text_structure.xml
147 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#StefanBoguszewski">Wysoki Senacie! Pragnę zwrócić przedewszystkiem uwagę na to, że w obecnej sytuacji gospodarczej budżet Ministerstwa Rolnictwa ma stosunkowo małe znaczenie. Budżetem i budżetowemi pozycjami nie da się poprawić tej sytuacji gospodarczej, która ogarnęła nietylko Polskę, ale w zakresie płodów, które w głównej mierze Polska produkuje, ogarnęła conajmniej wszystkie rynki europejskie, całe rolnictwo europejskie. Rolnictwo w ostatnim roku od poprzednich jeszcze zbiorów dotknięte zostało głównie spadkiem cen na zboże i na ziemniaki: doszło do tego, że dla głównych polskich produktów dla żyta i ziemniaków niema zbytu. W obecnym momencie już zaczynają również spadać ceny na trzodę, na inwentarz i oczywiście kryzys rozciąga się na warstwę drobnych rolników, podczas kiedy niskie ceny na zboże dotykają przedewszystkiem wielkie rolnictwo. Polska produkuje głównie żyto i ziemniaki, i przy obliczeniu na głowę ludności stoi w tej produkcji na pierwszem miejscu na całym świecie.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#StefanBoguszewski">Mam dane z Litwy, tam wprawdzie jest większa produkcja żyta i ziemniaków, ale zdaje mi się, że ta polega poprostu na nieporozumieniu, bo jednak produkcja żyta i ziemniaków na głowę ludności w Polsce jest większą, aniżeli gdziekolwiek indziej, większa nawet, aniżeli w Rosji, która ma najwyższą po Polsce na głowę ludności ilość produkowanego żyta i ziemniaków.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#StefanBoguszewski">Są to artykuły, których zbyt jest niesłychanie utrudniony, i coraz bardziej się zacieśnia. Dlatego wydaje się niezbędnem nietylko wysuwanie więc tego hasła, które było dotychczas wysuwane, t. zn. maximum produkcji rolniczej, ale należy zwrócić uwagę na to, co się produkuje, na jakość produkcji. Oczywiście Polska ma wszelkie warunki po temu. aby rozwiązać produkcję zwierzęcą ze względu właśnie na te artykuły produkcji roślinnej, które Polskę stawiają w rzędzie największych producentów w Europie.</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#StefanBoguszewski">Jeżeli chodzi o stosunek stanu posiadania gospodarstw związanych z produkcją, to jest całe mnóstwo gospodarstw (około półtora miljona) w Polsce, których produkcja roczna żyta i pszenicy jest poniżej przeciętnej normy spożycia dla całego Państwa. Gdyż prawie połowa gospodarstw do 50 ha produkuje żyta i pszenicy mniej, aniżeli wypada przeciętne spożycie na głowę ludności. Oczywiście kwestja tej produkcji ściśle wiąże się z ilością pól obsiewanych różnemi płodami.</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#StefanBoguszewski">Zdumiewającem jest to, że nawet w takich województwach jak w tarnopolskiem, które posiada właściwie ziemię tylko pszenną, jednak obsiew żyta jest większy niż obsiew pszenicy. Tłomaczy się to w dużej mierze tem, że produkcja pszenicy jest trudniejsza, pszenica łatwiej ulega najrozmaitszym szkodnikom i wskutek tego, a głównie wskutek przyzwyczajenia, wskutek pewnych tradycyj zastarzałych, żyto ma znaczną przewagę nad pszenicą.</u>
<u xml:id="u-1.5" who="#StefanBoguszewski">Hasła, wysuwane dawniej, aby jak największe plony wydobyć z jednostki, doprowadziły istotnie do tego, że rolnictwo z wielkim wysiłkiem pracy i z znacznym nakładem kapitału doprowadziło do uzyskiwania z hektara znaczniejszych plonów, szczególniej w życie, aniżeli to miało miejsce przed wojną. Wysiłek ten jednak zawiódł, nie wskutek tego, żeby nie osiągnięto wysokich plonów, ale wskutek tego, że uzyskanie wysokich plonów w roku bieżącym przyczyniło się, między innemi, do jeszcze większego spadku cen na zboże. Wskutek tego nastrój wśród rolników wytworzył się taki, że zmusza do wyrażenia obawy, czy wysoka produkcja może leży istotnie w interesie rolnika. To jest mojem zdaniem największe niebezpieczeństwo związane z kryzysem obecnym. Utrzymanie zasady, że wysoka produkcja może zabezpieczyć rolnikowi rozwój gospodarstwa, powinno być za wszelką cenę restytuowane. Zachwianie wiary w wysokość produkcji, które dzisiaj się objawia, i wskutek tego możność ekstensyfikacji gospodarstw rolnych jest wysoce niebezpieczne.</u>
<u xml:id="u-1.6" who="#StefanBoguszewski">To też cały wysiłek Ministerstwa Rolnictwa i Rządu powinien być skierowany na to, ażeby przy odpowiedniej zmianie kierunku produkcji, którą uważałbym za konieczną, tę wiarę w konieczność utrzymania wysokiej produkcji rolnej znowu w rolnictwie rozbudzić, oczywiście nie środkami budżetowemi. Rząd posiada w ręku swoim szereg innych środków, któremi może doprowadzić do restytuowania tej wiary. Więc oczywiście zarówno cała polityka celna, jak i uregulowanie — i to może jest jednym z najważniejszych czynników — uregulowania handlu artykułami rolnemi, następnie w dużej mierze poparcie działalności spółdzielni rolniczo-handlowych, gdzie rolnik miałby wpływ na zbyt swoich artykułów, dalej stosowanie premji, konkursów, oczywiście i taryfy kolejowe mogą się przyczynić w znacznej mierze do restytuowania wiary, jaką rolnictwo wykazało przy podnoszeniu produkcji w latach powojennych.</u>
<u xml:id="u-1.7" who="#StefanBoguszewski">Również kolosalne znaczenie ma dla rolnictwa sprawa kredytów rolnych. Rolnictwo jest dość znacznie obdłużone. Już dziś, jak wykazują zestawienia, wielkie rolnictwo, wielka własność w Banku Polskim, w instytucjach państwowych i w instytucjach kredytu długoterminowego jest obdłużone do wysokości 653 miljonów. Oczywiście trzeba liczyć się z tem, że mniej więcej w równej kwocie jest obdłużone w bankach prywatnych. Rolnictwo drobne jest obdłużone w wysokości około 500 miljonów złotych, przyczem stosunek kredytów długoterminowych do krótkoterminowych jest taki, że w tych bankach, których bilanse były dostępne, t. j. Banku Polskiego i bankach długoterminowego kredytu, wielka własność rolna jest obciążona kredytem długoterminowym w 78%, kredytem krótkoterminowym w 22%, natomiast drobna własność rolna jest obciążona w stosunku odwrotnym, kredytem długoterminowym w 19% i krótkoterminowym w 81%. Pozatem drobna własność rolna jest obciążona bardzo znacznie i to kredytem najniebezpieczniejszym, bo kredytem lichwiarskim, kredytem prywatnym, który, powiedzieć można, żeruje w sposób zatrważający na drobnem rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-1.8" who="#StefanBoguszewski">Od bardzo dawna upominają się organizacje rolnicze, w szczególności organizacje kredytu drobno-rolniczego spółdzielczego o przeznaczenie pewnych funduszów na wyrwanie drobnego rolnictwa z rąk lichwiarzy. Jest to postulat zupełnie słuszny, postulat, który mało znajdował zrozumienia w naszych sferach miarodajnych, a który jednak powinien być wzięty pod uwagę. Usiłowania organizacji kredytu rolniczego, wyrwania z rąk lichwy drobnego rolnictwa dotychczas nie dały zbyt dużych rezultatów, z tego względu, że zbyt małemi funduszami rozporządzają one na te cele.</u>
<u xml:id="u-1.9" who="#StefanBoguszewski">Kryzys obecnie przeżywany wymagałby pociągnięcia do współpracy szerokich sfer zainteresowanych zagadnieniami rolniczemi. Mam tutaj na myśli przedewszystkiem znaczniejszy udział naszych wyższych uczelni, które są dość oderwane od praktycznego rolnictwa i zbyt mało współdziałają przy rozwiązywaniu tych ciężkich zagadnień, które są w rolnictwie do rozstrzygnięcia. Również muszę zwrócić uwagę na to, że wydział ekonomiki gospodarstw rolnych przy Instytucie Puławskim, zajęty dociekaniami, które wymagają wielu lat i dopiero po dłuższym czasie mogą dać rezultaty, za mało zwraca uwagi na bieżące zagadnienia ekonomiczne, związane z drobnem rolnictwem, i wskutek tego wyniki pracy jego dopiero w dalszej przyszłości będą mogły mieć zastosowanie. Obecnie mało one wpływają na zapoznanie się z tą dziedziną produkcji, która u nas dominuje, a której jednak poświęca się zbyt mało uwagi.</u>
<u xml:id="u-1.10" who="#StefanBoguszewski">Przechodząc do pierwszej części budżetu, t. zn. części administracyjnej, muszę stwierdzić, że w Sejmie budżet ten został podniesiony w wydatkach z 58 miljonów do 60 miljonów zł, jednak i tak jest on mniejszy o 626.000 zł od budżetu z roku poprzedniego.</u>
<u xml:id="u-1.11" who="#StefanBoguszewski">Nie będę tutaj przytaczał poszczególnych pozycyj budżetowych. Komisja co do tej części budżetu, po rozpatrzeniu go szczegółowem, przyszła do wniosku, który przedkładam jej imieniem, przyjęcia budżetu w brzmieniu sejmowem bez zmian.</u>
<u xml:id="u-1.12" who="#StefanBoguszewski">Przejdę teraz jeszcze do omówienia sprawy lasów państwowych. Jest rzeczą wogóle trudną bardzo przy tak krótkim czasie, przeznaczonym Senatowi na rozpatrywanie budżetu, stawiać zbyt daleko idące wnioski co do zmian budżetowych, tembardziej przy lasach państwowych musiałoby się znacznie głębiej wejść w rzecz i znacznie więcej czasu poświęcić na zbadanie stanu tego zagadnienia, niż to może uczynić referent w okresie czasu, kiedy komisja senacka działa. Zaznaczę tylko, że rozwój eksploatacji lasów i stanu lasów, jak wynika z załączonego w sprawozdaniu komisji zestawienia, postępuje naprzód. Głównie należy podkreślić to, że jakość uzyskiwanych w lasach państwowych asortymentów polepsza się. Uzyskano w r. 1927/8 — 45%, drewna użytkowego, w r. 1930/31 już się preliminuje 55,7. Oczywiście, że wskutek tego i dochody, uzyskane z lasów państwowych, zwiększają się. Dochód brutto z metra sześciennego wzrasta również. W r. 1927/28 wynosił 21 zł 32 gr, w r. 1928/29 — 22 zł 92 gr. W związku z tem, na skutek zwiększenia się jakości eksploatowanego drzewa, zwiększa się i koszt eksploatacji. Mimo zwiększenia kosztów ogólnych, kosztów własnych, dochód czysty zwiększył się z 34 zł 72 gr do 43 zł 87 g. Wpływ brutto i czysty dochód preliminowany w roku ostatnim w porównaniu z rokiem poprzednim zwiększył się, natomiast zmniejszył się w porównaniu do lat poprzednich, przedewszystkiem z tego powodu, że zmniejszyła się ilość wyrąbanego drewna, a zmniejszyła się słusznie, bo nie powinna ona przerastać rocznego przyrostu drewna. W poprzednich latach, wskutek przyczyn niezależnych od dyrekcji lasów, musiano poczynić większe wyręby.</u>
<u xml:id="u-1.13" who="#StefanBoguszewski">W roku ubiegłym już wspomniałem o tem, że klęski, któreśmy przeżyli w lasach, zmusiły do większej ich eksploatacji. Wskutek tego w następnym czasie eksploatacja musiała być zmniejszona.</u>
<u xml:id="u-1.14" who="#StefanBoguszewski">Na komisji rozpatrywane było jedno zagadnienie, mianowicie t. zw. etatyzm w lasach państwowych. Słyszy się częstokroć zarzuty, że lasy państwowe zabijają przemysł leśny. Należy podkreślić, że wyrąb we własnym zarządzie w lasach państwowych jest równoznaczny ze sprzętem zbóż we własnym zarządzie w gospodarstwach rolnych. Jest rzeczą nie do pomyślenia nigdzie na zachód od Polski, żeby nie właściciel eksploatował lasy. My natomiast w stosunkach przedwojennych, na bardzo znacznej części Polski, mieliśmy zwyczaj sprzedawania lasu na pniu. Należy uważać zupełnie słuszne i racjonalne, że Dyrekcja Lasów Państwowych przechodzi do wyrębów we własnym zarządzie, bo jedynie taka eksploatacja daje możność odpowiedniego konserwowania lasu i odpowiedniego eksploatowania go. Dlatego też sprawa ta na komisji nie wywołała zastrzeżeń.</u>
<u xml:id="u-1.15" who="#StefanBoguszewski">Kwestja dalszego użytkowania, dalszego przerobu drewna nie była głębiej omawiana na komisji, natomiast postanowiono, żeby w roku następnym bliżej rozpatrzyć zagadnienie przerobu drewna ściętego i dopiero wówczas w tej materji się wypowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-1.16" who="#StefanBoguszewski">Również stawiano zarzuty Dyrekcji Lasów Państwowych co do tego, że ona tak absorbuje rynki zagraniczne swoim materjałem, że przemysłowcom leśnym nie pozostawia odpowiedniego miejsca dla ulokowania swojego drewna. Muszę stwierdzić, że przy zawieraniu umów przez Dyrekcję Lasów Państwowych na dostawę drewna na rynki zagraniczne, Dyrekcja nie zawiera ich na ilości żądane przez kupców zagranicznych, pozostawia zawsze pewną część na to, ażeby przedsiębiorcy prywatni, bądź prywatni właściciele mogli odpowiednio swój materjał leśny tam ulokować.</u>
<u xml:id="u-1.17" who="#StefanBoguszewski">Jeżeli chodzi o sprawy budżetowe, to wprowadził Sejm w tej części budżetu pewne zmiany, które nieco zmniejszyły wpływ do Skarbu Państwa na rok budżetowy 1930,31 z 80.218.000 na 78.400.000. Wynikło to głównie z tego, że przeniesiono 5 miljonów zł na emerytury, które figurowały w budżecie Ministerstwa Skarbu, do Lasów Państwowych. Pozatem inne zmiany nie mają większego wpływu.</u>
<u xml:id="u-1.18" who="#StefanBoguszewski">W tym dziale budżetu komisja przedkłada wniosek o przyjęcie preliminarza budżetowego w brzmieniu przez Sejm ustalonem.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JulianSzymański">Otwieram dyskusję. Głos ma p. s. Niezabytowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KarolNiezabytowski">Wysoka Izbo! Kryzys, który przeżywamy, jest ogólnoświatowy. Ten kryzys był wywołany tem, że wojna światowa dowiodła wszystkim państwom i rządom, że nerw życia jednak leży w rolnictwie, i wszystkie państwa zdecydowały się poprzeć jak najsilniej produkcję rolną, ażeby sprostać swoim potrzebom i ażeby mieć jeszcze wolne na wywóz zboże. Ta nadprodukcja bardzo szybko dała się we znaki całej kuli ziemskiej. Produkowano wszędzie dużo więcej, aniżeli przed wojną, i dużo sprawniej. Rolnictwo przeszło z prymitywnego sposobu eksploatacji na przemysłowy. Olbrzymie wprost połacie ziemi nieobsianej w Ameryce zostały obsiane i to spowodowało, że już w 1923 roku Ameryka, a raczej farmerzy amerykańscy zaczęli opuszczać swoje gospodarstwa, jako nieopłacające się. 24.000 farm opuszczono, zamknięto na cztery spusty a ich właściciele wyprowadzili się do miast, gdzie o zarobki było dużo łatwiej i życie było dużo przyjemniejsze.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#KarolNiezabytowski">To znowu spowodowało, że ceny stosunkowo zaczęły wzrastać. W 1925 roku był już skok, w 1926 był jeszcze znaczniejszy, a kulminacyjnym punktem był rok 1927. Ten rok 1927 i początek roku 1928 i dla Polski okazał się bardzo korzystny. Jeszcze raz zostało stwierdzone, że opłacalność gospodarstw rolnych w Polsce wytwarza ogólny rozkwit w całem życiu ekonomicznem.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#KarolNiezabytowski">Mieliśmy trzy perjody w rolnictwie od powstania Polski. Pierwszy — do roku 1926, kiedy ceny na produkty rolne były niezmiernie niskie. W grudniu 1923 roku cena na zboże wynosiła, w przeliczeniu na złote franki, 6,66 franków za 100 kg.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#KarolNiezabytowski">To był grudzień 1923 r. Powołuję się na rocznik 1925 r. Głównego Urzędu Statystycznego. Oczywiście, że ten okres dla Polski był niezmiernie ciężki, i widzimy, że stopniowo zanika całe życie ekonomiczne, nietylko rolnictwo, ale i przemysł i handel — wszystkie warstwy były w strasznem przygnębieniu. To była epoka niedoceniania znaczenia rolnictwa przez wszystkie rządy, które wówczas w Polsce były. Dziwnym zbiegiem okoliczności rządy te w wielkiej mierze były zależne od rolników; wiemy, że wówczas i w Sejmie i w Rządzie zasiadali zawodowi rolnicy, którzy wiedzieli, co to jest rolnictwo, a jednak tak się działo, jak gdyby o tem pojęcia nie mieli.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#KarolNiezabytowski">Szerzono mylnie poglądy wówczas, że drobna własność, a jest jednak prawie 3.300.000 tych gospodarstw w Polsce, nie jest zainteresowana w cenach żyta i zboża wogóle, a tylko w cenach na trzodę chlewną i mięso. Fałsz tych poglądów został obecnie obalony. Ceny na trzodę chlewną i mięso dość się jeszcze trzymają, a jednak katastrofa ekonomiczna wsi jest nadzwyczajna. To przekonało jednak ludzi, że i drobna własność jest zainteresowana w utrzymaniu odpowiednich cen na płody rolnicze, w równej mierze, jak średnia i większa własność.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#KarolNiezabytowski">Te trzy perjody są następujące: do 1926 roku, koniec 1926 roku, rok 1927 i początek 1928 roku. — Drugi perjod jest ten, kiedy ceny odpowiednio wzrosły i widzimy rozkwit w całem życiu ekonomicznem Polski, wreszcie trzeci perjod — zanik cen w roku 1928, kryzys już w r. 1929 i dalszy spadek cen w r. 1930. Widzimy znowu katastrofę nietylko w rolnictwie — od tego się zaczęło i to jest przyczyną w 90%, bo, oczywiście i inne przyczyny odgrywały tu jeszcze rolę; widzimy zanik życia ekonomicznego, klęskę na całej linji. Zdaje mi się, że to jest tak jasne dla ludzi nawet nieprzygotowanych do kwestji ekonomicznych, że zdawałoby się nie może być wątpliwości co do tego, że przez popieranie rolnictwa prowadzi się do rozkwitu państwa i do dobrobytu.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#KarolNiezabytowski">Chociaż z serca winszuję Panu Ministrowi Rolnictwa, że teraz rząd jakgdyby zupełnie szczerze działał w tym kierunku, ale zdaje mi się, że to jeszcze zamało, że są jeszcze niedociągnięcia, a jeżeli będą niedociągnięcia, to będzie zawsze ten skutek, jaki był dotąd. Trzeba zupełnie szczerze popierać rolnictwo, wiedząc, że przez popieranie go doprowadzi się do rozkwitu całe życie ekonomiczne państwa. Więc np. ograniczenie przemiału żyta zostało skasowane co do mąki eksportowej, ale pozostawiono dla wewnętrznego spożycia. To jest błąd i powiem dlaczego. Ograniczenie przemiału tyczy się kilkunastu tysięcy młynów w Polsce, te kilkanaście tysięcy młynów to jest kilkanaście tysięcy placówek kupieckich, gdyż młynarz zakupuję zboże, miele i sprzedaje i z tego ma zarobek. Jeżeli ma wolną rękę, nie skrępowaną przez reglamentację przemiału, to wówczas dostosuje się do wszelkiej konjunktury i może wyzyskać odpowiednio chwilę, żeby zrealizować swój zarobek. Przy reglamentacji jest on związany i nie może wyzyskać odpowiednio konjunktury na otręby i mąkę. To skrępowanie bez żadnej wątpliwości spowoduje obniżenie cen zbytu na rynku o parę złotych na kwintalu. I wskutek tego kilkanaście tysięcy tych punktów w Polsce nie odgrywa tej roli, którą rzeczywiście w handlu powinne odgrywać. To jest rzecz, którą trzeba uznać.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#KarolNiezabytowski">Trzeba zupełnie szczerze popierać rolnictwo dlatego, że jeżeli to się robi z zastrzeżeniami, to pełnego efektu się nie osiągnie. Pamiętam, podczas wojny było hasło: wszystko dla zwycięstwa, i rzeczywiście wszystko się temu podporządkowywało. W życiu ekonomicznem trzeba powiedzieć: wszystko dla rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#KarolNiezabytowski">Powiedzą: więc mają być inne dziedziny zaniedbane? Nic podobnego. Gdy się wyrobi siłą nabywczą u rolników polskich, to równocześnie i przemysł i handel rozkwitną. To też nie należy niczego zaniedbać, żeby w każdym szczególe i w każdym punkcie poprzeć rolnictwo.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#KarolNiezabytowski">Przed rokiem, czy przed półtora rokiem organizacje rolnicze rzuciły hasło, ażeby wszelkich starań dołożyć, aby na każdym hektarze uprawianej ziemi przybył jeden kwintal zboża. Otwarcie mówiąc, gdy do mnie się z tem zwrócono, jako do ministra, to powiedziałem, że wstrzymuję się od propagowania takiego hasła, bo doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że niedość jest produkować, ale trzeba też znaleźć zbyt, trzeba produkować tak, aby ta produkcja była korzystną, bo nadprodukcja może grozić zmniejszeniem cen. A po wtóre, nie każde zwiększenie produkcji na roli może się opłacić. Wiem bardzo dobrze, że popularyzacja z jednej strony i wielka reklama nawozów sztucznych z drugiej zrobiły to, że wielu, bardzo wielu rolników sypało nawozy sztuczne w zupełnie nieodpowiedni sposób. Coprawda plony powiększyli, ale zysków nietylko nie mieli, ale przeciwnie mieli straty. Rolnik winien produkować przedewszystkiem to, co łatwiej jest zbyć.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#KarolNiezabytowski">Wiemy, że w Polsce ziemia w 40% nadaje się do uprawy pszenicy, a jednak nie mamy tej proporcji w obsianiu pszenicy, albowiem z ozimin zawsze lud polski sieje żyto, bo przywykł je konsumować. Trzeba jednak żyto redukować tam, gdzie grunta nadają się na pszenicę, tembardziej, że pszenica jest produktem wszechświatowym, który można zbyć zagranicą w każdej ilości, wówczas kiedy konsumcja żyta ogranicza się prawie wyłącznie do Europy i to do Skandynawji, Finlandji, Łotwy i Niemiec, nie mówiąc o Rosji Sowieckiej. Jeżeli żyto jest na rynku w Ameryce, to dlatego, że tam jest 4 miljony Polaków. To jest jedyna przyczyna. Gdyby tych 4 miljonów Polaków nie było, jestem pewny, że i w Ameryce żyta byłoby mniej. Trzeba żeby rolnicy polscy zrozumieli to i starali się produkować więcej pszenicy kosztem żyta.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#komentarz">(S. Roman: Trzeba posyłać instruktorów rolnikom.)</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#KarolNiezabytowski">Naturalnie, że trzeba, ażeby rolnicy umiejętnie dostosowywali się do tej słabej konjunktury dla żyta, do produkcji zboża wogóle i starali się produkować to, co może dać zysk pewniejszy.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#KarolNiezabytowski">Naprzykład wiemy, że konsumcja olejów roślinnych w Polsce przewyższa produkcję olejów. Sprowadzamy nawet olej. Dlaczego? Dlatego, że konsumujemy go dużo i jako pożywienie i jako lakiery, pokosty i t. d. Sprowadzamy jakie kilkadziesiąt tysięcy ton siemienia lnianego z Argentyny. Dlaczego nie moglibyśmy produkować go u siebie?</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#komentarz">(S. Roman: Panowie rolnicy winni są temu.)</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#KarolNiezabytowski">Ja też do nich mówię, a nie do Pana Senatora. Pan nie jest rolnikiem.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#komentarz">(Głos: Pan Minister urzędujący odpowie byłemu ministrowi w ten sam sposób.)</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#KarolNiezabytowski">Ale my z Panem Ministrem prawdopodobnie zgadzamy się w tych zapatrywaniach.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#komentarz">(Głos: Brak organizacji.)</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#KarolNiezabytowski">Dalej: sprowadzamy bawełnę, przędzę bawełnianą i gotowe wyroby bawełniane prawie za 900 miljonów zł. Dlaczegobyśmy nie mogli produkować lnu, któryby w większej mierze, w 25 czy 30%, mógł doskonale zastąpić bawełnę. Wiemy, że wyroby z lnu są bez porównania trwalsze i chociaż są cokolwiek droższe, jednak, gdyby wojsko zechciało u siebie wprowadzić płótno lniane, toby z pewnością można było produkcją lnu zastąpić wielką część bawełny. Toby dało zarobek jeszcze inny, bo to płótno mogłoby się wyrabiać rękodzielniczo i w ciągu naszych zimowych miesięcy ludność mogłaby doskonale dorabiać bardzo wielkie sumy, może parę miljonów złotych do tego, co zarabia latem. To jest jeden z wielkich braków życia wsi, że ludność pracuje na roli 7 miesięcy w naszym złym klimacie, a 5 miesięcy nic prawie nie robi.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#KarolNiezabytowski">Nie chcę Panom dużo czasu zajmować, bo wiem, że Panowie już nasłuchali się dość tych wszystkich uwag o rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#komentarz">(S. Gross: O środkach zaradczych tośmy już słyszeli.)</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#KarolNiezabytowski">Ja tylko mówię, że te środki zaradcze, które zostały już uchwalone przez Rząd, są skuteczne i bez żadnej kwestji one swój efekt zrobią, lecz w mojem przekonaniu nie należy na tem poprzestać, bo jeżeli 22 mil. kredytu było dane dla rolnictwa, to na 3.300.000 gospodarstw w Polsce to jest mało.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#KarolNiezabytowski">Jeżeli chodzi o ulgi podatkowe, to muszą być one zrobione tak, aby efekt wydały. Ale jest pytanie, czy Państwo jest w stanie to zrobić i czy Państwo może dać te kredyty i zastosować ulgi? Oczywiście, to jest trudna rzecz i Minister Skarbu będzie się od tego bronił.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#KarolNiezabytowski">Jesteśmy w mojem przekonaniu na błędnej drodze w tem, że pełni entuzjazmu chcieliśmy w ciągu jednej generacji, a nawet mniej, bo w ciągu 10, czy 15 lat, odtworzyć to wszystko, co było w Polsce przedtem niedobudowane, zaniedbane i dopędzić w przeciągu kilku lat naszych sąsiadów z Zachodu. To jest niemożliwe. Czy jest do pomyślenia, żeby budować drogi, olbrzymie gmachy i inwestycje wszelkie z budżetu? Tego nie należy robić. Na to się składają generacje i to robi się wszędzie tylko z pożyczek, a my to wszystko robimy z budżetu. Dlatego nie mamy nigdy środków na pomoc doraźną np. dla rolnictwa. Przemysłowi dano w czasie inflacji bardzo dużo kredytów i to go postawiło na nogi, ale rolnictwo wówczas nic prawie nie dostało. Więc powtarzam, że robienie inwestycyj z budżetów jest nie do pomyślenia i że to szkodzi Państwu.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ale p. Minister był przecież członkiem tego rządu, który robił te inwestycje.)</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#KarolNiezabytowski">Przepraszam, ja biorę odpowiedzialność za to, co rząd robił, ale czy z dobrej woli na to się zgadzałem, to jest inna rzecz.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Brawo, Panie Senatorze.)</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#KarolNiezabytowski">Ja sądzę, że pani Senatorka równie dobrze się orjentuje, jak ja.</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#KarolNiezabytowski">Teraz jest jeszcze ważniejsza rzecz. Budżet 3 miljardowy dla Polski w mojem przekonaniu nie jest za wielki, bo to jest minimum egzystencji państwa. Jest prawie nie do pomyślenia, żeby można było jakie 100, czy sto kilkadziesiąt miljonów na tym budżecie zaoszczędzić bez krzywdy wyraźnej dla Państwa, Ale on byłby łatwy nawet dla podatnika, gdyby nie to, że podatki komunalne, podatki samorządowe, podatki gminne i socjalne są tak przestraszająco wielkie, że one osłabiają płatnika. Ten płatnik jest poprostu zarżnięty podatkami komunalnemi, samorządowemi i socjalnemi.</u>
<u xml:id="u-3.31" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-3.32" who="#KarolNiezabytowski">Samorządy są w wielu razach zupełnie nieprzygotowane do dysponowania temi pieniędzmi, tam są często ludzie, którzy nie dorośli do swoich stanowisk,...</u>
<u xml:id="u-3.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-3.34" who="#KarolNiezabytowski">...i dlatego te pieniądze bardzo często idą, jeżeli nie wszystkie, to przynajmniej w połowie, na marne.</u>
<u xml:id="u-3.35" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Panie Ministrze! To jest opozycyjna mowa.)</u>
<u xml:id="u-3.36" who="#KarolNiezabytowski">Opozycyjna względem samorządów, tak.</u>
<u xml:id="u-3.37" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska; Nie, opozycyjna wogóle.)</u>
<u xml:id="u-3.38" who="#KarolNiezabytowski">Nie.</u>
<u xml:id="u-3.39" who="#komentarz">(S. Roman: Powinniście być zadowoleni.)</u>
<u xml:id="u-3.40" who="#KarolNiezabytowski">To niesłychanie osłabia siły płatnicze Polski. Jeżeli my z tej drogi zawrócimy, to nie tak szybko będziemy robili inwestycje i świat zadziwiali, ale będziemy pewniejszym krokiem szli do rozwoju, a oszczędność pod tym względem się opłaci.</u>
<u xml:id="u-3.41" who="#KarolNiezabytowski">Jest w Polsce wielki brak pieniędzy obiegowych. Pamiętamy, że obrót pieniężny w Polsce w okresie przedmajowym doszedł do maximum, o ile pamiętam, do niecałych 600 miljonów w banknotach, prócz tego 300 miljonów mniej więcej w bilonie i biletach skarbowych, razem do 900 miljonów złotych. Obecnie mamy w obrocie biletów Banku Polskiego mniej więcej na 1.300 milj, i bilonu na 260 milj., razem przeszło półtora miljarda, czyli mamy o 600 przeszło miljonów więcej w obrocie, aniżeli przedtem.</u>
<u xml:id="u-3.42" who="#komentarz">(Głos: Inny kurs, inna wartość obiegu.)</u>
<u xml:id="u-3.43" who="#KarolNiezabytowski">W roku 1925 i na początku 1926 był kurs jeszcze gorszy, bo dolar dochodził do 11, a nawet 12, więc mówię o tym okresie dla waluty najgorszym. A jednak teraz, chociaż jest o 600 miljonów więcej i zdawałoby się, że musi być lżej, lżej nie jest, a to dlatego, że życie nasze tak się rozwinęło, organizm tak się rozrósł, że już tej ilości krwi mu nie starczy i ta infuzja 600 miljonów jest za mała, trzebaby wlać jeszcze z półtora miljarda, ażeby organizm mógł funkcjonować. Dlaczego jest tej krwi za mało? Dlatego, żeśmy stracili jej bardzo dużo, że olbrzymia część Polski została zrujnowana podczas wojny. Przecież wojna była na terenie Polski, przecież Polska przeżyła takie ciosy, jakich nie przeżył żaden inny kraj, z wyjątkiem Francji północnej. Oprócz tego przecież myśmy stracili na dewaluacji marki i na inflacji około półtora miljarda dolarów, czyli że prawie cały nasz obieg został pochłonięty przez dewaluację.</u>
<u xml:id="u-3.44" who="#komentarz">(Głos: Przez wystrzały armatnie z dymem poszło.)</u>
<u xml:id="u-3.45" who="#KarolNiezabytowski">Skąd więc teraz pieniędzy dostać? Sami dorobić się możemy, ale pracując usilnie w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Na to, abyśmy mieli stale dodatni bilans handlowy, trzeba, abyśmy otrzymywali od zagranicy pieniędzy więcej niż musimy wypłacać za towary sprowadzane. Gdybyśmy mieli bilans handlowy czynny, tobyśmy w tej czy innej formie walutę otrzymać musieli.</u>
<u xml:id="u-3.46" who="#komentarz">(S. Gross: Nie, bo zostawiają ją zagranicą.)</u>
<u xml:id="u-3.47" who="#KarolNiezabytowski">Zostawiają może dlatego, że nie mają zaufania do Polski, o ile jednak własność prywatna będzie u nas chroniona, to zaufanie wróci i pieniądze wpływać będą.</u>
<u xml:id="u-3.48" who="#KarolNiezabytowski">Teraz muszę zwrócić uwagę na to, że cały świat cywilizowany jakby odczuwał brak pieniędzy obiegowych, prócz jednej Francji, która ma teraz rzeczywiście nadmiar złota. Jest to bez żadnej wątpliwości akcja międzynarodowa wycofywania pieniędzy z obrotu i redukowania ich do ilości mniejszych, ażeby z mniejszym ryzykiem mieć większe dochody. I Polska z tem liczyć się musi. Od czasu do czasu do Polski przychodzą jakieś niewielkie pożyczki, to są tylko pożyczki prywatne, a wielkich kapitałów dla rządu dotąd niema i prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości nie będzie. To, co w Komisji Skarbowo-Budżetowej mówił p. senator Gaszyński, aby obieg pieniędzy oprzeć nietylko na zapasach kruszcu, ale też na wartości nieruchomości, ma rację bytu i to wcześniej czy później zostanie urzeczywistnione.</u>
<u xml:id="u-3.49" who="#komentarz">(Głos: Słuchajcie!)</u>
<u xml:id="u-3.50" who="#KarolNiezabytowski">Państwem, które to zapoczątkowało, są Niemcy; stało się to jednak prawie z konieczności. Po zrobieniu u siebie inflacji i dewaluacji, o jakiej ani Polsce, ani Czechosłowacji, ani innemu państwu się nie śniło — na czem cały świat — a nie Niemcy stracili. Niemcy wprowadziły u siebie Rentenmark, opartą na wartości ziemi i wartości nieruchomości miejskich, bez pokrycia złota, wówczas dopiero otrzymali tyle propozycji do pożyczek, ile sami chcieli, ale pod jednym warunkiem: ażeby Rentenmark wycofać z obiegu. I ona została wycofana, a teraz Niemcy żałują, bo te wszystkie ich pożyczki są dla nich niesłychanie uciążliwe, a Rentenmark była pieniądzem zdrowym i korzystniejszą walutą dla Niemiec. Sądzę, że coś w tym rodzaju należałoby zrobić...</u>
<u xml:id="u-3.51" who="#komentarz">(S. Gaszyński: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-3.52" who="#KarolNiezabytowski">...ale teraz nie jest chwila odpowiednia.</u>
<u xml:id="u-3.53" who="#KarolNiezabytowski">Jeszcze raz zwracam się do przedstawiciela Rządu, do p. Ministra Rolnictwa, winszując mu z serca, że już pierwsze kroki zrobił pomyślne. Mam nadzieję, że to tylko początek i że dalej zupełnie szczerze Rząd Polski pójdzie po linji bezwzględnego poparcia rolnictwa. Tym sposobem jedynie Polska może wydźwignąć się z kryzysu obecnego i wejść na drogę rzeczywistego rozwoju i rozkwitu. Życzę powodzenia Panu Ministrowi.</u>
<u xml:id="u-3.54" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#HipolitGliwic">Wysoki Senacie! Jesteśmy ograniczeni w czasie bardzo mocno. Wasz przewodniczący jest ustanowionym przez Was szafarzem Waszego czasu. Ponieważ mamy dziś na porządku dziennym jeszcze dwa budżety: budżet Ministerstwa Reform Rolnych i budżet Ministerstwa Robót Publicznych, więc bardzo uprzejmie proszę czcigodnych pp. mówców, aby zechcieli łaskawie ograniczać się ściśle do tematu. Panowie mieli już możność w ogólnej dyskusji wypowiedzieć się, dziś prosimy mówić w danej chwili tylko o rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#HipolitGliwic">Nasz bratni i sojuszniczy naród, Francję, spotkało wielkie nieszczęście. Rzeki wylały, co spowodowało wiele zjawisk wprost katastrofalnych. Sądzę, że byłoby odpowiednie, aby Prezydjum Senatu odnośną depeszę kondolencyjną posłało do prezesa senatu Francji.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#HipolitGliwic">Do głosu jest zapisany p. s. Wańkowicz. Miejsce sekretarza zająć raczy p. s. Gołuchowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#StanisławWańkowicz">Wysoki Senacie! Ja oczywiście, idąc za wezwaniem p. Wicemarszałka Gliwica, będę się możliwie streszczał.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#StanisławWańkowicz">Proszę Panów, dyskusja dotychczasowa wykazała nam jedno niezbicie, to jest to, że zrozumienie całej wagi kryzysu rolniczego dla Państwa dosięgło wszystkich sfer społeczeństwa i przedstawicieli wszystkich ugrupowań tej Wysokiej Izby. Należy to na jedyny plus tego kryzysu zapisać, bo 11 lat trzeba było przeżyć w Polsce, aby dojść do zrozumienia niektórych prawd, bardzo prostych i dziś już dla wszystkich zrozumiałych. Nie czas już teraz mówić o tem, kto był temu winien, gdzie są ci, którzy niedość rozsądnie politykę agrarną w Polsce prowadzili, dziś trzeba zastanowić się nad tem, co czynić należy, aby od skutków obecnego kryzysu się uchronić, od skutków, które mogą być bardzo groźne, i to nietylko doraźnie, ale i na dalszą metę.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#StanisławWańkowicz">Straty, które rolnictwo poniosło, szczególniej w ostatnich dwóch latach, wyzuły je z resztek kapitału obrotowego, który posiadały, wtrąciły w cały splot zobowiązań kredytowych. Te kredyty są albo bardzo często lichwiarskie, jeżeli pochodzą ze źródeł prywatnych, a jeżeli pochodzą ze źródeł państwowych, to forma ich przeważnie krótkoterminowa nie tylko nie odpowiada strukturą swoją potrzebom rolnictwa, a prócz tego i koszta ich nie stoją w żadnym stosunku do rentowności warsztatów rolniczych. Jakie będą rezultaty tego pozbawienia warsztatów rolniczych wszelkiego kapitału obrotowego? Oczywiście — widzimy to już teraz, — stanie się to, o czem mówił sprawozdawca s. Boguszewski, że rolnictwo będzie dążyło w bardzo szybkiem tempie do zmniejszenia intensywności gospodarstw rolnych. To jest niebezpieczeństwo, które nietylko nam grozi, ale już jest. Jeżeli dowiadujemy się, że poważne fabryki narzędzi rolniczych wstrzymują swoją działalność, że Chorzów wydala 500 robotników, że fabryka Roman May w Poznaniu zwalnia 40% robotników, dowodzi to niezbicie, że warsztaty rolnicze ograniczają środki produkcji. To już nie jest drzewo, które przestaje owocować, ale to jest drzewo, które zaczyna usychać, i w tem kryje się bardzo poważne niebezpieczeństwo, a to dlatego że warsztat rolny nie jest fabryką, którą można dziś zatrzymać, by przeczekać złą konjunkturę tak, jak to robi Łódź, a po miesiącu, trzech miesiącach, czy roku puścić znowu w ruch. Warsztat rolny, raz zatrzymany, jest warsztatem zrujnowanym i trzeba długich lat wysiłku na to, żeby go z powrotem na tej samej stopie postawić. Wszelkie zaniedbanie, czy to w dokładności uprawy ziemi, czy w nawożeniu daje katastrofalne rezultaty i nie na jeden rok, ale na szereg lat. Wyobraźmy sobie, że my na tę drogę wejdziemy, — wówczas rok nieurodzaju zawsze możliwy, a przy mniejszej odporności gospodarstwa rolnego tembardziej prawdopodobny, może Państwo nasze pogrążyć w nową katastrofę, chociaż spowodowaną przyczynami wręcz odwrotnemi niż te, które istnieją obecnie. Mnie się zdaje, że dziś stoimy w obliczu tego niebezpieczeństwa i musimy myśleć o tem, żeby na przyszłość od skutków jego się ustrzec.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#StanisławWańkowicz">Miernikiem intensywności produkcji warsztatów rolnych jest produkcja okopowych i przestrzeń, jaką zajmują okopowe, t. j. buraki i kartofle w płodozmianie. Jesteśmy świadkami bardzo smutnego zjawiska, a mianowicie przymusowego ograniczania przestrzeni zajętych pod okopowe. W tym roku cukrownie przystąpiły do skontyngentowania przestrzeni plantacji buraczanych. Plantatorom w Małopolsce Wschodniej usiłowano obciąć kontyngent o 30%. W Poznańskiem może w mniejszej mierze, ale również do tego samego cukrownie dążą. Oczywiście, że cukrownie mają do pewnego stopnia rację, a to dlatego, że nie mają rynków zbytu dla wyprodukowanego cukru. Rynek nasz wewnętrzny zużywa cukru bardzo niewiele, a na rynku zewnętrznym cukrownictwo buraczane walczy z cukrownictwem trzcinowem, którego produkcja jest znacznie tańsza i musi uprawiać dumping, by módz wyeksportować zbywające 450.000 tonn, jak w tym roku. Ale jest inna droga, a mianowicie podwyższenie spożycia cukru na rynku wewnętrznym. O ile pamiętam, spożycie cukru na głowę wynosi u nas 11 i pół kilo, natomiast w sąsiednich Niemczech 22 kilo na głowę, nie mówiąc o Anglji i innych krajach zachodnich, gdzie spożycie jest kilkakrotnie większe. Zdaje mi się, że gdyby cukrownictwo usiłowało, czy to za pomocą propagandy w tym kierunku, czy też ulg kredytowych rozwinąć i uprzystępnić spożycie cukru na rynku wewnętrznym, to nie byłoby niemożliwością ulokowanie większej ilości cukru na rynku wewnętrznym, który jest dostatecznie pojemny, zamiast dążyć do ograniczenia przestrzeni zasiewu buraków.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#StanisławWańkowicz">To samo zjawisko zachodzi także w innej ważnej dziedzinie produkcji, to jest w produkcji nasion buraków. Polska jest producentką bardzo dobrego gatunku nasion buraczanych, a mimo to w roku bieżącym plantatorom nasion buraczanych zaproponowano zapłatę w terminie od 12 do 15 miesięcy pod grozą zerwania kontraktu. To są rzeczy niemożliwe, bo takich warunków zbytu nie wytrzyma budżet żadnego przedsiębiorstwa. W tej sprawie zwróciłem się do p. Ministra Rolnictwa, ażeby zechciał interwenjować, gdzie należy.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#StanisławWańkowicz">Przechodzę do drugiego gatunku okopowizn, który mnie, jako przedstawiciela województw wschodnich, bardziej jeszcze zajmuje niż buraki, tj. do sprawy kartofli. Jeżeli chodzi o cenę kartofli, to żadnej ceny niema. Niema człowieka, ani przedsiębiorstwa, któremu te kartofle możnaby było sprzedać, mają one dziś wartość taką samą jak słoma. Już w roku zeszłym w Małopolsce zgniły bardzo poważne zapasy. Ten sam wypadek zdarzył się u nas teraz. To jest katastrofa. Przed wojną przy kwitnącym stanie gorzelnictwa zużywało ono cały nadmiar kartofli i w formie spirytusu wyrzucało go na rynek. Obecnie sytuacja o tyle zmieniła się na gorsze, że produkcja spirytusu spadła w kraju w sposób wprost zastraszający.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#StanisławWańkowicz">Przed wojną mieliśmy na obszarze Państwa około 2.700 gorzelni, obecnie zaledwie około 1.300, a więc mniej niż połowę. Natomiast ilość wypędzonego spirytusu, która wynosiła 2 miljony pięćset kilkadziesiąt tysięcy hektolitrów, spadła na około 464.000, tak, że mamy produkcję niższą coś pięciokrotnie.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Głos: Ale spożycie nie spadło.)</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#StanisławWańkowicz">Musiało jednak spaść, bo spirytusu nie wylewano przecież na ulicę.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Głos: Wywożono zagranicę.)</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#StanisławWańkowicz">Szedł przeważnie do Rosji, a spożycie u nas jest niewiele wyższe, niż było przed wojną w odpowiednich częściach kraju. Ale ja nie nawołuję do tego, broń Boże, aby dążyć do podniesienia dobrobytu plantatora kartofli zapomocą usilnej sprzedaży produktów monopolu spirytusowego; to byłoby hasło nietylko niepopularne, ale i nader nierozsądne.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#StanisławWańkowicz">Jest też inna droga, żeby forsować spożycie spirytusu przemysłowego. My w tej sprawie stoimy daleko w tyle poza wszystkiemi innemi państwami, bo zużycie spirytusu dla celów przemysłowych i technicznych wynosi u nas 0,36 litra, podczas, kiedy Niemcy spożywają 3 litry, a więc prawie 10 razy więcej na głowę. Na tej drodze leżą jeszcze ogromne możliwości. Niestety monopol spirytusowy prowadzi w tym wypadku politykę, mojem zdaniem, bardzo nieoględną, a raczej krótkowzroczną, bo, bojąc się skutków przerabiania denaturatu przez ludność w sposób niedozwolony na spirytus do picia, ażeby nie tracić dochodów, płynących ze sprzedaży wódki, ograniczył w niemożliwy sposób zużycie spirytusu na cele techniczne. To jest błąd, do którego naprawienia trzeba dążyć.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#StanisławWańkowicz">Zużycie spirytusu dla celów napędowych ma ogromną przyszłość przed sobą. Do tego doszła Francja, doszły Niemcy, doszły Węgry, które ostatnio wprowadziły prawo, które wzbrania używać do napędu motorów spalinowych czystej benzyny, a natomiast zobowiązuje do sprzedaży mieszanki benzynowo spirytusowej, ściśle określonej, która jest zresztą w monopolu państwowym. Tylko takiej mieszanki można tam do motorów używać. Mamy w Polsce około 40.000 samochodów i jeżeli przypuścimy, że samochód przebiega rocznie 10.000 km., co nie jest dużo, i zużywa 15 litrów na 100 km., to, jak obliczyłem, zużycie spirytusu przy 20%-wej mieszance tylko wyniesie około 160.000 hl., czyli więcej, niż wynosi obecnie. Jeżeli na tę drogę wejdziemy będzie to wielki krok do rozwoju gorzelnictwa.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#StanisławWańkowicz">Na zakończenie jeszcze parę słów w sprawie eksportu zboża. Ze sprawą eksportu zboża dobrze u nas nie jest. Zrobiliśmy ogromny wysiłek, koncentrujący go w rękach związku eksporterów Rzeczypospolitej, zawarliśmy umowę z Niemcami w nadziei, może usprawiedliwionej, że zatrzymamy spadek cen zboża, względnie doprowadzimy do jej podwyższenia, ale to jak dotychczas zawiodło. Jedną z przyczyn, dla których zawiodło na rynku zewnętrznym, jest, że w tej umowie było nieopatrznie powiedziane, iż Niemcy mają prawo do wykonania terminowych sprzedaży przed zawarciem tej umowy zawartych, ale ile takich było nikomu nie było wiadomo i obawiam się, że oni, nim podpisali, to już rynki północne nasycili, a my dziś zawarliśmy tranzakcję na 14 zł loco Zbąszyń, co jest niewątpliwie nawet na nasze czasy ceną niezwykle niską, i ta cena będzie z pewnością dalej spadała.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#StanisławWańkowicz">Ale chcę zwrócić uwagę p. Ministra Rolnictwa na jeden fakt, który, moich mandatariuszy specjalnie obchodzi, a to na upośledzenie województw wschodnich. Nie powiem, żeby to było upośledzenie teoretyczne. Teoretycznie ta sprawa jest dobrze rozwiązana, bo w umowie z Niemcami jest zastrzeżony wolny wywóz zboża, specjalnie żyta przez granicę lądową do Łotwy. To jest ten naturalny rynek zbytu dla województw północno-wschodnich. Ale, proszę Panów, jak tę rzecz się wykonuje? Pojemność rynku łotewskiego jest bardzo niewielka i wynosi około 2.000 ton miesięcznie, a całkowite zapotrzebowanie Estonji i Łotwy wynosi zaledwie 14.000 ton. Został utworzony Związek eksporterów ziemi wileńskiej — jednoczący wszystkie firmy prywatne i spółdzielnie zbożowe, który to Związek miał zboże w granicach zapotrzebowania do Łotwy wywozić, pokrywając się oczywiście na miejscu, gdzie dostateczne zapasy są. Tymczasem Związek Eksporterów Rzeczypospolitej, mający siedzibę w Poznaniu, zaczął wydawać listy przewozowe przez granicę lądową do Łotwy w nieograniczonych ilościach najrozmaitszym firmom, częstokroć — muszę to podnieść z ubolewaniem — firmom, stworzonym ad hoc w celu uzyskania premji wywozowych, firmom, nic wspólnego z handlem zbożowym nie mającym. Wszystkie zażalenia Związku Eksporterów Wileńskich żadnego posłuchu nie znalazły, oprócz mglistych obietnic, natomiast faktem jest, że wydano listów przewozowych w przeciągu 2 tygodni na 8.000 tonn przez Turmonty i zarżnięto odrazu cały eksport na Łotwę, nasycając rynek, tak że ceny spadły o 3 dolary na tonnie. Rozumiem, że dobrą rzeczą jest organizacja, fatalną — chaos, ale najfatalniejszą jest chaotyczna organizacja i przed tem chciałbym władze nasze przestrzec.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Marchlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Wysoka Izbo! Przedmówcy zdaje się w sposób dosyć przekonywujący wykazali wielką doniosłość rolnictwa. Jednakowoż mam to wrażenie, że jest pewne nieporozumienie co do powodów kryzysu obecnego i bardzo optymistyczne niektóre zdania, jakoby ten kryzys był przemijający, jakoby teraźniejszy spadek cen zboża był spowodowany tylko specjalnemi konjunkturami, ten pogląd jest faktycznie z gruntu mylny. I o ile ten pogląd byłby dyrektywą dla nas na przyszłość, dyrektywą do sanowania naszych stosunków rolniczych, to bardzo się obawiam, że do tej sanacji w naszych stosunkach rolniczych nigdy nie dojdzie.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Trzeba bowiem na problem rolniczy u nas patrzeć nietylko z punktu widzenia konjunktury, lecz także z punktu widzenia przyrodniczego, tak, jak to robią światli badacze rolnictwa w innych krajach, którzy przedewszystkiem szukają warunków możliwie dodatnich dla rozwoju poszczególnych gałęzi. Jeżeli dziś biadamy nad tem, że produkcja roślinna się nie opłaca, to tylko trzeba się dziwić, że ta świadomość co do nieopłacalności produkcji rolniczej przyszła tak późno, albowiem nasze stosunki klimatyczne w porównaniu z temi stosunkami klimatycznemi, które istnieją w krajach, produkujących płody roślinne w dużej ilości na eksport, są tak fatalne, że o jakiejkolwiek konkurencji w przyszłości nigdy nie mogło być mowy.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Jeżeli dzisiaj operujemy głównie cenami żyta, to chyba tylko dlatego, że żyto jest jednym z podlejszych gatunków zboża, który jeszcze u nas i naszych sąsiadów a zwłaszcza u naszych sąsiadów północnych ma zbyt, ale coś szlachetniejszego, chociażby pszenicy, u nas produkować tak korzystnie, jak w innych krajach o innych warunkach klimatycznych, nie można. Jeżeli dzisiaj wielką nadzieję pokładamy w produkcji pszenicy i namawiamy rolników, ażeby ilość pszenicy produkowanej potęgowali, to nie zdajemy sobie sprawy, że nasza pszenica tylko w wyjątkowych wypadkach mogłaby konkurować z pszenicą kanadyjską albo argentyńską, albowiem pszenica nasza tylko na połaciach stosunkowo niewielkich posiada tę konieczną ilość białka, jaka do odpowiednich wypieków jest absolutnie potrzebną. Jeżeli chodzi o nasze własne potrzeby, to zapewne taką pszenicę wyprodukujemy, ale jeżeli chodzi o bilans w czynny, to zupełnie inaczej wtedy ta sprawa wygląda i tej naszej pszenicy nie sprzedamy lub jeżeli sprzedamy, to po cenach, które nam się nie opłacą. I na to niema rady. My nie spotęgujemy insolacji, nie spotęgujemy naszej przeciętnej temperatury i nie możemy konkurować ani z Kanadą ani z Argentyną.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Jeżeli przejdziemy do innej gałęzi produkcji naszej roślinnej, np. do buraków cukrowych, to ta produkcja jest dla nas bezwzględnie przekreślona. I niema co się łudzić. Tu żadne nawozy sztuczne, żadna świetna uprawa roli nic nie pomogą. Produkcja cukru z trzciny cukrowej jest o tyle tańsza, wydobywanie cukru z trzciny cukrowej sposobem chemicznym jest o tyle prostsze, że gdybyśmy nawet nasze buraki doprowadzili do 30% cukru, co jest prawie niemożliwem, to i tak z tym cukrem z trzciny nie będziemy mogli konkurować. Dziś sytuacja jest taka, że naszym cukrem w Anglji karmi się świnie, bo jest to dziś najtańsza nasza węglowodanowa, jaką Anglja rozporządza. Trzeba więc sobie zgóry powiedzieć, że burak cukrowy jest dla nas tylko przejściowym produktem i że w bliskiej przyszłości buraków nam się nie opłaci produkować.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Jeżeli teraz zwrócimy się do produkcji spirytusu, której domagają tu się ci, którzy produkują ziemniaki, to jednak muszę tych panów znowu ostrzec, że budują swoje nadzieje na rzeczy, która jest bardzo niepewną, bo w tym wypadku wchodzi w konkurencję przemysł chemiczny, który, jak to historja wykazuje, ile razy weźmie się za bary z rolnictwem, tyle razy to rolnictwo kładzie na obie łopatki. Tak było z marzanną, indygiem etc. Przy dzisiejszej syntetycznej produkcji spirytusu wszystkie procesy są tak udoskonalone, że tylko brak jednego ogniwa, które jeszcze szwankuje, ale które może być udoskonalone lada dzień, lada godzina, i wtedy spirytus fermentacyjnym procesem nikt nie będzie robił, lecz będzie się go robić na wielką skalę w wielkich fabrykach chemicznych. Czyli, że opieranie się na spirytusie a la longue — zapewne, że może trwać jeszcze kilka, czy kilkanaście lat, ale żeby to nas jako państwo rolnicze miało uspakajać, że to jeszcze czas dłuższy będzie nas ratować, to byłoby niesłychanie lekkomyśnem postanowieniem, bo faktycznie spirytus nie jest artykułem przyszłości.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Proszę Panów, wobec takiego faktycznie pesymistycznego poglądu, który jest narzucony nauką — nauka często się myli, ale w wielu razach, w przeważającej ilości wypadków jednakowoż zwycięża, jestem przekonany, że i tutaj zwycięży, a nie opieram się wyłącznie na zdaniu przyrodników polskich, lecz biorę pod uwagę rozważania wszystkich przyrodników zagranicznych, którzy interesują się rolnictwem, — musimy dojść do wniosku, że tam, gdzie niema naturalnych warunków, dla produkcji roślinnej, trzeba ją ograniczyć i szukać innych sposobów produkowania w rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Otóż powiedziałbym, że dzięki sprawiedliwości, jaka na świecie istnieje, sprawiedliwości w przyrodzie, nie wśród ludzi, stosunki tak się ułożyły, że produkcja zwierzęca ma kolosalne szanse, szanse, znowu narzucone warunkami naturalnemi. Mianowicie kraje, które eksportują i produkują dużą masę roślin pod jakąkolwiek postacią, są w tej fatalnej sytuacji, że właśnie ich warunki klimatyczne sprzyjają kolosalnemu rozwojowi pasorzytów, są ogniskiem najokropniejszej epizootji, której nauka dziś nie potrafi zwalczyć i prawdopodobnie nie zwalczy jeszcze długie, długie dziesiątki lat. A tymczasem u nas warunki klimatyczne są takie, że epizootię stosunkowo łatwo można opanować. Jako przykład podam, że wtedy, kiedy np. Rosja do dziś z księgosuszem rady dać sobie nie może, Polska w ciągu dwuch lat w zupełności go zlikwidowała, nie dlatego, żebyśmy mieli większe zdolności organizacyjne, czy żebyśmy mieli lepszych bakteriologów, aerologów, ale poprostu dlatego, że nasze klimatyczne warunki długiemu trwaniu księgosuszu nie sprzyjają. Oczywista rzecz, że nie można tej sprawy zaniedbywać, ale jeżeli się ją choćby jako tako reguluje, to jednakowoż klimatyczne warunki u nas są takie, że ciągłemu przebywaniu tego zarazka w naszej ziemi, w naszych roślinach przeciwdziała sama natura.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">I tak jest z wielu innemi chorobami. Jeżeli u nas np. pryszczyca zaczyna wojować, to nigdy nie dojdziemy do takich rozpaczliwych postanowień, ażeby wybijać całe pogłowie, jak to bywa w Anglji. W Anglji ta choroba jest uważana za tak groźną, jak wścieklizna u psa, jak wściekłego psa, tak krowę chorą na pryszczycę tam się zabija, bo klimat w Anglji jest taki, że gdy się pryszczyca pojawi, to jej absolutnie nie można wykorzenić. U nas pryszczyca jest chorobą dotkliwą, powodującą bardzo poważne straty, ale jednakowoż, znowu dzięki naszym klimatycznym warunkom, nie jest tak straszna, abyśmy musieli uciekać się do tego środka radykalnego i całe pogłowie niszczyć.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">I takich przykładów mógłbym bardzo a bardzo dużo przytoczyć.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Słowem produkcja zwierzęca jest tą produkcją, która u nas ma przyrodnicze szanse i dlatego trzeba się tylko dziwić, że jest ona u nas tak zaniedbana.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Niewątpliwie, że poprzednie generacje rolników są temu winne. Bo, proszę Panów, dużo mówi się o zamiłowaniu Polaków do ziemi, do rolnictwa, do gospodarstwa i t. d., ale czy jest kraj tak ubogi jak nasz w jakikolwiek produkt rodzimej wytwórczości? Czy mamy swego konia, czy mamy choćby swego psa myśliwskiego, czy mamy naprawdę produkcyjną krowę, czy mamy produkcyjną kurę? Wszystkiego tego nie mamy. A przecież u Amerykan jest takie przysłowie, że naród, który nie potrafi pokazać swego konia, nie jest wogóle narodem, nie zasługuje na to, żeby go narodem nazywać. Czyli, że nasze generacje poprzednie rolników miały kolosalne zaniedbania. Czy to było spowodowane politycznemi warunkami...</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#komentarz">(Głos: Nieszczęściami.)</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">... czy dlatego, że szlachta musiała przedewszystkiem z bronią w ręku ziemi naszej bronić....</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">...czy jakieś inne powody, tego nie wiem, ale faktem jest, że nasze rolnictwo specjalnie oryginalnych momentów nie potrafi wykazać. To jest prawdopodobnie powodem, dlaczego między innemi rolnictwo sukcesami hodowlanemi u nas wykazać się nie jest w stanie.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(Głos: A czerwona krowa?)</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Wiem, to jest wielki sukces, sukces chłopa polskiego, tak samo, jak ta jedyna kura polska zielononóżka jest wielkim sukcesem włościanki. To nie ulega wątpliwości i właśnie tej zmianie sprzyja okoliczność, iż u nas system agrarny zaczyna się przekształcać. Wielkie posiadłości ulegają rozdrobnieniu, a na mniejszych posiadłościach lepiej jest produkcję zwierzęcą prowadzić. Na dużych potrzeba więcej opieki, staranności, dbałości, masowa produkcja jest więc często nie wskazana, z wyjątkiem chyba preryj amerykańskich albo australijskich, gdzie ostatecznie sztuka, padająca z powodu choroby, nie przedstawia dużej straty. Ale u nas, w naszych warunkach hodowla zwierzęca może mieć sukces tylko wtedy, gdy jest otoczona nadzwyczajną opieką właściciela, czy tego, co koło tej trzody, koło tej obory ma chodzić.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">I to jest naszym promykiem nadziei, że produkcja zwierzęca nas uratować może. Wprawdzie mówimy już dziś o nadprodukcji zwierzęcej, ale to jest nieuzasadnione. Niech Państwo wezmą chociażby najnowszą polityczną literaturę angielską, i zwrócą uwagę np. na pracę lorda Haldane, który w „Weekly Times” niedawno rozpisywał się na wielu stronach o wielkim braku mięsa w Wielkiej Brytanjji. Tam poprostu jest dziś nakazem wszystkich tych, którzy o dobro Wielkiej Brytanji dbają, rozpatrzyć się, skądby można mięso sprowadzać, i lord Haldane zwracał między innemi uwagę na Polskę, ale dochodzi do wniosku, że tutaj nic się uzyskać nie da, bo chociaż produkcja nasza mleka się powiększa, chociaż pogłowie się powiększyło, to jednak w takim gatunku, że nawet przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanji tego do ust nie weźmie. Jeżeli kto z Państwa w Warszawie dziś zechce dostać dobrą sztukę mięsa, to mu na to odpowie kelner, że chyba może w jakim koszernym zakładzie, bo tam rzeczywiście dobre mięso jeszcze kupują. A od tego właśnie zależy, czy nasz eksport np. do Anglji miałby jakie szanse.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Proszę Panów, hodowla bydła u nas zrobiła w ostatnich czasach niesłychanie wielkie postępy ale tylko w pewnym kierunku. Mięsnego bydła poza czerwonem polskiem niema. Myśmy się w tem nie specjalizowali. Nie mamy ani angusów ani w ogóle krów, które się do tej produkcji mięsnej nadają. Zapytałby ktoś, dlaczego dzisiaj Anglja jest w tak fatalnem położeniu, które rzeczywiście napełnia ją troską, bo najpoważniejsi ludzie tą kwestą się zajmują. Przecież do niedawna była Anglja zapychana mięsem mrożonem, pochodzącem z Argentyny. Odpowiedź jest ta, że po pierwsze Argentyna zmieniła trochę swoją gospodarkę pod wpływem nieznośnego obniżenia cen przez odbiorców angielskich i Stanów Zjednoczonych, zarzuciła do pewnego stopnia hodowlę bydła i przerzuciła się na hodowlę owiec, ale jest i drugi powód: Stany Zjednoczone również dziś krzyczą: „no beef”, zamało mięsa — i poszły do Argentyny i zrobiły konkurencję Anglji. Tak, że Anglja faktycznie dziś co do mięsa głoduje, chce kupić, chce mieć źródło dostawy mięsa. Otóż takim dostawcą mięsa my moglibyśmy być pierwszorzędnym i, proszę Panów, ta okoliczność dobrych zresztą naszych przyjaciół Duńczyków tak zastrasza, że niema prawie rolnika w Danji, któryby w rozmowie nie wypowiadał troski o przyszłość duńskiej produkcji ze względu na możliwość konkurencji polskiej.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Tylko że Polska tymczasem jeszcze śpi. Wprawdzie czynimy wysiłki i niewątpliwie te wysiłki będą się potęgowały, ale musimy już teraz ułożyć sobie plan pracy taki, któryby przecież poręczał, że podobnie katastrofalny stan, jak obecnie, nie powtórzy się. Rolnicy, którym pozostały duże obszary, powinni być producentami paszy dla tych, którzy tych obszarów nie mają. Jeżeli tutaj przedstawiciel części ludności niemieckiej mówił o perspektywie lepszego przemiału żyta na to, ażeby mieć otręby i te otręby po dobrych cenach sprzedawać Niemcom, to ja powiem: przepraszam, otręby będziemy produkować, ale dla siebie.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Tak samo produkcja roślinna musi być o tyle zmieniona, ażeby szła w rośliny pastewne, które będzie produkować rolnik duży, a odbiorcą będzie jego własny współziomek, o miedzę od niego mieszkający, który przedewszystkiem będzie hodował zwierzęta.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Otóż w tych warunkach rzeczywiście możnaby w przyszłość patrzyć z optymizmem, po pierwsze, o ile my się nie mylimy, a mam wrażenie, że my przyrodnicy się nie mylimy, a powtóre, o ile wszyscy zainteresowani w rolnictwie w tym kierunku skierują swoje myśli. Tu, proszę Panów, zdaje mi się, że jest już pewne niedociągnięcie od szeregu lat, powiedziałbym już od chwili, kiedy utworzono oddzielne Ministerstwo Reform Rolnych, które, mam wrażenie, zamało współpracuje z Ministerstwem Rolnictwa. Nie można, proszę Panów, parcelować bez planu gospodarczego i to nietylko do danych gospodarstw, ale co do całych połaci kraju. Trzeba planowo parcelować tak, żeby odrazu ułożyć sobie plan całej produkcji ze wszystkiemi pomocniczemi rzeczami, z chłodniami i t. d. i t. d., bo bez chłodni oczywista rzecz produkcja zwierzęca nie ma znaczenia. Słowem postulatem naszym, tych którzy się rolnictwem interesują, musi być współdziałanie Ministerstwa Reform Rolnych i Ministerstwa Rolnictwa. Ministerstwo Rolnictwa musi narzucać dyrektywy. Tylko wtedy cała ta akcja, niesłychanie ważna ze społecznego punktu widzenia, może pod względem gospodarczym zapewnić reszcie nierolniczej ludności, że będzie zaopatrzona we wszystko, co jest jej potrzebne, bez narażania się na takie wstrząsy, jakie teraz przechodzimy.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Proszę Panów, oczywista rzecz, że jak powiedziałem, współdziałać muszą wszyscy, między innymi także takie instytucje, które założyliśmy i które były poświęcone rolnictwu, w których pokładaliśmy wielkie nadzieje, a które może tych nadziei w zupełności nie spełniły. Mówię tutaj, ponieważ i p. referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa o tem wspominał, o Instytucie Puławskim. Istotnie, gdyby Instytut Puławski stanął w zupełności na wysokości zadania, to mielibyście nietylko prawo, ale i obowiązek ku niemu zwracać oczy, żądając pomocy, tembardziej, że ten Instytut rozrósł się kolosalnie i objął dziś i Bydgoszcz i Lwów i Hel i Czarnohorę, słowem jest to instytucja tak kolosalnie pomyślana i — tutaj może spotkam się z zarzutem, — tak dobrze pomyślana pod względem organizacyjnym, że powinna by dawać rezultaty pierwszorzędne. Tymczasem są skargi.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Muszę zwrócić uwagę na to, że statut Instytutu Puławskiego przerabiano w mojej obecności 7 razy i robiłem ustępstwa tak daleko, jak tylko mogłem iść. Wreszcie Rada Ministrów uchwaliła statut, który został zaakceptowany w Sejmie a potem w Senacie, pod którym się już nie podpisałem. A jedną z bolączek największych jest to. że instytut na skutek posunięć, których nie znam i nie rozumiem, żadnego faktycznego kontaktu z praktycznem rolnictwem nie ma, bo niema tego kuratorjum, które, jak sobie wyobrażałem, byłoby złożone z praktyków nie żadnych naukowców i teoretyków, ale z ludzi od pługa, którzyby przyszli do instytutu naukowego i powiedzieli: tego a tego nam potrzeba, to nam trzeba zrobić, to nam trzeba wyjaśnić. Tego kuratorjum nie zwołano nigdy, a to dlatego, że jakimś szczególniejszym pomysłem kuratorjum tego instytutu uzależniono od państwowej Rady rolniczej, która nie istnieje, albo przynajmniej istnieje tylko na papierze.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">I dlatego tych, proszę Panów, sześciu delegatów, którzy mieli wyjść z tej Rady rolniczej i wejść do kuratorjum, zawisło w powietrzu i tego kuratorjum nie mamy. I dlatego Panowie pozwolą, że będę żądał Waszej pomocy w skorygowaniu tego właśnie wielkiego braku, mianowicie: wniosę rezolucję, która będzie się domagała, ażeby odnośny paragraf nieszczęsnego statutu uległ zmianie. Wtedy będziemy mieli pewną gwarancję, że instytut stanie się znowu żywotnym, tak jak przed laty, kiedy przecież tę żywotność swoją wykazał w sposób nadzwyczajny.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Cóż teraz proszę Panów mówić wogóle o tych optymistach i pesymistach, którzy się w budżetowych sprawach wypowiedzieli? Ja z zasady jestem optymistą, ale pod jednym warunkiem: optymizm będzie miał sukces, jeżeli nawet w tym problemie ekonomicznym wszyscy Polacy będą współdziałali.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">I powiadam: nie wolno dzielić społeczeństwa na dwie sekcje niejako, nie wolno powiedzieć, że my jesteśmy sanatorami, a wy potrzebujecie być sanowani.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Z tą chwilą, gdyby naprawdę takie przekonanie się ugruntowało, to w nas wszystkich powstałoby takie zwątpienie, taki upadek ducha, takie spuszczanie się na Was, że wszystko za nas zrobicie, że wtedy katastrofa byłaby nieunikniona.</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#komentarz">(S. Roman: A kto przeszkadza Panem pracować!)</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">Nie można też sądzić, żeby jedna część społeczeństwa była lepszą od drugiej, patrjotyczniejsza, ofiarniejsza, mądrzejsza, nie można przeciwstawiać jednej części społeczeństwa drugiej.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie. Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">To jest niedopuszczalne. Nadto nie wpajajcie w siebie rzeczy niezgodnych z przyrodą: nie róbcie z siebie niepartyjników, nie róbcie z siebie eunuchów, ludzi bezpłciowych...</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#LeonPawełTeodorMarchlewski">...bo takimi nie jesteście. Na szczęście lepiej Wam z oczu patrzy.</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#HipolitGliwic">Jest życzeniem, aby ze względu na czas spóźniony zamknąć listę mówców. Proszę Senatorów, którzy są za tem, aby zamknąć dyskusję z uwzględnieniem tych, co się zapisali do głosu, aby zechcieli łaskawie wstać.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#HipolitGliwic">Mniejszość, wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Kuźmyn.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#MykołaKuźmyn">Wysoki Senacie! Zwiększona ilość zaprotestowanych weksli, zwiększona ilość firm, które ogłosiły niewypłacalność, zwiększona ilość fabryk, które wstrzymały swoją produkcję, a także brak kupców nawet do kupowania towarów, zwiększona ilość zarejestrowanych bezrobotnych, — wszystko to chyba już przekonało odpowiednie czynniki, że źródłem istniejącego stanu jest zupełny zanik siły płatniczej ludności rolniczej. Lecz myliłby się ten, ktoby twierdził, że przyczyną zaniku rozwoju gospodarczego i przyczyną zaniku siły płatniczej ludności wiejskiej jest dzisiejszy spadek cen ziemiopłodów rolniczych. Wszak bywaliśmy świadkami katastrofalnych niedorodów żywiołowych klęsk elementarnych, przechodziliśmy w 1923 roku taki spadek cen ziemiopłodów rolnych, że sprzedawaliśmy za 1,80 dolara jeden centnar pszenicy i płaciliśmy 400 kg. żyta za jedną parę butów, a jednak nie wywołało to tak strasznej klęski i kryzysu rolniczego. Gdyby przyczyną dzisiejszego kryzysu gospodarczego na wsi była tylko zniżka cen ziemiopłodów rolnych, kryzys ten przynajmniej, o ile chodzi o drobnego rolnika, miałby charakter łagodniejszy. Każdy włościanin jest z reguły konserwatystą, nie spodziewa się ani pensji, ani emerytury, nie żyje z dnia na dzień, ale myśli o jutrze i tak się urządza, ażeby żadne wypadki nie zaskakiwały go niespodziewanie.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#MykołaKuźmyn">Skoro obecne załamanie się cen ziemiopłodów rolnych wywołało na wsi katastrofę i doprowadziło ludność do ruiny, jest to znak, że organizm ludności wiejskiej był tak wycieńczony i schorowany, że obezcenienie produktów rolnych stało się katastrofą. Nawet największa katastrofa jednego roku nie doprowadziłaby do takiego spustoszenia, do tak zupełnego sproletaryzowania wsi, nie wypędzałaby dziesiątek tysięcy ludności wiejskiej za granicę na niepewną egzystencję, nie doprowadziłaby ludności do rozpaczy i utraty nadziei, że pod panowaniem polskiem stan obecny może kiedyś zmienić się na lepszy.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#MykołaKuźmyn">Główną przyczyną katastrofalnego położenia ludności wiejskiej jest eksterminacyjna polityka wszystkich rządów polskich wobec rolnictwa wogóle, a ukraińskiego osobliwie. Popatrzcie wokoło: co zrobił Rząd polski dla podniesienia kultury rolniczej? Na terenach wszystkich czterech województw wschodnich o charakterze wyłącznie rolniczym dotychczas niema ani jednej ukraińskiej szkoły rolniczej. Jedyne ukraińskie towarzystwo rolnicze Silkyj Hospodar, które włożyło tyle pracy w podniesienie rolnictwa i było w najcięższych chwilach moralną jego podporą, czyniło to na rachunek swych własnych zapasów przedwojennych, pozbawione jakiejkolwiek pomocy z budżetu państwowego, na który składają się i podatki włościan ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#MykołaKuźmyn">Kilkadziesiąt dyplomowanych agronomów ukraińskich pracuje po kooperatywach za nędznem wynagrodzeniem, na które składa się sama ukraińska ludność rolnicza, a która nie przekracza w wielu wypadkach 100 zł na miesiąc. Nie przyjmuje się wcale ukraińskiego agronoma do służby samorządowej.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#MykołaKuźmyn">Zborowski wydział powiatowy uchwalił przyjąć dyplomowanego agronoma p. Ochrymowicza. Wobec tego jednak, że to jest Ukrainiec, nie przydała się na nic uchwała wydziału powiatowego oddanego ślepo p. staroście. Starosta przyjął agronoma na własną rękę, na polecenie hr. Potockiego, bez żadnych dyplomów. Praca takiego agronoma, który nie zna ani ludzi, ani powiatu, nie może być owocna. Jest to daremnie wyrzucony pieniądz. Włościanie chowają się i mówią, że przyjechał jakiś świeży szpicel i udaje, że będzie uczyć gospodarki. Trzeba zaznaczyć, że w Zborowie pracuje jeszcze dwóch agronomów Ukraińców, ale żaden nie może być agronomem wydziału powiatowego.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#MykołaKuźmyn">Komisje rolne, powołane do życia na podstawie rozporządzenia ministerjalnego ze stycznia 1929 roku, mają za zadanie opracować plan gospodarczy dla danego powiatu na przecig 5 lat. Do współpracy takiej komisji w wielu wypadkach nie powołano przedstawicieli gospodarczych organizacyj społecznych ukraińskich „Silskoho Hospodara” i „Sojuzu Kooperatyw” — natomiast powołano szereg jednostek, przeważnie z inteligencji miejskiej, które nie mają pojęcia o sprawach gospodarczych. Oczywiście komisje rolne w tym składzie układają fantastyczne plany, nie dające się zrealizować. Akcja, zgodnie z rozporządzeniem ministerjalnem, powinna się opierać na istniejących w powiecie organizacjach społecznych, przedewszystkiem akcję oświatową, miałyby prowadzić organizacje społeczne. W praktyce wyklucza się jednak od tej działalności Towarzystwo „Silskyj Hospodar”, a całą działalność podporządkowuje się małopolskiemu Towarzystwu Rolniczemu, Ale przejdę teraz do innej dziedziny życia gospodarczego na wsi.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#MykołaKuźmyn">Wspomniałem już w roku poprzednim i jeszcze raz podkreślani, że na terenie województw wschodnich tysiące ludzi mieszka dotychczas w ziemiankach. Całe wsie istnieją jeszcze, które nie otrzymały dotychczas ani grosza na odbudowę. Istnieją wsie, w których niema ani szkoły, ani nauczyciela, jest tylko karczma, której zawzięcie broni monopol spirytusowy. Śmierć, nędza i ciemnota panują w takich miejscowościach, administracja obecna jest ślepą i głuchą na te sprawy.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#MykołaKuźmyn">Słowo „kredyt” dla ukraińskiego włościanina nie istnieje. Dla niego jest lichwa. Bank Rolny ma jednak w ewidencji i ukraińskiego włościanina, gdyż w 10 lat po wojnie przeprowadził waloryzację zaciągniętych przed wojną pożyczek w Banku Krajowym, nie uwzględniając pełnej należytości złożonej w swoim czasie na amortyzację tych pożyczek.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#MykołaKuźmyn">Ja przeczytam załatwianie spraw spornych przez Bank Rolny we Lwowie co do złożonych kwot w swoim czasie na amortyzację tych pożyczek. Pismem z dnia 23 września 1929 r. donosi, że pieniądze wpłacone dnia 30.XI. 1922 r. na książeczkę b. Banku Krajowego w kwocie 4.000 marek polskich na skutek zaszłej dewaluacji wystarczyły tylko na pokrycie kosztów manipulacyjnych b. Banku Krajowego. Otóż pieniądze złożone na amortyzację zdewaluowały się, natomiast nie zdewaluowały się zaciągnięte tam przed wojną pożyczki. Obdłużonym w ten sposób gospodarstwo włościańskim grozi bankructwo, gdyż w obecnych warunkach gospodarczych spłacić tego długu po raz drugi nie są w stanie.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#MykołaKuźmyn">Szkód wojennych nie wypłacono, choć spisano ogromne stosy różnych formularzy i narażono zniszczoną ludność na niepotrzebne straty. Nie wypłacono świadczeń wojennych nawet na rzecz wojsk polskich, i mam tutaj kwity, na podstawie których przeprowadzało rekwizycję wojsko polskie, chociaż obowiązuje dotychczas ustawa o świadczeniach z r. 1912. I podczas gdy stosuje się taką ustawę jak „Prügelpatent” z roku 1854, kiedy chodzi o karę dla obywateli, to nie obowiązują ustawy, na podstawie których obywatel ma do państwa uzasadnione pretensje.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#MykołaKuźmyn">A teraz popatrzmy na odwrotną stronę medalu, — na nakładanie i ściąganie różnego rodzaju ciężarów i podatków. Nie mam zamiaru analizować tego, co działo się dotychczas przy nakładaniu i ściąganiu różnego rodzaju podatków i t. zw. datków dobrowolnych. Nadmienię tylko, że dotychczasowy system dążył chyba do celowego wyniszczania włościaństwa. Nigdy włościanin nie wiedział, ile ma płacić i za co ma płacić. Wiedział tylko, że ma ustawicznie płacić, gdyż zawsze egzekutor fantował. Egzekutor wydawał opinję o stosunkach majątkowych podatnika i o jego płatniczych zdolnościach. Odwoływanie się do wyższej instancji nie miało żadnej praktycznej wartości. Egzekutor polski jest przyczyną, że ukraiński włościanin mieszka do dziś dnia w ziemiance lub w budzie, jak dziki zwierz, w przeciwnym razie byłby się odbudował nawet bez pomocy rządowej. Wieś stała się przedmiotem eksperymentu egzekutorów, policjantów, kominiarzy, nakaźnych wójtów i t. p. Nic dziwnego, że wieś załamała się. Nie wytrzymało tego najścia nawet siedem skór chłopskich.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#MykołaKuźmyn">A cóż jest z samorządem? Rząd polski po objęciu administracji na naszych ziemiach przedewszystkiem zniszczył samorząd, jego miejsce zajęła polska biurokracja. A przecież wiadomą jest rzeczą, że rozwój gospodarczy ukraińskiego włościanina pod panowaniem austrjackiem był ściśle związany z rozwojem samorządu. Rozwojowi samorządu w Galicji zawdzięcza ukraiński włościanin, że bez żadnych reform rolnych odebrał drogą wykupu część swojej ziemi, zabranej mu przedtem podstępem, że swą rolę meljorował i t. p. Nic dziwnego, że ukraiński włościanin wraz ze swoją inteligencją dobijał się w galicyjskim sejmie demokratycznych reform w dziedzinie samorządowej.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#MykołaKuźmyn">Nakaźnymi wójtami w miejsce rad gminnych mianowano ludzi ślepo oddanych p. staroście i za jego nakazem obciążano budżety gminne różnego rodzaju wydatkami, nie mającemi nic wspólnego z potrzebami gminy. Tak samo i wójtowie wybrani muszą w sprawach budżetowych na ślepo wykonywać nakazy starostów.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#MykołaKuźmyn">Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa z budżetem dzisiejszych wydziałów powiatowych, mianowanych przez rząd. Obecne wydziały powiatowe w obciążaniu włościaństwa nie znają granic. Wszystkie nadane im różnemi rozporządzeniami przywileje obciążania ludności wyzyskują do dna. Każdy wydział powiatowy nakłada conajmniej stuprocentową daninę drogową. Ja bardzo dobrze rozumiem, jakie ma znaczenie dobrze utrzymywana droga, ale rozumie to także każdy włościanin, że wydziały powiatowe w takim składzie, w jakim się dzisiaj znajdują, dróg nie naprawią, chociaż ściągają na utrzymanie dróg tak horendalne podatki. Gminy nadal naprawiają drogi bezpłatnym szarwarkiem.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#MykołaKuźmyn">Gospodarka niektórych wydziałów powiatowych odbija się głośnem echem daleko po za granicami danego powiatu. Same podatki wydziałów powiatowych są już ogromnym ciężarem dla wyniszczonej ludności wiejskiej, nie mówiąc już o innych podatkach. Lecz mało tego. Wydziały powiatowe wstawiają bezprawnie do budżetów gminnych różne pozycje, które nie mają nic wspólnego z gospodarstwem samorządowem w gminie. Prócz podatków samorządowych przychodzą różne inne, jak podatki rządowe, przymusowa asekuracja, różnego rodzaju dobrowolne datki, przymusowo ściągane. Tarnopolski inspektorat szkolny nakazał nauczycielom szkół powszechnych po wsiach opodatkować dzieci szkolne na budowę jakiegoś domu w Tarnopolu. Nakaz ten nauczyciele już wykonują.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#MykołaKuźmyn">Nie można pominąć kar administracyjnych, które w dzisiejszych czasach dochodzą już do absurdu i stały się plagą dla wiejskiej ludności. We wsi Perepelnikach, zborowskiego powiatu, około 50 rodzin, przed wojną dobrze zagospodarowanych, mieszka do dziś dnia w jamach lub w prymitywnych budach. Na odbudowę nic nie otrzymali. Policja doniosła, a starostwo ukarało wszystkich po 5 zł, że nie mają w tych budach odpowiednich kominów, oraz że wychodki stoją za daleko.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#MykołaKuźmyn">Te wszystkie wymienione i niewymienione ciężary ma ponosić włościanin, któremu urodzi się tyle, że może nędznie przeżyć z rodziną bez możności zmiany swojej gospodarki na więcej produktywną, nie mówiąc już o odbudowie domu mieszkalnego lub budynków gospodarczych. W większej części gospodarstw wiejskich istnieje taki stan, że gdyby gospodarz wszystko sprzedał, cały zbiór z pola nie starczyłby na opłacenie tych wszystkich ciężarów.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#MykołaKuźmyn">Nic dziwnego, że wszystkie te płatności na wsi wyciska dopiero egzekutor, a wyciska z lichwiarskim procentem i lichwiarskiemi kosztami egzekucji. Nic dziwnego, że szewc porzuca szewctwo i idzie na egzekutora. A bywają dnie, że włościanin ma 7 egzekutorów w swojej chałupie, a każdemu z nich zależy na tem, żeby coś ściągnąć, bodaj swoje koszta egzekucyjne. Mam takie kwity, wydane przy ściąganiu podatku drogowego przez wydział powiatowy w Zborowie. Pozycja 305 z dnia 20.11.1930 r. — zapłacono gminnego podatku drogowego 7 zł 94 gr, koszty zwłoki 10 zł, a koszty egzekucyjne 2 zł. Drugi taki kwit: poz. 454, — ten sam gospodarz zapłacił podatku drogowego 3 zł 65 gr, a koszty egzekucyjne złotych 7. Trzeci kwit — pozycja również 454 — razem 7 zł zapłacić, z tego 5 zł 12 gr na podatek drogowy, a 1 zł 88 gr na koszta egzekucyjne i koszta zwłoki.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(Głos: Czyli że nie chce płacić żadnych podatków.)</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#MykołaKuźmyn">Wszystko to jest za rok 1927/28, tak że razem jest nie zapłaconych 31 zł 72 gr, w tem podatku 16 zł 71 gr, a 15 zł i 1 grosz — koszta egzekucyjne. To jest straszna lichwa. Egzekutor od przymusowej asekuracji zabierał nędzarzom w Jeziernej ostatnie pół korca zboża, zarobionego w żniwa w miejscowym folwarku.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#MykołaKuźmyn">Nic dziwnego, że w Biurze pośrednictwa pracy w Tarnopolu zgłosiło się na wyjazd zagranicę około 9.000 ludzi, wśród których znajdują się nawet t. zw. zamożniejsi. To już nie emigracja, to dezercja włościan w panicznym strachu przed dzisiejszą rzeczywistością.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#MykołaKuźmyn">W tym krytycznym dla rolnictwa momencie niektóre stronnictwa polskie stawiają do swego rządu różnego rodzaju żądania w sprawach gospodarczych, żądania które mniej lub więcej będą zrealizowane. I my mamy prawo postawić takie żądania i powiedzieć: Polityką i gospodarką Waszą doprowadziliście ukraińskiego włościanina do katastrofy. Zwróćcie mu, w tym krytycznym momencie, choć małą część z tego, co braliście od niego przez lat 10.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#MykołaKuźmyn">My takiego żądania nie postawimy,...</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(Głos: Pan żąda przywilejów.)</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#MykołaKuźmyn">...a to wskutek tych upokarzających nas nauk moralnych, jakiemi ciągle tutaj nas karmią, żądając prócz spełnienia wszystkich obowiązków względem Państwa Polskiego jeszcze jakiejś lojalności. Żądanie takiej lojalności jest pretekstem, mającym usprawiedliwić obecną polską politykę w każdej dziedzinie, a także w dziedzinie gospodarczej wobec ukraińskiej ludności. I kiedy z jednej strony wnosi się do Sejmu projekty o odebranie wbrew obowiązującym ustawom od ludności ukraińskiej na Chełmszczyźnie jej ziemi cerkiewnej i o dalszą kolonizację i osadnictwo ziem zachodnich ukraińskich, to z drugiej strony od ludności, na której szkodę te projekty wniesiono, żąda się objawów jakiejś lojalności.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#komentarz">(Głos: Nie „jakiejś”, lecz całkowitej lojalności.)</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#MykołaKuźmyn">W sprawie przymusowych zakładów ubezpieczeń przychodzi mi na myśl powrót naszych emigrantów zaraz po wojnie z dolarami do kraju. Emigranci opowiadają, że kiedy znaleźli się na terytorjum Państwa Polskiego, tak zaraz gdzieś tam ich zabierano, kąpano, strzyżono i golono. Nie było dużo szczęśliwych, by z tej opresji higjenicznej wychodzili bez większego uszczerbku.</u>
<u xml:id="u-9.27" who="#MykołaKuźmyn">Ubezpieczenie rozszerzono na zboże i inwentarz.</u>
<u xml:id="u-9.28" who="#MykołaKuźmyn">Ja będę wyrazicielem całego ukraińskiego włościaństwa, kiedy powiem: Nie opiekujcie się tak bardzo nami.</u>
<u xml:id="u-9.29" who="#komentarz">(S. Boguszewski: To jest niekonsekwencja.)</u>
<u xml:id="u-9.30" who="#MykołaKuźmyn">My jesteśmy tylko uczestnikami w polskiej komedji parlamentarnej, bo chociaż widzimy katastrofalne położenie naszego ludu, które z dnia na dzień się pogarsza, nie mamy na tyle siły ani wpływu, by zapobiec pogorszeniu się niedoboru naszego gospodarstwa społecznego, a tak samo niedoboru życiowego. Nie mamy prawa szafować podatkowemi pieniędzmi naszego ludu, który wobec państwa polskiego ma tylko obowiązek płacenia i ponoszenia wszelkiego rodzaju ciężarów.</u>
<u xml:id="u-9.31" who="#MykołaKuźmyn">Głosować będziemy przeciwko budżetowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Nowak.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SNowak">Wysoki Senacie! Sprawa ciężkiego położenia rolnictwa, a przeważnie drobnego, została już omówiona wyczerpująco tak przez fachowców, jak i niefachowców. Pomimo to pozwolą Panowie, że i ja dołożę kilka uwag.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SNowak">Jak wiadomo, aby podnieść wydajność roli, rolnicy potrzebują nawozów sztucznych. Do roku 1928 można je było jeszcze nabyć, bo zboże było droższe i kalkulacja jako tako wypadła na korzyść rolnika. Lecz już w roku 1929 cena nawozów sztucznych podskoczyła o 30% prawem kaduka, bo ani surowce, ani robocizna nie podskoczyła w cenie, lecz skartelowani fabrykanci cenę nawozów sztucznych podnieśli, aby mieć dobry dochód. Z tego też powodu rolnicy już pod jesień roku zeszłego nie starali się o nawozy sztuczne i nie siali zbóż ozimych, lecz gospodarstwa przerabiali na hodowlane, bo im się ta gałąź lepiej opłaca. Gdy taki stan potrwa lat parę, ogołoci się Państwo ze zboża, będziemy je musieli sprowadzać z zagranicy za drogie pieniądze, które już zapewne nie wrócą do nas.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SNowak">Przeto byłoby wskazanem, aby Wysoki Rząd sprawę tę uregulował, aby na cenę nawozów sztucznych rozciągnął należytą kontrolę, chroniąc rolnika od wyzysku.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SNowak">Jak wiadomo Wysokiemu Senatowi, wojna światowa zniszczyła na terytorjum Państwa Polskiego rolnictwo doszczętnie. Większa posiadłość w Galicji (a może i w innych zaborach) otrzymała od państw zaborczych odszkodowanie. Drobny rolnik nie otrzymał ani grosza, lecz z wrodzoną sobie werwą zakasał rękawy i w ciągu kilku lat odbudował budynki, sprawił, jak mógł, żywy i martwy inwentarz, uprawił i zasiał odłogi i gdyby tylko mógł dostać tanią, niewysoko oprocentowaną pożyczkę krótkoterminową, naprzykład trzyletnią, mógłby jako tako wegetować. Wprawdzie Państwowy Bank Rolny udziela krótkoterminowych pożyczek drobnym rolnikom, lecz termin wypłat rozciąga na lata tak, że nim słońce zejdzie, rosa wyje oczy.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SNowak">Wobec tego upraszam Wysoki Rząd, aby wpłynął na Państwowy Bank Rolny, by pożyczki te były wczas wypłacane, oraz aby powiększyć kredyt dla drobnego rolnictwa o kwotę sto miljonów złotych.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#SNowak">Jak Panom wiadomo, w Dębicy została wybudowana rzeźnia kosztem Rządu i stron interesowanych. Rzeźnia ta oddawała ogromne usługi drobnemu rolnictwu, albowiem nierogaciznę sprzedawano tam po cenie rynków światowych, i była regulatorem cen. Jednakowoż rzeźnia ta, prowadzona przez ludzi niefachowych, zbankrutowała, więc biedni członkowie związków spółdzielni w myśl statutu musieliby bankructwo to pokryć. Wobec ciężkiego kryzysu członkowie spółdzielni jakoteż rzeźni nie są w stanie pokryć tych strat, przeto proszę Wysoki Rząd, aby rzeźni w Dębicy przyszedł z pomocą materjalną, aby ją można było w jak najkrótszym czasie uruchomić, wtedy drobne rolnictwo, wyzyskiwane przez prywatnych kupców, otrzyma ceny za nierogaciznę rynków światowych i nie będzie skazane na łaskę spekulantów.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#SNowak">W Państwie Polskiem wszystkie kategorje mają swoje ministerstwa. Wprawdzie i rolnicy mają Ministerstwo Rolnictwa, lecz, mojem zdaniem, przy Ministerstwie Rolnictwa powinien być osobny departament dla drobnego rolnictwa, gdzieby drobni rolnicy mieli wykładnika swoich interesów, do któregoby mogli odnosić się z zaufaniem.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Gruszczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Wysoki Senacie! Obecny kryzys rolniczy jak błyskawica rozjaśnia te stosunki i zmusza nas do spojrzenia prawdzie w oczy. Kryzysy mają dużą analogję z burzami. Jak burza przychodzi i niszczy wszystko, co jest w lesie chore, drzewostan nadłamany, nadniszczony, tak samo i kryzysy gospodarce przeprowadzają, że tak powiem, selekcję gospodarstw niezdrowych, opartych na złych zasadach.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">W swoim prześwietnym referacie p. prof. Marchlewski wykazał, jakie są zadania rolnictwa w produkcji. Ja dodaję, że i zbyt produktów rolniczych obecnie jest również nadzwyczaj niezdrowy i w niemoralnym stanie. Ciągle mówi się o tym zbycie. Ale zbyt jest dwojaki, odbywa się albo wewnątrz kraju, albo zagranicą. W przeszłym foku również zaznaczałem tę niemoralność ciągłego liczenia na zagranicę, w czasie, kiedy wewnątrz kraju konsumcja, jak to powiedział jeden z referentów, stoi na równi albo trochę wyżej tylko od jednego państwa, od Rosji.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Naprawdę produkcja, obliczona na zagranicę, jak wykazują nam po pierwsze teoretycy, jak prof. Marchlewski, a po drugie samo życie, taka produkcja nie może być zdrową zasadą dla rolników. Państwo nigdy nie może obliczyć, jaki zbyt, jakie ceny dostanie za produkty zagranicą. Natomiast lekceważenie rynku wewnętrznego uważam za jeden z największych błędów tych ciał, które kierują i mają nadal kierować dobrobytem i gospodarstwem rolniczem. Jeżeli domagamy się, ażeby p. Minister Rolnictwa miał jedno z pierwszych miejsc w Radzie Ministrów ze względu na wielką ilość ludzi w kraju zajętych rolnictwem, to rzecz zrozumiała, że na to właśnie zadanie zbytu zdrowego wewnętrznego p. minister powinien zwrócić całą swoją uwagę.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek)</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów, wszystkim nam wiadomo, że konsumcja wewnętrzna w kraju, czy to produktów rolnych zbożowych, czy mięsnych, czy jaj, mleczarstwa, gęsi, kur i t. d. stoi na najniższym poziomie. Przedewszystkiem wiadome jest, że w każdym kryzysie to najsilniej odczuwamy i w tej chwili chorujemy na to, że rynek jest przepełniony, zapasy towarów są, a niema konsumenta. Nieraz przytacza się starą zasadę, gdy chłop ma pieniądze, to ma je i cały świat, a więc i miasta. Może to jest i dobra zasada, ale trzebaby ją tak ująć, że gdy drobny rolnik ma dobrą cenę, ma zamożność, wtedy będzie kupował produkty miejskie, jeżeli zaś społeczeństwo i państwo nie zaopiekuje się stanem robotniczym i pracowniczym, to zysk włościanina będzie wracał do kapitalistów, a nie będzie wypełniał drugiego swego zadania, nie będzie zwiększał konsumcji. Mieliśmy dobre lata, kiedy była wysoka cena zboża, kiedy zarobki rzeczywiście trafiały do miasta, ale trafiły tylko do kapitalistów, a nie do szerokich mas urzędniczych, robotniczych i drobnego mieszczaństwa. Mamy tego owoce, ta konsumcja, mówię o pojemności wewnętrznej, w tej chwili zamiast się podwyższać, tylko spada.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Dlatego chciałbym, żeby p. Minister jak i pp. Ministrowie, a zwłaszcza całe rolnictwo przejęli się zasadą: szukaj konsumenta wewnątrz kraju, konsumenta najliczniejszego. Rynek zbytu jest jeszcze nieograniczony, konsumcja wewnętrzna w miastach jest dość wielka, jest tam robotnik, jest urzędnik.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Jeżeli spytamy się o sekret dlaczego zagranicą ceny na produkty rolne są tak wielkie, bo gdy u nas jest 12 zł, tam 30 zł, to tylko dlatego, że konsumcja w miastach jest wielka. U nas ta konsumcja w miastach jest niska i ceny produktów będą również niskie. Dlatego należy raz postawić sobie za zadanie, by wszystkiemi siłami dążyć do podniesienia płac robotniczych i urzędniczych. P. Minister powinien swój wpływ wywierać w tych momentach, kiedy są wielkie zatargi społeczne w przemyśle. Np. wtedy, kiedy górnicy żądali podwyższenia płac, komisje rozjemcze podwyższyły im tylko o 4%, gdyby podwyżka była trochę większa, to konsumcja mogłaby na tem tylko wygrać.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Dlatego powiadam, poza różnemi środkami, które można podjąć — ja nie pomijam innych środków, zwłaszcza środków doraźnych, jednak zaznaczyć muszę, że dopóki Państwo, dopóki społeczeństwo, dopóki rolnik sam w swoim dobrze zrozumianym interesie nie będzie szukał konsumenta wewnątrz kraju, dotąd będzie ciągle chwilowy przypływ i odpływ cen i kryzys będzie się stale powtarzał.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Ja mówię otwarcie, przedstawiciele wsi do dziś dnia nie rozumieją racji podwyższenia płac urzędnikom państwowym. Ja rozumiem, że rolnicy kierują się nieraz uczuciem, oni widzą urzędników państwowych w postaci paru policjantów, paru egzekutorów, więc oczywiście podwyżkę ich zarobku uważają za pewnego rodzaju konfuzję, nawet wstydzą się, że głosowali za tem, a jednak muszą zrozumieć rolnicy, że poza tymi paroma urzędnikami są rzesze. Zresztą patrzmy nie uczuciowo, lecz po kupiecku. Rolnik musi zrozumieć, że urzędnik niski, czy wysoki, gdy powiększa swą konsumcję, daje mu możność sprzedania towaru po wyższej cenie. Tak samo rolnicy powinni zrozumieć wszelkie objawy ruchu robotniczego, wyrażane czy to przez żądanie podwyżki płac, czy przez strejki, czy innym sposobem, bo to działanie jest działaniem w interesie tego samego rolnika, jako producenta, szukającego zbytu. Dlatego stwierdzam, że dopóty rolnik nie przejmie się tą zasadą, że podniesienie konsumcji wewnętrznej jest jego własnym interesem, dopóki rolnicy będą patrzyli na miasta jako na coś obcego, dotąd nie może być pewności i stabilizacji warunków i podniesienia się ekonomicznego producentów wiejskich.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów, oczywiście maksyma, że kiedy wieś ma pieniądze, ma je i miasto i cały kraj, powinna być zrozumiana obustronnie i w całej pełni. Otóż kraj ma wtedy dobrobyt, kiedy masy miejskie będą miały zarobek, a przez to możność masowego konsumowania. W tem zrozumieniu to hasło będzie rzeczywiście ożywcze dla kraju i gospodarka w tym kierunku będzie gospodarką pożyteczną i co najważniejsze, nastąpi stałe stopniowanie wzrostu tej gospodarki wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Przyznajemy i uważamy za konieczne, że Państwo powinno zastosować jak najszybciej jak największą stopę pomocy dla wsi. Środków tej pomocy p. Minister Rolnictwa ma, zdaje się, około 50. Otóż my, jako socjaliści, pragniemy w imię dużej konsumcji podniesienia tylko szerokich mas rolniczych. Sądzimy, że pomoc dla wielkich gospodarstw nie powinna się opierać na pomocy gotówkowej, aby nie było tego, jak było przy pomocy doraźnej dla wielkiego przemysłu, że pomagało się wielkiemu przemysłowi, a pomoc tę, całą gotówkę, przemysłowcy albo przenosili na zagranicę, albo obracali na inne cele. Dlatego pomoc dla wielkich gospodarstw nie powinna płynąć z kas państwowych. Nie mówię tu o kredytach zagranicznych, czy to krótkoterminowych, czy długoterminowych — chociaż zaznaczę, że wielkie rolnictwo zdążyło obciążyć i wykorzystać długoterminowy państwowy kredyt zdaje się w 70%, podczas kiedy średnie i małe rolnictwo wykorzystało państwowy kredyt długoterminowy w 16%, a krótkoterminowy w 70%, i ten właśnie morduje go procentami. Żądam też, aby z pomocy, która się przewiduje, nie korzystano ani razu w ten sposób, ażeby przy tem obniżyć zarobki robotników rolnych, gdyż sprzeciwiałoby się to właśnie tej zasadzie, o której poprzednio mówiłem.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Nie wiem, czy p. Minister Rolnictwa przejmie się dzisiaj tą zasadą szukania wewnętrznego konsumenta, czy nie potrafi jej zrozumieć, i czy inny minister po nim nie powie tak samo jak on dzisiaj, że jego poprzednik mylił się. Ten inny przyjdzie może za rok, dwa, czy trzy i z tej samej trybuny powie: tamci pomylili się jeszcze raz. Dlatego powiadam, trzeba rolnikom pomagać różnemi środkami, niech to będzie pomoc kredytowa, pomoc w ulgach podatkowych itd., ale w każdym razie nie może ona mieć takiej formy, któraby konsumcję zmniejszała, a więc nie w formie obniżenia zarobków robotników rolnych, nie w formie obniżenia socjalnych ciężarów, ponieważ t. zw. socjalne ciężary są jednym ze sposobów podniesienia konsumcji wewnętrznej szerokich mas.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Co do leśnictwa, to z tej samej zasady wychodząc, stwierdzam, że w tej chwili Ministerstwo Rolnictwa popełnia również olbrzymi wyzysk nawet swoich własnych pracowników w lasach, leśniczych. Ministerstwo Rolnictwa podjęło się eksploatacji lasów.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Dotychczas nadleśniczy i leśniczy mieli prowadzić gospodarkę leśną tylko w postaci ochrony i pilnowania. Obecnie dodano im funkcje kupieckie, funkcje dotyczące eksploatacji kupieckiej i przemysłowej, ale zapomniano dodać dochodów i zarobków za tę pracę. Stwierdzam tutaj, że leśniczy i nadleśniczy pracują po 16 godzin dziennie za tę samą sumę trzysta z czemś złotych, którą pobierali 2, 3 lata temu. Uważam, że p. Minister powinien zacząć od tego, żeby wynaleźć zbyt dla produktów rolnych i zająć się podwyższeniem zapłaty leśniczym i nadleśniczym za dodane funkcje.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. ks. Manugiewicz.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#JulianSzymański">S. ks. Manugiewicz:</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#JulianSzymański">Wysoki Senacie! Rozprawa o rolnictwie prawie już jest wyczerpana, dlatego zwrócę uwagę tylko na to, co dotyczy Małopolski Wschodniej.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#JulianSzymański">Jesteśmy świadkami w ostatnich czasach katastrofy rolniczej niebywałej dotychczas, bo sprowadzonej nadmiarem zboża, a brakiem odpowiedniej ceny. Ta klęska jeszcze nie jest tak straszna, aby nie można jej opanować. Gorzejby było, gdyby to była klęska nieurodzaju. Zresztą, zarówno rolnicy więksi, jak drobni, są już oznajomieni z różnemi katastrofami rolniczemi. Nie chcę wspominać o tych ciężkich warunkach, w jakich rolnictwo znajdowało się w czasie wojny, kiedy mimo braku inwentarza, nasion, a bardzo często i nawozów musiało pracować, ażeby się wyżywić. Jedno jest zastanowienia godne. Zboże jest tanie, produkcja roślinna wogóle tania, a miasta, sfery robotnicze i urzędnicze narzekają, że chleb i mięso jest za drogie i mają cokolwiek racji. Jeśli jedna sfera, rolnicy, traci, to niechby inne sfery krajowe miały z tego jakąkolwiek pomoc. Tu odrazu przystąpię do środków zaradczych, jakie na te krytyczne stosunki byłyby wskazane.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#JulianSzymański">Wszyscy szanowni przedmówcy mówili o kredycie. Ja również jestem zwolennikiem kredytu, ale kredytu zdrowego. Proszę Wysokiego Senatu! Miałem wypadki tego rodzaju w spółdzielniach, że państwowy Bank Rolny przyszedł z pomocą kredytową, udzielając kredytu poszkodowanym przez gradobicie, to znowu na powodzian, to znowu na zasiewy, to znowu w postaci nawozów sztucznych. Spółdzielnie rolnicze brały tak, jak wół na rogi, te kredyty. Między sobą powszechnie mówiono, że ten kredyt będzie darowany, nie będzie ściągany. Cóż się potem okazało? Państwowy Bank Rolny zażądał zwrotu tych kredytów. Pożyczka nie może być bezzwrotną subwencją. Skutkiem takiego mylnego zapatrywania bardzo wiele spółdzielni rolniczo-handlowych znalazło się w krytycznem położeniu.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#JulianSzymański">Sprawa takiego kredytu powinna być zawsze jasno postawiona. Udzielamy krótkoterminowego, długoterminowego kredytu, ale kredyt ten musi być zdrowy i musi być w swoim czasie punktualnie zwrócony. Inne pojmowanie rzeczy bałamuci tylko rolnika i tak bałamucono go w ostatnich czasach, i to również pogorszyło sytuację w ostatniej dobie, że trzeba było te kredyty zwrócić. Udzielanie kredytu dla drobnych rolników, zwłaszcza z funduszów Państwowego Banku Rolnego, jest bardzo niewygodne. Drobny rolnik musi dać wykaz hipoteczny, zrobić odpowiednią mapkę, przynieść rozmaite dokumenty i wykazy, co nie zgadza się z jego zasobami, potem to chodzenie częste, udawanie się o te pożyczki i t. d., to tylko naraża go na niepotrzebne wydatki i na stratę czasu. Dlatego kredyt dla drobnego rolnictwa powinien być rozprowadzony po rozmaitych spółdzielniach kredytowych, czy rolniczych, tych powiatowych, które bezpośrednio z rolnikiem są w kontakcie, znają tego rolnika, wiedzą komu dać kredyt, a komu odmówić, kto jest dobrym płatnikiem i czy ten kredyt wogóle będzie zastosowany tylko na dobre cele.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#JulianSzymański">Druga rzecz to jest ułatwianie zbytu na produkta tak roślinne, jakoteż zwierzęce. Na produkta roślinne w obecnej dobie trudno znaleźć zbyt i eksport zagranicą. Możemy conajwyżej znaleźć ten zbyt u siebie w kraju i to po niskich cenach. Jednakże mimo to nie należy zaprzestawać intensywności gospodarczej. Możemy system produkcji roślinnej cokolwiek zmienić i przejść na paszę, albo produkcję buraków, lnu, lub też na intensywniejszą uprawę pszenicy, jednakże z tem zastrzeżeniem, że, o ile będziemy mieli te produkta, to musimy się starać, ażeby one miały należyty zbyt w kraju lub zagranicą. Przed dwoma laty u nas w kraju cebula była prawie za bezcen, po 8 zł za 100 kg., a mimo to sprowadzało się cebulę z Holandji, po cenach daleko wyższych.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#JulianSzymański">Co się tyczy produkcji zwierzęcej, to również uważamy, że jeśli mamy zwierzęta na eksport, to nie wolno nam importować ani słoniny, ani tłuszczów z zagranicy, bo to właśnie wytwarza konkurencję i stanowi o tem zniechęceniu rolnika do produkowania tego w kraju.</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#JulianSzymański">Możemy wyprodukować bardzo piękne okazy zwierzęce i Polska może być czynnikiem eksportowym bądź do Anglji, bądź do innych krajów, jednakże zbyt eksportu musi być zapoczątkowany. Nasz drobny rolnik już teraz do tego się stosuje i tylko nadsłuchuje, jaki produkt przyniesie mu korzyści. W ostatnim roku miałem takie zdarzenie: ponieważ tego roku ci wszyscy, którzy mieli ogrody owocowe, brali za jabłka bardzo piękną cenę, to zaraz inni rolnicy rzucili się do zakładania sadów. Robili to dlatego, że są przekonani, że i na przyszły rok i w innych latach przyszłych ten produkt będzie się nadal rentował. To samo jest z produkcją zwierzęcą. O ile tylko początek będzie zrobiony, to napewno znajdą się w Polsce bardzo piękne okazy, zwłaszcza, że wybijamy cielęta pierwszorzędnej rasy, a to dlatego, że rolnikowi nie opłaca się ich hodowla. Trzymać sztuki kilka lat po to, aby otrzymać większą cenę, to się rolnikowi nie opłaca, zwłaszcza, że ta produkcja rolnicza napotyka także na pewne trudności. Jak wiemy, w tym roku Wschodnia Małopolska była nawiedzona katastrofą pryszczycy, która dała się więc we znaki naszym rolnikom. Zwalczano ją bardzo energicznie. Nie jestem weterynarzem, ażebym mógł cokolwiek zarzucić temu zwalczaniu, jednakże jedno muszę podnieść tutaj i prosić pana Ministra Rolnictwa, aby zwrócił uwagę na te czynniki, które właśnie brały udział w zwalczaniu tej pryszczycy. Mianowicie czynniki rządowe głosiły wówczas, że za każdą sztukę bydła, która padnie na pryszczycę, Skarb Państwa będzie płacił odszkodowanie. Otóż, Panie Ministrze, do dnia dzisiejszego ci rolnicy odszkodowania nie otrzymali, choć czynniki rządowe bardzo chętnie to obiecywały.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#JulianSzymański">W produkcji i wogóle w życiu rolniczem, gospodarczem potrzebna jest bezwzględna swoboda, a tej swobody niezawsze możemy się dopatrzeć w różnych rozporządzeniach. Rozporządzeń tych jest dużo, nadmierna opieka nad rolnikiem poprostu go bałamuci. Opiekuje się nim i Ministerstwo i województwo i samorządy powiatowe i gminne, tak, że on sam nie wie, co ma z tą nadmierną opieką robić. Przytoczę tu przykład. Do ubogiego powiatu podgórskiego poniżej Karpat przychodzi delegat województwa i między innemi powiada: musicie przyjąć tu instruktora rolnego. Nie mamy ani jednego obszaru dworskiego, są same drobne gospodarstwa. Delegat województwa powiada, że to jest rozporządzenie, które musi być wykonane. Naturalnie powiat zgadza się na przyjęcie takiego instruktora. Toby była rzecz sama w sobie bardzo dobra, ale cały budżet tego powiatu wynosi 30.000 zł. Z tej sumy na samego instruktora rolnego wypada 12.000 zł, więc 1/3 część budżetu tego samorządu idzie tylko na pokrycie poborów jednego instruktora.</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#JulianSzymański">Ostatecznie mógłbym się jeszcze z tem pogodzić, gdybym wiedział, że ten instruktor pracą swoją ten wydatek w jakikolwiek sposób usprawiedliwiał. Meljoracji przeprowadzać nie mamy i o tem on mówić nie może. O nawozach sztucznych także mówić nie może, bo teraz gospodarz jest tak zniechęcony do tych nawozów sztucznych, że powiada, iż nie ma za co i nie może sobie na nie pozwolić.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#JulianSzymański">Na inne rzeczy, jak np. na hodowlę przeznacza się również z tego budżetu 2 do 3.000 zł na okazowe, rasowe rozpłodniki. I co się okazuje? Okazuje się, że instruktor pobiera swe płace cały rok, jeden i drugi, a tych rozpłodników ani w pierwszym, ani w drugim roku nie zakupiono, choć potrzeba w powiecie była wielka. Otóż uważam, że gdyby rolnik miał swobodę, to dałaby ona rolnictwu daleko więcej korzyści.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#JulianSzymański">Znam jedną kolonję niemiecką. Ona wcale nie liczy na pomoc zgóry. Potrzebowała np. sprowadzić rozpłodniki. Złożyli się gospodarze, sprowadzili wprost ze Szwajcarji siementhalerów po 6.000 zł i dziś oni właśnie są panami sytuacji, którzy nam mogą tę rasę rozpowszechniać. A więc jestem zdania. że nie należy oglądać się na wielką pomoc samorządową, lub kredytową, ale raczej baczyć na własne siły, na własne zdolności, kombinację i konjunkturę. Dużo jest jeszcze w rolnictwie niewyzyskanych terenów i warunków, niewyzyskana jest naprzykład produkcja jedwabnictwa, produkcja winnic, produkcja orzechów włoskich i innych rzeczy, które zwłaszcza w południowym zakątku naszego kraju udają się bardzo dobrze. Ale potrzeba ludzi dobrej woli, prawdziwych rolników, którzyby to rozpowszechniali. Jestem tego zapatrywania, ażeby rolnictwem zajmowali się prawdziwi rolnicy. W samorządzie przeważnie pan starosta ma głos, pan sekretarz rady powiatowej ma głos, ci panowie nie rozumieją się na gospodarstwie. A jeżeli rozumieją cokolwiek, to raczej ma znaczenie teoretyczne, z praktycznem urządzeniem gospodarstw rolnych nie mieli nic wspólnego wskutek tego są nieraz różne dziwaczne posunięcia. Jest np. jeden p. starosta zamiłowany w ogrodzie i urządza dla całego powiatu szkółkę owocową, złożoną z 4 morgów. Bardzo to pięknie prowadzi i nawet można już było spodziewać się dobrych rezultatów, tymczasem przychodzi drugi p. starosta, który się na ogrodzie nie rozumie. On jest urzędnikiem, jest prawnikiem i zaniedbuje ten ogród, wydzierżawia go: róbcie sobie z tym ogrodem, co chcecie. Starostwa ani powiaty nie mogą bawić się w rozmaitego rodzaju przedsiębiorstwa, chociażby one były tylko przedsiębiorstwami rolniczemi. Raczej zostawmy to rolnikom i instytucjom rolniczym, załóżmy już wreszcie izby rolnicze, któreby same o sobie decydowały, któreby regulowały zbyt towarów rolniczych, któreby na wszystko miały szeroki pogląd i czuwały nad produkcją w naszym kraju. Wtedy napewno zapanują w naszym kraju daleko lepsze stosunki, niż są obecnie.</u>
<u xml:id="u-14.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-14.14" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Szuyski.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WacławSzujski">Wysoka Izbo! Sprawa kryzysu rolniczego jest już tutaj wszechstronnie wyjaśniona, wszyscy prawie przedmówcy to ustalili. Wiadomą jest także rzeczą, jakie są zasadnicze przyczyny kryzysu, najpierw przyczyny zewnętrzne. Otóż przedewszystkiem zła konjunktura światowa gospodarcza wogóle, rolnicza w szczególności. Wreszcie w naszych stosunkach specjalną przyczyną zewnętrzną jest także nadprodukcja żyta, która znajduje zbyt tylko na ograniczonym rynku i wskutek tego wywołuje u nas naturalną depresję cen na rynku zbożowym i temsamem kryzys cen daje się we znaki we wszystkich gałęziach produkcji.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#WacławSzujski">Stwierdzone zostało dalej ponad wszelką wątpliwość, że kryzys, jaki w rolnictwie panuje, odbija się w sposób zupełnie zasadniczy na interesach przemysłu. Zostało stwierdzone, że w Polsce rolnictwo jest największym konsumentem przemysłu, i że załamanie się siły konsumcyjnej rolnika prowadzi w konsekwencji prostej do załamania się możliwości zbytu w przemyśle, a w dalszym ciągu do załamania się całej konjunktury gospodarczej państwa.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#WacławSzujski">Naturalnie można, chcąc ratować sytuację, przedsiębrać szereg środków doraźnych, które mogą ostry kryzys zmniejszyć, ale nie o to nam w tym wypadku chodzi, nie o ten chwilowy ratunek, lecz o ratunek gruntowny, zasadniczy, od podstaw. Proszę Wysokiej Izby, każde przedsiębiorstwo musi mieć pewien plan zasadniczy, do którego potem przystosowuje się sposoby działania i szczegółowe wykonywanie. Ten plan jednak musi być przemyślany, gruntowny, musi być uzasadniony i wszystko, coby się w działaniu i wykonywaniu tego planu tym zasadniczym tezom, ustalonym w planie, sprzeciwiało, wpłynąć musi na jego załamanie się.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#WacławSzujski">I tak, jeżeli się mówi o gospodarstwie rolnem, to według mojego przekonania, jest kilka tez zasadniczych, od których pod żadnym warunkiem odstąpić nie można bez ryzyka, że całość nie zostanie wykonana. Takiemi zasadniczemi warunkami dla każdego gospodarstwa rolnego są: 1) spokojne i bezpieczne władanie ziemią, na której się gospodaruje, 2) kredyt przystosowany do specjalnych warunków rolnictwa, 3) dobra organizacja produktów rolnych, 4) sprawność fachowa i organizacyjna, a wreszcie 5) system podatkowy niezbyt uciążliwy.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#WacławSzujski">Myślę, że w tych 5 punktach zawiera się prawie wszystko to, co jest podstawą dobrego funkcjonowania gospodarstwa rolnego. Naturalnie, że może być jeszcze wiele rzeczy drugorzędnych, które mogą dany warsztat rolniczy indywidualizować, które mogą powodować, że w tych samych istotnych i zasadniczych warunkach jeden warsztat pracy jest więcej wartościowy i więcej produktywny, a drugi mniej wartościowy i mniej produktywny. Ale ja chcę mówić o tych zasadniczych warunkach. Myślę, że właściwie nie trudno było dojść do tych prawdziwych zasad. Niestety jednak dotąd zbiorowa wola rolników do stworzenia tych zasad jeszcze nigdy wyraźnie i jasno się nie objawiła. W szczególności dotyczy to naszych ciał parlamentarnych, w których przecież zasiada wielu reprezentantów rolnictwa, zwłaszcza niniejszego i średniego, gdzie jednak nigdy i w żadnym wypadku nie ujawniła się zbiorowa wola do stworzenia programu rolniczego, opartego na tych kardynalnych zasadach. Owszem, bardzo często albo całość tych zasad, albo ich część poświęcano rzeczom dla interesów gospodarczych Polski drugorzędnym. Doktrynerstwo polityczne i socjalne nigdy nie pozwoliło parlamentarnej reprezentacji rolnictwa wznieść się na wysoki poziom zrozumienia głębokiego interesów rolniczych i stworzenia rzetelnego i rozumnego programu rolniczego.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#WacławSzujski">Proszę Panów, omówię teraz te punkty zasadnicze, o których w tej chwili wspomniałem, i zacznę od pierwszego, który, według mojego przekonania, brzmi: spokojne i bezpieczne władanie ziemią, na której się gospodarzy. Do tego należy wiele spraw, które w tej chwili mogą się nam wydawać drugorzędnemi, w przeszłości jednak one takiemi nie były. A więc np. bezpieczeństwo osobiste, które, jak sobie przypominamy, przed kilku laty rzeczywiście bywało zagrożone, tępienie bandytyzmu — to wszystko należy do owego bezpiecznego i spokojnego władania.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#WacławSzujski">A także świętość i nienaruszalność granic, świętość kopca granicznego, który na granicy stoi, poszanowanie i kultywowanie radości z posiadania własności, pielęgnowanie jej jako cnoty — to wszystko tu należy. Należy tu także przeciwdziałanie różnym rodzajom naruszania własności, których w Polsce możemy obserwować bardzo wielką liczbę. Oto np. we wsi powstaje sklep i wtedy z każdego osiedla prowadzi przez zagony cudze ścieżka do owego sklepu. Tyle ścieżek, ile osiedli. Nieposzanowanie własności, marnowanie tego, co ktoś z trudem stworzył. Te rzeczy należy tępić, aby ludzie czuli radość i szczęście z posiadania i mieli zachętę do dobrego i pracowitego korzystania z własności.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#komentarz">(Głos: Tak samo, jak poszanowanie Konstytucji.)</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#WacławSzujski">Także. Panie Senatorze.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#WacławSzujski">Ale jest jeszcze druga rzecz. Według mnie, prawo własności od czasów najdawniejszych jest zasadą niewzruszalną. Cały ustrój ekonomiczny — mówię o ustroju kapitalistycznym — może być także ustrój komunistyczny, a są tylko dwa, — ale ustrój kapitalistyczny na prawie własności się opiera i tylko w niektórych wypadkach użyteczności publicznej, dobrą publicznego, może być to prawo własności naruszone. Wszelkie naruszenie prawa własności bądź to drogą gwałtów, bądź droga ustawy nawet, musi się w przyszłości zemścić. I tego jesteśmy świadkami w Polsce. Nic tak doskonale nie podważyło drugiego podstawowego warunku normalnego rozwoju rolnictwa, jak podważenie prawa własności. Myślę tutaj o kredytach.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Według Pana reforma rolna nie jest koniecznością państwową?)</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#WacławSzujski">Nie jest koniecznością państwową i ja Panu Senatorowi to wyjaśnię.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#WacławSzujski">Otóż, Proszę Panów, to podważanie prawa własności prowadzi w prostej konsekwencji do podważenia kredytu, opartego na własności, kredytu hipotecznego, którego nam dziś w Polsce brak i to jest jedną z przyczyn naszej bardzo ciężkiej i trudnej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#komentarz">(S. Motz: A przedewszystkiem brak praworządności.)</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#WacławSzujski">Panie Senatorze i o praworządności będziemy jeszcze mówili.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#komentarz">(S. Motz: A tymczasem ja tak w nawiasie wspominam.)</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#WacławSzujski">Twierdzę więc, że naruszenie owego prawa własności, chociaż odbyło się w formie ustawowej, jest naruszeniem podstawowego warunku egzystencji dobrej rolnictwa, to jest kredytu hipotecznego, opartego właśnie na własności. Proszę Panów, nikt nie może mieć zaufania do lokaty pieniądza w listach zastawnych, opartych na hipotekach polskich, jeżeli w ustawodawstwie Polskiem istnieje możliwość wywłaszczenia.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Tyle krajów wywłaszczało i żyje.)</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(S. Motz: I nawet dobrze żyją.)</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#WacławSzujski">To jest niemożliwe, bo to jest podstawowy warunek, bo tą samą drogą rozumowania ów pan kapitalista, który kapitał lokuje, może sobie powiedzieć, że skoro rzecz, tak niewzruszalna jak ziemia, może być dowolnie wywłaszczona, w takim razie także i list hipoteczny, który na tej ziemi jest oparty, może być zredukowany i mogą mu powiedzieć, że tak, jak przy reformie rolnej można dostać 1/3 wartości, także przy liście hipotecznym można dostać też to samo. Twierdzę, że jest konieczną odbudowa kredytu hipotecznego, a podstawą jego jest pewność i niewzruszalność prawa własności.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#WacławSzujski">P. Senator był łaskaw zapytać czy ja twierdzę, że reforma rolna w Polsce nie jest koniecznością państwową. Otóż będę szczery, Panie Senatorze, i odpowiem na to pytanie przykładem. Przed 25 laty mieszkałem w okolicy, gdzie było b. dużo folwarków, wyjątkowo dużo. Po dwudziestu kilku latach przyjechałem tam i zastałem tylko jeden folwark, choć reformy rolnej tam nie było. A wiedzą Panowie z jakich przyczyn? Z tej prostej przyczyny, że cena ziemi była wysoka i renta, którą ta ziemia przynosiła, była mniejsza, niż dochód od kapitału, który za nią można było dostać, tej dysproporcji owi właściciele folwarczni wytrzymać nie mogli i stopniowo się owej ziemi wyzbywali. Reforma rolna może będzie się dokonywać drogą ewolucji normalnej, ale nie rozumiem gwałtu, nie rozumiem podważania podstawowych praw. Rzeczy gospodarcze, ekonomiczne powinny się dokonywać drogą ewolucji, drogą normalną, można je drogą ustawową ograniczać i prostować, ale rzecz i istota tej rzeczy musi pozostać tą samą.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(S. Hasbach: Szkoda, że Pan 5 lat temu tak nie przemawiał.)</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#WacławSzujski">Bo nie miałem sposobności, Panie Senatorze.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#komentarz">(Głos: Dlatego Pan tak rozumuje, że Pan raz na 25 lat widzi wieś i stosunki w niej.)</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#WacławSzujski">Ja na wsi gospodaruję, a kryzys rolniczy, który przechodzimy, czuję znacznie lepiej od Pana.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#WacławSzujski">Przejdę teraz do trzeciego punktu podstawowego, o którym mówiłem, to znaczy do organizacji i zbytu. Tu przyznam się, że wyznaję zasadę, iż wszelka ingerencja ustawowa rządowa w organizacji handlu jest błędna. Dobre instytucje handlowe wyrabiają się przez konkurencję. Im kto lepiej klijentelę swoją obsługuje, tem większą klijentelę może zyskiwać i ta wolna konkurencja przy organizacji handlu powinna, według mojego przekonania, być regułą i podstawą. Ale Państwo w organizacji zbytu ma także bardzo wiele do powiedzenia, bo dysponuje możliwością ograniczeń celnych, bądź protekcji celnych.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#WacławSzujski">Pozwolę sobie tutaj powiedzieć, że są właściwie dwie możliwości w tym zakresie dla Państwa: możliwość polityki drzwi otwartych, albo możliwość protekcji celnych, ale tylko te dwie. Myśmy wymyślili sobie trzeci sposób. Myśmy siedli rzeczywiście na dwóch krzesłach. Jak się siada na dwóch krzesłach, to skutek jest wiadomy. U nas w Polsce przez szereg lat w zasadzie niby to panowała polityka otwartych drzwi, ale w momencie, kiedy producent zboża polskiego mógł dojść do możliwości eskontowania i wykorzystania pewnej dobrej i korzystnej dla niego konjunktury światowej, to wtedy mu zamykano drzwi przed nosem. Okładano jego eksport cłem wywozowym i systematycznie przez 10 lat rujnowano dochodowość rolnictwa polskiego przy czynnym współudziale reprezentantów rolnictwa w parlamencie polskim.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#WacławSzujski">Proszę Panów, kiedy mówię o tej sprawie organizacji zbytu, nie mogę pominąć pewnego zarządzenia Rządu, które było tego roku, czy półtora roku dokonane, i które zasadniczo jest słuszne, ale w opinji świata rolniczego zostało zdyskredytowane. Chcę mówić o rezerwach zbożowych. Kto się spotyka z rolnikami wie, że przez pewien okres czasu było powszechne zdanie i było powszechną opinją, co drugi rolnik to powtarzał, że wszystkiemu są winne owe rezerwy zbożowe. Całe nieszczęście zniżki cen pochodzi z owych rezerw zbożowych.</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#WacławSzujski">Rezerwy zbożowe w naszych stosunkach mają wielką rację bytu i ja tak rozumiem: na jesieni, kiedy słabe ręce rolnicze, potrzebujące gotówki, wyrzucają z konieczności większą ilość ziarna na targ, trzeba się tem zainteresować, ażeby stworzyć większego odbiorcę. Dobrze jest, jeżeli Państwo w tym wypadku ingeruje i staje się tym odbiorcą.</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#komentarz">(S. Motz: Ale czy do tego potrzeba 20.000 wagonów?)</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#komentarz">(S. Koerner: Warszawa dołożyła 2,5 miljonów do tej polityki rezerw zbożowych.)</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#WacławSzujski">Panie Senatorze, mnie się zdaje, że to nie jest właściwy teren dla Pana. Teraz z przyjemnością patrzę na p. s. Hasbacha. który mnie myślowo śledzi, bo jest rolnikiem.</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#komentarz">(S. Koerner: To zboże kupują miasta.)</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#WacławSzujski">Wyjaśnię, jak ja to rozumiem.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#WacławSzujski">W tych momentach największej podaży dobrze jest, że Państwo się interesuje stworzeniem silnego odbiorcy i powstrzymuje tem samem depresję cen, któraby wywołać mogła zbytnią podaż. Ale te rezerwy powinne mieć specjalne przeznaczenie, np. dla wojska, dla zakładów zaopatrywania i t. d. Nigdy nie powinien przyjść taki moment, żeby one miały zaciążyć na rynku wewnętrznym, żeby były znowu pozbywane np. młynom. To jest sprawa, której nie zdołałem stwierdzić, ale rzeczywiście przeszłego roku podobno był moment, że sprzedawano zboże z rezerw zbożowych dla użytku młynów. Jeżeli tak, to była to polityka błędna i wtedy rezerwy zbożowe tracą istotne uzasadnienie. Rezerwy zbożowe powinne być skupywane na pewien określony cel, dla użytku wewnętrznego, albo być eksportowane. Nigdy nie powinne w przyszłości zaciążyć na targu wewnętrznym.</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#WacławSzujski">Przejdę jeszcze do czwartego warunku, o którym mówiłem, to jest do systemu podatkowego, który naturalnie nie powinien być zbyt uciążliwy. Dotknę tutaj przedewszystkiem pewnej techniki ściągania podatku od rolników. Ta technika ściągania podatku od rolników wymaga przedewszystkiem zasadniczej rzeczy, która zresztą obowiązuje względem wszystkich podatników, ale twierdzę, że szczególnie obowiązuje co do rolników, zwłaszcza mniejszych, — to jest bezwzględnej sprawiedliwości, jak i jasności, wyrazistości i przejrzystości nakazów płatniczych, według których dany rolnik ma swoje świadczenia wobec Państwa uiszczać. Rolnik, zwłaszcza drobny, nie ma tej łatwości obrony i wszelka krzywda, wszelka pomyłka, chociażby nie z wolą władz skarbowych dokonana, bezwzględnie go dotyka i on przeciw niej obrony nie ma, nie umie się bronić i musi się tej krzywdzie poddać. Dlatego twierdzę, że system ściągania należytości podatkowych od rolnictwa powinien być bezwzględnie sprawiedliwy, a także powinien się odbywać w formie tak jasnej i tak przejrzystej, żeby nakaz płatniczy nie pozostawiał żadnej wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#WacławSzujski">Rzeczywiście nasze nakazy płatnicze, jakie nieraz na wsi dostajemy i które ja nieraz mam sposobność przeglądać, gdy je otrzymuje z rąk włościan, urągają wszelkim najprymitywniejszym pod tym względem wymogom. One są tak niejasne, tak niewyraźne, że nie dają żadnej możliwości, nawet człowiekowi biegłemu i bardzo inteligentnemu, stwierdzenia, jaka jest właściwie skala, jakie jest właściwie przerachowanie, co jest mnożną, co jest mnożnikiem, skąd się bierze suma końcowa. Wszystko jest niejasne i to niedomaganie powinno być raz na zawsze usunięte.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#WacławSzujski">Proszę Panów, muszę znowu powiedzieć o jedli ej rzeczy, która niektórym Panom Senatorom nie będzie się podobała, mianowicie, że w tych warunkach, jakie mamy obecnie, ściąganie raty podatku majątkowego uważam za absolutnie nieuzasadnione. Powiem, że podatek majątkowy nie powinien być ściągany, bo wogóle niema on uzasadnienia od początku, jako podatek stały, jeżeli on ma być stale ściągany, to dojdzie się do tego, że się kogoś z własności, z majątku zupełnie wyzuje. To jest zupełnie proste, ale nie o to mi w tej chwili chodzi. Ja twierdzę, że na obecne czasy ściąganie owego podatku majątkowego nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. Podatek majątkowy może być płacony albo przez likwidację części mienia, a więc sprawa sprzedaży, która w dzisiejszych warunkach, jak Panom wiadomo, jest niewykonalna, bo niema tych, którzyby chcieli nabywać, albo może być płacony przez zaciąganie zobowiązań długoterminowych, albo z bieżących dochodów przy szczególnej oszczędności, ale naturalnie tylko przy dobrej konjunkturze. Żaden z tych warunków nie zachodzi, czyli, jednem słowem, niema dla płatnika możliwości do wywiązania się z tego rodzaju zobowiązania.</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#WacławSzujski">Proszę Panów, dotknę także podatku dochodowego, który, zdaje mi się, w przekonaniu wszystkich ekonomistów jest najidealniejszym, najsprawiedliwszym i najmądrzejszym, ale, żeby dojść do możliwości realizacji w organizmie gospodarczym podatku dochodowego, trzeba naprzód, żeby ten organizm gospodarczy był należycie wzmocniony i należycie silny. Trzeba także wyrobienia tak u tych, którzy podatek nakładają, jak i u tych, którzy podatek mają płacić.</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#WacławSzujski">Proszę Panów, u nas podatek dochodowy jest poprostu w zaczątkach, on jeszcze nie jest na tym poziomie, na jakimbyśmy go może kiedyś w przyszłości w imię słusznych zasad chcieli widzieć. Ale, proszę Panów, już sposób, w jaki jest pobierany, nie jest właściwy, nie prowadzi do udoskonalenia tego według naszego zdania najlepszego i najsprawiedliwszego podatku. Podatek dochodowy nigdy nie może się zmieniać w podatek pogłówny, czy od morgi. Podatek dochodowy polega na tem, że musi być indywidualny. Cóż u nas się dzieje? U nas w rolnictwie nakazy podatku dochodowego opierają się przeważnie na ilości morgów, pomnożonej przez pewną ilość centnarów metrycznych żyta. Nic mylniejszego, bo mórg ziemi drugiemu morgowi ziemi nie jest równy, a nawet mórg ziemi tej samej wartości w jednych rękach jest wart tyle centnarów żyta, a w drugich znacznie mniej. Otóż chodzi o to, żeby podatek dochodowy jak najbardziej indywidualizować, żeby dojść do tej najistotniejszej sprawiedliwości, żeby potrafić określić dochód indywidualny danej jednostki. Powiem dalej, iż to się godzi z pojęciem podatkowem każdego rolnika, że podstawowym podatkiem jest podatek gruntowy. Nie wiem, co z tym podatkiem gruntowym ma się stać, czy jest za mały, czy ma ulec zmianie, nie będę się nad tem zastanawiał, ale chcę, żeby w systemie podatkowym, któremu ma podlegać rolnictwo, podatek gruntowy był podstawą, ale nie tak, jak teraz, żeby służył za mnożną do innych podatków.</u>
<u xml:id="u-15.41" who="#WacławSzujski">Jeszcze chcę pomówić o jednym warunku, mianowicie o sprawności fachowej i organizacyjnej w rolnictwie. Musimy ku naszej radości stwierdzić, że pod tym względem postęp od czasu wskrzeszenia niepodległości jest istotnie bardzo wielki. Zasługę mają w tem przedewszystkiem dzielnice zachodnie, które już przed wskrzeszeniem Niepodległości stały na bardzo wysokim poziomie kultury rolnej i do których i inne dzielnice się podciągają. Tak np. świadomość potrzeby i użyteczności używania nawozów sztucznych jest już bardzo wielka i uprawa roli jest znacznie staranniejsza. Nie wiem — jeżeli chodzi o nawozy sztuczne, czy potrafimy całą możliwą produkcję zużytkować, nie chcę krytykować, może wybiegliśmy trochę naprzód i wyprzedziliśmy wypadki w tej dziedzinie, ale stwierdzam, że świadomość potrzeby używania nawozów sztucznych jest już w rolnictwie bardzo wielka. I proszę Panów, na tę sprawność fachową my jednak możemy liczyć.</u>
<u xml:id="u-15.42" who="#WacławSzujski">Szkoły rolnicze rozwijają się pomyślnie. Mam pewne wątpliwości, czy zakres nauki, zakres przedmiotów nauczania na uczelniach naszych rolniczych najwyższych rzeczywiście nie jest zbyt teoretyczny i czy nie przysporzy on nam ludzi teoretycznie wysoce wykształconych, ale takich, którzy nie będą mogli znaleźć poprostu odpowiedniego spożytkowania swych wiadomości, bo na tych wyższych uczelniach naszych kształci się rolnika raczej na teoretyka, na profesora, a nie na doskonałego gospodarza, o którego nam chodzi.</u>
<u xml:id="u-15.43" who="#WacławSzujski">Nie chcę polemizować z tymi panami, którzy poprzednio mówili, ale jeżeli p. s. Marchlewski żalił się tutaj na stosunki w rolnictwie, jakie w tej chwili panują, to nie mogę zapomnieć, że należy on jednak do stronnictwa takiego, które na inne, lepsze, rozsądniejsze ukształtowanie się stosunków rolnych w Polsce miało wpływ przez szereg lat decydujący.</u>
<u xml:id="u-15.44" who="#WacławSzujski">Nie mogę także nie odpowiedzieć p. s. Gruszczyńskiemu, który także wszedł na teren rolniczy.</u>
<u xml:id="u-15.45" who="#WacławSzujski">Odpowiedź będzie prawie tej samej treści. Jeżeli stosunki u nas w rolnictwie są dziś cięższe, niż gdzieindziej, mimo kryzysu, to stronnictwo, do którego Pan należy, do tego niesłychanie się w Polsce przyczyniło, konsekwentnie i systematycznie prowadząc jednostronną politykę, a przeciwdziałając wszelkiej opłacalności produkcji rolniczej.</u>
<u xml:id="u-15.46" who="#WacławSzujski">Pan Minister Rolnictwa przemyślał na obecną chwilę dużo środków zaradczych. Mamy niezmierne zaufanie do Pana Ministra i życzymy mu, ażeby zrealizował jak największą część swojego zasadniczego programu co do ratunku doraźnego rolnictwa, ażeby to wydało jak najprędzej owoce i ażeby nam w ten sposób umożliwił przetrzymanie tego niezwykle ciężkiego kryzysu. Jeśli zaś chodzi o przyszłość, o tę przyszłość dalszą, to stwierdzę, że tylko zbiorowa wola świata rolniczego do stworzenia owych wszystkich warunków, które tutaj miałem zaszczyt wymienić, stworzy podstawę dla stałego i pomyślnego rozwoju rolnictwa na dłuższą i dalszą przyszłość.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Iżycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AleksanderIżycki">Święte prawo własności, na które powoływał się nasz poprzednik, to wielkie radosne uczucie posiadania, ogranicza się w gruncie rzeczy do tego, żeby za tę ziemię dobrą dostać cenę. To też, gdyby takie załatwienie było możliwe, to sprawa rozstrzygnęłaby się w bardzo prosty sposób, tak jak w dużym stopniu już się rozstrzygnęła, jak to pan senator przytoczył, że w pewnej okolicy już tylko jeden nieboszczyk posiada majątek; resztę zabrali ludzie żywi, to nowe pokolenie, które idzie naprzód. Zdaje mi się, że gdyby można było spokojnie czekać, gdyby wieś mogła spokojnie dochodzić do tego posiadania, to porozumienie byłoby łatwe. Cała trudność polega na tem, że nowi ludzie mogą uzyskiwać ziemię od ustępujących nieboszczyków tylko za bardzo wygórowaną cenę oddawaną. I to wytwarza tragizm sytuacji. i cała trudność reformy rolnej polega właśnie na tem, że reforma jest uchwalona jako prawo, ale wykonanie jej zostało dostosowane do życzeń większej własności. Dziś ziemię można kupić, jest jej dużo, ale za zbyt wygórowaną cenę. Wyzyskuje się ten nastrój chłopa, tę wielką żądzę ziemi, tę konieczność posiadania, bo nic innego w Polsce ten człowiek robić nie może, i korzystając z tej sytuacji, daje mu się tę ziemię, ale za cenę, której on w wyniku ostatecznym nie może wytrzymać.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(S. Roman: Cena ziemi teraz jest bardzo niska.)</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#AleksanderIżycki">Niska? A jednak nawet pracujący na niej chłop, nawet ten, który dorabia z boku, który tłucze kamienie na szosie, nie może jej zapłacić. To jest właśnie ta trudność, tu nie chodzi o warunki, ale o stworzenie takiej sytuacji w całej Polsce, abyśmy mogli normalnie żyć.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#AleksanderIżycki">Zdaje mi się, że dużo odpowiedniejsze jest przemówienie p. s. Marchlewskiego. On nam wyraźnie przedstawił program, program współżycia, program przy którym mogłoby nastąpić porozumienie.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#AleksanderIżycki">Wy, większa własność, uważacie za konieczny przemysł rolniczy. Cukrownia jest rzeczą konieczną, dla cukrowni musi się zachować folwarki. Okazuje się, że w niedalekiej przyszłości będzie to absurdem, a już dziś nawet w pewnym stopniu jest absurdem, bo cukier u nas w kraju jest drogi, a ten drogi produkt wydajemy zagranicę za bezcen.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#AleksanderIżycki">Drugim jeszcze gorszym absurdem są gorzelnie, dla których trzeba utrzymać ziemię, bez której nie będzie gorzelni, bo nie będzie kultury. Otóż ta gorzelnia usprawiedliwia nawet to wielkie nasze nieszczęście i tę nędzę, ten alkohol, ten spirytus, którym rozpijacie i zatruwacie społeczeństwo i w którego wyniku ostatecznie ściągacie od najbiedniejszych największe ciężary podatkowe. Jeżeli pomyślimy nad tem, że monopole dają prawie połowę dochodów, to te dochody płaci masa, nie płacicie Wy, bo w stosunku do swojego majątku nie wytrzymalibyście tych ciężarów, nie wypilibyście tyle, ile się należy spirytusu, bo byście się otruli.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#AleksanderIżycki">Szanowni Obywatele! Jeżeli tą drogą będziemy szli dalej, to rozdźwięk musi istnieć, jeżeli nie stworzymy wspólnego programu, to porozumienie jest niemożliwe, to zawsze będą o nas mówić, jak to mówił p. Marszałek Gliwic, że to są jacyś idealiści, którzy sobie coś wyobrażają, którzy mają jakieś projekty, uczciwe, dobre, ale nierealne i jeżeliby oni, broń Boże, objęli kiedykolwiek władzę, to byłaby katastrofa. Jednakże my wierzymy w to, że wtedy, kiedy społeczeństwo zagospodaruje się prawidłowo nasze pozornie nierealne rzeczy staną się zupełnie realnemi. Ja rozumiem, że gospodarstwo rolne musi być przebudowane, musi być przekształcone, że w tej chwili, jak się daje chłopu działkę, to on jeszcze na tej działce gospodarczo paskudzi i senator Hasbach miał rację, że obok niego, obok dobrego gospodarstwa z bardzo dobrą gorzelnią, z dobrym inwentarzem, wielką siłą nawozową i t. d. staje mały biedny chłop, który nie umie sobie jeszcze dać rady. Ale niedaleki czas, kiedy ten chłop prześcignie sąsiada swojego, wielkiego obszarnika, któremu już dziś, jak Wy nawet widzicie, gospodarka się nie opłaca, nie rentuje; oni się wyprzedają, wymierają i ziemia przechodzi w ręce tego, który ją musi posiadać, w ręce ludzi żywych, w ręce ludzi przyszłości. Kwestja narodowościowa również nie odgrywa wielkiej roli na Pomorzu, bo i wy się tam długo nie utrzymacie, musicie ustąpić chłopu, a chłop polski jest tam na miejscu i on tę ziemię wcześniej czy później weźmie. Sztuczna robota sprowadzania niemieckich chłopów się skończyła i ci tam się źle czują i ci się nie utrzymają, wrócą do swojej ojczyzny, bo tam się będą lepiej czuli, a nasi chłopi się dobrze na swojej piastowskiej ziemi zagospodarują. Tu jest tylko jedno żądanie: dajcie dużo pieniędzy, a na to żądanie chłop mówi: ja ich nie mam — i tu musi być prawo, które musi temu zadość uczynić. Trzeba również pomoc w tej pracy, trzeba tę pracę ułatwić, trzeba zaopiekować się tym chłopem, żeby on z tej biednej działki potrafił coś wyciągnąć, trzeba wszystko, co można, zrobić, żeby ten żywy człowiek mógł na twardej ziemi dobrze i pożytecznie pracować.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#AleksanderIżycki">Widzę, jak się u nas w różnych miejscach uczy chłopów, jak mają gospodarować. Zaglądam do tych szkół publicznych, do tych naszych instruktorów, do tych agronomów, do tych różnych teoretyków, którzy chcą chłopa nauczyć gospodarować, i w wyniku ostatecznym prawie wszędzie widzę bałagan. Proszę Panów, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że większość tych instruktorów rozumnych potrzebnych rzeczy go nie nauczy, a rzeczy, których uczy, nie dadzą praktycznych wyników. I tutaj nasuwa mi się wspomnienie z wycieczki ostatniej, którą odbyliśmy w grupie 30 kilku posłów do Danji, ażeby poznać stosunki tamtejsze. Przychodzimy do szkoły rolniczej duńskiej i widzimy tam kilkudziesięciu uczniów, którzy pracują, a oprócz tego wieczorami mają lekcje, ale lato jest głównie poświęcone pracy. Ze zdziwieniem widzę, że dyrektor szkoły obok ziemi szkolnej wydzierżawił jeszcze kilka gospodarstw i na tych gospodarstwach pracuje z tymi uczniami. Wedle naszego rozumienia rzeczy byłoby to największe przestępstwo. Jestem urzędnikiem. Rozumiem, że każdy urzędnik musi mieć wszystko w porządku, wszystkiemi rachunkami się obstawić, na wszystko mieć dowody. Więc pytam się: jak pan rozróżnia gospodarstwo swoje od gospodarstwa szkolnego? Wcale nie rozróżniam. — Jak to być może. Pan zupełnie swobodnie miesza jedno z drugim? — Naturalnie. Przecież mnie Rząd oddaje tę szkołę z warunkiem, żebym dobrze uczył. To jest jedyny mój obowiązek. — Pan ma prawo sprzedania zboża i nie potrzebuje rachunków, kwitów i t. d.? — Po co, o jest mój dochód, a tamto jest rozchód, abym się tylko dobrze wyliczył.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#AleksanderIżycki">To było tak dla mnie dziwne, i przypuszczam, że dla Panów jest również dziwnem i wyobrażam sobie, że gdyby Panowie zobaczyli tę formalistykę, jaka jest w naszych szkołach, to okaże się, że tam się bardzo dużo pisze, ale wynik tego jest taki, że wyprodukowało się za bardzo duże pieniądze z pewnej przestrzeni ziemi bardzo ładny produkt, ale on się wcale nie opłaca. I w wyniku ostatecznym, ten uczeń, który taką szkołę przeszedł, wraca do domu i nie wie co robić, bo gdyby robił tak jak w szkole, to popełniałby głupstwo, z tego nic nie będzie; a robić inaczej nie umie i nie umie z tego wybrnąć. Tego rodzaju życiowych absurdów mamy bardzo dużo Mnie się wydaje, że jednym z największych naszych absurdów, to jest brak zaufania do ludzi, którzy się biorą do pewnej pracy. Dlaczego niema tego zaufania? Znowu dlatego, że pomiędzy nami niema porozumienia, dlatego, że nieboszczycy z ludźmi żywymi jeszcze się nie porozumieli. A jabym chciał, żeby ci nieboszczycy zeszli ze swego dawnego stanowiska, żeby przestali myśleć o zatruwaniu społeczeństwa alkoholem, nie uważali tego za konieczność państwową, żeby nie potrzebowali cukrem karmić świń angielskich, ale robili rzeczy pożyteczniejsze takie, jakie słyszeliśmy od senatora Marchlewskiego.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#AleksanderIżycki">Chciałbym jeszcze poruszyć sprawę stosunków w naszych leśnictwach na kresach. Co rok to mówię i będę powtarzał, dopóki nie doczekam się tego, że się te rzeczy zmienią. Dzieją się rzeczy fatalne. Kresowa ludność przyzwyczajona jest do życia w lesie i przy lesie niekoniecznie nieuczciwie, ale niesłychanie eksploatuje. Są takie zjawiska, że jak pan leśniczy pokłóci się z wsią, to nikogo z tej wsi na roboty nie przyjmie, sprowadza się robotników zdaleka, a miejscowym ludziom roboty się nie daje.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#AleksanderIżycki">Z pastwiskami dzieją się takie rzeczy, że wynajmuje się pastwiska w lesie. Jeżeli po pierwszym zaraz chłop nie zapłaci, to za ten dzień bierze się od niego karę i to wysoką, chociaż on potem za następny miesiąc zapłaci, ale gdyby przypuśćmy 3 dni pasł bez kwitu, a 3-ego zapłacił za cały miesiąc nadal, to za te 3 dni musi płacić karę.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#AleksanderIżycki">Wszędzie prawie jest tak umyślnie robione, żeby wieś musiała daleko pędzić bydło. Obsadza się nowemi sadzonkami najbliższe okolice wsi. Czy to jest według planu czy nie, ja tego nie przesądzam, ale w każdym razie tak jak ja się orjentuję, możnaby było w jednym roku zasadzić jedną część, w drugim roku inną i w każdym razie mieć na względzie tę konieczność gospodarczą, że ludzie, którzy przyzwyczaili się do trzymania dużej ilości bydła, i mają bardzo małe, ciasne działki, muszą jednak z pastwisk korzystać i nie należy ich w tak niesłychany sposób wyzyskiwać. Ceny za pastwiska są bardzo wygórowane, a odczuwam tu nawet w bardzo wielu wypadkach poprostu pewną niechęć leśniczego i jego straży do miejscowej ludności. To są stosunki, które nie poprawiają naszej sytuacji na kresach, a wydaje mi się, że powinniśmy przedewszystkiem myśleć o tem, aby w państwie panował spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JulianSzymański">Ostatni głos ma sprawozdawca p. s. Boguszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#StefanBoguszewski">Nie będę Panom długo czasu zabierał, chcę tylko podnieść, że były poruszone niektóre kapitalne zagadnienia. Otóż przedewszystkiem muszę stwierdzić co do przemówienia p. Szuyskiego, że nic mi nie wiadomo, aby Rząd ustąpił ze stanowiska, że reforma rolna jest konieczna. Muszę ponadto oświadczyć w imieniu klubu, że nie zeszedł on ze stanowiska konieczności reformy rolnej i że pogląd wygłoszony tutaj był indywidualnym poglądem p. s. Szuyskiego.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#StefanBoguszewski">Dalej była mowa o tem, czy drobny rolnik jest zainteresowany w cenach zboża. Niewątpliwie tak w cenach na zboże rolnik jest zainteresowany, bo zboże i produkty zbożowe są podstawą dla jego produkcji zwierzęcej, więc oczywista rzecz, że nie jest obojętny ani zbytni spadek, ani zbyt duże wygórowanie cen na produkty zbożowe.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#StefanBoguszewski">Następnie podnoszono kwestję zwiększenia kredytów. Ja rozumiem, że rolnictwo może odczuwać brak gotówki. Jest rzeczą niezbędną znalezienie kredytów na walkę z lichwą, ale uważam za rzecz niebezpieczną przeładowywanie rolnictwa kredytami i udzielanie przy obecnej wysokiej stopie procentowej zbyt wysokich pożyczek dla rolnictwa. Byłoby to przeciążeniem, które się może fatalnie skończyć dla samego rolnictwa. I dlatego umiar i bardzo wielka ostrożność muszą być zachowane. Pan prof. Marchlewski straszył nas tem, że spirytus będzie syntetycznie wyrabiany. Panie Profesorze! Ja, przyznam się, tych obaw nie podzielam, uważam, że rolnik byłby wówczas najszczęśliwszym człowiekiem, jeżeliby nawet produkty zbożowe były syntetycznie wytwarzane. Dopiero wtedy rolnik byłby odciążony od tej niesłychanie ciężkiej i żmudnej pracy, której dzisiaj musi się oddawać.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#StefanBoguszewski">Wreszcie nie mogę pominąć ostatnich słów p. prof. Marchlewskiego i stwierdzić muszę, że nie chcę wchodzić w kwalifikacje płciowe stronnictwa p. profesora ani jego osobiste, natomiast muszę stwierdzić, że rządy szefa tego stronnictwa i jego politycznych przyjaciół doprowadziły do takiego stanu rolnictwo, w jakim dzisiaj jesteśmy.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#StefanBoguszewski">P. senatorowi Gruszczyńskiemu chciałbym odpowiedzieć, że wzywał p. senator rolników, aby zrozumieli, że rolnictwo jest zależne od konsumenta. Ale jabym pragnął powiedzieć, że warstwy robotnicze muszą zrozumieć, że polityka cen z przed roku 1926, opierająca się na niskich cenach na płody rolnicze, godziła nietylko w interes rolnictwa, ale również doprowadziła do tego, że robotnicy nie mają możności nabywania nawet tanich produktów rolniczych.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy. Głos: Niech ceny produktów rolnych będą dwa razy wyższe, lecz niech robotnicy mają możność zjedzenia tak, jak należy.)</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#StefanBoguszewski">Ja mówię o tej polityce, która była szczególniej pod wpływem ugrupowania Panów przed okresem 1926 r. stosowana. Płace robotnicze oczywiście powinny być utrzymane na odpowiednim poziomie i zaspokajać nietylko wegetatywne potrzeby robotników, ale również i rolnictwo powinno posiadać ceny na swoje produkty takie, któreby zabezpieczały możność rozwoju kulturalnego rolników.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#StefanBoguszewski">P. s. Kuźmyn mówił o stanie ukraińskiej ludności tak, jak gdyby ten stan był inny, niż całego drobnego rolnictwa w Polsce. Ukraińska ludność wcale nie jest w gorszych, ani w lepszych warunkach. całe rolnictwo przeżywa kryzys i przeżywa go jednakowo ciężko. Przyznam się, że może nie zrozumiałem, ale wydawało mi się, że brak jest związku pomiędzy twierdzeniem z jednej strony, że nie są udzielane zasiłki tej czy innej instytucji i organizacji ukraińskiej i żądaniem, ażeby równouprawnienie ludności ukraińskiej nastąpiło, a z drugiej strony wezwaniem do tego, ażeby mniej było opieki. Panie senatorze Kuźmyn, ja całkowicie jestem za tem, ażeby wszystko w Polsce, rolnictwo szczególniej, mogło się rozwijać pomyślnie i tak samo uważam za konieczny rozwój ludności ukraińskiej rolniczej, jak i żydowskiej rolniczej, jak i wszelkich innych mniejszości, które tu nie mają swoich przedstawicieli. Uważam, że w interesie Państwa leży rozwój rolnictwa, ale rolnictwa całego, a nie tej czy innej narodowości, bo rolnictwo z narodowościowemu zagadnieniami ma bardzo mało wspólnego.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#StefanBoguszewski">Na tem kończę i jeszcze raz ponawiam wniosek o przyjęcie budżetu bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JulianSzymański">Wobec posiedzenia Sejmu musimy zakończyć obrady ze względu na biuro stenograficzne. Proponuję więc odłożyć dalsze punkty porządku dziennego do następnego posiedzenia, które odbędzie się w poniedziałek o godz. 10 rano. Na porządku dziennym preliminarze budżetowe: Ministerstwa Reform Rolnych, Ministerstwa Robót Publicznych, Ministerstwa Przemysłu i Handlu, budżet przedsiębiorstw państwowych, Ministerstwo Komunikacji, Ministerstwo Poczt i Telegrafów, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#JulianSzymański">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 14 min. 15.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>