text_structure.xml 397 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 25.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Jako sekretarze zasiadają pp. Hoppe i Kopeć.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym. Protokół i listę mówców prowadzi p. Hoppe. Protokół 29 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem w dniu 30 listopada r. b. odpowiedź na interpelację p. Wójcika w sprawie likwidacji b. gminnych kas pożyczkowo oszczędnościowych i na interpelację p. Chojnackiego w sprawie nadmiernych opłat za rejestrację rowerów, a w dniu 1 grudnia r. b. odpowiedź na interpelację p. dr Witwickiego w sprawie rzekomego naruszenia przez organa administracji państwowej praw językowych duszpasterzy greckokatolickich w zakresie korespondencji urzędowej. Odpowiedzi te w odpisie prześlę panom interpelantom.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Usprawiedliwił nieobecność w Sejmie w dniu 1 grudnia r. b. p. Wróblewski.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu na 2 dni p. Łazarskiemu, a na jeden dzień p. Bołądziowi.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie projektu ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (ciąg dalszy).</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Otwieram rozprawę.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Głos ma p. Madejski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PMadeyski">Wysoki Sejmie! Stoimy wobec nowego okresu pracy, która ma na cały rok nakreślić nam podstawy życia państwowego.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#PMadeyski">Poczucie odpowiedzialności, które niewątpliwie znamionuje nasz zespół, wymaga od nas wzmożonej troskliwości i precyzyjności w ujmowaniu spraw państwowych, tym samym możliwie ścisłego sprecyzowania tych elementów pracy publicznej, które należą do kategorii podstawowych współczynników siły obronnej Państwa. W metodzie zaś pracy wśród innych właściwości mamy obowiązek przyjąć za punkt wyjścia konieczność przewidywania i działania na długą metę.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#PMadeyski">Podstawowym współczynnikiem siły obronnej Polski jest człowiek w Polsce żyjący. Ani granice naturalne, ani pakty i gwarancje indywidualne czy zbiorowe suwerenności naszej nie obronią, jeśli człowiek w Polsce, oczywiście człowiek zorganizowany, nie podejmie w całej rozciągłości trudu dźwigania za to odpowiedzialności. Człowiek zatem musi być głównym przedmiotem naszej troski. Człowiek możliwie szeroko w swej zbiorowości ujęty.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#PMadeyski">Chciałbym, byśmy w momencie przystępowania do nowego, tak bardzo dla służby publicznej doniosłego, rozdziału prac parlamentarnych, spróbowali znaleźć jeżyk bardziej niż dotąd wspólny, niemniej jednak wyraźny i nazywający rzeczy ważne po imieniu.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#PMadeyski">Chodzi o sprawę dużej wagi, o wprowadzenie w życie nowego ustroju, o praktyczne uspołecznienie Państwa według zasad, określonych w Konstytucji z 1936 roku, o uruchomienie zatem tych sił społecznych, które funkcjom nowego Państwa mają nadać specyficzną cechę „wspólnego dobra wszystkich obywateli”, i o włączenie do mechanizmu polskiego życia zbiorowego wszystkich najlepszych wartości w polskiej zbiorowości się znajdujących.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#PMadeyski">Formalne wyznawanie Konstytucji nie wystarcza. Ogólnonarodowe świadome a praktyczne jej wykonywanie oraz powszechna postawa czynna obywateli jest koniecznością, której pad groźbą pomniejszenia siły naszego Państwa nikomu zapoznawać nie wolno. Proces wykrystalizowania się na naszych wschodnich i zachodnich granicach silnych i prężnych ustrojów państwowych aktualizuje to zadanie w najwyższym stopniu.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#PMadeyski">O wykonaniu tej konieczności nie może być mowy tak długo, jak długo poważne ilościowo masy społeczne znajdować się będą poza obrębem aktywności kulturalnej, społecznej czy gospodarczej, niezorganizowane, w osiąganiu celów zbiorowych nieczynne i nie mające praktycznej możności przyjęcia na swe barki odpowiedniej cząstki odpowiedzialności za „siłę i powagę” Państwa. Mam na myśli w szczególności t.zw. świat pracy, który w bezkształtnej przeważnie masie zalega ziemie Rzeczypospolitej, nie mając ani własnej na miarę konieczności państwowych zakreślonej formy organizacyjnej, ani przez Państwo uznanych wiązadeł ustrojowych, choćby takich jakie ma rolnictwo, rzemiosło, przemysł i handel, ani nawet własnych odcinkowo wspólnych celów, które by nawiązywały do ideologii, ujętej tak lapidarnie w dziesięciu pierwszych artykułach Konstytucji kwietniowej.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#PMadeyski">Konstytucja wiąże między innymi życie zbiorowe bezpośrednio z jednostką i z jej twórczością, konkurującą z innymi jednostkami pod względem zasług na rzecz dobra powszechnego. Organizacja państwowa oparta o Konstytucję kwietniową nie zmiotła władczo zbędnych w obliczu nowych form ustrojowych pozostałości z okresu poprzedniego. W szczególności nie zmiotła partyj politycznych — ośrodków programowego partyjnictwa i zaborczej oligarchii sejmowej. By wysiłkiem twórczym jednostki zagospodarować na rzecz siły państwowej w sposób jak najbardziej ekonomiczny, trzeba jak najszybciej określić formy zastępcze, zgodne z duchem i normami nowego ustroju, poprzez które jednostka mogłaby się wyżyć twórczo bez ryzyka wpadnięcia w stale nastawione macki sztabów partyjnych, i trzeba, by praktyka rządzenia i administrowania Państwem nie wypaczała pod tym względem linii generalnej określonej przez Konstytucję. Alternatywa musi być postawiona zupełnie wyraźnie: albo wyzwalanie na użytek mocy państwowej twórczości jednostek i ich zorganizowanych zespołów, albo odbudowywanie koszmarnej przeszłości rządów nieodpowiedzialnych z całą aparaturą demagogii, obiecanek i obłudy.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#PMadeyski">„Człowiek pracy” — to człowiek wytwórczy. Świat pracy — to wielokrotność człowieka pracy. Praktycznie rzecz biorąc, o przynależności do świata pracy decydować może tylko subiektywna ocena i osobiste zdeklarowanie się jednostki. Pojęcie to eliminuje w każdym razie wszystkich, którzy nie z pracy czerpią pokrycie na swoje utrzymanie i którzy wprawdzie wytwarzają, ale przy pomocy wyzysku i z zaprzeczeniem uczciwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#PMadeyski">Ma ono zresztą swoje węższe znaczenie: grupę pracowników fizycznych i umysłowych, zarobkujących w sposób zależny. Jest to jednak pojęcie mało ścisłe, aczkolwiek mające pełne prawo obywatelstwa, jako że w faktycznym układzie rzeczy do grupy tej dochodzi szereg innych ugrupowań społecznych np. chałupnictwo, nierejestrowane rzemiosło, drobny handel, bezrobotni, zbędni w rolnictwie itp. Wspólną ich cechą jest dość ujemne naogół nastawienie zarówno do współczesnych warunków bytu, jak i do szans zdobycia awansu społecznego. Grupa ta, poważna ilościowo, coraz bardziej wyodrębniająca się przez swój zasięg oraz przez siły dynamiczne, jakimi rozporządza, musi zaważyć na układzie ogólnych stosunków polskich w najbliższej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#PMadeyski">Izolowanie bowiem świata pracy zatrudnionego jest niemożliwe. Rezerwuar przeszło miliona osób zarejestrowanych bezrobotnych oraz ponad 8 milionów jednostek zbędnych gospodarczo w rolnictwie, które idąc po najnaturalniejszej drodze rozwojowej muszą napłynąć do miast i ośrodków przemysłowych, jest czynnikiem, który nada dopiero polskiemu światu pracy właściwy charakter i zadecyduje o wartości tej grupy społecznej w rozbudowie fundamentów społecznych Rzeczypospolitej. Będzie to kategoria osób pośrednia między rolnikiem a robotnikiem, kategoria zresztą bardzo płynna, o wszechstronnej skali talentów, możliwości i ambicyj.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#PMadeyski">Zjawisko to jest tym bardziej ważne, że dzisiaj zatrudnieni pracownicy reprezentują minimalną siłę organizacyjną. Pozostawiając na boku jako nieistotną dla świata pracy jako takiego organizację partyjnopolityczną, należy stwierdzić. niespełna 30% zorganizowanych zawodowo pracowników i minimalną tych trzydziestu procent zwartość organizacyjną jako oczywiste następstwo rozbicia na kilkanaście central zawodowych.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#PMadeyski">Z drugiej strony opanowanie poszczególnych central przez jawne lub zakonspirowane wpływy partyjnopolityczne utrudnia niesłychanie, a czasem wręcz uniemożliwia wspólne akcje konstruktywne, w przeciwstawieniu do akcyj negatywnych, dla których — prawdopodobnie dlatego, że są negatywne — łatwiej znaleźć wspólną platformę.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#PMadeyski">Wszystko to nie daje żadnej gwarancji, że istniejąca dzisiaj organizacja świata pracy zdoła nadciągającą ze wsi falę ludzką wysiłkiem społecznym ująć na użytek mocy państwowej i uchronić ją od wyzysku ekonomicznego, demagogii i wpływu destrukcyjnego czynników Polsce wrogich.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#PMadeyski">W olbrzymim mechanizmie życia współczesnego społeczeństwa wytwarzają się w sposób naturalny swoiste stosunki wspólnoty, w następstwie których następuje wyodrębnianie się w zbiorowości społecznej pewnych grup. Wśród cech charakterystycznych każdej grupy społecznej wybijają się na czoło: wspólne wartości społecznokulturalne, normy zwyczajowe i zainteresowania łączące daną zbiorowość ludzką, wspólna tradycja i związana z tym świadomość wspólnoty, oparta na subiektywnych przesłankach świadomość jednostki o odrębności własnej w stosunku do reszty społeczeństwa oraz o przynależności do tej grupy, wola zbiorowego działania w określonych kierunkach oraz zdolność do takiego działania i wreszcie zespół uprawnień jednostki, jaki jej z tytułu przynależności nadaje zbiorowość, określając w ten sposób jej stan socjalny.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#PMadeyski">W naszym świecie pracy cechy te znajdujemy. Subiektywna świadoma odrębność oddziela świat pracy od innych społecznych zespołów. Stanowi on niewątpliwie kompleks swoisty, o swoistym wyrazie, swoistej treści i niemniej swoistej tradycji, kompleks, który nie tylko nie koliduje z całością organizmu społecznego, ale wręcz przeciwnie uzupełnia go, warunkuje pomyślne funkcjonowanie innych kompleksów oraz jest niezbędnym współczynnikiem ogólnej koordynacji mechanizmu społecznego. Co więcej, swoistość tę, zdaniem moim, w imię dobra Państwa należy rozbudować. Organizacja naszego Państwa jest ponadklasowa i nie ma żadnego interesu w tym, by procesowi naturalnego wyodrębniania się poszczególnych grup przeciwdziałać. Społeczeństwo „zglajchszaltowane” jest fikcją pomimo mody takiej dziś panującej. Istota państwa przyszłości leży nie w powszechnym zrównaniu, a w zróżniczkowaniu według przyrodzonych organicznych właściwości i w uzgodnieniu tych elementów różniczkowych. Siła obronna państwa będzie większa, gdy będą istnieć organicznie z sobą powiązane zróżniczkowane według przyrodzonych a nie sztucznych i nauczonych kryteriów, grupy społeczne, niż gdybyśmy pod komendą państwa ustawili w ordynku korowód skurtyzowanych jednostek i grup, działających nie według swej woli, potrzeb i uczuć, a według jakiegoś doktrynalnego z góry narzuconego szablonu.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#PMadeyski">Jeśli tak mocno podkreślam walory tej Swoistości świata pracy i wyprowadzam z tego daleko idące wnioski w zakresie organizacji wewnętrznej państwa, to bynajmniej nie z tytułu jakiegokolwiek przywileju czy odpłaty za dominującą rolę, jaką odegrał on w wysiłku niepodległościowym, a ze świadomości, że w dynamice rozwojowej, w wyczuciu postępowości i w sile rozmachu realizacyjnego nie ma grupy wyraźniej i wewnętrznie lepiej przysposobionej. Rozwój zbiorowości naszej, zahamowany przez okres niewoli, jest cofnięty w stosunku do społeczeństw Zachodu. Na odrobienie tych zaległości musimy poświęcić wysiłek jednego czy dwóch najbliższych pokoleń. Cudów żadnych na pewno nie będzie. Co zrobimy w trosce i męce serdecznej, to będzie nasze. Nikt za nas dróg naszych nam nie wytyczy. tylko sami śmiało i z uporem naprzód iść będziemy musieli. By zaś obowiązki nasze wykonać, trzeba dysponować siłą moralną, organizacją, umiejętnością i odwagą. Nie chce nikogo w Polsce pomniejszać. ale wydaje mi się, że świat pracy pod tym względem na pewno w czołowym szeregu iść będzie.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#PMadeyski">Dyktatura tej czy innej grupy byłaby na pewno sprzeczna z rzeczywistością naszą, która wykazuje szczególną płynność poszczególnych grup i silne procesy wzajemnego przenikania się we wszystkich kierunkach. Jest to zresztą zjawisko najzupełniej naturalne, skoro dopiero od lat kilkunastu rozpoczęliśmy proces formowania się na podstawie naszego własnego organizmu państwowego. W świetle też tego stanu rzeczy szczególnego znaczenia nabierają zasady, wskazane dla ułożenia stosunków społecznych przez Konstytucję.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#PMadeyski">We wzajemnym sprzęgnięciu poszczególnych grup społecznych dla osiągnięcia wspólnych celów wyższego stopnia, lubimy wciąż jeszcze w zbyt wielkim stopniu dopatrywać się postulatów nierealnych. Żyjemy jakby pod presją doktryny o wyłączności walki klas, choć historia paru ostatnich dziesiątków lat wykazała, że ideał narodu, ideał państwa, honor narodowy i duma twórcy narodowego życia zbiorowego, tkwi bez porównania głębiej w duszy Polaka niż apodyktyczny nakaz marksowskiego dogmatu.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#PMadeyski">Życie i potęga państwa, wyniki procesów produkcyjnych, udział w dochodzie społecznym, wzruszenia zbiorowe, emanacje kultury narodowej — wszystko to są istotne motory życia człowieka. Powszechnie spotykany fakt przeciwstawności interesów pracy i kapitału bynajmniej temu nie przeczy, bo przeciwstawność ta jest z natury swej zjawiskiem wtórnym wobec pierwszoplanowego dla każdego narodu, dla każdej jednostki i grupy społecznej dobra, jakim jest wspólny warsztat pracy, wspólna organizacja państwowa i wspólna służba na rzecz dobra zbiorowego. A zresztą, gdy mowa o przeciwstawności interesów pracy i kapitału, to w świetle praktyki życia społecznego oraz istniejącej hierarchii stanowej w samym świecie pracy, wydaje się, że przeciwstawność ta bynajmniej nie jest większą od różnicy, jaka istnieje między poszczególnymi grupami w ramach samej pracy, jak zresztą i w ramach samego kapitału. Znane powszechnie doświadczenie z historii spółdzielczego ruchu robotniczego w Anglii, nasze własne np. z dziedziny samorządów opanowanych przez polityczne partie robotnicze, a zwłaszcza najświeższe doświadczenia pochodzące z „ram” bolszewickiego dają aż nadto materiału dowodowego.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#PMadeyski">Z istotnych motorów życia człowieka, o których mówiłem, wywodzą się mity społeczne. Osobiście jestem zdania, że mity są integralną częścią życia każdej aktywnej 5 produktywnej zbiorowości. Gdy ich nie podaje ktoś z zewnątrz, wytwarzają się same na miarę kultury i położenia zbiorowości. W każdej grupie społeczne! u nas mity takie, bardzo rozmaitego zresztą kalibru, istnieją. Dla świata pracy polskiego mit marksowski okazał się nie wystarczający. Polski pracownik, nawet gdy pieczętował się symbolem „czerwonego sztandaru”, szukał uniesienia duchowego gdzie indziej, w emocjach poczucia narodowego, w ideale państwa niepodległego, później państwa mocarstwowego. Mitem tym nie jest ani ideologia marksowska w wydaniu amsterdamskim, kominternowskim czy innym pokrewnym, ani żadne kołtuńskie z zoologicznej, tępej nienawiści zrodzone hasła. Mitem też nie jest i nie może być człowiek-robot, człowiek-zwierzę czy homo oeconomicus, Mit polskiego pracownika jest twórczy, dumny, ambitny. Jest hardy i wszechwładny. Jest człowieczy. Mit żądający — jak to kiedyś określił Brzozowski — „skupienia i wyzyskania wszystkich sił wytwórczych kraju, spotęgowania jego technicznej, ekonomicznej energii, podniesienia warunków umysłowego rozwoju, wytworzenia wreszcie całego aparatu kulturalnego, niezbędnego, aby człowiek mógł w Polsce jak najwyższym organizmem ekonomicznotechnicznym władać, siebie podnosić do wyżyn umysłowo-moralnych, umożliwiających swobodną na tym poziomie pracę, i wreszcie, aby tę twardą i czynną swobodę swą nauczył się cenić i kochać”. Tak pojęty mit jest napewno światu pracy, jako takiemu, właściwym, a z ogólnym mitem państwa mocarstwowego zgodnym.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#PMadeyski">Mit ten wydaje się bliższym polskiej rzeczywistości i społecznie uczciwszym, niż świadomie czy bezwiednie narzucany nam przez zawodowych doktrynerów i apostołów obcych prawd światopogląd walki i rzekomo nieodzownych frontów klasowych, rasowych, „ludowych”. partyjnych itp.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#PMadeyski">Co więcej, Konstytucja — ten obowiązujący nas głos testamentu Józefa Piłsudskiego — zakazuje nam tego. Spoczywa na nas obowiązek „harmonijnego współdziałania” na bezkresnych szlakach życia społecznego, gospodarczego i politycznego. Zapewne, można bardzo rozmaicie wykonać lub chcieć wykonać ten konstytucyjny nakaz. W moim jednak głębokim przekonaniu jedyna społecznie uczciwa droga do tego celu wiedzie przez art. 1 Konstytucji, przez nie tylko prawne, ale praktyczne życiowe i w psychice każdego obywatela, między innymi w psychice pracodawcy, dostateczni e utrwalone uznanie pełnoprawności i pełnej odpowiedzialności każdego obywatela, a więc i pracownika.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#PMadeyski">Na marginesie tych rozważań chciałbym podkreślić jeszcze dwie dość ważne okoliczności.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#PMadeyski">Obiektywna ocena życia codziennego wykazuje, że ostrość i jednostronność w klasowym ustosunkowaniu się do innych grup czy klas po stronie kapitału jest na pewno nie mniejsza niż na odcinku pracy fizycznej lub umysłowej.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#PMadeyski">Po drugie, w imię realnej oceny naszych nurtów społecznych nie wolno nam zapominać o innej, nader znamiennej okoliczności, że mianowicie istniejąca gdzieniegdzie praktyczna walka o stan posiadania, przez doktrynę nachalnie podciągnięta pod termin walki klas, jest niczym innym, jak walką Polaka o większy udział czynnika narodowo polskiego w dochodzie wytwarzanym w procesach produkcyjnych, opartych o kapitał obcy lub kapitał, należący wprawdzie do obywateli polskich, ale dla polskiej państwowej racji stanu najzupełniej obojętny. W tym wypadku t.zw. przez doktrynerów walka klas jest nie czym innym, jak tylko zaprzeczeniem również marksowskiej zasady, deklarującej z zapoznaniem najistotniejszych nurtów duszy ludzkiej, a w każdym razie duszy polskiej, że „robotnicy nie mają ojczyzny”. Postulat „harmonijnego współdziałania” wymaga określenia czynników mających współdziałać, a zatem rozbudowy społecznych i gospodarczych podstaw naszego życia zbiorowego. Bez tego nie można myśleć o postawie czynnej obywatela wogóle, pracownika zaś w szczególności.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#PMadeyski">Przyzwyczailiśmy się patrzeć na świat pracy przez pryzmat robotnika-proletariusza, stłoczonego w bezkształtnym, bezkrytycznym tłumie, wyzutego z dóbr materialnych i moralnych, dążącego jedynie do zaspokojenia potrzeb biologicznych. Zjawisko to dość rozpowszechnione pozostaje niewątpliwie w jakimś związku z propagandą materialistycznego poglądu. W naszej jednak rzeczywistości nic bardziej błędnego. Typ przeciętnego robotnika układa się na zupełnie innym poziomie. Drogi awansu stojącego przed każdym robotnikiem są nie tylko zjawiskiem faktycznym, ale stanowią część jego orientacji życiowej. Mimo wszystko awans ten odbywa się. Nie tylko w formie indywidualnego osiągania wyższych poziomów hierarchicznych, ale także — co w naszych tradycyjnie arystokratycznych warunkach szczególne! nabiera wagi — w formie podnoszenia się świata pracy jako całości w hierarchii grup społecznych oraz w powolnej zmianie treści wewnętrznej i samopoczucia samego świata pracy, którego typem dominującym będzie kiedyś nie ten zawiedziony, wypruty z wszystkiego, co ludzkie, proletariusz, którego nam dzisiaj podrzuca nihilistyczna propaganda ze wschodu, a pracownik — obywatel, uświadomiony pracownik — podmiot, a nie przedmiot działalności gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#PMadeyski">Podnoszenie się zaś społeczne świata pracy jest wyrazem podnoszenia się ogólnej kultury narodowej. Nie wiem, czy i w jakiej mierze za autorytet w sprawach, o których mówię, może być uznany August Ciężkowski. Przypomnę jednak, że to on właśnie, analizując Ojcze Nasz sformułował m. i. pogląd, że „klasa przemysłowa będzie w przyszłości prawdziwą armią ludzkości, która pod chorągwią ducha wciąż nowe od natury wywalczać będzie zdobycze, a te zdobycze nigdy z klęskami połączone nie będą, nigdy łez nie wycisną, lecz zapewniając niezliczone korzyści obecnym, szczęście następnych pokoleń ustalą”. Obok procesu wydobywania się świata pracy na wyższy poziom hierarchii wśród innych grup społecznych, istnieje również proces wykształtowywania się wśród masy ludzkiej świata pracy jednostek, które mimo braku patentów i dyplomów, w użyteczności społeczne i przez nikogo innego zdystansować się nie dadzą. Kierowanie życiem wewnętrznym świata pracy przez te właśnie jednostki jest już tylko prostą konsekwencją ich wartości i siły wewnętrznej. Jednostki te wypracowują się w bezpośrednim starciu z trudnościami życia, w walce o panowanie imponderabiliów w życiu narodów, w walce ekonomicznej, w walce z destrukcją idącą od wschodu, z zoologiczną nienawiścią idącą z zachodu, z rodzimą naszą wreszcie biernością i tępotą. Panowanie imponderabiliów w praktycznym życiu zbiorowym jest najlepszym instrumentem wytwarzania się kadry właściwych do kierowania ludzi. Pod tym względem instynkt samozachowawczy narodu, a świata pracy w szczególności, daje lepsze gwarancje niż wszelkie systemy produkowania elity z woli partii, monopartii czy rządu dyktatorskiego, Procedura samoczynnego kształtowania się kadr kierowniczych jest drogą idącą po największej linii oporu. Trwa też dłużej, lecz za to wiąże się organicznie z życiem i daje większe gwarancje trwałości i solidności. A zdobycze te mają pierwszorzędne znaczenie przy konstruowaniu podbudowy społecznej naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#PMadeyski">Określona w art. 1 Konstytucji odpowiedzialność obywatela za wzmożenie siły i powagi Państwa, aczkolwiek ma charakter deklaratoryjny, bo ustawa nie przewiduje żadnej materialnej sankcji, jest niemniej prawem obowiązującym, a tym samym musi być wykonana. Skądinąd w tragicznym dniu 12 maja 1935 r. skierowane zostało do narodu wezwanie do przejęcia na swe barki odpowiedzialności, jaka do tego dnia spoczywała na ramionach Wielkiego Marszałka. Wezwania tego nikt, kto jest Polakiem, nie może nie usłuchać.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#PMadeyski">Nie tu w tej chwili jest miejsce na krytykowanie stanu istniejącego. Wystarczy jednak stwierdzić, że mechanizm życia społecznego nie dla każdego obywatela stwarza możliwość praktykowania odpowiedzialności, która w tak autorytatywny sposób została określona. Nie stać zaś nas Polaków na poprzestawanie na hasłach. Odpowiedzialność za siłę i powagę Państwa musi być zrealizowana przez wszystkich bez wyjątku o każdym czasie i na każdym kroku życia prywatnego, zawodowego czy publicznego.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#PMadeyski">Do obywateli, którzy pod tym względem są szczególnie upośledzeni należy świat pracy. Nieomal całość jego funkcji społecznej, tj. praca zawodowa, funkcja wytwórcy w produkcji i w warsztacie pracy, znajduje się poza zasięgiem oddziaływania mechanizmu organizacji państwowej. Cóż pomoże, że będziemy żądać ofiarności dla Polski, wyścigu pracy, dyscypliny, maksymum wysiłku twórczego, jeżeli obywatel nie ma określonej formy, w której mógłby się wyżyć, możliwości swe określić i poprzez którą mógłby dorobek swój włączyć w dorobek ogólnopaństwowy.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#PMadeyski">Zapewne dużym dorobkiem politycznym Polski byłoby, gdybyśmy zdołali kiedyś przemyśleć do końca zagadnienie sharmonizowania pracy i kapitału. Niestety jest to rzecz przyszłości. Dziś natomiast dojrzała już chyba całkowicie do ostatecznej decyzji sprawa uzupełnienia fundamentów Państwa organizacją świata pracy. Wymaga tego dobro Państwa, które bez właściwego umiejscowienia świata pracy w ustroju Państwa i w całokształcie gospodarstwa narodowego będzie zawsze kulało w swoim rozwoju. Wymaga tego dobro świata pracy, który wbrew uporczywym tendencjom agitacji antypaństwowej, nie może być ani poza, ani obok Państwa i polityki i tylko w oparciu o własne Państwo kształtować się może pomyślnie. Wymaga też tego dobro innych grup społecznych, przede wszystkim grup pracodawców, które w swoim rozwoju są zahamowane, nie znajdując uzupełnienia swej działalności i prześwietlenia ze strony najbliższego partnera.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#PMadeyski">Mówiąc o podbudowie społecznej na odcinku świata pracy, trzeba wziąć pod uwagę przede wszystkim własną organizację wewnętrzną świata pracy, którą — jeśli chodzi o uchwycenie najistotniejszych wartości pracowników umysłowych i robotników — może być tylko organizacja zawodowa. Znamieniem tej organizacji winna być dobrowolność i swoboda wiązania się węzłem organizacyjnym, a następnie zwartość i najwyższy stopień odpowiedzialności społecznej, w przeciwstawieniu do dzisiaj dominującej wielorakości i słabości wewnętrznej. Z drugiej strony trzeba moralne i wytwórcze wartości, wytworzone w organizacji własnej świata pracy, włączyć organicznie w prawnopubliczną aparaturę Państwa na zasadach samorządu, w szczególności w zakresie samorządu gospodarczego. Państwo — zgodnie z Konstytucją — winno dawać tylko, i to jedynie w razie potrzeby, kierunek życiu społeczeństwa. Prawem natomiast i obowiązkiem świata pracy jest samodzielne, z własnej inicjatywy, na własny rachunek i własną odpowiedzialność wykonywanie w sposób zorganizowany i w pełni odpowiedzialny zadań, świat pracy interesujących, a nie objętych obowiązkiem organizacji administracyjnej Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#PMadeyski">Na tej dopiero kanwie organizacyjnej świata pracy może być rozwinięty z pełnym rozmachem wysiłek wytwórczy tej wielomilionowej masy ludzkiej, którą określamy mianem „świat pracy. Dziś sporadyczne wysiłki bardzo często marnują się z powodu niemożności właściwego ich ujęcia i związania z dobrem ogólnym. Gdzie indziej wysiłki te są przedmiotem zainteresowania wszelkiego typu pasożytów zamiast służyć wprost i bezpośrednio dobru zbiorowemu. Jeśli mobilizacja wszystkich sił dla wyższych celów jest nakazem chwili, to w żadnym wypadku nie wolno nam zwlekać z organicznym wmontowaniem sił tkwiących w masie polskich pracowników. Świat pracy dysponuje dynamiką prowadzącą na pewno nie gorzej od innych grup społecznych do wykrystalizowania się nowych wartości ogólnych. „Przodownictwo w postępowym ruchu ludzkości stanowczo przypada w udziale klasie dotychczas upośledzonej, klasie pracujące” — powiedział kiedyś Rom w „Przedświcie w napięciu postępowości świata pracy niewiele się od tego czasu zmieniło. Dynamika indywidualna i zbiorowa każdego obywatela musi służyć Państwu. Polski świat pracy był tym ośrodkiem myśli politycznej, który najwcześniej i najintensywniej zaczął pracować dla Państwa Polskiego na długo przed jego faktycznym powstaniem. Nie inaczej dziś, gdy tylko przez Państwo sankcjonowane formy wyżywania się uzyska, będzie przodował w wysiłkach i zasługach na rzecz dobra powszechnego.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#PMadeyski">Zorganizowanie się świata pracy, jak już zaznaczałem, nie jest tylko jego grupową sprawą. Punktem wyjścia moich rozumowań jest konieczność wykonania postulatu uspołecznienia Państwa. Gospodarstwo społeczne musi być dostosowane do człowieka, a nie odwrotnie A jeśli tak stawiamy sprawę, to musimy mieć tego człowieka oczywiście zorganizowanego, wyrażającego jakiś pogląd, dysponującego jakąś wolą działania i tworzenia. Warsztat pracy, nie sztuczny, wyżebrany i sezonowy, a naturalny i trwały, jest warunkiem wytworzenia postawy czynnej. Nie mamy żadnego powodu, by hodować wśród Polaków romantyzm gospodarczy i cierpiętnictwo. Skończył się też okres rewolucyjnych wysiłków i takichże metod pracy. Organizacja pracy, organizacja życia zbiorowego i podział wartości użytkowych to są kwestie ważne. Narastająca masa narodu polskiego musi być wykarmiona przez organizm gospodarczy Polski. Jasne jest, że do celu tego musi prowadzić świadome działanie i wytężona w tym kierunku przede wszystkim jednostkowa, a następnie zbiorowa wola, a nie jakiś — choćby marksowski — automatyzm działania.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#PMadeyski">„Do gotowego gdzieś Eldorado niech sobie duchowi leniwce wzdychają; nam trzeba naszą ziemię własnym działaniem zagaić, zasadzić i wykształcić. Pod tym tylko warunkiem posiądziemy ją” — mówił kiedyś (wspomniany już przeze mnie) Ciężkowski. Wiedza ludzka, instynkt tworzenia i przedsiębiorczość jednostki zachowały bez zmiany swój walor na rynku współczynników dobrobytu, postępu i siły państwowej.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#PMadeyski">Także z punktu widzenia ogólnonarodowego ma to znaczenie podstawowe. W kraju, gdzie 48% produkuje kapitał zagraniczny, a w pozostałych 52% część kapitałów należy do zagranicznych kapitalistów, część wprawdzie do polskich, ale za to z polską racją stanu nie związanych — każde powiększenie pola działania dla siły wytwórczej narodowo-polskiej, a tą fest z reguły praca jako współczynnik produkcji, daje istotne korzyści dla dobra ogólnego.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#PMadeyski">Prosiłbym Pana Marszałka o przedłużenie mi czasu przemówienia o 10 minut.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#komentarz">(Głos: Prosimy bardzo.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Jestem związany treścią art. 70 regulaminu, który określa czas przemówień na 1/2 godziny. Chcę jeszcze zwrócić uwagę na to, że do głosu zapisało się 30 mówców. Zwracam również uwagę Wysokiej Izby, że jutro na godz. 11 wyznaczone jest posiedzenie Senatu, będziemy przeto musieli debaty nasze dzisiaj skończyć. W tych warunkach zapytuję, czy Izba zgadza się na przedłużenie czasu przemówienia p. posła o 10 minut? Kto jest przeciwny? Nie ma sprzeciwu. Czas przemówienia Pana Posła został przedłużony jeszcze o 10 minut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PMadeyski">Dziękuję. Osiągnięcie celów wyższego rzędu jest jednak, jak już powiedziałem, uwarunkowane usunięciem wszelkich wynaturzeń, dzisiaj tak powszechnie widocznych, z wyraźną tendencją przeobrażenia społeczeństwa w coraz to wyższą i doskonalszą formę, któraby zapewniła jednostce pomyślne warunki zużytkowania w sposób zorganizowany wszystkich indywidualnych sił, uzdolnień i właściwości na rzecz celów najwyższych, z dobrem państwa na czele.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PMadeyski">Cokolwiek będą mówiły rezolucje wiecowe, zjazdowe i inne okolicznościowe, cokolwiek będzie sobie marzył w głębi duszy dwudziestoletni kandydat do dostojnej roli emeryta państwowego — przyszłość gospodarcza Polski układa się nie po linii wszechpotężnego państwa, gwarantującego każdej chcącej tego jednostce gotowy chleb z kasy rządowej i emeryturę w nagrodę za łaskawe jego kilkudziesięcioletnie konsumowanie, ale po linii wszechstronnie uaktywnionej, a zorganizowanej zespołowo postawy osobistej, która tworzy i zdobywa samodzielny, krajowi potrzebny warsztat godziwej produkcji, która uruchamia nowe dziedziny gospodarcze, przy czym organizacja państwowa tylko pomaga i stwarza możliwie dogodne po temu warunki.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#PMadeyski">W osiąganiu tych celów musi współdziałać rozumnie, przez państwo na właściwym poziomie ustawiona polityka społeczna.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#PMadeyski">Czy z dzisiejszego położenia i z tej oceny, jaką wczoraj słyszeliśmy z ust przedstawicieli Rządu, można wyprowadzać optymistyczne wnioski co do słusznego wyrwania milionów ludzi z przymusowej bierności, z zakłamania i beznadziejności społecznej? Moim zdaniem — nie.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#PMadeyski">T. zw. walka z bezrobociem, w formie, jak to jest do tej pory, straciła swoją dynamikę. W miejsce dwustu czy trzystu tysięcy bezrobotnych wkroczyły już dzisiaj miliony. W tym samych rejestrowanych ponad milion. Ani środki pomocy, jakie przewiduje preliminarz budżetowy, ani te, mgławicą jeszcze w tej chwili osłonięte, założenia planu inwestycyjnego nie wystarczają. Dźwignię interwencji Państwa na odcinku t.zw. bezrobocia trzeba śmiało przestawić. Metody interwencji krótkofalowej, sezonowej, bezpieczeństwowej, mechanicznie tylko i powierzchownie chwytającej nadmiar bezczynnych rąk do pracy, muszą być niezwłocznie zastąpione planowym, upartym, a wszechstronnym wysiłkiem, zmierzającym do organicznego powiązania bezrobotnego z gospodarstwem społecznym w sposób trwały i zapewniający mu minimum osobistego zadowolenia, a w każdym razie uwzględniający przyrodzone jego zdolności lub nabyte kwalifikacje. Trzeba w imię podniesienia pogotowia wojennego Polski dbać nie tylko o substancję kruszcu złota, o techniczne wyposażenie i organizację armii, ale także o moralne, zawodowe, obywatelskie przysposobienie całego narodu, o podniesienie dobrobytu przez wciągnięcie w procesy produkcyjne wszystkich obywateli.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel)</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#PMadeyski">Trzeba umieć przejść do porządku dziennego nad anarchią i próżniactwem, nad tymi leniwcami duchowymi, o których mówiłem. Trzeba stworzyć wielki porywający nakaz czynienia i mus realizacji najbardziej ludzkiego prawa, prawa do pracy, i najbardziej społecznego obowiązku, jakim jest obowiązek pracy.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#PMadeyski">A w ślad za tym musi pójść, po pierwsze, odważna rozbudowa podstaw gospodarczych w ramach, w których każda jednostka będzie mogła wykazać swą użyteczność społeczną, a po drugie, znaczenie wzmożone tempo osiągnięć. Progresja wyników gospodarczych, zacytowana nam tu wczoraj, jest niewątpliwa. Odsetki te jednak, aczkolwiek wykazują efektywną poprawę, nie mogą nic innego oznaczać, jak tylko to, że wiara wasza w siłę gospodarczą Polski i w możność samodzielnego dania sobie rady w trudnościach gospodarczych — jest słuszna. Powinny one natomiast stanowić punkt wyjścia wzmożonej akcji, która by tę samą wiarę przelała w szerokie sfery społeczeństwa i tam drogą faktów oraz drogą konkretnych osiągnięć usunęła raz na zawsze braki w strukturze naszego organizmu społecznego.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#PMadeyski">Zapowiedziany czteroletni program inwestycyjny, przez to, że jest on ujęty w skali kilkuletniego planowania, jest pożyteczną innowacją. Zlikwidowanie tą drogą dotychczasowych naszych sezonowych porywów i corocznie powracającej szarpaniny władz, urzędów, samorządów, Funduszu Pracy oraz prywatnych i społecznych ośrodków produkcji, stanowi dużą oszczędność 7 punktu widzenia dobra gospodarstwa społecznego i organizacji pracy w Państwie. Jest to jednak o wiele, w stosunku do potrzeb, zamało. Inwestycje są tylko cząstką postawy czynnej. Program czteroletni jest właściwie tylko skoordynowaną poczwórną wielokrotnością naszych skromnych dotychczasowych inwestycyjnych możliwości corocznych. Szeroko zakreśloną koncepcją na miarę konieczności, o których mówiłem, on nie jest, I to jest jego słabą stroną. Tym słabszą, że operowanie wielkimi cyframi wprowadza w społeczeństwie niepożądane osłabienie przenikliwości, ostrożności i bystrości we wnioskowaniu.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#PMadeyski">To, czego nam potrzeba, to śmiały plan gospodarczy, oparty o szerokie, rodzime, a do naszych warunków gospodarczych dostosowane, podstawy finansowe, wyraźny pogląd na zagadnienie przebudowy struktury gospodarczej i społecznej w kierunku podniesienia dochodowości, a tym samym i chłonności wsi, pomnożenia ilości i jakości warsztatów pracy rzemieślniczej i przemysłowej, urbanizacji kraju, unarodowienia poszczególnych składników gospodarstwa społecznego, oraz szeroko zakreślona, związana polityka społeczna, prowadząca bezpośrednio do wyraźnego powiększenia udziału świata pracy w dochodzie społecznym i w organizacji życia państwowego. W tych dopiero warunkach można wy obrazić sobie tę długą falę, na które j moglibyśmy szukać rozwiązania wielkich zadań dnia dzisiejszego, tj. obronności Państwa, postawy czynnej narodu i wyciągnięcia z marazmu dziesięciu milionów obywateli.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#PMadeyski">Bez tej zasadniczej podstawy działania wszystkie wysunięte przeze mnie ustrojowo-organizacyjne postulaty, dotyczące świata pracy, mogłyby zawieść bez reszty.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#PMadeyski">Jak najmocniej wreszcie pragnę podkreślić, że to wszystko, co poprzednio określiłem jako imperatywną konieczność na odcinku świata pracy, me uważam ani przez chwilę za t.zw. zdobycz socjalną, zdobycz świata pracy, w węższym jego czy szerszym znaczeniu. Byłoby to przede wszystkim zdobyczą Państwa, koniecznością i warunkiem jego potęgi.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#PMadeyski">Reasumuję. Stając na stanowisku dobra Państwa i wykonania Konstytucji kwietniowej, podkreślam konieczność jak najszybszego skompletowania społecznych podstaw organizacji państwowej. Wobec nie ulegającego wątpliwości faktu istnienia swoistej grupy społecznej świata pracy, wysuwam postulat zorganizowania się zawodowego świata pracy w formie, odpowiadającej powadze chwili, poczuciu odpowiedzialności obywatelskiej oraz siłę świata pracy w układzie stosunków polskich.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#PMadeyski">W stosunku do organizacji państwowej wyprowadzam trzy wnioski:</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#PMadeyski">1) właściwe umiejscowienie świata pracy wśród innych żywotnych elementów organizmu państwowego i organiczne, prawnopubliczne powiązanie go z całokształtem organizacji państwowej i gospodarstwa narodowego,</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#PMadeyski">2) zainicjowanie poważnej, związanej polityki społecznej w całokształcie spraw społeczno-gospodarczych,</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#PMadeyski">3) stworzenie warunków dla możliwie pełnej realizacji prawa obywatela do pracy.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#PMadeyski">To ostatnie oświadczenie składam w imieniu własnym oraz z upoważnienia grona kolegów z którymi w ramach Parlamentarnej Grupy Pracy przepracowaliśmy szereg aktualnych zagadnień, dotyczących naszego Państwa, a świata pracy w szczególności.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#PMadeyski">W wyniku tych prac ustaliliśmy z jednej strony wspólną platformę dla dalszych indywidualnych prac na terenie ciał ustawodawczych, a zwłaszcza na terenie komisyj budżetowych. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że Rząd już zgłosił, względnie nieoficjalnie zapowiedział zgłoszenie wniosków ustawowych w sprawie układów zbiorowych pracy i izb pracy i że tym samym drugo torowa inicjatywa ustawodawcza ze strony posłów byłaby zbędna — postanowiono z inicjatywy poselskiej na bieżącą sesję zwyczajną zgłosić tylko cztery projekty ustawowe, a mianowicie w sprawie: pracowniczych związków zawód owych, pracowniczego przedstawicielstwa zakładowego, rozstrzygania zatargów zbiorowych pracy i rozbudowy uprawnień inspekcji pracy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Sowiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PSowiński">Wysoka Izbo! Pragnę omówić niektóre zagadnienia, wiążące się z zapowie dzianym w Izbie czteroletnim planem inwestycyjnym, Nie zdążyłem jeszcze dostatecznie przestudiować oddanego nam niedawno projektu nowego budżetu. Mogę tylko podzielić się z Izbą moim wrażeniem ogólnym, które pokrywa się z wypowiedzianym wczoraj poglądem p. Wicepremiera, że przedłożony nam budżet jest bardziej zrównoważony niż budżet obecnie wykonywany, Jest to niewątpliwie w naszych warunkach i przy obecnych naszych możliwościach dużym pozytywnym osiągnięciem Rządu,</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PSowiński">Powracając do sprawy czteroletniego planu inwestycyjnego, uważam za swój obowiązek podkreślić, że z żywym zadowoleniem ja, a sądzę, że i cała Izba, przyjęliśmy do wiadomości zapowiedź p. Wicepremiera, iż plan ten będzie przedłożony Sejmowi. Sądzę, że najwłaściwszą formą będzie forma budżetu nadzwyczajnego. Im wcześniej projekt budżetu nadzwyczajnego wpłynie, tym lepiej. Ważne, by od 1 kwietnia roku następnego mogły się na całej linii zacząć roboty inwestycyjne w nim przewidziane. Nie znam szczegółów tego planu inwestycyjnego poza ogólnymi rzutami, naszkicowanymi nam przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, ale ponieważ plan nie jest jeszcze gotów, uważam, iż na czasie będzie rzucić kilka uwag w nadziei, że słuszność ich Wysoki Rząd podzieli.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PSowiński">Uważam, iż z ogólnej kwoty, jaka się da zmobilizować na cele inwestycyjne, winno się około 1/10 uważać jako fundusz konieczności socjalnych, czy fundusz bezpieczeństwa i przeznaczyć tę część na roboty publiczne w miejscach największego skupienia bezrobotnych, 9/10 zaś nie rozpylać na X robót, ale skupić na niewielu, może kilku, ale o zasadniczym gospodarczym i obronnym znaczeniu, inwestycjach.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#PSowiński">Wysoka Izbo! Nie ulega wątpliwości, iż poprawa gospodarcza w kraju postępuje i objęła już wiele gałęzi życia gospodarczego. Nie ulega wątpliwości, iż Rząd włożył maksymum dobrej woli i wysiłku dla opanowania sytuacji, że w warunkach, w jakich się znajduje, zrobił wszystko., na co mógł się zdobyć, tym niemniej ze względu na komplikującą się sytuację międzynarodową i ogromne zdystansowanie nas w pogotowiu gospodarczym i obronnym z jednej strony, oraz dynamikę zjawisk, wywołanych przyrostem ludności, z drugiej strony, tempo poprawy jest grubo niewystarczające. Nie chcę robić bez potrzeby alarmu. Ale sprawa jest poważna. W grę wchodzi przyszłość narodu i Państwa. Obowiązek i sumienie nakazuje mi określić tę sytuację jako groźną.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#PSowiński">Wysoki Sejmie! Nikt, ale to absolutnie nikt w świecie nie jest w stanie dać nam gwarancji, czy wypadki pozwolą nam choćby przez 15 lat pracować w spokoju, gdyż tylko w tym wypadku obecne tempo poprawy, uwzględniając nawet jego bieg przyśpieszony ze względu na wtórne efekty, dałoby nam w tym czasie wyrównanie dystansu, jaki nas dzieli w pogotowiu gospodarczym od naszych sąsiadów. Ale ponieważ państwa zasobniejsze od nas i w lepszej znajdujące się geograficznie sytuacji ustawianą wykończenie swego wielkiego programu pogotowia na okres bardzo krótki (Anglia — 2 lata, Niemcy — rok), nie wróży to nic dobrego. Przecież to już jest pogotowie mobilizacyjne! Wierzę, iż narody nie są skłonne do wojny, ale prowokacje są możliwe. My zwady ani wojny me szukamy, ale właśnie dlatego musimy swój potencjał obronny, swoje pogotowie gospodarcze podnieść tak wysoko, by wojna z nami nie była dla strony atakującej interesem. Dlatego też trzeba sięgnąć do nadzwyczajnych środków, nie zaniedbując żadnej okazji czy okoliczności, które by mogły wpłynąć na spotęgowanie ożywienia gospodarczego i podniesienia potencjału obronnego, tym bardziej, że wzmożone działania w tym kierunku ruszą z miejsca i problem bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#PSowiński">Żeby nie być gołosłownym, chciałbym zakończyć to przemówienie kilku konkretnymi projektami, które w tej chwili zasygnalizuję w najogólniejszej formie Wysokie j Izbie i Wysokiemu Rządowi, zapowiadając jednocześnie wniesienie ich późniejsze w formie bardziej sprecyzowanych wniosków. I tak, wiadomem jest zapewne Wysokiej Izbie, że pogotowie gospodarcze, powiedzmy ściślej, zdolność produkcyjna naszych podstawowych, kluczowych przemysłów surowcowych: żelaza, węgla, nafty, spadła do niebezpiecznych granic. Zaniedbania inwestycyjne w okresie kryzysu, niedostateczna konserwacja odstawianych urządzeń, nieprowadzenie koniecznych robót przygotowawczych, wszystko to spowodowało takie skurczenie zdolności produkcyjnej tych przemysłów, że obecna niewielka jeszcze poprawa gospodarcza zaabsorbowała np. w produkcji stali około 95% obecnej zdolności wytwórczej; rezerwa więc wynosi około 5%, kiedy już w przyszłym roku należy się spodziewać kilkunastu-procentowego wzmożenia zapotrzebowania. Źle jest również w węglu, spada zdolność wydobywcza w nafcie, a to są przecież kluczowe przemysły surowcowe, które decydują o pogotowiu gospodarczym i obronnym kraju.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#PSowiński">Nie będę tu analizował przyczyn tego stanu; winni są przemysłowcy, ale nie bez winy jest i Rząd. Analiza nie odwróci rzeczywistości. Zaniedbania inwestycyjne są tak wielkie, że według mego przekonania istnieje potrzeba stworzenia w tych przemysłach przymusu inwestycyjnego. Proponuję, by Wysoki Rząd rozważył możliwość przymusowego odprowadzania do banków przez wspomniane przemysły surowcowe, do których dołączyłbym i cement, pewnych ustalonych w stosunku do obrotu kwot, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich warunków, na t.zw. konta zablokowane. Kwoty te wolno by było użyć na konieczne roboty przygotowawcze lub inne rozszerzające zdolność produkcyjną. Proponowałbym, by kwoty, nie wykorzystane przez składającą placówkę przemysłową w ciągu 2 lat, zostały przeniesione z konta imiennego na konto ogólno-inwestycyjne, z którego mogłyby korzystać w formie nisko oprocentowanej pożyczki inne, bardziej ruchliwe placówki przemysłowe.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#PSowiński">Następnie uważam, iż należy stworzyć specjalne preferencje dla krajowej rudy żelaznej, wprawdzie nisko procentowej, ale występującej w Polsce dość pospolicie. Przystosowanie naszych urządzeń do produkcji żelaza z krajowej rudy jest możliwe; będzie kosztowało kilkanaście milionów złotych, ale uniezależni nas w dużym stopniu od zagranicy na kapitalnym odcinku.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#PSowiński">Ciągle się w prasie podnosi lamenty na temat, iż nasze wytwórnie wojskowe, produkując rowery, maszyny do pisania etc. przynoszą wielkie na tej produkcji deficyty. Zapomina się ciągle o tym, że wytwórnie wojskowe muszą posiadać wyszkolony personel, który tylko podczas wojny będzie w 100% dla celów wojskowych wykorzystany. W czasie pokoju, poprostu dla celów kalkulacyjnych nie mogąc zwolnić części personelu, musi się go zająć i inną, nie czysto wojskową produkcją.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#PSowiński">Uważam jednak, że i na tym odcinku można zastosować choćby częściowo korzystniejsze rozwiązania. Mówiłem o tym na poprzedniej sesji, powtarzam znowu, bo sprawę uważam za ważną. Wysoka Izbo! Nawet najbardziej skomplikowane urządzenia czy sprzęty obronne dadzą się rozbić na szereg prostych elementów, dostępnych produkcji rzemieślniczej. Rozłożenie szeregu artykułów wojennych na proste elementy i rozdzielenie produkcji tych elementów choćby na kilkadziesiąt tysięcy warsztatów rzemieślniczych, które obok swojej normalnej pracy miałyby zapewnione dodatkowe zamówienia wojskowe, w ogromnym stopniu wzmogłoby potencjał obronny Państwa, tworząc wyszkoloną i tanią na wypadek potrzeby rezerwę, przy czym rezerwa ta pracowałaby rozpylona po kraju, a więc nie wrażliwa na agresję lotniczą. Zagadnienie to nie jest łatwe, wymaga głębokiego przestudiowania, ale jest możliwe. Realizację jego należy zacząć od najprostszych rozwiązań.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#PSowiński">Realizacja tego zamierzenia kry je w sobie takie walory, tak odpowiada specyficznej strukturze naszego kraju na tym odcinku, że nad tym zagadnieniem nie można przejść do porządku dziennego. Warto nawet zmienić szczegóły konstrukcyjne, a umożliwić w szerszym stopniu wykorzystanie energii potencjalnej z górą 300 tysięcy warsztatów rzemieślniczych. Technicznie zagadnienie wynalezienia syntetycznej benzyny napewno było trudniejsze, a udało się.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#PSowiński">Również poruszałem już w poprzedniej sesji i powtarzam raz jeszcze potrzebę zwolnienia z wszelkich opłat i danin na lat choćby 15 nowopowstające przedsiębiorstwa dla produkcji towarów w Polsce dotąd nie produkowanych. Niczym się tu nie ryzykuje, a wtórne efekty powstania takich placówek przysporzą Skarbowi Państwa od pierwszych zaraz lat dochody. Szkoda więc każdej godziny.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#PSowiński">Wreszcie uważam, iż dla wzmożenia ruchu inwestycyjnego należałoby rozpisać konkurs na budowę i eksploatację powiedzmy w ciągu lat 40 linii kolejowej z zagłębi węglowych do Kiwerc — tak zwanej magistrali węglowej na wschód, oczywiście pod pewnymi ustalonymi warunkami, które by zapewniły w ewentualnej spółce akcyjnej dostateczny udział, kapitałów krajowych. Jest to inwestycja, która by setki milionów złotych wciągnęła do pracy twórczej i kapitalnie zagrała w swych wtórnych efektach.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#PSowiński">Mobilizacja inicjatywy prywatnej na te inwestycje przy pewnych założeniach finansowych jest możliwa i winna być przez Rząd jak najprędzej wykorzystana. Gdyby nam ktoś zaproponował pożyczkę na ten cel około np. 800 milionów zł na 40 lat i niskie oprocentowanie — przyjęlibyśmy ją z uwagi na problem bezrobocia i z innych względów. A trzeba by było potem płacić raty i procenty. Niczym się więc nie ryzykuje, próbując uruchomić w projektowany sposób omawianą inwestycję, która połączy najkrótszą arterią kresy wschodnie poprzez trójkąt bezpieczeństwa z zagłębiami węglowymi. A jak budowa tej linii zagra gospodarczo, dość przytoczyć, iż przy budowie jednego wagonu zainteresowanych jest z górą 100 przemysłów.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#PSowiński">Wysoki Sejmie! Naszkicowane tu przeze mnie projekty nawet w skromnym stopniu nie wyczerpują możliwości, jakie w polskiej rzeczywistości znaleźć można i znaleźć trzeba. Świadczą one jednak, iż wzmożenie tempa ożywienia gospodarczego i pogotowia obronnego jest możliwe i to w ramach obecnej polityki walutowej.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#PSowiński">Apeluję do Wysokiego Rządu, by zgodził się i umożliwił mi konkretną z nim dyskusję na poruszone przeze mnie tematy.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Surzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PSurzyński">Wysoka Izbo! Wczorajsze przemówienia p. p. Premiera i Wicepremiera dały nam pogląd na całokształt tendencyj politycznych, społecznych i gospodarczych Rządu. Obrady w Komisji Budżetowej i w komisjach fachowych nad wniesionym budżetem i nad rozlicznymi ustawami, wniesionymi przez Rząd, pozwolą nam sprecyzować szczegółowo nasze krytyczne stanowisko. W imieniu Parlamentarnego Związku Grup Działaczy Społecznych zapewniam p. p. Premiera i Wicepremiera, że do wszelkich poczynań Rządu odniesiemy się rzeczowo. Najwyższym nakazem dla naszych czynności poselskich będzie poczucie obowiązku w odniesieniu do przepisów Konstytucji i chęć realizowania w ramach współczesnych możliwości naszego światopoglądu politycznego i społecznego. Wyrazem tych tendencyj będzie także nasza własna inicjatywa ustawodawcza. Drogą wykorzystania naszych konstytucyjnych uprawnień pragniemy aktywnie kształtować obok Rządu polityczny, społeczny i gospodarczy charakter Państwa. Tak pojęta współpraca parlamentu z Rządem będzie zdaniem moim — zgodnie z życzeniem wyrażonym wczoraj przez p. Premiera — daleka od chęci prestiżowych rozgrywek z Rządem.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#PSurzyński">Odkładając sprecyzowanie szczegółowego stanowiska do posiedzeń komisji, pragnę zgodnie ze zwyczajem parlamentarnym poświęcić kilka uwag sprawom zasadniczym.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#PSurzyński">Rząd p. Premiera Składkowskiego i p. Wicepremiera Kwiatkowskiego wykazał w swej generalnej linii pewną zbieżność ze stanowiskiem zasadniczym Parlamentarnego Związku Grup Działaczy Społecznych, wypowiedzianym z tej wysokiej trybuny kilkakrotnie. podczas dyskusji budżetowej i przy udzielaniu pełnomocnictw w zeszłej sesji. W działaniu Rządu dopatrujemy się chęci utrzymania w pozycji nadrzędnej interesów narodu i Państwa nad partykularnymi interesami grup i jednostek. Wzmocnienie w ubiegłym roku obronności Państwa napawa nas wszystkich poczuciem dumy i pewności. P. Premier zapewnił nas, że realizuje w ramach obowiązującego ustroju zasadę sprawiedliwości społecznej. A wczoraj usłyszeliśmy z ust p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, że Rząd docenia konieczność zorganizowania społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#PSurzyński">Jest rzeczą charakterystyczną, że Minister Skarbu, przebrnąwszy przez pierwszy gąszcz trudności i kłopotów, po wypchnięciu wozu państwowego na twardą i prostą drogę odbudowy gospodarczej, woła na całą Polskę głośno i stanowczo: Polska musi być zdyscyplinowana politycznie i moralnie, Polska musi mieć swój pion polityczny, społeczny, gospodarczy i kulturalny. A w końcu stwierdza p. Wicepremier, że dzieło odbudowy gospodarczej wyglądałoby inaczej, gdyby zgodnie z najwyższym interesem Państwa prąd solidarności ogarnął masy polskie.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#PSurzyński">Tak jest! Od początku tej kadencji sejmowej mówimy to samo!</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#PSurzyński">Siłę i zdolność Państwa Polskiego warunkuje mocny ustrój Państwa i społeczeństwo zorganizowane politycznie celowo, w oparciu o wyraźny program polityczny i społeczno-gospodarczy. Ustrój Państwa, który zrealizował postulat silnej władzy i logiczny podział kompetencyj naczelnych organów Państwa, dała nam w wyniku przełomu majowego reforma Konstytucji z r. 1935. Nie znaleźliśmy jeszcze nowych form ideowej organizacji społeczeństwa, opartych o hasła pozytywnego i twórczego patriotyzmu. Ten stan rzeczy jest wysoce niebezpieczny i niemoralny. Społeczeństwo ideowo zorganizowane musi przejąć na siebie istotną odpowiedzialność za losy Państwa i za zasadniczy kierunek jego polityki. Uznając nadrzędność haseł narodowo-państwowych, winien obóz polityczny realizować politykę zdrowego postępu społecznego. Z wzrokiem skierowanym w przyszłość winien obóz wiązać z pojęciem i interesem Państwa najszersze warstwy miejskiego i wiejskiego świata pracy. Porzuciwszy zasadę wartościowania ludzi jedynie według zasługi historycznej, odrzuciwszy tendencje wygody grupowego rządzenia Polską, winniśmy w naszych zbiorowych działaniach ideowo-politycznych znaleźć oparcie przede wszystkim w nowym pokoleniu.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#PSurzyński">Znam młodzież. Stoję blisko młodzieży. Twierdze głośno, że młodzież polska. choć nieraz błądzi, nie jest zła. Trzeba zbliżyć się do niej serdecznie i po przyjacielsku. A nade wszystko trzeba zapalić młodzież wielka, w przyszłość skierowaną idea, trzeba młodzież politycznie wychowywać. Młodzież polska chce w ramach niepodległego Państwa realizować zgodnie z hierarchią wielkich celów narodowych i państwowych hasła dalsze, w przyszłość skierowane. A hasłami tymi są z kolei rzeczy: hasło ewolucyjnej, zgodnej z interesem znakomitej większości narodu przebudowy społecznej Państwa i hasło walki o istotną niezależność gospodarczą Państwa. Gdy młodzież żyć będzie naprawdę wielką ideą, to nie będziemy świadkami oburzających awantur akademickich z cechami wandalizmu i niszczeniem mienia państwowego. Wówczas młodzież będzie sobą, a nie marionetką w rękach zgranych polityków, schowanych bezpiecznie za parawanem. Wysokie napięcie uczuć patriotycznych, jakie niewątpliwie jest udziałem młodzieży polskiej, powinniśmy połączyć z poczuciem odpowiedzialności za przyszłość Polski.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#PSurzyński">Wysoka Izbo! Z zadowoleniem stwierdzam, że na przestrzeni ubiegłego roku zaobserwować można sprecyzowanie w prasie i w dyskusji publicznej zasadniczych wspólnych haseł obozu. I tak: nadrzędność interesów narodu i Państwa, konieczność ustalenia dobra narodu jako najwyższego kryterium postępowania, a Państwa jako niezbędnej formy bytowania narodu, konieczność oparcia prac państwowych na zasadach postępu społecznego i związania młodzieży oraz najszerszych warstw społeczeństwa z ideą, pojęciem i interesem Państwa, aby nigdy mniejszość nie była w Polsce narodem. W związku ż tymi tendencjami społeczeństwa stwierdzam, że administracja winna stać zdała od prac nad ideowo polityczną organizacją społeczeństwa i umożliwić przez to montowanie obozu politycznego w Polsce w oparciu o społeczeństwo politycznie aktywne, żyjące wielką ideą, o młode pokolenie i o żywe ruchy ideowe od dołu.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#PSurzyński">Wysoka Izbo! Z zadowoleniem stwierdzam zwiększenie ciężaru gatunkowego Polski jako mocarstwa europejskiego. Zgodnie z linią zasadniczą, nakreśloną przez Józefa Piłsudskiego, prowadzimy nadal politykę zagraniczną w imię najistotniejszych interesów narodu i Państwa Polskiego, a nie w interesie innego państwa lub zespołu innych państw. Utrzymując poprawne stosunki z sąsiadami, nie zaniedbaliśmy tradycyjnych dobrych stosunków z mocarstwami Europy zachodniej. Ciepłe tony, któreśmy słyszeli w Paryżu i Londynie, podziałały dobroczynnie nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, pragnącej prawdziwego pokoju i stabilizacji stosunków. Odkładając szczegółowe omówienie spraw polityki zagranicznej do chwili odpowiedniej, pragnę poruszyć dwa zagadnienia, ważne z ogólnopolskiego punktu widzenia.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#PSurzyński">Społeczeństwo polskie jest zaniepokojone ostatnimi wypadkami w Gdańsku. Zagrożenie praw i interesów polskiej ludności Gdańska, gwarantowane przez statut Wolnego Miasta, budzi czujność całego narodu. Chcielibyśmy usłyszeć z ust p. Ministra Spraw Zagranicznych autorytatywne oświadczenie, któreby uspokoiło nasze obawy co do Gdańska. Opinia narodu jest jednomyślna w tym, że Polska nie może dopuścić do zmian w statucie Wolnego Miasta i że interesy handlu zamorskiego, związane silnie z Gdańskiem, nie mogą znaleźć uszczuplenia.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#PSurzyński">Drugie zagadnienie, które chciałbym poruszyć, jako jeden z najważniejszych problemów współczesnego życia polskiego, to jest wystąpienie na terenie Ligi Narodów p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie koloni j, emigracji i w kwestii żydowskiej. Z zadowoleniem stwierdzam, że skierowanie przeze mnie zapytania w dniu 16 stycznia b. r. do p. Ministra Spraw Zagranicznych na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, czy nie uważałby za właściwe i możliwe wszczęcie inicjatywy dyplomatycznej na terenie Ligi Narodów w celu ułatwienia ludności żydowskiej emigracji i kolonizacji, ze szczególnym uwzględnieniem ludności żydowskiej w Polsce — uzyskało przez ostatnie wypadki na terenie Ligi Narodów wyczerpującą odpowiedź. Obserwujemy w Polsce ruch o charakterze biologicznym, ruch ze wsi przeludnionej do miast polskich i ruch przemieszczający nadmiar ludności kupieckiej, rzemieślniczej z zachodniej Polski do miast Polski centralnej i wschodniej. Ludności żydowskiej jest i będzie coraz ciaśniej w miastach. polskich. Szczęśliwie się składa, że równocześnie z żywiołowym pędem narodu polskiego, chcącego spolszczyć miasta, zrodziła się i wśród ludności żydowskiej powszechna tęsknota za własną ojczyzną i za własnym państwem. Jest obowiązkiem wszystkich organów Państwa Polskiego ułatwić humanitarne rozwiązanie kwestii żydowskiej przez rozbudowanie tych możliwości, które świtają w tej chwili na terenie Ligi Narodów. Należy rozszerzyć kontyngenty imigracyjne, silniej postawić sprawę kolonizacji, a istniejące, przyznane nam kontyngenty sumiennie wyzyskać. Jestem w posiadaniu cyfr, z których wynika, że w jednym z państw wyzyskaliśmy zaledwie 10% przyznanego mam kontyngentu imigracyjnego. Rozbudowując konsekwentnie naszą celową inicjatywę na terenie międzynarodowym, zapewnimy ludności żydowskiej humanitarne rozwiązanie tego historycznego problemu i nie będziemy kładli tamy biologicznemu pędowi narodu polskiego, który chce widzieć w Polsce miasta tak polskie, jak są w zachodniej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Hołyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PHołyński">Wysoki Selmie! Nie będę się zastanawiał nad poszczególnymi cyframi i pozycjami budżetowymi, ma to przyjdzie czas w Komisji Budżetowej i później przy dyskusji w drugim czytaniu na plenum. Chciałbym natomiast tutaj zająć chwilę czasu sprawa formalną, dotyczącą budżetu i prac parlamentu w sprawach budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PHołyński">Dawna konstytucja dawała nieograniczone prawa Sejmowi i Senatowi w sprawach budżetowych. Jednakże prawa te były przez dawne sejmy nadużywane, już nawet Sejm w r. 1921 zdawał sobie z tego sprawę powziąwszy uchwałę, ograniczającą czasowo swe prawa, ogłoszoną w Dzienniku Ustaw. Pomimo wszystko jednak nadużywano tych praw stale. To też takie stałe przeholowanie w nadużywaniu musiało wywołać i wywołało bardzo głęboką reakcję. Im nadużywanie, im przeholowanie jest większe, tym reakcja jest silniejsza. W ostatnich latach, w ostatniej kadencji poprzedniego Sejmu większość sejmowa, która zdawała sobie sprawę z tego właśnie nadużywania przez parlament praw budżetowych, sama dobrowolnie zrzekała się przez szereg lat praw jej przysługujących, aby sprowadzić praktykę na drogę taką, jaka jest drogą właściwą i doprowadzić w praktyce do praw takich, jakie zostały zafiksowane w naszej nowej Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#PHołyński">Mamy obecnie od roku ubiegłego obowiązującą nową Konstytucję, która zakreśla prawa parlamentu w dziedzinie budżetowej. Prawa te jednak, jak w każdej Konstytucji, mogą być nakreślone tylko w generalnych liniach, i dlatego, aby na przyszłość nie mogło następować przekraczanie tych praw ani po jednej, ani po drugiej stronie, koniecznością jest rozwinięcie szczegółowe tych praw, które znajdują się w Konstytucji. Ale rozwinięcie szczegółowe tych praw może nastąpić tylko drogą specjalnej ustawy budżetowej. I dlatego widzę konieczność jak najszybszego wniesienia do Sejmu ustawy budżetowej generalnej, normującej formalne stanowisko w sprawach budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#PHołyński">P. Minister Kwiatkowski w swoim przemówieniu powiedział, że taka ustawa jest przygotowywana. Będę, zadaje się, wyrazicielem opinii w każdym razie większości tego parlamentu, jeżeli powiem, że sprawia jest nadzwyczaj pilna i że taka ustawa winna być jak najprędzej wniesiona do parlamentu,...</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#PHołyński">...gdyż spraw, które wymagają szczegółowego rozwiązania w ramach generalnych, nakreślonych nam przez Konstytucję, jest bardzo wiele.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#PHołyński">Pozwolę sobie tu kilka z tych zasadniczych spraw przytoczyć i przedstawić nie ich rozwiązanie, ale postawić te zagadnienia, które winny znaleźć właściwe swoje rozwiązanie.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#PHołyński">Pierwszym zasadniczym zagadnieniem jest pojęcie budżetu. Powiedziane jest, że Sejm corocznie uchwala budżet, powiedziane jest, że bez uchwały Sejmu nie ma wydatków i powiedziane jest, że są wypadki nagłe, kiedy bez uchwały uprzedniej parlamentu Rząd ma prawo czynić wydatki. Otóż rodzi się odrazu pierwsze pojęcie, co należy rozumieć pod pojęciem budżetu. Czy pod pojęciem budżetu należy rozumieć to, co się znajduje w przedłożeniu rządowym i nazywa się formalnie budżetem, czy należy rozumieć wszystkie wydatki, dokonywane z funduszów publicznych i ze źródeł publicznych bez względu na to skąd one płyną. Już ust. 2 art. 59 Konstytucji, mówiąc o tym, że Rząd nie może czynić wydatków bez upoważnienia ustawowego, wyraźnie na to wskazuje. Jeżeli przejdę jeszcze do określeń w tej dziedzinie, jakie mamy i w innych źródłach teoretycznych i opracowanych dla przyszłości, to i tam znajduję to samo powiedzenie, że budżet nie jest tylko preliminarzem budżetowym, ale że pod pojęciem budżetu należy rozumieć wszystkie wydatki, jakie są dokonywane z funduszów publicznych.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#PHołyński">Mam tu przed sobą pracę Wiceministra Grodyńskiego, który w ust. 2 na str. 8 i od razu na str. 1 wyraźnie tę rzecz podkreśla, i gdzie jest powiedziane, że jest to „wymogiem sprawiedliwości, która każę rządowi, pociągającemu obywatela do świadczeń na rzecz państwa, zasięgać zgody jego reprezentantów i na to obciążenie i na sposób użycia funduszów publicznych.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#PHołyński">Tak samo, proszę Panów, sekcja budżetowa Komisji dla Usprawnienia Administracji, pod przewodnictwem pułkownika Groska, gdy zajmowała się tym zagadnieniem, ustaliła pojęcie, że wszystkie dochody i wydatki państwowe stanowią jedną całość i są objęte budżetem. A zatem co do tego w teorii mamy zgodność. Czy to musi być zawarte w jednej książce, czy to musi być zawarte w jednej ustawie, czy też może być zawarte w dwóch czy trzech ustawach, to jest kwestia do rozstrzygnięcia właśnie przez prawo budżetowe. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że wszystkie wydatki państwowe, jakie by nie były, podlegają uchwale ciał ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#PHołyński">Drugą sprawą, która się z tym wiąże, jest sprawa okresu, na który się uchwala. Ustawa konstytucyjna wyraźnie mówi, że budżet jest uchwalany corocznie, jednakże mogą zajść wypadki, kiedy jest nawet pożądane uchwalanie pewnych wydatków, np. na pewne inwestycje nie w oddzielnych częściach, ale odrazu na całą inwestycję. I ta sprawa musi być uregulowana w ustawie budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#PHołyński">Jest jeszcze zagadnienie drugie, zagadnienie strony dochodowej budżetu. Według naszej praktyki ustawowej podatki raz uchwalone nie wymagają corocznego upoważnienia dla Rządu do pobierania tych podatków. I tak przeważnie jest i w innych państwach. Jednakże nie wszędzie. We Francji ustawa skarbowa co rok da je generalne upoważnienie dla rządu do pobierania podatków w ramach istniejących ustaw na dany rok budżetowy. W Anglii dla podatku dochodowego w ustawie skarbowej jest upoważnienie do pobierania tego podatku na dany rok, ale jedynie tylko podatku dochodowego. Rozumiem, że i ta sprawa musi być jasno uregulowana w ustawie budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#PHołyński">Dalej, jeśli chodzi o układ budżetu, o podział budżetu na wydatki zwyczajne i wydatki nadzwyczajne, musi być w tej ustawie określone, co jest wydatkiem zwyczajnym, a co jest wydatkiem nadzwyczajnym. Wiemy, że nieraz wydatki nadzwyczajne znajdują się u nas w budżecie zwyczajnym i są wydatki zwyczajne, które znajdują się w budżecie nadzwyczajnym. Musi tu być wzięte kryterium — czy charakter wydatku jest miarodajny, czy charakter pokrycia danego wydatku jest miarodajny. Tę sprawę musi uregulować przyszła ustawa budżetowa. Wreszcie, jeśli chodzi o układ budżetu, jest kwestia paragrafu — co jest tą jednostką obowiązującą, co powinno być kryterium dla podziału na te najmniejsze jednostki obowiązujące w ustawie. W Konstytucij mamy artykuł przewidujący możność odrzucenia budżetu i co się w tym wypadku dzieje, kiedy budżet jest odrzucony; Konstytucja mówi, że Państwo nie może zostać bez budżetu i w danym wypadku powołuje się na pozycje poprzedniego budżetu — Już nie na paragrafy, lecz na pozycje.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#PHołyński">Sprawa ta wymaga wyjaśnienia. Brzmienie tego artykułu Konstytucji jest takie, że w wypadku odrzucenia budżetu, czynione przez rząd wydatki według zeszłorocznego budżetu nie mogą być wyższe w poszczególnych pozycjach od zaprojektowanych w budżecie odrzuconym. A zatem to zagadnienie najmniejszej jednostki budżetu musi być uregulowane w ustawie budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#PHołyński">Mamy dalej zagadnienie zwiększenia wydatków nie przewidzianych w ustawie budżetowej. Zagadnienie to, jeśli chodzi o administrację państwową, jest przewidziane i uregulowane w ust. 2 art. 59 Konstytucji. Jeśli zaś chodzi o wydatki nie czysto administracyjne, ale wydatki, które my projektujemy w dziale B, C czy D naszego budżetu, to sprawa przekraczania norm tych sum jest regulowana przez ustawę skarbową corocznie.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#PHołyński">Otóż zdaje mi się, że i to zagadnienie, jako zagadnienie zasadniczej wagi, jeżeli chodzi o całokształt budżetu, musi być uregulowane tak czy inaczej w tej ustawie budżetowej, która będzie wydana.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#PHołyński">Proszę Panów! Ja tutaj pozwolę sobie łącznie z następnym punktem, dotyczącym virement, przeniesień między uchwalonymi paragrafami, zwrócić na jedno uwagę, mianowicie że ta sprawa ma może dużo większe znaczenie, niżby to się wydawało. Z jednej strony bezwzględnie nie można krępować nadmiernie rządu w wydatkowaniu i nie można przy zbytniej specjalizacji budżetu zmniejszyć możności gospodarowania budżetem, a z drugiej strony nie można zbyt daleko dawać tych praw ze względu z jednej strony na przeinaczanie woli ustawodawcy, wyrażonej w uchwalonym budżecie, a z drugiej strony jest to rzecz tak samo, twierdzę, ważna i dla rządu. Nadmierna swoboda w tej dziedzinie robi to, że wymyka się gospodarka budżetowa z rąk ministra skarbu i przechodzi w ręce biurokracji i minister skarbu przy nadmiernie swobodnej gospodarce nie jest w stanie jej opanować. Nacisk, presja itp., wywierane na ministra skarbu muszą paczyć jego politykę i z tego powodu są one tylko korzystne dla rozwoju biurokracji, która, jak stale słyszymy, jest nadmierna, a nie jest z korzyścią dla rządu. To zagadnienie musi być uregulowane w tej ustawie.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#PHołyński">Jeśli chodzi o sprawę virement, to zajmowała się nią już sekcja budżetowa Komisji dla Usprawnienia Administracji. Pozwolę sobie odczytać króciutki ustęp z motywów, dotyczący tej sprawy: „Przenoszenia wypływają z dążeń do wyrównywania braku kredytu w jednej rubryce budżetowej — oszczędnościami uzyskanymi w innych, wskutek czego zdawać by się mogło, że zasadniczych zastrzeżeń pod względem finansowym budzić nie powinny. Jakkolwiek bowiem stanowią one niewątpliwie zmianę w szczegółach budżetu, to jednak nie powodują zmiany ustalonej w nim ogólnej cyfry wydatków. Udzielane jednak Rządowi upoważnienia dotyczą nie tylko ostatecznych sum dochodów i wydatków, lecz stosują się również do poszczególnych części składowych budżetu. Bez zgody władzy ustawodawczej jedne działy nie powinny w zasadzie korzystać z oszczędności innych działów. To też przeniesienia budżetowe, dokonywane bez ograniczeń, są sprzeczne z zasadami specjalizacji kredytów oraz t. zw. uprzedniej autoryzacji. System virement, szeroko stosowany, pozwoliłby poszczególnym ministrom przeinaczyć cały budżet”.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#PHołyński">Dalej jest powiedziane to, co mówiłem, że nadmierne skrępowanie i nadmierna specjalizacja powoduje konieczność pewnych virements i na końcu jest powiedziane: „Dlatego też racjonalnym rozwiązaniem zagadnienia virement, wydaje mi się przyjęcie zasady niedopuszczalności przeniesień bez zgody władzy ustawodawczej, złagodzonej jednak przez wyjątki ściśle określone i omówione w przepisach prawa budżetowego oraz corocznych ustawach budżetowych”. To zagadnienie dla mnie ma bardzo duże znaczenie, jeżeli chcemy mieć wyrażoną zgodę nie tylko na absolutną sumę wydatków, ale i na charakter danego wydatku.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#PHołyński">Co dotyczy dalszych spraw, które powinny być uregulowane, a które nie są u nas uregulowane: wypuszczamy bilon, mamy zarobek na tym bilonie. Raz te dochody są księgowane na dochód budżetu, a drugi raz nie są księgowane na dochód budżetu, wpływają na sumy obrotowe. Mamy również zagadnienie pożyczek, Mamy zagadnienie, czy wpływy z pożyczek powinny iść wszystkie na budżet, czy nie wszystkie powinny wpływać na budżet i być podejmowane z poza budżetu. Praktyka nasza w tym kierunku była różna, tak jak i różna była praktyka preliminowania i księgowania odsetek i wypłat rat amortyzacyjnych pożyczek. Czy obciąża to wydatki w momencie kiedy dokonywa się wypłaty kuponów, czy w momencie, kiedy przekazuje się pieniądze agentom fiskalnym dla dokonania tych wypłat? Te sprawy powinny znaleźć uregulowanie.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#PHołyński">Jest następnie kwestia t. z w. wydatków zwrotnych. Są sumy wydawane z poszczególnych paragrafów budżetu, które wpływają do Skarbu z powrotem. Czy sumy powyższe powinny być wypłacane z powrotem na budżet i bez nowej autoryzacji ciał parlamentarnych nie mogą być z powrotem wydatkowane, czy też sumy powyższe mogą być wydawane, bo wpływają na sumy obrotowe i z tych sum obrotowych mogą być powtórnie wydatkowane?</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#PHołyński">Te wszystkie zagadnienia muszą, w moim pojęciu, znaleźć rozwiązanie. Nie chciałbym się wdawać w szczegóły, rozumiem jednak, że upoważnienie do wydatkowania dawane co rok w ustawie skarbowej jest upoważnieniem jednorazowym i zwroty tych sum, w moim przekonaniu, powinny wpływać z powrotem na wpływy budżetowe, a nie być wydawane po raz wtóry poza budżetem. W praktyce sprawa ta była rozmaicie rozwiązywana, raz tak, raz inaczej.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#PHołyński">Przechodzę do zagadnienia gospodarki pozabudżetowej. Gospodarka sumami pozabudżetowymi, obrotowymi, która w ostatnich latach bardzo szeroko była stosowana, powinna znaleźć swoje wyraźne rozwiązanie w ustawie budżetowej. Wreszcie z tą sprawą wiąże się sprawa gospodarki po przez banki państwowe, po przez dział III: akcja zlecona banków państwowych. I ta sprawa jako wydatkowa powinna znaleźć swoje rozwiązanie w budżecie.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#PHołyński">Kwestia funduszów. Myśmy dawniej nie mieli funduszów. Nastąpił pewien okres wielkiego rozrostu funduszów, a później od roku ubiegłego widzimy odwrotną falę zmniejszania tych funduszów. Jednak zmniejszenie funduszów w bardzo wielu wypadkach było tylko zmniejszeniem formalnym, przeniesieniem funduszów z działu D do działu A — Administracja. To zagadnienie funduszów powinno znaleźć swoje rozwiązanie, gdyż przy specjalnym upoważnieniu, jakie w ustawie skarbowej się znajduje dla wydatkowania sum z tych budżetów, jest tylko takie ograniczenie, aby nie zmniejszać wpłaty do Skarbu Państwa, albo nie powiększać dopłaty ze Skarbu Państwa w razie zwiększenia dochodów albo osiągnięcia dochodów nadzwyczajnych, umożliwiających bardzo znaczne podwyższenie tych wydatków. Takie ujęcie sprawy, bez ścisłego ujęcia tego w prawie budżetowym, może znowu zupełnie przeinaczyć wolę ustawodawcy, co dotyczy rozplanowania sum, wydatkowanych przez Państwo.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#PHołyński">Tutaj tak samo wiąże się z tym zagadnienie planów finansowych przedsiębiorstw państwowych. Inaczej mamy unormowaną sprawę dla przedsiębiorstw nie wydzielonych, inaczej mamy unormowaną sprawę dla przedsiębiorstw wydzielonych, inaczej dla przedsiębiorstw skomercjalizowanych. Tym zagadnieniem zajmowała się Komisja dla Usprawnienia Administracji i tam wyraźnie było zastrzeżone jedno: że jeżeli nawet są pewne plany finansowo - gospodarcze, które nie podlegają uchwale, łącznie z całym budżetem, winny jednak znajdować się w tym budżecie i wyraźnie podlegać uchwale ciał ustawodawczych. Praktyka nasza nie zawsze idzie w tym kierunku. Mamy bardzo poważne rozbieżności: jest wielkie przedsiębiorstwo skomercjalizowane, którego plan finansowo-gospodarczy jest co roku dołączany do budżetu — to jest Koleje Państwowe. Mamy zaś inne wypadki, kiedy te plany nie są dołączone. I w związku z możliwością podnoszenia tam wydatków, koniecznością nieraz podnoszenia tych wydatków, koniecznym jest unormowanie tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#PHołyński">Jak powiedziałem na wstępie, są trzy typy przedsiębiorstw: wydzielone, nie wydzielone i skomercjalizowane. Obecnie ostatnim dekretem uzyskaliśmy czwarty typ takiego przedsiębiorstwa, które się już nie nazywa przedsiębiorstwem, ale nazywa się gospodarstwem i przez nadanie nazwy gospodarstwa zostało wyłączone uchwalanie jego planu finansowo-gospodarczego z pod kompetencji parlamentu, choć nie stworzono oddzielnej osobowości prawnej, pozostawiając je jak gdyby częścią administracji państwowej. Jeżeli zaszła konieczność uczynienia takiej rzeczy, t. j. nie zmieszczenia się w ramach istniejących, to dowodzi to, że jednakże zagadnienie to nie jest uregulowane, że winne być jeszcze zasadniczo uregulowane w prawie budżetowym, zgodnie z zasadą podstawową, przyjętą w Konstytucji, że nie ma wydatków bez zgody parlamentu.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#PHołyński">Ta sprawa jest sprawą podstawową. Przy tak podstawowym zagadnieniu omija się Sejm i usuwa się spod uchwał paramentu część wydatków. Cała gospodarka wymyka się spod niektórych norm konstytucyjnych. Dlatego sprawa ta winna znaleźć swoje dokładne sprecyzowanie w ustawie budżetowej, aby na przyszłość nie mogły wynikać na tym tle nieporozumienia i aby było ściśle wiadomo, jakie są uprawnienia parlamentu w danym wypadku, a jakie Rządu.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#PHołyński">Istnieje jeszcze dziedzina inwestycyj. Mówiono tu o planie inwestycyjnym, o planie cztero-letnim tak, jak zapowiedział p. Wicepremier Kwiatkowski. Słusznie zapewne, że tak jak to już podkreślił p. Sowiński i z uznaniem cała Izba przyjmuje, zostanie to wniesione pod obrady parlamentu, gdyż wszelkie wydatki inwestycyjne, bez względu na ich charakter, są wydatkami państwowymi i z tego względu winny podlegać zatwierdzeniu ciał ustawodawczych. Czy ta sprawa natomiast ma być w tym samym budżecie, czy ma być w budżecie zwyczajnym, czy nadzwyczajnym, czy w specjalnym budżecie nadzwyczajnym dołączonym, czy w innym obok generalnego budżetu — ta sprawa winna znaleźć swoje uregulowanie w ustawie budżetowej, abyśmy na przyszłość nie mieli już tych wątpliwości i dyskusyj, jakie dzisiejsza praktyka w tej sprawie daje — uregulowanie zgodne z istniejącymi ramami, nakreślonymi przez naszą Konstytucję.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#PHołyński">Jest jeszcze parę spraw ubocznych, które, moim zdaniem, wiążą się z budżetem, a które powinny być uregulowane.</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#PHołyński">Kwestia rezolucyj — rezolucyj uchwalonych w związku z uchwalaniem budżetu. Dawna praktyka sejmów, które nadużywały swych praw, nadużywała także i narzędzia, jakim są rezolucje. Narzędzie to stało się jak gdyby pewnym hasłem propagandowym, narzędziem wyborczym dla swego okręgu. Naturalnie, że taka rezolucja nie mogła mieć tego znaczenia, jakie mieć powinna. Dzisiejsza praktyka jest inna. Dziś już tylko w zasadniczych sprawach rezolucje zostają zgłaszane. Dziś te rezolucje dotyczą wielkich zagadnień. Rezolucja jest uchwalana przez większość tej Izby. Dlatego uważam, że jest ona jak gdyby wyrazem woli ustawodawczej, nie nakazem ustawodawczym. Dla tego jeżeli na interpelację jednego posła Rząd jest obowiązany odpowiedzieć, to uważam, że co do rezolucji Rząd winien dać na następnej sesji odpowiedź, dlaczego do rezolucji się nie zastosował i dlaczego nie mógł jej wykonać.</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#PHołyński">Pociąga to jednak za sobą duży obowiązek i dla ciał parlamentarnych, obowiązek ten, że rezolucja powinna być zgłaszana tylko w zasadniczych sprawach, że nie powinno się szafować tymi rezolucjami, nie powinno być ich zbyt wiele, bo wtedy stracą charakter woli ustawodawczej, a staną się z powrotem narzędziem propagandy.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#PHołyński">Co się tyczy zamknięć rachunkowych, Konstytucja nasza przewiduje kontrolę parlamentu nad wydatkami i gospodarką finansową Państwa. Ta kontrola wyraża się w uchwalaniu zamknięć rachunkowych, jak wyraźnie powiada Konstytucja. Jednakże zamknięcia rachunkowe przychodzą bardzo późno. Rozumiem, że kontrola parlamentu nad wydatkami dokonywana jest post factum, t. zn. przy zamknięciach rachunków, jak i przy uchwalaniu budżetu. Właśnie w tym momencie uchwalania budżetu jest to pewna dyrektywa, a później dopiero przy zamknięciu rachunkowym następuje sprawdzenie, jak to zostało wykonane. Jednak są pewne rzeczy, które wymagają wyświetlenia. Mianowicie utarł się jakby zwyczaj — są to może nieliczne wypadki, ale jednak zdarzają się stale — że włącza się wydatki dokonane jak gdyby między okresami budżetowymi robione w nocy z 31 marca na 1 kwietnia, które nie są zawarte w budżecie. Te wydatki spotykamy w zamknięciach rachunkowych, widzimy, że saldo końcowe roku poprzedniego było inne, niż saldo początkowe roku następnego i dopiero z wyjaśnienia dowiadujemy się, że został dokonany taki czy inny wydatek, że został dokonany przelew. Ta sprawa w ustawie budżetowej winna znaleźć swoje rozwiązanie.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#PHołyński">Kończąc moje przemówienie, podkreślam jeszcze raz, że każde przesunięcie w tę czy w inną stronę jest szkodliwe i dlatego trzeba, abyśmy już na zasadzie nowej Konstytucji ściśle przestrzegali naszych praw i aby te sprawy były ściśle rozgraniczone. Koniecznością jest najszybsze wydanie nowej ustawy budżetowej. Dlatego zwracam się z apelem do Rządu, aby jeszcze w obecnej sesji wniósł do Sejmu projekt prawa budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#PHołyński">Jeszcze jest jeden moment, który wymaga wyjaśnienia. Sejm posiada prawo inicjatywy. Taka ustawa budżetowa mogłaby być wniesiona z inicjatywy poselskiej, jednakże uważam, że taka ustawa winna być wniesiona nie z inicjatywy poselskiej, dlatego że w ustawie tej znajdują się nie tylko czynności związane z uchwaleniem budżetu i stroną prawną upoważnień budżetowych, ale znajduje się i strona przygotowania budżetu i jego wykonania. Ponieważ te czynności należą ściśle do władzy wykonawczej, ponieważ zagadnienia te mają bardzo wielkie znaczenie, ponieważ znajomość techniki tej może mieć tylko Rząd, z tego powodu uważam, że ustawę tę winien wnieść Rząd jak najszybciej, jeszcze w obecnej sesji budżetowej, tak abyśmy mogli ją jeszcze w tej sesji uchwalić.</u>
          <u xml:id="u-11.36" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Dudziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Zebraliśmy się na drugą sesję sejmową, aby w myśl nakazu konstytucyjnego wykonać pracę ustawodawczą oraz przeprowadzić życzliwą i rzeczową krytykę działania Rządu Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#PDudziński">Nie jest rzeczą łatwą rządzić dziś w Polsce, lecz niemniej jest już dziś łatwiej, niż było kiedyś, dzięki pracy poprzednich rządów Marszałka Piłsudskiego, dzięki ustawom, które uchwalił Sejm poprzedni. Jeżeli chodzi jednak o pracę Sejmu, to tu sytuacja jest odwrotna. Jakżeż łatwą była praca posłów w sejmach poprzednich, gdzie jeżeli należało się do opozycji, to wszystko było złe, to sytuacja Polski była przedstawiana w najczarniejszych kolorach, jeżeli natomiast należało się do obozu rządzącego, to wtedy każdy minister był geniuszem, a sytuacja w Polsce nie przedstawiała nic do życzenia.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#PDudziński">Dziś jest daleko trudniej pracować w Sejmie. Dziś poseł nie jest ani w opozycji, ani w obozie rządzącym. Dziś musi on publicznie z mównicy przeprowadzać krytykę swoich przyjaciół politycznych i obozu, a nieraz ludzi bardzo zasłużonych, dla których ma się pełny szacunek, a nawet kult dla pewnych wartości, które spotyka się niezmiernie rzadko. Jeżeli się uświadomi dodatkowo, że ludzie ci pracują ponad siły, przekreślili własne zdrowie i osobiste szczęście, to tym trudniej jest obecnie Sejmowi spełnić dobrze włożony nań przez Konstytucję obowiązek. Lecz twardą była szkoła Komendanta. Nauczył On nas wszystkich wykonywać swoje obowiązki bez względu na skutki, jakie to pociągnie dla nas samych, aby tylko główny cel — dobro Państwa został osiągnięty. Dlatego też w imię nakazów Konstytucji, którą drżącą ręką podpisał Marszałek Piłsudski na łożu śmierci, przystępujemy do wykonywania swoich obowiązków poselskich.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#PDudziński">Biorę do ręki deklarację p. Premiera, gdy w tej właśnie sali przedstawił się Sejmowi i w krótkim żołnierskim przemówieniu, przyjętym niezmiernie gorąco przez Sejm, oświadczył, że wszedł do Rządu z polecenia Naczelnego Wodza dla realizacji dwóch celów: realizacji obronności narodowej i zmniejszenia bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#PDudziński">Nim przejdę do przeprowadzenia krytyki rzeczowej, czy i w jakim stopniu oba te cele zostały osiągnięte, muszę uprzytomnić sobie tę sytuację, w jakiej p. Premier Składkowski objął rządy w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#PDudziński">Proszę Kolegów! Wystawiono mi tu w Sejmie świadectwo odważnego, może nawet zbyt odważnego oficera kawalerii. Ja jednak, kiedy uświadamiam sobie własne uczucia na krótko przed objęciem rządów przez p. Premiera Składkowskiego, to muszę się przyznać szczerze i otwarcie, że uczucia te dalekie były od odwagi, było to coś pośredniego między rozpaczą i strachem i było to w każdym bądź razie bardzo przygnębiające. W tak szybkim tempie zrujnowano te zdawałoby się niewzruszone imponderabilia, wprowadzone do rzeczywistości polskiej przez Marszałka Piłsudskiego, w tak szybkim tempie administracja z pewnej siebie stała się myszką sadzącą na pudle i nie wiedzącą, czy jeszcze siedzieć, czy już zeskoczyć należy, że wobec tego za nadzwyczajną zasługę wobec narodu i Państwa należy zaliczyć p. Premierowi Składkowskiemu szybkie opanowanie sytuacji i błyskawiczne zaprowadzenie porządku.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#PDudziński">Proszę Kolegów! Jeżeli chcemy być zupełnie sprawiedliwi, jeżeli chcemy mieć prawo wytknąć p. Premierowi jego błędy, to musimy mu przyznać, że nadzwyczaj prostymi, często ośmieszanymi środkami uzyskał błyskawiczny efekt i uchronił Polskę, jeśli nie przed katastrofą, to w każdym bądź razie przed ciężkimi przejściami. Oto wielki plus jego rządów.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#PDudziński">Jakaż wypływa z tej niedawnej przeszłości nauka nie tylko dla Rządu, ale dla całej Polski? Oto że w polskiej rzeczywistości nie można i nie będzie można jeszcze prawdopodobnie długo opierać się tylko na administracji. Zbyt krucha to podpora, gdy nie jest podparta, gdy nie czuje za sobą poparcia organizacji społecznej i to organizacji uniezależnionej od administracji.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#PDudziński">Przejdźmy teraz do rozpatrzenia, jak i w jakim stopniu zostały uskutecznione plany, które w pierwszym swoim ekspose przedłożył nam p. Premier, organizacji obronności kraju, ma się rozumieć nie w sensie technicznym, bo rzecz ta należy do Naczelnego Wodza, lecz w sensie politycznym. Na czym miała polegać ta organizacja obronności kraju w sensie politycznym? Według mego przekonania, na skupieniu całego narodu polskiego naokoło armii i jej Wodza w imię najwyższego hasła utrzymania niepodległości naszego narodu. Otóż nie usłyszeliśmy nic z ust p. Premiera, co w tej dziedzinie zostało przez jego Rząd zrobione. Musimy zatem poprzestać na własnych mniej czy więcej teoretycznych rozważaniach.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#PDudziński">Ustalmy najpierw stan faktyczny. Przez kraj nasz dzisiaj idą — tak jak przez cały świat — dwa głębokie prądy: komunistyczny i nacjonalistyczny; własne państwo czy międzynarodówka? Trzeba wybrać jedno albo drugie, bo łudzić się tym, że można mieć własne państwo z ustrojem komunistycznym może tylko naiwniaczek polityczny albo młody, niewypraktykowany w polityce student. Dla nas, proszę Kolegów, jak i dla Wysokiego Rządu, którzyśmy Państwa Polskiego nie uzyskali w prezencie od Wilsona, lecz zdobyli je własną krwią, wybór jest łatwy. Powiem więcej: nie ma wyboru. Ale z tego faktu, że nie ma dla nas wyboru, że jesteśmy wszyscy za własnym państwem, a nie za międzynarodówką komunistyczną, należy jak najszybciej wyciągnąć jak najdalej idące konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#PDudziński">Wiemy z działalności p. Premiera, że bardzo energicznie likwiduje skutki roboty komunistycznej. Nie słyszeliśmy jednak z jego ust o pracach profilaktycznych w tym kierunku, o zapobieganiu przenikania komunizmu do naszego narodu, o gruntownym oczyszczeniu wszystkich mu podległych urzędów z elementów komunistycznych.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#PDudziński">Ta praca bezwarunkowo się odbywa, zbyt ukryta jest jednak, a społeczeństwo dzisiaj, jeżeli ma stać przy Rządzie, musi wiedzieć dlaczego, musi wiedzieć, czy Rząd wykonuje to, co w sercu i duszy narodu tkwi i do czego naród dąży. Tegośmy wczoraj nie usłyszeli i to jest wielkim brakiem w ekspose p. Premiera. Nie słyszeliśmy również nic o podobno mającym się tworzyć w Polsce froncie ludowym, o ustosunkowaniu się Rządu do tego frontu, tak że dziś ta sytuacja nie jest wyjaśniona i wobec tego społeczeństwo polskie napróżno czeka wytycznych i tych deklaracyj rządowych, ażeby się do tego Rządu zdecydowanie ustosunkować. Wszyscy czekają i czekają i na czekaniu najwięcej traci samo Państwo Polskie.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#PDudziński">Proszę Kolegów, przeprowadziliśmy linię podziału w naszym społeczeństwie między tymi, którzy chcą własnego państwa, i tymi, którzy dążą do międzynarodówki. To jest według mnie i powinna być jedyna istotna linia podziału. Wszystkie inne linie podziału powinny być jak najszybciej skasowane, ażeby wzmocnić właśnie obronność naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#PDudziński">I w tej dziedzinie nie uzyskaliśmy żadnego oświadczenia z ust. p. Premiera ani p. Wicepremiera. A jesteśmy jeszcze pod wrażeniem ostatniego oświadczenia b. Ministra Spraw Wewnętrznych p. Raczkiewicza, który w swym ekspose, wytykając rozruchy antyżydowskie, pomieszał po prostu cały obóz młodzieży nacjonalistycznej razem z komunistami. Ponieważ nie nastąpiło sprostowanie z ust jego następcy, przeto należy sądzić, że zapatrywania p. Ministra Raczkiewicza są podzielane i przez obecny Rząd. Sądzę, że jest to jedno z najbardziej mylnych zapatrywań, które w najbliższym czasie ze względu na konieczność wzmożenia obrony naszego Państwa należy sprostować. Nie możną bowiem bez względu nawet na te trudności, jakie obecnie jeszcze obóz nacjonalistyczny, a przedewszystkiem młodzież nacjonalistyczna stwarza Rządowi, mieszać w jednym kotle tych, którzy w każdym wypadku, a szczególnie podczas wojny będą nieprzyjaciółmi na tyłach, z tymi, co właśnie w tym krytycznym dla Polski momencie razem z nami ramię w ramię będą bronić Niepodległości naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#PDudziński">Z tymi ludźmi w imię wzmożenia obronności naszego Państwa musimy się dogadać.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#komentarz">(Głos: Z endecją.)</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#PDudziński">I jeśli los zmusza nas do tego, że przez własny naród jesteśmy zmuszeni przeprowadzić linię podziału, o której wspomniałem poprzednio, to nie stwarzajmy nowych linij podziału, kawałkujących społeczeństwo, mające się skupiać wokół armii przy Wodzu Naczelnym. Powiedziałem: musimy się z tymi ludźmi dogadać. Postawmy kropkę nad i — i powiedzmy, z którymi ludźmi. Czy z tymi starymi zdemoralizowanymi politykami, którym nie chodzi o dobro Państwa czy narodu, chodzi tylko o dorwanie się z powrotem do koryta rządowego. Nie, proszę Kolegów, jestem jak najdalszy od tej myśli. Jeśli mówię o dogadaniu się z obozem nacjonalistycznym, to mam na względzie tylko ideowo, patriotycznie usposobioną młodzież nacjonalistyczną, z wyłączeniem tych wszystkich przywódców, którym nie idea, nie patriotyzm, lecz własny interes przyświeca. Jest dużo tego właśnie elementu i o tym właśnie elemencie myślę, kiedy mówię o dogadaniu się. Jeśli się zastanowimy tak bez podniecenia nad tym, co nas z tą młodzieżą dzieli, to dojdziemy do przekonania, że dzieli nas właściwie tylko słowo naród czy państwo.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#komentarz">(Głos: A czyny nie?)</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#PDudziński">I jeśli, proszę Kolegów, przyszłe pokolenia będą się zastanawiać nad sytuacją obecną, to dziwić się będą, że tak mała przeszkoda nie pozwoliła na skupienie całego narodu. polskiego wobec zasadniczego zagadnienia obrony Państwa, bo przecież w gruncie rzeczy kłócimy się o słowa, które są prawie że jednoznaczne: naród czy państwo. To przecież jest wszystko jedno.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#komentarz">(P. Szymanowski: Nie.)</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#PDudziński">Jeżeli chcą służyć narodowi, niech służą narodowi, bo przez służbę narodowi będą służyć państwu i odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Nikt im tego nie broni.)</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#PDudziński">I na to mogę Panu powiedzieć, iż jest dobre polskie przysłowie, że mądry głupiemu ustępuje.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#komentarz">(Głos: Też dowcip.)</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#PDudziński">Musimy zaprzestać tych jałowych sporów, musimy sobie uprzytomnić, że przecież dla przyszłości naszej Ojczyzny jest obojętne, kto się przyczynił do jej wskrzeszenia, czy to zrobili jedni czy drudzy. Nie obojętnym jest natomiast, czy posiada społeczeństwo zjednoczone, czy rozdwojone. Sądzę, że dla tego celu zjednoczenia społeczeństwa przy Naczelnym Wodzu musimy zaprzestać kłótni, odrzucić wszystkie nasze zasługi przeszłości, a jako jedyny sprawdzian obywatelski musimy postawić obecną zdatność obywatela do rozwoju potęgi Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#PDudziński">Oto pierwszy krok do porozumienia.</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Z endecją.)</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#PDudziński">Konieczny jest jeszcze krok drugi, Trzeba zająć się kwestią żydowską. Trzeba jasno i otwarcie ogłosić swój program żydowski. Program mądry, aby uniknąć tych głupich wystąpień, z jakimi się ciągle każdego dnia spotykamy. Nie można tej kwestii załatwić powiedzeniem takim, jak to zrobił p. Premier: Rząd będzie zwalczał energicznie wszelkie ekscesy antyżydowskie, nie widzi jednak nic złego w tym, jeżeli wieśniak polski przychodzi do miasta i zajmuje się rzemiosłem lub handlem.</u>
          <u xml:id="u-13.34" who="#komentarz">(Głos: Powiedział, iż się cieszy.)</u>
          <u xml:id="u-13.35" who="#PDudziński">Myślę, że nie wystarczy się cieszyć, należy skoncentrować wszystkie wysiłki ku temu, aby właśnie to przechodzenie następowało szybko i żeby tych chłopów przychodzących ze wsi było jak najwięcej.</u>
          <u xml:id="u-13.36" who="#komentarz">(Głos: Okólnikiem się tego nie zrobi.)</u>
          <u xml:id="u-13.37" who="#PDudziński">Mamy załatwiony, dzięki Konstytucji, ustrój polityczny Państwa Polskiego, musimy przystąpić do uregulowania naszej gospodarki narodowej. Jak chce Rząd załatwić sprawę przebudowy struktury wsi bez odpływu zbytecznego elementu ludzkiego do miast, do przemysłu, rzemiosła i handlu? Czy zastanowił się nad tym. że ten naturalny zupełnie proces jednak znowu postawi Rząd przed koniecznością postawienia na tapecie kwestii żydowskiej, bo przecież odpływ ludności rolniczej ze wsi będzie jednoznaczny z wyciskaniem elementu żydowskiego z handlu i rzemiosła. Nie da się zatem ominąć kwestii żydowskiej, gdyż ona nabolała i narosła, trzeba się po męsku, mądrze do tej kwestii ustosunkować i to ustosunkowanie się społeczeństwu przedłożyć.</u>
          <u xml:id="u-13.38" who="#PDudziński">Nie odstrasza mnie powiedzenie, że jest to kwestia niezmiernie trudna, bo myśmy niestety zawsze byli stawiani przed trudnymi kwestiami i zawsze musieliśmy załatwiać kwestie trudne; kwestie łatwe zostawiamy już dziś naszym dzieciom, więc nie jest to dla mnie trudność nie de przezwyciężenia, że jakaś kwestia wymaga jednak ciężkiej pracy i głębokiego zastanowienia. Zresztą bardzo mądry początek w postawieniu lej kwestii zrobił już p. Minister Beck swoim wystąpieniem na forum międzynarodowym, czyli że zrobił już część najtrudniejszą, według polskiego przysłowia — najtrudniejszy początek. Trzeba zatem, skoro się powiedziało a, powiedzieć i b, i z powiedzeń swoich wyciągnąć konsekwencje. Sądzę zatem, że w imię organizacji obronności kraju Rząd będzie musiał usunąć tę niepotrzebną linię podziału we własnym narodzie i zająć w tej kwestii wyraźne stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-13.39" who="#PDudziński">Jeśli jednak chcemy likwidować linię podziału we własnym społeczeństwie, to tym bardziej chyba nie należy stwarzać sztucznie tych linij podziału między rządem a sejmem, mającymi pracować na podstawie jednej i tej samej świeżo uchwalonej Konstytucji. Niestety tendencyj tych nieraz wbrew chęciom Premiera Rząd się pozbyć nie może. Nie wiem, komu to przedstawienie, o którym Wspomniał p. Premier wczoraj, mówiąc o bojarach, targających się za brody o miejsca przy stole, jest potrzebne, bo chyba nie Rządowi, nie Sejmowi, nie Polsce. Potrzebne to jest chyba dla gapiącej się gawiedzi opozycyjnej, a w danym wypadku jest już obojętne, czy obaj sobie wyrywają brody, czy tylko jeden wyrywa brodę drugiemu, a ten drugi, nie chcąc powiększać przedstawienia, na wyrywanie brody nie reaguje. Jeśli chodzi o zastosowanie tego porównania do stosunku między Rządem a Sejmem, to narazie tylko Rząd próbuje wyrwać Sejmowi brodę. A oto dowody:</u>
          <u xml:id="u-13.40" who="#PDudziński">Między dekretami, które — przyznajemy otwarcie — były konieczne dla wzmożenia obronności kraju, znalazł się dekret o gospodarce w lasach państwowych, który z tą obronnością nie ma nic wspólnego. Rezolucja Sejmu w poprzedniej sesji szła w tym kierunku, ażeby Rząd w przyszłym budżecie umożliwił Sejmowi większy wgląd w gospodarkę lasów państwowych, a Rząd odpowiedział na tę zupełnie słuszną i niewinną rezolucję — chwyceniem Sejmu za brodę. Ponieważ już w ten sposób przedstawienie dla gawiedzi się rozpoczęło, to fest zupełnie obojętne, czy Sejm odpowie takim samym chwytem, czy też pozostanie obojętny. Fakt jest faktem — przedstawienie już się rozpoczęło.</u>
          <u xml:id="u-13.41" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-13.42" who="#PDudziński">Dlatego też sądzę, że w celach pedagogicznych, by mianowicie odzwyczaić Rząd od chwytania Sejmu za brodę, dobrze będzie, jeżeli Sejm — zamiast odpowiedzieć chwytem na chwyt czyli uchylić dekret — odpowie spokojnie i zgłosi nowelę do dekretu.</u>
          <u xml:id="u-13.43" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-13.44" who="#PDudziński">Proszę Kolegów, jest jeszcze przykład drugi. Otóż przykład pana działa demoralizująco na sługę. To już nie tylko Wysoki Rząd chwyta Wysoki Sejm za brodę, chce to robić również naczelnik wydziału pewnego ministerstwa, powiedzmy otwarcie, Ministerstwa Skarbu, w znanym oświadczeniu do delegacji emerytów. Dotychczas nie zostało opublikowane, jakie konsekwencje w stosunku do tego urzędnika wyciągnął Minister. W każdym razie, jeżeli tak dalej pójdzie, to bojarowie mogą sobie urwać nie tylko brody, ale nawet głowy. Proszę Kolegów, nie wiem, czy to byłoby potrzebne. Sądzę, że dla dobra Państwa należałoby się jak najszybciej z tej gry wycofać.</u>
          <u xml:id="u-13.45" who="#PDudziński">O organizacji obronności gospodarczej naszego kraju, jak również o drugim celu — likwidacji bezrobocia bardzo długo mówił p. Wicepremier Kwiatkowski. Mam głęboki podziw nie tylko dla wyczerpującego, doskonale ujętego i świetnie literacko zakończonego elaboratu p. Ministra, lecz również i dla jego niestrudzonej energii i wytężonej, pełnej poświęcenia pracy. Podziw ten podziela zresztą cały Sejm i prawdopodobnie podziela całe społeczeństwo. Ażeby jednak stosunek między wielu posłami a p. Wicepremierem mógł być naprawdę szczery, należałoby z jego przemówienia usunąć pewne fałszywe tony, które psują melodię ogólną. Nie wiem tylko, czy wobec oświadczenia p. Ministra Skarbu na komisji senackiej mam prawo przeprowadzać krytykę. A nuż mi urząd skarbowy wynajdzie jakiś niezapłacony podatek — a on to potrafi.</u>
          <u xml:id="u-13.46" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.47" who="#PDudziński">Potrafi tym bardziej, że nie będzie szukał u tak bogatych ludzi, jak p. Heiman-Jarecki, czy senator Kleszczyński, ale zajrzy do kieszeni takich biedaków, jak ja, którym się już w życiu dość długów za swoich przyjaciół i kolegów napłacił, Chociaż brak mi tego zaświadczenia urzędu skarbowego, że mam podatki zapłacone, to jednak na podstawie Konstytucji sądzę, że mam prawo przystąpić do krytyki p. Wicepremiera Kwiatkowskiego. Otóż p. Minister Kwiatkowski w swoim przemówieniu powoływał się kilkakrotnie na Marszałka Piłsudskiego, lecz również kilkakrotnie dał nam do zrozumienia, że rządy poprzednie, w których przecież Marszałek siedział, przez zaciąganie długów tak zdezorganizowały Skarb, że teraz trudno go wydźwignąć. Otóż według mnie nie jest to nuta zbyt czysta. Sadzę, że dla każdego z nas jest zrozumiałe, iż Polska, będąc z domu uboga, żeby się zagospodarować, musiała się zapożyczyć, żeby w chwilach najcięższego kryzysu utrzymać walutę, musiała drenować rynek wewnętrzny z kapitału, lecz skutkiem tego jest właśnie stała waluta, z której tak dumny jest p. Wicepremier Kwiatkowski. To, że teraz nie potrzeba drenować tak tego rynku jak poprzednio, nie jest tylko zasługą obecnego Ministra Skarbu. To jest przecież i zasługą koniunktury. To też słusznie, lecz może me nazbyt wyraźnie przyznaje p. Wicepremier Kwiatkowski zasługę przygotowania dzisiejszych efektów rządowi p. pułk, Sławka. Według mnie, a jest to również zdanie moich kolegów z Koła Rolników, w imieniu którego przemawiam, będzie daleko lepiej; jeśli, jak to zaznaczyłem poprzednio, przestaniemy się kłócić, kto Polskę wskrzesił, a zastanowimy się wspólnie nad tym, jak ją wspólnymi siłami dźwignąć wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-13.48" who="#PDudziński">Mówił p. Wicepremier o równowadze budżetowej, która jest niezmiernie ważnym atutem przy reorganizacji i uporządkowaniu naszej gospodarki, przy pchnięciu jej naprzód. Otóż przedkłada nam się narazie budżet zrównoważony; nie wiem tylko, czy zamknięcia rachunkowe będą zrównoważone, czy tak, jak w zamknięciach rachunkowych z roku 1934 znowu okaże się, że mimo zrównoważenia budżetu jednak były deficyty budżetowe. Proszę Panów Kolegów, ja w swojej skromnej praktyce życiowej natknąłem się na dwa fakty, które mi stawiają zrównoważony budżet Państwa pod wielkim znakiem zapytania. Oto Skarb Państwa nie wykonuje ustawowych obowiązków w stosunku do Banku Akceptacyjnego, zalega z odsetkami spółdzielniom i instytucjom kredytowym, które zawarły układy z Bankiem Akceptacyjnym. Przecież to, że Skarb Państwa należnych ustawowych odsetek nie wypłaca, nie zwalnia Skarbu Państwa od zapłacenia ich w przyszłości i dlatego w zamknięciach rachunkowych będą one figurowały jako dług Skarbu Państwa. Dlatego już to — według mnie, stawia równowagę budżetową pod znakiem zapytania.</u>
          <u xml:id="u-13.49" who="#PDudziński">Jeszcze jedna sprawa. Otóż natknąłem się na fakt, że pewna instytucja finansowa chciała odstąpić pretensje do Skarbu Państwa. Jakie to były pretensje? Na rok 1939 i 1940, to znaczy, że poza budżetem robi się pewne prace, inwestycje, czy ewentualnie przeprowadza się remont na rachunek przyszłości. To znowu obciąży jeśli nie budżet tegoroczny, to budżety przyszłe i wobec tego utrudni zrównoważenie tych przyszłych budżetów. To znowu jest życie na przyszłość, a w takich warunkach trzeba być bardzo ostrożnym, jeśli się mówi o zrównoważeniu budżetu.</u>
          <u xml:id="u-13.50" who="#PDudziński">P. Minister był łaskaw przytoczyć kilka interesujących cyfr na temat zacierania granic miedzy Polską A a Polską B. Otóż chciałbym tylko pokrótce zaznaczyć, że ta linia między Polską A i Polską B jest przeprowadzana zupełnie inaczej. Jest mianowicie przeprowadzana między wsią a miastem. Stać jest Skarb Państwa na wspaniałe pałace w miastach, nie stać natomiast na porządne budynki murowane dla osadników na ziemiach zachodnich. Obniża się kulturę naszych ziem zachodnich przez stawianie budynków drewnianych, które są po pierwsze niewytrzymałe na warunki atmosferyczne, a po drugie w bardzo szybkim czasie zostaną zmarnowane i wobec tego ten cały nakład pójdzie na marne. I nic tu nie pomoże argument, że przecież, te budynki są stawiane z polskiego drzewa, bo i ta glina, z której się wypala cegłę, jest również polska, A różne obciążenia, choćby natury ubezpieczeń od ognia, są na budynki murowane inne, a inne na budynki drewniane.</u>
          <u xml:id="u-13.51" who="#PDudziński">I ta różnica w obciążeniach niweluje zupełnie drobny zresztą zysk, jaki się ma na budynkach drewnianych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Panie Pośle, przekroczył Pan czas. Czy chciałyby Pan jeszcze przemawiać?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PDudziński">Tak. Proszę o przedłużenie mi czasu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Czy kto z Panów jest przeciwny temu, by p. poseł Dudziński kontynuował swe przemówienie?</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Głosy: Nie, niech mówi.)</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#WicemarszałekSchaetzel">Przedłużam Panu czas przemówienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PDudziński">Takie uparte stawianie na swoim wbrew wyraźnej woli miejscowego społeczeństwa znowu wbija klin między Rząd a społeczeństwo, utrudniając w ten sposób montowanie obronności kraju. Poza tym cieszymy się serdecznie razem z p. Wicepremierem z tego, że Polska jest na dobrej drodze do dobrobytu i rozwoju i w pełni oceniamy jego pracę i zasługi.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#PDudziński">Na jedno tylko jeszcze nie znalazłem odpowiedzi ani w przemówieniu p. Premiera, ani w przemówieniu p. Wicepremiera. Jak się przedstawia rzecz w naszej polityce zagranicznej? Wiemy wszyscy dobrze, że mamy pakty nieagresji z naszymi sąsiadami, że mądra polityka zagraniczna Marszałka Piłsudskiego, kontynuowana tak świetnie przez p. Ministra Becka, jest coraz lepiej rozumiana nie tylko przez własne społeczeństwo, ale i przez państwa europejskie, co podnosi znaczenie Polski w oczach zachodu.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#PDudziński">Dlatego też fakt odpowiedniego przyjęcia zarówno naszego Naczelnego Wodza w Paryżu, jak i naszego Ministra Spraw Zagranicznych w Londynie, notujemy z zadowoleniem, lecz bez zbytniego entuzjazmu, bowiem takie a nie inne przyjęcie należy się przedstawicielowi tak wielkiego państwa, jakim jest Polska.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#komentarz">(Głosy: Brawo, brawo!)</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#PDudziński">Dlatego też społeczeństwo polskie bez różnicy przekonań wdzięczne jest p. Ministrowi Beckowi, że godnie reprezentuje stary, kulturalny naród polski za granicą.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#PDudziński">Niepokoją nas jednak pewne znamienne objawy, które mnie specjalnie, jako posłowi ziem zachodnich, każą zastanawiać się nad sytuacją na naszych kresach.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#PDudziński">Otóż pomimo oświadczeń oficjalnych czynników niemieckich o braku jakichkolwiek zamiarów agresywnych w stosunku do nas, ostatnie wypadki w Gdańsku mówią nam zupełnie co innego. Na podstawie starych doświadczeń, nie zaciemniając sobie obrazu obecnymi przyjaznymi stosunkami, można by. sądzić, że zanosi się na poważne uszczuplenie naszych praw w Gdańsku.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#PDudziński">Ponieważ p. Premier nie uważał za stosowne nam tego wyjaśnić, musimy sobie, powiedzieć, że posiadamy tylko minimum. tego, co nam jako Państwu jest do życia potrzebne i dlatego każde choćby najdrobniejsze uszczuplenie tych praw uniemożliwiłaby nam rozwój, a nawet byt naszego Państwa. Ma to szczególne zastosowanie, jeżeli chodzi o kresy zachodnie. Każde uszczuplenie naszego stanu posiadania tam będzie początkiem końca, będzie śmiercią na raty. Otóż my, starzy żołnierze Marszałka, a z nami cały nasz naród polski, na raty umierać nie mamy zamiaru i jeżeli ma nas spotkać śmierć, to niech nas spotka odrazu. Musimy zatem wszystko postawić na kartę, aby nie dopuścić do uszczuplenia naszego stanu posiadania.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#PDudziński">Dlatego też, według nas, hasło wzmożenia obronności kraju powinno być szybciej i energiczniej realizowane.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#PDudziński">Dotychczasowe starania w tym kierunku, a przede wszystkim sposób zbiórki na FON budzi w nas pewne zastrzeżenia; ten sposób dobrowolnych datków, dobrowolnego opodatkowania się przypomina mi czasy z przed niepodległości, kiedy nie było innego sposobu zbierania środków na cele państwowe. Lecz w czasach niepodległości Państwo ma inne środki działania, ma obowiązujące ustawy, którymi może zmusić wszystkich obywateli do świadczenia na rzecz obrony kraju, albowiem któż świadczy dziś na FON? Polski robotnik daje swoje godziny pracy, polski urzędnik daje swój procent od pensji, świadczy również polski rolnik, ale co robią najbardziej dochodowe zawody — handel i przemysł, które w 80 procentach są w rękach obcych? One nie poczuwają się do obowiązku świadczenia na rzecz Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(Głos: Wywożą pieniądze za granicę.)</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#PDudziński">Tych należy zmusić do świadczenia ustawą. Dlatego też sądzę, że będę wyrazicielem nie tylko swoich kolegów z Koła Rolników, lecz większości obecnego Sejmu, jeśli oświadczę, że jesteśmy gotowi na wezwanie Naczelnego Wodza uchwalić każdą ustawę, zmierzającą do wzmożenia pogotowia wojennego Polski.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#PDudziński">Jeżeli będzie potrzeba, uchwalimy podniesienie kontyngentu rekruta, jeżeli nie starczy środków wyżywienia, to uchwalimy ograniczenie spożycia dla ludności cywilnej, uchwalimy konfiskatę złota i kosztowności na Fundusz Obrony Narodowej, uchwalimy tak wysoki podatek majątkowy, jaki będzie dla Naczelnego Wodza potrzebny. Proszę Kolegów, p. minister Goering w mowie przez radio do narodu niemieckiego powiedział: Nie mamy mięsa, nie mamy masła, ale mamy armaty. Sejm obecny chciałby stworzyć takie warunki dla Naczelnego Wodza, ażeby mógł powiedzieć narodowi polskiemu: Mamy mięso, mamy masło, ale mamy i armaty.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. generał Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PŻeligowski">Powiem tylko bardzo krótko o tej myśli, o której powiedział p. Premier — o sprawiedliwości społecznej. Jestem zażenowany, jak mi się uda bardzo prosto i prostym żołnierskim językiem dotknąć tak skomplikowanej i wielkiej sprawy. Panowie pozwolą, że będę operował więcej może określeniami wojskowymi.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#PŻeligowski">Więc zaczynając, myślę tak: Są zasady i są szczegóły, są ważne rzeczy i mniej ważne. Jest taktyka i strategia. Jest taktyka, potrzebna, niezmiernie ważna, gdyż reguluje codzienne życie. Lecz oprócz tego jest jeszcze strategia. Są wielkie linie polityki państwowej, wielkie cele, które w danej epoce osiąga naród cały. Jakie cele ma przed sobą naród cały?</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#PŻeligowski">Pozwolę sobie zobrazować swoją myśl. W naszej historii mieliśmy wielkie cele. Był cel dotarcia do Bałtyku. Walka z germanizmem. Był Grunwald, Kircholm, Było przedmurze chrześcijaństwa w walce z Turcją. Była Warna, Cecora, Chocim, Wiedeń. Polska była przedmurzem cywilizacji zachodu. Historia zna Kłuszyn, Smoleńsk, rzeź Pragi, wreszcie wojnę 1920 r. Widzimy w naszej historii wielki cel połączenia Polski z Litwą, A więc Unia Lubelska, Potem w ciągu przeszło 100 lał istnieje największy cel — odzyskanie niepodległości.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#PŻeligowski">Obecnie albo wszystkie nasze cele osiągnęliśmy, albo one nie są na porządku dziennym. Wszystko to było. A obecnie? Jaki cel ma przed sobą naród polski? Nie chcę powiedzieć, że mamy ułatwione życie, że na każdym odcinku nam brakuje celów. Nie. Jest ich wiele i ważnych. Lecz oprócz tych codziennych celów naród musi dążyć do jakiegoś wielkiego i szlachetnego ideału, zrozumiałego dla wszystkich i stającego się doktryną życia, Wtedy ten naród nie gnuśnieje.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#PŻeligowski">I pytamy siebie jakim jest ten cel. Jak się on nazywa? W jakich słowach może być ujęty?</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#PŻeligowski">Państwo musi kochać swoich obywateli. Zapewnić im dobrobyt i sprawiedliwość, czyli zapewnić sprawiedliwość społeczną. Niestety nie osiągnęliśmy żadnego ż tych celów. Myśli te i słowa są stare jak świat. Walcząc o nie, ginęły i powstawały państwa. Pojęcia te wchodzą w obieg codziennego życia, stały się pojęciem oklepanym, a jednakże, jak wieczne prawdy wojny, są zawsze młode i pełne nieprzedawnionej treści. O te hasła walczą obecnie narody. Każdy te hasła rozumie inaczej. I w środku tej walki jest Polska. Nie ma ona przed sobą wielkiego celu. Każdy nowy premier, każdy minister, nawet szef departamentu ma ambicję wszystko zaczynać na nowo, potępiając to, co było wczoraj.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#PŻeligowski">I dzieje się to dlatego, że Państwo nie ma ideału, do którego dąży. Oskarżamy naszą młodzież, że nie ma ideału, że poddaje się złemu kierownictwu, że jej niedoświadczenie i młody temperament jest wyzyskiwany, często demoralizowany. Że nie ma przed sobą wielkiego celu. Tak, nie ma. A to dlatego, że tego celu nie ma naród, nie ma Państwo. Młodość jest po to, ażeby wchodzić na najwyższe góry. A tych gór nie ma. I tym celem winna się stać „sprawiedliwość społeczna”. Mogą się zmieniać rządy, systemy rządzenia, lecz ten cel musi pozostać dopóty, dopóki nie będzie osiągnięty.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#PŻeligowski">Cały świat podzielił się na dwa walczące obozy. Jedni bronią idei państwa, drudzy idei jednostki. Rola Polski jest inną. Tam państwo jest stroną walczącą, u nas najwyższym dobrem. Tam państwo jest jednym ze skłóconych braci. U nas państwo powinno być matką, kojącą swe ukochane dzieci. W Europie prawie dwa wieki upłynęły pod hasłem walki z państwem. Tak było z caratem, tak było z rewolucją francuską, tak było we Włoszech i Niemczech. U nas ten czas upłynął na marzeniu o państwie jako najpiękniejszym z ideałów. I obecnie świat się podzielił. Walka dochodzi do szczytu. A Polska? Spóźniona pod względem ekonomicznym i kulturalnym, Polska wyprzedziła inne narody pod względem idei państwowej. One muszą wywalczyć to, co w sercu narodu polskiego już jest skrystalizowane. Tam u połowy obywateli idea państwa jest zohydzona, u nas ona jest najwyższym dobrem wszystkich obywateli. Tam prawa jednostki są zakwestionowane, naszym najwyższym celem jest: sprawiedliwość społeczna.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#PŻeligowski">A może to utopia, mrzonki o zabarwieniu marksistowskim? Nie. To nakaz moralny, to prawda życia, to oblicze epoki.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#PŻeligowski">To, co inne narody muszą robić pod przymusem, to Polska zrobi dobrowolnie. Bo Polska wymarzyła ten ideał w okresie niewoli. I ten ideał winien się stać ideałem każdego rządu, każdego parlamentu, każdego obywatela począwszy od Głowy Państwa.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#PŻeligowski">W przyszłości napewno przed Polską powstaną nowe cele, nowe ideały. Lecz w obecnej dobie dziejowej tylko ten cel nam musi przyświecać. Brak tego celu odbija się na całym naszym życiu. I w braku ciągłości pracy naszych rządów, i w niezdrowej rozpiętości naszego życia, i w bezideowym szamotaniu się naszej młodzieży, i w niewykorzystaniu naturalnych bogactw kraju, i w zaniku odpowiedzialności i cywilnej odwagi.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#PŻeligowski">Narody szukają celu. Jedni znajdują go w komunizmie, inni w faszyzmie lub rasizmie. Jest to dalszy ciąg walki idei państwa z ideą jednostki.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#PŻeligowski">Ideały jednych i drugich są nam obce. Podczas rozbiorów najlepsze polskie umysły te ideały przemyślały i przebolały i znalazły im wyraz.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#PŻeligowski">Tam przymusem wzmacniano ideę państwową. U nas ten przymus niepotrzebny. Ta idea tkwi w psychice narodu. Pod tym względem my wyprzedziliśmy ludzkość. Wtedy, kiedy narody przez morze krwi dążą do sprawiedliwości społecznej, my musimy dojść do niej dobrowolnie. Tam ludzie sprawiedliwość społeczną wydzierają siłą od państwa, u nas państwo może narzucić te prawa obywatelom. Często zadajemy sobie pytanie: a co by powie dział na to Marszałek Piłsudski? Wiemy, co by powiedział. Jeżeli nie miał czasu powiedzieć wyraźnie, to stylem całego życia. Któż może wątpić, że mówiąc o „nieprawościach” rozumiał sprawiedliwość społeczną. Czy całe życie Marszałka nie szło w tym duchu, żeby zapanowała sprawiedliwość społeczna? I to jest nie tylko nasza sprawa, bo i cały świat obecnie szuka wyjścia z tego, tylko że my jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji, bo oni muszą walczyć o to, a my już nie potrzebujemy, bo u nas jest już skończone, nam trzeba tylko to zrobić. A więc co trzeba zrobić? Trzeba tylko zaufać narodowi. I żeby się to stało strategią to jest konieczność, a konieczność to jest prawo historii. I oto ta konieczność nadeszła i ona staje się prawem historii.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#PŻeligowski">Jeżeli przejdziemy do szczegółów, to latem tego roku odbyła się podróż Komisji Budżetowej dla sprawdzenia prac inwestycyjnych. Mnie się wydawało i wydaje, że myśl p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, który chciał Komisji Budżetowej pokazać te prace, była zdrowa i dobra. Oczywiście w tak krótkim czasie nie zdołaliśmy obejrzeć wszystkiego, ale to, że system ten jest zapoczątkowany, to jest dobre. Widzieliśmy roboty, one są potrzebne i celowe i z wielkim entuzjazmem wykonywane. Mnie się osobiście tylko wydaje, że Gdynia nas kosztuje za drogo. Owszem, wszystko to byłoby dobre, ale kiedy ja myślę o naszych ziemiach wschodnich, to mnie trochę razi ta dysproporcja. Mam nadzieję, że te inwestycje, bardzo być może, i u nas pójdą inaczej. Zapoczątkowaliśmy za zgodą p. p. Premiera i Wicepremiera trochę inny system podejścia do tego — od strony gromad i gmin. Tak że obecnie wypowiadają się gromady wiejskie o tym, co one uważają za konieczne, potem wypowiedzą się gminy, te wszystkie materiały pójdą do rad powiatowych, nareszcie wypowiedzą się rady wojewódzkie i wtedy roboty inwestycyjne zaprojektowane i zapoczątkowane u góry spotkają się z robotami od dołu i wtedy prawdopodobnie znajdzie się tę prawdę, która, mam nadzieję, będzie owiana wielką strategią sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#PŻeligowski">Gdy byłem w Gdyni, mnie się wydało, że tam jest wielka konieczność budowy kanału, który by łączył Wisłę z Gdynią. Mówię to dlatego, że w przyszłym roku kanclerz Hitler powiedział, że Niemcy dają 33 milionowemu narodowi Pomorze. „Dają” to znaczy, że mogą wziąć z powrotem. Mnie się zdaje, że kanał ufortyfikowany, łączący Wisłę z Gdynią, jest konieczny, ażeby zadokumentować, że to jest historyczny nasz kraj i nikt do niego nigdy się nie dotknięci o byłyby wielkie inwestycyjne roboty, które dałyby pracę ludziom, i byłyby odpowiedzią na wszelkie niedomówienia.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#PŻeligowski">Kończąc swoje przemówienie jeszcze bym powiedział o całokształcie naszej gospodarki. Oczywiście z całą sympatią i z wielkim uznaniem odnosimy się do poczynań p. Ministra Kwiatkowskiego, jednak wydaje mi się, że jeśli mówić językiem wojskowym, że wszystko jest obroną, to natomiast nie ma ataku. Obrona jest czynnikiem negatywnym, a naród polski ma wszelkie możliwości i wszelkie prawa atakować. A więc jaki punkt jest najważniejszy — dokąd ma być skierowany atak? Znów występuje na scenę wielki cel strategiczny — sprawiedliwość społeczna, ale jak ją osiągnąć? Oczywiście jest szereg mniejszych punktów bardzo ważnych. Mnie się zdaje, że w dobie obecne j celem dla ataku młodego narodu polskiego byłby parytet złota. My mamy wszelkie dane do tego, ażeby ten cel sobie postawić.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#PŻeligowski">Patrzymy na to, co się dzieje w Ameryce. Dwa lata temu czytaliśmy każdego dnia, że Roosevelt w dążeniu do sprawiedliwości społecznej, bo przecie nie czym innym jego próby były, jak dążeniem do sprawiedliwości społecznej — ginie. Obecnie wiemy, co Ameryka odpowiedziała, wiemy, co myśli o tym naród amerykański. Otóż minie się zda je, że my musimy także postawić sobie te wielkie cele, tak samo dążyć do sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#PŻeligowski">Kończąc swoje słowa, chcę powtórzyć jeszcze raz: sprawiedliwość to prawo historii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Mudryj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PMudryj">Wysoki Sejmie! Rok upłynął od czasu, gdy z tej trybuny miałem zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie w imieniu Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej całokształt naszych dążeń politycznych i postulatów w Polsce. Wszystko to podtrzymuję w całej pełni i dzisiaj, ale mimo to uważam za wskazane bodaj w krótkich słowach przypomnieć najistotniejsze z tych postulatów. W moim przemówieniu z dnia 6 grudnia 1935 r. podkreśliłem, że weszliśmy tutaj, ażeby bronić praw narodu ukraińskiego i konstruktywnie pracować dla poprawy stosunków polsko-ukraińskich. Na czoło naszych dążeń politycznych w Rzeczypospolitej Polskiej wysunęliśmy żądanie autonomii terytorialnej dla wszystkich ziem ukraińskich w Państwie. Jednakowoż niezależnie od tego samo życie zbiorowej jednostki narodowej ukraińskiej wysuwało wówczas i wysuwa teraz cały szereg konieczności i niezbędnych potrzeb, które wymagają niezwłocznego zaspokojenia, jeżeli stosunki na odcinku polsko-ukraińskim mają ulec rzeczywistej naprawie, a nie pogorszeniu.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#PMudryj">Do takich samo przez się zrozumiałych konieczności były wówczas wliczone: sprawa unormowania parcelacji za ziemiach naszych i wstrzymanie kolonizacji pozamiejscowym elementem ze względu na wielkie przeludnienie i wielki głód ziemi na naszych terytoriach; sprawa organizacji pracy dla szerokich zastępów bezrobotnych po naszych wsiach, sprawa udostępnienia warsztatów pracy bezrobotnej inteligencji ukraińskiej, sprawa zabezpieczenia narodowi ukraińskiemu nie tylko teoretycznej, ale i rzeczywistej możności wszechstronnej organizacji sił gospodarczych we własnych narodowych organizacjach gospodarczych na całym terytorium narodowym ukraińskim i pod jednym kierownictwem ukraińskim. Do potrzeb z innej niezmiernie ważnej dziedziny zaliczyłem: równouprawnienie języka ukraińskiego we wszystkich urzędach, instytucjach publicznych i samorządzie, ustawowe załatwienie nomenklatury narodowej, wprowadzenie dwujęzycznych polsko-ukraińskich napisów na wszystkich urzędach państwowych i samorządowych na naszych terytoriach, zrealizowanie prawa do pobierania nauki w języku ojczystym i od nauczycieli narodowości ukraińskiej w szkołach, rewindykację szkół państwowych z ukraińskim językiem nauczania, które straciliśmy wskutek specjalnej polityki szkolnej, uprawianej dotychczas na naszych ziemiach, założenie uniwersytetu ukraińskiego, zaspokajanie potrzeb nauki i kultury ukraińskiej, a dalej: naprawę stosunków w samorządzie terytorialnym, dostęp Ukraińców do wszystkich urzędów państwowych, komunalnych, sądownictwa i inne.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#PMudryj">Z samego zaś ducha omawianej naprawy stosunków polsko-ukraińskich wypływał jeden bardzo ważny i niezbędny postulat, a mianowicie postulat unifikacji, czy może raczej ujednolicenia polityki polskiej w stosunku do narodu ukraińskiego jako do odrębnej, organicznej jednostki zbiorowej w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#PMudryj">I właśnie teraz, po roku, chciałbym rzucić nieco światła na miniony czas w dziedzinie właśnie tej naprawy stosunków polsko-ukraińskich albo t. zw. normalizacji tych stosunków. My dla ugruntowania normalizacji zrobiliśmy przez ten czas wszystko, co było w naszych siłach nie tylko w terenie, ale i tutaj. Rzuciliśmy na szalę wagi historycznej cały nasz autorytet, dobrą wolę, maksymum wysiłków i co najważniejsze — złożyliśmy w obu Izbach w tym celu wielki kapitał polityczny w formie niezmiernie ważnych dla Państwa deklaracyj. Oprócz tego ustosunkowaliśmy się pozytywnie do wszystkich potrzeb Państwa, a w tym i do spraw preliminarza budżetowego i pełnomocnictw. Dzięki naszym wysiłkom zdołaliśmy dużą większość społeczeństwa naszego pozyskać dla takiej polityki i wciągnąć ją do owocnej pracy nad wielkim dziełem ugruntowania normalizacji.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#PMudryj">Za miniony od wyborów czas mógł każdy obiektywny obserwator stosunków wewnętrznych w Państwie zauważyć dzięki temu przedziwny paradoks, a mianowicie: gdy na czysto polskich terenach narodowych i w niektórych ośrodkach przemysłowych o ludności mieszanej, ale z polską przewagą, dochodziło do bardzo przykrych, krwawych i dla bezpieczeństwa publicznego w Państwie w najwyższej mierze niepożądanych wypadków, to na najniespokojniejszych od chwili powstania Państwa Polskiego naszych terenach narodowych, z wyjątkiem Wołynia, dzięki naszej polityce analogicznych wypadków nie było. I to jest fakt, którego nie da się ani zaprzeczyć, ani tym więcej zmniejszyć jego znaczenia. Bo myślę, że nie powinno by chyba teraz w państwie być Polaka, który przy teraźniejszych bardzo ciężkich warunkach bytu nie tylko indywidualnego ale i państwowego życzyłby sobie niepokoju i napięcia na terenach ukraińskich, które tutaj reprezentujemy. Miejmy oczy otwarte i przyznajmy obiektywnie, że przy dzisiejszych warunkach międzynarodowych i przy dzisiejszych wewnętrznych trudnościach gospodarczych Państwu niezbędna jest przede. wszystkim równowaga wewnętrzna i spokój jako gwarancja solidnej pracy i harmonijnych wysiłków dla dobra ogólnego. Zdawałoby się, że w warunkach takich polityka Państwa powinna dążyć konsekwentnie da tęga, ażeby zabezpieczyć sobie tę równowagę i spokój nie tylko na odcinku polskim, ale i na odcinku narodowościowym, a przede wszystkim na najważniejszym z niego dziale ukraińskim. Tymczasem widzimy, że w polskiej polityce praktycznej przeważa myśl, iż Rzeczpospolita jest jednolitym państwem narodowym polskim i że ze względu na to nie trzeba sobie dużo zadawać trudu i wysiłków dla sprawiedliwego i pozytywnego rozwiązywania problemów narodowościowych. Oczywiście, że tak samo podchodzi się w Polsce i do wielkiego problemu ukraińskiego, problemu, który kiedy jak kiedy, ale przy obecnych stosunkach międzynarodowych nabiera jako całość coraz większej wagi i coraz intensywniej wchodzi w orbitę zainteresowań międzynarodowych. Zdawałoby się więc dalej, że dla polskiej polityki wewnętrznej tak jak i dla zagranicznej zapoczątkowana normalizacja stosunków polsko-ukraińskich powinnaby należeć do spraw najaktualniejszych i ze względu na obopólny interes do najwięcej piekących. Tymczasem tak nie jest, bo pod tym względem idzie wszystko na opak.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#PMudryj">My, jak powiedziałem, zrobiliśmy dla wielkiej sprawy naprawy stosunków polsko - ukraińskich dużo, śmiem powiedzieć, że wszystko, co było w naszych siłach. Ale po polskiej stronie widzimy pod tym względem jakieś dziwne zwlekanie, jakąś niewyjaśnioną podejrzliwość, a nawet strach przed spojrzeniem rzeczywistej prawdzie w oczy i działaniem. Za to słyszymy hałasy w różnych kołach polskich na temat „krzywd polskich na naszych terenach i na egzotyczny temat „uprzywilejowania Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#PMudryj">Tymczasem jeżeli zestawimy ze sobą to wszystko, co za miniony czas normalizacji na polsko-ukraińskim odcinku powinnoby było być zrobione i co prawnie nam przysługuje, z tym, co z polskiej strony zrobiono, to w porównaniu tym nie będzie żadnej sprawiedliwej proporcji, bo zrobiono rzeczy przeważnie drobne, nieistotne, słowem rzeczy, które nikogo zadowolić nie mogą. Ale za to robi się ze strony polskiej na tym odcinku więcej takiego, co uderza w samą istotę normalizacji. I tutaj przychodzę do bardzo małej i skondensowanej w swej formie ilustracji tego twierdzenia.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#PMudryj">W dziedzinie oświaty np. wszystko prawie jest tak, jak było. Bo to, co zaliczamy tam na rachunek pozytywnych zdobyczy, jak kreowanie katedry literatury ukraińskiej na lwowskim uniwersytecie — dotychczas wogóle nieobsadzonej — albo przyjęcie proporcjonalnie do liczby Ukraińców i ich strat w tej dziedzinie niewielkiej ilości nauczycieli ukraińskich do służby państwowej, chyba nie stanowi rzeczy istotnych w kierunku naprawy stosunków w dziedzinie szkolnictwa i rewindykacji tych wielkich strat, jakie ponieśliśmy przez 17 lat na odcinku szkolnym dzięki specjalnej przeciw ukraińskiej polityce szkolnej. I teraz na wszystkich uczelniach wyższych w Państwie panuje dalej numerus clausus dla młodzieży ukraińskiej. Jeżeli chodzi o taką sprawę jak wprowadzenie dwujęzycznych napisów na wszystkich instytucjach na naszych terenach, to i tutaj nic się nie zmieniło. A jeżeli mówić o nomenklaturze narodowej, która dla nas ma znaczenie zasadnicze, to tutaj stało się coś tak bardzo połowicznego i niezdecydowanego, że nikogo z Ukraińców nie tylko zadowolić nie może, ale przeciwnie może ich tylko drażnić.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#PMudryj">Nie lepiej dzieje się na odcinku gospodarczym i finansowym. Nie ma równomiernego traktowania potrzeb ukraińskiego życia gospodarczego z polskim na tych samych terenach. Gdy zwrócić uwagę na inwestycje, które się przeprowadza na terenie naszych ziem, to one w porównaniu z inwestycjami terenowymi na czysto polskich ziemiach są tak znikome, że można je uważać za żadne. A już o takiej sprawie jak uprawnienia Ukraińców przy dostępie do urzędów państwowych i instytucyj samorządowych lepiej wcale nie mówić. Bo udostępnienie do tych warsztatów pracy wyraziło się za miniony czas przyjściem nie więcej jak kilkudziesięciu osób, co ze względu na przysługujące prawo i w obliczu wielkiego bezrobocia wśród kwalifikowanej inteligencji ukraińskiej jest znikome. Dotychczasowa praktyka normalizacji ujawniła oprócz tego jedną kapitalną i zasadniczą rzecz, a mianowicie, że jednolitej polityki w stosunku do Ukraińców w Polsce nie ma, że nie tylko w poszczególnych województwach widzimy różne i odmienne traktowanie spraw ukraińskich, ale i w poszczególnych starostwach na terenie tego samego województwa stwierdzamy nie tylko wielkie, lecz wprost rażące różnice pod tym względem. Nie będę tutaj ilustrował takiego stanu, bo obfity materiał, którym rozporządzamy, będzie wykorzystany odpowiednio dla naświetlenia teraźniejszej polityki w komisjach sejmowych. Tutaj chcę tylko podkreślić, że brak jednej myśli przewodniej w stosunku do jednolitego problemu ukraińskiego w Polsce jest conajmniej wielką anomalią. Następstwem tej anomalii jest stosowanie różnych lokalnych i jeszcze różniejszych resortowych polityk do Ukraińców, co w rezultacie wytwarza podatny grunt dla licznych nadużyć i wogóle wprowadza chaos w tę dziedzinę. Taki stan musi, oczywiście, działać całkiem negatywnie na nastroje strony ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#PMudryj">A teraz najważniejsze. Ogólnie znany jest fakt, że ten kraj, który tutaj reprezentujemy, należy do najwięcej przeludnionych terenów...</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Głos: Polskę Pan reprezentuje.)</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#PMudryj">Ja reprezentuję tu naród ukraiński, który jest w granicach Państwa Polskiego. Jestem Ukraińcem, obywatelem polskim. Ogólnie znany jest fakt, że ten kraj, który tutaj reprezentujemy, należy do najwięcej przeludnionych terenów rolniczych w Europie. Jest to teren, gdzie 60% włościańskich gospodarstw rozporządza warsztatem rolnym do 2 ha ziemi, a 40% warsztatem od 2 do 5 hektarów. Toż to nędza! Jednakże, nie zważając na taki stan faktyczny, polska polityka agrarna forsowała i forsuje na tych terenach przeludnianych kolonizację nawet wbrew najistotniejszym wymaganiom ustawy polskiej o wykonaniu reformy rolnej z dnia 28 grudnia 1925 r. Bo przecież tam wyraźnie mówi się, że parcelacja winna się przyczyniać przede wszystkim do naprawiania miejscowych stosunków rolnych i dla miejscowej ludności, a dalej, że parcelowane obszary ziemi powinny być zużywane w pierwszym rzędzie na dopełnienia małych, t. zw, karłowatych gospodarstw rolnych Ukraińskich małorolnych rolników do udziału w parcelacji nie dopuszcza się przede wszystkim dlatego, że są Ukraińcami, Tak samo, oczywiście, nie dopuszcza się ich do korzystania z funduszów obrotowych reformy rolnej. A tymczasem na oczach tej ludności, nie dopuszczanej do udziału w parcelacji, wyrastają zagrody kolonistów, wśród których już dzisiaj obserwujemy — przede wszystkim w pogranicznym pasie — gniazda komunizmu. Rzecz jasna, że te nowe zagrody nie mogą działać pozytywnie ani na nastroje ludności miejscowej, ani na jej stosunek do Państwa. Nie tytko różni ekstremiści, ale i element umiarkowany w obliczu tych faktów traci zaufanie do takiej polityki rolnej, a beznadziejność poprawy swego stanu materialnego i zabezpieczenia swych dzieci warsztatem pracy czyni go elementem podatnym na wszelkie eksperymenty czynników nie odpowiedzialnych.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#PMudryj">Jeszcze gorsze i całkiem przygniatające wrażenie na małorolnych włościanach ukraińskich musi robić fakt przygotowywania projektu ustawy o ograniczeniu obrotu nieruchomościami, powstałymi z parcelacji. W projekcie tym jest w art. 5 mowa nawet o wywłaszczeniu miejscowych rolników z tej ziemi, którą oni kupili w czasie dotychczasowego przeprowadzenia reformy rolnej od uczestników parcelacji. Pierwszą i ostatnią instancją w orzekaniu tego, kto ma być wywłaszczony, ma być starosta, a nie sąd. Uważam za niezbędne podkreślić tutaj bardzo wyrazistą intencję projektodawcy tej ustawy, ustawy z działaniem na 17 lat wstecz, ustawy, która przez ten fakt może wzbudzać w masach chyba tylko nieufność do ustawodawstwa wogóle, a oprócz tego wprowadza do ustawodawstwa niesłychane precedensy ograniczenia własności prywatnej ziemi i wywłaszczania prawnie nabytych działek na podstawie obowiązujących ustaw.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#PMudryj">Nie jest sekretem, że bodaj czy nie większość społeczeństwa polskiego na naszych terenach...</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#komentarz">(Głos: Na jakich terenach? Na polskich.)</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#PMudryj">To są nasze tereny, i nasze i wasze.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Głos: To są polskie tereny.)</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#PMudryj">Jako obywatel polski mam prawo nazywać je naszymi terenami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Niech Panowie nie przeszkadzają.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PMudryj">Nie jest sekretem, że bodaj czy nie większość społeczeństwa polskiego na naszych terenach...</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#komentarz">(Głos: Na polskich. Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#PMudryj">To są wspólne tereny... podtrzymuje taką politykę agrarną i wysuwa ekstremistyczne hasła, że z zapasu ziemi, przeznaczonej do parcelacji na naszych terenach, nie śmie przejść ani jedna piędź ziemi w ręce ukraińskie. A cóż — spytam — ma robić i poczynać ze sobą biedny miejscowy małorolny wieśniak ukraiński bez warsztatu pracy? Co zostanie mu i jego dzieciom do roboty? Nic dziwnego, że tej biedoty w jej beznadziejności, bez perspektywy otrzymania warsztatu pracy i zarobkowania czy to w kraju czy za granicą, nikt nie będzie w stanie powstrzymać od tego, ażeby ona radziła sobie po swojemu w tej biedzie, to znaczy rozwiązywała ten problem nielegalnie. Jasne, że przy takiej polityce rolnej na tych terenach trzeba się liczyć w przyszłości z faktem nie tylko zaognienia stosunków socjalnych, ale i z faktem bałkanizacji tych ziem i na koniec z nieuchylną perspektywą szerzenia komunizmu. Tak to wygląda i zarodki takiej przyszłości nosi w sobie jeden z najważniejszych odcinków polityki polskiej wobec Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#PMudryj">Taki rozwój wypadków w dziedzinie stosunków polsko-ukraińskich jest oczywiście dla nas, którzy tyle włożyliśmy w sprawie normalizacji, nad wyraz zatrważający i pełen tragizmu. W świecie dzieją się rzeczy wielkie i niezwykle ważne, które sięgają głęboko do podstaw ustrojów i zmierzają nie tylko do gruntownego przeradzania się tych ustrojów, ale i do wywierania kolosalnego wpływu na nowy układ stosunków międzynarodowych. Państwo Polskie w otoczeniu potężnych sąsiadów, którzy usiłują fascynować świat fanatyzmem wiary w uniwersalność ich idei, chyba nie powinnoby iść na to ażeby swoją polityką urabiać podatny grunt chociażby dla agentur komunistycznych, które są mistrzami w wykorzystywaniu niezadowolenia mas dla posiewu socjalnej nienawiści wśród nich i parcia ich w objęcia krwawych eksperymentów wywrotowych. Na naszych terenach my wypowiedzieliśmy już dawno bezwzględną walkę komunizmowi, ale przedstawiona przeze mnie polityka polska na odcinkach agrarnym, kulturalnym, samorządowym, administracyjnym i innych właśnie stwarza najwygodniejszą bazę dla wszelkich wpływów destrukcyjnych i rozkładowych.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#PMudryj">Nie trzeba bowiem zapominać, że każde niesprawiedliwe traktowanie Ukraińców czy to przez administrację, czy przez samorząd, każda najdrobniejsza nawet pomyłka nie tylko w wykonywaniu, ale i w samej interpretacji obowiązujących ustaw na tym terenie stanowi bardzo strawny żer dla heroldów nienawiści nie tylko socjalnej, ale i narodowej.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#PMudryj">Jeszcze raz podkreślam, że przed półtora rokiem zaczęliśmy politykę, pomyślaną na wielką skalę, politykę normalizacji stosunków polsko-ukraińskich, politykę, która miała zabezpieczyć triumf dla prawa i sprawiedliwości, która miała rzucić most nad historyczną przepaścią między obu narodami w Polsce. Do tak głęboko pojętych celów i zadań naszej polityki podeszliśmy szczerze i z najlepszą chęcią, mieliśmy na oku nie tylko dobro narodu naszego ale i wspólne dobro obu narodów w tym Państwie. Na miarę tej polityki wysunęliśmy nasze skromne żądania i robiliśmy wszystko, ażeby normalizacja stała się faktem dokonanym. Tymczasem z przeciwnej strony za cały ten okres nie wyczuliśmy szczerego dążenia i silnej, niezłomnej woli w tym kierunku, by normalizacja stała się nie tylko faktem dokonanym, ale żeby ugruntowała nowy etap w historii stosunków polsko-ukraińskich. Zauważyliśmy po polskiej stronie z małymi wyjątkami dążenie, ażeby sprowadzić tę wielką sprawę wyłącznie do poziomu drobnostek dnia powszedniego, ażeby obchodzić i wymijać sprawy ważne i tym samym dość trudne, bo zasadnicze i zbywać postulaty ukraińskie drobnymi ustępstwami, które na całokształt życia i ugruntowanie polityki normalizacyjnej wpływu decydującego mieć nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#PMudryj">Ujawniło się to i w tegorocznym preliminarzu budżetowym, gdzie nic się nie zmieniło, gdzie potrzeby kulturalne, oświatowe, naukowe i gospodarcze narodu ukraińskiego nie są uwidocznione, gdzie nawet jedną jedyną jakąś nową pozycją nie podkreślono tego faktu, że przecież w Polsce jest 6 milionów Ukraińców i że ci Ukraińcy mają coś w tym budżecie i dla swoich potrzeb, gdyż realizować ten budżet w dziale dochodów — a nie wydatków — będą i oni. A przecież globalna cyfra wydatków w preliminarzu budżetowym wynosi złotych 2,293.429,624.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#PMudryj">W moim przemówieniu z 6 grudnia zeszłego roku podkreśliłem, że zainicjowane zostało wielkie i przełomowe dzieło i jeżeliby ono zostało unicestwione nie z naszej winy, to zniweczono by wielką ideę, przekreślono by dobre chęci i dobrą wolę na długie, długie czasy i wątpliwym jest, czy do drugiej takiej próby naprawy stosunków polsko-ukraińskich w Polsce przyszłoby łatwo i prędko, I teraz chcę zakończyć moją mowę stwierdzeniem faktu, że miniony czas dla ugruntowania normalizacji stosunków polsko-ukraińskich dał tak znikomo mało z polskiej strony, że pierwotną szlachetną intencję normalizacji nie tylko w dużej mierze osłabił, ale poniekąd ją zniekształcił. A mnie się zdaje, że w obopólnym interesie należałoby wspólnym wysiłkiem odrestaurować jak najszybciej tę intencję normalizacji i poprowadzić ją godnie dla dobra obu narodów. Bo jeżeli to się nie stanie, to cała odpowiedzialność przed historią za zmarnowaną sposobność spadnie nie na nas, ale na tych, którzy naprawę stosunków polsko-ukraińskich zlekceważyli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Hyla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PHyla">Wysoka Izbo! Preliminarz budżetowy, wniesiony przez Rząd, jest zrównoważony, Zwiększenie go w stosunku do roku bieżącego o 72 miliony zł rozumiem, gdyż w dochodach przewidziane są większe wpływy z szeregu źródeł, które mogą dać większe wpływy, jeżeli koniunktura gospodarcza będzie się dalej poprawiać.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#PHyla">Zrównoważenie budżetu jest krokiem naprzód do dobrej gospodarki w Państwie. Akcja ta ma szerokie zrozumienie nie tylko w Sejmie, lecz także i w społeczeństwie. Słusznie jednak podniósł wczoraj p. Wicepremier Kwiatkowski, że preliminarz budżetowy jest więcej zrównoważony niż poprzednie i że jest krokiem naprzód w kwestii wprowadzenia w życie podstawowych zasad budżetowych. Preliminarz nie obejmuje jednak szeregu sum, które ciążą obecnie na budżetach gmin i powiatów, nie pozwalając samorządom spełniać ich właściwych zadań.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#PHyla">Braki preliminarza możnaby stopniowo w znacznej mierze usuwać, realizując zasadę „sprawiedliwości społecznej”, wysuniętą wczoraj w przemówieniu p. Premiera Składkowskiego. Można zaś dążyć do zrealizowania jej przez położenie większego jeszcze nacisku na uzyskiwanie coraz to większych sum dla budżetu z tak zwanych przez p. Premiera „zardzewiałych źródeł. Dochody, uzyskiwane z tych źródeł, będą mogły być użyte nie tylko na odciążenie samorządów, lecz również na pokrycie wielu ważnych potrzeb państwowych.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#PHyla">Gdy mowa o dochodzie budżetowym, nie można pominąć milczeniem wielkiego ich rezerwuaru, jaki stanowi przeszło 20milionowa ludność wsi.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#PHyla">Dochody z tego źródła płynące będą tym większe, im większa będzie zasobność wsi. O zasobności zaś wsi decyduje nie co innego, jak cena produktów rolnych. Ponieważ zaś dotąd wszystkie decydujące w Państwie i stojące po za nimi czynniki uznawały niski poziom cen produktów rolnych za główną przyczynę nędzy wsi i kolosalnego skurczenia się rynku zbytu towarów przemysłowych, dziś przy niewielkiej poprawie cen produktów rolnych nie można przeciwdziałać środkami administracyjnymi podnoszeniu się tych cen. Zapewne władze wykonawcze na dole zrozumiały w niewłaściwy sposób zarządzenia właściwych władz centralnych w zakresie podbijania cen. Bo o ile słusznym było przeciwdziałanie dalszemu nieuzasadnionemu podnoszeniu cen wyrobów przemysłowych, wyśrubowanych już i tak ponad poziom światowy — co przy uznaniu w naszym Państwie zasady stałości waluty równało się faktycznej dewaluacji pieniądza — o tyle podnoszenie się cen artykułów rolniczych uznane być musiało za objaw korzystny, gdyż na tej drodze osiągało się usuwanie szkodliwego gospodarcza rozwarcia nożyc cen. Winno zatem nastąpić wyjaśnienie właściwym omanom wykonawczym, gdzie i w jakich wypadkach powinny ingerować z tytułu lichwy towarowej, a gdzie powinny zupełnie zaprzestać ingerencji celem uniknięcia tamowania korzystnych procesów gospodarczych. Wówczas dopiero będzie można mówić o podniesionej wczoraj przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego zbawiennej poprawie cen produktów rolnych, od której zależy ogólna poprawa stosunków gospodarczych w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#PHyla">Oprócz względu na wysokość dochodów budżetowych większa zasobność wsi stanowić będzie zwiększenie pogotowia gospodarczego przy coraz to więcej wzrastającej intensyfikacji gospodarstw wiejskich, jak też dzięki temu zyska również większe oparcie jedna z najważniejszych dla nas spraw — obronność Państwa. Jako źródła dochodów budżetowych nie można pominąć kwestii wysokości cen, płaconych przez rolników za artykuły przemysłowe. Otóż z wyjątkiem sfer przemysłowych i czynników do nich zbliżonych panuje ogólna opinia, że konieczność płacenia nieuzasadnionych gospodarczo w naszym Państwie cen za artykuły przemysłowe było jednym z najważniejszych czynników, które doprowadziły gospodarstwa wiejskie na brzeg ruiny. W takiej sytuacji czynniki decydujące w Państwie winny dbać nie tylko o dalsze niepodnoszenie cen artykułów przemysłowych, ale w drodze nawet najdrastyczniejszych zarządzeń doprowadzić do obniżenia tych cen, co wpłynie na korzystniejsze ułożenie stosunków gospodarczych w Państwie. Przejrzystym przykładem jest tu właściwe ustosunkowanie się władzy państwowej do kartelu cementowego. Jeżeli taki sposób postępowania zastosuje się również i w wielu innych dziedzinach przemysłu, osiągnie się korzyści analogiczne, jak w kwestii cementowej. Jednakże przy wpływaniu jakimkolwiek sposobem na obniżanie cen danego artykułu przemysłowego nie można się ograniczyć do obniżenia ceny samego artykułu, ale należy równocześnie dbać o utrzymanie danego artykułu w tej samej jakości, w jakiej był przed obniżką ceny. Jako przykład przytoczyć tu można znane wszystkim obniżenie jakości cukru po obniżeniu jego ceny.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#PHyla">W miarę powiększania i rozbudowywania budżetowych źródeł dochodowych uzyska się możność powiększania budżetowych sum na wydatki. W zakresie zaś zwiększanych wydatków muszą być uwzględnione większe sumy potrzebne na zaspokojenie pilnych i ważnych potrzeb państwowych, między którymi wymienić należy sprawę dozbrojenia armii, sprawę przebudowy ustroju rolnego, sprawy bezpieczeństwa, sprawy szkolnictwa itp.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#PHyla">Obrona naszych granic i utrwalenie naszego wielkomocarstwowego stanowiska w świecie wymaga postawienia naszej armii zarówno pod względem ilościowym, jak też pod względem technicznego jej wiekwipowania na wysokim poziomie celem uzyskania odpowiednio wysokiego stopnia pogotowia militarnego. Konieczność podnoszenia sum budżetowych na cele wojskowe wynika również ze stałego zbrojenia się innych państw, a powodzenie akcji Funduszu Obrony Narodowej we wszystkich sferach naszego społeczeństwa, nie wyłączając nawet najbiedniejszych mieszkańców naszej wsi, świadczy najlepiej o zrozumieniu tej kwestii w najszerszych warstwach społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#PHyla">O ile armia stoi na straży naszych granic i stanowi o znaczeniu naszego Państwa na zewnątrz, o tyle policja państwowa stać musi na straży bezpieczeństwa, spokoju i porządku wewnętrznego, a to celem wytworzenia warunków potrzebnych do prowadzenia spokojnej pracy we wszystkich dziedzinach gospodarstwa społecznego. Nie można tu pominąć przykrego stwierdzenia, że stan faktyczny odbiega daleko od wymagań w tej dziedzinie. Bardzo liczne wypadki zbrodni, występków i wykroczeń są nie zaprzeczonym dowodem wielkich braków w zakresie bezpieczeństwa. Ten stan rzeczy musi ulec radykalnej i szybkiej poprawie. W wydatkach Państwa muszą się znaleźć odpowiednie sumy na oświatę. Sumy te muszą być corocznie podwyższane ze względu na coroczny przyrost dzieci w wieku szkolnym, przy czym nie można pominąć milczeniem, że już dziś jesteśmy w tym położeniu, że ponad milion dzieci pozostaje poza szkołą. Nie potrzeba dowodzić, że powstają z tego względu duże szkody, które dotykają przede wszystkim mieszkańców naszej wsi. Stosunki szkolne mamy na wsi znacznie gorsze od stosunków w miastach. Wielka reforma szkolnictwa na wszystkich jego stopniach oraz wprowadzenie wysokich opłat szkolnych zredukowały ilość dzieci wiejskich powyżej szkoły powszechnej do kolosalnie niskich granic i zahamowały przedwojenny pęd ludności wiejskiej do szkół wyższych stopni. Konieczne są tu zasadnicze zmiany, któreby ten przykry stan usunęły. Wymienioną przez p. Premiera cyfrę tysiąca dzieci wiejskich, którym umożliwiono dostęp do szkół wyższych, należy uznać za fakt bardzo dodatni, fakt ten jednak w małym tylko zakresie przyczynić się może do wprowadzenia poprawy w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#PHyla">Celem podniesienia zasobności wsi, jej stanu materialnego koniecznym jest podjęcie intensywniejszych prac w zakresie przebudowy ustroju rolnego. Przebudowa ustroju rolnego obejmuje kilka zagadnień, a więc parcelację, komasację, likwidację serwitutów, regulację wspólnot i ich zagospodarowanie. Zapas ziemi na cele parcelacyjne jest już obecnie dość szczupły w ramach obowiązującego ustawodawstwa o przebudowie ustroju rolnego, które z jednej strony, przyjmując wysokie maksymum posiadania przez jednego właściciela, z drugiej strony dając możność znacznego wyłączenia z pod parcelacji wielkich obszarów, stworzyło taki stan rzeczy, że w rękach jednego właściciela może się znajdować nawet kilka tysięcy hektarów użytków rolnych, które wielokrotnie leżą odłogiem, wywołując uzasadnione żale i utyskiwania ze strony bezrolnych lub karłowatych gospodarzy wiejskich. Ponieważ struktura rolna wsi coraz bardziej pogarsza się w drodze zwyczajowego dzielenia nawet małych już obecnie gospodarstw rolnych, z drugiej strony w bardzo szybkim tempie zwiększa się przede wszystkim ludność wsi, przeto zachodzi państwowa konieczność sięgnięcia do zapasów ziemi większej własności, szczególnie szybko tam, gdzie gospodarka rolna pozostawia dużo do życzenia. Tak uzyskany zapas ziemi wystarczy na upełnorolnienie wielu już istniejących karłowatych gospodarstw oraz na stworzenie dużej ilości zdrowych warsztatów rolnych, które razem wzięte i nie dzielone w przyszłości będą przede wszystkim rezerwuarem, z którego przy odpowiednich staraniach największe korzyści będzie mógł odnieść ogólny interes Państwa, a to przez uzyskanie możności podniesienia produkcji rolnej, zwiększenia oparcia przeciw ościennej agitacji wywrotowej, zwiększenie siły obronnej Państwa, zwiększenie możliwości dopływu do miast i przemysłu zdrowego elementu wiejskiego. O ile chodzi o użytki rolne, będące własnością osób prawnych o różnym charakterze, należy uznać, że użytki te winny być przejęte w zasadzie w całości na cele parcelacyjne chyba, że stoją temu na przeszkodzie obowiązujące ustawy międzynarodowe lub też inne bardzo ważne względy państwowe.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#PHyla">Ważna jest również sprawa rozwoju prac komasacyjnych, które w połączeniu z ustawą parcelacyjną dają doskonałe rezultaty. Tempo prac komasacyjnych należałoby zwiększyć do 600.000 hektarów rocznie. Omawiając sprawę scalenia gruntów nie należy zapominać również o fakcie, że scalone gospodarstwa rolne wykazują postęp nie tylko w zakresie samej produkcji rolnej, lecz także kultury duchowej właścicieli skomasowanych gospodarstw rolnych, co w następstwie znajduje. odbicie zarówno w większym zrozumieniu miejscowych interesów wsi, jak i pośrednio w większym zrozumieniu zasadniczych interesów i celów całego Państwa. O ile chodzi o likwidację serwitutów, to prace nad likwidacją należałoby przyśpieszyć i rozszerzyć na teren byłego zaboru austriackiego.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#PHyla">Uregulowanie sprawy wspólnot gruntowych ma doniosłe znaczenie dla sprawy przebudowy ustroju rolnego. Około półtora miliona ha wspólnot gruntowych wymaga podziału, względnie zagospodarowania. Dzielenie wspólnot jest wskazane, gdy przyczynia się wydatnie do poprawy struktury gospodarstw, szczególnie przy scalaniu gruntów. Dotychczasowy stan wspólnot gruntowych jest w dużej części fatalny. Zagospodarowanie tych wspólnot jest utrudnione. Dotychczas obowiązujące ustawodawstwo nie odpowiada potrzebom, wynikającym z panujących stosunków gospodarczych. Do podziału lub zagospodarowania wspólnot istnieje potrzeba ścisłego określenia udziałów poszczególnych współwłaścicieli, współposiadaczy, czy też współużytkowników oraz zniesienia ciążących na wspólnotach praw osób trzecich. Uregulowania tego ważnego zagadnienia domagają się rolnicy, a da się to uskutecznić przez wydanie przepisów prawnych o podziale i zagospodarowaniu wspólnot gruntowych. Pożądane byłoby, by Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych opracowało odpowiedni projekt ustawy, gdyż materiały w tej sprawie są bardzo wielkie, oraz by Rząd wystąpił z projektem do ciał ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#PHyla">Ograniczenia odnośnie niepodzielności gospodarstw włościańskich w różnych państwach stosowane są w różnym zakresie. Wymienić tu należy zarówno prawo zwyczajowe, które wytworzyło się z biegiem czasu w różnych państwach, jak też i formalne przepisy ustawowe, regulujące sprawy niepodzielności gospodarstw włościańskich. W Polsce w wyniku obowiązującego od lat ustawodawstwa posiadamy obecnie około 150 tysięcy gospodarstw wiejskich, opartych o przepisy o niepodzielności. Stosunki, w jakich żyjemy, stwarzają konieczność rozszerzenia. w odpowiednim zakresie odpowiednich norm prawnych, umożliwiających wydanie i przeprowadzenie w praktyce przepisów prawnych o ograniczeniu dzielenia gospodarstw rolnych. Nie należy dążyć w krótkim czasie do zbyt wielkiej ilości niepodzielnych gospodarstw, gdyż wówczas nie zdołalibyśmy pokonać trudności pieniężnych w tej sprawie. Prócz formalnych przepisów o niepodzielności gospodarstw winny być z jednej strony stworzone równocześnie odpowiednie warunki materialne dla dziedziczących gospodarstwa i ich rodzeństwa, umożliwiające spłatę rodzeństwa, zaś z drugiej strony umożliwienie odpływu ludności do miast, przemysłu i za granicę. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że dla nowopowstającego stanu przebudowy ustroju rolnego musi być stworzony odpowiednik w postaci właściwego uregulowania stanu hipotecznego. Otóż stwierdzić należy, że jakkolwiek obowiązujące przepisy hipoteczne, odnoszące się wyłącznie do gruntów, będących przedmiotem akcji przebudowy ustroju rolnego, są — teoretycznie rzecz biorąc — zupełnie wystarczające, to jednakże nie czynią one zadość wymaganiom życia. Urządzenie bowiem hipoteki tylko wtedy odpowie celowi, jeśli hipoteka będzie przejrzysta, dostępna i tania. Wynika z tego konieczność reorganizacji hipoteki i jej gruntownego potanienia. Reorganizacja taka jest obecnie tym więcej potrzebna, że z jednej strony pracuje nad prawem hipotecznym Komisja Kodyfikacyjna, z drugiej zaś strony Ministerstwo Skarbu przeprowadza klasyfikację gruntów na zasadach jednolitych w całym Państwie dla potrzeb podatku gruntowego. Klasyfikacja taka pociągnie za sobą konieczność sporządzenia map dla całego Państwa, a mapy takie są koniecznym instrumentem hipoteki. Urządzenie hipoteki mogłoby tedy być połączone z przeprowadzeniem klasyfikacji i zaprowadzeniem katastru gruntów. Wymienione powyżej zagadnienia z zakresu przebudowy ustroju rolnego są tak ważne i zasadnicze nie tylko z punktu widzenia ludności wiejskiej, ale również z punktu widzenia ogólnych interesów Państwa, że odpowiednie sumy na rozwiązanie tych zagadnień muszą być siłą rzeczy przewidziane ogólnym planem inwestycyjnym ze względu na okoliczność, że sumy, przewidziane w preliminarzu budżetowym, są zaledwie małą częścią ogólnej sumy potrzebnej na rozwiązanie faktyczne wymienionych zagadnień. Szczegółowe rozpatrywanie tej sprawy nastąpi po przedstawieniu ciałom ustawodawczym przez Rząd projektu planu inwestycyjnego.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Bakon.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PBakon">Wysoka Izbo! Rzucone hasło obrony Polski winno być hasłem niegołosłownym, a stać się treścią życia polskiego. Prace Rządu, Sejmu, narodu winny być podporządkowane temu celowi. Ten, dla kogo to hasło nie jest czczym wyrazem, lecz treścią przeżyć wewnętrznych, musi baczną uwagę zwrócić na wieś, bo ona jest skarbnicą sił żywotnych narodu, niewyczerpanym rezerwuarem materiału ludzkiego na wypadek wojny. Na wojnie decyduje nie tylko uzbrojenie, wyposażenie materialne wojska, ale przede wszystkim człowiek i jego duch, jego przysposobienie psychiczne. Można powiedzieć: jaką będzie wieś, jaki będzie duch wsi, taka będzie armia.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#PBakon">A co się dzieje na wsi? Kto bacznym i wnikliwym okiem obserwuje wieś, ten musi zauważyć działalność agentów wschodniego sąsiada, który zdobywa sobie na wsi coraz więcej zwolenników dla swojego destrukcyjnego materializmu. Wieś komunizuje się. Proces ten następuje w dość szybkim tempie, osłabiając żywotne siły narodu. W imię sił obronnych Państwa procesowi temu należy przeciwdziałać. Wprawdzie działa aparat państwowy, ale akcja ta nie wystarcza, tym bardziej, że widzimy cały szereg niezręcznych posunięć władz, które ułatwiają działalność agentów obcych przez wytwarzanie niepotrzebnego niezadowolenia wśród obywateli. Np.: Dyrekcja Lasów Państwowych procesuje się stale o grunty, będące w posiadaniu wsi od kilkudziesięciu lat, zamyka drogi przejazdowe do wsi; w okolicach dawnych fortec własność gruntów nie jest uregulowana dotychczas, utrudniając gospodarkę rolną. Niewłaściwym jest traktowanie chłopów przez urzędników. Przykładów tego stosunku ze strony władz administracyjnych, skarbowych i innych nie warto cytować.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#PBakon">Inne zagadnienia — np. rozmieszczanie szkół powszechnych jest wybitnie niekorzystne i krzywdzące wieś. W każdym miasteczku czy osadzie mamy 7oddziałową szkołę powszechną trzeciego stopnia i każde dziecko żydowskie jest uprzywilejowane w stosunku do dziecka ze wsi, która ma przeważnie szkoły niższych stopni. Podobnych faktów możnaby wyliczyć multum. Wywołują one w świadomości ludu poczucie krzywdy i nienawiść do przedstawicieli władz państwowych, a tym samym do Państwa Polskiego, gdyż chłop polski w przedstawicielu władzy widzi uosobienie Państwa. To rozgoryczenie mas ludowych wyzyskują komuniści, szerząc swoje zgubne hasła. Aparat państwowy w zwalczaniu komunizmu nie jest wystarczający, konieczne są organizacje społeczne. Organizacje społeczne na wsi są zbyt słabe, aby przeciwstawić jakąś realną siłę komunizmowi. Partie polityczne wobec prowadzonej walki wszystkich przeciw wszystkim osłabiają siłę odporną narodu. Inne, działające na zasadach nienawiści klasowej, wręcz ułatwiają szerzenie się komunizmu.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#PBakon">Jeden jest jasny punkt w tym rozbiciu — oto większość Polaków, jeszcze dotychczas wzajemnie z sobą walczących i chodzących pod różnymi znakami, na ogół zaczyna jednakowo myśleć i odczuwać groźną rzeczywistość polską. Powszechne jest pragnienie reform społecznych tudzież zrozumienie dla ogólnych potrzeb narodu, jako całości. Wieś płaci dziś za wszystkie nasze błędy: za nadmierne szafowanie groszem publicznym, za wyzysk karteli i obcego kapitału; za to, że wielkie zadania przebudowy gospodarczej nie są urzeczywistniane, za to, że handel opanowały obce żywioły, które go prowadzą systemem rabunkowym i spekulacyjnym. Na nędzę w miastach mamy jeszcze różne środki zaradcze: akcję pomocy, Fundusz Pracy itp. O nędzy wsi zapomina się. Za ustrój kapitalistycznego wyzysku płaci wieś tak, jak w Sowietach płaci za materializm komuny. Reformy społeczne, jeśli mają być przeprowadzane, to nie dla klasy, grupy czy warstwy i nienawiści klasowej, lecz przez solidaryzm narodowy i dla dobra narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#PBakon">Pokolenie nasze przejęte jest troską o to, co Państwo Polskie ma dokonać, ku czemu ma naród prowadzić. I kto w Polsce nie uległ obcym wpływom, ten dąży do urzeczywistnienia chrześcijańskiej sprawiedliwości, do stworzenia w Polsce takiego ładu, który by pociągał inne narody swą siłą i wartością moralną. Ten idealizm stwarza warunki do wielkiego wzmożenia potęgi Polski. Ludzi tak myślących chodzi wielu w Polsce, obecnie chodzą luzem, bądź pod różnymi znakami. Jest ich legion. Wystarczy aby się skrzyknęli i powstanie zwarty, silny front narodowo-radykalny, który obok aparatu państwowego będzie tamą dla rozszerzenia się komunizmu i obcych agentur. Im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla obronności i siły kraju. Wszystkie siły obcych agentur, które u nas zbyt si? rozwielmożniły, które zbyt wielkie wpływy zdobyły, a wciąż są tajne, nastawione są ku rozbiciu tego, coraz wyraźniej zarysowującego się frontu. Organizacja narodu, jeśli ma się udać, musi być wyrazem pragnień i dążeń tegoż narodu. Oparta winna być na ideach wyznawanych przez większość Polaków. Idee te — to radykalizm społeczny i świadomość narodowa.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#PBakon">Polska może być tylko narodowa i radykalna, a nigdy międzynarodowa i konserwatywna? To są prądy, które nurtują w głębi dusz Polaków a w szczególności wśród pokolenia, wychowanego już w niepodległej Polsce. I prądy te zwyciężą. Im wcześniej, tym lepiej dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#PBakon">Gdy chodzi o sprawy gospodarcze, to należy traktować je jako podłoże siły obronnej. Bez silnego ekonomicznie narodu nie będzie silnej militarnie Polski. W ten sposób te sprawy należy traktować.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#PBakon">W przemówieniu p. Ministra Skarbu muszę podkreślić jedną niezmiernie ważną nutę: oto słyszeliśmy, że Polska w dziedzinie gospodarczej przechodzi z pozycji obronnej do aktywnej, atakującej, Chodzi o to, żeby wszystkie siły narodu i Państwa Polskiego można było zatrudnić w tym ataku na odcinku gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#PBakon">Jaka ma być miara postępów naszych gospodarczych? Czy normy dotychczasowych wskaźników, ile tam procent więcej mamy zatrudnionych, ile tam procent więcej jest fabryk, powiększenia się spożycia? Nie, inny wskaźnik musimy mieć. Jaki? Jesteśmy w trakcie wyścigu pracy, ale w wyścigu pracy nie wystarczy wzmożenie się tempa, lecz o co chodzi? Chodzi o to, aby dystans między Polską, która bierze udział w tym wyścigu nie zwiększał się, ale zmniejszał się w porównaniu do narodów, które jeszcze w dziedzinie życia gospodarczego przodują przed nami. Jednak wierzę w siły narodu polskiego, w siły Państwa Polskiego, a więc wierzę, że ten dystans będzie, się zmniejszał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WicemarszałekPodoski">Odraczam posiedzenie do godz. 16.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 5 do godz. 16 min. 20.)</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#WicemarszałekPodoski">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Mincberg.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PMincberg">Wysoka Izbo! Po tak długiej przerwie w naszych obradach niewątpliwie Koledzy Posłowie obładowani są wielkim ładunkiem wszelkiego rodzaju bolączek. Jakże inny jest pod tym względem los posłów Żydów. Nasz ładunek, to już nie tylko bolączki i niedomagania. To gorycz i rozpacz!</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#PMincberg">P. Prezes Rady Ministrów w swoim wczorajszym ekspose był łaskaw powiedzieć, iż dążeniem Rządu jest osiągnięcie sprawiedliwości społecznej wobec wszystkich bez różnicy obywateli. Pozwolę sobie jeszcze zacytować drugie zdanie p. Premiera z wczorajszego ekspose, iż z niecierpliwością oczekiwał zebrania się Sejmu, ażeby usłyszeć prawdę o życiu Polski, zapytuje więc, jak ta prawda wygląda? Czy dążenia Rządu wcielone zostały w czyn? Czy życie płynie innym korytem? Z całą stanowczością twierdzę, że rzeczywistość zgoła inaczej się przedstawia Na każdym kroku, w każdej dziedzinie napotykamy na rozpacz, wynikającą z nędzy, na nędzę, wynikającą z rozpaczy. Nie będę w tej chwili wyliczał detali. Tragizm ludności żydowskiej jest tak wielki, tak przeogromny, tak katastrofalny, że brak po prostu słów, by go zobrazować i odmalować w całej przepastnej jego grozie. Czy może być bardziej tragiczna sytuacja niż ta, w której ludność żydowska od pewnego czasu w Polsce się znajduje? Gospodarczo znękana, zbiedzona, moralnie oplwana i spotwarzana, stała się ona w ostatnich czasach przedmiotem nikczemnego i brutalnego prześladowania na każdym kroku i w każdym przejawie życiowym.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#PMincberg">W przemówieniach swoich przed kilku laty i w roku zeszłym podkreślałem, że to wszystko, co się dzieje na ulicy i jest kierowane w stronę żydowstwa, ma na celu nie tylko zniszczenie ludności żydowskiej, ale w pierwszym rzędzie opanowanie życia publicznego przez pewien żywioł, pragnący za wszelką cenę dojść do władzy. Każdy kamień, kierowany w szybę żydowską, jest pociskiem, kierowanym przez t. zw. rewolucję narodową w stronę ster rządowych.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#PMincberg">Czy to blokada wyższych uczelni, czy to mordowanie bezbronnych obywateli, czy to przelewanie krwi żydowskiej, czy to pogrom mieszkań i sklepów żydowskich — to wszystko ma być według programu endecko-hitlerowskiego preludium do wielkiej rozgrywki politycznej i przewrotu kwasi-narodowego.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#PMincberg">I tu powinien Rząd raz zdecydować się na krok stanowczy i bezwzględny, albowiem tak długo, jak będzie to ze strony Rządu tylko dążeniem, a nie silną wolą, agitacja z innej strony zawsze będzie skuteczniejsza. Jestem przekonany, że gdyby w zarodku s tłumiono przed kilku laty pierwsze wybryki i ekscesy podjudzanej młodzieży na uczelniach, nie mielibyśmy obecnie tak rozplenionej i rozwielmożnionej akcji, która staje się coraz groźniejsza i która wymaga coraz ostrzejszych środków. Ciekaw jestem, jak p. Premier zapatruje się na słowa p. Surzyńskiego, który widzi w tych wszystkich objawach czyn patriotyczny. Czy dążenie Rządu skierowane będzie właśnie przeciwko tym czynom pseudo patriotycznym?</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#PMincberg">Mówiąc o groźnych pomrukach ulicy, opanowanej przez niepoczytalny i nieodpowiedzialny element, wskazywałem również na bezkarność agitacji prasowej, która wydaje, niestety, tak krwawy plon. Heca prasowa, prowadzona przez sforę wściekłych pismaków w rozmaitych piśmidłach, jak „Warta”, „Dziennik Narodowy, „Orędownik”, „Hasło Podwawelskie”, „Samoobrona Narodu” i w wielu innych organach endeckich i żydowskich, do tego stopnia otumania i znieprawia umysły, że tworzy zastępy morderców. Ci sami, co przed 13 laty zamordowali pierwszego Prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej, ci sami, którzy gloryfikowali później mordercę, ci sami szczują obecnie przeciw niewinnym, bezbronnym obywatelom Żydom, których jedynym grzechem jest to, że należą do narodu żydowskiego w Polsce. Oto, Wysoki Sejmie, w jaki sposób redaguje się, jakim jadem przesiąknięte są te odezwy Ł zw. młodzieży narodowej, którą p. poseł Dudziński tak się szczyci, oto w jaki sposób nawołuje ona do przelewu krwi i mordowania Żydów. Zacytuję jedną z tych odezw, przytoczoną w „Republice” łódzkiej z dnia 10 października r. b. Odezwa mówi: „Została przelana krew i będzie przelewana. Będzie przelewana obficie, bo to jest jedyna płaszczyzna dyskusji o słuszność i wagę sprawy. Dziś nie ma innej rozmowy z Żydem, który chce Polską owładnąć, prócz uderzenia sztyletem, prócz kuli. Są to argumenty jedynie słuszne, jedynie celowe. Nie ma przekonywania, nie ma słownych argumentów. Jest walka, musi być trwała walka, obejmująca masy. Ten, kto argumentuje przeciwko walce, jest zdrajcą. Kto argumentuje przeciwko krwawej walce, jest tchórzem”.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#PMincberg">Czy należy się dziwić Wysoki Sejmie, że tak jest, jeśli nawet w uczelniach wychowuje się dziatwę w niektórych miejscach w tym samym duchu. Oto mam przed sobą pismo, które cytuję, list rodziców chrześcijan, umieszczony w „Robotniku Piotrkowskim” nr 318. Pisze do redakcji matka: Córeczka moja przyszła do domu ze szkoły, do której uczęszcza, ze szkoły im. Królowej Jadwigi, z następującym opowiadaniem. Ksiądz Stróżyk na lekcji religii wpajał dzieciom, że przelewaniu krwi chrześcijan w Hiszpanii są winni Żydzi. Na zapytanie jednego z dzieci co należy czynić w Polsce z żydami, ksiądz Stróżyk odpowiedział: Należy czynić to samo, co Faraon w Egipcie — starszych brać do ciężkich robót, a dzieci wymordować. Proszę przeczytać „Robotnika Piotrkowskiego” nr 318. Ostatnio, zdaje mi się, doszło do Kuratorium Szkolnego Warszawskiego, że nauczycielka w Żyrardowie pozwoliła sobie powiedzieć do żydowskiej dziatwy szkolnej: nie wiem wogóle. po co wy na świecie żyjecie.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#PMincberg">Wysoka Izbo! Taka oto jest atmosfera moralna, w której wychowuje się i pielęgnuje najohydniejsze i najbrutalniejsze czyny antyżydowskie, które w Państwie praworządnym muszą być uważane za czyny antypaństwowe.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#PMincberg">Sądzone mi było naocznie przekonać się, do jakiego stopnia młode dusze są zatruwane jadem nienawiści. Widziałem natychmiast po zamordowaniu dwóch Żydów łódzkich, nie tylko ofiary mordu, ale także i mordercę. Widziałem, jak szczycił się swoją legitymacją endecką, jak punktualnie opłacał składki, jak był pełen dumy ze swej wykonanej misji. Ciekaw jestem, czy endecja z taką samą punktualnością nawołuje do opłacania podatków państwowych, jak ten młodzian opłacał składkę na mafię zbrodniczą i morderczą. Czy z taką samą gorliwością nawołują do niesienia pomocy zimowej bezrobotnym, z jaką nawołują do gwałtu i mordu.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#PMincberg">Słusznie zaznaczył p. Wicepremier Kwiatkowski wczoraj, że wszystkie czynne i mocne elementy muszą być wciągnięte do pracy. Wysoki Sejmie! Czy to mają być te czynne i mocne elementy, które zostaną wciągnięte do pracy, tak nam potrzebnej do konsolidacji?</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#PMincberg">I to wszystko dzieje się w chwili, kiedy naprawdę polityka wewnętrzna wymaga zespolenia i zjednoczenia wszystkich sił, ażeby móc zakusom zewnętrznym stawić czoło i dać należytą odprawę. Trujący wiatr od zachodu, umiejętnie kierowany przez obcą propagandę, hurtem i detalem importowany do Polski — to przecież sztuczna mgła i zasłona dymna, za którą wróg nasz odwieczny i mściwy przygotowuje się militarnie do najkrwawszego może w dziejach ludzkości napadu na sąsiadujące z nim kraje. Aranżuje się kwestię żydowską w chwili, kiedy powinniśmy wszyscy społem i każdy z osobna bacznie i czumie patrzeć w stronę aranżowanej gdzieindziej kwestii gdańskiej. Jest to uśpienie wewnętrznej czujności Polski przez ciemne moce obcej propagandy, która przygotowuje gwiazdkę dla swego „Fuhrera”. Czyżby potomkowie Targowiczan zapomnieli już o ciężkich latach niewoli, że, tworząc waśnie wewnętrzne, rozluźniają spoistość i całość społeczeństwa, dając najlepszy w ten sposób atut zewnętrznemu czynnikowi, czyhającemu na nasze osłabienie i na anarchię w kraju.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#PMincberg">Jeżeli sfery te nie są w stanie same panować nad sobą i opamiętać się póki czas, należy wytężyć wszystkie siły i wszelkie środki, ażeby ten jad wyplenić i ten czad rozwiać. Łudzą się nasi domorośli adherenci zakonu nazistowskiego, znaczonego swastyką, przypuszczając, że ruch ten długi będzie miał żywot. Mylą się przypuszczając, że trucizna stamtąd płynąca znajduje aprobatę wśród społeczeństw szlachetnych. Pierwszym może policzkiem, wymierzonym przez świat cywilizowany oprawcom średniowiecznym, jest przyznanie więźniowi niemieckich obozów koncentracyjnych von Ossietzky'emu nagrody pokojowej Nobla. Dalsze policzki niechybnie nastąpią, bo nastąpić muszą tam, gdzie panuje niesprawiedliwość i gdzie pa noszy się barbarzyństwo.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#PMincberg">Tak samo, jak u zachodniego sąsiada wysunięto moment ekonomiczny jako pretekst do zniszczenia żydostwa niemieckiego, ażeby w ten sposób dojść do władzy, tak samo uczniowie hitleryzmu u nas tworzą bajkę o rzekomym dobrobycie żydowskim, o zbawienności straganu, ażeby opanować ster rządów w Polsce. Że są to wszystko bajki, zdaje sobie sprawę każdy, kto z bliska przygląda się ternu zagadnieniu, kto uczciwie i rzetelnie bada życie gospodarcze naszego kraju, kto naprawdę chciałby znaleźć jakieś panaceum na nasze bolączki. Nawet publicyści i ekonomiści endeccy, którzy patrzą na ten problem nie przez przyćmione propagandą hitlerowską szkła, lecz przez wyniki badań naukowych, choćby przyprawionych pewną dozą subiektywizmu partyjnego, muszą przyznać, że kwestii ekonomicznej nie rozwiąże się opanowaniem straganu. Nie rozwiąże się również tego zagadnienia emigracją, czy modnym ostatnio słówkiem — ewakuacją pewnej części ludności do innego kraju. Potwierdzają to w swych wywodach zarówno publicysta endecki Bohdan Wasiutyński, jak profesor Stanisław Grabski.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#PMincberg">Pan Dudziński, przejęty widocznie humanitaryzmem swego referatu przeciw ubojowi rytualnemu, ma zamiar ten humanitaryzm zastosować do emigracji żydowskiej. Radziłbym, ażeby te uczucia swoje użył gdzie indziej, tani, gdzie się dzieją barbarzyństwa, moment zaś emigracji Żydów do Palestyny niechaj lepiej zostawi samym Żydom.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#PMincberg">Tak, jak przed tem etatyzm, tak obecnie „straganizm” dotkliwie może zrujnuje żywe ciało gospodarcze ludności żydowskiej. Ale zapewniam Panów, że równocześnie stworzy on takie wyrwy na gościńcu gospodarczym Polski, że wóz państwowy nie będzie mógł swobodnie się poruszać. Zamiast stwarzać nowe wyrwy, należałoby na odwrót stare zasypać i wyrównać. Jeśli p. Premier wyraził pragnienie, by element wiejski garnął się do handlu i przemysłu, to, Panie Premierze, nie w taki sposób, sposobami gwałtu, sposobami pikietowania, które przerzuca się codziennie z jednego miejsca na drugie, jak to mą miejsce np. w Toruniu i czemu policja zupełnie bezczynnie się przypatruje.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#PMincberg">Blisko tysiąc lat pełnego trudu i mozołu życia żydostwa w Polsce, to nie jest chwilowy pobyt w hotelu, by można było spakować ma natki i udać się z przymusu czy z rozkazu do innego kraju, gdyby to nawet miała być Palestyna. Nie opuścimy naszych siedzib, zmuszeni do tego jawnym czy tajnym tenorem, bo mamy nadzieję, że tak samo, jak żydostwo wytrzymało ciśnienie dwóch tysięcy lat diaspory, tak samo przetrzyma obecną dobę hitleryzmu czy faszyzmu. Jesteśmy lojalnymi obywatelami Polski i chcemy nadal nimi być.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#komentarz">(Głos: A procesy komunistyczne?)</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#PMincberg">Jest tylu komunistów Żydów, co i Polaków. A kto stwarza tych komunistów, nie wiem. Kto wtłacza tę młodzież do komunizmu, nie wiem.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#PMincberg">I zupełnie obojętne, czy będzie się szukało dla nas terenów emigracyjnych na Marsie, czy, jak generał Tommee w Inowrocławiu, na tak pięknie przez niego określonej kolonii emigracyjnej...</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#komentarz">(Skreślono z polecenia Marszałka Sejmu wy rażenie nieparlamentarne o brzmieniu rosyjskim.)</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#PMincberg">Owszem, siedziba narodowa żydowska w Palestynie może odegrać doniosłą rolę w naszym życiu, ale nie jako miejsce ucieczki, lecz jako ognisko żywotności państwowej i zespoleniowej Izraela. Jeżeli pewien odsetek ludności będzie miał możność lub pragnienie emigrowania, jest oczywiście pożądane poparcie wszystkich temu sprzyjających czynników, tak samo, jak tego rodzaju poparcie istnieje w całym szeregu krajów dla wszelkiej emigracji wogóle. Ale dziwić się należy naszej dyplomacji, że jako uzasadnienie konieczności ekspansji polskiej wysuwa na forum międzynarodowym problem emigracji żydowskiej. Nie wolno i nie można w ten sposób stawiać kwestii. Nie wyobrażam sobie, by pewnego poranku Polacy chicagowscy lub Włosi nowojorscy poczuli się obiektem ewakuacji czy emigracji jedynie dlatego, że temu lub owemu yankesowi powodzi się gorzej od nich, pełnokrwistych i stuprocentowych obywateli amerykańskich. Jeżeli Polska uzyska kolonie, pewien odsetek Żydów zapewne chętnie wiemigruje. Ale zdobycie koloni j nie może być uwarunkowane z góry osiedlaniem Żydów. Nie uważamy siebie za obywateli gorszej lub innej sorty niż reszta obywateli kraju.</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#PMincberg">Od tego tylko krok do dzielenia ludności na nadobywateli i podobywateli, gdy wszyscy wobec prawa i życia powinniśmy być tylko równymi obywatelami. Od tego tylko krok do. dzielenia uczelni na prawą i lewą stronę. Od tego tylko krok do tworzenia kasty uprzywilejowanych i odłamu upośledzonych, klasy właściwych obywateli i klasy poniżonych pariasów.</u>
          <u xml:id="u-29.24" who="#PMincberg">A do tego właśnie zmierza wszelkimi sposobami i środkami agitacja endecka, która zohydza ludność żydowską, obrzuca ją wszelkiego rodzaju oszczerstwami, przypisuje jej najgorsze zbrodnie, obwinia ją o rzekome obrażanie i lżenie narodu polskiego, omal nie oskarża ja o sojusz z Belzebubem na szkodę interesów Polski.</u>
          <u xml:id="u-29.25" who="#PMincberg">Bo, proszę Panów, czy to naprawdę nie jest hańbą dla współczesności, gdy się słyszy, że ni stąd ni zowąd po setkach lat współżycia na ziemiach polskich Żydzi poczęli lżyć naród polski? Tu jakaś adwokatowa, tam inżynier, gdzie indziej jakaś handlarka, a maluczko — i poseł na Sejm. Nie dalej, jak 5 dni temu zdarzył mi się nienotowany chyba w kronikach społecznych wypadek. Otóż towarzyszący mi na dworcu kolejowym w Łodzi pan zwrócił mi półgłosem uwagę, że ktoś odezwał się do jednego z przechodniów tymi słowami: „Ja nie znam wypadków, znam tylko rasę”. Ponieważ nie dosłyszałem słów mego towarzysza, zapytałem go: „Co powiedział, znam tylko rasę?” Wtem przez mnie niezauważony przedtem i nieznany mi pan wyprzedził nas i zaatakował w taki oto sposób: „Czego pan mnie zaczepia?” „Ja pana zaczepiałem na ulicy? „Pan mi ubliża, pan mówi o rasie, ja pana w mordę strzelę, za dobrze wam tutaj”. I oddalił się szybkim krokiem. Oczywiście, zaskoczony tym niemiłym incydentem, udałem się do w pobliżu stojącego posterunkowego, prosząc go o wylegitymowanie tego pana. I proszę posłuchać: okazało się, że to jest ni mniej ni więcej, jak sędzia śledczy w Łodzi. Nazwiska nie chcę wymienić z wiadomych powodów. Nazajutrz podałem ten fakt p. prezesowi sądu okręgowego, który z pewnością zareagował. Ale, Wysoka Izbo, ani prezesi sądów, ani nawet p. Minister Sprawiedliwości nie mogą być aniołami stróżami całego podwładnego sobie personelu. Zresztą nie chodzi tylko o reakcję, chodzi mi o wskazanie na psychozę, jaka panuje, jak głęboko i wysoko ona sięga i w jaki sposób się przejawia i uwydatnia. Proszę sobie wyobrazić, że nawet policjantowi, który w mniemaniu p. sędziego ośmielił się zapytać o imię i nazwisko, zagroził, „że go nauczy”. Jakże więc mamy się dziwić innego rodzaju objawom podkreślania wyższości i niższości w społeczeństwie. Mówił niedawno p. Minister Sprawiedliwości o przepasce na oczach Temidy, uważając że sprawiedliwość w Polsce winna się odbywać z otwartymi oczyma. Owszem, jest to możliwe wtedy, kiedy Temida patrzy oczyma, a nie przez szkła.</u>
          <u xml:id="u-29.26" who="#PMincberg">Wysoka Izbo! Pan Premier zapewnia delegacje żydowskie, gdy zgłaszają się do niego, że dążeniem Rządu jest, ażeby wszyscy obywatele byli równi wobec prawa i korzystali ze wszystkich dobrodziejstw życia zbiorowego. Należałoby może jednak raczej zapewnić sfery nieżydowskie, że życzeniem Rządu jest, ażeby wszyscy równi byli wobec prawa i korzystali ze wszystkich dobrodziejstw życia zbiorowego. Jak powiedziałem już na wstępie, niezbędne jest zdecydowane i stanowcze określenie stanowiska władz rządowych wobec panujących obecnie nastrojów. Właśnie oświadczenia p. Premiera, że kwestią jego honoru jest zaprowadzenie ładu i porządku w kraju, zabezpieczenie życia i mienia obywateli żydowskich na równi z nieżydowskimi obywatelami kraju, winny być skierowane w stronę podżegaczy wszelkiego autoramentu, działających bądź w druku, bądź na ulicy. Wcielenie w czyn tego rodzaju stanowczych oświadczeń może tworzyć podstawę do spokojnej pracy nad lepszym jutrem, tak upragniony m i utęsknionym przez wszystkich, a na którym w pierwszym rzędzie zależy czynnikom rządowym, odpowiedzialnym za losy Państwa i obywateli, Liczba zapowietrzonych miejscowości została ostatnio zwiększona pięknym Wilnem. To Wilno, które zawsze było otaczane pietyzmem ze strony ś. p. Józefa Piłsudskiego, też zostało splamione ciemną plamą, o czym p. Premier przekona się ze złożonych interpelacyj.</u>
          <u xml:id="u-29.27" who="#PMincberg">Omawiając budżet państwowy należy o tym wszystkim pamiętać, gdyż jest to alfa i omega normalnego rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-29.28" who="#PMincberg">Nie poruszałem dlatego w tej chwili szczegółów, dotyczących samego budżetu, do których powrócę przy poszczególnych resortach. Mówiłem jedynie o podstawie, na jakiej może i winien się oprzeć zdrowy byt państwowy, a bez zdrowego bytu państwowego — nie ma i być nie może zdrowego budżetu państwowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Prystorowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PPrystorowa">W chwili, gdy Polska z zachodu i wschodu jest otoczona potęgami o wzrastającej sile militarnej, gdy oczy naszych sąsiadów są skierowane na bieg wewnętrznych spraw polskich, gdy trzecia międzynarodówka jako hasło swoje wysuwa sianie w Polsce anarchii, nieporządku i wzniecenie wojny domowej, aby przez osłabienie jej wewnętrzne przygotować do łatwiejszego opanowania — Polacy muszą z całym męstwem spojrzeć w oczy niebezpieczeństwu i przeciwstawić zakusom wrogów jednolity front zespolonego społeczeństwa. Setki agentów państw wrogich rozwijają na naszym terenie gorączkową pracę. Operując znajomością naszych wad narodowych, przy pomocy zakulisowych intryg, zakonspirowanych osób starają się siać niezgodę, odsuwać od siebie ludzi, których zgodna współpraca i porozumienie byłyby siłą Polski, a którzy w rozsypce służą tylko ich zakonspirowanym celom. Stwarza to sytuację, która mimo woli nasuwa porównanie z biblijnym Babilonem, gdzie się pomieszały języki i brat przestał rozumieć brata.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#PPrystorowa">Zjawiskiem dnia w Polsce są fakty, gdzie ideowi towarzysze dnia wczorajszego nie znajdują drogi do siebie, nie mają już wspólnego języka, a przecież jeden jest język dla wszystkich Polaków, język, którego nas uczył Wielki Marszałek, to jest język miłości Ojczyzny i całkowitego zapomnienia o prywacie. Język, który byłby teraz tak bardzo na dobie.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#PPrystorowa">Sejm obecny, w niesmaczny sposób traktowany przez prasę, zapoznawany przez Rząd, spotyka się z niesłusznym traktowaniem społeczeństwa, które nie docenia jego walorów. Sejm obecny, nie wybierany według klucza partyjnego, nie może stać się terenem rozgrywek politycznych, rujnujących państwo, jak to widzimy we Francji. Sejm obecny w ogromnej swojej większości przedstawiciel rolniczej ludności oraz jej interesów, ma dużo do zrobienia i pragnie iść drogą realnej pracy, a nie warcholstw partyjnych, dążących do rozgrywek o władzę. Sejm, rozumiejąc powagę sytuacji, gdzie dla przygotowania się do obrony Państwa potrzebna jest atmosfera zgody, lojalności obopólnej i skupienia, wykazał w stosunku do Rządu całą dobrą wolę i dążenie do tego rodzaju współżycia ze szkodą nie raz dla swego prestiżu. Sejm obecny, który nie wykazał w roku ubiegłym dostatecznej aktywności, ponieważ nie mając za wzór szablonu sejmów poprzednich musiał tworzyć nowe formy istnienia, może i musi w tym roku pracować usilnie. To też przedwczesna jest zbyt hałaśliwa i niesmaczna krytyka w prasie, dążąca nie raz do rozgrywek o miejsca w przyszłym Sejmie, o ile uda się obalić obecny.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#PPrystorowa">Nie całe społeczeństwo tak bardzo krytykuje Sejm, robią to przeważnie specjaliści od biadolenia i krytyki, ludność wiejska pokłada wielką nadzieję w pracy Sejmu, dążącej do poprawy jej bytu i obrony jej krzywd.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#PPrystorowa">Panie Premierze, za monetę z prawdziwego złota chcę brać słowa Pana, wyrażające radość na widok nas, tutaj zebranych, gotowych do zdjęcia ze strudzonych bark Pana części pracy i odpowiedzialności. Tym bardziej leży mi to na sercu, że będąc wyrazicielką opinii swoich wyborców, stwierdzam, że osoba Pana Premiera jest nam specjalnie droga. P. Premier, nie będąc zwolennikiem obfitej krasomówczości, która nie jest wyrazicielką prawdy naszej smutnej polskiej rzeczywistości i dając chwilowe zadowolenie i uspokojenie w zetknięciu się z życiem rozwiewa się jak mgła, zostawiając niesmak i pustkę, jest człowiekiem prędkiego i skutecznego czynu. Cenimy Pana za to, że w swojej wielkości widzi małych ludzi, ich małe sprawy i duże krzywdy i wyciąga do nich pomocną dłoń, a postępując tak, stwarza dobre i duże nastroje.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#PPrystorowa">Pragniemy więc, żeby Pan znalazł możność, lojalnej współpracy Sejmu z Rządem i nie wymagał od nas bezkrytycznego stosunku do przedłożeń rządowych, ani nie uważał naszej inicjatywy poselskiej za akcję przeciwrządową. Sądzę, że będę wyrazicielką opinii Sejmu, jeśli powiem, że my też będziemy szczęśliwi, jeżeli w tym roku Rząd będzie uważał za bardziej pożądane dla siebie naszą współpracę, niż udzielanie pełnomocnictw.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#PPrystorowa">Panie Premierze, Pan z natury swego stanowiska stróż prawa i nienaruszalności Konstytucji. podpisanej jako testament przez Wielkiego Marszałka, sądzę, że w tym roku zechce korzystać z całego zespołu ludzi, powołanych do pracy w Polsce i dla Polski w zakresie i granicach, przewidzianych przez Konstytucję.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Władysław Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#PWłKamiński">Wysoka Izbo! Nie mam zamiaru ustosunkowywać się do szczegółowych zjawisk życia politycznego czy gospodarczego. W dyskusji szczegółowej zabierzemy głos, aby w sposób poważny i rzeczowy omówić politykę i gospodarkę poszczególnych resortów. Ja, w puszczy litewskiej przepastnych krainach nie mam zamiaru polować na grubego zwierza, dlatego mogę sobie spokojnie pozwolić na omówienie ważniejszych dla Polski problemów.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#PWłKamiński">Jaką drogą ma iść Polska w czasach olbrzymiego chaosu ideologicznego, bankructwa starych wypróbowanych recept ekonomicznych, w czasach coraz bardziej rosnącej dynamiki mas, zaciętej walki o prawo do życia, o prawo do niezależności politycznej i gospodarczej narodów? Piękne są hasła pokoju, miłości bliźniego, wtedy, gdy w życiu praktycznie są realizowane. Dziś jest do tego daleko. Brutalna obrona silnych i posiadających i rozbicie, wyczerpanie wojną i kryzysem gospodarczo słabych — to jest zjawisko dnia codziennego. Przed Polską oddawna stał problem szukania terenów dla nadmiaru sił ludzkich, zniesienia reglamentacji pod tym względem. Kto z nas będzie się sprzeciwiał dopływowi do Polski obcych kapitałów i pracy ich z godziwym zyskiem? Ale Polska nie może się stać kolonią obcego kapitału. Cała dyspozycja w dziedzinie produkcji i obrotu kapitałów musi być w rękach Państwa i narodu polskiego, musi służyć jego interesom. Cieszy nas dlatego przejście z rąk obcych Wspólnoty Interesów, Żyrardowa czy Elektrowni Warszawskiej i to niezależnie od tego czy prywatnie czy etatystycznie w przyszłości przedsiębiorstwa te będą prowadzone. Niech się świat, ten silny i bogaty, nie zamyka przed towarami z państw zniszczonych i biednych, niech nie liczy na zyski od kapitałów, nawet istotnie faktycznie włożonych w czasach odbudowy ze zgliszcz państw, zniszczonych przez wojnę, bo nie będzie innego wyjścia jak zaprzestać wszelkich spłat. Dla Polski jest to zagadnienie dobrobytu dla narodu żyjącego i tak na niezwykle niskim poziomie egzystencji materialnej. Polska nie powinna inaczej spłacać swych zobowiązań zewnętrznych jak towarami, pracą i usługami naszych obywateli. Osiągnęliśmy dzięki wysiłkowi naszego pokolenia pod wodzą geniusza naszego wieku — niepodległość polityczną. Jesteśmy dziś w drugim etapie naszej walki — walki o niezależność gospodarczą naszego Państwa, o siłę gospodarczą, o wyższy poziom egzystencji, życia naszego narodu. Czy ta siła to dobrobyt to narastanie bogactwa u kilkunastu tysięcy osób z górnych warstw? Nie. W Polsce oddawna toczył się i toczy spór o prawo do zysku, o prawo do wyższej stopy życia najszerszych warstw narodu, o prawo rządzenia Państwem w myśl powyższych postulatów. Z czyich zysków, czy nawet — jak potrzeba będzie — z części kapitału czy pracy, płacić będziemy koszty odbudowy i koszty obrony narodowej, koszt uprzemysłowienia Polski, koszty oświaty powszechnej?</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#PWłKamiński">Świat ludzi biednych, świat ludzi pracy niejeden raz zdał egzamin, ale czy zdały go, jak należy, warstwy ludzi bogatych? Nie chcę nikomu ujmować zasług tak z przeszłości, jak i dziś. Nikogo nie chcę oskarżać, ale musimy się domagać, aby w Polsce równania wzwyż nie pojmowano jako biedy mas i bogactwa nielicznej warstwy górnej. Każdy przedsiębiorca w Polsce musi kalkulować na zysk najniższy, a, jak będzie tego wymagał nakaz obrony narodowej, czy walki o niezależność narodu, nawet prowadzić przedsiębiorstwo ze stratą. Cóż mówić dopiero o sprawiedliwości w płaceniu podatków, w wykonywaniu obowiązków wobec Państwa! Jesteśmy wdzięczni za porządkowanie tej dziedziny.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#PWłKamiński">W sposób jak najbardziej ostry musimy się domagać powrotu kapitałów obywateli polskich, ulokowanych za granicą.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#PWłKamiński">Jaką drogą chce iść Wysoki Rząd przy uprzemysłowieniu Polski? Sowiety z nędzy mas wycisnęły środki na rozbudowę przemysłu. Niemcy odbudowują się kredytem z zewnątrz, którego nie spłacają, a dziś obniżają stopę życiową, bo mają jeszcze z czego obniżyć.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#PWłKamiński">A czy Polska może jeszcze dalej obniżać stopę życiową naszego robotnika, czy chłopa? Czy to w Polsce może dać efekt? Nie. Polska musi gwałtownie podnosić siłę nabywczą chłopa i robotnika, rozbudowywać rynek wewnętrzny, bo na zewnętrzny nas nie wpuszczają, bo w obrocie światowym uczestniczymy śmiesznie małymi cyframi, jak na nasze możliwości i wielkość i znaczenie naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#PWłKamiński">Polityka zagraniczna i gospodarcza Polski musi zająć się problemem wydatniejszego udziału Polski w obrocie i życiu gospodarczym świata. Ale i nasz rodzimy przemysł i handel, który dużo krzyczy o etatyzmie, o ingerencji czynników państwowych, pomimo pomocy Państwa, premii, źle zdaje egzamin na rynku zewnętrznym. W samym kraju cieszymy się, że się rozwija ruch budowlany, ale dlaczego tak niezwykle mała część wolnych prywatnych kapitałów poszła na tworzenie nowych przedsiębiorstw? Gdzież jest inicjatywa prywatna, gdy trzeba ryzykować? Ilość wykupionych świadectw przemysłowych w r. 1936 we wszystkich kategoriach, z wyjątkiem ostatniej najniższej kategorii — VIII a, zmalała. Plan inwestycyjny Rządu pogłębia dalej dysproporcję między Polską A i Polską B. Chcemy w czynie, w gotówce zasypywania przepaści między Polską A i B; tworzenia w ten sposób wewnętrznego rynku zbytu. Chcemy jednak także czynnego zdecydowanego stosunku, jakbym powiedział, do Polski C, którą widzę w przekroju społecznym, trzeba podnieść siłę nabywczą chłopów, uporządkować im warsztaty pracy i to, co się da w granicach polskich możliwości, upełnorolnić przez parcelację części większych warsztatów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#PWłKamiński">Musi być podjęta energiczna walka Rządu nie z cenami rolnymi, które cokolwiek drgnęły w górę, lecz z rozpiętością cen, otrzymywanych przez rolnika, a płaconych przez konsumenta i między cenami produktów rolnych a przemysłowych i kartelowych. Nie sądzę, aby w tej dziedzinie można było równać w górę, trzeba niewątpliwie równać jeszcze w dół, bo tego wymaga najistotniejszy interes Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#PWłKamiński">Do granic dogmatu podniesiono u nas sprawę rozproszenia nas pod względem politycznym. Zawsze byłem zdecydowanym przeciwnikiem rozwielmożnionego partyjnictwa. Polska, wciśnięta między dwie największe potęgi militarne w Europie, musi być nie tylko należycie przygotowana technicznie i gospodarczo do zadań obrony narodowej, ale musi być zdyscyplinowana i jak najmniej podzielona pod względem ideowopolitycznym. Czyż osiągniemy te cele całkowicie rozsypani, czyż nie znajdziemy drogi takiego skonsolidowania społeczeństwa, aby swobody obywatelskie zachować i jednocześnie nie dopuścić do podziału na part je i partyjki? Gdy w 1920 r. armia polska dokonywała odwrotu z nad Dniepru, jakby wyglądała nasza zdolność do ofensywy, gdybyśmy krzyżyk postawili na cofającą się armię, a tylko liczyli na ochotników z 1920 r? Wyobraźcie sobie rozbicie takiej choćby I, IX, XVIII i wielu innych starych, żelaznych dywizji, na których opierała się nasza kontrofensywa. Należę do tych, którzy dołożą wszelkich starań, ażeby akcję konsolidacji naszego społeczeństwa przyśpieszyć, aby narody słowiańskie, Polskę zamieszkujące, z Państwem naszym związać, aby dynamikę czynnej pracy dla Państwa najszerszych mas ludowych wzmóc.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#PWłKamiński">Tym, którzy stoją na czele Państwa i armii i w ciężkim trudzie wykuwają drogi lepszej dla nas przyszłości, walczą dla nas o miejsce w święcie, dźwigają Polskę wzwyż, oświadczamy, że jesteśmy do ich dyspozycji.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#PWłKamiński">Chcemy w ten sposób pełnić wierną służbę dla narodu i Państwa tak, jak ją pełniliśmy pod wodzą Komendanta.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#PWłKamiński">Nie będę z nikim polemizować, nie mam pretensji do postawienia programu. Zadaniem moim było unikać szumnych słów, które należy otoczyć czcią i w pracy dnia codziennego składać codzienny dowód, że nie zostały użyte nadaremno. Mam na myśli pracę dla Polski, dla narodu. W małych walkach dnia codziennego. nie zatracając wielkich celów i zadań narodu i Państwa, nie traćmy sił wewnętrznych, potrzebnych do wielkich zmagań o wielkość i potęgę Rzeczypospolitej w jej marszu po tak dobrze znanych szlakach jej historii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PWymysłowski">Ja bym się zwrócił tylko z zapytaniem do p. Ministra Skarbu P. Minister Skarbu na przeszłej sesji, na Komisji Budżetowej, powiedział, że zna sto parę nazwisk tych, którzy wywieźli złoto za granicę i że po przeprowadzeniu dochodzeń poda te nazwiska do wiadomości publicznej. Otóż chciałbym się dowiedzieć od p. Ministra Skarbu, czy rzeczywiście Rządowi wiadome już są te nazwiska, czy Rząd wszczął przeciwko tym osobom dochodzenie i czy Sejm może się dowiedzieć, kto to był, kto wywoził pieniądze za granicę. Teraz jeszcze zapytanie do p. Premiera. P Premier w swoim ekspose w roku bieżącym powiedział, że musimy przystąpić do twardego życia. Chciałbym wiedzieć, czy Rząd przystąpił już do tego twardego życia i czy przedsięwziął jakieś środki, ażeby zmniejszyć pensje panom dyrektorom w instytucjach państwowych czy prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#PWymysłowski">Wicemarszałek Mudryj : Głos ma p. Hermanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PHermanowicz">Wysoka Izbo! P. Marszałek na ostatnim posiedzeniu ubiegłej sesji budżetowej, w końcowej części swojego przemówienia wspomniał o obowiązku ścisłego kontaktu ze społeczeństwem, a to w tym celu, aby nasze samopoczucie i dalsze prace parlamentarne zostały wypełnione treścią odrodzonego życia narodu.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#PHermanowicz">Spełniając tak pojętą intencję mowy Pana Marszałka, staję przed Wysoką Izbą, by z lekka zarysować syntezę opinii społeczeństwa wileńskiego w odniesieniu zarówno do zagadnień gospodarczych jak i do szeroko kolportowanych. zapowiedzi ewentualnego powołania do życia obozu administracyjnospołecznego.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#PHermanowicz">Hasło: „pewność i zaufanie”, tak racjonalnie reklamowane przez P. K. O., ma być stosowane wszechstronnie, a nie — jak obecnie — tylko do ciułaczy oszczędnościowych, przede wszystkim więc do sfer uaktywniających życie ekonomiczne. Ewentualne straty bilansowe każdego przedsiębiorstwa winny uzyskać warunki ustawowe, umożliwiające pokrycie w zyskach kolejnych zamknięć rachunkowych przed ich opodatkowaniem. Również należy skorygować obecnie stosowane podwójne opodatkowanie współwłaścicieli jednostek prawnych na rzecz podatku dochodowego. Stopa procentowa w skali powszechnej powinna ulec znacznej redukcji. Zasada terminowej amortyzacji papierów publicznych ma być honorowana bezwzględnie.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#PHermanowicz">Jakież to środowisko zgłasza tak reakcyjne postulaty gospodarcze? Czy są to bankierzy, przemysłowcy, kupcy i innego kalibru agenci kapitalistyczni, lub ich satelici? Otóż nie przeciwnie, moi wyborcy i uczestnicy wspólnych konferencyj są to ludzie świata pracy. Ludzie materialnie bardzo biedni, jednak bogato uświadomieni w zakresie praktycznej wiedzy o istotnej wartości wschodniej frazeologii socjalnej. Większość z nich to absolwenci przeszkolenia wiecowego. Należy pamiętać, iż Wilno przez dłuższy okres czasu było w zasięgu szczęśliwości i wszelakich rozkoszy wschodniego raju. Winianie świadomie nie żądają etatyzacji procesów wytwórczości i wymiany. Upaństwowienie kapitału nie jest ich ideałem, gdyż automatycznie upańszczyźnia społeczeństwo pracujące. Gdy między światem pracy a kapitałem zaistnieje różnica zdań w zakresie podziału osiągniętych wyników, w każdym takim wypadku niech Państwo ingeruje, jednak wyłącznie jako bezstronny arbiter. Świat pracy nie wymaga dla siebie żadnych przywilejów, a tylko traktowania go jako równego wśród równych. W Polsce winny zaistnieć takie warunki prawne, by żaden kapitalista współpracujący z nami nie był narażony na ryzyko utraty swego majątku, a miał zagwarantowany godziwy zysk.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#PHermanowicz">Tyle narazie z dziedziny gospodarczej, a teraz aktualia społecznopolityczne. Współobywatele moi bynajmniej nie odczuwają najmniejszej potrzeby oglądania w terenie popisów „potomka byłego obozu prorządowego”. Uważają, iż zgodnie z duchem i literą obecnej Konstytucji obowiązek bezpośredniej współpracy z Rządem P. Prezydenta spoczywa na legalnym przedstawicielstwie narodu, t. j. na Sejmie. Opinia społeczna, pomna na doświadczenia okresu poprzedniego, ma już dosyć różnego rodzaju barier, odgradzających naród od tego, co jest jego własne — rodzone: P. Prezydent, Wódz Naczelny, Rząd i Sejm. Przemyślnie wykoncypowane bariery przez „nadgorliwych patriotów rozczłonkowują jedność narodu”. Gdy się kusiłem pozyskać ludność swego okręgu dla kolportowanej ideologii, otrzymałem odpowiedź, streszczającą się w zdaniu: „Jak prastarą jest historia Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, nie było dotąd podobnie gorszącego widowiska, by Polacy, których spotkało największe ludzkie szczęście — udział w walce o niepodległość Ojczyzny, z takim uporem kontynuowali nie kończące się przetargi o cenę doczesnego żywota, a który o ironio! do dziś jest przy nich”. Naród całkowicie zdaje sobie sprawę z doniosłości przeżywanej epoki i zdecydowanie stanął twarzą do konieczności rozwojowych. Zasady ramowe ustroju Rzeczypospolitej już są przesądzone. Nikt obecnie nie ma prawa pierwszeństwa do służby w Polsce. Instynkt życia jest niezawodny. Żądacie Panowie dowodów? Oto jeden z licznych, którego byłem świadkiem. Kiedy po odzyskaniu Wilna, tłumy entuzjastycznie witające swego Marszałka wyprzęgły konie z Jego powozu, uczyniły to samorzutnie, bez sygnałów wszędowścibskich wodzirejów. Chwile osobliwe zawsze łączą polskie umysły i serca, we wspólnym rytmie uczuć i działania. Opinia narodu politycznego, w okresie przyśpieszonej i wytężonej współpracy, konsoliduje się samoczynnie. Naród polski niczego innego nie pożąda, niczego innego nie pragnie, jak tylko władzy praworządnej i potęgi militarnej ukochanego Marszałka, gwarantującej suwerenność Ojczyźnie w zasięgu jej granic dziejowych.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#PHermanowicz">Nie negujemy, lecz w całej pełni uświadamiamy sobie dynamikę mono partyjnego układu stosunków społecznopolitycznych. Przecie jeszcze tak niedawno, wśród nas żył i kierował Wielki Marszałek. Danem Mu było zrealizować nadzwyczajną misję dziejotwórczą. Jednak zdążył On osobiście zamknąć własną indywidualną epokę. Własnoręcznie zaakceptował obecnie obowiązującą Konstytucję. Aktem tym ujawnił przed wszystkimi obywatelami Rzeczypospolitej swoją ostateczną państwowotwórczą koncepcję.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#PHermanowicz">Kto jak kto, ale my, karni Piłsudczycy — podkreślam specjalne znaczenie wyrazu „karni”, — w obecnym okresie krzepnięcia form naszego ustroju państwowego, wypromieniujemy z siebie wszystką energię woli, by w całej rozciągłości został wykonany nakaz testamentu Odnowiciela Ojczyzny. Jeżeli w toku tej akcji stwierdzimy, iż przez samozaparcie się można spowodować przyspieszony proces konsolidacji społeczeństwa, to nie cofniemy się i świadomie pogrążymy się w mierzwę — pod odradzające się politycznie życie własnego Narodu. Wysoka Izbo! O ile Wilnianie są przeciwni projektom tworzenia obozów „administracyjnospołecznych”, o tyle są zwolennikami i chętnie godzą się na udział w ewentualnych klubach dyskusyjnych obywatelskiej współpracy społeczeństwa z parlamentem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Rubinsztejn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#PRubinsztejn">Wysoki Sejmie! Los czy wola p. Marszałka zrządziła, żebym mówił po kilku posłach wileńskich. Oczekiwałem, że w przemówieniach moich kolegów z Wilna usłyszę odgłosy tego, co w Wilnie zaszło w dniach ostatnich, a co zabrzmiało na całą Polskę. Jednak z rozczarowaniem i żalem konstatuję, że nic w ich przemówieniach o tym nie usłyszałem.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#PRubinsztejn">Proszę Panów! Przystępując do rozpatrzenia budżetu, można i chciałoby się mówić o wielu rzeczach. Tyle palących kwestii związanych jest z budżetem: zagadnienie zdrowej gospodarki, nadmierne ciężary ciążące na handlu i rękodziełach, wzrost nędzy szerokich warstw, ale kto o tych rzeczach może mówić spokojnie, gdy przed oczyma wywija się pałką gumową, a do piersi skierowuje się zdradziecki kastet. Stara mądrość biblijna głosi: wszystko, co człowiek posiada, odda za nagie życie.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#PRubinsztejn">A więc przystępując do dyskusji budżetowej, musi się najpierw mówić o bezpieczeństwie życia, które zresztą jest podstawą normalnego stanu gospodarczego. Tegoroczna sesja budżetowa, jak zresztą wszystkie sesje w ostatnich latach, rozpoczyna się pod smutnym, znakiem endeckiego „powstania listopadowego”. Niestety w roku bieżącym powstanie listopadowe odznaczyło się szczególną siłą i wyjątkowo smutnym bohaterstwem „powstańców”. Oczywista, obecne „powstanie listopadowe różni się pod wielu względami od owego chlubnego powstania z roku 1831. Albowiem gdy ówczesne powstanie skierowane było przeciwko rządowi ciemiężycieli, przeciwko zaborcy i gnębicielom, gdy prowadzono wówczas walki w imię szczytnych haseł „za naszą wolność i waszą”, pod hasłem braterstwa z Żydami i razem z nimi, to obecnie zablokowani w uniwersytetach „bohaterowie wojują przeciwko własnemu Państwu, wojują w imię ciemiężenia i upokorzenia współobywateli” — Żydów, Nie dziw więc, że tamto powstanie jest niemile widziane, nawet i potępione przez pewien odłam przedstawicieli obozu endeckiego i przedstawione jako intryga żydowska, jako dzieło rąk żydowskich przeciwko prawowitej władzy cara.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#PRubinsztejn">Ale, proszę Panów, przeżywamy tak smutne, wprost tragiczne czasy, że nie ma już miejsca na wolne żarty i ironizowanie z nonsensów i przewrotności politycznych i umysłowych. Tragicznym jest już fakt, iż inauguracja roku parlamentarnego i przystąpienie do rozpatrywania gospodarki państwowej zaczyna się w okresie zamętu „powstań” akademickich przy współudziale motłochu i pod akompaniament brzęku pobitych szyb żydowskich i gwizdu pałek gumowych po grzbietach i głowach żydowskich. Pan Premier powiedział wczoraj, że będzie kroczył drogą wskazaną przez Marszałka Piłsudskiego — drogą scementowania obywateli. Tę drogę Marszałek Piłsudski szczególnie w Wilnie wskazał. Jeszcze więcej. Tam, w swoim umiłowanym Wilnie, On wskazał jakimi drogami nie należy pójść. Ale jaka rozbieżność między tymi szczytnymi zapowiedziami a smutną naszą rzeczywistością. Jesteśmy świadkami, jak praca wychowawcza nie zdążyła zaszczepić tych idei wolności i wyplenić tego niewolnictwa duchowego, jakie pozostało po caracie.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#PRubinsztejn">Pan Premier życzy sobie krytyki zmierzającej do ustalenia prawdy życia w Polsce. Prawda ta jest dla nas smutna i straszna. To, co teraz zaszło w Wilnie, przekracza wszystko, co dotychczas było na tle naszej smutnej rzeczywistości. Pamiętamy te romantyczne czasy wileńskie, nie z epoki Mickiewiczowskiej, ale za naszych dni, za naszego życia. Przede mną siedzi p. generał Żeligowski, były suweren Wilna, i on napewno pamięta, jak romantycznie wyobrażano nam wówczas przyszłość i przyszłą rolę Wilna w Polsce. Mówiono, iż Wilno będzie świeciło przykładem zgodnego współżycia wszystkich narodowości, że jako ognisko kulturalne, w którym zestrzeliwują się promienie różnych kultur i kultów, narodowości i wyznań, jako węzeł wielobarwnych nici narodowościowych i kulturalnych — będzie Wilno jaśnieć na ogólnym tle życia państwowego Polski, jako punkt świetlany zgody i wzajemnego zrozumienia. Za rządów Litwy Środkowej gen. Żeligowskiego mówiono o Wileńszczyźnie, jako o Szwajcarii Wschodu, jako o eks oriente luks, gdzie różne ludy i szczepy będą żyły w ścisłej współpracy i we wzajemnym szacunku ku ogólnemu dobru. Marszałek Piłsudski powiedział w swej odezwie do mieszkańców b. wielkiego księstwa litewskiego: „Wojsko, które ze sobą przyprowadziłem, niesie wam wszystkim wolność i swobodę. Chcę dać wam możność rozwiązania spraw narodowościowych i wyznaniowych, tak, jak sami sobie tego życzyć będziecie. Niosę wam zapewnienie ładu i spokoju, otoczenie opieką wszystkich, nie czyniąc różnicy i z powodu wyznania lub narodowości...”. Wskrzeszenie uniwersytetu w Wilnie było powitane nie tylko jako odnowienie świetnych tradycyj uniwersyteckich tego miasta, jako światła nauki i kultury, do którego mieli się wszyscy garnąć, które miało wszystkich przyciągać, a nie odpychać nikogo, lecz również jako wstęp do odnowionego życia państwowego na zasadach braterstwa i równości. Żydzi wileńscy w okropnych dniach burd uniwersyteckich z sercem ściśniętym bólem rozczarowania przypominali sobie przemówienia Marszałka Piłsudskiego z okazji otwarcia uniwersytetu Stefana Batorego. „Ve victis” — zawołał Wielki Budowniczy — a tymi zwyciężonymi były małe dzieci w szkole rosyjskiej. Niestety, są teraz małe dzieci polskie w Wilnie smutnymi zwycięzcami w napadach na spokojnych obywateli, pchnięcia nożem swych rówieśników Żydów, bicia szyb, czyż nie zawołałby teraz Marszałek Piłsudski: biada zwycięzcom — ve vincentibus na widok tych dzieci! Marszałek Piłsudski zakończył swą historyczną mowę szczytnymi słowami: „Niechże więc ta wszechnica, zgodnie z tradycją tej ziemi, nie zieje nigdy jadem nienawiści, niech nie kroczy nigdy drogami, które dla nas, Polaków, tak ciężkimi były”. — Jednak kroczy się drogami, które dla nas, Żydów, są jeszcze cięższe, aniżeli one były dla Polaków pod caratem. Jak iluzorycznymi okazały się te wszystkie skrzydlate nadzieje i wizje. Co pozostało z tych wszystkich szczytnych haseł, z tych górnych zapowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#PRubinsztejn">To, co się działo w Wilnie w dniach 12–24 listopada b. r., nie ma porównania z tym, co się dotychczas działo na tle naszej smutnej rzeczywistości. Takich objawów zezwierzęcenia i okrucieństwa samej policji, takiego roznamiętnienia tłumów, oszalałych nienawiścią — nigdy nie widzieliśmy. W ciągu 2 dni (22–23 listopada) zanotowano w gminie żydowskiej w Wilnie 96 poszkodowanych na ciele, w tym 46 wypadków pobicia przez policję, pobicia okrutnego, nielitościwego przypadkowych przechodniów. Policja, pod której opiekę Żydzi chcieli się uciec, stała się dla nich w Wilnie w dniu 23 listopada okropnym widmem, przed którym ze zgrozą i przerażeniem uciekali. Pod pozorem rozpędzania mogącego się zebrać na ulicy tłumu, z powodu pchnięcia nożem dziecka żydowskiego przez jego rówieśnika chrześcijanina, — policja wpadała do sklepów i pracowni, w ohydny sposób biła pałkami gumowymi znajdujących się tam Żydów. Te straszne wypadki są wynikiem otwarcie i swobodnie prowadzonej agitacji antyżydowskiej, której ośrodkiem stał się zablokowany Dom Akademicki. Motłoch pod przewodnictwem akademików szybko wykazał swoje zdolności do przejęcia ciągle powtarzanej mu nauki. Nastąpiło bicie przechodniów — Żydów, rabowanie witryn sklepowych. Rozwydrzenie antyżydowskie doszło do takiego stopnia, że owładnęło ono nawet umysłami uczniów szkół średnich i powszechnych. Dnia 22 listopada pochód dzieciarni ruszył do dzielnicy żydowskiej, wybijając po drodze szyby sklepowe i rabując witryny, W Warszawie w ciągu kilku godzin położono kres rokoszowi endeckiemu na uniwersytecie, podczas gdy w Wilnie złota młodzież endecka korzystała ze swej złotej wolności w ciągu 10 dni, W ciągu tego czasu sączyła ona jad żydożerczy, który w dniach 22–23 listopada wyładował się w karygodnych ekscesach w szczególnej okrutności. Taki jest skutek, wynik tolerowania zatruwającej agitacji i braku stanowczego wkroczenia zawczasu.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#PRubinsztejn">We wszystkich gałęziach gospodarstwa krajowego jest zastój, szczególnie tylko w Wilnie w przemyśle szklanym jest ożywienie — popyt na szkło i na szklarzy, Żeromski marzył o Polsce szklanej, zbudowanej z gmachów szklanych, ażeby świat widział czystość i uczciwość życie w Polsce, Wątpię, czy Żeromski życzyłby sobie teraz widzieć Polskę szklaną w związku z tym, co zachodzi obecnie po miastach i miasteczkach. Proszę Panów, gdy się żyje pod szkłem, na oczach świata, musi się tak sprawować, by nie trzeba się było rumienić. Jest to bardzo niewygodne. Bo gdy się jest pod dachem metalowym można zmieniać fakty, można je ukrywać, można twierdzić np., że Żydzi sami na siebie urządzają pogromy, jak to pisze prasa endecka. Ale gdy się jest pod szklanym dachem, przezroczystym — wszystkie wydarzenia są widoczne i nie dają się już zmieniać. Ponadto Polsce szklanej groziłoby jeszcze większe niebezpieczeństwo. Teraz bowiem wybija się tylko szyby szklane, dom jednak pozostaje cały, proszę sobie jednak wyobrazić, coby się stało, gdyby cała Polska była szklana? Wtedy zachodziłaby obawa, że awanturnicy i pałkarze mogliby rozbić cały gmach, — całą Polskę. Ale myli się ten, kto myśli, że tylko Polska szklana może być wrażliwa na takie metody, metody pałek i kastetów, że tylko Polskę szklaną można rozbijać takimi metodami. Sianiem trucizny nienawiści i niezgody rozbija się i Polskę murowaną, Polskę z żelazo-betonu, nawet Polskę stalową. Każde uderzenie po grzbietach i głowach obywateli z siłą się odbija na murach Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#PRubinsztejn">Trucizna nienawiści i uprzedzenia do Żydów rozpalona przez rozszalałą hecę antysemicką wsiąkła w Wilnie też do policji, tak samo jak w procesie przytyckim podziałała ona na usposobienie i nastawienie sędziów w Radomiu i Lublinie. Zatruwa ona atmosferę w Polsce. Po zeszłorocznych ekscesach antyżydowskich, które szeroką falą rozlały się po całej Polsce, po ekscesach w Przytyku, Odrzywole, Zagórowie i niezliczonych innych miejscowościach, ówczesny minister spraw wewnętrznych p. Raczkiewicz zapowiedział stanowczą walkę ze Stronnictwem Narodowym, tym spiritus movens ruchu niszczycielskiego, Myśleliśmy: Rząd przyszedł wreszcie do przekonania, że nie wolno tolerować tych wybryków, że nie wolno w państwie dawać bezkarnie swobody działania tym żywiołom destrukcyjnym. Co więcej, przysłuchując się groźnym wywodom p. Ministra, zdawało się nam, że Rząd doszedł już do sedna sprawy, do źródła zła, że nie będzie się karało ślepych wykonawców, ale rozkazodawców i dowódców ruchu pogromowego, według starej maksymy poety: „Rękę karaj, a nie ślepy miecz”. Co jednak widzimy? Gdzie i kiedy od tego czasu ręka przestępcza nie kierowała ślepym mieczem? Aż w Wilnie nawet miecz policyjny był ruchem tej samej ręki kierowany.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#PRubinsztejn">Z dwóch głównych haseł hecy antysemickiej endeków — pałka i bojkot przeciwko Żydom, p. Premier niestety potępił tylko pierwsze z nich — pałkarstwo. Czy ma to być nawiązaniem do pamiętnego powiedzenia p. Premiera: „Krzywdy żadnej, ale walka ekonomiczna — owszem”. Przecież niemożliwym jest oddzielenie hasła bojkotu od hasła pałki, bo stanowią one raczej jedną logiczną i organiczną całość. Tam, gdzie jest agitacja bojkotu, musi dojść do krzywdy, do gwałtów, do pikietowania sklepów, do przeszkadzania siłą kupowania u Żydów, do rozbijania szyb w sklepach żydowskich, a co za tym idzie i głów żydowskich, do wzniecania nienawiści, a przez nią do niszczenia życia i mienia żydowskiego, do bestialskich masakr i pogromów. Walka musi zawierać w sobie pierwiastek krzywdy, bo walka polega na się na przemocy. Z Żydami, jak i z innymi obywatelami można konkurować, uczciwie współzawodniczyć w równych warunkach, ale nie walczyć, nie uprawiać hecy bojkotowej, podjudzania najgorszych instynktów, bo w samej walce jest już pierwiastek zła. W umyśle ludu, jak w umyśle chłopa na procesie przytyckim wyraz „bojkot” kojarzy się nieodłącznie z pierwiastkiem „bójka”, a doświadczenie w niezbity sposób tego dowiodło w życiu. Prokurator na odrzywolskim procesie apelacyjnym stwierdził bezprawność i karalność bojkotu. Wielce zdumiewającym jest dlatego złączenie we wczorajszej mowie zapowiedzi niedopuszczania do ekscesów antyżydowskich i zachęcanie chłopa do pójścia do miasta. Jeśli sprawiedliwość wymaga, jak p. Premier stwierdził, dopuszczenia chłopa do zajęć miejskich, to ta sama sprawiedliwość wymaga, ażeby to odbyło się nie przy pomocy akcji bojkotowej i towarzyszących jej gwałtów, i bez rugowania z zajętych placówek dotychczasowych ich właścicieli.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#PRubinsztejn">Myśleliśmy, że doświadczenie ostatniego roku, zajścia w białostockim, w Wysokim Mazowieckim, w Śniadowie i innych miejscowościach już przekonały p. Premiera, że walka ekonomiczna, wyrażona w bojkocie, nie może się odbyć bez krzywdy. Ta rozwydrzona agitacja antyżydowska i sączona przez nią nienawiść ma swe źródło w haśle ostatnio autorytatywnie zachęcanym przez lotne słowo „owszem” w walce ekonomicznej.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#PRubinsztejn">Ostatnio przybyło jeszcze jedno hasło, które roznamiętniło i rozpaliło fantazję już nie tylko tłumów, ale licznych obozów politycznych — hasło pozbycia się Żydów za pomocą emigracji. Hasło emigracji przerodziło się w ewakuację, wysiedlenie, wypędzenie za pomocą rzucania kamieni w okna i głowy żydowskie. Podczas rozruchów w Wilnie wydarzyła się rzecz bardzo znamienna. Pochód motłochu pogromowego spotkał się z pochodem Ligi Morskiej i Kolonialnej. Okrzyki na rzecz akcji uzyskania kolonii dla Polski zlały się w jednym chórze z okrzykami eksterminacji Żydów i ich wypędzenia z Polski. To spotkanie się i zlanie dwóch pochodów w jeden było wielce znamienne i symboliczne, dowodząc, do czego ta agitacja emigracjonizmu doprowadza.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#PRubinsztejn">Emigracja w każdym kraju jest zjawiskiem społecznym i gospodarczym, które w miarę potrzeby w mniejszym lub większym stopniu staje się regulatorem życia gospodarczego, ale nigdy nie może być związane ani z wyznaniem ani z narodowością. Reprezentanci Rządu na terenie genewskim jednak postawili kwestię emigracji jako specjalną kwestię żydowską, wskazując na konieczność masowej emigracji żydowskiej z powodu wadliwej struktury gospodarczej ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#PRubinsztejn">My nie negujemy potrzeby emigracji, lecz ta potrzeba zachodzi nie tylko w stosunku do ludności żydowskiej, ale w niemniejszym stopniu, a raczej o wiele większym stopniu w stosunku do przeludnionej wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#PRubinsztejn">Proszę Panów, emigracja jest problemem ogólnopaństwowym. Potrzebę emigracji mają zarówno bezrobotni Żydzi, jak i szerokie masy bezrolnych i bezrobotnych Polaków. Zarówno Żydzi, jak i Polacy emigrują gdzie tylko można bez agitacji i specjalnego pobudzania ich do tego. Krocie tysięcy Żydów czekają na możność emigracji do Palestyny. Ale żadna propaganda na temat emigracji Żydów tych możności nie powiększy, lecz przedstawia problem emigracji jedynie jako środek pozbycia się Żydów i jest nie tylko omanianiem tłumów urojonymi możliwościami, lecz wprost szkodliwym w wysokim stopniu, bo potęguje gorączkowy nastrój tłumów i pcha je do wykroczeń i czynów występnych.</u>
          <u xml:id="u-38.14" who="#PRubinsztejn">Proszę Panów, świat zawsze był podzielony na dwie części: niewolniczą i wolną, postępową i zacofaną, absolutystyczną i demokratyczną, ciemiężycielską i humanitarną. Polska, jak i my, Żydzi, zawsze pokładała swoje nadzieje w zwycięstwie lepszej części człowieczeństwa. Dzisiaj podział ten jest trojaki: dyktatura czerwona, dyktatura brunatna lub czarna i demokracja. My, Żydzi, nie możemy się niczego spodziewać po dwóch pierwszych formach ustroju. Bolszewizm unicestwia nas duchowo, faszyzm zaś rujnuje nas materialnie i politycznie. Jedyną naszą nadzieją i ostoją jest demokracja i wypływające z idei demokratycznych wolność, braterstwo i równość obywateli i ludów. I Polska, która jest zamknięta pomiędzy czerwoną dyktaturą wschodu a zachłanną, zaborczą brunatną dyktaturą hakatystyczną z zachodu, nie ma innej drogi i innej przyszłości, jak zwycięstwo demokratyzmu w świecie.</u>
          <u xml:id="u-38.15" who="#PRubinsztejn">P. Wicepremier nadmienił jako pozycję dodatnią w bilansie działalności Rządu wznowioną współpracę polsko-francuską. I my witamy z zadowoleniem zacieśnienie ściślejszych stosunków z wielkimi demokracjami świata — Francją i Anglią. Ale czy można orientować się na siły światłe na zewnątrz i tolerować siły brutalne i ciemne wewnątrz Państwa? Czy można tolerować dzikie wykroczenia zwolenników i wychowanków dyktatury brunatnej w Polsce?</u>
          <u xml:id="u-38.16" who="#PRubinsztejn">P. Premier zakończył swoje przemówienie stwierdzeniem, iż Polska kroczy teraz po drodze scementowania wszystkich obywateli, a czy sianie nienawiści nie jest używaniem dynamitu zamiast cementu, do budowy domu?</u>
          <u xml:id="u-38.17" who="#PRubinsztejn">Nienawiść może tylko burzyć, budować może tylko miłość i zgoda. Kto chce budować, a zbudowane w sprawności utrzymać — niech krzewi miłość i pleni nienawiść.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Hoppe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#PHoppe">Wchodzę na tę trybunę nie po to, aby kogokolwiek oskarżać czy szukać winnych, jakkolwiek będę mówił o sprawie bardzo ważnej i bardzo silnie dziś zadrażnionej — o sprawie młodzieżowej.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#PHoppe">Dziś sytuacja wygląda w skrócie w ten sposób: Powiada się, że z jednej strony są ludzie, którzy łamią prawo, z jedne j strony awanturnicy, z drugiej strony ład, poczucie prawa, Państwo. Wydaje mi się, że gdy się patrzy na tę sprawę z perspektywy bliskiej, perspektywy dnia dzisiejszego, to wygląda istotnie tak. Istotnie ze smutkiem będziemy mówić o awanturach, istotnie ze smutkiem będziemy mówić o momentach, kiedy jajkami obrzuca się profesorów, istotnie ze smutkiem będziemy mówić o demolowaniu aul uniwersyteckich, ale jednocześnie sprawa jest znacznie głębsza. Jednocześnie sprawa ma inną, większą rolę, rozleglejszą perspektywę i z tej perspektywy trzeba na nią patrzyć.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#PHoppe">Sprawa młodzieżowa. Jak wygląda dzisiejsza młodzież? Młodzież polska dzisiejsza jest nacjonalistyczna, jest antysemicka, nienawidzi wszelkich międzynarodówek, jest antymaterialistyczna, nienawidzi marksizmu, nienawidzi bolszewizmu. To nie jest dramat, to nie są elementy, któreby zagrażały rozwojowi i przyszłości naszego Państwa, to nie są dramaty, któreby nam kazały wołać na alarm. Sprawa nie wygląda tak tragicznie, jak się o niej mówi z perspektywy dnia dzisiejszego.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#PHoppe">Sprawa żydowska. Sprawa żydowska ma swój bardzo specyficzny i rozległy podkład. Spójrzmy na sytuację rynku pracy. Rynek pracy jest najistotniejszym motorem i największym bodźcem wszelkich reakcyj dnia dzisiejszego. Ciasnota na rynku straszna, ten młody człowiek, który widzi przed sobą ponurą przyszłość, patrzy, co się dzieje w handlu. — Ciasno — sytuacja narodowościowa ponura. Co się dzieje w rzemiośle?</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#PHoppe">To samo. Co się dzieje w wolnych zawodach? Jeszcze gorzej. Przed paroma dniami rozgrywały się dramaty na terenie Rady Adwokackiej, To samo wśród lekarzy, jeszcze gorzej wśród dentystów. A proszę spojrzeć na prasę, To są zagadnienia, które jątrzą, które na pewno budzą niepokój, które wywołują reakcję. A teraz teren akademicki: wysokie opłaty, wysokie czesne; tak się jakoś składa, że zamożniejszy element narodowościowy żydowski łatwiej da je sobie radę z wysokim czesnem. I znów stosunek procentowy na wyższych uczelniach źle wygląda. Znów sytuacja dość dramatyczna, znów podkład emocjonalny, który budzi reakcję i pewien bunt.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#PHoppe">A dalej inny teren, zagadnienie polityki kulturalnej, zagadnienie naszej sytuacji na odcinku tak zwanym kulturalnym, życie kulturalne dzisiejszej inteligencji. Pewne grupy ludzi, pewne środowiska ludzkie narzuciły się polskiej kulturze i prowadzą ją, nadają jej ton. Proszę spojrzeć, jaki to towar inteligencja polska konsumuje od lat, towar sprzedawany w, Wiadomościach Literackich”, w „Cyruliku”, w kiepskich polskich filmach, w jakichś humorystycznych pisemkach.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#PHoppe">Proszę sobie przypomnieć nie tak dawno jeszcze wołania, jakie z tamtych terenów padały, gdzie — zresztą z wielkim talentem — pisano o karabinach i nawoływano, żeby je o ziemię rzucać, które pod niebiosa wysławiały obywateli bez ojczyzny, które mówiły i nakazywały inteligencji polskiej: kpić ze wszystkiego, nic nie kochać i w nic nie wierzyć. Tacy są przodownicy naszej kultu/i polskiej współczesnej. I znowu w związku z tym wyłania się kwestia żydowska, bardzo wyraźnie i bardzo silnie. Proszę się nie dziwić, że reakcja rośnie, że bunty rosną i że są pewne objawy bardzo silnego niezadowolenia, które wyładowywują się nawet w sposób przykry, nawet w sposób godny potępienia.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#PHoppe">Po co to wszystko mówię? Po to, iż wyda je się, iż w tej chwili Polska zatrzymała się na osobliwym przystanku swojej historii, na tym przystanku, gdzie obóz powstańców, obóz rewolucjonistów, obóz niepodległościowców, legionistów, peowiaków w tej chwili doszedł do tego, że na rewolucyjnych i niepodległościowych sztandarach musi wypisać hasła, te hasła, które przez lata zwalczał, hasła pracy organicznej. I na tym osobliwym przystanku historii muszą się spotkać dwa rozwijające się procesy: proces jedynego, najprawdziwszego polskiego nacjonalizmu, polskiego nacjonalizmu żołnierzy z procesem młodego rodzącego się nacjonalizmu organiczników. którym nie dane było walczyć na frontach.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#PHoppe">Na odcinku młodych organiczników dokonywa się ważka ewolucja. Zmienia się tam sposób patrzenia na naszą strukturę socjalną, gospodarczą, a nade wszystko kapitałową. Jeżeli na płaszczyźnie pracy organicznej nie nastąpi zespolenie tych dwóch procesów, o których mówię, jeżeli nie nastąpi zespolenie polskiego narodu, to pominiemy wielki moment dziejowy. I kto jak kto, ale my tu w Izbie o tej sprawie musimy mówić, wielkim głosem wołać, że czas jest skonsolidować naród, usuwać te przeszkody, które w konsolidacji przeszkadzają. I dlatego też dziś musimy wyraźnie i jasno powiedzieć, że my, pierwszy parlament z woli nowej Konstytucji obradujący, nowej Konstytucji, podpisanej przez Marszałka, nie traktujemy jej jako dokumentu, który ma asekurować sanatorów czy bebeków, my musimy wyraźnie powiedzieć, że Konstytucję traktujemy jako wielki dokument praw politycznych, w którym ma się skonsolidować cały naród. To ma być wielka rama sił naszego życia państwowego, w której zespolenie i ta wielka konsolidacja ma się dokonać.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#PHoppe">Jeżeli z tej perspektywy spojrzymy, jeżeli w ten sposób oceniać będziemy sytuację, to inaczej będziemy mówić o sprawie młodzieżowej i akademickiej i prawdopodobnie z uśmiechem politowania będziemy patrzyć na dziś za jątrzoną sytuację. Bez przesadnych emocji będziemy patrzeć na dyliżans czasów średniowiecznych, który na Krakowskim Przedmieściu, Polnej i Rakowieckiej robi tyle burzy i awantur, dyliżans średniowieczny — stara autonomia. Nie będzie to wówczas wielkim problemem, to będą drobiazgi, inne są rzeczy ważne, wypłyną rzeczy większe, zagadnienia, które u podstaw naszej polityki wychowawczej będą leżeć.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#PHoppe">Może w przyszłości mniej będziemy się zajmowali awanturami, bo mniej ich będzie, a będziemy mogli mówić o takich pocieszających objawach, jakie miały miejsce. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą o wspaniałej pracy medyków warszawskich, którzy z plecakami poszli na Łemkowszczyznę i wędrowali od wsi do wsi, od gminy do gminy, lecząc biednych Łemków.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#PHoppe">To jest dobry wzór pracy społecznej młodzieży naszej.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#PHoppe">Ale wydaj e mi się, że gdybyśmy chcieli młodych pchnąć na tory realnej konstrukcyjnej pracy, pracy organicznej, to będziemy musieli stworzyć im taką świadomość i takie przekonanie, aby młodzież wiedziała, że idąc w straży przedniej, ma za sobą cały naród skonsolidowany.</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#PWierzbicki">Gdyby przedstawiciel słonecznej Hellady — powiedzmy z czasów Peryklesa — wszedł na próg tej sali parlamentu polskiego, toby się cofnął natychmiast w obawie, że ten gmach się zaraz zawali. Dlaczego? Spójrzcie na te kolumny. Jakim cudem te bryły kamienne trzymają się filarów i nie spadną Wam na głowy? Grek starożytny nie mógłby tego zrozumieć. My wiemy, że te bryły to nie jest konstrukcja, to są tylko upiększenia. Inne dziś czasy i inne konstrukcje, niż w epoce helleńskiej. Lecz jeżeli całe to sklepienie utrzymują żelazobetonowe belki, to po cóż umieściliśmy tu bloki marmurowe, zamiast zwyczajnie pokryć ściany stiukiem? Dlatego, ażeby konstrukcję sali upiększyć, przyozdobić. I oto z każdym przemówieniem jest tak samo. Poza szkieletem konstrukcyjnym jest tam mnóstwo upiększeń, nie niezbędnych i nie koniecznych i trzeba sobie zdać sprawę, że to są upiększenia i odnaleźć wśród nich rzeczywistą konstrukcję, tę belkę żelazobetonową, ażeby zrozumieć, że ten gmach się nie wali, że stoi mocno.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#PWierzbicki">Z natury moich zainteresowań chciałbym przede wszystkim zająć stanowisko wobec ekspose p. Ministra Skarbu i Wicepremiera, odpowiedzialnego za resorty gospodarcze. Wielki trud stoi przed nim, bo z dnia na dzień budować musi rzeczywistość Polską, nie taką, jaką sobie wy marzyliśmy i jaką chcielibyśmy stworzyć, lecz w ramach tego gmachu, jaki jest i w którym dopiero musimy się rozwijać. P. Wicepremier oświetlił szereg zasadniczych zrębów polskiej polityki gospodarczej i poddał je naszej ocenie, która powinna być krótka, zwięzła i jasna. Walkę o równowagę budżetową wszyscy po za wszelką wątpliwością uznają jako jedno z podstawowych zadań Rządu i nie będziemy się spierać o to, czy ta walka jest już poza nami, czy równowaga budżetu została całkowicie osiągnięta, czy też jest jeszcze w stanie dynamicznym. Poza wszelką wątpliwością jest to jeszcze faza dynamiki, która jeszcze nie zamknęła sklepienia, ale to nic złego, że to sklepienie nie jest całkiem zamknięte, jeśli procesy dynamiczne idą wyraźnie w tym kierunku. Równowaga budżetowa jest kamieniem węgielnym wszelkiej konstrukcji gospodarczej i zbliżanie się nasze ku równowadze stałej jest pozytywnym dobrem.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#PWierzbicki">Poza budżetem najistotniejszym zrębem polityki gospodarczej, za którą odpowiada Minister Skarbu, jest ustrój monetarny. W tej dziedzinie przeżyliśmy w tym roku dwa momenty o zasadniczej wadze. Pierwszym z nich było zagadnienie, czy zdecydować się, czy nie na ograniczenie obrotu dewizami, na centralę dewiz. Był to problemat niezmiernie skomplikowany, bo trzeba było zrozumieć i sytuację gospodarczą i nastrój społeczeństwa; trzeba było przewidzieć, czy w tej krytycznej chwili uda się opanować i obiektywne zjawiska gospodarcze i nerwy ludności. Był to krok ryzykowny, bo rzeczywiście mogliśmy stracić wiarę w stałość naszej waluty, mogła się powtórzyć wielka katastrofa inflacyjna. Otóż ten punkt krytyczny mamy już poza sobą. Pomyślne przejście przez niego było już nie tylko kwestią obliczenia i analizy, ale potrzebna tu była i intuicja gospodarcza i odczucie nastrojów społeczeństwa. To mamy już poza sobą. Ale wkrótce po tym zjawiła się niesłychana pokusa, kiedy blok złoty się rozpadł i kiedy Polska ze swą stałą walutą okazała się rzeczywiście w „splendid isolation” wśród całego świata. Jakże ponętnym wydawać się mogło wykorzystanie tej okazji, jak to niesłychanie sugestywnie się napraszało. Bo przecież w tym powszechnym ogólnym procesie można było przejść na inny poziom waluty, nie dziwiąc nikogo i otrzymując generalne, całkowite rozgrzeszenie. Należy bezstronnie powiedzieć, że to była pokusa nadzwyczaj silna i trzeba było znów wielkiego wysiłku i wnikliwej analizy całej sytuacji kraju, ażeby przezwyciężyć ową pokusę, która zresztą i dziś jeszcze tu i ówdzie tuła się w naszym kraju; znamiennym jest, że „Gazeta Polska” w ostatnich dniach dopiero uznała, że zrobiliśmy dobrze, nie dewaluując złotego, lecz nie dlatego, że powinni byliśmy to zrobić, ale dlatego, że, jak sytuacja później wykazała, mogliśmy sobie na to pozwolić. Utrzymanie poziomu złotego jest bardzo doniosłym momentem w rzeczywistości polskiej, która nie osiągnęła jeszcze stałej równowagi i dlatego jest rzeczą szczególnie ważną uszanowanie tych wartości, w których kulcie przez tyle lat wychowywaliśmy całe społeczeństwo. Nauczyliśmy się uważać stałość waluty za dogmat, a umiejętność dostosowania do tego dogmatu całokształtu naszego życia — za najważniejsze zwycięstwo. W tych warunkach jakże ryzykownym byłoby unicestwienie tego dogmatu, który przez tyle lat wpajaliśmy w psychikę całego narodu. Jakże trudno byłoby przekonać społeczeństwo, że dogmat ten był tylko fazą przejściową, był ważny tylko dla pewnego okresu, a teraz trzeba wejść w inną fazę i inny okres. Jak dalece zasadnicze znaczenie ma dla naszej psychiki kwestia stałości waluty, świadczy o tym fakt, że sprawę tę oświetlił w swoim ekspose nie tylko p. Minister Skarbu, ale również i p. Premier, który potraktował decyzję utrzymania poziomu złotego jako jeden z najistotniejszych przykładów dążenia Rządu do sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#PWierzbicki">Trzecim zkolei zasadniczym zagadnieniem, oświetlonym przez p. Wicepremiera, jest sprawa polityki inwestycyjnej. Żaden może z problematów rzeczywistości gospodarczej Polski nie był pod tak silnym obstrzałem opinii, jak właśnie polityka inwestycyjna, jej metody, jej nasilenia i jej skala. I oto znów słyszeliśmy z ust. p. Ministra Skarbu, że przywiązuje on do ożywienia ruchu inwestycyjnego dużą wagę, ale zamyka je w granicach obliczalnych możliwości Polski, to znaczy możliwości Skarbu, możliwości wewnętrznego rynku pieniężnego — ażeby nie pozbawiać środków ekspansji gospodarczej prywatnej — oraz w granicach możliwości zdobycia kapitałów zagranicznych na cele tej polityki inwestycyjnej.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel)</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#PWierzbicki">Wszystkie te nasze zdobycze są skutkiem nie tylko naszej bezpośredniej polityki, lecz wynikiem całego splotu wydarzeń światowych. Przyczyniła się do tego nie tylko wewnętrzna koniunktura naszego kraju, lecz koniunktura polityczna całego świata, która umożliwia Polsce zawarcie porozumień międzynarodowych — nie z sąsiadami najbliższymi, bo to jest zawsze najniebezpieczniejsze i najmniej pewne sąsiedztwo — lecz z sąsiadami dalszymi: z Francją i z Anglią. To jest szczęśliwy zbieg okoliczności, to nie jest może wynik samego tylko wysiłku naszego Rządu, ale w każdym razie to jest nasza wygrana. I teraz rysuje się przed nami pytanie, przed którym staje każdy człowiek, gdy uda mu się coś zdobyć: jak zdobytym dobrem rozporządzić? Wyobraźmy sobie kogoś, kto wygrał na loterii. Jeżeli to jest chłop, to oczywiście, dokupi on nowy zagon ziemi; rzemieślnik czy przemysłowiec powiększy swój zakład pracy. Ale jak trudny będzie wybór dla takiego człowieka, który dotychczas gospodarczo nie działał, który pracował w oparciu o stałe uposażenie miesięczne! O ile zaś trudniejszą jest sprawa, jeżeli chodzi o dysponowanie groszem publicznym. Rozumiemy więc p. Ministra Skarbu, gdy mówi, że zagadnienie planu inwestycyjnego jest dla niego wielką troską i wielką trudnością i dlatego plan ten przedstawi parlamentowi. I oto tutaj stwarza się doskonały most dla porozumienia między rządem i parlamentem co do wspólnej troski: jak najrozumniej wydać te pieniądze. Sprawa ta znalazła swój pełny wyraz w doskonałym a tak żywo przyjętym przez całą Izbę przemówieniu p. J. Hołyńskiego. We wniosku o stworzenie polskiego prawa budżetowego przedstawił on cały olbrzymi zespół zagadnień, które to prawo powinno rozwiązać, a które sprowadzają się w istocie do jednego kardynalnego zagadnienia: całkowitej przejrzystości wszystkich wpływów i wydatków państwowych i pełnej kontroli Izb ustawodawczych nad każdym groszem publicznym, który przechodzi przez ręce Ministra Skarbu i wszystkich resortów Rządu. Chodzi tu o sprawę niezmiernie doniosłą, sprawę zaufania najszerszych warstw obywateli do polityki Rządu, bo podstawą każdego zaufania jest całkowita jasność, całkowita określoność i całkowita przejrzystość każdego kroku tych, którym naród powierzył losy Państwa i powierzył wykonanie budżetu w pojęciu pełnym, to znaczy obejmującym każdy grosz publiczny.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#PWierzbicki">I rzeczywiście, jeżeli wiemy, że wiara, co góry przenosi, jest darem łaski nadzwyczajnej, jeżeli wiemy, że ewangeliczny Tomasz dotknięciem musiał się przekonać o fakcie i wtedy dopiero uwierzył — to nic dziwnego, że w skomplikowanej sytuacji kraju, przy olbrzymim zakresie ingerencji Rządu w całe życie gospodarcze, a przez to i w całą psychikę narodu, pełne prawo budżetowe jest naprawdę kwestią kardynalną. Pełne prawo budżetowe jest warunkiem uniknięcia tych wszystkich rozgrywek, które na tle wadliwego prawa budżetowego są Chlebem codziennym we wszystkich parlamentach. Właściwe prawo budżetowe jest jedną z najistotniejszych podstaw współpracy Rządu z parlamentem, jest zasadniczym narzędziem korektywy i korelatywy, wnoszonej do programu polskiego Rządu przez polski parlament. A przez to samo jest zasadniczym czynnikiem współdziałania, współpracy, zaufania i wiary.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#PWierzbicki">Bardzo istotnym jest oświetlenie przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego zagadnienia sprawności, umiejętności i rzetelności całego aparatu rządowego, a przede wszystkim aparatu skarbowego. I oto widzimy, że po raz pierwszy bodaj zjawiają się w rzeczywistości polskiej na tym tle procesy sądowe. Proces radomski nie będzie jedynym, bo. p. Minister Kwiatkowski powiedział nam, że ujawniły się jeszcze inne tegoż rodzaju nadużycia. W każdej działalności, a tym bardziej w działalności olbrzymiego aparatu administracyjnego, zawsze są i muszą być błędy, są i muszą być wykroczenia. Najgorsze zło staje się nie przez te błędy, ale przez to, że się o nich mówi wzajemnie sobie na ucho i nikt nie odważa się wyciągnąć z nich konsekwencji. Uzdrowienie stosunków rozpoczyna się od chwili, gdy Rząd z całą odwagą cywilną ujawni te błędy na forum publicznym, zajmując wobec nich jasne i kategoryczne stanowisko. Wiemy i o innych procesach, wiemy o polityce Ministra Sprawiedliwości i musimy stwierdzić, że właśnie ten krok jest początkiem nowego życia w naszym aparacie administracyjnym, jest czynnikiem pojednania Rządu ze społeczeństwem, zamanifestowania poczucia odpowiedzialności Rządu wobec społeczeństwa. Jest to krok prawdziwie męski i będzie niezwykle owocny w dalszym rozwoju stosunków.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#PWierzbicki">To są najistotniejsze momenty polityki Ministra Skarbu. Lecz poza tym p. Minister Kwiatkowski przytoczył nam w pierwszej części swego ekspose mnóstwo danych statystycznych, całe szeregi zestawień, z których wynikało, że ożywia się tempo życia gospodarczego we wszystkich dziedzinach. Nie tylko w produkcji i w obrocie wewnętrznym, ale i w naszej wymianie towarowej z zagranicą, której obroty wzrosły pomimo wprowadzenia reglamentacji dewiz. Wszystkie te fakty mają być świadectwem naszej dynamiki i postępu. Ale o życiu naszym nie możemy sądzić z samych tylko jego objawów zewnętrznych. Patrząc na piękne marmury, okrywające ściany tej sali, nie po tych bryłach kamiennych sądzimy o wytrzymałości jej sklepienia. Wierzymy w trwałość tej szlachetnej, mieniącej się pięknymi barwami fasady, dlatego, że wiemy, iż pod marmurem ukrywa się żelazobetonowa konstrukcja i ona to utrzymuje równowagę sklepienia.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#PWierzbicki">Tak samo, badając przejawy życia, chcemy wiedzieć, czy opierają się one na zdrowych i z właściwego materiału zbudowanych podwalinach. Właściwym naturze ludzkiej jest interesowanie się przede wszystkim zdrowiem tego, co żyje, działa i tworzy. Oto słyszymy o czyjejś działalności na jakimkolwiek polu, czy to gospodarczym, czy naukowym, czy artystycznym, cieszymy się, że ta działalność i twórczość niezmiernie płodnie się rozwija. Ale załamuje się nasza radość, gdy się dowiadujemy że ten człowiek — twórca jest wyczerpany. Tworzy jeszcze nerwami i zapałem, ale widzimy, że jego siły żywotne ubywają i chylą się do zaniku. Dlaczego z taką radością ujrzeliśmy wczoraj naszego Premiera, który, trzeba to stwierdzić obiektywnie, cieszy się szeroką popularnością? Jest popularny przez swój rozmach, swój impet, swoją zdolność znajdowania się jednocześnie w różnych miejscach kraju. A nie są to sporadyczne tylko wypady ku usprawnieniu aparatu administracyjnego i jego podciągnięciu. My wiemy, że jeżeli gdzieś w Polsce jest miejsce zaognione, miejsce niebezpieczne, miejsce szczególnie odpowiedzialne, to pierwszy w tym miejscu się znajdzie nie ten lub ów starosta czy wojewoda, lecz natychmiast tam będzie Premier Rzeczypospolitej gen. Sławoj-Składkowski. To branie na siebie odpowiedzialności za najwięcej zaognione i skomplikowane zjawiska — zjednywa. Ale zaufanie nasze do tej energii p. Premiera zakłócały nam pogłoski o jego wyczerpaniu, o nadwyrężonym jego zdrowiu. Dlatego z taką radością ujrzeliśmy go tutaj w dobrej formie.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#PWierzbicki">Tak samo chcemy przede wszystkim wiedzieć, czy zdrowe są podwaliny naszego życia gospodarczego, te podwaliny, na których się opiera gmach całej naszej skarbowości i planu inwestycyjnego i całego rozwoju naszych stosunków ekonomicznych i politycznych. I muszę stwierdzić, podwaliny są jednakże w tej chwili w bardzo poważnym niebezpieczeństwie i w debacie budżetowej musimy zdać sobie sprawę z tej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#PWierzbicki">Wezmę znowu jako skalę porównawczą tę salę sejmową. Jej ściany są wyłożone rzędami bloków marmurowych. Przepołówmy wysokość jednego z tych kamieni i załóżmy, ze ta połowa wyobraża wielkość wytwórczości stali w Polsce. Wówczas wytwórczość stali u naszego wschodniego sąsiada, wyobrażona w tejże skali, sięgnie aż do kapiteli tych kolumn. Wytwórczość zaś stali u naszego sąsiada zachodniego sięgnie aż do tego pułapu kryształowego. Jeszcze parę miesięcy takiej dysproporcji, a ten pułap kryształowy może się nam wszystkim na głowy posypać. Oto jest sytuacja naszej produkcji stali, tego podstawowego elementu potęgi i siły Państwa, bo ten dziś panuje nad światem, kto ma żelazo. Oto jest potencjał żelaza w Polsce i oto jest potencjał żelaza na Wschodzie i Zachodzie. Między tymi potężnymi ścianami, tymi potężnymi kolumnami stali, my spadliśmy do wysokości połowy jednego kamienia tej budowy. Taką jest rzeczywistość poiska. A jeśli weźmiemy inne podstawowe gałęzie produkcji, czy to będzie węgiel, czy nafta, wszędzie zobaczymy mniej więcej te same stosunki, tę samą skalę. Jeśli przyjrzymy się tej dziedzinie wytwórczości przemysłowej, która wam, rolnikom, jest najbliższa i najwięcej znana, która jest najrdzenniej polska, najbardziej narodowa, bo wyszła od kowala wiejskiego, rozpoczęła się od pługa, siewnika — to zobaczymy, że ten przemysł maszyn rolniczych także leży w gruzach, bo jego wytwórczość w czasie kryzysu spadła do 3% zaledwie wytwórczości z 1928 r.</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#PWierzbicki">Tak wyglądają podstawowe kolosy naszego przemysłu i tak wygląda przemysł najbardziej demokratyczny, obsługujący najpierwsze potrzeby ludności rolniczej. Taką jest rzeczywistość polska. Dlatego to rolnicy są w tym stanie, w jakim są obecnie, i dlatego to przeludnienie wsi polskiej jest tak wielkie, jakim jest obecnie. Otóż jeżeli przy tych trudach i zmaganiach się w realizowaniu planu równowagi budżetu mamy jeszcze te wielkie rzeczy do odrobienia w zakresie przemysłu, to jakiż ogrom zadań przed nami stoi, ogrom zadań dla polityki gospodarczej Rządu i dla całego społeczeństwa. Sytuacja przemysłu żelaznego, którą tu przedstawiłem, nie jest żadną moją fantazją, jest najprawdziwszą rzeczywistością, tym łatwiejszą do obiektywnego stwierdzenia i tym bardziej znamienną, że przemysł ten jest w 80% w rękach polskich, a w 70% należy do Państwa i pracuje pod bezpośrednią kontrolą Rządu. Dlatego, skoro mamy budować naszą spiżową przyszłość, przyszłość polityczną, gospodarczą, społeczną, to musimy pamiętać o tym, że dla budowy tej przyszłości konieczna jest taka polityka finansowa, gospodarcza, inwestycyjna, ażeby ten liliput, ta nasza metalurgia, nasze żelazo, nasz węgiel, nafta, nasz przemysł maszyn rolniczych, nie zginęły wśród tych olbrzymów Wschodu i Zachodu. I to jest nasz wielki problem narodowy i państwowy.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#PWierzbicki">Jakież są sposoby i drogi ku jego realizacji? Są znane i wypróbowane. Wśród szeregu istotnych posunięć przez p. Ministra Skarbu dokonanych, chcę w związku z tym podkreślić jeszcze pewną sprawę, która była bliska urzeczywistnienia przez p. ministra, a której on nie zrealizował. Jest to kwestia ruchu inwestycyjnego w budownictwie, kwestia tego pół miliarda złotych, które w tym roku inicjatywa prywatna zainwestowała w budownictwie mieszkaniowym. Pamiętamy wszyscy te lata powojenne, kiedy groziła nam niemal rewolucja socjalna z powodu braku mieszkań. Rozumiemy, że to jest wielkie zagadnienie. Wiemy, że nie jest ono jeszcze rozwiązane. Jest rozwiązane częściowo, jeżeli chodzi o inteligencję, ale nie jest rozwiązane dla najszerszych mas pracowniczych, które gnieżdżą się jeszcze po kilka i kilkanaście osób w jednej izbie. Zda jemy sobie sprawę z doniosłości społecznej tego zagadnienia. I oto na tym tle zjawiła się przed przemysłem pewna nęcąca pokusa. W biurach ministerialnych powstała koncepcja, ażeby ograniczyć pro futuro, z uszanowaniem praw nabytych, ulgi podatkowe, które jeszcze na pięć lat zagwarantowane były przez Rząd dla budownictwa i kosztem zmniejszenia przywilejów dla budownictwa stworzyć pewne przywileje dla inwestycyj w przemyśle. Przemysł polski kategorycznie zaprotestował przeciwko temu, odrzucił tę pokusę. Nie chciał korzystać z przywilejów kosztem ograniczenia ruchu budowlanego. Przedstawiliśmy swój punkt widzenia p. Wicepremierowi, który do tego stanowiska się przychylił i przekreślił zamierzenia, zaprojektowane przez te czy inne resorty gospodarcze. I dobrze zrobił dlatego, że ruch budowlany to nie tylko doniosłe zagadnienie społeczne, ale to także ruch inwestycyjny kluczowy, wywołujący ożywienie w całym szeregu gałęzi przemysłu, związanych z budownictwem. I dlatego zagadnienie ulg dla budownictwa powinno być w dzisiejszej skali rozwiązywane i zaangażowanie się Rządu, że jeszcze pięć lat mają trwać te metody ożywienia budownictwa, powinno być dotrzymane. Wszędzie tam, gdzie śruba podatkowa zwalnia swoje tempo, zjawia się możność produkcyjnego skierowania prywatnych oszczędności i wyrastają nowe placówki wytwórcze i nowe warsztaty pracy.</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#PWierzbicki">Ale rozwiązanie problemu mocy narodu i państwa leży nie tylko w sferze kategoryj gospodarczych. Dróg ku temu rozwiązaniu szukać musimy wśród zagadnień ustrojowych, o których mówiło wielu z moich przedmówców, a którym specjalnie poświecił całość swego przemówienia gen. Żeligowski.</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#PWierzbicki">Jesteśmy pomiędzy Wschodem i Zachodem, pomiędzy komunizmem i faszyzmem. Musimy znaleźć własną drogę naszej. przyszłości i historia nasza nam ją wskazuje. Naród polski nigdy nie mógł przejąć się doktrynami materializmu dziejowego. Co porywało ku ideom socjalistycznym pokolenia socjalistów polskich? Czy materializm dziejowy? Nie materializm dziełowy. Porywało ich współczucie dla mas, chęć podniesienia ich poziomu materialnego i kulturalnego, ich godności osobistej, chęć zdobycia ich dla idei niepodległości Polski wtedy, kiedyśmy Rzeczypospolitej tej nie mieli. To były istotne impulsy działalności polskich socjalistów. Cała nasza przeszłość dziejowa i odczucie każdego Polaka da je jasne świadectwo, że nie na materialistycznym pojmowaniu dziejów naród polski się wychowy wał i dusza polska nigdy tak uproszczonego światopoglądu przyjąć nie mogła. I dlatego jesteśmy całą tradycją ochronieni przed koncepcjami komunizmu, przed kultem fetysza materializmu. Nie wierzymy, jakoby tylko materialistyczne czynniki kształtować miały psychikę społeczeństw i narodów.</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#PWierzbicki">Ale oto zjawia się na granicy zachodniej nowa idea, mogąca zdawałoby się znaleźć dostęp do duszy polskiej, idea nacjonalizmu hitlerowskiego, która prowadzi do państwa totalnego i urabia duszę całego narodu w imię jednego celu — stworzenia olbrzymiej siły materialnej, ażeby tą siłą, nie siłą duchową, dyktować warunki całemu światu. Idea ta doszła w Niemczech do swojego apogeum — do ubóstwienia wprost własnej narodowości, do postawienia jej ponad wszystkim,. I ten hipernacjonalizm jest sprzeczny z ustrojem duszy narodowej polskiej. Polska pomimo, że była zawsze pod względem swej godności narodowej niezmiernie wrażliwa, niezmiernie czuła i aktywna, nie wyparła się jednak nigdy wspólnoty z największymi ideałami, obchodzącymi całą ludność. Polska zawsze walczyła „za naszą i waszą wolność”, zawsze gotowa była do czynów bezinteresownych. Przypomnimy sobie choćby tylko zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem, przypomnijmy Józefa Poniatowskiego, który dotrwał w swej wierności dla Napoleona do końca i w imię tej wierności zginął w nurtach Elstery. Ta sama wspaniałomyślność pozwoliła w ostatnich czasach orężowi polskiemu zdobyć dla innych Dynaburg i oddać go gestem wspaniałym za nic. Dusza narodowa polska to zawsze ta sama dusza piękna, bezinteresowna, niezaborcza, jeżeli zaborcza, to siłą ducha tylko, ale nie brutalną fizyczną siłą. Ta dusza może się kształtować tylko w rozwoju wolnym, indywidualnym, w takim rozwoju, o którym mówił gen. Żeligowski. Ta dusza może wydobyć z siebie to, co było treścią wiary tych 150 lat niewoli i tęsknoty do niepodległości: może wydobyć z siebie miłość do państwa i ofiarę dla państwa nie dlatego, że urzędnik pilnuje, nakazuje, rozkazuje, ale dlatego, że czuje się wolną i z własnej woli chce poświęcić swoją indywidualność, roztopić ją w duszy narodowej i powszechnej do państwa miłości. Państwo totalne operować może tylko tym zapasem sił twórczych narodu, taki nagromadził się przed jego nastaniem. Nowe siły twórcze nie rodzą się w atmosferze nakazu i totalnego przymusu, a stare spalają się i rozsypują.</u>
          <u xml:id="u-42.17" who="#PWierzbicki">Tradycyjna droga wolności ducha jest drogą Polski i w dzisiejszych czasach. Jest to droga twórcza, droga miłości, wyciągającej ramiona nie tylko do obecnie żyjących pokoleń, ale i do pokoleń przyszłych, droga oparta o na i lepsze tradycje tysiącletnie głębokiego, powiedzmy in sublimis, patriotyzmu i ukochania indywidualnego rozwoju duszy. Drogą tą chce iść każdy obywatel polski, i ten, co własną pracą przy warsztacie wykuwa swoją przyszłość, i ten obywatel — odpowiedzialny urzędnik, który rozumie, że zadaniem jego jest nie przewodzenie, nie nakazywanie, ale służba narodowi i Państwu.</u>
          <u xml:id="u-42.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. ks. Lubelski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#PksLubelski">Wysoki Sejmie! P. Premier kilkakrotnie podkreślił w swoim ekspose, że się cieszy, iż Sejm nareszcie został zwołany. Mam głębokie przekonanie, że razem z p. Premierem i my tę radość podzielamy. Bo naprawdę, ta bezczynność przymusowa dała się nam we znaki. Bardzo często spotykałem ludzi, którzy zapytywali mnie, kiedy zaczniemy pracować w Sejmie. Jeżeli się zważy, że od początku kwietnia do końca listopada było zaledwie kilka posiedzeń plenarnych, jeżeli się zważy, że przez 5 miesięcy ani razu w tej sali się nie zgromadziliśmy, to naprawdę zbyt długie były te wakacje. Ja z pewnym wstydem brałem diety, na które nie zasłużyłem, nie pracując w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#komentarz">(Głos: Trzeba ich było nie brać.)</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#PksLubelski">Oddaję je też na cele społeczne — proszę przyjąć do wiadomości. Dlatego cieszę się, że narazie skończyła się ta przymusowa bezczynność.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#PksLubelski">P. Premier Składkowski podkreślił, że Rząd w czasie tych wakacyj wydał 29 dekretów i że w porównaniu z latami poprzednimi ta ilość dekretów jest mała.</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#PksLubelski">Chcę zwrócić uwagę na jeden dekret mianowicie na dekret o stosunku Państwa do wyznania ewangelicko-augsburskiego. Zaznaczam, że daleki jestem od jakiegokolwiek fanatyzmu, szanuję i cenię każde głębokie, szczere przekonanie religijne. Nikogo nie potępiam z powodu jego przekonań religijnych, chociaż wyznaję inną wiarę. Chcę jednak zaznaczyć, że według mego najgłębszego przekonania, co zresztą podkreślali inni panowie tutaj przy uchwalaniu pełnomocnictw dla Rządu, tę sprawę można było załatwić w drodze ustawodawczej. Nie była ona tak pilna i konieczna. Przyznaję, że powinna być dawno uregulowana w Państwie Polskim. Ale jeżeli nie uregulowano jej do tego czasu, uważam, że można ją było załatwić drogą zwyczajną, tym bardziej że są tam niektóre rzeczy, które naprawdę nie powinny się znaleźć. Zwrócę tylko uwagę na fakt, że dla zaledwie kilkuset tysięcy wyznawców tego wyznania w Polsce w dekrecie ustanowiono aż 10 diecezyj, które wszystkie razem co do liczby wiernych są mniejsze od najmniejszych diecezyj katolickich. Jeżeli dalej zwrócimy uwagę, że dekret przyznaję tytuły biskupa i księży wyznaniu, które do tego nie ma żadnych podstaw ani teologicznych, ani prawnych, ani historycznych, jeżeli przypatrzymy się budżetowi tego wyznania, to naprawdę stały się rzeczy, które stać się nie powinny. Imieniem duchowieństwa katolickiego protestuję przeciwko nadaniu tytułu biskupa i tytułu księdza duchownym tego wyznania. Jak powiedziałem, nie ma żadnych podstaw do tego ani historycznych, ani teoretycznych, ani prawnych.</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#PksLubelski">Wiadomo, że to wyznanie w Polsce jest stosunkowo jednym z mniejszych i oto stworzono dla niego aż 10 diecezyj, z których to diecezyj niektóre są z pewnością mniejsze od naszych dekanatów. W nowym zaś budżecie podniesiono dla tego wyznania etaty aż o liczbę 75 nowych etatów. Gdy się zważy, że od szeregu lat nie powiększa się etatów dla żadnego wyznania, nawet dla najliczniejszego wyznania katolickiego, gdy się zważy, że niektóre parafie katolickie na kresach mają po 70 kilometrów długości i kilkadziesiąt szerokości, to naprawdę musimy się dziwić, że w tych ciężkich czasach, gdy dla armii nie powiększa się dotacyj uposażeniowych, tu ustanowiono 75 nowych etatów, a budżet tego wyznania powiększono przeszło o 100%. Muszę jeszcze zaznaczyć, że stworzono parafie nowe w takich miejscowościach, gdzie zupełnie nie ma tego potrzeby. Np. stworzono parafię w Mościcach koło Tarnowa. Znam dobrze tę miejscowość, może jest kilkudziesięciu wyznawców tego kościoła. Stworzono w tej miejscowości dla tego wyznania osobną parafię, chociaż dla przeszło 3.000 katolików nie ma tam parafii do tego czasu. W gimnazjum w Pszczynie dla 8 uczniów tego wyznania ustanowiono osobnego nauczyciela religii, a, jak to miałem możność w tej Wysokiej Izbie powiedzieć, w diecezji lwowskiej, tak ważnej dla polskości i Państwa z rozmaitych względów, w ubiegłym roku szkolnym, w 140 szkołach nie było całkowicie nauki religii. Ja się dziwię, i ludzie się dziwią, dlaczego to wyznanie jest tak uprzywilejowane w Polsce. Złośliwi mówią, że dlatego, iż łatwo da je rozwody i śluby.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#PksLubelski">Tutaj muszę podnieść także, że prace departamentu wyznań pozostawiają wiele do życzenia. Stoi na czele departamentu człowiek, który wedle przekonania tych, którzy go znają, nie nadaje się zupełnie na to stanowisko, i czas najwyższy, by odszedł, bo inaczej stosunki będą takie, że nigdy do harmonijnej pracy między Kościołem a Państwem nie przyjdzie.</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#PksLubelski">P. Premier Sławoj-Składkowski w przemówieniu swoim podniósł i zaakcentował silnie sprawiedliwość społeczną. Rzeczywiście postulat bardzo ważny. Jako przykład przytoczył, że postarał się o stypendia dla synów chłopskich. Uznając dobre zamiary p. Premiera, musze jednak podkreślić, że to nie rozwiązuje problemu wychowania i kształcenia synów chłopskich.</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#PksLubelski">Zaledwie bardzo mały procent będzie korzystać z tego. I to, proszę przyjąć do wiadomości, nie najzdolniejsi, ale ci, którzy będą mieli największa protekcję. Za rozwiązanie tej kwestii uważałbym, jeżeli nie całkowite zniesienie, to przynajmniej znaczne zmniejszenie opłat szkolnych. Dziś jest taka sytuacja, że coraz mniej synów chłopskich idzie do szkół średnich i wyższych, bo nawet dość zamożnych gospodarzy na to nie stać. I dlatego kwestia stypendiów, chociaż sama przez się uznania godna, nie zaradzi piekącej potrzebie wsi i Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#PksLubelski">A jeżeli chodzi o tę sprawiedliwość społeczną, to p. Premier podniósł także, że ją realizuje się w ten sposób, iż ściąga się podatki od tych, którzy do tego czasu nie płacili, i że Rząd pokasował ulgi dla tych, którzy mogli płacić, a nie płacili podatków. I to także godne jest uznania. Ale pragnąłbym, aby ta sprawiedliwość społeczna była zrealizowana przez zniesienie dekretu emerytalnego, przez zmianę ustawy uposażeniowej z 1934 r., która niższym urzędnikom znacznie obcięła pobory, a wyższym dodała dość poważnie sumy do ich wysokich uposażeń. Pragnąłbym, ażeby były zmniejszone znacznie dodatki funkcyjne, fundusze dyspozycyjne, remuneracje dla wysokich urzędników, aby poprawiono płacę robotników przez zmniejszenie wysokich pensyj dyrektorów i tantiem dla członków rady nadzorczej — toby społeczeństwo z większą radością przyjęło, niż rozporządzenie o stypendiach dla synów chłopskich.</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#komentarz">(Głos: Stypendia te to ważna rzecz)</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#PksLubelski">Chcę jeszcze podkreślić, że bezpieczeństwo publiczne w niektórych częściach Polski pozostawia bardzo dużo do życzenia. Nie wiem jak w innych województwach, ale w województwie krakowskim bezpieczeństwo publiczne bardzo szwankuje. Są całe wsie, gdzie ludzie formalnie w nocy nie śpią, tylko czuwają, bo boją się bandytów i złodziej. Rozhulały się po wielu powiatach Małopolski bandytyzm i złodziejstwa. W województwie krakowskim od wielu lat grasuje głośny bandyta Zarzycki, który ma wiele mordów na swoim sumieniu, a do tego czasu policja nie może sobie z nim poradzić.</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#PksLubelski">P. Premier słusznie wystąpił przeciwko biadoleniu, przeciwko defetyzmowi. My musimy mieć silną wiarę w nową, potężną i mocarstwowa Polskę. P. Wicepremier skończył swoje długie przemówienie silnymi akordami i silnymi tonami wiary w tę wielką, potężną, mocarstwową Polskę. Postawił warunki, pod którymi ta Polska może być silna i potężna. Oby te jego słowa piękne stały się rzeczywistością, a wtenczas naprawdę będzie Polska wielka i potężna.</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Szczepański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PSzczepański">Wysoka Izbo! Dwie księgi rządzą życiem Państwa Polskiego: jedna to ta, którą otrzymaliśmy i która się nazywa preliminarzem budżetowym; obok tego życiem naszym rządzi księga pod nazwą: Dziennik Ustaw, która ukaże się corocznie w podwójnym rozmiarze w stosunku do rozmiarów preliminarza budżetowego. Przez 18 lat mamy takich 36 tomów Dziennika Ustaw, które rządzą naszym życiem, które regulują życie poszczególnych obywateli. Jest ważnym obrót prawny sposób dochodzenia do skutku tych ustaw, które rządzą naszym życiem, 34milionowego narodu.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#PSzczepański">P. Premier Składkowski był łaskaw zauważyć, że na mocy uzyskanych pełnomocnictw zostało wydane zaledwie 29 dekretów w ostatnim półroczu i że to jest liczba znacznie mniejsza w stosunku do dekretów, uchwalonych przez Rząd na podstawie pełnomocnictw w ostatnich trzech latach. Otóż chciałbym porównać cyfry tych dekretów, nie kwestionując cyfr dekretów z lat poprzednich, podanych tu przez p. Premiera, i zająć się ich stosunkiem do ustaw, uchwalonych w poprzednich latach I tak, jeżeli weźmiemy liczbę, podaną nam przez p. Premiera, dekretów w 1933 r. — 78. to mamy ustaw 96, w 1934 r. liczba dekretów — 55, ustaw — 44, w 1935 r liczba dekretów — 44, ustaw — 43. W ostatnich tych dwu latach, zwłaszcza w 1934 i 1935 mniej więcej liczba dekretów równa się liczbie ustaw, uchwalonych przez ciała ustawodawcze. A przecież były to inne czasy, była inna sytuacja polityczna, pełnomocnictw udzielała większość Rządowi, z którym współpracowała, inne były zasady konstytucji, gdzie istniała pewna dysproporcja pomiędzy rządem a sejmem, po między władzą wykonawczą a ciałem ustawodawczym. Dziś te dysproporcje zostały usunięte. Został usunięty przerost kompetencji władzy ustawodawczej z zachowaniem jej istotnych funkcyj. I do tych istotnych funkcyj należy uchwalanie ustaw.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#PSzczepański">Otóż, jeżeli w latach poprzednich mamy mniej więcej równowagę uchwalanych ustaw w stosunku do uchwalanych dekretów, to w r. 1936, jeżeli weźmiemy całość tego roku, tej równowagi nie ma. Dlaczego? Bo wyłączając ustawy ratyfikacyjne — tak, jak i w tamtych liczbach wyłączyłem wszelkie ustawy ratyfikacyjne, widzimy, że w roku bieżącym, począwszy od 1 stycznia, ukazało się dekretów 54, a ustaw zaledwie 37. I otóż właśnie wyjątkowo w tym roku 1936 mamy przerost działalności dekretowej w stosunku do ustaw o 50% wtedy, kiedy w poprzednich latach tego przerostu działalności dekretowej nie było.</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#PSzczepański">Możnaby powiedzieć, że wogóle mamy przerost działalności ustawodawczej, chorujemy na pewną inflację ustawodawczą. Wszyscy, wspólnie, razem: Rząd i Izby i społeczeństwo wyznają ten pogląd, że ustawami można życie regulować; stąd pożycie Dziennika Ustaw są wprost przerażające. W 1933 r. rozporządzeń wykonawczych ministrów było aż 395, w r. 1934 było ich aż 515, w r. 1935 już mniej — zaledwie 283. Wyznajemy więc wszyscy ten pogląd, że życie państwa, społeczeństwa, obywateli można regulować ustawami, wszystkie bolączki społeczne załatwiać przepisami prawnymi, niestety nieraz papierowymi.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#PSzczepański">W stosunku do lat dawnych rok obecny przyniósł więc wybitne pogorszenie równowagi pomiędzy działalnością dekretową i działalnością ustawodawczą na niekorzyść Izb ustawodawczych, aczkolwiek myśmy wyznawali ten pogląd, może naiwny, że kto jak kto, ale dzisiejsze Izby są przygotowane do rzeczowej współpracy, do rzeczowej działalności ustawodawczej. W ostatnim półroczu mieliśmy dekretów 29, mamy natomiast uchwalić ustaw 40.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#komentarz">(P. Premier Sławoj-Składkowski: 60 ustaw.)</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#PSzczepański">Nie będę robił porównań, czy w liczbie 29 dekretów są szczupaki, czy są płotki, czy w tych 60 ustawach są również szczupaki i płotki. Zapewne w jednej liczbie jak i w drugiej liczbie obie te kategorie ryb się znajdują. Ale jeśli porównam takie dwie rzeczy, że wśród przedłożonych nam ustaw mamy przedłożony rządowy projekt ustawy (druk nr 200) o zmianie § 2249 Kodeksu Cywilnego na ziemiach zachodnich, który ma przyrównać kompetencje dzisiejszych sołtysów do kompetencji dawnych naczelników gmin w zakresie sporządzania testamentów dla ludności wiejskiej, jeżeli tę wybitną płotkę przyrównamy do tak wielkiego szczupaka, jak z mocy pełnomocnictw — szanuję zupełnie pełnomocnictwa — wydana ustawa karnoskarbowa, to wyda je mi się, że właśnie to prawo karnoskarbowe, nakładające obowiązki na obywateli, przede wszystkim powinno być uchwalone przez Izby ustawodawcze, zwłaszcza, jeżeli przeczyta się ostatni artykuł tego prawa, który mówi, że będzie ono obowiązywało dopiero z dniem 1 kwietnia, a więc prawdopodobnie z dniem zamknięcia sesji zwyczajnej. Otóż ten termin ważności tej ustawy raczej wskazuje, że nie było tej niecierpiącej zwłoki konieczności w uchwalaniu tego dekretu.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#PSzczepański">Znając tę wysoką lojalność p. Premiera do obecnych Izb ustawodawczych, możemy apelować, ażeby była za czasów jego rządów zachowana ta równowaga w kompetencjach, że Izby ustawodawcze powołane są do działalności ustawodawczej, z natury rzeczy będącej istotną funkcją władzy Izb ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#PHuttenCzapski">Wysoki Sejmie! Trudne jest zadanie posła, przemawiającego w drugiej kolejce mówców. I mnie tak samo dziś cały szereg tematów zabrali przedmówcy, przede wszystkim starannie opracowane przemówienie p. Hołyńskiego, dotyczące prawa budżetowego, powtóre świetne przemówienie p. kolegi Dudzińskiego. Ograniczę się więc tylko do kilku fragmentów tego, co tu powiedzieć zamierzałem.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#PHuttenCzapski">Przede wszystkim chciałem zwrócić się do p. Wicepremiera Kwiatkowskiego w związku z zagadnieniami gospodarczymi, które był łaskaw poruszyć. P. Wicepremier mówił między innymi o zagadnieniach oddłużeniowych. Chcę stwierdzić w imieniu Koła Rolników, że my rolnicy nie uważamy procesu oddłużenia rolnictwa za zakończony, wbrew tym komunikatom, które z Ministerstwa Skarbu zostały rozesłane. Uważamy, że akcja ta jeszcze zakończoną nie jest i wymaga całego szeregu dalszych posunięć. Chcę również spytać, jak będzie z realizacją obietnicy danej w roku ubiegłym, dotyczącej skasowania dodatku komunalnego do podatku gruntowego. Nie mogło to być w roku ubiegłym budżetowym dokonane, miało być dokonane w następnym okresie budżetowym. O realizacji tej obietnicy obecnie nic nie słyszymy.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#PHuttenCzapski">Przede wszystkim jednak chcę poruszyć zagadnienie inwestycyj. Znaczne sumy zostały już na inwestycje wydane, sumy jak się zdaje przekraczające dwieście kilkadziesiąt milionów złotych. Mówię — jak się zdaje, gdyż niestety w żadnej publikacji dokładnych cyfr odszukać nie możemy i przede wszystkim nie wiemy w jakich dzielnicach zostały te pieniądze wydane, a chodzi przecież o kwoty znaczne. P. Wicepremier był łaskaw zaprosić szereg posłów i senatorów na objazd dokonanych prac inwestycyjnych. W objeździe tym nie figurowały województwa wschodnie. Dlaczego? Bo nie było tam, zdaje się, co pokazywać. Otóż ta Polska A i Polska B, o której tu rok temu słyszeliśmy, ta Polska A i Polska B nie jest równomiernie uwzględniana i zdaje mi się, że mogę w imieniu wszystkich kolegów z województw północnowschodnich, a nawet południowowschodnich powiedzieć, że oczekujemy znacznie większego zainteresowania w dziedzinie inwestowania na terenie województw wschodnich. Jest to kraj, który chociażby ze względu na to samo określenie p. Wicepremiera, wymaga świadczeń znacznie większych niż reszta Rzeczypospolitej i z całą pewnością potrafi za nie być wdzięczny. Usłyszeliśmy z zadowoleniem oświadczenie p. Wicepremiera o tym, że plan na okres przyszły będzie nam przedstawiony, będzie to bowiem zgodne z art. 31 Konstytucji, który przewiduje nasze uprawnienia w kierunku kontroli Rządu, uchwalania budżetu i nakładania nowych ciężarów, a zdajemy sobie sprawę z tego, że inwestycje są połączone z nowymi ciężarami. Widzimy to chociażby obecnie w już przedłożonym budżecie w pozycji zwiększonych wydatków na obsługę długów wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#PHuttenCzapski">Przechodzę obecnie do drugiego zagadnienia, które pragnąłbym tu poruszyć. Z ust p. posła Dudzińskiego słyszeliśmy w bardzo ładnej formie powiedziane o niebezpieczeństwie, które grozi Rzeczypospolitej, niebezpieczeństwie tym, które widzimy codziennie. Istotnie Rzeczpospolita jest, tak jak i była setki lat temu, przedmurzem cywilizacji zachodniej. I dziś odbywa się walka. To nie jest ta walka jak dawniej, gdzie trzeba było na Dzikich Polach z zagonami tureckimi czy tatarskimi harce wyprawiać. Ówczesny stan wolny był w Rzeczypospolitej wiadomy, stan pokoju również. Dziś żyjemy w walce stałej, w walce przenikającej wszędzie. I na wsi i w mieście, nieraz w szkole i na ulicy, w prywatnych domach i w polu walka ta się odbywa. Jest ona nieraz niewidoczna, a nieraz jakże jaskrawa. Wysiłki samego rządu nie wystarczą. Tu musi być mobilizacja społeczeństwa taka, o jakiej mówił p. Dudziński. Musimy przeprowadzić linię pomiędzy dwiema częściami społeczeństwa polskiego, pomiędzy jedną stroną i drugą. I ciekawa rzecz, że ta linia jest nieraz trudna do ustalenia, że nawet to, ca z punktu widzenia obrony Państwa wydaje się rzeczą jasną, ogólnie zrozumianą, może być czasami kwestionowane z tej strony, z której zdawałoby się, kwestionowania być nie powinno.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#PHuttenCzapski">W kwestii obrony Państwa głos organu oficjalnego Ministerstwa Spraw Wojskowych, głos „Polski Zbrojnej”, zdawałoby się, powinien być miarodajny. Przed kilku dniami spotkaliśmy się jednak z ostrą polemiką z tym pismem na łamach „Kuriera Porannego”. Trzeba społeczeństwo do tej walki przygotować, trzeba je uświadamiać i wszędzie do tej walki wzmacniać. I w związku z tym właśnie obawiamy się, że taktyka Ministerstwa Rolnictwa nie jest dostatecznie przemyślana, ba — może nawet nasuwać poważne wątpliwości. Za życia Marszałka wiedzieliśmy, że należymy do obozu, którego hasłem był solidaryzm społeczny. P. Premier był łaskaw oświadczyć, że hasła te, które wówczas nas obowiązywały, nadal z całą konsekwencją w życie są wprowadzane. Tymczasem, niestety, w całym szeregu pism, zbliżonych do osób w Ministerstwie Rolnictwa się znajdujących, spotykamy znowu odżywające hasła nienawiści klasowej. Słyszy się o usuwaniu z pracy społecznej w terenie dobrych fachowców — rolników dlatego, że nie odpowiadają pewnym poglądom politycznym szczególnie faworyzowanym. Czy to jest właściwe? Słyszymy o tym w stosunku do samorządu rolniczego, gdzie również nasuwa się wrażenie jak gdyby Ministerstwo chciało sobie ten samorząd podporządkować. I, o ile podobny zarzut pod adresem administracji politycznej w stosunku do samorządu terytorialnego nie raz możemy sobie wytłumaczyć rozmaitymi względami na terenie naszej Rzeczypospolitej z różnych wynikającymi przyczyn, to zdaje mi się, że w stosunku do samorządu gospodarczego tego rodzaju tendencje nie są słuszne. One bowiem nie uodporniają społeczeństwa, nie ułatwiają jego prężności, spoistości i wyrobienia. Dziwną jest rzeczą również, że ostatnimi czasy, w ciągu ostatniego P/2 roku zagadnienia rolnicze zdają się powoli opuszczać Ministerstwo Rolnictwa. Ministerstwo to coraz bardziej nabiera charakteru nie ministerstwa gospodarczego, Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, ale raczej ministerstwa natury politycznej. Zagadnienia gospodarcze zaś, jak widać, przenoszą się częściowo do Ministerstwa Skarbu, co wynika z niedawno ogłoszonego komunikatu, a nawet znajdują opiekę w Ministerstwie Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#PHuttenCzapski">Jak wygląda akcja najważniejsza — przebudowa ustroju rolnego? Parcelacja postępować będzie niewątpliwie dalej, tworzenie zdrowych mniejszych gospodarstw z obiektów większych jest procesem naturalnym, procesem zdrowym, oczywiście w odpowiedniej formie prowadzonym przy przebudowie ustroju rolnego. Nasuwa się jednak pytanie, w jaki sposób akcja ta jest prowadzona. Z jednej strony zapas ziemi, o którym wszyscy wiemy, że jest w Polsce nieznaczny, jest szybko rozdrabniany. Według danych statystycznych więcej niż 5 milionów ha przeszło z rąk większej własności, licząc od 50 ha wzwyż, w ręce własności drobnej. Według statystyki Ministerstwa utworzono sto trzydzieści parę tysięcy samodzielnych gospodarstw wiejskich. Zapas ziemi ogromnie się skurczył, wynosi dziś zaledwie 1.200.000–1.300.000 ha. A co się dzieje z gospodarstwami, świeżo utworzonymi w drodze parcelacji, i z tymi, które na podstawie szeroko rozpowszechnionej, celowej, kosztownej i rozumnej akcji komasacyjnej na terenie Rzeczypospolitej są tworzone? Te gospodarstwa w sposób niesłychanie szybki ulegają rozdrobnieniu. Rozdrobnienie jest tak wielkie, iż trudno zdać sobie z niego sprawę, tym bardziej, że spis z r. 1931 nie posiadał właściwych rubryk, które by mogły odzwierciedlić proces tego drobnienia. Nie mamy nawet właściwej statystyki, któraby mogła nam wykazać, jaki jest stan dzisiaj posiadania rolnego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-48.6" who="#PHuttenCzapski">Przeprowadziłem w kilku wioskach na terenie województw wschodnich obliczenia, które doprowadziły mnie do niesłychanie smutnych pod tym względem wniosków. Wsie, skomasowane lat temu 20 jeszcze z okazji reformy stołypinowskiej, są dziś tak rozdrobnione, iż w niektórych wypadkach nowa komasacja byłaby konieczna. Ten stan rzeczy mamy np. w jednej wsi na terenie województwa poleskiego, gdzie liczba 170 gospodarstw z r. 1915 obecnie rozpadła się już na 370 gospodarstw i podczas kiedy nie było tam ani jednego gospodarstwa poniżej 2,2 ha, wówczas, gdy komasacja została zakończona — dziś z ilości 370 gospodarstw, gospodarstw drobnych, mniejszych od 2,2 ha jest aż z górą 140. To jest tylko obrazek, co w tych wsiach ma miejsce, do jakiej proletaryzacji, pauperyzacji rolnictwo w Polsce szybkimi dąży krokami.</u>
          <u xml:id="u-48.7" who="#PHuttenCzapski">Dlatego też nie wolno przeprowadzać jednostronnie akcji komasacyjnej bez umożliwienia utrzymywania zdrowych warsztatów rolniczych w posiadaniu włościan. Oczywiście, martwe przepisy tu nie pomogą, nie można się tu ograniczyć do tego rodzaju przepisów, jakie były wprowadzone 100 czy 80 lat temu, które istniały na terenie Kongresówki, które uniemożliwiały podział, faktycznie jednak następował on, bo tam, gdzie jest zakaz papierowy, a nie ma możliwości przeprowadzenia technicznego, prawo to jest obchodzone działami prywatnymi, prywatnymi aktami, dzierżawami itp. Tu trzeba pomyśleć o tym, aby znaleźć poważne środki na spłaty rodzinne. Nie możemy ograniczać się do znikomej cyfry 4 milionów zł, która w tym roku została przez Bank Rolny na ten cel przeznaczona. Te sumy z pewnością nam nie pomogą, a zastrzeżenia, że te pożyczki mogą być udzielane tylko przy posiadaniu hipoteki albo gospodarstwom od 5 do 15 ha — czemu np. nie 16 albo 17 ha, przecież ziemia w Polsce jest różna — również nie są właściwe.</u>
          <u xml:id="u-48.8" who="#PHuttenCzapski">Wiemy przecież co znaczy właściwy ustrój rolny. Wiemy, że przyszłość Polski zależy od odpowiedniego poziomu polskiego stanu rolniczego. Wiemy na jak wielkie wstrząsy była i jest narażona dzisiejsza Rosja Sowiecka, gdzie zagadnienie reformy rolnej, w odpowiedni sposób przeprowadzonej, zostało postawione przez Stołypina za późno. I dlatego też sądzę, że bardzo poważnym brakiem i w dzisiejszej polityce Ministerstwa Rolnictwa i w dzisiejszym budżecie naszym jest brak odpowiednich kwot na rozwiązanie tego najważniejszego po wojsku i oświacie w Polsce zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-48.9" who="#PHuttenCzapski">Koło Rolników już w czerwcu tego roku problemem niepodzielności się zajęło. Słyszeliśmy, że wczoraj przez Radę Ministrów została uchwalona ustawa, idąca w kierunku częściowego załatwienia tego problemu. Podstawy, na których ta ustawa się opiera, według tego, co słyszeliśmy z prasy, nie odpowiadają jednak naszym życzeniom, nie załatwiają tego problemu. I dlatego też sądzę, że rolnicy, którzy w tej Izbie zasiadają, nie będą chcieli zakończyć tej sesji budżetowej bez przemyślenia tego najważniejszego problemu w dziedzinie przebudowy ustroju rolnego i bez znalezienia nań odpowiednich środków. Od zdrowego, mocnego, produkującego i opłacalnego rolnictwa bowiem zależy byt i przyszłość Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-48.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Michałowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#PMichałowski">Wysoka Izbo! We wczorajszym przemówieniu p. Premier i p. Wicepremier zobrazowali nam wysiłki i działalność Rządu w zakresie walki z kryzysem gospodarczym i w zakresie podnoszenia naszego poziomu gospodarczego. Istotnie, w tej dziedzinie Rząd zrobił duży krok naprzód.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#PMichałowski">Wśród szeregu zagadnień, którym — moim zdaniem — Rząd poświęca za mało uwagi, względnie do których rozwiązywania przystępuje w sposób niewłaściwy, jest niewątpliwie zagadnienie budownictwa mieszkań robotniczych i pokonywania głodu mieszkaniowego wśród warstw najniższych, zagadnienie walki z bezdomnością. Zagadnienie to w związku z panującym bezrobociem zaczyna przybierać rozmiary bardzo niebezpieczne. Sądy orzekają bezwzględnie eksmisję w tych wypadkach, kiedy lokator wpadł w stan przymusowego bezrobocia i skrajną nędzę materialną. Zresztą nie można się dziwić żądaniom o eksmisję właścicieli domów w stosunku do lokatorów, nie płacących przez lata całe komornego. W większych ośrodkach miejskich na Pomorzu narastają coraz większe rzesze bezdomnych, ludzi, pozbawionych dachu nad głową lub mieszkających w warunkach urągających wszelkim zasadom higienicznosanitarnym i zdrowotnym.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#PMichałowski">Uważam, że polityka budowlana Rządu weszła na niewłaściwe tory, P. Wicepremier mówił, iż wydatkowano na cele budowlane z funduszów publicznych 40 milionów zł, że gros tych pieniędzy poszło na budownictwo średnio-mieszkaniowe i mało-mieszkaniowe. Jednak według danych, które zdołałem zebrać, na budownictwo ściśle robotnicze z tych 40 milionów zł niestety poszło tylko 2 tryliony zł, gros budujących bowiem to średnio zamożne warstwy gospodarcze miejskie, kupcy, rzemieślnicy i urzędnicy, Budują oni albo domki jednomieszkaniowe dla siebie, albo domy czynszowe dla osób dobrze zarabiających, Robotnik, nawet nieźle zarabiający, nie jest w stanie w tych budynkach wynająć dla siebie mieszkania. Na podstawie znajomości stosunków mogę stwierdzić, że istnieje w tej chwili już wystarczająca liczba mieszkań i średnich i dużych, i Rząd powinien na najbliższy okres przestawić politykę budowlaną wyłącznie na odcinek robotniczy.</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#PMichałowski">Działa także na tym odcinku Towarzystwo Osiedli Robotniczych, które w ciągu 3 lat wydatkowało na budowę osiedli robotniczych kwotę nie dużą, bo zaledwie 25 milionów zł. Musiałbym w stosunku do działalności Towarzystwa Osiedli Robotniczych wypowiedzieć cały szereg krytycznych uwag, jednak odkładam to do innej okazji. Obecnie pragnę jedynie stwierdzić, że działalność Towarzystwa Osiedli Robotniczych jest i zbyt biurokratyczna i zbyt doktrynerska. Przykład: Ubiegaliśmy się o udzielenie kredytów na wybudowanie osiedla robotniczego przez cały rok od marca do listopada i ostatecznie uzyskaliśmy te kredyty w okresie najmniej nadającym się na budowanie osiedla, bo w okresie zimowym. Poza tym Towarzystwo Osiedli Robotniczych wychodzi z tego założenia, że nie buduje mieszkań ani dla bezrobotnych, ani bezdomnych, ale dla robotników dobrze zarabiających, dla tzw. burżuazji robotniczej. Pytam, kto ma dostarczyć mieszkań dla proletariatu robotniczego? Jeżeli Rząd z tych samych założeń wychodzi, to musimy się domagać specjalnych funduszów, chociażby z Funduszu Pracy na akcję mieszkaniową dla najbiedniejszej ludności. Rząd musi przyjść z natychmiastową pomocą. Równocześnie trzeba wstrzymać wszelkie te eksmisje, gdzie powodem wypowiedzenia najmu jest jedynie nędza i bezrobocie, przy równoczesnym płaceniu właścicielom nieruchomości chociażby 50% podstawowego komornego z funduszów publicznych.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#PMichałowski">P. Wicepremier mówił o uporządkowaniu gospodarki finansowej i zrównoważeniu budżetów związków samorządowych przez akcję oddłużeniową. Obawiamy się, że akcja oddłużeniowa w zakresie samorządów miejskich nie da należytych rezultatów, jeżeli nie uwolnimy równocześnie miast od niektórych ciężarów finansowych, od niektórych czynności i obowiązków ustawowych i równocześnie nie stworzymy dla nich nowych źródeł finansowych. Obawiam się, że niektóre miasta oddłużone, nie będą mimo to w stanie spłacać długów, ustalonych według planu oddłużenia, względnie, że chcąc spłacić długi będą musiały zaciągać nowe zobowiązania.</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#PMichałowski">Jeżeli chodzi o akcję odciążeniową, to mam na myśli dodatki mieszkaniowe dla nauczycieli, kwaterunki wojskowe, areszty miejskie, opłaty na rzecz Ubezpieczalni Społecznej, obowiązek doręczeń dla władz i urzędów w zakresie nowych źródeł finansowych, poza wymienionym przez Rząd projektem ustawy o podatku drogowym, wysuwam postulat rozciągnięcia może w złagodzonej formie — dodatku samorządowego do podatku dochodowego, obowiązującego w województwach zachodnich — na teren całego Państwa, Oczywiście, że równolegle powinna iść akcja jak największych oszczędności przy ustalaniu wydatków budżetowych przez reorganizację i usprawnienie gospodarki i administracji samorządowej, Chciałbym obecnie poruszyć kilka zagadnień dotyczących ziem pomorskich. Pragnę te zagadnienia poruszyć w imieniu wszystkich posłów pomorskich. Nie będę mówił o całokształcie zagadnień ziemi pomorskiej, odkładam te sprawy do innej okazji. Zaznaczam, że jeżeli pragnę mówić o tych zagadnieniach, to nie z pobudek dzielnicowych, czy regionalnych. Pomorze jest terenem tak ważnym z punktu widzenia państwowego, że zagadnienia pomorskie powinny być przedmiotem powszechnego zainteresowania całego polskiego społeczeństwa. Zwracając główną uwagę na Gdynię, często zapominamy o Pomorzu, które przecież jest zapleczem Gdyni i drogą, wąską drogą, prowadzącą do morza polskiego. Skończmy z dzielnicowością, rozerwijmy kordony pozostawione po zaborcach, rozerwijmy granicę dzielnicową, jak to wczoraj powiedział p. Wicepremier. Ludność pomorska domaga się rozerwania tych granic. W dużej mierze przyczyni się do tego plan rozszerzenia granic województwa pomorskiego ku wschodowi i południowi Polski. Ludność pomorska pragnie tego gorąco.</u>
          <u xml:id="u-50.6" who="#PMichałowski">Obecnie na Pomorzu panuje atmosfera niezdrowa, składa się na to szereg czynników. Po za ciężką sytuacją gospodarczą, po za niepoczytalnymi wystąpieniami niektórych czynników politycznych pomorskich, działających może nawet w dobrej wierze, niewątpliwie działa bardzo sprytnie i umiejętne propaganda niemiecka, propaganda lokalnych czynników niemieckich. Nie jest bez grzechu i administracja państwowa, przy czym nie mam na myśli obecnego wojewody Raczkiewicza, któremu oby się udało naprawić szereg błędów z przeszłości. Dochodzą mnie często skargi, że urzędnicy odnoszą się z niechęcią do autochtonicznej ludności, z jawną jakby nieufnością. Szereg nadużyć, popełnionych przez wyższych urzędników państwowych, — mam szczególnie na myśli afery starosty Krawczyka i Twardowskiego — niewątpliwie podrywa zaufanie ludności do administracji państwowej. Na Pomorzu powinni sprawować administrację ludzie wypróbowani, bez zarzutu pod względem etycznym i moralnym i zdolni administratorzy.</u>
          <u xml:id="u-50.7" who="#komentarz">(Głos: Wszędzie.)</u>
          <u xml:id="u-50.8" who="#PMichałowski">O niepoczytalności i braku taktu ze strony niektórych czynników niech świadczy fakt, że w organie redagowanym dla kolejowego przysposobienia wojskowego, a więc organizacji, na którą czynniki rządowe ma ją niewątpliwie duży wpływ, ukazuje się artykuł po prostu zohydzający publicznie Pomorzan. Pisze się tam, że tzw. wiara małżeńska nie hamuje zbytnio ani jednej strony, ani drugiej, że stosunek dzieci do rodziców jest znośny tak długo dopóki nie wchodzą w grę sprawy materialne, tam, gdzie chodzi o pieniądze, uczucia rodzinne idą na plan drugi prosto z kościoła idzie się do knajpy, pijaństwo jest jakgdyby zwyczajowym dokończeniem nabożeństwa, moralność seksualna nie zachwycająca, najczęstszym sposobem wyjścia za mąż jest dziecko, poziom nauczania w szkołach marny, nauczyciele mówią źle po polsku, kultura umysłowa poniżej przeciętności itp. brednie. Jest jasną rzeczą, że tego rodzaju wystąpienia bynajmniej nie przyczyniają się do zżywania się ludności autochtonicznej z ludnością napływową.</u>
          <u xml:id="u-50.9" who="#komentarz">(Głos: Jak to pismo się nazywa?)</u>
          <u xml:id="u-50.10" who="#PMichałowski">Organ Kolejowego Przysposobienia Wojskowego.</u>
          <u xml:id="u-50.11" who="#komentarz">(Głos: Nieprawda.)</u>
          <u xml:id="u-50.12" who="#PMichałowski">Mogę dostarczyć to pismo.</u>
          <u xml:id="u-50.13" who="#PMichałowski">Złym i niebezpiecznym objawem jest także coraz bardziej zarysowująca się przewaga elementu niemieckiego na polu gospodarczym. Ludność niemiecka liczy zaledwie 10% ogółu ludności i to nie byłoby niebezpieczne. Niebezpieczeństwo elementu niemieckiego wyraża się w jego prężności i aktywności społecznopolitycznej i jego przewadze w szeregu dziedzin życia gospodarczego, zwłaszcza na odcinku rolniczym, w kategorii wielkich gospodarstw ziemskich i w dziedzinie spółdzielczości rolniczej. Te przyrosty w stanie posiadania elementu niemieckiego trzeba jak najrychlej usunąć, a środkami ku temu są energiczna parcelacja majątków ziemskich niemieckich, — przy czym należałoby narazie ochraniać majątki polskie, — pomoc rządowa w kierunku rozwoju polskich spółdzielni rolniczych, spowodowanie, by majątki osób, których spadkobiercami są obywatele niemieccy, optanci zamieszkujący teren Rzeszy Niemieckiej, przeszły w ręce polskie. Ten ostatni problem pragnę bliżej omówić.</u>
          <u xml:id="u-50.14" who="#PMichałowski">W r. 1920 tysiące obywateli niemieckich skorzystało z prawa t. zw. opcji na rzecz Rzeszy Niemieckiej; czyniła to głównie młodsza generacja, chcąc się uchylić od służby wojskowej polskiej i brania udziału w wojnie polsko-bolszewickiej. Generacje, pozostałe na Pomorzu, które z prawa opcji nie skorzystały, są obecnie na wymarciu. Majątki tych osób drogą spadkobrania przeszłyby zatem w ręce optantów, obywateli obcego państwa. Na podstawie statystyki, przeprowadzonej przez Związek Zachodni, obiektów takich — miejskich i wiejskich — jest około 500, wartości ca 20 milionów zł. Razem z Poznańskiem i Śląskiem majątków tych będzie na 100 milionów zł. Przejęcie tych obiektów przez Polaków znakomicie przyczyniłoby się do spolszczenia życia gospodarczego na Pomorzu, Obiekty te mógłby nabyć Skarb Państwa za długi Rzeszy Niemieckiej, powstałe z tytułu tranzytu przez Pomorze, a następnie sprzedać je nabywcom Polakom.</u>
          <u xml:id="u-50.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-50.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-50.17" who="#PMichałowski">Z zadowoleniem przyjęliśmy oświadczenie p. Premiera, że stęsknił się za Sejmem, że nie wyobraża sobie rządzenia bez oparcia o Sejm, że mówi o nas jako o swoich kolegach. Pragnąłbym jedynie wyrazić życzenie, by tego rodzaju nastawienie udzieliło się i innym panom Ministrom, a szczególnie administracji, p. Premierowi podległej. Szereg kolegów posłów i ja także stwierdzam, że administracja państwowa często z lekceważeniem odnosi się do naszych interwencyj i wystąpień, już i tak ograniczonych przepisami regulaminowymi. Praktyka mnie przekonała, że jeżeli idę do dygnitarza ministerialnego, to lepiej zgłosić się w charakterze wiceprezydenta, niż posła; prędzej uzyskam posłuch i przyjęcie.</u>
          <u xml:id="u-50.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Pochmarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#PPochmarski">Wysoki Sejmie! Z całego szeregu spraw palących i wielkich problemów Państwa, które w swoich ekspose przedstawili p. Premier i p. Wicepremier, uwagę Wysokiej Izby chcę zająć jedną tylko sprawą poruszona w pewnej mierze w przemówieniu p. Premiera Składkowskiego. Jest nią zagadnienie powagi parlamentu. Oczywiście, rozumianej nie w sensie jakiegoś obrażania się o sprawy pomniejsze, jak np. wycieczka inwestycyjna. Nie chodzi przecież o nas osobiście, o nasze osobiste pretensje, wpływy i znaczenie. Tutaj bowiem jeśli w swoim czasie były pewne przerosty i jeśli Marszałek Piłsudski skutecznie złamał wszechwładną w pewnym okresie czasu „sejmokrację”, to jednak pamiętać należy, że u wejścia do Senatu pod płaskorzeźbą dumnej głowy Wodza Narodu, Józefa Piłsudskiego, widnieją słowa: „Senat Twórcy parlamentu polskiego”. Po wszystkie więc czasy stwierdzone jest, że nie kto inny, lecz właśnie Józef Piłsudski był twórcą parlamentu polskiego, że, jeśli pognębić się starał złe obyczaje, to nie po to, by miał pognębić sam parlament. Wyrazem tego jest podpisana przez niego Konstytucja kwietniowa, przyznająca parlamentowi duże prawa, w jego, oczywiście, istotnym zakresie. Ale jeśli byśmy z jednej ostateczności, wszechwładzy parlamentu, a raczej klubów i przywódców, zdawali się chwilami wpadać w drugą ostateczność: ostateczność bezsiły tej instytucji wobec wszechwładzy nie tyle rządu, co czasami dyrektorów departamentów i naczelników wydziałów, to napewno rozminęlibyśmy się z intencją Twórcy parlamentu polskiego. Możliwe, że obecna forma parlamentu, jako instytucji przede wszystkim politycznej, nie tylko u nas, ale gdzie indziej w świecie, tej instytucji, gdzie z krzyżujących się kierunków i walki myśli i dążeń rodzi się ustawowe kształtowanie życia zbiorowego, — jest na tle obecnego czasu formą nie najlepszą, że czas jest na szukanie innej odpowiedniej koncepcji, czego próby konkretne mamy dziś dookoła siebie. Ale jeśli dotąd, unikając zbyt gwałtownych eksperymentów, przed czym przestrzegał nas Marszałek Piłsudski, i w tej dziedzinie w Konstytucji kwietniowej, przyjęliśmy dla parlamentu dotychczas obowiązujące podstawy wielkich demokracyj Zachodu, z którymi myśl polska zostaje w tak ścisłym kontakcie, to należy wszystko uczynić, by utrzymanemu według tej koncepcji parlamentowi, a odradzającemu się jedynie w swych obyczajach, nadać jak najwięcej nie tylko powagi — sama powaga nie wystarcza, bo może być zbyt martwa — lecz również i tętna życia. Dlatego dobrze się stało, że p. Premier w swym ekspose podkreślił pozytywny stosunek Rządu do parlamentu i znaczenie krytyki, tutaj podnoszonej, krytyki rzeczowej i pozytywnej. Lecz właśnie poruszenie tej sprawy nasuwa mimowoli refleksje, że jednak na jasnym niebie parlamentu, jakie przyświecało kwietniowej Konstytucji, nazbierały się już pewne chmury, które, szczególnie rozdymane w kraju przez różne wichry przeciwne, mogą zaciążyć i na znaczeniu naszej pracy. Należy tutaj wspomniana przez p. Premiera w swoim czasie prawdziwa inflacja dekretowa, której tempo wprawdzie ostatnio choć cokolwiek się zwolniło, to jednak — jak wykazał to p. Szczepański — wyparła ona Sejm w pewnej mierze z jego pozycji ustawodawczej. Należy tutaj jeszcze zagadnienie, już nie tak pierwszorzędnej wagi, ale które we właściwym ułożeniu stosunku obydwu władz, rządu i parlamentu, winno być należycie rozwiązywane, to jest sprawa odpowiedzi na interpelacje poselskie, jak również i puszczanie mimo uszu — jak zdawałoby się chwilami — niektórych spraw tutaj nieraz gorąco roztrząsanych, czy też nawet zgodnej krytyki niektórych dekretów, że przypomnę nieszczęsny listopadowy dekret emerytalny, którego przewlekła, bolesna sprawa nareszcie znalazła dopiero u p. Wicepremiera Kwiatkowskiego właściwe zrozumienie i chęć jej sprawiedliwego załatwienia. Należy tu wreszcie tak głośno, że przecież tego nie słyszeć nie możemy, podnoszona sprawa rodowodu obecnych Izb ustawodawczych, który niewątpliwie pomyślany w sensie wyrwania parlamentu u jego podstaw z objęć przerostów partyjnych i wprowadzenia go na nawę drogi, dał w rezultacie istnienie instytucji nowej i ciekawej w swej konstrukcji, lecz niekoniecznie przystosowanej do życia. Bo jakaż tu sprzeczność zachodzi! Podczas gdy Konstytucja pozostawia pełną swobodę dalszemu tworzeniu się partyj i stronnictw, gdy obok parlamentu, wybranego według nowej eksperymentowanej koncepcji, płyną przez Polskę wielkie rządy masowe, ruchy klasowe i zawodowe, które ten czy inny wpływ na życie wywierają i które Rząd pod uwagę konkretnie brać musi — to nie sposób, by nie wiedział i nie odczuwał tęgo parlament, wyraziciel opinii społecznej, nie sposób, by w następstwie tego ten rodowód parlamentu, by obecna ordynacja wyborcza nie miały nie doznać reformy, zgodnej zarówno z wymogami życia, jak i z dobrem Państwa. Że zmiana ta, która nie może być oczywiście cofnięciem się, lecz musi Sięgać naprzód, w kierunku doskonalenia form istniejących, będzie musiała nastąpić, wielu z nas w tej Izbie zda je sobie z tego dobrze sprawę. Rozumiemy jednak, że projekt tej zmiany może zjawić się tutaj w takiej chwili, jaką czynniki kierujące uznają za właściwą dla dobra Państwa, kiedy siły dośrodkowe, skupione w imię narodu i Państwa, wezmą górę nad przeciwstawnymi, tak modnymi dzisiaj, „frontami”, które to słowo, tak nagminnie, jak zaraza szerzące się dzisiaj po świecie, oby było wyłączone z mechanizmu polityki polskiej. Bot przecież słowo „front”, zapowiada wojnę, w tym wypadku wojnę domową, a ta w Polsce nigdy nie może być, jeśli Polska ma istnieć. Boć przecież słowo „front” zapowiada wojnę, w tym wypadku wojnę domową, a ta w Polsce nigdy nie może być, jeśli Polska ma istnieć.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#PPochmarski">Do tych chmur na jasnym niebie, jak mówiłem, ideału parlamentu zaliczyć należy — i to przede wszystkim — metodę naszej pracy, która niewątpliwie zaciążyła na jej treści i pośrednio wpłynęła na osłabienie pozycji parlamentu. Wyrazem tej metody jest uchwalony przez nas regulamin, którego zmiana, zdaniem wielu członków tej Izby, jest konieczna. Nie wchodzę w tej chwili w szczegóły, gdyż ta sprawa, zapowiedziana przez p. Nowaka, wejdzie w swoim czasie na porządek dzienny obrad tej sesji i wtedy będzie czas zastanowić się w jaki sposób należałoby skonstruować metody pracy parlamentu tak, by przy uniknięciu tego, co było przerostem indywidualnym lub partyjnym, przywrócić parlamentowi całą siłę i powagę w ustroju Państwa.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#PPochmarski">W tym duchu idąca zmiana regulaminu da napewno pełniejszy wyraz istotnej treści życia Bo choć, co prawda, moglibyśmy tutaj — bo wszyscy mamy prawo zapisywać się do głosu i mówić — wszyscy po kolei mówić i powtarzać to samo w kółko, wszystko to nie może mieć odpowiedniej siły, gdy się nie układa w skonkretyzowanie takich czy innych ideologii, takich czy innych koncepcyj życia. Dla tych czy innych ideologii, dla kierunków politycznych i społecznych terenem walki jest samo życie, ale właśnie zadaniem tej instytucji musi być, by w atmosferze jej powagi, choć również w ogniu ścierających się myśli i kierunków, ponad bezpośrednie z terenu idące zaognienia, do głosu dochodziła tutaj jakaś pozytywna wypadkowa, jakaś konstruktywna linia w budowie życia narodu i Państwa, Większa planowość ułatwi nam możność istotniejszego reprezentowania nurtujących życie idei, jak też interesów zawodowych czy stanowych, z którymi przecież my osobiście jako działacze społeczni kontakt mamy, choć nie przez związanie się z tą czy inną partią, lecz z samym życiem, z jego dolą, z jego ideami i z jego sprawami aktualnymi, z jego organizacjami narodowymi i gospodarczymi.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#PPochmarski">I tutaj, dopóki najwyższa racja stanu nie uzna potrzeby wprowadzenia — na podstawie nowych zasad — nowych izb ustawodawczych, których zbyt spieszne i zbyt doraźne wprowadzenie mogłoby Państwo i naród narazić na wielkie niebezpieczeństwo, dopóki my w tej formie istniejemy, a dodam, że my kurczowo nie trzymamy się naszych stanowisk, daleko będąc od charakteru posłów zawodowych...</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#PPochmarski">...i przypuszczam, że wielu z nas wróciłoby chętnie do umiłowanej pracy w naszych zawodach, lecz dopóki istniejemy, chcemy pełnić według naszego sumienia jak najrzetelniej naszą misję reprezentowania Państwa, narodu i społeczeństwa i — czy się podoba to komu, czy się nie podoba —wyrażać, co każdemu z nas bliskie, a co szczególnie ważne jest w życiu Polski i człowieka. Dlatego, jeśli dla przyszłości Polski, jej istotnej siły i wielkości, szczególnie ważną jest zarówno polityczna, jak społeczna i materialna pożycia wielomilionowych mas pracujących, chłopa, rzemieślnika, robotnika i pracownika umysłowego, który z najemnika winien przedzierzgnąć się w pełnowartościowego współtwórcę dobra Państwa, jeśli w dobie wielkich przemian nie chcemy, by poza parlamentem na ulicach miast w sposób tragiczny rozstrzygały się sprawy świata pracy, to nie możemy być i nie będziemy wodą stojącą wśród wezbranych, naprzód pędzących nurtów i mamy prawo i obowiązek wyrażać przez naszą pozytywną postawę, przez walkę ideologii i prądów społecznych, przez podnoszenie wyraźnego głosu w obronie pokrzywdzonych, — co czyniliśmy wielokroć w tamtej i w tej sesji również czynić winniśmy — wyrażać naszą troskę o prawa człowieka pracy, nasz protest i walkę przeciwko uprzywilejowaniu egoistycznego i to obcego przeważnie kapitalisty, w obronie polskiego robotnika. Jest to — jak wyraźnie p. Premier zaznaczył — bliskie również Szefowi Rządu, którego mocne i sprawiedliwe słowa w sprawie 6godzinnego dnia pracy w przemyśle górniczym wziął sobie gorąco do serca wdzięcznego nie tylko górnik, ale i cały polski świat pracy, a za co wdzięczni jesteśmy, my szczególnie, legioniści, towarzysze broni Szefa Rządu, którzy tutaj jakby przemówili przez usta posła Wymysłowskiego, który przed chwilą postawił tu swoje krótkie, lapidarne zapytania. Prostą wymowę tych pytań należy wyrozumieć, a zapytania te leżą w sednie sprawy, która jest bliską trosce p. Premiera.</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#PPochmarski">Jeśli dalej żywą jest w tej chwili sprawa siły twórczej narodu polskiego, jako istotnego twórcy i głównego gospodarza Państwa Polskiego, jeżeli siłą faktu aktualną jest sprawa pełnej niepodległości narodu w każdej dziedzinie, a więc i gospodarczej przy zastrzeżonej Konstytucją wolności dla innych narodowości, w granicach, zakreślonych interesem Państwa i narodu polskiego, — to, przeciwstawiając się wszystkiemu, co miłość Ojczyzny wiąże z psychozą anarchii, powinniśmy wspólnie z młodym pokoleniem, z tą patriotyczną młodzieżą, która, jak brzmi oświadczenie prezesów bratnich pomocy akademickich, chce siłą, ale tylko siłą mózgów i serc budować Polskę wielką i sprawiedliwą, musimy i tutaj, na tym terenie, szukać podstawy dla zdrowego, pozytywnego, państwowotwórczego nacjonalizmu. Jeśli dzisiaj, na tle straszliwego zmęczenia biedą życia, na tle szalejącego bezrobocia, w pewnych elementach świata pracy szerzy się gorycz, a nawet zaraza niewiary i nieopatrzne wglądanie obcych nowinek i zmian gwałtownych, i jeżeli równocześnie wbrew tej zarazie, podsycanej często z zewnątrz, te same niemal sfery, w swej olbrzymiej większości, czy to z ogromnego obszaru chłopskiego, czy robotniczego? gotowe są skupić się pod sztandarem Państwa, dokoła Wodza Naczelnego, w imię tak silnie przez Marszałka Śmigłego postawionego, a tak aktualnego hasła „obrony Polski”, — to czyż i tutaj, na terenie obecnej naszej pracy, pomimo wszystkich zastrzeżeń i krakań nad nami, pomimo naszego różnego stosunku do poszczególnych ugrupowań poza tymi Izbami, czyż nie powinniśmy szukać wspólnie wyjścia z tego jakby błędnego, zaklętego koła, by wspólnym wysiłkiem przez uczciwą walkę i ścieranie się ideologii i dążeń wejść na drogę związania ze sobą pod sztandarem Państwa wszystkich żywych, wielkich, masowych sił polskiego ludu pracującego, ludu wsi i miasta, dla mocnego współdziałania w tych wielkich, wspólnych sprawach Państwa, w których decydować będzie nie żaden przeciwstawny, na wojnę domową gotujący się „front”, choćby najpiękniej nazwany, ludowy, czy narodowy, ale cały mocny, jednolity, pracujący, zwarty naród polski, jak mówi poeta, „tak hartowny, że w gromach nie pęknie”. Toteż, gdy p. Premier tak życzliwie witał otwarcie sesji obecnej — p. Premier daruje — niektórych aż zdziwienie brało, że tak późno mieliśmy sposobność tę radość p. Premierowi sprawić...</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów gen. Składkowski: Proszę później o głos.)</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#PPochmarski">W każdym razie my przyjęliśmy słowa p. Premiera jako pewną pozytywną formę określenia stosunku Rządu do nas, jako zapowiedź pewnych zmian, a raczej skonkretyzowania stosunku Rządu do parlamentu.</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#PPochmarski">Jeżeli idzie o budżet przedłożony i stanowisko nasze w stosunku do poszczególnych jego pozycyj, nie wchodząc w szczegóły, bo o tem będziemy mówili przy debacie szczegółowej na Komisji Budżetowej, nie mówiąc o tym, o czym Koledzy wspominali, że jednak ten budżet spoczywa pełnym ciężarem na świecie pracy i ciągle dalszych ofiar od niego wymaga, witając z wielką radością, jako obywatel, jako działacz oświatowy, powiększenie budżetu oświaty jak również wyrównanie pewnych krzywd społecznych przez powiększenie budżetu emerytur, chciałbym zwrócić się z apelem do przedstawicieli Rządu, ażeby art. 59 Konstytucji, opiewający, że wydatki nie zaprojektowane w budżecie nie mogą być uchwalone, a zaprojektowane nie mogą być podwyższone bez zgody Rządu, nie był zbyt formalistycznie traktowany, by nie był szańcem, za którym nie Rząd, ale poszczególni rzecznicy Rządu mogliby zbyt łatwo okopywać się w uporze przeciw koniecznym zmianom i przesunięciom poszczególnych pozycyj.</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#PPochmarski">Jeżeli zatem dziś pod adresem obecnych Izb ustawodawczych słyszy się często, że ta sesja budżetowa będzie odpowiedzią na pytanie o naszym „być albo nie być”, to sądzę — jeżeli być, to walczyć, walczyć w imię naszej najlepszej wiary, w imię prawdy naszej. Walczyć po to, by zwyciężyć w imię Polski, ale Polski lepszej i sprawiedliwsze j, bo tylko taka ostać się może wśród ogromnych burz dzisiejszych i taką tylko wypełni swą misję dziejową.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Prezes Rady ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Wysoka Izbo! Cieszę się bardzo, że p. kolega Pochmarski [nieczytelne] pewne momenty z mojej wczorajszej mowy i dał mi możność odpowiedzi, Wierzę szczerze w jego przyjazne intencje. Uważam pewne rzeczy, które stały się od wczoraj wieczorem, za konieczne do wyjaśnienia wobec Wysokiej Izby. Mowę wczorajszą rozpocząłem, zwracając się do Was jako dawny kolega broni i polityczny. Spotkaliście mnie z chłodem i surowo. Dlaczego, nie będę tutaj w to wchodził. Zapomnieliście o dawnym naszym koleżeństwie i dlatego moje serdeczne powitanie Was nie zadowoliło. Ja jednak mogę powitać każdego serdecznie, bo nie ma w Polsce człowieka, któryby powiedział, żem się przed kimkolwiek płaszczył. Przyjęliście moje powitanie chłodno, z pewnego rodzaju niedowierzaniem, a nawet ironicznie,</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Ja nie mogłem zaproponować P. Prezydentowi zwołania wcześniej Izb, chociaż chciałbym to zrobić, dlatego, że jestem uczniem Marszałka Józefa Piłsudskiego. A Ten wielekroć powiedział, że Izby mają pracować 4 miesiące w roku na sesji zwyczajnej, i póki ja będę premierem, te w Jego ślady będę wstępował i tak będę robił, jak On wskazał. I ja będę zawsze szedł tradycją, którą dał Marszałek Piłsudski, i to mówię z całym serdecznym namaszczeniem, na jakie mnie stać. I dlatego proszę bardzo drwinek z tego nie robić.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Chciałbym, żeby te 60 ustaw, zaprojektowanych przez Rząd, istotnie przeszły w Wysokiej Izbie. Ze to są duże ustawy, najlepszy dowód w tem, że kolega Szczepański, który o tych rzeczach mówił, przyznał sam, że wziął z pośród ustaw właśnie płotkę i porównał ze szczupakiem z pośród dekretów i powiedział, o dziwo, że szczupak jest większy od płotki. Proszę Panów, to jest rzecz zwyczajna zupełnie i dlatego ja jestem spokojny o los moich dekretów.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">To, co powiedziałem, to jest fakt, że ustawy na ogół są większe od dekretów. Temu, co ja mówię, możecie wierzyć, bo ja krętactw politycznych ani żadnych szacherek nie robiłem i nie robię.</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">O ile to będzie zależeć ode mnie, będę premierem tak długo, jak będę uważał to za dobre i pożyteczne, a jak nie, to sobie pójdę i ani o jeden dzień nie będę przedłużał tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Wspomniał również kolega Pochmarski o interpelacjach i odpowiedziach Rządu na nie.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Proszę Kolegów, jest mi świadkiem p. Marszałek Sejmu, że dobrowolnie zobowiązałem się wobec tego, że Marszałek uznał za pożyteczne, żeby każdy z kolegów miał odpowiedź na swoje dawne interpelacje, zobowiązałem się więc dać odpowiedź na wszystkie interpelacje, które były złożone Rządowi Premiera Kościałkowskiego, chociaż według dawnych zwyczajów wcale do tego nie byłem zobowiązany. To jest z mojej strony chęć okazania szacunku dla Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-54.7" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Wreszcie dekret emerytalny. Sprawa tego dekretu ciągnie się nie dlatego, żebyśmy w jakikolwiek sposób nie doceniali poczynań Wysokiej Izby, tylko dlatego, że musimy znaleźć te pieniądze, żeby emerytury załatwić w sposób bardziej pomyślny. F. Kolega sam wie o tem dobrze.</u>
          <u xml:id="u-54.8" who="#PrezesRadyMinistrówgenSławojSkładkowski">Bardzo się cieszę, że Kolega Pochmarski dał mi sposobność do tego, aby mi ulżyło przez wyjaśnienie tej całej sprawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Głowacki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#PGłowacki">Jednym z zagadnień, które tyło niedoceniane przez wszystkie rządy Polski, to zagadnienie regionów polskich, zagadnienie wiązania mocnego i trwałego poszczególnych dzielnic z Państwem Polskim i wykorzystania pełnego i planowego odrębnych właściwości regionalnych dla wspólnego dobra. Droga do rozwiązania tego zagadnienia nie prowadzi poprzez centralistyczne zapędy i dążenia, przez likwidację uzasadnionych odrębności regionalnych, ani przez lekceważenie zdrowych ambicyj poszczególnych dzielnic.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#PGłowacki">Jako poseł miasta Poznania mam prawo i obowiązek być rzecznikiem bolączek, nastrojów i żalów, jakie panują pod tym względem w Wielkopolsce. Pragnąłbym jednakże zastrzec się, iż nastroje te nie mają nic wspólnego z t. zw. dzielnicowością, ze stosunkiem wrogim do innych dzielnic Polski. Nie można przecież ani na chwilę podejrzewać Wielkopolan o brak patriotyzmu lub o brak poczucia łączności z resztą macierzy polskiej. Podobnie jak nie wyobrażamy sobie nigdy wolnego Państwa Polskiego bez Wielkopolski, tak samo i dzisiaj nie wyobrażamy sobie szczęścia i rozwoju naszej dzielnicy bez równoczesnego rozwoju i wzrostu dobrobytu innych dzielnic. W miarę sił naszych i możności składaliśmy zawsze ofiary z krwi naszej i mienia na ołtarzu wspólnej Ojczyzny i w dalszym ciągu staniemy wszyscy w obronie każdej piędzi ziemi polskiej, obojętne, czy położonej na zachód od Poznania i Torunia, czy na wschód od Lwowa i Wilna. Każdy bowiem łokieć tej ziemi jest nam jednakowo cenny i drogi. Rozumieliśmy i rozumiemy konieczność wyzbywania się przywar i przyzwyczajeń, narzucanych nam przez zaborców, a obcych naszej kulturze, ale nie widzimy żadnej racji, ażebyśmy się mieli pozbywać naszego dorobku cywilizacyjnego. Uzna jemy dążenie wyrównania poziomu cywilizacyjnego pomiędzy poszczególnymi częściami Polski przez podniesienie w górę zaniedbanych przez zaborców dzielnic, ale niezrozumiałym jest dla nas dążenie równania w dół.</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#PGłowacki">Nic też dziwnego, że nie możemy się pogodzić z dążeniem wprowadzenia do Wielkopolski osadnictwa drewnianego. Osadnictwo takie na terenie Wielkopolski jest prawdziwym anachronizmem. Nie przemawiają za nim także względy ekonomiczne, gdyż wobec drożyzny drzewa u nas w porównaniu z cegłą, domki drewniane są mało co tańsze od murowanych, a kalkulacja amortyzacyjna bezwzględnie przemawia za murowanymi.</u>
          <u xml:id="u-56.3" who="#PGłowacki">Również z rozgoryczeniem przyjęła ludność wiejska fakt zniesienia zabezpieczenia chorobowego dla robotników rolnych, wydalę się, że gdy chodziło o poprawę rentowności obszarów dworskich, trzeba była szukać innych drag, niż pozbawianie robotników rolnych ubezpieczenia chorobowego, które posiadali od wielu lat, a którego celowości i konieczności nikt zaprzeczyć nie może. Z takim samym rozgoryczeniem przyjęła ludność wielkopolska zniesienie zasady wyboru wolnego lekarza w ubezpieczeniu chorobowym, traktując to zupełnie słusznie jako pogorszenie istniejącego stanu rzeczy. Nawiasem mówiąc, zasada wolnego wyboru lekarza zagwarantowana jest ustawowo i zniesienie tej zasady jest sprzeczne z istniejącą ustawą. Podobnych przykładów równania w dół możnaby przytoczyć więcej.</u>
          <u xml:id="u-56.4" who="#PGłowacki">Jedną z podstawowych przeszkód dla wydobycia na wierzch i wykorzystania dla wspólnego dobra walorów poszczególnych dzielnic jest nastawienie centralistyczne naszej biurokracji. Biurokracja nasza, rozstrzygając w ten sposób często o najdrobniejszych sprawach, dotyczących prowincyj, od zielonego stolika w Warszawie, nie chce zrozumieć, że jednolitość Państwa nie zależy bynajmniej od bezmyślnego i mechanicznego zrównania wszystkiego, co jest w Polsce i że nie wszystko, co jest w Warszawie, zasługuje na wprowadzenie gdzieindziej. Przede wszystkim zaś nie chce zrozumieć, że po za Warszawą jest jeszcze Lwów, Wilno, Kraków, Katowice, Poznań, które też mają prawo do życia i prawo do poszanowania pewnych odrębnych form swego życia, wyrosłych z różnych warunków swego bytowania, zarówno w przeszłości jak i teraźniejszości. Nie jesteśmy zazdrośni o Warszawę. Przeciwnie, przywiązaliśmy się do stolicy naszego Państwa i pragnęlibyśmy, ażeby wielkość jej i wspaniałość odpowiadała naszej narodowej dumie. Ale rozwój Warszawy nie może być przecież uwarunkowany upadkiem innych miast w Polsce. Raz po raz słyszymy o likwidacji jakiejś instytucji, czy urzędu w jednym z wielkich miast Polski, likwidacji, nieuzasadnionej żadnymi rzeczowymi względami i przeniesieniu go do Warszawy. Alarmy takie dochodzą nas także ze Lwowa i Krakowa. Ostatnio prasa doniosła o zamierzonej likwidacji samodzielności Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Poznaniu, instytucji doskonale postawionej, na rzecz centralnego Zakładu Wzajemnych Ubezpieczeń w Warszawie, Z dyskusji, jaka wyłoniła się w prasie, wynika wyraźnie, że za tym zamierzeniem nie przemawiają ani względy ekonomiczne, ani tendencje usprawnienia działalności instytucji, a tylko i wyłącznie zapędy centralistyczne. Zapędy te, wyjaławiając poszczególne dzielnice, nie przynoszą istotnej korzyści Państwu.</u>
          <u xml:id="u-56.5" who="#PGłowacki">Z zagadnieniem tendencji centralistycznej wiąże się bardzo ściśle sprawa obsady personalnej poszczególnych instytucyj i urzędów. Zdaje się, że żadną z dzielnic nie ma do zanotowania pod tym względem tylu żalów, co Wielkopolska i Pomorze. Prawda jest. że z chwilą powstania Państwa Polskiego Wielkopolska nie posiadała prawie wcale gotowych kadr urzędniczych, którymi. by można było obsadzić wszystkie publiczne placówki. Dlatego też napłynęło i musiało napłynąć do Wielkopolski w pierwszych latach niepodległości ogromne mnóstwo rodaków z innych dzielnic. Rozumieliśmy, że jest to nie tylko konieczność, ale i przysługa, oddana ziemi Wielkopolskiej. Od tego czasu upłynęło już 18 lat, w międzyczasie ukończyły szkoły i uniwersytety całe zastępy Wielkopolan, z których nieliczni tylko wciągnięci zostali do służby publicznej. Wystarczy powiedzieć, że dotąd wszystkie bez wyjątku kierownicze stanowiska administracyjnopaństwowe w Wielkopolsce i prawie 80% średnich stanowisk, obsadzonych jest przez przybyłych z innych dzielnic. To samo dotyczy banków państwowych, ubezpieczalni społecznych i szkolnictwa. Analogiczne stosunki panują na Pomorzu. Nawet niższe stanowiska, jak woźnych, urzędników manipulacyjnych i stenotypistek itd. obsadzone zostały w dość znacznej liczbie z pominięciem Wielkopolan. Rozumiemy dobrze, że w tym pomijaniu Wielkopolski nie było żadnej złośliwości ani umyślnej, planowej akcji. Jest to rezultat z jednej strony przerostu centralizmu w Polsce, którego wyrazem jest to, że o obsadzaniu nawet najdrobniejszych stanowisk decydują biura personalne w Warszawie, z drugiej zaś strony jest to wynikiem tej okoliczności, że W Warszawie wśród dostojników i dygnitarzy nie ma prawie nikogo, kto by miał możność pamiętać o Wielkopolanach lub do którego by mogli się zwrócić Wielkopolanie o poparcie. W rezultacie obowiązuje w tej dziedzinie zwykłe prawo mechaniki. Gdy z jednej strony istnieje ogromny nacisk i napór, a druga strona go nie wywiera, bo nie ma na kogo i przez kogo wywierać, zwyciężać muszą pierwsi.</u>
          <u xml:id="u-56.6" who="#PGłowacki">Nie potrzebuję przekonywać Panów, że zjawisko to wywoływało i wywołuje podrażnienie wśród naszej ludności, w ostatnich zaś czasach poczęły się zjawiać wprost niepokojące objawy. Nie chciałbym, aby ktokolwiek zrozumiał mnie w ten sposób, że przemawiam przeciwko tym przybyłym do nas z innych dzielnic rodakom. Spełniają oni swe trudne obowiązki według najlepszej woli, nieraz z dużym poświęceniem. Wielu z pośród nich zyskało duży szacunek i wdzięczność współobywateli, zajmując nieraz wybitne stanowiska w pracy obywatelskiej i. społecznej. Nie chciałbym również, aby myślano, że jesteśmy zwolennikami wyłączności stanowisk publicznych w woj. poznańskim dla Wielkopolan. Przeciwnie, jesteśmy zdania, że pomieszanie się ludności, zwłaszcza w górnych warstwach, wzmocni tylko spoistość i zwartość narodu. Ale we wszystkim musi być zachowany pewien umiar. Bodaj, że najwyższy już czas, aby przerwać radykalnie ten prąd, płynący w kierunku Wielkopolski. Jeżeli chcemy, aby hasło tak szkodliwe i tak godzące w jedność naszego narodu jak „Poznań dla poznaniaków”, które coraz częściej słyszy się na ulicach Poznania, nie stało się powszechnym, to mus im i zdecydowanie przeciwstawić się istniejącemu stanowi rzeczy. Tym bardziej jest to konieczne, że Poznań pod względem nasilenia bezrobocia znajduje się na trzecim miejscu w Polsce. Mamy na terenie Wielkopolski dziesiątki tysięcy bezrobotnych zarówno w sferach robotniczych jak i inteligencji.</u>
          <u xml:id="u-56.7" who="#PGłowacki">Wśród nich zaś ogromne mnóstwo powstańców wielkopolskich. Mamy bezrobotnych powstańców wielkopolskich 4 do 5 tysięcy. Jest to problem Wyjątkowo ważny. Z całą przykrością muszę stwierdzić, że sprawa powstańców wielkopolskich nie zawsze była należycie rozumiana i doceniana przez czynniki miarodajne. Odnosiliśmy się zawsze z najwyższym pietyzmem do czynu zbrojnego innych dzielnic, ale tego samego uznania musimy się domagać dla krwawego wysiłku powstańców wielkopolskich i dlatego na terenie Wielkopolski pierwszeństwo przed wszystkimi innymi w poszukiwaniu pracy i chleba winien mieć powstaniec wielkopolski.</u>
          <u xml:id="u-56.8" who="#PGłowacki">Stawiając dziś tę sprawę regionu wielkopolskiego otwarcie i bez niedomówień, chciałbym równocześnie podkreślić, że poza momentami bezrobocia i kryzysu, które podnoszą zagadnienia regionalne dzisiaj do poziomu spraw palących, istnieje jeszcze moment zasadniczy, długofalowy, mający bezsporne znaczenie dla trwałego i mocnego wiązania dzielnic z sobą.</u>
          <u xml:id="u-56.9" who="#PGłowacki">Wielkopolska nie żąda dla siebie żadnych przywilejów. Posiada atoli ambicję, by nie tylko być rządzoną, ale narówni z innymi dzielnicami współdziałać w rządzeniu. Chciałaby, ażeby jej zalety i właściwości były w pełni wykorzystane dla Państwa, którego siła i potęga zależy zarówno od pracy i wysiłku wszystkich obywateli Państwa, jako też od harmonijnego i zwartego współdziałania wszystkich bez wyjątku części Polski z sobą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Krukowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#PKrukowski">Wysoka Izbo! Usłyszeliśmy wczoraj z ust. p. Wicepremiera słowa pokrzepiającego optymizmu. Nie mamy powodu wątpić o ostrożności diagnozy kierownika polityki gospodarczej Państwa i dlatego przyjmujemy jako bezsporne, iż w ciągu ostatniego roku postępujemy krok za krokiem naprzód. Inna rzecz, czy takie postępowanie „krok za krokiem” słusznym jest nazywać ofensywą, czy też raczej dalszym przystosowywaniem się do koniunktury, w łatach poprzednich zniżkowej, a obecnie zwyżkowej. Ofensywa łączy się bowiem zawsze z pojęciem śmiałej inicjatywy, chwytaniem rzeczywistości za łeb, świadomym przyśpieszeniem tempa, a tego wszystkiego napróżno szukalibyśmy w polityce gospodarczej Rządu i tych jego zamierzeniach, które zostały tu wczoraj przedstawione. W rezultacie możemy zauważyć, że nasze gospodarstwo podnosi się stopniowo, powoli z dna kryzysu, ale jeszcze odbiega od koniunktury światowej.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#PKrukowski">Prawdą jest, że ogólny wskaźnik produkcji przemysłowej polskiej podniósł się z 66 w roku 1935 do 79 we wrześniu bieżącego roku. Ale prawdą również jest, że wskaźnik światowej produkcji przemysłowej przekroczył już poziom roku 1928 albo się doń zbliża. Konkretnie biorąc, wskaźniki produkcji przemysłowej Anglii przekroczyły w maju bieżącego roku 122, Niemiec 109, Stanów Zjednoczonych 91. Okazuje się przeto, że rozwój koniunktury w Polsce jest jeszcze w tyle poza rozwojem koniunktury światowej przeciętnej, a odbiega o dobre kilkadziesiąt punktów od czołowych państw przemysłowych. Nie chodzi mi jednak o dorzucanie ciemnych barw do wczorajszego optymizmu, ale o podkreślenie przyczyn tego zjawiska po to, aby wskazać na pewne środki zaradcze.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#PKrukowski">Otóż należy stwierdzić z całym naciskiem, że wszystkie państwa, które wydźwignęły się na czoło koniunktury, poszły po linii zwiększania udziału warstw pracujących w dochodzie społecznym, zwiększania siły nabywczej ludności. Jedne czyniły to przez proste podwyższanie zarobków, inne przez skracanie czasu pracy, inne wreszcie przez zakrojone na wielką skalę roboty inwestycyjne, wciągające milionowe masy w orbitę życia gospodarczego. Nie ulękły się one eksperymentów, nakręciły odważnie koniunkturę i tę koniunkturę w ofensywnym natarciu zdobyły. Polska natomiast odżegnała się od wszelkiego eksperymentowania, a jednocześnie cały ciężar przetrzymania kryzysu przerzuciła na warstwy pracujące doprowadzając je do kresu ostatecznego zubożenia. Rezultaty takiej polityki dadzą się łatwo obliczyć, mieszczą się one bowiem właśnie w tej odległości, która dzieli nas od krajów cieszących się dzisiaj pomyślną koniunkturą. Czy mamy w dalszym ciągu trwać na tym stanowisku? Mam głębokie przekonanie, że o ile i teraz nie wkroczymy na drogę regeneracji dochodów warstw pracujących, to podnosząc się stopniowo z dna kryzysu wpadniemy w powrotne załamanie się koniunktury światowej. Poprawa bowiem gospodarcza, która się u nas zaznaczyła, musi koniecznie otrzymać potężny bodziec w postaci zwiększenia udziału warstw pracujących w dochodzie społecznym, a co za tym idzie zwiększenia konsumcji wewnętrznej. Chciałbym widzieć pierwszy sygnał do takiego właśnie przewekslowania naszej polityki gospodarczej w rozumnej decyzji p. Premiera Składkowskiego, co do skrócenia czasu pracy w przemyśle węglowym. Decyzją tą powinny być objęte kolejno wszystkie gałęzie wielkiego przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-58.3" who="#PKrukowski">Przede wszystkim jednak należy uchylić wszystkie nadzwyczajne obciążenia kryzysowe, które dotknęły warstwy pracujące. Mam tu głównie na myśli tzw. podatek specjalny, nałożony dekretem z dnia 1 grudnia ub. r. na przeciąg dwu lat. Pragnę przypomnieć, że podatek ten został wprowadzony w krytycznym momencie jako środek doraźny, który będzie cofnięty natychmiast w momencie zarejestrowania poprawy gospodarczej. P. Wicepremier stwierdza poprawę, ale podatek chce przedłużyć jeszcze o 3 miesiące. W ten sposób Rząd stabilizuje niejako kryzys i mogę zapewnić p. Wicepremiera, że dopóki ten podatek nie będzie uchylony, masy pracujące nie uwierzą w poprawę gospodarczą, bo jej nie będą odczuwały. A ponieważ ja w tę poprawę wierzę, ponieważ Wierzę równocześnie, że dla dalszej poprawy niezbędne jest przywrócenie siły nabywczej rzesz pracujących i chcę, aby one uwierzyły, że dno kryzysu jest już poza nami, będę zgłaszał wniosek o skreślenie art. 11 ustawy skarbowej, przedłużającego o 3 miesiące pobieranie podatku specjalnego.</u>
          <u xml:id="u-58.4" who="#PKrukowski">Warstwy pracujące poniosły największe ofiary w związku z kryzysem. Rzeczy te są znane i nie trzeba o nich przypominać. Ale faktem jest, że ofiary wzrosły jeszcze w ciągu roku bieżącego. Twierdzę mianowicie, wbrew oficjalnym danym, opierając się na szacunkowych obliczeniach związków zawodowych, że na skutek zwyżki cen koszta utrzymania wzrosły przynajmniej o 5%. Jest to nowa, cicha, choć niemniej realna obniżka zarobków pracowniczych. Jeżeli chłop — producent, a nie pośrednik — hurtownik zarobi na zwyżce cen — to zgoda. Ale w konsekwencji muszą być podwyższone zarobki w drodze cofnięcia kryzysowych obciążeń płac. W tym samym roku przeprowadzona została konwersja pożyczek państwowych.</u>
          <u xml:id="u-58.5" who="#PKrukowski">I znów najubożsi, którzy tak gremialnie je subskrybowali, stracili na tym około 70 milionów złotych. Zamiast oddłużenia przyszły tylko straty. Prawda, Rząd udzielił bankowi urzędniczemu pożyczki 350 tysięcy złotych na oddłużenie urzędników państwowych. Ponieważ posiadamy 450 tysięcy pracowników państwowych, to akcja oddłużeniowa przy przeciętnym zadłużeniu, wynoszącym około półrocznej pensji, wyraziła się kwotą dosłownie 70 groszy na osobę. Tymczasem na rzecz oddłużenia rolnictwa i samorządu Rząd przeznaczył wiele setek milionów złotych. Nie znajduję przeto żadnej dobrej racji, dla której podatek specjalny miałby być nadal zachowany w obecnych rozmiarach. Przeciwnie i ogólny interes gospodarczy i położenie warstw pracujących przemawiają za tym, aby to widmo kryzysu z naszego budżetu zniknęło.</u>
          <u xml:id="u-58.6" who="#PKrukowski">W dniu dzisiejszym Komisja Porozumiewawcza związków pracowniczych w imieniu wielu setek tysięcy pracowników państwowych, samorządowych i prywatnych zwróciła się do p. Premiera o uchylenie podatku specjalnego od pracowników niższych i średnich grup. Na zebraniach kolejarzy, pocztowców, pracowników skarbowych, nauczycieli, sądowników, samorządowców rozlega się jeden wielki głos przeciwko dalszemu utrzymaniu tego nadzwyczajnego obciążenia. W moim głębokim przekonaniu Wysoka Izba nie może przejść nad tym do porządku dziennego. I jeszcze jedno. W szeregu samorządów, monopoli, przedsiębiorstw i banków państwowych podatek ten został już zbonifikowany w części, a nawet w całości. Do innych grup pracowniczych nie zastosowano natomiast żadnych ulg. Wytwarza to stan nierówności, który w interesie publicznym należy jak najprędzej usunąć w drodze nowelizacji dekretu.</u>
          <u xml:id="u-58.7" who="#PKrukowski">Uchylenie podatku specjalnego od niższych i średnich grup do 400 zł miesięcznie spowodowałoby oczywiście lukę w budżecie. Ponieważ zarobki pracowników ponad 400 zł stanowią mniej więcej 1/0 globalnej sumy uposażeń, a podatek dla tych grup wyższych wynosi dwa razy tyle, co w niższych grupach, przyjmuję, że moja propozycją spowoduje niedobór około 90 milionów złotych. Jak go pokryć? Odpowiadam wprost: przede wszystkim przez usunięcie tych przerostów, które wprowadziła obecna ustawa uposażeniowa, ustalająca niepomiernie wysokie dodatki funkcyjne; zmniejszenie choćby o połowę dodatków funkcyjnych i służbowych, dochodów z delegacyj i tzw. komisarek da około 45 milionów złotych. Przynajmniej drugie tyle przyniesie zwiększenie wpłat z przedsiębiorstw państwowych, uzasadnione zwyżkową tendencją cen rynkowych. Szacunki te wymagałyby, oczywiście, bliższego sprawdzenia i ustalenia. Chodziło mi tylko o wskazanie z grubsza, że źródła pokrycia znajdą się, jeżeli tylko będziemy chcieli naprawdę po nie sięgnąć.</u>
          <u xml:id="u-58.8" who="#PKrukowski">Reasumuję. Poprawa gospodarcza Polski postępuje naprzód, ale postępuje zbyt wolno. W walce o dalszą poprawę, o wyrównanie w pochodzie koniunktury światowej, musimy sięgnąć do jedynego skutecznego środka, jakim jest zwiększenie siły nabywczej mas pracujących. Należy więc w pierwszym rzędzie uchylić nadzwyczajne obciążenie kryzysowe, jak podatek specjalny. W tej myśli zgłoszę w odpowiednim czasie wniosek o nowelizację dekretu Pana Prezydenta w kierunku uchylenia podatku specjalnego w stosunku do pracowników zarabiających do 400 zł miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-58.9" who="#PKrukowski">Jeżeli Wysoka Izba wnioski te raczy uchwalić, będzie to właściwy sygnał do ofensywy na okopy kryzysu, a jednocześnie istotny. akt „sprawiedliwości społecznej” w stosunku do tych, którzy zawsze i najwięcej Państwu świadczyli i świadczyć będą. Bo, jak to podkreślił p. Wicepremier Kwiatkowski, „obrona skali życia ludności stała się podstawowym obowiązkiem Państwa, zupełnie tak samo jak zabezpieczenie jego niepodległości”.</u>
          <u xml:id="u-58.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Mróz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#PMróz">Wysoka Izbo! Nie będę przypominał szeregu cennych deklaracyj, jakie padły z ust przedstawicieli Rządu w ubiegłej sesji budżetowej, które niestety nie zostały urzeczywistnione.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#PMróz">Przedłożenie rządowe na rok 1937/38 tak w cyfrach jak i w intencjach, z wyjątkiem skromnych pozycyj na emerytury i oświatę, niczym niemal nie różni się od preliminarza z roku ubiegłego.</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#PMróz">W swoim ekspose p. Premier i p. Wicepremier zadeklarowali swój stosunek i zrozumienie dla szeregu aktualnych palących zagadnień. Krótka analiza rzeczywistości stawia te deklaracje na przyszłość pod znakiem zapytania.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#PMróz">P. Wicepremier sam stwierdził, że równowaga budżetu jest między innymi wynikiem obciążeń — głównie świata pracy. Wiemy, że tak zwane sfery gospodarcze nie ponoszą w tym stopniu ofiar na rzecz Państwa, wiemy, że te sfery są wciąż jeszcze uprzywilejowane z krzywdą mas pracowniczych. Wiemy również, że podatek specjalny płacą prawie wyłącznie masy pracownicze, robotnicze. I dlatego przeciwstawiamy się nie tylko przedłużeniu podatku specjalnego, ale wogóle płaceniu go przez rzesze robotnicze, pracownicze.</u>
          <u xml:id="u-60.4" who="#PMróz">Bolesna krzywda emerytów nie została wyrównana, jak również niesłychane dysproporcje w uposażeniu pracowników państwowych nie zostały usunięte.</u>
          <u xml:id="u-60.5" who="#PMróz">Ustawa o ochronie lokatorów przerodziła się w ustawę o ochronie kamieniczników. Rośnie niebywale ilość bezdomnych równomiernie z przedłużaniem się lat bezrobocia. Sądy nie pytają, skąd bezrobotny ma czerpać pieniądze na opłatę komornego, ale zarządzają eksmisję. Wytwarza się potworna sytuacja. Buduje się okazałe domy, wille, gmachy, ale równocześnie szeregi wieksmitowanych rodzin bezrobotnych gnieżdżą się w budach, szopach, w najokropniejszych warunkach. Nie dziw, że gruźlica i inne choroby sieją wśród tych rodzin spustoszenie.</u>
          <u xml:id="u-60.6" who="#PMróz">Kumulację posad likwiduje się w ten sposób, że zabrania się źle płatnym nauczycielom i urzędnikom lichych dodatkowych zarobków, ale toleruje się nadal zajmowanie kilku lukratywnych posad przez możnych tego świata. Dla małych obowiązują zakazy, dla wielkich — mimo dekretu — bogate, prowokujące dochody. Ceny podstawowych artykułów żywnościowych w ostatnich miesiącach wybitnie wzrosły, ale zarobki robotnicze, pracownicze coraz bardziej się kurczą. To nie stwarza podstaw do powszechnego dobrobytu, ale jeszcze tragiczniejszą nędzę.</u>
          <u xml:id="u-60.7" who="#PMróz">Mówi się, że stan zatrudnienia wzrasta. Stwierdzam, że nie tylko w Poznaniu, ale i w innych ośrodkach są szeregi takich bezrobotnych, którzy w ciągu ubiegłego sezonu letniego nawet 6 tygodni nie przepracowali. 4letni plan inwestycyjny Rządu, zważywszy zwłaszcza coroczny przyrost naturalny, w zasadzie nie zmniejsza bezrobocia i jego tragicznych skutków. Pomoc zimowa bezrobotnym odbędzie się znowu głównie wysiłkiem mas pracowniczych.</u>
          <u xml:id="u-60.8" who="#PMróz">Doświadczenia roku ubiegłego nie wpłynęły w dostatecznym stopniu na odpowiednik w tegorocznym budżecie, Organizowana w zbyt wąskiej skali pomoc zimowa bezrobotnym, oparta na systemie zbiórek, nie załagodzi tej tragedii i obawiam się wobec tego, że bunt pustych żołądków ujawnić się może w jeszcze ostrzejszej formie, niż to miało miejsce w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-60.9" who="#PMróz">Dla młodzieży bezrobotnej pracy jak nie było, tak i nadal nie ma.</u>
          <u xml:id="u-60.10" who="#PMróz">Uznać należy demokratyczne zarządzenie p. Premiera, które umożliwiło naukę w gimnazjach tysiącowi dzieci chłopskich, ale czymże jest ten tysiąc wobec miliona dzieci chłopskich i robotniczych, dla których nawet szkoła powszechna nie jest dostępna.</u>
          <u xml:id="u-60.11" who="#PMróz">Mury opłat zawaliły drogę do szkół średnich i akademickich młodzieży chłopskiej, robotniczej, pracowniczej i czynią je dla tej młodzieży niedostępnymi. Świadczenia ubezpieczeń społecznych dla rzesz robotniczych stały się przedmiotem drwin, bo i nie może być inaczej, skoro uniwersalnymi środkami leczniczymi stają się chinina i aspiryna.</u>
          <u xml:id="u-60.12" who="#PMróz">Domagamy się samorządu w ubezpieczalniach społecznych.</u>
          <u xml:id="u-60.13" who="#PMróz">Ochrona pracy staje się fikcją wobec faktu wysoce paradoksalnego, że kiedy toczy się walka o 6 godzinny dzień roboczy, to w szeregu przedsiębiorstw różnych gałęzi produkcji zatrudnią się robotnika 10–12 godzin i więcej za nędzną płacę, za wyzysk.</u>
          <u xml:id="u-60.14" who="#PMróz">Walka z kartelami skończyła się likwidacją paru karteli bez znaczenia, ale potentatom przemysłu, żerującym na organizmie narodowym, karteli nie zlikwidowano.</u>
          <u xml:id="u-60.15" who="#PMróz">Zaprojektowane ustawy samorządowe w obecnej formie podważą dobrze nabyte prawa pracowników samorządowych, dadzą pole do nowej fali emerytów — tym razem samorządowych — stworzą nowe szeregi pokrzywdzonych; dlatego są w tej formie nie do przyjęcia.</u>
          <u xml:id="u-60.16" who="#PMróz">Radość, że chłop zakłada w mieście i stwarza warsztat pracy, nie wystarczy, trzeba udzielić mu realnej pomocy.</u>
          <u xml:id="u-60.17" who="#PMróz">Ale dla wydobycia środków zamiast oglądać się na obce kredyty, należy ściągnąć do kraju polskie kapitały ulokowane za granicą, a znajdą się pieniądze na rozległe potrzeby, jakie przed nami leżą.</u>
          <u xml:id="u-60.18" who="#PMróz">P Wicepremier pragnie podnieść kresy wschodnie, zamierza rzucić tam specjalną pomoc. Nie podciągnie się Polski wzwyż, jeżeli jej najbardziej polskie ziemie — kresy zachodnie nadal obniżać będą w zastraszającym tempie poziom swego dorobku ekonomicznego, kulturalnego. Ziemie zachodnie w polityce Rządu muszą stać się ośrodkiem, do którego dociągać należy to, co jest Polską B.</u>
          <u xml:id="u-60.19" who="#PMróz">Tak samo, jak w roku ubiegłym, nie jest budżet odbiciem, wyrazem konstruktywnego, z rozmachem tworzonego planu, nie jest wizją wielkiej krzepiącej siły. Jest zespołem wydatków i dochodów zrównoważonych, ale równowaga budżetu nie zastąpi programu, tak jak nie jest programem wzmacnianie zbrojnego ramienia Rzeczypospolitej, bo to jest tylko naszym naczelnym, kapitalnym obowiązkiem w interesie zabezpieczenia Polsce pokoju.</u>
          <u xml:id="u-60.20" who="#PMróz">Trudno podzielać optymizm, skoro konstrukcja budżetu jest raczej antytezą walki z krzywdą społeczną, skoro nie ma dynamiczne go programu, budującego realnie dobrobyt 80% ludności pracującej, a przez to podstawę mocarstwowej Polski.</u>
          <u xml:id="u-60.21" who="#PMróz">Gdzie jest w budżecie konstruktywna myśl społeczna? Gdzie jest w budżecie konstruktywna myśl ekonomiczna? P. Wicepremier mówił o strukturze ideologicznej. A ja się pytam, jaka ma być przyszła organizacja Państwa? Czy w niej znajdą swój wyraz podstawowe elementy; zdrowy nacjonalizm, uczciwy demokratyzm i radykalizm społecznoekonomiczny? Ku czemu Polska idzie? Wielkim zamierzeniom i faktom towarzyszyła zawsze wiara w powodzenie, optymizm i entuzjazm mas.</u>
          <u xml:id="u-60.22" who="#PMróz">Racja Polski, ale i wyjątkowe zobojętnienie, atmosfera nieufności i dotkliwej krzywdy społecznej wymagają nie doraźnego, defensywnego działania, lecz ofensywy, wymagają programu na rozmach, programu, który musi porwać wizją realnej potęgi, powszechnego dobrobytu i umacnianej na miarę mocarstwową Polski — dzisiaj i na odległe jutro, W koniecznym dla pozytywnego działania napięciu, w atmosferze wiary i entuzjazmu utrzyma się tylko konsekwentne, systematyczne i uporczywe realizowanie zadań, objętych wielkim programem. Ale do tego koniecznym jest współdziałanie parlamentu z rządem, bo ono przyśpieszy tak pożądany proces wciągnięcia mas społecznych do współodpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-60.23" who="#PMróz">Przedłożenie rządowe nie jest odbiciem tej wielkiej myśli programowej, jakiej nam w tej chwili potrzeba. Dlatego stosunek mój jest krytyczny, krytyczny nie dla chęci krytyki, czy też biadolenia, ale w imię prawdy, którą z tej wysokiej trybuny mamy obowiązek mówić w szczerej trosce o budowę innej, lepszej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-60.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Sommerstein.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Jako poseł żydowski, wchodząc na tę wysoką trybunę zadaję sobie pytanie: Po co? Czy ktoś słucha, czy ktoś mnie usłyszy? Czy ktoś choć odrobinę spełni? Ale obowiązek ciężki muszę spełnić — może przecie ktoś mnie usłyszy. Usłyszy mnie ludność żydowska. Jeżeli ktoś w Państwie Polskim potrzebuje zastępstwa w ciałach ustawodawczych, to przede wszystkim ta ludność żydowska, która tyle ma bólów, cierpień, tyle przeżywa mąk.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#PSommerstein">Mówiono tu już o położeniu ludności żydowskiej, mówiono dzisiaj dużo o kwestii żydowskiej. Chce dorzucić kilka uwag. Chcę zająć się głosami kilku mówców w sprawie tzw. kwestii żydowskiej. Chcę również naświetlić oświadczenie tak doniosłe, jakie padło z ust szefa Rządu, p. Premiera gen. Składkowskiego, który również dotknął tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#PSommerstein">Reprezentant młodego kierunku p. kolega Hoppe był łaskaw dzisiaj wyjaśnić genezę zajść przeciw żydowskich na wyższych uczelniach. Może po raz pierwszy w tym Sejmie padły takie słowa. Nie było w tym Sejmie dotychczas przeciwstawiania się awanturom uczelnianym ze strony członków tej Izby, ale po raz pierwszy padły słowa usprawiedliwienia, wyjaśnienia, daje się absolucję, rozgrzeszenie, a tym samym placet na dalsze prowadzenie tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Jak wyglądają argumenty kolegi Hoppego? Studenci pierwszego roku na uniwersytecie widzą ciasnotę na rynku pracy. Studenci na pierwszym roku widzą stosunki w handlu i rzemiośle, które są zawalone „wyłącznie” ludnością żydowską, widzą w końcu „zażydzenie” wolnych zawodów. Studenci pierwszego roku widzą, że tylko synowie zamożnych rodziców żydowskich mogą płacić wysokie opłaty uczelniane, wprowadzone przez Wysoki Rząd. Studenci pierwszego roku oburzają się na ten wielki udział, który żydowska produkcja kulturalna ma w kulturze polskiej, na nacisk tej kultury, czy to chodzi o literaturę, sztukę, czy wreszcie o film, o „Cyrulika”.</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Argumenty te tak są sobie od razu już przeciwstawne, argumenty te są tak grubym sztychem robione, że naprawdę nie warto byłoby się z nimi rozprawiać. Przepełnienie w handlu i rzemiośle. Tak jest, jest dużo Żydów w handlu. Ale kto temu winien? Czy nie społeczeństwo właśnie polskie? Nie dziś, ale w pochodzie wieków. Jakie były przeszkody, żeby społeczeństwo polskie chwytało się handlu, przemysłu i rzemiosła? Kto przeszkadzał? Kto sprowadził Żydów do Polski dla prowadzenia tego właśnie handlu? Znamy dzieje. Kto, Wysoka Izbo, przeszkadza, aby absolwenci szkół wyższych mający dyplomy poszli do wolnych zawodów? Czy naprawdę adwokatura jest rentowniejsza aniżeli notariat, czy stanowisko pisarza hipotecznego, o które konkurują dość często ministrowie i bronią się, by nawet w stolicy nie utworzono więcej takich stanowisk? Czy rzeczywiście w zawodzie prawniczym nie ma innych stanowisk? A tych kilka tysięcy stanowisk sędziowskich i prokuratorskich? A ten najazd Żydów na uczelnie. Ilu możemy naliczyć studentów Żydów na pierwszym roku medycyny, weterynarii, farmacji czy wydziałów politechniki? Kilku, stanowczo mniej aniżeli jest napastników przeciwko jednemu bezbronnemu studentowi, czy studentce żydowskiej. Jest takie prawo fizyczne, że każde ciało dopóki istnieje, musi mieć miejsce i że w jednym miejscu dwa ciała jednocześnie być nie mogą; zasada nieprzenikliwości ciał. Więc jeżeli Żydzi ze wszystkich innych stanowisk są wyrzucani albo do nich niedopuszczani, to muszą się gdzieś ulokować i znajdują to miejsce w handlu, czy rzemiośle, czy w wolnych zawodach. I nie można się powoływać na uchwały Rady i Walnych Zgromadzeń adwokackich, które są zaprzeczeniem prawa i słuszności w ustach obrońców prawa i słuszności, które tak jaskrawo gwałcą przepisy prawa o ustroju adwokatury. Adwokatura w stolicy nie uchwaliła takiego wniosku, aby Żydów nie dopuścić wogóle do zawodu adwokackiego. Ale gdzieś w Lublinie, w tym wielkim Lublinie „myśl prawnicza” znalazła większość 40 głosów. Adwokaci Żydzi wyszli z sali, choć mogli obalić wniosek, ale chcieli pokazać ad okulos jak polska myśl prawnicza rozumie równouprawnienie w Państwie; Żydzi adwokaci nie chcieli utrącać tego wniosku, który jest świadectwem ubóstwa, kompromituje i dyskwalifikuje nie Żydów adwokatów, ale tych, którzy wniosek postawili.</u>
          <u xml:id="u-62.5" who="#PSommerstein">A argument o tych synach zamożnych rodziców żydowskich? Iluż jest studentów Żydów na pierwszym roku medycyny? Czy więcej jak 8–9? A ilu na pierwszym roku weterynarii, farmacji? 3–4–5. A czy na uniwersytecie poznańskim jest także za dużo Żydów? Tam ani jednego Żyda nie przyjęto na wydział medyczny.</u>
          <u xml:id="u-62.6" who="#komentarz">(Głos: Jeszcze by też.)</u>
          <u xml:id="u-62.7" who="#PSommerstein">A więc i ten argument nie wytrzymuje najmniejszej krytyki.</u>
          <u xml:id="u-62.8" who="#PSommerstein">A w końcu to mieszanie się do kultury polskiej. Kto jak kto, ale nacjonalizm polski nie może nam tego wypominać, bo tego nie robią Żydzi uświadomieni narodowo. My jesteśmy dumni z tego, że dźwigamy dzieło własnej kultury, która czerpie swoje soki z wielowiekowej skarbnicy ducha i nie ma potrzeby posiłkowania się kulturą innych, ani też wpływania na kulturę innych. Więc trzeba dokładniej patrzeć, kto to robi, czy ci ludzie zaliczają się do społeczeństwa, do narodu żydowskiego, czy też są to ci, którzy to społeczeństwo dawno opuścili i szukają gdzie indziej ujścia dla swoich sił twórczych, dla swojej fantazji i tam się czują lepiej niż w ramach żydowskiego społeczeństwa. Tak trzeba patrzeć i wtedy się widzi co jest, i wtedy Panowie nie będą nam wymawiać ani „Cyrulika”, ani „Wiadomości Literackich”, ani filmów. Nie naszą jest rzeczą czuwać nad czystością kultury polskiej, ale jest to rzeczą Panów.</u>
          <u xml:id="u-62.9" who="#PSommerstein">Więc nie ma żadnego tłumaczenia, nie ma żadnego argumentu, który by usprawiedliwiał wyrafinowany zimny gwałt, popełniany nożem, kastetem, rewolwerem, bombą i petardą w najohydniejszy sposób na bezbronnych ludziach, na kobietach i dzieciach. Dochodzi do tego, że 11letni uczeń szkoły powszechnej w Wilnie rani śmiertelnie nożem swego kolegę również 11letniego chłopaka.</u>
          <u xml:id="u-62.10" who="#PSommerstein">Robi się służbę narodową. Kto powiada, że spełnia wielką robotę narodową, ten nie ma powodu tchórzyć i nie wymieniać swego nazwiska i nie zgłosić się do rektora swego czy profesora. W ostatnich kilku latach ile było wypadków, że sprawcy zgłosili się i ponieśli konsekwencje przewidziane ustawą karną czy dyscyplinarną? Czy chcieli oni cierpieć za wielką swoją „robotę narodową? Nie, woleli uciec, bezimienni bohaterowie smutnej herostratowej sławy!</u>
          <u xml:id="u-62.11" who="#PSommerstein">A więc nie ma żadnych argumentów, a jeżeli niektórzy panowie posłowie w tej Wysokiej Izbie z tej i tamtej strony inaczej powiedzieli i szukali uzasadnienia dla rozgrzeszenia, to ja widzę tylko jedno: moment polityczny.</u>
          <u xml:id="u-62.12" who="#PSommerstein">Akcja antyżydowska jest narzędziem, jest odskocznią dla tego obozu, który chce dorwać się do władzy, żeby tę władzę uzyskać. I jeżeli niektórzy Panowie obozu rządzącego dziś chcecie tę młodzież rozgrzeszać, to widzę w tym jedynie moment polityczny; chcecie drogą akceptowania programu antyżydowskiego pozyskać tę tak liczną endecką młodzież, drogą po przez karki i grzbiety i łamanie głów żydowskich dojść do tej młodzieży i ją pozyskać dla swego obozu. Nie inaczej ta rzecz się przedstawia. Kto jest uczciwy, ten po cichu to przyzna.</u>
          <u xml:id="u-62.13" who="#PSommerstein">P. Prezes Rady Ministrów gen. Składkowski rzucił hasło sprawiedliwości społecznej, może po raz pierwszy nie tylko w tej Wysokiej Izbie, ale i w poprzednich izbach.</u>
          <u xml:id="u-62.14" who="#PSommerstein">Pamiętam czasy od r. 1922; to hasło ze strony rządu, rządzącej większości nie było nigdy rzucane. P. gen. Składkowski w swoim dzisiejszym oświadczeniu podkreślił i wszyscy w to wierzymy, że jego oświadczenia są szczere, z głębi przekonania płynące. Wierzymy, że problem sprawiedliwości społecznej rzucił on w tej Wysokiej Izbie z tej trybuny nie tylko formalnie, ale że uważa za konieczne realizowanie tej zasady. P. gen. Żeligowski dzisiaj w swoim historiozoficznym wywodzie doszedł do tego samego wniosku, że jeżeli musi być jakiś cel, jakiś moment powiązania młodzieży z państwem, na czym się będzie budować przyszłość, to jest nim hasło sprawiedliwości społecznej. Jestem szczęśliwy — powiedział gen. Żeligowski — że to hasło sprawiedliwości społecznej przyszło nie od jakiegoś marksisty, ale że Szef Rządu tę zasadę rzucił na stół. Ale Wysoka Izbo, muszę z bólem i żalem głębokim skonstatować, że o ile chodzi o ludność żydowską, zasada sprawiedliwości społecznej nie została postawiona w przemówieniu wczorajszym o. Premiera. W odniesieniu do ludności żydowskiej znalazł się jako wyraz sprawiedliwości społecznej tylko jeden akcent — wyśledzenia i ukarania ekscesów przeciw żydowskich. Ekscesy przeciw żydowskie to znaczy naruszenie bezpieczeństwa życia, zdrowia i mienia, a może nawet nie mienia — życia i zdrowia. Tak pojęta sprawiedliwość społeczna znalazła bardzo wąskie koryto i w tym sensie nie starczy jej na wysunięcie sztandarowego hasła, ideału, o którym mówił p. poseł gen. Żeligowski, bo ta sfera ekscesów antyżydowskich, o której mówił p. Premier, to nic innego jak sfera obrony najprymitywniejszych praw, jak sfera najelementarniejszych zadań i obowiązków każdego organizmu zbiorowego, a specjalnie nowożytnego państwa. Nie ma państwa, które by nie uznawało zasady bezpieczeństwa życia i zdrowia swoich obywateli. I to jest sprawiedliwość społeczna. Sprawiedliwość społeczna to jest o wiele obszerniejsze i głębsze pojęcie, które w sobie mieści w bardzo małym stopniu sferę kodeksu karnego. Są sytuacje, w których nie można zaskarżać na zasadzie kodeksu karnego do sądu karnego ani do urzędu śledczego. Nie mogą pójść górnicy do karnego sądu i domagać się kary na tego czy innego barona węglowego za to, że dzień pracy trwa dłużej niż 6 godzin i to niszczy ich zdrowie, nie mogą synowie chłopscy, czy inni. którzy nie mogą zapłacić opłat wpisowych, żalić się w sądach karnych, że nie dopuszcza się ich w ten sposób do studiów średnich czy wyższych; nie mogą bezrobotni pójść do sądu karnego i zaskarżyć czy Rząd, czy inne władze, czy społeczeństwo: dajcie mi pracę, ukarzcie ten urząd, który mi pracy nie daje i skazuje mnie i moją rodzinę i dzieci na głód i poniewierkę. To jest sfera sprawiedliwości społeczne i która obejmuje te antagonizmy, te różne dziedziny życia zbiorowego, które nie znakarza załatwienia tylko w wąskim kanaliku sądu karnego, ale które wymagają ingerencji i Państwa i społeczeństwa do załatwienia tej sprawy w ten sposób, ażeby nie było tych niezadowolonych, tych głodujących czy bezrobotnych, czy postponowanych, ale ażeby byli obywatele, którzy mają jednakowe prawo do załatwiania ich wszelkich potrzeb społecznych i gospodarczych, potrzeb ludzkich i potrzeb obywatelskich w ramach państwa jako organizmu zbiorowego. W tym kierunku p. Premier nie miał dla nas ani słowa. Jeżeli dał nam tylko zabezpieczenie z kodeksu karnego, to jest to z punktu widzenia idei sprawiedliwości społecznej w odniesieniu do ludności żydowskiej w Polsce za mało, Panie Premierze, nic, Panie Premierze. I usłyszeliśmy zdanie drugie, które się z tym organicznie wiązało, ono w tym miejscu było właśnie na miejscu. P. Premier wita z radością i cieszy się z tego, że najdzielniejsze jednostki ze wsi przechodzą do miast i szukają pracy zdobywając tam stanowiska w rzemiośle i handlu. Nic przeciw temu nie mamy, ale — Wysoka Izbo — tu brak małego a tak ważnego dodatku na tle rzeczywistości, na tle tej smutnej rzeczywistości, która całym ogromem i ciężarem odbija się na 3milionowej ludności żydowskiej. Wolna konkurencja, konkurencja zdolności i wiedzy, ekspansji i siły twórczej, tak, ale nie wywalanie przy tej sposobności łbów, nie demolowanie sklepów, nie wybijanie szyb, nie wycinanie kożuchów tym włościanom, którzy zabłądzą jeszcze przypadkiem do sklepu żydowskiego, aby kupić lepiej czy taniej, albo uzyskać kredyt, którego gdzie indziej nie dostaną, kredyt przeniesiony później na rachunek oddłużeniowy t. zn. na nieoddanie.</u>
          <u xml:id="u-62.15" who="#komentarz">(Głos: I kupują tandetę.)</u>
          <u xml:id="u-62.16" who="#PSommerstein">Nikogo się nie zmusza do kupowania tandety, ale zmusza się do tego, by dobrych towarów nie kupować, bo tu jest przecież jeden jedyny sygnał i symbol: to jest sklep żydowski, tam nie wolno ci pójść, a jeżeli pójdziesz, poniesiesz ciężką konsekwencję. Bojkot w najgorszym tego słowa znaczeniu. I tu p. Premier nic nie powiedział, nie powiedział nawet, czy ekscesy antyżydowskie, o których mówił, obejmują i sferę tych ekscesów w związku z bojkotem gospodarczym. Dlatego trwa ta sytuacja, że i to i poprzednie przemówienie p. Premiera, które było tak interpretowane nie tylko przez prasę endecką, ale i szerokie koła społeczeństwa, dały asumpt do twierdzenia, że z ust najwyższego reprezentanta Rządu poszła aprobata i placet dla tej akcji bojkotowej, dla tego turoni gospodarczego, jaki szaleje w miastach i miasteczkach, niszcząc doszczętnie egzystencję wielu setek tysięcy ludności żydowskiej. A gdyby p. Premier dokładniej zanalizował to przechodzenie chłoną ze wsi do miasta, przekonałby się w jak małej mierze te nowe stragany obsadza i a synowie chłonący, a jak przeważnie czynią to elementy miejskie.</u>
          <u xml:id="u-62.17" who="#PSommerstein">Sprawiedliwość społeczna. W ramach sprawiedliwości społecznej mieści się sprawiedliwość sądowa. Jakżeż ona wygląda w stosunku do ludności żydowskiej? Czy nie jest tak, że sale sądowe zamieniono na sale agitacyjne, gdzie falangi obrońców na sali sądowej w Radomiu, a później i w Lublinie, wygłaszały hasła wybitnie polityczne, agitacyjne, podjudzające, za które należy pociągnąć do odpowiedzialności karnej, gdyby znalazła się właściwa droga do sądu karnego w kierunku ścigania tej akcji przeciw żydowskiej, jak to zapowiedział p. Premier. Czy jest możliwe, aby motywy wyroku sądowego były rozrzucane jako broszury agitacyjne w setkach tysięcy egzemplarzy jako żer dla agitacji przeciw żydowskiej? Czy jest możliwe, aby sąd w składzie trzech sędziów, oceniając wiarogodność świadków, jak to miało miejsce w Radomiu, segregował ich według wyznania i narodowości i powiedział, że tym świadkom wierzy, a tym nie wierzy? I nie można było znaleźć morderców Minkowskich, bo tak działał aparat administracyjny od pierwszej chwili, tak działał aparat śledczy, tak działał aparat prokuratorski, trybunał sądowy. Nie znaleziono tych morderców, których widziały oczy wystraszonego dziecka, które patrzyły jak mordowano ojca i matkę. I czy jest możliwe, aby w tym wymiarze sprawiedliwości nie było miejsca dla obrony koniecznej tych, co są bici? Maltretowani są zawsze w mniejszości i mają tylko jeden sposób przeciwstawienia się, nie zatracenia w pełni godności, nie pozwolenia na to, aby ich deptano i poniewierano. A tego prymitywnego, naturalnego prawa Żydom się odmawia. Tak wygląda sprawiedliwość sądowa w odniesieniu do ludności żydowskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#Marszałek">Pan Poseł wdał się w temat, który absolutnie nie należy do zakresu naszej dzisiejszej dyskusji. Pan krytykuje wyroki sądowe w formie, która jest niedopuszczalna. Za to przywołuję Pana do porządku.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#PSommerstein">Obok sprawiedliwości sądowej i łącznie ze sprawiedliwością społeczną istnieje sprawiedliwość dziejowa. Sprawiedliwość dziejowa, dzieje i historia, to jest bardzo dostojny trybunał, trybunał, który nie zna ani czasu, ani przestrzeni, na który nikt, choć najmożniejszy, nie ma wpływu. Konstytucja ostatnia kwietniowa mówi o odpowiedzialności najwyższego dostojnika w Państwie, pierwszego obywatela, Prezydenta Rzeczypospolitej, przed Bogiem i historią. Bóg jest jeden dla nas wszystkich, historia jest naszym trybunałem. Wierzymy w tę sprawiedliwość dziejową, która nie pozwoliła na ostateczne starcie niepodległej Polski z karty ludów i dziejów, która sprowadziła odrodzenie niepodległej Polski. Ta sprawiedliwość dziejowa zarazem nas trzyma na powierzchni w pochodzie wieków mimo najcięższych mąk i prześladowań, Ta sprawiedliwość dziejowa pozwoliła nam także odzyskać dziś dawną naszą ojcowiznę i pozwala na pełne odrodzenie naszego wiecznego narodu.</u>
          <u xml:id="u-64.1" who="#komentarz">(Głosy: Życzymy powodzenia.)</u>
          <u xml:id="u-64.2" who="#PSommerstein">Dziękuję za życzenia, jeżeli one są szczere.</u>
          <u xml:id="u-64.3" who="#komentarz">(Głos: Szczere, jak najszczersze.)</u>
          <u xml:id="u-64.4" who="#PSommerstein">Wierzymy w tę sprawiedliwość dziejową i wierzymy w sprawiedliwość społeczną. Uważamy, że jest zaprzeczeniem sprawiedliwości społecznej to, co się czyni obecnie nie z emigracją, ale z tak zwanym emigracjonizmem. Emigracja z ruchu społecznego i gospodarczego staje się ruchem politycznym. Jest i była emigracja polityczna jako odruch przeciw gwałtowi i uciskowi. W okresie, kiedy nie było niepodległego Państwa Polskiego, naród polski miał także swoją emigrację polityczną. Ale emigracja w sensie ruchu gospodarczego i społecznego nie może być związana z żadnym wyznaniem, ani z żadną narodowością, ani z żadnym nastawieniem politycznym. Nie można w kwestii emigracji segregować obywateli według wyznania i narodowości i mówić o masowej emigracji obywateli danego wyznania czy danej narodowości. Emigracja w tym sensie postawiona jako jedyne rozwiązanie kwestii żydowskiej w Polsce jest zaprzeczeniem prawa, słuszności, ustaw zasadniczych i rzeczywistości realnej. Emigracja tak postawiona jest atakiem na nasze równouprawnienie. Dlatego się przeciwko temu bronimy ze wszystkich sił i w tej sprawie nie ustąpimy. Emigracja może pozostać jako ruch gospodarczy i społeczny. My doskonale rozumiemy zagadnienie emigracji zarówno w odniesieniu do przeludnionej wsi, jak i do wszystkich elementów miast, które nie mogą się zmieścić w ramach gospodarczej i społecznej rzeczywistości. Ale w tym kierunku działać muszą siły społeczne i musi być opieka nad tak pojętą emigracją, a nie stawianie politycznego zagadnienia emigracji. Dlatego powiadam, że ten emigracjonizm jest zaprzeczeniem sprawiedliwości społecznej w odniesieniu do trzymilionowej ludności żydowskiej w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-64.5" who="#PSommerstein">Kończę, Wysoka Izbo! Wierząc w sprawiedliwość dziejową, mamy dwie idee, na których opieramy nasze wiekowe istnienie: prawo i sprawiedliwość. Może dziś i te pojęcia wywołują u wielu ludzi uśmiech politowania, niedowierzanie, nas jednak uczą nasze dzieje na przestrzeni wielu tysięcy lat, że nie ma trwalszej podstawy, na którejby można budowa państwa, społeczeństwa i narody, jak ta starorzymska zasada prawna: justycja fundamentum regnorum. Ona tym bardziej ma zastosowanie do wszelkich republik, do tych państw, w których szerokie warstwy społeczeństwa dźwigają ciężary i obronę państwa. I jeżeli ktoś chciałby w miejsce paremii „Pereat mundus fiat jusitia” wstawić paremię: „Pereat justycja, fiat voluntas, sic volo, sic jubeo”, to sprawiedliwość dziejowa, a także sprawiedliwość społeczna stanie w poprzek i będzie silniejsza.</u>
          <u xml:id="u-64.6" who="#PSommerstein">W to wierzymy i wierzymy, że jak to powiedział nasz najwybitniejszy przywódca w parlamencie polskim, niedawno zgasły dr Ozjasz Ton w roku 1919, sprawiedliwość dziełowa i w tym społeczeństwie i tutaj w tym Państwie stworzy większość, która nie będzie pochwalała dokonywanych gwałtów i uzna w Żydach pełnowartościowych obywateli tego Państwa, że głosy, jak „Doroczny wstyd” p. Dąbrowskiej, jak wystąpienie prof. Reichmanna, nie będą odosobnione. Ta wiara pozwoliła nam przetrwać tysiącletnie męki i prześladowania i ta wiara dziś da je nam to wskazanie, że musimy bronić swoich praw twardo i gotowi na wszelkie konsekwencje na każdym odcinku, spełniając wszystkie obowiązki w tym Państwie, że nie wolno nam się ugiąć ani ustąpić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#PSkrypnyk">Wysoka Izbo! Przyznam się, że nie miałem zamiaru zabierać głosu w dzisiejszej debacie, ale hasło konsolidacji wszystkich obywateli Rzeczypospolitej rzucone z tej Wysokiej Trybuny przez przedstawicieli Rządu zobowiązało mnie do zabrania głosu.</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#PSkrypnyk">Proszę Panów, przeżywamy dziwnie czasy, wiele w życiu narodów się zmieniło. Egoizm i ambicje narodowe przerodziły się w kult, a dobro narodu stawia się na najwyższym miejscu.</u>
          <u xml:id="u-66.2" who="#PSkrypnyk">Jako przedstawiciele ukraińskiego społeczeństwa w labie Rzeczypospolitej Polskiej — tej wielkiej części jej obywateli, uważamy za swój obowiązek w tych ważnych chwilach, jakie przeżywa Rzeczpospolita Polska, jakie przeżywa cały świat, zabrać głos i wobec społeczeństwa polskiego, wobec jego przedstawicieli nasz stosunek do tych haseł, haseł o konsolidacji wszystkich obywateli Rzeczypospolitej tu ujawnić.</u>
          <u xml:id="u-66.3" who="#PSkrypnyk">Proszę Panów, musimy stwierdzić jedno, że w społeczeństwie polskim następuje konsolidacja ta w obliczu odpowiedzialności, jaką dzisiejsza Rzeczpospolita i dzisiejsze pokolenie musi odegrać wobec przyszłych pokoleń. Ta konsolidacja odbywa się obecnie i wśród społeczeństwa ukraińskiego. Źródłem jej niewątpliwie przede wszystkim jest jutro naszego narodu, a jedną z najgłówniejszych przyczyn — powiedziałbym — jest uświadomienie roli obecnego państwa w życiu każdego społeczeństwa, a z osobna uświadomienie roli Rzeczypospolitej Polskiej w życiu narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-66.4" who="#PSkrypnyk">Muszę stwierdzić, że stosunek legalnego przedstawicielstwa narodu ukraińskiego, legalnej jego reprezentacji na wszystkich odcinkach życia społecznego w stosunku do Rzeczypospolitej obecnie jest zupełnie pozytywny, nie tylko biernie, lecz i czynnie.</u>
          <u xml:id="u-66.5" who="#PSkrypnyk">Mówiłem o konsolidacji, jaka się odbywa wśród społeczeństwa ukraińskiego, lecz przemawiając w imieniu ludności ukraińskiej Wołynia, tym samym stwierdzam, że konsolidacja to nie znaczy przekreślenie indywidualności. Wołyń różni się od innych terenów Rzeczypospolitej Polskiej. Wołyń ma swoją przeszłość historyczną, zrozumianą obecnie i przez nas, stanowi bardzo poważny teren wśród innych części Rzeczypospolitej. Wołyń to jest brama łącząca wschód i zachód, Wołyń ma swoje indywidualne oblicze, odmienne oblicze religijne, różni się nawet pod względem struktury gospodarczej, nawet myśl polityczna ludności Wołynia szła odmiennymi drogami.</u>
          <u xml:id="u-66.6" who="#PSkrypnyk">Jeżeli członkowie Wysokiej Izby pamięta ją. to właśnie Wołyń stosunek swój do Rzeczypospolitej Polskiej i uświadomienie jej roli W życiu naszego narodu ujawnił już dawno, wcześnie. Zrozumienie pozytywności tego stosunku nastąpiło nieco później i na innych terenach Rzeczypospolitej zamieszkałych przez Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-66.7" who="#PSkrypnyk">Proszę Panów, wspomniałem o tym, że stwierdzenie tych zjawisk, jakie obecnie istnieją wśród społeczeństwa ukraińskiego, uważałem za swój obowiązek, gdyż chodzi jednocześnie o stosunek jednego społeczeństwa do drugiego. My, Polacy i Ukraińcy, tworzymy najważniejszą część obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, musimy to sobie uświadomić i musimy ten stosunek wzajemny zupełnie wyraźnie ujawnić.</u>
          <u xml:id="u-66.8" who="#PSkrypnyk">Proszę Panów, dążymy do tego, ażeby stosunek Polaków do nas był zupełnie wyraźny, jawny i przez nas zrozumiały. Dlatego obecnie nie wysuwamy poszczególnych zagadnień, nie wysuwamy poszczególnych potrzep. które niewątpliwie istnieją w naszym społeczeństwie i nie wszystkie jeszcze znalazły załatwienie. Lecz rozumiemy jedno, że Rząd Rzeczypospolitej Polskiej prędzej może przystąpić do załatwienia wszystkich tych spraw, o ile zrozumienie tych potrzeb znajdzie się wśród społeczeństwa polskiego, wśród całego narodu polskiego. I dlatego my cieszymy się, że wśród społeczeństwa polskiego na Wołyniu jest całkowite zrozumienie naszych potrzeb, czy to w dziedzinie szkolnictwa, oświaty, czy gospodarczych. W szeregu zagadnień terenowych znaleźliśmy wspólny język.</u>
          <u xml:id="u-66.9" who="#PSkrypnyk">Podczas dzisiejszych debat był. poruszony moment związany z ustrojem rolnym i. przyszłą polityką agrarną. Stwierdzam, że dotychczasowa praca nad przebudową ustroju rolnego była na Wołyniu przeprowadzana obiektywnie, a potrzeby miejscowej ludności należycie uwzględniane. Życzymy tylko sobie, ażeby i w przyszłych pracach nad przebudową ustroju rolnego ten obiektywny stosunek do potrzeb miejscowej ludności był i nadal zachowany.</u>
          <u xml:id="u-66.10" who="#PSkrypnyk">Proszę Państwa, w jednym z dzisiejszych przemówień był wspomniany Wołyń jako ilustracja tego, że Polska będąc między wschodem a zachodem jest narażona na ataki różnych czynników, które chciałyby podważyć jej wielkość. Otóż chciałbym o tym parę słów powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-66.11" who="#PSkrypnyk">O Wołyniu obecnie dużo się mówi, dużo się pisze, ale nikt nim głębiej, bliżej się nie zainteresował. Jeżeli będziemy mówili o tym, co się robiło pod Kowlem, o tych zjawiskach, jakie istnieją na Wołyniu, to chciałbym razem z tymi panami popatrzyć na mapę Rzeczypospolitej. Mówi się dużo o komunizmie. Komunizm jest zupełnie wrogi całej strukturze psychicznej Ukraińca i to stwierdzi każdy, nawet nie obeznany ze stosunkami na Wołyniu, przy pierwszym zetknięciu. Jeżeli popatrzymy na mapę Rzeczypospolitej i na to, gdzie robota tych wrogich czynników się odbywa, nawet laik, nawet ten, który nie przeszedł szkoły oficerskiej, zrozumie, że ten, kto pragnie tych zjawisk, zwraca uwagę przede wszystkim na tereny, które pod względem strategicznym są najważniejsze. Stwierdzenie powyższego jest bardzo cenne, albowiem ani na zachód, ani na wschód od tych terenów ruchu komunistycznego nie można zaobserwować. I obecnie już możemy stwierdzić, że Wołyń jest o wiele odporniejszy od innych terenów Rzeczypospolitej na działanie komunizmu, jeżeli np. porównać z tymi wypadkami, jakie były w Lubelszczyźnie; Atak ze strony czynników komunistycznych był i będzie dlatego, że Wołyń ponad to jest najlepszym terenem rozwiązania kwestii ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-66.12" who="#PSkrypnyk">Jeżeli mówię już o tym, to stwierdzę jeszcze jedną niewątpliwą rzecz, która obecnie istnieje, to jest, że społeczeństwo ukraińskie samo również. prowadzi walkę z tym destrukcyjnym elementem, który niewątpliwie jest elementem napływowym. Postępująca ciągle organizacja wewnętrzna społeczeństwa ukraińskiego dobrze przyczyniła się do tego, że agenci niewątpliwie obcy nie mają już możności tak owocnej pracy, jaką mieli przed tym.</u>
          <u xml:id="u-66.13" who="#PSkrypnyk">Chcę jeszcze zwrócić uwagę na moment związany z tym wszystkim, o czym w związku z przyszłością i pracami dla przyszłości Rzeczypospolitej dziś się mówiło. Proszę Panów, społeczeństwo ukraińskie pragnie w tym marszu ku lepszej przyszłości Rzeczypospolitej dorównać kroku całemu narodowi polskiemu, bo obecność swoją w Polsce uważamy nie jako moment koniunktury, ale jako zjawisko zupełnie organiczne.</u>
          <u xml:id="u-66.14" who="#PSkrypnyk">Wiemy, że pracując dla Polski, dla jej przyszłości, dla jej mocarstwowości, jednocześnie pracujemy i robimy dobrą służbę dla całego swego narodu. My tylko w Polsce mamy możność całkowitego i wszechstronnego rozwoju swoich właściwości narodowych i to nas obowiązuje.</u>
          <u xml:id="u-66.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#Marszałek">Do głosu jest jeszcze zapisany p. poseł Dudziński. Ponieważ p. poseł po raz drugi zapisał się przy tym samym punkcie porządku dziennego, udzielam mu głosu, zwracając uwagę, że czas przemówienia jego wynosi tylko 5 minut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#PDudziński">Wysoka Izbo! Chcę tylko parę słów odpowiedzieć kol. Sommerstenowi, albowiem do pewnego stopnia jestem sprowokowany.</u>
          <u xml:id="u-68.1" who="#PDudziński">Panie Kolego Sommerstein, zupełnie się z Panem godzę i powołuję się również na obowiązujące prawo fizyczne, że dwa ciała jednocześnie w jednym miejscu zmieścić się me mogą. Otóż tak jak te dwa ciała w fizyce w jednym miejscu zmieścić się nie mogą, tak nie mogą się zmieścić w jednym państwie dwa narody.</u>
          <u xml:id="u-68.2" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Dlaczego?)</u>
          <u xml:id="u-68.3" who="#PDudziński">Nie może być jeden pośród drugiego, bo wtedy jeden z nich chorować będzie.</u>
          <u xml:id="u-68.4" who="#komentarz">(Głos: Nowa teoria.)</u>
          <u xml:id="u-68.5" who="#PDudziński">Panie Kolego Sommerstein, gdybyśmy byli przekonani, że naród żydowski jest tak wartościowy, że można by było poświęcić dla niego interes narodu polskiego, to może byśmy się nad tym zastanowili, jak ułożyć współżycie na przyszłość. Ale jak wygląda rzeczywistość? Mieliście monopol handlu, o czym mówił kolega Sikorski, i coście zrobili z handlu polskiego? Jest najgorszy w całej Europie. Mieliście monopol w rzemiośle, było i jest najgorsze, bo nie potraficie nic dobrze zrobić. Mieliście ulokowane kapitały w przemyśle i dziś p. Wierzbicki powiedział, jak wygląda przemysł na zachodzie i u nas. Jak wyglądają nasze miasta i miasteczka, które są zaludnione przez element żydowski? Bezwarunkowo bardziej przypominają Azję niż Europę.</u>
          <u xml:id="u-68.6" who="#komentarz">(P. Sommerstein przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-68.7" who="#PDudziński">P. kolega Sommerstein powiedział, że jednak w tym wszystkim jest wina nasza. Bezwarunkowo jest po części i wina nasza, żeśmy dla złamania monopolu i handlu niemieckiego sprowadzili Żydów. Niestety przez to zyskaliśmy nowy monopol żydowski, tym tylko różniący się od monopolu niemieckiego, że jeżeli tamten dał pewne wartości nowej przybranej ojczyźnie, to wyście te wartości zmarnowali.</u>
          <u xml:id="u-68.8" who="#komentarz">(Głos: Agitacja dla Niemców.)</u>
          <u xml:id="u-68.9" who="#PDudziński">I teraz stoimy przed ewentualnością sprowadzenia na was Niemców, ażeby złamać monopol żydowski.</u>
          <u xml:id="u-68.10" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Wy to zrobicie!)</u>
          <u xml:id="u-68.11" who="#PDudziński">Ta okoliczność dziś nam nie grozi. Chociaż się mówi, że mądry Polak po szkodzie, chcemy być mądrymi przed szkodą i dlatego stąd pochodzi nasze ustosunkowanie się do Żydów.</u>
          <u xml:id="u-68.12" who="#PDudziński">Zresztą obciąłbym Panu przypomnieć, że nie tylko w tym wszystkim była wina nasza, bo właściwie przez 150 lat narzucał nam obcy element, nie pytając o naszą wolę, wszystkich Żydów ze wszystkich kresów Rosji, zwalił ich do nas i kazał z nimi współżyć. To nie była nasza wolna wola. I dlatego dziś, gdy jesteśmy panami u siebie, możemy tę wolną wolę wypowiedzieć i oświadczyć, że możemy ścierpieć u siebie jakiś możliwy odsetek ludności żydowskiej, ale nie możemy pod żadnym warunkiem pozwolić na wasz monopol w dziedzinie handlu, rzemiosła i przemysłu, bo pozbawilibyśmy się możliwości posiadania stanu średniego, który we wszystkich państwach jest może najbardziej twórczy.</u>
          <u xml:id="u-68.13" who="#PDudziński">Jeżeli dzisiaj sprawę obronności naszego Państwa stawiamy na pierwszym planie, to właśnie przez wzgląd na obronność naszego Państwa musimy rozstrzygnąć sprawę żydowską, Bo jaką wartość przedstawia naród żydowski jako partner, jako sprzymierzeniec polski w przyszłej wojnie?</u>
          <u xml:id="u-68.14" who="#komentarz">(P. Sommerstein: 3 miliony prześladowanych, to wielkie niebezpieczeństwo na wypadek wojny.)</u>
          <u xml:id="u-68.15" who="#PDudziński">O to mi właśnie chodzi, że naród żydowski był zawsze marnym sprzymierzeńcem, jeżeli chodzi o zmagania się tego narodu, u którego mieszka,...</u>
          <u xml:id="u-68.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-68.17" who="#PDudziński">...że zawsze był wrogiem tego, który go przytulił i dał mu dach nad głową. Tak było w czasie wszystkich powstań, w czasie wojny i w czasie okupacji, gdy Żydzi pomagali okupantom w gnębieniu narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-68.18" who="#PDudziński">Ze względu na obronność naszego Państwa nie możemy pozwolić. ażeby miasta i miasteczka znajdowały się w rękach żydowskich, w rękach elementu obcego.</u>
          <u xml:id="u-68.19" who="#PDudziński">Cała robota komunistyczna, jak wskazało śledztwo policyjne, jest robotą Żydów. Musimy się z tym faktem liczyć i musimy bronić się przed zalewem żydowskiego komunizmu. Tylko względy obrony narodowe i zmuszała na do tego, byśmy przez zmianę struktury wsi i miast doprowadzili do konsolidacji społeczeństwa i wzmożenia potencjału narodowego.</u>
          <u xml:id="u-68.20" who="#komentarz">(P. Sommerstein przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-68.21" who="#PDudziński">Jak Pan sobie, jako zdrowo myślący obywatel, wyobraża zmianę struktury bez walki tego chłopa, który musi przejść ze wsi do miast, z zalewem żydowskim i który bezwarunkowo musi wycisnąć was z miast i miasteczek polskich, tak jak was wyciśnięto z kresów zachodnich — bez pałek i rewolwerów, tylko zwyczajną drogą ewolucyjnej zmiany struktury rolniczej tej dzielnicy. Taki sam los wasz będzie, kiedy się zajmiemy zmianą struktury w byłej Kongresówce i na kresach. I tu nie ma innego wyjścia dla was, jak emigracja.</u>
          <u xml:id="u-68.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-68.23" who="#PDudziński">To wam mówimy bez żadnej nienawiści, szczerze, otwarcie, ponieważ chcemy wam pomóc nawet w uzyskaniu waszego wolnego państwa, chcemy wam dopomóc, abyście po tylu latach gościnności ten nasz dom opuścili — chcemy być panami w nasze własnej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-68.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#Marszałek">Lista mówców wyczerpana. Zamykam rozprawę.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#Marszałek">Proponuję projekt ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 odesłać do Komisji Budżetowej. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że propozycja moja została przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę, projekt ustawy skarbowej wraz z preliminarzem przekażę p. przewodniczącemu Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#Marszałek">a) o dodatkowych kredytach na rok 1936/37 (druk nr 196),</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#Marszałek">b) o dodatkowych kredytach na rok 1936/37 (druk nr 197),</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#Marszałek">c) o dodatkowym kredycie na rok 1936/37 (druk nr 198),</u>
          <u xml:id="u-69.6" who="#Marszałek">d) o dodatkowym kredycie na rok 1936/37 (druk nr 199).</u>
          <u xml:id="u-69.7" who="#Marszałek">Proponuję odesłać te projekty ustaw do Komisji Budżetowe!. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba moją propozycję przyjęła. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.8" who="#Marszałek">Następnie projekt ustawy o zaopatrzeniu kandydatów na szeregowych policji państwowej, odbywających służbę w charakterze pracowników kontraktowych (druk nr 209) proponuję odesłać do Komisji Administracyjno-Samorządowej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że propozycja moja została przyjęta, Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.9" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-69.10" who="#Marszałek">a) o zmianie § 2249 kodeksu cywilnego z 1896 roku (druk nr 200),</u>
          <u xml:id="u-69.11" who="#Marszałek">b) o przenoszeniu książek hipotecznych z archiwum hipotecznego sądu okręgowego do archiwum wydziału hipotecznego powiatowego (druk nr 201),</u>
          <u xml:id="u-69.12" who="#Marszałek">c) o stanie wyjątkowym (druk nr 202),</u>
          <u xml:id="u-69.13" who="#Marszałek">d) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o likwidacji mienia byłych rosyjskich osób prawnych (druk nr 216),</u>
          <u xml:id="u-69.14" who="#Marszałek">e) o zamianie niektórych nieruchomości państwowych (druk nr 211). Proponuję odesłanie tych projektów do Komisji Prawniczej, O ile nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał moją propozycję za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.15" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 4 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-69.16" who="#Marszałek">a) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 19 listopada 1927 r. o zwalczaniu chorób roślin oraz o tępieniu chwastów i szkodników roślin (druk nr 203),</u>
          <u xml:id="u-69.17" who="#Marszałek">b) o Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego (druk nr 204). Proponuję odesłanie tych projektów do Komisji Rolnej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że ta propozycja jest przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.18" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 5 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-69.19" who="#Marszałek">a) o prywatnych szkołach wyższych (druk nr 205),</u>
          <u xml:id="u-69.20" who="#Marszałek">b) w sprawie zmiany ustawy z dnia 15 marca 1933 r. o szkołach akademickich (druk nr 206),</u>
          <u xml:id="u-69.21" who="#Marszałek">c) w sprawie ulg w spłacie należności z tytułu stypendiów i pożyczek (druk nr 207). Proponuję odesłanie tych ustaw do Komisji Oświatowej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie ma.</u>
          <u xml:id="u-69.22" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 6 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-69.23" who="#Marszałek">a) o skracaniu czasu pracy w górnictwie węglowym (druk nr 212),</u>
          <u xml:id="u-69.24" who="#Marszałek">b) o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 4 czerwca 1927 r. o ochronie rynku pracy (druk nr 213). Proponuję odesłanie tych spraw do Komisji Pracy. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.25" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 7 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o wykonywaniu zawodu aptekarskiego (druk nr 214). Proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.26" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 8 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o budowie i utrzymaniu dróg publicznych (druk nr 215). Proponuję odesłanie sprawy tej do Komisji Komunikacyjnej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.27" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 9 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o samoistnym podatku wyrównawczym dla gmin wiejskich (druk nr 208). Proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Skarbowej. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.28" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 10 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ochotniczych lotach ćwiczebnych (druk nr 210). Proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Wojskowej. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-69.29" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 11 porządku dziennego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-70.1" who="#Sekretarz">Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-70.2" who="#Sekretarz">a) w sprawie ratyfikacji prowizorycznego układu handlowego między Polską a Francją oraz układu płatniczego między Polską a Francją, podpisanych w Paryżu dnia 18 lipca 1936 r. (druk nr 217),</u>
          <u xml:id="u-70.3" who="#Sekretarz">b) w sprawie ratyfikacji protokółu taryfowego polsko-finlandzkiego, podpisanego w Warszawie dnia 16 lipca 1936 r. (druk nr 218),</u>
          <u xml:id="u-70.4" who="#Sekretarz">c) w sprawie ratyfikacji podpisanego w Warszawie dnia 12 sierpnia 1936 r. protokółu dodatkowego do konwencji handlowej i nawigacyjnej między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Czesko-słowacką, podpisanej dnia 10 lutego 1934 r. (druk nr 219),</u>
          <u xml:id="u-70.5" who="#Sekretarz">d) w sprawie ratyfikacji protokółu polsko-szwedzkiego podpisanego w Warszawie dnia 3 lipca 1936 r., zmieniającego protokół handlowy polsko-szwedzki, podpisany dnia 21 października 1933 r. (druk nr 220),</u>
          <u xml:id="u-70.6" who="#Sekretarz">e) w sprawie ratyfikacji drugiego porozumienia do umowy gospodarczej między Rzecząpospolitą Polską a Rzeszą Niemiecką z dnia 4 listopada 1935 r., podpisanego w Warszawie dnia 19 października 1936 r. (druk nr 221),</u>
          <u xml:id="u-70.7" who="#Sekretarz">f) w sprawie ratyfikacji porozumienia polsko-niemieckiego z dnia 18 lipca 1936 r., dotyczącego uzupełnienia umowy gospodarczej między Polską a Niemcami z dnia 4 listopada 1935 r. (druk nr 222),</u>
          <u xml:id="u-70.8" who="#Sekretarz">g) w sprawie ratyfikacji konwencji dla ułatwienia międzynarodowego obiegu filmów, mających charakter wychowawczy, podpisanej w Genewie dnia 11 października 1933 r. (druk nr 223),</u>
          <u xml:id="u-70.9" who="#Sekretarz">h) w sprawie ratyfikacji konwencji międzynarodowej, dotyczącej zwalczania handlu kobietami pełnoletnimi, podpisanej w Genewie dnia 11 października 1933 r. (druk nr 224),</u>
          <u xml:id="u-70.10" who="#Sekretarz">i) w sprawie zatwierdzenia zgłoszonych przez Rząd przystąpień do konwencji o ujednostajnieniu niektórych przepisów, dotyczących niesienia pomocy i ratownictwa morskiego oraz do konwencji o ujednostajnieniu niektórych przepisów, dotyczących zderzeń, podpisanych w Brukseli dnia 23 września 1910 r. (druk nr 225).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#Marszałek">Proponuję odesłanie tych spraw do Komisji Spraw Zagranicznych. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycję moją za przyjętą. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#Marszałek">Otrzymałem jeszcze rządowy projekt ustawy o dodatkowym kredycie na rok 1936/7, którego to projektu druk oznaczony nr 226,. został Panom Posłom dopiero dziś podczas posiedzenia rozdany. Ponieważ najbliższe posiedzenie odbędzie się najwcześniej za 8 lub 10 dni, ażeby dać możność komisjom przepracowania materiału i dostarczenia tego materiału dla postawienia go na porządku dziennym, przeto proponowałbym tę sprawę już dziś skierować do komisji. Proponuję na podstawie art. 37 ust. 3 i art. 66 punkt c) regulaminu uzupełnienie porządku dziennego dzisiejszego posiedzenia przez postawienie na porządku dziennym pierwszego czytania rządowego projektu ustawy o dodatkowym kredycie na rok 1936/37 (druk nr 226), Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że propozycja moja jest przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę. Wobec tego proponuję odesłanie tego projektu do Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-71.2" who="#Marszałek">Wszystkie te projekty, przesłane do komisyj, przekażę przewodniczącym komisyj.</u>
          <u xml:id="u-71.3" who="#Marszałek">Porządek dzienny został wyczerpany. Zamierzam zamknąć posiedzenie. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie zgłoszonych wniosków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-72.1" who="#Sekretarz">Projekt ustawy złożony przez p. Michałowskiego w sprawie zmiany ustawy o państwowym podatku dochodowym.</u>
          <u xml:id="u-72.2" who="#Sekretarz">Wniosek p. Dymitra Wełykanowicza w sprawie zmiany ustawy z dnia 31 lipca 1924 r., zawierającej niektóre postanowienia o organizacji szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-72.3" who="#Sekretarz">Projekt ustawy złożony przez p. Kopcia o załatwianiu zbiorowych zatargów pracy.</u>
          <u xml:id="u-72.4" who="#Sekretarz">Projekt ustawy złożony przez p. Dudzińskie, go w sprawie zmiany dekretu o państwowym gospodarstwie leśnym.</u>
          <u xml:id="u-72.5" who="#Sekretarz">Wniosek p. Światopełk-Mirskiego w sprawie ustawy o dodatkach na rzecz związków samorządowych i innych korporacyj do państwowych podatków: gruntowego, od nieruchomości i przemysłowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#Marszałek">Wnioski te przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie złożonych interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#Sekretarz">Interpelacją p. Rubinsztejna do p. Prezesa Rady Ministrów, p. Ministra Spraw Wewnętrznych i p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie zajść antyżydowskich w Wilnie w dniach 12–23 listopada 1936 r. i zachowania się policji wileńskiej podczas tych zajść,</u>
          <u xml:id="u-74.2" who="#Sekretarz">Interpelacja p. Barana do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bezprawnego zajęcia przez starostwo powiatowe w Kowlu, Łucku, Włodzimierzu Wołyńskim i Równem woj. wołyńskiego, wydanych legalnie we Lwowie i tamże scenzurowanych kalendarzy ukraińskich na rok 1937, Interpelacja p. Jozanisa do p. Prezesa Rady Ministrów, p. Ministra Skarbu i p. Ministra Rolnictwa w sprawie udzielenia pomocy rządowej dla ludności wiejskiej rolniczej, zamieszkałej na terenie północnowschodnich powiatów ziemi wileńskiej, w związku z klęską posuchy w 1936 r.</u>
          <u xml:id="u-74.3" who="#Sekretarz">Interpelacja p. ks. Downara do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie badań antropometrycznych prowadzonych przez Komisję Ministerialną w szkołach średnich na Śląsku i we Lwowie w X Gimnazjum Państwowym im, H. Sienkiewicza,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#Marszałek">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów,</u>
          <u xml:id="u-75.1" who="#Marszałek">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-75.2" who="#Marszałek">O terminie następnego posiedzenia będą Pątnowie Posłowie zawiadomieni pisemnie.</u>
          <u xml:id="u-75.3" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-75.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 25.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>