej części rozumowań p. Łubieńskiego, chciałbym stwierdzić, że ten tok sugestywnego rozumowania, który chce nam wmówić, jest nieprawdziwy. Opieramy się na czymś innym i do czego innego zmierzamy. Natomiast rozumiemy doskonale, że prawdopodobnie do końca wykonywania ustawy o reformie rolnej trwać będzie spór między Rządem a przedstawicielami ziemian na temat, ile hektarów parcelować i za ile. Ten spór jest zrozumiały.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#StanisławCar">P. Łubieński powołał się jeszcze i na moje przemówienie na konferencji w sprawie kultury wsi, które rzekomo miało charakteryzować zupełne odwrócenie się i lekceważenie wartości większych gospodarstw gburskich. Wysoka Izbo, w roku zeszłym dawałem wyraz poglądowi, że jest rzeczą dla życia publicznego w Polsce niewłaściwą, jeżeli się rolę wsi chce sprowadzić wyłącznie do pośrednich wartości, do uczestnictwa w całości obrotów gospodarczych, to znaczy jeśli się wieś ocenia wyłącznie z punktu widzenia przemysłu, ile metrów materiałów bawełnianych i ile kilogramów pługów i sieczkarni zakupi wieś, jeśli się myśli o tym z punktu widzenia tylko konsumenta, który się troszczy o to, czy dostateczną ilość kilogramów masła, mąki i kaszy dostarczy się do miast, aby ludność miejska żyć mogła. Zapewne, że te zagadnienia są pierwszorzędnej wagi i mają swoje znaczenie. Ale wolno i trzeba pamiętać także o własnych celach, o własnym losie wsi, który nie tylko z tym się wiąże, czy jest dobrym odbiorcą i czy jest dobrym dostawcą. Oto ta olbrzymia część ludności ma prawo i winna być jak najrychlej Wpleciona w całość życia państwowego nie tylko od strony odcinka gospodarczej wymiany, ale w całość prac i zadań Państwa, w całość rozwoju dróg przyszłości narodu, ma z nim iść, ma uczestniczyć w tych procesach życiowych, które stanowić będą o przyszłości i o sile marszu naszego narodu. I oto wtedy, gdy mówimy o kulturze wsi, w tych zatem uroczystych dniach, gdy my, działacze gospodarczy, mówimy o całości życia wsi, oczywiście na czoło wysuwamy te zjawiska, które mogą stanowić o normowaniu słusznym tych zabiegów, tych pomocy, które by tej wielomilionowej rzeszy rodzin dawały dostęp do uczestnictwa w kulturze całego narodu i stwarzały z nich normalnych współuczestników procesu rozwojowego.</u>
<u xml:id="u-2.17" who="#StanisławCar">I wtedy jest prawie bez znaczenia zastanawianie się nad tym, czy istnieje w Polsce kilka tysięcy rodzin wielkiej własności chłopskiej, bo to w stosunku do tych kilku milionów rodzin o drobniejszej strukturze jest zupełnie drugorzędną pozycją. Wtedy trzeba myśleć i trzeba oceniać rzeczywistość w tym układzie, w jakim ją dziś mamy, i trzeba dla tego układu szukać pomocy i doradztwa, które by mogło pomóc mu do rozwoju. Otóż twierdziłem i twierdzę, że dla tej olbrzymiej większości gospodarstw włościańskich drobnych, które nie są na tyle mocne i na tyle zasobne, by mogły same jednostkowo z otaczającym je światem dawać sobie radę, jest olbrzymie znaczenie organizacyj gospodarczych, a w pierwszym rzędzie spółdzielczych, które posiadają cały szereg dodatnich cech pracy dla organizmów słabszych, które czynią z nich zespół zdolny do wytrzymania nacisku z zewnątrz i do osiągnięcia postępu. W grę wchodzą wówczas nie tylko wartości czysto gospodarcze, że taniej o parę groszy produkty się kupuje, że się lepiej przerabia swoje wytwory surowe i do potrzeb rynku je dostosowuje, że z tym towarem na rynek światowy można wejść, ale także ma olbrzymie znaczenie to, że przez fakt koordynacji swoich wysiłków, że przez fakt uczestnictwa w tym zespołowym dopomaganiu sobie w gospodarce uzyskuje się więź z całością naszego społeczeństwa, że się uzyskuje możliwość do silniejszego, bardziej bezpośredniego i bardziej powszechnego powiązania życia wsi z życiem całości. I tych wartości nie przesłane nigdy cenić. I tu nie mogę uważać tego za nic innego, wobec mych wielokrotnych oświadczeń, jak za chęć sugestii niewłaściwej opinii publicznej, że się rzekomo dopatruję tylko cech niekorzystnych w gospodarstwie wielkopolskim.</u>
<u xml:id="u-2.18" who="#StanisławCar">Ostatnia rzecz, którą p. Łubieńskiemu chciałbym jeszcze powiedzieć, to jest sprawa dotycząca spisu stanu posiadania. Przeprowadzono spis w r. 1921. Gdy w r. 1931 był ponowny spis ludności, powstało zagadnienie, czy Rząd ma wydać dodatkowe sumy, obliczone mniej więcej na 3 miliony złotych, na uzupełnienie spisu z r. 1921.</u>
<u xml:id="u-2.19" who="#StanisławCar">W tych trudnych warunkach zdecydowano się tę sumę pieniężną oszczędzić, zdecydowano się na to, że korektura pośrednia tylko spisu z 1921 roku wystarczy dla tych rozumowań, które w tej płaszczyźnie bieżącej życia gospodarczego przeprowadzić trzeba, i że wystarczy segregacja własności na 3 duże grupy: do 50 ha, ponad 50 ha i własność publiczna.</u>
<u xml:id="u-2.20" who="#StanisławCar">A zatem twierdzenie, że się nie chce osiągnąć danych dokładnych, bo przez to Rząd obawia się stwierdzenia złych rezultatów swojego działania, jest na niczym nie oparte.</u>
<u xml:id="u-2.21" who="#StanisławCar">I tu p. Łubieński i parę innych osób poruszyło sprawę stosunku do organizacyj samorządu gospodarczego. P. Łubieński powoływał się na okólnik, który krępuje działalność izb rolniczych i który odsuwa je od ingerencji w sprawie reformy rolnej i jest wyrazem widocznie złośliwości czy nieufności ze strony Ministerstwa. Proszę Panów, należy cenić w każdej instytucji wykonywanie tych zadań, które są jej powierzone. Zadania agrarne nie są izbom rolniczym powierzane. Gdy niektóre z izb wdawały się w to, że opiniowały nie tylko wartość gospodarstw większych, ale również opiniowały zasługi wojskowe i obywatelskie właścicieli tych gospodarstw, to wydaje mi się, że to jest ponad wszelki wyraz niewłaściwe. Te izby, występując jako orędowniczki poszczególnych jednostek, wkraczały w zakres działania do nich nie należący. I musiały być pod tym względem w sposób zupełnie spokojny powiadomione, że to do nich nie należy, bo gdybyśmy w ten sposób pracowali, to inne izby, będące mniej pod wpływem wielkiej własności a, powiedzmy, bardziej pod wpływem drobnej własności, zajęłyby się np. wyliczaniem tych majątków, które powinny być na wykaz imienny brane. Sądzę, że to byłaby droga praca dla tych instytucyj, świeżo dopiero do życia powołanych, nie wprowadzonych, w opinii publicznej nie ugruntowanych jeszcze — zupełnie niebezpieczna i jest naturalnym, że ostrzeżenie ze strony Ministerstwa Rolnictwa musiało nastąpić. Jeżeli chodzi o ingerencję dotyczącą sprawy izb, to ustawa wyraźnie określa, jakie uprawnienia przysługują tu Ministerstwu Rolnictwa. Podlega zatwierdzeniu Ministerstwa wybór prezesa izby, dyrektor izby jest człowiekiem pracy technicznej, opartej na zaufaniu Ministerstwa Rolnictwa. Toteż stosując się systematycznie do zasady jak najbardziej delikatnego wpływu i uszanowania woli zrzeszonych, którzy przecież w tym zorganizowanym samorządzie gospodarczym mają dać wyraz swojej umiejętności pracy — oczywiście nie rezygnujemy z możności oceniania tych dwóch osób, które w myśl statutu izb zastrzeżone są do porozumienia i oceny Ministerstwa. Niektórzy z Panów dosyć dziwnie ujmują swoje zapatrywania na ingerencję Rządu w pracach organizacyj. A więc w organizacjach, które formalnie nie mają żadnych pod względem statutowym obowiązków podlegania naciskowi administracji, chcą Panowie widzieć — gdy Panom nie dogadzają wystąpienia takich organizacyj — właśnie ingerencję administracji, a tam, gdzie jest ona oparta na ustawie, chcą ją Panowie widzieć pomniejszoną. Sądzę, że to polega przecież na nieznajomości przepisów prawa i na nienależytym przemyśleniu całości problemu. Organizacje dobrowolne mogą i winny korzystać z większej swobody niż te, za które bierze pośrednio Rząd na siebie odpowiedzialność, albowiem stwarza im podstawy finansowo-podatkowe, zmusza obywateli do należenia do nich, kontroluje ich budżety, zasila pieniędzmi z podatków publicznych na te działy pracy, które nie mogłyby być podjęte w ramach własnych funduszów izb.</u>
<u xml:id="u-2.22" who="#StanisławCar">Wypowiedziano przy tym kilka uwag dotyczących troski o moją popularność. Jest to sprawa, o którą sam się nie troszczę, a zatem i te troski są mi głęboko obojętne.</u>
<u xml:id="u-2.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-2.24" who="#StanisławCar">Oceniam jednak sytuację w ten sposób, że mam dużo bezimiennych przyjaciół, którzy mi nieraz z odległych zakątków dają wyraz swojej łączności w pracy podejmowanej w imię tych założeń, którym ja służę.</u>
<u xml:id="u-2.25" who="#StanisławCar">W toku tego oto rozważania zagadnienia reformy rolnej zostało zgłoszonych przez Panów posłów kilka daleko idących postulatów. Zmusza mnie to do ustalenia postawy, jaką w tej sprawie zajmuje Rząd. Postulaty zmierzające do tego, aby zaostrzać ustawę o wykonywaniu reformy rolnej, ażeby zwłaszcza jej wykonywanie pod kątem szczególnego pośpiechu traktować, nie są postulatami, którym Rząd hołduje. O ile bowiem w sposób zupełnie zdeterminowany przeciwstawia się tym życzeniom wielkiej własności, która by chciała uznać niedokończony proces wykonywania reformy rolnej z tytułu ustawy z 1925 r. za proces zawieszenia, to jednak przeciwstawia się Rząd zaostrzeniu tej ustawy, szanuje w niej dokonany przed laty jedenastu kompromis; uważa, że nieschodzenie z tego układu, który wówczas między ścierającymi się, walczącymi siłami społecznymi został zawarty, stanowi drogę najbardziej spokojnego i równomiernego traktowania zagadnienia. Z punktu widzenia tej ustawy nadwyżki parcelacyjne, które nie przeszły jeszcze do rąk drobnej własności, stanowią naturalną, pewną swoistą — że tak to określę — jakby zaległość podatkową, zaległość świadczeń wielkiej własności na rzecz dobra Państwa. Oczywiście, te zaległości musiałyby być wyrównywane. Tempo ich wyrównywania zależy od ogólnych warunków. Te ogólne warunki gospodarczej natury w pierwszym rzędzie zmuszają do tego, by z roku na rok normować zasięg narodowych możliwości gospodarczych, równie dobrze w ocenie tego, co może zrobić parcelacja prywatna, jak i w ocenie tego, ile, w jakiej mierze może się Rząd posługiwać narzędziem przymusowego wykupu. Trzeba w sposób trafny, możliwie ścisły oceniać gospodarcze szanse realizacji procesu, a zatem oceniać, jaka jest zdolność kupna ze strony ludności wiejskiej, jaka jest zdolność wykonawcza techniczna i finansowa tych zabiegów, które bezpośrednio Rząd ma podejmować. W miarę naszego stopniowego leczenia się z niewoli kryzysowej ta zdolność zakupu narasta, nie jest równomierna w wielu okolicach, toteż tempo pewnego podwyższania prac parcelacyjnych, stosowanych przez Rząd, jest bardzo ostrożne. Nie mogę przyjąć przeto dezyderatów, które zmierzają do tego, aby Rząd zaprzestał tolerować parcelację prywatną i wziął na swoje barki wykonanie całości zabiegu. Idea tej ustawy, o której mowa, którą jako podstawowy element kompromisu Rząd szanuje, polega właśnie na wykonywaniu większości, olbrzymiej większości parcelacji przez właścicieli samych. Nacisk, wykonywany przez Rząd, jest tylko niejako wtórnym narzędziem, jest pewną korekturą do działań prywatnych.</u>
<u xml:id="u-2.26" who="#StanisławCar">Liczyliśmy w dwóch latach ostatnich na to, że proces likwidacji zadłużeń przyniesie naturalny przejaw, że na czoło wysunie się likwidacja tych majątków, które mają stan zadłużenia nadmierny., Postępowanie układowo-likwidacyjne, przewidziane w ustawie oddłużeniowej z r. 1934, miało być jedną z dróg tego toku pracy. Okazało się jednak, że do tego postępowania na zgłoszonych pięćdziesiąt parę majątków tylko jeden, wyraźnie jeden jest zgłoszony przez wierzycieli, pozostałe są zgłoszone przez samych dłużników, znajdujących się już w sytuacji bliskiej bankructwa. O czym to poucza? Że wierzyciele niechętnie rozstają się z nadzieją, ze złudą posiadania jakiegoś kapitału u swego dłużnika i zawsze, kiedy się liczą już to z jakąś przypadkową sytuacją dla nich korzystną, już to ze spokojną poprawą koniunktury, nie są tymi którzy by naciskali. Rezultat jest ten, że szereg gospodarstw, często nawet nie przekraczających maximum, posiadania, znajduje się w sytuacji gospodarczej fatalnej i zaniedbuje produkcję. Z tego przeto tytułu Rząd uznaje za słuszne przepracowanie zagadnienia segregacji obciążeń, które by pozwoliło zbliżyć się do rozplątania tych węzłów, które stanowią o tym, że obiekt obdłużony, jakkolwiek wegetuje, jest mało czynny gospodarczo — a nie poddaje się procesowi parcelacji. Proces parcelacyjny, dokonywany w warunkach nadmiernych obdłużeń powodować tylko może sytuację krzywdzący dla nowonabywcy, może spowodować parokrotne płacenie za tę samą ziemię. Obawa przed tego rodzaju sytuacją musi powstrzymać organy Rządu przed zezwoleniem na sprzedaż gruntów w tych nieuregulowanych stosunkach wierzycielskich. Toteż równolegle z tą zapowiedzią, o której mówię, równolegle z zapowiedzią przepracowania sprawy segregacji wierzytelności, musi Rząd przepracować jeszcze zagadnienie kontroli nad parcelacją prywatną. I tutaj idę po linii tych żądań, które wczoraj zostały zgłoszone, aby nadzór nad tą parcelacją i zabezpieczenie przed wypadkami pokrzywdzenia nowonabywców były jak najstaranniej wykonywane.</u>
<u xml:id="u-2.27" who="#StanisławCar">Rozważając zagadnienia utrwalenia właściwego ustroju rolnego, poruszyli Panowie w paru przemówieniach przykład niemiecki. Dawałem już temu wyraz na komisji, że przykład niemiecki nie jest dla nas przykładem do zastosowania. Warunki, ułatwiające tam odpływ ludności ze wsi do miast i do przemysłu, nie dadzą się w żaden sposób porównywać z naszymi. Jesteśmy w innym okresie rozwoju i innych musimy sobie szukać dróg, przeto proste, prymitywne naśladownictwo tego typu pracy, który tam jest zastosowany, nie może doprowadzić do polepszenia warunków w Polsce.</u>
<u xml:id="u-2.28" who="#StanisławCar">Regulacja sytuacji nabywców z parcelacji stanowi jedną z poważniejszych trosk Rządu, była ona poruszona w ostatnim czasie bardzo głośno. Mamy osadników, którzy kupują ziemię od Państwa, mamy osady rentowe, anulacyjne i rozmaite inne. Uważam przeto za konieczne oświadczyć, że Rząd będzie zmierzał i że przygotuje na najbliższą sesję zagadnienie konwersji tych skomplikowanych i istotnie kłopotliwych norm, jakie mamy zwłaszcza w dzielnicy zachodniej. Konwersja rent prowadzić będzie przeto do stworzenia typu zadłużenia amortyzacyjnego, a nie stałego, doprowadzi do tego, że właściciele osad byliby właścicielami pełnoprawnymi. Dałoby to niewątpliwie z punktu widzenia społecznego rezultaty dodatnie. Sądzę nadto, że da to jedyną możność skończenia z tym szeregiem żalów i niezadowoleń, które od czasu do czasu ogarniają tę grupę osadników.</u>
<u xml:id="u-2.29" who="#StanisławCar">W stosunku do działań agrarnych podniesione zostały wczoraj przez pp. posłów, przedstawicieli ludności ukraińskiej z terenu Małopolski, żale, że nastąpiło jaskrawe, tendencyjne pokrzywdzenie ze strony Rządu. Został w szczególności przedłożony tutaj pewien przykład: odezwa, ulotka wydana przez przedsiębiorcę parcelacyjnego o tym, że ziemię będzie sprzedawał tylko w ręce osób wyznania rzymsko-katolickiego.</u>
<u xml:id="u-2.30" who="#StanisławCar">Sprawa się przedstawia w ten sposób: niejaki Romuald Brzeziński miał upoważnienie do zawodowego wykonywania czynności parcelacyjnych. Nie jest on wcale koncesjonowanym parcelantem, t. zn. że każdocześnie, przystępując do jakiejś akcji parcelacyjnej, musi na to uzyskać zgodę. Podjął się on parcelacji majątku O.O. Dominikanów w województwie tarnopolskim. Ponieważ w myśl art. 52 ust. 4 ustawy o wykonaniu reformy rolnej nabywcami gruntów z parcelacji dóbr martwiej ręki mają być wyznawcy tego samego kościoła, zatem w tym wypadku jest zupełnie uprawnione wymaganie ze stromy sprzedających, ażeby mieć do czynienia z reflektantem tylko tego wyznania, do którego ziemia należy.</u>
<u xml:id="u-2.31" who="#StanisławCar">Muszę przeto stwierdzić, że wyjątkowo nie mają Panowie szczęścia do przykładów. Zupełnie podobnie, jak w przykładzie, którym Panowie operowali na komisji sejmowej, było łatwym do wykazania, że nie ma żadnej tendencyjnej i krzywdzącej działalności.</u>
<u xml:id="u-2.32" who="#StanisławCar">W całości zagadnień, które nasunęły tutaj kilka uwag sprzecznych, muszę w imieniu Rządu stwierdzić, że działania parcelacyjne na terenie Małopolski wschodniej, tak samo jak i wszędzie indziej w Państwie Polskim, muszą być coraz bardziej podporządkowane ingerencji władz, albowiem nie jest dobre dla Państwa kultywowanie daleko idącej swobody tam, gdzie zachodzi fakt utraty zdrowego sensu gospodarczego. Ingerencja Rządu, oczywiście, pociąga za sobą i daleko idącą odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-2.33" who="#StanisławCar">Pozostaje mi powiedzieć jeszcze o paru sprawach, związanych z wczorajszymi wątpliwościami na temat działalności ogólnoekonomicznej Ministerstwa Rolnictwa. P. Szulczewski w pierwszym rzędzie wyraził to przeświadczenie, że Ministerstwo wdało się w jakąś skrajną przesadę w popieraniu produkcji hodowlanej, że oto jest sytuacja, która grozi katastrofą dla produkcji roślinnej. Chciałbym przeto Wysokiej Izbie uprzytomnić, że tej natury zarzut jest niezwykle daleki od rzeczywistości. Cóż się bowiem w toku ostatnich dwóch lat stało? Otóż to jednostronne, niczym nieusprawiedliwione i błędne popieranie wyłącznie eksportu zbożowego zaczęło się już na całości gospodarstwa krajowego mścić. Skala świadczeń, jakie fundusz publiczny na eksport zboża wykonywał, była w jaskrawej dysproporcji z korzyściami, które osiągnęło z tego tytułu rolnictwo. Cóż przeto nastąpiło? Stopniowe i bardzo częściowe przywracanie równowagi. Przeczę temu kategorycznie, aby celem działalności Ministerstwa Rolnictwa, a z nim całości Rządu było jakiekolwiek jednostronne ustosunkowanie się do produkcji rolniczej. Przeciwnie, jednostronność została zlikwidowana i na to miejsce przychodzi równomierna postawa w traktowaniu różnych gałęzi produkcji. Dotychczasowa skala premiowania w odniesieniu do produkcji zwierzęcej jest o wiele niższa, niż w stosunku do produkcji roślinnej, mimo że ciągle narasta krok za krokiem linia przywrócenia równowagi.</u>
<u xml:id="u-2.34" who="#StanisławCar">Jeżeli chodzi o zarzut lekceważenia produkcji roślinnej, zaniedbania gospodarstw nasiennych, w świetle faktów nie jest inaczej. Jest rzeczą niewątpliwą, że od okresu najbardziej pomyślnego dla rozwoju eksportu roślinnego zaszły pewne cofnięcia. Ale przebyliśmy i tu już ten próg najniższy. W samym eksporcie wygląda to w ten sposób, że stopniowo wzrasta ilość wywożonych produktów kwalifikowanych, a więc bardzo wybitnie wzrósł wywóz nasion buraczanych, bardzo wzrósł wywóz nasion.</u>
<u xml:id="u-2.35" who="#StanisławCar">Jeśli chodzi o powierzchnię roślin zakwalifikowanych, jako produkcja nasienna wewnątrz kraju, to po najniższym punkcie z r. 1932/33 mamy już trzydziestoparo-procentowy przyrost w toku ostatnich dwóch lat i tu wzrastają szczególniej rozmiary plantacyj kwalifikowanych ziemniaków, co właśnie idzie w parze z rozwojem możliwości eksportowych.</u>
<u xml:id="u-2.36" who="#StanisławCar">Wreszcie sprawa lasów. Wysoka Izbo, daleki jestem od tego, ażeby wznawiać tu rozprawę na temat takiej czy innej wartości administracyjno-gospodarczej Lasów Państwowych. Zbyt dużo o tym mówiliśmy. Chcę tylko stwierdzić, że wrażliwość moja w odniesieniu do wszelkich zarzutów, dotyczących roli i obowiązków Lasów Państwowych, w odniesieniu do potrzeb terenowych, stale jest bardzo znaczna. A zatem tam, gdzie Panowie poruszają zagadnienie robotnicze, oświadczam, że wydaje mi się, iż czynimy stopniowo coraz więcej, aby te sprawy istotnie uporządkować. Skala zarobków robotniczych w roku ostatnim została poważnie podniesiona. Jeżeli chodzi o zarobki tartaczne, mogę ze spokojem na to się powołać, że w regulacji zarobków w tartakach prywatnych Ministerstwo Opieki Społecznej niejednokrotnie opiera się na naszych normach, jako na normach pożądanych dla robotników, a zatem na pewno nie jesteśmy tu w tyle. Że pozostawia wiele do życzenia zaopatrzenie robotników już poza samymi płacami, jak należyte warunki bytowania, a więc przede wszystkim warunki mieszkaniowe i urządzenia kulturalne — to jest bezsporne, lecz i tu krok za krokiem z roku na rok robimy postępy.</u>
<u xml:id="u-2.37" who="#StanisławCar">Dalej zagadnienie cen. Od początku sezonu zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że o ile koniunktura światowa oddziała na zwyżkę ceny drewna, musi przyjść i w Polsce zwyżka cen drewna. Wiemy, że gwałtowność tego procesu dla rynku wewnętrznego jest jak najmniej pożądana. Zdawać sobie jednak musimy sprawę, że z chwilą, gdy powracać będzie drewno do pełnej wartości na rynku światowym i w Polsce, to zacznie ono być zastępowane innymi materiałami, zwłaszcza w budownictwie. Przejście do tego stanu rzeczy musi być możliwie łagodne i odpowiednie dyspozycje zostały wydane. Muszę jednak stwierdzić, że nie da się generalnie postawić sprawy w ten sposób, żeby ludność korzystała z jakichś cen uprzywilejowanych. Nie da się przede wszystkim dlatego, że od razu następuje próba wykorzystania tego przez handel. Ż szeregu nadleśnictw mamy już tego rodzaju sygnalizację, że jeżeli tylko zachodzi różnica między ceną hurtową a ceną jednostkową, po której się sprzedaje na własny użytek gospodarczy, to po tej cenie jednostkowej zostały wykupywane większe partie materiału, które się skupiają w ręku hurtownika. Bo życie jest życiem i ma swoje wymogi. I dlatego tutaj przy wszystkich wysiłkach, zmierzających do złagodzenia tego przejścia, jestem świadom tego, że tylko w części będziemy w stanie temu sprostać. Natomiast oświadczam wyraźnie, że nie widzę ani powodu, ani słuszności w tym, aby się przeciwstawiać przywróceniu drewnu należytego poziomu wartości, bo z punktu widzenia całości gospodarstwa leśnego niewątpliwie ono tylko przy odpowiedniej opłacalności może się utrzymać.</u>
<u xml:id="u-2.38" who="#StanisławCar">Uważam, że mamy dużo do zrobienia w dziedzinie uregulowania spraw między ludnością zamieszkującą okolice, w których są lasy państwowe, a administracją tych lasów. Pragnę zapewnić najsprawniejsze załatwianie tych spraw w drodze właściwych zarządzeń administracyjnych. Jeżeli chodzi o wywody p. Czapskiego dotyczące dochodu Lasów, to tutaj wskażę tylko na ten błąd, który popełnia Pan Poseł systematycznie, gdzie rozumuje w sposób następujący: zmniejszyła się cena o 10%, dochody powinny się zmniejszyć o 10%, zwiększyła się cena o 40%, dochody powinny się powiększyć o 40%.</u>
<u xml:id="u-2.39" who="#komentarz">(P. Hutten-Czapski: Nigdy tego nie twierdziłem.)</u>
<u xml:id="u-2.40" who="#StanisławCar">Równie dobrze wczorajsze rozumowanie, jak i przed rokiem, dokładnie na tej właśnie podstawie zasadniczej jest zbudowane. Tego w żaden sposób nie mogę uznać, bo wiem, że to jest błędem. Również mniemanie, że można wtłaczać do Skarbu Państwa duże sumy, nie mając dochodu, jest również dla mnie ciągle tajemnicą.</u>
<u xml:id="u-2.41" who="#komentarz">(P. Hutten-Czapski: Zmniejszając kapitał obrotowy.)</u>
<u xml:id="u-2.42" who="#StanisławCar">Może Pan Poseł zechce zajrzeć do bilansu i zobaczyć, czy ten kapitał się zmniejsza.</u>
<u xml:id="u-2.43" who="#StanisławCar">W ten sposób poruszając tych kilka zagadnień, które w toku wczorajszej dyskusji były omawiane, chcę stwierdzić, że w odniesieniu do tych rezolucyj, które zostały zgłoszone, uważam za możliwe przyjęcie do wykonania tych, które dążą do: 1) wzmożenia kontroli nad parcelacją prywatną, zarówno ze względu na konieczność ochrony nowonabywców, jak i wprowadzenia rzeczywistej planowości, 2) przyśpieszenia prac agrarnych w ośrodkach szczególnie przeludnionych, zarówno w drodze parcelacji majątków wielkiej własności, znajdujących się w tych ośrodkach, jak w drodze kolonizacji wewnętrznej, 3) wzmożenia akcji scaleniowej przez wykorzystanie art. 15 ustawy o reformie rolnej oraz 4) prowadzenia polityki cen ziemi zgodnej z interesem całości, a nie tylko jednej części.</u>
<u xml:id="u-2.44" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-2.45" who="#StanisławCar">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Do tego, co powiedział p. Minister, niewiele już pozostaje mi do dodania. Do ogólnego budżetu Ministerstwa niewielu panów zabierało głos. Z uwag, które nie otrzymały odpowiedzi, pragnę zwrócić uwagę na następujące rzeczy.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#WłKamiński">P. poseł Szulczewski ma pretensję do Ministerstwa z tego przede wszystkim powodu, że Ministerstwo w ostatnim czasie zajęło się przeniesieniem pewnych kontyngentów buraka cukrowego i bekonów na inne tereny Polski poza Polską zachodnią. Muszę tu stwierdzić, że jeżeli chodzi o burak cukrowy, to załatwiono to przeważnie nowym przydziałem kontyngentów.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#WłKamiński">Jeżeli chodzi o przeniesienie przydziałów kontyngentu bekonów, 1o muszę stwierdzić, że jestem trochę zdziwiony, iż najbogatsze rolnictwo ziem zachodnich ma pretensję do wyłącznego udziału w najbardziej rentownym obrocie rolniczym. Zdaje mi się, że nie jest to uzasadnione i trzeba wyrazić żal, że Ministerstwo tak późno wkroczyło na drogę równomiernego podnoszenia rolnictwa wszystkich ziem. Zdaje mi się, że jest to dzielnicowość zbyt daleko posunięta.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#WłKamiński">Jeżeli chodzi o inne zagadnienia, które poruszył p. pos. Łubieński, to chcę zaznaczyć, że są tacy panowie, z którymi wołałbym nie dyskutować, zwłaszcza z tymi, którzy przejawiają specjalną tendencję do tego, ażeby niezależnie od obiektywnej prawdy patrzeć na rzeczy. P. pos. Łubieńskiego zawsze traktowałem jako człowieka, który stawiał zarzuty w sposób poważny i rzetelny. Tymczasem p. pos. Łubieński wczoraj posunął się do tego, że nazwał politykę Ministerstwa Rolnictwa szkodliwą. Tym bardziej jest to rzecz przykra, że słowa te padły z ust człowieka, który zwykle tego rodzaju określeń nie używał.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#WłKamiński">Jeżeli weźmiemy sytuację na odcinku izb rolniczych, to czyż Panowie uznają, że jest to rzecz właściwa i odpowiadająca naszemu ustosunkowaniu sił rolniczych w Państwie, jeżeli, jak to niedawno miało miejsce przy ostatnich wyborach do izb rolniczych, na 13 izb rolniczych prawie wszystkie były w rękach większej własności, a te pozostałe były prowadzone przez innych ludzi, ale przeważnie także zbliżonych do większej własności? Czy to jest normalny system? Panowie uważają, że jeżeli się od tego systemu obecnie przeszło i jeżeli w ten sposób powstała sytuacja, że mamy na 13 prezesów izb rolniczych w tej chwili 8, których nie możemy nazwać w ścisłym tego słowa znaczeniu prezesami, pochodzącymi z większej własności, to stała się w Polsce katastrofa. Jeżeli dalej będziemy wychodzili z tego założenia, że tylko większa własność jest powołana do demokratycznego rządzenia, a jeżeli na tych samych zasadach w sposób demokratyczny, w niczym nie zmieniając ustawy, ktoś nie zostanie powołany, to już jest fałszywa opinia kraju: jeżeli Pan uznaje, że przyjście drobnego rolnika do władzy w izbie rolniczej, to już zaprzeczenie demokracji, to demagogia, to absolutnie nie ma wspólnego języka do porozumienia. Trudno na ten temat rzeczowo dyskutować.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#WłKamiński">Teraz, jeżeli weźmiemy Związek Izb i Organizacyj Rolniczych, to, proszę Panów, w sposób jak najbardziej delikatny poruszyłem to zagadnienie w swoim referacie, a Panowie powiadacie, że jest to zagadnienie jedynie i wyłącznie pretensyj pewnej grupy ludzi. Jeżeli tak, to zdaje mi się, że w Polsce bardzo łatwo przechodzić nad poszczególnymi interesami grupowymi do porządku dziennego, zwłaszcza że statut Związku Izb jest tak spreparowany, że rządzenie tak, jak mówił p. Łubieński, demokratyczne jest bardzo trudne do urzeczywistnienia praktycznego. Statut jest tak pomyślany, że można kumulować stanowiska przy pomocy specjalnych stowarzyszeń, które mogą być przywilejem tylko tych, którzy posiadają więcej, czy tych, co mają specjalną produkcję, a więc czy to właścicieli krochmalni, czy właścicieli koni arabskich itd. To jest przywilej ludzi bogatych. Zdaje mi się, że jeżeli statut na ostatnim walnym zebraniu jednogłośnie na wniosek p. Hyli został uznany za nieodpowiedni i że ma ulec rewizji, to, Wysoka Izbo, uznanie, że to jest walenie w demokrację, zorganizowaną w Związku Izb Rolniczych, jest czymś zupełnie niewłaściwym, skoro przez samych zainteresowanych, dzierżących władzę w Związku Izb Rolniczych uznaje się, że trzeba ten statut zreorganizować. Proszę Panów, trzeba stanąć na stanowisku, że nie tylko większa własność, ale i mniejsza ma podstawy do tego, aby być nie tylko rządzoną, ale i rządzić, a w takim razie trzeba przyjąć to jako zjawisko pocieszające, że mamy w Polsce dość takich rolników, którzy stoją na tym poziomie, że nie tylko przez większą własność, ale i przez mniejszą własność mogą rządy w organizacjach być wykonywane. Raczej zgodziłbym się z p. Jedynakiem, że dobrowolne organizacje rolnicze są u nas za bardzo wszerz rozbudowane, przy czym jednak jestem bardzo daleko od tego, aby chcieć w Polsce do wszystkich organizacyj rolnych zastosować przymus organizacyjny. Izby rolnicze są w Polsce organizacją przymusową i muszą być z tego powodu także w dużym procencie organizacją, która jest zbiurokratyzowaną. Tego tak łatwo nie da się odrobić.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#WłKamiński">Proszę Panów, najbardziej wychowawczym sposobem w każdym społeczeństwie, a przy naturze polskiej w szczególności, jest wyzwolenie własnych sił społecznych wtedy, gdy człowiek staje z własnej ochotniczej woli do służby państwowej, do pracy nad podniesieniem rolnictwa w Państwie. Dlatego system, który w czasach zaborczych zdał w Polsce doskonale egzamin, choć może posiada jeszcze pewne braki, należało by raczej udoskonalić, a nie zmieniać go na system organizacji przymusowej.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Poruszę tu jeszcze jedno zagadnienie, poruszone przez p. posła Łazarskiego, Zgadzam się z p. posłem Łazarskim, tylko muszę sprostować pewną nieścisłość. A mianowicie obowiązująca w Państwie Polskim ustawa o rybołówstwie wprowadza czas ochronny. Rozporządzenie wykonawcze z dnia 27 października 1932 r. przewiduje wymiar ochrony dla ryb, następnie okres ochronny, a na interesującym p. Łazarskiego terenie czas ochronny obowiązuje od 15 kwietnia do 31 maja. Mogę się z p. posłem Łazarskim zgodzić, że przepisy, zawarte w rozporządzeniu wykonawczym, są źle stosowane lub obchodzone, że jest niedostateczny nadzór państwowy, że pod tym względem należy dołożyć wszelkich starań, aby ta rzecz już nie w dziedzinie ustawy, lecz w dziedzinie dozoru przy wykonywaniu ustawy, była prowadzona w sposób bardziej solidny. Muszę tylko powiedzieć, ze jeżeli chodzi o ogólne wyniki, które mi przedstawiono w sprawie jezior Augustowskich, to w dniu 31 października 1936 r. w administracji wyłącznie Państwa było 677 ha jezior, a 3.100 ha było w użytkowaniu dzierżawnym. Otóż niewątpliwie przy tym dużym obszarze jezior dzierżawionych mogła być poważna ilość dzierżawców, którzy nadużywali swego prawa łowienia ryb. W tej chwili ten stan się już zmienia. Obecnie we własnym zarządzie Lasy Państwowe będą prowadziły 1.790 ha jezior, natomiast około 2.000 ha tylko będzie nadal podlegało dzierżawie.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Jeżeli przejdę teraz do Lasów Państwowych, to niewiele chcę w tej dziedzinie dodać, natomiast muszę zwrócić uwagę na pewną szczególny rzecz. Mianowicie p. poseł Hutten-Czapski był łaskaw powiedzieć, że absolutnie nikt nie może dostać wyjaśnień z dyrekcji Lasów Państwowych na uwagi Najwyższej Izby Kontroli. Już w zeszłym roku powiedziałem, że z żadnych materiałów, jakie otrzymuję jako referent, przed nikim nie robię tajemnicy. P. poseł Czapski był łaskaw w tym roku zwrócić się do mnie, abym mu dostarczył bilans z Lasów Państwowych za ostatni okres budżetowy i natychmiast na drugi dzień mu go dostarczyłem, mógł więc z równie dobrą wolą zwrócić się do mnie o dostarczenie mu wyjaśnień Lasów Państwowych na uwagi Najwyższej Izby Kontroli, a niewątpliwie byłbym to uczynił. Zdaje mi się, że dobrze jest poznać zagadnienie nie tylko z jednej strony, ale i z drugiej. Czy uwagi Najwyższej Izby Kontroli są ważniejsze od wyjaśnień dyrekcji Lasów Państwowych, czy nie, jest to sprawa sądu każdego z nas, Dla mnie uwagi Najwyższej Izby Kontroli niewątpliwie mają szczególną wagę, przywiązuje do nich największe znaczenie, ale to nie dowodzi, żebyśmy w ten sposób chcieli podważać znaczenie uwag dyrekcji Lasów Państwowych. Natomiast Najwyższa Izba Kontroli faktów, zawartych w swoim sprawozdaniu, nie podaje w najbardziej końcowym momencie procesu wyjaśnienia, lecz jest zmuszona czasami podawać je wcześniej, tak że pewne fakty, zawarte w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli, jeszcze ulegać mogą dodatkowym wyjaśnieniem i w tych warunkach niewątpliwie zapoznanie się z uwagami, nadesłanymi z odpowiednich resortów, jest czynnikiem bardzo ważnym. A zresztą nawet tok załatwienia tego samego zagadnienia, poruszonego przez Najwyższą Izbę Kontroli, choćby Izba miała 100% racji, jest również rzeczą, która posłów sejmowych i całą Wysoką Izbę powinna interesować. Z tych względów interesowanie się wyjaśnieniami jest czynnikiem bardzo pożądanym.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#WłKamiński">W tych warunkach muszę także powiedzieć, że niewątpliwie przy wyjaśnieniach mogą wychodzić najrozmaitsze rzeczy, może się okazać w pewnych wypadkach, że zjawisko, które zostało fragmentarycznie ujęte przez N. I. K., potem podlega całkowitemu wyjaśnieniu i oczywiście w ten sposób cały zarzut, oparty na tym, może okazać się bezpodstawnym. Zdaje mi się poza tym, że Wysoka Izba i my jako posłowie nie wiemy, czy jesteśmy powołani do tego, abyśmy takie czy inne posunięcia i zarzuty stawiali konkretnie pracującym ludziom, którzy ponoszą odpowiedzialność za swą pracę w danym resorcie. Było by niewątpliwie wygodniej powiedzieć sobie: Najlepiej wtedy będzie, jeśli ktoś z ramienia N. I. K. obejmie kierownictwo danego resortu, bo wtedy nie dzielilibyśmy się odpowiedzialnością. Ci, którzy ponoszą odpowiedzialność za rządzenie, muszę mieć 100% odpowiedzialności, a my w takich wypadkach, gdzie chodzi o rządzenie, nie jesteśmy powołani do rozstrzygania.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Pragnę jeszcze kilka uwag poświęcić reformie rolnej. Zdaje mi się, że jest rzeczą bardzo ważną, ażebyśmy w tym wypadku umieli zachować odpowiednią miarę. Zdaje mi się, że historia Polski jest pełna faktów, które świadczą o tym, że w czas nie umieliśmy zrozumieć właściwych interesów naszego narodu. Zdaje mi się, że historia Polski świadczy o tym, że dopiero wtedy, kiedy chodziło o decydujące chwile w naszym Państwie, kiedy chodziło o jego wolność, sięgaliśmy do duszy ludzkiej.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#WłKamiński">Nie tylko zagadnienie produkcji nie świadczy przeciw drobnemu rolnictwu, ale tak samo zagadnienie związania drobnego rolnika z Państwem, na którym będzie się przyszła obronność Polski opierała, jest czynnikiem, który musi mieć decydujące znaczenie. Stan posiadania ziemi powinien być rozpatrywany nie tylko z punktu widzenia produkcji, ale także z punktu widzenia obronności Państwa i nie ten najlepiej pracuje dla zagadnienia obrony narodowej kto najwięcej produkuje, chociaż fakty praktyczne mówią, że drobna własność stoi na należytym poziomie produkcji i zadaniu temu może sprostać, ale stosunek chłopa do zagadnienia obrony narodowej, jego czynna postawa względem tego zagadnienia jest tym czynnikiem, który musi być zawsze brany pod uwagę w nie mniejszych rozmiarach jak zagadnienie produkcji, chociażby ono przemawiało za tym, że drobni rolnicy wydają mniej zboża. Najbardziej istotnym zagadnieniem w zagadnieniu obronności Państwa jest przysposobienie duchowe człowieka do tej obrony. Jestem głęboko przekonany, że gdyby Panowie umieli stanąć na tym stanowisku, spojrzeć szerzej i wejść do głębi historii Polski, stanęli na stanowisku przygotowania duszy polskiej do obrony, to między nami wszystkimi nie było by najmniejszej różnicy.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#WłKamiński">Ten sam objaw, który poprzednio w dziejach Polski przesłaniał obraz tego, czego Polska najbardziej potrzebowała, zdaje mi się, że jeszcze dzisiaj działa. Muszę w ten sposób mówić, bo zdaje mi się, że jest to może to tragiczne nieporozumienie, które między nami istnieje. Nam wcale nie zależy na tym, ażeby tworzyć w Polsce jak najmniejsze warsztaty rolne. Chcielibyśmy, ażeby było możliwe dawać chłopu polskiemu, jeżeli nie wielkie gospodarstwa, to przynajmniej dostateczne na to, żeby mógł spokojnie przez najbliższe pokolenie przynajmniej przeżyć. Wiemy, że do tego jest bardzo daleko, ale, proszę Panów, jeżeli się tylko powie, że nie wolno parcelować, bo to grozi Polsce katastrofą, to Panowie nie znajdziecie żadnego rozwiązania. Bo jeżeli Panowie będziecie mówili: maszerujcie na miasta, maszerujcie na emigrację — no, to wszystko jest piosenka na przyszłość, która dzisiaj się nie zrealizuje, a Państwo i dzisiaj ma swoje niezmienne, twarde potrzeby, które musi wykonywać. I dzisiaj Państwo musi mieć obywateli przysposobionych duchowo do obrony narodowej.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sprawozdawcę o wypowiedzenie się co do trzech zgłoszonych rezolucyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Dostaliśmy trzy rezolucje, zgłoszone przez pp. posłów Bodzionego, Szetelę i Inglota. Pozwoliłem sobie skomasować te rezolucje. Jeżeli Wysoka Izba pozwoli, to odczytam tę rezolucję skomasowaną. Rezolucja ta brzmi:</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#WłKamiński">„Sejm wzywa Rząd:</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#WłKamiński">1) do możliwie pełnego wykorzystania przysługującego z ustawy o reformie rolnej prawa przymusowego wykupu oraz zastosowania wszelkich środków w kierunku utrzymania cen ziemi na poziomie, nie przekraczającym możliwości finansowych nowonabywców;</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#WłKamiński">2) do wzmożenia tempa parcelacji większej własności ziemskiej, położonej w okręgach o największym nasileniu przeludnienia rolniczego, oraz do jak najszerszego stosowania art. 15 ustawy o wykonaniu reformy rolnej;</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#WłKamiński">3) do wzmocnienia nadzoru nad parcelacją prywatną, w szczególności do jak najszybszego opracowania i przedłożenia Izbom ustawodawczym projektu ustawy która by dawała podstawę do ścigania w drodze administracyjnej i nakładania kar na parcelujących za nieuczciwą parcelację”.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławCar">Proszę Pana Posła Bodzionego o wypowiedzenie się, czy zgadza się na wycofanie swojej rezolucji na rzecz tej łącznej rezolucji, zaproponowanej przez p. sprawozdawcę.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JakubBodziony">Zgadzam się.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#StanisławCar">P. Poseł Szetela?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#TadeuszSzetela">Zgadzam się.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StanisławCar">P. Poseł Inglot?</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#StanisławCar">Na podstawie art. 64 regulaminu, który sta nowi, że poprawki — a więc przez analogię i rezolucje — mogą być zgłaszane na plenum tylko w porozumieniu z p. sprawozdawcą, zapytuję czy Pan Sprawozdawca sprzeciwia się rezolucji jaką zgłosił p. poseł Inglot?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#WłKamiński">Sprzeciwiam się.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławCar">Wobec tego rezolucji p. Inglota nie przyjmuję do laski marszałkowskiej. Natomiast przyjmuję rezolucję zaproponowaną przez p. sprawozdawcę.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#StanisławCar">Rozprawa szczegółowa nad tą częścią budżetu została zakończona. Zarządzam krótką przerwę. Jednocześnie z uwagi na to, że przystąpimy wkrótce do debaty nad częścią 13 budżetu — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i że do rozprawy zapisało się 37 posłów, proszę wszystkich Panów Posłów, zapisanych do głosu, żeby zechcieli zebrać się niezwłocznie w sali obrad Komisji Budżetowej dla ustalenia czasu i kolejności przemówień.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 39 do godz. 12 min. 14.)</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Głos ma p. Pochmarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#BolesławPochmarski">Wysoki Sejmie! Budżet Oświaty, którego preliminarz w przedłożeniu komisji przedstawiam Wysokiej Izbie, stoi na drugim z kolei miejscu po budżecie wojska. Bezpośrednio zatem związany z budżetem obrony Państwa, w hierarchii budżetów państwowych zajmuje wysokie miejsce. Mimo to, podobnie jak i budżet wojska, budżet oświaty daleki jest od pełnego zaspokojenia już nie tylko przyszłościowych, ale najbliższych, aktualnych zadań, ciążących na Państwie w dziedzinie oświaty i kultury. Jednak nie tylko wszystkie najpilniejsze potrzeby, ale i wszystkie nasze najsłuszniejsze chęci, najlepsze nasze zamiary, co więcej, nawet uchwały w oświatowych sprawach, rozbijają się o twardą rzeczywistość budżetu Państwa. Jak się wyraził w swoim czasie w latach przedwojennych każdemu z nas dobrze znany gorący entuzjasta sprawy wychowania narodowego, Stanisław Szczepanowski, „pomiędzy chęciami, zamiarami a dokonaniem leży budżet, leżą pieniądze, leży umiejętne wyzyskanie tych pieniędzy”.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#BolesławPochmarski">Jakie tu leżą pieniądze, jaki tu jest budżet oświaty, czy celowe i umiejętne jest wyzyskanie tych pieniędzy, jakie to są chęci nasze i zamiary — oto te pytania, które stają przed nami i wymagają odpowiedzi tutaj w przedstawieniu referenta, odpowiedzi, która nie da się tak ująć w krótkich zarysach, gdy ma się przed sobą 10 wielkich działów pracy oświatowo-kulturalnej.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#BolesławPochmarski">Jeżeli idzie o budżet oświaty, to przyznać należy, że odbiliśmy się już od dna kryzysu i idziemy, powoli wprawdzie, w górę. Tamtegoroczne i tegoroczne podwyższenia budżetu dają już znaczne posunięcia naprzód. Obecnie dźwignęliśmy budżet do 355.657.280 zł, a zatem po pięcioletnim okresie depresji budżet oświaty wraca już do normy z roku 1931/32. Ten wzrost budżetu oświaty odtąd musi stać się regułą obowiązującą całą politykę budżetową Państwa, która w imię racji stanu musi nadal budżet oświaty zwiększać z roku na rok i to w znacznie wydatniejszym stopniu.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#BolesławPochmarski">Dla ścisłości dodać należy, że budżet oświaty ma swoje własne trzy źródła dochodowe: 1) taksa egzaminacyjna, 2) fundusz z opłat w szkołach zawodowych, 3) fundusz z opłat studenckich. Dwa ostatnie źródła, związane z tymi działami, z których pochodzą, mają swoją ustawową podstawą, ale pierwsze źródło — taksa egzaminacyjna — oparte jest tylko na zarządzeniach Ministerstwa i właśnie to źródło okazuje możliwości rozwojowe, skoro dzisiaj doszło ono już do 16.496.000 zł tak, że nawet z górą 1 milion zł odejdzie stąd do Skarbu. Ale zaznaczyć należy, że właśnie to źródło dochodowe jest poważnym hamulcem dla warstw ekonomicznie słabszych, w szczególności dla dzieci wsi w dostępie do szkół średnich, a tym samym do szkół wyższych. Ale i te własne źródła dochodowe szkoły nie potrafiły uczynić budżetu oświaty wystarczającym. Toteż sprawa umiejętnego wyzyskania tego budżetu jest bardzo ważna.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#BolesławPochmarski">Abstrahując od szczegółowego rozpatrzenia poszczególnych pozycyj, cośmy już uczynili w komisji, podkreślę, że przy celowym i umiejętnym wyzyskaniu budżetu największa część pieniędzy, bo z górą 62%, idzie na szkolnictwo ogólnokształcące, a w tym najważniejszą pozycję stanowi szkolnictwo powszechne. Z kolei idzie szkolnictwo wyższe już w skromniejszym zakresie, bo tylko z góra 7%, dalej szkolnictwo zawodowe, a tylko drobne już ułamki zostają na inne doniosłe działy pracy kulturalno-oświatowej, np. na tak ważne dziedziny dla Polski, jak wychowanie fizyczne i przysposobienie wojskowe, jak oświata pozaszkolna, jak dziedzina sztuki, która partycypuje tylko w 0,5% w ogólnych wydatkach. Oczywiście nie jest to jakiś specjalny kierunek polityki budżetowej Ministerstwa Oświaty, tylko wynik konieczności państwowej, która w realizowaniu obowiązku konstytucyjnego o nauce w zakresie szkoły powszechnej, jako też w dążeniu do jednolitej podstawy wychowania najszerszych mas narodu musi łożyć przede wszystkim jak najwięcej pieniędzy na szkolnictwo i to w pierwszym rzędzie na szkolnictwo powszechne. Toteż nadwyżki zarówno tegoroczne jak i tamtegoroczne zostały rzucone na ten odcinek, sprawiając podwyższenie przede wszystkim etatów nauczycielskich do ilości łącznie 6.000. Jest to w związku z tym nieznacznym wzrostem budżetu pierwsza jasna pozycja w ciężkim stanie, w jakim się znajduje oświata w Polsce. I zarazem może to być punkt wyjścia dla zmiany nastrojów na tym polu, tym bardziej, że jak już w Komisji Budżetowej mówił p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wiąże się z tym wejście na drogę planowej akcji, co stanowi ważną pozycję. Planową ta akcja, czy to realizowana w planie minimalnym w ciągu 3 lat, czy w maksymalnym w ciągu 8 lat, potrafi wreszcie zlikwidować ową ciemną plamę na kartach historii Polski odrodzonej, ów nieszczęsny milion dzieci pozaszkolnych, przez powiększenie ilości etatów nauczycielskich do 100.000, względu nie w realizacji minimalnego planu do 80.000.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#BolesławPochmarski">Trzeba by tu nadmienić, że to tempo i ten wzrost dorzucenia ilości etatów należało by z 4.000 zwiększyć na 6.000 rocznie, a zatem zwyżkę budżetu Ministerstwa Oświaty rok rocznie przynajmniej do 10 milionów zł podciągnąć.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#BolesławPochmarski">Z tym wiąże się jednak inne zagadnienie, najbardziej groźnie przedstawiające się, tj. budownictwo szkolne. Ten głód mieszkaniowy szkolnictwa powszechnego p. Minister pragnie w pewnej akcji planowej zlikwidować, dorzucając corocznie ile możności po 5.000 izb szkolnych, by usunąć ten kolosalny brak, liczony na 45.000 izb. Oczywiście nawet przy najwydatniejszej pomocy tak zasłużonego dla tej sprawy Towarzystwa Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych załatwienie tej bolączki w ciągu tych 9 lat jest bardzo problematyczne.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#BolesławPochmarski">Zdaje się, że dla tej sprawy trzeba by takiego samego rozmachu, jaki był wówczas, gdyśmy budowali Gdynię i z jakim obecnie przystępuje się do budowy Centralnego Okręgu Sandomierz. Ta rzecz chyba zasługuje na podobny rozmach. Ileż mamy pieniędzy na to budownictwo? W preliminarzu budżetowym jest na to malutka pozycja, aż 50.000 zł! Cyfrę tę określa się jako symboliczną… Poza tym dorzuca się z taksy administracyjnej półtora miliona, co idzie jednak na szkolnictwo średnie. Wreszcie budżet nadzwyczajny 900.000 zł, to pójdzie na szkolnictwo wyższe. Z pomocą ma przyjść budżet inwestycyjny, który przeznacza 3.200.000 zł na budownictwo szkolne. Ma to znaczenie jako wykreślenie jakby nowej zasady, że jednak budownictwo szkolne jest przedsięwzięciem rentownym. Z tego pójdzie 1 milion na Bibliotekę Jagiellońską w Krakowie, 1 milion na gmach chemii Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w Warszawie, 600.000 na budownictwo szkolne jako dotacja dla Towarzystwa Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych, 350.000 zł na potrzeby budowlane Politechniki lwowskiej i 250.000 dla Poznania. Niestety, niezałatwione pozostaną krzyczące wprost potrzeby Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, Uniwersytetu Jagiellońskiego w zakresie klinik, w zakresie pilnej potrzeby wielkiej audytorialnej sali, o czym już mówiłem w komisji.</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#BolesławPochmarski">Chcę tu podkreślić, że sprawa budownictwa szkolnego powinna zostać ujęta w sposób scentralizowany na gruncie zjednoczenia wszystkich wysiłków Państwa, samorządu i społeczeństwa jako jednej wielkiej akcji, zmierzającej planowo i konsekwentnie do pokonania tych różnych trudności w tej dziedzinie, które naprawdę mogą tylko kompromitować nasze zdolności twórcze. A więc więcej nauczycieli i więcej szkół, jak najwięcej zaś szkół powszechnych, oto nieustające wołanie i żądanie życia polskiego. Gdy bowiem uprzytomnimy sobie tę armię młodości, która, począwszy od przedszkoli aż po wyższe szkoły, maszeruje w liczbie 5 i pół miliona w najbliższe nasze jutro, mając o tym jutrze zadecydować, to z niepokojem pytamy się, w jaki sposób ten skromny zastęp nauczycieli i profesorów, liczący razem zaledwie 115 tysięcy z nadwyżką małą — na terenie 32 tysięcy zakładów — może rozegrać tę wielką batalię o duszę młodego pokolenia. Musi być duży wysiłek zrobiony na wszystkich terenach, nie tylko na terenie szkolnictwa powszechnego i średniego, ale także i wyższego.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#BolesławPochmarski">Tu dotknę już tylko bardzo ważnego próbie mu młodych sił naukowych, tych kandydatów do pracy naukowej, którzy na tle ciężkich warunków życiowych z trudem tylko odbywają studia. Od początku istnienia Państwa Polskiego liczba docentów habilitowanych wynosi 502. Jakże to mało! Z tego zaledwie 150 zostało wchłoniętych już przez wyższe uczelnie i posiada już katedry. Reszta czeka na stanowiskach adiunktów i asystentów, wielu odpada, marnieje i schodzi na inne tory, nie mogąc doczekać się pracy na właściwym stanowisku. Również musi być unormowana sprawa praktykantów i zastępców nauczycieli. Chodzi o to, żeby praktykanci, gdy zastępują urlopowanych nauczycieli, byli opłacani. Sprawa ta zostaje uregulowana przez odpowiednią nowelizację art. b ustawy skarbowej, co przyjęła Komisja Budżetowa.</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#BolesławPochmarski">Ze sprawą sił nauczycielskich na wszystkich odcinkach wiąże się doniosłe zagadnienie sieci szkolnej. To zagadnienie sieci zostało wprowadzone w związku ze sprawą uruchomienia liceów, przede wszystkim ogólnokształcących, jak i zawodowych, które już we wrześniu tego roku będą powołane do życia. Rodzice z niepokojem pytają się, czy te licea powstaną w dostatecznej ilości, czy będą dostępne dla wszystkich dzieci, które są teraz w gimnazjum. Na te pytania uspokajającą odpowiedź daje Ministerstwo, zapowiadając, że idzie w tym kierunku, żeby w każdym zakładzie państwowym, gdzie obecnie jest gimnazjum, mogło powstać liceum. Oczywiście, obok tego będą licea zawodowe, w liczbie 57. Ale ponieważ 57 liceów będzie mogło objąć najwyżej 3.000 młodzieży z gimnazjów, musi być jak największa ilość liceów ogólnokształcących. Jest to okres przejściowy. Dopiero po rozbudowie szkolnictwa zawodowego będzie się dokonywał coraz większy odpływ młodzieży ze szkolnictwa ogólnokształcącego do zawodowego.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#BolesławPochmarski">Zagadnienie, które dziś wysuwamy na różnych odcinkach gospodarczych, musi też być rozwiązane na odcinku życia kulturalnego. Zrywamy się z wielkim rozmachem, snujemy wielkie plany różnych sieci, kolejowych, elektryfikacyjnych, gazociągowych, a nie myślimy o tej podbudowie najwłaściwszej dla tamtej sieci gospodarczej, o sieci szkolnej.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#BolesławPochmarski">Popatrzmy np. na ten teren, który ma być zamieniony w kuźnię nowego życia gospodarczego — Sandomierz. I cóż widzimy w tym Sandomierzu? Oto w powiecie sandomierskim jest tylko 98 szkół powszechnych, 116 izb, a izby takie, że mają od 40 m2 powierzchni do 28 m2, na jedno dziecko przypada 0,3–0,6 m2 powierzchni podłogi. Od r. 1934 nie przybyła ani jedna izba w okręgu Sandomierza, który ma być nowym ogniskiem potęgi Polski. Trzeba pamiętać o podbudowie kulturalnej. Do tej pory Sandomierz nie ma odpowiedniej szkoły zawodowej, jest tylko niższa prywatna szkoła żeńska, gimnazjum prywatne żeńskie walczy z trudnościami.</u>
<u xml:id="u-14.13" who="#BolesławPochmarski">Ale cóż Sandomierz, gdy w Gdyni, która sięga do 100.000 mieszkańców, która jest przedmiotem ambicji narodowej, nie ma dotąd gimnazjum państwowego, a szkolnictwo zawodowe — chodzi tu o nastawienie marynistyczne — jest dopiero w zawiązku. Mówię o tym dlatego, ażeby podkreślić znaczenie sieci kulturalno-szkolnej w rozwiązywaniu wielkiego planu gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-14.14" who="#BolesławPochmarski">Dotychczas właściwie rozpatrywałem zagadnienie, że się tak wyrażę, ilości, ilości pieniędzy, ilości nauczycieli, ilości szkół i ich sieci, z podkreśleniem tych wielkich luk w każdym zakresie szkolnictwa i potrzeby zlikwidowania braków. Należało by teraz pokrótce rozpatrzeć zagadnienie jakości, zagadnienie wartości, jaką szkoła w tej chwili reprezentuje. Odrazu stwierdzić należy, że w ramach skromnego aparatu pod względem jakości szkoły polskiej czynimy wiele. Na niektórych odcinkach pedagogiki nowoczesnej, specjalnie psychologii pedagogicznej i psychotechniki pochlubić się możemy rezultatami i uznaniem, jakie mamy z zagranicy.</u>
<u xml:id="u-14.15" who="#BolesławPochmarski">Nie należy tylko osądzać dzisiejszej szkoły pod kątem takich czy innych niedomagań, czy takich czy innych żalów. Nie należy również osądzać jej pod kątem takich czy innych jednostek, wydarzeń, ale należy spojrzeć bliżej w życie szkoły, w pracę nauczyciela i w pracę młodzieży, tych dwu elementów jakości i wartości szkoły. Poszczególne incydenty, nad którymi tak głośno rozprawiano, nie mogą przesłaniać nam całości olbrzymiej pracy, jaką dziś wykonywa szkoła. W szczególności należy być sprawiedliwym i trzeba oceniać pracę nauczyciela, który, przy swych skromnych poborach a olbrzymich wymaganiach szkoły, jest całkowicie na poziomie, a w przeważającej swej masie może pochlubić się jak najpiękniejszymi wynikami swej ofiarnej pracy. Na pozytywną ocenę zasługuje również współpraca poszczególnych towarzystw nauczycielsko-zawodowych. Wszystkie one, jak zajmujące tak chlubną pozycję Towarzystwo Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, jak mający za sobą tak piękną tradycję Związek Nauczycieli Polskich, czy Chrześcijańskie Zrzeszenie Nauczycieli Polskich, czy organizacje nauczycieli szkół zawodowych, służą nie tylko sprawom zawodowym, lecz w wielkim zakresie i sprawom szkolnym, stwarzając bogatą literaturę pedagogiczną, z tej literatury poszczególne wydawnictwa wchodzą nawet do szkoły jako pomoce szkolne i w takim razie jest naturalne, że muszą zostawać pod opieką władz szkolnych. Ostatnio powstały tutaj różne kolizje i alarmy. Ale tylko jakieś zacietrzewienie może sprawiać, że dla jednego, powiedzmy wyraźnie, niefortunnego numeru „Płomyka” zapomina się o całości tego pięknego pisma, zapomina się o dotychczasowej pracy i pozycji kulturalno-społecznej, jaką w walce o Polskę niepodległą i polską szkołę zajmowała dana organizacja nauczycielska. Kampania, jaka wyrosła w związku z tą sprawą, napewno więcej szkody przyniosła, szczególnie na tym odcinku, o który nam specjalnie chodzi, na odcinku młodzieży, do której przecież dochodzą wszystkie odgłosy tej walki, tej kampanii prasowej i procesowej, budząc w niej wręcz niepożądane zupełnie refleksje. Wskazany tu jest spokój, potrzebny dla szkoły, dla organizacji i dla młodzieży. Nadmienić trzeba, że w dzisiejszej epoce, pełnej dysonansów i ścierania się różnych przeciwnych kierunków, któż bardziej, jak właśnie nauczyciel, zarówno świecki jak duchowny, jest obowiązany do zachowania wielkiego umiaru w sądach i propagowaniu swoich haseł! On właśnie ma wnosić w duszę młodego pokolenia, a więc w życie Polski ideę pozytywnej, konstruktywnej pracy dla nowej Polski, Polski jak najlepszej.</u>
<u xml:id="u-14.16" who="#BolesławPochmarski">Jeżeli zaś chodzi o młodzież, to również różne incydenty, różne poszczególne, takie czy inne wydarzenia wywołują alarmistyczny nastrój, wołający nie tylko o pomoc społeczeństwa, ale wprost odwołujący się do pomocy policji. Miał rację p. Minister, gdy w Komisji Budżetowej Senatu mówił, że podobne narzekania słyszał wśród społeczeństwa bardzo wyrobionego, jak w Szwecji. To są sprawy, które są wynikiem, odbiciem tej ogólnej fali zachwiania się pewnych zasadniczych elementów życia, wynikiem także niewątpliwie tak zwanych „buntów młodzieży”, nawet uzasadnianych naukowo — że wspomnę bardzo czytaną przez młodzież książkę „Bunt Młodzieży” Lindsey'a. Toteż, gdy się chce dbać o zdrowie moralne młodzieży, to trzeba związać ją z życiem starszego społeczeństwa, trzeba stwierdzić, że wszystkie miazmaty chorobowe, zatruwające dzisiejsze życie ogólne, niewątpliwie oddziałują na naszą młodzież. Zresztą nawet kierunek dzisiejszego wychowania, zupełnie słusznie zwracający się w kierunku praktyczno-zawodowym, jeżeli jest zbyt jednostronny oczywiście wyrabiać może u młodego człowieka bardzo zewnętrzny kult technicyzmu, kult maszyny i w następstwie odrywać świadomość od kultu ideałów, z którego wyrastały i wyrastają wszystkie wynalazki techniczne, mające służyć przez materię duchowi człowieka, o czym się dzisiaj zapomina. Obecna epoka cudów techniki w dziedzinie lotnictwa, kina, radia i telewizji rozszerza wprawdzie widzenie i słyszenie człowieka, ale za mało pogłębia jego treść duchową. Burzy jedność wewnętrzną, narzuca niepokój, anarchizuje na swój sposób młodą wyobraźnię. Gdy do tego dodamy jeszcze ten tak powszechny pęd do łatwego zysku i użycia, a z drugiej strony nędzę, biedę, bezrobocie, gorycz ciężkiego życia i jego rozterki, rozterki rodzinne nawet, to chyba dużo jest powodów, że ta młodzież musi sięgnąć do najgłębszych źródeł młodego entuzjazmu, by znaleźć radość i wiarę w życie. Musimy wrócić do tych wszystkich duchowych ogniw, które cementują życie duchowe, nie tylko w życiu młodzieży, ale w całym zbiorowym życiu. Zacytuję tu, dla podkreślenia szczególnej wagi tych niedocenianych dzisiaj wartości, zdanie człowieka, który pozornie tak nie powinien był się wyrazić: „Ideał czysto materialny, kupiecki jest najnędzniejszy w świecie i żadna banda średniowiecznych opryszków nie wiodła nikczemniejszego żywota, jak żywot ludzi, dla których handel i przemysł byłby wszystkim, a wyrazy: honor narodowy, sława, zacność, straciłyby wszelkie znaczenie”. Któż to mówi? Ni mniej ni więcej, tylko Roosevelt, który naród amerykański wprowadza dziś na nowe tory. Jakże podobnie brzmią słowa innego, nam tak bliskiego, wielkiego człowieka, gdy mówi: „Całe życie walczyłem o znaczenie tego, co się zowie imponderabilia, jak honor, męstwo i w ogóle siły wewnętrzne człowieka, a nie dla starania się o korzyści własne”. Te imponderabilia: honor i sława, uczciwość muszą być dźwignięte i stać się naczelną zasadą życia.</u>
<u xml:id="u-14.17" who="#BolesławPochmarski">Nie będę tu wchodził w szczegóły pracy wychowawczej, którą się prowadzi na terenie poszczególnych szkół średnich dzisiaj z tak wielkim rozmachem, nawet może z przeciążeniem nauczycieli, a może i uczniów, ale opartej o słuszne wytyczne. Praca ta, jeśli chodzi o pracę społeczną młodzieży powinna być skupiona i jak najbardziej skoncentrowana na jednym odcinku, najlepiej samorządu szkolnego. Zaznaczę jednak mimochodem, co podkreśliłem już w komisji, że dobrą szkołą umysłu i charakteru zawsze będzie przede wszystkim nauczanie przedmiotów szkolnych. Wiedza konkretna i wymagania konkretne kształcą również charakter i umysł, czego jedynie uzupełnieniem może być uczniowska praca społeczna. Metody, o których się tyle dzisiaj mówi, mogą być różne, jednak zaapelowałbym tu jako praktyk szkolny i to z punktu widzenia społecznego, żeby nauczanie, szczególnie historii oraz języka polskiego, nie opierało się jedynie na t. zw. przekrojach zagadnieniowych, które nauczyciel dowolnie wybiera, tak że w rezultacie uczniowie, wychodzący z jednej szkoły, mają takie horyzonty myślowe, a z innej inne. Ta metoda jest niewątpliwie ciekawa i kształcąca, powinna być jednak ujmować na w całość i łączona z metodą pragmatyczną która daje poczucie jedności i przyczynowego związku rozwoju dziejów narodu i ludzkości, co zarazem daje właściwą podstawę dla wychowania obywatelskiego. Jeśli zaś idzie o poruszone tu wychowanie obywatelskie, to idea naczelna wychowania, którą przekazał nam Marszałek Józef Piłsudski, idea wychowania obywatela-żołnierza musi być wszczepiana w serca nie za pomocą tylko rozkazów i metod czysto zewnętrznych, lecz przez odpowiednią atmosferę zakładu, przez przepojenie każdej godziny dnia 1 pracy szkolnej odpowiednimi wpływami ideowymi.</u>
<u xml:id="u-14.18" who="#BolesławPochmarski">Już w komisji mówiłem o tym, że wychowanie państwowe niepotrzebnie przeciwstawia się wychowaniu narodowemu, gdyż wychowanie państwowe w Polsce musi być narodowe, naród jest treścią Państwa. Jeżeli my starsi mieliśmy powód do przejmowania się głęboko ideą Państwa świeżo odzyskanego, to naturalne również było, że chcieliśmy tę ideę wpoić w serca młodzieży. Teraz jednak młodzież, która nie ma za sobą przeżyć starszego pokolenia i nie posiada tych wzruszeń, jakie my mamy w związku z odzyskaniem niepodległości, swoje życie duchowe opiera na innych wzruszeniach i innych przeżyciach, które wiążąc się z chwilą obecną, płyną przede wszystkim ze wzruszeń o charakterze narodowym. Uczucie dumy narodowej i plemiennej odrębności w życiu młodego pokolenia polskiego odgrywa dużą rolę. Obok uczuć narodowych w życiu duchowym dzisiejszej młodzieży również zaznaczają się ostatnio coraz wydatniej uczucia religijne, a z drugiej strony społeczne o różnym zabarwieniu. Pedagogika polska musi umiejętnie uwzględniać te trzy główne nurty uczuciowe i harmonizować je z sobą dla wychowania młodego pokolenia, zdolnego zarówno do obrony niepodległości, jak i dalszej pracy o Polskę, nie tylko wielką i potężną, ale lepszą i sprawiedliwszą.</u>
<u xml:id="u-14.19" who="#BolesławPochmarski">Jedną rzecz należało by podkreślić, że każdy nauczyciel i każdy w ogóle mający styczność z młodzieżą nie powinien młodemu pokoleniu narzucać gotowych, często zbyt jednostronnych doktryn i zbyt wyłącznych poglądów. My, którzy widzimy, jak z dnia na dzień niemal zmieniają się zapatrywania i koncepcje politycznospołeczne, jak z drugiej strony fanatyzm i skrajna na jednostronność doprowadzają do straszliwych rezultatów, jak rewizji głębokiej podlegają dotychczas wszechwładne teorie, zarówno kapitalizm jak i socjalizm, by wspomnieć tylko odgłosy neosocjalizmu w Belgii powinniśmy dobrze zdawać sobie sprawę każdy wychowawca to musi mieć na względzie — ze należy być bardzo ostrożnym, jeśli idzie o propagowanie wśród młodzieży jakichkolwiek haseł. W związku z tym podkreślę, że pocieszającym jest objawem, iż młodzież dzisiejsza garnie się chętnie do studiów ekonomicznych, do wyższych uczelni gospodarczych. Jak my w swoim czasie mieliśmy swoje przeszkolenia w związkach i drużynach strzeleckich, jako przygotowanie do naszej późniejszej służby żołnierskiej, tak młodzi muszą mieć swoje przeszkolenie gospodarcze, ażeby umieli rozwiązywać kapitalne zagadnienia ustrojowo-gospodarcze. Ażeby bowiem Polska nie uległa wpływom któregokolwiek z groźnych sąsiadów, musi znaleźć własną drogę, własną koncepcję, własne rozwiązanie godne wielkiego narodu, jego kultury, jego historii, rozwiązanie, które potrafi pogodzić wrodzone polskiemu narodowi ideały demokracji z nakazami tak potrzebnej nam siły państwowej i dyscypliny obywatelskiej. Oto ważne zadanie, które stoi dziś przed młodym pokoleniem. To też smutek w nas wzbiera, gdy z terenu życia młodzieży akademickiej dochodzą nas odgłosy awantur i ekscesów, zakłócających normalny tok pracy. Wszyscy poważni obywatele, jak również i młodzież muszą przyznać, że to, co jest awanturą, co jest stosowaniem brutalnej siły, co jest prowokacją skądkolwiek płynącą, musi być potępione. Jest to bowiem szkodliwe dla Polski, jak również dla polskiej młodzieży. Ale należy odróżnić sprawę awantur w uczelniach akademickich od samego życia tej młodzieży, od samego zagadnienia młodzieży akademickiej. Młodzież, jak słusznie zaznaczył tu kiedyś na zebraniu grupy oświatowej p. sen. Miklaszewski, jest dobra, pracowita, ale w przeważającej części bardzo biedna. Dwie trzecie wywodzi się z klasy pracującej, przeważnie miejskiej, w mniejszej części również z wiejskiej sfery, która dąży do uczelni wyższych, a wśród tej biednej młodzieży na tle współzawodnictwa gospodarczego musi się szerzyć z jednej strony antysemityzm, a z drugiej radykalizm społeczny, szukający ujścia w kierunku bądź radykalno-narodowym, bądź lewicowym i socjalistycznym. Należy w tę młodzież wprowadzić wspólne nam idee, oparte o współpracę dla wspólnego dobra, trzeba z nią znaleźć wspólny język, język miłości Ojczyzny, a przede wszystkim trzeba jej pomóc w ciężkiej i twardej doli. Wszystkie jednak pomoce akademickie i pozaakademickie powinny być skoncentrowane w jeden celowy i dobrze funkcjonujący wysiłek. Zdaje się, że taka droga podejścia do młodzieży, droga serca i pomocy, może wśród niej utorować drogę przekonaniu, że nie walka o system ławkowy, lecz solidna praca, lecz jak najlepsze wyniki w tej pracy zapewnią polskiemu żywiołowi właściwe miejsce, nie na tych czy innych ławkach uniwersyteckich, lecz na szerokich terenach życia polskiego.</u>
<u xml:id="u-14.20" who="#BolesławPochmarski">Może te słowa, głoszone stąd z trybuny sejmowej, choć pełne szczerej życzliwości dla polskiej młodzieży, pełne troski o jej ciężką dolę, niestety nie znajdą u młodzieży chętnego posłuchu z tych czy innych przyczyn, ale sam sens tych słów i rad życzliwych młodzież może zrozumieć, ta młodzież, która pragnie napewno przede wszystkim uczyć się, aby jak najprędzej dorwać się do kawałka chleba, aby jak najprędzej móc pracować również i dla dobra Ojczyzny. Dlatego tej młodzieży należy przede wszystkim zapewnić nie tylko możność studiów, ale i odpowiednią pracę na podstawie tych studiów. To też na poparcie zasługuje zaznaczający się obecnie pęd niektórych uczelni do akademizacji. Należy go otoczyć opieką i pomagać uczelniom akademickim w dźwiganiu się wyżej. Czyni to Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jako też Komisja Oświatowa Sejmu, która właśnie uchwaliła akademizację trzech wyższych szkół handlowych w Krakowie, Lwowie i Poznaniu, a przy niesprzeciwianiu się Ministerstwa rozszerzyła tę akademizację i na Szkołę Nauk Politycznych w Warszawie. Dlatego też wraz z wielu posłami jestem zdania, że również Wyższa Szkoła Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. Wawelberga i Rotwanda, mająca tak piękną tradycję, nie powinna być spychana do poziomu niższego, lecz raczej winna być utrzymana na poziomie wyższym i jeżeli nie można inaczej, to należałoby tę sprawę uregulować na drodze ustawodawczej.</u>
<u xml:id="u-14.21" who="#BolesławPochmarski">O ile mi wiadomo, właśnie w tym kierunku dzisiaj został zgłoszony projekt przez posła Sowińskiego. To samo również tyczy się i Akademii Stomatologicznej, gdzie odebranie praw dotychczas posiadanych niepotrzebnie zakłóciło normalny tok pracy. Raczej podciągać w górę należy, niż odbierać prawa i stwarzać przez to podłoże do strajku młodzieży tam, gdzie dotychczas panował spokój. Jeśli zaś w poprzednim okresie były pewne sprzeczności ustawowo-organizacyjne w odniesieniu do tej szczególnie szkoły, to na uregulowaniu nowego stanu rzeczy nie może cierpieć młodzież, obecnie studiująca na zasadach dotychczasowych. Zresztą zauważę, że w życiu młodzieży akademickiej dużą rolę odgrywać może tradycja szkoły i przywiązanie do danej uczelni. Może to być nawet pewien punkt stabilizujący dla uspokojenia życia akademickiego.</u>
<u xml:id="u-14.22" who="#BolesławPochmarski">Z szeregu innych zagadnień i to niejednokrotnie niełatwych do rozwiązania, wymienię jeszcze kilka najważniejszych.</u>
<u xml:id="u-14.23" who="#BolesławPochmarski">Przedmiotem szczególnej troski Rządu, zgodnie z oświadczeniem p. Ministra w komisji, jest ważna niezwykle dziedzina szkolnictwa mniejszościowego. Na tym terenie, szczególnie tam, gdzie stosunek do Państwa Polskiego, do narodu polskiego ze strony nie polskiej ludności, zajmującej większe obszary, mieszkającej w większych masowo skupieniach, ostatnio wchodzi na drogę współżycia i rzetelnego współdziałania, tyczy się zaś to przede wszystkim narodowości ukraińskiej, tam w miarę rozwoju normalizacji wzajemnych stosunków dokonywać się będzie również normalizacja stosunków szkolnych, w imię przez historię wytyczonych szlaków wspólnego życia. To jednak pewne, że sprawa normalizacji zagadnienia mniejszościowego w dziedzinie szkolnej jest tylko częścią zasadniczego problemu, obejmującego całość zagadnienia, i tylko w ramach całości ta rzecz i może być odpowiednio uregulowana. To tyczy się również zagadnienia mniejszości białoruskiej, jak i innych mniejszości, na terenie których zresztą sprawa szkolna jest uregulowana wyraźnie przez Konstytucję.</u>
<u xml:id="u-14.24" who="#BolesławPochmarski">Inne dziedziny przejdę już tylko po krotce. A więc najpierw dziedzina kultury i sztuki. Zaznaczę jedynie, że na wydatki tego działu przeznacza się bardzo szczupłą kwotę, 1 784.000 zł, z tego połowa prawne idzie na szkoły artystyczne, a reszta na subwencje i opiekę nad sztuką. I cóż można zdziałać w zakresie hak skromnych funduszów i dodajmy, w zakresie skromnych ram organizacyjnych! Wszak dawniej było Ministerstwo Kultury i Sztuki, później Departament, a teraz już tylko Wydział. A przecież jest to dziedzina, która tak samo jak poszczególne sfery życia gospodarczego, powinna być zorganizowana celowo i planowo. Jak w dziedzinie gospodarki, jak w dziedzinie szkolnej, tak i tu w dziedzinie kultury musi nastąpić większa koncentracja wszystkich elementów twórczości kulturalnej oraz jak najbardziej planowe współdziałanie. Rozbicie poszczególnych czynników oddziaływania kulturalnego na kilka ogniw organizacyjnych i administracyjnych między kilku ministerstw, jest tylko ze szkodą dla duchowej i kulturalnej siły narodu. Naprawdę nie można zrozumieć, dlaczego np. film ma aż 4 komórki organizacyjne. Skądże pochodzi u nas ta niezdolność do koncentracji w tej dziedzinie, która powinna być jak najbardziej celowo kierowana i planowo prowadzona? Niewątpliwie na niektórych odcinkach są tu pozytywne rezultaty i tak np. obserwujemy ostatnio w dziedzinie literatury pewien wyraźny renesans poezji, czego wyrazem są przyznane ostatnio nagrody literackie, państwowa Kazimierzowi Wierzyńskiemu i nagroda młodych Józefowi Łobodowskiemu, co można uważać nawet jakby za znak pewnego renesansu poezji narodowo-społecznej. Jest również wyraźny renesans teatru, w dziedzinie którego mamy poważną próbę organizacji teatru na pewnym gruncie planowo ujętym pod opieką Państwa, choćby wspomnieć tylko teatralną działalność T. K. K. T. w Warszawie. Pewnym zastrzeżeniom dałem tu już wyraz w komisji. Oczywiście przyznam chętnie, że teatry te mają swoją poważną pozycję artystyczną, a także i pewne możliwości społeczne. Nie mniej jednak jeszcze raz zaznaczę potrzebę stworzenia tu osobnych placówek społecznych, jak teatr szkolny przede wszystkim, wymagający obecnie nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce ustalenia, jak teatr dla szerokich mas pracujących, na co przede wszystkim przeznaczone muszą być subwencje i fundusze ze źródeł publicznych.</u>
<u xml:id="u-14.25" who="#BolesławPochmarski">Teraz inna dziedzina: oświata pozaszkolna. Nawet zwiększona tu pozycja w preliminarzu budżetowym do 200.090 zł nie odpowiada wielkim w tej dziedzinie potrzebom. To też apeluję do Pana Ministra, by w dziale 9 § 3 „Podróże służbowe” spowodował przerzucenie kwoty choć 100.000 do § 11 na zwiększenie pozycji oświaty pozaszkolnej. Jakże bowiem mamy kształcić przedpoborową młodzież, co kosztować ma w roku bieżącym i przyszłym 700.000 zł? A przecież jest to sprawa kapitalnej wagi dla armii, gdy w niektórych częściach Państwa do wojska idzie 50% analfabetów. Ważne również są potrzeby oświaty pozaszkolnej na terenie robotniczym oraz na terenie wiejskim. W większej ilości uruchomione muszą być uniwersytety ludowe, tak atakowane przez niektórych. A przecież są to kuźnie prawdziwych przodowników nowej wsi polskiej w każdej dziedzinie jej życia. Oni to najlepiej potrafią usunąć wszystkich tych narzucających się wsi polskiej pośredników, czy to gospodarczych czy politycznych, i sami prowadzić będą wieś ku nowemu jutru.</u>
<u xml:id="u-14.26" who="#BolesławPochmarski">Osobne zagadnienie stanowi sprawa książki. Książka dotąd właściwie jest bez opieki. Wychodzi z rąk wydawcy, nieraz zupełnie obojętnego dla spraw kultury narodowej, dla sprawy wychowania młodego pokolenia, niejednokrotnie o treści wręcz szkodliwej. Spokojnie sobie długi czas leży na półkach księgarskich, aż wreszcie ktoś napisze coś o tej książce, zwróci na nią uwagę i wtedy, już po niewczasie, książkę się konfiskuje, gdy już swoje spustoszenie sprawiła. Wołam tu nie o konfiskatę oczywiście, ale o pewne reguły prawne, które są dla kina, dla teatru, dla prasy, o zasady takie, które by chroniły produkcję dobrej książki polskiej, które by torowały drogę do szerokich mas dla polskiego pisarza i dla polskiego wydawcy. Ale gdzież są ci pisarze nowo? Idą oni coraz wyraźniej i to właśnie ze sfer ludowych: Morcinek ze Śląska, czy Wiktor z Małopolski środkowej, czy Rusinek lub nowy talent Kędziora z ziemi krakowskiej, Ligoń ze Śląska, czy Burek z Mazowsza, czy wreszcie Brzoza, robotnik, który jako bezrobotny znalazł się na bruku i wtedy zaczął pisać i okazał się talentem. Tym właśnie nowymi pisarzom, wychodzącym ze sfer ludowych, musi przyjść Państwo z pomocą nie tyle materialną, ile przede wszystkim moralną i organizacyjną.</u>
<u xml:id="u-14.27" who="#BolesławPochmarski">Wreszcie odcinek ostatni, pierwszorzędnej wagi, bo związany bezpośrednio z zagadnieniem obrony Państwa, to wychowanie fizyczne i przysposobienie wojskowe. Organem, jednoczącym wszystkie prace w tym kierunku, jest Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego. Tutaj w ścisłym współdziałaniu Ministerstwa Spraw Wojskowych i Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w obecnym okresie prac przedmiotem rozważań jest idea Szkoły Obywatelskiej w Polsce, któraby wszystkie stopnie szkolnictwa naszego, wszystkie stopnie pracy społecznej ujęła w jeden celowo funkcjonujący organizm. Sprawa sportowych klubów szkolnych na terenie szkoły średniej wchodzi coraz konkretniej w życie. Zagadnienie jednak sportu akademickiego w szerszym zakresie leży odłogiem, bo A. Z. S. nie rozwiąże tej sprawy w szerszym zakresie, bo jest to organizacja elitarna o charakterze zawodniczym. A tu chodzi o sportowanie masowe, powszechne, o powszechne wyrabianie tężyzny fizycznej i zdrowia duchowego.</u>
<u xml:id="u-14.28" who="#BolesławPochmarski">Marszałek Piłsudski wyraźnie kiedyś powiedział na posiedzeniu Rady Wychowania Fizycznego: „Ja pragnę, by na terenie akademickim było to samo, co w szkołach średnich”. Ten testament Józefa Piłsudskiego i na tym terenie powinien być realizowany w całej pełni i naprawdę należało by jak najszybciej uruchomić boiska i hale sportowe dla młodzieży akademickiej, które przyczynią się pośrednio także do odciążenia w tych ciągłych niepokojach, zamącających dzisiaj życie akademickie. Tym bardziej to wszystko czynić należy, że tak blisko obok nas pracują siły potężne. Gdy nasz budżet na te cele wynosi ledwie 7 milionów zł z budżetu oświaty, 5 milionów zł z budżetu wojska i 2 miliony zł z funduszów społecznych, samorządowych, to w Niemczech i w Rosji przeznacza się na to z górą pół-miliardowe kwoty. Gdy my chlubimy się tym, że mamy 1.100.000 ćwiczących i 15.000 urządzeń sportowych, to tam mogą wskazać na z górą 20 milionów ćwiczących. To są sprawy niepokojące, to są rzeczy, które wzywają do wytężenia wszystkich naszych wysiłków i podporządkowania się w każdej dziedzinie naszego życia wielkiej idei kształcenia i wychowania obywatela-żołnierza.</u>
<u xml:id="u-14.29" who="#BolesławPochmarski">To też chce podkreślić w zamknięciu mego referatu, że idea ta, jako myśl przewodnia całej pracy wykonawczej, przesuwa się nicią wyraźną przez wszystkie programy prać Ministerstwa na wszystkich stopniach szkolnych. Jest to wyraźna tendencja do takiego przepracowania tematyki nauczania i programów, ażeby służyły tej jednej idei aż do najwyższych stopni, do pracy uczonych włącznie. W nawiązaniu do tej dziedziny podkreślić należy jako fakt pozytywny powstanie — z inicjatywy p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — Rady Nauk Ścisłych i Stosowanych, która ma propagować naukę w służbie potrzeb życia i obrony kraju. Żeby to mogło być wykonane, dopomóc musi społeczeństwo, dopomóc musi ten najważniejszy organ społeczeństwa, t. j. prasa i publicystyka, która tak wiele może tu zrobić i wiele złagodzić niepokojów w tej epoce, która z jednej strony jest pełna dysonansów, z drugiej jednak jest pełna rzetelnych pragnień spokoju i pokoju. Wojny nie chcemy żadnej, a do pokoju trzeba dążyć przez rozumne opanowanie na każdym odcinku życia wszystkich tarć, różnic, jak i indywidualnych wyskoków. To jest wspólna droga budowania tej Polski, która ma być nie tylko wielka, ale i sprawiedliwa, nie tylko demokratyczna, ale przede wszystkim silna. Tej idei służy także i budżet, którego preliminarz przedkładam w tej chwili.</u>
<u xml:id="u-14.30" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#BohdanPodoski">Zarządzam zgłaszanie krótkich pytań do p. sprawozdawcy.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Drozd-Gierymski.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JanDrozdGierymski">Czy Pan Sprawozdawca mógłby udzielić odpowiedzi w związku z przyjęciem przez p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dymisji kuratora lubelskiego p. Lewickiego na następujące pytania:</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#JanDrozdGierymski">1) Szerzona jest z jednej strony opinia, że władze szkolne w Lublinie tolerowały akcję propagandy komunistycznej na terenie gimnazjum państwowego w Chełmie. Czy to odpowiada prawdzie? Gdyż w wypadku pozytywnym byłby to smutny stan istniejącej rzeczywistości, w wypadku negatywnym zarzut podobny krzywdziłby moralnie p. kuratora Lewickiego.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#JanDrozdGierymski">2) Z drugiej strony szerzona jest opinia, zdaniem moim krzywdząca najwyższe władze szkolne, że przyjęcie dymisji było spowodowane akcją czynników ubocznych, nie mających nic wspólnego ze szkolnictwem, a dążących do zyskania wpływu na wychowanie młodzieży. Czy ta opinia odpowiada prawdzie?</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#JanDrozdGierymski">3) Czy nie mamy w tym wypadku do czynienia z walką prowadzoną między sobą przez dwóch wodzów terytorialnych?</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#JanDrozdGierymski">Zdaję sobie sprawę, że na trzecie pytanie odpowiedzi nie dostanę. Ale słuszny byłby apel, ze strony Izby, żeby władze państwowe uzgodniły i unormowały współpracę władz administracji państwowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#BohdanPodoski">Czy kto z Panów Posłów ma jeszcze jakieś krótkie zapytanie z miejsca?</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(P. Puławski: Proszę o głos.)</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#BohdanPodoski">Udzielam głosu p. Puławskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#IgnacyPuławski">Prosiłbym Pana Referenta o udzielenie mi odpowiedzi, jakie jest jego zdanie, czy uda się w tym roku utrzymać tempo budowy izb szkolnych podobnie jak w roku poprzednim wobec faktu, że budżet Towarzystwa Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych zmniejszył się o 1 milion zł i że dla tego miliona nie znalazło się miejsce w budżecie państwowym. Przypominam, że w roku ubiegłym wybudowano 3.000 izb zamiast 5.000 i nie wiadomo, ile będzie wybudowane w tym roku. Nie chodzi mi o odpowiedź zaraz, ale prosiłbym Pana Referenta o uwzględnienie tego w końcowym przemówieniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#BohdanPodoski">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#BolesławPochmarski">Co do pierwszego pytania nie jestem w stanie odpowiedzieć. Mogę się przyłączyć jako poseł do stanowiska zajętego przez p. Drozd-Gierymskiego.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#BolesławPochmarski">Co do sprawy, którą przedstawił p. Puławski, wiem, że ten niepokój istnieje i podzielam go całkowicie. Budżet inwestycyjny Ministerstwa przychodzi z pomocą niewystarczającą i było naszą intencją, by z tych sławnych Lasów Państwowych wydobyć jakąś znaczniejszą pomoc. Jednak to nie udało się i budżet przyszedł w tym stanie, w jakim go mamy. Może p. Ministrowi uda się w Senacie tę sprawę poprawić. Było naszą tendencją dorzucić 1 milion zł w budżecie zwyczajnym lub nadzwyczajnym na ten cel.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#BohdanPodoski">Innych zapytań nie ma, zarządzam rozprawę.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#BohdanPodoski">Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Świętosławski: Wysoka Izbo! Na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu miałem możność szczegółowego przedstawienia stanu ogólnego w moim resorcie, wytworzonego przez długotrwały kryzys finansowy i stałe kurczenie się budżetu ogólnopaństwowego. Równocześnie przedstawiłem plan stopniowego usuwania rażących braków we wszystkich działach, a zwłaszcza w zakresie szkolnictwa powszechnego. Plan ten z konieczności rozłożony być musi na szereg lat.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#BohdanPodoski">Aby na posiedzeniu plenarnym nie zajmować czasu Wysokiej Izbie, poleciłem rozesłać wszystkim panom członkom Izb ustawodawczych zarówno tekst mego przemówienia na Komisji Budżetowej Sejmu. jak też referaty, opracowane i wygłoszone przez wyższych urzędników Ministerstwa na posiedzeniu Rady Oświecenia Publicznego. Umożliwia mi to znaczne skrócenie obecnego przemówienia oraz położenie większego nacisku na sprawy, których nie poruszano ani na Radzie Oświecenia Publicznego, ani też na Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#BohdanPodoski">Przypomnę, że w szkołach powszechnych należało by powiększać z roku na rok liczbę etatów nauczycielskich aż do ogólnej łącznej liczby 100.000. Dopiero po osiągnięciu tej liczby warunki realizacji powszechnego nauczania w Polsce będzie można porównać z warunkami nauczania w innych krajach.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#BohdanPodoski">Proponuję, aby w ciągu najbliższych lat, poczynając od r. 1937/38, powiększać liczbę etatów corocznie co najmniej o 4.000. Przy tym tempie plan byłby wykonany po 8-miu latach. Podkreślałem również wówczas, że znaczny w latach ubiegłych wzrost liczby uczniów w szkołach powszechnych powoduje obecnie coraz silniejszy napór kandydatów do szkół średnich ogólnokształcących, należy więc liczyć się z koniecznością zwiększenia liczby etatów nauczycielskich również w szkolnictwie średnim i to w niedługim czasie.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#BohdanPodoski">Jednocześnie ze stałym powiększaniem liczby nauczycieli szkół powszechnych wzrastać powinna liczba nowowybudowanych przez gminy i inne czynniki izb szkolnych. Przypomnę, że gdyby liczbę oddawanych do użytku izb doprowadzić do 5.000 rocznie, potrzeba było by 9 lat, aby zadośćuczynić najpilniejszym potrzebom w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#BohdanPodoski">Zwróciłem również szczególną uwagę na wielkie potrzeby w zakresie obciążającej Państwo budowy gmachów w państwowym szkolnictwie średnim, zawodowym i akademickim. Podałem zestawienie ogólne tych potrzeb, obliczając je na okres 4 lat na 96.000.000 złotych, a wraz z niezbędnymi remontami gmachów istniejących ogółem na 110 milionów złotych. W zestawieniu z tymi potrzebami sumy przeznaczone na budowę bądź to z kredytów przewidzianych w budżecie, bądź też w przedstawionym Izbom projekcie robót inwestycyjnych są istotnie, jak to słusznie podniósł jeden z panów posłów podczas debaty nad tym projektem, znikomo małe. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego musiało jednak ze względów ogólnych zadowolić się sumą 3.200.000 zł wstawioną do planu inwestycyjnego, będzie więc mogło uczynić w nadchodzącym roku budżetowym w zakresie budownictwa szkolnego niewspółmiernie mało w stosunku do potrzeb, o czym mówił przed chwilą referent p. Pochmarski.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#BohdanPodoski">Porównanie poszczególnych pozycyj budżetu bieżącego z preliminarzem na rok przyszły wykazuje, że główne powiększenie w kwocie 5.595.750 zł przypada na wydatki, związane ze szkolnictwem powszechnym. Inne powiększenia wydatków na szkolnictwo średnie, zawodowe i akademickie są w skali wydatków państwowych na ogół bardzo nieznaczne i nie wymagają szczegółowego omówienia.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#BohdanPodoski">Dlatego też chciałbym raczej zwrócić uwagę Panów na kilka zagadnień nie wymagających nowego wysiłku finansowego, mających jednak wielkie znaczenie dla szerokich mas młodzieży. Ministerstwo znajduje się obecnie w stadium niezwykle intensywnej pracy nad przygotowaniem na początek przyszłego roku szkolnego organizacji liceów ogólnokształcących, pedagogicznych i zawodowych. Zagadnienie to jest trudne do rozwiązania, opierać się bowiem musi nie tylko na szczegółowych danych statystycznych, ale także na uwzględnieniu specjalnych potrzeb poszczególnych ziem. Błędy popełnione mogłyby się odbić niekorzystnie, krzywdząc te lub inne grupy młodzieży. Ponieważ z artykułów w prasie daje się wyczuć pewne zdenerwowanie i zaniepokojenie, czy zarządzenia Ministerstwa nie przyjdą zbyt późno, chciałbym tu zaznaczyć, że ułożyliśmy szczegółowy kalendarz, ustalający terminy ukończenia poszczególnych prac, terminów tych trzymać się będziemy ściśle. Jesteśmy też w nieustannym kontakcie z kuratoriami, dbając o to, aby odpowiednie prace w terenie rozwijały się w pożądanym tempie. Terminarz prac uwzględnia, oczywiście, konieczność powiadomienia rodziców dość wcześnie o potrzebie powzięcia przez nich decyzji co do skierowania dzieci do tych lub innych wydziałów licealnych.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#BohdanPodoski">Intencją Ministerstwa jest, aby abiturienci liceów nie byli zmuszeni do kształcenia się dalszego w szkołach wyższych jedynie w kierunku uzależnionym od ukończenia liceum danego typu.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#BohdanPodoski">Wobec możliwości późniejszego ujawnienia się zdolności i zainteresowań szczególnych powinna być dana uczniowi możność wyboru właściwych studiów wyższych. W tych przypadkach przewidziany będzie przed zapisaniem się do szkoły wyższej egzamin uzupełniający, którego zakres zostanie szczegółowo określony później.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#BohdanPodoski">To samo dotyczy programów i innych prac, związanych z uruchomieniem liceów pedagogicznych. Nie potrzebuję przy tym szerzej wyjaśniać, że kształcenie nauczycieli szkół powszechnych nabiera obecnie szczególnego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#BohdanPodoski">Trzeba bowiem uprzytomnić sobie, że utworzenie 2.000 nowych etatów w roku ubiegłym i 4.000 w roku bieżącym wraz z zapotrzebowaniem sił na pokrycie ubytku naturalnego, wymagającego 1.500 nowych sił rocznie, daje łączną liczbę 9.000 nauczycieli nowozatrudnionych, co przyczyni się znacznie do stopniowej likwidacji bezrobocia nauczycieli. Ponieważ po ostatecznej likwidacji niemal wszystkich seminariów nauczycielskich w r. 1936 ustał dopływ nowych kadr nauczycielskich z tych zakładów, a liczba kończących corocznie istniejące 4 pedagogia jest niewielka, zagadnienie przygotowania nowych nauczycieli szkół powszechnych nabiera szczególnego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#BohdanPodoski">O szkołach zawodowych szczegółowo mówiłem na Komisji Budżetowej Sejmu. Obecnie pragnę tylko zaznaczyć, że rozwój naszego przemysłu i poprawa koniunktury gospodarczej nakłada na Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego tym większy obowiązek czuwania nad rozwojem racjonalnego kształcenia zawodowego fachowców na różnych poziomach i dla różnych dziedzin życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#BohdanPodoski">Dlatego troską moją będzie nie tylko rozszerzenie sieci szkół rolniczych, gospodarstwa domowego, przemysłowych i handlowych i innych, ale i podniesienie ich poziomu. Przewiduję tu duże trudności w zapewnieniu szkolnictwu zawodowemu środków materialnych na dostarczenie odpowiednich pomieszczeń, urządzeń, warsztatów, jak wreszcie dobrze przygotowanego personelu nauczycielskiego. Jednakże dołożę starań, by narastające potrzeby szkolnictwa zawodowego w miarę możności odpowiednio zaspokajać. Oczywiście, może się to odbyć jedynie w ramach budżetu, który Izby ustawodawcze uchwalić zechcą.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#BohdanPodoski">O sprawach, dotyczących wychowania, mówiłem już dość obszernie na komisji, chciałbym jednak mimo to jeszcze raz do nich powrócić.</u>
<u xml:id="u-21.17" who="#BohdanPodoski">Pragnę mianowicie podkreślić, że sytuację naszą także i w tej dziedzinie utrudnia bardzo fakt, że Polska graniczy z dwoma wielkimi państwami, w których rządzą dwa skrajnie różne systemy totalne. Narażeni jesteśmy tak silnie, jak nikt inny na przesączanie się przeciwnych sobie wzajemnie obcych doktryn i haseł. A bezsporne jest przecie, że Polska nie powinna naśladować innych, że musi zachować swą odrębność nie tylko państwową, ale i ideową i znajdować własne rozwiązanie wszelkich podstawowych zagadnień, związanych z dalszym jej bytem. Dotyczy to oczywiście i wychowania młodzieży, które musi być zgodne ze współczesną polską racją stanu i polskimi tradycjami wychowawczymi. Rozwiązanie to musimy sami mozolnie wypracować, wysuwając przy tym ciągle na plan pierwszy to, co łączy nas wszystkich, odsuwając na dalszy to, co nas dzieli, różnice poglądów i dążeń poszczególnych grup i klas społecznych. Na komisji wysunąłem te podstawowe zagadnienia wychowawcze, które już dziś nie powinny podlegać dyskusji. Każdy przecież obywatel Rzeczypospolitej uznaje, iż w serca i umysły młodzieży wszczepiać należy miłość Ojczyzny, miłość ofiarną i opartą na głębokim zrozumieniu, czym jest niepodległa i silna Polska, że jest ona elementarnym niezbędnym warunkiem duchowego i materialnego rozwoju narodu jako całości i poszczególnych obywateli. Młodzież musi być wychowywana w świadomości swych przyszłych obowiązków tak, aby była gotowa nie tylko do poświęcenia w razie potrzeby życia dla Polski, ale i do świadomego, dobrowolnego podporządkowywania się w życiu codziennym woli zbiorowej w imię dobra ogólnego.</u>
<u xml:id="u-21.18" who="#BohdanPodoski">Wychowanie młodzieży może jednak osiągnąć dobre wyniki jedynie w sprzyjającej atmosferze. Niedawno na plenum stwierdziłem, że niestety atmosfera ta jest obecnie bardzo duszna i przesycona uprzedzeniami i podejrzeniami wzajemnymi.</u>
<u xml:id="u-21.19" who="#BohdanPodoski">Dla dobra wychowania młodzieży, a więc dla dobra naszej przyszłości musimy za wszelką cenę atmosferę naszą oczyścić. Potrzeba na to dobrej woli zarówno ze strony szkoły, a więc władz szkolnych i całego nauczycielstwa, jak i ze strony społeczeństwa. Ze swej strony Ministerstwo i władze mu podległe dokładają stale wszelkich starań, by usuwać powody niepotrzebnych, a tak szkodliwych zadrażnień i nieporozumień, aby wszelkie konflikty rozważać i rozstrzygać z pełnym obiektywizmem. Oczekuję jednak wydatniejszej niż dotąd współpracy zarówno nauczycielstwa jak i szerokich kół społeczeństwa. Wiem dobrze, że niejednokrotnie nauczycielstwu trudno jest zachować spokój i obiektywizm, gdy spotyka się z ciężkimi, a jakże często niesłusznymi zarzutami, z drugiej strony zaś zbyt łatwo wierzy się niesprawdzonym, niezgodnym z prawdą informacjom. Powaga jednak sprawy wymaga od nas wszystkich, abyśmy się zdobyli na maximum spokoju i obiektywizmu, a zwłaszcza, byśmy wstrzymywali się od wszystkiego, co mogłoby stwarzać pozory, jakobyśmy chcieli wprowadzać lub wprowadzali do szkoły czynniki obce wychowaniu, jakobyśmy nieufnie i podejrzliwie patrzyli na ciężką i ofiarną pracę nauczyciela, lub pracę tę utrudniali w jakikolwiek bądź sposób. Wszyscy musimy troszczyć się o stworzenie zdrowej atmosfery wychowawczej, o zabezpieczenie spokojnej pracy szkoły, a więc przede wszystkim nauczycielstwa, i o współdziałanie ze szkołą rodziców, uczniów i szerokich kół społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-21.20" who="#BohdanPodoski">Przechodząc do szkolnictwa dla mniejszości narodowych, pragnę stwierdzić, że może ono być traktowane jedynie w skali ogólnopaństwowej, a jego zasady organizacyjne i wytyczne programowe muszą być przede wszystkim przystosowane do zadań i obowiązków, jakie każdy obywatel Rzeczypospolitej ma w stosunku do całości Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.21" who="#BohdanPodoski">Pojmowanie tych obowiązków w okresie przebywania młodzieży w szkołach powinno osiągnąć taki stopień jasności, by w całym młodym pokoleniu Rzeczypospolitej wytworzyła się wspólna, zdecydowana postawa wobec takich bezspornych zadań i konieczności, jak gotowość obrony Państwa w nienaruszalnych jego granicach, dbałość o jego spoistość wewnętrzną, podporządkowywanie interesów osobistych i partykularnych — dobru i potędze całości, wreszcie utrwalenie zgodnego współżycia między obywatelami różnych narodowości.</u>
<u xml:id="u-21.22" who="#BohdanPodoski">Zapewniając narodowościom, wchodzącym w skład Państwa Polskiego, możność pielęgnowania swego języka i właściwości kulturalnych, szkoły Rzeczypospolitej, zarówno państwowe jak i prywatne, muszą należyte przygotowanie młodzieży do spełniania obowiązków względem Państwa postawić jako naczelne zadanie wychowawcze, obowiązujące wszystkich.</u>
<u xml:id="u-21.23" who="#BohdanPodoski">Wszelkie porozumienie, każdy modus vivendi w tej dziedzinie musi mieć jako punkt wyjściowy uznanie tego zasadniczego założenia.</u>
<u xml:id="u-21.24" who="#BohdanPodoski">Już w roku ubiegłym miałem możność w swym przemówieniu na plenum Sejmu stwierdzić, że „struktura naszego Państwa i rozmieszczenie skupień mniejszościowych na całym obszarze Rzeczypospolitej nie może prowadzić do jednolitego rozwiązania zagadnień szkolnictwa mniejszościowego w myśl jednej jakiejś utartej formuły.</u>
<u xml:id="u-21.25" who="#BohdanPodoski">Rozwiązania te muszą być ustalone przede wszystkim dla tych obszarów, gdzie występuje znaczny odsetek ludności niepolskiej, zdolnej pod względem swej struktury społecznogospodarczej do pozytywnego zwiększania dorobku całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.26" who="#BohdanPodoski">Powinno się tam zmierzać do budowy rzeczy trwałych, które mogłyby się ostać w przyszłości, nie zaś uwzględniać momenty koniunkturalne, przejściowe nastroje dnia bieżącego.</u>
<u xml:id="u-21.27" who="#BohdanPodoski">Zaznaczam, że słuszne potrzeby językowo-kulturalne mniejszości narodowych w dziedzinie szkolnictwa mogą i powinny być zaspokajane przede wszystkim przez szkoły publiczne i państwowe. Inicjatywa prywatna w tym zakresie może uzupełniać tylko pracę czynników państwowych, przy tym podkreślam z całym naciskiem, że szkoły prywatne nie mogą mieć innych celów wychowawczych i innych zadań i obowiązków niż szkoły utrzymywane całkowicie lub częściowo przez Państwo. Muszę wyprowadzić z błędu tych, którzy przypuszczają, że szkoły prywatne mogą mniej rygorystycznie przestrzegać obowiązujące w całej Rzeczypospolitej przepisy i postanowienia szkolne. Przejawy tej tendencji, na szczęście stosunkowo rzadkie i wynikające z wpływów postronnych, którym nie potrafiły przeciwstawić się należycie osoby i grupy zainteresowane, są i będą kategorycznie zwalczane.</u>
<u xml:id="u-21.28" who="#BohdanPodoski">Istnienie i rozwój szkół prywatnych, których szczególną właściwością jest ścisłe związanie inicjatywy prywatnej i społecznej z celami i zadaniami państwowymi, w dużej mierze uzależnione są od tego, czy właściwość ta jest przez organizatorów i właścicieli tych szkół należycie doceniana i pielęgnowana.</u>
<u xml:id="u-21.29" who="#BohdanPodoski">Wreszcie pragnę stwierdzić, że zarówno w dziedzinie szkolnictwa w ogóle, jak i szkolnictwa dla mniejszości narodowych w szczególności będę wytrwale i systematycznie dążył, by nie dopuścić do wykolejenia poszczególnych zagadnień i celów oświatowo-szkolnych, jakie stopniowo nasuwa stająca się rzeczywistość, z właściwego im łożyska i zakresu spraw wychowawczych i kulturalnych, by nie stały się one przedmiotem namiętności i rozgrywek politycznych.</u>
<u xml:id="u-21.30" who="#BohdanPodoski">W interesie Rzeczypospolitej, na linii potrzeb zbiorowych wszystkich jej obywateli, zgodnie z duchem i tradycją dziejów Narodu Polskiego — leży zapewnienie obywatelom narodowości niepolskiej możliwości rozwoju pozytywnych wartości kulturalnych, składających się na wspólny dorobek, zdążających do utrwalenia siły i rozrostu Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-21.31" who="#BohdanPodoski">Mówiąc o wartościach kulturalnych, mam oczywiście na myśli przede wszystkim naukę, literaturę i sztukę. W granicach skromnych możliwości finansowych budżetu nauki i sztuki korzystają z opieki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego instytucje naukowe i artystyczne mniejszości narodowych. Przy opracowywaniu wytycznych polityki muzealnej przedmiotem szczególnej uwagi będą muzea regionalne oraz — w porozumieniu z Instytutem Kultury Wsi — ochrona sztuki ludowej we wszystkich jej etnicznych odrębnościach.</u>
<u xml:id="u-21.32" who="#BohdanPodoski">O pracach Wydziału Sztuki w ogóle mówiłem dość obszernie w Komisji Budżetowej. Teraz wspomnę jeszcze tylko, że w związku z nasuwającymi się wraz ze wzrostem ruchu budowlanego zagadnieniami urbanistyki zamierzam więcej niż dotychczas uwagi poświęcić estetycznej stronie tych zagadnień i ustalić zasady współudziału w ich rozwiązywaniu ze strony mego resortu.</u>
<u xml:id="u-21.33" who="#BohdanPodoski">Podczas debaty w Komisji Budżetowej Sejmu zapowiedziałem, że o pracach Ministerstwa w zakresie wyznań mówić będę na plenum Sejmu. Działalność Ministerstwa w tej dziedzinie była owocna i intensywna.</u>
<u xml:id="u-21.34" who="#BohdanPodoski">W sprawach Kościoła katolickiego ubiegły rok zaznaczył się pomyślnym załatwieniem pewnych aktualnych bieżących zagadnień administracji wyznaniowej, przede wszystkim zaś wznowieniem na zgodnie ustalonych zasadach rozmów z zakresu niektórych spraw przewie dzianych przez Konkordat do późniejszego uregulowania, a które uregulowania jeszcze dotąd nie znalazły. Prace nad osiągnięciem porozumienia w tej mierze znajdują się w pełnym toku i są prowadzone w Warszawie w bezpośrednich rozmowach między Kardynałem Hlondem, jako przedstawicielem Stolicy Apostolskiej, a mną, jako przedstawicielem Rządu.</u>
<u xml:id="u-21.35" who="#BohdanPodoski">Pragnę tu przy okazji zaznaczyć, że na przyszły rok budżetowy przewiduje się podniesienie liczby etatów proboszczowskich o 50, co jest wywołane rzeczywistymi potrzebami Kościoła katolickiego.</u>
<u xml:id="u-21.36" who="#BohdanPodoski">Ważną sprawą, którą załatwiliśmy w roku ubiegłym, jest wydanie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o stosunku prawnym Państwa do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Przygotowanie odpowiedniej ustawy wymagało długotrwałej i intensywnej pracy zarówno Komisji Międzyministerialnej, jak też przedstawicieli tego kościoła.</u>
<u xml:id="u-21.37" who="#BohdanPodoski">Mam przeświadczenie, że ustawa zapewni pomyślny i swobodny rozwój Kościołowi ewangelicko-augsburskiemu, o czym przekonają się niedługo ci, którzy nie byli zadowoleni z wydania dekretu.</u>
<u xml:id="u-21.38" who="#BohdanPodoski">W obecnej chwili dobiegają do końca prace, mające na celu przygotowanie projektu do ustawy regulującej stosunek Państwa do Kościoła prawosławnego. Doniosłość wydania tej ustawy rozumiana jest przez wszystkich. Pamiętać powinniśmy, że chodzi tu o przeszło 4 miliony obywateli wyznania prawosławnego, którzy od dawna oczekują ostatecznego ustalenia podstaw prawnych ich wyznania.</u>
<u xml:id="u-21.39" who="#BohdanPodoski">W związku z postępującymi szybko obradami wspomnianej komisji Rząd uznał za wskazane wstawić dodatkowo 30.000 zł na wydatki związane ze zwołaniem Soboru Generalnego prawosławnego.</u>
<u xml:id="u-21.40" who="#BohdanPodoski">Poza tym Rząd złożył wniosek, aby powiększyć o 107.280 zł kredyty na wyznanie prawosławne, aby zadość uczynić najpilniejszym potrzebom tego kościoła.</u>
<u xml:id="u-21.41" who="#BohdanPodoski">Sądzić należy, że po załatwieniu tych ważnych ustaw praca nad uregulowaniem prawnym innych wyznań postępować będzie szybko naprzód. Leży to w interesie Państwa i poszczególnych wyznań, które nie posiadają jeszcze uregulowanego stosunku prawnego.</u>
<u xml:id="u-21.42" who="#BohdanPodoski">Na zakończenie chciałbym zaznaczyć, że powaga przezywanej chwili dziejowej wymaga zarówno ode mnie, jak też od wszystkich współpracowników, działających w centrali i w terenie, wielkiego opanowania, spokoju, równowagi ducha i obiektywizmu przy powzięciu decyzji. Ponieważ w społeczeństwie obserwujemy bardzo znaczne zaognienie na tle przewartościowywania podstaw ideologicznych wzajemnie zwalczających się grup, nic więc dziwnego, że każde, najbardziej obiektywne rozstrzygnięcie tego lub innego konfliktu, spotyka się z krytyką raz tej, innym razem drugiej strony. Podkreślam z całym naciskiem, że mając na uwadze jedynie dobro Polski, wychowanie młodzieży na najlepszych jej obywateli, nie mogę się liczyć z jednostronnie wysuwanymi żądaniami. Wszystkie posunięcia czynię w przekonaniu, że systematyczna i wytężona praca nad rozwojem oświaty i kultury wydać musi owoce, przyczyniając się również do uspokojenia nawet tych umysłów, które obecnie w podnieceniu i ogniu walki ideowej nie mogą się jeszcze zdobyć na obiektywną ocenę zarządzeń Ministerstwa, opartych na szczerej chęci sprawiedliwego, rzetelnego i bezstronnego rozwiązania każdego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-21.43" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-21.44" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Sarnecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#AdolfSarnecki">Wysoki Sejmie! U podstaw głębokiej i rzetelnej troski o rozwój, potęgę i przyszłość naszego Państwa leży w pierwszym rzędzie sprawa wychowania, wykształcenia i przygotowania do pracy w Państwie młodego pokolenia. Znane powiedzenie, które jest często powtarzane jako banalny komunał, że młodzież to przyszłość narodu, ma swoją poważną treść i doniosłą wymowę. Historia ruchów i związków młodzieżowych przypomina nam wyraźnie fakt, że młodzież ideowa i rzetelnie patriotyczna rwała się do czynu i wykuwała lepszą przyszłość Ojczyzny, Obraz narastającego obecnie młodego pokolenia budzi poważne obawy o to, jaką przyszłością narodu będzie to pokolenie.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#AdolfSarnecki">Młodzież uniwersytecka robi burdy, demoluje lokale uniwersyteckie, bije i poniewiera kolegów, krótkowzrocznie i z zacietrzewieniem, właściwym młodemu wiekowi, politykuje, zamiast rzetelnie się uczyć, kończyć studia w czasie właściwym i stawać do warsztatów pracy, której w Polsce są pełne ręce. Wydany niedawno przez Ministerstwo Oświaty w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych okólnik o pomocy policji w zahamowaniu złego prowadzenia się młodzieży szkół średnich jest dowodem, że i na tym odcinku szkolnictwa spotykamy niepokojące objawy wśród młodzieży. Wielkie rzesze dzieciarni ze szkół powszechnych w miastach i miasteczkach to często gromada hałaśliwa, trudna do prowadzenia, zwłaszcza w klasach przepełnionych, często obdarta i głodna; zaś w ośrodkach wiejskich obojętność na wszystko, bierność i bezwład umysłowy, wynikający z nędzy wsi, o czym najprawdziwiej powiedział pan Minister Poniatowski w niedawno wygłoszonym referacie w Polskiej Akademii Literatury, że ludność nasza wegetuje na poziomie odpowiadającym 1/6 tego standardu życia, jaki został osiągnięty dla cywilizowanych krajów Europy.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#AdolfSarnecki">Mówiąc o bolesnych zjawiskach wśród części obecnego młodego pokolenia, zdaję sobie dokładnie sprawę z tego, ze wiele jest młodzieży zacnie wychowanej, pełnej właściwych duchowi polskiemu trwałych walorów etycznych i narodowych, należy tylko wytężyć wszystkie siły, aby całą młodzież podciągnąć wzwyż, co nie jest przecież nieosiągalne, gdyż pragnienie udoskonalenia się leżało i leży zawsze w naturze polskiej.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#AdolfSarnecki">Nasuwa się natarczywe pytanie, kto ponosi odpowiedzialność za to, co robi, jak żyje i do czego dąży ogół naszej dzisiejszej młodzieży. Są dwa źródła zasadnicze, z których młodzież czerpie złe i dobre wzory: dom rodzinny i szkoła. Z całą stanowczością stwierdzam, że za stan moralny, umysłowy i fizyczny młodego pokolenia odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice, a nie tylko sami nauczyciele.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#AdolfSarnecki">Od suteren i najnędzniejszych poddaszy do pięknych i bogato umeblowanych salonów, wszędzie w każdym polskim domu rodzinnym jedno bezwzględnie powinno obowiązywać ojca i matkę: opieka pełna miłości i troski nad swym dzieckiem. Każda matka w Polsce powinna mieć ciągle przed oczami symbol potęgi duchowej, spływający na dzieci z jej duszy, wykuty jako wzór na płycie marmurowej na Rossie, gdzie prosty napis „Matka i serce Syna” jest tego symbolu najwznioślejszym wykładnikiem. W domu powinno dziecko nauczyć się kochać Boga, rodziców i Polskę „nie połową, lecz całą duszą”. Silne i niezachwiane zręby dzielnego charakteru, zadatki cnót obywatelskich, rozbudzenie świadomej wrażliwości na wszystko, co święte i wielkie, powinno dziecko wynieść z domu, a na tych duchowych podwalinach szkoła powinna zaszczepić rzetelne światło wiedzy, dzielności życiowej, ukochanie prawdy i pracy, umiłowanie kraju ojczystego, powinna wreszcie rozpalić w sercu młodzieńca, czy dziewczęcia gorący ogień pragnienia nieustannej, wytężonej pracy dla Polski.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#AdolfSarnecki">Drugim ogniskiem oddziaływania wychowawczego na młodzież, a jednocześnie kształcącym jej umysł, jest szkoła, której duszą winien być nauczyciel. Ogół polskiego nauczycielstwa, mimo niezmiernie ciężkich warunków, pracę swą w dziedzinie nauczania stara się spełniać najsumienniej, często jednak staje bezradny wobec braku współdziałania rodziców, wobec fatalnych warunków lokalowych i nadmiernego przepełnienia izby szkolnej, wobec nędzy szerokich mas robotniczych i włościańskich, których dzieci pozbawione są niejednokrotnie ubrania, jedzenia i niezbędnych książek oraz zeszytów. Nadmierne przepełnienie izb szkolnych jest wynikiem braku odpowiedniej ilości budynków szkolnych i etatów nauczycielskich. Dr Falski w najświeższej swej pracy „Kwestie podstawowe w organizacji szkolnictwa powszechnego” podaje, że dla zaspokojenia potrzeb według norm stałych trzeba około 55 tysięcy izb szkolnych i około 48 tysięcy etatów nauczycielskich. W zestawieniu z tymi liczbami zwiększenie budżetu Ministerstwa Oświaty o 4000 etatów jest stanowczo za małe. Pan Minister zapowiedział na Komisjach Budżetowych Sejmu i Senatu zlikwidowanie instytucji do niedawna bezpłatnych, a obecnie częściowo wynagradzanych praktykantów nauczycieli. Panie Ministrze, pragnę zapewnić Pana, że szerokie rzesze oczekujących na pracę nauczycieli zapowiedź tę przyjęły z wielką radością i wdzięcznością.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#AdolfSarnecki">Jeżeli uwzględnić obok zlikwidowania instytucji praktykantów, że część nauczycieli, przy dzielonych ze szkół średnich do szkół powszechnych zostanie od początku roku szkolnego wycofana do szkół średnich, to po wyrównaniu stanu posiadania do ilości obecnie zatrudnionych faktycznie przybędzie w roku szkolnym przyszłym zaledwie około 2000 nowych etatów.</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#AdolfSarnecki">Już w ubiegłym roku wskazywałem, że tylko dla zahamowania kryzysu szkolnego potrzeba około 4000 etatów; przy takim corocznym powiększaniu etatów pilne potrzeby zostałyby zaspokojone, jak to już uczynił p. Minister, w ciągu 8–10 lat. Jeżeli chcemy by suma wysiłku, włożonego w nauczanie przez nauczycielstwo, pokrywała się z wynikami pracy, to okres, w którym powinny być wyrównane zaległości w etatach, należałoby skrócić do 3–4 lat i zwiększyć już na rok przyszły ilość etatów o 8000–10000.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#AdolfSarnecki">Jest jednak na dalsze lata 8000–9000 bezrobotnych młodych nauczycieli, których nie można pozostawiać nadal samym sobie pod grozą całkowitego ich załamania się. Struktura zawodowa i rola czynników psychicznych tak wydatnie dominuje w pracy wychowawczej, ze wszelkie mechaniczne, liczbowo ujęte obliczenia całkowicie zawodzą, wymagane jest podejście specjalne, daleko odbiegające od innych zewnętrznie tylko podobnych problemów likwidacji bezrobocia. Każdego innego pracownika wystarczy zatrudnić, by mógł on spełniać z pożytkiem swą pracę zawodową, natomiast na pracy nauczyciela odbije się, bo odbić się musi, to, co nauczyciel przeżywa wewnętrznie, co stanowi jego wiarę, światopogląd, słowem jego duszę. Z tych więc względów trzeba odważnie spojrzeć na grozą przejmujący obraz położenia kandydatów do zawodu nauczycielskiego czekających na pracę.</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#AdolfSarnecki">Jeżeli zestawimy liczbę analfabetów, dzieci bezszkolnych i młodzieży pozostającej bez szkoły dokształcającej oraz liczbę analfabetów przedpoborowych z liczbą bezrobotnych nauczycieli, to niepodobna nie podzielić zdania, które czerpię z „Głosu Młodych Nauczycieli”, organu tej bezrobotnej młodzieży nauczycielskiej: „Bezrobotny nauczyciel w tych warunkach wygląda na taki sam paradoks, na jaki wyglądałby obywatel napróżno domagający się wcielenia go do wojska w państwie, które prowadzi ciężką wojnę, a nie przyjmuje ochotników-żołnierzy”.</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#AdolfSarnecki">Sami młodzi wyrażają gotowość pracy w ochotniczej kadrze oświatowej, pomyślanej na wzór istniejących hufców pracy i ochotniczych drużyn obrony narodowej. Ochotnicza kadra oświatowa służyłaby nie tylko jako środek profilaktyczny przeciw ujemnym skutkom bezrobocia, lecz miałaby charakter pozytywny, realizowałaby likwidację analfabetyzmu wśród przedpoborowych. Ochotnicza kadra oświatowa dostarczyłaby kierowników świetlic, nauczycieli na kursach dla przedpoborowych, instruktorów akcji przeciwgazowej i wszelkich innych form wzmacniania potencjału kulturalno-wychowawczego obywateli. Młodzi bezrobotni nauczyciele deklarują bezinteresownie swoją pracę, żądając wzamian po prostu uznania przez Państwo ich pracy za pożyteczną.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#AdolfSarnecki">Jeszcze inny jest ważny moment, nakazujący zgromadzenie młodzieży nauczycielskiej w grupę zorganizowaną, a to dla pogłębiania ich sprawności zawodowej w związku z wprowadzeniem w życie nowej ustawy i nowych programów szkolnych oraz stałym postępem wiedzy psychologiczno-pedagogicznej, z czym zerwali całkowity kontakt.</u>
<u xml:id="u-22.13" who="#AdolfSarnecki">Dlatego apeluję do Pana Ministra, by był łaskaw rozważyć sprawę przerwania bezczynności wszystkich bez wyjątku młodych bezrobotnych kandydatów do zawodu nauczycielskiego.</u>
<u xml:id="u-22.14" who="#AdolfSarnecki">Nawiązując jeszcze do oddziaływania wychowawczego szkoły na młodzież należy stwierdzić, że i ta sprawa nie lepiej się przedstawia, aniżeli w nauczaniu. Przyczyną tego zjawiska jest brak określonego kierunku wychowawczego, który winien być ustalony z góry; brak zasadniczych wytycznych w dziedzinie wychowawczej stwarza atmosferę ciągłej niepewności, czy się robi dobrze, czy źle. Dużą rolę wychowawczą wyznacza się organizacjom młodzieżowym na terenie szkolnym, ale doświadczenie ostatnich lat pouczyło nas, że i w tym względzie panuje ogromna „sezonowość”.</u>
<u xml:id="u-22.15" who="#AdolfSarnecki">Musimy sobie nareszcie jasno i wyraźnie postawić w szkole sprawę: kogo chcemy wychować i jak mamy wychować? Unormowanie tej palącej kwestii jest nakazem chwili. Jest to tym konieczniejsze dziś, gdy wzmacniamy Państwo pod względem techniczno-bojowym, przewidzianym przez plan inwestycyjny, któremu niestety brak wyraźnego odpowiednika w formie definitywnie określonego planu wychowawczo-oświatowego. Na tym odcinku, na odcinku podniesienia postawy moralno-psychicznej obywateli musi resort oświaty wystąpić z jak najszerzej zakreślonym planem i programem pracy, obejmującym mobilizację wszystkich sił społeczno-kulturalnych, którymi Państwo w tej chwili może dysponować.</u>
<u xml:id="u-22.16" who="#AdolfSarnecki">Równoległe traktowanie czynnika duchowego z materialnym i wsparcie przez Państwo tendencji wzmacniającej jego siłę ekspansywną jest nieodzownym warunkiem powodzenia tego gigantycznego zadania.</u>
<u xml:id="u-22.17" who="#AdolfSarnecki">Nie dziwię się, że pan Minister w dyskusji nad planem inwestycyjnym nie uważał za wskazane zabierać głosu widząc, jak powierzchownie traktuje potrzeby oświatowe plan inwestycyjny, w którym uwzględniono zbyt nikłą sumę w porównaniu z olbrzymimi potrzebami, bo wynoszącą zaledwie 3 miliony złotych, z czego na budowę szkół powszechnych tylko 600000 zł.</u>
<u xml:id="u-22.18" who="#AdolfSarnecki">Ze sprawą ciągłego niepokoju, w jakim obecnie wykonywa nauczyciel swe obowiązki, łączy się sprawa jego pozycji społecznej i politycznej. Społecznie nauczyciel, szczególnie nauczyciel szkoły powszechnej, to człowiek, którym każdy chce się wysługiwać dla najróżnorodniejszych celów, aby później wszystko, co w danej działalności będzie złego, zwalić wyłącznie na niego. Czas najwyższy, aby nauczycielstwo poczuło, że ma zapewnioną opiekę swych władz.</u>
<u xml:id="u-22.19" who="#AdolfSarnecki">Jeśli chodzi o stanowisko polityczne nauczycielstwa, to jest ono dzisiaj pełne ciągłych niebezpiecznych podejrzeń i krzywdzących insynuacyj. Dziś najłatwiej podać nauczyciela w podejrzenie co do jego lojalności względem Państwa, pomawiając go o sympatie komunistyczne, jeśli ten nauczyciel ma odwagę ujawnić swe demokratyczne przekonania.</u>
<u xml:id="u-22.20" who="#AdolfSarnecki">Nie jest wykluczone, że w tak wielkiej, kilkudziesięciotysiącznej gromadzie nauczycielskiej mogą być jednostki, zdradzające sympatie dla ustroju komunistycznego, to jednak w żadnym wypadku nie powinno być miarą oceny przekonań politycznych ogółu nauczycieli. Jeżeliby taki fakt został niezbicie stwierdzony, to rzeczą czynników miarodajnych winno być energiczne usunięcie tego rodzaju niebezpiecznych jednostek. Nie wolno jednak podtrzymywać istniejącej obecnie atmosfery ciągłego jątrzenia społeczeństwa na nauczycielstwo, bo taki stan rzeczy odbija się ujemnie na pracy zawodowej i wpływie wychowawczym na młodzież.</u>
<u xml:id="u-22.21" who="#AdolfSarnecki">Jeżeli nie do pomyślenia jest, by ktokolwiek w Polsce mógł podważyć honor lub dobre imię żołnierza, to chyba nie trzeba dowodzić, że równie stanowczo i zdecydowanie należałoby przywołać do przytomności tych wszystkich, którzy z najwyraźniejszą złą wolą podkopują najistotniejszą podstawę skutecznej pracy wychowawczej w środowisku, jakim jest zaufanie społeczeństwa do nauczyciela. Skoro wszyscy bez wyjątku Ministrowie Oświaty stwierdzili ofiarną, pełną zasług dla Państwa pracę nauczycielstwa polskiego, to dziś jest czas po temu, by wykazać, że słowa te nie były frazesem, jest czas po temu, by zapewnić nauczycielstwu odpowiednie warunki pracy.</u>
<u xml:id="u-22.22" who="#AdolfSarnecki">Wspomniałem poprzednio, że jedną z ważnych przyczyn niskiego stanu szkolnictwa powszechnego jest ogromny brak własnych odpowiednich budynków szkolnych. Aby mieć obraz rzeczywisty, trzeba by odbyć wędrówkę po Polsce i zajrzeć do wielu wiosek, miasteczek i miast. Według materiałów, zaczerpniętych ze wspomnianej pracy dra Falskiego, wynika, że w stosunku do obecnego posiadania izb we własnych budynkach niedobór wynosi około 75000 izb. Jeśli już obecnie we właściwym tempie nie zaczniemy budować szkół, to z roku na rok potrzeby będą wzrastać i kryzys w tej sprawie będzie się tak pogłębiał, że szkolnictwo doprowadzimy do ruiny.</u>
<u xml:id="u-22.23" who="#AdolfSarnecki">Ustawa z dnia 17 lutego 1922 r. wkładała obowiązek na Państwo finansowania akcji budowy szkół w wysokości 50% kosztorysu. Szkoda wielka, że ustawa sanacyjna z grudnia 1925 r. zwolniła Państwo od tego obowiązku. Sprawa budowy szkół nie może być wyłącznie przerzucona na społeczeństwo, nie może być zależna od takich czy innych chwilowych koniunktur, musi być natomiast ujęta w plan jasny i przewidujący. Wyzyskać należy wszystkie możliwości, jakimi Państwo rozporządza, aby budowę szkół ruszyć z martwego punktu.</u>
<u xml:id="u-22.24" who="#AdolfSarnecki">Zrozumiałą jest rzeczą, że trudno dziś znaleźć tak wielkie sumy w budżecie Państwa na całkowite zaspokojenie potrzeb budownictwa szkolnego. Trzeba jednak wynaleźć, aby zaniedbaniem nie spowodować niepowetowanej krzywdy tysiącznym rzeszom młodego pokolenia.</u>
<u xml:id="u-22.25" who="#AdolfSarnecki">Szukając rozwiązania tego zagadnienia, zadałem sobie trud przestudiowania sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli, dotyczącego Lasów Państwowych, gdzie na str. 20 i 21 wyrażono opinię, że w Dyrekcji Białowieskiej dostarczano drzewo budulcowe do tartaków państwowych po cenie 4,72 zł za m3 sosny, gdy za ten sam gatunek drzewa dla prywatnych nabywców cena wynosiła 16,53 zł. Podobnie ta sprawa przedstawiała się i w innych dyrekcjach Lasów Państwowych i według podanych w sprawozdaniu przykładów surowiec z lasów państwowych przekazywano tartakom państwowym po cenie, wynoszącej przeciętnie około 20% taksy minimalnej. Jeżeli więc Lasy Państwowe mogą dostarczać drzewo do tartaków państwowych po cenie około 20% taksy minimalnej, to sądzę, że na budowę szkół drzewo budulcowe winno być dostarczane po cenie nie wyższej. Wprawdzie wskutek wniesionej przeze mnie w ub. roku rezolucji Rząd obniżył cenę budulca o 33%, ale przy znacznej zwyżce ceny budulca w bieżącym roku, bo dochodzącej niejednokrotne do 100%, efekt przyznanej zniżki okazał się nikłym.</u>
<u xml:id="u-22.26" who="#AdolfSarnecki">Wierzę mocno, że pan Minister Rolnictwa, przejęty szczerą troską o poprawę losu szerokich mas społeczeństwa, szczególnie wsi, wniknie w to i przyjdzie z wydatną pomocą przy budowie szkół, aby przez to zapewnić narastającemu pokoleniu naukę i wychowanie.</u>
<u xml:id="u-22.27" who="#AdolfSarnecki">Wydaje mi się, że zbyt powolnie i jakoś z małym przejęciem załatwia się dzisiaj sprawy wychowania i przygotowania do życia młodego pokolenia. Ta powolność tym więcej jest niezrozumiała, że historia naszego narodu i historia wszystkich narodów cywilizowanych stwierdza jedno zjawisko: wzrost potęgi danego państwa łączył się zawsze ze wzrostem i rozwojem szkół i nauk, oraz z wysoko postawionymi zasadami etycznymi i moralnymi całego społeczeństwa, a upadek państw ściśle był związany z ciemnotą, pogardą nauki, upadkiem szkół i upadkiem moralnym danego narodu.</u>
<u xml:id="u-22.28" who="#AdolfSarnecki">Wysoki Sejmie! Na Komisji Budżetowej zgłosiłem rezolucję treści następującej:</u>
<u xml:id="u-22.29" who="#AdolfSarnecki">„Sejm wzywa Rząd: 1. do dostarczenia budulca z Lasów Państwowych na budowę szkól powszechnych po cenie wynoszącej 20% taksy minimalnej, przy czym połowa należności za drewno będzie wpłacana przy kupnie, a reszta należności będzie rozłożona na 5 rat rocznych z tym, że pierwsza rata wpłaty nastąpi po 3 latach od chwili nabycia budulca; 2. do udzielenia bezpłatnie tytułem subwencji dla Towarzystwa Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych budulca z lasów państwowych na 5 milionów” zł, w celu przyspieszenia budowy szkół w gminach wyjątkowo niezamożnych; 3. do przewożenia budulca kolejami państwowymi, o ile odległość gminy od lasów państwowych przekraczałaby 50 km.”. Ponieważ większość Komisji Budżetowej nie przyjęła tej rezolucji, zgłaszam pierwszą jej część jako wniosek mniejszości, a mianowicie:</u>
<u xml:id="u-22.30" who="#AdolfSarnecki">„Sejm wzywa Rząd do dostarczenia budulca z lasów państwowych na budowę publicznych szkół powszechnych po cenie wynoszącej 20% taksy minimalnej, przy czym połowa należności za drewno będzie spłacana przy kupnie, pozostałą zaś należność gminy będą spłacać w 5 ratach rocznych, rozpoczynając wpłaty po upływie 3 lat od chwili nabycia budulca”.</u>
<u xml:id="u-22.31" who="#AdolfSarnecki">Proszę Wysoką Izbę o jej przyjęcie.</u>
<u xml:id="u-22.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. ks. Lubelski.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JózefLubelski">Wysoki Sejmie! Smutny spadek odziedziczył obecny p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego po swych ostatnich kilku poprzednikach. Przeszło milion dzieci bez szkoły, blisko 100 dzieci w szkole na jedną siłę nauczycielską, miliony analfabetów i przeszło 16.000 bezrobotnych nauczycieli przy tym analfabetyzmie, to naprawdę ironia z oświaty i szkolnictwa w Polsce. Dodajmy do tego fatalny często stan budynków szkolnych, rozgoryczenie nauczycielstwa z powodu marnego wynagrodzenia, z powodu masowych przenosin i zwolnień, z powodu nadmiernych czynności biurowo-administracyjnych, z powodu nadmiernych imprez, wizytacyj, komisyj, konferencyj, z powodu zmuszania nauczycielstwa do pracy politycznej i społecznej poza pracą zawodową, a będziemy mieli smutny nad wyraz obraz naszego szkolnictwa.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#JózefLubelski">Dziś Bogu dzięki jest nieco lepiej. W ubiegłym roku liczba etatów, od kilku lat niezmienna mimo przyrostu dzieci, wzrosła o 2.000, a w obecnym budżecie, który rozpatrujemy, powiększona będzie o 4.000. Polepszyły się także pod niejednym względem warunki moralne pracy nauczycielskiej, chociaż niestety warunki materialne pozostały jeszcze te same. Dzisiaj już nauczyciel oddycha trochę swobodniej i czuje się o swój los nieco spokojniejszym i pewniejszym. Poprawa ta skromna, czyli raczej zapowiedź poprawy, nie może nas zadowolić. Musimy dążyć do tego, ażeby w Polsce z czasem nie było ani jednego analfabety, aby ani jednego dziecka nie było takiego, które by nie miało dostępu do szkoły; musimy dążyć do tego, żeby warunki pracy moralne i materialne nauczycielstwa były takie, żeby mogło ono pożytecznie, skutecznie i z zadowoleniem pracować.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#JózefLubelski">Chcę tutaj podkreślić, że odpowiedzialne czynniki duchowieństwa i społeczeństwa katolickiego, wbrew temu, co nieraz się mówi i pisze, nie występują absolutnie przeciw nauczycielstwu jako takiemu. Społeczeństwo katolickie zdaje sobie sprawę z odpowiedzialnej i ciężkiej pracy nauczycielstwa, uważa ten zawód za jeden z najważniejszych i najszczytniejszych w Polsce, dlatego też odnosi się w większości swej z zaufaniem do nauczycielstwa, tym bardziej że to nauczycielstwo w swej większości jest głęboko religijne. Nie odnosi się także społeczeństwo katolickie wrogo do Związku Nauczycielstwa Polskiego jako takiego, bo ta organizacja dla oświaty i dla stanu nauczycielskiego położyła duże zasługi. Odnosi się tylko wrogo do tych jednostek, niestety wpływowych w Związku Nauczycielstwa Polskiego, które chcą podkopać wychowanie religijno-moralne, które chcą Związek i nauczycielstwo pchnąć do walki z Kościołem i z religią i które chcą odebrać wychowaniu młodzieży pierwiastek nadprzyrodzony.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#JózefLubelski">Przeciw tym jednostkom, nielicznym, jak zaznaczyłem, w Związku Nauczycielstwa Polskiego duchowieństwo katolickie i społeczeństwo katolickie walczy i walczyć będzie, bo nie pozwoli i nie może pozwolić na to, żeby ci, którzy mają z ustawy starać się o wyrobienie religijne i moralne młodzieży, deprawowali jej dusze.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#JózefLubelski">Jeżeli Związek Nauczycielstwa Polskiego oczyści się z tych elementów, które tylko kompromitują stan nauczycielski, proszę wierzyć, że nikt z rozumnych katolików nie będzie walczył przeciw Związkowi, ani nauczycielstwu.</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#JózefLubelski">Jeżeli mówię o Związku Nauczycielstwa Polskiego, to chciałbym parę słów powiedzieć o dwóch innych organizacjach nauczycielskich: o Towarzystwie Nauczycieli Szkół Wyższych i Stowarzyszeniu Chrześcijańsko-Narodowym Nauczycielstwa Szkół Powszechnych. Dla tych organizacyj domagam się równouprawnienia, ponieważ były one do niedawna przez władze szkolne po macoszemu traktowane, zwłaszcza jeśli chodzi o Stowarzyszenie Chrześcijańsko-Narodowe Nauczycielstwa Szkół Powszechnych. Z szeregów tej organizacji przez szereg lat nikt nie został kierownikiem ani inspektorem, nikt z nich nie dostał urlopu dla dalszego kształcenia się zawodowego, ani dla celów naukowych. Oni pierwsi padali ofiarą redukcyj i przenosin. To musi i powinno się zmienić. Decydującym dla władz szkolnych przy awansach, nominacjach, kursach i t. p. powinna być nie przynależność organizacyjna nauczyciela, lecz jego kwalifikacje zawodowe.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#JózefLubelski">Marszałek Śmigły Rydz na audiencji, udzielonej zarządowi Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych, powiedział te słowa: „Polska, chcąc być silną, musi mieć obywateli wychowanych religijno-moralnie”. Chciałbym, aby to zdanie przyświecało Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w całej jego działalności, aby było ono konsekwentnie przeprowadzane w szkole, aby w niej nie miało miejsca nic takiego, co to wychowanie paraliżuje lub zabija.</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#JózefLubelski">Jeżeli chodzi o naukę religii, to muszę z przyjemnością skonstatować, że widzę pod tym względem pewną poprawę. Wciąż jednak są braki pod tym względem. Do najważniejszych braków należy: zmniejszenie w pewnych szkołach godzin nauki religii, łączenie różnych oddziałów na naukę religii, np. w Gródku Jagiellońskim połączono 3 oddziały w jednej klasie na nauce religii, a że nie było miejsca w ławkach, dzieci siedzą na podłodze; podobnie dzieje się we Lwowie w szkole żeńskiej im. Konarskiego, gdzie na nauce religii dziewczęca 7 klasy siedzą na stopniach obok katedry. W szkołach dopełniających przydzielono tylko pół godziny religii tygodniowo każdej klasie, w szkołach zawodowych tylko jedną godzinę. Pytam się, jaka korzyść może być z takiej półgodzinnej lub jednogodzinnej nauki religii tygodniowo? Na Śląsku, gdzie do dziś dnia mają szkoły charakter katolicki, próbuje się odebrać szkołom charakter wyznaniowy. We Lwowie skarży się nauczycielstwo katolickie, że mu się każę prowadzić dzieci żydowskie do bóżnicy i tam je nadzorować i że dzieci żydowskie wciąga się do grywania w jasełkach, uczestniczenia w opłatku święconym, w „Mikołaju” i tym podobnych imprezach, mających charakter religijny. Uważam, że to powinno się skończyć.</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#JózefLubelski">Dalej w szkolnictwie naszym są zakazane niektóre pisma katolickie, nie dopuszcza się ich do czytelni młodzieży. Np. znany poznański „Przewodnik Katolicki”, które to pismo w czasach zaborczych dla budzenia ducha narodowego położyło wielkie zasługi, którego redaktorowie mają za swą pracę narodową i państwową odznaczenia i ordery państwowe, wciąż jest zakazany. Jest też zakazane drugie pismo „Przegląd Katolicki”, wychodzące tu w Warszawie pod opieką ks. Kardynała Kakowskiego. Nie załatwiona jest też do tego czasu mimo ustawicznych pertraktacyj sprawa organizacji ściśle religijnej, jaką jest krucjata eucharystyczna, która nie powinna budzić żadnych zastrzeżeń.</u>
<u xml:id="u-24.12" who="#JózefLubelski">W ostatnich czasach z wielu stron podnoszono alarmujące wieści o stanie moralnym młodzieży szkół średnich. Otóż chcę zaznaczyć, że ten niski stan moralności spowodowały częściowo same władze szkolne, przeprowadzając koedukację bez należytych środków ostrożności i bez potrzeby propagując i zachęcając młodzież do nadmiernych zabaw tanecznych, szerząc nieodpowiednią lekturę, często o charakterze pornograficznym, a następnie lekceważąc wychowanie na zasadach religijnych oparte. Dziś pod tym względem, dzięki stanowisku obecnego p. Ministra, jest lepiej.</u>
<u xml:id="u-24.13" who="#JózefLubelski">Za konieczne uważam także, aby zmniejszyć opłaty szkolne, które w czasach największego nasilenia kryzysu gospodarczego wyśrubowano dla szkół średnich i akademickich do niemożliwych granic, udaremniając kształcenie się uboższej młodzieży, a rodziców zmuszano przy tym do częstych świadczeń na rzecz szkoły.</u>
<u xml:id="u-24.14" who="#JózefLubelski">Co do młodzieży akademickiej, o której obecnie tak głośno w Polsce i w tej Wysokiej Izbie i którą nieraz z tego miejsca tak ostro osądzano, chcę stwierdzić, że nasza polska młodzież akademicka jest w ogromnej większości swej pełna idealizmu, zapału i entuzjazmu dla każdej wielkiej, szczytnej sprawy, jest głęboko i prawdziwie patriotyczna i religijna. Chce ona budować Polskę wielką i potężną, opartą na zasadach Chrystusowych, jak świadczą jej śluby na Jasnej Górze, które chce konsekwentnie realizować. Jestem pewny, że gdyby zaszła potrzeba, jak jeden mąż stanie do obrony wolności i niepodległości Ojczyzny. Ale ta młodzież akademicka jest dziś także rozgoryczona do najwyższego stopnia i na tym polega jej wielki tragizm. Jest ona rozgoryczona bardzo wysokimi opłatami szkolnymi, które często wprost uniemożliwiają jej studia i utrzymanie. Kto uważa te słowa za przesadę, niech się zaznajomi z akademickim stowarzyszeniem krwiodawców, a przekona się o rzeczach pełnych grozy. Jest ona rozgoryczona beznadziejnym często położeniem po ukończeniu studiów, jest rozgoryczona zniesieniem autonomii uniwersyteckiej, której gorącym zwolennikiem był także obecny p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Jest ona rozgoryczona brakiem zrozumienia u starszego społeczeństwa i kompetentnych czynników dla swych dążeń, postulatów i ideałów. Jest ona rozgoryczona także w wysokim stopniu obecna polską rzeczywistością, t. i. stosunkami gospodarczymi, społecznymi i politycznymi. To rozgoryczenie pcha ją nieraz do czynów ubolewania godnych. Chcę jednak podkreślić, że jeżeli nie spełni się najbardziej palących postulatów młodzieży, to nie pomoże na uspokojenie młodzieży policja, chociażby szturmowa, tak jak nie pomogło zniesienie autonomii uniwersyteckiej. Wyższe szkoły będą nadał widownią zamieszek. Nie pomoże nawet brutalne, potępienia godne, obchodzenie się z nią, jak to miało miejsce przy likwidacji, blokady Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego. Przez pałki gumowe i policję nie trąb się bowiem ani do rozumu, ani do serca polskiej młodzieży akademickiej, ale trzeba ją zrozumieć i wyrozumieć, zbliżyć się do niej i spełnić jej słuszne postulaty.</u>
<u xml:id="u-24.15" who="#JózefLubelski">Przechodzę do spraw wyznaniowych. Chcę kilka słów powiedzieć o stosunku Rządu do Kościoła katolickiego, do Kościoła, do którego należy ogromna większość naszego narodu, bo 75% ludności naszego Państwa. Jak zaznaczyłem w ubiegłym roku, my, Polacy katolicy, nie odmawiając nikomu wierności ani pracy dla Państwa, stanowimy istotny trzon Państwa i narodu polskiego i na nas Rząd, naród i Państwo w każdej słusznej i sprawiedliwej sprawie, a zwłaszcza jeżeli będzie chodziło o obronę Ojczyzny, liczyć może. Podkreślam, że między interesem Państwa a interesem Kościoła nie ma i nie może być sprzeczności, bo w najżywotniejszym interesie Kościoła leży, aby Polska była silnym i potężnym Państwem. Dlatego też między Kościołem a Państwem powinna panować harmonia i życzliwa współpraca. Z radością konstatuję, że w Polsce nie ma wojny z Kościołem, że nie ma prześladowania Kościoła, ale z drugiej strony muszę, niestety, stwierdzić, że we wzajemnych stosunkach brak często szczerości, konsekwencji i życzliwej współpracy. I tak nas katolików boli, że tak często bezkarnie w prasie bezbożniczej, wolnomyślicielskiej i radykalnej uchodzą ataki, rzucane na Ojca Świętego, na biskupów, na Kościół i religię. My, będąc tolerancyjni wobec innych, nie możemy jednak pozwolić na to, aby to, co dla nas jest drogie i święte, było deptane lub wyśmiewane.</u>
<u xml:id="u-24.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-24.17" who="#JózefLubelski">Boli nas także, że tylu ludzi w Polsce na różnych stanowiskach państwowych porzuciło nie z przekonania, lecz dla małżeństw niedozwolonych wiarę katolicką. Było to nietylko wielkie zgorszenie dla społeczeństwa, ale także, proszę wierzyć, wielkie obniżenie powagi urzędów w Polsce, na których ci ludzie zasiadali lub zasiadają. Od osób stojących wysoko w hierarchii społecznej musimy się domagać dyscypliny życia i poszanowania moralności, tym bardziej że zły przykład z góry zaraża i deprawuje masy, rozgrzeszając je z upadku i słabości moralnej.</u>
<u xml:id="u-24.18" who="#JózefLubelski">Boli nas także, że niektóre organizacje prorządowe, jak Legion Młodych, Związek Młodzieży Demokratycznej itp. wrogo występują przeciw Kościołowi, że na niektórych zjazdach tych organizacyj wzywa się do rozdziału Kościoła od Państwa, występuje się przeciw Kościołowi, głosi się hasła zerwania konkordatu itp. Z przykrością społeczeństwo katolickie widzi, że przez niektóre władze i urzędy sprawy, odnoszące się do Kościoła i do organizacyj katolickich, są niechętnie, nieżyczliwie traktowane, że do niedawna publiczne manifestowanie przekonań i uczuć religijnych było często niechętnie widziane, że było nieraz przeszkodą do awansu lub nawet powodem posłania na emeryturę.</u>
<u xml:id="u-24.19" who="#JózefLubelski">Prace nad wykonaniem konkordatu, jak również wszelkie inne, dotyczące stosunku Państwa do Kościoła czy spraw szkolnych, postępują żółwim krokiem, często bywają odraczane, przerywane, tak że wiele spraw wspólnych skutkiem tego jest niezałatwionych. W końcu listopada ubiegłego roku wyszedł dekret o stosunku Państwa do wyznania ewangelickiego; w grudniu zaraz wyszło rozporządzenie wykonawcze do tego dekretu, a w nowym budżecie znalazło się dla tego wyznania od razu 75 nowych etatów, a budżet jego podwyższono o 100%. Tymczasem ustawa o składkach kościelnych dla Kościoła katolickiego wyszła jeszcze w r. 1932, obecnie mamy rok 1937, a więc 5 lat upłynęło, a rozporządzenia wykonawczego do tej ustawy nie ma, wskutek czego często niszczeją kościoły i budynki kościelne, nieraz wielkiej wartości zabytkowej. Od szeregu lat nie powiększa się dotacyj dla Kościoła katolickiego mimo wzrostu potrzeb. Cieszę się, że obecnie p. Minister oświadczył, że powiększa liczbę tych etatów o 50 dla Małopolski wschodniej. Muszę jednak zaznaczyć, że jest to minimum koniecznych potrzeb dla diecezyj wschodnich.</u>
<u xml:id="u-24.20" who="#JózefLubelski">Księża emeryci całymi latami muszą czekać na marną swą emeryturę, wynoszącą zaledwie kilkadziesiąt złotych, dostają ją dopiero, gdy się opróżni miejsce przez śmierć któregoś z księży emerytów.</u>
<u xml:id="u-24.21" who="#JózefLubelski">Odnośnie do wspomnianego dekretu ewangelickiego całe społeczeństwo katolickie w Polsce z biskupami na czele było bardzo przykro dotknięte przyznaniem w tym dekrecie tytułów „ksiądz” i „biskup” duchownym tego wyznania, tytuły te bowiem w Polsce przysługiwały z reguły tylko duchowieństwu katolickiemu. Chcę tu przypomnieć, że sami duchowni protestanccy odrzucali nieraz i odrzucają te tytuły, a w czasie wojny światowej podczas okupacji niemieckiej pastorzy protestanccy oburzali się, jeżeli ktoś ich księżmi nazywał. Nieuwzględnienie przez Rząd protestu i memoriału księży biskupów w tej sprawie wywołało przykre wrażenie.</u>
<u xml:id="u-24.22" who="#JózefLubelski">Jeszcze jedną sprawę chciałbym poruszyć. Poza granicami Polski żyje 8 milionów Polaków, przeważnie katolików. Stwierdzoną jest rzeczą, że dla wychodźtwa naszego ostoją polskości jest polska szkoła i kościół z polskim kapłanem. Tymczasem tym naszym rodakom, za granicą będącym, brak polskich kapłanów. We Francji na 20.000 rodaków przypada zaledwie jeden polski ksiądz. W Argentynie w prowincjach Cordoba i Santa Fe 30.000 Polaków żyje bez księdza polskiego. W Brazylii są polskie osady, które od 40 lat nie widziały polskiego kapłana. Nie mają też polskich kapłanów w wystarczającej liczbie nasi rodacy w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Belgii, Danii, w Niemczech i Czechosłowacji i skutkiem tego narażeni są na wynarodowienie, nie mówiąc już o Rosji Sowieckiej. W najżywotniejszym interesie naszego narodu leży, aby Rząd, a specjalnie p. Minister Spraw Zagranicznych przy współudziale p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego poparł w tej sprawie akcję ks. Prymasa Polski, tak aby wszędzie, gdzie są Polacy katolicy w większej liczbie, byli także obok nauczycieli polskich i kapłani polscy.</u>
<u xml:id="u-24.23" who="#JózefLubelski">Kończę słowami, które wypowiedział ks. Prymas w dniu wręczenia buławy Marszałkowi Śmigłemu Rydzowi, gdy mu składał gratulację. Ksiądz Prymas wtedy powiedział te słowa:</u>
<u xml:id="u-24.24" who="#JózefLubelski">„Opatrzność Boża wyposażyła ongiś Polskę na drogę dziejów w krzyż i miecz. Krzyż i miecz wiodły Polskę przez stulecia zmagań i chwały. Krzyżem i mieczem wypowiadał Naród w niewoli swe prawa do bytu. Krzyżem przeżegnała zmartwychwstała Polska swe nowe posłannictwa, mieczem podpisała swą wolność. Dalej idą przed Polską: krzyż, jako stróż ducha i dobra, miecz, jako gwarant niezawodny polskiego honoru i granic Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-24.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Kaczkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JózefKaczkowski">Wysoki Sejmie! Rzeczą naturalną dla każdego dojrzałego społeczeństwa jest interesowanie się zagadnieniami młodzieży, szkoły i wychowania. Jest to ta troska, która ma bodaj najgłębsze, najistotniejsze dla losów narodu uzasadnienie, która przedstawia stosunek narodu do przyszłości Państwa, do jego tendencyj rozwojowych i metod ich realizacji. U nas ta troska i te zagadnienia w dyskusji publicznej przybierają szczególny charakter. Ta linia wykazuje wyraźny wzrost ku górze, kiedy zbliżają się miesiące jesienne, a to w związku z powtarzającymi się od dwóch lat ekscesami na wyższych uczelniach. Jakże ta sprawa istotnie wyglądać może inaczej jeżeli około niej jest tak wielkie pomieszanie pojęć? Nie dalej jak przed chwilą z tego miejsca ks. poseł Lubelski o tej młodzieży, która dopuszcza się ekscesów i awantur, powiedział, że jest pełna patriotyzmu i zasad Chrystusowych. Trzeba tu zauważyć: szczególny to patriotyzm i szczególne to zasady Chrystusowe, których stosowanie w życiu tak właśnie wygląda.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#JózefKaczkowski">P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zajął w tych sprawach na rozprawie w Komisji Budżetowej takie stanowisko, które podzielać musi większość społeczeństwa myślącego z troską o jutro naszego Państwa. W tym przemówieniu jest jeden ustęp, na który chciałbym tu zwrócić szczególniejszą uwagę. P. Minister był łaskaw powiedzieć: „Muszę z przykrością stwierdzić, że ani ta młodzież, o której tutaj mowa, ani sympatyzująca z nią część starszego społeczeństwa nie zdają sobie sprawy, że przeżywana przez cały świat chwila dziejowa jest tak poważna, że wymaga jak najdalej posuniętego skupienia wszystkich szczerych patriotów i prawych obywateli Rzeczypospolitej. Szerzenie w tym czasie zamętu, zaprawianie młodzieży do anarchii jest psychicznym rozbrajaniem Polski”. Proszę Państwa, słowa twarde, słowa mocne i słowa prawdziwe. W nich implicite zawarte jest także oskarżenie. Część winy spada tu niewątpliwie na młodzież, zarówno tę, która robi ekscesy, jak i na tę, która im się biernie przygląda. Część winy ponosić musi pewien odłam starszego społeczeństwa, a część niewątpliwie obciąża szkołę i jej dotychczasową pracę wychowawczą.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#JózefKaczkowski">I dlatego, analizując to zagadnienie, przechodząc przez poszczególne fazy pracy szkolnej, należy dojść aż do podstawowego pytania: Jaki jest cel i jaki jest ideał wychowawczy naszej szkoły? Jak wygląda ten ideał i jak go szkoła nasza realizuje? Formalnie został on postawiony w ustawie o ustroju szkolnictwa z 1932 r. jako zadanie wychowania i kształcenia młodzieży na świadomych swych obowiązków i twórczych obywateli Rzeczypospolitej. Ale należy zapytać, czy tchnięto weń życie i wypełniono go treścią, czy duch tak postawionego ideału wychowawczego zapanował w naszej szkole. Pozwolę sobie powołać się tu na ustęp z przemówienia p. referenta posła Pochmarskiego, który talk powiada: „Zbyt zracjonalizowana metoda wychowania państwowego, opartego o cały rozlegle rozbudowany schemat nakazanych prac i zabiegów, narzuconych życiu szkoły i normalnemu tokowi jej pracy, rozminęła się, jeżeli w sumie ocenimy dotychczasowe rezultaty tych wysiłków, w pewnej mierze z duszą młodzieży”. P. referent łagodnie to określa jako „rozlegle rozbudowany schemat nakazanych prac i zabiegów”, który ma być jednym z wielu mankamentów. Niech mi wolno będzie przypomnieć tu słowa ś. p. Ministra Czerwińskiego, który na kongresie w Poznaniu, mówiąc o ideale wychowawczym szkoły, tak jedną z bolączek szkoły określił: „Natomiast władnie króluje jeszcze w bardzo wielu szkołach naszych tak dobrze nam znany ideał sprawnego a posłusznego biurokraty. Już co się tyczy zbiurokratyzowania naszego życia szkolnego, tośmy się okazali szczególnie pojętnymi uczniami. Ale, proszę Państwa, nie sądźmy, że główne zło polega na tym, iż kancelarie szkół są zmuszone prowadzić zbyt obfitą korespondencję i że kierownicy są za bardzo obarczeni pisaniną papierków. Zbiurokratyzowanie szkół naszych sięgnęło o wiele głębiej, bo sięgnęło do samej istoty wychowania, bo objęło ono i pożarło naturalny stosunek wychowawczy do wychowanka”. Można się obawiać, że zarzut tak ujęty przed paru laty przez p. Ministra Czerwińskiego w wielu wypadkach możnaby jeszcze w całości dopasować do panujących w szkole i dzisiaj stosunków.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#JózefKaczkowski">W roku ubiegłym była dość ciekawa polemika w „Tygodniku Ilustrowanym” na temat związany z zagadnieniami szkolnymi. Jedna z uczennic szkolnych, która zabrała w tej polemice głos, między innymi tak pisze: „My chciałybyśmy żyć wielostronnie, a wychowano nas tak, jakby w życiu było brak dnia powszedniego i całe życie spędzało się na szczudłach. Chciałybyśmy, aby już każdy nauczyciel mówił całkiem coś innego, ale szczerze, tak jak myśli, bez udawania i bez szczudeł. Wtedy przynajmniej niektórzy mogliby nas wychować i ułatwić nam pogląd na świat. Dziś tyle tylko mamy ze szkoły, że nam daje świadectwa”. Niewątpliwie wyraz przejaskrawiony, ale w jego istocie tkwią pewne słowa prawdy, które należało by wziąć pod rozwagę.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#JózefKaczkowski">Jeżeli zastanowić się nad tym, dlaczego postawiony ideał wychowawczy nie znalazł całkowitej realizacji dotychczas w szkole, przyczyn znalazłoby się kilka. Zdaje mi się, że szkoła w całości, a przynajmniej znaczna część nauczycielstwa, może nie była jeszcze przygotowana na postawienie tego ideału, że część była bierna, a część była w defensywie; że natychmiast przyszła realizacja reformy ustroju szkolnego, która musiała zaabsorbować znaczną część wszystkich czynników dla szkoły pracujących, wreszcie brak było skonkretyzowanej treści dla tego ideału, który każdy interpretował dosyć dowolnie według swojego na tę rzecz poglądu.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#JózefKaczkowski">I wydaje mi się rzeczą słuszną, żeby ta treść została w jakiś sposób wypełniona, i żeby się dla niej znalazły pewne kierunkowe ustalenia, które by służyły za wskaźniki pracy wychowawczej ogółu nauczycielstwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#JózefKaczkowski">Słusznie p. referent mówił tu o imponderabiliach, które muszą być podstawami wychowania. Nikt ich wagi kwestionować nie będzie. Ale patrząc na dzisiejszą rzeczywistość, na potrzeby życia polskiego, analizując nasz charakter, należy dojść do przeświadczenia, że istnieje pewien szereg potrzeb, które jako składowe czynniki wychowawcze w całokształcie tego zagadnienia uwzględnione być muszą. Zdaje mi się, że do tej pory nie jest jasno postawiona sprawa typu wychowawczego, czy to ma być typ pozytywisty, czy typ romantyka. Analizując nasz charakter narodowy stwierdzić musimy, że mamy w nim przewagę marzycielstwa, sentymentalizmu, często nawet ckliwego, niejednokrotnie aż do mazgajstwa. Było by więc rzeczą najzupełniej słuszną, żeby duży nacisk, jeżeli nie główny nacisk, położyć właśnie na kierunek pozytywistyczny, na kierunek realizmu życiowego po to, żeby skorygować ten nadmiar marzycielstwa, które skonfrontowane z naszą rzeczywistością, wytwarza typ zgorzkniałego pesymisty, niezdolnego do wydobycia z siebie entuzjazmu, niezdolnego do twórczej i radosnej pracy. A właśnie zagadnienie realizmu w naszej pracy wychowawczej powinno prowadzić do nauczenia naszej młodzieży pracować, pracę ukochać, dla pracy wynajdywać w sobie pasję i entuzjazm. Bo jakżeż, proszę Państwa, odrobimy te wielkie zaniedbania, te wielkie zaległości, które pozostały nam z okresu niewoli, a które w znacznym stopniu powiększył trwający kryzys gospodarczy? Hasło, rzucone przez Marszałka, o wyścigu pracy, jedno z najgłębszych, jakie społeczeństwu powojennemu rzucone z góry zostało, zdaje mi się, że realizowane w naszym wychowaniu w stu procentach nie jest. Należało by zejść na ziemię, należało by odbrązowić szkołę, należało by do metod wychowawczych wprowadzić te czynniki, które praktyczne cele będą miały na oku w większym stopniu niż dotychczas.</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#JózefKaczkowski">Jeden z posłów na Komisji Budżetowej poruszył przy tym temacie zagadnienie, które by można określić jego charakterystycznym powiedzeniem „słoń ma trąbę”. Jest to przytyk do kierunku czytanek szkolnych, do tego, że w czytankach szkolnych, przeznaczonych dla młodzieży wiejskiej, mówi się bardzo wiele o tym, co z istotą życia na wsi, z istotą przyszłego rolnika i gospodarza nie ma nic wspólnego. Pozwalamy, aby tyle energii, poprzez miliony dzieci przez szkołę przechodzących, zostało niewyzyskanej w sposób należyty. Wydaje się rzeczą słuszną i celową, aby czytanki dla szkół powszechnych, dla chłopców wiejskich przeznaczone, starano się w wyższym stopniu zbliżyć do ich życia, aby stały się katechizmem racjonalnego gospodarstwa rolnego.</u>
<u xml:id="u-26.8" who="#JózefKaczkowski">Druga sprawa, która wydaje mi się także słuszną do poruszenia, to zagadnienie indywidualizmu naszego. Nas to zagadnienie będzie obchodziło w pierwszym rzędzie co do tego, w jaki sposób indywidualizm odbija się w naszym życiu zbiorowym, gromadzkim, w jaki sposób zaciążył na naszej historycznej przeszłości. Sądzę, że każdy łatwo na to pytanie odpowie, czym w naszej historycznej przeszłości był tzw. polski indywidualizm. Już Skarga wytykał narodowi polskiemu, że indywidualizm prowadzi do niezgody. Nasz indywidualizm to liberum veto i swawola. Na przełomie dziejów Brzozowski w „Młodej Polsce” wołał: „Czas najwyższy skończyć z indywidualizmem polskim, bo indywidualizm polski to uparta swawola? A Marszałek Piłsudski o tym zagadnieniu mówił w sposób następujący: „Skłonność do sejmikowania, przeczulona refleksyjność i hiperkrytycyzm, częsty brak instynktu karności, nieumiejętność podporządkowania własnego zdania cudzej decyzji, wyodrębnianie się w imię małych różnic — oto wrogowie niebylejacy, którzy sieją wśród nas zniszczenie? Nie chciałbym przez to powiedzieć, że szkoła musi być rodzajem walca drogowego, który wszelką wybujałość indywidualizmu będzie niwelował. Przeciwnie, praca nad dzieckiem w szkole musi być w ten sposób przez nauczyciela postawiona, aby dziecko miało możność mówić to, co czuje i myśli, aby miało tę odwagę, i tej odwagi niszczyć nie należy! Zabita odwaga mówienia prawdy o tym, co dziecko czuje i myśli, w konsekwencji prowadzi do zakłamania i tchórzostwa.</u>
<u xml:id="u-26.9" who="#JózefKaczkowski">Proszę Panów, jeżelibyśmy, schodząc z tego zagadnienia do dzisiejszej naszej rzeczywistości, zechcieli zdać sobie sprawę, jak ono w toku urzędowania naszego wygląda, to musielibyśmy sobie powiedzieć, że brak odpowiedzialności, który wypływa z braku odwagi podejmowania decyzji, przeciąga łańcuch urzędowania w nieskończoność, spycha sprawy z rąk do rąk, powoduje zasłanianie się okólnikami, a interesant, składający sprawę w urzędzie, musi czekać.</u>
<u xml:id="u-26.10" who="#JózefKaczkowski">Wreszcie zagadnienie woli. Tak zwany słomiany ogień polski musi znaleźć odpór w celowej, racjonalnej, zorganizowanej pracy wychowawczej. „Wolą buduje się państwo”, wołał Piłsudski. Krótkotrwała, nie obliczona na długi wysiłek wola nasza nie będzie w stanie pokonywać trudności, które stają przed nami. Jakże odwrócimy koło historii, jeżeli nie stać nas będzie na długotrwały wysiłek, nie tylko jednostki, ale i całego społeczeństwa?</u>
<u xml:id="u-26.11" who="#JózefKaczkowski">Oto te nastawienia, oprócz imponderabiliów, jak honor, cnota i męstwo, byłyby konieczne, moim zdaniem, i złożyć się winny na treść pojęcia twórczego obywatela.</u>
<u xml:id="u-26.12" who="#JózefKaczkowski">Młodzieży należy dać wiarę, młodzież musi mieć wiarę, że te ideały są słuszne i na nich opiera się rozwój moralny narodu, a bez nich rozwój narodu byłby niewłaściwy.</u>
<u xml:id="u-26.13" who="#JózefKaczkowski">W formule ideału wychowawczego jest jeszcze jedno słowo: świadomość. Zdaje mi się, że jest to niezmiernie ważne, od tego bowiem, czy obywatele rozumieją ogólne cele swojego Państwa, czy żywią dla nich entuzjazm i czy potrafią wydobyć z siebie trwały wysiłek, rozwój Państwa istotnie zależy.</u>
<u xml:id="u-26.14" who="#JózefKaczkowski">Nasze pokolenie miało kiedyś przed sobą cel niepodległości, który ten entuzjazm z nas wykrzesał, który potrafił nas do najcięższych zadań naginąć i najdłuższe wysiłki z nas wydobywać. Co dziś ma wydobywać z obecnych zastępów młodzieży ten zapał i ten entuzjazm? Abyśmy sobie na to pytanie odpowiedzieć mogli, należało by zwrócić uwagę znów na naszą dzisiejszą rzeczywistość. Wspominałem już o wielkich zaległościach, które nam pozostawiła niewola, wspominałem, że kryzys dodał nam nowe zaległości, że trzeba będzie to wszystko odrobić. Przy tym czasy, w których żyjemy, to czasy niezwykłe. Toczy się w całym świecie olbrzymia walka o supremację jednego państwa nad drugim, o nowe rynki i nowe formy egzystencji. Z tego chaosu ma się wyłonić nowe oblicze świata. Zdaje mi się, że nie doceniamy tej chwili i niezupełnie zdajemy sobie sprawę z wielkości wydarzeń. Bez zgrozy nie mogę pomyśleć o podobnej sytuacji, w jakiej się Państwo nasze znalazło” kiedy w wieku XVIII nasi sąsiedzi przebudowywali się wewnętrznie i w nowoczesny sposób uzbrajali się, a myśmy rozbrajali się i fizycznie i moralnie. To się powtórzyć nie może. Mapę Polski postawiłbym młodzieży jako głównego wychowawcę. Chciałbym, żeby dziecko zobaczyło jej wydłużone i otwarte granice. Niech słyszy u tych granic tupot tysięcy nóg i złowrogą musztrę i niech baczy, by ta złowroga musztra nie zamieniła się w złowieszczą. A od nas to zależy. Nie możemy być słabi, słabość to niewola, słabość to śmierć. Musimy tworzyć siłę, musimy tworzyć wielkość i dlatego niech młodzi nas usłyszą. My byliśmy tym pokoleniem, które realizowało sen o szpadzie, oni niech będą tym, które zrealizuje sen o wielkości.</u>
<u xml:id="u-26.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Powodowany wyłącznie głęboką troską o wszechstronne przenikanie estetyki we wszystkie dziedziny życia Wilna i Wileńszczyzny, będę mówił o wydziale sztuk pięknych w uniwersytecie wileńskim.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#StanisławHermanowicz">Uniwersytet Stefana Batorego, wskrzeszony wolą Pierwszego Marszałka, ma równolegle do innych zadań rokrocznie przysparzać Rzeczypospolitej zastępy wykwalifikowanych pracowników w zakresie wiedzy i kultury. O ile obecnie postawić pytanie, czy nasza Alma Mater jest tym ogniskiem, które potężnie promieniuje nie tylko na Wileńszczyznę, ale i na całą Polskę, to odpowiedź wypadnie: tak i nie; tak, jeżeli należycie oszacujemy działalność całego szeregu młodych naukowców: profesorów, inżynierów, rolników, lekarzy, przyrodników, literatów, prawników i innych wychowanków Uniwersytetu Stefana Batorego; nie, jeżeli przeanalizować wyłącznie i również bezstronnie dotychczasowe rezultaty w pracy wydziału sztuk pięknych tego uniwersytetu.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#StanisławHermanowicz">Odpowiedź „nie” uzasadniają następujące godne pożałowania fakty. Po 17 latach istnienia wydziału nie potrafię wymienić nawet kilkunastu wychowanków tego wydziału, którzy by pomnożyli krajowe grono współtwórców sztuki narodowej. Gdzież jest nasz narybek artystyczny, przyszła chluba sztuk pięknych? Czyżby specjalnie na Wileńszczyźnie zupełnie zanikał naturalny przyrost talentów? Niektórzy współobywatele doszukują się przyczyn tego ponurego zjawiska w niepomyślnej koniunkturze gospodarczej, która rzekomo podcina skrzydła do lotu wzwyż. Sądzę jednak, że przyczyna uwiądu i niemocy wydziału tkwi znacznie głębiej, a mianowicie w jego założeniu organizacyjno-dydaktycznym i w specyficznej mentalności dostojnego ciała pedagogicznego. Panowie profesorowie tego wydziału rekrutują się z pewnego grona mniej lub więcej utalentowanych i rozreklamowanych artystów, ale niestety przeważnie niefortunnych pedagogów. O ile udzielono mi dokładnych informacyj, to w okresie 17 lat wstąpiło na wydział 1738 studentów, a wydano zaledwie 14 dyplomów wolnego artysty i podobno w tym kilku nostryfikantom. Większość dawnych słuchaczy wydziału pracuje w szkolnictwie, jak dotychczas jednak nie ujawniając szerszych lub żadnych aspiracji w dziedzinie sztuk plastycznych, inni zaś znaleźli przytułek w biurach różnych urzędów. Ci ostatni przy każdej stosownej okazji przeważnie narzekają na wydział jako na zaprzepaściciela ich okresu studiów uniwersyteckich. Na tak ujemną opinię byłych wychowanków zdecydowanie zareagowała frekwencja młodych entuzjastów sztuki, a mianowicie, gdy w r. 1925/26 na wydział zgłosiło się kandydatów 141, a w 1927/28 r. 142, to już w r. 1935/36 zaledwie 48 osób płci obojga. Na terenie Wilna sztukę reprezentują artyści starsi, którzy studia odbywali jeszcze w okresie przedwojennym.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#StanisławHermanowicz">W zestawieniu Wilna z Warszawą i Krakowem obserwujemy wielce charakterystyczne zjawisko, którego nie należy bagatelizować. W miastach tych istnieje szereg organizacyj artystycznych, wykazujących żywą działalność, a składających się wyłącznie z młodych artystów wychowanków Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Krakowie, w Wilnie natomiast o podobnych organizacjach zupełnie nic nie słychać. Poza tym wydział sztuk pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w ostatnich latach zupełnie nie ingeruje w dziedzinie estetyki w rzemiośle. A przecież historia dawnej katedry malarstwa z czasów Smuglewicza i Rustema przekazała nam przepiękne tradycje swej współpracy z cechami wileńskimi. Profesorowie i uczniowie dawnego uniwersytetu z własnej inicjatywy nawiązywali i utrzymywali bezpośredni i serdeczny kontakt z rękodziełem, w naszych zaś czasach zupełnie innego typu ludzie przywdzieli uroczyste togi wydziału sztuk pięknych. Nic obecnie nie sygnalizuje ich troski o poziom artystyczny i rozwój rodzimego rzemiosła. A jednak co za wdzięczne i szerokie pola dla działania na tym odcinku spragnionym kultury!</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#StanisławHermanowicz">Dobry przykład dał tu ś. p. prof. Ferdynand.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#StanisławHermanowicz">Ruszczyć, który w r. 1924 jako dziekan wydziału był jednym z organizatorów wystawy rzemiosł i sztuki w Wilnie. Niestety, kolejne kierownictwa wydziału nie poszły w jego ślady, a przeciwnie całkowicie odseparowały się od społeczności rzemieślniczej. Nieprawdopodobne to, ale prawdziwe.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#StanisławHermanowicz">Sądzę, że p. Minister poleci moje przemówienie krytycznie zbadać i że młodzież rzemieślnicza w Wilnie uzyska możność doskonalenia się w kunszcie rysunku, modelowania i rzeźby na specjalnych kursach artystycznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#TadeuszSchaetzel">Odraczam posiedzenie do godz. 16.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 41 do godz. 16 min. 10.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hoffman.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JakubHoffman">Wysoki Sejmie! Zanim przejdę do właściwego tematu, chcę kilka słów poświęcić ks. Lubelskiemu. To, co on dziś powiedział, jest bardzo ważne. Stwierdził ks. Lubelski, że nie ma w Państwie walki między Kościołem a jakiemiś innymi grupami. Powiedział dalej ks. Lubelski, że ataki, które były, nie były skierowane ani przeciw ogółowi nauczycielstwa jako takiemu, ani przeciw Związkowi Nauczycielstwa Polskiego, jako takiemu. Ale przyznam się, że jednocześnie dziwi mię to dlatego, że jednak jeżeli się przegląda pewne odłamy prasy, widzi się ataki na nauczycielstwo jako całość, i jak kiedyś powiedziałem, razem z Ministerstwem Oświaty i ataki na Związek także jako całość. Rzadko kiedy spotykano ataki, o których mówił ks. Lubelski, na taką czy inną jednostkę w takiej czy innej sprawie. Ale wierzę w to, co powiedział tu ks. Lubelski, że na stępuje uspokojenie i wtedy będzie o wiele lepiej dlatego, że będziemy dalej wychowywali wspólnie przyszłych obywateli.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#JakubHoffman">Teraz przejdę do zasadniczego tematu, a raczej do jednego z tematów, który chcę poruszyć.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#JakubHoffman">Za rzecz najważniejszą w dziale oświaty uważam wychowanie człowieka. Na Komisji Budżetowej, a także dzisiaj p. Minister poświęcił temu zagadnieniu większą uwagę. Trzy tezy dał wówczas p. Minister w sprawie wychowania: dobra harmonia między domem a szkołą, to była jedna teza, druga, to wychowanie fizyczne i trzecia, miłość Ojczyzny. Specjalnie wiele czasu poświęcił omówieniu tej trzeciej tezy.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#JakubHoffman">Przyznam się, że moim zdaniem brak tu jeszcze jednej bardzo ważnej tezy, wychowania człowieka. Bo miłość ojczyzny, to wychowanie obywatela, brak tu więc wychowania człowieka, człowieka pełnego, o należytym stosunku do drugiego człowieka, Pozwolę sobie tu sięgnąć znowu, jak ostatnio, do pewnych naszych żołnierskich tradycyj, nie tych moich, nie z naszego wieku, ale o wiele dawniejszych. Wtedy, kiedy armia nasza składała dowody swego męstwa, nie na ziemi polskiej, lecz tam, daleko, cztery pokolenia temu, każdy żołnierz miał na ramieniu wypisane „Wszyscy ludzie wolni są sobie braćmi”. My w Państwie naszym sami nadaliśmy sobie Konstytucję, sami uchwalaliśmy pewne rzeczy i powiedzieliśmy w tej Konstytucji pierwszej i drugiej, że każdy obywatel jest równy, a moim zdaniem jest i wolny. Jeśli każdy obywatel wolny, każdy człowiek ma być moim bratem, to muszę dać to w wychowaniu młodego człowieka, żeby w przyszłości rzeczywiście tak było, żeby każdy obywatel Rzeczypospolitej był wobec drugiego bratem. Na to położyłbym nacisk. Między obywatelem a tym, co nazywamy Ojczyzną, Państwem, będzie jakiś pośrednik w postaci obozu, ale w tym obozie przyszłym znajdzie się tylko część obywateli narodu polskiego; pozostanie jeszcze pewna duża część obywateli Państwa poza tą grupą i dla nich trzeba znaleźć jakąś nić, łączącą głębiej z Państwem, trzeba ich będzie silniej związać i zdaje mi się, że tą nicią nie będzie nic innego, jak tylko miłość człowieka do człowieka, a poprzez tę dopiero miłość do Państwa — Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#JakubHoffman">Na Wołyniu, gdzie pełniłem dotychczas służbę, gdy niedawno przyszło mi referować o stanie oświaty w szerszym gronie, między innymi postawiłem taką tezę, którą uchwalono: „Zadaniem nauczyciela Polaka na Wołyniu jest umacnianie ducha polskiego i świadomości obowiązków naszych wobec Rzeczypospolitej. Zadaniem nauczyciela Polaka wobec ludności niepolskiej, a w szczególności wobec ludności ukraińskiej, jest stworzenie warunków najbardziej sprzyjających, aby dziecko spotkało w szkole atmosferę życzliwości i poszanowania odrębności narodowej. Więź, łącząca psychikę i świadomość tego dziecka z Polską, winna być naturalnym wyrazem zespolenia świadomości narodowej z świadomością państwową obywatela Rzeczypospolitej. Stanie się to przez zetknięcie się jego z kulturą naszą w jej najlepszym i najgłębszym wyrazie. Cel ten osiągnie się przede wszystkim wówczas, gdy nauczyciel będzie ściśle przestrzegał i sumiennie wykonywał wskazania obowiązującego na dzień dzisiejszy programu nauczania w dziedzinie językowej i narodowej”. To jeden postulat. Ale chciałbym pójść i dalej. Przecież, jak to się mówi, nie znamy ani dnia ani godziny. Jesteśmy dziś w fazie, kiedy się ciągle pisze i mówi o oczekującej nas w niezbyt dalekiej przyszłości jakiejś wojnie. Cóż ma być tym łącznikiem między Państwem i obywatelem a tym drugim, który się nie zmieści w tym obozie? Nie pozostaje nic innego, jak znów tylko miłość człowieka do człowieka. A wtedy, jeżeli potrafimy jak najrychlej poprzez szkołę znieść to, co nazwałbym falą nienawiści w stosunku człowieka do człowieka, napełnimy go miłością, to zdaje mi się, że wtedy ten drugi obywatel, który nie zmieści się w tym obozie, w razie potrzeby pójdzie z nami ramię w ramię. Inaczej nie wyobrażam sobie, ażeby w dzisiejszym stanie wychowawczym, w tej psychozie, jaka dzisiaj jest, jeżeli spadnie na nas to wielkie nieszczęście, bo wojna jest wielkim nieszczęściem mimo wszystko, tego obywatela, który czuje się dziś pokrzywdzonym i samotnym, a tych obywateli jest więcej, mógł porwać ten największy ideał, jaki ma każdy obywatel, to jest poświęcenie się dla Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#JakubHoffman">Dlatego zdaje mi się, że trzeba postawić zasadę taką, że pokolenie nasze kroczy w ciemności, pracujemy i nie wiemy dobrze, co czynimy, pamiętajmy jednak, że los nasz, jakikolwiek ma być, od naszej woli zależy i osiągniemy pokój, ład i jedność świata naszego, jeżeli tego pragnąć będziemy, dopniemy celu, jeżeli nie pozwolimy, ażeby wola nasza, rozdwojona i niejasna błąkała się w poszukiwaniach chimerycznych i sprzecznych idei, jeśli zdołamy skierować ją tam, gdzie od czterech pokoleń jaśnieje wspaniały cel, prawo człowieka i obywatela.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#JakubHoffman">Wczoraj p. Gładysz, mówiąc tu o zagadnieniach rolnych, powiedział między innymi, że reforma rolna winna iść razem z rozwojem przemysłu. Zdaje się, że Pan mniej więcej tak powiedział, że tak było u sąsiada zachodniego. Chciałbym to zdanie uzupełnić, chciałbym troszeczkę dalej pójść. Jeżeli chodzi o odcinek rolny, a powiedzmy ściśle o własność rolną, u nas zwłaszcza w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX wieku widzimy, że niewątpliwie własność wielka kurczyła się i ta własność wielka, która dostała pieniądze za swoją ziemię, nie potrafiła włożyć tych wielkich pieniędzy w przemysł, pieniądz ten gdzieś się podział. Chciałbym zanalizować, dlaczego tak było. I znowu, żeby zrozum mieć te zjawiska, musimy cofnąć się do historii. Historia zawsze najlepiej poucza. Przypomnijmy sobie, że królestwo pruskie, zniszczone zupełnie przez Napoleona, gdy przystąpiło do zbudowania swego nowego życia, przede wszystkim wystaw wiło 3 uniwersytety, które dały profesorów, o których w kilkadziesiąt lat później mówił lord Palmerston, że Prusy, to przeklęty kraj profesorów, którzy zbudowali tam ten wielki przemysł i armię. Jeżeli popatrzymy, powiedzmy sobie, na Anglię, to zobaczymy, że i tam w drugiej połowie XIX wieku nastąpiło wielkie rozwinięcie się przemysłu. Wskutek czego? Znowu dzięki nauce, a nie czemu innemu. Nauka jest tą podstawą, która dźwignęła przemysł w Anglii i w Niemczech. Nauka i kultura, dwie te rzeczy wywodzą się od takiej podstawy, jaką jest wiedza. Wiedzę zdobywamy w różnych szkołach, część, same początki, w szkole powszechnej, propedeutykę wiedzy zdobywamy w szkole średniej, szkoła wyższa zaś ma nam dać wiedzę i tych przyszłych profesorów i przyszłych uczonych.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#JakubHoffman">Jak ta sprawa u nas się przedstawia? P. Minister powiedział, że brak około 20%, o ile się nie mylę, katedr. (Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Świętosławski: 17 katedr.) Właśnie powiedziałem, że o ile się nie mylę. Jest wielki brak profesorów. Jeżeli popatrzymy się na te uniwersytety dzisiejsze, to widzimy niesłychanie ciekawe zjawisko. Wojna taka, wojna inna, nie wchodzę w szczegóły, to są niewątpliwie ważne rzeczy, ale dla mnie, w tym ujęciu i jak je teraz biorę, rzeczy drugorzędne. Ważną rzeczą jest fakt, że przez iks dni, przez iks tygodni uniwersytet, ta szkoła wyższa, która ma nam dać profesorów i uczonych dla rozbudowy przemysłu i większego dobrobytu, jest zamknięta. I znowu muszę zapytać, dlaczego tak się stało. Jeżeli przeanalizujemy ostatnich kilka lat, to zobaczymy, że źle się tam działo. I znowu nie chodzi o to, czy dobrze się stało, że takie czy inne posunięcia na terenie uniwersyteckim zrobiono, ale jeżeli biorę już tylko te ostatnie dni pod uwagę, to widzę jeden wielki mankament. O ile pierwotnie na uniwersytetach mówiło się, że Żydzi siedzą tu czy tam, to dziś mamy nowy problem, taka np. Akademia Stomatologiczna. Nie znam się na tej rzeczy, nie wiem, co to jest i w tej materii nie potrafię nic powiedzieć, ale jedno powiem ze społecznego punktu widzenia. Utworzono Akademię i absolwenci jej mieli zagwarantowane, że po ukończeniu będą mieli taki czy inny tytuł — znowu mi to obojętne — ale przychodzi moment, kiedy to prawo im się odbiera. Nie chcę robić zupełnie analogii do tych emerytów, że miał obywatel zapewnione, że jeżeli to i to wykona, to będzie miał to i to. Nie wchodzę w to, czy absolwent Akademii powinien się nazywać lekarzem stomatologiem czy lekarzem dentystą, ale zdaje mi się, że jeżeli już było dane to prawo, to prawo to powinno obowiązywać obie strony. Jeżeli okazuje się, że student w niewystarczającej mierze jest doszkolony, to więcej od niego wymagać należy, ale nie powinno się robić krzywdy, nie powiem już, tylko temu obywatelowi, ale tej największej rzeczy, którą w Państwie jest prawo. Prawo, to coś, co powinno być zawsze szanowane. I każdy, którego pokrzywdzenie prawa dotknie, czuje się pokrzywdzonym. Zdaje się, że toby trzeba usunąć. Wziąłem to jako przykład tylko. Chodzi o to, że te pewne rzeczy, które są w uniwersytetach, muszą być jak najprędzej zlikwidowane i nauka musi tam pójść, bo jest to ta wiedza, która dała innym narodom profesorów.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#JakubHoffman">Przechodzę do trzeciego problemu, który chcę tu poruszyć. Pozwolą Państwo, że przeczytam jedną rzecz i prosiłbym o spokojne jej wysłuchanie. Mam tu książkę Erazma Majewskiego „Profesor Przedpotopowicz”. Zapewne niejeden z nas czytał ją przed wojną i niejeden z nas kształcił się na niej w młodości jako przyszły geolog czy paleontolog. Tam mam między innymi takie półtorej strony. Ten geolog w pewnym momencie dla udowodnienia swej pewnej tezy geologicznej wylatuje gdzieś w górę i obserwuje świat tam wysoko: „Jestem w Niebie! — myślał geolog i popadł w głęboką zadumę. Ależ czyż kiedykolwiek byłem gdzie indziej? — rozumował dalej. — Czy nawet na ziemi nie byłem w niebie? — Niebo. Ono jest mieszkaniem Boga. A więc gdzież Bóg?… dlaczegóż go nie widzę? Gdym był chłopięciem, uczyła mnie matka, że jest w Niebie, na ziemi, na każdym miejscu… Niebo jest wszędzie, więc i Bóg musi być wszędzie. Na ziemi, na Ark turze, na Wedze, na najdalszych słońcach i na mgławicach. On napełnia świat… Gdzież On? A może Go nie ma? Może wiedzą lepiej ci, którzy Go zaprzeczają? Może jest świat tylko, a po za nim nic więcej?</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#JakubHoffman">Ale cóż to jest „świat”? Czy pojął kto istotę jego? Naprawdę świat tak samo mało rozumiemy, jak Boga!… Cóż więc zyskują ci, którzy mówią: Bóg jest urojeniem. Skąd wiedzą, że i świat nie jest urojeniem!… Zagadki, same zagadki!… Chyba już i świata nie ma, nas nie ma, nic nie ma!</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#JakubHoffman">I pogrążył się nasz filozof w przykrym i długotrwałym odrętwieniu. Znowu kilka słońc rozjaśniło niebiosa, kilka komet napełniło całą sferę swym ogonem, a roje meteorytów niby zwinne jaskółki przecinały etery, przez które szybował rozkołysaną wyobraźnią myślący pyłek ziemski”. Po tym ustępie mamy dwie linje kropkowane i dalej będę czytał:</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#JakubHoffman">„Przecież świat nie da się zaprzeczyć, rozumował, on żyje życiem niezliczonych swoich mieszkańców, czuje bilionami serc, przemyśliwa nieskończoną ilością istot myślących, wyciąga błagalnie lub dziękczynnie miliony rąk do Nieba. Więc coś nad tym światem koniecznie być musi. Coś wielkiego, wspanialszego nad wszelkie nasze wyobrażenia. Jakaś Dobroć większa nad wszystkie dobroci, jakaś Myśl nad myślami, Mądrość, jakaś Prawda, która przenika nieskończoność, która rządzi atomami i energią świata, której wszystkie duchy łakną, podobnie jak kwiaty łakną światła słonecznego.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#JakubHoffman">Ale czy mizerne atomy, czołgające się po jakimś tam większym pyłku, zwanym przez nie ziemią, mogą posiadać dość mocy do wyrokowania o Wszechzagadce świata? Czy skończone może objąć nieograniczoność? Alboż robak, zrodzony wewnątrz jabłka, zdolnym jest wiedzieć, co jest poza jabłkiem, z którego nie wyjrzał? Czy wolno mu twierdzić na podstawie własnej nieświadomości, że nie ma nic poza jabłkiem? Że niema jabłoni, nie ma sadu ani ogrodnika?</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#JakubHoffman">O, nie. Nami władają niewidzialne promienie tej niewysłowionej Potęgi, tego Ducha, który jest w Niebie, na ziemi i na każdym miejscu”.</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#JakubHoffman">Panie Ministrze 1 Pozwolę sobie zwrócić się do Pana nie jako do Ministra, tylko jako do profesora. Dowiedziałem się, że tę książkę chciano jeszcze raz wydrukować i puścić tak jak dawniej, aby młodzież lat 15, 16, 17 miała to jako propedeutykę nauki geologii i paleontologii. I Ministerstwo między innymi zakwestionowało ten pierwszy ustęp, który przeczytałem, jakoby niezgodny z religią. Mnie się zdaje, że te oba ustępy, które przeczytałem, są bardzo głęboko religijne. Być może, że się mylę, nie wiem, czy jest tu na sali ksiądz, może on to lepiej osądzi ode mnie. Jednakże mnie się zdaje, że jest ona do głębi religijna. Przyjmijmy, że ten pierwszy ustęp mniej, że on może wzbudzić pewne wątpliwości u młodzieńca. Jeśli wzbudza on pewne wątpliwości, to czyż człowiek nigdy nie popada w żadne wątpliwości? Czy uczony, który coś bada, nie ma tych wątpliwości, czy dobrze robi idąc po tej linii, czy po innej? Potem przychodzi chwila wielkiej radości, tworzenia, kiedy on jako uczony może powiedzieć: Heureka! Czy naprawdę tak jest, czy naprawdę w Ministerstwie może być zakwestionowana tego rodzaju rzecz? Mnie się nie chce w to wierzyć, a przecież powiedzieli mi to ludzie, którym wierzę. Zaapelowałbym przeto do Pana Ministra, aby tego nie było, to są rzeczy, które, zdaje mi się, nie mieszczą się dziś. Jabym znów nawrócił do tego, o czym mówiłem przy Ministerstwie Sprawiedliwości, nie chcę, aby nasza myśl była krępowana, myśl twórcza musi być wolna, ale przecież naprawdę w tym nic nie widzę zdrożnego. Zaapelowałbym do Ministra — bo jestem przekonany, że p. Minister o tym nie wie, gdyby p. Minister o tym wiedział, to jako uczony napewno stanąłby na innym stanowisku — aby wejrzał w to, aby w przybytku wielkiej władzy, która ma kierować wiedzą i duchem ludzkim, nie wytworzyła się jakaś płycizna wielka, bo naprawdę byłaby to bardzo wielka szkoda dla ducha i kultury naszej.</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#JakubHoffman">Te tylko problemy chciałem tu poruszyć. Niewątpliwie inni koledzy poruszą szereg poszczególnych zagadnień. Jest ich dużo w tym dziale. Zdaje mi się, że tych kilka zagadnień, które poruszyłem, były przynajmniej dla mnie bardzo istotne i dlatego prosiłbym wziąć je pod uwagę.</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Bogusz.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Ożywiona dyskusja, która miała kilkakrotnie miejsce w tej sali w związku z omawianiem stosunku nauczycielstwa do duchowieństwa, do religii, połączona kilkakrotnie z pewnymi kontrowersjami, mogłaby wywołać mniemanie, że opinia Sejmu o zasadniczym zagadnieniu konieczności wychowywania młodzieży w duchu religijnym nie jest jednolita. Sądzę, że takie mniemanie byłoby najzupełniej błędne. Mogą być pewne rozbieżności w ocenianiu postępowania jednostek, ale jeżeli chodzi i zasadnicze zagadnienie, to zdaje mi się, że opinia jest jednolicie pozytywna. Religia odgrywa w życiu naszego narodu i naszego Państwa olbrzymią i dodatnią rolę. Zdaje sobie z tego sprawę ogromna większość społeczeństwa, dziś bardziej jeszcze niż kiedykolwiek, dziś w okresie wzmożonej agitacji komunistycznej. Daje się zauważyć w naszym narodzie jak gdyby pragnienie lotu wzwyż, jak gdyby pewne wzmożone pragnienie oderwania się od materii i dążenie do nieskończonej prawdy, dobra i piękna.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#EdwardFranciszekBogusz">Twórcy naszej Konstytucji, doceniając znaczenie wychowywania młodzieży w duchu religijnym, pozostawili w obecnie obowiązującej Konstytucji jeden z artykułów dawnych, mianowicie art. 120, który powiada wyraźnie: „W każdym zakładzie naukowym, którego program obejmuje kształcenie młodzieży poniżej lat 18, utrzymywanym w całości, lub w części przez Państwo lub ciała samorządowe, jest nauka religii dla wszystkich uczniów obowiązkowa. Sprawa jest jasna, wyraźnie powiedziana i postawiona. Nauka religii jest rzeczą tak ważną, że bez względu na to, jakie byłyby zmiany w programie nauczania, ona jest i powinna być obowiązkowa, a tym samym położono duży nacisk na znaczeniu wychowania młodzieży, wychowania dzieci w duchu religijnym.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Słuchałem dziś z wielką uwagą i z wielkim zainteresowaniem przemówienia p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, przemówienia owianego głęboką i prawdziwą troską o dobro Państwa i dobro młodzieży. Mam wrażenie, że w przemówieniu tym była pewna luka. P. Minister nie wspomniał o konieczności wychowania młodzieży i dzieci w duchu religijnym, nie wspomniał o praktycznym podejściu Ministerstwa do tego zagadnienia. Któż ma wychowywać dzieci i młodzież w duchu religijnym? Rodzice i duchowieństwo, przy ułatwieniu tej sprawy przez nauczyciela. Pozwolę sobie powiedzieć parę słów, jak się zapatruję na stosunek nauczycieli do religii i kościoła w Polsce.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#EdwardFranciszekBogusz">Zawód wychowawcy, zawód tego rzeźbiarza młodej duszy ludzkiej jest jednym z najpiękniejszych, a zarazem jednym z najbardziej trudnych i najbardziej odpowiedzialnych. Jestem z najwyższym uznaniem i z najwyższym podziwem dla zasług, dla pracowitości i heroizmu nauczyciela polskiego. Prawie ogół stoi na najwyższym poziomie, można powiedzieć, że większa część poprostu dokonuje rzeczy, które nie leżą już w granicach zwykłej ludzkiej możliwości. Prawie ogół nauczycielstwa docenia niezawodnie znaczenie wychowania młodzieży w duchu religijnym. Ogromnie przeważająca część, to ludzie wierzący. Stosunek wychowawcy świeckiego do duchowieństwa układa się na terenie szkoły w przeważającej części województw najzupełniej wzorowo. Przytoczę jako przykład choćby tylko województwo krakowskie. Tu i ówdzie w innych okręgach miały miejsce wystąpienia pewnych jednostek czy poszczególnych grup jednostek niewłaściwe i nieodpowiednie. Słyszeliśmy dużo o tym i czytaliśmy o tym dużo w prasie. Nie będę przytaczał żadnych artykułów czy notatek, nie będę wymieniał miejscowości, w których miały miejsce te wydarzenia i wystąpienia. Możliwe, że niektóre wiadomości nie były zupełnie ścisłe, sądzę jednak, iż faktem jest, że zdarzały się pewne rzeczy pożałowania godne i nie do tolerowania. Powiada stare przysłowie polskie: Nie ma dymu bez ognia. To przysłowie czasami może się myli, w tym wypadku sądzę, że ma słuszne zastosowanie. gdyż przecież sami widzieliśmy najwyraźniej rozmaite „płomyki”. Sprawa ta została już zlikwidowana, kwestia ta należy niezawodnie do przeszłości. Wskutek tego sądzę i mam nadzieję, że więcej do tych rzeczy nie będziemy potrzebowali na terenie Wysokiej Izby powracać.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Można wierzyć i nie wierzyć, można nie wierzyć i być porządnym człowiekiem, nie można jednak ułatwiać wychowania w duchu religijnym, nie mając na tyle rozwagi i umiaru, by nie demonstrować, chociażby nawet tylko poza szkołą, pewnej niechęci do religii czy do duchowieństwa. Trzeba najzupełniej jasno i wyraźnie powiedzieć i dobitnie podkreślić: Gdyby się trafiały nieliczne jednostki, które by ustosunkowywały się do Kościoła i do duchowieństwa jako takiego wrogo, to nie mogą one uczyć dzieci polskich w polskiej szkole.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#EdwardFranciszekBogusz">Myślę, że nie potrzebuję obszerniej uzasadniać w tej Izbie tego mego mniemania, gdyż jesteśmy wszyscy chyba jednej myśli, a przypuszczam, sądzę i twierdzę nawet na pewno, że takie same stanowisko zajmuje p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i ogół nauczycielstwa polskiego, gdyż jedynie to stanowisko odpowiada interesom Państwa i narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. ks. Downar.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#StefanDownar">Wysoka Izbo! Polityka szkolna Rządu budzi żywe zainteresowanie społeczeństwa i nic dziwnego, skoro się zważy, że szkoła urabia jednostki, kształci charakter w tym duchu, jaki świadomie czy nawet przypadkowo w niej istnieje.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#StefanDownar">W chwili, gdy Rząd stara się dowieść, że do Kościoła i religii ustosunkowuje się pozytywnie, gdy Polska, jak i inne kraje Europy, jest terenem wzmożonej agitacji komunistycznej, społeczeństwo katolickie zostaje żywo zaniepokojone wypadkami w polityce szkolnej. I tak widzimy znowu redukcję godzin religii katolickiej, co szczególnie ma miejsce na Wołyniu, w Równem, w Siemiowie, w Deraźnem, ale także u nas w Legionowie uczniowie już 5 czy 6 klasy dotychczas zaledwie wszystkiego kilka miesięcy słuchali wykładów religii.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#StefanDownar">Obok jednak redukcji godzin religii wyłania się inna jeszcze sprawa, a mianowicie, że dotąd ustawowo nie zabezpieczono praw osobom upoważnionym do nauczania religii.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#StefanDownar">By scharakteryzować jak się traktuje naukę religii katolickiej, a jak żydowskiej, przytoczę następujący fakt. W szkołach żydowskich we Lwowie zrobiono na polecenie inspektora t. zw. wariant programu, w którym dla dzieci żydowskich wyznaczono 4 godziny nauki religii, obcinając przedmioty naukowe w poszczególnych klasach, żeby nie przekroczyć przewidzianej ilości godzin nauki dla poszczególnych oddziałów. Wariant taki zatwierdził niestety odnośny inspektor i p. kurator. Toteż z uznaniem podnieść należy ostatnie zarządzenie p. Ministra, iż dodatkowe godziny religii żydowskiej mogą się odbywać, ale na koszt gminy żydowskiej i bez uszczuplania godzin innych przedmiotów w szkole obowiązujących.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#StefanDownar">W związku z nauką religii chciałbym jeszcze zapytać Pana Ministra, czy możliwe jest, aby w okólniku kuratorium szkolnego lwowskiego do kierowników publicznych szkół powszechnych głoszone było, ze „w wypadkach, gdy uczeń z powodu nieuczęszczania na naukę religii nie może być z tego przedmiotu klasyfikowany, można wydać mu świadectwo bez oceny z nauki religii, nie odmawiając mu z tego powodu przejścia do oddziału wyższego, o ile czyni zadość innym wymaganym warunkom”. Przecież ustęp ten stoi w wyraźnej kolizji z Konstytucją z dn. 23 kwietnia 1935 r., której ark 120 brzmi:</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#StefanDownar">„W każdym zakładzie naukowym, którego program obejmuje kształcenie młodzieży poniżej lat 18, utrzymywanym w całości lub części przez Państwo lub ciała samorządowe, jest nauka religii dla wszystkich uczniów obowiązkową”. A więc i Konstytucja i względy moralno-wychowawcze przemawiają za tym, aby naukę religii traktować przynajmniej na równi z innymi przedmiotami. Ciekawe, jakby kuratorium zareagowało, gdyby uczniowie, biorąc precedens z traktowania religii, chcieli odmówić uczęszczania na jakikolwiek inny przedmiot. Skądże to lekceważenie nauki religii katolickiej w szkołach powszechnych na terenie kuratorium lwowskiego, a na którym możliwy był wspomniany wariant w odniesieniu do religii żydowskiej?</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#StefanDownar">Z tendencją do zmniejszania godzin religii spotykamy się również na Śląsku, niepomni, że jeżeli lud śląski mimo bezrobocia pozostał patriotycznym, jeżeli mimo przeróżnych agitacyj nie doszło tam, jak to miało miejsce gdzie indziej, do rozruchów, a lud jest odporny na komunizm i wpływy wywrotowe, zawdzięczać to należy jego wychowaniu religijno-moralnemu. Nie wolno więc zapominać nam, że jest potęga, której boi się komunizm, a jest nią katolicki system wychowawczy, oparty na doktrynie Jezusa Chrystusa. Toteż walka z komunizmem minęłaby się z celem, jeżeli walce tej towarzyszyć będzie lekceważenie religii a nawet propaganda bezbożnicza, która od chwili ukazania się znanego numeru „Płomyka” występuje z niebywałym tupetem.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#StefanDownar">Pragnę tu poruszyć atmosferę, która otacza szkolnictwo. Prasa w coraz to bardziej alarmujących artykułach, dotyczących szkolnictwa, elektryzuje społeczeństwo, wywołując zdumienie i oburzenie. I dziwić się trzeba, czemu dotąd nie położono temu tamy, bo albo prasa ma rację, a wówczas z całym rygorem należy przystąpić do usunięcia zła, albo prasa nie ma racji podrywając autorytet władz szkolnych, a więc z całą surowością niech ponosi konsekwencje za kalumnie. Przecież gazety czytają rodzice, czyta młodzież, a jakie wrażenia muszą wywoływać w ich duszach tytuły artykułów w rodzaju: „Kulisy skandalu chełmskiego”, „Triumf p. Tenenbaum”, „Propaganda bezbożnictwa i pijackie orgie”? Weźmy drugi przykład: „Jaczejka komunistyczna w gimnazjum pod protektoratem dyrektora i nauczycielki. Wykłady o prostytucji i świadomym macierzyństwie”. Trzeci: „Członek zarządu Związku Nauczycielstwa Polskiego zniewolił swą byłą uczennicę w hotelu”. Przecież to tak dalej być nie może, należy raz z tym koniec zrobić. Nic więc dziwnego, że rodzice i społeczeństwo są zaniepokojone. Nadto kopie się przepaść między duchowieństwem a nauczycielstwem. Prawda, że w wielu razach rozdmuchuje się i generalizuje poszczególne wypadki, niemniej jednak pewne jest, że tu już nie chodzi o jakieś nietakty, o jakieś różnice polityczne, lecz o rdzenny i odwieczny konflikt frontu materialistycznego, bolszewizującego, z frontem chrześcijańskim, katolickim i narodowym. To walka o światopogląd, walka o myśl Bożą w naszej kulturze, jak się wyraził swego czasu przedstawiciel niemieckich katolików w parlamencie niemieckim.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#StefanDownar">I tym tylko możemy sobie tłumaczyć pamiętny zaciekły atak swego czasu pewnych sfer na okólnik Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Bartla i tym również dzisiejsze zajścia w Grudziądzu czy Grodnie, Myślenicach czy Swięcianach, czy w kuratorium lubelskim. A przecież te ekscesy wyrządzają olbrzymią krzywdę nie tylko społeczeństwu katolickiemu, ale i władzom szkolnym, podrywając ich autorytet.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#StefanDownar">Przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Oświaty w komisji senackiej p. Minister mówił o tych zajściach smutnych w szkolnictwie i zatargach nauczycielstwa z klerem, przy czym rzucił pytanie: Czy się co zmieniło w samym aparacie nauczającym? I odpowiada: Wszak w terenie pracują ci sami ludzie. Zmieniły się nastroje i prądy nurtujące. Panie Ministrze, tu nie chodzi o nastroje. Ludzie rzeczywiście pracują ci sami, co w roku ubiegłym, ale ziarno rzucone przed laty dziś wydaje plon, który zatrwożył społeczeństwo. Stało się to, co nastąpić musiało przez wzięcie całego aparatu szkolnego pod swój wpływ przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Szło to powoli, konsekwentnie przez obsadzanie kierownictw i przez obsadzanie w dole i w górze ogniw administracji szkolnej, nie wyłączając Ministerstwa, i głosi się, że jest obowiązkiem nauczycielstwa łącznie z władzami szkolnymi prowadzić walkę z klerem, bo to leży w interesie ogólnopaństwowym.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: A gdzie to było powiedziane?)</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#StefanDownar">W tej chwili służę Panu Posłowi. Czułem, że tak będę zapytany, dlatego też przyniosłem dowód.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(P. Wojtowicz: Bardzo mię to interesuje.)</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#StefanDownar">W „Przewodniku Pracy Społecznej”, wydawanym przez Związek, jest artykuł pod tytułem „Zadania Związku Nauczycielstwa Polskiego w dziedzinie pracy oświatowej w dobie obecnej” i tam znajdujemy między innymi taki punkt: „Praca oświatowa w służbie idei przebudowy gospodarczej Polski winna przygotować jednostkę i społeczeństwo do współdziałania z Państwem w walce z klerem”. Więc Związek przygotowuje ludzi „do współdziałania z Państwem w walce z klerem”. Ciekawe, kto upoważnił Związek do podobnej deklaracji o intencji Państwa „walki z klerem”, która w praktyce sprowadza się zawsze do walki z Kościołem katolickim”. Panie Ministrze! Więc czas upłynął na przygotowaniu…</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#komentarz">(P. Zubrzycki: Miał Ksiądz mówić o współpracy.)</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#StefanDownar">Pan Poseł nie może mię ograniczać w tym, co mam mówić, a szkoda mi czasu, bo mam czas ograniczony. Szkoda, że poprzednio Pan Poseł nie wyznaczył mi tematu. Nie wiedziałem, że jest taki zwyczaj w parlamencie, że jeden poseł drugiemu wyznacza temat.</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-35.17" who="#StefanDownar">Więc czas upłynął na przygotowaniu tej akcji, która dziś w tak jaskrawych formach się objawia, a która miała zapewnioną aprobatę. Społeczeństwo katolickie nie pogodzi się nigdy z takim stanem rzeczy, iż wówczas, gdy Ministrowie uznają konieczność ścisłej współpracy z Kościołem, ludzie związani z Rządem uprawiają propagandę antyreligijną. Tego stanu rzeczy bynajmniej nie chcę uogólniać, boć przecież nauczycielstwo polskie posiada za sobą piękną i szczytną tradycję. I nie Związek Nauczycielstwa Polskiego jako całość, jako zespół kilkudziesięciu tysięcy nauczycieli jest tu winien. Jednak w interesie dobra szkoły polskiej, powagi jej nauczycieli stwierdzić muszę, że przez wystąpienia antyreligijne wielu członków Związku Nauczycielstwa Polskiego wyrządza się krzywdę ogółowi nauczycielstwa polskiego, zacnemu, pełnemu poświęcenia, zasługującemu na głęboki szacunek. Nauczyciel polski, który dotąd wyładowywał tyle energii ducha w walce z rządem zaborczym o dobro narodu, teraz pchany jest przez skomunizowane czynniki, wbrew woli nieraz, na drogę walki z Kościołem. Nauczyciela, który w dniach niewoli budził płomień entuzjazmu dla rzeczy wielkich i świętych, dzisiaj zakonspirowane czynniki masońskie chcą użyć jako narzędzia do pozbawienia młodocianych dusz tak wielkich walorów, jak religia.</u>
<u xml:id="u-35.18" who="#StefanDownar">Mówiąc o tym, co jest złe, doceniamy jednak pracę nauczycielstwa i duchowieństwo chętnie pójdzie na harmonijną współpracę, gdyż jedni i drudzy urabiają dusze młodszego i starszego pokolenia, jedni i drudzy budują fundamenty, od których jakość Polski zależy, jedni więc i drudzy ponoszą odpowiedzialność za przyszłość młodych pokoleń. Zależy więc nam na współpracy w imię tych haseł i celów, ale jedyny warunek — by ta praca była oparta na zasadach Chrystusowych. Tolerowanie innego stanu rzeczy wywołuje w społeczeństwie wrażenie, iż w kierowniczych sferach szkolnych wychowanie religijne i moralne traktowane jest nie jako potrzeba płynąca z przekonań chrześcijańskich i pedagogicznych, lecz jako narzucony obowiązek. Jasne i konsekwentne przeciwstawienie się czynników miarodajnych dążeniom wywrotowym wniesie uspokojenie w społeczeństwo, a rodzice nabiorą przekonania, że mogą być pewni, iż dzieci ich wychowują się w posłuszeństwie i przywiązaniu do Państwa, ale jednocześnie i w wiernej służbie Bożej, albowiem Polska jest i pozostanie Polską chrześcijańską i katolicką.</u>
<u xml:id="u-35.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-35.20" who="#StefanDownar">Prawda, że w programach szkolnych Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w zwyczajach, zaprowadzonych w szkolnictwie tak państwowym jak i prywatnym, nie brak czuwania i dbałości, aby katolickie obyczaje religijne były szanowane i rozumiane, ale cóż, kiedy sprężyną szkoły nie są tylko programy i metody, lecz przede wszystkim żywi ludzie! Stąd też widzimy często niepokojącą dwutorowość w polityce szkolnej. Czy więc w tych warunkach szkolnictwo w Polsce, do którego uczęszcza ogół katolickiej młodzieży (80%), może zapewnić dzisiaj wychowanie w duchu katolickim?</u>
<u xml:id="u-35.21" who="#StefanDownar">Nad stanem moralnym młodego pokolenia słusznie biada w „Dzienniku Urzędowym” kuratorium szkolnego w Krakowie naczelnik wydziału tego kuratorium p. Gałecki. Nie będę przytaczał tu wszystkich jego słów, tylko podkreślę, że wyraża on obawy w skutek kulturalnego i obyczajowego upadku młodzieży, że ten upadek bywa zastraszający. Do tych słów słusznych dodać jeszcze należy, że doszliśmy do tego, że funkcjonariusze Policji Państwowej muszą roztaczać opiekę nad młodzieżą szkół powszechnych, średnich i równorzędnych. Smutne, choć konieczne zarządzenie komendanta głównego Policji Państwowej gen. Kordian-Zamorskiego z wielkim uznaniem przyjmujemy. Nie pomogą jednak ani biadania p. naczelnika Gałeckiego, ani najczujniejsza kontrola organów Policji Państwowej, jeżeli młodzież będzie miała takich wychowawców, jak smutnej pamięci nauczyciel w Grudziądzu, jak niektórzy, nie uogólniam, uczestnicy zjazdu nauczycielskiego w Święcianach, jeżeli będziemy mieli takich wychowawców, jakich oblicze ujrzeliśmy w procesie sądowym przeciw sekretarzowi Związku Nauczycielstwa Polskiego Stanisławowi Machowskiemu z nauczycielem Wiśniewskim, gdzie na 10 świadków zadeklarowało się 3 nauczycieli jako bezwyznaniowych.</u>
<u xml:id="u-35.22" who="#StefanDownar">Dość jednak tych przykładów, bo wskazywanie na zło jeszcze zła nie usunie. Potrzebny jest środek zapobiegawczy, a tym może być tylko przywrócenie w całej pełni wychowania religijnego w szkole. Atmosferę wychowawczą, urabiającą cały światopogląd oraz obyczaje młodzieży w duchu zasad katolickich, dać może tylko szkoła, która ma za nauczycieli katolików świadomych w pełni nauki Chrystusowej. Tylko w takiej szkole może być mowa o zharmonizowaniu wzajemnym nauczania przedmiotów świeckich i religii oraz o zapewnieniu możności należytego oddziaływania na młodzież. Idealnym rozwiązaniem sprawy byłaby szkoła wyznaniowa i gdzie to możliwe, należy dążyć do tego.</u>
<u xml:id="u-35.23" who="#StefanDownar">W związku z uzdrowieniem systemu wychowania należy przeprowadzić rewizję programów naukowych, rewizję podręczników szkolnych, a szczególnie z języka polskiego, historii i przyrody.</u>
<u xml:id="u-35.24" who="#StefanDownar">Przy tej okazji chcę zwrócić uwagę na różne środki pomocnicze do nauki, głównie w formie książek i wydawnictw, które dostają się do rąk młodzieży. Jeżeli chodzi o wydawnictwa, to od kierownika szkoły zależy, czy on dopuści takie czy inne wydawnictwa. Stąd też wyrosła właśnie sprawa „Płomyka” i tępienie wszelkich innych wydawnictw np. „Młodego Polaka”, choć przez Ministerstwo aprobowanych. Czy jest więc wskazane, aby kierownik decydował o wydawnictwach, przeznaczonych dla młodzieży a dopuszczonych przez Ministerstwo? Prosiłbym, aby Pan Minister zechciał tę sprawę rozpatrzyć, bo staje się ona źródłem wielu niesnasek przez bojkotowanie jednych wydawnictw, a faworyzowanie innych.</u>
<u xml:id="u-35.25" who="#StefanDownar">W związku z tym jest rzeczą konieczną przeprowadzić rewizję bibliotek dla młodzieży.</u>
<u xml:id="u-35.26" who="#StefanDownar">Przechodzę do zagadnienia pracy nauczycieli chrześcijan w szkołach żydowskich. Z początkiem roku szkolnego 1936/37 nauczycielka p. Maria Rudakowska, wyznania katolickiego, została przydzielona jako siła kontraktowa do szkoły wyznaniowej żydowskiej nr 77 bez swej wiedzy i zgody. Kierowniczka szkoły p. Gutman zażądała od niej pracy w niedzielę. Pani Rudakowska, jako katoliczka, nie zgodziła się na tę propozycję, prosząc o takie rozłożenie planu nauki, by niedziela była dniem wolnym i by mogła ona spełniać swe obowiązki religijne. Rezultatem oświadczenia było wezwanie nauczycielki do inspektorki rejonowej p. Strzeleckiej, która kategorycznie zażądała uczenia w niedzielę, a w końcu zwolniono nauczycielkę przez inspektora p. Wiatra. I po dziś dzień pozostaje ona bez posady w tym przeświadczeniu, że zwolniono ją za przekonania religijne. Owszem, rozumiem intencję wydanego w swoim czasie zarządzenia, regulującego pracę w szkołach tego typu, rozumiem, że w odniesieniu do dzieci liczono się, i słusznie, z wymaganiami religii żydowskiej. Ale dlaczego nauczyciele katolicy mają być zmuszani do gwałcenia swych świąt we własnej Ojczyźnie? Dlaczego ma na tym cierpieć ich życie religijne, a także rodzinne i towarzyskie? Mieć bowiem wolny dzień w sobotę to nie to samo, co odpoczywać po całotygodniowej pracy w niedzielę razem z pozostałymi członkami rodziny, znajomymi i całym społeczeństwem chrześcijańskim.</u>
<u xml:id="u-35.27" who="#StefanDownar">Rozumiem konieczność z punktu widzenia ogólnej polityki polskiej zatrudniania nauczycieli katolików w wyznaniowych szkołach żydowskich i nie chodzi tu znoszenie sabatu, należy jednak to czynić w takiej formie, ażeby nie utrudniać nauczycielowi katolikowi spełniania jego obowiązków religijnych, rozkładając wprost zajęcia jego na pięć dni pracy. Było by też pożądanym z różnych względów, aby kierownictwa takich szkół były składane w ręce nauczycieli chrześcijan. Muszę przy tej sprawie zaznaczyć, że dużo nietaktów i przykrości dla nauczycieli sprowadzają tu panowie inspektorzy szkolni.</u>
<u xml:id="u-35.28" who="#StefanDownar">Jeszcze parę słów na temat szkolnictwa prywatnego. Niezrozumiałe jest dla mnie dążenie do wykluczenia czynnika społecznego w walce z kryzysem szkolnictwa, a szczególnie Polskiej Macierzy Szkolnej. Rozumiem, że oświata powszechna prowadzona ma być przez Państwo, pod kierunkiem Państwa, ale w obecnym położeniu Państwa, kiedy ponad milion dzieci nie ma miejsca w szkołach, kiedy do 3 milionów młodzieży pozostaje bez dokształcenia się i ulega powrotnemu analfabetyzmowi, kiedy ponad 6 milionów jest analfabetów dorastających i dorosłych, w tej sytuacji nie wolno odrzucać pomocy społeczeństwa, które choć w drobnej mierze pragnie złagodzić rozmiary klęski tak dla dzieci w wieku szkolnym, jak również i dla bezrobotnych nauczycieli.</u>
<u xml:id="u-35.29" who="#StefanDownar">Niezrozumiałe jest to tym więcej: 1) że w szkołach Macierzy wykonywany jest ten sam program, co w państwowych szkołach powszechnych, 2) że w szkołach tych uczą nauczyciele kwalifikowani i zatwierdzeni przez państwowych inspektorów szkolnych, 3) że nauczyciele ci bywają wizytowani wyłącznie przez państwowych inspektorów szkolnych. 4) że w miarę otwierania się etatów przechodzą ci nauczyciele do służby państwowej. Np. w roku 1936 po ukończeniu roku szkolnego 26 nauczycieli szkół Macierzy przeszło na etaty państwowe do szkół powszechnych.</u>
<u xml:id="u-35.30" who="#StefanDownar">W jakim więc celu obok pracy Rządu i samorządu paraliżuje się zdrowa i potrzebną inicjatywę społeczną? Kiedy już mówię o tej sprawie, chcę przypomnieć, że niedawno Ministerstwo odbyło konferencję w sprawie dokształcania i tępienia analfabetyzmu wśród dwu ostatnich roczników poborowych. Na tę konferencję międzyministerialną, bardzo ważną dla tego zagadnienia, nie zaproszono powszechnie znanych ze swej działalności w tym kierunku organizacyj społecznych i nauczycielskich. Czy zaproszenie na taką konferencję Polskiej Macierzy Szkolnej, Towarzystwa Szkoły Ludowej, Towarzystwa Czytelni Ludowych, T. N. S. W. i Stowarzyszenia Chrześcijańsko Narodowego Szkół Powszechnych nie było wskazane? Względnie z jakich powodów te organizacje społeczne i nauczycielskie, wyraźnie działające w kierunku zwalczania analfabetyzmu i pogłębiania uczuć patriotycznych z zasadami idei chrześcijańskiej, zostały pominięte?</u>
<u xml:id="u-35.31" who="#StefanDownar">Jeżeli jednak mówiłem o pewnych bolączkach w polityce szkolnej, o pewnych brakach, które by należało jak najprędzej usunąć, to muszę też podkreślić, że społeczeństwo odetchnęło po prostu po objęciu Ministerstwa przez obecnego p. Ministra. Z uznaniem bowiem podnieść należy jego zarządzenia czy to w zakresie odciążenia szkoły od balastu kancelaryjnego — administracyjnego, czy w sprawie stosunku inspektorów jako przełożonych do nauczycieli, czy w kierunku nawoływania do zgodnej współpracy nauczycielstwa z duchowieństwem, czy też w obiektywnym traktowaniu spraw personalnych przez inspektoraty i kuratoria, lub oceny wyników pracy. Jednak niechże mi wolno będzie zaznaczyć, że tak daleko idąca życzliwość p. Ministra i zrozumienie pracy nauczycielskiej nie zawsze w praktyce znajduje zastosowanie przez inspektorów szkolnych. Było by więc pożądane, żeby p. Minister zarządził szczegółową wizytację nie tyle szkół i pracy nauczycielskiej, ile raczej biur inspektorskich i ich zakresu działania.</u>
<u xml:id="u-35.32" who="#StefanDownar">Z uznaniem też przyjmuje całe społeczeństwo zarządzenie p. Ministra o łączeniu małżeństw nauczycielskich. Dążność jednak w tym kierunku w bardzo wielkiej mierze zależy od pełnego zrozumienia ważności tej sprawy przez panów inspektorów i kuratorów. Są bowiem wypadki, gdzie zainteresowana osoba od 2 lat prosi o przeniesienie do siedziby męża i doczekać się załatwienia swej prośby nie może.</u>
<u xml:id="u-35.33" who="#StefanDownar">Kończąc, zwracam się do Pana Ministra z tym, że przeszło 20 milionów katolików oczekuje oczyszczenia atmosfery w szkolnictwie i respektowania zasad katolickich w nauczaniu i wychowaniu młodzieży. Przestrzeganie założeń katolickich w polityce szkolnej stanie się rękojmią ładu społecznego oraz mocarstwowości Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-35.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Pełczyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WandaIzabelaPełczyńska">To, o czym chcę mówić, nie jest tematem łatwym do poruszenia. Chcę tu przeanalizować sprawę wciągania rodziców do akcji przeciw nauczycielom, oskarżanym o t. zw. bezbożnictwo i komunizm. Bo przecież chyba nie trzeba udowadniać, że wciąganie do tej walki dzieci powinno być z góry kategorycznie wykluczone. Jeżeli takie fakty miały miejsce, to chyba fakty te nie znajdą nigdzie obrońców, ale wciąganie rodziców do tej akcji może podlegać dyskusji i to właśnie chcę przeanalizować. Prasa doniosła, że w parafii Suchowolskiej przeciw bezbożnej i wywrotowej działalności nauczycielki przeszło 6,000 ludzi złożyło swe podpisy. Są to podpisy ludzi, nie nawykłych do pasania, do stawiania liter, nieraz kompletnych analfabetów, podpisujących się krzyżykiem. Czego ci ludzie chcą, przeciw czemu protestują? Rezolucja brzmi: „Nie pozwolimy na deprawację naszych dzieci u siebie w wolnej Ojczyźnie, tak jak nasi ojcowie nie pozwalali w szkole rosyjskiej na rusyfikację i wyrywanie wiary katolickiej z duszy naszych dzieci, ojcowie, którzy bojkotowali tę szkołę”. Tak więc rezolucja mówi wyraźnie nawet o bojkocie, przeprowadzając bliższą analogię między szkołą rosyjską a naszą szkołą. Patrzmy jednak spokojnie na to zjawisko i postawmy pytanie: Jeżeli szkoła w miejscowości X istotnie deprawuje dzieci, czy powinna być zamknięta? Naturalnie, że tak. Czy jednak droga zbierania podpisów półanalfabetów i analfabetów, czy nawet zbierania podpisów światłych rodziców, czy taka droga pomaga?</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(Głos: Czasem pomaga.)</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Zaraz zobaczymy, czy pomaga. Jest coś w tej akcji, co z państwowego punktu widzenia razi. Nie są tu wykorzystane te środki obrony, którymi Państwo dysponuje, ale są uruchomione wadliwe środki obrony, które się przeciw Państwu obracają, obniżają bowiem w oczach obywateli autorytet Państwa Polskiego, wzbudzają podejrzenia, że można być komunistą, a jednocześnie być urzędnikiem Rzeczypospolitej i że będąc komunistą, można piastować w swych rękach nie co innego, ale duszę polskich dzieci. To straszna wątpliwość, którą się nieci w umysłach dobrych i zacnych obywateli. Trzeba się więc zapytać, czy ta akcja, która wymierza swoje ostrze przeciw komunizmowi, przypadkiem w wyniku swoim mocniej jeszcze nie uderza w autorytet Państwa Polskiego. Któż z nas zamyka oczy na niebezpieczeństwo komunistyczne? Wiemy o tym, że w myśl uchwał Kominternu przeszedł on do taktyki tworzenia fronts communs, frontów wspólnych, wiemy o tym i to każę nam wyostrzyć zmysł obrony przeciw niebezpieczeństwu imperializmu moskiewskiego. Tę akcję obronną musi prowadzić społeczeństwo wszystkimi rozporządzanymi środkami, ale pod jednym warunkiem, mianowicie pod tym warunkiem, że w walce tej używać będzie tylko celowej i właściwej broni, a nie takiej broni, która może być w danym razie bronią obosieczną.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#komentarz">(Głos: Słusznie! Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Poza tym nie można nadużywać oskarżeń o bolszewizm. Jest to zbyt ciężkie oskarżenie, by nim z lekkim sercem szafować. W moim sumieniu obywatelskim, w moim sumieniu, które nie boi się radykalizmu społecznego, oskarżenie: „komunista” i „bolszewik” jest równoznaczne z oskarżeniem o zdradę Państwa. Słowem „zdrajca” szafować bezkarnie nie wolno, jest to bowiem oskarżenie zbyt ciężkiej miary, a zbyt częste szafowanie zbyt ostrymi oskarżeniami zabija w społeczeństwie czujność. Jeżeli bowiem widzimy dookoła zbyt wiele nieprawości, wprost zaczynamy powątpiewać w istnienie prawości. Nie wolno tych wypadków rozszerzać zbyt szeroko. Ciężkie oskarżenie może być podejmowane tylko z całkowitym poczuciem odpowiedzialności.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Muszę się przeciwstawić akcji zbierania podpisów protestacyjnych. Jeżeli ten lub ów nauczyciel działa na szkodę Państwa, deprawuje dusze dziecięce, to trzeba nauczyciela oddać w ręce prokuratora, od tego jest czujna opieka szkolna, a nie zwoływać setki czy nawet tysiące chłopów, którzy składają swe podpisy, protestują przeciw bezbożnemu nauczycielowi i żądają rozwiązania Związku Nauczycielstwa. Chłop składa podpis i myśli sobie: Oto jak w tej Polsce pięknie rządzą, duszę dziecka mi gubią, do grzechu ciężkiego wobec Boga i Ojczyzny doprowadzają, W umyśle chłopa zaczyna wytwarzać się przeświadczenie, że w Polsce funkcjonują legalne agendy komunizmu, którym jest także i Związek Nauczycielstwa. Ja się boję takiego efektu, szczególnie u chłopa gdzieś na wschodzie, gdzie nauczyciel jest jedynym reprezentantem Państwa, który nie ściąga podatku, nie przychodzi z nakazem sekwestracyjnym i nie sporządza protokółu. Można sobie wyobrazić, jaki zamęt powstaje w umysłach ludzkich, gdy ci sami chłopi nagle dowiadują się, że w ręce tych złych bezbożnych nauczycieli Państwo, wojsko składa dokształcenie przedpoborowych. To już się robi zupełny koniec świata.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Panie Ministrze, nie chcemy mieć nauczycieli komunistów i bezbożników, to jasne, ale trzeba też, by Rząd polski, by społeczeństwo przeciw działało tej metodzie, która w swych wynikach daje odwrócone rezultaty.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Korzystając z tego, że mówię dziś na ten temat, chcę jeszcze powiedzieć, że uważam za niedopuszczalne umieszczanie w czytankach, które dzieci szkolne muszą obowiązkowo nabywać, takich wierszy, jak ten, który znajduje się w książce na oddział 6, w książce pod tytułem: „Okno na świat”. Otóż współautor tych wypisów umieszcza wiersz własnego pióra. Biorę te słowa w cudzysłów.</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#komentarz">(Głos: To napewno Maykowski.)</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Tak jest. Czytam dwie, trzy strofki, żeby pokazać, że to, co mówię, nie jest żadnym panikarstwem:</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#WandaIzabelaPełczyńska">„Przyjechał już, już jest…</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Prędzej się myj, Wołodia.</u>
<u xml:id="u-37.12" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Przyjechał jeszcze do dnia,</u>
<u xml:id="u-37.13" who="#WandaIzabelaPełczyńska">By zorać tysiące włók.</u>
<u xml:id="u-37.14" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Więcej by zorać mógł Amerykański traktor.</u>
<u xml:id="u-37.15" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Co chłopców! Cała wieś.</u>
<u xml:id="u-37.16" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Chcą go zobaczyć z bliska,</u>
<u xml:id="u-37.17" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Jest nawet ten śpioch Griszka.</u>
<u xml:id="u-37.18" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Lecą ze wszystkich stron:</u>
<u xml:id="u-37.19" who="#WandaIzabelaPełczyńska">To czarne tam, to on,</u>
<u xml:id="u-37.20" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Amerykański traktor.</u>
<u xml:id="u-37.21" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Dawniej był u nas głód,</u>
<u xml:id="u-37.22" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Co roku ludzi grzebał,</u>
<u xml:id="u-37.23" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Za mało było chleba,</u>
<u xml:id="u-37.24" who="#WandaIzabelaPełczyńska">A teraz kraj nasz zorze</u>
<u xml:id="u-37.25" who="#WandaIzabelaPełczyńska">I wszystkim da wam zboże</u>
<u xml:id="u-37.26" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Amerykański traktor”.</u>
<u xml:id="u-37.27" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Proszę Panów, wycofam swój zarzut umieszczenia w tej książce takiego wiersza, jeżeli autor owych wypisów pokaże mi choć jeden egzemplarz książki, którą nabywają w rosyjskiej szkole dzieci rosyjskie, a w której z równym entuzjazmem mówi się o pracy konstruktywnej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-37.28" who="#komentarz">(Oklaski. Brawa.)</u>
<u xml:id="u-37.29" who="#WandaIzabelaPełczyńska">I nawet wówczas jeszcze miałabym zarzut pod adresem tego wiersza, a mianowicie, że jest on literacko słaby. We mnie zawsze budzi entuzjazm wielkie dzieło pracy ludzkiej, bez względu na to, czy tej pracy dokonał polski górnik, czy angielski, czy rosyjski chłop, ale nie chcę, by nasze dzieci uczyły się czci dla pracy ludzkiej na „amerykańskim traktorze”.</u>
<u xml:id="u-37.30" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Wobec tego, że czas mego przemówienia upływa, czy mogłabym prosić jeszcze o kilka chwil?</u>
<u xml:id="u-37.31" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy bardzo.)</u>
<u xml:id="u-37.32" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Nie chcę teraz mówić o rzeczach smutnych. Chcę mówić o rzeczach wesołych, bo zdaje mi się, że po tych długich naszych pracach można sobie na to pozwolić.</u>
<u xml:id="u-37.33" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Otóż mamy na stronie 226 tej książki wiersz, który doprawdy byłby śmieszny, gdyby nie to, że nieraz naszym dzieciom każą się uczyć go na pamięć. Jest to wiersz: „Dziewczynka indyjska i Kolumb”:</u>
<u xml:id="u-37.34" who="#WandaIzabelaPełczyńska">„Ta dziewczynka to była czerwona I jej tato i mama i ona,</u>
<u xml:id="u-37.35" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Wszyscy, nawet malutki jej brat Ze swej skóry czerwonej był rad.</u>
<u xml:id="u-37.36" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Miała chatkę nazwaną wigwamem,</u>
<u xml:id="u-37.37" who="#WandaIzabelaPełczyńska">A w niej brata i tata i mamę,</u>
<u xml:id="u-37.38" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Tato wplatał we włosy pęk piór,</u>
<u xml:id="u-37.39" who="#WandaIzabelaPełczyńska">A brat zawsze z nią o coś wiódł spór”.</u>
<u xml:id="u-37.40" who="#WandaIzabelaPełczyńska">To się nazywa poezja w polskim języku. Chcę zapytać moich kolegów prawników, z jakiego paragrafu kodeksu karnego należało by oskarżać autorów takich wierszydeł, które się drukuje w podręcznikach szkolnych.</u>
<u xml:id="u-37.41" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Proszę Panów, a teraz jedna krótka prośba do p. Ministra o zmniejszenie ilości obchodów patriotycznych w szkołach.</u>
<u xml:id="u-37.42" who="#komentarz">(Głosy: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-37.43" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Są obchody święta morza, święta lasu, święta oszczędności. Wytwarza się w ten sposób automatyzm patriotyczny. To nuży dzieci, to wprowadza jakieś niebezpieczne zmechanizowanie patriotycznych wzruszeń, jakąś fatalną rutynę, odrabianie „narodowych kawałków”. W języku naszych sztubaków nazywa się to „narodową zakałą”. A przy okazji jest tam oczywiście jako nieodzowna „zakała” pastwienie się nad poezją. Z okazji święta oszczędności np. czytamy:</u>
<u xml:id="u-37.44" who="#WandaIzabelaPełczyńska">„Nie myślał o starości,</u>
<u xml:id="u-37.45" who="#WandaIzabelaPełczyńska">W czas której każdy grosz Mógłby pomnożyć włości,</u>
<u xml:id="u-37.46" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Skryte w słoneczny klosz.</u>
<u xml:id="u-37.47" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Bo ludzie ten kraj cenią,</u>
<u xml:id="u-37.48" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Co bogactw zbiera plon,</u>
<u xml:id="u-37.49" who="#WandaIzabelaPełczyńska">A przyszłym pokoleniom Z tych żniw buduje tron.</u>
<u xml:id="u-37.50" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Tych wierszy, zrodzonych w czeluściach P. K. O. czy innej instytucji, propagującej zasadę oszczędności, każą się nieraz uczyć dzieciom na pamięć. Można znienawidzić wszystkie trony, plony i oszczędność, jeżeli trzeba się uczyć na pamięć takich wierszy.</u>
<u xml:id="u-37.51" who="#WandaIzabelaPełczyńska">A często w tych wierszach pada pastwą orzeł biały, który potrafi występować w roli morali zatora. Więc taki orzeł-moralizator mówi w ten sposób: „Miłuj kraj swój nie słowami, woła biały Orzeł nasz, obowiązki pełń wytrwale i nad sercem trzymaj straż”. To jest rzecz stosunkowo drobna, jednakże jest to zbrodnia przeciw naszej poezji. Przecież dla tej poezji śpiewano w Polsce hymny, nazywano ją matkę piękności i zbawienia. Myślę sobie czasem i boję się tego, że nasze dzieci nie będą w stanie zrozumieć tych sztubaków z Urody Życia, którzy zbierają się na strychu, by tam w tajemnicy, w skupieniu, w świętym namaszczeniu czytać poezje. „Czytano — mówi Żeromski — szczególnie dużo poezji i Piotr Rozłucki z konieczności zagłębiał się w literaturę. Niektóre utwory polubił i zapadły one na zawsze w jego pamięć, jako żywe i twórcze formy czucia”.</u>
<u xml:id="u-37.52" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Panie Ministrze, trzeba wyplenić, wyrwać z korzeniami i daleko precz odrzucić te plewy i chwasty literackie, by w duszach naszych dzieci nie zabijać czci i miłości do tego, co Żeromski nazywa „twórczymi formami czucia”.</u>
<u xml:id="u-37.53" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Kuźmowycz.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#WołodymyrKuźmowycz">Wysoka Izbo! Z całą uwagą wysłuchałem tego ustępu przemówienia p. Ministra, który się odnosi do szkolnictwa mniejszościowego, i otwarcie wyznaję, że trudno mi znaleźć tam jakieś punkty, na których bym mógł się oprzeć w konkretnych wywodach. Język p. Ministra w tym miejscu był uroczysty, był to język Konstytucji i dlatego sama treść enuncjacji jest moim zdaniem prawie że poza dyskusją. Są tam rzeczy, których nikt ze społeczeństwa ukraińskiego, kto stoi na gruncie pozytywnym w stosunku do Państwa, nie neguje. A mimo to ta enuncjacja, jeśli chodzi o szkolnictwo ukraińskie, skonfrontowana z rzeczywistością, znajduje się z nią w tragicznym dysonansie. Chcę podejść do całkiem konkretnych zagadnień i w świetle tej enuncjacji zagadnienia te przeanalizować.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#WołodymyrKuźmowycz">A więc przede wszystkim uważam, że problem szkolnictwa ukraińskiego jest na tyle ważny i na tyle delikatny, że bez współpracy z odpowiednimi ukraińskimi czynnikami społecznymi nie może być należycie rozwiązany. Mam w tej materii duże doświadczenie. Jestem na kierowniczym i odpowiedzialnym stanowisku w szkolnictwie ukraińskim z tej racji bardzo często, jeszcze dawno przed t. zw. normalizacją, musiałem mieć kontakt z władzami. Trzeba było w obopólnym porozumieniu różne problemy i różne zagadnienia rozwiązywać. Niestety konstatuję, że od kilku lat jest coraz ciężej, wprost nie można stawiać jakichś konkretnych problemów do rozwiązania i ich realizować. Zdaje się niekiedy, że wszystkie ważniejsze pytania rozmieniają się na drobne rzeczy, rozbijają się o jakiś bezduszny biurokratyzm i ciężko do nich podejść z jakimś rozumnym, praktycznym kryterium. Nie chcę być gołosłowny. Gdy naprzykład przed 6 laty, w r. 1931 można było znaleźć kompromis w reaktywowaniu gimnazjów w Rohatynie i Drohobyczu, to zeszłego roku nie można było znaleźć żadnego wyjścia przy reaktywowaniu rozwiązanego w 1930 r. państwowego gimnazjum w Tarnopolu. Gdy w r. 1934 jeden z dyrektorów departamentu w imieniu Ministra zgodził się, by powołać kilku Ukraińców do komisji programowej i prosił mnie nawet, bym podał te nazwiska, podałem je i do tej pory nie ma o tym więcej mowy. Tak samo 2 lata temu dwa poważne towarzystwa ukraińskie nauczycielskie: szkół średnich i powszechnych przedłożyły jako substrat do dyskusji dwa projekty programu języka ukraińskiego w szkołach, przesłały je Ministerstwu i mam takie wrażenie, że nikt w Ministerstwie poważnie ich nie traktował, leżą one w archiwum Ministerstwa. I chociaż jest to bezwarunkowo potrzebne, by konkretnie pytania były rozwiązywane tylko w kontakcie z odpowiednimi czynnikami społecznymi, przez co można by uniknąć dużo pomyłek, to oczywiście nie są to rzeczy najbardziej ważne i pierwszorzędne. Przyznaję, że chociaż nie możemy stanąć na stanowisku, że społeczeństwo powinno przyjmować wszystkie narzucone z góry rozwiązania i do tych rozwiązań się zastosować, to przyznaję też, że punkt ten można odrzucić albo przyjąć. Mam wrażenie jednak, że sens i istotne zagadnienie szkoły ukraińskiej nie leży w tym, co dziś słyszałem od p. Ministra. Nie jest to właśnie ten problem, który oczekuje rozwiązań w praktyce. Według mojego zdania istota zagadnienia szkolnictwa ukraińskiego leży między koncepcją szkoły dla ludności ukraińskiej — państwowej czy prywatnej, wszystko jedno — koncepcją w rozumieniu Ministerstwa a taką koncepcją w rozumieniu społeczeństwa. Między treścią szkoły, jak ją chciałoby mieć społeczeństwo ukraińskie, a treścią, jaką szkole dla ludności ukraińskiej nadaje państwowa polityka szkolna, stoi wielka przepaść, przepaść do dzisiaj nie przebyta. Oczywiście jest to truizm, gdy się mówi, że szkoła ma podciągać społeczeństwo wzwyż i że sens szkoły, jej ideowa treść powinna się opierać na najintymniejszych przejawach kultury narodowej. Zapytuję, czy ten truizm istotnie w rzeczywistości ukraińskiej jest przeprowadzony. Czy istotnie można odpowiedzieć, że sens szkoły ukraińskiej, jej ideowa treść jest budowana na najintymniejszych przejawach kultury ukraińskiej? Zdaje mi się, że nie, i właśnie w tym widzę największą rozbieżność między teorią a praktyką. Teoria mówi, że właśnie kultura narodowa w najintymniejszych jej przejawach powinna być tym jądrem, około którego powinno się skupiać życie szkolne i treść szkoły. Kultura powinna być tym ośrodkiem emocjonalnym, który pociąga do szkoły, a jako taki ośrodek emocjonalny nie jest w szkołach traktowana kultura ukraińska. Bezwarunkowo działa tu prawdopodobnie wpływ nieudowodnionej tezy, że wzrost kultury ukraińskiej koniec końców doprowadzi do trudności politycznych w Państwie, jak się to mówi potocznie, może doprowadzić do rozsadzania z wewnątrz. Powiedziałem, że jest to teza, która nie jest udowodniona, jednakowoż mam wrażenie, że ta teza, ta obawa przed prężnością kultury ukraińskiej nie pozwala, ażeby ta kultura w całej objętości w szkole ukraińskiej była podawana. A więc chociaż proces dziejowy w całej swej głębi idzie w kierunku całkowania kultury ukraińskiej, idzie tak, że bierze ona w coraz większy swój zasięg nieuświadomione dotychczas masy ukraińskie, to szkoła w tej postaci, którą ma ona obecnie, przeciwstawia się tej dziejowej tendencji.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#WołodymyrKuźmowycz">Mogę dać cały szereg przykładów i to, co powiem, jest prawie treścią myśli politycznej, myśli społecznej ukraińskiej, która tak ocenia szkołę i rzeczywistość w szkole dla ludności ukraińskiej. Dla tej myśli polityczno-społecznej sens kultury ukraińskiej leży w tym, iż ma ona tę samą podstawę, tradycję historyczną i treść ideową. A więc np. kultura Szewczenki, Kobylańskiego, Franki, a nawet Chwylowyja, ma jedną i tę samą treść duchową i ta treść ma znowu tendencję wzrostu w narodzie ukraińskim. I właśnie tej jedności narodowej kultury ukraińskiej i tego, że ma ona tendencję do wzrostu, szkoła z ukraińskim językiem nauczania dla Ukraińców nie uwzględnia. Jak powiedziałem, mam cały szereg przykładów, że w tym wypadku Ministerstwo, chociaż ma negatywną postawę, nie ma konstruktywnej swej pozytywnej tezy, jakiegoś pozytywnego rozwiązania. O moje uszy obiło się, że była raz dyskusja przy omawianiu programu historii, jaką podstawę dać nauczaniu historii, jaki konglomerat etniczny, czy etniczny kompleks objąć nauką historii; a więc czy ten, który obejmowało byłe halicko-włodzimierskie księstwo na kresach wschodnich, czy cały kompleks ukraiński, czy niektóre tylko, powiedzmy, regionalne jego odrębności i to tylko w związku z polską twórczością państwową, l en problem nie został rozwiązany. Ujęcie sprawy w zakresie ogólno-ukraińskim mogło być według mniemania dyskutantów stwarzaniem pewnej irredenty, zaś ujęcie problemu w węższym zakresie byłoby stwarzaniem absurdu. W tym właśnie balansowaniu społeczeństwo ukraińskie widzi pewną tragiczną niemoc, tragiczny bezwład, jaki charakteryzuje stosunek państwowej polityki szkolnej do szkoły ukraińskiej, do jej istotnego sensu i życiowej treści. Albowiem według naszego zdania nie ma tego, co chciałaby szkoła w myśl nakazów polityki państwowej stworzyć. Szkoła chce się oprzeć na kulturze jakiegoś regionalizmu i dlatego musi tworzyć surogaty, albowiem nie ma kultury ani łemkowskiej, ani huculskiej, ani poleskiej, jest jedna kultura ukraińska albo nie ma żadnej. Polityka szkolna, jaką się prowadzi, zabija szkołę, albowiem stwarza dookoła siebie ferment polityczny. Tej jednej ukraińskiej kultury boi się polityka szkolna, bo wywołuje ona obawę irredenty politycznej, jednej kultury ukraińskiej nie chce się dać, więc daje się surogat, który nie zaspokaja kulturalnych potrzeb społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#WołodymyrKuźmowycz">W świetle tego, co powiedziałem, nie jest prawdą, że na przykład szkoły utrakwistyczne są nadal utrzymywane dlatego, że nie ma pieniędzy dla prowadzenia większej ilości szkół. W opinii społeczeństwa ukraińskiego szkoła utrakwistyczna jest dlatego prowadzona dalej, że absorbuje pewne sentymenty narodowe i hamuje pęd młodzieży ukraińskiej do oświaty. Nie jest prawdą, jak przypuszcza społeczeństwo polskie, że nie ma pieniędzy na katedry ukraińskie, natomiast jest prawdą, iż nie stwarza się ich, by nie dać podstaw do rozwoju kultury ukraińskiej. Nie jest też prawdą, że koniecznie musi być we wszystkich szkołach polski nauczyciel dlatego, że jest to interes Państwa, lecz dlatego, by nie dopuścić do tego ośrodka pozytywnego dla Ukraińców fermentu, jakim jest nauczyciel Ukrainiec w danej szkole czy miejscowości.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#WołodymyrKuźmowycz">Te tezy postaram się bodaj w przybliżeniu przeanalizować na przykładach. Chociaż nie mogę zaprzeczyć słuszności tezy p. Ministra, że kultura ukraińska czy mniejszościowa ma możność rozwoju w Państwie i chociaż mógłbym się podpisać pod słowami p. Ministra, które wypowiedział na zjeździe naukowym we Lwowie ubiegłego roku, że jest jeszcze inna narodowość na tej ziemi, która się tam powinna rozwijać i że powinna istnieć emulacja tych obu kultur, to jednak piękne te powiedzenia wyglądają tragicznie na tle rzeczywistości. Nie jest istotą zagadnienia to, co p. Minister powiedział na komisji senackiej, że nie chcemy współżycia i dlatego zwalczamy lex Grabski, Odpowiem: gdy skonfrontujemy te deklaracje teoretyczne, niejako świąteczne, z rzeczywistością, to rzeczywistość wszystkie je przekreśli.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#WołodymyrKuźmowycz">Weźmy na przykład stan szkolnictwa na terenach południowo-wschodnich. W szkolnictwie tym panuje wprost chaos, jest tam 5 typów różnych szkół pod względem języka nauczania w rzeczywistości, choć w teorii nie powinno być tyle. Najbardziej jednolity jest typ szkoły polskiej. Potem idzie typ szkoły utrakwistycznej, najbardziej panujący, ale i on jest różny. Jeżeli nauczycielem jest Polak, to szkoła jest cała polska, jeżeli jest Ukrainiec, to oczywiście pół na pół. Wreszcie szkoła z ukraińskim językiem nauczania z nauczycielem Polakiem i Ukraińcem. Skontaktowałem się z niektórymi nauczycielami w czynnej służbie, których lojalność jest bez zarzutu, pytając ich o opinię, jaki jest stosunek ukraińskiego społeczeństwa i stosunek dzieci do szkoły państwowej polskiej. Sens odpowiedzi tych nauczycieli był mniej więcej taki: W przybliżeniu 30 do 40% dzieci kończy materiał szkolny z zakresu 4 klas, reszta dzieci kończy materiał tylko klasy 3, a nawet zaledwie klasy 2. Około 20% tylko dzieci okazuje potem przy przejściu w życie jakieś zainteresowanie kulturą, książką i t. d., a cały olbrzymi rezerwuar dzieci, 80%, jest rezerwuarem dla ciemnoty, sił wywrotowych, a bardzo często i przestępczości. Jeden z inspektorów powiedział na konferencji okręgowej w powiecie, w którym wszystkie miejscowości mają szkoły, że przy poborze w tym powiecie było 65 analfabetów. Są to wyniki pracy szkoły, która nie opiera się na istotnym sensie i właściwym traktowaniu potrzeb narodowych. Nie znam bodaj jednej szkoły, w której by na ścianie wisiał portret Szewczenki, ale znam wypadek, że gdy nauczyciel powiesił taki portret, to dostał upomnienie, żeby ten portret zdjął, bo w przeciwnym razie pójdzie na zieloną paszę. Zagadnienie programu szkolnego dla szkół z językiem ukraińskim nie istnieje, to znaczy w rzeczywistości to się łata. Chociaż już czwarty rok istnieje nowa polska szkoła na podstawie nowych programów, teraz przychodzi liceum, to mimo naszych próśb, naszego nacisku i interwencyj w tej sprawie nie można się doczekać, by nareszcie postawiono na wokandę tę tak ważną dla nas sprawę programów ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#WołodymyrKuźmowycz">Nie mam czasu przeanalizować tego tak ważnego dla nas problemu, ale chcę dać przykład przeciwstawienia i tutaj teorii i praktyki. W teorii w programie dla szkół państwowych jest napisane: „Wiadomości o dziejach i kulturze mniejszości narodowych mają wzbudzić w młodzieży polskiej poszanowanie dla tych kultur oraz gotowość do obywatelskiego współżycia z mniejszościami”. Bardzo piękne słowa, ale w istocie wiadomości z historii są tak podawane, że tylko można nią pogardzać jako historią jakiegoś kompleksu narodowo mniej wartościowego. Proszę Panów, w historii tej nie ma historii nowożytnej, mniej więcej ostatnich 200–300 lat nie istnieje dla młodzieży ukraińskiej. O Mazepie np. nigdy tam się nie mówi, chociaż Mazepa był sojusznikiem króla Leszczyńskiego. O naszych czasach nie ma mowy. Natomiast jest nowo wydany podręcznik Mrozowskiej i Moszczyńskiej, gdzie zaryzykowano twierdzenie, że walka ukraińska na terytorium b. Galicji w 1918 r. była zainspirowana przez władze austriackie. Znam wypadki, gdzie nauczyciel historii — którym w gimnazjum ukraińskim jest z reguły Polak — żąda od dzieci ukraińskich starszych klas, żeby mówiły, że ich językiem ojczystym jest język ruski, a nie ukraiński. Był wypadek, że uczeń 7 klasy temu się przeciwstawił, wtedy ten pedagog miał czelność iść ze skargą do dyrektora Ukraińca. Taka jest rzeczywistość szkolna. Tak samo w programach geografii nie istnieje na wschodzie zróżniczkowanie geopolityczne, jest tam jedna, „niedielimaja Rasija” i nie ma wzmianki o żadnej Ukrainie jako jednostce geograficznej.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#WołodymyrKuźmowycz">Dla udowodnienia, że niemożliwa jest konstruktywna praca nauczycieli Ukraińców, którzy chcą być lojalni względem Państwa, a jednoczeń śnie dźwigać kulturalnie swój naród w pracy pozaszkolnej, podam dwa charakterystyczne wypadki. Nauczyciel, starszy już, który naraził się miejscowym potentatom prowincjonalnym, zostaje przeniesiony w dalekie strony od swej rodziny. A pracował on w samorządzie i w charakterze organu kontrolującego wykrył różne nadużycia. Cały rok robię starania, by się dowiedzieć, dlaczego został przeniesiony, nie dociekłem przyczyny, chociaż napisałem o tym do p. Ministra; nie wiem, albowiem nie otrzymałem odpowiedzi. O drugim nauczycielu, też przeniesionym, pisze w książce „Brzeżany i Kresy w wojnie ukraińsko-polskiej” Wiśniewski, Polak, na stronie 154 tak: Był on komendantem obozu w jednej z miejscowości w Strusowie. Jako komendant okazał się on ludzkim i, jak mówi p. Wiśniewski, zasługuje na pełne uznanie nie tylko narodu ukraińskiego, ale i polskiego. I ten nauczyciel po 28 latach służby został przeniesiony do dalekiej miejscowości zdała od rodziny i dotychczas nie wiadomo za co. To są tylko niektóre, powiedziałbym, typowe przykłady z tej konfrontacji między teorią a praktyką. Ich można przytaczać setkami.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#WołodymyrKuźmowycz">Chce poświęcić parę słów sprawie lex Grabski, dlatego że nie jest prawdą, jakobyśmy z tego powodu tę ustawę zwalczali, iż ponoć jej istotną treścią, niejako ideologicznym założeniem, jest znalezienie sposobu współżycia między młodzieżą polską a ukraińską. Istotą tej ustawy jest preferowanie elementu polskiego. A to stwarza w praktyce przy wprowadzaniu ustawy w życie chaos i bezprawie. Stwarza ona w konsekwencji stan beznadziejności i zatratę wiary w ogóle w sens legalnej walki, a więc jest szkodliwa dla podstaw praworządności w społeczeństwie. Znam setki odwołań, jak były robione trudności tym ludziom, którzy wnosili deklaracje, a wniesiono ich około 1/2 miliona. Przykłady tych różnych przeszkód nie dlatego chcę cytować, bym chciał oskarżać tę lub inną osobę lub urząd, ale to ilustruje stan ex lex i stwarza w terenie możliwość robienia rzeczy, które podważają moralność społeczeństwa. Gdy na przykład jest rozporządzenie ministra czy wojewody, że nie wolno wójtowi odmówić legalizacji podpisu na deklaracji, to mam dekret starosty, który wyraźnie zabrania to robić. I jeżeli jest ustawa, że nie wolno ludności w tym przeszkadzać, to z drugiej strony mam pięć jednobrzmiących instrukcyj inspektorów, którzy właśnie polecają robić przeszkody rodzicom. Mam odpowiedź z dwóch powiatów — bo tego zażądałem — i widzę z niej, że Ministerstwo nie odpowiedziało na kilkadziesiąt rekursów. Mimo to te 800 stanów ex lex działa dalej. A więc to są praktyczne skutki ustawy Grabskiego. Dlatego też chcemy stan, stworzony przez lex Grabski, tak bardzo dla podstaw prawnych niebezpieczny, usunąć. Mamy wiele przykładów, które wskazują, że konsekwencje tego działania na podstawy prawne są zatrważające. Mam ulotkę, która jest przedrukiem z „Kuriera Codziennego” i którą oddawano do rąk młodzieży strajkującej. W warunkach ukraińskiej rzeczywistości ulotka ta wystarcza dla agitacji bez dodatkowych uwag. Mam np. doniesienie karne na katechetę za to, że zażądał przysięgi od młodzieży ukraińskiej, przysięgi cenzurowanej przez władze. Mam list jednej z pań, której inspektor powiedział, że nie otrzyma posady, ponieważ nie zakładała towarzystw moskalofilskich „Kaczkowskiego”, mam szereg spraw ukaranych nauczycieli, i chociaż tym, którzy na tych nauczycieli donosili, udowodniono szereg nadużyć, mimo to są oni dotychczas kierownikami lub nauczycielami dalej. Mam znowu list pewnego księdza, który od trzech lat nie naucza religii, a ci, którzy spowodowali jego dymisję, zostali dyscyplinarnie ukarani i zwolnieni. Mimo to sprawy tego księdza nie zbadano na nowo. Mam protokół w sprawie pewnego księdza, od dwóch lat pozbawionego prawa nauczania religii na skutek doniesienia komendanta posterunku, później ten komendant wyrzucony został za nadużycia itd.</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#WołodymyrKuźmowycz">Są to przykłady na to, ze jedna rzecz, która stwarza bezprawie, pociąga w konsekwencji szereg innych. Cytuję te fakty nie po to, aby żądać dochodzeń w tych wypadkach, lecz tylko dla ilustracji tego, co stwarza stan ex lex w społeczeństwie. I wreszcie są to uwagi, które bodaj w krótkości przytaczam dla konfrontacji rzeczywistości z teorią. W teorii to bardzo ładnie wygląda, z tym się godzimy, ale w praktyce to wywołuje bezustanny ferment, to podrywa w ludziach zaufanie do postępowania władz, podważa podstawy praworządności. Gdy zaś w społeczeństwie następuje reakcja i przychodzą do głosu elementy wywrotowe, od nas żąda się cudów. Tych cudów ani my, ani nikt z nas stwarzać nie może przy takiej rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#WołodymyrKuźmowycz">Oczywiście, jak powiedziałem na początku, nie to jest punktem wyjścia konfliktu, co powiedział pan Minister, mianowicie że w szkolnictwie ukraińskim są „wykolejenia poszczególnych zagadnień”, które nasuwa narastającą rzeczywistość, lub że społeczeństwo ukraińskie jakoby nie chce, by młodzież wychowywano w warunkach dla spoistości Państwa dobrych. Z tym postulatem Państwa nikt nie walczy. Nie to więc jest sednem zagadnienia. Istotą zagadnienia szkolnictwa ukraińskiego jest to, by Państwo, czy polityka szkolna odważyła się powiedzieć, czy szkoła ukraińska ma mieć treść ukraińską, jaką uznaje społeczeństwo ukraińskie, czy nie. Sednem jest odwaga, by powiedzieć sobie, czy w Państwie jest problem ukraiński w całej swej rozciągłości — czy ruski, rusiński, lub inny — czy też go nie ma. Śmiem twierdzić na podstawie obserwacji, że władze szkolne nie mają odwagi tego powiedzieć. Jeden z najlepszych znawców kwestii ukraińskiej, publicysta polski pisał: „Etapem do oderwania może być każda szkoła w Psiej Wólce, każda kooperatywa w Zaleszczykach. Musimy się zdecydować; albo samoistnienie Ukraińców uważamy za zdradę stanu, albo żądanie autonomii może się mieścić w żądaniach każdego lojalnego obywatela”.</u>
<u xml:id="u-39.11" who="#WołodymyrKuźmowycz">To jest właśnie sedno zagadnienia, które istnieje i w szkolnictwie dla Ukraińców. Albo sam fakt istnienia Ukraińców jest zdradą stanu, albo nie. jeżeli nie, to trzeba z tego wyciągnąć konsekwencje i w szkole. Trzeba ten cały kompleks, który emocjonuje młodzież ukraińską i który nie może przeszkodzić odpowiedniemu wychowaniu ich na dobrych obywateli Państwa, zrobić przyciągającym do państwowości polskiej. Te wypadki, jakie przytoczyłem, same przez się rujnują szkołę, toczą jej treść, rujnują praworządność.</u>
<u xml:id="u-39.12" who="#WołodymyrKuźmowycz">Nie jestem powołany do tego, by podawać rozwiązania polityczne, ale mogę powiedzieć, że my, którzy weszliśmy do tego parlamentu na podstawie zasadniczego kompromisu, będziemy współpracowali dla szukania punktów stycznych między racją stanu Państwa Polskiego a racją stanu narodu ukraińskiego i na terenie szkolnictwa. Jednakowoż nie możemy uznać takiej współpracy, od której będziemy odtrąceni, bo nie możemy przyjmować jednostronnych rozwiązań lub takich, które są zaprzeczeniem istoty narodowości, czy istoty sensu kultury narodu ukraińskiego. Niestety polityka szkolna Ministerstwa Oświaty jest właśnie nieprzerwaną walką z tym, co się nazywa kulturą i sensem kultury ukraińskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Pimonow.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#BorysPimonow">Wysoki Sejmie! Sumy wydatków, wykazywane rokrocznie w preliminarzu budżetowym Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na potrzeby wyznań, szkolnictwa i nauki, w zestawieniu ogólno państwowych wydatków zajmują według swej wysokości drugie miejsce, zaraz po wydatkach preliminowanych na obronę Państwa. Fakt ten, jak i to, że wydatki na oświatę i naukę stanowią prawie 16% ogólnej sumy wydatków państwowych, nie licząc wydatków, ponoszonych również na ten cel przez samorządy, niewątpliwie świadczy, że jesteśmy państwem, w którym robi się w miarę możności wszystko, ażeby sprostać temu ogromowi potrzeb, jakie wynikają z realizacji zagadnień oświatowych. I napewno pod tym względem Państwo nasze, jeżeli wskutek tak niekorzystnych warunków dziejowych jeszcze nie dorównuje w tej dziedzinie przodującym państwom, to w każdym razie niezadługo już będzie w stanie tym państwom dorównać. Poręką ku temu jest powszechne zrozumienie naszych potrzeb oświatowych i wytrwałe, a zarazem co raz bardziej planowe wysiłki powołanych ku temu władz szkolnych i praca nauczycieli i całego społeczeństwa. Pomyślnym faktem jest to, że szkolnictwo nasze w swym niewątpliwym, chociaż i zatamowanym warunkami ogólnej depresji gospodarczej rozwoju co raz to bardziej korzystnie odpowiada potrzebom naszego życia państwowego. Upatruję to w szczególności w konkretnym rozwoju i celowej rozbudowie naszego szkolnictwa zawodowego, które znajduje tyle zrozumienia u obecnego pana Ministra. Świadczy o tym wzrost liczby młodzieży, garnącej się co raz bardziej do szkół zawodowych, i wzrost liczby uczącej się w tych szkołach młodzieży w porównaniu z rokiem ubiegłym o całe 17%. Pomyślnym objawem jest również to, że tegoroczny preliminarz wykazuje możność zwiększenia liczby etatów nauczycielskich w szkolnictwie powszechnym o 4.000, co da możność zmniejszenia liczby dzieci znajdujących się poza szkołą o blisko 1/4 miliona i jednocześnie pozwoli poważnie zmniejszyć liczbę bezrobotnych absolwentów seminariów nauczycielskich. Mówiąc o tej możliwości, pragnę przy tym zwrócić się z gorącym apelem do władz szkolnych, ażeby przy angażowaniu tych nowych nauczycieli zostali powołani w pierwszej kolejce absolwenci będący dziećmi chłopskimi, którzy od kilku niekiedy lat znajdując się w przymusowej bezczynności zawodowej, zgnębieni tym przykrym zawodem życiowym, pełni rozgoryczenia i niezadowolenia, łatwo mogą poddać się wykolejeniu i odegrać bardzo ujemną rolę w swym środowisku.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#BorysPimonow">Nie mam zamiaru z tej wysokiej trybuny omawiać całokształtu zagadnień oświatowych i wyznaniowych, pozwolę sobie jedynie zwrócić uwagę Wysokiego Sejmu na pewien problem, który nigdy właściwie w Państwie naszym nie przestawał być żywym, dzisiaj zaś, zdaniem moim, wobec odbywających się obecnie zasadniczych prac programowych i rewizji niektórych podstawowych wytycznych polityki szkolnej jest niezwykle aktualny. Pragnę więc omówić problem mniejszości narodowych w odniesieniu do zagadnień szkolnictwa.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#BorysPimonow">Najjaśniejsza Rzeczpospolita, wskrzeszona mocą ducha woli i kultury narodu polskiego, posiada pośród swych obywateli ponad 1/3 część obywateli, należących do innych narodowości.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#BorysPimonow">Jest to fakt dziejowy. Jakie więc wobec tego jest naczelne, pierwsze zadanie szkolnictwa polskiego? Jest nim zadanie wychowania nowych pokoleń obywateli dla zgodnego współżycia na ziemiach, na których wiekowa historia postawiła obok siebie jako sąsiada przy sąsiedzie Polaka i nie-Polaka, katolika i niekatolika. Zadaniem szkoły jest usunąć i zapobiec troskliwie wszelkim antagonizmom i przeciwieństwom na tle przynależności narodowej czy wyznaniowej. Dla tego zgodnego wychowania trzeba przede wszystkim, ażeby młodzież była wychowywana i dojrzewała duchowo we wzajemnym poszanowaniu swoich i cudzych właściwości narodowych i wyznaniowych. Nie będzie mogło to jednak mieć miejsca, jeżeli szkoła polska nie będzie dostępna dla rodzimej ojczystej mowy dziecka każdej liczniejszej odmiany narodowości. Negacja tej prawdy, tak przecież dobrze znanej narodowi polskiemu, a wypowiadanej tylokrotnie przez najwybitniejszych przedstawicieli i najlepszych pedagogów polskich, prowadzi nieuniknienie do wzrostu antagonizmu, przeciwieństw i separatystycznego rozprzężenia Państwa.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#BorysPimonow">„Szkoła — jak uczył Bolesław Trentowski, jeden z najświatlejszych i najwybitniejszych pedagogów polskich — jest to czynnik powołany do uzdrawiania, do moralnego dźwignięcia obywateli”. „Nie może tolerować — uczą Szczepanowski, Czerwiński i inni, a tylu ich było w sławnych dziejach pedagogiki Polski — nie może tolerować szkoła zasad nietolerancji narodowościowej, czy religijnej, ale musi być właśnie związana z narodem samym”. Bo jedynie w ten najskuteczniejszy i najtrwalszy sposób powołana jest szkoła polska łączyć obywateli Polski z Państwem po to, ażeby znaczna liczba mniejszość narodowych w Polsce nie była powodem jej słabości. Wierzę, że dzięki siłom duchowym narodu polskiego i konsekwentnemu pójściu droga jego pięknych dziejowych tradycyj cywilizacyjnych mniejszości te mogą i powinny być źródłem chwały, odrębności i potęgi mocarstwowej Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#BorysPimonow">Wiem, że w naszym wieku niesłychanego rozrostu brutalnego materializmu, często niestety kosztem walorów duchowych, jest niezmiernie trudno uchronić szkołę od obyczajowych nałogów i prądów, nurtujących życie zbiorowe społeczeństw. Ale należy czynić wszystko i nie ustawać w tym, ażeby szkoła nie była zupełnie bezbronna przed tym, co jest w pewnych środowiskach społeczeństwa, być może czasowo, nie dobrym, lub przed tym, co sprzeczne jest z istotnymi zasadami wychowania lub co powoduje zatracenie poczucia zła, etyki, godności człowieczeństwa i zasad współżycia zbiorowego. Tal jest, właśnie szkoła jest powołana do przeciw stawienia się takim nagminnym zjawiskom, ja kim jest skłonność do szkodnictwa naszej młodzieży szkolnej, tak często lubiącej tłuc izolatory na słupach telegraficznych, ciąć i łamać drzewka przydrożne, wybijać szyby, a potem podkładać petardy i t. d. Należy przeciwstawić się takim zastanawiającym zjawiskom, jakie niedawno np. miało miejsce w Wilnie w jednym z kin, kiedy młody student z pierwszego roku studiów, a więc niedawny abiturient szkoły średniej, zabawił się sobie, bijąc głową o głowę siedzące przed nim dwie nieznajome starsze panie i umiał na sądzie wytłumaczyć się tylko tym, że myślał, że to są Żydówki, a że nie są Żydówkami, to bardzo przeprasza.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#BorysPimonow">Przytaczając te fakty, oczywiście nie chcę nic generalizować lub oskarżać w czambuł naszych szkół, naszego nauczyciela lub naszej młodzieży, chodzi mi tu jedynie o stwierdzenie, jak ważnym, drogocennym instrumentem jest szkoła, jak nieustannej uwagi ona wymaga od jej kierowników, ażeby spełniała swe właściwe zadanie i nigdy nie była obniżana do poziomu zbyt uproszczonego środka technicznego w polityce nauczania przez pominięcie i negację podstawowego prawa każdego narodu, oczywiście, lojalnie wykonującego swe obywatelskie obowiązki wobec Państwa, do uczenia się obok języka państwowego również własnego języka ojczystego.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#BorysPimonow">Mówię o tym, gdyż, jak już powiedziałem, stoimy przed faktem poważnej rewizji zagadnień mniejszościowych w polityce szkolnej i próbami wytyczania, być może na długie lata, polityki państwowej. Gorąco pragnąłbym, ażeby przy powzięciu zasadniczych decyzyj, nie były pominięte wspomniane tu przeze mnie wymagania stawiane naszemu szkolnictwu państwowemu. Są one zgodne i z naszą Konstytucją i z dobrze zrozumianą racją stanu. Praktyczna zaś realizacja, jestem przekonany, jak dotychczas znajdzie swe właściwe odzwierciedlenie formalne w odnośnych ustawach. Chciałbym tylko, ażeby te ustawy objęły potrzeby szkolne wszystkich obywateli polskich bez pominięcia żadnej z narodowości, jak to było niestety dotychczas wobec mniejszości narodowej rosyjskiej.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#BorysPimonow">Wiem, że sprawa ta ma poważne dziejowe obciążenie, że przytaczano sporo usprawiedliwień i powodów, dlaczego taki stan zaistniał. Ponieważ uważam sprawę tę za poważną, a większość dawniej przytaczanych argumentów za najzupełniej już dzisiaj nieaktualne, pozwolę sobie jak najkrócej tę sprawę przed Wysoką Izbą poruszyć.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#BorysPimonow">Przede wszystkim w omawianiu tego zagadnienia należy zdecydowanie odróżniać porewolucyjną emigrację rosyjską, zresztą bardzo w Polsce nieliczną, od dość licznej, bo wynoszącej daleko ponad 300.000 obywateli, rzeszy obywateli polskich narodowości rosyjskiej. Składają się na nią zamieszkali na Wileńszczyźnie i Suwalszczyźnie staroobrzędowcy Rosjanie, których przedstawicielem mam zaszczyt być w tej Wysokiej Izbie i którzy znaleźli w Polsce jeszcze na przełomie XVII i XVIII wieku podczas prześladowań religijnych w Rosji swą drugą ojczyznę. Parusetletni pobyt staroobrzędowców w Rzeczypospolitej, wspólne korzystanie wraz z autochtonami kraju z praw i swobód obywatelskich przed rozbiorami, po rozbiorach zaś wspólne znoszenie niedoli i ucisków stworzyły te warunki, iż staroobrzędowcy doczekali chwili organizacji swego kościoła i ustawowego jego uznania przez Państwo na podstawie Konstytucji odrodzonej Rzeczypospolitej, jako pierwsi po zawarciu konkordatu ze Stolicą Apostolską.</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#BorysPimonow">Liczbowo grupa ta reprezentuje obecnie około 80.000 obywateli, czyli jest ich mało mniej niż np. Litwinów, tymczasem Litwini posiadają 72 szkoły z językiem wykładowym litewskim, język zaś rosyjski dla staroobrzędowców wskutek braku formalnych uprawnień jest wykładany tylko w jednej jedynej szkole powszechnej w Wilnie, gdy dzieci staroobrzędowców uczęszczają, stanowiąc poważny odsetek uczniów niekiedy wynoszący 90 i 100%, do znacznej ilości powszechnych szkół państwowych, w których zupełnie pozbawione są możności uczenia się swego ojczystego języka.</u>
<u xml:id="u-41.12" who="#BorysPimonow">Drugą poważną grupę narodowości rosyjskiej stanowią obywatele polscy, którzy niezależnie od miejsca swego zamieszkania i pochodzenia w Polsce, w ciągu 18 lat po jej odrodzeniu z jednej strony złożyli bezsprzecznie dowody swej lojalności względem Państwa, z drugiej zaś strony w warunkach najmniej dogodnych wykazali niezłomną wolę przynależenia do narodu rosyjskiego i kultywowana obok języka polskiego jako języka państwowego i języka rosyjskiego jako języka ojczystego, utrzymując na koszt swego przeważnie zubożałego społeczeństwa 5 prywatnych gimnazjów i 8 dotychczas dozwolonych szkół powszechnych. Zakłady te nie otrzymywały dotychczas żadnej pomocy od Państwa i uczą się w nich wyłącznie dzieci tych, którzy nazywają siebie Rosjanami. Stwierdzam, że w żadnym z tych zakładów nie uczą się dzieci innych narodowości, w szczególności Żydzi. Jedyna powszechna szkoła państwowa z językiem wykładowym rosyjskim, istniejąca w Wilnie i licząca kilkuset uczniów” w jesieni zeszłego roku rozporządzeniem kuratora została, zamknięta, ponieważ istnienie jej nie znajdowało podstaw formalno-prawnych, i jedynie w skutek specjalnych interwencyj w Ministerstwie rozporządzeniem pana Ministra znów została otwarta, ale już jako filia przy polskiej szkole i bez istniejącego dotychczas siódmego oddziału.</u>
<u xml:id="u-41.13" who="#BorysPimonow">W tym stanie rzeczy zagadnienie szkolnictwa dla ludności narodowości rosyjskiej, będącej uznaną w Państwie mniejszością narodową, w porównaniu z wszystkimi innymi stosowanymi w Państwie rozwiązaniami zaspokojenia potrzeb szkolnych innych, nawet najmniej licznych narodowości, stanowi dzisiaj jaskrawą anomalię.</u>
<u xml:id="u-41.14" who="#BorysPimonow">Wysoki Sejmie! Ze względu na to, że: 1) zagadnienie to może być łatwo, zdaniem moim, załatwione pomyślnie, gdyż rozwiązanie przez Państwo leży w granicach zupełnej możliwości, jest zgodne z Konstytucją i z ogólnie przyjętymi zasadami dla szkolnictwa mniejszościowego, że 2) chodzi tu o prawa dla przedstawicieli wielkiego narodu sąsiedzkiego, narodu Puszkina, Tołstoja, Mendelejewa, Czajkowskiego i innych, że 3) chodzi tu o obywateli polskich, w znacznej swej części posiadających wiekową, niczym nie zamąconą tradycję współżycia, a w ogóle zaś o lojalnych obywatelach świadomych swej przynależności i obowiązków względem Państwa i że 4) niezałatwienie tego zagadnienia może w perspektywie historycznej stać się niepotrzebnym powodem do spekulacji i rozgrywek politycznych — pozwalam sobie po uzgodnieniu z referentem złożyć do laski marszałkowskiej rezolucję treści następującej:</u>
<u xml:id="u-41.15" who="#BorysPimonow">Wysoki Sejm uchwalić raczy: Sejm wzywa Rząd, aby przy opracowaniu norm prawnych, regulujących nauczanie dla dzieci mniejszości narodowych w publicznych i państwowych szkołach uwzględniono również potrzeby mniejszości rosyjskiej i okazywano należytą pomoc i opiekę szkołom, uwzględniając język rosyjski w nauczaniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Starzak.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#WładysławStarzak">Wysoki Sejmie! Gdy kilka dni temu referowałem w tej Izbie preliminarz budżetowy Ministerstwa Spraw Wojskowych, zwróciłem uwagę na konieczność stworzenia u nas sprawnego, głęboko przemyślanego systemu, w którego ramach najskuteczniej rozwijałaby się współpraca wojska i społeczeństwa. Ta ogólna zasada dotyczy nie tylko przysposobienia wojskowego, lecz sięga również i na teren wychowania fizycznego, gdzie luki w dotychczasowym stanie rzeczy są szczególnie widoczne. W obu tych dziedzinach w ciągu lat ostatnich obserwujemy niemal wszędzie za granicą olbrzymie przemiany, sięgające w głąb podstaw organizacyjnych sportu i przysposobienia wojskowego, a mające swój refleks w rezultatach, które niejednokrotnie obserwować musimy z prawdziwym podziwem. Widzimy szereg krajów, w których życie sportowe postępuje naprzód olbrzymimi krokami, które potrafiły osiągnąć w tej dziedzinie w krótkim czasie doskonałe rezultaty. U nas niestety nie możemy dotychczas trafić na właściwą drogę. Opinia co do tego jest niemal jednolita, dlatego też uważam za zbędne przytaczanie tu szeregu znanych powszechnie faktów świadczących, że dotychczas nie umieliśmy znaleźć właściwych sposobów działania, które by umożliwiły nam dorównanie innym.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#WładysławStarzak">Mówiłem o tym obszernie podczas rozprawy nad budżetem Ministerstwa Oświaty w Komisji Budżetowej, stwierdzając, że marnujemy olbrzymie zasoby energii, które moglibyśmy wyzyskać dla sprawy rozwoju kultury fizycznej narodu i przygotowania fizycznego jednostek do udziału w dziele tworzenia siły narodowej. Na Komisji Budżetowej zwracałem się też do pana Ministra Oświaty, któremu obie te dziedziny podlegają, z zapytaniem, czy zamierza poświęcić uwagę tej sprawie i co zamierza przedsięwziąć, aby zmienić dotychczasowy niepomyślny stan rzeczy w dziedzinie wychowania fizycznego i sportu. Niestety nie uzyskałem wyjaśnień, dlatego też przypominam ten problem z tej trybuny, podkreślając raz jeszcze pełną jego wagę.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#WładysławStarzak">Nie chodzi tu bowiem tylko o to, że to, co się dzieje w sporcie, że stan rzeczy w dziedzinie kultury fizycznej i rezultaty naszych zespołów reprezentacyjnych nie odpowiadają ambicjom społeczeństwa i nie stoją w żadnym stosunku do stanowiska, jakie zajmujemy wśród narodów świata. W większej jeszcze mierze chodzi o to, że dziś, gdy podjęliśmy trud podciągnięcia Polski wyżej, gdy podjęliśmy hasło zjednoczenia narodu i wojska we wspólnym wysiłku przygotowania dzieła pomnożenia siły Państwa, nie możemy obojętnie obserwować, jak w dziedzinie wychowania fizycznego kręcimy się w błędnym kole, jak mimo głosów opinii publicznej, mimo powszechnego zainteresowania, które w niektórych okresach towarzyszyło różnym wydarzeniom sportowymi, mimo szeregu godnych uznania wysiłków jednostek jesteśmy tu w stanie marazmu i ratujemy się z indywidualnej inicjatywy połowicznymi reformami, które nie przynoszą większych rezultatów. Nie możemy nadal zaniedbywać tego ważnego elementu, choćby ze względów obrony narodowej, trzeba więc wreszcie podjąć akcję, która by doprowadziła do uporządkowania stosunków w tej dziedzinie i umożliwiła nam osiągnięcie poziomu, odpowiadającego, jak powiedziałem, nie tylko naszym ambicjom, ale i wymaganiom chwili.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#WładysławStarzak">W zakresie przysposobienia wojskowego, na tym terenie, który stanowi pomost między wojskiem a społeczeństwem, nasze formy organizacyjne w porównaniu z tym, co obserwujemy zagranicą, uznać trzeba również za przestarzałe, aczkolwiek jest rzeczą niewątpliwą, że praca naszych stowarzyszeń przysposobienia wojskowego postępuje naprzód i że rezultaty jej są widoczne. Niemniej jednak i tutaj konieczny jest wysiłek reorganizacyjny, który by przede wszystkim umożliwił nam wciągnięcie do tych prac szerszych mas, rozumiejących całkowicie znaczę nie przysposobienia wojskowego i garnących się chętnie do prac przysposobienia wojskowego. Następnie chodziło by tu także o większą ciągłość w stowarzyszeniach przysposobienia wojskowego, o plany nie ograniczające się do chwili bieżącej, o większą obowiązkowość i dyscyplinę, a także i o szereg ułatwień, które by mogły w sposób decydujący wpłynąć na zasięg i tempo ich pracy. Stowarzyszenia przysposobienia wojskowego muszą w obecnej chwili stać się terenem, na którym nawiązana będzie ścisła, wszechstronna współpraca najszerszych mas narodu i wojska, współpraca konkretna, stwarzająca pozytywne wartości, która pozwoli rozbudzony już w narodzie polskim entuzjazm dla armii i drzemiącą jeszcze energię wyzyskać dla sprawy powiększenia potęgi zbrojnej Polski.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Ligoń.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#StanisławLigoń">Wysoka Izbo! W ramach dzisiejszej debaty nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przedmówcy moi poruszyli najrozmaitsze zagadnienia i bolączki, łączące się bezpośrednio z przedłożonym preliminarzem budżetowym, bądź też z potrzebami szkoły w Polsce. Niechże tedy i mnie wolno będzie przedstawić choćby w skrótach tej Wysokiej Izbie, jak i panu Ministrowi potrzeby szkoły na Śląsku, a więc tego regionu, który z tego miejsca mam zaszczyt reprezentować.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#StanisławLigoń">Ludność śląska niewątpliwie kocha swoją szkolę polską jako czynnik kształtujący i uszlachetniający duszę jego dziecka, tym więcej, że nie zapomniała ona o tym, czym przez wieki była dla niego do niedawna jeszcze szkoła pruska, której, jak wiemy, kardynalnym zadaniem było jedynie wynaradawianie. Nie przebierała ta szkoła w środkach, by przy każdej sposobności obniżyć, ośmieszyć i wytępić to wszystko, co było polskie, co się z polskością łączyło i co przechodziło w spuściźnie od ojców z pokolenia na pokolenie. Modlono się na Śląsku o to najwyższe dobro, jakim w każdym organizmie państwowym jest dobra szkoła, i z wdzięcznością wyciągano ramiona ku niebu, kiedy się to nieziszczalne, zdawałoby się, pragnienie dzięki zbiorowemu porywowi ludu śląskiego o swoje wyzwolenie ziściło. Zloty sen o swojej, o polskiej szkole stał się rzeczywistością. Z dumą spoglądamy dziś na mnożące się na naszym terenie gmachy szkolne, a z radością w sercu obserwujemy naszą młodzież, która z ochotą do łych gmachów szkolnych uczęszcza, gdzie nauczyciel polski duszę jej przepaja miłością ku wielkiej, wspólnej naszej Ojczyźnie i ku wielkiemu temu dorobkowi kulturalnemu, który stawia Polskę między czołowe narody. Z radością i zadowoleniem spoglądamy na tę młódź naszą, kiedy po paru latach nauki, opuszczając mury szkolne, śpieszy do warsztatów, a świadoma swego obowiązku i zadań, jakie ją w życiu czekają, staje karnie przy boku naszym do wspólnej pracy dla dobra Państwa i jego obywateli.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#StanisławLigoń">Toteż z tych przyczyn zrozumiała niech będzie troska społeczeństwa na Śląsku o swe szkolnictwo, jego dobro i dalszy rozwój.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#StanisławLigoń">Z przyjemnością i wielką wdzięcznością pod adresem władz szkolnych stwierdzić należy pozytywny bilans w rozbudowie szkolnictwa powszechnego na naszym terenie. Dotychczasowa akcja budowy szkół powszechnych dała 91 budynków szkolnych i 4 przedszkola, w przyszłym roku budżetowym zapowiada się wykończenie dalszych 8 budynków szkolnych, łącznie zatem liczba wybudowanych i oddanych do użytku budynków szkolnych wyniesie 103. Ponadto gminy wybudowały, względnie rozbudowały własnym kosztem 9 budynków szkolnych, co razem daje 112 obiektów szkolnych; objętość ich w sumie wynosi blisko milion m3. Z radością stwierdzić należy, że szkolnictwo powszechne w zakresie organizacyjnym stale się podnosi. W ciągu 12 lat wzrósł procent szkół wysoko zorganizowanych z 46% na 62,5%. Frekwencja w tych szkołach wzrosła z 76% na 85,4%. Poważną ewolucję wykonało szkolnictwo powszechne w zakresie swego unarodowienia. Kiedy w r. 1926/27 szkoły mniejszości stanowiły jeszcze 16,8% ogółu szkół, a uczęszczająca do niej młodzież 14%, stosunek ten dzięki rosnącemu uświadomieniu społeczeństwa oraz zrozumieniu wartości szkoły polskiej zmienia się stopniowo na korzyść, osiągając w roku bieżącym najkorzystniejszy dla polskiej szkoły procent 93,65% wobec 6,35% w szkołach mniejszościowych.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#StanisławLigoń">O ile pozytywnie rozbudowuje się szkolnictwo powszechne, to liczba gimnazjów w woj. śląskim niestety nie uległa zmianie, wzrosła natomiast wydatnio liczba uczniów, co pociągnęło za sobą konieczność otwarcia w gimnazjach państwowych nowych 25 oddziałów. Jest to jednak zabiegnie wystarczający. Szkoły średnie są przepełnione, tak, że młodzież np. z Katowic musi jeździć do szkół w Chorzowie, Mysłowicach i innych dalej położonych miejscowościach, ażeby znaleźć tam pomieszczenie. Rozbudowa szkolnictwa średniego na Śląsku jest koniecznością choćby z tej prostej przyczyny, że napór na szkolnictwo średnie będzie rósł dalej, jako że dążność społeczeństwa śląskiego do własnej, rodzimej inteligencji jest coraz to większa.</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#StanisławLigoń">W związku ze szkołami średnimi pozwolę sobie przypomnieć panu Ministrowi sprawę szkół typu komunalnego, jako typu szkół publicznych, oraz uprawnień nauczycieli, pracujących w tych szkołach, zwłaszcza gimnazjalnych. Ostateczne uregulowanie prawne całokształtu stosunków służbowych nauczycieli szkół komunalnych wciąż jeszcze napotyka na trudności. Tak np. wobec braku ustawowego zobowiązania Skarbu Państwa do ponoszenia wspólnie z gminą kosztów utrzymania szkół komunalnych szkoły te w razie wprowadzenia w życie w woj. śląskim ustawy z dnia 11 marca 1932 r. o ustroju szkolnictwa uznać by należało, zgodnie z postanowieniem art. 1, za szkoły prywatne i w związku z tym należało by bądź rozwiązać stosunek służbowy z nauczycielem komunalnym w myśl przepisów pragmatyki nauczycielskiej, bądź też, o ile gminy nadal utrzymywać będą szkoły jako prywatne, dopuścić w dalszym ciągu nauczycieli komunalnych do nauczania w tych komunalnych szkołach prywatnych, regulując ich stosunki służbowe według postanowień pragmatyki nauczycielskiej. W związku z tym tendencja likwidowania w ogólności szkół komunalnych i stopniowe obejmowanie ich na etat Skarbu Państwa winna być utrzymana jako jedyne rozwiązanie tej zawiłej i ciągłe kłopoty sprawiającej sprawy, a krzywdzącej w pierwszym rzędzie nauczycielstwo.</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#StanisławLigoń">Do palących zagadnień szkolnictwa na Śląsku należy również dalsza rozbudowa szkolnictwa zawodowego, uzasadniona w całej pełni niezbędną potrzebą przygotowania życiu gospodarczemu Państwa odpowiednich pracowników i kierowników różnych stopni i działów pracy. Jasne jest, że nauczycielstwo tych szkół, jak i ogół nauczycielstwa musi mieć odpowiednie warunki pracy, by należycie obowiązki swe mogło wykonywać. Jednym z takich podstawowych warunków to możność zabezpieczenia sobie oraz rodzinie bytu przy znośnych warunkach uposażenia i możność uzyskania dyplomów, przyznających kwalifikacje zawodowe, a co za tym idzie, możność otrzymania stanowisk etatowych, zaznaczyć bowiem wypada, że większość nauczycieli szkół zawodowych to nauczyciele kontraktowi.</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#StanisławLigoń">W związku z zagadnieniem szkolnictwa zawodowego i jego ważności na ziemi śląskiej prosimy Pana Ministra o to, by sprawa polityki szkolnej w dziedzinie rozbudowy szkolnictwa zawodowego szła po linii racjonalnego zaspakajania potrzeb wszystkich trzech zagłębi: śląskiego, krakowskiego i dąbrowskiego, stanowiących w istocie teren o potrzebach zbieżnych, bo niezależnie dla każdego zagłębia prowadzona rozbudowa wnosić musi szkodliwe rozbieżności i straty. Prosimy również o włączenie do administracji śląskiej szkoły rolniczej w Cieszynie, która dziś związana jest z Krakowem i przez Kraków jest administrowana, co przecież jest absurdem.</u>
<u xml:id="u-45.8" who="#StanisławLigoń">Jednym ze specjalnych problemów szkolnictwa na terenie woj. śląskiego jest szkolnictwo niemieckie, Daleki jestem od odmawiania mniejszości prawa wychowywania jej dzieci w języku ojczystym. Ludność śląska przez wieki walczyła o szkołę polską, na pewno nie chce pozbawiać mniejszości niemieckiej jej własnych szkół. Ale to, co się dzieje w szkole mniejszości niemieckiej, dalekie jest od zaspakajania potrzeb kulturalnych mniejszości niemieckiej. Szkoła niemiecka na Śląsku zamiast zaspokajać istotne potrzeby ludności niemieckiej, jest narzędziem w rękach polityków niemieckich, jest środkiem do stałego zadrażniania stosunków między ludnością niemiecką a większością polską. Wbrew istotnym potrzebom szkoły niemieckie zakłada się w tych miejscowościach, w których nie ma dzieci niemieckich. Programy szkół niemieckich nie uwzględniają należytego wychowania młodzieży w duchu lojalności dla Państwa Polskiego i dobrego ustosunkowania się do kultury i historii narodu polskiego, wśród którego dzieci te żyją. Duch szkoły niemieckiej daleko odbiega od deklamowanej na zewnątrz przez przywódców mniejszości niemieckiej lojalności. Metody, stosowane przez mniejszość niemiecką przy zapisach dzieci do szkół, muszą wzbudzać najwyższe oburzenie wśród ludności polskiej. Wykorzystując ciężkie położenie i bezrobocie, organizacje niemieckie przy zapisach do szkół nadal usiłują, na szczęście coraz mniej skutecznie, kupczyć duszami i wciągać dziecko polskie do szkoły niemieckiej. Wszystko to tym bardziej musi oburzać, jeśli zestawimy stan szkolnictwa niemieckiego w woj. śląskim z ciężkim położeniem szkolnictwa polskiego na Śląsku Opolskim. Pozwolę sobie dla zobrazowania podać kilka cyfr:</u>
<u xml:id="u-45.9" who="#StanisławLigoń">Szkoły średnie ogólnokształcące. Ogólna liczba 10, z tego publiczne 4, prywatnych 6; z publicznych 2 państwowe, 2 komunalne; wszystkie publiczne mieszczą się wraz z gimnazjum polskim; z prywatnych 3, własność Schulvereinu, przeznaczone są w całości na szkołę, 3 są wydzierżawione i tak: 2 od kopalni względnie huty, 1 od ks. Pszczyńskiego; wszystkie przeznaczone są w całości na szkołę.</u>
<u xml:id="u-45.10" who="#StanisławLigoń">Szkoły powszechne. Ogólna liczba 64, z tego publicznych 43, komunalne 2, prywatnych 19; z publicznych 17 mieści się w budynkach przeznaczonych tylko do ich własnego użytku, 23 mieści się w budynkach pospołu z szkołą polską, 3 mieszczą się w jednym budynku tylko dla nich przeznaczonym, bez szkoły polskiej, 2 komunalne wraz z szkołami polskimi; z prywatnych 11 szkół mieści się w budynkach przeznaczonych tylko dla nich (z tego 10 budynków nowych, w czem należy do Schulvereinu), 1 w budynku gminy ewangelickiej przeznaczonym na szkołę, 1 sala na zebrania, 1 w budynku wydzierżawionym od ks. Pszczyńskiego w całości na szkołę, 1 przy sierocińcu, 1 przy gimnazjum, 3 w budynkach wynajętych od kopalni, które nie są w całości przeznaczone na szkoły, 1 w budynku wydzierżawionym od ks. Donnersmarcka.</u>
<u xml:id="u-45.11" who="#StanisławLigoń">Przedszkola. Ogólna liczba 22; z tego 14 mieści się przy szkołach powszechnych; 6 przy zakładach kulturalnych i dobroczynnych, 1 w wydzierżawionej willi dla własnego użytku, 1 mieści się w budynku wraz z kursem gospodarstwa dla dziewcząt.</u>
<u xml:id="u-45.12" who="#StanisławLigoń">Kursy. Ogólna liczba 5; z tego 1 w budynku w Królewskiej Hucie Spółki Pieczy, 1 w budynku przedszkola, 1 przy gimnazjum, 1 w budynku wydzierżawionym, 1 — nieczynny.</u>
<u xml:id="u-45.13" who="#StanisławLigoń">Natomiast jak się przedstawia szkolnictwo polskie po tamtej stronie granicy, a oparte przecież na prawie wzajemności?</u>
<u xml:id="u-45.14" who="#StanisławLigoń">Otóż i tam są tak zw. szkoły mniejszościowe. Jest ich zaledwie kilka, uczęszcza do nich 116 dzieci, ale ilość ich zmniejsza się coraz bardziej; nic dziwnego. A trzeba mieć na uwadze, że Polaków mieszkających na Śląsku Opolskim jest około 800.000. Nie tak dawno jeszcze te dzieci, śpieszące do szkółki mniejszościowej, bywały obrzucane kamieniami, oblewane nieczystościami i błotem, a dzisiaj jeszcze nauczyciele odnoszą się do nich z pogardą, dzisiaj jeszcze ojcowie tracą pracę, gdy posyłają tam dzieci. A kto uczy? Niemcy lub wynarodowieni Polacy. Dziecko ze świadectwem tej szkółki nie ma żadnych praw, nie zostanie przyjęte do wyższych zakładów, nie otrzyma pracy. Chcąc ratować dzieci, Towarzystwo Szkolne otwiera prywatne szkółki. Jest ich na obszarze Śląska zaledwie 10, a uczęszcza do nich 114 uczniów.</u>
<u xml:id="u-45.15" who="#StanisławLigoń">Z szkół średnich mamy na 1,5 miliona ludności polskiej w Niemczech jedno jedyne gimnazjum w Bytomiu. Gimnazjum to znajduje się pod stałymi szykanami władz niemieckich, przez długi czas odmawiano mu prawa publiczności, obecnie szykanuje się je na każdym kroku, odmawia mu się używania polskich podręczników. Zakładaniu nowych gimnazjów czyni się stałe trudności.</u>
<u xml:id="u-45.16" who="#StanisławLigoń">Tak oto wygląda nasze szkolnictwo po tamtej stronie i to w erze przyjaznych przecież dziś stosunków międzypaństwowych. Toteż nic dziwnego, że ludność polska w woj. śląskim ze zdziwieniem patrzy na niezwykłą tolerancyjność polskich władz wobec szkoły niemieckiej, słusznie domaga się wejrzenia w te stosunki w myśl prostej zasady „Dziecko niemieckie do niemieckiej szkoły, ale wara od dziecka polskiego”, oraz drugiej zasady faktycznej równości praw mniejszości niemieckiej w Polsce z prawami ludności polskiej w Niemczech.</u>
<u xml:id="u-45.17" who="#StanisławLigoń">Wreszcie jeszcze kilka spraw materialnych, odnoszących się do bytu nauczycielstwa na Śląsku. Otóż w pierwszym rzędzie jest to ustawa celibatowa. Ustawa ta jest przeciwną zasadom Konstytucji, dającej w Państwie Polskim możność pracy zawodowej wszystkim jego obywatelom. Moralnie ustawa celibatowa krzywdzi wysoce stan nauczycielski, prowadzi często na terenie Śląska do ukrytych tragedyj itp. Sama ustawa celibatowa jest tak skonstruowana, że posiada luki prawne i ma formę kary za zamążpójście. Nie może istnieć w Państwie ustawa, mająca charakter sankcji karnej za zakładanie rodziny.</u>
<u xml:id="u-45.18" who="#StanisławLigoń">Odnośnie do spraw materialnych powinien bym poruszyć jeszcze następujące sprawy: a) dobrowolne, a właściwie przymusowe ściąganie z poborów składek na różne cele, b) podatek specjalny od uposażeń, c) dodatek funkcyjny dla kierowników szkół, d) przenoszenie osób na własną prośbę, e) obsadę kierownictw bez rozpisania konkursów, jedynie z uznania władz, f) sprawę dodatku mieszkaniowego itp. Sprawy to ważne, jednak ze względu na ograniczony czas i na liczne jeszcze z tego miejsca przemówienia pomijam je, a nie wątpię, że będę miał możność przedstawienia ich Wysokiej Izbie oraz panu Ministrowi przy innej sposobności. Pozwolę sobie powiedzieć jedno słowo jeszcze pod adresem pana Ministra tak w imieniu całego l nauczycielstwa na Śląsku, jak i w swoim własnym, prosząc o łaskawe rozpatrzenie przedstawionych tu życzeń i życzliwe ustosunkowanie się do nich. Nie mogę bowiem na tym miejscu pominąć milczeniem faktu, że nauczycielstwo na Śląsku z całym oddaniem pracuje na swoim posterunku, spełniając misję, jaką mu nakłada jego piękny, aczkolwiek ciężki i niedoceniany s zawód. Zwłaszcza na naszym terenie ciężka i odpowiedzialna jest ta jego praca, wiele tam bowiem jest takich obcych nam i nieżyczliwych, i którzy wszelkich dokładają starań i sił, by zaufanie, jakie ludność ma do polskiego nauczyciela, podważyć, a przez to samo obniżyć i zniszczyć jej przywiązanie do szkoły polskiej.</u>
<u xml:id="u-45.19" who="#StanisławLigoń">Na koniec jeszcze jedną, może przykrą sprawę pozwolę sobie poruszyć. Drobna na pozór rzecz, niewielki artykuł, bo zaledwie 4-stronicowy, znajdujący się w czytance dla gimnazjów, zatytułowanej „Mówią wieki”. Nazwa artykułu „Katowice”. Treść szersza niż miasto, bo właściwie przedstawia pogląd autora Ferdynanda Goetla na Ślązaków i Śląsk.</u>
<u xml:id="u-45.20" who="#StanisławLigoń">Sprawa ta nabrała dużego rozgłosu; nie zgadzam się wprawdzie ze wszystkimi artykułami, jakie w sprawie tej napisano, nie mam zamiaru robić uwag wysoko postawionemu w hierarchii literatów Ferdynandowi Goetlowi, ale chciałbym z tego miejsca zwrócić uwagę na istotę żalu, jaki ten parustronicowy utwór akademika literatury wywołał. Bo nie to jest istotne, że p. Goetel dokonał niezwykłego odkrycia, że w centrum przemysłu górnośląskiego, w Katowicach, otoczonych fabrykami i kopalniami, zauważył sadzę, wyczuł powietrze nie górskie i na najruchliwszym dworcu Rzeczypospolitej, t. j. na dworcu kolejowym w Katowicach zauważył zgiełk, ale to jest rewelacyjne, że p. Goetel, ilekroć przyjeżdża do Katowic, stale sobie mówi: „Uwaga, przyjacielu. Żadnych polskich marzeń”, Tu leży sedno rzeczy. Właśnie ja, poseł ze Śląska, wnuk kowala, syn maszynisty, jedno śmiem powiedzieć: Wszystkiego możecie nam Ślązakom odmówić, ale jednej rzeczy nam nie odmówicie, tj. właśnie polskich marzeń. I to nie tylko dlatego, że w tych przecież tak niedawnych latach niewoli największym naszym marzeniem była Polska i wszystkie nasze marzenia były tylko polskie.</u>
<u xml:id="u-45.21" who="#StanisławLigoń">Artykuł p. Goetla umieszczono w książce pt. „Mówią wieki”. Gdyby tak zechciano się bliżej zapoznać z tym, co mówią wieki, usłyszelibyśmy opowieść o wielowiekowej niewoli i o nieustannych polskich marzeniach. Usłyszelibyśmy o żarliwej modlitwie i wierze Ślązaków, dzięki której zachowali swą polskość. A jeśli mają mówić wieki, osobliwie do młodzieży szkolnej, jak życzyli sobie tego zapewne redaktorowie książki, to powinny powiedzieć o tak wielkich ludziach, jak Odrowąże z Kamienia, z tej wsi podopolskiej, z Iwanem, fundatorem najpiękniejszej świątyni polskiej kościoła Mariackiego w Krakowie, na czele i jego bratankiem łąckiem, wspaniałym umysłem średniowiecza polskiego. Gdyby bez uprzedzeń słuchano, co wieki mówią, toby powiedziały one o tych licznych pisarzach, poetach i uczonych ze Śląska, którzy skupiali się wokół serca polskiego, Wszechnicy Jagiellońskiej w Krakowie. Powinny mówić o tej wiekowej tęsknocie za Polską, o tym jedynym wielkim marzeniu na Śląsku, które się zamyka w słowie „Polska”. I w końcu, że gdy już ucichła straszliwa wojna światowa, gdy wszyscy odwracali się z najwyższą odrazą od wojny, Ślązacy, sponiewierani na rozlicznych frontach, nie spoczęli znużeni w swych domach, lecz zapragnęli, ażeby wielowiekowe marzenia polskie i o Polsce stały się rzeczywistością i trzykrotnie krwawili się w powstaniach śląskich.</u>
<u xml:id="u-45.22" who="#StanisławLigoń">Myślę, że to jakaś pomyłka, że wrażliwy literat oprócz pyłu węglowego na Śląsku powinien był, i to koniecznie, zauważyć nie tylko to, co się rzuca w pierwszej chwili w oczy, ale i to, co mówią wieki. Młodzież całej Polski, a osobliwie Śląska, dla której przeznaczono czytankę, powinna się dowiedzieć o Śląsku nie tylko jako o dzielnicy zadymionej przez kominy fabryczne, nie tylko o zewnętrznym wyglądzie utrudzonego pracą robotnika i trwającej na posterunku ogniska domowego, osobliwie dzisiaj w ciężkich czasach, kobiety śląskiej, ale co ważniejsze i mam wrażenie najważniejsze, powinna się dowiedzieć o wnętrzu serca śląskiego, które tak bardzo ukochało religię i Polskę.</u>
<u xml:id="u-45.23" who="#StanisławLigoń">Nie zabierałbym głosu z tej trybuny w sprawie czterech stron, znajdujących się w dość grubej czytance, ale przy tej okazji, nie mówiąc już o wielkim nietakcie redaktorów tej książki, jak i referentów Ministerstwa Oświaty, którzy zakwalifikowali ją i nakazali używać w szkołach, pragnę naświetlić rzecz jedną: stosunek Polski do Śląska i odwrotnie. Nie można patrzeć na Śląsk z przezorną uwagą Ferdynanda Goetla: „Przyjacielu — żadnych polskich marzeń!”, ale wprost przeciwnie: Przyjacielu — Śląsk marzył zawsze o Polsce; dla Śląska Polska była najwyższym marzeniem. I co najważniejsze, Śląsk na marzeniach o Polsce nie skończył, ale jest bodaj pierwszym z wszystkich ziem Rzeczypospolitej w realizowaniu, w przemienianiu w rzeczywistość współczesnego naszego marzenia — Polski mocarstwowej, Polski jak najpotężniejszej. Weźmy najbliższe nam wypadki, pomoc zimową dla bezrobotnych, ofiarny dzień pracy górnika polskiego, kwoty zebrane na polskie szkolnictwo za granicą, na Fundusz Obrony Narodowej, na powodzian w Małopolsce zachodniej, przecieżeśmy nie ostatni. Tak, my nie tylko marzymy o Polsce, my jej wielkość z każdym dniem poszerzać i umacniać chcemy i jak tylko siły pozwalają, tak też czynimy i czynić zawsze będziemy.</u>
<u xml:id="u-45.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Wełykanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#DymitrWełykanowicz">Wysoka Izbo! Prace Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego opierają się na dwóch elementach, mianowicie na ustawodawstwie i administracji. Ustawodawstwem zajmować się dziś nie będę, gdyż jedna z ustaw, która jest dla nas najprzykrzejsza, mianowicie ustawa z r. 1924 o języku wykładowym znajduje się obecnie w Biurze Sejmu, wkrótce przyjdzie na warsztat pracy i tam się nią zajmiemy. Zaznaczam tylko z tego miejsca, że uchwalenie tej noweli uważam za jedno z podstawowych zagadnień naszego rozwoju kulturalnego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#DymitrWełykanowicz">Pragnę dziś natomiast poświęcić trochę czasu na omówienie sprawy polityki personalnej, to jest nauczycielskiej i administracji. Wiadomą jest rzeczą, że choćby ustawodawstwo było najlepsze, ale wykonawcy tych ustaw nie byli odpowiedni, to z tego ustawodawstwa nic społeczeństwo mieć nie będzie i na odwrót, ustawodawstwo złe, przez dobrych administratorów wykonywane, również pożytku nie przyniesie. Gorzej jest gdy jedno i drugie ma miejsce. Niestety musimy w obecnych czasach na terenie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego od czasu do czasu zauważyć jeden i drugi błąd. Ustrój administracji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest biurokratyczny. Od góry do najniższej komórki stoją na czele urzędnicy, ci zaś są podporządkowani swym przełożonym. Zrobiono jedną próbę stworzenia pewnej reprezentacji społecznej w formie Państwowej Rady Wychowania, jednak i ta Rada nie jest powołana przez społeczeństwo, jest powołana przez p. Ministra Oświaty. Jest jeszcze jedna, ostatnia komórka na drugim krańcu administracji szkolnej, to są t. zw. rady szkolne miejscowe, które jednak w 50% także są powoływane przez władze, a tylko w 50% są wybierane przez społeczeństwo. Ta jednak komórka nie ma żadnego znaczenia, ma tylko jedyny obowiązek dbać o materialne zabezpieczenie szkoły. Uważam, że taki ustrojów naszych stosunkach nie jest korzystny i jeśli chodzi o społeczeństwo ukraińskie, to nie jest dla niego pożyteczny. Uważam, że odsunięcie społeczeństwa od głosu co do wychowania, co do ustroju szkolnictwa i doboru nauczycielstwa nie jest dobre. A jeżeli są dziś ogromne braki i niezadowolenie wśród społeczeństwa jednego i drugiego, to tylko dlatego, że społeczeństwo nie ma możności brać bezpośredniego udziału w pracach Ministerstwa i nie może dawać swego votum w sprawach, które dotyczą wychowania jego młodego pokolenia. Uważam, że ustrój administracyjny jest zasadniczą podstawą rozwoju oświaty i ten ustrój powinien według mnie być zmieniony w ten sposób, żeby od władzy miejscowej, powołanej przez społeczeństwo, przez radę szkolną powiatową, przez radę szkolną wojewódzką aż do rady ministerialnej były tworzone społeczne organizacje, które by mogły razem z p. Ministrem i z pracownikami fachowymi w szkolnictwie pracować i brać odpowiedzialność za to, co się dzieje w dziedzinę wychowania.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#DymitrWełykanowicz">O tych sprawach już wspominałem w latach ubiegłych. Stwierdzam, że ile razy będziemy mówili o resorcie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, zawsze będziemy kołatali o zmianę ustroju administracji oświatowej, która dla nas ma pierwszorzędne znaczenie.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#DymitrWełykanowicz">Przystępuję do drugiej warstwy, która też stanowi pewną gałąź administracji szkolnej, a ma ogromne znaczenie w rozwoju społeczeństwa, to jest do nauczycielstwa. Uważam, że nauczycielstwo, a zwłaszcza nauczycielstwo szkół powszechnych jest czynnikiem, którego lekceważyć nie można. Nauczyciel dociera do najdalszych zakątków Państwa, styka się z wszystkimi warstwami społecznymi, jest majstrem, który pierwszy kładzie cegiełki pod fundament wielkiej budowy, którą nazywamy kulturą narodową. Wiadomo, że gdy fundament słaby, to napewno i gmach na tym fundamencie długo się nie utrzyma. Rysy fundamentu muszą się odbić i na samej budowie.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#DymitrWełykanowicz">Znaczenie nauczyciela szkoły powszechnej cenią narody zachodnie bardzo wysoko. Anglia, Francja, Dania, Niemcy i Czechosłowacja troszczą się o nauczyciela więcej niż my o różnych panów wojewodów łub innych dygnitarzy. Rozumieją tam, że nauczyciel jest tym majstrem, który buduje kulturę narodową od dołu, który wykuwa dusze młodego pokolenia, że on przez te fundamenty na samym dole, przez tę pracę wykuwania charakteru i duszy dziecka daje podwaliny pod kulturę całego narodu. Wiadomo, jak wysoko oceniali Niemcy nauczyciela, kiedy już na dziesiątki lat przed nami wielki „żelazny kanclerz niemiecki powiedział, że nauczyciel zbudował państwo i potęgę jego w Niemczech.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#DymitrWełykanowicz">Niepoślednią rolę odegrało też nauczycielstwo w Polsce. Nauczyciel polski za czasów zaborczych był właśnie tym, który nie oglądając się na żadne przeszkody, nie oglądając się nawet na tortury osobiste, szedł śmiało w bój do walki o budowę fundamentów kultury narodowej. Z największym pietyzmem wczytuję się w literaturę walki nauczycielstwa polskiego o szkołę polską i z największym szacunkiem odnoszę się do tych wszystkich, którzy walczyli o dobro swego dziecka, o dobro tego właśnie gmachu, o przyszłość narodu polskiego. A kiedy przyszły czasy walki orężnej, to nauczyciel pierwszy stanął w szeregach i byliśmy przed 5 dniami świadkami, jak z tej trybuny legionista przemawiał do swego generała, premiera Składkowskiego i przypomniał mu, jak nauczycielstwo szło w szeregach z orężem w ręku walczyć o dobro swego narodu.</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#DymitrWełykanowicz">Mówię o tym dlatego, że chcę zwrócić Wysokiej Izbie uwagę, że i społeczeństwo ukraińskie ocenia bardzo wysoko rolę nauczyciela w społeczeństwie. Społeczeństwo ukraińskie widzi w tym swoim nauczycielu ojca, opiekuna, lekarza, doradcę, adwokata, jednym słowem na wsi, gdzie nauczyciel jest jedynym inteligentem, widzi w nim nasz włościanin całą ostoję nie tylko duchową, ale i materialną. I dlatego też ile razy przychodzi mi być świadkiem utraty nauczyciela ze wsi, to obserwuję, że nasze społeczeństwo reaguje z całą energią. Zapewne w archiwum Ministerstwa Oświaty znajdują się stosy petycyj z setkami i tysiącami podpisów naszego społeczeństwa, w których to petycjach apelowano, aby ich nie krzywdzono, pozbawiając ich tego dobrego ojca, opiekuna i obrońcy. Jednak muszę stwierdzić, że nauczycielstwo nie jest należycie doceniane u władz, bo szereg ustaw, które zostały wydane, świadczy o czymś zupełnie innym. W pragmatyce nauczycielskiej jest paragraf: dobro szkoły. Gdybym tak poprosił pana dyrektora departamentu personalnego o pokazanie w archiwach, ilu to nauczycieli rzeczywiście dla dobra szkoły poszło, mam wrażenie, że nie byłoby tam wiele takich przykładów. Natomiast te tysiące nauczycieli, którzy tworzyli prawie wędrówkę narodów, te masy nauczycielstwa odczuły to, że padają ofiarą z zupełnie innych powodów, nie z powodu „dobra szkoły”. Uważam, że stosowanie tego artykułu wykoślawia wielką ideę dobra szkoły, a równocześnie zniechęca nauczycielstwo do swych przełożonych.</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#DymitrWełykanowicz">Druga rzecz, która uderza w ten tak szanowny zawód, to sprawa komisyj dyscyplinarnych. Uważam, że we wszystkich dykasteriach, we wszystkich społeczeństwach potrzebne są pewne sankcje karne, gdyż bez tego według zwykłego porządku rzeczy obyć się nie można. Jednakże te komisje dyscyplinarne w obecnych czasach, może w ostatnim roku mniej, ale przed kilku laty, do niedawna jeszcze nadużywały swej pozycji. Muszę stwierdzić, że w ogóle nauczycielstwo ma tam bardzo mały głos, a specjalnie nauczycielstwo ukraińskie, nie ma żadnego głosu. Niezrozumiałe jest rozporządzenie Ministerstwa z r. 1929, dotychczas nie odwołane, że w komisjach dyscyplinarnych nie może bronić oskarżonego nauczyciel emeryt lub adwokat. Przecież nauczyciel w stanie służbowym czynnym jest służbowo zależny i obrony sumiennie wykonać nie może. Ma tam być czynnik obywatelski. Niedawno miałem zaszczyt referować tę sprawę panu dyrektorowi departamentu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i zwrócić uwagę, że na 90 członków komisji dyscyplinarnej we Lwowie było 7 Ukraińców. Rozumie się, że przy takiej liczbie obrona nauczyciela ukraińskiego i jego słusznych praw — nigdy nie będę obstawał za winowajcą — ma bardzo problematyczne znaczenie. Oczywiście polityka w tym kierunku, specjalnie kuratorium lwowskiego zasługuje na szczególną uwagę i pozwolę sobie z tej trybuny zwrócić łaskawą uwagę p. Ministra, że w „królestwie p. Gadomskiego” pod tym względem dzieje się bardzo źle, że polityka narodowościowa, polityka zawodowa nauczycielska pozostawia bardzo a bardzo wiele do życzenia.</u>
<u xml:id="u-47.8" who="#DymitrWełykanowicz">Przechodzę teraz do drugiej rzeczy, do polityki władz wobec nauczycielstwa ukraińskiego. Wiele rzeczy miałem możność już bezpośrednio u władz szkolnych wyjaśnić. Z tego miejsca mogę z przyjemnością zaznaczyć, że od roku, kiedy zmieniły się stosunki personalne w biurze personalnym Ministerstwa, mam możność od czasu do czasu bezpośrednio złożyć nasze żale, jest jednak wiele rzeczy, które nie są załatwione i które wymagają naświetlenia nawet z tej trybuny. Mam na myśli stan liczbowy nauczycielstwa ukraińskiego. Do niedawna, t. zn. do r. 1920 na terenie Galicji wschodniej było 3.800 nauczycieli ukraińskich na 9.000 wszystkich sił nauczycielskich. Dzisiaj ten stan zmienił się w ten sposób, że liczba nauczycieli na terenie kuratorium lwowskiego, t. j. na tym samym terytorium, wynosi 14.000, z tego nauczycieli ukraińskich około 2.500. Oczywiście cyfra ta nie tylko nie może zadowolić społeczeństwa ukraińskiego, ale musi wywołać największe oburzenie, że jesteśmy pozbawieni tego wielkiego czynnika, który buduje gmach każdego narodu. Nauczycielstwo ukraińskie było niszczone i jest niszczone rozmaitymi drogami. Począwszy od szkoły wychowania nauczycieli, byłych seminariów nauczycielskich, a skończywszy na najstarszych kierownikach szkoły i kandydatach nauczycielskich stosowano rozmaite metody, aby doprowadzić nasz stan posiadania do 19,4%. Jaką drogą ta sprawa szła? Ostatnio było 2.000 nowych etatów, a opróżniło się 1.500 wskutek biegu służbowego. Na te 3.500 etatów otrzymaliśmy 100 etatów dla nauczycieli narodowości ukraińskiej. Muszę stwierdzić, że o ile to się porówna do lat dawnych — to jest dużo, a o ile porówna się do cyfry bezwzględnej — to bezwarunkowo nie odpowiada to stanowi, który by nas mógł zadowolić.</u>
<u xml:id="u-47.9" who="#DymitrWełykanowicz">Sprawa kandydatów nauczycielskich, których jest u nas około półtora tysiąca bezrobotnych, jest dla nas rzeczą bardzo przykrą. Do dziś dnia wśród kandydatów nauczycielskich jest około 200 osób przed rokiem 30. To jest wina właśnie polityki szkolnej, specjalnie kuratorium lwowskiego a także i innych. Mam tu list, który naświetla bardzo dokładnie politykę władz szkolnych. Pisze nauczyciel w ten sposób: Zdałem egzamin dojrzałości w państwowym seminarium nauczycielskim w r. 1930. Zaraz podałem się o posadę nauczycielską. Kuratorium odsyła do takich inspektoratów szkolnych: Stanisławów, Lwów, Rudki, Krosno. Sprawa trwała kilka lat. Na życie zarabiałem lekcjami we Lwowie i równocześnie studiowałem muzykę w szkole muzycznej im. Paderewskiego. Po kilku latach otrzymałem odpowiedź z inspektoratu szkolnego w Krośnie, że z powodu braku wolnych miejsc dokumenty się zwraca. Przesłałem dokumenty do mego dyrektora seminarium nauczycielskiego p. Zimermana, a ten skierował je do kuratorium okręgu szkolnego lwowskiego. Zwracałem się kilkakrotnie osobiście do biura personalnego i na moje przedstawienie tragicznego położenia otrzymałem w końcu taką odpowiedź: „Proszę nie zapominać, że Pan jest greko-katolik, a czy Pan dziś czy też jutro rzuci się pod pociąg, to nam wcale obojętne”. Po tej odpowiedzi straciłem wszelką nadzieję na posadę. Zarabiam razem z siostrą, też kandydatką nauczycielską, 30 zł miesięcznie lekcjami.</u>
<u xml:id="u-47.10" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Kto to powiedział?)</u>
<u xml:id="u-47.11" who="#DymitrWełykanowicz">Nazwisko tego, który pisze — Eugeniusz Nazarko. Powiedział urzędnik biura personalnego we Lwowie.</u>
<u xml:id="u-47.12" who="#DymitrWełykanowicz">Usuwano nauczycieli wskutek emerytury. Wprawdzie p. Minister od tego czasu był łaskaw te sprawy zatrzymać, ale mają one dla nas niezwykle przykre skutki; do usuwania ich używano rozmaitych sposobów.</u>
<u xml:id="u-47.13" who="#DymitrWełykanowicz">Mam tu znowu drugi list. Nauczycielka, ma 4 lata służby, odznaczenia, świadectwa za wszystkie lata studiów i z odznaczeniem złożony egzamin dojrzałości. Przychodzi jeden inspektor na wizytację i powiada: „Proszę Pani, Pani włada słabo językiem polskim”.</u>
<u xml:id="u-47.14" who="#komentarz">(A z języka polskiego nauczycielka ta przy egzaminie dojrzałości dostała bardzo dobrze.)</u>
<u xml:id="u-47.15" who="#DymitrWełykanowicz">Przyszedł drugi inspektor, który powiada: „Pani wykazuje dobre postępy”, ale już po tygodniu przyjeżdża inny inspektor p. Stefan Mucha i ocenia pracę nauczycielki na niedostatecznie. Oczywiście nauczycielka została zwolniona z posady.</u>
<u xml:id="u-47.16" who="#DymitrWełykanowicz">Dostałem tez list z powiatu zbaraskiego, gdzie pisze ludność w ten sposób: „Niedawno donosiliśmy Panu, ze Marię Wanczucką i Antoninę Prozorowską, obie zaledwie skończyły 15 lat służby, władza szkolna przeniosła w stan spoczynku, na ich miejsce dano siły nauczycielskie, które język ukraiński znają bardzo mało, albo wcale go słuchać nie chcą. Tak dzieje się w powiecie naszym od lat 10. Dzisiaj przez podobny eksperyment pozostało w naszym powiecie 9 nauczycieli ukraińskich w czynnej służbie. Obecnie zaczyna się nowy atak, w trochę odmiennej formie. Samoistnego nauczyciela z Sygniówki Antoniego Sawę, który służył od r. 1908, przenoszą na siłę podwładną do Dobrowód pod kierownictwo Andrzeja Pronkiewicza, który rozpoczął służbę zaledwie od 1924 r. Na tej samej drodze jest też Stefan Starycki, kierownik 2-klasowej szkoły od r. 1913. Nie pomogły żadne imprezy, urządzane przez niego na cele społeczne polskie. Staryckiemu wytoczono dyscyplinarkę, a inspektor Syrek mu oświadcza: Jak się Pan poda na siłę podwładną, to z tego nic nie będzie. Zaproponował inspektor Syrek jemu, jako też i Sawie dobrowolne przeniesienie się na gorsze posady po to, aby ich miejsca zajęli nauczyciele Polacy. Tak stracimy znowu 2 siły nauczycielskie ukraińskie. W powiecie naszym jest kilka nauczycielek bezrobotnych, które starały się o posady nauczycielek, ale im odmówiono. W przyśpieszonym tempie tracimy nasz stan posiadania w szkolnictwie. Wprawdzie mówią nam o szkołach utrakwistycznych, lecz niestety podczas wizytacji inspektor nie odezwie się ani słówkiem po ukraińsku. A gdy nauczyciel na usilną prośbę mieszkańców zaglądnie do czytelni Proświty i wytłumaczy sprawy tylko gospodarcze, to za kilka dni otrzymuje takie pismo: „Doszło do wiadomości Inspektoratu Szkolnego, że zachowanie się Pana i działalność jego nie zawsze idzie po linii racji państwowej. Zwracam Panu uwagę na skutki takiego postępowania i wzywam do zaniechania w przyszłości wszelkiej działalności, która mogłaby budzić jakiekolwiek zastrzeżenia”. Na Komisji Budżetowej przedstawiłem taki jeden dokument, dzisiaj przedkładam drugi. Mam takich dokumentów całe mnóstwo, prawie z każdego powiatu. Jest to polityka inspektorów szkolnych, którzy wszelkimi siłami, chociaż Minister i kurator żądają prowadzenia pracy społecznej, uważają za stosowne tę pracę społeczna wyrugować ze sfer nauczycielskich.</u>
<u xml:id="u-47.17" who="#DymitrWełykanowicz">Chcę zreferować jeszcze telegraficznym skrótem sprawę przenoszeń ze wschodu na zachód i sprawę rozdzielania małżeństw. Otrzymaliśmy broszurę p. dyr. Przybyłowicza, w której referuje on, że 1.000 rozdzielonych małżeństw zostało połączonych, natomiast spośród nauczycielstwa ukraińskiego ani jedno małżeństwo rozdzielone w tym tysiącu się nie znajduje. Mam cały szereg tych materiałów, część tych materiałów znajduje się w Ministerstwie, a tu możemy zawsze służyć p. Ministrowi. P. Minister zdecydował się na połączenie tych małżeństw na podstawie tragedii, jaka zaistniała niedawno w zachodniej części Galicji. Mamy szereg materiałów, że nauczyciele popadają w zdenerwowanie i rozstrój, będąc przez szereg lat rozdzieleni od rodzin. Mam w tej chwili list, którego odczytać nie mogę, gdzie lekarz stwierdza: Pan jest w takim stanie nerwowym, że potrzebuje Pan opieki rodzinnej. Oczywiście tej opieki nie dostanie, ponieważ ta opieka jest o setki kilometrów od niego.</u>
<u xml:id="u-47.18" who="#DymitrWełykanowicz">Jest również szereg spraw natury politycznej, mianowicie nauczycielstwo polskie i inspektoraty walczą z terminem „ukraiński”. Zgłosiliśmy interpelację wykazującą, że nauczycielka w Kałuszu wyprost grozi dziecku: Jakim prawem nazywasz siebie Ukrainką? Ojciec oczywiście wnosi zażalenie do inspektoratu szkolnego, a inspektor szkolny odpowiada, że nauczycielka postąpiła dobrze. Nawet zeszytu nie przyjmuje z napisem „ukraiński” i powiada, że trzeba, żeby było „ruski”. Z tym terminem „ruski” jest pytanie, co jest ważniejsze, czy irredenta rosyjska, która się mieści w terminie „ruski”, czy oznaczenie narodu ukraińskiego właściwym terminem.</u>
<u xml:id="u-47.19" who="#DymitrWełykanowicz">Kończąc, chcę oświadczyć, co następuje. P. Minister w swym dzisiejszym exposé stwierdził, że stoi na stanowisku, że obywatelom narodowości niepolskiej należy stworzyć możność pozytywnego rozwoju ich kultury, a na wstępie swego oświadczenia w sprawie mniejszości narodowych podkreślił, że wytyczne zasady programowe i organizacyjne muszą być przede wszystkim stosowane do zadań i obowiązków, jakie każdy obywatel Rzeczypospolitej ma wobec całości Państwa. Dziś, Panie Ministrze, ten argument nie jest aktualny. Wobec tego, iż społeczeństwo ukraińskie stanęło bez zastrzeżeń na stanowisku obowiązku obywatela wobec Państwa, sądzę, ze dziś stawianie nam warunku lojalności, przypominanie nam naszych specjalnych obowiązków z tym, że dopiero wtedy może być możność mówienia o jakichś prawach, jest nieaktualne. Sądzę, Panie Ministrze, że dziś nie należy nam przypominać o naszych obowiązkach, lecz pomówić o naszych prawach.</u>
<u xml:id="u-47.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Szymanowski,</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoki Sejmie! Pragnę poruszyć zagadnienie, specjalnie dotyczące wyznania prawosławnego, ściślej mówiąc, Cerkwi prawosławnej w Polsce. Zaznaczę, że będę to zagadnienie ujmował z punktu widzenia ludności białoruskiej wyznania prawosławnego, nie rozszerzając tematu na Wołyń, gdzie może być trochę odmienne ujęcie. Zagadnienie, które poruszę, jest bardzo drażliwe, niemniej jednak, a może tym bardziej pragnę je przedstawić Wysokiej Izbie z całą otwartością.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#GenadiuszSzymanowski">Oto jesienią roku ubiegłego dokonane zostało przetłumaczenie nabożeństw prawosławnych na język polski, i to nie tylko nabożeństw dodatkowych, ale i mszy świętej. W krótkim czasie po dokonaniu przetłumaczenia poszczególne kurie biskupie wysłały okólniki do dziekanów, zalecając odprawianie tych nabożeństw tam, gdzie zajdzie tego potrzeba. Naturalnie, to ostatnie zastrzeżenie może mieć pewne znaczenie, ale w istocie znaczenie to będzie tylko formalne, gdyż te rzeczy przy pewnego rodzaju nacisku administracyjnym zawsze bardzo łatwo stworzyć. Na uzasadnienie tego bardzo ważnego posunięcia, przetłumaczenia nabożeństw prawosławnych na język polski, wysuwa się kilka argumentów.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#GenadiuszSzymanowski">Pierwszym jest, że Cerkiew prawosławna w Polsce jest jakoby czynnikiem rusyfikacyjnym, że nabożeństwa są odprawiane w języku rosyjskim. Słysząc sam te argumenty z ust osoby, zajmującej poważne stanowisko państwowe, przyszedłem do przekonania, że są one wysuwane z jednej strony w najlepszej wierze, a z drugiej wypływają z zupełnej nieznajomości rzeczy. Językiem Cerkwi prawosławnej jest język nie rosyjski, lecz starosłowiański, język, który został przyniesiony na nasze ziemie jednocześnie z wyznaniem w IX wieku, który się organicznie zrósł z wyznaniem naszym, stanowi jego nieodłączną treść i stał się w naszych warunkach niemal jego istotą. Muszę jeszcze powiedzieć, że język starosłowiański jest równie podobny do języka rosyjskiego, jak i do polskiego, jak i do białoruskiego, jak i do każdego z języków słowiańskich. Wobec tego nabożeństwa prawosławne w żadnym razie nie mogą spełniać i nie spełniają roli rusyfikacyjnej. Co innego kazanie w cerkwi, co innego nauka religii w szkole, co innego obcowanie kleru z wiernymi. Otóż tu istotnie, chcąc być bezstronnym, muszę przyznać, że jeśli chodzi o starsze pokolenie kleru prawosławnego, o ludzi, którzy otrzymali wychowanie w szkołach rosyjskich, o ludzi starszych, którzy się nie nauczyli dotąd języka polskiego, wygłaszają kazania przeważnie po rosyjsku, wykładają naukę religii w szkołach nawet dla ludności białoruskiej również po rosyjsku, to naturalnie te wszystkie momenty są momentami rusyfikacji. Zgadzam się z tym zupełnie, ale przecież to nie ma nic wspólnego z językiem liturgicznym. Jeśli w zupełności mogę się zgodzić na to, aby wśród ludności białoruskiej w obcowaniu z nią księży prawosławnych był wyrugowany język rosyjski, to nie mogę się zgodzić dla powodów bardzo poważnych, które później przedstawię, aby bardzo pochopnie, naprędce, dokonywano tak radykalnej zmiany, jak zmiana języka liturgicznego.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#GenadiuszSzymanowski">Drugim powodem, który słyszałem, jest to, że przecież jest pewna ilość Polaków wyznania prawosławnego, którzy chcą mieć nabożeństwa W języku swoim, zrozumiałym dla nich. Ten argument, który słyszałem, muszę zakwalifikować jako niepoważny, bo przecież nawet jeśli mamy tę znikomą ilość Polaków wyznania prawosławnego, to nie wiem, czy dla niej, liczącej może setki osób, trzeba było dokonywać aż tak głębokiej reformy, jak zmiana języka liturgicznego.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#GenadiuszSzymanowski">Otóż, proszę Wysokiej Izby, jakież będą skutki tej pochopnej reformy? Już słyszałem o tych skutkach. Mianowicie tam, gdzie zaczęto odprawiać nabożeństwa w języku polskim, wierni przestali chodzić do cerkwi. Czy może więc być intencją tej reformy sianie bezbożnictwa? Dalszym skutkiem tego będzie mnożenie się sekt, których i tak na naszych ziemiach mamy aż za dużo, a przecież niektóre z nich stoją na stanowisku, chociaż się z nimi walczy, wręcz antypaństwowym. Niektóre sekty propagują niewstępowanie do wojska itd. Wreszcie, co jest również stwierdzone na naszych ziemiach i co się daje odczuć, to posunięcie już zostało i będzie w całej pełni wykorzystywane przez agitację komunistyczną, idącą ze wschodu. Agitatorzy mają tu szerokie pole do popisu. Twierdzą i przekonywają ludność: Widzicie, co z wami robi Polska? Chce „opolaczyć”, chce spolonizować wasze wyznanie i waszą Cerkiew.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoki Sejmie! Prócz tej strony religijnej, kościelnej istnieje dla mnie jeszcze inna strona, w moim rozumieniu o wiele ważniejsza, mianowicie strona społeczno-polityczna. Ale tu na chwilę muszę sięgnąć do niedalekiej historii. W kilka lat po powstaniu styczniowym w r. 1869 car Aleksander II najmiłościwiej zezwolił — jak się to wówczas używało takiego określenia — na odprawianie nabożeństw dodatkowych w kościołach rzymsko-katolickich na Białorusi w języku rosyjskim. Diecezja Wileńska wówczas nie miała biskupa, zarządzał nią ks. prałat Żyliński. Otóż ks. prałat Żyliński musiał tę wolę cesarza w jakiś sposób spełnić i zażądał od podległych mu księży złożenia deklaracji o tym, że będą dodatkowe nabożeństwa, w szczególności modlitwy za cara odprawiali w języku rosyjskim. Te deklaracje nazywano rytuałami i stąd księża, którzy podpisali te deklaracje, otrzymali nazwę rytualistów. I otóż niektórzy księża, a muszę powiedzieć z całą bezstronnością, że były to nieliczne wyjątki, zaczęli poszczególne modlitwy odmawiać w kościele w języku rosyjskim. Jakie były tego rezultaty? Znam z podań parę wypadków z okolicy dla mnie najbliższej. Otóż w jednym wypadku baby kościelne zmusiły księdza do ucieczki z parafii. W drugim wypadku, w Nieświeżu, kiedy ksiądz po takim nabożeństwie z próbą rusyfikacji wyznania katolickiego wyszedł z kościoła, baby kościelne zdarły z niego sutannę i ksiądz dosłownie w bieliźnie musiał się salwować ucieczką przed babami i również opuścił parafię. I ponoć, proszę Wysokiej Izby, w tych wypadkach reakcji przeciwko zarządzeniom cara Aleksandra II brały udział baby nie tylko katolickie, ale i prawosławne. Nie chcę powiedzieć, że historia się powtarza, ale w chwilach pewnego napięcia nerwowego niewątpliwie oblicze historii miewa te same grymasy i skurcze. Skąd jednak wypłynęła ta żywa reakcja wiernych, wszędzie tam, gdzie księża próbowali modlitw w języku rosyjskim? W moim rozumieniu, proszę Wysokiej Izby, to jest rzecz zupełnie zrozumiała. Religia, jako związek człowieka z Bogiem, i wyznanie, każde wyznanie, jako zewnętrzna forma religii, jest najbardziej osobista, najbardziej intymną dziedziną duszy ludzkiej. I dlatego każdy człowiek bez różnicy poziomu kulturalnego i umysłowego jest bardzo wrażliwy na ingerowanie w tę dziedzinę i na próby narzucania mu czegokolwiek bez jego wyraźnej zgody. Stąd może płynie ta szeroka tolerancyjność wyznaniowa, jaka jest na Białorusi. Proszę Wysokiej Izby, my nie mamy i nie mieliśmy dotąd walk wyznaniowych, u nas prawosławni i katolicy żyją obok siebie w najlepszej zgodzie, śmiało tego określenia mogę użyć, w braterskiej zgodzie. U nas są na porządku dziennym mieszane małżeństwa, gdzie mąż jest katolikiem, żona prawosławna lub odwrotnie. Dzieci są chrzczone w kościele lub w cerkwi i nam z tym jest dobrze. Tak się ułożyły nasze warunki i powtarzam, że nam z tym jest dobrze. Czujemy się dobrze w tym zespole rodzinnym, jesteśmy dla siebie wzajemnie braćmi. Znane są wypadki, że kiedy za czasów caratu byli prześladowani księża katoliccy i ścigani przez żandarmów, to ludność prawosławna dopomagała ukrywać się tym księżom na równi z ludnością katolicką.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#GenadiuszSzymanowski">Po cóż dziś, na miły Bóg, przez takie nieprzemyślane posunięcia wbijać klin między te dwa społeczeństwa? Inaczej tego nie można nazwać, jak wbijaniem klina, gdy idzie o tak ważną rzecz, jak zmiana języka liturgicznego i gdy to nie pochodzi z dołu, lecz jest narzucane z góry.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#GenadiuszSzymanowski">Ludność białoruska nie potrafi sobie tego inaczej wytłumaczyć, ludność, która jest daleka od wszelkich wyższych kombinacyj, inaczej nie powie, tylko że to zrobili — że użyję powiedzenia białoruskiego — pany i księdzy. U nas wśród ludności białoruskiej do dziś Polak jest synonimem katolika i odwrotnie. I powtarzam, że niewątpliwie stwarza się głęboki rozdźwięk między dwoma społeczeństwami. A czy to jest potrzebne i w czyim interesie to leży, wówczas kiedy u nas ludność jeszcze w masie swojej nie zna języka polskiego, kiedy młodzież po wyjściu ze szkoły lub po powrocie z wojska w parę lat zapomina czytać po polsku, gdzie jest dla powrotnego analfabetyzmu miejsce większe, niż gdzie indziej. Przede wszystkim należy właśnie nauczyć tę ludność czytać po polsku, należy ją nauczyć mówić po polsku i odpowiednim ustosunkowaniem się spowodować taką sytuację, aby modlenie się po polsku stało się potrzebą duszy ludzkiej, ale nie narzucać z góry modlenia się po polsku.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#GenadiuszSzymanowski">Dziwnym mi się wydaje, że właśnie w tym momencie, kiedy się usiłuje wprowadzić jakiś rozdźwięk, bo inaczej tego nazwać nie mogę, między dwa społeczeństwa, to nikomu do głowy nie przyszło, aby w tej samej dziedzinie wyznania prawosławnego usunąć jedną przeszkodę, która nas dzieli, a nie łączy. Dotychczas mamy podwójny kalendarz, dotąd obowiązuje u nas kalendarz juliański i jest tak, że ludność prawosławna obchodzi święta według jednego kalendarza, a ludność katolicka według drugiego. Nie mówię, że dałoby się wszystkie święta połączyć, bo jeżeliby chodziło o święta ruchome, to może wchodziłyby tu w grę względy kanoniczne, ale jeżeli chodzi o święta nieruchome, o święta stałe, to sądzę, że dałoby się to zrobić i to właśnie byłoby wzmocnieniem współżycia. Zaiste, proszę Panów, jeżeli o tym nikt nie pomyślał prócz ks. Lubelskiego, który tę sprawę poruszył, właśnie żaden z tych czynników, które spowodowały projekt nabożeństwa prawosławnego w języku polskim, to ma się wrażenie, że w tym wszystkim działa jakaś złośliwa ręka.</u>
<u xml:id="u-49.9" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoka Izba może mię zapytać, dlaczego poruszam tu tę kwestię, przecież przetłumaczenia nabożeństw dokonał synod Cerkwi prawosławnej, a nie Rząd. Słusznie, dokonał tego synod, ale przecież wiadomo, że synod nie zrobił tego z własnych pobudek, wiadomo, że zrobił to na czyjeś życzenie. Nie chcę tu wchodzić w krytykę i nie mogę wchodzić w krytykę synodu prawosławnego w Polsce, powiem tylko krótko, że Rząd polski u nas obecnie jest zbyt silny i wszechobejmujący na to, aby dla niego ta kwestia była i mogła być obojętna. W zeszłym roku, przed tym, jak miało być dokonane przetłumaczenie, zwróciłem się do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w szczególności do dyrektora departamentu wyznań p. Potockiego. P. dyrektor Potocki powiedział mi, że Ministerstwo zgłasza w tej kwestii desinteressement. Wówczas powiedziałem i dziś to z całym naciskiem podkreślam, że Rządowi nie wolno było zgłaszać desinteressement. Cerkiew prawosławna jest jednym z organów Państwa i w interesie Państwa leży, aby ten organ był zdrowy, nie był podważany i aby u nas na kresach było współżycie, a nie tworzenie rozdźwięku między ludnością polską a ludnością białoruską prawosławną. Otóż jeszcze raz z tego miejsca pozwalam sobie zwrócić uwagę Panu Ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, że jest to sprawa o wiele więcej poważna, niż może to się zdawać ludziom z za zielonego stolika, i że jeżeli jako rezultat tego posunięcia w przyszłości rzeczywiście wbity będzie klin między oba społeczeństwa, to odpowiedzialność za to spadnie nie na kogo innego, jak tylko personalnie na Pana Ministra Wyznań Religijnych. A do Was, Wysoki Sejmie i za Waszym pośrednictwem do całej opinii polskiej zwracam się z apelem, żebyście moje przedłożenie przyjęli tak, jak je złożyłem, z całą szczerością.</u>
<u xml:id="u-49.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Zubrzycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#AndrzejZubrzycki">Wysoki Sejmie! Korzystając z okazji zapisania się do głosu przy omawianiu budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych, chciałbym na wstępie odpowiedzieć p. Gładyszowi, który we wczorajszym przemówieniu podał w wątpliwość mój rachunek co do zapasu ziemi w Polsce. Między innymi p. Gładysz zapytał, skąd ja tego rodzaju cyfry wziąłem.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#StanisławKielak">Za późno mówić o tych sprawach, Panie Pośle.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#AndrzejZubrzycki">Chcę odpowiedzieć, ponieważ były wątpliwości i chcę je teraz wyjaśnić.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#StanisławKielak">W tej chwili nie toczymy dyskusji nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#AndrzejZubrzycki">Panie Marszałku, zaraz kończę. Otóż opierałem moje wyliczenie na pracy inżyniera, który powiedział, że Polska posiada 26 milionów ha ziemi ornej. Jest to powiedziane na stronicy 3 jego broszury. Następnie wziąłem za podstawę tak samo koncepcję Grabskiego, który powiedział, że można stworzyć 10-morgowe gospodarstwa w Polsce, pozostawiając w rękach obszarników tylko 10% ogólnego obszaru gruntów ornych. Nie jest to mój wymysł, tylko opieram się o autorytet Grabskiego, który jest rzecznikiem reformy, a także o autorytet Zdziarskiego, przeciwnika reformy. Następnie zmuszony jestem odpowiedzieć ks. Downarowi. Przed rozpoczęciem dzisiejszej debaty nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ks. Downar w kuluarach zwrócił się do mnie z apelem, żebym poprosił kol. Wojtowicza, ażeby nie przeszkadzał mu podczas przemówienia, a to z tej racji, że dość rozgrywek i w prasie i na terenie parlamentu, że w sprawie Związku Nauczycielstwa Polskiego jego przemówienie będzie kompromisowym, które te sprawę raz na zawsze zażegna. Ponieważ ks. Downar w swym referacie zaczai wyliczać wszystkie osoby z imienia i z nazwiska, które miały pewne kłopoty osobiste i które zresztą za to wszystko poniosły konsekwencje sądowe, dlatego też zwróciłem się do ks. Downara z uwagą: Także wygląda to jego kompromisowe przemówienie, jakże wygląda ta współpraca, która miała nastąpić między nauczycielstwem a duchowieństwem? Bo twierdze, że niewątpliwie ta współpraca w terenie między duchowieństwem a nauczycielstwem istnieje. Ks. Downar oczywiście wykorzystał ten moment i oświadczył, że ja mu chcę narzucać, co on ma mówić. Nic podobnego, bo uważam, że ta rozmowa była szczerą rozmowa między dwoma wychowawcami, między księdzem a nauczycielem. I dlatego uważam, że zwrócenie uwagi na ten moment jest zupełnie celowe.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#AndrzejZubrzycki">Proszę Wysokiego Sejmu, ks. Downar wyliczył momenty bardzo przykre. Gdybym chciał tą samą metodą odpowiedzieć ks. Downarowi, mógłbym wyliczyć cały szereg nie taktów i po stronie duchowieństwa, mógłbym także zacytować szereg wyroków sądowych, które skazały duchownych za szkalowanie nauczycielstwa. Nie chcę tego czynić, mam duży szacunek dla kapłaństwa, duży szacunek dla duchowieństwa i dlatego też tych brudów nie będę z trybuny sejmowej podnosił. Zarówno nauczyciele, jak i duchowni mają ciężką pracę zawodową. W dzisiejszych szczególnie czasach, kiedy przenikają, rozmaite prądy do Polski tak z zachodu, jak i ze wschodu, praca tak duchownego, jak i nauczyciela winna być bardziej skonsolidowana, bardziej intensywna, ażeby tym przenikającym prądom się nie poddać. Nie tylko duchowni, ale i wszyscy nauczyciele, wszyscy obywatele powinni się zdobyć na wspólny wysiłek w tym kierunku, ażeby do przenikania niepotrzebnych nam zresztą różnych koncepcyj nie dopuścić. Dużo prasa pisała, część przynajmniej prasy, o Związku Nauczycielstwa Polskiego, dużo na terenie Izb parlamentarnych na ten temat się mówiło. Twierdzę, że ta prasa wyrządziła krzywdę nie tylko nauczycielstwu, ale przede wszystkim wyrządziła największą krzywdę szkole. Prasa taka dostaje się do rąk dzieci i dzieci czytając tego rodzaju zarzuty stawiane nauczycielstwu, że jest ono komunizujące, że jest bezbożne i widząc swych nauczycieli, jako przełożonych, którzy je prowadzą do kościoła na nabożeństwo, oczywiście wyrabiały sobie sąd dziecinny wprawdzie, ale bardzo krytyczny. W każdym razie był to dla nich czynnik demoralizujący i to było zupełnie niepotrzebne w naszych stosunkach.</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#komentarz">(Głos: Nauczycielstwo musi się przedtem zastanowić, że ono demoralizuje dzieci, a nie dzieci mają się zastanawiać nad tym, co nauczyciele robią.)</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#AndrzejZubrzycki">Nauczycielstwo ma swoje posłannictwo i każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego posłannictwa.</u>
<u xml:id="u-55.4" who="#AndrzejZubrzycki">Jeżeli chodzi o „Płomyk”, to sprawa ta została załatwiona. Związek Nauczycielstwa Polskiego wydaje 176 pism bardzo cennych, pedagogicznych, wychowawczych, dydaktycznych i oświatowych, które pozwalają nauczycielstwu podciągnąć oświatę na wyższy poziom. Jest to wysiłek nauczycielstwa, który powinien być uszanowany i przez Pana Kolegę powinien być też doceniony.</u>
<u xml:id="u-55.5" who="#komentarz">(Głos: Szanuję nauczycielstwo.)</u>
<u xml:id="u-55.6" who="#AndrzejZubrzycki">Wobec tego, że Pan je szanuje, proszę mi nie przerywać, zapisze się Pan do głosu i wypowie swoje zdanie.</u>
<u xml:id="u-55.7" who="#komentarz">(Głos: Pan nie jest Marszałkiem.)</u>
<u xml:id="u-55.8" who="#AndrzejZubrzycki">Ponieważ mi Pan przerywa, zwracam Panu uwagę. Nie chce prowadzić polemiki z Panem, mam o czym innym mówić.</u>
<u xml:id="u-55.9" who="#AndrzejZubrzycki">Jeśli chodzi o Związek Nauczycielstwa Polskiego, to ponieważ była prowadzona przeciw niemu cała kampania, chcę cokolwiek powiedzieć o jego działalności. Wszystkim nam wiadome, że w latach 1928–30 starano się wciągnąć nauczycielstwo do polityki.</u>
<u xml:id="u-55.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-55.11" who="#AndrzejZubrzycki">Uważam, że to był jeden z momentów, który ogromnie poderwał zaufanie do nauczycielstwa. Dzisiaj ci panowie, którzy wtedy zwracali się do nauczycielstwa z tym, żeby on prowadził politykę, ni stąd ni zowąd stali się jego wrogami. Dlatego też Związek Nauczycielstwa Polskiego w dzisiejszej chwili broni się przed wszystkimi organizacjami politycznymi, nie chce do żadnych organizacyj politycznych należeć i zdaje mi się, że tylko na tym tle wytwarza się nienawiść prasowa i nienawiść części społeczeństwa, że nauczyciel broni się przed politykierstwem, że nauczyciel spełnia swe obowiązki w szkole, zajmuje się pracą społeczną, lecz nie polityczną.</u>
<u xml:id="u-55.12" who="#AndrzejZubrzycki">Jeżeli chodzi o przesłanki wychowawcze, to nauczycielstwu dzisiejszemu zależy na tym, by realizować postulaty Ministerstwa, wskazane w programach nauczania. Nauczyciel w wykonaniu tych programów stara się nawiązać do pięknej tradycji Kołłątajów, Śniadeckich, Konarskich, do pięknej tradycji Komisji Edukacji Narodowej, której hasłem było wychować jednostkę tak, by jej było dobrze i z nią było dobrze.</u>
<u xml:id="u-55.13" who="#AndrzejZubrzycki">Jeżeli chodzi o stosunek tej organizacji do różnych stanów i zawodów w Polsce, to muszę stwierdzić, że ten stosunek bynajmniej nie jest wrogi, nie może być wrogi. Nauczycielowi nie zależy na żadnej walce; nie leży w interesie nauczyciela zwalczać duchowieństwo lub zwalczać religię katolicką — broń Boże! — religię, która jest religią większości narodu i która ma zagwarantowane dominujące miejsce w naszej Konstytucji. Nauczyciel nie próbuje wprowadzać nienawiści do ziemianina czy kapitalisty. Troską nauczyciela jest podnieść jak najbardziej poziom kultury i oświaty w Polsce. Do tego nauczyciel jest powołany i to realizuje.</u>
<u xml:id="u-55.14" who="#AndrzejZubrzycki">Panowie byli łaskawi podnieść tu zasługi nauczycielstwa i Związku jako całości, ale mieli pewne zastrzeżenia co do jednostek. W rzeszy nauczycielskiej, jak i rzeszach innych zawodów, mogą się znaleźć różni ludzie. Na podstawie takich czy innych nietaktów czy niedociągnięć jednostek nie można sprawy uogólniać.</u>
<u xml:id="u-55.15" who="#AndrzejZubrzycki">Podnoszono z uznaniem pionierską pracę nauczycielstwa. I tak jest, nauczycielstwo za własne pieniądze dokształca się. Nauczycielstwo jeździ na konferencje półurzędowe i urzędowe, nauczycielstwo jeździ na kursy wakacyjne, organizowane przez Związek Nauczycielski. Po cóż jeździ? Po to aby dokształcać się i później wydatniej w szkole pracować. Ileż tysięcy nauczycielstwa związkowego przechodzi przez wyższe kursy nauczycielskie, również związkowe! Ile setek nauczycielstwa przechodzi przez instytut związkowy i inne kursy wakacyjne społeczne i oświatowe! Po cóż to robi? Po to, by nauczyciel dla szkoły był pożyteczniejszy.</u>
<u xml:id="u-55.16" who="#AndrzejZubrzycki">Odmienne zupełnie było stanowisko, jakie zajął do tych spraw nauczycielskich p. ks. Lubelski, który był łaskaw tu podnieść, że duchowieństwo nie ma zamiaru prowadzić żadnej walki z nauczycielstwem. Pragnę odpowiedzieć p. ks. Lubelskiemu, że takie samo życzenie jest i po naszej stronie. My ze stanem kapłańskim walki prowadzić nie zamierzamy. Tam, gdzie jest zrozumienie wśród duchowieństwa polegające na tym, że nauczycielstwo podlega supremacji Państwa i musi wykonywać zarządzenia władz i strzec przepisów, tam żadnych tarć nie ma. Mogę powiedzieć o tym w sposób obiektywny, bo w tym zawodzie pracowałem przez 20 lat i żadnej takiej walki z księżmi nie prowadziłem i nie zamierzam prowadzić i wszyscy moi koledzy, których znam, żadnej walki z duchowieństwem nie prowadzili. Ta walka nie ma charakteru masowego, ta walka została zorganizowana przez pewien odłam prasy.</u>
<u xml:id="u-55.17" who="#AndrzejZubrzycki">Ponieważ przy omawianiu planu inwestycyjnego podniosłem zagadnienie budowy szkół, które, zdaniem moim, jest zagadnieniem piekącym, w którym to kierunku nic pożytecznego się nie robi, uzasadniałem potrzebę znalezienia pewnych funduszów na ten cel, pozwolę sobie dziś wnieść następującą rezolucję: Sejm wzywa Rząd do przeznaczenia z poczynionych oszczędności w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na r. 1937/38 kwoty 1 miliona złotych na budowę publicznych szkół powszechnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Krupa.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#WładysławKrupa">Wysoka Izbo! Otwarcie powiem, niezrozumiale jest dla mnie milczenie, jakie panuje u czynników miarodajnych na apel głosów, które padały w sprawie wychowania fizycznego, przysposobienia wojskowego i sportu w tej Izbie w roku ubiegłym i w roku obecnym na Komisji Budżetowej, i na głos, który padł w Senacie. Zdawało się już, że lody są przełamane, że nareszcie pożałowania godna i z dnia na dzień pogarszająca się nasza pozycja sportowa na arenie międzynarodowej należy już do przeszłości, zdawało by się, że ta tak jawnie wyrażona chęć w przemówieniu radiowym noworocznym, wygłoszonym przez czynniki kierujące w Państwie, jest zapowiedzią, że raz przynajmniej przystąpimy odważnie i poważnie do rozważania, jakby rozwiązać problem tak zasadniczy dla zdrowia narodu i jako wykładnik siły zbrojnej. Nic — milczenie niezrozumiałe. Na uwagi w Sejmie oraz w Senacie — grobowe milczenie. Każdy zdaje sobie doskonale sprawę, że przecież nie jest to żadna tajemnica wojskowa, żadna dyplomacja społeczna, prosty, masowy ruch wszechświatowy, młodzieżowy, niewątpliwie najbardziej korzystny, jaki kiedykolwiek przez kulę ziemską szedł, który w niektórych gałęziach zagadnienia ogarnął masy i u nas w niedalekiej przyszłości winien je ogarnąć. Milczenie to tłumaczyć sobie możemy tylko na jeden sposób: brak jakiegokolwiek programu we wszystkich trzech zasadniczych gałęziach tego zagadnienia. Ministerstwo Oświaty nie traktuje może tej sprawy dość poważnie i jest zbyt zaabsorbowane ogromnym problemem oświaty, może trudno mu znaleźć kogoś, ktoby potrafił, może kogoś ktoby chciał postawić to zagadnienie na takim poziomie, na jakim winno ono od dawna się znaleźć.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#WładysławKrupa">Proszę Panów, dziś większość państw, które ze względu na swą długowiekową tradycję państwową doceniają wiele problemów niewątpliwie korzystnych dla państwa, oceniła już dawno doniosłość problemu wychowania fizycznego i sportu jako nader ważnego zagadnienia państwowego i obok zagadnienia zdrowia publicznego figuruje dziś zagadnienie wy chowania fizycznego i wychowania obywatelskiego i państwowego czy narodowego w pierwszym rzędzie problemów państwowych. Niemcy, Italia, Czechosłowacja, Jugosławia, Francja, Grecja, a obecnie Anglia stworzyły osobne ministerstwa wychowania narodowego z czołowym zagadnieniem wychowania fizycznego na pierwszym miejscu. Ameryka przoduje i wykazuje na każdym kroku niebywałe rezultaty dobrze postawionego wychowania fizycznego w szkolnictwie.</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#WładysławKrupa">My nie możemy sobie dać rady z wyszukaniem właściwej nam drogi, stworzyć własnej koncepcji, któraby pchnęła nas trochę naprzód. Naszej wsi nie śni się jeszcze o konieczności i o doniosłej roli dobrego rozwoju i zdrowia młodzieży i nieprędko ta sprawa na wsi aktualną być może, zrozumienie jest jeszcze zbyt daleko. Stwierdzić musimy, że rozwój naszej młodzieży jest zły. Ukształtowanie fizyczne naszego obywatela w wieku, gdy on się zgłasza do poboru wojskowego, jest zupełnie niedostateczne. Świadomość istnienia wielkiej, zdrowej emocji sportowej, jaką sport może dać społeczeństwu, nie jest dotychczas odkryta. Głucha, zabita deskami jest nasza wieś pod tym względem, świat jakiś odcięty od reszty cywilizowanego świata, oddzielony niezrozumiałymi granicami. Genialny umysł Marszałka Piłsudskiego postawił zagadnienie wychowania fizycznego pozytywnie przez stworzenie Państwowej Rady Naukowej Wychowania Fizycznego, przez stworzenie Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego, przez wybudowanie Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. Trzeba wreszcie, by te instytucje ożywiły się, wlewały ducha życia w najszersze szeregi naszego narodu. Zgadzamy się już od dawna na jedno, że trzeba usportowić ile możności całą naszą młodzież obojga płci. Doceniamy wszystkie walory, jakie to zagadnienie zdrowiu narodu, rozwojowi młodzieży, wyrobieniu woli i charakteru, decyzji, szybkości, sprawności i odporności dać może. Panowie! Stajemy rok rocznie od początku naszego ponownego bytu państwowego w bojowe szranki w najrozmaitszych gałęziach sportu z innymi narodami. Jesteśmy Państwem potężnym w stosunku do innych, narodem kilkakrotnie liczniejszym, zdolnym tak, jak inni, nasza sława i nasza godność narodowa nie może ciągle być na śmiech narażana w walce o poziom wartości fizycznej narodów. Nasza ambicja narodowa nie może nie zauważyć i nie odczuć, że od pewnego czasu nie robimy postępów, raczej obniżamy się w klasyfikacji, w walkach sportowych. Stoimy za narodami, które zaledwie 1 milion obywateli liczą. Brak systematycznej pracy od wczesnej młodości, masowej, ogarniającej powszechnie naszą młodzież. Dorywczość, słomiany ogień, wyraziłbym się mocno, lekceważenie honoru narodu, ciągłe niedostateczne przygotowanie do zawodów i walk międzynarodowych, zaszczytnego miejsca nam zdobyć nie pozwalają.</u>
<u xml:id="u-57.3" who="#WładysławKrupa">Na dobitek świat sportowy pod względem organizacyjnym wykazuje plamy pleśni i rozkładu moralnego. Przez dziesiątki lat z wielkim trudem we wszystkich zaborach borykający się sport polski nie wykazywał tyle i takich wypadków, świadczących o niezdrowej atmosferze, jak w roku ostatnim. Dużo niemoralnego czynnika w sport nasz wprowadziły fałszywe ambicje sportowe mylnie pojętej konieczności tworzenia przysposobienia wojskowego w takich instytucjach, jak kolej, poczta, związki rezerwistów i związek strzelecki. Instytucje te mniej chcą się zajmować właściwym im zagadnieniem przysposobienia wojskowego, wolą często ograniczyć się do efektownych zawodów sportowych, starając się osiągnąć honorowe wyniki sportowe z zawodnikami nie swojego chowu. Ośrodki, które niewątpliwie mogły idei wychowania fizycznego pomóc, poderwały ideowość sportu polskiego. Oczywiście, nie może to mieć żadnego znaczenia dla uznanego ciężaru gatunkowego całego zagadnienia wychowania fizycznego. Pozwolę sobie postawić twierdzenie, że jeżeli i u nas nie nastąpi zasadnicze, energiczne postawienie sprawy uzgodnienia wychowania fizycznego przez czynnik przez Państwo powołany, to nie tylko nie ruszymy naprzód z szerokim upowszechnieniem zagadnienia, ale doczekamy się jeszcze przykrzejszych niespodzianek. Pierwszy mocny krok musi uczynić czynnik przez Rząd powołany. Rozmiar i ważność zagadnienia samej oświaty aż nadto jest wielkim problemem, by się jeszcze jeden duży przy nim zmieścił. Problem zagadnienia rozwoju fizycznego narodu, wychowania narodowego trzeba wydzielić i stworzyć jednostkę, która ujmie i zagwarantuje jego rozwój.</u>
<u xml:id="u-57.4" who="#WładysławKrupa">Niewątpliwie za marną międzynarodową pozycję sportową ponosi odpowiedzialność Ministerstwo Oświaty. Nie trzeba chyba dowodzić, że utrudnienie dopływu inteligentnych młodych sił do świata sportowego jest zupełnym utrąceniem naszej pozycji sportowej na forum międzynarodowym. Młodzież inteligentna jest narybkiem, z którego świat sportowy na całej kuli ziemskiej rezerwy swe uzupełnia. Młodzież inteligentna jest tym fermentem, który przetrawia, przerobić i rozgrzać potrafi młodzież innych sfer i uszlachetnia pracę całego ruchu sportowego. Ministerstwo nie zdobyło się przez tyle lat na to, by ruch wychowania fizycznego i sportu postawić u 50 tysięcy młodzieży akademickiej na tym poziomie, ażeby przy międzynarodowym kontakcie akademickim nie trzeba nam się było wstydzić. Chyba nie ma na świecie drugich takich wyższych uczelni, które by organizacyjnie i w solidności pracy sportowej tak marnie stały, jak nasze. Młodzież uniwersytecka nie ma wszczepionej w swój organizm potrzeby zdrowego ruchu, potrzeby najbardziej fizjologicznej, wszczepionej już w latach wczesnej młodości na ławie gimnazjalnej. Tam, jak dotychczas, raczej bywają tępione tendencje sportowe, organizacje zaś młodzieży gimnazjalnej są martwymi organizacjami, istniejącymi na papierze, w które jeszcze duch nie wstąpił, ponieważ nie mają miejsc sportowych ani sprzętu sportowego. Co można zrobić z dobrą organizacją sportową w ciągu zaledwie kilku lat, oraz systematyczną solidną pracą, pokazali Niemcy, Włosi, okazują przy każdej sposobności Amerykanie. Berlin wykazał w sierpniu na Olimpiadzie żywotność i energię innych narodów, a ślamazarność, słabość organizacyjną i brak systematycznej pracy na naszej niwie sportowej.</u>
<u xml:id="u-57.5" who="#WładysławKrupa">Proszę Panów, żyjemy w atmosferze, gdzie naród daje wszystko, na co go stać, na Fundusz Obrony Narodowej. Dźwigamy naszą siłę zbrojną, jak nas tylko stać. Zaniedbujemy tylko najważniejszy czynnik, który tworzy przecież istotną część potęgi, zaniedbujemy organizm naszego przyszłego żołnierza. Trzy czwarte pracy nad naszym żołnierzem, to praca nad urobieniem jego organizmu, grubego w ruchach, niezdatnego do szybkich, precyzyjnych skoordynowanych wyczynów fizycznych, za mało szybko orientującego się, niezdolnego do natychmiastowej najszybszej decyzji w działaniu, mało wytrzymałego na trudy fizyczne, mało odpornego na najwięcej szkodliwy czynnik wojny, fizyczne zmęczenie. Do wojska dostajemy materiał zbyt mało przygotowany przez sport i przysposobienie wojskowe mimo, że przeznaczamy na nie znaczne sumy z pieniędzy rządowych i samorządowych. Forma organizacyjna jest zła. Obecna forma podejścia i werbowania młodzieży przy takim poziomie intelektualnym naszego narodu jest błędna. Przez należyte zorganizowanie przysposobienia wojskowego możemy liczebność rezerw naszej armii znakomicie zwielokrotnić, wojsku dać rekruta nieźle urobionego fizycznie i zaznajomionego z najważniejszymi zagadnieniami wojskowymi. Państwa, które mają wybitnie inteligentny materiał rekrucki, wyzyskują 2-letni okres służby na zaznajamianie swego żołnierza z techniką lotnictwa, broni pancernej, służby łączności, kierowania pojazdami mechanicznymi, jednym słowem poziom wyszkolenia może być zupełnie inny, jeżeli materiał ludzi przychodzi po ukończeniu przysposobienia wojskowego.</u>
<u xml:id="u-57.6" who="#WładysławKrupa">U nas przysposobienie wojskowe jest jedyną drogą, przez którą możemy wychowanie fizyczne i sport wprowadzić na wieś. Służba powszechnego obowiązku przysposobienia wojskowego jest chyba w dzisiejszych czasach w naszych warunkach geopolitycznych niezaprzeczalną koniecznością. Za te same sumy pieniężne, które w tej chwili na przysposobienie wojskowe przeznaczamy, możemy stworzyć przy lepszej organizacji w terenie 10 razy większe zastępy naszej młodzieży. Młodzież lubi wojsko, naród ceni i poważa wojsko, społeczeństwo młodzież chętnie odda w ręce wojskowe. Zbyt wielkie wstrzymywanie się młodzieży od przysposobienia wojskowego powoduje często spotykany w terenie podział społeczeństwa z powodu różnic zapatrywań politycznych. W stronę wojska wszyscy jednak z zaufaniem spoglądają. Napewno i wojsku zależy na tym, by wychowanie narodowe poza urobieniem fizycznym młodzieży było jak najlepsze. Winno wojsko zatem na powiaty przydzielać jako komendantów przysposobienia wojskowego oficerów młodych, pełnych zapału, dobrych, taktownych ludzi, o zmyśle i zdolności nawiązywania stosunków społecznych i umiejętności ich podtrzymywania. Tworzenie armii rezerwy w szerokim zakresie jest o wiele trudniejsze, niż szkolenie rekruta w koszarach. Element oficerski wysłany na teren winien być raczej pierwszorzędny i łatwiej uzyskiwać awans za ciężką, głęboko idącą, ale skuteczną pracę.</u>
<u xml:id="u-57.7" who="#WładysławKrupa">Program wychowania i rozwijania naszej młodzieży od lat najwcześniejszych w porównaniu z programem naukowym nie stoi na należytym poziomie i nie obiecuje absolutnie zrealizowania tego, co chcielibyśmy widzieć w przyszłych naszych obywatelach. Punktem wyjścia w rozważaniu programu nie może być stopień klasy, do jakiej dziecko należy, lecz musi być jego organizm, jego dotychczasowy rozwój i jego możliwości rozwojowe; temat należy wprost powiem do zagadnienia fizjologii i anatomii, a nie do pedagogiki. Jest to zagadnienie fizjologii we wszystkich kierunkach, jest to przede wszystkim zagadnienie zdrowia i rozwoju, jest to zagadnienie lekarza i wychowawcy fizycznego. Musimy stworzyć sobie program zaadoptowania naszego całego szkolnictwa w przyszłości, może i niedalekiej, do potrzeb wychowania fizycznego młodzieży.</u>
<u xml:id="u-57.8" who="#WładysławKrupa">Sport jest uwieńczeniem i koroną szeroko prowadzonej sprawy wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego, poziom sportu na zawołanie podskoczyć do góry nie może, nad podniesieniem poziomu sportowego kraju trzeba bardzo intensywnie pracować, trzeba tendencjom sportowym stworzyć przyjazną atmosferę i dać daleko idące ułatwienia, trzeba po prostu zrozumieć, że talenty sportowe nie rodzą się na kamieniu, lecz trzeba nad nimi długo pracować, urabiać je i szlifować, nim godnie stanąć mogą w obronie honoru i barw narodowych. Kontaktu sportowego ze światem zrywać nam nie wolno, bo imię nasze wpadnie między niecywilizowane narody, powaga liczebna naszego narodu wymaga, abyśmy znaleźli się nieco wyżej w klasyfikacji sportowej narodów. Niech młodzież odczuje faktyczną, rzetelną opiekę czynników miarodajnych, niech nabierze zaufania we własne siły i we własną pracę. Niech rozwinie skrzydła swe na równi z innymi narodami cywilizowanymi w myśl haseł olimpijskich.</u>
<u xml:id="u-57.9" who="#WładysławKrupa">Kończąc, zwracam się z ponowieniem dezyderatów, jakich zagadnienie wychowania fizycznego, przysposobienia wojskowego i sportu od społeczeństwa i od czynników rządowych wymaga:</u>
<u xml:id="u-57.10" who="#WładysławKrupa">1) ułatwienie dostępu starszej młodzieży szkół średnich do pracy sportowej; 2) ułatwienie młodzieży akademickiej w programie nauki uniwersyteckiej systematycznego przeprowadzenia rozwoju fizycznego; 3) odciążenie stowarzyszeń sportowych i związków sportowych od nadmiernych obciążeń fiskalnych; 4) ułatwienie komunikacji środkami państwowymi po cenach ulgowych; 5) umożliwienie i uproszczenie najdalej idącego kontaktu z zagranicą. Masowy ruch, jeden z podstawowych, najzdrowszy i największe rezultaty dający zdrowiu narodowemu, musi być otoczony opieką rzetelną.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Bodziony.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#JakubBodziony">Wysoki Sejmie! Pragnę omówić organizację i stan szkól powszechnych w Polsce. Rozporządzeniem Ministerstwa W.R. i O. P. szkoły powszechne zostały podzielone na trzy stopnie. Pierwszy stopień, najniższy, szkół i częściowo stopień drugi objęły nauczanie wsi, t. j. dzieci wiejskich, a stopień trzeci, najwyższy, obejmuje nauczanie w miastach.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#JakubBodziony">Wszystkich szkól w Polsce mamy 24.278. Z tego szkół 1-klasowych 47,4%, 2-klasowych 22,5%, 3-klasowych 10,7%, 4-klasowych 4,6%, 5-klasowych 2,4%, 6-klasowych 1,5%, 7-klasowych 10,9. Jak widzimy z tego zestawienia, prawie 80% szkół w Polsce, to szkoły niżej zorganizowane, a tylko 20% szkoły wyżej zorganizowane. Jeżeli przedstawimy to cyfrowo, to zobaczymy, że szkół o jednym nauczycielu mamy 12.657, o 2 nauczycielach 5.921, o 3 – 2,638, o 4 – 1.097, o 5 – 600, o 6 – 401, o 7 – 961. Z tej statystyki widzimy, że szkół 1, 2 i 3 klasowych mamy w Polsce 21.216, a szkól wyżej zorganizowanych 3.062.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#JakubBodziony">Po zestawieniu liczby szkół musimy zobaczyć, jak przedstawia się liczba dzieci w Polsce w latach, kiedy szkolnictwo zaczęło się załamywać.</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#JakubBodziony">W r. 1930/31 ilość dzieci wynosiła 4.275.000, podlegających obowiązkowi szkolnemu, zapisanych w tym czasie 4.066.000, t. j. 95%. W r. 1934/35 było 5.412.000 podlegających obowiązkowi szkolnemu, a zapisanych 4.515.000, t. j.</u>
<u xml:id="u-59.4" who="#JakubBodziony">83,4%.</u>
<u xml:id="u-59.5" who="#JakubBodziony">W okresie pięciu lat, kiedy liczba dzieci wzrosła blisko o 1 milion, liczba etatów nauczycielskich została zredukowana o około półtora tysiąca. Milion dzieci wepchano do szkół, przepełniając sale szkolne do niemożliwości i zmniejszając równocześnie wymiar godzin nauczania. Można stwierdzić, że za przyjęcie 1 miliona dzieci zapłaciliśmy obniżeniem poziomu nauczycielskiego i wychowawczego w całym szkolnictwie. Doprowadzono do tego, że kiedy w roku 1925/26 na jednego nauczyciela wypadało przeciętnie 50 dzieci, to w roku 1935/36 na 1 nauczyciela wypada przeciętnie 70 dzieci, ale liczne wypadki mówią, że jeden nauczyciel uczy 100–150 dzieci. W Anglii jeden nauczyciel uczy 35 dzieci, w Bawarii 32, w Grecji 31 i w Belgii 26, w Szwecji 25. To, co uczy jeden nauczyciel w Polsce, to uczy trzech nauczycieli w Szwecji.</u>
<u xml:id="u-59.6" who="#JakubBodziony">Poczynając od roku 1932, zarządzenia oszczędnościowe w szkolnictwie powszechnym prócz dalszego obciążania klas dziećmi, poszły dalej, zaczęto obniżać liczbę godzin w poszczególnych klasach, a kończono na obniżaniu organizacji szkół, jednym słowem obniżano dalej oświatę powszechną.</u>
<u xml:id="u-59.7" who="#JakubBodziony">W trzech typach szkół, jakie przewiduje ustawa, wprowadzono 16 wariantów, którymi kazano nauczycielowi się posługiwać i obniżać godziny nauczania w szkole.</u>
<u xml:id="u-59.8" who="#JakubBodziony">Jak daleko idzie redukcja godzin w szkole, mogę dać kilka przykładów. W klasie I dzieci uczyły się 12–18 godzin tygodniowo, dzisiaj dziecko może mieć 5 godzin nauki głośnej, 3 języka polskiego, 2 rachunków, a religii uczy się łącznie z klasą drugą. Nie lepiej wyglądają warianty w szkole 3-klasowej, gdzie w jednej sali uczą się razem 3 klasy i 3 roczniki, t. j. 5, 6, 7, nieraz w liczbie 60–70 dzieci. Nie wiadomo czy to nauczanie, czy fikcja nauczania. Ile energii i siły trzeba na utrzymanie i opanowanie spokoju, gdzie dwa roczniki mają naukę cichą, a jeden głośną, a ile zostanie czasu na prawdziwą naukę i wychowanie? Wyniki nauki w takich warunkach są nikłe, praca idzie na marne i tylko nieliczny procent dzieci zdolniejszych korzysta z nauki. Władze szkolne i na to znalazły radę. Wydano zarządzenie, że na drugi rok nie wolno dzieci zostawiać w tej samej klasie i sprawa załatwiona.</u>
<u xml:id="u-59.9" who="#JakubBodziony">W tych warunkach stwierdza się wzrost powrotnego analfabetyzmu.</u>
<u xml:id="u-59.10" who="#JakubBodziony">Boleśnie przedstawiają się budynki i sale szkolne. Liczba etatów nauczycielskich wynosi w Polsce 71.288, a liczba sal szkolnych 65.597. Wielkość sal ogółem wynosi 41,5 m, sal własnych 47,2, wynajętych 32,3. Wielkość sal własnych w miastach wynosi 47,3, własnych 50,3, wynajętych 40,5. Wielkość sal własnych na wsi wynosi 39,6 m, własnych 46,1, wynajętych 30,2.</u>
<u xml:id="u-59.11" who="#JakubBodziony">Na jedną salę lekcyjną przypada uczniów w miastach 68,5, na wsi 62,9.</u>
<u xml:id="u-59.12" who="#JakubBodziony">Według stanu rzeczywistego z roku 1933/34 mamy w jednej sali szkolnej 1-klasowej w rzeczywistości 73 uczniów, według ustawy 50–60, według statutu 50–60, w 2-klasowej w rzeczywistości 68, według ustawy 40–50, według statutu 45–60, w 3-klasowej w rzeczywistości 67, według ustawy 42–50, według statutu 49–54, w 4-klasowej w rzeczywistości 64, według ustawy 44–50, według statutu 47–53, w 5-klasowej w rzeczywistości 63, według ustawy 45–50, według statutu 47–52, w 6-klasowej w rzeczywistości 64, według ustawy 46–50, według statutu 48–52, w 7-klasowej w rzeczywistości 70, według ustawy 47–50, według statutu 48–50.</u>
<u xml:id="u-59.13" who="#JakubBodziony">Niedobór izb lekcyjnych wynosi według norm stałych 69.697, według norm przejściowych 52.075 sal szkolnych, t. j. 55,6%.</u>
<u xml:id="u-59.14" who="#JakubBodziony">Z podanych cyfr, przedstawiających organizację szkół, ilość etatów nauczycielskich, ilość i wielkość sal szkolnych, tudzież zarządzenia władz szkolnych, widzimy, jak duża krzywda społeczna spotyka nauczycielstwo i dzieci polskie. Krzywda ta uderza najmocniej w nauczycieli wiejskich i dzieci chłopskie.</u>
<u xml:id="u-59.15" who="#JakubBodziony">Poważna ilość nauczycieli pracuje w małych i niskich izbach lekcyjnych, natłoczonych nieprawdopodobną liczbą dzieci. Pochodzą te dzieci w większości z ośrodków nędzy i ubóstwa, w zimie zziębnięte, głodne, w przemoczonym obuwiu i często przychodzą do zimnych sal szkolnych. Sale te wypełniają po brzegi. W takich warunkach nie może być mowy o skutecznym nauczaniu i wychowaniu. Z takich szkół pochodzą poborowi, u których władze wojskowe stwierdzają powrotny analfabetyzm. Ciężkie są warunki pracy nauczyciela, starsi wytrzymują, młodsi po dwóch latach przenoszą się w wielu wypadkach na cmentarze, tylko bardziej odporni pozostają w służbie. Do warunków pracy szkolnej dodajmy położenie materialne nauczyciela, który uczy dzieci cudze, ale swoich z braku funduszów kształcić nie może. Samorządy, zubożałe i bez środków na ten cel, nie wypłacają całe lata dodatków mieszkaniowych nauczycielstwu — bo nauczycielstwo mieszkań nie potrzebuje. Wskutek tych warunków, w jakich nauczyciel żyje i pracuje, na dnie jego duszy osiada gorycz i rodzą się uczucia, od których wychowawca powinien być wolny. Jeżeli szkoła ma odrodzić człowieka, zrobić go wyższym, potężniejszym i silniejszym, to trzeba dać nauczycielowi lepsze wyposażenie, zapewnić mu spokój w pracy.</u>
<u xml:id="u-59.16" who="#JakubBodziony">Zwróćmy jeszcze uwagę na szkoły wiejskie. Co dają one swym wychowankom? Szkoła najniżej zorganizowana zamyka drogę dzieciom wiejskim do szkół średnich ogólnokształcących, do zawodowych, do szkół średnich rolniczych, do szkół podoficerskich i innych. Szkoła powszechna ma dać Państwu dobrych obywateli. Jakich obywateli może dać Państwu dzisiejsza szkoła 1-klasowa, względnie wieś nasza? Czy da ona dobrych rzemieślników, czy kupców, woźnych, czy dozorców, ekspedientów? Nie, bo szkoła 1-klasowa będzie zawsze zdystansowana przez szkołę 7-klasową.</u>
<u xml:id="u-59.17" who="#JakubBodziony">Ogólną kulturę materialną i duchową Polski mogą podnieść tylko światli obywatele. Tworząca się kultura chłopska, to przyszłość wsi i przyszłość Państwa Polskiego. Niski poziom naszej produkcji rolnej, to zapora ogólnej kultury wsi i siły Państwa. Szkoła powszechna na wsi winna uwzględniać potrzeby rolnictwa, powinna uwzględniać potrzeby tej młodzieży, która opuści przeludnioną wieś i będzie zapełniała miasta. Niech w miastach uchodźcy ze wsi nie zwiększają bezrobocia, do miast niech przybędą twórczy obywatele. Jedną z przyczyn dzisiejszego stanu moralnego i materialnego wsi, to niski poziom szkół, z których korzysta 70% ludności w Polsce, t. j. prawie cała ludność chłopska. Stan ten trwa w Polsce długie wieki, tak było w Polsce za Polski szlacheckiej z bardzo małymi wyjątkami, podobnie pod zaborami, zwłaszcza rosyjskim i austriackim. Szlachecki Sejm galicyjski nie dbał o oświatę, szlachta uważała szkoły za niepotrzebne. Chodziło jej o taniego robotnika. Nie mogło być dobrze dla oświaty pod zaborem rosyjskim.</u>
<u xml:id="u-59.18" who="#JakubBodziony">W Polsce odrodzonej Sejm jest nastawiony na najaktualniejsze potrzeby Państwa i jego strukturalną przebudowę. Sejm dzisiejszy zapewnia obronność Państwa, śpieszy z likwidacją bezrobocia, dąży do przebudowy ustroju rolnego, Sejm ten dąży do podniesienia Państwa i jego obywateli wzwyż, a uczyni to najszybciej przez danie możności wszystkim obywatelom, zwłaszcza chłopom, ukończenia 7-klasowej szkoły powszechnej.</u>
<u xml:id="u-59.19" who="#JakubBodziony">Przed rokiem liczba etatów nauczycielskich wzrosła o tysiąc, w roku bieżącym ma być ta liczba podniesiona o 4 tysiące, idąc w tym tempie zwolna winny znikać szkoły najniżej zorganizowane. Ministerstwo W. R. i O. P. winno również najszybciej zlikwidować wprowadzone warianty, które, stosowane w szkołach, zamiast oświaty dają jej namiastkę. Ze zlikwidowaniem wariantów podniesie się liczba godzin w szkołach zarówno niżej, jak i wyżej zorganizowanych i poziom nauki stanie się wyższym. Z kolejnym likwidowaniem szkół niżej zorganizowanych zacznie znikać ze szkół nauka cicha, której czas wynosi 33 1/2% całego czasu nauki, a co najważniejsze, dzieci, które ukończą szkolę 7-klasową, będą miały otwarty wstęp do szkół wyżej zorganizowanych, zawodowych i ogólnokształcących. A obywatele wsi nie będą się czuli obywatelami gorzej traktowanymi przez Państwo jako obywatele drugiej klasy. Po takiej reorganizacji szkół stosunek obywateli do Państwa stanie się realnym i pozytywnym. Świadomy obywatel podniesie produkcję warsztatów, produkcja rolna może być tylko podniesiona przez świadomego chłopa. Najważniejsza sprawa, t. j. obrona kraju potrzebuje świadomych obrońców, którzy guzika polskiego nieprzyjacielowi nie dadzą, jak sobie tego życzy Marszałek Śmigły Rydz.</u>
<u xml:id="u-59.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Rubinsztejn.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wysoka Izbo! Zabierając głos w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Oświaty…</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#komentarz">(Głos: Głośniej.)</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">Będzie głośniej… trudno mi coś nowego powiedzieć, powiedzieć to, czego nie powiedziano dotychczas. Budżet Ministerstwa Oświaty od odrodzenia niepodległej Polski wykazuje duże zmiany; w miarę rozbudowywania się Państwa i rozbudowywania się szkolnictwa w Państwie rósł i budżet tego Ministerstwa. Jednakże pod jednym względem nie ma żadnej zmiany, jest stały, nieodmienny stosunek zupełnej negacji wobec ludności żydowskiej i szkolnictwa żydowskiego. P. Minister był łaskaw mówić dziś o konieczności utworzenia szkolnictwa dla mniejszości narodowych. Muszę z bólem i z żalem skonstatować, że dotychczas, prawda, za mało, ale prawie każda narodowość miała w budżecie zapewnione szkoły. Jedyny wyjątek stanowi mniejszość żydowska, która w budżecie nie ma żadnej dotacji na swe szkolnictwo, a nawet nie ma żadnej wzmianki o istnieniu szkolnictwa żydowskiego. A szkolnictwo żydowskie zaczęło się budować jednocześnie ze szkolnictwem polskim za czasów okupacji niemieckiej, szkolnictwo polskie zostało upaństwowione, przejęte na utrzymanie Państwa, a szkolnictwo żydowskie pozostawiono na pastwę losu.</u>
<u xml:id="u-61.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">Proszę Panów, linią wytyczną każdej polityki jest wypadkowa ponoszonych ciężarów i otrzymywanych świadczeń od Państwa. Społeczeństwo daje Państwu świadczenia dla utrzymania gospodarki Państwa, a w niektórych dziedzinach życia społeczeństwo otrzymuje wzamian świadczenia od Rządu dla zaspokojenia swych potrzeb. Ministerstwo Oświaty jest ministerstwem par excellence dla zwracania społeczeństwu tych świadczeń, które społeczeństwo daje Państwu, w postaci bezpłatnej szkoły początkowej i zawodowej oraz w postaci dostępnej szkoły średniej i wyższej. Muszę skonstatować, że my Żydzi tych świadczeń spowrotem od Skarbu Państwa nie otrzymujemy.</u>
<u xml:id="u-61.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">Chcę się trzymać kolejności pozycyj i zacznę od działu wyznań. Ale gdy mówię, proszę Panów, o kolejności, to ta sama kolejność jest już naruszona bz wszelkich podstaw i bez wszelkiego usprawiedliwienia w pozycjach tego działu wyznań. W tym dziale zajmujemy ostatnie miejsce tak pod względem kolejności, jak i pod względem wyasygnowanej na utrzymanie tego wyznania sumy. Panowie się zgodzą, że jest to nie tylko krzywdą, lecz jest to też poniżenie i upośledzenie naszego wyznania, jest też uchybienie jego godności. Panowie wierzą, że ostatni na tym świecie będą pierwszymi w przyszłym lepszym świecie.</u>
<u xml:id="u-61.5" who="#komentarz">(Głos: No, bądźcie, to chwała Bogu!)</u>
<u xml:id="u-61.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">Budżet Ministerstwa Oświaty, jak i inne dziedziny życia państwowego, unaocznia nam, jak dalecy jesteśmy od tego lepszego świata, w którym panowałaby i obowiązywałaby sprawiedliwość i słuszność. Stale domagaliśmy się podwyższenia pozycji dla wyznania żydowskiego. Wszystkie wyznania są przez Państwo utrzymywane, z jednym wyjątkiem wyznania żydowskiego. Dla wszystkich wyznań wyznaczone są etaty osobowe i rzeczowe, a dla wyznania żydowskiego rzucono tylko ochłap w wysokości 180.000 zł. Gdyśmy się domagali podwyższenia tej dotacji, powiedziano nam, że równowaga budżetu na to nie pozwala. Dzisiaj jednak słyszeliśmy z ust pana Ministra, że dla uporządkowania stanu prawnego w pewnych kościołach podwyższono im dotacje. Ma się rozumieć, że nie użalamy się na podniesienie tych dotacyj, głosowaliśmy za takim podwyższeniem, ale jednak musi być modus in rebus. Gdy Żydzi prawie nic nie otrzymują, zajmując trzecie miejsce według liczebności wyznawców, a jednak znalazły się środki na podwyższenie dotacyj dla jednego kościoła ewangelickiego w sumie, równającej się całej dotacji na rzecz wyznania żydowskiego, to musimy wyrazić żal, nie dlatego, że podwyższono tamtą pozycję, odwrotnie, my ją aprobujemy, lecz że p. Minister nie uważał za możliwe i stosowne uczynić zadość naszemu żądaniu, żeby dla wyznania żydowskiego dotacja podwyższona została.</u>
<u xml:id="u-61.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">Mamy rozgałęzione szkolnictwo. Państwo jest obowiązane dostarczyć szkół wszystkim obywatelom, jest obowiązane także dostarczyć szkół ludności żydowskiej. My utrzymujemy rozgałęzione szkolnictwo w języku hebrajskim i żydowskim, zaoszczędzamy przeto Państwu bardzo duże sumy, a wzamian nic nie otrzymujemy. Kilka lat temu Ministerstwo, prawda bardzo małymi sumami, jednak jeszcze subwencjonowało nasze szkolnictwo; teraz od kilku lat nic już nie otrzymujemy. Ministerstwo dotychczas stosowało politykę zakładania szkół z polskim językiem wykładowym, szkół publicznych dla ludności żydowskiej. Byli tam zatrudnieni nauczyciele Żydzi. Teraz zauważamy odwrót od tej polityki, że tak powiem, odpływ, i tam nauczyciele Żydzi są zastępowani przez nauczycieli chrześcijan. Dziś kolega ks. pos. Lubelski wytknął tu, że nauczyciele chrześcijanie muszą prowadzić do bóżnicy dzieci żydowskie. To już dowodzi, że nie ma tam nauczycieli Żydów, że nie ma tam prawdopodobnie nawet nauczycieli religii, bo gdyby byli nauczyciele religii, to oni prowadziliby dzieci żydowskie do bóżnicy. I rzeczywiście w wielu szkołach — nie mam statystyki — ale otrzymuję zażalenia z różnych dzielnic, że nie ma nawet nauczycieli religii. P. minister Dobrucki wydał w swoim czasie okólnik powiększający ilość godzin wykładowych religii. Jednak nie przestrzega się tego teraz. Nauczycieli Żydów w szkołach publicznych ogólnych się nie zatrudnia. Nauczycieli Żydów w szkołach przeznaczonych dla ludności żydowskiej też się nie zatrudnia. Dokąd ci nauczyciele Żydzi mają się udać?</u>
<u xml:id="u-61.8" who="#IzaakIcekRubinsztein">Kwestią żywotną dla nas obecnie jest szkolnictwo zawodowe, bo z wejściem w życie nowej ustawy przemysłowej szkoła zawodowa nie jest tylko kwestią wykształcenia, lecz kwestią życia, bo jeżeli nie skończy się szkoły zawodowej, to nie ma się dostępu do żadnej gałęzi życiowej. Więc też utrzymujemy szerokie szkolnictwo zawodowe, ale prawie nic ze Skarbu Państwa nie otrzymujemy. Krzywda jest jeszcze widoczniejsza dlatego, że jest specjalny podatek z patentów przemysłowych na rzecz tego szkolnictwa zawodowego, jednak nic z tego nie otrzymujemy.</u>
<u xml:id="u-61.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">Proszę Panów, na tych kwestiach nie mogę się długo zatrzymywać, gdyż mam mało czasu, a na czoło wszystkich zagadnień tak życia państwowego jak i życia żydowskiego wysuwa się kwestia akademicka. Byłbym nie w porządku z moim sumieniem, gdybym pominął milczeniem tę straszną, że tak powiem, koszmarną dla nas obecnie kwestię. Muszę się więc zająć i tą sprawą. Sprawa ta, proszę Panów, zahacza nie tylko o władzę Ministra Oświaty, ale też o inne Ministerstwa, o Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, o ile awantury akademickie mają do czynienia z policją, o Ministerstwo Sprawiedliwości, o ile one stykają się z wymiarem sprawiedliwości, za dokonane zbrodnie i wykroczenia, a nawet o Ministerstwo Spraw Zagranicznych, o ile ich sława sięga za granicę. Ale dla Żydów jest to zmora życia codziennego. Przed kupcem, przed inteligentem, przed robotnikiem, rzemieślnikiem, nawet przed nędzarzem straganiarzem na jarmarku, przed Żydem wszędzie, na ulicy, na spacerze, w sklepie, w urzędzie, staje widmo w czapce akademickiej. Ze szczególną goryczą mówię o tym jako poseł wileński. Proszę Panów, pamiętają Panowie prawdopodobnie wszyscy, w pierwszym rzędzie p. Marszałek, który był obecny, i moi koledzy z Wilna tę wielką radość, to wielkie zdarzenie dziejowe, otwarcie uniwersytetu w Wilnie. Całe społeczeństwo spotkało to doniosłe zdarzenie z wielką nadzieją na przyszłość, że Wilno otrzyma z powrotem to źródło światła, które w Polsce przedrozbiorowej promieniowało, jak się mówiło, na cały wschód. Jakie nadzieje z tym wydarzeniem były związane! Marszałek Piłsudski, otwierając ten uniwersytet, nawiązał do starych czasów, do czasów Mickiewiczowskich i powiedział, że gdy wspominamy te czasy, zdają się nam snem cudownym, nie chcącym przebudzenia. Ale, proszę Panów, teraz rzeczywistość jest tak straszna, tak upiorna, tak koszmarna dla nas, że chcemy uciec od rzeczywistości i pogrążyć się w śnie bez przebudzenia. Ale nie ma snu bez przebudzenia, bo budzą nas bomby, bo budzą nas petardy, bo budzą nas awantury, których jesteście wszyscy świadkami.</u>
<u xml:id="u-61.10" who="#IzaakIcekRubinsztein">Proszę Panów, chcę być dziś spokojny, chcę sine ira et studio rozważyć tę kwestię. Chcę prze mawiać do rozumu Waszego. Chcę powiedzieć Panom, że kwestia ta powinna zaprzątać uwagę nie tylko ofiar tych wykroczeń, lecz także ich świadków, którzy sami nie ucierpieli, a w pierwszym rzędzie uwagę Rządu, uwagę p. Ministra, który sprawuje rządy dusz w dorastającym pokoleniu. I musimy się zastanowić, co z tego może wyjść, jaką przyszłość to rokuje. Rozumiem, że wchodzą tu w grę wpływy hitlerii. Ale pod tym względem mam duże zastrzeżenia. I chcielibyśmy wyrazić nasz żal do Rządu, dlaczego w ogólnej polityce państwowej busolę nastawia się w stronę tego kąta hitlerowskiego w obecnym trójkącie przyjaźni politycznej.</u>
<u xml:id="u-61.11" who="#IzaakIcekRubinsztein">A to, co się dzieje na uniwersytetach, to, co się działo w Wilnie, nie ma nic sobie podobnego i zagraża naszej przyszłości, nie tylko przyszłości Żydów, ale przyszłości całego Państwa. Proszę Panów, powiedziałem, że Marszałek Piłsudski nawiązał wydarzenie otwarcia uniwersytetu w Wilnie do czasów Mickiewiczowskich. Niedawno czytałem o Komisji Edukacyjnej, o działalności tej komisji i znalazłem tam, że ta Komisja Edukacyjna, która się znajdowała pod wpływem humanizmu, który wówczas z Francji przychodził do Polski, ustanowiła nową naukę, której nie było w programach żadnego państwa, mianowicie moralną naukę, t. j. naukę moralności, jakbyśmy dziś powiedzieli, tam się nazywa moralna nauka. W tej moralnej nauce powinna być wykładana nauka współżycia między ludźmi, między obywatelami, między narodami zamieszkującymi Polskę.</u>
<u xml:id="u-61.12" who="#IzaakIcekRubinsztein">I tam jest jedno bardzo trafne powiedzenie, czego ta nauka moralna powinna nauczać. Powinna być prowadzona w tym duchu, ażeby uczeń opuszczający szkolę otrzymał taki kierunek, takie wychowanie, ażeby jemu było dobrze i żeby z nim było dobrze. Nie wiem, czy wychowanie, które obecnie daje się w szkołach, sprawi, ażeby uczniom było dobrze, ale żeby z nimi było dobrze, to już na pewno nie, bo widzicie jak z nimi jest dobrze. A więc to było powiedziane prawie 150 lat temu. Co mamy teraz powiedzieć? Czytałem opinię krytyka polskiego Brodzińskiego, że praca tej Komisji Edukacyjnej była kotwicą, która zatrzymała okręt ojczyzny nad przepaścią.</u>
<u xml:id="u-61.13" who="#IzaakIcekRubinsztein">I tutaj zrodził się w mojej wyobraźni obraz, co to znaczy okręt. Czy okrętem była ta ojczyzna tylko wówczas, gdy była nad przepaścią, czy też każde państwo i w każdym czasie jest podobne do okrętu na wzburzonym morzu? Czy nie możemy i teraz powiedzieć, że Państwo jest okrętem, który ma się opierać piętrzącym się falom wzburzonego oceanu ludzkiego? Jeżeli tak jest, to czy nie powinniśmy się sprawować na tym okręcie w ten sposób, żeby ten okręt mógł się ostać groźnym falom. I tu znów nasuwa mi się obraz, przeczytany kiedyś w naszej alegorycznej starożytnej literaturze. Podróżnicy, pochodzący z różnych plemion, z różnych rodów, wędrowali kiedyś na jednym okręcie wśród wzburzonych fal oceanu. Różne tam były plemiona. Przedstawiciele plemienia liczniejszego, mocniejszego, wdarli się do kabin plemion słabszych i mniejszych i zaczęli ich bić, maltretować; ale tym się nie zadowolili. Chcą utopić tę mniejszość. Co oni robią? Zaczynają wiercić dziury w podłogach kabin, zamieszkanych przez tych słabszych lub mniejszych. Rozumniejsi i mądrzejsi wśród tych liczniejszych i mocniejszych ostrzegają, powiadając: Nie wolno wiercić dziur w podłodze okrętu, bo ten żywioł, który się wedrze przez dziurę, zrobioną dla tych znienawidzonych przez was towarzyszy podróży, zatopi przecież was wszystkich. Jeżeli podróżujemy na jednym okręcie, każdy podróżnik na tym okręcie musi być nam drogi, każda placówka i każde miejsce przez tych podróżnych zajęte musi być nietykalne, bo jesteśmy na okręcie, jesteśmy wśród żywiołu. Więc trzeba być zaślepionym do najwyższego stopnia, aby myśleć, że wiercąc dziury w podłodze okrętu, tylko tych słabszych się zniszczy na okręcie, a szczęśliwsi, mocniejsi nie będą zagrożeni. Sądzę, że czas, aby ci zaślepieni przejrzeli. To, co zaszło w Wilnie, jest tylko ilustracją tego, co powiedziałem. W Wilnie akademicy toczą z Żydami wojnę, formalną wojnę. Chcą usunąć Żydów ze wspólnych ław.</u>
<u xml:id="u-61.14" who="#IzaakIcekRubinsztein">Panowie rozumieją, ze tu nie chodzi o wspólne ławy, lecz o to, ażeby ze wspólnych ławek Żydzi nie byli kiedyś dopuszczeni do wspólnego stołu we wspólnej ojczyźnie i chce się dać przykład całemu społeczeństwu, jak się uwolnić od Żydów. Teraz czytamy w prasie wileńskiej, że dorożkarze nie chcą już stać razem z Żydami, oni żądają od władz administracyjnych, ażeby wyznaczyły im oddzielne miejsca.</u>
<u xml:id="u-61.15" who="#komentarz">(Głos: Racja.)</u>
<u xml:id="u-61.16" who="#IzaakIcekRubinsztein">Pan jeszcze nie ostatni mówi. Teraz słyszeliśmy, że nawet do szpitali żydowskich ma się chrześcijan nie przywozić. Chce się przeprowadzić tę politykę rasistowską na całej linii.</u>
<u xml:id="u-61.17" who="#IzaakIcekRubinsztein">Proszę Panów, mówiliśmy o czasach Mickiewiczowskich i przypominam, że Mickiewicz powiedział w swym największym, najdonioślejszym utworze, że ludzie uczeni zamiast chleba rozdają truciznę. Zamiast chleba powszedniego, którego terrorem, pikietowaniem i hasłami bojkotowymi nas pozbawiają, przychodzą ci — nie wiem, czy są uczeni, prawdopodobnie nie, bo nie uczą się, lecz awanturują, ci, którzy powinni się uczyć i powinni w przyszłości być uczonymi, nie zajmują się nauką, lecz zajmują się rozpowszechnianiem trucizny. Proszę Pana Ministra, gdyby mens sana miała dla nas tyle wartości, co corpus sanum, to nie powinniśmy postępować z trucizną duchową tak, jak się postępuje z trucizną ciała. Przecież trucizny ciała nie wolno sprzedawać ani rozpowszechniać, a dlaczego pozwala się rozpowszechniać tę truciznę duszy? Jak proroczo spełniło się na nas to, co wielki wieszcz mówił o narodzie polskim, wtedy gdy Polska jest już swobodna, niepodległa, szczęśliwa i bogata.</u>
<u xml:id="u-61.18" who="#IzaakIcekRubinsztein">Proszę Panów, p. Marszałek sygnalizuje, zaraz skończę. Mieliśmy powód wpaść w zwątpienie i rozpacz nie tylko dla tej trucizny, którą się sieje przez studentów, ale i dla trucizny, którą się sieje z tej trybuny, która się staje kraterem wulkanu, wyrzucającym dzień w dzień lawę nienawiści.</u>
<u xml:id="u-61.19" who="#komentarz">(P. Bakon: Początkiem wszystkich trucizn duszy jesteście Wy, Żydzi.)</u>
<u xml:id="u-61.20" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale my czerpiemy otuchę…</u>
<u xml:id="u-61.21" who="#komentarz">(P. Bakon: Początkiem zła jesteście Wy!)</u>
<u xml:id="u-61.22" who="#IzaakIcekRubinsztein">… z przekonania, że nie Wy reprezentujecie cały naród, że w głębokich pokładach narodu są warstwy, które nieskażone są tą trucizną i których nastroje nie wtórują tym głosom, które stąd rozbrzmiewają, i spodziewamy się i czekamy, że sumienie tych warstw się zbudzi, gdy się przekona, że wprowadzacie je w błąd i kiedy to sumienie się zbudzi,...</u>
<u xml:id="u-61.23" who="#komentarz">(P. Bakon: A Wy w międzyczasie wyemigrujecie.)</u>
<u xml:id="u-61.24" who="#IzaakIcekRubinsztein">...i Wy znikniecie sąd, wówczas znikną z horyzontu naszego chmury nienawiści i będzie światło i Wam i nam.</u>
<u xml:id="u-61.25" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wicemarszałek Schaetzel. Głos ma p. Chojnacki.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#BronisławChojnacki">Wysoka Izbo! W roku ubiegłym przy omawianiu budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenie Publicznego była szeroko omawiana sprawa samorządu szkolnego. Stwierdzone zostało wówczas, że samorząd ten, oparty na przestarzałych przepisach, stał się fikcją, że cały ciężar i odpowiedzialność za gospodarcze zaopatrzenie szkół spadł na barki, a najwięcej na kieszeń kiepsko uposażonego nauczyciela. Nikt z mówców nie negował wówczas potrzeby istnienia samorządu szkolnego jako takiego, lecz tylko domagano się reorganizacji przestarzałych podstaw prawnych jego istnienia. Z oświadczenia, złożonego wówczas przez p. Ministra w słowach: „Był tu poruszony samorząd szkolny. Nie dalej, jak we środę, odbyło się zebranie urzędników odpowiedniego departamentu, gdzie zagadnienie samorządu szkolnego było szczegółowo dyskutowane”, wynikało, że sprawa ta wkrótce znajdzie należyte rozwiązanie. Z ubolewaniem muszę jednak stwierdzić, że, jak dotychczas, poprzestano tylko na dyskutowaniu. A tymczasem rok ubiegły pogłębił jeszcze bardziej upadek znaczenia samorządu szkolnego i dziś za gospodarcze potrzeby szkół najczęściej nikt oprócz nauczyciela nie jest odpowiedzialny. Stan taki spowodował, że nauczyciel zamiast cały swój zapał i energię poświęcać wyłącznie wychowaniu i nauczaniu młodzieży, stacza ustawicznie boje z samorządem gminnym o każdy kawałek kredy czy metr drzewa opałowego dla szkoły. Nie wpływa to oczywiście dodatnio na jego pracę szkolną. To też ze względu na dobro szkoły najwyższy już czas, aby stan ten uległ radykalnej zmianie. Dlatego ponawiam swój zeszłoroczny apel do Pana Ministra o łaskawe przyspieszenie sprawy reorganizacji samorządu szkolnego. Sprawa ta dojrzała już do tego, aby znaleźć należyte rozwiązanie.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#BronisławChojnacki">Szkoła jest wytworem społeczeństwa. Test instytucją społeczną. Rozumie to dobrze Państwo i potrzeby wychowawcze oraz dydaktyczne zostały uwzględnione przez ustawę o ustroju szkolnictwa oraz wynikające z niej rozporządzenia i instrukcje. Należy uczynić jeszcze jeden krok: trzeba oddzielić potrzeby rzeczowe szkoły jako instytucji od opieki społecznej nad dziećmi. Sprawy oraz potrzeby dotyczące szkoły jako instytucji powinny należeć do ścisłej kompetencji Państwa; sprawy zaś związane z życiem dziecka w rozumieniu całkowitej nad nim opieki społecznej winny być troską samorządu szkolnego.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#BronisławChojnacki">Tak, jak istnieje plan dydaktyczny i wychowawczy, podany w ustawie o ustroju szkolnictwa i w przepisach, tak samo istnieć powinien plan gospodarczy szkolnictwa powszechnego i dokształcającego, który by: 1) swe źródło finansowe miał w budżecie Państwa i samorządu terytorialnego, 2) do wykonania oddany był kierownikom szkół, 3) nadzorowany był przez organ państwowy, do tego jedynie powołany, t. j. inspektora szkolnego.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#BronisławChojnacki">Zrozumiała rzecz, że opinie samorządu terytorialnego mogły mieć wpływ i powinny go mieć, ale raz nareszcie trzeba skończyć z tą zmorą, która gnębi życie nauczyciela i jest kością niezgody między nauczycielem a ludnością, zmorą, której na imię „dodatki rzeczowe” dla szkół.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#BronisławChojnacki">Samorząd szkolny powinien być samodzielny i mieć wyraźne zadania. Sądzę, że opieka społeczna nad dzieckiem w najszerszym zakresie stwarza tak szerokie pole do działania samorządu i jest tak wdzięczna szczególnie w dzisiejszym okresie, że czas najwyższy zająć się nią, a nie rozpraszać energii i sił na przykre zatargi ludzi, którzy powinni przede wszystkim z sobą współdziałać, Chciałbym jeszcze pokrótce omówić sprawę udzielania pomocy uczącej się młodzieży, dzieciom małorolnych i rzemieślników. Prawo do wiedzy, to jedno z najbardziej zasadniczych praw człowieka. Głód wiedzy na równi z głodem chleba powinien być brany pod uwagę w organizacji dóbr społecznych. Nie posiadanie pieniędzy, lecz zdolności jednostki winny decydować o jej kształceniu.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#BronisławChojnacki">Brak stypendiów w państwowych szkołach średnich, częściowo tylko powetowany zwalnianiem od czesnego, oddala nas od postulatu bezpłatnej szkoły średniej. A jednak ten postulat musi być realizowany nawet dziś, gdy szkoła powszechna pozostawia milion dzieci za swym progiem. Doniosła inicjatywa p. Premiera gen. Sławoja Składkowskiego tworzenia stałej pomocy materialnej dla uzdolnionej a niezamożnej młodzieży wiejskiej i miejskiej spowodowała, że po raz pierwszy od wielu lat ponad tysiąc młodzieży chłopskiej i rzemieślniczej znalazło się w szkołach średnich. Jest to objaw bardzo pocieszający, gdyż wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że wieś jest tym rezerwuarem, z którego przy odpowiednich warunkach wyjść może najbardziej zdrowy element, tworzący kadry młodej inteligencji polskiej. Siła Państwa i wartość narodu zależy w dużej mierze od tego, z jakiego środowiska społecznego rekrutuje się ta elita umysłowa, bo inteligencja odgrywa decydującą rolę w postępie materialnym, duchowym i społecznym narodu i Państwa.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#BronisławChojnacki">Fakt, którego od kilku lat jesteśmy świadkami, że środowisko chłopskie w bardzo małym stopniu uczestniczy w procesie wytwarzania się tej inteligencji, jest ze wszech miar szkodliwy dla wsi, jak również groźny dla kultury całego narodu. Począwszy od roku 1930 liczba kształcącej się młodzieży chłopskiej w gimnazjach ciągle spada. Bo oto, gdy w roku szkolnym 1925/26 na ogólną liczbę 216.000 uczniów szkół średnich było 26.200 synów i córek małorolnych, co stanowiło zaledwie 12,1% ogólnej liczby, to już w roku 1935/36 liczba ta spadła do 8%. Przyczyną tego smutnego zjawiska jest z jednej strony niski poziom organizacyjny szkolnictwa powszechnego na wsi (przeważnie 1 i 2-klasowe szkoły), a z drugiej strony ogromne zubożenie wsi. Dzisiaj drobny rolnik czy rzemieślnik nie może nawet marzyć o tym, by wysłać syna czy córkę do miasta do szkoły, bo nie jest w stanie opłacać nie tylko mieszkania i utrzymania, ale nawet czesnego. Toteż jeżeli chcemy wieś polską przeobrazić, podnieść kulturalnie, musimy przyjść z pomocą materialną młodzieży wiejskiej i rzemieślniczej. Jest tu konieczny wysiłek całego społeczeństwa, a przede wszystkim Rządu, samorządu gminnego i powiatowego. Aby jednak znany okólnik p. Premiera w sprawie tworzenia przez samorządy stypendiów dla młodzieży chłopskiej nie był spaczony, aby pomoc ta nie miała charakteru dorywczego, aby nie udzielano pomocy co roku komu innemu, bliżej skoligaconemu z panem wójtem czy innym dygnitarzem gminnym, a wskutek tego by nie dawano wsi niedouków i różnych malkontentów, gdyż byłby to najbardziej niebezpieczny dla wsi element, akurat nadający się na agitatorów komunizmu, przeto akcja udzielania pomocy uczącej się młodzieży winna być tak pokierowana, aby miała charakter stały i ciągły, od szkoły powszechnej aż do studiów akademickich. Brak środków powinna choć w części łagodzić dobra organizacja pomocy. Z tego też względu pomoc ta powinna być prowadzona przez instytucję, stale gwarantującą jej cechy trwałości i ciągłości.</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#BronisławChojnacki">Jak wykazała praktyka ostatniego roku, do tego celu nie nadają się komisje gminne. Najodpowiedniejszymi instytucjami o charakterze stałym do wykonywania tego zagadnienia według mnie byłyby powiatowe związki samorządowe. Toteż dla całokształtu zagadnienia udzielania pomocy uczącej się młodzieży i gromadzenia na ten cel środków materialnych winny być powołane specjalne komisje powiatowe. Podstawę prawną do powołania takich komisyj znajdujemy w art. 17 punkt 6 dekretu z dnia 4 lutego 1919 r. Zadaniem tych komisyj byłoby koordynowanie całej akcji pomocy uczącej się młodzieży wiejskiej i rzemieślniczej z terenu powiatu, a także selekcjonowanie młodzieży ubiegającej się o pomoc, organizowanie stypendiów i burs.</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#BronisławChojnacki">Z pomocy społecznej korzystać winny jedynie dzieci odpowiednio uzdolnione, przedstawiające wartość moralną i społeczną, a których stan materialny nie pozwala na prowadzenie studiów o własnych siłach. Przede wszystkim z pomocy korzystać winny dzieci bezrolnych, małorolnych, chałupników i rzemieślników, a spośród nich ci kandydaci, którzy wybiorą rodzaj studiów i zawód, dający gwarancję powrotu na wieś, względnie pracy kandydata dla wsi.</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#BronisławChojnacki">Wiąże się to ściśle z problemem kształcenia przyszłych nauczycieli szkół powszechnych. Nie jest chyba dla nikogo rzeczą obojętną, z jakiego środowiska wychodzić będą kadry przyszłych nauczycieli szkół powszechnych. Wobec zmiany systemu kształcenia nauczycieli istnieje uzasadniona obawa, że przyszły nauczyciel szkoły powszechnej, jako absolwent niedostępnego dla wsi gimnazjum, nie będzie miał nic wspólnego ze wsią, jako pochodzący z zupełnie innego środowiska, a taki nauczyciel nie będzie najczęściej rozumiał życia wsi i jej potrzeb. Zaradzić temu można jedynie przez należyte zorganizowanie pomocy społecznej.</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#BronisławChojnacki">Reasumując to, com powiedział, mam zaszczyt zgłosić do laski marszałkowskiej rezolucję treści następującej: „Sejm zwraca się do Rządu o zorganizowanie przy powiatowych związkach samorządowych specjalnych komisyj pomocy uczącej się młodzieży, dzieciom małorolnych, bezrolnych i rzemieślników, celem zapewnienia im ciągłości i stałości nauki od szkoły powszechnej począwszy do studiów wyższych włącznie”.</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Bura.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#MykytaBura">Wysoka Izbo! Wielokrotnie z tej Wysokiej Trybuny oświadczaliśmy, że przedmiotem największej troski społeczeństwa ukraińskiego Wołynia i jego reprezentacji parlamentarnej w Izbach ustawodawczych Rzeczypospolitej jest zagadnienie wychowania i oświaty najszerszych mas ludności ukraińskiej Wołynia. Pomoc Państwa w tej dziedzinie naszych zmagań jest nieodzowną, bo struktura Państwa współczesnego nakłada na nie obowiązek specjalnej ingerencji w ten odcinek życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#MykytaBura">I jeżeli zabieram głos w tych sprawach w imieniu Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej Wołynia, a w mowie mojej ponownie poruszę sprawy, które już nieraz były omawiane w tej Izbie przez moich kolegów, to czynię to jedynie dlatego, że całokształt spraw, związanych z oświatą ludności ukraińskiej Wołynia, dotychczas nie został należycie załatwiony, co więcej, od dwóch lat jesteśmy świadkami gwałtownego obniżania się poziomu oświaty w szkołach, oraz ograniczenia zakresu prac w dziedzinie oświaty pozaszkolnej.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#MykytaBura">Nikt nie zaprzeczy, że poziom kulturalny obywateli jest jednym z najważniejszych elementów składowych kompleksu pojęć, związanych z obroną Państwa. Wiemy wszyscy, jak wielkie znaczenie posiada wyrobienie społeczne oraz uświadomienie państwowe szerokich rzesz społeczeństwa. Wiemy, jak wielką rolę odgrywa należycie zorganizowane szkolnictwo i oświata w ogóle w wyrobieniu cnót obywatelskich. W jakimże stanie znajduje się to przedszkole wychowania obywatelskiego na Wołyniu? Nie przesadziłbym, gdybym obecny stan oświaty na Wołyniu nazwał katastrofalnym. Stwierdzamy, że wysiłek Rzplitej w kierunku podniesienia oświaty na Wołyniu stworzył niewątpliwie wartości wielkie, które w porównaniu ze stanem, pozostawionym na tych terenach przez Moskwę, stanowią gigantyczne dzieło. Ale czy Moskwa i jej polityka na Wołyniu mogą być dla nas przykładem?</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#MykytaBura">Rolę Polski na kresach tak określił wielki Marszałek: „Polskę na równi z innymi narodami oczekuje walka we wszechświatowych zapasach o pierwszeństwo w dziedzinie organizacji i kultury. Sprostać w tej walce najciężej jest tym, którzy są na kresach. Na kresy bowiem spada najcięższy obowiązek reprezentowania kultury narodu”.</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#MykytaBura">Polska musi mieć tryumfy i w tej pokojowej walce. Zdać musimy wielki egzamin, by nie dać się ubiec w tym kulturalnym wyścigu. Polska przez 150 lat stanowiła kresy dla państw zaborczych. Znamy my, Polacy, dobrze metody, jakie stosowano na kresach. Poznaliśmy je zbyt dobrze, abyśmy chcieli je naśladować na naszych kresach.</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#MykytaBura">Toteż będąc obiektywnymi, musimy stwierdzić, że zadania tego na tym odcinku w całości jeszcze nie wykonaliśmy. Przecież 100.000 dzieci jeszcze do dziś w ogóle nie pobiera nauki. Przecież 95% istniejących obecnie na Wołyniu szkół należy do najniższego stopnia organizacyjnego, stan zaś nauki w szkołach istniejących pozostawia bardzo wiele do życzenia. Nadto organizacja obwodów szkolnych, a zwłaszcza zmiany dokonane na tym odcinku w bieżącym roku szkolnym wpłynęły fatalnie na regularność uczęszczania dzieci na naukę. Poziom zaś samej nauki jest tego rodzaju, że bardzo często w dwa lata po zakończeniu nauki w szkole jedno względnie dwuklasowej dziecko ponownie wraca w stan analfabetyzmu.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#MykytaBura">Jedną z głównych przyczyn tego ostatniego zjawiska jest fakt ignorowania języka ojczystego dziecka w nauce szkolnej na Wołyniu. Wołyń nie posiadał dotychczas szkół z ukraińskim językiem nauczania. Są powiaty, w których prawie zupełnie nie uczy się dzieci ich języka ojczystego. W innych powiatach język ukraiński znajduje się przeważnie tylko w podziale godzin i to jako jeden z przedmiotów, zaś w wielu wypadkach jako przedmiot nadobowiązkowy. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę, że nauka języka ukraińskiego nie posiada dotychczas opracowanego i przez Ministerstwo zatwierdzonego programu nauczania, to proszę sobie wyobrazić, jaką dowolność w tej dziedzinie zmuszone jest stosować nauczycielstwo, które w swej przeważającej ilości zupełnie nie zna języka ukraińskiego, gdyż pochodzi przeważnie spoza Wołynia. Proszę sobie przedstawić, jak taki stan w szkolnictwie wpływa na odpowiednie wyrobienie pozytywnego stosunku dzieci i rodziców do Państwa.</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#MykytaBura">Obowiązujące obecnie ustawodawstwo w tej dziedzinie jest niedostateczne, co więcej, słup pacierzowy tego ustawodawstwa, ustawa językowa Grabskiego jest z punktu widzenia interesów państwowych normą szkodliwą, gdyż stanowi źródło ciągłych konfliktów Państwa z obywatelem. Zresztą co innego miał na uwadze przywódca endeków prof. Stanisław Grabski, opracowując tę ustawę, w każdym razie zupełnie mu nie zależało na podniesieniu kulturalnym obywateli narodowości ukraińskiej. Ale na sprawiedliwe wykonanie nawet takiego ustawodawstwa społeczeństwo ukraińskie nie posiada dotychczas żadnego wpływu. Udział Ukraińców w administracyjnym aparacie szkolnym prawie żaden, bo wśród wizytatorów kuratorium wołyńskiego nie mamy ani jednego Ukraińca, względu nie człowieka posiadającego chociażby należytą i kwalifikowaną znajomość języka ukraińskiego, wśród dziesięciu inspektorów szkolnych ani jednego Ukraińca, wśród 26 zastępców inspektora tylko jeden Ukrainiec. Kierowników szkół powszechnych wyżej zorganizowanej narodowości ukraińskiej możemy policzyć na palcach, ale i ta liczba się zmniejsza, bo do każdego Ukraińca odnoszą się z góry z rezerwą. Już przynależność do narodowości ukraińskiej pozbawia nauczyciela zaufania jego przełożonych. Setki nauczycieli Ukraińców zostało zwolnionych ze służby względnie przeniesionych do województw centralnych.</u>
<u xml:id="u-64.8" who="#MykytaBura">Dla ilustracji stosunków w tej dziedzinie niech posłuży fakt, że w tych tygodniach zwrócił się do nas jeden z nauczycieli Ukrainiec, wybitny pedagog, z którego prac pedagogicznych w języku polskim korzysta dzisiaj niemal cała Polska, z prośbą, ażebyśmy my, posłowie ukraińscy, dopomogli mu przenieść się do centralnych województw, bo jedynym uznaniem jego zasług oraz wykorzystaniem jego zdolności zawodowych na terenach, zamieszkanych przez ludność ukraińską, było powierzenie mu kierownictwa 7-klasowej szkoły powszechnej dla dzieci żydowskich. W innym wypadku, który miał miejsce w powiecie łuckim, nauczycielka narodowości żydowskiej została przydzielona do szkoły we wsi, zamieszkanej przez ludność ukraińską.</u>
<u xml:id="u-64.9" who="#MykytaBura">Kwestia personelu nauczycielskiego wymaga specjalnego omówienia. Nauczyciel jest na naszych terenach nieraz jedynym inteligentem na wsi, toteż jego rola jako wychowawcy jest bardzo wielka. Ale spełni ją nauczyciel tylko wówczas, jeśli będzie należycie przygotowany do pracy na terenie o ludności mieszanej. Takiego przygotowania nauczycielstwo wołyńskie na wsi prawie nie posiada. Ministerstwo dotychczas nie zadbało o zorganizowanie stałego i wystarczającego ilościowo i jakościowo dopływu miejscowych sił nauczycielskich z odnośnych zakładów naukowych Wołynia.</u>
<u xml:id="u-64.10" who="#MykytaBura">Jesteśmy wdzięczni za wysoki przydział etatów w roku ubiegłym, oraz zapowiedziany przydział na rok następny, ale jeśli kandydaci na te stanowiska mają i nadal rekrutować się prawie wyłącznie spoza Wołynia, to musimy ostrzec p. Ministra, że taka polityka personalna chybia celu, bo dla takiego nauczyciela jest zupełnie naturalne nawet zmuszanie dzieci ukraińskich do wygłaszania modlitwy w języku polskim. Czy to zbliża nauczyciela do miejscowej ludności, pozostawiam sądowi Panów. My przekonaliśmy się na miejscu, że nie, bo nauczyciel, będąc bynajmniej nie z winy własnej obcy potrzebom miejscowej ludności ukraińskiej, nie ma możności mieć wpływu na tę ludność i poza szkołą.</u>
<u xml:id="u-64.11" who="#MykytaBura">Społeczeństwo polskie Wołynia, które bacznie obserwuje życie społeczeństwa ukraińskiego, w uchwale Zjednoczenia Polskiej Myśli Politycznej, powziętej w październiku 1936 r., stwierdziło konieczność należytego uregulowania spraw, związanych z zaspokojeniem potrzeb kulturalnych i oświatowych ludności ukraińskiej. Jest to wymowne stwierdzenie, że postulaty nasze w dziedzinie szkolnictwa nie są produktem zaostrzonej wrażliwości narodowej. Przeciwnie, przez harmonijne współżycie ze społeczeństwem polskim pragniemy podnieść ludność Wołynia do roli świadomego i kulturalnego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej, tylko taki obywatel należycie wykona swój obowiązek na najdalej na wschód wysuniętych połaciach Polski.</u>
<u xml:id="u-64.12" who="#MykytaBura">Przechodząc do innych części składowych zagadnienia oświatowego, muszę zatrzymać się na odcinku oświaty pozaszkolnej. Otóż widząc utrwalenie się niezadowalającego nas stanu rzeczy w szkolnictwie powszechnym, społeczeństwo ukraińskie pragnie przez wzmożenie pracy swoich organizacyj kulturalno-oświatowych drogą oświaty pozaszkolnej przyjść Państwu z pomocą. Niestety, dobre chęci społeczeństwa ukraińskiego w tej dziedzinie, jak dotychczas, nie znalazły należytego zrozumienia odnośnych czynników państwowych. Nie udzielono należytej pomocy materialnej nawet na wydawnictwo dla dzieci w języku ukraińskim i to wówczas, gdy wrogowie Państwa Polskiego i narodu ukraińskiego drogą z zachodu — bo KOP dobrze stoi na straży wschodnich granic Rzeczypospolitej — nielegalnie rozpowszechniają literaturę dla dzieci, drukowaną na Ukrainie sowieckiej. A wieś wołyńska łaknie słowa drukowanego, jak nigdy przedtem, gdyż długotrwałą posuchę na tym gruncie pozostawiła niewola moskiewska. Dzisiejsza Moskwa jest hojniejsza i „nie zaniedbuje” Wołynia, przeciwnie stara się przyjść mu z pomocą, bowiem dobrze rozumie, jak wielkie znaczenie posiada Wołyń w strukturze obronnej Rzeczypospolitej. Ale czy trucizna komunistyczna czerwonej Moskwy, podana nawet w drogim naczyniu, jakim jest przepiękna nasza mowa ukraińska, nie działa jednakowo szkodliwie dla Rzeczypospolitej i narodu ukraińskiego? Wszyscy się zgodzą, że tak. Ale stwierdzenie tego pozostanie słowem bez znaczenia, o ile nie wyciągnie się z niego odpowiednich wniosków.</u>
<u xml:id="u-64.13" who="#MykytaBura">A oto przykład z dziedziny, pośrednio związanej z resortem Ministerstwa Oświaty. Proszę Panów, znaczenie radia w wysiłkach nad podniesieniem kultury my ludzie XX stulecia należycie doceniamy. Stwierdzono nareszcie niedostateczność obsługi Wołynia państwową siecią radiową, ale wniosków należytych dotychczas nie wyciągnięto. Rzekomo aż w roku 1939 Wołyń otrzyma własną radiostację nadawczą. Proszę Wysokiej Izby, czy to należycie przemyślane wnioski? Przecież już dzisiaj został zniszczony most, łączący nas z centrum Polski na tym odcinku życia państwowego. Wołyń zmuszony jest słuchać prawie wyłącznie Kijowa i innych rozgłośni sowieckich. Razem z doskonałym ukraińskim programem wokalno-muzycznym idą przez eter opary agitacji komunistycznej. A my na Wołyniu nie mamy radiostacji, zaś źle słyszane radiostacje lwowska i warszawska ignorują potrzeby kulturalne ludności ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-64.14" who="#MykytaBura">Czasy, w jakich żyjemy, wymagają od Państwa działania szybkiego i celowego.</u>
<u xml:id="u-64.15" who="#MykytaBura">Proszę Panów, ograniczony czas nie pozwala mi wszechstronnie omówić reszty spraw związanych z zagadnieniem kultury i oświaty ukraińskiej. Muszę jednak zwrócić uwagę, że starania nasze w kierunku należytego zaspokojenia potrzeb ludności Wołynia w dziedzinie szkolnictwa zawodowego oraz średniego ogólnokształcącego i specjalnego dotychczas nie zostały załatwione. W szkołach zawodowych, nawet szkołach rolniczych nie wykłada się zupełnie języka ukraińskiego, co więcej, w bibliotekach przy niższych szkołach rolniczych nie ma ani jednej książki ukraińskiej. Ilość zakładów pedagogicznych była i jest zupełnie niewystarczająca. Nasze starania o stworzenie państwowego średniego ukraińskiego szkolnictwa ogólnokształcącego pozostały, jak dotychczas, bez skutku. Co prawda, w roku 1934 p. Minister Oświaty oświadczył delegacji posłów ukraińskich Wołynia, że w czasie najbliższym miało być zorganizowane w Równem gimnazjum państwowe z ukraińskim językiem nauczania jako zupełnie samodzielny zakład naukowy, ale zapowiedź ta dotychczas nie została zrealizowana. Tymczasem budynek przeznaczony na ten cel, zbudowany wysiłkiem samorządu i społeczeństwa, stoi od 6 lat niewykończony. Pozostaje ten budynek jedynie pod dachem, bez okien i drzwi, bo ostateczne wykończenie jego uzależnione jest od decyzji, czy będzie w Równem zorganizowane samodzielne państwowe gimnazjum z ukraińskim językiem nauczania. Dzisiejszy stan natomiast jest źródłem rozgoryczenia, jakie ogarnia społeczeństwo ukraińskie Wołynia.</u>
<u xml:id="u-64.16" who="#MykytaBura">Wysoka Izbo! Zaznaczyłem na wstępie, że nieraz już podnosiliśmy wszystkie te sprawy z tej Wysokiej Trybuny. Oprócz tego złożyliśmy w swoim czasie kilka memoriałów, wszechstronnie omawiających potrzeby oświatowe ludności ukraińskiej Wołynia. Ostatnio złożyliśmy w czerwcu roku 1936 p. Ministrowi obszerny memoriał poświęcony tymże sprawom. W związku z tym mieliśmy zapowiedź konferencji, która miała się odbyć w sierpniu r. ub. Upływa luty roku Pańskiego 1937, a konferencji poświęconej całości spraw poruszonych w memoriale dotychczas nie było, jak również odpowiedzi na ten memoriał nie mamy żadnej. Chcemy wierzyć, że przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest osobisty stosunek p. Ministra do potrzeb ludności ukraińskiej w dziedzinie oświaty i kultury, lecz stosunek Ministerstwa Oświaty do tego zagadnienia wypływa naszym zdaniem również z braku wyraźnego, generalnego i wszystkich obowiązującego stanowiska Państwa do zagadnień ukraińskich w Polsce.</u>
<u xml:id="u-64.17" who="#MykytaBura">Toteż i przy tej okazji podnosimy konieczność generalnego rozwiązania problemu ukraińskiego w ogóle, zaś na odcinku oświatowym w szczególności. Rozwiązania tego wymaga najwyższa racja stanu Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-64.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. ks. Wołkow.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#MarcinWołkow">Wysoki Sejmie! Pragnę w kilku zdaniach stwierdzić wobec Wysokiej Izby i Rządu, że na tym odcinku życia społeczno-religijnego, który nazywa się oficjalnie „św. autokefaliczny kościół prawosławny”, a który w obecnej chwili ma głęboką treść polityczną, jest dużo istotnych i zasadniczych, piekących spraw, wymagających niezwłocznego załatwienia.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#MarcinWołkow">Cerkiew prawosławna w Polsce jednoczy pod swoją opieką duchowną przeszło cztery miliony obywateli, zamieszkałych prawie wyłącznie na kresach wschodnich, na tym najwięcej zagrożonym odcinku Państwa, i doskonale zdaje sobie sprawę, że jej obowiązkiem jest nie tylko wychowanie tych obywateli na zasadach wiary i moralności chrześcijańskiej, nie tylko ochrona ich od różnorodnej agitacji destrukcyjnej i rozkładowej, lecz i duchowe zespolenie ich z Państwem Polskim. Czy wobec tak ważkiego zadania Cerkwi prawosławnej na kresach wschodnich zaopatrzyło ją Państwo w środki niezbędne do dokonania tej misji?</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#MarcinWołkow">Stosunek Państwa do Cerkwi w Rzeczypospolitej Polskiej odrodzonej uwidocznił się na początku w aktach następujących: a) wydanie t. zw. „Tymczasowych Przepisów”, b) zorganizowanie władz cerkiewnych na wzór synodalnej cerkwi rosyjskiej, c) uzyskanie autokefalii, d) uruchomienie uczelni duchownych średnich i studium teologicznego przy Uniwersytecie Warszawskim i inne.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#MarcinWołkow">Lecz jak podaje jeden ze znawców obecnego stanu Cerkwi prawosławnej w Polsce, p. Janusz Woliński, w swej książce „Polska i Kościół Prawosławny”: „Ani „Przepisy Tymczasowe”, utrzymujące system synodalno-konsystorski, ściśle biurokratyczny, obcy zasadniczo miejscowej ludności, wśród której mimo 100-letnią przerwę żywe wciąż były soborowe tradycje Rzeczypospolitej, nie zjednywały wiernych dla takiego ustroju, ani autokefalia, której znaczenie wtedy dopiero mogło dotrzeć do świadomości szerokiego ogółu prawosławnego, gdy zaspokajało jego tradycyjne aspiracje do współrządów w kościele, nie była zdolna w warunkach „Tymczasowych Przepisów” stać się istotnym, a nie formalnym tylko wyrazem jedności kościelnej. Skoro zaś się zważy, jak mocno wśród ludności Polski problem wyznaniowy wiązał się z momentem narodowościowym, odzywającym się coraz potężniejszym głosem, to jasnym się stawało, iż palącym zagadnieniem jest kwestia takiej reorganizacji ustroju, która by, wiążąc duchowieństwo i wiernych w jedną harmonijnie współpracującą całość, zabezpieczała należycie tę właśnie jedność, leżącą w interesie tak kościoła, jak i Rzeczypospolitej”.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#MarcinWołkow">Właśnie tej „harmonijnie współpracującej całości”, czyli soborowości, jako najważniejszej kanonicznej podstawy życia i rozwoju Cerkwi prawosławnej, czyli właściwego jej ustroju wewnętrznego brakuje Cerkwi w Polsce do dziś dnia. Natomiast ustabilizował się biurokratyzm, zabijający twórczego ducha i osłabiający jej organizm, a szerszy ogół jej wiernych nie może domyślić się komu i w jakim celu potrzebny jest w Polsce ten przeżytek Rosji carskiej, t. zw. ustrój synodalno-konsystorski, który tak mocno zaciążył na losach Cerkwi tamtejszej.</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#MarcinWołkow">Również brakuje naszemu Kościołowi do dziś dnia ustawy, normującej prawny stosunek Cerkwi do Państwa. Toteż z wielką otuchą i radością powitało społeczeństwo prawosławne w Polsce ukazanie się w dniu 30 maja 1930 r. orędzia P. Prezydenta Rzeczypospolitej, jako dowodu całkowitego zrozumienia przez zwierzchnika Państwa konieczności skończenia nareszcie z tym anormalnym zjawiskiem w Polsce i ustalenia dla naszej Cerkwi właściwych norm prawnego stosunku do Państwa i ustroju wewnętrznego, opartego na zasadach soborowości, które w przeszłości historycznej Polski znalazły najlepszy wyraz w uchwałach Pińskiej Kongregacji i Sejmu Czteroletniego. Niestety zwołana w grudniu 1791 roku z inicjatywy Sejmu Wielkiego Pińska Kongregacja, przy aktywnym udziale w jej pracach wybitnych przedstawicieli społeczeństwa polskiego ze znanym w historii posłem sandomierskim Michałem Kochanowskim na czele, opracowała projekt organizacji Cerkwi w ciągu dwu tygodni, a w niespełna pięć miesięcy później ten projekt już został zatwierdzony przez Sejm. Jakże inaczej te sprawy wyglądają obecnie. Przygotowawcze prace do zwołania Soboru Generalnego i opracowanie odnośnej ustawy o ustroju Cerkwi w myśl orędzia P. Prezydenta zostały rozpoczęte w roku 1930, ale termin ostatecznego ukończenia tych prac nie daje się przewidzieć jeszcze i dziś.</u>
<u xml:id="u-66.6" who="#MarcinWołkow">Wiemy, że prace t. zw. Komisji Mieszanej, złożonej z przedstawicieli Rządu i wyższej hierarchii, utknęły na miejscu, gdy przystąpiono do rozpatrywania najważniejszych kwestyj, mianowicie stosunku prawnego Cerkwi do Państwa, nieruchomego majątku cerkiewnego, budżetu, etatów itp.; a od 7 miesięcy komisja ta wogóle nie była zwołana. Jeżeli zważyć, że w okresie Sejmu Wielkiego unormowanie stosunków prawnych Cerkwi nastąpiło w trybie przyśpieszonym w celu uwolnienia od wpływów zaborczej Rosji i mocniejszego zespolenia z Państwem Polskim li tylko około 300.000 obywateli prawosławnych, ogarnia zdumienie i gorycz, iż w chwili obecnej o wiele niebezpieczniej zagrożone przeszło 4 miliony obywateli naszego Państwa nie widzą zdecydowanej woli naszego Rządu rozwiązania w najkrótszym czasie tych podstawowych zagadnień życia i działalności naszej Cerkwi w Państwie.</u>
<u xml:id="u-66.7" who="#MarcinWołkow">Muszę zaznaczyć, że na tle takiego nieunormowanego stanu prawnego Cerkwi prawosławnej w Polsce powstały różne bardzo szkodliwe i niepożądane dla jej działalności, dla jej autorytetu w masach zjawiska. Mianowicie najwięcej dotkliwym zjawiskiem jest jakaś bezprawność tego duszpasterza prawosławnego, na którym ciążą tak wielkie zadania na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Jest on niepewny dnia jutrzejszego, z chwilą, gdy nałoży na siebie sutannę, traci prawa obywatelskie, w każdej chwili można go przenieść na inne stanowisko lub zwolnić i nie ma instancji, do której by mógł skargę skierować. Może on być przeniesiony i wydalony z tego czy innego terenu rozporządzeniem władzy administracyjnej bez żadnego wytłumaczenia tego postępowania.</u>
<u xml:id="u-66.8" who="#MarcinWołkow">Tak samo zjawiskiem bardzo szkodliwym dla normalnego rozwoju Cerkwi prawosławnej jest nieunormowany stan majątkowy, co opiera się również na nieunormowanych stosunkach prawnych Cerkwi prawosławnej w Polsce. Do dziś dnia Cerkiew nie jest właścicielem swego nieruchomego majątku i ten nieruchomy majątek czasami, tak bez wyjaśnienia przyczyn, bywa rządzony przez władze administracyjne. Na przykład wiem, że w niektórych wypadkach dyrekcja Lasów Państwowych we własnym zakresie parceluje ziemię cerkiewną, którą właściwie należało by zwrócić tej Cerkwi, gdyż ona jest osobą prawną w Państwie.</u>
<u xml:id="u-66.9" who="#MarcinWołkow">Wobec tego apeluję do Wysokiej Izby, by za przykładem Sejmu Wielkiego zaciekawiła się poruszoną tu sprawą, chociażby ze względu na jej wielkie znaczenie w polityce ogólnej Państwa. Apeluję również do Wysokiego Rządu w osobie p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, by zwołanie Soboru Generalnego oraz opracowanie i wprowadzenie w życie ustawy o stosunku wzajemnym Cerkwi i Państwa i ustroju wewnętrznym Cerkwi uznał za sprawę nagłą i załatwił ją w myśl orędzia P. Prezydenta z dnia 30 maja 1930 r. i zgodnie z tradycjami naszej Cerkwi, uwzględniając przy tym aspiracje narodowościowe jej wiernych.</u>
<u xml:id="u-66.10" who="#MarcinWołkow">Jednocześnie prosiłbym, aby do czasu rozwiązania prawnego tego zagadnienia były zaniechane wszelkie próby wykorzystania obecnego anormalnego stanu Cerkwi prawosławnej w Państwie dla celów jej niewłaściwych i moim zdaniem bardzo szkodliwych i dla niej i dla Państwa. Mam tu na myśli, Panie Ministrze, zmuszanie duchowieństwa prawosławnego na terenach niektórych województw wschodnich do nauczania religii w szkołach powszechnych w języku polskim i to pod groźbą wydalenia nie tylko z parafii, ale i z terenu województwa. Mam głębokie przekonanie, że nauka ta nie trafi do serc dzieci. Muszę przypomnieć ten aksjomat pedagogiczny, uznany od wieku XVII, że dzieci muszą pobierać przynajmniej w najmłodszych latach naukę nie tylko w języku ojczystym, ale macierzystym.</u>
<u xml:id="u-66.11" who="#komentarz">(Głos: Kto to zarządził?)</u>
<u xml:id="u-66.12" who="#MarcinWołkow">I Konstytucja Rzeczypospolitej, która obecnie nas wszystkich obowiązuje, tak samo załatwia to prawo Cerkwi prawosławnej do nauczania religii w języku macierzystym.</u>
<u xml:id="u-66.13" who="#komentarz">(Głos: Chyba Ministerstwo tego nie zarządziło?)</u>
<u xml:id="u-66.14" who="#MarcinWołkow">Właśnie, może raczy p. Minister tę rzecz wyjaśnić.</u>
<u xml:id="u-66.15" who="#MarcinWołkow">Mam głębokie przekonanie, że nauka ta nie trafi do serca dziecka, że katecheta taki nie czuje się dobrze we własnym sumieniu i ma bardzo wielki żal do władzy za ten gwałt popełniony na jego sumieniu i wreszcie że chociaż ludność prawosławna, nawet z tych okolic, gdzie świadomość narodowa określa się słowem „tutejszy”, godzi się z tym faktem w milczeniu, to milczenie to nie jest zdrowe i pożądane dla interesu państwowego na tych właśnie terenach.</u>
<u xml:id="u-66.16" who="#MarcinWołkow">Rosja carska rusyfikowała w ten sposób za pośrednictwem Cerkwi Ukraińców i Białorusinów przez kilkaset lat. Wiemy, że skutki były tylko ujemne i dla Cerkwi i dla państwa rosyjskiego. Uważam, że w dzisiejszych czasach te eksperymenty tym bardziej będą szkodliwe i muszą być zaniechane czym prędzej.</u>
<u xml:id="u-66.17" who="#MarcinWołkow">Na zakończenie poruszę bardzo drażliwą dla ludności prawosławnej z kresów wschodnich kwestię, która już nieraz była poruszana z tej trybuny wobec Wysokiej Izby i w memoriałach, składanych na ręce Wysokiego Rządu przez posłów ukraińskich i zorganizowane ukraińskie społeczeństwo Wołynia. Jest to kwestia oświaty kandydatów do stanu kapłańskiego. Przy rozwiązaniu tego zagadnienia postulaty prawosławnej ludności ukraińskiej Wołynia zasługują na specjalne uwzględnienie.</u>
<u xml:id="u-66.18" who="#MarcinWołkow">Wołyń nie może pogodzić się z tym faktem historycznym, że w stuleciu XVI i XVII szczycił się posiadaniem szkół duchownych wyższych: Akademia w Ostrogu i filia Akademii Mohylańskiej w Hoszczy, zaś w Polsce wieku XX Rząd zamierza pozbawić lud prawosławny ukraiński możności kształcenia swoich dzieci, przyszłych duszpasterzy, tuż na miejscu w dobrze zorganizowanej szkole średniej lub liceum teologicznym w Krzemieńcu, w ścisłej łączności z terenem przyszłej ich pracy i warunkami bytu ludności, w otoczeniu rodzimej przyrody i w języku ojczystym ukraińskim, albowiem z tym językiem przyszły duszpasterz na Wołyniu będzie miał do czynienia na każdym kroku, nie tylko w pracy duszpasterskiej i społecznej, lecz także w nabożeństwie. Tu powstaje nowe zagadnienie, które nie znajduje należytego zrozumienia i odpowiedniego ustosunkowania się sfer miarodajnych i społeczeństwa polskiego. Ruch ukrainizacyjny w Cerkwi prawosławnej na Wołyniu był od dawna; od dawna naród ukraiński dążył do wprowadzenia momentu narodowościowego do obrzędów cerkiewnych w postaci kolend, kantat i t. p. w celu uaktywnienia udziału swego w nabożeństwach cerkiewnych. Ruch ten po wojnie jest więcej radykalny, więcej nasilony na całym terenie, zajętym przez naród ukraiński, ponieważ jest organicznym odruchem narodowym, naturalną konsekwencją groźnego zjawiska w Cerkwi Rosji sowieckiej.</u>
<u xml:id="u-66.19" who="#MarcinWołkow">Polityk może sobie dowolnie traktować to jako zjawisko polityczne, natomiast obeznany z tamtejszym terenem działacz cerkiewny widzi w tym ruchu jedyny ratunek szerokich mas ludności ukraińskiej od zgubnego formalizmu i nieświadomości religijnej, która nastąpiła na skutek przymusowej łączności naszej Cerkwi z Cerkwią rosyjską.</u>
<u xml:id="u-66.20" who="#MarcinWołkow">Niesłuszne jest twierdzenie, że cerkiewno-słowiański język dla naszej Cerkwi jest tym, czym dla Kościoła zachodniego łacina. Otóż stwierdzam, że o ile katolicy tej lub innej narodowości słuchają mszy świętej w języku łacińskim, to każdy z nich używa języka ojczystego w modlitwach codziennych i słucha w tymże języku nabożeństw dodatkowych. Trzeba posłuchać, proszę Wysokiej Izby, odmawiania pacierzy codziennych przez chłopa ukraińskiego, a zwłaszcza przez chłopkę, to największy przeciwnik ruchu ukraińskiego w naszej Cerkwi, o ile będzie miał na względzie dobro Cerkwi, natychmiast zmieni swój stosunek do tego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-66.21" who="#MarcinWołkow">Reasumując pozwolę sobie w imieniu Ukraińskie j Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia i całego ogółu ludności ukraińskiej stwierdzić, że pozbawienie Wołynia szkoły duchownej niczym nie jest uzasadnione, że realizacja tego zamiaru będzie wielką krzywdą dla naszej ludności, szkodą dla Cerkwi i szkodliwą dla Państwa, ponieważ w akcji mocniejszego zespolenia ukraińskiej ludności Wołynia z Państwem będzie niemiłym, drażliwym dysonansem przez długi i długi okres czasu.</u>
<u xml:id="u-66.22" who="#MarcinWołkow">Cerkiew prawosławna chce jak najprędzej pozbyć się tych węzłów, które wiązały ją z Cerkwią byłej Rosji i doprowadziły ją do tego właśnie formalizmu, do tego formalnego tylko udziału w nabożeństwach i modlitwach, do tej nieświadomości religijnej. Cerkiew w Polsce odrodzonej w nowych dla niej warunkach pragnie być nowym organizmem, pragnie być czynnikiem twórczym w życiu nie tylko religijnym i społecznym, lecz także politycznym dla realizacji historycznego hasła Naczelnego Wodza o ruchu Polski wzwyż.</u>
<u xml:id="u-66.23" who="#MarcinWołkow">Chcę jeszcze, Panie Marszałku, tylko odpowiedzieć p. Szymanowskiemu. Pos. Szymanowski poruszył bardzo ważną kwestię znaczenia słowiańskiego języka liturgicznego w Cerkwi wschodniej i wypowiedział się w ten sposób, że ten język stał się niby istotą cerkiewnego życia naszego i naszego cerkiewnego ustroju. To jest mylne i mija się z prawdą, bo wschodni kościół uznaje w zasadzie, że językiem liturgicznym może być język narodowy każdego narodu. Mamy przecież cerkiew i rumuńską, i grecką, i syryjską, i koptyjską, mamy dużo tych narodowych cerkwi w tym znaczeniu, że w swoim języku narodowym odprawiają nabożeństwa. Święci apostołowie słowiańscy Cyryl i Metody mieli na uwadze nie stworzenie t. zw. 4-języcznej herezji, jak była kiedyś 3-języczna, która głosiła, że na krzyżu Chrystusowym był napis w 3 językach: hebrajskim, greckim i aramejskim, i dowodziła, że jest to oznaka, iż tylko w tych językach Pan Bóg chętnie przyjmuje modlitwy i słucha nabożeństw. Otóż nie zamierzali oni stworzyć jeszcze języka martwego czwartego, słowiańskiego, jako liturgicznego. Na odwrót, historia twierdzi, że wprowadzili oni do użytku cerkiewnego język słowiański żywy, z wszystkie mi jego akcentami i wymową, i dopiero w tym żywym języku pouczali lud morawski słowiański i na ten właśnie żywy język przetłumaczyli księgi liturgiczne i nabożeństwa prawosławne. I wobec tego jest ubliżeniem tej idei, którą oni nieśli, twierdzenie, że język cerkiewno-słowiański jest językiem świętym i jedynie nadającym się do nabożeństw. Ich ideą było zbliżenie prawd Chrystusowych do serca i umysłu prostego człowieka.</u>
<u xml:id="u-66.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#BohdanPodoski">Zamierzam zamknąć posiedzenie. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie projektów ustaw złożonych przez posłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#MarianWadowski">Projekt ustawy, złożony przez posła Zygmunta Sowińskiego, o nadaniu Państwowej Wyższej Szkole Technicznej im. H. Wawelberga i S. Rotwanda w Warszawie niektórych praw szkół akademickich państwowych.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#MarianWadowski">Projekt ustawy, złożony przez posła Jerzego Bołądzia, w sprawie zmiany ustawy z dnia 17 marca 1932 r. o chowaniu zmarłych i stwierdzaniu przyczyny zgonu (Dz. U. R. P. Nr 35, poz. 359).</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#BohdanPodoski">Projekty te przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#BohdanPodoski">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-69.2" who="#BohdanPodoski">Następne posiedzenie odbędzie się w poniedziałek dnia 22 lutego r. b. o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-69.3" who="#BohdanPodoski">1) Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
<u xml:id="u-69.4" who="#BohdanPodoski">a) Franciszka Bartczaka o niepodzielnych gospodarstwach wiejskich (druk nr 343), b) Józefa Głowackiego o księgowych przysięgłych i ich asystentach (druk nr 344), c) Eugeniusza Jurkowskiego o częściowej zmianie ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (Dz. U. R. P. Nr 20 z roku 1934, poz. 160) (druk nr 345).</u>
<u xml:id="u-69.5" who="#BohdanPodoski">d) Eugeniusza Jurkowskiego o częściowej zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 9 czerwca 1934 r. o prawie wyboru zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (Dz. U. R. P. Nr 51, poz. 474) (druk nr 346).</u>
<u xml:id="u-69.6" who="#BohdanPodoski">e) Antoniego Snopczyńskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 listopada 1935 r. o specjalnym podatku od wynagrodzeń, wypłacanych z funduszów publicznych (druk nr 349), f) Stanisława Michałowskiego o zmianie ustawy z dnia 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym (druk nr 350), g) Antoniego Snopczyńskiego w przedmiocie utworzenia Rzemieślniczego Zakładu Inwestycyjnego (druk nr 358), h) Jana Hołyńskiego w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 września 1934 r. o wywłaszczeniu na cele kolejowe (druk nr 364).</u>
<u xml:id="u-69.7" who="#BohdanPodoski">2) Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (druk nr 300) — rozprawa szczegółowa nad częścią 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-69.8" who="#BohdanPodoski">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-69.9" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 38.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>