text_structure.xml 306 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 m. 15.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 61 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 62 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu. Jako sekretarzy zapraszam pp. Senatorów: Rogowicza i Masłowa. Listę mówców prowadzi s. Rogowicz.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Usprawiedliwił swą nieobecność w Senacie na 62 posiedzeniu s. Pant.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzieliłem urlopu na 1 dzień senatorowi Pantowi.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1934/35 (druk 325). Rozprawa szczegółowa nad częścią 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Jako sprawozdawca głos ma s. Sobolewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#MarianSobolewski">Wysoka Izbo! Tak jak w zeszłym roku, jak i w latach poprzednich, dyskusja nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, toczona w Komisji Budżetowej Sejmu i na plenum Sejmu, a ostatnio w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, nie dotyczyła bynajmniej poszczególnych pozycyj po stronie dochodów i wydatków. Cyfry te nie budziły w nikim żadnych wątpliwości co do swojej realności — z wyjątkiem może mnie, jako sprawozdawcy — i referując ten resort po raz drugi, wskazałem, że trzy, nieznaczne zresztą, pozycje po stronie dochodów były zbyt optymistycznie preliminowane. Cała dyskusja poświęcona została wyłącznie ocenie politycznej działalności tego Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#MarianSobolewski">Wychodząc z założenia, iż i my, członkowie Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, ponosimy współodpowiedzialność za tę działalność, w referowaniu preliminarza budżetowego poszedłem po tej samej linii, co w roku ubiegłym, i oprócz analizy poszczególnych cyfr, poświęciłem stosunkowo wiele miejsca politycznej ocenie działalności Ministerstwa. Nie chcę powtarzać swego referatu z Komisji Skarbowo-Budżetowej, ani też tego co w referacie pisanym Wysokiej Izbie złożyłem. Chciałbym tylko streścić ostateczne wyniki mojej oceny dla tem większego ich uwypuklenia, bez głębszego motywowania wniosków, do których doszedłem.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#MarianSobolewski">I tak po stronie dochodów mamy prawie te same cyfry, co w roku ubiegłym, coś ponad 22½ miliona złotych, zaś po stronie wydatków — 196 milionów złotych. W porównaniu z rokiem ubiegłym wydatki preliminowane są o 6½ miliona mniej.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#MarianSobolewski">Preliminarz budżetowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest wybitnie deficytowym i tak było zawsze i inaczej być nie może, ale znów zrobione zostały wielkie wysiłki oszczędnościowe. Może już ostatnie, bo dalsze obcinanie tego budżetu mogłoby godzić nie tylko w środki, ale nawet i w same cele, które polityka Ministerstwa osiągnąć powinna. Stwierdzenie tego wielkiego wysiłku oszczędnościowego — to był pierwszy wniosek mego referatu.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#MarianSobolewski">Podkreśliłem następnie, że nasze władze administracyjne funkcjonują należycie, że nasz aparat nie jest idealny, ale usprawnia się z roku na rok coraz więcej, postęp jest widoczny i liczne szeregi urzędników, funkcjonariuszów i służby tego resortu spełniają bardzo sumiennie swoje obowiązki. Złożyłem w imieniu swoich kolegów politycznych i w imieniu własnem słowa uznania dla polskiej policji, zaznaczając, że nie można pojedynczych błędów jednostek uogólniać. Polityka stowarzyszeniowa, zgromadzeniowa i prasowa, prowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydawała mi się słuszną, przyczem podkreślić jeszcze muszę z całem uznaniem uregulowanie w porozumieniu z zainteresowanemi czynnikami zagadnienia akcji katolickiej. W rezultacie tych moich wniosków w imieniu swoich przyjaciół politycznych i w imieniu swojem stwierdziłem, że polityka, prowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jest słuszna, zgodna z polską racją stanu i zasługuje na zaufanie.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#MarianSobolewski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przeprowadziła nad działalnością Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dość obszerną dyskusję, poświęconą, oprócz spraw Pomorza i spraw samorządowych, głównie działalności policji — i p. Minister Spraw Wewnętrznych w wyczerpujących i głęboko ujętych swoich wywodach i koledzy moi z Bloku i ja, jako referent, staraliśmy się przedstawić nasz punkt widzenia na tę sprawę, ale ponieważ niewątpliwie i dzisiejsza dyskusja w Wysokiej Izbie tym specjalnie zagadnieniom głównie poświęcona będzie, nie widzę powodów do szczegółowego omawiania dyskusji komisyjnej.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#MarianSobolewski">Mógłbym sprawozdanie moje na tych ogólnych uwagach zakończyć, ale uważam za swój obowiązek zwrócić jeszcze uwagę Wysokiej Izby na dwa zagadnienia, mojem zdaniem, najważniejsze i poniekąd pryncypjalne w naszej polityce wewnętrznej: na sprawę samorządową i na naszą politykę wobec mniejszości narodowych. Całkiem naturalnie nie może tutaj być mowy o szczegółowem omawianiu tych problemów, za wiele toby nam czasu zajęło, chodzi tylko o najważniejsze, powiedzmy zasadnicze, punkty i do tego tylko chcę się ograniczyć.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#MarianSobolewski">Chaos, jaki panował w dziedzinie samorządowej, skończył się dzięki wysiłkom Rządu i uchwaleniu przez parlament nowej ustawy samorządowej z dnia 23 marca 1933 r. Ja, który nie tylko patrzałem, ale i czynny udział brałem w życiu dawnego samorządu w b. zaborze austriackim, gdzie samorząd potrafił zdać egzamin i z pewnością zasłużył sobie na chlubną kartę w historii naszego narodu, zdaję sobie sprawę, że to, co było dobre w obcem państwie, nie mogło wytrzymać próby życia w Państwie własnem i nie można było przeszczepić zasad tego samorządu żywcem na inne byłe zabory. Trzeba więc było stworzyć coś nowego, coby odpowiadało nie tylko interesom Państwa, ale i dobrze zrozumianym interesom narodu, coby było zgodne z duchem naszych dziejów. Być może, że nowa, ustawa samorządowa nie jest idealna, z pewnością nie odpowiada ona pewnym doktrynom partyjnym, szczególnie ugrupowań przedwojennych, ale ma swoją zasadniczą linię, ma swego ducha zgodnego z polską racją stanu i według mojego zdania powinna wytrzymać próbę życia. Niewątpliwie będzie to punkt zwrotny w naszem życiu społecznem. Zrobiony dopiero został pierwszy początek w kierunku wprowadzenia zasad tej nowej ustawy w życie, bo przecież chodzi nie tylko o odnowienie składu organów samorządowych, ale i o uporządkowanie stanu prawnego mniejszych miast, o reformę podziału terytorialnego na gminy wiejskie w województwach zachodnich i południowych, o finanse naszych samorządów, o dobór i należyte przygotowanie personelu wykonawczego w nowoutworzonych gminach.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#MarianSobolewski">Dopiero na tym fundamencie, jakim jest nowa ustawa samorządowa można myśleć realnie o rozwiązaniu powyższych zadań i może być mowa o celowej i skutecznej współpracy między administracją rządową a samorządową, jako częściami składowemi jednej administracji publicznej w Państwie. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że między temi dwiema władzami musi panować ścisła harmonia, a działalność samorządu musi podlegać ustawowej kontroli państwa, jako czynnika nadrzędnego. Ale twierdzenie, że cały samorząd jest fikcją i niczem więcej, jak nowym organem Rządu, jest zupełnem niezrozumieniem zasad samorządu, jest zwykłym argumentem walk partyjnych, opartym na przedwojennym sposobie myślenia o zadaniach samorządu wobec obcego rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#MarianSobolewski">W pierwszem stadjum realizowania postanowień nowej ustawy zarządzone zostały wybory miejskie w 6 województwach południowo-zachodnich i wiejskie w 9 województwach b. zaboru rosyjskiego. W rezultacie trzysta kilkadziesiąt tysięcy obywateli powołanych zostało do czynnej służby dla dobra Państwa. I nie może być, ażeby w tem tak licznem gronie nie znalazł się wielki procent takich, którzy nawet w tych gospodarczo ciężkich czasach potrafią zdobyć się na inicjatywę, wykrzesać z siebie i z innych odpowiednią ilość inicjatywy, ażeby sprostać tym wszystkim zadaniom, które dzisiaj czekają samorząd w Polsce. Do tego optymizmu upoważnia mnie i ta okoliczność, że w bardzo wielu wypadkach społeczeństwo stanęło w czasie akcji wyborczej na platformie zjednoczenia w realizowaniu gospodarczych prac samorządowych. To hasło zjednoczenia, wysunięte przez czcigodnego prezesa Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, zdobyło sobie nie tylko uznanie społeczeństwa, ale i doczekało się realizacji, bo mogliśmy zaobserwować w całym szeregu wsi i miast, że na listach Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem znaleźli się nie tylko przedstawiciele innych narodowości, ale i przedstawiciele partyj opozycyjnych. Szukano kandydatów nie według ich przynależności i gorliwej pracy partyjnej, ale według charakteru i zdolności do pracy samorządowej. Musi to napawać nas wielkim optymizmem, nie tylko jeśli chodzi o przyszłe prace ciał samorządowych, ale i ogólnie powinno to pociągnąć za sobą dalsze skutki, a mianowicie odprężenie wogóle walk politycznych i narodowościowych w kraju. Nie sądzę, abym był fałszywym prorokiem, dając wyraz tej nadziei, której urzeczywistnienie odpowiada niewątpliwie przekonaniu wszystkich członków tej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#MarianSobolewski">Dalsze prace nad wykonywaniem postanowień nowej ustawy samorządowej są w pełnym toku, a zagadnienie sanacji finansów samorządowych omówiłem bardzo szczegółowo w swojem sprawozdaniu pisemnem i nie chcę wobec tego tą sprawą zaprzątać uwagi Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#MarianSobolewski">Jeśli teraz chodzi o naszą politykę w stosunku do mniejszości narodowych, to wszyscy zdajemy sobie dokładnie sprawę z tego, że od sposobu rozwiązania tego zagadnienia zależy w wielkiej mierze przyszłość naszego Państwa, jego siła i znaczenie w gronie narodów i państw świata. Nie wydaje mi się rzeczą możliwą, aby zagadnienie to dało się już definitywnie rozwiązać w dobie obecnej. A za nierealny wprost uważałbym sposób robienia teraz jakiejś ugody generalnej czy specjalnej z mniejszościami lub z jedną z nich. Mieliśmy próby takie, nawet spisane, nic ztego nie wynikło, a przyjaciele polityczni tego, z którym ugodę zrobiono, biją teraz tych, którzy przez swych leaderów ugodę zawarli.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#MarianSobolewski">Jeżeli jednak zawcześnie jeszcze na definitywne załatwienie i ustalenie zasad naszego współżycia z mniejszościami, to z tego nie wynika bynajmniej, ażebyśmy mieli czekać z założonemi rękami, aż pieczone gołąbki same wpadną do gąbki. Wprost przeciwnie, musimy wytężyć całą energię w tym kierunku, aby przedewszystkiem utrwalić warunki, przy których można będzie mówić o ustaleniu zasad współżycia z mniejszościami. Rozumiem przez to wpływanie na mentalność społeczeństwa polskiego i społeczeństw mniejszości, ale przedewszystkiem z naszej strony na społeczeństwo polskie, którego sposób myślenia, obciążony przedwojennym balastem partyjnym, musi być wprost przeorany. Jeżeli miałbym więc tę przedwstępną pracę zdefiniować, to pozwoliłbym sobie na postawienie następujących tez. W społeczeństwie polskiem musi nastąpić zrozumienie, że mniejszości narodowe staną się w Państwie Polskiem elementem dodatnim tylko wówczas, jeżeli w utrzymaniu tego, co my uważamy za największe nasze dobro, a więc silnego Państwa, będą mogły widzieć swój interes, a ze strony mniejszości musi nastąpić zrozumienie tego, że w Państwie Polskiem interes narodu polskiego i polska racja stanu muszą stać na pierwszym planie i że nie zgodzimy się nigdy na żadne specjalne prawa ani przywileje dla pewnej części naszych obywateli. I z tej zasadniczej tezy wychodząc, chciałbym obecnie w największym skrócie przejść do omówienia specjalnych okoliczności, wśród jakich nasza polityka mniejszościowa wobec poszczególnych mniejszości się rozwija.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#MarianSobolewski">Zacznę od mniejszości niemieckiej, gdzie objęcie w Niemczech rządów przez narodowych socjalistów wywarło ogromne wrażenie i obudziło może z początku myśli o jakichś bliżej nieokreślonych zmianach. Ale już pierwsze kroki rządu niemieckiego, a szczególnie mowa kanclerza Hitlera w Reichstagu z 17 maja 1933, w której znalazł się bardzo wyraźny ustęp o stosunkach polsko-niemieckich, przekreśliły niektóre przypuszczenia, a nawet życzenia. W miarę jak stosunki między Polską a Niemcami zaczęły się odprężać, widocznem się stało pewne uspokojenie w naszych obywatelach narodowości niemieckiej. Trzeźwość właściwa tej narodowości zaczęła brać górę nad uczuciem i dziś zaobserwować możemy jakgdyby pewne wyczekiwanie na to, jaki będzie dalszy rozwój wypadków w Niemczech. Niewątpliwie rozmowy naszego przedstawiciela w Berlinie z kanclerzem Hitlerem, zakończone podpisaniem znanego paktu, wywarły wpływ jeszcze większy i dlatego, opierając się na naszych doświadczeniach historycznych, możemy na tym odcinku naszej polityki mniejszościowej z pewnym optymizmem patrzeć w przyszłość, tem bardziej że poważny odłam tej mniejszości już od dłuższego czasu zajmuje zupełnie lojalne stanowisko wobec Państwa, a ostatnio i katolicy niemieccy na Śląsku poddali zasadniczej rewizji swoje dotychczasowe stanowisko polityczne, jak to snadnie z przemówienia p. sen. Panta, wygłoszonego przed kilku dniami w tej Wysokiej Izbie, wnosić możemy.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#MarianSobolewski">Te same wypadki niemieckie musiały odbić się również poważnem echem wśród społeczeństwa żydowskiego w Polsce i można śmiało powiedzieć, że po dziś dzień górują ponad wszelkiemi innemi zagadnieniami. Nic dziwnego. Wypadki antyżydowskie i zajęcie w tej sprawie zdecydowanego stanowiska przez rząd niemiecki równa się właściwie faktycznemu zniesieniu równouprawnienia tej narodowości i możemy tutaj zauważyć bardzo ciekawe fakty. Z jednej strony liczne interwencje naszych konsulatów na rzecz obywateli polskich wyznania mojżeszowego, uznanie ze strony Żydów zagranicznych, liczne podziękowania dla władz polskich, uchwalane na żydowskich zebraniach, stwierdzenie wobec zagranicy, że historia Polski nie zna prześladowania Żydów, względnie ich wygnania, że w dobie obecnej paszport polski jest dla wielu Żydów talizmanem, a z drugiej strony fakt, że przedstawiciele tego narodu, zasiadający w klubie żydowskim w Sejmie, po raz pierwszy w zeszłym roku głosowali przeciw budżetowi. Gdzież tutaj jest logika? Zawiłe tłumaczenie prasy żydowskiej, że wynika to z instynktu samozachowawczego, nie może trafić do przekonania ani nam, ani wyborcom tych posłów, szerokim masom żydowskim, dla których proste porównanie położenia Żydów w Niemczech i u nas stanowi tak silny argument, że tutaj wszelkie kruczki polityczne nic nie pomogą. Masy te obecnie manifestują często swoje uczucia patriotyczne i swoje przychylne stanowisko do Rządu. Sądzę, że wobec tych nastrojów mas żydowskich można do uchwały garstki teoretyków partyjnych nie przywiązywać zbytniej wagi. Głosowanie to jest jednak bardzo charakterystyczne. Jeżeli teraz porównamy nastroje tej mniejszości z przed kilku lat wstecz do czasów dzisiejszych, to każdy obiektywny obserwator musi stwierdzić niewątpliwie zmianę na lepsze. Ale sama polityka antyżydowska w Niemczech nie byłaby nigdy wystarczyła do takiej zmiany nastrojów u nas, gdyby równocześnie z naszej strony nie była prowadzona w tym kierunku pewna linia polityczna. Jak ona wygląda?</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#MarianSobolewski">Najpierw staramy się nie mieszać w wewnętrzne spory społeczeństwa żydowskiego, więc Aguda, gdzie hasłem jest religia, ani Syjonizm z gigantycznym planem odbudowy państwa żydowskiego w Palestynie, ani Bund ze swoim socjalizmem, skłócone z sobą w wiecznych sporach teoretycznych, nie budzą w nas chęci ingerowania. Zupełnie rzeczowe odnoszenie się do polityki propalestyńskiej bynajmniej nie stoi z tą zasadą w sprzeczności. Zastanawia nas równocześnie dlaczego, poświęcając tyle czasu i energii sporom politycznym, organizacje gospodarcze żydowskie są przez społeczeństwo żydowskie jakgdyby odsuwane na drugi plan, mimo zwiększenia się bezrobocia i wielkiej nędzy szerokich mas żydowskich, szczególnie w północno-wschodnich połaciach kraju. Ale przypisywanie tej nędzy specjalnemu nastawieniu Rządu, czy specjalnej akcji antyżydowskiej ze strony całego społeczeństwa, wydaje się być pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia, bo zdrowy prąd społeczny, zwalczający system pośrednictwa tak nadmiernie rozbujały i tak zgubny, szczególnie w handlu płodami rolnemi, jest i przez obiektywistów żydowskich uznawany za słuszny.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#MarianSobolewski">Wychodząc z chrześcijańskiego i historią potwierdzonego stanowiska, że typ walk narodowościowych i rasowych obcy jest z gruntu duchowi dziejów naszego narodu, nie tolerujemy, a stanowczo się przeciwstawiamy wszelkim fizycznym przejawom takich walk. Jest przytem rzeczą zupełnie obojętną, z jakich pobudek wewnętrznych i przeciw komu takie akty teroru i gwałtu indywidualnego czy zbiorowego byłyby skierowane. Zawsze są one organizowane i za naiwne uważamy twierdzenie, że demonstracje antyżydowskie są spontanicznemi odruchami ludności. Nie możemy także uznać za słuszne, że w pierwszych latach powstania Państwa Polskiego zachód Europy był pod wpływem masońsko-żydowskim i że my musieliśmy się z nim liczyć i głaskać złych na nas Żydów, a teraz te wpływy masońsko-żydowskie zmalały, to możemy już Żydów bić. Tkwi w tem zasadniczy błąd, bo przecież nie konieczność liczenia się z masońsko-żydowskim zachodem powinna decydować o naszem stanowisku w tak ważnej sprawie, ale nasz interes, zgodny interes narodowy i państwowy, polska racja stanu, a ta przecież wyraźnie mówi, że tak należy prowadzić politykę, aby parę milionów Żydów w Polsce widziało swój interes w utrzymaniu silnego państwa polskiego, w którem rządzić mogą przecież tylko Polacy. Proszę Wysokiej Izby, nad zarzutem, że Żydzi mają wpływ na Rząd lub na Blok, że my robimy politykę z Żydami, można ze wzruszeniem ramion przejść spokojnie do porządku dziennego. Może takie twierdzenie jest potrzebne jako hasło do pewnej dywersji politycznej. Możliwe. W Klubie sejmowym B. B. zasiada, zdaje się, jeden poseł wyznania mojżeszowego. Czy możnaby z powodu obecności jednego posła narodowości czeskiej np. twierdzić, że robimy politykę z Czechami? To wszystko można, ale z rzeczywistością nie ma to nic wspólnego. Linia polityczna Rządu i Bezpartyjnego Bloku w sprawie żydowskiej wydaje mi się słuszna i na tym odcinku naszej polityki mniejszościowej możemy również spokojnie patrzeć w przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#MarianSobolewski">Najtrudniejszą sytuację znajdziemy na trzecim odcinku moich rozważań, na odcinku ukraińskim. Referując ten budżet w roku zeszłym, poświęciłem temu zagadnieniu większą część mojego przemówienia, nie chcę się więc powtarzać. Sprawy te są niewątpliwie znane Wysokiej Izbie. Ale od zeszłego roku zaszły jednak na tym odcinku pewne zmiany, których nie mogę pominąć, bo mają bardzo ważne znaczenie, a mogą mieć jeszcze większe znaczenie na przyszłość. A więc przedewszystkiem procesy: lwowski, drohobycki i Samborski wywarły ogromne wrażenie na społeczeństwie ukraińskiem. To trudno i darmo, ale każdy uczciwy człowiek bez względu na wyznanie i narodowość musi sobie powiedzieć, że to nie są metody walki o realizację chociażby najszlachetniejszego celu, że w rezultacie swoim więcej one szkody przyniosą niż pożytku, no i że w szeregach bojówek ukraińskich poziom moralny jednostek pozostawia bardzo wiele do życzenia. Jeśli dojście w Niemczech do władzy Hitlera obudziło wśród sfer ukraińskich wiele marzeń i nadziei, jeżeli umysły, szczególnie młode, opanowała pewna gorączka i zniecierpliwienie: kiedyż wreszcie? — to poczynania i enuncjacje Hitlera, jako wynik naszej wyśmienicie prowadzonej polityki pokojowej i podpisanie przez Niemcy paktu o nieagresji wpłynęły bardzo ochładzająco na te sfery i postawiły społeczeństwu ukraińskiemu rzeczywistą rzeczywistość przed oczy. To samo można powiedzieć o naszym pakcie z Rosją. Oba te pakty, jeśli nie wyłączają, to w każdym razie zmniejszają i oddalają w daleką przyszłość możliwość konfliktów, na których rychły wybuch w 90% nastawioną była opinia społeczeństwa ukraińskiego. Jeżeli do tego dołączymy jeszcze bardzo silny głos Episkopatu ukraińskiego, apelującego do całego świata o pomoc dla milionów ginących z głodu Ukraińców zadnieprzańskich i wyraźny zwrot w polityce Sowietów w stosunku do Ukraińców, to będziemy mieli wyliczenie wszystkich tych faktów, które oddziałały w roku ubiegłym bardzo silnie na nastawienie społeczeństwa ukraińskiego. Musiało to doprowadzić do gruntownej rewizji dotychczasowej linii politycznej i metod działania. Jeżeli list pasterski biskupów, odczytany we wszystkich cerkwiach wiernie, ale nad wyraz ponuro maluje położenie Ukraińców nad Dnieprem, to tutejszym szerokim warstwom ludności nasuwa się mimowoli i mimo może usilnych starań agitatorów partyjnych porównanie tamtejszych stosunków z naszemi, a z takiego porównania wyciąga się wnioski, z któremi muszą się liczyć panowie prowadzący politykę ukraińską. Na skutek takich refleksyj odbywają się w tej chwili w łonie społeczeństwa ukraińskiego dyskusje zasadnicze, powodujące głęboką rewizję pojęć dotychczasowych, pewien ferment, pewne przegrupowania, a nawet starcia i walki politycznych kierunków. Możemy się temu z najwyższem zainteresowaniem przypatrywać, nie możemy w tem uczestniczyć. Nowa myśl polityczna ukraińska, któraby mogła uzgodnić interesy narodu ukraińskiego z polską racją stanu, musi się wypowiedzieć sama. Nie przyjdzie to łatwo. Społeczeństwo ukraińskie w daleko większym stopniu, niż społeczeństwo nasze, jest trapione ciężką chorobą nacjonalizmu, którą wybitny przedstawiciel tego społeczeństwa, biskup katolicki, nie wahał się nazwać największą aberacją umysłu ludzkiego, gorszą od pogaństwa, najstraszniejszą nowoczesną herezją. Ten obłędny nacjonalizm wstrzymuje uzdrowienie narodu i szkodząc niewątpliwie nam, wyrządza przedewszystkiem straszne szkody własnemu narodowi, wysuwając, jako naczelne hasło, „wszystko albo nic”, co w zetknięciu z szarą rzeczywistością musi spowodować jedynie straty i to straty materialne i moralne. Ale są wszelkie objawy, że walka z tą chorobą rozpoczęta jest prowadzona ze wszystkich stron i można mieć pewną nadzieję, że nastąpi jakaś zmiana na lepsze, bo powiedzmy sobie otwarcie, że dopiero zmiana nastrojów w społeczeństwie ukraińskiem w stosunku do nas może stworzyć podstawę do rozwiązania tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#MarianSobolewski">Nie przyjdzie to rychło, ani dziś, ani jutro, ale czas niewątpliwie w tej sprawie pracuje na naszą korzyść, a ja osobiście jestem co do tego wielkim optymistą.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#MarianSobolewski">Bo np., proszę Panów, co się dzieje? Doznaję niekiedy wrażenia, że to nie politycy ukraińscy kierują społeczeństwem i kreślą mu drogi polityczne, ale właśnie odwrotnie, opinia tworzy się od dołu i stamtąd niejako narzucana jest górze poselskiej, która nieraz nie może takim rodzącym się nastrojom wczas nadążyć. Najlepszy przykład takiego odwrotnego oddziaływania mieliśmy w czasie wyborów miejskich i wiejskich. Przecież w bardzo wielu miejscowościach zawarte zostały porozumienia wyborcze przez Polaków z Ukraińcami, albo zupełnie poza wiedzą „Unda”, albo często i wbrew wyraźnym poleceniom „Unda”. Cóż z tego wynika? Wynika to, że taktyka, zastosowana przez nas, a polegająca na rozmawianiu i szukaniu kontaktu ze społeczeństwem ukraińskiem na tematy lokalno-gospodarcze, rozmawianie ponad głowami zawodowych polityków daje rezultaty i to dobre. I taksamo dobrą okazuje się linia polityczna nakreślona tak jasno dwa lata temu przez p. Ministra Spraw Wewnętrznych na Komisji Budżetowej Sejmu: równe prawa i równe obowiązki.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Głos na ławach Klubu Ukraińskiego: Niwelacja Ukraińców.)</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#MarianSobolewski">Stoi ona w rażącej sprzeczności z tezą nacjonalistyczną, której wyraz dał przedstawiciel Klubu Narodowego zeszłego roku w Sejmie, mówiąc, że w państwie narodowościowem prawa zbiorowości muszą być cokolwiek inne dla większości etnicznej i inne dla mniejszości. Ale pamiętajmy o tem, że wprowadzenie w życie tej tezy musiałoby doprowadzić do tego, że Rząd na Kresach oparłby się wyłącznie na sile fizycznej, co w konsekwencji oddziałałoby demoralizująco i osłabiająco na energię tamtejszego społeczeństwa polskiego, gdy tymczasem linia polityki Rządu może tylko wiązać silniej mniejszości z Państwem. My tę linię uznajemy za celową, za zgodną z wielkiemi tradycjami naszego narodu i dlatego na ten odcinek naszej polityki mniejszościowej, mimo wielu trudności, jakie jeszcze się przed nami piętrzą, patrzymy z wielką ufnością i z głębokiem przekonaniem, że i to zagadnienie uda nam się ku pożytkowi obu narodów rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#MarianSobolewski">Że ten mój optymizm nie jest romantyzmem, ale że także ze strony ukraińskiej są patrioci, którzy tak samo myślą i publicznie temu wyraz dają, świadczy chociażby ostatnie przemówienie w Sejmie posła Pewnego, Ukraińca z Wołynia, byłego oficera wojsk ukraińskich, inwalidy, który swój patriotyzm krwią przypieczętował i który spokojnie oświadczył, że to Polska uratowała życie, 6 milionom Ukraińców, że ona uratowała ich kulturę, wiarę i byt materialny, że dała możność rozwoju instytucjom ukraińskim, za co wyraża przedewszystkiem wdzięczność i zwraca uwagę, że w społeczeństwie ukraińskiem narastają nowe wartości i krystalizuje się nowa myśl polityczna. Nie wolno nam jeszcze o jednem zapominać, że znajdujemy się w najgorszym okresie kryzysu gospodarczego i że jeżeli w tych latach, gdzie Państwo w najżywotniejszym swoim interesie musi bardzo wiele żądać od swych obywateli, a dawać może wielkie imponderabilia, ale mniej dóbr doczesnych, jeżeli więc w tych czasach polityka nasza wobec mniejszości narodowych nie wykazuje pogorszenia, a raczej przeciwnie, na każdym odcinku tego zagadnienia wykazuje pewne plusy i rokuje pewne nadzieje na przyszłość, to przecież z chwilą poprawienia się sytuacji gospodarczej, gdy Państwo będzie mogło okazać daleko więcej skutecznej pomocy w niejednym kierunku, i stosunek nasz do mniejszości układać się będzie prędzej i znacznie pomyślniej.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#MarianSobolewski">Uważam, że poruszyłem najważniejsze momenty naszego problemu mniejszościowego. Mam to głębokie przekonanie, że polityka Rządu w tej sprawie, skoncentrowana w resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jest słuszna i doprowadzi nas do rozwiązania tego problemu zgodnie z polską racją stanu.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#MarianSobolewski">Kończę na tem moje wywody i proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Roman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WaleryRoman">Wysoki Senacie! Nie po raz pierwszy wypada mi przemawiać przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nie po raz pierwszy także z calem przekonaniem, sądzę też i z obiektywizmem, stwierdzić mi wypada, że organizacja naszego życia państwowego w tej wielkiej dziedzinie ciągle postępuje naprzód. Mamy zapewniony w Państwie spokój, ten niezbędny warunek wszelkiej pracy, wszelkich poczynań poszczególnego obywatela i każdego zespołu. Wytwarza się przytem coraz ściślej i coraz bardziej realnie istotna współpraca Rządu i społeczeństwa w celu zapewnienia ładu wewnętrznego oraz zaspokojenia w miarę sił i możności kulturalnych i gospodarczych potrzeb najszerszych warstw ludności. Przeżywamy czasy ciężkie. Po wielkiej wojnie, dokonanych przez nią zniszczeniach, zachwiały się podstawy przedwojennej stabilizacji stosunków; przed rządami i społeczeństwami stanęły nowe zadania. Rządzenie państwem w takich ciężkich czasach nie jest rzeczą łatwą. Państwa zasobniejsze od nas w środki materialne, posiadające długoletnie doświadczenie nieprzerywanego życia państwowego, stają nieraz na rozdrożu w poszukiwaniu rozwiązań piętrzących się trudności, lepszych form życia zbiorowego. Na tem tle ogólnych przeobrażeń w świecie — Polska wybiera dla siebie właściwe drogi. Nie naśladując na ślepo obcych wzorów, myśli i doktryn, nie zapoznając jednak wielkiego dorobku ludzkości, dorobku, zdobytego wielkiemi ofiarami w dziedzinie swobód i wolności obywatela, Polska wykuwa swą przyszłość w ciężkim trudzie, wytwarza powoli, ale konsekwentnie właściwe sobie zasady rządzenia Państwem, zasady życia zbiorowego i sprawiedliwości społecznej, mając na względzie cel najwyższy: utrwalenie i umocnienie swego niepodległego bytu. Już p. Minister Spraw Wewnętrznych w swojej wielkiej mowie, wygłoszonej w Sejmie, wskazał na konsekwencje, jakie wynikają ze stanu rzeczy wytworzonego po wojnie, na konsekwencje, polegające na konieczności poszukiwania wewnętrznego zjednoczenia w celu pokonania trudności i niebezpieczeństw i uświadomienia sobie konieczności sprężystego, sprawnego i świadomego swych celów i zadań Rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WaleryRoman">Do tego możnaby dodać, że największą konsekwencją stanu rzeczy wytworzonego po wojnie jest to, że mamy niepodległe Państwo Polskie, że mamy granice, które zostały nakreślone bohaterstwem polskiego żołnierza. I muszą o tem pamiętać wszyscy obywatele Polski bez względu na to, do jakiego wyznania należą, jaka jest ich mowa ojczysta. Ja mam głębokie przekonanie, że Polska nigdy nie będzie czyniła przeszkód, ani krępowała swobodnego rozwoju narodowych i kulturalnych właściwości innych narodów, które na ziemiach polskich zamieszkują, ale rozumiem, że ten rozwój może wypływać jedynie z miłości do swego narodu i zrozumienia, że Państwo Polskie jest dobrem wspólnem wszystkich obywateli i musi być chronione przez swych obywateli jednakowo i szczerze od wszelkich niebezpieczeństw, któreby mogły mu grozić z zewnątrz i z wewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WaleryRoman">Że weszliśmy na właściwe drogi rządzenia państwem, oczywiście nie jedynym, ale dużym argumentem i dowodem są sukcesy w naszej polityce zagranicznej. Ten styl i treść dzisiejszych rozmów i dzisiejszych układów, zawieranych z naszymi sąsiadami, najlepiej dowodzi wzmocnienia się naszej odporności i siły naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WaleryRoman">To utrwalanie i umacnianie podstaw naszej państwowości i naszego bytu niepodległego uważam, że jest w dzisiejszej epoce największą naszą troską i największym naszym obowiązkiem, chociażbyśmy, jak to powiedziała w swej autobiografii niedawno zmarła senatorka, wielka społeczna działaczka, człowiek nauki, ś. p. Daszyńska-Golińska, chociażbyśmy w imię tego celu wiele musieli poświęcić sympatii, chociaż byśmy w imię tego celu musieli także częściowo poświęcić przekonania o wartości demokratyzmu i swobód. I dlatego niezrozumiałemi dla mnie zupełnie są końcowe ustępy przemówienia p. senatora Głąbińskiego, w których on, powołując się na świetne czasy naszej przeszłości, za czasów królów, bądź dynastycznych, jak mówił, bądź elekcyjnych, z pewnym patosem wołał: naród o swe prawa się upomni!</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Bo Konstytucja nie zna „narodu polskiego”.)</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#WaleryRoman">Ja się zapytuję Pana, czy naród polski nie ma swego niepodległego Państwa, czy nie jest gospodarzem na swej własnej ziemi, czy nie stanowi dla siebie praw? Mam prawo odpowiedzieć w imieniu tego narodu, że jeżeli kiedykolwiek naród polski będzie zmuszony o swe prawa się upomnieć, to napewno nie będzie się upominał drogą petycyj, tak jak to było, do książąt Mikołajów Mikołajewiczów i Bobrinskich, ale upomni się o swe prawa gotowością obronną.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#WaleryRoman">Przypuszczam także, iż naród polski nie pójdzie po drodze, po jakiej niekiedy szedł, za czasów dawnych, historycznych, jak szedł w pierwszych latach niepodległości, drogą anarchii i swawoli. Nie będzie także obrzucał insynuacjami i kalumniami największych swoich dostojników, nie będzie obrzucał ich błotem, nie będzie pisał, że to jest spokojna patriotyczna manifestacja! Sądzę, że na tę „narodową” robotę naród polski nigdy obałamucić się nie da.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#WaleryRoman">Zadaniu jak największego zespolenia, o którem tu mówiłem, społeczeństwa z rządem niewątpliwie służyć musi wielki teren samorządu terytorialnego. Do sprawy samorządu terytorialnego nawracano zarówno w Sejmie, jak na komisji w Senacie. Jako generalny referent tej ustawy w kilku słowach jednak z tej wysokiej trybuny chcę stwierdzić, że ta ustawa, która w ubiegłej sesji parlamentarnej uchwalona została, wprawdzie nie obejmuje całości samorządu terytorialnego, to jednak jest produktem myśli i doświadczenia polskiego, normuje właściwą rolę samorządu w Państwie, ujednolica ten samorząd w wielu dziedzinach, aczkolwiek pozostawia jeszcze wiele przepisów obowiązujących z dawnych ustaw państw zaborczych. Ale muszę tu przeciwstawić się temu błędnemu zapatrywaniu i raz trzeba skończyć z tem, że samorząd i państwo to są dwie przeciwstawne rzeczy. Takie pojęcie w państwie nowoczesnem istnieć nie może. Samorząd jest organem państwa, spełniającym te zadania, jakie mu zostały zlecone przez państwo, albowiem niema takiego kompleksu spraw publicznych, któreby dziś nie stanowiły przedmiotu zainteresowań państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#WaleryRoman">Już obecnie na terenie Rzeczypospolitej powołano do pracy w samorządach tysiące obywateli. Przeprowadzone wybory napsuły wiele krwi opozycji, dlatego, że nie wypadły po jej myśli. Bezpartyjny Blok szedł do wyborów z wyraźnem hasłem poszukiwania człowieka, poszukiwania obywatela społecznika, a nie agitatora partyjnego — i odniósł zwycięstwo. Mam nadzieję, że te liczne rzesze wybranych obywateli staną do pracy z umiejętnością, właściwą im energią i nasze organizacje samorządowe, które już są powołane do życia i te, które będą powołane, swoje zadanie jak najlepiej z pożytkiem dla Państwa i społeczeństwa spełnią.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#WaleryRoman">Mówiąc o samorządzie, trudno mi nie zahaczyć o jedną kwestię w mojem rozumieniu niezmiernie ważną, która nie została dotychczas rozstrzygnięta, o kwestię samorządu naszej milionowej stolicy Warszawy. Ustawa samorządowa o częściowej zmianie samorządu terytorialnego nie daje możności nadania Warszawie należytego jej ustroju, pozwala tylko na pewne odchylenia od norm ogólnych, w tej ustawie przewidzianych, a więc tej sprawy nie rozstrzyga. Tymczasem zastanowić się należy nad zasięgiem terytorialnym konieczności działania jednolitego, zespolonego władz administracji ogólnej i samorządowej. Już dziś wyraźnie zarysowuje się t. zw. region podstołeczny, t. j. ten region, na którego terytorium, jak również i na terytorium Warszawy musi być ujednolicona zarówno administracja ogólna, jak administracja gospodarki samorządowej. Jak wiemy, w Warszawie panuje dwutorowość, t. j. załatwianie tych samych spraw zarówno w Komisariacie Rządu, t. j. przez administrację ogólną, jako też przez administrację samorządową. Te rzeczy w mojem rozumieniu nadal istnieć nie mogą. I jeżeli ten stan gospodarki m. Warszawy jest dzisiaj tak rozpaczliwy, to sądzę, że jedną z przyczyn tego był niewłaściwy ustrój Warszawy. I dlatego apeluję do p. Ministra Spraw Wewnętrznych, aby wziął pod rozwagę projekt, który przygotowany został przez Komisję dla Usprawnienia Administracji, projekt, polegający na tem, ażeby w m. Warszawie utworzone było województwo stołeczne i ażeby do tego województwa przyłączony był t. zw. region podstołeczny, niewątpliwie bardzo związany z samą Warszawą, a obok tego utworzony był odpowiedni związek samorządowy wyższego rzędu. Ta sprawa być może dziś jeszcze nie dojrzała do rozstrzygnięcia, powinna być w dalszym ciągu opracowywana.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#WaleryRoman">Jeszcze jedną sprawa, na doniosłość której tu chciałem zwrócić uwagę i na którą już zwracałem uwagę w zeszłych sesjach Senatu, to jest sprawa nowego podziału administracyjnego Państwa. Proszę Panów, do dziś obowiązuje tak zwana tymczasowa ustawa o podziale na województwa. I nic w tem dziwnego. Województwa były u nas tworzone w miarę tego, jak odzyskiwaliśmy nasze ziemie. Granice terytorialne województw odpowiadają granicom dawnych zaborów, natomiast życie wykazało co innego. Ciążenie poszczególnych dzielnic, wchodzących w skład poszczególnych terytoriów wojewódzkich, jest zupełnie inne, ciążą one do innych ośrodków, a nie do tych, które zostały im nadane. Nasz podział na województwa nie jest uzgodniony z podziałem na inne okręgi dla działania administracji niezespolonej z władzami administracji ogólnej. Dla przykładu wskażę, że np. D. O. K. w Warszawie musi się porozumiewać w ważnych sprawach np. mobilizacyjnych z sześcioma województwami, trzema dyrekcjami poczt i z trzema dyrekcjami kolei, zupełnie zaś odwrotnie jest w woj. białostockiem. Uważam, że przez ten podział na województwa, jaki dziś istnieje, zostały wyraźnie pokrzywdzone nasze wielkie ośrodki historyczne, jak Kraków, Wilno i Lwów. W tej sprawie istnieje także projekt Komisji dla Usprawnienia Administracji, który przewiduje redukcję kilku województw. Proszę pana Ministra Spraw Wewnętrznych, jako najbardziej zainteresowanego w tej sprawie, aby rozważył to zagadnienie, które w mojem rozumieniu już dojrzało do tego, aby tak czy inaczej było rozstrzygnięte.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#WaleryRoman">Jeżeli o działalności p. Ministra Spraw Wewnętrznych mówię, to chciałbym chociaż w paru słowach scharakteryzować działalność organów podległych p. Ministrowi, Korpusu Ochrony Pogranicza i Policji Państwowej.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#WaleryRoman">Jeżeli chodzi o Korpus Ochrony Pogranicza, to i w Sejmie nie było posła, nie było nikogo, ktoby podnosił jakiekolwiek zarzuty czy krytykę jego działalności. Chciałbym tylko zaznaczyć, że działalność Korpusu Ochrony Pogranicza, która polega nie tylko na wykonywaniu bezpośrednich jego zadań, ale także na bardzo doniosłej akcji kulturalnej i oświatowej wśród miejscowej ludności, ta działalność znajduje się na bardzo wysokim poziomie i przynosi wielki pożytek naszemu Państwu.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#WaleryRoman">Co się zaś tyczy działalności policji państwowej, tej organizacji zdyscyplinowanej wewnętrznie i tak wyszkolonej, o której niedawno bawiący tu b. prezydent Republiki Estońskiej wyraził się, że zazdrości nam takiej policji, muszę powiedzieć, że działalność policji państwowej naszej można scharakteryzować, jako działalność z wielką ofiarnością i z wielkiem poświęceniem dla służenia tym wielkim celom: ochrony życia i mienia obywateli. I jeżeli działalność policji państwowej podlegała jakiejkolwiek krytyce w Sejmie, to krytyce tej podlegały raczej zarządzenia, wydawane policji, a nie sama policja.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#WaleryRoman">Zakończę to moje przemówienie tem, od czego zacząłem.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#WaleryRoman">Uważam, że rozwój naszej państwowości, że działalność p. Ministra Spraw Wewnętrznych i całego Rządu znajdują się na właściwych drogach. Wiemy wszyscy, komu to zawdzięczamy. Wie dziś Polska cała o wielkim Wodzu Narodu, o Wychowawcy tegoż Narodu, o wielkim Budowniczym naszej przyszłości i z całem głębokiem przekonaniem tu chcę wypowiedzieć, że naród polski pójdzie po tych drogach, wskazanych jego myślą i sercem, pójdzie i zajmie właściwe sobie stanowisko wśród narodów świata!</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StanisławKozicki">Wysoka Izbo! Tak mało czasu mamy w tej dyskusji, że trudno wdawać się w szczegóły, zwłaszcza tak obszernego działu, jak polityka wewnętrzna Rządu; pójdę tedy śladami p. referenta, który także nie wdawał się w poszczególne sprawy, ale mówił o dwóch zagadnieniach: o ogólnej polityce Rządu i o zagadnieniu t. zw. mniejszości.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#StanisławKozicki">Chodzi przedewszystkiem o stanowisko, jakie zająć należy wobec systemu polityki wewnętrznej obecnego Rządu. System ten określić bardzo trudno. Żadna nazwa teoretyczna nie będzie tutaj odpowiednia. Jeżeli samemu się to zdefinjuje, to padną tutaj zaraz zdania przeciwne. Ścisłe określenie systemu pozostawiam więc opinii publicznej w kraju, która z tej, czy innej strony jasno go sobie określi.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#StanisławKozicki">Powiem tylko tyle, że jest to system, który zmierza do tego, żeby skoncentrować władzę w rękach rządu jako przedstawiciela państwa i żeby wszystkie autonomiczne instytucje społeczne uzależnić jak najściślej od rządu.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#StanisławKozicki">Muszę stwierdzić, że nie jestem zwolennikiem ani teoretycznych ani praktycznych wskazań, które panowały w naszej części świata w ciągu wieku XIX, a które streszczają się w tem, że najwyższe stanowisko w życiu zbiorowem zajmuje jednostka. Cały wiek XIX był walką o urzeczywistnienie ideologii, którą postawiła wielka rewolucja francuska. Osiągnięto, zdaje się, teoretycznie wszystko, co w tym zakresie było do osiągnięcia. Państwo Polskie zostało odbudowane w momencie, kiedy te idee i poglądy były u szczytu swego rozwoju. Nic też dziwnego, że Państwo nasze w pierwszej Konstytucji i w całem swem życiu musiało się przejąć tem, co było, że tak powiem, w powietrzu.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#StanisławKozicki">Niewątpliwie była to droga, która, jak pouczyło doświadczenie, musi być uznana za fałszywą; bo nie interes jednostki rozstrzyga, lecz interes zbiorowości. Interes zbiorowości musi być stawiany ponad interes jednostki.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#StanisławKozicki">Dziś wyraża się to tak: interes narodu stawia się na pierwszem miejscu. Więc reakcja przeciw indywidualizmowi wieku XIX, reakcja przeciw ideologii wielkiej rewolucji francuskiej, reakcja przeciw tym wszystkim ideom, które dominują nad wiekiem XIX, jest i zrozumiała i słuszna. Jednakowoż stawiam pytanie, czy zejście ze stanowiska indywidualistycznego i wejście na stanowisko supremacji interesu zbiorowego, a jak się dziś w Europie mówi, interesu narodowego, czy to prowadzi w konsekwencji do skupiania całej władzy w rękach rządu, jako przedstawiciela państwa i czy usprawiedliwia politykę, która systematycznie zmierza do tego, ażeby wszystkie instytucje społeczne uzależnić od rządu, ażeby pozbawić je wszelkiego życia samodzielnego? Powiem, że nie! Doświadczenie nie tylko nasze, ale doświadczenie większych państw, wskazuje, że zdrowe życie polityczne i społeczne narodów cywilizacji zachodnio-europejskiej nie może być oparte na tych samych zasadach, co życie społeczne i polityczne narodów wschodnich, nie może być oparte na zasadzie trzymania społeczeństwa w karbach przez strach i przez interes, lecz może być oparte tylko na zasadzie wychowania obywateli...</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#StanisławKozicki">...w których przeważa zrozumienie interesu dobra zbiorowego.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#StanisławKozicki">Jeżeli będziemy mówić o wielkości Rzymu i innych państw starożytności i czasów średniowiecza, i nowoczesnych, to musimy przyznać, że ta wielkość była oparta na tem, że społeczeństwo składało się z obywateli świadomych swych praw i obowiązków. Zawsze państwa zdrowe i silne opierały się na tej granitowej podstawie. Gdy na wschodzie odwoływano się do wierności dla panującego czy jego zastępcy, kiedy trzymano w ryzach społeczeństwo przez czynniki takie jak strach i interes, narody zachodnie zawsze opierały się na poczuciu związku dawniej mówiło się ze zbiorowością, dziś z narodem, z jego interesem i z jego przyszłością.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#StanisławKozicki">Rozumiem, że po okresie wybujałego indywidualizmu i wybujałej demokracji przyszła w Europie reakcja; dzisiaj we wszystkich państwach widzimy, że te rzeczy są ograniczane, ograniczane nawet znacznie. Jednakowoż musimy zdawać sobie sprawę, z tego, że są to rzeczy przejściowe, że na takich podstawach życie państwa oparte być trwale nie może.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#StanisławKozicki">Wszystko już było i nic nowego na ziemi właściwie się nie dzieje. Jeżeli spojrzymy na dawne państewka greckie, na których najłatwiej można studiować przejawy życia zbiorowego, to zobaczymy, że tam właśnie wskutek tego, że życie państwa nie było należycie zorganizowane, rozwijało się w sposób wahadłowy. Najprzód organizowano demokrację, później to, co w owych czasach nazywano tyranią, a w czasach obecnych nazywa się dyktaturą. Wybujałość demokracji zwracała uwagę ogółu na jej wady, a wtedy przerzucano się na drugi koniec i powoływano do kierownictwa społeczeństwami tyranów. W „Rzeczypospolitej” Platona te rzeczy, jak wiadomo, są bardzo pięknie wyłożone. Ale takie systemy rządzenia nie dawały pożądanych wyników. Te narody świata nowoczesnego zaszły wysoko, które swoich systemów rządzenia nie organizowały w ten wahadłowy sposób, ale które umiały zdobyć się na rządy stałe, trwałe, oparte nie na przeroście interesu jednostki, ani na przeroście interesów władzy państwowej, lecz na świadomym i przywiązanym do państwa obywatelu.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Tak jest, tak jest. Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#StanisławKozicki">Wszyscy się na to zgadzają, różnica zaczyna się dopiero wtedy, kiedy chcemy określić, jaki jest właśnie regime, który panuje dziś w Polsce? Moglibyśmy się o to spierać bardzo długo. Sędzią musi być opinia publiczna w kraju.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Byle nie endecka.)</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#StanisławKozicki">Jeśli kraj patrzy na ograniczenie znaczenia samorządu, jeśli patrzy na ostatnie wybory samorządowe, które tu jeden z Panów Senatorów uważa za doskonałe, a które inni uważają za mniej doskonałe, jeśli patrzy na stosunek Rządu do związków zawodowych, do związków gospodarczych, do autonomii uniwersyteckiej, to opinia publiczna w kraju — Panowie powiedzą opinia partyjna — powiada, że wszędzie istnieje usiłowanie, ażeby zgnieść autonomiczne życie wszystkich instytucyj i oddać kierownictwo ich w ręce ludzi, zależnych od Państwa i od obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#StanisławKozicki">Otóż proszę Panów, jeśli jestem zwolennikiem ograniczenia praw jednostki na rzecz zbiorowości i postawienia na pierwszem miejscu interesów narodu — narodu, bo państwo jest fikcją, bez podstawienia pod to pojęcie pojęcia narodu — to uważam, że to wcale nie upoważnia polityki rządowej do tego, ażeby ograniczać lub przygniatać życie społeczne, życie autonomiczne organizacyj politycznych, społecznych i gospodarczych. Powiem, że nie wierząc w wolność przez duże „W”, wierzę w wolności, wierzę w to, że jeżeli się chce nie tylko rządzić w Polsce, nie tylko jakiś czas rządy w ręku trzymać, ale jeżeli się chce być czynnikiem budującym przyszłość narodu polskiego, to trzeba na pierwszem miejscu postawić ten czynnik, ten podkład, tę podstawę, która rozstrzygnie o losie Polski bez względu na takie czy inne okoliczności, a więc — społeczeństwo i naród.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#StanisławKozicki">Zgadzają się Panowie ze mną, a więc może też zgodzą się Panowie i na to, że nie można rządzić strachem i interesem. Jeżeli obywateli zachęca się, ażeby byli dobrymi Polakami, żeby byli zwolennikami rządu, drogą przymusu i teroru, to jest to błąd. Jeżeli się zyskuje zwolenników kredytami, obietnicami i rozmaitemi innemi profitami, a przeciwników się gnębi odejmowaniem tego wszystkiego, to jest to błąd. To może służyć rządowi, ale nie służy interesom państwa.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#komentarz">(S. Roman: Zgoda.)</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#StanisławKozicki">A teraz proszę Panów, przejdę do drugiego zagadnienia, do zagadnienia, jak to u nas nieszczęśliwie się nazywa, mniejszości narodowych. Przedewszystkiem jestem przeciwnikiem uważania tego za jedno zagadnienie. Niema mniejszości narodowej, czy mniejszości narodowych jako pojęcia ogólnego, są tylko różne narodowości zamieszkałe na terytorium polskiem i każdą z tych narodowości trzeba traktować w różny sposób.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(S. Roman: Ale zasady są ogólne.)</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#StanisławKozicki">Pomijam tak zwaną mniejszość niemiecką. Tu niema właściwie żadnego zagadnienia. Niemcy w Polsce nie są ani krzywdzeni, ani prześladowani, żaden z polskich rządów, jakiby nie był, nie miałby potrzeby ani interesu tej ludności prześladować albo gnębić. Stosunek władzy polskiej do ludności niemieckiej może być rozważany tylko z punktu widzenia politycznego, mianowicie może być uważany jako odpowiednik stosunku rządu czy władz niemieckich do ludności polskiej w Niemczech. Ale sądzę, że żaden interes polski nie wymaga, aby tym Niemcom, którzy w Polsce mieszkają, niezależnie od tego, jak ktoś się zapatruje na politykę i stosunek do Niemiec, w jakikolwiek sposób życie utrudniać.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#StanisławKozicki">Dalej idą narodowości słowiańskie. Tutaj oczywiście zasady są także bardzo proste. Sądzę, że doświadczenie lat ostatnich wykazało, że wszelkie pomysły utworzenia samodzielnych nowych państw — ukraińskiego czy innego — są rzeczą zupełnie nierealną. Nikt, sądzę, dziś nie wierzy, ażeby Rosja Sowiecka się rozpadła i ażeby rząd rosyjski, obecny czy jakikolwiek przyszły, mógł patrzeć przychylnie na podział Rosji na niezależne prowincje. Tak samo Polska dziś coraz bardziej się utrwala i tak samo nikt w to nie wierzy, ażebyśmy się zgodzili kiedykolwiek na zmniejszenie naszego terytorium.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Brawo, brawo.)</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#StanisławKozicki">A więc są to wszystko mrzonki; program federacyjny, który w Polsce na tych mrzonkach się opierał, jest rzeczą nazawsze przekreśloną, może tułać się po romantycznych głowach, ale już nie jest żadną realną możliwością. I dlatego stosunek Rządu polskiego do t. zw. mniejszości słowiańskich może być już dziś bardzo jasno i wyraźnie określany; będzie on uzależniony przedewszystkiem od zachowania się tych mniejszości w stosunku do Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#StanisławKozicki">Odrębne stanowisko zajmuje zagadnienie żydowskie. Nie jest to zagadnienie mniejszości narodowej, to jest zagadnienie o wiele szersze i ogólniejsze. Nie chodzi tu o to, czy ktoś lubi Żydów, czy nie, czy ktoś uważa, że są odrębną rasy, czy nie — jest to zagadnienie bardzo konkretne i bardzo realne. Gdyby chodziło tylko o to, czy chce się Żydów gnębić, czy nie, czy się chce ich traktować gorzej czy lepiej, to wszyscy moglibyśmy się zgodzić, że w Polsce trzeba wszystkich dobrze traktować. Jest to zagadnienie polityczne, zagadnienie społeczne. Naród żydowski nie jest taki, jak inne narody. Jest to naród bez stałego terytorium, który sobie szuka w ciągu wieków coraz to nowego terytorium. Miał je już w różnych miejscach. Dzisiaj tak się stosunki układają, że naród żydowski szuka sobie terytorium właśnie na ziemiach polskich, a to dlatego, że w świecie skutkiem ruchów nacjonalistycznych, tych nowoczesnych ruchów zbiorowych, które nadadzą piętno całemu stuleciu, Żydzi muszą się z różnych krajów usuwać.</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#StanisławKozicki">Hitler usuwa Żydów z Niemiec nie dla fantazji, ani też z nienawiści. Jest to konieczność dziejowa, jest to konieczność polityki narodowej Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#StanisławKozicki">Żydzi szukają sobie na terytorium Polski miejsca do zgromadzenia się, a będą szukali coraz bardziej, bo dzisiaj ich usuwają z Niemiec, jutro z Austrii, pojutrze z Francji, muszą sobie szukać miejsca, bo w Palestynie się nie zmieszczą, a tymczasem t. zw. kryzys gospodarczy wytwarza ciasnotę i nędzę. Jeżeli Panowie rozejrzą się koło siebie, to zobaczą, że nędzy jest coraz więcej i będzie coraz więcej. Będzie coraz mniej miejsc dla lekarzy, adwokatów, coraz mniej miejsc dla kupców. Tu nie chodzi o to, czy kochamy Żydów, czy też nie, czy chcemy równouprawnienia, czy nie. Tragizm zagadnienia żydowskiego polega na tem, kogo wybrać, czy Polaka, czy Żyda? Przecież my nie chcemy sporów z Niemcami, przecież my nie mamy pretensji do Niemców, jako do narodu, przecież nie jesteśmy wrogami Niemców z urodzenia. Tragizm wynika stąd, że nad dolną Wisłą mogą panować albo Polacy, albo Niemcy. Trzeba wybierać, jeśli się wybiera, wchodzi się w konflikty. Jeśli się wybiera, musi się postawić na pierwszem miejscu albo Polaka, albo Żyda. Naród polski musi wybrać, czy chce, żeby synowie jego robotników i włościan znajdowali stanowiska w wolnych zawodach, w handlu, w rzemiośle itp., czy też zgadza się, żeby te stanowiska były zajęte przez kogo innego. Nie jestem antysemitą, nie żywię żadnych nienawistnych uczuć ani do Żydów, ani do kogokolwiekbądź na świecie, lecz widzę tragizm zagadnienia, na które każdy polityk polski musi dać odpowiedź.</u>
          <u xml:id="u-7.29" who="#StanisławKozicki">Druga kwestia wynika ze specyficznego układu psychicznego narodu żydowskiego. Żydzi mają 3.000 lat więcej, niż my i dlatego są narodem o wiele bardziej wyrobionym, nerwowo wytrzymałym i patrzy na nieżydów tak, jak my patrzymy na murzynów afrykańskich. Żydzi usiłują wskutek tego temu środowisku, wśród którego się znajdują, narzucić swój sposób myślenia, swoje gusta, swoje przyzwyczajenia. Niech Panowie przeczytają „Cyrulika Warszawskiego”, bardzo pouczająca literatura. Tam się drwi, drwi się ze wszystkiego, ale przedewszystkiem drwi się z Polski, nawet z tych ludzi, których się wywyższa, drwi się tak, jak Chińczyk drwi z europejczyka, jak Żyd, który ma parę tysięcy lat kultury więcej, drwi z goja. I wytwarza się to, że kultura tego środowiska jest dezorganizowana, podbijana przez kulturę sobie obcą, a wtedy buntuje się psyche narodu polskiego; to jest drugi węzeł tragiczny sprawy żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-7.30" who="#komentarz">(S. Evert: Jak rozstrzygnąć?)</u>
          <u xml:id="u-7.31" who="#StanisławKozicki">Tak, jak wielkie sprawy dziejowe są rozstrzygane, przez walkę. Nic wielkiego w świecie się nie stało bez walki i ta sprawa musi być tak samo rozstrzygnięta. Każdy obywatel i każdy rząd w Polsce musi stanąć przed zagadnieniem rozwiązania sprawy żydowskiej. Jeżeli przed niem stanie i zechce je rozwiązać z punktu widzenia przyszłości Państwa Polskiego, jako wyrazu życia narodu polskiego, to musi dążyć do ograniczenia praw politycznych Żydów i do usunięcia jak największej ilości Żydów z ziem polskich.</u>
          <u xml:id="u-7.32" who="#StanisławKozicki">Główny zarzut, jakibym postawił dzisiejszemu Rządowi, jest ten, że albo nie rozumie wskazanego powyżej tragizmu, albo też nie chce go rozumieć. Niech opinia publiczna odpowie na pytanie, czy obecny system rządów w Polsce nie idzie w kierunku opierania się właśnie o siły i wpływy narodu żydowskiego? W Polsce na czemś trzeba się oprzeć. Nie można opierać się tylko na policji. Strachem i interesem rządzić nie można. Można się oprzeć albo na narodzie, na nacjonalizmie polskim, albo na nacjonalizmie żydowskim. Między tem trzeba wybierać.</u>
          <u xml:id="u-7.33" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-7.34" who="#StanisławKozicki">Może ta formuła jest zbyt drastyczna, ale sądzę, że żeby czasem jakieś rzeczy określić, można się uciec do pewnej przesady.</u>
          <u xml:id="u-7.35" who="#komentarz">(S. Roman: Pan zepsuł całe wrażenie jednem zdaniem.)</u>
          <u xml:id="u-7.36" who="#StanisławKozicki">Ażeby zrozumieć to tragiczne zagadnienie żydowskie w Polsce i żeby znaleźć właściwą drogę wyjścia, trzeba spojrzeć na to nie z punktu widzenia takiego czy innego usposobienia, takich czy innych sentymentalnych tendencyj, lecz z punktu widzenia polityki realnej.</u>
          <u xml:id="u-7.37" who="#StanisławKozicki">P. referent powiedział, że niesłusznie się mówi, iż stronnictwo rządowe ogląda się na to, że Żydzi stanowią silną potęgę w świecie. Wydaje mi się, że w przemówieniu referenta sejmowego było zdanie, że możemy przez pewne traktowanie sprawy żydowskiej narazić sobie opinię zagraniczną. Na ten argument odpowiem tak: Równomiernie z zanikaniem gospodarki międzynarodowej i handlu międzynarodowego, z utratą znaczenia światowego przez te państwa, które właśnie na tych rzeczach się opierały, osłabnie także znaczenie organizacji wszechświatowej żydowskiej i zależnej od niej organizacji wolnomularskiej, o której dziś po wypadkach francuskich chyba można już mówić, że istnieje. Żydzi mają swoją politykę światową, mają instytucje polityczne, prowadzą politykę, obliczoną nie na ten lub inny kraj, ale na swoje interesy światowe; pamiętamy przecież konferencję pokojową i reprezentację interesów żydowskich. Mógłbym przytoczyć na to szereg przykładów. I były czasy, kiedy Żydzi przez zależne od siebie organizacje wolnomularskie i przez wielkie finanse światowe byli czynnikiem decydującym w świecie. Dziś razem z Ligą Narodów, finansami światowemi i wolnomularstwem ginie znaczenie żydowstwa. Już zdaje się przyszedł czas, że z zupełnym spokojem każdy rząd polski może się nic nie liczyć z tem, co będzie o nim mówić prasa międzynarodowa, zależna od Żydów, albo rządy państw, w których Żydzi mają jeszcze wpływy.</u>
          <u xml:id="u-7.38" who="#StanisławKozicki">Tutaj w nawiasie muszę powiedzieć dwa zdania z powodu przemówienia p. senatora Romana, który, przypominając jakieś wypadki z czasów wojny światowej, usiłował przylepić nam pewne etykiety. Proszę Panów, nie wracajmy do tego wszystkiego. Faktem centralnym wojny światowej jest ten, że ci, którzy stali za zasadą walki z Niemcami i którzy sądzili, że tylko klęska Niemiec może doprowadzić do powstania Państwa Polskiego, mieli rację. Wszystko inne to są bałamutne opowieści albo anegdoty. To jest fakt historyczny.</u>
          <u xml:id="u-7.39" who="#komentarz">(S. Roman przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-7.40" who="#StanisławKozicki">Już kończę — czasu dłużej nie starcza. Konkluduję: nie to jest zadanie, aby w tym okresie przejściowym dłużej lub krócej władzę w rękach trzymać, lecz to, żeby kłaść podwaliny pod przyszłą wielkość i potęgę Państwa Polskiego, a te podwaliny to wychowanie obywateli w poczuciu swojej godności narodowej, w poczuciu interesów Polski i Państwa Polskiego, aby umieli w przyszłości przeciwstawić się temu wszystkiemu, co temu Państwu będzie zagrażało.</u>
          <u xml:id="u-7.41" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-7.42" who="#StanisławKozicki">Żyjemy w okresie, gdy narody europejskie jakgdyby wracają wstecz, gdy wśród tych narodów budzą się entuzjastyczne ruchy i prądy, które poruszają te narody i robią je zdolnemi do wielkich wysiłków. Takie prądy widzimy we Włoszech, w Niemczech, one budzą się wszędzie. Jeżeli naród polski we współzawodnictwie, które będzie — bo wszystkie pakty pokojowe to jest tylko odraczanie wielkich wydarzeń — ma wytrzymać, jeżeli naród polski ma osiągnąć swoje bezpieczeństwo i rozwinąć się w wielki naród i w wielkie państwo, do czego ma wszystkie podstawy, to ten naród musi być przejęty tym wielkim duchem i wielkim prądem, który dziś niosą na swojej powierzchni wszystkie narody cywilizacji zachodnio-europejskiej, a to jest prąd wiadomy, to jest prąd, który się nazywa prądem narodowym, a który w krajach łacińskich nazywają prądem nacjonalistycznym. Te wielkie prądy walczą z demokracją, są antydemokratyczne, ale one walczą tylko z pewnemi formami, gdyż to są prądy nawskroś ludowe, to są prądy, w których każdy żołnierz idzie z całą zbiorowością nie przez strach, nie przez interes, nie przez kredyty, nie przez prefektów, nie przez urzędników policji, ale ludzie idą przez wewnętrzny entuzjazm i to jest podstawą nowoczesnych państw cywilizacji zachodnio-europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-7.43" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Zupełnie słusznie. Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JanWoźnicki">P. s. Sobolewski, jako referent budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, stwierdził tu na początku swojego przemówienia, że cyfry budżetu nie budziły w nikim żadnych wątpliwości. Ponieważ twierdzenie takie nie po raz pierwszy padło z trybuny Senatu w czasie naszych rozpraw budżetowych, więc chciałbym je sprostować. Jeżeli o cyfrach budżetowych przy poszczególnych budżetach nie mówiono, to nie dlatego, że nie budziły one w nikim wątpliwości, tylko dlatego, że tak w Sejmie, jak w Senacie cyfry te w obecnych warunkach poprawiane być nie mogą. Ani większość rządowa nie stawiała do nich żadnych istotnych poprawek, ani opozycja nie stawiała ich już choćby dlatego, że poprawki te, jako pochodzące od opozycji, byłyby bez żadnej wątpliwości odrzucone. Tak samo niezabieranie głosu do jakiegokolwiek budżetu nie oznacza zgody na politykę tego resortu, jak to przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych twierdziła s. Hubicka, a znaczy tylko to, że głosy opozycji, któreby były wypowiedziane, nie budzą najmniejszego oddźwięku w działalności rządu. Dlatego bardzo często nie zabieramy głosu, żeby nie mówić w próżnię.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#JanWoźnicki">Po sprostowaniu tego, chciałbym jednakże zwrócić uwagę, że jeżeli chodzi o cyfry budżetowe Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to one w nas zastrzeżenia budzą nie dlatego, żeby były za wysokie w absolutnem znaczeniu tego słowa, myślę, że dużo więcej możnaby było z pożytkiem wydatkować w resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, z pożytkiem dla Państwa i społeczeństwa, ale przy obecnej kompresji całego budżetu, której się dokonywa od lat kilku, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych tą kompresją w tak dotkliwy sposób, jak inne resorty, objęte nie było.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Które resorty?)</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#JanWoźnicki">Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w znacznie większym stopniu okrojone zostało, Panie Ministrze, a dwa ministerstwa poprzednie, obecnie połączone w jeden resort, w jedno Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, ze 100 milionów zostało obcięte do 30 milionów. Więc to jest obniżenie znacznie większe, a opieka nad rolnictwem w kraju rolniczym sądzę, że jest rzeczą bardzo ważną i zasługującą na uwzględnienie w budżecie państwowym.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów Senatorów! S. Sobolewski w swoim referacie, oczywiście z swego punktu widzenia i z punktu widzenia swoich kolegów z Bezpartyjnego Bloku, jak to dziś podkreślił, oceniając działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, doszedł do następujących konkluzyj, które chciałbym tutaj zacytować, dlatego, że gdyby te konkluzje miały być wyrazem całości Komisji Skarbowo-Budżetowej, to musielibyśmy się przeciwko temu zastrzec. Tu one są podane nie jako wyraz jednej części Komisji Skarbowo-Budżetowej, ale przez referenta budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w imieniu komisji i dlatego chciałbym je zacytować, żeby zastrzec się przeciw niektórym wyrażeniom, użytym przez s. Sobolewskiego. To zakończenie i konkluzje s. Sobolewskiego brzmią jak następuje: „Reasumując dotychczasowe moje uwagi nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, radbym stwierdzić, że: 1. Zrobiony został wielki wysiłek oszczędnościowy oraz znaczny krok naprzód w usprawnieniu całego aparatu administracyjnego”. Otóż jeżeli chodzi o nas, to będę się starał uzasadnić, że jeżeli nawet zostały zrobione znaczne kroki, to naszem zdaniem jeszcze nie dostateczne w usprawnieniu aparatu administracyjnego, a jeżeli zostały zrobione wysiłki oszczędnościowe, to ten wysiłek oszczędnościowy w tem Ministerstwie nie jest tak wielki, jaki był wysiłek oszczędnościowy, zrobiony przez inne resorty ministerialne, i dlatego sądzę, że byłoby słuszne, gdyby s. Sobolewski w imię prawdy zaznaczył, że zrobiony został wysiłek oszczędnościowy, jednak nie tak wielki, jak w budżetach innych resortów, np. w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Toby było zgodne z obiektywną prawdą, jaką się ma tutaj wyrażać w cyfrach budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#JanWoźnicki">Drugi punkt tych konkluzyj mówi: „2. Należą się słowa uznania wielkiej rzeszy urzędników, funkcjonariuszów i sług tego resortu, Korpusowi Policji i Korpusowi Ochrony Pogranicza za sumienne spełnianie ich obowiązków”. Otóż spełnianie tych obowiązków, jeżeli chodzi o tych obywateli, sądzę, że licznych, których my reprezentujemy, bardzo często dotyka tych obywateli w sposób bardzo dotkliwy i bolesny i dlatego sądzę, że byłoby bardziej zgodne z istotnym stanem rzeczy, gdyby s. Sobolewski znowu w imię obiektywności i słuszności stwierdził, że od Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem należą się słowa uznania wielkiej rzeszy funkcjonariuszów i sług tego resortu, korpusowi Policji i Korpusowi Ochrony Pogranicza za sumienne spełnianie ich obowiązków.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#JanWoźnicki">Następnie jest jeszcze jeden punkt, „3. Polityka, prowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jest słuszna, zgodna z polską racją stanu i zasługuje na zaufanie”. Tak, jak teraz jest, dla nikogo nie jest tajne, że np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie cieszy się zaufaniem całości społeczeństwa. Są jednakże w tem społeczeństwie pewne grupy, które Ministerstwa Spraw Wewnętrznych swojem zaufaniem jeszcze dotychczas nie obdarzyły. I dlatego znów byłoby słusznem, gdyby s. Sobolewski stwierdził zgodnie z prawdą, że polityka, prowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, zasługuje na zaufanie Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Wtedy bylibyśmy zupełnie w porządku i nie mielibyśmy ani jednego słowa zastrzeżenia przeciwko takiemu postawieniu sprawy; nie mielibyśmy zastrzeżeń chociażby i dlatego, że to byłoby wyrazem tego, co istotnie jest.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#JanWoźnicki">Jeżeli chodzi teraz o nasze zarzuty, jakie moglibyśmy poczynić polityce Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to ja tu jestem w ogromnie trudnem położeniu, chcąc te zarzuty skonkretyzować, a to dlatego, że jeżeli się przytacza zarzuty ogólnej natury, to odrazu słyszy się odpowiedź, że to są uogólnienia, a jeżeli się przytacza pewną ilość faktów, to się twierdzi, że są to sporadyczne wypadki, których nie należy uogólniać. Przy omawianiu naprzykład spraw samorządowych p. Minister Korsak w Sejmie i p. Minister Pieracki wyliczali, że protesty wpłynęły w 3.000 wypadków na 25.000 gmin, w których wybory się odbyły, a więc to jest procent mały, nikły i niema co się z tem liczyć. Jednakże nie tylko teoretycznie, ale według wszelkich zasad słuszności sprawa tak się przedstawia, że nawet ani jednego wypadku przekroczenia ustawy, regulaminu, czy prawa być nie powinno. I od jednego zaczynając i idąc w górę, powinniśmy już liczyć, że im więcej tem jest gorzej i że jest bardzo źle, jeśli są dziesiątki tych wypadków, gorzej, jeśli setki, ale jeśli idzie w tysiące wypadków, to coś tam było nie w porządku. Jeżelibyśmy dokładnie zdali sobie sprawę z tego, że nie wszystkie wybory, dokonane w sposób niezgodny z ustawą i z regulaminem, zostały zaprotestowane, chociażby ze względu na krótkość terminu trzydniowego, jak również i ze względu na to, że ludzie na wsi pisać nie potrafią, a ci, co mogliby napisać te zażalenia, to akurat robili te wybory i przeciw sobie zażaleń pisać nie mogli. A potem do kogo te zażalenia miały być skierowane? Akurat do tych, którzy nakazali, żeby tak były te wybory przeprowadzone, a nie inaczej — to w takim razie, proszę Panów, nie są to całkiem miarodajne cyfry. Jeżeli chodziłoby o konkretne przykłady, to jednak w dyskusji, jaka była prowadzona w Komisji Budżetowej Sejmu po dyskusji na plenum Sejmu, jeden z naszych kolegów poseł Bogusławski przedstawił szereg ogólnych zarzutów, popartych później konkretnemi przykładami. Sądzę, że sposób, w jaki to uczynił, nie będzie w nikim budził ani żadnej odrazy, ani chęci tłumaczenia, że to była jakaś złośliwość. Jest to jeden z wybitniejszych znawców spraw samorządowych, z całą pasją i całem sercem oddający się tej sprawie. Jeżeli w przemówieniu p. Ministra nie usłyszeliśmy żadnej odpowiedzi na plenum Sejmu, to w takim razie uważamy, że te zarzuty są...</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Szczegółowo w obydwóch komisjach wszystkie zarzuty były omawiane. W Komisji Sejmowej do godziny 3 rano mówiłem.)</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#JanWoźnicki">Na plenum nie było odpowiedzi...</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Od tego są komisje.)</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#JanWoźnicki">Jeżeli poseł Bogusławski postawił na nowo te wnioski na plenum...</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Bo to jest zwyczaj i metoda parlamentarna.)</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#JanWoźnicki">...to sądzę, że wyjaśnienia nie były dostateczne. Uważam te zarzuty za postawione i poparte konkretnemi faktami i dotychczas jeszcze nie są wyjaśnione. Proszę Panów, w tych okolicznościach mnie to zwalnia od obowiązku przytaczania innych przykładów, którychby tu zresztą można przytoczyć było bardzo wiele.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#JanWoźnicki">P. Minister Spraw Wewnętrznych po przemówieniach wielu mówców opozycyjnych i prorządowych w Sejmie wygłosił przemówienie, w którem z wielkim talentem i polotem literackim dal wyraz poglądom Rządu i poglądom swoim na szereg zagadnień i spraw państwowych i wskazywał, w jaki sposób, jego zdaniem, polityka państwowa w tych dziedzinach prowadzona być winna.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#JanWoźnicki">I proszę Panów, gdyby wyłączyć z całego tego przemówienia tę część, która dotyczy wyborów samorządowych, które to twierdzenia tam zawarte, nie są poparte, jak sądzę, dostatecznie ważkiemi dowodami, to na to, co p. Minister mówił o szeregu zagadnień państwowych każdy z nas mógłby się zgodzić.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B. W. R.: Więc bardzo dobrze.)</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#JanWoźnicki">Ale proszę Panów, już poeta kiedyś powiedział, że „w słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę”.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#JanWoźnicki">My twierdzimy jednak, że te piękne słowa, które oby się stały czynem, obecnie jeszcze w naszem działaniu państwowem czynem się nie stały i w wielu wypadkach działalność nawet podległych p. Ministrowi resortów różnią się bardzo z tem, czemu p. Minister bardzo słusznie w swojem przemówieniu dał wyraz. I to nic dziwnego proszę Panów. Im dalej od Warszawy...</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#komentarz">(S. Roman przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#JanWoźnicki">P. senator Roman doskonale to rozumie, że im dalej od miasta wojewódzkiego, tem trudniej było utrzymać wszystkich w pewnym sposobie działania, takim, jakiego on by sobie życzył jako wojewoda, a trudniej także być może p. Ministrowi mieć wgląd w to wszystko, co się tam daleko na prowincji dzieje. Dlatego też sądzę, że nie należałoby już może ani p. Ministrowi, ani pp. przedstawicielom Bezpartyjnego Bloku twierdzić, że jeśli oni chcą, aby było dobrze, to już napewno tak jest. Nie, to tylko Panowie chcą, aby tak było. Ja wierzę, że Panowie chcą, aby tak było, jak mówił p. Minister, i my pragnęlibyśmy tego, bo nie mielibyśmy okazji do nieprzyjemnych starć z Panami, ale proszę Panów, tak nie jest i to jest właśnie przyczyną, że się tak bardzo w poglądach na rządzenie państwem między sobą różnimy.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, cóżby np. można było dodać do tego, co p. Minister powiedział o założeniach politycznej działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, albo o konieczności wzmocnienia cnót obywatelskich? Możebym tylko dodał, że wzmacniać cnoty obywatelskie trzeba wszędzie, nie tylko wśród opozycji, i to w sposób bardzo dotkliwy i bolesny, ale również wśród swoich, wśród funkcjonariuszów i urzędników państwowych, wśród policjantów, wszędzie te cnoty wzmacniać trzeba. Będzie zgoda między nami, jeżeli p. Minister na ten pogląd się zgodzi.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#JanWoźnicki">Co do powściągania fatalnych obyczajów to oczywiście należy je powściągać i nikt nie będzie miał przeciw temu żadnych zastrzeżeń, chodzi tylko o to, żeby powściągano istotnie fatalne obyczaje, ale czasami się zdarza, że jest to nie powściąganie fatalnych obyczajów, lecz zwalczanie przeciwników politycznych, albo niemiłej sobie opozycji tylko dlatego, że to jest opozycja, że są to jednostki należące do opozycji. Otóż to nie będzie już powściąganiem fatalnych obyczajów, tylko partyjnem działaniem, przeciw któremu musimy wystąpić z całą stanowczością.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#JanWoźnicki">Walka z objawami przerostu partyjnictwa — to najsympatyczniejsza rzecz w świecie. Sądzę, że ta walka byłaby nawet w pewnych okolicznościach zbyteczna, gdyby działanie Rządu szło po linii właściwej, to jest takiej, któraby zjednywała dla działalności Państwa i jego organów wielkie masy ludności, gdyby mniej zwracano uwagi na przyciąganie pewnych uprzywilejowanych jednostek, czy to z pomiędzy społeczeństwa polskiego, czy to z pomiędzy społeczeństwa żydowskiego, czy ukraińskiego, gdyby nie upatrywano takich, którzy — zdawałoby się — mają wpływy, a przez to, że mają wpływy, przez zjednywanie ich robi się próby zjednywania sobie mas. To jest, mojem zdaniem, działanie nieskuteczne, to jest chodzenie po linii najmniejszego oporu wtedy, kiedy trudniej byłoby może zjednywać masy, ale byłoby to pożyteczniejsze i na dłuższą metę zakrojone. Bo jeżeli patrzę na stosunek do Żydów, kiedy patrzę na te rozpierające się na ławach B. B. pewne jednostki, które weszły do Bloku Bezpartyjnego i rozpierają się w taki sposób bezceremonialny i całkiem niesmaczny, na te jednostki, które bardzo często interes napędził do Bloku Bezpartyjnego, to tem bardziej uważam, że zjednywanie takich jednostek to nie jest właściwy sposób podchodzenia do zagadnienia. Lepiej byłoby może te jednostki pominąć, a dla zbiedniałej, często głodującej, w nędzy i brudzie żyjącej masy żydowskiej zrobić coś dobrego, coś takiego, coby te masy przywiązywało do Państwa i organów państwowych, a możnaby przy tej okazji tego czy innego grubszego pana pominąć, bo byłoby już zupełnie zbyteczne zabieganie o jego względy i o jego wpływy wśród ludności żydowskiej. Byłoby to działanie na dłuższą metę.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#JanWoźnicki">Ale, proszę Panów, jeżeli już na dobrą drogę, czegobym każdemu rządowi w Polsce życzył — będzie skierowana polityka w stosunku do mniejszości narodowych, do wszystkich mniejszości narodowych i będą one wciągnięte w orbitę zdrowej działalności państwowej, to przedewszystkiem musimy domagać się, ażeby to było zastosowane przedewszystkiem do milionów ludności polskiej. My, proszę Panów, oburzamy się na to, jeżeli p. sen. Makuch, czy ktoś inny opowiada o krzywdach ludności ukraińskiej, czy innej, ale zawsze będziemy tym panom powtarzali, że nie są oni w tym względzie uprzywilejowani. Polska ludność też jest krzywdzona, ludność polska też cierpi i nasi wyborcy mają również bardzo wiele powodów do tego, żeby się skarżyć na to, co się w Polsce dzieje i co się z nimi wyczynia. Więc, proszę Panów, równości dla wszystkich, równego dla wszystkich traktowania, równych praw, będziemy się domagali, żadnych przywilejów dla nikogo, chyba tylko dla najlepszych obywateli Państwa, dla tych, którzy to Państwo żywią swoją pracą, dla tych przedewszystkiem, którzy tego Państwa będą obowiązani bronić zawsze swoją krwią i ofiarą swego życia.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#komentarz">(Głosy na ławach B.B.: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#JanWoźnicki">Muszę więc pominąć tutaj te tak zatytułowane: „dodatnie rezultaty nowej ustawy samorządowej”. Bo, proszę Panów, dotychczas różnimy się w poglądzie na to, czy to są dodatnie rezultaty, czy niedodatnie. Zresztą, rezultatów działalności w ramach tej ustawy my jeszcze ocenić nawet nie możemy, bo to jeszcze rzecz może bardzo dalekiej przyszłości, zanim będziemy mogli zdać sobie sprawę, jak to w ramach przepisów tej ustawy życie samorządowe się ułożyło. My nie mamy wiary w to, że skrępowanie życia samorządowego przez oddanie go pod zbytnią opiekę organów administracyjnych jest zdrowe i słuszne. Dawaliśmy temu wyraz już w pierwszym Sejmie Rzeczypospolitej, kiedyśmy protestowali przeciw postanowieniom Konstytucji, dziś jeszcze obowiązującej, oddania organów samorządowych, jednostek samorządowych pod przewodnictwo przedstawicieli administracji. I teraz również jesteśmy tego zdania. O skutkach działalności nowej ustawy jeszcze w chwili obecnej sądzę, że nie tylko my, ale i p. Minister nic pewnego powiedzieć nie może.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#JanWoźnicki">Natomiast uważam, że bardzo słuszne jest twierdzenie p. Ministra, zawarte w tych znamiennych słowach: „Wysoka Izbo, trudno jest niewątpliwie ocenić dokonywujące się fakty i wydarzenia z bezstronnością historyka, trudno przedewszystkiem z przyczyn psychologicznych. Historyczne spojrzenie na sprawę wymaga obiektywizmu, a więc jeżeli chodzi o sprawy, w których sami uczestniczymy — pozaosobistego stosunku do rzeczywistości. Wymaga ono zatem stałej czujności, by namiętność...” i t. d.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Pieracki: Ale niech Pan przeczyta dalej, tam dalej jest mowa o odpowiedzialności.)</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#JanWoźnicki">Doskonale, czytam dalej: „by namiętność i pasja, nawet subjektywnie szlachetna nie natchnęła nas pewnemi uprzedzeniami, czy nawykami myślowemi...” — sądzę, że Pan Minister miał tu na myśli nie tylko nas, ale i siebie...</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#JanWoźnicki">„...które uniemożliwiają obiektywną ocenę sytuacji, jej rozwoju...” — sądzę, że i tutaj Pan Minister miał na myśli nie tylko nas, ale i siebie...</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych: Tak. Wyjaśnienie mojego stanowiska ma Pan Senator w następnem zdaniu.)</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#JanWoźnicki">„...Odpowiedzialność bowiem nie jest do pomyślenia bez obiektywizmu...” — tutaj sądzę, że Pan Minister przedewszystkiem powinien mieć na myśli siebie, bo odpowiedzialność ministra jest większa niż np. nasza „...bez zdolności bezstronnej, historycznej oceny każdego kończącego się dnia”. Ale, Panie Ministrze, Pan następnie, w kilku punktach stwierdza, że „nie ulega dla mnie wątpliwości, że jeśli taką właśnie miarę oceny zastosujemy do naszego Państwa...” i t. d., i dalej: „nie może być bowiem wątpliwości co do tego, że w tej dobie wielkich wstrząsów...” i t. d. i następnie, że „społeczeństwo nasze wyzwala się szczęśliwie z psychologii niewoli...” i t. d. Są to proszę Panów, jak Pan Minister twierdzi: „...pozytywne i ważne osiągnięcia zgodne z wielkiemi i szlachetnemi ambicjami narodu, a pozwalające nam spokojnie patrzeć w przyszłość”. I tutaj Pan Minister już stał się nie stroną, ale historykiem.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Pieracki: Odpowiedzialność, jak powiedziałem, nie jest do pomyślenia bez obiektywizmu i mam głębokie wrażenie w przedstawieniu obiektywnego obrazu, że historia przyzna nam rację.)</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#JanWoźnicki">Pan Minister stwierdza pewne rzeczy, których stwierdzać Panu Ministrowi jako stronie nie wolno, bo to ma stwierdzić i powinna stwierdzić historia. Ja życzę Panu Ministrowi i Polsce, aby historia stwierdziła i dala jak najlepszą ocenę działalności Pana Ministra. My jednak w tej chwili nie możemy zgodzić się z tą oceną, jakiej Pan Minister w swojem przemówieniu dał wyraz i głosować będziemy przeciwko budżetowi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B. W. R.: Tem gorzej.)</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Makuch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Rozpatrując budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych musimy podkreślić rolę tego Ministerstwa. Ministerstwo to przy obecnie panujących stosunkach politycznych na naszych ziemiach ukraińskich jest wraz z podległymi mu wojewodami, starostami i policją faktycznym dyktatorem całego życia społecznego. To Ministerstwo wraz ze swojemi organami wychodzi daleko poza swoją resortową kompetencję. Ono stara się opanować wszystkie dziedziny naszego życia. Ono wykonuje nie tylko agendy administracji ogólnej, lecz jest na naszych ziemiach faktycznie ostatnią instancją dla każdej sprawy w dziedzinie szkolnej, rolnej, sądowej, a nawet gospodarczej, kulturalnej i wyznaniowej. Dowodem tego są liczne fakty z życia codziennego.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#IwanMakuch">Przedewszystkiem musimy rozpatrzeć pokrótce działalność Ministerstwa na polu administracji ogólnej.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#IwanMakuch">Polityka Ministerstwa wobec narodu ukraińskiego dąży do tego, ażeby pozbawić nasz naród wszelkiej siły politycznej i znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#IwanMakuch">Podległe temu Ministerstwu organa prowadzą konsekwentnie taką polityką, ażeby wogóle usunąć wszelkie samoistne organizacje ukraińskie z życia społecznego naszego narodu, a natomiast stworzyć swoje polskie regionalne organizacje, związane z polskiem centrum narodowem. W ten sposób stara się polityka wojewodów i starostów wynarodowić nasz naród, pozbawić go możności swobodnego życia społecznego, a nawet na koszt pracujących mas stworzyć placówki dla utrzymania urzędników polskich w regionalnych polskich organizacjach na naszych ziemiach.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#IwanMakuch">Ponieważ włościaństwo i robotnicy ukraińscy są już na tyle narodowo uświadomieni, że nie chcą dobrowolnie zrzec się swych ambicyj co do samoistnej organizacji gospodarczej i kulturalno-oświatowej, przeto używa się stosownego nacisku, nie przebierając w środkach, ażeby przymusowo przeforsować tę politykę niwelacji dążeń narodu ukraińskiego do samodzielnego życia społecznego.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#IwanMakuch">Z tej zasadniczej tezy polityki rządowej wypływają znane jaskrawe fakty bezprawnego masowego zamykania spółdzielni ukraińskich na Wołyniu i robienia wszelkich trudności spółdzielniom ukraińskim w Galicji wschodniej, o czem piszę codzienna prasa ukraińska.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#IwanMakuch">Takie samo stanowisko zajmuje polityka rządowa wobec stowarzyszeń ukraińskich. Na Wołyniu pozbawiono ludność ukraińską wogóle własnych stowarzyszeń kulturalno-oświatowych mimo, że ich praca mogłaby być wzorem dla takich organizacyj u każdego innego narodu. Rozwiązano je tylko dlatego, ażeby w ten sposób utorować drogę dla wszelkich regionalnych „Ridnych Chat” i t. p. organizacyj.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#IwanMakuch">Bez żadnej podstawy prawnej nie zezwolono na założenie na Wołyniu i Polesiu ukraińskich organizacyj sportowych i gimnastycznych dla młodzieży. Nie zezwolono na założenie stowarzyszenia dla młodzieży „Kaminiari” i przeciw-alkoholowego stowarzyszenia „Widrodżenia”, kółek „Silskiego Hospodara”, a spółdzielniom dano wyraźnie do zrozumienia, że jeżeli chcą utrzymać się, muszą zerwać z ukraińskiemi centralami spółdzielczemi we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#IwanMakuch">To jest niesłychane, ażeby wszczynać tak beznadziejną akcję pozbawiania znacznej części narodu możności swobodnego rozwoju kulturalnego i gospodarczego w państwie konstytucyjnem. Trudno znaleźć w historii przykłady dla tego rodzaju polityki.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#IwanMakuch">W tej polityce upodabnia się do wołyńsko-poleskiej i lubelskiej polityki województwo tarnopolskie, które rozwiązuje stowarzyszenia i nie zezwala na założenie nawet kółek „Silskiego Hospodara”, a jedno ze starostw w Buczaczu, już nawet ma wybity na cyklostylu gotowy referat odmowy co do założenia kółek „Silskiego Hospodara”. W r. 1933 starostwo w Buczaczu odmówiło zezwolenia w 15 wypadkach założenia wiejskich kółek „Ridnoj Szkoły”. Również nie zezwolono na założenie w tym powiecie, jak i w innych powiatach stowarzyszenia dla młodzieży „Kamieniari”.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#IwanMakuch">Bliskość Dubna zaraziła województwo w Tarnopolu i słynne już dubieńskie prawo zdobywa sobie teren w południowo-wschodnich województwach. Dziennik Urzędowy województwa tarnopolskiego ogłasza w każdym numerze rozwiązanie szeregu stowarzyszeń ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#IwanMakuch">A i woj. lwowskie dotrzymuje mu w tym względzie kroku i również rozwiązuje stowarzyszenia ukraińskie.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#IwanMakuch">Pozbawia się ludność naszą własnych organizacyj gospodarczych i kulturalno oświatowych i spycha się ją na bezdroża, wynikające ze złamania energii społecznej ludu.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#IwanMakuch">Taki sam cel stawia sobie polityka rządowa i w samorządzie. Wyeliminować ukraiński element narodowo i społecznie uświadomiony z samorządu gromadzkiego, gminnego i powiatowego i przez to pozbawić ludność ukraińską wpływu na życie samorządu, a zastąpić ją elementem nieuświadomionym, chwiejnym i antyspołecznym, i antynarodowym, który nie ma swego ja, jest chciwy na zyski poddaje się w zupełności wpływom możnowładców samorządowych — oto cel! Taki element nie jest zdolny mieć swego zdania, co do gospodarki w gminach i powiatach i nie stara się kontrolować gospodarki samorządowej.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#IwanMakuch">O tem mówiliśmy przy dyskusji nad ustawą samorządową. Tutaj trzeba tylko stwierdzić, że ostatnie wybory przeszły nawet i nasze najbardziej pesymistyczne przewidywania. Przedewszystkiem sam regulamin wyborczy jest tak ułożony, żeby administracja miała przy pomocy swoich organów wolną rękę w stosowaniu geometrii wyborczej i innych sztuczek wyborczych. Taka była praktyka przy tych wyborach, stwierdza najlepiej zdumienie ludności, która dowiedziała się rantem, że ona jednomyślnie przez aklamację wybrała listę „jedynki”. A w rzeczywistości cały wybór „jedynka” zawdzięcza konspiracji, bo rzeczywiście wybory do gromad odbyły się konspiracyjnie. Dopiero 28 października 1933 r. pojawił się w Warszawie Dziennik Ustaw z regulaminem wyborczym, a już 3 listopada były zarządzone wybory, zaś 9 listopada głosowanie. Takiem postawieniem sprawy czynnik rządzący zgóry wyklucza możność zapoznania się ludności ze skomplikowanemi przepisami tego regulaminu nawet powierzchownie.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#IwanMakuch">Dlatego nie mogła ona w żaden sposób bronić swoich praw przed wszelkiemi bezpodstawnemu interpretacjami tego regulaminu przez komisje wyborcze. To jest właściwie konspiracja narzucona z góry. Do tego przyszła jeszcze konspiracja z nakazu. Jak wiadomo, po wsiach nie ma osobnych kiosków ogłoszeniowych, na którychby w każdym zakątku wsi umieszczano afisze wyborcze i inne ważne ogłoszenia. Na podstawie zwyczajowego prawa wszystkie ogłoszenia podawano do wiadomości ludności na zebraniach gminnych. Wybory nie były ogłoszone na zebraniu, lecz ogłoszeniem pisemnem i to tak małego formatu, że chyba przez powiększające szkła trzeba ich było szukać. W dodatku ogłoszenia afiszowane były tylko w dnie powszednie, kiedy ludność była zajęta pracą i nie miała sposobności zetknąć się z ogłoszeniami. Tak było w powiecie Równe i Zdołbunów. Listy kandydatów unieważniono, lub nie były zgłaszane bezpośrednio i dlatego wybory wypadły przez aklamację. Były i takie wypadki, że jednogłośna aklamacja powstała stąd, że nagle w dzień wyborów zegarek komisji wyborczej szedł o całą godzinę śpieszniej, niż inne normalne zegary. Oto jeden z wielu wypadków. W Zdołbicy, powiat Zdołbunów wybory były wyznaczone na godzinę 11, a rozpoczęły się o godzinie 10.45 i trwały w gromadzie o 4.000 ludności 10 minut. Wskutek tego, że wybory odbyły się przed oznaczoną godziną, lista jedynki przeszła przez aklamację.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#IwanMakuch">Kto sprzeciwił się tej metodzie aklamacyjnych wyborów jedynki, ten wędrował pod jakimkolwiek pretekstem do aresztu, gdzie go przetrzymano na czas wyborów, a później wypuszczono. Tak było w Zdołbicy pow. Zdołbunów, gdzie policja przetrzymała dwóch świadomych wyborców Omeliana Fedoruka i Leona Hałaburdę na czas 10 minutowych wyborów; tak było w Haikach koło Dubna, gdzie policja przetrzymała Danyłę Peretiatka na posterunku, nawet go pobito za to, że protestował przeciw nadużyciom wyborów.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#IwanMakuch">Tak tedy sztucznie wybrano swoiste rady gromadzkie, które w rzeczywistości są zwykłemi organami starosty i za gospodarkę tych rad ponoszą odpowiedzialność wyłącznie starostowie a nie samorząd, a to tem bardziej, że wójtowie i sołtysi faktycznie nie mogą być wybrani z woli gromad i gmin, lecz tylko z woli starostów.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#IwanMakuch">Faktycznie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych rozporządza nie tylko temi sumami budżetowemi, jakie nam przedłożono w budżecie, lecz jeszcze daleko większemi sumami budżetów samorządowych. A cały ten straszliwy ciężar budżetów samorządowych pada na plecy zrujnowanego niedawno wojną światową, a obecnie niszczonego kryzysem gospodarczym włościaństwa ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#IwanMakuch">Administracja samorządu gromadzkiego, gminnego i powiatowego zamiast w tym stanie rzeczy stać się tańsza, drożeje, bo wydatki idą na cele nieproduktywne, a nawet na takie cele, które wogóle nie mają nic wspólnego z danym samorządem. Zresztą jest rzeczą zrozumiałą, że trafiają się często nadużycia, skoro gminy nie mają prawdziwej, na podstawie swej woli wyłonionej, reprezentacji i kontroli.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#IwanMakuch">W niektórych gminach idą te nadużycia w grube tysiące, a ciężar ich musi dźwigać w czasie obecnego kryzysu zrujnowana materialnie ludność ukraińska.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#IwanMakuch">W Biłozierce pow. krzemienieckiego, wbrew uchwale rady gminnej czynniki administracyjne postawiły sprawę dostawy poczty tak, że gmina miała wydatków na utrzymanie pary koni 16.995 zł rocznie. Zdaje się, że na utrzymanie nawet najlepszych wyścigowców nie trzeba tyle kosztów. A takie eksperymenty wbrew woli gminy odbijają się na jej skórze. W tej samej gminie wójt z sekretarzem gminnym nałożyli na 11 gromad dodatków komunalnych o 7.141 zł więcej niż się prawnie należało. Wprawdzie może komuś taka suma nie zaimponować jako coś niezbyt jaskrawego, lecz w obecnych czasach ludność pracująca odczuwa boleśnie różnicę nawet grosza.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#IwanMakuch">W Moskalówce koło Kossowa komisaryczny wójt sprzeniewierzył 6.000 zł z funduszów gminnych.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#IwanMakuch">Ostatniemi czasy w województwach południowo-wschodnich prowadzą sądy wiele procesów karnych przeciw wójtom za sprzeniewierzenie funduszów gminnych i podatków. Takich przykładów możnaby dużo podać.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#IwanMakuch">Główne źródło zła leży w tem, że faktycznie niema samorządu gminnego ani powiatowego. Gminy bowiem nie mają możności ani wolnego wyboru swych zarządów, ani należytej kontroli za pośrednictwem swobodnie wybranego samorządu powiatowego.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#IwanMakuch">W rzeczywistości całym tym aparatem rzekomo samorządowym kieruje wyłącznie starosta, a gminy nie mają nic do mówienia, oprócz płacenia podatków na cele często im nieznane i dalekie.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#IwanMakuch">Obecnie administracja przystąpiła na terenach południowych do organizacji gmin i nowych gromad. Gminy organizuje się wedle szablonu zgóry narzuconego bez względu na to, czy będzie to wygodne dla ludności pojedyńczych gromad ze względów komunikacyjnych i stosunków sąsiedzkich. To wywołuje wielkie rozgoryczenie i protesty gromad. Czy te protesty zostaną uwzględnione i korektury porobione, tego nie wiemy.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#IwanMakuch">Regulaminów wyborczych dotychczas nie ogłoszono i ludność słusznie obawia się, że zostanie wyborami zaskoczona tak, jak to było na innych terenach Państwa.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#IwanMakuch">O roli policji, tego organu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który w codziennem życiu styka się bezpośrednio z ludnością, musi się niestety mówić przy każdej debacie nad resortem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Posterunkowy jest faktycznym panem życia społecznego, wykonując instrukcje zgóry dawane. Wszystkie dziedziny życia społecznego są pod ścisłym dozorem policji.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#IwanMakuch">Całe życie kulturalno-oświatowe, a nawet gospodarcze podlega najściślejszej kontroli policji. Ona rewiduje biblioteki i często zabiera książki legalnie wydane i nieskonfiskowane, nawet u osób prywatnych i nie zwraca ich mimo starań u wyższych władz.</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#IwanMakuch">Nie pozwala się młodzieży przebywać po godzinie 9 wieczorem w lokalach czytelń i odbywać prób amatorskich przedstawień. Stowarzyszeniom gimnastycznym robi policja wielkie trudności przy ćwiczeniach, bo każde prawie ćwiczenie uważa za wojskowe i zakazuje. Noszenie oznaki stowarzyszeń gimnastycznych jest surowo zakazane i karze się nawet za noszenie czapek, wyrabianych przez inwalidów ukraińskich we Lwowie, chociaż czapki te zupełnie nie naśladują czapek wojskowych. Gdy województwo we Lwowie pozwoliło stowarzyszeniu dla młodzieży „Kamieniari” na noszenie oznak towarzystwa, to tę samą oznakę zakazało nosić województwo tarnopolskie.</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#IwanMakuch">Całe życie stowarzyszeń kulturalno oświatowych i dla młodzieży stoi pod ścisłą kontrolą policji, która krępuje rozwój tych stowarzyszeń. Obywateli, którzy zajmują się życiem kulturalno oświatowem albo politycznem policja prześladuje, bezprawnie aresztuje, maltretuje rewizjami, obsypuje protokółami policyjnemi i w ten sposób teroryzuje i uniemożliwia wszelką legalną pracę kulturalno-oświatową lub polityczną. Również życie gospodarcze kontroluje ściśle policja i dokucza w szczególności spółdzielniom po wsiach. Polityczny ruch doznaje ucisku i prześladowań.</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#IwanMakuch">Za najmniejszy krok ukraińskich organizacyj konspiracyjnych administracja i policja robią odpowiedzialnym cały naród ukraiński. Zbiorową odpowiedzialnością obciąża się wszystkich, choć wszyscy wiedzą, że nikt z Ukraińców nie ponosi i nie może ponosić odpowiedzialności za organizacje konspiracyjne.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#IwanMakuch">Procesy polityczne nie ustają. Więzienia są zapełnione młodzieżą ukraińską. To jedno wskazuje na niezdrowe stosunki i nienormalne życie narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#IwanMakuch">W procesach politycznych policja jawna i tajna odgrywa pierwszorzędną rolę. Ona oskarża młodych chłopców o najcięższe zbrodnie za bez treściwe i bezsensowne ulotki.</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#IwanMakuch">Policja ma ogromny wpływ na procesy polityczne. Ona nie tylko prowadzi dochodzenia wstępne i daje przez to podstawę do aktu oskarżenia, lecz nawet w trakcie śledztwa dostaje z powrotem aresztowanych do siebie do przesłuchania i przez to wpływa na dalszy tok śledztwa sądowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze! Proszę nie wyrażać się ogólnikowo, lecz mówić o poszczególnych faktach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#IwanMakuch">Przy wszystkich procesach politycznych policja posługuje się konfidentami, których werbuje się z pośród młodzieży ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#IwanMakuch">Ostatnie procesy w Samborze i we Lwowie odsłoniły to bagno, w jakie policja wtrąciła ukraińskie organizacje konspiracyjne, i zrobiły piorunujące wrażenie wśród społeczeństwa ukraińskiego. Głuche wieści dochodziły już dawniej o roli konfidentów i prowokatorów, ale nikt nie przypuszczał, że konfidenci i prowokatorzy tak przez policję zadomowieni byli w organizacjach konspiracyjnych i takie usługi wątpliwej wartości oddali policji, pakując całe szeregi Bogu ducha winnej młodzieży na długie lata do więzień.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#IwanMakuch">Występy organizacyj konspiracyjnych nie przynoszą nam żadnych korzyści, przeciwnie tylko szkodzą i dają administracji i policji atut do prześladowania i hamowania całego życia społecznego i przerzucania odpowiedzialności zbiorowej na cały naród. Po każdym występie tych organizacyj następuje teror i prześladowanie.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#IwanMakuch">Co stanowi podłoże tych organizacyj konspiracyjnych? Złowieszcze stosunki reżimu, który panuje u nas, oto główna przyczyna powstania i istnienia tych organizacyj. Pozbawianie Ukraińców możności rozwoju narodowego, pozbawienie nas praw politycznych, hamowanie rozwoju życia społecznego, zniszczenie naszego szkolnictwa, nieprzyjmowanie młodzieży do urzędów, straszna nędza wśród młodzieży, brak widoków na poprawę, to wszystko pcha zrozpaczoną młodzież do tych organizacyj.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#IwanMakuch">Gdyby główna przyczyna, a mianowicie złowieszczy reżim ustał i naród ukraiński miał możność rozwoju narodowego, to te organizacje straciłyby siłę przyciągającą i zamarłyby. Dopóki obecne stosunki panują u nas, nie znikną tego rodzaju organizacje, jako odbitka tych stosunków. Nie od nas zaś zależy zmiana tych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#IwanMakuch">Dużo mówi się o tem, jak policja traktuje aresztowanych. Wprawdzie p. Minister oświadcza kategorycznie, że za bicie i znęcanie się nad aresztowanymi pociąga się winnych do surowej odpowiedzialności, mimo to jednak bicie aresztowanych nie ustaje.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#IwanMakuch">I tak: policja z posterunku w Oknie, pow. Horodeinka, pobiła skutego Pawła Rybaka z Bełełuji pow. Śniatyn, podejrzanego o kradzież, chociaż on służył w wojsku i w czasie popełnienia kradzieży nie był obecny w gminie. Ma świadectwo lekarza powiatowego.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#IwanMakuch">„Jatka” na posterunku P. P. w Hrubieszowie. Aresztowanych masakrują w specjalnej ubikacji dla bicia, którą ochrzczono mianem „jatki”, a potem spisuje się z nimi protokół. Powszechnie wiadomem jest, że istnieje „jatka”, lecz wyższe władze nie usunęły jej. Włodzimierza Kidybę syna Stefana ze wsi Mołodiatycze, pow. Hrubieszów, po aresztowaniu zbili w jatce czterej po cywilnemu ubrani osobnicy, a potem z nim spisano protokół, w którym przyznał się do komunizmu, chociaż nie jest komunistą. Sam starszy posterunkowy Eliasz Oboszyński przyznał wobec świadków, że policja wie, że Kidyba nie jest komunistą, ale jest za wielkim nacjonalistą, mimo to aresztowano go pod zarzutem komunizmu i zbito go w t. zw. „jatce”.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#IwanMakuch">W Hajkach koło Dubna w czasie ostatnich wyborów pobił komendant posterunku Danyłę Peretiatka za to, że protestował przeciw fałszowaniu podpisów na liście kandydatów do rady gromadzkiej. Inne fakty pobicia podano w Sejmie w interpelacjach.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#IwanMakuch">Kary administracyjne sypią się na ludność, szczególnie karze się za najmniejsze uchybienia formalne tych, którzy przeprowadzają plebiscyt szkolny i zbiórki na Ridną Szkołę. Bardzo dokuczliwe są kary wymierzane biednej ludności za uboczne zajęcia małorolnych i chałupników.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#IwanMakuch">Administracja wykonuje swe orzeczenie, nie czekając na rozstrzygnięcie sądu, do którego ukarany się odwoła. Jaskrawy fakt wykonania kary na Wasylu Greszczuku przez starostwo w Żydaczowie przed rozstrzygnięciem sądowem podano w procesie w Stryju. Mianowicie: Starostwo w Żydaczowie ukarało Wasyla Greszczuka 3-miesięcznym aresztem za przestępstwo drogowe. Greszczuk odwołał się do sądu w Stryju, lecz starosta kazał go zamknąć celem odbycia kary. Sąd w Stryju uchylił orzeczenie karne starosty i uwolnił Greszczuka całkowicie. Greszczuk odniósł się z zażaleniem do p. Ministra, a prokurator w Stryju zainteresował się tą sprawą i zabrał akta do siebie.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#IwanMakuch">Otóż wpływ organów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wojewodów, starostów i policji, jak już wspomniałem, rozciąga się daleko poza granice resortu administracji ogólnej i wchodzi do każdej dziedziny życia. Administracja wpływa na organizację gospodarczą. O spółdzielniach mówiłem już wyżej.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#IwanMakuch">Nie tylko niczem nie pomaga się ludności naszej w jej nędzy za te jej podatki, które od niej się wyciąga, lecz jeszcze przeszkadza się jej w organizowaniu samopomocy. Administracja forsuje przymusowe organizacje gospodarcze charakteru monopolowego, różne kartele i syndykaty, które tylko utrudniają życie gospodarcze i wyzyskują ludność pracującą.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#IwanMakuch">Z polityczno-narodowych motywów przeprowadza się pod dyktatem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i reformę agrarną. Ci sami wojewodowie i starostowie są faktyczną instancją w sprawach szkolnictwa. Oni decydują, czy jakiś nauczyciel szkoły prywatnej lub publicznej ma prawo nauczania, czy nie. Nawet w sprawach religijnych i obrzędowych dyktuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Znaną jest rzeczą, że z motywów politycznych forsuje się na naszych ziemiach północnych obok nowej unii wschodniej kościół obrządku wschodniego względnie słowiańskiego, a w Galicji forsuje się rosyjskie prawosławie przeciw unii ukraińskiej i podtrzymuje się sztucznie ruch zamarłej partii moskalofilskiej, przemalowując ją na B. B. W ręce tej partii oddano własność ukraińskiego narodu, fundację Narodny Dom we Lwowie, niszczony przez komisarza przy tolerowaniu jego gospodarki przez województwo we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#IwanMakuch">Starostowie decydują o tem, w jakich liturgicznych ornatach ksiądz ma celebrować nabożeństwo, bo ukarano wysokiemi grzywnami kilku księży za rzekomo demonstracyjne ornaty liturgiczne. Wielu księży ukarali starostowie za procesje kościelne do pańszczyźnianych krzyży pamiątkowych w dniu 16 maja, chociaż te procesje odbywają się od czasu skasowania pańszczyzny t. j. od 1848 r., a jako tradycyjne procesje nie podpadają pod ustawę o zgromadzeniach. Starostowie decydują a tem, jak ma wyglądać krzyż, bo nakładają na księży karę za nieodpowiednie pomalowanie krzyża. Dalej można spodziewać się kontroli, jak księża mają odprawiać nabożeństwa. Muszę stwierdzić, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zanadto opanowało wszystkie dziedziny życia naszego narodu, nawet życia religijnego.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#IwanMakuch">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, względnie jego organa przez konfiskaty doprowadziły do tego, że nie dopuszcza się do ludności pewnych wiadomości. Nie rozchodzi się tutaj o jakieś występy przeciw Rządowi Państwa Polskiego, lecz o wiadomości ze świata. Tak np. przez kilka tygodni nie dopuszczały organa policyjne niektórych wiadomości o głodzie i terorze na Wielkiej Ukrainie pod dyktaturą bolszewicką. Krytykę dyktatury bolszewickiej konfiskowano w całej prasie ukraińskiej i podano jako motyw, że to może doprowadzić do zerwania stosunków dyplomatycznych z Związkiem Socjalistycznych Republik Rad. Zakazano też zebrań protestacyjnych ludności ukraińskiej przeciw wygładzaniu braci na wielkiej Ukrainie. Zdaje się, że policja obawiała się, że p. Minister Spraw Zagranicznych da się przekonać nieskonfiskowanemi artykułami prasy ukraińskiej do prowadzenia innej polityki wobec bolszewików.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#IwanMakuch">Polityka dyktatorska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dąży świadomie do tego, ażeby z jednej strony pozbawić, nas wszystkich praw narodowych, wprost usunąć z powierzchni życia, a z drugiej strony popiera najbardziej polską klasę panującą na naszych ziemiach, właścicieli wielkich posiadłości, banki, biurokrację, przeciw wszystkim warstwom narodu ukraińskiego, a przedewszystkiem ludowi. Lud ten nie tylko nie otrzymuje żadnej pomocy w strasznej nędzy i bezrobociu, lecz jeszcze przeszkadza mu się w organizacji samopomocy. Ogólnie trzeba stwierdzić, że Rząd obecny prowadzi dalej w praktyce politykę ostrego kursu przeciw narodowi ukraińskiemu, dąży do wynarodowienia ludności ukraińskiej przez rozbicie jedności narodowej, przez zanarchizowanie życia ukraińskiego nawet religijnego, przez zniszczenie życia kulturalno-oświatowego, masowe rozwiązywanie i opieczętowanie organizacyj gospodarczych, nie cofając się nawet, jak wykazały rozprawy sądowe, przed używaniem płatnych prowokatorów. Jesteśmy świadkami nieposzanowania ustaw przez władze. Ludność widzi to i oczywiście konsekwencje przyjść muszą. Nędza i polityczne bezprawie, oto skutki polityki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na naszych ziemiach.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#IwanMakuch">Oczywiście będziemy głosować przeciw budżetowi, który pokrywa koszta polityki wobec narodu ukraińskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Michejda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SMichejda">Wysoka Izbo! W trakcie dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych starano się wielokrotnie wywody krytyczne stronnictw opozycyjnych przedstawić w ten sposób, jakoby istotą tych zarzutów były żale za doznane niepowodzenia i porażki opozycji, jakoby istotą krytyki były niedające się uniknąć sporadyczne niedociągnięcia i przewinienia poszczególnych władz, podległych Ministerstwu, przez opozycję uogólniane i generalizowane. Niedociągnięcia, przewinienia, omyłki zdarzają się wszędzie i nie o to chodzi. Chodzi o to, że odtwarzany przez opozycję obraz stosunków wewnętrznych, że stosunek władz administracji do obywateli, a przedewszystkiem stosowane przez nie metody, tworzą system, w którym miernikiem wszelkich wartości staje się interes władzy utożsamiany z interesem społecznym, utożsamiany z interesem ogółu. Interes rządzącej grupy nazywa się interesem publicznym, podważa się zasadę prawną równości wszystkich obywateli wobec prawa. Dowodem chociażby skreślenie w tezach konstytucyjnych art. 96 Konstytucji: Wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Idea sprawiedliwości jest synonimem idei równości. Tam, gdzie obaloną zostaje równość wobec prawa, nie może być mowy o sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SMichejda">P. Minister bardzo realistycznie ujął rolę naszej administracji, stwierdzając, że przepisy ustawodawcze wyznaczają jej jedynie rolę regulatora i gwaranta spokojnego współżycia obywatelskiego, tak zbiorowego, jak jednostkowego. Gwarancja spokojnego współżycia obywatelskiego, gwarancja bezpieczeństwa jednostki należy do działalności administracji, ale regulowanie współżycia obywatelskiego, tak zbiorowego, jak jednostkowego, regulowanie całokształtu życia ideowego, jak się to u nas dzieje, przez administrację, jako narzędzie gry politycznej, wywołać musi demoralizację, protekcjonizm i korupcję. W tem leży zasadnicza różnica w ujmowaniu roli administracji.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SMichejda">Daleki od generalizowania nadużyć, muszę jednak przytoczyć szereg spraw jaskrawej samowoli biurokracji, bo nie znane są widocznie władzom centralnym.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#SMichejda">Rozporządzenie p. Ministra o ustalaniu, sporządzaniu i wykonywaniu budżetów, instrukcje o oszczędnościach w samorządzie nie zawsze są respektowane. W niektórych powiatach dochodzi do zupełnej samowolnej gospodarki starostów, do przekraczania budżetów, do faworyzowania osób przy wydawaniu robót pomiarowych, do wydzierżawiania ziemi bez kontraktów dzierżawnych, do wydatków poza budżetem na cele nieraz niekonieczne, bez wiedzy i uchwały wydziałów powiatowych, a zażalenia do ministerstwa pozostają bez skutku.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SMichejda">W Kościerzynie np. wpływy w r. 1932/33 wynosiły 284.000 zł, a wydatki 360.000 zł, a dług powiatu, oprócz strat, poniesionych w Komunalnej Kasie Oszczędności wynosi 650.0000 zł. W innym powiecie p. starosta zaciąga pożyczkę bez uchwały sejmiku do wysokości 300.000 zł, a sejmikowi przedkłada się wniosek do aprobaty po wydaniu pieniędzy. W Wąbrzeźnie niedobór za lata 1929/30 i 1930/31 wynosił 328.000 zł, a w r. 1932/33–111.000 zł, ale ulice brukuje się szwedzką kostką za 65.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SMichejda">Panowie starostowie często odmawiają pozwolenia na założenie oddziału związków, już zarejestrowanych w województwie. Tak naprzykład p. starosta w Sieradzu nie przychylił się ze względu na bezpieczeństwo i porządek publiczny do założenia oddziału Związku Młodzieży Pracującej „Jedność” w Karsznicach, woj. łódzkie, pomimo, że uzyskano pozwolenie na organizowanie oddziałów na terenie całej Rzeczypospolitej, za wyjątkiem woj. wołyńskiego i nowogródzkiego. Na mocy decyzji p. wojewody pomorskiego z dnia 9 stycznia 1934 r. Nr. B. P. 31/92, Związek został zarejestrowany.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SMichejda">Sprawa konfiskat. Konfiskuje się w Toruniu wiadomości, które w podanej formie przeszły całą prasę polską. Art. 105 Konstytucji poręcza wolność prasy. Osobna ustawa określa odpowiedzialność za nadużycia tej wolności. Wynika z tego niedwuznacznie, że prasa nie może podlegać innym ograniczeniom, aniżeli przewidzianym w ustawie prasowe i. Na terenie byłej dzielnicy pruskiej przepis § 93 ustawy prasowej z dnia 7 maja 1874 r. ogranicza możność zajęcia druku bez uprzedniego sędziowskiego zarządzenia jedynie do wypadków w tym paragrafie przewidzianych, przyczem prokuratura winna wniosek o zatwierdzenie podać do sądu w przeciągu 24 godzin, sąd zaś winien wydać postanowienie w ciągu dalszych 24 godzin. W dniu 27 stycznia 1934 r. zajęła policja rzekomo na zarządzenie p. prokuratora Sądu Okręgowego w Toruniu nr 13 „Obrony Ludu”, datowany na wtorek 30 stycznia 1934 r. za artykuł: „B. B. uchwaliło nową Konstytucję”, przyczem prokuratura zwróciła się do Sądu Grodzkiego o zatwierdzenie dopiero w dniu 30 stycznia 1934 r. Sprawa ma Oznaczenie I. Ds. 121/34 w Prokuraturze, zaś IV. Ko. 81/31 w Sądzie Grodzkim. Zajęcie to oparte na przepisie art. 142 k. p. k. było bezprawne, gdyż sąd dopatrzył się znamion występku z art. 170 i 127 k. k., a zatem stwierdził, iż nie zachodzi żaden z wypadków przewidzianych w § 23 ustawy prasowej. Mimo to oraz mimo rażącego przekroczenia przez Prokuraturę czasokresu, przewidzianego w § 24 ustawy prasowej, sąd zajęcie w dniu 31 stycznia 1934 r. zatwierdził, przyczem postanowienie sądowe doręczono wydawcy dopiero w dniu 9 lutego 1934 r. Tego, rodzaju bezprawna praktyka, która — według oświadczenia prokuratora, prowadzącego referat prasowy — ma być w przyszłości regułą, czyni oczywiście iluzoryczną konstytucyjnie zagwarantowaną swobodę prasy. Decyzja będzie bowiem leżała w rękach administracyjnie zależnych urzędów prokuratorskich zamiast sądów, które, postawione wobec faktu dokonanego, bezprawia sankcjonują. Doręczenie zaś postanowienia trzynastego dnia po zajęciu uniemożliwia podjęcie skutecznej obrony i powoduje wydawnictwu poważne trudności techniczne oraz znaczne straty materialne.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SMichejda">W prywatno-karnej sprawie ks. sen. Bolta c/a Nowakowskiemu (IV. Kg. 1148/31, III Kz. 134/31) pełnomocnik oskarżyciela prywatnego wniósł o sądowe zajęcie broszury, w której mieściły się zwroty oskarżające oskarżyciela prywatnego. Tak sąd grodzki jak i okręgowy wniosek ten oddaliły, mimo, że przy merytorycznem rozpatrzeniu oskarżonych prawomocnie zasądzono, jako też orzeczono po myśli § 41 niem. k. c.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SMichejda">W nr 35 „Obrony Ludu” z dnia 23 marca b. r. ukazał się artykuł: „Klasa robotnicza miasta Torunia przeciwko nowej ustawie ubezpieczeniowej”, wyrażający pełne pogardy oburzenie posłom B. B. z racji głosowania za tą ustawą. Artykułem tym czuł się ciężko dotknięty poseł red. Birkenmajer i pismem z dnia 21 marca 1933 r., skierowanem do sądu grodzkiego w Toruniu, domagał się zajęcia wymienionego numeru. Mimo, że sąd grodzki nie jest właściwym do rozpatrywania spraw z oskarżenia prywatnego o zniewagę popełnioną treścią druku i mimo, że oskarżyciel skargi nie załączył, sąd zarządził zajęcie i uchylił je dopiero gdy się przestępstwo — ściganie karne — po myśli § 22 ustawy prasowej przedawniło, przyczem w międzyczasie sąd „z urzędu” dwukrotnie monitował wnioskodawcę o wytoczenie skargi (oznaczenie sprawy IV. Ko. 366/33).</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#SMichejda">W numerze 112 „Obrony Ludu” z dnia 19 września 1933 r. ukazał się artykuł, opisujący stosunki na terenie powiatu brodnickiego pod tytułem: W dobie radosnej twórczości — terror, głód, nędza, brak dachu nad głową — oto co oglądamy na każdym kroku. Rozpaczliwa sytuacja bezrobotnych w brodnickiem. Do tego artykułu przysłał starosta grodzki w Toruniu sprostowanie z powołaniem się na § 11 ustawy prasowej. Ponieważ prawo to przysługuje jedynie interesowanej władzy lub osobie, przeto odmówiono umieszczenia sprostowania, jako nadesłanego od niezainteresowanej władzy. Starostwo grodzkie, opierając jednak rzekomo swą legitymację na okólnikach swych władz przełożonych, pociągnęło redaktora do odpowiedzialności z § 19 ustawy prasowej. Skoro jednak starostwo uważało się za „zainteresowaną” władzę, nie mogło wydawać we własnej sprawie karnego orzeczenia, a to po myśli art. 2 rozporządzenia o postępowaniu karno-administracyjnem i art. 7 Dział III rozporządzenia o postępowaniu administracyjnem. Praktyka taka z jednej strony przez wprowadzanie nielegitymowanej osoby nie daje rękojmi, że treść sprostowania odpowiada stanowi faktycznemu, z drugiej zaś obraża najkardynalniejsze zasady postępowania nemo iudex in re sua.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#SMichejda">Charakter naszej biurokracji ilustrują najlepiej chwile bardziej wyjątkowe w życiu zbiorowem, jakimi jest okres wyborczy. Wybory do rad miejskich na Pomorzu i w Poznańskiem według określenia p. Ministra Spraw Wewnętrznych świadczą o przełomie w psychice dzielnic zachodnich, widzi w nich p. Minister dążenie do zajęcia się pozytywnemi zagadnieniami samorządowemi w myśl haseł większości prorządowej. Otóż stwierdzam, że niema w dzielnicach zachodnich samorządu, któryby kiedykolwiek ustosunkował się negatywnie do pracy samorządowej. Stosunek do władz państwowych, unormowany obowiązującemi ustawami, był zawsze prawomyślny. Więcej, samorządy ulegały władzom państwowym zbytnio, i to naprzykład w dziedzinie inwestycyj i w dziedzinie wyolbrzymiania budżetów wogóle, jak to zresztą przyznał p. referent, zaprowadziły niejeden samorząd do finansowego załamania się. O przełomie w psychice społeczeństwa w rozumieniu sanacji niema wogóle mowy.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#SMichejda">Wyniki wyborcze, o ile je wogóle nazwać można sukcesem sanacji, inne mają przyczyny. Sanacja dysponuje całym aparatem państwowym, i to w pierwszej linii stanowi jej przewagę, przedewszystkiem w łączności z nową ustawą, jej ordynacją i regulaminami wyborczemi. Cały aparat administracyjny wszelkich dykasteryj zostaje uruchomiony w celach agitacyjnych. To używanie urzędników i nauczycieli do agitacji na rzecz jednego stronnictwa p. Premier nazwał nadużyciem, ale to jest niestety systemem, podrywającym autorytet urzędnika, hodującym do urzędnika uczucia niewskazane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Panie Senatorze, proszę ogólnikami nie operować, tylko przytaczać jakieś konkretne fakty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#SMichejda">Metody propagandy sanacyjnej są znane. Straszenie i wywieranie brutalnego nacisku na ludzi zależnych, odmawianie robotnikom nienależącym do Z. Z. Z. lub Strzelca cen ulgowych za wyrąbane przy pracach doraźnych drzewo, groźba utraty pracy, obiecywanie robót za pożyczki od Rządu, oświadczenie przez samego p. starostę delegacji robotników, że mogą na zasiłki liczyć jedynie wtedy, o ile będą głosowali na wysuniętych przez niego kandydatów, przyrzekanie pracy i wyższej taryfy, przyrzekanie bezrobotnym datków, zasiłków, kartofli, węgla, nakłanianie do niewnoszenia list robotniczych, wysyłanie komisyj sanitarnych do kandydatów list opozycyjnych i mandaty karne, zapowiadanie bojkotowania kupców, podpisujących odezwy list innych ugrupowań, rozbijanie zawodowych organizacyj robotniczych demagogią — oto niezupełny arsenał środków, osiągających często zamierzony cel, współpracę z Rządem, boć to naczelne stanowi hasło wyborcze. Środki finansowe B. B. ułatwiają pracę.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#SMichejda">Dalszy etap pracy stanowią: wynajmowanie wszystkich sal przez B. B. w miejscowościach, gdzie mają odbywać się zebrania grup opozycyjnych, nasyłanie bojówek sanacyjnych pa zebrania przedwyborcze, wywoływanie zamieszek na zebraniu, rozwiązywanie zebrań, bicie ludzi, rozdających kartki do głosowania, czy też ulotki i afisze, niedoręczanie przez pocztę ulotek i pism propagandowych adresatom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Panie Senatorze, po raz drugi zwracam Panu uwagę, że nie można operować ogólnikami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#SMichejda">Na wszystkie te rzeczy mogę przytoczyć dokumenty i nazwy poszczególnych miast.... unieważnianie list wyborczych bez powodu, wpływanie na kandydatów, by dobrowolnie wycofywali kandydatury, i na wyborców, by cofnęli swe podpisy w celu możności unieważnienia z formalnych względów listy, usuwanie z lokali głosowania mężów zaufania opozycji w czasie obliczania głosów — to dalsze czynności. W czasie samego głosowania dopuszcza się bezprawnie do głosowania podchorążych rezerwy kawalerii w Grudziądzu, straż graniczną z powiatu nieuprawnioną do głosowania w mieście Działdowie, narusza się tajność głosowania, zastosowując kartki wyborcze sztywne o długości 30 cm w Działdowie, agituje się w lokalach komisyj obwodowych w czasie aktu wyborczego na rzecz listy B. B. i rozdaje się w lokalach wyborczych kartki do głosowania na tę listę, w Toruniu. Następnie akt końcowy. Podpisujących protesty przeciw wyborom wzywa się pod zagrożeniem grzywny 50 zł, w Tczewie i doprowadzeniem przymusowem na podstawie rozporządzenia o postępowaniu administracyjnem do starostwa w celu nakłonienia do cofnięcia podpisów, przesłuchuje się podpisujących, czy mają koncesje i t. p. Skargi przeciw odrzuceniu protestu do wojewódzkiego sądu administracyjnego starostwo nakazuje przesłać w drodze urzędowej przez starostwo (Nowe Kowalewo), odsyłając je do sądu po upływie terminu ustawowego, poczem sąd administracyjny musi odrzucić zażalenie ze względów formalnych. Inny przykład...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Panie Senatorze, ostrzegam, że będę zmuszony Panu Senatorowi po raz trzeci zwrócić uwagę i odebrać głos. Pan Senator nie stosuje się do moich wskazań, które mi przysługują z mocy mego urzędu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#SMichejda">Stwierdzam fakt w Działdowie. Wydział powiatowy stwierdza przyczyny istotne do unieważnienia wyborów, a starosta oświadcza, iż jest to tylko opinia, choć ustawa mówi o stanowczym głosie wydziału. Kandydatów wybranych z list opozycyjnych wciąga się do B. B. z przyrzeczeniem koncesji szynkarskiej i t. p. Fakt miał miejsce w Toruniu.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#SMichejda">To nie sporadyczne wypadki, to w każdem mieście analogiczna robota o rozmaiłem tylko nasileniu i doborze mniej lub więcej jaskrawych i bezwzględnych sposobów walki, w zależności od indywidualności reprezentantów władzy i kierowniczych jednostek organizacyj sanacyjnych w powiecie.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#SMichejda">Najboleśniejszą sprawą są wyczyny bojówek członków „Związku Strzeleckiego” i pewnej grupy „Powstańców i Wojaków”. Zniszczenie w przeddzień wyborów nowego umeblowania i sali w Dworze Artusa, własności miasta Torunia, z okazji 700-lecia kosztem kilkunastu tysięcy złotych przez zarząd miasta odrestaurowanej, zdemolowanie drukarni „Słowa Pomorskiego” na tle rozrachunków partyjnych i na tle uczczenia uchwalenia nowej Konstytucji, napad bojówki strzelców i członków „Związku rezerwistów” na zgromadzenie przedwyborcze w Grudziądzu, zakończony śmiercią trzech obywateli polskich narodowości niemieckiej — to barbarzyńskie formy walki, dowodzące strasznego zdziczenia obyczajów, jak słusznie mówi „Polska Zbrojna”.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#SMichejda">Niedwuznacznie też powiedział p. Minister Spraw Wewnętrznych: „Korzystam ze sposobności, by stwierdzić raz jeszcze, że żadne akty terroru i gwałtu indywidualnego, czy zbiorowego, z jakichkolwiekby wypływały pobudek i przeciw komukolwiek byłyby skierowane, nie mogą liczyć na pobłażliwość i nie unikną należytej kary. Ten typ walki jest z gruntu obcy duchowi naszego narodu”. Za straty materialne w Toruniu odpowiada zarząd miasta na podstawie dawnego „Tumultgestz”, za bezpieczeństwo odpowiada jednak starosta grodzki. Sprawcy faktyczni są dotychczas nieznani. W Grudziądzu ręka sprawiedliwości dosięgła sprawców, członków „Związku rezerwistów” i „Strzelca”, każdego kilkakrotnie już karanego i przez sądy wojskowe. W czasie przewodu sądowego zastępca powództwa pyta: Czy jest to zespół przypadkowy? Nie. Oskarżeni tworzą organizacyjną całość, zmobilizowaną dla jednego celu. Punktem ich wyjścia był „Dom Żołnierza”. Do „Loży” (miejsce zebrania) zamaszerowali w ordynku i czekali, aż przyszedł „nieznany” wódz ich i jakby na komendę, śpiewając Brygadę, zaczęli bić. Potem są zawsze razem. Czekają, wreszcie gonią, znów biją i zabijają. Zawsze razem aż do likwidacyjnej zbiórki na placu 23 stycznia. To są słowa obrońcy, wyjaśniające genezę napadów.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#SMichejda">W Toruniu jest publiczną tajemnicą, kto jest sprawcą moralnym wyczynów, publiczną jest tajemnicą, jak niby to „odruch” społeczeństwa przygotowywano.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#SMichejda">„Polska Zbrojna” woła: „Do walki ze zdziczeniem, do walki zdecydowanej musi wystąpić całe zdrowo myślące społeczeństwo”. Uważam sobie za obowiązek ostrzec czynniki odpowiedzialne, że zdrowo myślące społeczeństwo pomorskie w żywiołowym rzeczywiście odruchu w myśl wezwania „Polski Zbrojnej” może wystąpić do zdecydowanej walki z tem zdziczeniem właściwych sprawców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Panie Senatorze, proszę nie używać słowa nieparlamentarnego. Przywołuję Pana do porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#SMichejda">To piszę „Polska Zbrojna”.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#SMichejda">„Dzień Pomorski” organ B. B. przed miesiącem napisał: „System bezprzykładnego drażnienia uczuć ludzkich, szarganie pojęć... obywatelskich i bezczeszczenie cudzej czci osobistej... stwarza w publicznem życiu pomorskiem atmosferę wręcz trudną do wytrzymania, atmosferę o wysokiem i niepokojąco zgęszczonem naprężeniu, która lada nieprzewidziany moment zamienić się może w wybuch długo tłumionych i niedających się już powstrzymać temperamentów ludzkich”.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#SMichejda">Ta ocena sytuacji zgodna jest z rzeczywistością, zdaje się, nie tylko na Pomorzu, na Pomorzu jest ona jednakowoż podwójnie niebezpieczna. Przyczyna jednak tego naprężenia leży w panującym systemie.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#SMichejda">W interesie Ojczyzny należy wysnuć z tego nastroju bezwzględne, jak najdalej idące konsekwencje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Wasiutyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#BohdanWasiutyński">Wciąż i dużo mówi się o jaknajściślejszym związku obywateli z Państwem, o wzroście autorytetu Państwa w społeczeństwie. Czy w rzeczywistości to zagadnienie, rozwiązanie tego zagadnienia przedstawia się tak różowo? Utożsamia się Państwo, rzecz trwałą i wieczną, z przemijającymi ludźmi, stanowiącymi Rząd. Ci, którzy Rząd krytykują, są piętnowani jako antypaństwowcy, liczba ich coraz więcej rośnie i wmawia się w szerokie sfery, nierozróżniające pojęć, że oni występują przeciw Państwu. A że ta różnica pojęć jest bardzo rozpowszechniona, przekonałem się dziś, kiedy wchodziłem do tego gmachu i na tabliczce tego gmachu Senatu spostrzegłem: Dom Rządowy, nie państwowy, ale dom rządowy, my — lokatorami Rządu. Jeżeli, proszę Panów, nawet tutaj tych pojęć się nie odróżnia, to cóż mówić o szerokich rzeszach, które stykają się nie z pojęciem abstrakcyjnem, pojęciem Państwa, lecz z jego organami, z przedstawicielami administracji, dla tych mas personifikującą państwo — biurokracją. Rozporządza ona coraz większemi uprawnieniami, wydaje rozkazy, nakłada kary administracyjne, stosuje przymus.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#BohdanWasiutyński">Miałem już sposobność wskazywać w tej Wysokiej Izbie na pewne tendencje naszego prawodawstwa, które uważam w skutkach swoich za szkodliwe, a wynikające z ułatwienia sobie rządzenia. Każda ustawa, którą uchwalamy, zaopatrzona jest w bardzo wysokie sankcje karne, a nakładanie kar za naruszenie oddano w ręce urzędników administracyjnych, aczkolwiek w państwach zachodnich, o ile wogóle kary administracyjne są nakładane, bo są państwa, które nie znają kar administracyjnych, są one nieporównanie mniejsze, maksymalna wysokość ich jest nieporównanie mniejsza niż u nas. Na podnoszone przeciwko temu systemowi zarzuty otrzymuje się odpowiedź statystyczną. Ta odpowiedź ma rzekomo świadczyć, że administracja posługuje się tym środkiem represyjnym w sposób słuszny i sprawiedliwy, ponieważ bardzo mały odsetek spraw skierowywany jest na drogę sądową. Jak się jednak rzeczy w rzeczywistości mają? Po pierwsze instancją sądową, której przekazywane są te sprawy karno-administracyjne, jest odległy sąd okręgowy, nie sąd grodzki. Ale większe znaczenie ma drugi powód. Ustawodawstwo administracyjne tak wszechstronne, tak wkraczające we wszystkie dziedziny działalności ludzkiej, rozrasta się coraz więcej i niema bodaj dzisiaj żadnego obywatela w Państwie, któryby nie popełnił jakiegoś przestępstwa administracyjnego. Wielu jest nawet takich, którzy wskutek panującej nędzy nie mają środków na zadośćuczynienie przepisom administracyjnym, i dlatego władza nie może się tu kierować legalizmem ścisłym, a tylko oportunizmem, musi przymykać oczy na wiele faktów niewypełniania przepisów zagrożonych karą ze względu na położenie ludności, na warunki miejscowe. Naprzykład rozmaite przepisy sanitarne na wsi nie są przestrzegane i nie są karane, ale nagle na poszczególnego obywatela spada kara administracyjna, czasem cały szereg kar. I tu byłaby bardzo ciekawa statystyka, gdyby ją można było przeprowadzić, okazałoby się, że tylko część obywateli albo dana jednostka zpośród wszystkich, którzy w danej miejscowości te same przekroczenia popełnili, została dotkliwie ukarana, i będzie to z reguły pewna kategoria obywateli, obywateli nieprawomyślnych. Ktoś urządził zebranie Stronnictwa Narodowego w swoim domu — kara administracyjna za niehygieniczny stan podwórza, ktoś naraził się swojem zachowaniem staroście — kara administracyjna.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#BohdanWasiutyński">Zważmy dalej, że nowe ustawy pozostawiają bardzo szerokie pole dla swobodnego uznania administracji. Najrozmaitsze sfery działalności są zupełnie uzależnione od dobrej lub złej woli władzy. Wydawanie przez władzę pozwoleń, cofanie tych pozwoleń lub koncesyj, wydawanie zakazów oddaje ludność zarobkującą w ręce administracji, która może bądź narazić ludzi na wielkie straty, bądź pozbawić poprostu niedogodnych podstaw ich bytu. Gdy minęła smutna era radosnej twórczości, dla odznaczenia się starostowie mają otwartą teraz drogę przez teroryzowanie żywiołów, które chcą zachować samodzielność polityczną. Biurokracja otrzymała zadanie podporządkowania sobie całego życia społecznego, które oczywiście na tej czułej opiece dobrze nie wychodzi i zamierać musi. To wyrażenie, że starosta jest gospodarzem w swoim powiecie jest rozumiane tak, jakgdyby był gospodarzem na swoim podwórku. Ale ten strach przed władzą, mogącą dokuczyć, czy zniszczyć obywatela, nie ma nic wspólnego ze wzmocnieniem autorytetu ani władzy, ani Państwa. Najniebezpieczniejszym dla Państwa jest właśnie żywioł steroryzowany, który w pewnej chwili bać się przestaje i który w pewnej chwili chce zrzucić z siebie te wszystkie więzy, które ustawy w celu uregulowania współżycia społeczeństwa nakładają. Antagonizm między Państwem a społeczeństwem, pragnącem mieć możność stworzenia własnych instytucyj samodzielnych, to jest charakterystyczną cechą ery upadku państwa policyjnego, absolutnego. I trzeba było wysiłków długich po licznych wstrząsach, aby ten antagonizm przełamać i wprząc istniejące w społeczeństwie siły do pracy twórczej dla dobra Państwa i zużytkować tę energię dla dobra ogólnego. Obecne postępowanie administracji często znów wskrzesza to samo niebezpieczeństwo antagonizmu.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#BohdanWasiutyński">Może to brzmi, jak paradoks, ale w rzeczywistości paradoksem nie jest, że chwilowym sprzymierzeńcem systemu obecnych rządów jest panująca nędza.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#BohdanWasiutyński">Nędza każę się ludziom trwożliwie pilnować, ażeby być dobrze widzianym u przedstawicieli władzy, ażeby im się nie narazić, gdyż władza może swoim naciskiem i swojemi znanemi sposobami pozbawić chleba, na który w dzisiejszych warunkach zarobić tak trudno. Poprawa gospodarcza, większa samodzielność gospodarcza, uniezależnienie utrudniłoby niewątpliwie rządy.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#BohdanWasiutyński">Pozornie odnoszą czynniki rządowe ciągłe triumfy. Mówił mi jeden ze zwolenników tego obozu, że zawiele tych zwycięstw. Gdyby p. Minister, jak legendarny Harun al Raszyd, mógł w przebraniu niepoznany podsłuchać, co mówią szerokie rzesze między sobą, gdyby przedstawiciele administracji nie tylko chwalili się odnoszonemi triumfami, ale zdawali śmiało sprawę z nastrojów ludności, to może byłoby mniej wiwatowania.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#BohdanWasiutyński">Wybory do rad gromadzkich i do rad gminnych otrąbiono jako nowe zwycięstwo. Gdybym chciał tutaj rozpatrywać te wyniki ze stanowiska partyjnego, to mógłbym oświadczyć, że moglibyśmy być bardzo zadowoleni z tych wyborów, bo żadna najbardziej wytężona agitacja nie przysporzyłaby nam tylu zwolenników, jak rozgoryczenie ludności na te metody, jakie przy wyborach stosowano. Ale nie o to mi chodzi. Jak wyszedł na tych wyborach autorytet Państwa, powaga przedstawicieli władzy wśród szerokiej ludności, jak się przedstawiają te wartości ogólne, których wyzbywać się nie wolno? Można było przeczuwać, że odesłanie ordynacji wyborczej do rozporządzenia Ministra, nie umieszczenie jej w ustawie samorządowej, że to ma jakiś cel, jakiś zamiar, który możnaby odgadnąć. Można było po przeczytaniu wydanych w przeddzień ogłoszenia wyborów rozporządzeń stwierdzić, że pozostawiono mianowanym członkom komisyj wyborczych pole do wielkiej dowolności — co więcej, nieufność już była tak zaostrzona, że ludność przewidywała, jakie to sposoby mogą być użyte, aby przeprowadzić listy, ułożone pod naciskiem starosty. I głowiono się nad tem, co tutaj z tej ustawy można znaleźć takiego, żeby przeciwko woli wyborców mogło być zużytkowane. Ale pod tym względem fantazja największych pesymistów okazała się zamało lotna. Mieliśmy ze stanowiska państwowego takie budujące widowiska: starano się dopilnować delegatów władzy, ażeby nie było nadużyć, w tem coraz bardziej rosnącem przeświadczeniu, że wszelkie możliwe i niemożliwe fortele i figliki będą użyte i będą zaprodukowane, że pomysłowość przy obchodzeniu powszechnie przyjętych zasad wyborów będzie nieograniczona, niewyczerpana. Czyż takie widowiska we wszystkich zakątkach kraju najbardziej zabitych okolic, gdzie odbywały się wybory, mogą nie zachwiać autorytetu władzy, wiary w rzetelność i bezstronność delegatów, czy ta wiara nie została pogrzebana.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#BohdanWasiutyński">W sprawozdaniu p. referenta budżetu znajduje się liczby, które mówią, że naogół wybory odbyły się normalnie, bo tylko 3.600 było protestów a więc 11%. Nie jest to liczba mała — 11% protestów wpłynęło, a słusznych okazało się tylko 500, czyli drobny ułamek. P. Przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej powiedział nam tu wielką prawdę, że istnieje pewien rodzaj kłamstwa, kłamstwa statystycznego; kłamstwo to polega na interpretacji tych cyfr, które się ma przed sobą. Proszę Panów, trzeba przedewszystkiem odrzucić wybory na ziemiach wschodnich, gdzie ludność jest uległa i praw swoich nie może i nie umie dochodzić. Trzeba wziąć dalej pod uwagę, że protesty wyborcze musiały być szybko zgłaszane i w gromadzie musiałby się znaleźć człowiek, któryby taki protest potrafił napisać i odważył się napisać, narażając się na szykany. Następnie trzeba zwrócić uwagę, że władzą, która rozstrzyga te protesty jest ten sam starosta, który te listy wyborcze układał i polecił przeprowadzić. Jakie miał szanse i interes ten wyborca, żeby skarżyć? To też dowodem dużego niezadowolenia jest nawet ta skromna liczba 3.600 protestów na 33.000 wyborów.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#BohdanWasiutyński">Warto się przekonać teraz, jaki w niektórych okolicach kraju jest stosunek ludności np. do nauczycieli szkół powszechnych, których użyto do przeprowadzenia wyborów. Ten często jedyny przedstawiciel inteligencji, który w zasadzie powinien szerzyć i podnosić kulturę, uspołeczniać ludność, ma dostęp do tej ludności zamknięty.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#BohdanWasiutyński">Proszę Panów, w tych ciężkich czasach, jakie przeżywamy, i w tych ciężkich czasach, które nadejdą, podrywanie autorytetu władz państwowych i podrywanie autorytetu Państwa...</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#komentarz">(S. Roman: Wy podrywacie.)</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#BohdanWasiutyński">...przez takie postępowanie polityczne jest ciosem bardzo poważnym, wymierzonym w nasze interesy.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(S. Roman: Dlaczego Pan podrywa?)</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#BohdanWasiutyński">Ja nie fałszuję wyborów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przywołuję Pana do porządku za to ostatnie oświadczenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#BohdanWasiutyński">Bo s. Roman powiada, że to ja podrywam!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzielam głosu s. Janta-Połczyńskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#LeonJantaPołczyński">Wysoka Izbo! Zabieram głos tym razem jako pomorzanin, nie chcąc, by twierdzenia, które wygłosił na komisji ks. sen. Bolt, zostały bez reakcji przedstawiciela tamtejszej dzielnicy, uważam bowiem, że uwagi jego rzucają na stosunki tamtejsze światło w swoim rodzaju mylne, uwypuklając szczegóły ze szkodą dla całokształtu sprawy.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#LeonJantaPołczyński">Ks. sen. Bolt był w czasach przedwojennych jednym z najwybitniejszych działaczy społecznych. Myśmy niejednokrotnie ze sobą bardzo intensywnie współpracowali, jego zasługi na polu społecznem nikt nie ma zamiaru negować. Tymczasem od kiedy należało ustosunkować się do polityki polskiej, to według mojego zdania — jego ustosunkowanie się nie odpowiada interesom kraju.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#komentarz">(S. ks. Bolt: Do Polski? Do ludzi, nie do Polski!)</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#LeonJantaPołczyński">Ksiądz Senator użył między innemi określenia o zorganizowanym bandytyzmie politycznym, któremu rzekomo podlega przedewszystkiem Pomorze, ale i cała dzielnica zachodnia, i jako przykład tego bandytyzmu, specjalnie jaskrawy przykład, zacytował rozbicie czy zdemolowanie redakcji „Słowa Pomorskiego”.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#LeonJantaPołczyński">Ja osobiście potępiam każdy akt samowoli i byłbym wołał, aby sąd był tę sprawę rozpatrzył, zanim publiczność sama sobie wymierzy sprawiedliwość, ale żeby tło tej sprawy dobrze rozumieć, trzeba się zapoznać z nastrojem, który zapanował w tej dzielnicy już od roku 1930, to jest od ostatnich wyborów, w których endecja ówczesna, dziś Stronnictwo Narodowe, odniosła zupełnie niezaprzeczony i bardzo poważny sukces.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#LeonJantaPołczyński">Wybory w roku 1930 poza ujawnieniem poważnego wpływu obozu prorządowego, przyniosły Stronnictwu Narodowemu rzeczywiście 160 tysięcy głosów, czyli 59 tysięcy więcej, aniżeli podczas wyborów w 1928 r., z tego powodu, że Stronnictwo Narodowe zdołało wchłonąć niedobitki innych obozów, które z takich czy innych powodów pod jego skrzydłami się zgrupowały. Zostały zatem na placu te dwa tylko stronnictwa, t. j. rządowe i endeckie, endeckie znacznie silniejsze od rządowego.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#LeonJantaPołczyński">Niestety tę przewagę Stronnictwo Narodowe wyczerpywało tylko w kierunku krzyżowania roboty obozu prorządowego, nie tworząc od siebie żadnych pozytywnych walorów, któreby stanowiły jakąś korzyść dla kraju.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#LeonJantaPołczyński">Przejdę do szczegółów. Specjalną uwagę poświęcono na terenie Pomorza organizacjom wojskowym i zdołano rozbić najsilniejszą organizację tego rodzaju tj. Związek Powstańców i Wojaków, doprowadzając do secesji blisko połowy placówek i utworzenia przez nie związków konkurencyjnych, które zrezygnowały ze współpracy z władzami wojskowemi i postawiły blisko 10.000-czny zastęp byłych wojaków poza nawiasem systematycznej pracy nad podniesieniem obrony Pomorza. Poza tem równocześnie i równomiernie szły próby, nieudane zresztą, rozbicia Związku Oficerów Rezerwy i ponawiające się ciągle próby wywoływania fermentu w Związku Podoficerów Rezerwy. Równocześnie szło dyskredytowanie, wśród rzesz rolników Pomorskiego Towarzystwa Rolniczego i Związku Ziemian, jako rzekomych ekspozytur sanacji, a nawet sabotowanie akcji pomocy bezrobotnym pod pretekstem, że służy polityce obozu prorządowego. W urabianiu gruntu dla poszczególnych posunięć przodowały miejscowe organa prasowe. W prasie pomorskiej czołowym organem jest „Słowo Pomorskie”, ale jest oprócz tego cały szereg powiatowych gazetek, które swoje natchnienie czerpią z tej centrali. Siedzę mniej więcej „Słowo Pomorskie”, ale nie zdawałem sobie sprawy, do jakiego stopnia jeszcze gazetki powiatowe pogrubiają tę już bardzo grubą i bezceremonialną robotę „Słowa Pomorskiego”. Kiedy w tym roku brałem udział w akcji wyborczej na Pomorzu, byłem zdumiony, co wolno w Polsce pisać, jak daleko idzie w Polsce swoboda pisania. Mogę Panom powiedzieć, znając Europę, że niema drugiego kraju — oprócz Francji — gdzieby z taką swobodą można było wypisywać, co się komu zechce. Jestem przekonany osobiście, bo mam kontakt ze społeczeństwem i to ze wszystkiemi jego warstwami, inteligencją, i włościaństwem a nawet z robotnikami, że demagogia, którą się uprawia, ta taktyka, zamiast utrwalania i rozszerzania wpływów narodowych, daje wręcz przeciwny skutek. Pomorzanie nie lubią tego. Sensacja, plotka, to są środki na krótką metę i z czasem sprowadzają niesmak u każdego uczciwego człowieka, i jestem przekonany, że ludność odwróci się od takiej roboty, znamienne fakty dają dowód że ludność inaczej się orientuje. Już organizacje młodzieży pomorskiej, jak stare Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej, „Sokół” oparły się zwycięsko próbie wciągnięcia ich w orbitę wpływów partyjnych, deklarując swoją apolityczność i niezmienne postanowienie lojalnego ustosunkowania się do władzy. Równolegle wśród społeczeństwa znajdowały coraz większy posłuch głoszone przez obóz prorządowy hasła pracy nad podniesieniem gospodarczem i podniesieniem obronności Państwa. Przełom w opinii już zaznaczył się podczas pierwszego „Święta Morza”, kiedy to w hołdzie, złożonym Prezydentowi Rzplitej przez armię rezerwową, wzięły udział obok należących do Federacji Związku Obrońców Ojczyzny i Związku Strzeleckiego również i Sokół, i Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej i Kurkowe Bractwa Strzeleckie. Również obchód „Święta Niepodległości” z r. 1932 już miał zupełnie inne oblicze, niż przedtem.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#LeonJantaPołczyński">Zamiar rozbicia najpoważniejszej rolniczej ekspozytury pomorskiej, to jest Pomorskiego Towarzystwa Rolniczego, spełznął na niczem, nie udało się go opanować, a zjazd wojewódzki z czerwca 1933 r. potępił rozbijanie Towarzystwa i opowiedział się za ścisłą współpracą najpoważniejszej organizacji pomorskiej z Rządem i władzami państwowemi. Zjazd kupiectwa pomorskiego z jesieni zeszłego roku uchwalił rezolucję o konieczności ścisłej współpracy z Rządem. Identyczne tendencje zaczynają nurtować coraz silniej w szeregach organizacyj rzemieślniczych, jak również w związku właścicieli domów.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#LeonJantaPołczyński">W takich warunkach społeczeństwo pomorskie zastały wybory. Wynik wyborów wskazuje, że Stronnictwo Narodowe w porównaniu z poprzedniemi wyborami straciło 30% swych zwolenników, a w szeregu miast straty były większe, przekroczyły 40%, nawet 50%. P. s. Michejda twierdził, że to są kruczki, sztuczki, naciągania i że to nie daje prawdziwego obrazu. Otóż znam społeczeństwo pomorskie i wiem, że w ten sposób nie możnaby zakpić z tego społeczeństwa, że jeżeli wybory dały taki albo inny obraz, to ten obraz jest ścisły. A dla Stronnictwa Narodowego mamy tę ocenę, że jeżeli można było zrobić jakieś kruczki, to z pewnością było ono na wysokości zadania.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#LeonJantaPołczyński">Zacytowałem Panom cały szereg poważnych wykrojów społeczeństwa, które odżegnywują się już od tej bezcelowej, jałowej roboty antyrządowej. Co tworzy po dziś dzień bardzo poważną siłę endecji, to jest prasa. Prasa na Pomorzu była i jest w jej ręku. Ale w jakim kierunku ta prasa jest prowadzona? Zaraz po wyborach zaczęło Słowo Pomorskie drukować pamiętniki pod nazwą „Pamiętniki bojówkarza”, szereg felietonów w złośliwy, perfidny sposób przedstawiający pracę przedwyborczą obozu prorządowego. Radzę Panom w bibliotece sejmowej postarać się o szereg felietonów na temat „Gubernator to ja”, w których pod przejrzystą osłonką w niezmiernie złośliwy sposób wojewoda i nawet centralne władze zostały wykpione, ośmieszone, a nawet poniżone w opinii społecznej. Równocześnie drukuje się np. notatki o życiu Prezydenta Rzeczypospolitej, które krytykują jego rzekomo zanadto wystawne życie w czasie ogólnego kryzysu i ubóstwa. Jeżeli się to wszystko zważy, no to oczywiście nie można pochwalać, że następuje akt samopomocy, samowoli, ale po ludzku rozumieć czasami nawet można przestępstwa, odpowiada się: przecież sąd ma wszelkie rękojmie, by każdą sprawę wziąć na warsztat i zupełnie przykładnie ukarać przestępcę. Otóż prasa tak pomorska, jak zresztą i tutejsza doskonale umie znaleźć sposoby bardzo przejrzystych i dla każdego zrozumiałych aluzyj, których prokurator nie będzie mógł uchwycić. Otóż aby Panom dać przykład bardzo wymownych niedomówień, przytoczę chociażby własne słowa księdza senatora. Ksiądz senator w swojem przemówieniu w komisji senackiej stwierdza „zorganizowany bandytyzm polityczny” na Pomorzu i potem jako przykład podaję oprócz zajścia ze „Słowem Pomorskiem” taki dalszy ciąg: Niedawno na Pomorzu zginęła staruszka, matka księdza redaktora Dembickiego, poszła do kościoła z rana i więcej nie wróciła, szukano jej wszędzie, nawet w rzece, ale nie znaleziono. Policja państwowa odmówiła udziału w poszukiwaniach, co jest zjawiskiem zupełnie niezrozumiałem. Proszę Panów, czy przy pewnej fantazji z takiej ilustracji o bandytyzmie politycznym, nie możnaby doczytać się bardzo wyraźnego stwierdzenia jakiejś zbrodni, może policji, może władzy, skierowanej przeciw owej staruszce. A jednak prokurator nie mógłby się doczepić żadnego słowa, bo powiedziano tylko tyle, że zginęła staruszka.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#komentarz">(Głos: Kto to powiedział? S. Kłuszyńska: A znalazła się ta staruszka czy nie?)</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#LeonJantaPołczyński">Nie wiem.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Księdza senatora trzeba się spytać.)</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#LeonJantaPołczyński">Ja, jako członek społeczeństwa pomorskiego, boleję bardzo nad systematycznem i lata trwającem sugestionowaniem tego społeczeństwa w kierunku nieufności do władz rządowych, a nawet obronnego nastawienia się do tego Rządu. Przecież jest naturalną potrzebą człowieka kochanie swojego rządu. Każdy człowiek pragnie do swojej władzy odnosić się pozytywnie, pragnie w niej widzieć czynnik opieki i ochrony dla siebie. Jeżeli mu się wiarę tę odbiera, to wprowadza się w jego życie, w jego duszę, tragiczny konflikt. Wcale nie twierdzę, że do każdej władzy można tak się odnosić, jakby się pragnęło. Ale przez 7 lat bałamucone społeczeństwo w duszy swoje nagromadzi taką sumę goryczy, że kto wie, czy ten materiał palny kiedyś nie wybuchnie w bardzo dla opozycji nieprzewidziany i niepożądany sposób. Jest przysłowie: Kto wiatr sieje — ten burzę zbiera.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#LeonJantaPołczyński">Drugi moment, dla którego z żalem wielkim patrzę na bałamucenie społeczeństwa pomorskiego, na powodowanie go do najróżnorodniejszych kroków, z których ono sobie może nie zdaje sprawy, gdyż ma zaufanie do osobistości, które stoją na czele takiego ruchu. Otóż, proszę Panów, trzeba zważyć, że Pomorze jest i pozostanie prowincją Polski, może najbardziej eksponowaną politycznie, że jest nie tylko naszem oknem wystawowem wobec Europy, ale że także politycznie nie przestaje, mimo ostatnich zajść w polityce, być przyczółkiem bojowym.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#LeonJantaPołczyński">Jeszcze przed rokiem cała Europa, gdziekolwiek się pokazać za granicami Państwa, pytała się o Pomorze, bo przewidywała, że to będzie ten punkt, gdzie ewentualnie się zacznie nowa katastrofa. Otóż proszę Panów! W takim punkcie rozprzęgać naprzykład wojskowe formacje jest poczynaniem przeciwpaństwowem. Uważam, że niema takiego rządu na świecie, któryby nie użył wszelkiego sposobu na strzaskanie tego rodzaju opozycji.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To robota narodowa!)</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#LeonJantaPołczyński">To jest jego obowiązek; nie tylko wojskowe, ale i gospodarcze życie wymaga bezwzględnie uspokojenia. My, Pomorzanie, pragniemy go. I ja sądzę, że przy przyszłych wyborach damy wyraz tego, że dosyć...</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Wichrzenia i swawoli.)</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#LeonJantaPołczyński">...tego bezcelowego i jałowego szczucia.</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#LeonJantaPołczyński">Jeszcze jest trzeci wzgląd, dla którego ta rozterka pomorska wychodzi ogromnie na niekorzyść samego Pomorza, dlatego, że stąd, z Warszawy widziane robi wrażenie społeczeństwa rozbitego, nie przedstawiającego konkretnego programu, no i staje się w ten sposób przedmiotem polityki, zamiast być jego podmiotem. Społeczeństwo pomorskie ma wszelkie prawo spodziewać się, że stanie się jednym z decydujących czynników w życiu Polski, bo jest najstarszem, proszę Panów społeczeństwem. Na 300 lat przed nawróceniem Litwy, na 500 łat przed wejściem księstwa mazowieckiego, Warszawy, w orbitę państwowości polskiej, już Pomorze miało książąt, którzy na tle ówczesnych walk Piastowiczów przedstawiali właściwie jedyną władzę na całych ziemiach kiedyś, ongiś polskich i pozostawili po sobie wspaniałe pamiątki architektoniczne. Ta kultura jest może podświadoma, ale ona jest i trzeba ją wydobyć na wierzch, ale nie w taki sposób jak prasa opozycyjna.</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#LeonJantaPołczyński">Proszę Panów, mojem zdaniem, Panowie wyprzęgają, albo przynajmniej starają się wyprząc, duży odcinek inteligencji polskiej, najlepszych sił polskich, najlepszych charakterów polskich z życia państwowego i prowadzić je gdzie? Nie do swoich rządów, nie do swojego programu, ale na martwy tor. Czy opozycja zdaje sobie sprawę, że stoi na martwym torze? Gdy się siedzi w pociągu stojącym, ma się czasem wrażenie, że pociąg już jedzie, a tymczasem nie on jedzie, tylko sąsiedni. I opozycja podlega temu złudzeniu optycznemu, że ich pociąg jedzie, a to jedzie pociąg państwowości polskiej. On jedzie; na jego hamulce kładzie się kryzys — z całą pewnością trudne są początki państwa — ale widzimy, że nabiera rozpędu coraz większego i że wnet wyjedzie na tory dalekobieżne, gdzie mu się nikt nie przeciwstawi. A Panowie? Ja nie twierdzę, że Panów ten pociąg przejedzie. Panowie zostaniecie zapomniani na swojej stacyjce, na martwym torze.</u>
          <u xml:id="u-29.24" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Masłów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#MykołaMasłow">Wysoki Senacie! Po raz czwarty Senat w tym składzie rozpatruje budżet państwowy. Po raz czwarty wraz z przedstawicielami narodu polskiego bierzemy udział w omawianiu spraw państwowych — i my — przedstawiciele ukraińskiej ludności Wołynia udział ten bierzemy nie w celu jałowej krytyki Rządu i kierunku jego polityki, lecz w celu wspólnego z przedstawicielstwem polskiem rozpatrzenia potrzeb i zagadnień całego Państwa, które nas narówni z nimi obchodzą i które narówni z nimi uważać chcemy za nasze; również bierzemy udział w omawianiu tych spraw w celu rozpatrzenia potrzeb i zagadnień ukraińskiej ludności Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#MykołaMasłow">To zasadnicze nasze stanowisko, które, śmiemy twierdzić, pokrywa się ze stanowiskiem ukraińskiej ludności Wołynia, pragnę podkreślić jeszcze raz, albowiem naskutek troski rządów pomajowych o dobro ukraińskiej ludności Wołynia, zrozumienia ze strony tych rządów konieczności rozstrzygnięcia kwestii polsko-ukraińskiej na Wołyniu oraz chęci z ich strony uregulowania naszych spraw gospodarczych i kulturalnych, ukraińska ludność Wołynia zrozumiała, iż swoje aspiracje narodowe, duchowe i materialne może całkowicie zaspakajać w ramach państwowości polskiej.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#MykołaMasłow">Gdy wspomnimy politykę dawnego rządu rosyjskiego, która w przeciągu tylu długich lat dążyła do tego, aby posiać niezgodę między ukraińskim wieśniakiem a polskim dworem, kiedy przypomnimy sobie niedawną jeszcze pracę wysłanych na Wołyń tak ze wschodu jak i z zachodu specjalnych polityków, obowiązkiem których był rozkład i demoralizacja ukraińskiego społeczeństwa, to musimy stwierdzić, że wyrobienie wśród ukraińskiej ludności Wołynia trzeźwego stosunku do obecnego położenia, zrozumienie obecnej politycznej koncepcji, logicznej konieczności państwowości polskiej, konieczności współpracy z polskiemi czynnikami urzędowemi i współżycia ukraińskiej ludności Wołynia z jego ludnością polską, musimy stwierdzić, że wszystko to jest wielkim sukcesem pomajowych rządów, jest zasługą tych przedstawicieli społeczeństwa ukraińskiego, którzy obrali sobie za cel prawdziwą służbę dla swego narodu.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#MykołaMasłow">Obecnie, gdy Izby Ustawodawcze, rozpatrując budżet państwowy, wypowiadają się co do ogólnej polityki Rządu, korzystamy z tego prawa i my, aby z tej Wysokiej Trybuny wypowiedzieć swój pogląd na istniejący stan rzeczy na Wołyniu, jak również na te momenty, które z naszego punktu widzenia muszą być załatwione na Wołyniu, w celu zaspokojenia słusznych potrzeb ukraińskiej jego ludności.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#MykołaMasłow">W sprawie tej musimy stwierdzić, iż ogólna polityka Rządu na Wołyniu była i jest skierowana do zaspokojenia wszystkich wymagań tegoż. A więc dążyła ona do unormowania życia cerkiewnego prawosławnej ludności wołyńskiej, do jaknajwiększej rozbudowy szkolnictwa, rozszerzenia akcji reformy rolnej, jak również do ustabilizowania możliwości współżycia ludności polskiej i ukraińskiej na Wołyniu. Jest to polityka, uwzględniająca potrzeby miejscowej ludności, równocześnie zaś utrzymująca prestiż Państwa i władz centralnych. Wskutek tej właśnie polityki majestat Państwa i powaga władz zostały postawione na odpowiedniej wysokości, a ukraińska ludność wołyńska zrozumiała, iż polskie rządy otaczają ją prawdziwą opieką i że szczerze dbają o podniesienie jej materialnego dobrobytu i o rozwój jej duchowych walorów.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#MykołaMasłow">Mam na uwadze przedewszystkiem orędzie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z r. 1930 w sprawie zwołania generalnego soboru cerkiewnego; następnie inicjatywę Rządu w sprawie obsady djecezji prawosławnej na Wołyniu, wreszcie zaś poszczególne kroki Rządu, dopomagające prawosławnej ludności Wołynia w pewnych konkretnych wypadkach.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#MykołaMasłow">W dziedzinie szkolnictwa nie możemy nie zauważyć ciągle postępującego wzrostu ilości szkół na Wołyniu i ciągłego wzrostu ilości uczących się w nich.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#MykołaMasłow">Nie możemy również nie podkreślić usiłowań kuratorium wołyńskiego co do uwzględniania w miarę możliwości językowych potrzeb ludności. Te usiłowania kuratorium wyrażają się w wprowadzaniu języka ukraińskiego na kursach wieczorowych dla dorosłych tam, gdzie tego życzy sobie ludność, w równouprawnieniu książek polskich i ukraińskich w bibliotekach, organizowanych przez kuratorium, w równouprawnieniu pieśni ukraińskiej w chórach ludowych i t. d., i t. d.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#MykołaMasłow">W dziedzinie przebudowy ustroju rolnego, upełnorolnienia gospodarstw karłowatych, zaprowadzenia racjonalnej gospodarki rolnej, wydostania potrzebnych do tego kredytów — rządy pomajowe uczyniły już wiele kroków realnych.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#MykołaMasłow">Nie można nie zaznaczyć takiego kroku Rządu, jak organizacja Izby Rolniczej na Wołyniu, w której do udziału i pracy powołano w znacznej ilości również i element ukraiński. Że organizacja tej Izby Rolniczej w Łucku była objawem specjalnej troski Rządu o Wołyń, świadczy to, że chronologicznie powstała ona jako trzecia z rzędu wogóle w Polsce. I kto zna zadania i cele Izby Rolniczej, ten zrozumie, jak wielkie znaczenie ma ta instytucja, szczególnie dla Wołynia, gdzie ponad 70% ludności zajmuje się rolnictwem i z niego żyje.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#MykołaMasłow">Zorganizowanie urzędów rozjemczych jest bezwarunkowo korzystne dla ukraińskiej ludności Wołynia. Dosyć bowiem zaznaczyć, że dotąd do urzędów rozjemczych na Wołyniu wpłynęło ponad 11.000 spraw. Z tego spraw wielkich właścicieli zaledwie 260, reszta zaś, to jest ponad 10.700 spraw wpłynęła od właścicieli drobnych.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#MykołaMasłow">Nie można również nie wspomnieć o tem, że wydane już ustawodawstwo antyegzekucyjne ochroniło rolnictwo Wołynia od zupełnej ruiny.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#MykołaMasłow">Podkreślając wyżej wspomniane poczynania Rządu w kierunku podniesienia życia gospodarczego i kulturalnego ludności Wołynia, twierdzimy, że zrobiono jeszcze nie wszystko, co jest potrzebne dla tej ludności. Jesteśmy świadomi tego, iż Wołyń potrzebuje jeszcze dużo inicjatywy i pracy, by mógł dorównać pod względem gospodarczym czy kulturalnym innym dzielnicom Polski.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#MykołaMasłow">Jesteśmy również świadomi tego, że zaspokojenie wszystkich potrzeb Wołynia nie może nastąpić odrazu, albowiem wszystko to wymaga czasu oraz ogromnych pieniędzy. Jednakie nie wykonalibyśmy naszych obowiązków, gdybyśmy nie wspomnieli o tych potrzebach ukraińskiej ludności Wołynia, nie zakomunikowali o nich tej Wysokiej Izbie i nie domagali się ich zaspokojenia, chociażby stopniowo, w miarę możliwości realnych.</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#MykołaMasłow">Mówiąc o tych sprawach, musimy przedewszystkiem apelować do Rządu o unormowanie prawnego położenia i stosunków wewnętrznych prawosławnej cerkwi w Polsce, ponieważ sprawa ta jest ogromnie ważna, tak ze względu na interesy samej cerkwi prawosławnej, jak i ze względu na interes całego Państwa, które wśród swej ludności posiada znaczny odsetek prawosławnych, składających się z Ukraińców, Białorusinów, Rosjan, Czechów, a nawet i Polaków.</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#MykołaMasłow">W ostatnich czasach zaczęła sprawa ta nabierać coraz większej aktualności i wywoływać nawet pewnego rodzaju zaniepokojenie wśród ludności prawosławnej. W celu zaspokojenia słusznych wymagań ukraińskiej ludności prawosławnej sprawa ta musi zostać rozstrzygnięta jaknajszybciej, przytem rozwiązana musi być z uwzględnieniem momentu naszego narodowego w życiu prawosławnej cerkwi.</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#MykołaMasłow">Co do oświaty ludowej, nie czynimy zarzutów miejscowym czynnikom urzędowym. Czynią one bowiem dużo, by sprawę tę na Wołyniu postawić na odpowiedniej wysokości. Jednak Wołyń wymaga oświaty i jeszcze raz oświaty. Dlatego to zwracamy się do Pana Ministra Oświaty z prośbą, aby nie zaprzestał i nadal otaczać Wołyń swoją opieką i aby uczynił wszystko, co będzie w siłach Ministerstwa, aby zaspokoić oświatowe potrzeby ukraińskiej ludności Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#MykołaMasłow">Zostaje również do załatwienia kwestia języka wykładowego w szkolnictwie. Kwestia ta była dotąd ogromnie drażliwą na Wołyniu. Wymaga ona szczególnie przychylnego załatwienia choćby ze względu na to, że Wołyń dobrze jeszcze pamięta negatywny stosunek do tej kwestii zaborczego rządu rosyjskiego, na polski zaś Rząd patrzy, jak na ten, co ma kwestię tę rozwiązać z punktu widzenia postępowych zasad.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#MykołaMasłow">Nie możemy tu nie wspomnieć, iż w chwili, gdy ogólna polityka Rządu na Wołyniu dąży do usunięcia niepotrzebnych nieporozumień, niezadowoleń i kłótni, kwestia języka nauczania pozostaje jednem z tych zagadnień, które zawierają w sobie niebezpieczeństwo drażliwości narodowościowych. Dlatego to ustawa o języku nauczania w szkolnictwie z dnia 31 lipca 1924 r. musi być odpowiednio zmodyfikowana.</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#MykołaMasłow">W dziedzinie spraw gospodarczych musimy zaznaczyć, że wieśniactwo nasze na Wołyniu masowo zgłasza swe grunta do komasacji. Pozbawienie ich obecnie, z powodu finansowego położenia kraju możliwości przeniesienia się na chutory przyniesie im bezwarunkowo ogromne straty. Dlatego też pożądanem bardzo jest, aby Ministerstwo Rolnictwa znalazło możliwość dalszego przeprowadzenia akcji komasacyjnej, albo przynajmniej możliwość dla zakończenia rozpoczętych już komasacyj, naturalnie z odpowiedniemi dla tego kredytami.</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#MykołaMasłow">Poza tem należy skonstatować, iż akcja konwersyjna Banku Akceptacyjnego rozwija się na Wołyniu bardzo powoli, a to z powodu wielce uciążliwych przepisów w instytucjach wierzycielskich. Sprawę konwersji długów należałoby bardziej przystosować do wymogów życia.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#MykołaMasłow">Co do urzędów rozjemczych, to, mając na względzie korzystną ich działalność oraz ich popularność wśród ludności Wołynia, należałoby ich kompetencję rozszerzyć w kierunku przekazania im większych uprawnień w zakresie uregulowania kredytowego stanu gospodarstw wiejskich.</u>
          <u xml:id="u-31.22" who="#MykołaMasłow">Wspominając z tej Wysokiej Trybuny o wszystkich potrzebach Wołynia i wymaganiach jej ludności, jesteśmy przekonani, iż wszystkie te potrzeby będą zaspokojone w miarę możliwości tak opracowania odpowiednich aktów ustawodawczych, jak w miarę możliwości finansowych. To nasze przekonanie wzmacniają oświadczenia p. Premiera oraz p. Ministra Spraw Wewnętrznych, że wzięte będą pod uwagę potrzeby i dążenia ukraińskiej ludności, czy to w dziedzinie życia kulturalnego, czy to w dziedzinie życia gospodarczego. Przyznam się, że te oświadczenia stanowią dla nas wielką satysfakcję moralną, gdyż z jednej strony napawają nas przekonaniem, że możemy być spokojni o los naszego narodu w Polsce, z drugiej zaś są sprawdzianem, że pilnując interesów ukraińskiej ludności Wołynia, wybraliśmy do tego właściwą drogę, szukając możliwości dla zaspokojenia potrzeb tej ludności po porozumieniu z Rządem, drogą stopniowego i systematycznego wprowadzania w życie tych reform, których wymaga obecne położenie tej ludności. Oświadczenia te tem więcej przekonują, iż w stosunku do nas, Ukraińców, u pomajowych rządów spostrzegamy konsekwentną linię życzliwości i równouprawnienia z narodem macierzystym Polski. Dziś widzimy, że żadne niebezpieczeństwo nie zagraża naszemu narodowi, jego kulturze, jego rozwojowi gospodarczemu.</u>
          <u xml:id="u-31.23" who="#MykołaMasłow">Mylą się ci, którzy mówią, że od czasu, gdy do Izb Ustawodawczych zostali powołani posłowie ukraińscy, którzy należą do Bezpartyjnego Bloku, stan posiadania Ukraińców na Wołyniu się zmniejsza. Podobne oświadczenie mogłoby wyjść albo od człowieka całkiem nieświadomego spraw wołyńskich, albo od człowieka tendencyjnie usposobionego względem tych posłów. Naturalnie, nie możemy nadawać zbyt wielkiego znaczenia tym słowom, jesteśmy bowiem świadomi, że dzisiaj nie można utożsamiać nakazów politycznych stronnictw galicyjskich z nastrojami i pragnieniami szerokich warstw ukraińskiej ludności. Wręcz przeciwnie, musimy stwierdzić, iż potrzeby ukraińskiej ludności Wołynia, czy to w dziedzinie życia gospodarczego, czy to kulturalno-oświatowego, stopniowo są realizowane, naturalnie bez uszczuplania praw i interesów innych narodowości, zamieszkujących na Wołyniu.</u>
          <u xml:id="u-31.24" who="#MykołaMasłow">Również mylą się ci, którzy mówią, iż we wszystkich cierpieniach ukraińskiej ludności winnym jest jedynie Rząd Polski. Chociaż ten ostatni nie potrzebuje obrony, jednakże w celach obiektywnego oświetlenia sprawy twierdzimy, iż winę w tym wypadku muszą ponosić w pierwszym rzędzie ci, którzy pretendowali do roli przywódców narodu, którzy mieli na niego wpływ, wykorzystując swój chwilowy autorytet, a nie spełnili jednak swojej historycznej misji, gdyż nie nawoływali społeczeństwa ukraińskiego do spokojnej i twórczej pracy i nie paraliżowali działalności nieodpowiedzialnych czynników, które szerzyły demoralizację, niepokój, wrogie ustosunkowanie się do Państwa Polskiego, do możliwości legalnej pracy dla podniesienia dobrobytu ukraińskiej ludności. Równocześnie musimy wyjaśnić, że właśnie dzięki posłom i senatorom ukraińcom, którzy należą do Bezpartyjnego Bloku, na Wołyniu sprawy przedstawiają się w inny sposób, aniżeli na terenach, gdzie porozumienie to między Rządem a społeczeństwem ukraińskiem nie doszło do skutku. Dzięki tym posłom i senatorom na Wołyniu zasadnicza kwestia polsko-ukraińskiego współżycia została jedynie racjonalnie postawiona, na skutek czego życie tu nabrało już normalnego charakteru i daje nadzieję na pomyślne posunięcie naprzód. Powtarzamy, że jesteśmy dumni z tego, że znaleźliśmy właściwą drogę ustabilizowania idei współżycia dwóch narodów na Wołyniu dla dobra wspólnego Państwa oraz kultury i dobrobytu obydwóch narodów. Jesteśmy dumni z tego, iż nie przyjęliśmy negatywnych podstaw tworzenia życia narodowego. Znamy zdrowy rozsądek naszego narodu i wierzymy, iż ten nie da się więcej kierować na niepewną drogę, na wątpliwe tory.</u>
          <u xml:id="u-31.25" who="#MykołaMasłow">Ludności ukraińskiej Wołynia nie brakuje świadomości narodowej. A jednak dzięki działalności zdrowych elementów ukraińskiego społeczeństwa, pracy „Wołyńskiego Ukraińskiego Zjednoczenia (W. U. O.), również dzięki działalności Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem ukraińska ludność Wołynia całkiem świadomie stanęła na zasadach współżycia i pracy.</u>
          <u xml:id="u-31.26" who="#MykołaMasłow">Dzięki tym czynnikom na Wołyniu widzimy obecnie coraz większy proces stałego zbliżenia polskiego i ukraińskiego społeczeństwa, czy to na terenie samorządu, czy to na terenie kooperacji, czy to na terenie innej społecznej pracy. Widzimy stałą konsolidację przedstawicieli obydwóch tych narodów, zrozumienie idei poszanowania władzy oraz współpracy z nią. Jesteśmy przekonani, że proces ten będzie ogarniał coraz szersze masy, tak ukraińskiej ludności Wołynia, jak i ludności polskiej, i pod wpływem tego procesu ludność Wołynia będzie miała coraz większe możliwości zaspokojenia swoich potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-31.27" who="#MykołaMasłow">Co do projektu nowej Konstytucji, to rozszerza ona kompetencję i władzę tych czynników, które, mając ogrom różnych obowiązków: pilnowanie interesów całego Państwa, troskę o utrzymanie jej wielkości, dobrobytu oraz spokoju, nie zapominały o interesach ukraińskiej ludności w Polsce. Dlatego też, nie wchodząc obecnie w omówienie zasadniczych momentów nowej Konstytucji, twierdzimy, że będzie ona sprzyjała lepszemu i pomyślniejszemu załatwieniu spraw, związanych z naprawą życia ludności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-31.28" who="#komentarz">(S. Makuch: Z pewnością Pan się do Senatu nie dostanie.)</u>
          <u xml:id="u-31.29" who="#MykołaMasłow">Więc z czystem sumieniem witając ten projekt, wierzymy, że Rząd w swojej polityce na Wołyniu będzie i nadal postępował według zasad, które stosowały dotychczas na Wołyniu pomajowe rządy polskie.</u>
          <u xml:id="u-31.30" who="#MykołaMasłow">W tem przekonaniu, będąc wierni swoim zasadom, będziemy obecnie głosowali tak za budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak i za całym budżetem państwowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Staniewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#AntoniStaniewicz">Wysoka Izbo! Nawiązując do przemówienia p. posła Pewnego w Sejmie, a dzisiaj p. senatora Masłowa w Senacie, jako przedstawicieli ludności ukraińskiej zamieszkałej na Wołyniu, chciałbym, jako członek wołyńskiej grupy parlamentarnej, tu z tej Wysokiej Trybuny dać publiczny wyraz tym uczuciom, jakie Społeczeństwo polskie żywi do bratniego narodu ukraińskiego i wyraz układów i stosunków społeczno-politycznych, którym hołduję solidarnie z p. senatorem Masłowem.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#AntoniStaniewicz">Społeczeństwo polskie Wołynia, które wspólnie z narodem ukraińskim od tylu wieków te ziemie zamieszkuje i z którym jest związane tysiącznemi węzłami tego współżycia, z pełnem zadowoleniem wita przemówienia p. posła Pewnego w Sejmie i p. senatora Masłowa w Senacie, przemówienia, tchnące nie tylko głęboko ujętą definicją potrzeb i zagadnień własnego narodu, lecz również otwartym i szczerym stosunkiem do Państwa naszego, opartym na tych górnych momentach przeżytych wspólnie dziejów, na których ongiś opierał się fundament i potęga Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#AntoniStaniewicz">Społeczeństwo polskie coraz wyraźniej widzi zarysowujące się dobitnie dwa odłamy w społeczeństwie ukraińskiem. Jeden odłam to jest ten, który uważa siebie za obywateli Państwa Polskiego, którzy upatrują przyszłość narodu ukraińskiego w ścisłem zespoleniu i współpracy z narodem polskim, i w tym narodzie polskim widzi naturalny pomost, przez który prowadzi droga do wyśnionej w dumach narodowych przyszłości narodu ukraińskiego. Niestety społeczeństwo polskie widzi i drugi odłam społeczeństwa ukraińskiego, odłam, który z najbardziej zajadłą nienawiścią zwrócony jest przeciw naszemu Państwu i narodowi polskiemu i który czerpie swe złowrogie natchnienie ze źródeł obcych i wrogich Państwu naszemu.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(S. Makuch: To nieprawda.)</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#AntoniStaniewicz">Z odłamem tym żadnego kontaktu mieć nie chcemy, a odwrotnie, systematycznie i stanowczo zwalczać go będziemy. Jasnem jest, że nasza współpraca możliwa jest tylko z tym pierwszym odłamem społeczeństwa ukraińskiego, zamieszkującym wraz z nami te ziemie, o które tyle wieków krwawiły się wojska Rzeczypospolitej, broniące jej zarówno od zagonów tatarskich, jak od inwazji i zakusów wschodniego sąsiada. Wierzymy zupełnie w szczerość tego odłamu społeczeństwa ukraińskiego, bo będąc najlepszymi synami swego narodu i zachowując swoją odrębność narodową, są jednocześnie aktywnymi współobywatelami Państwa Polskiego, gdyż najgłębiej są przekonani, że tylko niezależne i potężne Państwo Polskie umożliwi narodowi ukraińskiemu zachowanie jego wiekowego dorobku duchowego, jego najlepszych tradycyj narodowych i jego ideałów zachodnio-europejskich.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#AntoniStaniewicz">Słowa, które padają z tej Wysokiej Trybuny, a tchnące dla nas przyjaźnią i dobrem braterskiem uczuciem, nie pozostaną bez odpowiedzi z naszej strony. Wyciągnięta do nas ręka nie zawiśnie w powietrzu, bo Polska nigdy jeszcze nie odtrąciła wyciągniętej do siebie dłoni. O tem świadczy najlepiej nasza przeszłość historyczna. Polska nigdy nie dążyła do pognębienia jej podległych narodów, a odwrotnie wielką dumą Rzeczypospolitej Polskiej była wielkość jej narodów. Pod wspólnym dachem Rzeczypospolitej Polskiej tworzyliśmy ongiś wspólny bastion zachodniej kultury i obrony jej przed barbarzyństwem Wschodu, przelewając wspólnie krew na setkach pobojowisk.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#AntoniStaniewicz">Jeżeli sięgniemy myślą naszą w przeszłość, to znajdziemy tam nad wyraz trafne i jedynie możliwe w naszem położeniu geograficzno-etnograficznem rozwiązanie najbardziej aktualnego dziś zagadnienia państwowego. A mianowicie, w momentach najświetniejszej naszej przeszłości, w epoce Jagiellonów zagadnienie zgodnego współżycia zamieszkałych obok siebie narodów w ramach jednego państwa było stałą troską najprzedniejszych mężów stanu i należyte rozwiązanie tego zagadnienia stworzyło fundament dla przyszłej mocy i potęgi Państwa. Polegało zaś ono na szeroko ujętej tolerancji religijnej i na tem, że mądra i przewidująca polityka Jagiellonów oparła swój wielki program narodowo-państwowy o zasady asymilacji państwowej, a nie narodowej, pozostawiając sprawę przynależności narodowej w dziedzinie spraw osobistego sentymentu, opartego na wolnym i nieprzymuszonym wyborze. Ten wielki spadek pozostawiony po wielkich królach Jagiellonach i dziś stał się polską racją stanu. Zgodnie z tą tradycją szerokim historycznym szlakiem, odziedziczonym po wielkich przodkach, kroczy dziś myśl państwowa na Wołyniu. A najbardziej realnym i miarodajnym symbolem jej jest istnienie na Wołyniu całego szeregu narodowościowo mieszanych instytucyj społeczno-gospodarczych i państwowych oraz fakt istnienia na Wołyniu narodowościowo-mieszanej grupy parlamentarnej posłów i senatorów, w skład której wchodzą Polacy i Ukraińcy, którzy są wierni zasadzie: jesteśmy współgospodarzami kraju, w którym mieszkamy, mamy wspólne obowiązki i prawa wobec Państwa i chcemy wspólnie we wszystkich dziedzinach pracować dla jego rozwoju i potęgi.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#AntoniStaniewicz">Wysoka Izbo! Chciałbym przemówienie swoje zakończyć zdaniem, zdaniem niezmiernie głębokiej treści, zdaniem, które tak jest bliskie naszej rzeczywistości wołyńskiej. Mam tu na myśli przemówienie jednego z najszlachetniejszych bojowników „za naszą i waszą wolność” ś. p. Tadeusza Hołówki, który, przemawiając w roku 1931 i mówiąc o mniejszościach narodowych, tak powiedział: „My nie chcemy żadnej asymilacji narodowej, nie chcemy polonizować siłą, my chcemy wychować ich na dobrych obywateli Państwa. Jeśli przypominamy te czasy, kiedy hetmanami, kanclerzami i wielkimi statystami Rzeczypospolitej Polskiej byli właśnie ci sami Białorusini, ci sami Ukraińcy, ówcześni Rusini prawosławni, to chcemy i dzisiaj i wierzymy, że przyjdą te czasy, kiedy Białorusini i Ukraińcy Rzeczypospolitej, będąc kulturalnie Ukraińcami i Białorusinami, przywiązanymi do swojej mowy, do swojej kultury i do swojej religii, będą równocześnie wielkimi obywatelami Państwa Polskiego i będą chlubą naszej Rzeczypospolitej”.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Jeleński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#OlgierdJeleński">Wysoka Izbo! Oświadczenie p. Ministra w Sejmie o konieczności wzmocnienia tętna życia społeczeństwa polskiego na Kresach wschodnich i współżycia tego społeczeństwa ze społecznościami, należącemi do mniejszości narodowych, odezwie się niewątpliwie szerokiem echem na ziemi kresowej i będzie przyjęte przez ogół ludności z wielkiem zadowoleniem.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#OlgierdJeleński">Przedewszystkiem muszę zaznaczyć, iż zajmę się tylko kresami na północ położonemi, zamieszkałemi przez ludność białoruską.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#OlgierdJeleński">Na wstępie pozwolę sobie przytoczyć słowa świeżo zmarłej naszej dziejopisarki kresowej p. Konstancji Skirmunt, która mówi: „Jedną z najważniejszych krzywd, zadanych nam przez stuletnią niewolę rosyjską, jest zaszczepienie w umysłach naszych niepamięci własnych dziejów — zapomnienia historij”.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#OlgierdJeleński">Przed dwoma laty, przemawiając z tej trybuny przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, mówiłem długo o ciążeniu inteligencji białoruskiej ku kulturze polskiej, o tem, że proces ten trwa przez całe wieki, że się w ten sposób pomost pomiędzy Polską i ludem białoruskim utworzył w drodze stopniowego wchłaniania przez społeczeństwo polskie inteligencji z ludu tego pochodzącej, że inteligencja ta tworzy wciąż nowe warstwy na tym pomoście, że lud białoruski musi szukać swojej inteligencji i burżuazji wśród ziemiaństwa i wogóle społeczeństwa polskiego na kresach, które w znacznej większości swojej wyrosło w ciągu wieków i w różnym czasie z pnia tego ludu i jest tym cementem, który lud ten z Polską łączy. Mówiłem też o tem, że proces ten trwa w dalszym ciągu i jeżeli będę mówił o inteligencji białoruskiej, to tylko o krótkim okresie przejściowym, trwającym nie dłużej niż 2–3 pokolenia.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#OlgierdJeleński">Lud białoruski dzisiaj się do białoruskości nie poczuwa, lud ten do niedawna określał siebie mianem „tutejszości” i mowę swoją mową „prostą” nazywał, lud ten, Panie Ministrze, nie chce być żadną mniejszością, a chce być i jest większością.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#OlgierdJeleński">P. Minister powiedział, że naszą siłą mocarstwową w przeszłości była zdolność współżycia i wciągania w krąg naszej państwowości innych szczepów rasowych i narodowościowych; powiedział też p. Minister, że „pełnia praw obywatelskich jest zasadniczym postulatem naszej polityki wewnętrznej”.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#OlgierdJeleński">Taką powinna być platforma pociągania w górę, ku naszej kulturze inteligencji białoruskiej, ale trzeba się ustosunkować do niej z zaufaniem; trzeba wykorzystać znajomość terenu i ludzi przez społeczeństwo i polskie organizacje społeczne, trzeba ufać ludziom i dać im to, co im się wobec pełni praw należy, to znaczy możność inteligenckiej kariery życiowej poprzez szkołę polską. Zadowolnią inteligenta białoruskiego dzisiaj posady najniższe, zadowolnią posady w głębi Państwa do czasu, zanim co do jego lojalności państwowej wszelkie wątpliwości zginą, ale niech przyświeca wiara w przyszłość w ramach państwowości polskiej, niech nie staje na drodze zachłanność, która w momentach redukcji staje się tembardziej dotkliwą.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#OlgierdJeleński">Jak się dzieje potoczą? Czy lud białoruski w momencie przełomowym jako większość polska — państwowo polska — się zdeklaruje, będzie to zależało w dużym stopniu od naszej polityki, a przedewszystkiem od tego, jak rozwiążemy zagadnienie inteligencji białoruskiej. Czy pójdzie ona drogą przez historię wskazaną i wypełniać będzie w dalszym ciągu pomost między ludem a Polską? Czy ją sobie zrazimy, nie dając jej tego, co jej się z prawa należy, a jednocześnie podrywając ten pomost u góry?</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#OlgierdJeleński">Mogą istnieć między ziemiaństwem a ludem antagonizmy społeczne, ale tego głębokiego wyczucia jedności, pogłębionego umiłowaniem tej samej ziemi kresowej, nikt z świadomości ani jednej ani drugiej strony nie wykorzeni. Spotęgowane kryzysem i biedą wspólne dziś troski przygniatają lud i ziemiaństwo, ale tem silniej więzy wzajemne zacieśniają się, tem skuteczniej obowiązki swoje i zadania dziejowe wobec Polski ziemiaństwo kresowe do końca wypełni. Posłannictwo ziemian przez historię nakreślone i stwierdzone pod grozą odpowiedzialności przed historią nie może być udaremnione. Tak a nie inaczej muszą się czynniki miarodajne ustosunkować do ziemiaństwa kresowego, muszą zginąć wszelkie, skądkolwiekby wychodziły, zakusy osłabienia tego ziemiaństwa.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#OlgierdJeleński">Dumna świadomość polskości ziemiaństwa i szlachty zaściankowej przetrwała wieki — przetrwała niewolę i ucisk zaborcy, promieniowała bez przerwy i promieniuje nadal; krwią wyznaczyła granice Rzeczypospolitej na wschodzie 1863 roku, krwią własną zlała ziemie wschodnie w tych samych granicach w 1918, 1919, 1920 roku, promieniuje i ciągnie ku sobie inteligencję białoruską.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#OlgierdJeleński">Znaczenie dworu polskiego i ziemiaństwa kresowego dla polskości kresów znał rząd rosyjski. Zwalczali też moskale to ziemiaństwo i bezpośrednio przez uciski i konfiskaty i pośrednio, stwarzając i pogłębiając antagonizmy pomiędzy dworem i wsią, popierając akcję szpiegowską wśród włościan na szkodę społeczeństwa polskiego i wogóle wszelkiemi dostępnemi im środkami.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#OlgierdJeleński">Polityka rządu polskiego powinna pójść po linii odwrotnej — powinna zacierać różnice pomiędzy dworem i wsią, powinna łagodzić antagonizmy, powinna wzmocnić współżycie społeczeństwa polskiego, jak się Pan Minister wyraził, z społecznościami mniejszości narodowych. Konsekwetnie należy stwierdzić, że na szkodę Państwa działa ten, kto zaufanie wzajemne podrywa, kto lekkomyślnie to współżycie osłabia, kto rozgoryczenie i zamęt wprowadza — czy będzie to niedostatecznie zorientowany przedstawiciel administracji, czy chorobliwie ambitny osadnik, czy partyjnie nastrojony związek zawodowy.</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#OlgierdJeleński">Przyjdzie czas, kiedy można będzie stwierdzić, że ziemiaństwo kresowe zadanie swoje spełniło i że z punktu widzenia państwowego dalsze podtrzymywanie ziemiaństwa nie jest potrzebne. Nastąpi to wówczas, gdy pomost między ludem białoruskim a Polską się powiększy o sfery mieszczańskie, które się w miasteczkach utworzą. Wówczas będzie można ziemiaństwu kresowemu powiedzieć, że zadanie swoje spełniło i może odejść. Do tego czasu trzeba pamiętać, że więź ziemiaństwa kresowego z ludem jest większa i ściślejsza, niż więź osadnictwa, które na tym pomoście dotąd jeszcze miejsca właściwego nie odnalazło.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#OlgierdJeleński">Przyszli osadnicy, genialną myślą Wodza skierowani, aby wzmocnić żywioł polski na kresach. Zorientowało się społeczeństwo polskie, zorientowało się szybko ziemiaństwo kresowe w sprawie zadań zakreślonych osadnikom i ustosunkowało się do osadników pozytywnie i życzliwie. Lud białoruski przyjął ich podejrzliwie i z nieufnością, musiały zaistnieć antagonizmy między zabierającymi część ziemi osadnikami, a czyhającym na nią ludem. To jednak minęło i do przyspieszenia i ułagodzenia antagonizmu i niechęci oraz zawiści ludu w dużym stopniu przyczyniło się ziemiaństwo. Wręcz przeciwny i szkodliwy wpływ wywiera demagogiczne dążenie jednostek pośród osadników do przewodzenia ludowi białoruskiemu i wygrywania w tym celu haseł socjalnych. Nie burzyć bowiem polskości na Kresach, a wzmocnić ją przyszli osadnicy; nie szlachetną a fałszywą bronią walczy ten chorobliwie ambitny osadnik, który usiłuje przedstawić u góry, jakoby cały obecny dorobek kultury polskiej na Kresach był dziełem osadników.</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#OlgierdJeleński">Walki i tarcia wśród społeczeństwa polskiego są zbrodnią przeciw Państwu, a jeżeli przyczynia się do tego przerost, ambicji osobistej z jakiejkolwiek strony, musi Państwo te przerosty likwidować, traktując jako warcholstwo i objaw destrukcyjny. Zasadniczo wszystko to, co się przyczynia do opóźnienia zespolenia osadników z ludnością miejscową, uznać należy za szkodliwe, nie wyłączając odrębnych organizacyj.</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#OlgierdJeleński">Państwo wymaga zespolenia wszystkich wysiłków i osadnik, który przyszedł wzmocnić, a przyjęty był w otwarte ramiona, niech znajdzie miejsce swoje na pomoście pomiędzy ludem białoruskim i Polską, niech się z ludnością miejscową zespoli według przynależności, zależnie od poziomu umysłowego i kultury osobistej, niech się stara ukochać i wsłuchać w głos tej ziemi kresowej, a do wspólnej staje pracy i walki, zgodnie z nakazem historii.</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#OlgierdJeleński">Nie można burzyć pomostu i trzeba się pogodzić z tem, że do czasu musi u góry tego pomostu pozostać ziemiaństwo kresowe i trzeba uznać, że przedwczesna deklasacja tego ziemiaństwa i wszelkie w tym kierunku zdążające zamierzenia i zarządzenia są szkodliwe dla polskości na kresach.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#OlgierdJeleński">Na końcu przejdę do sprawy, która, zdaniem naszem, jest wielkim błędem, mianowicie, że przy skierowaniu osadników na kresy wschodnie pominięte zostały miasteczka. Dzisiaj trudniej jest to zrobić, ale pomimo to błąd ten naprawiony być musi. Wysuwanie hasła zwiększenia zaludnienia miasteczek, gdy kryzys, wręcz przeciwnie, wysuwa hasło odciążenia miast w drodze skierowania nadmiaru ludności na rolę, może się wydać nierealnem, a jednak jest to koniecznością, której ominąć, ani dalej przewlekać niepodobna. Mówię o miasteczkach, dlatego, że na kresach miast prawie nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#OlgierdJeleński">Dzisiejszy poziom umysłowy i kulturalny miasteczek kresowych stoi bardzo nisko. Przewagę ludności stanowią żydzi, którzy żyją odrębnem życiem, a wpływ ich na ludność okoliczną jest raczej ujemny. Mieszczanie rolnicy niczem się nie różnią od drobnych rolników włościan, toteż przodować nie mogą. Nieliczna grupa rzemieślników, przeważnie katolików, boryka się z trudnościami materialnemi i stroni od wszelkich poczynań ideowych. Inteligencję stanowią urzędnicy, nauczyciele, duchowieństwo, wolne zawody. Życie kulturalne, domy ludowe, czytelnie dopiero stworzyć trzeba i powoli ludność do nich przyciągnąć. Wobec braku inteligencji sprawa to żmudna i bardzo powolna. Tymczasem należy oczekiwać w niedalekiej przyszłości napływu do miasteczek ludności wiejskiej w drodze odciążenia przyrostu tej ludności. Scalenie wsi uczyniło na kresach postępy bardzo duże, scalenie to odbywa się niestety przeważnie bez upełnorolnienia i w następnem pokoleniu już wypadnie zapobiegać dalszemu rozdrobnieniu dziś już nieraz karłowatych gospodarstw. Nie można się łudzić, by na terenie kresów wschodnich dość szybko powstał przemysł lub inne warsztaty pracy, któreby mogły zatrudnić nadmiar ludności wiejskiej. Z konieczności ludność ta sama sobie zajęcie będzie musiała znaleźć, a że z gospodarstwa schodzić będą w pierwszej kolei jednostki więcej przedsiębiorcze, do pracy samodzielnej więcej uzdolnione, rzucą się oni w kierunku spółdzielczości wiejskiej oraz powoli napływać zaczną do miasteczek. Będą oni w najlepszym razie pozostawieni sami sobie, a że borykać się będą z trudnościami i nieżyczliwą konkurencją, sytuację niewątpliwie wyzyskają czynniki wywrotowe, i będą się starały oprzeć na nich swoją akcję i stworzyć w miasteczkach ośrodki ruchu przeciwko Państwu. A musimy liczyć się z tem, że ci ludzie, którzy ze wsi wyjdą i w miasteczkach osiądą, wpływy na stosunki wiejskie i na ludność wiejską mieć będą, a możliwości będą duże, bo kontakt miasteczek z ludnością przyjeżdżającą na targi jest dużo większy niż na wsi.</u>
          <u xml:id="u-35.20" who="#OlgierdJeleński">Z powyższych względów, zanim proces wędrówki przyrostu ludności wiejskiej do miasteczek się rozpocznie i wzmoże, trzeba placówkę tę objąć i zorganizować tam życie kulturalne.</u>
          <u xml:id="u-35.21" who="#OlgierdJeleński">Nie widzę innego wyjścia, jak skierowanie do miasteczek kresowych już dzisiaj osadnictwa i wzmocnienie w ten sposób żywiołu polskiego. W ten sposób da się stworzyć zawczasu środowisko, w którem nowy przybysz ze wsi znajdzie oparcie i opiekę.</u>
          <u xml:id="u-35.22" who="#OlgierdJeleński">Ażeby skierować osadników do miasteczek, trzeba im zapewnić możność egzystencji i rentowność warsztatów pracy. Trzeba stworzyć dla osadników, a konsekwentnie i dla miejscowych rolników osiadających w miasteczkach, przywileje, a więc uwolnić od podatków państwowych i komunalnych przynajmniej na 15 lat od założenia przedsiębiorstwa i w miarę potrzeby udostępnić im nisko oprocentowany kredyt terminowy, ułatwić zabudowanie, względnie zapewnić ustawowo możność znalezienia pomieszczeń. Jeśli przyjmiemy, że do miasteczek będą kierowani nie rolnicy, a doświadczeni kupcy i rzemieślnicy, którzy potrafią ocenić dobrodziejstwo powyższych przywilejów, można mieć nadzieję, że kandydatów na osadników miasteczkowych nie zbraknie. Nie należy się tu obawiać, że przywileje, udzielone osadnikom i rolnikom, wytworzą obecnemu kupiectwu i rzemieślnikowi konkurencję krzywdzącą, bo przyjdą ludzie z warsztatów podrujnowanych, którzy nie będą dążyli do obniżki cen, a gdyby jednak ceny wskutek napływu osadników się obniżyły, to przecież ludność powita to z uznaniem, a czy ceny w miasteczkach kresowych mogą być zniżone, dyskusja chyba na ten temat jest zbędna.</u>
          <u xml:id="u-35.23" who="#OlgierdJeleński">Rzeczą inteligencji miejscowej będzie skupić tę młodą społeczność około instytucyj kulturalnych i zjednoczyć osadnictwo z elementem miejscowym, zarówno wytworzyć współdziałanie władz i nastroje wśród ludności okolicznej, które zapewnią im możność egzystencji.</u>
          <u xml:id="u-35.24" who="#OlgierdJeleński">Akcję opanowania wpływów w miasteczkach traktuję narazie nie jako sposób oddziaływania na wieś, a tylko jako unieszkodliwienie tego środowiska, któreby inaczej ujemnie na stosunkach kresowych zaważyć mogło. Z czasem oczywiście miasteczka odegrają rolę twórczą w ukształtowaniu się oblicza kresów wschodnich, ludność miasteczek stanie się jednem z najpoważniejszych ogniw tego pomostu, który złączy lud białoruski z Polską.</u>
          <u xml:id="u-35.25" who="#OlgierdJeleński">Na zakończenie pozwolę sobie streścić moje przemówienie w czterech tezach:</u>
          <u xml:id="u-35.26" who="#OlgierdJeleński">1) Gdy lud białoruski sam określi swoją narodowość, ustosunkować się do tego samookreślenia z całą życzliwością, zanim to nastąpi, nie narzucać mu w drodze akcji rządowej przynależności do narodowości białoruskiej, a narazie otoczyć lud białoruski opieką, dołożyć starań ku podniesieniu jego dobrobytu i kultury, podchodzić do tego ludu z zaufaniem i nie poddawać w wątpliwość lojalności państwowej, nie mając ku temu powodów.</u>
          <u xml:id="u-35.27" who="#OlgierdJeleński">2) Uznać jako fakt historycznie stwierdzony ciążenie inteligencji białoruskiej ku kulturze i państwowości polskiej, zapewnić im pełnię praw obywatelskich i udostępnić na równych prawach udział w inteligenckiej karierze poprzez szkoły polskie.</u>
          <u xml:id="u-35.28" who="#OlgierdJeleński">3) Społeczeństwo polskie na kresach osiadłe i w znacznej części z ludu miejscowego w drodze nawarstwienia inteligencji białoruskiej wyrosłe, uważać łącznie z tą inteligencją jako pomost, łączący ten lud z Polską; uznać, że pomost ten jest jedynie kompetentnym do reprezentowania opinii i głosu kresów.</u>
          <u xml:id="u-35.29" who="#OlgierdJeleński">4) Wreszcie, rozwijając wysunięte przez p. Ministra hasło wzmocnienia tętna życia polskiego na kresach:</u>
          <u xml:id="u-35.30" who="#OlgierdJeleński">a) uznać za szkodliwą dla państwowości naszej przedwczesną deklasację ziemiaństwa kresowego;</u>
          <u xml:id="u-35.31" who="#OlgierdJeleński">b) szlachtę zaściankową traktować z należnem zaufaniem, wykluczającem wszelką możliwość nielojalności;</u>
          <u xml:id="u-35.32" who="#OlgierdJeleński">c) osadnictwo wiejskie zespolić z ludnością miejscową odpowiednio do poziomu umysłowego i kulturalnego;</u>
          <u xml:id="u-35.33" who="#OlgierdJeleński">d) zorganizować osadnictwo w miasteczkach i stworzyć w ten sposób kadry mieszczaństwa chrześcijańskiego.</u>
          <u xml:id="u-35.34" who="#OlgierdJeleński">Wysoki Senacie! Nie mogę, jak to uczynił s. Głąbiński, narzekać na osłabienie tętna życia polskiego na kresach, boby to było nieprawdą, o ile chodzi o kresy białoruskie. Protestuję przeciwko pobłażliwemu traktowaniu naszych młodszych braci, jakimi są niewątpliwie i Białorusini i Ukraińcy, jak to potraktował nas s. Kozicki.</u>
          <u xml:id="u-35.35" who="#OlgierdJeleński">Muszę stwierdzić, że żaden rząd, tak jak obecny, nie rozumiał sytuacji na kresach i żaden rząd nie budził w nas takich nadziei, jak obecny, by w politykę kresów wprowadzić praworządność ku zadowoleniu całej ludności, ku szczęściu, powadze i potędze Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-35.36" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. Wiceminister Spraw Wewnętrznych Korsak.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Mowa p. wiceministra Korsaka podana w streszczeniu według diariusza.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Orężem niejako zasadniczym i wypróbowanym, jakiego ima się chętnie nasza opozycja, a zwłaszcza prawicowa, jest defetyzm. Jest to oręż, którego nadużywano chętnie w chwili powstawania naszego Państwa, którym władano po mistrzowsku w dniach zmagania się wielkiej naszej wojny w roku 1920, oręż, którym szermowano i wówczas, kiedy młodzież nasza walczyła o Lwów. Jest to oręż, którego się ima po to, żeby w pewnych warstwach czy grupach społeczeństwa szerzyć nastrój niewiary i zwątpienia w silę, we właściwości umysłu i charakteru ludzi, którzy wzięli na swoje barki odpowiedzialność za byt Państwa. Byt Państwa Polskiego jest zagadnieniem większem aniżeli pomyślność jakiejkolwiek w niem grupy narodowościowej, byt Państwa jest przykazaniem, któreśmy wyssali z piersi matki, które nas wiodło wówczas, kiedyśmy w głuchą noc niewoli wyszli do walki o niepodległość Polski.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">P. sen. Głąbiński chce udowodnić, że ludność polska na kresach wschodnich jest traktowana nie w ten sposób, jak na to na tym posterunku zasługuje. Jest to raz jeszcze próba rzucenia grubego ziarna do tego niefortunnego i bezowocnego lokalnego posiewu, jaki się odbywa rękami fanatycznych wyznawców Narodowej Demokracji i jej prasy na ziemiach kresowych. Ale społeczeństwo kresowe zna wagę i znaczenie państwowości polskiej, jest to środowisko, z którego wyszło tylu uczestników i przywódców ruchu wyzwoleńczego, temperatura uczuć i stan umysłów ludności kresowej jest tego rodzaju, że zdolna ona jest przechodzić ponad pewnemi trudnościami wspólnego bytowania do porządku w imię wyższych ideałów i stawać w zwartym szeregu, ażeby realizować najkonieczniejszą zasadę jedności, solidarności i zrozumienia dla interesów współzamieszkujących te ziemie obywateli.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Cała szkoda, że przez usta olbrzymiej większości przedstawicieli tej ludności nie wymknęło się ani razu określenie: obywatel polski, które mogłoby być przedmiotem dumy dla tych mówców, którzy w imieniu narodu ukraińskiego z tej czy sejmowej trybuny przemawiali. I w tem tkwi geneza tego niezdrowego stanu rzeczy, tego zwichnięcia psychiki młodzieży, tego zjawiska, że młodzież ta zapełnia kryminały, że łamie swoje młode życie, tu jest geneza dla tych zjawisk, których źródło leży w aspiracjach eksterminacyjnych naszej prawicy nacjonalistycznej i w przekonaniach większości przedstawicieli ukraińskich. Nacjonalizm sprowadza pewne warstwy ludności polskiej, wrażliwe na łatwe i tanie hasła, a w szczególności młodzież z właściwej drogi wspólnej pracy dla Państwa, która dla gospodarza, narodu polskiego, jest ideałem najważniejszym. To jest błąd w założeniu i w działaniu naszych i innych nacjonalizmów, który się mści i w przyszłości zemści się jeszcze bardziej.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Dla tego celu siania niewiary przedstawia się rzeczywistość w czarnych barwach. Przeczą temu cyfry, obserwacje, głosy żywych ludzi — przedstawicieli tych dzielnic. Przeciwnie, społeczeństwo polskie kresów wykazuje prężność, inicjatywę w podejmowaniu i rozwoju różnorodnych prac społecznych, nie ustępując pod tym względem społeczeństwu innych dzielnic. Tego nie docenia p. sen. Kozicki, wskazując na naszą jakby niższość kulturalną wobec starszego narodu żydowskiego i konstatując, że wobec osłabienia się wpływów lewicowych i masońskich na zachodzie, teraz jest jedyna okazja — ale pytam: do czego. Zdaje się też, p. sen. Kozicki, czy też inny mówca prawicowy, zapewniał, że obóz prorządowy chce opierać się na żydach; gromadzą się najróżnorodniejszego rodzaju przypuszczenia, dowolne wnioski, które będą szeroko kolportowane w prasie partyjnej, pełnej, według charakterystyki naszych krytyków, samych cnót, chociaż w 95 czy 97% wypadkach na 100 konfiskaty sądy utrzymują.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Gdy się słyszy tutaj przemówienia mówców opozycyjnych, ma się wrażenie, że mamy do czynienia z ludźmi i z grupami nacechowanemi dobrą wolą, a Rząd, nie przebierając w środkach, nakazuje tępić i zabijać wszelką ich samodzielność. Rzeczywistość jednak wskazuje na coś wręcz przeciwnego. Nic dziwnego, że w tej psychologii mogą wylęgać się tego rodzaju zarzuty, jak zarzut ks. sen. Bolta, gdy mówił o rzeczywiście zagadkowym wypadku zaginięcia staruszki, matki ks. Dembickiego, czołowego działacza Narodowej Demokracji w Nowem Mieście. Władze bezpieczeństwa podjęły niezwłocznie poszukiwania, które jednak nie dały rezultatu, zachodzi supozycja, że starsza ta osoba, przechodząc przez most, uległa zawrotowi głowy i spadła do rzeki, toczą się bezustanne poszukiwania i niema najlżejszej podstawy do stwarzania podejrzeń. Tego rodzaju metoda jest kwiatkiem z bukietu systemu obniżania autorytetu i powagi władzy.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">W odpowiedzi p. sen. Woźnickiemu pragnę oświadczyć, że sprawozdawca sejmowy p. poseł Pączek sprostował część zarzutów posła Bogusławskiego, okazało się, że w wielu wypadkach są one niezgodne z rzeczywistością; pochodzi to stąd najczęściej, że informacje płyną od ludzi rozgoryczonych, którym dany wynik czy akt wyborczy z tych czy innych względów się nie podoba, P. sen. Michejda ryzykuje bardzo wielką i ciężką odpowiedzialnością wobec tak ważnego interesu publicznego, jakim jest kapitalizacja w Polsce, jeżeli na tle obserwacyj pobieżnych, wysnutych z dwóch kas oszczędności w Wąbrzeźnie i Kościerzynie, wyciąga wnioski ogólne l rzuca poważny cień na całą działalność komunalnych kas oszczędności. Komunalne kasy oszczędności akumulują zgórą 560 milionów złotych, w tem 470 milionów wkładów osób prywatnych. Jest to więc instrument nader ważny i delikatny. Najgorzej dzieje się przez to, że ludzie, spełniający publiczne mandaty w Polsce, wyciągają z pewnych faktów lokalnych, ubolewania godnych, wnioski ogólne, mogące spowodować przy publicznem kolportowaniu szkody dla sprawy publicznej.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.).</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Na życie zbiorowe niepodobna zapatrywać się poprzez pryzmat kroniki policyjnej, niepodobna w lekturze prasy skoncentrować głównej uwagi na czwartej stronie.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Dużo mówiono o wykroczeniach, jakich ma się dopuszczać policja. Policja składa się z żywych ludzi, spełniając najtrudniejsze zadania. Niesie wedle krasomówczego określenia jednego z posłów opozycyjnych pochodnię, a powiada Wilde: Trudno nieść w tłumie pochodnię i nikomu przytem brody nie osmalić.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#WiceministerSprawWewnętrznychKorsak">Można przy pewnej dozie wyobraźni ukuć wiele zarzutów i argumentów, można zgęszczając farby, malować obraz rzeczywistości niezwykle ciemny, ale trudno jest zrealizować na tej podstawie jakąkolwiek pozytywną twórczą postawę wobec zagadnień życia. Postawa, jaka została obrana przez Rząd i współpracujące z nim koła społeczeństwa, jest jedynie postawą twórczą w momencie niezwykle ciężkich prób i doświadczeń, jakie przechodzimy. W tej trudnej dobie report Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ograniczany w środkach materialnych, możliwościach uzupełniania szeregu swych urzędników, robi wszystko co może, ażeby Polsce i jej przyszłości wiernie i dobrze służyć.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt więcej do głosu się nie zapisał. Udzielam głosu p. senatorowi sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#MarianSobolewski">Wysoka Izbo! Właściwie z najcięższemi zarzutami, podniesionemi tu przez mówców opozycyjnych, rozprawił się już w sposób, jak widzieliśmy, bardzo rzeczowy, ale i świetny zarazem pan przedstawiciel Rządu. Ja chciałbym tylko jeszcze na te rzeczy odpowiedzieć, których on specjalnie nie uwzględnił. Pan senator Kozicki, mówiąc o systemie polityki obecnego Rządu, zrobił nam zarzut, że skoncentrowana jest w tej chwili władza w Polsce w rękach Rządu. To, co Pan Senator uznał za zarzut, ja uważam, że to jest właśnie rzecz najbardziej dodatnia. Niechże Pan Senator zechce łaskawie zobaczyć, jak ta rzecz jest skoncentrowana we Włoszech i w czyich rękach jest koncentrowana władza u obu naszych sąsiadów, na zachodzie i na wschodzie. Czy możemy być zazdrośni o to, co się w tej chwili dzieje we Francji, o to że władza tam lada dzień może się znaleźć w błocie na ulicy? Myśmy już raz przeżywali taki okres w naszych dziejach, że władza Rzeczypospolitej Polskiej była rzeczywiście na ulicy — znalazł się ktoś, kto ją podniósł i trzyma ją w krzepkich swoich dłoniach. Sądzę więc, że to nie jest zarzut poważny, i uważam, że ta okoliczność może mieć znaczenie tylko dodatnie dla dalszego rozwoju Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#MarianSobolewski">Nie można niewątpliwie rządzić strachem i interesem; w tem swojem twierdzeniu pan senator Kozicki ma zupełną rację, ale nie można wpadać w drugą ostateczność, nie można mieć władzy malowanej, którejby nikt nie szanował i któraby nie miała żadnego posłuchu. I to już przeżywaliśmy.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#MarianSobolewski">Jeżeli chodzi o odnoszenie się pana senatora Kozickiego do naszej polityki mniejszościowej, to tu widzimy kilka błędów wprost rażących. Pan senator Kozicki, mówiąc o mniejszości niemieckiej, mówi, że na tym odcinku wszystko jest w porządku i że możemy być optymistami, ale wysuwa postulat, ażeby nasz Rząd odnosił się do naszych obywateli narodowości niemieckiej tak samo, jak odnoszą się rządy niemieckie do Polaków obywateli niemieckich. Nigdy w życiu, to jest błąd. My się na to nigdy nie zgodzimy. Nie, ten system postępowania wobec mniejszości, który dzisiaj jest w Niemczech obowiązujący, obowiązujący dla mniejszości u nas być nie może, bo wtedy nie osiągnęliśmy tego celu, nie potrafilibyśmy związać tych mniejszości z Państwem Polskiem.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#MarianSobolewski">Jeżeli chodzi o inne mniejszości, to prosiłbym, żeby panowie z Klubu Narodowego zechcieli uzgodnić. Bo z jednej strony pan poseł Berezowski w Sejmie, mówiąc o polityce wobec mniejszości ukraińskiej, mówił, że stoi na stanowisku, że w państwie narodowościowem muszą być prawa dla większości etnicznej inne, niż dla mniejszości. A w tym roku w oficjalnym organie Panów czytamy, że nikt nie zamierza pomniejszać praw mniejszości narodowych w Polsce, a stawiacie tylko program pozbawienia praw politycznych Żydów, nikogo więcej. Więc albo to jest słuszne, albo tamto. Jakoś tę linię co do mniejszości trzebaby jednak uzgodnić.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#MarianSobolewski">Pan senator postawił nam pewien program w sprawie żydowskiej. Mogę Pana zapewnić, że na ten program ani Rząd ani większość społeczeństwa polskiego nie pójdzie. Skrystalizował go Pan w dwóch punktach: ograniczenie praw Żydów i usunięcie jaknajwiększej ilości Żydów z Polski. Nie jest to program, któryby był zgodny z naszą tradycją, z polską facją stanu, z interesem Państwa i narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#MarianSobolewski">A już wniosek ostateczny, do którego Pan Senator doszedł, że można w Polsce rządzić, albo opierając się o nacjonalizm żydowski, albo o nacjonalizm polski — sądzę, że Pan Senator sam się przestraszył tego wniosku i sądzę, że Pan Senator się z tego wycofa.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#MarianSobolewski">Mówił Pan, że nie jest potrzebne liczenie się z zachodem, gdyż siły żydowskie i wpływy masonów są sprowadzone do zera. Czy my, zasiadający w Bezpartyjnym Bloku, kiedykolwiek liczyliśmy się z tym zachodem? Czyż to jest zarzut słuszny pod naszym adresem? Przecież Panowie w swoim organie piszecie, że drugim warunkiem jest zrozumienie tego, że czasy się zasadniczo zmieniły, że stosunki, jakie zapanowały w Europie po triumfie rewolucyj narodowych, są zupełnie odmienne od tych, jakie panowały w okresie powstawania traktatu o mniejszościach i później, kiedy uchwalono konstytucję marcową. Wówczas byliśmy uzależnieni od zachodu, który cały znajdował się w żelaznych obręczach wszechwładnie panującej masonerii, oddanej całkowicie żydowstwu światowemu”. Panowie liczyliście się wtedy z temi wpływami, rzekomo masońsko żydowskiemi, i Panowie zrobiliście ugodę, która nic nie pomogła, bo przecież wówczas całe żydowstwo było przeciw Polsce. Myśmy nie liczyli się z zachodem, właśnie rządy pomajowe przestały liczyć się z tem, co się działo na zachodzie, tylko prowadzimy politykę, odpowiadającą interesom Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#MarianSobolewski">Pan senator Woźnicki mówił o cyfrach. Panie Senatorze, chcę Panu przypomnieć jedną rzecz. Pan się myli; Pan mówił, że dlatego nie porusza Pan cyfr poszczególnych pozycyj budżetowych, bo toby się na nic nie przydało, bo i tak będzie budżet uchwalony. Nie, proszę Pana, gdy poraz pierwszy w zeszłym roku przystępowałem do referowania budżetu, zadałem sobie trud i czytałem wszystkie dyskusje, jakie toczyły się nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych od początku istnienia Państwa Polskiego i tylko dwie cyfry były atakowane i to nie zawsze, mianowicie kary administracyjne i fundusz dyspozycyjny.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To wystarczy.)</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#MarianSobolewski">A pozatem nie było dyskusji o cyfrach.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Zmniejszono pewną ilość pozycyj.)</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#MarianSobolewski">Nie, czytałem, napewno, niech Pan sprawdzi. Nawet jak p. Putek referował budżet i jak on pewne pozycje skreślił, o poszczególnych pozycjach i paragrafach mowy nie było, tylko cała dyskusja była poświęcona zawsze działalności politycznej tego Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#MarianSobolewski">Pan mówił, że we wnioskach moich byłem stronny. To jest niesłuszne. Referowałem wnioski większości komisji, które zostały przez komisję przyjęte; te wnioski brzmiały tak, jak Pan mówi. To były wnioski referowane, które zostały uchwalone, nie była to opinia tylko B. B., względnie moja. Niech Pan Senator będzie łaskaw porównać głosowanie w Sejmie. Nie tylko B. B. głosował za tym budżetem, lecz i inni głosowali za nim.</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#MarianSobolewski">Porównanie, że obcięcia w budżecie Ministerstwa Rolnictwa były większe niż w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, mojem zdaniem może o tyle nie jest słuszne, że w budżecie Ministerstwa Rolnictwa był przewidziany szereg pozycyj na subwencje, a w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ogromna większość jest tylko na płace przeznaczona. Obcinać poszczególne etaty jest daleko ciężej, ponieważ chodzi tu o egzystencję szeregu ludzi; ale mimo to wysiłek oszczędnościowy przy tym preliminarzu jest wielki, bo wynosi 6½ miliona.</u>
          <u xml:id="u-39.14" who="#MarianSobolewski">Senator Makuch, mówiąc o wszystkich tych wypadkach drastycznych zachowania się policji, czy organów administracyjnych, przytoczył szereg faktów, na które mimo najszczerszych chęci absolutnie nie jestem w stanie dać mu odpowiedzi. To, co p. Minister Spraw Wewnętrznych mówił pod adresem p. Kozickiego, będzie mogło być zastosowane i pod adresem Pańskim. Jeśli te rzeczy nie były wyświetlone w komisji przez pana Ministra, w takim razie będą zbadane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Panie Senatorze, nie można dochodzić na podstawie jakichś 22 przykładów, wyliczając pewne niedokładności przy wyborach samorządowych, nie można na podstawie tego, że na wsi niema kiosków z ogłoszeniami, gdzieby można zawieszać ogłoszenia, że w jednym wypadku o 10 minut wcześniej zaczęło się głosowanie, wyciągać wniosku, do którego Pan doszedł, mojem zdaniem za daleko idącego, że wogóle niema żadnego samorządu. Pan Senator niech będzie łaskaw zastanowić się nad tym tak sformułowanym wnioskiem, a sam dojdzie do przekonania, że jest on mylny. Na podstawie 22 przytoczonych wypadków nadużyć stwierdzanie, że niema w Polsce samorządu, jest absolutnie niesłuszne. Kwestie wołyńskie wyjaśnione zostały bardzo dokładnie przez przedstawicieli mniejszości ukraińskiej i narodowości polskiej i nie będę już tego tematu poruszał.</u>
          <u xml:id="u-39.15" who="#MarianSobolewski">Pan Senator Michejda poruszył szereg spraw, o których już ogólnikowo mówił Wiceminister Spraw Wewnętrznych pan Korsak.</u>
          <u xml:id="u-39.16" who="#MarianSobolewski">Chciałbym jeszcze odpowiedzieć Panu Senatorowi na jedną sprawę, którą udało mi się zbadać i ta wygląda, proszę Wysokiej Izby, całkiem inaczej niż Pan twierdzi. Mianowicie żalił się Pan, że starosta sieradzki odmówił legalizacji oddziału Związku młodzieży pracującej „Jedność” w Karsznicy decyzją z dnia 14 lutego, ale odmówił, P. Senatorze, dlatego że prezes tego oddziału Maliczuk nie dawał gwarancji bezpieczeństwa i porządku publicznego, bo ten prezes stoi pod zarzutem kradzieży narzędzi w parowozowni kolejowej i policja przeprowadza śledztwo. Jest on więc pod śledztwem. Poza tem trzeba zaznaczyć, że ten oddział wcześniej już rozpoczął swą działalność, a gdy mu odmówiono legalizacji, to jednak z prawa rekursu nie skorzystał.</u>
          <u xml:id="u-39.17" who="#MarianSobolewski">Zdarzyło się, że w roku zeszłym ks. senator Bolt upominał się o jakiegoś zredukowanego Pomorzanina, co do którego okazało się, że był paserem, znanym i sądownie karanym, teraz znów miał Pan pecha, że natrafił Pan na notorycznego złodzieja tych narzędzi kolejowych. Te rzeczy wartoby jednak przedtem badać dokładnie. Jedną rzeczą Pan Senator zaimponował mi niewątpliwie. Nie zdarzyło mi się spotkać lekarza, a Pan jest, lekarzem, któryby tak łatwo sypał paragrafami; jako prawnik byłem zdumiony, do takiej perfekcji nigdybym nie doszedł. Wszystkie paragrafy świetnie Pan cytował, ale zapomniał Pan, że tam jest jeszcze jeden paragraf, karny.</u>
          <u xml:id="u-39.18" who="#MarianSobolewski">Proszę Wysokiej Izby, muszę pod koniec do dwóch zarzutów wrócić, które nie na dzisiejszem posiedzeniu były podniesione, ale które łączą się ściśle z budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przed dwoma dniami przy omawianiu budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości p. senator Boguszewski przedstawił nam dwa rzeczywiście bardzo drastyczne fakty. Jeden miał się zdarzyć w Łodzi, drugi podczas procesu w Łucku. P. senator Boguszewski, który zmienił swoje zapatrywania — szanujemy zawsze wszystkie zapatrywania — przedstawił te fakta jednak niedokładnie. Badałem te dwie sprawy, jak było, i chciałbym, ponieważ zarzuty były tu podniesione, żeby i sprostowanie znalazło się w protokole.</u>
          <u xml:id="u-39.19" who="#MarianSobolewski">W Łodzi dnia 14 lutego na skutek polecenia prokuratora wkroczyła policja do lokalu związku drzewnego, gdzie się odbywało zebranie w obecności 150 osób, komunistów. Obecny był też obywatel francuski p. Plaud, młody student, który, jako sam następnie oświadczył, był delegatem komitetu do walki z wojną i faszyzmem, a przybył do Łodzi na żądanie p. senatora Boguszewskiego. Rewizja osobista dała obfity materiał kompromitujący: notatki, stwierdzające kontakt z polską partią komunistyczną i z tak zwanym Moprem, szereg wyszczególnionych w notatniku miejscowości w Polsce, obok wymienione były hasła partyjno-lokalne, obok był skrót przemówienia o treści wywrotowej. Przekazano go dnia 16 sędziemu śledczemu, był odtransportowany tego samego dnia jeszcze do więzienia przy ulicy Gdańskiej. Podczas swego pobytu w więzieniu, jak również w okresie śledztwa nie uskarżał się i nie mógł się uskarżać na jakiekolwiek złe obchodzenie się z nim, i w trzy dni później, tylko dlatego, że był obywatelem francuskim, nie został zamknięty do więzienia i pociągnięty do odpowiedzialności, bo byłby za to najmniej kilka lat więzienia dostał, lecz był z całą kurtuazją odstawiony do granicy. Tak wygląda ten pierwszy wypadek.</u>
          <u xml:id="u-39.20" who="#MarianSobolewski">A teraz proszę Panów, jak wygląda druga sprawa w Łucku? Jeszcze za czasów sprawowania obowiązków Ministra Spraw Wewnętrznych przez pana Ministra Składkowskiego była ta sprawa poruszana. Już wówczas okazało się, że kilku aresztowanych komunistów zostało tam pobitych w śledztwie, ale na zarządzenie pana Ministra wówczas wydelegowany został specjalny urzędnik Ministerstwa, który przeprowadził dochodzenie, i cały ten urząd został rozpędzony. Jakże się przedstawia zajście na procesie w dniu 19 lutego tego roku? Otóż dnia 19 lutego, jak się proces rozpoczął, na salę przyprowadzonych zostało 54 oskarżonych komunistów, którzy rozpoczęli od tego, że najpierw zaczęli śpiewać pieśń rewolucyjną. Przewodniczący sądu, po bezskutecznem przywołaniu ich do porządku, przerwał rozprawę, polecając policji, znajdującej się na sali w ilości 10 osób, wyprowadzić śpiewających. Wówczas ci, śpiewając, wzięli się za ręce, zrobili naokoło siebie barykadę z ławek i zaczęli się z policją bić. Jeden złapał policjanta za gardło, drugi za rewolwer, a inni otworzyli okno i chcieli przez okno uciekać i wówczas dziesięciu policjantów przy użyciu siły doprowadziło ich do porządku. Nie wiem, czy znalazłby się jakikolwiek prezes sądu, z jakiegokolwiek ugrupowania, któryby w ten sposób nie postąpił. Tak wygląda w rzeczywistości to zajście.</u>
          <u xml:id="u-39.21" who="#MarianSobolewski">Proszę Panów, jeszcze o jednej rzeczy chcę mówić. Pan Minister wspomniał tu o przemówieniu pana senatora Głąbińskiego, oceniając surowo, ale słusznie słowa jego, których on użył przy określeniu stosunków, panujących na naszych kresach. Otóż chciałbym do tego przemówienia wrócić, z pewnym bólem, bo wszyscy, szczególnie my, którzy zasiadamy w Komisji Skarbowo-Budżetowej i jesteśmy świadkami współpracy pana senatora Głąbińskiego, z całym szacunkiem do jego osoby się odnosimy; ale muszę powiedzieć, że w zakończeniu swego przemówienia w dyskusji generalnej nad budżetem użył pan senator Głąbiński tak silnych określeń, że rzeczy wiście brak mi słów na ich skwalifikowanie. Pan senator Głąbiński uczynił nas wszystkich, Rząd i nas, tę większość, zasiadająca w B. B., odpowiedzialnymi za to, że zepchnięte zostało Państwo Polskie do roli państwa anonimowego, że winni jesteśmy upadkowi ducha w narodzie, że winni jesteśmy za butę i nachalstwo żywiołów wrogich dla narodu i Państwa, że skrępowaliśmy wolność i moralność narodu, i zakończył tem, że przyjdzie czas, kiedy naród polski potrafi upomnieć się o swoje prawa we własnem Państwie. Panie Senatorze Głąbiński, naród polski ma swoje prawa w swojem Państwie i to przemówienie p. Senatora, to jednak jest do pewnego stopnia przemówieniem za okno, na ulicę, a nie dla tej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-39.22" who="#komentarz">(Głos na ławach B.B.: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-39.23" who="#MarianSobolewski">To jest przemówienie, które nosi wyraźne cechy demagogii i nie licuje z powagą dyskusji, jaka się zwykle w tej Wysokiej Izbie toczy.</u>
          <u xml:id="u-39.24" who="#MarianSobolewski">Panowie mówią o społeczeństwie i o narodzie, Pan senator Kozicki to samo mówi i w tem jesteśmy zgodni. Ale jak Panowie pojmują społeczeństwo i naród! Panowie ograniczacie to tylko do tego wąskiego paska, który tu zajmujecie, a więc tylko do tych, którzy należą do Związku Ludowo-Narodowego czy do Narodowej Demokracji, czy do Obozu Wielkiej Polski, tylko oni mają prawo do nazwy społeczeństwa i narodu. I tu jest różnica ogromna między nami, bo my za naród i za społeczeństwo uważamy wszystkich tu siedzących, począwszy od tego krańca aż do tamtego, bez wyjątku i jeżeli Panowie będą operowali tak ścieśnionem pojęciem narodu i społeczeństwa, to my absolutnie nie porozumiemy się nigdy.</u>
          <u xml:id="u-39.25" who="#MarianSobolewski">Pan senator Janta-Połczyński mówił o tem, jak to opozycja nasza siedzi w pociągu, który stoi na ślepym torze. Pani senatorka Kłuszyńska, polemizując ze mną w zeszłym roku jako z referentem, zacytowała słowa jednego z poetów polskich: „Pan poeta, pan poeta”. Może i słusznie, bo gdy dziś przysłuchiwałem się wywodom mówców opozycyjnych, gdy szukałem jakiejś głębszej myśli, jakiejś rady i wskazówki, nie w interesie partii rządzącej, lecz w interesie Państwa, to nie mogłem doszukać się niczego, i mimowoli przyszły mi na myśl słowa jednego z wieszczów narodu polskiego: „Gdyby choć jedna pierś była zrobiona nie według miary krawca, lecz Fidjasza”.</u>
          <u xml:id="u-39.26" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja nad częścią 7 preliminarza budżetowego jest wyczerpana.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przechodzimy do 2 punktu porządku dziennego — część 10 preliminarza budżetowego — Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca p. senator Evert.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Przedłożenie rządowe budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, złożone do Sejmu, przewidywało w dochodach 20.522.450 zł, w wydatkach 39.725.070 zł tak, że przewyżka wydatków nad dochodami wyniosła 19.202.620 zł. Sejm wprowadził szereg poprawek, które uwidoczniłem w drukowanem sprawozdaniu Komisji Budżetowej Senatu, tak iż otrzymaliśmy ten preliminarz z przewidywaniem: dochodu w sumie 21.316.440 zł zaś wydatków w sumie 40.777.650 zł w ten sposób przewyżka wydatków nad dochodami wynosi 19.461.210 zł. Ostateczny zatem wynik według poprawek Sejmu zwiększył deficyt budżetowy części 10 o 258.590 zł.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#LudwikJózefEvert">W porównaniu z rokiem bieżącym dochody administracji przewidywane są w sumie o 3.575.900 zł większej, a to przeważnie z następujących powodów 1.900.000 zł. z opłat manipulacyjnych od pozwoleń przywozu w związku ze zwiększeniem zakazów wwozu, oraz 375.700 zł z opłat pocztowych i pilotowych wobec rozbudowy portu. Wpływy z przedsiębiorstw netto 3 miliony przewidywane są w sumie zwiększonej na skutek przewidywanej wpłaty należności od spółki akcyjnej Polskie Kopalnie Skarbowe na Górnym Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#LudwikJózefEvert">Wydatki administracji we wszystkich prawie działach zostają zmniejszone za wyjątkiem zarządu centralnego, którego wydatki są zwiększone w związku z wprowadzeniem do subwencji 4 milionów zł na popieranie produkcji eksportowej przemysłu włókienniczego, oraz Urzędu Morskiego w Gdyni wobec zwiększonych rat należności konsorcjum francusko-polskiego o 6 milionów zł na budowę portu w Gdyni.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#LudwikJózefEvert">W Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu wysunąłem propozycję zwiększenia w dziale 1 § 10 subwencji dla naszej żeglugi morskiej o 300.000 zł, a więc do kwoty 2.750.000 zł. Propozycję tę motywuję tem, że wszechświatowy kryzys gospodarczy postawił młodą banderę polską w obliczu bardzo ostrej walki o byt. Obniżenie się ogólnych obrotów handlowych międzynarodowych i spadek przewozów morskich zrodził ostrą tendencję spadku stawek frachtowych, a następnie wzrost protekcjonizmu w stosunku do bander krajów importujących. Państwa morskie, jak Francja, Niemcy, Włochy, a nawet Anglia udzielają bezpośredniej pomocy państwowej przedsiębiorstwom starym, mającym wyrobione stosunki, tradycję, więc tem bardziej pomoc ta musi być potrzebna dla żeglugi początkującej, jaką jest polska żegluga morska.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#LudwikJózefEvert">Dwie jeszcze zmiany wprowadzone zostały przez Komisję Skarbowo Budżetową Senatu. W § 1 dziale 1 zmniejszono pozycję płac o 4.000, powiększając o tę samą kwotę pozycję płac działu 4 § 1.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Przemówienia, które słyszeliśmy w debacie ogólnej, jak również przemówienie wielce szanownego senatora Iwanowskiego przy budżecie Funduszu Pracy, dały nam tak wyczerpujący obraz sytuacji gospodarczej, jej bolączek i potrzeb, że czuję się zwolnionym od powtórnego zobrazowania Panom tej sytuacji i poruszę tu te zagadnienia, które albo nie zostały w dotychczasowych przemówieniach poruszone, albo nie były dotychczas oświetlone.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#LudwikJózefEvert">W drukowanem mem sprawozdaniu zrobiłem przegląd najważniejszych gałęzi naszej produkcji przemysłowej. Stwierdziłem jej zwiększenie większe lub mniejsze w szeregu gałęzi, jak również stwierdziłem większe zatrudnienie robotników tak, iż ogólny przeciętny za cały rok 1933 wskaźnik produkcji przemysłowej wyniósł 55,4, gdy za rok ubiegły wynosił 53,7. Zmierzyłem również wskaźnik w skali produkcji światowej i stwierdziłem, że naogół nie odbiegamy zbytnio, z wyjątkiem przemysłu włókienniczego, od wskaźnika światowego.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#LudwikJózefEvert">Stwierdzam z przyjemnością, że polepszenie to utrzymało się również w ciągu stycznia r. b. Wskaźnik produkcji za styczeń wyniósł 58. Jest on, co prawda, mniejszy od grudniowego, ale jest bez porównania wyższy od styczniowego roku ubiegłego; wówczas wynosił on 45.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#LudwikJózefEvert">Jeżeli zatem jest dobrze, dlaczego jest tak źle? — jak to słyszymy w szeregu przemówień. Dlaczego liczba bezrobotnych jest ciągle taka wysoka? Po pierwsze nie twierdziłem i nikt nie twierdził, że jest dobrze, a mówiłem, tylko, że jest lepiej, że jest znacznie lepiej, niż było. W środę pan Minister Opieki Społecznej wyjaśniał nam przyczyny wykazanej przez statystykę liczby bezrobotnych. Nie twierdzę, ale mam to przekonanie, że poprzednie dane statystyczne o ilości bezrobotnych z lat ubiegłych nie były ścisłe. Skutki bezrobocia, ciążące dotkliwie na Skarbie i na społeczeństwie, odczuwamy w Polsce tak silnie, gdyż społeczeństwo nasze jest ubogie i ciężar utrzymania bezrobotnych boleśnie dotyka każdą rodzinę polską. Zamierzone uruchomienie szeregu prac inwestycyjnych z Funduszu Pracy wniesie znaczne polepszenie i zatrudni, jak tu słyszeliśmy, około 100.000 ludzi.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#LudwikJózefEvert">Przy charakteryzowaniu naszej sytuacji gospodarczej podkreślano silny spadek i dzisiejszy stan konsumcji wewnętrznej. Odpowiada to istocie rzeczy. Po okresie czteroletniego kryzysu gospodarczego społeczeństwo zubożało, znacznie zubożało i skonstatowane przezemnie polepszenie produkcji przemysłowej nie zdołało jeszcze odbić się refleksem na konsumcji. Z kryzysem gospodarczym to jest, proszę Panów, tak, jak z grzechem, w który łatwo wpaść, a nieporównanie trudniej uwolnić się od jego następstw. Słyszymy tu stale ubolewania nad ciężką sytuacją rolnictwa. Zdaje mi się, że poważną przyczyną tego stanu jest brak zorganizowanego aparatu handlowego na tym odcinku naszego gospodarstwa. Czynnikiem, hamującym normalne funkcje aparatu wymiany płodów rolnych, jest brak zorganizowanego rynku poszczególnych gałęzi produkcji rolniczej. Obecny stan na odcinkach wielu artykułów tej produkcji wynika głównie z niezorganizowania przez rolnictwo dowozu produktów rolnych do ośrodków miejskich, z wyjątkowo silnego rozdrobnienia handlu w tej gałęzi, z braku standaryzacji, oraz z braku koniecznych urządzeń technicznych i handlowych, jak handel, giełda handlowa, chłodnie, rzeźnie i t. d. W konsekwencji mamy nienormalną rozpiętość między cenami producentów wiejskich a cenami płaconemi przez konsumentów z miasta, a więc i dotkliwe straty rolników.</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#LudwikJózefEvert">Nie lepsze jest urządzenie w dziedzinie innych artykułów. Nasz aparat handlowy, jako organ rozprowadzający, pośredniczący między producentem a konsumentem, nie stoi na wysokości zadania.</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#LudwikJózefEvert">Brak nam organizacji handlowej w dużym stylu, w stylu zachodnio-europejskim, natomiast posiadamy poza Warszawą ogromny przerost drobnych przedsiębiorstw, które raczej scharakteryzowałbym jako kramarstwo, ale nie handel. Pewną charakterystykę jego daje zestawienie wykupionych w Polsce patentów handlowych. Mam dane za r. 1932. Otóż w 1932 r. patentów pierwszej kategorii było wykupionych 739, a w 1931 r. 875; w drugiej kategorii było wykupionych 26.900, a w 1931 r. 35.515; w trzeciej kategorii już 195.000, a w 1931 r. 217.688; ale za to w czwartej kategorii w 1932 r. 196.000, gdy w 1931 r. było wykupionych 167.332. Panowie widzą przesunięcie nawet z 3 kategorii przedsiębiorstw handlowych do 4. Ten stan wynika z ogólnego nastawienia naszego społeczeństwa, które nie żywiło nigdy i dotychczas nie żywi szczególnego zamiłowania do tej gałęzi pracy, gospodarczej. W Polsce utarło się i do dziś dnia istnieje mniemanie, że kupcem może być każdy, i zredukowany urzędnik i wdowa po nim i każdy ten, komu się nie udało osiągnąć pewnych rezultatów na innem polu pracy. Nie mogę nigdy zrozumieć, dlaczego we wszystkich innych gałęziach pracy ludzkiej wymagane jest nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne przygotowanie, jedynie w gałęzi handlu każdy uważa się za powołanego. Stąd poziom fachowy istniejącego aparatu wymiany, ściślej mówiąc, poziom ludzkiego materiału stoi nieporównanie niżej od niveau zachodnio-europejskiego. To też sądzę, że należałoby poziom fachowy istniejącego aparatu handlowego stopniowo podnosić za pomocą bodaj kursów dokształcających. Organizację kursów należałoby jak najszybciej rozpocząć i oprzeć ją o zrzeszenia zawodowe kupiectwa, oczywiście pod nadzorem kuratoriów szkolnych. Aby zapobiec istniejącej obecnie sytuacji i aby zapewnić dopływ do handlu sił wykwalifikowanych, kończących szkoły zawodowe i przygotowanych praktycznie, należałoby ograniczyć dopływ nieprzygotowanych zawodowo przez wprowadzenie cenzusu kupieckiego.</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#LudwikJózefEvert">W obrotach międzynarodowych osiągnęliśmy w ubiegłym roku saldo dodatnie 132.650.000 zł, jako rezultat przywozu 826.993.000 zł, mniej, niż w 1932 r. o 34.989.000 zł, oraz wywozu 959.643.000 zł, mniej, niż w roku 1932 o 124.159.000 zł. Saldo dodatnie w 1932 r. wynosiło 221.820.000. Jak Panowie widzą, spadek o 40%. W styczniu r. b. mamy saldo dodatnie 15.083.000 zł, w tymże miesiącu r. ub. saldo dodatnie wynosiło tylko 6 i pół miliona zł, czyli poprawa w styczniu się utrzymuje.</u>
          <u xml:id="u-41.14" who="#LudwikJózefEvert">W drukowanem sprawozdaniu podałem wykaz państw, z któremi Polska ma bilans handlowy dodatni i z któremi Polska ma bilans handlowy ujemny. Rok 1933 dał nam znaczne pogorszenie salda dodatniego z Austrią, Czechosłowacją, Danią, Estonią, Norwegią, Rumunią, Szwecją. Z Anglią utrzymaliśmy saldo dodatnie prawie w tym samym rozmiarze, co w roku ubiegłym, to jest 101.634.000 zł — najwyższa suma w naszych obrotach międzynarodowych. Sądzę, że z tego faktu społeczeństwo nasze powinno wyciągnąć pewną konsekwencję i przy zakupach towarów cudzoziemskich dawać pierwszeństwo towarom angielskim.</u>
          <u xml:id="u-41.15" who="#LudwikJózefEvert">Z zaprzyjaźnioną z nami Francją z salda dodatniego w roku ubiegłym 2.174.000 zeszliśmy w roku 1933 do salda ujemnego 3.365.000 zł. Podkreślam to z tej racji, że wzajemna pozycja Francji, kraju wierzycielskiego, do Polski, kraju dłużniczego, wyznaczyłaby odwrotny układ stosunków. W dzisiejszej sytuacji Polska płaci Francji znaczne sumy na oprocentowanie i amortyzację kapitałów francuskich, a musi dopłacać jeszcze w obrocie towarowym, co jest absurdem ekonomicznym. Jedynie logicznie dającą się pomyśleć formą, pod jaką może być dokonana obsługa długów, jest spłacanie przy pomocy nadwyżek eksportowych, czyli dodatnie saldo bilansu handlowego. Tak niepomyślny dla nas rezultat obrotów handlowych wynika z kierunku polityki handlowej Francji, polityki, godzącej szczególnie boleśnie w eksport Polski. Należy ubolewać, że rokowania handlowe polsko-francuskie, prowadzone z nakładem ogromnych wysiłków w szeregu ostatnich miesięcy, wciąż się jeszcze przeciągają.</u>
          <u xml:id="u-41.16" who="#LudwikJózefEvert">Również z Włochami z salda dodatniego 2.448.000 zeszliśmy w roku 1933 do salda ujemnego 13.347.000. W stosunkach z Niemcami i Rosją podnieśliśmy znacznie saldo dodatnie: z Niemcami do 22.977.000 i z Rosją 42.248.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-41.17" who="#LudwikJózefEvert">Zjawiskiem dodatniem, zasługującem na podkreślenie, jest zdobywanie nowych rynków zamorskich oraz kompensowanie importu surowców z Argentyną i Brazylią. Również godną podkreślenia jest okoliczność większego procentowo udziału w eksporcie wyrobów gotowych na te rynki.</u>
          <u xml:id="u-41.18" who="#LudwikJózefEvert">W drukowanem sprawozdaniu podałem zestawienie ważniejszych artykułów naszego eksportu. Tablica ta wykazuje, że najważniejszemi artykułami są produkty spożywcze, 260.458.000 zł, w tem zboże 58.491.000, bekony 66.577.000, jaja 33.620.000, zwierzęta 23.622.000 zł, następnie materiały i wyroby drzewne 154.570.000, metale i wyroby 120.171.000 zł, wreszcie węgiel 166.682.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-41.19" who="#LudwikJózefEvert">Jak Panom wiadomo, zjawienie się naszego węgla w Anglii wywołało wśród sfer zainteresowanych ogromne zdumienie i alarm, może więc będzie na miejscu zaznaczyć, że przywóz węgla brytyjskiego do Polski, który wynosił w 1932 r. 74.500 tonn, wzrósł w 1933 r. o 17 i pół tysięcy tonn.</u>
          <u xml:id="u-41.20" who="#LudwikJózefEvert">Prace w zakresie dokładnego zbadania możliwości eksportowych dla polskiej produkcji zostały w roku ubiegłym wydatnie rozwinięte. Stosownie do inicjatywy p. Ministra Przemysłu i Handlu, który zakreślił główne wytyczne akcji popierania eksportu, nasze organizacje gospodarcze podzieliły między sobą i podjęły się szczegółowego opracowania dzisiejszych postulatów poszczególnych dziedzin eksportowych. System prac przewiduje podział ich na trzy grupy: branżowa, celem zbadania możliwości obecnej sytuacji eksportu poszczególnych przemysłów; kierunkowa dla monograficznego opracowania niektórych rynków zbytu, oraz rzeczowa, ujmująca specjalne zagadnienia, związane z pomocą dla eksportu. Prace w tym zakresie są już poważnie zaawansowane. Związek Izb przemysłowo-handlowych rozporządza w niektórych dziedzinach obszernym i wszechstronnym materiałem. Opracowane zostały rynki: Kanada, Stany Zjednoczone, Argentyna, Meksyk, Australia, Indie Brytyjskie i Chiny. W zakresie branżowym zebrano bardzo szczegółowe i bardzo obszerne informacje o sytuacji i postulatach eksportowych przemysłów: futrzarskiego, papierniczego, elektrotechnicznego, szklanego, chemicznego i metalowo-przetwórczego.</u>
          <u xml:id="u-41.21" who="#LudwikJózefEvert">Z zakresu zagadnień specjalnych opracowano szczegółowo sprawę finansowania eksportu oraz kompensacji.</u>
          <u xml:id="u-41.22" who="#LudwikJózefEvert">Pragnę wypowiedzieć opinię, że rozwój eksportu musi być oparty o istniejący samodzielnie aparat handlowy, zarówno prywatny, jak i spółdzielczy. O ile powstawanie nowych placówek handlu eksportowego należałoby uważać za objaw dodatni, to sztuczne ich tworzenie należy uważać za objaw szkodliwy z każdego punktu widzenia. Dzisiejsze trudne warunki wymiany towarów międzynarodowych wskazują, iż rynki zdobywa przeważnie eksport dzięki swej zręczności lub stosunkom. To też wszelkie wstrząsy, które naruszają równowagę handlu eksportowego, odbijają się na jego pozycji na rynkach zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-41.23" who="#LudwikJózefEvert">Uważam jako referent budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu za przyjemny obowiązek podkreślić działalność Państwowego Instytutu Eksportowego. Prace Instytutu Eksportowego wyrażają się w działalności informacyjnej, pośredniczącej, a więc w kontaktowaniu eksportera polskiego z odbiorcą zagranicznym. Była to praca niezmiernie drobiazgowa i wnikliwa i do niej należy zaliczyć organizowanie targów w Paryżu, w Egipcie, w Aleksandrii, w Kairze i w Tel-Awiwie, działalność interwencyjną, wykonywaną głównie przy pomocy sieci konsularnej; dalej działalność wychowawczą, wykonywaną przez liczne wykłady, odczyty, współpracę z seminariami uczelni handlowych, oraz akcję prasową; wreszcie działalność wydawniczą. Wszystkich wielce szanownych panów senatorów, interesujących się zagadnieniami gospodarczemi naszego eksportu, pragnąłbym zachęcić do zapoznania się z wydawnictwem p. t. „Eksport”, które jako sprawozdanie dyrektora Instytutu ukazuje się corocznie już od trzech lat. Ostatni tom za r. 1932 jest księgą o 352 stronach, z niezmiernie ciekawemi danemi.</u>
          <u xml:id="u-41.24" who="#LudwikJózefEvert">Rozpoczęta w ostatnich czasach praca nad reorganizacją Instytutu Eksportowego, a raczej nad nadaniem mu dalszych, rozszerzonych funkcyj w dziedzinie importu pod nową nazwą Instytutu Handlu Zagranicznego, uważam za bardzo na czasie i wskazaną. W obecnej sytuacji polityczno-handlowej, w której wraz z całym światem znajduje się i Polska, nie można sobie wyobrazić racjonalnie zorganizowanego eksportu w odłączeniu od importu, który warunkuje naszą prężność ekspansywną i możność lokowania towarów na obcych rynkach.</u>
          <u xml:id="u-41.25" who="#LudwikJózefEvert">Coraz silniejszym czynnikiem polityki eksportowej będzie polityka morska. Już w r. 1933 obroty przez porty polskie (Gdańsk i Gdynia) w stosunku do obrotów polskich wogóle wyniosły 73,3%, w tonnach 11.258.760, z czego 6.100.000 przypada na Gdynię, 5.150.000 na Gdańsk.</u>
          <u xml:id="u-41.26" who="#LudwikJózefEvert">W stosunkach wzajemnych Gdyni i Gdańska zaszła w ostatnich czasach poważna zmiana, uwarunkowana umową polsko-gdańską z dnia 5 sierpnia 1933 r. i protokółem z dnia 11 września 1933 r. Protokół ten zabezpiecza Gdańskowi na okres roczny przeładunek pewnych kontyngentów towarów.</u>
          <u xml:id="u-41.27" who="#LudwikJózefEvert">Wysokość przyznanego kontyngentu wynosi 4.400.000 ton. Przyznany kontyngent ogranicza ilościowo zafiksowany status quo, jednak protokół przewiduje, że w razie, gdyby przeładunek jakiegoś towaru nie osiągnął wysokości przyznanego kontyngentu, a niedobór ten nie został wyrównany przez samoistną zwyżkę przeładunku innego towaru, wówczas Rząd Polski i Senat Gdański rozpoczną negocjacje co do możliwości kompensaty w dziedzinie przeładunku innego towaru.</u>
          <u xml:id="u-41.28" who="#LudwikJózefEvert">Zafiksowanie kontyngentu przeładunku i zobowiązanie się naszego Rządu do szukania możliwości kompensaty, zważywszy na trwającą depresyjną tendencję wywozu, uważam, jest bardzo poważną koncesją dla Gdańska.</u>
          <u xml:id="u-41.29" who="#LudwikJózefEvert">Dalszemu rozwojowi portu naszego w Gdyni musimy nadawać pierwszorzędne znaczenie. Plany pod tym względem omówiłem w drukowanem sprawozdaniu. Ściśle związana z tem jest również rozbudowa naszej floty handlowej, oparta na 10-letnim planie, stopniowo realizowanym, czemu również poświęciłem ustęp w drukowanem sprawozdaniu.</u>
          <u xml:id="u-41.30" who="#LudwikJózefEvert">Nasze plany morskie są oparte o należycie wyszkolone kadry marynarzy i z największem uznaniem podkreślić tu należy rolę odgrywaną przez Państwową Szkołę Morską, przeniesioną w 1930 r. z Tczewa do własnej siedziby w Gdyni. Od 1923 r. do jesieni 1933 r. pełny kurs szkoły ukończyło 309 absolwentów, pozatem po 2-letnim kursie wydano przeszło 300 świadectw dojrzałości. Absolwenci szkoły w chwili obecnej zajmują większość stanowisk oficerskich na polskich statkach handlowych. Poza szkoleniem personelu oficerskiego Państwowa Szkoła Morska na zlecenie Ministerstwa Przemysłu i Handlu zorganizowała i przeprowadziła 4 kursy rybackie, 4 dla szyprów i 4 dla maszynistów okrętowych, przygotowując marynarzy praktyków do niższych stanowisk oficerskich w marynarce handlowej. Działalność szkoły skierowana była również na stworzenie pewnej tradycji żeglarskiej, która w sprawcach morskich nie jest bez znaczenia, a której wcale prawie nie posiadaliśmy. Ta strona działalności, oparta głównie o podróże statków szkolnych, wniosła do polskiej tradycji morskiej szereg czynników pozytywnych. W podróżach statków szkolnych „Lwów” i „Dar Pomorza” wzięło udział przeszło tysiąc młodzieży, odbywając w czasie praktyki morskiej szereg podróży do wszystkich ważniejszych portów bałtyckich, morza Śródziemnego, Północnego, Czarnego, wysp i portów Antlantyku południowego i północnego. Wizyty statków szkolnych w obcych portach są jednym z najlepszych środków propagandy polskiej, to też w tej dziedzinie Państwowa Szkoła Morska ma za sobą pokaźny dorobek. Pozatem na uwagę zasługuje działalność szkoły w dziedzinie wydawnictw, pomocy naukowych, podręczników morskich, których dotychczas ukazało się około 20. Istnienie Państwowej Szkoły Morskiej nie jest bez znaczenia także i dla obrony kraju, przygotowuje ona bowiem pierwszorzędny materiał dla rezerw marynarki wojennej, a także dla technicznych broni wojsk lądowych.</u>
          <u xml:id="u-41.31" who="#LudwikJózefEvert">Rzemiosłom, które mogą i powinny odegrać poważną rolę w życiu gospodarczem Polski, poświęciłem duży ustęp mojego zeszłorocznego przemówienia w tej Wysokiej Izbie. Pozwolą Panowie, że i dziś zatrzymam ich uwagę na tem zagadnieniu.</u>
          <u xml:id="u-41.32" who="#LudwikJózefEvert">Położenie rzemiosła w obecnej dobie przeżywanego kryzysu gospodarczego jest bodaj cięższe, niż innych grup gospodarczych, albowiem dotychczas produkcja rzemieślnicza była obliczana na konsumcję rynku wewnętrznego. W miarę kurczenia się pojemności tego rynku skutkiem silnego zubożenia ludności wiejskiej jako głównego odbiorcy wytworów rzemieślniczych produkcja rzemieślnicza dla braku odbiorców znacznie została ograniczona, natomiast wzmogła się poważnie nielegalna konkurencja w rzemiośle. Zdawałoby się bowiem, że podczas kryzysu liczba warsztatów rzemieślniczych winna się zmniejszać, tymczasem zaś obserwujemy zjawisko, że Liczba warsztatów rzemieślniczych stale wzrasta. Pochodzi to stąd że zwolnieni z pracy czeladnicy, rzemieślnicy i pomocnicy fabryczni, by znaleźć źródło do życia, zakładają własne warsztaty pracy, a nie ponosząc ciężarów, którym podlegają legalnie istniejące przedsiębiorstwa rzemieślnicze, mogą oddawać swą pracę po znacznie niższych cenach, chociaż i rzemiosło legalnie prowadzone dostosowuje się do zmienionych warunków i dostosowuje swe ceny do siły nabywczej konsumentów. Jednym z przykładów żywotności rzemiosła jest szewstwo, które prócz kryzysu ma jeszcze do zwalczenia napór obcej wytwórczości fabrycznej, a mimo to po chwilowej depresji stara się zwycięsko opanować sytuację i dostosować się do zmienionych warunków.</u>
          <u xml:id="u-41.33" who="#LudwikJózefEvert">Również i inne zawody rzemieślnicze przy pomocy swego samorządu gospodarczego i dzięki życzliwemu poparciu władz państwowych szukają dróg ujścia dla swej ekspansji. I oto, choć jeszcze w nieznacznym zakresie, został już zorganizowany eksport rękawiczek, beczek, wędlin, ubrań robotniczych zagranicę. Potworzyły się w tym celu w niektórych ośrodkach kraju spółdzielnie rzemieślnicze. Ostatnio wyjechała do Sowietów delegacja rzemiosła z próbkami wyrobów rzemieślniczych celem nawiązania stosunków handlowych. Usiłowania te wskazują, że słusznie uznano rzemiosło za jeden z zasadniczych czynników polskiego gospodarstwa narodowego. Wyrazem tego jest również umożliwienie rzemiosłu otrzymywania dostaw i robót publicznych przez wprowadzenie do wydać się mającego rozporządzenia Rady Ministrów postanowienia, że przy dostawach z zakresu rzemiosł będą szczególniej uwzględniane oferty rzemieślników, posiadających karty rzemieślnicze, o ile oferowane ceny nie będą wyższe od cen innych ubiegających się.</u>
          <u xml:id="u-41.34" who="#LudwikJózefEvert">By ulżyć doli rzemiosła, Rząd w r. b. mimo trudnych warunków finansowych udzielił dla rzemiosła kredytu w sumie 3 milionów zł; kredyt ten jest rozprowadzany przez Komunalne Kasy Oszczędności i spółdzielnie kredytowe przy współudziale reprezentantów rzemiosła.</u>
          <u xml:id="u-41.35" who="#LudwikJózefEvert">Że rzemiosło jest otaczane opieką Rządu, który usiłuje nie tylko umożliwić mu znośne warunki bytowania w obecnej dobie, ale także stworzyć korzystne warunki rozwoju w przyszłości, świadczy fakt, że zjazd działaczy gospodarczych i społecznych B. B. W. R. w dniach 18, 19 i 20 maja 1933 r. obradował również nad zagadnieniami rzemieślniczemi i jego sekcja rzemieślnicza wysunęła tezy programowe. Część tych postulatów została już zrealizowana, pozostałe zaś są w trakcie realizacji.</u>
          <u xml:id="u-41.36" who="#LudwikJózefEvert">W szczególności wydane zostało rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. o izbach rzemieślniczych i ich związku (Dz. U. R. P. 85, poz. 638) ustanawiające izby rzemieślnicze jako stałą reprezentację gospodarczych i zawodowych interesów rzemiosła. Zakres działania izb rzemieślniczych, ustanowionych tem rozporządzeniem, został w porównaniu z izbami rzemieślniczemi, powołanemi na zasadzie rozporządzenia z 7 czerwca 1927 r. o prawie przemysłowem, rozszerzony na zagadnienia gospodarcze. Najważniejszą jednak zdobyczą tego rozporządzenia jest utworzenie wspólnej organizacji izb pod nazwą „Związek Izb Rzemieślniczych Rzeczypospolitej Polskiej” z siedzibą w Warszawie, jako osoby prawa publicznego. Zadaniem związku jest nie tylko przedstawicielstwo izb rzemieślniczych wobec władz państwowych, oraz współdziałanie z władzami państwowemi i z rzemieślniczemi związkami gospodarczemi w sprawach, dotyczących ogólnych interesów rzemiosła, lecz przedewszystkiem składanie władzom państwowym życzeń i wniosków, dotyczących całokształtu organizacji i polityki gospodarczej rzemiosła. Nadzór tak nad izbami rzemieślniczemi, jak i nad ich związkiem sprawuje Minister Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-41.37" who="#LudwikJózefEvert">W trakcie realizacji są również dalsze postulaty rzemiosła, wysunięte na zjeździe działaczy gospodarczych i społecznych B. B. W. R., a mianowicie: w opracowanej już noweli do rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 7 czerwca 1927 r. o prawie przemysłowem znajduje się postanowienie, że równocześnie ze zgłoszeniem o kartę rzemieślniczą musi być wskazany dowód uzdolnienia. Zmieni to stan obecny o tyle, że w myśl dotychczasowych przepisów ten, kto rozpoczynał prowadzenie samoistnego rzemiosła, zgłaszał to u władzy przemysłowej I instancji, ale nie był obowiązany wykazać się równocześnie dowodem uzdolnienia. Skutek tego był taki, że mógł on bez dowodu uzdolnienia prowadzić samoistnie rzemiosło przez czas dłuższy, zanim władza mogła ostatecznie zarządzić zamknięcie warsztatu. Również odnośnie do przemysłowców budowlanych został wprowadzony wyraźny przepis, że wykonywać budowlę może tylko majster danego zawodu.</u>
          <u xml:id="u-41.38" who="#LudwikJózefEvert">Kończąc, chciałbym jeszcze zatrzymać się chwilę na pracach Ministerstwa w dziedzinie ustawodawstwa. Poza nowelizacją szeregu ustaw, które już obowiązują, Ministerstwo opracowało i wydało kilka dekretów o pierwszorzędnem znaczeniu dla życia gospodarczego. Są to dekrety: 1) o zasadach sporządzania bilansów, zamknięć rachunkowych i sprawozdań osób prawnych, obowiązanych do prowadzenia ksiąg handlowych, 2) o popieraniu elektryfikacji, 3) o Izbach rzemieślniczych i ich związku, 4) w sprawie regulowania stosunków w hutnictwie Żelaznem, 5) w sprawie regulowania obrotu zwierzętami gospodarskiemi i obrotu hurtowego mięsem.</u>
          <u xml:id="u-41.39" who="#LudwikJózefEvert">Również w tym roku z inicjatywy Ministerstwa została wydana ustawa o kartelach i ustawa o dostawach i robotach na rzecz Skarbu Państwa i samorządu.</u>
          <u xml:id="u-41.40" who="#LudwikJózefEvert">Ponadto zostały opracowane i obecnie znajdują się w Izbach Ustawodawczych następujące ustawy: o morskich opłatach portowych, w sprawie zmiany dekretu o Izbach Przemysłowo-Handlowych, w sprawie zmiany dekretu o prawie przemysłowem, ustawa o oznaczaniu wyrobów wytwórczości polskiej i wreszcie ustawa o zmianie prawa górniczego.</u>
          <u xml:id="u-41.41" who="#LudwikJózefEvert">Ministerstwo Przemysłu i Handlu w roku ubiegłym silnie współpracowało również przy opracowywaniu kodeksu handlowego, dekretu o spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością, o prawie celnem, jak również brało udział w pracach nad kodeksem zobowiązań.</u>
          <u xml:id="u-41.42" who="#LudwikJózefEvert">Stwierdzając, Wysoka Izbo, że znajdujemy się ciągle jeszcze w trudnej sytuacji gospodarczej, nie mogę jednak nie stwierdzić, że przy obiektywnem spojrzeniu i przy uświadomieniu sobie ogromu trudności, jakie trzeba było przezwyciężyć, aby utrzymać równowagę ekonomiczno-finansową, mamy prawo optymistycznie oceniać widoki na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-41.43" who="#LudwikJózefEvert">W imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu w redakcji, uchwalonej przez Sejm, ze zmianami: w dziale 1 § 1 — Płace — zmniejszyć o 4.000 zł, w dziale 1 § 10 — Subwencje — zwiększyć o 300.000 zł, w dziale 4 § 1 — Płace — zwiększyć o 4.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-41.44" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma p. s. Skoczylas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#StanisławSkoczylas">Wysoka Izbo! Pan referent powiedział między innemi, że są oznaki po temu, że jesteśmy w początkach poprawy sytuacji gospodarczej. Naturalnie, stwierdzić to można także z innego resortu, jakim jest kolej, która jest takim miernikiem swojemi przewozami. O sytuacji gospodarczej mówią także i niektórzy finansiści, że zobaczyli już dno kryzysu, ale znowu inni piszą obecnie, że znowu widzą to dno nieco porysowane i potrzaskane, a to pod naciskiem amerykańskich eksperymentów finansowych. I tak, widzimy, że sytuacja nie może się ustalić i jakoś ten start ku lepszej przyszłości i lepszemu okresowi idzie ciężko. Jednakże słyszymy ciągle: produkcja, konsumcja, eksport.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#StanisławSkoczylas">Jeżeli chodzi o przemysł, to przemysł jest gotów do podjęcia daleko większej produkcji, aniżeli jest konsumcja. Ma gotowe maszyny i wykwalifikowanych ludzi, dziś bezrobotnych, i ma urządzenia gotowe, a jednak niema zamówień, bo niema konsumcji. Najlepiejby było, ażeby tę produkcję podnieść i zamówić masowy zbyt, ale właśnie na to potrzeba zamówień. Jednakże woła się ciągle przecież, ażeby przemysł zniżył koszta, potanił produkcję. Jak wygląda to potanienie produkcji? Mamy produkcję ograniczoną, prawie suchotniczą, która składa się, powiedzmy, jak produkcja węgla, z 50% robocizny, 15–20% kosztów materiałów i kosztów administracyjnych, a 35–30% sztywna pozycja: podatki, świadczenia w naturze i inne opłaty. Naturalnie, ta obniżka kosztów własnych już nastąpiła. Miałoby się obecnie robić zabieg prawie chirurgiczny na pacjencie, który jest troszkę zmęczony taką samą operacją. Okazało się bowiem, że wszystkie administracyjne koszta zostały zmniejszone, poredukowano siły pracownicze, urzędnikom zniżono pobory, materiałami gospodaruje się oszczędnie, nawet było tak, że zmniejszono zarobki robotnicze, chociaż przemysł jako taki sam niechętnie się do tego zabierał, albowiem wołał nie mieć malkontentów pracowników. Jednakże zostały pozycje sztywne, stałe, których się nie uwzględnia przy żądaniu potanienia kosztów własnych, mianowicie opłaty i te świadczenia. Otóż pod tym względem nic się dotąd nie zrobiło i przemysł właśnie na tem cierpi.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#StanisławSkoczylas">Drugiem hasłem, a raczej żądaniem jest to, ażeby ożywić konsumcję. Naturalnie na to wszyscy czekamy, ażeby się to stało, a wiemy, że konsumcja jest bardzo mała. Wiemy, że oszczędza Państwo, samorządy, oszczędzają instytucje prywatne i rządowe, oszczędza prywatny i pojedyńczy obywatel. Gdy się jedzie na wieś, nawet do dobrze zagospodarowanej zachodniej części kraju, to widzi się, że chłopi o 7 godzinie wieczorem w zimie już nie świecą, bo nafta za droga. A jak słyszeliśmy z referatu o Funduszu Pracy, konsumcja maleje, im więcej się zbliżamy do kresów wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#StanisławSkoczylas">Dlatego też bardzo przyjemnie powitać taką jaskółkę, jak porozumienie między izbą handlową wileńską a izbą handlową katowicką, gdzie obie te izby, ustanowiwszy komisję porozumiewawczą, a raczej współpracy gospodarczej, co wynikało na podstawie zjazdów gospodarczych, postanowiły, ażeby sobie artykułów dostarczać. I tak Śląsk narazie umowę zawarł co do żelaza i węgla, później ma zawrzeć co do cynku, cementu i wreszcie nawozów sztucznych i dostarczać północno-wschodniej części kraju tych materiałów z bardzo dużym rabatem.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#StanisławSkoczylas">Naturalnie, obie te izby odniosą się do Rządu z prośbą o pomoc, która ma wyniknąć w tej postaci, ażeby taryfy kolejowe dla tych towarów były jak najbardziej zniżone, bo inaczej rabat na dany przemysł nie miałby żadnej wartości. I dobrze, że tak jest i tak powinno się te przemysły poprzeć.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#StanisławSkoczylas">A więc okazało się, że zaczyna się ruch, i okazało się również jeszcze jedno, co właśnie w dyskusji się ciągle opuszcza, a co jest obecnie tak ważnym momentem, że może to powinno zachęcić do takiej współpracy i kooperacji różnych przemysłów i rolnictwa. Mianowicie trzeba podnieść to, że obecne stosunki polityczne, stworzone przez Rząd, uspokojenie, które nastąpiło z powodu zawarcia paktów z sąsiadem wschodnim i zachodnim, dały płaszczyznę do pracy gospodarczej i obowiązkiem tak czynników rządowych, zwłaszcza jego czynników gospodarczych, jak i przemysłu i rolnictwa jest zakasać rękawy i chwycić się pracy gospodarczej tak, ażeby skorzystać z chwili, jakiej może nie zawsze można oczekiwać.</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#StanisławSkoczylas">Naturalnie, do tej pracy trzeba kapitałów. Kapitały własne są nadzwyczaj małe, trzeba je otoczyć opieką. Kapitał zaś obcy wprawdzie zawsze jest drogi, jednak jeżeli potrzeba, musi się znaleźć, i jednak tego kapitału obcego trzeba zawsze pilnować więcej, dlatego że doznawaliśmy różnych zawodów, jak to się stało niejednokrotnie.</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#StanisławSkoczylas">Jeżeli teraz się popatrzymy na to, jak te przemysły żyły, jak np. głównie żył przemysł węgłowy, to przekonamy się, że przez cały okres kryzysu była poprostu naganka, były rzucane słowa nienawiści w stronę całego przemysłu, zwłaszcza tego t. zw. ciężkiego przemysłu, głosząc, że on niejako prawie jest winien kryzysu. Okazało się, że tytuł barona węglowego był napastliwy i podjudzał nawet spokojnego obywatela, bo był tytułem prowokującym. Dziś uspokoiło się nieco, a tę złość i szał na tych baronów węglowych przejęły w pewnej części na siebie obecnie scalone, ubezpieczalnie.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#StanisławSkoczylas">Przemysł węglowy w ostatnim roku wykazał, że ma produkcję mniejszą wogóle o 4,8%, aniżeli w r. 1932. Okazuje się więc, że w przemyślę tym nie poprawiło się, bo jakkolwiek rynek wewnętrzny utrzymał się przez przesunięcie węgla opałowego na przemysłowy, to jednak przemysł węglowy stracił tereny krajów skandynawskich, z któremi Anglia zawarła umowę. Widzimy, że ten przemysł teraz jest inaczej nastawiony, bo trzeba pamiętać, że przemysł ciężki na Śląsku, zarówno węglowy jak inny, ma kapitału obcego 60%, a może więcej, a w naftowym mamy 70% obcego kapitału, a przecież dotąd te przemysły były niejako w społeczeństwie polskiem luźno ustawione, raczej zwrócone ku swej kapitałowej macierzy. Dopiero w ostatnich latach zwróciły się te przemysły więcej ku krajowi, ku Państwu własnemu, tak, że obecnie zupełnie inaczej można z temi przemysłami pracować. Trzeba tu podnieść, że była to duża praca i zasługa Ministerstwa Przemysłu i Handlu w ostatnich latach. Jednakże w tem nastawieniu tych przemysłów do Państwa jest też to, że te przemysły oglądają się często na Ministerstwo Przemysłu i Handlu jako na swego opiekuna, a patrząc na swego opiekuna, widzą, że mają do czynienia w Ministerstwie Przemysłu i Handlu z konkurentem, bo z właścicielem również. I to właśnie dzieli te uczucia między opiekunem, jakim powinno być Ministerstwo Przemysłu i Handlu, a właścicielem, jakim jest Ministerstwo Przemysłu i Handlu tych swoich przedsiębiorstw.</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#StanisławSkoczylas">Weźmy Polmin i Brzeszcze. Jeżeli Polmin jest w nafcie polskiej dużą jednostką, która ma znaczenie i wpływ na produkcję i cenę nafty, to nie można tego powiedzieć o Brzeszczach, które są w całej produkcji naszych zakładów węglowych jednostką małą. A jednak, jak czytamy w poprzednim referacie, te Brzeszcze dostały obok kluczowego przydziału węgla, także przydział całego węgla wszystkich instytucyj rządowych i przedsiębiorstw rządowych, tak, że cały zysk Brzeszczy był w 98% zabezpieczony w rządowych instytucjach, a więc pewny. Jeżeli Brzeszcze dostawały na długi termin i na dogodnych warunkach pożyczki z banków państwowych, albo jaką dopłatę od Skarbu Państwa, to przemysły prywatne muszą na wysoki procent i z krótkim terminem spłaty brać pożyczki z prywatnych banków. Tymczasem te Brzeszcze wykazywały straty, a w ostatnim czasie odrzucają zysk 400.000 zł rocznie. Gdy dwa lata temu, przypominam sobie, senator referujący budżet przedsiębiorstwa, mianowicie pan senator Karłowski zaproponował, że wobec tego, że tak ciężko się gospodaruje przy takich warunkach w Brzeszczach, należałoby sprzedać tę kopalnię, jednakże nic się z tem nie stało. Dzisiaj znowu Brzeszcze wybudowały nową kopalnię w Jawiszowicach i stały się przedsiębiorstwem, gwarectwem, o dwóch kopalniach, które obecnie do tej konkurencji jako takie przychodzi i to przychodzi ta druga kopalnia jawiszowicka w chwili, gdy się prywatne kopalnie zamyka z powodu braku zbytu, i to kopalnie o bardzo dobrym węglu i doskonałych urządzeniach. Skutkiem tego ma słuszną pretensję przemysł do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jako do opiekuna a zarazem jako do konkurenta, do właściciela konkurencyjnych firm.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#StanisławSkoczylas">Ponieważ regulatorem ceny węgla nie mogą być Brzeszcze, bo są za małe, zresztą regulatorem mogą być kopalnie Skarbofermu, bo są dostateczne, dlatego zwracam się do Pana Ministra, żeby tę sprawę poddał rewizji. Zwłaszcza obecnie, kiedy się kładzie podwaliny pod konwencję węglową, więc wydaje się licencje węglowe, jest to bardzo ważne. Konwencja węglowa polska ma za zadanie regulować zbyt węgla w kraju. Ona to właśnie wypowiedziała swoją działalność 30 września 1933 r. Obecnie termin ten wygasa i jest w interesie i przemysłu, a zgodnie z programem prac i Rządu, ażeby tę konwencję na nowo powołać do życia. Niewątpliwie Ministerstwo Przemysłu i Handlu pragnie, ażeby to się stało dobrowolnie i z pewnością wyczerpie wszystkie środki, ażeby konwencja ta została dobrowolnie przez przemysł zawarta, chociażby z pomocą arbitrażu. W każdym razie trzeba powiedzieć, że konieczność jest taka, że gdyby to nie nastąpiło, to Ministerstwo ucieknie się do środków przymusowych.</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#StanisławSkoczylas">Bolączką drugą są t. zw. bieda-szyby. Te bieda-szyby, gdzie, jak sam tytuł mówi, nędzarze zabierają sobie węgiel z góry, z odkrywek, a więc z pokładów, które pod samą powierzchnię podchodzą, wyciągają ten węgiel i sprzedają. Ażeby sobie wytworzyć obraz takich bieda-szybów co do ilości i wielkości tej produkcji dzikiej i rabunkowej, tu muszę powiedzieć, że np. Zagłębie Dąbrowskie ma na swoim terenie przeszło tysiąc takich bieda-szybów. Produkcja ta dzika na nich wynosi miesięcznie szacowanych 75.000 ton, a więc dostatecznie, ażeby puściwszy te ilości w ruch na rynek, zaburzyć organizację sprzedaży. Abstrahując od tego, że właściwie jest to rabunek publiczny, jednakże trzeba podnieść, jakie to szkody robi i wyrządza kopalniom. Przedewszystkiem, jeśli to jest przy potokach, to wychody węglowe zagrażają wpuszczeniem wody do kopalni, z drugiej strony zniszczeniem terenu całego, a więc gruntu prywatnych właścicieli, bo tworzą się zawały. Ci właściciele gruntów czy chałup, które się rysują, odnoszą się o odszkodowanie do właścicieli kopalń. Następnie, wyprodukowując całą ilość odkrywek, niszczą pokład na czas taki, że gdyby np. na czas wojny unieruchomiono kopalnie, możnaby z tych odkrywek zabezpieczyć produkcję wierzchniego węgla i zaspokoić zapotrzebowanie. Wreszcie dla siebie prowadzą ci ludzie niebezpieczną robotę, albowiem, jak dzienniki donoszą, zdarza się bardzo wiele nieszczęśliwych wypadków. A to tylko dlatego, żeby 5.000 bezrobotnych znalazło zatrudnienie, do tego się dopuszcza. A biorąc z tego asumpt, możnaby powiedzieć, że tak samo można dopuszczać do wyrębu całych lasów państwowych przez ludność i sprzedawać sobie to drzewo, albo też gracować sobie całemi łanami zboże z pola i również sprzedawać, to byłoby też dopuszczalne. Otóż — pod tym względem chciałbym zwrócić się do pana Ministra, aby był łaskaw o tem pamiętać i w urzędach górniczych porządek wprowadzić i pomóc do likwidacji tego.</u>
          <u xml:id="u-43.12" who="#StanisławSkoczylas">Wspomnę jeszcze tylko krótko, bo to może nie całkowicie do tego resortu należy, do resortu tego należą cła przecież, że wielką rzeczą jest obecnie brak, a raczej cofanie się motoryzacji w Polsce. Muszę powiedzieć, że my pod tym względem tak samo, jak co do dróg, jesteśmy na szarym końcu wśród innych narodów. Jeśli pamiętam cyfry, które sobie dziś przeczytałem z broszury, przesłanej mi przez jakąś kongregację kupiecką, to 24 miliony z czemś samochodów posiada Ameryka, 1.750.000 Anglia, 1.630.000 Francja, 1.500.000 Niemcy, 99.000 Czechosłowacja, nawet Norwegia ma 51.000, a Polska 25 tysięcy z setkami. Polska, która wszystkich pojazdów ma dziś 25.000, miała ich już 40.000, to znaczy jest to cofanie się. Jeżeli porównamy ludność Niemiec, która jest dwa razy taka jak Polski, to jeżeli oni mają 1.500.000 samochodów, myśmy powinni mieć 750.000, a mamy 25.000. Tak, że dzisiaj Niemcy w razie mobilizacji mogą na swych samochodach przewieźć 3½ miliona żołnierzy, a my zaledwie 125.000. Tak się przedstawia stan motoryzacji u nas w kraju. Główną przyczyną jest to, że drogi są w tak strasznym stanie, ale również jest i to przyczyną, że cło na części składowe jest takie wysokie i że nastąpiło zmonopolizowanie fabryk samochodów. W każdym razie rzecz ta musi leżeć na sercu wszystkich sfer rządowych i elementów gospodarczych rządowych, albowiem motoryzacja jest kluczem do dalszego rozwoju gospodarczego kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Dobrzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#WładysławDobrzyński">Wysoka Izbo! Była tu poruszona przez referenta p. Everta sprawa rzemiosła, i wyraził on współczucie, że jest ono w kryzysie najbardziej pogłębione. Te wyrazy współczucia słyszymy już od szeregu lat i niestety zamiast żeby z każdym rokiem coś się polepszyło, kryzys się w rzemiośle pogłębia.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#WładysławDobrzyński">W ostatnich latach jesteśmy świadkami katastrofalnego pogorszenia się położenia rzemiosła w Polsce. Mimo pozorów, że nad drobną wytwórczością rzemieślniczą jest roztoczona specjalna opieka, chociaż dziś modne jest hasło „frontem do małego człowieka”, muszę stwierdzić, że realizacja tego hasła nie tylko pozostawia wiele do życzenia, ale rzeczywistość przynosi nam dowód, że drobna wytwórczość rzemieślnicza znajduje się w coraz gorszej sytuacji. Ażeby nie posądzono mnie o jakąkolwiek stronniczość, przytoczę tu dane ze sprawozdania Izby Rzemieślniczej w Warszawie za rok 1932. Otóż sprawozdanie to oblicza, iż cała wytwórczość rzemiosła stołecznego wynosiła, w 1932 r. zaledwie 45% produkcji r. 1928. Nie będę mówił o roku bieżącym, bo spadek ten jest daleko większy, nie wiem, czy wytwórczość przekracza 20 do 30% w stosunku do roku 1928.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#WładysławDobrzyński">Podobnie sprawa przedstawia się na prowincji, a może nawet znacznie gorzej, gdyż w Warszawie stosunkowo mniej jeszcze odczuwa się przeżywany przez nas kryzys. Warsztaty rzemieślnicze ulegają coraz większemu rozdrobnieniu, coraz mniej zatrudniają pracowników co raz mniej w nich uczniów, obroty i dochody maleją. Kurczy się stan posiadania rzemiosła, a równocześnie z tem zmniejszać się musi siła produkcyjna naszego Państwa i narodu.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#WładysławDobrzyński">Rozumiemy dobrze, że do tego w znacznej mierze przyczynia się przeżywany przez nas kryzys, ale nie możemy pojąć, dlaczego kryzys ten jest pogłębiany jeszcze przez niezrozumienie i niedocenienie przez niższe i wyższe władze zagadnienia rzemieślniczego dla naszego Państwa. Do dziś dnia mimo przeróżne pozory pozostaje faktem, że ustosunkowanie się władz skarbowych do warsztatów rzemieślniczych nie uległo zmianie. Do dziś dnia jest aktualne jeszcze stanowisko, zajęte co do drobnych warsztatów na końcu 1931 r., sformułowane przez Ministerstwo Skarbu w druku sejmowym w ten sposób, że drobne wytwórnie, nie mające podstaw swej żywotności, a oparte niejednokrotnie na różnego rodzaju nadużyciach i przejściowej koniunkturze, stwarzają dużą konkurencję dla warsztatów większych. To stanowisko i ten stosunek pokutuje do dziś dnia u nas i w mojem przekonaniu jest przyczyną traktowania rzemiosła jako czegoś gorszego od przemysłu i handlu, czegoś, z czem nie trzeba się liczyć, co nie przedstawia żadnych walorów gospodarczych dla Państwa. A przecież musimy pamiętać, że rzemiosło zatrudnia nie tylko równą, ale nawet większą liczbę pracowników, niż przemysł przetwórczy, górnictwo i hutnictwo nasze. W r. 1928 liczbę ludzi, zatrudnionych w rzemiośle, Ministerstwo Przemysłu i Handlu obliczało na 900.000. Jeżeli dziś wskutek klęski bezrobocia liczba ta spadła, to w każdym razie można rzec śmiało, że i obecnie ilość ludzi, mających zarobki w warsztatach rzemieślniczych, jest większa, niż ludzi, zatrudnionych w wielkim i średnim przemyśle.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#WładysławDobrzyński">Ile wielki i średni przemysł dostaje pożyczek od Państwa, nie będę przytaczał, ale suma pożyczek, którą czcigodny referent o rzemiośle wypowiedział, naprawdę jest taka mała, że gdyby podzielić ją między ilość warsztatów i wziąć odpowiedni stosunek do tych 900.000 ludzi, co zresztą z rodzinami stanowi około 4 milionów, to naprawdę ta pożyczka jest taka znikoma i wogóle tak zakrawająca na jakąś dziwną historię, że hasło „frontem do małego człowieka” staje się rzeczywistością tylko od wypadku do wypadku.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#WładysławDobrzyński">Czy stosunek naszych władz do tej wielkiej armii drobnych wytwórców jest taki sam, jak do wielkiego przemysłu i kupiectwa? Gdyby tak było, bylibyśmy zadowoleni, ale jeżeli weźmiemy jakikolwiek bądź odcinek naszego życia gospodarczego, to stwierdzić musimy, że władze traktują rzemiosło jako coś naprawdę bez porównania gorszego od wszelkich innych dziedzin naszego życia gospodarczego i społecznego.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#WładysławDobrzyński">Przyjrzyjmy się, jak wygląda sprawa na odcinku organizacyjnym rzemiosła i jakie zmiany ma zaprowadzić nowela do ustawy przemysłowej, opracowana przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu. Nie będę wnikał w szczegóły, chcę tylko podkreślić ważniejsze jej momenty. A więc przedewszystkiem widzimy w niej dalsze ograniczenia znaczenia cechów. Ma być im odebrana możność gospodarczego popierania przemysłowej pracy członków, jedynie będą one mogły pielęgnować ducha łączności, starać się o utrzymanie i podniesienie godności zawodowej, dobrego stosunku z pracownikami, popieranie szkolnictwa zawodowego, oraz tworzenie kas zapomogowych. To tylko ma być zakresem działalności cechów. W ten sposób przekreśla się z lekkiem sercem wielowiekową organizację rzemiosła, a zamiast niej wprowadza się nową w postaci rzemieślniczych związków gospodarczych. Te związki będą miały na celu popieranie rozwoju technicznego i gospodarczego i pozyskiwanie krajowych i zagranicznych rynków zbytu, oraz tworzenie organizacji rzemieślniczych dla podejmowania się dostaw i robót. Taki związek może na wniosek Związku Izb Rzemieślniczych stać się przymusowym, to jest takim, do którego wszyscy rzemieślnicy danej branży będą musieli należeć.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#WładysławDobrzyński">Czy nasze życie gospodarcze uzasadnia przeprowadzanie takich eksperymentów, czy można sobie wyobrazić, aby przez przymus organizacyjny można było polepszyć sytuację gospodarczą rzemiosła? Przecież te projektowane przymusowe zrzeszenia gospodarcze będą miały tylko prawo tworzenia dobrowolnych organizacyj o charakterze zarobkowym, a skąd rzemieślnik ma czerpać siły do tworzenia tych organizacyj i kto zapewni im zbyt ich produkcji, o tem w ustawie mowy niema. Nie jest to więc nawet żaden kartel wytwórców drobnych, lecz przymus organizacyjny, który w życiu gospodarczem żadnych plusów przynieść nie zdoła, a przeciwnie może je obciążyć tylko dodatkowemi kosztami. A przy tem trzeba pamiętać, że do tej pory rzemieślnik polski organizował się oddzielnie od rzemieślnika żydowskiego. Przymusowe zrzeszenia gospodarcze skupiłyby razem te dwa odrębne sobie światy, co z pewnością także nie byłoby korzystne dla rzemiosła polskiego.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#WładysławDobrzyński">Muszę tu podkreślić, że niektóre cechy, o czem wszystkim wiadomo, egzystują więcej, niż po pół tysiąca lat i w służbie dla Ojczyzny niejednokrotnie okazały zrozumienie i nie szczędziły nigdy ani swego dorobku materialnego, to jest pieniędzy, ani krwi. Otóż my, jako tacy, żyjąc tą tradycją polskiego rzemieślnika, lękamy się tych zespolonych związków, tego życia z Żydami, bo nie chcemy zaprowadzać w kraju jakiegoś fermentu. Żyd jest człowiekiem od tysiąca lat jednym i tym samym. Nie da się on zasymilować i nie chcemy go asymilować. Jest on nabożnym przy talmudzie i niech nim będzie dalej. Jednak stwierdzić muszę, że my rzemieślnicy mamy tak głęboko wrytą wiarę w Chrystusa, że od niej nie odstąpimy. Więc będą dwa obozy. Jednym będzie izraelita, a drugim chrześcijanin, więc co to będzie za współżycie? Przestrasza nas to w noweli do ustawy przemysłowej, że właśnie stanie się zakłócenie życia w świecie rzemieślniczym. Jeżeli, jak zacytowałem na wstępie, jest nas około 1 miliona, a z rodzinami parę milionów, to czy byłoby wskazane, żeby w tak potężnej organizacji spowodować zakłócenie życia? Wszyscy przecież dążymy do tego, żeby w Polsce było zespolenie narodu i żeby naród stał się jedną rodziną, a w naszem rzemiośle jest to zadanie nakazane przez Kilińskiego, „wy, rzemieślnicy, musicie stanowić wielką rodzinę polską”. Podkreślam ten moment, że dla rzemieślników i cechów stanie się wielkie nieszczęście, jeżeli będzie to wprowadzone w życie. Projektowana nowelizacja do ustawy przemysłowej przekreśli dorobek organizacyjny rzemiosła z ostatnich lat, mianowicie związki cechów, że przytoczę tylko takie związki, jakie powstały w szeregu zawodów, jak piekarstwo, wędliniarstwo, rzeźnictwo, szewstwo i t. d. Korporacjom przemysłowym pozostawia się nadal możność łączenia się w związki korporacyj, a tylko mimo pozorów dbałości o rzemiosło jednem pociągnięciem pióra przekreślą się związki cechów i zabrania tem samem tworzenia mocniejszej organizacji poszczególnych zawodów. Jak pogodzić to niszczenie dobrowolnych organizacyj z tem, aby wprowadzić przymus w innych organizacjach, rzemiosło pojąć nie może. Nie może też pojąć, dlaczego rzemiosło ma być gorsze od przemysłu i kupiectwa, które nadal będzie mogło tworzyć związki korporacyjne.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#WładysławDobrzyński">Jeszcze jedną ważną inowację wprowadzić ma nowa ustawa przemysłowa. Postanawia ona, że stowarzyszenia przemysłowe i ich związki, które istnieją na podstawie innych przepisów, niż przepisy prawa przemysłowego, dostosować się muszą do wymagań prawa przemysłowego. Temi innemi organizacjami są przeróżne związki, towarzystwa i resursy rzemieślnicze, których liczymy w kraju setki. Grupują one rzemieślników różnych zawodów, służąc im radą i pomocą. Te organizacje wielobranżowe będą musiały poddać się przepisom prawa przemysłowego, które przewiduje tylko organizacje jednego zawodu. Temsamem te wszystkie organizacje rzemieślnicze społeczne, działające do tej pory na podstawie przepisów ustawy o stowarzyszeniach, teraz będą skazane na zagładę.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#WładysławDobrzyński">Tak wygląda w praktyce opieka nad rzemiosłami. Niszczy się wiekowe organizacje, jakimi są cechy, niszczy się stowarzyszenia społeczne rzemieślnicze, które przez dziesiątki lat pracowały z pożytkiem dla rzemiosła, niszczy się związki cechów, a wzamian za to daje się przymusowe organizacje polsko-żydowskie, łudząc rzemiosło, że w ten sposób polepsza się jego byt gospodarczy. Takie eksperymenty mogą bardzo drogo kosztować nie tylko stan rzemieślniczy, ale cały kraj.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#WładysławDobrzyński">W sprawach podatkowych nie lepiej dzieje się rzemieślnikom. Władze podatkowe okazują brak zrozumienia znaczenia warsztatu rzemieślniczego dla życia gospodarczego Państwa. Tak np. ostatnie rozporządzenie Ministra Skarbu o zryczałtowaniu podatku obrotowego dla drobnych przedsiębiorstw ustala obroty tych przedsiębiorstw na 1934 na podstawie przeciętnych obrotów z 1930 i 1931 r. W okresie więc największego kryzysu rzemieślnikowi narzuca się obroty z lat stosunkowo daleko lepszych. Nakłania się rzemieślnika do zakładania i prowadzenia ksiąg handlowych, a przy najmniejszej usterce unieważnia się je i wyznacza obroty czasami trzykrotnie większe od wykazywanych. Takie postępowanie władz skarbowych, wraz z bezwzględnością egzekucyjną, niszczy warsztaty rzemieślnicze i szerzy śród rzemiosła nędzę i bezrobocie. A do tego nowa ordynacja podatkowa pozbawia rzemiosła wszelkiego wpływu na wymiar podatków.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#WładysławDobrzyński">Weźmy inną dziedzinę. Osławiona już dziś ustawa o ubezpieczeniu społecznem, tak zw. scaleniowa, wprowadza określenie chałupnika, które może być zabójcze dla wielu zawodów. Mianowicie uznaję ona za chałupnika osoby, które wyrabiają przedmioty, zamówione przez jednego lub więcej przedsiębiorców, nawet wtedy, gdy zatrudniają one pracowników. Kto zna choć trochę produkcję niektórych gałęzi rzemiosła, wie, że taki chałupnik jest w rzeczywistości samodzielnym przedsiębiorcą, który wykonuje pracę często dla mniejszych od siebie wytwórców. I ten drobny wytwórca ma opłacać ubezpieczenie za większego od siebie producenta. Dlaczego ustawa ubezpieczeniowa uważa chałupników za pracowników, gdy tymczasem kodeks zobowiązań określa umowę z chałupnikiem jako umowę o dzieło, a nie umowę pracy? Skutki takiego ujęcia mogą przyczynić się do ruiny wielu warsztatów rzemieślniczych. Nie przesądzam chałupnictwa wszystkich branż, ale w niektórych rzemiosłach, chałupnik, to jest początkująca placówka, to jest początkująca firma. Ja także jako rzemieślnik byłem z początku chałupnikiem i też od kogoś wziąłem pracę, na siebie przyjmowałem zamówienia i wykonywałem na własny rachunek, naprawy i wszystko co popadło. Z takiego chałupnictwa rozrastał się mój warsztat do takich granic, że zrobił się firmą i na własny rachunek zatrudniałem 50 do 80 ludzi.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#WładysławDobrzyński">Na zakończenie chciałbym poruszyć sprawę pewnego zawodu, który dziś może najwięcej odczuwa kryzys. Idzie mi o rzemiosło szewskie. W ostatnich latach produkcja mechanicznego obuwia w Polsce wzrosła nadmiernie. W roku 1933 wzrost produkcji mechanicznego obuwia w stosunku do 1932 r. wynosił 70% i przekroczyła ta produkcja 2 miliony par. Całkowity wzrost tej produkcji mechanicznej pokryła firma Bata z szkodą dla rzemiosła, bo trzeba liczyć, że każdy milion par, mechanicznie wyprodukowanych, czyni bezrobotnymi przez cały rok 5.000 szewców. Jeśli więc w ciągu ostatnich lat produkcja mechaniczna wzrosła o milion par, to o 5.000 wzrosło bezrobocie w rzemiośle, gdy cały przemysł obuwniczy fabryczny zatrudnia tylko 1.800 ludzi.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#WładysławDobrzyński">Otóż, Wysoka Izbo, może zbyt długo zatrzymuję się na tych punktach tego małego człowieka, ale muszę podkreślić, że do bezrobotnych, których urzędowo się wykazuje, ten szewc nie może być zapisany, bo nie jest robotnikiem, lecz rzemieślnikiem. Nie krytykuję, nie chcę robić popłochu, chcę tylko powiedzieć o tych bolączkach i faktach tej armii rzemieślników szewców, która liczy około 200.000 ludzi, z rodzinami około pół miliona ludzi. Ilu jest bezrobotnych, to przytoczę w późniejszym ustępie, ile zarabiają i jaka jest wśród nich bieda. Ale czy jest wskazane, ażeby przy zmechanizowaniu w ostatnich latach tego artykułu dopuszczać do 5.000 bezrobotnych? Bata nie daje obuwia tańszego i lepszego, niż produkują warsztaty rzemieślnicze, a więc nabywca nic z produkcji mechanicznej nie korzysta. Ostatnio firma ta zwiększyła ilość swych sklepów w Polsce prawie o 100% (90); z Małopolski Wschodniej dostajemy stosy listów alarmujących i z woj. lwowskiego i tarnopolskiego, stanisławowskiego że w najbliższym czasie chcą oni przyjechać z sztandarami i manifestować po ulicach Warszawy, ażeby ich Rząd usłyszał i zobaczył, jak piszą, ze pp. starostowie i wojewodowie jakoś obojętni są na bolączki tego małego człowieka szewca. 90 sklepów Bata jest rozrzuconych po Polsce przez co kryzys się niezmiernie pogłębia. Na te listy niestety odpowiedzieć nie mogłem, aby przyjechali, bo ludzie wyczerpią się z ostatniego grosza, a jaki byłby rezultat, przypuszczam, że rezultat będzie ten sam, jeśli p. Minister, który jest opiekunem całego przemysłu i jest tu obecny, przyjmie to do wiadomości i weźmie pod uwagę, że trzeba i tę rzeszę 200-tysięcznej armii szewców wziąć w opiekę i tak samo potraktować jak inne branże, inne gałęzie, jako synów swojej Ojczyzny, a nie pasierbów, przyczem Bata w tych sklepach nie tylko Sprzedaje gotowe obuwie, ale ostatnio wprowadza w swoich sklepach naprawę obuwia. Gdy inne kraje bronią się przed ekspansją gospodarczą zagranicy, która dąży do całkowitego opanowania rynku, aby potem zostać się bez konkurencji i dyktować warunki dogodne dla siebie, u nas w okresie największego bezrobocia pozwala się nie tylko na nadmierny rozrost produkcji mechanicznej, ale również na mechaniczną naprawę obuwia. Bata chwalił się, że jest pionierem wywozu obuwia z Polski, który zapoczątkował jakoby w 1933 r. Tymczasem w r. 1932 wywieźliśmy z Polski obuwia skórzanego za 84.000 zł., a w r. 1933, gdy firma ta rozpoczęła jakoby eksport, tylko za 44.000 zł. Obuwia gumowego wywieźliśmy w r. 1932 za przeszło 6 milj. zł, a w r. 1933 za 2.600.000 zł, a więc jeszcze mniej.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#WładysławDobrzyński">Od lat już domaga się rzemiosło bezskutecznie ustawy, któraby chroniła je w okresie kryzysu przed nadmiernym rozwojem produkcji mechanicznej z jednej strony, a z drugiej strony zahamowała mnożenie się warsztatów mechanicznej naprawy obuwia. Dla rzemiosła jest rzeczą ważną wiedzieć, jaką umowę ma Bata z Rządem, bo to dałoby możność orientacji w warunkach, w jakich ona pracuje. Konieczne też jest ograniczenie nadmiernego rozwoju produkcji mechanicznej i zahamowanie otwierania mechanicznych warsztatów naprawy obuwia, nędza bowiem wśród warstwy szewców, zarówno u mistrzów, jak i pracowników, jest dziś tak wielka, że większość z nich znajduje się poniżej minimum egzystencji i przymiera głodem, Wysoka Izbo! Ktośby powiedział: co to w Senacie o jakimś łataniu będzie mówił przedstawiciel rzemiosła! Otóż proszę Panów, ta naprawa utrzymuje dziesiątki tysięcy ludzi, starych weteranów, którzy kunsztu nie mogą precyzyjnie wykonywać, ale natomiast naprawę wykonują bardzo dobrze. Oni z tego utrzymywali się w starości, utrzymywali żonę staruszkę, a nieraz nawet i dzieci, które wychowali i wnukom pomagali, dawali na kształcenie. Dziś dziesiątki tysięcy tych ludzi znalazło się bez kawałka chleba, niestety ten ostatni kęs chleba odebrał im wszechmocny Bata.</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#WładysławDobrzyński">Dlatego też kończąc, chciałbym podkreślić, że całe rzemiosło nie ma dziś prawie możności egzystencji. Po miasteczkach samodzielni rzemieślnicy zarabiają po kilka złotych tygodniowo, a jednak trwają i pragną utrzymać swe warsztaty pracy. Łącząc w sobie kapitał i pracę, może odegrać rzemiosło w przyszłości decydującą rolę w naszem życiu społecznem i gospodarczem. Nie zasługuje więc to rzemiosło na takie traktowanie jak dotychczas i powinno być równouprawnione z przemysłem i handlem, a nie krępowane nowemi rozporządzeniami, gdyż łatwo coś zniszczyć, ale bardzo trudno odbudować. Drobna wytwórczość może być punktem wyjścia do uzdrowienia naszych stosunków gospodarczych, a tymczasem wszystko się u nas robi, żeby ją i jej organizację zniszczyć. Może to za jaskrawe wyrażenie, niema tu złej woli, ale skąd mogą wiedzieć czynniki miarodajne, co się dzieje w suterenach, czy na facjatkach. O tem tylko mogą powiedzieć organizacje (cechy).</u>
          <u xml:id="u-45.18" who="#WładysławDobrzyński">A mówiąc o tem, muszę podkreślić, że jeżeli kraje zachodniej Europy coraz wyraźniej mówią o tem, żeby maszyny likwidować i ażeby coraz więcej zatrudniać rąk, otóż my, jako kraj rolniczy w 70%, powinniśmy mieć lepsze utrzymanie dla rzemieślników, tymczasem muszę stwierdzić, że z roku na rok jest w rzemiośle coraz gorzej i rok ten zapowiada się, jak pierwszy i drugi miesiąc wskazuje, bardzo smutno. Jednak rzemiosło cierpi wytrwale i czeka pomocy, ono nie chce robić ciężaru Państwu, nie chce robić ciężaru Rządowi, chce pracować i chce być otoczone należytą opieką.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja nad tą częścią budżetu zakończona. Sprawozdawca głosu nie zabiera. Przystępujemy do 3 i ostatniego punktu porządku dziennego: Część 8 — Ministerstwo Skarbu — C. Monopole.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca s. Karłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#StanisławKarłowski">W sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym monopoli znajduje się szczegółowe i cyfrowe przedstawienie stanu obecnego wszystkich monopoli. Wobec tego w dzisiejszym referacie o budżecie monopoli ograniczę się do omówienia tylko tych spraw, które mają zasadnicze znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#StanisławKarłowski">Wpływy budżetowe z monopoli wynoszą 30% ogólnych dochodów Skarbu Państwa, to też Ministerstwo Skarbu, doceniając tak ważny czynnik dochodów z monopoli, dokłada wszelkich starań, ażeby ten ważny dział administracji państwowej należycie zorganizować. W ostatnim roku prace nad usprawnieniem organizacji monopoli były bardzo wszechstronne i dotyczyły zarówno Monopolu Solnego, jak Tytoniowego, Spirytusowego i Loterii Państwowej.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#StanisławKarłowski">Przechodzę teraz do omówienia ważniejszych szczegółów w poszczególnych monopolach.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#StanisławKarłowski">W Monopolu Solnym przeprowadzono ujednostajnienie administracji, jakoteż unormowanie stosunków służbowych, dzięki czemu osiągnięto oszczędności pod względem zmniejszenia ilości urzędników, jakoteż obniżenie wydatków personalnych na administrację. Wprowadzenie miesięcznego budżetowania zapewnia ścisłą kontrolę nad celowością wydatków. Dalszą inowacją jest zainteresowanie zespołu pracowników w wynikach wytwórczości przez wprowadzenie premij, które będą obliczane w zależności od wydajności pracy w poszczególnych działach gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#StanisławKarłowski">Dzięki tym zarządzeniom podniesiona została wydajność pracy w zupach solnych w Małopolsce, które ze względu na małą stosunkowo produkcję wykazywały stale bardzo wysokie koszta produkcji. Prace nad dalszem potanieniem produkcji w żupach są w toku tak, że rok przyszły powinien pogłębić jeszcze osiągnięte dotąd rezultaty. Jak dalece dążenia w tym kierunku są celowe, dowodzi najlepiej fakt, że obecnie koszta produkcji w salinach państwowych wynoszą przeciętnie ca 56 zł za tonę, natomiast koszt zakupu soli z kopalni prywatnych wynosi tylko 28,20 zł za tonę. Ponieważ utrzymanie salin państwowych jest konieczne ze względów ogólno-gospodarczych, przeto drogą potanienia produkcji w tych salinach można jeszcze osiągnąć zwiększenie dochodów Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#StanisławKarłowski">Gruntownej reorganizacji podległa także sprzedaż soli zapomocą wprowadzenia umów o hurtową sprzedaż na warunkach czysto handlowych, przyczem obniżone zostały prowizje hurtowników z 6% na 5%.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#StanisławKarłowski">Zbyt soli jadalnej w r. 1933 w stosunku do roku poprzedniego zmniejszył się o 2,6%. Jest to spadek konsumcji stosunkowo niewielki, jeżeli się zważy, że konsumcja wszystkich innych głównych artykułów spożywczych wykazuje w r. 1933 zmniejszenie się do 28%. Ubytek konsumcji soli jadalnej wyrównany został przez zwyżkę zbytu soli przemysłowej i bydlęcej. Przypuszczać należy, że część soli bydlęcej spożywana jest przez ubogą ludność wiejską i tem się tłumaczy wzrost zbytu tego gatunku soli. Dlatego też p. Minister Skarbu zapowiedział już w Sejmie, że cena soli jadalnej szarej zostanie obniżona celem udostępnienia jej najuboższym warstwom ludności.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#StanisławKarłowski">Dyrekcja Monopolu Solnego przewiduje, że w bieżącym roku budżetowym utrzyma wpłatę do Skarbu Państwa w wysokości przewidywanej ustawą skarbową zł 48.598.000, zaś na rok budżetowy 1934/35 przewidywana jest wpłata 50.025.000 zł, czyli o 1.427.000 zł większa.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#StanisławKarłowski">Monopol Tytoniowy. I tutaj nastąpiła gruntowna reorganizacja sprzedaży wyrobów monopolowych na podstawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 27. X.1933 r. Zmiana ta była konieczna dla uelastycznienia gospodarki handlowej przez oparcie stosunku do hurtowników na zasadach umów o charakterze prywatno-prawnym, które mogą być zmienione w zależności od potrzeb. Uchylono również koncesjonowanie detalicznej sprzedaży wyrobów tytoniowych z wyjątkiem sprzedaży ulicznej.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#StanisławKarłowski">Konsumcja wyrobów tytoniowych w pierwszem półroczu 1933 r. wykazuje spadek tytoniu, cygar i papierosów wyższych gatunków o 10 do 15%, natomiast wzrost sprzedaży tytoniu i papierosów niższych gatunków o ½%, zaś konsumcja machorki wzrosła o 11%. Obniżka cen wyniosła od 15% do 25% i okazała się celowa, gdyż wstrzymała spadek konsumcji tytoniu niskich gatunków, jakkolwiek nie zdołała przez zwiększoną sprzedaż ilościowo wyrównać wpływów monopolu z tego tytułu.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#StanisławKarłowski">Zużycie tytoniu krajowego wzrastało do roku 1931/32 bardzo znacznie, natomiast w roku 1932/33 zmniejszyło się nieco z tego powodu, że gatunków pośrednich tytoni krajowych okazał się nadmiar. Wysiłki Dyrekcji Monopolu idą w tym kierunku, by podnieść jakość tytoni krajowych, co również jest w interesie rolnictwa, gdyż producent rolnik otrzyma w ten sposób większy dochód przy tych samych kosztach. Z tytułu zakupu tytoni krajowych wypłacił monopol krajowym producentom w r. 1932 10,2 milj. zł, zaś za podwójną ilość tytoni zagranicznych otrzymali zagraniczni dostawcy przeszło 50 milj. zł. Bardzo niekorzystną dla interesów monopolu jest umowa włoska z r. 1924, na rzucona nam z okazji zaciągnięcia pożyczki, a zmuszająca Monopol Tytoniowy do wykupywania 60% zapotrzebowania w zakresie zagranicznych surowców tytoniowych u firmy włoskiej.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#StanisławKarłowski">W budżecie na rok 1934/35 przyjęto za podstawę obliczenia przewidywanej sprzedaży wyrobów tytoniowych rzeczywiste dochody za pierwsze miesiące roku kalendarzowego 1933, z uwzględnieniem tendencji i przesunięć w grupach i markach wyrobów tytoniowych. Preliminowano wpływ do Skarbu Państwa w wysokości zł 340 milj., czyli o 10 milionów mniej, niż w roku poprzednim. Opierając się na dotychczasowych wynikach pod względem dochodu ze sprzedaży wyrobów tytoniowych, przewidywany wpływ uważać można za realny.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#StanisławKarłowski">Monopol Spirytusowy. Przeprowadzona reorganizacja miała na celu przystosowanie Monopolu Spirytusowego do zmienionych warunków gospodarczych, w szczególności umożliwienie nabywania przez Monopol Spirytusowy tańszego spirytusu na cele niekonsumcyjne i usprawnienie działalności handlowej przedsiębiorstwa w dziedzinie sprzedaży.</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#StanisławKarłowski">Sprzedaż spirytusu na cele konsumcyjne po obniżce cen osiągnęła ilościowo poziom r. 1931–1932, wpływy zaś ze sprzedaży osiągnęły poziom r. 1932–1933. Wynik ten można uważać za korzystny. Natomiast sprzedaż spirytusu niekonsumcyjnego osiągnęła poważny sukces. Istotnie sprzedano w r. 1933 ogółem o 100% więcej, aniżeli w r. 1932. Wynik ten osiągnięto dzięki znacznej obniżce cen spirytusu niekonsumcyjnego. Zbyt spirytusu na cele napędowe zyskał podstawy przez zawarcie przez Monopol Spirytusowy umowy z syndykatem naftowym, gwarantującej poważny udział spirytusu na rynku płynnych materiałów napędowych. Sprawę zbytu spirytusu niekonsumcyjnego można w ten sposób uważać narazie za postawioną na właściwej, drodze.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#StanisławKarłowski">Trzeba z uznaniem podkreślić, że dzięki celowym zarządzeniom Ministerstwa Skarbu Monopol Spirytusowy zdołał sprzedać nagromadzone w ostatnich latach skutkiem skurczenia się zbytu znaczne zapasy spirytusu, a do zwiększenia się konsumcji kraju przyczyniła się obniżka cen, wprowadzona w jesieni 1932 r., a wynosząca dla spirytusu konsumcyjnego 24,4%.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#StanisławKarłowski">Jakkolwiek wysokie ceny spirytusu konsumycyjnego są pewną ochroną ludności przed szkodliwą konsumcją trunków alkoholowych, to jednak nadmierne ceny powodują nielegalną produkcję alkoholu (samogonki), oraz spożywanie jeszcze szkodliwszych namiastek, jak denaturat i eter.</u>
          <u xml:id="u-47.16" who="#StanisławKarłowski">Nadmierne ceny potęgują też przestępstwa akcyzowo-monopolowe, których wykryto w 1933 ogółem 106.953. Tajnych gorzelń wykryto w roku 1933 aż 3.051, podczas gdy legalnych gorzelń egzystowało około 1.500, t. j. połowa. Gorzelnie nielegalne mogły wyprodukować circa 1.700.000 litrów spirytusu, narażając Skarb Państwa na stratę około 15 milj. zł, zaś straty Monopolu Tytoniowego na 22.902 nielegalnych plantacjach przekraczają kwotę 10 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-47.17" who="#StanisławKarłowski">Wobec tego, że podane tu dane obejmują zaledwie dwa rodzaje przestępstw akcyzowo-monopolowych, oraz że jedynie część przestępstw jest wykrywana, można twierdzić, że straty Skarbu Państwa z tego tytułu przekraczają cyfrę 20 milionów zł rocznie. To też Ministerstwo Skarbu dokonało gruntownej reorganizacji służby kontroli skarbowej i prowadzi energiczną walkę z przestępstwami akcyzowo-monopolowemi.</u>
          <u xml:id="u-47.18" who="#StanisławKarłowski">Na rok budżetowy 1934/35 dochody preliminowane są na podstawie odpowiednio skorygowanych wyników lat poprzednich, oraz z uwzględnieniem różnic, które powstaną wskutek dokonanych zmian organizacyjnych. Preliminowaną na r. 1934/35 sumę wpłaty do Skarbu Państwa w wysokości 220 milj. należy uznać za realną.</u>
          <u xml:id="u-47.19" who="#StanisławKarłowski">Przechodzę do Loterii Państwowej. Dyrekcja Loterii Państwowej przeprowadziła wszechstronną reorganizację zarówno w planie loteryjnym, jak w stosunkach, panujących wśród kolektorów. Istniejący system był przestarzały i niedostosowany do współczesnych wymagań, a przedewszystkiem w szeregu wypadków niekorzystny dla graczy.</u>
          <u xml:id="u-47.20" who="#StanisławKarłowski">Najbardziej zasadniczą reformą było wprowadzenie powrotu losów do koła, które wygrały w klasach od I do III włącznie. Dzięki wprowadzeniu tego systemu, wygrywający w danej klasie płaci za los do klasy następnej cenę jednej klasy, t. j. 10 zł. za ćwiartkę, gdy dawniej płacił za nową ćwiartkę całą cenę od I klasy, t. j. w I klasie 20 zł, w II klasie 30 zł, w III klasie 40 zł. Ma to oczywiście największe znaczenie dla wygrywających najniższą wygraną. Poprzednio cała ta wygrana szła na pokrycie ceny losu zamiennego do klasy następnej, obecnie po opłaceniu klasy następnej gracz otrzymuje w gotówce za ćwiartkę w I klasie 10, w II klasie 20 zł, w III klasie 30 zł. W dawnym systemie, kiedy losy wygrane nie wracały do koła, wszystkie te nadpłaty pozostawały w kieszeni kolektora, były to sumy poważne i wynosiły w trzech ostatnich loteriach przeszło 6.185.400 zł.</u>
          <u xml:id="u-47.21" who="#StanisławKarłowski">Wprowadzona w drugiej połowie bieżącego roku budżetowego reforma, zamieniająca dotychczasowy system dwóch pięcioklasowych loteryj w okresie roku budżetowego na trzy czteroklasowe, daje w rezultacie dla Skarbu Państwa ten zysk, że zamiast 10 klas będzie w ciągu tego roku rozegranych 12 klas.</u>
          <u xml:id="u-47.22" who="#StanisławKarłowski">Po zmianie zarządu dyrekcji Loterii Państwowej i podjęciu prac nad jej reorganizacją położony został specjalny nacisk na wzmożenie akcji propagandowej, jako niezbędnego czynnika w prowadzeniu tego rodzaju przedsiębiorstwa. Akcja propagandowa, zapoczątkowana i prowadzona w tym kierunku, dała efektywne korzyści, przyczyniające się do powodzenia reformy przez wzbudzenie w szerokich sferach społeczeństwa zainteresowania Loterią Państwową. Jednym z dowodów tego zainteresowania jest stałe zmniejszanie się ilości niepodjętych wygranych.</u>
          <u xml:id="u-47.23" who="#StanisławKarłowski">W okresie budżetowym poprzednim budżet przewidywał wpłatę do Skarbu Państwa w kwocie 12.300.000 zł. Po przeprowadzonej reformie efektywny czysty dochód wyniósł 14.083.000. Jednocześnie z opracowaniem planów 26 loterii preliminowano budżet na rok 1933/34 w przewidywaniu takich samych wyników w roku następnym na 14 milionów zł. Korzystając jednak z koniunktury wytworzonej, ilość losów podniesiono, co powiększyło dochód Skarbu Państwa już w 27 loterii. W rezultacie wpłaty Loterii Państwowej do Skarbu Państwa w roku budżetowym 1933/34 zamiast preliminowanej sumy zł 14.000.000 wyniosą zł. 16.500.000, natomiast w preliminarzu na rok 1934/35 przewidywana jest wpłata do Skarbu Państwa 20.055.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-47.24" who="#StanisławKarłowski">Monopol Zapałczany wydzierżawiony jest od roku 1925 spółce akcyjnej dla eksploatacji Państwowego Monopolu Zapałczanego, należącej do znanej grupy finansowej szwedzkiej, która opanowała przeważną część światowej produkcji zapałek. Dochody Skarbu Państwa polegają na opłacie ryczałtu od każdego miliona sprzedanych zapałek oraz ryczałtu podatkowego.</u>
          <u xml:id="u-47.25" who="#StanisławKarłowski">Gwałtowny spadek konsumcji zapałek w ostatnich trzech latach tłumaczy się nie tylko skutkami przesilenia gospodarczego, ale przedewszystkiem ceną zapałek, która w miarę kurczenia się dochodu społecznego staje się coraz mniej dostępną dla szerokich rzesz ubożejącej ludności. Skutkiem tego też dochody Skarbu Państwa skurczyły się za 7 miesięcy roku budżetowego 1933/34 o 11,15%.</u>
          <u xml:id="u-47.26" who="#StanisławKarłowski">Redukcja ceny sprzedaży zapałek zależna jest od możliwości obniżenia kosztów produkcji, to też Ministerstwo Skarbu pertraktuje obecnie ze spółką dzierżawną o wypuszczenie tańszego gatunku zapałek i byłoby wskazane, ażeby te pertraktacje doszły jaknajprędzej do konkretnych wyników.</u>
          <u xml:id="u-47.27" who="#StanisławKarłowski">W gospodarce monopolowej skonstatować należy znaczny postęp, zarówno pod względem organizacyjnym, jak handlowym. Sądzę, że obecnie po tak licznych reorganizacjach trzeba pozwolić, by nowe metody się ustabilizowały, aby móc wyciągnąć praktyczne wnioski na przyszłość, któreby były oparte na odpowiedniem doświadczeniu. Dokonany ogrom pracy powinien w rezultacie przyczynić się do podniesienia dochodów Skarbu Państwa z monopoli.</u>
          <u xml:id="u-47.28" who="#StanisławKarłowski">W imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy część 8 — Ministerstwo Skarbu — C — Monopole — preliminarza budżetowego na rok 1934/35 w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Do tej części preliminarza budżetowego nikt z panów senatorów nie jest zapisany. Wobec tego porządek dzienny dzisiejszego zebrania został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Na podstawie art. 28 regulaminu, udzielam głosu panu senatorowi Ehrenkreutzowi w sprawie osobistego oświadczenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Zaznajomiwszy się z stenogramem mojej repliki, jako sprawozdawcy budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, zauważyłem, że w części przemówienia o młodzieży opuściłem, mówiąc z pamięci, zdanie, że przemawiam w tej chwili nie jako referent komisji, lecz wyrażam własny pogląd. Zresztą wynikało to jasno z całości brzmienia odnośnego ustępu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Ogłaszam porządek dzienny jutrzejszego posiedzenia: Dalsza rozprawa szczegółowa nad preliminarzem budżetowym na r. 1934/35, mianowicie nad częściami: 16 Emerytury i Zaopatrzenia, 17 Renty inwalidzkie i pensje, 18 Długi państwowe, 8 Ministerstwo Skarbu wraz z przedsiębiorstwami oraz wszystkiemi Funduszami; dalej ustawa skarbowa, następnie głosowanie nad ustawą skarbową i załączonym budżetem, wreszcie ustawa o poborze rekruta w r. 1934.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 22 min. 55.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>