text_structure.xml 111 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Otwieram posiedzenie Komisji. Porządek dzienny został państwu doręczony w formie pisemnej. Proponuję, żebyśmy zmienili kolejność rozpatrywania jego punktów i najpierw rozpatrzyli projekt dezyderatu nr Komisji w sprawie świadczeń materialnych dla medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”. Będziemy musieli ten projekt przegłosować, a znając przyzwyczajenia posłów wolałbym, poddać go pod głosowanie zanim część z posłów nas opuści. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nie stwierdzam, zatem porządek dzienny uważam za przyjęty wraz ze zmianą kolejności rozpatrywania jego punktów. Przechodzimy do realizacji pierwszego punktu porządku obrad. Jak już stwierdziłem, rozpatrzymy projekt dezyderatu nr 8. Wszyscy zebrani doskonale się orientują, dlaczego powstał ten projekt dezyderatu Komisji Było wielkim osiągnięcie środowiska sportowego zapisanie w ustawie o kulturze fizycznej uprawnienia dla medalistów olimpijskich do pobierania specjalnych świadczeń finansowych. Zostali nim objęci ci medaliści, którzy ukończyli 35 lat, nie uprawiają wyczynowo sportu, są obywatelami Polski oraz mieszkają na stałe w kraju. W 1984 r. doszło do takiej sytuacji, że nasi sportowcy, którzy przygotowywali się do igrzysk olimpijskich w Los Angeles nie pojechali na nie, ponieważ kraje socjalistyczne w ramach politycznego protestu podjęły decyzję o bojkocie olimpiady. W zamian za to równolegle zorganizowano „Zawody Przyjaźni 84”. Faktem jest, że wielu sportowców, którzy pracowali nad swoją formą i w owym czasie mieli szczyt swojej kariery, nie z własnej winy nie mogli wystartować w igrzyskach. W związku z tym sportowcy ci nie mogą korzystać ze świadczenia materialnego, które zostało ustanowione dla medalistów olimpijskich. W związku z powyższym uważam, że skoro to środowisko podjęło interwencję w tej sprawie, warto podjąć ten temat i znaleźć rozstrzygnięcie, które by ich satysfakcjonowało. Oczywiście należy uwzględnić fakt, że „Zawody Przyjaźni 84” to nie była impreza rangi igrzysk olimpijskich. Obsada w wielu dyscyplinach była dużo słabsza niż na olimpiadzie, gdzie cały świat był reprezentowany. Jakoś jednak musimy tę sprawę załatwić. Zanim przejdziemy do omówienia tego tematu chciałbym specjalnie przywitać w naszym gronie panią Marię Kwaśniewską-Maleszewską. Pani postać aż jaśnieje pośród nas. Oddam teraz głos panu Andrzejowi Krzepińskiemu, który reprezentuje to środowisko i wprowadzi nas w ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniAndrzejKrzepiński">Pan przewodniczący już mnie przedstawił. Pragnę dodać, że w latach 1978–1994 uprawiałem wioślarstwo w klubie AZS Warszawa. Na wstępie chciałbym podziękować za zaproszenie i zapewnić państwa, że jesteśmy tutaj, żeby pomóc w podjęciu tej jakże ważnej również z naszego punktu widzenia decyzji. Obok mnie siedzi mój kolega z kadry narodowej, która uczestniczyła w „Zawodach Przyjaźni 84”. Obaj czujemy się zaszczyceni mogąc wziąć udział w dzisiejszym posiedzeniu, które dla nas jest ostatnim i nieoczekiwanym akcentem naszej zawodniczej kariery. Dzisiaj w Sejmie reprezentujemy wszystkich zawodników, których dokładnie 20 lat temu w przededniu igrzysk olimpijskich w Los Angeles pozbawiono szansy na spełnienie ambicji sportowych i podjęcie walki o olimpijskie laury. Reprezentujemy nie tylko tych, którzy wtedy wywalczyli medale, ale również wszystkich tych, którzy wówczas reprezentowali nasz kraj, a którym przez wiele lat odmawiano prawa do uznawania się za pełnoprawnych członków polskiej rodziny olimpijskiej. Głęboko wierzymy w to, że po 20 latach w przededniu igrzysk olimpijskich w Atenach nie zostaniemy po raz kolejny, z różnych ważnych powodów, uprzedmiotowieni. W 1984 r. żaden z przygotowujących się do igrzysk zawodników nie zamierzał rezygnować z walki o najwyższe trofea, nawet wtedy, gdy okazało się, że w związku z politycznym bojkotem olimpiady musimy wziąć udział w zorganizowanych dla krajów bloku „Zawodach Przyjaźni 84”. Nie zrezygnowaliśmy, tym bardziej, że władze naszego kraju będą traktowane na równi z wynikami uzyskiwanymi podczas oficjalnych igrzysk olimpijskich. W moim krótkim wystąpieniu chcę odejść od wielokrotnie przytaczanych licznych argumentów za i przeciw i zwrócić państwa uwagę tylko na dwie najważniejsze - moim zdaniem - kwestie. Po pierwsze, wnosimy aby uznano nas - zgodnie ze składanymi obietnicami - równymi w prawach z polskimi medalistami olimpijskimi. Zawsze pragnęliśmy być pełnoprawnymi członkami polskiej rodziny olimpijskiej. Ustanowiony 8 lat temu podział jest niezwykle niesprawiedliwy. Polska może wciąż naprawić krzywdę, jaką wyrządziła nam sportowcom podejmując decyzję o bojkocie igrzysk olimpijskich w Los Angeles. To właśnie my najdotkliwiej odczuliśmy tę decyzję. Po drugie, przekazaliśmy państwu wykaz największych sukcesów sportowych odniesionych przez medalistów z „Zawodów Przyjaźń 84”. Ta lista jest pełna nazwisk osób mogących pochwalić się ogromnymi dokonaniami. Chcielibyśmy, żebyście państwo spojrzeli na tę listę i wyobrazili sobie, że za tymi nazwiskami stoją konkretni ludzie - sportowcy, którzy od dzieciństwa pełną wyrzeczeń ciężką pracą przygotowywali się do walki o prymat na świecie podczas rywalizacji na igrzyskach olimpijskich. Niestety w 1984 r. nie zostali oni do tej rywalizacji dopuszczeni. Ci ludzie to mistrzowie świata i Europy, medaliści tych mistrzostw oraz wielokrotni uczestnicy igrzysk olimpijskich, którym często bardzo niewiele brakowało do zdobycia upragnionego medalu. Proszę spojrzeć na przekrój dyscyplin. Są to głównie dyscypliny, w których państwa Bloku Wschodniego były, tak wówczas, jak i w kolejnych latach, bardzo mocne.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniAndrzejKrzepiński">Polacy zawsze zdobywali w tych dyscyplinach medale. Te dyscypliny to: lekka atletyka, szermierka, kajakarstwo, wioślarstwo, dżudo, podnoszenie ciężarów, piłka siatkowa czy wreszcie zapasy. Czy fakt, że wśród tych osób znajdzie się kilka, którym w końcowym sukcesie pomógł brak pełnej czołówki światowej przekreśla oczywistą prawdę, że zdecydowana większość zawodników z listy przedstawionej Komisji zdobyłaby medal olimpijski w Los Angeles. Nietaktem jest dziś wątpić, czy tak by się stało czy nie i kto miał większe czy mniejsze szanse na medal. Politycy zdecydowali, że nie otrzymaliśmy prawa startu w olimpijskiej rywalizacji. Dlatego do polityków zwracamy się z prośbą o wzniesienie się ponad małostkowe dywagacje i o uznanie, że wynik uzyskany w „Zawodach Przyjaźni 84” jest pełnym odzwierciedleniem reprezentowanego wtedy mistrzostwa sportowego. Najlepiej o tym świadczą materiały, które macie państwo przed sobą. W związku z powyższym, zwracam się do pana przewodniczącego i do członków szanownej Komisji o głosowanie za nowelizacją ustawy o kulturze fizycznej z 18 stycznia 1996 r., polegającej na rozszerzeniu treści art. 28a w sposób nadający wynikające z niego uprawnienia także medalistom „Zawodów Przyjaźni 1984”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Otwieram dyskusję. Omawiany temat jest bardzo istotny, tak dla tej grupy sportowców, jak i dla nas wszystkich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PosełBogusławWontor">Myślę, że nie ma sensu prowadzić długich dyskusji na ten temat. Sprawa ta wypłynęła na forum podkomisji podczas prac nad nowelizacją ustawy. Doszliśmy do wniosku, że należy wystosować w tej sprawie dezyderat, którego projekt wszyscy członkowie Komisji otrzymali. W tym dezyderacie zostały wskazane trzy możliwości formalnego i praktycznego rozwiązania tego problemu. Chodzi o to, żeby prezes Rady Ministrów wypowiedział się, który wariant kierunkowo jest możliwy do przyjęcia, jeżeli weźmie się pod uwagę różne uwarunkowania. Obojętne jaki kierunek przyjęłaby nasza dzisiejsza dyskusja, to i tak nic nowego do sprawy nie wniesiemy. Proponuję zatem, żebyśmy przeszli do przegłosowania projektu dezyderatu. Głębiej będziemy się zastanawiać w momencie gdy otrzymamy odpowiedź na dezyderat. Wtedy na pewno będzie potrzeba przeprowadzenia szerszej dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PosełZygmuntRatman">Nie mam wątpliwości, że tego rodzaju dyskusja jest potrzebna. Może należałoby w jakiś sposób gratyfikować sportowców, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Przypominam jednak, że gdy tworzyliśmy to rozwiązanie ustawowe, mieliśmy bardzo wiele wątpliwości. Na przykład pojawiały się uwagi co do kwestii, dlaczego nie nadajemy prawa do tych świadczeń mistrzom świata. W sporcie bywa tak, że zawodnik osiąga rewelacyjny wynik i zdobywa mistrzostwo świata, a za rok podczas olimpiady nie odnosi żadnego sukcesu. Decydują o tym różne czynniki, w tym czynnik losowy i oczywiście trudno przewidzieć, czy ktoś odniesie sukces czy go nie odniesie i co o tym zadecyduje. Pragnę przypomnieć, że w zeszłym roku dyskutowaliśmy o ewentualności objęcia tymi świadczeniami medalistów igrzysk paraolimpijskich. Argumentowano, że sportowcom niepełnosprawnym również należy się ta gratyfikacja. Może tak jest w istocie. Nie byłbym temu specjalnie przeciwny. Mam jednak następujące pytanie. W projekcie dezyderatu proponuje się trzy warianty świadczeń materialnych. Myślę, że nie ma mowy o tym, żeby te osoby otrzymywały takie same świadczenie jak to, które otrzymują „legalni” olimpijczycy. Powstaje zatem pytanie: kto zdecydował, że nasi reprezentanci nie pojadą na olimpiadę. Moim zdaniem jest to fundamentalna kwestia. Mają być wydane pieniądze pochodzące z budżetu państwa. Pytam zatem, kto formalnie podjął decyzję, że ci sportowcy nie jadą do Los Angeles? Wydaje mi się bowiem, że ten kto podjął tę decyzję powinien ponosić z tego tytułu ewentualną odpowiedzialność. Kolejna kwestia. Rozumiem, że przedstawiciele środowiska sportowców startujących w „Zawodach Przyjaźni 84” zaprezentowali nam wyniki sportowe z zawodów rozgrywanych w tamtych latach. Brakuje mi jednak pewnego oczywistego argumentu, który polegałby na porównaniu rezultatu czasowego medalistów „Zawodów Przyjaźni 84” z rezultatami osiągniętymi podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Istotny sens miałoby wykazanie, że medalista „Zawodów Przyjaźni 84” osiągnął rezultat, co najmniej równy rezultatowi osiągniętemu przez brązowego medalistę igrzysk w Los Angeles. To byłby mocny argument o sportowym charakterze. Ktoś zadecydował, ze względów politycznych, że zawodnik nie jedzie na igrzyska, ale wynik na poziomie miejsca na olimpijskim podium został osiągnięty na innych zawodach. Ze względu na fakt, że „na górze” podjęto decyzję o bojkocie, ów zawodnik nie mógł zdobyć co najmniej brązowego medalu olimpijskiego, ale jego rezultat jasno wskazuje na to, iż gdyby wystartował w igrzyskach to swobodnie zdobyłby ów medal. Tabela pokazująca takie porównanie rezultatów z pewnością stanowiłaby mocny argument. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszystko w sporcie da się tak wymierzyć. Trudno w przypadku dyscyplin zespołowych udowodnić, że piłkarze na pewno by z kimś wygrali i zajęli co najmniej trzecie miejsce w turnieju olimpijskim. Tych wyników po prostu nie ma. Jednak w przypadku dyscyplin mierzalnych rezultaty sportowe mogą być argumentem, że dany sportowiec był świetnie przygotowany do igrzysk i tylko decyzja polityczna podjęta przez ówczesne władze spowodowała, że nie zdobył on medalu olimpijskiego. Wydaje mi się, że stoimy przed istotną decyzją, bowiem to państwo będzie musiało ponieść ewentualny koszt wypłacania gratyfikacji materialnych. Rząd tylko przedstawi nam swoje sugestie, natomiast my będziemy musieli zadecydować o przyjęciu konkretnego rozwiązania w postaci poprawki do ustawy lub w innej postaci. Przypominam, że w zeszłym roku odmówiliśmy prawa do tego świadczenia olimpijczykom niepełnosprawnym.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PosełZygmuntRatman">Oni również szeroko argumentowali, że owo świadczenie im się należy. Pojawiły się wówczas kontrargumenty, że zawody, w których startują to nie jest olimpiada tylko paraolimpiada itd. Z pewnością paraolimpijczycy również mają rację. A co powiedzieć mistrzom świata? To też jest istotne pytanie. Wydaje mi się zatem, że trzeba dopracować te rozwiązania. Wydaje mi się, że nie ma racji ma pan poseł Bogusław Wontor, który stwierdził, że sprawa jest oczywista. Ona nie jest oczywista, bowiem wymaga przede wszystkim wydatkowania środków z budżetu. Pragnę przypomnieć, że w momencie, gdy wprowadzaliśmy świadczenie finansowe dla medalistów olimpijskich - na sali plenarnej referowaliśmy to z panem posłem Tadeuszem Tomaszewskim oraz z ówczesnym posłem, a dzisiaj prezesem PKOl Stanisławem Paszczykiem - również pojawiały się różne wątpliwości. Z pewnym żalem chcę przypomnieć, że wielu olimpijczyków zachowało się w niezbyt przyjemny sposób i dosłownie wyśmiewało rozwiązanie, które wprowadziliśmy takim nakładem sił i środków. O ile mi wiadomo, to świadczenia tego typu są wypłacane tylko w kilku krajach. Wśród nich jest również Polska, choć nie chcę przypominać, jaki jest stan naszej gospodarki. Sprawozdawczość wykazuje, że wszyscy olimpijczycy uprawnieni do pobierania tego świadczenia korzystają z tej możliwości. Jest to dość bulwersujące, bowiem niektórzy z nich w trakcie prac nad tym rozwiązaniem ustawowym, nie chcę się wyrazić dosadnie, ale mieli wątpliwości czy to rozwiązanie jest słuszne i prawidłowe. Mimo, że wtedy zgłaszali te pretensje, dzisiaj skwapliwie pobierają to świadczenie. Chcę postawić sprawę w sposób następujący. Nie jestem przeciwny jakimkolwiek metodom wsparcia finansowego dla sportu. Pragnę przypomnieć, że pomimo faktu, iż jestem posłem koalicyjnym, ostro skrytykowałem budżet sportu zaproponowany przez rząd na rok bieżący. Dowodzi to, iż wspieram sport swoimi działaniami poselskimi. Natomiast w omawianym dzisiaj zakresie mam mieszane uczucia i uważam, że powinno się ustalić, kto decydował o bojkocie igrzysk, czy to państwo decydowało. Poza tym, jeżeli mamy ustanowić jakieś gratyfikacje, to może odpowiedzmy sobie na jeszcze jedno pytanie. Przecież na igrzyska olimpijskie w Moskwie również z powodu bojkotu politycznego nie przyjechało wiele reprezentacji. W tej sytuacji pytam, czy któreś z państw nieuczestniczących w moskiewskiej olimpiadzie wypłaca swoi sportowcom gratyfikacje finansowe za stracone szanse medalowe? Potem ten drugi bojkot z 1984 r. był ogłoszony trochę na zasadzie wzajemności. Może sięgam za daleko. Nie muszę się upierać przy tych argumentach. Mam jednak sporo wątpliwości - wspominałem o roszczeniach paraolimpijczyków oraz mistrzów świata - chodzi o konkretne kwoty z budżetu państwa, ale nie uda się zapewnić świadczeń wszystkim, którzy chcieliby z nich korzystać. Dodam, iż kilku członków Komisji rozważało już koncepcję zamknięcia grupy osób uprawnionych do pobierania świadczenia w taki sposób, żeby prawo to obejmowało jeszcze tylko medalistów najbliższej letniej olimpiady. Głównym motywem ustanowienia owego świadczenia była chęć poprawy warunków bytowych ekssportowców. Niektórzy z nich znajdowali się w tragicznej sytuacji i to był jeden z głównych argumentów za przyjęciem takiego rozwiązania ustawowego.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#PosełZygmuntRatman">Rzecz w tym, że w dzisiejszych czasach medalista olimpijski może liczyć na zupełnie inną gratyfikację niż 20 lat temu. Nie zapisaliśmy w ustawie, że świadczenie to ma być udzielane w zależności od sytuacji materialnej danego byłego medalisty olimpijskiego. Pozostawiliśmy to fakultatywnie prezesowi PKOl, który jest jakby wnioskodawcą i opiniodawcą w tym zakresie. Jednak z informacji, które otrzymujemy, wynika że świadczenie pobierają tak osoby niezbyt zamożne, jak i osoby bardzo zamożne. Mam zatem wiele wątpliwości. Swego czasu pan poseł Eugeniusz Kłopotek namawiał do tego, żebyśmy się zastanowili, czy ostatnią uprawnioną do pobierania tych świadczeń grupą medalistów nie powinni być medaliści najbliższej olimpiady.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Proponowałem, żeby świadczenie obejmowało, jako ostatnich, ewentualnych medalistów zimowych igrzysk olimpijskich „Turyn 2006”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PosełZygmuntRatman">W każdym razie chodziłoby o zamknięcie grupy uprawnionych do pobierania świadczeń. Obecnie medaliści olimpijscy otrzymują relatywnie duże pieniądze. Może nie zabezpieczają środków finansowych do końca życia, ale nic nie gwarantuje dożywotniej możliwości otrzymywania pieniędzy poza emeryturą czy rentą. Zgłosiłem więc swoje uwagi i wątpliwości. Proszę mnie źle nie rozumieć. Nie sprzeciwiam się koncepcji przydzielenia tych gratyfikacji finansowych. Natomiast poddaje pod rozwagę, że jeżeli pozytywnie rozpatrzymy tę sprawę, to możemy się spodziewać, iż znajdzie się cały pakiet innych sprawiedliwych roszczeń opartych na podobnych argumentach. Dlatego, na podobnej zasadzie jak odrzuciliśmy wniosek dotyczący świadczeń dla medalistów paraolimpijskich, nie widzę raczej możliwości objęcia grupy medalistów „Zawodów Przyjaźni 84” takim samym świadczeniem, z jakiego korzystają medaliści olimpijscy. Może należy przyjąć wariant polegający na udzieleniu jednorazowego świadczenia. Nie miałbym zastrzeżeń. Musimy sobie jednak zdać sprawę, jaka jest istota rozwiązania stosowanego obecnie. Jasne jest co to jest medal olimpijski. Inne trofea sportowe to jednak nie są medale olimpijskie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PosełBogusławWontor">Pan poseł Zygmunt Ratman widocznie nie wsłuchał się w moją wypowiedź. Zależało mi właśnie na tym, żeby podczas dzisiejszego posiedzenia Komisji nie wszczynać tej dyskusji, którą pan poseł rozpoczął. Praktycznie my w tym dezyderacie pytamy rząd, jak jest jego opinia w tej sprawie. Gdy otrzymamy odpowiedź na dezyderat, to z pewnością ten temat trzeba będzie dogłębnie przemyśleć i przedyskutować. Chcę panu posłowi powiedzieć, że ja również nie mam na ten temat wyrobionej jednoznacznej opinii. Ten dezyderat jest zakończony trzema sugestiami, które stanowią warianty rozwiązania całego problemu. Rząd może wymyślić wariant czwarty, tudzież określić jednoznacznie swój stosunek do sprawy. Prosiłbym, panie przewodniczący, żebyśmy ograniczyli się do dyskusji nad projektem dezyderatu. Pan poseł Zygmunt Ratman otworzył dyskusję nad problemem, a nie nad treścią dezyderatu. Mnie chodziło dokładnie o to, żebyśmy nie dyskutowali nad problemem, bo poświęcimy na to mnóstwo czasu i nie dojdziemy do konkluzji, tylko żebyśmy się zastanowili czy mamy przesyłać ów dezyderat do prezesa Rady Ministrów w postaci jaka została dzisiaj przedstawiona, czy raczej należy tę treść przeredagować czy może lepiej w ogóle nie przesyłać tego dezyderatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Myślę, że o tym, czy prześlemy premierowi ten dezyderat zadecyduje głosowanie poselskie w te sprawie. Natomiast jeżeli są zgłoszenia, to nie widzę powodu, żeby zamykać dyskusję. Sprawa rzeczywiście jest ważna. Wypowiedź pana posła Zygmunta Ratmana wiele wnosi, bowiem pan poseł określił pewne obiektywne kryteria, które mogłyby służyć do porównań wyników sportowych. Problem w tym, że te kryteria nie są użyteczne w przypadku każdej dyscypliny sportu. To co jest użyteczne w przypadku lekkiej atletyki nie jest takim w przypadku sportów walki, czy w sportach drużynowych. Powstaje zatem pytanie, jaką metodą można ocenić realną wartość tych wyników sportowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełJerzyKulej">Uważam, że pan poseł Zygmunt Ratman ma dużo racji analizując to wszystko, co działo się w związku z tymi świadczeniami, ale nie o to przecież chodzi, żeby dzisiaj toczyć tę całą dyskusję. Projekt dezyderatu jest przygotowany. Zawiera on propozycje trzech możliwych do przyjęcia wariantów. Na pewno trzeba tę sprawę jakoś załatwić, bo z pewnością to nie ci niedoszli olimpijczycy ponoszą winę za to, że polscy sportowcy, którzy przygotowywali się do igrzysk, nie wzięli w nich udziału. Rozegrano natomiast wówczas imprezę zastępczą. Ci sportowcy traktują ją jak równorzędny sprawdzian ich ówczesnej klasy sportowej. W tej sytuacji uważam, że przedmiotem naszej dzisiejszej debaty powinny być te trzy warianty, które zapisano w projekcie dezyderatu. Na pewno trzeba pozytywnie ustosunkować się do wniosku środowiska medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”, jako że jest to grupa sportowców, którzy nie z własnej winy nie uczestniczyli w igrzyskach olimpijskich. Nigdy nie można przewidzieć, co wydarzy się podczas olimpiady, bowiem to jest wielka loteria. Nie można powiedzieć, że ci zawodnicy na pewno uzyskaliby równie dobre wyniki gdyby pojechali do Los Angeles. W związku z powyższym chciałbym zgłosić wniosek, żebyśmy stosowali się do propozycji zawartych w przedstawionym projekcie dezyderatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Oczywiście. Zwracam jednak uwagę, że w dezyderacie Rada Ministrów otrzyma propozycje trzech wariantów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Nasza Komisja powołała podkomisję ds. nowelizacji ustawy o kulturze fizycznej. W ostatnich dwóch latach część środowiska sportowego przedstawiała nam propozycje dotyczące kwestii świadczeń materialnych dla medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”. W tym czasie pojawił się również projekt poselski, który dotyczył ewentualnych świadczeń dla medalistów paraolimpijskich. Sygnalizowaliśmy wówczas, że zajmiemy się również tą grupą sportowców, którą się dzisiaj zajmujemy. Chcemy się zająć tą sprawą i z pewnością uczynimy to podczas prac owej podkomisji. Zapytaliśmy PKOl o stanowisko w sprawie ewentualnych świadczeń dla tej grupy sportowców. Chcemy zapytać rząd, jakie jest jego stanowisko. Następnie podkomisja przedstawi Komisji rozwiązania prawne, które odnosiłyby się do tego problemu. Jeżeli będziemy dysponowali w miarę jasnym stanowiskiem rządu, to będziemy wiedzieli, w jakim kierunku te rozwiązania prawne przygotować. Jest to zatem kolejny etap w procesie dochodzenia do rozwiązań prawnych w tym zakresie. Fakt, iż przygotowaliśmy trzy warianty rozwiązań świadczy o tym, że cała sprawa nie jest jednoznaczna. Rzeczywiście decyzja polityczna uniemożliwiła naszym reprezentantom start w igrzyskach olimpijskich. Pośrednią konsekwencją tej decyzji jest zdobycie przez naszych sportowców medali podczas imprezy zastępczej, jaką były „Zawody Przyjaźni 84”, jednak to nie są te same medale, co medale igrzysk olimpijskich. Co do tego nie ma sporu w środowisku sportowym. Mam jeszcze jedną uwagę i dotyczy ona kwestii ewentualnego zamknięcia po którymś z kolejnych igrzysk grupy uprawnionych do pobierania świadczeń dla medalistów olimpijskich. Rozwiązanie ustawowe, w którym zapisane są te świadczenia ma dość unikalny charakter. Oprócz Polski jeszcze tylko w dwóch czy trzech krajach stosuje się takie rozwiązanie. Jest to osiągnięcie polskiego parlamentu i środowiska sportowego. Nie rozumiem, dlaczego od razu musimy sprawę tak stawiać, że należy objąć świadczeniami jeszcze tylko medalistów kolejnej olimpiady i zakończyć całą sprawę. Zwracam uwagę, że w dzisiejszych czasach zdobycie medalu olimpijskiego wiąże się z ogromnym wysiłkiem. Konkurencja w sporcie weszła na bardzo wysoki poziom. W dodatku medal olimpijski ma ogromne znaczenie dla naszego państwa. Jest to forma promocji Polski na świecie. W dodatku żadna z przesłanek, które legły u podstaw wprowadzenia tego rozwiązania ustawowego - poza wątkiem ekonomicznym - nie straciła na znaczeniu. Zdecydowaliśmy wcześniej, że to nie jest coś w rodzaju zasiłku z pomocy społecznej, tylko wyraz uznania państwa dla medalisty olimpijskiego. Jeżeli wrócimy w naszych motywacjach na poziom zasiłku z pomocy społecznej, to oczywiście wątek ekonomiczny będzie decydujący. Przypominam, jednak po raz kolejny, że podczas ówczesnych dyskusji zdecydowaliśmy, że owo rozwiązanie nie polega na ustawieniu medalistów olimpijskich w kolejce do okienka pomocy społecznej, tylko jest to ze strony naszego państwa wyraz owego uznania. Jeżeli zmieni się filozofia podejścia do tego rozwiązania, to co innego, ale myślę, że powinniśmy bronić tego dorobku, który mamy, jako że państwo polskie stać na to, żeby również w przyszłości nagradzało swoich medalistów olimpijskich, czyli swoich ambasadorów na świecie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PosełBartłomiejSzrajber">Pozwolę sobie skomentować wypowiedź pana przewodniczącego Tadeusza Tomaszewskiego. Otóż naprawdę Rzeczpospolita ma jeszcze wiele honorowych zobowiązań w stosunku do ludzi, którzy chociażby przelewali za nią krew. Nasze państwo nie tyle nie pamięta o tych ludziach, co raczej nie jest w stanie w jakiś sposób zrekompensować tych wszystkich ofiar, krzywd itd. W związku z tym dyskusja na tym poziomie, dotycząca niewątpliwie zadłużonych Polaków, jakimi są ci medaliści, jest - w moim przekonaniu - trochę przesadna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">Moją opinię z pewnością podzieli część członków naszej Komisji. Otóż to nie jest prawdą, że w okresie, gdy toczyliśmy dyskusje o wprowadzeniu comiesięcznych świadczeń materialnych dla medalistów olimpijskich na pierwszym miejscu stawialiśmy gratyfikację za rozsławianie imienia Polski. Podstawowym impulsem była bieda cierpiana przez medalistów olimpijskich z lat minionych. Wymieniano ich wtedy z imienia i nazwiska. Pani Maria Kwaśniewska Maleszewska mogłaby sporo powiedzieć na temat sytuacji, w jakiej oni się wówczas znajdowali. Taki był główny impuls. W związku z tym trzeba rozpocząć dyskusję na temat zakończenia dalszego udzielania tych świadczeń. Nie bądźmy faryzeuszami. Przypomnijmy sobie tamte dyskusje. Mówiliśmy wówczas, że nowi mistrzowie olimpijscy otrzymują takie pieniądze od sponsorów, że z pewnością po takie świadczenie nie sięgną. Okazało się coś zupełnie innego. Ja to rozumiem. Kto dobrowolnie chce zrezygnować z pieniędzy. Obecnie nie ma już takich sytuacji jak kiedyś i ten kto funkcjonuje na tak wysokim poziomie sportowym z pewnością nie jest pozbawiony środków do życia i jeżeli ma trochę oleju w głowie, to potrafi sobie urządzić życie po zakończeniu kariery zawodniczej. Jestem przeciwnikiem trzeciego wariantu zaproponowanego w tym dezyderacie. Rozpoczęcie dyskusji o trzecim wariancie burzy koncepcję i żelazne kryteria dotyczące tego świadczenia. Nie ma o czym rozmawiać, bo za chwilę możemy oczekiwać ponownych roszczeń ze strony sportowców niepełnosprawnych. To są medaliści olimpijscy, choć właściwie paraolimpijscy. A co z takim wybitnym sportowcem, który tuz przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich nabawi się kontuzji? To przecież jest jego prawdziwa tragedia. Uważam zatem, że jeżeli spróbujemy zrobić tylko niewielki wyłom w zapisie tego artykułu ustawy o kulturze fizycznej, to tracimy żelazne argumenty, z którymi tak ciężko było nam się przebić w Sejmie, przynajmniej podczas początkowych prac nad tym rozwiązaniem ustawowym. Dlatego, skoro mamy mówić o jakimś zadośćuczynieniu finansowym, to można się nad czymś takim zastanowić, ale musimy znaleźć jakąś inną formę niż ta, która jest przewidziana w art. 28a ustawy o kulturze fizycznej. Proszę bardzo, można dyskutować o pierwszym i drugim wariancie, a może rząd zaproponuje jeszcze jakiś inny wariant, ale nie rozszerzajmy grupy osób uprawnionych do świadczenia pobieranego obecnie przez medalistów olimpijskich, bo znajdziemy się w prawdziwych tarapatach. Może również dojść do takiej sytuacji - z uwagi na tę całą mizerię finansową - że trzeba będzie działać na zasadzie „coś za coś”. Mianowicie, dajemy pewne rekompensaty finansowe grupie sportowców pokrzywdzonych w związku z ową decyzją polityczną, ale na medalistach z Turynu, czy powiedzmy z Pekinu, kończymy przydzielanie świadczeń za medale olimpijskie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniAndrzejKrzepiński">Trudno w tej sytuacji pozbierać myśli, bowiem wypowiedziano tutaj bardzo dużo zarzutów i argumentów. Myślałem, że uda mi się uniknąć dalszych wypowiedzi. Chciałbym jednak nawiązać do pewnych opinii, które były tutaj wygłaszane. Proszę wziąć pod uwagę, że rozmawiamy dzisiaj o osobach w wieku 45–50 lat. Nie rozmawiamy o sytuacji współczesnych sportowców, którzy mają swoich sponsorów, i w ogóle łatwiej im się żyje i trenuje. Mówimy o grupie osób, które dzisiaj są u schyłku wieku produkcyjnego, a sport z pewnością odsunął od nich wiele innych możliwości życiowych. Tak zresztą było także w przypadku innych sportowców z lat 70. i 80., którzy jednak korzystają z tych świadczeń. Stoimy na stanowisku, że skoro obowiązuje przepis ustawowy, który obejmuje medalistów olimpijskich, to my również czujemy się takimi medalistami, bo to nie my sami odebraliśmy sobie szansę na zdobycie medali podczas igrzysk olimpijskich w 1984 r. Oczywiście nie odpowiem na pytanie: kto podjął decyzje o bojkocie olimpiady. Miałem wówczas 21 lat i nad tym się nie zastanawiałem. Miałem startować razem z Kajetanem Broniewskim w dwójkach wioślarskich i wierzyłem w to, że zdobędę medal olimpijski. Tak się nie stało. Pojechałem do Moskwy i walczyłem tam tak, jak nakazywało mi sumienie i przygotowanie. Trudno również rozmawiać w sytuacji, gdy mowa jest o rachunkach krzywd. W tym zakresie wycofałbym się z jakiejkolwiek dyskusji, ponieważ nie czuję się na siłach, żeby z takimi argumentami dyskutować. Ta Komisja zajmuje się sportem, a więc uważam, że to na jej forum powinno się rozważać, czy jest możliwe przyjęcie rozwiązania, które postulujemy wraz z kolegą Janem Falandysem w imieniu 67 zawodników. Ich nazwiska znajdują się na liście, która macie państwo przed sobą. Ta lista nie jest aktualizowana. Z pewnością w przypadku kilku nazwisk sprawa jest już nieaktualna. Dzisiaj zadzwoniłem do Polskiego Związku Żeglarskiego, żeby zorientować się co do wyników jednego z kolegów, i dowiedziałem się, że ten człowiek zmarł 20 lat temu. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. Dostał wylewu i zmarł zaraz po igrzyskach olimpijskich, gdzie reprezentował nasz kraj w klasie Finn. Z pewnością na liście zawierającej 67 nazwisk jest wielu naszych kolegów, którzy już nie żyją. Nie weryfikowałem tej listy. Starałem się ją szybko skompletować, żebyśmy mogli spojrzeć w biografie sportowe tych ludzi. Pragnę również wyjaśnić, że te wyniki nie są wynikami z okresu, o którym rozmawiamy, czyli z 1984 r. To jest dorobek tych sportowców gromadzony przez lata. Pokazuje on potencjał jakim dysponowali. Chcemy, żeby uznano nas za olimpijczyków. Zdajemy sobie sprawę, że nie zdobyliśmy medalu olimpijskiego. Tego nam nie trzeba powtarzać, bo my dokładnie to wiemy od 20 lat. Nie z własnej winy nie zdobyliśmy medali olimpijskich. Oczywiście Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie przyśle nam żadnego dyplomu związanego ze zdobyciem medalu olimpijskiego. Na to już nie liczymy. Natomiast liczymy na to, że nasz kraj, który za nas podjął decyzję, że nie jedziemy do Los Angeles, zrozumie, że to nie jest nasza wina, iż stało się tak jak się stało. Chodzi o około 40 osób i jesteśmy zdeterminowani, żeby dołączyć ich do grona olimpijczyków, którzy będą się mogli szczycić tym mianem u nas w Polsce, nigdzie więcej. Nasz kraj powinien uznać, że jesteśmy olimpijczykami, a nasze medale są niepodważalne. Odniosę się do kwestii roszczeń paraolimpijczyków. Zagadnienie to jest jasne i zrozumiałe, tyle, że nikt nigdy nie powiedział paraolimpijczykom przed wyjazdem na najważniejszą imprezę, że będą traktowani jak olimpijczycy, a zdobywcy medali będą traktowani jak wszyscy medaliści olimpijscy. My w tamtym czasie usłyszeliśmy te słowa i otrzymaliśmy gratyfikacje należne medalistom olimpijskim, czyli nagrody pieniężne i odznaczenia państwowe. Zaistniały wszystkie elementy, które mogły sprawić, iż czuliśmy się medalistami olimpijskimi. Powtórzę, iż mówimy o ludziach, którzy obecnie mają po 45–50 lat, a więc nie nawiązujmy do czasów współczesnych. Cofamy się o 20 lat wstecz, żeby na chwilę zatrzymać się nad tym, co się wtedy wydarzyło i czego negatywne skutki możemy dzisiaj zlikwidować.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniAndrzejKrzepiński">Kolejnym argumentem przeciwko naszym postulatom jest ewentualność powstania roszczeń ze strony mistrzów świata. Otóż mistrzostwa świata nigdy nie będą posiadały rangi olimpiady. Zawody te są etapem przejściowym w ramach przygotowań do tej najważniejszej imprezy. Każdy sportowiec to rozumie. Raz na 4 lata rozgrywana jest impreza, podczas której wszyscy się mobilizują i która jest podsumowaniem całego okresu przygotowań. Oczywiście mistrzostwo świata to również jest wybitne osiągnięcie sportowe, ale to igrzyska olimpijskie są na całym świecie uznawane za ów etap ostateczny, którego wynik określa, iż najlepszym zawodnikiem na świecie jest złoty medalista olimpijski. W związku z powyższym, gorąco apeluję, żeby ten dezyderat uzyskał treść, w której zostanie wskazana tylko jedna opcja, a mianowicie wariant trzeci, czyli rozszerzenie kręgu osób objętych art. 28a ustawy o kulturze fizycznej. Uważamy, że można w naszym kraju postąpić w taki sposób, żebyśmy się poczuli jak ci, którzy pojechali na tamte zawody, żeby reprezentować Polskę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#CzłonekZarząduPolskiegoKomitetuOlimpijskiegoprzewodniczącaKomisjiWspółpracyzOlimpijczykamiMariaKwaśniewskaMaleszewska">To nie dzisiaj stworzył się problem, który dzisiaj omawiamy. Od 20 lat pracowaliśmy nad tym, żeby poradzić sobie z problemem biedy i trudnych warunków bytowych dawnych olimpijczyków. Taki był początek sprawy, którą wciąż się zajmujemy i wciąż ją rozszerzamy. Ile byśmy nie mówili na ten temat, to fakt jest faktem, że owo rozwiązanie, które zostało przyjęte w ustawie o kulturze fizycznej, zrodziło się - tu dziękuję panu posłowi Eugeniuszowi Kłopotkowi za przypomnienie tego faktu - z biedy, a nie z niczego innego. Olimpijczycy mają swoją dumę. Prawdą jest, że różne osoby z naszego środowiska różnie tę dumę okazują, ale w gruncie rzeczy po to byliśmy wychowywani na idei olimpijskiej, żeby nie tylko reprezentować godnie nasz kraj, ale także po to, żeby godnie żyć. Od 40 lat zajmuję się w ramach Polskiego Komitetu Olimpijskiego sprawami bytowymi olimpijczyków, którzy nie uprawiają już czynnie sportu. Nie mówię o tym, żeby się chwalić. Wie o tym cała Polska, o czym świadczą kartki z pozdrowieniami, które do mnie do dzisiejszego dnia przychodzą. Podaliśmy rękę naszym kolegom olimpijczykom, którym życie się nie ułożyło. System sportu w PRL miał to do siebie, że zawodnicy przez większość dni w roku przebywali na obozach treningowych lub na imprezach sportowych. Zawodnicy prawie nie bywali w domu. Uprawianie sportu było w owych czasach szansą dla wielu młodych ludzi. Po prostu państwo opiekowało się sportowcami lepiej niż poszczególnymi obywatelami. Dlatego osobiście ogromnie przeżywałam te sytuacje. Byłam wdzięczna PKOl oraz ludziom, którzy nim kierowali, za to, że mogłam coś zrobić dla pewnej grupy swoich kolegów i koleżanek, którym nie powiodło się w życiu po zakończeniu kariery sportowej. W tym momencie dotykam problemów, o których powinna wiedzieć sejmowa Komisja Kultury Fizycznej i Sportu. Nigdy o tych sprawach nie mówię i zawsze proszę przedstawicieli mediów, żeby nie podnosili kwestii biedy wśród byłych sportowców. Proszę, żeby o tym nie mówiono. Proszę, żeby tą biedą nie handlowano. Oto przez te 40 lat działalności zawsze trafiałam w PKOl na podatny grunt w postaci wrażliwych ludzkich serc. Przez ostatnie 10 lat nie było przypadku, żeby olimpijczyk - nie tylko medalista - który zgłosił się ze swoim życiowym problemem, nie otrzymał od nas pomocy. Udało nam się zmobilizować środowisko olimpijczyków do dbałości o kolegów, którym się nie wiedzie materialnie. Ta kwestia nie jest zapisana w żadnym statucie. Polskie związki sportowe nie mają w swojej strukturze organizacyjnej komórki, która zajmowałaby się sprawami społecznymi. Może tylko Polski Związek Piłki Nożnej, który jest potentatem na tle innych związków, potrafi pomagać byłym zawodnikom, którzy doświadczają problemów życiowych. Inne związki wciąż nie potrafią działać w ten sposób. Chciałabym jeszcze ustosunkować się do omawianego tematu. Jest oczywiste, że koncepcja tych świadczeń zrodziła się z biedy. Tego aspektu nie można pominąć. To są ogromne problemy. Do dzisiaj spotykam się z zarzutami, że byłam reprezentantką Polski oraz działaczką olimpijską i sportową w okresie PRL, a więc, że byłam związana z systemem.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#CzłonekZarząduPolskiegoKomitetuOlimpijskiegoprzewodniczącaKomisjiWspółpracyzOlimpijczykamiMariaKwaśniewskaMaleszewska">Jakim systemem? My wszyscy pracowaliśmy dla Polski, obojętne czy ona czerwona czy czarna czy zielona. Musimy przyjąć tę zasadę jako nasz - że się tak wyrażę - znak firmowy. Kolejna kwestia. Otóż 20 lat temu zgłaszaliśmy problem biedy olimpijczyków obecnemu Prezydentowi RP, panu Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, a działo się to w okresie, gdy pełnił on funkcję ministra do spraw młodzieży i kultury fizycznej. Pan prezydent poszedł w wyższe regestry. Na jego miejsce przyszedł ktoś inny. Nie było jak ruszyć z miejsca. Sprawy utknęły w miejscu, a bieda w środowisku narastała. Dochodziło nawet do samobójstw medalistów olimpijskich. Nie będę mówiła nazwisk, bo to przykre. Aż serce boli. Samobójstwo popełnił również medalista olimpijski bokser. Ale było ich więcej, nie jeden bokser i nie jeden lekkoatleta. Wszystko to miało związek z biedą. Robiliśmy koleżeńskie zbiórki pieniędzy, żeby udzielać pomocy materialnej, ale niestety te tragedie jednak się wydarzały. Mamy przed sobą projekt dezyderatu, w którym wskazane są owe trzy warianty. Chcąc ustosunkować się do sprawy, pozwolę sobie odczytać mój wniosek - jeżeli zajdzie taka potrzeba, to złożę go na piśmie - który opracowałam, jako że w środowisku sportowym nikt nie posądzi mnie o brak zainteresowania niedolą ludzką oraz tymi wszystkimi krzywdami. Sama ich doświadczyłam, zatem bardzo dobrze rozumiem niedolę innych ludzi. Oto treść pisma, które sformułowałam: „Przedstawiam poniżej moje uwagi i wnioski dotyczące pisma grupy sportowców medalistów „Zawodów Przyjaźni 84” skierowanego do Komisji Kultury Fizycznej i Sportu w sprawie przyznania tej grupie świadczeń do rent i emerytur z budżetu państwa. Uprzejmie zwracam uwagę, iż: 1. Uzyskanie przez zawodnika nominacji do udziału w igrzyskach olimpijskich nie daje prawa do korzystania ze świadczeń określonych w ustawie o kulturze fizycznej z dnia 19 stycznia 1996 art. 28a. 2. Jednym z podstawowych warunków uzyskania do świadczeń pieniężnych jest załączenie certyfikatu zdobytego na igrzyskach olimpijskich medalu, wydawanego wyłącznie przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Brak certyfikatu wyklucza możliwość ubiegania się sportowca o powyższe świadczenie. 3. Przypomnę, iż nie po raz pierwszy z przyczyn politycznych igrzyska olimpijskie nie odbyły się lub odbyły się w okrojonym stanie. Dotyczy to m. in. igrzysk z roku 1940, które miały odbyć się w Tokio. Później postanowiono, że odbędą się w Helsinkach. Jak wiadomo w ogóle się nie odbyły, podobnie jak te z roku 1944. Druga wojna światowa przerwała marzenia o olimpijskim starcie tysiącom sportowców - mistrzom świata i Europy oraz rekordzistom świata. Druga wojna światowa zniweczyła i moje marzenia i nadzieje wielu wybitnych polskich sportowców. 4. Rozumiem rozgoryczenie sportowców, którym nie było dane - z przyczyn politycznych - startować na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles w 1984 r. Włożyli oni wiele wysiłku w przygotowania i wiele wyrzeczeń, kosztem nauki i zdobycia zawodu. Wielu z nich poniosło uszczerbek na zdrowiu wskutek kontuzji. Wnioski końcowe: 1. Proponuję zwrócić się do ministra edukacji narodowej i sportu o rozważenie zabezpieczenia dwóch do trzech rent socjalnych dla tych sportowców i olimpijczyków, którzy co prawda nie zdobyli medalu olimpijskiego, ale zdobyli medale w mistrzostwach świata i Europy i ustanawiali rekordy świata. A przy tym przez cały czas swojej kariery sportowej godnie reprezentowali nasz kraj.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#CzłonekZarząduPolskiegoKomitetuOlimpijskiegoprzewodniczącaKomisjiWspółpracyzOlimpijczykamiMariaKwaśniewskaMaleszewska">2. Widzę konieczność szerokiej dyskusji i pewnych zmian strukturalnych, które zagwarantują sportowcom zdobycia zawodu i miejsca w społeczeństwie po zakończeniu kariery sportowej...” - ten wniosek nie dotyczy tylko mistrzów sportu, ale po prostu wszystkich sportowców wyczynowych - „Dzisiaj mamy w Polsce sport zawodowy. Chcąc osiągnąć w nim sukcesy zawodnik/zawodniczka muszą zrezygnować, przynajmniej na jakiś czas, z nauki i ze studiów. Ale medale i sukcesy odniosą jednak tylko nieliczni. A co z pozostałymi, którzy kilkanaście lat poświęcili na wyczynowe uprawianie sportu? Co możemy im zaoferować, zaproponować? Czy możemy pozostawić ich samym sobie?” Ten ostatni wniosek podsuwam pod następne paromiesięczne, a może nawet paroletnie, dyskusje i debaty. Na zakończenie chciałabym zaznaczyć, że również mam swoje obiekcje i swoje niepokoje wewnętrzne dotyczące tej sprawy. Miałam kontakty ze środowiskiem medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”. Rozważam swój osobisty wniosek. Chcę zająć się tą sprawą, ale proszę o wyrażenie opinii na temat mojej inicjatywy. Być może zwrócimy się z koleżeńską prośbą do tych medalistów olimpijskich, którzy mogą zrezygnować z owych dodatków do rent i emerytur. Przecież współczesny sport wygląda w ten sposób, że dzięki właściwemu gospodarowaniu pieniędzmi i pracy dobrych menadżerów medalista olimpijski ma zapewnione utrzymanie do końca jego dni. Natomiast cała grupa dawnych medalistów olimpijskich, łącznie z medalistami „Zawodów Przyjaźni 84” jest zdana na jakieś stałe zabezpieczenie finansowe. Kiedyś istniały świadczenia finansowe związane z odznaczeniami państwowymi. Pan prezes Stanisław Paszczyk najlepiej wie, ile wysiłku kosztowało go uzyskanie podniesienia o jeden stopień rangi odznaczeń państwowych przyznawanych medalistom olimpijskim. Dawniej krzyż kawalerski i krzyż oficerski dawały 25% do emerytury. Obecnie nic nie dają. Dzisiaj można mieć cały rząd odznaczeń na piersi łącznie z Orderem Orła Białego. Dlatego uważam, że choć honorowe odznaczenia i wyróżnienia są bardzo wartościowe w sensie moralnym, to jednak życie jest życiem i trzeba jakoś rozwiązać problem, którym się dzisiaj zajmujemy. Nie wiem, czy jednorazowe zadośćuczynienie pieniężne załatwi sprawę. Wnioskodawcy nie przygotowali najlepiej tego materiału. Ja sama się w tym zagubiłam. Nie dysponujemy pełną dokumentacją. Możemy ją odtworzyć i sprawdzić, ilu było tych medalistów. Na pewno nie było ich 67, bo jeżeli na każdej olimpiadzie zdobywamy od 14 do 26 medali, to skąd w przypadku „Zawodów Przyjaźni 84” tylu medalistów. To jest coś nielogicznego. Proponuję, żeby skupić się na tych osobach, które rzeczywiście zdobyły medale w tych zawodach i z tej grupy wybrać te osoby, którym trzeba pomoc. W ich przypadku można się zastanowić nad zastosowaniem drugiego wariantu zapisanego w projekcie dezyderatu. Może owe renty specjalne są satysfakcjonującym wyjściem z sytuacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniAndrzejKrzepiński">Dziękuję, pani Mario, za tę wypowiedź. Chciałbym jeszcze uzupełnić moją poprzednią wypowiedź. Otóż uczestniczę w tym posiedzeniu w imieniu bardzo licznej grupy osób, które w ostatnim czasie kontaktowały się ze mną. Ci ludzie wierzą, że zrobię wszystko, żeby przekonać członków Komisji co do racji, które kierują nami w naszych dążeniach do rozszerzenia art. 28a na medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”. Uważam, że takie rozszerzenie tego art. jest jedynym rozwiązaniem sprawiedliwym i raz na zawsze zamykającym cały problem. Podkreślałem już, że paraolimpijczycy to jest odrębna grupa, której nigdy nie obiecywano tego, co obiecano zawodnikom w 1984 r. To samo dotyczy mistrzów świata...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Jeżeli pan chcę powtórzyć to samo, to... Te argumenty już słyszeliśmy. Chętnie się do nich ustosunkuję, ale jeżeli pan ma na dzisiaj przygotowaną tylko jedną płytę...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniAndrzejKrzepiński">Nie. Myślę, że nie chodzi o muzykę. Chciałbym powiedzieć jeszcze jedno zdanie. Otóż jednorazowa dotacja będzie tylko precedensem, który może otworzyć drogę następnym środowiskom chętnym do pozyskiwania środków budżetowych. Takiego precedensu na razie nie ma i myślę, że należy go unikać. Jeżeli chodzi o renty, to oczywiście możemy wyselekcjonować z całej grupy 6 czy 10 osób najbardziej potrzebujących wsparcia finansowego. Ale to oznacza, że z dwa lata, czy za dziesięć lat, znowu się spotkamy, żeby rozpatrywać sprawę kolejnej grupy osób, których sytuacja materialna predysponuje je do pobierania tych rent. Nawiązując do koncepcji przedstawionej przez panią Marię Kwaśniewską-Maleszewską, to nie wydaje mi się możliwe, żeby ktokolwiek chciał zrzec się otrzymywanych świadczeń w celu ich przekazania na rzecz osób bardziej potrzebujących. Minie bardzo krótki czas i ci, którzy się zrzekli stwierdzą, że te pieniądze są im znowu potrzebne. To byłyby rozwiązania bardzo tymczasowe. Moim zdaniem, nie są one racjonalne. To jest wszystko, co chciałem powiedzieć w tej kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Pozwolę sobie teraz zabrać głos w tej dyskusji. Będę się zwracał do pana Andrzeja Krzepińskiego, ale rozumiem, że za pana pośrednictwem zwracam się do całego środowiska, które pan reprezentuje. Pani Maria Kwaśniewska-Maleszewska powiedziała bardzo istotną rzecz. Otóż przeciętnie podczas każdej olimpiady medale zdobywa 15 do 20 naszych reprezentantów. Tymczasem na tej liście zapisane jest aż 67 nazwisk. Słyszałem, że chodzi tu również o naszych reprezentantów w piłce ręcznej i siatkówce. Faktem jest, że nasi siatkarze zdobyli kiedyś złoty medal na olimpiadzie, a nie tylko medal brązowy na „Zawodach Przyjaźni 84”. To takie porównanie, żeby wszystko było jasne. Jeżeli pan przejrzy listę tych osób, to będzie pan musiał przyznać, że przeciętny Polak może znać tylko kilka z tych nazwisk. To w ogromnej większości nie są nazwiska, które mogły utkwić Polakom w pamięci, jako że nie należały do wybitnych sportowców. Gdyby pan chciał rzetelnie przedstawić ten materiał, to należałoby przedstawić dane, o których mówił pan poseł Zygmunt Ratman, czyli porównanie rezultatów medalistów „Zawodów Przyjaźni 84” z rezultatami medalistów olimpijskich z Los Angeles - konkretne rezultaty w biegach, skokach etc. To byłoby rzetelne potraktowanie sprawy, ale panowie jednak poszliście na skróty. My się pochylamy nad tym zagadnieniem. Nie chcemy jako Komisja podejmować decyzji zamykającej drogę do rozwiązania tego problemu. Natomiast to co nam przedstawiono to jest lekka przesada. Jak już zostało dzisiaj powiedziane w roku 1940 nie rozgrywano igrzysk olimpijskich ze względu na trwającą wojnę. Podobnie było w roku 1944. W życiu zdarza się mnóstwo nie przewidzianych rzeczy, które sprawiają, że trzeba się obejść smakiem. Wojciech Fortuna nie byłby nigdy człowiekiem, który korzysta z tego świadczenia, gdyby w Saporro nie wyszedł mu skok życia. Taki jest sport. Jest to hazard. Zdarzają się w nim przypadki, tragedie, sensacje etc. Znamy wybitnych sportowców, którzy przez wiele lat wygrywali ze wszystkimi na świecie, po czym nadchodziła olimpiada, ale oni mieli pecha i kontuzja uniemożliwiała im zdobycie medalu olimpijskiego, który im się ze wszech miar należał, bo zawsze byli najlepsi. Co zrobić z takimi przypadkami? Gdybyśmy przyjęli taki sposób myślenia, jak pan proponuje, to w zasadzie każdy przypadek musiałby być rozpatrywany indywidualnie. Wielu sportowcom bardziej należy się to świadczenie niż niektórym, którzy je pobierają. Przyjęliśmy jednak jakieś założenie. Musi obowiązywać jakaś procedura i z czegoś ona musi wynikać. Konieczne jest zdobycie medalu olimpijskiego, czyli tego medalu, który jest przyznawany przez MKOl. Muszą to być zawody olimpijskie. ta sprawa jest poza dyskusją. Jeżeli spojrzy pan na tę listę, to wypada się zastanowić, w jakich dyscyplinach kraje demokracji ludowej były dobre. Z pewnością w kilku dyscyplinach odgrywały one wiodącą rolę. Świat był zawsze podzielony także pod tym względem. Afryka miała swoje dyscypliny, USA swoje itd. Jeżeli ktoś był świetnym sportowcem, to wcześniej czy później zdobywał medale podczas mistrzostw świata czy Europy. Niektórzy zawodnicy wpisani na tę listę nigdy nie zdobyliby żadnego medalu olimpijskiego, bo ich poziom sportowy nie upoważniał ich do tego.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Skoro poruszyliśmy tę kwestię, to powiedzmy sobie wprost, że wprawdzie obecnie sportowcy więcej zyskują w sensie materialnym, gdy uzyskują wielki wynik, ale z drugiej strony taki wynik jest znacznie trudniej osiągnąć, bowiem konkurencja jest bardzo silna. Zawodnicy z całego świata tak walczą o te medale, bo wielki sport to w dzisiejszych czasach wielkie pieniądze. To dlatego walka jest tak zażarta. Nie byłoby takiej walki, gdyby walczyło się tylko o medal, a nie o możliwość urządzenia sobie życia. Jeżeli spojrzy się na Roberta Korzeniowskiego, to widzimy, że jest on swoistym omnibusem, czyli menedżerem, sportowcem, olimpijczykiem, biznesmenem etc. Proszę mi powiedzieć, jak mamy potraktować ludzi, którzy w przeciwieństwie do sportowców nie mogli wyjeżdżać zagranicę. Sportowcy wyjeżdżali i przynajmniej mogli walczyć o medale olimpijskie, natomiast wszyscy inni, na przykład naukowcy, byli izolowani. Nie mogli oni nawet wymieniać myśli i wyjeżdżać na zagraniczne uczelnie. Ci ludzie mieli zmarnowane życie, bo byli zamknięci tutaj za Żelazną Kurtyną, a panowie mieliście przynajmniej ten przywilej, że mogliście cokolwiek zrobić poza granicami tzw. obozu socjalistycznego. Oczywiście pech chciał, że nie mogliście pojechać na igrzyska. Polityka była temu winna, a was przecież nikt nie obwinia. Proszę jednak uderzyć się w piersi i przyznać, że to nie jest tak, że 67 osób miałoby medale olimpijskie. Takiej olimpiady dla naszej reprezentacji nie było i nie będzie. Oczywiście bardzo tego żałuję. Chciałbym, żeby było tylu medalistów igrzysk olimpijskich, ale jest to nierealne. Dlatego to, co chcemy zrobić ma być wyjściem na przeciw temu problemowi i nie dzieleniem włosa na czworo, tylko znalezieniem formuły zadośćuczynienia za coś, co wydarzyło się nie z waszej winy. Być może niektórzy z państwa mieli szansę na zdobycie medalu olimpijskiego. To jest kryterium, o które chodzi. Ta rana boli, bo musi boleć. Być może ktoś miał przeczucie, że tak jak Kamila Skolimowska będzie miał swój dzień i niespodziewanie zdobędzie złoty medal olimpijski. Nie wykluczamy takiej możliwości, ale trzeba również obiektywnie patrzeć na te sytuacje. W poprzednim stuleciu sportowcy z różnych powodów nie mogli wystartować w olimpiadzie, chociażby ze względu na trwającą wojnę. Taka sytuacja polityczna to był rodzaj wojny. To była wojna polityczna. Taka jest prawda i nie możemy sobie pozwolić na utratę poczucia rzeczywistości. Dlatego uważam, że to co zrobiliśmy jako Komisja i ten dezyderat, który zostanie wysłany do Rady Ministrów, powinny doprowadzić do wyrażenia przez Radę Ministrów opinii w kwestii, jakie są możliwości załatwienia tej sprawy i do jakiego wariantu się przychyla. Ta sprawa do nas wróci. Jeżeli chodzi o rozszerzenie grona osób objętych przepisem art. 28a, to powiem panu szczerze, że byłoby to niesprawiedliwe wobec prawdziwych medalistów olimpijskich, a także dla osób, których nazwiska znajdują się na tej liście. Oni nie spełniają wymogów, które uprawniałyby ich do korzystania z tego świadczenia. Przyjęcie takiego rozwiązania byłoby niesprawiedliwe ze strony tych, którzy podjęliby taką decyzję.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Ponieważ nie ma łatwej decyzji i wyceny tego wszystkiego, trzeba znaleźć jakiś kompromis, który doprowadziłby do sytuacji, że nikt nie czułby się pokrzywdzony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PrezesPolskiegoKomitetuOlimpijskiegoStanisławPaszczyk">Pani Maria Kwaśniewska-Maleszewska, która wyraziła swoją opinię w omawianej kwestii, jest osobą niezwykle zacną i zasłużoną we współpracy z olimpijczykami. Dlatego jej opinię trzeba brać pod uwagę. Chciałbym zapytać, panie przewodniczący, czy wszyscy członkowie Komisji otrzymali na piśmie opinię, którą w tej sprawie formalnie przyjęło prezydium PKOl.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Członkowie Komisji nie otrzymali tego stanowiska na piśmie. Jest ono znane tylko członkom podkomisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PrezesPKOlStanisławPaszczyk">W takim razie pozwolę sobie odczytać to stanowisko. Jest ono adresowane do przewodniczącego Komisji pana posła Mirosława Drzewieckiego. Oto treść tego stanowiska: „Polski Komitet Olimpijski biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności związane z odwołaniem wyjazdu polskiej ekipy na Igrzyska Olimpijskie do Los Angeles w 1984 roku popiera starania medalistów zawodów „Zawodów Przyjaźni 84” o objęcie ich świadczeniami pieniężnymi. Znając realia sportowe i upływający czas trudno obiektywnie ocenić szansę zdobycia medalu olimpijskiego przez medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”. Pomimo, że zawodnicy, o których mowa nie mają statusu olimpijczyka, wynikającego z Karty Olimpijskiej, uważamy, że rozwiązanie tego problemu przez Sejm przyczyni się do zamknięcia tego trudnego i bolesnego dla polskiego ruchu olimpijskiego rozdziału. Podkreślamy, że powyższe poparcie wynika z wyjątkowej sytuacji w jakiej znalazł się PKOl oraz sportowcy przygotowujący się do Igrzysk Olimpijskich w 1984 r.”. Treść tego stanowiska sprowadza się do tego, iż zwracamy się do Komisji o pochylenie się nad problemem. Oczywiście potwierdzam, że nie ma mowy o uznaniu zawodników startujących w „Zawodach Przyjaźni 84” za olimpijczyków. Oni po prostu olimpijczykami nie byli. Chciałbym zwrócić się do pana Andrzeja Krzepińskiego - podobnie jak pan przewodniczący - o szukanie innych argumentów w przypadku, gdyby przyszło państwu jeszcze kiedyś przedstawiać ten problem na jakimś forum rządowym, czy parlamentarnym. Problem ten musi być przedstawiony bardziej obiektywnie. Znam jedenastokrotnego uczestnika mistrzostw świata i czterokrotnego uczestnika igrzysk olimpijskich, który nigdy nie zdobył medalu olimpijskiego. Mówię o Grzegorzu Śledziewskim. To niezwykle zacny człowiek i wielka postać polskiego sportu. Na tej liście widnieje nazwisko Krzysztofa Kucharczyka. To był również wybitny sportowiec. Wszystko bym dal, żeby ten człowiek zdobył medal olimpijski. To był mistrz świata, a na igrzyskach olimpijskich zawsze zajmował czwarte miejsce. Czy dlatego, że wtedy w 1984 r. nie dostał szansy startu w Los Angeles ma on być uznany za medalistę olimpijskiego? Jest oczywiste, że nie może być uznany za medalistę. Sugeruję ostrożność w jeszcze jednym aspekcie. Otóż w PKOl nie ma żadnych dokumentów dotyczących „Zawodów Przyjaźni 84” i tamtych wydarzeń. Gdy zostałem prezesem PKOl zainteresowałem się tą sprawą, ale okazało się, że w archiwach nie ma śladu. Nie wiem kogo należy za to winić, ale fakt pozostaje faktem. Ja akurat w tamtym czasie przebywałem poza krajem. Nie możemy dojść jaka była faktyczna sytuacja, bo nie ma żadnych dokumentów, ale jestem przekonany, jako człowiek znający sport na wylot, że w maju, gdy zapadła decyzja o bojkocie nie było jeszcze żadnych nominacji olimpijskich. To jest niemożliwe. System jest taki, że nominuje się na 6–8 tygodni przed igrzyskami, a wtedy odbywały się one bodaj w sierpniu. Proszę zatem o dużą ostrożność w podejściu do takich argumentów. Oczywiście później zawodnicy otrzymywali nominacje na „Zawody Przyjaźni 84”, ale ja człowiek sportu i lekkiej atletyki dowiaduję się z tej listy, że w ogóle byli tacy sportowcy.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#PrezesPKOlStanisławPaszczyk">Dlaczego zatem mamy przyjmować, że te osoby miałyby być medalistami olimpijskimi. Zresztą tutaj słusznie zapisano „bez osiągnięć na mistrzostwach świata i Europy”. Ci zawodnicy nie zajęli na imprezach tego typu nawet ósmego miejsca. Uważam jednak, że problem ten musi być rozwiązany. Bardzo mi się podoba, że Komisja przedstawia rożne alternatywne koncepcje rozwiązań. Mam pewną delikatną sugestię. Otóż premierzy przyznawali - bez podawania tego do publicznej wiadomości - wielu sportowcom renty specjalne. Nawet marszałek Senatu przyznał taką rentę specjalną. Te świadczenia nie były raczej przyznawane z powodu czyichś problemów materialnych. Nie jest to więc nic odkrywczego, że Komisja zwraca się do rządu i przedstawia taki problem. To nie jest również nic zdrożnego dla sportowców. Potwierdzam, że byłem inicjatorem kolejnych starań o świadczenia. Przedstawiałem sprawę bardzo dramatycznie na forum Komisji i sam byłem oburzony, że część medalistów olimpijskich obśmiewało te zapisy w telewizji. Oni jednak biorą dzisiaj te pieniądze. Biorą jak swoje. Nie będę przypominał nazwisk. Nawet minister je brał. Nie mam na myśli obecnego tutaj pana ministra Z wielką ostrożnością podchodziłbym do kwestii zakończenia przyznawania świadczenia na medalistach z Turynu czy z Pekinu. Jeżeli budżet państwa będzie przyznawał tak wysokie nagrody, jak obecnie wypłaca PKOl, to sam będę przeciwny wypłacaniu tych świadczeń. Pozwolę sobie na pewną dygresję. Na razie nikt nie podziękował Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu za to, że uwolnił podatników od płacenia tych bardzo wysokich nagród. Ostatnio, nie wiem z jakiego powodu, gazety szczególnie akcentują, jakie to wysokie nagrody są wypłacane. Są to niepubliczne środki należące do PKOl i zdobyte dzięki naszej własnej zaradności, ale one nie powinny zastępować środków z budżetu państwa. Jeżeli budżet będzie płacił tak wysokie nagrody, to również będę za tym, żeby nie przyznawano tych dożywotnich świadczeń dla medalistów olimpijskich. Na razie tak nie jest. Reasumując pragnę stwierdzić, że popieramy starania medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”, ale zachowałbym daleko idącą ostrożność w argumentowaniu. Niektórych argumentów opinia publiczna może nie zaakceptować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PosełZygmuntRatman">Chciałbym zapytać pana prezesa, czy PKOl nie poczuwa się do obowiązku wsparcia roszczeń tych prawie olimpijczyków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PrezesPKOlStanisławPaszczyk">Jako poseł już trzeciej kadencji powinien pan wiedzieć - ja sprawozdawałem tę kwestię - z jakim ogromnym wysiłkiem udawało się PKOl wypłacać 77 olimpijczykom comiesięczne świadczenia zanim zostały wprowadzone świadczenia z budżetu państwa. Pan poseł pyta o nasz stosunek do owych roszczeń. Otóż my się pochylamy nad tym problemem. Dodam, iż prezydium PKOl nie dyskutuje nad tym, tylko wniosek pani Marii Kwaśniewskiej-Maleszewskiej i kierowanej przez nią Komisji jest akceptowany na zawsze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Trzeba pamiętać o tym, o czym mówiła pani Maria Kwaśniewska-Maleszewska oraz pan poseł Eugeniusz Kłopotek, mianowicie, że u podstaw koncepcji wypłacania tych świadczeń legła konstatacja, iż wielu dawnych mistrzów sportu żyje w biedzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Nie zgodziłbym się z tą opinią. Przyjęto rozwiązanie ustawowe, które nie uzależnia prawa do otrzymania świadczenia od sytuacji materialnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PrezesPKOlStanisławPaszczyk">Panowie posłowie zdecydowali o przyjęciu rozwiązania ustawowego, w którym w nie ma mowy o złej sytuacji materialnej. Medaliści olimpijscy mają prawo do pobierania tego świadczenia niezależnie od ich zarobków, prowadzonej działalności gospodarczej czy zajmowanego stanowiska...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Uczyniliśmy tak, ponieważ zapisywanie tego w taki sposób, jakby to był rodzaj jałmużny, uwłaczałoby godności medalistów olimpijskich. Mamy jednak świadomość faktu, że dla wielu osób owe 1800 zł to jest być albo nie być i jedyna szansa na przeżycie. Właśnie taka jest idea wypłacania tych świadczeń. Z drugiej strony nie ma się co oburzać w sytuacji, gdy ktoś osiąga dochód 10 tys. zł miesięcznie i weźmie jeszcze owe 1800 zł, to ma do tego prawo, bo wywalczył ten medal olimpijski, nieraz kosztem własnego zdrowia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PrezesPKOlStanisławPaszczyk">Panie przewodniczący, w takim razie proszę przyjrzeć się poszczególnym przypadkom wypłacania rent specjalnych nie związanych ze sportem. Również w ich przypadku nie ma związku między przyznaniem renty a czyjąś sytuacją materialną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PosełKazimierzPietrzyk">Chyba dla nikogo z nas nie ulega wątpliwości, że ci sportowcy mieli pecha, że nie pojechali na olimpiadę. Siła wyższa. Ktoś podjął taką decyzję. Jest oczywiste, że medale zdobyte przez nich podczas „Zawodów Przyjaźni 84” nie są medalami olimpijskimi. Natomiast wydaje mi się, że trzeba przyjrzeć się, co legło u podstaw całej koncepcji tych świadczeń. Czytam listę przedstawioną przez wnioskodawców. Znam kilka nazwisk z tej listy. Jeżeli dzisiaj populiści zwracają się do posłów, podczas różnych spotkań, i żądają oddania diety, trzynastki czy też obniżenia płac poselskich, to muszę powiedzieć, że znalazłem tutaj nazwiska osób, które nie podjęłyby pracy za pensję poselską. Te osoby zarabiają dużo więcej. W ich przypadku, pobieranie tego typu świadczenia byłoby czymś wręcz nieetycznym. Wydaje mi się zatem, że trzeba wrócić do źródeł. Premiować za wyniki sportowe i niezależnie od tego czy jest to 15-letnia gimnastyczka czy 30-letni lekkoatleta państwo powinno płacić wysokie nagrody za wysiłek włożony w zdobycie medalu. Potem rzeczywiście należy zastanowić się nad systemem przyznawania świadczeń dla osób, które przez uprawianie sportu stracili zdrowie, tudzież nie mogą sobie poradzić w sensie materialnym. Owo wsparcie należałoby ograniczyć tylko do tych osób, które faktycznie znalazły się w trudnym położeniu. Czasy są jednak zupełnie inne i mogę wskazać kilka osób z tej listy, które znakomicie sobie radzą w sensie materialnym. Można jeszcze zapytać: co z tymi sportowcami, którzy na owe „Zawody Przyjaźni 84” nie chcieli pojechać, ze względu na fakt, iż nie była to olimpiada. Byli i tacy. Jak widać, sprawa ma wiele wątków. Z pewnością, żeby ją rozwiązać, trzeba wrócić do źródeł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniJanFalandys">Chciałbym się ustosunkować do kilku uwag, które padły na tej sali. Jeden z panów posłów mówił, że argumentem byłyby rezultaty lepsze niż te, które osiągnięto podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles. W roku przedolimpijskim przed igrzyskami w Moskwie zdobyłem dwa medale - na mistrzostwach Europy i na mistrzostwach świata. Podczas samej olimpiady zająłem czwarte miejsce, ale o mojej przegranej zadecydowano przy „zielonym stoliku”. Do kogo mam mieć o to pretensje? Wówczas było tak, że zawodnik bułgarski wygrał na macie z zawodnikiem radzieckim. Ogłoszone zostało zwycięstwo Bułgara po czym po dwóch godzinach okazało się, że wygrał jednak zawodnik radziecki. W zaistniałej sytuacji zawodnik włoski drugi raz poszedł na wolny los, a ja musiałem walczyć o czwarte miejsce. Gdyby nie te manipulacje przy „zielonym stoliku”, to już wchodziłem wolnym losem na trzecie miejsce i walczyłem co najmniej o medal srebrny. Do kogo mam mieć o to pretensje. Jeżeli chodzi o kolejną olimpiadę - tę na którą nie pojechaliśmy - to w roku przedolimpijskim, bodajże w lutym czy w marcu wygrałem z późniejszym mistrzem olimpijskim podczas bardzo silnie obsadzonego turnieju w Tbilisi. Praktycznie jedynymi zapaśnikami, którzy wówczas się liczyli byli zapaśnicy z krajów socjalistycznych, czyli z ZSRR oraz Korei Pn. Oznacza to, że na olimpiadzie miałbym nawet dużo większe szanse medalowe, bo przecież mógłbym trafić na tych słabszych zawodników spoza krajów socjalistycznych. Podczas „Zawodów Przyjaźni 84” od razu trafiłem na zawodnika koreańskiego, z którym przegrałem. Następnie wygrałem wszystkie walki i zdobyłem trzeci medal. Tak, że trudno jest teraz mówić „co by było, gdyby...”. Niełatwo ustalić jakimi kryteriami należy się posługiwać. Wcześniej była mowa o tym, iż głównym kryterium jest medal. Trudno proponować jakieś następne kryteria, bo mogłoby to wywołać kolejne spory i protesty. Dlatego posłużyliśmy się tylko tym podstawowym kryterium, za jakie uznano zdobycie medalu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Zgadzam się z panem. To jest bardzo istotna wypowiedź, ale i potwierdzenie tego, co wszyscy tutaj mówimy. Prawda jest taka - mówił o tym pan poseł Kazimierz Pietrzyk - że gdyby wziąć pod uwagę to, kto był w owym czasie najlepszy w poszczególnych dyscyplinach, to okazałoby się że około 40 proc. z tej grupy w ogóle nie wystartowało w „Zawodach Przyjaźni 84”. Nie chcieli oni startować, bo nie mogli jechać na olimpiadę. Nastąpiło roztrenowanie i zawodnicy ci zignorowali „Zawody Przyjaźni 84”. Taki był stan faktyczny. Kogo za to teraz winić? Na przykład Zdzisław Hoffman, nasz światowej klasy trójskoczek, w ogóle nie pojechał na te zawody.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniJanFalandys">Myślę, że ci, którzy na te zawody nie pojechali nie mogą teraz mieć pretensji. Jeżeli państwo polskie powiedziało nam, że będziemy traktowani jak startujący w igrzyskach olimpijskich, to my tak to odebraliśmy, zresztą byliśmy tak traktowani. A jeżeli jakiś zawodnik stwierdził, że on nie pojedzie na te zawody, bo to nie są igrzyska olimpijskie, to brał na siebie odpowiedzialność za tę decyzję. Kolejna kwestia. Pan prezes Stanisław Paszczyk wspominał o nominacjach. Myślę, że w książce pt. „Na szlaku olimpijskim' są wyszczególnieni zawodnicy, którzy zdobyli nominacje olimpijskie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Ale nominacje olimpijskie daje się później.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#DyrektorDepartamentuStrategiiRozwojuSportuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuBogusławWolwowicz">Nie było nominacji. Były natomiast powołania na „Zawody Przyjaźni 84”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Zostawmy tę kwestię. Nie będziemy jej teraz rozpatrywali. Proponowałbym, żebyśmy przegłosowali ten projekt dezyderatu, a następnie skierowali ów dezyderat do prezesa Rady Ministrów, żeby mógł on się do całej kwestii ustosunkować. Ja osobiście nie wierzę w realność zaakceptowania trzeciego wariantu. Pan minister też w to nie wierzy. Myślę, że jakieś rozwiązanie się znajdzie, natomiast...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Chciałbym zwrócić się do Komisji o przyjęcie tego dezyderatu w takim kształcie, jak zostało to zaproponowane w przedstawionym projekcie. Rzecz bowiem w tym, że te trzy propozycje odzwierciedlają dyskusję, która toczy się w środowisku sportowym. To nie oznacza, że Komisja Kultury Fizycznej i Sportu wyrobiła sobie zdanie i jest za którymś z tych wariantów. My dzisiaj takiej decyzji nie podejmujemy. W momencie, gdy otrzymamy odpowiedź od rządu, to nie będziemy czekać. Pracujemy nad tą nowelizacją ustawy. Chcemy tę sprawę załatwić jak najwcześniej wychodząc na przeciw postulatom środowiska sportowego. Sądzę, że decyzję, co do konkretnego rozwiązania będziemy podejmować w momencie przygotowywania stosownego aktu prawnego. Dlatego chciałbym, żeby w tej palecie propozycji znalazły się wszystkie trzy warianty. Rząd zapozna się z treścią dezyderatu i wyrazi swoje stanowisko. Dlaczego my dzisiaj, wsłuchując się w różne propozycje środowisk sportowych, nie mamy odzwierciedlić tych propozycji w naszym dezyderacie? Ten projekt dezyderatu to nie jest nic innego niż zebranie propozycji wynikających z dyskusji toczących się w środowisku. Rząd podejmie decyzję o tym, który wariant preferuje. Odpowie nam na piśmie, a następnie my podejmiemy działania legislacyjne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#PosełEugeniuszKłopotek">To teraz ja naprawdę czegoś nie rozumiem. Jaka jest opinia środowiska, które reprezentuje pan Andrzej Krzepiński. Przecież on wyraźnie dwukrotnie sformułował, że dla nich wchodzi w grę tylko trzeci wariant. Tymczasem pan przewodniczący Tadeusz Tomaszewski mówi o trzech wariantach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Środowisko sportowe, to nie są tylko ci sportowcy, którzy dzisiaj składają wniosek o rozszerzenie tych świadczeń. Przecież na forum podkomisji analizowaliśmy wszystkie trzy warianty. Brali w tym udział przedstawiciele wielu środowisk sportowych, a nie tylko przedstawiciele wnioskodawców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieEdukacjiNarodowejiSportuAdamGiersz">Problem świadczeń materialnych dla medalistów „Zawodów Przyjaźń 84” rzeczywiście od lat nurtuje środowisko sportowe. W tej sprawie były składane wnioski do prezydenta RP oraz do ministra edukacji narodowej. Wreszcie sprawa trafiła pod obrady Komisji Kultury Fizycznej i Sportu. Jest to rzeczywiście trudny problem. Z dzisiejszych wypowiedzi wynika, że on nabrzmiewa. Niezbędne jest wypracowanie jasnego stanowiska w tej sprawie. Rząd oczywiście przedstawi swoje stanowisko wobec tych trzech wariantów. Choć oczywiście wolelibyśmy, żeby to Komisja przedstawiła swoje stanowisko w tej kwestii - rząd by się ustosunkował. W tej chwili Komisja przedstawia problem i pyta: co rząd na to, nie określając swojego stanowiska. Zwykle procedura jest nieco inna. Gdyby Komisja potrafiła sformułować swoje stanowisko, do którego rząd miałby się ustosunkować, to byłoby nam łatwiej. Pozostawiam to pod dyskusję dla Komisji, a w tej chwili mogę powiedzieć, że problem owych świadczeń ma oczywiście swój wymiar finansowy. Poprosiłem o przygotowanie danych za ostatnich kilka lat. Okazało się, że kwota wypłaconych świadczeń w roku 2000 wynosiła 4 mln 100 tys. zł, w roku 2001 - 5 mln zł, w roku 2002 - 5 mln 500 zł, w roku 2003 - 6 mln zł, a na rok 2004 zaplanowaliśmy kwotę 6 mln 700 tys. zł. Tak wygląda progresja w tym zakresie. Igrzyska olimpijskie odbywają się regularnie i liczba uprawnionych do pobierania tych świadczeń systematycznie rośnie. W tej chwili świadczenia otrzymuje łącznie około 235 osób. Świadczenia te są wypłacane z części 25, czyli z budżetu sportu. Pragnę dodać, że świadczenie olimpijskie jest rozwiązaniem wyjątkowym w skali europejskiej, a nawet światowej. Jest to wyraz uznania dla polskich medalistów olimpijskich. Z tym, że rozwiązanie to jest różnie oceniane, tak w kraju, jak i za granicą. Są tacy, którzy do sprawy podchodzą z uznaniem, ale inni przyjmują ją ze zdumieniem, czy wręcz ze zdecydowaną negacją. Sądzę, że otwarcie publicznej dyskusji nad koncepcją rozszerzenia poza grupę medalistów olimpijskich ustalonego ustawowo kręgu osób uprawnionych do pobierania świadczenia w sytuacji, gdy realizuje się w kraju politykę ograniczania świadczeń społecznych, może - to jest moje osobiste zdanie - grozić likwidacją tego wyjątkowego świadczenia. To jest zagrożenie realne i trzeba mieć tego świadomość, jeżeli formułuje się takie postulaty. Oczywiście rząd ustosunkuje się, zgodnie z procedurą, do treści dezyderatu, który Komisja skieruje w tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Na tym zakończę dyskusję. Przechodzimy do głosowania. Kto z członków Komisji jest za skierowaniem do prezesa Rady Ministrów dezyderatu nr 8 o treści przedstawionej w projekcie? Stwierdzam, że członkowie Komisji 12 głosami, przy braku głosów przeciwnych i 2 głosach wstrzymujących się opowiedzieli się za przyjęciem dezyderatu w sprawie świadczeń materialnych dla medalistów „Zawodów Przyjaźni 84”. Skierowaliśmy dezyderat do prezesa Rady Ministrów. Zobaczymy jak rząd ustosunkuje się do tej sprawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#PrzedstawicielśrodowiskamedalistówZawodówPrzyjaźniJanFalandys">Jeżeli pan przewodniczący pozwoli, to chciałbym dodać jeszcze dwa zdania. Chodzi nam jeszcze o istotną kwestię wyliczania emerytur i rent. Posłużę się własnym przykładem. Jestem na rencie. W momencie gdy przedstawiałem wszystkie dokumenty potrzebne do przeliczenia wysługi lat okazało się, że nie można wliczać nagród klubowych. Przeważnie były one płacone z „lewej kasy”, a z pewnością nie odprowadzano od nich składek na ZUS. Nie można również wliczyć „kadrowego” oraz nagród resortowych za zdobyte medale mistrzostw świata i mistrzostw Europy, zresztą z tej samej przyczyny. W dodatku, jeżeli miało się jakąś ćwiartkę etatu, czy coś w tym rodzaju, to nie można zsumować tego ze stypendium. W rezultacie tego wszystkiego wyliczono mi rentę w wysokości 600 zł. Za taką kwotę naprawdę trudno się utrzymać. Większość sportowców znajduje się w podobnej sytuacji. Występuje zatem ów problem biedy, o którym mówił pan przewodniczący Eugeniusz Kłopotek. A przecież jako sportowiec pracowałem najlepiej jak potrafiłem. Teraz chciałem pracować z młodzieżą, ale nie mam takiej możliwości, bo uczniowskie kluby sportowe praktycznie nie mają środków na żadne etaty trenerskie. Gdyby te problemy materialne zostały rozwiązane, to mógłbym się oddać społecznej pracy trenerskiej. Wczoraj oglądałem w TVN program pt. „Uwaga”. Dziennikarze pytali komisarza Policji z Łodzi, dlaczego dochodzi do takich ekscesów i skąd taka czarna passa Policji. Pan komisarz odpowiedział: „Co my wszyscy dajemy tej młodzieży. Jeżeli młodzież sama sobie organizuje czas, to wtedy właśnie tak się dzieje”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Wejdę panu w słowo, żeby powiedzieć, że właśnie taki jest kierunek naszych działań, żeby byli sportowcy otrzymali pomoc, o ile są ku temu podstawy i istnieje taka potrzeba. Nie możemy dzisiaj zadecydować, jaka ma być formuła tego wsparcia. Z pewnością musi ono dotyczyć tylko tych osób, które naprawdę go potrzebują. To byłoby najlepsze rozwiązanie, bowiem ono satysfakcjonowałoby tych, którzy znajdują się w ciężkim położeniu materialnym. Może pan wyjść z tego posiedzenia z przeświadczeniem, że ci którzy naprawdę tej pomocy potrzebują, tę pomoc otrzymają. Na tym kończymy realizację pierwszego punktu porządku obrad. Przechodzimy do realizacji drugiego punktu, w ramach którego rozpatrzymy informację ministra edukacji narodowej i sportu na temat: 10 lat uczniowskich klubów sportowych - wyniki badań aktywności uczniowskich klubów sportowych. Informację przedstawi pan minister Adam Giersz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PodsekretarzstanuwMENiSAdamGiersz">Materiał pisemny został Komisji przedłożony, a więc pozwólcie państwo, że skupię się tylko na najważniejszych elementach tej informacji. Jeżeli będzie taka potrzeba, to moją wypowiedź uzupełni pani dyrektor Barbara Wybraniec-Lewicka oraz pan naczelnik Wojciech Kudlik, którzy na co dzień zajmują się tymi zagadnieniami. Przypomnę, że powołanie 10 lat temu uczniowskich klubów sportowych (UKS) nastąpiło w drodze specjalnej regulacji prawnej, która znalazła się w ustawie o kulturze fizycznej. To była ważna inicjatywa dla rozwoju sportu szkolnego, zwłaszcza w początkowym okresie transformacji ustrojowej, kiedy to sport szkolny oraz kluby sportowe znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Twórcą tej koncepcji i głównym animatorem tego ruchu był pan prezes Stanisław Paszczyk. Ten ruch nadal się rozwija. Obecnie mamy zarejestrowanych około 8500 uczniowskich klubów sportowych. Oczywiście głównym bodźcem, który pobudzał rozwój uczniowskich klubów sportowych były bezpłatne przydziały sprzętu sportowego dla poszczególnych dyscyplin sportu. Aktualnie uczniowskie kluby sportowe są wspomagane w ramach wielu innych programów realizowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Przede wszystkim dzieje się to w ramach programu „Sport wszystkich dzieci”. Większość UKS są to kluby działające przy szkołach podstawowych (57 proc.). Przy szkołach ponadpodstawowych działa 21 proc. tych klubów. Uczniowskie kluby sportowe powstają jednak również poza szkołami, na przykład w środowiskach wyznaniowych, przy placówkach społeczno-wychowawczych itp. W 2003 r. w MENiS podjęto badania aktywności uczniowskich klubów sportowych. Chcieliśmy się dowiedzieć, ile UKS ze statystycznej liczby 8500 aktywnie działa, a ile klubów ograniczyło się tylko do tego, że otrzymało sprzęt sportowy na swoje potrzeby. Badaniami prowadzonymi przez Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach objęto prawie 8300 klubów. Wysłano do nich kwestionariusze. Około 30 proc. klubów odpowiedziało, że prowadzi działalność. Liczymy się z tym, że nie wszystkie działające kluby odpowiedziały na tę ankietę. Według naszych ocen, klubów, które faktycznie prowadzą działalność, jest około 50 proc., czyli 4–5 tysięcy. Te badania są nadal realizowane. Myślę, że do końca roku będziemy dysponowali pełną informacją dotyczącą aktywności uczniowskich klubów sportowych. Wśród wniosków przedstawionych w materiale warto zwrócić uwagę na kwestię, iż zajęcia w UKS prowadzą głównie nauczyciele wychowania fizycznego (73 proc. klubów). Aż 60 proc. z tych nauczycieli nie pobiera za to wynagrodzenia. Należy zatem pozytywnie ocenić działalność nauczycieli wf zaangażowanych w pracę w tych klubach. Głównym miejscem i zarazem sponsorem działalności uczniowskich klubów sportowych są szkoły, które wspierają kluby głownie poprzez udostępnianie im swoich obiektów sportowych. Jednak 70 proc. UKS uzyskuje wsparcie od jednostek samorządu lokalnego. Wsparcie to ma najczęściej postać dotacji finansowych, organizacji transportu oraz pomocy w organizowaniu zajęć. W zasadzie uczniowskie kluby sportowe w początkowej fazie miały zajmować się upowszechnianiem sportu.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#PodsekretarzstanuwMENiSAdamGiersz">Natomiast w miarę upływu lat obserwujemy, iż zwiększa się udział UKS w systemie sportu młodzieżowego. O ile w 1995 roku UKS stanowiły 2 proc. ogólnej liczby klubów sklasyfikowanych w systemie sportu młodzieżowego, to aktualnie, czyli według danych z 2003 r., na ogólną liczbę 2599 klubów sklasyfikowanych w tym systemie aż 848, a więc 33 proc., to są uczniowskie kluby sportowe. Pokazuje to pewną tendencję rozwoju UKS. Myślę, że to jest ważna tendencja, która jest zgodna z naszymi działaniami zmierzającymi do ożywienia sportu szkolnego i włączenia go w ogólny system sportu młodzieżowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#PosełBartłomiejSzrajber">Wspominając o rozwoju uczniowskich klubów sportowych pan minister wspomniał, że owych czynnych klubów jest około 4,5 tysiąca. Czy tak?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#PodsekretarzstanuwMENiSAdamGiersz">Tak szacujemy. Dokładnymi wynikami badań będziemy dysponowali na koniec roku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#PosełBartłomiejSzrajber">Nie ulega wątpliwości, że jest to pokaźna liczba klubów. Pokaźna jest również liczba dzieci i młodzieży zrzeszonych w tych klubach. Pan minister zasygnalizował kwestię finansowania tych klubów. Usłyszeliśmy, że na ich utrzymanie łożą samorządy. Z praktyki wiemy, że różnie z tym finansowaniem bywa. Nie istnieją żadne specjalne regulacje, które powodowałyby, iż zostanie złamany obyczaj przekazywania środków finansowych „po uważaniu”. Niektóre kluby dostają więcej pieniędzy, inne mniej. Jednym słowem nie ma jakiejś jednoznacznej regulacji w tym zakresie, a problem zapewne istnieje. Czy w resorcie myśli się nad uregulowaniem tych kwestii?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Jeżeli są jeszcze pytania lub uwagi pod adresem pana ministra, to proponuję, żebyśmy je zebrali, a później pan minister odpowie na nie łącznie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#SpołecznyekspertKomisjiWiesławWilczyński">Ankieta, o której wspomniał pan minister, była pierwszą próbą monitoringu i sklasyfikowania uczniowskich klubów sportowych. Wyniki są dosyć smutne, ponieważ tylko 28 proc. ogólnej liczby klubów na tę ankietę odpowiedziało. Dotychczas wydano UKS ponad 20 tysięcy pakietów ze sprzętem sportowym. Wydatkowano spore pieniądze. W tych materiałach resort informuje, jakie kwoty zostały przeznaczone na zakup sprzętu dla uczniowskich klubów sportowych. Chciałbym zapytać, czy w związku z tak negatywnym wynikiem tej ankiety resort ma jakiś pomysł na monitorowanie uczniowskich klubów sportowych? Czy te kluby są nadzorowane przez organ rejestrujący? Mnie się wydaje, że niestety tak nie jest. Uważam, że należałoby się pilnie zająć tą kwestią.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#PrzedstawicielNajwyższejIzbyKontroliAndrzejKram">We wspomnianej ankiecie zawarte było bardzo ciekawe pytanie: na jakie trudności napotykają uczniowskie kluby sportowe. Z pewnością chodzi tu nie tylko o trudności finansowe, ale również o problemy innego rodzaju. We wnioskach nic na ten temat nie znalazłem. Czy ta sprawa będzie w przyszłości rozpracowana?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Pozwolę sobie również zabrać głos w dyskusji. W istocie działalność uczniowskich klubów sportowych jest to sportowy ruch społeczny, który dzięki uproszczonemu rozwiązaniu systemowemu zaczął się rozwijać od roku 1994 i w sposób znaczący zakorzenił się wśród społeczności lokalnych. Myślę jednak, że mówienie o aktywności UKS poprzez pryzmat tej ankiety, jej odesłania lub nie odesłania, jest mimo wszystko pewnym uproszczeniem. Gdybyśmy dokonali takiej analizy w poszczególnych powiatach i wówczas okazało się, że tylko 28 proc. klubów prowadzi jakąkolwiek działalność, to musielibyśmy spowodować wyciągnięcie z tego faktu określonych wniosków, zwłaszcza jeżeli chodzi o system zasilania tych klubów poprzez przydzielanie im pakietów sprzętu sportowego. Jak wspomniałem, jest to pewien ruch społeczny. Jego realia polegają na tym, że ów ruch organizują nauczyciele, którzy się zmieniają. Aktywny jest również udział rodziców, ale tylko do czasu, gdy ich dzieci nie skończą danej szkoły. Stąd w owym ruchu społecznym istnieje pewna dynamika polegająca na tym, że jedne kluby powstają, a inne przestają istnieć. Chciałbym, żebyśmy przyjęli, iż w tym ruchu nic nie będzie constans, ale wspomniana dynamika. Powstaje pytanie, jaka część podmiotów działających w ramach tego ruchu rzeczywiście jest aktywna, a ile klubów powstaje tylko po to, żeby skonsumować to, co system przewidywał, czyli ów pakiet sprzętu sportowego, a następnie w sposób naturalny kończy swoją działalność. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w okresie, o którym rozmawiamy, miała miejsce reforma systemu oświaty. Nie pamiętam, ile w jej wyniku zlikwidowano szkół podstawowych, małych szkół z klasami 1–3 etc. W wielu przypadkach te wszystkie zmiany oddziaływały na sytuację konkretnych UKS. Zgadzam się z opinią pana Wiesława Wilczyńskiego, który mówił o istotnej roli organu nadzorującego. Gdyby ów organ należycie wykonywał swoje funkcje, to zadbałby, żeby przynajmniej majątek uczniowskiego klubu sportowego - ów majątek powstawał ze środków publicznych - trafił do innej placówki oświatowej. Organ nadzorujący mógłby nawet formalnie doprowadzić do tego, żeby uczniowski klub sportowy dokonał, poprzez swoje władze, wykreślenia z rejestru i przeszedł procedurę likwidacyjną w starostwie powiatowym. Niestety, w zdecydowanej większości przypadków tak się nie działo i nie dzieje. W związku z powyższym w ramach nowelizacji ustawy o kulturze fizycznej przygotowujemy zapis mówiący o tym, że minister właściwy określi sposób rejestracji klubu itd. Przy tej okazji musi powstać elektroniczny przepływ informacji o klubach. Z drugiej strony, minister może dookreślić formy nadzoru, aczkolwiek one są wprost przeniesione z systemu określonego w ustawie - prawo o stowarzyszeniach. Mówiąc o nadzorze mamy na myśli - podchodząc do problemu od strony formalnoprawnej - właśnie taki system. Kolejna kwestia. Ogromny postęp zaznaczył się w taki sposób, że w miejsce upadających klubów sportowych, które prowadziły systematyczną pracę z młodzieżą - uczestniczyły również we współzawodnictwie sportowym - coraz szerzej wchodzą uczniowskie kluby sportowe. Część z tych klubów funkcjonuje w nowych obszarach, w których do tej pory nie organizowano zajęć oraz uczestnictwa we współzawodnictwie sportowym. Sądzę, że uczniowskie kluby sportowe wypełniają powstałe luki, a ponadto te kluby systematycznie się rozwijają.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#PosełTadeuszTomaszewski">To jest jedna z ważnych części składowych koncepcji pana prezes Stanisława Paszczyka. Te kluby podejmują systematyczną pracę również z młodzieżą uzdolnioną sportowo. Pamiętam, że niegdyś powtarzałem, iż nie jest to zasadnicze przesłanie, bowiem chodzi przede wszystkim o upowszechnianie kultury fizycznej, a młodzieżowy sport wyczynowy to dopiero następny element. Kolejny aspekt to relacje uczniowskie kluby sportowe ze środowiskiem. Sądzę, że dla środowisk oświatowych te kluby są dzisiaj znanym partnerem. One często zastępują tzw. SKS (Szkolne Kółko Sportowe). Owe SKS-y z formalnoprawnego punktu widzenia obecnie nie funkcjonują. To była forma prowadzenia zajęć pozalekcyjnych. Jeżeli ktoś mówi, że UKS-y wyparły SKS-y, to popełnia błąd metodologiczny. Takiego sporu w ogóle nie ma, bo jeżeli obok uczniowskiego klubu sportowego chce funkcjonować grupa w formule dawnego SKS, to przecież nikomu to nie przeszkadza. Ta forma może funkcjonować w szkole, w której nie istnieje UKS. Problem polega na tym, że wielu dyrektorów szkół oraz lokalnych działaczy sportowych miało zakodowane w świadomości, że w jednej szkole może funkcjonować tylko SKS albo tylko UKS. Tymczasem takiego dylematu od początku po prostu nie ma. Uczniowskie kluby sportowe, które chcą się zrzeszać w strukturach jakiejkolwiek organizacji, mogą to robić. Kluby te doskonale funkcjonują w Szkolnym Związku Sportowym, strukturach ZLZS oraz w okręgowych związkach sportowych. To czy one się zrzeszają zależy od woli tychże klubów. Nie wiem, czy w tej ankiecie było pytanie: do jakich struktur organizacyjnych należy dany UKS. To do tych klubów należy decyzja w tej sprawie. Kluby podejmują takie decyzje w zależności od rodzaju prowadzonej działalności. Jeżeli UKS bierze udział we współzawodnictwie sportowym w jakiejś dyscyplinie sportu, to z przepisów wynika, że ten klub powinien należeć do okręgowego związku sportowego. Również te UKS-y, które zajmują się wyłącznie upowszechnianiem sportu mogą należeć do SZS, ZLZS lub innych organizacji. Pamiętam, że w okresie, gdy ten ruch powstawał zastanawiano się, czy uczniowskie kluby sportowe mają się znaleźć pod kuratelą Szkolnego Związku Sportowego czy może ma powstać federacja UKS-ów. Dobrze, że taka federacja nie powstała, bo to by mogło wytworzyć taką niepotrzebnie inspirowaną konkurencję. Obecnie nie ma takiej potrzeby, bo każdy ma swoje miejsce i swoją rolę do spełnienia. Te uczniowskie kluby sportowe, które zajmują się upowszechnianiem sportu, biorą udział w igrzyskach młodzieży szkolnej organizowanych przez Szkolny Związek Sportowy. Inne kluby realizują program Zrzeszenia Ludowe Zespoły Sportowe czy też program Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej. Same kluby wybierają formy działalności. Naturalne jest, że jeżeli UKS funkcjonuje w środowisku oświatowym, to głównym bodźcem programowym ich działalności jest system igrzysk młodzieży szkolnej. Kolejna kwestia to relacje między UKS a samorządami lokalnymi. Pan poseł Bartłomiej Szrajber pytał, czy istnieje jakiś system w zakresie dofinansowywania tych klubów przez samorządy i czy należałoby uregulować tej kwestii. Z przeprowadzonego badania wynika, że 70 proc. uczniowskich klubów sportowych podaje, iż otrzymuje pomoc finansową od samorządów. To jest bardzo istotny sygnał. Przyjęliśmy już rozwiązania - obowiązują one od 1 czerwca, a od 1 stycznia będą obowiązywały z całą mocą - z których wynika, że UKS będzie, tak jak każde inne stowarzyszenie, ubiegać się o zadania zlecane przez samorząd. Będzie się to odbywać w ramach procedury konkursowej. Samorząd wystawi zadanie: organizacja sportowych zajęć pozalekcyjnych. Uczniowski klub sportowy będzie mógł złożyć ofertę, a samorząd podejmie stosowną decyzję. W związku z tym sytuacje, polegające na przekazywaniu środków finansowych „po uważaniu”, zostaną wyeliminowane poprzez systemowe rozwiązanie jakim jest konkurs ofert organizowany zgodnie z przepisami ustawy o organizacjach pożytku publicznego i o wolontariacie. Przypominam, że zadbaliśmy o to, żeby również UKS-y, które są rejestrowane w procedurze uproszczonej, mogły starać się o status organizacji pożytku publicznego. To po pierwsze. Po drugie, wystarczy, że prowadzą one działalność wyłącznie na rzecz swoich członków. W pierwszym projekcie rządowym to nie było tak zapisane. Trzeba było prowadzić działalność na rzecz ogółu społeczności i wybranych grup społecznych. Oczywiście zastanawiam się nad tym, w jaki sposób najefektywniej wykorzystywać samorządowe środki finansowe, które są łączone ze środkami publicznymi. Z pewnością bodźcem do zakładania uczniowskich klubów sportowych jest program przydzielania im sprzętu sportowego.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Na początku program ten spełniał zdecydowanie silniejszą rolę mobilizującą. Teraz ma to już raczej mniejsze znaczenie. Wiele uczyniono, zwłaszcza realizatorzy tych programów uczynili wiele w zakresie sprawowania nadzoru nad wykorzystaniem tego sprzętu oraz form jego przekazywania. Pewne szczegółowe kwestie są jeszcze do dopracowania. Trzeba pamiętać o tym, że to są środki publiczne i one muszą być właściwie wykorzystane. Część z uczniowskich klubów sportowych korzysta również z innych form dofinansowania, na przykład w ramach programów „Sport wszystkich dzieci” oraz „Animator sportu dzieci i młodzieży”, a także ze środków na imprezy sportowe, szkolenia etc. Nie jest to oczywiście zasadniczy obszar kontaktów między UKS a resortem. Partnerem dla MENiS nie może być przecież 8,5 tysiąca podmiotów. Ten kontakt jest raczej utrzymywany za pośrednictwem Szkolnego Związku Sportowego, okręgowych związków sportowych, polskich związków sportowych oraz innych organizacji. Sądzę, że to jest właściwe pole do tych kontaktów. Sądzę, że gdy pod koniec roku zakończone zostaną badania dotyczące 10 lat funkcjonowania uczniowskich klubów sportowych, to dobrze byłoby zorganizować konferencję, podczas której podsumowane byłyby doświadczenia z poszczególnych województwach - tam wcześniej mogłyby się odbyć regionalne spotkania podsumowujące - bo przecież każdy region ma w tym zakresie inne doświadczenia. Podczas posiedzeń naszej Komisji interesowaliśmy się danymi na temat liczby klubów powstających w poszczególnych województwach. Obecnie zakładanie tych klubów to jest rzecz normalna i rutynowa. Jeżeli ktoś przejawia inicjatywę w tym kierunku, to ma prawną możliwość w tym zakresie. Obecnie istnieje nawet możliwość alternatywna, czyli założenie stowarzyszenia nie prowadzącego działalności gospodarczej. Te podmioty również można rejestrować u starosty. Można powiedzieć, że niektórzy zakładali w środowisku lokalnym UKS po to, żeby skorzystać z tej uproszczonej procedury. Z pewnością UKS-om potrzebna jest pomoc w polegająca na informowaniu ich, w jaki sposób poruszać się w gąszczu przepisów formalnoprawnych oraz w gąszczu przepisów dotyczących procedur konkursowych. Sądzę, że realizowany wcześniej cykl wydawnictw informacyjno-szkoleniowych - na początku wydawnictwa te informowały o sposobie zakładania UKS, prowadzenia księgowości itp. - powinien być kontynuowany. Te wszystkie nowe rozwiązania powinny być przedmiotem owych publikacji. One są bardzo pomocne. Prezesi uczniowskich klubów sportowych wiedząc z tych publikacji, jak należy postępować, są lepszymi partnerami dla władzy samorządowej. Znaczy to, że niezbędna jest kontynuacja owej pomocy informacyjnej i szkoleniowej realizowanej ze środków publicznych za pośrednictwem organizacji o charakterze ogólnopolskim. Kontynuować należy również realizację programu zaopatrywania klubów w sprzęt sportowy, a także programów „Animator sportu dzieci i młodzieży” oraz „Animator sportu szkolnego”. Te programy coraz częściej docierają także do uczniowskich klubów sportowych, które nie uczestniczą we współzawodnictwie sportowym dzieci i młodzieży. Chodzi przecież o to, żeby poprzez te programy uzyskiwać coraz szerszą aktywność sportową dzieci i młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#PosełTadeuszTomaszewski">Na razie, według badań, 30 proc. bierze systematycznie udział w zajęciach sportowych. Istnieje możliwość rozszerzenia tej grupy. W ramach programu zapewniane jest 50 proc. środków, a więc aktywne środowiska powinny zdobyć pozostałe 50 proc. od samorządu albo od środowiska lokalnego. Co roku podsumowujemy wyniki młodzieżowego współzawodnictwa sportowego Może również w przypadku owego ruchu społecznego, jakim są uczniowskie kluby sportowe, przydałaby się coroczna formuła, w ramach której wskazywano by 10 najaktywniejszych uczniowskich klubów sportowych. Oczywiście wiadomo, które UKS-y zajmują najwyższe miejsca we współzawodnictwie sportowym, jednak mnie chodzi o wszystkie kluby, tak biorące udział w tym współzawodnictwie, jak i zajmujące się upowszechnianiem sportu. Uhonorowanie takiej złotej dziesiątki UKS mogłoby przyczynić się do pobudzenia aktywności klubów. Można to zrobić na szczeblu wojewódzkim, a następnie laureaci... Mniejsza o szczegóły. W każdym razie chodzi o pobudzenie aktywności sportowej dzieci i młodzieży lub chociaż utrzymywanie tej aktywności na odpowiednim poziomie. My nie zastąpimy tych, którzy kierują działalnością UKS, nie zastąpimy nauczycieli itd. Przeprowadzone badania pokazują, że nauczyciele wychowania fizycznego jednak są obecni w działalności UKS. Do tej pory często docierały do nas informacje, że ci nauczyciele nie przejawiają aktywności w tym zakresie, ale badania wykazały, że ci którzy związali się z uczniowskimi klubami sportowymi często działają w tym obszarze jako wolontariusze. Są oni partnerami w stosunku do rodziców, którzy ponoszą istotną część kosztów funkcjonowania tych klubów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#PrzedstawicielNIKAndrzejKram">Przeprowadzone przez Najwyższą Izbę Kontroli w latach ubiegłych kontrole gospodarowania środkami specjalnymi przeznaczonymi na rozwój sportu dzieci i młodzieży wykazały, że na ogół mamy do czynienia z prawidłową gospodarką w zakresie środków materialnych przeznaczanych dla UKS-ów. Nieprawidłowości w zasadzie sprowadzały się do uchybień w stosowaniu procedur przetargowych przy zakupie sprzętu sportowego dla UKS-ów oraz do przekazywania sprzętu przez poszczególne związki sportowe w oparciu o niekompletne umowy. W szczególności brakowało cen jednostkowych. Chodziło zatem o kwestie związane z określaniem wartości zakupywanego sprzętu. Miały również miejsce nieprawidłowości polegające na tym, że niektóre UKS-y nie prowadziły ewidencji sprzętu sportowego. Kiedyś zarzut ten dotyczył 50 proc. badanych UKS-ów. Kontrole wykazują jednak z roku na rok wyraźny postęp w tym zakresie. Zdarzały się jednak również innego rodzaju nieprawidłowości, na przykład zlecenie przez Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych „Start” organizacji szkoleń dla instruktorów uczniowskich klubów sportowych za kwotę 192 tys. zł firmie Partner Consulting SA, której przedmiotem działalności było wykonywanie robót budowlano-instalacyjnych. Są to jednak wyjątkowe sytuacje. Natomiast kontrole NIK wykazują, że MENiS systematycznie i na bieżąco monitoruje i kontroluje akcje szkoleniowe, na które wydatkowywane są środki przeznaczone na przykład na program „Sportowe wakacje”. Ta pozytywna konstatacja dotyczy działalności Departamentu Sportu Powszechnego MENiS. Występuje jednak pewien niedostatek w zakresie kontroli finansowej, ale to już raczej jest zakres działania Departamentu Finansowego MENiS, względnie służb finansowych kuratoriów wojewódzkich. Reasumując należy stwierdzić, że jest dobrze. Niemniej jednak na te cele są przeznaczane poważne kwoty i z ostrożności ich wydatkowanie powinno być co jakiś czas kontrolowane, choćby wyrywkowo, przez służby finansowe. Wypowiedziałem się jako przedstawiciel NIK, ale jeszcze kilka zdań jako prezes uczniowskiego klubu sportowego. Organizowanie działalności takiego klubu daje ogromną satysfakcję. Dwa lata temu założyliśmy UKS i zajęliśmy się m. in. integracyjnym szkoleniem sportowym dzieci niepełnosprawnych. Mogę podać przykład 8-letniego chłopca, którego rodzice zostawili, gdy miał trzy lata. Wychowuje go babcia. Nie ma on dłoni i stóp. Szkolenie prowadzą byli paraolimpijczycy, który postarali się o protezy dla tego chłopca. Proszę sobie wyobrazić, że to dziecko zaczęło w styczniu jeździć na nartach. Po miesiącu umiało już wjeżdżać na górę wyciągiem, a w marcu startowało w slalomie jako przedzjeżdżacz narciarskich podczas mistrzostw inwalidów. To się wierzyć nie chce, gdybym tego sam nie widział. Ta działalność daje mi ogromną satysfakcję. Rola uczniowskich klubów sportowych jest naprawdę olbrzymia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Bardzo dziękuję za te bardzo krzepiące wypowiedzi, tak w jednym, jak i w drugim aspekcie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#PrzedstawicielNSZZSolidarnośćHenrykPiotrowski">Chciałbym wyrazić swoje stanowisko w omawianej kwestii i stwierdzić, że powołanie uczniowskich klubów sportowych było bardzo dobrym pomysłem. Jego autorom należy się podziękowanie. Uczniowskie kluby sportowe dały szansę na uprawianie sportu przez dzieci i młodzież z wielu środowisk - wielkomiejskich, małomiasteczkowych, wiejskich - które wcześniej niekoniecznie miały dostęp do tego typu aktywności. Chciałbym również podkreślić aspekt zdrowotny i wychowawczy funkcjonowania UKS. Ruch ten obchodzi już dziesiątą rocznicę swojego powstania, co świadczy o tym jak jest on potrzebny. Z pewnością MENiS oraz Komisja będą popierały funkcjonowanie UKS-ów w następnych latach. Chodzi szczególnie o UKS-y z odległych prowincjonalnych miejscowości, bowiem dla tej młodzieży jest to jedyna szansa na pokazanie swoich możliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Jeżeli nie ma więcej uwag, to prosiłbym pana ministra o ustosunkowanie się do tych, które zostały zgłoszone.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#PodsekretarzstanuwMENiSAdamGiersz">Pan poseł Tadeusz Tomaszewski wyręczył mnie w części odpowiedzi. Podzielam stanowisko, które pan poseł przedstawił. Chciałbym jeszcze odpowiedzieć na pytanie pana posła Bartłomieja Szrajbera dotyczące finansowania uczniowskich klubów sportowych. Otóż od 1995 r. na sprzęt sportowy dla tych klubów przeznaczyliśmy w sumie 107 mln zł. Stosujemy zasadę, że klub otrzymuje maksymalnie dwa komplety sprzętu. Przyznaję, że zdarzały się odstępstwa od tej zasady, szczególnie w przypadku klubów, które działały bardzo prężnie. Nie istnieje coś takiego jak podmiotowe finansowanie uczniowskich klubów sportowych realizowane z poziomu ministra edukacji narodowej i sportu. Ogłasza się konkursy na konkretne zadania. W tych konkursach mogą uczestniczyć także UKS i w przypadku wybrania ich oferty pozyskiwać środki na działalność. W dzisiejszej dyskusji został poruszony istotny problem relacji między uczniowskimi klubami sportowymi a polskimi związkami sportowymi oraz samorządami. W tej chwili rozdział sprzętu sportowego jest prowadzony za pośrednictwem polskich związków sportowych oraz stowarzyszeń kultury fizycznej. Sposób rozdziału sprzętu sportowego jest uwidoczniony w tabeli zamieszczonej na str. 15 przedstawionego materiału. Ów rozdział jest różnie przeprowadzany przez poszczególne związki sportowe. W piłce siatkowej ów sprzęt jest wykorzystywany w około 73 proc., w koszykówce w około 61 proc., natomiast w przypadku tenisa stołowego owo wykorzystanie wynosi zaledwie 44 proc. W przypadku takiej specyficznej dyscypliny ja minihokej ciągłe wykorzystanie sprzętu w UKS wynosi tylko 18 proc. Rysuje się problem, czy powinniśmy nadal kontynuować tę współpracę za pośrednictwem polskich związków sportowych czy raczej przez samorządy jako organy prowadzące szkoły. Można także przyjąć model mieszany. W przypadku uczniowskich klubów sportowych, które uczestniczą w systemie sportu młodzieżowego nasza współpraca z nimi byłaby realizowana za pośrednictwem polskich związków sportowych. Natomiast w przypadku klubów, które kładą akcent na upowszechnianie sportu, środki finansowe mogłyby być przekazywane we współpracy z samorządami. Sądzę, że ten problem zostanie w resorcie rozwiązany do końca roku. Rozwiązanie polegające na współpracy z samorządami jest spójne z tym, co robimy w sporcie powszechnym. Pozwoliłoby ono jeszcze bardziej niż dotychczas aktywizować środki samorządów na działalność uczniowskich klubów sportowych. Pan prezes Wiesław Wilczyński stwierdził, że jeżeli spośród ogólnej liczby UKS-ów, które otrzymały sprzęt sportowy, działalność prowadzi 50 proc., to jest to mało. To jest kwestia oceny. Fakt, że połowa z tych klubów nie prowadzi działalności - a właściwie, że nie mamy potwierdzenia prowadzenia przez nie działalności - nie oznacza, że ten sprzęt został zmarnowany. On dalej jest wykorzystywany w szkole - podczas szkolnych zawodów sportowych oraz lekcji wychowania fizycznego. Po prostu często jest tak, że zabraknie tego jednego aktywnego organizatora życia sportowego, który przyczynił się do powstania uczniowskiego klubu sportowego. Nie ma następcy i działalność klubu zamiera, natomiast sprzęt jest nadal wykorzystywany dla celów sportu szkolnego.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#PodsekretarzstanuwMENiSAdamGiersz">Z pewnością najistotniejsza jest kwestia owych relacji - związki sportowe i samorządy a rozwój uczniowskich klubów sportowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#PrzedstawicielNIKAndrzejKram">Uważam, że nie należy ograniczać przepływu środków przez polskie związki sportowe. Niech środki dla UKS nadal idą tą drogą. Jeżeli samorządy otrzymają te pieniądze, to ani złotówka nie trafi na działalność UKS. Samorządy mają masę pieniędzy i masę pieniędzy marnują. Dotychczas stosowana forma finansowania jest bardzo dobra, choć ma swoje wady. Z pewnością będzie to ze szkodą dla uczniowskich klubów sportowych, jeżeli pieniądze ze środka specjalnego pójdą przez samorządy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#PodsekretarzstanuwMENiSAdamGiersz">Postawiłem ten problem, a pan się do niego ustosunkował. Myślę, że w niektórych przypadkach rozwiązanie mieszane może być rozsądne. Rzecz w tym, że samorząd prowadzący szkołę ma wpływ na wykorzystanie tego sprzętu sportowego. Natomiast polski związek sportowy rozdziela sprzęt i potem najczęściej traci zainteresowanie tym, co się z nim dalej dzieje. Chociaż mam nieco inne doświadczenia, bowiem w ramach mojego Polskiego Związku Tenisa Stołowego przekazaliśmy dysponowanie tym sprzętem okręgowym związkom tenisa stołowego. Ich zadaniem miało być analizowanie wykorzystania sprzętu. Scedowaliśmy na te związki decyzje o przesunięciach tego sprzętu pomiędzy uczniowskimi klubami sportowymi. Niektóre polskie związki sportowe działają dobrze pod tym względem, a inne nie interesują się co dzieje się z rozdzielanym sprzętem sportowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Na pewno nie każdy polski związek sportowy traci tę kwestię z pola widzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#PrzedstawicielMinisterstwaEdukacjiNarodowejiSportuWojciechKudlik">Uzupełniając wypowiedź pana ministra pragnę stwierdzić, że MENiS przy rozdziale sprzętu sportowego rutynowo i powszechnie posiłkuje się opiniami okręgowych związków sportowych. Obecnie jest tak, że żaden klub nie otrzyma sprzętu, jeżeli nie przedstawi takiej opinii. Jeżeli chodzi o przedstawione wyniki badań ankietowych, to pragnę stwierdzić, że z tych badań wiemy na pewno, że 29 proc. klubów odpowiedziało na ankietę. Wiemy również, że niecałe 3 proc. ankiet wróciło z odpowiedzią adresat nieznany oraz że 0,23 proc., czyli 24 kluby, odpowiedziały wyraźnie, że klub nie funkcjonuje albo że zaprzestał działalności. To wiemy na pewno. Natomiast nie wiemy dlaczego pozostałe 67 proc. klubów nie odpowiedziało na ankietę. Następnym krokiem w ramach tych badań będzie wybranie losowo 100 klubów spośród tych, które nie odpowiedziały na ankietę, dotarcie do nich różnymi sposobami i dowiedzenie się, dlaczego nie odpowiedziały one na ankietę. To dodatkowe badanie pozwoli nam zorientować się, ile uczniowskich klubów sportowych rzeczywiście prowadzi działalność. Będziemy mogli wyciągnąć wnioski z tych informacji. Dalszy etap to jest skorelowanie tych danych ze sobą - metodami naukowymi - i wyciągnięcie wniosków, które pozwolą nam podjąć w przyszłości jakieś konkretne działania i usprawnić funkcjonowanie systemu uczniowskich klubów sportowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#PosełMirosławDrzewiecki">Czy w tym punkcie porządku obrad ktoś z państwa ma jeszcze jakieś pytania lub uwagi? Nie stwierdzam. Przechodzimy do spraw bieżących. Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos? Nie stwierdzam. Wobec wyczerpania porządku dziennego zamykam posiedzenie Komisji Kultury Fizycznej i Sportu.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>