text_structure.xml
73.4 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JanuszPalikot">Otwieram posiedzenie Komisji poświęcone tzw. listom do Sejmu, czyli propozycjom obywatelskim zamieszczanym na stronie internetowej Komisji Nadzwyczajnej „Przyjazne Państwo”. Traktujemy to jako szczególną formę demokracji bezpośredniej i cieszymy się z nadsyłanych wniosków.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JanuszPalikot">Jak państwo wiedzą, pewna grupa wniosków została przez nas opracowana, a teraz zajmujemy się wnioskami, które zostały przysłane do 25 lutego. Zreferują je przedstawiciele Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie. Przypomnę, że spora część propozycji zgłoszonych wcześniej znalazła się w pierwszym indeksie 150 propozycji zmian i są one przedmiotem dalszych prac Komisji. Mam nadzieję, że stanie się tak i w przypadku części wniosków rozpatrywanych w dniu dzisiejszym. Zamierzamy przygotować kolejną porcję propozycji być może jeszcze przed świętami, a jeśli nie – to zaraz po nich. Myślę, że zbierze się kolejnych sto przepisów, które w ciągu kilku najbliższych tygodni przedstawimy opinii publicznej.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#JanuszPalikot">O głos prosi dyrektor Biura Korespondencji i Informacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WłodzimierzZając">Mamy prośbę natury merytoryczno-technicznej. Otóż odkąd zajęliśmy się opracowywaniem wniosków, jesteśmy zdania, że brakuje jeszcze jednej kategorii przy ich klasyfikowaniu, przy czym najlepiej by było, gdyby to mogła być kategoria „różne”. Jest bowiem część uwag, których w żaden sposób nie da się zaliczyć do jednej z ustalonych trzynastu kategorii. Jakoś radziliśmy sobie do tej pory, ale uważamy, że niezbędna jest taka dodatkowa kategoria.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JanuszPalikot">Propozycja jest dość oczywista, a zatem nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy się sprzeciwiać jej powstaniu. Wprowadzamy więc dodatkową kategorię „różne”. Skierujemy w tej sprawie odpowiednie pismo.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WłodzimierzZając">Myślę, że to niepotrzebne, zrobimy to sami w trybie roboczym.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JanuszPalikot">Na tym więc poprzestajemy, z zastrzeżeniem wszakże, iż do tej dodatkowej kategorii nie będzie trafiać większość propozycji, ale tylko te, które nie mieszczą się w ustalonych trzynastu kategoriach.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WłodzimierzZając">Postaramy się starannie selekcjonować propozycje.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JanuszPalikot">Proszę teraz przedstawiciela OIRP o zreferowanie wniosków na temat relacji samorząd – obywatel.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#ArwidMednis">Przygotowałem stanowisko na temat kolejnych siedemnastu wniosków, które napłynęły, z tym że tuż przed rozpoczęciem posiedzenia okazało się, że są jeszcze dwa inne, które do mnie nie dotarły, myślę jednak, iż będę mógł i do nich się ustosunkować, choć być może nie tak szczegółowo jak do pozostałych. Do pierwszego z nich można zresztą zastosować argumentację, z którą mieliśmy do czynienia już wcześniej – osoba zgłaszająca kwestionuje obowiązek uzyskiwania aktu urodzenia dziecka w urzędzie gminy, na której terenie nie mieszka. Podczas poprzedniego naszego spotkania uznaliśmy, że być może udałoby się to załatwić poprzez zmianę w przepisach Kodeksu postępowania administracyjnego, tak by stanowiły one, że jeśli jakaś informacja czy dokument wytworzony został przez organ inny – bądź też jest w jego posiadaniu – to organ prowadzący sprawę, czyli np. organ właściwy miejscowo dla osoby, która zgłasza problem, miałby obowiązek zwrócić się samodzielnie do organu dokument ów posiadającego. Podobnie rzecz by się miała, gdyby przepis szczególny wymagał jakichś specjalnych kwalifikacji niezbędnych do potwierdzenia w dokumentach. Rozwiązanie tego rodzaju stanowiłoby niewątpliwie ważny krok naprzód.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#ArwidMednis">Istnieje, oczywiście, kwestia uiszczania opłat za różnego typu odpisy; przesłałem projekt propozycji stosownych zapisów do poseł Hanny Zdanowskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JanuszPalikot">Jest to propozycja zapisu dotyczącego sposobu regulacji tej kwestii, czy też w grę miałaby wchodzić szerzej zakrojona zmiana?</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#ArwidMednis">Chodziłoby o to, aby w przypadku znajdowania się danego dokumentu – np. aktu urodzenia dziecka – w urzędzie, np. w Szczecinie o odpis tego dokumentu występował urząd warszawski, do którego zwróci się w tej sprawie obywatel.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JanuszPalikot">Myślę, że chodzi nie tylko o odpis aktu urodzenia czy zawarcia małżeństwa, ale o wszelką tego rodzaju dokumentację. Można tę kwestię uregulować – jak rozumiem – albo poprzez zmianę w kilkunastu czy kilkudziesięciu poszczególnych ustawach i rozporządzeniach, albo za pomocą jakiejś ogólnej zasady.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#ArwidMednis">Nie jesteśmy w stanie zmienić wszystkich aktów zawierających tego typu przepisy, dlatego też moja propozycja zmierzała ku temu, by w Kpa, tam, gdzie znajdują się przepisy dotyczące wniosku, zamieścić przepis, który odsyłałby do przepisu szczególnego, mówiąc, że jeśli przepis szczególny wymaga określonych dokumentów potrzebnych do załatwienia wniosku, to organ załatwiający sprawę musi zwrócić się do organu posiadającego te dokumenty o ich nadesłanie. Podobnie byłoby w przypadkach, w których przepis nie wymaga dokumentów, wymaga zaś kwalifikacji od kogoś, kto chce np. zdobyć licencję pilota. Organ natomiast wymaga wówczas pewnych dokumentów. Organ załatwiający więc licencję musiałby się zwrócić do określonych organów o nadesłanie owych dokumentów, jeśli osoba zainteresowana nie zobowiąże się do dostarczenia ich.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JanuszPalikot">Stosowną propozycję przepisu już pan zgłosił? Tak. Zapoznamy się z nią na jednym z najbliższych posiedzeń. Na razie zaś proszę o zaprezentowanie kolejnych wniosków.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#ArwidMednis">Następny wniosek przedstawiono jako opłaty za obiady szkolne, ale osoba zgłaszająca go w istocie ma pretensję o to, że przepis art. 67a ustawy o systemie oświaty – nakazujący radzie gminy czy powiatu ustalanie regulaminów stołówek i wysokości opłaty za obiady szkolne – obniża rangę samorządu. Generalnie rzecz biorąc, jest to przepis, który wpisuje się w ogólną filozofię samorządów, określając sposób korzystania z samorządowych obiektów użyteczności publicznej. Są to bowiem przepisy ustrojowe, jeśli chodzi o gminy. Opisana sytuacja zgodna jest z art. 40 ustawy o samorządzie gminnym, tyle że dokonano rozwinięcia, polegającego na dodaniu wysokości opłat. Normalnie bowiem samorządy działające na podstawie przepisów ustrojowych nie mogą ustalać wysokości opłat. Jak więc rozumiem, sens przepisu był taki, że nie tylko regulamin stołówki, ale i wysokość opłaty będzie mogła być ustalana przez radę gminy.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#ArwidMednis">Mówiąc szczerze, uważam to za rozwiązanie słuszne, wcale nie obniżające rangi samorządu i nie wymagające zmiany.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JanuszPalikot">Ja z kolei mam wątpliwości. Gmina bowiem gminie nierówna. Gmina Warszawa np. ma decydować o opłatach w stołówkach? W licznych przypadkach – jak np. w gminie Ustrzyki Górne – ma to, oczywiście, sens, jest to decyzja właściwa na poziomie gminy, ale już we wspomnianej gminie Warszawa – nie.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#ArwidMednis">Tak, z tym że proszę zwrócić uwagę, iż istotnym elementem przepisu, o którym mowa, jest wysokość opłaty; nie może być tak, by wysokość tę ustalał dyrektor szkoły. Jest to obiekt gminny, dlatego też zdecydowano o stworzeniu przepisu szczególnego, ze względu właśnie, jak sądzę, na te opłaty.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JanuszPalikot">Czy w tej sprawie ktoś z państwa chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#SławomirNitras">Uważam, że zapis mówiący o regulaminie stołówek jest zupełnie zbędny na tym poziomie, jeśli zaś chodzi o opłatę, rzecz powinna być regulowana przez organ wykonawczy, a nie organ stanowiący. Moim zdaniem byłoby to rozwiązanie prostsze. Jest przecież wiele decyzji wydawanych przez organ wykonawczy, kontrolowanych, nadzorowanych i obserwowanych przez radę, nie wymagających decyzji samej rady. Oczywiście, są między gminami znaczne różnice, w dużych miastach decyzje zapadają chyba w dzielnicach, ale niezależnie od wszystkiego sądzę, że przepis, o którym mówimy, to przepis martwy; nigdy nie słyszałem, by rada dużego miasta wydawała tego typu decyzje. Jestem zdania, że obowiązujące w tej chwili rozwiązanie powinno zostać zmienione.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AdamAbramowicz">W moim odczuciu przepisy te nie stanowią aż tak znacznych barier, żebyśmy musieli akurat nimi tak szczegółowo się zajmować. Myślę, że samorządy jakoś sobie z tym radzą, a argument, że przepis, który omawiamy, obniża rangę samorządu, jakoś do mnie nie przemawia. Nie zajmowałbym się dłużej tą sprawą, tym bardziej że kolejne wnioski dotyczą naprawdę poważnych kwestii. Jeśli samorządom rozwiązanie, na które wskazano, nie odpowiada, to mogą podjąć próbę zmiany ustawy poprzez odpowiednią Komisję, która ma w swej gestii sprawy samorządu. Przepis ów nie jest ponadto barierą, jakąż bowiem barierę miałby stanowić?</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JanuszPalikot">Czy jeszcze ktoś chciałby zabrać głos w tej sprawie?</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#ArwidMednis">Wspomniano organ wykonawczy, w związku z tym należy dodać, że organy wykonawcze w gminie to wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Powstaje zatem pytanie, czy przeniesienie omawianego obowiązku z rady gminy na inny bardzo ważny organ samorządu zmieni coś w praktyce.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#SławomirNitras">I ja obawiam się, że będziemy nad tym punktem dyskutować więcej, niż wszystkie rady gmin w Polsce poświęcają czasu na uchwalanie regulaminów, o których wspomniano we wniosku. Z drugiej jednak strony wniosek zamieszczony został na liście propozycji nadesłanych do nas przez obywateli. Zważywszy więc ten fakt, nie oceniałbym od pierwszego rzutu oka, czy przepis jest barierą, czy też nie jest. Jeżeli go zgłoszono, to znaczy, że komuś sprawia trudności.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#SławomirNitras">Rozumiem, że rada musi ustalać wysokość opłat, gdyż zapewne wiąże się to z dopłatami do posiłków, ale w przypadku regulaminów nie mam już tej pewności. To zakrawa na żart. Chciałbym zobaczyć regulamin stołówki uchwalony przez radę gminy.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JanuszPalikot">Ponieważ mamy wiele pracy, proponuję rozwiązanie kompromisowe, i proszę o wyrażanie sprzeciwu jedynie w skrajnym wypadu. Otóż proponuję, by tam, gdzie mowa o ustalaniu, wykreślić słowa „regulaminów stołówek” i pozostawić słowa mówiące o wysokości opłat za obiady szkolne. Czy ktoś z państwa sprzeciwia się stanowczo tej propozycji? Nie, a zatem uważam, że została przyjęta do dalszych prac, w przedstawionym kierunku.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#JanuszPalikot">Przechodzimy do wniosku kolejnego.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#ArwidMednis">Autor zgłoszenia wyraża zdziwienie faktem, że na niektóre stanowiska w samorządzie nie mogą kandydować osoby, które zostały prawomocnie skazane, mogą jednakże zostać wybrane na stanowiska inne. Sprawdziłem stosowne przepisy i stwierdzam, że niezupełnie jest tak, jak można by sądzić na podstawie tego zgłoszenia. Rzecz bowiem wygląda w ten sposób, że żadnych stanowisk zajmowanych przez tzw. pracowników samorządowych – czy to mianowanych, czy to powoływanych, czy to zatrudnionych na zasadzie umowy o pracę – jak też radnych nie mogą sprawować osoby, które pozbawione zostały praw publicznych, co oznacza, że sąd musiałby orzec utratę tych praw, jak np. zakaz wykonywania określonych funkcji. Jeśli natomiast chodzi o zakaz kandydowania osób, które są prawomocnie skazane za przestępstwa umyślne – czyli nie wchodzi w grę np. nieumyślna niegospodarność – rzecz dotyczy tych pracowników samorządowych, którzy działają na podstawie mianowania i na podstawie umowy o pracę.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#ArwidMednis">W gruncie rzeczy należałoby tu zadać pytanie o filozofię podejścia do tego tematu. Nie wiem, czy chcieliby państwo zająć się teraz takimi rozważaniami; trzeba by sprawę gruntownie przemyśleć. Kwestia zbliżona jest do tej związanej z posłami – czy może kandydować osoba skazana. Być może system nie jest w pełni logiczny, ale też nie jest i taki, jak to przedstawiono we wniosku. Jak jednak zasygnalizowałem, to osobny, bardzo obszerny temat. Trzeba się zastanowić, czy radnym może być osoba skazana, jeśli tak, to za jakie przestępstwo – umyślne czy nieumyślne, czy za wszystkie rodzaje przestępstw. To samo dotyczyłoby członków zarządów, bezpośrednio wybieranych wójtów, burmistrzów. Myślę zatem, że to kwestia do odrębnego rozpatrzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JanuszPalikot">Podejmujemy więc decyzję, że nie będziemy się tym wnioskiem zajmować; skreślamy punkt pn. „Pracownicy samorządowi” i przechodzimy do następnego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#ArwidMednis">Czyli do sprawy rejonizacji urzędów pracy, przy czym to, co pisze autor zgłoszenia, nie jest prawdą. Skarży się on bowiem, że jest zarejestrowany w urzędzie pracy w jakiejś miejscowości i w związku z tym nie może skorzystać ze szkoleń organizowanych przez urząd pracy w Bydgoszczy, gdzie mieszka, nie może też uzyskać w niej pracy. Zwraca w związku z tym uwagę, że bezrobotni przypisani są do urzędu, w którym zostali zarejestrowani. Nie jest to jednak zgodne z prawdą, gdyż w przepisach rozporządzenia z 2004 roku powiedziano wyraźnie, że poszukujący pracy może być zarejestrowany w więcej niż jednym powiatowym urzędzie pracy. Być może osoba, która się do nas zwraca, nie zarejestrowała się, i nie otrzymuje w związku z tym żadnych informacji ani ofert, może niedokładnie zapoznała się z przepisami bądź też ktoś udzielił jej błędnych informacji. Być może jednak istnieje praktyka, polegająca na odmawianiu rejestracji osoby, która już jest zarejestrowana w innym miejscu, choć przepis na to pozwala. Mówiąc szczerze, nie widzę tu problemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JanuszPalikot">Więc mam propozycję, byśmy i tą sprawą się nie zajmowali jako bezprzedmiotową. Skreślamy ten punkt.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#PawełPoncyljusz">Myślę, że sprawa wymaga doprecyzowania. Z tego bowiem, co mi wiadomo, wynika, że w urzędach pracy są dwa katalogi, z których pierwszy zawiera nazwiska osób poszukujących pracy, i jest dość niezobowiązujący dla urzędu; katalog drugi to spis osób bezrobotnych w rozumieniu odpowiednich przepisów – chodzi o osoby zwolnione z pracy, pobierające przez jakiś czas zasiłek itd. Być może w związku z istnieniem tych dwóch katalogów pojawia się problem. Można bowiem zarejestrować się jako osoba poszukująca pracy, tyle że – jak wspomniałem – urzędy traktują tę listę raczej jako kulę u nogi niż powinność.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#ArwidMednis">Rozporządzenie nie różnicuje tych dwóch grup osób, ale sprawdzę w ustawie, czy zapisano w niej ewentualnie coś na temat owego zróżnicowania.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#ArwidMednis">Następny wniosek dotyczy opłat adiacenckich w urzędach gmin. Opłata adiacencka, jak wiadomo, generalnie związana jest ze wzrostem wartości nieruchomości i ma przede wszystkim służyć finansowaniu powstającej infrastruktury. Osoba zgłaszająca problem cytuje ustawę o gospodarce nieruchomościami, a jej wątpliwości budzi to zwłaszcza, iż ustawa nie ustala górnego pułapu opłaty adiacenckiej, która powinna uwzględniać koszt inwestycji, jaki gmina poniosła na wybudowanie infrastruktury. Osoba ta zwraca również uwagę na to, że istnieje dodatkowa regulacja w ustawie o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę. Nie rozwija tego tematu, ale generalnie chodzi o to, że w przypadku infrastruktury wodno-kanalizacyjnej oprócz opłaty adiacenckiej jest dodatkowe źródło finansowania.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#ArwidMednis">Poruszona sprawa stanowi nie tyle zagadnienie prawne, ile należałoby zbadać w praktyce, czy rzeczywiście jest tak, że gminy mają źródło przychodu i z opłaty adiacenckiej, i z opłat przewidzianych ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#ArwidMednis">Jeśli chodzi o zasadniczy temat podniesiony przez wnioskodawcę, istotnie, nie ma górnego pułapu opłaty adiacenckiej. Powiedziane jest tylko, iż jej wysokość nie może wynieść więcej niż 50 proc. różnicy między wartością, jaką nieruchomość miała przed wybudowaniem urządzeń infrastruktury a jej wartością po ich wybudowaniu. Niepokój osoby zgłaszającej tę sprawę powstaje zapewne z obawy, że jeśli wyceni się bardzo wysoko wartość nieruchomości, to w grę wchodzić będą bardzo wysokie opłaty.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#ArwidMednis">Myślę, że osobie tej chodzi przede wszystkim o to, że biegły może stwierdzić, iż nieruchomość po wybudowaniu urządzeń infrastruktury zyskała wartość kilkusetkrotnie wyższą, w związku z tym trzeba będzie wnieść gigantyczną opłatę. W tym zaś przypadku niewielkie znaczenie będzie mieć fakt, że wysokość owej opłaty nie będzie przekraczać wspomnianych wcześniej 50 proc.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#ArwidMednis">Uważam jednak, że Komisja nie powinna się kwestią tą zajmować, gdyż istnieje mechanizm weryfikacji tych opłat, ponieważ w stosunku do każdego obywatela opłata adiacencka to kwestia decyzji administracyjnej. Przecież w ramach odwołania od decyzji można zweryfikować również opinię biegłego.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#JanuszPalikot">Przechodzimy więc do kolejnego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#ArwidMednis">Dotyczy on publikowania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Przypomnę, że plany, o których mowa, to tzw. akty prawa miejscowego i jako takie podlegają publikacji w wojewódzkim Dzienniku Urzędowym. W tej sprawie rzeczywiście istnieje pewien problem. Osoba, która zgłasza sprawę, zwraca uwagę na to, że to, co publikuje się w wojewódzkim Dzienniku Urzędowym, jest tylko tekstem, bez mapy. Słusznie przy tym zauważa, iż sam opis, któremu nie towarzyszy plan, nic nie jest wart dla osoby czytającej, gdyż tylko fachowiec z różnych symboli może wyczytać, o co tak naprawdę chodzi. Osoba zgłaszająca nie ma pretensji o stan rzeczy, jaki występuje, stwierdza natomiast, że powinien być obowiązek publikowania kompletnego dokumentu w BIP oraz łatwego udostępniania oryginałów planu w gminie, starostwie i województwie.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#ArwidMednis">Co do tej ostatniej uwagi, to gminy robią to. Jeśli zaś chodzi o BIP, to problem ma charakter czysto praktyczny, ze względu na fakt, że plany składają się częstokroć z wielkich arkuszy papieru.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#JanuszPalikot">Po co publikować coś, co pozbawione jest sensu? Mam wrażenie, że to właśnie sprawa dla naszej Komisji, która ma za zadanie wyeliminować absurdy prawne.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#ArwidMednis">Jeszcze jedno. Zgodnie z ustawą, załącznik graficzny stanowi integralną część planu. Być może zatem chodzi o problem praktyczny, a nie prawny. Być może należałoby skierować do odpowiedniego ministerstwa pytanie, jak to jest – czy nie dołącza się planu do publikacji, bo jest kłopot z jego opublikowaniem, czy też dzieje się tak z innych względów.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#JanuszPalikot">Bez wątpienia problem istnieje, gdyż w grę wchodzą bardzo liczne aspekty techniczne drukowania planów, takie jak np. kolor, format itd. Planów nie dołącza się do tekstów, gdyż ich opublikowanie jest prawdopodobnie tak skomplikowane pod względem technicznym, że aż niewykonalne. Jeśli zaś tak się dzieje, to przepis mówiący o publikowaniu planów należy skreślić do czasu, aż możliwe się stanie ich publikowanie kompletne, czyli z częścią graficzną. Po co utrzymywać przepis, który nie funkcjonuje? Jeśli gminy mają oryginały, to niech sprawa sprowadza się na razie do tego, gdyż absurdem jest utrzymywanie fikcji.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#JacekŻalek">Jest to wszystko w wersji elektronicznej przecież.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JanuszPalikot">Chodzi o to, że w Dzienniku Urzędowym województwa nie drukuje się map stanowiących część planów, ponieważ z powodów technicznych – jak możemy się domyślać – mapy są bardzo trudne do wydrukowania. Drukuje się zaś całą resztę. Wydaje się więc w skali kraju ogromne pieniądze na publikowanie nieczytelnych dokumentów. A to już kompletny absurd.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#JacekŻalek">Istnieje Biuletyn Informacji Publicznej, w którym dokumentacja ta powinna być dostępna w wersji elektronicznej; można w nim wszystko przeczytać i obejrzeć.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#MirosławSekuła">Nie zapominajmy, że są to akty prawa miejscowego, a w związku z tym – tak samo jak akty powszechnie obowiązujące mają być publikowane w Dzienniku Ustaw – mają być publikowane w Dzienniku Urzędowym województwa. Zwracam zatem uwagę, że eliminując wymóg publikowania aktów prawa miejscowego w Dzienniku Urzędowym województwa, naruszamy dość ważną zasadę ustrojową. Uważam, iż błędem jest niepublikowanie w całości aktów prawa miejscowego. Wniosek, który wyłonił się w dyskusji, zmierza w tym kierunku, żeby zdjąć ten obowiązek ze zobowiązanych do publikowania tych aktów wojewodów i gmin. Obawiam się, że w ten sposób przyczynilibyśmy się do demolowania zasad ustrojowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#JanuszPalikot">Mówimy tylko o tym, żeby obowiązek publikowania w Dzienniku Urzędowym zastąpić tym, co już i tak jest wykonywane, czyli obowiązkiem publikowania planów w BIP oraz udostępnienia oryginałów w gminach, starostwach. Myślę, że takie rozwiązanie może zastąpić obecną formułę. Pod względem ustrojowym zostanie przy tym zachowana gwarancja dotrzymania wymogu, o którym mowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#SławomirNitras">Odnoszę wrażenie, że idziemy nieco za daleko. Jeśli nadal będziemy posuwać się w tym kierunku, może się nagle okazać, że ustaliliśmy, iż w Dzienniku Urzędowym nie ma obowiązku publikowania uchwał dotyczących planów, podczas gdy zachowany zostanie obowiązek publikowania wszystkich innych uchwał. Myślę, że powinniśmy unikać działań, za którymi kryłaby się taka intencja. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że publikacja w Dzienniku to nie tylko kwestia dostępności dokumentów, bo data publikacji to zarazem data wejścia w życie danej uchwały. Opublikowanie tych samych dokumentów w BIP nie musi zaś spełniać tego kryterium.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#SławomirNitras">Nie jestem przeciwnikiem zmian, ale uważam, że jeśli planujemy zmiany, to musimy brać pod uwagę wszystkie aspekty tej dość skomplikowanej sprawy. Najprostszym moim zdaniem rozwiązaniem, nie bardzo przy tym kosztownym, jest wyegzekwowanie obowiązującego obecnie prawa. Jeśli więc istnieje obowiązek drukowania kompletnych uchwał – kompletnych, czyli wraz z częścią graficzną – to muszą być one drukowane. Inaczej bowiem trudno mówić o przestrzeganiu przepisów prawa. A załącznik w postaci mapy to integralna część uchwały. Rozmawiajmy więc raczej o przestrzeganiu prawa niż o jego ewentualnej zmianie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#JanuszPalikot">Jeśli chodzi o niestosowanie prawa, to jest to sprawa dla prokuratora, sądu itd. Jeśli więc mapy nie są drukowane, możemy złożyć do prokuratury zawiadomienie, że jakiś urząd wojewódzki nie dopełnił tego swojego obowiązku, zamiast zastanawiać się nad ewentualnymi zmianami. Być może jednak jesteśmy w stanie zgodzić się z myślą, że tę samą funkcję co publikacja w Dzienniku spełnia wyłożenie w urzędzie oryginału dokumentu i opublikowanie go w BIP. Jeśli dojdziemy do takiego właśnie wniosku, to istotnie lepiej chyba dokonać oszczędności i nie drukować dokumentu w Dzienniku wojewódzkim. Jeśli jednak nie jest to ta sama rzecz, to w grę nie wchodzi zmiana prawa, lecz kwestia jego przestrzegania, a to już nie leży w gestii naszej Komisji, lecz prokuratury, i nie powinniśmy się tym zajmować.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#MirosławSekuła">Nie całkiem zgadzam się z przedstawioną argumentacją. Proszę zwrócić bowiem uwagę na fakt, że prawie nikt z nas nie czyta aktów w Dzienniku Ustaw; czytamy je w Lex-ie, w bazie sejmowej. Czy to oznacza, że mamy optować za niepublikowaniem aktów prawnych w Dzienniku Ustaw? Naturalnie, że nie. Podobna sytuacja występuje w przypadku wojewódzkich Dzienników Urzędowych.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#MirosławSekuła">Co więc powinniśmy zrobić? Moim zdaniem należy skierować dezyderat do ministra właściwego do spraw administracji, gdyż to on właśnie nadzoruje wojewodów, i on to powinien wymusić na nich postępowanie zgodne z prawem, czyli publikowanie nie tylko treści uchwał, ale również załączników.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#JacekŻalek">Mam wrażenie, iż rzecz nie w tym, że nie są one publikowane, lecz w tym, że publikowane są w sposób zupełnie nieczytelny. Jeśli bowiem cały plan w znacznym pomniejszeniu wydrukuje się na małych karteczkach, staje się całkiem nieczytelny. Powstaje więc pytanie – czy plany muszą być czytelne, skoro istnieje możliwość odwołania się do Biuletynu Informacji Publicznej, czy też nie.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#JanuszPalikot">W opisywanym przypadku mamy do czynienia ze stosowaniem prawa. Mam pytanie, czy pan Mednis bądź też ktoś z członków Komisji skłania się do opinii, że należy dążyć do zastąpienia publikacji w Dzienniku Urzędowym województwa publikacją w BIP i wyłożeniem dokumentu w urzędzie. Jeśli ktoś proponuje idącą w takim kierunku nowelizację, to rozmawiajmy o tym. Jeśli zaś nie, to odkładamy tę sprawę jako nie mieszczącą się w gestii naszej Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#MirosławSekuła">Proszę spojrzeć na tekst, z którego jasno wynika, iż problem polega na niepublikowaniu całości uchwał, na poprzestawaniu na publikowaniu jedynie ich części tekstowej, bez załączników, które w omawianym przypadku – w planie zagospodarowania przestrzennego – są zasadniczą częścią uchwał. Na to właśnie skarży się osoba zgłaszająca problem. Z swej strony potwierdzam, że powszechną praktyką jest niepublikowanie przez wojewodów kompletnych aktów prawa miejscowego, choć obowiązek ten nakłada na nich ustawa.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#MirosławSekuła">Uważam, że nie powinniśmy przejść nad tym do porządku, lecz w formie dezyderatu zwrócić się do ministra właściwego do spraw administracji o to, by wymógł na wojewodach przestrzeganie prawa w opisanym zakresie. O to bowiem chodzi również obywatelom, jak widać z treści omawianego zgłoszenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#JanuszPalikot">Mamy więc propozycję posła Mirosława Sekuły, żeby do ministra spraw wewnętrznych i administracji skierować dezyderat w sprawie niepublikowania przez urzędy wojewódzkie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Czy ktoś z państwa jest przeciwny tej propozycji? Nie ma sprzeciwu, w związku z tym proszę wnioskodawcę o przygotowanie projektu dezyderatu na posiedzenie, które odbędzie się w przyszłym tygodniu w środę lub w czwartek.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#JanuszPalikot">Przechodzimy do kolejnych spraw.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#ArwidMednis">Następna z nich dotyczy rejestracji pojazdu sprowadzonego z zagranicy. Od razu zwracam uwagę państwa, że kwestii tej dotyczą dwa wnioski; drugi z nich opatrzony jest tytułem „Rejestracja pojazdów”. We wniosku pierwszym, pt. „Rejestracja pojazdu sprowadzonego z zagranicy” autor postuluje dla organu rejestrującego pojazd w Polsce sporządzenie ściągawki, „gotowca”, zawierającej wykaz wszystkich dokumentów rejestracyjnych obowiązujących w Unii Europejskiej. Rzecz, o której mowa, to kwestia praktyki, a nie prawa. Prawo mówi bowiem, jakie dokumenty należy przedstawić do rejestracji; jeśli w grę wchodzi umowa oraz zagraniczny dokument rejestracyjny, jest wyraźnie powiedziane, że należy również przedstawić tłumaczenie tych dokumentów na język polski.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#ArwidMednis">Nie sądzę, by przygotowanie proponowanej ściągawki dało cokolwiek. Można bowiem zrobić ściągawkę z zagranicznych dokumentów rejestracyjnych, ale to przecież nie wszystko. Jeżeli pojazd kupiony został od dealera za granicą, także trzeba przedstawić umowę, a tego stypizować się nie da; podobnie jest z umową zawartą z osobą prywatną.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#JanuszPalikot">Niemniej proces, o którym mowa, jest zbiurokratyzowany.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#PawełPoncyljusz">To bardzo poważny temat, i mamy tu do czynienia z jednym z elementów chorej praktyki stosowanej przez wydziały komunikacji w poszczególnych miastach i powiatach. Problem polega na tym, że każde miasto rządzi się w omawianym zakresie własnymi prawami. I tak np. przy zarejestrowaniu samochodu dostawczego, ciężarowego w okolicy Łodzi i Skierniewic od rejestrującego żąda się zaświadczenia o niepodleganiu VAT przez firmę, która importowała samochód, a następnie sprzedała obecnemu rejestrującemu. To przecież absurd, bo jest on płatnikiem VAT, gdyż inaczej nie mógłby dokonać tego zakupu.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#PawełPoncyljusz">Uważam, że powinniśmy się tą kwestią zająć, bo zwrócili się do mnie również właściciele i kolekcjonerzy samochodów tzw. zabytkowych, którzy zgłaszają kolejny problem, polegający na tym, że jeśli nie ma się poprzedniego dokumentu rejestracyjnego, to nie wolno dokonać rejestracji samochodu. W praktyce oznacza to, że jeśli ktoś wykona replikę np. forda T z 1938 roku, przy czym złoży samochód z oryginalnych części, czyli otrzymuje w efekcie zabytek – spełniający wszelkie rygory wymagane przy zarejestrowaniu pojazdu jako pojazdu zabytkowego, jak też rygory bezpieczeństwa – nie może samochodu tego zarejestrować, gdyż nie ma on poprzedniego dowodu rejestracyjnego. Bez znaczenia jest, że to obiekt zabytkowy, ważny dla kultury, dla przedsiębiorcy. Liczy się tylko fakt, że nie ma poprzedniego dowodu rejestracyjnego. Zdarza się zatem niekiedy, że pojazdy zabytkowe trafiają na złomowisko. Znany mi jest taki przykład. Stało się tak, gdy ktoś sprowadził zabytkowy samochód i z omówionych względów nie mógł go zarejestrować. Kiedy w Niemczech w wydziale komunikacji znaleziono dokumenty potwierdzające fakt wcześniejszego zarejestrowania tego pojazdu, był on już w piecu hutniczym.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#PawełPoncyljusz">Moim zdaniem potrzebne nam jest spotkanie z przedstawicielem Ministerstwa Transportu, nawet z konkretnym przedstawicielem, którego personaliów w tej chwili nie znam, a który jest podobno niełatwym partnerem do rozmów z osobami mającymi problemy z rejestracją samochodów. Deklaruję przygotowanie całego pakietu spraw, które omówilibyśmy podczas proponowanego spotkania; deklaruję też porozumienie się z kolekcjonerami samochodów zabytkowych oraz z importerami samochodów, którzy wykazują, że wydziały komunikacji w poszczególnych powiatach kierują się własnymi prawami. Sytuacja przypomina sytuację związaną z pudełkiem czekoladek w filmie „Forest Gump” – nie wiadomo, na co konsument się natknie po otwarciu pudełka. Urzędnicy dokonują nadinterpretacji przepisów, dokładają do listy wymaganych dokumentów nowe; powstają całe kolekcje dokumentów, które ani w ustawach, ani w rozporządzeniach nie są wymagane.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#PawełPoncyljusz">Temat pojazdów, ich rejestracji, szczególnie importowanych, choć nie tylko rejestracji, bo w kolejnych wnioskach widzę i propozycje związane z ubezpieczeniem samochodów, to – wbrew pozorom – bardzo szeroki temat, wieloaspektowy. Temat to ponadto ważny, zwłaszcza że nic nie wskazuje na to, aby Polacy mieli zaprzestać kupowania zachodnich samochodów. Będą to co prawda samochody coraz nowsze, ale wcale nie oznacza to przecież, że mamy ich właścicielom uprzykrzać życie. Dzisiaj zaś są szykanowani z tego powodu.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#WiesławWoda">Jeśli chodzi o wnioski opatrzone tytułami: „Rejestracja samochodu sprowadzonego z zagranicy” oraz „Zmiana dowodu rejestracyjnego”, to są one dość nieprecyzyjne. W tym drugim bowiem czytamy o przepisie „zmuszającym posiadacza dość starego samochodu” do zmiany dowodu na nowy. Co to znaczy „dość starego”? Czy „dość stary” to samochód roczny, czy stuletni? Takie sformułowanie jest absolutnie nie do przyjęcia.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#WiesławWoda">W nawiązaniu zaś do słów przedmówcy zwracam uwagę, że nie jest ważne wyłącznie to, iż pojazd zabytkowy ma walory kulturowe itd. Pojazd taki ma bowiem często inne parametry i oprzyrządowanie techniczne do poruszania się na drogach. W czasach, gdy pojazdy zabytkowe poruszały się po drogach, pojawiał się jeden samochód na godzinę bądź też nawet jeden na dobę. Dziś ruch jest niewspółmiernie większy. Dlatego też są inne wymogi dotyczące oświetlenia pojazdu, inne dotyczące sygnalizowania zmiany kierunku jazdy i wiele innych.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#WiesławWoda">Absurdów w tym punkcie jest jednak sporo. Znam np. sytuację, w której właściciel samochodu przeprowadził się do innej, nieodległej miejscowości w tej samej gminie, po czym musiał rozpocząć skomplikowaną procedurę zmiany numerów rejestracyjnych, choć, jak powiedziałem, gmina pozostała ta sama, ten sam właściciel samochodu, jak również miejsce jego działalności gospodarczej. Zmianę przecież w tych okolicznościach absurdalną.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#WiesławWoda">Sądzę, że jeśli chcielibyśmy podjąć ten temat, powinniśmy zaprosić eksperta z omawianej dziedziny. Trzeba bowiem mieć na względzie i to, że właśnie przy zmianie rejestracji czy też przy nowej rejestracji najczęściej dochodzi do ujawnienia sprawców kradzieży i innych przestępstw. Jeśli bowiem sprawa trafi do wnikliwie badającego wszystko urzędnika, szybko wychwyci on wszelkie podróbki, do czego nie zawsze ma warunki policjant dokonujący kontroli na drodze. Ten aspekt sytuacji również powinniśmy mieć na względzie, zwłaszcza że kradzionych samochodów sporo się, niestety, i sprowadza, i sprzedaje. Byłbym zatem przeciwko pochopnemu formułowaniu przez nas opinii w omawianej sprawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#JanuszPalikot">Dlatego też skłaniam się do przyjęcia propozycji posła Pawła Poncyljusza, polegającej na tym, by pan poseł zorganizował odrębne posiedzenie Komisji, poświęcone kwestiom związanym z rejestracją samochodów. Pogłębimy swą wiedzę na ten temat, poznamy kolejne elementy procesu; te, które uznamy za niepotrzebne, spróbujemy usunąć. Proszę o odnotowanie w protokole, że poseł Paweł Poncyljusz zajmie się znalezieniem odpowiednich ekspertów i zorganizuje spotkanie w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#JanuszPalikot">A teraz proszę o zreferowanie sprawy kolejnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#ArwidMednis">Jeśli mogę dodać kilka słów na temat omawianej kwestii, to jestem zdania, że podjęli państwo bardzo słuszną decyzję, gdyż przykłady podane przez posła Pawła Poncyljusza są przykładami łamania prawa obowiązującego. Pojazd zabytkowy – oczywiście, pozostaje sprawa kwalifikacji, co to jest pojazd zabytkowy – może bowiem zostać zarejestrowany, a ponadto Prawo o ruchu drogowym wyraźnie mówi, jakich dokumentów można żądać od osoby rejestrującej pojazd. Żądanie zatem dokumentów dodatkowych jest łamaniem wspomnianego przepisu.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#ArwidMednis">Punkt następny dotyczy zmiany dowodu rejestracyjnego, a więc wiąże się ze sprawą, której omawianie właśnie państwo zakończyli. Jak wspomniał poseł Wiesław Woda, opis stanu faktycznego w tym punkcie jest niejasny; prawdopodobnie osoba zgłaszająca nie w pełni oddała ów stan, a wrażenie takie odnoszę, gdyż coś mi się tu nie zgadza. Zgłaszający prosi o zwrócenie uwagi na przepis zmuszający posiadacza dość starego samochodu do zmiany dowodu rejestracyjnego na nowy w przypadku, gdy po przeprowadzeniu badań technicznych stwierdzono, że samochodem tym można nadal jeździć.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#ArwidMednis">Wiemy zaś wszyscy, że to niezupełnie tak jest. Przecież istnieje możliwość przedłużenia warunków technicznych w dowodzie rejestracyjnym bez zmiany samego dowodu. Być może chodzi o sytuację, w której wymieniona została taka część samochodu, której wymiana wymaga zmiany dowodu; ustawa mówi o tym. Tego zaś nie zmienimy, gdyż chodzi o części, które świadczą o identyfikacji pojazdu.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#ArwidMednis">Sądzę, że nad wnioskiem tym trzeba przejść do porządku dziennego, bo wnioskodawca nie oddał moim zdaniem pełnego stanu faktycznego.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#ArwidMednis">Kwestia kolejna – „Sprawy meldunkowe”; porusza ją urzędnik samorządowy, tak w każdym razie autor się przedstawia. Pisze m.in.: „Nie rozumiem, dlaczego aby wymeldować osobę, potrzeba jej zgody. O meldunku powinien decydować wyłącznie właściciel mieszkania”. To kwestia bardzo skomplikowana. W moim przekonaniu nad sprawą meldunkową trzeba się zastanowić odrębnie, gdyż stanowi osobny, obszerny temat. Trwa dyskusja związana z meldunkami czasowymi; wiadomo, że dwie trzecie ludzi w Polsce nie mieszka w miejscu, gdzie są zameldowani.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#JanuszPalikot">Premier powtórzył w niedzielę po raz piąty, że do końca roku zniesiemy obowiązek meldunkowy. Jak więc rozumiem, przygotowywana jest kompleksowa zmiana przepisów dotyczących zamieszkania, zameldowania itd. itd. Powołany jest jakiś sztab, zajmuje się sprawą któryś wiceminister. Gdybyśmy jednak mieli do czynienia z konkretną niewielką sprawą biurokratyczną, moglibyśmy się nią zająć. Nie ma jednak sensu wchodzenie w zagadnienia systemowe, związane z obowiązkami meldunkowymi, trybem wymeldowywania; zostawmy to rządowi. Zajmiemy się tą problematyką ewentualnie w roku przyszłym, gdyby się okazało, że rząd nie zrobił niczego w tej kwestii.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#ArwidMednis">Przechodzę więc do wniosku kolejnego, dotyczącego sprawy, która już była dyskutowana, czyli aktualizacji danych osobowych. We wniosku osoba, która zmieniła dowód osobisty, skarży się na to, że musi w związku z tym ponownie udać się do urzędu skarbowego. W istocie jest to postulat związany z informatyzacją państwa. Informatyzacja państwa i stworzenie jednego systemu, który będzie gromadzić wszystkie numery – dowodów osobistych, PESEL itd. sprawę rozwiąże. Do tego jednak czasu chyba nic się zrobić na tym polu nie da.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#JanuszPalikot">Jesteśmy bardzo zainteresowani doprowadzeniem do sytuacji, w której w grę wchodziłby jeden numer; nie wiadomo jeszcze, jaką otrzyma nazwę – PESEL, NIP czy REGON czy jeszcze inną. Rozmawialiśmy na ten temat wielokrotnie i w drugiej fazie pracy Komisji będziemy dążyć do zajęcia się nim.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#SławomirNitras">Ten punkt nie dotyczy jednego numeru, ale konieczności aktualizacji danych w kilku miejscach, jeśli dane ulegają zmianie. Moim zdaniem problem jest ważny, a prawo w tym zakresie jest, niestety, martwe. Jeśli państwo nie wierzą, zademonstruję swoje prawo jazdy, w którym figuruje miejsce zameldowania w mieszkaniu, gdzie nie mieszkam już od dziesięciu czy od ośmiu lat.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#SławomirNitras">Przepis jest martwy; obywatele się do niego nie stosują, tak że nie przynosi on urzędom żadnego pożytku. Jedyną kategorią osób, która do przepisu się stosuje – bo musi, ze względu na konieczność składania np. deklaracji – są osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. Jeśli bowiem zmieniają adres zamieszkania, to siłą rzeczy zmieniają z reguły również adres prowadzenia firmy, i jeśli nie zaktualizują danych, nie są w stanie składać deklaracji. W przypadku innych osób przepis jest jednak martwy.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#SławomirNitras">Nie twierdzę bynajmniej, że dobrze będzie, jeśli Polacy zamieszkiwać będą w jednym miejscu, a w dokumentach figurować będzie inne miejsce zameldowania, lecz zgłaszany w omawianym punkcie postulat wydaje się rozsądny. Obowiązkiem administracji powinno być bowiem nadążanie za zmianami; powinno wystarczyć zgłoszenie nowych danych przez obywatela w jednym urzędzie, w pozostałych następowałoby to automatycznie. Na razie jest tak, że jeśli ktoś zmieni dowód osobisty, musi zgłosić zmianę w urzędzie skarbowym, należy udać się tam i wypełnić NIP 3. Wiele osób zaś tego nie robi. Problem jest zatem realny.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#JanuszPalikot">Panie radco, czy ma pan jakąś propozycję w tej kwestii?</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#ArwidMednis">Nie sądzę, byśmy mogli zaproponować zmianę w ustawie, gdyż w istocie należałoby dążyć do tego, żeby nie zbierano pewnych danych spośród tych podawanych do urzędu skarbowego. Osoba zgłaszająca sprawę skarży się na konieczność podania w US nowego numeru dowodu osobistego. A po co urzędowi skarbowemu numer dowodu osobistego? Pora już, żeby wprowadzony został jeden numer ewidencyjny, a wówczas podawałoby się w US ów numer i adres zamieszkania. I to już wszystko, co urząd skarbowy powinien o nas wiedzieć.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#ArwidMednis">Powstaje więc pytanie, czy zajmować się sprawą już teraz, czy też będzie przeprowadzona zmiana kompleksowa, w związku również z systemem PESEL 2, który miałby być dostępny dla różnych organów administracji publicznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#JanuszPalikot">Zawiesimy zatem rozpatrywanie tego wniosku. Zobaczymy, w jakim kierunku pójdą prace rządowe. Proponowałbym jednak, aby mimo wszystko zwrócić się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o informację na temat założeń zmian przewidywanych w obszarze prawa meldunkowego, danych osobowych i pochodnych, która to informacja byłby przedstawiona podczas posiedzenia Komisji. Wystosujemy takie pismo do ministra Grzegorza Schetyny. Po wysłuchaniu informacji zdecydujemy, co ze sprawą tą dalej zrobić.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#JanuszPalikot">Proszę o zreferowanie następnego punktu.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#ArwidMednis">Dotyczy on ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych i uznałbym go za najweselszy spośród wszystkich wniosków, a to dlatego, że w ustawie impreza masowa zdefiniowana została jako impreza licząca powyżej tysiąca osób lub powyżej trzystu, jeśli odbywa się w lokalu, przy czym w ustawie wyłącza się pojęcie imprez masowych w stosunku do imprez odbywanych w teatrach, operetkach, filharmoniach, kinach, muzeach, bibliotekach – ze zrozumiałych względów. Spotkania w wymienionych obiektach nie są więc uznawane za imprezy masowe, wymagające dodatkowego zabezpieczenia.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#ArwidMednis">Osoba, która nadesłała zgłoszenie, pisze, że nie wyobraża sobie lokali gastronomicznych, klubów i dyskotek bez wyrobów alkoholowych, a jest w ustawie wyłączenie odnoszące się do imprez liczących powyżej trzystu osób; nie można sprzedawać podczas nich napojów alkoholowych. Wnioskodawca proponuje dodanie do wyliczonych w ustawie operetek, filharmonii, kin, muzeów również lokali gastronomicznych, klubów i dyskotek, po to, by także wyłączyć organizowane w nich imprezy spod pojęcia imprez masowych.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#ArwidMednis">Wydaje mi się, że Komisja powinna przedstawiony wniosek pozostawić bez rozpoznania. Jaki bowiem jest sens ustawy? Jeśli dyskoteka organizuje imprezę liczącą powyżej trzystu osób, powinny zostać podjęte dodatkowe zabezpieczenia, i taki też był, jak rozumiem, sens wyłączenia sprzedaży alkoholu.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#PawełPoncyljusz">Myślę, że należałoby podejść do tego zagadnienia od innej strony, czyli nie zapisywać, że dyskoteki znajdują się w tej samej kategorii co filharmonie i operetki, ale dokonać zapisu, który mówiłby o tym, że w dyskotekach i lokalach gastronomicznych czy klubach przy imprezach liczących powyżej trzystu osób zakaz sprzedaży alkoholu nie obowiązuje.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#ArwidMednis">Panie pośle, trzeba wziąć pod uwagę filozofię ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#PawełPoncyljusz">Nie było żadnej filozofii, powiedzmy to szczerze.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#ArwidMednis">Jeśli tak, to w porządku; ja natomiast rozumiem, że sens jej polegał na tym, by zakazać sprzedaży alkoholu, jeśli w lokalach odbywa się impreza masowa, czyli uczestniczy w niej więcej niż trzysta osób.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#JanuszPalikot">To absurd. Musimy się tym zająć, wbrew sugestii pana radcy. To przecież sytuacja jak najbardziej kwalifikująca się do naszej Komisji. Rzecz wygląda jak w przypadku omawianego wcześniej Dziennika Urzędowego. Jeśli istnieje coś niewykonalnego, co jednak przepis nakazuje wykonywać, to właśnie absurd. Taka właśnie jest definicja absurdu – obowiązek zrobienia czegoś, co nie jest do wykonania możliwe.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#AdamAbramowicz">Pan Arwid Mednis ma rację, dopatrując się konkretnej intencji ustawodawcy. Również bowiem impreza na stadionie licząca ponad trzysta osób podlega tym obostrzeniom; i o to właśnie chodziło, gdyż kiedy zbierze się duża grupa ludzi, sprzedawanie tam alkoholu powoduje dodatkowe niebezpieczeństwa. Nie chodzi więc tylko o to, w jakim miejscu odbywa się impreza, ale i o liczbę osób w niej uczestniczących.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#AdamAbramowicz">Czym różni się dyskoteka w klubie od dyskoteki na wiejskim stadionie?</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#SławomirNitras">Jeśli chodzi o imprezę masową, różni się. Dyskoteka jest miejscem przeznaczonym do odbywania imprezy masowej, impreza masowa na świeżym powietrzu wymaga natomiast dodatkowych zabezpieczeń, jak choćby płotków, organizacji pewnej infrastruktury, która nie jest naturalna dla miejsca takiego jak dyskoteka. Tym właśnie się takie dyskoteki różnią.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#SławomirNitras">Jestem zdania, że obostrzenia dotyczące imprez masowych, podczas których nie wolno sprzedawać ani używać alkoholu, powinny dotyczyć wyłącznie wymagań, jakie muszą spełnić osoby, które chcą alkohol sprzedawać. Osoby te mianowicie muszą zapewnić odpowiednią liczbę toalet, ogrodzenie – na Zachodzie klasycznym wyjściem jest płotek; alkohol na dużych imprezach masowych zawsze jest za płotkiem. Jeśli ktoś spełni wymogi, niech w cywilizowanych warunkach sprzedaje alkohol. W Wielkiej Brytanii sprzedaje się na stadionach piwo, a u nas nie sprzedaje się go na festynach.</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#SławomirNitras">Odwróciłbym filozofię ustawy. Uważam, że należy określić zasady bezpieczeństwa, które muszą zostać dotrzymane, a jeśli ktoś to zrobi, niech handluje alkoholem.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#AdamAbramowicz">Odwróceniu musiałaby więc ulec idea; sprzedaż alkoholu miałaby być możliwa dla wszystkich po spełnieniu pewnych warunków technicznych. Osoba zgłaszająca natomiast problem proponuje, żeby dyskoteki wyjąć spod obowiązywania zakazu. Ja zaś nie widzę różnicy między dyskoteką w lokalu a dyskoteką na świeżym powietrzu, jeśli zapewnione zostaną odpowiednie warunki techniczne. Dyskutujemy o pewnej filozofii. Można się zgadzać z ustaleniem, że podczas imprez, których liczebność przekracza trzysta osób, nie jest alkohol dozwolony, bądź też nie zgadzać się z tym. To są dwie różne kwestie.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#ArwidMednis">Co to jest impreza masowa? Jeśli impreza odbywająca się na otwartej przestrzeni skupia ponad tysiąc osób, uznaje się ją za masową, w lokalu zaś za masową uznaje się imprezę, w której uczestniczy powyżej trzystu osób. Wówczas istnieje obowiązek dodatkowego zabezpieczenia oraz zakaz sprzedaży alkoholu. Uważam to za rozwiązanie sensowne. Do trzystu osób nie ma imprezy masowej i lokal gastronomiczny może sprzedawać alkohol.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#HannaZdanowska">Trzeba mieć na uwadze fakt, że dość często i dyskoteki, i bale odbywają się również w obiektach teatrów, filharmonii, galerii i w domach kultury. I nie stanowi to przeszkody. Tak że istnieje totalna sprzeczność. Czy patrzymy na miejsce, gdzie impreza się odbywa, czy też na liczbę osób?</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#JanuszPalikot">Proponuję, byśmy zakończyli już tę dyskusję. Powinniśmy przygotować propozycję zmian w ustawie, tak by zlikwidowane zostały obecne absurdy, bez rozstrzygania, jakie będzie nasze późniejsze stanowisko. Dzisiejszy stan to jednak stan prawnego absurdu, dlatego też należy to zmienić. Zdaję sobie sprawę, że do tego niezbędne mogą się okazać zmiany niektórych definicji. Być może rzecz wymagać będzie innego niż dotychczas podejścia, jak proponował poseł Sławomir Nitras oraz poseł Adam Abramowicz, a mianowicie podejścia w taki sposób, że nałożymy obowiązki związane z bezpieczeństwem i zlikwidujemy barierę wskazaną przez osobę zgłaszającą wniosek. Takie rozwiązanie byłoby najbardziej zgodne z duchem naszej Komisji, być może jednak jest to zupełnie niewykonalne. Nie rozstrzygnę teraz tej kwestii. Chodzi tylko o to, byśmy zainteresowali się nią bliżej.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#HannaZdanowska">Mam pytanie związane z tym, że w Łodzi np. powstała największa w Polsce dyskoteka, na ponad półtora tysiąca osób, a sprzedaż alkoholu się tam odbywa. Mieści się ona w oddzielnym budynku. Nie rozumiem więc, jak to się dzieje.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#JanuszPalikot">Sprawa jest prostsza, niż by się mogło wydawać. Dzieli się jedną wielką dyskotekę na dziesięć małych, o nazwach różniących się od siebie tylko jedną literką.</u>
<u xml:id="u-73.1" who="#JanuszPalikot">O co jednak nam chodzi? Czy zamierzamy doprowadzić do tego, że w Polsce nie będzie imprez z uczestnikami liczniejszymi niż trzysta osób w zamkniętych lokalach, w których sprzedaje się alkohol? Jeśli zamierzamy to osiągnąć, to zróbmy to. To oczywiście tylko teoria, bo w rzeczywistości i tak nie ma takich sytuacji. Imprezy zamknięte, w których bierze udział ponad trzysta osób konsumujących alkohol odbywają się każdego wieczoru w większości miast w Polsce.</u>
<u xml:id="u-73.2" who="#JanuszPalikot">Świadczy to o tym, że przepisy, o których mowa, są absurdalne. Co więcej zaś, są również niebezpieczne dla obywateli. Kiedy bowiem brak sprecyzowanych wymogów dotyczących bezpieczeństwa, poprzez omijanie przepisu, za pomocą dzielenia dyskotek na mniejsze de facto doprowadza się do sytuacji, w której odbywają się imprezy pozbawione właściwego rygoru bezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-73.3" who="#JanuszPalikot">Dążmy zatem do rzeczywistego rozwiązania sprawy, niech imprezy odbywają się legalnie, gdyż odbywają się i tak, ale niech lokale mają postawione stosowne wymogi dotyczące bezpieczeństwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#AdamAbramowicz">Powinniśmy sobie jednak zdawać sprawę, że wchodzimy na śliski teren ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Nie wiem, czy nie ma ona żadnych odniesień do wspominanej dziś ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#JanuszPalikot">Nie będziemy się sprawą imprez masowych zajmować w pierwszej kolejności, niemniej, jak się okazuje, należy się temu przyjrzeć, gdyż trudno pogodzić się z istnieniem w prawie rozwiązań fikcyjnych. Proponuję więc, byśmy zakwalifikowali ten temat do pracy Komisji, z tym że rozpatrywać go będziemy raczej w drugiej fazie naszego funkcjonowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#PawełPoncyljusz">Wracając do samej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, dodam, że wielokrotnie spotykałem się z komentarzami organizatorów różnego rodzaju koncertów, również dyskotek i klubów studenckich. Otóż mówili oni, że w niektórych zapisach ustawa ewidentnie zachęca do tego, by w sposób pozaformalny dotować urzędników różnych inspekcji. Tak naprawdę w wielu przypadkach chodzi o kompletowanie pieczątek. Pieczątki te albo kosztują oficjalnie – jak np. w przypadku straży pożarnej, gdzie obowiązuje ustalony cennik – albo też dany inspektor np. kontroli handlowej, stwierdziwszy, że w lokalu przebywa więcej niż trzysta osób, otrzymuje jakąś „wyprawkę”, dzięki czemu nie sporządza protokołu.</u>
<u xml:id="u-76.1" who="#PawełPoncyljusz">Mam przekonanie, że w wielu sytuacjach ustawa raczej podwyższa koszty organizacji imprez, i te oficjalne, i nieoficjalne, niż realnie wprowadza standardy bezpieczeństwa na imprezach masowych. Zdaję sobie sprawę, że muszą być płotki, ochroniarze itd., ale kompletowanie pieczątek od strażaków czy od pogotowia, potwierdzającego, że na pewno przyjedzie, jeśli zdarzy się wypadek, to kwestia wniesienia konkretnej opłaty, zazwyczaj zgodnej z cennikiem danej instytucji. Nic jednakże w gruncie rzeczy z tego nie wynika.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#JanuszPalikot">Ustalamy zatem, że będziemy nad zagadnieniem tym pracować, ale w drugiej fazie pracy Komisji.</u>
<u xml:id="u-77.1" who="#JanuszPalikot">Proszę o zreferowanie następnego punktu.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#ArwidMednis">W punkcie następnym chodzi o kwestię unieważnienia rejestracji pojazdu. Osoba zgłaszająca skarży się, że gdy skradziono jej samochód, który odnaleziono po kilku miesiącach – jak rozumiem, został on przerejestrowany, zapewne na sprawcę kradzieży – mimo faktu, że sprawca jest znany, prawowity właściciel samochodu nie może go na powrót zarejestrować na siebie. Wniosek jest o tyle niekompletny, że nie wskazuje w zasadzie, dlaczego tak się dzieje. Autor wniosku pisze bowiem jedynie, że przy próbie ponownego zarejestrowania pojazdu natrafia na gąszcz przepisów urzędowych, nie precyzując wszakże, jakie to przepisy uniemożliwiają dokonanie ponownej rejestracji.</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#JanuszPalikot">Zdecydowaliśmy się poświęcić jedno posiedzenie kwestiom dotyczącym rejestracji, proszę więc, by poseł Paweł Poncyljusz i ten punkt dołączył do spraw, których będzie dotyczyło organizowane przez niego posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-79.1" who="#JanuszPalikot">Przechodzimy do punktu następnego.</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#ArwidMednis">Jest to punkt „Zagraniczne prawo jazdy”. Jak sądzę, i ta tematyka omawiana będzie na wspomnianym posiedzeniu.</u>
<u xml:id="u-80.1" who="#ArwidMednis">Chciałbym wszakże podzielić się z państwem pewną uwagą. Otóż rzeczywiście jest przepis, który osobie mającej np. amerykańskie prawo jazdy nakazuje oddać je, i dodatkowo zdać egzamin teoretyczny. Można uznać, że z jednej strony jest to przepis nieżyciowy – kto bowiem wobec jego brzmienia zechce się przyznać do posiadania zagranicznego dokumentu? – z drugiej jednak trzeba się zastanowić nad ideą sformułowania owego przepisu. Moim zdaniem jedyny sens jest taki, by osoba mająca zagraniczne prawo jazdy nie mogła się nim legitymować w razie, gdyby policja zatrzymała jej prawo wydane w Polsce.</u>
<u xml:id="u-80.2" who="#ArwidMednis">Może warto by rozważyć wprowadzenie przepisu, że w przypadku popełnienia przestępstwa czy wykroczenia na drodze kwalifikującego się do zabrania prawa jazdy zabiera się uprawnienia do prowadzenia pojazdu, a nie dokument. Wówczas osoba, która nie oddałaby drugiego prawa jazdy, mogłaby zostać ukarana.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#JanuszPalikot">Tę kwestię również odkładamy na wspomniane już posiedzenie na temat rejestracji pojazdów.</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#ArwidMednis">Kolejny wniosek również dotyczy rejestracji pojazdów. W tym przypadku także opowiadałbym się za zmianą, co zapobiegłoby zapewne powstawaniu tak absurdalnych sytuacji jak ta opisana przez osobę zgłaszającą. Ktoś wyjechał bowiem własnym samochodem do pracy na terenie Irlandii, gdzie musiał samochód zarejestrować i ubezpieczyć. Po powrocie tego człowieka do Polski samochód nie został ponownie zarejestrowany, mimo że nie jest to samochód stary. Istotnie, przepis nie pozwala na zarejestrowanie wyrejestrowanego wcześniej pojazdu, ponieważ obowiązuje zamknięty katalog sytuacji, w których można tego dokonać.</u>
<u xml:id="u-82.1" who="#ArwidMednis">Kwestia następna to kwestia meldunkowa. Zgłaszający przedstawia bardzo poważny problem, ale rzecz w tym, że należałoby zmienić przepisy. Chodzi o to, że jeśli ktoś melduje się na pobyt czasowy, ma obowiązek podać m.in. datę zameldowania na pobyt stały. W nowych dowodach nie ma takiej rubryki, a trudno opierać się na pamięci.</u>
<u xml:id="u-82.2" who="#ArwidMednis">Sądzę, że sprawę tę będzie można rozważyć przy okazji innych spraw dotyczących meldunku.</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#JanuszPalikot">Niezależnie od prac rządowych, klasyfikujemy ten temat do pracy Komisji. Zmiana bowiem jest drobna, a polega na zlikwidowaniu obowiązku podawania wspomnianej daty. Wpisujemy tę kwestię na listę indykatywną.</u>
<u xml:id="u-83.1" who="#JanuszPalikot">Proszę o przejście do kolejnego tematu.</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#ArwidMednis">Znowu sprawa związana z rejestracją, a konkretnie z prywatnymi tablicami rejestracyjnymi. I ten problem będzie, jak rozumiem, rozważany wśród tematów przeznaczonych do rozpatrzenia na odrębnym posiedzeniu Komisji.</u>
<u xml:id="u-84.1" who="#ArwidMednis">Mam tylko jedną uwagę. Rzeczywiście, tak jest, że przy każdej zmianie samochodu czy przy innych zmianach należy tablice takie – za które właściciel pojazdu zapłacił bodajże 1100 zł – oddać, i pobrać nowe. Trzeba jednakże pamiętać, że u nas tablice te identyfikują nie tyle osobę, ile miejsce jej zamieszkania.</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#PawełPoncyljusz">W zgłoszeniu podana jest informacja, że ktoś przeniósł się o dwie miejscowości dalej w tej samej gminie, a więc pozostaje pod władzą tego samego wydziału komunikacji, gdyż wydziały te funkcjonują w skali powiatu. Rozumiem, że chodzi o sytuację, w której ktoś przemieścił się w obrębie powiatu, a mimo to kazano mu po raz kolejny zmieniać tablice rejestracyjne.</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#ArwidMednis">Chodzi o inną sytuację.</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#JanuszPalikot">Obydwie te sprawy omawiać będziemy podczas spotkania zorganizowanego przez posła Pawła Poncyljusza. Będziemy nad tym pracować, bo rzecz tego wymaga.</u>
<u xml:id="u-87.1" who="#JanuszPalikot">I kolejny wniosek.</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#ArwidMednis">Związany jest on także z tematem rejestracji, ale dotyczy kwestii opłat. Osoba zgłaszająca ów temat zwraca uwagę na zróżnicowane kwoty opłat za tablice rejestracyjne. Inne opłaty są również znacznie zróżnicowane, ale przytoczony przykład jest o tyle godny zwrócenia nań uwagi, że koszt tablic motorowerowych, motocyklowych i samochodowych nie jest chyba drastycznie odmienny. 30 zł zaś kosztują tablice do motoroweru; są one istotnie mniejsze od samochodowych, ale przecież nie aż tak, by różnica w cenie wynosiła 50 zł; za tablice samochodowe trzeba zapłacić 80 zł; koszt tablic motocyklowych natomiast to 40 zł. Dodam, że tablice rejestracyjne do samochodu zabytkowego kosztują 100 zł, a czymże one, poza kolorem, różnią się od tablic do samochodu niezabytkowego?</u>
<u xml:id="u-88.1" who="#ArwidMednis">Myślę, że opisana sprawa wiąże się z kwestią kosztów w administracji, z tym, za co się de facto pobiera opłaty. Rozważyć by należało, czy nie jest to jakaś forma ukrytego podatku, co sugeruje osoba zgłaszająca.</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#JanuszPalikot">I tym tematem się zajmiemy, bo być może należy zastosować uśrednioną statystycznie, neutralną finansowo dla samorządów jedną opłatę, uwzględniając liczbę tablic poszczególnych typów i cenę dziś stosowaną. Po co to indywidualizować i produkować kolejne elementy biurokratyczne, skoro niewykluczone, że można wszystko uprościć za pomocą wprowadzenia jednej kwoty opłat, bez realnych strat dla samorządu.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#MarekWikiński">Panie przewodniczący, protestuję przeciwko tej koncepcji. Dlaczego bowiem biedny rencista, który kupił sobie komara, i dziś płaci 30 zł, ma płacić uśrednioną stawkę za kogoś, kto rejestruje Rolls-Royce’a z 1939 roku i dziś ma płacić 100 zł za żółte tablice? Myślę, że już skończył się czas „uraniłowek” w Rzeczypospolitej.</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#JanuszPalikot">Panie pośle, często bywa zupełnie odwrotnie. Młody człowiek z zamożnej rodziny kupuje sobie motorynkę, a emeryt jeździ starym samochodem, kupionym jeszcze w młodości, i z tego też powodu musi płacić więcej.</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#MarekWikiński">Tyle że syrenki jeżdżą na czarnych numerach rejestracyjnych, które wciąż są obowiązujące.</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#JanuszPalikot">Odkładamy tę kwestię na posiedzenie organizowane przez posła Pawła Poncyljusza. Wówczas podejmiemy decyzję.</u>
<u xml:id="u-93.1" who="#JanuszPalikot">Jaka jest kolejna sprawa?</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#ArwidMednis">Następna sprawa meldunkowa – osoba zgłaszająca skarży się na obowiązujący do dziś przepis nakazujący meldunek w wypadku pobytu powyżej miesiąca. Niezależnie od prac nad kwestiami meldunkowymi skreśliłbym w ogóle zapisy o meldunku czasowym, o tym, że trzeba się zameldować, gdy przebywa się gdzieś powyżej trzech dni. Obecny przepis powoduje konieczność meldowania się w hotelu, w którym spędzamy trzy czy cztery dni. To absurd. Nikt tego nie przestrzega; czasami tylko spotykam się z tym w ośrodkach wczasowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#JanuszPalikot">Będziemy nad tym pracować.</u>
</div>
<div xml:id="div-96">
<u xml:id="u-96.0" who="#SławomirNitras">Mówimy o obowiązku czy o prawie? Prawo do zameldowania się w opisanych warunkach zapewnie jednak pozostanie? To ważne choćby w związku z prawem do głosowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-97">
<u xml:id="u-97.0" who="#ArwidMednis">Tak, mówimy o obowiązku.</u>
<u xml:id="u-97.1" who="#ArwidMednis">I ostatni już temat, zawarty w propozycji związanej z możliwością wysyłania przez obywatela wniosków przez Internet i z otrzymywaniem pocztą dokumentów załatwionej sprawy. To temat obszerny, związany m.in. z informatyzacją, a w różnych urzędach różnie rzecz wygląda. Pewne sprawy możemy bowiem prawie w całości załatwiać już przez Internet. Natomiast pytanie zawarte w drugiej części zgłoszenia jest bardziej skomplikowane. Osoba zgłaszająca postuluje, by można było otrzymać pocztą już wyrobione dokumenty, a podanie o ich wyrobienie przesyłać za pomocą Internetu, co umożliwiłoby załatwienie ważnych spraw bez konieczności wyjazdów do urzędu. Generalnie większość spraw tak właśnie jest załatwiana, w opisywanym przypadku jednak, gdzie chodzi o odbiór paszportu, rzecz jest bardziej skomplikowana. Osoba zgłaszająca chciałaby ów dokument otrzymać pocztą, co pozwoliłoby jej uniknąć kilkudziesięciokilometrowej podróży do miasta wojewódzkiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-98">
<u xml:id="u-98.0" who="#JanuszPalikot">Skoro osoba ta była już w urzędzie, podpisała w obecności urzędnika odpowiednie dokumenty, wniosła opłatę, znaczek ją poświadczający nakleiła na odwrocie wniosku, to po co ma odbywać kolejną podróż po odbiór paszportu?</u>
</div>
<div xml:id="div-99">
<u xml:id="u-99.0" who="#ArwidMednis">Odpada problem identyfikacji, bo osoba ta podała swój adres podczas pobytu w urzędzie w chwili składania wniosku. Istnieje natomiast inna kwestia. Jak rozumiem, osoba zgłaszająca chciałaby uniknąć w ogóle wizyty w urzędzie, i przesłać wniosek o paszport Internetem, a tu powstaje problem identyfikacji tej osoby.</u>
</div>
<div xml:id="div-100">
<u xml:id="u-100.0" who="#JanuszPalikot">Nie zagłębiajmy się w szczegóły, tym bardziej że technicznie jest w tej chwili niemożliwe przeprowadzenie całej tej procedury przez Internet. Inaczej jednak wygląda kwestia odbioru dokumentu. Po co zgłaszać się po paszport osobiście?</u>
</div>
<div xml:id="div-101">
<u xml:id="u-101.0" who="#SławomirNitras">Tak funkcjonuje np. ZUS czy urzędy statystyczne. Można poprosić o przesłanie wszelkich dokumentów, które wydają. I wysyłają je. Wystarczy jedynie zaznaczyć, czy chce się dokonać odbioru osobiście, czy też należy dokumenty przesłać. W przypadku paszportu można chyba postąpić tak samo.</u>
</div>
<div xml:id="div-102">
<u xml:id="u-102.0" who="#MarekWikiński">Cały czas pozostaje problem odbioru. Jeśli bowiem dokument nawet wysłany zostanie pocztą, to przecież każdy z domowników może odebrać taką przesyłkę, nawet tę za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. A wiadomo, że w rodzinach bywają różne sytuacje. Może się np. okazać, że na wysłany pocztą paszport czy dowód osobisty ktoś zaciągnął jakieś kredyty. Zważywszy wszystkie aspekty takiej formy dostarczania gotowych dokumentów tożsamości, byłbym znacznie ostrożniejszy. Paszport wyrabia się raz na dziesięć lat. Myślę, że raz na dziesięć lat można odbyć podróż do miasta wojewódzkiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-103">
<u xml:id="u-103.0" who="#JanuszPalikot">Zawsze można zaznaczyć w urzędzie, że się dokument odbierze osobiście. Jeśli komuś natomiast nie zależy na tym, to poprosi o przesłanie drogą pocztową. Jeśli dorosły obywatel chce otrzymać dokument pocztą, powinien mieć taką możliwość.</u>
</div>
<div xml:id="div-104">
<u xml:id="u-104.0" who="#PawełPoncyljusz">Dokonajmy może porównania z systemem bankowym. Przecież pocztą wysyłane są karty kredytowe, numery PIN do nich, i nic się nie dzieje. Nie ma masowych skarg na ogołocenie konta. W banku zresztą istnieje również możliwość zaznaczenia, że osobiście będzie się odbierać dokumenty; można też polecić, by przesyłano je pod podanym adresem.</u>
<u xml:id="u-104.1" who="#PawełPoncyljusz">Myślę zatem, że jednorazowe stawienie się w urzędzie paszportowym wystarczy. Oczywiście, nieuchronnie pojawią się pytania, co z dziećmi. Obecnie bowiem potrzebne jest stawiennictwo obydwojga rodziców przy składaniu wniosku o paszport dla dziecka.</u>
</div>
<div xml:id="div-105">
<u xml:id="u-105.0" who="#JanuszPalikot">Komisja będzie pracować nad tym zagadnieniem. Ostateczną zaś decyzję podejmiemy po wypracowaniu jakiegoś rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-105.1" who="#JanuszPalikot">Wyczerpaliśmy listę wniosków.</u>
<u xml:id="u-105.2" who="#JanuszPalikot">Przypomnę jeszcze, że na poprzednim posiedzeniu poprosiliśmy posła Marka Wikińskiego o zreferowanie przysłanego z Biura Analiz Sejmowych materiału na temat taksówek w Nowym Jorku; bardzo to interesujący materiał. Prosiłbym o zaprezentowanie go, naturalnie w skrócie, podczas przyszłotygodniowego posiedzenia; następnie odbędziemy debatę.</u>
<u xml:id="u-105.3" who="#JanuszPalikot">Wszystkim państwu serdecznie dziękuję za udział w obradach. Zamykam posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>