text_structure.xml
204 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 16 min. 25.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 39 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 40 posiedzenia znajduje się w Biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów: Barańskiego i Rogowicza. Listę mówców prowadzi s. Barański.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Usprawiedliwiają swą nieobecność w Senacie na 40 posiedzeniu senatorowie: Limanowski i Marchlewski.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzieliłem jednodniowego urlopu senatorowi Boguszewskiemu, Dobieckiemu, Godlewskiemu, Korfantemu, Laurysiewiczowi, Meissnerowi, Pawłykowskiemu i Szarskiemu.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Prosi Izbę o udzielenie urlopu z powodu choroby senator Limanowski na przeciąg trzech miesięcy.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Nie słyszę sprzeciwu, uważam urlop za udzielony.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Podaję do wiadomości Wysokiej Izby, że w okresie odroczenia sesji Senatu w dniu 19 listopada r. b. z okazji ratyfikowania przez Senat Królestwa Jugosławji umowy, dotyczącej stosunków kulturalnych między Jugosławją, a Polską, otrzymałem depeszę od Marszałka Senatu Królestwa Jugosławji treści następującej:</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#WładysławRaczkiewicz">„Senat Królestwa Jugosławji przyjął w dniu dzisiejszym jednogłośnie i jednodusznie ustawę o porozumieniu, dotyczącem naukowych, szkolnych i artystycznych stosunków między Królestwem Jugosławji a Polską. Ustawa ta jest rezultatem dotychczasowych dobrych stosunków dwu braterskich krajów, a w przyszłości będzie podstawowym warunkiem lepszych i serdeczniejszych naszych wzajemnych węzłów duchowych.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#WładysławRaczkiewicz">Senat Królestwa Jugosławji uważa za swój przyjemny obowiązek, aby z okazji tego ważnego faktu wyrazić Senatowi Rzeczypospolitej Polskiej i całemu Polskiemu Narodowi wyrazy swoich serdecznych i trwałych braterskich sympatyj i uczuć przyjaznych. Marszałek Senatu (—) Pavelić”.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#WładysławRaczkiewicz">Na tę depeszę w dn. 21 listopada r. b. odpowiedziałem panu Marszałkowi Senatu Królestwa Jugosławji następującą depeszą:</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#WładysławRaczkiewicz">„Szczera i serdeczna manifestacja uczuć przyjaźni, której dał wyraz Senat Królestwa Jugosławji przy okazji ratyfikowania umowy, dotyczącej stosunków kulturalnych między Jugosławją a Polską, odbiła się gorącem echem w Polsce. Miło mi jest dać wyraz wzajemnych uczuć braterskich dla Narodu Jugosłowiańskiego jakie ożywiają Senat Rzeczypospolitej, składając w imieniu Senatu Polskiego Panu Prezesowi i Senatowi Królestwa wyrazy serdecznego podziękowania”.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#WładysławRaczkiewicz">Wymieniona umowa jest ratyfikowana przez p. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 8 kwietnia r. b.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#WładysławRaczkiewicz">Na 32 posiedzeniu plenarnem Senatu w dniu 3 marca r. b. podczas przemówienia s. Pawelca zostały przezeń wysunięte zarzuty pod adresem przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Senacie.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#WładysławRaczkiewicz">Ponieważ zarzuty te były podniesione w tej Izbie, w porozumieniu z superarbitrem Sądu Honorowego, zwołanego do rozpatrzenia tych zarzutów, p. s. Makarewiczem, podaję do wiadomości Wysokiej Izby wyrok, jaki został w tej sprawie wydany przez Sąd Honorowy w składzie p. s. Makarewicza, jako superarbitra, oraz pp. s. Wielowiejskiego i s. Pawłykowskiego, jako arbitrów.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JanAntoniRogowicz">Wyciąg z protokółu posiedzenia Sądu Honorowego z dnia 17 maja 1932 r. w sprawie pomiędzy senatorami dr. Edwardem Pantem i Augustem Uttą a s. dr. Alojzym Pawelcem.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#JanAntoniRogowicz">Wyrok: „1) Sąd przyjmuje, że Volksbund, w którym s. Pant odgrywa poważną rolę, otrzymywał bezpośrednio lub pośrednio subwencje od osób lub organizacyj, znajdujących się poza granicami Rzeczypospolitej, działalność zaś tych osób lub organizacyj może uchodzić za polityczną.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#JanAntoniRogowicz">Wobec tego Sąd przyjmuje, że dowód prawdy, prowadzony przez s. Pawelca w zupełności się udał w stosunku do s. Panta.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#JanAntoniRogowicz">2) Sąd przyjmuje, że dowód prawdy w stosunku do s. Utty się nie udał.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#JanAntoniRogowicz">O ile chodzi o zawinienie subjektywne po stronie s. Pawelca, to Sąd uznaję, że zwrot, użyty przez s. Pawelca i przytoczony w piśmie ss. Panta i Utty do Marszałka Senatu dnia 4. III.1932 r.: „Ale oni tego nie robią, bo robić nie mogą, Berlin nie dałby im subwencyj” odnosi się generalnie do tego odłamu mniejszości niemieckiej, który pozostaje w ścisłym związku z organizacjami kulturalno-społecznemi, otrzymującemi poparcie moralne i materialne od osób i instytucyj, znajdujących się zagranicą. Sąd przyjmuje, że s. Pawelec nie miał zamiaru dotknąć osobiście s. Utty, gdyż użył w polemice z s. Uttą wyrazów wprawdzie do niego skierowanych, ale dotyczących ogółu reprezentacji parlamentarnej niemieckiej. Chociaż dowód prawdy tylko w stosunku do s. Panta i Volksbundu się udał, nie widzi Sąd powodu do uznania winy s. Pawelca w stosunku do s. Utty ze względu na brak subiektywnego zawinienia”.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#JanAntoniRogowicz">Podpisani: Makarewicz, superarbiter, arbitrowie: J. Wielowieyski, J. Pawłykowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Przed przystąpieniem do porządku dziennego chcę Panom Senatorom zakomunikować, że do wydanego przez Senat regulaminu obrad Senatu wkradła się od samego początku pomyłka. W końcu art. 62, który dotyczy prawa obecności na zebraniach komisji i tajności obrad, została opuszczona część tekstu, uchwalonego przez Senat na 7 posiedzeniu plenarnem w dniu 12 stycznia 1923 r., a mianowicie słowa: „oraz Ministrowie lub kierownicy ministerstw”. Zostało to teraz w związku z badaniami protokułów ustalone w Biurze Senatu.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do pierwszego punktu porządku dziennego:</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WładysławRaczkiewicz">1. Sprawozdanie Komisji Skarbowo - Budżetowej o projekcie ustawy o obniżeniu oprocentowania i przedłużeniu okresów umorzenia wierzytelności długoterminowych, zabezpieczających listy zastawne i obligacje oraz wydanych na podstawie tych wierzytelności listów zastawnych i obligacyj (odbitki nr nr 215 i 217).</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Zaczek.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Ekspose p. Prezesa Rady Ministrów, wygłoszone na czwartkowem posiedzeniu Wysokiej Izby, jest punktem wyjścia dla rozpatrywania niniejszego projektu ustawy. To przemówienie p. szefa Rządu przedstawia tło gospodarcze, na którem się zrodziła myśl ekonomiczna, ujęta kodyfikacyjnie w niniejszym projekcie.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#KazimierzZaczek">Przemówienie to przedstawia linię postępowania Rządu w obecnych tak niesłychanie ciężkich warunkach ekonomicznych, w którem to postępowaniu niniejszy projekt ustawy ma stanowić jedno z ogniw najważniejszych.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#KazimierzZaczek">P. Prezes Rady Ministrów wychodzi z założenia, że istniejąca obecnie zniżka cen nie jest zjawiskiem przemijającem, że powrót do poziomu z 1928 r. nie jest możliwy, że więc całe nasze życie gospodarcze do tych zmienionych trwale warunków przystosować się musi.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#KazimierzZaczek">To przystosowanie ma polegać przedewszystkiem na obniżeniu kosztów produkcji, na zmniejszeniu elementów składowych warsztatów wytwórczości do takiego poziomu, aby warsztaty produkcji, mimo trwale zniżanych cen swoich wytworów mogły być opłacalne i rentowne.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#KazimierzZaczek">Wymieniony był w expose szereg poczynań rządowych i zarządzeń, zdążających do wyżej wspomnianych celów, przyczem główny nacisk i słusznie położył p. Prezes Rady Ministrów na staraniach Rządu, zmierzających do przystosowania się do nowych warunków rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#KazimierzZaczek">Jednym z bardzo ważnych istotnych elementów kosztów produkcji są koszty kredytu. Jest więc rzeczą logiczną, że ta właśnie dziedzina została uznana w ramach programu gospodarczego Rządu za dojrzałą do ingerencji państwowej. To też w ciągu roku bieżącego widzimy szereg aktów rządowych, mających na celu redukcję stopy procentowej: a więc obniżka stopy procentowej Banku Polskiego z 7½ na 6%, potem obniżenie w takich samych rozmiarach zostało rozszerzone na całość kredytów krótkoterminowych, udzielanych przez instytucje bankowe, wreszcie zredukowana została z 15 na 12% stopa maksymalna dozwolona przy wszelkich innych, t. zn. prywatnych tranzakcjach kredytowych.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#KazimierzZaczek">Nie chcę tu wchodzić bliżej w kwestię czy takie administracyjne obniżenie stopy procentowej miało głębsze znaczenie w obecnym stanie naszego rynku kapitałowo pieniężnego. Faktem natomiast jest, że dokonane w związku z tem obniżenie oprocentowania wkładów, zwłaszcza o ile chodzi o wkłady w bankach państwowych i instytucjach kredytowych, jest przygotowaniem do doniosłej akcji, która stanowi treść obecnego projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#KazimierzZaczek">Ustawa ta jest fragmentem w akcji obniżenia kosztów kredytu, fragmentem jednak nadzwyczaj doniosłym ze względu na zasięg i wysokość wchodzących tu w grę kapitałów. Ustawa reguluje tylko sprawę długoterminowego kredytu emisyjnego. Przypuszczać jednak można, iż również sprawy kredytu krótkoterminowego, dalej kredytu długoterminowego nieemisyjnego są również przedmiotem studiów przygotowawczych Ministerstwa Skarbu.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#KazimierzZaczek">Przejdę teraz do szczegółowego omówienia projektu ustawy z tem, że później przedstawię cyfry statystyczne, bardziej szczegółowo ilustrujące gospodarczą doniosłość projektu ustawy, wreszcie przedstawię merytoryczne uwagi, dotyczące samego przedłożenia.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#KazimierzZaczek">Projektowana ustawa w pierwszych swoich artykułach reguluje stosunek między dłużnikami hipotecznymi a instytucjami emisyjnemi długoterminowego kredytu hipotecznego. Stosunek ten zostaje zmieniony na korzyść dłużników w trzech dziedzinach: 1) co do wysokości oprocentowania przez to, że odsetki pobierane od wierzytelności obniża się, a mianowicie od wierzytelności, na podstawie których wypuszczono listy zastawne i obligacje towarzystw kredytowych ziemskich i Wileńskiego Banku Ziemskiego do 4½%; od wierzytelności, na podstawie których wypuszczono listy zastawne i obligacje towarzystw kredytowych miejskich, banków hipotecznych i komunalnych do 5%; od wierzytelności, na podstawie których wypuszczono listy zastawne i obligacje banków państwowych — nie wyżej 5½%.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#KazimierzZaczek">To jest pierwsza dziedzina polepszenia sytuacji dłużnika.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#KazimierzZaczek">Druga dziedzina, ujęta w art. 3 projektowanej ustawy, to przedłużenie okresu umorzenia tej wierzytelności do maksymalnej granicy lat 56. Wreszcie trzeci punkt, tutaj uregulowany, to jest kwestia przewidzianego w ustawie trzyletniego okresu wstrzymania spłaty kapitału. Ulgi dla dłużników nie są przewidziane, o ile chodzi o wierzytelności, na podstawie których emitowano listy procentowe, oprocentowane nie wyżej, jak 5% i emitowane na rynkach zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#KazimierzZaczek">Jest rzeczą oczywistą, że zmiany w wysokości oprocentowania i okresu amortyzacji, jakie zostały wprowadzone w stosunkach między dłużnikiem a instytucją kredytową, jako wierzycielem, muszą pociągnąć analogiczne konsekwencje w stosunku prawnym, jaki zachodzi między instytucją emisyjną a posiadaczem listów zastawnych, jako wierzycielem tej instytucji. A więc oprocentowanie i czas amortyzacji tych listów musi ulec takiej samej zmianie, jakiej uległo odnośne oprocentowanie i amortyzacja wierzytelności, będących podstawą emisji. Reguluje to kwestię art. 4 projektu, który mówi, że listy zastawne i obligacje, wypuszczone na podstawie wierzytelności, objętych ust. 1 art. 1, ulegają konwersji na listy zastawne i obligacje, oprocentowane i umarzalne na zasadach, odpowiadających oprocentowaniu i okresom umorzenia tych wierzytelności. Tutaj jednak w tym stosunku między instytucją emisyjną a posiadaczem listu zastawnego stworzone zostały przywileje na rzecz posiadaczy listów, mianowicie tych listów, które zostały emitowane przez banki państwowe i gwarantowane są przez Bank Państwa. Oprocentowanie tych listów nie ulega zmianie. Jednakże wskutek tego postanowienia instytucja emisyjna jako dłużnik w stosunku do posiadaczy papierów, będzie miała niedobór, który powstanie przez zmniejszenie świadczeń procentowych od wierzyciela.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#KazimierzZaczek">Zachodzi więc oczywiście kwestia, jak ten niedobór ma być pokryty? Tu odróżnia się dwie ewentualności. Jeśli chodzi o papiery emitowane przez banki państwowe, to niedobór ten będzie w myśl art. 7 projektu pokryty z budżetu państwowego. Aby jednakże ciężar, który z lego powodu powstanie dla Skarbu Państwa, zmniejszyć do możliwych granic, art. 6 projektu przewiduje, że Minister Skarbu upoważniony jest do obniżania oprocentowania i przedłużania okresów amortyzacji tych listów emitowanych przez banki państwowe, które stanowią własność instytucyj prawa publicznego. Wynika więc z tego, że zmniejszenie oprocentowania uprzywilejowanych listów, o ile znajdują się na rynku wolnym, nie nastąpi. Możliwe ono jest tylko odnośnie do tego pakietu, który znajduje się w posiadaniu instytucyj prawa publicznego. O ile chodzi o papiery emitowane przez instytucje niepaństwowe, a gwarantowane przez Skarb Państwa, takich stosunkowo jest bardzo niewiele, które również, jak wspomniałem, nie podlegają obniżce oprocentowania, to niedobór ten pokryty będzie przez daną instytucję. Ponieważ jednak wymagać to będzie pewnych świadczeń instytucji, nieprzewidzianych w jej normalnym planie działania, ustawa przewiduje w art. 16 możliwość stworzenia sobie przez instytucję na ten cel specjalnych środków przez obciążenie swoich dłużników do maksymalnej granicy 5% skonwertowanych wierzytelności. Zahipotekowanie tej dodatkowej wierzytelności nastąpi bez zgody następnych wierzycieli i bez zgody poszczególnych dłużników na podstawie zwyczajnej uchwały ogólnego zebrania odnośnej instytucji, powziętej zwykłą większością głosów.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#KazimierzZaczek">To są istotne postanowienia ustawy. Oprócz tego zawiera ona wiele postanowień szczegółowych. I tak: art. 8 przewiduje konwersję obligacyj emitowanych na podkład t. zw. grosza administracyjnego. Wyraźne postanowienie nowego art. 9 stwarza istnienie nadal prawa instytucyj emisyjnych do pobierania tego dodatku administracyjnego.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#KazimierzZaczek">Art. 12 projektu przewiduje uregulowanie konsekwencyj hipotecznych konwersji.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#KazimierzZaczek">Dalej artykuły 13 i 16 określają pewne dalsze przywileje z punktu widzenia skarbowego na rzecz całej przewidzianej tutaj akcji. I tak: postępowanie konwersyjne będzie wolne od opłat stemplowych, a według art. 16 ustęp ostatni te dodatkowe wierzytelności instytucyj emisyjnych, które zostaną ujawnione w bilansach tych, towarzystw, trybem przewidzianym art. 16, wolne będą od podatku dochodowego.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#KazimierzZaczek">Wreszcie ostatnie postanowienia szczegółowe, to są normy, dotyczące konwersji listów zastawnych, wyrażonych w zbożu — mówi o tem art. 14.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#KazimierzZaczek">O gospodarczej doniosłości projektu mówią najdobitniej cyfry, dotyczące ilości emitowanych pożyczek długoterminowych, które zarazem dają obraz obciążenia gospodarstwa społecznego z tytułu amortyzacji i odsetek od tych długów. Ogólna suma emitowanych po wojnie przez banki państwowe i instytucje kredytu długoterminowego pożyczek wysoko oprocentowanych, najczęściej 7 do 8% rocznie i długoterminowych, t. j. 5–36½-letnich, wynosi około 1.736 milionów złotych. Według typu tych kredytów przypada: na kredyt rolniczy 749 milionów złotych, na kredyt miejski 311,5 miliona złotych, na budowlany 192 miliony złotych, komunalny 400 miljonów złotych i finansowo-rolniczy 83 z górą miliony złotych.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#KazimierzZaczek">Zaznaczam, że w sumach powyższych znajdują się emisje Banku Rolnego z sumą 338 milionów złotych i cyfry około, a nawet ponad 50 tysięcy kredytobiorców, oczywiście małych rolników, co przeczy twierdzeniu niektórych organów prasy, jakoby niniejsza ustawa, przynajmniej jeżeli chodzi o rolnictwo, przynosiła korzyść wyłącznie większej własności.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#KazimierzZaczek">Objęte są konwersją emisje Banku Gospodarstwa Krajowego, Banku Rolnego, towarzystw kredytowych ziemskich, Wileńskiego Banku Ziemskiego, towarzystw kredytowych miejskich, komunalnych banków i hipotecznych. Razem wchodzi tu w grę 25 instytucyj.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#KazimierzZaczek">Nie podpadają zatem pod tę konwersję emisje prywatne oraz emisje komun i związków komunalnych. Nie podlegają również emisje Towarzystwa Kredytowego Przemysłu Polskiego, wynoszące zresztą zaledwie około 4% ogólnej sumy łącznych emisyj długoterminowych.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#KazimierzZaczek">Sądzić należy, że jednak ta sprawa dotycząca Towarzystwa Kredytowego Przemysłu Polskiego będzie przedmiotem dyskusji jeszcze między Ministerstwem Skarbu a Towarzystwem, jakkolwiek tu już uważam za swój obowiązek podkreślić, że dłużnicy z tytułu wierzytelności, stanowiących podstawę całej emisji, już wskutek spadku kursu funta angielskiego doznali pewnego polepszenia swojej sytuacji dłużników.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#KazimierzZaczek">Z wymienionej przezemnie na wstępie sumy miliarda 735 milionów, przypada około 1 miliard, a więc około 60% na gwarantowane przez Skarb emisje banków państwowych. Ich przeciętne oprocentowanie wynosi 7–8%. Bardzo nieliczna jest emisja 10% niektórych towarzystw kredytowych ziemskich, emitowana dla zdobycia funduszów na sfinansowanie kuponów oraz niektóre emisje kilku prowincjonalnych miast.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#KazimierzZaczek">Co się tyczy zaś uplasowania łącznej sumy emisji 1,735 milionów, to główna część znajduje się na t. zw. rynku kontrolowanym, a więc w posiadaniu Skarbu banków państwowych, a zwłaszcza P. K. O., dalej w ubezpieczalni publicznej i prywatnych zakładach ubezpieczeń. Emisje zaś banków państwowych są nawet w 90%, jak wynika z przedstawionych nam objaśnień, w posiadaniu instytucyj pozostających pod pewnym wpływem Ministerstwa Skarbu. Ten fakt szczególniej ilustruje doniosłość postanowień art. b, który przewiduje obniżenie oprocentowania papierów banków państwowych drogą układów z instytucjami, będącemi właścicielami tych papierów. Spodziewać się można, że po tem obniżeniu obciążenie Skarbu Państwa z tytułu dopłat nie będzie przekraczało sumy około 3 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Projektowana ustawa wywołała w opinii publicznej dużo zastrzeżeń i krytyk. Jest to zresztą zupełnie zrozumiałe. Ustawa ma pewne niekorzystne strony wskutek tego, że załatwia zagadnienia ekonomiczne niezwykle skomplikowane, rozstrzyga splot zagadnień gospodarczych różnych i ze sobą sprzecznych.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#KazimierzZaczek">Już sam ten fakt, że ustawa przewiduje ingerencję państwową w formie przymusowej regulacji w dziedzinie o charakterze tak wybitnie prywatno-gospodarczym, jak stosunek między wierzycielem i dłużnikiem, nadaje ustawie charakter zła koniecznego. Dalej, ustawa, regulując zniżkowo stopę procentową, nie jest organiczną emanacją rzeczywistych stosunków obecnych na rynku kapitału pieniężnego. Konwersja we właściwem tego słowa znaczeniu następuje bowiem wtenczas, gdy stopa procentowa na wolnym rynku kształtuje się zniżkowo i ukształtowuje się o tyle niżej od oprocentowania danego papieru, że jego posiadacz godzi się na obniżkę odsetek swego papieru, mając zresztą do wyboru alternatywę zwrotu kapitału. Oczywiście tak klasyczna konwersja w niniejszym wypadku nie ma miejsca.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#KazimierzZaczek">Podnosi się dalej zarzut, że ustawa ta stanowi nowe pokrzywdzenie wierzycieli, posiadaczy listów, którzy już raz w czasie inflacji, później wskutek dewaluacji złotego najdotkliwsze ponieśli straty, że więc ustawa na długie lata zrażać będzie kapitał pieniężny do lokaty w papierach długoterminowych. Wysuwa się dalej obiekcje pewnej etatyzacji długoterminowego kredytu przez uprzywilejowanie posiadaczy papierów emitowanych przez banki państwowe na niekorzyść papierów instytucyj państwowych.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#KazimierzZaczek">Te obiekcje i zarzuty byłyby słuszne, z pewnością były one znane Rządowi przy redagowaniu niniejszego przedłożenia i wpłynęłyby niewątpliwie na jego niewniesienie, gdyby je można było traktować w oderwaniu od korzyści, które ustawa ta sprowadzą, w oderwaniu od obecnych anormalnych stosunków gospodarczych, wśród których żyjemy. Jednak pomoc w ulżeniu obciążonym nadmiernie warsztatom produkcji, przywrócenie ich opłacalności, zwłaszcza w dziedzinie rolniczej, jest punktem wyjścia dla przedłożenia i kwestią nie cierpiącą zwłoki, jeżeli niema nastąpić załamanie się podstawowych elementów gospodarki narodowej. Obniżenie oprocentowania i przedłużenie okresu amortyzacyjnego leży zresztą nie tylko w interesie dłużników, wyjdzie ono na korzyść także wierzyciela, posiadacza listów, który często nieświadomy sytuacji nieznanych sobie konkretnie dłużników, nie widzi niebezpieczeństwa, które grozi wypożyczonemu kapitałowi z powodu przeciążenia odsetkami dłużników.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#KazimierzZaczek">Rząd wnosząc tę ustawę, czuje się powołany do ujęcia w swoje ręce interesów dwóch grup rozproszonych, nie mogących bezpośrednio się porozumieć. Oczywiście byłoby wiele możliwości odmiennego ustawowego uregulowania całej tej skomplikowanej kwestii. Możnaby ograniczyć się do samego kredytu rolnego, ale nie należy zapominać, że kredyt miejski może wnet znaleźć się w analogicznej sytuacji, że zatem lepiej zdecydować się na łączne załatwienie tego problemu, aniżeli dzielić go na fragmenty. Dalej możnaby wybrać załatwienie ugodowej regulacji przez stworzenie fikcji uchwalenia obniżki odsetek przez większość posiadaczy, którą to większość posiada Rząd, i mógłby na uchwałę taką mieć wpływ odpowiedni. Oczywiście byłaby to ugoda maskowana, raczej pozorna.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#KazimierzZaczek">Te wszystkie alternatywy odsunęłyby ostateczne uregulowanie tej żywotnej sprawy na długi termin, pozostawiłyby długi okres czasu dla spekulacji w stanie przejściowym, co w naszem specjalnie społeczeństwie tak płochliwem, o ile chodzi o teren pieniężny, mogłoby wywołać nieobliczalne szkody.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#KazimierzZaczek">Zaznaczyć chcę specjalnie, że zaniechanie obniżenia procentów dla posiadaczy papierów banków państwowych opierało się na założeniu, że państwo może i powinno ingerować w stosunkach między osobami trzeciemi, między dłużnikiem i wierzycielem, że jednakowoż nie może jednostronnie zmniejszać zobowiązań przez siebie przyjętych, względnie przez siebie gwarantowanych. Wreszcie wysuwana była koncepcja, że odciążenie dłużników powinnoby nastąpić raczej czasowo, w formie moratorium, na czas kryzysu, w formie nie tak schematycznej, jak to przyjmuje przedłożenie. Tu jednak należy zwrócić uwagę, że oprocentowanie obecne pochodzi z okresu, gdy zdawało się, że nadmierna zwyżka cen w porównaniu z czasami przed wojną utrzyma się stale, że więc warsztaty zdolne będą trwale pokryć nadmierne procenty. To okazało się zwodniczem, należy zatem powołać do życia instrument, ściągający nadmiernie wysoką stopę procentową do właściwej normy.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#KazimierzZaczek">Te wszystkie względy skłoniły Komisję Skarbowo - Budżetową do stwierdzenia, że projekt niniejszy, jako doniosłe ogniwo w ramach wytycznych polityki gospodarczej Rządu, może pomóc Rządowi do osiągnięcia celów tej polityki.</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#KazimierzZaczek">Wychodząc z tego założenia Komisja uchwaliła przedłożyć Wysokiej Izbie wniosek o uchwalenie projektu w brzmieniu uchwalonem przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Klub Narodowy uznaję w zupełności potrzebę użycia wszelkich w ramach ustawy możliwych środków dla ulżenia rolnikom, i mniejszym i większym, w dzisiejszem ich położeniu gospodarczem, nie może się jednakowoż absolutnie zgodzić na tę drogę, na jaką wszedł Rząd w tym projekcie, a zarazem jaką proponuje nam Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu. Według naszego przekonania projekt rządowy a tem samem i projekt większości Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, jest pierwszym wyraźnym etapem na drodze t. zw. gospodarstwa planowego; to jest gospodarstwo planowe, które nam jest projektowane. I nie sądzę, aby pan referent miał rację, jeżeli się powoływał na expose Prezesa Rady Ministrów, ponieważ w mowie, p. Premiera nie widzieliśmy śladów dążenia do gospodarstwa planowego. Na czem tutaj gospodarstwo planowe polega? Polega ono na tem, że ten projekt nie dąży wcale do konwersji wierzytelności, ten projekt jest projektem przymusowej redukcji oprocentowania i przymusowego rozłożenia rat, zupełnie niezależnie od wiedzy i woli zainteresowanych. Konwersja bowiem polega na tem, że się w drodze dobrowolnej umowy z wierzycielami postanawia im dać jakieś nowe papiery albo też wypłaca się im całą nominalną kwotę, na jaką dawny papier opiewał. To jest konwersja, Inaczej nie mówi się o konwersji, tylko o przymusowej redukcji procentów.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#StanisławGłąbiński">Według naszego przekonania tego rodzaju redukcja procentów zamiast korzyści o wiele większe szkody przyniesie tym, którymi się zająć zamierza, a to z tego powodu, że stwarza niebezpieczny precedens na przyszłość. Tego rodzaju przymusowa akcja w konsekwencji musi objąć i inne sfery życia gospodarczego, a jeżeli obejmować będzie inne sfery życia gospodarczego, to przeciwnicy t. zw. planowego gospodarstwa nie będą mieli argumentu dla zwalczania podobnych projektów. A dalej, ten projekt w konsekwencji musi doprowadzić do zupełnego podcięcia bytu towarzystw kredytowych ziemskich, instytucyj dobrowolnych, nie będących w ręku Państwa. Bo jeżeli się zgóry robi różnicę między papierami, które wydaje Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, a papierami, które wypuszcza bank państwowy, jeżeli się obniża procent listów zastawnych Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, a utrzymuje się w całości kupony od listów zastawnych banków państwowych, to chyba nie znajdzie się kapitalista, któryby lokował swój kapitał w listach zastawnych towarzystw kredytowych ziemskich. Jeśli się raz pozwoli obniżyć procent na 4% czy na 4½%, to w konsekwencji będzie się musiało zgodzić i na 2% i na 1%. Każdy kapitalista jest ostrożny; jeśli ma lokować swój kapitał, to zgóry liczy się z możliwościami w przyszłości. Jeśli raz tego rodzaju ustawa zostanie uchwalona, to niewątpliwie towarzystwa kredytowe ziemskie stracą swój grunt. Prawda, że są u nas etatyści, którzy sądzą może, że najlepiej by było, aby instytucje kredytowe były skupione w ręku Państwa, a zatem ażeby wszystkie instytucje kredytowe były instytucjami kredytowemi państwowemi; może zatem wydać się im, że to służy ich myśli, bo w ten sposób instytucje prywatne, które i tak mają dziś drugorzędne znaczenie w stosunku do instytucyj państwowych, stracą rację bytu i w ten sposób skupi się cała organizacja kredytowa w ręku instytucyj państwowych. Jednakowoż i ci panowie, którzy tak myślą, są optymistami, oni się łudzą, z tego powodu, że tego rodzaju zabieg przymusowy pośrednio podkopie także i inne instytucje, instytucje państwowe, ponieważ każdy kapitalista zrozumie że w razie konieczności będzie można ten sam zabieg przenieść i na instytucje państwowe. Nie będzie to więc służyło rozszerzeniu kredytu długoterminowego, lecz przeciwnie będzie prowadziło do ścieśnienia kredytu długoterminowego także i w instytucjach państwowych.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#StanisławGłąbiński">Można się dziwić, dlaczego Rząd właściwie poszedł tą drogą. Przecież tu pan referent sam przytoczył kilka takich sposobów, któreby były możliwe do zastosowania, szanując dzisiejsze podstawy Konstytucji, art. 99, który sankcjonuje własność prywatną. Dlaczego właściwie poszło się tą drogą, dlaczego nie wybrano innej drogi? P. referent sam powiedział, że większość listów zastawnych jest w ręku Państwa, w ręku rozmaitych funduszów, na które Państwo ma wpływ, w ręku rozmaitych instytucyj ubezpieczeniowych i innych. Prawda, że część tych funduszów jest w rękach prywatnych i część w rękach pupilarnych złożonych na rzecz małoletnich czy sierot, ale i na te przez sądy opiekuńcze Rząd ma wpływ. Odpowiednią ustawę możnaby wydać na wzór ustawy o nadzorze sądowym i możnaby w ten sposób zapewnić zgodę ogromnej większości wierzycieli i przeprowadzić tę rzecz przynajmniej z uszanowaniem pozorów Konstytucji. Nie wiem dlaczego tego rodzaju postanowienie zapadło w Rządzie i znalazło aprobatę Komisu Skarbowo-Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#StanisławGłąbiński">Przyznaję, że nie jest to projekt oryginalny, że takie projekty były już gdzieindziej, że był taki projekt w Rumunii. Tam szło głównie o własność małą, tam uchwalono projekt, polegający na redukcji kapitału do połowy, na obniżeniu procentu, na rozłożeniu na inne raty. Ale przeciwko temu projektowi wystąpił p. Rist, który tam jest zagranicznym ekspertem dla spraw gospodarczych i walutowych. Wreszcie wskutek zażalenia wniesionego do trybunału państwowego trybunał państwowy rumuński orzekł, że tego rodzaju ustawa jest nieważna, bo sprzeciwia się konstytucji, bo jest wywłaszczeniem bez odszkodowania, bo jest konfiskatą. Wysoki Senacie! Rzadko jesteśmy w tem położeniu, ażeby się powoływać na Rumunię jako na wzór ustawodawstwa, ale jednak w ostatnich czasach i w tej Rumunii obudziło się sumienie narodowe; w tej Rumunii prezes gabinetu oświadczył, że uważałby za zbrodnię używanie nacisku i teroru przy wyborach, żąda, aby wybory były najsprawiedliwiej i najspokojniej przeprowadzone; w tej Rumunii mamy trybunał państwowy, który orzekł, że tego rodzaju ustawa jest sprzeczna z konstytucją, jest konfiskatą, musi być unieważniona. W tym wypadku sądzę, że większość naszej Izby zrobiłaby dobrze, gdyby usłuchała głosu tego trybunału państwowego, albowiem byłoby jednak lepiej trochę zaczekać i pójść inną drogą, ażeby ten sam ceł osiągnąć dla rolnictwa, dla rolników i dla innych dłużników bez naruszania Konstytucji. Powiedziałem, że jest to niebezpiecznym precedensem, na który może to lub owo stronnictwo chętnieby się zgodziło, ale na który, sądzę, większość tej Izby pójść nie powinna.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#StanisławGłąbiński">Z tych Względów Klub Narodowy głosować będzie przeciw temu przedłożeniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Gross.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#DanielBernardGross">Klub nasz jest przeciwny temu projektowi, chociaż z innych zupełnie powodów, niż poprzedni mówca, p. s. Głąbiński. Przyznaję jedną rzecz, i w tem się godzę z p. s. Głąbińskim, że przez to przedłożenie system kredytowy zostanie zupełnie wstrząśnięty i, mojem zdaniem, niema mowy o przyszłem budowaniu systemu kredytowego ani wewnętrznego, ani międzypaństwowego.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#DanielBernardGross">Jesteśmy świadkami ostatecznej likwidacji kapitału pieniężnego międzynarodowego, bo nikt chyba nie przypuszcza, że w czasie, kiedy nie płaci się długów zagranicznych, kiedy obligacje zaciągnięte przez państwa i samorządy u prywatnych zagranicznych wierzycieli spadły bardzo nisko, jest możliwą pożyczka zagraniczna. Kapitał pieniężny, tak wewnętrzny jak i międzynarodowy, oparty jest na oszczędnościach. Przy pomocy oszczędności ludność kupowała obligacje, listy zastawne, akcje, a nadto oszczędności składała do instytucyj finansowych, które te oszczędności wypożyczały. Na kapitale pieniężnym opiera się władza gospodarcza kapitalistów.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#DanielBernardGross">Jako socjalista powinienem się cieszyć z tego, że się wbija gwoździe do trumny ustroju kapitalistycznego, bo ten projekt nie jest niczem innem. Jednakowoż żyję obecnie i sam nie chcę, aby razem z upadkiem ustroju, razem z upadkiem form dotychczasowej gospodarki, ginęła ludność i gospodarstwo. Próżni między starym ustrojem a nowym być nie powinno i być nie może.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#DanielBernardGross">P. s. Głąbiński narzekał zupełnie słusznie na to, że wobec przymusowej redukcji procentu i przymusowego rozłożenia rat amortyzacyjnych na dziesiątki łat, nie znajdą się kapitaliści, którzy takie papiery chętnie kupią. Jednakowoż p. s. Głąbiński nie powiedział, co właściwie należy zrobić, aby przedsiębiorstwa — teraz mówię nie tylko o ludności, ale i o przedsiębiorstwach — aby przedsiębiorstwa wogóle, więc nie tylko kartele i monopole — były rentowne, bo jeżeli tak dalej pójdzie, jak teraz, to będziemy mieli w ciągu następnych miesięcy jeszcze większe bankructwa. Zdaje mi się, a ja się przypatruję dobrze stosunkom gospodarczym, sam kieruję spółdzielnią wielosklepową, byłem długi czas w radach nadzorczych spółdzielni centralnych, w Kasie Oszczędności, że wnet prócz przedsiębiorstw monopolowych i kartelowych — wogóle nie będzie przedsiębiorstw rentownych. — Mogę skonstatować, że zupełnie zdrowe spółdzielnie, które miały dotąd ciągle nadwyżki teraz nie mogą wykazać rentowności. Rząd się cieszy. Cieszy się z tego, że są niskie ceny. Rząd uważa, że niskie ceny potrafią podnieść obroty. Bo dziś ten brak rentowności jest ogólny, z wyjątkiem karteli. Kartele są ostatnią oazą, a jeśli przedsiębiorstwa, które są odbiorcami karteli, staną się nierentowne i upadną, to przyjdzie czas i na kartele. Brak rentowności jest spowodowany niczem innem, jak tylko spadkiem obrotów. Jedynie kartele i monopole mogą zniżki obrotów zrównoważyć wysokością cen. Inne przedsiębiorstwa, które są w walce konkurencyjnej, nie mogą zrównoważyć zniżki obrotów. Gdyby niskie ceny mogły wywołać powiększenie obrotu, to powinniśmy ten wynik w przedsiębiorstwach skonstatować. Proszę się zapytać jednego kupca po drugim, jaki jest jego obrót mimo niskich cen? Proszę się spytać jednego przemysłowca po drugim. Niskie ceny, które teraz są, to są te ceny rabunkowe, to są te ceny, które Niemcy nazywają Notverkäufe und Zwangverkäufe. Kupiec, który ma płacić weksel, sprzedaje po zniżkowych cenach, żeby mu weksla nie protestowano. Kupiec, który chce żyć, Sprzedaje po niższej cenie, nawet ze stratą, bo chce żyć. Ale te ceny niskie nie są sprawdzianem korzystnego stanu gospodarczego. Sprawdzianem korzystnego stanu gospodarczego są tylko wysokie obroty, jeżeli wielka ilość towaru jest sprzedana. Niskie ceny są dobrodziejstwem, jeżeli są konsekwencją wysokich obrotów i wysokiej racjonalizacji.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#komentarz">(S. Evert: Żeby były duże obroty, muszą być niskie ceny.)</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#DanielBernardGross">Otóż uzasadnienie tego projektu kryzysem jest zupełnie fałszywe. Myśmy powinni przyczynę kryzysu usunąć, a Panowie takimi projektami na to nie poradzą. Dla przedsiębiorców muszą być odbiorcy, niema przedsiębiorców bez odbiorców. Odbiorcami mogą być tylko szerokie sfery ludności. My nie idziemy dobrą drogą, jeżeli redukujemy płace, redukujemy personel i zmniejszamy jeszcze obroty, wtedy, kiedy choroba polega na tem, że obroty są małe. To też na to rady p. s. Głąbiński nie dał. Jestem kierownikiem wielkiej spółdzielni od 14 lat; pierwszy ten rok jest deficytowy i ja się boję, w strachu jestem przed następnemu miesiącami. Pomimo, że się redukuje płace personelu, że się redukuje sam personel, mimo to nie jest się w stanie utrzymać równowagi i pokazuje się, że kanonem gospodarstwa nie jest tylko równowaga budżetu, bo jak powiedziałem, każdy dziad ma równowagę budżetu, bo jak mu nikt nie pożyczy, to on nie potrafi wydać więcej, niż ma.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#DanielBernardGross">Tak samo nie jest kanonem sama stałość waluty, bo obok stałości muszą waluty być w dostatecznej ilości, bo bez dostatecznej ilości walut nie można gospodarstwa prowadzić. Natomiast ważnym kanonem gospodarstwa jest konsumcja, są wielkie obroty. Szerokie sfery ludności muszą dostać pieniądze do ręki, bo inaczej nie będą odbiorcami. Gdybyśmy tę naszą produkcję w Państwie, wielkich fabryk, kopalń, hut chcieli ograniczyć do małej garstki ludzi tych, którzy mają pieniądze, to moglibyśmy wogóle zamknąć produkcję.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#DanielBernardGross">Wracając do przedłożenia, mam zarzuty następujące:</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#DanielBernardGross">Pierwszy zarzut, że jest to jakgdyby wybrykiem natury, jeżeli się bierze pod uwagę, że na czele Rządu stoją przecież dawni rewolucjoniści, którzy się przyznawali do socjalizmu...</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska przerywa.)</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#DanielBernardGross">Ja wyraźnie mówię: „dawniej”. Przez to nie powiedziałem żadnego komplementu co do zachowania się tych Panów w obecnym czasie.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#DanielBernardGross">Komu w projekcie omawianym daje się ulgi procentowe i ulgi co do spłaty kapitału? Właścicielom wielkich nieruchomości ziemskich i nieruchomości miejskich. Czy oprócz tych właścicieli niema zupełnie dłużników? Weźmy np. właścicieli małych nieruchomości ziemskich.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: To jest przecie uwzględnione.)</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#DanielBernardGross">W tej chwili. Ulgi odnoszą się tylko do wierzytelności, które zabezpieczają listy zastawne i obligacje.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#DanielBernardGross">Nie odnoszą się natomiast do tych małorolnych, którzy zaciągnęli długi w komunalnej kasie oszczędności. Oni płacą 11% i po 5 latach muszą zamortyzować, czyli 20% rocznie, czyli 31%. Ten projekt do tych małorolnych się nie odnosi. Tak samo nie odnosi się do właścicieli nieruchomości miejskich, którzy też zadłużyli się w komunalnych kasach. A teraz urzędnicy. Dzisiaj jechałem z urzędnikami, którzy mieszkają na Górnym Śląsku, i w pow. bielskim. Dostali pożyczki, zachęcano ich, ażeby się budowali, a teraz redukcja uposażeń na Górnym Śląsku wynosi 50% razem z podwyższeniem składek na emerytury i oni mówią: Jak my mamy z tej zredukowanej płacy płacić procenty i amortyzację. I mamy szereg nieruchomości miejskich, wystawionych na licytację. Przez sprzedaż na licytacji właściciele nieruchomości tracą majątek. Jedyna nadzieja jest w tem, że wkrótce już nie będzie ludzi, którzy potrafią kupić realności, wobec czego licytacje takie będą bezskuteczne. Ale czy ludzie ci nie znajdują się w rozpaczliwem położeniu, czy nie trzeba tym ludziom przedewszystkiem pomóc? A w jakim położeniu znajdują się komunalne kasy oszczędności. Nie dają żadnych pożyczek, gdyż dłużnicy nie spłacają ani rat, ani nawet procentów. Dla pretensyj obciążających wielką własność stopa procentowa wynosi 7%, 8% i jeszcze mniej, dla dłużników w kasach komunalnych stopa procentowa wynosi 11%. — Otóż dla tych niema tu żadnej ulgi w tym projekcie. Nie powinno się zaczynać od mocnych ludzi, tylko zawsze od słabych. Między dłużnikami są ludzie, jak np. w spółdzielniach mieszkaniowych, urzędnicy o zniżonych pensjach lub zupełnie zredukowani. Z czego mają płacić procenty i z czego mają płacić raty? Ze względu na to, nie wierzę, aby to było możliwe, by te stosunki trwały jeszcze rok. — Zamiast tego projektu byłoby lepiej wprowadzić moratorium na czas kryzysowy, jednakowoż dla wszystkich zobowiązań. — Jeżeli kryzys minie, to sprawa spłaty kredytów zupełnie inaczej będzie wyglądała. Można moratorium wprowadzić z oznaczeniem lub bez oznaczenia terminu. Równocześnie trzeba jednak starać się podnieść obroty czyli konsumcję, bo jeżeli nie będzie obrotów, jeżeli nie będzie odbiorców, to się przekonamy, że projektami jak obecny zniszczyliśmy rynek pieniężny, a nie pomogliśmy dłużnikom. Bo jeżeli nie będzie odbiorców, to pewnie i zniżonych procentów i tych zmniejszonych rat amortyzacyjnych dłużnicy nie będą płacić.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#DanielBernardGross">Dlatego też ze względu na te okoliczności, że projekt ten dotyczy właścicieli wielkich nieruchomości ziemskich i miejskich, a pomija innych dłużników, ze względu na to, że nie wierzymy, żeby nawet i w ten sposób życie gospodarcze mogło być uzdrowione, jeżeli nie ruszy się produkcji i konsumcji, jeżeli wogóle machiny gospodarczej nie puści się w ruch, jesteśmy przeciwni przedłożonej ustawie.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#DanielBernardGross">Jestem zdania że uruchomić gospodarstwa nie można bez poprawy ustroju pieniężnego. W roku 1929, w pierwszym roku, kiedy miałem zaszczyt tu zasiadać wśród Panów, postawiłem rezolucję, że ustrój pieniężny jest u nas nadzwyczaj wadliwy, że ustrój ten trzeba poddać rewizji. Mamy tyle komisyj i zastanawiamy się nad tylu rzeczami mniej ważnemi, czemu nad tą ważną i doniosłą sprawą zastanowić się nie chcemy?</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#DanielBernardGross">Jeśli mi wolno mówić o przyszłości, jeśli wolno mi samemu odsłonić przyszłość wedle mojego przekonania, to ja uważam, że właściwie rozgrywa się walka, może to ostatnia walka — jabym ją nazwał ostatnią walką klasową, walką między kapitałem pieniężnym a Państwem, reprezentującem całe społeczeństwo, o władzę gospodarczą, którą dotąd kapitał finansowy, równocześnie właściciel wielkiego przemysłu, dzierży w swem ręku. W tej walce Państwo zwycięży nie na drodze etatyzmu tj. przejmowania czyli wywłaszczania warsztatów, lecz na drodze wykonania przywileju emisyjnego w całości. Teraz się ogranicza Państwo do wydawania pieniędzy zdawkowych w ograniczonej ilości, ale drugi pieniądz emisyjny, banknoty, oddało się prywatnej instytucji. Państwo winno wydawać jeden i drugi pieniądz, tj. tak bilon, jak i banknoty. Wtedy państwo uzyskuje władzę gospodarczą, przestaje mieć władzę nad człowiekiem a rozpocznie mieć władzę nad rzeczami i nad gospodarstwem. Wtedy dopiero będzie wolność. Jak długo my nie poddamy rewizji systemu pieniężnego i nie damy szerokim warstwom ludności możności, aby była odbiorcami, tak długo kryzysu nie usuniemy.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#DanielBernardGross">Z tych powodów będziemy głosować przeciw przedłożonemu projektowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Lista mówców jest wyczerpana, przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Kto z pp. Senatorów jest za przyjęciem projektu ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: dyskusja nad expose p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. s. Evert.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Pierwsze posiedzenie Senatu w tej sesji, odbyte dnia b. m., zbiegło się z rocznicą 10-lecia Senatu Rzeczypospolitej. Ważkość tego posiedzenia podniosło piękne przemówienie naszego Marszałka, który przypomniał nam nie tylko słowa wodza narodu i byłego Naczelnika Państwa, p. Marszałka Piłsudskiego, wypowiedziane przy otwarciu pierwszego Senatu, a w którem to przemówieniu scharakteryzował, czem był Senat w przeszłości Rzeczypospolitej i czem ma być w życiu nowej Polski: Zgromadzeniem ludzi umiaru i doświadczenia życiowego, łagodzenia konfliktów, poczucia zbiorowego sumienia i żywej realizacji hasła salus Reipublice suprema lex. I oto w tymże dniu 15 grudnia z ust obecnego szefa Rządu Rzeczypospolitej usłyszeliśmy mowę, zawierającą wytyczne dla poczynań Rządu w walce z kryzysem. I słusznie postąpił p. Premier, że właśnie tym zagadnieniom, zagadnieniom gospodarczym, które dziś w życiu narodów dominują i górują nad innemi, poświęcił swoje expose, przyczem spojrzał na te zagadnienia po męsku, realnie, z odczuciem rzeczywistej rzeczywistości, stwierdzając, że obie gałęzie naszego gospodarstwa: rolnictwo i przemysł znajdują się w trudnej bardzo sytuacji. Mógłbym dodać, że nielepiej się dzieje w rzemiośle, że nie lżej jest światu pracy, pracy, która jest najważniejszym czynnikiem w życiu społecznem. Mógłbym wreszcie dodać, że nasze życie państwowe wysuwa może niemniej ważne zagadnienia, a więc zagadnienie naprawy ustroju, naprawy Konstytucji, a więc zagadnienie niezwykle niepokojącego objawu upadku moralności w życiu publicznem.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Właśnie. S. Kopciński: Zgadzamy się!)</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#LudwikJózefEvert">Tych zagadnień bezwątpienia dotkniemy przy innej sposobności.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#LudwikJózefEvert">Pierwszą część swego przemówienia p. Premier poświęcił rolnictwu, które w naszym kraju, o mieszanej strukturze gospodarczej, wobec liczby zatrudnionych i zatrudniających obywateli zajmuje czołowe miejsce. Miejsce to należy się rolnictwu również z racji jego udziału w wytwarzaniu dóbr gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#LudwikJózefEvert">Ale tu obserwujemy niezdrowe i nienormalne zjawisko, że rolnictwo, mimo swego udziału w wytwarzaniu dóbr, bierze znikomy udział w korzystaniu z dóbr wytwarzanych przez inne dziedziny przemysłu. Przyczyny tego należy szukać w zwichniętej od szeregu lat równowadze cen. Wszak ceny produktów rolnych w ostatnich czterech latach, w porównaniu choćby tylko z cenami artykułów niezbędnych dla produkcji rolnej, spadły niewspółmiernie.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#LudwikJózefEvert">Rolnictwo stoi więc albo wobec konieczności pogodzenia się z dalszem obniżeniem stopy życiowej i zdwojenia wysiłków w kierunku dalszego obniżenia kosztów produkcji, albo wobec upadku, o ile racjonalna pomoc ze strony Rządu nie podniesie rentowności gospodarstw rolnych.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#LudwikJózefEvert">Podkreślić tu muszę, że zrozumienie dla dalszego obniżenia stopy życiowej muszą wykazać jedynie większe gospodarstwa rolne, których właściciele muszą zrezygnować z wymagań, wyrosłych w okresie dobrej koniunktury w roku 1927/28.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#LudwikJózefEvert">Ten odłam rolnictwa musi sobie zdać sprawę, że okres wysokich cen produktów rolnych zdaje się minął bezpowrotnie. Jakkolwiek wszelkie przepowiednie co do cen są zwykle dość ryzykowne, jednak sądzę, że należy się liczyć z tem, że na wiosnę ceny na produkty rolne się podniosą. W kierunku poprawy będą również działać interwencyjne zakupy Rządu i to w dużej mierze wpłynie na odprężenie sytuacji w rolnictwie. Potanienie kosztów transportu, zapowiedziane przez p. Premiera, ma bardzo doniosłe znaczenie i przyczyni się niewątpliwie do podniesienia rentowności gospodarstw rolnych. Wreszcie konsekwentna realizacja programu pomocy dla rolnictwa ze strony Rządu znalazła ostatnio swój wyraz we wniesionej przez Rząd, a uchwalonej dziś przez Wysoką Izbę, ustawie o konwersji kredytu długoterminowego. Będzie to wielka ulga dla rolnictwa — obniżenie oprocentowania listów długoterminowego kredytu i przedłużenie okresu amortyzacyjnego, a to pociągnie za sobą, przypuszczam, obniżenie oprocentowania kredytu krótkoterminowego.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#LudwikJózefEvert">Sądzę jednak, że głównym warunkiem przezwyciężenia kryzysu rolniczego jest odbudowa rynku zbytu, a droga leży nie w eksporcie produktów rolnych, lecz w podniesieniu konsumcji wewnętrznej w ośrodkach miejskich i przemysłowych, Truizmem jest twierdzenie, że organizm gospodarczy stanowi całość. Dla zdrowia tego organizmu musi istnieć solidarność gospodarcza. Szczególnie ścisłe junctim istnieje pomiędzy rolnictwem a przemysłem. I trudno się zgodzić, by wówczas, gdy ceny w rolnictwie zeszły poniżej poziomu rentowności, to z drugiej strony ceny artykułów przemysłu, a szczególniej przemysłu skartelizowanego, pozostały na poziomie z okresu dobrej koniunktury. I dlatego też na tym odcinku muszą się zacieśnić przysłowiowe nożyce gospodarcze. Chciałbym się zaraz zastrzec, że nie występuję tu bynajmniej przeciw kartelom, które uważam za wyższą formę organizacyjną, ale wypowiadam się przeciw metodom niektórych karteli, które rozmaitemi sposobami utrzymują sztuczne, sztywne ceny. Petryfikacja cen na poziomie dobrej koniunktury staje na przeszkodzie do doprowadzenia do równowagi gospodarstwa narodowego, która jest nieodzownym warunkiem normalnego rozwoju i postępu. Rewizja kosztów produkcji w przemyśle, a w konsekwencji obniżenie cen artykułów przemysłowych staje się koniecznością. Niech mi nie mówią, że nadmierne pobory w administracji nie wpływają na ceny artykułów przemysłowych. Tak być może przy wielkiej produkcji, ale kiedy kominy fabryczne dymią dwa, albo trzy razy w tygodniu, nadmierne koszty administracyjne muszą wpływać na ceny tych artykułów. Przemysł nasz rozporządza tanim i zdolnym robotnikiem. Jeżeli uwzględnimy, że nastąpiła, lub nastąpić musi obniżka stopy procentowej jako składnika produkcji, jeżeli uwzględnimy dalej, że musi nastąpić rewizja obciążeń socjalnych, które dziś w poważnym procencie obciążają produkcję, jeżeli nastąpi rewizja polityki syndykatów i karteli, to ceny wyrobów przemysłowych muszą — dla dobra samego przemysłu — ulec zniżce. Nie chcę bynajmniej zalecać postawienia produkcji przemysłowej w warunkach nieopłacalności, ale co innego jest nieopłacalność, a co innego rezygnacja z nadmiernych jak na obecne czasy zysków pod tą lub inną postacią.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#LudwikJózefEvert">Nie chcę dalej wkraczać w zagadnienie kalkulacji kosztów produkcji skartelizowanych przemysłów. Stwierdzam jednak, że koszty produkcji w przemysłach skartelizowanych kształtują się według tych samych zasad, co w rolnictwie i w przemyśle nieskartelizowanym. Jeśli zatem dziś kartele twierdzą, że nie mogą obniżyć cen z powodu sztywnych kosztów produkcji, to może im to ułatwić wolna konkurencja.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#LudwikJózefEvert">Skoro wskazuję na konieczność rewizji kosztów produkcji w przemyśle i rolnictwie, to nie mogę pominąć, że ta konieczność istnieje również w odniesieniu do przedsiębiorstw państwowych i monopoli, stanowiących bądź co bądź sporą część naszego gospodarstwa narodowego, a rozumiem przez to konsekwentne przeprowadzenie zasad komercjalizacji oraz drogę koncentracji poszczególnych przedsiębiorstw według branż, a więc grupa przemysłu mechanicznego, grupa przemysłu chemicznego i t. p.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#LudwikJózefEvert">Z koniecznością rewizji kosztów produkcji wiąże się rewizja świadczeń socjalnych, występujących z jednej strony jako element składowy kosztów produkcji, a z drugiej strony jako zdobycz socjalna.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#LudwikJózefEvert">Uznaję całkowicie, że świadczenia socjalne są niewątpliwie dużym ciężarem dla samej produkcji, a przy obecnych niskich zarobkach również dla klasy pracującej. Uznaję również, że świadczenia te muszą być poddane gruntownej reformie potanienia, choćby w związku z wniesieniem przez Rząd ustawy scaleniowej ubezpieczeń społecznych, zmierzającej do zabezpieczenia na starość i na wypadek niezdolności do pracy robotnika polskiego. Nie może jednak zagadnienie to być rozpatrywane jedynie pod kątem widzenia uszczuplenia zdobyczy socjalnych. Pragnę się w tem miejscu zastrzec, aby mi nie imputowano nieprzychylnego stosunku do zdobyczy socjalnych. Powiem więcej, jestem szczęśliwy, że dożyłem tej chwili, że w odrodzonej Polsce zrozumiano ważność czynnika pracy, jako podstawy siły i kultury narodu i że czynnik ten otoczono należytą opieką. Ale wolę, ażeby mniej dobrodziejstw obiecywano sferom pracowniczym, ale za to, aby utrwaliły się one w granicach realnych możliwości Polski i żeby miały cechę stałości.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#LudwikJózefEvert">I dlatego, jeżeli mówiłem, że świadczenia socjalne winny ulec rewizji i potanieniu, to raczej miałem na uwadze, ażeby przez praktyczniejsze i realniejsze ich ujęcie dać sferom pracującym gwarancję ich utrzymania i możliwość korzystania z nich,</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#LudwikJózefEvert">Ujmując kilka zagadnień natury gospodarczej, nie mogę pominąć milczeniem niemniej ważnej sprawy w tej dziedzinie, a mianowicie sprawy handlu. Dziś, gdy aparat gospodarczy pracuje w tempie mocno zwolnionem dzięki polityce deflacyjnej, mającej na celu utrzymanie stałości waluty i równowagi budżetowej, rola kupiectwa staje się szczególnie doniosła. Zmniejszenie się pieniężnych środków obiegowych należy uzupełnić zwiększeniem tempa obrotu handlowego, tak w obrocie wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Na tem polu kupiectwo nasze w dobie obecnego kryzysu musi wykazać zwiększoną obrotność i inicjatywę.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#LudwikJózefEvert">To, co powiedziałem, dotyczy tych najważniejszych zagadnień gospodarczych i socjalnych, które znalazły silny wyraz w przemówieniu p. Premiera. Zrozumiałą jest rzeczą, że wytyczne dla prac Rządu w obecnych warunkach nieustabilizowanych nie mogą być skonkretyzowane w szczegółach. Wysoka Izba zdaje sobie wszak sprawę doskonale, że kryzys, pod ciężarem którego ugina się Polska, jest chorobą gospodarczą całego świata. Wskutek tego oderwanie się od tego kryzysu i walka z nim w naszych tylko granicach jest niesłychanie trudna. Stwierdzić jednak trzeba, że Polska, dzięki właściwej polityce Rządu, uzyskała na terenie międzynarodowym zaufanie zagranicy. Ten fakt zawdzięczać należy stałości naszej waluty, wywiązywaniu się z umów, terminowemu spłacaniu zobowiązań dłużnych oraz wytworzeniu takich warunków wewnętrznych, które nie zmusiły nas do wprowadzenia ograniczeń dewizowych. Wytworzyliśmy wewnątrz kraju atmosferę spokoju i w tej atmosferze Rząd będzie mógł realizować swe wytyczne.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#LudwikJózefEvert">Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że zbyt często u nas niektóre ugrupowania społeczne starają się dopatrywać przyczyn kryzysu i jego skutków w systemie rządzenia. Jest to mniemanie błędne. Musimy wszyscy zdawać sobie sprawę, że cały świat stoi dziś na przełomie dwóch cywilizacyj: Za nami pozostają wieki cywilizacji, gdzie siłą roboczą był człowiek, koń i wół, przed nami okres nowej cywilizacji, w której głównym motorem będzie elektryczność. Do tych nowych czynników cywilizacji muszą się dostosować sposoby produkcji — drogi, oświata, obyczaje, mieszkania i t. d. Niewątpliwie zbyt szybka transformacja okresu cywilizacji starej na nową jest właściwą przyczyną przeżywania przez cały świat kryzysu.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#LudwikJózefEvert">Jaskrawym tego przykładem jest Ameryka, gdzie zbyt szybki postęp naruszył równowagę gospodarczą i po okresie wielkiego dobrobytu nastąpił kryzys gospodarczy, ogromne bezrobocie, a w następstwie marsze głodnych i inne przejawy buntu doprowadzonych do nędzy i do rozpaczy rzesz pracowniczych.</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#LudwikJózefEvert">Nasze Państwo nie może pozostać poza nawiasem tych wielkich przeobrażeń. Pamiętać należy, że przed wejściem na ten nowy okres postępu i rozwoju wypełnić musimy jeszcze bardzo poważne luki dzielące nas od państw, których rozwoju nie powstrzymywały żadne więzy niewoli, żadne więzy z zewnątrz. Wiele jeszcze mamy do zrobienia, wiele prac oczekuje na ręce robotnicze, wielkie masy bezrobotnych czeka praca i zarobek. Nie chorujemy na przesyt inwestycyjny, jak to jest np. w Niemczech lub nawet we Francji. Już w samej stolicy mamy tyle do zrobienia, że nie wspomnę już o Kresach Wschodnich, gdzie wszystko czeka na robotę: drogi, kanały, szosy, komunikacje. Wszystkie więc siły wytężyć musimy w kierunku utrzymania atmosfery spokoju, jako podstawy, na której można odbudowywać i budować. Całe społeczeństwo musimy pociągnąć do współpracy nad budową nowej Polski, Gdy cierpi cały organizm społeczny, nie mogą cieszyć się dobrobytem poszczególne jego grupy, W ofiarach wszystkich, poniesionych dla całości, jest wyjście z ciężkiej sytuacji, w jakiej się obecnie znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#LudwikJózefEvert">Głos ma s. Głąbiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Pan Premier w deklaracji programowej wypowiedział swoją opinię o niektórych objawach dzisiejszego kryzysu światowego, które wpływają także na położenie w Polsce. Nie był to program działalności Państwa, jak to tu słyszeliśmy, ponieważ tego programu p. Premier przed nami nie rozwinął. Prawda, że pewnem uzupełnieniem jego deklaracji programowej była także nota do Ameryki ogłoszona przez Rząd Polski, w której przedstawił w smutnych, ale prawdziwych barwach stan naszego położenia finansowego. Nawiasem mówiąc, nie wiemy, z jakim skutkiem i jaką odpowiedź na to otrzymaliśmy. Jednak i w tej nocie jakiegoś programu finansowego, czy gospodarczego trudno się dopatrzeć, P. Premier w swojem przemówieniu wyszedł z założenia, że kryzys, jaki mamy w Polsce, jest następstwem kryzysu światowego, z czegoby wynikało, że jeżeli ten kryzys jest w tak ścisłej łączności z kryzysem światowym, to oczywiście musimy oczekiwać końca kryzysu światowego, a do tego czasu starać, się przetrwać czy wytrwać. Otóż z tem ostatniem zapatrywaniem p. Premiera zgodzić się nie mogę, co zresztą przy innej sposobności w tej Wysokiej Izbie oświadczyłem. Niewątpliwie stosunki światowe i przesilenie, które istnieje w różnych państwach, wpływa także i na nasze stosunki gospodarcze, nie możemy jednak tak tej kwestii stawiać, że wobec tego jesteśmy zupełnie bezradni i od tego kryzysu zawiśli, że mamy czekać, kiedy ten kryzys się skończy. W każdem bowiem państwie kryzys obok pewnych czynników światowych ma także czynniki i właściwości krajowe, własne, a szczególnie u nas w Polsce kryzys ma czynniki własne, swoiste poza niewątpliwemi wpływami czynników światowych. Dlatego zadaniem każdego społeczeństwa, zadaniem także Rządu jest w polityce ekonomicznej dążyć do tego, ażeby ile możności zneutralizować wpływy kryzysu światowego, natomiast czynniki krajowe pobudzić do czynu, do sprawności, uczynić je więcej odpornemi i starać się już nie tylko przetrwać, ale zwalczać te objawy kryzysu. Wiadomo zresztą, że nasz kraj, o ile chodzi o stosunki handlowe świata, odgrywa w tych stosunkach światowych coraz to mniejszą rolę. Jest to niezawodnie objaw ujemny, ponieważ świadczy o dzisiejszym stanie naszego gospodarstwa narodowego. O ile jednak chodzi o pewne uwolnienie się od wpływów światowych, to jest to objaw o tyle dodatni, że nam łatwiej, aniżeli innym krajom, które są zgóry obliczone na eksport i na te stosunki światowe, wyzwolić się od czynników światowych.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#StanisławGłąbiński">Przypomnę Wysokiej Izbie, że według dat statystycznych za r. 1930 byliśmy na przedostatniem miejscu, o ile chodzi o handel międzynarodowy. Nasz obrót międzynarodowy wówczas wynosił 148 zł. na głowę, tymczasem w Danii — dwa tysiące kilkadziesiąt, a w Wielkiej Brytanii tysiąc kilkaset, wogóle w innych państwach zachodnich tysiąc kilkaset złotych na głowę. Za nami było tylko jedno państwo wymienione, mianowicie Brazylia. Jeżeli jednak popatrzymy na daty statystyczne późniejsze, z roku 1931, a już zgoła z bieżącego roku, to przekonamy się, że między datami z roku 1930, a temi następnemi jest znowu ogromna różnica. Według dat obrotu międzynarodowego za rok 1931 na nas przypadało na głowę zaledwie około 104 zł, a więc już nawet poniżej Brazylii, która wykazywała sto dwadzieścia kilka złotych obrotu międzynarodowego na głowę mieszkańca. A daty z tego roku, ogłoszone już za 10 ostatnich miesięcy do końca października, świadczą o tem, że nawet w stosunku do 1931 roku nasz obrót międzynarodowy zmniejszył się do jakich 60% z roku 1931, a więc widzimy, jak niskie miejsce obecnie zajmujemy, chyba razem z Sowietami, które jednak, jak wiadomo, nie mają stosunków z zagranicą, bo prowadzą planową gospodarkę w handlu zagranicznym. Więc my odgrywamy bardzo niewielką rolę w stosunkach zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#StanisławGłąbiński">Jest to dla nas przykre, jest to także przeszkodą do otrzymania lepszych traktatów handlowych, bo jeżeli niewiele dowozimy z innych krajów, to te inne kraje mają mniejsze pobudki, ażeby robić nam ustępstwa. Jednak o tyle to możemy uważać w danym razie za dodatnie, że nie jesteśmy w takim wysokim stopniu od wpływów zagranicy zależni.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#StanisławGłąbiński">Pan Premier, wchodząc w nasze stosunki gospodarcze wewnętrzne, słusznie położył nacisk na to, że położenie rolnictwa u nas odgrywa bardzo wielką, dominującą rolę z powodu, że 2/3 ludności naszej żyje z rolnictwa, a nawet jeszcze więcej, bo około 70%, to ludzie, którzy są zajęci zarobkowo. Doszedł jednak do wniosku, że o tem, aby ceny produktów rolnych mogły się podnieść, musi zwątpić, nawet przeciwnie, sądzi, że ceny nie podniosą się i z tem trzeba się liczyć. Otóż w tej formie nie mógłbym się zgodzić na twierdzenie p. Premiera. Mogę się zgodzić z tem, że polityka ekonomiczna, praktyczna czy społeczeństwa czy pewnych warstw, czy też rządu musi się liczyć oczywiście z danym faktem, musi się liczyć tak, jakby ten fakt miał pewną cechę trwałości, ale nie można twierdzić zgóry, a względnie prorokować, że już nie nastąpi zmiana korzystna w cenach produktów rolnych, że z tem trzeba się liczyć jako z objawem koniecznym. Wysoka Izbo! Tak nie jest najpierw ze stanowiska historycznego. Ze stanowiska historycznego przeciwnie wszyscy teoretycy, którzy o tem pisali, stwierdzili, że ceny środków żywności w rozwoju historycznym mają tendencję do wzrostu i wykazywali to na licznych przykładach. Jak wiadomo, jeden z teoretyków szkoły liberalnej wykazał nawet, że pod tym względem jest sprzeczność w interesach między właścicielami ziemskimi a wszystkimi innymi producentami, bo właściciel ziemski, dzięki temu, że jest właścicielem ziemi, ma rentę gruntową coraz to większą, gdy inni producenci mają swe dochody jedynie dzięki pracy. Stworzono nawet znaną formułę, że kiedy ceny środków żywnościowych mają tendencję ciągłą ku wzrostowi, to przeciwnie ceny produktów przemysłowych mają ciągłą tendencję ku spadkowi, a to dlatego, że w przemyśle są zaangażowane rozmaite środki techniczne, rozmaite maszyny, które pracują coraz to sprawniej i wydatniej i wskutek tego koszt produkcji się zmniejsza i cena tych produktów może być zmniejszona. Tak było i tak jest ze stanowiska historycznego. Z tem się trzeba liczyć. Jeśli ktoś dziś twierdzi, że absolutnie niema mowy o tem, aby ceny środków żywności poszły w górę, to ze stosunków przejściowych, chwilowych chce wydać sąd o rzeczy, która tylko w rozwoju historycznym, na podstawie doświadczenia historycznego może być dostatecznie oceniona. Wogóle nie jest dobrze w sprawach ekonomicznych być prorokiem, bo często prorok okaże się w tych sprawach fałszywym prorokiem. Jestem co do cen środków żywności innego zdania i sądzę, że te ceny pójdą w górę z czasem, albowiem u nas w Polsce są one niższe od cen naszego sąsiada niemieckiego o połowę. I mamy ochronę celną dla środków żywności. Ceny są takie niskie, ponieważ stosunek między produkcją środków żywności a popytem, siłą nabywczą naszej ludności zachwiał się w ten sposób, że tych produktów mamy więcej, aniżeli wynosi siła nabywcza naszej ludności. Był czas, kiedy nie produkowaliśmy więcej środków żywności i wtenczas mogły być ceny wyższe. Dziś produkujemy więcej tych środków żywności, aniżeli nasza ludność może nabyć, dlatego musimy się liczyć z tem, że część tych środków żywności, większa lub mniejsza, musi być sprzedana zagranicą, a jeżeli nie może być sprzedana zagranicą, to wtenczas ciśnie na ceny miejscowe. Ale z czasem, niewiadomo tylko kiedy, oczywiście jakiegoś terminu nie można oznaczyć, z pewnością pod tym względem nastąpi zmiana. Przecież byliśmy świadkami w latach 80-ych i 90-ych poprzedniego stulecia, kiedy to nagle także ceny tak spadły pod wpływem wielkiej konkurencji Ameryki Północnej. Ale ta konkurencja z Ameryką Północną; to jest ze Stanami Zjednoczonemi z czasem ustała, ludność tam się zwiększyła, przemysł się zwiększył, surowce były w większej ilości potrzebne i wskutek tego konkurencja się zmniejszyła i znów ceny poszły w górę także i w Europie. Dziś znów mamy konkurencję, już nie Stanów Zjednoczonych, mamy konkurencję Argentyny, Australii, Kanady i innych krajów. Prawda, że ta konkurencja wzmogła się także pod wpływem organizacji produkcji, ulepszeń technicznych i t. d., ale to wszystko ma granice. Jeżeli są ceny liche, niskie, gospodarka intensywna się nie opłaca, musi się przechodzić do gospodarki ekstensywnej, a ta gospodarka ekstensywna znów wywołuje zmniejszenie się produkcji i to z czasem musi wywołać wzrost cen.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#StanisławGłąbiński">Mówię to tylko w tym celu, żebyśmy się znów nie łudzili takiemi zasadami, które się z trybuny wygłasza i uważa za pewniki. Pewnikiem to nie jest, jakkolwiek zaznaczam, że trzeba się narazie z tem liczyć i trzeba swoje stosunki i swoją politykę ekonomiczną tak urządzić, żeby sprostać dzisiejszej sytuacji. Tylko sądzę, że ta rada, ta wskazówka, jakiej udzielił p. Premier, jest bardzo niedostateczna. P. Premier sądzi, że należy obniżyć koszta produkcji, a w szczególności stopę życiową. Niewątpliwie, obniżenie kosztów produkcji jest nadzwyczaj ważne wszędzie, ale przedewszystkiem koszta produkcji, to nie jest tylko sama stopa życiowa. Jeżeli chodzi o stopę życiową, to nie wiem do kogo p. Premier chciał zaapelować. Jeżeli chciał zaapelować do ludzi zamożnych, którzy mimo dzisiejszego ciężkiego przesilenia jednak mają wysoką stopę życiową, marnują majątki, żyją nad stan, to sądzę, że apel do tych ludzi jest zbyteczny, bo ci ludzie są straceni, są pasorzytami społecznymi i lepiej żeby zginęli i nimi nie powinno się opiekować ani Państwo, ani polityka gospodarcza, nie powinno się zwracać do środków, jakimi można tych ludzi utrzymać. Jednakże są także i między ziemianami ludzie, którzy do tej kategorii nie należą. Znam ziemian, będących dawniej w dobrobycie, dla których dzisiaj każdy grosz, kilkanaście albo kilkadziesiąt złotych przedstawia wielkie znaczenie dla zaspokojenia ich niezbędnych potrzeb. O tych ludziach nie można powiedzieć, że są marnotrawcami, że żyją nad stan, że trzeba im doradzać obniżenie stopy życiowej.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#StanisławGłąbiński">A jeżeli chodzi o naszego chłopa, czy można mu doradzać, żeby obniżył swoją stopę życiową? Przecież ten człowiek żyje w nędzy, chodzi bez butów, bez odpowiedniego ubrania. Czy to jeszcze za mało, czy jeszcze ma gorzej żyć? Zdaje mi się, że ten apel p. Premiera nie był należycie wyjaśniony, że należy bliżej wyjaśnić, co p. Premier rozumie przez tę stopę życiową.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#StanisławGłąbiński">A jeżeli chodzi o koszta produkcji, to to jest rzecz zupełnie odrębna. Koszta produkcji nie obejmują tylko stopy życiowej, koszta produkcji dzisiaj obejmują przedewszystkiem oprocentowanie długów i to nie tylko tych, które są pokryte pierwszą hipoteką i znajdują wyraz w formie listów zastawnych, o których dziś była mowa, ale przedewszystkiem długów potrzebnych na kapitał obrotowy, na produkcję. To są koszta produkcji, o tem nie było w deklaracji zupełnie wzmianki. A czy ta stopa procentowa dziś jest tego rodzaju, że możemy wytrzymać konkurencję z krajami Zachodu, z któremi mamy związki i od których to przesilenie na nas spływa? Niewątpliwie musimy stwierdzić, że jest ogromna różnica między stopą procentową naszą a stopą procentową innych krajów, że stopa procentowa u nas prowadzi do zguby każde gospodarstwo, jeśli musi ono zaciągnąć większą pożyczkę, chociażby na kapitał obrotowy, bo tą stopą procentową to nie jest 7 czy 8%, lecz ta stopa wynosi 100% i więcej — tyle płacą nasi rolnicy, szczególniej nasi mali rolnicy. I tu przedewszystkiem trzeba szukać jednego z tych wielkich kosztów produkcji, które utrudniają naszą produkcję w stosunku do zagranicy i które sprawiają, że konkurencja z cenami zagranicznemi staje się niemożliwa. A więc pierwszorzędnem zadaniem naszej polityki ekonomicznej jest i być powinno zorganizowanie w ten sposób kredytu, ażeby kredyt tani był przystępny warstwom produkcyjnym, nie na jakieś cele marnotrawne, czy wielkie cele inwestycyjne nawet, lecz na to, by kapitał obrotowy mógł być tym kredytem zasilony w sposób jaknajtańszy.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-12.8" who="#StanisławGłąbiński">Spytam teraz: Co zrobił Rząd w tej dziedzinie? Rząd, Wysoka Izbo, dysponuje u nas przedewszystkiem największą instytucją kredytową, mianowicie Bankiem Gospodarstwa Krajowego; ma także do dyspozycji Bank Rolny, ma także Pocztową Kasę Oszczędności. Co na tem polu zrobił Bank Gospodarstwa Krajowego, zapytuję. Bank Gospodarstwa Krajowego był założony w swoim czasie jako Bank Krajowy przez Sejm galicyjski, spełniał tam dobrze swoje zadanie, był bankiem oszczędnym, bankiem przezornym, zebrał fundusz bogaty, który potem odziedziczył Bank Gospodarstwa Krajowego, który z niego został stworzony. Ale ten Bank Gospodarstwa Krajowego w rękach dzisiejszego Rządu stał się przedewszystkiem narzędziem politycznem. Powołano na czoło tego Banku Gospodarstwa Krajowego człowieka, który, może być, w innej dziedzinie okazał się wielkim fachowcem, ale w dziedzinie kredytowej nie wykazał przedtem żadnej znajomości, ani żadnego doświadczenia, a kredyt i organizacja kredytu, szczególniej wielkiego banku, powinien być w kontakcie z calem życiem kredytowem w kraju i zagranicą, to jest instrument bardzo delikatny, tym instrumentem może władać tylko człowiek bardzo fachowy, obeznany ze wszystkiemi tajnikami stosunków kredytowych. Na samym wstępie swojej działalności wykazał on, że pojmuje swoją działalność w ten sposób, że według niego ta instytucja powinna służyć przedewszystkiem, a może wyłącznie tylko pewnemu stronnictwu; inne stronnictwa powinny być wyłączone od korzyści z tej instytucji. Już po kilku miesiącach po tej nominacji dowiedziałem się od jednego z dostojników państwowych, że Prezes Banku rozesłał tajny memoriał o stosunkach, istniejących w Banku Gospodarstwa Krajowego, i w tym tajnym memoriale wykazywał, że stronnictwa inne, że stronnictwa mniejszości: Narodowa Demokracja, Chrześcijańska Demokracja, P. P. S. i Ludowcy korzystali z kredytów Banku Gospodarstwa Krajowego. Pokazywał mi ten dostojnik tych 2 czy 3 panów, którzy jako członkowie Związku Ludowo-Narodowego popierali rzekomo jakieś instytucje w Banku Gospodarstwa Krajowego, ażeby uzyskać kredyty. Zobaczyłem w memoriale tych dwóch panów i przekonałem się, że to nie byli członkowie Związku Ludowo-Narodowego. Napisałem do pana Prezesa, że jednak się myli w swoim tajnym memoriale. Otrzymałem odpowiedź, że może się omylił, że jednak wszyscy są jednakowi, czy to byli Chadecy, czy Endecy. Ale nie odpowiedział na rzecz istotną, na rzecz główną, czy rzeczywiście Bank Gospodarstwa Krajowego jest instytucją pewnej partii, czy w taki partyjny sposób można doprowadzić istotnie do uzdrowienia kredytu w kraju. My w Polsce, którzy mamy tak mało ludzi przedsiębiorczych, tak mało ludzi, którzy mogą podnieść gospodarstwo krajowe przez dokładną znajomość sposobów technicznych i stosunków ekonomicznych, powinniśmy się starać o to, ażeby szukać ludzi, którzy zasługują na udzielenie kredytu wytwórczego, i nie patrzeć czy czerwoni, czy biali, czy należą do takiego, czy innego stronnictwa, lecz cieszyć się, że taki człowiek się znalazł i że podniesie poziom życia gospodarczego, a nie popierać udzielanie kredytu z przyczyn klasowych, czy stanowych, a to temwięcej, że, jak wiadomo, z powodu dewaluacji nasze wszystkie inne instytucje kredytowe prywatne straciły swoją żywotność, straciły kapitały, spadły do drugiej klasy, i dziś jeszcze te wszystkie banki akcyjne nie mają tego kapitału, jaki mają banki państwowe. Bank Gospodarstwa Krajowego, jako instytucja najważniejsza, największa, powinna liczyć się z tem, że ma zadania szersze, aniżeli popierać cele partyjne.</u>
<u xml:id="u-12.9" who="#StanisławGłąbiński">Jakie są tego konsekwencje? Konsekwencje są z tego takie, że dziś, kiedy jest wielki kryzys, skutków działalności tego dużego banku nie widzimy. Ten bank zamroził swoje kredyty w rozmaitych celach inwestycyjnych. Komuny, gminy zaangażowały się w wielkie kredyty inwestycyjne i to sprawiło, że kredyty potrzebne dla kapitału obrotowego gospodarstwa narodowego ścieśniły się, zwęziły się, a Bank znalazł się w przykrych warunkach. Ta żądza opanowania wszystkiego na polu gospodarczem dla celów politycznych, ta żądza, mimo trudnych i przykrych doświadczeń, nie opuściła sfer kierujących.</u>
<u xml:id="u-12.10" who="#StanisławGłąbiński">Przytoczę z ostatnich czasów jeden fakt. Jestem członkiem towarzystwa galicyjskiej kasy oszczędności we Lwowie. To była instytucja wielka, założona jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku przez członków stanów krajowych galicyjskich dla podniesienia oszczędności kraju i gospodarstwa krajowego. Instytucja, rządzona przez to samo towarzystwo, miała to nieszczęście, że z powodu zbyt dużego kredytu udzielonego dla przemysłu naftowego w swoim czasie zachwiała się i Sejm krajowy galicyjski musiał jej dopomóc w ten sposób, że dał gwarancję za wkładki oszczędnościowe tej instytucji i wzamian za to zastrzegł sobie, że, póki będzie istniała gwarancja, Sejm będzie wybierał większość członków wydziału kasy oszczędnościowej, mianowicie 8 na 12, gdy wydział ten urzędował. Nagle ni stąd ni zowąd dowiadujemy się, że p. Wojewoda Lwowski jako likwidator Wydziału Krajowego, a temsamem, według swego zdania, mający pewne prawa i do galicyjskiej kasy oszczędności postanowił 8 członków wydziału usunąć i nowych 8 członków zamianować. Poco, naco, w jakim celu? Oczywiście społeczeństwo było zaniepokojone; ten i ów zaczął wyjmować wkładki oszczędnościowe i około 10 milionów złotych wyjęto. Nacóż się to wszystko stało? Cóż ci Panowie zrobili? Oto usunięto syndyka tej kasy, bo to był endek. I na to się podkopuje zaufanie do instytucji, do instytucji tak znanej w całym kraju, żeby swoich ludzi ulokować i ażeby okazać tę skrajną partyjność i na temu polu!</u>
<u xml:id="u-12.11" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę więcej przykładów przytaczał, mógłbym ich przytoczyć więcej. Widać stąd zatem, że tu Rząd nie jest bez winy. Rząd przez swoją partyjną politykę doprowadził do znacznego spadku zaufania w kraju i doprowadził do tego, że bardzo wielu, straciwszy zaufanie do danej instytucji, woli szukać innej instytucji, woli lokować w dolarach, woli lokować swoje kapitały nawet zagranicą, a nie lokuje w instytucjach krajowych z powodu, że widzi, że tu jakieś inne względy, nie gospodarcze, lecz partyjne, polityczne decydują o rzeczach gospodarczych, o podstawach kredytowych życia gospodarczego w kraju.</u>
<u xml:id="u-12.12" who="#StanisławGłąbiński">Nie powiedział dalej p. Premier o polityce, jaką uprawiają rozmaite wielkie przedsiębiorstwa państwowe, o tym etatyzmie, który się u nas rozrósł, a który, niestety, przyczynia się także do ścieśnienia kredytu w kraju. Oto mamy znane rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z r. 1927 o t. zw. skomercjalizowaniu przedsiębiorstw i tam przedsiębiorstwa te, przedsiębiorstwa skomercjalizowane, mające osobowość prawną, otrzymały prawo zaciągania pożyczek i to pożyczek, za które odpowiedzialny jest majątek państwowy. Rzecz dziwna. Według Konstytucji Rząd, jeżeli chce zaciągnąć pożyczkę, musi postarać się o zgodę Sejmu, a tutaj przedsiębiorstwa zostają upoważnione przez Prezydenta Rzeczypospolitej do zaciągania pożyczek z tem, że majątek państwowy jest także angażowany. I zaciągają te pożyczki, i nie wiemy właściwie, ile tych pożyczek i które przedsiębiorstwa zaciągnęły, ponieważ bliższych jakichś sprawozdań nie mamy, zaledwie od czasu do czasu dowiemy się coś od Najwyższej Izby Kontroli. Ale wiemy, że pożyczki zaciągają i że te pożyczki zaciągają bardzo często i z funduszów państwowych i z instytucyj państwowych i z instytucyj bankowych Państwa, które powinny służyć interesom kredytowym społeczeństwa, jednak muszą dawać pierwszeństwo przedsiębiorstwom państwowym i wskutek tego zmniejszona jest suma, jakiej mogą te banki udzielać społeczeństwu.</u>
<u xml:id="u-12.13" who="#StanisławGłąbiński">Nie wspomniał dalej p. Premier o systemie podatkowym. Dziwna rzecz, przecież mamy system t. zw. katastralny podatków, które się zalicza do kosztów produkcji, bo nie płyną one z dochodu rzeczywistego, lecz są związane ściśle z produkcją. Te podatki nie są drobne. W szczególności podatek gruntowy, pomnożony rozmaitemi dodatkami komunalnemi, opłatami drogowemi i innemi reprezentuje dziś także i dla chłopa bardzo znaczny ciężar. Wszak to także jest koszt produkcji i opłaca się wówczas, gdy sam Rząd przyznał, że produkcja nie jest rentowna. A przecież pamiętajmy, że zasadą ogólna skarbowości jest, że jakiekolwiek są podatki, ich źródłem jest czysty dochód obywatela, że wszystkie podatki powinny płynąć z czystego dochodu. I do jakiej sprzeczności dochodzimy? Oto Rząd stara się tu i owdzie dopomóc rolnikom, daje im rozmaite premie przy wywozie, a i teraz bierze na siebie pewne zobowiązanie, a tu z całą surowością ściąga się podatki, które mają płynąć niby to z dochodu, a o których się wie, że z dochodu nie płyną. Ściąga się więc podatek z majątku człowieka, nie z jego dochodu, bo się wie, że dochodu nie ma, a jednak z natury tych podatków wynika, że płyną one z fikcji, jakoby dochód jakiś był. O systemie podatkowym zapomina się. Jest to system stary, przedawniony, przeżytek dawnych czasów, przeżytek, który nie dorósł do takiej sytuacji, w jakiej się dziś znajdujemy. Państwa zachodnie starały się już zrobić porządek z dawniejszemi podatkami katastralnemu już wprowadzono częściowy podatek dochodowy, już się uwzględnia to, jeśli ktoś jest obdłużony, że może sobie potrącić procent od długu, już potrąca się na koszta produkcji pewne kwoty. Nie, u nas ten system pozostawiono niewzruszony. Mamy podatek gruntowy, oparty na katastrze, mamy dawny podatek przemysłowy, nie tylko podatek od obrotu, lecz podatek, który trzeba zapłacić, zanim się ktoś weźmie do przedsiębiorstwa. Czy jest to podatek odpowiedni w dzisiejszych czasach, czy na to jest Państwo, aby zagradzać drogę do zarobków i pracy? Trzeba ułatwiać człowiekowi pracę. Jakże można podtrzymywać stary podatek francuski, opłacany zgóry, zanim ktoś jeszcze przedsiębiorstwa się imię; jeśli nie zapłaci go przed rozpoczęciem roku, to wogóle nie wolno mu przedsiębiorstwa prowadzić. Wszak system podatkowy powinien być tak urządzony, aby zachęcać do pracy i ułatwiać pracę, a nie uniemożliwiać pracę człowiekowi, który chce pracować.</u>
<u xml:id="u-12.14" who="#StanisławGłąbiński">Do jakiejś reformy podatkowej trzeba było się zabrać, i musimy się zabrać. Prawda, że reforma podatkowa, na większą skalę podjęta, najlepiej się wówczas przeprowadza, gdy stosunki są dobre, ale jeżeli weszliśmy w okres kryzysu i w tym okresie kryzysowym prowadzimy do tych oczywistych sprzeczności i przeciwieństw w samem gospodarstwie państwa, to oczywistą konsekwencją jest, że trzeba się jaknajpilniej tą rzeczą zająć. Tu się daje pewne ulgi dla zaległości podatkowych, myśli się o ułatwieniu zapłacenia tych podatków w przyszłości, ale nie myśli się, że te podatki ze stanowiska racjonalnego opodatkowania są niesłuszne i nieuzasadnione, że tych podatków nie powinno się ściągać, że wszystkie podatki powinny być tak urządzone, ażeby płynęły z dochodu czy całkowitego czy częściowego, i to jest zasada dziś ogólnie uznana. Ale Państwo mi powiecie na to: a więc podatek dochodowy powinien być częściowy, wolimy podatek od gruntu, gdyż podatek dochodowy prowadzi do zupełnej dowolności, do samowoli władz podatkowych. Tak jest, niestety, ale to jest fiskalizm i przeciw temu fiskalizmowi Rząd powinien wystąpić stanowczo, chociaż, zdaje się, że chwilowo mu to może jest na rękę, bo mu przynosi jakieś dochody chwilowe Podatek dochodowy jest traktowany w ten sposób, że jeżeli kto nie wykaże czystego dochodu, to bierze się za podstawę jakieś zewnętrzne znamiona i na tej podstawie śrubuje się podatek dochodowy. To nie jest podatek dochodowy. Podatek dochodowy powinien się opierać na ujawnieniu czystego dochodu i tylko wtedy będzie można podnieść moralność podatkową społeczeństwa, jeżeli się umoralni sposób pobierania podatków i gdy władze będą czuwały, ażeby w taki a nie inny sposób podatek był ściągany.</u>
<u xml:id="u-12.15" who="#StanisławGłąbiński">To samo oczywiście odnosi się do innych podatków, do podatku obrotowego. O tych podatkach nie mówię, ponieważ uważam je wogóle za nieuzasadnione. Więc należy zaprzestać dziś podatku katastralnego gruntowego, a zamienić go na inny podatek gruntowy, częściowy, dochodowy, ale należy równocześnie czuwać nad tem, żeby te podatki częściowe dochodowe były rzeczywiście płacone od czystego dochodu.</u>
<u xml:id="u-12.16" who="#komentarz">(S. Roman: Niewykonalne rzeczy Pan proponuje.)</u>
<u xml:id="u-12.17" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli Francja, Anglia, Włochy, Belgia mogły to wykonać to dlaczego u nas to jest niewykonalne?</u>
<u xml:id="u-12.18" who="#komentarz">(S. Roman: Na to trzeba społeczeństwo odpowiednio wychować)</u>
<u xml:id="u-12.19" who="#StanisławGłąbiński">Trudno, trzeba się z tem liczyć. Myśmy w podatku dochodowym zrobili wielkie ulgi dla rolników, ale te ulgi w Polsce są traktowane w ten sposób, że właśnie panowie ziemianie na tem cierpicie i jesteście niezadowoleni. Wprowadzono ulgę w płaceniu podatku gruntowego taką, że jeżeli rolnik ma do 15 ha ziemi i nie mieszka blisko wielkiego miasta, to wystarcza, jeżeli się przyjmuje jako jego dochód 4 centnary metryczne żyta z jednego hektara ziemi. Otóż to miała być ulga, Liczyło się właśnie na dobrą koniunkturę i dało się im te ulgę. Ale słyszymy od ziemian, że ta rzecz jest traktowana w ten sposób, że nie tylko mały, ale i wielki rolnik musi płacić ten podatek wartości 4 centnarów metrycznych z hektara ziemi bez względu na koszta produkcji. To jest znowu niesprawiedliwe, to musi być traktowane jako ulga, a nie jako obowiązujący przepis dla wszystkich, dlatego, że w czasie tak przesileniowym, w jakim się znajdujemy on nie ma 4 centnarów metrycznych dochodu. Naturalnie całego przychodu on ma więcej, ale czystego dochodu, po potrąceniu wszystkich kosztów produkcji tyle nie ma.</u>
<u xml:id="u-12.20" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-12.21" who="#StanisławGłąbiński">Naturalnie, jeżeli chodzi o rejentów, o osobny podatek dochodowy np. od rejentów, to ten jest uzasadniony, bo ten jest nałożony na czysty dochód.</u>
<u xml:id="u-12.22" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B. S. Roman: Ja za nim głosowałem, a Pan był przeciwny temu. Jak Państwo potrzebuje, to trzeba dać nie tylko od dochodu, ale od tego, co się ma.)</u>
<u xml:id="u-12.23" who="#StanisławGłąbiński">Od tego, co się rzeczywiście ma, od rzeczywistego dochodu.</u>
<u xml:id="u-12.24" who="#komentarz">(S. Roman: Nawet od substancji, jeżeli Państwo potrzebuje.)</u>
<u xml:id="u-12.25" who="#StanisławGłąbiński">Od substancji podatku nie powinno się płacić, od substancji płaci się tylko w wypadkach nadzwyczajnych, podczas wojny i t. d., ponieważ substancja jest tem źródłem stałem. Jeżeli raz substancję się naruszy, to na drugi raz dochodu z tej substancji już nie będziemy mieli, a w skarbowości trzeba się liczyć nie tylko z tem, co jest dzisiaj, ale co będzie jutro i w dalszej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-12.26" who="#StanisławGłąbiński">Więc tyle o tych lukach, których się dopatrzyłem w przemówieniu p. Premiera, kiedy mówił o kosztach produkcji.</u>
<u xml:id="u-12.27" who="#StanisławGłąbiński">A teraz jeszcze muszę wspomnieć o jednem. Ilekroć się mówi o rzeczach gospodarczych, a także i szanowny pan referent większości o tem wspomniał, mówi się zawsze tylko o warunkach materialnych, o czynnikach materialnych, tak jakby o rzeczach gospodarczych nie decydowały także, i to w wyższym stopniu, czynniki psychiczne. Są przecież ludy, które są bardzo niezamożne, których stopa życiowa jest niska, a jednak te ludy są jako tako zadowolone. Jest tam spokój, ale spokój prawdziwy Ludzie rozumieją, że trzeba państwu dać, co należy do państwa. Zadowoleni są, że mają swoje własne państwo. Natomiast jeżeli chodzi o nasze stosunki, to muszę powiedzieć, że te czynniki psychiczne w dzisiejszem naszem położeniu przesileniowem odgrywają rolę bardzo ważną, o wiele nawet ważniejszą, aniżeli to ubóstwo materialne, jakie dotyka szerokie nasze warstwy społeczne.</u>
<u xml:id="u-12.28" who="#StanisławGłąbiński">P. Premier ze swego stanowiska słusznie zwracał uwagę na to, że w Polsce jest spokój i że należy dążyć do tego, żeby zapanowała w Polsce atmosfera spokoju i, jak jeszcze dodał, żebyśmy mogli ożywić i nasz handel zagraniczny, jako ostateczny cel polityki gospodarczej Rządu. Niewątpliwie, atmosfera spokoju jest nadzwyczajnie ważna i dążyć do tej atmosfery spokoju musimy, tylko myli się p. Premier, jeżeli sądzi, że spokój istotny jest w kraju i że prawdziwa atmosfera spokoju jest w kraju. Bo trzeba odróżniać spokój istotny od innych form i pozorów spokoju. Spokój może być rozmaity. Mamy spokój w kraju, buntów w kraju niema, ale społeczeństwo jest bardzo przygnębione, jak powiedziałem, nie tylko stosunkami materialnemi, społeczeństwo polskie jest przygnębione temi stosunkami moralnemi i politycznemi, w jakich się znaleźliśmy w naszem niepodległem Państwie Polskiem.</u>
<u xml:id="u-12.29" who="#StanisławGłąbiński">Oto mamy rządy, które uważały zrazu, i na tem polega ich racja istnienia, że zdołają same, swemi środkami własnemi, państwowemi, administracyjnemi doprowadzić naród, społeczeństwo do dobrobytu, do szczęścia, że społeczeństwo nie potrzebuje się tem wszystkiem interesować, że na to jest Państwo, są do tego powołane władze państwowe. Tak, tak przez jakiś czas było. Tych twierdzeń mieliśmy bardzo wiele i to z ław rządowych. Dopiero kiedy nadeszły czasy gorsze, zaczyna się słyszeć — i to z tych ław...</u>
<u xml:id="u-12.30" who="#komentarz">(Wskazuje na ławy rządowe)</u>
<u xml:id="u-12.31" who="#StanisławGłąbiński">...że jednak społeczeństwo coś także znaczy, słyszeliśmy nawet apele do tego społeczeństwa, aby dawało więcej inicjatywy, więcej przedsiębiorczości, aby wykazywało znak życia, bo bez społeczeństwa trudno poradzić w tej ciężkiej sytuacji gospodarczej. To już jest zmiana tych zapatrywań, jakie na wstępie wypowiadano, to jest jednocześnie opinia niezgodna z całym systemem rządowym, bo ten system rządowy, polegający na opanowaniu wszystkiego przez jedną partię, czy przez jedną warstwę, łączy się z natury swej z dążeniem do tego, ażeby inne odłamy społeczeństwa miały jaknajmniej wpływów, miały jaknajmniej do mówienia, bo na to wystarczy zupełnie mądrość, wola i zapobiegliwość Rządu i sfer rządowych. I oto na tem tle doszło do tego, że społeczeństwo zrozumiało, przynajmniej znaczna część społeczeństwa zrozumiała, że ona w tem Państwie do jakiejś pracy twórczej nie jest potrzebna.</u>
<u xml:id="u-12.32" who="#StanisławGłąbiński">Zresztą odpychało się od pracy i odpycha się to społeczeństwo. Jeżeli kto nie należy do tej partii uprzywilejowanej, nawet nie pokusi się o to, aby uzyskać jakąś koncesję, aby założyć jakieś przedsiębiorstwo, wymagające poparcia czy zezwolenia władz rządowych, bo zgóry wie, że on nie otrzyma tego zezwolenia, a czekają go tylko szykany i odmowa, chyba, żeby się wpisał do znanego stronnictwa, zapłacił składkę, a wtenczas dopiero się pomówi. W ten sposób znaczna część społeczeństwa, odsunięta od, wpływu na sprawy publiczne, przychodzi do tego mniemania, że jest obojętna dla Państwa, przychodzi do przekonania, że jest tylko podatnikiem, że jest przeznaczona do tego, aby być poddanym, ale nie mieć głosu w sprawach publicznych, bo, jak wiadomo, i wybory są w ten sposób i w tym kierunku przeprowadzane. Część społeczeństwa czuje, jakgdyby się znalazła w naszem Państwie Polskiem poprostu w niewoli. Jakaś nowa forma niewoli pod własnemi swojemi rządami zapanowała w Polsce. I oto dziś Rząd powiada, że pragnąłby, żeby jednak atmosfera prawdziwego spokoju w tem społeczeństwie zapanowała. Spokój jest rozmaity, Wysoka Izbo. Spokój może być przed burzą, spokój może być jako cisza grobowa, ale dla nas w dzisiejszem położeniu, jak wogóle dla rozwoju narodu, potrzebny jest inny spokój, spokój, oparty na świadomej woli, na energii całego społeczeństwa, na tem postanowieniu i decyzji, żeby nie tylko przetrwać, jak Panowie mówicie, nie tylko wyczekać, aż się to przesilenie światowe skończy, lecz żeby zwalczyć to przesilenie, żeby znaleźć w sobie siłę do zwalczenia przesilenia. Taki jest spokój potrzebny. Ale stan taki, w którym się odróżnia partyjnie, kto zasługuje na kredyt, a kto nie zasługuje, kto zasługuje na koncesję, a kto nie zasługuje, komu wolno służyć w sądzie, a komu nie wolno w sądzie służyć, bo jest endekiem, to nie jest spokój, to nie jest droga do spokoju.</u>
<u xml:id="u-12.33" who="#StanisławGłąbiński">Dopóki ów prawdziwy spokój nie zapanuje, dopóki nasz naród nie poczuje się naprawdę wolnym i niepodległym, dopóki to narzucone nam niewolnictwo nie ustanie, niema mowy o usunięciu tego przesilenia, w którem żyjemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. s. Kłuszyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Przemówienie przedstawiciela rządu w każdem państwie jest pewnym drogowskazem, według którego potem idzie polityka. W Polsce przemówienie zależy od koniunktury. Kilka miesięcy temu przedstawiciel Rządu powiedział: kryzys światowy, co to nas obchodzi; my sobie siedzimy w naszej skorupce jak śliniaczek, a kryzys światowy może być, może nie być, myśmy się od niego oderwali, albo się odrywamy. W kilka miesięcy później przychodzi znów reprezentant Rządu i powiada: kryzys światowy to jest powód całego nieszczęścia! Co my możemy zrobić wobec kryzysu światowego! Pewno, kryzys światowy nie mógł pominąć Polski.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#DorotaKłuszyńska">Przemówienie p. Premiera Prystora można właściwie podzielić na dwie części: jedna stwierdza wszystko to, co się w tym kraju szczęśliwości udało uratować, to znaczy: stała waluta, niema zakazów dewizowych — to są te plusy. Ale jakie są minusy, i co Rząd chce zrobić, aby tym minusom się przeciwstawić? Otóż przedewszystkiem zasadnicza rzecz, najważniejsza, o której mówiliśmy przed dwoma laty. Gdy ja z tej trybuny powiedziałam, że jest to kryzys nie koniunkturalny, że kryzys bardzo głęboko sięga, że to jest kryzys strukturalny, to z tych ław uczeni przerywali i pytali: skąd pani o tem wie, że to jest, akuratnie kryzys strukturalny? Dziś już niema człowieka, który ma jakie takie pojęcie o tem, co się dzieje w świecie, żeby się nie zgodził, że to jest kryzys strukturalny, że te wszystkie lekarstwa, które się podaje, absolutnie nic a nic pomóc nie mogą i nie pomogą.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#DorotaKłuszyńska">W tej chwili sytuacja przedstawia się w ten sposób, że w Polsce rządzi kapitał finansowy. Zdaje się wprawdzie pp. pułkownikom, że oni rządzą, ale oni stoją na baczność przed kapitałem finansowym i ten kapitał finansowy decyduje o wszystkiem, co się w kraju dzieje. I teraz jesteśmy świadkami bardzo ciekawego zjawiska. Pp. Wierzbicki, Landsberg i Klamer powiadają: możemy wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji, jeżeli Rząd spełni następujące nasze żądania: 1) obniżyć stopę zarobkową, 2) obniżyć świadczenia społeczne — dwa fundamenty, na których ma być oparta ta wielka przyszła koniunktura. A tymczasem równocześnie przedstawiciel Rządu Polskiego w Genewie siedzi przy wspólnym stole i układa się o 40 godzinny tydzień pracy, a przemysłowcy powiadają: nie 46, ale 48 godzinny tydzień pracy da nam wysoką koniunkturę. Cały świat przychodzi do przekonania, że trzeba zniżyć ilość godzin pracy, 40 godzin jest za dużo, bo jeżeli się przeprowadziło racjonalizację i mechanizację, jeżeli się powiedziało „a”, musi się powiedzieć „b”. Racjonalizacja i mechanizacja nie może znieść 48 godzinnego tygodnia pracy. A tymczasem na terenie międzynarodowym powiada się, że Polska jest tak dojrzała politycznie i społecznie, że może mówić dzisiaj o 40-godzinnym tygodniu pracy.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#DorotaKłuszyńska">Świadczenia społeczne wynoszą w całym przemyśle 1% kosztów produkcji, a tylko w przemyśle węglowym trochę więcej, 3 albo 4%. Jeden procent kosztów produkcji, czy to wogóle może zaważyć na szali tego, czy przemysł idzie, czy ma możności rozwojowe, czy ich nie ma? To są przecież fakty stwierdzone nie przez nas, opozycję, to są fakty stwierdzone przez ludzi, którzy zajmują się nauką ze stanowiska neutralnego, nie służą jednemu stronnictwu. Tymczasem w Polsce w tej chwili zakradł się szlachetny obyczaj, że wszystko, całe życie społeczne, wszystkie prawdy, takie czy inne, przystosowuje się do interesów jednego stronnictwa. Nawet nie mogę powiedzieć stronnictwa, bo to nie jest stronnictwo — lecz grupy, która rządzi w tej chwili w Polsce, i do tych interesów przystosowuje się wszystko. Dlatego w Polsce sprawy wyglądają tak, jak w tej chwili.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Gdyby przedstawiciel Rządu, p. Premier, czy p. Wicepremier, czy którykolwiek z innych p. Ministrów wziął do ręki najnowsze wydawnictwo: „Pamiętniki bezrobotnych”, i gdyby sobie przeczytał kilka tylko pamiętników z tych kilku setek, które są wydrukowane, toby miał obraz tego, co się w Polsce w tej chwili dzieje, Jabym osobiście wołała, aby było troszkę mniej spokoju, bo ten spokój jest straszny. Czy Panowie nie czujecie, że jakaś złowroga noc powstaje w Polsce? Czy Panowie nie czujecie, co się w tej chwili w tym kraju dzieje? Czy można siebie samego dziś w ten sposób uśpić i powiedzieć: dlatego, że ja nie widzę, to tego wszystkiego niema? Nad Polską zawisło w tej chwili nieszczęście, które się nazywa głodem, a kraj, w którym 50% ludności walczy o chleb i nie może go znaleźć, taki kraj znalazł się w położeniu katastrofalnem. To są fakty, których żadnym frazesem nie można w tej chwili usunąć.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#DorotaKłuszyńska">Jakie są możliwości, ażeby wyjść z tej sytuacji? Nikt z nas nie spodziewał się, żeby w expose p. Premiera były jakieś wytyczne co do tego, co zrobić, aby było inaczej. Tego się nie spodziewano i to nie może nastąpić dlatego, że musiałaby wtedy nastąpić zasadnicza, podstawowa zmiana tego wszystkiego, co jest w Polsce. Na tę zmianę w tej chwili jeszcze się nie zanosi, i dlatego kryzys nie tylko nie będzie się zmniejszał, ale będzie rósł z miesiąca na miesiąc. Nie może być inaczej. Kto się łudzi, ten oszukuje sam siebie, 70% ludności rolniczej łącznie z obywatelami ziemskimi zjadło już własną substancję. Niema obywateli ziemskich, są tylko nominalnie, cała ich własność jest własnością banków. Gdyby kto chciał sprzedać tę wszystką własność, to niema kto kupić. Mówił któryś z moich przedmówców, zdaje się, że s. Gross, że jest nadzieja, że nikt nie przyjdzie i nie kupi, bo niema kto kupić majątków obywateli. Oni gospodarują na majątkach, które już w tej chwili nie są ich własnością, ale zdobyli się na wielkie pociągnięcie rewolucyjne z punktu widzenia społecznego. Kiedy był zielony tydzień, czy jak tam nazywało się to przedstawienie sanacyjne, wtenczas zebrali się obywatele ziemscy i jeden z nich później mi opowiadał: zażądaliśmy odpisania podatków. Poco mają figurować podatki, które krępują nasze ruchy, przecież my tego i tak nie zapłacimy. To jest dowodem, jak ten cały ustrój w tej chwili już trzeszczy.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#DorotaKłuszyńska">Obywatele ziemscy powiadają: nie zapłacimy, a Polska powiada Ameryce: ja także nie zapłacę. Gdy pisma opozycyjne przyniosły spostrzeżenia swoje o nocie Rządu Polskiego z 14 grudnia do Ameryki, cenzor warszawski skonfiskował ten artykuł, a w tym artykule nie było dziesiątej części tego, co Rząd Polski napisał. Panowie, jeżeli Rząd powiada: nie zapłacę 30 milionów, to jest tyle, co gdyby ktoś z panów obywateli ziemskich powiedział: trzy złote — to jest ten sam stosunek. Gdyby kto chodził po świecie i mówił: nie zapłacę trzech złotych, bo nie jestem w stanie, bo umrę, bo wszystko się skończy, to coby się stało? Ale Rząd Polski wysłał taką notę i powiedział: nie możemy zapłacić 30 milionów, bo to podważy całą naszą strukturę, podważy naszą możność zapłacenia urzędnikom i t. d. 30 milionów! Czy to nie jest początek przyznania się do tego, że ten ustrój jednak jest w stu procentach już chory! Niezapłacenie zobowiązań! I wszyscy przestaną zobowiązania płacić z tej najprostszej przyczyny, że ich zapłacić nie będą mogli. Skoro produkcja nie jest przystosowana do interesów społeczeństwa, tylko do interesów grupy, nie może być inaczej, jak w tej chwili. Dlatego dopiero gruntowna głęboka przebudowa społeczna kres temu położy.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#DorotaKłuszyńska">Jest ciekawe, że P. Premier, gdy był młody, to śpiewał „Czerwony Sztandar”: „Porządek stary już się wali” i t. d. a teraz podpiera ten stary porządek, który się wali, wszystkiemi możliwemi siłami. Porządek, który zdaje się runie z tej prostej przyczyny, że jest nie do utrzymania. Runie nie tylko w Polsce, ale runie w całym świecie, cała światowa gospodarka musi przejść na zupełnie inne tory i możności gospodarowania.</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#DorotaKłuszyńska">P. Premier powiedział: Rząd cechują mocne nerwy. Poco się do takich rzeczy przyznawać? Gdy się ma policję, to się ma mocne nerwy, to jest tylko wynik policji, ale wcale nie systemu nerwowego takiego, czy innego. Ten sam Rząd o troszkę słabszym policyjnym aparacie jużby miał bardzo słabiutkie nerwy, najsłabsze, jakie są do pomyślenia. Społeczeństwo wykazuje mocne nerwy, ale silne nerwy nie cechują dzisiejszych rządców Polski.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#DorotaKłuszyńska">P. s. Głąbiński mówił tu bardzo obszernie o tym spokoju. Ja stwierdzam, że każdy odruch w kraju jest tłumiony pałką gumową, jest tłumiony z całą brutalnością. Czy mam wyliczać wszystkie miejscowości, w których padły trupy? A czego ci ludzie żądali? Żądali, żeby im pozwolono dać wyraz temu, że nie mają możności życia w tem Państwie. I odpowiedziano na to w najbrutalniejszy sposób, jaki jest do pomyślenia.</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! W Płocku jest pan starosta, który sobie powiedział, że każdy obywatel, który przyszedł po 1927 r. do Płocka, nie ma prawa do żadnej zapomogi. Ogłosił wszem i wobec, jak się sprowadziłeś po 1927 r. do Płocka, to już nie dostaniesz kartofla, który kosztuje od centnara 3 zł, i kilku kawałków węgla. Proszę Panów, jak nazwać taką samowolę? A dlaczego pan starosta jest w stanie to robić? Bo wie, że powinien absolutnie utrzymać spokój. I dlatego jesteśmy świadkami tak niesłychanie ciężkiego położenia ludności, o którem tu w tak poetycznym nastroju mówił p. s. Evert, ale ta poezja nie nakarmi absolutnie ani jednego głodnego człowieka. Głodnym ludziom trzeba dać jeść, głodnym ludziom trzeba dać pracę, ale ani jedzenia, ani pracy ten Rząd nikomu absolutnie nie daje, a warsztaty pracy z dnia na dzień maleją i jest ich coraz mniej.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Rozpiętość cen między przemysłem i rolnictwem. Powiada P. Premier: obniżymy ewentualnie pewne koszta przewozu. A p. Wiceminister Gallot mówi akuratnie coś przeciwnego: nie obniżymy, nie możemy obniżyć kosztów przewozu dlatego, że kolej robi bokami, jest deficytową, więc w jaki sposób możemy obniżyć koszta przewozu? Mam wrażenie, że p. Gallot, jako wiceminister komunikacji, jest bardziej kompetentny, bardziej fachowy, bo przecie siedzi bezpośrednio przy zagadnieniach i daleko bezpośredniej może o tych sprawach mówić. Zresztą rozpiętość między cenami skartelizowanemi a cenami rolnemi jest tak niesłychanie wielka, że nim te nożyce się przymkną, lekarstwo będzie spóźnione i z pewnością swego znaczenia już mieć nie będzie.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Dawniej wszystko w Polsce było nastawione na eksport; mówiło się: muszą być waluty, musi być eksport. Do tego eksportu cukru, nafty i t. d. dopłaca się jeszcze dzisiaj 120 milionów rocznie premij, 120 milionów rocznie, a rynek wewnętrzny kurczy się w nieprawdopodobny sposób, bo gdy niema odbiorcy, kto ma te wyprodukowane towary konsumować, jeżeli niema możliwości zarobkowania, jeżeli ogromna ilość ludzi wcale nie zarabia, albo zarabia bardzo mało? W takim momencie mówić o stabilizacji na niższym poziomie, to jest wprost brak wyczucia tego co ewentualnie temu nieszczęśliwemu, zgłodniałemu społeczeństwu można powiedzieć. Kto ma się stabilizować na niższym poziomie? Robotnik który nie ma w co się ubrać, który nie ma co jeść? Chłop, który żyje tak, jak w jaskiniowym okresie? Kto? Ci zaś, coby istotnie mogli stabilizować się na niższym poziomie, ci nie maja do tego ochoty, ani zamiaru, ich poziom podnosi się coraz wyżej, i nie maja zamiaru w tych ewangelicznych cnotach przyświecać przykładem komukolwiek. I dlatego, jeśli można w Polsce mówić o jakimś poziomie, to można powiedzieć, że ten poziom jest niżej wszelkiego poziomu.</u>
<u xml:id="u-14.13" who="#DorotaKłuszyńska">Rozwiązanie zagadnienia polegałoby na tem, aby zwiększyć konsumcję wewnętrzną. Zwiększenie konsumcji wewnętrznej umożliwi rozwiązanie wszystkich innych problemów, a zwiększenie konsumcji wewnętrznej jest możliwe wtenczas, kiedy powstaną warsztaty pracy. Tymczasem te warsztaty pracy zamyka się z dnia na dzień.</u>
<u xml:id="u-14.14" who="#DorotaKłuszyńska">Byłoby rzeczą bardzo ciekawą, żebyśmy się kiedyś mogli dowiedzieć z wszystkiemi szczegółami, jak wygląda tajemnica przemysłu górnośląskiego; w radach nadzorczych siedzą przedstawiciele bloku rządowego, najwyżsi dygnitarze, siedzą ludzie, którzy z każdego punktu widzenia są odpowiedzialni przed społeczeństwem za to wszystko, co się dzieje na Górnym Śląsku, bo jeśli się siedzi w przedsiębiorstwie w radzie nadzorczej, to się musi wiedzieć, co się za kulisami tego przedsiębiorstwa dzieje. Tymczasem wiemy, że np. akcje koncernu Flicka, które wartały 33, czy 36 milionów, rząd niemiecki kupił za 100 milionów. Nie przypuszczam, niema takich naiwnych, którzyby przypuszczali, że rząd niemiecki zapłonął miłością do Flicka i dał mu 100 milionów zamiast 36 milionów. Tylko pakiety akcyj kupił rząd niemiecki z tego koncernu, a w tym koncernie siedzą polscy obywatele, wysocy dygnitarze, przedstawiciele parlamentu, którzy są członkami rady nadzorczej. Wiemy doskonale, że jeżeli rząd niemiecki kupuje akcje, to na to, aby w tem przedsiębiorstwie, które ma swoją część po polskiej stronie i część po niemieckiej stronie, ażeby przemysł szedł po niemieckiej stronie, a nie szedł po polskiej stronie. To jest zupełnie jasne i zrozumiałe, Co robią ci panowie w radzie nadzorczej w takiem przedsiębiorstwie, które pracuje na szkodę polskiego społeczeństwa, polskiego przemysłu, polskiego życia, gospodarczego? Kulisy tych wszystkich wielkich spraw muszą być uchylone i będą pewnie kiedyś uchylone i wtenczas dopiero przekonamy się, gdzie są ci winowajcy i dlaczego pozwolili trustom w ten sposób gospodarzyć w Polsce, aż doprowadzili ten kraj do takiego stanu, w jakim się w tej chwili znajduje.</u>
<u xml:id="u-14.15" who="#DorotaKłuszyńska">Stan zatrudnienia w tej chwili wynosi niecałe 450 tysięcy ludzi, którzy stoją przy warsztatach. Dwa lata temu było jeszcze 900 tysięcy ludzi pracujących. Statystyka urzędowa powiada o stukilkudziesięciu tysiącach bezrobotnych. Przez to, że się napisze w statystyce urzędowej, że bezrobotnych niema, czy oni przestają istnieć, czy niema ich rzeczywiście w tem Państwie, jeżeli się odbierze zapomogi bezrobotnym? Fundusz bezrobocia wykazuje obecnie bilans dodatni, ma 1,5 miliona w bilansie zaoszczędzonego, a na czem zaoszczędzonego? Tymczasem obce kapitały, które w Polsce gospodarują, w ciągu jednego roku wywożą w postaci tantiem i procentów 400 kilkadziesiąt milionów złotych, fundusze, które są uwidocznione w bilansach. A dla bezrobotnego niema w tym kraju minimum, żeby się najczarniejsza rozpacz nie rodziła w jego duszy.</u>
<u xml:id="u-14.16" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Mam wrażenie, że gdyby rzeczywiście sfery rządzące chciały zrobić rachunek, a nie patrzyły przez różowe szkiełka, lecz zdjęły te szkiełka i popatrzyły rzeczywistości w oczy, to musiałyby przyjść do przekonania, że tych kilka milionów oszczędności robionych na Funduszu bezrobocia, to kiedyś będą bardzo drogo kosztowały. To są przecież te sprawy, nad któremi naprawdę nie wolno przejść do porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-14.17" who="#DorotaKłuszyńska">P. s. Głąbiński mówił tutaj o jakimś dążeniu do spokoju, jakoby Rząd, nie powiem, wywiesił białą flagę, Boże broń, ale jakiś skrawek znaczący, że może być inaczej. Gdzie to się stało i kiedy? Kto to słyszał, czytał i widział? Ja przynajmniej takiego znaku na niebie i na ziemi nie widziałam. I Rząd, gdyby nawet wywiesił taką flagę, to jeszcze trzeba zapytać, co powiedzą na to inni, ci, którzy stoją po drugiej stronie barykady. Bo Szanowni Panowie Senatorowie zgodzą się na jedno. W Sejmie powiedział pos. Bitner, że społeczeństwo jest rozwalone na dwie połowy. Tak, Wysoka Izbo, społeczeństwo jest rozwalone, i po jednej stronie stoi garstka, która ma władzę, a po drugiej stronie całe społeczeństwo, które znosi samowolę tej władzy z ogromną szkodą dla całokształtu sprawy. Dlatego, jeżeliby nawet rzeczywiście ktokolwiek miał to złudzenie, że zanosi się na jaką zmianę w Polsce, to tego złudzenia niech nie ma na długą metę. Ten regime nie może zmienić przekonania, musi iść tą drogą i musi dojść do końca. Tu niema nawrotu z pół drogi, trzeba zacząć od nowa. Z kim zacząć, od czego zacząć, w jakich warunkach zacząć? Takie pytanie chyba każdy sobie postawi i takiego pytania nie wolno sobie, oczywista rzecz, w takich warunkach nie postawić. Są miasta w Polsce, w których na 35.000–22.000 ludzi nie ma żadnej pracy, żadnych warunków życiowych. 35 i 22! To jest Zawiercie, Dąbrowa, Żyrardów i tyle, tyle innych miast. Wysoka Izbo! W ubiegłym tygodniu byłam w jednem z miast prowincjonalnych, spotkałam ogromną masę ludzi, naprawdę, bez najmniejszej przesady powiadam, że przeraziłam się twarzy tych ludzi, których tam spotkałam. Trupy! Zagłodzeni ludzie, w najstraszniejszem tego słowa znaczeniu. W kraju, w którym wszystkiego jest poddostatkiem, w kraju, w którym rolnicy płaczą, że nie mogą sprzedawać, że sprzedają niżej kosztów produkcji! Czy to nie jest świat wywrócony naopak, czy każdy nie musi powiedzieć, że w tym organizmie jest coś chorego, jest coś złego, że trzeba to zmienić?</u>
<u xml:id="u-14.18" who="#DorotaKłuszyńska">I to ma zrobić ten dzisiejszy Rząd? Nie można się spodziewać, żeby ten Rząd chciał, czy mógł to zrobić. Przedewszystkiem: czyby mógł, a potem czyby chciał. Takich złudzeń ani ja, ani moja partia nie ma i mieć ich nie może. Mamy to najgłębsze przekonanie, że rola Państwa, która polega ha tem, ażeby regulować dochód społeczny, ażeby go odpowiednio rozmieścić, że ta rola Państwa przy dzisiejszym regimie jest niemożliwa do Wypełnienia. Niemożliwa! I dlatego nie łudzimy się, nie wierzymy w to, ażeby w najbliższym okresie czasu, za miesiąc, dwa, czy pięć, za pół roku, czy rok, mogła przyjść jakakolwiek zmiana. Nie przyjdzie. Przyjdzie wtedy, gdy cały ten porządek społeczny będzie zmieniony i gdy inni ludzie i inne czynniki wstąpią na arenę i one będą regulowały dopiero to wielkie zagadnienie. Wtenczas dopiero może być mowa o jakiejś zmianie, W dzisiejszych warunkach żadnych zmian spodziewać się nie można.</u>
<u xml:id="u-14.19" who="#DorotaKłuszyńska">Wiem, że panowie senatorowie z BBWR moich poglądów oficjalnie nie podzielają. Stwierdzam jednak, że są wśród Panów ludzie, którzy po cichu powiadają: zdaje się, że coś w tych wiązadłach trzeszczy. A ja powiadam, że trzeszczą wszystkie wiązadła i że te podpórki nic a nic nie pomogą, żeby uratować sytuację. Nie uratujecie tej sytuacji. I dlatego do przemówień P. Premiera, które przy tej czy innej okoliczności wygłasza, nie można przywiązywać tej wagi, jak powiedziałam na początku przemówienia, jakoby one miały decydować o najbliższej sytuacji w Polsce.</u>
<u xml:id="u-14.20" who="#DorotaKłuszyńska">W Polsce sytuacja nie może ulec zmianie. Śruba podatkowa jeszcze bardziej będzie pracowała. P. Minister Skarbu będzie potrzebował pieniędzy, a gdy nie będzie miał skąd ich wziąć, będzie przyciskał śrubę podatkową. Współpraca całego społeczeństwa, gdyby nawet zaistniała, to nicby nie zmieniła, bo nic nie może zmienić na lepsze sytuacji na terenie życia gospodarczego, które domaga się gwałtownie przebudowy, a tej przebudowy dokonają czynniki, które już w tej chwili w Polsce mają głos i decydujące znaczenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Iwanowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JerzyIwanowski">Wysoka Izbo! W miarę pogłębiania się kryzysu, w miarę penetracji jego przejawów do codziennego życia obywatela czynniki psychiczne odgrywają rolę coraz bardziej dominującą w walce z przesileniem. Rola ta potęguje się w znacznym stopniu w społeczeństwach ubogich, nie posiadających rezerw materialnych i gdzie jedynemi rezerwami są wartości moralne, które można uruchomić w decydującem starciu się z przeciwnościami. Tej właściwości spotęgowanej w znacznej mierze przez nasze warunki gospodarcze należy między innemi przypisać wielkie zainteresowanie się zagadnieniami kryzysu gospodarczego, które widzimy w ciągu ostatnich miesięcy w naszej opinii publicznej, zainteresowanie, które przejawia się w dyskusjach towarzystw ekonomicznych, w prasie fachowej, w prasie codziennej. Do dyskusji wciągnięte zostały najtęższe nasze umysły ekonomiczne, a naokoło programu gospodarczego powstały nie tylko namiętne spory, ale i zainteresowanie szerokich sfer społeczeństwa, znękanego 3-letniem zmaganiem się z przeciwnościami.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#JerzyIwanowski">Wystąpienie P. Premiera w tej chwili z jasno sprecyzowanym, konkretnym, życiowym programem, dającym wyraz najbardziej pilnym potrzebom życia gospodarczego, wysuwającym na plan pierwszy realne postulaty, uzgodnione z ograniczonemi możliwościami Państwa i interesami różnych warstw społecznych, znalazło żywy oddźwięk pośród oświeconej opinii publicznej i posłużyło do wydatnego podniesienia nastroju znękanego obywatela, wzmacniając w ten sposób element spokoju i zaufania, któremu P. Premier przypisuje tak doniosłe znaczenie.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#JerzyIwanowski">Poza znaczeniem stałości waluty, podkreślanem przez P. Premiera, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden bezpośredni skutek stabilizacji waluty, a również i skutek zaufania do Rządu i do jego poczynań wbrew tym twierdzeniom, które były przed chwilą rzucone przez mego przedmówcę, mianowicie chcę zwrócić uwagę na umożliwienie kapitalizacji, tak niezbędnej dla odbudowy i konsolidacji naszego życia gospodarczego. Tylko zaufanie do własnej waluty wzbudziło w społeczeństwie zmysł przezorności; występuje nowe zjawisko, dotychczas u nas nie obserwowane, wzrost oszczędności drobnych ciułaczy, w najcięższej być może chwili swego życia obywatel zaciska pasa i odkłada na książeczkę oszczędnościową. Wzrost oszczędności nawet w ciężkich latach kryzysu postępuje nadzwyczaj szybko. Od r. 1927 do roku obecnego osiągamy rekordową wprost cyfrę oszczędności — 232%, pozostawiając za sobą klasyczne kraje oszczędności, jakimi są Francja i Belgia. Wysokie te cyfry objaśniają się zresztą dość nikłym poziomem, od którego zaczęły się te oszczędności gromadzić w r. 1927 i dlatego być może nieco zaciemniają prawdziwy obraz. Natomiast jeśli przejdziemy do lat ostatnich, jeśli przejdziemy do ostatniego roku bieżącego, to w tym roku oszczędności nasze wzrosły o 3%, podczas kiedy w sąsiednich krajach, jak w Niemczech zauważamy spadek o 11%, na Węgrzech o 20% i w Austrii o 7%.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#JerzyIwanowski">Mniej pomyślne cyfry otrzymamy, badając wysokość sumy, przypadającej na głowę ludności. Cyfry te stawiają nas na szarym końcu państw europejskich. Globalna suma naszych oszczędności jest o wiele za mała w stosunku do naszych potrzeb, co staje się zupełnie zrozumiałe, jeśli przyjąć pod uwagę zniszczenie kapitału przez wojnę i inflację, które spowodowały znaczne obniżenie poziomu, od którego zaczęła się kapitalizacja.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#JerzyIwanowski">Innym, nierównie bardziej ważkim dowodem, iż twierdzenie P. Premiera o zaufaniu do systemu rządowego odpowiada nastrojom szerokich sfer obywateli, jest obserwowane od lipca r. b. zaniechanie tezauryzacji, tak szkodliwej dla ciułaczy i dla ogółu naszych interesów gospodarczych, zjawisko, które przeczy twierdzeniu p. prof. Głąbińskiego, że szerokie sfery społeczeństwa nie mają zaufania do systemu rządowego, wycofują swoje kapitały z naszych instytucyj oszczędnościowych i kredytowych. W drugiem półroczu r. b. proces zaprzestania tezauryzacji rozwija się powoli, lecz stale, dając przyrost wkładów w bankach akcyjnych od 1 lipca do 1 października — 40 milionów złotych. Przypuszczam, że na tę sumę 40 milionów złotych złożyli się nie tylko zwolennicy Rządu, wątpię, aby mogli oni stanowić tak bogatą klasę posiadaczy kapitałów i tak dalece byli przejęci ideałami oszczędności; jasna rzecz, że to są pieniądze złożone przez całe społeczeństwo, które jednak uważa, że jedynie system rządzenia, oparty na stałych podstawach, na stałym programie może zabezpieczyć pewność ich wpłat. Jednocześnie Bank Polski w okresie od 1 lipca kupił na rynku wewnętrznym pokaźną ilość złota, powiększając o kilkanaście milionów złotych swoje zapasy kruszcowe.</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#JerzyIwanowski">Drugim czynnikiem, który słusznie wskazał P. Premier, jako kamień węgielny naszego programu gospodarczego, jest zrównoważenie budżetu. Jest to zasadniczy warunek zaufania obywatela do Rządu, który w ten sposób zabezpiecza społeczeństwo od niebezpieczeństwa sztucznym sposobem równoważenia wydatków i dochodów i pozwala przeciętnemu obywatelowi normować swoją egzystencję na określonych i stałych podstawach w granicach jego zdolności do świadczeń. Przystosowanie budżetu do zdolności płatniczych obywatela w czasach, gdy zdolność ta ulega raptownym zmianom, a z reguły może się odbić dopiero w wykonaniu budżetu w przyszłym okresie budżetowym, jest zasadniczo częstokroć zadaniem nierozwiązalnem, czego przykładem są pokaźne deficyty budżetowe prawie wszystkich państw europejskich i amerykańskich. Podkreślić należy z uznaniem, iż wydatki państwowe w obciążeniu na głowę ludności w latach kryzysowych spadają, stopniowo, bo kiedy w r. 1929/30 wynosiły prawie 97, w r. 1931/32 spadły do 70 zł. Wydatki państwowe w stosunku do dochodu społecznego w Polsce w r. 1928 wynosiły około 15%, odpowiadając pod tym względem normom państw zachodnioeuropejskich, gdyż w tym samym czasie Czechosłowacja miała 15,3%, Francja około 17%, Anglia 22%. Przy raptownem jednak obniżeniu dochodu społecznego w r. b. obciążenie budżetowe staje się bardzo uciążliwe i dlatego też dalsze zredukowanie budżetu pozostaje nadal jednem z najbardziej aktualnych zagadnień naszego programu gospodarczego. Przy absolutnej niemożności dalszych redukcyj wydatków rzeczowych oraz wynagrodzeń funkcjonariuszów państwowych jedynem źródłem, gdzie możnaby szukać oszczędności, byłaby reorganizacja administracji. Gdyby z tego punktu widzenia rozpatrywać szereg budżetów z lat ostatnich, to również widzimy tu pewien postęp. Gdy wydatki administracyjne stanowiły w 1929/30 r. 80%, to w r. b. stanowiły już zaledwie 76,5%, a w preliminarzu na rok przyszły 73%. Zmniejszenie tych wydatków zawdzięczać należy nie tylko przeprowadzonym redukcjom wynagrodzeń funkcjonariuszów państwowych, których warunki egzystencji nie powinny już ulec dalszemu pogorszeniu, lecz i oszczędnościom, wywołanym przez reformę samej administracji, zarówno w organach ściśle administracyjnych, jakoteż w monopolach i przedsiębiorstwach państwowych.</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#JerzyIwanowski">Reforma organizacji monopolów państwowych, z wielką energią przedsięwzięta przez Ministerstwo Skarbu, już dała poważne wyniki. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż w tej dziedzinie dużo jest jeszcze do zrobienia, a akcja Skarbu, podniesiona łącznie z zagadnieniem obniżenia cen monopolowych, da niewątpliwie dodatnie rezultaty i przyczyni się do dalszej redukcji wydatków.</u>
<u xml:id="u-16.7" who="#JerzyIwanowski">Opinia publiczna domaga się od szeregu lat zmniejszenia udziału Skarbu Państwa w przedsiębiorstwach państwowych, tak co do ich ilości, jak też i co do zasięgu granic działalności przedsiębiorstw. Dyskusja budżetowa z roku na rok daje pod tym względem dużo materiału. Pozbycie się przez Państwo szeregu przedsiębiorstw deficytowych odbiłoby się poważnie na odpowiednich wydatkach. Zapowiedź daleko posuniętych zmian w dziedzinie naszego aparatu administracyjnego, wywołanych koniecznością oszczędności, znajdujemy w expose budżetowem p. Ministra Skarbu, wygłoszonem w dn. 3 listopada w Sejmie. Rząd tylekrotnie wykazał swą zdolność nieugiętego przeprowadzania nawet najbardziej drastycznych i uciążliwych decyzyj w dziedzinie budżetowej, iż zapowiedź p. Ministra należy uznać, jako jeszcze jeden czynnik stałości polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-16.8" who="#JerzyIwanowski">Waluta i budżet są najważniejszemi wykładnikami życia gospodarczego narodu, podstawą jego jednak jest aktywność gospodarcza społeczeństwa i tylko przez ożywienie tej aktywności, przez zapewnienie pracy obywateli wydajnych rezultatów, przez zachęcenie ich do twórczej inicjatywy, przez wzmożenie obrotów, przez upłynnienie rynku pieniężnego, przez powrót do rentowności warsztatów pracy i przystosowanie ich do zmienionych warunków produkcji, wymiany i kosztów własnych, jednem słowem przez wydobycie z narodu wszelkich ukrytych źródeł jego energii potencjalnej w dziedzinie twórczości gospodarczej, możebnem jest wyprowadzenie Państwa na szeroki gościniec potęgi materialnej i dobrobytu jego obywateli, bez względu na to, czy będziemy uważali, że dzisiejszy ustrój Państwa przeżywa kryzys koniunkturalny, czy strukturalny.</u>
<u xml:id="u-16.9" who="#JerzyIwanowski">Realizacja warunków, w których musi się odbywać tego rodzaju odrodzenie sił gospodarczych narodu, stanowi drugą część programowego przemówienia P. Premiera, obejmując wszystkie najważniejsze czynniki życia gospodarczego, a więc rolnictwo, finanse, przemysł i pracę. Wychodząc z potrzeb Państwa, jako całości, zatrzymuje się program urzędowy przedewszystkiem na planie pomocy dla rolnictwa, widząc w podniesieniu tego działu wytwórczości narodowej jedyną i konieczną drogę do wyprowadzenia organizmu narodowego z marazmu przesileniowego.</u>
<u xml:id="u-16.10" who="#JerzyIwanowski">Abstrahując od obecnego układu sił wytwórczych narodu, w którym około 64% ludności jest związane z rolą, rozglądając się w naszych perspektywach, dojść musimy do przekonania, że Polska jeszcze przez czas dłuższy skazana jest na wywożenie swoich płodów rolnych, wobec konieczności otrzymywania z zagranicy całego szeregu towarów, nieprodukowanych przez przemysł rodzimy, a niezbędnych dla jego rozwoju, czy to w postaci surowców, czy też nowych inwestycyj. Przemysł nie może w zakresie swojej produkcji zrównoważyć tego przywozu przez eksport swoich wyrobów, gdyż wywóz produktów przemysłowych może być dokonywany jedynie w oparciu o silny rynek krajowy, chroniony przez cła i organicznie związany z rozwojem produkcji rolnej. Im więcej opłacalną będzie produkcja rolna, tem większą stanie się pojemność rynku dla produktów przemysłu. Znacznego podniesienia cen rolnych trudno się spodziewać, wobec ogólnej koniunktury światowej, od której w znacznym stopniu zależymy. Stąd konieczność obniżenia kosztów produkcji rolnej przez dostosowanie cen tych artykułów przemysłowych, których potrzebuje rolnictwo, do możliwości konsumcyjnych tego rynku. Tem samem wymaganiem rentowności rolnictwa podyktowana jest konieczność obniżenia wszelkich sztywnych elementów kalkulacji warsztatu rolnego na wszystkich odcinkach życia gospodarczego, a więc cen kartelowych, monopolowych, taryf kolejowych, świadczeń, płac, obciążeń budżetowych i t. p., oczywiście zawsze mając na względzie kardynalne postulaty wszelkiej gospodarki, a więc jej opłacalność, możność kapitalizacji i możność kredytu.</u>
<u xml:id="u-16.11" who="#JerzyIwanowski">Przystępując do skreślenia planu pomocy dla rolnictwa, program urzędowy podkreśla, że niemożebny jest powrót do poziomu cen z r. 1928 i że spodziewać się należy stabilizacji cen na daleko niższym poziomie. Oczywiście przy doraźnym programie ekonomicznym nie można brać tej długiej fali, o której mówił przed chwilą prof. Głąbiński, Być może, że w perspektywie historycznej tendencje cen produktów spożywczych mają charakter zwyżkowy, lecz dla praktycznego polityka, dla programu na dziś, dla wskazania wytycznych doraźnej pomocy liczyć się trzeba z koniunkturą, a ta koniunktura wskazuje, że nasze ceny produktów spożywczych kształtują się według cen światowych, ceny zaś światowe w najbliższej przyszłości nie mają wielkiej perspektywy do podniesienia się.</u>
<u xml:id="u-16.12" who="#JerzyIwanowski">Kardynalnym warunkiem wszelkich poczynań programowych winno być utrzymanie się gospodarstwa w granicach rentowności. Ten ostatni warunek powinien być kardynalnym kanonem całego procesu przystosowania się cen. Jeśli mówimy o wyrównaniu cen przemysłowych i rolnych, jeśli jednocześnie stwierdzamy, iż rolnictwo w obecnych warunkach jest deficytowe i nie pokrywa kosztów własnych przy dzisiejszych cenach produktów rolnych, to oczywiście nie możemy dążyć do doprowadzenia do tegoż samego rozpaczliwego stanu wytwórczości przemysłowej, obniżając ceny przemysłowe do tegoż katastrofalnego poziomu, na jakim znajdują się ceny rolne. Akcja musi być dwustronna: podniesienie w granicach możliwości cen artykułów rolnych i obniżenie do tegoż poziomu cen artykułów przemysłowych. P. Minister Zawadzki w swojem expose budżetowem w dn. 3 listopada w Sejmie zupełnie jasno zapowiedział tę mianowicie taktykę Rządu w jego programie wyrównania cen.</u>
<u xml:id="u-16.13" who="#JerzyIwanowski">P. Premier w swojem expose również jasno wskazuje na konieczność stosowania wypróbowanych środków utrzymania lub podwyższenia cen produktów rolnych w celu oderwania się od cen światowych. Interwencyjne zakupy, premie eksportowe, może nawet wzmożone, lub ułatwienia kredytowe dają za przykładem ubiegłych lat pewny środek podniesienia cen rolnych na rynku wewnętrznym. Od znajomości sytuacji zależy skuteczne zastosowanie interwencji. Przy stosunkowo nieznacznych nadwyżkach, któremi rozporządzamy dla eksportu, interwencja zastosowana w odpowiednim momencie może odegrać wielką rolę w ogólnym kompleksie zarządzeń natury gospodarczej, objętych programem gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-16.14" who="#JerzyIwanowski">W dalszym ciągu uwaga Rządu zatrzymuje się na szeregu zarządzeń, mających na celu zmniejszenie kosztów produkcji tak w rolnictwie jakoteż w przemyśle i podniesienie zdolności konsumcyjnych rynku.</u>
<u xml:id="u-16.15" who="#JerzyIwanowski">A więc przedewszystkiem zmniejszenie kosztów kredytu rolnego i uporządkowanie strony finansowej warsztatu rolnego. Oprocentowanie i warunki płatności obciążeń odgrywają tu rolę wielekroć ważniejszą od ilościowego obciążenia. Przystosowanie tych warunków do obecnej sytuacji gospodarczej leży jednakowo w interesie dłużnika i wierzyciela, ryzykującego całkowitą stratę swych sum przy dalszem pogarszaniu się sytuacji rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-16.16" who="#JerzyIwanowski">W tym programie należy przyjąć pod uwagę inne czynniki, które ograniczają obniżenie stopy procentowej. Jeśli przed chwilą p. prof. Głąbiński był zwolennikiem niższej stopy procentowej, wskazując nam na szereg krajów Europy zachodniej, to wszakże wprowadzając ten postulat, zabija on podstawy wszelkie jakiejkolwiek kapitalizacji. Rozumiem, że właśnie myśląc o tej kapitalizacji, myśląc o tem, że społeczeństwo polskie, tak ubogie w kapitały, winno w dalszym ciągu intensyfikować tę linię oszczędności, na którą szczęśliwie wstąpiło, Rząd musi być pod tym względem nadzwyczaj ostrożny, musi wypośrodkować średnią granicę oprocentowania kapitału, tak, żeby jednak ono się opłacało dla drobnych ciułaczy, dla drobnych kapitalistów, którzy w ten sposób zostają pobudzeni do dalszych oszczędności.</u>
<u xml:id="u-16.17" who="#JerzyIwanowski">Ustawa konwersyjna, dziś uchwalona przez Senat, załatwia tę kwestię w dziedzinie kredytu długoterminowego. Układy dobrowolne stron zainteresowanych, przy udziale czynnika publicznego i pod presją opinii publicznej, bezwątpienia byłyby pożądaną formą dla wyrównania częstokroć sprzecznych interesów dłużnika i wierzyciela. Skonwertowanie zobowiązań krótkoterminowych, ciążących nie tylko na dłużniku, lecz i na wielu instytucjach kredytowych, wynika z sytuacji, jako niemniej palące zagadnienie. Obniżenie cen przemysłowych, a szczególnie cen produktów skartelizowanych stanowi poważny czynnik podniesienia rentowności rolnictwa, skoro ceny rolne nie mogą być podniesione w znaczniej szyta stopniu. Rozbieżność cen rolnych i przemysłowych nie jest właściwością polską, a obserwowanie procesów wyrównawczych w gospodarce światowej uwydatnia jedną charakterystyczną cechę procesów wyrównawczych, to ich stopniowość. Tendencje polskie pod tym względem najzupełniej odpowiadają przebiegowi wyrównania cen światowych, cechuje je być może większa intensywność.</u>
<u xml:id="u-16.18" who="#JerzyIwanowski">Celem rozlicznych ustaw i zarządzeń dla wyrównania cen nie może być naruszenie tej stopniowości, która jest największą gwarancją, iż niebezpieczne i bolesne procesy deflacyjne nie wywołują większych wstrząsów w życiu gospodarczem w kraju, nie odbiją się dotkliwie na podstawowych czynnikach, na których oparty jest program równowagi budżetu i waluty. Należy zdać sobie sprawę, że jedynie mechaniczne obniżenie cen wyrobów przemysłowych nie stanowi jakiegoś panaceum na wszystkie nasze dolegliwości. Dopiero obniżenie tych cen do granic, nie rujnujących przemysłowych warsztatów pracy, i zastosowanie łącznie z całym kompleksem środków obniżających koszty własne wytwórczości talk przemysłowej, jak i rolnej, jako to obniżenie kosztów kredytu, obniżenie cen transportu, świadczeń społecznych, ułatwienia podatkowe, obniżenie cen produktów monopolowych i kartelowych, może wywołać pożądany rezultat. Nie należy zapominać, że sytuacja przemysłu, handlu i rzemiosł jest również niesłychanie ciężka, tem cięższa, iż tu w przeciwieństwie do rolnictwa spadły nie tylko ceny, ale i ilość produkcji; przemysł produkuje zaledwie 43% tej ilości produktów, które wytwarzał w r. 1928, podczas gdy wartość produkcji spadła do 40% z r. 1928. Już same te cyfry wskazują, że abstrahując od względów ogólno-gospodarczych, przemawiających za obniżeniem cen produktów przemysłowych, obniżenie to leży w interesie samego przemysłu, gdyż spowodować powinno wzmożenie obrotów handlowych. Dlatego też rewizja kosztów własnych produkcji przemysłowej jest niemniej aktualnem zagadnieniem chwili. Obniżenie wszystkich składników kalkulacyjnych, racjonalizacja produkcji, przystosowanie do warunków zakupu i zbytu, konwersja zadłużenia, układy z wierzycielami, rewizja wszelkich zobowiązań i ciężarów staje się nieodzownym warunkiem sanacji warsztatów wytwórczych.</u>
<u xml:id="u-16.19" who="#JerzyIwanowski">A jeśli już o cenach przemysłowych mowa, wspomnieć trzeba o zniżce cen kartelowych, stanowiących wyjątek w ogólnym spadku cen. Nie ulega wątpliwości, że muszą się one przystosować do ogólnego poziomu. Stojąc na stanowisku niskich cen, stwierdzić należy, że mogą i muszą one być przeprowadzone w łonie karteli, jeśli te rzeczywiście mają odegrać należytą rolę łącznika produkcji z konsumcją i potrafią w jednakowym stopniu bronić wytwórcy i spożywcy.</u>
<u xml:id="u-16.20" who="#JerzyIwanowski">Z punktu widzenia postępu form organizacyjnych należy bezwarunkowo uznać tworzenie karteli za zjawisko pożądane. Kartelizacja wyszła już poza granice interesów poszczególnych grup przemysłowych i stała się zjawiskiem międzynarodowem. Szereg zagadnień celnych, kontyngentowych, kompensacyjnych, porozumień międzynarodowych co do rynków zbytu, co do cen, byłby niemożliwy do rozwiązania bez istnienia karteli. Kartel staje się już w tej chwili organizacją wytwórczości narodowej, na której w przyszłości może się oprzeć światowa gospodarka tak w dziedzinie produkcji, jak i wymiany. Z tych to względów organizacyjnych staję w obronie karteli, jako wyższej formy zrzeszenia gospodarczego, wykonywującego określone funkcje zrzeszonych producentów i ułatwiającego współpracę Polski ze światem, co nie przeszkadza mi głosić i bronić konieczności niskich cen tak kartelowych, jak i niezrzeszonych. Idąc konsekwentnie w raz obranym kierunku stabilizowania cen na niskim poziomie, Rząd obniża ceny produktów monopolowych, poddając gruntownej rewizji gospodarkę monopoli, racjonalizując ją i wprowadzając znaczne oszczędności.</u>
<u xml:id="u-16.21" who="#JerzyIwanowski">Koszty transportu kolejowego również zostają poddane rewizji i w wielu wypadkach obniżone. Opierając się na rezultatach prac zjazdu inżynierów kolejowych w Wilnie jesienią r. b., zdawałoby się, że w dziedzinie racjonalizacji zarządu kolejami jest jeszcze dużo do zrobienia i że podjęte w tym kierunku prace mogą dać poważne rezultaty w sensie znacznego obniżenia kosztów przewozu.</u>
<u xml:id="u-16.22" who="#JerzyIwanowski">W końcu porusza P. Premier jeszcze jedno kardynalne zagadnienie, problem świadczeń socjalnych. Jasnem jest, że z punktu widzenia ogólnego obniżenie wszystkich elementów kalkulacyjnych, a pozostawienie jednego z nich nienaruszonym nie da się niczem usprawiedliwić. Obciążenia społeczne muszą ulec zmniejszeniu, jeśli chcemy konsekwentnie przeprowadzić system ogólnej obniżki cen, by w ten sposób ożywić produkcję i zabezpieczyć pracę bezrobotnym rzeszom: „Nie wolno zapominać o tem, że żeby cała maszyna ubezpieczeń socjalnych wogóle mogła sprawnie funkcjonować, trzeba przedewszystkiem, aby ludzie mieli pracę”, woła P. Premier w swem przemówieniu, i w imię zapewnienia możności tej pracy nie cofa się przed obniżeniem obciążeń społecznych, ujętem we wniesionej do Izb ustawie scaleniowej. Państwo w swych zapędach demokratycznych poszło daleko w budowie prawodawstwa socjalnego i w rozwoju ubezpieczeń społecznych. Leżało to poniekąd w najlepszych tradycjach myśli polskiej, było aktem sprawiedliwości społecznej względem świata pracy, który tak wybitnie przyczynił się do wywalczenia i utrzymania niepodległości. Dumni byliśmy z naszego prawodawstwa socjalnego, jednego z najlepszych w świecie, a klasa robotnicza słusznie uważała je za najcenniejszą zdobycz socjalną.</u>
<u xml:id="u-16.23" who="#JerzyIwanowski">W epoce kryzysu ubezpieczenia społeczne odegrały rolę doniosłą, uwalniając Państwo i społeczeństwo od obowiązku opieki nad ubezpieczonymi. Lecz kryzys zmienił zasadniczo ustosunkowanie się wartości: te obciążenia, które wytwórczość mogła ponosić podczas dobrej koniunktury, stały się nie do wytrzymania w epoce przesilenia. Sztywne obciążenia socjalne, krępujące rozwój produkcji, nie pozwalają na obniżenie kosztów, hamując ewolucyjne procesy przystosowania się do współczesnych warunków i pozbawiając w ten sposób pracy tych, dla których zostały założone.</u>
<u xml:id="u-16.24" who="#JerzyIwanowski">Uznanie doniosłej roli klas pracujących, tak fizycznie, jak i umysłowo, dla rozwoju nie tylko naszego życia gospodarczego, lecz i politycznej potęgi Państwa, nie mogło powstrzymać od konsekwentnego obniżania obciążeń społecznych. Jeśli tego rodzaju ofiara, poniesiona przez świat pracy, ma służyć do uzdrowienia naszych stosunków gospodarczych, do zwiększenia zatrudnienia, to czyż ta metoda nie jest najlepszym sposobem walki z bezrobociem, tą największą klęską towarzyszącą kryzysowi? E. Kwiatkowski w swej pięknej książce „Dysproporcje” cytuje następujące słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych Lincolna, najmądrzejszego człowieka swego stulecia: „Czyż należy odsunąć na bok wszystkie dobre sprawy, które zawierałyby w sobie pewien stopień niesprawiedliwości? Najlepszym sprawdzianem czy coś należy przyjąć, czy odrzucić, nie jest to, że może przy tem powstać trochę zła, lecz to, czy pozostanie więcej zła niż dobra”. Prawda, że ten „pewien stopień niesprawiedliwości”, który w imię wyższych celów państwowych spada na obywateli żyjących z pracy swych rąk i umysłu, jest więcej dotkliwy, niż ofiary ponoszone przez inne grupy społeczne.</u>
<u xml:id="u-16.25" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-16.26" who="#JerzyIwanowski">Jeśli przemysł, handel lub rolnictwo winno ponosić ofiary, to są to ofiary złożone na rzecz Państwa przez klasy posiadające określone zasoby, ofiary, które bardzo dotkliwie uderzają w stan materialny tej kategorii obywateli, obniżają ich skalę życiową, wprowadzają do ich życia tysiączne przykrości i upokorzenia. Lecz o ileż większe ofiary na ołtarzu Ojczyzny składa człowiek pracy, nie posiadający innych dóbr doczesnych prócz siły swego umysłu lub prężności mięśni. Dla niego kryzys to nie jest „przejadanie substancji majątkowej”, to widmo bezrobocia, skrajnej nędzy, poniewierki po biurach pośrednictwa pracy i funduszu bezrobocia, to wytrącenie z określonej pozycji socjalnej, jaką daje praca, to pogrążenie się w beznadziejną rozpacz i depresję moralną.</u>
<u xml:id="u-16.27" who="#JerzyIwanowski">I ci ludzie pracy winni zrobić dotkliwe ustępstwa w dziedzinie zdobyczy socjalnych w imię interesów Państwa. A ludzie pracy, tak jak ongiś szli nieugięci w walce o niepodległość, jak zapełniali szeregi Legionów, jak tłumnie rzucili się do szeregu bronić Państwa w zaraniu jego bytu samodzielnego, tak dziś wszelkie ofiary ponoszą w imię Państwa. Dla przyszłego historyka tej ciężkiej epoki życia Rzeczypospolitej wdzięczny temat stanowić będzie ofiarność jej obywateli, a pośród nich na pierwsze miejsce wysuną się ludzie pracy i ci, co bez szemrania oddają kasie skarbowej tak znaczną część swych poborów i ci, po latami całemi znoszą głód i poniewierkę w poszukiwaniu pracy.</u>
<u xml:id="u-16.28" who="#JerzyIwanowski">Tak często walkę z kryzysem porównujemy z walką orężną z wrogiem na froncie. Tak często wzywamy do rzucenia na ten front gospodarczy naszej ostatniej rezerwy — tężyzny ducha. I jeśli zwyciężymy, jeśli organizm państwowy wydobędzie z siebie niezbędną energię i wolę do przełamania przeciwności i do postępowania w swym rozwoju naprzód, wielką w tem zasługą będzie ofiarność klasy pracującej, która w swem umiłowaniu Państwa umiała jego interesom podporządkować swe codzienne potrzeby. Ofiarny pracownik, podtrzymujący spokój społeczny w swej szarpanej przeciwnościami ojczyźnie, czyż nie jest bojownikiem o jej przyszłość i potęgę, czy jego wynędzniała postać nie stanie kiedyś wykuta w marmurze jako symbol ofiarności obywatela w walkach o lepszą przyszłość Polski i jej stanowisko pośród potęg świata?</u>
<u xml:id="u-16.29" who="#JerzyIwanowski">Całokształt programu przedstawionego przez P. Premiera, używając jego własnych słów, „wykazuje celowość i pożyteczność planowego, zbiorowego wysiłku wszystkich składników gospodarki narodowej” i jako taki nie może być poczytywany, ani jako specjalny plan rozwikłania trudności rolnych, czy też przemysłowych, ani za akcję przeciw sztywnym cenom kartelowym, ani za dążenie do obniżenia rozbieżnych elementów kalkulacyjnych. Jest on raczej próbą syntezy wszystkich poczynań gospodarczych Rządu dla stworzenia jasnej wytycznej, według której społeczeństwo będzie się mogło orientować w dalszej akcji gospodarczej Rządu i swoich własnych poczynaniach, P. Premier z jasnością i szczerością postawił przed nami prawdziwą analizę współczesnej sytuacji gospodarczej, dając obraz usiłowań Rządu, stając przed zagadnieniem z odwagą, spokojem, rozumem i twardą wolą przezwyciężenia trudności.</u>
<u xml:id="u-16.30" who="#JerzyIwanowski">P. Premier zakończył swe przemówienie żądaniem od społeczeństwa mocnych nerwów i spokoju. Nie wątpimy, że ta większość społeczeństwa, która ocenia dodatnio wytrwałe wysiłki Rządu w jego dążeniu do stabilizacji naszego życia gospodarczego, zaczerpnie z programowego przemówienia P. Premiera otuchę, by nadal cierpliwie dążyć po raz wskazanej drodze. Dla niej słowa P. Premiera będą źródłem zaufania i uspokojenia nerwów. Dla niej program ten jest tylko konsekwentnem rozwinięciem pięknej myśli Józefa Piłsudskiego, rzuconej jeszcze w r. 1920: „Chodzi o to, aby kraj nasz zrozumiał, że wolność, jeśli ma dziś siłę, musi jednoczyć, musi łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi umieć godzić sprzeczności, a nie tylko przy swojem się upierać. Z takiej jedynie ustępliwości wzajemnej, z takiego jedynie wzajemnego poszanowania wypływa moc wielka w chwilach trudnych, w chwilach kryzysów państwowych”.</u>
<u xml:id="u-16.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Januszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WacławWiktorJanuszewski">Wysoka Izbo! Pan Premier w swojem expose zaznaczył kilka myśli, które można uważać za program Rządu, przynajmniej na krótki dystans. Na początku swego przemówienia wskazał, że jesteśmy otoczeni kryzysem, że niejako jesteśmy w kryzysie pogrążeni. Przypomnę zeszłoroczną w październiku mowę P. Premiera, kiedy mówił i dowodził, że stan gospodarczy Polski jest tego rodzaju, że możemy się oderwać od kryzysu. Jednakowoż po roku doświadczeń przychodzi do przekonania, że oderwać się od kryzysu nie możemy, musimy tylko robić wszystko, ażeby przetrwać. I powiada: mamy równowagę budżetową, nie mamy reglamentacji, dewiz, ograniczeń dewizowych, widocznie mamy podstawy, dzięki którym przetrzymamy kryzys.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#WacławWiktorJanuszewski">I tutaj P. Premier najwidoczniej się myli. Równowagi budżetowej właściwie niema. Preliminarz budżetowy, zgłoszony dziś, nie jest zrównoważony, jest deficytowy. Jest to preliminarz zamierzony, ale, sądząc po stanie kraju, prawdopodobnie niedobory będą daleko większe, aniżeli to jest zamierzone. Dlatego ta podstawa nie jest istotną.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#WacławWiktorJanuszewski">Mówił P. Premier, że ten fakt, iż niema u nas ograniczeń dewizowych, wzbudza w Europie pewien szacunek i zaufanie do Polski. Ja się zapytuję Pana Premiera, czy gdyby były ograniczenia dewizowe, a gdyby nie było Brześcia, gdyby nie było ustawy np. o stowarzyszeniach, zgłoszonej do Sejmu, gdyby nie było szeregu innych natury politycznej faktów, czy nie cieszylibyśmy się zaufaniem? Ja sądzę, że cieszylibyśmy się większem zaufaniem, niż obecnie. Nie podał P. Premier żadnych faktów, któreby wyrażały to zaufanie zagranicy do nas. Ja tych faktów nie widzę. Nie widzę w ostatnich czasach żadnych zdobyczy na terenie polityki spraw zagranicznych. Przeciwnie, z bólem muszę to powiedzieć, mam wrażenie, że prestige Polski upada, upada przedewszystkiem u narodów demokratycznych, a takim jest prawdziwie cywilizowany zachód.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#WacławWiktorJanuszewski">Dalej P. Premier daje wskazówki, krótkie myśli, że, ażeby przetrwać, trzeba obniżyć ceny. No, dzisiejszy Rząd pracuje, komisje dzisiaj naradzają się z przemysłem, jednak zdaje się, że cena nie jest kobietą i przy namowach nawet najpłomienniej szych, nawet gdyby Pan Premier miał o 30 lat mniej, nie upadnie.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#WacławWiktorJanuszewski">Kartele, które tak silnie zakorzeniły się u nas, zbyt pochopnie były zakładane i to pod przymusem państwowym w Polsce. Mam wrażenie, że byłoby lepiej dla życia gospodarczego, gdyby kartele były pojawiły się później, wtedy, gdy zaistnieją skutki doboru naturalnego poszczególnych zakładów przemysłowych. Przemysły poszczególnych dzielnic były nastawione na rozmaite rynki, trzeba było zostawić to po połączeniu doborowi naturalnemu, kto silniejszy, byłby został, kto słabszy, musiałby zginąć i to byłoby zdrowiej. My dziś płacimy podatki właściwie za to, że kartele utrzymują jednostki nieprzystosowane do obecnego rynku, jaki mamy, czy to rynku wewnętrznego, czy zewnętrznego i musimy płacić za to, że, albo się zamyka fabryki, albo się je prowadzi w nieodpowiedni sposób, musimy za to płacić odpowiednie sumy. I przez to podnoszą się ceny i przez to my płacimy t. zw. podatek kartelowy. I póki Rząd nie zrobi prawnego porządku, bo właściwie nie mamy żadnego prawa kartelowego, nie mamy sądów kartelowych, nie wierzę w to, żeby mu się udało choć o 10% obniżyć ceny przemysłu przedewszystkiem skartelizowanego. Nie mówię o biednym przemyśle, który poza kartelami stoi, bo on jest i tak w ręku Rządu, Rząd może z nim wszystko zrobić. Cena żelaza i węgla, który jest skartelizowany, powinna być wpierw obniżona, jednakowoż sądzę, że Rządowi nie uda się tu wielkiej zniżki uzyskać. I tu myśl Pana Premiera zdaje się być nieistotna i nie rokująca w rozwoju, w wykonaniu swojem wielkich nadziei.</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#WacławWiktorJanuszewski">Pan Premier dalej powiada, mówiąc o rolnictwie, że nie uda się podwyższyć cen płodów rolnych. Ze zredagowania tego przemówienia odniosłem wrażenie, że nawet nie będzie się starał o podniesienie tych cen. Uważam, że to błędna polityka i sama obniżka cen nie uda się, w cenach artykułów przemysłowych nie dojdzie się do obniżenia nożyc, względnie zamknięcia nożyc — artykułów przemysłowych i rolnych. Tu trzeba rolnictwu pomóc w sposób radykalny i ta ustawa, którą dziś uchwaliliśmy, i inne, które były już wydane, jak również rozporządzenia, które były wydane, nie pomogą nic rolnictwu. Według mnie rolnictwu może pomóc tylko moratorium, rolnictwo dziś jest w stanie bankructwa i tylko całkowite moratorium dla rolnictwa może jeszcze dać nadzieję, że ono się przeorganizuje, odetchnie trochę i może będzie produkowało tak, aby się opłacało.</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#WacławWiktorJanuszewski">P. Premier, mówiąc o rolnictwie, powiedział: obniżenie kosztów produkcji w rolnictwie. Jak można, myśląc o szerokim ogóle rolników, mówić dzisiaj o drobnych rolnikach, żeby koszta produkcji swojej w rolnictwie obniżyć. To można mówić, kiedy się ma na myśli wielkie latyfundia, ale nie kilkunasto-morgowe rolnictwa, tam, gdzie właściwie rolnik za darmo pracuje, bo w 1926 r., kiedy zboże było dosyć drogie, rolnik zarabiał kilkanaście groszy, dzisiaj pracuje za darmo. Zresztą proszę wziąć wszystkie wydawnictwa Instytutu Puławskiego, których tu nie będę przytaczał i zobaczmy, w jakich warunkach pracuje ten rolnik. Otóż, Panie Ministrze Skarbu, tylko moratorium, według mego zdania, może pomóc rolnictwu.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#WacławWiktorJanuszewski">I Pan Prezes Rady Ministrów Prystor, streszczając te swoje wywody, przechodzi do sprawy, której tutaj już żaden z mówców nie ominął, do sprawy spokoju i twierdził, że spokój jest jednym z fundamentów, na którym można opierać poprawę i walkę z kryzysem. Ja chciałbym, żeby Pan Premier to sobie dobrze zapamiętał — ja jestem tego samego zdania — ale czy jest spokój w kraju, jeżeli są wyroki brzeskie, jeżeli jest Łapanów i Jadów, tam, gdzie się strzela do ludzi, którzy obradują nad swemi sprawami, czy jest spokój w kraju, jeżeli się uchwala ustawę o stowarzyszeniach? Gdy się właściwie temu spokojnemu społeczeństwu nie pozwala na stowarzyszanie się, na robienie zebrań? Czy taki jest spokój w kraju? W kraju niema spokoju. Kiedy my, drobni rolnicy, chcieliśmy wywalczyć sobie jaką taką przynajmniej obniżkę opłat targowych, kiedy chcieliśmy zwrócić uwagę na wysokie ceny wyrobów kartelowych i urządziliśmy strajk, to nas prześladowano. Kiedy robotnikom pozwala się strajkować, to dziś wszystkie prawie areszty zapełnione są włościanami, którzy urządzali strajk. Chociaż to był pierwszy w dziejach historii Polski i niepodległej Polski strajk rolny, mimo to się udał. Pokazaliśmy, że zaczynamy rozumieć swoje interesy. Ja sądzę, że wtedy można będzie walczyć z wpływami kartelu przemysłowego, kiedy doprowadzimy do kartelu rolniczego.</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#WacławWiktorJanuszewski">Proszę Wysokiej Izby! W kraju jest spokój, w kraju musi być spokój. Tak powiedział Pan Premier. Ja powiadam, że niema go, dałem przykłady, że niema spokoju. Powiem jeszcze więcej. Nie tylko spokój jest kardynalną podstawą do tego, abyśmy mogli walczyć z kryzysem, ale i usunięcie się obecnych sfer rządzących od rządów. Wtedy tylko, gdy Panowie odejdą i gdy zmieni się regime, od tej chwili dopiero zacznie się poprawa i myśl jakakolwiek i możność poprawy.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#WacławWiktorJanuszewski">Ma się rozumieć, gdy się tak zabrnęło, jak obecnie obóz sanacyjny, w ślepą ulicę, to wyjść trudno, bardzo trudno. Ślepe ulice są wąskie, można się tam pokaleczyć. Ale ja Panom dam koncepcję moją własną — moje stronnictwo nie odpowiada za tę koncepcję — jak można wyjść bez trudu z tej sytuacji, w jaką Panowie zabrnęli. Ja sądzę, że w sumieniu swojem niejeden z Panów chciałby wybrnąć spokojnie, nie narażając kraju na zamieszki. W maju będą wybory Prezydenta. Wybierzcie Panowie na Prezydenta Marszałka Piłsudskiego. We wszystkich poczynaniach Marszałka Piłsudskiego jest jedno tylko jasne: chęć utrzymania budżetu wojskowego na tej wysokości, jak dzisiaj. Zdaje się, że Pan Marszałek tylko o tem myśli, bo nie widzę, żeby co innego robił. Otóż, będąc Prezydentem, może wpływać na każdy rząd i na rząd, który będzie powołany z przyszłej Izby wybranej w uczciwych warunkach. To da Panom wyjście, trzeba tylko namówić osoby, które dysponują dzisiejszem życiem politycznem i jeżeliby moją radę zastosować, przypuszczam, że od tej pory będzie można mówić o zakończeniu kryzysu, o jakiejś poprawie. W tej sytuacji jednak, jaka jest w kraju, wśród tego rozbicia w kraju, jakie jest, przy tej nieufności do Rządu, jakie jest w całym kraju, Panowie nie mogą myśleć o naprawie sytuacji gospodarczej i ona się Panom nigdy nie uda.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Janta-Połczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#LeonJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Zasadniczą linię przemówienia Pana Premiera rolnictwo — jestem ostemplowany, jako rolnik, więc Panowie darują, że mówię jako rolnik — musiało przyjąć, jako niezmiernie wartościowe skonstatowanie podstawowego znaczenia rolnictwa dla życia gospodarczego kraju. Szereg zapowiedzianych, no i przeprowadzonych ustaw i pociągnięć daje nam rękojmię, że Rząd jest zdecydowany z teoretycznego uznania gospodarczego znaczenia rolnictwa polskiego wyciągnąć wnioski praktyczne. Zdawałoby się to dość naturalnem w kraju, w którym 70%, jak się ciągle konstatuje, żyje na roli, lecz niestety rządy odrodzonej Polski, wychodzące z większości parlamentarnej, z wielkim trudem dopiero przewalczyły się do tego uznania i można powiedzieć, że dopiero w ostatnich latach nastąpił w tym kierunku zwrot, że nie tani chleb jest rozwiązaniem naszej zagadki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#LeonJantaPołczyński">Tem niemniej są pewne ustępy w przemówieniu P. Premiera, do których może się przyczepić demagogiczna interpretacja; już dziś słyszeliśmy pewne tego zapowiedzi, a nawet wiem, że w terenie są pewne reperkursje takiej złośliwej interpretacji, to znaczy, jakoby P. Premier swojem stwierdzeniem, że ceny rolnicze podnieść się nie dadzą, a jeżeli, to nie wiele, miał zamiar spetryfikować ceny od owego czwartku 15 grudnia, jako podstawę cen, do których trzeba równać resztę gospodarstwa. Oczywiście nie można takiego absurdu imputować P. Premierowi, gdyż wszystkie pociągnięcia Rządu temu zaprzeczają. Teza zasadnicza P. Premiera, że sztuczne podnoszenie cen nie tylko rolniczych, ale wszelkich cen staje się coraz trudniejszem, jest oczywista. Dla rolnictwa coraz więcej zamyka się rynków eksportowych. Wskażę tylko na fakt, że jeszcze 5 lat temu eksportowaliśmy do samych Niemiec na jakie 700 milionów zł naszych produktów, dziś jest to zredukowane prawie do zera. Zasada autarkii, czyli samowystarczalności, została rzucona temu lat dwa — prawie wszystkie kraje europejskie dziś przystąpiły już do realizacji tej zasady. Taka Battaglia del grano, zapowiedziana przez Mussoliniego, dała w ciągu trzech lat Włochom zwyżkę produktów rolnych z 3 milj. na 8 milj. To znaczy, że w Europie zostaje właściwie tylko; jeszcze jeden rynek, do którego zlewa się cały eksport europejski, to jest rynek angielski i nawet tam, gdzie się zdaje, że się eksportuje do innego kraju, jak Holandia, eksportuje się tylko produkty, których te kraj e używają, jako produktów hodowlanych dla konsumcji angielskiej. Ale rynek angielski nie jest nieograniczony, jego chłonność jest wprawdzie ogromna, ale niepodobna, ażeby sprostała temu naporowi. W dodatku w ostatnich czasach zauważyliśmy, że Anglia opuściła zasadę dotychczas wyznawaną, to jest liberalnego dopuszczania wszelkiego dowozu, a zaczyna robić z dowozu instrument polityki. Na ostatniej konferencji w Ottawie przekonaliśmy się, jak dominia czy południowa Ameryka są bliższe Anglii, niż np. Polska i kraje na wschodzie Europy położone.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#LeonJantaPołczyński">Wobec tego jest oczywistością, że podnoszenie cen eksportowych robi się coraz trudniejszem. Nie będę wcale mówił o konkurencji zamorskiej. Farmer argentyński dziś otrzymuje za tonę pszenicy 50 zł, a farmer kanadyjski 86 zł. Proszę Panów, mimo to w Poznaniu np. cena, giełdowa coprawda, wynosi 220 zł. To tylko ilustracje, aby zdać sobie sprawę, z jakimi warunkami musimy wytrzymać konkurencję. Tem niemniej nie byłoby trudno wykazać, że ceny dzisiejsze za produkty rolnicze w Polsce, to znaczy 15,75 na giełdzie warszawskiej, w Łowiczu 13 dla wagonowych ładunków, a dla workowych dostaw 9, są dla rolnictwa zupełnie rujnujące, bezwzględnie zabójcze.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#LeonJantaPołczyński">Wydział ekonomiki rolniczej drobnych gospodarstw Państwowego Instytutu w Puławach, który tu dziś już został zacytowany, ma w ewidencji 1.000 mniej więcej gospodarstw i dochodzi w ostatnim swoim roczniku do konkluzji, że oprocentowanie własnego kapitału rolnika na gospodarstwach mniej więcej od 13–2ha w r. 1931/32 wynosiło już tylko 0,67%, a suma, którą mógł przeznaczyć na zakupno rolnik, wynosiła na głowę dorosłej ludności 30 gr! Można i trzeba z takiej konstatacji wyciągnąć wniosek, że tego rodzaju typu rolników mamy 14 milionów, t. zn. mniej więcej połowa ludności Państwa, że zatem tu już nie chodzi o kwestię rolniczą, tylko w wysokim stopniu o kwestię państwową. Nie przeczę, że Instytut bada tylko 1.000 gospodarstw, ma w ewidencji swojej tylko oczywiście małą liczbę, że zatem cyfry te nie są takie ścisłe, choć są według najściślejszych norm naukowych wykombinowane, ale mimo to dają ilustrację, jaka jest dochodowość większych majątków poniżej 50 ha; a jest to niezmiernie płynne dlatego, że nawet sam właściciel często nie zdaje sobie sprawy, czy pokrywa rozchody z bieżących dochodów, czy z substancji, czy np. zaniedbał remontu narzędzi, budynków i inwentarza. Izby rolnicze pomorska i poznańska, które prowadzą rachunkowość szeregu większych majątków, w ostatnim roku wyka ją jednak upadek 57% tych majątków poniżej bilansu.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#LeonJantaPołczyński">Hasło zatem równania ku rolnictwu, które niektóre gazety wysłyszały z przemówienia P. Premiera, może być tylko z pewnemi zastrzeżeniami podchwycone, tem bardziej proszę Panów, że to równanie wszystkich sztywnych cen, wszystkich sztywnych świadczeń rolnictwa, t. j. podatków państwowych, komunalnych, świadczeń społecznych, długów krótkoterminowych i lichwiarskich, wszyscy wiemy, że jest niewykonalne, że doprowadziłoby do takiego poziomu, w jakim dzisiaj, owego 15 grudnia, znajduje się rolnictwo, że to byłoby niewykonalne, a gdyby się nawet zabrano do tej operacji, to operacja ta trwałaby tak długo, że zanim słońce by wzeszło, rosa by oczy wyjadła.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#LeonJantaPołczyński">Chodzi o to, czy jednak jest możliwość podniesienia cen rolniczych. Naiwne by było spodziewać się, że Rząd w programowem oświadczeniu zapowie, że od tej a tej daty zamierza rozpocząć wzmożoną akcję interwencyjną. Taka zapowiedź oczywiście by całą akcję mogła pozbawić skutków. Ale nie uprzedzając tej decyzji Rządu, jestem przekonany, że uczyni to on w tych samych rozmiarach, w jakich to czynił w ostatnich latach, a to z dwóch względów, nie rolniczych, lecz fiskalnych. Po pierwsze podniesiona cena podnosi zarazem eksport i daje dewizy. Jest to wzgląd dość mechaniczny i nie taki ważny, jak drugi. Wiemy, że teoria i praktyka u nas jednocześnie wykazały, że w kraju eksportującym cena eksportowa jest decydująca dla ceny wewnętrznej, to znaczy, że podniesienie tych 30 tysięcy ton, które wywozimy, podnosi równocześnie te dwa miliony ton, które są u nas w ruchu w handlu wewnętrznym. Każdy złoty, który dostaje się do rąk rolnika, przechodzi, wzmacniając jego siłę nabywczą, do miast, ożywia tam życie gospodarcze, no i różnemi drenami spływa do Skarbu; tak, że inwestycja każdej sumy, którą się daje na interwencję rolniczą, daje Skarbowi mniej więcej 6-ciokrotność, a nawet może więcej, wyłożonej sumy. Oczywiście warunkiem udania się tej operacji jest to, by handel zbożowy we właściwy sposób funkcjonował, to znaczy, by interwencja państwowa była w taki sposób ujęta, żeby gwarantowała dojście premij, dojście świadczeń rządowych do rąk producenta. Tam, gdzie Rząd daje pieniądze, nie tylko ma prawo, ale i obowiązek kontrolowania ich zużycia.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#LeonJantaPołczyński">Mimo to nie tylko rolnictwo, lecz całe życie gospodarcze Polski musi przyzwyczaić się do myśli, że ceny stosunkowo bardzo niskie muszą być uznane za punkt wyjścia wszelkich kalkulacyj gospodarczych. Wątpię, by rolnictwo mogło w wydatny sposób zacieśnić swoje wydatki; od człowieka, który wydaje 30 groszy na sól i naftę, nie można żądać, żeby jeszcze robił oszczędności. A ten większy właściciel, który nie wyciąga wszystkich konsekwencyj z sytuacji i który, jak to niektóre gazety twierdzą, w kabaretach szampana pije, to jest ten desperado, który już nie ma nic do stracenia. Jest oczywistością, że i przemysł musi wyjść na spotkanie z cenami rolniczemi, nie na dzisiejszej bazie, bo dzisiejsza baza byłaby dla niego rujnująca, ale to spotkanie musi nastąpić, o ile przemysł liczyć się będzie z konsumentem krajowym, Jeżeli przemysł jest w szczęśliwem położeniu, że może eksportować, to niech robi, co chce, ale kto musi się liczyć z konsumentem krajowym, musi się liczyć z jego siłą nabywczą. Zupełnie uznaję, że człowiekowi, który ma do wydania 30 gr, jest zupełnie obojętne, czy przemysł, np. żelazny obniży swoje koszta o 20 czy 30%, dlatego, że ten wogóle nic nie kupi, ale jak stwierdziłem, jest możliwość podciągnięcia cen rolniczych i niema żadnego powodu, dlaczego nie możnaby podciągnąć cen rolniczych do tego poziomu, na którym stały mniej więcej rok temu.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#LeonJantaPołczyński">Pauperyzacja miast bynajmniej nie należy do programu rolniczego. Przecież miasto jest naturalnym odbiorcą produktów rolnych. Za granicą ma się bardzo dokładne ewidencje, ile wynosi na głowę ludności konsumują trzech grup produktów rolniczych, to jest zboża chlebowego, mięsa i przetworów hodowlanych, owoców i t. zw. produktów deserowych, i kontroluje się bardzo ściśle falowanie między temi grupami w zależności od zamożności publiczności. Zagranicą spożycie produktów grupy pierwszej, t. j. zboża, jest bezwzględnie sztywne. W Anglii nawet spożycie mięsa i przetworów hodowlanych jest bezwzględnie sztywne. U nas wykazuje się kurczenie konsumcji nawet tych najpierwotniejszych, najelementarniejszych potrzeb, t. j. zboża chlebowego. Sławny talent zaciągania pasa, który się tak chwali chłopu polskiemu, okazuje się raczej gospodarczym błędem. I miasta za mało konsumują, a przedewszystkiem rolnik sam za mało konsumuje. Kiedy jeszcze byłem Ministrem Rolnictwa, starałem się zawsze wpajać ludności rolniczej tę zasadę, że przyswajając sobie postęp i produkując więcej z hektara, czy więcej produktów hodowlanych, mają to czynić nie dla sprzedaży, lecz żeby sami dostatnio mogli żyć. Jeszcze nie tak dawno nawoływano w Polsce, że podniesienie produkcji o 1 metr z hektara mogłoby załatwić wszystkie potrzeby budżetu polskiego, dzisiaj trzeba odwrotnie nawoływać, że podniesienie konsumcji chociażby o ¼ kilograma na głowę pozbawiłoby nas wszelkich trosk eksportowych i wszelkich załamań cen rolniczych.</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#LeonJantaPołczyński">Wracając do zupełnie konkretnych wniosków, rolnictwo głosiło je tak często i są one tak dobrze Rządowi znane, czy z konferencyj rolniczych, czy ostatnio na zakończenie Tygodnia Rolniczego, że Rząd jest z niemi dostatecznie obznajmiony i jak z wdzięcznością konstatuję, realizuje co pewien czas jeden odcinek, nie zapowiada zgóry realizacji, co, zdaje mi się, jest wielką zaletą taktyczną. Proszę Panów, gdyby chociażby dziś przez nas uchwalona ustawa była zapowiedziana przed kwartałem, albowiem była ona kwartał na warsztacie, gdyby się ją było zapowiedziało, jakaż sarabanda agitacji pro i kontra zepsułaby tę robotę. Więc według dotychczasowej taktyki Rządu możemy mieć nadzieję, że i dalsze desyderaty rolnictwa, w miarę możności, będą brane pod uwagę i będą realizowane.</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#LeonJantaPołczyński">Należy jeszcze podkreślić jedną sprawę, to jest doskonałe uchwycenie chwili przez P. Premiera, kiedy wypadało wezwać społeczeństwo do ujęcia życia gospodarczego w określone ustosunkowanie się. Proszę Panów, chwilą tą jest krzepnięcie pewnych faktów i krystalizowanie się pewnych doświadczeń. W czasach falowania koncepcyj i bezustannych zmian w polityce gospodarczej trzeba było elastycznie przystosowywać się do kalejdoskopowo zmieniającej się sytuacji. Dzisiaj niektóre fakty stają się już pewnikami, z któremi nie tylko można, lecz trzeba się liczyć. Do tych faktów, do tych pewników należą wysunięte przez P. Premiera tezy, że Polska musi być krajem niskich cen, że cen rolnych nad pewne maximum nie uda się podnieść i że reszta wszystkich świadczeń musi się ku temu punktowi zwrotnemu zrównać. Życie nasze gospodarcze rozwijało się bardzo chaotycznie, w zależności od inicjatywy jednostek, grup gospodarczych i wykazuje niewspółmierność taką, jakiej chyba niema nigdzie w świecie. Równanie tych niewspółmierności wobec prawdziwej dżungli, w jaką się rozrosły, będzie pracą niezmiernie trudną. Powołanem do niej jest oczywiście samo życie gospodarcze. Praca ta musi objąć nie tylko wskazane przez P. Premiera czynniki, lecz także np. ustosunkowanie się handlu, zrozumienie przez niego roli czynnika zbliżającego producenta do konsumenta, a nie rozsadzającego te dwa czynniki. Dalej poskromienie błędnego importu artykułów przemysłowych zagranicy; pomimo niezmiernego zacieśnienia import nasz jednak jeszcze przedstawia kilka bardzo pokaźnych cyfr. I temu musi się społeczeństwo samo przeciwstawić, ale jestem przekonany, że bez Rządu, bez oparcia o Rząd ono nie wykona tej czynności. Rząd będzie zawsze miał rolę tego pośrednika, tego arbitra, tem bardziej, że przecież i świadczenia na korzyść fiskusa, na korzyść Rządu, na korzyść różnych fiskalnych przedsiębiorstw są także przez P. Premiera powołane do owego równania się i że bez przyrównania się tych czynników oczywiście reszta zawisłaby w powietrzu.</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#LeonJantaPołczyński">Praca, która wynika z konstatacji P. Premiera, jest nie tylko ogromna, ale będzie wymagała precyzyjności takiej, jak nóż chirurga. Różne społeczeństwa zrzeszały się naokoło haseł gospodarczych. Znamy dziś fanatyzm, w jakim Sowiety łączą się naokoło planu swojej „piatiletki”. Widzieliśmy, jakie wrażenie w Ameryce zrobiło swego czasu rzucone przez prezydenta Hoovera hasło „prosperity”. Gospodarcze hasła to są te, któremi dziś ludzkość przedewszystkiem się interesuje — i słusznie, dlatego, że tem spokój społeczny, a nawet ten zamęt światopoglądów, to tylko wtórne zjawiska kryzysu, oneby odrazu przybrały inną formę, gdyby się ten zasadniczy, ten podstawowy powód do nich, to jest kryzys, udało zażegnać. Wiemy, jak koncepcje gospodarcze Mussoliniego działają sugestywnie na cały naród. Sądzę, że i przed nami otwiera się za wezwaniem P. Premiera zadanie już określone, to jest plan gospodarczy.</u>
<u xml:id="u-20.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Pan Prezes Rady Ministrów przedstawił nasze położenie gospodarcze zupełnie wiernie i słusznie podniósł katastrofalne położenie rolników, które pociąga za sobą depresję we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego w Polsce. Silnie podkreślił P. Premier, i to bardzo słusznie, potrzebę zniżki cen wyrobów przemysłu skartelizowanego, ale nie postawił kropki nad „i”. P. Premier odwoływał się do rozsądku i do racji stanu, aby skłonić przemysł skartelizowany do zniżki cen. Boję się, że to wołanie P. Premiera pozostanie bez skutku, albo przynajmniej skutek będzie bardzo mały. Przemysł nasz, niestety, jak i gdzieindziej, z gruntu jest egoistyczny i niebardzo przemawia do niego racja stanu, jeśli chodzi o zmniejszenie zysków. Rozsądek egoistyczny przemysłu może nie uznać konieczności zniżki cen, która według P. Premiera leży także w interesie przemysłu. Rząd może wprawdzie wywierać na przemysł silny nacisk odpowiedniem ustosunkowaniem się do przemysłu w dziedzinie kredytowej i podatkowej, ale to są półśrodki i jeszcze nie zawsze zgodne z obowiązkową bezstronnością rządu względem wszystkich obywateli. Dlaczego nie postawić kropki nad „i”, dlaczego nie powiedzieć otwarcie, czego się żąda?</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#MaksymilianThullie">My, Chrześcijańska Demokracja, żądamy oddawna wydania ustawy kartelowej, nadającej Rządowi stanowczy wpływ na ceny wyrobów przemysłu skartelizowanego. Jeżeli Rząd, ma już teraz prawo ustanawiania cen maksymalnych na przedmioty pierwszej potrzeby, to konieczną jest rzeczą, żeby dla dobra ogółu, zwłaszcza w obecnym stanie, w obecnem przesileniu ekonomicznem Rząd miał prawo regulowania cen wyrobów przemysłu skartelizowanego. Uznajemy, że kartele są potrzebne dla regulowania produkcji i sprzedaży, jednak wyznaczanie przez kartele cen za wysokich, może wskutek nieodpowiedniej kalkulacji, wskutek nie starania się o zmniejszenie wydatków, jakie pociąga za sobą przemysł, wyznaczanie cen wysokich, wobec których konsument pozostaje bezsilny, jest niewłaściwe i należy temu kres położyć. I dlatego wnoszę następującą rezolucję:</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#MaksymilianThullie">„Senat wzywa Rząd, ażeby jak najrychlej przedłożył ciałom ustawodawczym projekt ustawy kartelowej”.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#MaksymilianThullie">Ale obniżenie cen wyrobów przemysłowych, chociaż bardzo ważne, jeszcze wszystkiemu nie zaradzi. P. Premier mówił o konieczności zmniejszenia wydatków na ubezpieczenia społeczne. Katastrofie rolnictwa, a także i rękodzieła, można zapobiec tylko, jeżeli wszystkie wydatki połączone z rolnictwem i rękodziełem będą zmniejszone. Musi to dotyczyć rozumie się i ubezpieczeń społecznych, których koszta powinny być zmniejszone, co się stać może przez zmniejszenie wydatków personalnych i niektórych wydatków rzeczowych zakładów ubezpieczeniowych. Ale i podatki muszą być zmniejszone. Dochód z hektara ziemi zmniejszył się o połowę, a podatek od hektara pozostał ten sam. Dochód Skarbu Państwa z podatku gruntowego za 1931/32 r. wyniósł 45.000.000. Zniżenie tego podatku chociażby nawet o 50% nie byłoby zbyt poważnym uszczerbkiem dochodów Państwa, a tu chodzi przecież o ratowanie rolnictwa, które zatrudnia 70% ludności w Polsce. Odpowiednio zniżyłyby się też podatki samorządowe, zależne od wysokości podatków gruntowych.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#MaksymilianThullie">Podatek dochodowy musi dać wpływ mniejszy ze względu na zmniejszone dochody we wszystkich grupach gospodarstwa społecznego. Przyznaję to, Rząd w budżecie, ale tymczasem władze skarbowe wymierzają podatek dochodowy nieraz w fantastycznych cyfrach. Przedewszystkiem podatki państwowe nie powinny niszczyć warsztatów pracy, bo w ten sposób podcina się gałąź, na której się siedzi i pogłębia się przesilenie ekonomiczne. Nie wątpię, że p. Minister Skarbu zechce wydać odpowiednie pouczenie dla izb skarbowych, aby struny podatkowej nie przeciągały.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#MaksymilianThullie">W obecnej chwili ciężkiego przesilenia ekonomicznego musimy sobie powiedzieć, że musimy przetrwać i przetrwamy, jednak przytem musi całe społeczeństwo, któremu na dobru Państwa zależy, współdziałać z Rządem, żeby dojść do upragnionego celu.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#S">Evert:</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#S">Panie Marszałku, zgłaszam wniosek o zamknięcie listy mówców.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Zgłoszony został wniosek o zamknięcie listy mówców.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Zapisani do głosu są ss. Makuch i Targowski. Czy ktoś z Panów Senatorów chce przemawiać przeciw temu wnioskowi? Jeżeli nie, poddam go pod głosowanie. Kto jest za zamknięciem listy mówców, zechce wstać. Większość, wniosek przyjęty.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzielam głosu p. s. Makuchowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Jako reprezentant włościańskiej ludności ukraińskiej, zakreśliłem sobie skromne zadanie, żeby w imieniu tej ludności podnieść niektóre jego żądania obecnej chwili.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#IwanMakuch">Jakie jest położenie gospodarstwa włościańskiego, to każdemu jest znane. Dochód włościański z roli zupełnie upadł głównie wskutek zmniejszenia się konsumcji, a to nastąpiło wskutek zupełnego zubożenia warstwy pracującej. Nędza włościańska jest większa, niż kiedykolwiek była przed wojną. Wincenty Witos stwierdza, że gospodarstwo wiejskie znajduje się nad przepaścią. Jak żyje włościanin, to każdemu jest znane. Włościaninowi dziś brakuje najkonieczniejszych rzeczy. Brakuje mu nafty, brakuje mu soli, zapałek, butów i odzienia. P. Premier mówi: cisza, spokój. Ja mówię, że po wsiach, szczególnie wieczorem i nocą jest cisza grobowa. Ta cisza grobowa jest tem straszniejsza, że poprostu tu świata prawie nie widać na wsi. A jak stan kulturalny wygląda na wsi? Jak się odbija to położenie na kulturalnym rozwoju ludności wiejskiej? Jeżeli wieś nie może zaspokoić najkonieczniejszych potrzeb, to cóż mówić o czasopismach, o książkach? Stan kulturalny wsi jest bardzo zły.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#IwanMakuch">Dochodowość wsi zupełnie upadła, a ubocznych zarobków zupełnie niema. Podatki wzrosły. Ceny towarów przemysłowych bardzo mało zniżone, a niektóre poszły w górę. Cen artykułów monopolowych nie zniżono, nawet niektóre idą w górę. Cały ciężar obecnego kryzysu spada przedewszystkiem na włościaństwo i na pracujące sfery robotnicze i inteligencję. Największy ciężar: podatki pośrednie, spadły właśnie na te warstwy.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#IwanMakuch">Rząd nie zniża budżetu i danin publicznych w stosunku do cen produktów rolnych. Ciężar budżetu państwowego, a w szczególności budżetu wojskowego i budżetów samorządowych przygniata warstwy pracujące.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#IwanMakuch">Wieś zadłużona, a długi lichwiarskie niszczą setki tysięcy egzystencyj. Przemysł zorganizowany w kartelach, trustach i syndykatach, ciągnie niepomierne zyski i zupełnie sobie nic z tego nie robi, wieś i pracujące masy robotnicze nie tylko nie mają dochodów, ale stoją nad przepaścią nędzy. Niedawno p. Minister Janta Połczyński wyraźnie zaznaczył na komisji w Sejmie, że rolnictwo w ostatnich 10 latach zapłaciło przemysłowi haraczu 5 miliardów.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#IwanMakuch">Ostatnie expose P. Premiera, a w szczególności jego żądanie zniżki cen towarów kartelowych, było bombą rzuconą w tę stronę. P. Premier oświadczył, że ceny produktów rolniczych nie mogą się podnieść, a należy zniżyć ceny towarów kartelowych. Przedstawiciel Lewjatana żąda wprost przeciwnie, żąda, żeby dbać o rentowność przedsiębiorstw przemysłowych i nie zniżać cen towarów przemysłowych, a natomiast podnieść ceny produktów rolniczych o 50%, Jak się skończy ta wojna między przyjaciółmi: Rządem a Lewjatanem, wykaże najbliższa przyszłość.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#IwanMakuch">Lewjatan żąda odpisania zaległych podatków, odpisania podatku majątkowego, zniżenia taryf kolejowych, zniżenia opłat socjalnych, zniżenia wogóle kosztów produkcji, a to wszystko kosztem pracujących mas, a nawet kosztem Skarbu Państwa. A kto pokryje budżet? Żyć i bogacić się kosztem całego społeczeństwa — oto dewiza Lewjatana.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#IwanMakuch">Podatek majątkowy zapłaciło włościaństwo i średnie warstwy w zupełności już dawno, a tylko wielki przemysł i wielka posiadłość nie zapłaciły tego podatku i zalegają z kwotą około 600 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#IwanMakuch">Podatki ściąga się z całą surowością i zabiera się biedniejszej ludności wiejskiej ostatnie prześcieradło, ostatni kożuch, a przemysł i większa posiadłość nie płacą podatków.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#IwanMakuch">Co do cen produktów rolnych żądamy, aby ceny te ustalono na parytecie cen przedwojennych, a natomiast żądamy, ażeby ceny towarów kartelowych i wogóle przemysłowych zniżono do parytetu cen produktów rolnych. To jest nasze zasadnicze stanowisko w tej sprawie. Trudno wygładzać masy pracujące po to, aby rentowność przemysłu i jego bogacenie się utrzymać na tej samej stopie. Miliony proletariatu wiejskiego znajdują się w najgorszem położeniu, nie mając co jeść, nie mając żadnej pomocy, nawet tej nędznej pomocy, jaką otrzymuje zarejestrowany pracownik przemysłowy i umysłowy. Średni rolnicy mają bodaj trochę co jeść, a proletariat wiejski nie może nawet zaspokoić swego głodu.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#IwanMakuch">Niema żadnych zarobków, a zarobki u większych posiadłości są tak nędzne, że nie wystarczają nawet na zaspokojenie głodu, bo większa posiadłość zniża zarobki, wychodząc z założenia, że jej się wogóle nie opłaci prowadzić gospodarstwa. Czy ma się podnieść ceny produktów rolnych, ażeby ten wiejski proletariat i masy pracujących robotników ginęły z głodu? Brak warsztatu pracy dla bezrolnych i małorolnych to jest podstawowa przyczyna nędzy wśród obecnych stosunków na wsi.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#IwanMakuch">Ponieważ jedną z głównych przyczyn nędzy wsi jest brak warsztatu pracy, cała ludność wiejska, a w szczególności bezrolni i małorolni żądają stanowczo parcelacji wszystkich ziem wielkiej posiadłości, ziem państwowych i kościelnych pomiędzy bezrolnych i małorolnych włościan bez żadnego odszkodowania.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#IwanMakuch">Obecny kryzys gospodarczy jest następstwem bezplanowej gospodarki, która wyzyskuje pracujące masy. Drugą przyczyną tego kryzysu są wrogie stosunki między państwami i wielkie podatki, w szczególności na cele wojskowe.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#IwanMakuch">Państwa odgrodziły się murem celnym i kontyngentami dowozowemi, chociaż każde chciałoby jak najwięcej eksportować. Z tego powodu drożeje życie i upadają dochody pracujących warstw, włościaństwa, robotników i inteligencji pracującej, i zmniejsza się konsumcja wszystkich towarów. Z tej przyczyny spadają ceny wszystkich wiejskich produktów, a to się odbija na pracującem włościaństwie.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#IwanMakuch">W tej sytuacji ogólnej Państwo nie myśli zniżyć podatków i cen wyrobów monopolowych, taryf kolejowych i innych opłat, a przeciwnie pomimo ciężkiej sytuacji jeszcze zwiększa dla narodu opłaty sądowe, szkolne i stemplowe, podwyższa ceny zapałek i t. p.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#IwanMakuch">Największym wyzyskiwaczem pracującego ludu są kapitalistyczne spółki: kartele, koncerny i syndykaty. W przeciągu ostatnich lat kartele opanowały wszystkie najważniejsze gałęzie produkcji. W kleszczach karteli znalazły się żelazo, węgiel, nafta, cukier. W kartele zjednoczyły się fabryki cementu, drożdży, papieru, wyrobów tekstylnych. Syndykat eksporterów bydła i trzody chlewnej zniżał przez długie lata ceny, płacone na miejscu włościaństwu. Kartele kapitalistycznych banków dyktują, jakie odsetki i inne opłaty ma się pobierać przy pożyczkach. Wskutek działalności karteli ceny niektórych towarów przemysłowych, jak nafta, węgiel, żelazo, cukier podniosły się o 30, 50, a nawet 100% i wyżej w stosunku do cen przedwojennych. To fatalnie odbiło się na gospodarstwie włościańskiem. Takiej samej polityki trzymają się monopole, gdzie np. cena soli potasowej podskoczyła za czas od 1927 r. prawie w dwójnasób.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#IwanMakuch">Państwo nie tylko nie hamuje rozwoju karteli, ale przeciwnie sprzyja rozwojowi tych karteli, a nawet zmusza do ich zakładania, czego dowodem jest założenie nowego kartelu naftowego.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#IwanMakuch">Z powodu szkodliwej działalności kapitalistycznych karteli pierwszem żądaniem, jakie dzisiaj podnosi włościaństwo pracujące, jest rozwiązanie wszystkich istniejących karteli i zniżenie cen wszystkich towarów kartelowych (nafta, węgiel, cukier, żelazo i t. d.) do parytetu, na jakim znajdują się obecnie ceny produktów rolnych.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#IwanMakuch">Żądają dalej włościanie, by poddać gospodarkę wszystkich wielkich przedsiębiorstw przemysłowych, banków i firm handlowych pod ostrą kontrolę przedstawicielstwa ludowego celem uniemożliwienia tym firmom pobierania zarobków lichwiarskich i wypłacania wielkich płac dyrektorom w czasie obecnego kryzysu. Na spółki akcyjne należy nałożyć obowiązek, by w swoich sprawozdaniach ogłaszały wysokość płac swoich dyrektorów i członków rad nadzorczych.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#IwanMakuch">Dalej żądają włościanie obniżenia cen wszystkich towarów monopolowych jak sól, sól dla bydła, zapałki, kainit, zmniejszenia opłat sądowych, opłat stemplowych i wszystkich podatków.</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#IwanMakuch">Wskutek wyzysku ze strony karteli i banków i z powodu wysokich ciężarów państwowych i samorządowych popadli włościanie w wielkie zadłużenie, które grozi zniszczeniem tysiącom gospodarstw włościańskich. Wobec tego, że to zadłużenie nie nastąpiło z winy samych włościan, żądamy anulowania wszystkich długów, jakie powstały z lichwiarskich pożyczek i żądamy zniesienia obowiązkowego spłacania procentów od wszystkich długów, zaciągniętych do r. 1930, t. j. do spadku cen produktów rolniczych. Bo wierzyciele mają dostateczne wynagrodzenie w wyższej wartości pieniądza i w sile kupna pieniądza.</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#IwanMakuch">Co do wszystkich innych długów, żądamy też zmniejszenia ich do parytetu cen produktów rolnych i zmniejszenia stopy procentowej do 4%. Co do długów zaciągniętych na kupno gruntów, inwentarza, lub na budowę, żądamy ich zniżenia do połowy, bądź rozłożenia na spłaty na 10 lat, która to spłata rozpocząć się ma aż za trzy lata, a to z powodu spadku cen ziemi i budynków.</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#IwanMakuch">Żądamy odpisania wszystkich zaległych podatków, a zniżenia bieżących podatków do połowy. Żądamy zniżenia kar za zwłokę do 4% rocznie i zniżenia kosztów egzekucyj podatkowych. Nawet prywatnym lichwiarzom wolno pobierać tylko 12%, a kara za zwłokę wynosi obecnie 18%. Żądamy zniesienia podatku wojskowego dla bezrolnych i małorolnych. Żądamy zniesienia opłat targowych, jako ustawowo nie uzasadnionych, a rujnujących handel włościańskiemi produktami. Żądamy zniżenia taks przenośnych i opłat za pomiary gruntowe, żądamy zniesienia opłat stemplowych od podań o urządzanie wystaw ludowych, żądamy zarejestrowania wiejskich bezrobotnych na wsi i zapewnienia im pomocy.</u>
<u xml:id="u-25.23" who="#IwanMakuch">Te wszystkie nasze żądania oczywiście nie znajdą żadnej odpowiedzi. Pan Premier świadomie opuścił jedną stronę obecnego położenia, mianowicie polityczną. Kiedy na jednem zgromadzeniu ludowem przedstawiłem te żądania, wstał zwykły włościanin i oświadczył: szkoda stawiać rezolucje; jeżeli system obecny nie zmieni się, nic z tych rezolucyj nie będzie. Tak samo i my zapatrujemy się na te nasze żądania.</u>
<u xml:id="u-25.24" who="#IwanMakuch">Rząd i obecny system nie tylko nie pomaga ludności wiejskiej, ale robi ogromne trudności w jej organizacjach ekonomicznych. W szczególności co do spółdzielni jesteśmy świadkami, że na Wołyniu zamknięto kilkadziesiąt kooperatyw, a ponad setkę rozwiązano. To t. zw., jak my je nazywamy, dubieńskie prawo powoli przechodzi do południowych województw i tam daje się nam w ostatnich czasach już bardzo odczuć. Ludność nasza ratuje się t. zw. przemysłem ludowym i pobocznemi zajęciami zarobkowemi. Na terenie województwa stanisławowskiego administracja i policja robią ogromne trudności. Rzemieślnicza izba stanisławowska nakazała, aby te wszystkie warsztaty wiejskie, poboczne zajęcia rolników, pozamykać. Co więcej, jedno starostwo, tłumackie, wydało 365 orzeczeń, a każde orzeczenie kończy się karą bodajże 25 zł. Dziś 25 złotych są ogromną sumą, może zrujnować rzeczywiście tego biednego rolnika.</u>
<u xml:id="u-25.25" who="#IwanMakuch">Przeszkadza administracja szczególnie w organizowaniu mleczarń. Niedawno czytaliśmy narzekania z zachodu, zdaje się z Poznańskiego, że obecnie administracja żąda takich wkładów w mleczarnie, których dziś nie można zrobić. My podnosiliśmy to już dawno, lecz kiedy delegacja mleczarń Sojuza ukraińskiego to podnosiła, mówiło się, że to się robi może z politycznych motywów. Nie chciano nam dać wiary, ale dziś, kiedy się bije Poznańskie i Pomorskie temi samemi środkami, to może Panowie zrozumieją to, co myśmy już dawno zrozumieli.</u>
<u xml:id="u-25.26" who="#IwanMakuch">Uniemożliwia się nawet narady zwykłe w sprawach gospodarczych, kiedy ludzie muszą znaleźć jakiś upust i poradzić się z sobą; ale na to jest policja i administracja, które naogół nie pozwalają poprostu nawet takim zwykłym naradom się odbyć. Spokój jest, ale boję się, że to jest cisza grobowa — nie spokój zwykły i ta cisza grobowa może wywołać zupełnie inne skutki. Boję się bardzo, żeby to prawo „dubieńskie” nie dostało już zupełnie obywatelstwa w południowo-wschodnich województwach.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Targowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JózefTargowski">Wysoka Izbo! Nie chciałbym tu w tej chwili polemizować z szanownym przedmówcą, z p. s. Makuchem, chcę tylko powiedzieć to, co mi w czasie jego przemówienia przyszło na myśl, a mianowicie, że gdyby wszystkie wnioski, które tu zgłosił, zostały wykonane, w życie wprowadzone, to wtenczas trzebaby rozwiązać Państwo, jako instytucję, albo też może przeprowadzić wywłaszczenie tak daleko, żeby zastosować je do wszystkich i do wszystkiego. Nie wiem, czy leży to w intencji wnioskodawcy.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#JózefTargowski">Ale nie o to mi chodzi, chciałbym raczej zwrócić uwagę Wysokiej Izby na tę część expose P. Premiera, w której stwierdził, że liczne konferencje międzynarodowe nie doprowadziły do ustalenia realnego, chociażby najskromniejszego, solidarnego planu działania. Istotnie, dorobek dotychczasowej międzynarodowej współpracy jest minimalny, w pewnych wypadkach śmiem nawet nazwać go ujemnym, t. zn. wtenczas, kiedy poszczególne państwa wyzyskiwały właściwie wszelkie konferencje gospodarcze i powzięte na nich ogólnikowe zalecenia dla swych indywidualnych i to zupełnie egoistycznych celów. W ostatnim czasie prawie po każdej takiej konferencji, gdzie zgodnym chórem najwybitniejszych zresztą ekonomistów i przedstawicieli gospodarki ekonomicznej państw uznawano, że powrót do liberalizmu gospodarczego jest jedynym sposobem wyjścia z kryzysu, często właśnie ci sami wybitni ekonomiści i delegaci państw, którzy słuszne hasła głosili, powróciwszy do swoich krajów, stawali się promotorami podnoszenia barier celnych, reglamentowania, kontyngentowania handlu międzynarodowego, słowem ograniczania i hamowania wymiany towarowej.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#JózefTargowski">Konferencje międzynarodowe nie przyniosły tedy ani odprężenia psychicznego, ani uzdrowienia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#JózefTargowski">Rozpatrując tedy akcję, stanowisko i wysiłki Polski na terenie międzynarodowym, musimy stwierdzić, że po pierwszym okresie naszej niepodległości, który na gruncie międzynarodowym odznaczał się i musiał się odznaczać raczej defenzywną polityką, Polska wniosła na ten grunt realne i pozytywne przyczynki programowe, zmierzające do uzdrowienia tak bardzo chorej ostatnio sytuacji międzynarodowej. W dziedzinie przywrócenia załamanego zaufania psychicznego Polska wysunęła w Genewie znany swój wniosek, który później stał się podstawą paktu Briand — Kellog. Niezadługo potem nowy wniosek Polski zwracał uwagę na konieczność przeprowadzenia na świecie rozbrojenia moralnego, któreby stało się podstawą i gruntem do odprężenia psychicznego i przywrócenia zaufania.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#JózefTargowski">W dziedzinie życia gospodarczego Polska zainicjowała powstanie t. zw. bloku rolnego. Blok rolny dowiódł nie tylko konieczności współpracy ekonomicznej państw, posiadających analogiczną strukturę gospodarczą, ale był on też może pierwszym rozdziałem do stworzenia współpracy gospodarczej kontynentu europejskiego, a następnie współpracy światowej.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#JózefTargowski">Słuszność wysuniętych w bloku rolnym zagadnień, spraw, koncepcyj oraz potrzeba istotnie międzypaństwowej współpracy została udowodniona zdaje się wystarczająco faktem, że blok rolny przetrwał bardzo ciężkie próby ogniowe i to nie tylko co do swojej wewnętrznej współpracy i co do swoich tarć wewnętrznych, ale co więcej także w czasie różnych konferencyj międzynarodowych, że wymienię tu Rzym, Londyn, Genewę, Strezę i jeszcze raz Genewę. Przeto sądzę, że blok stwierdził rację swego istnienia, a więc i rację tej sytuacji, którą w jego narodzinach dała Polska.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#JózefTargowski">Ocenę celowości powołania do życia bloku rolnego stwierdzić możemy również, analizując źródła kryzysu światowego. Jako jedno z najważniejszych źródeł, niezależnie od kryzysu rolnego, o którym wielokrotnie już mówiono, wypadnie uznać niezdrowe stosunki ekonomiczne, jakie się wytworzyły w ostatniem kilkunastoleciu między polityką krajów zamorskich ze Stanami Zjednoczonemi na czele a Europą. Stany Zjednoczone, jak mówię, na czele szeregu innych państw zamorskich stały się w okresie wojny dostawcą Europy w dziedzinie tych wszystkich artykułów konsumcyjnych, których produkcja podczas wojny, czy też bezpośrednio po wojnie została w Europie zahamowana. Dostawy te były dokonywane na kredyt i to w okresie wysokiej koniunktury cen, przez co Europa została do dziś dnia dłużnikiem olbrzymiej sumy i to sumy niezainwestowanej konsumcyjnie, ale konsumowanej w okresie, który sztucznie tylko usprawiedliwiał wysokość cen, a więc i wysokość zaciągniętych długów. Tę wysoką koniunkturę Stany Zjednoczone postanowiły w dalszym ciągu wyzyskać i przedłużać ją przy pomocy, albo dalszego kredytowania dostaw, albo też nawet pewnego rodzaju dumpingu, to znaczy niższych cen eksportowych niż w wewnętrznej swej konsumcji. Tą drogą została podważona wewnętrzna ekonomika Europy, to znaczy zniszczona została wewnętrzna wymiana towarowa europejska i to w takich rozmiarach, w jakich istniała przed wojną; zniszczony został także dotychczasowy stan wymiany międzynarodowej, uzależniający koniunkturę i kształtowanie się cen wogóle.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#JózefTargowski">Wskutek tego Europa znalazła się w stanie zupełnej dezorganizacji rynków, pod względem własnej wewnętrznej produkcji, a w stosunku do Ameryki w niemożności zapłacenia długu przedewszystkiem towarowego, który w ogólnej sumie dochodzi do zawrotnej sumy 20 miliardów dolarów. Ameryka, zamykając Europie możliwości, przez swe bariery celne transferu towarowego lub też ludzkiego (drogą emigracji) wytworzyła sytuację, uniemożliwiającą na dalszą metę jakikolwiek wogóle transfer, a więc wzajemnie i dla siebie może doprowadzić do zamknięcia sztucznie otwartych dotychczas rynków Europy. Proszę zwrócić uwagę na to, że nawet Francja, która najdłużej korzystała w stosunku do Ameryki z możliwości transferu, opartego najpierw na likwidacji swych kapitałów, dawniej za morzem ulokowanych, następnie z turystyki, a wreszcie przez zbyt produkcji przeważnie luksusowej, znalazła się obecnie w sytuacji niemożności płacenia swych rat. Zdaje się więc, że w dążeniu do ratowania tej sytuacji wewnętrznej Europa będzie musiała dzisiaj „wrócić do siebie”, to znaczy dać preferencję dla swojej wymiany towarowej wewnętrzno-europejskiej, a dopiero dla nadwyżek potrzebnych do konsumcji, których sama nie może wyprodukować, będzie mogła otworzyć swe rynki dla krajów zamorskich.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#JózefTargowski">Można przypuszczać, że właśnie obecny moment, który zaczyna namacalnie wykazywać niemożliwość pieniężnych regulacyj w należnościach międzypaństwowych, jest tym pierwszym sygnałem ostrzegawczym niebezpiecznego naruszenia ekonomiki europejskiej i że stanie się on wskaźnikiem konieczności, by gospodarka licytującej się wzajemnie autarkii poszczególnych państw zmieniła się na politykę autarkii kontynentu europejskiego. Ta autarkia kontynentu europejskiego zresztą nie byłaby zwrócona przeciwko Ameryce, ale pozwoliłaby odbudować ogólno-europejski silny organizm ekonomiczny, który byłby już w stanie na zdrowych zasadach zorganizować swą wymianę towarową z państwami zamorskiemi.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#JózefTargowski">Właśnie pierwszą myślą zapoczątkowania takiej współpracy ekonomicznej grupy państw w Europie jest blok rolny.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#JózefTargowski">Drugą, później powstałą przyczyną istniejącego kryzysu jest sytuacja, w jakiej znalazła się Anglia, a to szczególniej, jeżeli rozważać się będzie zagadnienia zaburzeń finansowo-monetarnych. Od szeregu lat Anglia, której rynek arbitrażował dotąd wymianę towarową świata, a przedewszystkiem Europy i stanowił na tej zasadzie nieomal że centralę kompensacyjną handlu światowego, przestawała interesować się Europą, a natomiast zaczęła odszukiwać swą dawną rolę, jaką w oparciu o swe kolonie, czy dominiony, odgrywała w światowym arbitrażu świata. Ale w międzyczasie sytuacja zmieniła się cokolwiek, bo kolonie i dominiony wyemancypowały się ekonomicznie i uniezależniły gospodarczo od metropolii przez fakt dużo lepszego rozwinięcia techniki, produkcji, a tem samem Stany Zjednoczone wzmocniły się przez swoje uprzywilejowane stanowisko, w jakim pozostały w okresie powojennym i potrafiły objąć materialne, a w wielu wypadkach i moralne kierownictwo polityki, zwłaszcza zaś gospodarcze kierownictwo krajów zamorskich. Anglia więc, tracąc coraz bardziej źródła swych dochodów, pozostała obarczona całym ciężarem zaciągniętych długów, co w konsekwencji wywołać musiało zaznaczający się od roku spadek funta. Próba wzmocnienia swego stanowiska dominującego, gospodarczo nad koloniami i dominiami, która się zarysowała w ostatniej konferencji w Ottawie, odciąga Anglię jeszcze bardziej od spójni interesów z Europą, nie dając możności odzyskania wczorajszego stanowiska metropolii, ale, przeciwnie, narażając na zależność od polityki zagranicznej krajów zamorskich kierowanej przez Stany Zjednoczone, co w skutkach musi przyprawiać Anglię o coraz większe straty finansowe.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#JózefTargowski">Z tych powodów Anglia przestaje stopniowo arbitrażować handel światowy i finansować, jak to było szczególnie do czasu wojny, wymianę towarową. Ten fakt przyczynia się oczywiście do coraz większego dezorganizowania handlu europejskiego, do coraz większego dezorganizowania rynków zbytu, gdyż żaden inny rynek w Europie nie pokusi się — i nie można przypuszczać, żeby miał możliwość pokuszenia się technicznego i materialnego, o zajęcie miejsca dotychczasowego rynku londyńskiego.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#JózefTargowski">Europa więc znalazła się w tej chwili w okresie zupełnej dezorganizacji swego handlu międzynarodowego, w wyniku czego powstaje zjawisko kurczenia się obrotów handlowych. Zachwianie wzajemnego zaufania, brak poczucia możliwości pokojowej, to jest bezpiecznej i spokojnej współpracy państw, wytworzyły pewną psychologię życia z dnia na dzień, wytworzyły warunki, w których nie tylko państwo, ale każda jednostka stara się zabezpieczyć swój byt drogą tezauryzacji nie tylko złota, ale często i papierowych pieniędzy, nie będących nawet stabilizowaną walutą. W ten sposób pieniądz wycofany z obrotu staje się trudny i drogi i coraz mniej spełnia tę rolę, dla jakiej był przez ludzkość swego czasu wynaleziony, to znaczy, jako środek wymiany. Stąd stałe zamieranie wymiany.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#JózefTargowski">Niektóre państwa, chcąc ratować się z tej sytuacji, drogą może regularnej wojny gospodarczej przez podnoszenie barier celnych, rozpoczęły pewną politykę autarkiczną, co im pozwalało na wprowadzanie gospodarki autarkicznej. Ale autarkia może uratować pierwsze czy drugie państwo, które się na nią decyduje, jeżeli jednak zaczyna stawać się zjawiskiem powszechnem, to oczywiście nie odnosi skutku, ale przeciwnie — prowadzi w skutkach do obniżenia wewnętrznego poziomu życia i zubożenia obywateli. Szybkość tego procesu oczywiście zależną jest od posiadanych wewnątrz państwa a nagromadzonych poprzednio wartości pieniężnych. Należy więc tu stwierdzić, że w tem znaczeniu Polska nigdy nie dawała u siebie inicjatywy do autarkicznej gospodarki, że przedewszystkiem jej reglamentacyjne zarządzenia, o ile się pojawiały, a także w pewnej mierze i cała polityka celna umotywowana była koniecznością dostosowania się do ogólnej polityki innych państw i to przedewszystkiem państw sąsiadujących.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#JózefTargowski">W tych warunkach, wytworzonych na świecie, nader słusznem jest twierdzenie, zawarte w expose P. Premiera, że w walce z kryzysem przedewszystkiem liczyć musimy na własne siły. Dlatego też istnieje konieczność posiadania pewnej własnej linii postępowania, i to nie w sensie tworzenia jakiejś ciasnej zaściankowości, ale jako konieczność wywołania rodzimych wewnętrznych warunków, które pozwolą przetrwać ten ciężki okres kryzysu o własnych siłach. Jesteśmy gotowi do stałej i usilnej współpracy międzynarodowej, zmierzającej do wyjścia z tego kryzysu, ale należy przypuszczać, że wyjście to będzie ułatwione przez wywołanie specjalizacji i racjonalizacji produkcji, która w okresie obecnym może każdemu państwu, a przedewszystkiem Polsce, nadać specyficzne oblicze na rynkach światowych. Do tego właśnie przetrwania, do tego przygotowania odbudowy gospodarczej Europy i świata daje nam platformę ostatnie expose Pana Premiera i dlatego w imieniu klubu, który mam zaszczyt reprezentować, wnoszę rezolucję treści następującej:</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#JózefTargowski">„Senat stwierdza, że wytyczne działalności Rządu, zawarte w oświadczeniu P. Premiera z dnia 15 b. m., dążące do pokonywania ciężkiego przesilenia gospodarczego w oparciu o zasady stałości waluty, równowagi budżetu, dostosowania produkcji, warunków kredytowych i ciężarów publicznych do sytuacji — zdolne są wnieść poczucie spokoju i pewności, tego niezbędnego czynnika moralnego w dalszej walce z kryzysem i odpowiadają realnie ujętym interesom Państwa”.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Lista mówców jest wyczerpana. Dyskusja na expose P. Prezesa Rady Ministrów została zakończona. Obie zgłoszone rezolucje zostały Wysokiej Izbie odczytane. Przypominam, że jest rezolucja wniesiona przez s. Targowskiego i rezolucja zgłoszona przez s. Tulliego: „Senat wzywa Rząd, by jak najrychlej przedłożył ciałom ustawodawczym projekt ustawy kartelowej”. Będziemy głosowali najpierw rezolucję, zgłoszoną przez s. Targowskiego, jako rezolucję o charakterze ogólnym. Kto jest za przyjęciem tej rezolucji, proszę o powstanie. Stoi większość, rezolucja przyjęta.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głosujemy nad rezolucją ss. Tulliego i Makarewicza. Kto jest za przyjęciem tej rezolucji, proszę o powstanie. Nikt nie powstał, rezolucja upadła. Wnioskodawca nie jest obecny na sali.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#WładysławRaczkiewicz">W ten sposób porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany. Następne posiedzenie najprawdopodobniej będzie zwołane przy końcu pierwszej połowy stycznia, mniej więcej po 10-ym stycznia.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Proszę Panów Senatorów! W związku ze zbliżającemi się świętami Bożego Narodzenia i Nowego Roku na tem ostatniem posiedzeniu przedświątecznem chciałbym złożyć Panom Senatorom jak najserdeczniejsze życzenia.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#komentarz">(Głosy: Nawzajem Panu Marszałkowi życzymy Wesołych Świąt!)</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 5.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>