text_structure.xml 476 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 25)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni: Marszałek Senatu Aleksander Prystor. Ministrowie: Minister Rolnictwa i Reform Rolnych Juliusz Poniatowski. Podsekretarze Stanu: w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych Roger Raczyński.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#StanisławCar">Otwieram posiedzenie. Protokół 11 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Jako sekretarze zasiadają pp. Hoppe i Długosz.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławCar">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydjalnym.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#StanisławCar">Protokół i listę mówców prowadzi p. Hoppe.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#StanisławCar">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1936/37 (druk nr 55): rozprawa szczegółowa nad cz. 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#StanisławCar">Proszę p. Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydjalnym.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#StanisławCar">Udzielam głosu sprawozdawcy p. Władysławowi Kamińskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WłKamiński">Wysoki Sejmie! Nie mam zamiaru w moim referacie wyczerpać wszystkich zagadnień, pragnę tylko omówić niektóre specjalne i te, które wzbudziły na komisji szczególne zainteresowanie.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WłKamiński">Jeżeli się przystępuje do analizy sytuacji rolnictwa, to trzeba stwierdzić, że na tym odcinku kryzys jeszcze trwa, gdyż niepodobna myśleć, ażeby w dziedzinie oddłużenia, w dziedzinie obniżki taryf, w dziedzinie obniżenia cen, w dziedzinie następnie tego poziomu, na którym rolnictwo się znajduje, zostało już zrobione wszystko, i ażebyśmy start do nowej sytuacji zaczynali właśnie z tego poziomu.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#WłKamiński">Jeżeli weźmiemy czysty majątek gospodarstw rolnych od 2 do 50 ha, badanych przez Instytut w Puławach, to spadł on z 3591 zł na 1 ha w 1928/29 r. do 1676 zł w 1934/35 r. Dochodowość, czysty dochód również spadł w tym samym prawie stosunku. Bilans naszego handlu zagranicznego kształtował się w dalszym ciągu niepomyślnie dla rolnictwa. Rolnictwo utrzymało swe dominujące stanowisko, jeżeli chodzi o ogólny wywóz z Polski. Ogólny jednak wywóz z Polski spadł poniżej 1 miliarda złotych. Sądzę, że przekształcenie naszego eksportu zagranicznego, przestawienie jego kierunku wywożenia produktów niesurowych, a produktów możliwie przerobionych, nastawienie na eksport hodowlany, zwłaszcza w dziedzinie handlu puszkarskiego jest czynnikiem, który ma wszelkie cechy dalszego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#WłKamiński">Jeżeli chodzi o przywóz artykułów rolnych w 1934/35 r., to wyniósł on 124.000.000 zł i stanowi 15,1% ogólnego przywozu do Polski. Największe sumy i pozycje w tej dziedzinie zajmuje przywóz ryżu, owoców południowych, skór, wełny, tłuszczów roślinnych i surowców egzotycznych. Wydaje mi się, że jest koniecznością w dalszym ciągu poważne ograniczenie przywozu rolniczego i jaknajgorętsze poparcie własnej krajowej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#WłKamiński">Z zadowoleniem można stwierdzić, jak to zresztą widać z załączonej tablicy w mojem sprawozdaniu, że preferencyjna polityka w sprawie tłuszczów krajowych w 1935 r. zaczęła wydawać jaknajlepsze rezultaty. Prawie we wszystkich pozycjach widzimy spadek przywozu, jedynie tran i tłuszcz z ryb i zwierząt morskich wykazuje skok w górę, niczem nieusprawiedliwiony, gdyż teoria o niemożności zastąpienia olejów egzotycznych i tłuszczów zagranicznych produktem krajowym została obalona przez sam przemysł przetwórczy, który stosunkowo łatwo dostosował się do nowej polityki Rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#WłKamiński">Sądzę, że Polska przez dalsze wzmocnienie polityki preferencyjnej powinna sprowadzić przywóz nasion oleistych i tłuszczów do jaknajbardziej niezbędnego minimum i nie powinna robić takich wyłomów w tej polityce, jak to się stało z tranem i tłuszczem zwierząt morskich, zwłaszcza, że przemysł mydlarski, na którego potrzeby głównie przywóz ten został dokonany, może z powodzeniem pracować na tłuszczach krajowych.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#WłKamiński">Do października 1933 r., t. j. do czasu wejścia w życie nowej taryfy celnej rolnictwo dysponowało w traktatach handlowych zaledwie 22 zniżkami, względnie konsolidacjami stawek celnych, miały zresztą one znaczenie drugorzędne. Obecnie rolnictwo rozporządza razem około 180 zniżkami i konsolidacjami cła na wszystkich najważniejszych rynkach zbytu w Europie w zakresie głównych produktów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#WłKamiński">Jest rzeczą konieczną głównie przez eksport artykułów rolnych wyrównać nasz pasywny bilans handlowy z niektóremi krajami zamorskiemi, a przedewszystkiem ze Stanami Zjednoczonemi Ameryki Północnej, opierając go na możliwie trwałych gwarancjach traktatowych.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#WłKamiński">Polityka przydziału kontyngentów wywozowych jest, mojem zdaniem, zbyt sztywna, jednostronna i organizacyjnie nieuporządkowana. W premiowanym wywozie zwłaszcza artykułów hodowlanych powinny również poważnie uczestniczyć ziemie wschodnie, a przydział kontyngentów winien być możliwie ześrodkowany w jakimś jednolitem ciele czy komisji, przyczem Minister Rolnictwa i organizacje rolnicze winny mieć głos decydujący w sprawie handlu i kompensacji artykułów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#WłKamiński">Rolniczy rynek wewnętrzny jest w dalszym ciągu najmniej uporządkowanym elementem pracy. Urządzenia tak do handlu artykułami pochodzenia roślinnego jak i zwierzęcego pozostawiają wiele do życzenia. Niektóre połacie naszego kraju nie mają ani elewatorów, spichrzów eksportowych, ani chłodni, rzeźni, stojących na możliwym poziomie. Jest to zupełny prymityw w dziedzinie organizacji nowoczesnego handlu rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#WłKamiński">Spółdzielczość rolniczo-handlowa z powodu zbyt małych zasobów finansowych w wielu wypadkach nie odgrywa na rynku żadnej poważniejszej roli, chociaż chcielibyśmy ją widzieć w roli regulatora godziwej ceny i moralnych zasad rynku i handlu.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#WłKamiński">Przestawienie naszej polityki interwencyjnej w dziedzinie wywozu artykułów rolniczych na poważniejsze poparcie wywozu głównych artykułów produkcji hodowlanej, pomimo obaw sfer rolniczych, dało jaknajlepsze rezultaty, zwłaszcza na odcinku najtrudniejszym do ujęcia — na odcinku drobnej własności rolnej.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#WłKamiński">Zracjonalizowaliśmy nasz wywóz, cena na artykuły roślinne została utrzymana tylko na nieco niższym poziomie, niż w latach najintensywniejszej akcji interwencyjnej, cena na artykuły pochodzenia zwierzęcego podniosła się, a Skarb Państwa zaoszczędził około 25 milionów zł w obecnym roku budżetowym.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#WłKamiński">Sądzę, żeśmy nie tylko obrali właściwy kierunek, ale Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych umiało również wybrać odpowiedni moment, co przy ograniczonych środkach musiało być czynnikiem decydującym dla całej akcji.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#WłKamiński">Reforma taryfy kolejowej stanowiła jeden z najgłówniejszych postulatów rolnictwa. Mogę powiedzieć z całem głębokiem przekonaniem, że doniedawna polska taryfa kolejowa zupełnie nie doceniała transportu rolniczego, doprowadzając w konsekwencji do przerzucania olbrzymiej ilości tego transportu na najprymitywniejsze środki lokomocji — furmanki. Ten odcinek życia państwowego nie stał frontem do wsi. Ostatnio dokonane zniżki poważnie ten stan zmieniły na lepsze. Na ogólną obniżkę taryfy w stosunku rocznym przeznaczono sumę 77 milionów zł, z tego 15 mil jonów wypada na ziemiopłody i produkty hodowlane, 774 na obniżkę taryf na materiały drzewne. Jest to poważny postęp. Nie mogę jednak powiedzieć, aby dokonana obniżka taryfy ze względu na wysoce krzywdzącą rolnictwo taryfę poprzednio obowiązującą była dla życia rolniczego w Polsce wystarczająca. Rozumiem, że przy obecnych możliwościach finansowych Rządu nie można pójść dalej. Muszę jednak stwierdzić, że rolnictwo polskie oczekuje w interesie kraju dalszych posunięć na tym odcinku.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#WłKamiński">Walcząc o możność normalnej egzystencji w Polsce odrodzonej, rolnictwo musi dążyć do wyrównania różnic w tem wszystkiem, co stanowi o jego stopie życiowej i o opłacalności warsztatu pracy. Dlaczego rolnictwo ma właśnie dźwigać największy ciężar kryzysu, dlaczego ono tylko ma obowiązek pracować deficytowo, gdy inni mają prawo do zysku i to — jak kartele — do zysku poważnego? Do zysku mamy prawo i my rolnicy, wymaga tego zdrowie narodu i Państwa, ale dlatego właśnie nie możemy uznać, aby walka z przerostami kartelowemi mogła być uznana za zakończoną.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#WłKamiński">O ile akcję oddłużenia na odcinku zobowiązań rolniczych u osób prywatnych należy uznać za zadowalającą i załatwiającą zagadnienie, o ile oddłużenie na odcinku instytucyj kredytu krótkoterminowego, pod warunkiem utrzymania i nadal obniżonej stopy procentowej, można również uznać za wystarczające, o tyle oddłużenie na odcinku prywatnego kredytu długoterminowego i obligacyjnego kredytu melioracyjnego, a nawet ogólnego kredytu w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego i Banku Gospodarstwa Krajowego, należy uznać za zupełnie niewystarczające.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#WłKamiński">Obecna opłacalność gospodarstw rolnych, po zmniejszeniu kosztów własnych, po skurczeniu potrzeb do nieprawdopodobnych rozmiarów, po takiem ograniczeniu inwestycyj, że rolnik przestał być brany w rachubę jako konsument na rynku wewnętrznym, nie pozwala na obsługę długu w tej wysokości, jaka jest konieczna po już raz dokonanej konwersji. Zdrowy kredyt długoterminowy był zawsze i być musi nadal dźwignią gospodarstwa rolnego. Dzisiejszy kredyt długoterminowy prywatny pracuje szczególnie drogo i w szybkiem tempie prowadzi swych dłużników do ruiny.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#WłKamiński">Przy nominalnem oprocentowaniu 4,5% w stosunku rocznym i dodatku administracyjnym od 1 do 1,5%, faktyczne oprocentowanie bez żadnych kar wyniesie od 13 do 15%. Nic dziwnego, że prawie we wszystkich prywatnych instytucjach kredytu długoterminowego zaległości rosną w zastraszająco szybki sposób, na koniec 1934 r. doszły w niektórych z nich do 26, a nawet 30% w stosunku do nieumorzonego kapitału, wykazując wzrost w samym 1934 r. 8,2% i 6,5% przy normalnej obsłudze rocznej (bez spłaty rat), wynoszącej 6% i 5,75%.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#WłKamiński">Jeszcze kilka lat takiego stanu, a jedynem wyjściem dla rolnika będzie licytacja. Wszystko to skłania mnie do postawienia tezy, że tylko dalsze obniżenie oprocentowania do 3% i dodatku administracyjnego maksymum do 1% oraz urealnienie wszelkich zaległości może być jedynym czynnikiem sanacji na tych odcinkach. Sanacja, mojem zdaniem, musi się odbyć kosztem prywatnego wierzyciela, a nie Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#WłKamiński">Odnosi się to również do wierzycieli zagranicznych, wobec których jesteśmy skrupulatni ponad nasze możliwości. Kraj, który choćby ciężkiemi operacjami porządkuje swoje stosunki finansowe, zawsze stwarzał przez sam fakt uporządkowania i urealnienia starych zadłużeń podstawę do nowych operacyj dla kapitału zagranicznego. A nawet nasze własne doświadczenie uczy, że wysoki zarobek zagranicznego kapitalisty nie umiał dostatecznie przekonać do inwestycyj na terenie Polski. Gdy inni nic nie płacą, my powinniśmy dawać tylko gospodarczo uzasadniony zarobek, płacić tyle, ile nasze gospodarstwo narodowe wytrzymać może.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#WłKamiński">Z zadowoleniem przyjęło rolnictwo fakt przeznaczenia z akcji rozdzielczo-kredytowej Rządu, na inwestycje rolnicze 15 milj, zł, na pożyczki na spłaty rodzinne 10 milj. zł i na akcję budowlaną wsi 6 milj. zł. Wieś do tej pory była wyraźnie krzywdzona przy rozdzielaniu funduszów na inwestycje. Jej udział maksymalnie dochodził do 8% całej corocznie rozdysponowywanej sumy. Chcemy pieniędzy przedewszystkiem na to wszystko, co uszlachetnia nasz produkt, co organizuje nasz zbyt.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#WłKamiński">Muszę przejść obecnie do tej sprawy, która wywołała na terenie komisji szczególnie wielką dyskusję i szczególnie wielkie zainteresowanie — do Lasów Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#WłKamiński">Uważam za objaw dodatni, jeżeli tak wielki dział państwowej gospodarki jest pod stałą i silną obserwacją czynników społecznych i parlamentarnych, w ogniu ostrej krytyki. Wolę tę krytykę, chociażby przejaskrawioną, chociażby przesadną, niż stworzenie ogólno-polskiego kartelu drzewnego, w którymby Lasy Państwowe odgrywały dominujące znaczenie. Przecież Lasy Państwowe obok dawania dochodów Skarbowi Państwa, działalności produkcyjnej, przemysłowej i handlowej, mają jeszcze wiele innych zadań społecznych, gospodarczych i państwowych do spełnienia. Jest dla mnie pytaniem, czy Lasy Państwowe powinny dążyć do utrzymania w kraju jaknajwyższych cen na drewno, aby dawać jaknajwiększe zyski i największą wpłatę do Skarbu Państwa, czy tylko winny dążyć do ceny, któraby pozwoliła handlowo, bez dopłat, prowadzić gospodarkę leśną i, w zależności od najbardziej istotnych potrzeb Państwa, do minimum ograniczyć wpłatę.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#WłKamiński">W czasach przedrozbiorowych według St. Staszica i T. Czackiego przeciętny stopień zalesienia Polski wynosił 37%, a dziś według danych Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych z 1931 r. ogólną powierzchnię lasów należy określić na plus minus 8 milj. ha, a według Głównego Urzędu Statystycznego (rocznik 1933) na 8.332.000 ha, co mniej więcej odpowiada 21% ogólnej powierzchni naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#WłKamiński">Lasy polskie stanowią 0,26% lasów całego świata, a niecałe 2% obszarów leśnych Europy. W porównaniu z lesistością innych państw, w stosunku do powierzchni kraju, Polska zajmuje 12 miejsce w Europie, a w stosunku do 1 mieszkańca stoimy zaledwie na 14 miejscu, mając zaledwie 0,21 ha.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#WłKamiński">Produkcję krajową oblicza się przeciętnie na 17–18 milj. m3, co wynosi na mieszkańca 0,55 m3. Z tej ilości na drewno opałowe przypada 10–11 milj. m3, na drewno użytkowe 7–8 milj. m3, na eksport pozostaje w masie surowca około 3–4 milj. m3 drzewa użytkowego. Eksport drewna w przeliczeniu na surowiec wynosił w 1932 r. 2,5 milj. m3, w 1933–4 milj. m3, w 1934 r. — 4,6 milj. m3, w roku 1935–4,1 milj. m3.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#WłKamiński">Zbadajmy zagadnienie samowystarczalności w zakresie produkcji drewna. Dziś Polska posiada zaledwie 0,21 ha lasu na 1 mieszkańca, kiedy, biorąc w przybliżeniu, przed wojną miała 0,35 ha. Obecna przeciętna konsumcja drewna ta na 1 mieszkańca wynosi w Rosji 0,79 m w Niemczech (kraj importerski) — 0,98 m3, w Austrii — 1,05 m3, w Estonii — 2,78 m3, w Szwecji — 4,61 m3, w Finlandii aż 6,96 m3. Polska więc przy zwiększeniu konsumcji łatwo może się stać krajem deficytowym pod względem produkcji drzewnej. Jeżeli dziś wywozimy — to tylko z powodu nadmiernego skurczenia się rynku wewnętrznego i być może zbyt dużego wyrębu, zwłaszcza na odcinku własności prywatnej. Tego rodzaju deficyt może się stać dotkliwym ciosem dla naszego bilansu handlowego. Trzeba zważyć, że w r. 1933 saldo czynne handlu zagranicznego wyniosło dla drewna i wyrobów drewnianych około 150 mil jonów zł, a wartość wywozu drewna w ogólnej wartości wywozu z Polski 16,4%, w roku 1934 175 milionów zł i 18,4% wartości wywozu, a w roku 1935 około 153 miliony złotych i 17,1% wartości ogólnego wywozu, przyczem eksport drewna ma szczególne znaczenie dla transportów polskich, albowiem w r. 1933/34 przez Gdynię i Gdańsk wyeksportowano około 56% ogólnego tonnażu, a 71% wartości eksportowanego drewna i wyrobów drewnianych.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#WłKamiński">Przechodzę do szczegółowego omówienia zjawiska, które jest bardzo niepokojące w naszem życiu: do zjawiska wylesienia. Obecnie, w rękach własności państwowej w Europie znajduje się 54% obszaru leśnego, przyczem niektóre państwa posiadają znaczne odsetki, tak, że niektóre z nich nawet 100% wszystkich lasów. Lasy państwowe w Polsce zwiększyły swój stan posiadania z 2.187.000 ha w r. 1921 do 3 024.000 ha w r. 1934, w okrągłych liczbach.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#WłKamiński">Co się tyczy lasów, niestanowiących własności Państwa, widzimy groźne dla gospodarstwa narodowego zmniejszenie się ich powierzchni. Według materiału statystycznego z r. 1933 ogólna powierzchnia lasów prywatnych obejmowała 4.766.000 ha, z czego na lasy o obszarze poniżej 50 ha przypada 817.000 ha, t. j. 17%. Reszta są to lasy prywatne większej własności.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#WłKamiński">Ubytek gruntów lesistych w lasach od 1919 do 1933 r. wyraża się liczbą 705.000 ha po uwzględnieniu zalesiania gruntów nielesistych, a więc ubytek ostateczny wynosi rocznie 15.440 ha, t. j. 27%. W następnych 6 latach po wprowadzeniu nowej ustawy o ochronie lasów przeciętny roczny ubytek gruntów leśnych był bardzo znaczny; wynosił on około 63.000 ha. Należy przytem podkreślić, że wymienione liczby nie obejmują ubytku gruntów leśnych drobnej własności, nieobjętej statystyką ochrony leśnej, tak, że ubytek ten jest nieznany i nieznana jest rzeczywista powierzchnia lasów prywatnych. Można się spodziewać, że przy pracach nad klasyfikacją gruntów do podatku gruntowego dowiemy się, jaka jest powierzchnia lasów i jaki właściwie jest ubytek gruntów leśnych. Jeśliby wziąć pod uwagę, że utrzymanie 800.000 ha lasów drobnej własności rolnej jest bardzo problematyczne i trudne, to trzeba przyjąć, że w najbliższym czasie ilość terenów lesistych spadnie znacznie i wynosić będzie nie 21%, a około 17%.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#WłKamiński">Spadek zalesienia odbija się bardzo niekorzystnie nie tylko na pracach, związanych z samą produkcję leśną, z samowystarczalnością, związaną z produkcją leśną, ale i na klimacie.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#WłKamiński">Postępujące rozdrobnienie prywatnej własności leśnej, które charakteryzuje się zmniejszeniem teoretycznem powierzchni przeciętnej jednego gospodarstwa leśnego z 148 ha w 1923 roku do 15 ha w 1932 r. i do 11,72 ha w 1933 r., odbija się niewątpliwie wysoce ujemnie na intensywności produkcji. Następnie na terenie prywatnej własności leśnej ustosunkowanie klas wieku odbiega daleko od układu właściwego ze względów gospodarczych, przy którym zapewniona byłaby ciągłość i trwałość użytkowania.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#WłKamiński">Przyjmując mianowicie przy normalnem ustosunkowaniu dla powierzchni halizn i wyrębów, oraz poszczególnych klas wieku wskaźnik 100, rzeczywiste ustosunkowanie w lasach prywatnych — o powierzchni powyżej 150 ha i w woj. wschodnich 250 ha — wynosi: halizny i wyręby 504, I. klasa wieku 133, I. klasa wieku 121, II. klasa wieku 86, IV. klasa wieku 72, V i wyżej 48. Z tego widoczny jest znaczny rozmiar halizn i niezalesionych wyrębów przy niedoborze drzewostanów bliskorębnych i rębnych. Również wyręby zezwolone przez władze ochrony lasów przekraczały znacznie normy użytkowania, wynosząc w latach 1924–1932 253% właściwego etatu (zgłoszono o wyrąb 320% etatu), wynikającego z zatwierdzonych planów gospodarczych. Ponadto cięcia niedozwolone w okresie 1923–1933 uległy wstrzymaniu przez władze w 25.000 majątków o ogromnej łącznej powierzchni przeszło 4 miliony ha, pomimo tego jednak zdołano wyrąbać nieprawnie przeszło 27.000 ha przy cięciach czystych i przeszło 1,5 miliona m3 drewna przy cięciach przerębowych.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#WłKamiński">Wreszcie tempo zalesień jest bardzo słabe, bowiem w okresie 1928–1932 przeciętnie zalesiano zaledwie 21% powierzchni, która winna być zalesiona. Wskutek tego rok rocznie powstawały duże przestrzenie niezalesione z lat ubiegłych, nie wykazując zupełnie tendencji do zmniejszania się. Z końcem roku 1932 przypadało do zalesienia 135.000 ha, a z końcem 1933 r. — 147.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#WłKamiński">Powierzchnia lasów, posiadających plany, względnie programy gospodarcze, wynosiła z końcem 1932 roku 2.812.000 ha, t. j. zaledwie 58% ogólnej powierzchni lasów, a według stanu z końca 1933 roku — 2.546.000 ha, t. j. 43,41%, a więc nie tylko, że niema postępu, ale obserwujemy nawet cofanie się. W tych warunkach, czy można się dziwić, że ten, kto obiektywnie podchodzi do zagadnienia lasów państwowych, musi patrzeć z wielką troską na to, co się dzieje na odcinku prywatnej własności leśnej, i z dużem zadowoleniem przyjąć fakt, że powierzchnia lasów państwowych wzrasta i że gospodarka na tym terenie, w zestawieniu z gospodarką prywatną, stoi na wysokości zadania. Rozumiem, że na terenie Lasów Państwowych mogą się zdarzyć najrozmaitsze niewłaściwości, mogą się zdarzyć najrozmaitsi ludzie, którzy nie stoją na wysokości zadania, tylko nie należy z tego zjawiska, które jest normalne w każdem najlepiej zorganizowanem gospodarstwie, robić generalnego zarzutu. Sądzę, że krytyka parlamentu i społeczeństwa gospodarki Lasów Państwowych jest wskazana z tego powodu, że przedewszystkiem powinna pobudzić Lasy Państwowe do tem większej intensywności w pracy i powinna być czynnikiem usuwania tych różnych drobnych niedociągnięć, które niewątpliwie w każdej wielkiej gospodarce codziennie zdarzać się muszą. Rozumiem, że jeżeli Panowie weźmiecie poszczególne działy, prowadzone przez Lasy Państwowe, jak np. zagadnienie gospodarki rybnej, która wywołała cały szereg zastrzeżeń i komentarzy, to po sprowadzeniu go do właściwej normy, musi się okazać, że tu czy tam może nie zawsze z winy Lasów Państwowych, ale z winy położenia, w jakim one zostały postawione, takie czy inne niewłaściwości mogły się zjawić, ale to nie jest powodem, aby fakty takie generalizować i mówić o niezdaniu egzaminu przez etatyzm na terenie Lasów Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#WłKamiński">Starałem się tu zobrazować możliwie szczegółowo, jak się przedstawia gospodarka Lasów Państwowych. Nie można mówić w oderwaniu, należy mówić w porównaniu. Ten, kto chce krytykować, powinien brać w rachubę wszystkie elementy i cały stan, w jakim Lasy Państwowe pracować muszą, i to w porównaniu z gospodarką prywatną, która jest w tej dziedzinie prowadzona.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#WłKamiński">Nie będę tutaj przedstawiał więcej szczegółowych wyjaśnień w sprawie Lasów Państwowych, gdyż znajdują się one w moim referacie. Nie będę powtarzał, dlaczego uważam za rzecz konieczną prowadzenie przez Lasy Państwowe całokształtu gospodarki we wszystkich jej przejawach. Jest rzeczą niedopuszczalną, by Lasy Państwowe znalazły się tylko w roli producenta, by były w zupełności uzależnione od rynku, na który nie miałyby dostatecznego wpływu. W dziedzinie przeróbki należy pamiętać o tem, że drewno polskie znalazło się pod polską firmą dopiero wtedy na rynku zagranicznym, gdy było wywożone przez Lasy Państwowe i gdy zaczęły je przetwarzać Lasy Państwowe w tartakach państwowych. Przedtem drewno było wywożone, ale nie pod firmą polską. Dzisiaj, gdym zbadał zagadnienie wywozu drewna i ilości wielkich hurtowników, którzy dostarczają drewno polskie na rynki zagraniczne, to muszę stwierdzić, że to, co idzie bezpośrednio z Polski przez eksporterów istotnie polskich, da się sprowadzić do wyliczenia na palcach jednej ręki. I dlatego, mnie się zda je, że na pytanie, czy gospodarka Lasów Państwowych jest opłacalna, czy nie, czy powinien być prowadzony własny przemysł, czy nie, może dać najlepszą odpowiedź życie i odpowiednie liczby, a życie stwierdziło, że Lasy Państwowe polskie pod tym względem zdały egzamin. Wpłaty, które Lasy Państwowe wniosły i wnoszą do Skarbu Państwa w najcięższych czasach, w mojem przekonaniu, są najlepszym tego dowodem. Na tej podstawie uważam za możliwe w związku z przedstawionym na Komisji Budżetowej bilansem Lasów Państwowych zaproponować Wysokiej Izbie podniesienie wpłaty z Lasów Państwowych do Skarbu Państwa o 3 milj. zł w tym roku i podtrzymać odpowiedni wniosek, przyjęty przez Komisję Budżetową.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#WłKamiński">Przejdę teraz do następnego działu pracy Ministerstwa, a mianowicie do Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Na tym odcinku możemy się poszczycić dużym dorobkiem. Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej zdał egzamin; wpływy jego ustabilizowały się w granicach mniej więcej 26 milj. zł. Roboty znacznie staniały. Reforma rolna w Polsce, pomimo że nie zastosowano wywłaszczenia bez odszkodowania, jest wykonywana w granicach własnych możliwości Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej bez większych dopłat ze Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#WłKamiński">Scalenie zostało przeprowadzone już na przeszło 3 milj. ha. Ogółem jest w Polsce do scalenia 6.728.000 ha. Jeżelibyśmy w tem tempie przeprowadzali scalenie, musiałoby ono trwać jeszcze dwadzieścia kilka lat. Należy dołożyć wszelkich starań, ażeby tempo komasacji zwłaszcza tam, gdzie jest największe rozdrobnienie, gdzie ludność wiejska żywiołowo dąży do uporządkowania swego warsztatu rolnego, zostało wzmocnione.</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#WłKamiński">Od początku istnienia Państwa, a więc w ciągu 1.7 lat zdołaliśmy skomasować zaledwie niecałe 40% tego, co było do skomasowania. A jednocześnie i równolegle z powodu przyrostu naturalnego i nikłej chłonności miast następuje dalszy podział gospodarstw już scalonych lub dalsze rozdrabnianie tych, które dopiero oczekują na komasację. Nie wierzę, aby można było przez zwyczajną normę prawną uregulować choćby w pewnym procencie, choćby na niektórych tylko terenach ten tak zawiły gospodarczy i socjalny problem. Człowiek, który nie znajdzie możliwości zatrudnienia, który nie dostanie odszkodowania w gotówce, nie zrezygnuje ze swego udziału w ojcowiźnie, nie zrezygnuje z podziału jej w naturze, choćby normy prawne na to nie pozwalały i choćby normalnie ojcowizna ta została niepodzielna. Tylko poczynania, które postawią sobie za cel rozwiązanie finansowe tego zagadnienia, będą się przyczyniały do postępu w tej dziedzinie, będą ujmowały istotę problemu.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#WłKamiński">Rząd w tym roku za pośrednictwem Państwowego Banku Rolnego wyasygnował na pożyczki, związane z działami rodzinnemi, 4 miliony zł. Kredyt ten winien z każdym rokiem rosnąć, rozwijać się. Winny do niego dojść wszelkie wkłady posagowe. Mamy więc i w tym dziale wreszcie zamiast słów i badań konkretny, choć skromny początek. Sądzę, że przez dalsze uproszczenia techniczne, przez dalszą akcję komasacyjną i na większych obszarach, powinniśmy dojść do takiego potanienia, ażeby się zbliżyć możliwie do tego, że komasacja, jako jedno z zasadniczych zagadnień uporządkowania warsztatów drobnej własności rolnej, będzie prowadzona prawie bezpłatnie.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#WłKamiński">Dzięki likwidacji serwitutów do rąk mniejszej własności rolnej przeszło 562.000 ha i 2.247.000 zł do r. 1934. Drogą zaś uwłaszczenia długoletnich dzierżawców przeszło prawie 38.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#WłKamiński">Zapas ziemi w Polsce w przybliżeniu należy określić na 1.320.000 ha, oczywiście na podstawie obowiązującej ustawy o reformie rolnej. Racjonalność zużycia tego zapasu musi być główną wytyczną postępowania w sprawie reformy rolnej. A więc samo przejście ziemi z rąk większej własności do rąk mniejszej własności rolnej nie może być naszą główną wytyczną, a jedynie przejście takie, które usunie najwięcej bolączek, załatwi najwięcej zagadnień państwowych, gospodarczych i socjalnych. Wypowiadam się dlatego za rozszerzeniem ram parcelacji rządowej, za ścisłą kontrolą parcelacji prywatnej oraz za potanieniem parcelacji Państwowego Banku Rolnego, ażeby jej koszt nie przewyższał kosztu parcelacji rządowej.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#WłKamiński">Wszelkiego rodzaju spółki czy towarzystwa parcelacyjne w akcji celowego zużycia zapasu ziemi są czynnikiem szkodliwym. Tam, gdzie decydują względy handlowe, możność zapłacenia gotówką — trudno jest zawsze mówić o racjonalności i celowości zużycia zapasu ziemi nawet przy dobrej kontroli ze strony Rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#WłKamiński">Cena przy przymusowym wykupie musi być niższa od ceny rynkowej, gdyż Państwo dziś nie ma dostatecznych środków, aby przeprowadzać parcelację wyłącznie we własnym zarządzie. Cena rynkowa, dawana przez Państwo, stwarza przywilej dla tych osób, które mu sprzedają, gdyż łączy się z nią gwarancja Państwa za wypłatę reszty należności. Sprzedawca, który dziś musi kredytować sumę nabycia w transakcji z Państwem, zmniejsza do minimum swoje ryzyko. Wychodząc z przytoczonych wyżej motywów, uważam za konieczne zmniejszenie obowiązujących obecnie cen za ziemię przy przymusowym wykupie. Nie jest również usprawiedliwione oprocentowanie, wynoszące 5% niespłaconej reszty ceny kupna za przymusowo przejęte dawniej na rzecz Państwa majątki.</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#WłKamiński">Jeśli chodzi o przejęcie ziemi na rzecz Państwa z tytułów innych, nie z tytułu wykonania ustawy o reformie rolnej, a z tytułów innych ustaw, to trzeba stwierdzić, że przejmowanie ziemi za należności pieniężne w trybie rozporządzenia Pana Prezydenta z dnia 24 października 1932 r. objęło zaledwie 5 majątków o łącznym obszarze 1.150 ha. Nikły stosunkowo efekt tej akcji przejęcia gruntów powodują liczne trudności, wypływające głównie z samej redakcji cytowanego wyżej rozporządzenia.</u>
          <u xml:id="u-3.47" who="#WłKamiński">Przebudowa ustroju rolnego dzisiaj, kiedy mamy zamknięty odpływ ludności wiejskiej do miast, do przemysłu, handlu i na emigrację i kiedy brak nam własnych kapitałów, by uruchomić wielkie państwowe roboty inwestycyjne, musi załatwiać zastępczo, choć niedostatecznie nie tylko zagadnienie gospodarcze, ale i socjalne. Wszystko więc to, co zwiększa zapas ziemi na przebudowę ustroju, musi być wykorzystane do granic możliwości. Musi być urealniona ustawa o przejściu ziemi za niektóre podatki, długi i należności skarbowe i samorządowe. Należy przyśpieszyć postępowanie likwidacyjne majątków nadmiernie zadłużonych.</u>
          <u xml:id="u-3.48" who="#WłKamiński">Większa własność, sądzę, że już rozumie, iż dziś po wojnie i kryzysie gospodarczym będzie musiała się zadowolić tylko cząstką tego, co posiadała poprzednio.</u>
          <u xml:id="u-3.49" who="#WłKamiński">Zdrowe finansowe podstawy akcji parcelacyjnej muszą opierać się o długoterminowy tani kredyt dla nabywców, muszą brać pod uwagę, że Państwo ani społeczeństwo nie posiada wielkich kapitałów, które możnaby rzucić na tę akcję, i że nie jest rzeczą usprawiedliwioną, aby tylko obecne pokolenie ponosiło cały ciężar przebudowy struktury agrarnej Polski. Nie ze względu na oddłużenie, a ze względu przedewszystkiem na obrót bezgotówkowy, ze względu na niemożność Państwa wyrównywania różnicy w oprocentowaniu, uważam za swój obowiązek wysunąć postulat obniżenia oprocentowania listów zastawnych Państwowego Banku Rolnego i Banku Gospodarstwa Krajowego oraz prywatnych towarzystw ziemskich w odniesieniu do długów rolniczych do 3% rocznie, aby w ten sposób zrównać oprocentowanie listów z oprocentowaniem renty ziemskiej i stworzyć jednocześnie możliwość wymiany listów na rentę bez dopłaty w oprocentowaniu.</u>
          <u xml:id="u-3.50" who="#WłKamiński">Pragnę jednocześnie wyrazić opinię, ż przewlekający się nadal stan niewypłacalności dłużników-rolników wobec instytucyj wierzycielskich nie może trwać zbyt długo, bo to w konsekwencji prowadzi do ruiny gospodarstwo, a i wierzycielowi przynosi w rezultacie przeważnie tylko stratę, i to nie tylko w oprocentowaniu i kosztach, ale i w kapitale. Przecież zaległości w niektórych prywatnych instytucjach kredytu długoterminowego przekroczyły już 30% niespłaconej reszty zadłużenia, a wpłaty roczne są dalekie od wyrównania samego oprocentowania kar za zwłokę i innych należności ubocznych i dodatkowych, nie licząc samej sumy kapitałowej. Sytuacja dojrzała już do bardzo radykalnych posunięć na tym terenie, aby wreszcie wyrównać rzeczywistość urojoną z rzeczywistością realną. Przywilej wierzyciela hipotecznego nie może być już taką wartością nietykalną, aby można było przejść do porządku dziennego nad życiem wielu tysięcy warsztatów rolnych. Jestem przekonany, że urealnienie zadłużenia stwarza istotną podstawę do zaufania ze strony wierzyciela, stwarza podstawę pod kredyt na przyszłość. Nienaruszalność zadłużenia hipotecznego, zwłaszcza w płaszczyźnie oprocentowania, przy jednoczesnej nierealności obciążenia przy spłacie, nigdy dla wierzyciela nie może stanowić zdrowej podstawy w stosunkach z dłużnikiem.</u>
          <u xml:id="u-3.51" who="#WłKamiński">W zeszłorocznym referacie scharakteryzowałem szczegółowo zasady oddłużenia na odcinku Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Dziś pragnę tylko stwierdzić, że w grupie parcelacyjnej umorzono częściowo i całkowicie prawie 186 milionów zł. Pozostaje do spłaty prawie 280 milionów zł. W grupie scaleniowo-melioracyjnej oddłużono częściowo i całkowicie przeszło 13,5 miliona zł, pozostaje do spłaty zgórą 32 milionów zł. Mówię oczywiście w liczbach zaokrąglonych. Oddłużenie w grupie opłat wyniosło 1.362.000 zł całkowicie, częściowo zaś 5.349.006 zł. Pozostaje do spłaty 21,5 miliona.</u>
          <u xml:id="u-3.52" who="#WłKamiński">Łącznie uległo umorzeniu 206.322.000 zł, a pozostaje do spłaty 333.962.000 zł. Jest to oczywiście obraz niecałkowity. Oddłużenie nie jest jeszcze zakończone. Oddłużenie z art. 16 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1932 r. nie jest w tej chwili nawet rozpoczęte; należy więc przyjąć, że oddłużenie mniej więcej wyniesie 230 do 240 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-3.53" who="#WłKamiński">Bardzo dalekie od możliwości płatniczych rolnika jest oddłużenie rolnictwa na terenie Państwowego Banku Rolnego. Reszta ceny kupna, zakredytowana w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego, pożyczki melioracyjne w obligacjach Państwowego Banku Rolnego — to wielkie zagadnienie ledwie tknięte przez oddłużenie z Funduszu Oddłużeniowego Państwowego Banku Rolnego. Zdaję sobie sprawę z trudności, które istnieją przy załatwianiu tego zagadnienia, ale nie mogę sobie i innym zaciemniać prawdziwego obrazu, a prawda jest taka, że na odcinku melioracyjnym i zadłużenia z tytułu reszty ceny kupna prawdziwe oddłużenie dopiero przyjść musi, gdyż to, co zrobiono dotychczas, jest dalekie od realizmu w stosunkach między wierzycielem i dłużnikiem.</u>
          <u xml:id="u-3.54" who="#WłKamiński">Trzeba sobie powiedzieć, jaki jest cel naszej reformy rolnej i wyraźnie stwierdzić, że Państwo Polskie postawiło i będzie stawiać w dalszym ciągu na drobne, scalone i uporządkowane warsztaty rolne. To jest celem i założeniem naszej polityki państwowej na tym odcinku i pod tym względem widzimy kolosalny postęp. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że dotychczas dzięki parcelacji przeszło w ręce drobnej własności 2.246.996 ha do dnia 1 styczna 1935 r., (w roku 1935 rozparcelowano 80.500 ha) drogą zaś likwidacji serwitutów — 562.000 ha, a drogą uwłaszczenia długoletnich dzierżawców 30.000 ha, to okaże się, że dobiegamy już mniej więcej do sumy 3 milionów ha, która od początku istnienia Państwa Polskiego przeszła z rąk większej własności do rąk mniejszej własności. Jest to cena, którą Państwo Polskie zapłaciło za uporządkowanie drobnej własności rolnej. Zdajemy sobie sprawę, że uporządkowanie na tym odcinku pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Jeszcze wiele warsztatów karłowatych na terenie Polski istnieje, jeszcze wiele rozdrobnionych warsztatów czeka na scalenie. Rozumiem, że Państwo Polskie nie posiada dostatecznych środków na to, aby dziś w jednym rzucie całe to zagadnienie załatwić. Zresztą nie wydaje mi się z punktu widzenia racjonalności zużycia zapasu ziemi, aby postępowanie, zmierzające do jednorazowego załatwienia tego zagadnienia przez przekazanie z rąk większej własności do rąk mniejszej własności całego zapasu ziemi, było posunięciem, któreby spowodowało odciążenie i odprężenie na tym odcinku. Racjonalne zużycie zapasu ziemi musi być podstawowem założeniem w dalszej naszej robocie. Społeczeństwo rolnicze Rzeczypospolitej, obok postawienia słusznych postulatów, musi umieć walczyć o ich realizację i o swoją pozycję w odrodzonem Państwie. Nikt nie uzna naszej legitymacji, opartej na liczbach, jeśli za tem nie pójdzie swoista wewnętrzna siła, spoistość i zdolność do rozwiązywania trudności we własnym trudzie, we własnym warsztacie i we własnem środowisku.</u>
          <u xml:id="u-3.55" who="#WłKamiński">Nasza spójnia wewnętrzna pozostawia dziś wiele do życzenia. Nasze plany są najczęściej planami drobnemi, a nie planami całości, zmieniamy je zresztą w zależności od codziennej przejściowej koniunktury. Naczelna organizacja rolnicza w Polsce — Związek Izb i Organizacyj Rolniczych — nie reprezentuje dostatecznie faktycznego układu sił społecznych w kraju, nie umiała czy nie chciała przyciągnąć wszystkich do szczerej, rzetelnej z nią współpracy. Chcę wierzyć, że stan ten w bliskiej przyszłości ulegnie poprawie. Chcę również wierzyć, że Ministerstwo Rolnictwa wraz z organizacjami samorządu rolniczego zdobędą bardziej decydujący głos i wpływ zarówno w dziedzinie stosunków gospodarczych z zagranicą, jak i w ustalaniu ogólnej linii gospodarczej w kraju. Chcę wierzyć wreszcie, że depresja gospodarcza w rolnictwie nie doprowadzi do depresji duchowej i moralnej społeczeństwa rolniczego. Jak dawniej, tak i dziś społeczeństwo rolnicze musi reprezentować hart, tężyznę duchową, bo od tego zależy zdrowie duchowe i siła narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.56" who="#WłKamiński">Komisja Budżetowa rozważyła preliminarz budżetowy Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych na swoich posiedzeniach w dniu 1 i 6 lutego i przyjęła go z jedną tylko poprawką, mianowicie, że wpłatę Lasów Państwowych do Skarbu — § 1 zwiększyła o 3 milj. zł. Wobec tego proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych wraz z Funduszem Obrotowym Reformy Rolnej i z planem finansowo-gospodarczym Lasów Państwowych z tą jedną poprawką.</u>
          <u xml:id="u-3.57" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! Proszę mi wybaczyć, że obecnie już w charakterze nieurzędowym, a tylko jako zwykły członek Izby, zajmę chwilę jej uwagę szczególną sprawą, która wynikła po posiedzeniu Komisji Budżetowej, dn. 1/I.1936 r., a która tak głośnem echem odbiła się w całem społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-3.58" who="#WłKamiński">Dnia 1/11,1936 r. pod adresem Lasów Państwowych z ust jednego z panów posłów padły ciężkie oskarżenia, tak ciężkie, że — według słów oskarżyciela — nie można było o nich mówić w debacie budżetowej na komisji, nie można ich było podać do wiadomości p. Ministra Rolnictwa i wogóle ujawnić.</u>
          <u xml:id="u-3.59" who="#WłKamiński">Uważałem za swój obowiązek zająć się tą sprawą, gdyż nie wyobrażam sobie w Polsce takiej sytuacji, któraby mogła usprawiedliwiać przechodzenie do porządku dziennego dla celów osobistych nad tem wszystkiem, co koliduje z moralnością w życiu publicznem i nietykalnością mienia czy dobra publicznego.</u>
          <u xml:id="u-3.60" who="#WłKamiński">Na wystąpienie w tej sprawie moje i p. Ministra Poniatowskiego dn. 4. I. 1936 r. p. pos. Kozicki odpowiedział, że jego zarzuty są oparte na jawnem, drukowanem dla użytku Sejmu sprawozdaniu Kontroli Państwowej z działalności za okres budżetowy 1934/35.</u>
          <u xml:id="u-3.61" who="#WłKamiński">Czy można uznać, że to, co zostało powiedziane dnia 1 lutego, może być wyczerpane tem, co zostało zakomunikowane na Komisji Budżetowej dnia 4 lutego 1936 r.? Nie mam zamiaru nikogo dotykać osobiście, ale atmosfera, w której żyjemy, kiedy życie publiczne Polski jest pełne jakichś anonimowych oskarżeń i jakichś poufnych z ust do ust komunikowanych plotek, wymaga, abyśmy jako parlament, powołany z mocy Konstytucji do sprawowania kontroli nad działalnością Rządu i jego organów i odpowiedzialni przed narodem za sumienne wykonanie swoich funkcyj, wyjaśnili sprawę do końca. Zepchnięcie całego zagadnienia do spraw ubocznych, lub utopienie go w formalistyce byłoby, mojem zdaniem, i niewłaściwe i szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-3.62" who="#WłKamiński">W tak wielkiej gałęzi państwowej pracy gospodarczej, jaką są Lasy Państwowe, mogą się zdarzać niewłaściwe czy błędne zarządzenia, lub trafiać niedostatecznie ukwalifikowane czy wręcz szkodliwe jednostki. Jest to zjawisko codzienne w życiu publicznem wszystkich społeczeństw. Sądzę jednak, że nad Lasami Państwowemi, jako całością, nie może ciążyć zarzut, że tam są nadużycia, „o których nie można mówić”. Są, czy niema? Oświadczenie z dn. 4/I. 1936 r. jest pod tym względem, mojem zdaniem, niewystarczające.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydjalnym.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StanisławCar">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Nikt zapytań nie zgłasza, wobec tego zarządzam rozprawę szczegółową nad tą częścią preliminarza.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#StanisławCar">Głosu udzielam p. Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#komentarz">(Przy wejściu na trybunę powitany przez Izbą oklaskami.)</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#Komentarz">Wysoka Izbo! Twarda ocena polskiej rzeczywistości rolniczej, dokonania przeze mnie w roiku ubiegłym, zwalnia mnie, jak sądzę, od obowiązku legitymowania się przed Wysoką Izbą z faktu znajomości tej polskiej rzeczywistości, zwalnia mnie również od obowiązku dawania Panom dodatkowych wyjaśnień, skoro żywię pełne przeświadczenie, że Wysoka Izba, jako świeżo obrany polski Sejm, przyniosła ze sobą tę bezpośrednią i prawdziwą znajomość rzeczywistości i odemnie uzupełnienia stanu rzeczy i jego ilustracji nie wymaga. To też dla charakterystyki pracy Rządu w zakresie Ministerstwa Rolnictwa zamierzam poprzestać na próbie analizy tego, czy i jakie przemiany w stosunku do stanu poprzedniego zachodzą, przyczem będę usiłował zwrócić uwagę nietyle na rozmiar zmian, ile na ich charakter, ich dynamikę, albowiem sądzę, że dla działania publicznego uchwycenie przewodnich tendencyj rozwojowych życia gospodarczego jest najbardziej istotne.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#Komentarz">Czy zaszła zmiana na lepsze? W roku zeszłym w moim skromnym programie ograniczyłem się do postawienia postulatu, że Rząd jest w stanie podjąć zadanie ograniczenia i zatrzymania dalszego spadku dochodu rolniczego. Nie sięgałem po program zwiększenia tej dochodowości; uważałem, że przejście od linii zniżającej się ku linii wznoszącej się musi zawierać punkt stały, punkt zatrzymania, punkt, któryby był oparciem dla pozyskania możności wznoszenia się dochodu. Sądzę, że w tym zakresie śmiało twierdzić mogę, że ten program minimalny jest spełniony.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#Komentarz">Gdybym się nie bronił przed oceną optymistyczniejszą, miałbym raczej szereg pokus do stwierdzenia, że jest nawet pewna poprawa.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#Komentarz">Równie dobrze dochodzące mnie głosy opinii publicznej jak i ocena naszych organów administracji terytorialnej stwierdzają, że jesień 1935 r. przynosi pewne cechy poprawy. Dostrzegać to można nie tylko na odcinku dopływu środków pieniężnych z tytułu sprzedaży produktów przez wieś, ale również na odcinku zwiększonych zarobków poprzez inwestycje, na odcinku ułatwień płatności podatkowych, wreszcie lepszego wplecenia wsi w całość prac organizmu gospodarczego przez rozpoczynające się usprawnienie akcji zbytu.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#Komentarz">W r. 1935 przebieg pierwszej połowy roku niewątpliwie w poziomie cen był niekorzystny. Rejestrowaliśmy dalszy spadek cen produktów hodowlanych. W zbożu może pewną rekompensatę niskich cen stanowiła trwająca w dalszym ciągu znaczna ilość sprzedaży. Natomiast odbywające się roboty inwestycyjne przyniosły niewątpliwie ulgę przez powiększenie zarobków. Jesień 1935 r. przyniosła wyraźną zmianę cen na odcinku produktów hodowlanych i pewnych produktów specjalnych, zwłaszcza roślin oleistych. Dosyć, jeśli Panom powiem, że między sierpniem a styczniem nowego już roku suma, osiągnięta przez Polskę z tranzakcyj eksportowych za len i konopie, wzrosła z 7 do 17 milionów. Są to zmiany znaczne.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#Komentarz">Podobna zmiana zaszła w szeregu innych produktów. Każdy z nich zosobna nie stanowi wyraźnej wystarczającej podstawy do jakiejkolwiek generalizacji.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#Komentarz">Natomiast mnogość zmian powoduje możność stwierdzenia, że stoimy u progu ogólniejszej zmiany. Wzrosły wpłaty do Banku Rolnego. Między wpłatami w jesieni 1935 r. i w jesieni 1934 r. zmiany są bardzo istotne. Ostatni kwartał tych dwóch lat różni się na plus o 35% w roku 1935; Styczeń 1936 r. daje trzykrotnie więcej, niż styczeń 1934 r. Jest to potwierdzenie, że tam, gdzie się należności w stosunku do Państwa z tytułu dawnych operacyj kredytowych, z tytułu sprzedaży ziemi i należności za komasację urealniło, gdzie zostały one doprowadzone do poziomu, pozwalającego płatnikowi myśleć, że chociaż z trudem, ale z długów swoich wyjdzie, tam płatność przybrała charakter masowy, tam — jakkolwiek sumy są mniejsze — ilość płatników wywiązujących się z zobowiązań wzrosła niezwykłe poważnie.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#Komentarz">Podobne zmiany rejestrować należy również i na odcinku chęci kupna ziemi. Już w zeszłym roku wyrażałem przekonanie, że dopiero unormowanie stanu dawniejszych osadników i nabywców ziemi z parcelacji spowoduje psychiczną postawę, w której nowi nabywcy będą mieli odwagę angażować się w kupno ziemi.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#Komentarz">Przebieg roku daje potwierdzenie tej tezy.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#Komentarz">Przeprowadzenie zniżki szacunku ziemi, dokonanie obniżenia dawnych zaległości spowodowało stan, przy którym sięganie po kupno ziemi jest powszechniejsze. Ilość osób, które w roku 1935 wystąpiły w charakterze nabywców działek ziemi z parcelacji, wzrosła o 32% w stosunku do roku poprzedniego. Wzrosła również akcja komasacyjna.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#Komentarz">Ze względu na stałą moją ostrożność, nie chciałbym liczby, która charakteryzuje dokonaną w r. 1935 komasację, bardzo silnie przekraczającej liczby z dwóch lat poprzednich, w całości przypisywać zmianie warunków i potanieniu tej akcji, bowiem mogą się tu mieszać czynniki natury innej, czynniki powodujące pewne przyśpieszenie techniczne zakończenia dawno rozpoczętej akcji. Nie będę przeto ani tej wysokiej cyfry podawał, ani na niej się opierał. Ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że na tym odcinku jest znaczniejsze ożywienie.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#Komentarz">Sygnalizują również dosyć powszechnie podniesienie wpłat podatkowych. Szereg powiatów, skąd miałem szczegółowsze dane, wykazuje między jesienią 1935 i 1934 r. różnice bardzo znaczne.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#Komentarz">Wreszcie i poprawa dochodowości na rynku drzewnym wystąpiła w sposób niewątpliwy. Odczuwam ją bezpośrednio na terenie administracji Lasów Państwowych, gdzie dochody wzrosły bardzo wydatnie i osiągnęły poziom od trzech lat nieosiągalny. Jeżeli zjawisko podobne nastąpiło, a prawdopodobnie nastąpić musiało i na odcinku lasów prywatnych i jeżelibym miał pokładać nadzieję w twierdzeniu, które niektórzy z Panów głoszą, iż lasy prywatne są niepomiernie lepiej administrowane, to zapewne tam podniesienie tych dochodów nastąpiło w sposób o wiele wydatniejszy. I stąd pozwoliłbym sobie ufać, że i te wpływy podatkowe, które stanowią ód szeregu lat jedną z bolączek Skarbu w odniesieniu do większej własności rolnej, również wydatnie będą mogły wzrosnąć, jak wzrosły na odcinku wsi.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#Komentarz">Jeżeli wreszcie parę słów poświęcę charakterystyce obrotów towarowych, to będę musiał wskazać na ich daleko większe zróżniczkowanie.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#Komentarz">Zróżniczkowanie to nastąpiło w pierwszym rzędzie naskutek mniej jednostronnego popierania wywozu żyta. Różnice, jakie zaszły do 1 lutego b. r., są różnicami bardzo poważnemi. Przy zmniejszonym wywozie — żyta i innych produktów wywozimy znacznie więcej, niż wywoziliśmy poprzednio. Między 1 sierpnia i 31 stycznia ilość wywiezionej pszenicy jest prawie podwójna, ilość jęczmienia — nieco mniejsza, owsa — wyjątkowo w tym roku przeszło trzykrotnie większa, ilość mąki pszennej pięciokrotnie większa, ilość mąki żytniej — dwukrotnie większa, ilość strączkowych — prawie trzykrotnie większa. Postawione w jednakowych warunkach zwrotu ceł te różne produkty rolnicze zaczynają być sprzedawane przez rolnika zależnie od ich wartości generalnej, a niezależnie od tego, że jeden z nich czy parę z nich było silniej premiowane. Ten charakter przemian powoduje rozłożenie ryzyka, a wydaje mi się, że to jest w gospodarce obecnej rolniczej jedną z rzeczy najważniejszych: unikanie jednostronności i najbardziej skrupulatne docenianie drobnych chociażby możliwości umieszczenia na rynku czy to własnym, czy zewnętrznym tych wszystkich produktów, choćby o mniejszem znaczeniu, które mogą znaleźć zbyt.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#Komentarz">Gdy tak spokojnie stwierdzam, że r. 1935 oceniam jako zatrzymanie spadku dochodów rolniczych, to muszę się liczyć z tem, że już paru moich poprzedników przed paru laty stwierdziło to samo, stwierdziło, że minęliśmy próg, żeśmy poprzez najniższy próg nasilenia kryzysu przeszli. Musiałem sam przeto naturalnie zadać sobie pytanie, czy dziś wobec Panów twierdzenie to podejmując, nie popadam mimowoli w ten sam błąd, który przecież — niewątpliwie przy tem samem napięciu rzetelnej oceny i przy tym samym udziale dobrej woli — czynili moi poprzednicy, czy nie ulegam sugestii tak częstej u ludzi, uczestniczących w wykonywaniu rządzenia, że oto zarysowuje się inny etap.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#Komentarz">Utwierdziłem się w przekonaniu, że etap, który sygnalizowałem, jest przecież różny od poprzednich, różni się właśnie tą wielostronnością, na którą miałem zaszczyt zwrócić uwagę. Przecież nie działamy jednostronnie, nie postawiliśmy na żadną jedną kartę, nie powiedzieliśmy sobie, że wprowadzimy takie a takie premie i to sprawę załatwi, że podniesiemy takie a takie ceny i oto przychód rolnictwa nadzwyczajnie skoczy, przeprowadzimy taki a taki zabieg i oto podział dochodu społecznego sprawiedliwiej dla rolnictwa się ułoży. Zupełnie przeciwnie. Działamy całym szeregiem środków drobnych, które tylko w swoim kompleksie i które tylko w swojem współdziałaniu są w stanie wytworzyć zmianę. W rejestrze tych środków obok pewnych zmian na odcinku eksportu zagranicznego muszę wymienić zmiany, dotyczące przesunięcia terminów płatności lub pewnych zniżek podatkowych, dopływ zarobków do wsi poprzez inwestycje i silniejszą akcję oddłużeniową oraz posunięcia w zakresie taryf, a zwłaszcza silniejszy nacisk na wzrost wysiłków organizacyjnych w zakresie zbytu i silniejszą nieco rolę Państwa w akcji agrarnej, która niewątpliwie przyczyni się do bardziej unormowanej akcji parcelacyjnej. Ta współrzędność koordynacji wysiłków stanowi — mojem zdaniem — różnicę poważną od jednostronności zabiegów poprzednich. Mam również na oku tę kolosalną wrażliwość prymitywnego, a równocześnie w istocie swojej krzepkiego organizmu wsi. Zupełnie podobnie jak jednostkowy organizm człowieka wiejskiego jest niezwykle wrażliwy na leki, tak samo zupełnie małe ofiary, małe podniety, z któremi byliśmy w stanie przyjść do stosunków wiejskich, powodują silne gospodarcze skutki.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#Komentarz">Reakcja gospodarcza jest o tyle trwała, o tyle ma szanse w sobie rozwijania się nadal, o ile jest połączona z pewnem działaniem organicznem. Podnoszę ze szczególnym naciskiem to, że nie została zaniedbana druga strona zagadnienia, tak niezmiernie dla wsi ważna, a mianowicie sprawa całości jej bytu. Dopóki będziemy wieś traktowali tylko jako część składową organizmu gospodarczego i będziemy ją cenili tylko według tego, czy i o ile jest dobrym nabywcą, czy i o ile powoduje możność pracy innych działów, niewątpliwie będziemy jednostronni. Nie możemy zapominać, że ma życie własne, że ma swoje prawa, że te prawa ma wielkie, skoro stanowi tak wielką część narodu.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#Komentarz">W całem przeto gospodarczem życiu nie tylko to jest ważne, co wieś sprzeda je, ale jest niemniej ważne to, co sama skonsumuje. Jeżeli przeto w działaniu gospodarczem staramy się ułożyć stosunki tak, aby wieś miała większą możność pozostawienia na rzecz własnej konsumcji części swej produkcji, to oddziałujemy dobrze. Jeżeli mamy możność wywołać wysiłek produkcyjny, nawet wytężoną dodatkową produkcję, alby lepiej zaspokoić te potrzeby własne, to działamy dobrze. Spotkałem się parokrotnie z ostrą krytyką tego rodzaju twierdzeń. Przerzucenie szans rozwoju gospodarczego wsi na ich własne wysiłki nie jest rzeczą popularną. Ale ja nie jestem tu od mówienia rzeczy popularnych.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#Komentarz">Słuszna ocena nakazuje w sposób bezwzględny stwierdzić, że istotne zmiany mogą być spowodowane tylko przy poważnem pogłębieniu wysiłku, jaki wieś jest w stanie dać sama z siebie. Przypisywanie wagi czynnikom konsumcji wsi, niezależnym od rynku, napotykało i z drugiej strony krytykę.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#Komentarz">Kiedy w grudniu roku ubiegłego pozwoliłem sobie w sposób publiczny do rolnictwa polskiego mówić o tem, jak ważną jest troska o spotęgowanie produkcji i świadome normowanie tego, co się na rynek rzuca, o wzmożenie w imię przyszłości narodu konsumcji własnej, to wówczas ze strony pewnej grupy, rozumującej w sposób, powiedziałbym, staroświecki, albo — że użyję tu wyrazu jaskrawszego — w sposób staro-ekonomski, grupy, reprezentowane j przez pismo „Gazeta Rolnicza”, zostałem za swoją postawę wyszydzony. Twierdzono, że sprawą istotną jest tylko rentowność rolnictwa, nie umiano się wznieść na ten poziom, który polega na uświadomieniu sobie, że życie publiczne obchodzi dochód społeczny, że w mniejszej mierze obchodzi go to, co można nazwać ścisłą rentą. Jeżeli będziemy myśleli o stosunkach rolniczych, to jest rzeczą niewątpliwą, że drobnego rolnika obchodzi cały przychód, jaki uzyskuje z gospodarstwa. Dochód to suma wartości, której drobną część stanowi renta z ziemi, ale której olbrzymią, przeważną część stanowi wartość, reprezentowana przez pracę rolnika i w tych warunkach rentowność postawić na ołtarzu — to właśnie staro-ekonomski sposób, to zjawisko świadczące o tem, z jakim trudem myślenie o życiu gospodarczem w kategoriach publicznych przedostaje się do części umysłów. Zapewne, można się pocieszać, że to jest już zmierzch pewnych grup, że przychodzą siły nowe, że te siły nowe życie Polski odrodzą, że mamy prawo pokładać nadzieję w tem odrodzeniu.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#Komentarz">Czy mamy prawo mówić o tem, że konsumcja własna wsi wzrosła? Rozumując w sposób najbardziej prosty, można mniemać, że tak. Jeżeli zaszło pomniejszenie eksportu żyta bardzo już poważne przed 1 lutego, jeżeli na miesiące między 1 lutym a końcem kampanii zbożowej ocena dosyć zgodna różnych czynników zainteresowanych przewiduje zbyt jeszcze jakichś 80–100.000 tonn, to będziemy zamykali rok gospodarczy sumą eksportowanego żyta niepomiernie mniejszą, niż w roku poprzednim.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#Komentarz">Można twierdzić, że rolnik żyto spasł. Zapewne. Ale znajomość życia wiejskiego niewątpliwie uprawnia do twierdzenia, że o ile rolnik jest w stanie żyto spaść, to napewno i sam go je więcej. A dlatego sądzę, że pod tym względem można dosyć spokojnie ocenić sytuację jako poprawioną. Nie przewiduję ponadto sytuacji takiej, któraby powodowała gwałtowne wyciśnięcie resztek tego zboża ze wsi i rzucenie ich na rynek pod przymusem bezwzględnej konieczności.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#Komentarz">Mówimy ze strony Rządu o fakcie przeludnienia wsi. Patrzymy na trudności w życiu wsi jako na zjawisko z tem zagadnieniem ściśle związane. Ale są oceny i inne. Szanowny p. poseł Żeligowski twierdził, że przy podniesieniu kultury rolniczej jesteśmy w stanie zapomnieć o przeludnieniu, jesteśmy w stanie mówić o możliwościach bardzo jeszcze daleko idącego zagęszczenia ludności w Polsce. Tak jest, Panie Pośle, chodzi tylko o czas. Wszystko jest względne, a przeludnienie rolnicze oczywiście także: nie daje się mierzyć żadną cyfrą absolutną — a jedynie pewną cyfrą stosunkową do poziomu gospodarki. Zapewne, możliwości podniesienia istnieją, twierdzę nawet, — i tu sądzę, że jesteśmy bardzo z Panem Posłem bliscy — że podniesienie to w olbrzymiej mierze zależy od tych czynników, które mogą być wprzężone w pracę niezależnie od zjawisk zewnętrznych, że może ono być spowodowane własnym wysiłkiem i umiejętnością wsi w mierze większej, niż to się powszechnie mniema. Ale również nie wolno mi zapominać, że na to trzeba dużo czasu, a czasu trzeba dużo dlatego, że czynnikiem decydującym tu, tak samo jak i przy każdej produkcji, jest ten składnik, który jest w minimum.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#Komentarz">Wbrew często powtarzanemu mniemaniu (dalej będę szedł po drodze twierdzeń niepopularnych) nie będę się godził z tem, że czynnikiem, będącym w minimum w produkcji rolniczej w Polsce, jest tylko czynnik materialny. Świadomie przeciwstawiam się temu twierdzeniu i sądzę, że do tego błędu, który był i w nowej Polsce popełniony, do przywiązywania nadmiernej wagi do samej tylko zmiany któregoś z czynników materialnych i ufania, że dalej życie samo spełni, co do niego należy, rozwinie się, rozrośnie i na inny poziom się przeniesie — że do tego błędu nam już wracać nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#Komentarz">Mówimy o warunkach kryzysowych, pamiętamy o szeregu lat ciężkich, ale miejmyż odwagę przypomnieć sobie w sposób wyrazisty i lata dobre i miejmy odwagę wysnuć z nich wnioski. Czy ktoś z Panów mi zaprzeczy, że ta lala dziesiątków milionów, przetaczająca się przez Polskę, docierająca i do każdej wsi polskiej, nie została w należyty sposób wyzyskana? Patrzymy na to dziś z żywą goryczą, jesteśmy świadomi, że nie co innego, tylko poziom kultury nie pozwolił na to, aby te lata dobre były w pełni wykorzystane.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#komentarz">(Głos: Słusznie, słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#Komentarz">Rósł budżet na konsumcję wódki, przewaliła się fala, która nie zostawiła głębszych śladów. Wysoka Izbo! Ja muszę generalizować, ja nie przeczę, że są punkty, w których zjawiska inne, zjawiska dodatnie, budzące w nas radość, rozwijały się także, ale to mi nie odbiera prawa do twierdzenia, że wykorzystanie tych lat było za małe, istniały wielkie obszary Polski, w których bez względu na to, że się przetoczyła ta fala pieniądza, dziś niepodobna odszukać ani inwestycyj, ani podniesienia kultury, ani nawet odszukać jej wpływu w uzdolnieniu ludności do lepszej walki z życiem. A przeto twierdzę, że nie w czynniku materialnym leży minimum warunków życia i poziomu wsi. Nie zamierzam w najmniejszej mierze lekceważyć znaczenia czynników materialnych, poziomu dochodów wsi. Nie podejmuję nawet rozważań, czy z tych czynników materialnych jest ważniejsza praca, czy kapitał. Wiemy, że pracę mamy w nadmiarze, że kapitału nam brak, ale przecież jeszcze większą wagę przywiązuję do tego czynnika intelektualnego, który stanowi właściwe kierownictwo całości gospodarstwa, który stanowi o możności działania jednostek i działania zbiorowego tam, gdzie jest ono potrzebne, o możności organizowania życia tam, gdzie niedołęstwo organizacyjne w to życie bije.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#Komentarz">Dlatego, moi Panowie, sądzę, że jeżeli — w odróżnieniu od poczynań z przed lat paru — w sposób silniejszy, w sposób bardziej stanowczy, potrafimy zwrócić uwagę na to działanie organiczne, na sprzężenie całości odcinków, na prawdziwie, rzetelne ustosunkowanie się do tego, że podstawą przyszłości jest człowiek ze swoim poziomem kulturalnym, jeżeli potrafimy przygodnych fal pieniądza nie rozpraszać, ale strukturalną zdolność i prężność rolnictwa podnosić, to mam nadzieję, że w mierzeniu obecnych poczynań będziemy mogli być spokojni, albowiem one te perspektywy ciągłości w sobie zawierają.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#Komentarz">W obrazie obecnej rzeczywistości odegrała niewątpliwie rolę książka zatytułowana „Pamiętniki chłopa”. Stała się ona poważnym dokumentem. We wstępie do tej książki sędziwy i zasłużony działacz społeczny Ludwik Krzywicki rozpoczyna od wyrazów: „Kiedyż zadnieje?” Łączył się on w tęsknocie, w tym wyrazie pragnień spotkania lepszego życia, nowej rzeczywistości z gromadą upośledzonych i z trudem wytrzymujących egzystencję ludzi.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#Komentarz">Ale czy nam wolno godzić się z tą biernością oczekiwania? Czy ma zadnieć? Czy to przychodzi zzewnątrz? Czy to słońce wzejdzie i otoczy wszystkich jakąś dobrotliwą pomyślnością? Sądzę, że my, działacze publiczni odpowiedzialni za bieg życia, winniśmy sprawę oceniać inaczej. Dzień świeci, słońce jest, mamy tę polską rzeczywistość, którą możemy w świetle dnia tak urabiać, jak nas stać. Cóż stąd wynika, że tak wielka, niestety, grupa naszego społeczeństwa na to światło dzienne nie może jeszcze wyjść? Ułatwmy to wyjście, dokonajmy tego, ażeby pomnożone zostały siły działania, któremi rozporządzać możemy. Mamy prawo powoływać się tu na ten wielki testament Marszałka, który przechowuje się w tradycji wielokrotnie do mnie dochodzącej, tradycji ustnej, proste z Jego strony stwierdzenie, że jeśli któraś warstwa wymaga bezpośredniej i silnej pomocy Państwa, to właśnie chłopi, bo ci sami rady sobie bezpośrednio nie dadzą. Trzeba im dopomóc wyjść na światło. I dlatego przywiązuję kolosalną wagę do oświadczenia, złożonego w imieniu Rządu dwa dni temu przez p. Premiera, że nie traktuje zjawisk życia rolniczego pod znakiem tylko zażegnywania klęski kryzysu, że Rząd staje do pracy nad rozwiązywaniem całości zagadnień życia wsi i jej kultury, do pracy nad związaniem wsi z Państwem, że podniesienie kul tury wsi uznaje za zagadnienie państwowe. W tej jedności, jaką stanowić musi całość problemu wiejskiego, dopatrywać trzeba punktu wyjścia dla działań kulturalnych, albowiem one w głęboki sposób przeradzają całość życia. Już obecnie mamy prawo mówić o tem, że dochodzi do głosu młodsza, inaczej kształcona i obiecująca fala ludności wiejskiej. To, co przechodzi przez szkoły, to, co wraca z wojska, stanowi element, który, jeśli go nie zmarnujemy, będzie stanowić fundament dla nowej polskiej rzeczywistości. Sądzę, że wysiłek całości Rządu i na tym odcinku przypada w części Ministerstwu Rolnictwa. I to jest powód, dla którego nie umiem oddzielić i w jedną całość zbieram wszystkie nasze wysiłki, łączone z poprawą, bytu materialnego i wysiłki, zmierzające do podniesienia poziomu ogólnego, do podniesienia kultury człowieka, jako tej jedynej, bardziej trwałej podstawy, na której może być budowana przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#Komentarz">Mówiąc o pracy wykonawczej Ministerstwa Rolnictwa, jestem zmuszony w pierwszym rzędzie nawiązać do tych ogólnych uwag i stwierdzić, że w konstrukcji aparatu, w podziale pracy między organami naszej administracji a samorządem gospodarczym i terytorialnym dopatruję się najbardziej właściwego punktu wyjścia dla prawdziwego zespolenia tych wysiłków z wysiłkami samych zainteresowanych. Nie mogę twierdzić, aby fakty pozwalały już dzisiaj na zarejestrowanie etapu dokonanego jako pozytywnego dorobku. Prace te są w toku. Znane mi są obawy ze strony rolnictwa, aby nowy samorząd gospodarczy nie popadł w zbytnią biurokratyczność. Znane mi są również obawy, czy dostatecznie równolegle do montowania aparatu samorządowego następuje redukcja pracowników ściśle administracyjnych. Muszę stwierdzić, że jeżeli chodzi o ten moment ostatni, to od lat już kilku w Ministerstwie Rolnictwa odbywa się znaczne pomniejszenie ilości zatrudnionych osób. W roku 1932/33 mieliśmy pracowników 3.033 (mówię o działach administracji nieobejmujących lasów). Poprzez 2.600, poprzez 2.500 dochodzimy do ustalenia mniej więcej na poziomie 2.350 etatów w r. bieżącym i na rok przyszły. Jest to zatem pomniejszenie o 22%. W znacznej części przypisać je muszę zespoleniu dwóch Ministerstw, zespoleniu okręgowych urzędów ziemskich z województwami oraz rozwojowi samorządu gospodarczego. W zakresie właściwej administracji rolnej, w działach tej natury, jak ochrona lasów, jak weterynaria, drobne już tylko pomniejszenia dadzą się osiągnąć.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#Komentarz">W działaniu całości aparatu przywiązywać muszę wagę pierwszorzędną do atmosfery moralnej. To jest też powód, dla którego, mówiąc o swojej za aparat odpowiedzialności, przedewszystkiem to zagadnienie wysuwam.</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#Komentarz">Znaną jest Panom z przed dni kilku sprawa dotycząca oskarżenia ogromnego działu administracji publicznej, jakim jest administracja lasów, o stosunek do dobra publicznego jak najbardziej niewłaściwy. Znaną jest Panom moja pod adresem Pana Marszałka prośba o skłonienie p. posła Kozickiego do konkretnych zarzutów, do ujawnienia też powodów, dla których rzekomo Lasy otacza tajemniczy przywilej nietykalności. Znana Panom jest również odpowiedź Pana Marszałka. Przesławszy mi diariusz Komisji Budżetowej, stwierdza Pan Marszałek, że uczynił wszystko, co było możliwe do uczynienia z tytułu jego urzędu. Ani nie do mnie należy jakakolwiek ocena Regulaminu Sejmu, ani nie zamierzam kwestionować, że Pan Marszałek jest najlepszym jego interpretatorem. Ale są i moje bezpośrednie obowiązki, dotyczące obrony tej licznej grupy pracowników państwowych, świadczących swój wysiłek, jak mniemam, w olbrzymiej większości w najlepszej wierze, jest obowiązek obrony honoru urzędu publicznego, który prowadzę. Muszę poprzestawać w tych warunkach na przesłanym mi diariuszu. Pozwolę sobie przeto uwagę Panów zatrzymać na tych zarzutach, które tam zostały sprecyzowane.</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#Komentarz">P. poseł Kozicki powołał się na uwagi w Izbie Kontroli; wymienił nadto dwa przykłady: przykład nadleśnictwa Szeszory i przykład dzierżawy majątków państwowych.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#Komentarz">O cóż chodziło w tem nadleśnictwie Szeszory? Oto w r. 1930 nadleśnictwo, posiadając zasób materiału opałowego, w który włożono drogą robociznę i który stał się tanim, albowiem wszystko się wówczas stawało tanie, miał przed sobą stratę na tym materiale drzewnym. Miało nadleśnictwo nadto poważniejszą ilość materiału użytkowego, również drogo wyeksploatowanego, który trzeba było dostarczyć bliżej do kolei. Zawarło ono umowę z prywatnym przedsiębiorcą Rabinowiczem o dostawę drewna użytkowego za wynagrodzeniem 12 zł za metr za samą dostawę, z tem jednak, że przedsiębiorca weźmie na siebie naprawę dróg, po których dostawa będzie wykonywana, i uregulowanie uprawnień przejazdu przez cudze grunta. Równocześnie tenże sam przedsiębiorca zakupił drewno opałowe po wysokiej cenie 6 zł za metr, wówczas już niepraktykowanej.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#Komentarz">Proszę Panów! Ani ja, ani nikt dzisiaj nie może mieć wątpliwości, że próba dwustronnego podciągnięcia poziomu płac i towaru dla stworzenia jakiejś teoretycznej równowagi nie była rzeczą właściwą. Podniesiono i koszt dostawy metra drzewa i wartość kupowanego opału prawdopodobnie poto, ażeby w zasadzie przynajmniej strata na eksploatacji materiału opałowego była mniejsza.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#Komentarz">Nadleśnictwo w tym wypadku zrobiło to niezgodnie z zarządzeniem Ministerstwa, już na kilka miesięcy przedtem wydanem i wskazującem na szkody skutkiem zawierania z przedsiębiorcami prywatnymi umów o wykonanie robót tego rodzaju, jak zwózka drewna i t. p. Ale były to jeszcze lata, kiedy umowy koncesyjne i stosunki z przedsiębiorcami zostawiły dużo żywych jeszcze nałogów w administracji. Szukano rozwiązania sprawy w tym łatwym trybie powierzania komuś prac. Cóż zaszło? Ów kontrahent Rabinowicz wyrzekł się części tego opału, której nie chciał po tej drogiej cenie kupować. Tranzakcja została dokonana tylko w części. Natomiast to przewiezione drogo drewno, nawet przewiezione bliżej kolei, nie przedstawiało wartości takiej, na jaką liczono, i spowodowało w sprzedaży stratę. Pisma Izby Kontroli oceniają tę stratę na 30 kilka tysięcy złotych i jest pod tym względem korespondencyjny spór między dyrekcją, czy należy to oceniać na 30 kilka tysięcy, czy na mniej, albowiem zabieg podniesienia ceny tej części opału przecież coś przyniósł. Nadto zostały włożone pewne trudy w naprawę drogi.</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#Komentarz">Punktem kulminacyjnym, rzekomo jaskrawym w cytowaniu tęgo incydentu, jest moment, że gdy Izba Kontroli w 1935 r. usiłowała stwierdzić, jaki jest stan tej drogi, to okazało się, że z tych 40 mostków nie zostało ani jednego.</u>
          <u xml:id="u-5.42" who="#Komentarz">Wysoka Izbo, 40 mostków nie buduje się za kilkanaście tysięcy zł. Nie były to niewątpliwie większe mosty, lecz były to drogi leśne, które na 1, 2 lub 3 sezony mogą być używane. Jeżeli była doprowadzona do użytkowania w r. 1930, to w warunkach górskich — droga nad potokiem — jest rzeczą normalną, że w r. 1935 można było śladów mostków nie zastać. Przychodzą powodzie, przychodzą zaniedbania na skutek tego, że inne działki wymagają dróg. Ale, proszę Panów, przyjmijmy nawet rzecz najbardziej krytyczną w stosunku do Dyrekcji Lasów. Dokonana była tranzakcja, stracono 30 kilka tysięcy złotych. Ja nie znam i sądzę, że nikt z Panów nie zna przedsiębiorstwa drzewnego, któreby w r. 1930 nie traciło. Byliśmy ciągle świadkami tego, że z miesiąca na miesiąc istniejący materiał w znacznej swojej części zamieniał się w powietrze, tracił wartość. Ani w jednym ustępie czy to pisma Izby Kontroli, czy korespondencji i dochodzeń z tych spraw wynikłych niema mowy o nadużyciach, ten zarzut nie jest stawiany.</u>
          <u xml:id="u-5.43" who="#Komentarz">Jak się przedstawia sprawa druga? Dyrekcja Lasów Państwowych wydzierżawia za tanio majątki, daje opust niczem nieuzasadniony 31% czy nawet 25%. W jednem piśmie powołuje się dwa folwarki. Jest mowa o opuście 31% co do folwarku Żelizna, gdzie był spór między Izbą Kontroli i Dyrekcją Lasów, czy jest słusznie obliczony czynsz dzierżawny — w ten sposób, że osobno się szacuje tenutę za grunt, a osobno za budynki. Dyrekcja Lasów Państwowych reprezentuje pogląd, że zwłaszcza przy ośrodkach obficie zabudowanych, przeznaczonych w przyszłości na szkołę lub teren kultury rolniczej a Żelizna należy do tego rodzaju rezerwatów, przeznaczonych na późniejszy ośrodek kultury rolniczej, gdzie zazwyczaj zachodzi przesadny stan zabudowania — nie wolno dzierżawcy obciążać dodatkowym czynszem, wynikającym z ilości kapitałów, które w tych budynkach tkwią, jeżeli budynki te nie mogą być należycie zużytkowane. A zatem Dyrekcja wychodzi z założenia, że należy traktować to jako całość, że należy normy czynszu doprowadzić do przeciętnej normy, niezależnie od tego, czy folwark jest przebudowany. Na tem tle była przeprowadzona korespondencja. Najwyższa Izba Kontroli tego stanowiska nie podziela i w dalszym ciągu mniema, że należy szacować osobno budynki, osobno ziemię; im więcej jest budynków, tem więcej należy pobierać czynszu. Ja sądzę, że jeżeli będzie mi to dane, to Izbę Kontroli w swoim czasie przekonam. Albowiem stanowisko odmienne próby życia — przypuszczam — nie wytrzyma. Ale niema znowu ani cienia zarzutu o czyjemś nadużyciu.</u>
          <u xml:id="u-5.44" who="#Komentarz">Przykład trzeci: majątek Karwin, wydzierżawiony taniej o 25%. Muszę najpierw sprostować: nie o 25%, a o 75% jest wydzierżawiony taniej, jest wydzierżawiony tylko za 25%. Cóż to za majątek? Kilkadziesiąt ha, które pozostały z parcelacji majątku państwowego, zostało wydzierżawione znanemu w całej Polsce i wielce zasłużonemu p. Szańkowskiemu na hodowlę żyta wierzbieńskiego. Niema w Polsce rolnika, któryby nie wiedział, kim jest p. Szańkowski i p. Szańkowska w hodowli żyta, i niema rolnika, któryby nie wiedział, co to jest żyto wierzbieńskie. Powód wydzierżawienia tych kilkudziesięciu ha jest następujący: Chodziło o to, aby teren własny pp. Szadkowskich mógł być oddzielony od innych pól szerokim pasem, utrudniającym zapylenie żytem obcem. Żyto jest rośliną wiatropylną i żyto się krzyżuje nieraz poprzez całe kilometry przy wietrze. Taki więc pas ochronny kilkudziesięciu ha jest dla dobra tego gospodarstwa potrzebny. Cały szereg interwencyj w Ministerstwie Rolnictwa ustawicznie ma miejsce, aby to gospodarstwo Szadkowskich podtrzymać. Niedalej jak bezpośrednio przed paru tygodniami znowu się rozeszła pogłoska, że te kilkadziesiąt ha ma być rozparcelowane, i p. senator Kleszczyński, jako prezes Izby Krakowskiej i jako senator, znający miejscowe stosunki, ponownie te rzeczy poruszył. Ale jakżeż się miała sprawa obniżenia tego czynszu? Istnieje ogólne zarządzenie Ministerstwa Rolnictwa, zezwalające, ażeby w ośrodkach, przeznaczonych na stacje doświadczalne, na kulturę rolniczą mógł być czynsz rolniczy do 1/2 obniżony. W wypadku stanu rzeczy przeznaczonego dla gospodarstwa nasiennego w Wierzbniku istnieje pismo podpisane przez p. Wiceministra Karwackiego ze stycznia 1934 r., polecające Dyrekcji Naczelnej uwzględnienie podania pp. Szadkowskich i obniżenie czynszu do 25% czynszu normalnego. Mamy dalej rozporządzenie Dyrekcji Naczelnej, usiłujące zbadać, czy to jest istotnie konieczne w stosunku do tego majątku. Odbywa się ponowna ilustracja, występuje wojewoda Paciorkowski, występuje w formie protokułu grupa zwiedzających posłów w grudniu 1933 r. o konieczności podtrzymania tego gospodarstwa, występuje wkońcu oficjalnie Ministerstwo Rolnictwa ze stwierdzeniem najbardziej zasadniczem, uzasadniającem słuszność ulgi.</u>
          <u xml:id="u-5.45" who="#Komentarz">Wolno Izbie Kontroli w poszczególnych wypadkach kwestionować, czy zasady ulg wyjątkowych są szczęśliwie stosowane. To jest obowiązek Izby Kontroli, ale to nie uprawnia nikogo do twierdzenia, że skoro zarzut istnieje, to istnieje wyraźne zło. A przecież co z tego uczyniono? Uczyniono twierdzenie, że to są dowody złodziejstwa! Proszę Panów, istnieje jakaś minimalna moralność publiczna, wolno mówić o generalizacji zarzutów w stosunku do instytucji, wówczas gdy się stwierdzi, że w tej instytucji jest niechęć reagowania na oskarżenia, ale nie wolno nikomu, dlatego, że się gdzieś zdarzyć mogą — bo się zdarzyć muszą — poszczególne nadużycia, w tym wypadku rzeczy tak generalizować. Proszę Panów, ale poza faktem lekkomyślności zarzutu złodziejstwa i nadużycia jest jeszcze coś więcej, jest jeszcze twierdzenie, że jakiś nimb tajemniczości to wszystko otacza. Usiłuję z całą bezwzględnością powtórzyć to, co sygnalizowałem na komisji, że Ministerstwo Rolnictwa nie ma tajemnic, wszystko stoi otworem. Ja ze swej strony uczynię wszystko, ażeby przeciwstawić się tej atmosferze, która dla życia publicznego jest fatalna, fatalna dla całości życia naszego Państwa: utwierdzanie w mniemaniu, że istnieją jakieś nietykalne, tajemnicze ochrony. Wydaje mi się, że wolno zwrócić na to uwagę, jak dalece dla życia publicznego jest to groźne. I dlatego, proszę Panów, w odniesieniu do tej sprawy uważam, że mam prawo powiedzieć, że zarzuty te nie są w żadnym stopniu usprawiedliwione.</u>
          <u xml:id="u-5.46" who="#Komentarz">Jeśli chodzi o sprawę całości mego stosunku do administracji lasów, nie chciałbym, aby istniały pod tym względem jakiekolwiek nieporozumienia. Pozwolę sobie w paru jeszcze słowach potwierdzić fakty i zobrazować to, co o lasach myślę na podstawie posiadanych materiałów.</u>
          <u xml:id="u-5.47" who="#Komentarz">Kwestionuje się, czy lasy zachowują ciągłość użytkowania. Odpowiadam na to w ten sposób, że rozmiar użytkowania jest bardzo skromny i wynosi normalnie w przecięciu, jakgdyby była 110-letnia kolej, że ten rozmiar użytkowania pozostaje od szeregu lat na poziomie 22–23.000 ha ustalony.</u>
          <u xml:id="u-5.48" who="#Komentarz">Podnoszą wątpliwości co do postępu zalesienia. Znowu nie mogę innej miary stosować, jak miary poprzez kilka lat. Jeżeli w r. 1927 obszar do zalesienia wynosił 211.000 ha, to na 1 października 1935 r. wynosił 82.000 poza zalesieniem wszystkich bieżących zrębów.</u>
          <u xml:id="u-5.49" who="#Komentarz">Podnoszą wątpliwości, czy dochodowość jest wystarczająca. Stwierdzam, że rok ostatni i rok poprzedni dają już bardzo znaczną poprawę. Najniższa suma to było 7 milionów złotych, po której następowało 19 i 34 milj. Stwierdzam, że wpływy do kasy państwowej są w ostatnich latach systematycznie większe, niż były przewidywane. Podnoszono wątpliwość, dotyczącą nadmiernego inwestowania się lasów państwowych. Śpieszę przeto uświadomić Panom fakt, że te inwestycje polegają nie tylko na inwestycjach przemysłowych, ale również na zakupie lasów prywatnych i koniecznem pomnażaniu budynków administracyjnych. Jeżeli weźmiemy rok ostatni, zamknięty w październiku 1935 r., to z ogólnej sumy 11 milionów złotych wydatkowanych na inwestycje, budowa administracyjnych budowli i uzupełnienie inwentarza ruchomego stanowi 3.400.000 zł, urządzenia przemysłowe — 3.700.000 zł, urządzenia transportowe i komunikacyjne — 300.000 zł, kupno majątków i gruntów leśnych — 2.400.000 zł i kupno zakładów i urządzeń przemysłowych, transportowych i komunikacyjnych 1.180.000 zł. A zatem większość wydatków, poświęconych na inwestycje, stanowi uzupełnienie nieruchomości państwowych.</u>
          <u xml:id="u-5.50" who="#Komentarz">Wydatki na przemysł są oparte na konieczności lepszego spieniężenia surowca. Wychodzę z założenia, że ten przemysł jest potrzebny. Wychodzę z założenia, że dopóki ten przemysł spożytkowuje surowiec własny, jest zdrowym i naturalnym rozwojem intensyfikacji gospodarstwa leśnego.</u>
          <u xml:id="u-5.51" who="#Komentarz">Wydatki na inwestycje nie powinny być mniejsze niż amortyzacja. Na amortyzację w gospodarstwie leśnem odpisuje się corocznie około 5 do 6 milionów złotych i nie mniejsze powinny być inwestycje.</u>
          <u xml:id="u-5.52" who="#Komentarz">W całości chciałbym, by rachunki nasze były jasne i proste. Nie sądzę, aby było możliwe — nie uważam tego dla siebie za możliwe — jakiekolwiek rozdzielanie mojej odpowiedzialności na różne działy pracy; ponoszę ją w całości i za wszystko — również dobrze za to, co chciałbym zmienić w gospodarce i w efektach gospodarczych rolnictwa w ścisłem tego słowa znaczeniu, i w efektach podniesienia całości życia wsi, jak i w tem, co jest czynione przez państwowe gospodarstwo w Lasach Państwowych. Za moralność administracji w sensie gotowości nacisku, gotowości reakcji, gotowości wysnuwania konsekwencji wobec każdego słusznego oskarżenia chcę w pełni na siebie brać odpowiedzialność, tak samo dobrze za charakter tej gospodarki, za jej działalność handlową, za jej działalność inwestycyjną, za jej działalność, zmierzającą do podniesienia poziomu gospodarstwa leśnego. Tylko w ten sposób i tylko w tej całości odnajdę właściwy mój stosunek do budżetu. Budżet z komisji wyszedł bez zmian. Budżet jest połączony z pewną jeszcze rezolucją. Komentarz, jaki w odniesieniu do tej rezolucji dawałem, w całości podtrzymuję. Przyjąłem tę rezolucję jako zobowiązanie do unormowania strony prawnej budżetowania państwowego. Zastrzegam się, że nie wkładam w nią bynajmniej sensu takiego, jakoby dostarczenie Sejmowi preliminarza za okres bieżący, dostarczenie zamknięć rachunkowych za czas poprzedni, było niewystarczającą podstawą do wnioskowania o wpłatach do Skarbu. Rozumiem tylko, że nie jest to rzecz dostatecznie sformułowana, że nie jest dekretem Prezydenta ściśle określona, za jaki czas rachunki mają być Panom przedkładane. Te rzeczy muszą być wyrównane. W tym sensie przeciw tej rezolucji nie oponuję. Całość stosunku Panów do tego budżetu jest rzeczą, która w moich oczach stanowić będzie określenie całości stosunku Panów do mnie.</u>
          <u xml:id="u-5.53" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Karśnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PKarśnicki">Wysoka Izbo! Jesteśmy w tej chwili po ekspose, po przemówieniu programowem p. Ministra Rolnictwa i po okresie dekretów. Rząd zahamował wóz, hamulce zazgrzytały i rozległy się echem po całej Polsce, ale tylko przed katastrofą ten wóz stanął. P. Wicepremier w programowem przemówieniu, w którem odtworzył wspaniale sytuację gospodarczą Państwa, odtworzył również drogę, po której doszliśmy do stanu obecnego. Jako cel poczynań obecny Rząd postawił sobie przywrócenie dochodowości warsztatów rolnych. Jednak stwierdzić muszę, że celu tego dotąd nie osiągnięto i te wszystkie dekrety, które wyszły, dotąd jeszcze celu tego nie osiągnęły. Nawet przeciwnie, po ostatnich zarządzeniach nastąpiła zniżka artykułów rolnych, hodowlanych i roślinnych. Pewne rzeczy potaniały. Potaniał cukier, ale wieś i za złotówkę tego cukru kupić nie może. Potaniały zato buraki, zmniejszając znowu dochody rolników. Potaniało żelazo, węgiel. Bezwzględnie, że potanienie tych artykułów ma pierwszorzędne znaczenie, ale głównie dla przemysłu przetwórczego handlu, które rzeczywiście z tego ogromne korzyści mają i mieć będą. W przemówieniach naszych wysokich dostojników państwowych, również i p. Ministra Rolnictwa, przebija silny optymizm. Daj Boże żeby tak było, żeby te wszystkie poczynania, te dobre chęci rezultat spodziewany przyniosły. Dotąd jednak pesymizm na wsi panuje. Dotąd nie dotarły tam wszystkie zarządzenia. Obniżki tych artykułów, które wieś spożywać musi niema; podwyżki tego, co wieś produkuje, również niema. P. Minister Poniatowski kładzie wielką wagę na kulturalny i moralny poziom wsi i słusznie; rzecz to nadzwyczaj ważna, jednak, stykając się z życiem, musimy powiedzieć, że najpierw trzeba zapewnić dobrobyt materialny, by kultura do wsi przyjść mogła, by było za co kupić książkę, gazetę, by móc ze spokojnym umysłem myśleć o czem innem, nie tylko o troskach życia codziennego. A rolnictwo polskie od czasu odzyskania niepodległości nie miało jaśniejszych chwil. Rolnictwo całego świata odgryzło się bardzo prędko i wylizało z ran przez wojnę zadanych. W Polsce polityka taniego chleba i inne zarządzenia za tem idące nie pozwalały, by rolnictwo mogło prędko przyjść do siebie po wojnie. Najlepszy dowód, że jeszcze w 1929 r. walczono o niesienie ceł wywozowych na zboże, a lata 1927, 1928 i 1929, tak dobrej koniunktury, wywołane były jedynie z dewaluowaniem się taryf celnych. Kryzys zaś był już w Polsce poprzednio; był już za zaborców, a od 1929 r. kryzys światowy to tylko pogłębienie biedy na wsi. Cena ziemi od 1928 r. do 1933 r. spadła mniej więcej o 50%. Dzisiaj spadek ten jest większy. Spowodowało to bezwzględnie wzrost zadłużenia, zadłużenia, które dotychczas nie zostało dostatecznie załatwione wydanemi dekretami. Uważam, że to oddłużenie trzeba znacznie pogłębić i rozszerzyć, zdecydować się na stanowcze cięcia, głębokie i radykalne, Objąć niem trzeba wszystkie dziedziny: kredyt komasacyjny, melioracyjny, parcelacyjny, długoterminowy, aż do redukcji sum zadłużenia i raz ż tem skończyć. Oddłużenie na raty — jak dotąd — prowadzone, tylko demoralizuje, efektu nie przynosi. P. Minister Rolnictwa powiedział, że wpłaty do Banku Rolnego powiększyły się i wpływy podatkowe także się zwiększają, jednakże dzisiaj 60.000 gospodarstw jest przez Bank Rolny wystawionych na licytację i czeka młotka. Dzisiaj przerost zadłużenia nad rzeczywistą wartością warsztatu stał się już poprostu niemożliwy. Raty, które płacić trzeba do Banku Rolnego z tytułu kredytu melioracyjnego i parcelacyjnego, są zupełnie dla tego rolnika niemożliwe do wpłacenia.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PKarśnicki">Słyszeliśmy z ust p. referenta budżetu, jak i p. Ministra Rolnictwa, że interwencja, skierowana na odcinek budowlany, wydała poważne rezultaty. Stwierdzić jednak muszę, że tych rezultatów nie widzę i że dzisiaj raczej znowu potaniały wszystkie artykuły hodowlane na wsi i interwencja nie odgrywa roli. Jednocześnie stwierdzam, że interwencja na jednym odcinku prowadzona nigdy rezultatów dać nie może, gdyż objąć musi całokształt dlatego, że rolnictwo nasze jest już zbyt elastyczne i ma możliwości przerzucania produkcji z jednego artykułu na drugi, bardziej opłacalny, i przez to, co w danej chwili bardziej się opłaca, powoduje nadmierną podaż danego artykułu. Podwyższyć jednakże trzeba wydajność z hektara, podwyższyć trzeba właśnie w myśl tego, co p. Minister mówił, by większa kultura, by możliwości zdobywania większych środków pieniężnych, łatwiej do wsi mogły dojść. Ale na to trzeba najrozmaitszych rzeczy, a przedewszystkiem potanienia cen nawozów sztucznych. Wogóle uważam, że z jednej strony trzeba wszelkiemi możliwemi środkami podwyższać dochodowość warsztatów rolnych, z drugiej wszelkiemi możliwemi środkami obniżać koszty produkcji tychże warsztatów. Jednocześnie uważam, że należy prowadzić klasyfikację gruntów, aby umożliwić wreszcie sprawiedliwy wymiar podatku gruntowego, oparty nie na sztucznem i dowolnem interpretowaniu ustawy przez urzędy skarbowe lub na ustawach, które Trybunał Administracyjny za nieistniejące uznał.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PKarśnicki">Uważam, że wszystkie wysiłki, które, należycie oceniając, dotąd zostały dokonane, są zamałe i nie może być mowy o przywróceniu dochodowości warsztatów bez działania dwustronnego — z jednej strony trzeba podnosić, a z drugiej obniżać.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#PKarśnicki">Przejdę teraz do drażliwego od początku odzyskania niepodległości Państwa Polskiego zagadnienia reformy rolnej, zagadnienia, które może niesłusznie specjalnie drażliwem się stało, zagadnienia, które już zajmowało umysły i powodowało walkę w tej Izbie, które w praktyce wbiło się jakgdyby klinem między rolnictwo, rozszczepiając je, tworząc dwa oddzielne obozy, uniemożliwiając stworzenie wspólnego frontu rolniczego, dlatego, że zagadnienie to, mam przekonanie, zostało nienależycie ujęte. Dotąd rozparcelowano w Polsce 2.300.000 ha, a ustroju rolnego nie uzdrowiono. Kosztowało to, jeżeli wziąć pod uwagę listy zastawne Banku Rolnego i Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej — przeszło 800.000.000 zł, jeżeli jeszcze do tego dodać krótko — i średnioterminowy kredyt w wysokości około 70.000.000 zł, wreszcie należności przejęte z banków pruskich i rosyjskich w wysokości około 200.000.000 zł — razem wynosi to sumę przekraczającą miliard zł.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#PKarśnicki">2.300.000 ha i miliard zł nie naprawiły ustroju rolnego. Więc źle ta sprawa była robiona, nie osiągnięto celu, a wyzbyto się możliwości zaspokojenia pilnych i palących potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#PKarśnicki">Pozostało do parcelacji 1.300.000 ha. I co ten 1.300.000 ha ma załatwić? Właściwie wszystko: ma uzdrowić ustrój rolny, uzupełnić karłowate gospodarstwa, dać ziemię bezrolnym i t. d. To jest niemożliwością, tego osiągnąć się nie da. Trzeba umieć gospodarować zasobem ziemi, pozostałym z parcelacji, tak mądrze, aby go nie zmarnować i nie stracić.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel)</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#PKarśnicki">I tutaj właśnie mam zastrzeżenia co do sposobu dotychczasowej parcelacji. P. Minister Rolnictwa powiedział, że jego dążeniem jest stworzenie gospodarstw do jedenastu hektarów. Gospodarstwa te w dzisiejszych warunkach są skazane na to, by znowu się rozdrabniały, by uprawa i kultura ich ziemi nisko stała, bo nie mogą utrzymać pary koni, a jednym koniem dobrze uprawiać ziemi nie można. Pozatem nie mogą zdobyć pewnych funduszów w drodze kredytowej czy pomnożenia dochodów na spłaty np. rodzinne, więc z konieczności muszą się tworzyć karłowate gospodarstwa. A tymczasem ekonomia mówi, że najzdrowsze w naszych stosunkach są gospodarstwa wielkości około 20 ha, które w dzisiejszych ciężkich czasach potrafią obronnie wyjść z kryzysu i jeżeli się poprawią stosunki, będą mogły przy pomocy kredytowej, przeprowadzić spłaty rodzinne.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#PKarśnicki">Ekonomia także nam mówi, że majątki większej własności przy 180 ha nie są w stanie się utrzymać, że majątki tej wielkości, przeinwestowane w Poznańskiem i na Pomorzu, na które skierowany został gwałtowny atak parcelacji, skazane są na zagładę.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#PKarśnicki">A więc co stoi przed nami? Czy program gospodarczy prawdziwej konieczności państwowej, program, który powinien wziąć pod uwagę wszystkie pro i kontra, zsumować je i wytworzyć naprawdę uzdrowienie stosunków i możliwość produkcji — czy też chęć rozstroju gospodarczego przez nieodpowiednie, może niezbyt przemyślane podejście do tego tematu?</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#PKarśnicki">Jednocześnie zwracam uwagę na stosunki, jakie dzisiaj panują na wsi. Znane są najrozmaitsze wystąpienia, hasła organizowania wsi do walki z żydami, hasła, które ludzi pociągają, gdyż wszędzie dzisiaj antysemityzm się wydobywa, dalej ustosunkowanie się krytyczne do wszelkich poczynań, brak zaufania, a jednocześnie pchanie ziemian — większej własności — w ramiona opozycji, dlatego, że sprawy te nie zostały może z państwowego punktu widzenia dobrze przemyślane. Uważam, że ziemianie, pośród których jest wielu dekorowanych za udział na froncie, wielu oficerów rezerwy, nie mogą być traktowani jako obywatele drugiej klasy, którzy nie mają prawa mówić, jako strona, tam, gdzie o ich skórę chodzi. Bo przecież wytworzył się taki stan, że albo się tych ludzi odsuwa, albo się ich nie słucha. Tymczasem ci, co zdali egzamin ze spełnienia prostego obowiązku wobec Państwa, dają chyba gwarancję, że i w tym wypadku stanęliby na gruncie państwowym i uznaliby rację stanu i konieczność państwową. Tymczasem z jednej strony mamy tych, co chcieliby wziąć ziemię, z drugiej tych, którzy jej nie chcą dać (jest zupełnie zrozumiałe, że ten, co nie chce dać, broni się, a ten, co chce wziąć — atakuje), a oprócz tego jest jeszcze trzeci, który nie chce nic wziąć, ani zatrzymać dla siebie, ale prowadzi tę sprawę, mając na celu wybicie się drogą poróżnienia wsi, uniemożliwienia wspólnego frontu rolniczego. Nie mówię już o upadku kultury, o cofnięciu się postępu rolniczego, o tych nieostrożnych, krokach, które na przyszłości Państwa odbić się muszą. Uważam, że podejście do tej sprawy musi być poważne, rzeczowe, z punktu widzenia interesów Państwa i w żadnym wypadku nie demagogiczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Hyla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! W przemówieniu tak p. Premiera, jak i p. Wicepremiera zostało podkreślone bardzo wyraźnie wielkie znaczenie sił intelektualnych, które mogą być poważnym bodźcem, czynnikiem, jeśli chodzi o podniesienie kultury i materialnego stanu wsi. Postawienie w ten sposób sprawy, że przy wielkim wysiłku ze strony czynnika rolniczego może ta robota dawać dobre rezultaty, uważam za postawienie bardzo dobre z tego względu, iż na terenach, które reprezentujemy, tam gdzie istnieją organizacje rolnicze czynnie działające, gdzie są organizacje młodzieżowe, które w szerokiem zastosowaniu prowadzą akcję przysposobienia rolniczego, tam gdzie są gospodarstwa przykładowe, a również gdzie akcja kół gospodyń zatoczyła swe kręgi, tam widzimy postęp rolniczy, lepszą wydajność ziemi, lepszą opiekę nad zwierzętami, i tam napewno chleba o wiele mniej brakuje niż tam, w tych miejscowościach, które pod względem organizacyjnym, pod względem kulturalnym, stoją znacznie niżej. Dlatego uważam za rzecz bardzo istotną, ażeby kierunek, który został nakreślony tutaj z tej mównicy przez p. Premiera, jak i przez p. Ministra Rolnictwa, ażeby ten kierunek realizował się w jaknajszerszem zastosowaniu tak, ażeby podniesienie kultury wsi znalazło swoje odbicie w zarządzeniach i pewnej pomocy, której Rząd udzieli na poszczególnych terenach Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#WincentyHyla">Nadmiar ludności wiejskiej, niemożność emigracji, konieczność wyżywienia ludności, wysuwają się po wojnie na plan pierwszy zagadnień agrarnych. To też różne państwa, jak Czechosłowacja, państwa bałtyckie, Rumun ja, Rosja, pragnąc utrwalić swój byt państwowy, przeprowadzają u siebie reformę rolną. W Polsce zagadnienie to, mające charakter zagadnienia gospodarczego, staje się hasłem politycznem. Podział większej własności rolnej między rolników za odszkodowaniem lub bez odszkodowania stanowił i stanowi hasło stronnictw, zależnie od zapatrywań danej grupy.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#WincentyHyla">Dla sfinansowania przebudowy ustroju rolnego został utworzony Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej; fundusz ten posiada znaczny kapitał w sumie około 600 milionów zł. Nie będzie jednak mógł dostarczyć środków dostatecznych na sfinansowanie parcelacji i scalenia, ponieważ:</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#WincentyHyla">1) został powołany do życia w okresie kryzysu gospodarczego!, a więc w czasie specjalnie trudnych warunków upłynnienia kapitałów, ulokowanych w rolnictwie,</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#WincentyHyla">2) wpływy jego opierają się głównie na należności z gospodarstw jeszcze niezorganizowanych po parcelacji względnie zmuszanych do gruntownego przeorganizowania przy scaleniu.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#WincentyHyla">Z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej przewiduje się w preliminarzu budżetowym na rok 1936/37 na parcelacje i tworzenie zapasu ziemi 17.915.000 zł. Zabudowę gospodarstw przy parcelacji gruntów państwowych oraz pomoc kredytową dla gospodarstw scalonych przy parcelacji, projektuje się sfinansować w roku 1936/37 drogą operacyj kredytowych w wysokości 12 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#WincentyHyla">Omawiając sprawy przebudowy ustroju rolnego, należy podkreślić doniosłe znaczenie działalności Państwowego Banku Rolnego. Kredyty, udzielone przez Państwowy Bank Rolny na kupno ziemi i zagospodarowanie, przyczyniły się do powiększenia i rozwinięcia gospodarstw drobnych rolników do roku 1930. Czasy kryzysowe przyniosły nam spadek cen na ziemię często o 2/3 poprzedniej wartości, powodując nadmierne obciążenie gospodarstw, które nie są w możności w obecnych warunkach wywiązywać się z zobowiązań wobec Państwowego Banku Rolnego. Rozłożenie na spłaty długów na dziesiątki lat, 2-letnia karencja rat kapitałowych — obniżanie procentów — wywołuje chwilowe odroczenie egzekucji. Na przyszłość jednak sprawa wymaga zasadniczego załatwienia.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#WincentyHyla">W zakresie przebudowy ustroju rolnego różne państwa w ostatnich czasach stosowały rozmaite środki, mające na celu umożliwienie nabywcom działek przez spłatę długów, zaciągniętych na nabycie i zagospodarowanie nabytych działek. Prawie wszystkie ustawy, dotyczące powyższej kwestii, zawierają postanowienia, odnoszące się do:</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#WincentyHyla">1) długich odroczeń czasu amortyzacji długu,</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#WincentyHyla">2) niskiego oprocentowania długu,</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#WincentyHyla">3) lat wolnych od spłacania długu, licząc od chwili jego zaciągnięcia,</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#WincentyHyla">4) płacenia jedynie niskich procentów w czasie wolnym od amortyzacji długu. Przykładowo można wymienić kraje: Irlandia, w której przy uwłaszczeniu dzierżawców stosuje się 68-letni okres amortyzacyjny, przyczem oprocentowanie wynosi 2 1/2%, zaś amortyzacja — 1/2% — razem 3 1/2%; Dania—4-% kredyt wolny w ciągu pierwszych 5 lat od amortyzacji; Austria — pożyczki do 65 lat, oprocentowania 3% i lata wolne od płacenia procentów i amortyzacji według uznania właściwej władzy. Naturalnie trudno tu mówić o Rumunii, w której odszkodowanie za wywłaszczone majątki wypłacane jest w zdewaluowanych lejach w wysokości kilku procent wartości majątku 5% -ową rentą, amortyzującą się w ciągu lat 50, oraz o Niemczech, w których z korzystnego długo terminowego kredytu mają być od roku 1931 do 1938 wstawiane corocznie do budżetu sumy w kwocie 36 milionów marek na fundusz, z którego mogą być udzielane bezzwrotne zasiłki i pożyczki na warunkach bardzo daleko idących ulg, poczem minister finansów może każdą pożyczkę w razie potrzeby skreślić, uznając ją za bezzwrotną zapomogę.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#WincentyHyla">Przyrost prawie 400.000 nowych obywateli rocznie w Polsce (w szóstym roku kryzysu) przy braku możliwości emigracji i zarobków w kraju, może wywołać konflikty niepożądane i gospodarczo szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#WincentyHyla">Konstytucja nasza z 23 kwietnia 1935 r. mówi w art. 99, przejętym z Konstytucji marcowej, że „ziemia jako jeden z najważniejszych czynników bytu narodu i Państwa nie może być przedmiotem nieograniczonego obrotu. Ustawy określą przysługujące Państwu prawo przymusowego wykupu ziemi oraz uregulowanie obrotu ziemią przy uwzględnieniu zasady, że ustrój rolny Rzeczypospolitej Polskiej ma się opierać na gospodarstwach rolnych, zdolnych do prawidłowej wytwórczości i stanowiących osobistą własność”.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#WincentyHyla">Z nauki kościoła, wyrażonej w Encyklice „Quadragesimo anno”, wynika, że społeczeństwo ma pewne prawa do własności prywatnej i że z nich korzystając, może ograniczać prawa właściciela wówczas, kiedy tego wymaga dobro ogółu.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#WincentyHyla">Kodeks społeczny, zredagowany przez Międzynarodową Unię dla spraw społecznych pod przewodnictwem kardynała Merciera, uznaje przymusową państwową parcelację wielkiej własności za możliwą, „kiedy nadmierna koncentracja rolna powoduje powstawanie i rozwój proletariatu wiejskiego, który dzięki temu popada w nędzę i zmuszony jest do emigracji i t. p.”. A my tej możliwości emigracyjnej nawet nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#WincentyHyla">Zapas ziemi przeznaczony na cele parcelacyjne w myśl obowiązujących przepisów, a więc: z majątków prywatnych, państwowych, banków państwowych i towarzystw kredytowych ziemskich, wyniesie około 1.320.000 ha. Powyższy zapas ziemi mógłby być powiększony w drodze ustawowej około 600.000 ha z majątków fundacyjnych, z majątków martwej ręki i t. p., które mogą być rozparcelowane. O tem zagadnieniu pisze ks. Piwowarczyk w miesięczniku „Prąd”: „Dwa etyczne prawa przemawiają w Polsce za parcelacją wielkiej własności: konieczność naprawy ustroju własności przez zasypanie przepaści między garścią przebogatych ludzi a masą biednych i obowiązek zaopatrzenia mas biednych w środki potrzebne im do utrzymywania się na poziomie, wymaganym przez godność człowieka — Ludność wiejska, stanowiąca ponad 72% ogółu Państwa, jest decydującym czynnikiem zarówno w zakresie produkcji rolnej jak i zwierzęcej — Wobec tego ogólny program gospodarczy Państwa winien być nastawiony według interesów drobnej własności rolnej. W przemówieniu mojem na plenarnem posiedzeniu Sejmu w grudniu 1935 r. wykazałem, że polityka rolna w Państwie nie szła w ostatnich latach równolegle z potrzebami ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#WincentyHyla">P. Premier Kościałkowski w ekspose w dniu 17 b. m. powiedział: „Stwierdzam jednak z całym naciskiem, że im mniejszy jest ten zapas ziemi, tem większa jest konieczność planowego dysponowania nim i wykorzystania dla najważniejszych zadań, do których zaliczam upełnorolnienie gospodarstw karłowatych i odciążenie w drodze osadnictwa okolic najdotkliwiej przeludnionych. Dlatego też ruch parcelacyjny, poważnie w okresie kryzysu osłabiony, stawiam dziś w rzędzie zagadnień ważnych i pilnych, tem pilniejszych, że odpływ ludności wiejskiej do miast i na emigrację został powstrzymany. Obecnie podejmujemy prace w Rządzie celem rozszerzenia możliwości sfinansowania większego obrotu ziemią. Uważamy bowiem, że okres obecny, charakteryzujący się szczególnie silnem zdeprecjonowaniem wartości ziemi, jest niezwykle korzystny dla ruchu parcelacyjnego i winien być przez drobne rolnictwo wykorzystany. W miarę też rozwiązywania trudności finansowych postępować będzie proces parcelacyjny, mogący w paroletnim okresie doprowadzić do stworzenia pokaźnej liczby nowych zdrowych warsztatów i dać poważną ulgę najdotkliwiej przeludnionym okolicom.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#WincentyHyla">Uważam, że do tych słów, które określają ściśle w jaki sposób, po jakiej linii winno iść nasze postępowanie nad uzdrowieniem chorego ustroju rolnego, nie mam nic do dodania, że te drogi są właściwe i ujęcie ich jako ważne i pilne jest ujęciem trafnem i przy dobrem wykonaniu może dać bardzo duże rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#WincentyHyla">Pragnę jednak zwrócić uwagę Wysokiej Izby, że przyśpieszenie załatwienia tego zagadnienia może nastąpić przy wysiłku Rządu i przeznaczeniu na ten cel znacznie większych sum, niż preliminuje się z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej i z sum uzyskanych drogą operacyj kredytowych.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#WincentyHyla">Duże możliwości istnieją dla Państwa przy zastosowaniu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 28. X. 1933 r. o przejmowaniu na własność Państwa gruntów za niektóre należności pieniężne, choć rozporządzenie to ma pewne postanowienia, które utrudniają przejmowanie wspomnianych gruntów. W sprawie tej złożyłem projekt ustawy w dniu 7 b. m., przyjęty przez p. Marszałka do laski marszałkowskiej i mam nadzieję, że w pracach w komisji i w Wysokiej Izbie nad tym projektem postanowienia utrudniające przejmowanie tych gruntów zostaną usunięte.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#WincentyHyla">Grunty przejmowane byłyby na własność Państwa za należności Skarbu Państwa, związków samorządowych, banków państwowych, instytucyj kredytu długoterminowego i instytucyj ubezpieczeń społecznych.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#WincentyHyla">Pozatem trzeba nadmienić, że poza praktycznem znaczeniem uzyskiwania większych wartości dla zainteresowanych, którzy z parcelacji ziemię przejmą, jest jeszcze czynnik, na który warto zwrócić uwagę, czynnik moralny, który przy prowadzeniu tej akcji jest olbrzymim bodźcem do pracy, do rozwoju i intensyfikacji gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#WincentyHyla">Zgadzam się z p. referentem, że należy przyspieszyć postępowanie likwidacyjne majątków nadmiernie zadłużonych, które mając wysokie obciążenia nie są w stanie prowadzić racjonalnej gospodarki, a z drugiej strony nie mogą płacić odsetek i rat kapitałowych od sum dłużnych.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#WincentyHyla">P. Minister Poniatowski w przemówieniu nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa w Komisji Budżetowej Sejmu powiedział, że „kryzys wyjaskrawił zagadnienie wsi, które stoi przed społeczeństwem” Tak jest — czas krytyczny, jaki przeżywamy i napięcie socjalne, jakie istnieje, winny być łagodzone między innemi drogą dużej akcji parcelacyjnej, która dla życia gospodarczego kraju będzie miała skutki dodatnie, gdyż właśnie ciężkie czasy, które przeżywamy, są najlepszą próbą, jaki warsztat jest odporniejszy na trudności gospodarcze i korzystniejszy dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#WincentyHyla">Gospodarstwa włościańskie zdały ten trudny egzamin i trzeba obecnie wyciągnąć z tego wnioski. Potrzebny nam jest zatem trzeci wydatny okres prac nad reformą rolną dla zapewnienia chleba i pracy olbrzymim rzeszom rolników oraz do wytworzenia silnego drobnego rolnictwa, która to kwestia leży w interesie narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#WincentyHyla">Wicemarszałek Schaetzel Głos ma p. Tarnowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#ArturKazimierzTarnowski">Wysoki Sejmie! Zabieram dziś głos z pewną tremą, ponieważ mówię po tak znakomitym znawcy stosunków rolniczych, jakim jest p. Minister Poniatowski, i tembardziej, że będę się starał wyciągnąć inne trochę wnioski i inną wogóle postawić koncepcję.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#ArturKazimierzTarnowski">Program Ministerstwa Rolnictwa, w zeszłym roku wprowadzony, różni się zasadniczo od poprzednich, gdyż wyrzeka się zgóry akcji interwencyjnej P. Z. P., wprowadza natomiast premiowanie szeregu ziemiopłodów narówni ze zbożami chlebowemi i wysuwa na pierwsze miejsce akcję pomocy przy eksporcie i zbycie artykułów hodowlanych.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#ArturKazimierzTarnowski">Część programu, rozszerzającą premię na inne produkty, przyjęło rolnictwo z zadowoleniem, uznało także akcję pomocy przy eksporcie artykułów hodowlanych za bardzo pożyteczną, rozumiejąc, że eksport artykułów hodowlanych ma wyższość nad eksportem zbóż — jest to bowiem eksport pracy ludzkiej, jaka przy hodowli musi mieć zastosowanie. Jednak obawiano się, że dla tego samego powodu państwa, pochłaniające nasz eksport-, będą utrudniały dostęp artykułów hodowlanych bardziej, niż surowców pastewnych. Skasowanie natomiast premij zbożowych rolnictwo przyjęło do wiadomości z pewnym niepokojem, oczekując na rezultaty. Dziś, po upływie roku, możemy o wynikach tych zarządzeń już mówić i stwierdzić trzeba, że są one wątpliwe, przynajmniej jak dotychczas, bowiem sytuacja rolnictwa uległa dalszemu pogorszeniu, a do wniosku tego prowadzi mnie analiza sytuacji, którą pozwolę sobie jaknajtreściwiej przedstawić.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#ArturKazimierzTarnowski">Otóż w zeszłym roku w styczniu ceny zbóż notowane były następująco: cena pszenicy w Rotterdamie kształtowała się na 11,25, w Warszawie 18,50, w Poznaniu 16, natomiast w styczniu r. b. notowania cen pszenicy były następujące: w Rotterdamie 18,54, w Warszawie 20,25, w Poznaniu 17,62, czyli że od zeszłego roku cena w Rotterdamie podniosła się o 65%, w Warszawie o 9%, a w Poznaniu o 10%. Stwierdzić więc można na podstawie tych liczb, że cena pszenicy w tym roku na naszym rynku krajowym nie była oderwaną od cen zagranicznych tak jak w zeszłym roku, różniła się bowiem od nich o 5 do 7 złotych, dziś natomiast tylko o 2 zł.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#ArturKazimierzTarnowski">Żyto w styczniu zeszłego roku było notowane: w Hamburgu 12,60, w Warszawie 14,75, w Poznaniu 15,37, zaś w styczniu r. b. w Hamburgu 11,88, w Warszawie 12,37, w Poznaniu 12,37.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#ArturKazimierzTarnowski">Wszędzie więc na wszystkich rynkach tak w kraju jak t zagranicą dała się zanotować zniżka cen żyta; w Hamburgu wynosiła ona 6%, w Warszawie—16%, a w Poznaniu—20%. Wynika z tych liczb, że rok temu cena żyta w Warszawie była wyższa o 2 zł 15 gr od ceny w Hamburgu, w Poznaniu natomiast nawet o 2 zł 72 gr, i że obecnie ceny nasze leżą na parytecie eksportowym, t. zn. są wyższe tylko o 47 gr od cen hamburskich.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#ArturKazimierzTarnowski">Postawmy sobie teraz pytanie, czy rolnictwo w Polsce znalazło ekwiwalent za spadek cen zboża w zwyżce cen i w ilości wywiezionych i sprzedanych w kraju artykułów hodowlanych?</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#ArturKazimierzTarnowski">Zestawienie wywozu w okresie 11 miesięcy r. 1934, t. j. od stycznia do listopada, z okresem od stycznia do listopada 1935 r. uwidocznia spadek wywiezionych wartości o ca. 3,5 miliona zł. Niestety nie mam danych za grudzień, przytoczone znalazłem w „Handlu zagranicznym” w wydawnictwie Głównego Urzędu Statystycznego, przypuszczam więc, że są ścisłe.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#ArturKazimierzTarnowski">Jeśli teraz popatrzymy na obroty rynku wewnętrznego, to przekonamy się, że doprowadzono do rzeźni miejscowych za dwa analogiczne 4-miesięczne okresy 1934 i 1935 r. t. j. od lipca do października: bydła rogatego w 1935 r. więcej o 11%, cieląt więcej o 13%, trzody chlewnej mniej o 13%, a że w tym samym okresie dowieziono mięsa: bydła rogatego mniej o 48%, cieląt mniej o 42% i trzody chlewnej mniej o 8%.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#ArturKazimierzTarnowski">Dla wyjaśnienia podaję, że ceny bydła rogatego uległy niewielkim zmianom, a ceny cieląt podniosły się niewiele, zresztą nie jest to ścisłe, bo trochę inaczej rzecz przedstawia się na rynku mysłowickim, trochę inaczej na warszawskim, a trochę inaczej na krakowskim, a cena trzody chlewnej w pewnych miesiącach była nawet znacznie wyższa.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#ArturKazimierzTarnowski">Reasumując więc, mogę stwierdzić, że z zaniechaniem interwencji zbiegła się względna przy pszenicy, bezwzględna przy życie zniżka cen zboża. Natomiast będzie trudno, prawie niemożliwe, ściśle obliczyć, czy została ona skompensowana przez wzrost cen trzody przy zmniejszonym wywozie zagranicę i wobec mniejszej konsumcji w kraju. Sądząc jednak z tego, co się na wsi słyszy, bez względu na to, czy w gospodarstwie małorolnem, czy też w wielkorolnem, przypuszczać należy, że efekt polityki dotychczasowej był dla rolnictwa niekorzystny. Dlatego ogromnie przykre i przygnębiające wrażenie zrobiła wiadomość, jaka rozeszła się w ostatnich dniach w prasie krajowej, że P. Z. P. Z. zakupiły około 500 wagonów żyta na Litwie. Coprawda nie dotyczy to p. Ministra Rolnictwa, niemniej jednak mówię o tem, gdyż uważam, że widocznie Ministerstwo Rolnictwa nie ma dostatecznego wpływu na P. Z. P. Z., a zatem Sejm powinien się domagać, żeby P. Z. P. Z. zostały oddane temu Ministerstwu i by ono P. Z. P. Z. dysponować mogło.</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#ArturKazimierzTarnowski">Z tego wszystkiego, co dotychczas o polityce rolnej mówiłem, będę się starał pewne wnioski wyciągnąć i podzielić się niemi z Wysoką Izbą. Otóż wydaje mi się, że polityka ta powinna być zmodyfikowana i że są do wyboru trzy drogi, względnie trzy sposoby. Pierwszy sposób, to stanięcie na gruncie wywozu nadwyżek zagranicę, w tym wypadku musi być zapewniony rolnictwu drogą odpowiednich traktatów zbyt tych nadwyżek po cenach opłacalnych. Traktaty nasze takiemi nie są, za wyjątkiem paru ostatnich, a zwłaszcza traktatu z Niemcami, który był już w tym duchu przeprowadzany, jednak zaznaczyć trzeba, że ostatni z powodu zastosowania systemu kompensacji prawdopodobnie nie spełni swojego zadania. Następnie trzeba pamiętać, że w razie spadku cen w krajach odbiorczych, bądź w wyniku spadku cen światowych wogóle, bądź wreszcie deprecjacji walut w krajach odbiorczych trzeba umożliwić rolnictwu przystosowanie się do tych cen zmienionych przez deflację zdecydowaną i konsekwentną we wszystkich dziedzinach, obciążających produkcję rolną, albo też zdecydować się na dewaluację złotego. Ponieważ dalszej deflacji nie da się w rolnictwie przeprowadzić, a dewaluacja także nie jest wskazana z ogólnych wiadomych powodów, można więc wybrać drugi sposób, to jest dążyć do rynku zamkniętego dla rolnictwa, i to — zdaje się — jest droga, po której powinniśmy od zaraz kroczyć stanowczo i zdecydowanie i do tego powinniśmy rolnictwo nasze przygotować, t. zn. powinniśmy dążyć do powiększenia produkcji takich artykułów jak wełna, skóry i t. p. zwierzęcych oraz innych jak owoce, które dotychczas importujemy, na niekorzyść zboża, które produkujemy dotychczas w nadmiarze. Oczywiście nie jest to program, który da się urzeczywistnić z dnia na dzień, ale jest to droga, po której powinniśmy od zaraz zacząć kroczyć. Trzeci sposób to jest premiowanie, ale z mojego punktu widzenia jest ono w naszych warunkach wykluczone, bo poprostu Skarbu Państwa na takie wydatki nie stać.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#ArturKazimierzTarnowski">Pragnę teraz poruszyć jeszcze inny problem, a mianowicie sprawę oddłużenia rolnictwa. Aby Panów nie nużyć pozwolę sobie operować przykładami zaczerpniętemi bezpośrednio z życia. Otóż pewien właściciel folwarku w latach 1927, 1928, 1929 i 1930 parcelował dobrowolnie i na podstawie wykazu imiennego. Ceny, które uzyskiwał, były doskonałe, a ponieważ ludność tej okolicy była uboga, a właścicielowi zależała na tem, by ziemię kupowała ludność właśnie z tej miejscowości, i by miała możliwość upełnorolnienia się, wystarał się w pewnym banku o kredyt dolarowy, który sam zażyrował. Bez lego kredytu żyrowanego mogłaby się właściwie parcelacja doskonale odbyć, bo amatorów, gotówką płacących, na kupno ziemi było wielu, ale zależało temu właścicielowi na tem, żeby kupowała ludność miejscowa dla upełnorolnienia się. Co z tego wynikło? Ponieważ popsuła się sytuacja w rolnictwie, jak to wszyscy wiedzą, więc chłopi, mimo dobrej woli, przestali płacić, dolar spadł do połowy, urzędy rozjemcze obniżyły cenę nabycia ziemi o drugie tyle, a właściciel tego folwarku, który oddał swoją ziemię ludności, musi teraz płacić w banku pełną zażyrowaną kwotę. Prawda, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie poddał się naleganiom banku, który żądał od chwili spadku dolara przewaloryzowania tej kwoty po kursie 8,90, i następnie po niższych kursach, więc dziś będzie dług zwaloryzowany po kursie obecnym. Teraz ten właściciel, nie mogąc płacić, prosi w banku, aby zrobiono z nim konwersję. Bank mówi: nie, i na to niema żadnej rady. Zaznaczyć pragnę, że w razie gdyby się bank przychylnie do właściciela ustosunkował i na konwersję zgodził, to właściciel tego folwarku po konwersji swego długu będzie płacił 7,5%, a nie 4%, tak, jak płacą należący do grupy A i B, gdyż należy do grupy C. Panowie sami zechciejcie sobie odpowiedzieć na to, czy to jest sprawiedliwe i słuszne.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#ArturKazimierzTarnowski">Teraz pozwolę sobie przytoczyć inny przykład. Już po zostaniu posłem dostałem list od pewnego nieszczęśliwego człowieka, który pisze do mnie tak: „Jestem kaleką, nie mam nogi, straciłem ją przed kilku laty, pracując zagranicą w fabryce, i dostałem za to odszkodowanie 1.000 dolarów. Wróciłem do kraju, pieniądze rozpożyczyłem swoim sąsiadom dość zamożnym, mającym sporo ziemi, i dziś ginę z głodu”. Proszę Panów, czy to jest słuszne, ażeby się tak działo, by ten człowiek, który naprawdę krwawo zarobił te pieniądze, dziś nie mógł wrócić do ich posiadania.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#ArturKazimierzTarnowski">Jeżeli Panowie nie są znudzeni, pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden przykład niezmiernie ciekawy i typowy, a który dowodzi pewnej demoralizacji, jaka się zaczyna szerzyć z powodu ciągłego rozszerzania ustaw oddłużeniowych. Jest to sprawozdanie do wojewódzkiego biura do spraw finansowo-rolnych z pewnego powiatu z mojego okręgu wyborczego. Brzmi ono następująco: „Znany mi jest wypadek, że gospodarz w dniu l.X. 1935 r., nie wiedząc o wydaniu dekretu z dnia 30. IX. 1935 r., przybył do miasta, chcąc zapłacić dwum wierzycielom przypadające na ten dzień do zapłaty raty, przysądzone mu przez powiatowy urząd rozjemczy Zapłaciwszy jednemu z wierzycieli, udał się do drugiego i po drodze dowiedział się o nowych ulgach, a w szczególności o zawieszeniu płatności długów na lat trzy. Wobec powyższego zaniechał swego zamiaru i postanowił okoliczność tę uczcić w szynku w odpowiedni sposób. Przepiwszy pieniądze, przeznaczone na ratę dla drugiego wierzyciela, uprzytomnił sobie, że stała mu się wielka krzywda, gdyż mógł przepić również pieniądze wręczone rano pierwszemu wierzycielowi. Nie zwlekając, udał się do niego z kategorycznem żądaniem zwrotu zapłaconej rano gotówki, a gdy spotkał się z odmową, porwał się do bójki i tylko dzięki interwencji miejscowych władz bezpieczeństwa wierzyciel ten nie został pobity.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#ArturKazimierzTarnowski">Z tych przykładów, które pozwoliłem sobie Panom przytoczyć, chciałbym wyciągnąć pewne wnioski i prosić p. Ministra, by je wziął pod rozwagę: 1) Wydaje mi się, że byłoby słuszne i należałoby usunąć pewne rażące różnice, jakie istnieją między grupami A, B i C. 2) Następnie należy zmodyfikować przepis art. 46 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 24 października 1934 r. o konwersji i uporządkowaniu długów rolniczych w tym kierunku, aby również brano pod uwagę ciężką sytuację materialną wierzyciela, jako moment uzasadniający uchylenie lub ich zredukowanie. 3) Należy już definitywnie, ostatecznie załatwić sprawę oddłużenia rolnictwa, a następnie pod żadnym warunkiem nie rozszerzać na obecnie zaciągane długi. Trzeba sobie uświadomić, że karencja trwać wiecznie nie może, trzeba już obecnie stwarzać nastrój płacenia długów, aby przywrócić zaufanie do rolnictwa, bez którego nie stanie ono na nogi.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#ArturKazimierzTarnowski">Teraz pragnąłbym poprosić p. referenta Kamińskiego, żeby był łaskaw mi wyjaśnić, czy przy podawaniu liczb o wylesieniach własności prywatnej brał pod uwagę wylesienie z powodu serwitutów — zdaje mi się, że nie.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#ArturKazimierzTarnowski">Następnie dziwi mnie trochę, że p. referent, mówiąc o budżecie Ministerstwa Rolnictwa, zwrócił specjalną uwagę na gospodarkę w lasach prywatnych. Mnie się zdaje, że w budżecie Ministerstwa Rolnictwa mieszczą się sumy dochodów nie z lasów prywatnych, a z lasów państwowych.- Jeżeli chodzi o pytanie, które p. pos. Kamiński postawił, zwracając się do ziemian, czy wiedzą, że parcelacja jest potrzebna — oświadczam, że choć jatko ziemianin w Sejmie nie występuję, jedynie jako poseł Rzeczypospolitej i jako taki o sprawach państwowych pragnę mówić — w tym wypadku jednak chcę dać odpowiedź p. Kamińskiemu jako ziemianin. Wydaje mi się, że społeczeństwo w Polsce mogło się przyzwyczaić do tego i wie o tem napewno, że ziemianie są obywatelami, którzy z całego serca i z całem oddaniem Państwu Polskiemu służą. A jeżeli chodzi o reformę rolną, to ja i większość ziemian w Polsce niewątpliwie także patrzy na nią jedynie i wyłącznie z tego punktu widzenia, że reforma rolna jest sprawą państwową, a nie z punktów widzenia ich osobistego interesu.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AndrzejWierzbicki">Postawa p. Ministra Poniatowskiego, zaznaczona w jego dzisiejszem przemówieniu, wobec najważniejszych zagadnień polskiego życia jest tą właśnie najistotniejszą i najsłuszniejszą postawą, jaka powinna obowiązywać każdego obywatela każdego kraju wobec swego narodu. P. Minister Poniatowski przywiązuje należytą wagą do czynnika rozwoju materialnego i gospodarczego, lecz traktuje go nie jako cel sam w sobie, ale jako przesłankę, jako podkład wszechstronnego, najpełniejszego, najbogatszego rozwoju wartości człowieka. Pogląd zaś p. Ministra Poniatowskiego na zagadnienia gospodarcze, rozwinięty przez niego szczegółowo w Komisji Budżetowej Senatu, jest, w mojem przekonaniu, najbardziej interesującym momentem nie tylko w naszej dyskusji budżetowej, ale wogóle w całości obrad i wypowiadanych tu oświadczeń od pierwszego dnia życia nowego Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#AndrzejWierzbicki">Lecz dyskusję nad wzajemnym stosunkiem rolnictwa i przemysłu rozpoczął na tej sesji budżetowej nie p. Minister Poniatowski, tylko przewodniczący grupy rolniczej Sejmu — p. gen. Żeligowski przed dwoma dniami. Posiadam dokument, który dowodzi, że ze wszystkich posłów, zasiadających w tym Sejmie, jestem najbliższy gen. Żeligowskiemu — najbliższy wiekiem. Metryka jest tym dokumentem.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#AndrzejWierzbicki">Ale sądzę, że i co do moich odczuwań, w niejednej kwestii, jestem mu równie bliski, jak i ci, których zaszczyca on swoją przyjaźnią. Jego przemówienie przypomina mi te bardzo ciekawe obrazki, malowane na szkle, a wiszące często właśnie w chatach wiejskich, w chatach kresowych. Obrazek taki jest prosty, ale ma dużą głębię wyrazu i żywej prawdy.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#AndrzejWierzbicki">W rozważaniach gen. Żeligowskiego oczywiście najistotniejszą jest nie kwestia potanienia tych czy innych wytworów przemysłowych do granic fizycznie nieosiągalnych, np. cukru do ceny niższej od kosztu zużytkowanych na ten cel buraków. Najistotniejszą w przemówieniu gen. Żeligowskiego jest jego teza, że Polska, aby zapewnić szczęście swej ludności, musi pozostać krajem rolniczym. Jako przykład do naśladowania, gen. Żeligowski przytoczył nam Chiny, których ustrój rolny pozwoliłby wyżywić na naszem terytorium nie 30 a 130 milj. ludności. Lecz czyż Chiny to błogostan? Chiny były olbrzymem o czterystu milionach ludności, a obok nich — mała Japonia o czterdziestu milionach ludności, I gdzież jest przyszłość dalekiego wschodu? Czy w małej Japonii, czy w olbrzymich Chinach? Dlaczego Japonia staje się coraz większą potęgą, a dlaczego Chiny tak słabną? Dlaczego Japonia zdobyła Koreę dla swej ludności rolniczej, zdobyła Mandżurię, zdobywa Mongolię, a sięga już i po Chiny? Dlatego, że Japonia jest uprzemysłowiona, a Chiny nie są uprzemysłowione. Dlatego Japonia decyduje o łosie świata, a Chiny są obiektem dla różnych apetytów.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#AndrzejWierzbicki">Słusznie mówił p. Minister Poniatowski, że dla zagadnień naszego rozwoju gospodarczego decydująca jest postawa moralna społeczeństwa. I tu znów nawiązać muszę do jednego z ustępów przemówienia gen. Żeligowskiego. Powiedział on, że „aby zrozumieć obecną sytuację Polski, zdaje się, że musimy się cofnąć wstecz do momentu, kiedy armia nasza pod dowództwem Wielkiego Marszałka broniła granic Polski. Wtedy ekonomiści i sfery gospodarcze zakładali podwaliny gospodarcze w Państwie, Cały świat pod wrażeniem skończonej wojny uznał za największy kult bogactwo, rozwinięty przemysł, liberalizm międzynarodowy w handlu, krążenie krwi gospodarczej po całym święcie, wysoką stopę życiową, eksport i import, kulturę materialną”. Otóż życie przemysłowe musi zdobyć sobie właściwą moralną postawę, bez której nic w Polsce nie może się ostać.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#AndrzejWierzbicki">Oto, Panie Generale, kiedyście się zmagali w krwawym boju, kiedyście dawali Ojczyźnie tę najdroższą daninę krwi, to i przemysł również zmagał się w walce o zachowanie warsztatów pracy przemysłowej i znajdował oparcie i poparcie moralne w całem społeczeństwie, W tej Izbie nie widzę żadnego świadka tych zmagań, ale współpracowaliśmy wtedy z ojcem p. posła Jabłońskiego, Piotrem Jabłońskim, a z pośród dzisiejszych naszych senatorów z W. Roztworowskim, K. Fudakowskim i Z. Leszczyńskim.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#AndrzejWierzbicki">Przemysł przeciwstawił się wtedy nawale rosyjskiej, która chciała ewakuować wszystkie nasze fabryki i przenieść je do Rosji. Przemysł walczył z niesłychanym uciskiem armii okupacyjnej niemieckiej i austriackiej, która wszystko niszczyła i dewastowała. W społeczeństwie polskiem mogło wówczas powstać pytanie, jakie oblicze patriotyczne okaże przemysł łódzki? Bo zdawało się jeszcze wtedy, że Łódź przemysłowa jest w dużym stopniu niemiecka. Tam w tych ogromnych fabrykach niektórzy wielcy przemysłowcy rozmawiali jeszcze wtedy po niemiecku, a nie po polsku. Zdawało się, że to jest właśnie ten wrogi kapitał zagraniczny, który jak tylko przyjdzie okupacja niemiecka, to się opowie za nią i ją wesprze. Jednakże moc asymilacyjna narodu polskiego i wtedy zdała egzamin; okazało się, że ta grupa przybyszów wrosła już w ziemię polską i potrafiła wytworzyć siłę oporu.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#AndrzejWierzbicki">Przemysłowcy całej Polski stanęli jak bastjon walki z najeźdźcą. Była to rozprawa niesłychanie ciężka z dnia na dzień i dzięki postawie, którą wykazał przemysł polski, zdobył on dla siebie podtrzymanie moralne całego społeczeństwa i w oparciu o nie mógł stoczyć walną batalię w ówczesnej Radzie Stanu w dniu 23 lipca 1918 r. Tam pod bagnetami tej armii niemieckiej przemysłowcy polscy założyli kategoryczny i ostry protest przeciwko polityce gospodarczej okupantów i zdemaskowali wszystkie fałsze i wszystkie kłamstwa, jakie mówił światu o gospodarce niemieckiej w Polsce Betmann-Hollweg w parlamencie w Berlinie, Beseler w Warszawie, a za nimi cała prasa niemiecka.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#AndrzejWierzbicki">Z Oskarem Kindlerem, przedstawicielem Łodzi, który już nie żyje, z nieżyjącym już również St. Skarbińskim, przedstawicielem przemysłu węglowego, ze Stanisławem Gustawem Brunem, którego tak dobrze znała cała Warszawa, również już zmarłym, z nieżyjącym także Józefem Natansonem z cukrownictwa, a z żyjących jeszcze z Andrzejem Garbińskim z hutnictwa żelaznego, stwierdziliśmy wówczas, patrząc w oczy Niemcom, że „Niemcy, które dowiodły w tej wojnie niesłychanego męstwa na polu walki, jak i zresztą i inne ludy europejskie i zaoceanowe, Niemcy, które głoszą, że tylko Boga się boją, te same Niemcy ulękły się jednej prawdy, ulękły się nazwania rzeczy po imieniu, ulękły się przyznać do dewastacji życia gospodarczego przemysłu polskiego. Lęka się tego zarówno Betmann-Hollweg, jak i inni mężowie stanu w Berlinie i jak najwyżsi przedstawiciele władzy miejscowej tu w kraju”. Stwierdziliśmy dokumentami, że wszystko, co się mówi w parlamencie niemieckim i głosi na cały świat w prasie niemieckiej o zarządzeniach okupacyjnych, podnoszących jakoby przemysł polski, że wszystko to jest fałszem i wszystko jest kłamstwem. Dowiedliśmy wtedy, że Niemcy chcą stworzyć z Polski dla siebie rezerwat rolniczy, hinterland rolniczy. Oni, Niemcy, mieli zaspokajać przywozem swoich wyrobów przemysłowych wszystkie potrzeby polskiego rolnictwa, chcieli obdarzyć nas dobrodziejstwem, które polegało na tem, że my będziemy krajem rolniczym, a nad nami będą one, wielkie Niemcy przemysłowe.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#AndrzejWierzbicki">Wtedy całe społeczeństwo polskie pod jarzmem okupantów zrozumiało to śmiertelne niebezpieczeństwo, zrozumiało, że zamach na przemysł Polski to jest zamach na jej przyszłość, zamach na jej wolność, na jej siłę, na jej niezależność. Myśmy wówczas wyrazili nasz protest temi słowami: „Proszę sobie wyobrazić ogrom wysiłków całego stulecia dla rozwoju przemysłu w kraju i pozbawienie nas owocu tych wysiłków. Oznaczałoby to kraj bez armii, kraj bez broni, bo wszak fabryki broni to wykwit, to najwyższy wyraz przemysłu mechanicznego. Nic więc dziwnego, że o takim niesłychanym zamachu na dobro narodowe władze okupacyjne nie chciały ogłosić światu i ukrywają prawdę w swoich oświadczeniach”.</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#AndrzejWierzbicki">Skończę to wspomnienie ostatnią cytatą z protokółu posiedzenia Rady Stanu: „Przemysł krajowy unicestwiony być nie może i mimo wszystko, bez względu na moment, w którym dźwigać się pocznie, istnieć i rozwijać się będzie. Do sprawy ożywienia przemysłu staną mężowie stanu, znajdą się ludzie przedsiębiorczy, którzy wszelkich wysiłków dokonają, by podnieść to, co w gruzach leży. Zjawią się warstwy robotnicze, które wielkim głosem zażądają powrotu do kraju i stworzone placówki zajmą, staną do pracy ziemianie, którzy przemysł rolniczy tworzyli, stanie chłop polski, który umie narodowego stanu posiadania żelazną pracą i wytrwałym uporem przed zachłannością obcą bronić, jak pokazała to najstarsza nasza dzielnica Piastowska, której prace i walki i zdolność organizacyjną symbolizuje pamiętna postać patrona spółek zarobkowych, księdza Piotra Wawrzyniaka. Wszystkie warstwy narodu polskiego sprawę uprzemysłowienia kraju w ręce swe ujmą i, jak bronią mowy swojej i ziemi ojców swoich, przemysłu ojczystego bronić będą”.</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#AndrzejWierzbicki">I oto jesteśmy w Polsce niepodległej. Jestem tu w Sejmie jednym z tej nielicznej garstki, która pracuje w życiu przemysłowem Polski i wobec tego za moralną postawę polskiego przemysłu czuję się odpowiedzialny. Twierdzę, że moralna postawa życia przemysłowego Polski jest taka sama jak i moralna postawa całego narodu, jak moralna postawa rolnictwa większego czy drobnego, jak moralna postawa innych czynników gospodarczych, bo to jest szczegół tylko, na jaką niwę gospodarczą człowiek jest rzucony, a istotą jest jego postawa duchowa jako wytwór dziejów. Czy ktoś jest na tem, czy na innem stanowisku, jeżeli jest Polakiem, ma jedno oblicze duchowe.</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#AndrzejWierzbicki">Historia, ja to rozumiem, przemawia czynami. Jaki jest czyn przemysłu? Może on wylegitymować się czynem kapitalnym.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#AndrzejWierzbicki">Nie przegłosuję Panów, nie narzucę swego zdania, jesteście przecież w przeważającej większości, ale możemy chyba chwileczkę porozmawiać z sobą zupełnie obiektywnie.</u>
          <u xml:id="u-12.17" who="#AndrzejWierzbicki">Obiektywną prawdą jest to, że po wyjściu okupantów przemysłu na ziemiach polskich zupełnie nie było. Po wyjściu okupantów zniszczone się okazały nawet te dziedziny przemysłu, które rzekomo specjalnie były pielęgnowane przez okupantów jak przemysł węglowy, którego utrzymanie w ruchu było koniecznie potrzebne dla prowadzenia wojny. Okupacja zmuszała do eksploatowania kopalń w sposób rabunkowy, bez żadnych robót przygotowawczych, bez żadnych inwestycyj.</u>
          <u xml:id="u-12.18" who="#AndrzejWierzbicki">Ta dewastacja doprowadziła do tego po wojnie, że Polska pozostała bez węgla. Byłem w Sejmie Ustawodawczym przewodniczącym Komisji Opałowej, w której przez cały rok borykaliśmy się z trudnościami, jak zwiększyć wydobycie węgla, ażeby go starczyło na potrzeby ludności polskiej.</u>
          <u xml:id="u-12.19" who="#AndrzejWierzbicki">Wszystkie dziedziny przemysłu zostały po wojnie odbudowane na nowo. A przecież należności za dostawy przedwojenne pozostały w Rosji, maszyny i metale powywozili Niemcy, którzy zarekwirowali również wszystkie zapasy surowców. Trzeba było płacić Ameryce, Anglii i Francji za nowe maszyny i surowce, prócz tego trzeba było likwidować należności dostawcom zagranicznym za surowce sprowadzone przed wojną a zarekwirowane przez Niemców i Austriaków.</u>
          <u xml:id="u-12.20" who="#AndrzejWierzbicki">A przecież myśmy nie zostawili Polski bez przemysłu. Odbudowaliśmy go, stworzyliśmy całe wielkie nowe jego działy. Jeśli są dziś narzekania na przemysł, to jakie one są? Że przemysł jest za duży, że rozbudował się ponad miarę potrzeb Polski, że za duże na zdolności wytwórcze. Ale przemysł wie, że musi być w pogotowiu, że istnieje nie dla chwili największego ścieśnienia naszych możliwości, tylko musi wierzyć w jutro Polski, musi być większy, niż są w tej chwili potrzeby dnia. To jest właśnie żywa prawda przemysłu. Przemysł musiał spełnić swoje zadanie dziejowe, i tak jak w czasie wojny, dzięki moralnej swej postawie, umiał stanąć w obronie swego honoru przed okupantem, tak i po odzyskaniu niepodległości przemysł polski nie zawiódł, tylko odbudował się dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-12.21" who="#AndrzejWierzbicki">A teraz przechodzę do zasadniczej tezy przemówienia p. Ministra Poniatowskiego w Komisji Budżetowej Senatu. Tezą tą było: „należy szukać drogi syntetyzującej całość interesów gospodarczych”. Stało się tak, że p. Minister Poniatowski pierwszy z członków Rządu przerwał to koło magiczne, w którem gubiła się cała myśl polska. Właśnie p. Minister Rolnictwa oświadczył: „Poszukując jednak bliższych precyzyj w tem, jakiego mianowicie ożywienia oczekiwać mamy prawo na rynku wewnętrznym, wydaje się, że jest koniecznością usunięcie z pola widzenia paru twierdzeń, które nie mogą być oceniane inaczej, niż jako złuda. Ze strony rolnictwa bywa czasami wypowiadane skrajne twierdzenie, że całość gospodarki państwowej, gospodarki narodowej jest uzależniona wyłącznie od poziomu konsumcji wsi, a zatem bezpośrednie podniesienie tej konsumcji wsi stanowi podstawowy — jeśli nie wyłączny — moment dla rozwoju naszego gospodarstwa, i że powiększenie dochodów wsi nie daje się osiągnąć inaczej, jak przez pomniejszenie dochodów miast. To jest myśl, która musiałaby nas nieuchronnie prowadzić do konfliktów między zasadą preferencji już to wsi, już to miasta. Wydaje mi się, że nie należy zapominać, iż jeżeli konsumcja wsi jest dziś mała i pochłania przypuszczalnie około 10% naszej produkcji przemysłowej, to powiększenie jej stosunkowo nawet dość znaczne, choćby o 30%, dałoby w stosunku do całości krajowej produkcji przemysłowej wzrost właściwie mały”.</u>
          <u xml:id="u-12.22" who="#AndrzejWierzbicki">I jeszcze powiedział p. Minister Poniatowski: „Jeżeli się zważy, iż mamy niezmierne przeludnienie rolnicze, to dojść musimy do wniosku, że obecne zamierzenia i prace, które może rolnictwo w swem własnem łonie przedsięwziąć poprzez pewną intensyfikację produkcji i zmianę struktury agrarnej, nie wystarczają, są zbyt małe dla zażegnania przeludnienia rolniczego. Rozwój miast i przemysłu stanowiłby ulgę dla przeludnienia rolniczego, stanowiłby nadzieję na powiększenie zdolności zakupu artykułów rolnych”...</u>
          <u xml:id="u-12.23" who="#AndrzejWierzbicki">„Rolnictwo jest zainteresowane w tem, by istniejące skupienia miejskie i przemysłowe były jaknajwyżej zdolne do dokonywania zakupów”.</u>
          <u xml:id="u-12.24" who="#AndrzejWierzbicki">Dziwny jest świat dróg myśli ludzkiej. Kto z nas w najlepszej wierze, w najlepszem rozumieniu, spojrzał w jakiś sposób specjalny na jakieś zagadnienie, ujął w hasło jakąś cząstkę prawdy i puścił ją w świat. Ale słowo — mówi przysłowie polskie — wyleci jak wróbel, a wołem wróci. I jest przedziwna magia słowa w pewnych zawołaniach, które chwyta społeczeństwo i przekazuje z ust do ust, a twórca zawołania nie jest już panem swojej woli i swojej myśli, bo hasło jego wraca do niego stutysięcznem echem i utwierdza go w przekonaniu, że znalazł nie część lecz całą prawdę.</u>
          <u xml:id="u-12.25" who="#AndrzejWierzbicki">Taki był los hasła „równajcie na rolnictwo”. Kiedy na wschodzie i na zachodzie ściany rosną wzwyż, i kiedy państwo rosyjskie potężnieje, a zawołanie naszego zachodniego sąsiada brzmi: „Volk ohne Raum”, to u nas rozlega się hasło „równajcie wdół”, równajcie wniż, bochenek krajcie”. Gdy tam kolosy dźwigają się i rosną, u nas to hasło równania wdół opętało całą myśl Polski. W haśle tem jest pewna prawda, ale tylko prawda cząstkowa, nie cała prawda.</u>
          <u xml:id="u-12.26" who="#AndrzejWierzbicki">A myśmy uwierzyli, że to jest prawda jedyna, i zasłuchani w głos chochoła, wołamy „Równajcie wdół, równajcie wdół”, kiedy cały świat idzie wgórę. I cała nasza psychika tylko na tę jedną nutę jest nastrojona: „Ten ma trochę więcej nędzy, ten ma trochę mniej, więc wszyscy miejmy jedną nędzę”. A świat się buduje wokół nas. To hasło, słuszne tylko w pewnej dozie, opętało duszę polską i ją obniżyło. Nie możemy równać wdół, musimy iść wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-12.27" who="#AndrzejWierzbicki">Jest to przedziwny i znamienny fakt, że chociaż to hasło było rzucone w imię podniesienia rolnictwa, jednakże właśnie Minister Rolnictwa pierwszy powiedział, że to nie jest dobre hasło. P. Minister Poniatowski pierwszy również inną prawdę powiedział: „Niema jednego hasła, niema jednego zawołania”. Cała rzeczywistość słowa te potwierdza. Patrzcie na życie natury. Jakaż w niem jest różnorodność. I sosna, i burak pastewny, i kwiat, i chwast — wszystko się krzewi, wszystko się pnie do słońca, do życia. To jest prawda życiowa. Dlatego nie równajcie w dół, ale podtrzymujcie wszystkie objawy żywotności, jakie są czy to w duszy ludzkiej, czy w życiu materialnem, czy w gospodarce przemysłowej, czy rolniczej. Niech wszystko wzrasta ku słońcu i niech nie będą rzucane przekleństwa na te, lub inne odłamy życia, że tam jest przyczyna zła. Nie ściągajmy ich wdół, nie równajmy wdół.</u>
          <u xml:id="u-12.28" who="#AndrzejWierzbicki">I dlatego ja sądzę, że to przemówienie Ministra Poniatowskiego jest epokowem w życiu naszego parlamentu, jest epokowem przez to, że on pierwszy tę prawdę tu sformułował. A przecież p. Poniatowski jest człowiekiem bezstronnym, kochającym rolnictwo, czującym drobnego rolnika.</u>
          <u xml:id="u-12.29" who="#AndrzejWierzbicki">Proszę Panów, przed trzema laty byłem w Rosji sowieckiej i obserwowałem zatarg między własnością chłopską drobną i między rolnem obszarnictwem. Byłem na zebraniu gminnem na stepach donieckich. To zebranie gminne było ciekawe. Drobna własność walczyła z zachłannością wielkiego obszarnictwa. A co to było to obszarnictwo? To był kołchoz. Drobny chłop rosyjski walczył o prawo dyspozycji na swoich zagonach. Nie wierzył, że mu lepiej będzie, jeżeli zbudują piętrową kamienicę i każą mu tam mieszkać z innymi rolnikami i na wspólny koszt olbrzymie obszary rolne uprawiać. Byłem świadkiem tej dyskusji. Byłem spokojnym obserwatorem i łatwo mi to przychodziło, gdyż był to obcy kraj i żadne emocje we mnie nie grały. Z obiektywizmem stawiałem pytania i starałem się wyjaśnić obiektywną prawdę. Podobało się to widocznie, bo oto zaproponowano mi: „czyby Pan nie został prezesem w naszej gminie.</u>
          <u xml:id="u-12.30" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-12.31" who="#AndrzejWierzbicki">Nie przyjąłem tego stanowiska,...</u>
          <u xml:id="u-12.32" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Szkoda.)</u>
          <u xml:id="u-12.33" who="#AndrzejWierzbicki">...ale jakież było zdziwienie tych ludzi, gdy dowiedzieli się, że oto rozmawiają nie z przedstawicielem idei komunistycznej, tylko wielkokapitalistycznej, i nie z rolnikiem, a z przemysłowcem.</u>
          <u xml:id="u-12.34" who="#AndrzejWierzbicki">I co mi to daje do myślenia? Że w rozwiązywaniu wszystkich zagadnień — i tych wielkich zagadnień rozwoju obok siebie dużego i drobnego rolnictwa, i zagadnień współzależności wsi i miasta — najistotniejszy jest spokój i obiektywizm.</u>
          <u xml:id="u-12.35" who="#AndrzejWierzbicki">A najprawdziwszą rzeczą jest to, co dzisiaj p. Minister Poniatowski powiedział: „Niema jednego klucza, niema jednego hasła.</u>
          <u xml:id="u-12.36" who="#AndrzejWierzbicki">Niech wszystko rośnie i krzewi się, gdzie tylko może. Niech rośnie wszelka własność, niech rosną wszelkie warsztaty pracy fizycznej i umysłowej, niech dźwiga je twórczy genjusz ludzki i niech ten genjusz objawia się we wszystkich mil jonach naszej ludności. I to jest właśnie wskazanie, jakie znalazłem w tych sporach domowych między rolnictwem dużem i rolnictwem małem, obok drugiego wskazania, że istnieje wspólność duchowa i możność porozumienia się między rolnikiem i przemysłowcem, przemysłowcem i urzędnikiem, między wszelkiemi zawodami, wszelkiemi stanowiskami, jakie są i istnieć mogą.</u>
          <u xml:id="u-12.37" who="#AndrzejWierzbicki">Debata parlamentarna nad budżetem musi być drobiazgową analizą wszystkich dziedzin gospodarki państwowej, bo przecież tylko na podstawie szczegółowej analizy wszystkich resortów administracji możemy sobie wytworzyć słuszny pogląd i słuszną ocenę rzeczywistości. Lecz parlament nie może na analizie poprzestać. Analiza sama jest często krytyczną, a wskutek tego deprymującą. Twórczą staje się analiza wtedy tylko, gdy z niej wykwitnie synteza — nowe wskazania dla życia. Musimy więc szukać tej syntezy.</u>
          <u xml:id="u-12.38" who="#AndrzejWierzbicki">Przemówienie p. Ministra Poniatowskiego w Komisji Budżetowej Senatu nie przeze mnie tylko było zrozumiane jako takie właśnie syntetyczne wskazanie, bo oto „Polska Zbrojna”, którą cytowałem przed dwoma dniami, na czernie opiera się ideowo, co cytuje, które słowa, których ministrów naszych i mężów stanu?</u>
          <u xml:id="u-12.39" who="#AndrzejWierzbicki">Cytuje tylko te właśnie słowa p. Ministra Poniatowskiego, które ja tu przeczytałem. I oto znowu widzą Panowie, że nietylko w umyśle przemysłowca znalazł się odzew na to hasło p. Ministra Poniatowskiego, ale i w „Polsce Zbrojnej, która jest przecież organem tej najodpowiedzialniejszej części naszego narodu, na której ciąży obowiązek obrony Państwa. Ażeby móc stanąć w potrzebie, ta część narodu musi czerpać siły z rozwoju całego narodu, gdyż z nim tylko razem może wzrastać i potężnieć.</u>
          <u xml:id="u-12.40" who="#AndrzejWierzbicki">Czas już powiedzieć, jaką powinna być nasza synteza. Wobec ściany wschodu i zachodu, wobec hasła „Volk ohne Raum!, rozlegającego się na całej naszej zachodniej granicy, wszystkie nasze wewnętrzne spory i porachunki, wszystkie przelewy z konta jednej grupy społecznej na inną są rzeczą drobną. Saldo musi być jedno — całość potężniejąca z roku na rok. Pamiętajmy o tem, że choć mamy traktaty pokojowe i pakty o nieagresji, to jednak prędzej czy później mogą się one skończyć i cała przyszłość nasza zależeć będzie od tego, jaką postawę będzie miało w ciągu tych lat najbliższych społeczeństwo polskie, czy będzie drobne targi między sobą prowadzić, czy stworzy wszystko, aby wyzwolić duchową energię każdego i wszystkich, energię, prowadzącą nas ku rozwojowi i potędze.</u>
          <u xml:id="u-12.41" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StanisławCar">Zarządzam przerwę do godz. 16. Pierwszy po przerwie będzie miał głos p. Jedynak.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 m, 54 do godz. 16 m. 14,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Jedynak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanHenrykJedynak">Wysoka Izbo! Przy poruszaniu zagadnień ogólnych, wynikających z debaty budżetowej, przy okazji rozważania budżetu Ministerstwa Rolnictwa, nie będzie rzeczą złą zwrócić się do tych momentów, które poruszył pan Premier w swojem przemówieniu.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JanHenrykJedynak">Prace Rządu w dziedzinie zrównoważenia budżetu jako podstawy wyjściowej do wszelkich poczynań, muszą być tak dokonane, aby były związane z całą polityką pieniężną, z całą polityką gospodarczą, nakreśloną w tak trudnych warunkach, to jest polityką deflacyjną, dostosowania cen artykułów przemysłowych do poziomu cen artykułów rolniczych. Ta polityka wydała już duże rezultaty, ale wzięła na siebie pewne piętno gdyż nałożyła obciążenia na społeczeństwo. Zarządzenia te w dużej mierze niepopularne, jeśli chodzi o świat pracy, mogą się w konsekwencji okazać jedynem wyjściem z tej ciężkiej sytuacji, o ile zasady deflacyjne zostaną zrealizowane w całej pełni. Mam tu na myśli cały ogrom dokonanej pracy dekretowej, która niektórym czynnikom gospodarczym dała już pewne rezultaty, ale do mas jeszcze nie doszła. Wydaje się, że w kryzysie ogólnym kryzys psychiczny jest może najważniejszy i że będzie trwał, za co Rząd bierze na siebie wielką odpowiedzialność, jeśli tych procesów nie doprowadzi do końca. Wydaje mi się, że w tej chwili obniżki cen jeszcze do mas nie doszły, jedynie hurtownicy dziś zyski z nich czerpią.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JanHenrykJedynak">Widzimy jedną charakterystyczną rzecz, rzucającą się w oczy od szeregu łat, że na czele resortu Ministerstwa Rolnictwa słoi człowiek, który stara się stworzyć pewną syntezę, skomasować pewne idee ekonomiczno-rolnicze i od dwóch lat jesteśmy świadkami nie koniunkturalnej polityki w Ministerstwie Rolnictwa, ale polityki, mającej na celu całkowanie zagadnień różnorodnych i budzących w rozmaitych odłamach społeczeństwa rolniczego zastrzeżenia. Wydaje mi się, że jest to wielki postęp. Oczywiście jest jeszcze szereg usterek, które będą w toku życia usuwane; jestem tego pewny. Jeśli chodzi o zagadnienia, które wymagałyby spiesznego uregulowania, to wydaje mi się, że nie byłoby od rzeczy wziąć na warsztat prac rządowych zagadnienia oddłużenia. Jestem przeciwny ustawicznej interwencji czynnika rządowego w dziedzinie aparatu kredytowego, w dziedzinie stosunków pomiędzy wierzycielem a dłużnikiem, ale zdaje się, że ten problem powinien być odrazu przecięty i w odpowiedni sposób załatwiony. Wydaje mi się, że w naszych warunkach nie da się zagadnienia oddłużeniowego załatwić bez zmniejszenia kapitału, ale bez tendencji do zdezorganizowania aparatu kredytowego. W tym celu winna być specjalnie poświęcona uwaga drobnym warsztatom rolnym. Zadłużenie drobnych warsztatów rolnych w Państwowym Banku Rolnym, wynikające z najrozmaitszych tytułów, nie tylko z parcelacji, ale z kredytów budowlanych, melioracyjnych i innych, jest tak duże, że niejednokrotnie obciążenie na hektar przewyższa wartość tego hektara, tak że czasami zadłużenie na hektar wynosi przeszło 1000 zł, zwłaszcza jeśli chodzi o spółki wodne. Masowe egzekucje, które się zaczęło stosować przez Państwowy Bank Rolny, mojem zdaniem, nie stwarzają warunków dogodnych dla Rządu dla przeobrażenia psychiki. Wydaje mi się również ważną rzeczą, ażeby w dziedzinie polityki rolnej, w dziedzinie polityki ekonomicznej było dokonane zdecydowane przestawienie, zwłaszcza jeśli chodzi o wymianę międzynarodową, o taryfę celną, czy też zawierane traktaty. P. Wicepremier Kwiatkowski na posiedzeniu Komisji Budżetowej powiedział, że dotychczasowe traktaty były istotnie inteligentnie robione, lecz bez żywej i głębszej na dalszą metę myśli. Pod tym względem musi nastąpić pewna rewizja. Powołanie Instytutu Handlu Zagranicznego, którego domagałem się w komisji przy debacie nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, wydaje się rzeczą słuszną, w celu skoncentrowania energii społecznej, która jest w tej chwili rozproszona, albowiem na terenie wymiany pracują instytucje pomocnicze, których jest kilka i które stają się pewnem obciążeniem dla naszego eksportu.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JanHenrykJedynak">Organizacja rynku wewnętrznego — mojem zdaniem — wymaga zdecydowanych posunięć. Dekret Pana Prezydenta z 1933 r. o organizacji rynku musi być wykonany. Czas byłby najwyższy, abyśmy uregulowali rynek wewnętrzny dla produkcji zwierzęcej i wogóle ustalili warunki dla kupiectwa naszego, które niestety nie jest aparatem należytej wymiany.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JanHenrykJedynak">Co do struktury rolnej, oświadczenie p. Ministra jest słuszne, rzeczywiście należy pewne procesy parcelacyjne przyśpieszyć z umiarem i tendencją do tego, ażeby mieszkańcy terenów silnie zaludnionych mogli przechodzić gdzieindziej, oczywiście na tereny mniej zaludnione, i w ten sposób mieli możność opuszczania karłowatych gospodarstw. Chociaż nie będziemy w stanie nawet przy najsilniejszem przerzucaniu jednostek czy grup wytworzyć odrazu pewnych procesów wyrównawczych w strukturze gospodarczej wsi, jednak ułatwimy możność egzystencji i pracy wielu rolnikom.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JanHenrykJedynak">Byłyby to szkicowe pod adresem Ministerstwa Rolnictwa postulaty, które w tej chwili w Rządzie są rozważane, a na które pragnąłbym zwrócić uwagę. Obok tych postulatów istnieją oczywiście zagadnienia ważne, odnoszące się do samej organizacji rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JanHenrykJedynak">Jesteśmy w okresie dziwnych przemian na świecie, zwłaszcza gdy patrzymy na zachodnią ścianę naszą. Społeczeństwo niemieckie dokonywa przeobrażeń według pewnej planowo, ściśle opracowanej metody, która polega na skoncentrowaniu wysiłków w poszczególnych dziedzinach rzekomo dla ochrony państwa. Jest to mobilizacja wszystkich czynników gospodarczych dla tego odcinka, który się nazywa obroną granic Rzeszy Niemieckiej. Zdyscyplinowane społeczeństwo niemieckie, o wysokiej kulturze, potrafiło w tych ciężkich warunkach zdać egzamin i posiąść organizacje istotnie tak potężne, że myśmy powinni patrzeć na nie i do pewnego stopnia wzory czerpać. Okres liberalizmu skończył się niestety. Jesteśmy nie od siebie tylko zależni; jesteśmy zależni od świata. Cała nasza wymiana jest zależna od autarkizmu. Zdaje mi się, że dla naszej wymiany, dla produkcji rolniczej powinniśmy wszystko zrobić. Procesy zrastania się, harmonii społecznej jeszcze dalekie są w rolnictwie, nie wyzbyliśmy się starych narowów. Jest organizacja rolnicza — Związek Izb i są organizacje ziemiańskie — Związek Ziemian. Chciałbym, ażeby Panowie Posłowie zwrócili uwagę na organizację, którą za chwilę zaproponuję, a tezy moje są podyktowane koniecznością utworzenia wspólnego frontu rolniczego, stworzenia powszechności zasad tej organizacji, gdyż wiadomo, że zaledwie do 5% rolników jest zorganizowanych. Jakże w tych warunkach ma wyglądać praca rolnicza? Kulturalnie i technicznie cofnęliśmy się niesłychanie wstecz, jeżeli chodzi o porównanie z przeszłością. Niestety, tego rodzaju stan rzeczy nie ułatwia ani Ministrowi Rolnictwa, ani organizacjom rolniczym w stosunku do innych organizacyj samorządowych i gospodarczych wygrywania pewnych postulatów zasadniczych. Dlatego musimy z dotychczasowym stanem skończyć. Musimy sobie powiedzieć: tak jest — mamy dobre wyniki dobrowolnych organizacyj, ale to były dawne czasy, kiedy liberalizm obowiązywał, ale skoro metody działania na wszystkich polach produkcji świata zmieniły się.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JanHenrykJedynak">Polska, która pod względem kulturalnym stoi niżej od innych, zmuszona jest do uczynienia zdecydowanych kroków. Wierzę w te przemiany, które idą, wierzę, że przyjdzie kiedyś do głosu solidaryzm ogólno-liberalny. Dotychczas wieś nie była odpowiednio traktowana przez tych wszystkich opiekunów, którzy na wsi pracowali. Mieliśmy w przeszłości doskonałe widowisko: były organizacje polityczne ludowe, które wzajemnie się podgryzały i dla wsi gospodarczo niestety bardzo mało zrobiły. Jesteśmy świadkami przez parę lat od 1926 r. na odcinku organizacyj rolniczych prostowania tych dróg i usiłowania ustalenia norm organizacyjnych. Niestety wskutek kryzysu także postęp na tem polu nie jest wysoki. Dlatego też byłby najwyższy czas utworzyć zasady organizacyjne albo na podstawie preferencyj, albo nawet na podstawie przymusu ustawowego. Byłoby to opodatkowanie najpopularniejsze w rolnictwie, bo jestem przekonany, że ze współudziału wszystkich rolników w jednej organizacji wytworzyłyby się warunki do pracy, wytworzyłyby się pewnego rodzaju środki pozabudżetowe, które umożliwiłyby masowe przeprowadzenie zadań, a zadania te są bardzo palące. Jakkolwiek izby rolnicze zdają do pewnego stopnia egzamin, to jednak organizacja ich, nie wciągając w siebie całości interesów rolniczych wsi, nie jest jeszcze instrumentem w tej chwili odpowiednim i należytym, któryby podciągał całe masy. Chodzi mi ciągle o zagadnienie masowego udziału rolnictwa W organizacji i dlatego sądzę, że tezy, które w tej chwili pozwolę sobie zgłosić, dałyby do pewnego stopnia wyraz tendencjom poruszenia wsi pod względem organizacyjnym i zaczęcia stosowania pewnych metod, któreby miały na celu podniesienie kultury gospodarczej wsi. Opieram podstawową działalność organizacyjną na kółkach rolniczych poprzez wszystkie stopnie aż do powiatu włącznie, w harmonijnem współdziałaniu z samorządem terytorialnym. Organizacje powiatowe zaś wybierałyby wojewódzkie organizacje, któreby miały charakter publiczno-prawny, do wykonywania czynności zleconych i byłyby przedstawicielstwem społeczeństwa rolniczego i interesów gospodarczych i kulturalnych wsi zarówno wobec instytucyj samorządu gospodarczego, jako też i władzy państwowej. Organizacje wojewódzkie dla obrony i reprezentacji interesów rolnictwa wybrałyby centralną organizację z siedzibą w Warszawie. Z uwagi na różnorodność form ustrojowych warsztatów produkcyjnych rolnictwa, utrudniających należytą wymianę, oraz z uwagi na konieczność zbliżenia producenta do konsumenta, zostałby do organizacji na szczeblu wojewódzkim włączony cały aparat handlowy, pracujący na surowcu rolniczym. Natomiast wszelkie instytucje gospodarcze i spółdzielcze zostałyby odpowiednio uszeregowane i wciągnięte w ogólną organizację rolniczą na wszystkich stopniach organizacyjnych. Chodzi mi o monolityczny charakter organizacji, chodzi mi o to, ażeby na pewnym trzonie, na pniu wyrastały odpowiednie gałęzie, których polityka byłaby zharmonizowana, a nie tak rozproszkowana, jak obecnie, gdy jest szereg rozmaitych polityk w związkach rewizyjnych, organizacjach spółdzielczych, organizacjach dobrowolnych, w Związku Ziemian i t. d. Uważałbym, że zamknęlibyśmy w ten sposób pewien okres nieplanowego postępowania, dostosowalibyśmy się do metod pracy Ministerstwa Rolnictwa, które — jak już na początku mówiłem — dąży do pewnego skomasowania, pewnego uwypuklenia idei ekonomiczno-rolnicze. Współpraca Ministerstwa z tak pojętą organizacją dawałaby zupełnie inne rezultaty. Wydaje mi się również, że w tej chwili, kiedy wobec kryzysu na wsi dokonują się procesy rozkładowe, które absolutnie nie starają się wiązać wsi z interesami Państwa, byłaby to znakomita okazja do tego, ażeby ludzie zapomnieli o takich czy innych politycznych nieporozumieniach, zmuszeni byli do działań gospodarczych i jestem przekonany, że w ten sposób wiele zagadnień gospodarczych, ważnych dla Państwa, zdołalibyśmy tą drogą załatwić, a szereg bolączek wiejskich usunąć.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JanHenrykJedynak">Przywitać należy z wielkim aplauzem zapowiedź p. Premiera o poparciu przez Rząd poczynań kulturalnych na wsi. Wydaje mi się, że kultura duchowa wsi musi się zacząć na podstawach materialnych. Od początku istnienia Państwa staraliśmy się tę kulturę szerzyć. Spółdzielczość uważam za najważniejszą rzecz. Należy najpierw przekonać o wartości spółdzielczości poszczególnych członków, a dopiero potem wciągać ich w orbitę organizacji spółdzielczej. I dlatego uważam, że dla szerokich mas, które nie uświadomiły sobie jej znaczenia, spółdzielczość nie była na początku tą formą atrakcyjną, któraby potrafiła je ściągnąć do siebie, a obecnie kryzys spowodował całkowite cofnięcie się wstecz zwłaszcza u drobnych rolników, u tych, którzy żyją na paru zagonach, gdzie istotnie już jest ostatnia nędza. Tam oczywiście procesy organizacyjne są o wiele trudniejsze. Te procesy mogłyby być rozwijane z powodzeniem jedynie wówczas, jeżeliby tego rodzaju organizacja powstała.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#JanHenrykJedynak">Chciałbym poruszyć jeszcze jeden moment ogólnej natury. Mianowicie wydaje mi się rzeczą słuszną, ażeby przerosty etatyzmu i hamulce były usunięte; jest to konieczność z punktu widzenia gospodarczego kraju, ale wydaje mi się, że należałoby zastosować w tych poczynaniach pewnego rodzaju ostrożność. W tych warunkach, kiedy liberalizm się skończył, kiedy wymiana towarów zależna jest od innych, a nie od nas, od szeregu różnych współczynników, należałoby przy przekazywaniu organizacjom kapitalistycznym pewnych fabryk czynić bardzo mądrze i zręcznie, żebyśmy nie narażali Skarbu Państwa na ponowne straty. Warsztaty te nie mogą po wykupieniu i przejęciu przez te organizacje żądać zaraz pomocy od Państwa nie mogą również i banki prywatne wymagać pomocy i pewnych przesunięć na korzyść swoją, kosztem bankowości państwowej. Wydaje mi się, że Rząd uczyniłby bardzo zły krok, gdyby w sposób nieprzemyślany oddawał te fabryki, które już tyle kosztowały, w ręce, któreby nie miały warunków do ich prowadzenia.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JanHenrykJedynak">Poruszyłem szkicowo te zagadnienia, które w tej chwili wydają mi się z punktu widzenia prac Rządu niesłychanie ważne, a dla rolnictwa specjalnie, w tym celu, aby Rząd i Ministerstwo Rolnictwa w swoich pracach zechciało zwrócić uwagę na zagadnienia, które szerzej potraktuję jeszcze przy okazji rozważania budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Zdaje mi się, że jest słuszną rzeczą w tej chwili, z punktu widzenia interesów rolnictwa, żeby zasady wymiany były należycie respektowane, żeby zyski eksporterów były należycie ujawniane. Konieczne to jest na odcinku związku bekonowego. Nie będę specjalnie dziś poruszał tej sprawy. Przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu to zagadnienie, które wymaga szerszego oświetlenia, odpowiednio Wysokiej Izbie i Wysokiemu Rządowi przedstawię, gdyż odpowiedź; którą otrzymałem z Ministerstwa Przemysłu i Handlu, wcale go nie załatwia i osobiście uważam, że sprawa ta niestety jest otwarta a musi być inaczej załatwiona, z korzyścią dla całego rolnictwa,</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#LucjanŻeligowski">P. Minister Poniatowski, którego znam jako szlachetnego obrońcę rolnictwa i wsi, mówił nam w pięknych słowach o planie swoim i dalszych zamiarach. Możemy tylko przyklasnąć temu wszystkiemu. Szkoda tylko, że nie poruszył dwóch rzeczy, według mego zdania, bardzo ważnych, t. j. obniżki cen, która się nie zakończyła jeszcze, i organizacji rolnictwa. Niestety, tak się stało, że nasze organizacje rolnicze nie są takiemi, jakimi powinnyby być. Są to instytucje, nad któremi, niestety, unosi się duch dawnej ideologii pańszczyźnianej: jak będzie nam dobrze, wtedy dobrze będzie i im. Otóż z tem trzebaby już skończyć, bo bez tego żadne słońce, o którem mówił dziś p. Minister Poniatowski, nigdy nie może zaświecić nad wsią. Te organizacje rolnicze, te wielce biurokratyczne instytucje, rozbudowane jak duże sztaby, przyniosły dużo szkody i już czas jest ostateczny, ażeby z tem skończyć.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#LucjanŻeligowski">Teraz w kilku słowach pozwolę sobie odpowiedzieć p. posłowi Wierzbickiemu jako przedstawicielowi przemysłu. Słyszeliśmy piękne, zdawałoby się, że w szczerych słowach wypowiedziane myśli, które bardzo szanuję, ponieważ niema nic lepszego jak otwartość. P. poseł Wierzbicki powiedział, że przemysł musi w tej Izbie mieć moralną postawę. Tak jest. To są piękne słowa. I jeżeli przemysł uzyska tutaj tę moralną postawę, to zniknie wizja tych ciężkich przeżyć, które obecnie zaszły między rolnictwem a przemysłem. Obecnie sytuacja jest taka, że niema stronnictw, albo przynajmniej małą odgrywają rolę, a stanęły naprzeciw sobie dwa wielkie odłamy: rolnictwo i przemysł, i rolnictwo oskarża, a przemysł mówi o tem i godzi się z tem, że musi odzyskać moralną postawę. Tak jest, rolnictwo ma prawo powiedzieć, że przemysł obecny tej moralnej postawy nie miał.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#LucjanŻeligowski">Ja nie chcę oskarżać, bo może przemysł był w takiej sytuacji, że tego zrobić nie mógł, — ja nie wiem — ale jednocześnie obecna sytuacja jest taka, że słyszymy o wielkich gażach, niemal milionowych, jakichś dyrektorów, którzy mieszkają zagranicą wtedy, kiedy w rolnictwie niema czem posolić wody. Któż to jest winien temu? Czy przemysł nasz w dziedzinie obrony Państwa ma czyste sumienie? Otóż słyszeliśmy niedawno: kraj nie jest zmotoryzowany; gdy fabryka samochodów „Fiat” zetknęła się ze Związkiem Metalowców, to znalazła tam bagno.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Jakie bagno, Panie Generale?)</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#LucjanŻeligowski">Jeżeli Pan chce, to w takim razie powiem. Trzeba poprosić dyrektora, to powie to, co nam mówił. To Pana zaciekawi, bo tam są ciekawe rzeczy. Kiedy chcieli, żeby Związek Metalowców dołączył się do tego, żeby razem z nimi rozwiązać wspólnie sprawę motoryzacji, to nie można się było na nim oprzeć i stąd rozgoryczenie. Nie będziemy teraz szczegółów dotykać.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#LucjanŻeligowski">Mówi, że rolnictwo ciągnie wdół: „Równajcie się wdół”, że to jest bardzo źle. Mam wrażenie, że w naszych warunkach równanie się wdół jest najwyższą kulturą, najwyższą cywilizacją, ponieważ w tym dole jest człowiek, który będzie bronił Państwa.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(P» Wierzbicki: Więc trzeba go podźwignąć w górę z tego dołu.)</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#LucjanŻeligowski">Tak, trzeba do niego pójść i podźwignąć go, bo nie można z siebie tylko robić balonu i podnosić się na tym balonie.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#LucjanŻeligowski">Pan mówił o Japonii i Chinach. W Chinach przemysł nie był rozwinięty i państwo to zostało upośledzone; natomiast Japonia, która wydźwignęła przemysł, zrobiła się pierwszem państwem na wschodzie. Nie, Japończycy są czystej krwi rolnikami, ze zdrowemi nerwami, wrośnięci w ziemię. Szczęście ich polegało na tem, że mieli swój przemysł — przemysł narodowy. Chiny tego nie miały, Chiny miały przemysł cudzy — angielski i dlatego zostały takiemi Chinami, jakimi są. Obcy kapitał w Chinach, a w Japonii swój własny.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#LucjanŻeligowski">P. Prezes Wierzbicki mówił, że ja czasem rysuję na szkle piękne chaty wileńskie. Owszem, rysuję, ale nie jako artysta, do czego nie mam żadnych kwalifikacyj, lecz jako żołnierz,...</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#LucjanŻeligowski">...który chciałby, ażeby w tych chatach mieszkali zdrowi obywatele, ze zdrowym państwowym instynktem, którzy, jeśli tego będzie potrzeba, pójdą bronić Państwa, tak jak bronią swoich chat.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#LucjanŻeligowski">To samo i z temi murami na wschodzie — mury na wschodzie i zachodzie, te mury tam są i to jeszcze więcej nas zmusza, żeby nie podnosić się do wysokości tych murów, które się tam piętrzą, ale iść wdół, i to jest największą kulturą ducha.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Piąć się z tych dołów do góry,)</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#LucjanŻeligowski">Ale nie możemy się sami piąć, pozostawiając innych.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Wszyscy razem.)</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#LucjanŻeligowski">To będzie przyjemnie. Bardzo pięknie p. poseł Wierzbicki porównywał i mówił o tych pięknych roślinach, które mogą rosnąć i jak zrozumiałem, to przemysł jest jedną z tych wspaniałych roślin.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Dębem. Głosy: Mimozą.)</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#LucjanŻeligowski">Owszem bardzo piękne porównanie, ale dotychczas on jest dębem u nas,...</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#komentarz">(Głos: A właściwie chce być bluszczem.)</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#LucjanŻeligowski">...a jego rola jest taka, że rzuca cień na wszystko, i wszystko inne w tym złowrogim cieniu nie może rosnąć. Czy Polska bez przemysłu może być? Czy my ją możemy sobie pomyśleć bez przemysłu?</u>
          <u xml:id="u-17.24" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Nie możemy.)</u>
          <u xml:id="u-17.25" who="#LucjanŻeligowski">Tak, nie możemy, ale te rozpiętości wielkie, te fałsze gospodarcze muszą zniknąć. Jeżeli to się stanie, jeżeli przemysł dostosuje się do potrzeb własnego kraju, jeżeli będzie pracować własnemi surowcami, jeżeli dostosuje się do potrzeb obrony narodowej, to znikną rozdzwięki i każdy z nas rolników z największym szacunkiem skłoni głowę przed takim przemysłem. Obecnie przemysł taki nie jest.</u>
          <u xml:id="u-17.26" who="#LucjanŻeligowski">A jaka jest synteza tego wszystkiego, jakie są dalsze plany? Przemysł może odegrać wielką rolę; my stoimy przed zagadnieniem, jakim on ma być? Budżet nasz jest zrównoważony i co dalej? Czy mamy iść tą drogą, którą szliśmy dotychczas, czy też mamy zawrócić z tej drogi i szukać nowej drogi? Otóż są dwa plany: jeden jest taki — robić inwestycje. Za jakie pieniądze? Pożyczyć te pieniądze — mnie się zdaje, że to będzie zła droga, bo to będą stracone pieniądze i stracony czas. A jaki drugi projekt? Drugi projekt: powiedzieć sobie, że musimy wszystko zrobić sami, własnemi środkami, wyszukać te środki u siebie, stworzyć kilkuletni plan, na pierwszem miejscu postawić roboty inwestycyjne, ale, broń Boże, nie za pożyczone pieniądze; rozbudowa przemysłu, ale przemysłu dostosowanego do własnych potrzeb, reforma rolna, uporządkowanie rynku wewnętrznego. Mam wrażenie, że przemysł kładzie największy nacisk na pierwszy plan — inwestycyj, a co do reszty, to co Pan Bóg da. Jest to w interesie naszego przemysłu. Drugi plan — to jest to, co ja powiedziałem — i oprócz tego obniżka cen kartelowych pięciu produktów: soli, cukru, nafty, żelaza i węgla. To musi nastąpić. Albo obniżka cen, albo inwestycje. Rząd na inwestycje nie ma i nie będzie miał pieniędzy. Otóż przemysł mógłby teraz powiedzieć: inwestycje nie są potrzebne, sprzeciwiam się temu, będziemy obniżali ceny kartelowe, bo jeżeli obniżymy ceny tych 5 produktów, wywoła to entuzjazm na wsi i ona poczuje, że nareszcie zdecydowanie stanęliśmy na gruncie odbudowy życia wsi. I tutaj przemysł miałby dużo do powiedzenia, może być egoistyczny, może powiedzieć: nie, my nie chcemy. Może Rząd nie będzie się ciągle sprzeciwiał, ulegnie i pójdzie po linii mniejszego oporu, wtedy przemysł będzie kilka lat iść swoją drogą i oczywiście z tej drogi wkońcu się cofnie. Oto synteza.</u>
          <u xml:id="u-17.27" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Tylko jak to, Panie Generale, zrobić?)</u>
          <u xml:id="u-17.28" who="#LucjanŻeligowski">Otóż tak zrobić, żeby nie mówić, ale robić. Jak to wygląda z punktu widzenia rolnictwa? Będzie proste rozumowanie chłopskie. Gospodarstwo, które źle gospodarowało, trochę zbankrutowało. Nie było oszczędności i długów zrobiło za wiele. Trzeba z temi długami zrobić porządek i jak będzie spokojnie, ten porządek się zrobi, te długi albo się będzie płaciło produktami, albo uzyska się moratorium, ja nie wiem, jak to będzie się nazywało, dość, że trzeba się zabezpieczyć. Cały świat to robi i my możemy też zrobić. I wtedy, kiedy my zabezpieczymy się, to wtedy ten porządek wewnętrzny u siebie możemy zrobić. I wtedy, albo wy przemysłowcy to będziecie robić, albo odejdziecie i Rząd to sam zrobi.</u>
          <u xml:id="u-17.29" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski. P. Wierzbicki: Kiedy Rząd ma możność ten cud pokazać w spirytusie i tytoniu, bo właśnie całą produkcję tych artykułów ma w swoim ręku. Niech więc ten cud najpierw sam pokaże.)</u>
          <u xml:id="u-17.30" who="#LucjanŻeligowski">Kiedy on nie potrzebuje nikomu nic pokazywać, ale będzie najpierw robić to, co potrzebne jest dla Państwa. Oczywiście Państwu są potrzebne takie artykuły, jak: sól, cukier, nafta, żelazo i węgiel. I to musi być zrobione porządnie, gdyż to jest nie tylko sprawa potanienia tych produktów, to jest nie tylko sprawa gospodarcza, ale to jest sprawa największej wagi politycznej i socjalnej. To jest mas nasz to zrobić, bo inaczej to wszystko będą bańki mydlane. Od tego należy zaczynać. I jeżeli to się zrobi, to wtedy my staniemy na dobrej drodze. A to można tylko wtedy zrobić, jeżeli my się odgrodzimy i nie będziemy mieć na naszej szyi noża obcych długów. To musimy zrobić. Wtedy dopiero przebudujemy nasze życie, które w każdym calu wymaga, przebudowy. I wy przemysłowcy możecie w tem pomóc.</u>
          <u xml:id="u-17.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Kozłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#TomaszStefanKozłowski">Jedną z największych bolączek życia wsi jest stała i bez przerwy postępująca podzielność gospodarstw włościańskich.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#TomaszStefanKozłowski">Mieszkam w dzielnicy, która jest może najgęściej zaludniona, z konieczności najbliżej na te rzeczy patrzę, dlatego sprawa ta stale stoi mi przed oczami. Uważam to za jedno z najbardziej niebezpiecznych zjawisk dla przyszłości naszego Państwa i rozwoju rolnictwa. Trudno ta mówić o liczbach. Mamy pod tym względem bardzo niedokładne zestawienia. Ostatni spis ludności nie obejmował gospodarstw rolnych, tak że nie można go porównywać ze spisem z r. 1921. Na podstawie innych danych Głównego Urzędu Statystycznego można wnioskować, że przez ostatnich 15 lat ilość gospodarstw powiększyła się o 770.000 jednostek; z tego z parcelacji powstało wszystkiego 127.000, czyli blisko 640.000 gospodarstw powstało z podziału już istniejących.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#TomaszStefanKozłowski">Jeżeli weźmiemy pod uwagę 3 miliony hektarów, które poszły na parcelację, to przekonamy się, że dały one stosunkowo mały efekt w strukturze gospodarstwa, a przeciwnie kwestia podziału rośnie. Musimy dojść do przekonania, że stoimy przed zagadnieniem, które stale narasta, a w ostatnich czasach b. szybko postępuje naprzód. Te rzeczy wymagałyby specjalnego przepracowania tak statystycznego, jak i wejścia głębiej w samą istotę gospodarstwa włościańskiego i w mechanikę tego podziału. Z luźnych obserwacyj można wnioskować, że największą tendencję do podziału mają stosunkowo trochę większe gospodarstwa ponad pewną normę, albo najmniejsze, które już tracą samowystarczalność. Gospodarstwa samowystarczalne starają się normalnie opóźniać podział różnemi sposobami, bronią się przed nim, tem niemniej jednak podział ten następuje.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#TomaszStefanKozłowski">Jeżeli weźmiemy skutki podziału gospodarstw włościańskich, to musimy dojść do przekonania, że ten podział musi obniżyć poziom życia wsi, musi obniżyć produkcję wsi i poziom kultury. Są to rzeczy, które automatycznie jedna za drugą postępują. Wieś zbyt rozdrobniona przestaje brać udział w ogólnym obrocie gospodarczym, staje się bierną masą i z konieczności obniża swój poziom, swój standard życia. Jest to groźne z punktu widzenia rozwoju kultury jak i możliwości ogólnego rozwoju gospodarczego kraju. Kwestia produkcji, szczególnie bezpośrednio po okresie podziałowym, normalnie spada na niższy stopień w gospodarstwie, które traci samowystarczalność i zaczyna się stawać gospodarstwem karłowatem.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#TomaszStefanKozłowski">Przybywa jeszcze jeden moment, o którym trzeba pamiętać, który stale hamuje rozwój i obniża poziom produkcji gospodarstwa włościańskiego. Każde gospodarstwo przechodzi okres spadkowy, okres działów rodzinnych po śmierci właściciela. Ten okres działów, okres spłat nawet w najlepiej prowadzonem, najbardziej kulturalnem gospodarstwie jest okresem cofania się produkcji, cofania się potrzeb osobistych, cofania się jakichkolwiek zakupów. Nowy gospodarz, który został na gospodarstwie, chcąc się na niem utrzymać, rezygnuje ze wszystkiego, doprowadza je do jaknajbardziej uproszczonego systemu, stara się wyciągnąć z niego, co tylko można na spłaty i w rezultacie gospodarstwo to cofa się w swej produkcji. Trzeba wielu lat i wielkich wysiłków, ażeby doszło ono do pewnej równowagi i pierwotnego poziomu. Jest to kolosalnem obniżeniem zdolności produkcyjnych, konsumcyjnych i obrotów gospodarczych wsi, bez czego — jak to wielokrotnie było stwierdzone — nie możemy liczyć na większy rozwój życia ogólnego, gospodarczego i państwowego.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#TomaszStefanKozłowski">To samo odnosi się do kultury. Na to, aby istniała kultura wiejska, aby ona mogła się rozwijać i żeby się mogła utrzymać, musi mieć pewne podstawy materialne. Stałość posiadania gospodarstwa wiejskiego i stałość pewnego poziomu moralnego i materialnego domu rodzinnego jest podstawą wyjścia dla przywiązania do tego domu. Nie chciałbym być zrozumiany jako skrajny materialista, ale te rzeczy oddziaływują na siebie wzajemnie. Dziś mamy ten objaw, że wieś wyrzuca stosunkowo dużą ilość ludzi do miast, i ten element ludzki, który wychodzi ze wsi do miasta, wychodzi bez poczucia tradycji, bez poczucia przywiązania do swojej rodziny, do swego domu, do wsi, z której pochodzi. Te rzeczy istnieją w wielu okolicach w bardzo silnym stopniu, a istnieją dlatego, że poziom wsi jest zbyt niski, jak również i poziom tego domu wyjściowego, a następnie jeszcze i dlatego, że ten sam dom bardzo szybko podlega przeobrażeniom czy to przez działy czy z powodu spłat i innych temu podobnych kombinacyj, które zatracają jego trwałość. Wszystkie kraje, które utrzymują wybitną, głęboką tradycjonalność na wsi, tradycjonalność kultury wiejskiej, wszystkie one wychodziły z założenia pewnej trwałości majątkowej gospodarstwa rolnego. Można to obserwować w wielu krajach. Stałość gospodarstwa wyjściowego będzie ostoją dla tych elementów, które wychodzą ze wsi, a które z konieczności w pewnych okresach, okresach gorszych powracają falą powrotną na wieś. I dopiero przy unormowaniu się stosunków, przez ustalenie pewnego poziomu kultury wsi, otrzymalibyśmy to, że element, który idzie do miasta, byłby dumny z tego, że wychodzi ze wsi, a nie jak teraz, że zwykle raczej to przemilcza z chwilą, gdy znajdzie się na miejskim bruku. Tutaj naturalnie najprostszem wyjściem byłaby rygorystyczna ustawa, któraby całkowicie zabraniała jakichkolwiek działów i utrzymywała niepodzielność gospodarstw w sposób mechaniczny i w ten sposób rozwiązywała zagadnienie. Rozumiem jednak, że to nie jest wyjście. Ustawa czysto mechanicznych rzeczy nie rozwiąże. Tem niemniej można obserwować, że cały szereg ustaw i rygorów w prawie cywilnem przez dłuższy czas oddziaływało korzystnie na kwestię zmniejszania się, rozdrabniania gospodarstw. Lepiej przedstawia się ta sprawa w Poznańskiem, na Pomorzu, na Górnym Śląsku, a także i na Śląsku Cieszyńskim. Tam istniała pewna tradycja niepodzielności, ale również ustawodawstwo cywilne uprzywilejowywało zasadę spadku niepodzielnego. Odwrotnie, kodeks Napoleona ma raczej tendencję do jaknajwiększego dzielenia się ziemią przez rozdzielność majątkową męża i żony, przez rygorystyczne zasady spłat i dziedziczenia. Tak, że ta strona prawna odgrywa dużą rolę. Rozumiem jednak, że trzeba działać na bardzo szerokiej platformie.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#TomaszStefanKozłowski">Jednem z pierwszych zagadnień, które uważam za podstawowe, jest przedewszystkiem unormowanie kwestii hipotek, bo bez tego nie można iść w kierunku organizowania i normowania stosunków posiadania majątkowego ziemi. W tej chwili, pomimo rozmaitych ulg, pomimo całego szeregu ułatwień, które istnieją, jeżeli gospodarstwo chce przystąpić do wywołania hipoteki, szczególnie teraz w związku z kredytem, to przeciętnie koszt wywołania hipoteki w gospodarstwie zamożnem wynosi około 200 zł. Jest to suma na dzisiejsze stosunki bardzo wysoka. Dlatego apelowałbym tutaj do p. Ministra Rolnictwa, czy nie byłoby wskazanem, aby w ciągu najbliższych 3 lat Państwo zrezygnowało z opłat stemplowych. Przecież to się Państwu, przypuszczam, zwróci w najbliższym czasie, a może się przyczynić do przyśpieszenia regulowania hipotek i może posunąć całą sprawę wydatnie naprzód. Możnaby to związać z kwest ją taksacji gruntów. Można ustalić mechanicznie wartość ziemi, co mogłoby ułatwić w wielu wypadkach spornych kwestię samego działu hipotecznego. Gdybyśmy stworzyli pewne okresy ulgowe dla wywołania hipotek, to mam wrażenie, że ta sprawa będzie mogła posunąć się silnie naprzód.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#TomaszStefanKozłowski">Druga sprawa, to kwest ja kredytu. Nie można mówić o uregulowaniu działów, o przeprowadzeniu spadku bez istnienia kredytu. Kredyt musi być pomyślany jako rzecz stała, jako pewne źródło, które przy naturalnych możliwościach i płynności naszego rynku finansowego może być raz mniejsze, raz większe, ale które musi mieć stałe normy, na których będziemy się opierać.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#TomaszStefanKozłowski">W tym roku p. Minister zrobił pierwszy krok naprzód w kierunku uruchomienia kredytu 4 milionów zł na spłaty rodzinne. To jest pierwsze duże posunięcie ze strony Państwa. Jedno mam tylko zastrzeżenie co do tego. Obawiam się, czy tak niski procent, 1% rocznie, na jaki te sumy są obciążone, nie utrudni uruchomienia większych sum, czy nie byłoby może lepiej dać trochę wyższy procent, a za to móc większe sumy uruchomić. Jeżeli chodzi o dopłaty, to lepiej może tą samą sumą uruchomić większe sumy kredytu, niż mniejsze na stosunkowo niski procent. Trzeba dążyć do stworzenia 3%-ego kredytu długoterminowego, opartego na listach zastawnych Banku Rolnego. Kredyt ten byłby stałym kapitałem obrotowym, któryby pracował w tej dziedzinie, jako kredyt długoterminowy, który powinien być zużywany na spłaty rodzinne, jak i na parcelację. Mielibyśmy wtedy typ kredytu, któryby umożliwił jednolitość operacyj, któreby się w ten sposób mogły wzajemnie uzupełniać i wzajemnie ze sobą związać — tem bardziej, że kwest ja parcelacji w wielu wypadkach łączy się bardzo silnie z kwestią spłaty i z kwestią rozrachunku rodzinnego. Tak, że tutaj jednolitość form kredytowych kolosalnie te rzeczy ułatwiłaby.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#TomaszStefanKozłowski">Jeżeli przechodzimy do zagadnienia parcelacji, która nieodłącznie związana jest z zagadnieniem niepodzielności gospodarstwa i unormowaniem wielkości gospodarstwa włościańskiego, to widzimy dwie formy: Jedna: parcelacja sąsiedzka, która upełnorolnia najbliższe gospodarstwa. Tutaj mam wrażenie, że niema już żadnych zagadnień spornych, jest kwestia prosta, gdyż najbliższe gospodarstwa się powiększa i tylko potem drogą komasacji powinny one wyrównać swoje granice. Jeżeli jednak przechodzimy do parcelacji osadniczej, to tutaj są bardzo poważne trudności. Najpoważniejszą jest to, że osadnik, który chce kupić dzisiaj ziemię gdziekolwiek w terenie, przeznaczonym na osadnictwo, musi sprzedać kawałek swojej ziemi w tej okolicy, z której pochodzi, za gotówkę, gdyż nie ma możliwości kredytowych. Gdyby można było ziemię w sprzedaży sąsiedzkiej sprzedać przy pomocy kredytu i ten sam kredyt użyć jako zaliczkę na kupno osady, to akcja ta przyśpieszyłaby osadnictwo. Cena ziemi w miechowskiem dochodzi do 1000 zł za morgę i wyżej w sprzedaży sąsiedzkiej. Za tę jedną morgę można kupić na Pomorzu 4 czy 5 mórg. To jest interes. A te parę mórg, które osadnik sprzeda u siebie, idą na upełnorolnienie miejscowych gospodarstw. Struktura na miejscu się poprawia i gospodarstwa na tem wzajemnie zyskują, tak w jednej jak i w drugiej okolicy. Ale tu musi istnieć możność kredytowa, któraby umożliwiła kredytowe przeprowadzenie tej akcji.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#TomaszStefanKozłowski">To są zagadnienia pośrednie, które w dużej mierze, w mojem przekonaniu, winny ułatwić i urealnić obronę gospodarstw przed zbyt daleko idącem rozdrobnieniem. Pozatem powinny istnieć przepisy specjalne, które jednak sięgną w samą zasadę spadku. Te rzeczy naturalnie w różnych dzielnicach Polski mają różną tradycję i różne ustawodawstwa tu istnieją. Jak powiedziałem, najlepiej pod tym względem jest w b. zaborze niemieckim, gorzej znacznie w b. zaborze rosyjskim, a jeszcze gorzej w województwach południowych. Jeśli chodzi o b. zabór rosyjski, to mamy pewne zasadnicze sprzeczności, jak już powiedziałem. Mamy kodeks Napoleona, który idzie w kierunku prawnego pchania do podziału ziemi i dzielenia majątku, jaki pozostaje po rodzicach, a z drugiej strony istnieje prawo rosyjskie, które dotąd nie zostało skasowane, o niepodzielności 6 mórg włościańskich ukazowej ziemi. To prawo jest wielokrotnie obchodzone, jednak w dużej mierze stworzyło to, że gospodarstwa w b. Kongresówce nie rozdrobniły się tak jak w Małopolsce. Zmiana tego prawa w ten sposób, żeby stworzyć pewne minimum morgów, któreby były uprzywilejowane przy spadku, ułatwiłaby utrzymanie się nowego dziedzica na tem gospodarstwie. Ważne też jest, by na drugi dzień po pogrzebie nie stawiać go w ciężkiej sytuacji finansowej, a dać mu ulgowy okres czasu, żeby mógł się zagospodarować i dopiero później przystąpić do spłat. To są wszystko rzeczy, które trzeba ustawowo przepracować, żeby proces dziedziczenia i proces spłat mógł przychodzić stosunkowo z najmniejszym wysiłkiem, najłagodniej i ażeby zachować strukturę rolną, t. j. silne gospodarstwo włościańskie, które z konieczności musi być naszym celem. Jeżeli stracimy ten cel z przed oczu, jeżeli zrezygnujemy z założenia, że celem naszym są silne gospodarstwa chłopskie, to w ten sposób znajdziemy się na równi pochyłej, która nas będzie spychała do coraz niższego poziomu życia i bodaj — nawiązując do dyskusji, która się toczyła przed chwilą — do warunków bardzo pierwotnych, gdzie i rozwój tego kraju, i rozwój nawet przemysłu, jak chciał p. Wierzbicki, stanie się niemożliwym, dlatego że podstawa naszego bytu narodowego, naszego Państwa — struktura rolna będzie chora i niezdolna do normalnego bytu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Formela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#BolesławFormela">Wysoki Sejmie! Jednem z ważnych zadań posła w nowym ustroju jest, ażeby przedstawiciele Rządu otrzymywali od niego odpowiednie naświetlenie sytuacji mieszkańców danego rejonu. Dobrze jest, gdy Rząd widzi skutki swoich zarządzeń i działalności swego aparatu nie tylko przez szkła urzędowych raportów, jak to powiedział p. sprawozdawca generalny. Kierując się powyższem, pozwolę sobie przedstawić zagadnienia najważniejsze, związane z sytuacją warsztatów rolnych na Pomorzu.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#BolesławFormela">Najważniejszym postulatem gospodarczym jest stała równowaga budżetowa. Dążeniu Rządu do osiągnięcia równowagi budżetowej towarzyszy z naszej strony jaknajwiększe uznanie. Równowaga ta zostanie osiągnięta, o ile przewidziane dochody do Skarbu Państwa wpłyną. Sprawozdawca kolega pos. Kamiński stwierdza na samym wstępie, że kryzys na odcinku rolnictwa trwa. Warsztaty rolne województw zachodnich cechuje wysoka intensyfikacja. Dlatego też kryzys, jaki dotknął całe rolnictwo, tem głębsze piętno wycisnął na tych dzielnicach. W gospodarstwach intensywnych istnienie głębokiej dysproporcji pomiędzy cenami rolnemi a cenami artykułów, składających się na koszt produkcji rolnej, silniej wpływa na redukcję rentowności, niż w gospodarstwach ekstensywnych. Województwa zachodnie swego rozwoju rolniczego nie zawdzięczają warunkom naturalnym, jak urodzajność gleby, czy warunkiem klimatycznym, które są raczej mało przyjazne, lecz wielkiemu nakładowi pracy i kapitału w dużej mierze pożyczkowego, z t, zw. kredytu zorganizowanego, w zakresie którego dotychczas wprowadzono najmniejsze ulgi. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj kilka liczb. Ogółem zadłużenie na jeden hektar w całej Polsce między rokiem 1931 a 1934 zmalało o 28,2%, w województwach centralnych o 34,1%, podczas gdy w województwach zachodnich jedynie o 10,5%. W kredycie finansowym w całej Polsce zmalało o 17,3%, w województwach centralnych o 23,9%, w południowych o 36,7%, we wschodnich o 12,8%, podczas gdy w województwach zachodnich, przeciwnie, wzrosło o 8,8%. Na wzrost ten wpłynęła konieczność większych nakładów w gospodarstwach rolnych, zaś większe nakłady zmniejszają sumę, jaką dane gospodarstwo ma do dyspozycji na spłatę swoich zobowiązań. Stwarzanie warunków wyjątkowych dla kredytu zorganizowanego, głównego wierzyciela rolnictwa województw zachodnich, przekreśla możliwość przeprowadzenia oddłużenia na terenie województw zachodnich. Dotychczasowa akcja finansowo-rolna zagadnienia nie rozwiązuje, a jedynie odracza na poszczególnych odcinkach. Oddłużenie tamtejszych warsztatów odbędzie się należycie jedynie w oparciu całej akcji o kredyt długoterminowy w listach zastawnych. Dale j akcja finansowo-rolna objąć powinna wszystkie bez wyjątku długi. Obecnie bowiem nie obejmuje palącej sprawy np. landszafty. Zadłużenie z tytułu landszafty powinno bezwzględnie podlegać konwersji na Bank Akceptacyjny, jak również dawne zadłużenie od instytucyj niemieckich, przejęte przez komunalny Bank Kredytowy w Poznaniu. Poznańskie Ziemstwo Kredytowe, administrujące sumami b. landszafty łącznie 5.072.000 zł, stosuje kategoryczne rygory, a rolnik niema żadnego sposobu obrony. Oprocentowanie sum dłużnych należy poddać obniżce z uwzględnieniem obecnej stopy dochodowości warsztatów rolnych. Obecnie przy zorganizowanym kredycie krótkoterminowym stosowana stopa 10% stoi w rażącej sprzeczności z dochodowością warsztatów tak rolniczych jak i innych. Mówiąc o akcji oddłużeniowej, muszę stwierdzić, że koszty szacunków, dokonywanych przez instytucje kredytu długoterminowego, są wygórowane, co w dużej mierze utrudnia akcję oddłużeniową. W wypadkach, gdy Państwowy Bank Rolny, czy Bank Gospodarstwa Krajowego występuje jako wierzyciel, prowadzący egzekucję z nieruchomości, nie powinien posiadać prawa oceny tych nieruchomości. Przy końcu chcę wspomnieć, że oddłużenie poszczególnych warsztatów rolnych powinno być traktowane możliwie indywidualnie w zależności od charakteru wierzytelności i w imię sprawiedliwości, z uwzględnieniem nie tylko sytuacji rolnika, ale również i wierzyciela prywatnego.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#BolesławFormela">Województwa zachodnie w dopływie podatków do Skarbu Państwa partycypują w większej mierze, niżby to było uzasadnione ich obszarem, czy zaludnieniem. Według statystyk „Akcji wymiarowej poboru podatków bezpośrednich”, wydanej ostatnio w r. 1930 przez Ministerstwo Skarbu, czytamy, że za r. 1928 przypada w całej Polsce na głowę mieszkańca 25 zł 12 gr, zaś na 1 ha użytków rolniczych przypadła 23 zł 34 gr, a na Pomorzu na głowę mieszkańca 41 zł 21 gr, a na 1 ha użytków rolnych 35 zł 67 gr, zatem więcej o 12 zł 33 gr na 1 ha użytków.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#BolesławFormela">W województwach zachodnich dotychczas ściąga się podatki nieściągane w innych dzielnicach, do których to podatków należy 4% dodatek komunalny do państwowego podatku dochodowego. Podatek ten, jako stosowany wyłącznie w dzielnicach zachodnich, należy skasować, a na utrzymanie samorządów powinien wystarczyć podatek wyrównawczy, który jest równomiernie rozłożony na wszystkich płatników w przeciwieństwie do dodatku komunalnego, który obciąża tylko poszczególnych płatników.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#BolesławFormela">Z kolei przechodzę do świadczeń socjalnych. Na czoło ich wyłania się kwestia zniesienia ogromnego haraczu, płaconego przez rolnictwo na rzecz ubezpieczenia od wypadków w rolnictwie. Stawki opłat inwalidzkich od ubezpieczenia na starość winny przedewszystkiem ulec radykalnej redukcji, o ile zaś chodzi o robotników sezonowych, pochodzących z poza ziem zachodnich, to winni oni być wyjęci z tego ubezpieczenia, albowiem nie mają z niego żadnej korzyści, gdyż na innych terenach Polski ubezpieczenia te nie istnieją. Osadnicy znaleźli się w nader trudnej sytuacji, a to z powodu obarczenia spłatami najróżniejszych należności. Ponieważ jednak kwestię osadników szczegółowo poruszył poseł Michalski z grupy parlamentarnej wielkopolskiej, szczegółowo więc tej sprawy omawiać nie będę, a jedynie pozwolę sobie na podkreślenie najważniejszych momentów, do których należy:</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#BolesławFormela">1) obniżenie osadom rentowym waloryzacji rent z 43% na conajwyżej 21,5%, jak to zostało zrobione dla osadników rentowych, którzy nabyli osady między rokiem 1919 a rokiem 1924;</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#BolesławFormela">2) potraktowanie zaległości rentowych, wynoszących dla Pomorza ponad 10.000.000 zł, w ten sposób jak zaległości podatkowych, t. j. w miarę punktualnego płacenia bieżących rent umarzalnie stopniowo zaległości;</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#BolesławFormela">3) uznanie wpłat, dokonanych przez osadników poanulacyjnych przy objęciu osad, jako pokrywających 1/2 ceny kupna osady;</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#BolesławFormela">4) skasowanie nieżyciowego kanonu leśnego. Kanon leśny jest to haracz, płacony jedynie jeszcze w b. zaborze pruskim; płacono go dawniej za t. zw. wstęp do lasów państwowych. Wstęp ten został skasowany, natomiast została opłata. Za czasów polskich, za czasów dewaluacji podatek ten nie był płacony, obecnie został skapitalizowany i jest ściągany, co w wielkiej mierze obciąża tych rolników, którzy przeważnie mają glebę słabą. Nie mogę pominąć osadnictwa z parcelacji Państwowego Banku Rolnego, ponieważ bank ten obniża resztę ceny kupna nabywcom gospodarstw z własnej parcelacji pod warunkiem wyrażenia przez nich zgody na podwyższenie oprocentowania z 2% na 4,5% z doliczeniem 0,5% na koszty administracyjne, — ponadto od poszczególnych nabywców pobiera w rozmaitej wysokości oprocentowanie w granicach 2 –5%. Inaczej zaś traktowani są nabywcy gospodarstw z parcelacji urzędów ziemskich. Ze względów gospodarczych i celem uniknięcia zróżniczkowania poszczególnych nabywców na kategorie, co w obecnych ciężkich warunkach rozgorycza i nie jest gospodarczo usprawiedliwione, zjawia się postulat, aby Państwowy Bank Rolny zastosował takie same normy oddłużeniowe do nabywców gospodarstw z własnej parcelacji i na analogicznych warunkach, jak to miało miejsce przy parcelacji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#BolesławFormela">Należy ujawnić akcję oddłużeniową Państwowego Banku Rolnego i Banku Gospodarstwa Krajowego przez wydanie oficjalnych instrukcyj, dostępnych dla każdego rolnika, w zakresie zużytkowania funduszu oddłużeniowego powyższych banków, a nie poufnych, jak to ma miejsce obecnie.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#BolesławFormela">Mówiąc o Państwowym Banku Rolnym, nie mogę pominąć faktu podanego już w prasie warszawskiej, faktu wysoce niepokojącego. Bank odmawia pożyczek na spłaty sióstr czy braci przy podziałach spadkobierców. Dzienniki przytaczają brzmienie stereotypowego blankietu, który mówi: W odpowiedzi na podanie o udzielenie pożyczki na spłatę rodziny zawiadamiamy, że Państwowy Bank Rolny nie udziela pożyczek takich na terenie województw zachodnich. Pożyczek odmawia instytucja polska, tem skwapliwiej ofiaruje je instytucja niepolska na warunkach dla tamtejszego terenu bardzo niebezpiecznych. Objaw naprawdę niepokojący. Uregulowanie powyżej wyłuszczonych spraw osadniczych wprowadzi wreszcie spokój na wsi pomorskiej, usunie rażące różnice między osadnikami różnych typów.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#BolesławFormela">Mówiąc o osadnikach, muszę stwierdzić, że przy parcelacji tworzy się często osady za małe, niesamowystarczalne, a osady robotnicze jednohektarowe, często zbyt odległe od ośrodków miejskich, czy też przemysłowych. Zabudowania gospodarcze osadników buduje się przeważnie z materiału nieogniotrwałego i za małe. Osady powinny być masywne i większe. Budynki gospodarcze na. osadzie pełnorolnej powinny pomieścić prócz koni kilka sztuk bydła rogatego, trzody chlewnej i drobiu, na co nie pozwalają obecnie stawiane zabudowania.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#BolesławFormela">Katastrofa gospodarcza, jaka zawisła nad rolnictwem, może być zahamowana jedynie niezwykle zdecydowaną akcją Rządu w kierunku przywrócenia równowagi gospodarczej kraju w zakresie gospodarki tak publicznej jak i prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#BolesławFormela">Rolnictwo pomorskie gotowe jest do współpracy, lecz przeciwstawia się tendencjom uszczuplania interesów jego na rzecz innych województw przy równoczesnem utrzymywaniu w zachodnich województwach większych obciążeń podatkowych i ubezpieczeniowych.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#BolesławFormela">Obciążenia te są specjalnie wysokie i krzywdzące w bezpośredniem zapleczu Gdyni, w powiatach kaszubskich, wtłoczonych pomiędzy granicę Gdańska i Rzeszy Niemieckiej, w tem zapleczu, gdzie klimat oraz warunki terenowe obniżają plony i tak już niskie, a niewystarczające na wyżywienie własnych rodzin. Rolnik bardzo często w tych stronach zbiera jedynie to, co wysiał, za pracę mając jedynie słomę.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#BolesławFormela">P. Premier w swojem ekspose wzywa do walki z kryzysem, przez uruchomienie wszystkich środków do tego celu prowadzących. Zadanie tak doniosłe, że muszą ustąpić wszelkie interesy grupowe czy inne. Byłoby atoli błędem zasadniczym, gdyby przeprowadzając program ożywienia życia gospodarczego, a przez przyśpieszenie obrotów zwiększenie dochodów dla faktycznego zrównoważenia gospodarczego, pominięto uregulowanie regionalnych, a jednak dla naszych ziem istotnych zagadnień życia gospodarczego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Terszakoweć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#HryńkoTerszakowec">Wysoki Sejmie! Ciężka sytuacja rolnictwa, jaka wytworzyła się na terenie całego Państwa, a w szczególności na terenie ziem zamieszkałych przez ukraińskie rolnictwo, jest tego rodzaju, że wymaga harmonijnego współudziału nie tylko samego społeczeństwa rolniczego, jego organizacyj, ale też i samorządu terytorialnego, gospodarczego, administracji państwowej i Izb ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#HryńkoTerszakowec">Ciężka sytuacja rolnictwa jest spowodowana tem, że nie ma ono dostatecznego warsztatu pracy, bo na 3.300.000 gospodarstw rolnych w Polsce — 41% to zupełnie karłowate, a 31% małe gospodarstwa od 2 do 5 ha. Na ziemiach południowo-wschodnich, t. j. w Małopolsce wschodniej procent ten wzrasta w obu kategoriach ponad 80%, nie wliczając 10% t. zw. chałupników, którzy posiadają nie więcej, jak parę grządek ogrodu.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#HryńkoTerszakowec">Odbudowa zniszczonych w czasie wojny warsztatów rolnych, konieczność dokonania inwestycyj dla podniesienia produkcji w myśl głoszonych haseł wymagała znacznych kapitałów. Brak własnego kapitału zmusił producentów rolnych, pilnych i dbałych, do korzystania z inflacji kredytu tak prywatnego, jak i zorganizowanego. Płacone jednak nadmierne odsetki pochłonęły wszystkie możliwe zyski rolnictwa, nawet w okresie wysokiej koniunktury. Następnie przyszedł kryzys gospodarczy. Rolnictwo załamało się skutkiem gwałtownego spadku cen i wzrostu wartości pieniądza w stosunku do zmniejszonej wartości warsztatu rolnego i wartości jego produkcji.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#HryńkoTerszakowec">Dzisiaj nie ulega już wątpliwości, że krytyczne położenie 70% ludności Państwa jest właściwym powodem ogólnego kryzysu ekonomicznego, że opóźnienie wydania celowych, zasadniczych zarządzeń, których Klub Ukraiński jeszcze w roku 1930 domagał się od Rządu i Izb ustawodawczych, przyczyniło się bezwzględnie do ogólnego kryzysu ekonomicznego.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#HryńkoTerszakowec">Pierwszem zagadnieniem rolnictwa, to przywrócenie równowagi cen rolniczych i przemysłowych. Przy dzisiejszej cenie produktów rolnych i żywca nie jest w stanie drobny rolnik ani spłacać długów, ciążących na jego warsztacie pracy w suknie 482 zł na ha, ani też czynić inwestycyj dla podniesienia wydajności ziemi i ulepszenia jakości plonów, jako też zakupywać sprzętu gospodarczego. Pozostało jako jedyna droga ratunku — podniesienie cen płodów rolnych do poziomu względnej opłacalności produkcji rolnej.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#HryńkoTerszakowec">Niestety nadzieje, pokładane na wysiłki w tym kierunku, zawiodły na całej linii. Ceny artykułów rolnych i żywca pozostały daleko poniżej kosztów produkcji i hodowli żywca mimo akcji interwencyjnej Rządu.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#HryńkoTerszakowec">Jakkolwiek zapatrywalibyśmy się na przyszłość premij eksportowych, jedno jest pewne, że nagłe zmiany w tem czy innem premiowaniu muszą być szkodliwe dla produkcji. W budżecie mamy pozycję 12 milj. zł na popieranie obrotu artykułami rolniczemi. Ta kwota napewno nie wystarczy nawet na najbardziej konieczne premiowanie eksportu rolniczego, a nie wiemy jakie dalsze możliwości stworzy na ten cel art. 6 ustawy skarbowej. Już teraz słyszymy, że zamyka się premie na eksport bydła do Grecji, co ciężko odbiłoby się na dochodowości połoninowych gospodarstw hodowlanych huculskich i wogóle podkarpackich, oraz że znikną dotychczasowe premie dla eksportu jaj, co uderzyłoby w całe rolnictwo nizinne województw południowo-wschodnich. Taka zmiana polityki eksportowej z obu stron bardzo silnie uderzyłaby w rolnictwo tych województw i dlatego w imieniu tego i tak już najbardziej nękanego rolnictwa apeluję do p. Ministra i całego Rządu, aby do tej katastrofy pod żadnym warunkiem nie doszło.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#HryńkoTerszakowec">Rozpiętość cen pomiędzy produkcją rolną, wytworami rolnemi i żywcem, a wyrobami przemysłowymi monopolami państwowemi nadal jest ogromna. Same ustawy oddłużeniowe nie dadzą spodziewanej korzyści, jeżeli cena produktów rolnych będzie odpowiadała obecnemu stosunkowi, gdzie rolnik bierze za swój produkt 40 do 50% niżej od własnych kosztów produkcji. Czy nie jest to rażącem, że za 100 kg żyta płaci się na targu 8–10 zł, gdy produkcja tej samej ilości żyta kosztuje pomad 18 zł? Tak samo za 100 kg ziemniaków można otrzymać od 2–3 zł wtedy, gdy koszt produkcji wynosi 6 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#HryńkoTerszakowec">Oddłużeniowe ustawy zamroziły nie tylko kredyt prywatny, ale i kredyt zorganizowany w spółdzielniach kredytowych i powiatowych kasach komunalnych. Instytucje finansowe ukraińskie znalazły się przytem w wyjątkowo ciężkiej sytuacji przez to, że nie mogą nigdzie umieścić trat Banku Akceptacyjnego, gdyż nie miały kredytu w bankach państwowych przed 1932 r. Wobec tego nie mamy gotówki koniecznej dla ponownego udzielenia kredytu drobnym rolnikom na inwestycje rolnicze lub dla wypłacenia złożonych, a przez ustawy oddłużeniowe zamrożonych oszczędności. W podobnem położeniu znalazły się depozyty, złożone przeważnie przez sieroty za pośrednictwem sądów grodzkich w powiatowych kasach komunalnych. Dlatego Rząd winien temu niedomaganiu zapobiec przez wyznaczenie odpowiednich funduszów gotówkowych z banków państwowych, aby dać możność spółdzielniom kredytowo rolniczym i powiatowym kasom komunalnym wywiązać się ze swych zobowiązań i zadań. Ponowny drobny kredyt dla rolnika w celu podniesienia jego warsztatu pracy jest konieczny. Innego wyjścia obecnie niema.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#HryńkoTerszakowec">Wówczas, gdy koszty utrzymania dla wszystkich warstw ludności potaniały, dla ludności rolniczej podrożały, z powodu stałego spadku cen produktów rolnych, jako jedynego środka płatniczego. Przytoczę Panom maleńkie porównanie.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#HryńkoTerszakowec">Rolnik na 3 ha z 5 członkami rodziny płacił w r. 1927/28 na podatki i wszelkie daniny 158 kg żyta, zaś w r. 1935 na ten sam podatek musiał płacić—632 kg żyta, t. j. o 474kg żyta, czyli o 300% więcej. W r. 1927/28 za 10 kg cukru dawał 36 kg żyta, w r. 1935/36–100 kg żyta o 64 kg, czyli o 175% więcej. W r. 1927/28 za 10 kg soli — 8 kg żyta, w r. 1935/36–32 kg, o 24 kg, czyli o 260% więcej. W r. 1927/28 za 10 kg mydła — 52 kg żyta, w r. 1935/36 – 135 kg żyta, o 73 kg, czyli o 260% więcej. W roku 1927/28 za 10 kg nafty — 16 kg żyta, w roku 1935/36– 35–40 kg żyta, o 24 kg, czyli o 150% więcej. W roku 1927/28 za 1 kg tytoniu — 141 kg żyta, w roku 1935/36–564 kg żyta, o 423 kg, czyli o 300% więcej. Razem w 1927/28 r. za powyższe produkty zapłacono 411 kg, w roku 1935/36–1503 kg, otóż więcej o 1092 kg żyta, co robi przeciętnie 261%.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#HryńkoTerszakowec">Dodajmy, że przy 5 członkach rodziny konsumcja soli i cukru zwiększy się rocznie o wartość 378 kg żyta, nadwyżka więc w roku 1935 wyniesie razem 1480 kg żyta w porównaniu do r. 1927/28. Licząc urodzaj żyta z hektara po 880 kg, dostaniemy z 3 hektarowego gospodarstwa 2640 kg żyta. Gdy podatek i artykuły pierwszej potrzeby pożarły 1891 kg żyta, pozostało zatem gospodarzowi, posiadającemu 3 hektary ziemi, i to na cały rok, dla wyżywienia swej rodziny, opalenia domu, spłacenia długów i procentów, na kupno sprzętu gospodarczego, leczenie i t. p., a co najważniejsze — na zapłacenie egzekutora — 749 kg żyta. Przeliczyć to zboże na złote po obecnej rynkowej cenie — otrzymamy 74 zł 20 gr, a gdy podzielimy to na 365 dni, to otrzymamy po 20.5 gr dziennie na rodzinę.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#HryńkoTerszakowec">Pytam Panów, czy najgorszy robotnik miejski jest tak nędznie opłacany, jak rolnik na swoim warsztacie pracy? Nie, nawet żebrak ma więcej, niż dzisiejszy drobny rolnik. A cóż mówić o tych rodzinach, które mają niżej 3 ha ziemi, albo wcale nie mają, t. zw. chałupnicy na wsi?</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#HryńkoTerszakowec">Jednym z warunków podniesienia dochodowości drobnego rolnika, a przytem i podniesienia kultury ziemi jest uprawa buraka cukrowego. Na terenie województwa lwowskiego istnieją tylko 2 cukrownie. Dlatego witamy chętnie wstępne kroki do założenia na naszej ziemi nowej cukrowni. Ale stwierdzić z tej trybuny muszę, że za przyczynę przyspieszenia założenia tej cukrowni możnaby przyjąć fakt, że produkcja spirytusu spadła do 35%. Samo życie przekreśla to, co nie jest realne. Spadek konsumcji spirytusu winien podnieść konsumcję cukru, artykułu odżywczego, lecz nie po cenie obecnej, a po cenie kosztów produkcji i opłat podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#HryńkoTerszakowec">Nie jest u nas również rozwinięty dostatecznie przemysł rolny, jak garbarnie, fabryki konserw, koszykarstwo, fabryki win owocowych i miodosytnie, dalej przemysł chałupniczy, włókienniczy, lniany, wełniany, wikliniarski i meblarski. Nie jest ten przemysł należycie zorganizowany i przez odpowiedzialne czynniki popierany. Popieranie przemysłu domowego jest to zagadnienie pierwszorzędne. Wedle obliczeń Instytutu Puławskiego właściciel gospodarstwa 2–3 ha pracuje w roku tylko 188 dni, resztę wolnego czasu może poświęcić zajęciom ubocznym, t. j. przemysłowi domowemu. Jeszcze więcej czasu marnują gospodarstwa niżej 2 ha, t. zw. chałupnicy na wsi. Rząd musi przemysłem domowym więcej się zainteresować i przeznaczyć na ten cel odpowiednie kredyty.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#HryńkoTerszakowec">W celu podniesienia kultury rolnej i wydajności gleby potrzeba przeprowadzenia regulacji rzek i potoków przez podstawową meliorację gruntów ornych, łąk i pastwisk oraz budowę dróg kołowych. Rozwiązanie tego problemu leży w stałej współpracy Funduszu Pracy, Funduszu Melioracyjnego i ustawy szarwarkowej. Jak też wygląda obecnie projekt robót publicznych Funduszu Pracy na naszem terytorium? Buduje się drogi kolejowe, lecz na zachodzie kraju — z budową dróg kołowych tak samo. W zakresie melioracyj i regulacyj wodnych, z wyjątkiem Czeremoszu i części dopływów Dniestru, robi się najwięcej też na zachodzie kraju. Tymczasem u nas tylko w województwie lwowskiem 1.900.000 ha czeka na meliorację, w tem 700.000 pól ornych i 300.000 ha pastwisk. Same dorzecza Sanu i Dniestru posiadają powierzchnię pól, wynoszącą 688.484 ha, z czego 75% gruntów wymaga drenowania. Ten stosunek powierzchniowy jest dostatecznym obrazem stanu, w jakim znajduje się gospodarstwo rolne województwa lwowskiego. Kosztorysy podstawowej melioracji województwa lwowskiego mają wynieść ponad 43 miliony zł. Na to województwo lwowskie otrzymało z Funduszu Pracy i Funduszu Melioracyjnego za przeciąg ostatnich trzech lat zaledwie około 2.700.000 zł. Stosunek ten do zachodnich połaci kraju jest bardzo mały, prawie rażący. Żądamy wydajniejszej pomocy finansowej ze strony funduszów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#HryńkoTerszakowec">Praca przy melioracjach winna być wykonana przez bezrobotnych ze wsi, a nie jak dotychczas przez bezrobotnych z miasta. Wieś ma 65% bezrobotnej ludności, która nie pobiera żadnej zapomogi z funduszów państwowych. Oprócz tego robotnik wiejski wykonuje taniej i lepiej roboty melioracyjne od robotnika miejskiego. Robotnik miejski winien znaleźć zatrudnienie przy budowie kanałów miejskich i rozbudowie miast. Brak zarobkowej emigracji dla bezrobotnego ze wsi poza granicami kraju musi zastąpić praca wewnątrz kraju, t. j. przy robotach melioracyjnych i przemyśle domowym.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#HryńkoTerszakowec">Warunki komunikacyjne odgrywają w gospodarstwie rolnem olbrzymią rolę. Zarówno dostawa inwentarza, jak i wywóz z gospodarstwa produktów rolnych oraz osobowa komunikacja, wymaga odpowiedniego stanu dróg. Zły ich stan odbija się niekorzystnie nie tylko na jakości produktów rolnych, lecz także powoduje niszczenie sprzętu gospodarczego. Najgorsze drogi znajdują się na ziemiach, gdzie mieszka ukraińska ludność rolnicza. Rzeczowo biorąc, Państwo winno przyjść z pomocą przez budowę dróg zubożałej wsi, t. j. dać pomoc dla samorządu powiatowego. Jest nawet ustawa, że Rząd ma dać samorządowi 30% na pokrycie kosztów utrzymania dróg. A jak wygląda rzeczywistość? Powiat rudecki ze swego budżetu na utrzymanie drogi państwowej i wojewódzkiej długości 29H km. musi dać w r. 1936/37–15.000 zł, w przeciwnym razie stan tych dróg na terenie powiatu ulegnie całkowitemu zniszczeniu z tego powodu, że ani Państwo, ani województwo na konserwację tych dróg nie daje ani grosza. Powiat Rudki to powiat jeden z najuboższych z całego województwa lwowskiego, powiat, w którym rokrocznie zubożała ludność otrzymuje od Rządu pomoc na dożywienie, powiat, który ma na utrzymaniu 110 km drogi, z tego 50 km dróg gruntowych w najgorszym stanie. Państwo zamiast dawać 30% dotacji powiatowi, wymaga od powiatu 15% kwoty, przeznaczonej na budowę dróg i mostów powiatowych. Pytam, czy takie postępowanie przyczyni się do oddłużenia samorządu i ludności rolniczej i do polepszenia dróg powiatowych?</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#HryńkoTerszakowec">Koszty transportu kolejowego są tak wysokie, że przewóz produktu rolnego równa się nieraz cenie samego produktu. Naprzykład przewozu 1 q esparzety ze Lwowa do Gdańska wynosi 8 zł, podczas gdy cena płacona rolnikowi waha się w granicach od 6 do 8 zł. Transport 1 q żyta na tej samej przestrzeni wynosi 3 zł, płacone zaś na miejscu jest dziś 10–10.50 złotych. Jeszcze gorzej wypadają koszty przewozu ziemniaków, bo od 100 km przestrzeni opłata transportu za 100 kg ziemniaków wynosi około 70 gr, tak, że ze Lwowa do Warszawy — 4 zł, wówczas, kiedy rolnik za 1 q ziemniaków otrzymuje 2 do 2,50 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#HryńkoTerszakowec">By rolnictwo drobne mogło stać na wysokości wymaganego rozwoju, muszą istnieć trzy zasadnicze warunki, a miano wicie: odpowiednia ilość ziemi, oświata rolna i kredyt, a w kraju, przeważnie rolniczym, — odpowiednia polityka agrarna. A jak dotychczas rządy polskie ustosunkowywały się do tego zagadnienia? Na ziemiach naszych ludność rolnicza stanowi 86%, z tego gospodarstw karłowatych aż 80%, które czekały i czekają na uzupełnienie. Na tych ziemiach jest rolnicze przeludnienie, gdyż na 1 km2 przypada w Galicji 110 osób, na Wołyniu 65, na Polesiu 56, powiększa się je jeszcze przez kolonizację elementem niemiejscowym. Ze strony Rządu było to polityką, wymierzoną przeciw tubylczej ludności, t. zn:. ludności ukraińskiej. Osadnikom wojskowym i kolonistom polskim, rozdano około miliona hektarów ziemi, oprócz tego wspomnianym kolonistom i osadnikom na cele kolonizacji udzielono kredytów przez banki państwowe ponad 700 milionów zł, które dotychczas nie były w oznaczonych ratach spłacone. Nie płacono nawet odsetek, co więcej — Rząd był zmuszony w drodze ustaw oddłużeniowych 50% wspomnianego kapitału dłużnego kolonistom i osadnikom odpisać. Znam wypadek w moim powiecie, gdzie taki dług odpisano jednemu osadnikowi na podstawie wspomnianej ustawy w wysokości 50%, wówczas gdy ten osadnik ma złożoną gotówkę w tej samej instytucji finansowej. Gdyby tę ziemię i ten kredyt otrzymali byli w celu uzupełnienia swych karłowatych lub średnich gospodarstw miejscowi rolnicy, wówczas powstałyby gospodarstwa zdrowe z poziomem kultury rolnej daleko wyższym, niż dzisiejsze gospodarstwa osadnicze. Takie gospodarstwa miałyby inną odporność wobec dzisiejszego kryzysu gospodarczego, byłyby płatniczo zdolniejsze nawet w czasie kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#HryńkoTerszakowec">Oświata rolnicza ma na celu podniesienie kultury rolniczej. Tę wiedzę i umiejętność można nabyć w odpowiednio przystosowanych szkołach rolniczych przez nauczanie pozaszkolne na kursach praktycznych, przez instruktorów rolnictwa, gdyż żywe słowo podane w ojczystym języku w samym warsztacie pracy codziennej więcej znaczy, niż nauka teoretyczna, głoszona drukiem lub z katedry. Niestety, naród ukraiński w liczbie około 7 milionów na ziemiach ukraińskich w Polsce nie posiadał do r. 1934/35 ani jednej państwowej szkoły rolniczej z ukraińskim językiem nauczania, podczas gdy w Polsce było w tym czasie 12 szkół średnich, 86 szkół ludowych, 6 ogrodniczych, 1 mleczarska, wyłącznie z polskim językiem nauczania, nie wliczając w to wyższych uczelni i prywatnych szkół polskich, hojnie wspieranych przez Rząd. Dopiero w r. 1935/36 założono jedną państwową licealną szkołę rolniczą z ukraińskim językiem nauczania. My, Ukraińcy, mamy w planie założenie szkół rolniczych, mamy dla nich ziemię i budynki, lecz nie mamy środków finansowych. Uruchomiliśmy szkołę rolniczą w Miłowaniu, która jedyna otrzymywała mały zasiłek od Ministerstwa. Naród ukraiński, nie mając odpowiedniej ilości szkół rolniczych, czerpał i czerpie wiedzę rolniczą w swym ojczystym języku z innego źródła. Źródłem tym jest Krajowe Towarzystwo Gospodarcze „Silskyj Hospodar” we Lwowie. Ma ono założone fil je i kółka na terenie Galicji Wschodniej. Na Wołyniu, z wyjątkiem powiatu łuckiego, nie dozwalają na ich założenie. To towarzystwo oparte na statucie, finansowo wspierane przez swych członków i organizacje gospodarcze ukraińskie, niesie wiedzę rolniczą ukraińskiemu drobnemu rolnikowi na kursach w jego warsztacie pracy w ojczystym języku przez swych instruktorów rolnictwa. Myślałby ktoś, że takie towarzystwo będzie wspierane nie tylko przez swoich członków, jak to bywa w innych państwach, ale także hojnie przez Rząd, samorząd i izby rolnicze. Przecież w interesie rolnictwa leży, by organizacje rolnicze jaknajbardziej skutecznie wykonywały swoje zadania na korzyść drobnego rodnika. U nas rzecz się ma całkiem przeciwnie, bo kilka tysięcy złotych rządowej subwencji dla T. S. H. we Lwowie nie świadczy jeszcze o dostatecznym poparciu. Polityka agrarna Państwa Polskiego ma skłonność, tak jak i w innych dziedzinach, do centralizacji i etatyzmu, a prace, które w innych państwach wykonują organizacje rolnicze, przekazano samorządom, które nie odpowiadają swemu zadaniu. Są one, przeważnie u nas, źródłem polityki subwencjonowania uprzywilejowanych organizacyj, mających wpływ kosztem funduszów państwowych, na ten cel przeznaczonych. Obecnie patronuje polityce tej Izba Rolnicza we Lwowie. Zadaniem jej ma być obrona i reprezentacja rolnictwa oraz samoistne prowadzenie prac, związanych z podniesieniem rolnictwa. Działalność izby opiera się na organizacjach rolniczych dobrowolnych i na samorządzie terytorialnym, przyczem udziela ona fachowego kierownictwa we wszystkich działach gospodarki rolnej. Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej. Izba Rolnicza wchodzi w kompetencję samorządu terytorialnego. Komisje powiatowe rolne są tylko parawanem. Izba Rolnicza przesyła gotowy preliminarz budżetowy i przez swoich delegatów oświadcza, że w budżecie tym nie wolno nic zmieniać i że żadnej z organizacyj rolniczych, pracujących na terenie powiatu nie wolno przyznawać subwencji, bo w tym wypadku ani Izba Rolnicza, ani województwo takiego budżetu nie zatwierdzi. Na Komisji Rolnej pow. rudeckiego wnioski na udzielenie subwencji dla filii towarzystwa „Silskoho Hospodara” w Komarnie dla pracy, uzgodnionej z tą samą Izbą Rolniczą, odrzuca się, W pow. Rudki budżet na cele rolnicze wynosi na rok 1936/37–13.350 złotych. Z tej sumy na utrzymanie instruktora rolnego (nawiasem mówiąc ze średniem rolniczem wykształceniem) przeznaczono 6.030 zł. Subwencję na prywatną żeńską gospodarczą szkołę z językiem nauczania polskim w Pohorcach, pow. rudeckiego przeznaczono 1.760 zł. Na lustrację kółek rolniczych 800 zł — kółek rolniczych, których lustracji dokonywa polski Związek Rewizyjny. Na samo popieranie rolnictwa przeznaczono 4.760 zł. Pozornie ani „Silskyj Hospodar”, ani Małopolskie Towarzystwo Rolnicze nie otrzymało subwencyj. W istocie jest inaczej. Powiatowy instruktor rolny wykonywa formalnie pracę pod firmą samorządu powiatowego, w rzeczywistości jest to instruktor okręgowego towarzystwa rolniczego i jako sekretarz tego towarzystwa prowadzi pracę O. T. R. w powiecie. Otóż praca wykonywana przez instruktora powiatowego samorządu idzie na rachunek pracy O. T. R., tem samem O. T. R. w pow. rudeckim bierze rocznie subwencji około 9.000 zł. Za te pieniądze praca ta jest wykonana na terenie 25% wsi w powiecie, wówczas gdy towarzystwo „Silskyj Hospodar” pracuje bez subwencji samorządu powiatowego na terenie 75% wsi w powiecie.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#HryńkoTerszakowec">Tak wygląda równouprawnienie i popieranie ukraińskich organizacyj rolniczych pod względem pomocy finansowej na terenie województw południowo wschodnich. Są jeszcze lepsze powiaty, jak powiat Lesko, gdzie nie tylko że samorząd żadnej nie daje subwencji filii towarzystwa „Silskyj Hospodar”, ale starosta powiatowy założenie kółka towarzystwa uważa za politykę i nie zezwala na jego założenie. O wydajności pracy instruktora rolnego w powiecie samorząd powiatowy nie ma pojęcia, bo organem kontrolującym jest Izba Rolnicza. Taką odpowiedź otrzymałem, jako członek wydziału powiatowego, na zapytanie, jaka praca agronomiczna ze strony instruktora powiatowego jest wykonaną. Samorząd powiatowy ma dawać tylko fundusze, a jaką pracę agronomiczną za te fundusze wykonano, od tego samorządowi wara, chyba że ta praca wiadoma jest członkom O. T. R. Analogiczne rzeczy dzieją się też i w innych powiatach na naszych ziemiach województw południowo wschodnich. Np.: w pow. lwowskim na cele rolnicze samorząd przeznaczył w swoim budżecie na rok 1936/37 sumę 34.198 zł, lecz z tej sumy dla filii towarzystwa „Silskyj Hospodar” powiatu lwowskiego dotychczas nie przyznano ani grosza.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#HryńkoTerszakowec">Dlatego domagamy się od Rządu wydania zarządzeń w tym kierunku, by izba rolnicza sprawowała wyłącznie funkcję kontrolną nad organizacjami rolniczemi, by uzgadniała pracę towarzystw rolniczych, a nie, jak dotychczas, przywłaszczała sobie prawo prowadzenia tych prac w dziedzinie rolniczej, które wykonują dobrowolnie rolnicze organizacje.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#HryńkoTerszakowec">Domagamy się stanowczo od Rządu, by ziemia, przeznaczona na parcelację, przeszła w ręce miejscowego bezrolnego i drobnego rolnika w celu uzupełnienia jego warsztatu pracy, a nie, jak dotychczas, oddawana była w ręce niemiejscowych. Ograniczenie prawa nabycia ziemi ukraińskiemu rolnikowi uderza w żywotne interesy całego ukraińskiego ludu. Państwo, które w myśl nowej Konstytucji jest „wspólnem dobrem wszystkich obywateli”, nie może prowadzić polityki kolonizacyjnej niemiejscowym elementem, bo to jest przeciwne nie tylko duchowi Konstytucji, lecz i interesowi Państwa, — bo taka polityka nie może przyczynić się do normalizacji stosunków na naszych ziemiach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Hutten Czapski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wysoki Sejmie! Rozpoczynając dzisiejsze me przemówienie, chcę zgóry oświadczyć, że wygłaszam je, mając na celu wyłącznie i jedynie dobro całości lasów polskich. Lasy i leśnictwo u nas zajmują olbrzymie przestrzenie i mają ogromne znaczenie dla gospodarstwa narodowego. Przekonanie to jest coraz bardziej rozpowszechnione, a tem niemniej stosunek do zagadnień leśnych wciąż wydaje się być takim samym, wydaje się być niewystarczającym. Leśnictwo było zaniedbane i jest niem jeszcze teraz. Mówi się o niszczeniu lasów — a co się robi dla ich podniesienia? Mówi się o kurczeniu przestrzeni leśnej od lat kilkunastu — a co się robi dla zalesienia nieużytków, których jest tak wiele? Mówi się o braku opieki, a likwiduje się wydziały leśne dwóch wyższych szkół — we Lwowie i Poznaniu. Mówi się, że prywatne lasy są nadmiernie rąbane — a co się robi, by przychodzić im z ulgami w obciążeniach? Brak koordynacji wysiłków w dziedzinie leśnictwa jest powszechnie znany, a mimo to parę lat temu zniesiono Departament Leśnictwa, podczas gdy gdzieindziej mamy ministerstwo leśnictwa, jak np. w Jugosławji. W Polsce, gdzie lasy mają tak wielkie znaczenie, mamy skromny wydział w Ministerstwie Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Mówi się, że ochrona lasów jest niedostateczna i że komisarze ochrony lasów są przeciążeni funkcjami policyjnemi, a tymczasem redukuje się ich ilość i p. komisarz musi objeżdżać dwa ogromne powiaty zamiast jednego.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jest w istocie duża nieznajomość stanu rzeczy, jeśli chodzi o lasy. I krytyka i pochwały są bardzo często wywołane brakiem dokładnych danych i brakiem znajomości w tej dziedzinie. Słusznie też na Komisji Budżetowej p. sprawozdawca Kamiński powiedział, że orientować się w rzeczach leśnictwa jest trudno. Istotnie, dlatego też chciałbym skierować kilka pytań do p. sprawozdawcy, aby wyjaśnić kilka szczegółów, które są może interesujące dla tego preliminarza, który jest przedmiotem naszych dzisiejszych rozważań.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Mówił p. sprawozdawca o tem, że skurczyły się tak znacznie przestrzenie leśne. Ma zupełną rację, cyfry to udowadniają. Zdaje mi się jednakże, że te 700.000 ha zmniejszonej przestrzeni leśnej w swojej przeważnej części stanowią grunta oddane z tytułu likwidacji serwitutów. A więc było to poświęcenie nieuniknione, a więc przestrzeń tej ziemi została oddana w użytkowanie właśnie drobnej własności, tej, która tej ziemi potrzebowała, a reszta przestrzeni leśnych, na których zlikwidowano serwituty, została pozbawiona ciężarów niewątpliwie szkodliwych i źle odbijających się na gospodarce leśnej na tej reszcie przestrzeni. Brakowało jednakże w sprawozdaniu cyfr, dotyczących nieużytków zalesionych, o których ja mówiłem. Brak jest w preliminarzu pozycji pieniędzy przeznaczonych na te cele, mimo poruszenia tego zagadnienia i rok temu i dwa lata temu. To są pozycje, które jednak winny być podawane w zestawieniach, bo kurczenie się przestrzeni leśnej powinno wywołać reakcję w kierunku zalesienia tych ogromnych przestrzeni, tak górskich jak i nizinnych, które są w stanie pożałowania godnym.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Są ekonomiści, którzy twierdzą, że wylesienie dobrych gruntów urodzajnych jest rzeczą właściwą, o ile następują rekompensaty w postaci zwiększenia następnie obszaru leśnego przez zalesienie gruntów uboższych, do uprawy rolnej się nienadających. Ja osobiście tego poglądu nie podzielam. Uważam, że im lepsze jest siedlisko, tem lepsze wyniki nie tylko rolnego gospodarstwa, ale też i tego gospodarstwa leśnego. Uważam, że przez zmianę użytkowania wprowadza się tego rodzaju zmiany w strukturze siedliska, że mogą się one odbić w sposób niekorzystny na dalszem rodzeniu gleby. Ja dlatego tego poglądu nie podzielam. Jednakże w wielu wypadkach, być może, wysiłki w kierunku zalesienia zastępczego były możliwe, a miejsca nie miały.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Mówił p. sprawozdawca o wielkiem wyniszczeniu lasów prywatnych. Nie zamierzam bynajmniej z tej trybuny gospodarki w lasach prywatnych bronić. Odwrotnie, stwierdzam, że w bardzo wielu wypadkach ona stoi poniżej tego, cobyśmy chcieli widzieć. Z drugiej strony jednak podkreślić muszę, że też i te najlepsze gospodarstwa niewątpliwie w rękach prywatnych się znajdują, dlatego, że tam, gdzie sam gospodarz jest zamiłowanym leśnikiem, gdzie pieczołowicie na tej swojej osobistej własności gospodaruje i jej dogląda, tam wyniki, rzecz jasna, są lepsze, niż tam, gdzie jest najlepszy nadleśniczy, czy leśniczy, ale zmienną ilość lat na stanowisku przebywa. Mowa była o ustosunkowaniu klas wieku. P. referent był łaskaw dziś przytoczyć cyfry zbliżone do tych, które p. Minister był łaskaw w zeszłym roku przytoczyć na Komisji Budżetowej. Z drugiej strony p. referent zastrzegł się, że przestrzeń lasów prywatnych nie jest mu jeszcze znaną. Nie wiem, jak można obliczać klasy wieku, nie znając dokładnie przestrzeni, chyba trzeba dodać, że stosunkowanie klas wieku jest taksamo niedokładne.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Naogół mamy poważne braki w dziedzinie naszych zasobów drzewnych, ale nie tylko w lasach prywatnych; mamy bardzo duże braki i w lasach państwowych. Zdaje mi się, że p. sprawozdawca pominął te momenty i chociaż budżet, który rozpatrujemy, nie jest budżetem gospodarstw prywatnych, ale tego największego gospodarstwa państwowego, to jednakże tych cyfr nie podał. Może pod tym względem mogę go zastąpić. Kilka lat temu, pracując w znanej wówczas B. B. W. R. komisji do spraw leśnych, zebraliśmy na autentycznych ministerialnych materiałach oparte cyfry, które wykazują niestety i tu bardzo poważne braki. Przeprowadziliśmy staranne obliczenia, sumienne wyliczenia na podstawie istniejących planów gospodarstwa leśnego w lasach państwowych, programów, tego, co nam dano, ile też tysięcy hektarów brakuje nam w poszczególnych klasach wieku do tego, żeby powiedzieć, że ustosunkowanie tych klas jest normalne. Były to dane na 1 października 1931 r., a więc z przed 4 lat. I wówczas mieliśmy nadmiar około 90.000 ha halizn, około 213.000 ha 1. klasy wieku, to znaczy tych drzewostanów najmłodszych, i mieliśmy nadmiar w 6 i 7 klasie wieku, to znaczy ponad 100 lat, — prawie 260.000 ha. Natomiast mieliśmy jaskrawe braki w klasie 2, to znaczy w drzewostanach od 20–40 lat, — 141.000 ha, w klasie 3, to znaczy od 40–60 lat, — 192.000 ha, w klasie 4, to znaczy od 60–80 lat, — 154.000 ha i w klasie 5, to znaczy od 80–100 lat, — 127.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ileż my rocznie rąbiemy? Pan Minister był łaskaw powiedzieć dzisiaj, że 22–23 tysiące ha rąbie się rocznie w ciągu ostatnich lat. W diariuszu Komisji Budżetowej figuruje w przemówieniu Pana Ministra cyfra 27 tysięcy ha. Przypuszczam, że jest to omyłka. Według danych, które wówczas w komisji zebrałem, cyfra ta wynosi w ciągu ostatnich lat przed rokiem 1932–29 tysięcy ha. Ale przypuśćmy, że cyfra ta jest taka, jaką dzisiaj słyszeliśmy, czyli 23 tysiące ha, — nie wątpię, że tak jest, skoro p. Minister to powiedział — wówczas, mnożąc tę cyfrę od 1931 r. przez 10, uzyskujemy 230 tysięcy ha, to znaczy, że w ciągu dziesięciolecia od roku 1931 do 1941 prawie całkowity nadmiar zapasu drzewostanów najstarszych byłby wyrąbany, byłby usunięty i wówczas musielibyśmy, gdybyśmy chcieli rąbać tyleż corocznie, przejść do tych drzewostanów, których niema w ilości dostatecznej, t. zn. musielibyśmy niewątpliwie ograniczyć nasze wyręby roczne. Ale prócz tych 23.000 ha rąbiemy również znaczniejsze ilości sposobem przerębowym. W sprawozdaniach, które dotychczas są nam dostarczane, cyfry te też figurują, a więc jedynem kryterium wyrębów ilość hektarów być nie może. Polegać tu trzeba raczej na obliczeniach masowych, do których również przejdziemy.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Takby więc wyglądał ten zapas starszych klas wieku w lasach państwowych, w uzupełnieniu do informacyj sprawozdawcy p. Kamińskiego.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Pan sprawozdawca poruszył tartacznictwo państwowe. Nie przeczę, że celowem jest utrzymywanie przez Państwo szeregu zakładów przeróbki drewna we własnej administracji, chociażby dlatego, żeby wiedzieć, jak to drzewo się opłaca i dlatego jeszcze, żeby Państwo, jako ten największy gospodarz drzewa w Polsce, mogło uprawiać politykę interwencyjną na rynku wewnętrznym. Jest to zupełnie zrozumiałe i pożądane. Jednakże jestem przeciwnikiem tezy, że całe drewno z Lasów Państwowych pozyskiwane, ma być przecierane wyłącznie w zakładach państwowych. A to jest teza, która od szeregu lat jest realizowana rok rocznie i konsekwentnie, teza w mojem przekonaniu niesłuszna.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">P. sprawozdawca mówił o kosztach przetarcia drewna w Bydgoszczy. Żałuję, że nie uzupełnił ich kosztami przetarcia drewna w Hajnówce. P. sprawozdawca mówił o 4 zł. To jest koszt istotnie nieznaczny. Ale dlaczego w Hajnówce, w tym wielkim tartaku, koszt wynosi 10 zł i ponad 10 zł? Jeśli się słyszy cyfry w jakimkolwiek sprawozdaniu referenta w jakiejkolwiek komisji, które dają nastawienia, które komisja odczuwa jako nieprzedstawiające wszystkich plusów i minusów danego działu, to natychmiast wszyscy ci, którzy są zorientowani, żądają bliższych danych i szperają, szukając dalszych informacyj, co też tu zrobiłem. 10 zł to jest już bardzo dużo. Dlaczego tyle tam kosztuje, gdy jednocześnie słyszy się o ciągłych zatargach i strajkach, które tam mają miejsce — nie rozumiem.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Chciałbym również podkreślić, że eksport drzewny Lasów Państwowych, o którym tak dużo się mówi, który niewątpliwie wpłynął na podniesienie marki drewna polskiego zagranicą, co jest z pewnością dużą zasługą Ministerstwa Rolnictwa, nie odgrywa jednakże w naszym bilansie handlowym tego pierwszorzędnego znaczenia, jakby można było przypuszczać z tego, co się tu o nim mówi. Wywóz przez Lasy Państwowe, dokonywany zagranicę, wzrasta w miarę ilości metrów, przecieranych we własnym zarządzie; tem niemniej nie sięga on połowy naszego wywozu zagranicznego i jest od tej połowy jeszcze daleki, chociaż połowa produkcji drewna, niewątpliwie najlepszego, pochodzi z lasów państwowych. Przed paru laty wywóz tarcicy wynosił, jeżeli się nie mylę, 28%. Jeśli chodzi o papierówkę, to wywóz ten był znacznie skromniejszy. Teraz są zapewne przesunięcia in plus. Tych obliczeń jednak niema i p. referent ich nie podał.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Chciałbym spytać p. referenta, wracając do preliminarza, który rozpatrywaliśmy, tylko o dwa szczegóły. Mianowicie, czemu ten preliminarz, który jest właściwie cokolwiek przerobionym tym samym preliminarzem, nad którym zeszłego roku zastanawialiśmy się, w paru miejscach tak znacznie odbiega od tego, cośmy zeszłego roku przyjęli, tembardziej, że wówczas referentem budżetu Ministerstwa Rolnictwa a więc i Lasów Państwowych był poseł Karwacki, b. Wiceminister Rolnictwa. Chyba miał on tę rzecz dokładnie opracowaną. Otóż skierowuję następujące zapytanie: czemu koszty eksploatacji w przyjętym zeszłego roku preliminarzu wynosiły sumę 18.524.000 zł, w tym roku wynoszą 23.520.000, czyli czemu wzrosły o 28%? Robocizna w kraju nie podrożała i tak znaczny skok wydaje się nieuzasadniony, chyba, że są do tego inne ważkie powody.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Drugie pytanie, które chciałbym skierować do p. sprawozdawcy, to jest czemu nastąpiły przesunięcia w cenie drewna, które ma być dane do przerobu w nadleśnictwach. Mianowicie koszta eksploatacji drewna w nadleśnictwach zostały potanione przez obniżkę surowca o 38%, liczone jest w tem to, cośmy w zeszłym roku przestudiowali—12,26 pro metr, a teraz wypada z obliczenia 7,50, czyli jest mniej o 23,7%. Nie sądzę, żeby te zmiany mogły być uzasadnione koniunkturą i dlatego prosiłbym p. referenta o wyjaśnienie.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeszcze jedno pytanie. Już na Komisji Budżetowej prosiłem p. referenta o wyjaśnienie, w jaki sposób i czemu został nabyty majątek nazywający się Huta Michalin. P. referent w odpowiedzi do mnie wówczas skierowanej oświadczył, że nie został ten majątek kupiony ze środków Pożyczki Narodowej, a że został kupiony za gotówkę przez Państwowy Bank Rolny. Ja oczywiście, zadając to pytanie, Panie Pośle, nie myślałem wcale, że sprzedawca tego majątku otrzymał obligacje Pożyczki Narodowej. Doskonale zdawałem sobie sprawę, jeżeli stawiałem to zapytanie, że ktoś z tych czy innych źródeł dostał gotówkę. Pan powiedział, że wszystko jest w zupełnym porządku. Chciałbym wiedzieć, czemu ten majątek został kupiony przez Bank Rolny za 1.400.000 zł, a dlaczego został sprzedany z Dyrekcji Lasów Państwowych za 970.000 zł i z czego będzie ta suma prawie pół miliona pokryta.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Przechodzę obecnie do tego, co p. Minister Poniatowski był łaskaw wyjaśnić. Na samym wstępie chcę oświadczyć, że żywię najzupełniejszy szacunek do osoby p. Ministra, którego mam zaszczyt znać jako Ministra Rolnictwa jeszcze z roku 1921, wtedy, gdy sam zajmowałem trudne stanowisko starosty kresowego powiatu pogranicznego. Wyłączam jakiekolwiek osobiste względy w tem wszystkiem, co tutaj mówić będę. Jednakże p. Minister był łaskaw dziś powiązać zagadnienie lasów ze swoją osobą. I tutaj Panie Ministrze, zdaje mi się, że my — ja w każdym razie — na to zgodzić się nie możemy, bo możeby żywić do Pana szacunek zupełny, możemy wierzyć w Pana jaknajlepsze intencje, ale możemy krytykować gospodarkę lasów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jaka rola przypada nam jako Izbie? Pan sprawozdawca Kamiński powiedział na Komisji Budżetowej, że sprawa etatu rębnego jest jedynie kompetencją Ministra i że można ją jedynie traktować w płaszczyźnie zaufania do Ministra. Jest to teza, na którą Komisja Budżetowa zareagowała żywym odruchem przeczącym. Jest to teza, której ja w żaden sposób podzielić nie mogę. Sejmowi przysługuje prawo kontroli, jak mówi ustawa konstytucyjna, którą niedawno uchwalaliśmy. Kontrola w dziedzinie Lasów Państwowych przy budżetowaniu, bez ustalenia ilości metrów podlegających eksploatacji, jest wykluczona. Lasy Państwowe są przedsiębiorstwem, którego wpływy oparte są na eksploatacji, a nie na obrocie i dlatego nie można tego przedsiębiorstwa zestawiać z takie-mi przedsiębiorstwami, jak kolej lub poczta, które czerpią swoje zyski z obrotów. A więc główną podstawą w gospodarce leśnej, i być inaczej nie może, jest ilość metrów podlegających wyrębowi. I dlatego też stawianie kwestii wysokości etatu w płaszczyźnie zaufania do pana Ministra, w mojem przekonaniu, Panie Sprawozdawco, jest całkowicie błędne. Nam chodzi o to, co jest naszym obowiązkiem w zagadnieniu tej kontroli Lasów. A więc przedewszystkiem musimy dbać o ciągłość użytkowania.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Przed chwilą, zwracając się do p. sprawozdawcy, przedstawiłem ten stan rzeczy, jeżeli chodzi o przestrzeń, — teraz chciałbym to tylko uzupełnić twierdzeniem, dotyczącem ilości wyrębu. Ilość wyrębu, która ma być z lasów państwowych uzyskiwana, jest zagadnieniem, co do którego toczy się walka w opinii pomiędzy Ministerstwem Rolnictwa a Najwyższą Izbą Kontroli, walka, która nie jest nowa. Dyskusja ta trwa bodajże lat 5. Kiedy objąłem stanowisko prezesa Komisji Leśnej, zająłem się badaniem tego kardynalnego zagadnienia. Zwróciliśmy się do Ministerstwa z prośbą o wyjaśnienie, jakie są możliwości wyrębu, jaki jest roczny przyrost — i nie otrzymaliśmy na to odpowiedzi. Wychodzi to tak, jakgdyby w Ministerstwie zdania co do tego jeszcze nie były całkiem ustalone. Musieliśmy więc iść drogą mozolnych i niełatwych badań w tym kierunku. Wysłaliśmy listy do wszystkich wojewódzkich inspektoratów ochrony lasów na terenie całej Rzeczypospolitej, poprosiliśmy o dane dotyczące przyrostów we wzorowych gospodarstwach leśnych w każdym powiecie — tam, gdzie te plany są dobrze zrobione i urzędowo zatwierdzone. Wychodziliśmy bowiem z tych przesłanek, że jeżeli jakiś prywatny obiekt daje taką a taką masę do wyrębu, mówiąc oczywiście o przyroście przeciętnym, to sąsiadujące gospodarstwo leśne państwowe nie potrzebuje dać kontyngentu ani mniejszego ani większego, o ile znajduje się w takich samych warunkach siedliskowych i klimatycznych. I na podstawie tych danych, zebranych z terenu całej Rzeczypospolitej, ustaliliśmy cyfrę, która się zupełnie pokrywa ze stanowiskiem Najwyższej Izby Kontroli, mianowicie cyfrę wyrębu od 7–7,5 miliona metrów kubicznych rocznie. Niestety cyfra ta w ciągu szeregu ostatnich lat jest przekraczana. A więc do tego wywodu, który przed chwilą przedstawiłem, który w naszem przekonaniu dowodzi nadmiernego użytkowania w lasach państwowych, dołączam jeszcze ten, który w tej chwili tutaj mówię, że według tego obliczenia, na podstawie tych danych, o których tutaj mówię, cyfra rocznego wyrębu w lasach państwowych jest nadmierna.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">A jak wygląda dochód Skarbu Państwa? Przyjechaliśmy do Sejmu jesienią, otrzymaliśmy uwagi N. I. K. do zamknięć rachunkowych, wydrukowane w roku 1935, a więc materiał świeży. Ostatnie uwagi N. I. K., jakie do rąk dostaliśmy, ostatni autentyczny, prawdziwy, niezaprzeczalny materiał. I według tego właśnie sprawozdania podałem cyfry na Komisji Budżetowej, które muszę i tu powtórzyć, gdyż p. Minister dziś z rana o tych właśnie cyfrach pobieżnie wspomniał.</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Otóż dyrekcja siedlecka, licząca 358.000 ha, znajdująca się na terenie dawnego zaboru rosyjskiego, a więc niepłacąca podatku gruntowego, dała w roku sprawozdawczym 1932/33 — to był ten rok, który był w tych zamknięciach ujęty — 587.000 zł deficytu. Dyrekcja wileńska, nie płacąca również podatku gruntowego, licząca 460.000 ha, dała deficytu 956.000 zł, a dyrekcja białowieska, ze sławną na cały świat Puszczą Białowieską, licząca 460.000 ha, nie płacąca podatku gruntowego, dała 4.347.000 zł deficytu. Podaję to wszystko oczywiście w cyfrach zaokrąglonych. Pan Minister podkreślił wówczas na komisji, że został wybrany przeze mnie właśnie najgorszy rok w lasach państwowych. A to dlatego, Panie Ministrze, żeśmy późniejszych sprawozdań oficjalnych nie otrzymali, dlatego, Panie Ministrze, że to jest ostatnie sprawozdanie, noszące datę 1935 r. — ta niebieska książka, którą panowie koledzy również otrzymali, gdzie to zamknięcie jest zawarte. Bardzo bylibyśmy radzi szybciej te druki otrzymywać i móc się posiłkować danemi świeższe mi. Pozatem chciałbym jeszcze porównać ceny na drewno. Pan Minister mówił dla porównania o lasach Liceum Krzemienieckiego. Nie wiem, czy istnieje różnica między lasami Liceum Krzemienieckiego a lasami państwowemi; wiem, że zostały one z polecenia Pana Marszałka Piłsudskiego przydzielone w swoim czasie na utrzymanie Liceum. Ale są to także lasy państwowe, a nawet — zdaje mi się — naczelny dyrektor lasów państwowych jest tam inspektorem, a więc nie widzę tam większej różnicy ani w kierunku, ani w sposobie ich prowadzenia. Pan Minister powiedział, że wówczas dochód wynosił 2 miliony złotych, a potem spadł raptownie na 300 tysięcy złotych. Tak znaczny spadek nie jest wcale uzasadniony spadkiem cen drewna, gdyż spadły ceny w r. 1930 w porównaniu do r. 1928 o circa 30%, według Instytutu Badań Koniunktur i Cen (w zaokrągleniu), w następnym roku o 48%, później 37, później 40, 44 i 43. Pan Minister wspomniał o analizie dochodów na przestrzeni nie jednego roku, ale lat kilku. To może byłoby słuszne, gdyby cena na drewno tak się nie ruszała, bo przy tak nadzwyczajnej ruchliwości cen nie jest rzeczą możliwą dokładne przeanalizowanie wpływu ich z poszczególnych lat.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wreszcie kwestia rentowności tartacznictwa. Pan Minister był łaskaw powiedzieć, że dba o to, ażeby dochody tartaków nie były zbyt wysokie. Ależ, Panie Ministrze, zdaje się, że tutaj jest nieporozumienie. W ostatniem sprawozdaniu rachunkowem Lasów Państwowych, które otrzymaliśmy za rok 1934/35, widzimy, że w przemyśle państwowym leśnym i środkach transportowych ulokowano dotychczas 30-kilka milionów złotych, ale jeżeli odliczymy od dochodu wykazanego 278.000 straty kolei wynoszące 217.000, to dochód wyniósłby 61.000 złotych. Niema więc obawy o nadmierny dochód, to jest raczej stwierdzenie poprostu stanu katastrofalnego, jeżeli chodzi o oprocentowanie włożonych środków w tej dziedzinie gospodarstwa narodowego. Mowa była o podatku; gruntowy podatek wyniósłby od Lasów Państwowych zaledwie 4, może 5 milionów złotych, podatek dochodowy natomiast wyniósłby niewątpliwie też kilka milionów. Dlaczego on nie miałby być obliczany w Lasach Państwowych tak, jak to robią Monopole? Przecież obojętne jest to obliczenie, gdyż tak czy tak dochód ten do Skarbu wpływa. Zewsząd napływają do nas skargi na ceny, a z drugiej strony widzimy nikłe dochody. Czemu tak jest? Mnie się wydaje, że aparat jest za wielki i za kosztowny i że to jest powodem tych bardzo wielkich krytyk, dotyczących dochodowości Lasów Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-25.21" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Oprócz Lasów i inne działy jeszcze zapewne nie dają dobrych wpływów. Weźmy naprzykład taką domenę Woj nowo w Poznańskiem, liczącą 700 ha, obecnie ze względu na wadliwe, zdaje się, posunięcia administracji Lasów Państwowych zapłacić trzeba 160.000 zł odszkodowania ze Skarbu Państwu dzierżawcy. W innej sprawie, dotyczącej domeny Świątkowo, 600 ha liczącej, jest proces o odszkodowanie w wysokości około miliona złotych. Gdyby Lasy Państwowe miały taki proces przegrać, to i te nikłe dochody musiałyby się jeszcze skurczyć.</u>
          <u xml:id="u-25.22" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wreszcie p. Minister był łaskaw mówić dziś o tej atmosferze, która dla życia publicznego jest fatalną, a której należy się przeciwstawić. Ja sam na tę atmosferę zwróciłem w Komisji Budżetowej uwagę. Ta atmosfera niewątpliwie istnieje i bylibyśmy bardzo radzi, żebyśmy potrafili ją przemóc. Dostałem list po mojem przemówieniu w Komisji Budżetowej od zupełnie nieznanego mi człowieka, który pisze, że zadowolony jest, iż poruszyłem tę sprawę, „która jak zmora od wielu lat uciska serca ludzi, dla których nie są obojętne sprawy naszej teraźniejszości i przyszłości narodowej”. To jest oddźwięk...</u>
          <u xml:id="u-25.23" who="#komentarz">(Głos: P. Kozicki ma więcej takich listów.)</u>
          <u xml:id="u-25.24" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Być może.</u>
          <u xml:id="u-25.25" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Pan Minister wspomniał o przypuszczalnym wzroście dochodowości lasów prywatnych. Panie Ministrze, ona chyba bardzo się nie zmieniła. Instytut Badania Koniunktur i Cen podał następujące cyfry: kształtowanie się cen drewna w porównaniu do roku 1928 w r. 1933 mniej więcej 40%, w r. 1934 mniej więcej 44,3%, w r. 1935 mniej więcej 43,6%. A więc zwyżki cen drewna niema. Nie sądzę więc, żeby były możliwe pod tym względem wielkie różnice w dochodach lasów prywatnych. Zwyżka dochodów w lasach państwowych musi być wywołana innemi względami.</u>
          <u xml:id="u-25.26" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wreszcie chodziło o kwestię moralności. P. sprawozdawca Kamiński poruszył to dzisiaj z dużym naciskiem. Jabym chciał tu podkreślić, że wiele powodów tej atmosfery, o której była mowa, wywołuje brak informacji i tajemniczość, która otacza tyle z tego, co koło Lasów Państwowych jest. Brak sprawozdań na czas. Jestem w posiadaniu sprawozdania, które nosi podpis naczelnego dyrektora Lasów Państwowych i Wiceministra, czyli wygląda to tak, jakby to było wydawane wyłącznie osobom do tego specjalnie upoważnionym. Również otrzymujemy numerowane sprawozdania z rachunkowości Lasów.</u>
          <u xml:id="u-25.27" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Panie Ministrze, a jaki jest stosunek Lasów Państwowych do Najwyższej Izby Kontroli, która jest jedyną kontrolą gospodarki Państwa, o którą tak dbamy i której tyle zawdzięczamy, do której wszyscy odnosimy się z szacunkiem?</u>
          <u xml:id="u-25.28" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Korespondencja z N. I. K. trwa 5 lat, wtedy, kiedy w innych ministerstwach załatwiane są wskazówki Najwyższej Izby Kontroli w ciągu roku. To jest to, co wytwarza atmosferę niepewności, niechęci, braku zaufania i podejrzliwości. I w związku z tem krążą przeróżne pogłoski niepokojące, które trzeba wyjaśnić, czy to takie, z jakimi ja zwróciłem się do sprawozdawcy p. Kamińskiego, czy to np., że bywały takie wypadki, iż z pieniędzy Lasów Państwowych wiceministrowie dostawali jakieś gratyfikacje (nie mówię tego o p. Wiceministrze Raczyńskim). To są rzeczy, które jednak w społeczeństwie robią wrażenie fatalne i wyjaśnić to naturalnie trzeba coprędzej.</u>
          <u xml:id="u-25.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Dębicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! Atmosfera, którą już na komisji roztoczył p. poseł Czapski, i która dzisiaj w dalszym ciągu jest podtrzymywana, musi być rozproszona. Dyskusja, która toczy się około gospodarki Lasów Państwowych, musi znaleźć wyczerpujące, wszechstronne wyjaśnienie. Opinia publiczna nie może być dłużej fascynowana temi zagadnieniami. P. poseł Czapski zastrzegł się co do obiektywnego podejścia do tego zagadnienia. Bynajmniej nie chcę tego podważać. Ale dziwi mnie trochę, dlaczego stanowisko, które zajmuje p. poseł Czapski, całkowicie pokrywa się ze stanowiskiem fachowej prasy przemysłu prywatnego drzewnego. Dziwi mnie to trochę. W jednym z numerów jednego z pism spotkałem, zdaje mi się, wyjaśnienie tej sprawy; znalazłem tam między innemi związek między osobą p. posła Czapskiego a kartelami drzewnemi. To mi dało do pewnego stopnia wyjaśnienie i odpowiedź na to, dlaczego jest taka zgodność poglądów. Ale odsuwam te rzeczy na dalszy plan. Jest rzeczą nieuniknioną, co zresztą dwukrotnie stwierdził p. Minister, i każdy, kto stykał się z dużemi obiektami w administracji to stwierdzić musi, że mogą być różne niedociągnięcia i różne popełniane błędy. Te rzeczy w tak ogromnym obiekcie administrowanym, jakim są lasy państwowe, które obejmują przeszło 3 miliony ha, są nieuniknione. Każdy z nas zdaje sobie z tego dobrze sprawę i p. Minister Rolnictwa te rzeczy potwierdził, że mogą być niedociągnięcia, które jednakże są stale usuwane.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#CzesławDębicki">Jeżelibyśmy spojrzeli na gospodarkę Lasów Państwowych z przed laty kilku wstecz, a nawet kilkunastu wstecz, to musimy stwierdzić obiektywnie, że to, co jest dzisiaj, jest lepsze od tego, co było wczoraj, a to, co było wczoraj, jest lepsze od tego, co było przed kilkunastu laty.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#CzesławDębicki">Proszę Panów! Gospodarka leśna w okresie dewaluacji przechodziła tak, jak każdy organizm, rozkład; w diariuszach sejmowych z roku 1924 i 1925 żadnego odzwierciedlenia gospodarki lasów państwowych nie można znaleźć, a wszędzie napotykamy wzmianki, że wskutek dewaluacji obraz rentowności gospodarki faktycznie się zaciera. A później przychodzą czasy bardziej ustabilizowane, przychodzą czasy stałej waluty i wówczas zaczyna się dopiero wyłaniać ten faktyczny obraz, na podstawie którego, posługując się cyframi, możemy odtworzyć stronę kalkulacyjną tego lub innego obiektu leśnego.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#CzesławDębicki">Chciałbym zwrócić uwagę na to, że okres lat 1924–1925 ciągnie za sobą w lasach państwowych ten ciężki okres umów, które można nazwać umowami parszywemi. To są te umowy, na podstawie których był rozgrabiany majątek państwowy. Likwidacja tych umów trwała lat kilka, a skutki ich trwają do chwili obecnej. Chcę tylko jako przykład przytoczyć to samo, co znowu zaniepokoiło p. posła Czapskiego. Puszcza Białowieska, Panie Pośle. Tam są ślady i tam jest piętno tej angielskiej umowy. Pan poseł Czapski łaskawie poruszył sprawę kolejności rębności i ciągłości gospodarki leśnej, z nią związanej. Nie wiem, dlaczego ta sprawa po raz wtóry została przez p. posła Czapskiego poruszona, gdyż w jednem z przemówień p. Minister Rolnictwa dał dość wyraźne wyjaśnienie, przedstawiając kolejność etatów rębnych, stosowanych w lasach państwowych. I otóż kolejność ta wygląda dla różnych okresów w ten sposób: Kolejność 15-letnia na przestrzeni 25 ha, to jest kolejność rębna stosowana przy produkcji choinek. Dalej idą kolejności 40, 50 i 80-letnie, dochodzące do 160-letniej kolejności rębnej. Największa przestrzeń 100-letnia wypada na 1.660.000 ha i to jest gros naszej produkcji. Ja nie wiem, jak doszedł p. Czapski do tych cyfr, które nam tutaj cytował. Gotów byłbym nawet przyjąć te cyfry, które p. Czapski cytował, ale z jednem zastrzeżeniem, gdybym miał remanenty lasów państwowych w okresie, kiedy przez administrację lasów państwowych lasy te zostały objęte. Z tem zastrzeżeniem przyjąłbym te cyfry i wówczas doszukiwałbym się, kto winę za ta.ki brak drzewostanu w tym a tym okresie rębnym ponosić powinien.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#CzesławDębicki">Sprawa zalesienia, sprawa zabezpieczenia ciągłości. Pozwolę sobie odwołać się do ostatniego sprawozdania N. I. K., gdzie w dziale „Zalesienie” na str. 16 mówi się: „Na terenie Dyrekcji Lasów Państwowych w Wilnie powierzchnia, wymagająca zalesienia, pokaźnie się zmniejszyła, stanowiąc na dzień 1 października 1934 r. 20.744 ha wobec 23.786 ha na dzień 1 października 1933 r.”. A więc wyraźny jest wzrost zalesienia. Dalej dyrekcja radomska: zalesiono w r. 1933/34 sztucznie i naturalnie 3059 ha. Wyrębu dokonano w tymże czasie o powierzchni 2.070 ha, czyli zalesiono o 900 ha więcej ponad powierzchnię wyrębu. W ten sposób gdybyśmy przeszli poszczególne dyrekcje, tobyśmy tam znaleźli usprawiedliwienie poszczególnych cyfr, dotyczących zalesienia.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#CzesławDębicki">Chcę tutaj jednak zwrócić uwagę Panów na globalne sumy. W okresie, kiedy Dyrekcja Lasów Państwowych miała poważne zaległości, czy to wynikłe wskutek nadmiernej rębności w okresie złej gospodarki, czy też wynikłe wskutek wyniszczeń lasów w czasie wojny, jednak te globalne sumy zalesienia kapitalnie wzrosły na korzyść samych zalesień.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#CzesławDębicki">P. Czapski żywi pewną obawę, że przekraczamy możliwości rębne w stosunku do tych, do jakich stan drzewostanu nas uprawnia. Jeżelibyśmy przestrzeń lasów dzielili na przeciętną, to moglibyśmy żywić tę obawę, ale jeżeli przestrzeń dzielimy na względną, bo trudno jest stosować etat 15-letni i traktować 15 i 40-letni narówni z etatem rębnym stuletnim, sądzę, że tych obaw zbytnio żywić nie powinniśmy. Nie tylko p. poseł Czapski te obawy żywi. W prasie spotkałem te same obawy, wyrażone przez p. senatora Radziwiłła i jako przykład była nam podawana przez p. senatora Radziwiłła gospodarka lasów państwowych niemieckich i pruskich.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#CzesławDębicki">Warto byłoby się na tym momentem chwilkę zatrzymać. Lasy pruskie są temi lasami, które bardzo zbliżają się co do swojej powierzchni do lasów polskich. Jeśli powierzchnia leśna — podkreślam — leśna, w Polsce wynosi 2.527.000 ha — a ogólna przekracza 3.000.000, ale należy odliczyć przestrzenie nieleśne, — to lasy pruskie wynoszą 2.221.000 ha. Porównanie byłoby dość zbliżone co do przestrzeni. Znając zachód, nie chciałbym dyskutować i twierdzić, że optyka gospodarstwa leśnego na zachodzie dużo lepiej wygląda od optyki gospodarstwa leśnego na naszym terenie — byłbym sprzeczny sam z sobą, gdybym to twierdził. Ale jest mały szczegół, na który chciałbym zwrócić uwagę. Czy eksploatacja tam też jest tak racjonalna i tak dostosowana do wymogów gospodarki leśnej, jakby się to na pierwszy rzut oka zdawać mogło? W piśmie „Deutsche Volksanzeiger” z dnia 3 stycznia 1935 r. p. dyrektor lasów państwowych Rzeszy Niemieckiej Herman Goering w artykule p. t.: „Niemieckie gospodarstwo leśne na progu 1935” pisze co następuje: „W czasie przygotowania kampanii zrębowej na sezon 1934/35 położenie dewizowe Rzeszy zmusiło do zarządzenia w pruskich nadleśnictwach wyrębu 150% ilości dopuszczalnej, zgodnie z wykazami cięć”. Ja to tylko chcę przytoczyć, jako dowód, że jednak tak bardzo tą wzorową gospodarką w lasach pruskich fascynować się nie należy.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#CzesławDębicki">A teraz chcę zwrócić uwagę na jeden szczegół. Wówczas, gdy poziom cen drzewa w tym samym okresie na rynku niemieckim utrzymał się na tej samej wysokości, co powiedzmy w r. 1930, to jednak, jeżeli chodzi o ceny przeciętne, osiągane przez lasy pruskie, to na podstawie „Das Koniunktur Statistische Jahrbuch”, można znowu stwierdzić spadek ich o 6,4%, czyli wzrost masy wyrąbanej nie dał wzrostu osiąganej ceny. To jest znamienne i na te szczegóły chcę zwrócić uwagę, że jednak to, co się dzieje u naszych sąsiadów, trzeba brać z pewnem wyraźnem zastrzeżeniem.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#CzesławDębicki">A teraz chcę zwrócić uwagę na te momenty w Lasach Państwowych, na które największy atak prowadzi przemysł drzewny i panowie, którzy tę sprawę podejmują na terenie parlamentu. Jest to ten moment, w którym zarzuca się Lasom Państwowym, że zaczynają prowadzić eksploatację we własnym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#CzesławDębicki">Proszę Panów, pozwolę sobie cofnąć się myślą trochę wstecz i skupić uwagę Wysokiej Izby i opinii publicznej na momencie, w którym zaczął się rodzić etatyzm w tej dziedzinie. Pozwolę sobie przypomnieć wyjątek z przemówienia ówczesnego Ministra Rolnictwa Niezabytowskiego, notabene wychodzącego z pod tego samego znaku co i p. Czapski i s. Radziwiłł, z przemówienia wygłoszonego w dniu 1 czerwca 1928 roku. Otóż co mówił p. minister Niezabytowski: „Zjawisko eksportu drzewa okrągłego zagranicę pomimo zupełnego otwarcia rynku niemieckiego dla polskich materiałów tartych, tłumaczyć należy przedewszystkiem tem, że przemysł drzewny, nie posiadając dostatecznego kredytu obrotowego i wobec braku form kredytowych dla obrotu drzewnego finansuje się w sprzedaży zagranicą części własnego surowca, zdobywając w ten sposób środki dla przecierania pozostałych ilości”. To jest moment, w którym Lasy Państwowe zaczynają zwracać uwagę na konieczność większego przecierania drzewa we własnym zakresie. Chcę zwrócić uwagę Panów, że to wszystko dzieje się w roku 1928, kiedy jeszcze kryzys nie dał znać o sobie, w roku, w którym jeszcze wszyscy z optymizmem do wszelkich zagadnień gospodarczych podchodzili. A teraz, proszę Panów, przychodzą lata kryzysu i rozrasta się przemysł drzewny — Lasy Państwowe wprowadziły przerób we własnym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#CzesławDębicki">I czy w tej chwili i w ciągu tego okresu czasu sytuacja finansowa się poprawiła? Mógłbym odpowiedzieć odrazu, że nie, ale chciałbym zwrócić uwagę Panów na jeden szczegół. Mianowicie w bilansie, przedstawionym nam przez Lasy Państwowe za rok 1935, na stronie 3, w dziale 3, figuruje pod pozycją: „Dłużnicy” pozycja taka: „Nabywcy drzewa” — 38.146.000zł. Z czego składa się ta pozycja? Właśnie z tych sum niezapłaconych za nabyte drzewo przez prywatny przemysł tartaczny. Ta suma potwierdza słuszność analizy ówczesnego Ministra Rolnictwa z r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#CzesławDębicki">Jeżeli wrócimy do sprawozdań N. I. K., to i w r. 1933 w Uwagach jej znajdziemy znowu potwierdzenie, że znowuż jest kilkadziesiąt milionów złotych nieuregulowanych przez prywatny przemysł drzewny. To jest tło, które usprawiedliwia konieczność prowadzenia eksploatacji i przerobu we własnym zakresie. P. senator Radziwiłł wysunął kilka tez, kilka niejako dogmatów gospodarczych w odniesieniu do Lasów Państwowych. Jednym z tych dogmatów jest według ujęcia p. senatora Radziwiłła to, że Lasy Państwowe mogą hodować las, powinny hodować las, ale eksploatować las powinien przemysł prywatny. I tu, mi się zdaje, leży kwintesencja całego zagadnienia. Wydaje mi się, że w tej tezie jest zawarta dążność do skierowania polityki gospodarczej Lasów Państwowych z tej drogi, na której jest teraz, na drogę, którą według stanowiska i p. posła Czapskiego i p. senatora Radziwiłła Lasy Państwowe iść powinny.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#CzesławDębicki">A teraz, proszę Panów, chciałbym zwrócić uwagę na to, jak wygląda udział lasów państwowych i prywatnego przemysłu drzewnego w eksporcie drzewa okrągłego. Otóż widzimy, że w roku 1934 Lasy Państwowe wyeksportowały drzewa w stanie okrągłym 5%, a przemysł drzewny prywatny 95%. Stosunek ten w dalszym ciągu się utrzymuje. Więc mnie się wydaje, że te cyfry wskazują nam na to, że nie chodzi tu o zatrudnienie tartaków prywatnych, a chodzi, że tak powiem ordynarnie, o dorwanie się do koryta przez prywatny przemysł drzewny.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#CzesławDębicki">Zarzuca się Lasom Państwowym, że koszta eksploatacji są niepomiernie duże. Zgadzam się z tem, że koszta eksploatacji Lasów Państwowych i zakładów przemysłowych drzewnych, będących w administracji Lasów Państwowych, są może droższe od takich samych kosztów prywatnego przemysłu drzewnego. Ale stawiam pytanie, czy to jest takie wielkie zło? Przeciętna cena, otrzymywana przez Lasy Państwowe, nie jest niższa od ceny przeciętnej, otrzymywanej przez przemysł prywatny drzewny, a jest dużo lepsza od ceny otrzymywanej za drzewo w lasach przez producenta.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#CzesławDębicki">Proszę Panów, jest takie pismo „Polityka Gospodarcza”, którego nie prenumeruję, ale które stale otrzymuję i przypuszczam, że wszyscy Panowie posłowie są zasypywani tem pismem. Ktoś, kto to pismo wydaje, ma cel w tem, żeby tezy w piśmie tym podawane przenikały do naszych umysłów. I otóż tam podawane są ceny przeciętne za drzewo. Zapytuję się, jeżeli chodzi o ceny, czy ceny, które tam są podane loco wagon, tak dobrze wyglądają w stosunku do tych cen płaconych w lasach? Stawiam to pytanie pod adresem tych, którzy te artykuły w „Polityce Gospodarczej” napisali i zaczekam na ich odpowiedź. Postaram się do tego czasu parę odpisów prywatnych kontraktów przygotować.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#CzesławDębicki">A teraz, proszę Panów, czy z punktu widzenia gospodarki państwowej i interesu społecznego jest tak wielkiem złem, że pewna suma, może nawet nadmiernie wydana, pozostaje w obrębie Państwa? Czy nie jest wielkim plusem i wielkim dorobkiem dla gospodarstwa społecznego to, że zagranicę idzie produkt, zawierający w sobie większą sumę pracy ludzkiej w okresie, kiedy szerzy się bezrobocie? Czy to zło jest tak wielkie, żeby wywoływać miało talk gorącą dyskusję i tyle mgły roztoczyć nad nami i nad społeczeństwem?</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#CzesławDębicki">Myślę, że nie. Odpowiadam tu sobie ż głębokiego przekonania i postawiłem sobie to pytanie głęboko w sumieniu i rozważyłem je sobie należycie, zanim odpowiedź na to dałem. Stwierdzam, że nie. Ze względu na całość gospodarki narodowej i ze względu na sytuację, jaka się dzisiaj wytworzyła, słusznem jest i korzystnem, że Lasy Państwowe przerabiają drzewo na tartakach we własnym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#CzesławDębicki">Teraz chcę króciutko przebiec myślą sprawę eksportu. Drzewo polskie nie miało marki i dopiero Lasy Państwowe markę drzewa polskiego zdobyły. Jeśli zważymy, że na rynku światowym nie my jesteśmy dyktatorami — my stanowimy niewielki ułamek całej produkcji, która na rynku światowym się znajduje, — a jednak wobec takiego dyktatora, jakim jest sowiecki monopol drzewny, mogliśmy się utrzymać na rynku zagranicznym i otrzymać ceny nie niższe, niż otrzymują tamci — to jest to wielkim sukcesem. A zważmy, że drzewo północy zawsze jest lepsze pod względem przyrodniczym, niż drzewo z naszego terenu. Jeśli te plusy zważymy, jeśli weźmiemy zestawienie cen, osiąganych na rynku światowym przez sowieckie drzewo i nasze drzewo z tak zwanym standartem siódemką — sowieckie drzewo otrzymuje 10 funtów 7 szylingów, drzewo Lasów Państwowych — 11 funtów 7 szylingów, deski również w tym samym standarcie: sowieckie — 10 funtów 12 szylingów, Lasów — 12 funtów 15 szylingów — to cyfry te, zdaje się, mówią same za siebie.</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#CzesławDębicki">W chwili, kiedy dyskusja w komisji tak się zaogniła, zacząłem szukać odpowiedzi i potwierdzenia swojego stanowiska w różnych miejscach i między innemi trafiłem na talki list, który był w Państwowym Instytucie Eksportowym. Przytoczę wyjątki z tego listu. Jest to list Agencji Konsularnej w Capetown z dnia 30 stycznia 1936 r. L. 70/36 w sprawie eksportu drzewa. To jest długi list, zatem przytoczę tylko jego wyjątki „Podczas kilkugodzinnej rozmowy z p. Hillmanem dowiedziałem się, że z nawiązanych z Polską stosunków handlowych jest on bez zastrzeżeń zadowolony, bowiem wszystkie dostarczone polskie materiały drzewne okazały się bez zarzutu i w klasyfikacji mogły być uznane za identyczne ze szwedzkiemi” — (podkreślam wyraz „szwedzkiemi”, drzewo szwedzkie jest najlepszem, jakie daje Europa.) Jest tak silnie wprowadzone na tutejszym rynku i posiada tak dobrze wyrobioną markę. W tej dziedzinie więc wyrugowaliśmy już wszelkie dotychczasowe uprzedzenia, a okoliczność, że Hillmanowie zakupują polskie drzewo ładunkami okrętowemi ma tu nadzwyczajny rozgłos i opłaca nam się nie tylko bezpośrednio ale i pośrednio (w stosunku do innych artykułów). To jest, proszę Panów, potwierdzenie z dalekiego rynku afrykańskiego, dokąd nasze drewno dotarło, więc jednak tak źle nie jest i jest to wielki sukces, jaki osiągnęliśmy.</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#CzesławDębicki">P. Marszałek już drugi raz czerwone światło mi zapala, muszę uciekać ż trybuny. Ale chciałbym jeszcze zająć chwilkę czasu, żeby zwrócić uwagę, że jeżeli mamy posługiwać się w przyszłości uwagami Najwyższej Izby Kontroli, któremi się posługiwać będziemy i posługiwać będziemy musieli, to jednak trzeba się zawsze posługiwać i odpowiedziami, które dany resort na zarzuty, stawiane w poszczególnych dziedzinach, daje. Jeżeli się zestawi odpowiedzi z zarzutami, to jednak tak źle te sprawy nie wyglądają.</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Wacław Szymański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WacławSzymański">Wysoki Sejmie!</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#WacławSzymański">Chcę powiedzieć o tem, co dzisiaj wieś mówi. Otóż w ostatnich czasach odbyłem szereg zebrań, na których byłem obecny, i dlatego też chcę o tem powiedzieć. Wieś dzisiaj jest rozgoryczona tem, że została doprowadzona do ostatecznej nędzy. Przedewszystkiem mówi się, że od czasu, kiedy zaczęły spadać ceny na artykuły rolne, poczęto mówić, że przyszedł kryzys, że należy pasa zacisnąć i przeczekać, bo to jest okres przejściowy. Wieś doczekała się dziś momentu, w którym mówi się o tem, że ceny na artykuły rolne doszły do cen najniższych i że ceny już się ustabilizowały. Z drugiej strony przemysł chętnie skorzystał z okazji, będąc uprzywilejowanym, co zresztą oświadczył w ostatniem swem przemówieniu b. Minister Przemysłu i Handlu, który powiedział, że kartele mają przywileje i przyczyniły wiele szkody Państwu i narodowi. Dlatego też z ostatniego oświadczenia na Komisji Budżetowej obecnego p. Ministra Przemysłu i Handlu, który powiedział, że dalsze obniżenie cen artykułów przemysłowych kartelowych jest niemożliwe, bo doprowadziłoby do ruiny przemysłu, obywatele wyciągają wniosek: to znaczy, że rolnicy, że wieś jest dzisiaj w ruinie.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#WacławSzymański">Dlatego też wieś żąda dziś dalszego obniżenia cen na artykuły przemysłowe, albo, jeżeli to jest niemożliwe, wieś zwraca się z prośbą do p. Ministra Rolnictwa, ażeby, mówiąc o powodach podwyższenia cen, wytłumaczył, że wieś bita jest z dwóch stron: 1) przez nieustępliwy przemysł zorganizowany, a 2) przez pośrednictwo handlarzy. Dlatego koniecznem jest skoordynowanie pracy nad podniesieniem kultury rolniczej, aby izby rolnicze, samorządy terytorialne, organizacje, czy też związki rewizyjne prowadziły pracę nad podniesieniem rolnictwa jednolicie. Wieś tłumaczy, że warunkiem podniesienia kultury rolniczej jest zorganizowanie w formie spółdzielczości zbytu produktów rolnych. Dopóki tego zagadnienia nie rozwiążemy, wieś dalej będzie w tem ciężkiem położeniu, w jakim obecnie się znajduje. P. Minister słusznie mówił, że dla naszego życia gospodarczego jest ważne nie to, co wieś sprzeda, ale ważne jest to, co wieś kupi. Z przemówienia p. posła Wierzbickiego, wygłoszonego w czasie debaty generalnej, zrozumiałem, że rolnictwo nie ma dochodu, że handel nie ma dochodu i że przemysł również nie ma dochodu. Należy stąd wyciągnąć wniosek, że rozwój handlu i przemysłu i ich dochód jest uzależniony od dochodu rolnictwa, a ponieważ do tej pory rolnictwo tego dochodu nie ma, dlatego też nie może być mowy o dobrym rozwoju handlu i przemysłu. Wprawdzie dzisiaj p. pos. Wierzbicki przytaczał rozwój państw zagranicznych, a między innemi powoływał się na Niemcy, ale nie wspomniał o tem, co powiedział p. Premier Kościałkowski, że nasz przemysł powinien produkować dużo i tanio. Jeżeli niemiecki przemysł, czy inny, na który się powoływał p. pos. Wierzbicki, rozwija się, to dlatego, że tam są ceny niskie, a z drugiej strony rolnicy otrzymują za swoje produkty ceny wyższe.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#WacławSzymański">Przy rozprawie ogólnej p. pos. Mróz mówił o tem, ile to dochodu z hektara ma rolnik w innych państwach, a ile u nas. Z drugiej strony, jeśli porównamy, ile rolnik tamże płaci za wyroby przemysłowe, a ile u nas, to dojdziemy do wniosku, że u nas jest dużo pod tym względem do zrobienia, że handel i przemysł, który uporczywie trzyma się swoich zasad i broni swoich interesów, musi wiedzieć o tem, że w Polsce jest 2/3 ludności rolniczej, i że od niej zależy byt przemysłu. Dlatego też rolnicy mówią: „My mamy w armii około 80% naszych synów, jesteśmy gotowi bronić zawsze Ojczyzny. Dalszy wyzysk wsi, dalsze wprowadzanie wsi w nędzę, dalsze kpiny ze wsi — nie powinny mieć miejsca, gdyż to może spowodować niekorzystne następstwa”. I dlatego też jako drobny rolnik apeluję do Pana Ministra Rolnictwa, żeby, pomiędzy innemi, nadzór nad wywozem artykułów rolnych należał do Ministerstwa Rolnictwa, a nie do Ministerstwa Przemysłu i Handlu poprzez izby przemysłowo-handlowe. Mam na myśli szereg artykułów rolnych, które produkuje drobny rolnik, na których ci, którzy niemi handlują, ciągną zyski, a z których rolnicy nie mają korzyści, gdyż sprzedają swe artykuły po cenie rynkowej. Dlatego też to jest życzeniem drobnych rolników. Jeżeli Pan Minister propaguje podniesienie produkcji rolniczej i doskonalenie jej, to tak samo trzeba dbać o to, żeby zorganizować zbyt, ażeby rolnik drobny nie był wykorzystywany przez wszystkich, którzy ciągną z niego zyski; dopóki nie uporządkujemy tego zagadnienia, dopóki nie będzie zrozumienia wsi, dopóty nie będziemy pracować dla dobra wsi, lecz dla tych, którzy uważają, że mogą w dalszym ciągu eksploatować i wykorzystywać tę wieś. Mylą się oni bardzo, tak, oczywiście, bo jeżeli nie będziemy dbać o tę najliczniejszą warstwę, dzisiaj krzywdzoną, to się to może zemścić na ogólnej, gospodarce. Apeluję do Pana Ministra Rolnictwa w imieniu drobnych rolników, ażeby przystąpił przedewszystkiem do rozwiązania zagadnienia zbytu produktów naszych poprzez spółdzielnie, bo to jest jedyna forma do wydźwignięcia rolnika i dopóki tego zagadnienia nie rozwiążemy, nie możemy mówić o podniesieniu kultury rolnej, te rzeczy są z sobą tak związane, że — jak ostatnio zauważyłem — na zebraniach to zagadnienie najwięcej rolników interesuje i zagadnienia spółdzielczości najwięcej dzisiaj rolnicy się chwytają, ponieważ widzą, że tylko w ten sposób mogą znaleźć ratunek i przeciwstawić się tym, którzy ich wykorzystują.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Długosz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WacławDługosz">Wysoki Sejmie! Budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych wynosi po stronie wydatków 60 milionów zł, z czego 28 milionów idzie na Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, 12 milionów na popieranie obrotu rolnego, — operuję tu cyframi okrągłemi — a reszta, 20 milj., na budżet administracyjny. Niewątpliwie jest to suma mała, budżet ten bowiem reprezentuje potrzeby 70% ludności, ludności, która płaci podatki bezpośrednie, pośrednie, podtrzymuje nasz eksport i jest podporą bilansu handlowego i waluty.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#WacławDługosz">Rozumiem, że ciężka sytuacja Skarbu Państwa nie pozwala na powiększenie wysokości budżetu.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#WacławDługosz">2/3 ludności naszej stanowią rolnicy. Gdy te 2/3 skazane są na bezwład życia, czy może być mowa o skutecznym wysiłku, zmierzającym do podźwignięcia całości? W tym stanie rzeczy nic dziwnego, że nastawienie całego życia gospodarczego idzie w kierunku wyrwania rolnictwa z kryzysu, coraz bardziej bowiem utrwala się pogląd, że tą drogą można ożywić całe życie gospodarcze Państwa.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#WacławDługosz">Żyjemy w okresie, kiedy z powodu coraz bardziej ograniczonego rynku zagranicznego musimy skierować nasz wysiłek i naszą uwagę na podniesienie rynku wewnętrznego i zwiększenie konsumcji krajowej. Od możliwości powiększenia konsumcji wsi uzależniony jest również rozwój miast i przemysłu. Zrozumienie to staje się niemal powszechne. To też wysiłki tak poprzednich jak i obecnego Rządu idą w kierunku udzielania ulg i złagodzenia życia w rolnictwie. Dzięki konsekwentnej i zdecydowanej polityce Rządu rolnictwo nie załamało się, ale niemniej sytuacja jest nadal ciężka. Wprawdzie Instytut Badania Koniunktur notuje pierwsze drgnienia w spożyciu rolniczem w dwóch kwartałach 1935 r. — oby to były pierwsze jaskółki, zwiastujące poprawę — ale droga do tego jeszcze daleka. W roku ubiegłym została wprowadzona nowa polityka Ministerstwa Rolnictwa, idąca w kierunku popierania produkcji hodowlanej. Wywołało to w pierwszej chwili niezadowolenie. I dziś tutaj z tej trybuny p. Tarnowski podważał ten program, mówiąc, że ta polityka jest mylna. Twierdzę, że, jak dotychczas, rezultaty tej polityki są dobre. Sądzę, że w interesie rolnictwa zwłaszcza drobnego popieranie produkcji hodowlanej jest tem bardziej pożyteczne, bowiem rolnik, sprzedając inwentarz, sprzedaj e nie tylko spasane zboże, ale i swoją pracę. Wywożąc nasze zboże zagranicę, niejednokrotnie wspomagamy naszych konkurentów, bo oddając je po niskiej cenie, stwarzamy tę sytuację, że dajemy im możliwości eksportu chociażby na rynek angielski, gdzie nasz wywóz jest dość mocno zaangażowany.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#WacławDługosz">Skierowanie polityki rolnej na nowe tory bynajmniej nie zmieniło polityki interwencyjnej, która idzie w kierunku premiowania zboża. Więcej, premie zostały wprowadzone na nasiona i na produkty strączkowe.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#WacławDługosz">Podkreślić należy skuteczną politykę, zabezpieczającą przed przywozem tłuszczów oleistych. Zarządzenia, które zostały wprowadzone w ostatnim roku na podstawie uchwały sejmowej, wprowadzające opłaty od przywozu margaryny na 50 gr, wreszcie uchwały Komitetu Ekonomicznego z lipca zeszłego roku również dały pozytywne rezultaty. Zabezpieczyły nas bowiem przed przywozem tłuszczów zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#WacławDługosz">Jedną z ważniejszych bolączek naszego życia jest taryfa celna, która obowiązuje dotychczas od roku 1932. Obniżenie tej taryfy i przystosowanie jej do obecnych warunków gospodarczych jest sprawą piekącą i konieczną.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#WacławDługosz">Z zadowoleniem trzeba przyjąć wprowadzenie przez Ministerstwo Rolnictwa nowych kredytów inwestycyjnych oraz kredytu na spłaty rodzinne. Kredyt ten jest wprawdzie niewielki, niemniej jest to początek; pożyczki z tego kredytu mają zabezpieczyć przed, dalszem rozdrabnianiem gospodarstw. Niewątpliwie może on odegrać bardzo poważną rolę. Żałować należy, że dotychczas kredyt ten nie został jeszcze rozprowadzony. Podań wpływa bardzo dużo, jednak Państwowy Bank Rolny, nie mając wszystkich instrukcyj, nie może przystąpić w tej chwili do wydawania pożyczek.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#WacławDługosz">Wielką bolączką rolnictwa jest to, że dotychczas nie mamy należycie zorganizowanego rynku zbytu. Wprawdzie nasza spółdzielczość ma tutaj piękną rolę do spełnienia, ale niestety, jak już niejednokrotnie o tej rzeczy mówiono, nie zawsze szczyty spółdzielcze odpowiadają zadaniom i założeniom, których ruch spółdzielczy się domaga. Sanacja tych rzeczy i przeprowadzenie reformy, idącej w tym kierunku, żeby spółdzielczością kierowali reprezentanci dołu spółdzielczego, jest koniecznością życiową i wpłynęłoby na uzdrowienie istniejących stosunków, na które w tej chwili daje się słyszeć mocne i. powszechne narzekanie. Podzielam pogląd wypowiedziany przez p. Ministra Rolnictwa w dzisiejszem ekspose, że na poprawę stosunków w rolnictwie wpłynęło zmniejszenie podatków i przesunięcie ich terminów w roku zeszłym, skasowanie opłat rogatkowych, zmniejszenie opłat rzeźnych i wreszcie akcja oddłużeniowa. Jeżeli chodzi o akcję oddłużeniową, to uważam, że oddłużenie w swojej dotychczasowej formie ma raczej charakter moratoryjny, ma charakter odsuwania pewnych rozwiązań w sposób wyczekujący. I dlatego znów nie godzę się z poglądem p. Tarnowskiego, że tę akcję należy uważać jako całkowicie załatwioną. Uważam, że oddłużenie musi znaleźć swój wyraz w zdecydowanych pociągnięciach. Częstotliwość tych zarządzeń wpływa ujemnie na stan psychiczny rolników i niejednokrotnie wywołuje niepotrzebne zamieszanie. Powiatowe urzędy rozjemcze w ostatnim roku, jak widać ze sprawozdania p. referenta, załatwiły do 1 listopada 1935 r. 128.776 spraw na ogólną sumę 75.499.301 zł. Jest to niewątpliwie suma duża, tem więcej, że nie są w tej sumie ujęte dobrowolne umowy między wierzycielami. Natomiast, jeżeli chodzi o akcję w kredycie zorganizowanym, to już w mojem przemówieniu w Komisji Budżetowej wykazałem, że parcelanci znajdują się w bardzo ciężkiej sytuacji, bo niejednokrotnie umowy o nabycie ziemi były robione w złotych w złocie; popłacili dosyć poważne sumy, a zadłużenia w Państwowym Banku Rolnym mają znaczne. Tak samo wymaga szybkiego uporządkowania sprawa oddłużenia melioracyjnego.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#WacławDługosz">P. poseł Wierzbicki w swojem dzisiejszem rannem przemówieniu, niewątpliwie pełnem entuzjazmu, pełnem nastroju, wzywał całą Izbę i społeczeństwo, aby zwrócić się nareszcie frontem do przemysłu. Talk zrozumiałem jego przemówienie, nie tylko dzisiejsze, ale również i to przemówienie, które wygłosił w poniedziałek. Jest to, mojem zdaniem, grube nieporozumienie. Rolnictwu nie chodzi bynajmniej o zwalczanie przemysłu. Rozumiemy doskonale, że rolnictwu przemysł jest potrzebny, ale należy wprowadzić pewną równowagę cen. Jeżeli dążymy do osiągnięcia opłacalności naszych gospodarstw, to niewątpliwie przywrócenie cen przedkryzysowych rozstrzygnęłoby zasadniczo o rentowności warsztatów rolnych, jednakże jest to rzeczą nierealną, musimy więc zwrócić się do przemysłu o przystosowanie cen do możliwości nabywczych wsi. Mam. wrażenie, że przemówienie dzisiejsze p. pos. Wierzbickiego jest niewątpliwie odgłosem tego przemówienia, które przed paru tygodniami wygłosił przez radjo jeden z prezesów Związku Izb Przemysłowo-Handlowych. W przemówieniu tem prezes Związku Izb Przemysłowo-Handlowych zaatakował rolnictwo w tym sensie, że rolnictwo opłaca zaledwie 15% podatków, natomiast 85% tych podatków opłacają miasta i przemysł. Uważam, że jest tu zasadniczy błąd. Dane statystyczne Związku Izb i Organizacyj Rolniczych za r. 1934 wykazują, że rolnictwo opłaca 30% podatków, nie mówiąc już o tem, że poza podatkami bezpośredniemi rolnictwo opłaca jeszcze podatki pośrednie, bo przecież opłaca monopole: zapałczany, tytoniowy, solny, spirytusowy i t. d. W swojem przemówieniu p. prezes Związku Organizacyj Przemysłowo-Handlowych wskazywał na uprzywilejowanie rolnictwa. Mam wrażenie, że ten sam błąd popełnił dziś p. poseł Wierzbicki. Wprawdzie mówił o tym heroizmie i walce, jaką przemysł musiał staczać, aby w Polsce się utrzymać, powoływał się na to, co powiedziała Łódź robotnicza, co powiedziało Poznańskie i t. d. Ale trzeba porównać walkę przemysłu z tą walką, jaką prowadził chłop polski w Poznańskiem, a znana jest historia wozu Drzymały, gdzie walczył on w niesłychanie ciężkich warunkach o utrzymanie polskości, wytrzymał i dotrwał.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#WacławDługosz">Panie Pośle Wierzbicki, któż najbardziej korzystał ze Skarbu Państwa w pierwszych początkach Państwa Polskiego, jak nie przemysł? Czy można mówić o moralności i zwracać się o tę moralność wtedy, kiedy prowadzi się jedną fabrykę, a drugą fabrykę się zamyka, kiedy się mówi o zniżce cen przemysłowych, a odbija się ją w ten sposób, że się zwalnia szereg robotników z pracy? Ta moralność jest podwójna.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Wyjaśnię to Panu przy pierwszej okazji.)</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#WacławDługosz">Ta moralność nie wytrzymuje najmniejszej krytyki. Powoływał się Pan na przykład Japonii, że Japonia jest bogata, bo jest w niej przemysł rozwinięty, ale p. Poseł zapomniał o jednej rzeczy, że Japonia bogata jest dlatego, że tam przemysł produkuje tanio. Dziś na naszym rynku spotykamy rowery, zegarki, wyprodukowane przez przemysł japoński, które się sprowadź a po niesłychanie niskich cenach.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Ale Japończyk żyje garstką ryżu.)</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#WacławDługosz">A u nas czem żyje większa część ludności?</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#komentarz">(Głos: Kartoflami.)</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#WacławDługosz">Nie jednokrotnie i na ryż jej nie stać. Dlatego mnie się zdaje, że apel o zwrócenie się frontem do przemysłu powinien osiągnąć ten skutek, aby przemysł wreszcie zrozumiał, że w jego interesie leży obniżenie cen wyrobów przemysłowych i umożliwienie nabywania towarów po takich cenach, które będą dostępne dla szerokich warstw ludności. Mnie się zdaje, że to ta nieszczęsna myśl, która pokutuje w naszym przemyśle i handlu, że lepiej sprzedać dziesięć przedmiotów drogo, niż sto tanio, jest przyczyną obecnego stanu. Jeżeli przemysł zrozumie, że lepiej jest obniżyć ceny, a powiększyć obrót, to będzie to z pożytkiem i dla przemysłu i dla rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#WacławDługosz">Przechodzę w tej chwili do innego zagadnienia, do Lasów Państwowych. Boję się istotnie, żebym nie wpadł w tę gęstwinę, z której wyjść, mojem zdaniem, dziś dość trudno. Wydaje mi się, że cała sprawa wzięłaby inny obrót, gdyby p. Minister Rolnictwa nie oparł się na raporcie urzędnika i gdyby sam nie nadał jej charakteru publicznego, wysyłając odpis listu do p. Prezesa Komisji Budżetowej. Mnie się zdaje, że to jest punkt wyjściowy. Jestem posłem już parę lat. Wiem, że dyskusja leśna toczyła się niemal przy każdej debacie budżetowej. I gdyby nie ten nieszczęśliwy raport, mam wrażenie, że debata pozostałaby w granicach takich, w jakich się normalnie odbywa. Dziś istotnie znaleźliśmy się w takiej gęstwinie i naprawdę ta sprawa nabrała charakteru takiego, że dzisiaj przeciętny śmiertelnik, który nie zna się na lasach, a przysłuchuje tym debatom, może istotnie posunąć się w swoich refleksjach daleko. Osobiście żywię głębokie zaufanie i szacunek do p. Ministra i sądzę, że nikt w tej Wysokiej Izbie nie będzie tego stosunku podważał. Niewątpliwie błędem, mojem zdaniem, było to, że referent na Komisji Budżetowej podsuwał myśl, że p. Minister tę sprawę łączy z zaufaniem do siebie. Przypominam sobie doskonale ten moment, kiedy Komisja Budżetowa zareagowała odpowiedzią, że nic podobnego, że sprawa gospodarki leśnej nie łączy się zupełnie z osobą p. Ministra. Lasy Państwowe są przedsiębiorstwem o dużem znaczeniu gospodarczem, obracającem poważnym kapitałem; mamy obowiązek i mamy prawo ustosunkować się krytycznie czy też pozytywnie do Lasów. Mojem zdaniem, dzisiejsza gospodarka Lasów w porównaniu z tem, co byłe lat temu kilka czy kilkanaście, niewątpliwie poprawiła się i poprawia się. Dzisiaj niedomagania są jeszcze. Osobiście na Komisji Budżetowej poruszyłem kwestię, że w czasie, kiedy Rząd prowadzi politykę obniżki cen i kiedy idzie w tym kierunku, żeby udostępnić ludności rolniczej nabycie towarów, Lasy Państwowe podniosły znacznie cenę drewna. Podnosiłem również kwestię oddłużenia. Dość duża liczba rolników brała drzewo z lasów państwowych na kredyt i liczono im procent ustawowy 8 od 100. Każdy dzisiaj oddłużą się tych rolników, to jednak nawet po obniżeniu sumy kapitałowej i procentów zadłużenie jest wyższe, niż w chwili powstania długu.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#WacławDługosz">Wysoka Izbo! Pan Premier Kościałkowski w swojem ekspose poniedziałkowem zwrócił się do rolnictwa z następującem oświadczeniem: „Pragnę podkreślić, że dla mnie i dla obecnego Rządu wieś to nie jest wcale problem koniunkturalny, akcja mająca się wyczerpać z chwilą przezwyciężenia kryzysu gospodarczego w jakimś momencie podniesienia zdolności nabywczej wsi. Jest to przeciwnie problem podstawowy, problem najwyższej wagi, problem na długą metę. Wysiłek samej wisi przejawić się może skutecznie przedewszystkiem w formie działalności organizacyjnej. Organizacja umożliwi rolnikowi zajęcie czynnej postawy wobec tych trudności życia codziennego, które nie dają się usunąć działaniem jednostek”. Niewątpliwie oświadczenie ważkie. Jeżeli dzisiaj p. Minister Poniatowski apelował do nas, rolników, że jednak podniesienie się rolnictwa z nędzy i przetrwanie kryzysu widzi w organizacji i podniesieniu poziomu kultury wsi, to niewątpliwie jest rzeczą słuszną, że ta organizacja musi odegrać poważną rolę. Dzisiaj również p. Żeligowski mówił, że nie zawsze i wszędzie organizacja odgrywa należytą rolę, że czas najwyższy uporządkować stosunki organizacyjne w naszem rolnictwie. W życiu organizacyjnem wsi dominującą rolę odegrać muszą kółka rolnicze, które mają za sobą piękną tradycję z lat przedwojennych. W kółkach rolniczych krystalizowała się myśl społeczna rolników, rolnicy wyrabiali się społecznie. Niejedna piękna myśl i praca wychodziła z kółek rolniczych. Mało, w kółkach rolniczych niejednokrotnie ogniskowała się cała myśl patriotyczna. Tem bardziej kółka rolnicze w czasach wolności naszej powinny były odegrać rolę ważną i poważną.</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#WacławDługosz">Na Komisji Budżetowej mówiłem, iż widzę wielki błąd w organizacji rolniczej w tem, że była ona nie celem, a środkiem, że niejednokrotnie organizacje zawodowe rolnictwa uważano za środek do rozgrywki walk politycznych czy innych. Jest czas najwyższy, ażeby z naszej organizacji rolniczej zrobić istotnie warsztat pracy, żeby tam się kształtowała myśl rolnicza, żeby organizacja reprezentowała istotnie interesy zawodowe, społeczne naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#WacławDługosz">Podniesienie poziomu kulturalnego stowarzyszonych, podniesienie oświaty, możność wpływania na pracę w rolnictwie — oto ważkie zadanie organizacji. Dziś trzeba stwierdzić, że wieś garnie się do pracy gospodarczej. Mojem zdaniem, trzeba ten moment wykorzystać, ale wykorzystać we właściwej formie. Musimy stwierdzić, że nie tylko rozwój gospodarczy Państwa, nie tylko zasoby materialne, skarbowe, ale ogólny poziom kultury narodowej jest jaknajściślej uzależniony od stanu i siły ekonomicznej rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Kozicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JerzyKozicki">Wysoka Izbo! Tak p. Minister, jako też i referent Ministerstwa Rolnictwa zwrócili się tutaj do mnie z żądaniem, abym wytłumaczył, dlaczego użyłem krytycznych słów w kuluarach sejmowych.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#JerzyKozicki">Proszę Panów, aby zdać sobie sprawę, jak to wszystko było, postaram się przedstawić przebieg całego tego incydentu. Posiedzenie Komisji Budżetowej nad budżetem od samego początku odbywało się w dosyć podnieconej atmosferze. Przedewszystkiem złożyło się na to oświadczenie, względnie stwierdzenie według stenogramu z mowy p. referenta, że Sejm do samego zatwierdzania planu właściwie nie ma prawa się wtrącać i tylko może zagadnienie to badać z punktu widzenia nadwyżki budżetowej. Takie odbieranie Sejmowi prawa kontroli spowodowało, że temperatura się podniosła. Już do zupełnego naprężenia temperatury przyszło, kiedy p. Wicemarszałek Sejmu jako przewodniczący nie dopuścił wniosku p. kolegi Hutten-Czapskiego. A trzecie — postawienie jako votum zaufania kwestii głosowania nad poprawkami p. referenta doprowadziło do tego, że w całej komisji zawrzało. Zawrzało dlatego, że takie stawianie kwestii nie pozwalało tym posłom, którzy podobnie jak ja mają pełny szacunek dla p. Ministra, głosować, ponieważ znanem jest zarówno z N. I. K., jak i z innych publikacyj, że jednak w wielu wypadkach dzieją się rzeczy w gospodarce Lasów, które się w tak wielkiem przedsiębiorstwie państwowem nie powinny dziać. Dlatego też po zakończeniu posiedzenia szereg posłów, a między innymi i ja zwróciliśmy się do p. referenta Kamińskiego z pretensją, że zbyt wychwalał i apoteozował gospodarkę Lasów Państwowych, wbrew opinii, jaką my mamy po przeczytaniu krytyki tych lasów w sprawozdaniu N. I. K. Jeszcze na sali posiedzeń po zakończeniu obrad zwróciliśmy się do p. pos. Kamińskiego z wyrzutem, że kwestię gospodarki lasów próbował połączyć z kwestią zaufania do p. Ministra i oświadczyliśmy, że on dobrze wie, jak my wszyscy szanujemy p. Ministra, i że łączenie kwestii zaufania z kwestią gospodarki Lasów było bardzo chytrem pociągnięciem z jego strony. Następnie w ten sposób dyskutując, wyszliśmy z sali posiedzeń budżetowych na korytarz. Tu już nie panował nad sobą p. referent i zwrócił się do nas ze słowami: „My się jeszcze z Wami porachujemy, my Wam za to zapłacimy, żeście się wstrzymali od głosowania”. Nie wiem, dlaczego p. referent użył tego pluralis majestatis, czy mówił to w imieniu Ministra, czy w imieniu Dyrekcji Lasów, czy wreszcie w imieniu jakichś grup. Takie stawianie kwestii, taka groźba bądź co bądź z ust referenta wypowiedziana musiała wywołać w tej chwili reakcję. Wielu posłów, a między innymi i ja, zwróciliśmy mu jeszcze raz uwagę słowami? uciszcie się, nie macie najmniejszej racji, są tam i dzieją się — użyłem rzeczywiście tych słów — „świństwa i złodziejstwa”. Tego nie zaprzeczam, to była prywatna rozmowa. To nie było mówione tu, gdzie się waży każde słowo, to nie było pilnowanie siebie, aby nie użyć słów zbyt jaskrawych. Tutaj „świństwo” nazywa się uchybieniem, „złodziejstwo” nazywa się defraudacją, a w prywatnej rozmowie mówi się tak, jak się myśli, i tak te rzeczy trzeba brać. Proszę Panów, w czasie tej rozmowy zwróciłem uwagę, że widocznie p. referent nie czytał uwag w tej buraczkowej — użyłem tego wyrażenia — w tej buraczkowej oprawie, i w tej niebieskiej, gdzie są zamknięcia, że gdyby on był je przeczytał, to z pewnością nie wychwalałby tak tych Lasów. Szereg kolegów brało udział w rozmowie i ja mu w końcu powiedziałem, że jest naiwny, jeśli sądzi, że to do czegoś może doprowadzić, jeśli będziemy jeszcze raz wałkować tę sprawę publicznie, i że uważam, że takich spraw nie należy publicznie na forum Sejmu poruszać, bo nie doprowadzi to do celu. Rozmowę tę ukończyliśmy już przy wejściu do bufetu i dlatego wydaje mi się bardzo dziwnem, że niejaki p. J. Karczewski mógł słyszeć przebieg tej rozmowy. Nie znam p. Karczewskiego, ale koledzy, którzy go znają, twierdzą, że był on na sali na początku rozmowy, a potem stał tak daleko, że tylko bardzo wyrobiony słuch mógł pochwycić poszczególne słowa. A potem złożył ten słynny raport; ale ten raport, to były tylko urywki zdań. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie słyszał p. Karczewski, że mówiłem o tem, że szanuję p. Poniatowskiego, ale że nie można tych spraw łączyć z gospodarką w Lasach Państwowych. Gdyby był to napisał w tym raporcie, to cały posmak polityczny tego raportu byłby zniweczony. Mówiłem przecież, że wierzę p. Poniatowskiemu, ale uważam, że sprawy Lasów Państwowych nie należy w Sejmie poruszać. Dlaczego, postaram się udowodnić.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#JerzyKozicki">Przedewszystkiem odpowiem na pierwsze pytanie, dlaczego tak ostro skrytykowałem gospodarkę leśną.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#JerzyKozicki">Jak już mówiłem na Komisji Budżetowej, opierałem się li tylko na wynikach czynności kontrolnych N. I. K. — zeszyt 9. Przed każdym budżetem miałem zwyczaj przeglądać sobie stare i najnowsze, zresztą nam doręczane, wyniki Kontroli, żeby wiedzieć mniejwięcej jak się do danego problemu ustosunkować. Nie będę Panów nużył czytaniem tych czterdziestu paru stron, ale tylko podkreślę te rzeczy, które mnie uderzyły i zmusiły mnie do powzięcia tak bardzo krytycznego zdania o gospodarce leśnej.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#JerzyKozicki">Odrazu na początku strony 35, gdzie zaczyna się sprawozdanie z Kontroli nad Lasami Państwowemi, N. I. K. pisze, że przedewszystkiem terminowość w nadsyłaniu przez urzędy administracji Lasów Państwowych rocznych i miesięcznych sprawozdań organom Kontroli niezawsze bywa ściśle przestrzegana. Stwierdzono niedokładne prowadzenie ksiąg rachunkowych. Przetrzymywano sumy pieniężne, przetrzymywano kaucje gotówkowe i dopiero naskutek wystąpienia Kontroli przelewano je do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#JerzyKozicki">Potem idzie poważniejsza sprawa. W swoim czasie była umowa z firmą Chenives i Malape i Kontrola pisze w ten sposób: W związku z kontrolą sprawozdania rocznego Lasów Państwowych z okresu obrachunkowego 1932/33 ustalono między innemi, że „nieściągalność należytości w sumie 269.000 itd. od firmy powyższej za drewno, nabyte w Poznańskiej Dyrekcji Lasów Państwowych, powstała naskutek dwukrotnego uznania firmy kwotą 204.000 i wobec powyższego wystąpiono na drogę sądową, lecz Dyrekcja Poznańska nie rokuje widoków powodzenia, ponieważ generalny konsul Rzeczypospolitej w Paryżu nie może tego głównego właściciela znaleźć”. To już jest bardzo poważne przekroczenie — 204.000 dwa razy zapisane, to fest rzecz, która w żadnej porządnie prowadzonej księgowości zdarzyć się nie może. Przecież tego nie robi jeden człowiek, to robi cały szereg ludzi. Dlatego to mnie uderzyło.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#JerzyKozicki">Potem N. I. K. stwierdza szereg nieprawidłowości i wogóle nieprowadzenie ksiąg materiałowych. Naprzykład w prowadzeniu ksiąg inwentarzowych stwierdzono niezinwentaryzowanie od roku 1929 rzeczy, a równocześnie wykazanie w inwentarzu rzeczy, które nigdy nie egzystowały.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#JerzyKozicki">Następnie sprawa urządzenia lasów. Jest to zarzut ostatecznie mniej głęboki, ale w każdym razie świadczący, że niema ścisłej kontroli, do czego zresztą powrócę.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#JerzyKozicki">Jeśli chodzi o użytkowanie lasów, to już o tem była mowa, że N. I. K., opierając się na wynikach z 1931 r., oblicza, że przynosił wynosi 7 milj., tymczasem przez szereg lat znacznie więcej wyrąbano, czyli wyczerpywano kapitał.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#JerzyKozicki">Następnie w sprawie wyróbki drewna — to jest także rzecz, którą nie wiem jak nazwać. Mianowicie przy kontroli akcji sprzedaży w 1933 r. słupów telegraficznych na rynek angielski, zostało ustalone, że Dyrekcja Naczelna, nie posiadając dostatecznej ilości odpowiedniego surowca w leżących zrębach etatowych, dokonała sprzedaży słupów w rozmiarach przekraczających możliwość wykonania dostawy we właściwym kontraktowym czasie, że we właściwym czasie tam dostarczono tylko 63%, lecz niestety z tego 31% zostało wybrakowanych, głównie wskutek niewłaściwych wymiarów słupów, i przez to, jak kontrola pisze; „narażono Skarb Państwa na stratę w postaci wyłożonych kosztów transportów i konieczności sprzedaży tych braków, mimo najlepszej jakości drewna po cenach zniżonych”.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#JerzyKozicki">Potem przychodzi dział remanentów. Proszę Panów, to jest może jeden z najprzykrzejszych działów. Mianowicie stwierdziła Kontrola Państwowa w szeregu wypadków, że inaczej wyglądają te remanenty w rzeczywistości, a inaczej na papierze i pisze, że: „powyższy brak drewna tylko częściowo był usprawiedliwiony raportami o kradzieży, uschnięciu i spaleniu się, w znacznej zaś mierze nie był uzasadniony aktami”. Podkreśla, że: „remanenty te na 1 października już poruszane parę razy na komisji nie egzystowały od lat, a jednak ciągle były w nieporządku”.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#JerzyKozicki">Potem znowu wypadek, który uważam za bardzo poważny. Mianowicie w małem nadleśnictwie uzupełniona przez inspektora leśnego kontrola wykazała brak na gruncie 1.529 dłużyc użytkowych, to znaczy, że z małego ostatecznie lasu wywieziono 1.000 fur conajmniej drzewa, a jednak nie było o tem żadnej wzmianki inspektora obwodowego, to znaczy inspektora Lasów Państwowych, dopiero Kontrola Państwowa w następnym roku brak ten wyłapała. Te rzeczy powtarzają się w bardzo wielu nadleśnictwach.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#JerzyKozicki">Przechodzę do następnego rozdziału, zatytułowanego „Sprzedaż drewna”. — Proszę Panów, te rzeczy, które porusza tutaj Kontrola Państwowa, były już na Komisji Budżetowej poruszane. N. I. K. pisze tak: „W wyniku kontroli akcji działu przerobu drewna we własnym zakresie administracji Lasów Państwowych zostało ustalone, że ceny za surowce, przekazywane w roku 1932/33 Państwowym Zakładom Przemysłowym były w ciągu roku obniżane w stosunku do pierwotnej asygnaty i w ostatecznym wyniku były niższe nie tylko od cen osiągniętych przez nabywców prywatnych, lecz także i od cen minimalnych”. Znane jest to zarządzenie Dyrekcji Lasów Państwowych, które pismem z dnia 4 maja 1935 r. nakazuje, ażeby wstecz, nawet do 15 miesięcy, poprawić wszystkie księgi i wstawić niższe ceny za drzewo. Proszę Panów, chciałbym zapytać, coby powiedzieli urzędnicy p. Ministra Kwiatkowskiego prywatnemu człowiekowi, któryby odważył się w bilansie poprawiać wstecz i zmieniać wszystkie asygnaty. Uważam, że to jednak nie jest w porządku.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#JerzyKozicki">Jeśli chodzi o cenę tego drzewa, to N. I. K. znalazła, że np. nieużytek olszowy przekazano Państwowym Zakładom Przemysłowym po cenie o 40% niższej od ceny sprzedażnej dla nabywców prywatnych, że cenę liczoną tartakowi w Delatynie za surowiec świerkowy kalkulowano na 0,26 zamiast na 3,16, co sama Dyrekcja Lasów oznaczyła jako minimalną cenę przy sprzedaży.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#JerzyKozicki">Prócz tych N. I. K. wykazała potem szereg innych rzeczy, jak to, że zawiera się umowy bardzo lekkomyślnie, nie pilnuje się hipotek i powoduje w ten sposób szereg strat. Na str. 54 i 55 N. I. K. wymienia straty Państwa wynikłe z niedopilnowania terminów płatności.</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#JerzyKozicki">Proszę Panów, następny rozdział „Zalesienie” — było to już poruszane i to są sprawy czysto lasowe, na których się nie znam i dlatego mówić o nich nie będę.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#JerzyKozicki">Przechodzę do przykrego rozdziału „Defraudacja”. Nie wiem dlaczego N. I. K. nazywa to defraudacjami. Przecież kradzież drzewa w lesie nie jest żadną defraudacją, tylko jest kradzieżą. Tu chodzi o kradzież zzewnątrz. To nie znaczy, broń Boże, że leśnicy defraudują, tylko tu chodzi o zwykłe kradzieże. Kradzieże wskazują jednak na to, że nie pilnuje się naszych obiektów leśnych.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#JerzyKozicki">Otóż, proszę Panów, w nadleśnictwie Małomierzyce, powiada N. I. K., były tak znaczne szkody, że się wyrażały sumą stanowiącą 25% rocznego dochodu ze sprzedaży drzewa, to znaczy 1/4 rozkradano. Na dwukrotne zażalenia N. I. K. dyrekcja odpowiada, że zwiększono ilość gajowych i że w wyniku prowadzonych dochodzeń przewidywane są zmiany personelu z nadleśnictwa, co również nie pozostanie bez wpływu na usprawnienie dozoru mienia państwowego. N. I. K. sądzi, że wzrost spraw o wykroczenia leśne jest niewątpliwie w związku przyczynowym ze zbyt powolnem ich załatwianiem przez administrację leśną i sądy. Jest to bądź co bądź zarzut dla Dyrekcji Lasów Państwowych bardzo poważny.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#JerzyKozicki">Sprawy tartaków były już tyle razy poruszane, że nie będę o nich mówił, tak samo, jeśli chodzi o rybołówstwo. Była tu jednak dziś przez p. Ministra poruszona sprawa tych słynnych 40 mostów. Wtenczas nie miałem przed sobą tego zestawienia i na list p. Ministra odpowiedziałem poprostu z pamięci. Ale ponieważ dziś p. Minister na to odpowiedział, to muszę się chwileczkę nad tem zatrzymać, przyczem przytoczę dosłownie, co pisze Kontrola, a Panowie osądzą sami, co można po przeczytaniu tego sądzić: „Na poruszoną w sprawozdaniu N. I. K. z czynności dokonanych w okresie r. 1932/33 sprawę strat Skarbu przy sprzedaży 3.754,01 m3 drewna w nadleśnictwie Szeszory, spowodowanych niewycofaniem wydatków na wyrąb i dostawę drewna w sumie 39.642,34 zł, Dyrekcja Naczelna Lasów pismem z 15 listopada 1934 r. zakomunikowała, że, jak wynika z wyjaśnień Dyrekcji Lasów we Lwowie, strata przy sprzedaży omawianej partii drewna spowodowana była wkalkulowaniem do ceny wartości tego drewna 33.813,99 zł kosztów inwestycyjnych, poniesionych na budowę drogi i 40 mostków w dolinie potoku, z której drewno to było wywożone, oraz kosztów wykupu prawa przejazdu przez grunty włościańskie. Wobec tego, że-inwestycje stały się własnością Skarbu, strata na sprzedanej partii drewna ogranicza się do kwoty 6.756 zł. Wyjaśnienia Dyrekcji Lasów we Lwowie nie znalazły jednak potwierdzenia w faktycznym stanie rzeczy, gdyż jak to stwierdzono przy kontroli Nadleśnictwa Szeszory, przeprowadzonej w 1935 r., przedsiębiorca nie wykonał żadnej inwestycji o charakterze stałym, a przeprowadzi jedynie dorywczo sezonową poprawę drogi dla wywozu omawianej partii drewna. Wobec tego ze wspomnianych wyżej 39.642,34 zł kwota 36.073,13 zł stanowi istotne koszty eksploatacji omawianej partii drewna i winna być zaliczona do strat, poniesionych przy sprzedaży tego drewna”. O wyniku tej kontroli N. I. K. zawiadomiła w maju 1935 r. Dyrekcję Naczelną Lasów Państwowych, Wysoka Izbo! Jeżeli tak się to przeczyta, jak to jest napisane, to co o tem sądzić? Dyrekcja we Lwowie mija się z prawdą, wprowadza w błąd Naczelną Dyrekcję, a dalej wprowadza w błąd Najwyższą Izbę Kontroli? Trudno, Panie Ministrze, to w porządku nie jest. Jak to przeczytałem, nie wiedziałem co tam było, ale po przeczytaniu tego muszę powiedzieć, że to nie jest w porządku, nawet bardzo nie w porządku, bo to jest wprowadzanie w błąd Najwyższej Izby Kontroli.</u>
          <u xml:id="u-33.19" who="#JerzyKozicki">A teraz, proszę Panów, przechodzę do drugiej sprawy, mianowicie do sprawy państwowych majątków rolnych, o których mówiłem. Proszę Panów, ja wtenczas powiedziałem: „Kontrola stwierdziła, że nie wszystkie odpisy należności były dostatecznie usprawiedliwione”. Następnie, jak zaznacza N. I. K. w swoich sprawozdaniach za ubiegłe okresy, od 1932 r. Dyrekcja Naczelna Lasów Państwowych zaniechała przeprowadzania przetargów przy wydzierżawianiu państwowych majątków rolnych, za podstawę zaś ustalenia warunków nowozawartych umów, tudzież przystosowania w drodze rewizji warunków istniejących umów do gospodarczych możliwości dzierżawionych obiektów, przyjmowano t. zw. „normalne oczynszowanie”, „Przy kontroli w r. 1934/35 stwierdzono znaczne odstępstwa od wyżej przytoczonych zasad”.</u>
          <u xml:id="u-33.20" who="#JerzyKozicki">Nie przeczytałem wszystkich zarzutów N. I. K. Z ważniejszych w tym zakresie uchybień zauważono nieobciążanie kont niektórych dzierżawców ratami bieżącemi lub nieodpisywanie sum zaległych.</u>
          <u xml:id="u-33.21" who="#JerzyKozicki">Tyle Najwyższa Izba Kontroli. Do tego dojdzie to wszystko, o czem wiemy, że było, a więc: zupełne negliżowanie wyroków Najwyższego Sądu, znana afera z komornikiem, o której czytałem, dalej znany proces w Świsłoczy, gdzie już po wyroku Dyrekcja Lasów Państwowych wyrąbała olbrzymie przestrzenie, ciągłe wzmianki we wszystkich dziennikach o aresztowaniach wśród funkcjonariuszów lasów, wypadki odbierania sobie przez nich życia. Nie dawniej jak w grudniu 1935 r. funkcjonariusz Lasów Państwowych Rejndel z powodu dochodzeń, jakie przeprowadzał sędzia Zawadzki w Białowieży, odebrał sobie życie. To wszystko robi ten nastrój, że w całej Polsce mówi się, iż źle się dzieje w Lasach Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-33.22" who="#JerzyKozicki">Z uwag Najwyższej Izby Kontroli, które przeczytałem, uważam dwie rzeczy za zasadnicze: Przedewszystkiem, że jest brak odpowiedniej kontroli z ramienia Ministra, albowiem inspektorzy leśni są na etacie przedsiębiorstwa i wskutek tego niema niezależności, która jest koniecznie potrzebna do przeprowadzania kontroli. Uważałbym, że należałoby stworzyć niezawiśle od Naczelnej Dyrekcji korpus kontrolerów, który byłby odpowiedzialny bezpośrednio przed Ministrem i któryby badał gospodarkę w Lasach. Naczelna Dyrekcja ma swoich inspektorów i ci również mają badać i wtedy, jeżeli p. Minister dostanie z dwóch stron pewne oświetlenie, będzie mógł się zorientować. Dziś p. Minister musi opierać się tylko na raportach funkcjonariuszów właśnie tego przedsiębiorstwa, które ma być badane.</u>
          <u xml:id="u-33.23" who="#JerzyKozicki">A drugą sprawą, która dla mnie jest może ważniejsza, to jest wypuszczanie w dzierżawę majątków bez przetargu. Proszę Panów, nawet w prywatnych towarzystwach większych nie kupuje się ołówków bez przetargu. To usuwa bardzo dużą część nieuzasadnionych pretensyj i część nieuzasadnionych zarzutów. Gdybym był pewien, że taka i taka sprawa jest dokładnie przez naczelnego dyrektora odpowiedzialnego przed p. Ministrem przestudiowana, wtedy — prawda — mógłbym mieć zaufanie, albo go nie mieć. Jeżelibym miał, to wszystko w porządku. A tymczasem to załatwia szereg ludzi. Naczelny dyrektor może nawet podpisuje, ale opiera się na zdaniu innych, a inni nie mieli porównawczych ofert przetargów, pracują na ślepo. Jeżeli Najwyższa Izba Kontroli podkreśla tak w ogólnym zeszycie jak i w szczegółowym, że stało się to już systemem, to zaczyna to być groźne, zwłaszcza jeżeli potem jest dodatek, że w wielu wypadkach właśnie przy wypuszczaniu majątków obniżano tenutę dzierżawną poniżej normy, przez samą Dyrekcję ustalonej.</u>
          <u xml:id="u-33.24" who="#JerzyKozicki">A teraz przechodzę do tej drugiej sprawy. Wskutek nadania przez p. Ministra Poniatowskiego rozgłosu publicznego uwagom moim, wypowiedzianym w kuluarach Sejmu temu dwa tygodnie, stały się one znane w całem Państwie Polskiem; o niczem innem się nie mówiło, tylko o nadużyciach i przekroczeniach w gospodarce Lasów. Pozwolę sobie przypomnieć Panom obrazek, który tyle razy czcigodny nasz generał Żeligowski przedstawiał. Przyszła do takiej małej wioski gazeta i zeszli się gospodarze wieczorem przy ognisku, ażeby przeczytać, co ten rzadki gość w tej biednej wsi nowego przynosi. Nie rozumieli wymiany listów, nie rozumieli słowa „kuluary”, ale zrozumieli jedno — że kradną, że kradną w Lasach Państwowych. I zaczynają sobie powoli przypominać, w każdej wiosce tak samo, że był tam taki gajowy, który nocą wywoził drzewo i za to drzewo wybudował chatę dla swego szwagra. Przypominano sobie, że był leśniczy, który przymykał oko jak wywożono drzewo i zamiast 1 metra wywożono 1% metra. I przypominano sobie, że szkoła się wali, a przecież Lasy Państwowe winne są podatek wyrównawczy i tak bardzoby się to przydało. I taka rozmowa idzie coraz szerzej. Jeden nie dosłyszy i z jednego zrobi 10 gajowych, z tego leśniczego, — że nie parę dolarów ukradł, ale że za skradzione pieniądze kupił majątek. I o niczem innem nie mówiło się, jak tylko o tem, przez całe 2 tygodnie.</u>
          <u xml:id="u-33.25" who="#komentarz">(P. Dębicki: A czy Pan Poseł był w tym czasie na wsi?)</u>
          <u xml:id="u-33.26" who="#JerzyKozicki">Tak, byłem i rozmawiałem z gospodarzami.</u>
          <u xml:id="u-33.27" who="#komentarz">(P. Dębicki: U nas inaczej było.)</u>
          <u xml:id="u-33.28" who="#JerzyKozicki">Proszę Panów, w mieście nie było lepiej. Nie było jednego zebrania, nie było jednego przedziału, nie było jednej kawiarni, żeby ktoś czegoś nie wiedział i nie rozpowiadał i rozchodziła się ta plotka coraz dalej. I właśnie dzisiaj, kiedy całe społeczeństwo powinno się było wczytywać w dyskusję naszą na Komisu Budżetowej i całe społeczeństwo powinno widzieć różnicę między tym nowym Sejmem a dawnym i cieszyć się, że tak Polacy jak Rusini i Żydzi, tak wielcy rolnicy jak mali rolnicy, tak przemysłowcy jak i nauczyciele, wszyscy zgodnie poparli Rząd, jednogłośnie przyjmując preliminarz z rozmaitemi poprawkami Rządu, i kiedy powinno czerpać otuchę, widząc, że ten Sejm i Rząd razem idzie, że każdy minister poparty jest przez każdą komisję, to zamiast tego, ponieważ tak ta sprawa poszła, mówi się o nadużyciach i rozpowszechnia się je i rozdmuchuje się je do nowej afery Stawiskiego.</u>
          <u xml:id="u-33.29" who="#JerzyKozicki">Proszę Panów, w parlamentaryzmie europejskim są dwa parlamenty, o których sekundę chcę pomówić. W Anglii, jeżeli jakiś poseł chce mówić o jakichś przekroczeniach, o jakichś niedociągnięciach, a nawet o zbrodni, — bo i to w Anglii się zdarza — tak długo nie wolno mu poruszyć tych spraw na forum publicznem, jak długo nie omówi tych spraw z odpowiednim resortowym ministrem. Anglicy są mądrymi parlamentarzystami i wiedzą, że każda krytyka słuszna czy niesłuszna podkopuje w społeczeństwie zaufanie do siły rządu. I dlatego też, proszę Panów, jestem, byłem i będę tego zdania, że tych rzeczy nie należy na forum publicznem poruszać, należy próbować je szybko i cicho likwidować i dopiero wtenczas, kiedy zwracanie się do czynników urzędowych nie wywiera skutku, uderzać w opinię publiczną. Teraz niestety ta droga została mi przez skierowanie listu p. Ministra odebrana i dlatego musiałem tę sprawę dziś tutaj poruszyć.</u>
          <u xml:id="u-33.30" who="#JerzyKozicki">Na zakończenie chciałbym na jedno tylko zwrócić uwagę. To, co p. Minister Poniatowski mówił o moralności publicznej, miałoby niesłychany walor, bo wszystkie te rzeczy, które poruszył, były niesłychanie słuszne, ale niestety to było połączone z incydentem, który zaczął się od podsłuchu i dlatego te silne słowa p. Ministra zostały bardzo osłabione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#StanisławCar">Wysoka Izbo! Dobiegamy już prawie tej normy czasu, która została określona dla naszej dyskusji. Powiedzieliśmy sobie mianowicie, że będziemy pracować codziennie 9 godzin. Pracujemy dziś już 8 godzin. Wprawdzie zastrzegałem się, że w razie konieczności przeciągać będę posiedzenia do godz. 23, a nawet i do północy, ale nie chciałbym zbyt często wyzyskiwać tego. Zapisanych do głosu mieliśmy razem 28 mówców, z tej liczby przemawiało dotąd 14 mówców, pozostało więc jeszcze 14. Zwracam się więc do tych Panów Posłów, którzy są zapisani do głosu, a jeszcze nie przemawiali, z zapytaniem, czy wszyscy zamierzają przemawiać, czy też może rezygnują z prawa głosu.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#StanisławCar">Panie Pośle Zaklika, czy Pan będzie przemawiał?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WalerianZaklika">Tak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#StanisławCar">P. Łubieński?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#BogusławŁubieński">Rezygnuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#StanisławCar">P. Bogusz?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#EdwardFranciszekBogusz">Będę przemawiał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#StanisławCar">P. Bodziony?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#JakubBodziony">Zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#StanisławCar">P. Tymoszenko?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#SerhijTymoszenko">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#StanisławCar">P. Puławski?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#IgnacyPuławski">Zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#StanisławCar">P. Szetela?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#TadeuszSzetela">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#StanisławCar">P. Wanke?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#BrunoBronisławWanke">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#StanisławCar">P. Nowicki?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WitoldNowicki">Zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#StanisławCar">P. Chyb?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#HenrykChyb">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#StanisławCar">P. Sobczyk?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#PiotrIgnacySobczyk">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#StanisławCar">P. Michalski?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#AntoniMichalski">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#StanisławCar">P. Donimirski?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#JerzyMarianDonimirski">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#StanisławCar">P. Ostafin?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#JózefOstafin">Nie zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#StanisławCar">P. Szumowski?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#PiotrSzumowski">Zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#StanisławCar">Proszę Panów! Wobec zrzeczenia się 4 panów posłów, jestem zmuszony ograniczyć czas przemówień pozostałych na razie do 15 minut.</u>
          <u xml:id="u-64.1" who="#komentarz">(Głosy: Do 10 minut.)</u>
          <u xml:id="u-64.2" who="#StanisławCar">Narazie ograniczam do 15 minut, jeżeli jednak będę widział, że dyskusja przedłuża się, to ograniczę do 10 minut.</u>
          <u xml:id="u-64.3" who="#StanisławCar">Głos ma p. Zaklika.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#WalerianZaklika">Przepraszam bardzo, że odstąpię od fascynującego przedmiotu Lasów Państwowych i będę mówił o rzeczach, które będą może mniej interesujące, mianowicie o ogólnych sprawach rolniczych. Uważam, że rolnictwo odniosło zdobycz w ostatnich czasach, a tą zdobyczą jest, że społeczeństwo całe dostrzegło wreszcie rolnictwo i wieś. Stwierdził to p. Minister Poniatowski w toku obrad Komisji Budżetowej i może to być stwierdzone na podstawie zarówno przemówienia p. Premiera i p. Wicepremiera, jak też licznych enuncjacyj i rozmów tego szarego człowieka, z których wynika, że całe społeczeństwo polskie dostrzega wreszcie nędzę i biedę wsi, dostrzega wagę zagadnienia rolniczego, rozumie, że ogólny kryzys gospodarczy związany jest z przesileniem w rolnictwie. Dostrzeżono zatem w rolnictwie tę placówkę najbardziej wysuniętą, pozycje, które decydują o powodzeniu w walce o poprawę naszego gospodarstwa narodowego. Należy się jednak zapytać, czy w ślad za zrozumieniem wagi rolnictwa, w ślad za wżyciem się w sytuację tak przykrą dzisiejszego rolnictwa poszła akcja zdecydowana, akcja o talkiem natężeniu, ażeby mogła dać skuteczny wynik i przynieść rzeczywiście rolnictwu korzyści? Otóż, jeżeli rozważymy sytuację w ostatnich czasach, począwszy od chwili zebrania się nowego Sejmu, to widzimy pewne usiłowania w tym kierunku. A więc dążenie do obniżenia podatków samorządowych i opłat samorządowych. Pod tym względem obliczano, że rolnictwo zyska 30.000.000 zł. Tak, ale równocześnie pozycję tę umniejszono, zamiłowano przez inne zarządzenia. Mianowicie jest powszechnem zjawiskiem, że gminy, pozbawione swoich dotychczasowych dochodów, nakładają w wyższym stopniu podatek wyrównawczy, albo wprowadzają ten podatek wyrównawczy tam, gdzie dotychczas go nie było. Ponadto rozciąga się na rolnictwo drobne i średnie podatek dochodowy przez obniżenie minimum wolnego od podatku dochodowego; postarano się o pewne obniżenie cen artykułów przemysłowych i ta obniżka cen artykułów nabywanych przez wieś wyraziła się w miesiącu grudniu obniżeniem się indeksu cen artykułów nabywanych przez rolnictwo o 1,5 punktów. Równocześnie jednak w tym samym grudniu ceny artykułów sprzedawanych przez rolnictwo obniżyły się o 1,1 punktów. Widzimy więc, że zarządzenia, które miały dać ulgę rolnictwu, są w każdym razie połowiczne i rolnictwa na nogi nie postawią. Przypuszczam, że powód stosowania takich środków bądź co bądź połowicznych leży w tem, że nie zrozumiano jeszcze należycie istotnej przyczyny przesilenia rolniczego, że analiza w tym kierunku nie poszła dosyć głęboko. Gdyby ta analiza poszła głęboko, to przestanoby twierdzić, że drobne nawet ulgi mogą dać znaczne odprężenie w rolnictwie. Istotną przyczyną przesilenia rolniczego jest niewątpliwie niedostosowanie się podaży artykułów rolniczych do popytu. Jest to prawda ogólnie znana, komunał. Jeżeli jednak tę rzecz głębiej rozpatrzymy, to dojdziemy do pewnej analizy, która pozwoli nam postawić diagnozę i wysnuć z tego pewne wnioski. Otóż ten brak równowagi między podażą a popytem na artykuły rolne nie jest zjawiskiem przejściowem, koniunkturalnem; jest to zjawisko stałe, tendencja, która w najbliższych latach nie zaniknie, tendencja, wynikająca ze struktury naszego ustroju gospodarczego, odznaczającej się tem, że 34 ludności produkuje żywność, a tylko 1/4 tę żywność konsumuje.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#WalerianZaklika">A więc 75% ludności opierać musi swe wpływy gotówkowe na tych wydatkach, które 1/4 część ludności, i to ludności niezamożnej wydaje na zakupno artykułów żywności. Z tego zestawienia wynika, że nasz rynek wewnętrzny musi być i będzie w przyszłości niesłychanie nikły i słaby. W latach poprzednich sytuacja nie była taka groźna, dlatego, że rolnictwo nie rozwinęło jeszcze w pełni swych sił produkcyjnych po zniszczeniach wojennych. Ponadto była możność swobodnego, wolnego eksportu, i nadwyżki, które obciążały nasz rynek wewnętrzny, mogły być usuwane zagranicę. Jak wiadomo, dziś eksport nasz zmalał, usztywnił się wskutek ograniczeń kontyngentowych i wymiany kompensacyjnej. Usztywnił się ten eksport na kwotę około 500.000.000 i niema widoku, ażeby przyszłość przyniosła nam odprężenie. Jeśli zatem można twierdzić, że przyczyną przesilenia jest brak równowagi między podażą i popytem, że rzecz ma swoje uzasadnienie strukturalne, to można dojść do wniosku, że sytuacja nie poprawi się przez działanie na popyt. Popyt ten nie da się ożywić, ponieważ nie da się zmienić ustosunkowania liczebnego ludności rolniczej do ludności nierolniczej, a nawet pewien wzrost zamożności ludności nierolniczej nie wywoła wybitnej poprawy wzmożenia popytu, ponieważ konsumcja artykułów żywności, artykułów rolnych jest naogół mało elastyczną. Ponieważ zawodzi i zawieść musi oddziaływanie na popyt, należy dążyć do oddziaływania na podaż, należy tę podaż uregulować, dostosować ją do istniejących możliwości zbytu na naszych rynkach wewnętrznych i zewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#WalerianZaklika">Tutaj należy odrazu podkreślić, że w rolnictwie nie działa ten automatyzm; który działa w przemyśle i który reguluje podaż i dostosowywuje podaż do popytu. W przemyśle, jeżeli ceny spadają i produkcja staje się nieopłacalna, to przedsiębiorcy ograniczają produkcję, słabsze przedsiębiorstwa likwidują się i po pewnym czasie nastaje stabilizacja cen; pozostałe przy życiu, zdrowsze przedsiębiorstwa chwytają automatycznie równowagę. W rolnictwie ten automatyzm nie działa. Rolnik nie porzuci swego zawodu, nie zlikwiduje swego przedsiębiorstwa, co więcej nie ograniczy wydatnie swojej produkcji. Ponadto możemy stwierdzić, że przy obniżającej się cenie nie rozwija się własna wewnętrzna konsumcja rolnictwa w stosunku do artykułów rolnych. Przeciwnie, znamy powszechne zjawisko w dziedzinie popytu i podaży, że im bardziej cena spada, tem bardziej zwiększa się podaż i zwiększa się nacisk na rynek. Jeżeli zatem zawodzi w rolnictwie automatyzm, któryby mógł regulować podaż i dostosowywać ją do popytu, to należy na tę podaż oddziaływać przez świadomy wysiłek, przez celowe, ramowe działanie. Stoimy zatem przed problemem organizacyjnym, przed problemem rozwiązania pytania, w jaki sposób przez celowe działanie rolnictwa, społeczeństwa i Rządu można podaż dostosować do istniejących możliwości zbytu. Ten organizacyjny problem da się rozwiązać jedynie wtedy, jeżeli zamiast dzisiejszego rozproszkowanego, atomistycznego rolnictwa potrafimy stworzyć z rolników jeden solidarny, zwarty stan, któryby jednoczył wszystkich rolników i któryby był podporządkowany stanowej dyscyplinie. Problem ten poruszył już dzisiaj p. Jedynak mówiąc o konieczności stworzenia takiej organizacji, któraby obejmowała całe rolnictwo. Ja pójdę w tej myśli jeszcze dalej i będę ją konsekwentnie rozwijał. Rolnictwu potrzebne jest zespolenie stanowe, któreby mogło powstać w postaci kółek rolniczych i ich nadbudówek, obejmujących całą ludność. Ta stanowa reprezentacja przedstawiałaby interesy rolnictwa i byłaby kuźnią myśli rolniczej i dyscypliny w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#WalerianZaklika">Ponadto jednak potrzebna jest organizacja dla poszczególnych gałęzi produkcyj rolniczych, a więc należałoby stworzyć związek producentów, któryby działał na rynku poprzez spółdzielnie handlowe jako poprzez swoich testatorów handlowych. Zadaniem związków producentów, działających przez spółdzielnie, byłoby opanowanie rynku, stabilizowanie ceny i ustalenie jej na poziomie opłacalności. Jest rzeczą jasną, że takiej organizacji nie zdobędzie rolnictwo własnym wysiłkiem, na to rolnictwo jest zbyt rozbite, zbyt rozdrobnione. Tę organizację stanową należy rolnictwu narzucić przez stworzenie odpowiednich norm prawnych, stwarzających dla niej ramy; co więcej jednak — należy wyposażyć tworzące się organizacje rolnicze w takie prawa, w takie preferencje, w takie przywileje, któreby zmusiły całą ludność rolniczą do skupienia się w organizacjach i do podporządkowania się ich wskazaniom. Środkiem najpotężniejszym w tym kierunku byłoby niewątpliwie udzielenie organizacjom rolniczym wyłączności handlowej w stosunku do szeregu artykułów rolnych. Tak stworzona silna organizacja rolnictwa nie biłaby w produkcję, nie umniejszałaby jej, lecz przeciwnie przez celowe zorganizowanie pracy rolniczej i jej specjalizację wzmagałaby produktywność rolnictwa. Natomiast zadaniem organizacji byłoby dążenie do regulowania produkcji i osiągnięcia cen opłacalnych, a na tej drodze do zwalczania podkonsumcji i do należytego rozwinięcia konsumcji wewnętrznej na wsi. Ponadto jednak dalszem zadaniem organizacji byłoby planowe, celowe kształtowanie produkcji, nadawanie jej pewnego kierunku, planowanie pracy w rolnictwie — i to jest rzecz może najważniejsza.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#WalerianZaklika">Sądzę, że przez organizację można rozwiązać problem bezrobocia na wsi i nadmiernego rozproszkowania własności. Mianowicie należałoby w tych dziedzinach produkcji rolnej, które wymagają dużego nakładu pracy, a mogą być prowadzone na małym kawałku ziemi, dać preferencję najmniejszym gospodarstwom, natomiast większym gospodarstwom przekazanoby produkcję, która nie wymaga takiego nakładu pracy.</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#WalerianZaklika">W ten sposób możnaby rozwiązać dławiący problem bezrobocia i przeludnienia wsi polskiej. Jest to środek skuteczniejszy, niż wprowadzanie parcelacji, która rozporządza bardzo szczupłym zapasem ziemi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Bogusz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Wielu mówców poruszało już szereg ważnych zagadnień, związanych z rolnictwem. Wobec tego ograniczę się tylko do krótkiego podkreślenia i uwypuklenia jeszcze pewnych momentów. W jednem ze swoich pierwszych przemówień powiedział p. Wicepremier Kwiatkowski: „W wielkiej skali rozpięcia sytuacji kryzysowej elementem, który znajduje się w najcięższem położeniu i który jednocześnie najsilniej wpływa na kształtowanie się całej sytuacji gospodarczej w Państwie, jest rolnictwo polskie”. To oświadczenie p. Wicepremiera zostało przyjęte przez ogół z najwyższą radością, jako trafne postawienie diagnozy i równocześnie jako zapowiedź skierowania wszelkich wysiłków w kierunku przywrócenia opłacalności rolnictwa, w kierunku wydobycia tego zawodu z tragicznego położenia, w jakim się znajduje. I z dużem uznaniem trzeba podkreślić pociągnięcia Rządu z ostatnich miesięcy, zmierzające do ulżenia rolnictwu. Niemniej jednak trzeba zarazem stwierdzić, iż osiągnięto rezultaty niedostateczne. Wieś dalej ugina się pod ciężarem długów, a zarazem podatków i opłat, które razem wziąwszy, stanowią znacznie więcej jeszcze, niż w okresie najlepszej koniunktur i. Rozpiętość między cenami artykułów monopolowych i przemysłowych, a cenami produktów rolniczych zmniejszyła się nieznacznie. Ceny artykułów przemysłu skartelizowanego spadły zaledwie o kilka punktów. Wszystkie obniżki przechodzą przez cały szereg sit i kółek i zaledwie docierają do producenta. Poważniejsza obniżka ceny cukru została uzyskana w znacznym stopniu kosztem producenta buraków, a tem samem rolnictwa. I w dalszym ciągu za węgiel, cukier, sól, naftę, żelazo i t. d. płaci się dwa razy większą ilością produktów rolniczych, niż się płaciło kilka lat temu, niż się płaciło przed wojną. To wszystko wytwarza niezmiernie ciężkie położenie wsi. Rolnik nie kupuje zupełnie lub kupuje w nieznacznej ilości, często na skutek głodowej podaży zboża.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Jednym ze środków zaradczych mogłaby być rozumna, ostrożna reforma rolna w połączeniu z przesiedleniem równoczesnem ludności najbiedniejszej, np. z okolic podgórskich, przy równoczesnem ustaleniu zasady niepodzielności gruntów poniżej pewnego minimum. Trzeba tu jednak dużej rozwagi i ostrożności, gdyż wiadomą nam wszystkim jest rzeczą — kilkakrotnie to dziś było podkreślane, — że zapas ziemi przeznaczonej na cele reformy rolnej zmniejsza się szybko, a rozproszkowanie ziemi wzrasta. Wiadomem zaś jest wszystkim, że daleko łatwiej jest coś rozkręcić i rozebrać, aniżeli złożyć z powrotem.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#EdwardFranciszekBogusz">Zresztą sama sprawa reformy rolnej nie rozwiązuje ani w części zagadnienia. Osobiście znam szereg powiatów, gdzie jest znikoma ilość niewielkich folwarków, gdzie, można powiedzieć, 80% wiosek zapomniało już dawno, jak wyglądają obszary dworskie, a gdzie mimo to jest ogromna i przerażająca bieda. Sądzę, że rozwiązania należałoby szukać na drodze przywrócenia opłacalności gospodarstw, warsztatów rolnych, ale kilku równoczesnemi pociągnięciami. Sądzę, że sprawa zadłużenia powinna być w sprawiedliwy, ale życiowy i ostateczny sposób załatwiona. Zdaje mi się, że podatki i ciężary, ciążące na rolnictwie, powinny być zmniejszone do możliwego minimum, a równocześnie powinny być obniżone ponownie ceny artykułów monopolowych i przemysłowych. Wielokrotnie do zagadnienia tych tak zwanych nożyc cen podchodziliśmy i podchodzimy. I dziwną jest rzeczą — ruszamy to jedno ramię, to drugie i próbujemy przesuwać i poruszać nieznacznie, a śruba nie puszcza i wszystko pozostaje po dawnemu.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#EdwardFranciszekBogusz">Słyszeliśmy niedawno, że szeregu najważniejszych karteli nie można rozwiązać, że cały szereg z nich pracuje pożytecznie, że przemysł stoi na granicy opłacalności. Jeżeli prawdą jest, że pobory i wynagrodzenie dyrekcyj i zarządów nie są zaduże, że zyski przedsiębiorstw nie są zbyt wielkie, że zyski te nie są tajone ani maskowane, to w takim razie są chyba za wysokie podatki i świadczenia obciążające przemysł. Albo tędy, albo tamtędy. Nie wiem, jak tam jest właściwie z temi cenami. Zdaje mi się jednak stanowczo, że obecny stan rzeczy jest nie do utrzymania. Jeżeli będziemy szli dalej po dotychczasowej linii obniżania cen i równania wdół, to ta linja musi być konsekwentna i akcja musi być bezwarunkowo doprowadzona do końca. Zdaje mi się, że to zagadnienie powinno być definitywnie, bezwarunkowo i ostatecznie w bieżącym roku załatwione, gdyż dopiero wówczas, gdy rolnik, chłop zacznie kupować, może być mowa o pewnem ożywieniu gospodarczem, o rozwoju przemysłu i zmniejszeniu bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#EdwardFranciszekBogusz">Teraz chciałbym przejść na zupełnie inny, choć związany z rolnictwem temat już ściśle określony i ograniczony.</u>
          <u xml:id="u-67.5" who="#EdwardFranciszekBogusz">Półtora roku temu znaczna część kraju, a w szczególności Małopolska zachodnia została nawiedzona katastrofalną powodzią. Wprawdzie pamięć ludzka jest krótka, tem niemniej uważałbym za zbyteczne, żeby było trzeba Wysoką Izbę trudzić przypominaniem okropności tej powodzi. Ślady po niej pozostały jeszcze w zawilgoceniu przeważającej części budynków mieszkalnych. Faktem, jest, że wskutek czy to specjalnego regulowania potoków górskich w górach, czy wskutek zwężenia rozstawów wałów, powodzie coraz są groźniejsze i coraz częściej mają miejsce. Mieliśmy olbrzymią powódź w roku 1925, 1931 i ostatnio w 1934. Nie jest wykluczone, że w ciągu najbliższych lat będziemy świadkami znowu jakiejś tego rodzaju katastrofy, która narobi szkód w rolnictwie na dużo milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-67.6" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wskutek tego pozwoliłbym sobie zwrócić się do p. Ministra Rolnictwa z gorącą prośbą i z gorącym apelem, żeby w każdym razie te pozycje i te kwoty, przeznaczone na roboty w związku z zabezpieczeniem przed powodzią, nie tylko nie były zmniejszone, ale ewentualnie nawet były powiększone, żebyśmy poniewczasie zaniedbania na tem polu nie żałowali.</u>
          <u xml:id="u-67.7" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Tymoszenko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#SerhijTymoszenko">Wysoki Sejmie! Nawiązując do słów p. Premiera, wygłoszonych podczas generalnej dyskusji, a mianowicie: „W drobnych gospodarstwach rolnych powszechnie spotykamy się dziś z nadmiarem rąk zdolnych do pracy, które pracy nie znajdują”, mam zamiar oświetlić przed Wysokim Sejmem w imieniu Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia życie rolnicze Wołynia i jego potrzeby 2 punktu widzenia ogólnopaństwowej polityki gospodarczej, która uwzględnia właściwości regionalne potrzeb Wołynia i koordynuje je z interesami Państwa jako całości.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#SerhijTymoszenko">Jestem przekonany, że taka polityka jest jednym z głównych łączników, tworzących mocne podstawy gospodarczej i politycznej mocarstwowości Państwa.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#SerhijTymoszenko">W szeregu tych potrzeb przodujące miejsce zajmuje zagadnienie przebudowy dotychczasowego ustroju rolnego. Ostateczne rozwiązanie tego zagadnienia otwiera nowe możliwości dla rozwoju i podniesienia dobrobytu i kultury wsi wołyńskiej.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#SerhijTymoszenko">Do dnia dzisiejszego w tym kierunku wy konano dużą pracę, należycie przez ludność miejscową ocenioną. Za okres od 19,22 r. do końca 1935 r. scalono 484 wsie na obszarze około 500.000 ha, rozparcelowano około 300.000 ha, zlikwidowano służebności na obszarze 340.000 ha, wydzielono przytem dla włościan tytułem odszkodowania 75.000 ha, zmeliorowano około 90.000 ha. Dokonane prace nad przebudową ustroju, chociaż bardzo znaczne, jak świadczą powyższe dane, są tylko ułamkiem tego, czego trzeba jeszcze w tym kierunku dokonać w interesach zarówno gospodarczych, jak i politycznych ziemi wołyńskiej oraz całego Państwa. Wołyń oczekuje jeszcze komasacji 1102 wsi na obszarze około 900.000 ha. Praktyka dotychczasowa wykazała, że komasacja tam, gdzie została przeprowadzona, wydała spodziewany efekt gospodarczy, oceniony należycie przez ludność ukraińską, czego dowodem jest fakt masowego dążenia ludności miejscowej do komasacji, pomimo usilnej agitacji przeciwscaleniowej, idącej z zagranicy i południowo wschodnich województw, w których, jak wiadomo, akcja scaleniowa dała nikłe wyniki.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#SerhijTymoszenko">Obok tego zrozumienia przez ludność miejscową korzyści, płynących ze skomasowania gruntów, konstatujemy również doniosłe rezultaty polityczne, mianowicie wzrost zaufania i przywiązania do Rzeczypospolitej Polskiej i zwiększenie odporności na antypaństwową agitację w skomasowanych rejonach.</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#SerhijTymoszenko">Z przykrością wypada skonstatować, że ze wszechmiar celowa i istotnie pożyteczna akcja scaleniowa w ostatnich latach na Wołyniu zwalnia swe tempo. Scalono w 1931 r. około 95.000 ha, w 1935 r. tylko zaledwie 60.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-69.6" who="#SerhijTymoszenko">Stwierdzając fakt stopniowego osłabnięcia tempa prac scaleniowych oraz fakt, że w ostatnich latach, w myśl wskazówek Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych przeprowadzono komasacje lżejsze bez żadnych trudności prawnych i terenowych, stajemy przed perspektywą, że komasacja wsi wołyńskich zakończona będzie zaledwie za lat 20.</u>
          <u xml:id="u-69.7" who="#SerhijTymoszenko">Stwierdzając niezmierne rozpowszechnienie szachownic na Wołyniu, stwierdzając dalej silne masowe dążenie ukraińskiej ludności do komasacji gruntów, stwierdzając wreszcie głębokie przekonanie ludności, że Wysoki Rząd uwzględni jego dążenia, wyrażamy obawę, że zwolnienie tempa prac scaleniowych może przynieść niepożądane skutki i że bezwarunkowo zahamuje dalszy gospodarczy rozwój wsi wołyńskiej.</u>
          <u xml:id="u-69.8" who="#SerhijTymoszenko">Aby tego uniknąć, aby przyśpieszyć proces zrównania warunków rozwoju wołyńskiego gospodarstwa wiejskiego z innemi dzielnicami Państwa, należy przeprowadzać komasację na 90.000–100.000 ha rocznie, co pozwoli ukończyć tę akcję przy istniejących realnych warunkach w ciągu 10 lat.</u>
          <u xml:id="u-69.9" who="#SerhijTymoszenko">To pozornie zbyt silne zwiększenie tempa prac komasacyjnych nie nastręcza niepokonanych trudności, gdyż chodzi tylko o zwiększenie obecnego składu personelu inspektorskiego i komisarskiego.</u>
          <u xml:id="u-69.10" who="#SerhijTymoszenko">Dotychczasowe doświadczenie w akcji scaleniowej na Wołyniu w okresie kryzysu wykazało, że jeden grosz państwowych kredytów na przebudowę ustroju rolnego na Wołyniu wciąga do obrotu gospodarczego 10 groszy prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-69.11" who="#SerhijTymoszenko">Ta ogromna suma wydatków skomasowanych gospodarstw w stosunku do pomocy państwowej wlewa się w obrót gospodarczy z oszczędności włościan przez nich przechowywanych.</u>
          <u xml:id="u-69.12" who="#SerhijTymoszenko">Z zagadnieniem scalenia gruntów włościańskich na Wołyniu ściśle związane jest zagadnienie uregulowania hipotek. Sprawa ta jest doniosła i pilna, zwłaszcza na Wołyniu, gdzie wskutek historycznego rozwoju stosunków agrarnych panuje istny chaos. Aby tego chaosu nie zwiększać, ale stopniowo go likwidować, uważamy za konieczne, aby gospodarstwa scalone i powstające z przebudowy ustroju rolnego otrzymały uregulowane hipoteki. Dotychczas uregulowanie hipoteczne tych gospodarstw, przeprowadzane przez właściwe urzędy, objęło zaledwie 6%.</u>
          <u xml:id="u-69.13" who="#SerhijTymoszenko">Wprowadzenie powiatowych hipotek i obniżenie opłat przyśpieszyłoby bieg tej palącej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-69.14" who="#SerhijTymoszenko">Uważając zagadnienia komasacji i uregulowania hipotek za sprawy pilne i doniosłe, wyrażam głęboką wiarę, że potrzeby włościan wołyńskich staną się przedmiotem aktywnej troski odnośnych władz państwowych.</u>
          <u xml:id="u-69.15" who="#SerhijTymoszenko">Wysoka Izbo! W myśl ustawy o reformie rolnej celem parcelacji jest przedewszystkiem unormowanie i zwiększenie stanu posiadania drobnych gospodarstw wiejskich. Chaotycznie przeprowadzana parcelacja do 1925 r. i późniejsza parcelacja w czasach wysokiej ceny na ziemię nie przyniosła na Wołyniu spodziewanych korzyści, zwłaszcza dla miejscowej ludności. Pauperyzacja włościaństwa w ostatnich latach, przedewszystkiem pauperyzacja właścicieli karłowatych gospodarstw, którym się na-» leży pierwszeństwo korzystania z dobrodziejstw parcelacji, uniemożliwiła nabywanie ziemi bez pomocy państwowego kredytu. Wogóle rozparcelowano na Wołyniu 300.000 ha. Była to parcelacja prywatna, Państwowego Banku Rolnego i rządowa, przyczem w roku 1922 rozparcelowano 46.000 ha, w roku 1930–20.000 ha, w roku 1934–5.500 ha i w roku 1935–3.250 ha.</u>
          <u xml:id="u-69.16" who="#SerhijTymoszenko">Załamanie się akcji parcelacyjnej przypada na okres najniższych cen na ziemię, kiedy dla włościaństwa istnieją najkorzystniejsze warunki zaspokojenia głodu ziemi. Parcelacja ma dla Wołynia bardzo wielkie znaczenie nie tylko gospodarcze, ale i polityczne. Sąsiedztwo latyfundiów obok masy gospodarstw karłowatych, niewystarczających na wyżywienie przeciętnej rodziny włościańskiej, stwarza podatny grunt dla akcji wywrotowej. W naszem mniemaniu zagadnienie parcelacji na Wołyniu należy poddać badaniu specjalnej komisji, któraby obiektywnie i życiowo zbadała to zagadnienie z uwzględnieniem warunków miejscowych.</u>
          <u xml:id="u-69.17" who="#SerhijTymoszenko">Akcja likwidacji służebności wykazuje na Wołyniu dobre wyniki, jednak i w tej sprawie zauważyliśmy słabnięcie tempa pracy. Niezlikwidowane służebności nie tylko są stałem źródłem zatargów między zainteresowanemi gospodarstwami i bardzo szkodliwemi dla dalszej normalizacji stosunków na wsi, ale są również bardzo poważną przeszkodą na drodze przebudowy ustroju rolnego na Wołyniu, przedewszystkiem dla komasacji.</u>
          <u xml:id="u-69.18" who="#SerhijTymoszenko">Wysoka Izbo! Całkowity obszar Wołynia wynosi 3,5 miliona ha, obszar zaś wymagający melioracji przekracza 1 milion ha. Zestawienie cyfry 90.000 ha zmeliorowanych gruntów z cyfrą 1.000.000 ha gruntów, wymagających melioracji, dowodzi, że rozmiary wykonanych prac są jeszcze stosunkowo nieznaczne i potrzeba dalszych robót melioracyjnych ogromna. Dla prowadzenia nadal intensywnie prac melioracyjnych potrzebna jest stosunkowo niewielka suma gotówki, tylko na techniczne przygotowanie i materiały. Robociznę zaś przy zastosowaniu szarwarku dadzą zainteresowane wsie. Stwierdzamy, że poza osuszeniem innych prac melioracyjnych na Wołyniu nie prowadzono, chociaż Wołyń ma tak palące potrzeby, jak umocnienie piasków, zaopatrzenie ludności w wodę na południu Wołynia, zakładanie stawów dla umożliwienia prawidłowego rozmieszczenia osiedli przy komasacji, zakładanie obok rowów melioracyjnych sadzawek rybnych i t. d.</u>
          <u xml:id="u-69.19" who="#SerhijTymoszenko">Powiększenie kredytów na te wszystkie prace przynieśćby mogło całemu Państwu duże efekty gospodarcze i polityczne.</u>
          <u xml:id="u-69.20" who="#SerhijTymoszenko">Dla osiągnięcia pożądanych skutków racjonalnej przebudowy ustroju rolnego należy dalej starać się o to, aby włościanin na scalonym i zmeliorowanym gruncie umiał dobrze gospodarować.</u>
          <u xml:id="u-69.21" who="#SerhijTymoszenko">Zakładając fundamenty dobrobytu wsi włościańskiej, trzeba ją nauczyć budować na tych nowych fundamentach gmach dobrobytu. Stąd wypływa logiczna konieczność podniesienia oświaty rolniczej i roztoczenie fachowej opieki nad drobnemi gospodarstwami, powstałemi z przebudowy ustroju rolnego.</u>
          <u xml:id="u-69.22" who="#SerhijTymoszenko">Wysoki Sejmie! Przebudowa ustroju rolnego na Wołyniu z jednej strony, z drugiej strony zaś teraźniejsze warunki gospodarcze północnej części Wołynia wysuwają jako najbliższe zadanie uprzemysłowienie Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-69.23" who="#SerhijTymoszenko">Produkcja najcenniejszych zbóż i nasion oleistych w południowej części Wołynia, stopniowy wzrost hodowli na wołyńskiem Polesiu i duży obszar lasów wymagają miejscowych przetwórni produktów rolniczych i leśnego gospodarstwa. Droga do uprzemysłowienia Wołynia nie jest łatwa, ale jest możliwa i dla wszechstronnego rozwoju konieczna. Ułatwić ją może przychylne ustosunkowanie się czynników państwowych do inicjatywy prywatnej, a przedewszystkiem do inicjatywy społecznej, znajdującej swój najzdrowszy wyraz w organizacjach spółdzielczych, wciągających najszersze masy ludności do zgodnej pracy twórczej.</u>
          <u xml:id="u-69.24" who="#SerhijTymoszenko">Doceniając wielki wysiłek, jaki ujawnił Rząd Rzeczypospolitej w kierunku polityki gospodarczej Wołynia i tem samem przyśpieszył zespolenie go z innemi dzielnicami Państwa, Ukraińska Parlamentarna Reprezentacja Wołynia stwierdza, że uzdrowienie życia gospodarczego i politycznego Wołynia pójdzie intensywniej, jeżeli Rząd przyśpieszy prace, związane z przebudową ustroju rolnego na Wołyniu, ze specjalnem uwzględnieniem komasacji i parcelacji, przychylnie ustosunkuje się do uprzemysłowienia Wołynia, a przedewszystkiem do rozwoju przetwórstwa produktów rolnych i leśnych w celu utworzenia i rozszerzenia warsztatów pracy dla bezrolnej i małorolnej ludności.</u>
          <u xml:id="u-69.25" who="#SerhijTymoszenko">Kończąc, muszę podkreślić, że ludność ukraińska Wołynia z pełnem zaufaniem odnosi się do prac Rządu, dotyczących zrównoważenia budżetu i do gospodarczych poczynań wogóle.</u>
          <u xml:id="u-69.26" who="#SerhijTymoszenko">Oświadczani jako przedstawiciel tej ludności w imieniu Ukraińskiej Reprezentacji Wołynia, że będziemy głosowali za przedstawionym nam budżetem.</u>
          <u xml:id="u-69.27" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szetela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#TadeuszSzetela">Wysoki Sejmie! Od chwili, odkąd mam zaszczyt zasiadać w tej Izbie, wysłuchałem wielu przemówień lak przedstawicieli Wysokiego Rządu, jak i Panów Posłów, przemówień pełnych zrozumienia ciężkiego położenia wsi, a zarazem pełnych troski ojej lepszą dolę.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#TadeuszSzetela">W drodze wydania szeregu dekretów, które wpłynąć miały na poprawę, dał Rząd wyraz dobrej woli i chęci i stwierdził, że obok oświadczeń stać go również na czyny. Skończył się okres dekretów, litera rozporządzeń miała czas wejść w życie i dać odczuć ludowi dobrodziejstwa swej treści, jednakże tak się nie stało.</u>
          <u xml:id="u-71.2" who="#TadeuszSzetela">Wielu mówców, z p. Żeligowskim na czele, stwierdziło z tej trybuny, że obniżka cen artykułów przemysłowych i monopolowych, przeprowadzona w drodze ostatnich dekretów w celu poprawy gospodarczej wsi, do tej wsi prawie nie dotarła. Nie wchodzę w to, jakie złożyły się na to przyczyny, czy Rząd niezbyt dokładnie tę sprawę załatwił, czy przemysł nie dostosował się do zarządzeń Rządu, czy te dobrodziejstwa przeznaczone dla warstw ubogich utonęły w kieszeniach pośredników — jedno chcę stwierdzić, że tej obniżki u dołu wcale nie odczuwamy. Ale o co innego mi w tej chwili chodzi. Uznając bowiem potrzebę i konieczność prowadzenia w dalszym ciągu przez Rząd akcji obniżenia cen artykułów przemysłowych i monopolowych, jako czynnika potrzebnego do ratowania sytuacji w rolnictwie i podniesienia jego opłacalności, stwierdzam równocześnie, że aczkolwiek ta akcja przyniesie wsi pewną ulgę, to jeszcze jej tragicznego położenia nie zmieni. Milionowym rzeszom drobnego rolnictwa, rzeszom chłopskim, żyjącym na 2, 3 nawet 5 hektarowych gospodarstwach, gospodarstwach karłowatych, żadne półśrodki nie pomogą, choćby podejmowane były w myśli najszlachetniejszej. Dla rzesz chłopskich drobno-rolnych trzeba od podstaw budować lepsze jutro. Ta budowa od podstaw, od podwalin, to rozwiązanie palącego zagadnienia przebudowy ustroju rolnego przez wykonanie tych wszystkich czynności, jakie w skład tego zagadnienia wchodzą.</u>
          <u xml:id="u-71.3" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli tem zagadnieniem zająć się pragnę to z tego tytułu, że po pierwsze, sam jestem drobnym paromorgowym rolnikiem, a po drugie, że jestem przedstawicielem tej połaci kraju, gdzie przeludnienie i rozdrobnienie gospodarstw doszło do najwyższych granic, mianowicie przedstawicielem środkowej Małopolski. W roku ubiegłym pojawiła się na półkach księgarskich i znalazła się w rękach działaczy społecznych, interesujących się problemami socjalnemi i ekonomicznemi wsi, broszura p. t. „Wieś nie ma pracy” — wywiad społeczny w powiecie rzeszowskim, z którego, mówiąc nawiasem, sam pochodzę, napisana przez p. Jerzego Michałowskiego, który z ramienia Instytutu Spraw Społecznych w Warszawie przy końcu 1934 r. przeprowadził badania na terenie powiatu rzeszowskiego, malując następnie w przytoczonej broszurze ponury, ale rzeczywisty obraz wsi środkowej Małopolski, która wskutek przeludnienia i wskutek rozdrobnienia lichych gruntów i niemożności znalezienia zarobku, żyje dziś w niedostatku, a częstokroć wprost w nędzy. Dla zobrazowania jak się cyfrowo przedstawia stan zaludnienia i stan „posiadłości ziemskich” drobnej własności, pozwolę sobie przytoczyć następującą statystykę: Na 1 km2 przypada w Polsce przeciętnie 82 osoby, dziesiątych części nie przytaczam. W województwie lwowskiem przeciętnie przypada 110 osób, a w rzeszowskim powiecie 146 osób na 1 km2. Na jeden ha przypada w Polsce przeciętnie 1,19 osób, w lwowskiem województwie — 1,57, w rzeszowskiem — 2,07 osób. Licząc, że średnio rodzina chłopska składa się z 5 osób, otrzymamy na 1 gospodarstwo ilość ziemi użytkowanej rolniczo: w województwach południowych 3,2 ha, w województwie lwowskiem — 3,1 ha, w krakowskiem — 3 ha, w powiecie rzeszowskim — 2,5 ha. To jest ilość ziemi, z jakiej musi wyżyć rodzina chłopska, złożona z 5 osób. Czyli, jak widzimy, na 1 osobę przypada 0,5 ha. Niech się zatem Szanowni Panowie nie dziwią, że troską przedstawiciela, z takiego środowiska pochodzącego, jest przedewszystkiem sprawa przebudowy ustroju rolnego.</u>
          <u xml:id="u-71.4" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o opłacalność gospodarstw rolnych w Polsce, to z pewnością pod innym kątem widzenia tę opłacalność rozpatruje ziemianin, posiadacz wielkiej własności rolnej, a inaczej rozpatruje chłop — drobny rolnik. Bo podczas, gdy pierwszym chodzi o to, ażeby żyć w dostatku, a częstokroć i w zbytku, nam chodzi tylko o to, żeby zdobyć dostatek chleba i możliwą egzystencję, abyśmy mogli wyżyć sami i wyżywić nasze rodziny, ażebyśmy mogli spełnić tę misję dziejową, która nam nakazuje Polskę żywić i bronić. Cieszy nas, chłopów rolników, że w ostatnich oświadczeniach przedstawicieli Wysokiego Rządu bardzo dużo miejsca poświęcono zagadnieniu przebudowy ustroju rolnego i życzylibyśmy sobie, ażeby te słowa nie pozostały tylko słowami, ale ażeby przyoblekły się w czyny. Dlaczego to mówię? Dlatego, że jednak doświadczenia z lat dawniejszych nauczyły nas wiele w tej kwestii. Pozwolę sobie przytoczyć przykład. W r. 1933 ówczesny premier a obecnie senator p. Kozłowski, w swojem ekspose, ujętem w pewnych ustępach nawet radykalnie, zapowiadał, że nie może być w Państwie lepiej uprzywilejowany ten, który nie płaci podatków, od tego, który podatki sumiennie płaci, zapowiadając równocześnie, że z majątków, które tych podatków nie płacą i krzywdzą Skarb Państwa, podważając tem samem równowagę budżetową, ma być zabrana ziemia za zaległe podatki. I została wydana ustawa o przejęciu ziemi za niektóre należności skarbowe. My chłopi widzieliśmy w tej ustawie pewną sprawiedliwość społeczną, bo zupełnie słusznem jest, żeby ten, kto nie ma zwyczajnego środka płatniczego t. j. pieniądza, swoje zobowiązania i świadczenia pokrywał z kapitału, a kapitał jego stanowi ziemia, więc właśnie z tego kapitału winien te świadczenia zapłacić. Ale nie wiem, jak się to stało, że jednak w tej ustawie o zajmowaniu ziemi za różne należności skarbowe znalazł się art. 18, który mówi, że jeżeli na majątku ciąży ogłoszenie o licytacji, to taki majątek nie może być zajmowany. I doszło do tego, właśnie dzięki temu art. 18, że w całej Polsce zajętych zostało tylko 5 majątków za zaległe należności dla Skarbu Państwa i dla samorządów.</u>
          <u xml:id="u-71.5" who="#TadeuszSzetela">Przypatrzmy się bliżej, jak ta rzecz wygląda, jakie to były zaległości, by uzmysłowić sobie, jak wielki zapas ziemi można było zająć i przeznaczyć na parcelację. Pozwolę sobie przytoczyć skromny tylko przykład z województwa lwowskiego. W województwie lwowskiem były za zaległe podatki zajęte dwa majątki: majątek Cieszacin Wielki w powiecie jarosławskim, własność p. Jana Drohojowskiego za należność w kwocie 70.000 zł oraz majątek Charzewice w powiecie tarnobrzeskim, własność p. Jerzego Lubomirskiego za należność w kwocie 1.500.000 złotych. Jakkolwiek sprawy zostały znacznie zaawansowane, zostały jednak umorzone, a to z powodu uporządkowania rozrachunków podatkowych z właścicielami przez urzędy skarbowe i wpłacenia części tych należności oraz zastosowania względem wspomnianych podatników ulg, przewidzianych w nowej ustawie o oddłużeniu rolnictwa. Mimo, iż tych zaległości mogły dużo wykazać izby i urzędy skarbowe i można było dużo ziemi zająć, to jednak w województwie lwowskiem ani jeden majątek za zaległe podatki nie został zajęty, i w ani jednym wypadku rozporządzenie o zajęciu ziemi za różne należności na rzecz Skarbu Państwa i na rzecz samorządów nie zostało z tego tytułu wykonane.</u>
          <u xml:id="u-71.6" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o zagadnienie przebudowy, ustroju rolnego, to my chłopi wierzymy, że w tym czasie, kiedy na czele resortu Ministerstwa Rolnictwa stoi czcigodny p. Minister Poniatowski, to kiedy jak kiedy, ale właśnie w tym okresie reforma rolna i przebudowa ustroju rolnego w Polsce nareszcie zostanie przeprowadzona. W preliminarzu budżetowym Państwa na rok 1936/37 mamy ustalone, jaki kontyngent ziemi ma podlegać parcelacji. Widzimy, że jest to kontyngent dość skromny i że nie zanosi się na radykalną reformę rolną, o jakiej się ciągle mówi, zwłaszcza ostatniemi czasy. Niedawno użył tych słów „radykalna reforma rolna” nawet czcigodny generał Żeligowski, przemawiając z tej trybuny przy generalnej debacie budżetowej. Godzimy się ostatecznie z tym planem parcelacyjnym, jaki p. Minister przewiduje na rok 1936/7, prosimy tylko, ażeby wszystkie te hektary, jakie są przeznaczone na parcelację, od pierwszego do ostatniego były rzeczywiście między drobnych rolników rozparcelowane. Jeżeli dziś bardzo wiele się mówi i wielką wagę się przywiązuje do reformy rolnej, to nie dlatego, że to dogadza mnie lub całym rzeszom chłopskim, ale dlatego, że widzimy w tem rozwiązanie zagadnienia ekonomicznego i socjalnego. Wysoka Izba przyjąć raczy do wiadomości, że warstwy ludowe żyją jak na wulkanie, słychać groźny pomruk niezadowolenia. Chłopu trzeba dać ziemię, trzeba mu dać możliwość egzystencji. My wiemy, że mało jest w Polsce ziemi, że niema takich zapasów, żeby starczyło na pokrycie całego zapotrzebowania rzesz chłopskich i stworzenie warsztatów rolnych dla wszystkich, którzy ziemi nie posiadają, ale równocześnie widzimy, że są jeszcze obszary, które należałoby w dalszym ciągu parcelować.</u>
          <u xml:id="u-71.7" who="#TadeuszSzetela">Trzymając się zasady, że poseł, oprócz zajmowania się zagadnieniami ogólnemi, winien poruszać również sprawy regionalne, pozwolę sobie prosić p. Ministra Rolnictwa, ażeby zechciał zainteresować się parcelacją na terenie województw południowo-wschodnich, a zwłaszcza na terenie woj. lwowskiego, przez dołożenie starań, ażeby majątki w tem województwie podlegały częściowej parcelacji — zresztą w myśl dotychczasowej ustawy o reformie rolnej z roku 1925, — bądź też, ażeby nadmiar ludności, jaki w tych miejscowościach żyje, przenieść, względnie ułatwić mu przeniesienie się w te okolice kraju, gdzie nie jest tak ciasno, gdzie niema przeludnienia w tym stopniu, co w środkowe j Małopolsce.</u>
          <u xml:id="u-71.8" who="#TadeuszSzetela">Jeszcze raz zaznaczam, że jeżeli mówimy, o opłacalności gospodarstw, to nam chłopom chodzi o taką opłacalność, któraby zapewniła nam byt i dostatek chleba, żebyśmy mogli spełnić misję dziejową, która nam nakazuje kraj żywić i bronić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wanke.</u>
          <u xml:id="u-72.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-72.2" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Chyb.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#HenrykChyb">Wysoki Sejmie! Jeżeli będziemy mówić o opłacalności Lasów Państwowych, to opłacalność tę stwierdzają choćby wpływy obecne podatków z Lasów Państwowych na rzecz samorządu terytorialnego, czego wcale nie można powiedzieć o lasach prywatnych, choć są tacy, którzy twierdzą, jakoby gospodarka w lasach prywatnych była lepsza. Jeżeliby tak było, że gospodarka w lasach prywatnych jest lepsza, to czemuż te lasy prywatne nie wywiązują się należycie z danin publicznych, jak się wywiązują Lasy Państwowe? Może są i inne powody tego, nie wiem.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#HenrykChyb">Biorąc czynny udział w życiu samorządu terytorialnego, czuję się w obowiązku z uznaniem podnieść tę zmianę na lepsze, tem bardziej, że Lasy Państwowe przychodzą samorządom z pomocą w budowie szkół przez umożliwienie nabycie drzewa budulcowego na 5-letnie spłaty. Mam głębokie przekonanie, że przez to budowa szkół nareszcie ruszy z miejsca. Zwróciłbym się tylko z prośbą do Pana Ministra o przesunięcie terminu zgłaszania zapotrzebowań przez samorządy na ten budulec z dnia 1 marca przynajmniej do 1 kwietnia z uwagi na to, że w tym czasie mniej więcej są już zatwierdzone budżety gminne.</u>
          <u xml:id="u-73.3" who="#HenrykChyb">Jeżeli chodzi o sprzedaż drewna przez nadleśnictwa, to budzi ona pewne zastrzeżenia w nas, którzy przyglądamy się jej tam na miejscu i słyszymy skargi ludności. Mianowicie nadleśnictwa są przejęte może zbytnio opłacalnością lasów państwowych i niezawsze uwzględniają potrzeby miejscowej ludności tak, że nieraz musi ona kupować czy to budulec czy drzewo na opał u pośredników, co nie sprzyja wytwarzaniu u niej dobrej opinii o nadleśnictwie i o władzach leśnych. Uważam, że należałoby zatroszczyć się o to, ażeby przedewszystkiem miejscowa ludność była zaopatrzona w budulec i w opał. Sądzę, że najlepiej można to zrobić w ten sposób, aby nadleśnictwa — przypuszczam za pośrednictwem gmin i sołtysów — ogłaszały, że w takim a takim czasie, powiedzmy do połowy marca każdego roku, są zapasy budulca czy opału do sprzedania.</u>
          <u xml:id="u-73.4" who="#HenrykChyb">Zwróciłbym specjalną uwagę na niszczenie t. zw. odpadów leśnych. Są to drobne gałęzie i kory palone w lesie z obawy przed rozpowszechnieniem się kornika. Nie wiem, czy naprawdę kornik jest tak groźny, że tych gałęzi nie można u chłopa pod kominem spalić, a trzeba je koniecznie palić w lesie?</u>
          <u xml:id="u-73.5" who="#HenrykChyb">Chciałbym zapytać Pana Ministra, czy nie byłoby wskazanem i możliwem grubsze gałęzie układać w stosy bez piłowania i specjalnej przeróbki, zamiast je przedtem ciąć i piłować i płacić za to robotnikom. Takie układanie oczywiście taniej kosztowałoby i pozwoliłoby miejscową ludność zaopatrywać w tańszy opał. Sądzę, że przez umożliwienie ludności zaopatrzenia się w budulec i tani opał obniży się wypadki kradzieży w lasach; znam takie wypadki, gdzie chłop musiał kawałek drzewa na budulec ukraść, bo nie mógł go kupić. W okolicach lesistych, jak np. powiat kielecki, a zapewne i w wielu innych miejscowościach tam, gdzie zazwyczaj gleby są nieurodzajne, a gospodarstwa bardzo rozdrobnione, od dawnych bardzo czasów chłopi wypasali swoje bydło w okresie letnim w lasach, zaoszczędzając w ten sposób łąki, z których siano mieli na zimę. Obecnie wypas ten, t. zw. ugajenie, utrudnia się im coraz więcej, a nieraz wręcz uniemożliwia. Rozumiem, że nie jest to odpowiednie pastwisko i że nieraz może szkodzić to młodym lasom. Ale cóż ten chłop w swojej nędzy materialnej ma zrobić z dobytkiem, który dla niego jest wszystkiem, całym dochodem. Czy można mu doradzać w takich razach na gospodarstwie 1–5-morgowem zakładanie sztucznych pastwisk, sianie mieszanki, kiedy szczupła ilość tej ziemi, w dodatku lichej, nie daje mu często nawet tyle, aby miał z niej odpowiednią ilość ziemniaków i ziarna dla siebie i swojej rodziny, nie mówiąc już o tem, aby dla inwentarza było coś z tej ziemi, bo zwykle inwentarz żywi się tam tylko paszą objętościową. Jest to tak wielką bolączką ludności i tyle sprawia rozgoryczenia — tem bardziej, że nawet dawne władze zaborcze na wypas ten zezwalały, że każde zebranie od tego się zaczyna i na tem się kończy, a nadleśnictwa i starostowie ciągle są zawalani prośbami i delegacjami w tych sprawach. Proszę bardzo Pana Ministra, aby ze chciał to wziąć nietyle może pod uwagę, ile do serca i przyszedł tej ludności z ulgą, za co zyska sobie ogromną jej wdzięczność.</u>
          <u xml:id="u-73.6" who="#HenrykChyb">P. referent i moi przedmówcy odpowiednio omówili już sprawę przebudowy ustroju rolnego, mnie pozostaje jeszcze jeden szczegół do omówienia, mianowicie skasowanie szachownicy na gruntach państwowych. Szachownica jest spotykana na gruntach tak zwanych ukazowych, często już dawno skomasowanych, gdzie jedynie tak zwane dodatki do kolonii, nadane gromadzie według carskiego ukazu, są nieraz po kilka kilometrów oddalone od wsi i w głębi lasów położone.</u>
          <u xml:id="u-73.7" who="#HenrykChyb">Łatwo zrozumieć, że taki stan rzeczy jest dla gospodarzy fatalny i dla Lasów Państwowych niezawsze pomyślny, choćby z uwagi na szkody, jakie w takich razach powstają. Znam kilkanaście wsi w jednam tylko powiecie z tak urządzonemi gospodarstwami, których właściciele starają się za wszelką cenę tę szachownicę skasować. Jedna z tych wsi jeszcze przed wojną poczyniła starania o zamianę tych gruntów na grunta państwowe, położone tuż przy wsi, lecz wybuchła wojna i sprawa została wstrzymana. Po wojnie dawno już rozpoczęto kołatanie o dokonanie tej zamiany, podania kosztują tych gospodarzy już parę złotych, lecz były trudności, bo sprawa wymagała uchwały Sejmu. Nowa Konstytucja rzecz tę ułatwia przez uprawnienia dane ministrowi. Nadleśnictwa, dyrekcje Lasów Państwowych i Naczelna Dyrekcja Lasów przychylnie są ustosunkowane do tej sprawy, nawet jest już przygotowany w tej mierze projekt Naczelnej Dyrekcji Lasów Państwowych. Niestety rozporządzenie to, mojem zdaniem, nie rozwiąże sprawy, ponieważ chłopi nie mogą uzyskać tytułów własności, niezbędnych w obecnym stanie rzeczy, chociażby z uwagi na zbyt poważne koszta sądowe, wreszcie i dlatego, że część spadkobierców członków tych rodzin wiemigrowała zagranicę, a nieraz pozostały w kraju łub zagranicą dzieci małoletnie. W takich warunkach zrozumiałą jest rzeczą, jak trudno jest uzyskać ten tytuł własności niezbędny do tego, ażeby zawrzeć akt zamiany, akt rejentalny.</u>
          <u xml:id="u-73.8" who="#HenrykChyb">Zwracam się do Pana Ministra z prośbą, czy nie byłoby możliwem przeprowadzić taką zamianę gruntów w drodze ustawowej przez zawieranie umów zamiennych z przedstawicielami gromad, względnie z przedstawicielami osad tabelowych, ponieważ są to grunta ukazowe. Nadmieniam, że takich wsi jest w jednym tylko powiecie kieleckim kilkanaście, a sądzę, że podobnie rzecz się ma we wszystkich województwach centralnych. Zdaje się i na terenie wschodnim też takich wsi jest dość poważna ilość.</u>
          <u xml:id="u-73.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#StanisławCar">Udzielam głosu p. Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wysoka Izbo! W toku dyskusji parokrotnie powoływano się na protokóły Najwyższej Izby Kontroli. Wobec tego, że właściwe umieszczanie pracy N. I. K. w całości prac państwowych jest rzeczą niezmiernej wagi, wobec tego, że zachodzić może na ten temat, zwłaszcza przy pewnem wyolbrzymianiu znaczenia tych protokółów, szereg nieporozumień, oświadczam w porozumieniu z p. Prezesem N. I. K., w jaki sposób należy je pojmować. Izba Kontroli przeprowadza t. zw. wyrywkową kontrolę. N. I. K. bada fakty i te fakty opisuje, nie wchodzi w ocenę całości przedsiębiorstwa, poza wyjątkowemi wypadkami, gdy to wyraźnie akcentuje, nie uprawnia przeto do generalizowania na całość pracy wniosków, opartych na poszczególnych Taktach. Tego rodzaju postawienie rzeczy jest ważne, skoro się traci z oczu, że w przedsiębiorstwach dużych, w przedsiębiorstwach tak znacznych, jak Lasy Państwowe, które mają przecież w swoim całorocznym dochodzie brutto sto siedemdziesiąt kilka milionów złotych, usterki, obejmujące nawet parę milionów, są raczej normalnym procentem tych strat, które powodowane muszą być nieudolnością, a często złą wolą ludzi działających. Ten sam prawdopodobnie proces zachodzić może i zachodzić musi w przedsiębiorstwach prywatnych, i gdybyśmy je oceniali na podstawie tego rodzaju rejestru, czynilibyśmy prawdopodobnie błędy. Dalej, przywiązując do tej rzeczy wagę, sądzę, że korzystanie z protokółów Izby Kontroli byłoby niewątpliwie lepsze, gdyby w myśl rady p. pos. Kamińskiego Panowie Posłowie odczytywali i odpowiedzi. W tym zaś wypadku, o który mi chodzi, w stosunku do przemówienia p. pos. Kozickiego i p. pos. Czapskiego, muszę stwierdzić, że wydało mi się, że to nie miało miejsca. P. pos. Kozicki podał najpierw parę wypadków, które na podstawie znanego mi diariusza komisji mogłem oświetlić i niewątpliwie w stosunku do szeregu innych wypadków również mógłbym dostarczyć szeregu wyjaśnień. Przy kończeniu dyskusji w ujmowaniu generalnem zagadnień przywiązuję, jak to od początku czyniłem, wielką wagę do tych zagadnień moralnych, które w związku z oświadczeniem p. pos. Kozickiego muszę raz jeszcze poruszyć. P. pos. Kozicki, podając przebieg owego znanego zajścia, użył wyrażenia: „podsłuch” urzędnika. Wyraz ten kategorycznie odrzucam. Urzędnik, wprowadzony przeze mnie na komisję sejmową, miał takie same prawo tam przebywać, jak każdy inny z uczestników zebrania. To, co było mówione do grona osób, miał prawo słyszeć, a słysząc miał obowiązek zameldować. P. pos. Kozicki mówił o tym złym efekcie, jaki w opinii publicznej robią wersje przedrukowywane w prasie. Troska o to jest niewątpliwie słuszna, aby społeczeństwo nie było źle informowane.</u>
          <u xml:id="u-75.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wygląda to inaczej, gdy zestawię, że w tymże protokóle dostarczonym przez Pana Marszałka, którym się posługuję, mam stwierdzenie, że p. pos. Kozicki fakt dokładnego oddania przebiegu rozmowy potwierdza. W rozmowie tej miało miejsce oświadczenie, że jest daremne zwracanie się do urzędu, czy do Ministra Rolnictwa, albowiem zarzuty nie zostaną wykorzystane i zło naprawione nie będzie.</u>
          <u xml:id="u-75.2" who="#komentarz">(P. Kozicki: Ja nie słyszałem, wprost odpowiadałem, nie mogłem wszystkich słów słyszeć)</u>
          <u xml:id="u-75.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ja tylko stwierdzam, że Pan wierność rozmowy potwierdził, a w tym raporcie znajdował się taki ustęp rozmowy: P. Kamiński powiada: „Czemuż się Pan nie zgłasza do Ministra Rolnictwa?” „Czyż Pan żartuje, czy Pan jest naiwny?” Po tem wszystkiem twierdzenie dziś, że w imię dobra publicznego, w imię niegorszenia maluczkich, p. poseł nie chciał, żeby się te rzeczy przedostawały do prasy, że miał zamiar o tem mówić, zanim poruszy je głośno, nabiera specjalnego oświetlenia. Mogę przeto nie przywiązywać żadnej wagi do tego ostatniego oświadczenia p. pos. Kozickiego, bo uważam, że szerzenie twierdzenia, iż zwracanie się do władz o tępienie nadużyć jest daremne, czyni w opinii publicznej o wiele więcej zła, niż dotarcie do świadomości maluczkich w tej wsi, o którą się Pan Poseł tak troszczy, że ten czy ów gajowy ukradł metr czy dwa metry drzewa, a nawet, że zachodziły sporadycznie nadużycia większe, tępione przez władze.</u>
          <u xml:id="u-75.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Jeżeli chodzi o sprawy merytoryczne przez p. posła Czapskiego poruszane, to w przemówieniu jego znalazły się twierdzenia, które w opinii panów posłów, znających się na normach kalkulacji przedsiębiorstw, oczywiście są niesłuszne i ich szerzej omawiać nie będę. Twierdzenie np., że dochody netto rozwijają się proporcjonalnie do dochodów brutto, zasługiwać może na jakieś względy i rozważania tylko w gronie zupełnie w tych sprawach nieorientującem się. Nie będę prostowaniem takich twierdzeń Panów trudził. Twierdzenie takie miało miejsce w ustępie przemówienia, dotyczącym powołania się na mój przykład gospodarki leśnej w Liceum Krzemienieckiem. Pan Poseł twierdził, że kilkakrotne zmniejszenie dochodu nie może być uzasadnione, skoro wartość produktów zmieniła się zaledwie o 20–30%.</u>
          <u xml:id="u-75.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Sądzę, że już w średniej szkole handlowej uczniowi jest wiadomem, że zmiana dochodu brutto o 10% może nie tylko kilkakrotnie zmniejszyć, ale do zera i poniżej zera dochód przedsiębiorstwa sprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-75.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Poruszyć pragnę obecnie te ustępy przemowy p. Posła, które dla całości Sejmu mogą być mniej wyraźne. Podam jeden moment szczególnie charakterystyczny.</u>
          <u xml:id="u-75.7" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Była mowa o klasach wieku, o jakimś nadmiarze lasów, które będą zlikwidowane w latach kilku i później doprowadzą do niebezpiecznego cięcia. Zanalizujmy, co to są klasy wieku i odstępy 20-letnie. W normalnem ukształtowaniu klas wieku winna być 1/5 do lat 20, 1/5 do lat 40 i t. d., jeżeli przyjmiemy 100-letnią kolej rębności.</u>
          <u xml:id="u-75.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">P. Poseł stwierdził, że z danych, które miał możność zbadać, dowiedział się, że ponad 5 i 6-ą klasę wieku Lasy Państwowe posiadają dwieście kilkanaście czy dwieście kilkadziesiąt tysięcy ha.</u>
          <u xml:id="u-75.9" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ustalając, że rozmiar użytkowania corocznego w wysokości 23–24.000 ha może być przyjęty, dochodzilibyśmy do tego, według pana posła Czapskiego, że w toku 10-lecia zużylibyśmy cały ten nadmiar i oto wtedy doszlibyśmy rzekomo do momentu już niebezpiecznego, kiedy trzeba się będzie zwrócić do cięć już wątpliwych. Przytaczam ten przykład, trudząc uwagę Panów rozważeniem tej sprawy wprawdzie specjalnej, ale przecież łatwo zrozumiałej, gdyż wydaje mi się, że jest wyraźnem wprowadzaniem w błąd Izby, jeżeli się powiada: zużycie nadmiaru zapasu doprowadza do niebezpieczeństwa — wówczas, kiedy normalne gospodarstwo, nie posiadające wcale tego nadmiaru, korzystałoby z obszaru lasu, mieszczącego się oto w owej 5 czy 6 klasie wieku — tak, jak kolej rębności przepisuje. Niebezpieczeństwo polegać ma zatem na dojściu do stanu normalnego. W tym momencie przyznaję się, że zrozumiałem, dlaczego dyskusja o Lasach Państwowych w gronie osób, oddawna w niej zaangażowanych, tak długo trwa. Uchylił mi się ten rąbek zasłony i zrozumiałem, że tak prowadzoną dyskusję można prowadzić nie tylko 3, ale 10 lat zupełnie z takim samym skutkiem. I wydaje mi się, że powiedzenie p. Posła o mgle otaczającej rzekomo Lasy Państwowe przypomina już raczej opowieść o lotniku, który zaopatrzony w aparat, wytwarzający mgłę, leciał i błąkając się w tej mgle żalił się, że wyjść z niej nie może. Nie ziemia jednak, na której chciał wylądować, była zamglona, tylko on wokoło siebie stworzył nieprzebytą zaporę, z której nie umiał się wydobyć.</u>
          <u xml:id="u-75.10" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Słyszeliśmy wszakże dzisiaj również, że Lasy Państwowe zmierzają do zużytkowania całego drewna we własnym przerobie. Nigdy tego dążenia ze strony Lasów Państwowych nie było. Każdoczesny plan i każdoczesne sprawozdanie wykazują, że więcej materiału użytkowego jest przeznaczone do hurtowej sprzedaży prywatnemu przemysłowi, niż na zużytkowanie we własnym przerobie. I w planie obecnie Sejmowi przedstawionym również półtora miliona metrów przeznaczone jest do hurtowej sprzedaży, czyli więcej niż do przeróbki we własnym zarządzie.</u>
          <u xml:id="u-75.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Pozostaje mi wspomnieć o ochronie lasów prywatnych. Stwierdzam, że nie jest ścisłe, jakoby urzędy ochrony lasów były kurczone. Przeciwnie, liczba komisarzy ochrony lasów została o 4 osoby powiększona.</u>
          <u xml:id="u-75.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Czy brak jest zabiegów ku właściwemu zalesieniu kraju? Niewątpliwie jeżeli chodzi o zabiegi szczególne, o silne zainwestowanie przestrzeni nieużytecznych, to tu są trudności. Środki dotychczas przez Państwo przeznaczane na ten cel dla samorządu z budżetu znikły. Dopiero zeszłoroczna ustawa, mówiąca o możności spożytkowania szarwarku dla celów zalesienia na gruncie własności zbiorowej, własności wsi czy gmin, pozwoliła przystąpić do całej sprawy ponownie. Będą Panowie Posłowie mieli wkrótce sposobność rozpatrywania ustawy, zmierzającej do wzmocnienia pracy nad zalesieniem nieużytków. Ale jeżeli chodzi o lasy prywatne, czyż podobna byłoby wymagać wysiłków ze strony budżetu Państwa na to, ażeby dokonywać zalesienia przestrzeni prywatnych, a więc dokonywać nakładów, które normalnie w kosztach eksploatacji mieścić się powinny. Wydaje mi się, że tutaj conajwyżej możnaby mówić o pewnych kredytach, dostarczanych gospodarstwu prywatnemu, ale trudno wymagać, aby Państwo zalesiało prywatne obszary.</u>
          <u xml:id="u-75.13" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Przechodzę, do zagadnienia szerszej natury. Niewątpliwie niezmiernie interesujący jest stosunek wsi do przemysłu. P. poseł Wierzbicki był łaskaw stwierdzić, że dążenie do zespolenia interesów całości, dążenie do odnalezienia takich rozwiązań, które łączyłyby interesy rolnictwa i interesy przemysłu, jest sposobem rozpatrywania zagadnień właściwym z punktu widzenia państwowego. Najzupełniej jestem tego zdania, sądzę nadto, że przy takim sposobie traktowania sprawy można w odniesieniu do niedawnej przeszłości naszego życia państwowego dojść do zgodnej postawy, afirmującej wysiłki dokonane przez Państwo w celu rozszerzenia zakresu wytwórczości. Niewątpliwie Polska miała nie tylko prawo, ale obowiązek sięgać po to, ażeby nie być jednostronnym rolniczym organizmem, słusznie zupełnie wobec swojej politycznej sytuacji nie chciała się kontentować rolą, którą mogła przyjąć np. Litwa czy inne kraje, które przy jednostronnym rozwoju rolniczym stale opierają się na przywozie produktów przemysłowych. Zależność, w jakiej pozostaje kraj, oparty na przywozie wyrobów przemysłowych, w stosunku do swoich sąsiadów, nie jest sytuacją, którą Polska mogłaby uważać za właściwą dla siebie. To też dopełnienie gospodarstwa, zainwestowanie przemysłu jest rzeczą, którą musimy, wstecz patrząc, uważać za konieczną. Jeśli przytem były popełniane błędy, a myślę, że było ich niemało, to już mniejsza, to już przeszłość.</u>
          <u xml:id="u-75.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Niewątpliwie jest jednak bardzo ważnem, aby wysiłki dalsze były jaknajbardziej celowe. Wyrażałem pogląd i potwierdzam go raz jeszcze, że przemysł związany z przerobem surowców krajowych stosunkowo rzadziej wchodzi w jakiś ostrzejszy konflikt z inną gałęzią produkcji, a więc i z rolnictwem. Jeśli wezmę np. przemysł cukrowniczy, wielki przemysł polski, to tarcia pomiędzy nim a rolnictwem nie powinny być zasadniczej natury. Najczęściej jesteśmy świadkami zjawiska, że zarówno w obronie napięcia pracy w tym przemyśle, a więc rozmiarów jego produkcji, jak i w sprawie jego rozmieszczenia rolnictwo współdziała z przemysłem. Są momenty sporu wtedy, kiedy chodzi o obniżkę cen produktu końcowego, są momenty sporu, kiedy chodzi o cenę buraków, ale, jak powiedziałem, nie są to rzeczy stwarzające sprzeczność zasadniczą.</u>
          <u xml:id="u-75.15" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Trudniejsze sprawy zaczynają się wówczas, gdy wchodzą w grę surowce obce. Łatwość, z jaką przemysł decyduje się na korzystanie z surowca obcego, jako dostarczanego w formie dla przemysłu korzystniejszej, często na korzystniejszych warunkach kredytowych, w lepszej jakości, jakości pewnej, często taniej, prowadzi niejednokrotnie do wyparcia surowca krajowego. I na tym odcinku uwaga, zmierzająca do całkowania gospodarstwa, musi być skupiona, aby w rozwoju przemysłu w pierwszym rzędzie te gałęzie osiągnęły należyty stopień, które są z przetwórstwem surowców krajowych związane i które są potrzebne dla produkcji rolniczej. Myślę dalej, że poszukując całkowań interesów, odnaleźć je będzie można również w sferze najbardziej ogólnych zainteresowań, jak bezrobocie, jak skala zatrudnienia, a wówczas tylko, gdy interes publiczny będzie miernikiem decydującym.</u>
          <u xml:id="u-75.16" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Słyszeliśmy dzisiaj w stosunku do cen wyrobów przemysłowych szereg uwag. Muszę tu stwierdzić, że rolnictwo dotychczas nie dosyć jeszcze ze zniżek cen bezpośrednio skorzystało przy dzisiejszej niedostatecznej jeszcze konsumcji, skorzystać może jednak pośrednio, gdy akcja zniżki cen wywoła większą falę zatrudnienia. Dlatego też zainteresowania rolnictwa muszą zmierzać do tego, aby dostępność produktu przemysłowego była większa i pewny jestem, że w niejednym wypadku przemysł będzie mógł i potrafi zespolić swoją produkcję w sposób silniejszy ze zbytem krajowym i bardziej iść na produkcję wielką i tańszą, niż na produkcję ograniczoną i opartą na pewnym haraczu, nałożonym na konsumcję wewnętrzną w tym celu, aby dokonać eksportu. Przy głoszeniu tej metody nie chcę bynajmniej być jednostronny, gdyż z nadmiernego faworyzowania eksportu równie dobrze musi się wycofywać rolnictwo i to mi tylko daje prawo stawiać tę tezę w sposób generalny. Zwracanie uwagi na rynek krajowy musi być trwałą tendencją działania w polityce gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-75.17" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Jeden z p. mówców, p. poseł Tarnowski, mówił o zamknięciu rynków zagranicznych, równocześnie jednak twierdził, że dotychczasowe premie eksportowe są zbyt małe i że powinna być cena zbóż poprzez premiowanie wyżej podniesiona. Nie umiałbym tych dwóch stron przemówienia z sobą pogodzić i zachodzić tu musi jakieś nieporozumienie. Sądzę, że w odniesieniu do eksportu zbóż słuszna jest droga, którą w tej chwili Rząd wybrał, zmierzająca do podtrzymania i podźwignięcia wewnętrznej konsumcji, możliwego ograniczenia pomocy dla eksportu, wyczekując na pewne wygaśnięcie, może niezupełnie samej potrzeby dokonywania coraz to trudniejszego eksportu zbóż. Wedle obliczeń, które w tej chwili można było w Ministerstwie Rolnictwa dokonać, sądzę, iż należy przyjąć założenie, że straty wynikające ze zmniejszonej ceny zboża zostały pokryte z nadwyżką przy sprzedaży innych artykułów. Potwierdzam swoją poranną tezę, że nie mamy do czynienia ze zmniejszeniem dopływów do rolnictwa. P. pos. Karśnicki, poruszając zagadnienie reformy rolnej, twierdził, że zabieg ten okazał się tak niezwykle kosztownym i tak mało skutecznym. Wyliczył, że około 1 miliarda złotych kosztowało Państwo rozparcelowanie 2 milionów paruset tysięcy hektarów. Chciałbym sprostować ten rachunek. Do rachunku tego włączono przedewszystkiem otrzymane przez Państwo Polskie w spadku po państwach zaborczych należności w stosunku do obywateli z tytułu udzielonych kredytów, a więc należności Banku Włościańskiego i przedwojenne należności rentowe. Otrzymanie tych należności i ściąganie ich od obywateli w żaden sposób nie może być traktowane jako koszty ponoszone w związku z reformą rolną. Następnie, czy można uważać jako koszt parcelacji przeznaczenie ziemi. państwowej na parcelację. Istniał w ręku Państwa poważny kapitał gruntowy. Czy ten kapitał byłby upłynniany poprzez sprzedaż większych obszarów, czy przez sprzedaż drobnych obszarów, tak samo mielibyśmy proces upłynnienia i tak samo mielibyśmy pewne ryzyko. Mówiąc „ryzyko”, mam tu na myśli fakt związany z zaryzykowaniem pozostałej należnej sumy. Otóż zaszedł ten fakt, że należności z tytułu parcelacji naskutek zmiany warunków, zmiany ceny ziemi, zostały zmniejszone. Twierdzę, że musiałyby one być zmniejszone również, gdyby sprzedaże te były dokonywane większemi obszarami, i sądzę, że byłoby to wtedy związane ze znacznie większemi kosztami. Pozycja takich należności nie może być traktowana jako koszt reformy rolnej. Za koszt mogą być uznane sumy przeznaczone przez Państwo jako kredyt ulgowy, a dziś w imię tendencyj oddłużeniowych częściowo pomniejszone. Te sumy mogą wynosić sto siedemdziesiąt milionów, przyczem w tych sumach mieści się kwota przyjętych skonwertowanych kredytów, udzielonych przez Bank Rolny, a ponadto koszty aparatu, który dokonywał nie tylko parcelacji, ale komasacji, regulacji serwitutów, które nie dadzą się tu oddzielić. Pozostaje do sprostowania, że przesadne i nieścisłe byłoby rozumowanie w ten sposób, że wszystko, co Państwu Polskiemu należy się z tytułu należności za ziemię czy kredytów za ziemię, że to są straty Państwa na reformie rolnej. Istotnie wydatki są niepomiernie mniejsze.</u>
          <u xml:id="u-75.18" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">P. poseł Kozłowski poruszył sprawę działów rodzinnych i mówił o zabiegu może mało celowym w parcelacji i komasacji, jeżeli równocześnie dokonywa się rozdrobnienie gospodarstw. Doradzał on tu ustawowy zakaz. Nie sądzę, aby była skuteczna jakakolwiek inna droga, prócz gospodarczej. Jest niewątpliwe, że gospodarz małorolny nie dzieli swego gospodarstwa ze zwyczaju, tylko z konieczności; przestaje dzielić, gdy jego dzieci mogą uzyskać inne zatrudnienie. Dostarczenie pewnych kredytów na działy rodzinne może tylko cząstkę tego zjawiska rozwiązać, ale generalnie, tak jak to dziś przed Polską stoi, gdzie mamy do czynienia z setkami tysięcy gospodarstw i z podziałem odbywającym się istotnie niepomiernie, tylko wtedy moglibyśmy walczyć z tem, gdybyśmy mogli sobie wyobrazić, dokąd, do jakiej pracy pójdą ci ludzie? I dopóki tej odpowiedzi nie znajdziemy, to wydaje mi się, że nie pomoże żaden zabieg prawny. Istniały tego rodzaju przepisy w poszczególnych polskich dzielnicach już parokrotnie i nie dały pozytywnych wyników, sądzę, że tylko działaniem gospodarczem moglibyśmy zjawisko nadmiernych działów opanować. Podzielam natomiast najzupełniej pogląd, dotyczący regulacji hipotek i porządkowania stanu posiadania. To są rzeczy bezsporne, które w znacznej mierze mogłyby proces potanienia odnośnych aktów przyśpieszyć.</u>
          <u xml:id="u-75.19" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Proszę Panów, kończąc, sądzę, że w całości działań, związanych ze stosunkami wiejskiemi, wysuwając ciągle na czoło indywidualny samodzielny warsztat rolny, idziemy drogą właściwą, drogą wiążącą nas, tak jak jesteśmy od stuleci związani, z kulturą Zachodu. Idziemy drogą, która pod naciskiem konieczności ekonomicznych w tej chwili łączy się z rozdrabnianiem gospodarstw. To rozdrabnianie staje się groźne, kiedy nie towarzyszy mu dostatecznie szybki postęp kultury technicznej i możliwości intensyfikacji. Dlatego stały i szybki postęp kultury jest koniecznością. Mówię w tej chwili o kulturze czysto technicznej. Nie poruszam zagadnienia tego, które poprzednio w większej rozciągłości i w większej wadze starałem się Wysokiej Izbie przedstawić.</u>
          <u xml:id="u-75.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Wanke.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#BrunoBronisławWanke">Wysoka Izbo! Przemówienie moje chcę poświęcić ogrodnictwu, o którem dotąd z tej trybuny nikt nie mówił, co świadczy o niedocenianiu przez społeczeństwo znaczenia ogrodnictwa, jako odrębnego i niesłychanie ważnego działu produkcji rolnej, które wymagałoby szerokiego omówienia. Ze względu jednak na ograniczony czas i przemęczenie Wysokiej Izby, temat swój przedstawię w jaknajwiększym skrócie, rezerwując sobie rozwinięcie go przy innej okazji.</u>
          <u xml:id="u-77.1" who="#BrunoBronisławWanke">Mieszkaniec Stanów Zjednoczonych spożywa rocznie 64 kg owoców, Niemiec 26 kg, Czech 18 kg, a u nas spożywa się około 5 kg. W podobny sposób kształtuje się konsumcja warzyw. Owoce i warzywa spożywane są obecnie zagranicą w tak dużych ilościach dlatego, że mamy udowodnioną po doświadczeniach z okresu wojny światowej teorię odżywczą, która główny nacisk położyła na sole mineralne i witaminy, znajdujące się przedewszystkiem w świeżych owocach i warzywach.</u>
          <u xml:id="u-77.2" who="#BrunoBronisławWanke">Dane wyżej wymienione wskazują, że im społeczeństwa są bardziej pod tym względem uświadomione, tem spożycie produktów ogrodniczych jest większe. W Polsce jest około 50% rekruta, niezdolnego do służby w wojsku naskutek niedostatecznego odżywiania, co możnaby usunąć przez wprowadzenie do konsumcji większej ilości owoców i warzyw, które w stanie świeżym posiadają, jak już wspomniałem, sole mineralne i witaminy, niezbędne dla właściwego rozwoju organizmu.</u>
          <u xml:id="u-77.3" who="#BrunoBronisławWanke">Przy naszej strukturze rolnej mamy wielką ilość gospodarstw karłowatych, która z każdym rokiem w miarę przyrostu ludności będzie się powiększać; gospodarstwa te niezdolne są do wyżywienia gospodarza z jego rodziną przy stosowaniu produkcji rolnej, natomiast przy produkcji ogrodniczej łatwiej można to osiągnąć, ponieważ wiemy, że 1 ha przy produkcji rolnej daje 2–3 milionów kaloryj odżywczych, natomiast przy ogrodniczej do 18 milionów kaloryj, t. j. 6–9 razy więcej.</u>
          <u xml:id="u-77.4" who="#BrunoBronisławWanke">Polska przy stałym przyroście ludności, wy noszącym około 1/2 miliona rocznie, stoi wobec zagadnienia wyżywienia tej ludności na swoim obszarze, zwłaszcza, że możliwości emigracyjne są z każdym rokiem mniejsze. Zagadnienie to, niezależnie od odpływu ludności wiejskiej do przemysłu, może być rozwiązane jedynie przez powiększenie obszaru ziemi pod uprawę ogrodniczą i zwiększenie konsumcji produktów ogrodniczych w kraju.</u>
          <u xml:id="u-77.5" who="#BrunoBronisławWanke">Rozpatrując produkcję owoców i warzyw ze względu na jej znaczenie dla miast i ośrodków przemysłowych, pamiętać należy, że w okresie wielkiej wojny ogrodnictwo uratowało ludność miast od śmierci głodowej. Ten jeden przykład powinien wystarczyć dla zdania sobie sprawy ze znaczenia ogrodnictwa.</u>
          <u xml:id="u-77.6" who="#BrunoBronisławWanke">Jak wielką jest waga produkcji ogrodniczej niech posłuży fakt, że roczna wartość jej wytwórczości nawet w naszych warunkach, przekracza wartość 400 milionów zł, przyczem w Polsce na pierwszem miejscu stoi wartość produkcji warzywnej, przedstawiająca około 250 milionów zł, potem dopiero sadowniczej — 120 milionów zł i po parę milionów przypada na inne produkcje, jak szkółkarstwo — 8 milionów, kwiaciarstwo — 7, nasiennictwo — 4.</u>
          <u xml:id="u-77.7" who="#BrunoBronisławWanke">Jeżeli chodzi o pokrycie zapotrzebowania rynku na produkty ogrodnicze, to jedynie w zakresie warzyw mamy rynki nasycone; jest coprawda duża rozpiętość cen między poszczególnemi ośrodkami, która wypływa głównie ze złej organizacji handlu i bardzo wysokiego jak dotąd przewozowego, które dopiero w ostatnim miesiącu zostało wydatnie obniżone o blisko 40%.</u>
          <u xml:id="u-77.8" who="#BrunoBronisławWanke">Import zagraniczny warzyw jest stosunkowo niewielki, nie przekracza jednego miliona złotych rocznie, i obejmuje głównie t. zw. nowalie, natomiast możliwości eksportowe w niektórych dziedzinach jak np. cebula nie są dostatecznie wyzyskane, co Rząd w przyszłości powinien uwzględnić przy ustalaniu kontyngentów, wywożonych do takich państw jak Anglia i państwa skandynawskie.</u>
          <u xml:id="u-77.9" who="#BrunoBronisławWanke">Jeśli chodzi o produkcję sadowniczą, to po wielkiej klęsce mrozu w roku 1928/29 dalecy jesteśmy jeszcze od pokrycia zapotrzebowania na owoce na rynku wewnętrznym. Wystarczy przejrzeć pozycje dowozowe, które wykazują że w 1935 r. przywieźliśmy owoców na kwotę ponad 25 milionów złotych. Również dowożono nasiona ogrodnicze, rośliny i kwiaty cięte, choć większość tych artykułów doskonale możemy sami wyprodukować w kraju.</u>
          <u xml:id="u-77.10" who="#BrunoBronisławWanke">Jednem z ważnych zagadnień, przed którem staje ogrodnictwo w Polsce, jest właściwe zorganizowanie handlu produktami ogrodniczemi. W tej dziedzinie w tej chwili mamy całkowity chaos. Stosunek producentów do sprzedaży własnych produktów przedstawia wiele do życzenia, gdyż nie dbają o przygotowanie towaru, któryby zachęcał konsumenta do jego nabycia. Najgorzej przedstawia się to w dziedzinie owocarstwa. Owoce i liczne warzywa są rzucane na rynek bezpośrednio po zbiorze w braku postępowych przechowalni oraz chłodni w miejscach konsumcji, co stwarza przesycenie i spadek cen w jednym okresie, a zaś brak produktu i import tegoż z zagranicy w innym. Pozatem produkt jest przeważnie źle przesortowany i opakowany, co stwarza niezwykły zamęt na rynku. W tej dziedzinie potrzebna jest poprawa i to rychła poprawa, jeśli mamy ująć w pewne ramy handlowe produkcję owoców, która pojawi się w najbliższych latach z sadów, założonych już po roku 1929. Właściwie podany owoc polski ma olbrzymie możliwości zbytu zagranicą, choćby np. na rynku angielskim, który importuje rocznie samych jabłek świeżych na kwotę ± 200 milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-77.11" who="#BrunoBronisławWanke">Należałoby wydatnie poprzeć pracę Związku Polskich Zrzeszeń Ogrodniczych nad programem organizacji handlu produktami ogrodniczemi w Polsce, oraz nad standaryzacją produktów ogrodniczych, które, miejmy nadzieję, przy poparciu Ministerstwa Rolnictwa zostaną w najbliższym czasie zakończone.</u>
          <u xml:id="u-77.12" who="#BrunoBronisławWanke">Należy poprzeć eksport produktów warzywnych, przedewszystkiem cebuli i w okresie pionierskim udzielić premij eksportowych ze środków, jakimi na poparcie eksportu rozporządzają izby przemysłowo-handlowe.</u>
          <u xml:id="u-77.13" who="#BrunoBronisławWanke">Nie da się zorganizować jednak należytego handlu produktami ogrodniczemi bez rozwiązania problemu przechowalnictwa tych produktów. Przedewszystkiem niezbędne jest powstanie chłodni w Warszawie, która zresztą jest już w budowie, oraz dalszych chłodni na najważniejszych organizowanych rynkach konsumcji w Katowicach i Łodzi. Równocześnie niezbędne jest prowadzenie w dalszym ciągu studiów nad małemi przechowalniami w okręgach produkcji i w tym celu należy kontynuować prace badawcze zakładów S. G. G. W. w Skierniewicach nad doświadczalnemi chłodniami i przechowalniami tego typu.</u>
          <u xml:id="u-77.14" who="#BrunoBronisławWanke">Po tem, co powiedziałem, stwierdzić muszę, że ani konsumcja owoców i warzyw, ani ich produkcja, ani też handel niemi nie są u nas dotąd należycie i dostatecznie oceniane i zorganizowane.</u>
          <u xml:id="u-77.15" who="#BrunoBronisławWanke">Nie chcąc być gołosłownym, przytoczę niektóre dane: rocznik statystyczny 1932 roku podaje, że wartość roczna przyrostu niektórych zwierząt użytkowych wynosi: owiec 23 miliony zł, przychówek koni 26 milionów zł, buraków zaś cukrowych 156 milionów zł. W zestawieniu z produkcją ogrodniczą, którą szacują na około 400 milionów złotych, są to cyfry niezbyt duże, a jednak wiemy o tem, że niektóre z tamtych działów miały całe departamenty w Ministerstwie Rolnictwa, natomiast ogrodnictwo do tej pory nie tylko, że nie miało departamentu, ale nawet wydziału. Dopiero teraz od paru miesięcy mamy referat dla spraw ogrodniczych; natomiast w krajach jak: Holandia, Francja, Szwecja, Stany Zjednoczone, które odpowiednio doceniają ogrodnictwo, oddawna są już departamenty ogrodnicze.</u>
          <u xml:id="u-77.16" who="#BrunoBronisławWanke">Jeszcze jednym dowodem dotychczasowego krzywdzącego ustosunkowania się czynników rządowych i samorządowych do zagadnień ogrodniczych jest mianowicie to, że na 27 stacyj doświadczalnych są 2 ogrodnicze, że budżety izb rolniczych przeznaczają na ogrodnictwo tylko 2% budżetów, a są takie izby, w których budżet ogrodniczy wynosi mniej, aniżeli utrzymanie samochodu w tejże izbie. To samo dzieje się z budżetami w samorządzie terytorialnym.</u>
          <u xml:id="u-77.17" who="#BrunoBronisławWanke">W tem miejscu muszę bardzo mocno podkreślić niewłaściwą politykę, stosowaną do instruktorów ogrodniczych. Mam tu na myśli to, że wszelkie redukcje personelu instruktorskiego, wywołane brakiem funduszów, rozpoczyna się od instruktorów ogrodniczych, a przecież właśnie w tej dziedzinie mamy chyba największe z całego rolnictwa możliwości produkcji. Ciekawem jest, że właśnie w ośrodkach ważnych z punktu widzenia ogrodniczego redukcje te «są największe, jako przykład daję woj. warszawskie, w którem na 14 instruktorów ogrodniczych ma pozostać 5.</u>
          <u xml:id="u-77.18" who="#BrunoBronisławWanke">Przy zatwierdzaniu budżetów izb rolniczych i samorządów terytorialnych należałoby wpłynąć, aby przedewszystkiem zaniechano masowej redukcji instruktorów ogrodniczych, którzy są niezbędni w chwili obecnej ze względu na rozwój sadownictwa i konieczności zorganizowania handlu produktami ogrodniczemi.</u>
          <u xml:id="u-77.19" who="#BrunoBronisławWanke">Ogólnie biorąc, na cele ogrodnicze z budżetu Ministerstwa Rolnictwa idzie niecałe 3%. Proszę te procenty porównać z procentami, jakie idą na konie, owce, czy na len.</u>
          <u xml:id="u-77.20" who="#BrunoBronisławWanke">Proszę porównać wielkość i wagę produkcji ogrodniczej w stosunku do innych działów produkcji rolnej i odwrotnie — proporcjonalny stosunek sum, które Ministerstwo przeznacza na te działy.</u>
          <u xml:id="u-77.21" who="#BrunoBronisławWanke">Jak zaznaczyłem wyżej, pierwszą realną oznaką zmiany sytuacji przedstawionej przeze mnie jest stworzenie fachowego etatu ogrodniczego w Ministerstwie Rolnictwa. Daje mi to nadzieję, że p. Minister zwrócił uwagę na ten dział produkcji, co niewątpliwie znajdzie swój wyraz przy zatwierdzaniu budżetów izb rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-77.22" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Sobczyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wysoka Izbo! Zapisałem się do głosu w sprawie, która według mnie nie znalazła dostatecznego oświetlenia w referacie referenta Ministerstwa Rolnictwa, a nawet z jego strony doznała pewnego zbagatelizowania. Mam mówić o nowej formie, t. zn. o tyle nie nowej, że już dobiega 10 lat od rozpoczęcia próby organizowania drobnych gospodarstw przodowniczych. Historia organizacji rolnictwa jest dość długa i ma bardzo piękną kartę w przeszłości, jednak warunki, w jakich się znajdujemy obecnie, zmuszają działaczy społecznych do szukania przejścia z t. zw. fragmentarycznego traktowania poszczególnych działów do całokształtu organizacji gospodarstw, do ujęcia całokształtu zagadnienia warsztatu drobnego. Trudności od początku były duże, dziś jednak zanikają i akcja ta zatacza coraz szersze kręgi. Zadaniem organizacji gospodarstw nie jest samo społecznikowanie, lecz przejście do konkretnego zagadnienia racjonalnego organizowani. Bardzo często się zdarza, że gospodarz należący nawet do kilku organizacyj, posiadający nawet 10 morgów ziemi i dostateczną ilość rąk do pracy, głoduje — nie dlatego, że jest kryzys, ale dlatego, że jednostronny kierunek produkcji doprowadza go do tego, że na pokrycie najkonieczniejszych potrzeb wyzbywa się tego, co powinien razem z rodziną zjeść.</u>
          <u xml:id="u-79.1" who="#PiotrIgnacySobczyk">Organizacja gospodarstw nie jest formą, która wymagałaby inwestycji kapitałów, jest raczej wysiłkiem szukania zatrudnienia wolnych rąk na własnym, chociażby małym, kawałku ziemi. Nie będę przytaczał przykładów osiągnięcia rezultatów w takim szczęśliwym wypadku, jeżeli się tak złoży, że fachowiec instruktor duchowo się zwiąże z właścicielem drobnego gospodarstwa i wtedy osiągnie pewne rezultaty; pragnę tylko zaznaczyć, że w tych pracach, prowadzonych od dziesięciu lat, doszliśmy do dość szerokiego zasięgu. Jeżeliby ta akcja była sama w sobie zła, musiałaby się kurczyć, a tymczasem ona rozrasta się dość poważnie. Przytoczę cyfry: w roku 1934 na 1 października mieliśmy razem gospodarstw indywidualnych i w zespołach 5 tysięcy, na 1 kwietnia 1935 r. razem gospodarstw indywidualnych i w zespołach 7.769, a na 1 października 1935 r. liczba indywidualnych gospodarstw i w zespołach wynosiło 8.900 gospodarstw. Akcja się rozrasta, a za nią idzie jeszcze wślad próba organizowania gospodarstwa domowego, t. j. gospodarstwa kobiecego, ażeby tak nastawić produkcję w gospodarstwach, by mogły dostatecznie zatrudniać ręce i odpowiednio wyżywić rodzinę. Nie ma ta akcja za zadanie przynoszenia wielkich korzyści zorganizowanym rolnikom, ale ma ona za zadanie właściwe podejście do tej sprawy. Jeżeliby chodziło o pytanie, czy organizacja gospodarstw drobnych może być podstawą do organizacji ogólnej pracy kulturalno oświatowej na roli, to sądzę, że tak; jeżeli pracownik jest dostatecznie przygotowany i potrafi racjonalnie zorganizować gospodarstwo, to już później na kółkach rolniczych i w zaleceniach gospodarzom na szerszych zebraniach może śmiało nie fragmenty rzucać, czy to o hodowli drobiu, czy trzody, czy o uprawie jednej rośliny, ale może referować całokształt gospodarstwa w tym rejonie, dobrze dostosowany do warunków, w jakich się pracuje. Trudności jednak są, gdyż na terenie wsi liczni pracownicy nie są odpowiednio przygotowani do racjonalnego organizowania gospodarstw rolnych, Wzrost ilości organizowanych gospodarstw jest nie tylko wyrazem zainteresowania się i oceny samych gospodarzy, ale przygotowaniem wielkich kadr pracowników fachowych i poważnie może posunąć sprawę naprzód. Instruktorzy, którzy przechodzą kursy ćwiczebne, na których poza ukończeniem szkoły średniej czy wyższej przechodzą jeszcze naukę praktycznego zapoznawania się z organizowaniem drobnych gospodarstw, umieją wykonać w terenie swe zadanie i dlatego ich akcja nie wywołuje krytyki. W terenach natomiast, które nie posiadają odpowiednio wykwalifikowanego personelu, krytyka jest głośna i trzeba przyznać, może nawet usprawiedliwiona. Ale nie należy w ten sposób traktować sprawy, że jeżeli nie jesteśmy przygotowani dostatecznie, jeśli chodzi o kadry pracowników fachowych, to trzeba samą akcję przekreślić; odwrotnie, należy dążyć do tego, ażeby przygotować odpowiednią ilość pracowników fachowych. To byłyby moje uwagi w sprawie organizowania gospodarstw drobnych.</u>
          <u xml:id="u-79.2" who="#PiotrIgnacySobczyk">Na wsi spotykamy rozpęd organizacyj. Jednym z realnych i konkretnych wyników, jakie dała organizacja wsi, jest praca młodzieży w przysposobieniu rolniczem. Przysposobienie rolnicze przygotowuje młodzież do fachowego zapoznawania się z racjonalną produkcją poszczególnych działów, a organizacja gospodarstw może wtedy dopiero mieć szerokie uznanie, jeśli na gospodarstwach zasiądą ci młodzi, którzy przeszli przez pracę w organizacjach i przeszli przez tak zwaną szkołę przysposobienia rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-79.3" who="#PiotrIgnacySobczyk">Niewątpliwie ci młodzi gospodarze do tej akcji ustosunkują się pozytywnie i mam to przeświadczenie, że w przyszłości następne pokolenie raczej rozszerzać ją będzie, aniżeli zwężać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Michalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#AntoniMichalski">Wysoki Sejmie! Zdajemy sobie sprawę wszyscy, że polityka przetrwania, obliczona na chwilowe i przemijające trudności, zawiodła. Obecnie w opinii społecznej coraz więcej utrwala się pogląd, że trudności kryzysowe mogą być usunięte własnym wysiłkiem i w ramach własnego organizmu państwowego za pomocą ustalenia standartu życiowego na obniżonym poziomie.</u>
          <u xml:id="u-81.1" who="#AntoniMichalski">Podzielając w zupełności ten punkt wyjścia, uważam, że zasadę powyższą należy stosować na wszystkich odcinkach życia gospodarczego, a przedewszystkiem w zakresie oddłużenia gospodarstw osadniczych, przedstawiających organizmy gospodarcze stosunkowo najsłabsze i finansowo niezasobne. Jakkolwiek połowiczność wydanych ustaw i rozporządzeń tłumaczy się koniecznościami i względami możliwości Skarbu Państwa, to jednak osadnik uważa, że jego interes nie może być przeciwstawiany interesowi Skarbu Państwa, ale przeciwnie, że zasobność Skarbu w dużej mierze zależy od zasobności obywatela.</u>
          <u xml:id="u-81.2" who="#AntoniMichalski">To też nie można się zgodzić z poglądem, wypowiedzianym przez p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w rozmowie z delegacją osadnictwa w Poznaniu, że należy stanąć na stanowisku nie słuszności, lecz możliwości Skarbu Państwa. Uważam, że jeżeli osadnicy mają słuszność, to mogą żądać, aby ich interesy zostały uwzględnione. Chodzi mianowicie o normy spłat, któremi obciążony jest osadnik. Normy te ustalone zostały w domniemaniu, że poza zadłużeniem w Państwowymi Banku Rolnym osadnik nie jest obciążony innemi zobowiązaniami. Jest to tem niesłuszniejsze, że część ciążącego na osadnictwie zadłużenia pochodzi nie z jego winy. To też osadnicy słusznie domagają się, aby byli traktowani przynajmniej narówni z innymi obywatelami kraju.</u>
          <u xml:id="u-81.3" who="#AntoniMichalski">Ponieważ wszystkie hipoteki w woj. poznańskiem zostały przeliczone na 15%, przeto nie widzę powodu, dlaczego należności rentowe również nie miałyby być przeliczone na 15%. Jest to tem słuszniejsze, że nabywcy polscy w swoim czasie zostali wprowadzeni w błąd przez urzędy ziemskie i zapłacili Niemcom całą wartość rynkową nabywanych gospodarstw. Należności z tego tytułu powstały nie z winy osadników i dlatego mają prawo domagać się ich obniżenia.</u>
          <u xml:id="u-81.4" who="#AntoniMichalski">Jak wiadomo zaległości podatkowe, obciążające rolników w całem Państwie, ulegają umorzeniu pod warunkiem zachowania pewnych wymagań (punktualności w płaceniu podatków bieżących i t. p.). Osadnicy żadnych zaległości podatkowych nie mają, ale ciążą na nich zaległości z tytułu niezapłacenia należności rentowych, powstałych skutkiem niesłusznej waloryzacji. Są to jedynie zaległości skarbowe, które powinny być przyrównane do zaległości podatkowych, a umorzenie ich powinno być dokonane w taki sposób, że każda bieżąca wpłacona w terminie rata rentowa umarza 10% zaległości, całkowite więc umorzenie nastąpiłoby w ciągu 5 lat. Doliczenie zaległości, do rat bieżących, choćby i zniżonych, sprawia, że raty te stają się większe niż poprzednio, skutkiem czego osadnicy nie płacą ich zupełnie, gdyż przekraczają ich możliwość płatniczą.</u>
          <u xml:id="u-81.5" who="#AntoniMichalski">Zupełnie nieuzasadnione jest żądanie urzędów skarbowych dopłat do opłat stemplowych. Przy kupnie osad rentowych rejenci pobierali stempel od ceny kupna, nie biorąc pod uwagę kapitału rentowego, bądź kapitał ten ustalano w wysokości iloczynu renty przez 17. Urzędy zaś skarbowe rentę mnożą przez 33%, żądając odpowiednich dopłat. Ponieważ powstanie omawianej różnicy powstało nie z winy osadników, przeto dopłaty z tego tytułu powinny być uchylone, a wszczęte egzekucje natychmiast wstrzymane.</u>
          <u xml:id="u-81.6" who="#AntoniMichalski">Określenie skapitalizowanej renty ma wielkie znaczenie jeszcze z tego względu, że ustalenie jej przez mnożnik 33% uniemożliwia zupełnie opłacenie jej, natomiast mnożnik 17 lub niższy zachęcił osadnika do spłaty i zasili w ten sposób Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, a sumy stąd uzyskane mogłyby być użyte na inny cel. Żądanie to jest tem słuszniejsze, że istniejące przepisy przy kapitalizowaniu wszelkich ciężarów wieczystych uwzględniają mnożnik 17 i niewiadomo dlaczego w odniesieniu do osadników stosowany jest mnożnik 33%.</u>
          <u xml:id="u-81.7" who="#AntoniMichalski">Uważam, że zupełną anomalią jest wymierzanie osadnikom podatku majątkowego. Według obowiązujących przepisów do chwili spłaty kapitału rentowego, pomimo zapłacenia całkowitej ceny rynkowej, formalnym właścicielem osady rentowej jest nie osadnik, lecz Skarb Państwa. Jeżeli tak jest, to i Skarb Państwa, a nie osadnik, powinien płacić podatek majątkowy.</u>
          <u xml:id="u-81.8" who="#AntoniMichalski">Bardzo krzywdzącą dla osadników jest niesłuszna interpretacja przepisów o rencie inwalidzkiej. Przepisy te przewidują, że do renty inwalidzkiej nie posiadają prawa osoby, będące właścicielami gospodarstwa rolnego o pewnym obszarze. Przepis ten jednak nie jest stosowany do inwalidów, którzy posiadają osady na podstawie ustawy o wykonaniu reformy rolnej. Jeżeli wszakże weźmiemy pod uwagę, że renta, płacona z tytułu posiadania osady rentowej, częstokroć jest wyższa od sumy, płaconej przez rolnika z tytułu nabycia gruntu w drodze parcelacji, to oczywiście pozbawianie osadników prawa do renty inwalidzkiej jest niesprawiedliwością krzywdzącą, która jaknajrychlej powinna być naprawiona. Renta inwalidzka nader często jest jedyną drogą zrównoważenia budżetu osadnika.</u>
          <u xml:id="u-81.9" who="#AntoniMichalski">Niektóre ulgi, przewidziane w dekretach oddłużeniowych z października 1934 r., dotyczą osób, które nabyły ziemię z parcelacji, natomiast posiadacze osad rentowych ulg tych są pozbawieni. Ponieważ poza rentą, która sama przez się jest wysoka, osadnicy rentowi częstokroć obciążeni są jeszcze innemi długami, zaciąganemi w Państwowym Banku Rolnym, przeto pozbawienie ich ulg, zwłaszcza przewidzianych w art. 7 ust. 1 pkt, c, rozporządzenia Prezydenta z dn. 24. X. 1934 r., Dz. U. R. P. Nr. 94, poz. 839, jest wysoce niesłuszne i krzywdzące.</u>
          <u xml:id="u-81.10" who="#AntoniMichalski">Spiesznego załatwienia wymagają sprawy, związane z nabyciem t. zw. osad kontraktowych. Skutkiem zmiany warunków ich nabycia, wprowadzonej ustawą z dnia 24. II 1933 r., okazało się, że wielu nabywców zapłaciło za nie więcej, niż należało. Sądzę, że nadpłaty te powinny być bądź zwrócone, bądź przynajmniej zaliczone na poczet bieżących lub zaległych należności podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-81.11" who="#AntoniMichalski">Również wymaga uregulowania sprawa reszty ceny kupna osad poanulacyjnych. Część szacunku osadnicy wpłacili w walucie markowej obecnie zaś płacą w złotych, przyczem niezawsze mogli wywiązać się ze swych zobowiązań, skutkiem czego powstały zaległości. Sprawę tę, zdaniem mojem, należałoby załatwić w ten sposób, żeby sumę zapłaconą w markach przyjąć za trzecią część szacunku, a zaległości dotychczasowe umorzyć tak, jak to wskazano przy zaległościach rentowych — opłata każdej raty umarza 10% zaległości. Dopiero po wprowadzeniu tych poprawek należałoby ustalić resztę ceny kupna na ogólnych zasadach.</u>
          <u xml:id="u-81.12" who="#AntoniMichalski">W stosunku do osadników z parcelacji polskiej oraz osadników z Państwowego Banku Rolnego należy zastosować ulgi karencyjne, przyczem oprocentowanie dla wszystkich grup osadników należy obniżyć do 25% w stosunku rocznym.</u>
          <u xml:id="u-81.13" who="#AntoniMichalski">Niesłuszne jest również odmienne traktowanie rent dominialnych. Renty te sięgają odległej przeszłości, pochodzą bowiem z czasów likwidacji stosunków pańszczyźnianych, przyczem renta ta jest ekwiwalentem za otrzymaną ziemię, podobnie jak renta, płacona od osad rentowych. Jednak zgodnie z przepisami waloryzacyjnemi z dn. 14 maja 1924 roku, rentę dominialną przelicza się w pełnej stawce, mimo że do tej renty należy stosować te same przepisy, co do rent, płaconych na zasadach rentowych. Ma to duże znaczenie z tego względu, że ustawa pruska z 1850 roku pozwalała na opłatę renty dominialnej pod warunkiem skapitalizowania jej wysokości 20-krotnej. Warunki te są dla osadników niemożliwe do wykonania.</u>
          <u xml:id="u-81.14" who="#AntoniMichalski">Z tego, co powiedziałem, wynika, że położenie osadników w Poznańskiem i na Pomorzu jest trudne, trudniejsze, aniżeli w innych dzielnicach Polski. W zupełności rozumiem trudności Skarbu Państwa, ale uważam, że należałoby osadnikom w Poznańskiem i na Pomorzu przyjść z pomocą przez naprawienie niesłusznych zarządzeń. Pozatem istnieje szereg posunięć, które nie wymagają żadnych ofiar ze strony Skarbu, a które będą miały duże znaczenie dla osadnictwa. Mam tu przedewszystkiem na myśli sprawę uprawy buraka cukrowego. Sądzę, że w razie powiększenia kontyngentów buraczanych cała nadwyżka powinna być przeznaczona dla gospodarstw mniejszych, zwłaszcza dla osadników, których położenie jest niezwykle ciężkie.</u>
          <u xml:id="u-81.15" who="#AntoniMichalski">Wreszcie uważam za swój obowiązek wskazać, że przy parcelacji i tworzeniu gospodarstw małych, obszar 15 ha gleby lepszej, a 20 ha gleby gorszej uznać należy jajko minimum, poniżej którego schodzić nie należy. Gospodarstwa mniejsze, jajko zbyt małe, są nieżywotne i z tego względu tworzenie zbyt drobnych warsztatów rolnych ze stanowiska gospodarczego jest szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-81.16" who="#AntoniMichalski">Jeżeli chodzi o stawianie nowych budynków osadniczych, to należałoby brać pod uwagę jako materiał budowlany nie drzewo, lecz przedewszystkiem cegłę ze względu na jej ogniotrwałość. Przyczem brak lasów zmusza do sprowadzania drzewa z innych okolic, co wypada zbyt drogo, wobec zwiększonej zarazem składki ubezpieczeniowej.</u>
          <u xml:id="u-81.17" who="#AntoniMichalski">Muszę równocześnie kategorycznie oświadczyć, że rzekomy brak reflektantów na ziemię w Poznańskiem i Pomorskiem nie odpowiada rzeczywistości. Stwórzmy zdrowe warunki sprzedaży i nabycia ziemi, przedewszystkiem zapewnijmy rolnikowi spokojne gospodarowanie, a niewątpliwie reflektanci się znajdą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Donimirski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#JerzyMarianDonimirski">Wysoki Sejmie! Zabierając głos w rozprawie nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, pragnę poruszyć szereg zagadnień i bolączek rolnictwa w ogólności, a rolnictwa ziem zachodnich w szczególności, ażeby tem samem skierować uwagę na nie odnośnych resortów ministerialnych.</u>
          <u xml:id="u-83.1" who="#JerzyMarianDonimirski">Chciałbym przedewszystkiem rozpocząć od sprawy t. zw. rozwartych nożyc, czyli dysproporcji cen między wytworami przemysłowemi a produktami rolniczemi. Rząd, obniżając ceny podstawowych składników produkcji przemysłowej, potrafił konsekwencją swojego działania doprowadzić do pewnego zwarcia tych nożyc, jednakże zwarcia, niestety, bardzo małego i jak dotychczas praktycznie przez szerokie warstwy rolnicze niedostatecznie odczuwanego. Są nawet do zanotowania pewne fakty, że wbrew najlepszym intencjom Rządu podstawowe elementy przemysłowe potrzebne do produkcji rolnej nie tylko nie zostały przystosowane do tendencji zniżkowej cen, ale wręcz przeciwnie — w cenie się podniosły. Wskażę tu przykładowo na Towarzystwo Eksploatacji Soli Potasowych, którego cennik na rok obecny na tak podstawowy w produkcji rolnej nawóz pomocniczy, jak kainit w stosunku do cennika roku ubiegłego wykazuje podwyżkę, pomimo, że Towarzystwo Eksploatacji Soli Potasowych jest ściśle zależne od władz państwowych, jako że Państwo posiada w niem większą ilość udziałów. Ale rolnictwo polskie ugina się nie tylko pod ciężarem niedostępnych dla niego cen karteli przemysłowych. Istnieją pozatem w całym terenie niezliczone zmowy, działające dla rolnictwa szkodliwie i jak zmora ciążące na życiu rolnika. Faktycznie otaczają rolnika, gdzie się tylko ruszy i obejrzy, zmowy takie, jak handlarzy bydła i trzody, którzy, ustaliwszy pomiędzy sobą ceny niepomiernie niższe od cen notowanych na targowiskach, wykorzystują niezorientowane w terenie co do cen rolnictwo, w szczególności drobne; istnieją zmowy piekarzy, których ustalona pomiędzy sobą relacja w wymianie chleba na dostarczane przez rolnika zboże jest dla tego rolnika coraz niekorzystniejsza. Przytaczając cyfry uwypuklające, stwierdzam, że kiedy w r. 1932 rolnik otrzymywał za 100 kg żyta jeszcze 82 kg chleba, obecnie otrzymuje już tylko zaledwie 60 kg chleba. Istnieją zmowy kominiarzy, ustalające swoje taryfy, niestety sankcjonowane przez urzędy wojewódzkie i t. d. bez żadnej obniżki już od wielu lat. Jednem słowem, rolnictwo otoczone jest dokładnie i ze wszystkich stron zmowami, które złośliwie przeciwko niemu są skierowane.</u>
          <u xml:id="u-83.2" who="#JerzyMarianDonimirski">W to zagadnienie wchodzi również niebywały ciężar biurokratyzmu urzędowego, ciążący na naszej wsi. Wskażę tylko na biurokratyczne nastawienie Państwowego Urzędu Miar i Wag, szczególnie dotkliwie odczuwane przez drobną własność rolną. Urząd ten wymaga od rolnictwa legalizacji wag, minimalnie się zużywających, w turnusie dwuletnim przy fatalnym i bardzo drogim systemie koncesjonowanych przedsiębiorstw naprawy i zmusza je niepotrzebnie do wydawania poważnych sum, które mogłoby ono zużyć o wiele produktywniej dla swoich warsztatów. Niemniej biurokratycznem i dzięki temu niezwykle uciążliwem jest dla rolnictwa naszego ogromne zróżniczkowanie systemu wymiarowego podatków. Jeżeli już przychodzimy w obecnej trudnej sytuacji Skarbu Państwa do przekonania, że reforma podatkowa jest nieaktualną i dla Skarbu niepożądaną, to należy przynajmniej dążyć do uproszczenia procedury wymiarowej podatków, skomasowania wymiaru wszystkich podatków państwowych i komunalnych na jednym blankiecie z ich wyszczególnieniem, zasadniczo z dwoma w ciągu roku terminami płatności i w jednej tylko kasie płaconych. Ułatwi to rolnikowi życie i zaoszczędzi niepotrzebnej a uciążliwej bieganiny po kasach skarbowych, komunalnych i gminnych. Mógłbym tu tych utrapień i bolączek rolnictwa, przyprowadzających je nieraz do prawdziwej, a bezsilnej rozpaczy, namnożyć bez liku, ograniczam się jednak tylko do wyżej wspomnianych ze względu na konieczność streszczania się.</u>
          <u xml:id="u-83.3" who="#JerzyMarianDonimirski">Idąc zatem dalej, chcę poruszyć sprawę o niezwykłej doniosłości, jaka dla rolnictwa przedstawia zagadnienie jego oddłużenia. Rolnictwo nasze, a w szczególności rolnictwo ziem zachodnich, tak mniejsze jak i większe, pracujące na swoich warsztatach bardzo intensywnie, z dużym nakładem środków pieniężnych przeważnie z kredytu pochodzących, dźwigało w okresie dobrej koniunktury swój ciężar kredytowego zadłużenia względnie normalnie.</u>
          <u xml:id="u-83.4" who="#JerzyMarianDonimirski">Z biegiem jednak ostatnich łat i coraz bardziej postępującej zniżki cen płodów rolnych ciężar tego zadłużenia stawał się coraz trudniejszy, coraz uciążliwszy, tem bardziej, że stopa procentowa nie przystosowała się do zniżkowej koniunktury w rolnictwie, i stanął w końcu w jaskrawej dysproporcji do wartości warsztatów rolnych, której spadek w stosunku do roku 1929 szacować można do 60%. I tak zadłużenie 800 do 1000 zł na 1 ha, stanowiące bynajmniej nie jakąś wybujałość na intensywnie zagospodarowanych warsztatach rolnych ziem zachodnich o ówczesnej wartości 1 ha do 2000 zł i więcej, stanowi dzisiaj nieraz zaledwie wartość tego hektara, a gdyby przyszło do przymusowego wykupu, taki dług przewyższałby jego wartość. Ponieważ kryzys nie okazał się przejściowym, a raczej przeciwnie, coraz bardziej z roku na rok się pogłębiał i w końcu przybrał formę stałą, przeto okazała się konieczność oddłużenia rolnictwa. Organizacje rolnicze już przed 2 zgórą laty, wskazując na konieczność oddłużenia wsi, domagały się jednorazowego, ale wyczerpującego to zagadnienie posunięcia. Niestety, nie poszliśmy po tej linii, łudząc się jeszcze wówczas możliwościami poprawy. Wyszły pierwsze ustawy oddłużeniowe, które okazały się niedostateczne; trzeba było je poprawiać i uzupełniać nowemi. wnosząc do tego swoistego ustawodawstwa chaos i komplikując je w terenie wsi. Pierwotne uchwały urzędów rozjemczych, opłacone przez rolników, okazywały się nieaktualne, musiały następować ponowne rozpatrywania tych samych spraw, poraź drugi opłacane. Ulgi rolnikom przynoszono ratami i z opóźnieniem, a niezadowolenie wierzycieli rolnictwa, miast wyładować jednorazowo, trzymano przez dłuższy okres czasu niepotrzebnie, jak na rozżarzonych węglach. Pomimo tego. ostateczny efekt ustaw oddłużeniowych jest faktycznie niewystarczający, a ciężar, zdaniem mojem, niesprawiedliwie rozłożony, albowiem rachunek zapłacił wierzyciel prywatny rolnika, natomiast wierzyciel w postaci t. zw. kredytu zorganizowanego, główny i bodaj podstawowy wierzyciel rolnictwa zachodniej Polski został ochroniony. To też na Pomorzu i w Wielkopolsce najhardziej odczuwa się braki i niedociągnięcia w oddłużeniu rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-83.5" who="#JerzyMarianDonimirski">Przy tworzeniu ustawodawstwa oddłużeniowego dla rolnictwa nie obeszło się również niestety bez kardynalnych i zasadniczych niedociągnięć. Za takie zasadnicze! niedociągnięcie uważam pominięcie w ustawodawstwie oddłużenia rolnictwa jego spółdzielni. Skutek ujemny okazał się też niebawem, albowiem spółdzielnie rolnicze, zamroziwszy u rolników przez ustawodawstwo poważne kapitały obrotowe przy niskiem oprocentowaniu, zaczęły ostro reagować na brak tych kapitałów, a będąc zmuszone wobec wierzycielskich instytucyj kredytoznawczych opłacać normalnie wysokie oprocentowanie, znalazły się rychło wobec strat bilansowych i duża ich ilość, szczególnie na ziemiach zachodnich, zmuszona była ogłosić likwidację, a często upadłość. W konsekwencji oddłużony rolnik znalazł się w nowej z tego powodu trudności świadczenia na swoje spółdzielnie wysokich sum w formie dopłat do udziałów. Zaledwie zatem zrobiono krok naprzód, już o krok się cofnięto. Dopiero nowy dekret z 14 stycznia b. r. mógłby, zdaje się, ruszyć sprawę naprzód, aczkolwiek jego praktyczne znaczenie zależy od rozporządzeń wykonawczych, które, niestety nie są jeszcze dotychczas wydane i niewiadomo jeszcze jak będą wyglądały.</u>
          <u xml:id="u-83.6" who="#JerzyMarianDonimirski">Specjalnym tworem ustawodawstwa oddłużeniowego jest Bank Akceptacyjny. W założeniu swojem słuszny, nosi on jednak zalążek, który na dłuższą metę nie wytrzyma próby życia, a jest nim średnioterminowość kredytu akceptacyjnego. Wszystkie organizacje rolnicze wszystkich ziem naszych mają ustaloną zasadę, która i mnie jedynie słuszną się wydaje, że jedynym zdrowym i podstawowym kredytem rolnictwa jest kredyt długoterminowy i tylko na długoterminowym, amortyzacyjnym kredycie rolnictwo może oprzeć swoje istnienie. Powstanie zatem konieczność zastanowienia się poważnie nad przekształceniem średnioterminowego kredytu akceptacyjnego na kredyt długoterminowy, amortyzacyjny i niskoprocentowy.</u>
          <u xml:id="u-83.7" who="#JerzyMarianDonimirski">Ograniczając do tych uwag temat oddłużenia rolnictwa, które traktuję jako konieczną konsekwencję kryzysu gospodarczego na wsi, chcę poruszyć kilka innych poczynań ostatnich lat ubiegłych, które miały na celu nieść pomoc rolnictwu, a z których nie wszystkie zgodnie ze swojem zasadniczem założeniem działały.</u>
          <u xml:id="u-83.8" who="#JerzyMarianDonimirski">Jednem z nich są powołane już od! szeregu lat do życia Państwowe Zakłady Przemysłowo-Zbożowe. Nie negując zupełnie słuszności ich powstania, nie negując zupełnie ich dodatniego działania dla rolnictwa w pewnych okresach, kiedy to wykonywały one swoje podstawowe zadanie przez interwencję zbożową na rynku wewnętrznym, chroniąc rynek ten od nadmiernych wstrząsów i niezdrowych wahań, mam jednak wyraźne zastrzeżenia do działalności Państwowych Zakładów Przemysłowo-Zbożowych od chwili, Wedy usunęły się one od roli regulatora cen zbożowych na rynku, a przeszły do roli samodzielnego kupca eksportera zbożowego, wyposażonego w poważne przywileje ulg podatkowych, taryfowych na kolejach państwowych, a więc posiadające cechy raczej etatystyczne. Otóż pomijając już, że obecne Państwowe Zakłady Przemysłowo-Zbożowe stanowią dzisiaj wyposażaną w poważne walory uprzywilejowaną konkurencję dla prywatnego handlu zbożowego jako wybijającej się inicjatywy prywatnej, podkreślić należy, że ostatnie pociągnięcia gospodarcze Państwowych Zakładów Przemysłowo-Zbożowych przynoszą poważną szkodę naszemu rolnictwu i należy tu z tego miejsca przeciwko takim poczynaniom w imieniu rolnictwa jak najkategoryczniej zaprotestować. Ostatnio prasa stołeczna z 15 b. m. przyniosła artykuły stwierdzające, że P. Z. P. Z. w bieżącym roku gospodarczym 1935/36 zakupiły na Litwie, mianowicie w Kłajpedzie 500 wagonów żyta, a przewiózłszy je do Gdańska i zmieszawszy z żytem polskiem, wyeksportowały je jako polskie żyto zagranicę. Zdawałoby się wprost nie do wiary, że W chwili, kiedy rolnictwo polskie szuka kurczowo rynków zbytu dla uplasowania nadmiaru swojej produkcji żyta, w chwili, kiedy wewnątrz kraju rolnictwo żyta swojego pozbyć się nie może, bo kupcy zbożowcy, nie mając nań zbytu, kupować go nie mogą, a ostatecznie kupując płacą rolnikowi ceny poniżej notowania na giełdzie, Z. P. P. Z., zamiast stać się odbiorcą tak pożądanym żyta polskiego, szukają go spokojnie na rynkach zagranicznych, wprowadzając do naszego portu zbożowego i zmieszawszy z żytem polskiem jako takie dalej je eksportują! Jestem niezwykle ciekawy, jak zareaguje na to p. Minister Spraw Wewnętrznych, do którego resortu P. Z. P. Z. należą, jak zareaguje na to p. Minister Rolnictwa, który przecież w Rządzie naszym interesy rolnictwa reprezentuje. Rolnictwu nie pozostaje nic innego, jak zaapelować do Wysokiego Rządu naszego, ażeby corychlej przekazał P. Z. P. Z. resortowi Ministerstwa Rolnictwa, ażeby miało ono możliwość kontrolowania ich działalności na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-83.9" who="#JerzyMarianDonimirski">Innem takiem poczynaniem już ostatnich czasów, któremu chcę kilka słów poświęcić, a które ma na celu przyniesienie pomocy rolnictwu polskiemu, to usiłowania p. Ministra Rolnictwa przestawienia produkcji rolnej z produkcji zbożowej na produkcję zwierzęcą, przybierające już konkretne formy. Koncepcja ta nie entuzjazmuje bynajmniej rolników Wielkopolski, którzy nie mają naogół w gospodarstwach swoich odpowiednich warunków naturalnych do jej realizowania, ale nie o to mi w tej chwili chodzi i nie poto ją tułaj poruszam. Chodzi mi raczej o to, że w Polsce tak przecież wybitnie rolniczej, wpadaliśmy już niejednokrotnie z ekstremu jednego w drugi i zawsze skutki tego były, że wywoływaliśmy nadprodukcję, z którą później nie wiedzieliśmy co robić. Otóż, żeby temu zapobiec, koniecznością jest, przy nastawianiu produkcji w pewnym specyficznym kierunku, natychmiastowe szukanie rynku zbytu dla wytworzonego masowo produktu. Ponieważ obecnie nastawia się rolnictwo polskie, a w szczególności warsztaty małorolne na produkcję zwierzęcą, trzeba dla przetworów tej produkcji szukać corychlej zbytu, ażeby nadprodukcja towaru nie zdeprecjonowała go poniżej jej własnych kosztów. Rynki zbytu zagraniczne są niestety ograniczone i tylko pewną określoną ilość towaru da się tam wyeksportować. Natomiast wydaje mi się możliwe uplasowanie przedewszystkiem tłuszczów zwierzęcych na rynku wewnętrznym. Mam tu na myśli jako odbiorcę polski przemysł mydlarski, który przy odpowiedniej polityce celnej wchłonąłby poważne ilości tłuszczów zwierzęcych w miejsce tłuszczów i olejów z nasion egzotycznych, które dla tego przemysłu w ogromnej ilości się sprowadza. Kilka cyfr zilustruje mniejwięcej to zagadnienie. Przemysł mydlarski w Polsce według statystyki zużywa do produkcji ca 6.000 wagonów 10-tonnowych mydła rocznie, ca 4.000 wagonów różnych tłuszczów. Na te 4.000 wagonów składają się ca 3.000 wagonów tłuszczów i olejów z nasion egzotycznych, importowanych przy niebywale niskiej stawce celnej 3 zł od 100 kg, a 1.000 wagonów tłuszczów zwierzęcych rodzimej produkcji. Otóż wydaje mi się słusznem i koniecznem odwrócenie takiego stanu rzeczy i przy odpowiedniem obłożeniu cłem tłuszczów i olejów zagranicznych doprowadzenie do tego, ażeby rodzima produkcja tłuszczów zwierzęcych i oleju lnianego pokrywała zapotrzebowanie fabryk mydła w ilości ca 3.000 wagonów, a tłuszcze i oleje zagraniczne w ilości ca 1000 wagonów. Znalazłoby się rynek zbytu dla pewnego nadmiaru produktu rolnego z jednej strony, a Skarbowi Państwa przysporzyłoby się dochodów z cła z drugiej strony, no i w końcu i bilans handlowy też dobrzeby na tem wyszedł.</u>
          <u xml:id="u-83.10" who="#JerzyMarianDonimirski">Panie Marszałku! Czy mógłbym prosić o przedłużenie mi czasu przemówienia o 5 minut?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#StanisławCar">Jest jeszcze jeden mówca, oprócz tego będzie przemawiał p. referent, a chciałbym, żebyśmy rozprawę skończyli przynajmniej o północy, więc proszę się streszczać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#JerzyMarianDonimirski">Z dalszych zagadnień gospodarczych rolnictwa chcę jeszcze podkreślić sprawę spirytusu napędowego i mieszanek spirytusowo-benzynowych, która pomimo usilnych starań rolnictwa dotąd nie znalazła realizacji, a którą rolnictwo szczególnie ziem zachodnich jako wielki producent spirytusu nadal uważa za nadwyraz aktualną i dla siebie żywotną. Pozwolę sobie zaapelować do Wysokiego Rządu, ażeby zechciał ten doniosły postulat rolnictwa zachodniej Polski jaknajprędzej realizować.</u>
          <u xml:id="u-85.1" who="#JerzyMarianDonimirski">Przechodzę do sprawy zmiany ustroju rolnego, wysuwanej bodaj dzisiaj na czoło zagadnień rolniczych, a również i socjalnych. Otóż na samym początku chcę z całym naciskiem stwierdzić, że w województwie poznańskiem i pomorskiem istnieje dobrowolna podaż ziemi i takiż popyt na nią, przewyższające granice przewidziane ustawą o zmianie ustroju rolnego, brak tylko, jak zresztą w całej Polsce, czynnika kredytodawczego, któryby obu stronom, tak sprzedającej jak i kupującej, dopomógł sfinansować to zagadnienie. Gdyby nie ten podstawowy mankament, reforma ustroju rolnego na ziemiach zachodnich odbywałaby się całkowicie samorzutnie, w tempie conajmniej odpowiadającem ustawie, i nie przychodziłoby na końcu każdego roku do gospodarczo szkodliwego wykupu ziemi przez Państwo. W Polsce, której ustrój kapitalistyczny z takim naciskiem podkreślał tutaj z mównicy tak niedawno p. Wicepremier Kwiatkowski, każdy przymusowy wykup jakiejkolwiek prywatnej własności jest czynnością godzącą w zasadnicze podstawy pojęcia ustroju kapitalistycznego, gwarantującego obywatelowi przedewszystkiem prawo własności i prawo dysponowania swoją własnością. Przymusowy zaś wykup ziemi po cenach niższych, aniżeli jest nią cena rynkowa, jest pozatem aktem antygospodarczym, w szczególności w dobie kryzysu, aktem, obniżającym sztucznie wartość ziemi, która przecież jest nie tylko obiektem kupna i sprzedaży, ale która jest oparciem dla wierzyciela rodnika, zabezpieczającego na hipotekach ziemskich swoje wierzytelności. Sztuczne obniżanie ceny ziemi w przymusowym wykupie, obecnie niestety praktykowane, jest więc szkodliwe ze względu na konieczność przywrócenia zaufania kredytu rolnego, a w szczególności kredytu hipotecznego, na ziemi opartego.</u>
          <u xml:id="u-85.2" who="#JerzyMarianDonimirski">Jeżeli przyjrzymy się świeżo ogłoszonemu wykazowi imiennemu na rok 1936, to stwierdzimy, że szczególnie i w niepomierny sposób Pomorze i Wielkopolska zostały w nim wymienione. Razem ca 16.000 ha ziemi prywatnej własności podlega tam przymusowemu wykupowi, a dalsze 32.000 ha przeznaczone są do parcelacji w roku bieżącym, nie licząc ziemi majątków państwowych. Jest to niezwykle ostre nasilenie przebudowy ustroju rolnego specjalnie w zachodnich województwach i dlatego chciałbym zwrócić uwagę na kilka zasadniczych zagadnień, jakie się z niem łączą.</u>
          <u xml:id="u-85.3" who="#JerzyMarianDonimirski">Na czoło wysuwa się tutaj sprawa bezrobocia. Mylnym jest sąd, że rozumną i do warunków ziem zachodnich przystosowaną parcelacją można zwalczać bezrobocie na Pomorzu i w Poznańskiem. Wręcz przeciwnie, ostre i nieoględne nasilenie parcelacyj wywołuje tam nieraz pogłębienie się bezrobocia. Albowiem mniej rodzin zostaje osiedlonych na parcelowanej roli, aniżeli zwolnionych przez ubytek ziemi w większym warsztacie pracy. Zwolnieni zaś robotnicy stają się nowym, a tak bardzo w dzisiejszych trudnych czasach niepożądanym ciężarem publicznym gmin wiejskich. Jestem w stanie udowodnić na terenie Wielkopolski, że twierdzenie powyższe jest słuszne i uzasadnione. Należy więc do tego poważnego zagadnienia ekonomicznego, jakim jest przebudowa ustroju rolnego na ziemiach zachodnich, przystępować z poważnym i głęboko przemyślanym planem, ażeby nie wytworzyć chaosu, no a przedewszystkiem nowej nędzy ludzkiej człowieka bezrobotnego. Należy zatem z tych względów nader oględnie i przemyślanie stosować parcelację do Warsztatów rolnych uprzemysłowionych i hodowlanych, przedstawiających tak pożądaną i cenną wartość twórczego przemysłu i hodowli, a przedewszystkiem będących intensywnemu warsztatami pracy, które dają zatrudnienie więcej, niż przeciętnej ilości pracowników umysłowych i fizycznych.</u>
          <u xml:id="u-85.4" who="#JerzyMarianDonimirski">Dalszem takiem zagadnieniem to podział ziemi parcelowanej. Tu należy przedewszystkiem wziąć pod uwagę słuszny i bezwzględnie zasadniczy postulat Wielkopolski i Pomorza uwzględnienia przy rozdziale i sprzedaży ziemi przedewszystkiem elementu miejscowego, zanim przystąpi się do transplantacji elementu osadniczego z innych okolic Polski. Mnożą się bowiem słuszne skargi miejscowej ludności małorolnej, w szczególności synów włościańskich i ludności bezrolnej, czyli służby folwarcznej i coraz to liczniej napływających reemigrantów, dzieci wsi wielkopolskiej, że nie uwzględnia się ich interesów przy parcelacji z ich szkodą, a na korzyść nowego elementu z innych dzielnic. Taki stan rzeczy w konsekwencji jest jednem z poważniejszych źródeł niezadowolenia i nic dziwnego, że rodzi on i rozwija na ziemiach zachodnich szkodliwy i niepożądany partykularyzm dzielnicowy, tak nieuzasadnienie ziemiom tym wytykany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#StanisławCar">Panie Pośle, 5 minut już minęło, obecnie mogę Panu dać już tylko jedną minutę na dokończenie przemówienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#JerzyMarianDonimirski">Przejdę więc wobec spóźnionej pory do ostatniego ustępu mego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-87.1" who="#JerzyMarianDonimirski">Dobiegając do końca mego przemówienia, chcę jeszcze kilka słów poświęcić sprawie, tyczącej się już specyficznie rolnictwa wielkopolskiego. Chcę stwierdzić, że rolnictwo wielkopolskie przechodzi wyjątkowo wielki kryzys gospodarczy i to kryzys dwojaki. Jeden, wraz z całem rolnictwem polskiem, to kryzys koniunktury rolniczej, drugi, to kryzys spowodowany dwuletnim z rzędu wybitnym nieurodzajem wywołanym katastrofalną dwuletnią klęską posuchy. Klęska posuchy 1934 i 1935 r. była w Wielkopolsce taką samą kieską żywiołową, jaką była klęska powodzi w Małopolsce na wiosnę 1934 r., z tą tylko różnicą, że bez porównania mniej rzucała się w oczy od tamtej. Straty, jakie z powodu klęski posuchy poniosło rolnictwo wielkopolskie, ocenia się urzędowo na ca 200.000.000 zł. Cyfra strat, jak na jedno województwo zaiste przygniatająca. Nic też dziwnego, że całe rolnictwo wielkopolskie jest w tej chwili prawie że niewypłacalne, a świadczenia Skarbu Państwa w formie zresztą niewielkich, przeciętnie 15 do 20% wynoszących ulg podatkowych oraz świadczeń na wyposażenie drobnego rolnictwa w paszę i siewny materiał, nie są zupełnie W żadnej proporcji do poniesionych przez rolnictwo strat.</u>
          <u xml:id="u-87.2" who="#JerzyMarianDonimirski">Apeluję wobec tego do p. Ministra Skarbu, ażeby zarządził możliwie oględne stosowanie przymusu w ściąganiu różnych należności skarbowych, czy innych ze względu na ciężką klęskę, jaką dotknięta została Wielkopolską. Niestety z powodu braku czasu nie mogę rozwinąć szerzej tych spraw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Ostafin.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#JózefOstafin">Wysoka Izbo! Zanim przystąpię do sprawy, którą chcę poruszyć, chciałem przedewszystkiem odpowiedzieć p. posłowi Terszakowiczowi na jego żale, na krzywdy, jakie według niego spotykają „Silskij Hospodar” na terenie okręgu, z którego jest obrany, mianowicie pow. rudeckiego. Chcę odpowiedzieć jedno, że jeżeli starosta leski uznał, że nie należy, żeby „Silskij Hospodar” otrzymywał subwencje dlatego, że uprawia politykę, to miał rację. Jabym zajął takie same stanowisko. Bo, proszę Wysokiej Izby, rolnictwo w Polsce nie jest ani Ukraińskie, ani polskie, ani żydowskie, tylko jest rolnictwem i O. T. R-y jako organizacje rolnicze nie są organizacjami polskiemi, tylko są organizacjami rolniczemi. Stwarzanie jakiejkolwiek różnicy organizacyjnej, nadawanie organizacjom rolniczym jakiegokolwiek piętna, że tak powiem nacjonalistycznego, jest pogłębianiem rozdzwięków narodowościowych, a nie dążnością do normalizacji stosunków. Oprę się na mojej przebytej 5-letniej pracy w terenie ukraińskim i polskim, t. j. wołyńskim. Z kolegami Tymoszenką i Burą, z którymi tutaj współpracuję, spotykałem się w tak zwanych O. T. R. i K. R. wołyńskich. Myśmy tam pracowali razem i oni nie przestawali być Ukraińcami, a ja Polakiem. Tych rzeczy nie należy się obawiać. Niema w rolnictwie pszenicy Ukraińskiej czy polskiej, jest tylko pszenica, tak sarnio jak niema kur żydowskich, ukraińskich czy polskich, tylko są poprostu kury. I takie stanowisko ja zajmuję.</u>
          <u xml:id="u-89.1" who="#JózefOstafin">Proszę Wysokiej Izby! Jeżeli tutaj tylokrotnie padały słowa stwierdzające stopniową normalizację stosunków w Małopolsce wschodniej, którą Wysoka Izba, jak również cały naród tak ukraiński jak i polski przyjął z radością, to przypuszczam, że stwarzanie jakichkolwiek cech narodowościowych w organizacjach czysto gospodarczych nie prowadzi do celu i byłoby przyczyną głębokiego rozdzwięku między słowami a faktami. Dodam jeszcze, że spotykałem się z bojkotem Ukraińców, kupujących w sklepach polskich i uważam, że ta rzecz jest bardzo niewłaściwa. Byłbym niesłychanie szczęśliwym, jeżeliby na stanowisku prezesa O. T. R. w Rudkach był poseł Terszakoweć i jeżelibym ja, pracując jako rolnik w organizacjach rolniczych, spotkał się w tej samej organizacji z kolegą Terszakowcem czy kol. Pełeńskim, bo wtedy naprawdę stwierdzilibyśmy dokładnie, że normalizacja stosunków narodowościowych została już do pewnego stopnia dokonana.</u>
          <u xml:id="u-89.2" who="#JózefOstafin">Przejdę teraz do innej kwestii. Kolega p. Kamiński wypowiedział dziś zdanie, że Państwo będzie stawiało na drobne, scalone, uporządkowane warsztaty rolne. To jest zasada. Z tą zasadą zgodzić się musimy. Jednak na terenie Małopolski wskutek niesłychanego rozdrobnienia przeciętne gospodarstwo wynosi 2,5 morgi i tam uporządkowanie tego warsztatu rolnego wymaga niesłychanie szybkiej i wysilonej pracy. Ta praca została już rozpoczęta. Komasacja na terenie gór jest prowadzona, jednak z powodu braku kredytów praca kuleje. Z drugiej strony musimy pomyśleć o odpływie nadmiernej ludności wiejskiej z przeciążonych drobnych terenów środkowej Małopolski o jałowej w dodatku ziemi. I tu nie zgodziłbym się z p. Donimirskim, bo tam, gdzie są te wielkie obszary do parcelacji, trzeba umieścić drobnych rolników z innych terenów. Ta robota nie powinna być regionalną, tylko państwową. Czy ten drobny rolnik będzie z pod Gdyni, czy z pod Zaleszczyk, czy Zakopanego, on ma prawo do ziemi w Polsce, bo on jest w Polsce w domu, bez względu na to, gdzie ten kawałek ziemi ma dostać.</u>
          <u xml:id="u-89.3" who="#JózefOstafin">Wspomnę teraz o sprawie karpackiej. Mieliśmy w 1394 dotkliwą powódź, która zniszczyła szereg gospodarstw i pociągnęła wydatki idące w miliony. Szereg tez wygłoszono na temat zaradzenia tej sprawie. Od wielu lat prowadzone są roboty zabudowania górskich potoków, co miało przeszkodzić klęsce. Jako rolnik twierdzę, że to są wszystko paliatywy. Zabudowanie górskich potoków nawet olbrzymim kosztem nie osiągnie celu, jeżeli równocześnie nie będzie prowadzona sprawa zalesienia nieużytków. Mamy przykład najlepszy na Stanach Zjednoczonych. Kiedyś zostało wycięte górne dorzecze Missisipi i Missouri i od tego czasu stale tam powstają nie tylko olbrzymie wylewy, ale i burze piaskowe. Mamy dalej klasyczny przykład w Karpatach, gdzie wycięcie lasów spowodowało nie tylko klęskę wylewów, ale zmianę klimatu, a nawet kierunku wiatrów i co za tem idzie nieurodzajną glebę i biedę. Proszę Panów, zalesienie uważam za rzecz najważniejszą, podstawową, najbardziej celową, a przytem najmniej kosztowną. I powiem, że Ministerstwo Rolnictwa robotę już rozpoczęło, ale na niewielkim odcinku, bo na odcinku lasów własnych i gminnych. Zostały jeszcze olbrzymie tereny specjalnie wielkiej własności i lasy drobnej własności. Jeżeli się przyjrzymy średnim Karpatom, Beskidowi niskiemu, a jest okazja, bo dużo ludzi jeździ tam na wycieczki narciarskie, to te tereny stały się terenami narciarskiemi, bo niema tam drzew i brak lasów doprowadził tam do olbrzymich powodzi, do zmiany klimatu. I na jakich odcinkach są te golizny? Na odcinkach lasów prywatnych. Jeżeli popatrzymy na znane izdebnickie lasy, które przed dziesięciu laty stanowiły ozdobę powiatów myślenickiego i wadowickiego, jeżeli popatrzymy na powiat turczański, to włosy na głowie stają, gdy się widzi co się stało w ciągu ostatnich lat, kiedy prywatna własność zaczęła te lasy dewastować. Piękno gór polskich straciło swoją wartość z powodu wycięcia lasów i stworzenia otwartych golizn. Wydział krajowy byłej Galicji włożył olbrzymie miliony w zabudowanie potoków górskich i co z tego? Przyszła powódź w 1934 r. i wszystkie zabudowania potoków górskich znikły, ponieważ równocześnie nie było prowadzone zalesienie. Dlatego stawiam krótko kwestię w ten sposób, że należałoby wprowadzić przymus zalesiania nie tylko na obszarach lasów gminnych, ale również na obszarze lasów prywatnych tak wielkiej, jak i drobnej własności. Pominę to, że zalesienie upiększy kraj, ale przedewszystkiem zwiększy ono majątek narodowy i przyczyni się do obronności Państwa, co w dzisiejszych czasach ma niezmiernie doniosłe znaczenie, zwłaszcza w Państwie Polskiem, cierpiącem na brak dróg.</u>
          <u xml:id="u-89.4" who="#JózefOstafin">Kiedy omawiam tę sprawę, poruszę jeszcze kwestię inną — wydziału leśnego Politechniki Lwowskiej. Jeśli narzekaliśmy, że są w Lasach Państwowych usterki, to te usterki powodowane są w wielu wypadkach i tem, że jest jeszcze mało wyszkolonego fachowo personelu. Otóż jestem zdania, że na terenie, gdzie lasy państwowe tworzą drugi z rzędu największy kompleks lasów, to znaczy w Gorganach, Czarnohorze, Beskidzie Huculskim i Górach Czywczyńskich, gdzie ten kompleks ma specjalne siedlisko i specjalny porost, wyższa uczelnia leśna, zwłaszcza dlatego, że istnieje już ona od kilkudziesięciu lat i ma piękne tradycje, jest potrzebna, chociażby ze względu na te Lasy Państwowe, które tak niestety atakowano. Twierdzę bowiem na przykładach polityki leśnej prywatnych właścicieli narodowości niepolskiej w Karpatach, a i polskiej również — że gdyby Gorgany były własnością prywatną, to byłyby podobne do Atlasu marokańskiego i stanowiłyby poproś tu jakiś obraz grozy przyrodniczej.</u>
          <u xml:id="u-89.5" who="#JózefOstafin">Jeżeli jestem przy sprawach leśnych, to nie mogę pominąć milczeniem tej przykrej dyskusji, która, mam nadzieję, zakończy się dziś już raz nazawsze i może nigdy do niej nie powrócimy. Żałuję mocno, że p. pos. Kozicki, który odczytał szereg ustępów ze sprawozdania N. I. K., nie odczytał innych ustępów, które pozwolę sobie odczytać:</u>
          <u xml:id="u-89.6" who="#JózefOstafin">„Najwyższa Izba Kontroli stwierdza w swojem sprawozdaniu, że naskutek wystąpienia organów kontroli państwowej w sprawie usunięcia stwierdzonych uchybień względnie ściągnięcia od osób odpowiedzialnych nadpłaconych sum i niepobranych dochodów, wreszcie pociągnięcia winnych do odpowiedzialności, żądania te zostały w większości wypadków uwzględniane lub są przedmiotem dalszej korespondencji.</u>
          <u xml:id="u-89.7" who="#JózefOstafin">Wykorzystując jednak sprawozdanie N. I. K., Dyrekcja Naczelna zażądała od Dyrekcji Lasów Państwowych wyjaśnień w sprawie poruszonych przez N. I. K. uchybień oraz wydała zarządzenia w kierunku ich usunięcia. Administracja Lasów Państwowych dąży stale do ograniczania tych niedociągnięć do minimum zarówno przez dobór odpowiednio przygotowanych urzędników jak i przez wyrobienie istniejącego personelu. Rezultaty tych wysiłków z każdym rokiem są lepsze”. Proszę Wysokiej Iżby! Wczoraj kilkakrotnie padały słowa uznania dla naszej armii i wszyscy stwierdziliśmy, że moralność i poczucie obowiązków w naszej armii stoi bardzo wysoko. A jednak czy w naszej armii nie mamy sądów wojskowych i nie mamy więzień wojskowych? Czy tam anioły są? A czy w tak olbrzymiem przedsiębiorstwie jak Lasy Państwowe, mają być anioły czy ludzie? Jeżeli są ludzie, to są i nadużycia. Ale z powyżej odczytanego ustępu widać, że za nadużycia ludzie byli pociągnięci do odpowiedzialności, a w takim razie władza przełożona tych ludzi jest w porządku.</u>
          <u xml:id="u-89.8" who="#JózefOstafin">Słyszeliśmy od p. Kozickiego, że jakiś urzędnik Dyrekcji Lasów Państwowych w Białowieży w łeb sobie strzelił. Chyba nie z powodu pochwał Dyrekcji Lasów Państwowych, ale z innych przyczyn. A więc należałoby i te rzeczy uwzględnić w tych ciężkich oskarżeniach.</u>
          <u xml:id="u-89.9" who="#JózefOstafin">Szkoda, że niema na sali Prezesa Krzemieńskiego, bo chciałbym zapytać, czy radca N. I. K. p. Zygmunt Deniszczuk jest identyczny z p. Zygmuntem Deniszczukiem, o którym pisze „Goniec Warszawski” z dnia 11 lutego b. r. w artykule p. t. „Zatarg między N. I. K. a Dyrekcją Lasów Państwowych” podając, że Zygmunt Deniszczuk na Radzie Naczelnej Związków Drzewnych został w dniu 8 kwietnia 1935 r. wybrany razem z inż. Znajdowskim i dr. Raskinem, do Komisji Rewizyjnej Związków Drzewnych. Wspomnę, że do tej Rady Naczelnej Związków Drzewnych wchodzi m. in. i Komitet Eksportowy Papierówki, prezesem którego został wybrany w dniu 9 kwietnia 1935 r. p. Emeryk Hutten-Czapski i p. Monitz i Syrop jako wiceprezesi.</u>
          <u xml:id="u-89.10" who="#JózefOstafin">Na tem zebraniu Rada Naczelna Związków Drzewnych obradowała dłuższy czas, m. in. uchwalono pewną rezolucję, że walne zebranie Rady Naczelnej, na którem właśnie ów. Deniszczuk był obecny jako członek Komisji Rewizyjnej, „stwierdza z żalem, że ostatni rok przyniósł dalszy wydatny Wzrost produkcji przemysłowej Lasów Państwowych i t. d.”. Więc stwierdzono z żalem, że Dyrekcja Lasów Państwowych się rozwija.</u>
          <u xml:id="u-89.11" who="#JózefOstafin">Nie wiem, czy to jest ten sam pan, ale jestem w posiadaniu delegacji p. Zygmunta Deniszczuka z N. I. K. do Dyrekcji Naczelnej Lasów Państwowych, celem „dokonania kontroli ksiąg, akt i dokumentów, dotyczących sprzedaży na rynkach zagranicznych drewna użytkowego i materiałów przerobionych w Lasach Państwowych w 1933/34 r.”. Nie przypuszczam, żeby to był ten sam pan, bo przecież ustawa z dnia 17 lutego 1922 r. o państwowej służbie cywilnej w art. 29 powiada: „Urzędnikowi nie wolno przyjąć żadnej posady, ani stanowiska, ani też oddawać się poza urzędem takim zajęciom, których wykonanie stoi w sprzeczności z jego obowiązkami służbowemi, przeszkadza mu w ścisłem wykonywaniu czynności urzędowych lub może wywołać uzasadnione podejrzenie o stronniczość lub interesowność”.</u>
          <u xml:id="u-89.12" who="#JózefOstafin">Do tej sprawy żadnych komentarzy nie dodam.</u>
          <u xml:id="u-89.13" who="#komentarz">(Głos: Nie potrzeba. Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#StanisławCar">Lista mówców została wyczerpana.</u>
          <u xml:id="u-90.1" who="#StanisławCar">Głos ma sprawozdawca p. Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-91">
          <u xml:id="u-91.0" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Muszę stwierdzić, że istotnie Zarzuty tych panów kolegów, którzy stali na stanowisku, że ja niektórych zagadnień, nawet zupełnie ważnych, nie poruszałem — są słuszne. Nie byłem w stanie poruszać wszystkich zagadnień, związanych z sytuacją rolnictwa i do tego zgóry przyznałem się na wstępie mego referatu. Przepraszam, że teraz nie zamierzam na te zagadnienia odpowiedzieć. Natomiast ograniczę się z konieczności rzeczy do najważniejszych spraw, które zostały poruszone i najcięższych zarzutów, które zostały tu sformułowane, a więc przedewszystkiem zajmę się tem, co był łaskaw tutaj powiedzieć p. Hutten-Czapski i odpowiadam na te pytania, które zostały skierowane do mnie jako sprawozdawcy.</u>
          <u xml:id="u-91.1" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Sądzę, że to, co powiedział p. Minister jest w 150%, a nie w 100% słuszne. Mianowicie, jest normalną rzeczą, że jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, nie powinien zgóry robić zarzutu i stawiać to w takiej formie, jak gdyby była to sprawa, która rzeczywiście pachnie czemś nieodpowiedniem. Dobrą zasadę zacytował p. Kozicki, tylko niestety, do siebie samego jej nie zastosował. Nie byłoby w Polsce dymu i nie byłoby gadania po chatach, może rzeczywiście o rzeczach niewłaściwych.</u>
          <u xml:id="u-91.2" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Pozwolę sobie tutaj zanalizować dokładnie niektóre momenty, o które zaczepił p. Hutten-Czapski. Najpierw ten ubytek gruntów leśnych, o którym już mówiłem. Ubytek ogólny wynosi 705.000 ha, w tem jest około 300.000 ha samych gruntów poserwitutowych. To jest stan faktyczny. A teraz jeśli chodzi o względność cyfr, dotyczących obszaru, zajętego przez prywatną własność leśną, to ten obszar istotnie jest nieściśle określony. Ale p. poseł wie chyba i powinien wiedzieć jako specjalista od spraw leśnych, że o ile nie jest wiadomy dokładnie cały obszar prywatnej własności leśnej w Polsce, względnie, że niedokładnie jest zanalizowana sytuacja na tym odcinku, to większa własność począwszy od 150 ha na wszystkich terenach i od 250 ha na terenach województw wschodnich obszarowo jest dobrze znana i przez statystykę ujęta — o niej mówiłem ściśle, bo o niej, można mówić, ściśle. Co do tego niema żadnej wątpliwości. Sądzę, że p. poseł powinien o tem wiedzieć. Mówiąc o tem w swoim referacie wyraźnie powiedziałem, że chodzi tu o tę Właśnie większą własność leśną, mianowicie od 150 ha i od 250 ha wzwyż. Pod tym względem trzeba tylko trochę uwagi i dobrej woli.</u>
          <u xml:id="u-91.3" who="#WładysławKamiński">Jeśli chodzi o zagadnienie rocznego etatu rębnego leśnego, to p. poseł Hutten-Czapski powiada: Nawet jeżelibyśmy przyjęli 23.000 ha, podane przez p. Ministra, to nie wiem, ozy pod tym względem utrzymujemy się w normie. Najlepiej jest się dowiedzieć, a nie operować cyframi z 1932 r., kiedy sytuacja lasów była najgorsza; trzeba też operować możliwie wszystkiemi cyframi, które są dostępne dla każdego, kto przejawi trochę dobrej woli i zainteresowania. Nie wątpię, że gdyby p. Hutten Czapski zwrócił się do Naczelnej Dyrekcji Lasów, to niezależnie od tego, że ją krytykuje, odpowiednie dane zostałyby mu napewno dostarczone; a jeżeli nie do Dyrekcji Lasów, to można było z zupełnem powodzeniem zwrócić się do mnie. Byłbym z całą życzliwością służył całym materiałem. Muszę Wysokiej Izbie powiedzieć jeszcze jedno. Panu gen. Żeligowskiemu w obecności posła Czapskiego, który obok stał, zaproponowałem, że przyjdę do Grupy Posłów Rolników i wygłoszę referat między innemi z tej dziedziny, która się odnosi do gospodarki lasów Państwowych. Zgłosiłem swoją gotowość. Ta gotowość nie została wykorzystana. Przepraszam bardzo, jak Panowie mogą mieć dziś pretensję? Czyście wyczerpali wszelkie środki, jakie były możliwe? Poseł Czapski należy także do grupy rolników. Byliby Panowie wszyscy wiedzieli dokładnie, jak się przedstawia gospodarka lasów, byłbym pokazał tablicę i przedstawił odpowiednie dane.</u>
          <u xml:id="u-91.4" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Muszę stwierdzić, że jeżeli chodzi o to, co zostało wyrąbane w granicach etatu, o czem mówił p. Czapski, to sprawa przedstawia się tak, że w roku 1932/33 wyrąbano czystym zrębem 5.011.000 m3 grubizny i użytków międzyrębnych 1.360.000, czyli razem 6.371.000 m3 grubizny. W roku 1933/34 wyrąbano w ten sposób mniejwięcej razem w użytkach międzyrębnych z użytkami z czystego zrębu 7.408.000 m3. A więc w granicach tego, co mówił p. poseł Czapski, 7.500.000 m3 — to się całkowicie zmieści. Trzeba spojrzeć na cyfry, a Wtedy się okaże, że one mogą dużo wyjaśnić. Z koleją rębu w lasach państwowych jest to samo. Nie będę tutaj nużył Wysokiej Izby szczegółową tablicą, którą posiadam, określającą kolej rębności w lasach państwowych. Mogę ją okazać p. pos. Czapskiemu. Wynika z niej jednak, co ja wyraźnie podkreśliłem, że przeciętna kolej rębna na terenie wszystkich lasów państwowych wynosi nie 100 lat a 110 lat.</u>
          <u xml:id="u-91.5" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o urządzenia Lasów Państwowych, to znowu powołujemy się na te poszczególne wypadki, że Najwyższa Izba Kontroli Państwowej gdzieś kiedyś stwierdziła, że w dawnych latach, w 1932 r. było tyle i tyle nadleśnictw nie urządzonych. Stwierdziłem na podstawie tych materiałów, które mi zostały dostarczone, że jest urządzonych nadleśnictw 395, nadleśnictw urządzonych prowizorycznie — 22, nieurządzonych — 2 i to takich, gdzie jest koncesja jeszcze nie rozwiązana. Na komisji pod tyto względem sprawa została wyjaśniona.</u>
          <u xml:id="u-91.6" who="#WładysławKamiński">A teraz jeśli chodzi o zarzut przerabiania materiału użytkowego, pozyskanego z lasów państwowych, we własnym zarządzie, we własnych tartakach, z krzywdą tartaków prywatnych. P. poseł Czapski powiada, że w tej dziedzinie jest jakiś zasadniczy spór. P. Minister już odpowiedział, że zasadniczego sporu w tej dziedzinie niema. Ale na zarzut p. posła Czapskiego pozwolę sobie przytoczyć pewne cyfry: w r. 1933/34 pozyskana masa drewna użytkowego wynosiła 4.355.000 m3. W przeróbce własnej w tartakach i w lesie Naczelnej Dyrekcji Lasów przerobiła 1.461.000 m3 (w liczbie tej nie jest zawarta przeróbka kopalniaków i papierówki). Jest to zaledwie 33,5% W 1934/35 r. we własnym zarządzie przerobiono 50,6% pozyskanego drzewa użytkowego (już po doliczeniu kopalniaków i papierówki). Więc znowu prosta sprawa. Połowa mniej więcej użytku jest przerabiana we własnym zarządzie Lasów Państwowych, a połowa oddawana do przeróbki prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-91.7" who="#WładysławKamiński">A teraz przejdźmy do słynnej Hajnówki. Przeciętny koszt przetarcia jest taki, jak podawałem, a więc jeżeli chodzi o przerób materiałów miękkich iglastych, to przeciętnie koszt tego przerobu w tartakach w roku 1934/35 wynosił zł 5.66 bez kosztów amortyzacji, natomiast jeżeli chodzi o Hajnówkę, to ten koszt istotnie wynosił zł 10.66. A dlaczego tak jest? Są takie dwa tartaki, które mają koszty przerobu wyższe w stosunku do kosztów innych tartaków. Mianowicie Hajnówka i Kiwerce. Kiwerce są jeszcze droższe, bo mają koszt przetarcia 1 m3 = zł 12.79. Pochodzi to stąd, że tam się przerabia nie tylko materiał iglasty, ale także materiał liściasty, a więc twardy, którego np. w Kiwercach przerobiono około 55%, wskutek czego koszt musi być oczywiście wyższy. Być może, że biorąc ogółem, te koszty są jeszcze nadmiernie wysokie z powodów technicznych, np. przestarzałych traków, być może, że na terenie Hajnówki szereg ulepszeń da się jeszcze zastosować, ale jeśli ma się do czynienia z takiem gospodarstwem, jak Lasy Państwowe, trzeba brać pewną przeciętną, a nie jeden wyskok. Jeśli mówiłem o Bydgoszczy, to tylko dlatego, że sam pewne rzeczy zbadałem i sam stwierdziłem, biorę więc za nie większą odpowiedzialność. Mówiąc o Bydgoszczy, opierałem się nie tylko na tym materiale, który został mi dostarczony.</u>
          <u xml:id="u-91.8" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o koszta eksploatacji, to wina tego, że w poprzednim planie były one podane na 18 milj., a w nowym są podane na 23 milj., wynika ze starego systemu budżetowania, który pokutuje, a który obecnie został zmieniony, wywołując tyle komentarzy i zastrzeżeń na Komisji Budżetowej. Przedtem preliminowano na półtora roku zgóry, jakie będą koszta eksploatacji i oczywiście rachunek był mylny. Obecnie podano rzecz zupełnie ściśle obliczoną i dlatego wypadła inna cyfra. Tem niemniej ta ostatnia cyfra była prawdziwa, a tamta cyfra była fikcyjna, a panowie tamten plan zatwierdzili.</u>
          <u xml:id="u-91.9" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o inną sprawę, mianowicie o koszty przerobu w nadleśnictwach, to w ostatnim roku zostały preliminowane w dużo mniejszej kwocie. Wyciąga się z tego wniosek, że zostanie zmniejszony i to nadmiernie koszt nabycia 1 m3 w nadleśnictwach. Faktycznie koszt nabycia 1 m3 został obliczony na 12 zł 11 gr, a dawniej wynosił 12 zł 25 gr, czyli obniżka jest minimalna. Różnica wynikła stąd, że dawniej miano zakupić do przerobu w nadleśnictwach — 734.000 m3, a obecnie projektuje się przerobić w nadleśnictwach tylko 498.000 m3. W tem tkwi cała tajemnica, a nie w zmniejszaniu ceny surowca.</u>
          <u xml:id="u-91.10" who="#WładysławKamiński">Jeszcze jedno muszę dodać: P. pos. Czapski pociąga do odpowiedzialności Liasy Państwowe za tę kolej rębów, która mniej więcej zamyka się w latach 21–60. Przecież gospodarka administracji Lasów Państwowych trwa zaledwie lat 17. Czyż i za to ma odpowiadać obecna administracja Lasów Państwowych?</u>
          <u xml:id="u-91.11" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Były tutaj podawane cyfry deficytów z poszczególnych dyrekcyj — umieszczone, zupełnie zresztą słusznie, w sprawozdaniu N. I. K. za r. 1932. Ale czemu to p. pos. Czapski nie zainteresował się, jakie są wyniki obecnie? A może deficytowość jest teraz jeszcze większa? Służę cyframi. Dyrekcja białowieska za r. 1934 przyniosła 3.940.000 zysku, a nie strat; dyrekcja siedlecka 3.983.000 zł zysku; następnie dyrekcja wileńska — wymieniam te wszystkie dyrekcje, które były wymienione przez p. pos. Czapskiego — dała w r. 1934/5 1.823.000 zł zysku, a nie strat. Niema w tej chwili w zarządzie Naczelnej Dyrekcji Lasów Państwowych żadnej dyrekcji, któraby dawała straty, wszystkie dają zyski.</u>
          <u xml:id="u-91.12" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo! Teraz jeszcze ten najciekawszy moment z Hutą Michalin, Na Komisji Budżetowej p. poseł Hutten-Czapski zadał mi pytanie: czy jest Panu wiadoma sprawa zakupienia za Pożyczkę Narodową Huty Michalin? — Odpowiedziałem na to, że Huta Michalin została zakupiona za gotówkę, a nie za Pożyczkę Narodową. Zdawałoby się, że sprawa jest wyczerpana. Dzisiaj p. poseł Hutten-Czapski przychodzi i powiada: Pan powiedział, że nie została zakupiona Huta Michalin za Pożyczkę Narodową, ale została nabyta za 1.400.000 zł, a sprzedana Dyrekcji Lasów Państwowych za 900.000 zł. Tak się więc mówi, jakby tam było coś nie w porządku. A tymczasem jak się ta sprawa przedstawia? Z właścicielem Huty Michalin Państwowy Bank Rolny miał różne sprawy: zakupił dom, potem jakiś kompleks łąk i lasów, a wreszcie kupił Hutę Michalin, która stanowi również pewien kompleks lasów i ustąpił Dyrekcji Lasów Państwowych tylko ten kompleks leśny. Cały majątek został nabyty za długi, które Państwowy Bank Rolny miał na Hucie Michalin, i za tę samą sumę została ona odstąpiona Naczelnej Dyrekcji Lasów Państwowych. P. poseł Hutten-Czapski łączy jakieś dwie w różnym czasie zrobione tranzakcje i robi z tego jedną sprawę, a to są dwie sprawy zupełnie różne. Zresztą cała sprawa znajdzie się jeszcze w Wysokiej Izbie, gdyż za Hutę Michalin Dyrekcja Lasów Państwowych zapłaci nie gotówką, a majątkami, przeznaczonemi na parcelację, co wymaga uchwały Sejmu. Sprawa musi przejść przez Wysoką Izbę, będziemy się tem zajmowali i wtedy będzie miał możność p. pos. Czapski sprawdzić, czy to, co mówię, jest słuszne. To są mniej więcej wszystkie sprawy, które p. poseł Czapski poruszył.</u>
          <u xml:id="u-91.13" who="#WładysławKamiński">Czy Wysoka Izba nie zdaje sobie sprawy, że około Lasów Państwowych robi się zadymkę, robi się szum, każdemu zagadnieniu, każdej najbardziej prostej transakcji nadaje się specjalne podłoże, z najniewinniejszej sprawy robi się posmaczek i mówi się, że tam coś pachnie. To jest niebezpieczna atmosfera, wytwarzana nie przez całe polskie społeczeństwo, ale przez niewielkie grono osób na terenie Polski.</u>
          <u xml:id="u-91.14" who="#WładysławKamiński">Teraz przejdę do innych zagadnień, mianowicie do sprawy, którą niektórzy mówcy poruszyli: sprawiedliwości w oddłużeniu. Gdyby Państwo Polskie miało pieniądze, stalibyśmy na stanowisku przeprowadzenia sprawiedliwego oddłużenia. Ale na to nie było środków i dlatego Państwo nie zrobiło sprawiedliwego oddłużenia, ale takie, ma które mogło się zdecydować, mając określone sumy do dyspozycji. Oddłużani byli tacy drobni rolnicy i takie gospodarstwa, które powstały z przebudowy ustroju rolnego, które się przewracały, które nie miały możności produkować, ale zasługiwały na to, ażeby żyć dalej. W tych warunkach robiono tylko to, co dawało możność utrzymania przy życiu najbardziej zagrożonych warsztatów rolnych. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że temi środkami nie można było zrobić więcej, ale tylko na takie środki mogło się dziś zdobyć Państwo.</u>
          <u xml:id="u-91.15" who="#WładysławKamiński">Wysoka Izbo, jeżeli chodzi o zarzuty poruszone przez p. posła Donimirskiego w stosunku do Państwowych Zakładów Zbożowych, to dziś nie mogę odpowiedzieć na nie szczegółowo. Mogę tylko stwierdzić, że Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów wyłonił specjalną komisję, która ma za zadanie zbadać celowość i zakres działania Państwowych Zakładów Zbożowych na przyszłość. Sądzę, że jeżeli na tym terenie są jakieś niewłaściwości, to stworzona przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów komisja niewątpliwie je usunie.</u>
          <u xml:id="u-91.16" who="#WładysławKamiński">Przechodzę do zagadnienia, które poruszył p. poseł Terszakoweć. Dlaczego Pan mówi o milionie hektarów, rozparcelowanych między osadników wojskowych, kiedy można było znaleźć nawet w moich sprawozdaniach z lat ubiegłych, że osadnicy wojskowi otrzymali tylko 146.000 ha? Kolonistów wszystkich jest 629.000 i rozparcelowano wśród nich 2.327.000 ha. Niestety nie mogę powiedzieć, ile w tem jest Ukraińców, a jest ich niewątpliwie całe dziesiątki tysięcy. Wysoka Izbo, nie jest prawdą, abyśmy chcieli przy pomocy reformy rolnej krzywdzić naród ukraiński. Niema wątpliwości, że dzięki reformie rolnej naród, ukraiński zdobędzie więcej ziemi, niż posiada w tej chwili, gdyż ziemia, znajdująca się w rękach polskiej większej własności ziemskiej, przejdzie choć częściowo do rąk ukraińskich. Właśnie uporządkowanie ustroju rolnego spowoduje takie skutki. Panowie nie mają powodu, ażeby narzekać na polską reformę rolną, bo na niej stracić nie możecie, tylko i jedynie na niej zyskacie.</u>
          <u xml:id="u-91.17" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi o przymusowy wykup, to muszę stwierdzić, że niektórzy Panowie istotnie dziwną do tego przywiązują wagę. Nie trzeba zapominać, że jest to zagadnienie nie tylko gospodarcze, ale i socjalne i to nie tylko socjalne, ale i narodowe. Niech Panowie nie zapominają o tem, że tam, gdzie istnieje wielka własność ziemska, tam gęstość zaludnienia jest mniejsza, że wprowadzenie mniejszej własności rolnej powoduje większe zagęszczenie terenu i musi powodować zagęszczenie polskiego stanu posiadania, co z punktu widzenia obronności niektórych terenów jest czynnikiem bardzo ważnym. To nie jest tylko zagadnienie ekonomiczne, ale do tego zagadnienia trzeba podchodzić z punktu widzenia interesu narodowego i państwowego. Wydaje mi się, że argumenty przeciwko reformie rolnej, jakoby stała się ona klinem, rozsadzającym wspólny front rolniczy, nie wytrzymują krytyki życiowej.</u>
          <u xml:id="u-91.18" who="#WładysławKamiński">Jednocześnie odpowiem tu p. posłowi Tarnowskiemu. Nie powiedziałem tego, co Pan mi zarzuca, odczytałem wyraźnie to, co napisałem w swojem sprawozdaniu. Sądzę, że większa własność rozumie dzisiaj po wojnie i w czasie kryzysu gospodarczego, że będzie musiała się zadowolić cząstką tego, co posiadała poprzednio. Stoję na stanowisku, że większa własność rozumie, że to jest pewną koniecznością życiową. Rozumiem przywiązanie do swojego warsztatu pracy, do swojej ojcowizny, które istnieje i w polskim chłopie i w polskim ziemianinie, ale sądzę, że powinno istnieć także w ziemianinie, jako człowieku, który stoi na wyższym szczeblu kultury, zrozumienie, że trzeba niektóre sprawy załatwiać cząstką tego, co on posiada — że koniecznością jest przejęcie przez drobną własność części stanu posiadania ziemianina.</u>
          <u xml:id="u-91.19" who="#WładysławKamiński">W tej chwili istnieje w Polsce społeczna konieczność przeprowadzenia tego rodzaju operacji. Jaknajbardziej mocne argumenty tu wysuwane, powoływanie się na niewątpliwe zasługi wielu ziemian na służbie w armii polskiej i w pracy społecznej i narodowej, tak w czasie wojny, jak i po wojnie, pomimo wszystko nie będą czynnikiem, mogącym zahamować akcję reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-91.20" who="#WładysławKamiński">Jeżeli chodzi teraz, Wysoka Izbo, jeszcze o to ostatnie zagadnienie, które nad nami ciąży, a które niestety zajmuje nam tyle czasu, to chciałbym tę sprawę raz zakończyć. Nie będę wobec tego odpowiadał na nieścisłe zupełnie przedstawienie niektórych momentów tej sprawy, przytoczonych tu dziś przez p. Kozickiego, ale ograniczę się do samego zasadniczego zagadnienia. Wysoka Izbo, najniebezpieczniejszem w tem wszystkiem, co mówił do mnie p. poseł Kozicki, było stawianie sprawy niektórych zarzutów i oskarżeń, dotyczących Lasów Państwowych, a więc jednej z agend państwowych — w płaszczyźnie niemożności poruszenia jej przed władzami państwowemi w Polsce, przed kompetentnemi czynnikami. P. poseł Kozicki później — chociaż ja osobiście, jeżelibym nawet błąd popełnił, tobym się wyraźnie do niego przyznał — zaczął się powoływać wyłącznie i jedynie na jawne, do użytku Sejmu i opinii publicznej w Polsce istniejące sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli. Uważam, iż choćby nawet nie wiem co było w tem sprawozdaniu zawarte, choćby nie wiem jak ciężkie znajdowały się w niem zarzuty, to w każdym razie jest faktem niezaprzeczalnym, że jest to dyskusja nie w płaszczyźnie gdzieś ukrytych zakamarków, ale dyskusja jawna, dostępna dla każdego obywatela, z której można zrobić bezkarnie użytek, powołując się na to, co napisała Najwyższa Izba Kontroli. Wysoka labo, to jest niewątpliwie najważniejsze. Niema i nie powinno być w Polsce takich zagadnień, które mogą znaleźć się wobec niemożności ich załatwienia z powodu jakichś zakulisowych machinacyj. Pomimo to, że p. poseł Kozicki nie powiedział tego wyraźnie, tylko powołał się na sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli, jakoś nie wyszło z jego ust wyznanie: „Przyznaję, że co innego powiedziałem p. posłowi Kamińskiemu, a teraz na co innego się powołuję”, — na wszelkie wezwania reagował stałe w tenże sam sposób, powołując się jedynie na to jawne zupełnie, dostępne dla każdego sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli. Ta jawność dyskusji i zarzutów da niewątpliwe pożytek. Nie będzie w Polsce szkody, że te rzekome nadużycia Lasów Państwowych zajęły uwagę narodu polskiego. Proszę Panów, byłaby 10 razy większa szkoda, gdyby naród polski słyszał podawaną z ust do ust plotkę o Lasach Państwowych, czy jakiejś innej gałęzi gospodarki polskiej, i nie miał możności tępić tej plotki, czy nie wierzył, że w Polsce może się znaleźć reakcja na przestępców lub pomniejszycieli mienia polskiego. Chwała Bogu, Wysoka Izba może stwierdzić, że tutaj nie padły takie zarzuty, o których nie można mówić, a więc stanowisko pierwotne p. posła Kozickiego niczem nie zostało uzasadnione. W płaszczyźnie jawności mogą istnieć najcięższe zarzuty. Gwarancja jawności pod tym względem jest gwarancją czystości życia publicznego w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-92">
          <u xml:id="u-92.0" who="#StanisławCar">Porządek dzienny został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-92.1" who="#StanisławCar">Poza porządkiem dziennym udzielam głosu w sprawie osobistej, na podstawie art. 38 regulaminu, p. posłowi Hutten-Czapskiemu. Przypominam, że stosownie do regulaminu ma Pan czas 5 minut. Proszę nie wychodzić poza ramy osobistego oświadczenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-93">
          <u xml:id="u-93.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Chcę zabrać głos w sprawie osobistego oświadczenia. Mianowicie p. poseł Dębicki w przemówieniu po mnie użył wyrażenia, że aczkolwiek nie chce podważać obiektywności mojego podejścia do zagadnień, o których mówiłem, ale dziwi go, że znalazł moje nazwisko w jakimś piśmie i że rzekomo stoję w łączności z jakimś kartelem drzewnym.</u>
          <u xml:id="u-93.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Otóż pierwsze stwierdzenie, które chciałbym złożyć tutaj, jest, że nie jest mi wiadomem, aby w Polsce istniał jakikolwiek kartel drzewny.</u>
          <u xml:id="u-93.2" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Drugie, że stanowisko, które zajmowałem, a które w zeszłym roku opuściłem, to było stanowisko prezesa Komitetu Eksportowego Papierówki, czyli tego komitetu, który z autoryzacji Ministerstwa Przemysłu i Handlu wydaje zaświadczenia wywozowe za granicę Rzeczypospolitej dla ulgowego przewozu kolejowego papierówki z Polski zagranicę, a który oczywiście musi dbać o zwiększenie eksportu tego produktu lasów zagranicę. Było to stanowisko honorowe, na jakie zostałem powołany z wyboru, jako delegat Związku Właścicieli Lasów, a które już opuściłem. Gdybym to stanowisko i dziś zajmował, to nie sądzę, by ono stało w jakiejkolwiek sprzeczności z mojemi funkcjami poselskiemi i w jakikolwiek, sposób mogło wpływać na mój obiektywizm w tych zagadnieniach, tak, jak praca p. Dębickiego w dziedzinie organizacji lniarskiej czy nasion oleistych przypuszczam nie będzie wpływać na jego obiektywizm w zapatrywaniach na jakikolwiek z tych działów gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-93.3" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">To jest wszystko, co chciałem zakomunikować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-94">
          <u xml:id="u-94.0" who="#StanisławCar">Mam zamiar zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-94.1" who="#StanisławCar">Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-95">
          <u xml:id="u-95.0" who="#WacławDługosz">Projekt ustawy p. Michałowskiego w sprawie zniesienia ustawy z dnia 11 marca 1850 r. (Zb. U. P. str. 199), dotyczącej zobowiązania gmin do odszkodowania straty powstałej przy zbiegowiskach publicznych.</u>
          <u xml:id="u-95.1" who="#WacławDługosz">Projekt ustawy p. Pochmarskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 listopada 1935 r. o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-95.2" who="#WacławDługosz">Wniosek p. Barana w sprawie uchylenia rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu (Dz. U. R. P. Nr. 50, poz. 473).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-96">
          <u xml:id="u-96.0" who="#StanisławCar">Wnioski te przyjmuję do laski marszałkowskiej. Będą one postawione na porządku dziennym jednego z najbliższych posiedzeń Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-96.1" who="#StanisławCar">Proszę p. Sekretarza o odczytanie złożonych interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-97">
          <u xml:id="u-97.0" who="#WacławDługosz">Interpelacja p. Goetza Okocimskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie interpretacji rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 19 grudnia 1933 r. o zaszeregowaniu nauczycieli (Dz. U. R. P. Nr. 102, poz. 781).</u>
          <u xml:id="u-97.1" who="#WacławDługosz">Interpelacja p. Barana do pp. Ministrów Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Spraw Wewnętrznych w sprawie zlikwidowania dwuklasowej państwowej szkoły powszechnej z ukraińskim językiem nauczania w Ihrowicy, pow. Tarnopol, połączenia dwóch szkół powszechnych w tejże gromadzie w jedną państwową pięcioklasową szkołę powszechną z państwowym językiem nauczania oraz podarowania budynku szkolnego w Ihrowicy na rzecz Towarzystwa Szkoły Ludowej w Tarnopolu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-98">
          <u xml:id="u-98.0" who="#StanisławCar">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę je p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-98.1" who="#StanisławCar">Protokół dzisiejszego posiedzenia jest wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-98.2" who="#StanisławCar">Następne posiedzenie odbędzie się jutro o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym :</u>
          <u xml:id="u-98.3" who="#StanisławCar">Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
          <u xml:id="u-98.4" who="#StanisławCar">6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-98.5" who="#StanisławCar">15 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów.</u>
          <u xml:id="u-98.6" who="#StanisławCar">11 — Ministerstwo Komunikacji. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-98.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 0 min. 5)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>