text_structure.xml 328 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JulianSzymański">Otwieram posiedzenie. Protokół 12 posiedzenia uważam za przyjęty gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 13 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Schreiber i Gołuchowski. Listę mówców prowadzi s. Schreiber.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do 1 punktu dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o sprzedaży nieruchomości państwowej w Warszawie (druk sejm. nr 293).</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#JulianSzymański">Głos ma sprawozdawca Wicemarszałek Gliwic.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#HipolitGliwic">Wysoki Senacie! W zastępstwie chorego p. s. Zaglenicznego referuję dziś drobną ustawę. Tem przyjemniej mi to czynić, że ustawa ta dotyczy bardzo bliskiej sercu memu sprawy wykształcenia młodzieży. Chodzi mianowicie o zezwolenie na sprzedaż państwowego gruntu, na którym już wybudowano gmach Wyższej Szkoły Handlowej, po cenie ulgowej. Panowie mają przed sobą druk nr 293, który składa się z trzech krótkich artykułów. Art. 1 według projektu ustawy brzmi: „Zezwala się na sprzedaż Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie nieruchomości państwowej, położonej w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej, oznaczonej Nr. hip. 8391, tworzącej parcelę gruntową o powierzchni 43163 m2, za cenę ulgową zł 265.005”. Uzasadnienie znajdą Panowie niżej. Uzasadnianie szczegółowe tego rodzaju sprawy uważam za niepotrzebne i wnoszę, ażeby Wysoki Senat przyjął tę ustawę w brzmieniu przyjętem przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JulianSzymański">Wniosek komisji jest o przyjęcie tej ustawy bez zmian. Proszę Panów Senatorów, którzy są za tym wnioskiem, aby wstali. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do 2 punktu porządku dziennego: sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o bezpłatnem odstąpieniu gruntu państwowego Towarzystwu Przyjaciół Szkoły Średniej w Kamiennej — Skarżysku (odbitka nr 31.) Głos ma sprawozdawca s. Przybylski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wysoki Senacie! Przedmiotem mego referatu jest uchwalona przez Sejm ustawa o bezpłatnem odstąpieniu gruntu państwowego Towarzystwu Przyjaciół Szkoły Średniej w Kamiennej — Skarżysku. Ministerstwo Komunikacji wniosło projekt, który pierwotnie brzmiał następująco:</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Art. 1. Zezwala się na bezpłatne odstąpienie Towarzystwu Przyjaciół Szkoły Średniej w Kamiennej — Skarżysku gruntu o powierzchni 21.156 m2, stanowiącego własność Skarbu Państwa, będącego w zarządzie przedsiębiorstwa Kolei Żelaznych, położonego w woj. kieleckiem, w pow. koneckim, przy stacji kolejowej Skarżysku.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Art. 2. Wykonanie niniejszej ustawy porucza się Ministrowi Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Art. 3. Ustawa niniejsza wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Rząd uzasadnia ten wniosek w następujący sposób.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Towarzystwo Przyjaciół Szkoły Średniej w Kamiennej-Skarżysku, którego celem jest zorganizowanie szkolnictwa średniego w Kamiennej-Skarżysku dla całkowitego zaspokojenia potrzeb oświatowych miejscowego i okolicznego społeczeństwa, wystąpił w marcu 1925 roku do Dyrekcji Kolei Państwowych w Radomiu z prośbą o przydzielenie pod budowę gmachu gimnazjalnego i budynków mieszkalnych, gruntu kolejowego o powierzchni 40.398 m2, położonego przy stacji Skarżysko.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Na wniosek dyrekcji o oddaniu potrzebnego towarzystwu gruntu w 36-letnią dzierżawę z prawem dalszej prolongaty, lecz tylko o powierzchni 21.156 m2, ministerstwo zgodziło się z warunkiem, że wszystkie budynki, wznoszone przez towarzystwo na tym gruncie, mają być własnością Skarbu Państwa, co wynika z obowiązujących przepisów prawnych. Na gruncie tym towarzystwo przeważnie z drobnych składek swych członków pracowników kolejowych i Fabryki Amunicji w Skarżysku, wybudowało gmach, w którym ma się mieścić nietylko gimnazjum, lecz także szkoła handlowa i rzemieślniczo-przemysłowa. Oprócz gmachu szkoły średniej i warsztatów rzemieślniczych towarzystwo zamierza w najbliższym czasie wybudować salę gimnastyczną, oraz urządzić podwórze dla rekreacji i normalne boisko dla postawienia na odpowiednim poziomie wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego nietylko w wymienionej szkole średniej, ale i w innych miejscowych pokrewnych organizacjach. Celem rychlejszego wykończenia budowy i zrealizowania swego planu towarzystwo stara się o uzyskanie w Banku Gospodarstwa Krajowego długoterminowej pożyczki. Opinja banku jest przychylna, ale przeszkodą do otrzymania pożyczki jest okoliczność, że grunt, na którym towarzystwo wybudowało gmach i zamierza urządzić inne inwestycje, nie jest własnością towarzystwa.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Tak brzmiał pierwotny projekt Sejm wprowadził pewną zmianę, polegającą na tem, że w art. 1 po słowach: „w Kamiennej-Skarżysku” dodał: z tem, że w razie upaństwowienia szkół, utrzymywanych przez wspomniane Towarzystwo Przyjaciół Szkoły Średniej w Kamiennej-Skarżysku, odstąpione bezpłatnie grunty wraz z budynkami zostaną przekazane z powrotem na własność państwa”.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Uzupełnienie to uważam za bardzo celowe, bo projekt w pierwotnem brzmieniu właściwie budził wątpliwości, co się odstępowało, czy własność, czy użytkowanie, czy też, jak mówi uzasadnienie, dzierżawę. Więc w obecnem brzmieniu nie ulega już wątpliwości, że chodzi tu o odstąpienie własności i że ta własność w razie upaństwowienia szkół, utrzymywanych przez to towarzystwo, ma wrócić na własność państwa.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Komisja Skarbowo-Budżetowa zastanowiła się nad tem i w jej imieniu mam zaszczyt postawić wniosek: Wysoki Senat raczy przyjąć ustawę w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JulianSzymański">Do głosu nikt się nie zgłosił, przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za ustawą w brzmieniu sejmowem, zechce wstać. Stoi większość ustawa przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy, zmieniającej częściowo brzmienie art. 24 ustawy z dnia 13 marca 1921 r. o zaopatrzeniu inwalidów wojennych i ich rodzin oraz o zaopatrzeniu rodzin po poległych i zmarłych lub zaginionych bez własnej winy, których śmierć, względnie zaginięcie pozostaje w związku przyczynowym ze służbą wojskową (druk sejm., nr 460). Sprawozdawca s. Boguszewski ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StefanBoguszewski">Mam do zreferowania sprawę dość żywo, zdaje mi się, cały Senat obchodzącą, mianowicie sprawę, związaną z zaopatrzeniem inwalidów. Ustawa z dnia 18 marca 1928 r. o zaopatrzeniu inwalidów zawiera szereg niedokładności i błędów, które już częściowo były skorygowane przez znowelizowanie tej ustawy z dnia 4 sierpnia 1922 r. Obecnie ustawa domaga się gruntownej przeróbki. Ponieważ rzecz ta jednak nie została dotychczas załatwiona, przeto wpłynął na skutek wniosku posła Hellera.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(Głos: Było dużo wniosków nietylko p. Hellera.)</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#StefanBoguszewski">Ja mam tu ten wniosek, na którym ta rzecz była oparta. Została znowelizowana przez Sejm ta ustawa co do art. 1. Dotyczy to przedewszystkiem przedłużenia terminu dochodzenia praw do zaopatrzenia. Ci, którzy tego dochodzenia zaniedbali, nie mogli występować o zaopatrzenie, ponadto była przeprowadzona w swoim czasie rejestracja dla innych zupełnie celów, która jednak była brana za zgłoszenie i wytworzył się szereg nieporozumień. W pewnym wypadku trybunał nawet rozstrzygnął, że ta rejestracja, wypadek zarejestrowania się ma służyć za podstawę do zaopatrzenia. Z tego powodu został przyjęty do art. 4 ustawy z dnia 4 sierpnia dodatek następującej treści: „Osoby roszczące prawo do zaopatrzenia z tytułu choroby, okaleczenia lub śmierci, zaszłych przed dniem 1 Iipca 1929 r., mogą dochodzić swych praw aż do 31 grudnia 1930 r. włącznie”. W ten sposób daje się możność jeszcze zgłoszenia roszczeń o zaopatrzenie do 31 grudnia 1930 r.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#StefanBoguszewski">Pozatem ostatni ustęp art. 4 jest zmieniony i ma on brzmieć: „O ile roszczenie do zaopatrzenie zostało zgłoszone na zasadzie postanowienia poprzedniego ustępu niniejszego artykułu, uprawnienie do zaopatrzenia rozpoczyna się od pierwszego dnia miesiąca, następującego po zgłoszeniu roszczenia”. Nie był ustalony dotychczas termin, od którego ma płynąć to uprawnienie do zaopatrzenia.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#StefanBoguszewski">Wreszcie, jak mówiłem, rejestracja, dla innych celów przedsiębrana, była niejednokrotnie uważana za zgłoszenie i wskutek tego na końcu art. 24 wstawia się nowy ustęp o następującem brzmieniu: „Rejestracja dokonana na zasadzie rozporządzenia Prezydenta Ministrów i Ministra Spraw Zagranicznych w porozumieniu z Ministrem Spraw Wojskowych, Ministrem Spraw Wewnętrznych i Prezesem Głównego Urzędu Likwidacyjnego z dnia 25 listopada 1920 r. — w przedmiocie rejestracji należności, przypadających Rzeczypospolitej od Niemiec z tytułu emerytur i zapomóg dla wojskowych ofiar wojny z b. armji rosyjskiej oraz osób, które były przez tych wojskowych utrzymywane (Monitor Polski nr. 271 z 1920 r.), nie ma skutków prawnych zgłoszenia, wymaganego postanowieniami niniejszego artykułu, a osoby, zgłoszone do tej rejestracji, nie mające przyznanych praw do zaopatrzenia winne w celu uzyskania zaopatrzenia zgłosić swoje roszczenia do 31 grudnia 1930 r.”. Wreszcie poprawka natury formalnej została wprowadzona, mianowicie powierzenie wykonania tej ustawy w zasadniczej ustawie powierzone zostało między innemi ministrowi b. dzielnicy pruskiej, wskutek tego zachodzi konieczność zmiany tego artykułu w ten sposób:</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#StefanBoguszewski">„Wykonanie niniejszej ustawy porucza się Ministrowi Spraw Wojskowych, Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej, Ministrowi Skarbu i Ministrowi Sprawiedliwości”. I wreszcie ostatni artykuł, że ustawa wchodzi w życie z dniem 1 Iipca 1929 r.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#StefanBoguszewski">Muszę stwierdzić, że wprowadzanie do ustawy terminu prekluzyjnego, to znaczy możności dochodzenia praw do 31 grudnia 1930 r., w pewnej mierze zniekształca ustawę. Powinna być ta rzecz nieco inaczej ujęta. Spodziewam się, że przed upływem tego terminu, t. j. przed końcem 1930 roku Rząd wniesie nowelę zasadniczą do ustaw o zaopatrzeniu inwalidów. Dlatego Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu wnosi o przyjęcie tej ustawy, jako przepisów.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#StefanBoguszewski">Muszę stwierdzić jeszcze, że w innych ustawodawstwach, w ustawodawstwie niemieckiem do zaopatrzenia mają prawo inwalidzi, którzy u nas są zaliczeni dopiero do kategorji trzeciej. Kategorja pierwsza i druga, która jest w naszem ustawodawstwie, tam nie dostaje zaopatrzenia. Wskutek tego, że wydatki na tych inwalidów są dość znaczne, że ta pierwsza i druga kategorja tych, którzyby się mogli zgłosić, wynosi mniej więcej około 7 tysięcy osób, jest to bardzo znaczny wydatek, a stwierdzić można, że 15% brak zdolności do pracy, to właściwie jak praktyka wykazuje, nie jest takie upośledzenie, żeby ci ludzie musieli się utrzymywać z rent inwalidzkich. Dlatego sądzę, że zmiana powinna pójść w tym kierunku, żeby dopiero od 25%, tak jak w innych ustawodawstwach, te zaopatrzenia były udzielane inwalidom. Jest to rzecz, która oczywiście dopiero przy następnej nowelizacji będzie omówiona.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#StefanBoguszewski">Wnoszę w imieniu komisji o przyjęcie tej noweli w brzmieniu, przyjętem przez Sejm, Marszałek:</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#StefanBoguszewski">Otwieram dyskusję. S. Makuch ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! Przedłożona nowela nie zadawala nas, ale mimo to z całą świadomością będziemy za nią głosowali, ażeby ulżyć losowi dziesiątków tysięcy ludzi, którzy nie skorzystali z ustawy o rentach inwalidzkich. Szczególnie u nas na południowych kresach i na północnych kresach było dużo ludzi, którzy nie skorzystali z tej ustawy, a nie skorzystali z tej prostej przyczyny, że u nas wtedy panowały anormalne stosunki, wtedy ekspedycje karne u nas pacyfikowały te strony, wszechwładnie panowali komisarze gminni, którym, absolutnie nie w głowie było ogłosić ustawę, że do kwietnia 1922 r. każdy musi się zgłosić, inaczej traci prawo dochodzenia zasiłku.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#IwanMakuch">Chciałbym tylko w kilku słowach zwrócić uwagę na sposób postępowania. Ustawa nie daje tyle zaopatrzenia, żeby inwalida mógł żyć z tego, a dużo jest ciężko ranionych inwalidów, tak że absolutnie nie mogą się żadnem zajęciem zajmować, ale mimo to komisje superarbitralne często obrywają procent niezdolności, tak, że inwalida w krótkim czasie dochodzi do tego, że prawie nic nie dostaje.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#IwanMakuch">Po drugie, sposób wydobycia tej renty u nas jest wprost skandalem. Dwa ogromne pokoje w izbie skarbowej w Krakowie zawalone są podaniami o renty inwalidzkie, tak dla inwalidów, jak i dla rodzin po poległych. Sam naczelnik tego wydziału mówił: Mam tylko 7 urzędników, jeżeli więcej nie dostanę, to i za 10 lat tych kawałków nie mogę załatwić. Od ośmiu lat już stosy tych aktów czekają na załatwienie, a zachodzi perspektywa, że jeszcze drugie 8 lat trzeba będzie na to czekać. Tymczasem szczególnie wśród rodzin po zmarłych albo zaginionych są takie, które absolutnie przymierają głodem. Z tego korzystają różni spekulanci i żerują na tych najbiedniejszych ludziach. Znam osobiście kancelarje, które umawiają się z taką biedną wdową, że ma im dać 200, 300 i 400 zł., a na nasze stosunki to są ogromne pieniądze, za to, że jej wyrobią rentę.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#IwanMakuch">A gdy nawet wyrobią, to mimo to asygnata nie wcześniej przyjdzie, aż zapłaci się jeszcze w Krakowie — już niedużo, tylko 40 zł. za to, żeby dany pan poszedł na miejsce i wydostał tę asygnatę. To jedna sprawa.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#IwanMakuch">A druga sprawa: na tem żerują wójtowie i komisarze gminni. Sam znam wypadki, że po 200 i 300 zł. przy pierwszej wypłacie renty pobierał sobie wójt. Sprawy takie nawet oparły się o postępowanie administracyjne. Niedawno z ramienia, zdaje mi się, p. Ministra Spraw Wewnętrznych, względnie p. wojewody stanisławowskiego, przeprowadzono dochodzenie i jest to stwierdzone, ale nie wiem, czy jeden bodaj wójt został pociągnięty do odpowiedzialności. Sprawy te oparły się nawet o sądy, ale biedna wdowa nigdy nie mogła i nie miała odwagi powiedzieć, że wójt ją zdarł, bo bała się jego groźby, że skoro ona w sądzie to powie, to on się postara o odebranie renty. A dziś odebranie renty jest rzeczą bardzo łatwą. Dziś nikt nie kontroluje tej sprawy, dziś poprostu wszystko opiera się na różnych konfidentach i biedna wdowa może to przed sądem zataja, jak wiele innych, bo w 2 czy 3 wypadkach sąd nie mógł dojść, że wójt zdarł biedną wdowę.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#IwanMakuch">Przy tej sposobności chcę zwrócić uwagę na nieliczną kategorję t. zw. wojennych cywilnych inwalidów. U nas we wschodniej Galicji trwały bardzo długo boje, tam dużo było ludności zranionej, dużo ludności utraciło zdrowie i zdolność zarobkowania na całe życie. Austrja jeszcze 31 grudnia 1917 r. wydała ustawę, że kto wskutek wojennych działań ucierpiał, ten miał prawo do odszkodowania. Na ówczesne czasy małe to było odszkodowanie, bo wynosiło 30 koron w r. 1917, względnie 33 korony, ale dużo ludzi potem starało się o te renty i dostało. A teraz te renty zeszły poprostu na kpiny. Żeby nie być gołosłownym mam kilka dokumentów oryginalnych nawet, które wskazują, że administracja chyba sobie kpi. Taki inwalida cywilny musi pójść do lekarza powiatowego, musi dać się oglądnąć. Województwo przyznaje mu rentę, ale przyznaje w ten sposób, że waloryzuje 21 marek na 33 gr. miesięcznie i mówi, że za parę lat nie mogliśmy wypłacić, bo to jest taka nikczemna suma. I w końcu przyznaje takim cywilnym poszkodowanym wojennym 33 grosze miesięcznie! Proszę Panów, szkoda tego papieru, szkoda tego chodzenia do oględzin i do starosty po te 33 grosze. Tutaj ogromna krzywda się stała i tak do Ministra Pracy i Opieki społecznej, jak do Ministra Spraw Wewnętrznych, mam stanowczą prośbę, aby waloryzacja tych rent dla wojennych inwalidów cywilnych została inaczej uregulowana, bo przecież to jest skandal, aby sam urząd przyznający renty pisał, że wypłacanie tej renty ze względu na minimalną kwotę nie da się uskutecznić.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#IwanMakuch">Wysoki Senacie! To są najnieszczęśliwsi ludzie ci inwalidzi, tak wojskowi, jak i cywilni. Cała nienawiść ludzkości na nich spoczywa: wy jesteście ci, którzyście tak ogromne nieszczęście przynieśli, a oni mają wielki żal do całego świata, że zostali prawie opuszczeni. Prośba do administracji ogromna, aby ułatwić tę biurokrację nieszczęsną, aby wysłać kilku urzędników choćby z ministerstwa do izby skarbowej w Krakowie, aby te stosy niezałatwionych podań raz z miejsca ruszyły, i po drugie, aby administracja naogół z sercem tę sprawę traktowała.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#IwanMakuch">Ogromna krzywda dzieje się nawet w tej noweli tym, którzy dotychczas nie mieli sposobności skorzystać ze zgłoszenia, bo dochodzić mogą swych praw o zaopatrzenie wprawdzie do końca roku 1930, ale za jaki czas mają prawo brać? — od dni zgłoszenia.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#IwanMakuch">Jeszcze jedna bardzo przykra sprawa. Dużo, setki tysięcy ludzi zginęło w wojnie. Przepadli poprostu. Nie było czasu metryk śmierci pisać na froncie i dziś wszelkie zabiegi, aby wydostać z Wiednia te metryki śmierci, na niczem się kończą. Taka biedna wdowa ma obowiązek przeprowadzić postępowanie celem uznania zaginionego za zmarłego. To pociąga za sobą znaczne koszta. Stemple same wynoszą dwadzieścia kilka złotych, a trzykrotne ogłoszenie wynosi trzydzieści kilka złotych. Wobec tego często taka wdowa, nie mająca możności pokrycia tych wydatków w gotówce, nie może dojść do renty. Czyż niema siły ludzkiej w całej administracji, ażeby zwolnić te najbiedniejsze kobiety od tych wydatków?</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#IwanMakuch">A potem takie wymaganie od biednej wdowy: udowodnienie związku przyczynowego między śmiercią, a służbą wojskową. Mam takich kilka wypadków, a takich jest setki, a może tysiące. W jednym wypadku Izba Skarbowa żąda od wdowy udowodnienia, że mąż tej wdowy, który zjadł grzyby i struł się, nie miał zamiaru popełnić samobójstwa. Kto troszkę zna stosunki, wie, jak wielki głód panował w armji austrjackiej w 1917 r. i że ten żołnierz jadł wszystko, co tylko mógł, i nie jest jego winą, że się struł. Drugi wypadek, że żołnierz transportowany koleją wypadł i zabił się na miejscu. Ta wdowa ma udowodnić, że on nie miał zamiaru popełnić samobójstwa. Proszę Panów, tu już dochodzi ta biurokracja do absurdu poprostu. Wysoki Senacie! Może się ludzka siła znajdzie taka, ażeby te biurokratyczną nieśmiertelną jak nazywają bumażną drogę skrócić, ażeby ten, kto ma już coś dostać, bodaj ochłap, aby prędzej to dostał.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#IwanMakuch">A teraz do Panów z B. B. prośba, żeby Panowie, — bo my nie mamy żadnego na to wpływu, — swojemi wpływami postarali się o to, aby teraz przy nowej rejestracji urzędy gminne i urzędy starościńskie, bo wszystko to idzie teraz do urzędów starościńskich, a nie wojskowych, darmo przeprowadziły tę rejestrację, żeby nie zdzierać najpierw tych biednych inwalidów, co do których zachodzi wielka wątpliwość, czy oni dostaną cokolwiek, skoro wszystkie dokumenty zgubili. Była przecież dzika demobilizacja, podczas której nikt dokumentów nie chował, był szczęśliwy, jeżeli się wyrwał, a potem w 1920 r. były takie zamieszki bolszewickie u nas, na znacznej części terytorjów, że wszystko do góry nogami się przewróciło i wszystkie papiery ludzie potracili i dziś oni nie mają nawet możności wykazania się, a teraz przyjdzie im opłacać najpierw pisarzów, wójtów i t. d. i w końcu izba skarbowa odpowie, nie wykazałeś, żeś został tam i tam raniony, więc nic nie dostaniesz. Możeby Panowie mieli bodaj troszkę serca dla tych najnieszczęśliwszych i te sprawy potraktowali tak, aby one już ostatecznie raz zostały jakoś tak unormowane, aby nie było tych narzekań.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#IwanMakuch">Najwięcej inwalidzi narzekali na to, że zostali pominięci, i teraz czyni się tym ich żądaniom zadość, ale w bardzo skromnej mierze, bo obcina się im najmniej za 10 lat te renty i dopiero od dziś mogliby skorzystać. Oświadczam, że choć ta nowela nas nie zadowala i spodziewamy się od Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, że całą tę ustawę zreformuje, głosować będziemy za tą ustawą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do głosowania. Proszę Panów Senatorów, którzy są za przyjęciem tej ustawy w brzmieniu Komisji, żeby wstali. Stoi większość — ustawa przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do przerwanej dyskusji nad budżetem, część 15 Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Głos ma sprawozdawca s. Pepłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#EdwardPepłowski">Wysoki Senacie! Ustępy art. 102 i 103 Konstytucji polskiej z dnia 17 marca 1921 roku głoszą: „Praca, jako główna podstawa bogactwa Rzeczypospolitej, pozostawać ma pod szczególną ochroną Państwa. Każdy obywatel ma prawo do opieki Państwa nad jego pracą, a w razie braku pracy, choroby, nieszczęśliwego wypadku i niedołęstwa — do ubezpieczenia społecznego, które ustali osobna ustawa”.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#EdwardPepłowski">„Praca zarobkowa dzieci niżej lat 15, praca nocna kobiet i robotników młodocianych w gałęziach przemysłu, szkodliwych dla ich zdrowia, jest zakazana”. Treść tych postanowień — to szeroki zakres polityki społecznej, obejmującej opiekę tak nad obywatelem pracującym, jak też pozbawionym pracy. Wykonanie tych postanowień — to zadanie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej wraz z jego agendami.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#EdwardPepłowski">Organizacyjnie Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej dzieli się na departamenty: Pracy, Opieki Społecznej i Ubezpieczeń Społecznych. Nadto Ministrowi Pracy podlegają: Urząd Emigracyjny, Główny Inspektor Pracy, Główny Urząd Ubezpieczeń i Wydział Prezydjalny.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#EdwardPepłowski">Dalej działają: inspekcja pracy, wojewódzkie wydziały pracy, wyższe urzędy ubezpieczeniowe, oraz przyjęte od Ministerstwa Spraw Wojskowych wydziały inwalidzkie.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#EdwardPepłowski">Organizacja Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej opiera się na rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 11 lutego 1925 r. w sprawie statutu organizacyjnego ministerstwa, oraz na rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 21 grudnia 1927 r. w sprawie uzupełnienia tego statutu.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#EdwardPepłowski">Po zaborcach państwo nasze otrzymało bardzo słabo rozwinięte ustawodawstwo pracy, zwłaszcza dziedzina ta była zaniedbana w byłej dzielnicy rosyjskiej. We wszystkich trzech zaborach ustawodawstwo było rozmieszczone urywkowo, po poszczególnych ustawach i rozporządzeniach i stanowiło część składową ustaw przemysłowych i kodeksów cywilnych. Tak np. w ustawodawstwie rosyjskiem stosunek pracownika przemysłowego do przemysłowca był regulowany ustawami przemysłowemi i przepisami o zarządzie rzemieślniczym. Również bezpieczeństwo pracy i warunki pracy fabrycznej normowane były ustawami przemysłowemi rosyjskiemi.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#EdwardPepłowski">Wobec słabego rozwoju prawodawstwa robotniczego Państwo Polskie miało możność wypełnienia luk nowemi oryginalnemi ustawami i rozporządzeniami. Obecnie ustawodawstwo robotnicze można podzielić na następujące części:</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#EdwardPepłowski">1) inspekcja pracy i ochrona życia i zdrowia pracujących,</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#EdwardPepłowski">2) czas pracy i urlopy,</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#EdwardPepłowski">3) praca kobiet i małoletnich,</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#EdwardPepłowski">4) związki i koalicje,</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#EdwardPepłowski">5) zatargi zbiorowe,</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#EdwardPepłowski">6) pośrednictwo pracy,</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#EdwardPepłowski">7) emigracja i</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#EdwardPepłowski">8) ubezpieczenia społeczne.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#EdwardPepłowski">Nie wszystkie ustawy i rozporządzenia z wymienionych działów obowiązują na całem terytorjum państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#EdwardPepłowski">W zakresie inspekcji pracy wydany został dekret tymczasowy z dnia 3 stycznia 1919 r. o zarządzeniu i działalności inspekcji, który to dekret powołał organa inspekcji, zakreślił im kompetencje i podzielił państwo na okręgi inspekcyjne. Ustawa z dnia 2 marca 1920 r. zmieniła w dzielnicy Małopolskiej austrjackie przepisy o ustanowieniu inspektorów przemysłowych, których przemianowała na inspektorów pracy, a rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 16 października 1922 r. była ustanowiona inspekcja pracy w b. zaborze pruskim, a z dnia 29 października 1928 r. zaczęła działać inspekcja pracy na Górnym Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#EdwardPepłowski">Wymienione akty zunifikowały inspekcję pracy we wszystkich trzech dzielnicach i obecnie dla wszystkich dzielnic obowiązuje rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 Iipca 1928 r. o działaniu inspekcji pracy.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#EdwardPepłowski">Ustawą z dn. 18 grudnia 1919 r. został określony 46-godzinny czas pracy tygodniowej w przemyśle i handlu, t. j. po 8 godzin codziennie, a w soboty 6 godzin. W niedzielę i święta praca jest wzbroniona. Art. 6 i 11 ustalają warunki, kiedy praca może być przedłużona ponad normę 8 godzin dziennie i kiedy może trwać w święta. Przepisy ustawy stosują się do wszystkich zakładów, nie wyłączając państwowych. Znowelizowanie tej ustawy w sensie przedłużenia pracy w handlu do 10 godzin nastąpiło ustawą z dn. 14 lutego 1922 r.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#EdwardPepłowski">Prawo każdego robotnika do korzystania z płatnego urlopu ustaliła ustawa z dn. 16 maja 1922 r. o urlopach pracowników, zatrudnionych w przemyśle i handlu. Prawo do płatnego urlopu jest zróżniczkowane i nie obowiązuje dotąd na Górnym Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#EdwardPepłowski">Ustawa o opiece społecznej z dn. 16 sierpnia 1923 r. zawiera przepisy ramowe, wskazujące, że opieka winna obejmować ochronę macierzyństwa, opiekę nad niemowlętami, dziećmi i młodzieżą. Obowiązek sprawowania opieki należy do samorządów. — Państwo ponosi ciężary tylko W wyjątkowych razach.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#EdwardPepłowski">Konwencjami międzynarodowemi, ratyfikowanemi przez Polskę, oraz ustawą z dn. 2 Iipca 1924 r. wzięta została pod opiekę prawa praca młodocianych i kobiet. Ustawa ta określa czas pracy młodocianych i kobiet, zakazuje pracy nocnej, ustala gałęzie pracy, w jakich młodociani i kobiety pracować nie mogą, zakazując pracy w kopalniach i biorąc w opiekę kobietę w czasie ciąży. Ustawa ta ma ogromne znaczenie ze względu na zdrowie publiczne.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#EdwardPepłowski">Przepisy o zrzeszaniu się pracowników w związki zawodowe określone zostały dekretem z dn. 8 lutego 1919 r., a ustawa z dn. 4 Iipca 1923 r. ułatwiła zakładanie filji związków zawodowych na obszarze Małopolski.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#EdwardPepłowski">Aby zapobiec zatargom pracowników z pracodawcami w dziedzinie pracy na roli, wydane zostały specjalne ustawy, zamykające w pewne ramy zatargi zbiorowe i dające im naturalne ujście prawne. Za podstawę służy ustawa z dn. 5 sierpnia 1919 r. o załatwianiu zatargów zbiorowych między pracodawcami a pracownikami rolnymi.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#EdwardPepłowski">Ustawy o pośrednictwie pracy z dn. 10 czerwca 1924 r. i z dn. 21 października 1921 r. stwarzają instytucje pośrednictwa pracy społeczne i zarobkowe. Dla pracowników, szukających pracy na emigracji, powołany został do życia Urząd Emigracyjny, którego zakres działania i organizację ustaliło rozporządzenie Rady Ministrów z dn. 20 października 1924 r.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#EdwardPepłowski">Bardzo ważny dział ustawodawstwa pracy stanowią ustawy o ubezpieczeniach społecznych. Dział ten otrzymał szerokie rozwiązanie nietylko w stosunku do robotników, ale i pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#EdwardPepłowski">Ustawą z dn, 19 maja 1920 r. o obowiązkowem ubezpieczeniu na wypadek choroby zostały powołane do życia t. zw. Kasy Chorych. Pomoc pojęta jest bardzo szeroko, bo poza leczeniem obejmuje zasiłki pieniężne dla ubezpieczonych, dla ich rodzin oraz zasiłki pogrzebowe. Przymusowemu obowiązkowi należenia do Kas Chorych nie podlegają jedynie urzędnicy państwowi i wojskowi, którzy na wypadek choroby otrzymują od państwa pomoc w innej formie.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#EdwardPepłowski">Ustawa o Kasach Chorych ma doniosłe znaczenie ekonomiczne i społeczne i oparta jest na zdrowych podstawach. Braki pochodzą z wadliwego działania i administracji kasami, sama zaś instytucja jest nieocenionem dobrodziejstwem dla rzesz pracujących.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#EdwardPepłowski">Drugą niezmiernie doniosłą dla robotników ustawą ubezpieczeniową jest ustawa z dn. 18 Iipca 1924 r. o przymusowem ubezpieczeniu na wypadek bezrobocia. Ustawa ta przewiduje utworzenie funduszu bezrobocia, z którego pracownicy, nie mogąc znaleźć pracy, otrzymują odpowiednie zasiłki. W utworzeniu funduszu bezrobocia jest przewidziany udział Skarbu, co nakłada na państwo znaczne ciężary pieniężne. Ustawa ta ma liczne braki, nie obejmuje wielu kategorji robotników (np. rolnych) i pracujących w małych zakładach. Ustawowy czas świadczeń jest zbyt krótki, wobec chronicznego bezrobocia w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#EdwardPepłowski">Ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków nie jest uregulowane jedną ustawą dla całego Państwa Polskiego, jak to się ma z Kasami Chorych. Ubezpieczenie to istniało w b. zaborze austrjackim, a ustawą z dn. 30 stycznia 1924 r. zostało rozciągnięte na cały zabór rosyjski. Na mocy tej ustawy obowiązkowi ubezpieczenia podlegają wszyscy pracownicy fizyczni i umysłowi od wszelkich nieszczęśliwych wypadków w czasie pracy. Wkłady ubezpieczeniowe ponosi pracodawca. Ubezpieczenia prowadzi na b. zabór austrjacki i rosyjski „Zakład ubezpieczeniowy od nieszczęśliwych wypadków” we Lwowie. Najwyższa renta przy całkowitej utracie zdolności do pracy wynosi 2/3 zarobku. W b. dzielnicy pruskiej istnieją także ubezpieczenia od wypadków, regulowane specjalnemi ustawami z czasów zaboru niemieckiego, a uzupełnianemi rozporządzeniami ministra b. dzielnicy pruskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#EdwardPepłowski">Ubezpieczenie emerytalne robotników (stałość, inwalidztwo, kalectwo) istnieje tylko w b. dzielnicy pruskiej na podstawie niemieckiej ordynacji ubezpieczeniowej z dn. 19 Iipca 1911 r. z uzupełnieniami przez ustawę polską. W b. zaborze rosyjskim i austrjackim ten rodzaj ubezpieczenia jeszcze nie istnieje. Natomiast jednolicie dla całego państwa zostało uregulowane ubezpieczenie emerytalne pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#EdwardPepłowski">Poza tem jeszcze w Polsce obowiązują: ustawa o obowiązkach pracodawcy, wobec pracownika odbywającego służbę wojskową, ustawa z dn. 18 marca 1921 r. o zaopatrzeniu inwalidów wojennych; rozporządzenia z dn. 11 października 1927 r. o emigracji i z dn. 4 czerwca 1927 r. o ochronie pracy.</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#EdwardPepłowski">To są to najważniejsze ustawy, z zakresu opieki nad pracą, które w tej chwili w Rzeczypospolitej naszej obowiązują.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#EdwardPepłowski">Oceniając polskie ustawodawstwo pracy, musimy podkreślić szybki rozwój, wszechstronność ujęcia zagadnień prawodawstwa pracy. Co się zaś tyczy kodyfikacji, to widoczna jest konieczność powstania jednolitego kodeksu pracy, który objąłby w jeden system całokształt prawa pracy.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#EdwardPepłowski">Obecnie wprowadzone zostały sądy pracy na zasadzie rozporządzenia p. Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 22 marca 1928 r.: w Łodzi, w Warszawie i t. d. Pozatem w zakresie ustawodawstwa pracy ministerstwo dokonało prac następujących. Przedewszystkiem do Sejmu wniesiony już został dn. 23 lutego 1929 r. projekt ustawy o ubezpieczeniach społecznych; jak Panowie Senatorowie niedawno czytali i informowali się, — ma to być jedna z ważniejszych podstaw dalszego rozwoju prawodawstwa robotniczego. Na ukończeniu są ustawa o załatwianiu zatargów zbiorowych i ustawa o umowach zbiorowych. W opracowaniu znajdują się ustawy: o pośrednictwie pracy, o ubezpieczeniach od bezrobocia i wiele ustaw, mających na celu unormowanie prawodawstwa związków zawodowych i rad zakładowych.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#EdwardPepłowski">Na unifikację kodeksu pracy również zwrócono baczną uwagę i widzimy, że np. inspekcja pracy objęła już wszystkie dzielnice Polski, wprowadzono ją nawet na Górnym Śląsku. Wiemy, że został na Górnym Śląsku przywrócony 8-godzinny dzień pracy w hutach, a zarazem projektuje się rozciągnięcie innych ustaw na całą Polskę.</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#EdwardPepłowski">Przechodząc teraz do wykonania tych ustaw, przedewszystkiem muszę zwrócić uwagę na inspekcję pracy. Polska inspekcja pracy ma szeroki zakres działania, obejmuje przedewszystkiem ochronę pracy najemnej, nie wyłączając pracowników umysłowych i robotników rolnych, interwenjuje w zatargach zbiorowych i indywidualnych, przewodniczy w komisjach rozjemczych, oraz spełnia szereg zadań wynikających z ustaw ubezpieczeniowych i przemysłowych. W stosunku do zadań inspekcji pracy, przeciętna liczba zakładów przemysłowych, przypadających na jednego inspektora, jest większa w Polsce, niż w innych kulturalnych państwach. I tak np. w Polsce na jednego inspektora przypada 555 zakładów, gdy w Norwegji tylko 367 zakładów, a w Szwecji nawet tylko 300 zakładów. Pomimo całego przeciążenia pracą inspekcji, z uznaniem podkreślić wypada niezwykle dodatni rozwój tej instytucji. Widzimy też, że ilość inspekcji, przypadająca na każdego inspektora, corocznie w Polsce wzrasta. Tak np. w 1919 r. na jednego inspektora pracy przypadało 48 wizytacji, w 1923 r. przypadało już 131 wizytacji, a w 1927 r. — 184 wizytacje. Inspektorowie — trzeba przyznać — sumiennie i wzorowo spełniają swoje obowiązki, wnikając w ogólne potrzeby i warunki ekonomiczne, przez co uzyskują zaufanie sfer pracujących i pracodawców. Jednakże nadzór nad przestrzeganiem ustaw nie może być wystarczający wobec niesłychanie małej ilości personelu inspekcyjnego, pozyskanie zaś nowych sił napotyka na wielkie trudności, ponieważ niski stan uposażeń inspektorów pracy nie zachęca skończonych inżynierów do wstępowania na służbę państwową. Dla przykładu przytoczyć muszę, że uposażenie obwodowego inspektora pracy w Warszawie, żonatego, w VII stopniu służbowym z dodatkiem specjalnym dla inspektorów, wynosi zaledwie 536 złotych, co, jak można porównać z innemi działami życia praktycznego, fabrycznego, przemysłowego, jest niesłychanie mało. Jeżeli więc inspekcja może liczyć na jakie nowe siły, to jedynie z pośród tej ideowej części inżynierów, która do tej inspekcji chciałaby się przygarnąć Przechodzę teraz do następnego działu, do pośrednictwa pracy i zwłaszcza do związanej z tem sprawy bezrobocia w Polsce. Pośrednictwo pracy może zanotować bardzo dobre rezultaty i wykazać, że t. zw. oficjalne cyfry bezrobocia w Polsce bardzo zmalały. I tak np. w 1920 r. 1 stycznia naliczono bezrobotnych 156.000, kiedy np. na 1 grudnia 1928 r. było tylko 97.000, a na 1 stycznia 1929 r. — 126.000, Mylilibyśmy się jednak, gdybyśmy te cyfry oficjalne przyjęli bezkrytycznie, dlatego, że to są tylko ci zarejestrowani bezrobotni w funduszu bezrobotnym., u nas jednakże, w Polsce, to bezrobocie obejmuje o wiele większe kręgi. Przedewszystkiem to są bezrobotni fabryczni miejscy, o rejestrowaniu bezrobotnych rolnych niema w Polsce mowy. Utworzony fundusz bezrobocia istnieje i jego wydatki poniekąd nie zmniejszyły się. Jak wiemy w ostatnich czasach została podniesiona wypłata w Warszawie z Funduszu Bezrobocia i powiększono do 17 tygodni liczbę tygodni płatnych przy bezrobociu.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#EdwardPepłowski">Akcja pośrednictwa pracy tak samo jest dość dobrze postawiona i rozwija się normalnie. To pośrednictwo pracy jest u nas jedno w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy, drugie jest prywatne. Jednak koszt za pośredniczenie każdego bezrobotnego w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy stanowi zaledwie 3 zł. 80 gr., kiedy w społecznych biurach wynosi 17 zł., a w zarobkowych biurach do 19 zł. od jednego zapośredniczenia.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#EdwardPepłowski">Pomimo poprawy na rynku bezrobocia, poziom płac pracowników zarówno fizycznych jak i umysłowych jest w Polsce niesłychanie niski. Według danych inspekcji przeciętny zarobek robotnika w Polsce w r. 1928 nie przenosi 5 zł. dziennie, gdy minimum utrzymania według Urzędu Statystycznego dla 4-osobowej rodziny powinien dochodzić do 9 zł.</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#EdwardPepłowski">Statystyczne prace oparte, na oficjalnych materjałach, wykazują poziom realnych zarobków robotniczych czyli stosunek faktyczny (nominalny) zarobków do wskaźników kosztów utrzymania i wykazują, iż zarobki realne robotników, zatrudnionych w najważniejszych gałęziach przemysłu polskiego, są niższe od przedwojennych. Wyjątek stanowią realne zarobki około 20% górników węglowych oraz zarobki kilku nielicznych grup zawodowych, jako to drukarzy, piekarzy, pracowników przemysłu mięsnego. Zbliżone do przedwojennych są realne zarobki przędzarzy w przemyśle łódzkim, wynoszą one około 91–92%; potem przeciętne realne zarobki górników w Zagłębiu Dąbrowskim, które dochodzą do 98%. Najniższe są jednak zarobki realne robotników podwórzowych w przemyśle łódzkim, sięgające zaledwie 74% przedwojennych. Zarobki robotników rolnych uległy poprawie wskutek wprowadzenia umów zbiorowych na podstawie przepisów ustawowych z r. 1919 po wprowadzeniu t. zw. komisji rozjemczych. Co się tyczy realnych zarobków najemnych pracowników umysłowych, to nie mogłem zebrać pewnej statystyki, ale bezwątpienia te zarobki są niższe niż przed wojną.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#EdwardPepłowski">Nie będę mówił o kwestji, poruszonej tutaj przez szanownych kolegów senatorów co do płac urzędników państwowych. Wszyscy wiemy, że w takich warunkach, w jakich się ci urzędnicy znajdują, są oni, przypuszczam, parjasami społeczeństwa polskiego. Więc chyba będzie ambicją Rządu, żeby kwestję podniesienia płac urzędnikom państwowym nareszcie uregulować według ich potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#EdwardPepłowski">Co do zarobków faktycznych, to również, według danych Komisji Ankietowej, wszystkie one są niewystarczające. Np. Komisja Ankietowa wykazała, że w przemyśle węglowym 63% wszystkich robotników ma zarobki poniżej kosztów utrzymania, w przemyśle metalurgicznym, w hutach Górnego Śląska 34% wszystkich robotników zarabia poniżej kosztów utrzymania.</u>
          <u xml:id="u-9.42" who="#EdwardPepłowski">Bardzo ciekawe są porównawcze cyfry zarobków robotniczych w Polsce z innemi państwami kulturalnemi Europy. I tak: według obliczeń, dokonanych co kwartał przez Międzynarodowe Biuro Pracy w Genewie, w styczniu 1928 r., t. zn. rok temu, zarobki realne w Warszawie stanowiły zaledwie 71% zarobków berlińskich, 83% paryskich, 49% londyńskich, 43% kopenhaskich, 27% filadelfijskich, 100% wiedeńskich, 111% brukselskich i 117% rzymskich. Jak widzimy, zdystansowała nas Bruksela, ale i to jest jeszcze wątpliwe bo na Komisji Budżetowej Senatu miałem możność rozmawiania w tej kwestji z p. senatorem Zaglenicznym i wydaje się, że ta cyfra nie jest tak bardzo ścisła, więc tylko robotnicy rzymscy by nas zdystansowali.</u>
          <u xml:id="u-9.43" who="#EdwardPepłowski">Teraz przechodzę do opieki społecznej. W dziedzinie opieki społecznej należy przyznać słuszność scentralizowaniu w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej wszystkich agend opieki społecznej i z zadowoleniem trzeba powitać przeniesienie opieki nad inwalidami z Ministerstwa Spraw Wojskowych do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Pamiętać należy, że w Polsce na podstawie ustawy państwo jedynie w nielicznych wypadkach ma obowiązek przyjść z pomocą, ponieważ cała opieka społeczna ma należeć do gmin komunalnych. Do tych kategorji są zaliczeni inwalidzi wojenni, weterani powstań narodowych, sieroty po żołnierzach, dzieci z repatrjacji i b. więźniowie polityczni.</u>
          <u xml:id="u-9.44" who="#EdwardPepłowski">Koszty opieki społecznej w Polsce powinne pokrywać same gminy, bądź też związki komunalne. W praktyce jednak działalność gmin i związków komunalnych jest dopiero w zalążku i opiekę wykonywają zakłady i instytucje opiekuńcze, wspierane przez ofiarność publiczną. Skarb i przez związki komunalne. Aby mieć nadzór nad niemi, ustawą z 22 kwietnia 1927 r. został określony sposób kontroli przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej i zatwierdzaniem przez Ministra zapisów i darowizn na rzecz instytucyj opieki społecznej.</u>
          <u xml:id="u-9.45" who="#EdwardPepłowski">Jako łącznik współpracy między organami władzy a urządzeniami komunalnemi i społecznemi, została powołana do życia Rada Opieki Społecznej ustawą z dnia 18 lutego 1925 r. Kredyty są wydawane pod bardzo ścisłą kontrolą i tu nie ma ministerstwu nic do zarzucenia.</u>
          <u xml:id="u-9.46" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do ubezpieczeń społecznych. W zakresie ubezpieczeń społecznych działają tzw. urzędy ubezpieczeń w celach kontroli. Spotyka się narzekania, że w niektórych instytucjach, a najczęściej w Kasach Chorych, ta kontrola nie jest dostatecznie wykonywana. Podkreślić jednak muszę, że dotychczas w Polsce są tylko 3 okręgowe urzędy ubezpieczeń i w Warszawie pracuje w nich tylko 11 urzędników, we Lwowie 10, a w Poznaniu 8. Mogą więc szanowni Panowie Senatorowie pojąć, że przy tak małej ilości urzędników, kontrola nie może być całkowita. Pomimo to statystyczne cyfry wskazują, że gospodarka w Kasach Chorych coraz jest oszczędniejsza, gdyż, jak to widać z cyfr, np. na wydatki administracyjne w r. 1926 szło 10% wszystkich wydatków, w r. 1927 już tylko 9,8%, a w 1928 r. 9,2%.</u>
          <u xml:id="u-9.47" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do bardzo ważnej sprawy gospodarczej Polski, mianowicie do t. zw. rezerw społecznych, składanych w zakładach ubezpieczeniowych w Polsce. Wiemy, że w Niemczech rezerwy przed wojną doszły do bardzo wysokich sum. Mianowicie w r. 1914 wynosiły 3.199.000.000 mk., po wojnie te wynoszą w r. 1927 — 2.668.000.000 mk. Ale i polskie rezerwy zbierane przez poszczególne instytucje są bardzo wysoko szacowane. T mogę tutaj powiedzieć, że na 1928 r. cyfry szacunkowe wynoszą w Kasach Chorych w całej Rzeczypospolitej bez Śląska około 85 mil. zł. w Kasach Chorych Śląska około 16 milj. zł. ubezpieczenia na wypadek inwalidztwa i starości w b. zaborze pruskim 54 milj. zł.: ubezpieczenie pracowników umysłowych w całej Rzeczypospolitej Polskiej 118 milj. zł., ubezpieczenie od wypadków 88 milj. zł., Fundusz Bezrobocia około 50 miljonów zł. więc czyli przypuszczalnie szacunkowa cyfra rezerw wynosiła około 411 milj. zł. w 1928 r. Jeżeli teraz porównamy te rezerwy z rezerwami innych instytucji, to zobaczymy, że w ruchu kapitałów sumy te odgrywają pierwszorzędną rolę, bo fundusze ubezpieczeniowe społeczne na 1 stycznia 1928 r. czyli rok temu, wynosiły około 300 miljonów zł. kiedy wkładki Banku Gospodarstwa Krajowego wynosiły tylko 315 miljonów czyli o 15 miljonów więcej, wkładki oszczędnościowe w P. K. O. wynosiły tylko 67 milionów zł., wkłady oszczędnościowe w kasach oszczędności 137, wkłady oszczędnościowe w spółdzielniach kredytowych — 23, wkłady terminowe w bankach akcyjnych 114 milj. złotych. Proste więc porównanie przekonywa o pierwszorzędnej roli, jaką ubezpieczenia społeczne odgrywają w ogólnym procesie ruchu kapitałów jako rezerwuar oszczędności publicznej.</u>
          <u xml:id="u-9.48" who="#EdwardPepłowski">Dotychczasowa, gospodarka temi miljonami była dość chaotyczna i dopiero rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 15 lutego 1928 r. zostały wprowadzone przepisy co do lokowania i użytkowania tych funduszów. Myślę, że w życiu gospodarczem te 411 miljonów powinne odgrywać niesłychanie ważną rolę i może jednem z pierwszych zadań będzie upłynnienie tych wszystkich kapitałów i majątków.</u>
          <u xml:id="u-9.49" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do ostatniego działu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, czyli do emigracji. Polityka emigracyjna w każdem państwie liczyć się musi z dwoma objawami: z jednym, z t. zw. emigracją sezonową, a z drugiej, z t. zw. emigracją osadniczą. Oba te typy muszą być jednakowo tolerowane i jednakowo uwzględniane. Aby emigracja osadnicza dała wychodźcy możność dojścia do samodzielnego bytu, musi być oparta na badaniach terenu, czy on odpowiada zadaniom osiedleńczym. Słuszny więc pogląd, że emigracja powinna być skierowana na tereny, do których odbywa się naturalny ruch ludności, nie wszędzie jednak może być urzeczywistniony wobec zakazów państw, do których tę emigrację się kieruje. I np. Stany Zjednoczone, dokąd przed wojną kierowały się rzesze naszych emigrantów, ograniczyły immigrację, wprowadzając w latach 1921 i 1924 kontyngentowanie cudzoziemców. Również i Kanada, do której w danej chwili jeszcze najbardziej zwracają się rzesze emigrantów, chce ograniczyć immigrację. Większa tedy ilość wychodźców ma jeszcze otwartą drogę do Argentyny i Brazylji, no i jak teraz w ostatniej chwili słyszymy, do Peru, robi się też pewne studja, aby skierować w tamtych kierunkach naszych emigrantów.</u>
          <u xml:id="u-9.50" who="#EdwardPepłowski">Ruch emigrantów w Polsce w roku 1927 osiągnął liczbę 160.000 ludzi. Z tej liczby około 25.000 reemigrowało, wróciło z Francji, 75.000 ludzi wróciło z sezonowej emigracji na roboty do Niemiec, a więc czyste saldo strat Polski w roku 1927 wynosiło 60.000 ludzi.</u>
          <u xml:id="u-9.51" who="#EdwardPepłowski">W porównaniu z czasami przedwojennemi ta liczba jest u nas na ziemiach polskich mniejsza niż była dawniej, ponieważ na zasadzie statystycznych danych wiemy, że w latach od 1910 do 1913 średnio emigrowało z ziem polskich do krajów zamorskich około 200.000 ludzi, a około 430.000 ludzi szło do Niemiec „na Saxy”. Jak więc widzimy obecna emigracja nie dosięgnęła jeszcze cyfr przedwojennych.</u>
          <u xml:id="u-9.52" who="#EdwardPepłowski">Nie będę się zastanawiał nad tem, że żaden naród nie powinien dążyć do rozwinięcia swojej emigracji. Jest to zło konieczne, z którem się liczyć musimy, które istnieje pomimo naszej woli i chęci. Lecz naszą pieczą i staraniem powinno być, ażeby ci emigranci znaleźli odpowiednią państwową opiekę na miejscu tam, dokąd jadą i gdzie zakładają nowe siedziby i zarazem ażeby się nie wynaradawiali, ale pozostawali elementem, łączącym nas z krainami zamorskiemi.</u>
          <u xml:id="u-9.53" who="#EdwardPepłowski">Przedstawiwszy cały zakres prawodawstwa obecnego, muszę podkreślić, że jesteśmy dopiero w pierwszych stadjach jego rozwoju i że wiele jeszcze musimy zrobić, aby ten lud pracujący otoczyć opieką państwową i społeczną.</u>
          <u xml:id="u-9.54" who="#EdwardPepłowski">Już podkreślałem, że ustawa emerytalna o ubezpieczeniu na starość, to jedno z większych dobrodziejstw dla ludu pracującego. Ale rozwijać trzeba dalsze ustawodawstwo w sprawie opieki społecznej.</u>
          <u xml:id="u-9.55" who="#EdwardPepłowski">Przechodząc teraz do cyfr budżetowych, muszę wskazać, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej jest kopciuszkiem w budżecie polskim. Preliminarz rządowy wykazuje tylko 2,4% wszystkich wydatków Państwa Polskiego, zaś po zmianach przeprowadzonych w Sejmie ten procent jeszcze się obniżył, bo teraz przedstawia 2,3%, Suma wszystkich wydatków na Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, wynosiła w rządowym preliminarzu 64.450.000 zł. Sejm sumę tę podniósł o niespełna 1% do 65.400.000 zł. Podwyżka w porównaniu z rokiem 1927/28 wynosi w preliminarzu rządowym 5,1%, obecnie po podniesieniu przez Sejm wynosi 6%, gdy cały budżet państwowy został przez Sejm podniesiony o 10%. Widzimy więc, że mamy pewną marżę dla podniesienia wydatków na opiekę społeczną. Szanowni Senatorowie muszą przyjąć pod uwagę, że to, co wydajemy na opiekę społeczną, jest niesłychanie małe. Jedynie nasze warunki państwowe zmuszają nas wszystkich pogodzić się z temi niesłychanie małemi sumami. Możemy się więc spodziewać, że przy układaniu dalszych budżetów p. Minister Pracy i Opieki Społecznej będzie żądał dla swojego budżetu tej podwyżki, w proporcji do podwyższenia całości budżetu państwowego, t. j. o 10%.</u>
          <u xml:id="u-9.56" who="#EdwardPepłowski">Teraz przejdę do liczb porównawczych między budżetem naszym z 1929/30 a zeszłorocznemi budżetami sąsiednich państw kulturalnych, w kwotach zlotowych. Polska wydaje okrągło około 65.900.000 zł. na opiekę społeczną. Czechosłowacja wydaje 220,000.000, Rzesza Niemiecka — 1.448.000.000, Austrja wydaje 302.000.000, to znaczy pięć razy więcej niż my, Francja wydaje 308.000.000, czyli znowu pięć razy więcej niż my. Prawda, że tylko budżety niemieckie i budżety francuskie można bezspornie porównywać z naszym, bo w budżetach Czechosłowacji, Austrji i Rzeszy Niemieckiej znajdują się niektóre wydatki na renty inwalidzkie, które u nas figurują w zupełnie innej części. Będę więc porównywał tylko te trzy bezsporne budżety. Z tego porównania widzimy, że Polska wydaje na pracę i opiekę społeczną, jak wskazałem, tylko 2,4%, kiedy Rzesza Niemiecka wydaje 7%, a Francja wydaje tak samo jak Polska dwa procent z czemś. Ale na głowę ludności, znowu po przeliczeniu na złote, w Polsce wydaje się na opiekę społeczną 2,1 zł., kiedy w Rzeszy Niemieckiej wypada na głowę 22 zł., a w tej samej Francji 7,6 zł. Widzimy, że my nie tak zbytnio dużo wydajemy na tę niesłychanie ważną dziedzinę życia społecznego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-9.57" who="#EdwardPepłowski">Gdy analizujemy poszczególne budżety, rzucają nam się w oczy przedewszystkiem w budżecie niemieckim niesłychanie wysokie sumy na ubezpieczenia społeczne, bo dochodzą do 627.000.000 zł, na osadnictwo Niemcy wydają około 100.000.000 zł, na kasy opieki nad inwalidami około 129.000.000 zł, na pomoc bezrobotnym wydają 267.000.000 zł. Proszę jednakże nie zapominać, że rejestracja bezrobotnych w Niemczech jest zupełnie inna i nie odpowiada rejestracji bezrobotnych w Polsce, która jest tylko miejska i obejmuje tylko robotników fabrycznych.</u>
          <u xml:id="u-9.58" who="#EdwardPepłowski">Francja najwięcej wydaje na renty ubezpieczeniowe, około 78.000.000 zł, na opiekę nad macierzyństwem wydaje około 70.000.000 zł. Wszyscy wiemy, jak bardzo ważna jest tam kwestja t. zw. rozwoju nowego pokolenia. Na opiekę nad niezdolnymi do pracy wydaje Francja 58.000.000 zł., zato na bezrobotnych wydaje zaledwie niespełna 1.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-9.59" who="#EdwardPepłowski">Austrja wydaje głównie na bezrobotnych około 199.000.000, czyli 200.000.000 zł, a Czechosłowacja przedewszystkiem wydaje na ubezpieczenia, w tem także na renty dla inwalidów wojennych, około 133.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-9.60" who="#EdwardPepłowski">Przedstawiłem więc Wysokiemu Senatowi porównawczo kilka cyfr rozwoju ministerstw pracy w innych sąsiadujących z nami kulturalnych państwach.</u>
          <u xml:id="u-9.61" who="#EdwardPepłowski">Przechodzę teraz do polskiego budżetu i wskażę, że największe sumy wydajemy na opiekę i młodzież, bo około 9.400.000, potem na zakłady lecznicze i protezowe około 3.600.000, na opiekę nad inwalidami, ofiarami wojny i wypadków politycznych — tylko cywilnych — 3.100.000, na bezrobotnych mamy wstawioną sumę 18.000.000 zł, na świadczenia Kas Chorych 3.000.000, a na ubezpieczenia społeczne 9.500.000 zł. To są globalne, najcharakterystyczniejsze cyfry naszego budżetu na rok 1929/30.</u>
          <u xml:id="u-9.62" who="#EdwardPepłowski">Jeżelibyśmy teraz rozpatrzyli jak Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej gospodaruje temi sumami, to muszę powiedzieć, że na wydatki osobowe przypada 9%, na cele specjalne, to znaczy na rzeczowe wydatki opieki społecznej wydaje 85%, na administracyjne 3% i na inwestycje koło 2%. Wydatki administracyjne, o które nam, jako kontrolerom, zawsze bardzo chodzi, dość mało się podniosły, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej objęło agendy Ministerstwa Spraw Wojskowych, przejąwszy opiekę nad inwalidami wojennymi i związane z tem agendy urzędnicze. Budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej jest oczywiście budżetem czysto wydatkowym, a nie dochodowym, bo dochody stanowią zaledwie 1,4% wszystkich wydatków. Budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej jak i każdego ministerstwa wchodzącego w zakres polityki albo społecznych warunków, nie obejmuje całej opieki i nie możemy zeń wywnioskować, ile się w Polsce na opiekę społeczną wydaje, ponieważ opieką zajmuje się w Polsce kilka ministerstw. I tak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma wydatki w związku z działalnością wojewódzkich wydziałów pracy. Ministerstwo Sprawiedliwości ma pod sobą sądy pracy, na które również wydatkuje, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych w swoich niektórych agendach i konsulatach zajmuje się opieką społeczną nad szerokiemi masami emigracji. Zebrać te wszystkie cyfry, aby przedstawić ile Polska wydaje na tę opiekę, jest nie sposób, musieliśmy się zastanowić tylko nad cyframi, podanemi w preliminarzu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Bezwzględnie te cyfry nie są wielkie, a to z powodu słabego rozwoju naszego samorządu, który jak będziemy sobie musieli przypomnieć, ma za zadanie głównie zajmować się opieką nad rzeszami potrzebującemi i bezrobotnemi.</u>
          <u xml:id="u-9.63" who="#EdwardPepłowski">Co do tego, czy w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej były wydatkowane jakie sumy niedozwolone w roku 1928/29, to przeglądając cyfry, nie znalazłem żadnych, że tak powiem, przekroczeń, i wydatki były zupełnie równomierne, o ile można ustalić to w danych sezonach według pewnych określonych cyfr.</u>
          <u xml:id="u-9.64" who="#EdwardPepłowski">Wysoki Senacie! Komisja Wysokiego Senatu rozpatrzyła preliminarz rządowy, potem rozpatrzyła preliminarz zmieniony przez Sejm, zbadała niektóre pozycje, a ponieważ Sejm tylko w 3 czy 4 pozycjach zmienił preliminarz rządowy, bądź to przenosząc niektóre sumy, bądź też podwyższając np. sumę na kolonje letnie dla młodocianych o 350.000 złotych i dla t. zw. inwalidów pracy o 250.920 złotych, komisja Wysokiego Senatu w całości przyjęła te wszystkie cyfry, które przeszły do nas z Sejmu. Będę prosił, aby Wysoki Senat ten preliminarz budżetowy przyjął do wiadomości bez zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do dyskusji. głos ma s. Daszyńska-Golińska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Wysoka Izbo! Po tak obszernym elaboracie, w którym p. s. Pepłowski przedstawił nam zarówno działalność Ministerstwa Pracy, jak i jego budżet na tle porównawczym stosunków z innemi krajami, pozostaje mi tylko kilka uwag, które są raczej natury historiozoficznej.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Otóż Ministerstwo Pracy, które z tak wielkiem niezadowoleniem spotkało się w początkach naszej niepodległości, wyrobiło sobie wśród społeczeństwa, powiem, prawo obywatelstwa i nawet ten mały budżet, na który zwracał uwagę p. s. Pepłowski, jednak wzrósł z 6 czy 7 milj., które preliminowane były na początku, do 64 czy 65 milj. Niewątpliwie cyfra mała, ale bądź co bądź w porównaniu z początkową poważna.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Ważną podporą dla Ministerstwa było od początku należenie Polski do Międzynarodowej Organizacji Pracy. Organizacja pracy liczy obecnie 55 członków, a zatem niemal obejmuje wszystkie państwa nietylko Europy, ale i innych części świata. Jedynie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Rosja i Turcja stanowią tu wyjątek. Stany Zjednoczone dlatego, że polityka ich idzie w innym kierunku. Rosja, ponieważ uważa, że republika rad włościańskich i robotniczych nie potrzebuje poparcia Międzynarodowej Organizacji, która jest burżuazyjna.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Pogląd europejski i amerykański na sprawy pracy jest, radykalnie odmienny. Europa uważa, że jej obowiązkiem jest ochrona i opieka, w Ameryce jest raczej wyścig siły i sprawności. I dlatego Ameryka odrzuca szczególną opiekę, a odrzucają nietylko przedsiębiorcy i fabrykanci, ale nawet i robotnicy, którzy nie chcą być krępowani np. ustawą o czasie pracy, a chcą pracować tyle, ile mogą, żeby dojść, bodaj tak jak kilkudziesięciu robotników z zakładów Forda, do miljonowych majątków. Naturalnie, że udaje się to tylko silnym, zdrowym, zdolnym i że dzieli to warstwę robotników amerykańskich na dwie części: tych szczęśliwszych, którzy bez ustawodawstwa dochodzą do swoich celów, i tej ogromnej, szarej masy, która może więcej zarabia, ale jednak w 35, czy 40 roku życia najczęściej jest całkowicie wyczerpana, co zresztą tylekrotnie dało się stwierdzić na naszych powracających z Ameryki wychodźcach.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Zwrócę uwagę także, że Ameryka uważa robotnika nietylko za producenta, którego siłę pracy i wydajność należy różnemi metodami wzmacniać, głównie przez dawanie mu jak najwyższego zarobku, ale także za konsumenta. Robotnik dobrze uposażony jest jednocześnie dobrym konsumentem na towary.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">U nas w Europie opieka nad pracą, po wojnie światowej przybrała duże rozmiary i prowadzona jest już z pewnym programem, a zatem nie będzie to jakieś łatanie niedoboru i zamykanie ust, żeby się nie skarżyły, ale poprostu jesteśmy na drodze do stanu, w którym istotnie robotnik będzie jeżeli nie wyłącznym kierownikiem, to przynajmniej współkierownikiem całej produkcji. Ale niestety Europa stoi także jeszcze na tem stanowisku, że podział dochodu między fabrykanta a robotnika jest z natury taki, że przy wysokich płacach najczęściej jest mały zysk i odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Polska hołduje ustawodawstwu europejskiemu, i to niestety w obu kierunkach. P. sen. Pepłowski zwrócił na to uwagę i uwydatnił niskie zarobki robotnicze w Polsce. Do tej kwestji zatem już nie powracam, stwierdzam tylko, że tak jest.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Przeglądając ustawodawstwo nasze, widzimy, że Polska nie pozostaje w tyle poza innemi krajami, ale niemal je wyprzedza. Najlepszym tego dowodem początek naszego ustawodawstwa, które dało odrazu 46 godzinny tydzień pracy, gdy inne kraje stworzyły 8 godzinny dzień pracy, a 48 godzinny tydzień pracy. Za daleko by mnie doprowadziło żeby zastanawiać się tutaj na tem, czy nie poszliśmy zbyt daleko w tym naszym liberaliźmie i czy istotnie nasz robotnik w tych 46 godzinach wytwarza tyle, ile robotnik innych krajów w 48. Tak samo i artykuły z ustawy o pracy kobiet i młodocianych, które wprowadzają żłobki, tak jeszcze mało znane w innych krajach, bo o ile wiem, wprowadziły je tylko Włochy, idą dalej niż ustawodawstwo innych krajów.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Ale niestety, temu ustawodawstwu, które tylekroć przyspożyło nam pochwałę z ust p. dyrektora Thomasa, nie odpowiada wykonanie. I tak przekroczeń ustawy o czasie pracy było w 1926 r., to znaczy w ostatnim roku, z którego mamy sprawozdanie drukowane, 4.537 i to nietylko w tych przedsiębiorstwach drobnych, gdzie majster razem z czeladnikiem i pomocnikiem cierpią nędzę i pracują do późnego wieczora od bardzo wczesnego ranka, ale także wiem, że i w roku 1927, 1928 a prawdopodobnie i 1929 te przekroczenia były w wielkich zakładach pracy i wielkich fabrykach. Dalej jeszcze parę przykładów. Przepisy o urzędach ochronnych higjenicznych i sanitarnych przekroczono 23.851 razy, ustawę o urlopach przekroczono 1.988 razy i t. d. Ustawa o żłobkach, odraczana kilkakrotnie, mogła wejść w życie dopiero w lipcu w 1926 r. I właściwie żłobki w liczbie kilkudziesięciu mamy dotąd tylko w państwowych zakładach pracy, a zatem monopol spirytusowy i tytoniowy odpokutowują za swoje grzechy przeciwko higjenie zakładaniem żłobków, i to podobno wzorowych — coprawda nie zwiedzałam ich.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">I tu, proszę Szanownych Panów, jest wielkie usprawiedliwienie dla naszego etatyzmu: oto państwo staje się regulatorem stosunków pomiędzy robotnikiem i zarobkodawcą, wskazuje drogi, jakiemi powinna iść opieka nad robotnikiem i ochrona jego zdrowia, życia, sprawności i zadowolenia. Naturalnie należałoby jeszcze dodać znaczne podwyższenie płac zarobkowych, ale tu winno jest całe społeczeństwo i niewątpliwie niewykonywanie ustawy i niskie zarobki idą razem i przyczyny są bardzo podobne. Jeżeliby jeszcze zwrócić uwagę na tendencje naszej polityki socjalnej, to od początku mniej więcej tendencje te były podobne, mianowicie przedewszystkiem chodziło o wyrównanie braków spowodowanych zaniedbaniem rządów zaborczych, zwłaszcza w b. zaborze rosyjskim. Dalsza koniecznością jest unifikacja ustawodawstwa, na całem terytorjum Polski. Przy tej unifikacji unikano — i to za zasadę zostało to przyjęte — unikano pokrzywdzenia tej części ludności, która miała najdalej idące ustawodawstwo, zostało więc utrzymane status quo z czasów zaborczych, zwłaszcza w Wielkopolsce i na Śląsku, oraz rozszerzono małopolskie instytucje ubezpieczeniowe na Kongresówkę i na województwa wschodnie.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Dalej, jak już mówiłam, łączność z Międzynarodowem Biurem Pracy i trzymanie się stałe tych samych tendencji, które przyświecały Międzynarodowej Organizacji Pracy, a wreszcie to w czem Polska może najbardziej wyprzedziła Zachód, to jest równoległe traktowanie pracowników umysłowych i robotników fizycznych. Wszystkie nasze ustawy dadzą się tak interpretować, że odnieść je można zarówno do pracy umysłowej jak i fizycznej, czego o ustawach w innych krajach Europy powiedzieć nie można.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Gdy na międzynarodowych kongresach (np. Towarzystwa Postępu Społecznego, którego mam zaszczyt być członkiem, i które kilkakrotnie reprezentowałam na kongresach) wysłuchamy sprawozdań z organizacji pracowniczych w innych krajach, np. Niemiec, Austrji, Czech, to widać, że tam jeszcze z dużo większem wytężeniem walczy klasa pracownicza o należne jej prawa, że czas pracy jest dłuższy, i właśnie tendencje idą w tym kierunku, aby ustawodawstwo robotnicze stało się także ochroną dla pracy pracowników.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Ale proszę pamiętać, że to tempo i ta tendencja naszego ustawodawstwa ochronnego została nadana za czasów gabinetu premjera Moraczewskiego i rządów Naczelnika Państwa, a zatem przez tych samych ludzi, którzy są dziś u steru rządu i co do których tyle słyszy się zażaleń. Zaś w ciągu lat, które maj oddzielają od rządów Naczelnika Państwa, było wielkie zwolnienie w ustawodawstwie pracy i w wykonywaniu nawet tych ustaw, które w ciągu tego czasu zostały wprowadzone. Dziś tempo jest znowu bardzo żywe. Rządy pomajowe nawiązują do dawnych tradycji i przynoszą ustawy, — wymienię tylko kilka najistotniejszych: o inspekcji pracy, o sądach pracy, o ochronie życia i zdrowia robotników, umowa o pracy robotników, umowa o pracy pracowników, żłobki, które zostały wprowadzone dopiero za czasów pomajowych, ubezpieczenie pracowników umysłowych dekretem Prezydenta z 27 listopada 1927 r. i wreszcie wniesienie obecnego projektu o ubezpieczeniu społecznem.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Zarzuty odnosiły się dotąd do faktu, że robotnicy pracujący na roli zupełnie zostali pominięci, co zresztą nie całkowicie jest zgodne z prawdą, bo choć ustawy niema, ale t. zw. ugody od r. 1919 regulują na coraz większym terenie, a dzisiaj na całym terenie Rzeczypospolitej stosunki między zarobkodawcami a różnemi kategorjami pracowników i robotników rolnych. Wniesiony obecnie projekt o ubezpieczeniu społecznem da się, zdaje mi się, zastosować i interpretować także w tem znaczeniu, że odnosi się również do wszystkich pracowników i pracujących na roli, ponieważ tych robotników niema w artykule, który wymienia wyjątki. Projekt odnosi się do ubezpieczenia na wypadek choroby albo macierzyństwa i niezdolności do zarobkowania, a także uwzględnia wypadek śmierci ubezpieczonego. Podlegają mu wszystkie osoby bez różnicy płci, zatrudnione na podstawie stosunku służbowego albo roboczego, a podobno i służba domowa, która dotąd była stawiana na szarym końcu. Ustawa co do tej służby, którą jeszcze w r. 1919 czy 1920 miałam zaszczyt wspólnie z całą Komisją opracowywać, została odesłana dwukrotnie do komisji i tak gruntownie zagrzebana pod suknem, że dopiero teraz projekt został ponownie wniesiony. Niemniej służba domowa, zwłaszcza w Warszawie, zna owe dążenia do uregulowania jej bytu i powołuje się na to, że ma prawo nawet do trzech ósemek to znaczy do 8 godzin pracy, 8 odpoczynku i 8 snu.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">A zatem ustawodawstwo i rząd, zwłaszcza gabinet rządzący w 1919 i 1920 r. oraz rządy pomajowe zrobiły bardzo wiele w zakresie polityki społecznej. Społeczeństwo jednak do tego nie dorosło, a bardzo ważnym warunkiem jest ogólna bieda. Z jednej strony zarobkodawca obawia się każdego, bodaj najmniejszego wydatku i każdej nowości, któraby umniejszała jego zarobek i zysk. Robotnik wskutek niepewności bytu i biedy nie potrafi upomnieć się i zresztą boi się. Najlepszem tego dowodem to, co słyszałam od pepesowskich przedstawicielek pracy, że robotnicy wprost nietylko z prośbą ale i z groźbą udawali się do nich, aby broń Boże, nie forsować sprawy żłobków, bo wtedy wszystkie kobiety zostaną wydalone.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Dalej jedną z przyczyn jest także zacofanie kierowników przedsiębiorstw. Nasi inżynierowie, nasi dyrektorowie fabryk bardzo daleko stoją od tego, co Anglja nazywa Captains of industry, to zn. od tych przodowników, którzy umieją i chcą torować drogi postępowi i stwarzać nawet nowe kierunki ochrony robotnika i udziału jego w kierowaniu przedsiębiorstwem.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Wreszcie są braki opinji publicznej. U nas opinja publiczna nie interesuje się absolutnie polityką społeczną. Mam tego dowód, niestety, przy moich wykładach. Gdy jest zapowiedziany wykład z polityki społecznej o jakichś rewolucyjnych tendencjach, a zatem gdy jest zwrócona uwaga na Rosję Sowiecką, czy też jest mowa o dawnym czerwonym internacjonale, słuchacze bardzo chętnie słuchają i, o ile są powiadomieni, przychodzą w znacznej ilości. Gdy zaś tylko polityka społeczna, a zatem ewolucja tych stosunków, która jednak musi doprowadzić do właściwego rozstrzygnięcia sprawy, — wtedy wielkie znużenie i mała frekwencja.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Otóż te wszystkie warunki składają się na dzisiejsze wielkie niedomagania. A tu jeszcze dodam, jedno, że trochę winy ciąży również i na naszych związkach zawodowych. Związki zawodowe wykazują szybki i pomyślny rozwój, powiem nawet, wszechstronny, ponieważ, jak wiadomo, u nas pracownicy na roli, robotnicy rolni bodaj wcześniej zaczęli się organizować, niż np. w Niemczech, gdzie jednak dziś doszli do dużo znaczniejszych cyfr, niż u nas. Ale związki te są ubogie i są przytem niekiedy niecałkowicie świadome, co do tego np. kiedy wypowiadać strajk i jaką odpowiedzialność za to ponoszą. Najlepszym tego dowodem był niedawno generalny strajk w Łodzi, który, jak się przekonałam, badając rzecz na miejscu i z różnych źródeł, nie był bynajmniej zapowiedzią jakiejś rewolucji socjalnej, ale był tylko skutkiem nieuświadomieniu i niedostatecznego ostrzeżenia ze strony kierowników organizacyj. Strajk wybuchł wtedy, kiedy robotnikom się zdawało, że najwłaściwszy czas wypowiedzieć, bo fabrykanci rzekomo potrzebowali ich pracy, aby wykonać zamówienia, a tymczasem fabrykanci byli niemal zadowoleni z tego strajku, wyzbyli się części towarów i przez te dwa, czy trzy tygodnie, przez które strajk trwał, mogli nagromadzić nowe zamówienia.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">A zatem jeżeli lewica nasza, obwinia Rząd pomajowy o jakiś nieprzychylny stosunek do robotników, jeżeli posuwa się tak daleko, że nawet nazywa go niekiedy nieprzyjacielem klasy robotniczej, to uzasadnienia niema to żadnego.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Rząd postawił sobie za zadanie, o ile ja go rozumiem, przedewszystkiem usprawnienie zakładów pracy, a zatem usunięcie głównych przyczyn dzisiejszego upośledzenia klasy robotniczej i niskich płac zarobkowych, to jest braku pracy. Najlepsze ustawodawstwo, najdalej posunięta opieka nad klasą robotniczą, czy nad jakąkolwiek kategorją tej klasy, czy wogóle całego społeczeństwa, nie może być wykonywana ani tam, gdzie dochody są małe, a zatem gdzie niewielkie wpływają podatki, ani tam, gdzie nie idą zakłady pracy. Pierwszem zadaniem, zadaniem, dla którego dużo trzeba było poświęcić, dla którego niejeden z nas nawet musiał na czas jakiś zapomnieć, że całe życic jego upłynęło na krytykowaniu wielkich zysków przedsiębiorczych, a współczuciu z niskiemi płacami i ze złem położeniem robotników, — było jednak godzić się na pewne koncesje, które umożliwiły silniejszy ruch zakładów pracy, wyższa ich wydajność i poprostu uruchomienie tych przemysłów i tej całej strony gospodarczej, która w latach pomajowych wykazała tak bardzo silne i szybkie postępy.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Stan emigracji przedstawił p. s. Pepłowski już dostatecznie przeglądem cyfrowym. Powiem tylko, że dziś nie można już emigracji dzielić tak, jak to było w czasach przedwojennych, na emigrację stałą i przesiedleńczą, ani też na emigrację europejską i zaoceanową, mającą jakoby całkiem inny charakter. Dzisiaj głównem miejscem emigracji, które zastąpiło Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, jest Francja. I tu mamy już nietyle emigrację zarobkową, ile przesiedleńczą i nadzieje nasze co do wzmożenia tej emigracji, a przynajmniej co do jej ustalenia, o tyle są uzasadnione, że w wielu departamentach Francji, środkowych i południowych, stale zmniejsza się liczba mieszkańców i przez to całe połacie kraju zostają nieuprawiane.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Dziś zatem wyłania się tutaj kwestja, ażeby polscy robotnicy rolni mogli nietylko pracować w rolnictwie francuskiem, ale także żeby nasi emigranci mogli tam nabywać ziemię, gdyż, emigracja z Polski jest przecież przeważnie rolnicza. Emigruje wieś przeludniona i nic znajdująca dostatecznego zatrudnienia na własnej roli i ta wieś musi być gdzieś przeniesiona. Powstaje przeto bardzo wielkie zagadnienie, gdzie dla wsi znaleźć miejsce emigracji i czy ta emigracja ma się kierować tylko za ocean, czy także i do Europy. Pomijam tu umyślnie owe blisko 600.000 naszych uchodźców, którzy się znajdują we Francji, przeważnie pracując w kopalniach, a niekiedy i w fabrykach, ale mówię głównie o emigracji rolniczej, a zatem stałej. I sądzę, że bardzo ważne jest, aby ustalić linje i drogi, oraz cele polityczne naszej emigracji. Chodzi nietylko o to, aby opieka nad emigrantami polskimi była lepsza niż dziś, choć dziś jest już dużo lepsza niż wtedy, kiedy wykonywały ją państwa zaborcze, a raczej, kiedy jej wcale nie wykonywały. Otóż najważniejszem byłby tutaj wybór odpowiedniego terenu, skupienie naszego wychodźtwa na jednym, o ile można, terenie, a wreszcie zachowanie jego polskości, co tylko przy poprzednio wymienionych warunkach jest możliwe.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Ma się rozumieć, że ideałem byłoby takie terytorjum, które z czasem mogłoby się stać kolonja polską. Nie mamy jednak na to funduszów, o ile wiem, jedyną taką kolonja, która dotąd wchodzi w rachubę dla Polski, jest Angola, Podobno, teren jest zupełnie odpowiedni, idealny, niejako nadzwyczajny, już do pewnego stopnia ucywilizowany, bo posiada koleje żelazne i miasta. Ale na to trzeba być Belgją, ażeby taką kolonję sobie przyswoić, jak Belgja, zakupiła część Konga, tak Polska mogłaby zakupić część Angoli. Pamiętajmy jednak, że nawet bogata Belgja nie mogła się zdobyć na kupienie Konga, ale zakupił je król belgijski i przed śmiercią ofiarował krajowi. Wtedy kosztowało to 25.000.000 franków złotych. Prawdopodobnie my nie będziemy się mogli na to zdobyć.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Otóż pozostaje kwestja — Parana czy Peru. I ta kwestja jest dotąd nierozstrzygnięta. Wysoki Sejm zwrócił uwagę na to, że zbyt wielkie wydatki ponosi Główny Urząd Emigracyjny na podróże swoich delegatów, którzy objeżdżają różne kraje Ameryki Południowej, ażeby znaleźć odpowiedni teren dla naszego wychodźtwa. Nie wiem, czy te podróże są za częste, czy rzeczywiście spowodowane koniecznością. Naturalnie, że to wielka pokusa. Ja sama, gdybym była młodszą, chętniebym się na taką wyprawę zapisała, ale sądzę, że na podstawie opisów zarówno naszych, jak i podróżników europejskich, na podstawie znajomości geografji możnaby w znacznej części jednak politykę tę wypośrodkować, biorąc pod uwagę znane już dziś warunki i właściwości naszego ludu. Nasza podkomisja emigracyjna, do której nie miałam dotąd sposobności i możności się zapisać, mogłaby i powinnaby sobie wyznaczyć to zadanie, żeby się zastanowić nad polityką emigracyjną naszego państwa. Jest to już ostatni czas, żebyśmy na falach losu i przypadku nie pozostawiali tych rzesz ludu, które wychodzą co rok, żebyśmy mogli nie dawać ich Niemcom dla wzmocnienia ich potęgi gospodarczej, dla nas bardzo groźnej.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#ZofiaDaszyńskaGolińska">Można się dziwić, że wahania w tym kierunku są jeszcze tak bardzo wielkie, i że jeszcze do dziś dnia nie mamy dróg ustalonych. Sądzę, że współpraca nad tem zagadnieniem będzie uznana przez całą Wysoką Izbę za całkiem słuszną i że tej współpracy będziemy mogli czas dłuższy poświęcić. Na tem kończę,...</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Rubinsztejn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wysoki Senacie! Wobec krótkości rozporządzalnego czasu nie mogę, niestety, poruszyć całokształtu zagadnień, objętych budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, jak to uczyniła moja Szanowna przedmówczyni. Muszę ograniczyć się do następujących uwag. Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, jak to wynika z podwójnego jego tytułu, ma dwojakiego rodzaju zadania, leżące jednak na różnych płaszczyznach życia społecznego. Zadania te, to z jednej strony troska o pracę, o jej rozszerzenie, o zatrudnienie jak największej liczby ludzi przez jak największą ilość czasu, troska o spotęgowanie i wzmożenie wydajności pracy, z drugiej zaś strony zaopiekowanie się tymi nieszczęśliwymi, którzy są pozbawieni możności pracy i zarobkowania.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">Te zadania znajdują się w odwrotnym do siebie stosunku, albowiem im więcej ludzi pracuje, im intensywniej korzystają z całego czasu dla pracy, tem ogólniejszy jest dobrobyt i tem mniej jest potrzebujących pomocy. To znaczy im więcej opieki nad pracą, tem mniejsza jest potrzeba opieki społecznej, tem mniej jest nędzarzy i tem mniejsza jest potrzeba pieczy nad nimi.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">Z tego wzajemnego stosunku tych dwóch zadań ministerstwa wynikałoby, iż powinno się dążyć do powiększenia ilości pracy, aby zmniejszyć potrzeby opieki społecznej, której, jak to stwierdził dopiero co szanowny referent, ministerstwo na podstawie tego budżetu jest w stanie podołać tylko w najmniejszym stopniu. Nic więc dziwnego, jeśli objawy tamowania i hamowania pracy, ba nawet zakaz pracy, wywołują u nas nietylko ból i gorycz, ale i ogromne zdumienie: za co i po co?</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">P. referent zaczął swój referat od zacytowania doniosłego ustępu naszej Konstytucji, hołdującej pracy, że praca, jako główna podstawa bogactwa Rzeczypospolitej, pozostawać ma pod szczególną ochroną państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">Teraz przypatrzymy się jak ta ochrona i jak ta troska wygląda, jak nasze ustawodawstwo, pochodzące co prawda z innej konstelacji parlamentarnej i innych rządów, jak to ustawodawstwo przynajmniej tam, gdzie zahacza o Żydów, odnosi się do tego najpotężniejszego czynnika życia zbiorowego państwa, jakim jest praca.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#IzaakIcekRubinsztein">Proszę Panów. Gdy mówię o zadaniach Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej i o wykonaniu tych zadań przez nie, powstaje w mojej wyobraźni cały łańcuch tragizmów. Bo pierwiastek tragizmu zawiera już sam fakt, iż mówiąc o Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, możemy wskazać na objawy przeszkadzania w pracy, hamowania, kurczenia jej i uniemożliwiania jej ludziom. Z trzech warunków tworzenia dóbr — praca, kapitał i przedsiębiorczość, najważniejszym i najcenniejszym, bo ma swoje źródło w żywych siłach ludności, jest praca. Żalimy się w Polsce na brak kapitałów w kraju, staramy się zaciągać pożyczki zagranicą. Nasz Rząd obecny jest słusznie dumny z tego, że udało mu się zaciągnąć pożyczkę zagranicą, która jednak obciąża nowemi ciężarami państwo i jego obywateli. Jednak najcenniejszy kapitał, źródło wszelkiego dobrobytu jakim jest praca, praca wolna, niekrępowana, marnuje się w Polsce dla przyczyn, które w każdym razie nie leżą w płaszczyźnie potrzeb i warunków ogólnych, a mają na celu tylko zacieśnienie działalności i krępowanie życia i rozwoju i wreszcie wypchnięcie ludności żydowskiej z życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">Panowie domyślą się, że ja mam tu na myśli przymusowy odpoczynek niedzielny, który zmusza ludność żydowską do próżniactwa w ciągu dwóch i pół dnia w tygodniu, A to wymuszone próżniactwo powoduje taką kolizję tragiczną w duszy Żyda, w duszy jednostki, która przez tę dura lex zmuszona jest do wyboru między ruiną materjalną, częstokroć nędzą i głodem rodziny, a gwałtem nad swojem sumieniem religijnem, nakazującem świętowanie soboty, które stanowi jedną z najbardziej niewzruszonych zasad jego religji, jedno z dziesięciorga przykazań, które są podstawą naszego wyznania wiary i przez cały łańcuch pokoleń rozbrzmiewają: „Pamiętaj dzień sobotni święcić”.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ten tragizm duszy jednostki, kroci tysięcy jednostek, przypomina nam tragizm dziejowy całego narodu żydowskiego, pod tym względem. Proszę Państwa, Żydzi byli pierwsi na świecie, którzy ogłosili szczytną zasadę odpoczynku sobotniego bez różnicy dla gospodarza domu, dla domowników i dla sług, tę szczytną zasadę, która wprowadza równość praw wszystkich ludzi i równość praw ciała i duszy. Starożytne narody bowiem, starożytne narody kulturalne tej instytucji jednodniowego odpoczynku w tygodniu nie znały. Dopiero narody, które swoją siłę i strawę duchową zaczęły czerpać z żywego źródła Pisma Świętego, zaprowadziły ten odpoczynek i w taki sposób idea odpoczynku, którą daliśmy światu, jest teraz zdobyczą całej cywilizowanej ludzkości. Lecz i teraz ta wielka idea spowodowała ruinę narodu żydowskiego. Wielką tragedją dziejową dla nas jest ta okoliczność, że właśnie ta instytucja odpoczynku sobotniego przez całą ludzkość przejęta od nas, obrócona została przeciw nam w narzędzie rujnowania i niszczenia materjalnego, lub tortur i męczarni duchowych dla Żydów.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#IzaakIcekRubinsztein">Krzyk rozpaczy roznosi się po całej Polsce z powodu olbrzymich ciężarów podatkowych, któremi głównie są dotknięci i przytłoczeni Żydzi, bo na nich spada około 40% wszystkich podatków bezpośrednich, podczas gdy stanowią tylko 12% w państwie. Zaś czas ich pracy, zapomocą której mogliby jedynie sprostać tym ciężarom, zdobyć środki, tworzyć dobra na płacenie podatków, zwęża się i sprowadza tylko do 3/4 czasu pracy wszystkich innych obywateli.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">P. sen. Posner tutaj na skrzydłach swojej poetyckiej wyobraźni, charakteryzując stan polityczny i społeczny w państwie, przeniósł nas do starożytnych czasów, do okresu błąkania się izraelitów po puszczy. Ja chcę posunąć się trochę dalej w głąb wieków i zacytować powiedzenie biblijne, odnoszące się do czasu trochę tylko wcześniejszego. Żydzi w Egipcie żalili się: musimy cegły wyrabiać na budowanie twierdz i miast, ale materjału do robienia tych cegieł nam nie dają. Otóż i my ponosimy wszystkie ciężary, które nakłada na nas ustawa, ale żądamy od Rządu, od parlamentu polskiego, aby nam dano możność podołania tym ciężarom, sprostania naszym zadaniom, naszym obowiązkom, aby nam dano możność pracować. Praca żydowska zbudowała handel i przemysł Polski, a teraz ustawa o odpoczynku niedzielnem i praktyka tę pracę zdusza, ten handel rujnuje, kurcząc jednocześnie siły żywotne gospodarczego życia Polski.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#IzaakIcekRubinsztein">Przymusowy odpoczynek niedzielny nie jest wywołany, ani śmiem twierdzić momentem narodowym polskim, ani religijno-katolickim. Przecież w parlamencie niemieckim Polacy sprzeciwili się wprowadzeniu bezwzględnego odpoczynku niedzielnego dlatego, że ma to być ruiną gospodarczą. Z tego można wywnioskować, że nie sprzeciwiają się temu zasady narodowe i religijne Polaków, bo gdyby tak było, to ów stosunek zasadniczy nie zmieniłby się ze zmianą stosunków politycznych. Polski rząd Litwy Środkowej w Wilnie uchwalił w swoim czasie ustawę, dopuszczającą handel w niedziele i dnie świąteczne od 1–5, t. j. w ciągu czterech godzin. Ja brałem udział w naradzie ówczesnego rządu wileńskiego z przedstawicielami zainteresowanych czynników. W tem zebraniu uczestniczyli przedstawiciele kurji biskupiej, księża, przedstawiciele kupiectwa polskiego i nikt przeciwko tej ustawie nie zaprotestował i nikt nawet nie zaproponował bezwzględnego zakazu pracy i handlu w niedzielę.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#IzaakIcekRubinsztein">Zwracam się z gorącym apelem, przedewszystkiem do Rządu, ażeby Rząd tę krzywdę nam zechciał naprawić, i żeby zaproponował Sejmowi znowelizowanie tej ustawy w ten sposób, ażeby Żydom, świętującym sobotę, pozwolone było handlować i pracować w niedziele i święta chrześcijańskie.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ta sroga ustawa o odpoczynku niedzielnym skraca czas pracy Żydów, a tymczasem system monopolowy wyrzuca tysiączne rzesze robotników żydowskich ze wszystkich zmonopolizowanych dziedzin przemysłu i handlu, w których tradycyjnie byli dotychczas zatrudnieni. Tak się dzieje w monopolu spirytusowym, tytuniowym, zapałczanym, sacharynowym, solnym, oraz w handlu temi wyrobami. Tak było w Białymstoku, Warszawie, Wilnie i Grodnie.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#IzaakIcekRubinsztein">Dopiero co, zanim zająłem tę trybunę, zjawiła się u mnie delegacja robotników żydowskich z Grodna. Tam wyrzucono 6 robotników bez wszelkich powodów z tych fabryk. Interwenjowałem u odpowiedniego p. dyrektora, ale p. dyrektor odpowiedział, że wiek tych robotników nie zgadza się z obowiązującem rozporządzeniem. Gdy pokazali swoje książeczki fabryczne, to okazało się, że to są ludzie w sile wieku, że mają książeczki bez wszelkiej plamy, niema żadnej notacji o jakiemkolwiek wykroczeniu, a jednak wydalono ich z tej fabryki. Nowych Żydów nie przyjmuje się, starych ruguje się. Zwracam się z gorącym apelem do Rządu, żeby wszystkie te krzywdy naprawił.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#komentarz">(Oklaski na ławach żydowskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Danielewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JózefDanielewicz">Wysoki Senacie! Sprawa Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej została objektywnie zreferowana przez p. referenta. My mamy uznanie dla Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej za to, że przedłożyło ustawę o scaleniu ubezpieczeń socjalnych i ta ustawa zarazem będzie obowiązywała tych starców i inwalidów, którzy wskutek starości są niezdolni do pracy. Ale przytem mamy zastrzeżenia, że ta ustawa, którą znamy, ma te wady, że narzuca autonomję instytucji, gdyż są w tej ustawie przewidziani mianowańcy. Uważamy, że taka instytucja, która obejmuje szerokie rzesze, winna być wybieralna, winna być demokratyczna.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JózefDanielewicz">O pracy i opiece społecznej można mówić tak, jak się komu żywnie podoba. Prawda, że u nas w Polsce mamy wiele dekretów, wiele ustaw w tym zakresie, chociaż one są niewystarczające, ale w każdym razie prawnie obowiązują, a przynajmniej obowiązywać winne tych, którzy je w codziennem życiu łamią, bo jeżeli się rozchodzi o ochronę pracy, to prawie, że żadnej ochrony niema. Jeżeli bowiem, proszę Panów, weźmiemy 8-godzinny dzień pracy i 46-godzinny tydzień pracy, które obowiązują w przemyśle, to one w bardzo minimalnym procencie są stosowane i to tylko tam, gdzie są silni, nierozbici, dobrze zorganizowani robotnicy w związkach zawodowych, a natomiast w całej rozciągłości, a w szczególności w momentach kryzysu, te ustawy są łamane siłą przez właścicieli fabryk i warsztatów pracy. Wprawdzie ta statystyka wykazuje, że było 4.000 przekroczeń ustawy o pracy, a 1.990. przekroczeń w sprawach o urlopy, ale to są tylko te statystyczne dane, które na podstawie zażaleń i zaskarżeń były protokołowane w inspekcji pracy. Jednakowoż i tam, w tych ośrodkach, gdzie nawet inspekcja pracy urzęduje, gdzie jest kilka obwodów, jest jeszcze mnóstwo nadużyć, nienotowanych, a cóż dopiero mówić o ośrodkach mniejszych, gdzie niema inspekcji pracy, gdzie inspektor pracy ma do objazdu kilka powiatów, kilka miast, w których przemysł jest dość liczny i do tego drobny. Inspekcja pracy u nas jest niedostateczna, inspektorów pracy jest za mało, spełniają oni tylko formalnie swe obowiązki wtenczas, kiedy się kto do nich zgłasza, a przecież obowiązkiem ich winno być, ażeby warsztaty pracy odwiedzali nietylko wtenczas, kiedy są zawezwani, albo gdy wpłynie skarga, lecz ażeby to robili także niespodziewanie, bo wtedy mogą ujrzeć różne rzeczy, które są uporządkowane wtenczas, kiedy zgóry wiadomo, że inspektor pracy ma. przyjść do warsztatu pracy.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JózefDanielewicz">Jeśli się mówi o opiece pracy, to trzeba mieć dążność — tą dążność przedewszystkiem powinien mieć Rząd — ażeby podnieść płace robotnicze. Mam zaszczyt przemawiać jako ten, który przemysł cośkolwiek zna, który z tym przemysłem od szeregu lat jest zżyty i. pracował, i miałem możność go poznać nietylko z tej dobrej strony oficjalnej, gdzie jest wszystko gładko, ale i od tej brudnej, cd tej sękatej strony również go poznałem, więc to, co mówię, mówię nie na podstawie statystyk, nie mówię tego, co napisali ludzie, którzy dorywczo tych rzeczy się dotykają — a mówię tę naturalną rzeczywistość, która jest.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JózefDanielewicz">Jeżeli ma być naturalna opieka, to przedewszystkiem powinno być dążenie, ażeby podnieść płace robotnicze, bo jeżeli nawet inspekcja pracy wykazuje w oficjalnej statystyce, że u nas zarobki są 5 złotowe, a powinne być 9 zlotowe, to ja stwierdzić muszę, że gdyby wzięli przeciętne zarobki wszystkich ludzi, którzy z pracy żyją, szarych robotników, to one nie będą równały się 4 złotym. Tylko wyjątkowo pewne grupy robotników i rzemieślników mają wyższe płace. Jeżeli nawet statystyka wykazuje, że przędzarze w Łodzi już dochodzą do pewnego poziomu płac, to tych przędzarzy jest minimalna ilość; tych przędzarzy można na dwóch parach rąk policzyć, ponieważ te maszyny już dziś wycofują i wprowadza się system angielski, gdzie niema przędzarzy, ale są prządki. Umiejętna prządka zarabia w przemyśle 25–30 zł. tygodniowo, — to już dobrze, ale bywa, że zarabia tylko 15–18 zł. Takie zarobki są powszechne, mnóstwo kobiet w przemyśle, które intensywnie pracują, mają takie zarobki. Tego statystyki urzędowe nawet nie notują, ponieważ statystyka opiera się na tabeli płac, która obowiązuje przemysłowców, ponieważ oni dobrowolnie, jako zrzeszenie, te tabele płac podpisują i to przyjmuje inspektor pracy okręgu łódzkiego. A przecież, proszę Panów, w bardzo wielu fabrykach są nieustanne zatargi, nieustanne walki strajkowe nie o to, żeby podwyższać płacę, ale o to, żeby je wyrównać do tabeli, jaka obowiązuje. Są z tego tytułu sądy. Prawda, że dzisiaj ta rzecz jest uproszczona, że zaczęły działać sądy pracy. Ale proszę Panów, robotnik choćby nawet w sądzie wygrał 5, 10 lub 20 zł. sobie należnych, to materjalnie przegra, ponieważ zostanie pozbawiony pracy w tym zakładzie. Fabrykant zawsze może powiedzieć: wymawiam na 14 dni, i idźże sobie szukać pracy! A szukać pracy dzisiaj nie jest tak łatwo, ponieważ w wielkich miastach jest wielkie bezrobocie i do tych wielkich miast z całej Polski ściągają jeszcze ci bezrobotni, którzy corocznie z folwarków są wydalani. Ludzie muszą, jak cyganie, wozem przewożą się całe dziesiątki kilometrów, a wyrzucony do rowu ostatni dobytek sprzedają i szukają byle dziury, byle nory w mieście, za nią płacą i znowu szukają pracy i znowu są bezrobotnymi.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JózefDanielewicz">Dlatego, proszę Panów, jeżeli my tutaj mówimy o opiece społecznej, jeżeli my mówimy o tem, że pracę trzeba szanować, to nie chciałbym, żeby to była tylko deklamacja, ale, żeby ta praca miała opiekę rzeczywistą, ażeby ta praca, która stwarza bogactwa, która jest podwaliną każdego narodu i każdego państwa, była naturalną opieką otoczona, bo pozory opieki w statystyce o opiece społecznej to nie wszystko proszę Panów.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JózefDanielewicz">Jeżeli dziś rozumiemy dobrze, jako przedstawiciele klasy robotniczej, że Polska nie może wszystkim zadaniom odrazu podołać, to jednak w tym kierunku powinna zdążać, bo, proszę Panów, nie należy opierać się wszelkim nowoczesnym prądom, jak to czynią niektórzy Panowie, i jak to wyczuwam z przemówienia Szanownego pana senatora Kulerskiego, i jeszcze jednego z Panów, który, powątpiewał, czy robotnicy w Polsce zasłużyli na to, aby być ubezpieczonymi i aby być opasanymi troskliwą opieką, bo niewiadomo, czy praca ich jest wydajna, czy ten robotnik jest produkcyjny. Tak może myśleć człowiek, który na polską ziemię dopiero przyszedł, — wydaje mu się, że klasa robotnicza z księżyca na polską ziemię spadła. Bo, proszę Panów, nie kto inny ten przemysł i to życie gospodarcze stworzył, nie kto inny, jak ta klasa robotnicza. I przedstawiciel pewnego ugrupowania ma takie wątpliwości i pyta, czy rzeczywiście ta klasa robotnicza dorosła do tych zadań! Klasa robotnicza wykazała wcześniej, że dorosła, niż niektórzy z Panów tutaj siedzący i chcący rządzić klasą robotniczą, bo klasa robotnicza dorosła wtenczas, kiedy wszystkie warstwy społeczne w Polsce nie miały odwagi podnieść ręki na wielkiego pana, ukoronowanego złotą koroną, djamentami sadzoną, klasa robotnicza umiała się wtedy organizować, umiała skutecznie walczyć i umiała skutecznie krew przelewać, oddając wszystko to, co najdroższe.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach P. P. S.)</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JózefDanielewicz">Jeżeli takie poświęcenie było ze strony klasy robotniczej, ze strony ludu polskiego, to dziś nie może być żadnej wątpliwości, bo kto by taką wątpliwość miał, musi się bardzo oszukać, bo może w Polsce dojść do tych stosunków, o których powiedział p. s. Motz: gdzie są dziś ci, którzy w wielkiem, potężnem państwie mówili, że tak jest i tak będzie, że zmian nie potrzeba, że naród spokojny i pracowity, a dziś musieli opuścić ojczyznę, dziś muszą sprzedawać gazety, zapałki, prowadzić samochody jako szoferzy, Muszą, bo warunki ich zmuszają. Żywi obywatele muszą iść naprzód. Klasa robotnicza jest żywotna i tę żywotność wykazuje. I nie trzeba tak rozumować, że to są obywatele niższej klasy, że ich poczucie obowiązków obywatelskich, ich dążeń, jest tak poprostu ciemne, jakby jaskiniowe. Tak nie jest, w tych dzisiejszych warunkach trudnych, w tych warunkach gospodarczych, dzisiejszej wyjątkowej nędzy, klasa robotnicza, najwięcej zrozumienia miała dla państwa, czekając cierpliwie, często czekając miesiące i lata na zmiłowanie, kiedy to nareszcie ich los zostanie zabezpieczony przez ustawodawstwo, do tych rzeczy nie zdążali gwałtami tylko czekali. I jeżeli tak jest, to trzeba się starać, ażeby to czekanie nie było czekaniem wiecznem, ażeby nie przeistoczyło się w niecierpliwość.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JózefDanielewicz">Proszę Panów, poruszano tu również sprawy emigracji. Prawda, że Polacy emigrowali nie dopiero po wojnie, że i przed wojną była emigracja i to różnorodna. Jedni emigrowali dlatego, że chcieli polepszyć swoją dolę, chcieli zobaczyć świat, inni emigrowali dlatego, że gdyby nie emigrowali, to musieliby zgnić w więzieniach albo w tajgach Sybiru. Takich emigrantów we wszystkich krajach i za morzami było bardzo dużo. Ci emigranci, ci czarni robotnicy, mieli poczucie obowiązku i z poza mórz szli walczyć o Polskę i z poza mórz dawali swoje oszczędności dla kraju polskiego. I dzisiaj tak sądzić robotników z trybuny sejmowej, czy senackiej, żeby mieć wątpliwości co do ich uczuć obywatelskich, to mnie wprawia w wielkie zdziwienie.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#JózefDanielewicz">I ja tu mam zaszczyt nie jako teoretyk, nie jako człowiek książki, ale jako człowiek od warsztatu mówić tę prawdę, która w życiu ludzkiem tkwi. Te wątpliwości muszą prysnąć, musi nastąpić rzeczywistość taka, która się liczy z tem, że w Polsce jest lud, że lud swoją krwią o swobodę i wolność walczył, i teraz nie chce mieć w tym kraju mniejszych praw, nie uznaje tych zbawicieli, którzy chcą mu okroić prawa i mówią, że oni są reprezentantami narodu.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(Głos: Kto to mówi?)</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JózefDanielewicz">To mówi B. B. P. s. Perzyński z tej trybuny wczoraj był łaskaw powiedzieć, że to jest prąd ożywczy. Prąd ożywczy może być różny, może jedne rośliny ożywiać, a drugie od tego prądu będą przymierały, tak mocno czasem wieją, są one górskie i nizinne. U nas obecnie zaczynają wiać prądy nie nizinne, lecz górskie, gdyż chcą władzę uosabiać w jednej osobie. My byliśmy świadkami uosobionej władzy w monarchjach, potęgach świata, koronowanych, skupionych nie w jednym indywidualnym rozumie, lecz w pewnej klice ludzi, którzy byli często złymi doradcami dla państwa i dla tego, który ich słuchał. Bo, proszę Panów, taką alfę i omegę znaleźć, znaleźć taką jednostkę, że wszystkie rzeczy ujmie i potrafi rozsądzić, to Panowie wiedzą, że tego niema nigdzie. Takie jednostki podobno się rodzą, ale nie we wszystkich kierunkach są specjalistami i dlatego, proszę Panów, jeżeli to udoskonalenie dzisiejszej Konstytucji ma być tak niewinniutkie, że ma być uosobiona władza w jednej osobie, to mam wielkie wątpliwości, bo się wytwarza nowa grupa, która chce w dalszym ciągu przewodzić.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JózefDanielewicz">Ale nie zapominajmy, że dużo z tych panów, którzy dziś takie kierunki proponują i nowe prądy puszczają, było w naszych szeregach Polskiej Partji Socjalistycznej, i oni uczyli nas o szczerej polskiej demokracji, uczyli nas, kiedyśmy byli młodymi chłopcami i oni również byli młodymi. Ale w życiu są takie zmiany i przemiany, że gdy ludzie dochodzą do wyżyn, to mówią: po co mielibyśmy się z nizinami mieszać? A trzeba niziny pociągnąć za sobą, a nie robić przeszkód, bo przeszkody są w skutkach niebezpieczne czasem i szkodzą tym, którzy je stawiają.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#JózefDanielewicz">Dlatego uważam, że Polska musi pozostać demokratyczną, szczerze ludową, bo lud o tę Polskę walczył, lud tę Polskę wywalczył, lud ją ugruntował, a co do parlamentaryzmu, który dziś jest tak obrzydzony, oplwany, to stwierdzić muszę, że w najcięższej chwili, w największej trosce o byt Państwa Polskiego w roku 1920, na zew parlamentu, na zew przedstawicieli robotników i chłopów, biorących udział w rządzie, szli ochotnicy sami, nie szli powołani...</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#JózefDanielewicz">...ale szli przed szeregi, szli sami, nie wołani i ponosili ofiary. Proszę Panów, tak te rzeczy prędko u nas mijają w pamięci niektórych panów, tak prędko się o nich zapomina, i to co było piękne, wzniosłe, nad czem się hymny piało, to wszystko przechodzi w szary kąt i tworzy się nowe rzeczy, które nie są żadną nowością, a są tylko powtórzeniem starych zasad, pożyczonych często, jakie się na gruncie polskim przyjąć nie potrafią, bo lud polski ukochał wolność i tę wolność utrzymać potrafi. A jeżeli Panowie powiadają, że Polska kiedyś upadła dlatego, że była swawola, to niech Panowie nie zapominają, że to była swawola jednej kasty, kasty szlacheckiej Polski, że chłop wtedy nic nie miał do dawania, a robotnika takiego typu jak dziś nie było, — kasta rządząca chciała zaprzepaścić niezależność kraju, ale naród rządzący nie zaprzepaści jej nigdy, i zawsze tę niezależność obronić potrafi.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Wierzejewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#IreneuszWierzejewski">Wysoki Senacie! Dziwnym zbiegiem okoliczności przemawiam po s. Danielewiczu, który wyciągnął z wczorajszego przemówienia s. Perzyńskiego wniosek, jakoby klub Bloku Bezpartyjnego nie uznawał tego, że wszystkie stany Polski mają prawo do jej rządzenia. Oczywiście p. Perzyński stanął na stanowisku, że nie wolno jednej tylko kaście rządzić, jak sobie tego życzy s. Danielewicz. Mam prawo przemawiać w ten sposób, dlatego, że ja jestem jedynym senatorem z Wielkopolski, który został właśnie przez sfery robotnicze, przez N. P. R. wybrany, jako zwolennik dzisiejszego Rządu. To też, mam wrażenie, że p. senator Danielewicz racji nie ma. Ale nie o tem chciałem mówić, lecz o sprawie, która, jestem przekonany nas wszystkich złączy.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#IreneuszWierzejewski">Wysoki Senacie! Porównywając zeszłoroczny preliminarz z dzisiejszym, stwierdzam, że po raz pierwszy Rząd wstawił do budżetu 150.000 zł. na budowę wzorowego zakładu dla dzieci ułomnych. Ponieważ na ten temat dotychczas w żadnym z parlamentów polskich mowy nie było, korzystam więc ze sposobności i pozwolę sobie zainteresować dostojnych panów, z tą, tak, mojem zdaniem, ważną gałęzią opieki socjalnej. Zasługę zapoczątkowania opieki nad kalekami i ułomnymi ma niezaprzeczenie pastor Knudsen, który w pierwszej połowie ubiegłego wieku założył w Kopenhadze zakład wychowawczy, mający na celu wyuczanie ułomnych najrozmaitszych rzemiosł. Za przykładem pastora Knudsena poszli inni, że wspomnę tylko zakład Cracau pod Magdeburgiem, zakłady w Bigge i Monachjum.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#IreneuszWierzejewski">Wszystkie te wówczas istniejące zakłady miały tylko jeden cel, cel wychowawczy, z zupełnem pominięciem leczenia ułomnych, uważano bowiem wówczas, że kalectwo to dopust Boży, którego naprawić nie można, a może nawet nie wolno. Dopiero ogromny rozrost chirurgji ortopedycznej, krótko mówiąc ortopedji, nauki o chorobach kości, mięśni i nerwów aparatu ruchowego, w końcu ubiegłego i na początku tego wieku wprowadził w opiece nad ułomnymi zupełny przewrót.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#IreneuszWierzejewski">Z inicjatywy Konrada Biesalskiego przeprowadzono w 1907 r. w Prusach rejestrację ułomnych i na podstawie tej rejestracji powstało wielkie dzieło statystyczne, wydrukowane w roku 1908, które w całym świecie wywarło olbrzymie wrażenie i to wrażenie nietylko u lekarzy, ale przedewszystkiem wrażenie pod względem socjalnym. Stwierdzono bowiem, że w Prusiech na 50 miljonów ludności jest 75.000 kalek i to tylko wśród dzieci do 14 roku życia włącznie, kalek potrzebujących przejściowego lub też stałego pobytu w odpowiednich zakładach. Statystyka ta wykazała dalej, że kalectwo, wobec rozwoju ortopedji, nie jest jakimś dopustem Bożym, którego usunąć nie można, lecz że kaleka to przedewszystkiem chory, cierpiący na chorobę mięśni, kości lub nerwów aparatu ruchowego — tak mniej więcej można zdefinjować słowo kaleka — w tem zrozumieniu też kalekami nie są ślepi, głuchoniemi, idjoci i t. d., nie obarczeni równocześnie zachorzeniami aparatu ruchowego.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#IreneuszWierzejewski">Statystyka ta wykazała dalej, że przeszło 80% ułomnych można wyleczyć zupełnie, a dalszy znaczny odsetek tak dalece, że mogą zapracować na życie. Tylko drobny odsetek pozostaje całe życie niezdolny do zarobkowania.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#IreneuszWierzejewski">Już z powyższego wynika, że na czoło opieki nad ułomnymi wysunąć się musieli lekarze. Po opublikowaniu wymienionej statystyki zaczęły w całym świecie powstawać zakłady dla kalek z dwoma oddziałami: lekarskim i wychowawczym, a na czele tych zakładów siłą rzeczy stanęli lekarze — wybitni specjaliści w ortopedji, mający do pomocy odpowiedni personel pomocniczy. Zapoczątkowano w Poznaniu taką opiekę nad kalekami, na podstawie fundacji, stworzonej przez p. Helenę Gąsiorowską, w wysokości 2 miljonów marek zł., wybudowano zakład narazie w małych rozmiarach, lecz zakładu tego już dalej rozwijać nie można — zakładu tego jestem dyrektorem — gdyż fundacja przez dewaluację zupełnie straciła na znaczeniu.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#IreneuszWierzejewski">W preliminarzu, nad którym dziś obradujemy, jest wyznaczona nadzwyczajnie niska suma, bo tylko 150.000 złotych na zapoczątkowanie opieki nad kalekami. Ponieważ nowością w parlamentaryźmie polskim jest omawianie tej właśnie gałęzi opieki społecznej, więc Wysoki Senat pozwoli, że pokrótce wymienię, jak sobie mniej więcej wyobrażam organizację takiego zakładu. Zakład taki powinien się dzielić na szereg oddziałów. Głównym oddziałem powinien być ten, w którym się chorego kalekę stawia, że się tak wyrażę, na nogi, to jest klinika ortopedyczna, z odpowiednio wykształconym i licznym personelem lekarskim i pielęgniarskim. Do kliniki ortopedycznej należeć powinien warsztat ortopedyczny, w którym się wykonywa aparaty ortopedyczne, które pacjenci zwykle po operacjach powinni dłuższy czas nosić. Dalej poliklinika i poradnia. Poliklinika — ambulatorium, a poradnia — celem doradzenia wyboru zawodu, a wreszcie i pośrednictwo pracy.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#IreneuszWierzejewski">Oddział wychowawczy powinien być postawiony jak najlepiej, powinien posiadać najlepsze siły nauczycielskie, najlepszych majstrów, gdyż tak w szkole ludowej, jak w warsztacie powinno się nauczać dzieci leżące w łóżku. Kaleka powinien dostać najlepsze wykształcenie, powinien być bezwzględnie lepiej wykształcony jak jego zdrowy konkurent, żeby właśnie konkurencji tego zdrowego mógł sprostać. To też nietylko leczenie, ale także i nauka powinna się odbywać indywidualnie. Zwykle nauka w takich warsztatach przy zakładzie dla kalek powinna trwać rok dłużej, niż trwa w normalnych warunkach.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#IreneuszWierzejewski">Dalej zakład wychowawczy musi nietylko służyć kalekom, którzy się znajdują w zakładzie przez dłuższy czas, lecz także korzystać z niego powinni i przychodni, którym warunki domowe na to pozwalają.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#IreneuszWierzejewski">Takie zakłady dla kalek powinny być tworzone jedynie w większych centrach z dobrą komunikacją kolejową i tramwajową, zwłaszcza w miastach uniwersyteckich, by nietylko mogły służyć jako uczelnie, jak to się dzieje w Poznaniu, ale, ażeby mogły korzystać z różnych ułatwień i urządzeń, jak kontakt z władzami, sprowadzanie specjalistów i t. d.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#IreneuszWierzejewski">O pobycie w zakładzie powinny decydować nietylko względy zdrowotne, ale i socjalne. Przytoczę dwa przykłady, stopa szpotawa da się z łatwością w krótkim stosunkowo czasie wyleczyć i chory nie potrzebuje po wyleczeniu specjalnej opieki zakładu i może wyuczyć się zawodu poza zakładem. Ale czy nie będzie pod względem społecznym i moralnym lepiej, gdy przy złych warunkach domowych — ojciec alkoholik, matka nierządnica — dziecko cały czas nauki spędzi w zakładzie, zdala od złych wpływów i opuści zakład, jako moralnie zdrowy obywatel i z zawodem w ręku? Drugi przykład: dziecko chore na gruźlicę kości, leczenie trwa zazwyczaj kilka lat, można w najgorszym razie, w braku urządzeń, leczyć takie dziecko ambulatoryjnie, a więc w przychodni, jednak dziecko nie może w tym czasie uczęszczać do szkoły i po ukończeniu leczenia pozostaje nieukiem, analfabetą. Czyż nie lepiej, że dziecko takie będzie przyjęte do zakładu dla kalek i tam, uczęszczając do szkoły zakładowej, względnie ucząc się w łóżku, opuści zakład już z zawodem w ręku, a przedewszystkiem z odpowiedniem szkolnem wykształceniem.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#IreneuszWierzejewski">Za zbudowaniem tego rodzaju zakładów, jakie Rząd proponuje, przemawia jeszcze kalkulacja wprost kupiecka, bo jeżeli sobie wyobrazimy, że utrzymanie kaleki niezdolnego do pracy kosztuje społeczeństwo, bardzo mało licząc, mniej więcej 500 zł. rocznie, a z drugiej strony kaleka, któremu przywróciliśmy zdolność do pracy i daliśmy mu zawód w rękę, znowu bardzo mało licząc, zarabia rocznie 500 zł., to daje to razem społeczeństwu na czysto 1000 zł. rocznie na jednego kalekę. Opierając się na statystykach obcych, zwłaszcza na statystyce, przeprowadzonej w Niemczech, przypuszczam, że w Polsce w wieku młodocianym i dziecięcym, t. zn. do lat 14, jest około 60.000 kalek, nie licząc w tem inwalidów wojennych i t. zw. inwalidów pracy. Przy odpowiedniej więc opiece nad 60.000 kalekami, społeczeństwo oszczędzi według powyższego rachunku około 60.000.000 zł. rocznie. Jest to suma naprawdę godna zabiegów. Do powyżej wymienionych momentów, a więc lekarskiego, wychowawczego, a wreszcie i kupieckiego, dochodzi jeszcze jeden może najważniejszy, — psyche dziecka kaleki.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#IreneuszWierzejewski">Takie dziecko, wyszydzane z powodu swego kalectwa przez zdrowe otoczenie, dziecko nie mogące brać udziału w zabawach rówieśników, musi powoli gorzknieć i spaczyć sobie charakter. W zakładzie natomiast, w otoczeniu takich samych kalek, charakter dobry nigdy nie będzie narażony na spaczenie, będzie się rozwijał normalnie, gdyż brak tego głównego bodźca, który wyradza nienawiść, to jest brak zazdrości. Jakże cudownie maluje największy może psycholog ludzki, Szekspir, uczucia, jakie opanowują kalekę w osobie hrabiego Gloceslera w Ryszardzie III!</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#IreneuszWierzejewski">Urządzenie i utrzymanie takiego zakładu są oczywiście ogromnie drogie. Nie chcę się rozwodzić nad szczegółami, nad ustaleniem wewnętrznej organizacji. Celem równomiernej opieki nad kalekami koniecznem jest przedewszystkiem przeprowadzenie rejestracji, t. j. statystyki — spisu kalek przez czynniki rządowe, która by obejmowała nietylko dzieci, ale także młodocianych i inwalidów pracy, dotychczas nie zarejestrowanych.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Zarejestrowani są jedynie inwalidzi wojenni)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#IreneuszWierzejewski">O ile mi wiadomo, Rząd już nad tą statystyką pracuje. Dalej konieczne jest przeprowadzenie ustawy, regulującej opiekę nad kalekami, ułomnymi i zmuszającej samorządy do zajęcia się tą gałęzią socjalną.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#IreneuszWierzejewski">Co do opieki wykonywanej przez samorządy, muszę jeszcze dodać, że istnieje dzielnica w Polsce, t. j. Górny Śląsk, w którym samorząd jest obowiązany do opiekowania się kalekami. Polega to na tem, że na początku roku 1920 w Prusach przeprowadzono taką ustawę, a Górny Śląsk po złączeniu się z Polską ustawę tę zachował.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#IreneuszWierzejewski">Dalej mamy ustawę o kasach chorych. Proszę Szanownych Panów, kasy chorych nie są obowiązane świadczyć dla dzieci zachorzałych na zniekształcenie przyrodzone, są zobowiązane świadczyć za leczenie jedynie zniekształceń nabytych. Jest to ogromna niesprawiedliwość, gdyż ani dziecko, ani rodzice żadnej winy tu nie ponoszą. Dalej winne kasy chorych — do czego obecnie też nie są zobowiązane — ponosić koszty za specjalne aparaty ortopedyczne. Czas tych świadczeń kas chorych jest stosunkowo bardzo krótki, jeżeli chodzi o zachorzenia gruźlicze. Jak wspomniałem przedtem, zachorzenia gruźlicze trwają 2, 3, a nawet i 4 lata. Któż ma się zająć temi dziećmi, które zaczęto leczyć? Otóż ten obowiązek powinny znowu przejąć samorządy, by przeprowadzić leczenie aż do końca.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#IreneuszWierzejewski">Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden punkt nadzwyczajnie, zdaniem mojem, krzywdzący urzędników państwowych. Pomoc dla urzędników państwowych nie dotyczy zachorzeń ortopedycznych. Np. w Poznaniu wojewódzki urząd zdrowia nie przyznaje świadczeń dla urzędników państwowych nawet za świeże złamania, jeżeli te złamania leczy się w zakładzie ortopedycznym, mimo że cały świat stoi na stanowisku, że złamania wchodzą w zakres ortopedji.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#IreneuszWierzejewski">Teraz zwracam się do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ponieważ do opieki nad kalekami należy nietylko wychowanie, nietylko leczenie, ale przedewszystkiem zapobieganie powstawaniu kalectw, powinniśmy dbać o lepsze wykształcenie lekarzy, zwłaszcza studentów w ortopedji. Na wielu zjazdach naukowych przechodziły jednogłośnie rezolucje, domagające się specjalnych katedr na wszystkich uniwersytetach polskich, dalej specjalnej ustawy o opiece nad kalekami, podobnie jak to się dzieje od dziesiątków lat w całej zachodniej Europie i Ameryce. Brak wykształcenia lekarzy polskich w ortopedji fatalnie się odbił na finansach Państwa podczas wojny polsko-bolszewickiej i po tej wojnie. Fakt stwierdziłem porównawczo, jako inspektor sanitarny w armji niemieckiej i później jako inspektor sanitarny w służbie polskiej. Gdyby lekarze polscy mieli odpowiednie wykształcenie w ortopedji nie płacilibyśmy tak ogromnych zapomóg dla inwalidów.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#IreneuszWierzejewski">Nim Rząd przystąpi do przeprowadzenia takiej ustawy, należy jeszcze przeprowadzić ustawę przeciw żebractwu, a specjalnie ustawę, która by bardzo surowo karała sztuczne wywoływanie kalectw u dzieci w celu zawodowego żebractwa.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#IreneuszWierzejewski">Proszę Wysokiego Senatu! Dopiero dzisiaj pierwszy raz ten temat był omawiany w parlamencie polskim. Jestem przekonany, że w przyszłym preliminarzu już nie suma 150.000, lecz znacznie poważniejsza będzie figurowała na dalsze prowadzenie tej akcji socjalnej.</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. ks. Albrecht.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#JulianSzymański">S. Ks. Albrecht.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#JulianSzymański">Proszę Wysokiego Senatu! Chciałem do tych pięknych i uczonych wywodów dorzucić tylko kilka słów. Rzeczywiście idziemy na czele wszystkich państw kulturalnych z naszemi urządzeniami i ubezpieczeniami socjalnemi i społecznemi. Trzeba podziękować obecnemu Ministrowi, że wreszcie po tylu staraniach, po tylu nawoływaniach przyszedł do Sejmu z ustawą, która ma załatwić kwestję zaopatrzenia na starość i na wypadek inwalidztwa, bowiem już w 1919 r. w Sejmie Ustawodawczym przedstawiciel naszego klubu wniósł w tej sprawie interpelację, wiedząc, że starość jest najstraszliwsza dla ludzi pracy. Póki człowiek jest użyteczny, póty pracuje, a później wyrzuca się go jak śmiecie. Jeżeli ta ustawa wreszcie wejdzie w życie, to trzeba jej przyklasnąć, choć to już późno i już od roku obowiązuje ustawa dla umysłowo pracujących, z którą i ta ustawa powinna była jednocześnie wejść w życie.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#JulianSzymański">Wspomniano tutaj, że Ministerstwo roztacza opiekę nad tymi, którzy pracować nie mogą, że praca jednak jest uposażona nisko, jak p. referent wykazał, że u nas zapłaty są niższe od 30 do 40% od kosztów utrzymania. Jeżeli się powiada, że może produkcja nie jest taka, jak być powinna, to nie można się dziwić temu, bo człowiek, który zarabia o 30% mniej niż na utrzymanie potrzebuje, choćby chciał nie ma sił fizycznych, aby te pracę lepiej wykonać. Ale nawet pomimo to, w tych zawodach, gdzie zarobki podciągają wyżej, jak w górnictwie, widzimy, że produkcja robotnika naszego przewyższa produkcję robotnika angielskiego, jak statystyki angielskie nam to wykazują.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#JulianSzymański">Szanowna przedmówczyni zwróciła uwagę, że Ameryka uważa robotnika nietylko za producenta, ale i za konsumenta: U nas tego niema, ale nietylko u nas, lecz i na całym świecie uważa się, że praca jest towarem takim samym, jak bawełna, jak wełna, jak nafta, i tak samo się pracę robotnika wlicza w koszta ogólne, zamiast liczyć, że robotnik jest człowiekiem i że ten przemysł powinien pracować nie dla przemysłu, ale dla człowieka, a więc żeby konsumował, żeby mógł żyć po ludzku. Nie możemy być jakąś oazą, ale musimy dążyć, aby te warunki pracy mogły się zmienić. Człowiek jest człowiekiem i wszytko, co się dzieje, jest dla człowieka i przemysł też pracuje dla człowieka i powinien to czynić z pożytkiem dla niego i dla podniesienia jego godności ludzkiej.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#JulianSzymański">Mówiono tutaj, że ustawy ubezpieczeniowe często są łamane. Łamane są przez przemysłowców, a nawet przez samych robotników. Jeśli robotnik mało zarabia, jeśli mu to nie wystarcza, to nie pyta o ustawy, chce zarobić więcej, bo chce się utrzymać. Tego samego chce przedsiębiorca. Przecież sądy są zawalone sprawami, o przekraczanie ustaw wszystkie ustawy nietylko karne są naruszone. Ale z tego wniosek ten, że jednak praca jest, że tak powiem, obowiązkiem każdego człowieka, że ta praca jest może ciężka — ale nie może być tylko ciężarem, lecz musi także dawać satysfakcję, ze spełnionego obowiązku. Tymczasem robotnik odczuwa swe poniżenie, że pracuje. Dlaczego? Tak nie powinno być. Człowiek jest stworzony do pracy, która powinna go podnosić. Tymczasem bidzie, którzy dają robotę, jeżeli dają zapłatę, to rzucają ją jak z łaski. To jest przyczyna niezadowolenia szerokich mas pracowniczych, które jak to wspominał przedmówca, są patryjotycznie usposobione, pracowite i cierpliwe, może nigdzie więcej jak u nas. Z tym robotnikiem stykam się od kilku dziesiątków lat, patrzę na niego zbliska, trzeba tylko tego robotnika zrozumieć, wejść w jego potrzeby, trochę wniknięcia w jego psychologję, w jego duszę, trochę zrozumieć, ażeby traktować go jak człowieka, nietylko jako pomoc do maszyny.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#JulianSzymański">Wiele rzeczy mamy złych, wiele kwasów, ale wywołują je ci kapitanowie przemysłu, jak to pani przedmówczyni powiedziała, wywołują przez nieumiejętne postępowanie. Lud nie ma wykształcenia, ale często ma wyczucie dobre. To trzeba zrozumieć.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#JulianSzymański">Mój katolicki pogląd socjalny jest taki, że tu nie trzeba opieki państwa, nie trzeba tej opieki nad dzieckiem i żłobków, bo dzieckiem matka powinna się opiekować, a ojciec powinien zarobić tyle, ażeby matka mogła swoje dziecko wychowywać, i nie potrzebowała dziecka posyłać do ochronki. Rodzice powinni być tymi naturalnymi opiekunami, bo cni to leniej zrobią, aniżeli wszelkie ochrony, gdzie masowo wychowuje się ludzi. Trzeba tylko dać pracę i odpowiedni zarobek rodzicom.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#JulianSzymański">Często mówi się tu o bezrobociu, że jest bardzo duże, że nie jest całkowicie ujęte, ponieważ na wsi jest również bardzo duże bezrobocie. W stosunkach, jakie u nas panują, opieka nad bezrobotnymi jest niezbędna. Często bowiem widzimy, że z winy kierowników przemysłu to bezrobocie trwa i właśnie tutaj robotnik musi być zaasekurowany, zabezpieczony, bo on jedynie ma swoją siłę i ręce do pracy i musi być zabezpieczony przeciw temu, żeby z różnych powodów, najczęściej nie z własnej winy, musiał z głodu umierać, bo ma prawo do życia i do zarobku. Fundusz Bezrobocia powinien być rozszerzony na szersze warstwy ludu pracującego, chociaż i tutaj jak zresztą wszędzie, nawet w najlepszej instytucji, są nadużycia, bo wszędzie, gdzie są ludzie, zdarzają się nadużycia, więc i w Funduszu Bezrobocia. Chociaż niewielka ilość ludzi z niego korzysta, ale często wyzyskują sytuację ludzie, nie mający nic wspólnego z bezrobociem i takie przykłady można przytoczyć, że ludzie, którzy nie powinni pobierać zasiłków z tego Funduszu Bezrobocia, zapisują się do Biura Pośrednictwa Pracy, biorą świadectwa, że nie pracują, a kiedy w biurze żądają od nich, by się do pracy zapisali, to oni odpowiadają, że pracy nie chcą, bo im z Funduszu Bezrobocia dadzą zapomogę.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#komentarz">(Głos: Nie dadzą.)</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#JulianSzymański">Takie wypadki są nie wszędzie, ale mógłbym je przytoczyć. We Lwowie jest tak, że Fundusz Bezrobocia jest połączony z Biurem Pośrednictwa Pracy, które jednocześnie wydaje zaświadczenie i odrazu wypłaca zapomogę. Więc jak jest takie zaświadczenie Biura Pośrednictwa Pracy, iż dany robotnik nie pracuje, to Fundusz Bezrobocia ma podstawę, żeby zapomogę wypłacić od dnia kiedy on nie pracuje. Ja nie powiadam, żeby to była reguła, ale takie wypadki bywały, mam dowody na to, nie chcę ich przytaczać, ale gdyby p. Minister sobie życzył…</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Bez biletów jeżdżą.)</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#JulianSzymański">Bywają rozmaite nadużycia, lecz ja nie twierdzę, że to jest wada samej instytucji, ale trzeba na to zwracać uwagę, bo ja wiem, że jest dużo ludzi pracujących, a pobierających zapomogę z Funduszu Bezrobocia, co jest z krzywdą dla tych, którzy są bez pracy, i którym rzeczywiście się to należy.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#komentarz">(Głos na lewicy To jest niezdarność urzędników.)</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#JulianSzymański">Do nikogo nie występuję z pretensją, tylko uważam, że przedstawiciele ministerstwa przy inspekcjach powinni na takie rzeczy zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#JulianSzymański">Twierdzę, że u nas świat pracy, powiedziałbym, jest idealny. Jest może mało uświadomiony, mało ma nauki, bo mu jej nie dali, bo nie pozwalali mu się uczyć, bo do kozy wsadzali, gdy się uczył. W Kongresówce znam robotników od lat blisko 40, bo się ciągle z nimi stykam, i wiem jak oni chętnie chcą pracować, jak są patrjotycznie usposobieni, jakie mają moralne podstawy, jaki pęd do oświaty, i jak szkół wieczorowych potrzebują. Jeśli tę oświatę im damy, wtedy staną się obywatelami dobrymi, równouprawnionymi, którzy zapewnią Polsce dobrobyt i potęgę.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#JulianSzymański">Ogłaszam przerwę do godziny 16-tej.</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#JulianSzymański">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do części 7 budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jako sprawozdawca głos ma s. Rolle.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#KarolRolle">Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że zrobię zawód Szanownym Panom Senatorom, gdyż w przeciwstawieniu do niektórych referentów mam zamiar w paru słowach tylko dotknąć spraw, które są w tej chwili na porządku dziennym. Już w sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej pozwoliłem sobie wszechstronnie, zdaje się, rozpatrzyć sprawy będące przydziałem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i mam to przekonanie, że Szanowni Panowie Senatorowie sprawozdanie to jeżeli nie czytali, to bodaj przejrzeli i dlatego mogę się na wstępie powołać na to sprawozdanie, a nie będę trudził Panów przedstawianiem cyfr i ich wzajemnych stosunków i wynikających z nich wniosków porównawczych, które Panowie w sprawozdaniu mojem znajdą.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#KarolRolle">Podkreślam jeszcze raz, że budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ma charakter administracyjny i bezpieczeństwa publicznego, bo administracji niemal w całej rozciągłości poświęcone są rozchodowe działy 1, 2, 6, 7, które co do cyfr obejmują trochę więcej aniżeli 20% wydatków tego ministerstwa, zaś działy 3, 4, 5 odpowiadają przeważnie trosce o bezpieczeństwo obywateli państwa i wynoszą 80% tych wydatków. Jeżeli przypatrzymy się temu stosunkowi procentowemu i porównamy go z wydatkami określonemi w całym budżecie państwa, to widzimy, że na wydatki ściśle administracyjne przypada nieco ponad 2%. W części administracyjnej jest to budżet naturalnie wyłącznie konsumcyjną i spotykają ten budżet te same zarzuty, które zawsze się podnosi, gdy się mówi o administracji, że administracja jest zbyt liczna i zbyt kosztowna. W przeciwstawieniu do tych zarzutów pozwolę sobie stwierdzić, że budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest jeszcze w obecnych warunkach możliwie oszczędny i przez dłuższy szereg lat trudno spodziewać się, ażeby w tym budżecie jakiekolwiek oszczędności były poczynione, bo oszczędność w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to jest zmiana organizacji administracji, a dopiero jako następstwo zmiany organizacji będzie oszczędność sił urzędniczych. Oba te momenty, to jest zmiana organizacji administracji i oszczędność sił, zajętych w administracji, są ze sobą sprzężone, a działać mogą tylko na długą metę.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#KarolRolle">Zastanawiając się nad sprawą organizacji naszej administracji i nad koniecznością jej reformy — bo choć administracja nasza jest stosunkowo bardzo młoda, mówi się i mówić się powinno, o jej reformie, gdyż, jak to za chwilę wykażę, ma ona pewne wady — przypatrzmy się, czy Rząd zdaje sobie sprawę z tego, że administracja nasza nie jest w całości należycie sprężysta i czy dąży do reformy tej administracji, do reorganizacji jej i czy dąży tem samem niejako do potanienia tej administracji. Otóż muszę zwrócić uwagę na to, że w rzeczywistości tak jest. Rząd sobie zdaje sprawę z tego, że w kierunku reorganizacji administracji czynić coś należy i w tym celu stworzył przy Prezydjum Rady Ministrów komisję, która bada naszą administrację i dąży do jej usprawnienia. W komisji tej prowadzone są prace ustrojowe i organizacyjne, bo naturalna rzecz te dwa momenty muszą być podniesione z chwilą, gdy mówimy o usprawnieniu administracji i dopiero w wyniku tych prac nad ustrojem państwa i organizacją administracji może być jakakolwiek redukcja wydatków administracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#KarolRolle">Prace ustrojowe naszego Rządu sięgają bardzo głęboko, mogą w skutkach swoich mieć i zmianę podziału państwa, bo jeszcze dziś nie można powiedzieć z całą pewnością, czy państwo ma być podzielone na województwa i na powiaty, czy też na jakiekolwiek inne jednostki terytorjalne. Prace te muszą iść także w kierunku zatarcia granic zaborczych, co jest momentem ze stanowiska państwowego bardzo doniosłym. Dotykają one także zagadnienia wielokrotności instancji, czy mają być jedną, dwie, czy trzy instancje, dwutorowości administracji i szeregu innych ważnych zagadnień.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#KarolRolle">Prace organizacyjne natomiast — tamte były ustrojowe — dotykają, powiedziałbym, bolesnego miejsca naszej administracji, bo pewnego przerostu biurokracji, czy biuralistyki i niebezpieczeństwa wpadnięcia w oschłość i bezduszność, którą ona zawsze ze sobą niesie, Prace te więc idą w kierunku koniecznej reformy urzędowania. Przypominam Panom, że w roku zeszłym na wiosnę Prezydent Rzeczypospolitej wydał cały szereg rozporządzeń o charakterze ustawy, dotyczących administracji i te rozporządzenia przeprowadziły bardzo pożądaną unifikację administracji na ziemiach polskich, ale nie przyniosły jeszcze uproszczenia postępowania administracyjnego, a nawet powiedziałbym, że w niektórych dzielnicach dały efekt wprost przeciwny.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#KarolRolle">Z tego, co przed chwilą powiedziałem, okazuje się, że Rząd zdaje sobie sprawę, że administracja nasza nie jest ostatnim wyrazem i że na tem polu da się jeszcze dużo zdziałać, ale oprócz administracji, oprócz urzędników, jest jeszcze i obywatel i tu chciałbym parę momentów poruszyć. Mianowicie pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewne specyficzne ustosunkowanie się administracji do ludności i ludności do administracji. Ludność naszego państwa jest pod względem, że tak powiem, wychowania państwowego nadzwyczaj różna, tylko mały procent ludności jest takiej, która się poczuwa do solidarności państwowej, płynącej ze zrozumienia istoty własnego państwa, większy może procent jest takiej, która jest władzy posłuszna, duży procent obojętnej, ale mnie się zdaje, że największy procent ludności jest takiej, która jest niechętna, nieufna, a nawet wrogo odnosi się do administracji. Nie będę tu mówił dlaczego, czy to jest wina wychowania, czy pewnej polityki w stosunku do zaborców i zaborców do obywateli, ale stwierdzam narazie fakt, że tak jest. W tej bogatej gamie uczuć administracja państwowa ma również bogate, ale ciężkie zadanie wychowawcze. Mam przekonanie, że spełnia je przeważnie dobrze. Ale ile wysiłku, wiedzy, talentu, pracy i sił urzędniczych na to potrzeba, aby to wychowanie naszego obywatela w kierunku państwowym przeprowadzić! Ale muszę zaznaczyć także inny objaw wśród naszych mieszkańców, będący, mojem zdaniem, pozostałością z czasów wojennych, kiedy rządy, wychodząc może ze słusznej zasady ograniczenia potrzeb ludności, wprowadzały szereg zarządzeń ograniczających każdy ruch obywateli, a równocześnie zarządzeń charakteryzujących niejako opiekę nad tą ludnością na każdym kroku i wytworzyło się przez to u ludności pewnego rodzaju przywiązanie do „sui generis” etatyzmu, nie w tem jednak znaczeniu, w jakiem dziś tak powszechnie jest on omawiany. To pozostało do dzisiejszego dnia i dziś można obserwować u obywateli zbyt częste zwracanie się do władz w sprawach nawet najdrobniejszych, widzi się pewną niezaradność, niesamodzielność, co wywołuje niepożądane wtrącanie się w stosunki prywatne, a w efekcie wytwarza nadmiar urzędowania. Należy więc kształcić obywateli, by we wzajemnych stosunkach obywali się bez urzędów, a wówczas będzie można walnie zmniejszyć urzędy i urzędników i ograniczyć narzekania na przerost biurokracji.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#KarolRolle">Pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien prąd, który w tej chwili jest we Francji, gdzie się dąży do zniesienia nawet wielu urzędów ze względu na to, że publiczność już więcej samodzielna nie potrzebuje tak często tej opieki, tego wtrącania się, tej interwencji urzędów.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#KarolRolle">To jest jeden moment, który chciałem podkreślić w swojem sprawozdaniu, moment konieczności reformy administracji i przedstawić Wysokiej Izbie, że moment ten jest oceniany należycie i doceniany przez Rząd, i że w tej chwili idzie całą siłą pary praca, aby tę reformę administracji przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#KarolRolle">Pragnę tutaj zwrócić z kolei uwagę na inną kwestję, mianowicie na sprawę samorządu. Już w swojem sprawozdaniu bardzo obszernie tej sprawy dotknąłem, uważam ją niejako za kapitalne zadanie naszego państwa. Nie chcę w tej chwili powoływać się na odnośne artykuły Konstytucji, które mówią o samorządach, i o tem jak należy te rzeczy załatwić, bądź co bądź uważam i to jeszcze raz podnoszę, że to jest problem niezwykle doniosły, że należy wreszcie przystąpić do jego zasadniczego rozwiązania, czego jednak nie można się dopatrzyć w projekcie tymczasowych czy małych ustaw.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#KarolRolle">Nie rozwodzę się nad całością budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zilustrowaną dokładnie w sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej, pragnę bliżej omówić trzy jego pozycje. Zacznę od tych, które zdaje się nie wywołują zasadniczych różnic. Zwracam uwagę Wysokiej Izby, że w dziale 2 wydatków zwyczajnych pozycja 3 i 6 w preliminarzu rządowym, skreślił Sejm w paragrafie 3 — podróże służbowe i przesiedlenia — kwotę 556.960, a w par. 6 wydatki biurowe — 450.000 zł. Wnoszę o przywrócenie tych pozycji. Przemawia za tem ta okoliczność, że koszty podróży wzrosły, bo wzrosły przedewszystkiem djety urzędnicze o czterdzieści parę procent, taryfy kolejowe o dwadzieścia procent i inne z powodu konieczności sprawienia nowego sprzętu biurowego w starostwach i województwach, gdyż tam pod tym względem panują stosunki niemożliwe dalej do zniesienia.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#KarolRolle">Wreszcie przechodzę cło najważniejszej pozycji. Rząd wstawił do preliminarza budżetowego w dziale 1 § 10 fundusz dyspozycyjny Ministra Spraw Wewnętrznych w kwocie 6 miljonów złotych. Sejm pozycję tę skreślił nie ze względów merytorycznych, lecz politycznych. Rozumiem, p. Minister Spraw Wewnętrznych prowadzi politykę wewnętrzną w państwie, niektóre ugrupowania skreśliły mu ten fundusz dyspozycyjny, nie będąc zadowolonemi z jego urzędowania. Nie chcę polemizować z momentami natury politycznej, lecz mam wrażenie, że wyraz temu można dać w inny sposób, nie godząc w żywotne interesy państwa. Fundusz dyspozycyjny jest w istocie swej tak ważny, jak conajmniej szereg innych pozycji budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nie uległy temu harakiri, a może nawet pozycją jeszcze znacznie ważniejsza. Przyznanie tego funduszu określiło bardzo dokładnie, znane z pewnością Wysokiej Izbie, przemówienie p. Ministra Spraw Wewnętrznych na Komisji Budżetowej Sejmu, Senatu i na plenum Sejmu. Wiemy, że jest to skromny bardzo fundusz walki z temi wszystkiemi czynnikami i z ta całą pracą, która idzie w kierunku podważania nietylko społecznego i politycznego państwa, ale podważania nawet istnienia państwa, naruszenia całości granic, a nawet zmierzająca do unicestwienia wprost bytu naszego państwa. Na to wszystko p. Minister Spraw Wewnętrznych domaga się skromnego funduszu 6 miljonów złotych.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#KarolRolle">Przypominam Panom pewne daty, które już były rzucone, że akcja wroga naszemu państwu poparta jest, w tej chwili nie powiem z jakiej strony, ale bądź co bądź funduszami, które wielokrotnie przenoszą ten 6-o miljonowy fundusz dyspozycyjny p. Ministra Spraw Wewnętrznych i skreślenie tego funduszu jest pozbawieniem najważniejszej siły tego ministerstwa, siły skierowanej w kierunku obrony całości i bytu państwa, jeżeli się tego funduszu odmawia. Dlatego też nie mogę zrozumieć tych, którzy całą siłą przekonania i całem sercem stoją przy niewzruszalnej zasadzie całości, i nienaruszalności granic państwa i jego ustroju politycznego, a jednocześnie tu z całym spokojem skreślają fundusz obrony tego państwa przed wrogiem najniebezpieczniejszym, bo wewnętrznym. Dlatego też wierzę, że w tej Wysokiej Izbie wniosek o przywrócenie tego funduszu znajdzie zupełne zrozumienie.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#KarolRolle">Dlatego też proszę Wysoki Senat o uchwalenie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ze zmianami w sprawozdaniu proponowanemi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JulianSzymański">Otwieram dyskusję, Głos ma s. ks. Brandys.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#JulianSzymański">S. ks. Brandys:</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#JulianSzymański">Wysokie Senacie! Więcej niż kiedykolwiek mówi się dziś w Polsce i w świecie o Górnym Śląski. Widać, że nie wszystko tam jest w porządku. Ja niestety stwierdzić muszę, że tam dużo jest do życzenia. Jeśli słowa krytyki dziś wypowiem, to nie czynię tego z przyjemności, lecz z obowiązku, zastępując lud. Województwo śląskie, jak wiadomo, jest jednem z najważniejszych w Polsce. Przemysł górnośląski czyni Polskę potęgą mocarstwową. Dlatego Rząd powinien otaczać Górny Śląsk szczególną opieką, tembardziej, że wielka część naszego ludu nie jest jeszcze zupełnie narodowo uświadomiona. Nic w tem dziwnego. Przecież praca narodowa na Górnym Śląsku zaczęła się dopiero przed 30 laty. W zeszłym roku święciliśmy srebrny jubileusz zwycięstwa idei narodowej na Śląsku. W 1903 roku bowiem oświadczyło się około 50 tysięcy wyborców za Polską, wybierając pierwszego posła w osobie p. Korfantego do koła polskiego w Berlinie. A chociaż później przeprowadziliśmy 8 posłów do koła polskiego, do parlamentu niemieckiego i do sejmu pruskiego, to jednak nie mogło być mowy o zupełnem przerobieniu całego Górnego Śląska. I dlatego też plebiscyt w zachodniej części wypadł dla nas niekorzystnie, chociaż tam lud tak samo jest polski, jak w tej części, którą dla Polski zdobyliśmy. Mamy więc jeszcze dużo słabych ludzi, których Niemcy wabią, mamy dużo urzędników, mianowicie w przemyśle, którzy z czasów niemieckich pozostali, którzy na robotników od nich zależnych wielki wpływ wywierają. Mamy do tego wielką liczbę bezrobotnych, którzy na polską ojczyznę się skarżą, że im chleba nie daje. Mamy dużo robotników, którzy mieszkając na granicy, pracują w przedsiębiorstwach na niemieckiej stronie położonych. Skutek tego stanu rzeczy pokazuje się w naszem politycznem życiu, mianowicie przy wyborach.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#JulianSzymański">Do tego przychodzą błędy popełnione przez nas, przez nasze władze i urzędników. Przychodzą do nas urzędnicy, którzy w pracy uświadamiania ludu udziału brać nie chcą. Pod tym względem są wielkie skargi. Mam na myśli pewnego wyższego urzędnika, który, gdy mu zwrócono uwagę, że powinien brać udział w towarzystwach polskich, zwłaszcza w gminie, położonej na granicy państwa naszego, to oświadczył, że na takie cele nie ma ani czasu, ani pieniędzy. Otrzymujemy urzędników, którzy przychodzą do nas z przesądem, że lud górnośląski jest zdemoralizowany. Wypowiedział to w obecności kilku księży pewien wyższy urzędnik państwowy, którego nie będę wymieniał. Otrzymał od nas należytą odprawę, że z pojedynczego, smutnego wypadku, nie wolno sądzić o całym ludzie, ale smutną jest rzeczą, że taki przesąd istnieje i to u ludzi, którzy sami pod względem życia kościelnego, na co lud bardzo uważa, i życia prywatnego, częstokroć zgorszenie sieją.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#JulianSzymański">Na Górnym Śląsku życie organizacyjne w czasie niewoli było bardzo wielkie. Tylko kościół, który jest najlepszą organizacją i kościelne organizacje utrzymały polskość na Śląsku. W czasach polskich tworzy się także stowarzyszenia, lecz, niestety, muszę się skarżyć, że nie zważa się na stowarzyszenia istniejące i tam, gdzie kościelne stowarzyszenia istnieją, tworzy się teraz nowe i subwencjonuje się je, natomiast istniejącym stowarzyszeniom katolickim żadnych zapomóg się nie daje. Wygląda to na zwalczanie naszych katolickich towarzystw.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#JulianSzymański">Tak było przed wyborami, tak jest i dzisiaj. O wyborach nie chcę mówić, powiadam tylko, że wybory przeprowadzone w ostatnich czasach na Górnym Śląsku są smutną kartą naszej historji. Takiego zwalczania istniejących starych, zasłużonych narodowo i patrjotycznie partji w sposób, którego bliżej określić nie chcę, takiego przekupstwa i teroru nie znaliśmy dawniej. Niezgoda między Polakami przysporzyła głosów tylko Niemcom.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#JulianSzymański">Muszę, chociaż mi to nie jest przyjemne, coś powiedzieć o naszej najwyższej władzy, o naszym p. wojewodzie. Za jego czasów stosunki u nas bardzo się zmieniły. Jest to człowiek młody i ruchliwy i mógłby dużo dobrego zrobić pod względem polskości, gdyby opierał swoje rządy o wszystkie sfery społeczeństwa polskiego. Lecz jego doradcami jest 5 czy 6 powstańców, o których polskości przed wojną nic nie wiedzieliśmy, którzy dla Górnego Śląska, oprócz udziału w powstaniu, żadnych zasług nie mają. Opiera się on tylko o Związek Powstańców Śląskich, a do pomocy ma młodego redaktora, który Górnego Śląska nic zna, a który w gazecie p. wojewody przybocznej błotem obrzuca tak p. Korfantego, jak nas do partji Chrześcijańskiej Demokracji należących.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#komentarz">(Głosy: Rozumiemy.)</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#JulianSzymański">Stosunki stały się nieznośne. My, księża, ubolewamy nad sprawą prowadzenia ruchu polskiego między ludem ze względu na duszpasterstwo, najbardziej nad takim stanem rzeczy i dlatego próbowaliśmy tym kłótniom koniec położyć i stworzyć modus vivendi. Naradziwszy się już w październiku 1926 r. z księżmi starszymi, ułożyliśmy rezolucje, które podałem do wiadomości wszystkich księży na Górnym Śląsku, które miały być jakoby programem pracy politycznej, i które miały być podane do wiadomości władz i do gazet. Niestety, rezolucje te dostały się przedwcześnie do gazet. Gazeta przyboczna p. wojewody namiętnie je zaczęła zwalczać, i do pogodzenia obozów, i pozytywnej pracy polskiej nie doszło.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#JulianSzymański">Aby pp. Senatorów przekonać jakim duchem owiane były te rezolucje, aby się przekonali, że każdy Polak patrjota na nie zgodzić się może, przeczytam je. Są bardzo krótkie:</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#JulianSzymański">1) Życzymy sobie silnego Rządu, który w porozumieniu z narodowemi partjami Sejmu i Senatu zapewni państwu powagę nazewnątrz i spokój wewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#JulianSzymański">2) Stoimy na stanowisku autonomji Śląska ze względu na jego osobną strukturę i istniejące ustawodawstwo socjalne.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#JulianSzymański">3) Wyrażamy gotowość popierania obecnego p. wojewody w jego dążeniach do spolszczenia Śląska, to znaczy nie w tym sensie, jakobyśmy chcieli rodzonych Niemców polonizować, lecz renegatów i słabych Polaków do polskości przyciągać. Ale życzymy sobie, aby p. wojewoda swoje rządy opierał o wszystkich obywateli, nie jednostronnie o jedną część, aby nie usuwano ze stanowisk zasłużonych górnoślązaków Polaków (co się dzieje mianowicie w szkolnictwie, ale też i w innych dziedzinach), i aby na stanowiska przyjmowano mężów o przekonaniach katolickich.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#JulianSzymański">Do katolickiej szkoły należy katolicki nauczyciel. Mamy szkołę wyznaniową, dlatego mamy prawo i obowiązek żądać, żeby nauczyciel, który ma być kierownikiem i nauczycielem w katolickiej szkole, był katolikiem i miał misję kanoniczną.</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#komentarz">(S. Koerner: Dlaczego Ksiądz Senator mówi tylko o katolikach?)</u>
          <u xml:id="u-20.16" who="#JulianSzymański">Bo żydowskich nie mamy, a protestanckich także nie, a gdzie są, to i dla nich żądamy, aby były wyznaniowe.</u>
          <u xml:id="u-20.17" who="#JulianSzymański">Czwarta rezolucja jest znamienna, gdyż odnosiła się do mającego się wówczas tworzyć nowego stronnictwa. Brzmi ona jak następuje: Aczkolwiek duchowieństwo w przeważającej części godzi się bez zastrzeżeń na program Chrześcijańskiej Demokracji, gdyż jest katolicki, narodowy i nie klasowy, to jednak nie chce zwalczać innych stronnictw, jeżeli stać będą na stanowisku narodowem i szczerze chrześcijańskiem.</u>
          <u xml:id="u-20.18" who="#JulianSzymański">5) Prosimy gorąco wszystkie gazety na Śląsku o zaprzestanie walk osobistych, ponieważ takie walki demoralizują lud i podkopują powagę państwa.</u>
          <u xml:id="u-20.19" who="#JulianSzymański">Niestety te rezolucje nie osiągnęły pożądanego skutku, z powodu wyżej wypowiedzianego.</u>
          <u xml:id="u-20.20" who="#JulianSzymański">Walka i po wyborach toczy się dalej. Rozbija się stare organizacje, mianowicie Towarzystwo Polek i tworzy się nowe, a teraz przystąpiono do rozbijania organizacyj robotniczych, usuwa się naczelników gmin i innych urzędników, a nie zatwierdza się takich, o których się myśli, że nie stoją na stanowisku Bloku Bezpartyjnego. Mianowicie pod względem szkolnictwa mógłbym dużo przykładów przytoczyć, jak się traktuje nauczycieli górnoślązaków w porównaniu do innych, jak się traktuje nauczycieli, którzy należą do chrześcijańsko-narodowego stronnictwa nauczycielskiego w porównaniu do nauczycieli, którzy są członkami Ogniska.</u>
          <u xml:id="u-20.21" who="#JulianSzymański">Ale to tu nie należy, dlatego to pomijam.</u>
          <u xml:id="u-20.22" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To lepiej.)</u>
          <u xml:id="u-20.23" who="#JulianSzymański">Może przyjdzie sposobność i o tem coś powiedzieć. Udało się nareszcie rozbić pozytywne partje Sejmu Śląskiego i doprowadzić do rozwiązania jego, i to podczas obrad nad budżetem.</u>
          <u xml:id="u-20.24" who="#JulianSzymański">Jak wiadomo, na interpelację w Sejmie warszawskim w sprawie rozwiązania Sejmu Śląskiego odpowiedział dnia 4 marca r. b. p. Minister Spraw Wewnętrznych mniej więcej w ten sposób: 1) że się Sejm rozwiązuje z powodu upływu kadencji; 2) że rozpisanie nowych wyborów nie mogło być dokonane, gdyż ustawa o ordynacji wyborczej nie została zatwierdzona przez p. Prezydenta Rzeczypospolitej; 3) że projekt uchwalony przez Sejm Śląski, przyznaje prawo czynne wyborcze tylko tym osobom, które mieszkały na Górnym Śląsku w dniu objęcia Górnego Śląska przez władze polskie — ale odmawia go wielu osobom, stale na Górnym Śląsku mieszkającym; 4) że termin wyborów zostanie ogłoszony po dokonaniu tej zmiany.</u>
          <u xml:id="u-20.25" who="#JulianSzymański">Muszę powiedzieć, że odpowiedź tę uważamy za niewystarczającą. Stwierdzam, że był to Sejm Ustawodawczy, który miał uchwalić ordynację wyborczą; stwierdzam dalej, że w ustawie konstytucyjnej z dnia 15 Iipca 1920 r., zawierającej statut organiczny województwa śląskiego, nie został oznaczony czas trwania tego Sejmu; stwierdzam, że zamknięcie tego Sejmu nastąpiło podczas obrad budżetowych, co według art. 21 statutu organicznego jest niedopuszczalne; stwierdzam dalej, że Sejm Śląski ordynację wyborczą już przed rokiem uchwalił i panu wojewodzie wręczył celem przedłożenia jej p. Prezydentowi, ale pan wojewoda dopiero teraz p. Prezydentowi ją przedłożył, co sam oświadczył w wywiadzie. Stwierdzam wreszcie, że teraz po rozwiązaniu Sejmu Śląskiego niewiadomo, kto ten brak, o którym mówił p. minister, usunąć może. Wygląda to tak, jakoby Rząd nie chciał zwoływać przez dłuższy czas Sejmu Śląskiego. Przeciw takiej taktyce, niezgodnej z nabytemi prawami śląskiego ludu, wypowiadamy się kategorycznie i żądamy rozpisania wyborów.</u>
          <u xml:id="u-20.26" who="#JulianSzymański">Wysoki Senat widzi, że stosunki na Górnym Śląsku nie są korzystne. Prestige państwa i dobro Śląska wymagają zaprowadzenia radykalnych zmian. Rząd centralny ma teraz głos. Videant consules ne quid detrimenti respublica capiat. Na tem kończę.</u>
          <u xml:id="u-20.27" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Baranyk.</u>
          <u xml:id="u-20.28" who="#JulianSzymański">Przed zabraniem głosu przez mówcę pragnę zwrócić uwagę na art. 29 naszego regulaminu, że senatorowi przemówienia odczytywać nie wolno. Proszę Panów Senatorów o stosowanie się do tego artykułu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WasylBaranyk">Wysoka Izbo! Wicemarszałek Sejmu p. Woźnicki w swojej mowie budżetowej powiedział: Rząd obecny uważa wszelkie prawa uchwalone przez Izby Ustawodawcze za obowiązujące dla obywateli, dla rządzonych, ale nigdy, a przynajmniej rzadko, uważa je za obowiązujące dla siebie.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#WasylBaranyk">Maksyma ta jest prawdziwa szczególnie, o ile chodzi o Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w stosunku do ludności ukraińskiej. Ministerstwo to stoi na stanowisku, że nie obowiązują go żadne ustawy, jeżeli chodzi o politykę wobec Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#WasylBaranyk">Maksymę tę można następnie w jednym wypadku odnieść także i do większości tej Wysokiej Izby. Przypomnę wybór czterech członków Trybunału Stanu, dokonany w dniu 13 lutego r. b. Klubowi Ukraińskiemu, którego jestem członkiem, nie chodzi o tego jednego członka Trybunału Stanu, który mu się prawnie należał, lecz chodzi mu o to, że wyboru tego dokonano wbrew ustawie o Trybunale Stanu i wbrew art. 59 regulaminowi Senatu. A przecież exempla trahunt. Gdyby który z członków tej Wysokiej Izby mógł mi wytłumaczyć, że w tym wypadku nie złamano ustawy, ani regulaminu, tylko je po swojemu interpretowano, w takim razie niech i nam wolno będzie po naszemu, według naszej najlepszej wiedzy i sumienia interpretować nietylko tę ustawę, nietylko ten artykuł regulaminu, ale także i inne, i niech nam z tego powodu nikt żadnych zarzutów nie czyni, jak to często miało miejsce w Sejmie wobec członków ukraińskiej parlamentarnej reprezentacji.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#WasylBaranyk">Wspomniałem, że maksymę tę w całej jej rozciągłości i nagości można odnieść przedewszystkiem do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które jedynie ma przywilej regulowania życia narodu ukraińskiego, w granice Państwa Polskiego wciśniętego, i to życia politycznego, kulturalnego i gospodarczego. Dlatego też ministerstwo to w swojej mowie bardzo często utożsamiam z pojęciem Rządu.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#WasylBaranyk">Większość przedstawicieli narodu polskiego w Sejmie, wprawdzie nie wprost, lecz pośrednio, określa państwo swoje pod obecnemi rządami jako państwo policyjne, twierdząc, że jest kryzys w wykonywania prawa, że Rząd łamie Konstytucję, łamie wolę ludności. Konstytucja obecna jest wprawdzie liberalna i postępowa, a że nie jest wykonywana. że istnieje tylko na papierze, że jest łamana, to tylko dowód, że jest dziełem na eksport przeznaczonemi, dla mamienia zagranicy, że w Polsce jest równość, wolność, równouprawnienie. Ze stanowiska natomiast narodu ukraińskiego nie jest ona tak dobra. Jest bowiem ona centralistyczna, gdyż podporządkowuje zapowiedziany i zagwarantowany szeroki samorząd terytorjalny przewodnictwu władz administracyjnych. Jest ona oparta na bezwzględnej supremacji narodu polskiego, a Polskę zamieszkuje przecież kilka narodów, tworzących razem 2/5 całej ludności; tem samem państwo to nie jest państwem narodowem, lecz państwem narodowościowem.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#WasylBaranyk">Wspomniany zapowiedziany szeroki samorząd nie został dotychczas nawet, mimo zobowiązań międzynarodowych, wprowadzony w życie w Galicji Wschodniej. A przecież samorząd ma być szkołą wychowania obywatelskiego. Tymczasem co się dzieje w praktyce z obecnym samorządem w Galicji Wschodniej? Oto rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej zniesiono resztki samorządu krajowego t. zw. Tymczasowy Wydział Samorządowy, zaprowadzono wydziały wojewódzkie, które mają reprezentować czynnik obywatelski, lecz nie są samorządem. Samorząd powiatowy we Wschodniej Galicji już dawno przestał istnieć. Po radach powiatowych urzędują starostowie jako komisarze rządowi, gospodarują samowolnie, bez kontroli, uważając za pierwszy i najważniejszy swój w tym charakterze obowiązek sprawienie automobilu. Do budżetów powiatowych zarządów starostów jako komisarzy, wstawia się pozycję, nie będące wyrazem ani potrzeb, ani woli powiatu, lecz wręcz wrogie kolosalnej większości ludności powiatów, naprzykład na polskie szkoły prywatne, na. Strzelca, kaplice na LOPP i t. d. bez liku. Natomiast zupełnie się nie uwzględnia kulturalnych i gospodarczych potrzeb tej właśnie kolosalnej większości ludności ukraińskich powiatów. Gdy tylko zjawi się jakiś potrzebnicki w powiecie z wątpliwą bardzo marką działacza społecznego i to ze stronnictwa B. B., w tej chwili kreuje się dla takich jednostek w radach powiatowych dobrze płatne posady, tak że rady powiatowe stały się azylem. Jak za czasów austriackich były one azylem dla zbankrutowanych obszarników, tak obecnie są cne dla działaczy polskich, rzekomo społecznych, a w rzeczywistości urzędników i pracowników organizacji bebistycznej. I z rad powiatowych mają korzyść jedynie ci biurokraci, a nie ludność powiatu, której są plagą.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#WasylBaranyk">Starostowie, jako kierownicy samorządu powiatowego, wykonują nadzór nad samorządem gminnym i w tej roli wprost rujnują i demoralizują samorząd gminny, nietylko sami bezpośrednio, ale i pośrednio także przez największych straszaków dla ludności w gminach, przez komendantów posterunków policji państwowej. Crimen laesae majestatis popełniłby ten naczelnik gminy, któryby się odważył dopuścić wstawienia pozycji w budżecie gminnym na najbardziej apolityczne potrzeby ludności ukraińskiej, np. na ochronkę ukraińską, na towarzystwo „Silskij Hospodar”, na kulturalno-oświatowe towarzystwo czytelni „Proświta”, natomiast muszą pod rygorem usunięcia lub rozwiązania całej rady gminnej być wstawione pozycje na cele obojętne, a nawet wrogie dla ludności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#WasylBaranyk">Ja bardzo żałuję, że p. minister opuścił salę, bo w tej chwili właśnie chciałem przypomnieć p. ministrowi, że sam przypadkiem miał sposobność przekonać się naocznie podczas swojej przejażdżki po Galicji Wschodniej i pobytu w gminie Janczyn, pow. Przemyślany, że zmuszało się gminę do dawania subwencyj na prywatne szkoły polskie, do których nikt z gminy nie uczęszcza. Ciekawy jestem tylko bardzo, czy wówczas p. minister okrył się rumieńcem, że w Państwie Polskiem biedny lud ukraiński musi dawać nieraz ostatni pieniądz na polskie szkoły prywatne. Ale w ilu to gminach w Galicji Wschodniej p. minister nie był, bo wypadek przedstawiony nie jest sporadyczny, to prawie reguła. W niektórych gminach, jak np. w gminie Zazulińce, pow. Zaleszczyki, p. minister, zahipnotyzowany wojskową postawą i wojskowym meldunkiem naczelnika gminy, zapomniał zapytać się o stosunki gminne. Pochwalił natomiast naczelnika za tę jego wojskową, żołnierską postawę i za ten jego żołnierski meldunek.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#WasylBaranyk">Wprawdzie Rząd sanacji moralnej na terytorjum Galicji Wschodniej zarządził przeprowadzenie nowych wyborów do rad gminnych, jednakże to nie usanowało anormalnych stosunków, panujących w samorządzie gminnym. Dlaczego? Bo władza polityczna i policja państwowa wszędzie w decydujący sposób wpływała na skład rad gminnych, zapowiadając zgóry uwzględnienie protestów o rozwiązanie rad gminnych, nie wybranych według wskazówek, często wbrew woli starosty, i to przez starostę bezpośrednio, a bardzo często przez wszechwładnego komendanta posterunku policji państwowej. A gdy już ostatecznie, po długich i ciężkich cierpieniach, został wybrany naczelnikiem gminy Ukrainiec, a jego zastępcą Polak albo Żyd, to zwykle wkrótce starosta zawieszał w urzędowaniu naczelnika, ażeby umożliwić urzędowanie jego zastępcy. Jak naprzykład w Wełdiżu, pow. Dolina, usunięto bezprawnie naczelnika gminy Ukraińca, ażeby zrobić miejsce jego zastępcy Izraelowi Joselowi Taub, gdyż lepszem będzie narzędziem w rękach starosty. Słowem, to co istnieje w dziedzinie samorządów gminnych w Galicji Wschodniej, można nazwać samorządem kazamackim, samorządem zawisłym zupełnie od woli starosty.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#WasylBaranyk">Wbrew obowiązującej ustawie, starosta, w podwójnej swej roli, narzuca gminom pisarzy gminnych. Komendant posterunku policji państwowej, rozkazuje, gdzie ma być kancelarja gminna i jakie uchwały mają zapadać na posiedzeniach rad gminnych. Oczywista rzecz, że wobec tego wszystkiego samorząd gminny nie jest i nie może być szkołą wychowania obywatelskiego, lecz przeciwnie jest środkiem demoralizacji.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#WasylBaranyk">W interpelacjach Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych znajduje się z tej dziedziny bardzo dużo materjałów. Na 82 interpelacje, wniesione w roku 1928, odpowiedział p. minister tylko na 42, a na 22 interpelacje, wniesione w roku 1929, odpowiedział dotychczas tylko na jedną. I jakie to są odpowiedzi? Opierają się one wyłącznie na relacjach oskarżonych w interpelacjach organów administracji, które oczywiście, muszą wszystkiemu zaprzeczać. W ten sposób uniemożliwia się ukaranie winnych i naodwrót winni, widząc się usprawiedliwionymi wskutek swej jednostronnej relacji, czują się zupełnie słusznie zwolnionymi od wszelkiego rygoru praw. A jest to system uprawiany zgóry i dlatego odpowiedzialnym za niego jest p. Minister Spraw Wewnętrznych. Przypomnę tylko sprawę Domu Narodnego w Kopyczyńcach, bardzo dokładnie mi znaną, jako w sąsiednim powiecie mającą miejsce. W Rożniowie, powiat Brody, naczelnik gminy rujnuje majątek gminy i fałszuje podpisy radnych na uchwałach rady gminnej. Większość radnych oskarża go, lecz bezskutecznie. Dlaczego? Jest on bowiem powolnem narzędziem w rękach starosty, który nikogo i niczego się nie obawia.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#WasylBaranyk">Ale nawet i ten pseudo-samorząd nie istnieje wszędzie. Wedle statystyki urzędowej jest bowiem jeszcze dwieście kilkadziesiąt gmin z komisarzem rządowym. Wedle naszych obliczeń jest ich prawie trzykrotnie więcej. W Jeziernej np., powiat Zborów, dotychczas nie ukonstytuowała się zwierzchność gminy, gdyż miejscowy nauczyciel Biały i starosta chcą koniecznie naczelnika gminy Polaka, a radni nie chcą go wybrać, i urzęduje dotychczas komisarz rządowy. W Sierakożcach, pow. Przemyśl, wybory przeprowadzono już bardzo dawno, obecny przy wyborach był komisarz starosta nazwiskiem Janiszewski. Naturalnie przeprowadzono wybory całkowicie legalnie, ale nie po myśli komisarza rządowego, który chciał jak najdłużej urzędować. I co się stało, W proteście, przez tego komisarza rządowego wniesionym, zarzucił m. in. nietylko włościanom, ale także i komisarzowi starostwa Janiszewskiemu, że on razem z Ukraińcami wybory sfałszował. Komisarz rządowy dotychczas urzęduje.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#WasylBaranyk">Rozporządzenie Prezydenta o karnem postępowaniu administracyjnem dało w rękę starostwa i organów policji możność nakładania kar i to stosunkowo bardzo wysokich, na ludność za lada drobnostki. Tej swojej prawie nieograniczonej władzy nadużywają jednak organa władzy politycznej w celach represji politycznych wobec ludności ukraińskiej, wobec towarzystw ukraińskich, a nawet wobec spółdzielni ukraińskich. Tak np. starostwo w Tarnopolu za rzekome noszenie munduru przez kilku członków stowarzyszenia gimnastycznego „Sokił” w Tarnopolu i gimnastyczno-pożarniczego towarzystwa „Sokił” w Ihrowicy nałożyło jesienią 1928 r. masowe kary pieniężne, względnie areszty, chociaż występowanie w czapce sokolej nie jest równoznaczne z noszeniem munduru. Nie wiem, ale prawie pewny jestem, że w żadnem mieście powiatowem niema członka T-wa polskiego „Sokół”, któremuby przyszło na myśl prosić o pozwolenie noszenia czapki sokolej podczas uroczystości polskich. Wniesione w tej sprawie odwołania nie odniosły żadnego skutku, co jest niezbitym dowodem, że niższe organa administracji politycznej postępują według wskazówek i zamierzeń władz wyższych w szykanowaniu ludności ukraińskiej i w hamowaniu jej kulturalnego życia. W gminie Ihrowica, pow. Tarnopol, starostwo orzeczeniem z dnia 10.11. 1929 r. L. 5619 zawiesiło działalność gimnastyczno-pożarniczego T-wa „Sokił” za rzekomą działalność antypaństwową, popełnioną w ten sposób, że kilku członków tego T-wa w dniu 1 listopada 1928 r. wzięło prywatny udział w nabożeństwie żałobnem za poległych na wojnie żołnierzy ukraińskich. A co w ostatnim czasie wyrabia województwo w Stanisławowie! Ile tych towarzystw, jak „Sokił”, „Łuh” i t. d. rozwiązało!</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#WasylBaranyk">Władze administracyjne, wbrew wyraźnym przepisom ustawy antyalkoholowej, której tendencją jest moralne i gospodarcze podniesienie ludności w państwie przez uregulowanie, względnie powstrzymanie nadużyć na tle alkoholu i wbrew wyraźnym przepisom, że władze administracyjne mają ruch antyalkoholowy popierać przez tworzenie przy każdem starostwie osobnej rady antyalkoholowej, — paraliżując odruchową dążność ludności do zniesienia wyszynków i zaprowadzenia trzeźwości. Co więcej, biorą w obronę szynkarzy, którzy ludność rozpajają i moralnie i gospodarczo ją rujnują w ten sposób, że nie dopuszczają do wprowadzenia w życie uchwał antyalkoholowych, plebiscytowych powziętych zgodnie z ustawą antyalkoholową i rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Jest to objaw masowy i dotychczas na terytorjum całej Galicji Wschodniej nie wprowadzono w życie wskutek powyższego postępowania administracji politycznej ani jednej antyalkoholowej uchwały plebiscytowej w sprawie zniesienia wyszynków w gminach. I tak w pow. Podhajce 20 gmin powzięło uchwały antyalkoholowe, starostwo w Podhajcach tarnopolskiego woj. nie wykonało ani jednej, a akcję tę określiło jako agitację polityczną i szkodzenie Skarbowi Państwa. Ta sama historja zdarzyła się w powiatach: brzeżańskim, przemyślańskim, tarnopolskim, lwowskim, kopyczynieckim, czortkowskim, bóbreckim i wielu innych. Nawet starostwo w Brzeżanach zakazało wprost naczelnikom gminy brać udział w komisjach plebiscytowych antyalkoholowych. To chyba jest już skandal.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#komentarz">(Głos: To zawiść.)</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#WasylBaranyk">Również na polu działalności społeczno-humanitarnej starostwa i urzędy wojewódzkie we Wschodniej Galicji czynią przeszkody w sprawie zbiórek na cele oświatowe, szkolne, ogólno-humanitarne, o ile chodzi o towarzystwa i organizacje ukraińskie, nie czyniąc nigdy przeszkód w analogicznych zbiórkach ludności polskiej, a nawet żydowskiej. Osobliwie w ostatnich czasach jest jawna tendencja administracji politycznej do niedopuszczenia jakichkolwiek zbiórek na cele oświatowo-kulturalne i humanitarne nawet dla tak zasłużonych na polu oświaty i szkolnictwa towarzystw ukraińskich, jak Proświta i Ridna. Szkoła. Ba, zdarzają się wypadki, że nawet zbiórki zebrane za zezwoleniem, władz administracyjnych na listy, w wielu wypadkach policja państwowa. konfiskuje, jak np. w Kołodróbce, pow. Zaleszczyki. Niedawno zaszedł wypadek, w powiecie tarnopolskim, że skonfiskowano zbiórkę na cele towarzystwa ukraińskiego ochrony mogił wojennych, a więc na cele pietyzmu dla zmarłych, szanowanego i przestrzeganego przez cały świat kulturalny.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#WasylBaranyk">Obowiązkiem policji państwowej na terenach, zamieszkałych przez ludność ukraińską, jest przedewszystkiem śledzenie działalności towarzystw ukraińskich oświatowych, kulturalnych, humanitarnych, a nawet organizacyj spółdzielczych, nie mówiąc już o politycznych i niedopuszczanie przez robienie doniesień i bezpośrednie szykanowanie miejscowej ludności ukraińskiej do rozwoju tych towarzystw, i organizacyj, względnie dążenie, o ile to jest tylko możliwe, do całkowitego ich zlikwidowania. Policja państwowa na tych terenach jest synonimem bezwzględnego ucisku narodowościowego i może działać prawie że zupełnie bezkarnie i nadużywać swej władzy, o ile działa sprężyście w kierunku tłumienia ukraińskiego ruchu narodowościowego.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#WasylBaranyk">Wypadki bicia ludności zdarzały się i zdarzają dotychczas np. w Czerchawie, w Dorożowie, w Tatarach, pow. samborskiego, a ostatnio w Żabczu, pow. łuckiego. P. minister zaprzeczył temu w swem oświadczeniu, złożonem w Sejmie w listopadzie zeszłego roku, w czasie dyskusji nad nagłym wnioskiem Klubu Ukraińskiego w sprawie wiadomych zajść w dniu 11 listopada 1928 r. we Lwowie i działalności policji lwowskiej w tymże dniu. Chwała Bogu, że p. Minister przyznał przynajmniej, że policja szarżuje, strzela i zabija. Takie oświadczenie padło z ust p. Ministra, zdaje się, po raz pierwszy, powiedziane było bezwątpienia szczerze, niestety, jest ono tylko zachęta dla organów policji państwowej do dalszej jej działalności.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych gen. Składkowski: Na to odpowiedziałem już o. s. Makuchowi, nie mam potrzeby jeszcze raz o tem mówić, mógłby Pan coś nowego wymyślić. (Głosy na ławach B. B.: A możeby Pan powiedział o tem co było wczoraj we Lwowie?)</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#WasylBaranyk">Ponieważ lwowskie zajścia listopadowe dotychczas w Senacie wogóle poruszane nie były, korzystam ze sposobności, aby obecnie poświęcić im kilka przynajmniej słów.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#WasylBaranyk">Otóż te właśnie zeszłoroczne zajścia listopadowe we Lwowie najbardziej dobitnie charakteryzują stosunek władzy i społeczeństwa polskiego do ludności ukraińskiej. Cóż się stało? W nocy z 31 października na 1 listopada 1928 r. niewykryci po dzień dzisiejszy sprawcy uszkodzili pomnik na Persenkówce i obleli atramentem pomnik przed politechniką lwowską. Młodzież wszechpolska w odpowiedzi na to, demoluje mienie instytucyj ukraińskich w sposób iście barbarzyński. Dzieje się to w przeciągu 3 dni. Szkody materjalne wynoszą około 1 miljona złotych. Uległa niszczeniu wystawa współczesnych malarzy ukraińskich i bibljoteką, długoletni dorobek nasz, drukarnia Diła, a nawet instytucja czysto ekonomiczna „Masłosojuz”. Stowarzyszenia ukraińskie zwracają się o pomoc do policji, lecz policja daje swe ciche placet. P. wojewoda lwowski i podwładne mu władze stoją na stanowisku, że społeczeństwo polskie zostało sprowokowane przez zbeszczeszczenie pomników, a priori przyjmując winę Ukraińców, chociaż po dzień dzisiejszy nie udowodniono, czy dokonały tego jednostki narodowości ukraińskiej, czy prowokatorzy ze strony Polskiej. Wielce charakterystyczne stanowisko władz, które nie chciały zabezpieczyć ludności ukraińskiej mienia i życia! W państwie praworządnem nawet zasądzony na karę śmierci zbrodniarz jest pod ochroną prawa, nie wolno nikomu targnąć się na jego życie, bo władza użycza mu opieki, a tutaj wyjmuje się społeczeństwo ukraińskie m. Lwowa z pod prawa tylko dlatego, że władze przypuszczają, iż zbeszczeszczenia pomników dokonały jednostki z obozu ukraińskiego. Dla opinji zachodnio-europejskiej jest to niezrozumiałe, jak Państwo Polskie, które chce szczycić się mianem praworządnego, mogło dopuścić, ażeby tłumy w ciągu trzech dni demolowały miasto i kulturalne zabytki i część mienia ludności miasta. Charakterystycznem dalej jest, że w tej sprawie prawie wszystkie prasowe relacje, oficjalne i pół oficjalne, były świadomie fałszowane. Agencja Wschodnia na podstawie urzędowych relacji ustaliła, że powodem demonstracji ukraińskich na placu św. Jura, były przemówienia dwóch posłów ukraińskich: Celewicza i Liszczyńskiego, i doniosła, że sfery rządowe zażądają ich wydania sądom, a nawet, że sfery te mają zapewniona większość w kołach sejmowych, do ich wydania. A tymczasem, nietylko żadnych dwóch posłów ukraińskich nie przemawiało, ale nawet wspomnianych dwóch posłów tego dnia wogóle we Lwowie nie było. Lecz my jesteśmy do podobnych relacji władz przyzwyczajeni. W sprawie zajść we Lwowie istnieją dotychczas dwie prawdy: jedna prawda, która opiera się na relacjach policyjnych i druga prawda, w którą wierzy ukraińskie społeczeństwo. Prawda, że p. minister przez dymisjonowanie dyrektora policji lwowskiej p. Reinlendera, przyznał nieudolne zachowanie się policji, przyczem jednak nie omieszkał zachęcić policji na przyszłość do jeszcze bardziej jednostronnego postępowania, oświadczeniem swem o pobłażliwości policji. Oświadczenie to może być bardzo różnie interpretowane. Faktem jest jednak, że za wypadki lwowskie aresztowano kilku Ukraińców, a z pośród polskich gwałcicieli porządku publicznego i grabicieli własności prywatnej, nie aresztowano i nie ukarano ani jednej jednostki. Smutne te zajście listopadowe pogłębiły w dalszym ciągu przepaść pomiędzy społeczeństwem polskiem a społeczeństwem ukraińskiem.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#WasylBaranyk">Oskarżamy przeto p. Ministra Spraw Wewnętrznych, że jego oświadczenie w Sejmie złożone, zrozumiane było w ten sposób, że należy dalej prowadzić bezwzględne represje wobec ludności ukraińskiej, wobec czego minister jest odpowiedzialny moralnie dalej za krwawą masakrę w Batiatyczach i za najświeższy wprost skandaliczny wypadek w Żabczu, Cóż, się stało w Żabczu? Od dłuższego już czasu zamykano przy asyście policji państwowej prawosławne cerkwie na Chełmszczyźnie, Wołyniu, Polesiu i Podlasiu, przyczem działy się rzeczy, wzięte żywcem ze średniowiecza. Nikogo, o ile wiemy, z organów policji państwowej nie pociągnięto do odpowiedzialności dyscyplinarnej, nie mówiąc już o karno sądowej. Koroną jednak i wprost skandalem są zajścia najświeższe we wsi Żabcze, pow. Łuck, gdzie policja państwowa była bezczynna wtedy, gdy t. zw. Unici, popierani przez Rząd dla rozbijania unji katolickiej z jednej i prawosławnych z drugiej strony, dokonali gwałtownego zabrania cerkwi prawosławnej na wzór dawnych najazdów i zamiast przywrócić stan prawny, policja państwowa otacza cerkiew, gdzie zebrani prawosławni się modlili wraz ze swoim duszpasterzem, ks. Witali Sahajdakowskim, trzyma ich w oblężeniu 8 dni,...</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#komentarz">(Głos: Bez jedzenia.)</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#WasylBaranyk">...a w końcu aresztuje kilku z głodu prawie umierających, aresztuje także i duszpasterza ks. Sahajdakowskiego i razem z włościanami, skutymi w kajdany odstawia do więzienia w Łucku. Dodać muszę, że policjanci w cerkwi w czapkach palili papierosy, a księdza ubranego w ornat aresztowali w czasie modłów przed ołtarzem.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#WasylBaranyk">Wypadek ten świadczy również o wszechstronnej działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które w zakres swej kompetencji wciągnęło także rozstrzyganie sporów na tle religijnem, opierając się na znanej polityce Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (odnośnym departamentem kieruje JWP. hrabia Potocki), dysponuje cerkwiami i pogłębia jeszcze bardziej gwałt czyniony na majątku cerkwi prawosławnej.</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#WasylBaranyk">Podnieść też muszę dokonanie za zarządów pomajowych setki rewizji bezprawnych, tysięcy aresztowań, będących wynikiem działalności tej kolosalnej, nigdy u nas niebywałej zgraji szpiegów i płatnych prowokatorów, tak że zupełnie zgadzamy się z zapatrywaniem p. Marszałka Piłsudskiego, że Polska jest rajem dla szpiegów, a ja bym dodał — wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych gen. Składkowski: Tak jest, słusznie, Panie Senatorze.)</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#WasylBaranyk">Bo proszę Panów, każdy urząd ma swoich szpiegów, pomijam urzędy wojewódzkie, a wspomnę tylko, że każdy starosta, każdy komisarz, każdy lustrator powiatowy, przedewszystkiem każdy komendant posterunku policji państwowej ma w każdej wsi swojego płatnego szpiega, delikatnie konfidentem zwanego. Nie dość na tem, na wzór komendanta policji państwowej każdy starszy posterunkowy także ma swojego szpiega, zwykły posterunkowy ma swojego szpiega i najmłodszy posterunkowy ma także swojego extra szpiega, — tak, że w każdej wsi, w każdem miasteczku, każdy policjant ma swojego płatnego szpiega. I zamiast pilnować i tępić zwykłe przestępstwa, traci się czas i pieniądze dla szpiegów. Więcej bowiem policję interesuje, jak każda jednostka inteligentna ukraińska na wsi żyje, co robi, z kim przestaje, gdzie chodzi, wie o tem więcej, niż o takiej drobnostce, że jakiś X ukradł komuś korzec zboża, czy Y upiwszy się nieraz w towarzystwie policjanta, głowy ludziom po drodze rozbiją. Twierdzę stanowczo, że wzrost opilstwa w dużej mierze jest do zawdzięczania policji państwowej. Tak, Panie Ministrze, sumiennie mówię, bo przekonałem się sam osobiście. Chcę teraz podać drobny, ale wielce charakterystyczny wypadek, mianowicie w Zaleszczykach, w t. zw. Meranie galicyjskim, które to miasteczko i Pan Minister i Pan Minister Car raczyli zaszczycić swoją obecnością. W tem miasteczku mieszka prawie od 20 lat adwokat ukraiński dr. Roman Stefanowicz. Przed rokiem kupił sobie radjo, żeby w tak oddalonej od świata mieścinie mieć jakąś rozrywkę i przyjemność. Po pół roku dostał dr Stefanowicz pismo z Dyrekcji Poczt we Lwowie, w którem nie zezwolono mu na trzymanie radja i nakazano zdjąć je, powołując się na odpowiedni artykuł. Szukamy we dwójkę z dr Stefanowiczem tego przepisu i znajdujemy, że rzeczywiście na żądanie władz II i III instancji Dyrekcja Poczt ma prawo bez podania motywów nie zezwolić na trzymanie radja. Adwokat idzie do miejscowego starosty, pyta się, co się stało? Starosta nie chce poprostu wierzyć, ale adwokat pokazał rezolucję Dyrekcji Poczt; starosta przeczytał, zapewnił adwokata, że w tej sprawie nikt nigdy go nie zapytywał. A więc istnieją jeszcze jakieś ukryte władze, które czuwają nad tem, aby Ukraińcy, broń Boże, nawet przyjemności radjo nie zaznali, a przecież obowiązkiem władzy wyższej instancji jest działać na podstawie relacji niższej instancji, która zna obywateli w swojej siedzibie. Publicznie się opowiada, że w województwach istnieją wydziały bezpieczeństwa, które kontrolują nawet działalność wojewodów. Z tych to wydziałów bezpieczeństwa wieje ten straszny duch antyukraiński.</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#WasylBaranyk">P. Minister Spraw Wewnętrznych powołał się na Komisji Budżetowej senackiej na istnienie terorystycznej ukraińskiej organizacji wojskowej t. zw. UWO, na walkę z którą żądał przywrócenia mu funduszu dyspozycyjnego. Proszę Panów, istnienie organizacji tej jest istotnie prawdą, stwierdzoną przez samych członków tej organizacji na procesach politycznych i w jej konspiracyjnym organie prasowym „Surma” i dlatego nonsensem byłoby zaprzeczanie istnieniu UWO. Nikt ze społeczeństwa ukraińskiego nie staje na absurdalnem stanowisku, jakoby władze polskie nie miały zwalczać jakiejkolwiek organizacji terorystycznej wojskowej. Albo jednak Rząd stoi na stanowisku, że wpływy UWO ogarniają cała ludność ukraińską i wówczas trzebaby uważać, że wszyscy Ukraińcy przeszli do metody walki terorystycznej, a wtedy mam wrażenie za mały będzie cały fundusz dyspozycyjny, obracający się w ramach 6.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-21.29" who="#komentarz">(S. Gliwic: Jest za mały.)</u>
          <u xml:id="u-21.30" who="#WasylBaranyk">I że powróciłyby czasy z roku 1918, wymagające wielkiej armji, albo też UWO należy uważać za organizację, stojącą poza organizowanem życiem społeczno-politycznem ukraińskiem, a wówczas operowanie nazwą organizacji tej powinno być bardziej oględne, aniżeli to obecnie się dzieje.</u>
          <u xml:id="u-21.31" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Dlaczego? Istnieje.)</u>
          <u xml:id="u-21.32" who="#WasylBaranyk">Istnieje, lecz nie można utożsamiać tego z ruchem narodowym.</u>
          <u xml:id="u-21.33" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Ja tego nie utożsamiam, Pan pierwszy utożsamił. Wczoraj postrzelili policjanta.)</u>
          <u xml:id="u-21.34" who="#WasylBaranyk">Czytałem, to wiem.</u>
          <u xml:id="u-21.35" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Pan Senator pierwszy utożsamia tę działalność z ludnością ukraińską.)</u>
          <u xml:id="u-21.36" who="#WasylBaranyk">Nie.</u>
          <u xml:id="u-21.37" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Pierwszy.)</u>
          <u xml:id="u-21.38" who="#WasylBaranyk">Tobym nie mówił.</u>
          <u xml:id="u-21.39" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Niech się Pan powoła na moje słowa, kiedy powiedziałem i jakie to były słowa. (Głos: A jak to są ludzie, którzy nic nie mają z Ukraińcami wspólnego? Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Jeden z nich zeznał, że ma. Głos: To z UWO ma. Inny głos: Prowokator w Pradze także podszywał się pod Ukraińca!)</u>
          <u xml:id="u-21.40" who="#WasylBaranyk">Ja twierdzę, że pod płaszczykiem walki z UWO stosuje się metodę represji, szykanowania i zwalczania każdego ruchu ukraińskiego, z działalnością terorystyczną tej organizacji nic wspólnego nie mającego, O to chodzi.</u>
          <u xml:id="u-21.41" who="#komentarz">(Głos z ław ukraińskich: Polska policja chce nas do podziemi zapędzić. My się nie damy.)</u>
          <u xml:id="u-21.42" who="#WasylBaranyk">I dlatego jesteśmy przeciwni funduszowi dyspozycyjnemu Ministerstwa Spraw Węwnętrznych, ponieważ walka z organizacjami konspiracyjnemi jest w istocie tylko jedną bardzo drobną cząstką tego, na co fundusz ów dyspozycyjny się wydatkuje.</u>
          <u xml:id="u-21.43" who="#WasylBaranyk">Nawiasem mówiąc, pozwolę sobie podkreślić jeszcze raz pogląd, wyrażony przez naszego senatora dr. Trojana w przedwczorajszej mowie, że nic tak nie sprzyja rozwojowi i popularności U. W. O. jak właśnie polityka narodowościowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i jej faktycznego kierownika p. Suchenka, że zwalczanie odruchów wśród ludności ukraińskiej środkami represyjnemi absolutnie do celu nie prowadzi i nie doprowadzi.</u>
          <u xml:id="u-21.44" who="#WasylBaranyk">Prawdziwe orgje wyprawia polityczna władza w cenzurowaniu ukraińskiej prasy w Galicji Wschodniej, a specjalnie prasy o kierunku narodowym. Przedewszystkiem dzieje się to we Lwowie, gdzie starostwo grodzkie systematycznie konfiskuje organa najsilniejszej partji Ukraińskiego Nacjonalno Demokratycznego Zjednoczenia (U. N. D. O.) „Diło”, tygodnik ludowy „Swoboda”, czasopismo „Nowyj Czas” oraz organ ukraińskiej partji socialradykalnej „Hromadśkij Hołos”, nie zawiadamiając zawczasu ani wydawcy, ani drukarni o zarządzonej konfiskacie, a to w tym zamiarze, żeby nakład w całości wydrukowano i przygotowano do ekspedycji. Dopiero wówczas wkraczają organy policyjne i zabierają cały gotowy nakład.</u>
          <u xml:id="u-21.45" who="#komentarz">(S. Trojan: Wszystko to dzieje się, aby zniszczyć naszą prasę.)</u>
          <u xml:id="u-21.46" who="#WasylBaranyk">A wszystko to w tym celu, żeby zniszczyć materjalnie ukraińskie wydawnictwa, nie dopuścić do rozwoju niezależnej prasy ukraińskiej a co najważniejsze, aby zniszczyć w samym zarodku wyrabianie się opinji społecznej, tego kontrolera działalności organów państwowych. Referent prasowy w starostwie grodzkiem we Lwowie p. Wagner otwarcie powiedział do przedstawicieli organu „Hromadśkyj Hołos”: my mamy instrukcję was zniszczyć” (Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Komu to powiedział? Głos na ławach ukraińskich: Redaktorowi w obecności świadków.) Proszę Panów, wybieram wypadki bardziej charakterystyczne i drastyczne ze względu na szczupły czas dla nas przeznaczony. Mianowicie: świąteczny numer tygodnika „Swoboda” z 6.1. 1919 r. L. 1–2 lwowskie starostwo grodzkie zajmuje za artykuły: „Nasz polityczny) bilans i ważkę położenia ukraińskoho seła”, resztę artykułów a w szczególności artykuły pod tytułem 1) „Undo”, 2) „Nad czym radyw Narodnyj Zjizd” i 3) Miżnarodna polityka ta Ukraina” — puszcza. Po tygodniu redakcja umieszcza w nowym numerze z 13.1. 1929 Nr. 1–3 cały nieskonfiskowany materjał z poprzedniego numeru, więc między innemi 3 wspomniane artykuły: „Undo”, „Nad czym radyw Narodnyj Zjizd” i „Miżnarodna polityka ta Ukraina” i cóż się dzieje? Oto starostwo grodzkie lwowskie te w poprzednim numerze nieskonfiskowane trzy artykuły obecnie konfiskuje.</u>
          <u xml:id="u-21.47" who="#WasylBaranyk">Drugi bardzo charakterystyczny wypadek: dziennik „Diło” z dnia 26/11. 1929 r. czasopismo „Nowyj Czas” L. 22 z 2. III. 1929 r. starostwo grodzkie we Lwowie skonfiskowało za pomieszczenie przemówienia naszego senatora p. prezydenta Decykiewicza na Komisji Budżetowej. Jak nie wszyscy, to przynajmniej członkowie Komisji Budżetowej znają osobiście i słyszeli spokojne, rzeczowe, świadczące o gruntownej znajomości przedmiotu przemówienie p. senatora Decykiewicza, legalisty z krwi i kości. Proszę Panów, po tej konfiskacie gotów jestem i ja uwierzyć, że s. Decykiewicz, jest conajmniej wywrotowcem i rewolucjonistą, bo jakże śmiał rzeczowo krytykować polski budżet.</u>
          <u xml:id="u-21.48" who="#WasylBaranyk">To samo dzieje się w Tarnopolu z wydawnictwem ukraińskiego dwutygodnika „Podilśkyj Hołos” o kierunku narodowo-demokratycznym. Cenzurę w Tarnopolu przeprowadza człowiek pół inteligentny ze skończoną szkołą ludową, były wachmistrz austrjackiej żandarmerji, a obecnie aspirant policji państwowej p. August Kuderewicz. Przydzielony jako główny referent polityczny do starostwa w Tarnopolu, uważa każdą organizację i towarzystwo ukraińskie za organizacje antypaństwowe, a wszystkich działaczy ukraińskich za wywrotowców, dla których jedynem miejscem może być kryminał. On to systematycznie konfiskuje „Podilśkyj Hołos”, chociaż Sąd Okręgowy, jako wydział karno-prasowy w Tarnopolu z reguły konfiskaty policyjne tego czasopisma uchyla. Nie respektuje on nawet wyroków Sądu Okręgowego, jako wydziału karno-prasowego i uchylone prawomocnym sądowym wyrokiem konfiskaty poszczególnych ustępów tego dwutygodnika na nowo zajmuje. I tak w numerze trzecim dwutygodnika „Podilśkyj Hołos z 1. XII.1928 r. skonfiskował trzy większe ustępy artykułu wstępnego pod tytułem „Czy i jaka polityczna organizacja nam potribna?” W sprawie tej konfiskaty odbyła się dnia 12 stycznia 1929 przed Sądem Okręgowym w Tarnopolu ustna rozprawa, na której konfiskatę uchylono i wyrok prawomocny w tej sprawie stronom interesowanym doręczono. Doręczono go także i starostwu w Tarnopolu. Ponieważ wyrok ten był prawomocny, wydawca dwutygodnika „Podilśkyj Hołos” poseł dr Baran umieścił cały wspomniany artykuł wstępny w nr 3 tego dwutygodnika i dn. 1 lutego 1929 r. p. aspirant Kuderewicz zażądał od odpowiedzialnego redaktora p. Wasyla Baczyńskiego cofnięcia ostatniego ustępu z tego artykułu immunizowanego przez Sąd Okręgowy prawomocnym wyrokiem pod groźbą zajęcia tego numeru. Pod tą groźbą redaktor odpowiedzialny, niestety, ustęp ten cofnąć był zmuszony.</u>
          <u xml:id="u-21.49" who="#WasylBaranyk">Starostwo powiatowe w Tarnopolu zarządzeniem z dnia 3 stycznia 1929 do L. ct. 863/29 zajęło historyczną powieść znanego ukraińskiego powieściopisarza dra Andrzeja Czajkowskiego, byłego prezesa Towarzystwa Ukraińskich Dziennikarzy i Literatów we Lwowie, p. t. „Do sławy”, wydrukowaną w „Drukarni Pospiesznej” w Tarnopolu, a wydaną przez wydawnictwo „Czarzilla” w Tarnopolu za artykuły treści antypaństwowej, znajdującej się na stronicach 7, 103, 134, 148, 153 do 183 i t. d.</u>
          <u xml:id="u-21.50" who="#WasylBaranyk">Powyższa konfiskata jest zupełnie nieuzasadniona i jest to wogóle pierwszy dotychczasowy wypadek konfiskaty ukraińskiej historycznej powieści za rzekomą treść antypaństwową. Powieść Andrzeja Czajkowskiego „Do sławy” jest drugą częścią wielkiej historycznej powieści tegoż autora p. t. „Sahajdacznyj”, której głównym bohaterem jest kozacki hetman Piotr Konaszewycz Sahajdaczny, a której akcja odbywa się z początku wieku XVII częściowo na Ukrainie, podległej wówczas Rzeczypospolitej Polskiej, częściowo na samej Siczy, a której tłem są ówczesne stosunki polityczne, narodowo-religijne i socjalne.</u>
          <u xml:id="u-21.51" who="#WasylBaranyk">Powieść historyczną „Sahajdacznyj” napisał autor jeszcze przed powstaniem obecnego Państwa Polskiego, a pierwsza część tej powieści wyszła drukiem we Lwowie jeszcze za czasów austrjackich, a następnie w drugiem wydaniu w Kołomyi, już za czasów polskich.</u>
          <u xml:id="u-21.52" who="#WasylBaranyk">Oczywiście autor pisząc swą historyczną powieść jeszcze przed powstaniem obecnego Państwa Polskiego i opisując stosunki na podstawie historycznych materjałów z przed trzech stuleci, nie miał i nie mógł mieć żadnej tendencji antypaństwowej polskiej, ani też żadnych aluzji do obecnych polityczno-państwowych stosunków. Tło swej powieści i akcję osób dziejowych malował autor wyłącznie jako artysta-literat, biorąc za podłoże ówczesne historyczne fakty i stosunki, za które oczywiście sam nie ponosi żadnej odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-21.53" who="#WasylBaranyk">Zarządzona przez starostwo powiatowe w Tarnopolu konfiskata historycznej powieści jest czemś niebywałem w historji policyjnej cenzury i można ją pojąć tylko jako zwykłą policyjną szykanę, obliczoną na zniszczenie ukraińskiego wydawnictwa. Rzecz zupełnie naturalna, że powyższa konfiskata historycznej powieści, prawnie zupełnie nieuzasadniona ani w przepisach powszechnej ustawy karnej, ani też w przepisach dekretu Prezydenta o prawie prasowem z dnia 10 maja 1927 r., wywołała zrozumiałe zdziwienie wśród ukraińskiego społeczeństwa, a specjalnie wśród ukraińskich kół literackich i dziennikarskich.</u>
          <u xml:id="u-21.54" who="#WasylBaranyk">Nie mam, proszę Panów, w moim słowniku takiego wyrażenia, którym bym mógł stosownie, słusznie, a dosadnie nazwać te niesłychane praktyki cenzury.</u>
          <u xml:id="u-21.55" who="#WasylBaranyk">A teraz poczuwam się do obowiązku odpowiedzieć na przedwczorajsze przemówienie p. sen. prof. Głąbińskiego. Przemówienie s. Głąbińskiego, dotyczące budżetu, wygłoszone przez takiego fachowca, zrobiło niepowszednie wrażenie, bo stworzyło z tak suchego materjału rzecz niezwykłe zajmującą i dla niefachowców ciekawą i zrozumiałą. Jak tylko jednak s. Głąbiński zaczął przemawiać jak niefachowiec i wspominać o historji ziem polskich z przed tysiąca lat, popełnił gruby błąd i dał dowód, że nie czytał najnowszych prac historycznych polskich profesorów, polskich uczonych jak np. prof. Semkowicza. A nie potrzebował nawet tak daleko iść, mógł się zwrócić z zapytaniem w tej kwestii do s. Zakrzewskiego, zawodowego historyka.</u>
          <u xml:id="u-21.56" who="#WasylBaranyk">Jak długo s. Głąbiński mówił o stosunku swego stronnictwa do Rządu i naodwrót, tak długo jego przemówienie było spokojne i rzewnym tonem wygłoszone. Kiedy natomiast zaczął przemawiać o ludności polskiej na kresach wschodnich i o stosunku ludności polskiej do ludności ukraińskiej, to zmienił i ton przemówienia i stracił poprzedni spokój i poprzednią rzewność.</u>
          <u xml:id="u-21.57" who="#komentarz">(Głos: Pan go wyprowadził z równowagi!)</u>
          <u xml:id="u-21.58" who="#WasylBaranyk">Żale o upośledzeniu ludności polskiej na kresach wschodnich na korzyść ludności ukraińskiej przez rządy sanacyjne stały się od pewnego czasu świadomym manewrem taktycznym narodowej demokracji polskiej, polegającym na prowokowaniu i podjudzaniu władz jeszcze bardziej przeciw Ukraińcom. W istocie żale p. sen. Głąbińskiego i znanych prosanacyjnych „Krakowskich Kurjerów Ilustrowanych” są jedną wielką obłudą, jednym wielkim fałszem. Merytorycznie rzekome pokrzywdzenie ludności polskiej na korzyść ukraińskiej jest absurdem, i o ile „Krakowskiemu Kurierkowi” wypada jeszcze absurd ten podnieść do poziomu swoich wstrętnych artykułów, z których każdy prawie mieści w sobie znamiona czynów karygodnych, o ile chodzi o Ukraińców, to doprawdy takiemu poważnemu senatorowi, działaczowi, byłemu kilkakrotnemu austriackiemu ministrowi i polskiemu ministrowi powtarzać takich bredni nie wypada. Na zarzut, że Ukraińcy żalili się także w b. Austrji, odpowiem: tak, prawda. Konstytucja austrjacka gwarantowała nam równouprawnienie, myśmy go w rzeczywistości w całej pełni nie mieli, ale dzięki właśnie stronnictwu narodowo-demokratycznemu, którego członkiem jest p. sen. Głąbiński, i dzięki znanej polityce obszarników, którzy rej w tej austrjackiej polityce wodzili. Myśmy walczyli o równouprawnienie ciągle w Austrji, bez pomocy Berlina. I coś proszę Panów, wywalczyliśmy! Mieliśmy możność w parlamencie austrjackim przemawiać i wnosić interpelację w naszym języku ojczystym, mieliśmy to samo prawo w galicyjskim sejmie, który protokóły z posiedzeń sejmowych i ustawy krajowe redagował także w języku ukraińskim. W języku naszym ojczystym mogliśmy pisać nietylko do najwyższego Sądu, do każdego ministerstwa, ale do cesarza austriackiego.</u>
          <u xml:id="u-21.59" who="#komentarz">(S. Seyda: To też się Austrja rozleciała.)</u>
          <u xml:id="u-21.60" who="#WasylBaranyk">Władze administracyjne wszelkich instancji były obowiązane odpowiadać na pisma w języku ukraińskim i tak odpowiadały.</u>
          <u xml:id="u-21.61" who="#WasylBaranyk">Mieliśmy sześć katedr na uniwersytecie oprócz katedry wydziału teologicznego, mieliśmy 6 gimnazjów ukraińskich, 2.600 szkół ludowych ukraińskich, 3.000 nauczycieli Ukraińców, którzy nie bali się być Ukraińcami. Mieliśmy w sądownictwie prezesów i wiceprezesów sądów okręgowych Ukraińców, mieliśmy poważną ilość sędziów Ukraińców. Ukraińców urzędników administracyjnych i innych dykasterji którzy również nie bali się wówczas być Ukraińcami. Mieliśmy w Radzie Szkolnej Krajowej obywateli delegatów, którzy mieli wpływ na szkolnictwo, mieliśmy na wszystkich urzędach w Galicji napisy w języku ukraińskim, na stacjach kolejowych, na poczcie, nawet na biletach kolejowych mieliśmy napisy w języku ukraińskim.</u>
          <u xml:id="u-21.62" who="#komentarz">(S. Makuch: A minister Głąbiński był wtedy ministrem kolei, jak te bilety ukraińskie były, ale to było za austrjackich czasów i zapomniał.)</u>
          <u xml:id="u-21.63" who="#WasylBaranyk">O tem p. s. Głąbiński powinien był wiedzieć, żeśmy mieli tam prawa, żeśmy mieli tam możność walki o prawo i nigdy nie spodziewaliśmy się, tak, jak każdy człowiek, że później czeka go coś gorszego w przyszłości, tylko każdy się spodziewał, że go spotka coś lepszego. Niestety stało się inaczej.</u>
          <u xml:id="u-21.64" who="#WasylBaranyk">Starosta grodzki lwowski p. kpt. Klotz zapowiedział nam, że w przyszłym roku nawet ze święta ukraińskiego Jordanu zrobi święto polskie.</u>
          <u xml:id="u-21.65" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Co to ma znaczyć?)</u>
          <u xml:id="u-21.66" who="#WasylBaranyk">A p. sen. Kamieniecki z Bloku Bezpartyjnego zapowiedział, że Blok Bezpartyjny będzie dążył z nieubłaganą konsekwencją do zamierzonego a bliżej nieokreślonego celu. Różnie to można interpretować. Jeżeli to jest pogróżka, zapowiedź jakichś represyj, to trudno z taką zapowiedzią polemizować, bo macie Panowie silę w ręku. Mogę ograniczyć się tylko do skromnej uwagi, że sama siła problemu narodowościowego nie rozwiąże.</u>
          <u xml:id="u-21.67" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A czy tak mówił s. Kamieniecki?)</u>
          <u xml:id="u-21.68" who="#WasylBaranyk">Jeśli to zapowiedź ze strony Bloku Bezpartyjnego, że będzie się starał spełnić słuszne postulaty ludności ukraińskiej, oczekujemy, że za tą zapowiedzią pójdą czyny, odnosimy się jednak na podstawie istniejącej rzeczywistości do tej zapowiedzi z wielką dozą nieufności, bo nie widzieliśmy czynów, a dopiero po czynach możemy sądzić. Za czasów austrjackich mówiliście, że austrjacki namiestnik hr. Stadjon nas wynalazł i urodził, obecnie mówicie, że ruch ukraiński popierany jest przez Berlin. Dlaczego nie chcecie uznać, że jest to ruch narodowy, który istniał i rozwijał się za czasów austrjackich, który jest wynikiem przebudzenia się własnych sił narodowych? Narodowi, który sam cierpiał i walczył za wolność, nie przystoi rzucać takich podejrzeń na ruch narodowy innego narodu.</u>
          <u xml:id="u-21.69" who="#komentarz">(Głos: Wtedy byli Rusini inni.)</u>
          <u xml:id="u-21.70" who="#WasylBaranyk">Zaiste, dziwna rzecz, bo drugi członek Klubu Bezpartyjnego Współpracy z Rządem p. poseł Jaruzelski zapowiedział nam w bojowym tonie ofensywę przeciw nam. Ofensywy tej nie boimy się, myśmy się zahartowali jeszcze przed wojną w walce o prawo. Lud ukraiński podczas wojny światowej nauczył się dużo, bardzo dużo, świadomość narodowa wzrosła u niego do niebywałych wyżyn, nauczył się walczyć o swoją państwowość i żyje obecnie pragnieniem urzeczywistnienia jej. Niechaj Rząd spełnia w stosunku do nas rolę cepa i tryjera, niech nas młóci i przeczyszcza, pozostanie czyste ziarno, wolne od niewolniczego usposobienia. Duch, o którym wspomniał p. senator Głąbiński, żyje wśród nas, a ducha tego nie pokona żadna siła na świecie, bo każdy nasz świadomy włościanin zna na pamięć słowa Iwana Franki: „Duch — nauka, dumka — wola Ne ustupyt pitmi pola,</u>
          <u xml:id="u-21.71" who="#WasylBaranyk">Ne dast sputatyś teper,</u>
          <u xml:id="u-21.72" who="#WasylBaranyk">I de w świti taja syła,</u>
          <u xml:id="u-21.73" who="#WasylBaranyk">Szczob w bihu joho spynyła.</u>
          <u xml:id="u-21.74" who="#WasylBaranyk">Szczob whasyła mow oheń Rozwydniajuczyjsia deń.</u>
          <u xml:id="u-21.75" who="#WasylBaranyk">Głosować będziemy przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-21.76" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JulianSzymański">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychpgenSkładkowski">Panie Senatorze, chciałbym odpowiedzieć w formie sprostowania tylko na dwie rzeczy, co do których Pan poruszył moją skromną osobę w terenie ukraińskim. Otóż chciałbym to poruszyć nie dlatego, żebym uważał za rzecz bardzo ważną to, co ja robię, tylko dlatego, że być może rzuci to światło i na inne Pańskie zarzuty, które Pan poruszył, a których, Pan rozumie, wszystkich tu odrazu sprawdzić nie można. Otóż był Pan łaskaw powiedzieć: „Ciekaw jestem tylko bardzo, czy wówczas okrył się rumieńcem, że w Państwie Polskiem biedny lud ukraiński musi dawać nieraz ostatni pieniądz na polskie szkoły”. Nie pamiętam, czy wtedy okryłem się rumieńcem, czy nie, natomiast pamiętam, co i Pan wie, że kazałem wycofać te pieniądze natychmiast.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#komentarz">(Przerywania na ławach mniejszości.)</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychpgenSkładkowski">Przepraszam, jeszcze nie skończyłem. I że w tej samej wsi czysto ukraińskiej, widząc, że studnia jest zepsuta i grozi czerwonka, wyasygnowałem kilkaset złotych na naprawę studni.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#MinisterSprawWewnętrznychpgenSkładkowski">Dlaczego Pan o tem nie mówił?</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#komentarz">(S. Baranyk: Nikt nie szuka słońca, tylko plam na słońcu. l To nie wszystko, Panie Senatorze. Drugi przypadek, na który mogę Panu odpowiedzieć i znów nie dlatego odpowiadam, że jest on ważny, lecz że to charakteryzuje inne Pańskie zarzuty, drugi przypadek jest następujący: Pana znowu boli jedna rzecz: „W niektórych gminach, jak np. Zażulińce, p. minister zahypnotyzowany wojskowym meldunkiem naczelnika gminy, zapomniał zapytać się o stosunki gminne, pochwalił natomiast naczelnika za tę jego wojskową, żołnierską postawę i za ten jego żołnierski meldunek”. Panie Senatorze, wogóle postawa wojskowa w wojsku obecnie odgrywa minimalną rolę, ponieważ, jak Panowie Senatorowie wiedzą, musztra formalna nie odgrywa roli, tylko ćwiczenia w walce. Natomiast możliwe jest, że ujęty życzliwem, szczerem powitaniem przez naczelnika gminy, chciałem mu z wewnętrznego przekonania, z mojego serca, powiedzieć coś przyjemnego. Być może, że to Pana Senatora boli, że tam byłem dobrze przyjęty i że tam dobrze działałem.)</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#komentarz">(S. Trojan: Oświadczam panu Ministrowi, że nas to wcale nie boli.)</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#MinisterSprawWewnętrznychpgenSkładkowski">Głos ma s. Szuyski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WacławSzujski">Przemówienia p. s. Baranyka wysłuchałem, raczej wysłuchaliśmy wszyscy Polacy w tej Izbie z wielką przykrością i z wielkim bólem, gdyż do narodu ukraińskiego, w Polsce zamieszkałego, żadnej nienawiści nie żywimy.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#WacławSzujski">Staliśmy i stać będziemy jednak zawsze na tem stanowisku, że stosunek nasz do mniejszości narodowych musi być zależny od ich lojalności wobec Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#WacławSzujski">To jest jedyny warunek, którego się od mniejszości narodowych domagamy, poza tem chcemy i będziemy zawsze dawali możność swobodnego rozwoju wszelkim mniejszościom narodowym, a więc i narodowi ruskiemu.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#WacławSzujski">Proszę Panów, administracja na Kresach, na terenach o mieszanej ludności niewątpliwie jest zawsze rzeczą bardzo trudną, a zarzuty i oskarżenia, które przytoczył p. sen. Baranyk, mogłyby nas głęboko zastanowić i moglibyśmy przypuszczać, że nasza administracja na Kresach nie dorasta do swego ciężkiego tam zadania. Jeżeli jednak p. sen. Baranyk wśród powodzi najrozmaitszych zarzutów, których stwierdzić przecież doraźnie i w tej chwili nie możemy, uważał za stosowne przytoczyć także tego rodzaju zarzut, jak o tym żołnierskim ukłonie naczelnika gminy wobec Ministra Spraw Wewnętrznych, jak tego rodzaju zarzut, że komendant policji rozkazuje, jakie mają być uchwały rady gminnej, to stawianie tak błahych zarzutów i takich drobnostek wskazuje, że i inne zarzuty nie są bodaj takie poważne, jak się to Panom wydaje.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości: Panie Senatorze, ten drugi nie jest błahy.)</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#WacławSzujski">Znowu, po raz drugi czy trzeci w tej Wysokiej Izbie było przytoczone nazwisko posła Jaruzelskiego i powoływali się reprezentanci narodu ruskiego na to przemówienie w Sejmie. I cóż p. Jaruzelski tam w Sejmie powiedział, o jakiej on to ofensywie przeciw narodowi ruskiemu mówił? P. Jaruzelski stwierdził tylko, że dość już mamy niesprawdzania zarzutów, które padają z ust przedstawicieli narodu ruskiego, od tej chwili nie pozostaniemy na te zarzuty bierni, lecz będziemy konsekwentnie badali, o ile one są prawdziwe. Tak rozumiał ofensywę co do zarzutów, które Panowie robią, a które w większości są niesłuszne.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#WacławSzujski">Pan s. Baranyk powiedział, że nie możemy przeczyć dążności narodu ruskiego do państwowości ruskiej, otóż mam odwagę powiedzieć, że na terenie Lwowa, Tarnopola, Stanisławowa przeczymy Panom prawa do państwowości.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kłuszyńska:</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych staje się centralną dyskusją budżetową. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych skupia w swym resorcie ogromną liczbę agend państwowych, siła jego wpływów jest też bardzo duża i bezpośrednia; jest to oddziaływanie przez starostwa, przez Województwa, przez związki komunalne, przez policję, jest to ogromny aparat, którego przecież żadne inne ministerstwo polityczne nie posiada. Dlatego też w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przy każdym rządzie, jak w soczewce, skupiają się prądy i nastawienia rządu w danej chwili. Jest to ten odcinek administracji państwowej, w którego granicach leżą wielkie możliwości, przygotowania całej administracji do sposobu myślenia danego regime'u. Dla tego resortu jednak, tak jak dla wszystkich innych resortów, nie może być innego pana, jak tylko ustawa; Ministrowie, obejmując urząd, składają przysięgę, która między innemi powiada, że będą stali na straży, że będą godnie reprezentowali Rzeczpospolitą, honor i t. d., oraz będą przepisów prawa strzec niezłomnie. Tak brzmi przysięga, którą każdy minister składa w chwili obejmowania urzędowania. Ale ustawa nie może być — zdaje mi się, że na tej sali siedzi tylu prawników, że nawet nie mogą wątpić ani na chwilę, żeby ktoś mógł myśleć innemi kategorjami, wola jednostki i nie może być wola mniejszości, bo ustawa jest ponad wolą mniejszości, ponad wolą jednostki.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#DorotaKłuszyńska">Ta elementarna podstawa, na której powinna się opierać działalność Ministra Spraw Wewnętrznych, została niestety bardzo poważnie zachwiana. Rządy pomajowe dążyły z całą konsekwencją, dobrze przemyślaną, do podkopania powagi przedstawicielstwa narodowego, powagi Sejmu. Nie możemy zanotować ani jednego wypadku, ażeby władze podległe Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, usiłowały ukrócić samowolę prasy w zohydzaniu Sejmu, posłów, demokratycznych urządzeń. Ton prasy wprost nie licujący, już nie powiem z godnością, lecz z elementarnemu zasadami jakiejkolwiek dyskusji, bezkarnie przechodzi. Czerwony ołówek wtenczas nie działa, schował się, niema go i niema możności w tej chwili wydobycia takiego ołówka, któryby powiedział, że w ten sposób pisać niewolno. Przeżywamy od 3 lat okres cofania się naturalnego rozwoju życia społeczno-politycznego przy wybitnym współdziałaniu tego ministerstwa. Sztuczne podwiązanie naczyń krwionośnych naszego organizmu państwowego, wywołuje stan zapalny zupełnie niepotrzebny. W tej chwili życie polityczne Polski cechuje nerwowość, niepokój i to wisi jak chmura złowroga nad życiem publicznem w Polsce. Groźby, bat świszczący w powietrzu, obelżywe wyrażenia, poniewieranie Sejmu, partji politycznych, ludzi — to strawa duchowa dzisiejszego społeczeństwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#DorotaKłuszyńska">Nienawiść do demokracji jest jedynem źródłem w tej chwili, które ma ożywiać naród, to cel, który stoi przed państwem w tej ciężkiej bądź co bądź chwili i to stawia się jako przykazanie dnia. Zapomniano, niestety, że demokracja, a nie kto inny, umożliwiła scementowanie Państwa Polskiego w 1919 r. Przecież każda dzielnica była osobnem królestwem, osobnem udzielnem księstwem, przecież jedna dzielnica o drugiej nic nie wiedziała, przecież ci ludzie nawet się nie znali, i dopiero Sejm Ustawodawczy dał możność, że się ci ludzie spotkali, i mogli po raz pierwszy z sobą się porozumieć. Mówiono już kilkakrotnie o tem. A w roku 1920, kiedy bolszewicy stali pod Warszawą, kto był tym, kto bronił Rzeczypospolitej? Znowu tylko demokracja.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Naród polski.)</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#DorotaKłuszyńska">Nie powołano żadnych przedstawicieli arystokracji do rządu, lecz powołano Witosa i Daszyńskiego, oni byli symbolem tych, którzy bronić mieli niepodległości w tym momencie.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#komentarz">(Głos: Cały naród polski bronił.)</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#DorotaKłuszyńska">W tej chwili niema w Polsce żadnej świętości, wolno na wszystko pluć, to, co jeszcze wczoraj było uważane za najlepsze i za najszlachetniejsze, co wczoraj przyświecało narodowi, dziś się zohydza, poniża się niesłusznie w opinji publicznej kraju i zagranicy Polaków i Polskę, wyrządzając temu państwu ogromną szkodę.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#komentarz">(Głos: A co robi „Robotnik?”)</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#DorotaKłuszyńska">Pan widać nie umie czytać „Robotnika”, ja za to nie odpowiadam.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#DorotaKłuszyńska">Zdaje się, że nikt w świecie tak o Polsce nie mówi i nie pisze i nie wydaje takich sądów, jak to robi nasza prasa, ogłaszając np. wywiady i swoje komentarze do nich. Szczególnie te komentarze są nadzwyczajne. A przecież już wielki pedagog Rousseau powiedział, że trzeba Polaków uczyć, ażeby sami w siebie wierzyli i ażeby w Polskę wierzyli. To, co się teraz dzieje, nie wygląda na wiarę w siebie, nie jest wychowaniem narodu, nie jest dodaniem narodowi wiary. Szalę, która przechylała się w stronę demokracji, cofnięto, posługując się taktyką obozu reakcyjnego, a do tego przylepiło się etykietkę „sanacji moralnej”. Etykietka ma wystarczyć za wszystko, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie jest biernym obserwatorem, co zresztą pan Minister Spraw Wewnętrznych z właściwą sobie szczerością powiedział na Komisji Budżetowej: Prawda, tak, brałem czynny udział w wyborach, jestem tym, który bezpośrednio działał i t. d. i t. d. Pod tym względem nie można mieć do niego pretensji, bo rzeczywiście przyznał z otwartością, że jest czynny w całej tej akcji.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#DorotaKłuszyńska">Mam w ręku odpowiedź p. Ministra Spraw Wewnętrznych na interpelację posłów ze Związku Socjalistycznego w sprawie rozwiązania wiecu poselskiego. P. minister krótko i węzłowato stwierdza, że więc rozwiązał komendant miejscowego posterunku policji państwowej zgodnie z obowiązującemi przepisami, oraz z polecenia starosty. Jakiż to przepis nie pozwala posłowi przemawiać do wyborców? Tym przepisem jest okólnik p. Ministra Spraw Wewnętrznych, w którym powiada, że wiece poselskie muszą być zgłaszane 3 dni wcześniej. Od Sejmu Ustawodawczego, od początku niepodległego Państwa Polskiego posłowie mieli możność bezpośredniego komunikowania się z wyborcami bez jakichkolwiek ograniczeń. W tej chwili ta możność jest w wysokim stopniu utrudniana. Ale jak sobie starostowie tłumaczą ten okólnik? Oto w powiecie brzeskim w woj. krakowskiem okólnik p. Ministra Spraw Wewnętrznych zrozumiano w ten sposób, że nakazano wójtom, aby o każdej porze dnia czy nocy zawiadamiali natychmiast posterunek policji, czy we wsi przypadkiem nie znalazł się jakiś poseł. Jeżeli poseł przyjedzie do wsi, a nie ma zamiaru odbyć wiecu, bo przecież może przyjechać bez zamiaru odbycia wiecu, zbierze kilku obywateli i chce z nimi wypić herbatę i pogadać, powiada się, że to poufne zebranie i rozpędza się zebranie, odbywające się nawet w prywatnem mieszkaniu, w gronie 8, 10 czy 15 osób. Okólnik podpisał p. starosta Heindrich do wszystkich naczelników gmin, liczba 18662/1/Z. Na końcu okólnika pan starosta nakazuje, aby wójtowie przygotowali w każdej wsi areszty, a jak ich niema, żeby ich wybudowali, a jeżeli są w stanie zaniedbanym, żeby je oczyścili. To tak wygląda, że jak poseł przyjedzie do wsi, na wszelki wypadek wsadzi się go do aresztu, niech sobie poczeka do dnia następnego, aż się sytuacja wyjaśni. Jest to zresztą nałożenie na wójtów nowego obowiązku, do nich nie należącego. Z jakiego tytułu wójt ma pełnić służbę bezpieczeństwa? To do niego zupełnie nie należy, nie jest jego obowiązkiem tropić posłów. Oto jak wciągnięto tę czysto obywatelską instytucję do działalności, zupełnie nie należącej do jej atrybucji.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#DorotaKłuszyńska">Już nie mówię o tem, że wojewodowie czy wicewojewodowie wydają polecenia do urzędów gminnych, ażeby prenumerowały sanacyjne gazety, jak np. w krakowskiem województwie „Chłopa polskiego” — masz prenumerować, opłacać i sprawa skończona.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Administracja bierze w tej chwili bezpośredni udział w pracy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (jest to tak długi tytuł, że nigdy nie mogę wypowiedzieć, zawsze dla skrócenia mówię B. B., ale to przecież wszystko jedno). Starostowie, wojewodowie, dowódcy D. O. K. wszystkie najwyższe władze fotografują się na zjazdach razem z posłami z B. B.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#komentarz">(Głos: Jakie to niebezpieczne!)</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#DorotaKłuszyńska">To dowód najściślejszego kontaktu władz administracyjnych z jedną partją w Polsce, z jednem ugrupowaniem, z jednym blokiem, który w tej chwili nie jest wykładnikiem życia politycznego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, nie zazdrościmy wam tych fotografji, niech Panowie nie przypuszczają, że zazdrość nami powoduje, że pan starosta, czy pan wojewoda siedzi razem z posłami z B. B. Mówię to tylko dla ilustracji. Jest to jeden z wielu, bardzo wymowny przykład, że w Polsce odrodzonej, niespodziewanie po przewrocie majowym, wyrosła przeszkoda, która powstrzymuje możność rozwoju demokracji w Polsce, Wszystkie urządzenia w Polsce mają dopiero 10 lat, przecież jest to dopiero początek Państwa Polskiego i zaraz na początku tej ciężkiej drogi, jaką państwo ma przebyć, stawiacie takie przeszkody i dla kogo?</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#DorotaKłuszyńska">Ja się zaraz zapytam, dla kogo.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoki Senacie, skoro czynniki miarodajne w państwie, które mają władzę, zerwały łączność z demokracją, jasna rzecz, że na to miejsce musiało przyjść co innego, bo życie nie znosi próżni. Zaczęła się poprostu — będę mówiła kategorjami wojskowemi, bo to teraz modne — mobilizacja. Ogłoszono mobilizację i wyrosła z pod ziemi IV brygada. A ludzie IV brygady nie są głupi, to już im muszę przyznać, nie głupi, powiedzieli: Stajemy do apelu, ale co za to dostaniemy? Będziemy zwalczali z wami demokrację, Sejm i wszystko, ale co za to? Coś za to musimy dostać. Wyczuli dobre czasy, które przychodzą, czasy, o których nawet w swych najśmielszych obliczeniach nie mieli odwagi pomyśleć, nie przypuszczali, że czasy takie w Polsce wogóle zaistnieją. Zażądali zabezpieczenia swych interesów klasowych i podzielenia się władzą. Dlatego gabinety pomajowe miały w swym składzie monarchistów, co się bardzo wielu idealistom wydawało czemś nieprawdopodobnem. Chodzili, głowili się, co to jest, monarchista w rządzie, co to jest, co się stało, czyśmy zwarjowali, co się porobiło w tej Polsce? A to były tylko pierwsze jaskółeczki, które zwiastowały to, co w Polsce przyjdzie i do czego się w Polsce zamierza, mianowicie zmianę kierunku gospodarczego i politycznego. Dla bezkrytycznego tłumu głoszono hasło wszechstanowości, a jeszcze innym mówiono, że to ideologja Marszałka Piłsudskiego. Na tem koniec. To był cały program dla tych, którzy prawdziwego programu nie rozumieli. Wprawdzie sfery zachowawcze przewrót majowy określiły bardzo brzydkim wyrazem, bo go nazwały całkiem poprostu rokoszem, tak np. „Czas” w maju 1926 r. powiedział: To rokosz, i nawet przepowiadał, że to grozi upadkiem Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#DorotaKłuszyńska">Tylko przy poparciu lewicy mógł się udać przewrót majowy, tak, jak wszystkie wielkie poczynania, które w życiu wykonał Marszałek Piłsudski, zawsze wykonywał dotychczas, do przewrotu majowego, z lewicą. Ale wtenczas był wyklinany i ścigany przez odpowiednik dzisiejszej czwartej brygady. Wszystko jedno, jak to się nazywało, ale odpowiadało obecnej czwartej brygadzie. Bardzo jednak prędko prawica zmieniła swą orjentację, strach ich odleciał, czerwone niebezpieczeństwo w tej chwili zmalało, już Ojczyzna nie była w niebezpieczeństwie. Wówczas, gdy Marszałek Piłsudski pierwszy raz przemówił — na łamach tego samego „Czasu” już był artykuł, który się kończył: „Cześć i sława Józefowi Piłsudskiemu”. Jak się weźmie dwa numery tego samego pisma w ciągu kilku czy kilkunastu dni i porówna je, to trzeba powiedzieć, że ludzie są zdolni do bardzo prędkich zmian swej orjentacji i swych przekonań. Demokracja parlamentarna była już przekreślona, wola wyższa zachęciła trójzaborową ugodę do zabrania głosu, do przemawiania i pouczania społeczeństwa, jak należy Polską rządzić, jak należy Polskę urządzić, tę Polskę, o którą walczyli najlepsi z najlepszych, którzy wierzyli, że ich ofiara nie będzie zmarnowana.</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#komentarz">(S. Perzyński: Niema obawy.)</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Nie kto inny, tylko Krasiński mówił o ludziach swojej kasty, że za wysługiwanie się carowi ma dla nich tylko słowo „hańba”, a dla tych, którzy deptali po niedopalonych matki popiołach, żądał, kiedy Ojczyzna ze snu powstanie, tylko „łzy litości”. To było zdanie i przekonanie Krasińskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Chwila jest naprawdę bardzo poważna i trzeba sobie uzmysłowić, zrozumieć, że męka stuleci ma swoje prawa, że w pewnej chwili stanie ta męka w całej swej grozie przed sumieniami ludzi i zapyta: Coście uczynili z tą męką straszną, z katorgą, z Sybirem i z tymi, co stali pod szubienicą? A takich w Polsce było setki, było tysiące, którzy szli na ofiarną śmierć dla Polski. Ale szli dla Polski ludowej, szli dla tej Polski, którą się dziś usiłuje skończyć i przekreślić. Czy można im zamiast programu i ideałów, za które oni walczyli, można odpowiedzieć dwoma terminami: Nieśwież albo Dzików? Czy to może wystarczyć i czy wystarczy? Zdaje mi się, że nie może wystarczyć i nie wystarczy. Bo gdy trzeba było cierpieć i umierać za Ojczyznę, to uprzywilejowane klasy nie poczuwały się do żadnej solidarności, wtenczas nie był wywieszony szyld solidaryzmu.</u>
          <u xml:id="u-26.24" who="#komentarz">(Głos: Roman Sanguszko.)</u>
          <u xml:id="u-26.25" who="#DorotaKłuszyńska">Ten wyścig odbywał się bez asysty. Obecnie wywiesza się hasło solidaryzmu, to znaczy w polskim normalnym języku nieograniczona swoboda robienia dobrych interesów, wyzyskiwania sił i pracy ludu.</u>
          <u xml:id="u-26.26" who="#DorotaKłuszyńska">Nie będę tu mówiła w tej chwili o stopie zarobkowej klasy pracującej, bo wczoraj jeden z senatorów powiedział że przypomina sobie moje przemówienie z zeszłego roku, gdzie mówiłam, że robotnicy w Polsce zarabiają przeciętnie 100 zł. miesięcznie. A on powiada, że ludzie na wsi z zazdrością nieprawdopodobną czytają wysoką cyfrę 100 zł. miesięcznie. To jest dla nich ideał wogóle nie do osiągnięcia, więc pocóż będziemy tu cytowali jakiekolwiek cyfry! Jeżeli 100 zł. jest ideałem, a 100 zł. to ocean nędzy, to poprostu niesłychane warunki życia. To też sfery bogatego ziemiaństwa, finanserja polska, chwali sobie rządy pomajowe, opowiadają sobie — to wszyscy wiedzą, ale to tak pięknie brzmi, więc to powtórzę — o radości życia, o spokoju dnia dzisiejszego. Zdaje mi się, że nie przystoi wprost tak lekko traktować ciężkich zmagań się miljonów ludności w Polsce, która to znosi z takim spokojem, w tem przekonaniu, że spokój jest potrzebny dla dobra państwa. Nie należy się odnosić z taką nonszalancją do niesłychanie ciężkiego problemu, jak niemożność wyżycia ludu. Nędza urzędnicza jest przysłowiowa, niedługo z tego będzie przysłowie. Rezerwy kasowe p. Ministra Skarbu, to właściwie niewypłacone pensje urzędników i pracowników. Tę warstwę społeczną zmuszono do złożenia daniny z nędzy, bo przecież nie z majątku, to jest danina z nędzy, kiedy podatek majątkowy jako nieściągalny w wysokości 600 milj. odpisano sferom posiadającym. Nie wiem, czy sfery posiadające mogą cały ten podatek zapłacić, nie wiem, stwierdzić tego nie mogę, może nie mogą, ale tem bardziej nie mogą złożyć urzędnicy tak kolosalnej daniny, sięgającej kilkuset miljonów złotych.</u>
          <u xml:id="u-26.27" who="#DorotaKłuszyńska">Stoją przed nami wielkie problemy odbudowy i przebudowy gospodarczej, jako następstwa strasznego zniszczenia wojennego i stosunków polityczno-gospodarczych powojennych, zupełnie różnych od tych, jakie były przed wojną. Uzdrowienie stosunków nie może nastąpić dotychczasowym trybem, gdzie, każdy warsztat pracy myśli tylko o sobie, gdzie każdy przedsiębiorca myśli tylko o rentowności własnego przedsiębiorstwa. Zaspokojenie potrzeb całego ludu miast i wsi musi być centralnem zadaniem. Przesunięcia polityczne, które się w tej chwili dokonywają pociągają za sobą także przesunięcia w dziedzinie gospodarczej, na wyraźną niekorzyść klas pracujących.</u>
          <u xml:id="u-26.28" who="#DorotaKłuszyńska">Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście sprawa budowy mieszkań. Wysoka Izbo, jest to problemat, który przecież czeka 10 lat na załatwienie. Wołamy: miljon izb potrzeba w Polsce i żądamy tego miljona izb. Rząd przychodzi z projektem budowy i ten projekt wywołuje odrazu niesłychane niezadowolenia w całej Polsce, niesłychane niezadowolenie wszystkich ugrupowań. Zjazd lokatorów uchwalił rezolucję, którą przesłał Prezydentowi Rzeczypospolitej, i powiada w tej rezolucji, że wśród najszerszych warstw lokatorów, z których przygniatająca większość ugina się pod ciężarem wysokich czynszów, nie odpowiadających ich nędznym zarobkom, nikt nie wytrzyma proponowanych podwyżek. Nie ulega wątpliwości, że większość podatku nie będzie może wcale ściągnięta albo zostanie ściągnięta na gruzach egzystencji płatników. Dlaczego taki projekt mógł powstać, skąd się wziął, kto w ten sposób oczywiście godzi w interesy klasy pracującej i wogóle, nietylko ściśle pracującej, ale urzędniczej i t. d.? Oto dowód, na jakiej płaszczyźnie teraz stoją, posunięcia Rządu, po jakiej linji Rząd idzie w sprawie najżywotniejszych interesów ludności. Mieszkania trzeba budować, ale trzeba szukać pieniędzy zupełnie gdzie indziej, z innych źródeł, podatek do przyrostu wartości, od nieruchomości wiejskich i miejskich, placów niezabudowanych i t. d. to źródła, gdzie trzeba szukać pieniędzy.</u>
          <u xml:id="u-26.29" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Fundusz dyspozycyjny p. Ministra Spraw Wewnętrznych, jak wąż morski ciągnie się bez przerwy, od wyborów do Sejmu idzie bez przerwy ten fundusz dyspozycyjny. Że minister musi mieć pewną sumę do swej dyspozycji, tego nikt nie neguje.</u>
          <u xml:id="u-26.30" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Składkowski: Nie minister, lecz państwo.)</u>
          <u xml:id="u-26.31" who="#DorotaKłuszyńska">Wiem, że nie do Pana dyspozycji, Panie Ministrze, Pan zupełnie niepotrzebnie prostuje, na myśl by nikomu nie przyszło, że Pan go potrzebuje do osobistej dyspozycji. Ale dyskusja, która się tu toczyła z mniejszościami narodowemi, ma dużą łączność z funduszem dyspozycyjnym. Każdy naród ma prawo do życia i tego prawa nikt nie może negować drugiemu narodowi.</u>
          <u xml:id="u-26.32" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Składkowski: Tylko polski nie ma.)</u>
          <u xml:id="u-26.33" who="#DorotaKłuszyńska">Naród polski ma prawo do życia i naród polski będzie żył, bo ma w sobie tyle sił żywotnych, że nikt mu rady nieda, przetrzyma wszystko, Panie Ministrze. Zdaje mi się, że gdyby przyszło do pacyfikacji z mniejszościami narodowemi, gdyby z temi mniejszościami narodowemi wynaleziono jakiś wspólny mianownik, do którego możnaby dojść.</u>
          <u xml:id="u-26.34" who="#komentarz">(Głos: Wszyscy tego chcą.)</u>
          <u xml:id="u-26.35" who="#DorotaKłuszyńska">Nie trzebaby nas straszyć funduszem dyspozycyjnym: Nie dacie funduszu dyspozycyjnego, Polska runie. Trzeba wszystko uczynić, ażeby w państwie, w którem jest 33% mniejszości narodowych z niemi się porozumieć...</u>
          <u xml:id="u-26.36" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-26.37" who="#DorotaKłuszyńska">...i dojść do tego, żeby nie były rzeczywiście w nastawieniu do nas tak niesłychanie wrogiem. Ich uczucie żalu jest zupełnie słuszne, jeżeli codziennie zatruwają im życie na każdym najmniejszym odcinku.</u>
          <u xml:id="u-26.38" who="#komentarz">(Głos: To jeszcze pytanie.)</u>
          <u xml:id="u-26.39" who="#DorotaKłuszyńska">Ale tu musi iść dyrektywa zgóry, tu i nastawienie Rządu musi iść po tej linji, żeby sprawy tak się układały. Ale zapominamy o jednym ważnym momencie, że wielka posiadłość na wschodzie, to obszarnicy Polacy i tu trzeba szukać centralnego zagadnienia, dlaczego stosunki układają się tak, a nie inaczej. Niema mowy o walce ludu polskiego z ludem ukraińskim, tylko jest walka interesów klasowych polskich posiadaczy i tej sprawy p. Minister Spraw Wewnętrznych nie rozwiąże, bo to nie leży w jego resorcie, żeby rozwiązał kwestję rolną, ale te sprawy się z sobą łączą i mają bardzo wiele z sobą wspólnego.</u>
          <u xml:id="u-26.40" who="#DorotaKłuszyńska">Tylko rządy demokratyczne dają gwarancję, że słuszne żądania mniejszości narodowych i narodu polskiego będą spełnione. Trzeba zawrócić z drogi, na którą wprowadzono w tej chwili Polskę, trzeba się zwrócić twarzą na Zachód i zerwać ze Wschodniemi metodami, które są źródłem nieszczęść i przewrotów.</u>
          <u xml:id="u-26.41" who="#komentarz">(Głos: Jakie wschodnie metody?)</u>
          <u xml:id="u-26.42" who="#DorotaKłuszyńska">To dyktatura, to despotyzm, to deptanie praw, to wszystko Wschód i nie ma nic wspólnego z Zachodem.</u>
          <u xml:id="u-26.43" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Stabilizowano w Polsce i p. sen. Szarski tak wymownie o tem mówił, złotego polskiego. Wprawdzie tylko na 50%, pierwotnej wartości on niema, ale proszę Panów, niech będzie i tak. Jednak stabilizacja złotego bez stabilizacji życia politycznego nie spełni swego zadania. Dzisiejszy regime, chociażby co uważam za rzecz zupełnie wykluczoną, przezwyciężył wszystkie trudności, choćby dał Polsce największy dobrobyt, ale równocześnie budował złotą klatkę, w której by chciał zamknąć swobody obywatelskie, to i tak te klatkę wcześniej czy później rozwalimy, bo w klatce siedzieć nie będziemy. Chcemy, by w Polsce był ustrój demokratyczny, nie potrzeba żadnych opiekunów ani z wieku, ani z urzędu, ani z rodu bo tych opiekunów społeczeństwo polskie, demokracja polska nie uzna. Zastraszyć się proszę Panów, nie damy. Wprawdzie organ sanacji „Polska Zbrojna” stwierdza, że jeżeli wódz powie słowami hr. Henryka: „Jezus i szabla moja”, odpowie mu pół miljona głosów: „Marja i szable nasze”, ale tego pobrzęku szablą poważne czynniki nie biorą na serjo. Jest jednak charakterystyczne i ciekawe, że tego rodzaju artykułu nie skonfiskowano i to jest charakterystyczne dla obiektywności władz administracyjnych, gdy tymczasem pisma lewicowe ulegają konfiskatom bez końca. Co tydzień czytamy, że takie i takie pisma skonfiskowano, specjalnie socjalistyczna prasa, ta już bierze rekord w konfiskatach. Konfiskuje się ją za najmniejszy drobiazg, za krytykę działalności jakiegoś urzędnika. Zdaje mi się, że właśnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, właśnie ten resort przygotowuje systematycznie grunt do zmiany ustroju demokratycznego.</u>
          <u xml:id="u-26.44" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo, błądzić może każdy człowiek...</u>
          <u xml:id="u-26.45" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nawet P. P. S.)</u>
          <u xml:id="u-26.46" who="#DorotaKłuszyńska">...nawet P. P. S., każdy może błądzić, ale rozum powiada, kiedy z tej drogi błędnej trzeba nawrócić. Rozumiem, że w zapamiętaniu, w żalu można popełniać takie czy inne pociągnięcia, ale proszę Panów, trwać w tem zapamiętaniu jest już wielkim błędem. Zdaje mi się, że jeżeli z tej błędnej drogi nie zawrócimy, nie wejdziemy na drogę rzeczywistego szanowania ustaw, szanowania praw narodu, to będzie to Polskę bardzo dużo kosztowało.</u>
          <u xml:id="u-26.47" who="#DorotaKłuszyńska">Myślałby kto, że lewica w Polsce jest tak zupełnie bezbronna, że nie rozporządza żadnym arsenałem. Nasz arsenał jest bardzo wielki i bardzo dobrze zaopatrzony. Nie sięgamy do niego bo mamy pełne poczucie odpowiedzialności za państwo i dlatego do tego arsenału sięgać nie chcemy, w pierwszym rzędzie, powtarzam, nie chcemy. A armja? Przecież armja, to synowie ludu. Kto to jest armja? To synowie chłopów i robotników, to synowie tych, którzy wyszli z nędzy i biedy. I setki spraw, tysiące spraw tego ludu woła wielkim głosem o pomoc, domaga się, żeby były załatwione natychmiast, żąda, żeby to było już zrobione. Jeżeli zatem z niesłychanem rzeczywiście umiarkowaniem odnosimy się do tych wszystkich problemów, to dlatego, że dobro i interes państwa, jako takiego, Polski, jako takiej, jest naszem pierwszem i najważniejszem przykazaniem. I dlatego nie myślcie, że nie mamy arsenału. Arsenał jest i może być w pewnej chwili otworzony, jeżeli będzie chodziło o to: „być albo nie być”, jeżeli nas do tego zmuszą czynniki, których nie atakujemy, bo atakować nie chcemy, — chyba niema człowieka w Polsce, któryby śmiał powiedzieć, że lewica przez cały czas Polski niepodległej była jedną minutę w ofenzywie. Lewica nigdy nie atakowała, była zawsze czynnikiem budowy Państwa Polskiego, nie była tym czynnikiem, który szedł, mieczem rąbał na prawo i lewo, mówiąc wszystko jedno, co będzie, lecz była tym czynnikiem, który wybierał drogę pośrednią, mającą doprowadzić do zwycięstwa demokracji, do zwycięstwa tych postulatów, które są postulatami życia Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.48" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Administracja w Polsce, oczywista rzecz, jak powiedziałam, ma różne organa. Jak jest raz droga pokazana do samowoli, oczywiście p. Minister Spraw Wewnętrznych nie może trzymać nikogo za rękę i mówić, jak i co ma robić, to każdy sam sobie komenderuje. Powiatowa komenda policji państwowej w Gorlicach np. wysłała, do wszystkich wójtów nakaz, ażeby postarali się pozakładać bibljoteczki, aparaty telefoniczne, żeby niezależnie od tego gmina postarała się własnym kosztem dostarczyć posterunkowi policji państwowej szafki na ubranie, biurka dębowe, apteczki i t. d. Komenda tłumaczy się, że to nie będzie tak bardzo wielkie obciążenie, gdyż jest przecież rozłożone na kilka jednostek, należących do gminy. Jest to nowy podatek, nałożony przez komendę policji w poszczególnym wypadku. Jest to przecież wkroczenie w atrybucje Sejmu. Sejm nakłada podatki. Gdzie jest taka ustawa, która pozwala komendzie policji nakładać podatki, przypuśćmy, że nawet na najużyteczniejsze rzeczy? Gdzie jest taka ustawa, która pozwala na to? To tylko ilustracja tego, do czego to prowadzi, gdy się otworzy choćby tylko, szczelinę, przez którą może iść samowola.</u>
          <u xml:id="u-26.49" who="#DorotaKłuszyńska">Mam tu jeszcze papierek bardzo ciekawy. Obywatel Państwa Polskiego z centralnego województwa, a więc nie żadna mniejszość narodowa, tylko Polak prawdziwy, prosi o pożyczkę. Pan naczelnik gminy, nastawiony oczywista rzecz odpowiednio, pisze na papierze urzędowym z pieczątką gminną: Niżej podpisany wójt gminy takiej a takiej — nazwiska nie wymieniam, mniejsza o to, jak on się nazywa — niniejszem zawiadamia, że Jan Kociołek z tej wsi ma złą renomę — umie już używać pięknych wyrażeń — ma złą renomę z powodu organizowania w tutejszym okręgu partji socjalistycznej, wobec tego nie zasługuje na zaufanie i nie można mu przyznać prawa starania się o pożyczkę. Pan wójt zdyskwalifikował odrazu człowieka, należącego do Polskiej Partji Socjalistycznej i powiedział, że nie trzeba mu wcale dać pożyczki. Ale przecież pożyczka, to Bank Gospodarstwa Krajowego, czy jakiś bank komunalny, czy jakiś bank państwowy, gdzie są pieniądze przecież nie prywatne, lecz państwowe, zresztą prywatnych wogóle niema, są pieniądze obywatelskie, bo i właściciel banku nie trzyma swoich pieniędzy. Pan wójt sobie zakwalifikował, że człowiekowi należącemu do socjalistycznej partji, nie trzeba dać pieniędzy.</u>
          <u xml:id="u-26.50" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Kiedyś p. Minister Spraw Wewnętrznych, zapewne w najlepszej wierze, powiedział, na komisji sejmowej i senackiej, a zdaje się, że i na plenum, że policja w Polsce nie bije. Jabym chciała, żeby nie biła, ale co obywatel dostał tych kułaków od policji, to mu nikt nie odbierze. Ale czy policja nie bije? Mam tu znowu urzędowy papierek, z którego wynika, że w Dąbrowie koło Tarnowa pobito bardzo poważnie obywatela, którego podejrzewało się o kradzież. Wprawdzie potem złodziej się znalazł, bo kto inny ukradł, trudno, bym powiedziała, że w Polsce nikt nie kradnie, owszem, różnie kradną i różni kradną, więc nie będę stawała w obronie jakiegoś tam obywatela, który może ukradł.</u>
          <u xml:id="u-26.51" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych: Ale nie mówi Pani, że każdy Polak kradnie — to analogiczne.)</u>
          <u xml:id="u-26.52" who="#DorotaKłuszyńska">Nie, ale proszę Panów, obywatela zbił komendant posterunku policji, a złodziejem okazał się inny człowiek.</u>
          <u xml:id="u-26.53" who="#DorotaKłuszyńska">A onegdaj w Warszawie do fabryki cukierków Kierskiego przyszedł egzekutor zabrać podatek. Fabrykant powiada, że da 2.000, bo nie ma 5.000 zł. Egzekutor nie godzi się na 2.000, tylko chce 5.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-26.54" who="#DorotaKłuszyńska">Wobec tego przystępuje do sekwestru cukierków czy urządzeń. Robotnice w obawie, aby nie utraciły pracy, bo jeśli fabrykanta zlicytują, to stracą warsztat pracy, stanęły w obronie i prosiły, aby wziął 2.000 zł. W każdym razie ten fabrykant chciał coś zapłacić, Sekwestrator wezwał policję. Oczywiście jest to dziennikarska notatka, według moich informacji stwierdzona, policja przyszła, pobiła robotnice, wezwano pogotowie, które udzieliło pomocy i robotnice przez jeden czy dwa dni nie mogły przyjść do pracy.</u>
          <u xml:id="u-26.55" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych gen. Składkowski: Pogotowie odjechało i lekarz nie chciał nikomu wystawić świadectwa pobicia, bo nikt pobity nie był.)</u>
          <u xml:id="u-26.56" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-26.57" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych gen. Składkowski: Dla Pana Senatora niema wogóle dowodów.)</u>
          <u xml:id="u-26.58" who="#DorotaKłuszyńska">Panie Ministrze, proszę przyjąć do wiadomości, że jeżeli Pan Minister będzie mógł z całą stanowczością stwierdzić, że w Polsce rzeczywiście policja nie bije, to z pewnością nikt z nas nie będzie się martwił.</u>
          <u xml:id="u-26.59" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Składkowski: Porozumiejmy się, co to znaczy „nie bije”. To znaczy, że systemu bicia niema.)</u>
          <u xml:id="u-26.60" who="#DorotaKłuszyńska">Dlatego, że nie mamy ochoty być męczennikami, pobitymi przez policję, z glorją na głowie.</u>
          <u xml:id="u-26.61" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych gen. Składkowski: Pani napewno męczennicą nie zostanie.)</u>
          <u xml:id="u-26.62" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Jeszcze jedna maleńka ilustracja tego, że jednak samowola w Polsce znalazła grunt. Przed dwoma, czy trzema tygodniami w prasie socjalistycznej, zresztą i w innych pismach, było opisane zajście między komisarzem Rządu a szoferem. Drobne zajście, które przecież nikogo nic a nic nie obchodzi, bo co kogo obchodzi, czy p. Komisarz Rządu dobrze żyje z szoferem, czy nie. To nie jest, proszę Panów, kwestja państwowa, lecz prywatna sprawa poszczególnego urzędnika. Temu szoferowi odebrano na miesiąc — już nie powiem, że skonfiskowano pismo, które o tem doniosło — prawo jazdy, a teraz odebrano mu prawo jazdy już wogóle, ponieważ nagle przekonano się, że ten człowiek był karany raz, czy dwa, czy trzy — wszystko jedno.</u>
          <u xml:id="u-26.63" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: A tak, przekonano się, przy tej sposobności.)</u>
          <u xml:id="u-26.64" who="#DorotaKłuszyńska">Przy tej sposobności. Dobrzeby było, żeby przy tej sposobności zbadano także prawo jazdy wszystkich szoferów i wszystkich nieszporów i ażeby postąpiono ze wszystkimi, jak w tym wypadku z tym jednym. To jest oczywiście osobista zemsta komisarza na człowieku, którego nieszczęście zetknęło z komisarzem. To są drobiazgi, ale ilustrują one doskonale dzisiejszą sytuację, pokazują, po jakiej drodze idzie dzisiejszy Rząd i przedewszystkiem jego wykładnik najistotniejszy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-26.65" who="#DorotaKłuszyńska">Proszę Panów, wyrażam głębokie przekonanie, które zresztą jest przekonaniem całej lewicy w Polsce, że niema siły, najlepiej zorganizowanej, najlepiej przygotowanej, zaopatrzonej w niewiem jakie rekwizyty, najbardziej moderne, któraby potrafiła zabić w narodzie jego naturalny pęd do wolności. Takiej siły niema. A to wszystko, co Panowie nazywacie wolnością, to wszystko jest zamaskowanym despotyzmem, to zamaskowana dyktatura. Chcecie przylepić pieczątkę na to, co dziś się dzieje bezprawnie, co dziś się dzieje wbrew Konstytucji, co dziś się dzieje wbrew wszystkim obowiązującym prawom. Choćby się nawet wam udało, w co nie wierzę, na chwilę odrzucić nas z tej pozycji obronnej, wrócimy silniejsi i mocniejsi, bo nietylko jutro, ale i dzisiejszy wieczór już należy do nas.</u>
          <u xml:id="u-26.66" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JulianSzymański">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#JulianSzymański">Minister Spraw Wewnętrznych gen. Sławoj-Składkowski:</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#JulianSzymański">Wysokie Senacie! Ile razy wypada mi bronić z trybuny parlamentarnej zagadnienia, w sprawie którego już przed mojem przemówieniem wszystkim wiadomo, jaki będzie rezultat głosowania, tyle razy, mimowoli, przychodzi mi na myśl ustęp z pamiętników wybitnego parlamentarzysty angielskiego, który mówi mniej-więcej w ten sposób: „W ciągu mojej 20-letniej działalności parlamentarnej wysłuchałem kilka tysięcy przemówień, niewiele było z pośród tych przemówień, któreby zmieniły moje zdanie wewnętrzne, a ani jednego przemówienia nie było, któreby zmieniło mój sposób głosowania”. I rzeczywiście, proszę Panów, przecież nie przemawiam do przypadkowego zebrania współobywateli, z których każdy dowolnie rozporządza swoim głosem. Z całym szacunkiem i lojalnością patrząc w twarz każdego z Panów Senatorów, mogę przed mojem przemówieniem powiedzieć, jak Panowie będą głosowali w tych sprawach, o których mam zamiar przemawiać. Proszę Panów, jakiś przeciwnik parlamentaryzmu, powierzchowny człowiek, użyłby tego, jako zarzutu przeciw całemu systemowi parlamentarnemu i omyliłby się, znaczenie bowiem przemówień wygłoszonych w tych czterech ścianach sięga znacznie dalej, obejmując sobą cały kraj i urabiając opinję publiczną w ten lub inny sposób. To też nie ukrywając wobec Panów i siebie, że zarówno opinja wasza co do mej działalności jako ministra, jak i losy mego budżetu w żadnym wypadku nie będą zależeć od mego przemówienia, zamierzam lojalnie powiedzieć, co myślę o przemówieniach przedmówców.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#JulianSzymański">Najbardziej druzgoczącym argumentem, używanym przez Panów o opozycji, jest to, że ja jestem typowym człowiekiem systemu policyjnego, że dążę do skrępowania i skrócenia swobód obywatelskich i jako skutek tego zmuszeni jesteście Panowie odmówić mi tego zaufania, które byście mieli dla innego ministra.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#JulianSzymański">O wolności, z szczególnym naciskiem, mówił p. sen. Posner, p. sen. Głąbiński i ostatnio p. sen. Kłuszyńska. P. sen. Posner, cytując z właściwą sobie łatwością szereg nazwisk bardziej lub mniej wybitnych socjologów i. filozofów, powiedział, że uznaje jedynie wolność państwa i wolność obywatela.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#JulianSzymański">Jeżeli dokonał tego wielkiego skoku od państwa wprost do obywatela, to przypuszczani, że tego rodzaju znawca przedmiotu, jak p. sen. Posner, zrobił to nie przez przeoczenie, lecz świadomie, tembardziej, że zrobił to, krytykując projekt Konstytucji Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Dlatego zamierzam mówić o tym fakcie, bo p. sen. Posner był łaskaw powiedzieć, że ten projekt jest wykwitem obecnego systemu policyjnego i krępującego życie. Nie wdając się w sam projekt, bo to do mnie nie należy, pozwolą Panowie, że stwierdzę, iż chodziło p. s. Posnerowi o wykazanie, że projekt nakłada na obywatela ograniczenia szeregu swobód dotychczas istniejących, znosząc zasadę p. sen. Posnera: wolność państwa i wolność obywatela. Otóż chciałbym zapytać p. sen. Posnera, czy między wolnością państwa i wolnością poszczególnego obywatela nie istnieje szereg więzów regulujących, a przez to samo ograniczających wolność poszczególnego obywatela w wolnem państwie. Użyję tu prostego przykładu. Niewątpliwie zarówno p. sen. Posner, jak i my wszyscy, jesteśmy przekonani, że każdy z Panów Senatorów należących do klubu P. P. S. jest wolnym człowiekiem w całem tego słowa znaczeniu.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#JulianSzymański">Coby jednak Pan zrobił, Panie Senatorze, gdyby którykolwiek z członków pańskiego Klubu popełnił rzecz niewinną, mojem zdaniem pożyteczną, np. głosował za moim funduszem dyspozycyjnym. Przyznam, że nie chciałbym się znaleźć w skórze Pańskiego adherenta, bo stanąłby napewno przed sądem partyjnym i słusznie.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#komentarz">(S. Posner: Jaka szkoda, że Pan Minister nie był w P. P. S.)</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#JulianSzymański">Jeżeli chodzi o stwierdzenie tego, to brałem udział w pierwszem zbrojnem powstaniu proletarjatu w 1904 r. na placu Grzybowskim, brałem udział w szeregu manifestacji w Kielcach, co kolega Gruszczyński, którego znam, wie doskonale i może to potwierdzić.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#komentarz">(S. Posner: Niestety to było bardzo dawno i Pan dawno wyszedł z naszych szeregów.)</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#JulianSzymański">Panie Senatorze, nie mam zamiaru poruszać zagadnień scholastycznych, średniowiecznych, kto z jakich szeregów wyszedł.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#komentarz">(S. Posner: Mnie to nie interesuje, ale jako prezes naczelnego sądu partyjnego stwierdzam, że Pan Minister niezupełnie dobrze jest poinformowany o procedurze, jaka sąd obowiązuje, gdyby którykolwiek z członków popełnił na własną rękę jakiś czyn, który Pan chce nazwać politycznym.)</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#JulianSzymański">Ja chcę tylko stwierdzić, że w ustroju, któremu Pan hołduje, istnieje również, bo musi być na szczęście — wiązanie między wolą obywatela a wolą państwa, który reguluje stosunek wolności poszczególnego obywatela do wolności państwa. Dlaczego ja to wszystko mówię, dlatego Panie Senatorze, że ja, jako ten minister, regulujący stosunek wolności obywatela do wolności państwa, zmuszony jestem przystosowywać wolność poszczególnych obywateli i ugrupowań do potrzeb państwa. Nie moja wina, że z tego powodu z szeregu stronnictw i ugrupowań spotykają mnie zarzuty działania policyjnego i nieodpowiedniego dla tych ugrupowań. Jak to się robi? Niejednokrotnie poszczególne fakty, ważne z punktu widzenia interesu partji, ale mające charakter epizodyczny, rozdmuchuje się i uogólnia, jako system. Przecież wszyscy mamy w świeżej pamięci smutne zajścia w Batjatyczach, niewątpliwie wypadek nadzwyczaj przykry, gdzie policja zmuszona była użyć broni. Przypominają sobie jednak Panowie Senatorowie, że z powodu tego został wygłoszony taki szereg przemówień, z którychby należało wnioskować, że nad każdym obywatelem polskim czyha i czuwa uzbrojony policjant, który go może każdej chwili zastrzelić. Przykładów takich mógłbym zacytować dużo.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#JulianSzymański">Dam drugi przykład tego systemu policyjnego. Jako dalszy dowód systemu policyjnego w Polsce przytoczył p. s. Posner, fakt kneblowania prasy, który to zarzut ze szczególnem zainteresowaniem sprawy został na Komisji Senatu oświetlony przez p. s. Kłuszyńską, na przykładzie konfiskaty tygodnika „Pobudka”. Na tym przykładzie, który Panowie uznali, jako najbardziej jaskrawe pogwałcenie wolności słowa, na tym narzuconym mi przykładzie zilustruję parę kwiatków z tego organu, który wydawany przez wielkie stronnictwo jest przeznaczony dla szerokich mas ludowych.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#JulianSzymański">Spotykam więc w tem piśmie artykuł p. t. „Krwią spływa wieś polska”, upiększony winietką, przedstawiającą trzech mężczyzn ubranych w kostjumy szlachty polskiej XVII wieku, ćwiczących batogami obdartego i bosego robotnika wiejskiego, błagającego na klęczkach o zmiłowanie. Ilustracja nie odnosi się jednak do XVII stulecia, ale przedstawiać ma współczesne stosunki na wsi polskiej. Albo rysunek przedstawiający dziedzica strzelającego z brauninga do chłopca wiejskiego, albo też policjanta, wskazującego drogę dużemu wężowi bez końca obywateli, maszerujących ćwiczebnym krokiem do szeroko otwartych wrót więzienia z podpisem: „Porządek i ład panuje w Polsce”. Dalej widzimy takie artykuły, jak: „Kajdany idą w górę”, „Widmo szubienicy zamiast bratniego uścisku” i cały szereg innych, które zresztą za chwilę mogą Panowie obejrzeć u mnie.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#JulianSzymański">Żeby to nie wyglądało tak, że to jest gołosłowne, za chwilę położę tu te numery na boku, niech Panowie je przejrzą. Wyznaję, że podobne artykuły i podobne ilustracje zjawiały się dotychczas tylko w komunistycznych pismach i ulotkach, przypuszczam, że tylko przez przeoczenie stronnictwo wielkie, które ma tak duże zasługi dla wywalczenia i utrzymania niepodległości, dopuściło się zamieszczenia tego w piśmie.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#JulianSzymański">Pytam się Panów, wszystkich Panów Senatorów, bez różnicy partji, który uczciwy minister, który chce zachować harmonję między warstwami społecznemi i chce zachować całość państwa, mógłby podobnych kłamstw, które są tu podawane, nie kazać konfiskować.</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#JulianSzymański">Pytam się Panów, Panowie Senatorowie, kto tu nie jest w porządku? Czy ten Rząd, który konfiskuje i sąd, który zatwierdza konfiskatę, czy redakcja, która umieszcza podobne artykuły podburzające. I chciałbym tu podkreślić, dlaczego uważam ten przykład za tak dla mnie ważny, bo Panowie sami narzucili mi ten przykład. Jestem szczęśliwy, że takim przykładem mogłem odpowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#JulianSzymański">To są te dowody, które mają przekonać, że ja jestem urodzonym policmajstrem i człowiekiem zdolnym tylko do porządku policyjnego, który wszystkich obywateli Polaków trzyma za czuby i wali, gdzie tylko może.</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#JulianSzymański">Na tej zasadzie mówi się, że takiemu ministrowi, który takie rzeczy konfiskuje i takie rzeczy robi, odmawiamy wogóle budżetu, a w szczególności odmawiamy funduszu dyspozycyjnego. O funduszu dyspozycyjnym nie będę mówił, bo to jest kwestja już nudna. Streszczając się, powiem, że fundusz idzie na walkę z komunizmem, na walkę z organizacjami, które biorą pieniądze z poza kraju, jak np. ukraińska organizacja wojskowa i na zwalczanie szpiegostwa. To są te czynniki, które ja zwalczam.</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#JulianSzymański">Otóż szereg panów posłów i senatorów zajął w tej sprawie wielce oryginalne stanowisko. Mianowicie p. poseł Pragier twierdził, że on uznaje fundusz dyspozycyjny dla państwa — powtarzam: dla państwa, powiedział — ale on go da dopiero wtedy, kiedy ministrem będzie socjalista. Pan senator Głąbiński mówił, że nie może państwu udzielić tego funduszu dyspozycyjnego, bo nie wie, czy część jego nie będzie użyta przeciwko jego partji.</u>
          <u xml:id="u-27.22" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Nie, tego nie powiedziałem.)</u>
          <u xml:id="u-27.23" who="#JulianSzymański">Wczoraj, Panie Senatorze.</u>
          <u xml:id="u-27.24" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Całkiem inaczej. Powiedziałem, że dla państwa wszystko damy, ale nie możemy dać narazie Rządowi dlatego, ponieważ prowadzi politykę przeciwko Polakom, przeciw narodowi polskiemu.)</u>
          <u xml:id="u-27.25" who="#JulianSzymański">Powiedział Pan stronnictwu. Pan senator Januszewski mówi znowu, że przyznałby fundusz na walkę ze szpiegostwem, gdyby taki był oddzielony od funduszu reprezentacyjnego. Nie będę tych rzeczy zwalczał, bo tu te wszystkie trzy rzeczy mają wspólny punkt: to jest wstydliwe okrycie wobec tej Izby faktu, że się dla potrzeb państwa odmawia jakiegoś funduszu.</u>
          <u xml:id="u-27.26" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-27.27" who="#JulianSzymański">Stwierdzam z całą stanowczością, że w tej Izbie to było omówione bardzo ładnie, bardzo grzecznie i zupełnie tak nadająco się do powtórzenia wszędzie, nietylko w parlamencie. Natomiast chciałbym tutaj stwierdzić panom i tym panom, którzy odmawiają mi funduszu dyspozycyjnego, że walka o całość państwa toczy się nietylko w tej Izbie, że ta walka, proszę Panów, toczy się w terenie, to jest walka dosłownie, nietylko walka pod przenośnią. Ja zupełnie bez żadnego frazesu mogę powiedzieć, że ci panowie, którzy utrącą fundusz dyspozycyjny, odejmują państwu możność bronienia się. Być może, że w tej samej chwili, kiedy my tu obradujemy, idą nowe sumy na to, żeby zniszczyć całą Polskę.</u>
          <u xml:id="u-27.28" who="#JulianSzymański">Być może, że w tej właśnie chwili naszych obrad — to nie jest przesada — jakiś przestępca polityczny tak, jak to było wczoraj we Lwowie, w tej chwili podczas naszej debaty, dybie na jakiegoś pracownika państwowego i godzi na jego życie i myślę, że ten pracownik państwowy od nas, którzy siedzimy w bezpiecznem miejscu, ma chyba prawo domagać się, ażebyśmy go bronili za pomocą sum, których Panowie tak uporczywie odmawiacie.</u>
          <u xml:id="u-27.29" who="#JulianSzymański">Ja chcę apelować osobiście do p. s. Głąbińskiego i p. s. Januszewskiego i spytać np. p. sen. Głąbińskiego, czy Pan, Panie Senatorze, zdaje sobie sprawę, że odmówieniem funduszu utrudnia Pan tym urzędnikom państwowym i policjantom we Lwowie, walkę z czynnikami wywrotowemi.</u>
          <u xml:id="u-27.30" who="#komentarz">(S. Januszewski: Skoro Pan, Panie Ministrze, zapytuje, to ja odpowiem. Ja z przyjemnością w imieniu stronnictwa dałbym fundusz dyspozycyjny, ale nie Panu, tylko innemu ministrowi.)</u>
          <u xml:id="u-27.31" who="#JulianSzymański">To nie jest odpowiedź.</u>
          <u xml:id="u-27.32" who="#komentarz">(S. Januszewski: To jest jasna parlamentarna odpowiedź. Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-27.33" who="#JulianSzymański">Niech Panowie pozwolą. Czy przez to, że Pan ma coś do mnie, to dlatego ma ginąć funkcjonarjusz państwowy we Lwowie?</u>
          <u xml:id="u-27.34" who="#komentarz">(S. Januszewski: Dlatego, że Pan niekoniecznie musi być na tem stanowisku.)</u>
          <u xml:id="u-27.35" who="#JulianSzymański">Ja nie będę na nim, jak mnie Pan usunie drogami parlamentarnemi, ale to, że się Panu nie podobam, Panie Senatorze, to nie wszystko. Pan ma przecież prawo powiedzieć o tem, że ja się nie podobam Panu, a ja nie mam tego prawa, ale dopóki Pan nie używa tego prawa, które Panu dała Konstytucja, to co z tego, że Pan miło mówi? Nie możemy przecież pozwolić, dlatego, że ja się komuś nie podobam, żeby Polskę rozdrapali? Usuńcie mnie Panowie.</u>
          <u xml:id="u-27.36" who="#komentarz">(Głos: Niestety nie możemy.)</u>
          <u xml:id="u-27.37" who="#JulianSzymański">Otóż proszę Panów, ja stwierdzam, że tych przemówień Panów z tej trybuny słuchają zarówno czynniki wywrotowe, które dążą do zniszczenia państwa, jak i ci obywatele, którzy gotowi są oddać dla tego państwa ostatni swój grosz, i stwierdzam, że te czynniki wywrotowe słuchają tych przemówień, że Panowie nie mnie, tylko wogóle ministrowi odmawiają funduszów na walkę z akcją wywrotową, cieszą się z tego, czy Panowie chcą czy nie, cieszą się z tego.</u>
          <u xml:id="u-27.38" who="#komentarz">(S. Januszewski: Alyśmy tego nie powiedzieli, nikt z nas tego nie powiedział, co Pan nam uzurpuje, że wogóle ministrowi odmawiamy funduszu dyspozycyjnego.)</u>
          <u xml:id="u-27.39" who="#JulianSzymański">Ale ja jestem ministrem...</u>
          <u xml:id="u-27.40" who="#komentarz">(S. Januszewski: To Panu odmawiamy, ale nie ministrowi wogóle.)</u>
          <u xml:id="u-27.41" who="#JulianSzymański">Ja jestem teraz ministrem, innego ministra niema, niech Panowie naznaczą innego.</u>
          <u xml:id="u-27.42" who="#komentarz">(S. Januszewski: Ja nie jestem Marszałkiem Piłsudskim, żebym mógł naznaczać ministrów.)</u>
          <u xml:id="u-27.43" who="#JulianSzymański">Ja stwierdzam, że Panowie odmawiają Rządowi Polskiemu pieniędzy na walkę z wywrotową akcją i czynniki wywrotowe cieszą się z tego, cieszą się. Proszę Panów, jeżeli cieszą się z tego czynniki…</u>
          <u xml:id="u-27.44" who="#komentarz">(Głos: Cieszą się z tego, że Pan się uparł i nie chce ustąpić.)</u>
          <u xml:id="u-27.45" who="#JulianSzymański">Z tego się smucą, bo ja im dobrze daję w skórę. Otóż jeżeli te czynniki cieszą się z tego, to co ma powiedzieć obywatel, który chciałby oddać ostatni swój grosz dla państwa?</u>
          <u xml:id="u-27.46" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#ErwinHasbach">Wysoki Senacie! Odmowne nasze stanowisko do przedłożonego budżetu określił i uzasadnił już kolega mój s. Spickermann, chciałem tylko uzasadnienie to jeszcze pogłębić.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#ErwinHasbach">Czynię to podczas debaty nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z wyraźnym zamiarem, aby dowieść przy tej sposobności, że właśnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wywiera u nas w Polsce największy, miarodajny wpływ na cały aparat Rządu. Wszyscy, którzy należymy do mniejszości narodowych, wiemy i czujemy oddawna, że zwłaszcza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych otacza nas i losy nasze szczególną opieką, w czem inne ministerstwa chętnie mu pomagają. Nie znam tu w Polsce ani jednego koła w całej maszynie rządowej, którego bieg nie byłby zależny bezpośrednio lub pośrednio od tej centrali.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#ErwinHasbach">Jak pająk olbrzymi, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych otoczyło cały kraj gęstą siecią swych organów administracyjnych. W tem miejscu skupia się cała władza. Z tej centrali przeistacza się ona w praktykę, a jak wygląda ta praktyka?</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#ErwinHasbach">Zaczynam od omawiania działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych tam, gdzie ono wyjątkowo samo jest decydujące.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#ErwinHasbach">Już w debacie generalnej skarżyli się przedstawiciele innych mniejszości na to, że po dzień dzisiejszy niezliczona liczba osób, które w myśl Konstytucji naszej, w myśl traktatu wersalskiego i konwencji wiedeńskiej, są niewątpliwie obywatelami polskimi, nie ma jeszcze formalnego przyznania praw obywatelskich, w wielu razach zwlekanie władz administracyjnych jest ściśle związane z kwestją likwidacji. Kwestjonuje się obywatelstwo i likwiduje się posiadłość petenta. Nie odpowiada powadze państwa zdobywanie w ten sposób cudzej własności. W wielu wypadkach mieszają się w to apetyty osób prywatnych, które zapomocą jakichś koneksyj, chcą umieścić się w cudzem ciepłem gnieździe. Ote toi de là que je m'y mette.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#ErwinHasbach">Przechodzę do zagwarantowanego Konstytucją prawa, na mocy którego każdy obywatel państwa może piastować stanowisko państwowe. P. s. Koerner oświadczył w debacie generalnej, iż używa się specjalnego systemu, zapomocą którego obywatele narodowości żydowskiej są wykluczeni z współpracy w urzędach publicznych. To samo możemy i my powiedzieć o naszych rodakach. Nawet we wsiach, gdzie 9/10 ludności należy do narodowości niemieckiej, nie zatwierdza się Niemca na sołtysa lub wójta, choć został wybrany przez swoją gminę. Starannie się unika przyjęcia Niemców do obsługi aparatu administracyjnego. Nawet dla Polaka małżeństwo z Niemką może być związane z utratą możności piastowania urzędu państwowego. Aby pokazać Panom, w jaki sposób zapatrują się objektywnie myślący cudzoziemcy na te sprawy, opowiem Panom fakt z przed kilku lat, który miał miejsce tu w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#ErwinHasbach">Odbywa się herbatka u ówczesnego Ministra Spraw Zagranicznych z okazji obecności p. Colbana, jednego z sekretarzy Ligi Narodów. Prawdopodobnie na życzenie tego pana proszono również przedstawicieli mniejszości narodowych. Więc herbatka o 8 wieczorem. O godzinie 7 oddaje się w klubie naszym zaproszenie. Przypuszczam, przez omyłkę, gdyż nie wyobrażam sobie, że naumyślnie chciano nam uniemożliwić uczynienie zadość temu zaproszeniu. Walizkę miałem już na dworcu, jednakże zdążyłem się przebrać i zjawiłem się punktualnie. Przypuszczam, iż mój gospodarz był bardzo zadowolony z mego przybycia. Podczas przyjęcia pan Colban usiadł na krótką chwilę przy stole, przy którym siedziałem wraz z innymi panami.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#komentarz">(S. Kulerski zaprzecza)</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#ErwinHasbach">Panie Senatorze ja Panu dostarczę dowodów, ja za to, co mówię, odpowiadam.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#komentarz">(S. Kulerski: Nie trzeba uogólniać.)</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#ErwinHasbach">P. Colban zwrócił się do mnie dla wywiadu o naszem położeniu w państwie. Między innemi, zapytał p. Colban: zechce pan powiedzieć, ilu jest starostów, sędziów lub notarjuszy i t. p., którzy należą do mniejszości niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#ErwinHasbach">Proszę Panów, samo stawianie takich pytań jest dowodem zupełnie innego zapatrywania się na tę sprawę ludzi wolnych od wszystkich przesądów, które u nas zatruwają współżycie narodowości w kraju.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#komentarz">(S. Seyda: Niech Pan powie, jak u Was było przed wojną.)</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#ErwinHasbach">Mówię o dzisiejszych czasach.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#ErwinHasbach">Teraz chciałbym dowieść, w jakim stosunku zależności znajdują się inne ministerstwa od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nawet władze szkolne są bezpośrednio zależne od władz administracyjnych. Fakt, że w Poznańskiem i na Pomorzu 14 tysięcy dzieci niemieckich pozbawionych jest nauki języka ojczystego, nie jest jedynie winą Ministerstwa Oświaty. Strategja szkolna przenoszenia i połączenia szkół ma jedynie na celu zamknięcie szkół niemieckich i zmniejszenie liczby dzieci niemieckich przez połączenie szkół niemieckich z polskiemi. Stosuje się to w porozumieniu i pod wpływem starostów i wojewodów. Zatwierdzanie nauczycieli odbywa się nie wyłącznie z punktu widzenia pedagogicznego, który jedynie powinien być miarodajny, lecz kieruje tem opinja władz politycznych.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#ErwinHasbach">Daje Panom przykład z najnowszych czasów z Łodzi. Na początku roku szkolnego odmówiono 6 nauczycielom gimnazjum niemieckiego prawa nauczania. Na kilkakrotne zapytywania kurator szkolny oświadczył, iż władze szkolne są zadowolone z pracy tych nauczycieli i dał do zrozumienia zainteresowanym ażeby się zwrócili do władz administracyjnych. Wyraźny dowód zależności naszego szkolnictwa od władz politycznych.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#ErwinHasbach">Jeżeli zacznę teraz o reformie rolnej, to Panowie powiedzą, czemu on tego wczoraj nie powiedział. Proszę Panów, dlatego, że co do tego chcę udowodnić, jaki decydujący wpływ wywiera Ministerstwo Spraw Wojskowych na działalność Ministra Reform Rolnych na naszych ziemiach. Minister Reform Rolnych jest obowiązany przeprowadzić poleconą mu ustawę. Jednakże kto spojrzy na listę imienną, która wyszła w ubiegłym miesiącu, i kto weźmie pod uwagę okrąg grudziądzki, ten się przekona, że działają tu inne siły. Lista imienna na Pomorzu zawiera na rok 1929/30 — 6020 ha. Do dostarczenia tego areału bierze się z niemieckiej ręki 95% całego tego obszaru i tylko dwaj obywatele Polacy mają oddać razem 500 ha, z których jeden właściciel oddał już dobrowolnie na parcelację grunt, położony w pobliżu miasta powiatowego, za bardzo dobrą cenę, który to obszar oczywiście będzie mu zaliczony na poczet przymusowej parcelacji. Słuchajcie Panowie, 95% z jednej strony, a z drugiej 5%!</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#komentarz">(Głos: Pan mówi prawdopodobnie o czasach niemieckich.)</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#ErwinHasbach">4 majątki były zabrane na parcelację i porządnie zapłacone tak, jak należy, a dziś 6.000 ha mamy oddać. To właśnie są te stosunki. 95% z jednej strony, a z drugiej 5%. A statystyka nasza oblicza 12 1/2% ludności niemieckiej na Pomorzu, statystyka urzędowa jest oczywiście nieco niższa.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#ErwinHasbach">Czy to jest reforma rolna? Nie, proszę Panów, to jest osiedlenie chłopów polskich na Pomorzu kosztem małej grupy właścicieli niemieckich. Proszę Panów, jeżeli osiedlenie chłopów polskich w i. zw. korytarzu jest koniecznością państwową dla Polski, to niech Rząd polski za to płaci.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#komentarz">(Głos: A co robiliście w Poznaniu przed wojną?)</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#ErwinHasbach">Wtedy za to się płaciło, co się należało. Ale jest zupełnie niemoralne, jeżeli nieliczni właściciele niemieccy mają ponosić koszta tej kolonizacji. Panowie mogliby mi odpowiedzieć, że ustawa przewiduje odszkodowanie. W październiku ubiegłego roku odbył się pierwszy termin ustalenia ceny kupna pierwszego przymusowo wykupionego majątku. Całe 135 zł za morgę, to jest 540 zł za hektar dostaje p. Oelrich. Mała Turza, za swą ziemię, to znaczy za morgę równowartość dwóch owiec, a za hektar równowartość jednej krowy. Z łatwością mógłbym Panom udowodnić, że stanowi to trzecią lub czwartą część właściwej wartości. Te straty ponosi w 95% ludność niemiecka, a tylko w 5% właściciele polscy. Cel tego postępowania jest jawny. Wszystkiemi siłami dąży się do pozbawienia ludności niemieckiej środków egzystencji. A kierują się myślą ukrytą, że ten czy ów ze zrujnowanych ludzi z węzełkiem w ręku, gdyż więcej mu nie pozostanie, z rozpaczy wywędruje. Ale dokąd? Panowie najchętniejby woleli, do Niemiec. Niestety i w Niemczech niebardzo się interesują ludźmi zrujnowanymi, bieda tam, zwłaszcza wśród rolników, jest dość wielka. Owszem, gdyby była jakaś planeta dla niewygodnych mniejszości, gdzie po utracie swego dobra mogłaby żyć z powietrza.</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#komentarz">(Głos: Wóz Drzymały)</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#ErwinHasbach">Ustawa o reformie rolnej wyraźnie przewiduje, żeby gospodarstwa rolne o Wysokiej kulturze, jak hodowla nasion, rasowego bydła i t. d., przy reformie rolnej nie mają być naruszone. Daję Panom przykład. Na tegorocznej liście imiennej stoi między innemi majątek Nowe Jankowice w pow. grudziądzkim. Bez przesady skonstatować mogę, że majątek Nowe Jankowice jest jednym z majątków wzorowych w całej prowincji. Koszta zagospodarowania za hektar są według księgowości największe z całego Pomorza. Pod opieką izby rolniczej wprowadzono w tym majątku wzorową hodowle nasion, intensywną hodowlę buraków cukrowych, 70 krów zapisano do księgi hodowlanej, tak samo znajduje się tam wzorowa hodowla owiec merynos. Pytam, dlaczego narusza się takie gospodarstwo, których nie mamy zbyt wiele w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-29.24" who="#ErwinHasbach">Wyjaśnienie bardzo proste: właścicielem tego majątku jest poseł na Sejm von Koerber, członek Klubu Niemieckiego, który oddawna występuje w obronie praw mniejszości niemieckiej i dlatego cieszy się specjalną opieką władz administracyjnych, które kilka lat temu nawet wysiedlić go chciały z granic Polski, twierdząc, że nie ma on obywatelstwa polskiego, a dziś jest posłem w naszym parlamencie.</u>
          <u xml:id="u-29.25" who="#ErwinHasbach">Przytoczę tu jeszcze jedną sprawę z zakresu działania Ministerstwa Reform Rolnych, w którą Ministerstwo Spraw Wewnętrznych miesza się z decydującym wpływem. Przy każdej zmianie właściciela, bez różnicy, czy dzieje się to w mieście, czy na wsi, czy chodzi o kilka metrów kwadratowych na budowę domu, czy o sprzedaż posiadłości włościańskiej lub majątku, zawsze pozwolenie wydane być musi przez urząd ziemski. Do gruntów wiejskich jest stosowana ustawa pruska, która była wydana w celu zapobiegania nabycia gruntów przez lichwiarzy na cele spekulacyjne. Co dziś zrobiono z tej ustawy? Pozwolenie to zależy od opinji, wydanej przez starostę lub wojewodę, którzy mają stwierdzić lojalność wnioskodawcy. Więc i tym razem decyduje tylko władza polityczna, oczywiście w 99% wypadkach negatywnie.</u>
          <u xml:id="u-29.26" who="#ErwinHasbach">Panowie widzą z tych przykładów, które przytoczyłem z rzeczywistości, jakie skupienie władzy znajduje się w rękach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. To skupienie władzy mogłoby stworzyć dużo dobrego, gdyby znalazło użytek w sensie pozytywnym, równa się ono centrali elektrycznej, której sieć przewodów funkcjonuje bez zarzutu i której bezpieczniki są w należytym porządku. Ale nie daj Boże, jeżeli bezpieczniki są zbyt słabe, lub wogóle ich niema, albo jeżeli w przewodach nie wszystko w porządku.</u>
          <u xml:id="u-29.27" who="#ErwinHasbach">Dla nas Niemców zjawisko silnego Rządu jest zawsze sympatyczne, jeżeli ten Rząd występuje w obronie prawa i słuszności; czy za pomocą starej lub nowej konstytucji, to rzecz drugorzędnej wagi dla nas, natomiast główny nacisk kładziemy na gwarancję swobody i prawa każdej jednostki w państwie bez względu na rasę, religję i narodowość. Powtarzam, że Niemcy popierają silny Rząd, który kieruje się zasadami prawa i sprawiedliwości. Jednakże oświadczam, że tak samo, nie patrząc w prawo i lewo, będziemy zwalczali najsilniejszy Rząd słabemi naszemi siłami, póki nie będzie on, stojąc wysoko nad wszystkiemi partjami, używał swej władzy, oddanej mu zrządzeniem losu, do stabilizowania równego prawa dla wszystkich obywateli państwa, wbrew walkom partyjnym i szowinistycznym i nacjonalistycznym tendencjom narodu i wśród urzędników.</u>
          <u xml:id="u-29.28" who="#ErwinHasbach">Od Pana, Panie Ministrze Spraw Wewnętrznych, będzie zależało w pierwszym rzędzie, czy historja nazwie kiedyś Rząd Józefa Piłsudskiego Rządem tym, który był obrońcą równego prawa dla wszystkich obywateli w Państwie Polskiem bez względu na rasę, religję i narodowość.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Gliwic.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#HipolitGliwic">Wysoki Senacie! Ci, co mnie znają, przypuszczam, są zdziwieni, że zabieram głos właśnie w tej dyskusji. Nie wszedłem na tę katedrę, by polemizować z improwizacją ekonomiczno-finansową i podatkową czcigodnej senatorki p. Kłuszyńskiej. Jeżeli zabieram głos, to tylko dlatego, że miałem z urzędu dziś referować właśnie sprawozdanie z budżetu tego ministerstwa w zastępstwie senatora-sprawozdawcy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności człowiek najbardziej do tego uprawniony, najbardziej do tego nadający się, p. s. Rolle, dziś się tu stawił nam zdrów i uwolnił mię łaskawie od tego ciężkiego obowiązku. Ponieważ jednak materje, które wchodzą w działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, są bardzo a bardzo dalekie od przedmiotów wszystkich moich stałych zainteresowań, więc z natury rzeczy musiałem pewnym studjom, pewnym badaniom, poświęcić te kilka dni i zupełnie przypadkowo, badając tę rzecz, natrafiłem na pewne cyfry, których wymowa jest taka, że uważam za konieczne podzielić się z Wysokim Senatem z tem, co dla mnie było rewelacją.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#HipolitGliwic">Ministerstwa spraw wewnętrznych w różnych krajach mają najrozmaitsze dziedziny. Jeżeli weźmiemy ministerstwo spraw wewnętrznych w Ameryce, sekretarjat spraw wewnętrznych, jak tam to się nazywa, to nie znajdziemy tam ani jednego z tych resortów, które zwykle w Europie, a szczególniej na kontynencie, wchodzą w skład ministerstw spraw wewnętrznych. Nie będę się nad tem rozwodził, stwierdzam tylko fakt. Jest to zresztą rzecz zrozumiała, dlatego, że odnośne agendy znajdują się w poszczególnych stanach.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#HipolitGliwic">Już w Anglji ministerstwo spraw wewnętrznych ma charakter nieco zbliżony do ministerstw spraw wewnętrznych na kontynencie. Wszystkie jednak te ministerstwa mają bardzo różne resorty. Jeden resort jednakże je łączy, tym resortem jest policja. Każde dobrze zorganizowane, choćby najbardziej demokratyczne państwo musi mieć i ma odpowiednio urządzony aparat policyjny i największe sumy we wszystkich ministerstwach spraw wewnętrznych właśnie na ten aparat są wydawane. A więc w Anglji Home Office ma zupełnie inne działy, niż je mają ministerstwa spraw węwnętrznych w Prusach, Francji i Włoszech. Home Office w którego skład wchodzą także sądy kryminalne, 70% swego budżetu przeznacza na organizację i utrzymanie władz policyjnych.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#HipolitGliwic">W Francji policji francuskiej, t. zw. Sûreté Generale, poświęca się 77% budżetu m-wa spraw wewn. Jeżeli, idąc z Zachodu, zbliżymy się do nas, to znajdziemy po drodze Prusy, gdzie m-wo spraw wewn. wydatkuje ze swego budżetu 90% na ten właśnie resort. Do cyfr realnych przejdę za chwilę. Powiem tylko, że nasz sąsiad wschodni nie posiada właściwego resortu spraw wewnętrznych, a cały ten resort ten sprowadza się do t. zw. głównego urzędu politycznego, znanego pod anagramą G. P. U. i całe 100% budżetu min. spr. wewn. idzie tam w ten sposób na policję i to wyłącznie na policję polityczną.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#HipolitGliwic">Jakież są cyfry, które poszczególne państwa, a szczególnie państwa ościenne, wydają na ten resort? Nawiążę tu do tego, co Minister Spraw Wewnętrznych nam niedawno powiedział, gdy mówił, na co idzie nasz fundusz dyspozycyjny, fundusz nikły, szczupły, malutki. Zanim przejdę do tych cyfr, jeszcze jedno powiem, powiem to tym panom senatorom, którzy uważają, że głosując przeciw funduszowi dyspozycyjnemu, wyrażają votum nieufności.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#komentarz">(Głos: W Senacie nie można inaczej.)</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#HipolitGliwic">Wyraża się votum nieufności, zmniejszając fundusz o 1 zł. lub 100 zł., jak to się praktykuje wszędzie na świecie.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#komentarz">(Głos: Wszystko jedno. Inny głos: Nie, to nie wszystko jedno.)</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#HipolitGliwic">Obecnie ministrem spraw węwnętrznych w Prusiech, jak Panowie wiedzą, jest socjalista Grzesiński, tak jak socjalistą jest i kanclerz Rzeszy, p. Müller, ale poprzednio ministrowie i kanclerz należeli tam do partyj niesocjalistycznych, a niezależnie zupełnie od tego, kto był kanclerzem i ministrem spraw wewnętrznych w Prusiech, ten fundusz tam zawsze figurował.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#HipolitGliwic">Teraz pozwolą Panowie, że powiem, jakie te są fundusze, Rosja sowiecka na swoją policję polityczną, według budżetu na rok 1928, asygnowała 60 milj. rubli czyli 265 milj. złotych. Panowie raczą spojrzeć, co jest asygnowane u nas na policję, na K. O. P. i na ten nieszczęsny fundusz dyspozycyjny. Preliminowano wszystkiego 115 milj. na policję, 57 milj. na K. O. P. i 6 milj. na fundusz dyspozycyjny, razem 180 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Głos: A jaki jest obszar i ludność?)</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#HipolitGliwic">G. P. U. jest policją wyłącznie polityczną, która skierowana jest tylko do jednego celu, a jaki jest to cel, to wszyscy wiemy. Nie chodzi tu o obszar.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#HipolitGliwic">Przechodzę teraz do Niemiec, do Prus. Czy Panowie wiedzą, co Prusy, same Prusy, a nie cała Rzesza, na policję wydają? Powiem to Panom; Prusy wydają na policję swoją więcej, niż my na całą armję.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(Głos: To jest ukryta armja.)</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#HipolitGliwic">Prusy wydają, Panie Senatorze, osobno na armję przytem 2 razy tyle, co my na ten cel. A na policję Prusy wydają 399 milj. marek, t. j. 837,8 milj. złotych, a wy chcecie te 6 milj. Rządowi odebrać!</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#komentarz">(Uderza silnie w pulpit.)</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#komentarz">(Głos: My tak samo potrafimy walić w stół!)</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#HipolitGliwic">Chciałbym teraz, w świetle tych cyfr, widzieć, kto z państwowo myślących panów senatorów będzie głosował, kiedy do głosowania przystąpimy, będzie głosował przeciwko tej pozycji i tej sumie.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Wasiutyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#BohdanWasiutyński">Ograniczony czas, jakim rozporządzam, zmusza mnie do tego ażeby się zająć tylko Jedną sprawą z dziedziny administracji ogólnej, ale sprawą bardzo ważną — sprawą urzędniczą. Nie potrzebuję tu wyjaśniać, że stan aparatu państwowego i jego poziom moralny, jego poziom fachowy ma ogromne znaczenie dla państwa. Biurokracja w swojej masie z natury rzeczy nie jest żywiołem twórczym i pełnym inicjatywy, chociaż w obecnych okolicznościach właśnie stara się zagarnąć te dziedziny życia, w których potrzebna jest samodzielność, twórczość, indywidualna odpowiedzialność i działa w tym wypadku przeciw swojej naturze. Ale biurokracja stanowi czynnik ciągłości wobec dokonywających się stale zmian politycznych w społeczeństwie. Powiedziałbym, że jest czynnikiem konserwatywnym, gdybym się nie obawiał, że to będzie zrozumiane w sensie doktryny politycznej, a to dlatego, że losy osobiste mas urzędniczych są ściśle związane z losami państwa. Te państwa, które potrafiły na odpowiednim poziomie postawić swoja biurokrację, w chwilach ciężkich oceniły wartość tej biurokracji.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#BohdanWasiutyński">Francja przechodziła w XIX wieku kilka rewolucji, a jednak te wstrząśnienia wyrządziły jej stosunkowo małą szkodę, między innemi i dlatego, że miała dobrze zmontowany, silny aparat urzędniczy. Również i państwo niemieckie wyszło obronna ręką z ogromnej katastrofy powojennej, kiedy trzeszczały i załamywały się wiązadła, budowy państwowej, dlatego, że miało na wysokim poziomie stojącą biurokrację. Polska musi dopiero wytworzyć swoje tradycje, wytworzyć swego ducha wśród urzędników.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#BohdanWasiutyński">Jeżeli porównamy to, co było na początku tworzenia naszej machiny państwowej, z tem co jest obecnie, to musimy stwierdzić znaczny postęp. Ale obecnie powstać musi obawa, czy ten miarowy postęp, czy ta powolna zmiana na lepsze nie jest zagrożona, czy nie jesteśmy w przededniu wielkiej demoralizacji, obniżenia się poziomu biurokracji. Jest zjawiskiem zastanawiającem, że skarżymy się powszechnie na przyrost inteligencji, na hiperprodukcję inteligencji. Obliczamy, że mamy zgórą 40.000 młodzieży w szkołach wyższych, że mamy zgórą 8.800 prawników i około 1.200 prawników kończy rok rocznie uniwersytet, ale brak nam żywiołów urzędniczych. Wiadomą jest rzeczą, że państwu brakuje inżynierów, ale braknie także i prawników, którzy specjalnie powinniby iść do urzędów. Muszą być głębokie tego przyczyny. Państwo poszukuje tych urzędników, daje stypendja, które mają związać tych ludzi i zobowiązać ich do służenia państwu.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#BohdanWasiutyński">Niewątpliwie odstręczają od karjery urzędniczej nędzne płace. Młodzieńcy energiczni, którzy mają wiarę w swoje siły, w swoje zdolności, bardzo niechętnie idą do służby państwowej, chyba że ich do tego zmusi bardzo ciężkie położenie. Ale, proszę Panów, są i inne powody. Człowiek, który obiera sobie karjerę urzędniczą, chce mieć pewność tej karjery, chce mieć widoki, że osiągnie wyższe stanowisko, że będzie miał stałość tych podstaw życiowych, jakie mu daje posada, pewność awansów, pewność dochodów stanowi równoważnik skromnego bardzo uposażenia. A u nas trzeba pamiętać, że dopiero dojście do wyższego stanowiska zapewnia warunki bytowania, przynajmniej nie stojące poniżej poziomu człowieka kulturalnego. Tymczasem jakie się wytworzyły stosunki? Dlatego, aby zająć stanowisko X stopnia służbowego, — jest to kategorja I urzędników, od której wymagane jest w zasadzie wyższe wykształcenie, — trzeba przedstawić dyplom, ale zwierzchnik tego ukończonego absolwenta. posiadającego wyższe wykształcenie, zwierzchnik, stojący znacznie wyżej od niego w hierarchii urzędniczej, może nie mieć matury, — takie wypadki często się zdarzają.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#BohdanWasiutyński">Następnie awansowanie urzędnika zależy od swobodnego uznania władzy i znowu niema on tej pewności, że jego gorliwość w służbie, jego zdolności będą wynagrodzone, bo nie gorliwość w wykonywaniu obowiązków, nie uzdolnienie jest tym czynnikiem rozstrzygającym obecnie o posuwaniu się w karjerze, lecz częstokroć giętkość karku, gorliwość w podkreślaniu swojej prawomyślności politycznej. A w takich warunkach musi się odbywać i będzie się odbywał dobór takich typów i takich charakterów w biurokracji, które musza ja doprowadzić do demoralizacji, która wynika z lichego karjerowiczostwa, z wyrzekania się własnych przekonań, z manifestowania uczuć i poglądów, których się nie podziela, ale które się ujawnia dlatego, aby się przypodobać zwierzchności. To się zaczyna w groźny sposób szerzyć. Trzeba sobie zdawać sprawę, że ci ludzie, którzy obierają zawód urzędniczy, nie są z temperamentu swego politykami. Politycy znajdują gdzie indziej pole dla swej działalności. Ale urzędnik powinien mieć to poczucie, że jest szanowany przez innych i musi mieć szacunek dla samego siebie, on musi mieć godność osobistą. Człowiek stojący na odpowiednim poziomie moralnym, nie może być tylko bezwolnem narzędziem polityki cudzej, polityki partyjnej, on nie zechce spełniać tych czynności, o ile te czynności są niezgodne z jego przekonaniami. Urzędnik, jako narzędzie presji politycznej nie może mieć szacunku u ludności, nie może mieć autorytetu, a przecież on jednocześnie reprezentuje autorytet państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#BohdanWasiutyński">W rozporządzeniu Prezydenta o organizacji administracji ogólnej podkreślono bardzo silnie polityczną rolę wojewodów i starostów. Oczywiście rozporządzenie Prezydenta miało na myśli politykę w innem znaczeniu, politykę jako reprezentowanie linji ogólnej Rządu co do sposobu rozwiązywania rozmaitych zagadnień, zaspakajania interesów i potrzeb publicznych. Ale w praktyce ci urzędnicy reprezentują politykę jako walkę z przeciwnikami partyjnemi, z ludźmi, którzy mają odwagę swego zdania. Nie chcę tu przytaczać przykładów, bo nie mam na to czasu, ale jeden charakterystyczny drobny przykład przytoczę.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#BohdanWasiutyński">W Poznaniu skazano redaktora „Dziennika Poznańskiego” za nieuczciwą konkurencie, ponieważ podał, że „Kurier Poznański” ma 9.000 prenumeratorów, a na sądzie udowodniono, że ma 30.000.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#BohdanWasiutyński">I co się okazało? Redaktor tłumaczy się. że tę informacje ma od osoby całkiem wiarogodnej i zeznaje na sądzie: że od naczelnika policji politycznej. Naczelnik policji politycznej, który w drodze tajemnicy służbowej otrzymuje wiadomości, bo musi na podstawie dekretu prasowego otrzymywać wiadomości, daje tę wiadomość innemu, ale ja jeszcze fałszuje. To nie jest przecież działalność, która leży w obowiązkach urzędnika. Nastawienie duchowe reprezentantów rządu na prowincji musi przytem odbić się fatalnie na stosunkach lokalnych, bo wnosi element walki, element bezprawia i przemocy.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#BohdanWasiutyński">Weźmy stosunki w samorządzie. Bardzo słusznie dla sprawności administracji samorządów postawiono powiatowych starostów na. czele organów wykonawczych, nawet organów uchwalających. Starosta w normalnych warunkach ma tu bardzo wdzięczne pole pracy, jako ten organ samorządowy dla podniesienia dobrobytu ludności. Ale jeżeli ten starosta, przerzucany obecnie z powiatu do powiatu nie znający miejscowych stosunków, wnosi właśnie do tej pracy samorządowej czynnik walki z niemiłemi sobie kierunkami, jeżeli chce występować w roli, władzy, narzucającej przedstawicielom ludności swą wolę jeżeli posługuje się w tym celu środkami presji temi środkami które mu daje władza, to wówczas nastąpić musi dezorganizacja samorządów, depopularyzacja samorządów wśród ludności i znowu mamy to, co się zdawało że już dawno przełamane zostało co istniało w pierwszych chwilach, kiedy znikł absolutyzm, że przeciwstawiano społeczeństwo państwu. W takich warunkach na dłuższy okres czasu nie utrzyma się zasada przewodniczenia starosty w wydziale powiatowym, która uważam za bardzo pożyteczna.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#BohdanWasiutyński">Ale wróćmy jeszcze do karjery urzędniczej. O losie urzędników decyduje, jak o tem powszechnie wiadomo, nie zawsze władza, zwierzchnia, lecz różne osoby wpływowe, ukryte za kulisami. Opowiem Panom przygodę profesora. Przyjechał do Warszawy, poszedł do ministerstwa, uzyskał przyrzeczenie ministra, uzyskał poparcie dyrektora departamentu, i powiedziano mu: wszystko będzie załatwione, tylko czy pan uzyskał poparcie p. X.?</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#BohdanWasiutyński">P. X. nie był wyższym kierowniczym urzędnikiem.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#komentarz">(Głos: Jaki profesor?)</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#BohdanWasiutyński">Profesor Uniwersytetu. Profesor pyta się, kto to jest ten p. X.? Na to wszyscy urzędnicy zaczęli się śmiać i powiadają: tylko profesor może być tak naiwny. Jak zazwyczaj u nas bywa, fasada jest bardzo piękna. Jeżelibyśmy znali stosunki służbowe urzędników tylko z tego, co się wyłania z Dziennika Ustaw, z pragmatyki cywilnej, to moglibyśmy być dumni wobec zagranicy. Większość urzędników w innych państwach takiej pragmatyki nie posiada. Ale rzeczywistość wyłania tę twarz zupełnie skrzywioną.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#BohdanWasiutyński">Przedewszystkiem nasza pragmatyka służbowa właśnie stoi na stanowisku względnej nieusuwalności urzędników. Urzędnik może być usunięty, jeżeli jest mianowany na stałe, w drodze postępowania dyscyplinarnego, ale rzeczywistość wykazuje, że choć upłynęło już tyle lat od uchwalenia tej ustawy, jednak jeszcze wielu urzędników nie jest stabilizowanych i nad głowami ich wisi, jak miecz Damoklesa, słynny art. 116. Jeżeli nawet urzędnik dopłynie do tego portu, jeszcze sytuacja jego nie jest pewna. Mówiłem, już o tem, że tylko dyscyplinarnie może być usunięty, ale komisje dyscyplinarne nie dają bynajmniej gwarancji zupełnej bezstronności, bo składają się z urzędników, na których można wywierać presję. W innych państwach są urządzenia, gwarantujące tę bezstronność. W Francji jest odwołanie się do Najwyższego Trybunału Administracyjnego (Rady Stanu) z powodu orzeczenia dyscyplinarnego. W Niemczech przy najwyższym sądzie Rzeszy istnieje Trybunał Dyscyplinarny. Ale jest inny sposób szeroko praktykowany, to jest usunięcie urzędnika w dwóch etanach: przez przeniesienie w stan nieczynny, a po pół roku zwolnienie ze służby państwowej, gdy dobro służby tego wymaga. Może bardzo zdziwią się przedstawiciele Rządu, jeżeli nowiem, że bardzo blisko nas istnieje państwo, gdzie takiej klauzuli, aby można było usunąć urzędnika, gdy dobro służby tego wymaga, niema, gdzie urzędnik może być usunięty tylko w drodze dyscyplinarnej, a gdzie administracja jest niesłychanie sprawna. Ale to nie jest rzecz najważniejsza, bo w Anglji urzędnik nie ma zagwarantowanej stałości, w każdej chwili może być usunięty, ale tu obyczaj jest inny. Tam są niesłychanie rzadkie wypadki, które interesują izbę gmin, które są przedmiotem dochodzeń komisji, jeżeli jakiś urzędnik bez winy został zwolniony, więc tu chodzi głównie o pewne obyczaje. Jeżeli już wojewodowie, czy starostowie mają wyrość na agentów politycznych Rządu, jeżeli mają grać rolę taką, jaka grają prefekci w Francji, to stworzyć należy osobną kategorję urzędników, którzy mogą być łatwo usuwani, a wyłączyć innych urzędników od tego sposobu pozbywania się ich dla dobra służby. Ale, proszę Panów, jeżeli ogół urzędników stanie się narzędziem bieżącej polityki partyjnej, to wówczas musi się ustalić inny obyczaj, niesłychanie szkodliwy dla państwa. Wtenczas siłą rzeczy każda zmiana rządu będzie powodowała masowe rugi urzędnicze.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#komentarz">(S. Posner: Jak w Ameryce.)</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#BohdanWasiutyński">Jeżeli przy takich stosunkach, które się u nas utrwalają, sięgniemy okiem dalej w perspektywę, utrwalają, sięgniemy okiem dalej w perspektywę, to, proszę Panów, ta perspektywa może okazać się groźną. Może powstać ruch zawodowy urzędników, nastawiony na walkę z państwem, chociażby środkami nielegalnemi, chociażby używaniem strajku wobec państwa, jako pracodawcy, dla obrony zarówno materjalnych potrzeb, jak i dla obrony przed faworyzmem, przed szykanowaniem, przed niesprawiedliwościami. I nic mogę dość silnie podkreślić, że nie wolno dla ułatwienia sobie chwilowych zadań, dla doraźnych efektów dezorganizować aparatu państwowego, bo, powtarzam, że ten aparat jest elementem trwałości i stałości państwa, którego znaczenie ujawnia się zwłaszcza w chwilach krytycznych.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#BohdanWasiutyński">Ponieważ p. Minister Spraw Wewnętrznych zaatakował p. prof. Głąbińskiego, więc powtarzam raz jeszcze słowa p. prof. Głąbińskiego, że nie może się do budżetu ustosunkować pozytywnie wobec polityki Rządu, to znaczy, że klub nasz wstrzyma się od głosowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Iżycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#AleksanderIżycki">Tę naszą starą, spokojną Izbę zakłócił jakiś nastrój bardzo dziwny, zwykle tu niespotykany, pewne ożywienie, które właściwie mogłoby być uważane za rzecz przejściową, myślę, że wywołane to zostało tem rozdrażnieniem, które sprawa narodowościowa zwykle wprowadza. Przemawiali tu i skarżyli się przedstawiciele mniejszości narodowych — Ukraińców, Niemców, Żydów, odpowiadała na to Narodowa Demokracja, Chrześcijańska Demokracja, Piast i B. B. Widoczne było wielkie zaognienie z obydwu stron, które wytworzyło właśnie ten nastrój, jakiego, zdaje mi się, już nie tylko w naszej spokojnej Izbie, ale w tej drugiej, młodszej Izbie należałoby zaprzestać i poszukać jakichś innych warunków, przy których życie mogłoby iść normalnie.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#AleksanderIżycki">Przypominam te warunki, w jakich Polska dawna, stara budowała się, kiedy kilkaset lat temu, ci, którzy wtedy Polską rządzili, potrafili do siebie przyciągać inne narodowości i umieli to robić — mieli wprawdzie wielkie swobody i te swobody przyciągały do siebie wszystkich razem. Wtedy bojarowie ukraińscy, ruscy mieniali się ze szlachtą polską swojemi przywilejami, herbami, wtedy do nas ciążyły ruskie miasta, wtedy Żydzi nie narzekali na prześladowania, żyliśmy w takich warunkach, o których dziś z największem zdziwieniem słuchamy. Nam przedstawicielom chłopów, wydaje się, że to są rzeczy do wznowienia. My, reprezentując te wielkie masy ludowe, uważamy, że mamy możność z ludem ukraińskim, z chłopami niemieckimi, socjaliści z robotnikami porozumieć się najserdeczniej, pomieniać się wszystkiemi przywilejami, jakie mamy; wszystko co nam jest dane, dajemy i wam. Wszystkie te narzekania, które od was słyszymy, my powtarzamy — są one jednakowe. Słyszymy, że tam były krzywdy podczas wyborów, a co u nas się działo? Powstał taki dziwoląg jak B. B. Słyszymy, że samorządy, są inaczej traktowane. A co jest u nas? Przecież nasze samorządy polskie, nie są w lepszych warunkach. A szkoły? Tam wprawdzie jest kwestja narodowościowa, ale u nas są również prześladowania. Wystarczy, żeby nauczyciel zaczął zbierać koło siebie ludność i w pewnym stopniu ją oświecał, poruszył, napewno go przeniosą. Znam te stosunki i wiem, że nauczyciel 6 miesięcy nie wysiedzi w jednej szkole, w polskiej szkole, na polskiej ziemi, o ile ma markę wyzwoleńca. I tak przerzucany jest z jednej szkoły do drugiej, bo po 6 miesiącach byłby już zafiksowany.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#AleksanderIżycki">My wiemy jak wygląda przeprowadzanie walki z alkoholizmem. Naprzykład w powiecie sokólskiem, polski powiat, cały powiat głosował za walką z alkoholizmem, ale wprowadzić uchwały w życie nie pozwolono. Ta sama polityka jest u nas, co u Was. My się możemy zamienić z Wami wszystkiemi naszemi przywilejami, wszystkie herby i zaszczyty oddajemy Wam, są one jednakowe. Kiedy będziemy mieli możność wprowadzenia rządów takich, jakie uważamy za właściwe w całej Polsce, wtedy i Wam będzie dobrze.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#AleksanderIżycki">A co się u nas dzieje ze spółdzielczością? dostają tylko te kasy, które mają markę B. B., a jeżeli nie mają tej marki, nic im nie dadzą, niema nawet o czem mówić. Bicie — czy myślicie, że polskich chłopów nie biją. Rewizje, aresztowania — wszystkie przywileje mamy zupełnie te same. Konfiskata gazet — a czy naszych nie konfiskują? Zapisałem sobie wszystkie Wasze narzekania, to są i nasze narzekania. To jest nasze polskie prawo, to są nasze dzisiejsze przywileje. My się ze wszystkiemi przywilejami z Wami dzielimy.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#AleksanderIżycki">Twierdzę, że ci, którzy mówią do ut des są w wielkim błędzie, tu niema do ut des, jest tylko jedna strona, która może dać. Z kim można układy prowadzić? Przedstawiciel mniejszości narodowej, który by się wdał w układy, nie miałby żadnego posłuchu u dołu, w tej chwili byłby zmieciony, z nim nikt nie gadałby. Na to, żeby się z nim mogło mówić trzeba, aby były na dole inne porządki. Nie wierzę, aby u Was było lepiej, niż u nas, ale musi być tak samo, walczmy więc razem o nasze wspólne chłopskie prawa. Daj Boże, żeby nie było gorzej. To też ja twierdzę, że te ciężkie warunki wszyscy musimy zmienić, wszyscy musimy walczyć i na to tu jesteśmy i tę robotę przeprowadzamy. P. Kłuszyńska wierzy, że to nastąpi dziś wieczór, ja jestem trochę starszy, trochę mniej optymistą i nie wierzę, aby to miało tak prędko nastąpić, jednakże przypuszczam, że znajdą się między nami tacy, którzy się doczekają lepszych czasów.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#AleksanderIżycki">Dla charakterystyki muszę przytoczyć ciekawe zjawisko. Proszę Panów, to Was nawet zaciekawi. Trzy miesiące temu umarł chłopak, syn człowieka, który należy do polskiego narodowego kościoła. Ponieważ rodzice mieszkali na Woli, a wolski cmentarz jest cmentarzem gminy wolskiej, uważali za swoje prawo na swoim gminnym cmentarzu go pochować i pochowali chowali.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#komentarz">(Głos: Naiwni.)</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#AleksanderIżycki">Ksiądz zażądał, żeby ciało wyrzucić, zwrócił się w nocy do grabarza i kazał mu wykopać trumnę i wyrzucić za cmentarz, jako zwłoki niekatolickie, chociaż jest to gminny cmentarz. Grabarz bał się i rozkazu nie wykonał. Grabarz choć był od 1888 r. grabarzem wolskiego cmentarza, za nieposłuszeństwo władzy został wydalony bez żadnej indemnizacji. Zaczęły się dalej pertraktacje, co zrobić z nieboszczykiem, który leży w niewłaściwej ziemi i w wyniku ostatecznym po bardzo wielu dyskusjach i pertraktacjach władze kościelne porozumiały się z cywilnemi i postanowiono dokonać ekshumacji — tu podaję korespondencję z gazety: „Donosiliśmy w dniu 24 o trudnościach, z jakiemi pochowano dnia 5 stycznia zwłoki ś. p. Bolesława Tarnowskiego, wyznawcy kościoła narodowego na cmentarzu komunalnym wolskim, wobec tego, że władze kościoła katolickiego zażądały ekshumacji zwłok, jak dowiadujemy się na skutek protestu władz kościelnych na dzień 9 b. m. zarządzono ekshumację zwłok ś. p. Bolesława Tarnowskiego”. Gdyby to było na prowincji, toby napewno nastąpiło, ale ponieważ tu był minister, zwrócono się do niego i obiecał zainteresowanym, że to nie nastąpi. Uniknęliśmy w ten sposób skandalicznego przejścia, któreby prawdopodobnie bardzo zły efekt w Genewie wywołało. Słowem szczęśliwie złożyło się, że to się zdarzyło w Warszawie, bo gdyby to było gdzieś w Łomży, czy Białymstoku, to napewno nikt nie zdążyłby o tem pomyśleć. Nietylko więc Was prześladują w cerkwiach i kościołach, nietylko Was wyciągają z cerkwi i w kajdanach biorą do więzienia, to samo robią i z nami. My wszystkiemi przywilejami możemy się z Wami podzielić.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(S. Perzyński: Gdzie to było — wyciąganie z cerkwi w kajdanach?)</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#AleksanderIżycki">Teraz jest, w tej chwili. Proszę Panów, otóż z tych względów uważam, że ten ton, którego z lewej strony Wy, Panowie, a z drugiej Wy używacie — jest dla naszej pracy szkodliwy. Rozumiem doskonale, że to jest refleksem tego co Wy mówicie. Jeżeli więc są tacy, co może z innych powodów występują przeciwko państwu, to ich należy eliminować, ale nie rozciągać winy na wszystkich. Pamiętam, że gdy w r. 1918 i 1919 byłem na Wołyniu i Polesiu, to wtedy były nastroje inne. Ja wierzę, że gdyby polskie rządy były tego charakteru, jak były 300–400 lat temu, jak rozumne rządy Zygmunta-Augusta, to byśmy tu tego nie powtarzali.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#AleksanderIżycki">Teraz w charakterze sprostowania muszę się zwrócić do p. Ministra. P. Minister powiedział mojemu koledze klubowemu, że „Pan ma prawo powiedzieć w tem miejscu w języku parlamentarnym, wtedy, gdy była mowa o votum nieufności. Naszem zdaniem p. Minister powinien wiedzieć, że nasza Izba nie ma prawa wyrażać votum nieufności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Sergjusz Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#SergiuszKozicki">Proszę Panów! Ciężki los, nieznośne życie mają ukraińskie pracujące masy włościaństwa, robotników i ukraińskiej pracującej inteligencji w Polsce. Masom tym potrzebne są warsztaty pracy, potrzebna jest ziemia, potrzebne jest zatrudnienie, potrzebna jest swoboda rozwoju sił duchowych, swoboda wyjawienia swej duszy, pielęgnowanie rodzimej kultury, niczem nieskrępowane wolne i od nikogo niezależne, zorganizowane życie społeczne i polityczne. I czy chociaż odrobinę z tego wszystkiego mamy w Polsce?</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#SergiuszKozicki">Wprost słów nie znajduję dla określenia moralnej wartości tych panów, którzy tu mówili wczoraj o tem, że my mamy w Polsce dobrobyt, nacechowany radością życia, czy jest dobrobytem taki układ, taki stan rzeczy, że obszarnik ma 1.000 ha ziemi, a całe wsie o blisko 800 mieszkańcach, mają tylko połowę tego i muszą, ratując się od skrajnej nędzy, na tych pańskich łanach pracować w warunkach pańszczyzny, odrabiać po 20 dni pracy za pastwisko dla jednej krowiny, wiązać cztery morgi jęczmienia za jedną kopicę siana i t. d. Głód ziemi jest niezmierny. Parcelacji na naszych ziemiach dla ludności ukraińskiej się nie prowadzi. Zamiast tego, gdzie niegdzie prowadzi się komasację. Panowie przecież wiedzą, że komasacja bez upełnorolnienia to jest nic, jest to tylko mamienie chłopów, że dla nich się coś robi. W istocie rzeczy jaka może być poprawa z samej tylko komasacji.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#komentarz">(Głos: Pan się wypowiada przeciwko komasacji?)</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#SergiuszKozicki">Wcale nie wypowiadam się przeciw komasacji, ale nawet ustawa z takim trudem przeprowadzona w Sejmie mówi, że komasacja musi być prowadzona razem z upełnorolnieniem i z uzupełnieniem karłowatych gospodarstw, na co winny być rozparcelowane ogromne obszary dworskie.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#SergiuszKozicki">Czy może Panowie powiecie, że radością życia jest to, iż włościanin prawie wyłącznie kartoflami się żywi i dobrze, jeżeli może do tego dokupić kroplę oleju. Bo przecież cielę, albo prosię, albo jajko, albo większą część zboża musi odwieźć na podatki.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#SergiuszKozicki">Czy może jest radością życia to narzucanie nam polskiej szkoły, wynarodawiania dzieci naszych, bicie i katowanie tych dzieci w szkołach polskich za nienauczenie się lekcji historji polskiej. Ja Panom zaraz przytoczę jeden dokument. Oto dziecko, Tekla, 13 letnia we wsi Biłaszewie, — po świętach Bożego Narodzenia nie umiało lekcji historji. Co z tego wynikło? Kierownik zaczął gonić ją po szkole, pomiędzy uczniami, złapawszy, uderzył nią o ławkę, potem podniósł, rzucił na podłogę i zaczął kopać nogami, potem zaciągnął ją do kancelarji i tam bił ją dalej. Dziewczyna uciekła do domu cała pobita. Ojciec poszedł do kierownika szkoły i poskarżył się. Kierownik nie przyznał się. Ojciec zaskarżył go do sądu, ale zanim sąd. wydał wyrok, dziecko umarło. Jeszcze jeden szczegół z tej tragedji. A mianowicie, dziecko będąc nieprzytomne w czasie choroby, skarżyło się ojcu, że nauczyciel jak widmo stał przed nią i mówiło do ojca: „Tateńku, meni straszno! kierownik bude mene byty! Ja ne pijdu do szkoły”.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#SergiuszKozicki">Czy jest radością życia to, że pracujące masy ukraińskie są pozbawione możności zarobkowania przy warsztatach, gdzie oddawna miały zatrudnienie (masowe zwalnianie konduktorów — Ukraińców, służby pociągowej i stacyjnej, wyrzucanie z warsztatów kolejowych, szkół, urzędów pocztowych, samorządowych i t. d.).</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#SergiuszKozicki">Mówiło się wczoraj o dobrobycie. Przecież polska urzędowa statystyka wykazuje, że na Wołyniu jest 1746 bezrobotnych: z tego 601 kwalifikowanych, 520 niekwalifikowanych, 412 rolnych, 213 ludzi inteligentnych profesji — to nie mówi chyba o dobrobycie. Statystyka ta objęła tylko robotników. A przecież w każdej wsi mamy dziś setki bezrobotnych, z trwogą myślących o tem, co jutro jeść będą. Nie wypada wobec tego wszystkiego chyba mówić o radości życia.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#SergiuszKozicki">Jeszcze słów parę o rzekomo małej opiece Rządu, nad ludnością polską w województwach wschodnich o rzekomem uprzywilejowaniu nas, o czem z takim bólem mówił p. s. Głąbiński.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#SergiuszKozicki">Otóż gmina Boremel. w powiecie dubieńskim, na gminnem zebraniu obrała radę gminną. W gminie tej Polaków może jest 2%, a może nieco mniej i do rady zostali wybrani Ukraińcy. Starosta rozwiązuje ją. Przychodzą drugie wybory, to samo, — znowu rozwiązuje. Przychodzą trzecie wybory, to samo — znowu rozwiązuje. Czwarty raz wybory i znów rozwiązuje. Na piąty raz już dość tego było ludziom. Starosta pewnemi metodami przeprowadził większość Polaków i teraz wybory zatwierdził. Niewątpliwie, że jest to wyłączny przywilej dla nas.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#SergiuszKozicki">Wola Jakubowa, pow. Drohobycz. 15 radnych w opozycji do rządu zażądało wyboru komisji rewizyjnej dla sprawdzenia stanu rachunkowości, uregulowania sprawy szarwarkowej, i urzędowania w języku ukraińskim. Wójt zaskarżył do starostwa niemiłych mu radnych i wszystkich aresztowano, pod zarzutem antypaństwowej agitacji.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#SergiuszKozicki">W ciągu jednego roku rozwiązano na Wołyniu kulturalno-oświatowe towarzystwa „Proświta” w powiatach: Dubno (centrala i 113 filji), Kowel (centrala i około 150 filji), Równe (centrala i ponad 100 filji), pozostałe zaś jeszcze „Proświty” narażone są na szykany administracji. Naszym kulturalno-oświatowym towarzystwom takim, jak „Proświta”, często odmawia się zezwolenia na amatorskie przedstawienia, raz nawet na urządzenie koncertu kolend, bo pan starosta chciał mieć tekst tych kolend, żeby broń Boże w koleniach nie znalazły się jakieś antypaństwowe hasła. Choć te teksty były mu przedstawione, odmowa pozostała ważna. Nie możemy się nigdy doczekać zezwolenia na jakaś kwestę, na utrzymanie naszych kulturalno-oświatowych towarzystw. Rozwiązywanie w dalszym ciągu organizacyi sportowych, przeciwpożarniczych, o czem tu koledzy już mówili, jest na porządku dziennym.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#SergiuszKozicki">Proszę Panów, rada miejska w Ostrogu (tu jest b. pan burmistrz) uchwaliła maleńki zasiłek dla towarzystwa „Proświta”. Jest to jedyna kulturalno-oświatowa organizacja w całym powiecie. Ma się rozumieć, starosta to skreślił, coś mu to szkodziło.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#SergiuszKozicki">Czy wszystko to, Panowie, możliwe jest w państwie istotnie cywilizowanem? A u nas to jest stale na porządku dziennym. Są to oczywiście metody, które powinny prowadzić do tej współpracy, o której wczoraj jeden z panów senatorów tu mówił, jako przedstawiciel rządowego bloku.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#SergiuszKozicki">Nie mam czasu na wymienianie chociażby poważnej części tych kwiatków z codziennego naszego życia. Wszystkie rządy polskie zmierzały i zmierzają do duszenia, do krępowania, do niszczenia narodu ukraińskiego. Raz zapoczątkowaną walkę prowadzi się przeciw nam konsekwentnie. Tu wczoraj p. s. Kamieniecki mówił, że przedewszystkiem musicie Panowie, stanąć na gruncie polskiej racji stanu, a wówczas wszystko mieć będziecie. Ja Panom przypomnę przemówienie senatora z Klubu Żydowskiego Dawidsohna, który (zdaje mi się, jabym tego nie powiedział, ale on się przyznał), mówił o tem, że Żydzi tak daleko poszli, że p. Grünbaum zaświadczył przed potentatami finansowymi amerykańskiemi o dobrobycie Żydów w Polsce, i mimo tego oświadczenia rządy polskie nic nie zrobiły dla Żydów, bo tenże sam s. Dawidsohn ile tu mówił o ich krzywdach? Zresztą w B. B. macie przecież takich rzekomych Ukraińców, którzy przecież Wam deklarują i deklamują zawsze wszystko czego tylko zażądacie, ale czyście mimo to, że macie dokumenty w ręku, coś zrobili dla poprawienia tego życia, dla załatwienia takich istotnych potrzeb ukraińskich, jak zniesienie osadnictwa, parcelacja, przywrócenie szkoły narodowej, przyjęcie zwolnionych funkcjonarjuszy w różnych urzędach i t. d. Czy przywróciliście chociażby dziesięć szkół na powiat na Wołyniu i nadaliście im. charakter ukraiński, pomimo to. że macie wśród siebie i na każde zawołanie, na każdą potrzebę tych panów, którzy ciągle o zgodzie, o szczęściu i o raju naszym w Polsce mówią?</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#komentarz">(Głos: Na zjazd w Łucku nie dopuściliście Sahajdy.)</u>
          <u xml:id="u-37.16" who="#SergiuszKozicki">Nie mogliśmy dopuścić takiego Sahajdy, nie jest wart tego, ażebyśmy go dopuścili. Chyba Wy nie domagacie się oświadczeń przejętych jeszcze większą sromotą, aniżeli te, które oni na Wasze żądanie składają! A co wyście za to dali? Nic nie daliście. To wszystko dowodzi tego, że gdyby nawet naród ukraiński ustosunkował się ugodowo istotnie, wszystko jedno nicby z tego nie było, bo przecież takiej ugody, jak macie od Żydów, to nie możecie więcej żądać. Dowodzi to jeszcze jednego, że potrzeby nasze tak w wiekach zeszłych, jak i teraz nie mają i nie Będą mieć zrozumienia i zadowolenia. Dawne szubienice i pale, dzisiaj nieco są zmodernizowane.</u>
          <u xml:id="u-37.17" who="#SergiuszKozicki">W takich warunkach włościaństwo, robotnicy i inteligencja pracująca ukraińska wlecze swój ciężki żywot. Zaduch i ciasnota, a przecież my, Panowie, żyć chcemy i żyć będziemy i mówię to Panom otwarcie, że dążnością naszą jest niepodległość, niepodległość, niepodległość.</u>
          <u xml:id="u-37.18" who="#SergiuszKozicki">Proszę Panów, teraz parę słów o budżecie. Budżet jest przeładowany dyspozycyjnemi funduszami w sumie około 30.000.000 zł. Na każdego obywatela wypada 1 zł., płacony na fundusze dyspozycyjne. Budżet jest przeważnie militarystyczny, jest budżetem, w którym my nie mamy ani jednej pozycji na zaspokojenie naszych istotnych potrzeb, a jak to wiemy z praktyki zeszłych budżetów, były one używane zawsze przeciw nam. Za tym budżetem żadna uczciwa ukraińska dusza głosować nie może i ja również nie będę głosował. Zresztą co jest warte uchwalenie budżetu, skoro to nie są ramy dla Rządu. Jeżeli zeszłego roku Rząd potrafił wydatkować o 568.000.000 więcej to teraz może potrafi wydać 1.568.000.000.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#JulianSzymański">Dyskusja nad tym działem wyczerpana. Przechodzimy do części 17 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów. Głos ma sprawozdawca s, Przybylski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wysoki Senacie! Przechodzimy do dyskusji nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Ze względu na to, że sprawozdanie drukowane znajduje się w posiadaniu członków Wysokiego Senatu, będę się starał możliwie skracać. Poczta jest to dziś stała, dla każdego dostępna i jako wielkie przedsiębiorstwo rozbudowana organizacja, której celem jest możliwie szybkie przesyłanie na zlecenie wiadomości i listów wszelkiego rodzaju, paczek, pieniędzy, a niekiedy także osób. Zwykle jest ona instytucją państwową. Najistotniejszym celem poczty jest staranie się o szybkość, punktualność i dogodność komunikacji pocztowej, telefonicznej i telegraficznej, Poczta powinna nadto wygospodarować takie wpływy, któreby wystarczały na opędzenie kosztów eksploatacji i potrzebnych do należytego spełnienia zasadniczego jej celu inwestycji. Jeżeli poczta jest instytucją państwową, a kraj nasycony pod względem sieci i urządzeń komunikacji pocztowej, telegraficznej j telefonicznej, albo jeżeli sytuacja finansowa państwa tego wymaga, to słusznym postulatem polityki skarbowej jest, aby poczta część nadwyżek budżetowych przelewała do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Powyższe potrzeby swoje zaspokaja poczta z opłat, które pobiera za usługi, jakie świadczy publiczności. Przy określaniu wysokości tych opłat należy zważać na to, aby cel zasadniczy kolei, t. j. ułatwienie i popieranie wzrostu komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej wskutek zbyt wysokich taryf nie ucierpiały. Szybka i należycie rozbudowana komunikacja pocztowa, telegraficzna i telefoniczna jest bowiem jednym z zasadniczych warunków i narzędzi rozwoju życia gospodarczego i kulturalnego kraju oraz rozwoju stosunków gospodarczych i kulturalnych międzynarodowych. Granicą wysokości opłat powinien być zatem zasadniczo wzgląd na to, aby przez zbyt wysokie opłaty nie utrudniać komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej; granicą niskości opłat pocztowych, telegraficznych i telefonicznych jest postulat, aby poczta z tych opłat sama pokrywała koszty własne, a więc koszty ruchu, utrzymania sieci, oprocentowanie i amortyzację kapitału zakładowego, i aby nie potrzebowała na ten cel dotacji ze Skarbu Państwa. Jeżeli te teoretyczne wywody porównam z rezultatami badania dotychczasowej działalności zarządu poczt i telegrafów, to nie waham się wypowiedzieć zdania, że zarząd poczt i telegrafów ze swoich zadań wywiązuje się bardzo dobrze.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Gdy w listopadzie 1918 r. Państwo Polskie objęło po zaborcach zarząd poczt i telegrafów, polski Minister Poczt i Telegrafów stanął przed zadaniem niepospolicie trudnem.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Jedynie w b. zaborze pruskim zastał komunikację pocztową, telegraficzną i telefoniczna w stanie wystarczającym narazie na zaspokojenie potrzeb ludności, 1700 instytucyj pocztowych wraz z budynkami i urządzeniami, potrzebnemi do wykonywania służby, w dobrym stanie. Gorzej było z zaborem austrjackim, gdzie wprawdzie w chwili objęcia komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej przez pocztę polską było czynnych 1200 instytucji pocztowych, ale z budynkami i urządzeniami, które w czasie wojny uległy częściowo zniszczeniu.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W b. zaborze rosyjskim stan komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej przedstawiał się wprost katastrofalnie, gdyż wszelkie urządzenia sieci komunikacyjnej, już przed wojną bardzo słabo rozwiniętej, wojska rosyjskie w odwrocie zabrały, przewody zaś uległy w czasie wojny zupełnemu zniszczeniu.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Pierwsze wysiłki ministerstwa w kierunku rozszerzenia sieci załamywały się o trudności finansowe, a nie mogłyby się były zresztą rozwinąć także z powodu wojny z Rosją j nieustalenia granic państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">W grudniu 1923 r. ustawa sejmowa zniosła ze względów oszczędnościowych Ministerstwo Poczt i Telegrafów i oddała sprawy komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej pod zwierzchni nadzór Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Bezpośredni zarząd tej komunikacji objęła generalna dyrekcja poczt i telegrafów. Ten stan trwał aż do początku r. 1927, w którym rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 18 stycznia z uwagi na wielką działalność problemów komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej, które musiały być szybko rozwiązane i wymagały skoncentrowania w osobnem ministerstwie, powołało na nowo do życia Ministerstwo Poczt i Telegrafów.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Ministerstwo Poczt i Telegrafów rozwinęło żywą działalność nad budową sieci pocztowych i uporządkowaniem stanu prawnego, którego podstawą były dotychczas odziedziczone po zaborcach trzy rodzaje przepisów organizacyjnych i służbowych.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Aby zarząd poczt i telegrafów w swoich poczynaniach i pracach nad rozszerzeniem i udoskonaleniem sieci oraz nad usprawnieniem służby mógł nadążyć za szybkim rozwojem życia gospodarczego w kraju, trzeba było dać mu większą swobodę ruchu i zwolnić go od więzów ogólnej administracji państwowej. Stało się to — choć mojem zdaniem jeszcze w niedostatecznej mierze — dzięki rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 22 marca 1928 r. o utworzeniu państwowego przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Prace nad rozbudową sieci pocztowej ilustrują daty statysytyczne, które są zawarte w drukowanem sprawozdaniu, opuszczam więc je, tylko stwierdzam, że z zestawień tych widocznym jest ogrom prac, jakie już spełniło Ministerstwo Poczt i Telegrafów, a zarazem ogrom prac jakie ma jeszcze do spełnienia. W dalszym załączniku nr 4 uwidocznione są rezultaty gospodarki finansowej Zarządu Poczt i Telegrafów, dlatego je pomijam. Ograniczę się tylko do podania wysokości zysków, które przyniosły poczta, telefon i radjo od roku 1924 do roku 1928. Będę mówił tylko w cyfrach okrągłych, ponieważ Panowie mają w drukowanem sprawozdaniu cyfry dokładne. W roku 1924 przeszło 8 miljonów, w r. 1925 przeszło 21 miljonów, w 1926–1927 przeszło 38 miljonów, 1927/1928 przeszło 27 miljonów, a od 1 kwietnia 1928 do 31 grudnia 1928 roku — 13.904.893 zł., już po pokryciu 15% dodatku do uposażeń.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Materjały i urządzenia, potrzebne do wykonywania służby, zakupowano początkowo przeważnie zagranicą z powodu zbyt małej wytwórczości wytwórni krajowych. Obecnie dzięki usilnym staraniom Ministerstwa Poczt i Telegrafów stosunek ten zmienił się zasadniczo tak, że zapotrzebowanie Zarząd Poczt i Telegrafów pokrywa przeważnie w wytwórniach krajowych, a od r. 1928 nawet samochody pocztowe zamawia się w kraju.</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Podobnie przedstawia się sprawa zakupu wagonów pocztowo-kolejowych. Odziedziczony po zaborcach tabor ani jakościowo, ani ilościowo nie nadawał się na zaspokojenie potrzeb komunikacji pocztowej. W pierwszych latach poprzestawano na doprowadzeniu odziedziczonego taboru pocztowo-kolejowego do stanu używalności. W jaki sposób ewolucja w uzupełnieniu taboru pocztowo-kolejowego następowała, to wykazuje tabela, zawarta w sprawozdaniu drukowanem. Zapotrzebowanie na aparaty telegraficzne i telefoniczne oraz na ich części składowe pokrywa się obecnie w całości w Państwowej Wytwórni Aparatów Telegraficznych i Telefonicznych, którą Ministerstwo Poczt i Telegrafów zakupiło w r. 1920 od firmy Bracia Petsch w Warszawie. Wytwórnia, która w chwili jej zakupienia posiadała tylko 25 obrabiarek i zatrudniała 30 robotników, posiada obecnie już kilkaset obrabiarek i zatrudnia około 1500 robotników. Od roku 1928 stanowi ona samoistne przedsiębiorstwo, wydzielone z administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wyłącznie w kraju nabywa się również materjały do budowy i utrzymania linij telegraficznych i telefonicznych, urządzenia linjowe i materjały instalacyjne.</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Do roku 1927 Zarząd Poczt i Telegrafów musiał dla braku funduszów ograniczać się w dziedzinie budownictwa do odbudowy budynków pocztowych, w czasie wojny zniszczonych. Od roku 1927 rozpoczyna się intensywna praca nad rozbudową urzędów pocztowych. W tym celu utworzono przy Ministerstwie Poczt i Telegrafów osobne biuro budowy, które opracowuje jednolite typy budynków pocztowych, potrzebne dla realizacji zamiaru, zaprowadzenia w urzędach pocztowych urządzeń mechanicznych.</u>
          <u xml:id="u-39.14" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Ponieważ w czasie debat budżetowych w Sejmie zakwestionowano prawność istnienia Centralnego Biura Budownictwa Pocztowego, przeto należy zbadać słuszność tych zarzutów. Art. 14 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o utworzeniu państwowego przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 38, poz. 379) zastrzega Ministrowi Poczt i Telegrafów także sprawy wymienione w rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 19 stycznia 1927 r. w sprawie ustanowienia urzędu Ministra Poczt i Telegrafów (Dz. Ust. Rz. P. Nr 5, poz. 26). Art. 2 tego ostatniego rozporządzenia przenosi na Ministra Poczt i Telegrafów prawa i obowiązki, dotyczące państwowego zarządu poczt i telegrafów oraz spraw budowy, utrzymania i zarządu państwowych budynków poczty, telegrafu i telefonu, które na zasadzie art. 3 i 4 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie ustanowienia urzędu Ministra Komunikacji (Dz. Ust. Rz. P. Nr 97, poz. 567) przeszły do zakresu działania Ministra Komunikacji. Wspomniany właśnie art. 4 omawianego rozporządzenia wydzielono z zakresu działania Ministra Robót Publicznych sprawy budowy, utrzymania i zarządu państwowych budynków poczty, telegrafu i telefonu i przeniesiono je na Ministra Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-39.15" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Z powyższych przepisów wynika niewątpliwie, że sprawy budowy, utrzymania i zarządu państwowych budynków poczty, telegrafu i telefonu nie należą już do zakresu działania Ministerstwa Robót Publicznych, ale są objęte zakresem działania Ministerstwa Poczt i Telegrafów, które celem wykonania swych obowiązków w zakresie budownictwa pocztowego, oraz wobec ogromu swych zadań w tym zakresie miało nietylko prawo, ale i obowiązek budownictwo pocztowe odpowiednio zorganizować. Temu obowiązkowi uczynił Minister Poczt i Telegrafów zadość w rozporządzeniu wykonawczem z dnia 16 stycznia 1929 r., mocą którego celem zespolenia i ujednostajnienia akcji budowy nowych gmachów i budynków dla przedsiębiorstwa państwowego „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” utworzono przy Ministerstwie Poczt i Telegrafów wspólnie dla wszystkich instytucji przedsiębiorstwa: 1) Główny Komitet Budowlany, jako organ doradczy, 2) Centralne Biuro Budownictwa Pocztowego, jako organ projektujący i organizujący budowę oraz nadzorujący jej wykonanie, tudzież 3) Kierownictwo Robót, jako organ wykonawczy dla uskutecznienia budowli. Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu zajmowała się ta kwestją; dał także wyjaśnienia prezes Najwyższej Izby Kontroli, że utrzymywanie powyższego biura przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów ma podstawę prawną. Większość jednak Komisji wychodziła z założenia, że w każdym razie celowem jest, ażeby ta akcja była połączona z agendami Ministerstwa Robót Publicznych.</u>
          <u xml:id="u-39.16" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Zanim przejdę do analizy preliminarza budżetowego, chcę zwrócić uwagę na istniejący stan prawny.</u>
          <u xml:id="u-39.17" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o utworzeniu państwowego przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” postanawia między innemi, że przedsiębiorstwo to powinno być prowadzone według zasad handlowych z uwzględnieniem potrzeb państwa i interesów gospodarstwa społecznego, że stanowi ono samoistną osobę prawną, a w art. 8 przepisuje, iż przedsiębiorstwo to prowadzić ma gospodarkę na podstawie rocznych, budżetów i planów finansowo-gospodarczych, zatwierdzonych przez Radę Ministrów na podstawie wniosku, przedstawionego przez Ministra Poczt i Telegrafów w porozumieniu z Ministrem Skarbu. Postanowiono dalej w tymże art. 8, że przy wykonywaniu budżetu zwyczajnego w razie konieczności lub w celu osiągnięcia, lepszych wyników gospodarki przedsiębiorstwa. Ministrowi Poczt i Telegrafów, działającemu w porozumieniu z Ministrem Skarbu, służy prawo przekraczania poszczególnych kredytów, z wyjątkiem kredytów na wydatki osobowe, określone stałemi etatami, o ile te przekroczenia nie zmniejszą przewidzianego budżetem czystego zysku, — wreszcie, że przedsiębiorstwo sporządza bilans otwarcia, a z końcem każdego roku budżetowego sprawozdanie i bilans zamknięcia, podlegające zatwierdzeniu przez Radę Ministrów, na podstawie wniosku, przedstawionego przez Ministra Poczt i Telegrafów w porozumieniu z Ministrem Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-39.18" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Do budżetu państwowego włącza się tylko czysty zysk lub niedobór przedsiębiorstwa z poprzedniego okresu budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-39.19" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Jakkolwiek państwowe przedsiębiorstwo „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” rozpoczęło swoją działalność już z dniem 1 Iipca 1928 r. w myśl § 2 rozporządzenia wykonawczego Ministra Poczt i Telegrafów z dnia 28 czerwca 1928 r., nie wprowadzono dotychczas w życie przytoczonych powyżej postanowień art. 8 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o utworzeniu państwowego przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”. To jest przyczyna, dlaczego wbrew art. 8 tego rozporządzenia pod obrady Sejmu i Senatu wchodzi cały plan finansowo-gospodarczy Ministerstwa Poczt i Telegrafów na okres budżetowy 1929/30, jako część 17 części B „Przedsiębiorstwa” preliminarza budżetowego, nie zaś tylko czysty zysk z poprzedniego okresu budżetowego. Nie sporządzono również dotychczas bilansu otwarcia, ani też osobnego rachunku zysków i strat.</u>
          <u xml:id="u-39.20" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Stan obecny można uznać jako stan przejściowy, gdyż do realizacji usamodzielnienia przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” w myśl omawianego powyżej rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej trzeba by jeszcze wykonać szereg prac przygotowawczych, z natury rzeczy żmudnych i trudnych, choćby wspomnieć tylko o szacowaniu majątku zakładowego, o ustaleniu funduszu obrotowego, i t. p. Na utrzymaniu stanu obecnego poprzestać jednak nie można, gdyż nie pozwalają na to postanowienia rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, o których powyżej wspomniałem, a nadto przeciw utrzymaniu stanu obecnego przemawiają także względy praktyczne.</u>
          <u xml:id="u-39.21" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Samowystarczalność poczty, przyjęta zresztą we wszystkich państwach, jest przez „Polską Pocztę” poniekąd osiągnięta od czasu, gdy Skarb Państwa przestał już dopłacać na utrzymanie poczty z powodu, że poczta nietylko utrzymuje się sama, ale nawet przynosi zyski. Jeżeli „Polska Poczta” w myśl art. 7 powołanego rozporządzenia wszelkie swoje wydatki, oprocentowanie i amortyzację pożyczek ma z własnych pokrywać dochodów i funduszów, jeżeli ma sama wywiązywać się z wielkich i w miarę rozwoju życia gospodarczego kraju ciągle rosnących zadań w kierunku rozbudowy i technicznego usprawnienia sieci pocztowej, telegraficznej i telefonicznej, to trzeba dać jej więcej swobody w prowadzeniu swej gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-39.22" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Przy ciągłym wzroście potrzeb w powyższych dziedzinach prący trudno jest zgóry na cały rok przewidzieć i w sposób wiążący ustalić potrzebę i rozmiary rozmaitych urządzeń, których rychłego zaprowadzenia domaga się tempo rozwoju życia gospodarczego w kraju. Zależność poczty od zgóry ściśle wyznaczonych kredytów, krępowanych nadto miesięcznymi budżetami, uniemożliwia jej szybką i celową decyzją i rychłe jej wykonanie, odbiera możność wyzyskiwania nastręczających się koniunktur i celi targowych, a do układanych przez ministra programów pracy, których wykonanie z natury rzeczy musi być obliczone na szereg lat, wprowadza moment niepewności, a zatem może spaczyć celowość gospodarki i jej postępy hamować.</u>
          <u xml:id="u-39.23" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Konsekwentne przeprowadzenie zasad autonomji gospodarczej oraz zasad handlowych, ustalonych programowo w rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej, jest więc koniecznością prawną i gospodarczą. Przy realizacji tego programu należy oczywiście z uwagi na wielką rolę, jaką poczta, telegraf i telefon odgrywają w rozlicznych działach administracji państwowej w czasach normalnych i podczas wojny, stworzyć gwarancje, zapewniające rządowi usługi przedsiębiorstwa pocztowego w ramach potrzeb i interesów administracji państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.24" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Przystępując do ogólnej analizy preliminarza, pozwolą Panowie, że ograniczę się do przedsiębiorstw i to tylko do cyfr globalnych wobec tego, że poszczególne liczby zamieszczone są w drukowanem sprawozdaniu. Łączna suma wszystkich wpływów, preliminowanych z przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” oraz z przedsiębiorstw pomocniczych wynosi 247.466.428 zł. W tem wpływy zwyczajne wynoszą 228.019.128 zł., a wpływy nadzwyczajne 19.447.300 zł; łączna suma rozchodów wynosi 232.372.228 zł., w tem rozchody zwyczajne 192.196.437 zł., a rozchody nadzwyczajne 40.175.791 zł.</u>
          <u xml:id="u-39.25" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Czystym dochodem nazywa przedłożenie rządowe różnicę pomiędzy wpływami zwyczajnemi a rozchodami zwyczajnemi przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” oraz z przedsiębiorstw pomocniczych. Przedłożenie rządowe przewidywało na rok 1929/30 czysty zysk w sumie 42.987.691 zł. Skutkiem przedłożenia dodatkowego i uchwał Sejmu suma t, zw. czystego dochodu obniżyła się do kwoty 35.822.691 zł. Również wpłata do Skarbu Państwa, którą preliminarz pierwotny przewidywał w wysokości 22.000.000 zł., wskutek przedłożenia dodatkowego i uchwał Sejmu obniżyła się do kwoty 15.094.200 zł.</u>
          <u xml:id="u-39.26" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Opuszczam porównania z pocztami zagranicznemi.</u>
          <u xml:id="u-39.27" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Opuszczam także wywód prawny, w którym wykazałem, że te wpłaty, jakie obecnie się uiszcza, nie odpowiadają rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej o utworzeniu Poczt i Telegrafów.</u>
          <u xml:id="u-39.28" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu, po zbadaniu preliminarza w brzmieniu uchwalonem przez Sejm, postanowiła nie wprowadzać do niego żadnej zmiany, W imieniu Komisji Skarbowo Budżetowej Senatu, mam zaszczyt przedłożyć Wysokiemu Senatowi wniosek:</u>
          <u xml:id="u-39.29" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Wysoki Senat raczy preliminarz budżetowy Ministerstwa Poczt i Telegrafów w dziale A. Administracja i w dziale B. Przedsiębiorstwa przyjąć w brzmieniu uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-39.30" who="#ZygmuntFelicjanPrzybylski">Nadto przedkładam Wysokiemu Senatowi jednomyślnie przyjętą rezolucję Komisji, która wzywa Rząd do przyśpieszenia prac nad wydzieleniem przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” z ogólnej administracji państwowej i nad zapewnieniem mu autonomji gospodarczej w ramach rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o utworzeniu państwowego przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”.</u>
          <u xml:id="u-39.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#JulianSzymański">Przed zakończeniem posiedzenia chcę ogłosić jutrzejszy porządek dzienny. Spadł dzisiaj z porządku dziennego budżet Ministerstwa Sprawiedliwości. Otóż zaraz po ratyfikacji traktatów będzie budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, następnie Ministerstwa Skarbu, Emerytur, Rent inwalidzkich i pensji i Długów Państwowych do południa, a po południu budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych i Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Jutrzejsze posiedzenie rozpocznie się o godz. 10 min. 30. Nie słyszę sprzeciwów i uważam porządek dzienny za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 45.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>