text_structure.xml 65.9 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MarekSawicki">Witam na posiedzeniu Komisji Ochrony Konkurencji i Konsumentów i informuję, że wobec nie wniesienia uwag do protokołu z poprzedniego posiedzenia, protokół uważam za przyjęty. Przechodząc do punktu 1. porządku obrad, proszę o zabranie głosu pana Leszka Juchniewicza, prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Ponieważ nie otrzymaliśmy materiałów z pańskiego Urzędu, chcemy prosić o szczegółowe przedstawienie tematu i dostarczenie nam w późniejszym terminie informacji na piśmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#LeszekJuchnowicz">Prawdopodobnie życzenie Komisji zostało przekazane nam niezbyt precyzyjnie w tym sensie, że Urząd nadal jest w fazie formowania mechanizmów pozwalających na wykształcenie się zachowań rynkowych w sektorze energetyki. Informacja na piśmie, o której wspomniał pan przewodniczący, zostanie oczywiście państwu dostarczona.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#LeszekJuchnowicz">Dodatkowo chcę wyjaśnić, że Urząd w tej chwili finalizuje ogromne przedsięwzięcie, związane z wydawaniem koncesji z urzędu. W tej chwili prowadzimy postępowanie w odniesieniu od 2200 przedsiębiorstw. Wydaliśmy kilka tysięcy koncesji, a termin ustawowy zakończenia tego przedsięwzięcia mija 5 grudnia br. Dlatego nie mieliśmy możliwości kadrowych, by przygotować państwu syntetyczne opracowanie, dotyczące konkurencji i ochrony konsumentów. Tym bardziej że nie tylko Urząd Regulacji Energetyki jest tu właściwy. Nad konkurencją i urynkowieniem pracuje międzyresortowy zespół Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, powołany w lipcu bieżącego roku przez pana premiera Balcerowicza. W skład tego zespołu wchodzą przedstawiciele Ministerstwa Finansów, Gospodarki, Skarbu Państwa i Urzędu Regulacji Energetyki i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tych pięć resortów pracuje nad zagadnieniami dotyczącymi wprowadzenia konkurencji w sektorze energetycznym, nad wprowadzeniem takich rozwiązań, które by sprzyjały konkurencji. Każdy z podsektorów, nad którym sprawuje kontrolę Urząd Regulacji Energetyki jest inny. Inną sytuację mamy w elektroenergetyce, inną w gazownictwie, a inną w ciepłownictwie. To jest obszar działania Urzędu Regulacji Energetyki, a całość regulacji w tym sektorze wiąże się w pierwszym rzędzie z wydawaniem koncesji z urzędu. W ślad za tymi koncesjami będzie szło zatwierdzanie taryf dla tej grupy przedsiębiorstw. Taryfy - to samodzielnie przygotowane i proponowane przez przedsiębiorstwa energetyczne cenniki świadczonych usług, wraz z warunkami ich stosowania. Prawo energetyczne tylko w sposób ogólny, ramowy określiło zadania i instrumenty regulacyjne, natomiast całość procesu regulacji opiera się na rozporządzeniach ministra gospodarki. Tych rozporządzeń, zapisanych w Prawie energetycznym jest około 30., i są one sukcesywnie wydawane.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#LeszekJuchnowicz">Proces wydawania rozporządzeń napotkał na istotne trudności i opóźnił się w sposób znaczny. W dniu 5 czerwca br. minął termin ustawowy wydania nowych rozporządzeń i skończyła się ważność rozporządzeń dotychczas obowiązujących. Dopiero od lipca zaczęły sukcesywnie pojawiać się te wszystkie rozporządzenia, które mają istotne znaczenie dla konkurencji i dla ochrony praw konsumentów. Mam tu przede wszystkim na myśli rozporządzenia wydane na podstawie art. 9. ustawy - Prawo energetyczne, tzw. przyłączeniowe a więc określające szczegółowe warunki przyłączania podmiotów do sieci, pokrywania kosztów tych przyłączeń, obrotu paliwami gazowymi, energią elektryczną, świadczenia usług przesyłowych, a także określające standardy jakościowe obsługi odbiorców. Z tymi rozporządzeniami „przyłączeniowymi” wiążą się inne nie mniej ważne inne akty prawne, które jeszcze się nie ukazały, jak choćby te, dotyczące szczegółowych warunków planowania i rozwoju inwestycji dla paliw gazowych i energii elektrycznej. Ma to o tyle istotne znaczenie, że ustawa - Prawo energetyczne nakłada na przedsiębiorstwa sieciowe, gazowe i energetyczne obowiązek rozwijania sieci tak, aby koszty rozwoju tych inwestycji nie obciążały bezpośrednio odbiorców chcących przyłączyć się do sieci. Na tym tle zresztą dochodzi do sporów.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#LeszekJuchnowicz">Co do samej konkurencji, to jednym z elementów konkurowania jest taryfa samodzielnie sporządzona przez przedsiębiorstwo. Jak państwo wiedzą, do tej pory ceny energii, zarówno ciepła, gazu jak i elektryczności pozostają w jurysdykcji ministra finansów. Na mocy art. 69 Prawa energetycznego, minister finansów ustala, w okresie 2. lat od wejścia w życie ustawy, ceny urzędowe na te rodzaje energii. Do tej pory nie nastąpiło więc uwolnienie cen energii, choć 18 listopada br. premier Buzek podpisał rozporządzenie Rady Ministrów dotyczące uwolnienia cen ciepła. Z dniem 1 stycznia 1999 r. minister finansów został zwolniony z obowiązku zatwierdzania cen ciepła. Oznacza to, że zgodnie z rozporządzeniem taryfowym w zakresie ciepła, przedsiębiorstwa energetyczne posiadające koncesje będą samodzielnie sporządzały taryfy i przedstawiały je do zaakceptowania prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki. Ale ten stan prawny jeszcze nie nastąpił i te taryfy będą najprawdopodobniej składane pod koniec bieżącego miesiąca lub na początku stycznia. Co do cen energii elektrycznej i gazu, to ceny tych nośników energii mają nadal charakter urzędowy i są zatwierdzane przez ministra finansów. W chwili obecnej jeszcze trwa dyskusja na temat modelu rynku energii w Polsce. Wiąże się też ona z określeniem daty uwolnienia cen energii elektrycznej. W dniu jutrzejszym odbędzie się posiedzenie Komisji Gospodarki, która będzie się tymi problemami zajmować. Te sprawy wywołują wiele emocji i wiele kontrowersji. Może warto powiedzieć, że w rozporządzeniu ciepłowniczym, dotyczącym taryfowania ciepła, wprowadzono maksymalny pułap podwyżki cen. W roku przyszłym możliwy wzrost cen nośników ciepła nie może przekroczyć 15%.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#LeszekJuchnowicz">W stosunku do energii elektrycznej, w projekcie rozporządzenia ministra gospodarki dotyczącego szczegółowych warunków sporządzania taryf dla energii elektrycznej, wprowadzono maksymalny pułap podwyżek do poziomu 11%. W okresie przejściowym, w przyszłym roku, ceny energii cieplnej i elektrycznej nie powinny wzrosnąć o więcej, niż o te 15% i 11%.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#LeszekJuchnowicz">Dziś toczy się dyskusja na temat modelu rynku energii elektrycznej, a trzeba zaznaczyć, iż jest do rozwiązania kilka istotnych kwestii. Podstawową sprawą jest docelowy model rynku energii elektrycznej. W tej chwili ten model jest zarysowany jako trójsegmentowy. Są to tzw. rynki: kontraktowy, giełdowy i ofertowy, kierujące się różnymi zasadami i prawami. Do tej pory nie został wypracowany sposób dojścia do takiego modelu. Problemem są kontrakty długookresowe, zawarte w latach 1994–98 przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne Spółkę Akcyjną Skarbu Państwa z wytwórcami energii elektrycznej. Na mocy tych umów zostały zawarte porozumienia obligujące wytwórców do przeprowadzenia określonych inwestycji, zwykle o charakterze modernizacyjnym lub związanym z ochroną środowiska. Natomiast Polskie Sieci Elektroenergetyczne zobowiązywały się do odkupienia określonej ilości energii po określonych cenach. Ceny tej energii w kontraktach długoterminowych są tak skalkulowane, by pokryć koszty finansowania tych inwestycji. Kontrakty te w roku przyszłym obejmują 65% energii zużywanej w Polsce. Jak zatem widać, nie bardzo jest tu miejsce na rynek i promowanie jakiejkolwiek konkurencji, ponieważ podmioty sektora energetycznego, podmioty wytwórcze, zostały zróżnicowane u progu tworzenia rynku. Jedne z nich zostały uprzywilejowane poprzez zawarte kontrakty, a drugie takiego przywileju nie mają. Te kontrakty długoterminowe mają też swoją cenę. Dziś, według wstępnych szacunków, cena 1. megawatogodziny w kontraktach długoterminowych na rok przyszły kształtuje się na poziomie 137 zł 61 groszy. Jest to o ponad 23% więcej, niż wynosi obowiązująca w tym roku cena energii w hurcie, która kształtuje się na poziomie 112 zł. Gdyby chcieć realizować zakupy z kontraktów długoterminowych, to ważyłoby to na cenie energii w roku przyszłym. Trzeba pamiętać, że wspomniane kontrakty są zawarte na wiele lat, ostatnie z nich ekspirują w latach 2012–15. Znaczy to, że na okres tylu lat mamy zdeterminowane ceny energii w Polsce. Czy istnieje możliwość niezrealizowania tych umów, czyli nie odkupienia tak drogiej energii? Istnieje, ale potrzebne jest do tego renegocjowanie tych kontraktów. Dziś bowiem, poprzestanie na cenach wyznaczonych przez rynek kontraktów długoterminowych, oznaczałoby nie tylko wzrost cen energii dla ostatecznych odbiorców, ale także, przy zachowaniu maksymalnego pułapu wzrostu cen rzędu 11% , skumulowanie się strat w przedsiębiorstwach dystrybuujących energię elektryczną. Innymi słowy, szacunki sporządzane w sektorze energetycznym mówią o stracie około 2,5 mld zł, które potrzebne są na pokrycie kosztów wytwarzania, przesyłu i dystrybucji energii. Ponieważ, przy zakładanym wzroście ceny energii elektrycznej o 11%, nie da się wygenerować takich przychodów, jest rzeczą oczywistą, że w sektorze energetycznym zacznie się generować stratę. Dziś toczy się spór o miejsce lokowania tej straty. Czy strata skumuluje się w sektorze dystrybucyjnym, przesyłowym, czy wytwórczym? Każde z tych rozwiązań ma swoje wady i zalety. Każde z nich jest złe i idzie o to, by wybrać mniejsze zło. Dziś, jako Urząd, toczymy rozmowy z każdym z podsektorów, próbując doprowadzić do konsensusu w tym zakresie. Barierą dla nas nie jest wynik ekonomiczny w poszczególnych podsektorach, ale możliwy, dopuszczalny wzrost ceny energii.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#LeszekJuchnowicz">Jest to kwestia tylko najbliższego roku. Jeżeli patrzeć na sprawę w dłuższej perspektywie, to w roku 2000 przestaną działać przepisy przejściowe rozporządzeń taryfowych, a wówczas nie będzie ochrony dla tej pułapki cenowej. Oznacza to, że ceny energii elektrycznej i nie tylko elektrycznej, uda się kształtować w oparciu o kategorie kosztów uzasadnionych, poniesionych w poszczególnych przedsiębiorstwach. Należy więc spodziewać się przestrzennego zróżnicowania cen nośników energii. Nie będzie już możliwości globalnego sterowania tymi cenami, będą one zawsze odzwierciedlać indywidualne warunki wytwarzania energii.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#LeszekJuchnowicz">Jeżeli chodzi o sektor gazowy, sytuacja jest tu niezmienna od lat. Mamy tylko jedno przedsiębiorstwo gazownicze, podlegające ciągle jeszcze nie zakończonej restrukturyzacji. Ceny gazu nadal mają charakter cen urzędowych. Nie przewiduje się do 2000 roku urynkowienia cen gazu. Mówiąc o promowaniu konkurencji, warto zwrócić uwagę na art. 39. Prawa energetycznego, który wyposaża mnie, jako prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, w prawo zwolnienia przedsiębiorstwa energetycznego z przedkładania taryf wtedy, gdy ocenię, że działa ono na rynku w pełni konkurencyjnie. Ten zapis interpretuję jednoznacznie w ten sposób, że dopóki nie ukształtują się warunki dla konkurencji, każde przedsiębiorstwo energetyczne, a więc wykonujące działalność polegającą na wytwarzaniu, przesyle, dystrybucji i obrocie paliwami i energią, musi przedłożyć swoją taryfę do zatwierdzenia. Taryfa ta, jak już mówiłem, to ceny i warunki ich stosowania. Warunki stosowania cen są sprawą niezwykle ważną, bowiem przepisy Prawa energetycznego pozwalają różnicować taryfy dla poszczególnych grup odbiorców, jeśli ma to swoje uzasadnienie w procesie dostarczania tego typu usługi. Więc zawsze będziemy badali nie tylko wzrost cen, ale także będziemy sprawdzali warunki stosowania tych cen. Ten, kto nie stosuje taryf zatwierdzonych przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, podlega karom pieniężnym, które mają charakter zarówno personalny, i są wówczas nakładane na kierownika przedsiębiorstwa energetycznego, jak też mogą być nakładane na przedsiębiorstwo energetyczne.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#LeszekJuchnowicz">Warto chyba zwrócić uwagę państwa na zagadnienie dotyczące ochrony konsumentów, związane z rozporządzeniami dotyczącymi szczegółowych warunków przyłączania podmiotów do sieci ciepłowniczych, gazowniczych lub elektroenergetycznych. Każde z tych rozporządzeń zawiera stosowny rozdział dotyczący standardu jakości świadczonych usług, określa w sposób precyzyjny warunki, które muszą być spełnione. Rozporządzenie ustala obowiązki przedsiębiorstwa energetycznego, dopuszczalne parametry nośników ciepła prądu elektrycznego, przerwy w dostawie tych mediów. Jest to więc sytuacja jakościowo nowa i obejmująca wszystkie podmioty na terenie całego kraju. Pozostaje już tylko nadzór i kontrola nad tym, czy te standardy jakościowe są spełnione.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#LeszekJuchnowicz">Wejście Prawa energetycznego w życie, 5 grudnia 1997 roku, wyzwoliło, zwłaszcza wśród konsumentów, wiele oczekiwań związanych z przełamaniem swoistego dyktatu monopolisty energetycznego, który, z pozycji monopolu naturalnego, często narzucał swoim odbiorcom rygorystyczne, trudne warunki, z reguły związane z koniecznością partycypacji w inwestycjach sieciowych, w przyłączeniach. Te sprawy są również regulowane rozporządzeniami, które precyzyjnie, na ile da się to w rozporządzeniu uwzględnić, przewidują obowiązki zarówno o charakterze konkretnych działań, jak i finansowe, dla umawiających się stron. Prawo energetyczne dysponuje artykułem 8., który stwarza prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki, możliwość rozstrzygania sporów między przedsiębiorstwami energetycznymi szeroko rozumianymi, a odbiorcami. W czterech przypadkach prezes Urzędu Regulacji Energetyki. ma prawo rozstrzygać spory. Dotyczą one świadczenia usług przesyłowych, związanych z artykułem 4. Prawa energetycznego. Chodzi tutaj o prawo dostępu strony trzeciej, odmowy przyłączenia do sieci, odmowy zawarcia umowy sprzedaży energii elektrycznej, paliw gazowych lub ciepła oraz nieuzasadnionego wstrzymania dostaw. Takie przypadki mają miejsce wcale nierzadko.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#LeszekJuchnowicz">Od początku funkcjonowania Urzędu, a więc od 5 grudnia zeszłego roku, wpłynęło 116 wniosków dotyczących działalności przedsiębiorstw energetycznych. Z tych 116, aż 84 stanowiły sprawy dotyczące energii elektrycznej, zatem wiązały się z działalnością zakładów energetycznych. Wpłynęły też 32 sprawy dotyczące ciepła, natomiast spraw związanych z dostawami gazu było jedynie dziesięć. Większość tych spraw została już rozstrzygnięta przez Urząd. Te, które nie mieściły się w naszej jurysdykcji, zostały odesłane do właściwych organów administracji państwowej, niektóre zostały zwrócone, w innych zaś zapadły rozstrzygnięcia. Takich spraw rozstrzygniętych, a mówię tu o naszych decyzjach ostatecznych, było zaledwie 5. Dotyczyły one zaistniałych sporów. Ta liczba 5. spraw rozstrzygniętych na 116 wniosków może budzić pewne zdziwienie, ale w wielu wypadkach okazało się że wnioski zostały wycofane. Działo się tak wówczas, gdy po otrzymaniu dokumentów Urząd wszczął postępowanie administracyjne i zwaśnione strony doszły do porozumienia. Ponieważ umowy zostały zawarte, dostawy ciepła czy prądu przywrócone, nie było potrzeby prowadzenia dalszego postępowania. A więc tylko 5 spraw udało nam się rozstrzygnąć ostatecznie. W tych 5. sprawach, 3 zostały rozstrzygnięte na korzyść zakładów energetycznych. W dwu przypadkach prezes Urzędu Regulacji Energetyki rozstrzygnął spór na korzyść odbiorcy. Nie mamy jeszcze takiego materiału analitycznego, który by pokazywał pewne prawidłowości w tym zakresie. Rzecz chyba wiąże się ze wspominanymi przeze mnie wcześniej rozporządzeniami, z których część dopiero niedawno weszła w życie, inne zaś sukcesywnie się ukazują. By nie być gołosłownym, podam przykład. Rozporządzenie dotyczące przyłączy w elektroenergetyce weszło w życie dopiero 20 listopada br., a więc zaledwie przed dwoma tygodniami. Po prostu jeszcze nie ma reakcji na opublikowanie rozporządzeń, jeszcze konsumenci - odbiorcy energii nie dostrzegli możliwości interweniowania. Należy sądzić, że ilość spraw związanych ze skargami na funkcjonowanie przedsiębiorstw energetycznych niewątpliwie wzrośnie w najbliższym czasie. Trzeba pamiętać, że nie można kreować i generować takiego czarno - białego obrazu, że przedsiębiorstwa energetyczne są tymi złymi przedsiębiorstwami, natomiast odbiorcy energii są dobrymi, rzetelnymi klientami. Prawda, jak zwykle, leży pośrodku. Mamy wiele skarg na funkcjonowanie przedsiębiorstw, ale też wiele przedsiębiorstw ujawnia sprawy swoich klientów kradnących prąd, ciepło lub gaz, nie płacących permanentnie za świadczone usługi itd., itd. Tak czy inaczej, styk energetyki i odbiorców będzie rodził w przyszłości jeszcze wiele problemów i kontrowersji, zwłaszcza że nie wszystko jeszcze jest rozstrzygnięte. Proszę pamiętać proces wdrażania regulacji do energetyki i stanowienia nowych zasad jej funkcjonowania ledwie co się rozpoczął. Niedobrze by było dziś już formułować ostateczne oczekiwania, bądź bardzo krytyczne, jednostronne oceny, że coś się źle dzieje. Jest to etap przejściowy. Pewne mankamenty związane zarówno z brakiem regulacji prawnych, jak i czasem ich nie najlepszą jakością będą się ujawniać.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#LeszekJuchnowicz">Myślę, że czas będzie też pracował na naszą korzyść, wszyscy się uczymy nowych reguł postępowania. Jestem optymistą, wierzę, że te sprawy będą się powoli, sukcesywnie normować i będzie szansa na funkcjonowanie rynku konkurencyjnego w energetyce, zwłaszcza w sferze wytwarzania. W sferze obrotu i dystrybucji takie możliwości powinny się z czasem również pojawić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#MarekSawicki">Czy przedstawiciel Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów chciałaby teraz zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AndrzejGradoszyński">Chciałbym dodać kilka słów uzupełnienia do tych materiałów, które państwo otrzymaliście. Materiał, który zaprezentowaliśmy Komisji ma trochę historyczny charakter. Po prostu byliśmy jedynym urzędem, do którego można było kierować skargi na monopolistów. Stąd te dane, ilustrujące, ile decyzji podejmowanych przez Urząd związanych było ze sprawami dotyczącymi energetyki. Nie będę powtarzał tego, co jest w materiale, natomiast chciałbym nawiązać do wypowiedzi pana prezesa Juchniewicza.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AndrzejGradoszyński">Na podstawie naszej praktyki w Urzędzie sądzimy, że publikowane akty wykonawcze mają tak daleko idący instruktażowy charakter, że powinny wyeliminować wiele nieprawidłowości, wiele nieporozumień, szczególnie w odniesieniu do energii elektrycznej, jakie powstawały na styku wytwórca energii cieplnej - zarządca zasobów mieszkaniowych, mieszkaniec, lokator. To jest duży walor tych aktów wykonawczych. Nie zgodziłbym się trochę z prezesem Juchniewiczem, że liczba skarg może zmaleć.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#AndrzejGradoszyński">Natomiast chciałbym zasygnalizować jedną grupę odbiorców ciepła, z którą będziemy mieć kłopoty i my i Komisja i Urząd Regulacji Energetyki. My będziemy zasypywani skargami. Wspomnieliśmy tutaj o tej grupie i o tych badaniach, które robiliśmy u małych producentów ciepła, którzy nie muszą uzyskiwać koncesji na prowadzenie swojej działalności. To są spółdzielnie mieszkaniowe, małe przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej, różne spółki i przedsiębiorstwa, które pomocniczo ogrzewają te kilka czy kilkanaście mieszkań. Z naszych obserwacji wynika, że niezależnie od rozwiązań prawnych w dziedzinie gospodarki cieplnej, występuje duże zaniedbanie techniczne. W stosunku do potentatów typu SPEC czy MPEC ta ocena zawsze wypadnie lepiej. Natomiast zawsze będziemy mieli sygnały z małej spółdzielni np. w Tłuszczu. Tam wielu zarządców zasobów mieszkaniowych podejmuje działania, które poprawią i zwiększą efektywność funkcjonowania urządzeń wytwarzających ciepło. Niemniej w dalszym ciągu pozostaje duży problem, który wiąże się z tym, że tam wzrost cen może być największy. Obawiam się, że on się nie zmieści w tych wskaźnikach. Nie wiem jeszcze, jakie będą relacje, na razie nic się nie mówi na temat cen węgla. Jego ceny wpłyną na poziom cen ciepła, jakie jest produkowane w tych zakładach. To jest bardzo trudna sprawa z którą możemy mieć kłopoty. Chciałem również powiedzieć, o czym pan prezes nie wspominał, że mieliśmy pierwsze duże spotkanie przedstawicieli naszych delegatur i kierownictwa Urzędu Regulacji Energetyki, na którym omawialiśmy dotychczasowe doświadczenia i nakreśliliśmy, bardzo wstępnie, pewne plany na przyszłość, co powinno zaowocować jakimiś konkretnymi korzyściami dla konsumentów. Ostatnia sprawa, to przyśpieszenie i zintensyfikowanie prac związanych z modelem rynku energii elektrycznej. Dłuższy czas toczą się te rozmowy nie przynosząc większego efektu. A bez rozwiązania tego problemu dalsze ruchy, związane z urealnieniem cen energii elektrycznej będą niemożliwe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarekSawicki">Otwieram dyskusję, proszę panie posłanki i panów posłów o zadawanie pytań, o zabieranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JerzyZając">Chciałbym się odnieść do tego, co powiedział pan prezes Juchniewicz odnośnie kontraktów długoterminowych. Jeżeli kontrakt długoterminowy sięga swoim horyzontem roku 2012 albo 2015, to o jakim modelu rynku można mówić, jeżeli w ramach tych kontraktów, aż 65% energii ma już cenę? Moim zdaniem nie ma modelu rynku. Kolejne pytanie kieruję do pana prezesa. Wedle mojej oceny, tak zawarte kontrakty przejawiają cechy praktyk monopolistycznych. Zawarto je za cenę, którą wynegocjowano z wytwórcą - i koniec. Nikt nie miał w to wglądu, a wysokość ceny, chociażby w tym roku - 137 zł za megawatogodzinę, jak pan prezes był uprzejmy sam poinformować, to jest wzrost o 23%. Kto i kiedy wzruszy te kontrakty? Nie wiem, czy to pytanie powinno być skierowane do pana prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, czy do pana prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale bez wzruszenia tych kontraktów nie ma mowy o modelu rynku. Chcę jeszcze zwrócić uwagę na to, o czym pan prezes Juchniewicz powiedział dość gładko: jeżeli maksymalny wzrost cen w roku 1999 ma wynieść 11%, a ceny te wzrosną w bieżącym roku o 23% , to już zupełnie nie ma miejsca na spółki dystrybucyjne. Taryfy przygotowywane na podstawie projektów rozporządzeń, według symulacji, które ja znam powodują, że w taryfie G (drobnych odbiorców na niskim napięciu) ten wzrost ma być rzędu 70%. Może w niektórych zakładach nieco mniej. A zatem trzeba będzie wziąć te symulacje pod uwagę, musi też w sektorze energetyki zostać uwzględniona alokacja strat finansowych. Stąd jawi się bardzo poważne pytanie, jak są chronione interesy skarbu państwa? Bo zarówno Polskie Sieci Elektroenegetyczne, jak i wszystkie zakłady dystrybucyjne, są jednoosobowymi spółkami skarbu państwa, które mają być prywatyzowane. Ta prywatyzacja będzie przebiegała w jakimś, raczej dłuższym, okresie czasu, przy stratach finansowych. A zatem cena tych zakładów na rynku prywatyzacji będzie niezbyt wysoka. Kto bowiem kupuje coś, co przynosi straty? Biorąc jeszcze pod uwagę to, że w 2000 roku tego ograniczenia „z góry” być nie może, to co do cen energii elektrycznej możliwe są dwa scenariusze: jeden, że zapłaci za to odbiorca, każdy z nas poniesie poważne koszty, co wywoła impuls inflacyjny i cały szereg zdarzeń na rynku makroekonomicznym. W związku z tym stawiam pytanie: kto się weźmie za kontrakty długoterminowe i kiedy one zostaną wzruszone? Chcę jeszcze państwu powiedzieć, że niektórym z zakładów wytwórczych, które podpisały te kontrakty, bardzo dobrze się wiedzie. Remontują kotły, generatory, które nie wiadomo czy są jeszcze w ogóle potrzebne, bo w naszym kraju jest rezerwa mocy już dawno przekraczająca 15%, dochodząca do 20%... Oczywiście są potrzebne pieniądze na ochronę środowiska i na mnóstwo innych rzeczy. Przy tych kontraktach przynajmniej ja sobie żadnego docelowego rynku energii elektrycznej nie wyobrażam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#TadeuszPawlus">Prosiłbym, aby pan prezes wyraził swoją opinię w pewnej kwestii. Streszczę treść pisma Departamentu Finansów i Gospodarki Narodowej Ministerstwa Finansów. Od kilku lat, dokładnie od 1992 r., zakłady ponoszą straty na sprzedaży ciepła swemu głównemu odbiorcy, przedsiębiorstwu gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. Strata ta nie jest jednak wynikiem wysokich i nieuzasadnionych kosztów produkcji ciepła, lecz efektem niskiej ceny sprzedaży ciepła. Natomiast cena sprzedaży ciepła, stosowana przez przedsiębiorstwo gospodarki komunalnej i mieszkaniowej, jest o około 100% wyższa od ceny ciepła zakupywanego z zakładów. Ministerstwo Finansów chciało zniwelować tę różnicę, jednak ewentualna podwyżka cen zakupu nie może skutkować wzrostem cen dla odbiorcy finalnego. Natomiast wspomniane przedsiębiorstwo gospodarki komunalnej stwierdziło, że każda podwyżka ceny producenta od razu będzie skutkowała zwyżką dla odbiorcy. Tak więc przedsiębiorstwo będzie miało nadal 100% zysku. W dniu 15 października br. Urząd Regulacji Energetyki nakazał, mimo tego typu strat, sprzedaż ciepła po tej niskiej cenie. Potem, bardzo szybko, bo już 17 listopada wycofało się z tej decyzji, ale przedsiębiorstwo poniosło straty w wysokości około 200 tys. zł. Jak już mówiłem, sprawa ciągnie się od 1992 roku. Z zakładu, w którym pracowało blisko 5000 osób, zostało około 1000. Jest to zakład zajmujący się głównie produkcją zbrojeniową. Efekt społeczny ponoszonych strat jest taki, jak mówiłem. Około 4000 miejsc pracy zostało straconych. A w dodatku, w 1992 roku, z nieznanych powodów, nie dotarła do zakładów ta pierwsza podwyżka, która mogła być wysoka. Potem zakład stosował maksymalne podwyżki, ale to skutkowało tylko tym, że obecnie cena wynosi połowę tego, co inne, porównywalne ceny. Kto ma tę stratę niwelować?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#LeszekJuchniewicz">W pełni podzielam opinię pana posła Zająca. Moje uwagi dotyczące modelu rynku są takie same. Natomiast myślę, że trzeba dziś poszukiwać wspólnych rozwiązań. Nikt dziś samodzielnie problemu kontraktów długoterminowych nie rozwiąże. Słusznie pan poseł wskazuje, że to jest także sprawa ministra skarbu, bo jeśli spółki będą miały wynik ujemny, nie będą gotowe do prywatyzacji. Jednakże nie do końca się z taką argumentacją zgadzam, bo na dobrą sprawę, one nie tracą możliwości wygenerowania zysku. Wynik krótkookresowy może być ujemny, ale to nie znaczy, że przedsiębiorstwa dystrybucyjne nie wygenerują zysku w dłuższym okresie czasu, a to jest zwykle jedną z przesłanek prywatyzacji. Do dyskusji jest kwestia, kto może wzruszyć kontrakty długoterminowe. Rozmawiamy ze wszystkimi uczestnikami, ponieważ te kontrakty zostały, jako umowa cywilnoprawna, zawarte pomiędzy polskimi PSE, a wytwórcami i zainteresowani muszą je zweryfikować. Ja podzielam tę diagnozę, że niektórym wytwórcom powodzi się bardzo dobrze. Myślę, że trzeba się przyjrzeć metodom tworzenia cen w kontraktach długoterminowych, przy czym istotny jest mechanizm indeksacji ceny i marża zysku zawarta w tej cenie. Myślę, że to są dwa elementy, które mogą podlegać negocjacji. Rzecz oczywiście w tym, co jest dodatkowym utrudnieniem, że kontrakty długookresowe są dodatkowo związane z trzecią stroną, jaką są banki finansujące te inwestycje.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#LeszekJuchniewicz">Uważam też, że trzeba się przyjrzeć temu, czy marża zysku, realizowana przez banki na tych kontraktach, nie jest zbyt wysoka. Na dobrą sprawę, dziś można by było zweryfikować finansową stronę tych kontraktów bez większej szkody dla wszystkich zainteresowanych. Pewnie trochę by się powstrzymało apetyty uczestników tego procesu. Trzeba przy tym pamiętać, że na dziś to aż 65% energii jest objętych tą kontraktacją, ale że to będzie wielkość malejąca. W długim okresie czasu ten rynek kontraktów długoterminowych, a ja jestem w stanie sobie taki rynek wyobrazić, będzie rynkiem wygasającym. Co się pojawi w zamian, trudno dziś spekulować. Natomiast tak, jak powiedziałem, wytwórcy, dystrybutorzy, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Urząd Regulacji Energetyki, zastanawiamy się, jak ten problem rozwiązać, jak włączyć w ten proces ministra gospodarki, ministra skarbu państwa i ministra finansów, bowiem sprawa wymaga szczególnego rozwiązania i nie wykluczam również rozwiązań ustawowych w tym zakresie. W wyniku podjętych wcześniej decyzji powstały pewne zdolności produkcyjne, które, być może, nie są nam w ogóle potrzebne, a za które, niestety, przyjdzie nam zapłacić. Ale tak to jest w energetyce, chociaż nie tylko tam, że za wszystko ostatecznie płaci klient. Natomiast nie bardzo potrafię odpowiedzieć na wątpliwości dotyczące drugiego przypadku. Chętnie się z nim zapoznam. Nie sądzę, by z powodu ceny ciepła, będącego tam produkcją uboczną, ubyło 4000 miejsc pracy. Po otrzymaniu bliższych informacji od pana posła, przyjrzę się sprawie i zobaczę, na czym ona tak naprawdę polega i jak można pomóc, bowiem do tej pory Urząd Regulacji Energetyki nie wypowiadał się w sprawach ciepła, gdyż nie miał takich kompetencji. Będzie je miał dopiero z dniem 1 stycznia przyszłego roku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AndrzejGradoszyński">Nawiązując do pytania pana posła chciałbym powiedzieć, że sprawa tych kontraktów długoterminowych mieści się w modelu gospodarki energetycznej, w pewnych działaniach ministerstwa gospodarki, które kiedyś ministerstwo gospodarki podejmowało i popierało. To pierwsza sprawa. Sprawa następna. W takim pojedynczym kontrakcie nie ma niczego nagannego. Z punktu widzenia naszej ustawy, nie możemy tego wzruszyć. Tego, że ktoś tam z kimś się umówił. Mówię to, biorąc pod uwagę ustawę antymonopolową. Natomiast wszyscy jesteśmy zaskoczeni skalą tego zjawiska, bo w pierwotnych założeniach, tak jak nam to było wiadome, ilość energii elektrycznej objętej tymi kontraktami, miała się kształtować na poziomie dwudziestu kilku, maksymalnie 30%. A teraz okazało się, że te kontrakty objęły około 65% energii. Fakt, że tego jest dużo, nie daje nam podstawy do tego, abyśmy mogli obalić pojedynczy kontrakt. Te 65% stanowi sumę tych pojedynczych kontraktów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JerzyZając">Przepraszam, ale mam jeszcze jedno pytanie. W sumie jest to segment stanowiący 65% rynku, który jest w pewnym sensie zmonopolizowany. Po jednej stronie, to Polskie Sieci Energetyczne były stroną we wszystkich zawartych kontraktach. Drugą stroną byli wytwórcy, niemniej to oni wynegocjowali te ceny, które zresztą są dość zbliżone. Mam wrażenie, że zachodzi tu praktyka monopolistyczna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MarekSawicki">Ja również mam dwie wątpliwości. Wydaje mi się, że po kilku latach funkcjonowania Polskich Sieci Elektroenergetycznych można by się zastanowić nad tym, czy model przesyłu energii z ich udziałem jest modelem właściwym. Mam pytanie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jak ta sytuacja wygląda z punktu widzenia interesów konsumentów indywidualnych i zbiorowych? Czy to jest najszczęśliwsze rozwiązanie? Chciałbym się też dowiedzieć, jaka jest rentowność Polskich Sieci Elektroenergetycznych w odniesieniu chociażby do rentowności, jaką uzyskują producenci i pozostali dystrybutorzy energii? To też jest ważne. I kolejne pytanie kieruję tutaj do Urzędu Regulacji Energetyki. Czy jest on rzeczywiście przygotowany do funkcjonowania w nowych warunkach prawnych, kiedy już będzie nadzorował ceny w energetyce? Wiemy, że te zmiany będą wprowadzane segmentami. Czy Urząd Regulacji Energetyki rzeczywiście będzie w stanie kontrolować to, co po uwolnieniu cen energii zacznie się dziać na rynku? Czy będzie to rzeczywiście do opanowania?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#LeszekJuchniewicz">Myślę, że jest to do opanowania. Jak zaznaczyłem, Urząd Regulacji Energetyki dopiero co powstał. To jest krótki okres, w którym stworzyliśmy pewną infrastrukturę, mamy kadry, mamy przepisy, wewnętrzne regulacje. Mamy też pewne efekty po niespełna roku funkcjonowania. A było to niezwykle trudne, ponieważ narodzinom Urzędu towarzyszyły ogromne perturbacje związane z brakiem siedziby. Tak naprawdę udało nam się wynająć obiekt na warunkach rynkowych dopiero w październiku br. Do października Urząd był lokowany w różnych miejscach. Nie było możliwości zakupu wyposażenia, zbudowania sieci komputerowej. Po prostu nie było technicznych możliwości. Dziś Urząd zatrudnia już 230 osób, z tego połowę w dziewięciu oddziałach terenowych. A więc, w tym pierwszym kroku, jeśli chodzi o regulację rynku ciepła, mamy możliwości oddziaływania właśnie poprzez struktury terenowe. Jesteśmy tego świadomi, że stosowanie prawa, które jest domeną Urzędu, napotka na liczne trudności. Zwłaszcza że jest to prawo nowe, określające nowe zasady, do których wszyscy będą się musieli dopiero dostosowywać. Jeśli chodzi natomiast o rentowność Polskich Sieci Elektroenergetycznych, to na półrocze odnotowały one wynik ujemny. Natomiast, czy lansowany jest właściwy model rynku, to jest bardzo trudne pytanie. Trzeba pamiętać, że przechodzimy z jednego systemu w drugi. I w tym dawnym systemie Polskie Sieci Elektroenergetyczne odgrywały rolę szczególną. Były monopolistą. Były pojedynczym kupującym. Polskie Sieci Elektroenergetyczne odkupywały całość energii od wytwórców i sprzedawały również jej całość. Dzisiaj ten model się zmienia i poszczególne podmioty już nabyły prawo samodzielnego kupowania energii, a więc tutaj jest mechanizm sprawczy wprowadzenia konkurencji: poprzez wprowadzenie wielu podmiotów zajmujących się obrotem powinno nastąpić wyrównanie się warunków i kształtowanie cen. Oczywiście wspomniane wcześniej kontrakty nam to bardzo utrudniają. Jest możliwe funkcjonowanie rynku segmentowego, niejednorodnego, przy czym trzeba jeszcze nad tym modelem popracować, bo nie jest on doskonały. Poprzedni też nie był doskonały. Z całą pewnością ten etap przejściowy będzie dla nas trudny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#AndrzejGradoszyński">W początkach działalności ówczesnego Urzędu Antymonopolowego, jedną z pierwszych decyzji była opinia dotycząca przekształcenia i utworzenia nowej spółki Polskie Sieci Elektroenergetyczne.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#AndrzejGradoszyński">Pozytywnie zaopiniowaliśmy jej utworzenie. Taki model dużego przedsiębiorstwa, zajmującego się przesyłem energii funkcjonuje w kilkunastu krajach. Natomiast w sposób, powiedziałbym, ewolucyjny, ta firma zaczęła obrastać w różne dodatkowe zadania, które przekraczały pierwotny cel jej założenia. Sam jestem członkiem zamierającego już ciała, Rady ds. Cen Transferowych - organu opiniodawczego przy ministrze gospodarki. Nasza działalność już dobiega końca. Nie bez powodu w jej skład wchodzi trzech przedstawicieli wytwórców, trzech przedstawicieli dystrybutorów, trzech przedstawicieli Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Gospodarki i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przygotowywaliśmy pewne rozliczenia, których wynikiem były decyzje ministra gospodarki, ustalające ceny w obrocie hurtowym. To już w tej chwili przechodzi do historii. Ten model musi się na nowo ukształtować.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#AndrzejGradoszyński">Należałoby się przyjrzeć kontraktom, o których była tu mowa, zastanowić się, czy tam jest jakiś punkt zaczepienia, który można by było wykorzystać z punktu widzenia ustawy antymonopolowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MarekSawicki">Czy są jeszcze chętni do zabrania głosu na temat tego punktu? Nie ma. Zapytuję, czy są głosy zmierzające do nieprzyjęcia informacji na temat ochrony interesów konsumentów i konkurencji w sektorze energetycznym? Jeżeli takich głosów nie ma, a nie widzę, by były, uważam, że Komisja informację przyjmuje, z tym zastrzeżeniem, że w najbliższym czasie wpłynie do Prezydium Komisji z Urzędu Regulacji Energetyki stosowna informacja na piśmie.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#MarekSawicki">Przechodzimy do kolejnego punktu, z tym że pozwolę sobie przestawić kolejność omawianych zagadnień. Ze względu na fakt, iż pan minister ma niezbyt wiele czasu, była prośba, aby omówić teraz punkt trzeci: - odpowiedź na stanowisko Komisji nr 7, z dnia 23. października br., w którym Komisja negatywnie oceniła informację Ministerstwa Transportu i Gospodarki Morskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#AndrzejGrzelakowski">Rozporządzenie ministra transportu i gospodarki morskiej w sprawie koncesji na produkcję i dystrybucję tablic rejestracyjnych uległo w ostatnim czasie daleko idącej ewolucji, zmierzając w kierunku tych rozwiązań, które były sugerowane wcześniej przez Komisję, jak i zgłaszane przez inne resorty. Chcielibyśmy dzisiaj przedstawić komisji projekt rozporządzenia i ustosunkować się do uwag, które wcześniej zgłoszone zostały pod naszym adresem. Rozporządzenie to, jeśli chodzi o jego zakres, nie uległo żadnym zmianom. Jest to wykonanie upoważnienia wynikającego z obu ustaw: Prawa o działalności gospodarczej z 1989 roku i Prawa o ruchu drogowym. Rozporządzenie reguluje 4 podstawowe problemy. Z jednej strony określa liczbę koncesji na produkcję i dystrybucję tablic rejestracyjnych - a te dwa procesy traktowane są łącznie, jak również określa warunki niezbędne do tego, aby można było uzyskać tego typu koncesję. Wskazuje także sposób wyboru koncesjonariuszy i reguluje kwestię obszarów dystrybucji, bo to również należy do obowiązków, które nałożono na ministra. Zgodnie z nowym Prawem drogowym, tablica rejestracyjna wraz z dowodem rejestracyjnym, są tymi podstawowymi dokumentami, które upoważniają do dopuszczenia pojazdu do ruchu. W związku z tym, projektując tego typu rozporządzenie, zwróciliśmy szczególną uwagę na kwestie dotyczące nie tylko jakości wytwarzania surówki, będącej podstawowym produktem, ale również uwzględniliśmy potrzeby wiążące się z uszczelnieniem tego procesu. Wiąże się to z kwestią większego bezpieczeństwa ruchu pojazdu, a jednocześnie z ograniczeniem liczby kradzieży. Jak państwo doskonale wiedzą liczba kradzieży w ostatnim czasie niestety wzrosła. Ocenialiśmy również pewne aspekty ekonomiczne, bo jest to pewnego rodzaju rynek. Bierzemy pod uwagę stronę podażową, z drugiej zaś popyt w tym sensie, że chcielibyśmy uwzględnić istniejące w tej chwili podmioty, uczestniczące w procesie produkcji tablic. Uwzględniliśmy problem popytu w tym sensie, że bierzemy pod uwagę prawdopodobną liczbę zdarzeń rejestracyjnych, które będą miały miejsce w przyszłości. Mówimy tutaj bowiem o wymianie tablic, rozpoczęciu procesu dopuszczania nowego wzorca tablicy w kraju. Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, projekt tego rozporządzenia, które pierwotnie sprowadzało się do tego, że założyliśmy udzielenie tylko 2 koncesji, uległ daleko idącej ewolucji. Uwzględniliśmy istniejące podmioty. Proponowane rozwiązanie zostało w ubiegłym tygodniu uzgodnione z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Było to jedno z ostatnich stadiów procesu uzgodnieniowego. Rozwiązanie sprowadza się do tego, że projektujemy liczbę 8 koncesji, nie zmieniły się natomiast pozostałe postanowienia, jeśli chodzi o sposób wyboru koncesjonariusza, warunki związane z ubieganiem się o koncesję. Natomiast rozporządzenie zmieniło się w części uwzględniającej postulat zapewnienia konkurencji w tym obszarze. Odeszliśmy właściwie od starej koncepcji określenia tzw. obszarów podstawowych i obszarów  rezerwowych i przydziału koncesji jednocześnie do nich obu. W ogóle odeszliśmy od koncepcji tzw. obszarów rezerwowych. Uwzględniliśmy tylko obszary podstawowe. Jest 8 koncesji i 8 obszarów podstawowych. W gruncie rzeczy na każdą koncesję przypada 8 obszarów. Sytuacja ta stwarza w naszym przekonaniu, co zresztą potwierdziła pani wiceprezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Elżbieta Modzelewska dostateczne pole do zaistnienia warunków konkurencji. Tak, w dużym skrócie, można by zaprezentować proces ewolucji, jaki dokonał się w odniesieniu do kształtu rozporządzenia.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#AndrzejGrzelakowski">Jeśli chodzi o kwestię zabezpieczenia finansowego, to nie uległo ono zmianie, określiliśmy je na minimalnym poziomie 250000 zł. Wcześniej ta kwota była kilkakrotnie wyższa, schodziliśmy z pułapu około 1 mln ecu w pierwszym rozwiązaniu, później obniżyliśmy tę kwotę do 500000, w tej chwili jest to 250000 i są to złote polskie. W związku z tym, ten pierwotnie zgłaszany postulat i wymóg pod naszym adresem został spełniony w projektowanym rozporządzeniu. Nie chcemy ingerować w sferę produkcji i organizacji tego tworzącego się rynku. Założyliśmy bowiem takie rozwiązanie, że jeśli chodzi o warunki wymagane do uzyskania koncesji, to sam koncesjonariusz zapewni tu organizację produkcji i dystrybucji tablic rejestracyjnych pojazdów. Czyli mówiąc inaczej, koncesjonariusz w pełni za ten proces odpowiada. Nie oznacza to, że sam musi te tablice produkować i zajmować się procesem ich dystrybucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MarekSawicki">Czy są pytania do pana ministra? Skoro nie ma pytań, to z tego wnoszę, że informację przyjmujemy. Dziękujemy panu ministrowi za dodatkowe wyjaśnienia. Zgodnie z planem, przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego. Proszę o informacje dotyczące rynku reklamy w Polsce ze strony Rady Reklamy. Później poprosimy o wystąpienie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz organizacje konsumenckie.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Głosy z sali: Przedstawiciele Rady reklamy proszą o możliwość zabrania głosu w późniejszym czasie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#wUrzędzieOchronyKonkurencjiiKonsumentówBernardettaKasztelan">Rynek reklamy w Polsce zaczął się rozwijać kilka lat temu. Nasz Urząd oczywiście pilnie śledzi rozwój tego rynku. Jest on młody i niezwykle dynamiczny. W materiale przedstawionym Komisji przedstawiliśmy informacje, które o tym rynku posiadamy. Chciałabym zwrócić uwagę na ostatnią część naszego opracowania, w której wskazaliśmy te dziedziny, w których Urząd rzeczywiście bardzo aktywnie działa. Po pierwsze, zgodnie z art. 11 ustawy o przeciwdziałaniu praktykom monopolistycznym, Urząd opiniuje zamiary połączeń dotyczące także rynku reklamy. Muszę powiedzieć, że w okresie ostatnich dwu lat, tzn. w 1997 i 1998 roku na tym rynku rzeczywiście postępował proces koncentracji. Obserwujemy spory napływ kapitału, tworzą się nowe domy mediowe, bardzo intensywnie prowadzące działalność reklamową w Polsce. W przeciwieństwie do rynku energetycznego, o którym mówiliśmy poprzednio, ten rynek nie jest zmonopolizowany. Tutaj trudniej mówić, aby którykolwiek z podmiotów miał na tym rynku pozycję monopolistyczną, czy choćby dominującą. Pole aktywności Urzędu nie jest tutaj tak duże. Przez ostatnie trzy lata tylko w dwu przypadkach Urzędowi udało się udowodnić, że przedsiębiorstwo, które trudniło się reklamą na bardzo specyficznym segmencie rynku, miało tam pozycję dominującą i udało nam się wydać dwie decyzje stwierdzające stosowanie tych praktyk. Najwięcej czasu chciałabym poświęcić, trzeciemu obszarowi, którym Urząd zajmował się niedawno. Jak wszyscy państwo wiedzą, ustawa z 15 kwietnia 1993 roku, o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, dała bardzo szerokie uprawnienia przedsiębiorcom działającym na rynku, polegające na tym, że mogą występować do sądu z roszczeniami, jeśli czują się pokrzywdzeni limitowaniem reklam. Jeśli chodzi o Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, to my takie uprawnienia dostaliśmy dopiero w styczniu 1997 roku, wówczas, po nowelizacji ustawy, takie uprawnienia otrzymał prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przez ten krótki okres Urząd dość aktywnie włączył się w zwalczanie przejawów nieuczciwej konkurencji. Powstał specjalny Departament Polityki Konsumenckiej, który w swojej działalności korzysta z dwu instrumentów. Po pierwsze, w przypadku zetknięcia się z taką reklamą, która w naszym pojęciu nosi znamiona reklamy nieuczciwej, wystosowujemy do firm wezwania do zaniechania. Tutaj muszę powiedzieć, że w znacznej części przypadków przedsiębiorcy uznają nasze racje. My często występujemy do ministerstw związanych branżowo z daną reklamą z prośbą o opinię, czy taka reklama może wprowadzać konsumenta w błąd, czy co do właściwości danego produktu. Rzeczywiście, przedsiębiorcy z tych reklam się wycofują. W innych przypadkach mamy do dyspozycji bardziej poważny środek, jakim jest wystąpienie z pozwem do sądu. W ostatnim czasie takich pozwów skierowano sześć. W tym pozew, o którym dość głośno było w prasie, a mianowicie pozew przeciwko browarom Okocim. Ta sprawa jeszcze się nie zakończyła. Jesteśmy po trzech rozprawach w sądzie. Nie wiem, jaki będzie efekt. Gromadzimy dowody, żeby przekonać sąd, iż to my mamy rację w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#wUrzędzieOchronyKonkurencjiiKonsumentówBernardettaKasztelan">Ale oczywiście ocena należy do sądu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#MarekSawicki">Czy zechce teraz zabrać głos przedstawiciel Federacji Konsumentów?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#LonginaLewandowskaBorówka">Pani dyrektor z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zwróciła uwagę na problem dochodzenia roszczeń konsumenckich. To nie jest wcale taka prosta sprawa. Mówi się o tym, że prawo dotyczące reklamy w Polsce musi być nowoczesne. W zasadzie wspomina się przy tym o dwu obszarach, które mogłyby ulec zmianom. Czyli przeniesienie ciężaru dowodowego w kwestii, czy reklama nie wprowadza w błąd na podmiot, który oferuje reklamę. Nie musi tego dowodzić zaskarżający. I drugi duży obszar o którym często się wspomina, to reklama skierowana do dzieci. O tym nie będę mówiła, bo ten problem jest znany. My też zdajemy sobie sprawę z jego wagi, obecnie dziecko jest lepiej chronione, także jego wizerunek i wypowiedzi. Nie wolno także podważać autorytetu rodziny, nie wolno wkładać w usta dziecka pewnych wypowiedzi, które wprowadzają dysharmonię w procesie edukacyjnym, prowadzonym przez rodzinę. Na pewno należałoby pewne rzeczy ze sfery etycznej poszerzyć, zgodnie z kodeksem etycznym, przyjętym przez Radę Reklamy. Są tam bardzo ciekawe zapisy dotyczące reklamy skierowanej do dzieci. We wszystkich badaniach potwierdza się teza, że reklama wcale nie musi być kierowana do dzieci, aby była przez dzieci odbierana i stała się elementem ich dziecięcego świata, przenoszonego, niestety, w świat dorosłych. Nie będę tu o tym mówiła, bo jest to tak gigantyczny obszar, że można by o nim dyskutować godzinami. W zamierzeniach Federacji, obecnych i przyszłych, leży uzgodnienie dotyczące tego, jak mamy zamiar działać, ponieważ wycinkowe „atakowanie” pojedynczych produktów jest pure-nonsensem w naszej sytuacji. Co do dochodzenia roszczeń drogą sądową, to też wiele jest wątpliwości, nie wiemy niestety, jak sąd ustosunkuje się do naszego pozwu. Wskazuje na te wątpliwości nasze doświadczenie, zarówno w sprawie przeciwko firmom wysyłkowym jak i reklamie piwa bezalkoholowego. To my musimy udowadniać, że tak reklama wprowadza w błąd, że powinna być, w myśl polskiego prawa, zakazana. Coś tu nie do końca jest tak, jak trzeba. Na świecie, oprócz prawa, istnieją jeszcze silne grupy nacisku. Na pewno kodeksy samoregulacyjne są elementem tworzenia takiego lobby, oprócz tego są też grupy, które my zaczęliśmy tworzyć, oparte o współdziałaniu wielu instytucji, dopuszczających towary do obrotu. Chyba to jest dobra droga, jest ona przyjęta na świecie. Materiał, który przygotowała Federacja na temat reklamy lekarstw rozszedł się momentalnie, w wielu tysiącach egzemplarzy. Muszę też wspomnieć, że kodeks marketingu wyrobów dla dzieci najmłodszych jest w Polsce łamany. W jaki sposób jest on łamany, ilustrują przygotowane przez nas filmy oraz materiały w postaci folderów. Oczywiście rozdajemy materiały bezpłatnie, jest to coś w rodzaju kampanii antyreklamowej. To przynosi skutek. Wracając do spraw edukacyjnych chcę powiedzieć, że jeszcze w tym roku młodzież dostanie normalną kopertę z oszukańczymi certyfikatami wygranej i jak zawsze jest tego 10000 sztuk, do rozdawania bezpłatnie.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#LonginaLewandowskaBorówka">Młodzież na własnej skórze przećwiczy wszystkie nieuczciwe praktyki promocyjno - reklamowe. Obszar reklamy stanowi coś więcej, niż tylko to, co ludzie postrzegają jako reklamę stricte. Prawie każda zapytana osoba powie: reklama - wiem, telewizyjna. Tymczasem, tak naprawdę, w tej chwili reklamą staje się wiele dziedzin życia. Dojdą jeszcze sprawy związane z ubezpieczeniami. W przyszłym roku rozpoczniemy całą kampanię na temat zdrowego stylu życia, w tym także wszystkich produktów energizujących, które są wielkim oszustwem. Zajmiemy się wszystkim, co związane jest z tak modnym odchudzaniem, z jakimiś paskudnymi, wyciągającymi od klientów pieniądze i jednocześnie szkodliwymi produktami. Nasza kampania zbierze kilkadziesiąt, może nawet kilkaset reklam, niekoniecznie emitowanych w telewizji, ale na przykład zamieszczanych w pismach kobiecych. Te reklamy są skandaliczne. Myślę, że ważne jest tworzenie grup nacisku, współdziałanie z Radą Reklamy, z niezależnymi środowiskami, autorytetami. Kampanie informacyjne to jest to, co zostało sprawdzone, jako skuteczna metoda na świecie. U nas nie ma tych możliwości, którą mają organizacje działające w Europie Zachodniej. Tam możliwe jest nakazanie reklamodawcy, aby przez 17 tygodni „odkręcał” w telewizji, to co nieuczciwie zachwalał, na przykład piguły, które w ogóle nie pomagają na nic. Ta sama reklama musiała być stworzona jako antyreklama: - nie sądźcie, że nasze lekarstwo leczy. Jestem w stanie prawie każdą reklamę parafarmaceutyków, wydawanych bez recept zakwestionować, chociażby zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia. Myśmy dwa lata temu przeprowadzili naprawdę sporą kampanię, która przeszła w mediach niezauważalna, ale jednak zmieniły się wtedy reguły dotyczące reklamy. Po dwu latach wracają - równie bezczelne reklamy, które mówią o tym, że można obyć się w ogóle bez lekarza, można wykurować się samemu wskazanym przez nie rzekomo świetnym medykamentem. My zaś, z informacji Międzynarodowej Organizacji Zdrowia wiemy, że środki te wcale nie leczą. Jest to bardzo trudny problem do załatwienia, poprzez jednostkową sprawą sądową. Sprawy takie ciągną się 2 lub 3 lata, tak jest na przykład w przypadku sprawy przeciwko firmom wysyłkowym. Dlatego tak ważna jest rola Rady Reklamy, jako ciała skupiającego środowisko twórców reklam. Jest to instytucja bardzo ceniona na świecie, jako element tworzący podstawy etyczne rynku reklam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#MarekSawicki">Proszę o zabranie głosu przedstawiciela Stowarzyszenia Konsumentów Polskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#LilianaUstaborowiczJakimowicz">Przedstawiliśmy państwu materiał, który stanowi fragment opracowania wykonanego w ubiegłym roku na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. To opracowanie jest niezbyt obszerne, w stosunku do problemu, jakim jest nieuczciwa reklama. Nawet nasze skromne badania wykazały, że problem nieuczciwej konkurencji, w tym nieuczciwej reklamy, jest obecny na naszym rynku. Oczywiście kwestia uznania konkretnej reklamy za nieuczciwą i w związku z tym wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do reklamodawcy nie jest sprawą prostą. Wiąże się to oczywiście z koniecznością zwrócenia się do sądu i uzyskania orzeczenia. Jeśli więc nawet mamy, jako organizacja konsumencka, pewne przypuszczenia lub też według naszej oceny reklama jest reklamą nieuczciwą, to i tak musimy się powstrzymać od takiej oceny, bo nie jesteśmy sądem. Natomiast mamy kłopoty związane z koniecznością zebrania dowodów. Kiedy przygotowując taki pozew zwracamy się do przedsiębiorców o pewne wyjaśnienia, uzyskaliśmy w odpowiedzi pisma, w których straszono nas, sugerując, że występujemy przeciwko interesom firmy. Zakwestionowano nasze uprawnienia nawet do żądania jakiejkolwiek informacji... Wiemy, że od 1997 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaczął bliżej interesować się problemem reklamy i podejmować konkretne działania. Początkowo mieliśmy pewne zastrzeżenia do aktywności urzędu. To się zmienia. Sądzę, że bardzo ważne jest tworzenie grup nacisku, jak również zespołów opiniodawczych przez organizacje konsumenckie. Tej aktywności jest zdecydowanie za mało, z czego te organizacje zdają sobie sprawę. Na tę niezbyt dużą aktywność wpływają wielorakie trudności z pozyskiwaniem materiałów, kosztami związanymi z angażowaniem się w procesy sądowe itp.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MarekSawicki">Zastanawia mnie informacja o tym, że nieuczciwa reklama znacznie częściej pojawia się w pismach kobiecych. Chcielibyśmy usłyszeć, co sądzi o tym Rada Reklamy, na ile działalność Rady może wpłynąć na poprawę sytuacji w reklamie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#TeresaPugh">Występuję dziś jednocześnie jako członek zarządu międzynarodowego stowarzyszenia reklamy i jako wiceprezes Rady Reklamy, ponieważ, także u nas, te dwie organizacje próbują współdziałać. Rada Reklamy istnieje od roku. Najpoważniejszym problemem jest to, że w Polsce absolutnie nie istniało dotąd pojęcie samoregulacji. Było ono interpretowane najczęściej jako forma cenzury, ograniczenia w tym, co wolno, a czego nie wolno robić. Bardzo często mówiono nam, że nie potrzeba tu policjantów... Tłumaczyliśmy, że różnica polega na tym, że środowisko, które się zna na swoim biznesie dorasta do tego, że zaczyna rozumieć, iż dla własnego dobra i dalszego rozwoju musi wprowadzić pewne zasady etyczne. W ciągu tego roku wydarzyło się kilka interesujących faktów. Podjęliśmy pewną głośną sprawę, o której z pewnością państwo słyszeli. Przy tej okazji wyszło na jaw, że w środowisku związanym z prasą i mediami elektronicznymi panuje całkowite niezrozumienie zasad etyki reklamy. Okazało się też, że Rada Reklamy nie może działać efektywnie bez poparcia mediów. Reklama ma to do siebie, że działa szybko, w ciągu kilku tygodni następuje apogeum jej nasilenia. Natomiast, nim rozpocznie się sprawa w sądzie przeciw nieuczciwemu reklamodawcy - miną miesiące, a wówczas, po reklamie, nie będzie nawet wspomnienia. Rada Reklamy może powstrzymać ukazywanie się reklamy w bardzo krótkim czasie, ale tylko wtedy, gdy ma poparcie mediów. Dziś uczestniczyliśmy w spotkaniu z dyrektorem Biura Reklamy Telewizji Polskiej. Prosiliśmy, aby Telewizja Polska wprowadziła do swoich kontraktów klauzulę, która umożliwiałaby zaprzestanie emitowania reklamy uznanej przez Komisję Etyki Reklamy za nieetyczną. Dyrektor Biura Reklamy Telewizji Polskiej zobowiązał się do spotkania z dyrektorem Biura Reklamy TV Polsat, omówienia oraz opracowania pewnej klauzuli i wprowadzenia jej do swoich kontraktów. Zobowiązał się również do udostępnienia czasu antenowego w celu rozpowszechniania działalności Rady Reklamy. Konsumenci, którzy mogliby najwięcej zrobić w sprawie nieuczciwej reklamy, niestety nie zgłaszają skarg w tej sprawie. W ciągu roku naszej działalności otrzymaliśmy tylko dwie takie skargi. Większość reklamodawców wie, że od etycznego zachowania zależy wzrost wiarygodności reklamy i sprzedaży danego produktu. Najbardziej szkodzi ta mniejszość wśród reklamodawców, która się zachowuje absolutnie nieetycznie i wcale nie chce należeć do Rady Reklamy. Musi więc samoregulacja działać w ten sposób, że środowisko branżowe, media, agencje reklamowe i klienci powiedzą „nie” takiej nieuczciwej reklamie, zaś media nie będą emitowały reklam wykluczonych przez Komisję Etyki Reklamy. Okazało się również, przy tej pierwszej sprawie, że nasz statut jest niedoskonały i w czerwcu br., na Walnym Zgromadzeniu, wprowadziliśmy poprawki. Nie ma już w statucie Trybunału Arbitrażowego, jest Komisja Etyki Reklamy. Niestety statut „ugrzązł” w sądzie i nie możemy podejmować żadnych czynności aż do czasu zatwierdzenia statutu przez sąd.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#ReginaPawłowska">Chciałabym wyrazić uznanie dla inicjatywy Federacji Konsumentów, polegającej na wydaniu broszur i innych materiałów ostrzegających przed nieuczciwą reklamą. Sądzę że negatywna rola reklamy wynika stąd, że nasze społeczeństwo nie było przygotowane na taka inwazję reklamy, w społeczeństwie naszym było dużo zaufania do słowa pisanego, do tego, co się mówi w mediach, szczególnie w kwestii tego, co się mówi o lekach. Wiele z nich wydawanych jest bez recepty, powoduje to ich zwiększone zakupy. Rozumiem, że pewne produkty, znane w świecie muszą posiadać nazwy obcojęzyczne. Nie rozumiem natomiast dlaczego obcojęzyczne nazwy reklamuje polski rynek, polski produkt, dlaczego nie walczymy o to, by na produktach pochodzenia zagranicznego umieszczać polskie napisy? Bardzo wiele jest takich produktów, które mają na etykiecie tylko obce nazwy. Producenci i dystrybutorzy powinni mieć obowiązek zamieszczania etykiet w języku polskim i polskojęzycznych informacji dotyczących produktu.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#ReginaPawłowska">Tu również powinno być miejsce dla aktywności naszej Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MarekSawicki">Pani uwagę popieram w całej rozciągłości. Chciałbym przypomnieć, że podkomisja pracuje nad ustawą o języku polskim. Niezależnie od tego, obowiązuje wymóg umieszczania nazewnictwa, informacji i instrukcji obsługi w języku polskim. Niestety, bardzo wiele towarów sprzedawanych jest bez zachowania tej zasady. Tu robię ukłon w stronę pana inspektora Królikowskiego... Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos w tej sprawie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#AndrzejKrólikowski">Jestem przekonany, że ulotki, wspomniane przez panią Lewandowska-Borówkę wkrótce trafią także do naszych inspektoratów i będziemy je rozpowszechniać. Większość artykułów przemysłowych ma już informacje o produkcie i instrukcje w języku polskim. Generalnie można powiedzieć, że jest pewna rozbieżność między tym, co zostało powiedziane w prawie polskim na temat oznaczania wyrobów spożywczych, a wymogami dotyczącymi innych towarów. Rozporządzenie ministra rolnictwa bardzo szczegółowo uregulowało kwestię informacji o produkcie spożywczym. Nie ma natomiast podobnego zapisu, dotyczącego artykułów przemysłowych. Jest tylko ustawa o działalności gospodarczej, która mówi, jaka informacja od producenta powinna być umieszczona i niektóre polskie normy poszerzają te wymogi. Generalnie, naszym zdaniem, przydałoby się podobne rozporządzenie, jak to, dotyczące żywności, odnoszące się do produktów przemysłowych, wydane przez ministra gospodarki lub prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, o ile miałby takie upoważnienie ustawowe. Na przykład w sklepach IKEA w ogóle nie można się dowiedzieć, czemu służy dany produkt, bo napis jest albo po szwedzku, albo też nie ma go wcale. Tego typu sprawy wymagałyby ustawowego uregulowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#BogdanBujak">Trzeba koniecznie walczyć z nieuczciwą reklamą, ale na pewno wiele jeszcze czasu trzeba będzie poczekać na większe sukcesy i satysfakcję z tego typu działania. Powinniśmy tu działać wspólnie. Z naszej strony powinniśmy dołożyć wszelkich starań w zakresie prace legislacyjnych. Mam pytanie dotyczące zasadności działania Komisji Etyki przy Radzie Reklamy, skoro sami państwo twierdzą, że trudno przekonać środowisko do poddania się osądowi czegoś tak niewymiernego jak etyka reklamy. Chciałbym też wiedzieć, kto jest członkiem tej Komisji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#MarekSawicki">Nim oddam głos przedstawicielowi Rady Reklamy chciałbym poinformować, że w ramach ustawy o ochronie konsumentów, nad którą pracuje teraz podkomisja, jest rozdział poświęcony reklamie. Będziemy chcieli prawnie uregulować te problemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JarosławPiątkowski">Członkowie Komisji Etyki Rady Reklamy są wybierani na Walnym Zgromadzeniu członków, spośród kandydatów zgłaszanych przez członków Rady Reklamy. Komisja Etyki Reklamy działa w ten sposób, że do rozpatrzenia każdej skargi, która trafia do Rady Reklamy i która jest kierowana pod obrady Komisji Etyki Reklamy, wybieranych jest 5. członków w ten sposób, aby nie było konfliktu interesów ani ze skarżącym ani ze skarżonym. Jeśli chodzi o procedury, to jeśli sobie państwo życzą, mogę wyjaśnić to teraz lub przesłać wszystkim obecnym szczegółową informację na piśmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#MarekSawicki">Jeśli to możliwe, prosiłbym o takie informacje na piśmie. Czy są jeszcze pytania w tym punkcie obrad?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JacekHerde">Jeśli chodzi o zwalczanie nieuczciwej reklamy, ilość takich reklam, to podzielam pogląd przedstawicielki Federacji Konsumentów, że jest ich bardzo dużo i że do większości reklam można byłoby mieć zastrzeżenia, co do ich zgodności z przepisami ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Często są one albo sprzeczne z prawem, albo z dobrymi obyczajami. Z naszego Urzędu powinno wychodzić rocznie kilkaset wezwań o dobrowolne zaniechanie bądź zmodyfikowanie reklamy. W tej chwili wychodzi takich wezwań mniej więcej kilkadziesiąt i spowodowane to jest trudnościami kadrowymi Urzędu. Chciałbym pokazać, jak wygląda stosowanie się do zasad samoregulacji na naszym rynku, podając prosty przykład. Chodzi mi o piwo bezalkoholowe. Kiedy Sejm dyskutował nad zaostrzeniem przepisów o zachowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, producenci piwa uchwalili swój kodeks etyki reklamy, ogłoszony w mediach z wielkim hałasem. W tej chwili jesteśmy zaangażowani w sprawę sądową z browarem Okocim. Prowadzimy negocjacje na temat ugody. Ze strony Urzędu wyszła propozycja, aby browar się zobowiązał w ugodzie do przestrzegania wspomnianego wcześniej kodeksu. Browar na to odpisał, że ten kodeks nie jest dla niego wiążący i w związku z tym nie będzie się do niczego takiego zobowiązywał. Tak wygląda ta historia, jak sądzę dobrze ilustrująca sytuację na rynku reklamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#MarekSawicki">Jak widzę, ta dyskusja nad nieuczciwą reklamą mogłaby trwać dużo dłużej. Sądzę, że będzie ona kontynuowana podczas prac nad naszą ustawą. Rzeczywiście, konieczne jest wsparcie dla poczynań Federacji Konsumentów, konieczne jest też szersze włączenie się mediów w tę pomoc. Wiadomo, że media nieźle zarabiają na reklamodawcach, ale najwyższa pora, by dostrzegły one także konsumentów, którzy są pokrzywdzeni przez nieuczciwą reklamę.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#MarekSawicki">Czy są jeszcze osoby chętne do zabrania głosu? Jeśli nie ma, to porządek posiedzenia Komisji uważam za wyczerpany. Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>