text_structure.xml
565 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
944
945
946
947
948
949
950
951
952
953
954
955
956
957
958
959
960
961
962
963
964
965
966
967
968
969
970
971
972
973
974
975
976
977
978
979
980
981
982
983
984
985
986
987
988
989
990
991
992
993
994
995
996
997
998
999
1000
1001
1002
1003
1004
1005
1006
1007
1008
1009
1010
1011
1012
1013
1014
1015
1016
1017
1018
1019
1020
1021
1022
1023
1024
1025
1026
1027
1028
1029
1030
1031
1032
1033
1034
1035
1036
1037
1038
1039
1040
1041
1042
1043
1044
1045
1046
1047
1048
1049
1050
1051
1052
1053
1054
1055
1056
1057
1058
1059
1060
1061
1062
1063
1064
1065
1066
1067
1068
1069
1070
1071
1072
1073
1074
1075
1076
1077
1078
1079
1080
1081
1082
1083
1084
1085
1086
1087
1088
1089
1090
1091
1092
1093
1094
1095
1096
1097
1098
1099
1100
1101
1102
1103
1104
1105
1106
1107
1108
1109
1110
1111
1112
1113
1114
1115
1116
1117
1118
1119
1120
1121
1122
1123
1124
1125
1126
1127
1128
1129
1130
1131
1132
1133
1134
1135
1136
1137
1138
1139
1140
1141
1142
1143
1144
1145
1146
1147
1148
1149
1150
1151
1152
1153
1154
1155
1156
1157
1158
1159
1160
1161
1162
1163
1164
1165
1166
1167
1168
1169
1170
1171
1172
1173
1174
1175
1176
1177
1178
1179
1180
1181
1182
1183
1184
1185
1186
1187
1188
1189
1190
1191
1192
1193
1194
1195
1196
1197
1198
1199
1200
1201
1202
1203
1204
1205
1206
1207
1208
1209
1210
1211
1212
1213
1214
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 15.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Wicemarszałek Sejmu Tadeusz Schaetzel.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#TadeuszSchaetzel">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#TadeuszSchaetzel">Jako sekretarze zasiadają pp: Hoppe i Kopeć. Protokół i lisię mówców prowadzi p. Kopeć.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół 70 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#TadeuszSchaetzel">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Bilak, Bura, Kaczyński, Kozłowski, Kukliński, Lenkiewicz-Ipohorski, Ligoń, Maleszewski, Perfecki i posłanka Prystorowa.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#TadeuszSchaetzel">Uzyskali urlop posłowie: Gorczyca na 2 dni, Terszakowec na 3 dni, Surzyński na 5 dni.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#TadeuszSchaetzel">Poseł Mróz prosi Izbę o udzielenie urlopu zdrowotnego na 12 dni. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba urlopu tego udzieliła. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700) — rozprawa szczegółowa nad częścią 14 — Ministerstwo Opieki Społecznej — sprawozdawca p. Tomaszkiewicz.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Komisja Budżetowa dokonała przeglądu zagadnień rzeczywistości społecznej oraz wysiłków, dokonywanych przez Rząd i społeczeństwo dla pokonania tych rozlicznych przeszkód, jakie na drodze do wzmagania siły i potęgi Państwa się piętrzą. U podstaw bowiem naszego myślenia przy rozpatrywaniu polityki społecznej jest sprawa naszej obronności, zabezpieczenia wolności, rozwoju i postępu. Gwarancją jedynie skuteczną i nie zawodną tego zabezpieczenia wolności jest nie tylko wojsko, jest nim „każde pokolenie”, całe bez różnicy klas, grup czy warstw. Wszystkie one składają się i składać się muszą na tworzywo potęgi i posiadać swój własny wkład w skarbnicę dobra powszechnego. Polityka społeczna przeto obejmować musi wszystkie zjawiska współżycia i współtworzenia obywateli; ważne dla niej będzie zagadnienie wszelkiej działalności zbiorowej, ale niemniej nie mogą być jej obojętne wartości, jakie wnosić może każda jednostka.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W sprawozdaniu drukowanym przedłożonym Wysokiej Izbie starałem się dać obszerny — jak sądzę — i wyraźny obraz zadań i trudności naszego społecznego życia. Obrady Komisji Budżetowej nad tym obrazem dorzuciły dalszy snop światła. Jeśli zaś porównanie osiągnięć i wysiłków z mnogością i różnością zadań i konieczności niezupełnie nam smakuje i nie zawsze radosne tylko, odbija promienie, to przyczynia tego faktu leży w tym, że ciągle jeszcze mamy do czynienia z różnicą, a nie z sumą naszych wysiłków. Rozproszenie pomimo pozornej koncentracji, skłócenie wewnętrzne, uprzedzenia i niechęć do zorganizowanej pracy zbiorowej nie pozwalają nam skupić woli i sił dla dość szybkiej przebudowy życia, nękanego tylu cierpieniami.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Granicę różnic i rozmiar działania określa prawo. Ludzkość w różnych okresach historii różne stawia prawu cele. Raz wymaga ona od prawa, by służyło dobru powszechnemu, to znów nakazuje mu strzeżenie bezpieczeństwa jednostki albo podnosi je do wyżyn ideału. Średniowiecze na przykład wierzyło w absolutną sprawiedliwość, wyższą ponad sprawy ludzkie. Wieki XVIII i XIX wysunęły ideę bezpieczeństwa jako celu prawa. Bezpieczne korzystanie z życia, mienia i wszelkich dóbr wymagało ochrony prawa. Dalekie od rozważania problematów społecznych prawo ograniczało się do formalnego udzielania ochrony stosunkom poza nim wytworzonym. Nic nie powinno się zmienić — na tej pewności, na tym bezpieczeństwie buduje się kalkulacje handlowe i wszelkie inne, a prawo służy ich ochronie, gniotąc każdego, kto by w niezmienność urządzeń godził. O tym, że urządzenia te mogły wielu krzywdzić, nie myślano. Takie były żelazne prawa ekonomii, którym służyć miały strzegące bezpieczeństwa prawa ludzkie. Niezależnie jednak od głębszych czynników krzywdy społecznej, które musiały pociągnąć zmianę tego stanu rzeczy, sama zasada bezpieczeństwa, jako strzeżonego przez prawo ideału, nie da się utrzymać. W systemie ładu prawnego, opartego na idei bezpieczeństwa, ludzie czuli się źle nie tylko z powodu usankcjonowania krzywdy społecznej, ale również z powodu zabicia takich potrzeb natury ludzkiej, jak ryzyko, gra z niebezpieczeństwem, potrzeba zdobywczości. Wojna światowa i rewolucje społeczne, jakie przyszły po niej, przerzuciły nas w inną ostateczność. Mówi się o tym, że celem prawa ma być dobro społeczne. Oczywiście i dla ideału dobra powszechnego łatwo może być poświęcona sprawiedliwość albo bezpieczeństwo, jak przedtem dla ideału bezpieczeństwa lub abstrakcji prawa poświęcano dobro powszechne. Tak może być, lecz nie musi. I tu właśnie leży sedno zagadnienia: jak zbudować współżycie ludzi, aby służąc dobru powszechnemu nie wywołać czyjejkolwiek krzywdy. Temu zagadnieniu poświęcona musi być teoretyczna myśl prawnicza i praktyczna twórczość społeczna.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Polityka społeczna pozostaje zawsze, choć nie wyłącznie, związana z życiem gospodarczym. Wskazując na tę łączność, nie chcę podejmować dyskusji na temat kierunków polityki gospodarczej. Nie o to chodzi przecież, czy zbawienie leży w liberalizmie ekonomicznym, czy w systemie interwencjonizmu. Niezależnie bowiem od teoryj, którym wierzymy zgodzimy się na to, że podstawową zaletą gospodarowania jest planowość i logika, że głównym czynnikiem jego jest uczciwa i usilna praca, czyli że niezależnie od systemów polityki gospodarczej przyczyną istotną dobrobytu lub biedy jest człowiek. Wszystko sprowadza się do elementu ludzkiego, do jakości jego pracy, poczucia społecznego i do poczucia odpowiedzialności. I dlatego niezależnie — powtarzam — od hołdowania doktrynom ekonomicznym dążyć musimy, jako do celu zasadniczego, do zmiany człowieka i przebudowy jego postawy życiowej w kierunku większego poszanowania pracy w szerokim słowa tego znaczeniu, większej obowiązkowości i coraz pełniejszego poczucia odpowiedzialności. Niezależnie od doktryn inwestować trzeba w teren polski, ale trzeba też inwestować w człowieka, aby poczuł w sobie odpowiedzialność za Państwo, aby uwierzył w siłę rozwojową narodu i przyszłość. By rozumiał, że wyrzec się czegoś dziś, to nie znaczy wyrzec się na zawsze, by pojął, że z dzisiejszych ofiar wyrosną większe możliwości zaspokojenia potrzeb społeczeństwa i jednostki.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#LeopoldTomaszkiewicz">O cóż więc chodzi w naszej praktycznej polityce społecznej? W najpożyteczniejszej bodaj z ogólnopaństwowego stanowiska książce, zawierającej cykl odczytów uczonych Wszechnicy Jagiellońskiej, pod tytułem „Nauka a obrona Państwa”, znajdujemy w odniesieniu do sprawy obronności takie ujęcie zagadnienia: Naród musi być 1) syty, 2) silny i wytrzymały fizycznie i moralnie, 3) bogaty. Jak osiągnąć te wartości — rozwiązać może tylko gospodarka planowa oraz zdrowa i celowa polityka społeczna.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Waga tego zagadnienia uderzy nas całym ciężarem, gdy uświadomimy sobie, że Polska obok Japonii posiada największą prężność demograficzną. Ta cecha dynamiczna, radosna gwarancja naszej żywotności, posiadła drugą też stronę, wyrażającą się w postępującym zubożeniu społeczeństwa. Polski problem ludnościowy może przez swą dynamikę przerosnąć ramy zagadnienia wewnętrznego i nabrać międzynarodowego znaczenia. Z drugiej strony jednak niebezpieczne aspekty trwałości dynamiki populacyjnej w Polsce nie pozwalają właśnie ze względów obronności Państwa sztucznie przyśpieszać spadku stopy urodzeń. Toteż jakimś dziwacznym nieporozumieniem nazwać mluszę te — na szczęście coraz i coraz rzadsze — głosy wypowiadające się przeciw ubezpieczeniu społecznemu, które jest jedną z form wzmożenia zdrowotności, sił i wyrównania krzywd społecznych ii próbą zmuszenia każdego do myślenia o swojej przyszłości. Trzeba zupełnie przestać czuć dotknięcie ziemi, by nie widzieć, że wielomilionowe rzesze, pracujące w takim systemie, zostawione obowiązkowi i możliwościom własnej kapitalizacji pogłębiłyby straszliwie powszechną nędzę. Ileż mamy ludzi, którzy nie mogą kapitalizować, bo nie mają z czego, iluż tych, których pracy nikt nabyć nie chce i nie może. Dziesiątki tysięcy rent i zaopatrzeń wdowich i sierocych, wypłacanych z funduszów ubezpieczeń społecznych, nie „giną” w gospodarstwie, nie uciekają z kraju, wpływają do gospodarstwa, podtrzymując zdolność nabywczą, co jest tak ważne dla życia gospodarczego. Nawet prywatne towarzystwa ubezpieczeń winny się wyzbyć już swej niechęci dla ubezpieczeń społecznych, zwłaszcza po aferach „Phoenix'a” i „Europy”.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Ubezpieczenia społeczne — piszę w swym sprawozdaniu — stały się w obecnej strukturze społecznej koniecznością. A dyrektor Międzynarodowego Biura Pracy stwierdza w tegorocznym sprawozdaniu, że o ich znaczeniu w dobie kryzysu świadczy fakt, że nie tylko żaden kraj ich się nie wyrzekł, ale i te, które się przedtem niezbyt nimi interesowały, zdecydowały się na wprowadzenie ich u siebie. W niektórych sferach pokutuje jeszcze pogląd, że ubezpieczenia nasze zostały zbudowane na wyrost. Chciałbym podkreślić, że mniemanie to oznacza nieznajomość cyfr i faktów, gdyż, jak wiadomo, olbrzymia część ludności pozostaje poza sferą ich działania. Zarówno wysokość świadczeń, jak bilanse ich wskazują wyraźnie na ich raczej niedorost. Dla ugruntowania ich podstaw i umożliwienia spełnienia zadań od lat powtarza się tu postulat upowszechnienia ubezpieczeń społecznych. Los Spółki Brackiej w Tarnowskich Górach, Krajowej Ubezpieczalni w Poznaniu — a raczej los ubezpieczonych w tych ubezpieczalniach jest zagrożony i znów powtarzam opinię sprzed roku, że nie widzę innej możliwości ich ratunku, jak rozszerzenie podstaw ubezpieczenia.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nie może zaciemniać obrazu potrzeb i możliwości fakt, że ubezpieczenia spotykają się z dość szeroką krytyką. Składa się na to wiele przyczyni. Jedną z najważniejszych upatruję w bratku samorządu w ubezpieczeniach. Brak ten zdejmuje z zainteresowanych ubezpieczających i ubezpieczonych obowiązek ponoszenia za nie odpowiedzialności. Zostaje czynnik przymusu, motyw obywatelski odpadł. Poczucie solidarności, na którym oparte są ubezpieczenia społeczne, nie może się rozwijać u ubezpieczonych bez samorządu. Pomiędzy ubezpieczenie a ubezpieczonego weszła administracja. I choć przy lekarzu domowym nie asystuje żaden urzędnik, to w pojęciu ubezpieczonego przez lekarza przemawia duch administracji, która kroki lekarza krępuje. W dodatku aparat administracyjny powikłał wiele zagadnień, a niedostateczność skutecznego i celowego nadzoru pozwala na tworzenie się opinii, że ubezpieczenie jest dla administracji, nie dla ubezpieczonych. Wagę ubezpieczeń społecznych jako też konieczność rozszerzenia ich działalności podkreślało szereg posłów w komisji, jak pp. Kamiński, Michałowski, Długosz, Pietrzak, Sommerstein i Wagner.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nie mniej uwagi, jak sprawie ubezpieczeń, poświęcono zagadnieniu zdrowia ludności. Podkreślają ważkość jego i aktualność cyfry, ilustrujące przyrost naturalny, śmiertelność niemowląt oraz stan zdrowia wśród młodzieży szkolnej, szczególnie rekrutującej się ze wsi. Cyfry te muszą zaniepokoić każdego, kto myśli o silnym narodzie i przyszłości Państwa. W przemówieniach pp. Prystorowej, dra Krawczyńskiego, Długosza, Hyli, Ostafina, Jabłońskiego i Michalskiego przebijała nie tylko troska, ale i przekonanie o konieczności rychłych decyzyj. Wydaje się nie ulegać dyskusji postawienie postulatu, że zabezpieczenie opieki lekarskiej każdemu obywatelowi bez względu na jego stosunki finansowe obowiązuje w wypadkach: chorób zakaźnych, nagłych i położniczych. Szczególnie w wypadkach chorób zakaźnych zdaje się panować wyraźna niesprawiedliwość społeczna. Gdy bowiem Państwo powoduje ograniczenie wolności osobistej chorej jednostki, to jednocześnie nie czyni drugiej rzeczy logicznie się narzucającej — przy przymusowym wysyłaniu do szpitala nie pokrywa kosztów leczenia, jeśli nie w całości, to choćby w wydatnej części. Ileż razy lekarz na prowincji musi bronić — paradoksalne zjawisko — chorych przed szpitalem, których Państwo do tego szpitala choćby przez policję wysyłało, a kosztów za leczenie nie pokrywało. Również w wypadkach nagłych i położniczych chodzi głównie o wieś, która ciągle zostawiana jest samej sobie.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Sprawa zasilenia wsi opieką lekarską jest bardzo ważna i pilna. Państwo winno w tym kierunku prowadzić przemyślaną politykę, aby pokryć wieś siecią lekarzy bądź przez stypendia, bądź przez spowodowanie, by młodzi lekarze byli zobowiązani do odbycia 1–2 rocznego stage'u na wsi, jak obecnie przewiduje się dwuletni stage szpitalny po złożeniu egzaminów. Wielu z tych młodych lekarzy pozostałoby zapewne na wsi. Dalszą akcję powinno stanowić zgęszczenie sieci lekarzy okręgowych. Tymczasem na wielu ziemiach, jak np. w Małopolsce, nie obsadza się stanowisk lekarzy okręgowych, gdyż wydział samorządowy we Lwowie nie posiada na to środków, a samorządy również.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Na sprawę opieki lekarskiej na wsi zwróciliśmy uwagę już w roku zeszłym. Muszę stwierdzić, że żaden z zainteresowanych resortów nie wykazał w roku ubiegłym tendencji do zbliżenia rozwiązania tego problemu. Wiemy, jak wygląda aparat lekarza powiatowego. Skalę jego obowiązków mierzyć należy liczbą ludności, której na powiat przypada przeciętnie 140.000 osób na obszarze około 160.000 ha. Czymże on rozporządza na tak szerokim terenie i przy takiej liczbie ludności powierzonej jego opiece? Od r. 1927 skasowano etaty kontrolerów sanitarnych, cały zatem aparat lekarza powiatowego stanowi rzadko specjalny urzędnik, częściej kancelista, przydzielony najczęściej do powiatowego urzędu weterynaryjnego. Jak działa ten aparat, niech zilustruje następujący wypadek: W pewnym miasteczku na głębokiej prowincji panuje epidemia tyfusu. Każdy nowy wypadek zgłaszany jest w powiecie, ale mimo to w przeciągu kilku miesięcy żadne zarządzenie zapobiegawcze nie zostało przez władze sanitarne wydane. Miejscowy lekarz prywatnie polecił policji opieczętować kilka podejrzanych studzien, poza tym nie było mowy nawet o tak prymitywnym środku ochronnym, jak zlewanie chlorkiem wapna ścieków i śmietnisk. Rolę dezynfektora spełnił dopiero mróz. Lekarz powiatowy nie tylko nie ma pomocników, ale nie rozporządza też środkami lokomocji. Nic więc dziwnego, że złożone projekty ustaw o walce z gruźlicą i chorobami wenerycznymi nie wywołały entuzjazmu, gdyż zachodzi uzasadniona obawa, że będą to ustawy papierowe, skoro nie zapewnia się im finansowych podstaw. Miejmy nadzieję, że ustawa o powszechnej służbie zdrowia scali przede wszystkim różne formy opieki nad zdrowiem ludności, usprawni oraz zapewni podstawy działania.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Zupełnie słusznie wysiłki Państwa w zakresie zdrowia skierowane zostały przede wszystkim na tory troski o zdrowie dzieci. Podjęta przez Rząd, a z całym entuzjazmem i zrozumieniem podchwycona i rozszerzana przez organizacje społeczne opieka nad matką i dzieckiem stanowi niewątpliwie jedną z chlubnych kart wśród osiągnięć polityki społecznej. Ale i ta akcja ma jeszcze fragmentaryczny charakter. Nie dotarła do zaułków życia. Zajrzyjmy do suteryn, poddaszy i klitek robotniczej Łodzi, zagłębi czy Gdyni, gdzie łóżka są w gromadzkim użyciu, a garnki puste. Wedle statystyki w rodzinach robotniczych niektórych przędzalni łódzkich, zwłaszcza bawełny, śmiertelność niemowląt osiągała wysokie cyfry, dochodzące do 44%. Każę to bardzo wątpić o stanie zdrowia i tych, co żyją. Granica śmierci przesuwa się niebezpiecznie. Wycieńczone środowiska, matka zaharowana w późny okres ciąży, nędza w izbie mieszkalnej, bezrobocie, fatalne warunki higieniczne oraz częsty brak uświadomienia w szerokich masach, jak wychowywać dziecko — oto przyczyny wysokiej śmiertelności dzieci.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Ustawa o żłobkach poza zakładami państwowymi i bardzo nielicznymi prywatnymi została niemal zapomniana. Opieka nad robotnicą matką i jej niemowlęciem rzadko gdzie jest stosowana w należytej rozciągłości. Kierownictwa fabryk, chcąc obniżyć koszty wykonywania ustawowej opieki nad robotnicą matką i dzieckiem, stosują taktykę właściwie nie kolidującą z prawem, ale na pewno niemoralną. Często robotnicy po przerwie połogowej nie przyjmuje się do pracy lub przyjmuje się ją na trzy tygodnie, by pod pierwszym lepszym pretekstem zwolnić ją z pracy. Cóż robią robotnice? Najczęściej nie zgłaszają się po kartę pomocy, gotowe zrzec się świadczeń, by zachować pracę. Fakty te już zmusiły inspekcję pracy do wzmocnienia kontroli nad wykonywaniem obowiązku opieki nad robotnicą matką i jej niemowlęciem. W tej sprawie widzę konieczność moralnego i materialnego współdziałania Państwa za pośrednictwem inspekcji pracy, samorządów i społeczeństwa, w szczególności organizacji opieki nad matką i dzieckiem („Kropla mleka”), wreszcie samego świata robotniczego. Taka współpraca podyktowana jest charakterem opieki. Należy podkreślić, że najlepiej wykonują opiekę tę fabryki państwowe. Tam, gdzie Państwo ma możność ingerencji w stosunki robotnicze, tam opieka ta przedstawia się lepiej. Kapitał prywatny, zwłaszcza drobny, usiłuje raczej uchylić się od jej wykonywania.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W obliczu olbrzymich wprost potrzeb społecznych wydaje się nie tylko niesprawiedliwością, lecz i brakiem realizmu wskazywanie, że w naszych warunkach na opiekę społeczną wydajemy za wiele. Wliczanie Funduszu Pracy, emerytur, rent, funduszów ubezpieczeniowych do wydatków na opiekę społeczną nie jest niczym uzasadnione. Chyba że nazwiemy opieką społeczną w ogóle uposażenia, ubezpieczenie prywatne, wpłaty oszczędnościowe i wydatki na inwestycje podstawowe.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Gdy mówię o opiece społecznej w ścisłym słowa tego znaczeniu, to nie mogę nie wspomnieć, że ustawa z r. 1923 wymaga poważnej rewizji. Została ona stworzona w okresie inflacji i nie dawała ustawodawcy oceny możliwości finansowych społeczeństwa. Do zasadniczych spraw, wymagających szybkiego uregulowania, należy zagadnienie kosztów leczenia umysłowo chorych, gruźlików, weneryków i innych chroników.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Gminy zwłaszcza wiejskie nie mogą sprostać obowiązkom z tego tytułu. Należało by rozłożyć koszty opieki na większe obszary i na wyższe związki komunalne i tym samym równomiernie obciążyć wszystkie gminy wiejskie, miejskie i powiatowe związki samorządowe. Może godnym rozważenia byłby projekt stworzenia wojewódzkich funduszów, na które składałyby się wszystkie związki samorządowe w odpowiednim stosunku. Właściwe zorganizowanie szpitalnictwa, obniżenie kosztów leczenia, stworzenie specjalnych izolatorni dla chorych umysłowo i chroników, stosowanie w najszerszym zakresie opieki otwartej, wreszcie koordynacja prac wszystkich instytucyj, zajmujących się sprawami opieki społecznej, przyczyni się na pewno do polepszenia sytuacji. Oczywiście w pierwszym rzędzie winny tu być wzięte pod uwagę ubezpieczenia społeczne, których zasięg działalności powinien stale się rozszerzać.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Sprawie mieszkań szerokich warstw społecznych poświęciłem w sprawozdaniu sporo miejsca. Dlaczego uczyniłem to przy omawianiu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej? Bo fatalne warunki mieszkań pracowniczych są jednym z wcale nie najmniejszych czynników, ograniczających możliwości rozwoju sił wytwórczych kraju. Bo chodzi o zwiększenie wszędzie i przy pomocy wszelkich środków potencjału siły i zasobności kraju. Bo Ministerstwo Opieki Społecznej ma możliwość odegrania i powinno odegrać w tej sprawie poważną rolę. Chcę tu tylko jeszcze podkreślić, że budownictwo mieszkań dla pracowników musi być traktowane jako istotna część planu unowocześnienia ekonomiki kraju. Robotnik nowoczesnej fabryki nie może szukać schronienia w bieda-budownictwie. Toteż możliwie wysokie kwoty z istniejących aktualnie kredytów budowlanych przeznaczyć należy wyłącznie na społeczne budownictwo tanich mieszkań dla warstw pracowniczych. Jakkolwiek pomysł ten spotka się ze zdecydowanym sprzeciwem z uwagi na powszechne dziś tendencje gospodarcze, to jednak nie jestem zupełnie przekonany, że nie nadchodzi pora rozważenia możliwości opodatkowania przemysłu na potrzeby budownictwa robotniczego, podobnie jak górnictwo angielskie opodatkowało się na rzecz funduszu kulturalno-społecznego górników.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Oczywiście, najważniejszą dziedzinę polityki społecznej stanowi praca. W tej dziedzinie rok ubiegły zapisał się niewątpliwym postępem. Wzrost zatrudnienia i wzrost zarobków — to pozytywny wkład na froncie pracy. Zaraz jednak podnieść należy, iż rozmiar zadań i trudności, jakie dalej stoją przed polityką społeczną Państwa, wcale się przez to nie zmniejszyły, a ciężar ich nie zelżał. Przybywają nowe, liczniejsze niż dotąd, roczniki pracy, wychodzi na jaw tłumiona dotąd i kryjąca się bieda, zapełniając rynek pracy setkami tysięcy niewykwalifikowanych rąk. Wzmaga się też ilość konfliktów, wyrastających na tle kryzysowych i pokryzysowych zwichnięć równowagi. Obecne wysiłki inwestycyjne Państwa są pokaźne, ale nie można uważać, by były one ponad miarę możliwości społeczeństwa naszego. Zwiększenie tych wysiłków wzmocniłoby jeszcze silniej dodatnie ogólnogospodarcze i psychiczne skutki, widoczne dzięki pracom inwestycyjnym. Trudno było by to zrobić inaczej, jak przez świadomość potrzeby wzmocnienia wysiłku i przez podniesienie zbiorowej odpowiedzialności za lepszą i zasobniejszą przyszłość, gdyż — jak to podkreślił p. Wicepremier Kwiatkowski — 90% wysiłku inwestycyjnego musimy udźwignąć sami.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wielkie inwestycje pociągają za sobą poważne konsekwencje na rynku pracy. Są one wyłącznie dodatnie, gdy rynek ten jest znany, opracowany i opanowany. Ale gdy wszystko, co na nim się znajdzie, jest rzeczą przypadku, dawać one muszą perturbacje nierzadko hamująco wpływające na tempo, jakość i wartość inwestycyj. Trzeba przyznać, że rynek pracy u nas nie został dotąd opracowany, jest on poza nielicznymi cyframi, ilustrującymi bezrobocie — niewiadomą. Wiemy ilu, jakich i gdzie mamy fachowców. Wiemy, w jakiej dziedzinie produkcji mamy ich nadmiar. Wiemy, że wyższe uczelnie z powodu wadliwej struktury wydziałów produkują pewną liczbę niepotrzebnych fachowców. Regułą jednak jest brak fachowców, wybitnych specjalistów, brak przedsiębiorczych kierowników. Nie wiemy, ile mamy nieusprawiedliwionego importu, który przy odpowiedniej organizacji gospodarczej można by zastąpić własną, na pewno liczną pracą. Nie wiemy wreszcie, które tereny skazane być muszą na wydatne przesunięcia ludności bezrobotnej. Co więcej — wędrówka ludzi do nowych ośrodków życia gospodarczego odbywa się niemal bez żadnej kontroli i bez planu. Obserwujemy zjawisko niechęci, wrogości ludności, na terenie której powstają nowe inwestycje, do nowych przybyszów. Ale czy nie powinien być podjęty wysiłek, by ludność miejscowa, zwłaszcza niefachowa, wzmagała swój udział w dochodzie przez świadczenie usług, wzmaganie produkcji rolnej, jeśli są to rolnicy, dla wyżywienia nowych rzesz ludzi przybyłych na nowy okręg przemysłowy, zamiast zamieniać się na krótki czas w robotników rzekomo przemysłowych, przy czym żywność trzeba sprowadzać z odległych ziem?</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Zharmonizowanie wszystkich elementów inwestycyjnych tak, by w sumie dawały same i tylko dodatnie skutki — oto równie gospodarczy, jak i społeczny nakaz wielkich inwestycyj. Dla tych skutków nie jest rzeczą obojętną, czy inwestycje są liczne, lecz mniejsze, czy też rozmiarami i ilością zatrudnienia wielkie. W interesie tak ważnych dla naszego narodu psychicznych skutków leżą inwestycje wielkie. Przykrą jest na pewno rzeczą odroczenie budowy wodociągów i kanalizacji w jakimś małym lub średnim nawet mieście, ale bez porównania boleśniejszą jest rzeczą marnowanie tak wielkiej wartości, jaką jest prawie bezużyteczna Wisła czy nie dość wyzyskany port.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Polityka Funduszu Pracy zatem musi być w rozdziale kredytów i przewidująca i celowa. Rozdrabnianie funduszów łata pewne dziury, daje efekty staraniom tego czy owego dobrodzieja, ale nie zbliża nas do właściwego celu naszych wysiłków, nie natchnie wiarą w odwagę i zdolność tworzenia potężnych wartości własnym wysiłkiem. Również za niedopuszczalne uważam finansowanie i subwencjonowanie przez Fundusz Pracy luksusowych budowli, choćby o społecznej nazwie i społecznym nawet celu. Natomiast za wybitnie celowe uznać należy kredytowanie budowy kanału przemysłowego w Gdyni, uspławnienie Wisły, tworzenie samodzielnych małych warsztatów pracy. Skończyć się musi polityka nieproduktywnej pomocy, przejść musimy co prędzej z akcji pomocy na organizowanie pracy. Na czoło zadań i organizacji Funduszu Pracy wysunąć się muszą sprawy organizacji rynku pracy, sprawy zaś pomocy, finansów i administracji usunąć się muszą na dalszy plan. Jednocześnie aparat ten wzmóc w sobie musi zrozumienie celów istotnych, którym służy. Na wygodę, kwietyzm, biurokratyzm miejsca w nim być nie może. Idea służby społecznej przebijać się winna przez wszystkie szczeble, wszystkie poczynania i decyzje. Bo pracownicy Funduszu Pracy — to nie obserwatorzy, to nie czekający na przyjście dobrej nowiny, to twórcy, co niosą wiarę i dzieło przed oczyma współobywateli, wraz z nimi budują. Oczekujemy, że po okresach doświadczeń, prób i konieczności, przez które Fundusz przeszedł, stanie się on źródłem natchnień i ośrodkiem konkretyzowania własnych zadań i celów, by nikt nie mógł go zaliczać do funkcyj opiekuńczych, lecz musiał uznać za istotnie twórczą inwestycję.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Rok ubiegły chcemy uważać za start naszego rozmachu. Sądzę, że nie jest to tylko start gospodarczego rozmachu. Bo obok nowych, niestety, nielicznych jeszcze nowoczesnych osiedli robotniczych, obok nowych fabryk i linij przewodów sił odsłaniają się inne głębsze, a niemniej wartościowe złoża sił pewnych siebie już i zawziętych, upartych a rozumnych. Są to złoża coraz bardziej świadomej woli narodu, coraz wyraźniej dochodzącej do głosu, że oto zmarnować się nie mogą użyteczne siły. Tak mówi rozum polityczny, poryw serca i instynkt samozachowawczy, tak nakazuje żądza wielkości i potęgi. Czasy bowiem nie czekają. Niosą na świecie przemiany i wypadki; nie zatrzymują się one i zatrzymywać się nie będą u granic Polski. Dnia niewiadomego nadejść mogą jak huragan i uderzyć w piersi, w sumienia porachunkiem prac niedokonanych, prac niepodjętych.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Polityka społeczna posiada tu rolę wyjątkową, może zadecydować o wyniku tego rachunku. Stawać się ona też musi coraz aktywniejszą. Cechować ją powinny nie ugoda i chwilowe ustępstwa, którymi okupuje się chwilowy spokój, nie bierność i wyczekiwanie na zjawiska, wymagające reakcji, bo równa się to zawodowemu dojutrkowaniu, lecz ożywiać ją musi duch dalekiego przewidywania, nieustannego postępu, przetwarzania dręczącej rzeczywistości, człowieka i zbiorowych prac tak, by odpowiedzialność pokoleń imieniem i honorem stała się realnym, naturalnym wewnętrznym imperatywem.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W imieniu Komisji Budżetowej mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie części 14 preliminarza budżetowego ze zmianami i poprawkami przyjętymi przez Komisję Budżetową.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Minister Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#TadeuszSchaetzel">Minister Opieki Społecznej p. Kościałkowski: Wysoka Izbo! W toku obrad Komisyj Budżetowych Sejmu i Senatu poruszone zostało całe mnóstwo zagadnień, które bezpośrednio czy pośrednio wiążą się z zakresem pracy Ministerstwa Opieki Społecznej. Zagadnień ważkich! Niektóre z nich pragnę omówić już dzisiaj przed Wysoką Izbą.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#TadeuszSchaetzel">Ustalmy więc przede wszystkim faktyczny stan rzeczy. Państwu naszemu przybywa rocznie netto ponad 400.000 nowych obywateli; liczba poszukujących pracy w miastach, mimo stałego zwiększania się chłonności rynku, stale wzrasta i od szeregu lat w miesiącach najcięższych dochodzi do pół miliona ludzi; energia kilku milionów obywateli wsi marnuje się nieprodukcyjnie.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#TadeuszSchaetzel">W tych oto paru cyfrach mieści się najogólniejsza charakterystyka warunków, w jakich żyjemy; te cyfry zarazem dyktują drogę, po której Państwo i każdy jego rząd kroczyć musi, by spełnić swoje elementarne zadanie stworzenia obywatelom swoim warunków życia na skromnym choćby poziomie, w każdym jednak razie zaspokajającym pewne minimum potrzeb ludzkich. Jest to zarazem problem najważniejszy, bo problem przyszłości Państwa, jego spoistości i mocy obronnej.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępując do omówienia tych rzeczy, muszę przede wszystkim zwrócić uwagę na konstatowany u nas spadek naturalnego przyrostu. W czasie ostatnich paru lat przyrost ten spadł o 20, a nawet przeszło 20% i wykazuje ostatnio 12 na tysiąc mieszkańców. Obniżyła się mianowicie niepokojąco ilość urodzeń naszej ludności i nie zdołał jej zrównoważyć spadek śmiertelności. Gdy jeszcze przed laty 10–15 liczba urodzeń na tysiąc ludności wahała się między 32 a 36, to w następnych latach coraz gwałtowniej spada, dochodząc w roku ubiegłym do 24. Znajdujemy się wprawdzie nadal pod względem przyrostu ludności na jednym z pierwszych miejsc wśród cywilizowanych państw świata, niemniej jednak na ten niepokojący objaw zwrócić musimy baczną uwagę. Dla Polski bowiem w jej realnych warunkach geopolitycznych sprawa przyrostu ludnościowego nabiera tak ważkiego znaczenia, że skierować musimy wszelki wysiłek na zahamowanie tendencji spadkowej.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#TadeuszSchaetzel">Nie jest to jeszcze wszystko. Jesteśmy jeszcze dotąd bowiem świadkami szczególnie dużej śmiertelności niemowląt. Na 100 żywych urodzeń w pierwszym już roku umiera przeciętnie 13 niemowląt, a więc co ósme dziecko nie przeżywa nawet roku. Taka duża śmiertelność niemowląt świadczy o złych warunkach materialnych bytowania ludności oraz o ciągle jeszcze niskiej kulturze pielęgnowania dziecka.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#TadeuszSchaetzel">Stąd imperatyw troski o rodziców, szczególnej opieki nad dzieckiem, opieki nad młodzieżą, nad rodziną! Stąd wreszcie nakaz do podnoszenia stanu materialnego ludności i zapewnienia jej należytej opieki zdrowotnej.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#TadeuszSchaetzel">Naturalną jest rzeczą, że zadaniom, które tu zgrubsza zakreśliłem, nie sprosta jedno Ministerstwo, że muszą one być przedmiotem wysiłku całego Rządu, całego społeczeństwa. Naturalny rozwój pracy Państwa, jako najwyższej formy organizacji społecznej, prowadzi do nastawienia wszelkich wysiłków w kierunku człowieka, w kierunku każdego z wielomilionowej rzeszy obywatela. Okres pozostawiania losu obywatela całkowicie swobodnej grze sił społecznych należy już do przeszłości.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#TadeuszSchaetzel">Wysoka Izbo! Gdyśmy dwa lata temu rozważali interesujące nas zagadnienie socjalne i gospodarcze, znajdowaliśmy się wówczas jeszcze w fazie projektowania i nadziei na rozbudzenie i pchnięcie na szersze tory życia gospodarczego Państwa. Podjęty został wysiłek pod hasłem rozładowania bezrobocia. Rok temu przyszedł wielki plan inwestycyjny, który jest podstawowym środkiem, mającym zmienić oblicze gospodarki narodowej i nastawić ją na wyższą skalę. Zwiększona produkcja, zwiększone obroty mają stworzyć warsztaty pracy dla wielkich mas, pozostających poza nawiasem aktywnego życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#TadeuszSchaetzel">Dzisiaj po upływie roku możemy już skonstatować pewne wyniki. W grudniu roku ubiegłego przedstawił p. Wicepremier Wysokiej Izbie bilans dorobku Rządu i społeczeństwa na polu gospodarczym za ten rok ubiegły; bilans ten wypadł korzystnie na każdym odcinku życia społecznego. Rozpatrując wyniki tego roku pod kapitalnym kątem widzenia stanu zatrudnienia, znajdujemy i tu wymowne cyfry, wskazujące, że przez wzmożenie produkcji liczba zatrudnionych, jeżeli weźmiemy tylko zakłady liczące powyżej 4 robotników, wzrosła o prawie 16%. To robotnicy zatrudnieni bezpośrednio przy realizacji zamierzonych inwestycyj oraz zatrudnieni w tych przemysłach, które ta realizacja pobudziła do żywszego tempa. W realizacji planu inwestycyjnego brały także udział podlegające mojej dyspozycji względnie nadzorowi specjalnie tym celom poświęcone zasoby Funduszu Pracy oraz wolne fundusze instytucyj ubezpieczeń społecznych.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#TadeuszSchaetzel">W zamierzeniach inwestycyjnych przyszłego roku budżetowego obydwa te źródła kapitału publicznego biorą także udział w łącznej kwocie 140 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#TadeuszSchaetzel">Wielkie koło życia gospodarczego Polski zostało puszczone w ruch. Duża liczba ludzi otrzymała pracę. Czyśmy jednak rozwiązali już kwestię bezrobocia? Nie. Co więcej, oficjalne cyfry notują niewielki wprawdzie, ale wzrost liczby bezrobotnych obok widocznego wzrostu stanu zatrudnienia. Gdzie więc szukać przyczyny tych jakby sprzecznych zjawisk? Znajdujemy ją przede wszystkim w przyroście ludności. Przyrostu tego nie wchłania jeszcze nasz aparat produkcyjny, którego tempo rozwoju nie dotrzymuje kroku tempu przyrostu ludnościowego. Z przeludnionej wsi garną się ludzie do miast w poszukiwaniu pracy, a znacznie realniejsza obecnie możliwość uzyskania pracy przez publiczne biura pośrednictwa powoduje większy napór na te biura ze strony poszukujących pracy; nie bez znaczenia jest również w szerszej ostatnio skali udzielana pomoc doraźna dla bezrobotnych.</u>
<u xml:id="u-4.12" who="#TadeuszSchaetzel">Likwidacja bezrobocia wymaga dalszych systematycznych, energicznych i konsekwentnych wysiłków ze wszystkich stron i na wszystkich odcinkach życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-4.13" who="#TadeuszSchaetzel">W zwalczaniu bezrobocia niepoślednią rolę odgrywa Fundusz Pracy. Środki tego Funduszu przeznaczone m. in. na finansowanie gospodarczo uzasadnionych robót mają za cel główny walkę z bezrobociem. Na robotach publicznych, finansowanych przez ten Fundusz oraz z innych źródeł, łącznie znalazło zatrudnienie znacznie więcej bezrobotnych niż w 1936 r.; maksimum zatrudnienia przy tych robotach w 1937 roku było w szczególności o 15% większe od roku poprzedniego, tj. 203.948 wobec 177.269.</u>
<u xml:id="u-4.14" who="#TadeuszSchaetzel">Z natury rzeczy Fundusz Pracy stosował interwencję na terenach największego nasilenia bezrobocia. Należy pamiętać bowiem, że celem jego jest walka z bezrobociem i że ze swego przeznaczenia właśnie Fundusz Pracy powołany jest do interwencji w ośrodkach szczególnie zapalnych, mogących zagrażać spokojowi publicznemu. W każdym jednak przypadku roboty, na które Fundusz Pracy skierowywał swe środki, musiały mieć swe zarówno gospodarcze, jak i społeczne uzasadnienie. We własnym zakresie Fundusz Pracy robót sam nie prowadził, a jedynie dostarczał środków tam, gdzie interes społeczny tego szczególnie wymagał zarówno z uwagi na kwestię bezrobocia, jak i na potrzeby gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-4.15" who="#TadeuszSchaetzel">Pragnę dodać, że program pracy Funduszu jest harmonizowany zarówno z potrzebami rynku pracy, jak i z wielkim planem inwestycyjnym.</u>
<u xml:id="u-4.16" who="#TadeuszSchaetzel">Gdy mówię o bezrobociu, o niemożności dostarczenia pracy wszystkim, którzy jej potrzebują, chciałbym — ze względu na aktualność sprawy — parę słów poświęcić pomocy zimowej. Upoważnia mnie do tego zarówno zaszczytne stanowisko Przewodniczącego Ogólnopolskiego Obywatelskiego Komitetu Pomocy Zimowej, jak i kierownictwo resortu, którego jednym z istotnych zadań jest roztaczanie opieki nad potrzebującym jej obywatelem.</u>
<u xml:id="u-4.17" who="#TadeuszSchaetzel">Tegoroczna akcja pomocy zimowej działa już w całej pełni. Minęliśmy jednak zaledwie połowę okresu zimy. Do 1 lutego r. b. korzystało ze świadczeń pomocy zimowej 322.000 żywicieli rodzin, tj. około 1.200.000 osób oraz około 700.000 dzieci. Mamy jeszcze do przebrnięcia co najmniej 2 miesiące. Wydaliśmy już około 12 milionów zł w gotówce i naturaliach. Czeka nas jeszcze duży wysiłek, by do końca okresu wydołać potrzebom, a tymczasem wysiłek społeczeństwa jak gdyby osłabł! A w każdym razie jakby osłabł w niektórych jego warstwach. Do 1 lutego r. b. zebraliśmy zaledwie 8 milionów zł i w naturze równowartość 4 milionów zł, podczas gdy w roku ubiegłym w tymże okresie 10 milionów zł w gotówce i 5 milionów zł w naturze. Potrzeby tymczasem rosną, bowiem wydaliśmy, jak wynika z zestawień cyfrowych, więcej niż w roku ubiegłym. Leży bowiem w założeniu tegorocznej pomocy zimowej zwielokrotnienie dożywiania dzieci, co konsekwentnie realizujemy. Dożywiamy dzisiaj bez mała o 100% więcej dzieci niż w roku ubiegłym.</u>
<u xml:id="u-4.18" who="#TadeuszSchaetzel">Nie pomoże tu czekanie z założonymi rękami, aż rozwiązany zostanie podstawowy problem bezrobocia w Polsce, nie pomogą spory na temat roli społecznej pomocy doraźnej. Samopomoc społeczna musi przyjść w chwili, gdy niedostatecznymi okazują się z jakichkolwiek względów inne źródła.</u>
<u xml:id="u-4.19" who="#TadeuszSchaetzel">W imię tedy obowiązku solidarności społecznej w stosunku do marznących i głodujących obywateli apeluję z tej Wysokiej Trybuny do społeczeństwa polskiego, by swym braciom przyszło z pełną pomocą, by wykazało — jak o tym przeszłość chlubnie dla nas świadczy — że i tym razem nie zabraknie nikogo w wielkim wysiłku pracy na froncie walki z głodem i chłodem naszych współbraci.</u>
<u xml:id="u-4.20" who="#TadeuszSchaetzel">Na wskroś społeczny charakter akcji pomocy zimowej, gdyż biorą w niej udział zjednoczeni przedstawiciele wszystkich warstw społecznych, tym więcej upoważnia mnie do tego gorącego apelu, który stanowić będzie nie tylko o wykonaniu nakazu serca i instynktu społecznego, ale i rozumu obywatelskiego i narodowego!</u>
<u xml:id="u-4.21" who="#TadeuszSchaetzel">Powracając jeszcze do rynku pracy i jego niedostatecznej chłonności w stosunku do potrzeb, trzeba też parę słów poświęcić zagadnieniu emigracji.</u>
<u xml:id="u-4.22" who="#TadeuszSchaetzel">Przed wojną emigracja z ziem polskich mobilizowała około 250.000 wychodźców zamorskich i około 600.000 kontynentalnych, przeważnie sezonowych; w sumie stanowiło to 3% ludności. Oczywiście taka liczba emigrantów i na rynek pracy i na życie gospodarcze musiała mieć znaczny wpływ.</u>
<u xml:id="u-4.23" who="#TadeuszSchaetzel">Po wojnie stosunki w tej dziedzinie całkowicie się zmieniły i np. w 1929 r., kiedy emigracja była największa, wyniosła ona łącznie niespełna ćwierć miliona, aby spaść w 1931 r. do 76.000, a w 1932 r. nawet do 22.000. Od r. 1932 następuje stopniowa, tale powolna poprawa; a dopiero w 1937 r. obserwujemy znaczny skok, bo do 102.500. W stosunku do ogółu ludności stanowi to 0,3%, t. zn. 10 razy mniej niż w okresie przedwojennym.</u>
<u xml:id="u-4.24" who="#TadeuszSchaetzel">Wzrost emigracji w roku ubiegłym — to głównie emigracja kontynentalna, zarobkowa, spowodowana wzmożonym zapotrzebowaniem na naszego robotnika do Francji, Niemiec, Łotwy, Belgii i Estonii. Pod względem zawodowym największy udział w emigracji europejskiej mają robotnicy rolni, a bardzo niewielki robotnicy przemysłowi i górnicy. Emigracja tego typu ma nadal tendencję wzrostu. Emigracja zarobkowa, z punktu widzenia gospodarczego niewątpliwie korzystniejsza od osadniczej, nie osiągnęła jednak takiego poziomu, by mogła się dać wyraźnie odczuć na rynku pracy czy to w mieście, czy na wsi. Cóż bowiem znaczy 74.000 emigrantów wiejskich wobec znanych liczb t. zw. „zbędnych” na wsi, czy 4.500 emigrującej ludności miejskiej wobec liczby bezrobotnych po miastach.</u>
<u xml:id="u-4.25" who="#TadeuszSchaetzel">Emigracja zaś zamorska, zwłaszcza osadnicza, pomijając jej nikłe rozmiary, ma — obok szeregu zalet — tę zasadniczą wadę, że jest bardzo kosztowna, gdy zważyć, że pociąga za sobą koszt do 4.000 na rodzinę osadnika.</u>
<u xml:id="u-4.26" who="#TadeuszSchaetzel">Odnośnie do wychodźstwa do Palestyny podkreślić należy, że wskutek znanych wypadków politycznych na tym terenie liczba emigrantów zmalała do znikomych rozmiarów, bo z 25.000 osób w 1935 r. do 3.000 w roku ubiegłym. W świetle tych cyfr Palestyna nie może być uważana dzisiaj za środek rozwiązujący zagadnienie nadmiaru ludności żydowskiej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-4.27" who="#TadeuszSchaetzel">Reasumując należy stwierdzić, że emigracja w obecnym stanie rzeczy odgrywa bardzo niewielką rolę na naszym rynku pracy.</u>
<u xml:id="u-4.28" who="#TadeuszSchaetzel">Gdy wszystkie wysiłki w kierunku zatrudnienia bezrobotnych 100-procentowego efektu nie dają, gdy ogólne kwantum pracy jest ograniczone i nie starcza na obdzielenie wszystkich poszukujących pracy — wówczas specjalnego znaczenia nabiera właściwa organizacja rynku pracy pod naczelnym, najkapitalniejszym hasłem możliwie najsprawiedliwszego podziału pracy.</u>
<u xml:id="u-4.29" who="#TadeuszSchaetzel">Tu na pierwszy plan wysuwa się sprawa zatrudnienia młodzieży. Zgodnie z zatwierdzonym przeze mnie programem podjął w tej sprawie poważne prace badawcze Instytut Spraw Społecznych. Z materiałów przez tenże Instytut zebranych okazuje się, że mamy ogółem w Polsce (łącznie z rolnictwem) 545.000 młodzieży, wchodzącej co rok w wiek pracy, opróżnia się zaś tylko 245.000 miejsc pracy, a zatem powstaje zapotrzebowanie na około 300.000 nowych miejsc pracy rocznie.</u>
<u xml:id="u-4.30" who="#TadeuszSchaetzel">Okazuje się dalej, że wśród młodzieży miejskiej w grupie chłopców w wieku 15–17 lat zarobkuje zaledwie trzecia część, w grupie 18–20 lat mniej niż dwie trzecie, a nawet w grupie od 21–23 lat tylko trzy czwarte. W Niemczech np. spośród chłopców w wieku 15–17 lat pracuje znaczna większość, a już w wieku 18–19 lat większość ta przekracza 90%. Odsetki w Anglii są jeszcze większe.</u>
<u xml:id="u-4.31" who="#TadeuszSchaetzel">Problem młodzieży jest problemem kapitalnym, be jest to przecież element najbardziej podatny na różne wpływy, bo wszak na barkach tej młodzieży spocznie kiedyś los Polski. Nie wolno nam jego rozwiązania odkładać do momentu całkowitego rozwiązania ogólniej kwestii bezrobocia w mieście i na wsi. Codzienna praktyka biur pośrednictwa Funduszu Pracy wskazuje, że istnieją obecnie w Polsce duże liczby młodzieży w wieku do 25 lat, która dotychczas nigdy nie pracowała! Z tej trybuny chcę stwierdzić, że punktem honoru Państwa winno być zapewnienie pracy przede wszystkim tym, którzy się już w wolnej Ojczyźnie urodzili!</u>
<u xml:id="u-4.32" who="#TadeuszSchaetzel">Pewne próby doraźnego zatrudnienia są na razie prowadzone w formie tzw. hufców pracy, pozostających od roku pod kierownictwem władz wojskowych. Są to jednak mimo wszystko tylko paliatywy, a zagadnienie czeka jeszcze załatwienia w swym całokształcie.</u>
<u xml:id="u-4.33" who="#TadeuszSchaetzel">Stan podjętych prac w podległym mi resorcie pozwala mi żywić nadzieję, że jeszcze w bieżącym roku będę mógł wystąpić z konkretnym planem zatrudnienia młodzieży.</u>
<u xml:id="u-4.34" who="#TadeuszSchaetzel">Aby rozszerzyć możliwość planowego wpływu na regulowanie rynku pracy, przeprowadziłem ostatnio zasadę wyłączności zapośredniczania do pracy przy robotach publicznych biur Funduszu Pracy. By móc potrzeby rynku pracy dobrze poznać i właściwie go regulować, jest ze wszech miar pożądane możliwie całkowite ze środkowanie pośrednictwa pracy także przy innych robotach w jednym ręku, w ręku Funduszu Pracy.</u>
<u xml:id="u-4.35" who="#TadeuszSchaetzel">W zamierzeniach naszych na tym odcinku liczymy na zrozumienie i pomoc społeczeństwa, ze swej zaś strony dołożymy starań, by w zakresie obsługi zakładów pracy przy pośrednictwie osiągnąć maksimum sprawności.</u>
<u xml:id="u-4.36" who="#TadeuszSchaetzel">Jak już wspomniałem, rok ubiegły przeszedł pod znakiem poprawy koniunktury gospodarczej. Nic też dziwnego, że na odcinku ochrony pracy możemy zanotować także pewne sukcesy. Myślę tu w szczególności o wprowadzonych w tym roku przepisach o układach zbiorowych.</u>
<u xml:id="u-4.37" who="#TadeuszSchaetzel">Z okresu reglamentacji przez Państwo indywidualnych stosunków prawnych między pracownikiem i pracodawcą posunęliśmy się o krok dalej, dając ramy prawne do regulowania tych stosunków między zespołami. Muszę podkreślić dodatnie znaczenie tej ustawy zarówno dla strony pracowniczej, jak i dla pracodawców. Przez możność nadlania układowi zbiorowemu mocy powszechnie obowiązującej ustawa wpływa korzystnie na pozycję znacznej jeszcze ciągle liczby pracowników niezrzeszonych, z drugiej strony ta możność automatycznego oddziaływania układu zbiorowego na treść indywidualnych umów o pracę położy kres nielojalnej konkurencji kosztem płac robotniczych, stwarzanej często przez przedsiębiorstwa niezrzeszone na niekorzyść zrzeszonych.</u>
<u xml:id="u-4.38" who="#TadeuszSchaetzel">W oparciu o tę ustawę zostały w roku ubiegłym ustalone nowe Warunki pracy we Wszystkich najważniejszych gałęziach produkcji; warunki te zostały ustalone bądź w formie układów zbiorowych bądź w formie również w zeszłym roku uproszczonego postęp owiania rozjemczego. Ustalono w tym roku nowe warunki pracy w przemyśle włókienniczym na terenie wszystkich jego ważniejszych ośrodków, w górnictwie węglowym, w przemyśle naftowym, w hutnictwie żelaznym, w cukrowniach, w porcie gdyńskim, w hutach szklanych butelkowych oraz w licznych przemysłach lokalnego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-4.39" who="#TadeuszSchaetzel">Uregulowane powyższą drogą zatargi zbiorowe miały za podkład przeważnie kwestie podwyżki płac. Postulaty o zwyżkę zbiegają się z poprawą koniunktury gospodarczej. Wydaje się zrozumiałym, że w efektach poprawy gospodarczej świat pracowniczy chce brać udział. W danym wypadku tendencja w tym kierunku znalazła bodziec we wzroście cen artykułów pierwszej potrzeby, dającym się odczuć zwłaszcza w pierwszym kwartale tego roku; pamiętajmy bowiem, że w przeciętnym budżecie rodziny robotniczej wydatki tylko na żywność stanowią do 65% zarobku, nic zatem dziwnego, że sfery te są bardzo wrażliwe na wahania cen artykułów pierwszej potrzeby.</u>
<u xml:id="u-4.40" who="#TadeuszSchaetzel">Ogólny dochód warstw pracowniczych w roku ubiegłym wzrósł o 11 punktów, tj. o 20%.</u>
<u xml:id="u-4.41" who="#TadeuszSchaetzel">Zwiększenie tego dochodu jest rezultatem zarówno wzrostu zatrudnienia jak i podwyżki stawek płac, która na odcinkach regulowanych w wyżej wskazanej drodze waha się w granicach 5–12%.</u>
<u xml:id="u-4.42" who="#TadeuszSchaetzel">Ta polityka rozjemcza przyczyniła się snadnie do odciążenia ogólnej sytuacji wewnętrzne-politycznej to utrzymania w stosunkach pracy spokoju i porządku.</u>
<u xml:id="u-4.43" who="#TadeuszSchaetzel">Po raz pierwszy także od lat 8 przy regulacji zbiorowych warunków pracy dla robotników rolnych sprawę załatwiono dla 10 województw w drodze umowy zbiorowej bez uciekania się do orzeczeń nadzwyczajnych komisyj rozjemczych. Niewątpliwie jest to świadectwem z jednej strony spokojniejszych nastrojów na odcinku ruchów zarobkowych a z drugiej zaufania, jakie warstwy pracownicze i pracodawców nabrały do instytucji układów zbiorowych i roli przy ich załatwianiu organów państwowych.</u>
<u xml:id="u-4.44" who="#TadeuszSchaetzel">Z naturalnego układu stosunków wynikło, że ogrom pracy przy zbiorowym regulowaniu w tej drodze warunków pracy musiał obciążyć inspekcję. Toteż jej działalność w roku ubiegłym przede wszystkim na tym polu się uwydatniła, Jeżeli przy tym zważę, że funkcja pośrednictwa przy zawieraniu układów zbiorowych jest żmudna i wymaga wielkiego wysiłku energii i czasu, to stwierdzić mogę, że inspekcja w opanowaniu sytuacji stawała na wysokości zadania i obowiązek swój dobrze spełniła.</u>
<u xml:id="u-4.45" who="#TadeuszSchaetzel">W roku bieżącym cały szereg funkcyj obciążających inspekcję odpadnie, toteż można będzie położyć silniejszy nacisk na kontrolę stanu bezpieczeństwa i higieny w zakładach pracy, by zapewnić lepsze bezpieczeństwo życia i zdrowia robotnikom, tym więcej, że wysiłek w tym kierunku zaoszczędza społeczeństwu zdrowy materiał ludzki i nieproduktywny, w setki milionów idący wydatek na renty i inne straty z tytułu wypadków.</u>
<u xml:id="u-4.46" who="#TadeuszSchaetzel">Gdy mowa o bezpieczeństwie i higienie pracy, należy wspomnieć o silnym wciągnięciu w orbitę tej akcji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Została tam utworzona specjalna komórka dla celów profilaktycznych, mająca żywy kontakt z zainteresowanymi sferami przemysłowymi. Pracuje nad tym zagadnieniem także Instytut Spraw Społecznych, który poszczycić się już może szeregiem prac teoretycznych i praktycznych w tym zakresie.</u>
<u xml:id="u-4.47" who="#TadeuszSchaetzel">Ponadto, aby w akcji podniesienia stanu bezpieczeństwa osiągnąć lepsze wyniki, powołałem przy Ministerstwie Opieki Społecznej specjalną Komisję Bezpieczeństwa Pracy, w której obok przedstawicieli władz państwowych zasiadają także przedstawiciele właściwej instytucji ubezpieczeniowej oraz przedstawiciele życia gospodarczego. W ścisłej współpracy z przedstawicielami życia gospodarczego spodziewam się osiągnąć wydatne rezultaty w zahamowaniu stale narastającej armii inwalidów pracy, kalek i wdów.</u>
<u xml:id="u-4.48" who="#TadeuszSchaetzel">Na specjalną uwagę zasługuje zrealizowanie w roku ubiegłym skrócenia czasu pracy w górnictwie węglowym.</u>
<u xml:id="u-4.49" who="#TadeuszSchaetzel">Dzisiaj po kilkumiesięcznej już próbie mogę stwierdzić, że przeprowadzona reforma nie wywołała żadnych wstrząsów gospodarczych, a klasa robotnicza polska wykazała przy jej realizowaniu wielkie uświadomienie obywatelskie i zrozumienie istotnych warunków kraju, a przemysłu węglowego w szczególności.</u>
<u xml:id="u-4.50" who="#TadeuszSchaetzel">Niemniej skrócenie czasu pracy w jednym z naszych przemysłów eksportowych wzmaga nasze zainteresowanie się czasem pracy w przemyśle węglowym naszych konkurentów. Toteż w czasie zapowiedzianej na maj roku bieżącego Międzynarodowej Konferencji Węglowej, która ma się zająć także zagadnieniem skrócenia czasu pracy w górnictwie, Polska zajmie zdecydowane stanowisko w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-4.51" who="#TadeuszSchaetzel">Jeszcze jedno zagadnienie z zakresu ochrony pracy chciałbym poruszyć. To sprawa chałupnictwa, zatrudniającego do pół miliona ludzi. Jest to zagadnienie, które wymaga w Polsce unormowania i uporządkowania. Przez brak organizacji kredytu z jednej i zbytu z drugiej strony jest to warstwa pracownicza oddana w szpony wyzysku, nie spotykanego na żadnym innym odcinku pracy. Przemysł chałupniczy, dla kontroli nieuchwytny, w dzisiejszej formie dezorganizuje rynek, a szczególnie daje się we znaki rzemiosłu. Doceniając wagę tego problemu wystąpiliśmy z inicjatywą, aby zakres działania istniejącej pod przewodnictwem p. Ministra Przemysłu i Handlu Komisji do Spraw Przemysłu Ludowego i Domowego rozszerzyć także na chałupnictwo. Komisja ta centralizuje wszystkie wysiłki, zmierzające do przyjścia z pomocą finansową przemysłowi ludowemu, domowemu i chałupniczemu.</u>
<u xml:id="u-4.52" who="#TadeuszSchaetzel">Do zagadnień ochrony pracy zaliczam również warunki bytu pracowników i spędzanie czasu w chwilach wolnych od pracy zawodowej. Na pierwszy plam wysuwa się tu sprawa mieszkaniowa i sprawa wywczasów.</u>
<u xml:id="u-4.53" who="#TadeuszSchaetzel">Nie będę przytaczał cyfr, obrazujących całą nędze mieszkań robotniczych w Polsce, którą w tak ponurych, ale jakże prawdziwych barwach przedstawił referent budżetu p. Tomaszkiewicz. Powiem tylko, że sprawa ta jest przedmiotem stałej troski podległego mi resortu i wysiłków w kierunku rozwoju robotniczego budownictwa mieszkaniowego w granicach rozporządzalnych środków zarówno Funduszu Pracy, jak i instytucyj ubezpieczeniowych.</u>
<u xml:id="u-4.54" who="#TadeuszSchaetzel">W związku z nędzą mieszkaniową tym większego znaczenia nabiera sprawa wczasów robotniczych. Racjonalne wykorzystanie urlopów i innych wolnych od pracy chwili obok regeneracji sił i podniesienia tężyzny duchowej i fizycznej wnieść winno chwilę radości życia w szarzyznę codziennie go bytowania.</u>
<u xml:id="u-4.55" who="#TadeuszSchaetzel">Akcję organizacji wczasów robotniczych prowadzi już szereg instytucyj społecznych. Prace Ministerstwa Opieki Społecznej idą w kierunku skoordynowania i planowego zespolenia wysiłków tych organizacyj społecznych, by tą drogą uzyskać możliwie najlepsze rezultaty. Dalecy jesteśmy od myśli etatyzowania tej akcji; przeciwnie, uważam za jedynie racjonalne w naszych polskich stosunkach utrzymanie tej akcji w rękach organizacji par excellence społecznych. Pragnę tylko akcji tej w miarę możności pomóc.</u>
<u xml:id="u-4.56" who="#TadeuszSchaetzel">Przechodzę z kolei do drugiego wielkiego działu ustawodawstwa społecznego, do działu, dającego ochronę pracownikom w złych chwilach życia, wypadkiem losowym spowodowanych. Przechodzę do sprawy ubezpieczeń społecznych. Tu chciałbym w pierwszym rzędzie dać wyraz swym poglądom na podniesione przez niektórych członków Izb parlamentarnych wątpliwości co do celowości obciążeń na rzecz ubezpieczeń społecznych. Podniesiono tu mianowicie, że tzw. obciążenie na rzecz ubezpieczeń społecznych jest u nas w zestawieniu z poziomem płac czy nawet z naszym skromnym jeszcze dochodem społecznym nadmiernie wysokie. Temu poglądowi muszę się przeciwstawić. Ubezpieczenia społeczne to przymusowa samopomoc społeczna, chroniąca pracownika najemnego przed ryzykiem, nierozerwalnie z jego pracą i warsztatem związanym. Właśnie w kraju zamożnym można, przypuszczam, przymus udziału w ochronie przed ryzykiem ograniczyć do minimum, gdyż budżet osobisty pracownika jest dość duży na to, aby pracownik najemny ubezpieczał się dobrowolnie. W naszym ubogim jeszcze gospodarstwie narodowym poziom płac jest z konieczności dość niski, a bieżące potrzeby konsumcyjne pracownika zdrowego i zatrudnionego są w stosunku do jego skromnych zarobków zbyt znaczne, by ryzyko choroby, niezdolności do pracy, utraty pracy, śmierci dostatecznie silnie przemawiało do jego wyobraźni, aby pracownik przeznaczał dostateczną część swego dochodu na ubezpieczenie dobrowolne lub inną formę przezorności. W tych warunkach przymus ubezpieczenia i to właśnie społecznego, w którym pracownicy, reprezentujący tzw. „ryzyka lepsze” (tj. pracownicy zdrowi, młodzi lub lepiej zarabiający), dopłaca ja do wydatków na „ryzyka gorsze”, staje się koniecznością państwową i społeczną i musi mieć stosunkowo poważny rozmiar.</u>
<u xml:id="u-4.57" who="#TadeuszSchaetzel">W myśl wywodów powyższych stwierdzić trzeba absolutną konieczność istnienia szeroko rozbudowanego systemu ubezpieczeń społecznych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-4.58" who="#TadeuszSchaetzel">Przed rokiem przed Wysoką Izbą wypowiedziałem pogląd, że ubezpieczenia społeczne po niedawnych licznych przeobrażeniach organizacyjnych wymagają pewnego okresu stabilizacji. Podgląd oparty jest na tezie, iż nie można z góry uznać za słuszną krytyki, która, skierowana pod adresem pewnej instytucji jako takiej, opiera się na niepełnych, fragmentarycznych wynikach jej działania. Konkretnie mówiąc — system ubezpieczeń społecznych, stworzony przez ustawę o ubezpieczeniu społecznym, nie był jeszcze w pełni rozwinięty, co miało w dziedzinie wykonania jej przepisów tym większe znaczenie, że ustawa ta masę kwestyj odsyłała do rozporządzeń wykonawczych, przez dłuższy czas nie wydawanych.</u>
<u xml:id="u-4.59" who="#TadeuszSchaetzel">Toteż postawiłem sobie przede wszystkim za zadanie wykończenie to uporządkowanie stanu prawnego i organizacyjnego. 2e w tej sprawie było jeszcze dużo do zrobienia, niech świadczy fakt, że w roku ubiegłym zostało wydanych względnie przygotowanych do wydania, kilkanaście rozporządzeń wykonawczych. Całkowity sąd o takich czy innych wadach i zalotach systemu będzie można wydać po pewnym okresie pełnego jego funkcjonowania.</u>
<u xml:id="u-4.60" who="#TadeuszSchaetzel">Dążąc do uporządkowania stanu prawnego w dziedzinie ubezpieczeniowej, postawiłem także na porządku aktualnych prac sprawę orzecznictwa ubezpieczeniowego. Nie ulega bowiem wątpliwości, że do dezorientowania opinii w sprawach ubezpieczeniowych nie mało też przyczynia się stan, w którym niejednolite, a wynikające z jego struktury orzecznictwo utrudnia instytucjom ubezpieczeniowym wytworzenie właściwego wykonawstwa, a zainteresowanym ubezpieczonym i pracodawcom dochodzenie swych praw. Projekt ustawy — mam nadzieję — będzie mógł być Wniesiony pod obrady Wysokiej Izby jeszcze w czasie bieżącej sesji. Obok niewątpliwego efektu organizacyjnego przez stworzenie jednolitego aparatu orzeczniczego dla wszystkich działów publicznych ubezpieczeń społecznych i jednolitych norm proceduralnych, nie bez znaczenia będzie fakt oderwania się wreszcie od różnych jeszcze zaborczych przepisów na znacznym odcinku; do tego rezultatu przywiązuję duże znaczenie moralne, gdyż razić musi ambicję każdego Polaka cytowanie po 20 latach niepodległego istnienia różnych zaborczych rozporządzeń cesarskich i królewskich jako podstawy prawnej decyzji polskiego sądu, organu polskiej władzy.</u>
<u xml:id="u-4.61" who="#TadeuszSchaetzel">Drugą zdobyczą ubiegłego roku w dziedzinie ubezpieczeń społecznych jest rozszerzenie działalności świadczeniowej.</u>
<u xml:id="u-4.62" who="#TadeuszSchaetzel">A więc na podkreślenie zasługuje fakt rozpoczęcia wypłaty normalnych świadczeń w robotniczym ubezpieczeniu emerytalnym, opartym na ustawie o ubezpieczeniu społecznym. W tym bowiem roku upłynął minimalny okres ubezpieczenia, którego się wymaga dla nabycia prawa do renty. Dalsza działalność świadczeniowa tego ubezpieczenia opierać się już będzie na własnym ubezpieczeniu robotnika, podczas gdy dotychczasowe tzw. zaopatrzenia inwalidzkie mają charakter jak gdyby świadczeń opiekuńczych.</u>
<u xml:id="u-4.63" who="#TadeuszSchaetzel">Stabilizacja organizacyjna oraz zadowalający stan finansowy ubezpieczenia chorobowego, osiągnięte dzięki dokonanym na tym odcinku pracom, jak i poprawie koniunktury, pozwoliły w roku ubiegłym na podwyższenie świadczeń chorobowych. Podwyższona została mianowicie wysokość zasiłków chorobowych o 20% i zasiłków dla położnic o 50%. Jakkolwiek podwyżkę zarządziłem jedynie na rok, nadal jednak zadowalający stan finansowy ubezpieczenia chorobowego pozwoli mi na dalsze utrzymanie podwyżki, W zrozumieniu słuszności tezy, że troska społeczeństwa w dziedzinie ochrony zdrowia i życia jednostki powinna iść w pierwszej linii w kierunku zapobiegania grożącym niebezpieczeństwom, a dopiero następnie łagodzić skutki stwierdzonego już wydarzenia — skierowania została uwaga instytucyj ubezpieczeniowych na profilaktykę. O profilaktyce w zakresie wypadków przy pracy już wspominałem. Tu chciałbym tylko dodać, że opracowana ostatnio zmiana tzw. taryfy niebezpieczeństwa w ubezpieczeniu od wypadków i chorób zawodowych kładzie bardzo silny nacisk na organizację bezpieczeństwa w warsztatach pracy, premiując przedsiębiorstwa, prowadzące systematyczną walkę z wypadkami, i obciążając w większym stopniu przedsiębiorstwa, zaniedbujące się pod tym względem.</u>
<u xml:id="u-4.64" who="#TadeuszSchaetzel">Ubezpieczalnie podjęły również szeroką akcję profilaktyczną w zakresie ogólnej zdrowotności, wydatkując na ten cel w roku ubiegłym 4 miliony złotych. Akcję tę skoordynowano z organami publicznej służby zdrowia i samorządami.</u>
<u xml:id="u-4.65" who="#TadeuszSchaetzel">W szczególności została rozszerzona akcja walki z gruźlicą. Instytucje ubezpieczeniowe są obecnie w fazie rozbudowy sanatoriów gruźliczych o 900 łóżek. Na przestrzeni najbliższych lat zamierzone jest powiększenie sanatoriów ubezpieczeniowych o dalsze 2000 łóżek.</u>
<u xml:id="u-4.66" who="#TadeuszSchaetzel">W zrozumieniu znaczenia wypoczynku jako profilaktyki zdrowotnej ubezpieczalnie społeczne skierowały w ubiegłym roku kilkadziesiąt tysięcy dzieci robotniczych oraz robotników i robotnic na kolonie letnie i leczniczo-wypoczynkowe.</u>
<u xml:id="u-4.67" who="#TadeuszSchaetzel">W braku dostatecznej sieci powszechnych szpitali instytucje ubezpieczeniowe rozszerzają własny w tym zakresie stan posiadania oraz przychodzą z pomocą finansową samorządom przy budowie szpitali powszechnych. Bliżej o tej stronie działalności wspomnę przy omawianiu zagadnień zdrowia publicznego.</u>
<u xml:id="u-4.68" who="#TadeuszSchaetzel">Dążąc do zapewnienia lecznictwu ubezpieczeniowemu należytego poziomu, opartego na ostatnich zdobyczach wiedzy i sztuki lekarskiej, powołałem przy Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych Radę Naukowo-Lekarską, złożoną z lekarzy, delegowanych przez najważniejsze ośrodki uniwersyteckie. Rada pracuje obecnie nad sprawami ogólnej profilaktyki, leczenia gruźlicy oraz nad metodami szkolenia lekarzy w dziedzinie medycyny społecznej.</u>
<u xml:id="u-4.69" who="#TadeuszSchaetzel">Dążąc do udoskonalenia działalności instytucyj ubezpieczeniowych, zwróciłem uwagę na wyniki prac powołanej przez mego poprzednika specjalnej komisji do zbadania zagadnień z zakresu ubezpieczeń społecznych, do której wchodzili przedstawiciele związków pracodawców i pracowników oraz rzeczoznawcy ubezpieczeń społecznych. Materiał przez komisję opracowany zawiera cały szereg postulatów pod adresem instytucyj ubezpieczeń społecznych o charakterze bądź merytorycznym, bądź proceduralnym, z których 48 zostało bądź już uwzględnionych, bądź też prowadzone są prace nad ich uwzględnieniem; nieliczne pozostałe zostaną uwzględnione po bardziej szczegółowym przepracowaniu.</u>
<u xml:id="u-4.70" who="#TadeuszSchaetzel">Z merytorycznych zagadnień, rozstrzygniętych w roku ubiegłym, wspomnieć muszę jeszcze o rozszerzeniu listy chorób zawodowych, objętych ubezpieczeniem wypadkowym, z 3 pozycyj o dalsze 8. W związku z rozwojem naszego przemysłu rozszerzenie to ma doniosłe znaczenie dla robotników przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-4.71" who="#TadeuszSchaetzel">Ubezpieczenia społeczne przebyły już okres perturbacyj, spowodowanych reorganizacją i ogólnym położeniem gospodarczym, i wkroczyły na drogę normalnej działalności. Szereg zasadniczych zagadnień z tej dziedziny, które w specjalnej atmosferze minionego okresu nie mogły i nie powinny były być rozwiązywane, dojrzały już do wszechstronnego rozważenia w świetle osiągniętych doświadczeń, zanim ujęte zostaną w formę konkretnych aktów ustawodawczych lub administracyjnych. Za najwłaściwszy teren takich rozważań uważam radę ubezpieczeń społecznych, w której głos mają przedstawiciele świata pracy i sfer gospodarczych oraz znawcy zagadnień ubezpieczeniowych. Ponieważ mandaty dotychczasowych członków rady wygasły, zwróciłem się do organizacyj pracodawców i pracowników o przedstawienie kandydatów. Nie wątpię, że rada będzie łącznikiem pomiędzy społeczeństwem i ubezpieczeniami społecznymi i cenną pomocą w rozwiązywaniu trudnych i skomplikowanych zagadnień w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-4.72" who="#TadeuszSchaetzel">Niezależnie od wewnętrznej polityki socjalnej Ministerstwo Opieki Społecznej bierze żywy udział w całokształcie działalności Międzynarodowej Organizacji Pracy, zwracając zwłaszcza uwagę na wszystkie dziedziny, które dla Polski mają wielkie znaczenie.</u>
<u xml:id="u-4.73" who="#TadeuszSchaetzel">Dowodem należytego doceniania naszej współpracy z Międzynarodową Organizacją Pracy jest zeszłoroczny ponowny wybór Polski na okres trzyletni do Rady Administracyjnej Międzynarodowego Biura Pracy. Miejsce to utrzymujemy z wyboru od chwili ukonstytuowania się tego ważnego instrumentu międzynarodowej polityki socjalnej.</u>
<u xml:id="u-4.74" who="#TadeuszSchaetzel">Jeżeli chodzi o pracę na najbliższą przyszłość, to podkreślić muszę zainteresowanie, jakie przywiązujemy do konferencji ekspertów, zwołanej na luty r. b., w sprawie emigracji osiedleńczej, która winna, przyczynić się do szybszego rozwiązania w przekroju międzynarodowym tego ważnego problemu.</u>
<u xml:id="u-4.75" who="#TadeuszSchaetzel">Równolegle z polityką socjalną wewnątrz Państwa mu simy jako państwo emigracyjne prowadzić szeroką politykę społeczno-zewnętrzną, mającą na oku ochronę obywatela polskiego także wtedy, gdy staje przy warsztacie pracy na obczyźnie. Polityka Państwa w tej dziedzinie polega na bliskiej współpracy z Międzynarodową Organizacją Pracy oraz na zawieraniu odpowiednich umów z państwami imigracyjnymi.</u>
<u xml:id="u-4.76" who="#TadeuszSchaetzel">Zapewnienie Polakowi za granicą należytego miejsca przy warsztacie pracy nie załatwia jeszcze wszystkiego. Chodzi jeszcze o zapewnienie polskim emigrantom i reemigrantom w jak najszerszym zakresie wszystkich dobrodziejstw społecznego ustawodawstwa ochronnego, stanowiących naturalny ekwiwalent ciężkiej i żmudnej pracy, z której korzysta gospodarstwo państw imigracyjnych. Na plan pierwszy wysuwa się tu zasada równouprawnienia naszych obywateli z obywatelami państw imigracyjnych w zakresie ubezpieczeniowym i opiekuńczym.</u>
<u xml:id="u-4.77" who="#TadeuszSchaetzel">Duże znaczenie — zarówno ze względu na zabezpieczenie warunków egzystencji naszego emigranta i reemigranta, jak i pod kątem widzenia ogólnych interesów gospodarczych — posiada sprawa ochrony uprawnień ubezpieczeniowych, nabytych za granicą. Dlatego też przykładam wagę do dalszego zacieśnienia i rozwijania sieci umów międzynarodowych, zapewniających naszym obywatelom równouprawnienie z obywatelami państw-kontrahent ów w zakresie ubezpieczeń społecznych oraz zachowanie praw ubezpieczeniowych w razie powrotu z zagranicy do Polski.</u>
<u xml:id="u-4.78" who="#TadeuszSchaetzel">W ostatnim roku podjęliśmy przeto — lecz jeszcze nie zakończyli — rokowania z Francją, mające na celu ostateczne zastosowanie tych uznanych już od dawna międzynarodowe postulatów do uprawnień, nabywanych pod rządami szeroko rozbudowanego francuskiego ustawodawstwa ubezpieczeniowego.</u>
<u xml:id="u-4.79" who="#TadeuszSchaetzel">Prowadziliśmy też dalsze prace nad rozbudową umowy polsko-niemieckiej o ubezpieczeniu społecznym z 11 czerwca 1931 r., opartej na słusznych i dobrych założeniach, nie wykonywanej jednak w sposób całkowicie zadowalający skutkiem wysuwania przez niektóre instytucje niemieckie wciąż nowych wątpliwości interpretacyjnych.</u>
<u xml:id="u-4.80" who="#TadeuszSchaetzel">Równolegle do prac, prowadzonych na terenie międzynarodowym, doprowadziliśmy do zawarcia w kwietniu r. ub. układu z W. M. Gdańskiem, gwarantującego polskim robotnikom i pracownikom umysłowym, zatrudnionym na tym obszarze, zachowanie praw, nabytych w gdańskim ubezpieczeniu społecznym. Projekt ustawy w sprawie zatwierdzenia tego układu został już przez Sejm uchwalony.</u>
<u xml:id="u-4.81" who="#TadeuszSchaetzel">Przypomnę jeszcze o roli, jaką w tym zakresie może odegrać konwencja Międzynarodowej Organizacji Pracy o zachowaniu praw rentowych emigrantów, która w zbiorowej płaszczyźnie multilateralnej ma zastosować pozytywne zdobycze umów bilateralnych; ma ona mianowicie na celu zapobieganie niepomyślnym następstwom w dziedzinie społecznego ubezpieczenia emerytalnego przy przechodzeniu pracownika z pracy i ubezpieczenia w jednym państwie do pracy i ubezpieczenia w innym państwie. Wniosek w sprawie ratyfikacji tej konwencji, uchwalonej przy czynnym współudziale delegacji polskiej, został już przez Wysokie Izby załatwiony.</u>
<u xml:id="u-4.82" who="#TadeuszSchaetzel">Bierzemy też czynny udział w pracach instytucyj międzynarodowych, takich jak: Komitet Rzeczoznawców do spraw opieki nad ubogimi cudzoziemcami przy Lidze Narodów, Komisja Rzeczoznawców dla spraw ubezpieczeń społecznych, Komisja, Spraw Społecznych Ligi Narodów, zajmująca się w szczególności badaniem spraw związanych z opieką nad dziećmi i młodzieżą, i w ogóle we wszelkich zamierzeniach, mających na celu walkę z trapiącymi, ludzkość klęskami społecznymi: z nierządem, z handlem kobietami i dziećmi, z handlem narkotykami itd.</u>
<u xml:id="u-4.83" who="#TadeuszSchaetzel">Gdy podsumuję wyniki polityki socjalnej w roku ubiegłym, to z zadowoleniem stwierdzić muszę, że mimo dużego ożywienia na gruncie ruchów pracowniczych rok ten dał Państwu spokój socjalny, dał możność nabrania rozmachu gospodarcze go bez wstrząsów. Gdy porównamy ruch strajkowy w pierwszym półroczu 1936 i 1937 roku, to okaże się wprawdzie, że liczba strajków w roku ubiegłym w zestawieniu z rokiem 1936 wzrosła o 8%, ale równocześnie liczba zakładów, objętych tymi strajkami, spadła nieomal o 20%, liczba strajkujących zmniejszyła się prawie o połowę, bo o 46%, liczba straconych robotnikodni — o 37%. Czegóż to dowodzi? Że ruch strajkowy, ożywiwszy się wraz z ożywieniem gospodarczym, stracił już na napięciu.</u>
<u xml:id="u-4.84" who="#TadeuszSchaetzel">Suma zarobków, wypłacanych w górnictwie, hutnictwie i przemyśle przetwórczym, jak to podał p. referent budżetu w swym przemówieniu na komisji, wzrosła w roku ubiegłym w porównaniu z rokiem poprzednim o 160 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-4.85" who="#TadeuszSchaetzel">W tym samym czasie wprawdzie wzrosły i koszty utrzymania, jednakże nie w tym zatrważającym stosunku, jak to przedstawiał p. poseł referent. Wskaźnik kosztów utrzymania wynosił w roku ubiegłym: dla rodzin robotniczych 64,9 wobec 60,9 w r. 1936, dla rodzin pracowników umysłowych 68,3 wobec 66,3 w roku 1936 przy podstawie 100 w r. 1928. Różnica dla obu tych grup tłumaczy się aż nadto wyraźnie wielką wagą kosztów żywności w budżecie polskiego robotnika, co oczywiście świadczy o niskim poziomie jego bytu.</u>
<u xml:id="u-4.86" who="#TadeuszSchaetzel">Niemniej przecież nie należy zapominać, że płace realne, tj. zdolność nabywcza robotników, właśnie skutkiem olbrzymiego niedawno zahamowanego spadku cen żywności, których ostatnia zwyżka nie zdołała podciągnąć nawet do 60% wyśrubowanego poziomu z roku 1928 — przekraczają jeszcze o jakieś 25% poziom płac realnych z tego roku wyjątkowej niejako pomyślności gospodarczej. Dodajmy do tego wzrost zatrudnienia, wprawdzie nikły jeszcze, niestety, w stosunku do potencjału siły roboczej, a musimy uznać, że położenie materialne robotnika, zatrudnionego w Polsce w okresie pomyślniejszej sytuacji gospodarczej, wraz z nią ulega polepszeniu. Inaczej zresztą być nie może.</u>
<u xml:id="u-4.87" who="#TadeuszSchaetzel">Jednakowymi obywatelami Rzeczypospolitej są i ci ze wsi, którzy zbywają produkty żywnościowe i nabywają w zamian za nie artykuły fabryk miejskich, i ci z miasta, którzy mając dzięki tamtym zatrudnienie, narzekają, że chleb podrożał.</u>
<u xml:id="u-4.88" who="#TadeuszSchaetzel">Popróbowaliśmy w Ministerstwie przeprowadzić wyliczenie, ile otrzymał robotnik miejski na tę podwyżkę cen żywności, i doszliśmy do wniosku, że podwyżka rocznego zarobku robotnika wyniosła, średnio niecałe 144 zł, mianowicie: w przemyśle metalowym 151 zł, we włókiennictwie 148 zł, w przemyśle naftowym 136 zł, w przemyśle budowlanym 130 zł, w górnictwie węglowym około 118 zł, w hutnictwie 71 zł.</u>
<u xml:id="u-4.89" who="#TadeuszSchaetzel">W zestawieniu z dochodem robotnika w krajach bogatych — ba, choćby z zasiłkiem bezrobotnego Anglika — są to cyfry bardzo małe. Ale w skali naszego gospodarstwa narodowego, na tle naszego 16-miliardowego dochodu społecznego, wobec nie sięgającego 100 zł na miesiąc przeciętnego zarobku robotniczego i całej naszej skromnej rzeczywistości gospodarczej z jednej strony, zaś naszych cen artykułów pierwszej potrzeby z drugiej — stanowią one już pewien postęp.</u>
<u xml:id="u-4.90" who="#TadeuszSchaetzel">Krzywa cen, krzywa zarobków są rezultatem wielu złożonych sił i oddziaływań wewnątrz kraju i poza jego granicami. Rząd Polski może sobie powiedzieć, że obie te linie, zwłaszcza od końca 1935 r., zmierzają ku wyrównaniu nie bez jego świadomego i planowego udziału. Działanie świadome i planowe jest właśnie polityką, w danym razie polityką na odcinku społeczno-gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-4.91" who="#TadeuszSchaetzel">Łatwo czynić na tym polu posunięcia efektowne. Społeczeństwo nie może jednak być w każdym razie obiektem prób nieopatrznych.</u>
<u xml:id="u-4.92" who="#TadeuszSchaetzel">Wynikają stąd dla kierownictwa resortu, poświęconego polityce społecznej, i dla personelu tego resortu znaczne trudności, w Polsce zaś większe, niż w państwach o starszych tradycjach rodzimej polityki społecznej. Dziś wszakże i my posiadamy już za sobą doświadczenie prawie dwóch dziesiątków lat czynnego budownictwa własnego gmachu państwowego, budownictwa, prowadzonego w czasach niezwykle intensywnego życia wszystkich społeczeństw cywilizowanych, Pracując na własnym gruncie, ani na chwilę nie tracąc z oczu własnej rzeczywistości ani dystansu, jaki ją dzieli od rzeczywistości innych krajów, musimy pilnie przypatrywać się temu, co się w nich dzieje. Jeżeli bowiem prawdą jest, że rozwój społeczno-gospodarczy wszystkich narodów idzie mniej więcej podobnymi drogami, to idee społeczne przenikają poprzez granice państw z szybkością i siłą, powiedziałbym, błyskawiczną. Musimy pilnie ważyć, które z nich po przeszczepieniu na naszą glebę mogłyby wydać w naszym klimacie owoce i nasiona lepszego jutra, a co z tych obcych wzorów mogłoby dać w naszych warunkach powikłania chorobowe.</u>
<u xml:id="u-4.93" who="#TadeuszSchaetzel">Dlatego też w Polsce chcemy rozwijać sprawiedliwość społeczną w zdrowym organiźmie państwowym, w pełnej świadomości jego cech swoistych.</u>
<u xml:id="u-4.94" who="#TadeuszSchaetzel">Rzecz prosta, że prace moje są ściśle związane i zamknięte w granicach ogólnego programu społeczno-gospodarczego Rządu. Toteż nie mogę wychodzić poza zakres powierzonego mi działu prac. Pragnę jednak zapewnić Panów, że w pracach tych nie krępuję się w żadnym razie partykularyzmem. Stale mam na oku zdrowie społeczne, jak i zmierzającą do podniesienia dobrobytu obywatela rozbudowę gospodarki narodowej, której pod groźbą cofnięcia się wstecz nie wolno podważać niewypróbowanymi eksperymentami czy wybujałością, której nie znosi dorastający organizm. Przede wszystkim zaś, wsłuchując się pilnie w głosy świadomych życzeń i nieuświadomionych potrzeb, staję frontem do człowieka pracy w Polsce, pracy, która jest najrealniejszym, niezawodnym kapitałem naszym. Kultywując go i pomnażając, zbliżamy się do celu właściwego — do spoistości na wewnątrz i mocy na zewnątrz.</u>
<u xml:id="u-4.95" who="#TadeuszSchaetzel">Wysoka Izbo! W przemówieniu swym nie wyczerpałem wszystkich zagadnień, które wchodzą w zakres bezpośrednich zainteresowań Ministerstwa Opieki Społecznej. Rozległą dziedzinę służby zdrowia i opieki społecznej w ściślejszym tego słowa znaczeniu poruszę na plenum Senatu.</u>
<u xml:id="u-4.96" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.97" who="#TadeuszSchaetzel">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
<u xml:id="u-4.98" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Panów Posłów, którzy zapisali się na listę mówców w rozprawie szczegółowej nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Opieki Społecznej, o zebranie się zaraz w sali obrad Komisji Budżetowej, zaś tych Panów Posłów, którzy zapisali się do głosu w rozprawie szczegółowej nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Przemysłu i Handlu, o zebranie się w tej samej sali zaraz po zakończeniu przerwy obiadowej.</u>
<u xml:id="u-4.99" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 53 do godz. 12 min. 15.)</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#BohdanPodoski">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Olszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Chciałbym zapytać Pana Sprawozdawcę, czy samorząd w ubezpieczalniach społecznych będzie wprowadzony w najbliższym czasie, a jeśli nie, to co temu stoi na przeszkodzie?</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#StefanBłażejOlszewski">Dalej — czy Pan Sprawozdawca badał tego rodzaju zjawisko, że wobec kurczenia się budżetów samorządów zastraszającej redukcji ulegają budżety, dotyczące działu opieki społecznej, co jest przerażającym zjawiskiem wobec wzrostu ludności?</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#StefanBłażejOlszewski">Poza tym czy Panu Referentowi jest wiadome, co stanęło na przeszkodzie temu, że palące od szeregu lat zagadnienie chałupnictwa nie zostało dotychczas pozytywnie rozwiązane, a dopiero obecnie wkracza na tory badania komisyjnego, czyli będzie odwlekane w nieskończoność?</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#MichałWymysłowski">Chciałem zapytać Pana Referenta, czy prawdą jest, że przy budżecie Ministerstwa Opieki istnieje wydział prasowy, a w tym wydziale jest zaangażowany pracownik — wyższy urzędnik, który pobiera 1.700 zł miesięcznie? Czy ta pozycja jest umieszczona w budżecie, a jeżeli nie, to dlaczego to jest otoczone tajemnicą?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Drozd-Gierymski.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JanDrozdGierymski">Chciałem zapytać Pana Sprawozdawcę o jedną rzecz. Z przemówienia p. Ministra usłyszeliśmy, że istnieje — o czym zresztą wiedzieliśmy — Międzynarodowa Konferencja Pracy i że tam w tym roku został wybrany nasz delegat na okres 3-letni, z czego mamy być dumni. Otóż chcę zapytać, jaka pozytywna korzyść jest dla Państwa Polskiego z istnienia tej Międzynarodowej Konferencji Pracy, czy to jest korzyść tylko prestiżowa? Jeżeli prestiżowa, ile to Państwo Polskie kosztuje, to znaczy delegacja, wszystkie wyjazdy delegatów. Czy ewentualnie nie było by z większym pożytkiem dla Państwa Polskiego, gdyby te sprawy były prowadzone przez ambasady i poselstwa przy pomocy fachowych urzędników Ministerstwa Opieki Społecznej?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławHermanowicz">Stawiam Panu Referentowi trzy pytania:</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#StanisławHermanowicz">Pytanie pierwsze: Dlaczego w załączonych do preliminarza budżetowego: „Zestawieniu rozchodów” i „Bilansie Funduszu Pracy” brak rachunku „bezzwrotne dotacje”, o którym wspomina Najwyższa Izba Kontroli na str. 87 swego sprawozdania i który figuruje w bilansie zdrojowisk państwowych na 31 marca 1937 r. poz. 3 po stronie pasywów?</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#StanisławHermanowicz">Pytanie drugie: Jaki ma charakter w bilansie zdrojowisk państwowych na 31 marca 1937 r., pozycja 13 po stronie aktywów pod tytułem „Niepokryte wydatki na inwestycje z lat ubiegłych” na sumę 8.161.166 zł.?</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#StanisławHermanowicz">Pytanie trzecie dotyczy tegoż bilansu. Proszę Pana Referenta o wyjaśnienie poz. 3 po stronie pasywów pod tytułem „Dotacje bezzwrotne na zatrudnienie bezrobotnych” — 499.571 zł. i pozycji 5 po stronie aktywów pod tytułem „Inwestycje z dotacyj bezzwrotnych” — 442.777 zł.?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Goetz-Okocimski.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AntoniGoetzOkocimski">Mam zastrzeżenia co do sposobu werbowania robotników sezonowych do Niemiec. Pytam więc, czy znane są Panu Referentowi metoda i system tej rekrutacji?</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Bodziony.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JakubBodziony">Jaki jest spadek urodzin w poszczególnych narodowościach?</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wójcik.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JanWójcik">Chciałbym zapytać, czy Rząd opracowuje sposoby rozwiązania problemu wielokrotności posad w związku z dużą ilością bezrobotnej inteligencji?</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#BohdanPodoski">Więcej zapytań z miejsca do p. sprawozdawcy nie ma. Czy Pan Sprawozdawca może odpowiedzieć zaraz na te pytania?</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Ponieważ pytania Panów Kolegów dotyczą nie tylko fragmentów, ale bardzo często i samej struktury zagadnień, które są rozpatrywane przez opiekę społeczną, dlatego wołałbym odpowiedzieć na końcu, po zebraniu sumarycznych danych.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#BohdanPodoski">Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Gdula.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#TadeuszGdula">Wysoka Izbo! Równouprawnienia zagadnień socjalnych z gospodarczymi i politycznymi trudno się dopatrzyć na przestrzeni ostatnich lat; niejednokrotnie jeszcze dopatrzyć się trudniej ustalonej i zdecydowanej linii polityki społecznej Ministerstwa Opieki Społecznej i Rządu. Polityka społeczna jest zbyt rozparcelowana, stąd różnymi chodzi drogami w załatwianiu życiowych zagadnień pracowniczych — i stąd jej niemoc, bo na tych drogach tak często gubi człowieka, miast go łączyć i skupiać i wiązać z Państwem.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#TadeuszGdula">Konstytucja kwietniowa wskazała kierunek, w jakim ma pójść polityka społeczna, wytworzyła ideę służby społecznej, której na imię: wydobywanie i ogniskowanie sił twórczych z mas pracujących, podnoszenie ich wzwyż dla osiągnięcia coraz to wyższych wartości państwowych w wiązaniu z Państwem i obarczaniu odpowiedzialnością za moc i rozwój potęgi Rzeczypospolitej. Przodownictwo, kierownictwo w realizacji takiej polityki społecznej należy do Ministerstwa Opieki Społecznej i podległych mu instytucyj i organów.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#TadeuszGdula">Stąd wyrasta rola i znaczenie Ministerstwa Opieki Społecznej, które winno decydującą rolę odegrać w ustalaniu tak pojętej polityki społecznej.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#TadeuszGdula">W ubiegłej sesji sejmowej na Komisji Budżetowej domagaliśmy się zmiany nazwy Ministerstwa Opieki, reorganizacji pracy, zbliżenia jego instytucyj i organów do życia drogą odbiurokratyzowania, skodyfikowania względnie uporządkowania wydanych ustaw, rozporządzeń, zarządzeń, okólników, instrukcyj, zaleceń, skreślenia nieżyciowych, wydania rozporządzeń do niektórych obowiązujących ustaw, domagaliśmy się scalenia polityki społecznej w Ministerstwie, wiązania robotnika z Państwem, realizacji zasady, że człowiek-pracownik ma być celem polityki społecznej. Stwierdzić należy, że te sprawy tak ważne nie doczekały się jeszcze tak koniecznej realizacji.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#TadeuszGdula">Polityka społeczna Ministerstwa Opieki Społecznej może się poszczycić następującym dorobkiem: 1) ustawą o układach zbiorowych, w której zasadnicze postulaty związków zawodowych zostały zrealizowane oprócz postulatu przymusu zawierania układów zbiorowych; 2) ustawą o nadzwyczajnym rozjemstwie w przemyśle i handlu, która skróciła technikę powołania komisji rozjemczej. W sprawozdaniu Komisji Centralnej Związków Zawodowych z r. 1937 czytamy: „Dekret o nadzwyczajnych komisjach rozjemczych wywołał początkowo wielkie zastrzeżenia i obawy, że stanie się on narzędziem niewygodnym i dla interesów klasy robotniczej nieodpowiednim. Obawy te w znacznej mierze okazały się nieusprawiedliwione. Stwierdzić należy, że w kilkunastu wypadkach już po zastosowaniu tego dekretu w ostatnich latach robotnicy uzyskali — przez swoje organizacje zawodowe oczywista — pomyślne i dodatnie wyniki”. Tak Komisja Centralna Związków Zawodowych już w r. 1937 wypowiedziała się zupełnie otwarcie na rzecz uznania pożytku tych przepisów; 3) ustawą o skracaniu czasu pracy w górnictwie, w związku z którą wydało Ministerstwo Opieki Społecznej rozporządzenia skracające czas pracy: 1) górników pod ziemią o godziny, 2) robotników będących w pogotowiu do pracy na kopalniach węgla kamiennego na Górnym Śląsku, zatrudnionych przy pilnowaniu, o 4 godziny, 3) robotników przy robotach szczególnie ciężkich lub niebezpiecznych dla zdrowia o jedną względnie 2 godziny. Niestety, tak ważna ustawa w zakresie zwalczania bezrobocia w górnictwie zawiodła oczekiwania górników. Bezrobocie likwiduje nie ustawa, ale rosnąca koniunktura gospodarcza.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#TadeuszGdula">P. Minister był łaskaw wspomnieć, że odbędzie się konferencja eksportowa na terenie europejskim. Pragnę zauważyć, że sprawa reorganizacji handlu węglem, tak wewnątrz kraju jak i zagranicą, jest konieczną, albowiem budzi cały szereg zastrzeżeń.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#TadeuszGdula">Stwierdzić z żalem należy, że tak należycie rozbudowana instytucja rozjemstwa na Górnym Śląsku, mimo składanych postulatów, nie została rozszerzona i na inne dzielnice Polski.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#TadeuszGdula">Sprawa uporządkowania podstaw prawnych dla organizacji i rozwoju związków zawodowych, skodyfikowania narastających dookoła związków zawodowych norm zwyczajowych i uprawnień w zakresie układów zbiorowych, rozjemstwa, sądów pracy itd., związania ich działalności z dobrem Państwa, produkcji i pracowników, wymaga szybkiej realizacji i zniesienia tymczasowości w tej dziedzinie pracy.</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#TadeuszGdula">Ustawa o radach zakładowych obowiązuje tylko na Górnym Śląsku, jak i ustawa o demobilizacji gospodarczej. Inne dzielnice Polski są pozbawione dobrodziejstw tych ustaw, jakimi są: zasada ochrony działaczy związkowych oraz swobody przekonań i wolności sumienia zatrudnionych pracowników, możność wykonywania kontroli społecznej nad produkcją, wymianą i finansami, możność stabilizacji w pracy pracownika. Ustawy socjalne obowiązujące na Górnym Śląsku, uzgodnione z życiem i poprawione, winny w najbliższym czasie być wprowadzone na terenie całej Polski dla dobra Państwa i pracownika jak i samej produkcji.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#TadeuszGdula">Z żalem stwierdzić należy, że związki pracownicze zbyt jednostronnie potraktowały zagadnienie izb pracy, niesłusznie dopatrując się w nim ograniczenia wolności działania ruchu zawodowego względnie kontroli, i w ten sposób odsunęły w daleką przyszłość realizację tego zasadniczego zagadnienia dla świata pracowniczego.</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#TadeuszGdula">W zakresie ubezpieczeń społecznych istnieje szereg zagadnień, które należy rozwiązać w interesie Państwa i świata pracy. Powołana przez p. Ministra Opieki Społecznej komisja specjalna do zbadania zagadnień z zakresu ubezpieczeń społecznych na skutek zarzutów i postulatów podniesionych przez przedstawicieli organizacyj zawodowych i gospodarczych przed Międzyministerialną Komisją Współpracy z Samorządem Gospodarczym — zbadała te zarzuty i postulaty i po rocznej pracy na ostatnim posiedzeniu pod przewodnictwem Wiceministra Jastrzębskiego wskazała środki i zarządzenia, usprawniające działalność instytucyj społecznych drogą nie wymagającą zmiany ustawy.</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#TadeuszGdula">Nie będę powtarzał wniosków komisji w zakresie ogólnych zagadnień organizacyjnych, ubezpieczenia chorobowego, wypadkowego, emerytalnego pracowników umysłowych i fizycznych. Wykonanie tych wniosków w wysokim stopniu zbliży pracownika do instytucji ubezpieczeń społecznych, wzbudzi w nim szczere zaufanie, które zabiła biurokracja i centralizacja i jej wymogi formalne, tak często zbędne. Lecz niełatwa to walka o decentralizację przy misternie zbudowanym gmachu centralizacji dyspozycji nieraz w drobiazgach i błahych sprawach, przy różnorodności stosunków w poszczególnych ośrodkach Państwa. Zycie zmusi nas, byśmy na wielu odcinkach ubezpieczeń społecznych zawrócili na drogę tak pożytecznej i taniej decentralizacji.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#TadeuszGdula">Komisja niektórych problemów nie mogła ustalić i uchwalić, ponieważ wykraczały poza zakres działań jej wyznaczony, a wymagający ustawowego załatwienia. Chodzi tu o: 1) przywrócenie w możliwie szerokim zakresie zasięgu i wysokości poprzednio obowiązujących świadczeń chorobowych przez skreślenie względnie zmianę art. 95, 96, 99, 106, 110, 111, 115, 220 oraz przywrócenie powszechności ubezpieczenia chorobowego, 2) dalsze rozszerzenie listy chorób zawodowych i organizację bezpieczeństwa pracy, której p. Minister był łaskaw poświęcić wiele uwag, wreszcie 3) świadczenia emerytalne przez załatwienie dodatkowe ubezpieczeń górników w zagłębiu krakowskim i zaliczenie górnikom rencistom, wdowom i sierotom doświadczeń emerytalnych lat przepracowanych przed ustawą scaleniową.</u>
<u xml:id="u-22.13" who="#TadeuszGdula">Ustawa scaleniowa okupiona tak wielkimi ofiarami, jak zniesienie soboty angielskiej, ograniczenie zapłaty za urlopy, za godziny nadliczbowe, ograniczenia świadczeń w ustawodawstwie ubezpieczeniowym na wypadek choroby i macierzyństwa w celu polepszenia świadczenia wypadkowego i wprowadzenia ubezpieczenia na wypadek inwalidztwa, starości, śmierci, zaopatrzenia wdów i sierot, ta ustawa scaleniowa po czteroletnim istnieniu wymaga już nie drobnych poprawek, ale grubszego przerobienia, wymaga uproszczenia, zwłaszcza w obliczeniach rent inwalidzkich, zbliżenia ustawy do życia, decentralizacji organów i instytucyj ubezpieczeniowych, nie mówiąc już o setkach odsyłaczy w tekście, jak i o ciężkim stylu i języku zawiłym, skomplikowanym, dalekim od prostoty i jasności. Należy tę ustawę uprościć, jeżeli chcemy, by ją zrozumiał już nie pracownik, ale może częściej jeszcze urzędnik — wykonawca ustawy. Z zadowoleniem stwierdzam, że p. Minister był łaskaw zapowiedzieć, że w najbliższym czasie wejdzie pod obrady Sejmu ustawa o orzecznictwie ubezpieczeniowym, która jest bardzo ważna dla ubezpieczenia.</u>
<u xml:id="u-22.14" who="#TadeuszGdula">Inspekcja pracy. Wartość ustawodawstwa ochronnego dla pracowników zaczyna się wtedy, kiedy widzą nadzór i kontrolę inspekcji pracy nad realizacją przepisów o ochronie pracy. Jesteśmy świadkami ustawicznego łamania ustawy o czasie pracy, o higienie i warunkach bezpieczeństwa w przedsiębiorstwach, które pod względem zdrowotności i wygody pracy pozostawiają wiele do życzenia.</u>
<u xml:id="u-22.15" who="#TadeuszGdula">Niestety, nadzór ten i kontrola inspekcji pracy przy istniejących warunkach pracy są niesłychanie utrudnione. Na dzień 31 grudnia 1936 r. obsada personalna inspekcji pracy przedstawiała się następująco: na 12 okręgów było 116 sił inspekcyjnych i 87 personelu kancelaryjnego. Stan zatrudnienia w przemyśle: w 34.570 zakładach pracowało robotników 995.253, pracowników umysłowych 63.627. W rolnictwie: w 19.182 zakładach pracowało 414.535 robotników, czyli na jedną siłę inspekcyjną wypadało 467 zakładów i 12.259 pracowników. Czy to są warunki umożliwiające pracę?</u>
<u xml:id="u-22.16" who="#TadeuszGdula">Jakżeż przedstawia się praca inspekcji? Nie będę tu przytaczał cyfr, ile się odbyło wizytacyj w zakładach, rozjazdów, opinij, dotyczących Otwarcia czy przebudowy zakładów pracy, zarządzeń z zakresu higieny pracy, bezpieczeństwa pracy, ustawodawstwa socjalnego, nakazów, orzeczeń w sprawie odwołania od decyzyj inspekcji, ile stwierdzono wykroczeń w zakładach pracy, ile wszczęto spraw karno-administracyjnych, ile było zgłoszeń o nieszczęśliwych wypadkach w pracy, ile załatwiono zatargów poszczególnych robotników i zatargów zbiorowych, ile spraw na komisjach rozjemczych rolnych, dozorców domowych, ile odbyto posiedzeń w tych sprawach, ile wydano zezwoleń na przedłużenie czasu pracy, ile odbyto konferencji protokołowanych, ile nadto załatwiono spraw rejestracji związków zawodowych. Odnośne cyfry świadczą o ogromie obowiązków, nakładanych na inspekcję pracy poza nadzorem nad warunkami bezpieczeństwa i higieny pracy w zakładach pracy, i świadczą one o niemożności ich wykonania.</u>
<u xml:id="u-22.17" who="#TadeuszGdula">Od inspektora pracy wymaga się, by był równocześnie inżynierem, technikiem, prawnikiem, ekonomistą, wychowawcą, rozjemcą i sędzią w różnych nieraz konfliktach, powstających na tle Zbiorowych stosunków pracy.</u>
<u xml:id="u-22.18" who="#TadeuszGdula">Płace inspektorów w porównaniu z zagranicą są niskie, często graniczą z zarobkiem wykwalifikowanego pracownika, którego inspektor ma bronić przed wyzyskiem ze strony pracodawcy.</u>
<u xml:id="u-22.19" who="#TadeuszGdula">Odjęcie inspekcji pracy rozjemstwa drogą uchwalenia ustawy o przymusowym rozjemstwie i powołania komisyj pojednawczo-rozjemczych, oddania im rejestru układów zbiorowych, odjęcie działalności sądowej w sprawach cywilnych w odniesieniu do robotników rolnych i w sprawach karnych o przekroczenie ustawodawstwa ochronnego oraz przekazanie sądom pracy odciążą wybitnie inspekcję pracy i skierują jej działalność na właściwe tory, to jest na tory nadzoru nad realizacją bezpieczeństwa i higieny pracy i ustawodawstwa ochronnego pracy. Z zadowoleniem stwierdzam, że p. Minister był łaskaw oświadczyć, że w tej sprawie nastąpi w inspekcji pracy szereg odciążeń. Podwyższenie etatów inspekcji pracy, personelu kancelaryjnego, podwyższenie im płac drogą dodatków specjalnych może uchronić i uleczyć inspekcję pracy od dezorganizacji. Wniosek taki zgłosiłem na Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-22.20" who="#TadeuszGdula">Musimy stwierdzić, że inspekcja wymaga wielkiej reorganizacji przez jej odbiurokratyzowanie — dotyczy to zwłaszcza okręgów inspektorskich — i pomnożenie obwodów inspekcyjnych, których domagają się napróżno ośrodki więcej uprzemysłowione. Tu muszę również serdecznie podziękować Panu Ministrowi, że był łaskaw zdecydować sprawę utworzenia inspektoratu obwodowego w mieście Chrzanowie dla Zagłębia Chrzanowskiego i Wadowickiego, czego domagałem się od paru lat.</u>
<u xml:id="u-22.21" who="#TadeuszGdula">Inspekcja pracy ma być organem państwowym, regulującym stosunki robotnicze, ma być wykonawcą woli Rządu. Inspekcja przestaje być rozjemcą, jeżeli nie czuje swego znaczenia jako opiekuna ze strony Państwa i Rządu, a w oczach robotnika staje się pośrednikiem między działaczami zawodowymi a pracodawcą, staje się powolnym narzędziem któregokolwiek z przywódców zawodowych. Wtedy robotnikowi zdaje się, że go przywódcy wybawili. Niejednokrotnie na stanowiskach inspektorów znaleźli się ludzie maili, słabi, bywają też często odważni, śmiali, którym znów rzucano kłody w ich pracy. Okręgowi inspektorzy winni nadawać kierunek rozwojowi zagadnień socjalnych, a nie być pośrednikami w załatwianiu biurokratycznych kawałków, mają wskazywać drogi prawdziwej opieki, interesować się robotnikami, wiązać robotnika z Państwem poza opieką przywódców. Ochrona pracy musi być istotną, a. nie formalną, w pracy i poza pracą.</u>
<u xml:id="u-22.22" who="#TadeuszGdula">Rozbudowa inspektorat ów obwodowych jest za mała, stąd niemożność należytej obsługi. Siły kancelaryjne też są za małe, często inspektor jest i siłą kancelaryjną. Okręgowi inspektorzy muszą być wolni od narzuconej im biurokracji, odrabiania „kawałków”, muszą uzyskać większą swobodę w pracy i decyzji, winni nadawać kierunek pracy stosownie do warunków regionu i potrzeb chwili, nieskrępowani każdorazowo dyrektywami centrali, wywołującymi często niepożądane skutki gospodarcze, a jeszcze więcej społeczne. Inspekcja pracy winna być uspołeczniona na wszystkich szczeblach swej działalności. Słusznym jest żądanie związków, które domagają się uspołecznienia inspekcji pracy przez powołanie specjalnych rad, składających się z przedstawicieli ruchu pracowniczego, przy inspektoratach pracy, a Naczelnej Rady Inspekcji Pracy przy Ministrze Opieki Społecznej. Wartość tej współpracy będzie wielką w regulowaniu talk zasadniczego problemu, jakim jest ochrona pracy.</u>
<u xml:id="u-22.23" who="#TadeuszGdula">Zagadnieniu inspekcji pracy poświęciła wiele uwagi Parlamentarna Grupa Pracy, stwierdzając konieczność ustalenia zdecydowanej linii polityki społecznej Ministerstwa Opieki Społecznej i Rządu, równouprawnienia zagadnień socjalnych z zagadnieniami gospodarczymi i politycznymi, dania, pracownikom w realizacji ich praw oparcia o Państwo i związania z Państwem. Grupa Pracy ustaliła tezy, zmierzające do należytego ustawienia inspekcji pracy w organizacji prac państwowych. Tez tych powtarzać nie będę, należy je zrealizować, jeżeli inspekcja pracy ma mieć należytą wartość w rozwiązywaniu problemów państwowych, gospodarczych i społecznych. A tak niewiele trzeba, by na tym odcinku pracy związać robotnika z Państwem i pomóc warsztatom pracy w ich trudnych warunkach produkcyjnych i konkurencyjnych.</u>
<u xml:id="u-22.24" who="#TadeuszGdula">Nie ulega wątpliwości, że musi nastąpić szereg aktów prawodawczych, zmierzających ku temu, aby układy zbiorowe pracy objęły wszystkie warsztaty pracy, aby powstało przymusowe rozjemstwo, a wydanie orzeczenia w paru instancjach miało moc sankcyj, aby nastąpiło skoordynowanie i ustalenie jednolitych zasad postępowania sądów, władz administracji ogólnej, władz przemysłowych celem zagwarantowania skuteczności poczynań inspekcji pracy w zakresie orzecznictwa karno-administracyjnego oraz wykonania jej nakazów, aby nastąpiła ścisła współpraca i współdziałanie z agendami Ministerstwa Opieki Społecznej, z instytucjami ubezpieczeń społecznych na wszystkich odcinkach, z Funduszem Pracy i organizacjami zawodowymi, aby zostały rozpowszechnione sądy pracy, powołane i zorganizowane pełne trójinstancyjne sądownictwo pracy.</u>
<u xml:id="u-22.25" who="#TadeuszGdula">O wczasach robotniczych i kwestii mieszkaniowej niestety nie mogę już mówić z powodu ograniczenia czasu prze mówienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Urbański.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PUrbański">Wysoka, Izbo! Kardynalną zasadą pracy parlamentu jest uchwalanie budżetu i jego kontrola. Tymczasem w przebiegu dyskusji, szczególnie przed chwilą, mieliśmy typowy przykład, jak te rzeczy są traktowane. Muszę ten moment podnieść, jeżeli przy budżecie jakiegokolwiek resortu daje się posłowi 10 minut na przemówienie. Nie uważam za możliwe, ażeby w ciągu 10 minut można zagadnienie w sposób istotny oświetlić i przeciwko temu muszę założyć protest.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#PUrbański">Wysoka Izbo! Rozpatrujemy w tej chwili budżet Ministerstwa Opieki Społecznej. W roku zeszłym już przyjął Sejm rezolucję wzywającą Rząd, by Ministerstwo Opieki Społecznej zmieniło nazwę. W tej chwili rozpatrujemy drugi budżet i w dalszym ciągu ten resort pozo staje pod nazwą Opieki Społecznej. Uważam to za nazwę niewłaściwą. Należało by z tym wreszcie skończyć, tym więcej, że jeśli chodzi o inne zagadnienia w życiu naszego Państwa, to mają one swój wyraz w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, w Ministerstwie Rolnictwa. Niestety, tylko praca jest w dalszym ciągu pod nazwą Opieki Społecznej, co uważam za wysoce niewłaściwe. Toteż Ministerstwo nie spełnia może całkowicie ciążącego na nim zadania ze względu na swą nazwę, Ktokolwiek bowiem z tym resortem się stykał i bierze jego zadania pod rozwagę, to wie — co z samej nazwy wynika — że może się ono tylko czymś opiekować, a zasadniczych reform przeprowadzać nie może. Dlatego prosiłbym Pana Ministra, żeby w tym roku na Radzie Ministrów przeprowadził uchwałę, aby Ministerstwo miało właściwy swój wyraz w nazwie jako Ministerstwo Pracy, Jeśli chodzi o politykę Ministerstwa, to na mnie osobiście robi ona wrażenie, że ot tak sobie, od wypadku do wypadku pewne rzeczy się załatwia. Nie winię w tej chwili samego p. Ministra czy też jego urzędników, ale, niestety, tak się układa w Polsce, że Ministerstwo Opieki Społecznej, jak wypada gdzieś jakiś konflikt, przychodzi jako korek bezpieczeństwa. Powstaje jakiś zatarg czy strajk, to wtedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych z jednej strony, a Ministerstwo Opieki z drugiej strony zabiegają, żeby nie było zaburzeń. Jeżeli to Ministerstwo ma dla stosunków wewnętrznych tak poważne znaczenie, a niewątpliwie tak jest, to powinno w odpowiedni sposób swą politykę nastawić, aby zagadnienia z jego resortem związane były należycie oceniane i traktowane w budżecie Państwa.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#PUrbański">Przecież jeśli to, co ciąży na barkach Ministerstwa Opieki Społecznej, porównać z preliminarzem, można to nazwać niepoważnym traktowaniem tego resortu. W budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej preliminowana jest kwota ponad 51 milionów zł. Jeżeli zważymy wszystkie potrzeby, jakie są umieszczone w zakresie działania Ministerstwa, to trzeba by trzy lub czterokrotnie ten budżet zwiększyć. Dlatego też to Ministerstwo wśród robotników uchodzi za kopciuszka, który znaczenia właściwego, tak jak w innych państwach, nie ma. Sądzę Panie Ministrze, że jeśli chodzi o Izbę, to otrzyma Pan całkowite poparcie przy zmianie nazwy Ministerstwa z właściwymi uprawnieniami, bo takiego stanu dalej tolerować nie podobna.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#PUrbański">Inspekcja pracy. Inspekcja pracy od czasu, jak ta Izba w Polsce istnieje, jest przedmiot em rozważań przy każdym budżecie. Inspekcja pracy nie może wyjść z martwego punktu. Każdego roku i przy każdym budżecie rozmaici posłowie podnoszą, że inspekcja pracy nie spełnia swego zadania, ale i to nic nie pomaga. W tym roku jest pewien przyrost obwodów inspekcji pracy, bo powiększyła się ona o 4 obwody. Ale co to jest wobec tych potrzeb. Gdybyśmy zwiększyli inspekcję pracy o 100 etatów, to twierdzę, że to zagadnienie nie będzie jeszcze we właściwy sposób załatwione. Nic dziwnego, że później znajdzie się zawsze jakiś kozioł ofiarny, a jest nim najczęściej inspektor pracy, bo nie może sprostać on zadaniu, jakie jest na jego terenie czy w jego obwodzie. Inspektor pracy jest rozjemcą, musi sądzić i przeprowadzać inspekcję. Kiedy ma to robić? Z jednej strony jest za mało inspektorów pracy, a z drugiej strony ich warunki materialne są takie, że przecież każdy trochę lepiej sytuowany robotnik w dobrym zakładzie pracy ma takie samo uposażenie. Nie można też wymagać od inspektora pracy, aby pracował po 16 godzin na dobę, jak to się niejednokrotnie dzieje.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#PUrbański">Ustawodawstwo pracy, jak urlopy, czas pracy i bezpieczeństwo pracy szwankują. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo pracy, to każdego roku mamy dziesiątki tysięcy ludzi, którzy wychodzą jako inwalidzi z zakładów pracy. Dlaczego to się dzieje? Dlatego, że inspektor pracy nie jest w stanie sprawdzić, czy są należyte zabezpieczenia przed wypadkami. A z czyją krzywdą to się dzieje? Tracimy najżywotniejsze siły i zdrowego robotnika, a poza tym obciążamy ubezpieczenie wypadkowe bardzo wysokimi wydatkami. Mało tego. Z jednej strony mamy niskie sławki zarobkowe, które w tej chwili nie przekraczają, zdaje się, przeciętnie 100 zł na miesiąc — robotnik pracuje najczęściej u obcego kapitalisty, który przecie w wielkim procencie na terenie Polski buszuje i ciągnie dla siebie zyski — a z drugiej strony, gdy robotnik zostanie inwalidą, znowu polski świat pracy musi go utrzymywać. Ten stan rzeczy musi się zmienić. Tu trzeba gruntownie na dłuższą falę stawiając uporządkować te stosunki w ten sposób, ażeby tego zjawiska z roku na rok nie powtarzać.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#PUrbański">Jeżeli idzie o inspekcję pracy, chciałbym zwrócić uwagę Pana Ministra na jedną rzecz. Inspektor pracy ma prawo wkraczania do każdego prywatnego przedsiębiorstwa i zakładu, a jeżeli idzie o zakłady państwowe, to są one zawsze otaczane, że tak powiem, jakimś parawanikiem i inspektor pracy nie ma tam nic do mówienia.</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#komentarz">(Głos: A przydało by się.)</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#PUrbański">Chciałbym, ażeby Pan Minister był łaskaw usunąć tę rzecz i ażeby inspektor pracy mógł i tam zajrzeć, ażeby nie tylko prywatne przedsiębiorstwa upominał, że nie przestrzegają czasu pracy, że nie dają właściwego ubrania do pracy, ale żeby również trafił do państwowych zakładów i zobaczył, jak ta rzecz tam wygląda. Dało by się dużo zrobić, trzeba by tylko ilość etatów inspektorów pracy powiększyć. Sądzę, że i to zagadnienie można by z łatwością uporządkować.</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#PUrbański">Jeżeli chodzi o drugie zagadnienie, na które chciałbym zwrócić uwagę w krótkich tylko słowach ze względu na ograniczony czas, to jest to kwestia ubezpieczeń społecznych. Spełniają one w Polsce niewątpliwie ważną rolę, ale są duże niedociągnięcia, które niepokoją bardzo świat pracy. Wiele do życzenia pozostawia jeszcze ubezpieczenie chorobowe, kwestia lekarza domowego, a szczególnie to, na co się najwięcej skarżą, to jest sprawa stosowania lekospisów i wydawania lekarstw. Oczywiście, są między skarżącymi malkontenci, ale niewątpliwie większość z nich ma dużo słuszności. A poza tym dopłaty. Idzie się po lekarstwo, które można otrzymać w aptece prywatnej za 20 groszy, a da je się w ubezpieczalni 10 groszy za buteleczkę. Te dopłaty psują krew, a przecież jeżeli chodzi o budżet, to nie stanowią one tak poważnej sumy, żeby je trzeba było koniecznie utrzymywać.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#PUrbański">Najważniejszym może zagadnieniem jest kwestia lokat kapitałów długoterminowych ubezpieczeń społecznych. Przecież jeśli ta rzecz pójdzie w ten sposób dalej, to niewątpliwie te przepowiednie, które są rzucane od czasu do czasu w prasie czy przez poszczególne jednostki, sprawdzą się, dlatego że zakład ubezpieczeń lokując kapitały w pożyczkach oddaje część kapitałów na pożyczkę miastom, a później komisja oddłużeniowa skreśla ten dług; jeżeli da je się pożyczki rozmaitym przedsiębiorstwom względnie prywatnym osobom, a te później nie są w stanie zwrócić zaciągniętej pożyczki — to oczywiście stratę poniesie znów nie kto inny, tylko zakład ubezpieczeń społecznych. W końcu może wytworzyć się taki stan, że nie z własnej winy, ale wobec faktów, jakie powstały, instytucja ta będzie bardzo poważnie narażona.</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#PUrbański">Chciałbym jeszcze Pana Ministra prosić, aby wreszcie samorząd do ubezpieczeń społecznych został wprowadzony. Już w roku zeszłym Pan Minister był łaskaw to zapowiedzieć. Wiemy, że nawet przygotowalnia pod tym względem zostały zrobione, a samorząd ten nie może dojść do skutku. A gdyby ubezpieczeni łącznie nawet z pracodawcami urzędowali w tych zakładach, pilnowali gospodarki, przyglądali się jej, to mam wrażenie, że opinia zmieniłaby swoje nastawienie, tym więcej, że ubezpieczenia, jeżeli idzie o stronę finansową, nie są może w tak złym stanie, jak to prasa podnosi.</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#PUrbański">Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę i na politykę personalną w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, która pozostawia, Panie Ministrze, wiele do życzenia. Jeżeliby Pan Minister zechciał zainteresować się wnioskiem komisji rewizyjnej, to na stronicy 21 dokładnie się o tym pisze. Prosiłbym, aby Pan Minister przez nadzór, który sprawuje nad tym zakładem, zechciał te rzeczy zgodnie z ustawą uporządkować.</u>
<u xml:id="u-24.12" who="#PUrbański">Nie mogę mówić o innych kwestiach, o Funduszu Pracy, o zdrowiu, a nawet o tych kwestiach, o których mówił p. Minister, ponieważ czas przemówienia — 10 minut — dla posła Rzeczypospolitej w Sejmie polskim jest ograniczony.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#BohdanPodoski">Przywołuję Pana Posła do porządku za dwukrotne wycieczki pod adresem zarządzeń Marszałka Sejmu.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#BohdanPodoski">Zwracam uwagę, że regulamin na podstawie art. 58 ustawy konstytucyjnej przewiduje określanie terminów na przeprowadzenie dyskusji nad budżetem, a termin zakończenia prac budżetowych Sejmu, określony dokładnie przez Konstytucję, jest krótki.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#komentarz">(P. Urbański: Panie Marszałku, chciałbym…)</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#BohdanPodoski">Czas Pańskiego przemówienia upłynął. Nie mogę Panu udzielić głosu.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Krupa.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WładysławKrupa">Wysoki Sejmie! Przystępując do rozpatrywania budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej już z góry mamy pewne usprawiedliwienie, pewne przebaczenie dla prac tego resortu, gdyż rozumiemy, że nawet dwu albo trzykrotne powiększenie tego budżetu nie dałoby możności zrealizowania postulatów, jakiego życie od niego stosownie do jego kompetencyj wymaga. Pokrycie wszystkich potrzeb z Funduszu Pracy co do pracy i z budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej co do zdrowia i co do życia obywateli jest niemożliwością.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#WładysławKrupa">Muszę powiedzieć, że główne działy tego resortu spełniają swoje zadania, ale tylko w najważniejszych, koniecznych rozmiarach. Nie jest to wina oczywiście ani kierownictwa, ani pracowników, ale wina szczupłości kredytów. Służba zdrowia ma przed sobą ogrom zadań, aby zabezpieczyć opiekę nad zdrowiem obywateli, za sobą ma już niezaprzeczalnie ogrom dokonanej pozytywnie pracy, jak stłumienie zupełne ospy, opanowanie zasadniczo epidemii tyfusu plamistego, opanowanie czerwonki, bardzo pozytywną pracę w rozbudowie ośrodków zdrowia, których jest już około 500, w których udzielono z górą 5.000.000 porad lekarskich bezpłatnych. Musimy jednak zrobić bardzo smutną minę rozpatrując budżet Ministerstwa Opieki Społecznej i stwierdzając tam brak odpowiednich pozycyj na pozytywną walkę z gruźlicą, chorobami wenerycznymi i innymi chorobami społecznymi. Wprawdzie Rząd, występując z opracowaną ustawą o walce z gruźlicą i ustawą o walce z chorobami wenerycznymi do Izb ustawodawczych, tym samym dał dowód, że leży w jego zamiarach uporządkowanie tego ważnego zagadnienia, niestety, sądząc z budżetu, będzie to walka tylko na papierze. W budżecie nie ma kredytów na walkę z gruźlicą poza znikomą kwotą 801.000 zł. Czyż nie ma sposobu przekonać Ministra Skarbu czy Prezesa Rady Ministrów o zasadniczym zagadnieniu zdrowia publicznego, które jest nieodłącznym warunkiem obrony narodowej, przekonać czynniki miarodajne o konieczności wałki z tą największą plagą, jaką ludzkość zna i przeżywa — z gruźlicą? Wszystkie kraje kulturalne sprawę walki z gruźlicą już u siebie uporządkowały, a Polska idzie na szarym końcu. W Polsce wymiera 80.000 z powodu gruźlicy, choruje zaś równocześnie na gruźlicę około 700.000. Czyż jedna złotówka na jednego chorego na rok nie jest tylko symboliczną złotówką dla utrzymania pozycji w budżecie? Wysoka Izbo! Czyż trzeba mówić o stanie naszego szpitalnictwa, którego sieć jest tak rzadka, gdzie kilkaset kilometrów nieraz trzeba jechać do szpitala? Czyż trzeba mówić o tym marnym wyposażeniu naszych szpitali, o zniszczonych budynkach szpitalnych? Czyż trzeba mówić o braku zupełnym, głęboko dającym się odczuwać, łóżek szpitalnych, a przede wszystkim łóżek dla gruźlików, ażeby najcięższe źródło zarazy od społeczeństwa zdrowego izolować? Mamy 80.000 rocznie zgonów na gruźlicę. Potrzeba 80.000 łóżek, ażeby najcięższe wypadki zarazy od społeczeństwa zdrowego odsunąć, a mamy tylko 9.000 łóżek. Kto kiedy stworzy przynajmniej te 70.000 łóżek, jeżeli w budżecie państwowym nie znajduje się żadna pozycja na tę sprawę? Któż ma się martwić o rozbudowę szpitali dla umysłowo chorych, niebezpiecznych dla otoczenia, przykutych dotychczas w fatalnych warunkach łańcuchem do łóżek? Jeśli w tej chwili pozorny spokój z chorobami zakaźnymi pozwala nie myśleć o tych ostrych wypadkach chorób zakaźnych, to jest to niewątpliwie zasługą służby zdrowia, niemniej trzeba myśleć o możliwościach izolacji na wypadek ostrych chorób zakaźnych. W wypadku mobilizacji, w wypadku wojny, w jaki sposób potrafimy izolować ogniska tyfusu plamistego ciągle jeszcze szerzącego się na naszych ziemiach wschodnich? Na Ministerstwo Opieki Społecznej spadają te podstawowe i zasadnicze obowiązki, a w budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej nie znajdujemy dostatecznego pokrycia dla wszczęcia walki z chorobami na wypadek wojny poza tą formalną walką na papierze.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#WładysławKrupa">Celem walki z gruźlicą zgłaszam rezolucję treści następującej: „Sejm wzywa Rząd, aby wobec rozpaczliwego braku łóżek dla gruźlicze chorych w obecnym roku budżetowym z kredytów pozabudżetowych, w następnych latach w budżecie zwyczajnym Państwa, umieścił kredyty na walkę z gruźlicą odpowiednio wielkie do potrzeb zagadnienia”.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#WładysławKrupa">Na Ministerstwo Opieki Społecznej spada może honorowy, ale bardzo trudny obowiązek zorganizowania i zapewnienia opieki lekarskiej dla pracowników państwowych wszystkich resortów. Jeżeli dotychczas nie słychać skarg i narzekań na instytucję tej opieki, trzeba to tylko przypisać bardzo daleko idącej ofiarnej pracy lekarzy, jak i niebywałej wyrozumiałości i wysokiemu stanowi kultury pracowników państwowych. Ograniczony lekospis — jakże mu daleko do lekospisu ubezpieczalni społecznej — nie pozwala w dostateczny sposób roztoczyć opieki lekarskiej. Jeśli chodzi o emerytów, przydałaby się im pomoc lekarska w szerszym zakresie, mianowicie należało by rozciągnąć ją również na ich rodziny ze względu na szczupłe ich fundusze i wiek, wymagający specjalnej opieki.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#WładysławKrupa">Do kompetencji Ministerstwa Opieki Społecznej należy również opieka nad inwalidami i rodzinami po poległych. Państwo jest wyrazicielem tej sprawiedliwości społecznej, która ma wynagrodzić utratę zdrowia względnie zdolności zarobkowej lub dać podstawy do życia sierotom i wdowom po poległych. Ale i w tych wypadkach dzieje się często krzywda, nie z racji złej woli, ale skutkiem biurokratycznego ustosunkowania się, skutkiem formalistycznego podchodzenia do życia najczęściej tych czynników, które decydują o przyznaniu renty inwalidzkiej względnie renty po poległych. Myślę o komisjach lekarskich, które często nieżyciowo podchodzą do rzeczy. Dam tego konkretne przykłady. Inwalida, który stracił na wojnie rękę przez wybuch granatu, wskutek poszarpania amputowano mu ją, odłamkami tego samego granatu raniony był w brzuch i odniósł dwie ciężkie rany. Wylizawszy się z tego, staje przed komisją lekarską, która orzeczenie swoje opiera na dokumentach wojennych, często niedokładnie prowadzonych, i otrzymuje orzeczenie, że utrata ręki stoi w związku ze służbą wojskową, natomiast rany brzucha i zmiany funkcjonalne w przewodzie pokarmowym nie stoją w związku ze służbą wojskową. Inny wypadek: pospolitak w podeszłym wieku idzie na wojnę, przebywa na wojnie 2 lata, dostaje urlop, idzie zniszczony i wyczerpany na ten urlop i w drodze umiera. Rodzina nie może uzyskać zaopatrzenia, bo komisja stwierdziła, że jego śmierć nie stoi w związku ze służbą wojskową. Czyż może być coś bardziej nielogicznego i paradoksalnego, jak orzeczenie tej komisji? Przypuszczam, że w kompetencji Ministerstwa Opieki Społecznej leży, ażeby udostępnić lekarzom wypowiadanie swoich orzeczeń i opinii co do związku ze służbą wojskową i z wypadkami przy pracy, ażeby udostępnić lekarzom możliwość naukowego zapatrywania się na te sprawy. Kwestia ta dziś jest bardzo żywotna i ważna, ponieważ coraz więcej tych zatargów społecznych spotykamy. Ponieważ zaś w kompetencji Ministerstwa Opieki Społecznej leży właśnie regulowanie tych spraw, jak również po prostu konieczność szerzenia sprawiedliwości społecznej, dlatego apeluję z tego miejsca do Pana Ministra Opieki Społecznej, ażeby lekarzom zainteresowanym w orzecznictwie umożliwił naukowe podmurowanie swoich wiadomości w kierunku wydawania na podstawach naukowych swoich orzeczeń.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Sowiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#ZygmuntAdamSowiński">Wysoka Izbo! Omówię krótko tylko dwa zagadnienia, stanowiące zresztą fragment wielkiego i zasadniczego problemu: będę mówił o ubezpieczeniach społecznych i Funduszu Pracy w związku z dyskusją sejmową względnie artykułami prasowymi, Na Komisji Budżetowej w referacie swym w uwagach dotyczących budżetu Ministerstwa Skarbu, nawiązując do poruszonych przez p. Hołyńskiego zagadnień rynku pieniężnego, zagadnień kapitałowych i rezerw pieniężnych ubezpieczeń społecznych, wyraziłem obawę co do przyszłych losów ubezpieczenia emerytalnego pracowników umysłowych i stosunkowo małego w kosztach ogólnych udziału wydatku, stanowiącego główny cel istnienia ubezpieczeń społecznych, to jest wydatku na świadczenia dla ubezpieczonych.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#ZygmuntAdamSowiński">Muszę wyjaśnić, że pobudką mych uwag nie były jakieś motywy personalne, bo dałem dowód w ciągu swej 8-letniej działalności parlamentarnej, że nigdy się tymi motywami nie kierowałem, ale grały tu rolę tylko i wyłącznie względy rzeczowe i merytoryczne. Jest już publiczną tajemnicą, że nasi matematycy ubezpieczeniowi, nie rozporządzając dostateczną liczbą danych statystycznych, odnoszących się do naszych polskich warunków bytowania, opierać się z konieczności musieli na doświadczeniach zagranicznych, zebranych w innych warunkach i przy odimiennym poziomie bytowania. Na skutek tego, talk jak się dziś kalkulacyjnie na podstawie 10-letniego doświadczenia sprawa przedstawia, deficyt emerytalny ubezpieczenia pracowników umysłowych wynosi około 1/2 miliarda zł, jest to deficyt techniczny, nie kasowy. A więc deficyt, który — jeśli nie nastąpi jakaś zmiana czy systemu, czy też korzystnych przeobrażeń koniunkturalnych, gospodarczych — może spowodować w ciągu lat kilkunastu deficyt kasowy. Ubezpieczenie emerytalne — to zabieg długofalowy i dlatego też nasze troski i rozważania muszą być właśnie nastawione na przewidywania długofalowe. Stan obecny rezerw w tym ubezpieczeniu wynosi około 650 milionów zł. Mamy więc jeszcze przed sobą szereg lat na spokojne rozwiązanie tego zagadnienia. Według mego zdania wymaga rewizji sam system. Nie będę uzasadniał, czy da się utrzymać długo u nas obecny system pokrycia kapitałowego i jakie są zalety systemu repartycyjnego. Sygnalizuję, że zagadnienie rewizji systemu staje się coraz aktualniejsze, a że wymaga sumiennych i dłuższych studiów, stała i postępująca naprzód praca nad tym zagadnieniem jest konieczna. Pilnego i! niezwłocznego załatwienia wymaga sprawa Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu. Załatwienia jej odkładać już nie można.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#ZygmuntAdamSowiński">Przechodząc do zagadnienia kosztów administracyjnych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych podawałem, iż wydatki na administrację wynoszą ponad 30% wpływów. Oczywiście, wydatków na administrację nie należy utożsamiać z pozycją płac administracyjnych, które wynoszą nie wiele co więcej ponad 10%. Miałem na myśli podział wydatków następujący: wydatki produkcyjne i wydatki nieprodukcyjne, konsumcyjne. Nie jest to może ścisła definicja, ale obrazowo najbardziej plastycznie przemawiająca. Wydatkami produkcyjnymi w odniesieniu do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nazywam bezpośrednie świadczenia na rzecz Ubezpieczonych: pomoc lekarska, szpitalna, lekarstwa, klimatyka; wszystkie inne wydatki nazywam może niezbyt ściśle wydatkami konsumcyjnymi, a ponieważ przeważają w tej grupie wydatki administracyjne, znów niezbyt ściśle w Komisji Budżetowej nazwałem je wydatkami administracyjnymi. Nie zmienia to postaci rzeczy, że na wydatki produkcyjne idzie niecałe 70% ogólnych wpływów, na wydatki komsumcyjne ponad 30%. Z tych 70% produkcyjnych wydatków zaledwie 50%, a więc połowa jest użyta celowo, druga połowa jest w dużym stopniu marnowana i to przeważnie z winy ubezpieczonych przez symulacje, nadużycia w korzystaniu z zasiłków i pomocy lekarskiej itd.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#ZygmuntAdamSowiński">Winien według mego zdania system. Zgadzam się całkowicie z p. Ministrem Kościałkowskim, że ze względu na słuszny i konieczny okres stabilizacji po wielkiej reformie tzw. scaleniowej sprawa rewizji systemu winna być odłożona na okres późniejszy, by dać czas na obserwację i próbę życia ostatnich zmian, Z całą sumiennością muszę stwierdzić znaczny postęp, jaki się dokonał w sposobie administrowania w ostatnich czasach. Oszczędność i planowość posunięć przy obowiązującym obecnie systemie została doprowadzona do dużej doskonałości i z tego tytułu zasługuje działalność Ministerstwa Opieki Społecznej na uznanie. Tym niemniej zagadnienie rewizji systemu nie powinno zejść ze stołu prac laboratoryjnych. Jestem szczerym zwolennikiem realizacji zasady ubezpieczeń społecznych, bo tego wymaga spokój Państwa i sprawiedliwość społeczna. Ale dlatego też chciałbym, by tak słuszna zdobycz świata pracy miała trwałe szanse rozwojowe i nie oparta była na nieekonomicznych podstawach.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#ZygmuntAdamSowiński">Nie zgadzam się z poglądem, że tempo rozbudowy świadczeń socjalnych winno być wysunięte na pierwszy plan, przed tempem uprzemysłowienia kraju. Oba zagadnienia w tempie muszą biec równolegle, bo w rozwoju placówek gospodarczych ubezpieczenia znajdują swą zdrową podstawę finansową.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#ZygmuntAdamSowiński">W odniesieniu do Funduszu Pracy chciałbym również kilka Uwag Wysokiej Izbie poddać pod! rozwagę. W ostatnich czasach, zresztą nie tylko w ostatnich czasach, Fundusz Pracy jest przedmiotem specjalnych ataków. Ataki te dały się odczuć już u narodzin Funduszu Pracy i bez przerwy trwają stale, aż do ostatnich czasów.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#ZygmuntAdamSowiński">Ostatnio znowu we wczorajszym „Gońcu Warszawskim” czytaliśmy notatkę, że Ministerstwo Robót Publicznych na swoje centralne wydatki miało pozycję 3,6 miliona złotych, podczas gdy Fundusz Pracy na koszty administracyjne dwa razy tyle wydaje, że Fundusz Pracy jest właściwie funduszem dyspozycyjnym itd. Otóż chciałbym wyjaśnić, że Fundusz Pracy jest instytucją nie tylko bierczą, ale i rozdawczą, że Fundusz Pracy nie był pomyślany na tak szeroki zakres pracy administracyjnej, jaka wskutek nowelizacji została mu narzucona, nowelizacji, moim zdaniem, niezupełnie całkowicie przemyślanej. Mianowicie został Funduszowi Pracy podrzucony olbrzymi aparat rejestracyjny biur Funduszu Bezrobocia, który wymaga kolosalnego nakładu administracyjnego w prowadzeniu ewidencji ruchu na rynku pracy, kontroli tego ruchu i z tego powodu koszta administracyjne Funduszu Pracy, nie związane ściśle z ustawowymi założeniami Funduszu Pracy, zostały nie z jego winy znakomicie rozbudowane. Nie jest to fundusz dyspozycyjny, nie mogę się z tym zgodzić. Gdyby potrzeby, jakie na rynku pracy w danym roku budżetowym występują, mogły być całkowicie pokryte środkami Funduszu Pracy, można by w sposób sztywny ustalać sposób rozprowadzania świadczeń Funduszu Pracy. Tymczasem wiemy, że ze strony samorządów terytorialnych, ze strony resortów ministerialnych, zainteresowanych w działalności Funduszu Pracy, a więc Ministerstwa Rolnictwa, Ministerstwa Komunikacji, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, są zgłaszane postulaty i plany gospodarcze, znacznie przekraczające środki Funduszu Pracy. I z tego względu rozdział tych środków musi być dostosowany do możliwości Funduszu Pracy i nie może być sztywny. Nie można tego traktować w ten sposób, że to jest z tego powodu fundusz dyspozycyjny, bo może odmówić np. miastu Łodzi czy innemu środowisku, dotkniętemu bezrobociem, przydziału środków i funduszów, które one sobie w swoim planie gospodarczym ustaliły jako środki konieczne, bo musi on takimi rozporządzać, jakie ma do dyspozycji. Nieszczęśliwe nowelizacje dużo utrudniły pracę Funduszu Pracy. Przecież zasadniczym i naczelnym postulatem, jaki był ujęty w pierwotnej stylizacji ustawy o Funduszu Pracy, była powszechność świadczeń i koncentracja dyspozycji. Ta powszedniość świadczeń została naruszona nowelizacją, tak jak została naruszona nowelizacjami koncentracja dyspozycji. W pierwotnym brzmieniu ustawy na czele Funduszu Pracy stał Prezes Rady Ministrów. Było tu zupełnie słuszne, bo w działalności Funduszu Pracy — jak powiedziałem — zainteresowany jest i Minister Opieki Społecznej, i Minister Rolnictwa, i Minister Spraw Wewnętrznych, i Minister Skarbu, i Minister Przemysłu i Handlu, nawet Minister Oświaty, bo też pewne środki na Ministerstwo Oświaty były dotowane. A więc nie jest w stanie sam Minister Opieki Społecznej dać rady temu nawałowi żądań, które z tych resortów idą i ta koncentracja dyspozycji w rękach Prezesa Rady Ministrów umożliwiała bardziej skoncentrowane dysponowanie środkami Funduszu Pracy. Nowelizacja tę zasadę całkowicie przekreśliła.</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#ZygmuntAdamSowiński">Tak samo niedobrze się stało, że środki Funduszu Bezrobocia, który miał być samodzielnie administrowany i tworzyć samodzielną jednostkę, zostały pomieszane ze środkami Funduszu Pracy. Proszę Wysokiej Izby, w roku ubiegłym wpływy ze składek na Fundusz Bezrobocia wyniosły 26 milionów złotych, a świadczenia zasiłkowe z Funduszu Bezrobocia wyniosły 37 milionów złotych. Co to znaczy? To znaczy, że o 11 milionów więcej wyniosły wydatki na świadczenia, niż wpływy na Fundusz Bezrobocia. Ponieważ został przedstawiony budżet zrównoważony, to Fundusz Pracy musiał ze świadczeń, przeznaczonych na walkę z bezrobociem, na zatrudnienie bezrobotnych, 11 milionów zł zdjąć na pokrycie deficytu z Funduszu Bezrobocia. 11 milionów zł, to mniej więcej 12.000 ludzi w ciągu roku nie będzie mogło być zatrudnionych, o tyle mniej wyniesie stan zatrudnienia, a to tylko na skutek tego, że te kasy zostały pomieszane. Dlatego należy dążyć do tego, aby ten rozdział w gospodarowaniu Funduszem Bezrobocia i Funduszem Pracy w dalszym ciągu utrzymać.</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#ZygmuntAdamSowiński">Niestety, muszę już kończyć.</u>
<u xml:id="u-28.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Józef Kamiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#JózefKamiński">Wysoka Izbo! Podczas dyskusji nad resortem Ministerstwa Opieki Społecznej pragnę pokrótce tylko zwrócić uwagę Wysokiej Izby na dwa fragmenty, które aczkolwiek już poruszone zostały na Komisji Budżetowej, są jednak tak wielkiej wagi dla gospodarki samorządowej naszych miast, że ponownie na nie wskazać muszę. Są to zagadnienia, które wymagają ze strony Wysokiego Rządu bezwzględnej rewizji na najbliższą przyszłość tak w interesie tych, którzy opieki i pracy potrzebują, jak i dla tych — mam na myśli samorządy miejskie — którzy obarczeni wydatkami na ten cel już dłużej tych ciężarów wytrzymać nie będą w stanie, załamując się finansowo.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#JózefKamiński">W pierwszym rzędzie będę mówił o stosunku gmin samorządowych do opieki społecznej i o możliwościach finansowych samorządu w zakresie zadań tej opieki. W roku budżetowym 1935/36 wydały samorządy terytorialne na ten cel, wedle Małego Rocznika Statystycznego, przeszło 100 milionów zł. Jest to olbrzymia wprost suma, biorąc pod uwagę ciężkie położenie finansowe naszych samorządów oraz fakt, że kwota ta o 100% przekracza wszystkie wydatki Skarbu Państwa w dziale opieki społecznej. Wydatki powyższe bardzo dotkliwie obciążają budżety samorządowe, wzrastają one bowiem z roku na rok. Zjawisko to obserwować możemy nie tylko z powodu wzrastania liczby bezrobotnych, lecz także z powodu braku powszechności w ubezpieczeniu społecznym. Główną więc troską naszych samorządów są dzisiaj starania i nieustanne poszukiwania na ten cel większych lub mniejszych funduszów dla pokrycia kolosalnych wydatków, związanych z opieką społeczną lufo walką z bezrobociem. Starania te nie zawsze, niestety, uwieńczone zostaną pozytywnym rezultatem, dzięki czemu inne, niekiedy ważniejsze zagadnienia, z roku na rok odkładane zostaną, nie doczekawszy się w ogóle załatwienia, a deficyty budżetowe gmin stale się wzmagają. O ile ten stan rzeczy nie ulegnie radykalnej zmianie, obawiać się należy, że finansowo słabsze samorządy ulegną ruinie.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#JózefKamiński">Jak już na wstępie powiedziałem, z zagadnieniem opieki społecznej łączy się ściśle kwestia bezrobocia. I tu zniewolony jestem poruszyć sprawę pomocy zimowej. Czytając nieraz w prasie komunikaty sprawozdawcze poszczególnych komitetów pomocy zimowej na szczeblach niższych, a zwłaszcza wyższych, stwierdzić muszę, że nie odtwarzają one niejednokrotnie rzeczywistego stanu rzeczy, jaki obserwujemy w dolach. Nie wiem, jak tę sprzeczność sobie wytłómaczyć. Z oficjalnych sprawozdań wnioskować można, że wszystko jest w najlepszym porządku. Kto jednak codziennie stykać się musi bezpośrednio z bezrobotnymi i w ogóle z tym zagadnieniem, stwierdzić musi, że nie wszystko układa się tak pomyślnie. Nie marzę oczywiście o idealnym funkcjonowaniu tej pracy obywatelskiej czy społecznej, lecz zbytnie zbiurokratyzowanie całej akcji pomocy zimowej powoduje w dołach często opóźnienie i stąd niezadowolenie. A jeśli chodzi o ustalenie norm zasiłkowych dla poszczególnych województw, nie wiem w tej chwili, jak one w innych województwach się przedstawiają, lecz u nas na Pomorzu w powiatach granicznych, jak np. dla powiatów: morskiego, kartuskiego, kościerskiego itd. uważam normy ustalone przez wojewódzki Komitet Pomocy Zimowej, dla małej rodziny miesięcznie zł 7.50, dla średniej zł 10.50 i dla dużej zł 12 — za stawkę zbyt niską, wywołującą wśród mas bezrobotnych niezadowolenie, co w powiatach granicznych ze względów prestiżowo-państwowych nie jest zjawiskiem pożądanym. Ludność narodowości niemieckiej nie odczuwa tak bardzo biedy i nędzy, bo jest wspomagana z tamtej strony granicy. Jak już poprzednio powiedziałem, samorządy od siebie czynią, co mogą, lecz same finansowo za słabe są, by gros ciężarów pomocy zimowej wziąć na swoje barki. Dopóki akcja pomocy zimowej nie zmieni charakteru dobrowolnej ofiarności na formę inną, tak długo skazane będą miasta i miasteczka na pomoc skądinąd. I tu proszę Pana Ministra, by przy repartycji funduszów z Funduszu Pracy zechciał pod uwagę wziąć ciężkie położenie ludności robotniczej miast pomorskich, a w szczególności miast na pograniczu, gdzie z powodu braku albo minimalnych tylko inwestycyj publicznych bezrobotni wegetować muszą często w najskrajniejszej nędzy. Są okolice na Kaszubach, gdzie bezrobotni nawet w miesiącach letnich pracy znaleźć nie mogą i gdzie akcja pomocy zimowej stała się z tego powodu akcją społeczną stałą. Proszę zatem Pana Ministra jeszcze raz, by tym miastom na pograniczu, wykazującym szczególnie wielką ilość bezrobotnych, zechciał udzielić specjalnej pomocy.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Franciszek Szymański.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#FranciszekSzymański">Wysoki Sejmie!</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#FranciszekSzymański">Referent w obszernym referacie nie wyczerpał wszystkich zagadnień i spraw, które podlegają resortowi Ministerstwa Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#FranciszekSzymański">Podnieść tu muszę, że hasło „frontem do szarego człowieka” jakoś obecnie ucichło, a za to wyłoniło się hasło dążenia do sprawiedliwości społecznej. Ten postulat jednak wcale nie wyziera z przedstawionego nam preliminarza Ministerstwa Opieki Społecznej. Referent w swoim sprawozdaniu powiedział: „Siła więc Państwa, Polskiego w szczególności, opiera się przede wszystkim na człowieku”. Nie wystarcza jednak tak tylko mówić. Państwo i jego rząd winni tak działać, aby w ogólnym labiryncie zagadnień państwowych ten właśnie człowiek gdzieś nie zaginął.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#FranciszekSzymański">Art. 8 Konstytucji wyraźnie podkreśla stosunek Państwa do pracy. Nie wystarcza jednak samo prawo, jakim obdarza się świat pracy, trzeba, aby był ktoś, kto będzie czuwał nad jego wykonaniem, a tym organem jest Ministerstwo Opieki Społecznej i podległe mu urzędy. Kwoty preliminowane w budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej nie są wystarczające o tyle, aby choć w przybliżeniu mogły zaspokoić te wszystkie potrzeby, jakie są w dziedzinie opieki społecznej, które wyłaniają się codziennie i winny być zaspokojone.</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#FranciszekSzymański">Jednym z ważnych działów Ministerstwa Opieki Społecznej jest inspekcja pracy. Nie potrafimy, niestety, docenić roli inspekcji pracy, jak to widać choćby z preliminowanych kwot, jakie przeznacza się w budżecie na inspekcję pracy. Warunki gospodarcze i społeczne coraz bardziej się komplikują. Ogólny stan zatrudnienia i coraz większy nadmiar ludzi do pracy wpływa na to, że pracodawcy wyzyskują ten stan rzeczy, co znów budzi reakcję ze strony świata pracy. Stąd ciągle konflikty socjalne i zabiegi w łagodzeniu tych konfliktów i godzeniu stron. Tak wiele energii zużywa inspekcja pracy na łagodzenie konfliktów, że nieraz załamuje się pod ciężarem tych wszystkich zadań, jakie na nią spadają.</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#FranciszekSzymański">Nie powiem, abym nie miał zastrzeżeń do niektórych ludzi, spełniających funkcję inspektorów pracy. Są tam ludzie nie odpowiadający temu tak ważnemu stanowisku. Niemniej jednak trzeba z całą stanowczością stwierdzić, że jeżeli na odcinku pracy panuje jaki taki spokój, jeżeli zachowuje się jaki taki porządek społeczny, jeżeli w ostatnim roku poprawy gospodarczej powstawały ogromne ilości zatargów o płace i załatwienie tych spraw odbywało się stosunkowo łagodnie i świat pracy zdobył choć nieznaczne podwyżki płac i konflikty zostały załagodzone bez wielkich wstrząsów i strat — to jest to dużą zasługą inspektorów pracy.</u>
<u xml:id="u-32.6" who="#FranciszekSzymański">Twierdzę, że czym lepiej wyposażymy inspekcję pracy, czym więcej będzie inspektorów pracy, tym mniej będzie potrzeba policji przy łagodzeniu i likwidowaniu konfliktów socjalnych. Gospodarstwo społeczne uniknie wielu strat tak w ludziach, jak i kapitałach, jeżeli będzie na odcinku pracy panował spokój i ład w stosunkach pracy i płacy.</u>
<u xml:id="u-32.7" who="#FranciszekSzymański">Jeżeli uznajemy, że rola inspektora pracy w życiu społecznym i gospodarczym Państwa jest tak ogromna, to czyż trzeba dowodzić, że ci ludzie powinni być należycie uposażeni? Przecież tu chodzi o człowieka, tego słabego i zależnego człowieka, nad którym opiekę ma roztaczać inspekcja pracy. Za pracę tak odpowiedzialną inspektorzy pracy mają uposażenie według 10 do 6 grupy, czyli od 220 do 600 złotych miesięcznie. Nic dziwnego, że trudno znaleźć odpowiednich ludzi na ten urząd. W preliminarzu budżetowym przewiduje się tylko 8 samochodów dla wszystkich inspektorów pracy, kiedy okręgi inspekcyjne nierzadko sięgają 200 i więcej kilometrów od siedziby inspektora pracy.</u>
<u xml:id="u-32.8" who="#FranciszekSzymański">Wysoka Izbo! Kiedy chodzi o taką instytucję, jak inspekcja pracy, która chronić ma człowieka, która ma ogromne znaczenie gospodarcze i społeczne, ma być tym regulatorem ładu i spokoju społecznego, to preliminowana na utrzymanie i funkcjonowanie tej instytucji kwota zł 1.824.270 nie jest wystarczająca, jak nie są wystarczające wynagrodzenia inspektorów pracy. Należy oddzielić od inspekcji pracy wymiar sprawiedliwości w sprawach cywilnych i karnych i sprawy te przekazać sądom pracy. Sądy pracy należy powołać dla każdego powiatu. Należy też im przekazać zatargi, wynikające z umów o pracę pomiędzy pracodawcami a pracownikami rolnymi, bowiem komisje rozjemcze do spraw pracowników rolnych nie spełniają swego zadania. Taki stan rzeczy nie może i nie powinien być utrzymywany nadal, Rzesze robotników rolnych nie mogą być dłużej pozbawiane wymiaru sprawiedliwości w sądach w sprawach sporów wynikających z umowy o pracę.</u>
<u xml:id="u-32.9" who="#FranciszekSzymański">Opieka nad zdrowiem ludności pozostawia wiele do życzenia. Opieki lekarskiej pozbawione są ogromne rzesze robotnicze w miastach, a tym bardziej na wsi. Pozbawione są jakiejkolwiek pomocy lekarskiej rzesze bezrobotnych oraz wszyscy robotnicy rolni, których wyeliminowano z ubezpieczenia społecznego. Pierwszym nie są w stanie dać należytej opieki lekarskiej gminy, które przeważnie znajdują się w trudnych warunkach finansowych, a udzielana przez pracodawców rolnych pomoc lekarska robotnikom rolnym jest więcej jak problematyczna. Obecny stan rzeczy ogromnie przyczynia się do rozszerzania różnych chorób nagminnie panujących i karłowacenia młodego pokolenia.</u>
<u xml:id="u-32.10" who="#FranciszekSzymański">Nasze ubezpieczenia chorobowe też nie działają należycie. Cały aparat ubezpieczeniowy opanowała biurokracja, której cały wysiłek jest nastawiony w kierunku dania jak najmniej choremu. Lekarze Ubezpieczalni Społecznej zamiast leczyć chorych muszą załatwiać różnego rodzaju papierki, których wypełnienie zabiera czas przeznaczony dla chorego. System lekarza domowego ograniczył wolny wybór lekarza, nie dając żadnych korzyści. Świat pracy docenia znaczenie ubezpieczeń społecznych i gotów jest ich bronić jak najkategoryczniej, żąda jednak zmiany dzisiejszego systemu świadczeń i wpływu na gospodarkę i działalność ubezpieczeń społecznych przez udział w zarządach tych instytucyj.</u>
<u xml:id="u-32.11" who="#FranciszekSzymański">Wysoki Sejmie! Mówiąc tu o ubezpieczeniach społecznych, które w całym świecie zdobyły sobie obywatelstwo, muszę wspomnieć o Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu. Obejmuje ona ubezpieczenie robotników rolnych na starość i inwalidztwo w województwach poznańskim i pomorskim. Nie z własnej winy, ale z przyczyn od tej instytucji niezależnych popadła w trudności finansowe. Zakład ten już dziś nie ma środków na wypłacenie rent ponad 50.000 rentobiorcom spośród najbiedniejszej ludności robotników rolnych. Rząd sam swego czasu swymi zarządzeniami finansowymi i późniejszy kryzys w rolnictwie, ustawa scaleniowa oraz wiele innych przyczyn i okoliczności wpłynęło na finansowe załamanie się tej instytucji istniejącej już za czasów zaborczych i obejmującej dziś ubezpieczenie robotników rolnych. Zdaje mi się, że Rząd nie rozumie tragedii tych 300.000 ludzi ubezpieczonych, którzy nabyli już prawa do rent, i ponad 50.000 rencistów, którym trzeba by zaprzestać płacenia rent. Czyniono już zabiegi u przedstawicieli Rządu o przyjście z pomocą tej instytucji, ale Rząd, a przede wszystkim Ministerstwo Skarbu, które samo spowodowało częściowo to, że Ubezpieczalnia Krajowa w Poznaniu nie ma rezerw, lekceważy sobie całe zagadnienie finansowe tej instytucji i, jak mi wiadomo, ono właśnie jest tą przeszkodą do usanowania finansowego tej ubezpieczalni.</u>
<u xml:id="u-32.12" who="#FranciszekSzymański">Zapytuję z tego miejsca, czy dopiero wtedy Rząd i Ministerstwo Skarbu zrozumie potrzebę przyjścia z pomocą tej instytucji, gdy pokrzywdzone masy zareagują? Komu zależy na sianiu fermentu i niezadowolenia i nastrajaniu mas przeciw Rządowi? Wysoką Izbę proszę o poparcie w tej sprawie. Apeluję do przedstawicieli rolnictwa i gmin, na które w województwach zachodnich musiałby spaść obowiązek opieki i utrzymania ponad 50.000 ludzi, a w przyszłości jeszcze więcej, gdyby dopuszczono do niewypłacalności rent przez Ubezpieczalnię Krajową w Poznaniu.</u>
<u xml:id="u-32.13" who="#FranciszekSzymański">Rozwiązanie winno nastąpić w ten sposób, że będą objęci ubezpieczeniem emerytalnym wszyscy robotnicy rolni z całej Polski lub też Ubezpieczalnię Krajową w Poznaniu włączy się do ubezpieczenia emerytalnego robotników. W każdym razie sprawa ta musi znaleźć rozwiązanie w krótkim czasie, bo niepokoi całe społeczeństwo dwóch zachodnich województw, a robotników rolnych w szczególności. Robotnik ziem zachodnich nie pozwoli na dalsze uszczuplanie jego praw i zdobyczy socjalnych.</u>
<u xml:id="u-32.14" who="#FranciszekSzymański">Zwracam uwagę, że aczkolwiek ustawy przewidują powołanie organów opiniodawczych przy Ministerstwie Opieki Społecznej, jak na przykład: Rady Ubezpieczeń Społecznych, Rady Ochrony Pracy i innych, to jednak rady te albo nie są powołane, albo gdy były powołane, to nie były zwoływane, a chyba aż nazbyt wiele jest zagadnień socjalnych, które wymagałyby zasięgania opinii zorganizowanego świata pracy.</u>
<u xml:id="u-32.15" who="#FranciszekSzymański">Chciałbym jeszcze powrócić do ubezpieczeń społecznych i poświęcić im jeszcze trochę uwagi. W pierwszym rzędzie poważny niepokój budzi stan finansowy instytucyj ubezpieczeń społecznych. Ubezpieczenie chorobowe zaledwie wiąże koniec z końcem. Ubezpieczenie wypadkowe jest raczej deficytowe. Ubezpieczenie emerytalne robotnicze nie jest jeszcze deficytowe, bo dopiero w roku bieżącym zaczyna udzielać pierwszych świadczeń, ale świadczenia te w związku z niesłychanie niskimi zarobkami będą bardzo niskie. Ubezpieczenie emerytalne pracowników umysłowych już jest deficytowe. Bilans matematyczno-ubezpieczeniowy tego ubezpieczenia sporządzony na koniec grudnia 1932 r. wykazał niedobór techniczny w wysokości 455 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-32.16" who="#FranciszekSzymański">Jak widać z tego krótkiego przeglądu, stan finansowy naszych ubezpieczeń społecznych jest zatrważający. Rząd w tej sprawie nic nie robi, odwrotnie, jego polityka finansowa w stosunku do ubezpieczeń społecznych stale pogarsza ten stan. Wystarczy przypomnieć straty powodowane konwersją papierów państwowych, które Zakład Ubezpieczeń Społecznych musiał nabywać od Skarbu Państwa, wystarczy wspomnieć o stratach spowodowanych akcją oddłużenia samorządu, rolnictwa itp. Ostatnio wprowadzona obniżka składek ubezpieczeniowych do 1 stycznia 1938 r. spowodowała straty dla funduszów ubezpieczeniowych w wysokości przeszło 60 milionów zł. Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie ma możności prowadzenia samodzielnej polityki finansowej, mającej na widoku potrzeby Zakładu. Jego środki finansowe są wykorzystywane przez Ministra Skarbu na doraźne potrzeby Skarbu. Jeżeli się weźmie pod uwagę zobowiązania ustawowe Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w stosunku do rzesz ubezpieczonych i to, że są one bezterminowe, jeżeli się z drugiej strony zważy, jak wielką ilość obywateli obejmują ubezpieczenia społeczne, jeżeli jeszcze zwrócę uwagę na to, że ubezpieczenia społeczne są właściwie korekturą niesprawiedliwego podziału dochodu społecznego w Potece, to mogę wyprowadzić wniosek, że zadania i obowiązki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych należy zaliczyć do zadań państwowych pierwszego rzędu. Dlatego też Rząd nie może utrudniać Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych prowadzenia przez niego polityki finansowej, mającej na celu przede wszystkim interesy Zakładu. Władze nadzorcze powinny kontrolować działalność Zakładu, ale nie mogą administrować Zakładem, bo wtedy nie wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność za działalność Zakładu. Stan taki w moim głębokim przekonaniu nie ulegnie żadnej poprawie, dopóki najbardziej zainteresowani, to jest ubezpieczeni, będą pozbawieni zupełnie prawa głosu w sprawach ich instytucji ubezpieczeń społecznych.</u>
<u xml:id="u-32.17" who="#FranciszekSzymański">Dlatego też jedną z najpilniejszych spraw jest wprowadzenie samorządu w ubezpieczeniach społecznych.</u>
<u xml:id="u-32.18" who="#FranciszekSzymański">Jako jaskrawy przykład dzisiejszych anormalnych stosunków, możliwych tylko przy braku samorządu, może służyć wypadek, jaki miał miejsce w ostatnich dniach. Mianowicie prasa doniosła o ustąpieniu naczelnego dyrektora Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Nie mam zamiaru być jego adwokatem, ale opinia publiczna głosi, że dyrektor ten musiał ustąpić dlatego, że bronił podstaw finansowych Zakładu, to jest sprzeciwiał się dalszemu obniżeniu składek ubezpieczeniowych. Chciałbym otrzymać z miarodajnych ust p. Ministra Opieki Społecznej wyjaśnienie w tej sprawie. Istnieje podobno komisja rewizyjna w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Chciałbym się dowiedzieć, do jakich ta komisja doszła wniosków i czy będą one podane do wiadomości publicznej.</u>
<u xml:id="u-32.19" who="#FranciszekSzymański">Ważnym zagadnieniem szczególnie na ziemiach zachodnich — to sprawa rent reemigrantów z Niemiec, Francji, Belgii i Holandii. Są to przeważnie sami robotnicy. Opłacali oni składki do ubezpieczeń społecznych już w Niemczech, potem we Francji, Belgii i Holandii, dziś wracają jako spracowani i inwalidzi i, niestety, napotykają na nieprzezwyciężone trudności w uzyskaniu nabytych praw do renty. Szczególne trudności napotyka się ze strony instytucyj niemieckich, które używają najróżniejszych sposobów celem obejścia zawartych umów polsko-niemieckich i traktatu wersalskiego. Pozbawiona jest praw do renty ogromna rzesza górników, którzy pracowali do rewolucji niemieckiej w Niemczech, wrócili do Polski i znów wyjechali do Francji, znów wrócili do Polski, nie nabyli oni praw do renty na starość i inwalidztwo we Francji lub Belgii, a utracili je też do renty górniczej z Niemiec. Ludzie ci, pomimo że całe życie płacili na ubezpieczenia społeczne w poszczególnych państwach, nie mogą z nich korzystać, znajdują się bez środków do życia. Wprawdzie w dziale 9 § 10 budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej przewidziana jest kwota na zasiłki dla tych górników reemigrantów w wysokości jednego miliona złotych, jednak płacone zasiłki 20-złotowe miesięcznie są niewystarczające i należało by je podwyższyć. Przewidziana na ten cel kwota jest za niska, jak również za nisko preliminowane są kwoty na opiekę nad reemigrantami i emigrantami. Sprawą tą, niestety, nikt się nie zainteresował w Komisji Budżetowej, a teraz trudno jest naprawić to niedopatrzenie.</u>
<u xml:id="u-32.20" who="#FranciszekSzymański">Wysoka Izbo! Stosunkowo najmniej wagi kładzie się na człowieka, o którym tak dużo się mówi. Gdy się porównywa cyfry innych budżetów resortowych i przeznaczone w nich kwoty na różne zapomogi, zasiłki itp. jak np. w budżecie Ministerstwa Rolnictwa, gdzie hodowcy koni mają otrzymać 748.000 zł subwencji, a wszystkie inne subwencje tego Ministerstwa wynoszą 23.713.000 zł, nie mówiąc już o budżetach innych ministerstw, to budżet Ministerstwa Opieki Społecznej, który ma opiekować się przede wszystkim człowiekiem, jest więcej jak skromny, W obecnych warunkach biedy i nędzy ludzkiej, szczególnie wśród świata pracy, budżet Ministerstwa Opieki Społecznej winien zawierać wyższe kwoty.</u>
<u xml:id="u-32.21" who="#FranciszekSzymański">Kończąc, apeluję do Rządu i Wysokiej Izby o zwrócenie należytej uwagi na zagadnienia świata pracy, by usuwano zawczasu niedomagania i ogniska zapalne w społeczeństwie, by wreszcie pomyślano o należytym uregulowaniu stosunków na odcinku świata pracy i by ta warstwa wciągnięta została w życie społeczne i gospodarcze Państwa i również mogła ponosić za nie odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-32.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Dublasiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#KazimierzDublasiewicz">Wysoki Sejmie! Chciałbym dotknąć zagadnienia, które mnie, jako b. uczestnika walk o niepodległość i społecznika, specjalnie interesuje, a któremu p. referent nie poświęcił ani słowa w swoim sprawozdaniu na Komisji Budżetowej, tj. sprawie zatrudnienia i zaopatrzenia niepodległościowców.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#KazimierzDublasiewicz">Niewdzięczny ten temat, przy nastawieniu części społeczeństwa polskiego, a przede wszystkim ludzi z obozu Stronnictwa Narodowego i młodzieży z pod znaku „Falangi” itp., dla których Polska „przyszła na pierwszego” i którzy widzą w uczestnikach walk o niepodległość tylko nierobów lub ludzi z oddziału drugiego, poruszam dziś tylko w tym celu, ażeby uchwalona przez Sejm w dniu 2 lipca 1937 r. ustawa o zapewnieniu pracy i zaopatrzeniu uczestników walk o niepodległość Państwa Polskiego nabrała rumieńców życia, została zrozumiana i wykonana przynajmniej w 90% przez przedsiębiorstwa i zakłady pracy, jak również dopilnowana w realizacji przez kompetentny w tym względzie Fundusz Pracy. Z życia codziennego bowiem wiemy, że honorowanie przepisów prawa w Polsce w 100% jest niewykonalne, nawet jeśli chodzi o ustawę tak słuszną i nietrudna do wykonania, jak wyżej cytowana.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#KazimierzDublasiewicz">Genezą powstania tej ustawy jest życzenie Marszałka Piłsudskiego, zakomunikowane dzisiejszemu p. Premierowi w 1933 r. jako drugiemu Wiceministrowi Spraw Wojskowych, o konieczności zatrudnienia bezrobotnych legionistów, peowiaków i innych niepodległościowców. Były Premier Prystor w jednym ze swoich okólników zalecił instytucjom i przedsiębiorstwom państwowym przyjmowanie na wolne miejsca niepodległościowców, posiadających kwalifikacje, przy czym został stworzony referat legionowy przy drugim Wiceministrze Spraw Wojskowych, a później powstało biuro opiekuna głównego z p. Premierem Składkowskim jako głównym opiekunem na czele.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#KazimierzDublasiewicz">W zakresie działania opiekuna głównego dokonano: Od 1 czerwca 1936 r. do 30 grudnia 1937 r. opiekun główny zatrudnił 2271 b. uczestników walk o niepodległość oraz członków ich rodzin w urzędach i przedsiębiorstwach państwowych, poza tym zatrudnił pewną ilość b. uczestników walk o niepodległość przy pracach sezonowych. Bezpośrednio po objęciu szefostwa Rządu, na skutek interwencji opiekuna głównego otrzymało stabilizację poza zwykłą koleją 1471 osób, tudzież awansowało 1355 osób spośród b. uczestników walk o niepodległość.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#KazimierzDublasiewicz">Stabilizację i awans otrzymali przeważnie najniżsi funkcjonariusze (poza normalnymi awansami), najwięcej stabilizowano i awansowano b. uczestników walk o niepodległość w resorcie Ministerstwa Komunikacji oraz Ministerstwa Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#KazimierzDublasiewicz">Schronisko dla b. uczestników walk o niepodległość stworzono na podstawie zarządzenia z dnia 10 lutego 1936 r. w miejscowości Rajcza i jest ono utworzone w ramach pensjonatu. Utrzymanie w schronisku jest bezpłatne. Schronisko to posiada przeszło 100 łóżek. Przyjmowani do schroniska są b. uczestnicy walk o niepodległość, jedynie mężczyźni, bezrobotni, niżsi funkcjonariusze państwowi, względnie pracownicy fizyczni. Hotel legionowy w Warszawie posiada 47 łóżek. Do hotelu legionowego opiekun główny kieruje b. uczestników walk o niepodległość, bezrobotnych, znajdujących się w poszukiwaniu pracy, a nie mających żadnych środków utrzymania.</u>
<u xml:id="u-34.6" who="#KazimierzDublasiewicz">Opiekun główny za pośrednictwem swego biura ułatwia pracę i pomaga przy uzyskiwaniu zaopatrzeń z tytułu Krzyża Niepodległości dla b. uczestników Walk o niepodległość, względnie ich rodzin. Bezpośrednio po objęciu szefostwa Rządki — opiekun główny wszczął akcję zapewnienia pracy b. uczestnikom walk o niepodległość, pozbawionym jakichkolwiek źródeł utrzymania. Na podstawie jego okólników warunki przyjmowania do służby państwowej dla b. uczestników walk o niepodległość są złagodzone, zaś zwalnianie ze służby państwowej osób, posiadających zasługi niepodległościowe, jeżeli ma być dokonane bez prośby z Ich strony i nie na podstawie orzeczenia dyscyplinarnego, wymaga uprzedniej zgody p. Prezesa Rady Ministrów. Okólniki p. Premiera idą w tym kierunku, że osoby o zasługach niepodległościowych, skierowane do zatrudnienia, winny być przyjmowane w tempie przyśpieszonym, a w razie niemożności zatrudnienia, dokumenty ich winny być zwrócone w szybkim tempie.</u>
<u xml:id="u-34.7" who="#KazimierzDublasiewicz">Przedstawiając powyższy stan pomocy b. uczestnikom Walk o niepodległość, składam z tego miejsca Panu Premierowi jak najserdeczniejsze podziękowanie.</u>
<u xml:id="u-34.8" who="#KazimierzDublasiewicz">Ponieważ napływ podań niepodległościowców o zatrudnienie był bardzo duży, a możliwość zatrudnienia ich w instytucjach i przedsiębiorstwach państwowych liczebnie mała — trzeba było szukać innego sposobu wyjścia i załatwienia tego problemu. P. Piechoczek, jak również Rząd w końcu 1936 r. wnieśli do laski marszałkowskiej projekty ustaw o zatrudnieniu i zaopatrzeniu b. uczestników walk o niepodległość, które to projekty przepracowane zostały w jedną ustawę, obowiązującą z dniem 2 lipca 1937 r.</u>
<u xml:id="u-34.9" who="#KazimierzDublasiewicz">Przy realizacji jej już dziś wojewódzkie biura Funduszu Pracy napotykają na duże trudności, gdyż szereg przedsiębiorstw i zakładów pracy stara się tę ustawę obejść. Jak mi wiadomo, pewne firmy proszą o przysyłanie im tylko pracowników wykwalifikowanych, chociaż ustawa o tym nic nie mówi, np. ślusarzy-sznyciarzy lub tokarzy-formiarzy, albo ślusarzy mechaników, wiedząc z góry, że takich bezrobotnych niepodległościowców jest mało, a gdyby nawet byli, to na pewno z braku odpowiednich fachowców w tej dziedzinie znaleźliby dla siebie pracę samorzutnie, bez oparcia się o ustawę. Pewna wielka firma przemysłowa w branży metalurgicznej, już po wejściu w życie ustawy i rozporządzenia wykonawczego, prosi o niekierowanie do niej uczestników walk o niepodległość z powodu braku wolnych miejsc i tylko po uprzednim porozumieniu się z władzami wojskowymi, zrzucając tym sposobem z siebie całkowitą odpowiedzialność na władze wojskowe, zainteresowane częściowo w jej produkcji. To samo tyczy się i pracowników umysłowych, np, pewna firma z kapitałem zagranicznym w Warszawie chce przyjąć zgodnie z ustawą pracowników umysłowych, ale prosi, ażeby przysłać jej kandydatów, znających język angielski i stenografię, (inna może zażądać pracowników niepodległościowców z językiem chińskim), czyli znów sprawę przyjęcia bezrobotnych niepodległościowców czyni nierealną, zaś postępowanie swe każę traktować jako bierny opór wobec ustawy.</u>
<u xml:id="u-34.10" who="#KazimierzDublasiewicz">Podobny stan rzeczy tłumaczy, dlaczego w samej Warszawie od czasu ukazania się ustawy, mimo niewątpliwych wysiłków Funduszu Pracy i dobrej woli niektórych przedsiębiorstw (Mirków), zostało zatrudnionych dotychczas zaledwie około 120 osób, zaś prawie dwa razy tyle jest zarejestrowanych i bez pracy. A ilu jeszcze się nie zarejestrowało lub zgłosiło się o pracę gdzie indziej?</u>
<u xml:id="u-34.11" who="#KazimierzDublasiewicz">Jeśli chodzi o instytucje prawno-publiczne, to gmina żydowska w Warszawie zatrudnia kilku niepodległościowców i odmawia przyjęcia Żydów odznaczonych Krzyżami i Medalami Niepodległości, z powodu nie posiadania na ten cel kredytów i zatwierdzonego budżetu na cały rok przez Komisariat Rządu. Odnosi się to do wszystkich instytucyj samorządu terytorialnego, oraz mających charakter publiczno-prawny i zatwierdzone stałe etaty, a z braku kredytów nie mogących zatrudnić kierowanych do nich uczestników walk o niepodległość. Zapytuję i proszę Pana Ministra o wskazanie, w jaki sposób rzeczone instytucje mają wykonać ustawę z dnia 2 lipca 1937 r.?</u>
<u xml:id="u-34.12" who="#KazimierzDublasiewicz">Przejdę teraz do pracowników zatrudnionych w instytucjach i przedsiębiorstwach państwowych i traktowania ich.</u>
<u xml:id="u-34.13" who="#KazimierzDublasiewicz">Mam przed sobą memoriał b. członków Polskiej Organizacji Wojskowej do p. Ministra Komunikacji z listopada 1937 r” w którym między innymi podkreślają, że: „Okres prac niepodległościowych oraz walk o utrwalenie granic Ojczyzny nie pozwolił najszerszym rzeszom peowiackim na uzyskanie pełni studiów w szkołach średnich zawodowych lub wyższych, gdy w tym czasie poważny odłam społeczeństwa grupował się w związki zawodowe i organizacje polityczne, przez które stabilizował swoje życie nie zwracając zasadniczej uwagi na umocnienie z zewnątrz zrębów Państwa. Pracownicy ci przez samo doświadczenie życiowe i wyrobienie społeczne wyrównali brakujący im poziom, przedstawiają sobą element twórczy, zasługujący na poparcie w posunięciach w hierarchii urzędniczej, lecz pomimo to mają zamkniętą drogę do awansów i zajmowania hierarchicznie wyższych stanowisk, ponieważ na przeszkodzie stał im brak cenzusu lub świadectw zawodowych. Z uwagi na to, że pobudki, dla których porzucali swoją karierę zawodową w całym okresie walk niepodległościowych, były wyższe aniżeli chęć robienia kariery, memoriał nasz zasługuje na poparcie, bowiem o nic więcej nie prosimy, jak tylko o to, co otrzymali inni pracownicy nie niepodległościowcy”.</u>
<u xml:id="u-34.14" who="#KazimierzDublasiewicz">Wobec tego zwracają się oni z prośbą do Pana Ministra o znowelizowanie rozporządzenia p. Ministra Komunikacji z dnia 21 stycznia 1925 r. Nr 405/2/25 o ujednostajnieniu stanowisk względnie tytułów służbowych na kolejach państwowych (Dziennik Urzędowy Ministerstwa Komunikacji z dnia 12 marca 1925 r. Nr 2) przez wprowadzenie do ogólnych przepisów zacytowanego rozporządzenia odnośnych postanowień, zmierzających do odstąpienia od warunków cenzusu i wymaganych egzaminów służbowych, by tą drogą usunąć tę różnicę, mimo woli dotykającą niepodległościowców, ażeby zostali równomiernie potraktowani z tymi, którzy w tym czasie pracowali na własną korzyść.</u>
<u xml:id="u-34.15" who="#KazimierzDublasiewicz">Przy tym podkreślają z całą świadomością, że obce im są jakiekolwiek przywileje i prac swych niepodległościowych nie zamierzają dyskontować, lecz proszą tylko o przyznanie tych praw, z których korzystają pozostali pracownicy, umiejący sprytnie we właściwym czasie wykorzystać koniunkturę, pomijając fakt, że pracownicy ci obecnie posiadają uposażenie niejednokrotnie wyższe od pracowników niepodległościowców o trzy, a nawet cztery grupy. Dotyczy to i innych resortów państwowych.</u>
<u xml:id="u-34.16" who="#KazimierzDublasiewicz">Skoro jestem przy tym resorcie, chcę nadmienić, że bardzo wielu niepodległościowców pracuje w charakterze robotników, pobierając 2 zł z groszami za przepracowaną dniówkę i po kilku latach pracy nie mogą awansować na stałodziennie płatnych. Dalej otrzymałem w styczniu br. odpis pisma do p. Premiera, że Izba Skarbowa w Grudziądzu odebrała kilku wdowom po b. uczestnikach walk o niepodległość w P. O. W, koncesje na detaliczną sprzedaż wyrobów Monopolu Tytoniowego, pozostawiając to prawo tylko inwalidom wojennym, wdowom i sierotom po nich.</u>
<u xml:id="u-34.17" who="#KazimierzDublasiewicz">Mógłbym przytoczyć bardzo wiele takich przykładów, ale nie chcę zabierać drogocennego czasu Wysokiej Izbie, chcę tylko podkreślić sposób traktowania b. uczestników walk o niepodległość przez dyrekcje Lasów Państwowych, w których najtrudniej jest umieścić bezrobotnego niepodległościowca, a w stosunku do zatrudnionych, lecz niewygodnych z tych lub innych względów, przeprowadzane są dochodzenia przez inspektorów w skandaliczny sposób. Niesłuszne zwalnianie pracowników niepodległościowców, wbrew przytoczonemu przeze mnie okólnikowi Premiera Składkowskiego i bez uzyskania na to zgody, jest na porządku dziennym. Ostatnio rozwiązano stosunek służbowy w trzech wypadkach w Polskim Instytucie Rozrachunkowym, a już cudów dokonuje p. Korybut Daszkiewicz w Radzie Handlu Zagranicznego przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu, który skierowanym pracownikom z wyższym wykształceniem proponuje od 150 do 200 zł miesięcznie, licząc na to, że oni dobrowolnie się zrzekną, podczas gdy maszynistce płaci znacznie więcej, a są tam wysokie płace.</u>
<u xml:id="u-34.18" who="#KazimierzDublasiewicz">Muszę jeszcze zwrócić uwagę Wysokiej Izby na to, że w wielu instytucjach państwowych pracownicy, idący służbowo lub we własnych sprawach do naczelnika lub dyrektora, zdejmują krzyże i emblematy niepodległościowe, aby nie drażnić ich widokiem owych wysoko postawionych osób. Zdarzają się coraz częściej wypadki, że panowie ci… (Minister Opieki Społecznej p. Kościałkowski: W jakim resorcie?) W Głównym Urzędzie Statystycznym, Panie Ministrze… na powołanie się przez niepodległościowców na swoje zasługi w pracy niepodległościowej i w wojsku — spotykają się z odpowiedzią: „Kto pana prosił tam wstępować, mógł pan nie chodzić, to miałby lepiej”, a szczytem perfidii było już powiedzenie jednego z młodych inspektorów Ministerstwa Skarbu, przeprowadzającego rewizję w urzędzie skarbowym w Kutnie, do kawalera Virtuti Militari i Krzyża Walecznych: „Wiedziałem, jak bohatera wojny mam wykończyć”. Zapytuję, czy panowie ci, którzy dzięki akcji niepodległościowców i b. wojskowych piastują te wysokie stanowiska, mogą na nich pozostać? Ponieważ nad wykonaniem ustawy i rozporządzenia wykonawczego czuwa p. Minister Opieki Społecznej i Dyrektor Funduszu Pracy, proszę Pana Ministra o zwrócenie uwagi na § 8 rozporządzenia wykonawczego, żeby kwalifikacje tych pracowników nie stały na przeszkodzie do zatrudniania ich przez zakłady pracy, jak również i wysokość płac nie była niższa niż innych pracowników tam zatrudnionych. Następnie: 1) aby kierownikami referatów zatrudnienia niepodległościowców byli tylko b. uczestnicy walk o niepodległość, którzy te sprawy bliżej znają i podchodzą do nich z sercem a nie biurokratycznie; 2) aby w stosunku do opornych przedsiębiorców, stawiających bierny opór, stosowano bezwzględnie art. 16 ustawy o karach oraz inspektorzy pracy zwracali baczną uwagę na wykonanie tej ustawy; 3) aby przy pomocy finansowej Ministerstwa Pracy, Ministerstwa Spraw Wojskowych, organizacyj niepodległościowych i społecznych, dla których los sierot po niepodległościowcach, lub takich ludzi zasłużonych, wykolejonych życiowo i niezdolnych do żadnej pracy, nie jest obojętny, powstały sierocińce; 4) aby przy parcelacji majątków wzięto pod uwagę i oddano pierwszeństwo chłopom niepodległościowcom, posiadającym małe i karłowate gospodarstwa rolne; 5) aby biuro Opiekuna Głównego przeszło, na etat Państwa i urzędowało przy Prezydium Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-34.19" who="#KazimierzDublasiewicz">Na zakończenie — niezależnie od poruszonych przeze mnie zagadnień w sprawie ustawy i luk w rozporządzeniu wykonawczym, umożliwiających obejście tej ustawy — dotknąć muszę rzeczy jeszcze może boleśniejszej, a mianowicie losu osób, które już doznały dobrodziejstw tej ustawy i pracują. Nie wolno nam zamykać oczu naprawdę i owijać rzeczy w bawełnę. Jest faktem niespornym, że gros zatrudnionych niepodległościowców znajduje się w sytuacji nie o wiele lepszej niż w okresie bezrobocia. Zarabiają marnie, przeważnie w granicach od 100 do 200 zł. A przecież nazywa się, że są zatrudnieni i że wobec nich Państwo spełniło swój obowiązek i pomyśleć, że ludzie ci muszą milczeć, nie wolno im narzekać, bo przecież mają pracę i przy uzyskaniu jej okazano im pomoc. Zapytuję, czy podobny stan rzeczy w stosunku do ludzi, wobec których naród zaciągnął zobowiązanie, godzi się uznać za zadowalający? Dążeniem naszym winno być tej garstce ludzi zapewnić skromny dobrobyt i życie bez większych trosk codziennych.</u>
<u xml:id="u-34.20" who="#KazimierzDublasiewicz">Proszę Pana Ministra, by rozważanie moje w stosunku do niepodległościowców, dalej kawalerów Krzyża Walecznych, dziś niestety całkowicie zaniedbanych, oraz ochotników Wojsk Polskich z lat 1918–1920, wziął gorąco do serca, by w historii Rzeczypospolitej Polskiej nie znalazła się nigdy karta, że Państwo i społeczeństwo o swych najlepszych synach zapomniało i zasługi ich nie doceniło.</u>
<u xml:id="u-34.21" who="#KazimierzDublasiewicz">Nie wolno nam zapominać, że weksel in blanco, wystawiony przez naród, nie został jeszcze spłacony.</u>
<u xml:id="u-34.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wysoka Izbo! Jednym z najpoważniejszych zagadnień doby obecnej jest kwestia opieki społecznej jak najszerzej pojętej. Wstrząsy gospodarcze lat ostatnich wraz z dziedzictwem nienormalnej struktury społecznej w Polsce spowodowały konieczność prowadzenia konsekwentnej polityki społecznej, mającej na celu umożliwienie należytego rozwoju społecznego Polski. Zagadnienia polityki społecznej mają różne i ważne aspekty. Ze swej strony zajmę uwagę Wysokiej Izby poważną stroną tej polityki, a mianowicie zagadnieniami ubezpieczeń społecznych w oświetleniu ze strony życia gospodarczego, gdyż sytuację świata pracy oświetlił przed chwilą p. Szymański.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#RobertJahodaŻółtowski">Problem ubezpieczeń jest nie tylko problemem społecznym, ale w pierwszym rzędzie i gospodarczym ze względu na obciążenia życia gospodarczego, zarówno pracodawcy, jak i pracownika. Przeprowadzona w Polsce rozbudowa ubezpieczeń społecznych nie brała, niestety, pod uwagę stanu gospodarczego poszczególnych dzielnic i stopnia ich uprzemysłowienia. Z tego powodu wynikły nieuniknione niedomagania w działaniu ubezpieczeń. W pierwszym rzędzie dotyczą one obciążeń nakładanych na życie gospodarcze, w całym szeregu działów zbyt dużych i dotkliwie ciążących na kosztach produkcji. Wysokość tych obciążeń ujemnie wpływa na opłacalność procesów produkcyjnych, a przecież w obecnym czasie przede wszystkim wszelkimi siłami starać się winniśmy o przywrócenie i wzrost rentowności produkcji. Poza wysokością obciążeń niedomagania ubezpieczeń dotyczą skomplikowanej zbytnią biurokratycznością działalności instytucyj ubezpieczeniowych, jak również celowości polityki ubezpieczeniowej.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jako postulat ogólny, dotyczący całości życia gospodarczego, wysuwa się przede wszystkim konieczność gruntownej rewizji dotychczas obowiązujących obciążeń społecznych w kierunku ich zmniejszenia, a więc dostosowania do możliwości płatniczych pracodawców i pracobiorców. Utrzymywanie obciążeń społecznych na dotychczasowym poziomie może wpłynąć ujemnie na rozwój koniunktury, czego w każdym razie należy unikać.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#RobertJahodaŻółtowski">Poza tym należało; by przywrócić system kontowy z tym, że podstawą wymiaru składek ma być suma miesięcznego zarobku, wobec czego wykazywanie zarobków tygodniowych jest zbędne. Zmiana ta uprości dotychczasowe skomplikowane formalności w obliczeniach składek, obciążające pracodawcę zbytecznymi kosztami manipulacyjnymi i stratą drogiego czasu, szczególnie w świecie rzemiosła.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jako zagadnienie pierwszorzędnego znaczenia wysuwa się sprawa wprowadzenia czynnika samorządowego do struktury organizacyjnej ubezpieczalni społecznej. Jest rzeczą konieczną, by instytucje ubezpieczeń społecznych nie były instytucjami jedynie biurokratycznymi, lecz by pracodawcy i pracobiorcy zainteresowani żywo w pracach ubezpieczalni mieli gwarantowany im ustawą wpływ na politykę instytucyj ubezpieczeniowych.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#RobertJahodaŻółtowski">Rzemiosło polskie odczuwa wagę ubezpieczeń społecznych i ich ciężary analogicznie jak inne gałęzie życia gospodarczego. Specyficzna struktura gospodarcza i zawodowa rzemiosła nie pozwala na traktowanie rzemiosła na równi z przemysłem, jak to się, niestety, dzieje. Nie ulega wątpliwości, że w zakresie obciążeń społecznych, jak i przypadających z tego tytułu świadczeń ze strony instytucyj ubezpieczeniowych, rzemiosło winno być wydzielone od wielkiego przemysłu i potraktowane odrębnie. Ubezpieczenia nie mogą być sztywne i stawiać prawie na jednym poziomie, jeśli np. chodzi o ubezpieczenia wypadkowe, wielkiej fabryki mechanicznej i warsztatu szewskiego, bo stopień niebezpieczeństwa w przedsiębiorstwach rzemieślniczych jest niższy, niż w fabrycznych nawet tego samego rodzaju. Sprawa ta wymaga szybkiego rozwiązania w myśl życzeń rzemiosła, gdyż w przeciwnym razie ciężar świadczeń społecznych będzie zbyt wielki w stosunku do możliwości warsztatów rzemieślniczych.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#RobertJahodaŻółtowski">Kwestią palącą jest ubezpieczenie chałupników. Nie będę omawiał całości zagadnienia chałupnictwa i położenia gospodarczego. Powszechnie znane są bolączki chałupnictwa, niski poziom zarobków i wyzysk nakładców. Ministerstwo Opieki Społecznej przystąpiło podobno do prac nad wydaniem ustawy chałupniczej. Możemy się spodziewać, że prace te potrwają jeszcze czas dłuższy, a tymczasem w położeniu chałupników nie nastąpią żadne zmiany na lepsze. W tym stanie rzeczy, zanim będziemy się starali o rozwiązanie zagadnienia chałupniczego w ramach ewentualnej przyszłej ustawy chałupniczej, już w chwili obecnej stanowczo należy zrealizować ubezpieczenie chałupników w sposób przewidziany ustawą scaleniową.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#RobertJahodaŻółtowski">Dla rzemiosła jest rzeczą kapitalnego znaczenia należyta organizacja nauki w rzemiośle. Z przykrością podkreślić muszę, że polityka lub może tylko praktyka ubezpieczeniowa nie zawsze idzie po linii zrozumienia tego zagadnienia, w równej mierze przecież społecznego jak i gospodarczo-zawodowego, i zbyt rygorystycznym stosowaniem obowiązujących przepisów w zakresie ubezpieczeń utrudnienia rzemieślnikom trzymanie Uczniów. Należało by jak najszybciej unormować sprawę ubezpieczenia terminatorów, by zmniejszyć ciężary nakładane na rzemieślników trzymających uczniów, co stanowiło by rekompensatę za ich pracę wychowawczą i zawodową nad kształceniem nowego pokolenia rzemieślników.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#RobertJahodaŻółtowski">Ubezpieczenia emerytalne odnośnie rzemieślników — czeladników nasuwają również wiele zastrzeżeń. Zasadą być musi, że z ubezpieczeń emerytalnych ubezpieczony winien mieć pewne korzyści. Tymczasem obecnie z chwilą ukończenia okresu pracy czeladniczej i usamodzielnienia się rzemieślnika, płacone 6ikładki przez niego bezpowrotnie giną.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#komentarz">(P. Gdula: Idą na korzyść drugich.)</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#RobertJahodaŻółtowski">Należało by więc uregulować sprawę ubezpieczenia emerytalnego czeladników w ten sposób, by składki nie ginęły im z chwilą, gdy staną się samodzielnymi rzemieślnikami. Można to przeprowadzić w formie zwrotu składek, stanowiących pomoc finansową w pierwszym okresie samodzielności gospodarczej danego czeladnika, lub też np. przeniesienia składek do ubezpieczenia inwalidzkiego.</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wreszcie kwestia dla rzemiosła bardzo ważna, choć może na pozór drobna, a mianowicie uproszczenie formalności związanych z ubezpieczeniem pracowników w rzemiośle przez stosowanie mniej skomplikowanych systemów zgłoszeń i wymiaru składek. Dotychczasowe systemy są dla rzemieślnika trudno zrozumiałe, co naraża go na omyłki i dodatkowe koszty.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#RobertJahodaŻółtowski">Postulaty rzemiosła w zagadnieniach ubezpieczeń obejmują jeszcze cały szereg innych spraw — dzisiaj przedstawiłem Wysokiej Izbie jedynie najbardziej palące, najszybciej wymagające rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-36.13" who="#RobertJahodaŻółtowski">Mówiąc o opiece społecznej, nie mogę nie poruszyć sprawy będącej bardzo dla rzemiosła ważną, a mianowicie stosunku inspekcji pracy do nauki w rzemiośle. Zbyt rygorystyczne stosowanie obowiązujących przepisów o ochronie pracy w wielu wypadkach wręcz uniemożliwia rzemieślnikom trzymanie uczniów. Sprzeciwia się to nie tylko interesom rzemiosła, lecz również interesom całej gospodarki w kraju, bo przecież zmniejszanie się ilości uczniów rzemieślniczych grozi brakiem wykwalifikowanych pracowników nie tylko rzemiosłu, ale i przemysłowi, co już obecnie niektóre gałęzie przemysłu zaczynają odczuwać, szczególnie w dziale metalowym. Trzeba więc robić wszystko, by ilość uczniów zwiększać, a nie przeszkadzać w ich zatrudnianiu. O tym niestety inspekcje pracy często zapominają. Mogę przytoczyć przykład znanej krakowskiej firmy rzemieślniczej „Oremus”, która otrzymała od inspektora pracy polecenie rozwiązania urnowy z uczniami jako nadliczbowymi i obłożona została jeszcze karą. A działo się to w czasie, gdy równocześnie setki młodzieży chodzi po ulicach bez pracy i prosi o przyjęcie do nauki, Chciałbym podkreślić, że, moim zdaniem, polityka ilości zatrudnienia uczniów w rzemiośle leży w zakresie działania prawa przemysłowego, a więc Ministerstwa Przemysłu i Handlu i nie powinna wobec tego znajdować się w kompetencji inspektorów pracy.</u>
<u xml:id="u-36.14" who="#RobertJahodaŻółtowski">Zwracam się do p. Ministra Opieki Społecznej, by zajął się uregulowaniem tej żywotnej sprawy i jak najprędzej zechciał uzgodnić z Ministerstwem Przemysłu i Handlu przesłany okólnik celem oświadczenia się w tej sprawie — w myśl słusznych postulatów rzemiosła — by młodzież jak najszerzej mogła znaleźć pracę w warsztatach pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szczepański.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WłodzimierzSzczepański">Wysoka Izbo! Ograniczę się w swoim przemówieniu do dwóch pytań pod adresem p. Ministra. Wczoraj w prasie ukazał się komunikat o ustąpieniu dyrektora Zakładu Ubezpieczeń Społecznych p. Lgockiego i jednego z wyższych urzędników Ministerstwa Opieki Społecznej p. Dagnana. Zagadnieniem tym byłbym się nie zajmował, gdyż rozumie dobrze, że w myśl obowiązującej Konstytucji i w myśl zasad praworządności funkcje rządzenia nie należą do Sejmu, jednak te dymisje są dla nas interesujące z innego punktu widzenia, z punktu widzenia motywów, które zostały ogłoszone jako przyczyna tych dymisyj. Otóż motywy ogłoszone były tego rodzaju, że to jest związane z okólnikiem, który wydali ci wyżsi urzędnicy o tym, że od 1 stycznia rb. obowiązują wyższe składki w ubezpieczeniach. Zagadnienie polega na tym:, że dekret o obniżeniu składek ubezpieczeniowych wygasł z dniem 1 stycznia rb. Wprawdzie Rząd zgłosił projekt ustawy o przedłużeniu obniżenia ubezpieczeń, jednakże dzisiaj prawnie dekret o obniżeniu składek nie obowiązuje i ten okólnik jedynie przypomina dziś obowiązujące prawo. Motywy więc tych dymisyj są szczególne, urzędnicy ci ustąpili z tego powodu, że postąpili zgodnie z prawem obowiązującym.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#WłodzimierzSzczepański">Tutaj do zagadnienia tej obniżki nie wracam. To jest zagadnienie obszerne i nie jest przedmiotem dyskusji w tej chwili. W każdym razie stwierdzić należy, że świat pracy, organizacje zawodowe robotnicze i pracownicze domagają się płacenia podwyższonych składek ubezpieczeniowych, rozumiejąc bardzo dobrze, że tu idzie o zapewnienie ich przyszłości emerytalnej, o zapewnienie ich spokojnej starości na wypadek inwalidztwa. A więc opinia jednogłośna wszystkich organizacyj pracowniczych jest za dalszym nie przedłużaniem obniżenia stawek ubezpieczeniowych. Dlatego jest dla nas rzeczą niezrozumiałą, że wyżsi urzędnicy otrzymali dymisję z tego powodu, że przypomnieli Połtece i całemu społeczeństwu prawo obowiązujące.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#WłodzimierzSzczepański">Druga kwestia to zagadnienia samorządu w ubezpieczalniach społecznych, P. Minister wielokrotnie oświadczał na komisji i z tej trybuny, że to jest zagadnienie dla niego palące, że właśnie jego zadaniem jest normalizacja na tym odcinku. Pomimo wielokrotnych zapewnień widzimy, że sprawa nie posunęła się ani o krok naprzód. Zgłaszam więc w tym zakresie pytanie pod adresem Pana Ministra i apel, aby zechciał zrealizować w tej mierze swoje wielokrotne zapewnienia, bo tego oczekuje opinia publiczna.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Zubrzycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#AndrzejZubrzycki">Wysoki Sejmie! P. referent budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej w swoim obszernym referacie omówił całokształt zagadnień, dotyczących tego resortu, P. Minister Opieki Społecznej w swoim przemówieniu naświetlił jeszcze dokładniej sytuację, jaka istnieje w jego resorcie. Pozostałyby zatem dla nas, jako posłów, pewne zagadnienia, które ze swego punktu widzenia możemy naświetlić.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#AndrzejZubrzycki">Jednym z takich zagadnień w moim rozumieniu w tej chwili jest bardzo ważne zagadnienie, dotyczące naszego przyrostu naturalnego, o którym zresztą mówił i sam p. Minister Kościałkowski. Wydaje mi się, że skutki kryzysu gospodarczego są dotkliwe na skutek właśnie przyrostu naturalnego, który od lat kilku wyraża się u nas liczbą około 400.000 głów rocznie. Przyrost ten, zresztą jak już p. Minister to stwierdził, jest jednym z podstawowych mierników siły politycznej Państwa, a więc jest zjawiskiem nadzwyczaj dodatnim, świadczy on o żywotności narodu, o jego prężności i młodości. Państwa, w których przyrost maleje, są uważane za stare organizmy, za takie, których najpiękniejsze lata już przeszły i są na schyłku swojej wielkości. Polska pod tym względem zajmuje czołowe miejsce w Europie. Chciałbym podkreślić, że jednak ten przyrost naturalny zaczął u nas budzić poważne obawy, a to z tego względu, że w stosunku do narastających rokrocznie rąk do pracy nie wzrastały warsztaty pracy. Zaczęło się szerzyć bezrobocie i to bezrobocie w dalszym ciągu stale wzrasta. Mówić się zaczyna o przeludnieniu Polski, tymczasem w świetle cyfr przeludnienie nasze nie jest wielkie. Otóż na 1 km2 mieszka u nas 88 ludzi, podczas gdy w Belgii na 1 km2 wypada 270 mieszkańców. Mówi się o przeludnieniu Chin, gdzie zaledwie na 1 km2 mieszka 40 mieszkańców, natomiast nie mówi się, jak wspomniałem, o przeludnieniu Belgii. W zeszłym roku referent budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej, p. Tomaszkiewicz, przytoczył tu bardzo charakterystyczny, moim zdaniem, przykład. Mianowicie powiedział, że na wyspie Jawie przed 130 laty mieszkało niespełna 4 miliony ludności, a tymczasem w 1928 r. zaludnienie to wynosiło już 38 milionów. Przed 130 laty na wyspie Jawie panowała bieda i nędza, tymczasem w r. 1928 zapanował Względny dobrobyt. Natomiast na sąsiedniej wyspie Sumatrze o podobnych zupełnie warunkach klimatycznych i naturalnych zaludnienie wynosi zaledwie 14 mieszkańców na 1 km2. Tak samo jeśli Chodzi o Japonię, to na przestrzeni przeszło 120 lat utrzymywała ona swą ludność na poziomie 25 milionów. Nastąpiło jednak przebudzenie narodowe i dziś Japonia wraz z Formozą i Koreą ma zaludnienie przeszło 100 milionowe. Nie świadczy to bynajmniej o tym, że Japonia przez to zubożała, ale przeciwnie, prężność narodu japońskiego, jego bojowość, jego rozrost pod każdym względem jest znamienny i zarówno pod względem kulturalnym, jak przemysłowym i militarnym Japonia zaczyna imponować dziś całemu światu.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#AndrzejZubrzycki">Przykłady te świadczą o tym, że przyrost naturalny nie jest dla nas zjawiskiem niepożądanym, że nie jest zjawiskiem niebezpiecznym, przeciwnie, jest zjawiskiem ze wszech miar wskazanym, a chodzi tu o co innego — chodzi o istotę zagadnienia, o uprzemysłowienie kraju. Tam, gdzie przemysł się rozwija, przyrost naturalny nie jest groźny. Największą naszą bolączką jest fakt, że my mamy ponad 22 miliony rolników na wsi, a zaledwie około 12 milionów mieszkańców miast. Stosunek ten w Anglii wyraża się jak 3:1, a więc daleko większa część ludności żyje z przemysłu, handlu i rzemiosła, a zaledwie mała jej część żyje z rolnictwa. Stosunek w Niemczech jest jak 2:1, u nas jest stosunek odwrotny. I wydaje mi się, że cały wysiłek naszego Państwa, naszego Rządu musi iść w tym kierunku, aby ten stosunek, bardzo nieodpowiedni dla naszego życia gospodarczego, zmienić i poprawić przynajmniej na 1:1. Tworzenie Centralnego Okręgu Przemysłowego jest w moim rozumieniu pójściem na tę drogę, ale wobec naszego bezrobocia jest to dopiero realizacja małego fragmentu polskich potrzeb. W Centralnym Okręgu Przemysłowym — według moich obliczeń po zwiedzeniu tego okręgu — może otrzymać pracę najwyżej 15.000 ludzi i to robotników wykwalifikowanych. Skoro w Polsce jest ponad 300.000 rejestrowanych bezrobotnych w miastach i około 5 milionów ludzi zupełnie zbędnych nierejestrowanych na wsi, a w samym Centralnym Okręgu Przemysłowym mamy 418.000 ludzi zbędnych, którzy mogliby z powodzeniem stamtąd odejść, ale nie mają dokąd, to uprzytomnienie sobie tego faktu wskazuje, że nawet to amerykańskie tempo, jakie wzięliśmy w budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego, populacyjnego zagadnienia w Polsce nie rozwiązuje. Polska, moim zdaniem, ma dwa wielkie szlaki historyczne do uprzemysłowienia. Pierwszy z nich to funkcjonalne przedłużenie Śląska aż po Bałtyk z rozszerzeniem na Centralny Okręg Przemysłowy, a drugi to budowa nowego okręgu przemysłowego Lwów — Wilno. Mówi się, że plany są gotowe, tylko pieniędzy nie mamy. Zapytuję, czy nasi sąsiedzi mają pieniądze? Czy nasi sąsiedzi pod względem gospodarczym, szczególnie finansowym lepiej od nas wyglądają? Mam wrażenie, że tam jest z pieniędzmi źle, a sąsiedzi nasi, jak i inne państwa, sięgnęli do tego olbrzymiego kapitału, jakim jest praca ludzka. U nas ten kapitał, może cenniejszy niż gdzie indziej, posiadamy. Świadczą o tym opinie zagranicy, gdzie robotnik polski pod względem wytrzymałości, cierpliwości i orientacji jest pierwszorzędnym elementem.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#AndrzejZubrzycki">Sąsiedzi nasi prowadzą roboty inwestycyjne nierentowne, budują wielkie autostrady, rozbudowują motoryzację, prowadzą w olbrzymich rozmiarach zbrojenia. W moim rozumieniu nie są to inwestycje, które natychmiast dawałyby efekt gospodarczy, jednak tam się to robi, tam się inwestuje. U nas mogą być prowadzone inwestycje rentowne. Oto regulacja Wisły na odcinku Oświęcim — Sandomierz ma dać 16.000 ha nowych pól i ochronić od zalewów 32.000 ha. Ile wobec tego może dać nowych terenów, gotowych do użytku, uregulowanie całej Wisły i innych rzek polskich. Poza transportem, który może przynieść dziesiątki milionów oszczędności rocznie, zdobyć możemy nowe tereny pracy, zabezpieczyć posiadane obszary gruntów od szkód, zmienić oblicze Polski, zlikwidować największą bolączkę — bezrobocie. Tylko tą drogą w moim najgłębszym przekonaniu skonsolidujemy naród, podniesiemy jego moralność, usuniemy przestępczość, uwolnimy Ministerstwo Opieki Społecznej od rozważań nad milionem gruźlików, nad 460.000 przestępców z tytułu drobnych kradzieży itp.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#AndrzejZubrzycki">Wydawanie ciężkich milionów na tzw. roboty publiczne, przy których doraźnie zatrudnia się w sezonie przez 4–8 tygodni wynędzniałych bezrobotnych, jest, moim zdaniem, narkotykiem na wzmocnienie apetytu u tych, którzy nie mają co jeść. Zatrudnianie to drażni ludzi. Wypowiadam również pogląd, że stosowanie odrobek bonów żywnościowych przez niektóre samorządy, a znowu zwalnianie od odrobki przez inne jest wysoce niewłaściwe. To drażliwe zagadnienie wymaga generalnego załatwienia. Albo odrabiają wszyscy bezrobotni, albo wydawanie bonów traktuje się jako bezzwrotny zasiłek. Osobiście jestem zdania, że w tej chwili należało by przyjąć tę drugą zasadę. Ofiary na pomoc zimową dla bezrobotnych składa całe społeczeństwo, cały kraj. Zatem wykorzystywanie pracy bezrobotnych tylko na niektórych poszczególnych terenach przez poszczególne tylko samorządy nie powinno mieć miejsca. Prawda, że tu można postawić zarzut: Jeżeli mniej będą potrzebowały Kielce, może większą subwencję otrzymać Radom, a oba miasta są w Polsce. Jednak nie powinno się do załatwiania tych spraw używać elementu najbardziej przeczulonego, najbardziej rozdrażnionego, przewrażliwionego, jakim jest bezrobotny, i tych patriotyzmów lokalnych które istnieją w poszczególnych samorządach, przy rozwiązywaniu problemów społecznych tym elementem nie powinno się regulować. W dodatku deputat wartości 7 czy 10 zł wy dawany bezrobotnemu nie jest dostatecznym środkiem do wyżywienia jego rodziny, traktować to zatem należy jako tylko społeczne dożywianie tych ludzi, którzy pracy nie mają. Uniknie się przez to narzekań, że w jednej miejscowości samorząd jest nastawiony życzliwie dla bezrobotnych, a w innej on tej życzliwości nie wykazuje.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#AndrzejZubrzycki">Zwracam się zatem do Pana Ministra o uregulowanie tej sprawy przez wydanie zarządzenia prawdopodobnie ze strony Ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskiego niesienia pomocy bezrobotnym, którego to Komitetu p. Minister jest przewodniczącym.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#AndrzejZubrzycki">Na interpelację moją w sprawie umów o układach zbiorowych w poszczególnych warsztatach pracy otrzymałem od p. Ministra odpowiedź, że stałe dążenie organów Ministerstwa Opieki Społecznej w tym kierunku przyczyniło się do tego, że liczba przeciętna zawieranych miesięcznie umów o układach zbiorowych w r. 1937 wzrosła do 100, podczas gdy w r. 1935 wynosiła tylko 20. Oby to stałe dążenie nakłoniło wszystkie zakłady pracy do wykonywania ustawy z dnia 14 kwietnia 1937 r. o układach zbiorowych przez zawieranie umów we wszystkich zakładach pracy tak ze wszystkimi pracownikami fizycznymi, jak i umysłowymi.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#AndrzejZubrzycki">Pragnę na zakończenie zaznaczyć, że Ministerstwo Opieki Społecznej w moim rozumieniu powinno się przekształcić na wielkie Ministerstwo Pracy, ażeby pięknie wypowiedziane przez p. Ministra 2 lata temu, jako ówczesnego Premiera, słowa: „chleba i pracy” zostały zrealizowane.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#WasylMudryj">Zarządzam przerwę do godz. 16.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 24 do godz. 17 min. 6.)</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#StanisławKielak">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#StanisławKielak">Dla oświadczenia głos ma p. Hoffman.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! W dzienniku „Czas” z dnia 17 bm. nr 47 ukazała się notatka następującej treści: „Echa debaty nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Sejmie. Telegram Stronnictwa Ludowego do pos. Hoffmana. W związku z przemówieniem, jakie wygłosił poseł Hoffman w czasie dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Sejmie, zarząd okręgowy Stronnictwa Ludowego na Małopolską i Śląsk w Krakowie wysłał depeszę do posła Hoffmana, w której nadmienia, że o ile poseł Hoffman wyjedna u Premiera gen. Sławoj Składkowskiego i Ministra Sprawiedliwości Grabowskiego gwarancję niekaralności tych osób, które były pacyfikowane w czasie strajku chłopskiego, będzie można natychmiast przesłać kilkaset protokółów spisanych z poszkodowanymi w powiatach jarosławskim, przeworskim, brzozowskim, tarnobrzeskim i buczackim. Zarząd okręgowy prosi posła Hoffmana o odpowiedź”.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#JakubHoffman">Ukazało się to dziś rano, natomiast o godzinie 14 otrzymałem telegram z Krakowa, nadany tam o godz. 12 min. 30. Treść telegramu następująca: „Wobec zarzutów, jakie Pan Premier podniósł po Pańskim przemówieniu, zarząd okręgowy małopolski Stronnictwa Ludowego zapytuje, czy by Pan mógł wyjednać u Premiera Składkowskiego i Ministra Grabowskiego gwarancję, że pacyfikowane osoby nie będą karane za opis katuszy, jakie przeszły w związku ze strajkiem chłopskim, a natychmiast prześle się kilkaset protokółów i wykazów bicia przez policję i niszczenia dobytku w powiatach jarosławskim, przeworskim, brzozowskim, tarnobrzeskim, buczackim — uprzejmie prosimy o odpowiedź. Stronnictwo Ludowe Kraków, Mały Rynek Nr 4”.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#JakubHoffman">Na powyższe składam następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#JakubHoffman">Ponieważ w telegramie tym zarząd Stronnictwa Ludowego wyraża obawy, iż osoby pokrzywdzone podczas t. zw. pacyfikacji w sierpniu 1937 r. mogą być karane, gdy przedłożą p. Premierowi opis swych krzywd, oświadczam, iż znając p. Premiera Składkowskiego od wielu lat, mam do niego pełne zaufanie jako do człowieka stojącego na wysokim poziomie etycznym i nie wątpię, że skargi przesłane mu będą skrupulatnie zbadane, winni zaś będą pociągnięci do odpowiedzialności, Zaznaczyć też muszę, iż jestem najgłębiej przekonany, że nikt z tych, którzy skargi te poślą mu, nie będzie pociągany do odpowiedzialności, natomiast, że słuszna kara spotkałaby tych, którzy by podali fałszywe informacje.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#komentarz">(P. Drozd-Gierymski: Czy Pan to mówi w imieniu własnym, czy w imieniu p. Premiera?)</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#JakubHoffman">Oczywiście w imieniu własnym.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Gotlieb.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Wysoka Izbo! Nawiązując do drukowanego sprawozdania referenta Komisji Budżetowej, pragnę dorzucić parę uwag dla określenia zadań, jakie spełnia Ministerstwo Opieki Społecznej w życiu kraju i Państwa. Wydaje się nam często, że Ministerstwo to jest rodzajem pogotowia ratunkowego dla niedomagać społecznych i gospodarczych, które bądź to pojawiają się sporadycznie lub też są chronicznymi bolączkami. Nie zdziwiłoby nas, gdyby jednego dnia nad Ministerstwem znalazł się napis: „Res sacra miser”. Było by niesprawiedliwością, gdybyśmy nie stwierdzili, że p. Minister Kościałkowski wkłada w swój resort tyle serca, ile charakter tego Ministerstwa wymaga.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Szczególnie zwrócony jest ku Ministerstwu wzrok szerokich zbiedniałych mas ludności żydowskiej. Obraz tej nędzy nie jest całkowicie jasny dla opinii społecznej kraju. Ci, którzy nie są do nas przyjaźnie usposobieni, nie chcą tego obrazu oglądać, albo też malują go w nieodpowiednim świetle. Pauperyzacja Żydów w Polsce doszła do niesłychanego stanu. Gdybyśmy wydzielili życie żydowskie w Polsce jako oddzielny kraj, byłby to kraj nędzy — biedniejszy od najbardziej upośledzonego kraju na świecie. Kilka dni temu z tej Wysokiej Trybuny padały cytowane przez p. Ducha niektóre cyfry, które mogłyby wywołać wrażenie, że Żydzi w Polsce zajmują najlepsze, najbardziej dochodowe pozycje gospodarcze. Jeżeli np. p. Duch twierdzi, że w handlu detalicznym udział Polaków wynosi tylko 35%, a udział obcych — 65%, przy czym pod pojęciem obcych ma się na myśli przede wszystkim Żydów, to chce przez to po wiedzieć: „Patrzcie, jak szczęśliwie składa się życie tych obcych i jak ciężkim jest życie Polaka na swojej ziemi”. To samo twierdzenie powtarza się przy podziale procentowym w rzemiośle.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#JoszuaHeszelGottlieb">O wiele ostrożniejszym był p. Duch, cytując statystyczne cyfry rolnictwa. P. Duch zaznacza, że z 4 milionów rolniczych warsztatów samodzielnych miliona jest tego rodzaju, że ich własność ziemska nie przekracza 5 ha, tak że samodzielność tych warsztatów jest mocno wątpliwa. Gdyby p. Duch miał dobrą wolę i pod tym samym aspektem zanalizował podstawy gospodarcze tych napozór samodzielnych warsztatów żydowskich, handlowych i rzemieślniczych, gdyby obliczył dokładnie, jakim kapitałem zakładowym dysponują, gdyby sobie odtworzył prawdziwy obraz warunków ich egzystencji, ich pracy, nie przeciwstawiłby tych dwóch liczb. I będąc wiernym synem narodu polskiego nie powinien p. Duch życzyć Polakom, aby zdobyli tę placówki i przejęli na siebie los żydowskiego handlarza i rzemieślnika, o którym twierdzi statystyka, że dysponuje samodzielnym zakładem. W gruncie rzeczy egzystencja tego żydowskiego „samodzielnego” handlarza lub rzemieślnika jest cudem. Bo jeżeli kiedyś włożył jakiś kapitał zakładowy do swego interesu, to zniszczyły go kryzysy, a urząd skarbowy też go nie oszczędzał. A oprócz tego miewa często takie nieproszone „wizyty”, przy których albo wynosi mu się cały towar ze sklepu, albo też nie dopuszcza się, by cokolwiek z tego sklepu wynosić. Trudno sobie wytłumaczyć, jak taki Żyd żyje i utrzymuje rodzinę, daje wychowanie dzieciom. Jest to wysiłek nadludzki, rekord pracy i wytrzymałości.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Czasami stawiamy sobie pytanie, dlaczego przeciętny polski, chrześcijański obywatel wchodzi bez zastrzeżeń do sklepiku żydowskiego, oczywiście jeśli tam nie stoją pikiety, lub gdy nawet takie pikiety stoją. Wierzymy, że czyni to w głębokim przeświadczeniu, że Żyd ten wykonywa niewdzięczną pracę, na którą on — Polak nie zdecydowałby się. To przeświadczenie istnieje zarówno wśród ludności miejskiej, jak i wiejskiej i przechodzi z pokolenia na pokolenie.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#JoszuaHeszelGottlieb">W istocie rzeczy ten „samodzielny” handlarz czy rzemieślnik żydowski jest prawdziwym niewolnikiem warunków swego bytu. Robotnik fabryczny ma inspektora pracy, który dba o niego. Małorolny chłop znajduje się pod opieką organów Ministerstwa Rolnictwa. A któż dba o los tego samodzielnego handlarza czy rzemieślnika żydowskiego? Kto mu daje pomoc lekarską, gdy zachoruje? Kto go nakarmi, gdy głód zapuka do jego drzwi? On zawsze stoi na skraju życia ekonomicznego i może w każdej chwili stoczyć się w otchłań nędzy.</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Istnieje żydowska instytucja, która stara się przyjść mu z doraźną pomocą w krytycznej chwili. Są to kasy bezprocentowe. Jest to rodzaj Czerwonego Krzyża, który przychodzi z pomocą szczególnie ranionym na polu walki, walki „owszemowej”, która Wam, Panowie Posłowie, jest dostatecznie znaną, na tym polu walki, gdzie czasami leżą rozbite stragany i gdzie kawałki szyb stłuczonych trzeszczą pod nogami. Przecież elementarną zasadą ludzkości jest, że do Czerwonego Krzyża się nie strzela. Ale jaka nagonka jest prowadzona przeciw tym kasom i z jaką zaciekłością atakuje się ten mizerny kredyt, który został dla kas wyznaczony. Najsmutniejszym jest fakt, że Rząd uległ tym atakom, zostawił biedotę żydowską na pożarcie prasy endeckiej i dopuścił do odmiennego traktowania różnych odłamów ludności, która stoi w obliczu największej nędzy. Przypatrując się działalności tych kas można się wielu rzeczy nauczyć. Według statystyki przeciętna wysokość pożyczki wynosi mniej niż 95 zł. Czy można to nazwać operacją kredytową? Czy jest to transakcja finansowa? To jest tylko zastrzyk dla poratowania życia. Toteż tylko ci, u których zanikły wszelkie ludzkie uczucia, mogli odważyć się na zaatakowanie działalności kas bezprocentowych.</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Na podstawie działalności tych kas można sobie wysnuć obraz nędzy żydowskiej w Polsce. Liczba pożyczkobiorców świadczy, że w zawodach tzw. niezależnych dla przeważającego odłamu pożyczka 95 zł odgrywa rolę decydującą. Przy tym ci szczęśliwcy są to ludzie o zdolności kredytowej, mogący dostarczyć żyrantów i gwarancji, wielu zaś i tego nie może osiągnąć. Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że 80.000 zajmuje się handlem wędrownym i domokrążnym, z łatwością pojmiemy, jak przedstawia się ta „samodzielność”.</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Jeśli uprzytomnimy sobie, że w każdym samodzielnym warsztacie żydowskim przypadają dwie osoby bierne na jedną czynną, zrozumiemy całą iluzoryczność tej „samodzielności”. Właściciele tych rzekomo samodzielnych warsztatów są na swe nieszczęście zaliczani do fałszywej klasyfikacji. Na komizm zakrawa, gdy żąda się daniny na pomoc zimową od tych? którzy sami są klientami nie tylko pomocy zimowej, lecz także i letniej.</u>
<u xml:id="u-45.8" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Nie posiadamy dokładnej statystyki udziału Żydów w pomocy zimowej, lecz z tych cyfr, którymi rozporządzamy, wynika, że udział Żydów w zbiórce na pomoc zimową był bardzo znaczny i zawsze przekraczał sumę zasiłków przez Żydów otrzymywaną. W Kowlu np. 48 Żydów otrzymało zasiłki na sumę ogólną 682 zł, gdy ofiary złożyło 10.000 osób na sumę 21.000 zł, Obraz ten jest zatrważający, w wielu miastach i miasteczkach liczba spauperyzowanych Żydów sięga do 90% całej ludności żydowskiej. A jednak w niektórych miastach Żydzi w ogóle nic nie otrzymali. Nie zapraszano ich nawet do lokalnych komitetów. Dla ilustracji weźmy takie zjawisko: Żydowskie Towarzystwo Ochrony Zdrowia prowadziło w roku zeszłym akcję dożywiania w 341 szkołach dla 35.550 dzieci, otrzymało zaś 30.134 zł, na głowę dziecka wypada więc 80 gr.</u>
<u xml:id="u-45.9" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Towarzystwo opieki nad sierotami „Centos” już w lutym musiało przerwać dożywianie, gdyż nie otrzymało dostatecznych subwencyj. Duch, który unosił się nad wszystkimi departamentami, mu siał także wślizgnąć się do gmachu przy ul. Długiej i jakkolwiek p. Minister miał zrozumienie dla naszych cierpień i postulatów, musimy z ubolewaniem stwierdzić, że zostały uwzględnione w bardzo szczupłym zakresie.</u>
<u xml:id="u-45.10" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Nie mogę pominąć kwestii emigracji, która właściwie wchodzi w zakres Ministerstwa Opieki Społecznej i jedynie dla zgoła innych powodów zabłądziła do kompleksu zagadnień Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Szczególnie warto zatrzymać się nad mową, którą wygłosił z tej Wysokiej Trybuny p. Hutten-Czapski. Mówiąc o konieczności zorganizowania masowej emigracji, p. Hutten-Czapski uzasadnił tę konieczność obrazem nędzy żydowskiej w małym miasteczku i beznadziejnymi perspektywami żydowskiej młodzieży. Przepraszam Pana Posła Hutten-Czapskiego, ale przypomina to żydowskiego bogacza, który powiedział do swego sługi: „Zlituj się nade mną, zabierz z przed moich oczu tego biedaka, jego widok rozdziera mi serce”.</u>
<u xml:id="u-45.11" who="#JoszuaHeszelGottlieb">Nie tędy droga! Nie można organizować emigracji przez dezorganizację życia w kraju. O biedę żydowską trzeba tak samo się troszczyć, jak o biedę wszystkich innych warstw społeczeństwa. A opieka społeczna, jako pogotowie ratunkowe, nie może pytać potrzebującego, do jakiego wyznania należy. W tym pytaniu tkwi profanacja świętego zadania, jakim jest opieka społeczna.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Płonka.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#JózefPłonka">Wysoki Sejmie! P. dyrektor Dyboski, obejmując Departament Ubezpieczeń Społecznych w Ministerstwie Opieki, zapowiedział zgodnie ze stanowiskiem p. Ministra Opieki Społecznej, że pierwszym jego zadaniem będzie przywrócenie samorządu ubezpieczalń społecznych. Świat pracy czeka na dotrzymanie tego przyrzeczenia już dwa lata, a dzisiaj zamiast realizacji słyszymy tylko głosy o potrzebie jeszcze jednej reorganizacji ubezpieczeń. Jakkolwiek dotychczasowe reorganizacje kończyły się zawsze pogorszeniem warunków i to dla wszystkich grup zainteresowanych, to jednak potrzeba gruntownej reorganizacji uznawania jest mimo to przez wszystkich.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#JózefPłonka">Reorganizacja ta odbyć się jednak może dopiero po przyznaniu ubezpieczalniom pełnego samorządu, gdyż wtedy dopiero zaistnieje gwarancja, że potrzeby świata pracy będą w należyty sposób uwzględnione. Dawne kasy chorych przeorganizowano i scalono, zbiurokratyzowano ubezpieczenia społeczne, wskutek czego powstała potrzeba rozbudowania administracji. Ta pożera obecnie około 30%, a nawet do 40% dochodów, pochodzących przecież z ciężkich ofiar licho płatnego robotnika i urzędnika.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#JózefPłonka">Słyszymy w tym Sejmie głosy, domagające się ścisłej i coraz ściślejszej kontroli gospodarki państwowej. Czyż mamy świadczącym na rzecz ubezpieczalń odmówić prawa kontroli nad tym, jak gospodaruje się ich ciężko zapracowanym groszem? O ile Panowie z Ministerstwa Opieki Społecznej macie wątpliwości, czy świat pracy zdolny jest do kierowania ubezpieczalniami i do kontrolowania działalności kierownictwa, to podobni jesteście do tych carskich ministrów, którzy nie dopuszczali do realizacji przyrzeczeń, składanych przez carów, gdyż twierdzili, że naród nie dorósł do korzystania z przyrzekanych im praw. Nie sądzę, aby było tak źle. Gdyby jednak trudno było Panom z Ministerstwa Opieki zdecydować się na ten tak konieczny krok, to zróbcie Panowie próbę na kilku ubezpieczalniach.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#JózefPłonka">Takim królikiem doświadczalnym, jednym z królików doświadczalnych niech będzie np. ubezpieczalnia społeczna w Bielsku, która przed scaleniem była dochodowa, dawała 52 tygodnie zasiłków chorobowych, nie mówiąc o nieograniczonym wprost okresie leczenia.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#JózefPłonka">Starczyło na lekarzy i na leczenie w uzdrowiskach i na diety dla zarządu. Starczyło dlatego, ponieważ administracja nie kosztowała nigdy więcej jak 7%, a ewidencja leczenia zęba, kosztującego przeciętnie 23 grosze, nie kosztowała ponad 1 złoty, jak to działo się po reorganizacji. Kasy Chorych w Bielsku i Cieszynie pobudowały szereg gmachów administracyjnych, ambulatoriów i lecznic wypoczynkowych. Ambulatoria są puste, a urządzenia spakowane leżą w skrzyniach. Lekarze zaś domowi przyjmują w biednych klitkach i nie mają instrumentów, bo prócz kilku starszych lekarzy już urządzonych, lekarzami ubezpieczalni są ludzie młodzi i biedni. Nie mają oni już więcej szans zbogacenia się.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#JózefPłonka">Te warunki społeczne i gospodarcze muszą być wzięte pod uwagę, wszelkie abstrakcyjne doktryny, nie uwzględniające potrzeb bieżącego życia, są raczej szkodliwe, a nie dają zadowolenia tym, których miały uszczęśliwić. Ubezpieczalniom trzeba dać możność wywiązywania się z ich normalnych zadań, dla których zostały stworzone. To tylko doprowadzi do uspokojenia na tym odcinku. Ten spokój osiągnąć można, zdaniem moim, tylko przez przywrócenie samorządu w ubezpieczalniach.</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#JózefPłonka">A teraz poruszyć jeszcze muszę sprawę lokalną, specjalną bolączkę Śląska Cieszyńskiego, chociaż obawiam się, że kol. Duch zaliczy mnie do posłów na miarę powiatu. Bolączka ta ma jednak charakter nie powiatowy, lecz międzypaństwowy, sądzę więc, że utrzymam dobrą opinię poselską w oczach tak starego parlamentarzysty!</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#JózefPłonka">Otóż po nieudałym rozegraniu przez nas sprawy Śląska Cieszyńskiego z Czechami szmat polskiej bogatej ziemi z Zagłębiem Karwińskim dostał się w ręce Czechosłowacji.</u>
<u xml:id="u-47.8" who="#JózefPłonka">Utraciliśmy ziemię, a robotnik polski utracił rynek pracy i teraz na pograniczu czeskim do 30 km wgłąb mieszkają tysiące górników i hutników, którzy nie tylko utracili pracę, ale przepadły również ich składki, złożone w kasach brackich tego Zagłębia, a najwięcej w Ostrawie. Stało się to dlatego, gdyż dotychczas nie zawarła Polska z Czechosłowacją układu o wzajemności ubezpieczeń. Świadomy jestem tego, że trudno w obecnych warunkach mówić o takim układzie, przede wszystkim dlatego, ponieważ brak tzw. równoważnika. Polska musiałaby świadczyć na rzecz tych, którzy mają prawa nabyte w Czechosłowacji, a w Czechosłowacji nie mieszkają tacy, którym należy się ubezpieczenie za pracę w Polsce, chyba tych paru piwowarów, chmielarzy, a szczególnie leśniczych czeskich, których nasi panowie trzymają tylko przez snobizm.</u>
<u xml:id="u-47.9" who="#JózefPłonka">W oczach całej prawie Polski uchodzi Śląsk za cieplarnię dla świata pracy — Eldorado. Powierzchowna to opinia, a jakże niezgodna z prawdą! Tymczasem pojedźcie Panowie do tych pogranicznych gmin, a przestaniecie wierzyć w ten przysłowiowy raj. Znajdziecie tam wprawdzie widoki piękne, pamiątki dawnego bogactwa, ale ludzi w nędzy, przybitych moralnie. Nie mogą oni znaleźć pracy, bo poszukujący jej otrzymują następujące odpowiedzi: „Pracy Panu dać nie możemy jako mieszkającemu w innym powiecie”.</u>
<u xml:id="u-47.10" who="#JózefPłonka">Tak, Panowie, podzielmy nasz przemysł na wojewódzki, powiatowy, potem gminny, potem gromadzki. Tymczasem jako wzór jednostek przemysłowych reklamujemy te, gdzie familijki i sitwesy rządzą się, jak szare gęsi.</u>
<u xml:id="u-47.11" who="#JózefPłonka">Mówiłem jednak o tych ofiarach naszej nieudolności z okresu decydującego i obecnych nieporozumień granicznych. Jeżeli już ludziom tym nie możemy dać pracy, to dajmy im ten ochłap, jakim będzie to ciężko zapracowane i okupione ofiarami pieniężnymi ubezpieczenie społeczne.</u>
<u xml:id="u-47.12" who="#JózefPłonka">Nie mogę dłużej przyglądać się nędzy tych tysięcy ludzi i dlatego wzywam Rząd, a szczególnie Pana Ministra Opieki Społecznej do uczynienia wszystkiego, co potrzebne jest, aby mogło dojść do umowy z Czechosłowacją w sprawie wzajemności ubezpieczeń. Możemy z Czechami różnić się zasadniczo w wyborze podstaw niepodległości naszych państw i niezależności polityki obydwu państw, możemy się boczyć na siebie z powodu różnic w wystąpieniach na arenie chorej na anemię i bezwład Ligi Narodów — potępiajmy i zwalczajmy akcję czechizacyjną Czechosłowacji, ale krzywda naszych ludzi, mających prawa nabyte, musi być usunięta. W tym celu zgłaszam następującą rezolucję i proszę Wysoki Sejm o jej uchwalenie: „Sejm wzywa Rząd do jak najszybszego uregulowania wzajemności ubezpieczeń społecznych pomiędzy Polską a Czechosłowacją w sposób, jaki przyjęto między wielu krajami w Europie”.</u>
<u xml:id="u-47.13" who="#JózefPłonka">Zdaniem moim, pracę tym ludziom musimy dać i ta z korzyścią dla uprzemysłowienia kraju, z korzyścią dla COP, a tym samym i z pożytkiem dla siły zbrojnej Polski. O tym jednak chcę powiedzieć słów parę przy dyskusji nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-47.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Snopczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#AntoniSnopczyński">Wysoka Izbo! Krótki okres poprawy koniunktury wystarczył, że stanęliśmy wobec braku wykwalifikowanych pracowników w szeregu zawodów, zwłaszcza metalowych i budowlanych, pomimo że w Polsce mamy cały legion ludzi poszukujących pracy, ludzi, jak to stwierdził p. Minister Opieki Społecznej, którzy jeszcze w życiu nie pracowali.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#AntoniSnopczyński">Jaka jest przyczyna, że taki stan obserwujemy? Przyczyną jest błędna polityka organów Ministerstwa Opieki Społecznej. Szczególnie hamującą i najważniejszą przyczyną jest ustawa o pracy młodocianych i kobiet, nie odróżniająca młodocianego pracownika od ucznia, nazwanego w rzemiośle terminatorem.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#AntoniSnopczyński">W tym miejscu uważam za konieczne podkreślić, że ustawowa ochrona pracowników młodocianych musi istnieć, musi istnieć jak najdalej posunięta kontrola tych warsztatów, gdzie młodociani zmuszeni są pracować, muszą być warunki, by młodociani mogli rozwijać się zarówno moralnie, jak i fizycznie. To są rzeczy tak wielkie, że nie wymagają specjalnego podkreślenia, ale zaznaczam, że ochrona terminatora, ochrona ucznia musi być oparta na zupełnie innych przesłankach.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#AntoniSnopczyński">Polska potrzebuje rocznie przypływu naturalnego około 50.000 uczniów przemysłowych i rzemieślniczych, tylko aby zapełnić braki, wywołane naturalnym ubytkiem. Zwiększenie potencjału obronności przez uprzemysłowienie wywołać musi zwiększenie tej cyfry.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#AntoniSnopczyński">Szkoły zawodowe typu zasadniczego dają około 10.000 narybku. W zakładach pracy zarówno w przemyśle, jak i w rzemiośle przybywa rocznie 20.000 narybku. Widzimy więc niedobór napływania nowych sił wykwalifikowanych. Tymczasem możność kształcenia nowych sił wykwalifikowanych w szkołach zawodowych typu zasadniczego jest ograniczona i przez długie lata jeszcze ograniczona być musi. Państwa zachodnio-europejskie przerzuciły ciężar kształcenia pracowników wykwalifikowanych na zakłady pracy, uznając szkoły zawodowe za ciężar, któremu nie są w stanie podołać. W Polsce liczba uprawnionych do kształcenia uczniów rzemieślniczych wynosi około 120.000. Kształcą oni zaledwie 42.000, co, jeżeli podzielimy przez 3 lata, biorąc średnio, że tak długo trwa okres nauki, mamy rocznie przybytku sił wykwalifikowanych 14.000. Liczba osób uprawnionych do kształcenia uczniów przemysłowych i rzemieślniczych jest dostatecznie wielka, jak widzimy, ażeby zapewnić dopływ narybku sił wykwalifikowanych. Ażeby ten stan zmienić, stan bardzo niebezpieczny, należy zrewidować politykę Ministerstwa Opieki Społecznej przez uznanie zasady, że zupełnie co innego jest pracownik młodociany, a co innego uczeń przemysłowy czy rzemieślniczy. Pracownik młodociany przychodzi do warsztatu pracy, żeby dać swój czas, swój wysiłek, wzamian otrzymuje wynagrodzenie i w stosunku do niego pracodawca niema żadnych obowiązków. Natomiast uczeń — terminator swój stosunek opiera na umowie, która mu gwarantuje czasokres, w którym ma się nauczyć wszech stronnie danego rzemiosła. A zatem widzimy, że jest zupełnie zasadnicza różnica w pracy i w traktowaniu obowiązków ze strony pracodawcy do pracownika młodocianego i w stosunku doucznia, którego praca oparta jest na umowie, który musi być zarejestrowany w instytucji prawno-publicznej i którego umowa jest kontrolowana. Nie można wymagać, żeby ten, kto uczy, kto daje swoją wiedzę, swój warsztat, surowiec do tej nauki, czynił to bezpłatnie. Pobieranie zapłaty za udzielanie nauki jest zarobkiem godziwym. Rzecz polega na tym, że należy tylko regulować, żeby to wynagrodzenie nie było nadmierne, żeby warunki, w których uczeń kształci się, odpowiadały tym potrzebom, jakie stawia umiejętność nauczenie się danego zawodu. Można przyjąć zasadę, że w początkowym okresie nauki wynagrodzenie za pracę młodocianego mogłoby być rekompensowane w opłacie za udzielanie nauki. Należy ponadto, moim zdaniem, premiować jeszcze te zakłady, które stoją na wysokości zadania i które w sposób doskonały przygotowują nowe kadry. Obecnie tylko 1/3 część osób uprawnionych do udzielania nauki rzemiosła trzyma uczniów. Ten stan należy jak najszybciej zmienić. Musimy dążyć do tego, by wszyscy, którzy posiadają warunki, by wszyscy, którzy posiadają odpowiednie warsztaty i wiedzę, trzymali uczniów i zapełniali te luki, których zapełnienia życie gospodarcze od nas wymaga.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#AntoniSnopczyński">Dzisiejszy p. Minister Opieki Społecznej będąc premierem uznał — jak również ówczesny Minister Przemysłu i Handlu, jak i ówczesny Minister Opieki Społecznej — za konieczną zmianę obowiązujących norm prawnych w tej materii. Ja wniosłem odpowiedni projekt ustawy, który by te sprawy uregulował.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#AntoniSnopczyński">Ten projekt ustawy znajduje się w Sejmie, jest w Komisji Pracy. Wierzę, że pomimo zorganizowanego ataku, powiedziałbym nawet dywersji, pewnych wyższych urzędników byłych i obecnych Ministerstwa Opieki Społecznej i całego szeregu artykułów w pismach lewicowych, sprawa ta znajdzie zrozumienie Wysokiej Izby, tego bowiem wymaga życie. Lepiej będzie, jeżeli ci chłopcy, którzy dziś nie mogą dostać się do terminu, bo ich nie chcą przyjąć, zostaną wyszkoleni na pożytecznych pracowników wykwalifikowanych, aniżeli będą powiększać kadry bezrobocia. Dziwię się, że inspektorki pracy p. Krahelska, p. Miedzińska i organ PPS. „Robotnik” występują przeciw zmianom, zmierzającym właśnie do poprawienia losu tych młodocianych. W imię interesu społecznego należało by udostępnić im tę naukę, jakiej rodzice czy Państwo dać im nie mogą. Sprawa uczniów przemysłowych i rzemieślniczych jest już przedmiotem postanowień prawa przemysłowego. Wszystkie przepisy w tej materii winny być w tym prawie zawarte i ustawy w przedmiocie ochrony młodocianych nie powinny być sprzeczne z postanowieniami ustawy zasadniczej, jaką winno być prawo przemysłowe.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#AntoniSnopczyński">Wysoki Sejmie! Jeden z przedmówców, mianowicie p. Gotlieb, mówił tutaj o udziale Żydów w akcji obywatelskiej pomocy zimowej. Ja również chciałbym wystąpić z pewnym zapytaniem do p. Ministra Opieki Społecznej, a mianowicie: w prasie ukazują się notatki, że pewne całe miasteczka na kresach czy pewne skupiska, zamieszkałe w większości przez Żydów, nie objawiają w roku bieżącym chęci do ofiarności dla pomocy zimowej, pomimo że Komitet Pomocy Zimowej udziela bez żadnej różnicy wszystkim potrzebującym tej pomocy. Jeśli czytamy, że w miasteczku na kresach wschodnich obywatele, kamienicznicy, tamtejsi kupcy zadeklarowali i złożyli 12 zł, jeśli dowiadujemy się, że w dzielnicy północnej Warszawy do tej pory setki kamienic nie zadeklarowało ani grosza, to wtedy nasuwa mi się mimo woli pytanie, czy p. Minister przygotowany jest na to, że w razie nie dopisania zbiórki dobrowolnej na pomoc zimową dopłaci z funduszów państwowych, aby nie zahamować tej koniecznej akcji i żeby ona w ramach przewidzianych konieczności doprowadzoną do końca być mogła.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#MichałWymysłowski">Wysoki Sejmie! P. Minister Opieki Społecznej w swym przemówieniu dzisiejszym tak świetnie odmalował położenie ludzi pracy pod względem materialnym i ubezpieczeniowym, że można by uważać, iż dyskusja na ten temat powinna być skończona. W rzeczywistości sprawa nie tak ładnie i nie tak dobrze się przedstawia, jak ją p. Minister omówił. I dlatego będę chciał ją naświetlić, jak ona w terenie wygląda.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#MichałWymysłowski">Wysoki Sejmie! Uważam Ministerstwo Opieki Społecznej za jedno z najważniejszych ministerstw poza Ministerstwem Spraw Wojskowych i Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, a to dlatego, że Ministerstwo to w swoim zakresie działania, swoją polityką ustawową i swoimi zarządzeniami, jeżeli zarządzenia te przyczyniają się do obrony świata pracy, tym samym przyczynia się do ładu i spokoju w kraju. Jeżeli natomiast zarządzenia te nie należycie bronią ludzi pracujących przed wyzyskiem kapitału, to jest przed przedsiębiorcą prywatnym i państwowym, wtedy przyczynia się to do niepokoju i nieładu w kraju.</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#MichałWymysłowski">Ministerstwo Opieki Społecznej składa się z trzech działów zasadniczych: 1) ochrona pracy, 2) ubezpieczenia socjalne, 3) zdrowie publiczne. Zacznę od tego trzeciego — zdrowia publicznego.</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#MichałWymysłowski">W swoim czasie Ministerstwo Opieki Społecznej wniosło ustawę do Sejmu w sprawie walki z gruźlicą. Ustawa ta przewiduje walkę z gruźlicą już rozwiniętą u ludzi pracy. Na czym polega ta walka? Na tym, żeby człowiek, który już zachorował na gruźlicę, został odseparowany od rodziny i od ludzi. Uważam, że taka walka z tą chorobą nie da rezultatów. Walka z chorobami zakaźnymi, a zwłaszcza z gruźlicą, powinna zaczynać się od źródła, tam, gdzie się rodzi ta choroba, a takimi źródłami są warunki mieszkaniowe, odżywianie, niehigieniczna praca robotnika. Robotnik, którego rodzina składa się z 7 osób, zajmuje mieszkanko, które ma długości 2 1/2 m, szerokości 1 1/2 m, w dodatku wilgoć, woda po ścianach leci, źle ogrzane. A odżywianie tego robotnika: suchy chleb, kartofle, woda, w dodatku sól, lecz na cukier go nie stać, bo ten robotnik zarabia do 20 zł tygodniowo.</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#MichałWymysłowski">Aby nie być posądzonym o to, że może demagogicznie mówię, mam tu list robotnika, w dodatku legionisty, który otrzymał pracę przez Związek Legionistów w fabryce włókienniczej, w firmie Scheibler i Grohman, gdzie dyrektorem naczelnym i prezesem tych zakładów jest z ramienia Rządu p. gen. Maciszewski. Ten robotnik zwraca się do Związku Legionistów i prosi o udzielenie mu pomocy. Dlaczego? Bo zarabia 16 zł tygodniowo, winien za komorne za 4 kwartały. Ma troje dzieci, dzieci chodzą do szkoły, nie mają odzieży ani butów. To są warunki życia robotnika, toteż nie dziwota, że gruźlica ma podatny grunt. I dlatego Departament Zdrowia, który jest przy Ministerstwie Opieki Społecznej, ma olbrzymie pole do pracy i obowiązek, aby właściwie te wszystkie rzeczy zostały uregulowane.</u>
<u xml:id="u-51.5" who="#MichałWymysłowski">W jakich warunkach robotnik pracuje, jakim powietrzem oddycha? Otóż weźmy przemysł włókienniczy — powietrze zatrute najrozmaitszymi składnikami trującymi i kurzem, tak że robotnik robotnika nie widzi przy warsztacie pracy. Mało tego — ten robotnik stoi przez całe 8 godzin przy warsztacie pracy. Pożywienie podczas pracy musi brać i bierze tymi rękami kurzem i smarem powalanymi. Czy to może wpłynąć na zdrowie robotnika? Czy Departament Zdrowia nie powinien zmusić właścicieli przedsiębiorstw, aby pozakładali odpowiednie instalacje i urządzenia do oczyszczania zatrutego powietrza i usuwania kurzu, żeby robotnik mógł oddychać dobrym powietrzem?</u>
<u xml:id="u-51.6" who="#MichałWymysłowski">Przejdźmy do drugiej dziedziny — ubezpieczenia społeczne. Nie będę tutaj nad nimi się rozwodził, tylko jako robotnik i przedstawiciel robotników zwracam się do Pana Ministra już nie z prośbą, ale z żądaniem, aby 1) Pan Minister jak najprędzej wprowadził samorząd w ubezpieczalni społecznej, aby przywrócił te świadczenia robotnikom, które otrzymywali przed wprowadzeniem ustawy scaleniowej; 2) ażeby robotnik, który pozbawiony jest pracy nie z własnej winy, ale z przymusu, otrzymywał zasiłek nie na jakiś okres 13-tygodniowy, ale do czasu, dopóki tej pracy nie otrzyma. Tego się robotnicy domagają i o to my, robotnicy, będziemy walczyć.</u>
<u xml:id="u-51.7" who="#MichałWymysłowski">Przechodzę do dziedziny trzeciej — ochrony pracy i obrony ludzi pracujących przed wyzyskiem kapitału. Jeżeli spoglądam na działalność Ministerstwa Pracy w naszej niepodległej Polsce i biorę ochronę pracy i obronę robotnika przed wyzyskiem kapitału jeszcze za czasów zaborczych i porównywam te rzeczy, to przychodzę do wniosku, że tamta ochrona była lepsza dla robotników — pomimo że były to rządy zaborcze — niż dzisiejsza. Dam przykłady. Pracowałem w jednej fabryce w 1910 roku. Kiedy robotnicy mieli obciętą płacę o kopiejkę dziennie, delegacja robotników naszych zwróciła się wtedy do inspektora pracy i przedstawiła mu, że właściciel firmy oberwał zarobki robotnikom; wtedy inspektor powiada: buntowniki, ja pójdę tam sprawdzić, ale jeżeli uznam, że jest słuszność po stronie firmy, to was wyślę na Sybir, i wypisał nazwiska.</u>
<u xml:id="u-51.8" who="#komentarz">(Minister Opieki Społecznej p. Kościałkowski: Jakie jest nazwisko tego inspektora?)</u>
<u xml:id="u-51.9" who="#MichałWymysłowski">Nie wiem, ja mówię o czasach rosyjskich, Panie Ministrze. Otóż ci robotnicy przychodzą do roboty i mówią, że inspektor nie powiedział, kiedy się zgłosi do firmy. A na drugi dzień, godzina 9 rano, inspektor się zgłasza. Zatrzymuje fabrykę, woła właściciela, każę pokazywać książeczki obrachunkowe, w których było napisane;, że w tym tygodniu tyle zarobili, a w tamtym tyle. Dlaczego? Właściciel firmy odpowiada: Bo ja zniżyłem zarobki. Natychmiast proszę wypłacić zaległe i od tego dnia płacić, jak było, bo inaczej pójdzie pan do kryminału. Ale wtedy sprawa przedstawiała się tak, że inspektor miał egzekutywę w ręku, nie potrzebował uciekać się do sądów, które ciągną sprawę przez dwa lata i z tego dla robotników nie ma żadnego rezultatu.</u>
<u xml:id="u-51.10" who="#komentarz">(Głos: Ale my nie mamy Sybiru.)</u>
<u xml:id="u-51.11" who="#MichałWymysłowski">To mamy Berezę, dla takich może być Bereza. Jeżeliby dzisiaj inspektor pracy miał egzekutywę w ręku, napewno nie prosiłby przemysłowców, aby szli na pewne ustępstwa, tylko jeżeliby uznał, że przemysłowiec przekroczył ustawę i przepisy, to by natychmiast miał go prawo ukarać. Nie było by tego, co się dziś dzieje w terenie np. w Łodzi. Cóż się dziś tam dzieje? Okupuje się fabryki, robotnicy siedzą w fabrykach po 3–4 tygodnie, np. fabryka Webera stoi od trzech tygodni, siedzą tam przeważnie kobiety dzień i noc w nieogrzewanych murach. Kto ma tę sprawę załatwić? Ministerstwo zwołuje konferencje, a p. baron mówi, że nie pójdzie na żadne inne ustępstwa. Czy ma robotnik jakieś inne środki? Od tego jest Ministerstwo, powinno ukarać tego pana. Albo weźmy sprawę przedstawicielstw robotniczych w fabrykach, czyli t. zw. delegatów, którzy mają stać na straży, czy dana firma wykonuje umowę zbiorową. I cóż się okazuje? Że delegaci, którzy rzeczywiście w myśl prawa postępują i przestrzegają tego, aby firma nie obrywała zarobków, tylko wypełniała umowę zbiorową — są wyrzucani, robi się z nich komunistów. Dam przykład: firma „Scheibler i Grohman”, gdzie dyrektorem jest p. generał Maciszewski, wyrzuciła 2-ch delegatów. Za co? Za to, że dopominali się, iż firma nie należycie honoruje umowę zbiorową.</u>
<u xml:id="u-51.12" who="#MichałWymysłowski">Dlatego uważam, Panie Ministrze, że tu Ministerstwo Opieki Społecznej bezwzględnie powinno raz nareszcie położyć kres temu wszystkiemu. Mam nadzieję, że p. Minister, który w przemówieniach swych dwa lata temu, będąc premierem, powiedział, że sam pochodzi ze sfer pracowniczych i wie, co ten człowiek przeżywa, przyczyni się do tego, aby te wszystkie rzeczy, to gnębienie przez przemysłowców robotników, zniknęły w Polsce.</u>
<u xml:id="u-51.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Ostafin.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#JózefOstafin">Wysoki Sejmie! Ograniczony czasem, poświęcę się tylko dwum zagadnieniom bardzo blisko z sobą związanym, mianowicie zagadnieniu walki z bezrobociem i gospodarowania materiałem ludzkim.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#JózefOstafin">Od paru bowiem lat, od kiedy powstał Fundusz Bezrobocia, wchłonięty później przez Fundusz Pracy, zagadnienie bezrobocia stało się u nas zagadnieniem nieprawdopodobnie ważnym w gospodarce i w polityce wewnętrznej Państwa Polskiego. Zagadnieniu temu poświęciło się i poświęca wiele uwagi i w pismach i w przemówieniach i rzuca się na walkę z bezrobociem masę pieniędzy, setki milionów. Jakiż jest dotychczasowy wynik? Wygląda on w ten sposób, że kiedy np. w styczniu 1937 r. było zarejestrowanych bezrobotnych żywicieli 535.000, to w styczniu 1938 r. zarejestrowanych bezrobotnych żywicieli jest 545.000, czyli o 10.000 więcej. Te cyfry ilustrują, że dotychczasowe metody walki z bezrobociem nie osiągnęły należytego wyniku, że bezrobocie nie tylko trwa, ale narasta. P. Minister był łaskaw dziś w swoim przemówieniu stwierdzić, że nawet przyrostu ludności nie udaje się usunąć z rynku pracy, choć przyrost ludności jest mniejszy o 20% niż w latach poprzednich. Dlaczego tak jest? Mam głębokie przekonanie, że dlatego, iż walka z bezrobociem nie jest w istocie walką z bezrobociem, a tylko opieką społeczną. Daje się bowiem sumy na złagodzenie bezrobocia, daje się sumy bezrobotnym przy równoczesnym braku planu zatrudnienia bezrobotnych, braku planu na długą falę. Jeśli teraz przyjrzymy się ożywieniu gospodarczemu w innych krajach i w związku z tym postępującemu zmniejszaniu się bezrobocia, a równocześnie przyjrzymy się postępowi gospodarczemu w Polsce i powiększeniu się bezrobocia, to przyjdziemy do wniosku, że coś u nas szwankuje. Bo przecież za granicą ludzi przybywa, a bezrobocie się zmniejsza, u nas ludzi przybywa, a bezrobocie zwiększa się mimo walki z nim. Uważam to za wynik niewłaściwych metod w walce z bezrobociem, jakie są stosowane w tej chwili przez Fundusz Pracy. Przy ogromnej ilości bezrobotnych jest w Polsce brak sił kwalifikowanych. I jeśli któryś z Panów przyjedzie do naszego tworzącego się Centralnego Okręgu Przemysłowego, to tę rzecz może skonstatować na miejscu. Przy tym olbrzymim bezrobociu, jakie tam istnieje, brak sił kwalifikowanych i trzeba było szukać je po całej Polsce. Do tej pory bowiem nikt nie myślał o tym, nie było w tym kierunku planu, ażeby wyposażyć w kwalifikacje ludzi bezrobotnych.</u>
<u xml:id="u-53.2" who="#JózefOstafin">Myśmy do tej pory nie słyszeli, jak wygląda długofalowy plan walki z bezrobociem, ale słyszeliśmy ciągle o opiece nad bezrobotnymi. I proszę Panów, ta opieka nad bezrobotnymi doprowadziła dzisiaj do tego, że w wielu wypadkach bezrobotnych zdemoralizowała, doprowadziła do tego, że np. na takim terenie łódzkim mamy dzisiaj związki bezrobotnych z prezesami i sekretarzami, że kiedy się chce na gościńcach bezrobotnych miejskich zatrudnić, to mimo, że dostają 3.50 zł dziennie, pracować nie chcą. Są oni zorganizowani i mają większe wymagania. Ten obecny system doprowadza do pewnego rodzaju demoralizacji, a tymczasem spotykamy się z tendencją, aby ten właśnie system jeszcze wzmocnić i utrwalić.</u>
<u xml:id="u-53.3" who="#JózefOstafin">Jak wygląda drugie zagadnienie — gospodarowania materiałem ludzkim, gospodarowania człowiekiem?</u>
<u xml:id="u-53.4" who="#JózefOstafin">Jeżeli się mówi dzisiaj o szerokim planie inwestycyjnym, w którym elementem gospodarowania jest pieniądz i materiał, to nie ma żadnego planu gospodarowania elementem ludzkim. Mało tego — nie ma wiązania gospodarowania człowiekiem z tym planem inwestycyjnym, nie ma planu gospodarowania człowiekiem, a przecież jedno bez drugiego się nie może obejść, te rzeczy muszą być związane, sprzężone ze sobą. Mamy przykład w Polsce. Popatrzmy na Gdynię. Gdynia była silnie inwestowana, pieniądz i materiały płynęły, budowano Gdynię i w ślad za tym płynął człowiek, ale człowiek płynął bez jakiegokolwiek regulatora, po prostu siłą ciężkości szukania pracy. I cóż dzisiaj mamy? Cieszymy się, że Gdynia jest przeszło stu tysięcznym miastem, ale zapominamy równocześnie o tym, że kiedy się ta Gdynia zainwestowała, jedyne portowe handlowe miasto, to zostawiła na bruku 1/3 część ludności. Gdynia jest dzisiaj bodaj czy nie jedynym miastem w Europie, które ma największe nasilenie bezrobocia, bo 1/3 ludności. Gdynia jest dzisiaj, dzięki brakowi planu gospodarowania człowiekiem, żywym cmentarzem. I nam, obywatelom polskim, nie wolno do tego dopuścić, a specjalnie nam, którzy na Okręg Centralny z bliska patrzymy, aby do tego stanu, oczywiście pomnożonego wielokrotnie ze względu na ciężar gatunkowy Centralnego Okręgu Przemysłowego, do tego samego stanu doprowadzić w Centralnym Okręgu Przemysłowym. Ażeby takiej sytuacji nie było, należy powiązać plan inwestycyjny z planem gospodarowania człowiekiem i z planem walki z bezrobociem, który powinien być — a do tej pory myśmy w ogóle o tym nie słyszeli — razem w jedną bryłę sprzężony.</u>
<u xml:id="u-53.5" who="#JózefOstafin">W związku z tym pozwalam sobie zgłosić rezolucję tej treści: Sejm wzywa Rząd do niezwłocznego podjęcia właściwej i planowej walki z bezrobociem oraz do zorganizowania planowej gospodarki człowiekiem. Akcja planowej walki z bezrobociem oraz gospodarki człowiekiem winna być zorganizowana i realizowana w ramach Funduszu Pracy pod bezpośrednim nadzorem Prezesa Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-53.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Pełczyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Ponieważ mam dziś bardzo ograniczony czas przemówienia, chcę choć w paru zdaniach poruszyć zagadnienie dzieci opuszczonych, chcę bowiem zasygnalizować istnienie tego problemu ostrego i domagającego się szybkiego załatwienia. Nie poruszałam tej sprawy przy resorcie Ministerstwa Sprawiedliwości, gdyż rzucenie jej na flukty prawa osobowego byłoby równoznaczne z obraniem drogi długiej, na której piętrzą się poważne trudności zasadniczej natury. Chodzi mi o wejście na płaszczyznę realnych możliwości usunięcia istniejącego zła.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Dzieci nieślubnych rodzi się w Polsce z górą 57.000, w tym odsetek dzieci porzuconych przez matki jest bardzo poważny. Wynika on z absurdalnych stosunków panujących w tej dziedzinie naszego prawno-społecznego życia. Zagadnienie to przedstawia się różnie na różnych terenach Rzeczypospolitej, a więc inaczej na ziemiach b. zaboru pruskiego i austriackiego, inaczej na terenie b. zaboru rosyjskiego, a już zwłaszcza Kongresówki. Na terenie Kongresówki istnieje po dziś dzień zakaz poszukiwania ojcostwa.</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#WandaIzabelaPełczyńska">W miesięczniku, poświęconym zagadnieniu służby społecznej w stolicy, znajdujemy bardzo interesującą tablicę, niekompletną coprawda, ale rzucają ciekawy snop światła. Oto jak wyglądają rozmiary zjawiska porzucania dzieci na terenie różnych miast Polski: jeżeli spojrzymy na tę tablicę, którą umieszcza „Opiekun Społeczny” w nr 15 z 1937 r., to okaże się, że na terenie Poznania dzieci porzuconych było 9, w Katowicach 2, w Warszawie 250, w Łodzi 172, w Krakowie 29, a w Wilnie 236. Są to istotnie cyfry interesujące i wiele mówiące. Dodajmy jeszcze dla ilustracji to, że w krajach zachodu porzucanie dzieci przez matki występuje w znikomym stopniu. 4-milionowy Berlin ma kilka zaledwie podrzuceń rocznie, a 2 milionowy Wiedeń — zero. Co wpływa na rozmiary tego zjawiska? Nie tylko nędza, bowiem nędza w Warszawie nie jest większa niż nędza np. w Katowicach, i nie bezrobocie, które na pewno nie jest mniejsze w województwie śląskim niż na wschodnich ziemiach Polski. Wytłumaczenia szukać należy w tym, że na zachodzie Polski dziecko nieślubne jest chronione przez prawo. Do zajmowania się losom dziecka powołana jest gminna rada sieroca oraz sąd opiekuńczy, który ustanawia opiekuna. Tam stosunkowo łatwo matka uzyskuje alimenty. Natomiast, jak powiedziałam, kodeks Napoleona zabrania poszukiwania ojcostwa, a sąd przez dopuszczenie exceptio plurium concubentium najczęściej uniemożliwia otrzymanie alimentów. Co z tymi dziećmi porzuconymi robić? Przychodzi tu co prawda z tragiczną pomocą nieodstępna towarzyszka takiego niczyjego dziecka — śmierć. Notujemy 70–80% śmiertelności wśród dzieci porzuconych. Oto jak życie rozładowuje to zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-55.4" who="#WandaIzabelaPełczyńska">W Warszawie, dzięki pełnej poświęcenia pracy ludzi, którzy mają przemyślaną metodę działania, śmiertelność niemowląt znacznie spadła. Uzyskano to między innymi nie w drodze utrudnienia porzuceń, jak to czynił Fryderyk Wielki, który kazał zamknąć dom ks. Boduena, ale w drodze ułatwienia matce opiekowania się dzieckiem. A więc stopniowo zmniejsza się w Warszawie procent śmiertelności, zmniejsza się ilość porzuceń przez matkę, tym niemniej jednak liczba dzieci opuszczonych jest nadal niepokojącą. Niejednokrotnie małżeństwa bezdzietne chcą adoptować dzieci z domu ks. Boduena w Warszawie. Jednak prawo staje i w tym wypadku w poprzek życia. Może adoptować dziecko jedynie małżeństwo, które ukończyło lat 50, a dziecko może być adoptowane, o ile przekroczyło lat 21. Trzeba więc i tu zmienić prawo, ułatwić adoptowanie dzieci, nie uciekać się do fortelu i do obchodzenia prawa, jak to się dzisiaj dzieje, gdy się chrzci po raz drugi dziecko adoptowane i spisuje się fałszywy akt stanu cywilnego. Ostatnio w Warszawie 86 dzieci porzuconych uzyskało na tej drodze dom, rodziców i ciepło uczucia ludzkiego.</u>
<u xml:id="u-55.5" who="#WandaIzabelaPełczyńska">Stawiając więc problem dziecka porzuconego, zwracam się do Pana Ministra, by poszedł w kierunku znowelizowania ustaw, zwłaszcza art. 305 Kodeksu Cywilnego Królestwa Polskiego z 1825 r. oraz w kierunku wydania ustawy mającej na celu poprawienie losu dzieci nieślubnych i porzuconych. Uznając pilność tej sprawy gotowa jestem podnieść inicjatywę, która, mam nadzieję, spotka się z poparciem ze strony Rządu i zrozumieniem ze strony społeczeństwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#TadeuszSchaetzel">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Z szeregu spraw poruszonych w dyskusji przez pp. posłów wybieram do odpowiedzi tylko te najaktualniejsze, które wymagają doraźnej odpowiedzi, szereg bowiem dziedzin został tak generalnie postawiony, że będziemy musieli mieć sposobność rozważenia ich przy poszczególnych ustawach, które, jak wiadomo, bądź już wniesione są do Izb ustawodawczych, bądź w niedługim czasie oczekiwać należy ich zjawienia się.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W pierwszym rzędzie pragnę odpowiedzieć na zapytania, które zostały skierowane do mnie na samym początku dyskusji.</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">A więc kolega Bodziony zapytywał o spadek urodzin wedle narodowości. Otóż statystyka nasza tego rodzaju zestawień nie prowadzi, prowadzi natomiast zestawienie przyrostu ludnościowego wedle wyznań. „Wiadomości Statystyczne” podają dane za trzeci kwartał 1937 r. co do tego spadku w następującym rozmiarze: a więc przyrost naturalny rzymskokatolików wynosi 11,9, grekokatolików — 10.7, prawosławnych — 12,5, ewangelików — 6,1, mojżeszowych — 9,5. Natomiast na 100 urodzin zgonów niemowląt było u rzymskokatolików — 16,3, grekokatolików — 19,5, prawosławnych — 16,6, ewangelików — 18,2, wyznanie mojżeszowe wykazuje 5,2. Tę ostatnią cyfrę należy skorygować, albowiem, jak zapewne Panom wiadomo, statystyka wyznania mojżeszowego nie uznaje za niemowlęta, podlegające rejestracji urodzin, dzieci w okresie wieku do czasu obrzezania.</u>
<u xml:id="u-57.3" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Kol. Wymysłowski postawił zapytanie, dotyczące wydziału prasowego Ministerstwa. Otóż stwierdzam, że w organizacji Ministerstwa Opieki Społecznej wydział prasowy nie jest przewidziany. Już przed dwoma laty, kiedy po raz pierwszy referowałem budżet Ministerstwa Opieki Społecznej, zwróciłem na to uwagę, że jest to niewątpliwy brak, że jest to niewątpliwie przeoczenie, które powinno być możliwie szybko przy najbliższej reorganizacji Ministerstwa usunięte. Istnienie referatu prasowego specjalnie w tym Ministerstwie jest rzeczą nieodzowną ze względu na ilość i szerokość zasięgu zagadnień, jak one w terenie oddziaływują. Dlatego uważam za rzecz dodatnią, że p. Minister, stwarzając na razie tylko referat prasowy w Ministerstwie Opieki Społecznej, temu brakowi zadość uczynił. Otóż istnieje w gabinecie Ministra referent prasowy w IX grupie uposażenia, poza tym Ministerstwo korzysta w zakresie pracy dziennikarskiej z pomocy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Funduszu Pracy.</u>
<u xml:id="u-57.4" who="#LeopoldTomaszkiewicz">P. Hermanowicz postawił zapytania, dotyczące bilansu przedsiębiorstwa „Zdrojowiska polskie”. Otóż pragnę odpowiedzieć, że jeśli chodzi o pierwsze pytanie, dlaczego w załączonym do preliminarza budżetowego zestawieniu rozchodów i w bilansie Funduszu Pracy brak rachunku „bezzwrotne dotacje”, o którym wspomina Najwyższa Izba Kontroli i który figuruje w bilansie „Zdrojowisk państwowych” na 31 marca 1937 r. poz. 3 po stronie pasywów, to oczywiście ta pozycja nie mogła się znaleźć po stronie odwrotnej, albowiem jest to dotacja wydatkowana na roboty. Znajduje się ona w sprawozdaniu „Funduszu Pracy” z rozdziału kredytów na zatrudnienie.</u>
<u xml:id="u-57.5" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Drugie pytanie dotyczy zagadnienia: jaki ma charakter w bilansie „Zdrojowisk państwowych” na 31 marca 1937 r. pozycja 13 po stronie aktywów pod tytułem „Niepokryte wydatki na inwestycje z lat ubiegłych” na sumę 8.161.166 zł. Otóż jest to suma, która ciągnie się od chwili powstania Państwa Polskiego. Wszystkie inwestycje dokonywane w czasie, dopóki Krynica nie zaczęła dawać własnych dochodów i własnych środków na rozbudowę i inwestycje, dokonywane były z dotacji Ministerstwa Skarbu. Figurują one do dziś dnia jako zadłużenie, w moim przekonaniu niesłusznie, powinny bowiem być uznane za bezzwrotne sumy.</u>
<u xml:id="u-57.6" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wreszcie pytanie trzecie dotyczy tegoż bilansu. Mianowicie chodzi o wyjaśnienie poz. 3 po stronie pasywów pod tyt. „Dotacje bezzwrotne na zatrudnienie bezrobotnych” 499.571 zł i pozycji 5 po stronie aktywów pod tyt. „Inwestycje z dotacyj bezzwrotnych” 442.777 zł. Otóż posiadam ścisłe cyfry, dotyczące tych dwóch lat, z których szanowny interpelant czerpie swoje zapytania. W r. 1935/36 dotacje te wynosiły z Ministerstwa Opieki Społecznej 228.000 zł, z Funduszu Pracy 323.103 zł, razem 551.103 zł. Na rok 1936/37 – 210.000 zł z funduszu Ministerstwa Opieki i 289.571 zł z Funduszu Pracy, razem 499.571 zł.</u>
<u xml:id="u-57.7" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Kol. Gierymski zapytywał o znaczenie naszego uczestnictwa w Międzynarodowej Konferencji Pracy i w Radzie Administracyjnej w Genewie. Otóż pragnę podkreślić, że prawdopodobnie mamy tu do czynienia z pomieszaniem dwóch pojęć, mianowicie pojęcia umów bilateralnych dotyczących konkretnych zagadnień, powiedzmy, ubezpieczeń społecznych, czy zatrudnienia, względnie ubezpieczenia robotników sezonowych lub trwałych, z drugiej zaś strony reprezentacji pracy o charakterze zupełnie ogólnym. Jak wiadomo, Międzynarodowa Konferencja Pracy jest w ścisłej łączności z Ligą Narodów, została ona powołana zupełnie analogicznie dla zagadnień socjalnych, jak została powołana do życia Rada Ligi Narodów. Dlatego uczestnictwo w tego rodzaju instytucji posiada niewątpliwie olbrzymie znaczenie. Pozwolę sobie zaznaczyć, że w roku bieżącym odbędzie się szereg zjazdów międzynarodowych, które oczywiście znajdują wyraz w budżecie w odpowiednich cyfrach i w których Polska bierze udział ze względu na wagę zagadnień, które będą rozpatrywane. Tak np. w r. 1938 odbędzie się 24 Sesja Międzynarodowej Konferencji Pracy, na której porządku dziennym znajdzie się: reglamentacja czasu pracy w transporcie na drogach bitych, nauczanie techników zawodowych oraz terminatorskich, reglamentacja umów o pośrednictwie pracy i warunków pracy pracowników emigrujących i wreszcie na tej konferencji będzie mieć miejsce dyskusja nad sprawami Międzynarodowego Biura Pracy, które w pracach ekonomicznych i socjalnych posiada poważne miejsce. Na tego rodzaju konferencje Polska wysyła stale swoje delegacje, w których skład wchodzi 3 doradców technicznych z ramienia Rządu, jeden przedstawiciel pracodawców i 4 przedstawicieli robotników. Łączna suma na tę delegację przeznaczona wynosi zł 25.537.</u>
<u xml:id="u-57.8" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Następnie odbędzie się sesja Rady Administracyjnej Międzynarodowego Biura Pracy. W ciągu roku 1938 odbędą się 4 sesje Rady Administracyjnej. Na te sesje jest niezbędny wyjazd dwóch rzeczoznawców. W kwietniu 1938 r. odbędą się 3 grupowe konferencje węglowe, mające na celu omówienie warunków gospodarczych i socjalnych w górnictwie. Oczywiście ze względu na to, że Polska jest krajem bardzo wysoko postawionym w produkowaniu węgla i ogólnie zainteresowana w warunkach zbytu, więc udział Polski w tego rodzaju konferencji jest rzeczą nieulegającą żadnej wątpliwości. Na tę konferencję projektowane jest wysłanie trzech przedstawicieli Rządu, jednego pracodawcy i jednego robotnika z dwoma rzeczoznawcami robotniczymi. Konferencja ma trwać 15 dni, przy czym na koszta preliminuje się 9.850 zł. Poza tym odbędą się dwie konferencje specjalne, mające na celu organizację systemu pracy. Zagadnienie to będzie umieszczone na porządku obrad konferencji pracy na skutek zgłoszenia przez Polskę rezolucji. Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na to, że poza Międzynarodowym Biurem Pracy w Międzynarodowej Konferencji Pracy udział Polski wyraża się udziałem w Międzynarodowej Organizacji Zdrowia, jak i w Biurze Higieny w Paryżu i w Tow. pomocy i ratownictwa w pierwszych wypadkach z siedzibą w Amsterdamie. Ktokolwiek się zapoznał z rozbudową tych instytucyj społecznych, ten wie, jak poważną rolę posiada międzynarodowe porozumienie w tej dziedzinie. Od szeregu lat rozważając bądź zagadnienia czasu pracy, bądź urlopów czy wczasów pracowniczych, powoływaliśmy się stale na stosunki istniejące w innych państwach, na konieczność ustalenia tych zagadnień w skali międzynarodowej tak, żeby tą drogą zmniejszyć ostrość tarć konkurencyjnych pomiędzy poszczególnymi narodami, a zatem umożliwić rozbudowę koniecznej sprawiedliwości u nas.</u>
<u xml:id="u-57.9" who="#LeopoldTomaszkiewicz">P. Olszewski postawił trzy pytania, dotyczące samorządu ubezpieczeniowego, budżetu samorządów, zwłaszcza, jeżeli chodzi o pozycję wydatków na opiekę społeczną.</u>
<u xml:id="u-57.10" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wszystkie te trzy sprawy znajdują dość obszerne wyjaśnienie w sprawozdaniu drukowanym i dłużej się nad tym zatrzymywać nie będę. Chciałbym dodać, że zagadnienie samorządu ubezpieczeniowego jest przez wszystkich niewątpliwie zrozumiane i doceniane, z pewnością mogę stwierdzić, iż znajduje głębokie zrozumienie i u Rządu. Jednakże istnieją niewątpliwie obiektywne przeszkody i trudności dla doraźnego jego wprowadzenia w życie, istnieją przede wszystkim z winy samych zainteresowanych, to jest ze strony świata pracy, którego rozproszkowanie, niescalenie, niezorganizowanie uniemożliwia wybranie właściwej techniki dla ustalenia jakiejś ordynacji wyborczej do samorządów ubezpieczeniowych. Przeto nie popełnię przesady, jeśli stwierdzę, że wprawdzie po stronie pracowników umysłowych ta rzecz przedstawia się znacznie lepiej, ale po stronie pracowników fizycznych stosunek zorganizowanych pracowników we wszystkich organizacjach do niezorganizowanych jest prawie katastrofalny. Zatem nie można przyjąć tej zasady, że mniejszość wprawdzie zorganizowana, ale niepokaźna będzie decydować o losach niezorganizowanej większości. Myślę, że od lat wysuwany postulat wprowadzenia samorządu ubezpieczeniowego winien być równocześnie bardzo poważnym i głębokim apelem do świata pracy dla przeprowadzenia konsolidacji wewnętrznej i zdaje mi się, że ta konsolidacja nie jest niemożliwą, jeżeli ją chcemy postawić na płaszczyźnie konkretnych prac i konkretnych zadań. A takich konkretnych zadań jest kilka: 1) samorząd ubezpieczeniowy, 2) zagadnienie wczasów pracowniczych, 3) zagadnienie oświaty pracowniczej, 4) zagadnienie szkolenia działaczy, sekretarzy, członków zarządu itp. Znalazło by się sporo wspólnych zagadnień, nad którymi świat pracy mógłby wspólnie, bez względu na różnice w poglądach politycznych pracować. Nie chcę przez to powiedzieć, że zagadnienie wprowadzenia samorządu ubezpieczeniowego należy odroczyć aż do czasu, kiedy samoczynnie dokona się konsolidacja świata pracy. Chcę natomiast wskazać, że wykazanie tego zrozumienia, dokonanie konsolidacji działań dla konkretnych zadań ze strony istniejącego, zorganizowanego świata pracy jest rzeczą pilną i niewątpliwie kapitalnie zbliżającą rozwiązanie tego problemu.</u>
<u xml:id="u-57.11" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Jeżeli chodzi o budżet samorządów, to gdyby kol. Olszewski był słuchał dobrze mojego dzisiejszego skromnego referatu, byłby znalazł tam ustęp poświęcony temu zagadnieniu, apelujący do poddania rewizji ustawy o opiece społecznej w związku z finansami komunalnymi. Ale zdaje się, tego rozwiązania nie osiągniemy bez uregulowania w ogóle zagadnienia finansów komunalnych. Te dwie rzeczy niewątpliwie się ściśle wiążą i muszą być szybko wzięte pod uwagę.</u>
<u xml:id="u-57.12" who="#LeopoldTomaszkiewicz">P. Snopczyński poruszył tu sprawę ważną, bolesną, a równocześnie niezwykle trudną. Mianowicie wyglądałoby to na zewnątrz tak, jakby nas chciał skłaniać do zapomnienia o pewnej rzeczywistości. Otóż zagadnienie terminatorów młodocianych i uczniów przez tę salę przewijało się co rok, począwszy od r. 1929. I w r. 1930 było tutaj z trybuny autorytatywnie stwierdzone, jak olbrzymie było nadużywanie tej pracy młodocianych, jak ogromnie była nadużywana praca uczniów, jak naprawdę przestępczo obchodzili się kształcący majstrowie ze swoimi uczniami. I dlatego nie można robić wyrzutów ani członkom tej Wysokiej Izby, ani administracji państwowej, że podchodzi niesłychanie ostrożnie do uregulowania tej sprawy. Myślę, że istnienie izb rzemieślniczych i podjęcie poważnej pracy wychowawczej wśród samych rzemieślników powinno ułatwić rozwiązanie tego zagadnienia. Tutaj przecież łudzenie się, że istnienie kontroli państwowej, jak to p. Snopczyński powiedział, bardzo skrupulatnej i ścisłej powinno być dostateczną gwarancją, że nie będziemy mieli tutaj przestępstw, to łudzenie się jest naprawdę wielkim złudzeniem. Zdajemy sobie sprawę, że kontrola nad warsztatami rzemieślniczymi jest fikcją. 400.000 warsztatów pracy wobec istniejących 116 sił inspekcyjnych, to jest naprawdę zupełna fikcja. Jeżeli zatem musimy apelować do moralnej strony całego rzemiosła, do samorządu rzemieślniczego, do wartości wychowawczych, tkwiących niewątpliwie w rzemiośle, do podniesienia odpowiedzialności społecznej, jeżeli chcemy pójść na zliberalizowanie stosunków społecznych w zakładach pracy, uważam, że nie było by dobrym obyczajem, gdybyśmy tu mieli rozważać rolę tego czy innego, średniego, czy wyższego urzędnika Ministerstwa. Wydaje mi się to tym więcej, gdy ci urzędnicy już nie urzędują, albowiem p. inspektorka Krahelska, jeżeli się nie mylę, już od szeregu lat przestała funkcjonować jako inspektorka pracy. Zdaje mi się, że p. Snopczyński miał możność na terenie komisji zażądać wyjaśnień ze strony przedstawiciela Rządu, nawet zażądać uczestnictwa w posiedzeniu komisji tej czy owej osoby, co do której istnieje różnica pojęć, ale rozważanie kwalifikacyj urzędnika z tej trybuny jest niewątpliwie już wkraczaniem w atrybucje rządzenia, co pozostaje w zupełnej kolizji z Konstytucją i obowiązkami parlamentu.</u>
<u xml:id="u-57.13" who="#LeopoldTomaszkiewicz">P. Wymysłowski wskazywał nam na rolę rosyjskiego inspektora pracy w czasach zaborczych, wskazywał na jako zrozumiałą jego większą sprawność i większą ingerencję w stosunkach społecznych na ówczesnych ziemiach. Ale trzeba zwrócić uwagę, że inspektor pracy za czasów rosyjskich nie był właściwym inspektorem pracy. On był właściwie inspektorem fabrycznym. To był dość poważny dygnitarz, który miał bardzo niewielkie rozmiary pracy; on nie miał ani umów zbiorowych, ani całego szeregu rejestracyj, nie miał związków zawodowych, miał tylko wielkie zakłady przemysłowe pod swoją opieką. Nie miał robotników rolnych, nie miał rozjemstwa. Przecież dzisiejsze życie społeczne jest niewątpliwie niesłychanie bardziej skomplikowane aniżeli życie przedwojenne i wprowadzenie jakiegokolwiek cienia porównania nie wytrzymuje krytyki.</u>
<u xml:id="u-57.14" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Jest rzeczą wiadomą, że np. zatrzymanie zarobku lub takie czy inne przestępstwa w zakładach pracy są rzeczą powszechnie znaną. Ale jeżeli chodzi o zatrzymanie zarobku, to istnieje art. 59 Kodeksu Zobowiązań i Sąd pracy, który bardzo szybko reaguje na tego rodzaju rzeczy tak, że pod tym względem niewątpliwie stosunki społeczne uległy znacznej poprawie. Przy skomplikowanych stosunkach społecznych, zwłaszcza na rynku pracy w dzisiejszych czasach nie można się łudzić, by wszędzie i szybko było sprawiedliwie i dobrze. Nie można się również łudzić, aby inspektor pracy istotnie dość skutecznie i rychło mógł interweniować i uzyskać dla swej interwencji gwarancję. Bo jest jeszcze drugi aspekt tej sprawy: istnienie odwołania do ładu prawnego musi przewidywać tego rodzaju rzeczy, że istnieje stosunek sądów do zagadnień przestępstw społecznych. Muszę stwierdzić to, co stwierdziłem w 1931 r. z tej trybuny, że stosunek sądów do zagadnień przestępstw społecznych jest dość liberalny. Dlatego dziś w moim referacie poświęciłem pewien ustęp pojęciu prawa społecznego i przemianom, którym ulega to pojęcie prawa społecznego w dzisiejszych czasach. Trzeba przyznać, że sady, nastawione w swoim rozumieniu prawniczym na inne kategorie myślenia, na inne kategorie zagadnień, nie doceniają może przestępstw o charakterze społecznym, które niewątpliwie wywołują skutki równie bolesne a może jeszcze dotkliwsze, aniżeli niejednokrotnie przestępstwa kryminalne. Nie doceniają, że przestępstwo kryminalne bardzo często jest następstwem tylko stosunków społecznych wytworzonych w kraju, czyli, że leczenie przestępstw społecznych i usuwanie ich przyczyn jest niewątpliwie w dużej mierze usuwaniem przyczyn przestępstw kryminalnych.</u>
<u xml:id="u-57.15" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W stosunku do rezolucyj zajmuję stanowisko pozytywne, nie mam nic przeciwko ich przyjęciu, ale z drugiej strony muszę się zastrzec, że przyjęcie ich uzależnione być musi od zgody referenta generalnego, który pod tym względem jeszcze się nie wypowiedział.</u>
<u xml:id="u-57.16" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Proszę Wysoka Izbę o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Opieki Społecznej w myśl tego, jak go zreferowałem.</u>
<u xml:id="u-57.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Minister Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#TadeuszSchaetzel">Minister Opieki Społecznej p. Kościałkowski: Wysoka Izbo! Chcę odpowiedzieć tylko tym Panom Kolegom, którzy zapytania swoje skierowali bezpośrednio do mnie.</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#TadeuszSchaetzel">Więc jeśli chodzi o p. posła Płonkę, to rokowania w sprawie umowy z Czechosłowacją, dotyczące całokształtu wzajemnych stosunków w dziedzinie ubezpieczeń społecznych zostały zainicjonowane przez Rząd polski już 4 lata temu. Mimo parokrotnie podejmowanych od tego czasu prób sfinalizowania tych rokowań, nie dało się dotąd nawiązać ich ponownie. Niemniej jednak sprawa jest przedmiotem stałej uwagi Rządu, który przychodzi z pomocą wielu setkom górników, którzy byli ubezpieczeni w czechosłowackich instytucjach i przez wypłatę za nich tzw. „uznaniówek” pozwala im na zachowanie nabytych uprawnień.</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#TadeuszSchaetzel">Jeżeli chodzi o zmianę systemu lecznictwa ubezpieczeń, którą poruszył p. Kamiński, to jak już zaznaczyłem poprzednio, nie Jestem zwolennikiem zbyt częstych reform. W systemie obecnym używam tylko wszelkich środków, ażeby pomniejszyć wszystko to, co nazywamy w potocznym języku zbiurokratyzowaniem metod pracy.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#TadeuszSchaetzel">Sprawa deficytu technicznego w ubezpieczeniach długoterminowych wchodzi w zakres problemu struktury ubezpieczeń i dlatego słuszne jest twierdzenie p. Sowińskiego, że sprawa ta musi być bardzo dokładnie przedtem przestudiowana. Stanowić ona będzie przedmiot badań Ministerstwa łącznie z radą ubezpieczeń, o której wspomniałem.</u>
<u xml:id="u-58.5" who="#TadeuszSchaetzel">P. kolega Wymysłowski bardzo słusznie podniósł sprawę konieczności usunięcia przyczyn, które powodują zachorzenia na gruźlicę. Mogę oświadczyć z większym jeszcze naciskiem niż to uczyniłem w pierwszym swym przemówieniu, że jeśli chodzi o warunki pracy robotników w fabrykach, to będą one w tym roku szczególnie przez inspekcje oddane badaniom, zrobimy wszystko, co tylko w naszej mocy, aby zmusić przedsiębiorców do tego, by te warunki się polepszyły.</u>
<u xml:id="u-58.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-58.7" who="#TadeuszSchaetzel">Stoję na stanowisku, że wobec polepszenia się koniunktury gospodarczej, wobec polepszenia się warunków produkcji, usunięte zostały już te przeszkody, które były uprzednio i że przedsiębiorcy będą mogli pójść na cały szereg w tym kierunku ulepszeń technicznych w fabrykach, usuwając drobne na oko, ale niejednokrotnie bardzo istotne przyczyny, powodujące zachorzenia.</u>
<u xml:id="u-58.8" who="#TadeuszSchaetzel">P. poseł Dublasiewicz poruszył zagadnienie, które nam jako Rządowi niesłychanie gorąco leży na sercu, zagadnienie opieki właściwej i należytej nad uczestnikami walk o niepodległość. Sądzę, że nie może powstawać nawet myśl o tym, żebyśmy nie chcieli uczynić wszystkiego, co leży w ramach możliwości, aby ci zasłużeni obywatele byli we właściwy sposób w Państwie traktowani.</u>
<u xml:id="u-58.9" who="#TadeuszSchaetzel">Jeśli chodzi więc o ustawę w sprawie uczestników walk o niepodległość, to w porozumieniu z zainteresowanymi ministrami wydałem już w dniu 4 stycznia rozporządzenie wykonawcze w sprawie ustawy z dnia 2 lipca 1937 r. o zapewnieniu pracy i zaopatrzeniu uczestników walk o niepodległość. Rozporządzenie to reguluje sprawę zatrudnienia, zaopatrzenia pieniężnego oraz ulgowego ubezpieczenia chorobowego.</u>
<u xml:id="u-58.10" who="#TadeuszSchaetzel">Rozporządzenie to reguluje również sprawę opieki zakładowej dla uczestników walk o niepodległość oraz pozostałych po nich sierot. Jeszcze przed wydaniem tego rozporządzenia, w drodze tymczasowego zarządzenia, biura pośrednictwa pracy zapośredniczyły wysoką liczbę uczestników walk o niepodległość. Napewno do zagadnienia tego jeszcze wrócimy, gdyż uczestnicy walk o niepodległość z każdym rokiem starzeją się i tracą zdolność do pracy. Weterani 1863 r. z każdym rokiem wymierają, jest ich coraz mniej i niedaleki już czas, gdy na ich miejsce zaczną wchodzić weterani wielkiej wojny o wolność i niepodległość Państwa. Równym szacunkiem, miłością i równą opieką będziemy musieli otoczyć tych nowych weteranów walk o niepodległość.</u>
<u xml:id="u-58.11" who="#TadeuszSchaetzel">P. poseł Szczepański zadał mi dwa pytania. Aczkolwiek na sali go nie widzę, odpowiem na nie, albowiem wymagają one odpowiedzi ze względu na takie czy inne interpretowanie ostatnich moich zarządzeń. Pierwsze pytanie dotyczyło nie wprowadzenia przeze mnie samorządu ubezpieczeniowego. P. kolega referent, poseł Tomaszkiewicz, sprawę tę przed chwilą wyjaśnił. Nie chciałbym powtarzać tych motywów, godzę się z nim całkowicie. Z mojej strony mógłbym tylko dodać, że wtedy, gdy mówiłem, że chcę wprowadzić samorząd ubezpieczeniowy, to nie mówiłem tylko po to, żeby powiedzieć. Zrobiłem, co mogłem w tej sprawie, ażeby zapowiedź moją zrealizować. Napotkałem na olbrzymie trudności.</u>
<u xml:id="u-58.12" who="#komentarz">(Głos: Z jakiej strony?)</u>
<u xml:id="u-58.13" who="#TadeuszSchaetzel">Ze strony pracowniczej, ze strony związków robotniczych. Mógłbym cytować cały szereg przykładów w tej sprawie, które mi uniemożliwiają stworzenie izb pracy i samorządu w ubezpieczeniach.</u>
<u xml:id="u-58.14" who="#komentarz">(Głos: Niesłychane.)</u>
<u xml:id="u-58.15" who="#TadeuszSchaetzel">Dziś stoję wobec trzeciej możliwości, a mianowicie stworzenia Rady Ubezpieczeń przy Ministrze Opieki Społecznej. Powołam ją do życia niezależnie od wszelkich trudności. Myślę, że ta rzecz da się zrealizować jako pierwsza, później pójdzie samorząd. Jestem przekonany, że gdy na gruncie Rady Ubezpieczeń spotkamy się wszyscy przy jednym stole, to dalsze rzeczy będą łatwiejsze do przeprowadzenia. Koledzy, którzy interpelują w tej sprawie, nie rozumieją jednej rzeczy, że dla mnie, jako dla przedstawiciela Rządu, jest znacznie wygodniej i lepiej, aby po powstaniu tych samorządów w ubezpieczeniach odium takich czy innych zawsze możliwych niedociągnięć spadało nie na Rząd, a właśnie na przedstawicieli tego samorządu.</u>
<u xml:id="u-58.16" who="#TadeuszSchaetzel">Jeżeli chodzi o drugie pytanie p. posła Szczepańskiego, to zainterpelował mnie w sprawie, co do której uznał sam, że nie powinien tego uczynić.</u>
<u xml:id="u-58.17" who="#TadeuszSchaetzel">Jeżeli chodzi o dyrektora naczelnego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, to formalno prawny stosunek służbowy pomiędzy ministrem a dyrektorem jest inny, aniżeli urzędnika państwowego i dlatego też odpowiem na pytanie p. kolegi Szczepańskiego.</u>
<u xml:id="u-58.18" who="#TadeuszSchaetzel">Nieprawdą jest, jakoby dyrektor Lgocki został zwolniony za to, że wydał okólnik, w myśl którego miały być ściągane składki ubezpieczeniowe w rozmiarach obowiązujących po pierwszym stycznia br. Dekret Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, pomniejszający czasowo te składki, wygasł właśnie z dniem 1 stycznia br. Panowie doskonale wiedzą, że sprawa ta znajduje się w Sejmie od miesiąca grudnia ub. r. i że na komisji sejmowej dyskusja na ten temat była przeprowadzona. Nie mógł być za to zwolniony dyrektor Lgocki, albowiem zarządzenie to wynikało z obowiązującego prawa i zostało wydane za moją zgodą. Gdy z dniem 1 stycznia br. wygasł wspomniany dekret Prezydenta Rzeczypospolitej, to z tą chwilą było obowiązkiem tych, którzy w danej dziedzinie pracują, przystępować do natychmiastowego funkcjonowania w ramach nowego stanu prawnego. I tutaj właśnie to prawo nakazywało ściąganie składek w wyższym stopniu, niż to obowiązywało do 1 stycznia.</u>
<u xml:id="u-58.19" who="#TadeuszSchaetzel">Motywy zwolnienia p. dyrektora Lgockiego, podane przez p. posła Szczepańskiego, nie odpowiadają zatem rzeczywistości. Źródło informacyj prasowych, na które się p. Poseł powołuje, nie jest mi znane.</u>
<u xml:id="u-58.20" who="#TadeuszSchaetzel">Dyrektor Lgocki został usunięty ze swego stanowiska ze względów następujących: przyczyną ustąpienia naczelnego dyrektora Zakładu Ubezpieczeń Społecznych było niewystarczające zharmonizowanie posunięć Zakładu Ubezpieczeń z zamierzeniami Rządu, podyktowanymi przez względy natury ogólnopaństwowej. Przeciwieństwo to uwydatniło się jaskrawo w momencie, gdy pod obrady komisji Wysokiego Sejmu wszedł projekt rządowy o obniżeniu czasowym składek ubezpieczeniowych i gdy w prasie ukazał się sprzeczny z tymi tendencjami komunikat Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Musicie mi Panowie Koledzy przyznać słuszność, że rozbieżność i sprzeczność w działaniu podległej ministrowi instytucji ze stanowiskiem tegoż ministra nie może być tolerowana.</u>
<u xml:id="u-58.21" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-58.22" who="#TadeuszSchaetzel">Dlatego myślę, że odpowiedzią tą całkowicie wyczerpałem poruszone zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-58.23" who="#TadeuszSchaetzel">Na zapytanie dotyczące naczelnika wydziału nadzoru w Departamencie Ubezpieczeń Społecznych p. Dagnana, który został przeniesiony przeze mnie z centrali do niższej instancji, a co do którego to przeniesienia interpelował p. kolega Szczepański, to pozwolą Koledzy, że nie będę odpowiadał. Nie chciałbym bowiem wskrzeszać w tych murach tego dawno już zapomnianego i od 12 łat nieistniejącego widma wtrącania się posłów do personalnych zarządzeń poszczególnych ministrów.</u>
<u xml:id="u-58.24" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie. Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-58.25" who="#TadeuszSchaetzel">Rozprawa nad częścią 14 preliminarza budżetowego została wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-58.26" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu — sprawozdawca p. Sikorski.</u>
<u xml:id="u-58.27" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wysoki Sejmie! W przedłożonym Komisji Budżetowej sprawozdaniu pozwoliłem sobie nakreślić naszą sytuację gospodarczą na tle obecnej współpracy międzynarodowej, a z elementów polskiej wewnętrznej i zewnętrznej polityki gospodarczej zwróciłem uwagę na interwencjonizm prywatno-prawny i państwowy, na gospodarcze oblicze naszej polityki socjalnej oraz na cło, traktaty i technikę reglamentacyjną.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#BrunonAndrzejSikorski">Streszczę uwagi te w kilku słowach. Konstatowany kilkakrotnie postęp gospodarczy r. 1937 nie zdołał jeszcze wyrównać naszych zaległości z lat poprze dni eh, tj. 1932 do 1936 r. Znajdujemy się wspólnie z Francją na ostatnim miejscu w rozwoju produkcji. Przyśpieszone tempo wzrostu produkcji w r. 1937 winno być przez dłuższy czas zachowane, jeśli tylko dotrzymać mamy tempa rozwojowego innych państw, nie mówiąc już o przesunięciu się z 15 miejsca na wyższe, więcej odpowiadające naszym geopolitycznym warunkom i stąd możliwościom. Przeludniona wieś wymaga przyśpieszonej urbanizacji, jednakże ani w formie zwiększających się kadr urzędniczych, ani zwiększenia proletaryzacji miejskiej, lecz w formie narostu zdrowego stanu średniego. Tymczasem od r. 1929–1936 spadła ilość przedsiębiorstw przemysłowych I — VII kat. z 34.661 na 26.728, a handlowych I — III kat. z 272.612 na 120.726 w 1935 r. Nie znam jeszcze cyfr za 1937 r., lecz sądzę, że jeśli nastąpiła tu pewna drobna poprawa, to nieznaczna w stosunku do dużego spadku ostatnich kilku lat.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#BrunonAndrzejSikorski">Skład zawodowy pracowników umysłowych w Polsce wykazuje: w górnictwie, przemyśle, ubezpieczeniach 28,9%, w służbie publicznej, szkolnictwie i komunikacji — 54,9%, czyli w służbie publicznej znajduje się o 100% więcej pracowników umysłowych aniżeli w całym życiu gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#BrunonAndrzejSikorski">Próbowałem w referacie wskazać na kilka chociażby tylko zazębiających się przyczyn, hamujących normalny rozwój i współprzyczyniających się do tego, że gospodarcza działalność przesuwa się coraz to więcej z rąk obywatela do rąk Państwa. Posiadaliśmy i posiadamy słuszną ambicję zbudowania własnego przemysłu, zbyt silnie tylko wpływały zainteresowane sfery ciężkiego przemysłu na kształtowanie się naszej celnej i traktatowej polityki, a zbyt mało orientowało się rolnictwo, handel i drobny przemysł w jej skutkach. W rezultacie tej celno-kontyngentowo-zakazowej polityki wyrósł prywatno-prawny interwencjonizm z kartelami jako tworami, wywierającymi największy wpływ, które w wielkiej mierze spowodowały zdławienie normalnego rozwoju gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-59.4" who="#BrunonAndrzejSikorski">Posiadając z natury rzeczy inklinacje do rozrostu biurokratycznego, przekroczyliśmy jednak i w tej dziedzinie wszelkie dopuszczalne granice. Nie ma nieomal czynności gospodarczej obywatela, która by nie była przedmiotem rozbudowanych czynności urzędowych. Szczególnie administracja handlu zagranicznego, rozrosła do potwornych rozmiarów, skomplikowała się do tego stopnia, że dziś na serio uważa się, że umysł kupca nie dorasta już do czynności eksportowo-importowych. W rezultacie jednak zamiast uproszczenia komplikacyj papierowych, wysuwa się koncepcje zastąpienia kupca i przemysłowca specjalnymi organizacjami. Istniejące świece dymne nie pozwalają często na skonstatowanie, jak dalece mętlik reglamentacyjny istotnie narzucony nam został zewnętrznymi okolicznościami, a o ile argument konieczności zewnętrznych służy tylko za pretekst.</u>
<u xml:id="u-59.5" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wreszcie zwróciłem uwagę na gospodarcze oblicze i skutki naszej polityki socjalnej.</u>
<u xml:id="u-59.6" who="#BrunonAndrzejSikorski">Poruszając zagadnienia gospodarcze z płaszczyzny międzynarodowej dotknąłem problemu surowcowego i akcji b. premiera van Zeelanda, który rządom Anglii i Francji złożył niedawno swój raport z misji, jaką z polecenia obu tych mocarstw podjął się celem zbadania możliwości współpracy międzynarodowej. Ponieważ raport ten opublikowano w ostatnich dniach, pozwolę sobie podać zasadnicze jego myśli. Stwierdza on, że zarządzenia, za pomocą których usiłowały poszczególne kraje bronić się przed kryzysem, przyśpieszyły i spotęgowały złe skutki dla wszystkich. W krajach o gęstym zaludnieniu prowadzi autarkia do obniżenia poziomu egzystencji i obniżenia liczby ludności. Rozwój obrotów międzynarodowych ma mimo elastyczności rynków wewnętrznych decydujący wpływ na dobrobyt każdej nieomal gospodarki narodowej.</u>
<u xml:id="u-59.7" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wyliczając przeszkody stwierdza, że cła nie są główną przeszkodą, chyba że mają szczególnie prohibicyjny charakter lub swą skomplikowaną strukturą stanowią istotną przeszkodę na drodze wymiany międzynarodowej. Natomiast ustala politykę kontyngentową jako najgroźniejszą przeszkodę w rozwoju obrotów międzynarodowych. Uważa też, że przede wszystkim należało by znieść kontyngenty przemysłowe, a następnie rolnicze, a w każdym razie znieść wszelkie ograniczenia, dotyczące wywozu surowców. Ciekawa jest propozycja, ażeby od korzyści klauzuli największego uprzywilejowania wyłączyć kraje, praktykujące różne dyskryminacje lub przeciwstawiające się odbudowie handlu międzynarodowego.</u>
<u xml:id="u-59.8" who="#BrunonAndrzejSikorski">Restrykcje transferowe stanowią jego zdaniem nie tylko winę państw dłużniczych, lecz także i wierzycielskich, zakazujących i ograniczających udzielanie pożyczek. Jednakże próby znoszenia ograniczeń dewizowych musiałyby niewątpliwie być poprzedzone umowami co do likwidacji „starych grzechów”. Aktualnym było by rozszerzenie porozumienia walutowego franka, dolara i funta na inne państwa, które winny ustalić wzajemną relację swych walut. Odbudowa międzynarodowych stosunków finansowych wymagałaby, rzecz jasna, pomocy kredytowej dla szeregu państw, które gotowe byłyby na sukcesywne znoszenie dewizowo-clearingowych restrykcyj. Bank Wypłat Międzynarodowych winien mieć gestie nad specjalnym funduszem, utworzonym przez zainteresowane państwa dla ułatwienia finansowania międzynarodowych obrotów handlowych.</u>
<u xml:id="u-59.9" who="#BrunonAndrzejSikorski">Konsultowane państwa podały jako trudności, będące przeszkodą ogólnego porozumienia: 1) obecny podział surowców i kolonij, 2) stosowanie przesadnego protekcjonizmu łub preferencji, 3) nierówną dystrybucję kapitałów, 4) zahamowanie procesów migracyjnych, 5) nie załatwienie sprawy międzynarodowych zadłużeń o podłożu politycznym, 6) wzrost ogólnych zbrojeń, 7) polityczny niepokój powodujący tyle trudności, ile wszystkie gospodarcze przeszkody razem wzięte.</u>
<u xml:id="u-59.10" who="#BrunonAndrzejSikorski">W konsekwencji wysuwa p. van Zeeland projekt „paktu współpracy gospodarczej”, który zawarłaby możliwie duża ilość państw, a który byłby otwarty dla wszystkich pozostałych. Pakt składałby się z części negatywnej i pozytywnej. Negatywna zobowiązywałaby do zaprzestania zarządzeń, sprzecznych z, interesami ogółu uczestników paktu; pozytywna zobowiązywałaby wzajemnie do wspólnego rozpatrzenia problemów i bolączek gospodarczych. W ramach paktu zawierane byłyby szczegółowe układy, o których mówi raport. Do realizacji winny być przyciągnięte takie instytucje jak: Komitet Ekonomiczny i Finansowy Ligi Narodów, Bank Wypłat Międzynarodowych, Międzynarodowy Instytut Rolniczy, Międzynarodowa Izba Handlowa itp. Prace wstępne winny podjąć wielkie mocarstwa, w szczególności Anglia, Francja, Stany Zjednoczone, Niemcy i Włochy. Autor raportu podaje projekt krótkiego kwestionariusza, który miałby być podstawą prac nad wspomnianym paktem. O ile odpowiedzi mocarstw będą pozytywne, przystąpi się do szczegółowego przygotowania paktu.</u>
<u xml:id="u-59.11" who="#BrunonAndrzejSikorski">Pozwoliłem sobie zacytować zasady raportu nie dlatego, ażebym wierzył w szybką realizację takiego lub innego paktu, lecz ponieważ opinia gospodarcza świata mimo tylu dotychczasowych rozczarowań z dużym zaciekawieniem czekała na rezultat misji p. van Zeelanda.</u>
<u xml:id="u-59.12" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wreszcie stosownie do życzeń, wypowiadanych na komisji, winien jestem szczegółowsze sprawozdanie z prac Komisji do Badania Przedsiębiorstw Państwowych. Komisja złożona z 37 osób zaprosiła jeszcze do współpracy 34 rzeczoznawców, wśród nich wybitne nazwiska: profesorowie Krzyżanowski, Taylor i Haydel. Po blisko 2-letniej pracy przedstawiono obszerny elaborat, złożony z 24 tomów i 8 zeszytów tablic statystycznych.</u>
<u xml:id="u-59.13" who="#BrunonAndrzejSikorski">Będę próbował dać syntezę obszernego sprawozdania, które zresztą Ministerstwo Przemysłu i Handlu zamierza wydać drukiem.</u>
<u xml:id="u-59.14" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
<u xml:id="u-59.15" who="#BrunonAndrzejSikorski">Dla oceny stanu rzeczy w Polsce podano w zarysie stan zagadnienia tego w innych państwach, przy czym poza Anglią wzięto dla lepszego porównania raczej państwa w etatyzmie najbardziej zaawansowane.</u>
<u xml:id="u-59.16" who="#BrunonAndrzejSikorski">W Anglii oprócz poczty nie ma ani monopoli, ani państwowych przedsiębiorstw działających na rynek prywatny. Poczta zaopatruje się we wszystko na rynkach prywatnych, daje państwu 300 milionów złotych rocznego dochodu.</u>
<u xml:id="u-59.17" who="#BrunonAndrzejSikorski">Francja ma monopole tytoniu, zapałek, prochu, saletry, kilka przedsiębiorstw o różnym charakterze, jak: porty, fabryki azotu i potasu, manufaktura w Sèvres, wszystkie one wchodzą do budżetu. Od roku 1936 rozpoczęła się akcja upaństwowienia przemysłu wojennego. Państwo partycypuje również w różnych instytucjach bankowych, żeglugi i innych.</u>
<u xml:id="u-59.18" who="#BrunonAndrzejSikorski">Majątek przedsiębiorstw we Włoszech ocenia się na 29 miliardów lirów. Państwo koncentruje zainteresowania swoje na pewnych dziedzinach (stal, węgiel, nafta, stocznie, lotnictwo, koleje, poczta). Państwo utworzyło dwie instytucje w rodzaju naszego Banku Gospodarstwa Krajowego (I.M.I. — Instituto Mobilaria Italiani, I.R.I. — Institute Riconstruzione Industriale), lecz nie tak w celu opanowania przedsiębiorstw przez państwo, jak raczej celem sanowania i odprzedawania w ręce prywatne. We Włoszech można mówić raczej o planowym interwencjonizmie, niż o etatyzmie.</u>
<u xml:id="u-59.19" who="#BrunonAndrzejSikorski">Majątek państwowy w Niemczech ocenia się na 40 miliardów mk. Liczbę zatrudnionych przez państwo ocenia się na 5%. Udział prawno-publiczny w spółkach akcyjnych — 15%, w bankowości — 33%. Największe nasilenie etatyzmu w 1932 r. Od 1934 r. obserwuje się proces reprywatyzacji.</u>
<u xml:id="u-59.20" who="#BrunonAndrzejSikorski">W budżecie państwowym Czechosłowacji znajduje się 15 przedsiębiorstw, które państwu dają 10% dochodów budżetowych, są to: kolej, poczta, lasy, domeny i zakłady górniczo-hutnicze. Poza tym jest państwo zaangażowane na sumę 656 miln. kcz. w przedsiębiorstwach prywatnych, jak: banki, elektrownie itp.</u>
<u xml:id="u-59.21" who="#BrunonAndrzejSikorski">W państwach tych obserwuje się wspólny i w Polsce objaw, że kredyty i banki są wstępem do etatyzmu.</u>
<u xml:id="u-59.22" who="#BrunonAndrzejSikorski">Rozwój etatyzmu w Polsce. Podkreślono, że to, co w każdej z trzech dzielnic było etatystycznego, rozwinięto z reguły na całe Państwo, zwłaszcza że małe dochody podatkowe pchały do szukania dochodów w przedsiębiorstwach państwowych. Ustalono cztery główne etapy rozwoju tego.</u>
<u xml:id="u-59.23" who="#BrunonAndrzejSikorski">1) Okres wojenny i powojenny trwał do końca 1923 r. Potrzeby wojenne zmuszały do zakładania państwowych fabryk broni. Rozbudowano sieć wojennych urzędów z ministerstwem aprowizacji na czele. Rozwinął się entuzjazm planowania. Powstały pierwsze banki państwowe: PKO, Państwowy Bank Rolny itp. Później likwiduje się urzędy wojenne, lecz powstają rzeczy trwałe, jak Monopol Tytoniowy.</u>
<u xml:id="u-59.24" who="#BrunonAndrzejSikorski">2) Okres stabilizacji od grudnia 1923 r. do listopada 1925 r. Etatyzm wzmacnia szeroka akcja bankowości państwowej. Bank Gospodarstwa Krajowego otrzymuje do dyspozycji pożyczkę dillonowską, rozpoczyna od kredytowania, a kończy na przejmowaniu przedsiębiorstw. Powstają Monopole: Spirytusowy, Solny i Zapałczany.</u>
<u xml:id="u-59.25" who="#BrunonAndrzejSikorski">3) Okres wysokiej koniunktury 1925 r. do 1930 r. Nadwyżki budżetowe pchają do inwestycyj i angażowania się Państwa. Uprawnienia Ministra Skarbu do udzielania poręki państwowej ustala się dekretem do 1.500 milionów zł. Gros idzie do przedsiębiorstw państwowych, zakres bankowości państwowej rośnie, kredyt całkowicie zetatyzowany. Komercjalizacja pretekstem do zakładania nowych przedsiębiorstw państwowych. Obok pożytecznej Gdyni przejawiają różne przedsiębiorstwa mniej właściwy kierunek rozwojowy.</u>
<u xml:id="u-59.26" who="#BrunonAndrzejSikorski">4) Okres kryzysowy od 1930 do 1936 r. Przedsiębiorstwa prywatne, które otrzymawszy kredyt lub gwarancję popadły w trudność, przejmuje Państwo. Są to przedsiębiorstwa z różnych dziedzin, jak bankowość, przemysł, zwłaszcza górniczy, hutniczy, metalurgiczny, chemiczny, włókienniczy i drzewny. Komisja w tym miejscu stwierdza, „że prywatny przemysł autobusowy, który w r. 1931 dysponował 4000 autobusów, został zniszczony systemem opłatowym i koncesyjnym, by zrobić miejsce dla przedsiębiorczości autobusowej kolei”.</u>
<u xml:id="u-59.27" who="#BrunonAndrzejSikorski">Tak okres wojenny, jak dobrej koniunktury i głębokiego kryzysu, wszystko prowadziło do etatyzmu. Były rzeczy pożyteczne, jak Gdynia, przemysł wojenny, flota, lotnictwo, lecz także „działy, będące marnotrawieniem środków gospodarstwa społecznego. Elementami polskiego etatyzmu były: hiperfiskalizm, odciągający środki od produkcji prywatnej, czyniący ją nierentowną, a doprowadzający środki te do przedsiębiorstw państwowych, izolowanych od koniunktury, oraz wzrastający interwencjonizm, reglamentacja i biurokratyzm, utrudniające i podrażające pracę. W tym stanie rzeczy stwierdza komisja, że etatyzm stał się praktyką gospodarstwa polskiego, głębokim nurtem, dla którego odwrócenia trzeba by dużo poważnych reform.</u>
<u xml:id="u-59.28" who="#BrunonAndrzejSikorski">Rola banków państwowych w rozwoju etatyzmu. Przywileje banków państwowych i dyskryminacje banków prywatnych spowodowały, że akumulacja kapitałowa dokonywała się głównie w bankach państwowych. Bankom prywatnym odpadły z czasem źródła zagraniczne, a bankom państwowym przybyły lokaty państwowe, ubezpieczeń społecznych itp.</u>
<u xml:id="u-59.29" who="#BrunonAndrzejSikorski">Długoterminowe amortyzacyjne pożyczki miejskie i wiejskie w 1914 r. wynosiły 6.717.000.000 zł. Rynek kredytów tych wobec akumulowania kapitałów na sztywnym rynku i preferowania państwowych papierów nie był zasilany, znaczenie jego upadło. W 1936 r. suma nominalna tych papierów wynosiła już tylko 630.000.000 zł. Instytucje państwowe akumulowały kapitały, płynące z prywatnego życia gospodarczego, a zasilały jednostronnie instytucje publiczne i przedsiębiorstwa państwowe. Utworzył się duży dział koncernowy Banku Gospodarstwa Krajowego. Bank Rolny przejmował przedsiębiorstwa włókiennicze.</u>
<u xml:id="u-59.30" who="#BrunonAndrzejSikorski">Lokaty PKO składają się z 95% papierów państwowych, komunalne kasy oszczędności mają 3/4 portfeli w papierach publicznych; analogicznie wyglądają lokaty ubezpieczeń społecznych. Czyli 90% sztywnego rynku to papiery państwowe lub banków państwowych, które nieraz szły na pokrywanie niedoborów budżetowych.</u>
<u xml:id="u-59.31" who="#BrunonAndrzejSikorski">Osobiście uważam, że częściowe upaństwowienie aparatu bankowego nie byłoby w polskich warunkach jeszcze złem, gdyby istniały zapory, nie pozwalające Państwu i przedsiębiorstwom na bezgraniczne czerpanie, i gdyby istniał rozdział między działalnością bankowości państwowej i prywatnej.</u>
<u xml:id="u-59.32" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wreszcie struktura prawna i sprawozdawczość przedsiębiorstw państwowych. W 1924 r. próbowano przedsiębiorstwa państwowe wyeliminować z administracji państwowej. W 1927 r. skomercjalizowano de nomine szereg przedsiębiorstw. W obecnym stanie rzeczy mamy różnego rodzaju stan prawny.</u>
<u xml:id="u-59.33" who="#BrunonAndrzejSikorski">Pierwsza grupa, objęta budżetem, obejmuje przedsiębiorstwa bez osobowości prawnej i z osobowością prawną. Przedsiębiorstwa bez osobowości wchodzą częściowo do działu „A” budżetu administracyjnego, jak drukarnie państwowe, młyny wojskowe itp., względnie do działu „B” budżetu, z planem zatwierdzonym przez Izby ustawodawcze lub zatwierdzonym w sposób specjalny, jak Lasy Państwowe. Przedsiębiorstwa z osobowością prawną bądź posiadają plany finansowe, zatwierdzone przez Izby ustawodawcze (monopole), bądź plany finansowe, które nie wchodzą do budżetu i które się tylko albo do budżetu dołącza, a zatwierdza je Rada Ministrów, albo do budżetu w ogóle nie załącza, a zatwierdza je resortowy minister.</u>
<u xml:id="u-59.34" who="#BrunonAndrzejSikorski">Druga grupa — to przedsiębiorstwa nie objęte budżetem. Są to: a) banki państwowe, b) spółki prawa handlowego, c) spółki o kapitale mieszanym.</u>
<u xml:id="u-59.35" who="#BrunonAndrzejSikorski">Banki państwowe, stojące poza budżetem, opierają się na pieniądzach państwowych, spełniają funkcje państwowe i Państwo odpowiada za ich działalność.</u>
<u xml:id="u-59.36" who="#BrunonAndrzejSikorski">Spółki prawa handlowego mają nieraz formę pięciostopniowych holdingów, np. Skarb Państwa, Bank Gospodarstwa Krajowego plus Skarb Państwa plus Skarb Śląski; Zjednoczenie Górniczo-Hutnicze — spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, Górnośląskie Zakłady Zjednoczone Huty Królewskiej i Laura — Spółka Akcyjna; Żelazohurt — Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, względnie Skarb Państwa, PKO, Bank Polska Kasa Opieki, Polskie Biuro Podróży „Orbis” — Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.</u>
<u xml:id="u-59.37" who="#BrunonAndrzejSikorski">W spółkach mieszanych znajdują się przedsiębiorstwa, gdzie Państwo posiada 99,97% (Reklama pocztowa) lub 99,29% (Towarzystwo Przetworów Drzewnych „Jarot”) i spółki, gdzie Państwo posiada 0,007%. Skonstatowałem przy tym, że wyliczenie przedsiębiorstw, dokonane przez komisję, nie jest pełne, znam sam szereg przedsiębiorstw, w których Państwo pośrednio partycypuje, a które nie znajdują się w podanych spisach, widocznie Rząd sam już nie opanowuje wszystkiego.</u>
<u xml:id="u-59.38" who="#BrunonAndrzejSikorski">Pomimo, że Państwo jest właścicielem, nie spełnia nadzoru właściwy urzędnik w drodze służbowej, lecz istnieje rozgałęziona sieć rad nadzorczych, administracyjnych, rewizyjnych. O ile Konstytucja wymaga ustawy, gdy państwo zaciąga zobowiązanie, przekraczające 100.000 zł, to w przedsiębiorstwach mają miejsce swobodne pozabudżetowe i bezustawowe dyspozycje wielomilionowe.</u>
<u xml:id="u-59.39" who="#BrunonAndrzejSikorski">O ile przedsiębiorstwo, znajdujące się w budżecie, podlega 8 instancjom rewizyjnym, to spółki prawa handlowego i spółki mieszane stoją zupełnie poza kontrolą. Rachunkowość i sprawozdawczość jest różnolita; mimo dekretu z 1927 r. nie ma dotąd jednolitych przepisów.</u>
<u xml:id="u-59.40" who="#BrunonAndrzejSikorski">Uprzywilejowanie przedsiębiorstw państwowych. Komisja stwierdza, że uprzywilejowanie przedsiębiorstw państwowych wypiera prywatną konkurencję, hoduje sztuczne twory publiczne, stwarza sztuczną, nierealną kalkulację i absorbuje w sposób niegospodarczy kapitały. W administracji państwowej powstaje nastawienie, traktujące inicjatywę prywatną jako zło konieczne, a dużo wyrozumiałości okazuje się dla działalności przedsiębiorstw państwowych zwłaszcza, że firmują ją zazwyczaj nazwiska ustosunkowanych dygnitarzy państwowych. Przedsiębiorstwom — dopóki były w rękach prywatnych — stwarzano trudności, natomiast gdy przeszły w ręce państwowe, udzielano wszelkiej pomocy w rodzaju ceł ochronnych, zwolnienia od opłat, od dzierżaw, kredytów, dotacyj itp.</u>
<u xml:id="u-59.41" who="#BrunonAndrzejSikorski">Do najczęściej spotykanych przywilejów należały następujące: a) podatkowe, o których komisja mówi na kilkudziesięciu stronach; były wypadki, że nie liczono się zbytnio z obowiązującymi przepisami i to nawet ze wskazówkami władz skarbowych, zwykle bardzo rygorystycznie ściągających należności państwowe. Komisja obliczyła w jednym przedsiębiorstwie ubytek z tego tytułu dla Skarbu Państwa na blisko 7 milionów zł, w drugim — 1,5 miliona zł; b) kredytowe, polegające na łatwości zaciągania pożyczek, które częstokroć nie podlegały zwrotowi, natomiast w budżecie państwowym rosły wydatki z tytułu obsługi długów. Charakterystyczne jest zużycie pożyczki stabilizacyjnej. Skarb Państwa kosztowała ona blisko 10%, pożyczano ją przedsiębiorstwom państwowym po 8, potem po 6,5%, a w końcu odsetki i kapitał częściowo lub w całości umarzano; c) płacenie przedsiębiorstwom państwowym nadmiernych cen względnie uprzywilejowanie w dostawach surowca. Wypadki są bardzo liczne, komisja podaje tylko charakterystyczniejsze wypadki, według jednego z nich zapłaciły koleje za karbid 50% ponad ofertę prywatnego konkurenta. Lasy Państwowe celem wykazania rentowności tartaków sprzedawały nieraz surowiec po ułamku ceny rynkowej. Okazało się, że po skorygowaniu wartości surowca zamienił się np. 1,5 milionowy zysk na 1,5 milionową stratę, d) Udział w kartelach łączono często ze specjalnymi przywilejami w formie dodatkowych kontyngentów. Np. Brzeszcze od początku 1925 r. otrzymywały specjalny kontyngent od kartelu węglowego, który dopiero w 1933 r. zmniejszono. Polmin korzysta z przywilejów w kartelu naftowym. Nie wiem, czy nie są to współelementy trwałości obu tych karteli, e) Przywileje celne np. dla Fiata uniemożliwiły import tanich wozów, a droga produkcja uniemożliwiła w Polsce zbyt drogich wozów. Ażeby „Boruta” (fabryka chemiczna, właściciel Bank Gospodarstwa Krajowego) mogła pewne rzeczy produkować, podwyższono znacznie stawki celne. Wobec możliwej konkurencyjności na rynku wewnętrznym nie udzielono na nowe fabryki koncesyj. Z powyższej podwójnej ochrony korzystała „Boruta” i „Wola Krzysztoporska”.</u>
<u xml:id="u-59.42" who="#BrunonAndrzejSikorski">„Boruta” wspólnie z „Wolą Krzysztoporską” stworzyła kartel i ułożyła się z grupą zagraniczną, że polska grupa w tej dziedzinie otrzyma 29,5%, a zagraniczna 70,5%, przy czym polska strona może co rok o 0,5% powiększyć zbyt na rynku polskim. Charakterystycznym przy tym jest fakt, że „Boruta”, mając w 1933 r. 26% polskiego rynku, później dla siebie i „Woli Krzysztoporskiej” uzyskała 29,5%, z; czego 1/3 kontyngentu oddała „Woli Krzysztoporskiej”, cofając się do 20%. Umowa kartelowa powoduje, że nie wolno outsider om ani eksportować, ani na rynku w kierunku obniżenia cen oddziaływać.</u>
<u xml:id="u-59.43" who="#BrunonAndrzejSikorski">Nie podzielam zdania komisji, ażeby umowa ta, zapewniająca Polsce jej własny rynek po 142 latach i podrażająca cenę wewnętrzną, była korzystna dla gospodarki narodowej. Uderza mnie w całym tym układzie to, że „Wola Krzysztoporska” złączona z „Borutą” i zapewniająca sobie nieomal monopolicznie rynek oraz fabryka drożdży „Wola Krzystoporska” należą do jednej i tej samej mniejszościowej rodziny, prowadzącej gestie w kartelu drożdżowym. Rodzina ta wykazuje zdumiewającą inicjatywę w utrzymywaniu i organizowaniu karteli.</u>
<u xml:id="u-59.44" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wyniki finansowe badanych przedsiębiorstw i rozmiary gospodarki państwowej. Komisja nie mogła dokładnie ustalić wyników finansowych badanego odcinka, gdyż istniała duża dowolność w naginaniu pojęć i określaniu pozycyj bilansowych. Nie wszystkie pozycje aktywów mieściły się w bilansach, znajdowano pozycje, jak „niepokryte inwestycje”, „roboty wykonane na poczet przyszłych zysków”. W rezultacie zrezygnowała komisja z początkowego zamiaru wypracowania szczegółowego wyjaśnienia finansowego.</u>
<u xml:id="u-59.45" who="#BrunonAndrzejSikorski">Przy obliczeniu rentowności brano pod uwagę: a) niepłacone podatki, b) subwencje ma pokrycie strat, c) umorzone odsetki i zobowiązania Skarbu Państwa, d) niepokryte straty bilansowe.</u>
<u xml:id="u-59.46" who="#BrunonAndrzejSikorski">Ponieważ jednak ustalenie tych elementów nie zawsze było możliwe, nie stanowią wyliczone cyfry dokładnej sumy strat. Badane przedsiębiorstwa, których majątek wynosił 968,6 miln. zł brutto, przyniosłyby w badanym okresie 81,6 miln. zł strat. Natomiast kapitał państwowy, obliczony po 6%, winien był w tym czasie przynieść 262,2 miln. zł.</u>
<u xml:id="u-59.47" who="#BrunonAndrzejSikorski">Ogólny układ majątkowy Państwa i bankowości państwowej w przedsiębiorczości państwowej przedstawiał się, jak następuje:</u>
<u xml:id="u-59.48" who="#BrunonAndrzejSikorski">OGÓLNY WKŁAD PAŃSTWA W PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ PAŃSTWOWĄ 1 I Monopole skarbowe I 364.145.300. — I 2 I Banki państwowe I 416.628,700. — I 51.279.000. — 3 I Komunikacje: I I</u>
<u xml:id="u-59.49" who="#BrunonAndrzejSikorski">I koleje państwowe I 9.418.230.466. — I</u>
<u xml:id="u-59.50" who="#BrunonAndrzejSikorski">I poczta, telegraf i telef I 467.000.000. — I</u>
<u xml:id="u-59.51" who="#BrunonAndrzejSikorski">I lotnictwo cywilne. I 48.735.000. — I</u>
<u xml:id="u-59.52" who="#BrunonAndrzejSikorski">I żegluga morska. I 71.434.000. —</u>
<u xml:id="u-59.53" who="#BrunonAndrzejSikorski">I inne I 717.000. — I 1.224.000. — 4 I Lasy państwowe I 2.815.781.900. — I 5 Górnictwo 193.918.900. — 32.419.300.-6 Przemysł metalowy 304.972.100. — I 148.766.000 — I „ chemiczny I 318.518.600. — I 27.637.700. — 8 I „ spożywczy I 20.403.480. — I 3.842.000. — 9 I „ włók.-konfekc. I 31.936.960. — - I 38.000.000. — 10 I „ elektrotechniczny I 25.000. — I 7.532.600. — 11 I „ wydawn. graficzny I 8.006.800. — I 1.684.500. — 12 I Przedsiębiorstwa handl… I — I 12.700.400. — 13 Porty handlowe 349.356.800. — 14.046.900. — 14 I Parcelacja — osadnictwo I 10.153.000. — I 5.920.000. — 15 I Budownictwo mieszkaniowe I — I 2.458.200. — 16 Różne. . | 64.539.800. — | 8.184.400. — 14.804.500.706. — j 355.692.000. —</u>
<u xml:id="u-59.54" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wkładu banków państwowych nie można w całości dodać do sumy 14.807.500.706 zł, gdyż część drugiej sumy mieści się już w pierwszej. Doliczyć należy tylko połowę, tj. 177,8 miliona, tak że ogólny wkład Państwa wynosi łącznie 14.982.300,000 zł.</u>
<u xml:id="u-59.55" who="#BrunonAndrzejSikorski">Rozmiary produkcji przedsiębiorstw państwowych trudno ustalić ze względu na dużą ilość mieszanych przedsiębiorstw. W poniższym zestawieniu wzięto więc tylko pod uwagę jako przedsiębiorstwa państwowe te, w których Państwo jest udziałowcem powyżej 75%.</u>
<u xml:id="u-59.56" who="#BrunonAndrzejSikorski">Udział Państwa w produkcji przedstawia się: węgiel — 18% względnie 24%, biorąc pod uwagę także przedsiębiorstwa powyżej 50%, przeróbka ropy naftowej — 19%, sól — 84%, sól potasowa — 100%, hutnictwo — 55% względnie 70%, kamieniołomy — 32%, przemysł samochodowy — 100%, przemysł lotniczy 100%, przemysł chemiczny — 20–25%, przemysł graficzny 12%, lasy — 47%, przemysł tartaczny — 17%, spirytus (produkcja czystych wódek i skażenia spirytusu) — 100%, koleje żelazne — 93%, komunikacja autobusowa — 10%, żegluga morska — 97%, telefon — 73%, radio — 100%, zdrojowiska — 33%, banki — 35%.</u>
<u xml:id="u-59.57" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zdaniem komisji rzuca się w oczy rozproszenie działalności państwowej, brak jednolitego planu, brak skoncentrowania wysiłków na jednej lub kilku szczególnie ważnych dziedzinach. Bezplanowe użytkowanie nikłych w Polsce kapitałów powoduje, że Państwo nie wykonuje nieraz tego, do czego było powołane.</u>
<u xml:id="u-59.58" who="#BrunonAndrzejSikorski">Nie można odmówić słuszności stwierdzeniu, że „szczupłe zasoby Skarbu i twórcza energia czynników państwowych winna być w kraju tak ubogim w kapitały, jak Polska, skierowane przede wszystkim ku tym licznym dziedzinom, w których nikt Państwa wyręczyć nie jest w stanie. Istotnie mamy państwowe przedsiębiorstwa w każdej nieomal dziedzinie, za to nie mamy ani dróg, ani uregulowanych rzek.</u>
<u xml:id="u-59.59" who="#BrunonAndrzejSikorski">Po odzyskaniu niepodległości trzeba było tworzyć warsztaty zniszczone przez wojnę. Komisja stwierdziła, że Państwo szło raczej po linii rozszerzenia własnej działalności przemysłowej, niż wytworzenia zdrowych warunków dla rozwoju przemysłu prywatnego. Przedsiębiorstwa państwowe z nielicznymi wyjątkami nie przyczyniły się do zmniejszenia cen na rynku, raczej wykazywały tendencje podwyższenia cen. Utrudniało to prowadzenie Państwu jednolitej i konsekwentnej polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-59.60" who="#BrunonAndrzejSikorski">Moim zdaniem miało to miejsce w polityce kartelowej.</u>
<u xml:id="u-59.61" who="#BrunonAndrzejSikorski">Rozbudowująca się przedsiębiorczość Państwa ze swymi przywilejami samym istnieniem wpływała ujemnie na inicjatywę prywatną. W tym samym kierunku działał faktyczny monopol na akumulację kapitałową, zwłaszcza wskutek polityki państwowych instytucyj kredytowych.</u>
<u xml:id="u-59.62" who="#BrunonAndrzejSikorski">Odpowiedzi na podstawowe punkty, postawione przez Radę Ministrów, a mianowicie zbadania przedsiębiorstw państwowych z punktu widzenia a) ich gospodarki i wpływu ich na budżet Państwa, b) ich wpływu na przedsiębiorczość prywatną, wypadły więc zdecydowanie negatywnie.</u>
<u xml:id="u-59.63" who="#BrunonAndrzejSikorski">Komisja postawiła szereg konkretnych zasadniczych wniosków odnośnie zorganizowania działalności przedsiębiorstw państwowych i zrównania warunków pracy z prywatnymi przedsiębiorstwami, jak i liczne zalecenia szczegółowe, odnoszące się do poszczególnych przedsiębiorstw.</u>
<u xml:id="u-59.64" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wśród najważniejszych zaleceń znajdują się następujące zalecenia: 1) Należy poddać działalność przedsiębiorstw kontroli parlamentarnej — w tym celu komisja projektuje ustawę o niektórych zasadach bezpośredniej działalności gospodarczej Państwa. 2) Należy znieść wszelkie rady nadzorcze, administracyjne, rewizyjne itp., wzmocnić władzę dyrektorów przedsiębiorstw, czyniąc ich odpowiedzialnymi za gospodarkę i poddając bezpośredniej kontroli ministra. Zaprojektowano odpowiednią nowelizację dotychczasowej ustawy i komercjalizacji przedsiębiorstw. Powyższe projekty wymagają aktów ustawodawczych dla utworzenia lub nabycia nowych przedsiębiorstw, nabywania udziałów lub akcyj, zbywania i obciążania nieruchomości ponad 100.000 zł. Uważam, że zagadnienia te ściśle łączą się z aktualnym obecnie problemem prawa budżetowego, o którym mówiłem przy referowaniu ustawy inwestycyjnej.</u>
<u xml:id="u-59.65" who="#BrunonAndrzejSikorski">3) Reprywatyzację przedsiębiorstw ujmuje komisja w formie następującej: podzielono przedsiębiorstwa na 3 grupy: a) takie, które ze względu na dobro Państwa winny nadal zostać w jego rękach, b) które mogłyby być w pewnych rękach prywatnych, lecz w naszych specyficznych warunkach trudno je zbyć w chwili obecnej, c) których utrzymanie w rękach Państwa nie ma żadnej racji.</u>
<u xml:id="u-59.66" who="#BrunonAndrzejSikorski">Dla przejmowania przedsiębiorstw zaleca komisja: a) stosowanie systemu wydzierżawiania w ręce prywatne ze stopniowym przejmowaniem przez dzierżawcę udziału w przedsiębiorstwie, b) opracowanie systemu zamiany wartości potrzebnych Państwu, np. majątków rolnych nadających się do parcelacji, c) przyjmowanie na poczet ceny kupna walorów państwowych według ich nominalnej wartości.</u>
<u xml:id="u-59.67" who="#BrunonAndrzejSikorski">Sądzę, że obecnie dla realizacji pożądane było by utworzenie małej komisji, składającej się z przedstawicieli Rządu i parlamentu, dla opracowania planu i metod likwidacji niepotrzebnych przedsiębiorstw państwowych. Zwłaszcza, że według Konstytucji decyzje o majątku państwowym powyżej 100.000 zł zastrzeżone są do decyzji Izb ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-59.68" who="#BrunonAndrzejSikorski">4) Komisja wypowiada się za odwołaniem wszystkich przywilejów, szczególnie przy dostawach i sprzedażach surowców, do tej dziedziny bowiem można odnieść zdanie, wypowiedziane przez profesora Krzyżanowskiego, że przedsiębiorstwa państwowe są źródłem komplikowania się stosunków gospodarczych, przede wszystkim z powodu zawierania transakcyj w imię wzajemnego popierania się, a nie pod kątem własnej rentowności.</u>
<u xml:id="u-59.69" who="#BrunonAndrzejSikorski">5) Przedsiębiorstwa nie powinny otrzymywać żadnych dotacyj z sum pozabudżetowych ani kredytów z tego źródła.</u>
<u xml:id="u-59.70" who="#BrunonAndrzejSikorski">Reasumując krytyczne uwagi komisji na temat przedsiębiorczości państwowej, zgadzam się w wielu wypadkach, choć nie we wszystkim, z poglądami komisji. Przedsiębiorstwa państwowe to duży dział gospodarki narodowej, działającej w izolowanych warunkach. Wydaje mi się, że przedsiębiorczość państwowa ma dużo wspólnych cech z gospodarką kartelową, jedni i drudzy izolują się od koniunktury, od naszych normalnych warunków pracy.</u>
<u xml:id="u-59.71" who="#BrunonAndrzejSikorski">Rząd, zbytnio zaangażowany we własnych przedsiębiorstwach, nie może stworzyć planowej polityki gospodarczej. Tworząc przywileje dla swoich przedsiębiorstw nie może ich odmawiać innym i stąd płynęła nieraz niezdecydowana polityka wobec karteli, w których znajdowały się, a najczęściej jeszcze znajdują się przedsiębiorstwa państwowe.</u>
<u xml:id="u-59.72" who="#BrunonAndrzejSikorski">Na Komisji Budżetowej postawił p. kolega Wojciechowski bardzo zasadnicze pytanie, czy Rząd uzna je nasz etatyzm za rzecz przejściową, czy za wstęp do socjalizacji, czy też brak jakiegokolwiek w ogóle programu w tej dziedzinie, Mówca tak w etatyzmie, jak i w polityce kartelowej nie widzi od lat stałych zasad, które by kierowały tymi kardynalnymi problemami naszej gospodarki narodowej.</u>
<u xml:id="u-59.73" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zagadnienie kartelowe poruszali obszernie posłowie: Tomaszkiewicz, Hyla, Pacholczyk i Osłafin.</u>
<u xml:id="u-59.74" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zagadnienie rzemiosła, w szczególności jego stosunku do przemysłu, poruszali posłowie: Jahoda-Żółtowski i Walewski, ostatni omówił działalność firmy Bata, ścieśniającej działalność dziesiątków tysięcy rzemieślników.</u>
<u xml:id="u-59.75" who="#BrunonAndrzejSikorski">Problem surowców omawiali obszernie posłowie: Tomaszkiewicz, Dębicki i Sowiński. Ostatni oraz kol. Starzak omawiali również zagadnienia komunikacyjne oraz portowe w Gdyni. Podkreślano silnie potrzebę komercjalizacji portu.</u>
<u xml:id="u-59.76" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Mincberg zestawił cytowany przez p. Wicepremiera i p. Ministra niewątpliwie dodatni rozwój gospodarczy Polski z 1937 r. z przytaczanymi przeze mnie zaległościami rozwojowymi na długiej fali i wyciągnął z tego wniosek, że było by lepiej, gdyby nie było walki ekonomicznej z Żydami i prób unarodowienia handlu. Moim zdaniem popełnił duży i widoczny błąd, ponieważ wręcz na odwrót na długiej fali, na której nasz rozwój gospodarczy źle się przedstawia, nie było żadnego ogólnego odruchu unarodowienia życia gospodarczego, ruch ten datuje się bowiem dopiero od krótkiego okresu, na którym właśnie obserwujemy zwiększone ożywienie gospodarcze. Nie idę jednak w swych stwierdzeniach tak daleko, jak to p. Mincberga contrario próbował uczynić i nie twierdzę, ażeby nasze ożywienie gospodarcze w 1937 r. polegało wyłącznie na wzmożonej akcji unarodowienia, chociaż w poszczególnych wypadkach niewątpliwie tak jest.</u>
<u xml:id="u-59.77" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Ale rok 1937 nie jest początkiem, lecz rok 1909, hasło unarodowienia było już przed wojną.)</u>
<u xml:id="u-59.78" who="#BrunonAndrzejSikorski">Stwierdzam, że praktyczne wykonanie, które objęło całe społeczeństwo, datuje się od r. 1937, od którego datuje się właśnie okres ożywienia, a okres na długiej fali zbiega się raczej z okresem osłabienia. Błąd taktyczny nie po mojej stronie leży.</u>
<u xml:id="u-59.79" who="#BrunonAndrzejSikorski">Natomiast chciałbym stwierdzić jedno. Żydzi przez całe wieki wypędzani kolejno ze wszystkich państw znajdowali schronienie w Polsce. Nie przynosili na ogół nic ze sobą, gdyż ledwo że z życiem uchodzili.</u>
<u xml:id="u-59.80" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Nie wiadomo.)</u>
<u xml:id="u-59.81" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wiadomo, jak ich wypędzano. Zgromadzili natomiast w Polsce, wskutek bierności rolniczego, na ogół ekonomicznie niewyrobionego ludu polskiego, większość bogactw miejskich tego kraju i lukratywniejsze wolne zawody w swoich rękach. Z chwilą, gdy stan ten stał się zbyt rażący, musiała nastąpić akcja w kierunku zmiany istniejącego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-59.82" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Surowiecki coś innego pisał.)</u>
<u xml:id="u-59.83" who="#BrunonAndrzejSikorski">Natomiast reakcja Żydów przybiera czasami niedopuszczalne formy. Jak wiadomo, odbył się nie dawno ogólnopolski kongres kupiectwa chrześcijańskiego, który przyjął szereg uchwał, między innymi — co jest rzeczą zupełnie naturalną — w kierunku unarodowienia handlu. Żydowska organizacja kupiecka wydała broszurę, rozesłaną również pp. posłom i senatorom, w której przypisując sobie nadrzędną obiektywność, w arbitralnym wywodzie dochodzi do wniosku, że unarodowienie jest niedopuszczalne, gdyż Żydzi od tysiąca lat uprawiają handel w Polsce i oni nam, Polakom, budowali gospodarczą potęgę naszych ziem. Biorąc pod uwagę niski stan kulturalny zażydzonych miasteczek i prymitywizm handlu żydowskiego, trudno takie postawienie sprawy ocenić jako obiektywne i skromne.</u>
<u xml:id="u-59.84" who="#BrunonAndrzejSikorski">Reasumując obecne uwagi swe oraz zawarte w sprawozdaniu komisji, pragnę powtórzyć, że interwencjonizm prywatno-prawny, państwowy oraz etatyzm wywarły wielki wpływ na naszą strukturę gospodarczą. Czołowy organ gospodarczy świata: „The Economist” pisał o etatyzmie jako o kluczowym problemie życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-59.85" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wydaje mi się, że obok analogii między interwencjonizmem prywatno-prawnym a publiczno-prawnym istnieje nie mniej silna analogia między kartelami a etatystycznymi przedsiębiorstwami. Jedni i drudzy tworzą sobie przedsiębiorstwami. Jedne i drugie tworzą sobie fragmentaryczną planowość. Nazwałbym to „planowością oazy” na rachunek całego pozostałego poza tymi oazami dobrobytu stojącego społeczeństwa. Społeczeństwo ubożeje i za te fragmentaryczne planowości płaci coraz to większym biednieniem. Kosztem pauperyzacji społeczeństwa dokonuje się tu i tam sztuczna koniunktura.</u>
<u xml:id="u-59.86" who="#BrunonAndrzejSikorski">Przechodzenie majątku narodowego w ręce Państwa nie jest objawem zdrowym. Nie chcemy władzy obcego kapitału, lecz nie należy także upaństwawiać zbyt wiele, jeśli nie chcemy iść w kierunku ustroju socjalistycznego. Źle jest, jeśli polskie życie gospodarcze musi się posługiwać kapitałem obcym, lecz jeszcze gorzej jest, gdy to Państwo musi czynić.</u>
<u xml:id="u-59.87" who="#BrunonAndrzejSikorski">Obwarowanie niektórych pożyczek, które vox populi nazwał „parszywymi”, nie gorzej krępuje państwo, aniżeli prywatnego przedsiębiorcę, a prestiżowo mają one nieraz ujemniejszy skutek, aniżeli pożyczki prywatne. Jeszcze gorzej wygląda zużycie państwowych pożyczek, jeśli one idą na pokrycie deficytów budżetowych albo toną w przedsiębiorstwach, nie przynoszących zysków. Olbrzymia wartość majątku w przedsiębiorstwach państwowych nie daje dochodu, tymczasem śpieszna kapitalizacja jest Polsce najbardziej potrzebna, bez względu na ustrój, jakiby miała. Stąd konieczność reprywatyzacji przedsiębiorstw, niech idą jednak w dobre ręce. Państwo musi od czasu do czasu przejąć przedsiębiorstwo, lecz niech je znów szybko oddaje w lepsze ręce. Państwo składa się z obywateli, których wartość dla państwa mierzyłbym wydajnością produkcji, jaką dają lub inicjują, a których szkodliwość mierzyłbym objętością wstrzymanej przez nich produkcji. I tu równą miarę trzeba stosować do wolnego przedsiębiorcy, kartelu czy etatyzmu.</u>
<u xml:id="u-59.88" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. Wojciechowski pytał się, czy etatyzm ma być wstępem do socjalizmu. Przed kilkoma miesiącami w artykule pod tytułem „Rentowność czy pożytek społeczny” w „Gazecie Polskiej” p. Wicemarszałek Senatu Makowski twórczości indywidualne j przeciwstawił twórczość społeczną, upatrując w niej jak gdyby ustrój jutra. Wydaje mi się, że w tezie tej przeszły socjologiczne przesłanki nad kardynalnymi przesłankami ekonomicznymi zbyt łatwo do porządku. Przecież t. z w. „twórczość społeczna” opiera się na środkach publicznych, stanowiących sumę uszczupleń indywidualnych, zużytych zazwyczaj na cele mniej produktywne, aniżeli one stałyby się w rękach jednostek, którym uszczuplono dane cząstki.</u>
<u xml:id="u-59.89" who="#BrunonAndrzejSikorski">A wreszcie problem zasadniczy, co mówi o „twórczości” ta ustawa kardynalna, która wytycza ramy dzisiejszego ustroju?</u>
<u xml:id="u-59.90" who="#BrunonAndrzejSikorski">Oto Konstytucja mówi: „Twórczość jednostki jest dźwignią życia zbiorowego. Tej tezy nie można odwracać do antytezy, że twórczość życia zbiorowego jest dźwignią jednostki. Obowiązujący kanon nowej Konstytucji winien się więc w szczególności odzwierciedlać w ustroju życia gospodarczego. Ostatnie 15-lecie naszej polityki gospodarczej nic planowo w tym kierunku nie robiło. Przeciwnie, robiliśmy wszystko, ażeby budować tzw. „twórczość społeczną”, a jednostkę w działalności swej ograniczyć. W rezultacie nie dźwignęliśmy życia w dziedzinie gospodarczej, nie dźwignęliśmy Państwa. Nieomal wszystko stoi jeszcze przed nami, a niewiele za nami. Są udane fragmenty, lecz całość nie ma tężyzny.</u>
<u xml:id="u-59.91" who="#BrunonAndrzejSikorski">W zeszłorocznym exposé p. Ministra Przemysłu i Handlu znajdowało się stwierdzenie, odpowiadające klasycznym pojęciom ekonomicznym. Brzmiało ono: „Koniunktura stanowi naturalny czynnik rozwoju gospodarczego. Zadaniem polityki gospodarczej jest takie przystosowanie się do niej, aby wyciągnąć maksimum korzyści dla gospodarstwa narodowego”. Gdyby reguła ta istotnie obowiązywała w polskiej polityce gospodarczej, nie stalibyśmy na 15-tym, chociaż może nie na 6-tym miejscu w Europie. Wydaje mi się, że w polskiej rzeczywistości gospodarczej istnieje stan wręcz odwrotny, polityka nasza nie stosuje się do koniunktury, lecz koniunktura jest wynikiem polityki. Przy czym, sądząc po naszej koniunkturze, nie musiała to zawsze być dobra polityka.</u>
<u xml:id="u-59.92" who="#BrunonAndrzejSikorski">Cło i zakazy tworzyły koniunktury kartelowe, kontyngent tworzył renty kontyngentowe, ustawodawstwo roi się od różnych zakazów, nakazów i przywilejów, zatraca się poczucie, co jest ogólnym prawem, a co przywilejem, co normą, a co wyjątkiem. Przedsiębiorstwa państwowe i kartele decydowały lata całe, a częściowo jeszcze decydują o sytuacji całych gałęzi. życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-59.93" who="#BrunonAndrzejSikorski">W rzeczywistości naszej rozstaliśmy się w wielkiej mierze z koniunkturą jako czynnikiem rozwoju gospodarczego. Rzeczywistością naszą rządzi raczej antyteza słusznego dogmatu, postawionego przez Ministra Przemysłu i Handlu. Koniunktura nie jest u nas czynnikiem rządzącym, lecz raczej funkcją polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-59.94" who="#BrunonAndrzejSikorski">Co gorsze, polityka gospodarcza pozornie znajdowała się w rękach Państwa, a w rzeczywistości tkwiła w rękach różnych grup. Baczny obserwator znajdzie na przestrzeni ubiegłych 18 lat w strukturze traktatowej i celnej, polityce drogich surowców, ochronie kartelowej itp. dużo przesłanek, uzasadniających powyższe twierdzenia.</u>
<u xml:id="u-59.95" who="#BrunonAndrzejSikorski">W mętnej wodzie łapano rybki. Przy silnym patriotyzmie polskim wystarczało każdy pomysł ustroić w szaty narodowe i koncesja lub monopolik gotowy. Bezplanowy protekcjonizm stworzył częstokroć niezdrowe cieplarniane warunki, wypaczył racjonalną gospodarkę, stworzył renty kartelowe i kontyngentowe, wprowadził zasadę porozumień i systemu kalkulacyjnego na podstawie najgorzej pracującego warsztatu. Wreszcie wyeliminowano zdrową konkurencję, nie dopuszczając do upadku tego, co chore.</u>
<u xml:id="u-59.96" who="#BrunonAndrzejSikorski">Polskę cechuje do chwali obecnej brak jasnej polityki gospodarczej. Natomiast bezplanowy protekcjonizm pociągnął za sobą wzmożony interwencjonizm oraz olbrzymi aparat reglamentacyjny i interwencyjny. Nie można jednakże powiedzieć, ażeby w Polsce rządziły zasady gospodarki planowej, istnieje raczej dorywczy bezplanowy interwencjonizm.</u>
<u xml:id="u-59.97" who="#BrunonAndrzejSikorski">Do tego należy dodać politykę społeczną, oderwaną od wymogów życia gospodarczego i rządzącą się własnym światopoglądem.</u>
<u xml:id="u-59.98" who="#BrunonAndrzejSikorski">Rozwój życia gospodarczego opiera się na przedsiębiorczości jednostki. Tymczasem zdrowa przedsiębiorczość przemysłowa znalazła się w głębokim jarze między kartelami z jednej a etatyzmem z drugiej strony, stąpając do tego po grudzie nieuporządkowanego interwencjonizmu. P. Wicepremier na Komisji Budżetowej zwrócił uwagę na konieczność interwencjonizmu, mówiąc o potrzebie regulowania ruchu, gdy pojazdy zamiast 10 km robią 100 km na godzinę. Niestety w Polsce oprócz podstawowej, nie kwestionowanej funkcji regulowania ruchu spełnia Państwo jeszcze dwie dalsze: wkracza w szczegóły procesów gospodarczych i samo występuje jako producent. Jeśli w spełnieniu swej właściwej funkcji może Państwo przy naszym rozroście biurokratycznym popełniać błędy na jednej płaszczyźnie, to przy spełnianiu trzech zasadniczych funkcyj popełniać może trzy rodzaje błędów, mnożących się w trzech instancjach do trzeciej potęgi.</u>
<u xml:id="u-59.99" who="#BrunonAndrzejSikorski">W stanie rzeczy, jaki się wytworzył, ginie typ prawdziwego kupca i przemysłowca. Fabryka skartelizowana lub państwowa mogą wychować dobrego inżyniera lub chemika, rzadziej już dobrego administratora, lecz nigdy nie wychowają przedsiębiorcy. Będziemy mieli coraz to więcej urzędników prywatnych i państwowych, lecz coraz to mniej przemysłowców i kupców. Ustrój, oparty na osobistej własności i inicjatywie prywatnej, dyskredytuje się z różnych stron, a w publicystyce naszej szuka się na przebudowę w kierunku socjalistycznym różnych mglistych definicyj i określeń.</u>
<u xml:id="u-59.100" who="#BrunonAndrzejSikorski">Aktualność spraw gospodarczych powoduje, że mgławicowe hasła o przebudowie społecznej nie schodzą ze szpalt prasy. A im mniej umysł piszącego jest obarczony fachową znajomością rzeczy, tym pewniej i śmielej przebudowuje ustrój Polski. Natomiast życie gospodarcze nie tworzy się w chaosie.</u>
<u xml:id="u-59.101" who="#BrunonAndrzejSikorski">Stoję oczywiście na stanowisku zachowania prywatnej własności i zdrowej działalności gospodarczej obywatela. Tak również rozumiem deklarację lutową Obozu Zjednoczenia Narodowego, albowiem stwierdza ona, że „Rozwój handlu i jego nacjonalizacja na równi z rozwojem rzemiosła są elementami wzmożenia siły gospodarczej Państwa”.</u>
<u xml:id="u-59.102" who="#BrunonAndrzejSikorski">Trudno referentowi parlamentarnemu pokusić się o syntetyczne opracowanie programu gospodarczego. Trzeba ma to wpierw analitycznego opracowania wszystkich fragmentów. Pracy takiej może się tylko Rząd podjąć.</u>
<u xml:id="u-59.103" who="#BrunonAndrzejSikorski">Polsce potrzebna jest mniej planowa gospodarka niż planowa polityka gospodarcza. Jeśli polityka gospodarcza ma być jednym z tych słupów, o których mówił p. Premier w Komisji Budżetowej, na których opiera się Państwo, to słup ten musi przedstawiać monolit, polityka musi być jasna, wyraźna, zdecydowana, życie gospodarcze musi wiedzieć, dokąd je się prowadzi. P. Minister Roman w głównym swoim wywiadzie w sprawie organizacji przemysłowej kraju podkreślił wyraźnie troskę o należyte ujęcie obecnego nieraz bezplanowego interwencjonizmu. Oby zapowie dzianet reformy doprowadziły do normalnego rozwoju naszego życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-59.104" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wnoszę imieniem komisji o przyjęcie budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu z poprawką umieszczoną w sprawozdaniu o części 10 budżetu.</u>
<u xml:id="u-59.105" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Minister Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#BohdanPodoski">Minister Przemysłu i Handlu p. Roman:</u>
<u xml:id="u-60.3" who="#BohdanPodoski">Wysoka Izbo! Na posiedzeniu Komisji Budżetowej zapowiedziałem, że na dzisiejszym plenarnym posiedzeniu Wysokiej Izby zobrazuję w syntetycznym ujęciu całokształt prac Ministerstwa Przemysłu i Handlu, których szczegóły omówiłem już na Komisji Budżetowej Sejmu, zaś specjalną dziedzinę handlu i żeglugi na Komisji Budżetowej Senatu.</u>
<u xml:id="u-60.4" who="#BohdanPodoski">Dzisiejsze zatem zadanie moje polegać winno na przedstawieniu wytycznych polityki przemysłowo-handlowej, stanowiącej drogowskazy dla całej działalności Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-60.5" who="#BohdanPodoski">Muszę oczywiście uczynić zastrzeżenie, że ściśle rzecz biorąc, nie wszystkie przejawy tej polityki należą kompetencyjnie do reprezentowanego przeze mnie resortu; z natury więc rzeczy wyjaśnienia moje nie mogą być całkiem kompletne.</u>
<u xml:id="u-60.6" who="#BohdanPodoski">Tym niemniej postaram się dać obraz omawianej polityki możliwie najbardziej wyczerpujący, omijając rzecz prosta szczegóły dotyczące dziedzin, nie wchodzących w zakres działalności Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-60.7" who="#BohdanPodoski">Przemawiając w zeszłym roku z tej wysokiej trybuny przedstawiłem w krótkim zarysie, w jakim kierunku winny iść w mym przekonaniu materialne poczynania Państwa i społeczeństwa polskiego, by sprostać zasadniczym zadaniom stawianym nam przez naszą rzeczywistość, a mianowicie zadaniom podniesienia obronności i wzmożenia zatrudnienia.</u>
<u xml:id="u-60.8" who="#BohdanPodoski">Stwierdziłem wówczas, podobnie jak to uczyniłem i przy innych okazjach, że uprzemysłowienie kraju stanowi wspólny i naczelny nakaz naszej racji stanu — tak polityczno-wojskowej, jak i społeczno-gospodarczej i że wobec tego polityka uprzemysłowienia kraju winna być centralnym punktem naszych wysiłków.</u>
<u xml:id="u-60.9" who="#BohdanPodoski">Od tego czasu nic się nie zmieniło w naszych założeniach teoretycznych; rzeczywistość natomiast wykazała, iż możemy założenia te realizować i istotnie je realizujemy.</u>
<u xml:id="u-60.10" who="#BohdanPodoski">Wskazują to dobitnie dane, które były już przytaczane Wysokiej Izbie, względnie cyfry i fakty, które ja miałem zaszczyt podać na Komisji Budżetowej. Nie będę przeto ich dziś powtarzał.</u>
<u xml:id="u-60.11" who="#BohdanPodoski">Aczkolwiek dynamika rozwojowa na przestrzeni 1937 roku, jak wynika z tych danych, była dość znaczna, to jednak nie osiągnęliśmy jeszcze w przecięciu poziomu z okresu dóbr ej koniunktury w łatach 1928–1929 r., gdy tymczasem szereg innych państw, jak p. referent zaznaczył, poziom ten dawno już przekroczył. Nie będę wdawał się w analizę przyczyn tego zjawiska, gdyż sądzę, iż jest ono na ogół dostatecznie wyjaśnione. Jest to zresztą dla mnie kwestia czysto teoretyczna; natomiast naszym praktycznym zadaniem i obowiązkiem jest zaobserwowane tempo rozwojowe utrzymać, wzmocnić oraz, o ile to okaże się niezbędne, zracjonalizować.</u>
<u xml:id="u-60.12" who="#BohdanPodoski">Sądzę, że wszyscy orientujący się w istocie procesów gospodarczych zgodzą się ze mną, że zaznaczone zadanie da się zrealizować, gdy zdołamy zapanować nad działaniem pewnych czynników, których wpływ decyduje o rozwoju gospodarczym i które stanowią zasadnicze punkty wyjścia pozytywnej polityki gospodarczej, zwłaszcza w naszej rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-60.13" who="#BohdanPodoski">Za takie punkty wyjścia uważam przede wszystkim następujące:</u>
<u xml:id="u-60.14" who="#BohdanPodoski">1) utrzymanie należytego tempa inwestycyj publicznych i prywatnych, 2) zachowanie, a w razie możności zwiększenie opłacalności gospodarstw rolnych, tj. tłumacząc na język zwykły utrzymanie odpowiedniego poziomu cen płodów rolnych, 3) odpowiednie kształtowanie się handlu zagranicznego równolegle do tempa rozwojowego innych dziedzin życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-60.15" who="#BohdanPodoski">Przystępując do bliższej analizy tych czynników, muszę zaznaczyć, zgodnie z zastrzeżeniem uczynionym na wstępie, że nie będę poruszał zagadnień posiadających zresztą kapitalne znaczenie dla całokształtu omawianej sprawy, a nie należących kompetencyjnie do Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Do takich spraw oczywiście należą zwłaszcza zagadnienia finansowe, decydujące przede wszystkim o powodzeniu inwestycyj publicznych, a także o możliwościach finansowania inwestycyj prywatnych. W tym ostatnim jednak wypadku, jak wyjaśniłem już na Komisji Budżetowej, Ministerstwo Przemysłu i Handlu współdziała w kształtowaniu się tej polityki, a bierze bezpośredni udział w realizacji niektórych ważnych fragmentów zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-60.16" who="#BohdanPodoski">Podobnie nie będę analizował kwestia poziomu cen rolnych; zaznaczę jedynie, iż czynnik ten, jako decydujący o chłonności rynku wewnętrznego, tej najistotniejszej podstawy gospodarstwa narodowego Polski, jest nieodzownym elementem w kształtowaniu się dalszym tempa rozwojowego naszej gospodarki. Zresztą, jak sądzę, od tej strony nie grozi nam niebezpieczeństwo, przynajmniej w najbliższym czasie.</u>
<u xml:id="u-60.17" who="#BohdanPodoski">Ponieważ wreszcie kwestię obrotów z zagranicą omówiłem wczoraj w Komisji Budżetowej Senatu, nie chcąc przeto zbytnio przedłużać dzisiejszego mego przemówienia, sądzę, iż mogę również pominąć szczegóły tego zagadnienia, chociaż kompetencyjnie należy ono do Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-60.18" who="#BohdanPodoski">Przed tym, nim przystąpię do właściwego tematu, muszę zaznaczyć, że piecza nad prawidłowym kształtowaniem się trzech przytoczonych punktów wyjścia winna być roztoczona bez względu na to, czy koniunktura światowa będzie się pomyślnie rozwijać, czy też ulegnie osłabieniu. W tym ostatnim wypadku oczywiście trudności z natury rzeczy muszą być o wiele większe, zwłaszcza trudności wynikające od strony wymiany z zagranicą, mniemam jednak, że pokonanie ich nie należy do niemożliwości.</u>
<u xml:id="u-60.19" who="#BohdanPodoski">Opierając się na powyższych założeniach stwierdzić wypada na wstępie, że pierwszym kardynalnym postulatem naszej polityki przemysłowo-handlowej jest osiągnięcie dynamizmu życia gospodarczego. Stąd też wszelkie narzędzia tej polityki, będące zarówno w ręku Państwa, jak też sfer gospodarczych, winny być tak stosowane, by cel ten urzeczywistniać; wystrzegać się natomiast musimy wszelkich metod, doprowadzających życie gospodarcze do stagnacji i kwietyzmu.</u>
<u xml:id="u-60.20" who="#BohdanPodoski">Powyższa zasada winna zatem przyświecać zarówno aktom prawodawczym, jak też zarządzeniom administracyjno-inwestycyjnym. Dotyczy to więc przede wszystkim wszelkich dziedzin, które w zeszłorocznym mym przemówieniu wobec Wysokiej Izby nazwałem materialnymi przesłankami uprzemysłowienia. Pod tym więc kątem widzenia winniśmy się ustosunkowywać do takich spraw, jak polityka kontyngentowa i reglamentacyjna, kwestia rentowności i ceni, polityka kartelowa względnie ustosunkowanie się do innych typów zorganizowanej działalności gospodarczej, polityka podatkowa, sprawa koncesjonowania przemysłów itp.</u>
<u xml:id="u-60.21" who="#BohdanPodoski">Potrzeba przestrzegania zasady dynamizmu znajduje dziś ogólne zrozumienie. W związku z tym przypomnę dyskusję, jaka się toczyła w tej materii na Komisji Budżetowej, zwłaszcza wywody p. referenta budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, których ideą przewodnią, mam wrażenie, było właśnie osiągnięcie maksimum dynamizmu w życiu gospodarczym Polski.</u>
<u xml:id="u-60.22" who="#BohdanPodoski">W szczególności p. poseł Sikorski wskazał, iż zasadniczym hamulcem dla dynamizmu jest istnienie interwencjonizmu prywatnego i publicznego, interwencjonizmu chaotycznego, niezorganizowanego. Trudno nie zgodzić się z tą tezą, ujmuje ona bowiem w skrócie wiele bolączek i niedomagań naszej rzeczywistości. Warunki jednak zewnętrzne, jak również istota naszej struktury wewnętrznej nie pozwalają zrzec się, przynajmniej od razu, istniejących form ochrony produkcji i niektórych żywotnych interesów kraju, a więc i związanej z nią interwencji i reglamentacji. Należy więc z całą stanowczością szukać właściwego zorganizowania tej interwencji w celu uczynienia z niej instrumentu doprowadzającego do planowogospodarczych posunięć, a nie, jak to bywa niestety obecnie, często do przypadkowych osiągnięć lub służących celom niezgodnym z założeniami naszej polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-60.23" who="#BohdanPodoski">Sądzę, iż zbędnym jest analizowanie w tej chwili wszystkich narzędzi polityki przemysłowej w związku ze wspomnianą zasadą.</u>
<u xml:id="u-60.24" who="#BohdanPodoski">Dla lepszego jednak uzmysłowienia omawianego problemu przytoczę przykładowo, że tak często spotykane u nas negatywne ustosunkowanie się do karteli wśród znawców stosunków gospodarczych, co zresztą miało swój dobitny wyraz na Komisji Budżetowej (zwłaszcza w przemówieniu p. posła Wojciechowskiego), pochodzi właśnie stąd, że są to w wielu wypadkach instytucje sprzyjające zakrzepnięciu istniejącego stanu rzeczy, instytucje, które mogą niekiedy osiągać wysoką nawet rentowność, nie troszcząc się o rozwój produkcji w danej gałęzi, a nawet nie dokonując chociażby modernizacji wytwarzania. Jest więc rzeczą oczywistą, że takie instytucje, instytucje stagnacji i kwietyzmu, krótkowzrocznego egoizmu, skądinąd może pracujące sprawnie, zwłaszcza na krótkim odcinku czasu, stanowią dla nas twór niepożądany.</u>
<u xml:id="u-60.25" who="#BohdanPodoski">Weźmy teraz inny przykład. Jednym z zagadnień, równie emocjonujących u nas ogół, jest zagadnienie etatyzmu, o którego blisko 20-letniej działalności słyszeliśmy przed chwilą ze słów p. referenta budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Zadajmy sobie pytanie, co razi nas głównie w istnieniu etatyzmu w Polsce? Czy może odnośne przedsiębiorstwa są u nas źle prowadzone? Odpowiedź na to pytanie w pracach tzw. Komisji Antyetatystycznej wypada na ogół pomyślnie dla administracji przedsiębiorstw państwowych. A więc są one nierentowne — zauważa się często, odrzucają one w przecięciu zbyt nikłe zyski w porównaniu do zainwestowanego kapitału — stwierdza na podstawie drobiazgowego wyliczenia ta sama komisja. Myślę, że fakt ten można by istotnie zaliczyć na minus naszych przedsiębiorstw publicznych, gdybyśmy potrafili udowodnić, że prywatna gospodarka w tym samym okresie, zwłaszcza na analogicznych jednostkach gospodarczych, wykazała lepsze rezultaty finansowe, nie likwidując przedsiębiorstwa lub nie zatrzymując jego działania w okresie depresji. Nawet argument, że przy prywatnych przedsiębiorstwach nie Państwo traci, nie zawsze jest słuszny, gdyż Rząd z konieczności musiał zajmować się często losem prywatnych przedsiębiorstw, gdy ruina ich zagrażała bytowi szerokich mas robotniczych.</u>
<u xml:id="u-60.26" who="#BohdanPodoski">Nie są to cechy dyskwalifikujące działalność Państwa jako przedsiębiorcy. Ujemne jednak strony tej działalności mogłyby się przede wszystkim zjawić wtedy, gdyby powstanie lub projekt powstania nowego przedsiębiorstwa publicznego odstraszał inicjatywę prywatną od zaangażowania się w daną dziedzinę. Wówczas etatyzm mógłby oddziałać jako hamulec dla dynamizmu gospodarczego. Zamiast bowiem odgrywać tak wdzięczną i dużą u nas rolę wypełniania luk w inicjatywie prywatnej lub tworzenia ośrodków, zachęcających lub ułatwiających rozwój przedsiębiorczości prywatnej, mógłby on stać się przeszkodą w angażowaniu się do danej dziedziny produkcji sił i środków leżących bezużytecznie. Opracowywanie zatem metod, regulujących względnie kierujących na właściwe tory przedsiębiorczość publiczną, winno mieć przede wszystkim na celu wyeliminowanie niebezpieczeństwa pochodzącego od tej właśnie ujemnej strony przedsiębiorczości publicznej.</u>
<u xml:id="u-60.27" who="#BohdanPodoski">Ogólne kierunki, jakie projektowane są w tym względzie w pracach Rządu, wskazałem już na Komisji Budżetowej Sejmu, nie sądzę, bym potrzebował to teraz powtarzać.</u>
<u xml:id="u-60.28" who="#BohdanPodoski">Mówiąc o dążeniu do stworzenia warunków dla istnienia dynamizmu w przemyśle przez odpowiednie ustosunkowanie się do posiadanych narzędzi polityki gospodarczej, należy sprawę tę nieco bliżej sprecyzować. Chodzi mianowicie o to, że nie jest do pomyślenia w naszych warunkach wielki i żywiołowy rozwój naraz we wszelkich kierunkach.</u>
<u xml:id="u-60.29" who="#BohdanPodoski">Nie pozwalają na to środki będące w naszym rozporządzeniu, z drugiej zaś strony taki wszechstronny rozrost może nawet nie jest dla nas potrzebny. Wytknęliśmy bowiem najważniejsze cele i ku ich urzeczywistnieniu musimy iść, unikając marnotrawstwa sił i środków, a więc zdążać w z góry wyznaczonym kierunku. Ten więc motyw staje się drugą podstawową zasadą w wyborze i stosowaniu narzędzi polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-60.30" who="#BohdanPodoski">Szczególnie dobitnie występuje konieczność przestrzegania tej zasady w polityce surowcowej, której podstawę stanowi maksymalne wykorzystanie sił potencjalnych własnego kraju. Jeszcze wyraźniej może zasada ta przejawiać się w polityce ulg podatkowych, preferujących specjalne dziedziny rozwoju gospodarczego lub pewne okręgi gospodarcze. Chciałbym przy tej sposobności zaznaczyć, że to preferowanie niektórych okręgów, zwłaszcza najwyraźniej dziś występujące i realizowane dążenie do ugruntowania silnego ośrodka przemysłowego w centralnym okręgu naszego kraju często nie jest doceniane z punktu widzenia innych połaci kraju. Spotyka się mianowicie poglądy o rzekomym zaniedbywaniu żywotnych interesów okręgów nie objętych odnośnymi preferencjami. Jest to pogląd oparty na niedostatecznym zrozumieniu znaczenia rozwoju zjawisk gospodarczych. Powinniśmy bowiem pamiętać, że podniesienie gospodarcze pewnego okręgu nie może pozostawać w izolacji, lecz automatycznie będzie oddziaływać na inne, rozszerzając ich zasięg wymienny.</u>
<u xml:id="u-60.31" who="#BohdanPodoski">Należy poza tym podkreślić, że zasada właściwej kierunkowości i dzięki niej unikanie marnotrawstwa zupełnie oczywistą i zrozumiałą jest w całokształcie polityki handlowej, zwłaszcza w odniesieniu do obrotów z zagranicą. Wreszcie ustosunkowanie się do etatyzmu i do polityki koncesyjnej również stanowi jaskrawe przykłady konieczności stosowania zasady kierunkowości.</u>
<u xml:id="u-60.32" who="#BohdanPodoski">Omawiana zasada, stanowiąc konsekwencję układu stosunków w Polsce, winna zastępować na terenie prywatno-gospodarczym zasadę ścisłego i dokładnego planowania w odniesieniu do poczynań gospodarczo-publicznych. Ścisła planowość bowiem, będąc nieodzownym czynnikiem poczynań Państwa, szczególnie na terenie inwestycyjnym, nie może być dosłownie przeniesiona na rynek prywatny. Za duża jest rozpiętość i mnogość czynników wewnętrznych i zewnętrznych, oddziałujących bezwzględnie na konieczność zmiany planu, niewolnicze zaś przytrzymywanie się takiego planu zaprowadzi niechybnie do dużego marnotrawstwa. Powyższe nie jest jedynie teoretyczną formułką, lecz posiada już za sobą próbę życia, które wykazało z nieubłaganą konsekwencją jego słuszność nawet w krajach, których ustrój zdawał się dopuszczać ścisłe planowanie dla wszystkich przejawów życia gospodarczego. Chcąc więc osiągnąć postawione sobie cele, musimy ograniczyć się jedynie do nadania właściwego kierunku dynamice produkcji, ściślejsze zaś planowanie pozostawić w ręku jednostek produkcyjnych, względnie odpowiednio zorganizowanej ich reprezentacji.</u>
<u xml:id="u-60.33" who="#BohdanPodoski">Jako dalszą podstawową zasadę, kierującą naszą polityką przemysłowo-handlową, będącą drogowskazem przy wyborze metod oddziaływania na życie gospodarcze, uważam zasadę fachowości.</u>
<u xml:id="u-60.34" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-60.35" who="#BohdanPodoski">Jest to niewątpliwie zasada, która powinna ożywiać w ogóle każde działanie ludzkie — w gospodarowaniu jednak konieczność jej przestrzegania występuje ze zdwojoną siłą.</u>
<u xml:id="u-60.36" who="#BohdanPodoski">Przestrzeganie tej zasady we wszelkich poczynaniach nie wymaga komentarzy. Dotyczy ona poza tym zarówno problemu ludzkiego, jak też odnośnych materialnych posunięć w rodzaju tworzenia lub popierania instytucyj, mających na celu gospodarczo-techniczne wykształcenie. Na marginesie pragnę zauważyć, że problem ten fragmentarycznie był poruszony na Komisji Budżetowej, na której pomiędzy innymi p. poseł Madeyski podniósł sprawę Muzeum Przemysłu i Techniki, wysuwając zupełnie słuszny postulat przyjścia z pomocą poczynaniom tej pożytecznej instytucji.</u>
<u xml:id="u-60.37" who="#BohdanPodoski">Zasada przestrzegania fachowości szczególnie staje się oczywistą, gdy gospodarowanie, ujęte w szeregu wypadków na skutek koniecznej reglamentacji lub interwencjonizmu, stwarza cieplarniane warunki dla egzystencji lub powstawania jednostek gospodarujących, opartych jedynie o przywileje i preferencje, wynikające z istniejącego systemu. Wówczas widzimy często dążenie do zdobycia tych przywilejów i stworzenia monopoloidalnych organizmów, w których dla twórczej fachowości z reguły miejsca już nie ma.</u>
<u xml:id="u-60.38" who="#BohdanPodoski">Z drugiej strony wspomniany system stwarza również dla władzy, nadającej kierunek polityce gospodarczej, obowiązek przestrzegania fachowości i to w znacznie większym stopniu, niż to miało miejsce wówczas, gdy władza ta sprawowała jedynie nadzór i funkcje administracyjne w zakresie, jaki istniał w tak niedawnym okresie przedwojennym.</u>
<u xml:id="u-60.39" who="#BohdanPodoski">Wymaganie prawdziwej fachowości, jakie obecne warunki nakładają na władzę, często przekracza jej możliwości, gdyż fachowość gospodarcza zdobywana musi być nie tylko przez studia i książki, lecz przez doświadczenie, osiągane przez wieloletnią działalność przy warsztacie pracy.</u>
<u xml:id="u-60.40" who="#BohdanPodoski">Stąd też obecne warunki narzucają nam z całą stanowczością konieczność odwoływania się do współpracy ze sferami gospodarczymi. Postulat ten nie jest zatem gołosłowną formułką, stanowiącą ukłon grzecznościowy w kierunku sfer gospodarczych, lecz winien stać się następną podstawową zasadą w stosowaniu narzędzi polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-60.41" who="#BohdanPodoski">Powyższe stwierdzenie nakłada na sfery gospodarcze specjalne zadania i obowiązki. Muszą one bowiem posiadać możność nie tylko obrony własnych interesów, lecz również, i to przede wszystkim, stać się istotnymi członami w osiąganiu celów ogólnopaństwowych. Państwo zaś winno zapewnić odpowiednie warunki, w których tak pomyślana współpraca będzie mogła istotnie się rozwijać.</u>
<u xml:id="u-60.42" who="#BohdanPodoski">Ostatnią podstawową zasadą, na którą pragnąłbym zwrócić uwagę, jest zasada przestrzegania harmonii we wszystkich poczynaniach gospodarczych. Jest to może najbardziej ogólnikowa i mglista zasada i właściwa jej stosowanie może nasuwać dużo wątpliwości i trudności. Sądzę jednak, iż nie zgrzeszę zbytnim optymizmem, gdy stwierdzę, iż w zasadzie nie widzę niemożliwości godzenia t. zw. sprzeczności czy to pomiędzy rolnictwem a przemysłem i handlem, czy też rzemiosłem lub pomiędzy producentem a konsumentem itp. Sprzeczności te bowiem dają się usuwać, a odrosnę interesy zharmonizować, gdy wszystkie poprzednio przytoczone zasady w pełni zagrają i wyraźny cel ogólnopaństwowy zostanie wzięty za punkt wyjścia.</u>
<u xml:id="u-60.43" who="#BohdanPodoski">Władza przy tym państwowa winna posiadane środki pomocy kierować zwłaszcza do tych dziedzin, które specjalnie ich potrzebują i które bez uzyskania ich nie mogą dorównać tempu rozwojowemu innych dziedzin. Stąd więc na przykład wynika konieczność specjalnego zainteresowania się Ministerstwa Przemysłu i Handlu sprawą rzemiosła, stanowiącego tak ważną u nas dziedzinę. Dlatego też specjalnie przychylnie ustosunkowuję się do postulatów, wysuwanych przez przedstawicieli rzemiosła, czemu zresztą dałem już wyraz na Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-60.44" who="#BohdanPodoski">Podobna konieczność pomocy występuje również jaskrawo w odniesieniu do zrzeszenia się drobnych kapitałów. Tu, jak wiadomo, zamierzamy sprawę uregulować przez stworzenie odpowiedniego instrumentu prawnego, którym winna stać się ustawa o spółkach o zmiennym kapitale.</u>
<u xml:id="u-60.45" who="#BohdanPodoski">Jest rzeczą jasną, że do harmonijnego rozwoju wszystkich dziedzin gospodarczych walnie może się przyczynić odpowiednio zorganizowana wzajemna współpraca zrzeszonych sfer gospodarczych. Dowodem możliwości istnienia takiej współpracy jest powstanie Rady Handlu Zagranicznego, wyłonionej przez trzy samorządy gospodarcze w celu zespolenia wysiłków ku zharmonizowaniu działalności w kierunku najkorzystniejszego dla Państwa rozwiązywania zadań związanych z obrotem zagranicznym. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, iż pierwsza ta próba stałego harmonijnego współdziałania czterech dziedzin życia gospodarczego winna być gruntownie pogłębiona, tak aby w swej pracy mogły one stworzyć istotną syntezę gospodarczą na danym odcinku. Uważam, że takie zharmonizowanie wysiłków może mieć miejsce również na innych terenach i dla innych celów.</u>
<u xml:id="u-60.46" who="#BohdanPodoski">W odniesieniu do polityki gospodarczej organów Rządu, zasada ta musi znajdować swój wyraz w szeregu posunięć. Jako przykład może bardziej wyraźny niech posłuży ustosunkowanie się Rządu do zjawiska rozwoju cen. Na tym odcinku kieruję się zawsze zasadą zapewnienia rentowności, gdyż jest to nie ulegający wątpliwości postulat prawidłowej pracy i rozrastania się przemysłu.</u>
<u xml:id="u-60.47" who="#BohdanPodoski">Oddziaływanie czynników rządowych w początkach ubiegłego roku na zbyt szybki ruch cen wzwyż w związku z odradzającą się koniunkturą, poczytywane niekiedy za odstępstwo od powyższego postulatu, podyktowane było jedynie koniecznością zachowania harmonii w rozwoju poszczególnych elementów gospodarczych, której zakłócenie mogłoby spowodować ujemne rezultaty dla całej gospodarki narodowej. Szczegółowy pogląd Rządu w tej sprawie przedstawiałem już niejednokrotnie, sądzę więc, iż obecnie mogę się ograniczyć do niniejszego stwierdzenia.</u>
<u xml:id="u-60.48" who="#BohdanPodoski">Wysoka Izbo! Wyliczyłem najbardziej podstawowe zasady, jak zasadę dynamizmu, unikanie marnotrawstwa, a w związku z tym konieczność przestrzegania kierunkowości, zasadę fachowości i współpracy ze sferami gospodarczymi, wreszcie ogólny postulat harmonii. Przestrzeganie tych zasad winno przyświecać w realizowaniu wszystkich materialnych przesłanek niezbędnych dla uprzemysłowienia. Jest rzeczą oczywistą, że w wykonaniu mogą powstać najróżniejsze trudności, liczne nieporozumienia. Ocena bowiem działania w obranym przez nas kierunku każdego poszczególnego narzędzia polityki gospodarczej może być nieraz zawodną. Musimy więc bezustannie obserwować to działanie i korygować nasze poczynania.</u>
<u xml:id="u-60.49" who="#BohdanPodoski">Powyższe oczywiście z zachowaniem zasady stałości warunków zewnętrznych rozwoju gospodarczego, która to zasada należy do zakresu przesłanek, które w zeszłorocznym mym przemówieniu nazwałem przesłankami moralnymi.</u>
<u xml:id="u-60.50" who="#BohdanPodoski">Skoro więc wspomniałem o moralnych przesłankach, niezbędnych dla rozwoju przemysłowego, niech mi wolno będzie przypomnieć, że we wspomnianym wyżej mym przemówieniu do kategorii tych przesłanek zaliczyłem przede wszystkim atmosferę przyjaźni i zrozumienia, którą winna być otoczona idea uprzemysłowienia.</u>
<u xml:id="u-60.51" who="#BohdanPodoski">Sądzę, że nie zgrzeszę zbytnim optymizmem, gdy stwierdzę, że zrobiliśmy na przestrzeni ostatnich czasów duży krok naprzód w tym względzie. Z prawdziwym zadowoleniem konstatuję ponownie, że myśl uprzemysłowienia kraju stała się podstawowym dogmatem programu materialnych poczynań naszego narodu. Do stwierdzenia tego faktu uprawnia mnie zwłaszcza pozytywne i pełne zrozumienia ustosunkowanie się do problemów przemysłowo-handlowych w trakcie debat parlamentarnych w tym roku.</u>
<u xml:id="u-60.52" who="#BohdanPodoski">Niechaj mi jednak wolno będzie zaapelować z tego miejsca raz jeszcze do wszystkich, którym sprawa ta leży na sercu, których głos może być usłyszany, przede wszystkim zaś do członków tej Wysokiej Izby, by ideę tę nie tylko zechcieli dalej propagować, lecz również ją pogłębiać i w szczegółach rozwijać. Stworzy to tę niezbędną psychiczną podstawę dla poczynań gospodarczych, zwłaszcza zaś przekonanie u ludzi pracujących w tym kierunku, iż spełniają oni wolę narodu i obowiązek względem Państwa, a nie tylko są zwykłymi zjadaczami chleba. Taki nastrój może się niewątpliwie przyczynić do powstania bodźców decydujących o wyborze dynamicznego sposobu prowadzenia gospodarstw zamiast metod statycznych; do decyzji wszczęcia ofensywy gospodarczej — miast obrony przeciw faktycznemu lub urojonemu niebezpieczeństwu.</u>
<u xml:id="u-60.53" who="#BohdanPodoski">Wysoka Izbo! Kończąc swe zeszłoroczne przemówienie zwróciłem uwagę, iż wytyczne polityki przemysłowo-handlowej, przedstawione przeze mnie, mogą się wydać niejednemu z nas zbyt blade, pozbawione modnych dziś na świecie haseł lub doktryn.</u>
<u xml:id="u-60.54" who="#BohdanPodoski">Dziś powracam do powyższej sprawy, aczkolwiek należało by przypuszczać, iż została ona dostatecznie wyjaśniona, szczególnie przez Deklarację Lutową, której ustępy zacytowałem w związku z tą sprawą w zeszłym roku. Czynię to dlatego, że niejednokrotnie słyszę żądania silniejszych akcentów, bardziej radykalnych posunięć, a nawet mocniejszego związania się z jakąś doktryną.</u>
<u xml:id="u-60.55" who="#BohdanPodoski">Mogę Wysoką Izbę zapewnić, że w zasadzie dla kierownika chociażby jednego tylko odcinka gospodarczego przyjemniejszym zadaniem było by, a niewątpliwie łatwiejszym, zdeklarowanie się po stronie jakiejś ogólnie znanej, wyraźnej doktryny, a przynajmniej możność w poszczególnych wypadkach jednym cięciem lub za jednym zamachem decydowania jednostronnego o skomplikowanych u nas bardzo zagadnieniach gospodarczych. Nam jednak nie wolno tak czynić i to nie z upodobania do połowicznego, kompromisowego prześlizgiwania się nad trudnościami, lecz dlatego, że tak nam dyktuje nasza racja stanu. Ona to sprawia, że w regulowaniu życia gospodarczego musimy przeważnie kroczyć mozolną drogą złotego środka, najpewniej wprowadzącą do celu.</u>
<u xml:id="u-60.56" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-60.57" who="#BohdanPodoski">Zarządzam zgłaszanie z miejsca krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Kto z Panów Posłów ma zapytanie?</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#WacławSzymański">Chciałbym zapytać Pana Referenta, czy wiadomo mu, że w ostatnich czasach sprowadzono większe ilości kazeiny? Na jakie cele poszła ta kazeina? W kraju mamy większe zapasy i nie mamy zbytu na ten artykuł.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#WacławSzymański">Następnie, co się stało z projektem produkowania z lanitalu sztucznej wełny, o którym było tak głośno, a w ostatnich czasach ta sprawa ucichła? W ostatnich czasach rolnicy mieli nadzieję, że ten produkt będzie opłacalny, co przyczyni się do podniesienia naszej hodowli.</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#WacławSzymański">Następnie, dlaczego u nas nie wyrabia się maszyn i narzędzi mleczarskich, a sprowadza się je z zagranicy, płaci bardzo drogo i to grube sumy, podczas gdy nasz przemysł mleczarski rozwija się i to jest konieczność?</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#AndrzejZubrzycki">Chciałbym zapytać Pana Referenta, czy w porozumieniu z p. Ministrem Przemysłu i Handlu nie chciałby udzielić odpowiedzi na następujące pytanie: Czy p. Minister Przemysłu i Handlu nie mógłby wywrzeć odpowiedniego wpływu na prywatne zakłady przemysłowe, do których zwracają się o pracę byli ochotnicy armii polskiej? Wiemy, że w Polsce jest ponad 25.000 bezrobotnych uczestników walk o niepodległość. W samym Ostrowcu, z którego pochodzę i gdzie zamieszkuję, jest 30 takich bezrobotnych b. ochotników armii polskiej. Od kilku lat starają się o pracę i otrzymać jej nie mogą. W ostatnich latach przyjęto około tysiąca ludzi, a jednak tych ochotników, którzy toczyli walki o Polskę, nie przyjmuje się.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#komentarz">(Głos: Jest przecież ustawa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#BohdanPodoski">Więcej zapytań nikt nie zgłasza. P. sprawozdawca oświadcza, że udzieli odpowiedzi przy końcu dyskusji.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#BohdanPodoski">Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Dudziński.</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-63.4" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wysoka Izbo! Warstwy gospodarczoczynne naszego kraju, to jest przemysł, rzemiosło, handel i rolnictwo, stoją obecnie wobec wielkich zadań, jakie spełnić muszą, aby wcielić w czyn dzieło uprzemysłowienia kraju, wypełnienia luk, oddziedziczonych po wiekowych zaniedbaniach w dziedzinie gospodarczej i przebudowy struktury gospodarczej naszego kraju. Konieczność tej pracy i wielkość tych zadań nie ulega już dla nas najmniejszym nawet wątpliwościom i wszyscy zdajemy sobie sprawę z konieczności jak najszybszej realizacji planu rozbudowy gospodarczej w jak najszerszej mierze.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#RobertJahodaŻółtowski">Udział rzemiosła polskiego w dziele uprzemysłowienia Polski z natury rzeczy musi być wydatny i należycie wyzyskany. Setki tysięcy warsztatów rzemieślniczych są albo podstawą, z której ewolucyjnie rozwiną się większe zakłady przemysłowe, lub też koniecznym uzupełnieniem produkcji wielko-przemysłowej.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#RobertJahodaŻółtowski">Warsztat rzemieślniczy jest awangardą przemysłu na terenach mało uprzemysłowionych, a w miarę wzrostu przemysłu rośnie również znaczenie warsztatu rzemieślniczego, wykonującego pewne fazy produkcji nieopłacalnej w systemie wielko-przemysłowym lub zajmującego się obsługą i remontem. Nie wyobrażam sobie, by można było kwestionować znaczenie rzemiosła, przeciwnie, pewien jestem, że wszyscy w równy sposób doceniamy rolę, jaką rzemiosło ma spełnić.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jeśli jednak rzemiosłu przeznacza się doniosłą rolę w pracach nad uprzemysłowieniem Polski, to z drugiej strony należy zapewnić rzemiosłu możliwości spełnienia wymaganych od niego zadań. W ciągu obecnej sesji budżetowej sprawy rzemieślnicze niejednokrotnie przed Wysoką Izbą były poruszane, zajmę się więc dzisiaj tylko pewnym odcinkiem o znaczeniu podstawowym.</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#RobertJahodaŻółtowski">Sprawą tą jest udostępnienie rzemiosłu przeprowadzenia koniecznych inwestycyj i postawienia swych warsztatów na poziomie, odpowiadają cym wymaganiom produkcyjnym i warunkom technicznym, oraz dalszy postęp techniczny warsztatów rzemieślniczych. Nie wolno pozwolić, by warsztaty rzemieślnicze były technicznie zacofane, bo nie będą one zdolne do pracy produkcyjnej, twórczej lub pomocniczej dla przemysłu i armii. Koniecznością jest więc przeprowadzenie konsekwentnej akcji inwestycyjnej wśród rzemiosła. Niestety jednak, rzemiosło nie jest w stanie realizować inwestycyj o własnych siłach. Okres dokoniunktury gospodarczej nie zastał warsztatów rzemieślniczych należycie zmodernizowanych i choć na ogół warsztaty te przetrzymały okres depresji gospodarczej stosunkowo zadowalająco, to jednak wyczerpały swoje zasoby materialne do tego stopnia, że dzisiaj już nie są zdolne — z nielicznymi wyjątkami — do przeprowadzenia jakichkolwiek, nawet najbardziej koniecznych, inwestycyj. Potencjał uprzemysłowienia kraju ponosi w tym stanie rzeczy wyraźną szkodę, a rzemiosło wskutek braku inwestycyj nie może w sposób dostateczny wyzyskać poprawy koniunktury i wziąć w szerszych rozmiarach udziału w budowie przemysłowej struktury kraju.</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wynika stąd jasny wniosek, że w interesie nie tylko rzemiosła, ale całości organizmu gospodarczego kraju leży udzielenie rzemiosłu pomocy kredytowej na cele inwestycyjne.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#RobertJahodaŻółtowski">Rzemiosło nie korzystało właściwie dotychczas z pomocy kredytowej Skarbu Państwa, przeznaczonej specjalnie dla niego na wzór pomocy udzielanej rolnictwu i wielkiemu przemysłowi, a z upadku powojennego rzemiosło podniosło się własnymi siłami. Obecnie jednak nie jest już w stanie skutkiem zupełnego prawie wyczerpania kapitałów przedsiębrać akcji inwestycyjnej i oczekuje od Rządu zrozumienia dla swych potrzeb, będących jednocześnie interesem ogólnym. Jest więc rzeczą nieodzowną zainicjowanie polityki właściwego zmechanizowania drobnych warsztatów przetwórczych nie tylko pod kątem ich interesu gospodarczego, lecz mając również na uwadze stworzenie takiego zespołu zmechanizowanych mniejszych zakładów przemysłowych, które by w razie potrzeby — a nie wiemy, czy nie zajdzie ona niedługo — mogły być zmobilizowane do pewnych prac i obciążone konkretnymi zadaniami. Z tego względu finansowanie inwestycyj rzemieślniczych nie powinno ulegać postronnym wpływom przypadkowego kapitału, lecz musi nosić cechy planowej akcji gospodarczej, musi więc spoczywać w rękach jednej instytucji do tego celu powołanej. Stworzenie instytucji kredytu inwestycyjnego dla rzemiosła jest rzeczą nie cierpiącą zwłoki.</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#RobertJahodaŻółtowski">Poza tym podkreślić trzeba, że rzemiosło z racji swej struktury gospodarczej nie może korzystać z kredytu długoterminowego, jaki jedynie może być użyty na cele inwestycyjne, gdyż zorganizowany on jest u nas wyłącznie na zasadzie zabezpieczenia hipotecznego, a rzemieślnicy w nielicznych tylko i wyjątkowych wypadkach mogą udzielać takiego zabezpieczenia. Nie mogąc więc pozostawić rzemiosła bez dania mu możności zaciągnięcia pożyczki długoterminowej na cele inwestycyjne, należy stworzyć instytucję kredytu długoterminowego dla rzemiosła o organizacji, przystosowanej do zdolności kredytobiorczej przeciętnego rzemieślnika. Jak wiadomo, Ministerstwo Przemysłu i Handlu rozpatruje obecnie kwestię zabezpieczenia rzeczowego pod kredyt rzemieślniczy, należało by więc jednocześnie opracować zrąb organizacji instytucji kredytu długoterminowego i w ten sposób umożliwić rzemiosłu otrzymanie środków finansowych na modernizację swych warsztatów. Rzecz oczywista, że instytucja kredytu inwestycyjnego dla rzemiosła musi być dotowana przez Skarb Państwa. Rzemiosło jednak nie żąda w ten sposób żadnej ofiary, lecz jedynie pomocy, która z pewnością zrównoważy się wzmożonym udziałem rzemiosła w życiu gospodarczym kraju i akcji uprzemysłowienia, będzie więc opłacalna.</u>
<u xml:id="u-64.8" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jako przykład pożytecznej działalności na polu mechanizacji warsztatów instytucyj, specjalnie do tego celu powołanych, może służyć historia dobrze Wysokiej Izbie znanego Galicyjskiego Funduszu Popierania Rękodzieła i Drobnego Przemysłu, powstałego przed laty i dzisiaj jeszcze funkcjonującego jako Małopolski Fundusz Przemysłowy. Dzisiaj należy oczywiście sprawę trochę inaczej postawić, niż przed 40 czy 50 laty i dlatego kładę nacisk na stworzenie specjalnej instytucji kredytu inwestycyjnego dla rzemiosła i pewny jestem, że p. Minister Przemysłu i Handlu weźmie pod uwagę zdrowe gospodarczo postulaty rzemiosła.</u>
<u xml:id="u-64.9" who="#RobertJahodaŻółtowski">Przechodząc do innych spraw żywotnych dla rzemiosła, podkreślić muszę, że władze przemysłowe zbyt często nie przestrzegają przepisów prawa przemysłowego i rozporządzeń wykonawczych, zwłaszcza przy udzielaniu dyspens rzemieślniczych ii nie reagują należycie w wypadkach stwierdzenia wykonywania rzemiosła bez posiadania przewidzianych prawem wymagań. Powoduje to wzrost ilości nielegalnie wykonujących rzemiosło, a więc niepożądane zjawisko gospodarcze jak również prawne, niestosowanie prawa przez władze wywołuje rozgoryczenie rzemieślników. Apeluję do Pana Ministra, by zwrócił uwagę podległym sobie organom na konieczność ścisłego przestrzegania obowiązujących norm prawnych.</u>
<u xml:id="u-64.10" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wreszcie nie mogę nie poruszyć sprawy podstaw finansowych izb rzemieślniczych. Jest to sprawa zawsze aktualna, bo izby rzemieślnicze, pracujące na odcinku, wymagającym pokonania dużych trudności, rozporządzają stosunkowo o wiele skromniejszymi budżetami, aniżeli inne samorządy gospodarcze. Stan ten nie pozwala izbom rzemieślniczym na rozwinięcie prac w skali odpowiedniej do potrzeb rzemiosła i wymagań obecnych warunków. Wobec tego, że pod obrady Wysokiej Izby wszedł już projekt ustawy o opłatach rejestracyjnych na rzecz samorządu gospodarczego, wniesiony przez p. Ministra Skarbu, uważam za rzecz konieczną, by p. Minister Przemysłu i Handlu uregulował podstawy finansowe izb rzemieślniczych zabezpieczając im w pobieranych opłatach udział w tym samym stosunku, jak to przyznano izbom przemysłowo-handlowym. Działalność izb rzemieślniczych musi opierać się na mocnych podstawach finansowych, by dać im możność szerszej pracy w dziedzinie gospodarczego i zawodowego podniesienia rzemiosła.</u>
<u xml:id="u-64.11" who="#RobertJahodaŻółtowski">Na zakończenie chciałbym podziękować Panu Ministrowi za tak życzliwe słowa, wypowiedziane dzisiaj pod adresem rzemiosła, w nadziei, że nie będą one li tylko obietnicą, ale że jak na polu realizowania innych dziedzin życia gospodarczego, tak i na tym — realizować je będzie Pan Minister przy użyciu wszystkich sił i będących w jego dyspozycji środków.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Dębicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! Już podczas debaty w Komisji Budżetowej specjalnie zająłem się zagadnieniem surowcowym. Obecnie czynię to jeszcze raz, gdyż zagadnienie surowców w układzie gospodarczym i politycznym świata ma wciąż swój ważki ciężar gatunkowy. Walor tego zagadnienia jest tym większy, im życie gospodarcze Państwa silniej jest zależne od baz surowcowych, leżących poza granicami kraju. Teorią będzie uprzemysłowienie kraju, gdy staną fabryki pozbawione surowców. A stać to się może wskutek niemożliwości dowiezienia ich w wypadku powikłań międzynarodowych. A jak łatwo znaleźć się w takiej sytuacji, to niech posłuży niedawny przykład trudności, przeżywanych przez Włochy w czasie wojny włosko-abisyńskiej, gdy wskutek sankcyj Włochy znalazły się w obliczu braku szeregu podstawowych surowców. Zdawało by się, że otwarta granica morska, silna własna flota mogła temu zapobiec, jednak było inaczej. W ogniu walk trzeba było zaprząc umysły uczonych do szukania surowców zastępczych. Trzeba było szukać syntetycznej benzyny, trzeba było szukać surowców włóknistych, trzeba było gromadzić wszystkie rozporządzalne w kraju zapasy żelaza. Podobne trudności przeżywa w obecnej chwili i Japonia. I gdy zastanawiam się nad tymi przykładami, mimo woli wpatruję się w ten wąski skrawek morza, jakim życie gospodarcze naszego kraju rozporządza, i zadaję sobie pytanie, czy aby dość wysiłku myślowego, organizacyjnego i wkładu pieniężnego poświęcamy temu kapitalnemu zagadnieniu.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! Polska jest w fazie tworzenia nowych warsztatów produkcji przemysłowej. Uważam, że naczelną tezą naszej doktryny gospodarczej musi być przede wszystkim rozbudowa przemysłów, opartych o własne surowce. Wysiłkiem naszym w najbliższych miesiącach i latach musi być badanie naszych bogactw naturalnych. Stawiam sprawę jasno: nie wierzę w możliwość trwałego rozwiązania sprawy surowcowej w drodze mniej lub więcej korzystnych układów międzynarodowych.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#CzesławDębicki">W moim rozumieniu nie załatwi jej raport tego czy innego męża stanu, nie załatwi taki czy inny układ. Wszystkie one będą miały charakter koniunkturalny. Stara prawda, że tylko ten naród utrzyma się w swej niezależności gospodarczej, który będzie miał możliwie dużą ilość własnych bogactw naturalnych lub potrafi wytwarzać ich namiastki — wciąż jest żywa.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#CzesławDębicki">Nafta, węgiel, żelazo, włókno, miedź i cynk były zawsze dyktatorami praw gospodarczych, a za nimi i politycznych poszczególnych państw i narodów. Do opanowania ośrodków eksploatacyjnych tych podstawowych surowców dążył zawsze kapitał międzynarodowy. Historia uczy nas, że dyspozycyjność tymi podstawowymi elementami rozwoju życia gospodarczego stanowiła już nieraz o losach narodów i państw. A nawet gdybyśmy oderwali się od tego podstawowego waloru politycznego zagadnienia surowcowego, a spojrzeli tylko na to zagadnienie od strony bilansu handlowego, to wypadnie nam stwierdzić, że nie może być mowy o zdrowej gospodarce bilansowej bez rozumnej redukcji przywozu w tych wszystkich działach importu, które mogą być przez surowce krajowe i wytwory z nich zastąpione. Import obcych surowców i wyrób z nich dla celów wewnętrznej konsumcji zawsze kraj drogo kosztują. Chcę przypomnieć, że na przykład tylko za surowce włókiennicze płacimy zagranicy ponad 300 milionów zł rocznie. Nasze możliwości finansowe nie pozwalają nam na łatwe wyzbywanie się z trudem zdobytych zapasów kruszców i walut. Wydatki na obce surowce mogą być usprawiedliwione tylko koniecznością techniczną, t. j. absolutną niemożnością zastąpienia surowców obcych przez surowce krajowe.</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#CzesławDębicki">Stały bilans dodatni z krajami europejskimi i stały bilans ujemny z krajami pozaeuropejskimi, z których głównie surowce czerpiemy, musi być naszą głęboką troską.</u>
<u xml:id="u-66.6" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! W roku 1936 obroty nasze z krajami europejskimi dały saldo dodatnie 198 miln. złotych. W roku 1937 saldo dodatnie wynosiło 132 miln. złotych, obroty zaś z Azją w roku 1936 dały saldo ujemne 37 miln. złotych — cytuję cyfry okrągłe — w roku 1937 – 38 miln. Z Afryką saldo ujemne wynosiło w 1936 r. 25 miln., w r. 1937 – 40 miln. Ameryka — wszystkie jej 3 części: północna, środkowa i południowa dały nam w ciągu roku 1936 saldo ujemne 87 miln., a w r. 1937 saldo ujemne 87.350.000. Różnica niewielka. Tak zwana Oceania daje nam w r. 1936 saldo ujemne 43 miln., w r. 1937 42 miln. Jeszcze raz podkreślam, że są to wszystko kraje, z których czerpiemy głównie surowce. Nie widzę żadnych warunków, by drogą obrotów handlowych w ciągu najbliższych lat mógł być ten stosunek zmieniony. Metropolie dobrze pilnują swych interesów w Azji, w Afryce i w Australii. Nie możemy mieć żadnych złudzeń, że prędko potrafimy wyrównać różnicę między importem i eksportem. Zacieśniające się kontyngenty rynków europejskich też nie stawiają tutaj lepszych horoskopów.</u>
<u xml:id="u-66.7" who="#CzesławDębicki">W tych warunkach wydaje mi się, że wszystko należy zrobić, by jak najprędzej uniezależnić swój przemysł i gospodarkę narodową od surowców obcych.</u>
<u xml:id="u-66.8" who="#CzesławDębicki">Zapoczątkowane badania geologiczne napawają nas nadzieją, że w ocenie bogactw naszych ziem możemy żywić duży optymizm. Wnętrze Polski nie jest zbadane, nie wiemy co kryją jej wnętrza. Trzeba badać. I żaden wydatek na ten cel nie wyda nam się za duży. Takich wypadków, jak ostatnie odkrycie bogatej rudy żelaznej przez Worona, może okazać się więcej.</u>
<u xml:id="u-66.9" who="#CzesławDębicki">Wyścig przemysłu chemicznego i technicznego idzie w zawrotnym tempie naprzód. Przed kilkunastu laty nikt nie marzył o zastąpieniu saletry chilijskiej przez azot wiązany z powietrza. Guma syntetyczna zaczyna wypierać surowiec afrykański, a w dziale namiastek włókna trafiamy niemal w dziedzinę bajki: jedwab z drewna lub ze słomy, wełna z mleka, nitka ze szkła — oto są cuda tych nowych namiastek. A nasz podstawowy surowiec włóknisty, len i konopie, które mogą być na naszych ziemiach w dowolnej ilości produkowane, dzięki ostatnim postępom chemii i techniki upodobnione do bawełny drogą kolonizacji, mogą być przędzone bez żadnych przeróbek na maszynach bawełnianych, W ten sposób dzięki postępowi chemii i techniki nasz polski Manchester — Łódź może się łatwo dostosować do, przerobu surowca krajowego. Sprawa technicznie jest zupełnie w tej dziedzinie zbadana i w skali fabrycznej rozwiązana. Należy tylko konsekwentnie dążyć do jej realizacji, a efekt gospodarczy będzie tu bardzo szybki. Na podstawie ścisłych obliczeń śmiem twierdzić, że tylko przy częściowym zastąpieniu bawełny kotoniną z włókna krajowego możemy osiągnąć kilkadziesiąt milionów oszczędności w wydawaniu pieniędzy na obce surowce włókiennicze.</u>
<u xml:id="u-66.10" who="#CzesławDębicki">Chciałbym jeszcze na marginesie budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu dotknąć sprawy, która właściwie dotyka trzech resortów, bo i Ministerstwa Skarbu w dziale monopoli i Ministerstwa Rolnictwa w dziale samej produkcji. Chodzi mi o odpowiedni rozwój gorzelnictwa i zwiększenie zużycia spirytusu na cele napędowe. Wyda je mi się rzeczą nienormalną, że poczynania nasze w tej dziedzinie idą zbyt powolnym krokiem. Mamy pod dostatkiem gorzelni, mamy możność produkowania znacznie większej ilości ziemniaków, niż to czynimy w tej chwili. Jednak zdolność produkcyjna w tej dziedzinie jest ograniczona możliwościami konsumcyjnymi. W czasie debaty nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu w Komisji Budżetowej p. Minister sygnalizował nam pewne obawy wyczerpywania się eksploatacji nafty i ropy naftowej. Wydaje mi, się, że w tym momencie,...</u>
<u xml:id="u-66.11" who="#komentarz">(Zapala się czerwone światło na znak upływu czasu mówcy.)</u>
<u xml:id="u-66.12" who="#CzesławDębicki">...gdy czerwone światło w tej dziedzinie zapala się,...</u>
<u xml:id="u-66.13" who="#CzesławDębicki">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-66.14" who="#CzesławDębicki">...musimy od razu zwrócić uwagę i prosić Pana Ministra, by zechciał swą opieką ten przemysł otoczyć i zwrócić uwagę na rozwój tej dziedziny, dlatego że możliwości są duże, a potrzeba gospodarcza zdaj e się całkiem dojrzałą.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Michałowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#StanisławMichałowski">Wysoka Izbo! Pragnę poruszyć kilka problemów rzemieślniczych i z żalem muszę stwierdzić, że p. referent w swoim drukowanym sprawozdaniu tak mało uwagi poświęcił temu zagadnieniu, tym bardziej, że i p. referent, jak i p. Minister w swych przemówieniach przyznają przecież rzemiosłu w naszych warunkach dużą rolę w życiu gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#StanisławMichałowski">Jeżeli podejdziemy do zagadnienia rzemiosła od strony rynku pracy, to stwierdzamy, że rzemiosło zatrudnia znacznie więcej rąk pracy, niż wielki przemysł, a zatem rzemiosło hierarchicznie biorąc byłoby drugą po rolnictwie dziedziną życia gospodarczego. Niestety, fakt ten nie jest miarą zainteresowania i opieki, jakiej rzemiosło dozna je ze strony czynników rządowych.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#StanisławMichałowski">Mało doceniamy rolę rzemiosła, jaką ono mogłoby odegrać w stosunku do rynku pracy, w stosunku do zwiększenia stanu zatrudnienia i zmniejszenia liczby bezrobotnych. Jeżeli chodzi o to zagadnienie, to za bardzo zapatrzeni jesteśmy w wielki przemysł i kosztowne roboty publiczne jako drogi, którymi miałyby odpłynąć tysiączne rzesze bezrobotnych. A przecież jest już dzisiaj pewnikiem, że nawet przy wzroście produkcji wielko-przemysłowej do norm z roku 1928, wobec postępu mechanizacji i usprawnienia produkcji wielki przemysł nie zatrudni tej samej liczby rąk pracy, jaką zatrudniał w latach 1928–1929, nie mówiąc o przyroście naturalnym, który p. referent obliczył na 3 miliony osób. Drobne warsztaty rzemieślnicze mogłyby bardzo korzystnie oddziałać na rynek pracy pod warunkiem, oczywiście, że usunie się wszystko to, co tamuje rozwój samodzielnych warsztatów rzemieślniczych, że zabezpieczy się rzemiosło przed konkurencją skartelizowanych zakładów wielko-przemysłowych z jednej strony, a z drugiej strony przed nieuczciwą konkurencją nielegalnych przedsiębiorców, t. zw. fuszerów, oraz przed konkurencją przemysłu domowego i chałupniczego, że przede wszystkim stworzy się sprzyjające warunki dla powstawania nowych samodzielnych warsztatów rzemieślniczych. Jeślibyśmy w tym kierunku przeprowadzili planową i systematyczną akcję, to przekonany jestem, że osiągnęlibyśmy poważne i szybkie sukcesy na odcinku bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#StanisławMichałowski">P. referent oblicza liczbę warsztatów rzemieślniczych na 400.000. Jeżeli tylko każdemu drugiemu warsztatowi pracy umożliwimy zatrudnienie jednego chociażby pracownika dodatkowego, to już osiągniemy wzrost zatrudnienia o 200.000 osób i bardzo poważnie odciążymy rynek pracy.</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#StanisławMichałowski">P. Minister w dzisiejszym swym przemówieniu mówił o dynamizmie gospodarczym. Pragnę stwierdzić, że istnieje cały szereg momentów natury biurokratyczne j, które niestety ten dynamizm gospodarczy hamują. Jeżeli dzisiaj wyuczony rzemieślnik chce się usamodzielnić, to musi przede wszystkim pokonać właśnie duże trudności natury biurokratycznej.</u>
<u xml:id="u-68.5" who="#StanisławMichałowski">Napewno nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jakim różnym formalnościom trzeba zadość uczynić otwierając samodzielny warsztat rzemieślniczy. Naliczyłem sobie takich formalności 8 — różnych takich czynności biurokratycznych i nie jestem pewien, czy uchwyciłem wszystkie. A więc przede wszystkim taki drobny samodzielny rzemieślnik musi oczywiście zgłosić swój warsztat u władzy przemysłowej i wykazać swój dowód uzdolnienia. Po drugie, musi się zgłosić w urzędzie skarbowym i wykupić świadectwo przemysłowe. Po trzecie, musi się zwrócić do władzy budowlanej dla zatwierdzenia urządzenia warsztatu. Również musi się zgłosić do władzy sanitarnej celem zbadania jego warsztatu z punktu widzenia sanitarnego. Wreszcie musi zgłosić także swoich pracowników do ubezpieczalni społecznej. Dalej, musi zgłosić inspektorowi pracy odpowiedzialnego kierownika zakładu pracy, dalej, musi zgłosić inspektorowi pracy wykaz zatrudnionych pracowników młodocianych, w końcu musi zgłosić warsztat do ubezpieczenia od wypadków. Niektóre formularze zgłoszeniowe są bardzo skomplikowane i przeciętny rzemieślnik bez pomocy wytrawnego biuralisty z pewnością nie jest w stanie ich wypełnić. Nie dziwmy się, że w takich warunkach mnożą się nielegalne warsztaty pracy, nie wymagające żadnych zgłoszeń, nie płacące podatków ani świadczeń socjalnych, które podrywają egzystencję legalnych warsztatów pracy.</u>
<u xml:id="u-68.6" who="#StanisławMichałowski">Innym palącym zagadnieniem jest sprawa taniego kredytu dla rzemiosła, co właśnie w swym przemówieniu podniósł p. Minister. Rzemiosło odczuwa silny brak i środków obrotowych i kapitałów na inwestycje warsztatowe. W dużej mierze — przynajmniej na Pomorzu — ta ciężka sytuacja finansowa została spowodowana akcją oddłużeniową w rolnictwie i rzemiosło pomorskie oblicza, że przez tę akcję zostało zamrożonych około pół miliona złotych kapitałów obrotowych drobnych warsztatów rzemieślniczych.</u>
<u xml:id="u-68.7" who="#StanisławMichałowski">Dużo rozgoryczenia i zła wywołują różne niewłaściwości przy przetargach i dostawach państwowych. Przede wszystkim należy tutaj unikać scentralizowania dostaw rzemieślniczych dla całego Państwa w jednym punkcie, np. w Warszawie. Dostawy powinny być wydawane kontyngentami dla poszczególnych województw.</u>
<u xml:id="u-68.8" who="#StanisławMichałowski">Innym postulatem, który również wysuwa rolnictwo — ale z lepszym skutkiem — jest unikanie zbędnego pośrednictwa i wydawanie robót bezpośrednio fachowym rzemieślnikom. Pośrednicy ci, to zwykle różne uprzywilejowane osoby, które później przy przekazywaniu pracy fachowym rzemieślnikom dążą do daleko idącej obniżki ceny, co niekorzystnie wpływa na jakość i wykonanie pracy.</u>
<u xml:id="u-68.9" who="#StanisławMichałowski">Przy wydawaniu dostaw państwowych powinno się brać pod uwagę przede wszystkim okoliczność, czy przedsiębiorca da je gwarancję rzetelnego wywiązywania się z dostaw, przy czym należało by brać również zobowiązanie, że w stosunku do zatrudnianych robotników przedsiębiorca będzie należycie wypełniał wszelkie przepisy, wynikające z ustawodawstwa pracy i ustawodawstwa socjalnego. Zdarzają się bowiem wypadki, że przedsiębiorca licytuje się przy przetargu, przekraczając nawet granicę kosztów własnych, a później dąży do wyrównania strat przez obcinanie płac robotniczych, niepłacenie robocizny i świadczeń socjalnych.</u>
<u xml:id="u-68.10" who="#StanisławMichałowski">Przykrą niespodzianką dla rzemiosła było rozporządzenie p. Ministra Przemysłu i Handlu z dnia 27 listopada 1937 r. o przemyśle ludowym, domowym i chałupniczym. Nie wiadomo, jakie w praktyce rozporządzenie to wywoła skutki, w każdym razie należy stwierdzić, że p. Minister poszedł po linii wręcz odwrotnej, niż żądania i postulaty organizacyj rzemieślniczych. W sprawie tej zresztą wniosłem interpelację i nie będę przytaczał momentów przytoczonych w tej interpelacji, pragnę jedynie zaznaczyć, że doskonale rozumiem znaczenie zagadnienia uprzemysłowienia wsi, jakkolwiek nie wiadomo, czy w tej chwili nie należało by przede wszystkim położyć nacisku na zwiększenie dochodowości rolnika przez zwiększenie wydajności produkcji rolnej, przez rozbudowywanie rolniczych warsztatów pracy; w żadnym razie nie mogę się zgodzić na rozbudowywanie drobnego przemysłu na wsi drogą stwarzania przywilejów prawnych, nie mogę się zgodzić na to, by trudniący się rzemiosłem mieszkaniec wsi miał być inaczej traktowany przez prawo niż mieszkaniec miasta. Obawiam się, że rzemiosło straci na zamówieniach ze wsi, co znowu zmniejszy siłę konsumcyjną ludności miast i w konsekwencji niekorzystnie wpłynie na sytuację gospodarczą wsi; zamiast procesów urbanizacyjnych powstaną procesy dezurbanizacyjne. Stale mówimy o konieczności odpływu ludności ze wsi do miast, obecnie może być odwrotnie, bo duża część rzemieślników, widząc lepsze warunki produkcyjne na wsi, przeniesie się na wieś, a co najmniej do miejscowości] podmiejskich.</u>
<u xml:id="u-68.11" who="#StanisławMichałowski">P. referent budżetu słusznie zaznaczył, że rzemiosło narzeka, iż Rząd nie wypracował dotąd jeszcze programu dla rzemiosła; fakt ten trzeba silniej, moim zdaniem, i głośniej podkreślić, trzeba stwierdzić, że od czasu ostatniej nieszczęsnej nowelizacji prawa przemysłowego sprzed paru laty, nowelizacji dziwnej i niezrozumiałej, która wprowadziła doi życia organizacyjnego chaos ii zamieszanie, nie uczyniono ani kroku naprzód, by zagadnienia organizacyjne rzemiosła uporządkować. Trzeba głośno powiedzieć, że jest rzeczą niesłychaną, by istniała bezplanowość i bezprogramowość w drugiej po rolnictwie dziedzinie życia gospodarczego. Apeluję do Pana Ministra, by zechciał jak najrychlej z tym stanem rzeczy skończyć, by przystąpił jak najrychlej do zapowiedzianej w swoim przemówieniu nowelizacji prawa przemysłowego, do przeprowadzenia zmian form organizacyjnych i zakresu działania cechów i samorządu rzemieślniczego, by jak najrychlej wystąpił z jasnym i wyraźnym programem w sprawach rzemiosła. Usunięcie istniejącego na tym odcinku bezwładu i chaosu może bardzo dodatnio wpłynąć na sytuację gospodarczą kraju, a w szczególności na rynek pracy, na zmniejszenie liczby bezrobotnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Gdula.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#TadeuszGdula">Wysoka Izbo! Program gospodarczy Rządu ma coraz wyraźniejsze punkty oparcia na drodze ku planowości gospodarki narodowej, by nie marniał człowiek, kapitał i surowiec. Wyrazem tego kierunku — to Centralny Okręg Przemysłowy.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#TadeuszGdula">Zagadnienie szybkiego wzrostu ludności prze z nieubłaganą koniecznością ku rozstrzygnięciu problemu, jakim jest sprawa bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#TadeuszGdula">„Od długiego szeregu lat w Polsce przyrost środków egzystencji nie nadąża za wzrostem potrzeb, wywołanych przyrostem ludności” — stwierdza generalny referent p. Sowiński. „Na skutek tego maleje dochód społeczny, wzrasta pauperyzacja a wraz z nią ludność fizycznie karleje, a Państwo gospodarczo słabnie”.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#TadeuszGdula">Cyfra bezrobocia oficjalnego i utajonego na skutek skomplikowanej procedury rejestracji i wyeliminowania młodych sięga ponad pół miliona, a bez mała do. wysokości trzeciej części ludności zawodowo nieczynnej.</u>
<u xml:id="u-70.4" who="#TadeuszGdula">Przed nami — zagadnienie przemiany struktury gospodarczo-społecznej. Rozstrzygnięcie i rozwiązanie tego zagadnienia da nam możliwości stworzenia warsztatów pracy, aby nie było w Polsce bezrobotnych. Warunki geopolityczne zmuszają nas do planowego zogniskowania wszystkich wysiłków gospodarczych, aby wytworzyć jeden wielki warsztat pracy, który będzie pracował planowo i celowo na wszystkich odcinkach życia gospodarczego dla wzmożenia potencjału obronnego i gospodarczego Państwa.</u>
<u xml:id="u-70.5" who="#TadeuszGdula">Wielkie zasoby materialne, miliony rąk do pracy, ogromne potrzeby Państwa — to ważkie elementy gospodarczej rzeczywistości polskiej. Musi znaleźć się jednak ten motor, jakim są środki finansowe, aby ruszyć bezwładnie leżący ogrom sił bezrobotnych, należy pomyśleć nad pomnożeniem możliwości finansowych, ponieważ istniejące są nie wystarczające. Ten wielki krzyk o pracę, ten bezmiar nędzy zmusi nas, by spoglądać rzeczywistości w oczy i powziąć decyzje finansowe, aby nadążyć w postępie materialnym i kulturalnym naszym sąsiadem.</u>
<u xml:id="u-70.6" who="#TadeuszGdula">Centralnym elementem życia gospodarczego musi być pracownik, jego mięśnie i mózg — zasadniczy i główny składnik produkcji i wymiany.</u>
<u xml:id="u-70.7" who="#TadeuszGdula">Jakżeż daleko są od ideału praktycznego warunki życiowe świata pracy. Mimo wzrostu zarobków, a z nimi wydajności pracy, stopa życiowa pracowników znajduje się dalej na upokarzającym poziomie. Podniesienie zdolności konsumcyjnych mas pracujących na drodze wzrostu płac i zarobków da w efekcie dalsze ożywienie gospodarcze i spadek bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-70.8" who="#TadeuszGdula">Obok emigracji, handlu zagranicznego, intensyfikacji gospodarstw rolnych — planowe uprzemysłowienie kraju da wzmożenie zatrudnienia i powolną likwidację bezrobocia na terenie wsi i miast.</u>
<u xml:id="u-70.9" who="#TadeuszGdula">Sprawozdanie referenta budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu stwierdza, że wskaźnik produkcji uległ zahamowaniu w drugiej połowie 1937 r., a w stosunku do innych państw Europy, poza Niemcami, spadł najsilniej, że produkcja nasza jest bardzo niska. Niektóre tylko przemysły, jak żelazny, chemiczny i papierniczy przekroczyły produkcję 1928 r., inne nie dochodzą do wskaźnika z roku 1928.</u>
<u xml:id="u-70.10" who="#TadeuszGdula">Najbardziej niepokojącym jest ten ustęp ze sprawozdania, który stwierdza spadek produkcji węgla i nafty w stosunku do skali europejskiej.</u>
<u xml:id="u-70.11" who="#TadeuszGdula">Najważniejszym jest ustęp sprawozdania referenta, który stwierdza: „Jeśli się weźmie dwa główne artykuły przemysłu górniczego: węgiel i naftę, to okaże się, że znaczenie produkcji polskiej zmniejsza się stale. Polska produkcja węgla spadła w Europie najsilniej. W 1929 r. byliśmy piątym z rzędu producentem i wydobywaliśmy 8,4% produkcji europejskiej, w r. 1936 już tylko siódmym z rzędu producentem i wydobywaliśmy — 6,2%. Tak konsumcja wewnętrzna, jak i eksport cofnęły się znacznie. Układ z Anglią również obniżył ilość wywożonego węgla i to w okresie, w którym już ogólnie zaznaczył się wzrost eksportu. Podkreślić należy, że w okresie wysokich cen węgla zaznaczył się stały spadek zbytu, a wzrósł on ostatnio w okresie znaczniejszych obniżek”.</u>
<u xml:id="u-70.12" who="#TadeuszGdula">Parę chwil poświęcę sprawie węgla, a specjalnie jego eksportowi. Jeżeli popatrzymy na wskaźniki i na ilość wywożonego węgla, to w r. 1935 wypada bardzo mało — 9 milionów, w r. 1936 – 9.300.000, a w r. 1937 już mamy 11.400.000 ton, a więc eksport podskoczył o 28%. Słusznie p. Minister Roman stwierdził w wywiadzie z redakcją „Polski Zbrojnej”, że w porozumieniu węglowym z Anglią osiągnęliśmy korzystniejsze warunki, ponieważ uzyskaliśmy znaczniejszą swobodę układania swych wysyłek eksportowych, co da je nam możliwości racjonalnego ułożenia programu swego eksportu. Poza tym strona polska osiągnęła możliwość powiększenia ilościowego swoich wysyłek eksportowych, gdyż stosunek eksportowy w r. 1937 jest dla strony polskiej korzystniejszy, niż stosunek ten sprzed lat trzech. Jeżeli popatrzymy na wielkie wysiłki przemysłu węglowego i jego walkę o zbyt na terenach zagranicznych, to musimy przyznać, że ten wysiłek jest zwycięski na każdym polu. Z wielkimi potęgami gospodarczymi, jak Anglia i Niemcy, ten wielki bój o eksport węgla, tak ważny i doniosły dla nas element życia gospodarczego, finansowego, zwycięsko wszędzie wygrywaliśmy. Jednakże pewne rzeczy niepokoją opinię. Kiedy się zastanawiamy nad organizacją eksportu, nad wielkimi ofiarami płaconymi przez społeczeństwo na rzecz eksportu w postaci wysokich cen węgla wewnątrz kraju, musimy się zastanowić nad organizacją sprzedaży węgla eksportowego. Przyznaję się, że tajniki tej organizacji sprzedaży za granicą pozostały nadal tajnikami nieznanymi szerokiej opinii, która nie może zrozumieć, dlaczego ceny za węgiel za granicę eksportowany jednak do dnia dzisiejszego tak niską stawkę osiągają. Przypuszczać należy, że zarobki koncernów są odpowiednio wysokie. Prawda, że pokrywają one straty przemysłu węglowego za dawne lata, mimo to jednakże zmuszeni jesteśmy oddawać węgiel po cenie dość niskiej przy ciężkiej pracy polskiego górnika. Zdaje mi się, że tutaj jest wiele do zrobienia, o ile chodzi o tę stronę handlu, o jej organizację, centralizację dyspozycji co do eksportu, że tu się da wiele zrobić i przypuszczam, że p. Minister jednak co do tej sprawy, tak ważnego dla nas elementu naszej gospodarki, jakim jest węgiel eksportowany, poweźmie odpowiednią decyzję.</u>
<u xml:id="u-70.13" who="#TadeuszGdula">Muszę zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz: podczas obrad sejmowych w ubiegłym roku zastanawialiśmy się również nad organizacją wewnętrznej sprzedaży węgla, mianowicie nad strukturą handlową węgla wewnątrz kraju. I w szeregu przemówień przebijała ta nuta, że strona handlowa, organizacja sprzedaży węgla wewnątrz kraju pozostawia bardzo wiele do życzenia, że koncerny sprzedaży, domy komisowe, te wszystkie organizacje sprzedaży tylko podrażają w wysokim stopniu węgiel. I nic dziwnego, że obciążenie węgla sprzedawanego wewnątrz kraju kosztami na rzecz Polskiej Konwencji Węglowej i koncernów, jak stwierdziliśmy podówczas, wynosi około 6,4 miliona zł. Cyfra to zbyt wysoka, ażeby mogła ona przejść w opinii publicznej bez echa. Mam przekonanie, że i w tym kierunku reorganizacja administracji, strony handlowej i usprawnienie jednak jest koniecznością, bo nie możemy z tym się pogodzić, aby cena węgla wewnątrz kraju sprzedawanego była tak wysoka.</u>
<u xml:id="u-70.14" who="#TadeuszGdula">Następnie pragnę kilka słów jeszcze poświęcić Zagłębiu Krakowskiemu, które w tym wyścigu i zwycięskiej walce eksportowanego węgla nie bierze udziału z tej racji, że węgiel ten kalorycznie jest niższy, że koszta jego wydobycia są większe. Ale muszę zaznaczyć, że zasoby tego węgla mogą wystarczyć według obliczeń geologów na 600 lat, kiedy w Zagłębiu Dąbrowskim i Śląskim zasoby węgla mogą zaledwie wystarczyć mniej więcej na 120 do 150 lat. Zasadnicze to zagadnienie i jemu poświęcić trzeba więcej uwagi. Czyż górnik i tamtejszy warsztat pracy jest winien, że ma gorszy węgiel? Czyż na terenie Zagłębia Krakowskiego czy Dąbrowskiego górnicy mają być bez pracy bez jakiejkolwiek nadziei, że w przyszłości w Zagłębiu Krakowskim znajdzie zatrudnienie 5.000, a w Zagłębiu Dąbrowskim 10.000 ludzi. Jednak czynniki decydujące winny się zastanowić nad tą sytuacją i nad możliwościami zużycia tego węgla, zwłaszcza na kolejach. Jeżeli ten węgiel może nie nadaje się do pociągów osobowych, do nowoczesnych parowozów, to z pewnością nadaje się do parowozów i pociągów towarowych. I nad tym zagadnieniem należy się zastanowić. Zwłaszcza rola Ministerstwa Komunikacji i jego stosunek do tego zagadnienia musi ulec zmianie, albowiem nie można patrzeć tak spokojnie na nędzę i beznadziejność położenia ludności górniczej tak Zagłębia Krakowskiego, jakoteż Dąbrowskiego.</u>
<u xml:id="u-70.15" who="#TadeuszGdula">Nie mogę nie poświęcić tutaj również kilku słów przemysłowi hutniczemu, a przede wszystkim przemysłowi cynkowemu, W dziale hutnictwa cynkowego spadliśmy z miejsca trzeciego na piąte w produkcji światowej. Do r. 1930 produkcja cynku wynosiła 12,39% całej produkcji światowej, a po r. 1935 spadła do 6,36% tej produkcji. W produkcji ołowiu znajdujemy się na jednym z ostatnich miejsc w skali światowej produkcji. A przecież mamy potężne zasoby surowców, rud cynku i ołowiu, które zalegają w bogatej formacji triasowej na Wyżynie Polskiej. Polska posiada 17 urządzonych kopalń ołowiu, niestety z tych kopalń są czynne 2, a właściwie 1 „Orzeł Biały” na Górnym Śląsku. Przemysł cynkowy i ołowiany w fazie dobrej koniunktury tłumaczył się, że nie opłaca mu się eksploatacja rudy nisko procentowej. Eksploatacja ta zależy od urządzenia i cen surowca. Należy stwierdzić, że w ciągu szeregu lat skartelizowany przemysł cynkowy i ołowiany nic nie robił, żeby urządzić kopalnie, a pobierał najwyższe ceny za cynk i ołów. Przemysł ten sprowadzał surowiec przeważnie z zagranicy, a w części tylko z własnych kopalń, obciążając bilans płatniczy, handlowy i dochody Skarbu Państwa. Krzyk strajkujących robotników w hucie cynkowej w Wełnowcu, rozpacz pracowników i bezrobotnych w Bolesławiu, tęsknota robotników na terenie powiatu chrzanowskiego do otwarcia kopalni, do uruchomienia kopalni „Matylda” w Chrzanowie zwróciły baczną uwagę opinii na te zjawiska, o których przed chwilą mówiłem.</u>
<u xml:id="u-70.16" who="#TadeuszGdula">Nie możemy opierać ustawicznie naszego rynku cynkowego na dostawach rudy z zagranicy, ponieważ Niemcy budują olbrzymie huty cynkowe, które gdy tylko zostaną ukończone, będą konsumowały własne zasoby rudy cynku i wtedy nie będziemy mogli rudy sprowadzać.</u>
<u xml:id="u-70.17" who="#TadeuszGdula">Mówi się, że nasza ruda cynkowa jest nisko procentowa; dobrze, ale nie może być dla nas rzeczą obojętną, dlaczego przemysł cynkowy nie postara się, aby z tej nisko procentowej rudy drogą mechanicznych urządzeń i technicznych ulepszeń wydobywać cynk, a tak samo i ołów. Musimy sobie powiedzieć, że zagadnienie bezrobocia na terenie Bolesławia i Chrzanowa musi być jednak głęboką troską Rządu, że trzeba zagadnienie to postawić w dwóch płaszczyznach: albo otworzyć tamtejsze kopalnie, a jeżeli są nierentowne, należy się zastanowić, co z tymi ludźmi zrobić. Jest inżynier Żukowski, który ma własne olbrzymie pokłady dolomitu, wapienia, na terenach Olkuskich, które sięgają do powiatu chrzanowskiego. Daremnie kołacze — aczkolwiek sam jest silny finansowo — do Banku Gospodarstwa Krajowego czy Funduszu Pracy, daremnie zabiega o kredyty na otwarcie warsztatu pracy, który by zatrudnił kilkuset bezrobotnych. I to zagadnienie, sądzę, powinno być również troską i Wysokiego Rządu.</u>
<u xml:id="u-70.18" who="#TadeuszGdula">Jeżeli chodzi o pracowników bolesławskich, to należy o ich bycie pomyśleć i rozstrzygnąć to zagadnienie, które nie przestaje opinii publicznej w wysokim stopniu interesować. Opinia publiczna słusznie domaga się zatrudnienia dla tego bardzo nieszczęśliwego ośrodka bezrobocia, jakim są okolice bolesławskie. Również i na terenie powiatu chrzanowskiego, a zwłaszcza miasta Chrzanowa znajduje się nowocześnie urządzona kopalnia cynku, ołowiu i srebra, poraź drugi zalana w roku 1929, zatrudniająca ponad 800 do 1000 ludzi w dobrej koniunkturze. Urządzona jest ta kopalnia w nowoczesny sposób, przed zalaniem jeszcze wyczyszczono spód kopalni, zalano na dolę wszystkie najnowsze urządzenia wewnętrzne pozostawiono urządzenia na samym wierzchu, jak i elektrownię. Wszystkie urządzenia są nowoczesne. Wystarczy mały kapitał, aby odwodnienie kopalni przeprowadzić w czasie 3–4 miesięcy. Robotnicy ofiarują dwa dni tygodniowa na kapitał, który ma ruszyć te kopalnie. Chcą przysłużyć się w ten sposób podwyższeniu produkcji, tak ważnej z punktu widzenia obronności Państwa.</u>
<u xml:id="u-70.19" who="#TadeuszGdula">Apeluję do Pana Ministra, aby był łaskaw zadecydować zbadanie możliwości uruchomienia na terenie miasta Chrzanowa kopalni „Matylda”, która w swoim czasie jednak dawała bardzo poważne ilości rudy cynkowej i ołowianej.</u>
<u xml:id="u-70.20" who="#TadeuszGdula">Brak czasu nie pozwala mi zastanowić się trochę szerzej nad ustosunkowaniem się przemysłu do obronności Państwa i nad postulatami, które winniśmy pod adresem przemysłu postawić.</u>
<u xml:id="u-70.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Goetz-Okocimski.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#AntoniGoetzOkocimski">Wysoki Sejmie! Chcę poruszyć zagadnienie stosunku przemysłu prywatnego do Centralnego Okręgu Przemysłowego, mogę to jednak uczynić tylko w ogromnych skrótach z powodu małego kontyngentu czasu przemówień.</u>
<u xml:id="u-72.1" who="#AntoniGoetzOkocimski">Przy tworzeniu Okręgu Centralnego musi zaistnieć podział pracy przy równoczesnej współpracy między Państwem a inicjatywą prywatną.</u>
<u xml:id="u-72.2" who="#AntoniGoetzOkocimski">Domeną działania Państwa stać się winno wybudowanie kluczowych, fundamentalnych inwestycyj na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego, które staną się trwałymi podwalinami przyszłego rozwoju przemysłowego, oraz rozbudowa placówek o przeważającym charakterze pozagospodarczym, związanych bezpośrednio z obronnością Państwa. Jednym słowem rola Państwa jako budowniczego Centralnego Okręgu Przemysłowego ograniczyć się winna do stworzenia zasadniczej konstrukcji nowego rejonu gospodarczego, wypełnienie zaś tego szkieletu żywą materią stać się winno i musi udziałem jak najszerszej przedsiębiorczości osób, zrzeszeń, polskiej inicjatywy prywatnej.</u>
<u xml:id="u-72.3" who="#AntoniGoetzOkocimski">Inicjatywa prywatna jest u nas, jak to zresztą powszechnie wiadomo, znacznie osłabiona i nie zdołała się jeszcze otrząsnąć z dotkliwych skutków długotrwałego przesilenia gospodarczego, do pogłębienia zaś i utrwalenia tego stanu rzeczy przyczyniła się w dużej mierze „nieprzemysłowa” polityka ostatnich dziesięcioleci.</u>
<u xml:id="u-72.4" who="#AntoniGoetzOkocimski">Skoro obecnie pragniemy pogrążoną w inercji i pasywizmie inicjatywę prywatną ożywić i przyciągnąć do pracy nad uprzemysłowieniem kraju i przebudową strukturalną naszego gospodarstwa narodowego, musimy przede wszystkim stworzyć podstawowe warunki dla rozwoju tej inicjatywy prywatnej.</u>
<u xml:id="u-72.5" who="#AntoniGoetzOkocimski">Już w roku 1928, to jest w roku, w którym weszło w życie rozporządzenie o daleko idących ulgach podatkowych dla przedsiębiorstw przemysłowych, należy szukać pierwszych celowych posunięć Państwa na polu przyciągnięcia inicjatywy prywatnej na tereny, wchodzące w skład Centralnego Okręgu Przemysłowego. Jednakże ustawa z roku 1928 pozostała jedynie tylko martwą literą — a inicjatywa prywatna nie kwapiła się do wykorzystywania przyznanych nią ulg; dzielnice zaś centralne pozostały i nadal białą kartą na polu przemysłowym.</u>
<u xml:id="u-72.6" who="#AntoniGoetzOkocimski">Nasuwa się pytanie, gdzie szukać należy przyczyn tego zastoju i abstynencji inicjatywy prywatnej od inwestycyj kapitałów swych na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego. Zdaniem moim przyczyny dadzą się w syntetycznym skrócie sprowadzić do stwierdzenia niewystarczalności przyznania samych ulg podatkowych dla realizacji tak doniosłego programu gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-72.7" who="#AntoniGoetzOkocimski">Jak nas uczy historia gospodarcza krajów zachodnio-europejskich, ulgi podatkowe wchodziły prawie stale w skład repertuaru środków polityczno-ekonomicznych, którymi państwa operowały przy realizacji programu uprzemysłowienia kraju, stanowiły one jednak, co należy z naciskiem podkreślić, jeden, lecz bynajmniej nie jedyny środek, prowadzący do tego celu.</u>
<u xml:id="u-72.8" who="#AntoniGoetzOkocimski">Gdyby zresztą samo przyznanie ulg podatkowych stanowiło dostateczny wabik dla inicjatywy prywatnej i zdołało zachęcić ją do inwestycyj, to byłoby to jedynie smutnym świadectwem dla naszej struktury podatkowej, fakt ten bowiem dowodziłby, iż śruba podatkowa jest jedynym hamulcem rozwoju naszego życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-72.9" who="#AntoniGoetzOkocimski">Odnośne rozporządzenie o ulgach podatkowych, nie złączone z równoczesnym zaspokojeniem potrzeb gospodarczych, z góry przesądzało niepowodzenie akcji inicjatywy prywatnej w kierunku rozbudowy Centralnego Okręgu Przemysłowego, bowiem: 1) nie przeprowadzono podstawowych inwestycyj w dziedzinie komunikacyjnej, energetycznej i surowcowej, 2) nie rozbudowano akcji kredytowej, a wreszcie 3) brak było stabilizacji stosunków gospodarczych i zaufania w trwałość i niewzruszalność przyznanych ulg podatkowych.</u>
<u xml:id="u-72.10" who="#AntoniGoetzOkocimski">Te postulaty gospodarcze nie są zrealizowane, a racjonalnym wprowadzeniem ich w życie uwarunkowany jest przyszły rozwój przemysłu i przedsiębiorczości prywatnej na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-72.11" who="#AntoniGoetzOkocimski">Na plan pierwszy wysuwa się palące zagadnienie organizacji kredytów na cele przemysłowe, które jest zawsze nieodłącznym towarzyszem wszelkiego programu uprzemysłowienia i podniesienia gospodarczego kraju, szczególnie jeśli ma się ono dokonać w pewnym krótszym, aniżeli normalnorozwojowym czasookresie.</u>
<u xml:id="u-72.12" who="#AntoniGoetzOkocimski">Wszędzie w innych krajach szeroko zakreślona akcja kredytowa postępuje równolegle do akcji przyznawania ulg podatkowych — u nas niestety obserwujemy zjawisko odwrotne: ulgom podatkowym towarzyszy bowiem zupełny niemal zanik kredytów na cele przedsiębiorczości prywatnej.</u>
<u xml:id="u-72.13" who="#AntoniGoetzOkocimski">Przemysł nie znajduje dla siebie miejsca przy obecnej strukturze naszego rynku kredytowego, który cechuje od kilku lat stałe i systematyczne przesuwanie się ośrodka ciężkości z instytucyj kredytowych prywatnych ku instytucjom publicznym. Obserwujemy stałe tendencje narastania wkładów w bankach państwowych, w Pocztowej Kasie Oszczędności i w komunalnych kasach oszczędności, a spadek wkładów w bankach prywatnych.</u>
<u xml:id="u-72.14" who="#AntoniGoetzOkocimski">Jak podaje sprawozdanie Związku Banków w Polsce za r. 1936, wkłady w bankach prywatnych wynosiły w r. 1930 przeszło miliard zł, w okresie zaś do r. 1936 spadły do kwoty pięciuset milionów, podczas gdy w tym samym okresie wzrost wkładów w instytucjach kredytowych publicznych wyraża się cyfrą blisko miliarda zł (1.300.000.000 zł w r. 1930, a 2.161.000.000 zł w r. 1936).</u>
<u xml:id="u-72.15" who="#AntoniGoetzOkocimski">Podobnie i w r. 1937 wedle przybliżonych szacunków ogólny przyrost wkładów w instytucjach kredytowych osiągnął przeszło 600 milionów zł, z czego na banki prywatne przypada zaledwie 90 miliomów zł.</u>
<u xml:id="u-72.16" who="#AntoniGoetzOkocimski">Obserwujemy więc coraz wyraźniej występującą tendencję omijania banków prywatnych na korzyść publicznych instytucyj przez ludzi lokujących swoje kapitały, w związku z czym banki prywatne, z natury rzeczy predestynowane na finansowanie przedsiębiorczości prywatnej, nie są w stanie rozwinąć na tym polu szerszej działalności.</u>
<u xml:id="u-72.17" who="#AntoniGoetzOkocimski">Najdotkliwszym skutkiem tego stanu rzeczy jest fakt, iż przemysł pozbawiony został niemal w zupełności możliwości zaspokajania swych potrzeb kredytowych. Problem ten nabiera ostrości w związku z rozbudową Centralnego Okręgu Przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-72.18" who="#AntoniGoetzOkocimski">Brak kredytów jest najpoważniejszym hamulcem inwestycyj, dokonywanych przez inicjatywę prywatną. Największą lukę w tej dziedzinie stanowi niewątpliwie obecnie, w dobie wzmożonego tempa procesów inwestycyjnych, brak kredytów długoterminowych, przeznaczonych na inwestycje w kapitale stałym. Dostatecznym wskaźnikiem jest fakt, iż obecnie mianem kredytu długoterminowego określa się już u nas kredyty ośmiomiesięczne. Przemysł zaś, nauczony smutnymi doświadczeniami lat 1928 do 1930, nie będzie po raz wtóry podejmował próby inwestycyj na podstawie kredytów krótkoterminowych.</u>
<u xml:id="u-72.19" who="#AntoniGoetzOkocimski">Toteż stworzenie odpowiedniej organizacji brakujących nam kredytów i to zarówno długoterminowych inwestycyjnych, jak i obrotowych dla celów przedsiębiorczości prywatnej, jest zasadniczą przesłanką ożywienia tej przedsiębiorczości i pobudzenia do pracy nad uprzemysłowieniem kraju.</u>
<u xml:id="u-72.20" who="#AntoniGoetzOkocimski">Nie zdołało zastąpić kredytów rozporządzenie z roku 1928 o daleko sięgających ulgach podatkowych, nie zdoła ich tym bardziej zastąpić projekt przynoszący węższe ulgi, z którym Rząd obecnie występuje i to dla znacznie skomprymowanego okręgu.</u>
<u xml:id="u-72.21" who="#AntoniGoetzOkocimski">Wspomniałem o kredycie jako nieodzownym współczynniku wszelkiej akcji uprzemysłowienia, należało by z kolei poświęcić nieco uwagi i drugiemu nie mniej doniosłemu zagadnieniu, jakim jest stabilizacja stosunków gospodarczych i stworzenie zaufania do stałości polityki Państwa, które jedynie może stworzyć atmosferę, sprzyjającą rozwojowi inicjatywy prywatnej. Najlepszym dowodem, jak doniosłą rolę odgrywa ten moment zaufania, jest między innymi fakt, iż dopiero wówczas, gdy Państwo przystąpiło do poważnych inwestycyj na terenie Okręgu Centralnego, ruszyła z miejsca za przykładem Państwa i inicjatywa prywatna. Niestety, zmiany i ograniczenia raz już przyznanych przywilejów, jakie przynosi ze sobą nowy projekt rozporządzenia o ulgach podatkowych, nie przyczynią się w żadnej mierze do utrwalenia i ugruntowania tego zaufania w społeczeństwie.</u>
<u xml:id="u-72.22" who="#AntoniGoetzOkocimski">Doraźnym celem, jaki miała spełnić rozbudowa Okręgu Centralnego z punktu widzenia gospodarczego, było podźwignięcie tych obszarów, które dotąd przedstawiały prawie zupełną pustkę przemysłową. Należało by się zatem spodziewać, iż budowa nowych placówek przemysłowych czy też podstawowych inwestycyj na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego opierać się będzie w miarę możności przede wszystkim o miejscowy półfabrykat względnie surowiec, o miejscowe siły robocze. Tą drogą bowiem mógłby się dostać do cyrkulacji gospodarczej tych obszarów ożywczy zastrzyk kapitałowy.</u>
<u xml:id="u-72.23" who="#AntoniGoetzOkocimski">Niestety, obserwujemy zjawisko wręcz paradoksalne: dotychczas mimo zaawansowanych już prac prawie żadne poważniejsze dostawy nie zostały powierzone miejscowemu przemysłowi. Nawet produkty o ściśle lokalnym rynku zbytu, jak na przykład cegła, a także półfabrykaty drzewne, sprowadza się wielkim nakładem kasztów, często z ominięciem miejscowych placówek gospodarczych, z Wielkopolski, a nawet z Górnego Śląska. Tego rodzaju polityka winna zostać możliwie rychło przestawiona na odmienne! tory przy uwzględnieniu potrzeb i możliwości produkcyjnych istniejącego już przemysłu na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-72.24" who="#AntoniGoetzOkocimski">Plan rozbudowy Centralnego Okręgu, poza tym doraźnym celem, stanowi pomost do programu znacznie szerszego, do programu podniesienia całego naszego gospodarstwa narodowego. Dlatego też nie można Okręgu Centralnego traktować w oderwaniu od pozostałych dzielnic Polski.</u>
<u xml:id="u-72.25" who="#AntoniGoetzOkocimski">I tak: 1) Okręg Centralny nie powinien i nie może bez szkody dla całokształtu gospodarstwa polskiego stać się uprzywilejowanym konkurentem dla innych dzielnic; 2) troską o podniesienie gospodarcze winny zostać objęte także obszary, pozostające poza strefą ulg i przywilejów podatkowych, poza sferą bezpośrednich wysiłków inwestycyjnych Państwa, a w szczególności zaniedbane gospodarczo obszary naszych południowych i wschodnich pograniczy.</u>
<u xml:id="u-72.26" who="#AntoniGoetzOkocimski">Jeżeli chcemy uzdrowić wadliwą strukturę naszego gospodarstwa, jeżeli chcemy usunąć istniejące dysproporcje gospodarcze, to nie wolno nam dopuszczać do powstania nowych anomalii, nie wolno nam przechodzić do porządku dziennego nad problemem podźwignięcia i uprzemysłowienia olbrzymich połaci naszego kraju, leżących obecnie odłogiem. Kwestia intensywnego zagospodarowania pograniczy jest zresztą nawet dla obronności kraju niemal tak ważna, jak uprzemysłowienie dzielnic centralnych. W naszym układzie stosunków wschodnie i południowe pogranicza są bezwątpienia punktami minoris resistentiae. Do rozwiązania tych problemów oczywiście musimy zastosować zupełnie odmienny program polityki gospodarczej w uwzględnieniu odmiennej struktury i położenia geograficznego naszych pograniczy. Program podniesienia gospodarczego pograniczy nie tylko u nas, ale i w innych państwach wysuwa się obecnie na czoło najaktualniejszych zagadnień, świadczy o tym program specjalnej „Grenzlandpolitik”, sformułowany ostatnio w Niemczech, przy czym metodą realizacji tego programu stać się ma podniesienie średniej i drobnej wytwórczości przemysłowej.</u>
<u xml:id="u-72.27" who="#AntoniGoetzOkocimski">Jestem zdania, że budowanie większych skupisk i ośrodków przemysłowych poza zamierzonym Centralnym Okręgiem jest niecelowym systemem i niewłaściwą metodą uprzemysłowienia kraju, gdyż wszędzie na zachodzie Europy istnieje decentralizacja zbiorowisk fabrycznych i lokowanie ośrodków przemysłowych w możliwie nienasyconych zbiorowiskiem osiedli i osad ludzkich ośrodkach.</u>
<u xml:id="u-72.28" who="#AntoniGoetzOkocimski">Rozumiem, że na pograniczach czy to południowych, czy też wschodnich nie mogą powstawać choćby ze względów strategicznych placówki wielko-przemysłowe. Można jednak wiele zdziałać na polu podniesienia gospodarczego w dziedzinie drobnej i średniej wytwórczości w oparciu o akcję elektryfikacyjną, rozbudowę sieci komunikacyjnej i zmienioną politykę surowcową.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#WasylMudryj">Zarządzam 20-minutową przerwę.</u>
<u xml:id="u-73.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 20 min. 31 do godz. 21 min. 8.)</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#StanisławKielak">Wznawiam posiedź e ni e.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hyla.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Sprawa kartelowa dalej zaprząta uwagę szerokich rzesz społeczeństwa. Szkody dla życia gospodarczego zrobione przez kartele są znane. P. Minister Roman w roku ubiegłym określił dosadnie to zagadnienie. Powiedział między innymi: „Wszystkie kartele o charakterze monopolowym na rynku wewnętrznym, to jest dyktujące ceny na tym rynku, są szkodliwe i to nawet wówczas, gdy zdolność produkcyjna przemysłu przekracza zdolność konsumcyjną, bo zdolność konsumcyjna kraju jest wielkością zmienną, zależną od ceny, a zdolność produkcyjna jest również wielkością zmienną, zależną od ceny. Wolna cena obydwie te wielkości dostosowuje do siebie w sposób korzystny dla gospodarstwa krajowego i to w sposób lepszy, niż czyni to kartel czy reglamentacja rządowa”. Po rozwiązaniu kartelu tworzą się ciche zmowy, które dalej utrzymują wysokie ceny. O tym pisała „Gazeta Polska” w następujących słowach: „Bywają i ciche zmowy, trudne do uchwycenia, niezarejestrowane: zalecamy więc czujność, aby rozwiązanie kartelu nie stanowiło początku cichej zmowy.</u>
<u xml:id="u-75.1" who="#WincentyHyla">Przenosimy rzekomo dyskusję z płaszczyzny gospodarczej na płaszczyznę kryminalną. Z faktami istnienia cichych zmów i wszelkich innych nadużyć musimy się liczyć. Być może, że ekonomista nic już nie ma do powiedzenia, gdy wkracza prokurator, ale polityk gospodarczy musi liczyć się z praktyką, a więc niestety i z wypadkami, podpadającymi pod kompetencję prokuratora”. Słusznym jest, byśmy i na ten przejaw zwrócili uwagę i apelowali do Pana Ministra, by te ciche zmowy, szkodliwe dla życia gospodarczego, były usuwane wszelkimi dostępnymi środkami.</u>
<u xml:id="u-75.2" who="#WincentyHyla">Rozszerzenie prac nad zdrowym przemysłem jest potrzebne, rolnicy taką akcję popierają w rozumieniu potrzeby polskiego zdrowego przemysłu. Rolnicy chcą, by ich warsztaty były opłacalne, a czy to będzie drogą podniesienia cen za artykuły rolnicze, czy drogą obniżenia cen za wyroby przemysłowe, to nie odgrywa roli. Rozchodzi się o sprawę słuszną i dla rolnictwa ważną.</u>
<u xml:id="u-75.3" who="#WincentyHyla">Na Komisji Budżetowej uchwalona została rezolucja, wzywająca Rząd do obniżenia ceny cukru, szczególnie dla przetwórstwa owocowego. Sadownictwo, tak potrzebne z punktu widzenia gospodarczego jak i zdrowotnego, może mieć dalsze pięknie widoki rozwoju przy niższej cenie cukru dla przerobu owoców. Obniżenie ceny cukru nie przyniosło zmniejszenia wpływów Skarbu. Sądzę, że dalsza obniżka ceny cukru wzmoże konsumcję i obniżka opłaty akcyzowej zostanie pokryta nadwyżką wpływów dla Skarbu.</u>
<u xml:id="u-75.4" who="#WincentyHyla">Sprawa popierania przemysłu ludowego jest sprawą kapitalnej wagi. Zrobiliśmy już krok naprzód w tej ważnej sprawie, lecz potrzeby są olbrzymie. Kwoty na ten cel są nikłe. Wniosek, który postawiłem na Komisji Budżetowej o podwyższenie pozycji na ten cel o półtora miliona złotych, uważam za słuszny, Z budżetu czy innych źródeł środki na ten cel muszą się znaleźć, aby sprawę przemysłu ludowego posunąć naprzód. Przemysł ludowy, domowy musi mieć również opiekę prawną i skarbową, żeby nie był on tą drogą uniemożliwiony. Kładę szczególny nacisk na tę sprawę, słysząc przemówienia pp. posłów, którzy zwracali się do p. Ministra w sprawie wydanego już rozporządzenia o przemyśle ludowym, które to rozporządzę nie uważam za zupełnie słuszne. Wszelkie utyskiwania na postanowienia tego rozporządzenia uważam za nieuzasadnione z punktu widzenia szerokich rzesz ludności wiejskiej, która trudni się tym przemysłem ludowym, która mając znikomo małą ilość ziemi, musi żyć. Określenie więc, co to jest przemysł ludowy, jakie on powinien mieć cechy, oraz poparcie tego przemysłu jest rzeczą najzupełniej słuszną, uzasadnioną i dlatego uważam, że ze strony Ministerstwa Przemysłu i Handlu winny iść dalsze kroki w tym kierunku, aby ten przemysł ludowy otoczyć opieką, dostarczyć mu środków, by mógł się rozwijać i aby tę olbrzymią liczbę paru milionów rąk roboczych — Józef Poniatowski oblicza pracowników na wsi mogących być zatrudnionymi w przemyśle ludowym na olbrzymią cyfrę 8 milionów — wykorzystać przez popieranie przetwórstwa domowego, ludowego.</u>
<u xml:id="u-75.5" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! W roku ubiegłym głośno było o akcji „Wspólnoty Interesów”, dotyczącej sprzedaży węgla na stacjach, gdzie sprzedażą węgla trudni się bardzo mało osób, względnie na przystaniach rzecznych, dokąd ten węgiel nie docierał. Jedno z pism tak pisze w tej sprawie: „Faktem jest jednak, że przemysł węglowy na tym polu popełnił duże błędy. Nie dbał mianowicie o zdobycie konsumenta na wsi, nie rozwijał propagandy spożycia węgla, nie rozumiał konieczności obniżki cen dla wsi. Jak zaś wspaniałe rezultaty można na tym polu osiągnąć, tego dowodem chociażby udałe eksperymenty „Wspólnoty Interesów”, przedstawione ostatnio przez inż. Z. Roehra w sali Domu Oświatowego w Katowicach. Odczyt zorganizowany przez Związek Stowarzyszeń Kupieckich zgromadził licznych słuchaczy.</u>
<u xml:id="u-75.6" who="#WincentyHyla">Wywody inż. Roehra były ostrą, choć mimowolną zapewne krytyką dotychczasowych metod postępowania przemysłu węglowego. Referent oświadczył nawet, że organizując sprzedaż węgla „Wspólnota Interesów” stara się wyszukać ludzi, którzy dotychczas z węglem niewiele mieli wspólnego. Tak widocznie zrażeni są dotychczasowi sprzedawcy węgla do metod koncernów względnie tak odmienne są sposoby, jakimi obecnie „Wspólnota Interesów” usiłuje powiększyć zbyt swych produktów.</u>
<u xml:id="u-75.7" who="#WincentyHyla">Nastąpiły istotnie zmiany wręcz rewolucyjne. „Wspólnota Interesów” nie waha się sprzedawać węgiel po cenie niższej od wyznaczonej przez konwencję węglową. Tak np. w Dżurynie, w województwie tarnopolskim koło Buczacza, cena sprzedażna jednej tony wynosi 25 zł. Do kasy „Wspólnoty Interesów” wpływa z tego 13,66 zł. Dzięki takiej obniżce cen sprzedaż wzrasta szybko. Codziennie przyjeżdża na stację w Dżurynie około 140 furmanek chłopskich. W tej okolicy sprzedaż węgla wynosiła dotychczas około 1.000 ton rocznie. Inż. Roehr ma nadzieję, że dzięki wydatnej zniżce cen oraz zastosowaniu nowych metod sprzedaż wzrośnie do 3–4.000 ton. Tak więc „Wspólnota Interesów” nie odbiera, na co referent kładł nacisk, klientów dotychczasowym hurtownikom węglowym, lecz zdobywa nowych konsumentów”. „Z doświadczeń „Wspólnoty Interesów” wyciąga inż. Roehr szereg wniosków co do organizacji sprzedaży na przyszłość. Sądzi mianowicie, że musi istnieć swoboda ustalania cer węgla zależnie od warunków lokalnych. Sprzedaż powinna się odbywać przy stacjach kolejowych lub przystankach. Na jednej stacji może być tylko jeden sprzedawca, gdyż sprzedaż nie może być mimo wszystko tak wielka by zapewniła utrzymanie paru kupcom”. A następnie pisze dalej ten dziennik „Obecnie spożycie węgla na wsi Wynosi, zdaniem inż. Roehra, około 300.000 ton rocznie Można by je zwiększyć do 3 milionów ton, co stanowiłoby około 1.000 kg na jedno gospodarstwo chłopskie. Byłoby to więc bardzo niewiele w porównaniu z cyframi angielskimi francuskimi lub niemieckimi. Ale nawet tak umiarkowany wzrost sprzedaży węgla z 300.000 do 3 milionów pozwoliłby zatrudnić jeszcze 6.000 robotników, 100 urzędników i około 2.000 sprzedających”. Pragnę zapytać Pana Referenta, jak ta sprawa jest rozwiązana i jakie da je rezultaty.</u>
<u xml:id="u-75.8" who="#WincentyHyla">A więc sprawa przemysłu ludowego, sprawa cen za artykuły rolnicze, cena cukru, ceny wyrobów przemysłowych, rozwój zdrowego przemysłu i handlu polskiego — to zagadnienia, które interesują całą Wysoką Izbę, szczególniej zaś posłów rolników. Chciałem te zagadnienia podnieść, podkreślić i poddać uwadze Wysokiej Izby, jak również i Pana Ministra.</u>
<u xml:id="u-75.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Marchlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Wysoka Izbo! Ze wszystkich resortów gospodarczych Ministerstwo Przemysłu i Handlu jako ośrodek naszej polityki przemysłowo-handlowej oddziaływa najbardziej na sytuację gospodarczą w kraju, mimo że Ministerstwo to nie koncentruje całokształtu tych dziedzin, które resortowo do niego należą, a więc handlu, przemysłu i rzemiosła. Bardzo ważki głos mają bowiem tu także inne resorty, co w rezultacie jest raczej zjawiskiem ujemnym. Należało by wyrazić życzenie, ażeby w miarę usprawniania naszej administracji także i w tym kierunku nastąpiła koncentracja, dająca Ministerstwu Przemysłu i Handlu właściwą decydującą pozycję w kształtowaniu naszej polityki gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-77.1" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Znaczne wzmożenie ośrodka dyspozycyjnego, jakim dla całokształtu polityki gospodarczej jest Ministerstwo Przemysłu i Handlu, staje się koniecznością w obliczu coraz bardziej skomplikowanych zagadnień, z jakimi spotykamy się zarówno w polityce gospodarczej międzynarodowej, jak w polityce wewnętrzno-gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-77.2" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Obraz współpracy międzynarodowej, jaki przedstawił nam poseł referent Sikorski, jest raczej niewesoły i nie rokuje nadziei na szybką realizację pomyślniejszych horoskopów. Poza osłoną pozorów dobrej woli, objawianej w kolejnych międzynarodowych konferencjach, nie kryją się żadne realne dane, pozwalające określić choćby w przybliżeniu punkt zwrotny w dotychczasowym impasie wywołanym autarkią. Jedno wyda je się tylko bezsporne, że na gospodarczej arenie międzynarodowej, podobnie jak w czasie zmagań wojennych, decyduje w dużej mierze potencjał dynamiki gospodarczej, jaką dane państwo rzuca na szalę swoich zamierzeń i poczynań. Stąd prosty wniosek — Polska musi dla swoich partnerów przedstawiać czynnik gospodarczy zdrowy, silny i świadomy swojego celu, a to z kolei wymaga bardzo prostolinijnej i na daleką metę zakreślonej polityki gospodarczej kraju.</u>
<u xml:id="u-77.3" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Sytuację gospodarczą Polski cechuje w porównaniu z innymi krajami poprawa, rozwijająca się w znacznie wolniejszym tempie. Osobiście nie widziałbym w tym przejawie nic groźnego, gdyby poprawa ta miała znamiona trwałości i długofalowości. Natomiast nie ulega żadnej kwestii, że poprawa ta winna obejmować w swoich skutkach naturalny przyrost ludności, gdyż w przeciwnym razie wszelkie cyfry mają tylko znaczenie względnej. Społeczeństwo przyjmuje z zadowoleniem do wiadomości wzrastające wskaźniki produkcyjne, ale równocześnie wyczuwa, że nie doznaje ulgi od strony bezrobocia, które mimo poprawy w dalszym ciągu ciąży na naszej rzeczywistości. Stąd prosty wniosek drugi, że jedynym skutecznym zabiegiem, jaki w naszych warunkach rokować może istotną ulgę, jest uprzemysłowienie kraju. Tylko wtedy, kiedy znajdziemy pracę dla wszystkich, którzy pracować pragną, odczujemy nie tylko względną, ale bezwzględną poprawę.</u>
<u xml:id="u-77.4" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Mówi się u nas dużo o uspołecznieniu i unarodowieniu przemysłu. Pojęcia te należy jednak właściwie sprecyzować. Mimo, że idea sama jest społeczeństwu bardzo bliska, to w praktyce zainteresowanie społeczeństwa polskiego lokatami w przemyśle jest niesłychanie małe, co w rezultacie powoduje przeszkodę ulokowania akcyj przemysłowych na wolnym rynku. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że 10 lat temu społeczeństwo polskie interesowało się w znacznie większym stopniu lokatami w przemyśle, niż to ma miejsce obecnie. Obroty akcjami na giełdzie warszawskiej spadły w roku 1937 do 1/5 stanu w roku 1928. Wskaźnik kursów akcyj przemysłowych obniżył się od tego czasu o 70%. Przyczyn tego zjawiska wyjaśniać nie potrzeba, tkwią one w niskiej rentowności przemysłu, spowodowanej interwencjonizmem państwowym i ścisłą reglamentacją wielu składników kosztów produkcji i warunków sprzedaży. Główną jednak przyczyną jest atmosfera niepewności, w jakim stopniu wzmagać się będzie ingerencja Rządu w gospodarce prywatnej, a to tym bardziej, iż coraz to rozchodzą się wieści o daleko idących w tym kierunku projektach, co w rezultacie wywołuje brak jakiegokolwiek poczucia pewności, a co za tym idzie zainteresowania lokatami w przemyśle ze strony społeczeństwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-77.5" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Podzielam całkowicie zastrzeżenia p. referenta, jakie wysuwa pod adresem zarówno interwencjonizmu państwowego, jak i prywatnego. Jeden i drugi jest szkodliwy i winien być hamowany w miarę wzrostu produkcji i spożycia, gdyż zrozumiały jeszcze w okresie wielkiej depresji, traci swój sens w okresie zwiększenia konsumcji. Ponad wszystkim górować winna zasada zdolności konkurencyjnych i równych warunków pracy. Przemysł państwowy nie może konkurować w oparciu o przywileje, przemysł prywatny nie może dominować w formie karteli, Wówczas w obliczu swobodnej gry konkurencyjnej wybiją się na pierwsze miejsce zdrowo i dobrze pracujące warsztaty, staną się rentowne nie wskutek przywilejów czy preferencyj, a wskutek istotnej wydajności i sprawności, a społeczeństwo znajdzie ponownie zainteresowanie dla rynku lokacyjnego, a tym samym dla unarodowienia przemysłu.</u>
<u xml:id="u-77.6" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Na zagadnienia przemysłu patrzy się u nas zbyt często przez pryzmat tej czy innej doktryny. Wydaje mi się, że specjalnie w naszych warunkach powinniśmy unikać wszelkich eksperymentów obcych polskiej mentalności. Obywateli, lokujący kapitał w warsztacie prze myślowym, czy rzemieślniczym, czy handlowym, chce mieć pewność godziwej rentowności i jego nieskrępowanego rozwoju. W przeciwnym razie ucieka od inicjatywy prywatnej, którą sobie inaczej wyobrażał. Ciekawe jest, że im warsztat przemysłowy mniejszy, względnie im słabiej dana produkcja zorganizowana, tym słabsze konstatujemy ożywienie, a nawet widzimy likwidację placówek przemysłowych, jak to wynika z referatu p. posła Sikorskiego. Dochodzi do tego pewne lekceważenie drobnego przedsiębiorcy. Pomijam to, że ten kupiec i detalista np. branży spożywczej pracuje od 6-ej rano do późnych godzin wieczornych przy minimalnej rentowności swego warsztatu. Opłacalność handlu jest znikoma i nie opłaca się w Polsce trud prowadzenia warsztatu na wyższym poziomie dystrybucyjnym. Na różnych artykułach, jak sól, cukier, zapałki, nie pokrywa się nawet kosztów handlowych. Praca kupca to tylko pozornie mechaniczny rozdział gotowych dóbr, w rzeczywistości to skomplikowana czynność podaży i popytu w czasie i przestrzeni, to propagowanie produkcji krajowej, a więc w konsekwencji mniejsza lub większa wytwórczość, a więc większe lub mniejsze zatrudnienie rąk roboczych — to wreszcie w konsekwencji łagodzenie ostrości koniunkturalnych itd. Spełnienie tego zadania zależy przede wszystkim od siły kapitałowej handlu, od tego, czy aparat dystrybucyjny w Polsce będzie sprawny, czy handel składający się z setek tysięcy drobnych warsztatów stanowić będzie organizm zdrowy, czy chory, czy w rozwoju na wyższy szczebel kupiec się wspina, czy też się cofa, bo handel rozproszkowuje się na słabe komórki często bez możliwości godnej egzystencji. Obawiam się, że ten dotychczasowy fachowy warsztat kupiecki zanika na rzecz przygodnego handlu, bo taki jest klimat dziś w Polsce. Dlatego też z wielkim zadowoleniem przyjąłem do wiadomości to, co p. Minister mówił o fachowości, którą by chciał widzieć w aparacie dystrybucyjnym. Z tej strony spotka się u nas na pewno z wielkim poparciem.</u>
<u xml:id="u-77.7" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Mówi się u nas dużo o inicjatywie prywatnej, ale mało czyni się, ażeby ta inicjatywa z głęboką wiarą w naszą politykę gospodarczą mogła się istotnie rozwijać. Przeciwnie, można by mówić o kompleksie sprzeczności. Ograniczę się do jednego przykładu, który jaskrawo przeczy temu, jakoby inicjatywa i działalność prywatna była należycie chroniona. Najwięcej zastrzeżeń budzi we mnie polityka Ministra Poniatowskiego, a więc Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, o czym będę jeszcze mówił przy tym resorcie. Dziś tylko krótko wspomnę o jednym przykładzie, o którym można by za Pismem Świętym powiedzieć, że o podobnych poczynaniach ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało.</u>
<u xml:id="u-77.8" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych wydało ostatnio instrukcję dotyczącą warunków parcelacyjnych w województwach zachodnich, gdzie między innymi obowiązuje parcelantów do produkcji cegły systemem domowym w piecach polowych. Rozumiałbym, gdyby zarządzenie to odnosiło się do okolic, gdzie nie ma przemysłu ceramicznego, natomiast stosowane w Polsce zachodniej bije w nasz przemysł ceramiczny, który się znajduje na Pomorzu na wysokim poziomie technicznym i jest rozlokowany równomiernie we wszystkich powiatach, tak że z największą wygodą może obsługiwać wszystkie zapotrzebowania. Trzeba podkreślić, że przemysł ceramiczny na Pomorzu nie pracuje tylko dla miasta, ale właśnie dla wsi pomorskiej, która praktykuje u siebie zasadę murowanego budownictwa. W tych warunkach zarządzenie p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych stanowi zupełne podcięcie tego przemysłu i skazanie go na zagładę. Przeciwko tego rodzaju zabijaniu inicjatywy prywatnej nieprzemyślanymi zarządzeniami protestuję kategorycznie i proszę o wzięcie w obronę inicjatywy prywatnej i o opiekę nad nią.</u>
<u xml:id="u-77.9" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Przechodząc do spraw rzemieślniczych zgadzam się z p. referentem, że położenie rzemiosła jest w dalszym ciągu niezadowalające. Składa się na to szereg przyczyn, przede wszystkim brak odpowiedniej polityki kredytowej oraz zbyt wielkie świadczenia przekreślające rentowność warsztatu rzemieślniczego. Warsztat rzemieślniczy jest komórką zbyt słabą, ażeby mógł oprzeć się tak wielu ujemnym wpływom. Na rzemiosło patrzy się ze zbyt bliskiej perspektywy, widząc tylko ten mały, mniej lub więcej sprawnie pracujący warsztacik, natomiast zapomina się o tym, że warsztatów rzemieślniczych posiadamy w kraju 400.000 i że — jak słusznie p. referent stwierdził — zatrudniają one więcej pracowników niż przemysł. Należy także podkreślić, że rzemiosło odegrać może dużą rolę w produkcji dla obrony kraju, że produkcja ta, rozplanowana w wielu drobnych warsztatach, ma niewątpliwie znamiona większego bezpieczeństwa na wypadek konfliktu wojennego, niż produkcja skoncentrowana, co szczególne znaczenie posiada na naszych ziemiach kresowych. Projekt ustawy o pracy chałupniczej z tego punktu widzenia według mojego przeświadczenia kryje duże niebezpieczeństwo dla rozwoju rzemiosła.</u>
<u xml:id="u-77.10" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Przechodząc do sytuacji w handlu, a w szczególności do handlu wewnętrznego, potwierdzam, że sytuacja ta daleka jest od pomyślnej, Jedynym objawem pocieszającym jest postępujący proces unarodowienia handlu. Niestety, do niedawna statystyki oficjalne bardzo wstydliwie omijały rubrykę narodowościową, wskutek czego skazani byliśmy na żmudne zbieranie cyfr przez nasze związki kupieckie. Stwierdzam z zadowoleniem, że w tym roku po raz pierwszy wprowadzono statystykę narodowościową przy wykupie świadectw przemysłowych, co nareszcie pozwoli śledzić rozwój naszego stanu posiadania. Pragnąłbym, abyśmy corocznie rozpoczynali nasz przegląd gospodarczy przy tym budżecie od cytowania cyfr, w jakim stopniu naród polski zdobywa swoją niezależność gospodarczą. Tak, jak nie można wygrać żadnej wojny bez dobrego rozpoznania swego przeciwnika, tak i my mamy obowiązek śledzić, czy nasza ofensywa narodowa na odcinku gospodarczym potęguje się w należytym stopniu. Niestety, po lewej stronie społeczeństwa sentymentalizm międzynarodowy zamyka oczy na ten poniżający godność narodową fakt, że mimo 18 lat niepodległości politycznej znajdujemy się jeszcze w dalszym ciągu w poniżającej niewoli gospodarczej u elementu żydowskiego. Wierzę, że nadejdzie chwila, w której cały naród polski, bez względu na stan i poglądy polityczne, bez względu na osłony dymne, jakimi sentymentalizm międzynarodowy osłania tę akcję, uzna problem niezależności narodowej na odcinku gospodarczym za tak samo ważny, jak problem obrony Państwa, i że doczekamy chwili, kiedy wymażemy z dziejów narodu skutki krótkowzrocznej, lenistwem podyktowanej polityki Polski szlacheckiej, która oddała życie gospodarcze kraju w arendę obcemu narodowi, obcemu nie tylko z religii, ale i swojej mentalności. Wspaniały kongres kupiectwa chrześcijańskiego w Warszawie oraz imponujący walny zjazd Związku Towarzystw Kupieckich na Pomorzu, który odbył się w Bydgoszczy w styczniu tego roku przy udziale 2.000 delegatów, są pocieszającymi dowodami, że kupiectwo chrześcijańskie, świadome swej roili dziejowej, stoi na posterunku. Chodzi o to, ażeby całe społeczeństwo polskie, a w szczególności także rolnictwo polskie całym sercem poczynania kupiectwa poparło. Wszak podobnie, jak w Polsce zachodniej, wszędzie kupiec polski wywodzi się w prostej linii ze wsi i ten proces przechodzenia rolników do handlu będzie się w przyszłości coraz bardziej potęgował. Dzisiaj Panowie siedzicie na roli, jutro synowie Wasi będą pracowali w handlu i przemyśle.</u>
<u xml:id="u-77.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-77.12" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Ten fakt pociąga za sobą obowiązek wielkiego solidaryzmu gospodarczego, który wszystkich nas, reprezentujących rolnictwo, przemysł, rzemiosło i handel, musi łączyć w przyszłości więcej, jak dotąd. Musimy się częściej spotykać nie w zamkniętych granicach swoich egoistycznych interesów, a przy wspólnym stole na płaszczyźnie interesów ogólnopolskich i wzajemnego zrozumienia. Na obu wspomnianych kongresach kupiectwo tę chęć współpracy bardzo mocno podkreśliło, podnosząc równocześnie duże zrozumienie dla ciężkiej sytuacji rolnictwa, dla postulatów rzemiosła i przemysłu.</u>
<u xml:id="u-77.13" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Jednym z tematów, który pragnęlibyśmy w ścisłym porozumieniu z rolnictwem rozwiązać, to zagadnienie spółdzielczości. Chcielibyśmy ustalić tezę, że spółdzielczość nie może być środkiem konkurencyjnym przeciwko indywidualnemu kupiectwu chrześcijańskiemu. Mając pełne zraz umienie dla doniosłej roli spółdzielczości, pragniemy w niej widzieć sprzymierzeńca, a nie uprzywilejowanego konkurenta. Mamy pełne zrozumienie dla poczynań spółdzielczości wszędzie tam, gdzie będzie chodziło o wypełnienie zadań, których z takich czy innych względów rozwiązać nie może indywidualny kupiec chrześcijański, względnie tam, gdzie chodzi o poczynania pionierskie, albo dziedziny specjalne, jak spółdzielczość kredytową lub rolniczo-produkcyjną. Będziemy natomiast zwalczali te prądy spółdzielcze, które bliższe są wyznaniu Marxa, niż naszej mentalności chrześcijańskiej...</u>
<u xml:id="u-77.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-77.15" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">...i które kierowane doktryną, cel swój upatrują w eliminowaniu kupca. Bardzo gorąco natomiast popierać będziemy spółdzielczość kierowaną etyką chrześcijańską, która najpiękniejsze triumfy święciła na zachodzie Polski, gdzie właśnie drogą spółdzielczą powstawały warsztaty handlowe, aby po okresie stabilizacyjnym przejść w ręce indywidualnego kupca, zwykle zasłużonego kierownika danej spółdzielni.</u>
<u xml:id="u-77.16" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">W związku z tym zgłaszam poważne zastrzeżenia przeciwko polityce spółdzielczej Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, mającej cechy wybitnie doktrynalne i radykalne. Bardzo poważne zastrzeżenia budzi we mnie program pracy Związku Gospodarczego, przekształconego z dawniejszych, a tak niesławnych P.Z.P.Z., który zamiast ograniczać się do roli centrali spółdzielni rolniczo-handlowych zajmować ma się bezpośrednio wszelkiego rodzaju handlem na odcinkach dostatecznie obsługiwanych przez handel chrześcijański. Działalność tego związku będziemy śledzili, gdyż nie stać nas na dublowanie pracy tylko dlatego, że idzie to na rękę radykalnym doktrynom.</u>
<u xml:id="u-77.17" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Podobne objawy widzimy na odcinku mleczarstwa, gdzie mleczarstwo spółdzielcze otrzymało specjalną ochronę i przywileje z wyraźnym pokrzywdzeniem mleczarstwa prywatnego. Wyznajemy zasadę, że spółdzielczość musi walczyć w różnych warunkach z kupcem indywidualnym, gdyż dopiero wówczas można oceniać obiektywnie sprawność administracji i zdolność konkurencyjną jednej czy drugiej strony. Będziemy dlatego walczyć o zniesienie wszelkich przywilejów i o zrównanie spółdzielczości z handlem indywidualnym.</u>
<u xml:id="u-77.18" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Widzimy więc, że nasza polityka spółdzielcza wymaga jeszcze znacznego uzgodnienia na podstawie solidaryzmu gospodarczego, gdyż inaczej dochodzimy do absurdów.</u>
<u xml:id="u-77.19" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">W Polsce zachodniej znajduje się np. handel zbożowy w rękach spółdzielczości polskiej i niemieckiej, przy czym handel zbożowy spółdzielczości niemieckiej jest znacznie silniejszy niż polskiej. Z drugiej strony mamy w Polsce zachodniej wspaniale postawiony indywidualny chrześcijański handel zbożowy i nasienny. I otóż Ministerstwo Spraw Wojskowych wydaje zalecenie, że dostaw dla armii mogą dokonywać tylko producenci i spółdzielnie.</u>
<u xml:id="u-77.20" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Zarządzenie niewątpliwie słuszne, o ile chodzi o eliminowanie handlu indywidualnego, znajdującego się w rękach obcych, ale wręcz szkodliwe, o ile chodzi o Polskę zachodnią, gdzie ze względu na jednolity chrześcijański charakter muszą być dopuszczone wszystkie formy handlu, a decydującym czynnikiem winna być tylko cena i sprawność usługi. Prosimy Pana Ministra Przemysłu i Handlu, ażeby na to kapitalne dla kupiectwa zbożowego Polski zachodniej zagadnienie zwrócił uwagę. Omawiany już przeze mnie Związek Gospodarczy, kreowany przez p. Ministra Poniatowskiego, będzie oczywiście, dzięki swoim przywilejom także skutecznie zwalczał handel nasienny Polski zachodniej, cieszący się piękną tradycją, albowiem skutecznie pracował dla społeczności polskiej już w czasach zaborczych. Mu simy się przeciwstawić wszelkimi siłami, ażeby gestię na rynku wewnętrznym w dziedzinie handlu artykułami rolniczymi przyznano Związkowi Gospodarczemu na prawach wyjątkowych.</u>
<u xml:id="u-77.21" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Muszę jeszcze chwilę zatrzymać się przy spółdzielczości wojskowej. Na ogół spółdzielczość ta ogranicza się do obsługi swoich członków wewnątrz koszar i przeciwko tej formie spółdzielczości, oczywiście, nie mamy żadnych zastrzeżeń. Mamy natomiast na Pomorzu bardzo przykry wyjątek. Jest to spółdzielnia spożywców Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku, prowadzona od 1 stycznia br. pod nazwą „Żagiel”. Spółdzielnia ta przeniosła się z obrębu koszar do centrum miasta i zajmuje się nie tylko sprzedażą towarów kolonialno-spożywczych, lecz również sprzedażą perfumerii, kosmetyków, aparatów radiowych, galanterii, artykułów damskich i męskich, szkła, porcelany i naczyń kuchennych. Wszystko za wykupem jednego świadectwa III kategorii. Pytam się, czy działalność tej spółdzielni w środowisku czysto polskim, dostatecznie obsługiwanym przez miejscowe kupiectwo polskie, jest słuszna? Jestem przekonany, że Ministerstwo Spraw Wojskowych na prośbę p. Ministra Przemysłu i Handlu zechce tę sprawę poddać rewizji.</u>
<u xml:id="u-77.22" who="#komentarz">(Wicemarszałek Kielak sygnalizuje, że czas przemówienia upłynął.)</u>
<u xml:id="u-77.23" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Proszę Wysoką Izbę jeszcze o 5 minut w sprawie Gdyni i Gdańska.</u>
<u xml:id="u-77.24" who="#komentarz">(Przerywania. Głosy: Nie, nie.)</u>
<u xml:id="u-77.25" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">W takim razie przerywam przemówienie.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Snopczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#AntoniSnopczyński">Wysoki Sejmie! O chałupnictwie i chałupnikach mówi się dość często w tej Wysokiej Izbie. Mówi się często z łezką, ciska się gromy oburzenia, żąda się pomocy, ingerencji, wzywa się Rząd itd. itd. Słyszeliśmy zapowiedź, że przygotowuje się projekt ustawy, Wysoka Izba uchwaliła nawet tego rodzaju rezolucję i czekamy, a chałupnikom dzieje się coraz gorzej. Oni nie odczuwają poprawy koniunktury, strajki wybuchają jeden po drugim, choroba rozwija się i dawno już przeszła w stan zapalny.</u>
<u xml:id="u-79.1" who="#AntoniSnopczyński">Dlaczego tak się dzieje? Według mojego głębokiego przekonania dzieje się to dlatego, że chałupnicy mają zbyt wielu opiekunów i wskutek tego wysiłki się rozpraszają.</u>
<u xml:id="u-79.2" who="#AntoniSnopczyński">Mogliby Szanowni Koledzy postawić mi zarzut, że obrałem temat, który nadaje się do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Opieki Społecznej. To jest słuszne, ale tylko częściowo. Z premedytacją mówię to przy dyskusji nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, bo, chałupnictwo to nie tylko zagadnienie społeczne, ale i gospodarcze. Obawiam się, że podchodząc do zagadnienia chałupnictwa jedynie od strony społecznej możemy się łatwo znaleźć w położeniu lekarza, któremu operacja się udała, lecz pacjent umarł.</u>
<u xml:id="u-79.3" who="#AntoniSnopczyński">Chałupnictwo jest formą produkcji, która wywalczyła sobie prawo bytu. Chałupnictwo jest formą współpracy kapitału z rzemiosłem względnie, ściślej się wyrażając, głównie z rękodziełem, choć już dziś nie brak warsztatów chałupniczych zmechanizowanych.</u>
<u xml:id="u-79.4" who="#AntoniSnopczyński">W formie produkcji chałupniczej występuje więc z jednej strony kapitalista, finansujący obrót, a z drugiej — rękodzielnik względnie rzemieślnik, dający pracę, lokal i narzędzia. Dopiero oba te elementy — kapitalista i pracownik stanowią o tym, że mamy do czynienia z chałupnictwem.</u>
<u xml:id="u-79.5" who="#AntoniSnopczyński">Chałupnictwo istnieje zarówno w miastach, jak i po wsiach, nie można więc żadną miarą upraszczać sobie zagadnienia w taki sposób, że chałupnictwo jest problemem, obchodzącym jedynie wieś. Chałupnictwo działa zarówno w orbicie przemysłu ludowego, jak i w orbicie rzemiosła. Chałupnik nie jest tylko pracownikiem najemnym, on często pracuje jeszcze na własny rachunek i na własne ryzyko. Umowa między nakładcą i chałupnikiem jest czymś pośrednim pomiędzy umową o dzieło a umową o pracę. Obowiązkiem nakładcy jest dostarczenie chałupnikowi surowica czy półfabrykatu i zapłaty za wykonaną pracę, obowiązkiem zaś chałupnika jest wykonanie dzieła w terminie i bez błędu.</u>
<u xml:id="u-79.6" who="#AntoniSnopczyński">Dlatego nie można traktować jako systemu nakładczo-chałupniczego takich transakcyj, jak skup wyrobów, gdy sam wykonawca nabył czy wytworzył surowiec względnie półfabrykat, choćby kupujący zadatkował towar przed jego wykonaniem.</u>
<u xml:id="u-79.7" who="#AntoniSnopczyński">Szukając przyczyn zwyrodnienia systemu nakładczo-chałupniczego u nas, znajdziemy je w fakcie, że nakładcy odstępują od klasycznej formy, tzn., że nie dostarczają surowców czy półfabrykatów, lecz przechodzą na formę dwóch transakcyj — naprzód sprzedają pracownikowi surowiec czy półfabrykat, a potem kupują towar. W ich interpretacji oni kredytują dostawę surowców czy półfabrykatów. W dodatku liczą za to cenę nadmierną, a skupują gotowe wytwory po cenie najniższej. Gdy do damy, że powstałą stąd różnicę wypłacają często nakładcy nie w gotówce, lecz bonami do sklepów, pozostających z nimi w zmowie i liczącymi nadmierne ceny, gdy dodamy, że nakładcy przy próbie jakiegokolwiek sprzeciwu stosują często lokaut, to można to śmiało określić jako formę niewolnictwa ekonomicznego.</u>
<u xml:id="u-79.8" who="#AntoniSnopczyński">System nakładczo-chałupniczy, mogący być w zasadzie dość dobrym organizatorem produkcji rękodzielniczej, szybko przeistoczył się w formy, których nie można już tolerować. Degeneracja poszła tak daleko, że dziś przynosi on więcej szkody, niż pożytku.</u>
<u xml:id="u-79.9" who="#AntoniSnopczyński">Tym niemniej nie można tu stosować recept, które działają skutecznie w odniesieniu do przemysłu fabrycznego, to znaczy, nie można do tego systemu zastosować bez zmian obecnego ustawodawstwa socjalnego, bo wtedy dla kapitału system nakładczo-chałupniczy przestanie się kalkulować, wycofa się i pozbawi pracy setki tysięcy ludzi.</u>
<u xml:id="u-79.10" who="#AntoniSnopczyński">Głównym złem jest u nas, że obecnie w systemie nakladczo-chałupniczym mamy zbyt wielką ilość rąk pośrednich, ale nie od strony dystrybucji towarów, lecz od strony dystrybucji pracy. Te ręce pośrednie nie wpływają na podniesienie ceny towarów, lecz powodują obniżenie zarobków chałupników. Poza tym to sprzyja anonimowości kapitalisty-nakładcy, który niemal z reguły jest zakonspirowany i choć czerpie z tego bardzo poważne zyski, jednak nie ponosi ciężaru danin publicznych, co stanowi poważną premię.</u>
<u xml:id="u-79.11" who="#AntoniSnopczyński">Jeżeli mamy myśleć o, właściwym rozwiązaniu tego problemu, to musimy sobie uświadomić, że naprzód trzeba uregulować względnie narzucić właściwe formy prawne stosunkowi nakładcy do chałupnika, a dopiero potem można myśleć o wydaniu przepisów o ochronie socjalnej chałupników.</u>
<u xml:id="u-79.12" who="#AntoniSnopczyński">Bardzo niedobrze się stało, że prawo przemysłowe wyłączyło ze swego działania sprawę chałupnictwa, gdyż stan prawny pozostał przez to nieuregulowany. Ani postanowienia praw zasadniczych, ani szczegółowych nie dają dostatecznych podstaw do sprężystego regulowania stosunków prawnych w chałupnictwie. Cierpi na tym nie tylko chałupnik, bo jest w okropny sposób wyzyskiwany, ale cierpi na tym całe życie gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-79.13" who="#AntoniSnopczyński">Ingerencja Państwa jest niezbędna nie tylko, aby ulżyć doli chałupników, ale też i dlatego, że nakładcy są dziś również najczęściej czynnikiem wybitnie destrukcyjnym na naszym rynku produkcji przemysłowej. System nakładczo-chałupniczy, właściwie uregulowany, może być doskonałym uzupełnieniem produkcji fabrycznej czy rzemieślniczej, ale wtedy, gdy jego działalnością zechce się bliżej zainteresować właśnie p. Minister Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-79.14" who="#AntoniSnopczyński">Uważam, że ośrodek dyspozycji w sprawach chałupnictwa winien bezwzględnie znajdować się w resorcie przemysłu i handlu. Tendencje przeniesienia tych spraw do innych resortów są bardzo niebezpieczne. Życie gospodarcze musi być harmonizowane w swojej działalności, a ponieważ produkcja przemysłowa składa się z trzech zasadniczych działów: fabrycznego, rzemieślniczego i nakładczego, to bezspornym jest, iż pierwszy głos należy się p. Ministrowi Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-79.15" who="#AntoniSnopczyński">Ostatnio p. Minister zbytnio ulegał naciskowi swoich kolegów z innych resortów. Tymczasem p. Minister ma pełne prawo i duże racje, żeby w tych sprawach zajmować stanowisko zdecydowane i nieustępliwe.</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Witwicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#StefanWitwicki">Wysoka Izbo! Chciałbym w kilku najogólniejszych i najkrótszych uwagach dotknąć jednego bardzo doniosłego zagadnienia, to jest nowelizacji ustawodawstwa naftowego. Ministerstwo Przemysłu i Handlu wniosło na obecną sesję sejmową projekt nowej ustawy naftowej, oczywiście, powodując się jak najlepszą intencją. Wiemy przecież wszyscy, że produkcja naftowa z roku na rok maleje i jednym ze środków zaradczych, ażeby tę produkcję zwiększyć, jest ustawodawstwo naftowe. Powodując się jak najlepszą intencją, Ministerstwo Przemysłu i Handlu wniosło projekt, który jednak — według mojego najgłębszego przekonania i także przekonania sfer rolniczych — absolutnie nie osiąga tego celu, któremu ma służyć.</u>
<u xml:id="u-81.1" who="#StefanWitwicki">Jak ta sprawa wygląda dziś od strony prawnej? A więc na podstawie obowiązującego ustawodawstwa prawo naftowe jest dotąd integralną częścią prawa własności, to znaczy, że właściciel gruntu równocześnie jest dysponentem prawa naftowego, dysponuje tym prawem zupełnie swobodnie. Oczywiście, może to prawo odłączyć od całego kompleksu prawa własności i wówczas to prawo naftowe staje się swoistym i samoistnym przedmiotem majątkowym, jednakowoż tylko właściciel jest w pełni uprawniony do swobodnej dyspozycji prawem naftowym. To się nazywa w terminologii prawniczej akcesją. Obecnie nowy projekt ustawy naftowej wnosi drugie pojęcie, mianowicie pojęcie nadania górniczego, to znaczy, że obok tzw. akcesji wprowadza nową instytucję nadania górniczego. Oczywiście, stara się w ten sposób doprowadzić do wybitnego zwiększenia produkcji ropy naftowej. Pytanie tylko, czy tym właśnie projektem i tymi postanowieniami, zawartymi w projekcie ustawy naftowej, ten cel, który sobie wytyczyło Ministerstwo Przemysłu i Handlu, będzie mógł być w ten sposób należycie zrealizowany.</u>
<u xml:id="u-81.2" who="#StefanWitwicki">Ów projekt właściwie rozdziela wszystkie tereny naftowe na 2 kategorie: na tak zwane tereny pionierskie, gdzie dotąd jeszcze nie odkryto żadnych złóż naftowych, i tereny odkryte. Projekt stoi na stanowisku, że reguluje on zasadniczo tylko kwestię tak zwanych terenów pionierskich i pierwsze rozdziały tego projektu są właśnie poświęcone tej materii, to znaczy terenom nie odkrytym. Otóż wspomniany projekt wprowadza jedną zasadniczą zmianę, jeden zasadniczy wymóg, a mianowicie zwiększa wybitnie obszar naftowego terenu, na którym może powstać naftowe przedsiębiorstwo. Dotychczas ta sprawa wyglądała tak, że na obszarze od 12.000 m2 mogła być założona kopalnia naftowa. Obecny projekt nowej ustawy naftowej wprowadza minimalny wymóg, że dla zaistnienia samoistnego terenu kopalnego jest wymagane minimum obszaru 10 ha w sferze karpackiej, a najwyżej obszar ten wynosić może 50 ha, zaś w sferze pozakarpackiej minimalny ten obszar wynosić musi 50 ha, najwyższy wynosić może 800 ha, a na terenach, gdzie spodziewać się można produkcji gazowej — 2.000 ha, tzn., że projektowana ustawa zmusza właściciela przedsiębiorstwa kopalnianego, aby on sobie zapewnił co najmniej — w sferze karpackiej — teren 10 ha, pozakarpackiej co najmniej 50 ha.</u>
<u xml:id="u-81.3" who="#komentarz">(T. Kozicki: Tego wymaga racjonalizacja kopalnictwa.)</u>
<u xml:id="u-81.4" who="#StefanWitwicki">Otóż tego nie wymaga, absolutnie tego nie wymaga, Panie Pośle, albowiem praktyka i doświadczenie wykazują, że złoża naftowe nie występują — że się tak wyrażę — w pewnych basenach podziemnych, ale w strugach, w żyłach podziemnych i dla zbadania odnośnego terenu, czy on jest roponośny, wystarczy założenie jednego albo dwóch szybów, które wykażą obecność strugi, ale do tego nie potrzeba obszaru 50 ha.</u>
<u xml:id="u-81.5" who="#StefanWitwicki">Ale nie było by ostatecznie tak źle z tą kwestią, gdyby nie drugie postanowienie zasadnicze w tej sprawie, które może dużo więcej przynieść szkody a żadnego pożytku. Mianowicie, chodzi o to, ażeby właściciel terenu naftowego jak najprędzej przystąpił do wiercenia. To jest zasadniczy wymóg wobec tego, który ma odnośny teren naftowy. Tę sprawę reguluje dotychczas zupełnie swobodna umowa, zawarta pomiędzy właścicielem gruntu z jednej strony, a pomiędzy przemysłowcem naftowym z drugiej strony.</u>
<u xml:id="u-81.6" who="#komentarz">(Głos: W jaki sposób?)</u>
<u xml:id="u-81.7" who="#StefanWitwicki">W taki sposób, że właściciel gruntu w swoim własnym interesie wiąże tego przemysłowca naftowego bardzo ścisłymi rygorami i obowiązkami, że nakazuje mu swoją umową, ażeby on najdalej do roku, a potem ewentualnie do dwóch lat, rozpoczął obowiązkowe wiercenie pierwszego szybu, a potem w następnej kolejności rozpoczął dalsze wiercenia.</u>
<u xml:id="u-81.8" who="#komentarz">(Głos: Są umowy bez przymusu.)</u>
<u xml:id="u-81.9" who="#StefanWitwicki">Ale chyba gdzieś pod Krakowem i pod Łodzią.</u>
<u xml:id="u-81.10" who="#komentarz">(Głos: Nie, w Karpatach.)</u>
<u xml:id="u-81.11" who="#StefanWitwicki">To jest możliwe, ale nie w strefie karpackiej.</u>
<u xml:id="u-81.12" who="#StefanWitwicki">Więc, proszę Wysokiej Izby, jakżeż ta sprawa ma się przedstawiać na podstawie nowego projektu ustawodawstwa naftowego? Otóż ów projekt postanawia, że przemysłowiec naftowy czyni zadość obligatoryjnemu obowiązkowi wiertniczemu, jeżeli na obszarze do 20 ha wywierci jeden jedyny szyb. I to go uprawnia do zatrzymania całego terenu naftowego na przeciąg 25 lat. Tak jest w strefie podkarpackiej i to odnośnie do terenu o 20 ha, a odnośnie do terenu większego aniżeli 20 ha wystarczy, jeżeli przemysłowiec naftowy wywierci tylko 5 szybów. To znaczy, jeżeli ktoś dostanie uprawnienie na 2.000 ha, to wystarczy, jeśli wywierci 5 odwiertów i może sobie zupełnie spokojnie przez 25 lat trzymać w swoim ręku ten teren naftowy, w ten sposób czyniąc zadość obligom wiertniczym. To, proszę Wysokiej Izby, nie jest poparcie przemysłu naftowego, to jest zablokowanie terenu naftowego, to jest tworzenie w tej sferze gospodarki instytucji tzw. „martwej ręki”, instytucji, która w życiu społecznym nie może przyczynić się do zwiększenia produkcji naftowej i wzrostu przemysłu naftowego, tym bardziej, iż ów przemysł obecnie jest w rękach kapitału zagranicznego.</u>
<u xml:id="u-81.13" who="#StefanWitwicki">To jest najważniejsza w tej dziedzinie sprawa. Druga sprawa, to jest odpłata za nabyte uprawnienia naftowe. Dotychczas ta sprawa regulowała się zupełnie swobodnie na podstawie umowy, zawieranej między właścicielem gruntu z jednej strony, a przedsiębiorstwem względnie przemysłowcem naftowym z drugiej strony. I te świadczenia, które otrzymywał przemysłowiec, były czworakie. Pierwsze — to była odpłata w gotówce, następnie tak zwane szybowe, wreszcie metrówka i udziały brutto. Odpłata w gotówce miała bardzo wielkie znaczenie dla właściciela gruntu, który oddając swój teren naftowy pod eksploatację naftową, wyzbywał się faktycznie podstaw swojej dotychczasowej egzystencji materialnej, a zatem, jeżeli on został wykorzeniony, że się tak wyrażę, ze swego gruntu, to trzeba mu było dać odprawę w gotówce, z którą on mógł rozpocząć nową egzystencję, czy to w przemyśle, czy w handlu, czy gdzie indziej, ale w każdym wypadku trzeba było mu dać do ręki jakiś kapitał, za który on mógłby się ugruntować w nowych zupełnie stosunkach i w nowej sferze. Nowy projekt ustawy naftowej tę odpłatę skreślił i ustanowił pewne obligatoryjne warunki, stanowiąc, że przemysłowiec naftowy nie jest obowiązany płacić obecnie jednorazowej odpłaty gotówkowej.</u>
<u xml:id="u-81.14" who="#StefanWitwicki">Tak samo projekt naftowy odstąpił od zasady szybowego, metrówkę zaś, tzn. odpłatę za 1 m2 gruntu, zajętego pod kopalnię, zmniejszył do bardzo niskiej kwoty i wreszcie tzw. udziały brutto, wolne od kosztów produkcji i eksploatacji, w zysku wydobytych produktów ograniczył do 5%. To znaczy, jeżeli na odnośnym terenie przemysłowiec naftowy nie wydobył 100 wagonów w przeciągu pewnego okresu czasu, właścicielowi gruntu przypadało by z tego 5 wagonów.</u>
<u xml:id="u-81.15" who="#StefanWitwicki">Dotychczas te wszystkie świadczenia były normowane swobodną urnową obu stron. Obecnie odnośnie do tych pionierskich terenów wprowadza wspomniany projekt naftowy normy przymusowe, poza które nawet umowa wyjść nie może.</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#StanisławKielak">Zwracam uwagę, że Pan Poseł mówi o projekcie ustawy naftowej. Proszę, żeby Pan przeszedł do omawiania budżetu.</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#StefanWitwicki">Proszę Wysokiej Izby! Te wszystkie postanowienia mogą tylko spowodować obniżenie się produkcji naftowej, która dotąd była normowana zupełnie zasadą wolnego obrotu i swobodnej umowy między właścicielem gruntu a odnośnym przemysłowcem.</u>
<u xml:id="u-83.1" who="#StefanWitwicki">Chcę tylko zwrócić uwagę, że dalsze postanowienia projektu krzywdzą niezmiernie rolnictwo, że ów projekt przygotowano bez żadnego udziału sfer rolniczych.</u>
<u xml:id="u-83.2" who="#komentarz">(Głos: Z Ministerstwem Rolnictwa projekt był uzgodniony.)</u>
<u xml:id="u-83.3" who="#StefanWitwicki">Przyznano jednak na konferencji z przedstawicielami Ministerstwa Przemysłu i Handlu, że ta sprawa wymaga jeszcze dalszych wyjaśnień ze strony rolników i że musi być przedyskutowana.</u>
<u xml:id="u-83.4" who="#StefanWitwicki">Nie mogąc dalej ze względu na uwagę p. Marszałka tych rzeczy kontynuować, chcę tylko zaznaczyć, że wniesiony projekt ustawy o nafcie absolutnie nie jest zdolny osiągnąć tego celu, do którego zmierza, i ze względu na niedostateczne przygotowanie rzeczowe i prawnicze powinien być wycofany, a w każdym razie powinien być uzgodniony z odnośnymi sferami rolniczymi, których interesy są w tym wypadku bardzo istotnie zaangażowane.</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Dratwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#DominikDratwa">Ze względu na brak czasu, nie będę poruszał tych wszystkich zagadnień, związanych z resortem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, które należało by poruszyć i omówić. Ograniczę się tylko do poruszenia jednej bolączki okręgu, który reprezentuję. Tak się bowiem złożyło, że bolączka ta stała się już tak dokuczliwa, że po prostu milczeć dłużej nie można.</u>
<u xml:id="u-85.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-85.2" who="#DominikDratwa">Jestem reprezentantem takiego okręgu, który został niejako oddany pod pewnymi względami w niewolę i to w niewolę niesłychanie uciążliwą. Stało się to co prawda przed kilkunastu laty jeszcze. Ówczesne Ministerstwo Robót Publicznych nadało tak zwane uprawnienie jakiejś belgijskiej spółce, Towarzystwu Elektrycznemu, i jesteśmy dotychczas dosłownie w niewoli. Uprawnienie to dało tak daleko idące przywileje tej spółce, że dzisiaj walka z tym jest prawie niemożliwa i dzieją się rzeczy dosłownie gorszące, ciągłe procesy sądowe, ciągłe spory, samorządy toczą stale walkę, jakąś dziwną walkę, którą przegrywają, i wszyscy dochodzimy do przekonania, że jesteśmy bezradni. Dzieje się to jeszcze w znacznej mierze dlatego, że wszelkie pozory, zdawało by się, wskazują na to, że ze strony Rządu dotychczas pomocy należytej nie mieliśmy. Nadarzyła się bowiem taka okazja przed kilku laty, kiedy po 10 latach istnienia tego uprawnienia Rząd miał możność zmiany warunków, cofnięcia przywilejów, bo spółka wystąpiła o rozszerzenie jej uprawnień i o przekształcenie na okręgową dużą elektrownię, niestety, pomimo protestów samorządów i wystąpień ludności, pomimo memoriałów składanych, uprawnienia te zostały jeszcze rozszerzone. A więc do 1965 r. skazani jesteśmy na to, że nawet pod względem przemysłowym i gospodarczym trudno się nam będzie rozwijać. Dlatego też pozwoliłem sobie dzisiaj chwilkę czasu Wysokiej Izbie zająć, ażeby tę sprawę poruszyć, ażeby się zwrócić jednocześnie do Pana Ministra. Nadmienić przy tym muszę, że już częściowo z p. Wiceministrem Rose tę sprawę omawiałem, że p. Wiceminister był łaskaw oświadczyć, że staje po naszej stronie, że chce nam pomóc pod tym względem. A więc dzisiaj tę prośbę publicznie ponawiam i oświadczam, że tej walki, którą myśmy rozpoczęli, nie zaprzestniemy. Będziemy robili wszystko, ażeby się jakoś uwolnić i będziemy musieli wykorzystywać wszelkie rozporządzalne środki, bo doprawdy oddano nas w taką niewolę, że na 40 lat jesteśmy skazani na to, że mogą od nas pobierać 94 gr za prąd do oświetlenia, mogą nam dyktować warunki, mogą przerywać światło w każdej chwili, szykany wszelkiego rodzaju wobec nas stosować, a kiedy występujemy na drogę sądową albo kiedy, właściwie mówiąc, towarzystwo występuje, pociągając do odpowiedzialności tych, którzy...</u>
<u xml:id="u-85.3" who="#komentarz">(Głos: Nie płacą.)</u>
<u xml:id="u-85.4" who="#DominikDratwa">...nie to, że nie płacą, tylko jakgdyby ich znieważają publicznie — przegrywa się tę walkę, bo sąd staje po stronie towarzystwa. Pomocy dotychczas nie mogliśmy znaleźć i wytworzyła się przykra sytuacja, zaczyna się urabiać opinia, chciałbym, żeby właśnie tę opinię można było uspokoić — zaczyna się urabiać opinia, że właściwie mówiąc, władze nadzorcze bardzo często występują w charakterze raczej opiekunów, w charakterze jak gdyby pewnego rodzaju doradców tej spółki. I ta podła opinia jest w moim przekonaniu najbardziej groźna i nieprzyjemna. Dlatego też, zapowiadając specjalną interpelację, w której Panom złożę dodatkowe jeszcze dowody i fakty takiego niesłychane go postępowania wobec społeczeństwa, pozwolę sobie prosić, aby Panowie zwrócili na te rzeczy baczniejszą uwagę, bo to, co się dzieje na terenie Częstochowy, Radomska, Piotrkowa i Tomaszowa to jest — można nazwać — jeden wielki skandal. To dłużej tolerowane być nie może i wierzę w to, że przy dobrej woli p. Minister znajdzie dostateczne podstawy, aby takie uprawnienia, taką umowę zerwać i żeby nas z tej niewoli wyzwolić.</u>
<u xml:id="u-85.5" who="#komentarz">(P. Kozicki: Pan Wicepremier wyzwolił ten kapitał.)</u>
<u xml:id="u-85.6" who="#DominikDratwa">Jeśli dosyć siły znalazł Rząd, aby uwolnić Warszawę, jeżeli udało się zrobić porządek z Żyrardowem, to dlaczegóż my nie możemy także dojść do tego zwycięstwa i także wyswobodzić się z tej niewoli. Jeżeli mówi się o elektryfikacji kraju i taką drogą będzie się do tego szło, to jest to droga, która nigdy odpowiednich i dobrych rezultatów nie da. I dlatego też z tą groźbą…</u>
<u xml:id="u-85.7" who="#komentarz">(Głos: Z prośbą)</u>
<u xml:id="u-85.8" who="#DominikDratwa">…powiedzmy nawet — groźbą ze strony społeczeństwa zwracam się do Ministerstwa, bo rzeczywiście cierpliwość może się wyczerpać. Brak czasu nie pozwala mi na przytoczenie takich faktów, które całą Izbę oburzyłyby i wyrobiłyby odpowiednie przekonanie o tym, jakie niejrzyjemne sytuacje są na dole z powodu puszczenia na nasz teren często rabunkowego, szkodliwego i zbyt zachłannego kapitału zagranicznego.</u>
<u xml:id="u-85.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Tak szczupła liczba obecnych na sali chyba nie jest dowodem zainteresowania dla poruszonych przez p. Sikorskiego i Marchlewskiego tematów w sprawie unarodowienia życia gospodarczego, a specjalnie unarodowienia handlu. P. Sikorski był łaskaw dziś w odpowiedzi p. Mincbergowi nie tylko ograniczyć się do polemiki na długiej i krótkiej fali, ale ciągle wracał do tego samego tematu historycznego, jak to było, jak ci Żydzi są zawsze wypędzani, nędzni i bosi przyszli do Polski, jak się tu wzbogacili.</u>
<u xml:id="u-87.1" who="#EmilSommerstein">To nie jest zgodne z historią, bo w niej czytamy, że Żydów sprowadzono tutaj po to, żeby handel, który był w rękach niemieckich, odniemczyć. I oczywiście, budując ten handel, musieli mieć jakieś zasoby. I zbudowali go.</u>
<u xml:id="u-87.2" who="#EmilSommerstein">A druga rzecz: ja odsyłam Panów Kolegów Marchlewskiego i Sikorskiego do tych wszystkich danych, które zacytowałem onegdaj przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie tych wszystkich urządzeń technicznych, handlowych, przemysłowych, bankowych oraz finansowych, kolejnictwa i żeglugi, które Żydzi zbudowali na terenie Kongresówki. A ponadto odsyłam Pana Kolegę do znanego historyka Wawrzyńca Surowieckiego, który coś o tym także mówi, że dotychczas w Polsce Żydzi najwięcej” utrzymywali handel, że bez nich przemysł byłby niczym albo zrujnowałby do reszty mieszkańców. To było w XIX wieku. To jest druga rzecz.</u>
<u xml:id="u-87.3" who="#EmilSommerstein">A trzecia rzecz: p. poseł Marchlewski był łaskaw mówić o nowowprowadzonej statystyce wyznaniowej co do świadectw przemysłowych. Jestem z tego zadowolony, ale będę prosił także, ażeby statystykę tę rozszerzyć i wprowadzić statystykę podatkową wpływów z monopoli. Wtedy dowie się Pan, że na 1.850.000.000 zł wpływów z podatków i monopoli można wypośrodkować 511 milionów zł na ludność żydowską, a zatem 28%, mimo że Żydzi stanowią 9,8% ogółu ludności. A ponadto będę prosił, ażeby wprowadzić także statystykę udziału Żydów w służbie publicznej i samorządowej. Wtedy dowiedzielibyśmy się, jak to jest, czy jest słuszne to, co liczono, że w Warszawie wypada Żydów w służbie publicznej 0,96%.</u>
<u xml:id="u-87.4" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-87.5" who="#EmilSommerstein">Proszę mi nie przeszkadzać.</u>
<u xml:id="u-87.6" who="#EmilSommerstein">A dalsza rzecz bardzo ciekawa, o której p. Marchlewski dziś mówił. Stwierdził Pan, że w Polsce, jak dotychczas, nie można prowadzić przedsiębiorstw specjalnie handlowych na wyższym poziomie, bo się to nie opłaca, jest nierentowne. P. Sikorski zaś był łaskaw mówić tak dziś, jak i w zeszłym roku, że handel w Polsce zniszczyli Żydzi, że on jest taki prymitywny. Te dwie rzeczy się nie godzą i należało by, aby Panowie się nad tym zastanowili i poglądy swe uzgodnili, bo ja nie mam czasu, żeby przeprowadzić tę analizę i wykazać nicość Waszych argumentów przeciw żydowskiemu handlowi.</u>
<u xml:id="u-87.7" who="#EmilSommerstein">I jeszcze jedna rzecz. Doskonale Pan dziś powiedział i przyjął Pan nasze argumenty, gdy Pan mówił, że spółdzielczość wasza jest taranem, który niszczy kupiectwo indywidualne.</u>
<u xml:id="u-87.8" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Chrześcijańskie.)</u>
<u xml:id="u-87.9" who="#EmilSommerstein">Szkoda tylko, że Pan nie doszedł do tej miłości chrześcijańskiej i w myśl zasady. „Nie czyń drugiemu, co tobie nie miło” — nie powiedział, że niszczy też handel żydowski, ale mam nadzieję, że Pan z czasem do tej miłości dojdzie.</u>
<u xml:id="u-87.10" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-87.11" who="#EmilSommerstein">Powiedział Pan, że nie spółdzielczość, ale producent i kupiec ma mieć dostawy dla wojska, oczywiście Żydzi — nie. „Znakomicie” Pan to powiedział i mam wrażenie, że Pan dalszą ewolucję w tym kierunku odbędzie.</u>
<u xml:id="u-87.12" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! P. kol. Sikorski ponadto po wie dział, że my nie chcemy dopuścić kupiectwa polskiego do handlu i cytował broszurę rady naczelnej kupiectwa żydowskiego. Otóż tak nie jest. Tam napisane jest wyraźnie, że dużo jest jeszcze miejsca w Polsce dla rozwoju handlu. Minister był łaskaw także stwierdzić, że jest jeszcze dużo miejsca. Wiemy, że mamy 6,3% ludności w handlu, że jesteśmy na przedostatnim w tym względzie miejscu przed Estonią i Bułgarią. W ostatnim dziesięcioleciu ten odsetek spadł do 5,7%, a chcę podkreślić że i odsetek udziału Żydów w handlu spadł…</u>
<u xml:id="u-87.13" who="#komentarz">(Głos: Za wolno.)</u>
<u xml:id="u-87.14" who="#EmilSommerstein">No, Panie Kolego — to nie pociąg błyskawiczny, zresztą u nas pociągi się spóźniają nie tylko te przeciwżydowskie. Otóż w handlu Żydzi spadli z 40% na 36,6%. Prawda, że oni się trochę uproduktywnili i przeszli do rzemiosła, co Pana także pewnie będzie bolało, a więc jest dość dużo miejsca i zapraszamy Panów, aby wspólnie rozbudować handel w Polsce na miarę, jaką spotykamy w innych państwach. Tyle w tej materii.</u>
<u xml:id="u-87.15" who="#EmilSommerstein">Pan Kolega był jednak łaskaw mówić także o niewoli, o konieczności wyzwolenia się z niewoli żydowskiej tak, jak żydzi się wyzwolili z tej egipskiej niewoli w swoim czasie, czego może niektórzy z Panów żałują.</u>
<u xml:id="u-87.16" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-87.17" who="#EmilSommerstein">Chciałbym wobec tego zwrócić uwagę, czy nie było by lepiej, aby Panowie byli łaskawi rozejrzeć się bliżej po swoim własnym terenie, tam Panowie skonstatują, że Niemców w Poznańskiem jest 9,7%, na Pomorzu 9,3%, na Śląsku 5,9%, ale wedle broszury dra Wrzoska i Stanisława Zwierza — a nie są to Żydzi — Niemcy mają 26,2% własności nieruchomej, w tym 60% najlepszych gruntów, 68,7% majątków ponad czterysta ha; na 356 spółdzielni na Pomorzu jest 209 niemieckich, mają oni 63% produkcji mleczarskiej, 65% produkcji cukrowniczej, a zakładów przemysłowych wyższej kategorii 38%, 74 banki, które mają kapitałów o 200% więcej niż polskie; w cukrownictwie kapitał niemiecki posiada 66%, w bekoniarstwie — 75%.</u>
<u xml:id="u-87.18" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-87.19" who="#EmilSommerstein">Panowie będą więc łaskawi wyzwolić się najpierw z tej niewoli tam u siebie. Tymczasem opuszczacie sami pozycje własne, wysyłacie ludzi na wschód przeciw Żydom, osłabiacie swoją próżność i odporność wobec przewagi niemieckiej na swoim bliskim terenie.</u>
<u xml:id="u-87.20" who="#EmilSommerstein">A teraz jeszcze parę uwag, proszę Panów, jak wygląda właściwie ten handel u Panów na zachodzie.</u>
<u xml:id="u-87.21" who="#EmilSommerstein">Otóż Panowie twierdzą, że u Panów ten handel bez Żydów tak kwitnie. A ja Panom udowodnię na podstawie cyfr bardzo dobrze Panom znanych, że u Was jest duże rozdrobnienie w handlu, bo u Panów wypada na jedno przedsiębiorstwo handlowe 62 mieszkańców, na kresach wschodnich — 114, a przeciętnie na terenie całej Polski — 82. Jeden targ wypada u was na 1.500 ludzi, a w województwach centralnych na 26.000, we wschodnich na 20.000, w południowych na 29.000, macie 303 na ogólną w Polsce liczbę 1397 targów. Wasze obroty były dwukrotne w stosunku do reszty Polski, mieliście najwięcej przedsiębiorstw najwyższej kategorii. Ale w okresie kryzysu byliście najmniej odporni. Panowie przyznacie, że u Was obrót za lata 1930–1935 spadł o 38%, gdy przeciętnie w całej Polsce wzrósł o 12%%, Panowie przyznacie, że udział Panów w ogólnym handlu wynosi 19%%, a Wasze upadłości za rok 1935 wynoszą 21,5%, a za rok 1936 – 22,6%. Proszę to zapisać, sprawdzić i ewentualnie przy budżecie Ministerstwa Skarbu sprostować. Panowie wiedzą, że u Was cyfra przedsiębiorstw I i II kategorii spadła w okresie kryzysu o 59% w Poznańskim, na Pomorzu o 40%, a w Warszawie tylko 26%, w Łodzi tylko 27%. A spadek liczby płatników podatku dochodowego w latach 1929–1939 był najsilniejszy u Was, bo o 42,9%, a w województwach centralnych tylko 38,2%, południowych 26,2%, wschodnich 29,7%. A co najważniejsze, Panowie wiedzą, że u Was ceny są najwyższe. Np. jeśli chodzi o cenę mydła, które Wy fabrykujecie, a nawet eksportujecie, to w stosunku do Wilna jest wzrost w cenie o 47%, w stosunku do Warszawy o 29%. A więc u Panów, chociaż doskonale i na wysokiej stopie pracujecie, to jednak gdy jest trochę ciaśniej, to są większe upadłości, niż gdzie indziej, a ceny są wysokie i konsument za tę elegancję w handlu słono płaci.</u>
<u xml:id="u-87.22" who="#EmilSommerstein">A teraz druga rzecz — to nowi kupcy. Chłop idzie ze wsi do miasta, powiadacie. Jak to wygląda? „Tygodnik Handlowy” — Pan wie (zwracając się do p. Marchlewskiego), że nie jest to pismo żydowskie, jest to organ Pańskiego stowarzyszenia — zrobił ankietę w Warszawie i na 298 nowych kupców 2% było chłopów, 43% b. kupców, 22% ludzi bez określonego zajęcia, 18% b. urzędników, 10% b. policjantów, b. wojskowych i służby domowej, 5% dawnych rzemieślników. A na prowincji? Na 1.089 kupców nowych było ledwie 9% chłopów.</u>
<u xml:id="u-87.23" who="#EmilSommerstein">Tak wygląda ten pęd chłopa do miasta.</u>
<u xml:id="u-87.24" who="#EmilSommerstein">A nobilitacja straganów? Straganami żydowskimi chcecie Panowie rozwiązać zagadnienie 5 czy 7 milionów bezrobotnych chłopów? Ile jest tych straganów? Nie wiem, czy Pan wie, Panie Pośle Marchlewski? Nie wie Pan — powiem: 70.000 w całej Polsce. Z tego 25.000 w województwach centralnych, 17.000 w województwach wschodnich, 14.500 w województwach południowych, a w zachodnich 15.000. Przyznacie Panowie, że wśród 15.000 straganów w zachodnich województwach nie ma ani jednego Żyda. Na terenie innych województw jest chyba część chrześcijan. A więc chodzi o 40.000 straganów, które miałyby rozwiązać kwestię gospodarczą, w szczególności zatrudnienie 5–7 milionów chłopów bezrolnych czy bezrobotnych. W tej dziedzinie rachunek jest tedy między nami, a p. Marchlewskim po kupie oku załatwiony.</u>
<u xml:id="u-87.25" who="#komentarz">(Różne głosy.)</u>
<u xml:id="u-87.26" who="#EmilSommerstein">Z przykrością Pan potwierdzi, że inaczej nie jest. Uważam, że przesłanki moralne, o których mówił p. Minister w tym wielkim programie odbudowy życia gospodarczego, należy tak precyzować: „nie budować na gwałcie, nie budować życia gospodarczego na — delikatnie mówiąc — nieuczciwości, nielojalnej konkurencji, na pikietowaniu”. Chcielibyście Panowie sobie zagadnienie uprościć: Niech Żydzi budują swoimi kapitałami fabryki, ale nie śmie tam pracować Żyd-urzędnik, Żyd-robotnik czy przedstawiciel handlowy, a hurtownik żydowski może sprzedawać, ale nie chrześcijańskiemu tylko żydowskiemu detaliście, bo żydowski detalista nie sprzeda, bo Panowie go pikietujecie i on towaru swego sprzedać nie może. To jest ujęcie zbyt symplicystyczne i to się nie da utrzymać. Dlatego my się programu unarodowienia handlu nie boimy. Jesteśmy za akcją usamodzielnienia gospodarczego Państwa i w tym kierunku będziemy współdziałali w rozwijaniu dynamiki życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-87.27" who="#EmilSommerstein">Jeżeli chodzi o kwestię rzemiosła, sprawa chałupnictwa musi być załatwiona, ale nie w tym sensie, żeby chałupnictwo włączyć do rzemiosła, żeby chałupnictwo krępowane było zbyt szczegółowymi przepisami prawa.</u>
<u xml:id="u-87.28" who="#EmilSommerstein">Co do rzemiosła, chcielibyśmy, ażeby nowela do prawa przemysłowego nie wprowadziła dalszych utrudnień, albowiem mamy ich dosyć dotychczas specjalnie dla rzemiosła żydowskiego, mamy dostateczną ilość uczciwych ludzi pracujących w rzemiośle, którzy nie potrafili zadość uczynić formalnościom i znoszą gehennę nielegalnego rzemieślnika. Izby rzemieślnicze muszą być mniej biurokratyczne, zmniejszyć wysokość opłat wpisowych i za egzaminy; w ich składzie ma być uwzględniona należyta reprezentacja rzemieślnika żydowskiego.</u>
<u xml:id="u-87.29" who="#EmilSommerstein">O ile chodzi o szkolnictwo zawodowe rzemieślnicze, to chciałbym zwrócić uwagę, że mamy 4.803 uczniów w szkołach prywatnych, a tylko 777 w szkołach państwowych i samorządowych i tylko 2 szkoły prywatne żydowskie z 17 szkół prywatnych żydowskich ma prawo kategorii A, to znaczy prawo do własnej komisji egzaminacyjnej. Prosimy, aby ta rzecz była zbadana i aby wedle kwalifikacyj rzeczowych umożliwić uczniom kończenie studiów i zdawanie egzaminów we własnych szkołach.</u>
<u xml:id="u-87.30" who="#EmilSommerstein">Co do sum państwowych, które idą na rzecz szkolnictwa, konstatujemy, że szkoły nieżydowskie otrzymują 38,5% na koszty nauki — na ziemiach zachodnich nawet 52,8%, podczas gdy szkoły żydowskie otrzymują maksymalnie tylko 17,7%. Jeżeli chodzi o zapomogi, to wynoszą one tylko 3% ogółu kosztów, jeżeli chodzi o Państwo, a 7%, jeżeli chodzi o samorząd.</u>
<u xml:id="u-87.31" who="#EmilSommerstein">Sprawa kredytów dla rzemiosła. Konstatujemy, że kredyty te nie dochodzą do rzemiosła żydowskiego. One w ogóle w małej mierze dochodzą do rzemiosła, bo idą przez K.K.O., gdzie są tak uciążliwe warunki formalne i techniczne, że rzemiosło ich nie widzi. Są specyficzne sposoby ich rozdziału: województwa zachodnie, które mają tylko 10% ogółu rzemiosła, otrzymują 36,1%, województwa wschodnie na 11,5% udziału w rzemiośle otrzymują ledwo 4,9%. Na jeden warsztat w nowogródzkim przypada 20 zł, na jeden warsztat na Pomorzu 217 zł, to jest 11 razy tyle.</u>
<u xml:id="u-87.32" who="#EmilSommerstein">Ze względu na czas ograniczony, który już się kończy, chcę tylko jeszcze kilka uwag dorzucić w sprawie etatyzmu. To, co dziś powiedział w tej materii p. Minister, słyszałem lat temu 12. W deklaracji rządu w lipcu r. 1926 powiedziano, że etatyzm jest szkodliwy i trzeba wszystkie przerosty usunąć, ale od razu nie da się go zlikwidować. Ale ile w międzyczasie przybyło nowych etatystycznych przedsiębiorstw? Dlatego uważam, że sprawa będzie jasna wtedy dopiero, kiedy rzeczywiście te przedsiębiorstwa będą zlikwidowane albo przejdą w inne ręce. O ile chodzi o interwencjonizm prywatny, o kartele, jesteśmy im bezwzględnie przeciwni. Uważamy, że one ciążą nie tylko na konsumencie z powodu podrażania cen, ale ciążą i na handlu prywatnym i rzemiośle. One podrażają surowce, a mały kupiec i rzemieślnik musi sprzedawać po cenach ustalonych i nie może się przy tym utrzymać.</u>
<u xml:id="u-87.33" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-87.34" who="#EmilSommerstein">Talk, to mówię w imieniu Żydów.</u>
<u xml:id="u-87.35" who="#EmilSommerstein">Chciałbym przy końcu zwrócić się do Pana Ministra, aby był Ministrem Handlu i Przemysłu w Państwie Polskim, a nie Ministrem handlu i przemysłu tylko jednej narodowości, narodowości polskiej. Uważam, że rozbudzenie dynamizmu życia gospodarczego może nastąpić tylko drogą skupienia wszystkich elementów i dlatego sądzę, że będzie dziś może miarodajnym to, co Minister Przemysłu i Handlu powiedział dnia 3 września 1930 r. na Kongresie Izb Przemysłowo-Handlowych: „W ewolucji gospodarczej każda walka, każdy zamęt przyniesiony zbędnie z życia politycznego to strata, a strata gospodarcza jest niepowetowana. Dlatego życie gospodarcze samo nie tylko winno się powstrzymywać od wszelkiej przejaskrawionej krytyki, nie tylko winno uczciwie i obiektywnie oświetlać własną sytuację gospodarczą, ale powinno zwalczać wybryki nieodpowiedzialnych szkodników”. To powiedział ówczesny Minister Handlu i Przemysłu, którym był — obecny Wicepremier i Minister Skarbu inż. Eugeniusz Kwiatkowski. Jeżeli tak będą hasła realizowane, wtedy zniknie bojowe hasło unarodowienia, a triumfować będzie hasło państwowe gospodarstwa społecznego. Ono skupi wszystkich do osiągnięcia wspólnego celu.</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Szumowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#PiotrSzumowski">Wysoka Izbo! Niewątpliwie Ministerstwo Przemysłu i Handlu w ciągu ostatnich lat w niektórych dziedzinach osiągnęło pozytywniejsze wyniki. Wyróżniają się dwa zagadnienia: handel zagraniczny i rozpoczęcie akcji uprzemysłowienia kraju.</u>
<u xml:id="u-89.1" who="#PiotrSzumowski">W pierwszym zagadnieniu starano się zerwać z tymczasowością i działaniem na ślepo, a bardziej konsekwentnie i planowo regulowano wymianę towarów z zagranicą. Między innymi eksport produktów rolniczych (zboże i wyroby mięsne) do Ameryki należy uznać za sukces handlowy polityki zagranicznej. Oczywiście rozwój portu handlowego w Gdyni w znacznej mierze ułatwił to zadanie. Dziś, gdy bariery celne poszczególnych państw niesłychanie wzrosły, gdy powszechnym jest dążenie do samowystarczalności, a zatem i równowagi bilansu handlowego, trzeba nie byle jakich wysiłków, ażeby możliwy sukces osiągnąć. W tej dziedzinie, gdy spojrzymy na charakter naszego importu, pozostaje jeszcze wiele do odrobienia. Ważną rzeczą jest, żeby Ministerstwo Przemysłu i Handlu, regulując ten problem, zechciało mieć na uwadze nie tylko interesy wielkiego przemysłu, karteli i różnych spółek, ale i całe rolnictwo polskie oraz organizacje, zrzeszające producentów, jakimi są spółdzielnie rolnicze.</u>
<u xml:id="u-89.2" who="#PiotrSzumowski">W dziedzinie uprzemysłowienia kraju mimo dość trudnych warunków wewnętrznych zrobiono poważny i zdecydowany krok, tworząc Centralny Okręg Przemysłowy. W myśl oświadczenia p. Wicepremiera, tam, gdzie warunki terenowe pozwolą, cała Polska w niedalekiej przyszłości pokryta będzie siecią podobnych okręgów. Pomijając cały szereg innych niezmiernie ważnych okoliczności, związanych z tą akcją, chcę jedno podkreślić, a mianowicie kwestię przeludnienia wsi. Obowiązkiem Rządu jest dążyć, ażeby na tych terenach element handlowy i robotniczy rekrutował się wyłącznie z ludności rolniczej polskiej. Kwestia napływu ludności rolniczej do miast w dzisiejszym stanie napotyka na niezmierne trudności i dlatego te okręgi przemysłowe muszą być rezerwuarem dla jej pochłonięcia. Nie wiem, ale w tej dziedzinie Ministerstwo Przemysłu i Handlu, jak widać dotychczas, nie ma sprecyzowanego planu i kierunku działania.</u>
<u xml:id="u-89.3" who="#PiotrSzumowski">Jest zupełnie zdrowy odruch społeczeństwa, ażeby ludność polska — odpowiednio do swej ilości — brała udział w dziedzinie handlowej. Powstają polskie sklepy, ożywia się handel polski indywidualny i spółdzielczy, ale ta walka ekonomiczna zupełnie uzasadniona napotyka na niesłychane trudności. Zorganizowane i fachowo w naszych warunkach przygotowane kupiectwo żydowskie nie tak łatwo godzi się na rozwijający się obok handel polski. Widocznym już obecnie jest fakt, że kupiectwo żydowskie wykorzysta wszelkie doświadczenie w walce konkurencyjnej, aby spowodować upadek bądź też zahamowanie rozwoju placówek polskich. Dlatego też społeczeństwo polskie w tej walce ekonomicznej musi działać planowo i w sposób zorganizowany. Bodźcem do tego działania będzie napór bezrobotnej ludności wiejskiej. Państwo musi w tej sprawiedliwej walce o byt współdziałać i umożliwiać jej postęp.</u>
<u xml:id="u-89.4" who="#PiotrSzumowski">Tak się jakoś dziwnie złożyło, iż Ministerstwo Przemysłu i Handlu jest tylko opiekunem tytularnym handlu wewnętrznego. Nawet p. referent w swoim referacie pobieżnie ten dział omówił. I nic dziwnego. Przecież sprawy handlowe prowadzi Ministerstwo Skarbu, Ministerstwo Rolnictwa, Ministerstwo Komunikacji, a nawet i Ministerstwo Spraw Wojskowych z tytułu dostaw wojskowych oddziaływuje na koniunkturę handlową kraju.</u>
<u xml:id="u-89.5" who="#PiotrSzumowski">Spółdzielczość rolnicza i spożywców, w bardzo szybkim tempie rozwijająca się handlowo na terenie Polski, w dużym stopniu działająca na regulację cen, jest zgoła bez opieki. Trudno jest określić, który resort ministerialny ma największy i bezpośredni na nią wpływ. Handel i przemysł prywatny terenowy nie może stwierdzić, ażeby się pochlubił specjalną opieką Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Dlatego też jest to dziedzina bardzo poważna, a więc i za planowy i skuteczny jej rozwój odpowiedzialność spada na Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-89.6" who="#PiotrSzumowski">Wspomniałem o spółdzielczości. Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie może faworyzować tylko handlu prywatnego. W naszych warunkach, poza dzielnicami zachodnimi, rozwój handlu prywatnego napotyka na bardzo poważne przeszkody. Skutecznie z dotychczasowym handlem żydowskim może konkurować tylko spółdzielczość. Spółdzielczości bynajmniej nie przeszkadza rozwijający się zdrowy handel prywatny polski, ale na handel prywatny w obecnych warunkach stawiać nie możemy, a na spółdzielczość — tak.</u>
<u xml:id="u-89.7" who="#PiotrSzumowski">Dziś jest niesłychanie ważna sprawa niniejszych i większych hurtowni polskich. Państwo, mając dziś w swym ręku niektóre przedsiębiorstwa przemysłowe, np. „Wspólnotę Interesów” i inne może z powodzeniem umożliwić społeczeństwu powstawanie tych placówek w formie spółdzielczej w celu obsłużenia prywatnego detalicznego handlu polskiego.</u>
<u xml:id="u-89.8" who="#PiotrSzumowski">Ważna jest również sprawa handlowego doszkolenia młodzieży polskiej. Na terenie powiatów, które znam, na wsiach, jest przeciętnie do 40 młodych ludzi, synów drobnych rolników, którzy pokończyli szkoły średnie, a siedzą u rodziców i są ich ciężarem. Szkolenie musi być doraźne i ze strony Państwa winna być pomoc i na szkolenie i na krótką praktykę. Musimy młode pokolenie nastawiać na handel, przemysł i rzemiosło, a nie na posady urzędników. Inicjatywa w tym kierunku, moim zdaniem, odpowiednio opracowana winna pójść od Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-89.9" who="#PiotrSzumowski">Wysoka Izbo! Chcę jeszcze poruszyć kilka zagadnień. Zupełnie słusznie p. referent stoi na stanowisku, iż wszystkie kartele winny być rozwiązane. Ale, niestety, rozwiązanie nie przesądza dalszego działania w formie skartelizowanej. Znany jest kartel duży, rozwiązany, a który jednak po cichu w dalszym ciągu funkcjonuje. Należy rozwiązać i surowo karać za cichą zmowę. Stwierdzamy powszechnie, iż w Polsce jest bardzo mała konsumcja artykułów przemysłowych. Zgoła jasne jest, iż wybitną rolę w tym problemie odgrywają kartele. Niech ceny zostaną obniżone na artykuły skartelizowane i monopolowe, to konsumcja w dwójnasób wzrośnie, a więc i produkcja się zwiększy. Wpłaty do Skarbu Państwa na tym nie ucierpią.</u>
<u xml:id="u-89.10" who="#PiotrSzumowski">Wieś polska kulturalnie podniosła się wzwyż i konsekwentnie od kilku lat żąda potanienia artykułów, które musi nabywać i nie chce zrozumieć, dlaczego te same artykuły za bezcen wywożone są za granicę. Powiększenie się konsumcji na artykuły produkowane w kraju w żadnym wypadku nie może ujemnie wpłynąć na pogorszenie się sytuacji gospodarczej Państwa. Żadne prawo ekonomiczne tego życiowego aksjomatu nie obali.</u>
<u xml:id="u-89.11" who="#PiotrSzumowski">Kilka słów chcę powiedzieć o elektryfikacji. Zagadnienie to biorę ze strony konsumenta. Najwyższy czas, ażeby udostępnić korzystanie z energii elektrycznej jak najszerszym warstwom społeczeństwa. W tej dziedzinie wieś nie będzie na ostatnim miejscu, lecz w warunkach, jakie obecnie mamy, korzystanie z tego dobrodziejstwa dość drogo kosztuje. Nikt nie myśli w Polsce zanim powstaną te olbrzymie i o tanim prądzie zakłady elektryczne, ażeby obecnie istniejące elektrownie skłonić do obniżenia ceny za elektryczność. Mamy przykłady, iż ceny w kraju są najrozmaitsze, od 25 gr do 1 zł, a może i więcej. Sądzę, iż Wysoki Rząd, jak to zresztą przed chwilą powiedział p. Dratwa, byłby w możności określić granicę pobieranej ceny za kilowat w całym Państwie. Byłaby to wspaniała propaganda użytkowania energii elektrycznej. Niezrozumiałym jest, dlaczego samorządy miejskie, mające elektrownie, nakładają ceny, które dają zarobek wynoszący różnicę np. między kosztem produkcji (około 15 gr), a ceną uzyskiwaną od konsumenta (90 gr i więcej na kilowatgodzin). Zarobek więc pięciokrotnie większy od kosztów produkcji traktuje się tutaj jako podatek na rzecz miejscowego samorządu, a więc podatek niesprawiedliwy, bo najbiedniejsze warstwy społeczne są nim obciążane.</u>
<u xml:id="u-89.12" who="#PiotrSzumowski">Na zakończenie mego przemówienia poruszę jeszcze jeden bardzo ważny problem, o którym była mowa, ale chciałbym to uczynić ze stanowiska wsi, mianowicie chałupnictwo. Dotychczas nie spotkałem się w terenie z dowodem, ażeby Ministerstwo Przemysłu i Handlu tym tak ważnym zagadnieniem interesowało się. Chałupnictwo produkuje szereg artykułów użytkowych. Nie będę ich wymieniał. Jeżeli natomiast chodzi o wieś, to chałupnictwo wynika tam samorzutnie, na skutek dużej ilości karłowatych gospodarstw i bezrolnych mieszkających na wsi. Ma ono charakter zarobkowy dla podtrzymania egzystencji rodziny.</u>
<u xml:id="u-89.13" who="#PiotrSzumowski">Jak ci chałupnicy są wyzyskiwani przez odbiorców, którymi w olbrzymim procencie są Żydzi, to niech posłuży fakt: W jednym małym miasteczku — nazywa się Mordy — i okolicznych wsiach około 2.000 kobiet wiejskich wykonuje włóczkarskie wyroby. Jakaś nieznana organizacja kupiecka, podobno z Nalewek, eksploatuje te robotnice. Daje im włóczkę na wagę, podobno często wilgotną, po czym odbiera gotowy wyrób również na wagę. Mimo, że grosze płaci za zrobienie np. sweterka, to często za brak wagi, bo zrozumiałe, iż włóczka w międzyczasie wyschła, kobieta nie otrzymuje nic za swą pracę. Dalej należność, jaką te kobiety otrzymują, płacona jest im w bonach, które można zrealizować tylko w sklepach żydowskich w tym miasteczku. A więc istnieje całkowite uzależnienie. Wyroby te są tak ładne, iż spotykane są podobno zagranicą. Należy powitać z uznaniem akcję Funduszu Pracy, który za pośrednictwem izb rolniczych tą dziedziną się zainteresował.</u>
<u xml:id="u-89.14" who="#PiotrSzumowski">Sprawa ta na gwałt wymaga uregulowania i w interesie Państwa jest, ażeby chałupnicy zostali zorganizowani nawet ze względu na obronność Państwa. Zorganizowani chałupnicy w tych artykułach, które przydatne mogą być w wojsku, w razie wojny nie zawiodą w swojej produkcji, czego nie można powiedzieć o dużych fabrykach.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Płonka.</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#JózefPłonka">Wysoki Sejmie! Nie zamierzam w krótkim moim przemówieniu poruszać całokształtu spraw związanych z przemysłem i handlem. Brak mi zresztą na to odpowiedniej ilości czasu.</u>
<u xml:id="u-91.1" who="#JózefPłonka">Chcę jednak w związku z tym, co powiedziałem przy dyskusji nad budżetem Ministerstwa Opieki Społecznej o możliwości dania pracy b. górnikom, hutnikom i robotnikom z pogranicza polsko-czechosłowackiego, którzy utracili pracę w Zagłębiu Karwińsko-Ostrawskim, zwrócić uwagę na możliwości, jakie dają bogactwa naturalne tego terenu.</u>
<u xml:id="u-91.2" who="#JózefPłonka">Budujemy Centralny Okręg Przemysłowy. P. poseł Sowiński wykazał w zeszłorocznej sesji budżetowej na podstawie dokładnej statystyki, że brak nam koksu dla przemysłu, szczególnie brak ten daje się odczuwać w Centralnym Okręgu Przemysłowym. Otóż wiercenia dokonane na pogranicznym terenie wykazały, że posiadamy tam pierwszorzędny węgiel koksujący. Tymczasem kupujemy za drogie pieniądze zagraniczny czeski koks, a ludzie nasi nie mają pracy. Czy nie narzuca się, aby tam otworzyć kopalnię, a nawet kilka kopalń?! Powie ktoś, że to za blisko granicy, ale przecież kopalnie, będące w rękach czeskich, także leżą blisko granicy. Czy mamy mniejszą pewność w utrzymaniu tych kopalń w naszym posiadaniu, niż ją mają Czesi? A zagłębie górnośląskie — czyż nie jest przecięte skomplikowaną granicą? Tam na pograniczu mamy i źródła soli jodowej silniejszej niż w Czechosłowacji.</u>
<u xml:id="u-91.3" who="#JózefPłonka">Widać z tego, że ludność siedząca na takim bogactwie, jakim są czarne diamenty — węgiel, szczególnie koksujący, żyje w nędzy, a kraj, który ma wartościowe źródła i sam w sobie piękny i wcale żyzny, jest przeludniony i nie może dać wystarczającego utrzymania mieszkającej na niej ludności.</u>
<u xml:id="u-91.4" who="#JózefPłonka">Aby bogactwa te dawały korzyści, muszą być uruchomione, wykorzystane. Polska wzbogaci się gospodarczo, a Państwo będzie miało w granicznej ludności oddanych sobie na życie i śmierć obrońców. Chce i może ludność tamtejsza czynnie służyć w pomnożeniu sił gospodarczych i wojskowych Państwa, ale stan obecnej nędzy czyni z niej raczej tylko ciężar dla gospodarstwa narodowego. Prócz tego grozi nam, że ludność ta, gdyby dłużej jeszcze miała żyć w dotychczasowej nędzy, może przestać być patriotyczną, chociaż jest nią do dzisiejszego dnia. Któż więc da inicjatywę do wyzyskania tych bogactw? Czy dokona tego Państwo, czy inicjatywa prywatna — o to sporów toczyć nie będziemy. Oczekujemy wyzyskania wszystkich źródeł siły i aktywnej walki z bezrobociem i nędzą społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-91.5" who="#JózefPłonka">Teraz chcę omówić sprawę, która dotychczas nie wywołała większego zainteresowania, chociaż przedstawia wartość pierwszorzędną. Walczymy o niepodległość gospodarczą. Tak oświadczył i p. Wicepremier. Ale czyż walka o stragany ma być tym najważniejszym odcinkiem tej walki? Czyż to taki sam gest tylko, jak akcja p. Premiera, kontrolującego, ile kosztuje kilo mięsa, chleba i 10 dk cukierków, podczas kiedy Rząd nasz toleruje śrubowanie cen przez kartele, np. przez kartel drożdżowy.</u>
<u xml:id="u-91.6" who="#JózefPłonka">Nie ulega wątpliwości, że eksport przedstawia pierwszorzędną wartość, a tymczasem eksport nasz, szczególnie w dziedzinie drzewa i mięsa znajduje się w rękach związków eksportowych, które mają pełny samorząd i przydzielają kontyngenty we własnym zarządzie poza Ministerstwem. Kim są w większości swojej członkowie związków eksportowych — wiemy. Ale w tym nie leży sedno sprawy. Znajdziemy je jednak w przepisach eksportowych. Kto może wywozić? Ten, który wywoził przed 1932 rokiem, a kto wywoził — wiadomo. W ten sposób stworzono szkodliwy numerus clausus, taki sobie na odwyrtkę, który skierowany jest przeciw walczącemu o niepodległość gospodarczą elementowi polskiemu w handlu. Handel polski — jak wiadomo — dotychczas wywoził tylko w bardzo małej ilości, a w myśl przepisów nie ma widoków, aby mógł na podstawie dotychczasowych przepisów opanować kiedykolwiek eksport. Takie ograniczenie możliwości rozwojowych polskiego elementu handlowego nie może być więcej tolerowane. P. Minister Przemysłu i Handlu natychmiast musi przystąpić do zmiany przepisów eksportowych. Zapisze się wtedy p. Minister złotymi literami w dziejach walki o tak konieczną niepodległość gospodarczą, a złoto tych liter będzie bardzo dobrym podkładem pod zaufanie społeczeństwa do Rządu.</u>
<u xml:id="u-91.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#AndrzejWierzbicki">Poseł Sikorski ma piękną kartę w obecnej debacie. Jego sprawozdanie o budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu jest świetne. P. Sikorski jest przedstawicielem czystej doktryny liberalnej i oparty na tej doktrynie światopogląd jego jest logiczny, konsekwentny i przejrzysty. To jest zasługą doktryny. Ale zasługą referenta jest to, że w ramach tej doktryny przeprowadził analizę bez zarzutu i niezmiernie wnikliwie oświetlił całe zagadnienie przemysłu w Polsce, i polityki państwowej i polityki obywateli.</u>
<u xml:id="u-93.1" who="#AndrzejWierzbicki">Każdy z nas, kto analizował jakieś zjawisko, wie, że jeżeli je oświetlić światłem chociażby pewnej określonej barwy, lecz intensywnie i równomiernie, to chociaż będzie ono zabarwione, przemówi do zmysłu logiki swoją jasną strukturą i pobudzi do przeprowadzenia analizy wychodzącej z innych założeń. W ten sposób można wytworzyć sobie ścisły i słuszny pogląd na daną rzeczywistość niezależnie od barwy doktryny. I dlatego to p. Sikorski ma swoją piękną kartę w tej debacie, bo dał nam logiczną podstawę do oceny naszej gospodarki narodowej.</u>
<u xml:id="u-93.2" who="#AndrzejWierzbicki">P. Sikorski ma jeszcze i drugą zasługę.</u>
<u xml:id="u-93.3" who="#AndrzejWierzbicki">Jeżeliśmy przez zeszły rok i przez pierwsze miesiące tego roku nareszcie trochę odetchnęli po długich latach kryzysu i zrobiliśmy krok naprzód w naszym rozwoju gospodarczym, to dobrze poczynamy sobie, że właśnie w tym okresie, który wzmocnił naszą wiarę w swoje siły, poddaliśmy bardzo wnikliwej krytyce szereg zjawisk, których analiza podczas dna kryzysu być może odebrałaby resztę wiary w siebie. Więc znowuż dobrze p. Sikorski zrobił, że zreferował nam wyniki prac Komisji do zbadania gospodarki przedsiębiorstw państwowych. Że otrzymał wgląd do nich, to jest już zasługą Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Widocznie chciało ono już obecnie, zanim ogłosi drukiem wszystkie te liczne tomy prac, rzucić światło na to zagadnienie. Jest to pod względem psychologicznym bardzo dobre posunięcie. Ta analiza, dokonana bardzo poważnie i obiektywnie, stwierdziła, jak to słyszeliśmy z referatu p. Sikorskiego, bardzo głęboko sięgające szkodliwe oddziaływanie etatyzmu na cały układ naszego gospodarstwa narodowego. Gdyby więc te dwadzieścia parę tomów druku zjawiły się od razu na widowni, wrażenie może byłoby zbyt silne. Dlatego słuszną jest rzeczą, że sprawozdawca budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu rzucił już teraz snop światła na wyniki tej pracy. Jest to bardzo istotny krok naprzód, dlatego że jeżeli mamy zacząć w tej nowej koniunkturze nowe życie, to trzeba sobie zdawać sprawę z rzeczywistości. Jest to dużą zasługą Rządu (i to nie tylko obecnego, bo inicjatywa ta powstała za jednego z poprzednich gabinetów), że zdecydował się poddać gospodarkę przedsiębiorstw państwowych bardzo wnikliwej analizie i wyasygnował w budżecie potrzebne sumy na ogłoszenie wyników tych badań.</u>
<u xml:id="u-93.4" who="#AndrzejWierzbicki">Dużą zasługą całego Rządu i p. Ministra Przemysłu i Handlu są dalej prace komisji hutniczej. W zagadnieniu hutnictwa mieliśmy przecież zatrutą atmosferę przez szereg lat, i chociaż było ono badane wielokrotnie, lecz dopiero w tym roku Rząd poddał je analizie ostatecznej i decydująco autorytatywnej. Cała ta praca skupiła się w rękach niezmiernie kompetentnych pod przewodnictwem dawnego Wiceministra Przemysłu i Handlu — prawej ręki p. Wicepremiera Kwiatkowskiego za czasów jego kierownictwa tym Ministerstwem — p. Kożuchowskiego, z udziałem podsekretarza stanu w Ministerstwie Pracy, dyrektora departamentu w Ministerstwie Skarbu, dyrektorów Departamentu Przemysłowego i Górniczego w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, szefa Wydziału Przemysłu Wojennego w Ministerstwie Spraw Wojskowych i licznych innych wysokich dygnitarzy specjalistów. Dzięki pracom tej komisji doszliśmy wreszcie do absolutnej prawdy o przemyśle hutniczym. Jaka jest kwintesencja tej prawdy? Jest ona następująca: „Istotnie straty bilansowe przemysłu hutniczego, wynikające z ogólnej depresji gospodarczej w latach 1930–1936, wyniosły okrągło 244 milionów zł, niewypracowana amortyzacja w tym okresie 151.800.000, razem 396.200.000”. Otóż „Roma locuta causa finita”. Myliliśmy się sądząc, że ceny żelaza były zbyt wysokie, skoro właśnie przy tych cenach, które zresztą wskutek nakazów polityki państwowej systematycznie bardzo intensywnie spadały, hutnictwo poniosło 396 milionów złotych deficytu.</u>
<u xml:id="u-93.5" who="#AndrzejWierzbicki">Czy to jest wyjątkowy wypadek w polskiej rzeczywistości? Przeciwnie, jest to właśnie cała polska rzeczywistość. Bo oto mamy drugi typowy przykład — i to już jest zasługą Sejmu, że go wyświetlił. Oto koleje, które są okiem w głowie nie tylko p. Ministra Komunikacji, lecz zdawało by się całego Rządu, bo jest to przecież nie tylko nervus rerum całego naszego gospodarstwa narodowego, ale zahaczają one silnie również o zagadnienie wojskowe, w jakimże stanie znalazły się te koleje? Referent budżetu Ministerstwa Komunikacji, p. Dudziński, stwierdził, że koleje straciły w tym czasie 500 milionów złotych swej substancji majątkowej. A przecież gospodarka kolejowa była całkowicie w rękach Państwa. Rządziło ono nimi bezpośrednio, była to już interwencja 100-procentowa. I znowu cóż z tego wynikło? 500 milionów straconej subwencji w materiale kolejowym, niezbędnym dla prawidłowego funkcjonowania kolei.</u>
<u xml:id="u-93.6" who="#AndrzejWierzbicki">I teraz dopiero przejrzeliśmy na oczy i żądamy regeneracji. Otóż regeneracja zaczęła się właśnie dlatego, że owa komisja hutnicza wydała cały tom szczegółowych badań sytuacji przemysłu hutniczego, że nasz kolega, p. Dudziński, wykazał owe pół miliarda strat w substancji państwowego majątku kolejowego. Wzywa do regeneracji oświadczenie najbardziej gospodarczo myślącego z naszych wojewodów, mówię oczywiście o p. wojewodzie Grażyńskim, bo rządzi on w najbardziej uprzemysłowionej dzielnicy — na Górnym Śląsku. W ostatnich dniach stycznia wojewoda Grażyński miał w Sejmie Śląskim wielką mowę o zagadnieniach gospodarczych i dosłownie powiedział: „Jeżeli przemysł żelazny ma się rozwijać zgodnie z interesem całego narodu i Państwa, to musi on odzyskać całkowitą rentowność, umożliwiającą nie tylko normalną amortyzację, ale rozbudowę przez własny kapitał i kredyty. Wiązanie końca z końcem nie doprowadziłoby do niczego innego, jak do marszu w miejscu tam, gdzie trzeba szybkiego pochodu naprzód. I dlatego trzeba z radością podkreślić fakt, że jednak zdecydowano się na podwyżkę cen żelaza, co miało dodatni wpływ na polepszenie sytuacji przemysłu żelaznego”. I znowu trzeba powiedzieć: „Roma locuta causa finita”. A przecież jak atakowano ten przemysł żelazny, tę jakoby oazę szczęśliwości, która w drodze wysokich cen żelaza pauperyzowała jakoby całą ludność. I czegóż się ta oaza szczęśliwości dorobiła? Okazało się, że dorobiła się 400 milionów strat. I oto wojewoda Grażyński dał świadectwo prawdzie i dała świadectwo prawdzie komisja hutnicza; podpisami najwięcej odpowiedzialnych czynników niezbicie stwierdziła tę prawdę, jako wynik głębokiej, obiektywnej analizy.</u>
<u xml:id="u-93.7" who="#AndrzejWierzbicki">I cóż z tego wszystkiego wynika? Jaka jest główna przyczyna naszej przeszłej niedoli? Główną przyczyną jest to, że myśmy wcielali w życie najrozmaitsze poglądy teoretyczne. Te najrozmaitsze poglądy teoretyczne lewicowe, radykalne, socjalistyczne, socjalizujące, polityczne, gospodarcze itd. itd. rządziły naszym życiem. A co się działo w rzeczywistości? Organizmy gospodarcze, wytwórcze, wszystkie bez wyjątku: rzemiosło, handel, rolnictwo, wielki przemysł, mały przemysł, średni przemysł — traciły oddech. I to jest właśnie prawda, i to jest przyczyna stałych błędów naszej polityki gospodarczej. Bo polityka nie kontrolowała swojej działalności stanem tych wszystkich organizmów wytwórczych.</u>
<u xml:id="u-93.8" who="#AndrzejWierzbicki">Gdybyście Panowie Posłowie wszyscy w tej chwili śmiertelnie zbledli, gdyby brakło wam oddechu i bylibyście bliscy omdlenia, a ja bym zamiast wezwać lekarza, zamiast was cucić, zamiast was ratować, w dalszym ciągu mówił i mówił — to byłby symbol naszej polityki gospodarczej. Taką właśnie w ciągu lat dwudziestu była polityka gospodarcza Polski. Jeżeli mówię o latach dwudziestu, to znaczy, że nie łączę tego twierdzenia z żadną poszczególną ideologią, z żadnym reżimem, z żadnym ministrem, a mówię o typie umysłowości u nas przeważającym, o naszym powszechnym braku poczucia rzeczywistości, i przede wszystkim rzeczywistości gospodarczej. Bo gdyby to poczucie rzeczywistości było, gdyby się ci obywatele skrzyknęli, gdyby jeden drugiemu i prawdzie spojrzał w oczy, to powiedzieliby sobie wzajemnie: niszczeją nasze warsztaty wytwórcze, niszczeją koleje, przemysł, rolnictwo i zawołaliby: zostawmy teorie na boku, rządźmy się zdrowym chłopskim rozumem, róbmy to, ażeby te warsztaty nasze utrzymać i rozwinąć. Jeżeli po zastosowaniu tych lub innych teoryj wygląd warsztatów wytwórczych się pogorszył, a nie polepszył, to znaczy, że nie te teorie mają rację, tylko warsztaty mają rację! Bo ludzie i warsztaty pracy to jest państwo, a teorie to są próby, to są kompozycje myślowe, które dopiero wtedy są dobre, jeżeli pod wpływem tych kompozycyj myślowych warsztaty pracy nabierają kolorów i rumieńców życia. I to jest jedyny, istotny sprawdzian dobrej czy złej polityki państwa.</u>
<u xml:id="u-93.9" who="#AndrzejWierzbicki">Dlatego chciałbym pogodzić p. Sikorskiego i p. Ministra Romana: niech będzie system liberalny, niech będzie system złotego środka, byleby ten system był skuteczny. A system jest skuteczny wtedy, jeżeli wszystkie warsztaty pracy napełni świeżym rumieńcem życia, a nas, wszystkich posłów, wielką ochotą i wolą walczenia o żywe i zdrowe warsztaty pracy. To jest dobry system i to jest dobra polityka.</u>
<u xml:id="u-93.10" who="#komentarz">(Głos: Dobre ceny.)</u>
<u xml:id="u-93.11" who="#AndrzejWierzbicki">Nie chodzi o „dobre” ceny, nie chodzi o „złe” ceny, nie chodzi o niskie ceny, ani o wysokie ceny, chodzi tylko o takie ceny, które przy ciężkiej pracy i wysiłku — bo nikomu w Polsce nie jest łatwo pracować — dają możność utrzymania warsztatów pracy. Jeżeli nie chcemy wyrzucać swoich obywateli na obczyznę, która już zresztą emigracji nie przyjmuje, to muszą być takie ceny, ażeby można było nie tylko utrzymać warsztaty pracy, ale rozwijać je i tworzyć nowe. I nie ma innego sprawdzianu polityki gospodarczej, jak tylko ten jeden niezmienny, absolutny sprawdzian. Jeżeli polityka gospodarcza tego nie osiąga, to musi być zmieniona w ten sposób, żeby ten wynik osiągnęła.</u>
<u xml:id="u-93.12" who="#AndrzejWierzbicki">Jeżeli trzeba było dwudziestu lat istnienia kolei, a teraz nie ja, ale Wy, posłowie, sprawozdawca budżetu p. Dudziński, Komisja Budżetowa, plenum Sejmu wołacie: pół miliarda strat poniosły koleje; jeżeli nie ja, ale komisja jak najbardziej autorytatywna, wyłoniona przez p. Ministra Przemysłu i Handlu, stwierdza wszystkimi swymi podpisami, że hutnictwo, które pod pręgierz stawiano za jakieś niby milionowe zyski, wykazało w rzeczywistości 396 milionów strat; jeżeli nie ja, lecz p. wojewoda Grażyński mówi, że szczęśliwy jest, iż nareszcie „zdecydowano się na podwyżkę cen żelaza”, bo zaczął się z tą chwilą postęp w przemyśle — to to jest właśnie prawda.</u>
<u xml:id="u-93.13" who="#AndrzejWierzbicki">Skupmy się więc na tym istotnym sprawdzianie, na stanie warsztatów pracy, które nas wszystkich żywią. Bo wszystkich żywią warsztaty pracy, nie co innego.</u>
<u xml:id="u-93.14" who="#AndrzejWierzbicki">Jestem dziś pełen nadziei, że wkraczamy w lepszą erę. A dlaczego? Bo mamy przed sobą dowody, że ten chaos w polityce gospodarczej wyjaśnia się i porządkuje. Analizy już dokonane stworzyły zachętę do kroczenia dalej drogą takich samych badań. P. Minister Przemysłu i Handlu zapowiedział nam, że systematycznie zbada zagadnienie interwencjonizmu. Rozumiem, że zachęciły go do tego prace komisji do zbadania gospodarki przedsiębiorstw państwowych. I tak, jak w wyniku tych badań mamy obiektywny obraz tego, czym jest etatyzm, tak samo znów po ukończeniu prac jakiegoś organu do badania interwencjonizmu — nie wiem, jak go p. Minister zechce zorganizować i nazwać — będziemy mieli również obraz tego, co to jest interwencjonizm i jakie są jego granice i skutki jego metod i sposobów oddziaływania, jakie szkody przynosi on gospodarce narodowej i jak ich uniknąć. I dobra, naprawdę dobra polityka zacznie się wtedy, jeżeli z wyników prac komisji, badającej przedsiębiorstwa etatystyczne, jeżeli z wyników prac Sejmu, który wnikliwie zbadał cały nasz budżet i przez to zrobił wielki krok naprzód w ujawnieniu polskiej rzeczywistości, jeśli z wyników pracy tej przyszłej komisji do zbadania interwencjonizmu — Rząd, który będzie miał do dyspozycji wszystkie te analizy, wyciągnie rzetelnie proste, logiczne konsekwencje i stosować będzie w praktyce dnia powszedniego te korektywy i wskazówki, które samo życie przed nim postawiło.</u>
<u xml:id="u-93.15" who="#AndrzejWierzbicki">Jest to zadanie nie tylko Ministra Przemysłu i Handlu, ale całego Gabinetu, bo kompetencja Ministra Przemysłu i Handlu jest ograniczona przez szereg innych resortów Rządu. Doniosłą rolę w kierunku naszej polityki gospodarczej mieć będzie postawa Sejmu — bezstronna i wnikliwa w stosunku do wszystkich elementów rzeczywistości gospodarczej, i postawa uświadomionej opinii społecznej, opinii narodowej, bez której oparcia żadna polityka utrzymana być nie może.</u>
<u xml:id="u-93.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Traczewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#StefanTraczewski">Wysoka Izbo! Pragnę poruszyć zagadnienie przemysłu ludowego, domowego i pracy chałupniczej na wsi. Nie będę tutaj omawiać zagadnienia chałupnictwa i przemysłu ludowego z punktu widzenia znaczenia tego problemu w ogólności, gdyż ograniczony czas mego przemówienia nie pozwala mi na szersze omówienie tego. Pragnę tylko zaznaczyć, że na skutek struktury demograficzno-gospodarczej naszego kraju, jednego z najbardziej rolniczo przeludnionych na święcie, zagadnienie dodatkowych źródeł zarobkowania ludności wiejskiej w formie przemysłu ludowego czy domowego, jak i tzw. chałupnictwo urasta specjalnie na gruncie polskim do znaczenia jednego z najpoważniejszych problemów gospodarstwa narodowego, w stopniu bodaj niespotykanym w żadnym innym kraju Europy.</u>
<u xml:id="u-95.1" who="#StefanTraczewski">W czasie ubiegłej sesji parlamentarnej z inicjatywy posłów-rolników został zgłoszony projekt ustawy o popieraniu i ochronie chałupnictwa wiejskiego i przemysłu ludowego, której miałem zaszczyt być referentem w Komisji Rolnej Sejmu. Po szeregu konferencyj w Związku Izb i Organizacyj Rolniczych przy udziale reprezentantów Ministerstwa Rolnictwa, Ministerstwa Przemysłu i Handlu, Ministerstwa Opieki Społecznej oraz przedstawicieli Związku Izb Rzemieślniczych zostało wspólnie z przedstawicielami rolnictwa uzgodnione stanowisko w tej sprawie. Po uzgodnieniu stanowiska Rządu na skutek wiążącego oświadczenia Ministra Przemysłu i Handlu w sprawie zmiany rozporządzenia Ministra Przemysłu i Handlu z czerwca 1935 r., które miało w znacznej mierze uwzględniać postulaty rolnictwa, zgłoszony projekt ustawy został wycofany.</u>
<u xml:id="u-95.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
<u xml:id="u-95.3" who="#StefanTraczewski">W ten sposób zostało wydane nowe rozporządzenie Ministra Przemysłu i Handlu z dnia 25 listopada 1937 r. w sprawie określania wstępnych cech przemysłu ludowego, domowego i pracy chałupniczej, jako zatrudnień zarobkowych wyłączonych z pod przepisów prawa przemysłowego. Mimo udziału Związku Izb Rzemieślniczych w zeszłorocznych konferencjach w związku ze zgłoszeniem projektu ustawy o popieraniu przemysłu ludowego, jak już poprzednio wspomniałem w czasie zeszłorocznej sesji, gdzie stanowisko w tej sprawie między przedstawicielami rolnictwa, rzemiosła i zainteresowanych resortów zostało uzgodnione, omawiane rozporządzenie Ministra Przemysłu i Handlu wywołało bardzo ostrą kampanię ze strony Związku Izb Rzemieślniczych, czego wyrazem były również przemówienia posłów Michałowskiego i Snopczyńskiego. A przecież rozporządzenie Ministra Przemysłu i Handlu z 27 listopada 1937 r. uwzględnia tylko te postulaty wysuwane przez rolnictwo, które właśnie w zeszłym roku wspólnie z rzemiosłem, jak już wspominałem, były ściśle uzgodnione.</u>
<u xml:id="u-95.4" who="#StefanTraczewski">Akcja Związku Izb Rzemieślniczych zmierza obecnie do skrępowania możliwie najbardziej rygorystycznymi i zacieśniającymi przepisami pracy chałupniczej na wsi oraz przemysłu domowego i ludowego. Należy zaznaczyć, że tendencje Panów zmierzają do takiego zreglamentowania i zacieśnienia ram rzemiosła, które może w poważnym stopniu zahamować tak konieczny i pożądany z punktu widzenia ogólno państwowego proces zatrudnienia młodych sił wiejskich, nie znajdujących częstokroć pola pracy w przeludnionych warsztatach rolnych. Tej tendencji hołduje również projekt noweli do prawa przemysłowego, opracowany z inicjatywy sfer rzemieślniczych, który spotkał się niemal z powszechną krytyką nie tylko sfer rolniczych, ale i przemysłowo-handlowych. Nadmienić muszę, że omawiane rozporządzenie Ministra Przemysłu i Handlu zdaniem sfer rolniczych bynajmniej nie jest szkodliwe dla słusznych interesów rzemiosła. Świadczą o tym także między innymi trzeźwe głosy niektórych izb rzemieślniczych. Świadczy o tym opinia Izby Rzemieślniczej w Lublinie, wyrażona w biuletynie tejże Izby z grudnia 1937 r.</u>
<u xml:id="u-95.5" who="#StefanTraczewski">Wysoka Izbo! Pragnę tutaj podkreślić, że zagadnienie chałupnictwa wiejskiego zasadniczo i w wysokim stopniu interesuje zorganizowane rolnictwo i że wszelkie normy prawne, mające regulować tę dziedzinę, muszą liczyć się z odrębnymi stosunkami istniejącymi na terenie chałupnictwa wiejskiego i że w tej sprawie opinia samorządu rolniczego winna być odpowiednio respektowana.</u>
<u xml:id="u-95.6" who="#StefanTraczewski">Uważam dalej za swój obowiązek stwierdzić słuszność stanowiska Ministerstwa Przemysłu i Handlu, które w zrozumieniu tak ważnego problemu dla szerokich sfer drobnego rolnictwa unormowało tę sprawę we właściwy sposób rozporządzeniem z 27 listopada 1937 r. Pragnę nakoniec podkreślić, że zorganizowane rolnictwo ustosunkowuje się pozytywnie do powołanej przed rokiem przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu Komisji Międzyministerialnej dla spraw przemysłu domowego i ludowego. Uważam jednak, że komisja ta winna mieć charakter ciała wyłącznie opiniodawczego z wyłączeniem wszelkich funkcyj wykonawczych, albowiem praktyczne wykonanie poczynań, zmierzających do popierania przemysłu ludowego na wsi, należyć winno do samorządu rolniczego i zainteresowanych organizacyj rolniczych. Toteż w myśl tego założenia została powołana do życia przy Związku Izb i Organizacyj Rolniczych Komisja do spraw przemysłu ludowego i chałupniczego, która koordynuje bezpośrednio w ramach ogólnego programu ustalonego przez Komisję Międzyministerialną prace samorządu i organizacyj rolniczych na tym polu.</u>
</div>
<div xml:id="div-96">
<u xml:id="u-96.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Pyz.</u>
</div>
<div xml:id="div-97">
<u xml:id="u-97.0" who="#JulianPyz">Wysoka Izbo! Aczkolwiek sprawy związane z działalnością samorządu terytorialnego koncentrują się w większości w resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to jednak i w resorcie Ministerstwa Przemysłu i Handlu jest szereg zagadnień niezmiernie ważnych dla samorządu, a więc zarówno dla interesu publicznego przez ten samorząd reprezentowanego, jak też i dla rozwoju gospodarczego poszczególnych miejscowości i dzielnic kraju.</u>
<u xml:id="u-97.1" who="#JulianPyz">Na czoło wysuwa się sprawa elektryfikacji kraju. Zasługi, jakie w tej akcji położyły samorządy — w pierwszym rzędzie miasta — nie mogą być kwestionowane. Była to praca pionierska, prowadzona w niezmiernie trudnych warunkach technicznych i finansowych. Dzięki niej stworzony został rynek zbytu dla energii elektrycznej, mógł się rozwinąć przemysł oraz zdobyto bogate doświadczenie i wskazówki na przyszłość. Niestety dziś, gdy ta najtrudniejsza i najbardziej kosztowna część pracy została przez samorząd wykonana, na przygotowany tak wielkim wysiłkiem teren przychodzą inni, którzy chcą dotychczasowy dorobek samorządowy odebrać pod pozorem „elektryfikacji kraju”, której samorząd ten rzekomo stoi na przeszkodzie. Tak więc po generalnej obniżce taryf wprowadzono państwowy podatek od elektryczności, który obniżkę tę skonsumował, a samorządy obarczył sporą ilością dodatkowej pracy rachunkowej. Obłożono opłatami na Państwowy Fundusz Drogowy oleje mineralne używane przy produkcji energii. Kredyty na rozbudowę urządzeń elektrycznych są nikłe, a i to samorządy bezpośrednio coraz mniej mogą z nich korzystać, gdyż zjawiły się na widowni związki elektryfikacyjne, które kredytami tymi w praktyce dysponują.</u>
<u xml:id="u-97.2" who="#JulianPyz">Idea związków elektryfikacyjnych, w zasadzie dobra i słuszna, została w niektórych wypadkach rażąco wypaczona. Istnieją związki, które do elektryfikacji przystępują w ten sposób, że eliminując dorobek lokalny samorządów, ułatwiają penetrację na ten teren kapitałów prywatnych i obcych, traktujących elektryfikację jako dochodowy interes, i w dotychczasowej swej działalności dostatecznie już z ujemnej strony poznane.</u>
<u xml:id="u-97.3" who="#JulianPyz">Przy stosowaniu metod administracyjnego nacisku zmusza się samorządy do zawierania niekorzystnych umów i wyzbywania za minimalnym odszkodowaniem dotychczasowego wpływu na gospodarkę elektryczną.</u>
<u xml:id="u-97.4" who="#JulianPyz">Na czele jednego z takich związków stoją urzędnicy administracji ogólnej i pobierają za swe „prace” pokaźne wynagrodzenie. Z drugiej strony pozostawia wiele do życzenia nadzór państwowy nad prywatnymi zakładami elektrycznymi. Znane mi są wypadki, gdy wojewódzkie władze administracji ogólnej, do sprawowania tego nadzoru powołane, nie tylko nie wykonują go, lecz nawet nie reagują na dostarczone im dowody łamania względnie obchodzenia przepisów uprawnień rządowych przez zakłady prywatne. Znany mi jest nawet wypadek, gdy urzędnik wojewódzki, delegowany do przeprowadzenia lustracji w elektrowni prywatnej, ujawnił wobec jej zarządu poufną opinię, wydaną przez instytucję publiczną na użytek władzy.</u>
<u xml:id="u-97.5" who="#JulianPyz">W związku z powyższym zwracam się do Pana Ministra Przemysłu i Handlu z apelem, by w prowadzonej przez niego akcji elektryfikowania kraju brane były pod uwagę i życzliwą opieką otoczone wysiłki i dorobek samorządu terytorialnego, by samorządy te miały pierwszeństwo przy uzyskiwaniu uprawnień rządowych przed kapitałem prywatnym, by stworzone zostały źródła kredytu długoterminowego dla samorządu na rozbudowę ii. budowę zakładów elektrycznych, wreszcie by został roztoczony nadzór nad gospodarką prywatnych zakładów elektrycznych.</u>
<u xml:id="u-97.6" who="#JulianPyz">Również w trudnej sytuacji znajdują się zakłady gazownicze, fabrykujące gaz węglowy oraz ubocznej produkcji destylacji węgla. Przemysł ten ma duże znaczenie dla obronności kraju, a nie wykazuje rozwoju. Licznym gazowniom komunalnym grozi nawet upadek, czego przyczyny leżą nie tylko w dużej kosztowności niezbędnych inwestycyj i coraz silniejszej konkurencji ze strony elektrowni, lecz ponadto w piętrzących się coraz bardziej trudnościach w otrzymaniu odpowiednich do fabrykancji gatunków węgla, opodatkowaniu konsumcji gazu na Fundusz Pracy oraz opodatkowaniu benzolu na Fundusz Drogowy.</u>
<u xml:id="u-97.7" who="#JulianPyz">Proszę Pana Ministra, by zechciał działalność gazowni komunalnych otoczyć specjalną opieką i umożliwić przez to ich rozwój.</u>
<u xml:id="u-97.8" who="#JulianPyz">Rozporządzenie p. Ministra Przemysłu i Handlu z dnia 4 sierpnia 1936 r. w sprawie targowisk zobowiązuje gminy, które w dniu wejścia w życie rozporządzenia posiadały uprawnienia targowe do urządzenia targowisk w terminie 2-letnim, tj. do dn. 24 listopada br.</u>
<u xml:id="u-97.9" who="#JulianPyz">Nie wchodząc w przyczyny obecnego stanu rzeczy trzeba stwierdzić, iż w wielu miejscowościach targowiska posiadają poważne braki i wymagają znacznych nakładów pieniężnych, których zdobycie z bieżących opłat targowych po wielokrotnych obniżkach jest wręcz niemożliwe. Przy braku planów zabudowy targowiska okazały się niewłaściwie ulokowane i muszą być przenoszone na inne miejsca. Wykup terenów oraz ich urządzenie wymaga znacznie dłuższego czasu i zgromadzenia na ten cel odpowiednich funduszów. Wydaje się tedy konieczne przedłużenie wspomnianego wyżej terminu, który nie będzie mógł być dotrzymany.</u>
<u xml:id="u-97.10" who="#JulianPyz">Dążąc do poprawy zdrowotnych warunków egzystencji, wiele samorządów urządziło i prowadzi własne rzeźnie jako zakłady użyteczności publicznej. Samorządy te są bezpośrednio i w wysokim stopniu zainteresowane zarówno z punktu widzenia zdrowotnego, jak i materialnego, by ubój zwierząt rzeźnych odbywał się wyłącznie w rzeźni pod kontrolą lekarzy weterynarii. W związku z tym zarządy związków samorządowych prowadzą we własnym zakresie walkę z potajemnym ubojem, ponosząc wydatki na opłacanie kontrolerów, wypłatę nagród, utrzymywanie tanich jatek do sprzedaży mięsa mniej wartościowego oraz koszta personelu zajętego badaniem i przechowywaniem tego mięsa. Potajemny ubój stanowi wykroczenie, za który grozi kara, ponadto zaś mięso może, ale nie musi ulec konfiskacie. Opierając się na rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. powiatowe władze administracji ogólnej zarządzają natychmiastową sprzedaż zajętego mięsa z potajemnego uboju w drodze publicznej licytacji, przy czym uzyskana kwota wnoszona jest do depozytu w kasie skarbowej, a po uprawomocnieniu się orzeczenia administracyjnego lut wyroku sądowego przelewana jest na dochód Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-97.11" who="#JulianPyz">Jak widać z powyższego, gdy ciężar walki z potajemnym ubojem leży na samorządach brak jest podstaw prawnych do orzekania konfiskaty mięsa z potajemnego uboju na rzecz tych samorządów, aczkolwiek wydaje się logicznie uzasadnione, by dochody z tego źródła obracane były przede wszystkim na walkę z potajemnym ubojem.</u>
<u xml:id="u-97.12" who="#JulianPyz">Co prawda, prawo takie uzyskać mogą gminy, którym na mocy ustawy z dnia 29 marca 1933 r. o rzeźniach z prawem wyłączności zostanie przyznane to prawo, lecz wedle posiadanych przeze mnie wiadomości jedynie miasto Gdynia prawo to dotychczas otrzymało aczkolwiek każde miasto, liczące ponad 25,000 mieszkańców, prawo takie otrzymać może Z powyższego wynika, że zachodzi konieczność znowelizowania odnośnych nora ustawowych w kierunku uprawnienia wszystkich gmin do pokrywania wydatków ponoszonych na walkę z potajemnym ubojem z sum uzyskanych ze sprzedaży skonfiskowanego mięsa.</u>
<u xml:id="u-97.13" who="#JulianPyz">Poruszona sprawa należy właściwie do zakresu działania Ministerstwa Rolnictwa, Ministerstwo jednak Przemysłu i Handlu posiada niewątpliwie prawo ingerowania.</u>
<u xml:id="u-97.14" who="#JulianPyz">Przemysł kominiarski zaliczony został do rzędu koncesjonowanych i wykonywany jest przez mistrzów kominiarskich na podstawie uprawnień nadawanych przez władze administracji ogólnej.</u>
<u xml:id="u-97.15" who="#JulianPyz">Czyszczenie przewodów kominowych i nadzór nad nimi ma olbrzymie znaczenie dla sprawy bezpieczeństwa przeciwpożarowe go, która jest poważną troską samorządu, zwłaszcza miast, i obarcza budżety miejskie poważnymi kosztami na utrzymanie pogotowia urządzeń i straży pożarnych.</u>
<u xml:id="u-97.16" who="#JulianPyz">Gdy czyszczenie kominów i dochody stąd płynące znajdują się w rękach prywatnych, a ciężary walki z klęską pożarów obarczają samorząd, kwestia bezpieczeństwa przeciwpożarowego nie może być dobrze rozwiązana. Jest zatem rzeczą konieczną i pilną skoncentrowanie w rękach samorządu nie tylko wszystkich obowiązków w tej dziedzinie, lecz także i przede wszystkim wszystkich środków, jakie ku temu służyć mogą.</u>
<u xml:id="u-97.17" who="#JulianPyz">Przede wszystkim samorząd powinien otrzymać prawo przejęcia i wykonywania obowiązków czyszczenia kominów na wzór uchwalonej niedawno przez Sejm noweli do ustawy o usuwaniu nieczystości i wód opadowych, która stworzyła podstawy prawne do zorganizowania przez samorząd akcji oczyszczania osiedli.</u>
<u xml:id="u-97.18" who="#JulianPyz">Analogie między obydwoma zagadnieniami są duże, a gdy na terenie parlamentu konieczność przekazania samorządowi akcji usuwania nieczystości nie budziła najmniejszych wątpliwości ani zastrzeżeń, to tym bardziej wydaje się niewątpliwym, iż także czyszczenie kominów, jako niezbędna funkcja w walce z pożarami, powinno być przekazane samorządom na podobnych zasadach. Proszę, aby Pan Minister zechciał poprzeć inicjatywę, podjętą w czasie ubiegłej zwyczajnej sesji przez p. Żyborskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-98">
<u xml:id="u-98.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wojtowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-99">
<u xml:id="u-99.0" who="#WładysławWojtowicz">Wysoka Izbo! Będę się starał parę słów poświęcić komercjalizacji portu w Gdyni. Sprawa ta jest dziś aktualna, domagają się załatwienia jej sfery gospodarcze, zainteresowane sprawami morskimi, zresztą nie jest to sprawa nowa. Była ona lansowana dawniej. Pamiętam, w poprzednim Sejmie w 1932 r. na Komisji Morskiej był wniesiony projekt komercjalizacji portu Gdyni, jednakowoż projekt ten z powodu pewnych braków został przez Rząd wycofany. Od r. 1932 do naszych czasów również dużo mówiono o projekcie, który miał rzekomo Rząd opracowywać w sprawie omawianej. Niestety, do tej pory nie doczekaliśmy się realizacji tego planu. Administracją, eksploatacją handlową i rozbudową portu Gdyni zajmuje się Urząd Morski, który powstał na podstawie rozporządzenia Pana Prezydenta jeszcze z 1928 r. i następnie Rady Ministrów z 1931 r. Od tej pory w ciągu 10-lecia po wydaniu rozporządzenia P. Prezydenta sytuacja uległa dość zasadniczej zmianie. Gdy 10 lat temu obroty portowe z uwagi na swą znikomą ilość nie odgrywały żadnej prawie roli ani w obrotach handlowych zagranicznych polskich, ani w skali światowej, ani w bałtyckiej, to dziś 79% obrotów ze światem przechodzi przez dwa porty naszego obszaru celnego, a w tym połowa przeszło przez Gdynię. Obroty portu gdyńskiego przekroczyły w ubiegłym roku 9 milionów ton, a już od paru lat zajmują one pod tym względem pierwsze miejsce na Bałtyku, stając się niejako płucami naszego handlu zagranicznego. Dołączenie administracji tak poważnego przedsiębiorstwa, jakim się z biegiem czasu stał port gdyński, do urzędu administracji państwowej, jakim w swym założeniu jest Urząd Morski, powodowało powstawanie coraz to większych trudności i to przede wszystkim w zakresie eksploatacji portu. Sztywne ramy urzędu administracyjnego w miarę rozrostu portu i jego zasięgu eksploatacyjnego zaczęły coraz to bardziej ciążyć na jego rozwoju, utrudniając przeprowadzenie racjonalnej gospodarki, stwarzając szereg przeszkód i trudności formalnych, a przede wszystkim krępując elastyczność przedsiębiorstwa portowego w zakresie jego czynności eksploatacyjno-handlowych.</u>
<u xml:id="u-99.1" who="#WładysławWojtowicz">Z istoty swych czynności port jest przedsiębiorstwem, którego zadaniem jest dostarczenie środków dla dokonania przeładunku towarów i pasażerów z lądu na statek i ze statku na ląd. Użyczając swych urządzeń na zapotrzebowanie zgłaszającego się doń klienta, port, z drugiej strony, sam będzie go poszukiwał, nie ograniczając się do rodzimego zaplecza, lecz sięgając do krajów obcych, starać się będzie dotrzeć do kupca zagranicznego i tam zdobyć sobie klienta. Cel gospodarczy i zadania są czysto handlowe, a dziedziną ich jest międzynarodowy obrót towarowy, czynności zatem eksploatacyjne portu handlowego nie zawierają pierwiastka publiczno-prawnego, ani też nie mają nic wspólnego z wykonywaniem władzy w imieniu Państwa, jak urzędy administracji państwowej.</u>
<u xml:id="u-99.2" who="#WładysławWojtowicz">Zasady obowiązujące w urzędach państwowych nie odpowiadają zupełnie potrzebom portu, a przede wszystkim tok instancyjnego postępowania, który chroni obywatela przed samowolą urzędu. Zastosowany w przedsiębiorstwie portowym w stosunku do klienta jest jego udręką, a w stosunku do portu spętaniem jego elastyczności handlowej, jako przedsiębiorcy. Podobnie też szereg innych przepisów i zasad, obowiązujących w urzędach państwowych, nie odpowiada zupełnie potrzebom tego rodzaju przedsiębiorstwa jak port, narażając go na konieczność ciągłego pokonywania drobnych trudności, jak proceduralne, budżetowe lub personalne, które ze względu na sztywność dotyczących przepisów utrudniają jego codzienną pracę.</u>
<u xml:id="u-99.3" who="#WładysławWojtowicz">Sztuczne wciskanie przedsiębiorstwa portowego w sztywne ramy urzędu administracyjnego musi się szkodliwie odbijać na jego pracy i dlatego jak najprędsze zlikwidowanie tego stanu rzeczy przez wyłączenie przedsiębiorstwa portowego z administracji państwowej wyda je się być rzeczą konieczną i pilną.</u>
<u xml:id="u-99.4" who="#WładysławWojtowicz">Port gdyński wespół z Gdańskim obsługuje ponad 75% naszego handlu zagranicznego, a ponad 95% naszego handlu zamorskiego. Dla portu gdyńskiego wyraża się to cyfrą przekraczającą nieco 9 milionów ten. Cyfra ta oczywiście powiększać się będzie w miarę poprawy koniunktury i ogólnego udziału naszego kraju w obrotach światowych. Za pomocą specjalnej polityki taryfowej i celnej Rząd potrafi przypuszczalnie skierować cały nasz handel zagraniczny, który może być sprowadzony na drogę morską, do portów naszego obszaru celnego.</u>
<u xml:id="u-99.5" who="#WładysławWojtowicz">Z tytułu korzystania z usług portowych polskiego portu zaoszczędzimy w naszym bilansie płatniczym pewne dość poważne quantum.</u>
<u xml:id="u-99.6" who="#WładysławWojtowicz">Należy następnie mieć na uwadze tranzyt jako źródło możliwości zwiększania obrotów portowych, niezależnie od możliwości, jakie posiada własny kraj, źródło, o które zabiegają Wszystkie porty o znaczeniu światowym, prowadząc w tym względzie ze sobą walkę konkurencyjną. Wpływy walut na usługi portowe i handlowe, przewozy kolejowe, frachty okrętowe i inne świadczenia na rzecz tranzytu mogą się stać znaczną pozycją w naszym bilansie płatniczym. Akwizycja, a zwłaszcza walka konkurencyjna z innymi portami na tle akwizycji tranzytu, prowadzona być może skutecznie jedynie w warunkach zapewniających przedsiębiorstwu portowemu pewną swobodę ruchów. Nie jest do pomyślenia, aby akwizycję na rzecz portu, zwłaszcza w warunkach konkurencji handlowej innych portów, prowadził urząd administracji państwowej, jak w danym wypadku Urząd Morski, związany sztywnymi ramami i uciążliwą procedurą, obowiązującą wszystkie urzędy administracji państwowej. Swoboda ruchów musi tu być zapewniona. Akwizycję w każdym bądź razie prowadzić może tylko aparat elastyczny, nastawiony na działalność handlową, oparty o ustrój i zasady przyjęte w przedsiębiorstwach państwowych. Dopiero wówczas mógłby on realizować politykę celowej penetracji handlowej, ujawniając należytą aktywność akwizycyjną i ewentualnie skutecznie konkurować w walce o zdobycie tak cennych transportów tranzytowych.</u>
<u xml:id="u-99.7" who="#WładysławWojtowicz">Obok możliwości przejawienia pewnej aktywności handlowej, zmierzającej do zdobycia przeładunku, przedsiębiorstwo portowe musi mieć możność dostosowania swego aparatu pod każdym względem do wymagań klienta i to nie tylko pod względem kosztów za ofiarowane przez siebie usługi, ale i ich jakości. Przedsiębiorstwo portowe powinno baczyć, aby poziom jego wyposażenia technicznego dostosowany był do potrzeb transportu, wymaga to jednak pewnej elastyczności pod względem inwestycyjnym. Należy mieć na uwadze, że w dzisiejszej fazie rozwoju portu inwestycje nie mają już takiego znaczenia, jak w okresie budowy portu, obecnie bowiem każda nowa inwestycja jest ściśle związana z bieżącymi potrzebami eksploatacji handlowej portu. I dlatego przedsiębiorstwo portowe musi mieć możność szybkiej realizacji niezbędnych inwestycyj w miarę układu koniunktury handlowej, a nie stosownie do brzmienia aneksów budżetowych, układanych na rok przed okresem ich realizacji.</u>
<u xml:id="u-99.8" who="#WładysławWojtowicz">Aby postulat ten mógł być zrealizowany, przedsiębiorstwo portowe musi mieć możność: 1) przedsięwzięcia decyzji szybkiej, co może mieć miejsce tylko w warunkach zogniskowania jej w Gdyni, jako centrum pracy przedsiębiorstwa, bowiem tętno pracy i potrzeb portu dadzą się wyczuć tylko na miejscu; 2) oderwania się od sztywnych ram budżetu państwowego i posiadania pewnej sarnio dzielności finansowej, jaką dla je osobowość prawna. Port mógłby się wówczas inwestować nie tylko stosownie do aktualnych potrzeb, ale ii w znacznie szybszym tempie, podobnie, jak inne porty, zaciągając samodzielnie pożyczki (ewentualnie uprzednio akceptowane przez Państwo, co uchroni port przed penetracją niepożądanych kapitałów), usprawnić administrację portową i przystosować ją do potrzeb handlowych, życia gospodarczego portu i jego wymagań.</u>
<u xml:id="u-99.9" who="#WładysławWojtowicz">Takie warunki zapewnić może portowi jedynie skomercjalizowane przedsiębiorstwo państwowe o odrębnej osobowości prawnej jako jedynie możliwa w naszych warunkach forma ustroju.</u>
<u xml:id="u-99.10" who="#WładysławWojtowicz">Ostatnim względem przemawiającym za komercjalizacją portu gdyńskiego jest jego pozycja wobec współpracującego z nim portu w Gdańsku, a nade wszystko wobec portów konkurencyjnych. Obszar celny Państwa Polskiego posiada dwa porty: Gdynię i Gdańsk. Zaspokajają one z trudnością potrzeby naszego handlu zamorskiego i dlatego corocznie w obu portach postępuje ich doinwestowywanie. Muszą one być traktowane równorzędnie i Gdynia nie może mieć gorszych warunków pracy i rozwoju jak Gdańsk i to nie tylko pod względem elastyczności inwestycyjnej, ale przede wszystkim handlowej. Jeśli chodzi o porty konkurencyjne, Gdynia w zakresie tranzytu konkuruje z portami niemieckimi i holenderskimi na północy, a z portami włoskimi na południu. Wszystkie te porty mają elastyczny ustrój komercjalny i zapewnioną pod każdym względem swobodę ruchów. Jeśli więc port gdyński nie może być postawiony w gorszych warunkach niż drugi port naszego obszaru celnego, to przede wszystkim nie w gorszym niż porty z nim konkurujące. Wymaga tego nie tylko nasz interes gospodarczy, ale i nasza ambicja narodowa.</u>
<u xml:id="u-99.11" who="#WładysławWojtowicz">Wicemarszałek Pod oski: Głos ma p. Głowacki.</u>
</div>
<div xml:id="div-100">
<u xml:id="u-100.0" who="#JózefGłowacki">Rozpatrywanie budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu upoważnia mnie do poruszenia kilku zagadnień, wiążących się z podstawami bytu gospodarczego Rzeczypospolitej. Skłania mnie do tego również fakt, że w pewnej części Państwa budujemy nowy obszar gospodarczy, Centralny Okręg Przemysłowy, i że na tym obszarze mamy możność zastosowania prawidłowych zasad gospodarowania, wolnych od tych wszystkich niedomagań i błędów, jakie ciążą na polityce gospodarczej w pozostałych częściach Państwa.</u>
<u xml:id="u-100.1" who="#JózefGłowacki">Centralny Okręg Przemysłowy jest pupilem narodu. Odmienia go się we wszystkich przypadkach. Pojmuje się należycie wagę uprzemysłowienia kraju i słusznie stwarza się nastroje i czyni się zachęty, zmierzające do pobudzenia inicjatywy prywatnej oraz kół kapitalistycznych do inwestowania pracy i kapitałów w przemyśle. W tych szlachetnych i na wysoką nutę patriotyzmu nastrojonych poczynaniach jest jednak pewne „ale”. Powiadamy: Kapitaliści i ludzie pracy, inwestujcie wasze kapitały i oszczędności w placówkach przemysłowych. Ale zapominamy, że kapitału osobowego w poważnym rozmiarze prawie że w Polsce nie ma, że forma koncentracji kapitałów, zwana spółką akcyjną, która liczy sobie z górą 200 lat istnienia i w przeszłości zdała znakomity egzamin, znajduje się u nas w zupełnym upadku, uległa zdegenerowaniu, a polityka gospodarcza Państwa jeszcze bardziej jej upadek pogłębia.</u>
<u xml:id="u-100.2" who="#JózefGłowacki">Toteż, gdy mówię o budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, zaraz mi się kojarzy hasło uprzemysłowienia kraju i Centralny Okręg Przemysłowy, a gdy mam na myśli te dwa pojęcia, natychmiast nasuwa mi się konieczność omówienia sytuacji spółki akcyjnej w Polsce. A przecież spółka akcyjna, wedle trafnej charakterystyki inż. Cywińskiego, daje możność zmobilizowania całego kapitału społecznego w służbie twórczej działalności gospodarczej, stwarza podstawy istnienia wielkiego przemysłu w granicach niedostępnych dla największych kapitałów osobowych, uniezależnia działanie przedsiębiorstwa od przypadkowych cech osobistych kapitalisty.</u>
<u xml:id="u-100.3" who="#JózefGłowacki">Niestety, w obecnym stanie rzeczy w Polsce czyni się wszystko, z wyjątkiem tego, co jest najważniejsze dla procesów koncentracyjnych kapitałów, a więc dla procesów stwarzania rodzimej siły kapitałowej, która by potrafiła przeciwstawić się zbyt często natarczywej penetracji kapitałów obcych i to w tych dziedzinach, w których kapitał obcy jest niepożądany.</u>
<u xml:id="u-100.4" who="#JózefGłowacki">Stwierdzam, że polityka gospodarcza Państwa zarówno w zakresie spółek akcyjnych jako stosunkowo korzystnej formy działalności kapitałów, jak i na odcinku fiskalnym, wytworzyła warunki, które bynajmniej nie zachęcają drobnych kapitalistów do lokowania wkładów w spółkach akcyjnych, które niweczą zaufanie do nich, które usposabiają do popełniania nadużyć, które wreszcie przekraczają godziwe możliwości zarobkowe. Rezultatem tego wszystkiego jest to, że kapitał krajowy odsuwa się od spółek akcyjnych, ustępując miejsca penetracji zagranicznej, że następuje stały spadek emisyj kapitałów akcyjnych, który jedynie w odstępie 4 lat 1928–1932 wyniósł 278 milionów zł, że zaledwie w 5% spółek akcyjnych, akcjonariusze otrzymali oprocentowanie swych wkładów, zbliżone do normalnej dochodowości kapitałów, a z drugiej strony 50% spółek nie wydzieliło w ciągu kilku lat ani grosza dywidendy, co w sumie daje obraz prawie zupełnego zamarcia polskiego rynku akcyjnego.</u>
<u xml:id="u-100.5" who="#JózefGłowacki">Ujemne położenie rynku akcyjnego potęgują jeszcze i inne fakty: formalny i, powiedziałbym, chłodny stosunek organów państwowych oraz z gruntu wadliwa polityka skarbowa, która nie faworyzuje pracy wydajniejszej, opłacalniejszej, więcej zarabiającej, nie stwarza dopingu dla zdobywania osiągnięć, lecz równorzędnie traktuje tzw. dochód książkowy z, tym, co rzeczywiście jako dochód w postaci dywidendy do kieszeni akcjonariusza wpłynęło.</u>
<u xml:id="u-100.6" who="#JózefGłowacki">Formalny stosunek do rzeczy ze strony organów państwowych, powołanych do czuwania nad procesami gospodarczymi w Państwie, wydał swoje aż nadto smutne owoce: „Wspólnota Interesów”, Książę Pszczyński, Spółka „Brody”, duńska firma Vagm Lomholt, Spółka „Caro” w Krakowie, Elektrownia Warszawska, Limanowa, a jeszcze wcześniej Łódzki Bank Handlowy czy Roman May — oto cykl haniebny krzywd, wyrządzonych gospodarstwu polskiemu wskutek, że się tak wyrażę, niedozoru prawno-rzeczowego nad spółkami akcyjnymi, wskutek braku należytej opieki nad nimi, opieki, która by czyniła ze spółek akcyjnych atrakcyjną formę koncentracji twórczych kapitałów.</u>
<u xml:id="u-100.7" who="#JózefGłowacki">Fakt, że w Polsce dwa na przykład przedsiębiorstwa, jedno o kapitale milionowym, a drugie kilkusettysięcznym, osiągając jednakowy dochód bilansowy, płacą jednakowy podatek — jest przykładem naszej wadliwej polityki skarbowej, zupełnie już zniechęcającej kapitały osobowe do czynienia wkładów w procesy uprzemysławiania kraju.</u>
<u xml:id="u-100.8" who="#JózefGłowacki">Rezultatem tego wszystkiego jest zamiast uprzemysławiania — rozbrojenie przemysłowe kraju, które zilustrował właśnie cytowany już wyżej inż. Cywiński. Trzymilionowemu przyrostowi ludności w okresie 1928–1933 przeciwstawialiśmy w samym przemyśle i na samym tylko odcinku spółek akcyjnych 9,2% ubytku narzędzi do pracy, a i te narzędzia nawet, które pozostały, nie mogły być należycie wykorzystane.</u>
<u xml:id="u-100.9" who="#JózefGłowacki">Dzisiaj mamy rok 1938. Liczby wymienione wyglądać mogą inaczej, lecz ich stosunkowość napewno się nie zmieniła, jak nie zmieniły się fatalne warunki, sprzyjające powstawaniu takiego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-100.10" who="#JózefGłowacki">W naszym Kodeksie Handlowym jest art. 376, który został wprowadzony do Kodeksu gwoli poddania działalności spółek akcyjnych kontroli czynnika publicznego, społecznego, zastrzegam się wyraźnie — nie państwowego, a więc który miał być jednym z elementów zaufania kapitału osobowego do spółek akcyjnych w sensie czynienia w nich wkładów. Postanowienie niesłychanie ważne. Głosi ono: „Każda spółka akcyjna powinna corocznie poddać bilans, rachunek strat i zysków tudzież sprawozdanie, sporządzone przez zarząd, badaniu biegłych rewidentów zarówno pod względem zgodności ich z księgami i dokumentami, jako też faktycznym stanem majątku i interesów spółki. Biegłych wyznaczy sąd rejestrowy. Rozporządzenie Ministra Przemysłu i Handlu określi kwalifikacje biegłych rewidentów, ich prawa i obowiązki”. To było jeszcze w r. 1934.</u>
<u xml:id="u-100.11" who="#JózefGłowacki">Zapytuję Pana Referenta, dlaczego to niesłychanie ważne postanowienie jest po dziś dzień martwą literą, mimo że zarówno sfery gospodarcze, sfery naukowe i fachowe koła rewidentów nieustannie podkreślały ważność tego postanowienia i przedkłady zupełnie konkretne sposoby jego zrealizowania.</u>
<u xml:id="u-100.12" who="#JózefGłowacki">W ogóle niepojętym staje się dla mnie, że w okresie, kiedy w Polsce rozlega się hasło tworzenia potencjału gospodarczego, w szczególności przemysłowego, i kiedy głoszeniu haseł towarzyszą znakomite czyny, dziwną obojętność okazujemy wobec tego, co ma nam zapewnić stworzenie prawideł należytego gospodarowania, co pragnie roztoczyć nad formami gospodarowania czujną opiekę opinii publicznej.</u>
<u xml:id="u-100.13" who="#JózefGłowacki">Przejdę do konkluzji. Poza spółkami akcyjnymi, a w przyszłości może być i spółdzielczością, nie ma w Polsce osób lub organizacyj, które by mogły wziąć na siebie zadanie tworzenia przemysłu, przede wszystkim wielkiego przemysłu. Ów wielki przemysł obecnie prawie w 70% znajduje się w posiadaniu kapitału akcyjnego zagranicznego, który, między innymi, opanował nasze podstawowe surowce. Musimy przyczynić się do stwarzania warunków, które by zachęcały kapitalizację wewnętrzną do koncentracji w formie spółek akcyjnych, aby kapitałowi zagranicznemu stopniowo, a coraz bardziej skutecznie przeciwstawiać kapitał polski. Warunki, o których mowa, mogą być spełnione wówczas tylko, kiedy spółki akcyjne będą wypłacały dywidendy, słowem, kiedy wśród kapitału osobowego wytworzy się zupełnie praktyczne zainteresowanie możliwościami zarobkowymi na rynku akcyjnym. Aby zaś to mogło się stać, konieczną jest kontrola publiczna prawideł gospodarowania, a więc jak najszybsza realizacja postanowienia art. 376 Kodeksu Handlowego oraz życzliwa i świadoma postawa Państwa wobec tej formy koncentracyjnej kapitału, jaką jest spółka akcyjna, postawa, zmierzająca do odrodzenia i rozkwitu spółek akcyjnych.</u>
<u xml:id="u-100.14" who="#JózefGłowacki">Przeczuwam, że wśród Wysokiej Izby mogą być panowie koledzy, którzy na dnie mego przemówienia będą doszukiwali się jakichś tendencyj interwencjonistycznych, szczególnie, jeżeli chodzi o realizację art. 376 Kodeksu Handlowego. Otóż ponieważ lubimy powoływać się na dobre przykłady zagranicy, a już szczególnie interesują nas osiągnięcia naszych sąsiadów, pozwolę sobie wspomnieć, że w dniu 11 listopada 1937 r. Minister gospodarki Rzeszy Niemieckiej w cyklu rozporządzeń, związujących gospodarkę Rzeszy z potrzebami kraju, wydał rozporządzenie dotyczące wytycznych dla buchalterii w przemyśle, handlu i rzemiośle, składające się z ogólnych wytycznych dla organizacji księgowości, ogólnych ram kont i przykładu planu kont oraz objaśnień z tym, że w ramach tego rozporządzenia poszczególne grupy gospodarcze muszą opracować branżowe systemy księgowości.</u>
<u xml:id="u-100.15" who="#JózefGłowacki">My w Polsce uważamy, że Państwo nie ma potrzeby tworzyć nauki buchalterii i pouczać przedsiębiorstwa, jakie systemy buchalterii i w jaki sposób mają prowadzić. To nie jest dla nas. Ale natomiast mamy obowiązek budować prawidłowość naszej gospodarki, mamy obowiązek zrealizować art. 376 Kodeksu Handlowego, bo to wypełni szczerbę w zaufaniu dużych, średnich, małych i drobnych kapitalistów osobowych do działalności gospodarczej w Polsce, bo to okrzepi nasze gospodarstwo. Mamy wreszcie obowiązek, jeżeli nie pouczania przedsiębiorstw, jakie konta mają prowadzić, te domagania się, aby zakładanie i prowadzenie rachunkowości oraz sporządzanie bilansów i zestawień wynikowych zgodnie z zasadami nauki i wymaganiami prawa wykonywali jedynie chronieni przez ustawę księgowi dyplomowani, jako czynniki zawodowe prawa i porządku w gospodarstwie, poddani nadzorowi obiektywnych gospodarczo czynników państwowych.</u>
<u xml:id="u-100.16" who="#JózefGłowacki">Z kolei przejdę teraz do omówienia kilku zagadnień handlu wewnętrznego.</u>
<u xml:id="u-100.17" who="#komentarz">(Wicemarszałek Podoski daje znak, że czas przemówienia upłynął.)</u>
<u xml:id="u-100.18" who="#JózefGłowacki">Jeszcze 5 minut.</u>
<u xml:id="u-100.19" who="#JózefGłowacki">Do warstwy kupieckiej, najbardziej cierpiącej i doświadczanej przez los, mogę zaliczyć drobne kupiectwo detaliczne. Gnębią je naturalne, że tak się wyrażę, okoliczności gospodarcze jak i nieprzemyślane zarządzenia administracyjne i przepisy ustawodawcze, które, stosowane przez zbyt gorliwych entuzjastów, którzy by w ciągu jednego pokolenia chcieli odmienić to, co formowało się w przeciągu wieku, do reszty utrudniają i obrzydzają wszelkie zamiłowania do postępu.</u>
<u xml:id="u-100.20" who="#JózefGłowacki">Naturalne warunki gospodarcze — to niesłychane rozdrobnienie drobnego handlu detalicznego, do którego w ostatnich kilkunastu latach garnęły się jednostki bardziej przedsiębiorcze lub zmuszone na jego terenie poszukiwać możliwości zarobkowych; dalej to brak dostatecznego przygotowania fachowego, co stopniowo bywa usuwane przez nowe pokolenia i kształtującą się tradycję i świadomość zawodową; wreszcie — prymitywne formy handlu, nie tylko zresztą drobno-detalicznego, a na ostatek najważniejsze: brak dostatecznych kapitałów obrotowych i ich nierentowność, na co mają wpływ uciążliwe warunki pracy i kalkulacji, powodowane przez dyktujące czynniki wytwórcze.</u>
<u xml:id="u-100.21" who="#JózefGłowacki">Zdawało by się, że warstwa kupiecka tak bardzo upośledzona, a przecież tak liczna, żywotna i takie przeróżne usługi społeczno-fiskalne wyświadczająca społeczności, powinna być specjalną opieką otaczana przez Państwo. Niestety, tak nie jest. Weźmy chociażby sprawę tak ważną, jak pomoc kredytowa. Okazuje się, że są pieniądze na handel w ogóle, na rzemiosło, rolnictwo itd., natomiast drobne kupiectwo detaliczne jest pod tym względem zupełnie upośledzone, i to w tym czasie, kiedy tyle się mówi i woła o unarodowieniu handlu, o uczynieniu z Polaków kupców. Jakże tego dokonamy, kiedy stwarzamy warunki, odstraszające chrześcijan od pracy na terenie drobnego handlu detalicznego? Do tego upośledzenia dołączają się codziennie wstręty, czynione przez przesadnych gorliwców. Wiem np., że niektóre komisje, powołane do ustalania cen maksymalnych, dyktowały ceny niejednokrotnie poniżej cen kupna, a w pomyślnym wypadku kazały drobnemu kupcowi kontentować się zarobkiem od 3 do 5%. Słusznie władze wykazały troskę o mleko. Ale znowu w załatwieniu tego zagadnienia posunięto się do przesady i zarówno ustawa mleczarska, jak i rozporządzenie wykonawcze do niej potraktowały sprawę egoistycznie — resortowo, zamiast patrzeć na nią z szerszego horyzontu gospodarczego. Rezultat jest taki, że drobnym sklepom spożywczym grozi pozbawienie możności sprzedawania tak ważnego artykułu codziennej potrzeby, jakim jest mleko, co oczywiście stanie się również uciążliwą niewygodą dla rzesz konsumentów. Uważam, że gorliwość w tym kierunku należy poskromić, bo zarówno rentowność drobnych sklepów spożywczych, jak i interes konsumentów wymaga, aby sklepy te miały możliwie dostateczne warunki egzystencji i zarobkowania. Prawdziwe katusze znoszą drobni kupcy detaliczni na tle przepisów, wymagających, aby usunięte były bezpośrednie przejścia ze sklepów do mieszkań. I tu znowu gorliwcy zawinili. Znikome obroty i dochody, brak gotówki przy wielkim wydatku, jaki stanowi zamurowanie albo przebudowanie ubikacji, sprawia, że gdyby nadal przepisy w tym kierunku miały być rygorystycznie stosowane, to większa część kupców branży spożywczej byłaby zmuszona swe placówki, istniejące od dziesiątków lat, zlikwidować, przez co Skarb Państwa i samorządy narażone były by na utratę mnóstwa solidnych płatników podatkowych.</u>
<u xml:id="u-100.22" who="#JózefGłowacki">Jeszcze kilka słów chcę powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-100.23" who="#komentarz">(Głosy: Nie Jesteśmy w stanie. Nie możemy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-101">
<u xml:id="u-101.0" who="#BohdanPodoski">Proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-102">
<u xml:id="u-102.0" who="#JózefGłowacki">Jeżeli walka o unarodowienie i uspołecznienie drobnego handlu detalicznego w Polsce ma być czymś konkretnym, to należy w tej dziedzinie zrealizować szereg niezbędnych postulatów. Opłaci się to stokrotnie zarówno Skarbowi Państwa i finansom komunalnym, jak i przede wszystkim wpłynie korzystnie na ucywilizowanie tej gałęzi handlu. Jednym z tych postulatów jest podjęcie walki z handlem nielegalnym i anonimowym. Musimy wyraźnie i stanowczo zdecydować się na stosowanie w życiu codziennym tej prostej zasady, że handlować ma prawo tylko legalny i wiadomy kupiec. Nie możemy tolerować takiego stanu rzeczy, przy którym kupiec osiadły ma być traktowany tylko jako obiekt podatkowy, pod którego bokiem toleruje się uszczuplające jego zysk i dochód podatkowy gromady handlarzy ulicznych, wędrownych. Zgódźmy się na jedno albo na drugie: a więc tolerujmy handlarzy nielegalnych i anonimowych, a wtedy zmodyfikujmy wymiar podatkowy kupców osiadłych, albo też zwalczmy handel nielegalny i anonimowy i wówczas uzyskamy prawo wymagania od drobnych kupców odpowiedniej rentowności ich przedsiębiorstw. Nie można jednak tolerować obecnego niemoralnego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-102.1" who="#JózefGłowacki">Wicemarszałek Podoski. Głos ma p. Bilak.</u>
</div>
<div xml:id="div-103">
<u xml:id="u-103.0" who="#StepanBilak">Wysoka Izbo! Ze względu na bardzo spóźnioną porę i ograniczony czas przemówienia ograniczę się tylko do kilku luźnych uwag.</u>
<u xml:id="u-103.1" who="#StepanBilak">Uprzemysłowienie kraju stało się nieodzownym nakazem, uznanym solidarnie przez wszystkich. Uznajemy też wszyscy zgodnie, że jednym z walnych środków uprzemysłowienia jest rozwój rzemiosła. Niestety, rozwój rzemiosła na terenie 3 województw południowo-wschodnich jest bardzo nikły. Przed wojną w r. 1912 na terenie ówczesnej Galicji wschodniej w tych 3 województwach: lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim ilość warsztatów rzemieślniczych wynosiła 40.500 — zaś ludność tego obszaru — 4.900.000. W r. 1935 ludność wzrosła do 6.200.000, a więc o 25%, a ilość warsztatów wzrosła do 43.168, a więc tylko o 8%. Trzy województwa południowo-wschodnie mają tylko 43.168 warsztatów na ogólną ilość 346.871 warsztatów w Państwie. Ale i te warsztaty pod względem rozmiarów są bardzo szczupłe, typu drobnego, względnie karłowatego. W przeważającej liczbie wypadków majster pracuje sam, bez żadnego pomocnika. Kryzys gospodarczy przyczynia się do stałego zmniejszania warsztatów i nie ma pod tym względem poprawy. Dla przykładu przytoczę, że w woj. lwowskim w r. 1931 przypadał 1 czeladnik na 3 warsztaty, w r. 1933 1 czeladnik na 6 warsztatów, a w r. 1934 1 czeladnik na 7 warsztatów rzemieślniczych. W tym samym województwie przypadał 1 uczeń na 2,5 warsztatów — r. 1931, na 3,5 warsztatów w r. 1933, na 3,8 warsztatów w r. 1934. Przytoczyłem te cyfry, by udowodnić, że rzemiosło na terenie województw południowo-wschodnich wymaga specjalnej opieki i poparcia. Chodzi tylko o to, aby akcja pomocy rzemiosłu szła pod kątem potrzeb gospodarczych kraju i była jak najdalej od rozgrywek politycznych, skierowanych przeciw rzemieślnikom narodowości ukraińskiej. Podkreślam to dlatego, gdyż władze przemysłowe na terenie województw południowo-wschodnich odnoszą się do potrzeb ukraińskiego rzemiosła co najmniej w sposób naruszający równouprawnienie obywatelskie, będące wszakże podstawą praworządności w Państwie.</u>
<u xml:id="u-103.2" who="#StepanBilak">Aby nie być gołosłownym, przytoczę na razie dwa dowody: Od szeregu lat starają się lwowscy szewcy narodowości ukraińskiej o założenie cechu szewców ukraińskich we Lwowie i w tym celu wnosili już kilkakrotnie podania odpowiednio udokumentowane. W r. 1936, mimo 3-letniego upływu, poprzednie podanie zagubiło się i nie było załatwione, wniesiono więc nowe podanie z prośbą o zezwolenie na założenie cechu, opartego na statucie dosłownie zgodnym ze statutem wzorowym, opracowanym przez władze rzemieślnicze. Mimo prawie półtorarocznego upływu czasu od wniesienia podania, mimo licznych urgensów nie zostało dotychczas podanie to załatwione, chociaż identyczne podania rzemieślników dwu innych narodowości, polskiej i żydowskiej, załatwia się w przeciągu najwyżej 2 miesięcy. W tym czasie, kiedy na terenie Lwowa jest 30 cechów polskich i żydowskich, nie ma ani jednego cechu ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-103.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-103.4" who="#StepanBilak">Drugi dowód: w Lwowskiej Izbie Rzemieślniczej nie mają ukraińscy rzemieślnicy na 32 członków Rady ani jednego reprezentanta wśród radców, a tylko jednego zastępcę radcy, chociaż władze przemysłowe mają na skład izby bardzo poważny wpływ. Rzemieślnicy Ukraińcy nie dostają robót na rzecz instytucyj państwowych i samorządowych, a nawet robi im się trudności przy przetargach. Jeżeli wartość obywatela w Państwie ma być, jak to słusznie dziś p. referent budżetu podniósł, mierzona według wydajności produkcji, łoi znana pracowitość, fachowość i sumienność ukraińskiego rzemieślnika dają mu prawo żądać równouprawnienia i niestwarzania mu trudności w dźwignięciu gospodarczego życia kraju.</u>
<u xml:id="u-103.5" who="#StepanBilak">Przeludnienie i pauperyzacja wsi, wzmagający się wzrost bezrobocia na wsi, mogą łatwo stać się groźne nie tylko dla życia gospodarczego, ale wprost dla ładu społecznego. Tego nie chcemy, dlatego odpływ ludności wiejskiej do miast i zaprzęgnięcie jej do twórczej pracy w handlu i rzemiośle uważamy za konieczną i nagłą potrzebę kraju. W związku z tym oświadczamy się za wszystkimi zdrowymi postulatami rzemiosła, żądającymi: 1) udzielenia pomocy kredytowej ze Skarbu Państwa na cele usprawnienia technicznego i zorganizowania zbytu wytwórczości rzemieślniczej, a to drogą stworzenia funduszu inwestycyjnego dla rzemiosła; 2) sprawiedliwej polityki podatkowej; 3) szybkiego uregulowania kryzysu strukturalnego rzemiosła w drodze celowej reformy obowiązującego prawa przemysłowego; 4) dźwignięcia zawodowego wykształcenia rzemieślników; 5) sprawiedliwego rozdziału dostaw i robót przemysłowych i samorządowych.</u>
<u xml:id="u-103.6" who="#StepanBilak">A wszystko to winno nastąpić przy uszanowaniu równouprawnienia wszystkich obywateli, bo to umożliwi im twórczą pracę gospodarczą.</u>
</div>
<div xml:id="div-104">
<u xml:id="u-104.0" who="#TadeuszSchaetzel">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-105">
<u xml:id="u-105.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. kol. Szymański zapytywał się, czy sprowadza się kazeinę z zagranicy i na jakie cele. Do listopada 1937 r. była pewna krajowa podaż, która się kształtowała mniej więcej w cenie 2 zł za kg. Od 1 listopada 1937 r. nie było żadnej nieomal podaży i dopiero w lutym znów ukazała się pewna podaż krajowej kazeiny.</u>
<u xml:id="u-105.1" who="#BrunonAndrzejSikorski">Drugie pytanie było — na jakie cele kazeina jest używana. Po pierwsze dla fabrykacji dykt, galalitu i lanitalu. Przy fabrykacji dykt trzeba rozróżniać dykty na rynek zagraniczny, które wymagają gatunków kazeiny jeszcze w kraju nieprodukowanych, natomiast kazeinę krajową zużywa się dla dykt krajowych. Dla galalitu wymagana jest kazeina u nas jeszcze nieprodukowana. Przy lanitalu jeszcze w tej chwili trudno mówić o większym zużywaniu kazeiny, dlatego że ta produkcja ma raczej charakter eksperymentalny i ta dziedzina nie jest zamknięta.</u>
<u xml:id="u-105.2" who="#BrunonAndrzejSikorski">Jeśli chodzi o cenę, to cena kazeiny krajowej wynosi ca 2 zł za kg, a cena zagranicznej kazeiny — 1 zł, plus 30 gr cła, razem zł 1,30.</u>
<u xml:id="u-105.3" who="#BrunonAndrzejSikorski">Drugie pytanie odnośnie lanitalu. To jest inicjatywa czysto prywatna. Państwo w tym wypadku żadnych wkładów nie ponosi, raczej to jest fabrykacja próbna, lecz warunkuje się produkcję lanitalu zużywaniem kazeiny krajowej. Sądzę, że na tym wyczerpałem te pytania Pana Kolegi.</u>
<u xml:id="u-105.4" who="#BrunonAndrzejSikorski">Trzecie pytanie — odnośnie maszyn; mleczarskich: dlaczego się ich w kraju nie fabrykuje? Nie znam szczegółów kalkulacji tego artykułu, uważam jednak, że każdy artykuł winien mieć warunki produkcyjne. Jeżeli pewien gatunek maszyn ma w Polsce, przypuśćmy, zbyt na 100 sztuk, a o racjonalnej kalkulacji można mówić dopiero, jeżeli się produkuje jakieś 2.000 sztuk, to oczywiście, gdyby się wtenczas forsowało produkcję takiego artykułu, musiałby on siłą rzeczy dwa razy więcej kosztować w Polsce niż produkt np. szwedzki, produkowany w Państwie, gdzie jest stały zbyt na kilkadziesiąt tysięcy sztuk. Oczywiście więc produkcja musi mieć pewne warunki, a warunki te kształtuje ilość, podaż. Przypuszczalnie podaż nie jest tak wielka, aby dać zdrowe warunki kalkulacyjne.</u>
<u xml:id="u-105.5" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. Hyla pytał się, jak wygląda sprzedaż węgla. W ostatnich tygodniach prowadzono rozmowy między Konwencją Węglową a organizacjami rolniczymi w sprawie racjonalizacji sprzedaży węgla na wsi i prawdopodobnie w najbliższych tygodniach sprawa dojdzie do realizacji.</u>
<u xml:id="u-105.6" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. Witwicki mówił o sprawie naftowej. Obecnie tak z referentem ustawy naftowej, jak i z przedstawicielami rolników toczą się pewne rozmowy i istnieje nadzieja uzgodnienia stanowiska rolniczego jeszcze przed wpłynięciem ustawy tej pod obrady Komisji Przemysłowo-Handlowej.</u>
<u xml:id="u-105.7" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Dratwa zapytywał o sprawę koncesji elektrycznej w okręgu częstochowsko-piotrkowskim. Otóż ta sprawa może być unormowana, jeżeli społeczeństwo istotne uchybienia koncesjonariuszów w stosunku do warunków koncesyjnych wykaże. Dlatego też p. Wiceminister Rose oświadczył danej delegacji, która interweniowała w tej sprawie, że o ile dowody uchybień będą wykazane, sprawa prawdopodobnie będzie załatwiona.</u>
<u xml:id="u-105.8" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Wojtowicz mówił o sprawie komercjalizacji portu gdyńskiego. Otóż ta sprawa tak na Komisji, Budżetowej Sejmu, jak na komisji senackiej, była wyjaśniona przez p. Ministra, że projekt o komercjalizacji znajduje się już w opracowaniu. Dotychczasowe warunki w porcie były zbyt płynne, co nie pozwoliło na realizację projektu z 1932 r. Obecny projekt jest dostosowany do istniejących warunków i prawdopodobnie w najbliższym czasie zostanie zrealizowany.</u>
<u xml:id="u-105.9" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. kolega Sommerstein jest znany jako bodajże najlepszy dialektyk naszej Izby.</u>
<u xml:id="u-105.10" who="#komentarz">(P.Sommerstein: Tylko wtedy, jeżeli jestem prowokowany.)</u>
<u xml:id="u-105.11" who="#BrunonAndrzejSikorski">Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że w tych umiejętnościach dialektycznych go nie przelicytuję. Zajmę się więc tylko jednym argumentem cyfrowym Pana Kolegi, mianowicie mydłem.</u>
<u xml:id="u-105.12" who="#komentarz">(Wesołość. P. Wierzbicki: Kupuję, myję się, ale nie fabrykuję.)</u>
<u xml:id="u-105.13" who="#BrunonAndrzejSikorski">Oczywiście, nie znam tego mydła, o którym mówił Kolega, ale z tym mydłem różnie bywa, coś o tym może powiedzieć Zabłocki. Natomiast wiem, że społeczeństwo wielkopolskie, o wyższym standarcie życia aniżeli wileńskie, prawdopodobnie myje się droższym i lepszym mydłem.</u>
<u xml:id="u-105.14" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. Głowacki pytał się, dlaczego art. 376 Kodeksu Handlowego nie jest stosowany? Przyznaję, że winno nastąpić usanowanie rynku kapitałowego i odpracowanie zaginionego zaufania dla papierów o oprocentowaniu zmiennym. O ile wiem, to wykonanie artykułu 376 uzależnione jest od wydania rozporządzenia wykonawczego, nad którym się pracuje, i z chwilą, jak rozporządzenie wykonawcze zostanie wprowadzone, artykuł 376 wejdzie w życie.</u>
</div>
<div xml:id="div-106">
<u xml:id="u-106.0" who="#TadeuszSchaetzel">Rozprawa nad tą częścią preliminarza zastała zakańczana. Porządek dzienny zastał wyczerpany. Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-106.1" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie złożonych przez posłów projektów ustawodawczych.</u>
</div>
<div xml:id="div-107">
<u xml:id="u-107.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-107.1" who="#JanWładysławHoppe">Projekt ustawy złożony przez posła Jerzego Bołądzia w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzplitej z dnia 22 marca 1928 r. o Izbach Rolniczych (Dz. U. R. P. Nr 39, poz. 385).</u>
<u xml:id="u-107.2" who="#JanWładysławHoppe">Projekt ustawy złożony przez posła Jerzego Bołądzia w sprawie zmiany finansów Izb Rolniczych.</u>
<u xml:id="u-107.3" who="#JanWładysławHoppe">Projekt ustawy złożony przez posła Władysława Wojtowicza w sprawie utworzenia przedsiębiorstwa państwowego „Port w Gdyni”.</u>
</div>
<div xml:id="div-108">
<u xml:id="u-108.0" who="#StanisławCar">Projekty te przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
<u xml:id="u-108.1" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie złożonych interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-109">
<u xml:id="u-109.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-109.1" who="#JanWładysławHoppe">Interpelacja posłanki Wandy Pełczyńskiej do pp. Prezesa Rady Ministrów i Ministrów Spraw Wewnętrznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie obrażającego uczucia Narodu artykułu umieszczonego w „Dzienniku Wileńskim”.</u>
<u xml:id="u-109.2" who="#JanWładysławHoppe">Interpelacja posła Janusza Mostowskiego do pp. Prezesa Rady Ministrów i Ministrów Skarbu oraz Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie przejęcia na własność Skarbu Państwa majątków ziemskich Hniszów i Ruda Opalin gminy Świerże powiatu chełmskiego, które od r. 1929 nie płacą żadnych podatków, i przeznaczenia tychże majątków na potrzeby związane z wykonaniem ustawy o reformie rolnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-110">
<u xml:id="u-110.0" who="#StanisławCar">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę je p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-110.1" who="#StanisławCar">Protokół dzisiejsze go posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-110.2" who="#StanisławCar">Następne posiedzenie odbędzie się w piątek dnia 18 lutego o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-110.3" who="#StanisławCar">1. Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
<u xml:id="u-110.4" who="#StanisławCar">a) Juliusza Dudzińskiego w sprawie zmiany ustawy o uboju zwierząt gospodarskich w rzeźniach (druk nr 675), b) Dominika Dratwę w sprawie zmiany ustawy z dnia 23 marca 1933 r. o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego (druk nr 676), c) Wincentego Hylę w sprawie zmian w ustawie z dnia 28 grudnia 1925 r. o wykonaniu reformy rolnej (druk nr 677.) 2. Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700), rozprawa szczegółowa nad częścią 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — sprawozdawca poseł B. Pochmarski.</u>
<u xml:id="u-110.5" who="#StanisławCar">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-110.6" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 0 min. 12.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>