text_structure.xml 326 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 15.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Jako sekretarze zasiadają pp. Dudziński i Skrypnyk. Protokół i listę mówców prowadzi p. Dudziński.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Protokół 40 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw: a) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 sierpnia 1927 r. o zwalczaniu zaraźliwych chorób zwierzęcych (druk nr 355), b) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa (druk nr 356).</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Proponuję odesłanie tych spraw do Komisji Rolnej. Jeśli nie usłyszę innych propozycyj, będę uważał, że propozycja moja jest przyjęta. Innych propozycyj nie słyszę, sprawy te skieruję do p. Przewodniczącego Komisji Rolnej.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1937/38 (druk nr 300) — rozprawa szczegółowa nad częścią 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Sprawozdawca p. Stroński.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">Głosu udzielam p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PStroński">Wysoka Izbo! Jako ogólną charakterystykę budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych należy podkreślić przeważającą w budżecie tym kwotę wydatków osobowych, gdyż z ogólnej kwoty 195.700.000 zł same wydatki na płace wynoszą 121.624.120 zł, łącznie zaś z przelewami 131.397.677 zł, co stanowi 67% ogółu wydatków.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#PStroński">Rozpatrując budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ze stanowiska przeznaczenia preliminowanych kwot na poszczególne cele, należy poddać go następującemu podziałowi: utrzymanie bezpieczeństwa i ochrona granic, a to — policja państwowa 97.239.240 zł, Korpus Ochrony Pogranicza 37.036.680 zł, fundusz dyspozycyjny 6 milionów złotych. Łącznie stanowi to kwotę 140.275.920 zł czyli 71,6% całości budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wydatki specjalne wynikające z wykonania ustaw, a mianowicie z przelewów z tytułu państwowego podatku dochodowego, opłat emerytalnych oraz wpłaty na Fundusz Pracy 9.773.550 zł, dotacja dla poznańskiego i pomorskiego wojewódzkich związków komunalnych — 1.215.000 zł, opłaty ubezpieczeniowe i składki do Państwowego Funduszu Emerytalnego od uposażeń pracowników prowizorycznych i kontraktowych — 606.130 zł, czynsze za lokale na potrzeby poszczególnych województw i starostw — 976.180 zł, zasiłki wojskowe — 1.024.000 zł, znaczki pocztowe dla administracji ogólnej i samorządu terytorialnego 880.000 zł, wydatki związane z akcją rezerw aprowizacyjnych — 600.000 zł. Łącznie stanowi to kwotę 15.074.860 zł czyli 7,7% całości budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Łączna kwota przeznaczona na cele bezpieczeństwa, ochrony granic i wydatków specjalnych, wynikających z obowiązku ustawowego, wynosi 155.350.780 zł, co stanowi 80% całości budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W pozostałej kwocie 40.349.220 zł mieszczą się wydatki na wykonanie rozległych zadań administracji ogólnej, służby technicznej, statystyki wraz z opracowaniem spisu ludności i zarządu centralnego.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#PStroński">Z uwagi na wyjątkowo rozległy zakres działania, wykonywanego przez województwa i starostwa przy zespoleniu 6 resortów w administracji ogólnej, należy odrębnemu rozważaniu poddać ten dział Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (dział 2 województwa i starostwa), jako przeznaczony na obsługę agend zespolonej w nim administracji ogólnej. Ogólna kwota wydatków tego działu wynosi 27.063.090 zł. W kwocie tej wynoszą: a) wydatki osobowe (płace i różne świadczenia osobowe) — 18.395.930 zł, b) wydatki specjalne, a zatem utrzymanie osób zatrzymanych i osądzonych administracyjnie, koszty poboru wojskowego, dotacje i zasiłki wojskowe, koszty asystencji wojskowej, wydatki związane z akcją rezerw aprowizacyjnych — 3.052.580 zł, co łącznie stanowi kwotę 21.448.510 zł. Wszystkie zatem wydatki rzeczowo-administracyjne województw i starostw, w których znajdują zaspokojenie potrzeby całej administracji ogólnej, zawrzeć się muszą w pozostałej kwocie tego działu 5.614.580 zł. Podział tych wydatków jest następujący: ogólne potrzeby administracji ogólnej: 1) zakup sprzętu i wyposażenia na potrzeby o. p. 1. g. 440.720 zł; 2) opał, światło, utrzymanie czystości w pomieszczeniach władz i urzędów administracji ogólnej 804.940 zł;</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#PStroński">3) czynsze za lokale wynajmowane w domach prywatnych na potrzeby rozlokowania urzędów administracji ogólnej — 976.180 zł; następnie 4) wydatki biurowe dla całej administracji ogólnej 718.510 zł; 5) opłaty pocztowe, telegraficzne i telefoniczne — 1.510.000 zł; 6) wydawnictwa dzienników wojewódzkich jako organów administracji ogólnej — 143.420 zł; 7) remont i konserwacja nieruchomości państwowych, w których znajdują pomieszczenie urzędy i władze administracji ogólnej — 230.000 zł. Następnie przychodzą jeszcze specjalne potrzeby administracji spraw wewnętrznych, mianowicie podróże służbowe 594.000 zł, środki lokomocji 110.810 zł i inne wydatki — 86.000 zł. Stwierdzić przy tym należy, że nie tylko wydatki rzeczowo administracyjne obciążają budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na rzecz 6 zespolonych resortów administracji ogólnej, ale ponadto obsługa personalna na rzecz tej administracji w zakresie kancelaryjnym, budżetowo-gospodarczym i służby niższej również ciąży na budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#PStroński">W czasie dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych został poruszony cały szereg zagadnień, którym komisja poświęciła baczną uwagę. Do zagadnień tych w pierwszej mierze należy kwestia bezpieczeństwa kraju. Wzrost przestępczości kryminalnej, wzrost akcji wywrotowej, skierowanej przeciw Państwu, spowodował, że temu zagadnieniu poświęcono baczną uwagę. Ze strony poszczególnych członków komisji padł zarzut, że właśnie temu zagadnieniu w referacie swoim poświęciłem tak dużo miejsca. Zrobiłem to dlatego, ponieważ uważałem, że jest to zagadnienie, które w tej chwili przy rozpatrywaniu resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w hierarchii jego potrzeb i celów wysunęło się na pierwszy plan. Ostatnie wypadki, które miały miejsce wiosną i w początku lata ubiegłego roku, zaburzenia uliczne wykazały dowodnie, że sprawą bezpieczeństwa kraju należy się przede wszystkim zająć. Należy podkreślić — i komisja to stwierdziła w swojej dyskusji — że tej dziedzinie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poświęciło dużo uwagi, iż w tej dziedzinie zostały dokonane bardzo poważne pociągnięcia.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#PStroński">Jeśli chodzi o instrument działania, którym Rząd musi dysponować i który dla zabezpieczenia życia, zdrowia i mienia obywateli ma decydujące znaczenie, to znaczy o Policję Państwową, to oczywiście, w ostatnich czasach zaszedł cały szereg zmian bardzo korzystnych w usprawnieniu tej właśnie służby. Została dokonana reorganizacja Komendy Głównej, następnie zostały stworzone rezerwy policyjne, których działalność wykazała bardzo dodatnie wyniki. Następnie — co ma szczególne znaczenie — dokonano motoryzacji środków lokomocji. Na to chciałem Wysokiej Izbie zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#PStroński">Policja Państwowa nie we wszystkim osiągnęła poziom i zaspokojenie swoich potrzeb, jakby należało tego wymagać. Komisja Budżetowa jednogłośnie stwierdziła, że jeśli chodzi o stan ilościowy poszczególnych posterunków w kraju, to ta ilość nie jest dostateczna, jak również, że w tej chwili należy jeszcze myśleć o powiększeniu zaopatrzenia Policji Państwowej, przede wszystkim zwiększyć motoryzację policji i powiększyć stan ilościowy szeregowych i oficerów Policji Państwowej. Nadto muszę tu podkreślić przed Wysoką Izbą, że komisja stwierdziła jednogłośnie, iż Policja Państwowa przy tym niedostatecznym stanie ilościowym, przy szczupłości swoich środków zawsze spełnia z niezmierną ofiarnością swoje zadania.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#PStroński">Należy podkreślić, że od dłuższego już czasu, jeżeli chodzi o wewnętrzny stan kraju, nastąpiło bardzo wydatne i wyraźne uspokojenie Jeżeli chodzi o zaburzenia szczególnie uliczne, to te prawie że od lata ubiegłego roku nie mają już miejsca. Jeżeli chodzi o reakcję ze strony władz i Policji Państwowej, to musimy podkreślić jeden moment charakterystyczny, który w działaniu policji miał miejsce, mianowicie nie używanie broni palnej, Policja Państwowa dla uśmierzania zaburzeń nie używa od dłuższego czasu broni palnej. Jest to skutek wprowadzenia do działań Policji Państwowej zwartych oddziałów policyjnych, które są ujęte w rezerwowej kompanii policyjnej. Jest rzeczą zrozumiałą, że temu działowi budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych poświęciłem tak dużo miejsca. Zresztą same cyfry w budżecie, które mówią, że 140 milionów jest poświęcone zagadnieniu bezpieczeństwa i ochrony granic, są dostatecznym argumentem, jak ważne jest to zagadnienie; przecież procentowo jest to wydatek wysoki w stosunku do całości budżetu.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#PStroński">Jeżeli chodzi o drugi dział, o Korpus Ochrony Pogranicza, to mogę tylko podkreślić doniosłość tej służby, jaką Korpus ten spełnia w obronie granic, a także — co jest rzeczą charakterystyczną — w prowadzeniu akcji uświadamiającej, jeżeli chodzi o utrwalanie idei państwowości polskiej i poczucia obywatelskiego wśród ludności pogranicza. Tę akcję prowadzi Korpus Ochrony Pogranicza za pomocą szeroko zakreślonej akcji oświatowo-kulturalnej. Tu trzeba zaznaczyć, że w dużym stopniu akcja oświatowo-kulturalna jest prowadzona zasobami funduszów społecznych, na które składają się datki i świadczenia żołnierzy i oficerów Korpusu Ochrony Pogranicza.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#PStroński">Jeżeli chodzi o dalsze zagadnienia, którym Komisja Budżetowa poświęciła więcej uwagi, to należy podkreślić, że zwrócono szczególnie baczną uwagę na organizowanie życia społecznego w kraju. Zwrócono uwagę na chorobliwe objawy tego zagadnienia. Stwierdzono, że jest nadmierna ilość organizacyj i stowarzyszeń, mających niejednokrotnie te same cele i te same zadania, które oczywiście w ten sposób doprowadzają do niepotrzebnego marnotrawienia energii obywateli i niejednokrotnie raczej przyczyniają się do obniżenia instynktu i zmysłu społecznego, który wśród ludności kraju naszego istnieje. Prowadzona jest akcja w kierunku konsolidacji stowarzyszeń i organizacyj społecznych i już osiągnięto w tej dziedzinie bardzo poważne rezultaty. Należy jednak dążyć, aby akcja ta była prowadzona, aby wszelkie chorobliwe przerosty i niewłaściwości sposobu organizowania życia społecznego usunąć. Natomiast trzeba stwierdzić poważny a właściwy rozwój organizacyj społecznych wyższej użyteczności, które bardzo celowo i bardzo umiejętnie spełniają swoje zadania, ujmując w ramach swoich organizacyj dziesiątki, a niejednokrotnie setki tysięcy obywateli, których grosze i których wysiłki idą na cele pożyteczne, na potrzeby całego Państwa. Jest to zagadnienie, które w tej chwili stoi jeszcze otworem, a które musi być rozstrzygnięte przede wszystkim przez samo społeczeństwo, i oczywiście należy być przekonanym, że tak jak dotychczas władze administracyjne z pełnym zrozumieniem dla tej akcji będą udzielały swojej pomocy.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#PStroński">Jeżeli chodzi o inne problemy, to jednym z nich, najważniejszym oczywiście, Komisja Budżetowa się zajmowała. Jest to problem narodowościowy. Muszę zaznaczyć, że na Komisji Budżetowej podkreśliłem bardzo wyraźnie, że tym zagadnieniem, tak głęboko istotnym, po raz pierwszy naprawdę zajął się szef naszego dawnego obozu politycznego, p. płk Sławek. Do tego zagadnienia bardzo skomplikowanego i bardzo trudnego, a dla naszych stosunków bardzo ważnego, przystąpić należy z dobrą wiarą i z dobrą wolą.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#PStroński">Oczywiście, że wśród problemów narodowościowych na pierwsze miejsce wybija się zagadnienie ukraińskie. Miałem sposobność podkreślić, że szef naszego dawnego obozu p. płk Sławek wśród warunków niesłychanie ciężkich i trudnych pracował właśnie w tych latach, kiedy wszystko mogło wskazywać na to, że do jakiejkolwiek myśli o współdziałaniu i do jakiejś harmonii dojść nie może. Wtedy właśnie p. pułkownik Sławek tezy współdziałania i współżycia postawił bardzo wyraźnie; wykazał, że jest to jedyna droga, po której może kroczyć nasza myśl polityczna i myśl polityczna ukraińska, że orne mogą się razem zbiec i mogą wspólnie pracować nad wytworzeniem takich warunków, gdzie przy wzajemnym zrozumieniu i współdziałaniu można ukształtować swe życie na tym terenie. Oczywiście, że skomplikowane to zagadnienie nie może być rozstrzygnięte natychmiast, że tak, jak narastało w ciągu szeregu stuleci wytwarzając dużo zaognień i zadrażnień, tak też do całkowitego zlikwidowania i do całkowitego ułożenia tych stosunków potrzeba odpowiedniej ilości czasu. Na drodze do tego porozumienia osiągnięto bardzo poważne rezultaty Istnieją jeszcze rozliczne kłopoty i istnieć one będą. Jest to naturalnym wypływem samego życia. Tam, gdzie obok siebie istnieją ludzie, muszą także i wynikać spory. Chodzi tylko o to, żeby te spory, te starcia i te kłopoty były obopólnie usuwane z dobrą wolą. Należy być głęboko przekonanym, że prawdziwa wnikliwość polityczna, że prawdziwy zmysł polityczny zawsze nakażą, żebyśmy z tej drogi, po której w tej chwili kroczymy, żebyśmy z tych podstaw, które zostały utrwalone, nie zeszli. Jest to jedyna droga rozumna i celowa.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#PStroński">Jeszcze był jeden dział, którym komisja zajmowała się bardzo szczegółowo. Jest to naturalne, albowiem jest to ten dział pracy i dziedziny życia, który tak bardzo wiąże się z interesami obywateli naszego kraju. Jest to dziedzina samorządu, która obejmuje wszystkich obywateli, która wiąże się z ich interesami, warsztatami pracy, ze sposobem życia i z warunkami, w jakich się znajdują oni i ich rodziny, w jaki sposób mogą być wytworzone lepsze warunki życia i pracy. Rokrocznie tej dziedzinie komisja i Wysoka Izba poświęcały dużo swej uwagi. Należy podkreślić, że od szeregu lat Ministerstwo Spraw Wewnętrznych bardzo czynnie reguluje to zagadnienie. Jesteśmy świadkami, jak na r. 1933 reguluje się, i właściwie w znacznej części zostało uregulowane, zagadnienie ustrojowe samorządu, jak znikają różnice na poszczególnych ziemiach, jeżeli chodzi o charakter i o sam ustrój samorządu, jak wiele trudności i kłopotów właśnie w akcji unifikacyjnej naszego społeczeństwa na terenie wszystkich ziem wytworzyła różnolitość ustroju samorządowego. Wielka ustawa o zmianie ustroju samorządowego z 1933 r. jest walnym krokiem w kierunku unifikacji. Jest to ten pierwszy etap prac nad dziedziną samorządową. Wniesione do Wysokiej Izby przepracowane przez Komisję Administracyjną ustawy pracownicze, wniesiony projekt ustawy o ustroju stołecznego miasta Warszawy ten etap zamkną kwestia ustroju samorządu będzie całkowicie załatwiona. Jesteśmy w tej chwili w momencie ostatecznego regulowania tego zagadnienia. Natomiast w sprawie samorządu otwierają się zadania inne. Od zeszłego roku jest przeprowadzana akcja oddłużenia samorządów. Jest to sprawa dla samorządów niesłychanie ważna. Samorządy z wielu powodów, niejednokrotnie takie z własnej winy, ale bardzo często i z niezawinionych powodów znalazły się w warunkach finansowych niesłychanie ciężkich. Dla ogólnej sytuacji gospodarczej kraju, dla wzrostu możliwości podniesienia ogólnej gospodarki narodowej, sprawna działalność gospodarczo-finansowa samorządów ma bardzo doniosłe znaczenie. Akcja oddłużeniowa, która dobiega już do końca, w dużym stopniu przyczyniła się do uzdrowienia położenia finansowego samorządów. Jak dalece wpłynie to na możność zdrowej i racjonalnej gospodarki samorządowej i na położenie finansowe samorządów, czy staną się one zdolne do takiego prowadzenia swej działalności, aby mogły należycie realizować politykę inwestycyjną, w oparciu przede wszystkim o własne wpływy i dochody — okaże to najbliższy rok budżetowy. Należy jednak zwrócić na to baczną uwagę, że jest to zagadnienie pierwszorzędnego znaczenia i ono bezwarunkowo rozstrzygnięte być musi. Samorządy na terenie naszego kraju, ich zdolność do prowadzenia racjonalnej gospodarki, do prowadzenia przede wszystkim racjonalnej polityki inwestycyjnej, do właściwego poziomu dojść muszą. Jest jeszcze jedna sprawa bardzo ważna, którą pragnę podkreślić. Bardzo często ze złym położeniem gospodarczym samorządów wiązała się ich niewłaściwa gospodarka i niewłaściwa polityka finansowa. Nadzór i kontrola nad działalnością gospodarczo-finansową samorządów dawniej, przed szeregiem lat był niesłychanie mały; można stwierdzić, że był żaden. Miało to swoją ujemną stronę. Ta dziedzina życia samorządu została całkowicie uregulowana i jest ona oparta w tej chwili na racjonalnych podstawach. Byliśmy niejednokrotnie świadkami, jak koncepcja stworzenia związku rewizyjnego dla samorządu terytorialnego była ostro w niektórych kołach zwalczana. Trzeba przyznać, że do tej koncepcji odnoszono się dawniej z dużą nieufnością, obawiano się, że jest to jeszcze jedno obciążenie samorządu i że nie będzie ono korzystne i celowe, jeśli chodzi o gospodarkę samorządową.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#PStroński">Dziś po pewnym okresie czasu, kiedy można już dojrzeć rezultaty i skutki działania związku rewizyjnego, należy podkreślić, że w dziedzinie kontroli gospodarki finansowej samorządów spełnił on należycie swoją rolę. Należy z dużym uznaniem podkreślić, że związek rewizyjny okazał się instytucją celową i pożyteczną. Wychodzi to na dobre samorządom, a przede wszystkim doprowadzi do tego, że grosz publiczny w samorządzie będzie celowo i rozsądnie wydawany. Są to te dziedziny życia, które zostały uregulowane, co należy podkreślić przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#PStroński">Jest jeszcze jedna dziedzina, niesłychanie ważna, w której prace są przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych bardzo intensywnie prowadzone, mianowicie nadzór techniczno-budowlany, zmierzający do tego, żeby miasta były należycie zabudowywane i rozplanowane, żeby zdobyły dla siebie odpowiednie warunki i urządzenia sanitarne, żeby to wszystko było racjonalne i odpowiadało dzisiejszym wymogom cywilizacyjnym i kulturalnym. Akcja ta jest w pełnym toku i obejmuje nie tylko wielkie miasta, które w tej dziedzinie mogą sobie zawsze poradzić, ale troską jej jest należyte uporządkowanie tej dziedziny życia małych miast, miasteczek, naszych uzdrowisk i miejscowości letniskowych.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#PStroński">Są to najważniejsze sprawy, którymi Komisja Budżetowa się zajmowała.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#PStroński">Przy końcu mego referatu pragnę podkreślić jeszcze jedną rzecz, na pozór drobną, ale niesłychanie ważną. Wszyscy pamiętamy doskonale, Wysoka Izba i wszyscy Panowie Koledzy, że w momencie, kiedy ujawniła się Zapowiedź poprawy koniunktury w pewnych dziedzinach naszego życia gospodarczego, wówczas na terenie szczególnie naszych miast rozpoczęła się akcja spekulacyjna, jeżeli chodzi o produkty żywnościowe, która mogła doprowadzić do niczym nieuzasadnionej zwyżki cen i mogła jeszcze bardziej udręczyć obywatela i człowieka, który w tej chwili w niesłychanie ciężkich warunkach bytuje. Ta spekulacja zaczęła się bardzo szybko rozwijać. Dzięki natychmiastowym zarządzeniom p. Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych gen. Składkowskiego, dzięki tej akcji doraźnej, która została przeprowadzona, dążność do spekulacji została zdławiona, tak że ceny musiały wrócić do swojej normalnej podstawy i ludność przed lichwą i wyzyskiem została obroniona. Uważam, że należy to podkreślić dlatego, że dla obywatela, dla człowieka żyjącego z własnej pracy, przy minimum środków ta akcja miała znaczenie doniosłe i bardzo pożyteczne.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#PStroński">Są to te wszystkie ważniejsze zagadnienia, którymi Komisja Budżetowa się zajmowała. Dostateczne uzasadnienie dla wszystkich moich tez, dla szczegółowej analizy budżetu dałem w szczegółowym sprawozdaniu, które Wysoka Izba w tej chwili posiada.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#PStroński">W imieniu Komisji Budżetowej, jako sprawozdawca budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, proszę Wysoką Izbę o przyjęcie preliminarza tego resortu tak jak on został uchwalony przez Komisję Budżetową.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Zarządzam krótkie zapytania do p. sprawozdawcy. Kto z Panów Posłów chce zwrócić się z zapytaniem do p. sprawozdawcy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PHoffman">Dnia 20 stycznia podczas dyskusji usłyszeliśmy od p. Marszałkowej Prystorowej, że wojewoda wileński p. Bociański był na zebraniu w Święcianach i podobno był tym zebraniem zgorszony, a jednak go nie opuścił. Zapytuję p. sprawozdawcę, czy miało to miejsce, jeżeli miało, to dlaczego p. wojewoda Bociański nie został pociągnięty do odpowiedzialności za to, że będąc na zebraniu, które mu się nie podobało, nie wyszedł z tego zebrania i pozwolił, ażeby zebranie to w dalszym ciągu się odbywało.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Zdaje mi się, że zapytanie jest mylnie skierowane pod adresem p. sprawozdawcy. Regulamin przewiduje możliwość skierowania zapytań do sprawozdawcy, to zaś zapytanie mogło by być przedmiotem interpelacji do właściwego ministra.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#Marszałek">Czy Pan Sprawozdawca mógłby udzielić odpowiedzi?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PStroński">W tej chwili nie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PPrystorowa">Czy mnie przysługuje prawo odpowiedzi w paru słowach?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">Tego rodzaju odpowiedzi regulamin nie przewiduje. Pani Posłanka może się zapisać do głosu i poruszyć ten temat.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#Marszałek">Czy nikt więcej nie chce się zwrócić z zapytaniem do p. sprawozdawcy? Nikt. Otwieram rozprawę. Zapisanych jest trzydziestu paru posłów. W myśl art. 72 regulaminu proszę Panów Posłów, którzy zapisani są do głosu, ażeby zechcieli zebrać się w sali Komisji Budżetowej dla ustalenia kolejności i czasu przemówień.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 10 min. 45 do godz. 11 min. 16.)</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#Marszałek">Głos ma p. Tarnowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PTarnowski">Wysoki Sejmie! W ciągu ostatniego roku byliśmy świadkami przykrych zajść i rozruchów, w konsekwencji których, niestety, krew się polała. Nie będę przypominał tych miejsc, gdyż zbyt przykre uczucia w sercu się rodzą, gdy się o tych zajściach przykrych mówi. Zastanawiałem się nieraz, jakie mogą być powody tych zajść i rozruchów. Niewątpliwie powody były różne. Jednym z powodów niewątpliwie był brak zarobków, gdyż był brak pracy, dalej był może czasem zły stosunek pracodawców do pracobiorców, a niewątpliwie takie były i rozruchy, spowodowane podnieceniem wywołanym przez agitację. Na to, by zaradzić tym wypadkom, aby usuwać w zarodku momenty tego zła, administracja powinna informować Rząd, aby tym ogniskom zła zaradził i przeciwdziałał. Powinna donosić o braku pracy, powinna zawiadamiać inspektora pracy, że jest zadrażnienie i ten inspektor pracy powinien przyjeżdżać i karać tego pracodawcę, który nieodpowiednio się zachował, względnie pociągać do odpowiedzialności tych, którzy podburzająco wpływają na pracobiorców. Ewentualnie jeżeli chodzi o trzeci wypadek, to powinien Rząd wydać polecenie, aby administracja unieszkodliwiła tych winnych, którzy agitację tę szerzą, i dążyć do tego, aby oddać ich sądom, poddać ich karze. Przypuszczam, że niestety pod tym względem musiały być niedociągnięcia, gdyż tam, gdzie żądano pracy, okazało się, że pracę tę ci bezrobotni otrzymali dopiero po przykrych najściach, po przykrych momentach zetknięcia się policji z tłumem. Widać niedostatecznie był Rząd informowany, do jakiego stopnia to napięcie jest silne i do jakiego stopnia niebezpieczeństwo jest groźne. Widać inspektorzy pracy nie dość energicznie występowali i nie dość wcześnie byli informowani, aby tym momentom zapobiec. Tak samo przypuszczam, że może nie wszyscy winni agitacji wywrotowej czy winni podjudzania do strajków, czy rozruchów byli poddawani karze. Boję się, że powodem tego jest do pewnego stopnia brak wskazówek dla pierwszej instancji, która może także nie dość wcześnie informuje swoich przełożonych, jak województwa i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a także może być i to powodem, że administracja pierwszej instancji, śledząc to, co w kraju się dzieje, widzi pozytywny stosunek Rządu do radykalnej prasy i do pewnych radykalnych organizacyj i dlatego, nie chcąc się angażować, politykuje na swoją rękę, co daje złe rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#PTarnowski">Powodem drugim, wydaje mi się, brak koordynacji w samym Rządzie pomiędzy ministerstwami. Otóż niektóre ministerstwa, o czym miałem sposobność mówić przy debacie generalnej, tolerują np. w Ministerstwie Oświaty pewne radykalne wolnomyślicielskie wystąpienia swych podwładnych organów, szczególnie w oświacie pozaszkolnej, a także i w innych dziedzinach, a społeczeństwo przyjmuje Se do wiadomości jako tendencje całego Rządu. W Ministerstwie Rolnictwa także są specyficzne wypadki, ponieważ, jak sam p. Minister Rolnictwa powiedział, subwencjonuje ono uniwersytety ludowe, które są, a raczej powinny być bardzo pożyteczną instytucją, gdyż powinny podnosić oświatę na wsi, a niestety, co niewątpliwie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mogłoby stwierdzić, uniwersytety te są czasem ośrodkiem bardzo radykalnym, siejącym niepokój w terenie.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#komentarz">(P. Zubrzycki: Chodzi widocznie o reformę rolną.)</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#PTarnowski">Wymieniłem tu te dwa ministerstwa, które przez brak koordynacji prac Rządu na swoją rękę robią politykę. Pragnę tu podkreślić, że tym momentem porządku, momentem umiaru w kraju są inne ministerstwa, a mianowicie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych razem z policją, następnie Ministerstwo Sprawiedliwości, a także i wojsko.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#PTarnowski">Trzecim powodem wydaje mi się, że może jest także to, o czym słyszałem, iż ludzie, którzy są do pewnego stopnia ośrodkami tego nieładu, komunikują się poza plecami starosty z władzami wyższej instancji w województwie czy ministerstwie i na odwrót słyszałem o wypadku, że w terenie przedstawiciel ministerstwa poza plecami administracji rozmawiał ze społeczeństwem. Takie fakty umniejszają powagę władzy.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#PTarnowski">Aby temu wszystkiemu zaradzić, wydaje mi się, że Rząd powinien zająć bardzo wyraźne i jasne stanowisko, a potem twardo tego stanowiska się trzymać i po tej linii zdecydowanie kroczyć. Powinno się także ześrodkować w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych politykę innych ministerstw na to, aby nie było rozbieżności w terenie i nie było wątpliwości, które niewątpliwie istnieją. W końcu powinno się, dawszy bardzo wyraźne wskazówki administracji, dążyć do tego, żeby jej działanie było wszędzie jednakowe, żeby we wszystkich starostwach i we wszystkich województwach po jednej i tej samej linii polityki kroczyła. Nie wątpię, że jeśli te trzy postulaty będą spełnione, w niedalekiej przyszłości stanie się niepotrzebna Bereza, co wpłynie także ma uspokojenie umysłów w Państwie. Zarządzenia te ochronią nas — co najważniejsze — od tych przykrych wypadków i starć, jakie miały miejsce, a także od szkód, jakie gospodarstwo w Polsce przez to ponosi. Jeśli natomiast to się nie stanie, to zdaniem moim mogą zajść jeszcze w przyszłości bardzo przykre scysje między rozagitowanym elementem a policją. Tym bardziej, że w ostatnim roku — zaznaczam, iż nie wiem, czy to jest ścisłe — podobno policja odebrała około 30 tysięcy broni palnej, z czego około 13 tysięcy broni krótkiej, 10 tysięcy — myśliwskiej i około 6 tysięcy broni wojskowej. Nie mogę sobie także wytłumaczyć tego, dlaczego tak się dzieje, że tyle broni nielegalnie do rąk społeczeństwa się dostało. Musi być jakaś luka, przez którą ta broń dostaje się do społeczeństwa; przypuszczam że dzieje się to dlatego, że są może zbyt mało karani ci, którzy tej broni dostarczają, a może także i ci, u których tę broń znajdują. Może także jest powodem i to, że działanie kary nie jest dość szybkie.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#PTarnowski">Tak samo zafrapowało mnie gdy przeglądałem budżet Państwa, że w tym budżecie poza policją jest cały szereg różnych straży, np. straż kolejowa, straże bankowe, z których każda na 9woją rękę swego przedsiębiorstwa broni. Wydaje mi się, że byłoby słuszniejsze i wskazane, żeby te wszystkie pieniądze, cała gotówka, przeznaczona na obronę mienia państwowego, była ześrodkowana w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w policji. Wydaje mi się, że byłoby to z pożytkiem dla ładu i porządku w kraju.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#PTarnowski">Teraz chcę także zwrócić uwagę na to, że na dragach i szosach jest zupełny brak porządku. Niestety częste wypadki, jakie mają miejsce na drogach naszych, są spowodowane tym, że jest zupełny brak nadzoru, społeczeństwo nie jest dostatecznie obznajmione z ustawą drogową, z ustawą o porządku na drogach i dlatego byłoby bardzo wskazane, by policja miała możność poruszania się po tych szosach dla zwracania uwagi i informowania ludzi nieświadomych tego, jak po tych szosach jeździć należy. Dzieje się to nie tylko na drogach publicznych na wsi, ale i w mieście, w Warszawie często się zdarza, że samochodem gdzieś przejechać nie można, bo woźnica zostawił konia czy parę koni i odszedł, nie zostawiwszy miejsca dla ruchu innych przejeżdżających.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#PTarnowski">Tak samo jeżeli chodzi o wypadki kryminalne w terenie, to pragnę zwrócić uwagę na to, że nieraz dla wyśledzenia sprawców morderstwa, podpalenia czy innego wypadku kryminalnego, policja miejscowa stara się dostać psa policyjnego, niestety, zwykle takiego nie ma i winowajca przez to uchodzi sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#PTarnowski">W końcu pragnę Ministerstwu Spraw Wewnętrznych podziękować za dwie rzeczy, mianowicie za wydanie okólnika o zwalczaniu pornografii, który niewątpliwie wyda dobre i pozytywne rezultaty, jeżeli chodzi o naszą młodzież, która dziś tak często jest zarzucana pornograficznymi rysunkami czy wydawnictwami, a również chcę podziękować Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Policji za to, że roztoczyły opiekę nad młodzieżą szkolną, nad której wychowaniem niedostateczną może opiekę Ministerstwo Oświaty i rodzice roztaczają.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Michałowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PMichałowski">Wysoka Izbo! Pragnę omówić kilka zagadnień, związanych z samorządem terytorialnym. Poza sprawami, dotyczącymi finansów komunalnych, jak i odciążenia samorządu od szeregu czynności ustawowych, jak i często pozaustawowych, jedną z dziedzin, która stale wywołuje zatargi i zadrażnienia, jest przecież wciąż kwestia należytej kontroli i nadzoru nad organami samorządowymi. Nie mógłbym tutaj zgodzić się z p. sprawozdawcą, który stwierdził, że jeśli chodzi o tę kwestię, to uważa ją za całkiem uregulowaną. Sądzę, że można się zgodzić z tym, że to zagadnienie jest całkowicie uregulowane w płaszczyźnie prawnej w ustawie o ustroju samorządu terytorialnego z r. 1933 i w szeregu przepisów wykonawczych. Z punktu widzenia organów samorządowych możnaby powiedzieć, że w tych przepisach zagadnienie to jest uregulowane dość rygorystycznie. Nie chodzi mi bowiem w tej chwili o prawną stronę tego zagadnienia, o normy prawne, nadzór ten regulujące, a raczej chodzi mi o ludzi, wykonywujących z ramienia Rządu nadzór nad samorządem. Muszę, niestety, stwierdzić, że sposób wykonywania nadzoru w wielu wypadkach odbiega daleko od ducha i intencji, wytkniętych tymi normami ustawowymi. Przepisy prawne i arsenał środków nadzorczych, jakimi dysponują władzę nadzorcze, są nadużywane i im niższa władza tym większa tendencja do ich nadużywania. Widocznie, że i p. Premier sam uznał, że w tych stosunkach między władzą samorządową a władzą nadzorczą nie wszystko jest w porządku, jeżeli w okólniku, który wydał z okazji przygotowywania przez samorządy nowych budżetów na r. 1937/38, uznał za wskazane w tym okólniku przypomnieć okólnik swój z r. 1927, zawierający wytyczne postępowania władz nadzorczych w ich stosunkach z samorządem. Bardzo na czasie było to przypomnienie, bo praktyka nadzoru już zbyt daleko odbiegała od wskazań tego okólnika. Bardzo prosiłbym p. Premiera, aby nie poprzestał na przypomnieniu, ale żeby przekonywał się przez organa inspekcyjne, czy jego zarządzenie jest należycie respektowane i żeby w wypadkach negatywnych zechciał wyciągać odpowiednie konsekwencje. Powyższy okólnik, jak i stanowisko p. Premiera, zajęte w sprawie projektów ustaw, dotyczących pracowników samorządowych, pozwala mi przypuszczać, że p. Premier poleci usunąć z tych projektów wszystkie te przepisy, które zdążają do dalszego uzależnienia organów samorządowych od władz nadzorczych Trudno wymagać od przeciętnego wójta czy burmistrza, aby bronili się przed zbytnią ingerencją starosty czy wojewody, skoro wytworzyła się poprostu psychoza, że na wypadek konfliktu czy zatargu zawsze z reguły padnie ofiarą wójt czy burmistrz, choćby mieli rację, bo tego wymaga „prestiż Rządu”. Z takim nastawianiem władz lokalnych powinniśmy walczyć, bo jest rzeczą zrozumiałą, że prestiżu i powagi władz nie zbudujemy przez tolerowanie samowoli i niewłaściwego postępowania, przeciwnie, takie właśnie postępowanie podrywa zaufanie społeczeństwa do władzy i podrywa w społeczeństwie poczucie praworządności. Jeżeli chodzi o województwa zachodnie, to przesunięcie nadzoru nad miastami niewydzielonymi z urzędu wojewódzkiego do powiatowych władz nadzorczych okazało się niecelowe i nie dało należytych wyników. Jeżeli w tych województwach miasta nie mają nic do zarzucenia ani wojewódzkim władzom nadzorczym, ani władzom nadzorczym ministerialnym, to na odcinku powiatowych władz nadzorczych sprawa nadzoru wywołuje dużo zatargów i drażliwości. Szwankuje przede wszystkim nadzór powiatowych władz nadzorczych pod względem fachowym. Jest to objaw zresztą zrozumiały. Samorząd powiatowy jest u nas w stosunku nawet do samorządów w małych miastach stosunkowo słabo rozbudowany, to też nie można się dziwić, że powiatowe władze nadzorcze niejednokrotnie zbyt mało mają przygotowania i doświadczenia, by należycie nadzór fachowy móc wykonywać. Stąd powstaje taki stan rzeczy, że władze dużo czasu poświęcają sprawom błahym, drobnym i trzeciorzędnym, a często przeoczają sprawy ważne i zasadnicze, mające duże i poważne znaczenie dla danego związku samorządowego.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#PMichałowski">Przytoczę kilka przykładów, które najlepiej zilustrują niewłaściwy stosunek władz nadzorczych do organów samorządowych. Jeden z wojewodów wydaje okólnik, w którym zarządza zwolnienie organów policji państwowej od szeregu czynności. Tych czynności jest około 64. Większość tych czynności przerzuca się oczywiście na kogo? Na prezydentów miast, na burmistrzów i na wójtów. Pomijam już fakt, że tego rodzaju przerzucanie odbywa się bez jakiejkolwiek podstawy prawnej, bo nie o to mi w tej chwili chodzi, chodzi mi o pewien ustęp, o pewne zdanie, zacytowane w tym okólniku, które charakteryzuje doskonale psychologię i nastawienie władz nadzorczych do organów samorządowych. Okólnik jest skierowany do starostów i prezydentów miast wydzielonych i kończy się następującym poleceniem: „Zarządzić wykonanie wyżej wymienionych czynności za pośrednictwem organów własnych, a w szczególności burmistrzów i wójtów”. A zatem co z tego okólnika wynika? Że wójt i burmistrz w pojęciu p. starosty ma być nie tyle samodzielnym organem samorządowym, ale organem własnym p. starosty. Dlatego nie można się dziwić, że p. starosta bez skrupułów przerzuca następnie na tego wójta czy burmistrza różne czynności, chociażby nie miał ku temu żadnej podstawy prawnej. Czy można mówić o swobodnym decydowaniu organów samorządowych w sprawach gospodarki miejskiej, jeśli np. jeden z panów starostów woła do siebie w piątek burmistrza i poleca mu, by od poniedziałku przystąpił do budowy remizy strażackiej. Na nic zdały się tłumaczenia burmistrza, że nie ma na ten cel odpowiednich funduszów, ani nie ma ku temu odpowiednich podstaw prawnych, bo nie ma uchwały organu samorządowego, a nawet, że w mieście istnieje remiza strażacka nie drewniana, ale murowana. Wszystkie te tłumaczenia nie pomogły i samorząd musiał przystąpić od poniedziałku do budowy drewnianej remizy strażackiej. Nic nie szkodzi, że w tym mieście będą dwie remizy strażackie.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#PMichałowski">Bardzo często władze nadzorcze ingerują również w sprawy personalne samorządu terytorialnego. Co raz częściej ukazują się okólniki starostów, zakazujące wójtom i burmistrzom przyjmowania personelu bez uprzedniego zezwolenia i aprobaty starostwa. Chodzą nawet pogłoski, że takie same okólniki wydali wojewodowie: kielecki, poleski i nowogródzki, aczkolwiek wiemy dobrze o tem, że w obowiązującym ustawodawstwie nie ma podstawy prawnej do wydawania takich zarządzeń i okólników. Zachodzą także wypadki publicznego dezawuowania zarządzeń organów samorządowych. Np. przychodzi w czasie odbywającego się jarmarku na rynek inspektor samorządu powiatowego i oświadcza, że ani zarząd miejski, ani dzierżawca opłat miejskich nie mają prawa pobierania jakichkolwiek opłat targowych.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#PMichałowski">Dokonał tego ów inspektor bez porozumienia się uprzedniego z zarządem miejskim, a później okazało się, że odnośny inspektor mylnie interpretował obowiązujące przepisy. Zawsze jeszcze dużo zgrzytów wywołuje kwestia zatwierdzania wójtów i burmistrzów. Starostowie odmawiają zatwierdzenia z przyczyn błahych, trzeciorzędnych i nie rzadko bez jakiegokolwiek powodu. Rada musi wybrać z góry upatrzonego kandydata, bo inny kandydat, chociażby miał takie same i lepsze kwalifikacje, nie uzyska zatwierdzenia. Muszę podkreślić, że głównie konflikty powstają tam, gdzie władzą zatwierdzającą jest starosta. Dlatego też w tym wypadku wyjątkowo zgłosiłbym dezyderat nowelizacji przepisów ustawy o ustroju samorządu z r. 1933 w tym kierunku, żeby przesunąć kompetencje odnośnych władz o jeden stopień w górę, żeby te kompetencje przesunąć ze starosty na wojewodę; we wszystkich tych wypadkach, gdzie zatwierdza obecnie starosta, niech zatwierdza wojewoda, a jestem przekonany, że wypadków nadużywania tej władzy i konfliktów byłoby znacznie mniej.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#PMichałowski">Jeżeli chodzi o województwo pomorskie, pragnę przy tej okazji podkreślić, że ani do wojewódzkich władz, ani do władz ministerialnych z tytułu zatwierdzania prezydentów miast czy burmistrzów nie mamy pretensji, zwłaszcza że w ostatnich czasach np. w Toruniu lub Tczewie spotkaliśmy się z tym — muszę to podkreślić — że bardzo szczęśliwie przy życzliwej współinicjatywie władz nadzorczych rozwiązano problem obsadzenia stanowisk przełożonych gmin. W wymienionych miastach, jak i w szeregu innych miast rady miejskie, mimo istniejących różnic politycznych na ich terenie dokonały jednomyślnie wyboru przełożonych gmin, które to u chwały zostały zatwierdzone bez jakichkolwiek trudności ze strony władz nadzorczych.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#PMichałowski">Zachodzą, niestety, wypadki niewłaściwego ustosunkowania się do organów samorządowych także ze strony władz podległych Ministerstwu Sprawiedliwości. Władze sądowe bez jakiejkolwiek podstawy prawnej zmuszają organa samorządowe do prowadzenia aresztów i przetrzymywania w nich obok osób, skazanych orzeczeniami administracyjnymi na karę administracyjną, także osób, skazanych wyrokami sądowymi, często przez szereg miesięcy. Władze wymiaru sprawiedliwości niejednokrotnie wywierają nacisk na organa samorządowe, aby dostarczały bezpłatnych lokali, obniżały komorne i niejednokrotnie tego rodzaju naciskowi towarzyszy groźba, że na wypadek negatywnego ustosunkowania się do tych żądań władz wymiaru sprawiedliwości nastąpi przeniesienie sądu czy instytucji do innej miejscowości. Na terenie Kresów Wschodnich, a szczególnie na terenie województwa wołyńskiego, władze prokuratorskie i śledcze imputują sobie również prawo nadzorowania organów samorządowych; zdarzały się wypadki, że władze te badały legalność uchwał organów samorządowych i przesłuchiwały w tym celu poszczególnych radnych. Zdarzają się wypadki, że prokurator wydaje okólniki, zarządzenia pod adresem wójtów i burmistrzów, że prokurator na podstawie doniesienia przeprowadza rewizję w kasie miejskiej i rozpoczyna dochodzenie bez uprzedniego porozumienia się z władzą nadzorczą czy burmistrzem, co jest sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawnymi.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#PMichałowski">Jeżeli często zachodzą wypadki dokuczliwego przekraczania kompetencji przez władze nadzorujące samorząd, to z drugiej strony istnieją poważne niedociągnięcia, jeżeli chodzi o faktyczny i istotny nadzór w sprawach ważnych, w sprawach finansowych, gospodarczych, w sprawach istotnych. Przedstawię fakty, które bliżej ilustrują to, na co pragnę zwrócić uwagę: starosta w jednym z powiatów, zatwierdzając budżet, interesuje się bardzo wysokością poborów burmistrza i obniża te pobory z 90 zł na 80 zł i skreśla dodatek reprezentacyjny w wysokości 12 zł rocznie. A równocześnie ta powiatowa władza nadzorcza nie umie zwrócić uwagi samorządowi miejskiemu na to, że przy okazji nabywania maszyn do elektrowni miasto nie zasięgnęło opinii poważnych fachowców. Albo inny wypadek, że władza nadzorca nie widzi jak burmistrz, marząc o utworzeniu na terenie miasta wielkiego letniska czy uzdrowiska, rozpoczyna realizowanie tego planu od zakupienia wielkiej ilości bielizny hotelowej.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#PMichałowski">Temu brakowi należytego nadzoru miało zaradzić powołanie do życia Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego. Działalność tego związku spotkała się z szeregiem krytycznych uwag, którym w wielu wypadkach nie można odmówić słuszności. Związek Rewizyjny przeprowadza inspekcje przeważnie w ten sposób, że do danego związku samorządowego przyjeżdża ekspedycja kontrolna, która pracuje przez szereg tygodni, a nawet miesięcy, przeprowadzając szczegółową kontrolę, badając asygnatę po asygnacie i akt za aktem. Z takich inspekcyj powstają poważne tomy sprawozdań. Nie wiem, czy władze nadzorcze, władze ministerialne nadążą przeczytać te sprawozdania i wydać odpowiednie zarządzenia polustracyjne, bo, jak wiadomo, Związek Rewizyjny nie ma prawa wydawania zarządzeń, co jest zresztą słuszne i zrozumiałe, bo inaczej powstałaby dwutorowość pod względem nadzoru. Z jednej strony nadzorowałoby Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a z drugiej strony Związek Rewizyjny. Muszę również zauważyć, że obok Związku Rewizyjnego działają nadal wszystkie dotychczasowe organa kontrolne, jak inspektorzy samorządowi powiatowi, wojewódzcy i ministerialni, a poza tym organizacje dobrowolne samorządowe, jak Związek Powiatów, Związek Miast Polskich, na żądanie poszczególnych samorządów również przeprowadzają inspekcję. Wydaje mi się, że w takim stanie rzeczy Związek Rewizyjny powinien tylko w wyjątkowych wypadkach przeprowadzać szczegółową kontrolę i inspekcje. Normalna jego praca powinna się ograniczać do organizowania celowej i oszczędnej gospodarki samorządowej, powinna mieć głównie, powiedziałbym, raczej charakter instrukcyjny. Związek powinien raczej czuwać nad należytą organizacją prac samorządowych organów kontrolnych, kontrolować pracę tych organów, jak i działalność wojewódzkich i powiatowych organów inspekcyjnych, a przede wszystkim prosiłbym, by p. Premier polecił Związkowi Rewizyjnemu czuwać także nad tym, czy działalność władz nadzorczych nie przekracza granic dozwolonych.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#PMichałowski">Wreszcie pragnąłbym poruszyć kwestię należytego kontaktu centralnych władz państwowych z przedstawicielami samorządu. Celowi temu miała służyć Państwowa Rada Samorządowa, którą powołała do życia Rada Ministrów w r. 1927, jako organ doradczy i opiniodawczy w sprawach samorządu. Niestety, ta Rada dziś istnieje tylko na papierze, bowiem od 1929 r. jest zupełnie nie zwoływana. Sądzę, że inaczej wyglądałby cały szereg projektów ustawodawczych, gdyby te projekty uprzednio poddawano pod opinię Rady Samorządowej. Mam na myśli nie tyle projekty, wychodzące z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, bo o te najmniej się jeszcze obawiam, ile o projekty, wychodzące z innych ministerstw, które to ministerstwa nie zawsze zdają sobie sprawę z położenia samorządów i ich możliwości. Nie wiem, jakie są przyczyny niezwoływania rady. Nie może być tą przyczyną obawa zwłoki w normowaniu spraw samorządu, bo nie wszystkie przecież sprawy są nagłe i pilne, a zresztą, jak świeżo mieliśmy przykłady, nie wszystko, co robi się w pośpiechu, daje szybkie i należyte rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#PMichałowski">Jeżeli chodzi o sprawy finansowo-gospodarcze i zagadnienia odciążenia związków samorządowych, to pragnę do tych spraw bliżej podejść przy omawianiu poszczególnych projektów ustawowych, wniesionych przez Rząd względnie z inicjatywy poselskiej. Obecnie apeluję jedynie gorąco do p. Premiera, by zainteresował się szczególnie projektami, wniesionymi przez niektórych posłów, a zdążającymi do poprawy sytuacji finansowej miast, bądź to przez stworzenie nowych źródeł finansowych, bądź przez zwolnienie samorządu od niektórych czynności i proszę o przychylne ustosunkowanie się Rządu do tych projektów. Mam szczególnie na myśli projekty ustaw o dodatkach samorządowych do podatku dochodowego, o przywróceniu związkom samorządowym prawa egzekucji własnych należności publiczno-prawnych, o skasowaniu ulg przy opłatach szpitalnych dla członków ubezpieczalni społecznej, leczonych w szpitalach samorządowych, o zwolnieniu gmin od obowiązku doręczania pism urzędowych i szereg innych projektów.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#PMichałowski">Projekty rządowe wniesione w obecne sesji, zmierzające do poprawy sytuacji finansowej w samorządach, są bardzo skromne i niewystarczające, a przeważnie każde nowe uprawnienie finansowe połączone jest z nowym obciążeniem; nie wyrównają one poza tym strat, jakie szczególnie miasta poniosły na skutek dekretów, wydanych w r. 1935, a które to straty szacuje się na 23 miliony złotych rocznie.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#PMichałowski">W okólniku, o którym już wspominałem, zawierającym wskazówki o gospodarce samorządowej na 1937/38 r., słusznie p. Premier, jako Minister Spraw Wewnętrznych, zaleca bezwzględne utrzymanie równowagi budżetowej, bezwzględne wykonywanie planów oddłużenia przez te związki samorządowe, które przeszły przez to oddłużenie, jak i uaktywnienie budżetów związków samorządowych. Obawiam się, że polecenia te nie będą mogły być spełnione, jeżeli przedtem z samorządów w większej mierze jak dotychczas nie zostanie zdjęta troska o los bezrobotnych i jeżeli postulaty samorządów w zakresie nowych źródeł finansowych i odciążenia od szeregu czynności nie zostaną uwzględnione choćby w tych skromnych ramach co dopiero wymienionych projektów ustaw poselskich. Jeżeli tych rzeczy się nie uwzględni, to nadal na odcinku samorządu miejskiego będzie istniała wielka dysproporcja między zadaniami miast a ich możliwościami finansowymi. Sprawa odciążenia miast na odcinku bezrobocia została właściwie już przesądzona na niekorzyść miast budżetem Funduszu Pracy i ustawą o inwestycjach, bo w tych projektach ustawodawczych przewiduje się na akcję zatrudnienia bezrobotnych w miastach podobno zaledwie 33 miliony złotych, t. j. o połowę mniej od rzeczywistych wydatków na ten cel w roku bieżącym.</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#PMichałowski">Dla samego województwa pomorskiego przewiduje się podobno na pomoc doraźną dla bezrobotnych kwotę 2 milionów złotych na przyszły rok zamiast 8 milionów złotych, którą to kwotę wydano w roku ubiegłym. Ten stan rzeczy musi budzić poważne obawy i zastrzeżenia, jest bowiem rzeczą nie do pomyślenia, by można było w następnym roku budżetowym ograniczyć czy to liczbę zatrudnionych bezrobotnych, czy to ich zarobki, czy też czas ich zatrudnienia. Sądzę, że znajdą się jeszcze jakieś dodatkowe źródła finansowe. W każdym razie nie wyobrażam sobie, by różnice te mogły pokryć samorządy, by w roku przyszłym mogły one świadczyć więcej na wydatki, związane z akcją zatrudnienia bezrobotnych, aniżeli w roku bieżącym. Tym bardziej zatem apeluję do p. Premiera, by nie dopuścił do przegranej samorządów na drugim odcinku, na odcinku starania się o nowe własne źródła finansowe i odciążenia tych samorządów od funkcji i czynności, do czego właśnie zmierzają wymienione przeze mnie projekty ustawodawcze.</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#PMichałowski">Kończę uwagą, że samorząd nasz ma do spełnienia bardzo poważną rolę. Obok zadań natury gospodarczej, kulturalnej i społecznej, samorząd ma być szkołą przygotowującą obywateli do działalności publicznej, społeczno-politycznej.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#PMichałowski">Zadania te samorząd spełni, jeżeli zapewni się mu trwale i silne podstawy finansowe i jeżeli nastąpi należyte zrozumienie dla idei samorządowej nie tylko wśród czynnika obywatelskiego, ale także i przede wszystkim na odcinku administracji rządowej.</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Witwicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PWitwicki">Wysoki Sejmie! Mam zaszczyt przemawiać w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych obecnie po raz drugi. Zabierając głos w tej debacie roku ubiegłego, miałem możność podkreślić jedną rzecz, dla układu stosunków polsko-ukraińskich fundamentalną, tj., że punktem wyjścia dla normalnego układu stosunków polsko-ukraińskich musi być respektowanie naszej osobowości narodowej, która ma swoje funkcje, swoje tendencje i swoje cele życiowe. Wskazywałem przy tym na pewne szkodliwe dla nas i dla strony polskiej eksperymenty, zmierzające do rozbicia naszej jedności narodowej, w nadziei, że ta dążność ulegnie radykalnej rewizji u progu nowego okresu układu stosunków polsko-ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#PWitwicki">Wysunęliśmy hasło nowego układu tych stosunków z całą otwartością, odważnie i bez żadnych ukrytych myśli. Racje, które nas do tego skłoniły, wyjaśniliśmy zupełnie otwarcie naszemu społeczeństwu i tak samo z całą otwartością mieliśmy sposobność wyłuszczać je nieraz przed forum Wysokiego Parlamentu. Nasza myśl polityczna, obejmująca najdalsze horyzonty naszego życia narodowego, potrafiła wznieść się ponad sprawy drugorzędne, potrafiła przebyć w krótkim stosunkowo czasie takie przestrzenie, na których przebycie w innym, normalnym czasie trzeba było by całych dziesiątków lat. Nasz nowy stosunek do Polski traktowaliśmy jako krok na miarę historyczną. Oczekiwaliśmy, że na ten wyższy poziom wzniesie się także polska racja stanu. Jesteśmy oto u progu drugiego roku nowego układu stosunków polsko-ukraińskich. Chcemy stwierdzić, że o ile chodzi o stosunek do tej sprawy u góry, to jest Rządu obecnego, to nacechowany jest on lepszą wolą, aniżeli u rządów, które rządziły Państwem przed tym nowym okresem.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#PWitwicki">Chcę pokrótce przyjrzeć się więc bilansowi w tym nowym układzie naszych stosunków bodaj w sprawach najbardziej istotnych i zasadniczych. Wstępując zatem w ten nowy okres, zastrzegliśmy się przeciw wszelkim próbom wynaradawiania nas, byliśmy pewni, że te próby przecież ustana. Lecz oto do dawnych środków w tej dziedzinie przybywa nowa inwencja, a mianowicie, aby odukrainizować szlachtę osiadłą po wsiach podkarpackich, powiada się, że pochodzi ona z dawnych rodów szlacheckich polskich i że z biegiem wieków tę polskość zatraciła. Zapomina się przy tym o dużym okresie historycznym, który wypełnia państwo Rusi Halickiej. Rozpoczęto energiczną akcję, opartą przeważnie na wykorzystywaniu głębokiego kryzysu gospodarczego wsi i nędzy wsi ukraińskiej. To podciąganie szlachty do góry odbywa się przeważnie drogą przez żołądek. A więc obiecuje się jednym, ze dostaną pracę, drugim — opornym — tej pracy się odmawia, a więc jednym obiecuje się pewne przywileje przy parcelacji gruntów, innym znowu pewne specjalne przywileje przy komasacji gruntów, innym odpisuje się drugi, w innych miejscowościach urządza się tanie kuchnie dla dzieci — a wszystko to za cenę odstępstwa od swego wyznania i swojej narodowości. Dziwne pojmowanie szlachectwa, którego znamieniem jest ofiara mienia, krwi i życia za najwyższe wartości duchowe, za miłość Boga i Ojczyzny!</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#PWitwicki">I poszła po kraju fala narad, wieców, zjazdów i różnych imprez i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby w tej sprawie nie stwierdzało się jednego smutnego momentu, mianowicie, że w tej akcji biorą udział osoby urzędowe, które juz z mocy swego stanowiska wywierają bardzo jaskrawy wpływ na tę brać szlachecką, która ulec ma tej propagandzie.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#PWitwicki">Nie ustały też praktyki denacjonalizacji w okręgu łemkowskim, wołyńskim, na Chełmszczyźnie, na Huculszczyźnie, a tendencją tych wszystkich praktyk jest przeprowadzenie zasady, że cuius regio eius natio. Nie chcę nużyć Wysokiej Izby szczegółami i faktami z tej dziedziny, albowiem są one, mam wrażenie, notoryczne, ale wszystkie te praktyki, dostosowane do różnych właściwości terenu, mają dwie zasadnicze, ponure strony. Jedna strona to jest to, że się człowieka sprowadza w przeważnej części wypadków do poziomu istoty sprzedajnej, a druga strona — to, że się rozkłada i rozrywa najświętsze związki, które swoją etyczną istotą sięgają najgłębiej, bo z tych jednostek powstają ludzie wykorzenieni, którzy nie mają w ogóle żadnego poczucia narodowego, gdyż wyrugowali ze swojej duszy miłość do swoich rodziców i swojego rodu. A to odbija się nie mniej ujemnie także na środowisku, z którego ta akcja pochodzi, bo jasna rzecz, że wychowywanie odstępców to rzecz niełatwa i, oczywiście, nie dobra. W tej atmosferze rodzi się nieufność, fałsz, obłuda, nikczemność, które roztaczają swój wpływ poza krąg tych neofitów, do których ta akcja w pierwszej mierze się kieruje. Jak najwyraźniej wyjaśniam, że jestem jak najdalej od tego, ażebym uważał za takich wychowawców kogokolwiek z osób oficjalnych, urzędowych, biorących udział w tej akcji i ażebym imputował, że wytwarzanie takiego stanu i stwarzanie takich skutków leży w sferze ich woli i zamiaru i że w swojej akcji posługują się środkami, uwłaczającymi ich honorowi. Ale niezależnie od ich woli taki stan się wytwarza. Znam np. takie miejscowości, w których zdołano założyć wśród ukraińskiej młodzieży szlachecki związek strzelecki. I oto bardzo prędko ten związek strzelecki zdezorganizował się i potem ta młodzież przeszła do obozu komunistycznego.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#PWitwicki">Oczywiście, bo w duszy człowieka, z której wyrywa się najistotniejszą wartość etyczną, może się rodzić i może się rozwijać wszystko co najgorsze. To są te dzikie pola duchowe, na których wylęgają się rzeczy najstraszniejsze.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#PWitwicki">Jedną z przesłanek nowego układu stosunków polsko-ukraińskich było — chcieliśmy w to wierzyć — niezainteresowanie polskiego reżimu względem rusofilizmu, tj., że Rząd polski przestanie wygrywać i forsować tę grupę ludzi, która stoi na stanowisku narodowego i politycznego rusofilizmu, przeciw narodowi ukraińskiemu. Ale te nadzieje nas zawiodły, bo od najpoważniej w tej sprawie zainteresowanego czynnika wiemy, że np. Rząd polski przy obsadzaniu stanowiska administratora apostolskiego Łemkowszczyzny z całą stanowczością zastrzegł się przeciw jakiemukolwiek kandydatowi duchownemu o przekonaniach narodowo-ukraińskich. Należy wątpić, czy wyrastanie i hodowanie ruchu t. zw. Młodorosów, którego ideologia, tendencje i organizacja są aż nadto dobrze znane i wiadome Wysokiemu Rządowi i czołowym przedstawicielom polityki polskiej, jest w interesie polskiej racji stanu. Niedawno rozmawiałem z jednym z bardzo wybitnych polityków na temat tych wszystkich orientacyj — łemkowskiej, wołyńskiej, huculskiej, poleskiej i tworzenia całej serii nowych narodów i pytałem się tego mego interlokutora: jaki właściwie jest cel tej całej akcji? Odpowiada mi na to mój szanowny rozmówca, że „przez to my chcemy zabezpieczyć obronność Państwa”. Nie mogłem wyjść ze zdziwienia, bo obronność Państwa to sprawa najwyższej ofiary, płynącej z najgłębszego poczucia osobistego honoru i nie rozumienia jak można taką sprawę opierać na ludziach, co się czci i honoru wyzbyli. To wszystko są ci ludzie, którzy krzyczeli: niech żyje! i vivat! każdemu, kto przychodził do nich z fizyczną siłą i z pełną albo obiecującą garścią. To są wszystko ci ludzie, którzy najpierw krzyczeli: niech żyje Austria, potem krzyczeli: niech żyje Rosja, potem: niech żyje Austria, a potem — Ukraina, a potem — Polska. Takich entuzjastów, oczywiście, spotyka się w każdym narodzie i w każdym społeczeństwie, to jest typ odwieczny, ale na takich rycerzach nikt jeszcze nie potrafił skutecznie oprzeć sprawy obronności Państwa. Państwo nie jest ani władzą, ani przemocą, to jest realizacja rzeczy najwyższych i nie można opierać ani rozbudowy Państwa ani jego obrony na ruinie podstawowych dla życia ludzkiego elementów czci i honoru. Stwierdzam przy tym, że na Łemkowszczyźnie, na Huculszczyźnie, na Polesiu, i na Wołyniu wzrasta, nabiera treści i wyrazu narodowy ruch ukraiński, niestety, w tym smutnym i przykrym poczuciu, że dzieje się to wbrew woli polskiego administracyjnego reżimu.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#PWitwicki">Przystępując więc do tego nowego okresu układu stosunków polsko-ukraińskich żądaliśmy zatem bardzo niewiele. Żądaliśmy najpierw poszanowania naszego prawa przynależności do narodu tak, jak się szanuje np. prawo własności, i po drugie — żądaliśmy, aby wobec nas była stosowana i w praktyce administracyjnej, w codziennym życiu i oczywiście w ustawodawstwie zasada równości przed prawem. Chcę stwierdzić z tego miejsca, że w stosowaniu reżimu, o ile chodzi o nasze organizacje społeczne, kulturalno-oświatowe i gospodarcze, nastąpiło pewne odprężenie, że ilość rozwiązanych np. instytucyj ukraińskich w roku ubiegłym jest mniejsza, aniżeli była — powiedzmy — w r. 1934, że spotykamy mniej trudności w zakładaniu naszych instytucyj kulturalno-oświatowych, gospodarczych i innych. Ale to nie wszędzie i nie zawsze, bo np. dotychczas z wielką szkodą dla wychowania fizycznego nie możemy się doczekać zatwierdzenia statutu Ukraińskiego Związku Sportowego, nie możemy się doczekać z wielką szkodą dla moralnego i fizycznego wychowania naszej młodzieży reaktywowania skautingu; np. gimnastyczna organizacja „„Sokił”, która dostosowała swój statut do wymogów dotyczących ustaw i która podporządkowała się kontroli nadzorczych organów Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego, także nie może doczekać się zatwierdzenia jej statutu. Te trudności w zakładaniu ukraińskich organizacji trwają szczególnie w tych właśnie okręgach, o których mówiłem na wstępie, tj. na Wołyniu, Chełmszczyźnie, Polesiu, a także w okręgach huculskim i kosowskim. Np. w pow. kosowskim odmawia się bezpodstawnie zezwolenia w dwóch gromadach na założenie organizacji gospodarczej „Silskyj Hospodar”, ale w samym mieście Kosowie zezwala się na założenie nowej organizacji sportowej o charakterze komunistycznym, chociaż w Kosowie istnieją już dwie organizacje sportowe. Np. w tymże Kosowie rozwiązano czytelnię ukraińską, ale ci panowie, którzy byli członkami tej czytelni, założyli nową placówkę jakoby kulturalno-oświatową pod nową nazwą, której prezesem, członkami zarządu i członkami są wszyscy ci, którzy byli dawniej członkami rozwiązanego stowarzyszenia.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#PWitwicki">Już w dobie nowego układu stosunków polsko-ukraińskich niedawno temu wprowadzono nieznaną dotąd metodę specyficznego ostracyzmu. Mianowicie z końcem stycznia w szeregu powiatów władze administracyjne pierwszej instancji odniosły się do całej serji naszych stowarzyszeń z żądaniem, aby one wykreśliły z listy członków te osoby, które uznały władze administracyjne za nielojalne, przytym władza powołuje się na przepis art. 16 ustawy o stowarzyszeniach. Przeglądałem bardzo szczegółowo całą ustawę, ale nigdzie nie znalazłem ani śladu tytułu do takiego zarządzenia i pozwolę sobie prosić p. Premiera, aby był łaskaw wglądnąć w tę sprawę i unormować ją zgodnie z przepisami ustawy.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#PWitwicki">Objeżdżając kraj z obowiązku poselskiego, miałem możność zaobserwować jedno dziwne i charakterystyczne zjawisko, a mianowicie że na całych odcinkach dróg w różnych miejscach, jestem w stanie zacytować 5 takich różnych odcinków, leżą poniszczone i połamane krzyże i figury. Niezwykłe wrażenie i bardzo silną wymowę mają te nieme, okaleczałe, leżące w przydrożnych rowach figury Chrystusowe i rzecz dziwna, że zjawiskiem tym administracja Państwa zupełnie się nie interesuje, chociaż jest jasne, że tą robotą systematycznie, planowo kieruje pewna organizacja polityczna. Ja nie wołam o policję, bo policją się takich rzeczy nie rozwiązuje. Ale np. dla charakterystyki: w dniu 1 listopada wpada do cerkwi w Sądowej Wiśni policja i przeprowadza ścisłą rewizję, nie wyłączając ołtarza kościelnego, szukając tam za wieńcem, złożonym z okazji nabożeństwa za dusze poległych ukraińskich żołnierzy. Byłem raz świadkiem komunistycznej zabawy, na której się bawiono od rana do wieczora. To jest w porządku, ale oto przewodniczący czytelni „Proświty” otrzymuje nakaz karny za to, że urządzone przezeń przedstawienie skończyło się o pół godziny zapóźno. Gdyby, Wysoka Izbo, wszyscy aranżerowie przedstawień karani byli za to, że urządzane przez nich koncerty, akademie, przedstawienia, pochody, defilady kończą się o pół godziny zapóźno, to nie starczyłoby aresztów i znalazłyby się w nich osobistości wcale wybitne.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#PWitwicki">Jest jeszcze jedna sprawa, którą chcę poruszyć w związku ze stosowaniem dopiero co wydanej ustawy. Mianowicie w powiecie kosowskim wydalono z okręgu nadgranicznego 15 Ukraińców pod pretekstem, że oni są niebezpieczni dla ochrony granic Państwa. Stwierdzam najpierw, że do sprawy bezpieczeństwa Państwa myśmy się ustosunkowali pozytywnie i nie słyszałem, aby jakakolwiek organizacja ukraińska miała na tę sprawę inny pogląd.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. gen. Sławoj-Składkowski: To są przemytnicy, zwyczajni przemytnicy)</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#PWitwicki">To jest córka księdza, która z przemytnictwem nic nie ma wspólnego, to jest kooperatysta, który nic nie przemycał. Więc na rzecz którego to państwa działać mogli ci Ukraińcy nacjonaliści — jak się ich nazywa — w kosowskim powiecie: Sowietów, Czechosłowacji czy Rumunii? Tę kwestję trzeba raz ująć zasadniczo: ustawa o ochronie granic ma na oku ochronę ich przed tym, który swoim działaniem temu bezpieczeństwu zagrozić może. Zupełnie czymś innym jest rzekoma działalność obywatela, która świadczyć może o jego nielojalnym stosunku do Państwa, czy też organów władzy. To jest sprawa, która z ochroną granic przed domniemanym nieprzyjacielem nie ma nic wspólnego, a do której mają zastosowanie inne normy ustawowe.</u>
          <u xml:id="u-14.13" who="#PWitwicki">Chciałbym prosić p. Premiera, ażeby zechciał tę sprawę wyjaśnić.</u>
          <u xml:id="u-14.14" who="#PWitwicki">Jeśli już jestem przy temacie, któremu na imię równość przed prawem, to muszę poruszyć metodę swobody drukowanego słowa wobec nas stosowaną. W tej dziedzinie zapadają zarządzenia już najmniej zrozumiałe, np. dotąd obłożona jest konfiskatą pierwsza strofa ukraińskiego hymnu narodowego. Tak np. skonfiskowanych jest ponad 200 wydawnictw historycznych i beletrystycznych, stanowczo w niczym nie naruszających interesów Państwa ani uczuć Narodu Polskiego, jak np. skonfiskowano „Stary Halicz”, historyka dra Krypiakiewicza, konfiskatą jest obłożony „Kobzar” Szewczenki, wydany tylekroć u nas i wydany również w Warszawie przez Ukraiński Instytut Naukowy, który na ten cel otrzymał specjalną subwencję, ale ta sama książka, wydana u nas i mieszcząca te same utwory Szewczenki, jest skonfiskowaną. Nie ustają też ustawiczne konfiskaty naszej prasy.</u>
          <u xml:id="u-14.15" who="#PWitwicki">Jednakowoż nie można obłożyć konfiskatą sowieckiego radia. Spływają tedy po sowieckich falach na umysły i serca ludzi, przeważnie biednych i nieszczęśliwych złote sny i miraże o do statku i szczęściu, o ukraińskim wolnym, narodowym państwie radzieckim. A taką jest już natura ludzka, że obca nam rzeczywistość, której nie widzimy i nie przeżywamy, a która jest tylko dla nas obrazem wyobraźni, dla mniej wyrobionych umysłów, chociaż gorsza, jest więcej przyciągającą aniżeli ta rzeczywistość, w której żyjemy. Ale polska racja państwowa uważa za szkodliwe dla Państwa, ażeby polskie radio systematycznie nadawało ukraińskie audycje.</u>
          <u xml:id="u-14.16" who="#PWitwicki">Gdyby chociaż ta nierówność przed prawem była że tak powiem równa, wykazywała jakąś jednostajność, a to jest pstra wiązanka najróżnorodniejszych sposobów i środków, stosowanych w różnych miejscach odmiennie. Np. wydawane we Lwowie książki, czasopisma i gazety, są konfiskowane i odsyłane całymi stosami z Wołynia jako niebezpieczne dla porządku publicznego w Państwie. Np. istnieją instytucje i stowarzyszenia, które są dozwolone we wschodnich powiatach okręgu łemkowskiego, zaś zabronione w zachodnich powiatach. Np. to, co jest dozwolone w powiecie stanisławowskim, jest niedopuszczalne i karalne w powiecie przemyślańskim. Słowem, ile głów, tyle różnych polityk ukraińskich. Tę nierówność prawa stosuje się takie i w dziedzinie ustawodawczej. Tylko krótko chcę zwrócić uwagę na dwie dziedziny, mianowicie ustawodawstwo szkolne i ustawodawstwo w dziedzinie reformy agrarnej.</u>
          <u xml:id="u-14.17" who="#PWitwicki">O ile chodzi o ustawodawstwo szkolne, to chcę podkreślić np. takie zasadnicze postanowienie, że do zmiany języka wykładowego na terytoriach, zamieszkałych przez ukraińską ludność, wystarcza 20 dzieci na korzyść wykładu polskiego, a potrzeba dwa razy tyle dzieci, tj. 40 dla zmiany wykładu polskiego na dwujęzyczny.</u>
          <u xml:id="u-14.18" who="#PWitwicki">Druga sprawa, to sprawa reformy agrarnej, o której już tyle mówiono i tyle przytoczono argumentów, że ja skrócę się w tej kwestii do kilku tylko najogólniejszych uwag, tym bardziej, że o sprawie tej będziemy mieli możność mówienia na innym miejscu. Chcę tylko podkreślić, że mimo istnienia polskiej ustawy o reformie rolnej z 1925 r. i mimo wyraźnego postanowienia, że cały wolny zapas ziemi, mającej ulec parcelacji, powinien być rozdzielony w pierwszym rzędzie i przede wszystkim pomiędzy miejscową ludność bezrolną i małorolną…</u>
          <u xml:id="u-14.19" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-14.20" who="#PWitwicki">...p. Minister Rolnictwa enuncjuje w formie zupełnie oficjalnej, ze ta ustawa ma być tak stosowana, iż przede wszystkim i w pierwszej mierze z wolnego zapasu ziemi mają być zaspokojeni osadnicy, którzy przybywają z zachodnich okolic.</u>
          <u xml:id="u-14.21" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-14.22" who="#PWitwicki">Słusznie, dobrze, proszę bardzo, ale ja tylko na jedno chcę zwrócić uwagę, że ta rzecz ma nie tylko swoją podstawę gospodarczą, ale ma i poważną podstawę społeczną, a mianowicie, że przeprowadzić reformę rolną w myśl zamierzeń p. Ministra Rolnictwa, to znaczy zepchnąć w otchłań rozpaczy i beznadziejności milionowe rzesze ludności, to znaczy stworzyć wulkan, który może zagrozić nieobliczalnymi katastrofalnymi następstwami. W tej sprawie p. Minister Rolnictwa jest w odosobnieniu. Pozwolę sobie zacytować nic innego, jak tylko głos bardzo poważnego dziennika, jakim jest „Kurjer Warszawski”, z którym napewno się nie zmawialiśmy, a który pisze dosłownie: „Eksperyment parcelacji w dzisiejszej formie służy jednocześnie nieodpowiedzialnym czynnikom do szerzenia haseł wywrotowych, wzniecających walkę klasową, która może przyspieszyć nie tylko przebudowę struktury rolnej, ale i całego ustroju państwowego”. To jest napisane w nr. Kuriera Warszawskiego z 4 lutego b. r.</u>
          <u xml:id="u-14.23" who="#PWitwicki">Proszę Panów! Mówię o tych sprawach nie bez uczucia bólu, jednak przemawia przeze mnie nie negatywne uczucie, ale umiłowanie rzeczy dla mnie i narodu mego najdroższych, które, mam wrażenie, nie są obce polskiej racji stanu, jak po mistrzowsku wykorzystywane są te rzeczy, proszę Wysokiej Izby, niech świadczy o tym i ten oto manifest komunistycznej partii zachodniej Ukrainy, rozsiewany w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy po całym Państwie, i ten drugi manifest, wydany nie dawno dla Polaków, i to radio sowieckie, proszę Wysokiej Izby, które zapowiada koniec nędzy rolnika i kooperatywny ustrój gospodarstw rolnych. Wśród ścierających się wzajemnie kierunków myśli politycznej coraz więcej zwolenników znajduje w Polsce krótkie hasło: „Państwo i naród to jedno”. Lecz w tym ujęciu problemu pierwotną istotą jest naród, Państwo jest tylko jego funkcją. Państwo nie jest celem samo w sobie, ono jest tylko środkiem do celu, tj. środkiem do osiągnięcia najwyższego rozwoju kultury duchowej. Nie państwo stwarza tę kulturę, tylko naród. Duchowe życie zaś rozwijać się może tylko na tych podstawach i w tej formie, które a priori stwarza naród. Stąd dla polskiej myśli państwowej wynikają ważkie konsekwencje. Na terytorium Państwa Polskiego mianowicie żyje w zwartym skupieniu naród ukraiński. To jest rzeczywistość, której w żaden sposób pominąć nie można. I przed polską polityką stoją tylko dwie możliwości: albo nas wyniszczyć, albo zgodzić się na pełnię rozwoju naszego życia narodowego. Wszelkie inne rozwiązanie tej kwestii byłoby tylko psuciem dobrej sprawy. Zniszczyć nas nie ma możności, pozostaje więc tylko druga możliwość. W naszym kulturalnym dorobku, w naszym idealizmie narodowym, który tworzy nie w oczekiwaniu zapłaty, ale ażeby tworzyć, mieści się wielki potencjał duchowej siły, którego istota i treść w niczym nie koliduje z polską racją stanu. Są politycy polscy, którzy uważają za zło, że w Państwie Polskim istnieją nie polskie narodowości, inni zaś uważają to właśnie za wielką szansę Państwa Polskiego. Jest rzeczą polityki polskiej tę szansę wykorzystać i zrealizować. Przeciw wierze wierzyć chcemy, że Państwo Polskie wstąpi wreszcie na tę drogę w stosunku do narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-14.24" who="#komentarz">(Oklaski na ławach posłów ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Prystorowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PPrystorowa">Przede wszystkim w paru słowach chciałabym odpowiedzieć p. Hoffmanowi na jego skierowane do mnie pytanie w sprawie mojej rozmowy z wojewodą Bociańskim i mojej interpelacji z powodu walki politycznej i religijnej na terenie szkół powszechnych mojego terenu. Uważam za zupełnie naturalne, że interesowałam się tymi zjawiskami jako posłanka, uważam za zupełnie naturalne, że starałam się o uzyskanie rozmowy z p. wojewodą. I stwierdzam i powtarzam wobec wszystkich, że wobec tego, że rozmowa moja z p. wojewodą była natury oficjalnej, podana przez prasę wileńską, nie obowiązywała mnie przeto żadna konspiracja tego, co mówił p. wojewoda. Odwrotnie, na czymże mogłabym się opierać w sprawach terenowych p. wojewody, jak nie na jego powiedzeniach? Stwierdzam, że p. wojewoda powiedział, że dziwi się bardzo, że Warszawa mogła na taki teren, jak Święciany, posyłać takich mówców, którzy niecą takie niepokoje, i wyszedł z posiedzenia skutkiem tego.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#PPrystorowa">Chcę równocześnie podkreślić, że występując z interpelacją, nie występowałam jako adwokatka księży-nauczycieli ani jako prokuratorka w stosunku do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Występowałam w obronie dzieci i w myśli niedopuszczenia do rozgrywek religijnych, politycznych i partyjnych na tle szkół powszechnych.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#PPrystorowa">I Proszę Pana, Panie Pośle, jeżeli Pan występuje w roli prokuratora w stosunku do mnie, to bardzo Panu współczuję, ponieważ nie czuję w sobie żadnej winy i nie uważam, żeby p. Wojewoda Bociański koniecznie musiał być zachwycony postępowaniem p. Kolanko na zjeździe nauczycielstwa w Święcianach.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#PPrystorowa">Na Komisji Budżetowej przy budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej zobrazowałam dokładnie i szczegółowo stan opieki społecznej i pomocy lekarskiej na wsi, określając go jako prawie nie istniejący z powodu braku funduszów na ten cel. Ponieważ dostarczenie tej opieki jest istotnym zadaniem i pierwszym obowiązkiem samorządu terytorialnego, ale na spełnianie tego zadania brak mu funduszów, siliłam się więc, w miarę moich możności, znaleźć pokrycie na te wydatki i wysunęłam wniosek domagający się: odciążenia gmin cd dodatków nauczycielskich mieszkaniowych, odciążenia gmin od utrzymywania umysłowo chorych i użycia oswobodzonych sum na cele opieki nad starcami i sierotami oraz pomocy lekarskiej; o ile zaś to się okaże niemożliwym — przywrócenia podatku na opiekę społeczną i pomoc lekarską oraz przeniesienia wydatków na pomoc lekarską z budżetów gminnych na budżety samorządów powiatowych z zapewnieniem bezpłatnych miejsc w szpitalach dla najbiedniejszych. Traktowałam to zagadnienie w płaszczyźnie konieczności państwowych i równowagi budżetów gminnych, równowagi, która jest hasłem chwili obecnej i nie może wykluczać poszczególnych odcinków budżetowych. Zaproszona na zjazd lekarzy oraz działaczy samorządowych, traktujący o pomocy lekarskiej dla ludności wiejskiej przy udziale pp. Ministra i Wiceministra Opieki Społecznej, znalazłam potwierdzenie swojego wystąpienia na komisji.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#PPrystorowa">Wysunięte tam zostały pewne metody działania w tym kierunku, gdzie przy ścisłej współpracy Rządu i społeczeństwa można stworzyć sposobem tanim i gospodarczym prawie samowystarczalne punkty lekarskie i dentystyczne, jeżeli pracę na wsi będziemy traktowali jako obowiązujący okres pracy liniowej w wojsku dla lekarzy, pracujących na rządowych posadach w mieście.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#PPrystorowa">Komisja ministerialna już badała podobne punkty w Łukowie, jako punkty, które nadają się do naśladowania. Trzeba na to jednak stosunkowo nie tak znowu ogromnych sum. W imię konieczności znalezienia tych sum, pozwalam sobie dzisiaj powtórzyć rzeczy już znane i zabierać drogi czas p. Premierowi.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#PPrystorowa">„Prawda jest rzeczą silną, prawda jest mocą duszy”. — Pod osłoną tych słów Wielkiego Marszałka chcę powiedzieć dziś w sprawie prasy słów kilkoro. Będę mówiła na temat: wolność prasy a uwzględnianie potrzeb czytelników.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#PPrystorowa">Naświetlanie pewnych zjawisk z dziedziny gospodarczej, społecznej, politycznej jest rzeczą indywidualną, dowolną. Są jednak fakty, które wymagają tylko zdolności fotograficznego ich odtworzenia bez naginania ich prawdziwości w kierunku celów podwórkowych, prywatnych. Takiego odtworzenia biegu faktów, powtarzających się na odcinku jednego dnia, szuka ogół w prasie codziennej, szuka, ale nie zawsze znajduje. Jako jaskrawy przykład podam stosunek prasy do przemówień poselskich. Rozumiem, że można ich nie podawać, można streszczać ale uczciwie; robienie zaś celowe z przemówienia posła jakiegoś bezsensownego chaosu przez wyrywanie poszczególnych poprostu zdań z całości, które nie powiązane z innymi zdaniami, nie wyrażają żadnej myśli, opuszczanie głównych i istotnych tematów, podkreślanie rzeczy błahych, nie odpowiadających celowi przemówień, może ma za zadanie ośmieszenie posła i parlamentu, ale nie odpowiada ani prawdzie, ani potrzebom czytelnika, ani zadaniom uczciwej prasy.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#PPrystorowa">A przecież to się robi przeważnie dla wykazania swojej prorządowości, oddania, lojalności, narzucając mówiącemu nieistniejące zamiary i pobudki natury przeciwnej. W ten sposób niewygodnych ludzi ulokowuje się na przygotowanych dla nich miejscach, ażeby nie przeszkadzali w tańcu około wielkiego ołtarza.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#PPrystorowa">Idziemy więc w szybkim tempie naprzód, pozostawiając prawdę na boku.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#PPrystorowa">Ciekawym zjawiskiem w czasach, które przeżywamy, jest bezceremonialne wdzieranie się prasy do mózgów i serc ludzkich; z pewnością jasnowidza, piszą o intencjach, zamiarach ukrytych mówiącego, pozostawiając słowa i czyny jako rzeczy już nie potrzebne. Prasa wie lepiej, co każdy z nas myśli i zamierza. W ten sposób atakuje się ludzi w płaszczyźnie niskich pobudek i mierzy się ich miarą własnej wartości. Nie może być innych pobudek niż dążenie do władzy, do wpływów, do bogactwa. Nie mogą zrozumieć, że jeszcze istnieją w Polsce ludzie bezinteresowni, których troską jest dobro Polski, a prawem do obrony tego dobra jest to, że oni Ją zdobyli, idąc przez katorgi, przez wyrzeczenie się wszystkiego, pędząc życie bez domu i nazwiska, lekceważąc więzienie i śmierć. Po co i komu potrzebna taka obrona, kto może budować swoją siłę na fałszu i urabianiu nieprawdziwej opinii? Proszę mi wierzyć, że prawda przedostanie się do społeczeństwa ponad prasą, które to społeczeństwo, straciwszy raz do prasy wiarę, przestanie wierzyć i w rzeczy nie tendencyjne i prawdziwe podawane przez nią.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#PPrystorowa">A ponieważ my wszyscy mamy skarbnicę, z której każdy stworzony na wielką i małą miarę może i musi korzystać, pozwolę sobie zacytować słowa Wielkiego Marszałka na ten temat: „Państwa i narody, które na podstawie negowania prawdy budują myśl polityczną, dążą do zguby, takie państwa zbliżają się ku upadkowi”. Albo dalej: „Jest w zwyczaju najmowanie siebie i swego pióra do oszczerstw. Tacy, co się tym zajmują i są dobrymi w tym zakresie fachowcami — są cenieni”.</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#PPrystorowa">Jako przykład, z którym często się teraz spotykamy, chciałabym tutaj podać reformę rolną jako hasło demagogiczne i służące do celów politycznych. Opierając się na słowach p. Ministra Poniatowskiego przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa na Komisji Budżetowej Sejmu, zrozumiałam, że nie ma pieniędzy obecnie na wykupienie takiej ilości ziemi, któraby była spełnieniem obietnic dla wszystkich kandydatów na tę ziemię, więc nie jest możliwe traktowanie reformy rolnej w płaszczyźnie masowego wywłaszczania oraz masowych nadziałów i to w czasie teraźniejszym. Słyszałam również gdzieindziej, że do całkowitego nadziału chłopów ziemią, przy całkowitym wywłaszczeniu ziemian, ziemi było by za mało. A ponieważ na terenie Koła Rolników, do którego mam zaszczyt należeć, przeprowadzane są dokładne studia nad zagadnieniami rolniczymi, a sprawa reformy rolnej, traktowana przez posła Bartczaka w jego referacie o niepodzielności gospodarstw włościańskich, traktowana w sposób logiczny, rzeczowy, mówi o tym, że trzeba reformę rolną oprzeć na niepodzielności gospodarstw włościańskich, bo inaczej akcja komasacji i parcelacji jest robotą na bardzo krótki okres czasu i ziemia podlegałaby w następnym pokoleniu rozdrobnieniu, a jeszcze w następnym pokoleniu mogło by już jej zabraknąć — przeto myślę, że demagogiczne operowanie hasłem reformy rolnej teraz dąży raczej do rozbicia jedności braci rolniczej — chłopów i ziemian, rozbicia tej całości, która dotąd nawet przy różnicy poglądów na reformę rolną może dużo zrobić dobrego dla rolnictwa i znaleźć punkty styczne. Jeżeli hasłem do tej akcji jest dzielenie dla osiągnięcia władzy, to budzenie nienawiści klasowych jest szkodliwe dla Polski i sprzeczne z hasłem konsolidacji społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-16.16" who="#PPrystorowa">Na zakończenie chce dodać, że o ile dowcipne pióro i jadowita ślina może być uważana za rzemiosło wyzwolone przy podejściu do rzeczy mniejszych, to do osób i instytucyj, które dla dobra Polski musza zachować autorytet i powagę, trzeba podchodzić z krytyką, mając za uzasadnienie troskę o dobro Polski oraz pewne walory obywatelskie; że trzeba uszanować pewne dobre cechy natury polskiej, jak gościnność i nie traktować gości naszych jako temat do niemądrych, bezsensownych i szkodliwych dla Polski dowcipów w prasie humorystycznej. Sądzę, że poruszając to zagadnienie, dam wyraz oburzeniu i protestom społeczeństwa polskiego przeciw takiemu Dostępowaniu.</u>
          <u xml:id="u-16.17" who="#PPrystorowa">Na koniec, w obliczu niebezpieczeństwa traktowania moich intencji w prasie w sposób nieprawdziwy i złośliwy, stwierdzam, że moja skromna osoba na terenie Sejmu nie należy do żadnego stronnictwa; przemawiam w moim własnym imieniu, w imieniu mojej prawdy, może mylnej, niedoskonałej, ale mojej własnej. — Tyle chciałam powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-16.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Zakrocki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PZakrocki">Wysoki Sejmie! Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych bywa zawsze przedmiotem szczególnego zainteresowania w Izbach ustawodawczych, a w społeczeństwie znajduje głośny oddźwięk. Dzieje się to dlatego, ponieważ sprawy, objęte tym resortem, są tak powszechne, że przeciętny obywatel codziennie z nimi się spotyka. Sprawy te, omówione już tak obszernie i wszechstronnie na Komisji Budżetowej, poruszę tylko w tych punktach, które — moim zdaniem — wymagają jeszcze pewnego naświetlenia.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#PZakrocki">Jedną z charakterystycznych cech polskiego życia współczesnego jest rozwój pracy społecznej. Cały kraj pokryty jest siecią różnego rodzaju organizacyj i trudno jest znaleźć już dziś wartościową jednostkę, któraby nie tkwiła w jakiejś pracy społecznej. Bezstronny obserwator musi przyznać, że to, co w ciągu niewielu lat na tym polu zdołano u nas osiągnąć, stanowi bardzo wiele. Szereg organizacyj zdołało w pracy państwowo-twórczej osiągnąć rezultaty tak znaczne, że gdyby przestały działać, powstałaby trudna do zapełnienia luka. Dlatego z radością patrzymy na ich rozwój i cieszymy się ich osiągnięciami. To wielkie znaczenie organizacyj zmusza jednak do bacznej ich obserwacji. Obserwacje te budzą refleksje, które częściowo już na Komisji Budżetowej wyraz swój znalazły. Za dodatni objaw uznano sam fakt, że szybkie tempo liczebnego rozrostu organizacyj społecznych zostało w ubiegłym roku nieco zahamowane. Działo się bowiem tak, że na czynniki lokalne wywierany był nacisk dla tworzenia takiej lub innej, zresztą bardzo pożytecznej, organizacji. Szczególnie daje się to odczuwać w sferach nauczycielskich. Nauczyciel na wsi, idąc za życzeniem swych władz, organizuje cały szereg stowarzyszeń i nie może przeciwstawiać się żądaniom tych władz, aby nie narazić się na zarzut, że nie jest dość uspołeczniony, a tym samym nie popsuć sobie opinii przełożonych. W małej wsi nauczyciel musi być prezesem a faktycznie także sekretarzem i skarbnikiem kilku stowarzyszeń. Stowarzyszenia takie, nieraz zupełnie nieżywotne, istnieją raczej na papierze i nikt się nimi nie interesuje. Ludność, patrząc na taką robotę, zniechęca się do życia organizacyjnego i w rezultacie najlepsze intencje wywołują skutek odwrotny do zamierzonego. Uważam, że nie tylko należy zatamować liczebny rozrost organizacji społecznych, ale jeszcze bardziej aniżeli dotychczas likwidować ich nieżywotne oddziały. Drugim zjawiskiem obniżającym pracę społeczną jest fakt, że przystępują do niej niejednokrotnie ludzie, którzy bynajmniej nie zamierzają swego trudu ofiarowywać bezinteresownie dla swoich współobywateli, ale poprostu pragną sobie wyrobić opinię wartościowego elementu, aby w ten sposób za trud swój otrzymać obfitą nieraz zapłatę. Niektórzy z nich mają system doprowadzony do mistrzostwa. Zabierają się do pracy z zapałem i przez długi czas niczym swoich zamiarów nie zdradzają. Dopiero kiedy dojdą do przekonania, że nadszedł właściwy czas, że są już mocno usadowieni i potrzebni — wysuwają swoje postulaty najczęściej nie bezpośrednio, lecz przez swoich równie jak oni pracą społeczną zajmujących się przyjaciół. Dzieje się coś podobnego, jak z owymi rodzinami, usadawiającymi się na urzędach, o czym mówił sprawozdawca generalny budżetu p. poseł Duch w swym referacie. Z czasem tworzą się całe kolonie takich społeczników. Kto zechciałby jednego z nich naruszyć, znajdzie przeciw sobie zorganizowaną, nieuchwytną siłę. W tych warunkach ludzie naprawdę wartościowi albo całkowicie usuwają się w cień i ograniczają się do płacenia składek, albo tolerują taki stan rzeczy i nawet przeciw temu nie protestują, obawiając się, że sami wyszliby na tym najgorzej Zdaję sobie sprawę, że zaradzić temu złu, zwłaszcza w obecnych warunkach, jest niesłychanie trudno, ale nie jest to niemożliwe, natomiast jest konieczne, jeżeli praca społeczna nie ma schodzić na manowce. Pozwalam sobie prosić p. Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych o łaskawe wzięcie tego problemu pod uwagę. Jeżeli pan Premier zdoła ten problem rozwiązać, to napewno w pracy społecznej znajdzie się wielu wartościowych ludzi, którzy dziś wolą stać jak najdalej od niej.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#PZakrocki">Zarówno na Komisji Budżetowej Sejmu jak i Senatu mówiono dużo o tym, czy do administracji należy przyjmować ludzi z ukończonymi studiami prawniczymi, czy też posiadających jakieś inne warunki. Sam fakt podjęcia na ten temat dyskusji uważać należy za bardzo dodatni, a tym więcej cieszyć się należy faktem, że w ciałach ustawodawczych krystalizuje się opinia, że jednak zamiast szukać swoistych i oryginalnych dróg rozwiązania tego problemu lepiej jest pójść drogą, która w innych państwach żadnych wątpliwości nie budzi i powoływać do tej pracy przede wszystkim prawników. Jednolity typ polskiego urzędnika administracyjnego zdołamy wytworzyć tylko wtedy, jeżeli młodzi prawnicy, poświęcający się pracy administracyjnej, posuwać się będą stopniowo po coraz wyższych szczeblach hierarchii urzędniczej.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#PZakrocki">O obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej mówił p. Premier i uzasadniał na komisjach potrzebę jego istnienia. Ze swej strony pragnę tylko na podstawie obserwacji dorzucić uwagę, że członkowie Stronnictwa Narodowego, powracający z tego obozu, nie powracają stamtąd złamani, lecz raczej okrzepnięci w swych przekonaniach. Robotę swą kontynuują, choć może ostrożniej, bogatsi w doświadczenie. Również podnoszę, że w społeczeństwie, i to nawet wśród ich przeciwników politycznych, wytwarza się coś w rodzaju uznania za ich stałość przekonań. Jest to zjawisko bardzo niepożądane.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#PZakrocki">Teraz przejdę do odcinka młodzieżowego. Muszę stwierdzić, że młodzież nie wychodzi ze szkół z wyrobionym poglądem ideowym. Przed opuszczeniem ławy szkolnej młodzież jest już agitowana przez różne organizacje, które się między sobą przelicytowują. Młodzież, szczególnie wiejska, szuka w tych organizacjach często raczej rozrywki aniżeli możności rzetelnej pracy, a podciągana do rygoru i obowiązków organizacyjnych zniechęca się i przechodzi do organizacji innej. Jak w takich warunkach układa się praca społeczna wśród tej młodzieży, o tym nie trzeba mówić. Co do młodzieży uniwersyteckiej, to stan jest groźny. Odnosi się wrażenie, że część tej młodzieży nie chce się uczyć i szuka okazji, aby wywoływać awantury.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#PZakrocki">Wysoka Izbo! Na problemie młodzieżowym pragnę zakończyć. Uważam, że z poruszonych przeze mnie kwestyj jest to problem najważniejszy, Jeżeli ustawa konstytucyjna nakłada na nasze pokolenie obowiązek wzmożenia siły i powagi Państwa naszym wysiłkiem, jeżeli czyni nas odpowiedzialnymi za spełnienie tego obowiązku przed przyszłymi pokoleniami, to obowiązek ten musimy wypełnić należycie. Nie wolno nam dopuścić do tego, aby w naszych oczach młodzież wzrastała w różnych zwalczających się organizacjach jako narybek dla mających się w przyszłości wzajemnie zwalczać stronnictw i grup. Uważam, że czas już najwyższy, aby najszersze warstwy młodzieży ująć w karby jednej wszystkim wspólnej organizacji, opartej na tych wielkich wskazaniach, które dla nas, żołnierzy Marszałka, są drogowskazem.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Żyborski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PZyborski">Wysoka Izbo! Jedno może z najważniejszych zagadnień przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to sprawa samorządu. Słabość i małe znaczenie samorządu tłumaczyć należy brakiem dostatecznych źródeł dochodowych samorządu i zbytnią ingerencją władz państwowych w tok działalności jego organów. Ta szkodliwa dla samorządu ingerencja nie jest jednak spowodowana wadliwością obowiązujących przepisów, ale zbytnią gorliwością niektórych urzędów i urzędników państwowych. Cala masa zarządzeń, poleceń i zaleceń, — a te ostatnie niczym się nie różnią od poprzednich — nie opartych czasem na przepisach ustawowych, krępuje życie samorządu, odbiera mu możność samodzielnej decyzji nawet w tych sprawach, w których ustawowo pozostawione są swobodnemu uznaniu organów samorządowych. Teoretycznie tych zarządzeń i zaleceń można nie wykonać, jako nie opartych na podstawie prawnej, względnie wnieść od nich odwołanie do władz wyższych, faktycznie jednak wojewoda jako przewodniczący rady i wydziału wojewódzkiego, starosta jako przewodniczący rady i wydziału powiatowego jest przede wszystkim urzędnikiem i rozróżnianie zarządzeń, kierowanych do niego jako przewodniczącego związku samorządowego, jest nie do pomyślenia ze względu na smutne czasem dla niego następstwa. W województwie i w powiecie nie ma jednostki, która mogłaby się sprzeciwić takim poleceniom wojewody lub starosty i interweniować u władz wyższych; nie ma jednostki, wobec której wojewoda lub starosta musiałby się krępować odnośnie wydawanych samorządowi poleceń i zaleceń. Jeśli do tego dodamy, że na stanowisku starosty nie zawsze znajduje się wytrawny prawnik, urzędnik administracyjny, ale człowiek do niedawna nie mający nic wspólnego z prawem, z zagadnieniami gospodarczymi i administracją, człowiek, który przede wszystkim chce naginać wszystkie dziedziny życia do swych przesłanek politycznych, w tych wypadkach uwypukli się jasno, że w obecnych warunkach samorządu wojewódzkiego wogóle nie ma, samorząd powiatowy jest fikcją, a samorząd gminny jest słabą namiastką żywego organizmu.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Głos: Tak źle nie jest.)</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#PZyborski">Pozornie zdawałoby się, że stan taki można naprawić przez oddzielenie funkcji starosty i przewodniczącego wydziału powiatowego. Nie wypowiadam się jednak za takim projektem. Umniejszyłby się bowiem w zbyt wielkim stopniu wpływ Państwa na samorząd, który niekiedy mógłby się przeciwstawić Państwu i jego organom. Należałoby raczej pomyśleć o stworzeniu koncepcji równorzędnej władzy prezesa rady powiatowej, albo rozszerzenia kompetencyj rady nadzorczej, któraby czuwała w niektórych wypadkach nad samorządnością samorządu.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#PZyborski">Już przy obecnym zakresie swoich obowiązków samorząd nie posiada dostatecznych źródeł dochodowych, zadłuża się lub wegetuje. Zjawisko to zwłaszcza jest niepokojące w gminach wiejskich i małych miastach. Zdaniem moim Państwo winno przede wszystkim odstąpić samorządom podatek gruntowy przynoszący ogółem kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Jest to wskazane również dlatego, że podatek gruntowy służy jako podstawa wymiaru całego szeregu innych podatków i opłat, jak opłat drogowych, podatku wyrównawczego, świadczeń w naturze i t. d. Gmina, posiadająca kilkanaście tysięcy pozycyj podatku gruntowego, musi prowadzić wymiary w księgach bierczych, wystawiać kwity i inkasować wpłaty w ilości trzy do czterokrotnie większej oddzielnie na każdy rodzaj podatku. W razie przekazania samorządom podatku gruntowego, opłaty drogowe i podatek wyrównawczy mogą być przekształcone na dodatek do podatku gruntowego, co uprościło by wymiar i pobór i odciążyło by wydatki gminy. Ponadto sprawą zasadniczego znaczenia byłoby przywrócenie samorządom egzekucyj własnych podatków i opłat. Obecnie egzekucja tych należności jest iluzoryczna, gdyż urząd skarbowy egzekwuje przede wszystkim należności Skarbu Państwa, zaś wnioski egzekucyjne przesyłane przez samorząd latami wyczekują wykonania.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#PZyborski">Drugie zagadnienie, to sprawy narodowościowe. Całe społeczeństwo z dużym zainteresowaniem obserwuje układanie się t. zw. normalizacji stosunków między ludnością polską i ukraińską. I mam to głębokie przeświadczenie, że gdyby ci panowie, którzy tak często czy to w komisjach, czy to na plenum podnoszą i mówią ciągle o tej normalizacji i przyczynach, z powodu których nie mogą w terenie zrealizować swych jak najlepszych chęci — wpajali w społeczeństwo ukraińskie zasadę, że wszyscy jesteśmy obywatelami jednego Państwa i gdyby niepotrzebnie zupełnie na każdym odcinku czy to gospodarczym, czy społecznym nie pracowali nad wprowadzeniem specjalnego separatyzmu, to uważam, że normalizacja ta postępowałaby o wiele szybciej. Szłaby ona szybciej, gdybyście Panowie uświadomili społeczeństwo ukraińskie, że każda ustawa, każde zamierzenie, każda reforma, każdy krok ze strony Rządu przede wszystkim musi się kierować racją stanu Całego Państwa. Niestety, dzieje się inaczej. Nam ciągle zarzuca się brak dobrej woli, ciągle wysuwa się najrozmaitsze postulaty — raz trzeba z tym skończyć i tam od samego dołu zacząć pracę, bo załatwianie postulatów tutaj, w Warszawie, normalizacji nie stworzy i nie załatwi. Śmiało twierdzę, że Panowie jesteście najpilniejszymi pracownikami tego separatyzmu, a dowodem tego cały szereg wieców, odbytych w związku ze sprawami czy to natury gospodarczej, społecznej, czy reformy ustroju rolnego. Niezbitym dowodem wiec w Tarnopolu w sprawach parcelacji, nawet w obecności posła, ale tam o normalizacji się nie mówiło, mówiło się o tym, że „Lachów za San nie wpuścimy. Nie wpuścimy tu ani jednego zawołoki”. Czy to jest praca nad normalizacją stosunków polsko-ukraińskich w terenie? My chcielibyśmy znaleźć wspólny język, a Panowie mówią o tym w Warszawie, ale w terenie tego nie szukają, a raczej Unikają.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#PZyborski">I dlatego stwierdzam, że nie posuniemy tego zagadnienia naprzód, o ile nie będzie dobrej woli, ale wzajemnej, a także zrezygnowania dla wspólnego celu z pewnych postulatów. Jeżeliśmy znaleźli ten wspólny język w takich zagadnieniach jak walka z komunizmem, jak obrona narodowa, mające swój specyficzny charakter, które zostały w zupełności przez Panów w terenie na odpowiedniej płaszczyźnie postawione, to tak samo, mam wrażenie, że i w przyszłości zagadnienia inne, organicznie związane ze sobą, muszą się rozwijać pewnymi etapami. Musi nastąpić to zrozumienie i musi nastąpić systematyczne a powolne realizowanie, nie szybkie, ale drogą ewolucji tego tak bardzo ważnego zagadnienia, kierowane polską racją stanu.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Pełczyńska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PPełczyńska">W ciągu prac obecnego Sejmu padały często ze strony posłów słowa, dotyczące gospodarczych spraw ziemi wileńskiej i nowogródzkiej. Myliłby się jednak kto by sądził, że na tych ziemiach jedynie problem gospodarczy wymaga bacznej uwagi. Są tam problemy inne, nie mniej ważne, problemy o zasadniczym znaczeniu państwowym. Te ziemie różno-języczne, różno-narodowościowe, różno-wyznaniowe mają swoją specyficzną strukturę, swój specyficzny charakter, swój klimat, który kształtował się tam w ciągu wieków. I o tym trzeba powiedzieć z tego miejsca.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#PPełczyńska">Zagadnienie narodowościowe białoruskie, którym chcę zaprzątnąć uwagę Wysokiej Izby, nie ma tego ciężaru gatunkowego, co problem współżycia polsko-ukraińskiego. W hierarchii problemów mniejszościowych sprawa białoruska nie zajmuje miejsca naczelnego, ale nie może być lekceważona, chociażby dlatego, że jest to problem zyskujący na sile. Naczelnym postulatem polskiej polityki na ziemiach wschodnich jest związanie ludności, ziemie te zamieszkującej, z państwowością polską, pozyskanie jej zaufania ku Polsce, jak mówił Żeromski „obrócenie twarzą ku Rzeczypospolitej” chłopa białoruskiego tak, by miłość ku Rzeczypospolitej dźwięczała nie tylko w dźwiękach polskiej mowy. Jest tu do zrobienia robota wielka, wywodząca się z blasków idei jagiellońskiej, robota, która ma w sobie siłę obudzenia w polskich mózgach i sercach entuzjazmu. Dla tej pracy znajdziemy wskazania w pismach Marszałka, tak jasno i dobitnie sformułowane, że nie może tu być mowy o żadnej dowolnej interpretacji. To co zostało w tej sprawie wypowiedziane przez Józefa Piłsudskiego, ma w sobie jasność i precyzję rozkazu. Trzeba, by każdy urzędnik administracji od najwyższego do najniższego funkcjonariusza — jak ewangelię miał przy sobie przedruk tego wszystkiego, co mówił Wielki Marszałek o roli i zadaniach Polski na wschodzie. Ten stan rzeczy, który mamy na tamtych ziemiach, budzi w wielu z nas głęboki niepokój. Budzi to we mnie niepokój i troskę nie dlatego, że mam szczery sentyment dla ludności białoruskiej, ale dlatego, że w moim przekonaniu interes Rzeczypospolitej jest dzięki naszym błędom narażony na niebezpieczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#PPełczyńska">Ludność ziem północno-wschodnich, choć mówi nie polskim językiem, może być wszystkimi więzami z Państwem związana. Proszę Panów! W ciągu XIX wieku aż do lat wielkiej wojny bił w te ziemie taran rusyfikacji. Rusyfikator na tych ziemiach pracujący chciał wmówić, że między białorusinem i polskością nie ma nic wspólnego. Tę ludność białoruską Moskwa starała się odwrócić ku wschodowi, ku sobie. „Jesteś białorusinem — to znaczy jesteś rosjaninem”. Usiłowano w ciągu wielu dziesiątków lat wbijać klin między Białoruś i Polskę. Że Z. S. R. R. poszedł tą samą drogą, to nic dziwnego. Ale tragedia zaczyna się gdzie indziej. Tragedia zaczyna się tam, gdzie postulat polityki rusyfikatorskiej jest podświadomie aprobowany przez czynniki naszej administracji. Bo oto nasza administracja (na szczęście z chlubnymi wyjątkami) utożsamia świadomość narodową białoruską z wrogością dla Państwa Polskiego. To jest grzech ponury. Trzeba się raz od tych makabrycznych sugestyj Wschodu uwolnić. Tkwi w nich wielkie dla naszego interesu państwowego niebezpieczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#PPełczyńska">Jestem daleka od tego by wyolbrzymiać siłę i dynamikę ruchu narodowego białoruskiego, ale też nie uwierzę, by w wielkiej swojej masie chłop białoruski zapomniał swego języka, by w wielkiej swojej masie dał się bez reszty spolonizować. Tymczasem ostatnimi czasy u naszych „włodarzy” kryterium językowe zaczyna nagle nabierać jakichś nadzwyczajnych rozmiarów. Mamy gminy, w których zamieszkuje ludność mówiąca językiem „prostym”, to znaczy po białorusku — a ta ludność jest patriotyczną ludnością polską. Mamy gminy zupełnie narodowo nie uświadomione, gdzie ludność określa siebie jako „tutejszych” — a językiem jej jest polski od święta, a białoruski na codzień. Gdzie tu miejsce na problem językowy? Gdzie tu miejsce na wydawanie jakichś tam zakazów, że nie wolno mówić po białorusku w urzędach, że geometrze nie wolno zwracać się po białorusku do chłopów, że białoruski język jest niedopuszczalny w polskim radio, a stworzenie teatru objazdowego białoruskiego byłoby już wyraźną zdradą stanu. Duży procent ludności na wileńskiej wsi mówi po białorusku. Potrafiłabym wyliczyć co najmniej z 200 wsi, w których 80 do 90% mieszkańców mówi w języku białoruskim. Uznanie jednak tej ludności za świadomą grupę narodowościową białoruską jest oczywistym błędem. Ale błędem jest również podciąganie jej w całości pod jeden wspólny mianownik narodu polskiego. Wypowiedzenie walki językowi białoruskiemiu może dać w rezultacie tylko obudzenie poczucia odrębności i inności. Pozyskiwanie tych ludzi dla polskości winno iść innymi drogami. I to muszą zrozumieć wszyscy przybysze i nieprzybysze pracujący na tych ziemiach. Przecież to jasne, że asymilacja państwowa nie jest równoznaczna z asymilacją językową. To aż dziwne, że dla tej elementarnej prawdy, która w Polsce była znana już w XV i XVI wieku, trzeba teraz drzwi wywalać w niektórych naszych urzędach na wschodzie Rzeczypospolitej. To jedna prawda. A teraz prawda druga. Nie należy ruchu białoruskiego traktować jako twór sztuczny, przemijający. Ten ruch ma swoje naturalne i realne podłoże i możliwości rozwoju. Jeżeli nawet zlikwiduje się tę lub inną organizację białoruską, nie oznacza to bynajmniej, że w tej miejscowości zlikwidowało się białoruski ruch narodowy.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#PPełczyńska">A teraz sprawa organizacji białoruskich kulturalno-oświatowych. Do czego doprowadza gorliwa polityka zakazów i utrudnień w stosunku do organizacyj białoruskich o charakterze kulturalno-oświatowym? Po pierwsze budzi niewiarę w możność prowadzenia legalnej pracy białoruskiej w ramach Państwa Polskiego, po drugie budzi niechęć do władz, po trzecie budzi poczucie własnej siły („zwalczają nas, bo się nas boją”), po czwarte i najważniejsze, wtłacza aktywne jednostki w ramy pracy nielegalnej, która kończy się najczęściej na kontaktach z K. P. Z. B.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#komentarz">(Komunistyczną Partią Zachodniej Białorusi.)</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#PPełczyńska">I dlatego politykę zakazów, utrudnień, zamykań itp. prowadzoną bez dostatecznej analizy stosunków terenowych, bez głębszego przemyślenia, a przy hypertrofii podejrzliwości i nieufności — tę politykę uważam za złą z punktu widzenia interesów Państwa Polskiego. Likwidacja T. B. Sz. (Towarzystwa Białoruskiego Szkolnictwa), dokonywana niejednokrotnie w sposób drastyczny i bezwzględny, przyczyniła się jedynie w wielu miejscowościach do wzrostu popularności tej organizacji, która we wspomnieniach ludności zaczyna otaczać się nieraz przesadną legendą. Narastanie tych legend, zrodzonych z żalu i rozgoryczenia, podkopuje autorytet Państwa. Znam wieś, gdzie po dziś dzień opowiadają chłopi jak to w 1933 r. władze zabroniły jakiegoś teatru biało ruskiego amatorskiego i to na godzinę przed przedstawieniem, na które szli chłopi po 15 kilometrów. Taki zakaz nie jest faktem odosobnionym. Takich zakazów było wiele. Nie będę tu ich wyliczać. Poco te zadrażnienia i rozgoryczenia?</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#PPełczyńska">We wsi białoruskiej narasta w tej chwili nowe zagadnienie — to zagadnienie inteligencji białoruskiej, która nie ma naturalnego odpływu i żyje na wsi w biedzie, a nieraz i nędzy. Staje się ona często czynnikiem fermentu. A przecież to jest materiał ludzki na pewno wartościowy, który mógłby być odpowiednio użyty. Trzeba ich powoływać na niektóre urzędy państwowe na tym terenie, to da na pewno dobre wyniki zbliżenia urzędów państwowych i samorządowych ze wsią. Bo przecież z gruntu zły jest ten przedział i owa całkowita obcość między administracją i społeczeństwem. Przyznam się, że ze zdumieniem słuchałam narzekań moich kolegów posłów z Wielkopolski i Pomorza, którzy skarżyli się na napływowy element w urzędach na ich terenie. To jest jakieś niezdrowe zjawisko. Mogłabym zamiast słów „poznańskie” postawić „wileńszczyzna” i powtórzyć z małymi zmianami to samo. Ta choroba epidemiczna w naszych warunkach nabiera specjalnej ostrości.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#PPełczyńska">Panie Premierze, ja wierzę w Pańską niespożytą energię, dlatego oczekuję, że Pan wytępi zasadę domniewywania się nielojalności państwowej u obywatela naszego Państwa, który wyraźniej niż inni przyznaje się do narodowości nie polskiej. Wierzę, że wejrzy Pan w nonsensowność kar administracyjnych, które są używane jako broń w regulowaniu spraw narodowościowych, że ukróci Pan orgię tych kar, nakładanych na chłopa za wiadro źle uwiązane, za studnię, za śmietnik, za psa, wtedy kiedy wcale nie chodzi ani o wiadro, ani o studnię, ani o psa, tylko o politykę narodowościową, tylko o pretekst do wymierzenia jakiejś dokuczliwej kary.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#PPełczyńska">Jeżeli ktoś naprawdę zawinił, niech będzie ukarany, jeżeli ktoś prowadzi robotę szkodliwą dla Państwa, niech poczuje na sobie sprawiedliwą, ale surową rękę karzącą, ale złośliwości, dokuczliwość, to tylko obniża autorytet Państwa, to poniża Państwo w oczach jego własnego obywatela.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#PPełczyńska">Trzeba montować wychowanie obywatelskie na tych ziemiach. Tą szkołą obywatelską może być samorząd. Niestety, nie wszędzie samorząd spełnia swoją rolę wychowawczą. Obok przykładów dodatnich, godnych najwyższej pochwały, ileż mogłabym zacytować wypadków, gdzie samorząd składa się w dużym procencie a niekiedy nawet i w całości z ludzi, nie cieszących się zaufaniem miejscowego elementu, gdzie rozgoryczona ludność mówi z tajonym gniewem „heta pany panujuć”. W wielu gminach ludność z niechęcią i ironią mówi o wyborach do samorządu. Przyszłe wybory do samorządu muszą być stanowczo potraktowane jako szkoła życia obywatelskiego, nie jako wyczyn administracji. Trzeba przede wszystkim przeanalizować sprawę doboru wójtów. Sądzę, że Pan Premier zaaprobuje bez zastrzeżeń tezę, że wójt, który zalega w podatkach, lub notorycznie podatków nie płaci, nie może piastować swego urzędu nawet 24 godzin i że wójtem może być tylko lojalny obywatel Państwa, który ma całkowite zaufanie swych współobywateli. Brak tego zaufania jest warunkiem dyskwalifikującym. Zbliżenie władz do ludności, wejście w potrzeby i troski tej ludności, to przecież nie jest żadna skomplikowana filozofia. Dla ilustracji przytoczę przykład działania dokuczliwej ustawy, która wymaga znowelizowania. Tych ustaw zresztą można znaleźć znacznie więcej. Przytoczę tutaj ustawę rybacką, która dzięki energicznej interwencji p. Premiera została powstrzymana w swym działaniu nad głośną już w całej Polsce Naroczą. Chcę dalej powiedzieć parę słów o podatku wojskowym. Mam wątpliwości, czy podatek ten przynosi duże pozycje budżetowe, ale wiem, że budzi on duże niezadowolenie wśród ludności. Na naszych ziemiach chłopiec chce iść do wojska, tam świata nieco zobaczy i wiele się nauczy, a tu nie tylko że go nie biorą, ale jeszcze każą mu płacić podatek. Trzeba również przeanalizować kwestię walki z tajnym gorzelnictwem, która moim zdaniem musi być inaczej załatwiona niż jest dzisiaj. Ale są rzeczy ważniejsze, to konieczność uporządkowana podatków państwowych i samorządowych, to paląca konieczność zmniejszenia kosztów za zwłokę i kosztów egzekucyjnych.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#PPełczyńska">Nasze urzędy statystyczne notują, że dochód netto z gospodarstw włościańskich, który najlepiej charakteryzuje poziom życia i siłę nabywczą rolnika, wyraża się cyframi: Finlandia 94, Estonia 93, Łotwa 80, Polska… 16. W tym samym porównaniu zużycie nawozów sztucznych: Estonia 183, Łotwa 142, Finlandia 112, Polska… 38. Te cyfry statystyczne odczuwa nasza wieś na swoim karku jako gniotący ciężar rzeczywistości. Zajdźmy do wsi. Tyle się tutaj mówiło o nędzy wsi wileńskiej, że nie chcę tych rzeczy powtarzać, to są rzeczy ciężkie i ponure. Z tej wsi odpływa emigracja rolna. Z nastaniem wiosny najuboższa ludność zaczyna emigrować na zarobek. Z wielkiej mocarstwowej Polski ciągną tysiące nędznych robotników i robotnic rolnych, idą po zarobek do zamożnego kułaka łotewskiego, który jest takim samym chłopem jak i oni. To są rzeczy, które ludność tam, daleko od Warszawy odczuwa jako piekący wstyd. To nie są żadne wygórowane żądania, jeżeli wołam my: ziemie nasze muszą mieć udostępniony długoterminowy kredyt rolny, a kasy pożyczkowo-oszczędnościowe muszą być wydatnie popierane. Podniesienie gospodarcze tych ziem, tak bardzo agrarnie przeludnionych, to jeden z koniecznych warunków związania ich z Polską. Jeżeli na tło ogólnej biedy rzucimy obraz ludności, która często nie może podołać ciężarom podatkowym, która zresztą nie rozumie skomplikowanego systemu podatkowego, jeżeli rzucimy obraz częstych powstających na tle podatkowym konfliktów, jeżeli do tego dodamy, że chłop białoruski przychodzi do urzędu i tu jest wyśmiany za to, że nie umie po polsku, jem żeli musi czekać aż się załatwi najpierw Polaków, a potem często odchodzi z kwitkiem — to czy może tu być mowa o związaniu go z Państwem Polskim? Trzeba mu dać instruktora rolniczego, (ten stan, który jest dzisiaj, jest często tylko markowaniem instruktorstwa), trzeba dać urzędnika w administracji, którego całe postępowanie powinno być nacechowane najgłębszą przychylnością dla miejscowej ludności bez względu na narodowość i wyznanie. Urzędnik mający bezpośrednią styczność z ludnością białoruską powinien posiadać znajomość języka białoruskiego, aby móc się z ludnością porozum miewać.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#PPełczyńska">Czy możemy dziś ze spokojnym sumieniem czytać słowa: „Drugą rzeczą, którą zrobiłem po wejściu do Wilna, to było odezwanie się do społeczeństwa. Dawałem w tej odezwie gwarancję, że o losie tej ziemi decydować będą jej mieszkańcy. Dałem zarząd, w którym wszystko, co jest pracą, pochodziło od ludzi i ze współudziału miejscowego społeczeństwa”.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#PPełczyńska">A teraz słów parę o tym, co nazywamy kulturalnym oddziaływaniem. Stwierdzić muszę, że dla wielu wsi białoruskich kwestia nauczania języka białoruskiego jest bez znaczenia. Ale w iluż wsiach policja likwidowała w bardzo swoisty sposób podania, podpisane przez chłopów o nauczaniu języka białoruskiego? To są złe karty naszych prac na tych ziemiach. Powiem szczerze, że jeżeli chciałam być posłem ziemi wileńskiej, to między innymi i dlatego, by tu w tej sali powiedzieć głośno, z całym poczuciem odpowiedzialności, z całą surową miarą przykładaną do oceny znanych mi faktów — że tak dalej być nie może.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#PPełczyńska">Mądra i umiarkowana polityka koncesyjna musi tu stanowczo być wprowadzona w życie.</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#PPełczyńska">A teraz sprawa druga. Chłop chce czytać. Analfabeci i półanalfabeci słuchają uważnie czytanych gazet. Ale ilość pism codziennych polskich, idących w teren, jest znikomo mała. I to ciekawe — że im bardziej polski powiat, im wyższa cyfra procentowa polskiej ludności — tym, mniejsza ilość pism codziennych. Nie tylko chłop czyta mało, ale mało czyta ziemianin, duchowny, urzędnik. Gdyby rozłożyć ilość pism codziennych przychodzących — dajmy na to — na powiat bracławski, na ilość jego mieszkańców — to otrzymalibyśmy 1 egzemplarz polskiego pisma na 948 mieszkańców. Najliczniej rozchodzącym się pismem, planowo kolportowanym jest „Rycerz Niepokalanej”. Tylko to jedno jedyne pismo jest planowo i intensywnie kolportowane w terenie. Pisma fachowe rolnicze są czytane przez nieliczne jednostki. To są znikome cyfry. O wiele intensywniej zasila ludność wiejską swą prasą mniejszość litewska. Ostatnio została z rozporządzenia władz zwinięta „Białoruska Krynica”. Uważam to posunięcie za błędne, choć z dwojga złego logiczniej jest zamknąć pismo, niż konfiskować po chatach numery pisma legalnego. A te fakty właśnie miały miejsce bardzo często. Chcę tu jeszcze zwrócić uwagę na inne zjawisko, na rozchodzenie się wśród ludności prawosławnej białoruskiej prasy rosyjskiej. Znam wsie, gdzie chłopi, nie mogąc prenumerować białoruskiego pisma, przeszli na rosyjskie. Taka zmiana — to z polskiego punktu widzenia słaby sukces polityczny. Ekspansja emigracji rosyjskiej na prawosławnych Białorusinów, to zjawisko, nad którym nie można przejść do porządku dziennego. Szanuję w emigrantach rosyjskich lojalnych obywateli Państwa Polskiego, ale ich ekspansji na element białoruski z punktu widzenia polskiej racji stanu nie poczytuję za objaw zdrowy.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#PPełczyńska">Reasumuję: w ramach naszego Państwa istnieje zagadnienie białoruskie. Państwo Polskie winno stworzyć takie warunki, by ludność białoruska szukała zaspokojenia swych budzących się aspiracji tylko na drodze współpracy z Państwem Polskim. O asymilacji narodowej może być mowa wtedy tylko, gdy potrafimy wytworzyć wolę zasymilowania się ze strony białoruskiej. Wola jednostronna nie wystarcza. Musimy stać się na tych ziemiach siłą atrakcyjną, wiążącą z Państwem Polskim ten kraj i gospodarczo i kulturalnie. Świadomość białoruska, rodząca się w walce z Polską — to nasza przegrana, bo wtedy ta świadomość stanie się świadomością wroga. Musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy, by ta świadomość nie wyrastała z kompleksu krzywdy. Dotychczasowe metody naszego postępowania są złe. Są one wygrywane przez agitatorów, otrzymujących rozkazy z zewnątrz Polski. Te metody trzeba natychmiast zmienić. Musimy odnalaźć wspólny język z narodowymi działaczami białoruskimi i pociągnąć ich do wspólnej pozytywnej pracy i do wspólnej walki z imperializmem, idącym od Wschodu. Trzeba do tego ręki surowej i sprawiedliwej, ale nade wszystko umiejącej podnieść pracę konstruktywną, nie ciągłą negację i zakaz. Nie obawiam się dla naszych ziem rządów surowych.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#PPełczyńska">Z największą przykrością konstatuję, że władze nasze nie potrafiły dotąd ukrócić wybryków ukrywającej się bezkarnie łobuzerii, która pod mieszkania żydowskie w Wilnie podkładała petardy, a pochody Ligi Morskiej i Kolonialnej wykorzystują do rzucania haseł bicia Żydów i rozgrabiania sklepów. Muszę poddać w wątpliwość zmysł państwowy tej części społeczeństwa polskiego, która na teren Wilna, na teren tego miasta, będącego redutą polskości najbardziej ku północnemu wschodowi wysuniętą, przenosi w swojej najbrutalniejszej, a więc najmniej produktywnej formie walkę z elementem żydowskim. Zaufanie bowiem obywatela do władz wyraża się również i w tym przeświadczeniu, że każdy czyn łamiący prawo obowiązujące w kraju i łamiący jego dobry obyczaj, będzie wyśledzony i ukarany.</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#PPełczyńska">Rząd gen. Sławoja Składkowskiego ma stworzyć centrum życia gospodarczego w Polsce, by pomnożyć tam potencjał siły i obrony Państwa. Ale jeżeli na ziemi sandomierskiej mają spokojnie dymić kominy, mają równo oddychać płuca fabryk i płonąć tysiące świateł elektrycznych, jeżeli tam ma rozrastać się potęga Polski, to daleko na ziemiach kresowych musi biec twardy nieustępliwy wał obronny zorganizowanej woli ludzkiej. Linia obronna Polski przebiega poprzez te ziemie dalekie, poprzez kresowe wsie i miasta i miasteczka, poprzez chaty chłopskie i liche domki rzemieślnicze, do których, niestety, przez długie jeszcze lata nie zdołamy wprowadzić wysokiego poziomu życia gospodarczego, ale do których już dzisiaj możemy i musimy wprowadzić ufność i miłość ku Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-22.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Sommerstein.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Jakże miło jest przemawiać w tej Wysokiej Izbie po p. posłance Pełczyńskiej, gdy jeszcze może przez chwil kilka unoszą się w tej sali te piękne wonne słowa, które odcinają się od tak smutnej ogólnej rzeczywistości w tej dziedzinie pięknych haseł, o których mówiła p. Pełczyńska. Jakże trudno, specjalnie mnie, posłowi żydowskiemu wierzyć, że kiedyś te piękne słowa zostaną zrealizowane, w szczególności jeżeli chodzi o ludność żydowską.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#PSommerstein">Mam mówić przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które w Państwie pełni funkcję krążenia krwi. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych strzeże bezpieczeństwa Państwa i każdej jednostki, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma aparat, który obejmuje wszystkie działania poszczególnych resortów w drodze zespolenia tych resortów w niższych instancjach w organach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w państwie, w którym mieszkają różne narodowości, jak w Polsce, pełni doniosłe funkcje prowadzenia polityki narodowościowej, ma pełnić funkcję złączenia wszystkich narodowości, wszystkich obywateli z tym państwem w myśl najwyższej racji stanu każdego państwa, a specjalnie państwa o tej konfiguracji, o tej sytuacji politycznej, geograficznej i narodowościowej, jaką ma Państwo Polskie.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#PSommerstein">W wielu innych miejscach i przy innych okazjach podkreślała ludność żydowska przez swoich reprezentantów, jak wygląda jej rzeczywista sytuacja. Przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie mogę jednak pominąć, a raczej muszę podkreślić znowu, jak wykonywana jest ta naczelna, główna funkcja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych — zapewnienia bezpieczeństwa życia, zdrowia i mienia, o ile chodzi o ludność żydowską. Wiemy, że p. Premier oświadczył stanowczo, że gwarantowane jest równouprawnienie wszystkich obywateli, a specjalnie gwarantowne jest bezpieczeństwo życia, zdrowia i mienia wszystkich obywateli. P. Premier tę rzecz oświadczył nietylko delegacjom żydowskim, ale i z trybuny. P. Premier wyjeżdżał do miejscowości, które najbardziej były zagrożone, o ile chodzi właśnie o to bezpieczeństwo. P. Premier skonstatował sam, ile wypadków akcji przeciwżydowskiej było tylko na terenie jednego województwa, i p. Premier wypowiedział tę zasadę, to ostrzeżenie: „Zaczyna się na Żydach, a kończy się na anarchii”. My konstatujemy, że na długie miesiące, a może i lata wstecz przewidzieliśmy bieg wypadków, o ile chodzi o niebezpieczeństwo, grożące ludności żydowskiej. Ostrzegaliśmy i zwracaliśmy uwagę. Nasze ostrzeżenia nie były wysłuchane z należytą uwagą. Ostrzegaliśmy w prasie — i, co robią, redaktora jednego z pism w Mińsku Mazowieckim postawiono przed sąd za szerzenie nieprawdziwych pogłosek i dopiero wyższe sądy zwolniły go i stwierdziły, że spełnił obowiązek publicystyczny i państwowy, bo z jednej iskry może wybuchnąć pożar nie tylko dla ludności żydowskiej, ale i dla Państwa, jako całości. Rządy się rozmaicie na tę sprawę zapatrywały, twierdziły, że ta rzecz jest niewinna, że gdzieś po kątach pokutuje agitacja antysemicka, którą jednak można bardzo łatwo zdławić, która się rozpłynie w niwecz. A po jakimś niedługim czasie słyszeliśmy: rzecz ta jest tak silna, tak potężna, żywiołowa, tak przepojona nienawiścią, ze Rząd jest bezradny i nie może urwać łba tej hydrze (Prezes Rady Ministrów gen. Składkowski: Kto to mówił? Rząd tego nie mówił.) Ja nie twierdzę, Panie Premierze, jakoby Pan to powiedział, powiedzieli to inni, ale rzeczą jest pewną, że gdyby słowa p. Premiera, że „zaczyna się na Żydach, a kończy się anarchią” — były myślą przewodnią Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w latach dawniejszych, to — o ile chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim obywatelom, a zatem i ludności żydowskiej, — nie byłoby doszło do tej sytuacji ludności żydowskiej, w jakiej się obecnie ona znajduje. My nie mamy potrzeby, jak w dawnych latach, powoływać się na poszczególne odosobnione wypadki ekscesów przeciwżydowskich w jednej miejscowości, jest ich cały długi rejestr na terenie różnych województw. Muszę stwierdzić w jednym zdaniu, ze ludność żydowska w swym całokształcie w Państwie czuje się mocno zagrożona w swoim prymitywnym bezpieczeństwie życia, zdrowia i mienia. Obywatel żydowski jest pełen strachu, lęku, co się z nim stanie, czy nie czyha nań bandyta z pałką, kastetem, czy rewolwerem. I dlatego zwracamy się do Pana Premiera a zarazem Ministra Spraw Wewnętrznych, zwracamy mu uwagę na te nastroje niepokoju, jakie są w masach ludności żydowskiej i domagamy się stanowczo, ażeby te wszystkie zapowiedzi były zrealizowane nie tylko w kierunku karania winowajców za już popełnione ekscesy, ale w kierunku zapobiegania. Jak powiedział w pewnym wywiadzie Minister Spraw Zagranicznych p. Beck, że działalność Rządu polega na akcji prewencyjnej, na zapobieganiu, na ukrócaniu namiętności, a nie tylko na leczeniu i karaniu; my tę linię uważamy za konieczną i pytamy, kiedy ona będzie w czyn wprowadzona? Ale ta linia powinna być realizowana nie tylko drogą policji, nietylko drogą wysyłania tego czy innego plutonu do zagrożonych miejsc, ale drogą akcji prewencyjnej, polegającej na tym, ażeby patrzeć, skąd płynie źródło i ażeby to źródło w samym zarodku zasypać. A tym źródłem jest agitacja antysemicka znanych organizacyj, tym źródłem jest prasa, tym źródłem są wydawnictwa, tym źródłem są ulotki, tym źródłem są kalendarze. I tu znów nie mamy potrzeby cytować tych lub innych artykułów, a przecież to są całe długie roczniki, z dnia na dzień sączy się ten jad nienawiści do Żydów z dzienników stołecznych, prowincjonalnych ulotek, kalendarzy, wydawnictw, które dochodzą do najdalszych strzech chłopskich. Nie o tych wydawnictwach, które dostają się do chłopa, marzył największy poeta polski Adam Mickiewicz, gdy marzył o tym, by jego poezje doszły do ostatniej najuboższej strzechy chłopa polskiego. I tu leży ważkie zadanie i obowiązek Rządu, ta wielka prewencyjna akcja, która ma w samym zarodku nie dopuścić do wybuchu tego pożaru, jaki rozpalił się wszędzie tam, gdzie w większych skupieniach mieszka ludność żydowska w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#PSommerstein">Jeżeli mówię o rozruchach antysemickich, to nie mogę pominąć tego, co się dzieje, o ile chodzi o bezpieczeństwo naszej młodzieży akademickiej. Ta rzecz będzie omawiana obszerniej w sobotę przy budżecie Ministerstwa Oświaty. Ale przecież nie ma różnicy, czy się rozbija głowę obywatelowi Żydowi na ulicy, czy w jego sklepie, czy w jakimś zbiegowisku, — czy też żyletką rani się ciężko w głowę studenta albo studentkę na Wszechnicy na dziedzińcu, albo nawet — jak to było na ul. Rakowieckiej — daleko za terenem uczelni. Tu nie wystarcza działalność Ministerstwa Oświaty i profesorów. Ministerstwo Oświaty i profesorowie są powołani do tego, aby przygotować umysły młodego społeczeństwa i w ten sposób przygotować teren pod bezpieczeństwo ogółu obywateli. Tym bezpieczeństwem kieruje i chroni je Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Ministerstwo Oświaty ma kształcić młode umysły. Okazuje się, że ono w swym własnym zakresie nie potrafiło zapobiec temu, aby się nie działy te wypadki, które się dzieją obecnie na wyższych uczelniach. A te wypadki przerzucają się i powiedzenie p. Premiera: „Zaczyna się na Żydach, a kończy się anarchią” — znów realizuje się i w tym wypadku. Bo czym innym była blokada, która skończyła się niszczeniem mienia państwowego, jak nie anarchią? I czymże innym są te wypadki, które dziś sygnalizują ze Lwowa, gdzie pobito nie tylko studentów Żydów, ale pobito także studentkę Polkę, która chciała opatrzyć rannego studenta Żyda i pobito również 2 studentów Polaków dlatego, że mieli coś semickiego w swojej fizjonomii. Te wypadki są nie tylko niebezpieczne dla młodzieży naszej, nie tylko dla ludności żydowskiej, ale zagrażają ogólnemu bezpieczeństwu w Państwie. I pozwolę sobie przypomnieć i powtórzyć, że gdy 16 kwietnia zeszłego roku były rozruchy na ulicach Lwowa, których podkładem było bezrobocie i głód, wołano w tych szeregach: jeżeli wolno studentom dla błahych nieraz rzeczy rozbijać głowy innym studentom na uniwersytecie, to dlaczego nam, głodującym, którzy upominamy się o chleb, nie wolno demonstrować. Te rzeczy są niebezpieczne, zaraźliwe i z tego nie może nic dobrego wyniknąć, nie tylko dla ludności żydowskiej, ale dla ogółu, dla polskiej racji stanu; dla konsolidacji Państwa jest konieczne nie zaognianie konfliktów, lecz łagodzenie.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#komentarz">(P. Gładysz przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#PSommerstein">Panie Pośle Gładysz, Pan wie doskonale jaki był skład tam na miejscu, a jeżeli Pan wnioskuje, że tam byli Żydzi dlatego, że wtedy wyjątkowo nie było rozruchów antyżydowskich, to wolno Panu tak wnioskować, ale nie wiem, czy słusznie.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#PSommerstein">Panie Pośle Marchlewski, proszę mi nie przerywać, jak miałem do czynienia z tej trybuny z antysemitami pierwszej klasy, jak Rybarski, Bielecki, Wierczak, którzy ukończyli uniwersytet antysemityzmu, a Pan jest w szkole średniej antysemityzmu, proszę się poduczyć.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#PSommerstein">Jeżeli się mówi o problemie bezpieczeństwa, nie można przejść do porządku nad kwestią bojkotu gospodarczego, bo bojkot gospodarczy prowadzony jest środkami walki fizycznej i terorem i tworzy ważki współczynnik zagrożenia stanu bezpieczeństwa. Nie mam powodu cytować tu takich czy innych miasteczek, jest to rzecz jasna i znana, wiele tysięcy egzystencyj żydowskich cierpi od skutków wymuszonego bojkotu. Chcę tylko podkreślić pewne charakterystyczne rzeczy. W małym miasteczku Tykocinie, — opowiada przygodnie spotkany kupiec Żyd, jak sytuacja wygląda: „Najpierw samochód, potem agitator, potem zbiórka, potem rezolucje, a w końcu nafta”. Najpierw przyjeżdża agitator endecki, potem jest zbiórka w beretach, mundurach, w rynsztunku wojskowym i krokiem wojskowym maszeruje zbiórka, a potem oblewanie nafta wszystkich towarów w sklepach żydowskich. Bojkot gospodarczy jest prowadzony i nikt z nas nie przychodzi z tym, aby Rząd kierował do kupca czy rzemieślnika żydowskiego klientelę nie żydowska, nikt z nas nie domaga się tego, aby była jakaś specjalna agitacja za kupowaniem u Żydów, ale my powiadamy, że niedopuszczalne są pikiety, niedopuszczalne jest teroryzowanie tych, co chcą jeszcze kupować u Żydów, niedopuszczalne jest to zupełne unicestwienie w całym szeregu miasteczek zasadniczego prawa każdego obywatela, zagwarantowanego w Konstytucji, że wolno jest każdemu oddawać się swojemu zawodowi i zajmować się uczciwą pracą zarobkową.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#PSommerstein">A muszę skonstatować, że ten bojkot nie jest wcale wynikiem pędu naturalnego chłopa do miasta, ale wypływa to bezwzględnie z agitacji antysemickiej. Te rzeczy zostały ujawnione ponad wszelką wątpliwość w procesie, który był prowadzony dnia 1 września 1936 r. przed sądem w Częstochowie przeciw 30 członkom Stronnictwa Narodowego o spowodowanie zajść antyżydowskich w Truskolasach dnia 27 stycznia 1936 r. Chodziło o rozruchy na tle rzekomo profanacji kościoła. Okazało się, że dopuścił się kradzieży brat kościelnego Młynarczyk. A w toku procesu, co stwierdził świadek posterunkowy Kołodziejczyk? Oto stwierdzał że przewodzili wszystkiemu i aranżowali rozruchy dwaj członkowie Stronnictwa Narodowego Drążek i Cierpiał. Nazwiska symboliczne, bo drążkami bije się Żydów, a cierpi ludność żydowska. Otóż świadek Kołodziejczyk stwierdza, że po zamknięciu Drążka rozruchy ustały, a Polacy znowu kupują u Żydów. Więc nie ma tego pędu naturalnego, to jest tylko agitacja. A gdy świadek Kołodziejczyk stwierdził, że zwracał się do kierownika Stronnictwa Narodowego, mówiąc, że poniesie ono odpowiedzialność, to Drążek odpowiedział na to: „Nic się nie da zrobić, wszystko już jest przygotowane”. I jeszcze jeden szczegół. Gdy św. Kołodziejczyk stwierdził, że po zamknięciu Drążka Polacy znowu kupują u Żydów, obrońca aplikant Niebudek — znany z procesu przytyckiego, napisał on broszurę na ten temat — zapytał go: „A czy pan czytał mowę p. Premiera w sprawie bojkotu?” Przewodniczący: „Uchylam to pytanie”. Niebudek: „Panie Sędzio, tam była mowa o bojkocie”. Przewodniczący: „Uchylam to pytanie”.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#PSommerstein">Jeżeli tę rzecz cytuję, to po to, aby uprzytomnić, że w atmosferze obecnej z wysokich stanowisk muszą wychodzić słowa przezorne, ostrożne, słowa, które nie mogą być komentowane w ten sposób, jak to chciał sugerować w danym wypadku aplikant Niebudek i jak się to robi codziennie w ulotkach, pismach, artykułach, z kazalnicy i na zgromadzeniach. Ulotki antysemickie podburzające na terenie Śląska kolportują jako bezadresowe przesyłki listonosze, opłacani z funduszów państwowych, a więc i z funduszów podajników Żydów. Dopiero po długiej interwencji gminy żydowskiej w Katowicach Urząd Wojewódzki w Katowicach sprawę tę postawił na właściwym gruncie.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#PSommerstein">A więc bojkot gospodarczy nic dobrego nie przyniesie i jeżeli się chce zapewnić bezpieczeństwo, to trzeba zapewnić także obywatelom prawo wykonywania swego zawodu, bo to wynika z Konstytucji i to jest nieodzownym warunkiem bezpieczeństwa ogólnego i prawem każdego obywatela w Państwie. Ale nie chodzi tylko o te ulotki antysemickie, nie chodzi tylko o prase. Chodzi o samo postawienie kwestii żydowskiej, o to modne postawienie takie, że może ona być rozwiązana tylko drogą masowej emigracji i to nie ze względów politycznych, ale gospodarczo-społecznych. I tu znowu chciałbym w kilku słowach zaanalizować argumenty. Nie ma tego pędu chłopa do miasta i odebrania tych placówek ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#komentarz">(Głos: Jest bardzo duży.)</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#PSommerstein">Proszę przeczytać to, co powiedział p. Minister Poniatowski, że chłop długo jeszcze pozostanie na wsi, że miasta nie są przygotowane do tego, żeby wchłonąć tę ludność, a jeżeli, to wchłonie ja przemysł fabryczny, a nie wchłonie handel. I tylko ci, którzy chcą odwrócić uwagę od reformy rolnej, zwracają uwagę na ten rzekomy pęd chłopa do miast.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#PSommerstein">Powiedziano, że Polska nie ma żadnego moralnego obowiązku wobec nas, bo jesteśmy ludnością napływową. A my konstatujemy, powołując się na polskich najwybitniejszych dziejopisów, żeśmy przybyli jeszcze przed przyjęciem chrześcijaństwa przez Polskę, jeszcze w IX i X wieku, za Mieszka I, i żyjemy tu długie wieki. I gdyby Panowie chcieli mówić o napływowej ludności, to my byśmy mogli w wielu szeregach społeczeństwa polskiego znaleźć dużo takich ludzi, których przodkowie znacznie później przybyli do Polski od ludności żydowskiej. Nie jesteśmy elementem napływowym, nie napłynęło tu nic specjalnie z Rosji, bo w Rosji Żydów nie było. Z kroniki wynika, że w XVI wieku król Zygmunt August — zdaje mi się — chciał wysłać delegację Żydów polskich dla nawiązania stosunków handlowych z Iwanem Groźnym, czy innym carem. Ta rzecz jednak się rozbiła, bo Iwan się na to nie zgodził. Znikąd nie napłynęły do Polski masy żydowskie, masy te nie przyszły do Polski w okresie prześladowań. Myśmy przyszli, bo nas tu wołano, abyśmy przeciwdziałali w miastach postępującemu zniemczaniu tych miast.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#PSommerstein">Panowie będą łaskawi nie tylko czytać „Orędownika” i „Samoobronę”, nie tylko „Hasło Podwawelskie” i „Pod Pręgierz”, ale zajrzeć także do księgi dziejów narodu polskiego i tam znajdziecie…</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#PSommerstein">Panowie, którzy mi przeszkadzają, z pewnością nie studiowali tego problemu, jestem tego pewny.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-24.21" who="#PSommerstein">Można dużo o tym mówić, czy wszyscy Polacy za czasów niewoli byli Polakami, na ten temat możnaby dużo mówić.</u>
          <u xml:id="u-24.22" who="#PSommerstein">Mówi się ostatnio o tym, że dogadać się można na temat emigracji i wyjścia Żydów z Polski z pewnymi rozsądnymi Żydami. Wysoka Izbo! Mówiono też kiedyś, że są rozsądni Polacy, zawsze mówi się o rozsądku, gdy się mówi do mniejszości. Bismark Dowiedział: większość zastępuje miejsce rozsądku. Kto ma większość, ten sądzi, że ma równocześnie rozsądek. Rozsądek mniejszości — jego zdaniem — polega na tym, żeby bezwzględnie słuchać. „Rozsądni” ci Żydzi albo mieszkają gdzieś daleko poza granicami Państwa Polskiego i tam są rozsądni, albo mieszkają tu, ale siedzą jeszcze na wielkich fortunach i do nich ani bojkot gospodarczy, ani też kwestie, jakie się rozgrywają w dziedzinie bezpieczeństwa na wszechnicach, nie dochodzą, bo oni swoich synów mogą wyprawiać do jakiejkolwiek wszechnicy w szerokim świecie. Jesteśmy rozsądni na tyle, żeby powiedzieć: rozsądek nam dyktuje, że obowiązuje Konstytucja, że jesteśmy obywatelami Państwa Polskiego, musimy spełnić bez reszty wszystkie obowiązki wobec tego Państwa, ale musimy twardo stać przy każdym prawie, jakie przysługuje każdemu obywatelowi, a więc także i obywatelowi żydowskiemu. To jest nasz rozsądek i nasza żydowska racja stanu, która w niczym nie przeszkadza i w niczym nie krzyżuje się z polską racją stanu i w niczym nie przeszkadza rozwojowi potęgi i obronności tego Państwa, w którym stanowimy przeszło 1/10 część ludności, bo jest nas 3 i pół miliona. I myliłby się ten, ktoby sądził, że potrafi przeszczepić i zastosować te same metody, które dzieją się u naszego zachodniego sąsiada. Kto mówi, że w każdej dziedzinie chce odżegnać się od obcych agentur i kto chce prowadzić swój rodzimy system rządzenia, kultury i prawa, — ten musi i w kwestii żydowskiej powiedzieć to samo, a nie naśladować ślepo hitleryzm i rasizm, bo na tym się sparzy, i nie tylko on, ale na tym ucierpi żywotny interes Państwa. Nie może bowiem żadne państwo, choćby najsilniejsze, przejść do porządku dziennego nad sprawami i interesami 1/10 części ludności.</u>
          <u xml:id="u-24.23" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! P. Marszałek daje mi znak, abym skończył. Chciałbym jeszcze tylko przytoczyć to, co powiedział wielki patriota polski Ignacy Daszyński z okazji dyskusji sejmowej nad rozruchami antyżydowskimi dnia 12 sierpnia 1919 r. Na terenie tej Izby powiedział on:</u>
          <u xml:id="u-24.24" who="#PSommerstein">„W jakim celu kwestię rasy wzywa polityka aktualna na pomoc? Stary to sposób rządzenia, że władcy w ciężkich stosunkach wewnętrznych starają się ulżyć sobie przez odwrócenie niechęci mas na zewnątrz. Nie sądźcie Panowie, że rzuceniem tłumu na Żydów odwlecze ktokolwiek w Polsce dłużej niż o kilka tygodni czy miesięcy kwestię trudności wewnętrznych”.</u>
          <u xml:id="u-24.25" who="#PSommerstein">O tym należy pamiętać, a naszemu społeczeństwu powiadamy: „Oddalcie od siebie depresję, rezygnację i rozpacz, ufajcie we własne siły”.</u>
          <u xml:id="u-24.26" who="#PSommerstein">Nie poddamy się nastrojom tego, kto nas gnębi i nie pójdziemy tą drogą, na której nas chce mieć ten, co nas gnębi. Tak powiedział wielki myśliciel i cesarz Marek Aureliusz. My powiadamy: małe cierpienie wyprowadza z równowagi, duże zwraca nam ją. Myśmy dawno przeszli okres małego cierpienia, przeżywamy okres najcięższych cierpień, i akie gdziekolwiek narody na całej kuli ziemskiej przeszły. Wielkie cierpienia przywracają równowagę. Tę równowagę mamy i na tej równowadze będziemy budować, będziemy prowadzić twardą walkę o prawa, które nam się słusznie należą jako obywatelom Państwa Polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Głos ma p. Hoffman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PHoffman">Wysoka Izbo! Przede wszystkim muszę podziękować p. Prystorowej, że była łaskawa zająć się moją osobą, ale chcę jednocześnie wyjaśnić pewne rzeczy. Nie chodziło mi o to, i nie chciałem poruszać osoby p. Prystorowej, a chodziło mi znów tylko o obronę bezstronnego urzędnika, takiego, jakim jest wojewoda. Padło tutaj ze strony p. Prystorowej zdanie, że p. wojewoda powiedział jej, że był na zebraniu, z którego musiał wyjść.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(P. Prystorowa: Chciał wyjść.)</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#PHoffman">Uważam, że to jest bardzo ciężkie oskarżenie ze strony posła, jeżeli wojewoda musiał wyjść z zebrania, nie zlikwidowawszy zebrania. I chodziło mi tutaj tylko o stanięcie w obronie tegoż urzędnika, tegoż wojewody, który tego nie zrobił, bo nie miał ku temu powodu. On był na tym zebraniu, pożegnał się całkiem spokojnie, życzył temu zebraniu powodzenia i wyszedł. I chciałbym właśnie, aby tutaj nie padały takie oskarżenia w stosunku do urzędników tam, gdzie one nie mają racji.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#PHoffman">Ale przechodzę do innej sprawy, dla mnie bardzo istotnej i zasadniczej. Przejdę do spraw społeczno-politycznych i przypomnę sobie dawne lata — r. 1914. W 1914 r. będąc w Legionach z pierwszym pułkiem maszerowaliśmy na Kielce. We wsi Tumlinie została oddzielona półkompania, która miała okrążyć Kielce od północy. Szliśmy na Suchedniów i zajęliśmy Szydłowiec. Dowódca półkompanii na rynku przed ratuszem w Szydłowcu wypowiedział te słowa: „W innemu wolnej, zjednoczonej, niepodległej, demokratycznej Republiki Ludowej Polskiej miasto Szydłowiec zajmuję”. To było wielkie hasło, z którym myśmy poszli, to wielkie hasło trwało w wielu nas, w duszach naszych. A teraz, gdy, jak to się mówi, jesteśmy przy Rządzie, zobaczymy, co się stało z tym hasłem w społeczeństwie. Jeżeli tutaj tak często słyszymy w tej Izbie o różnych niedolach, jeżeli p. Premier mówił na Komisji Budżetowej o jednym ze środków zaradczych, jakim jest Bereza, zastanówmy się nad tym, dlaczego ten radykalizm powstał i dlaczego, kiedy my właśnie rządzimy, szerzy się tak po wsiach. I zdaje się, że znów będę musiał przejść tutaj do tych wspomnień żołnierskich. Gdzieś na Wołyniu niedaleko Kołek w lesie palili legioniści ognisko. Drzewo było mokre — i nagle jeden z nich przyniósł słup z koroną siedmiopałkową. I wtedy powstała dyskusja i mówiło się o tym, że w przyszłej Polsce nie będzie takich symboli, że ta Polska będzie inna. I niezawodnie, siedzący tutaj p. Premier słyszał takie dyskusje, a może brał w nich nawet udział.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#PHoffman">Otóż chodzi mi o tę istotną rzecz, dlaczego ten chłop tak się radykalizuje, wtedy, kiedy my jesteśmy przy władzy. Czy myśmy zawinili, czy może stało się coś z nami, czy też nie ma absolutnie żadnego języka porozumienia. I zdaje mi się, że teraz jest czas nawrócić do pewnych rzeczy. Bo nie ma mowy o tym, co słyszałem niedawno od jednego z legionistów, że to było do tego czasu., a od tego czasu będzie coś nowego. Nie ma tego. Teraźniejszość jest zawsze wynikiem przeszłości, dobrze albo źle zbudowanej — to jest inna rzecz — ale nie można od pewnego momentu powiedzieć: to jest nic, a teraz zacznie się coś nowego. Jakie widzę mankamenty? Zdaje mi się, że to, że w pewnym momencie weszliśmy w wielki pakt z konserwą, z tą samą konserwą, która zaraz od r. 1920 zaczęła bić w reformę rolną, by zrobić rozdźwięk między nami a chłopami. Jeżeli teraz patrzę na ostatnie dni i miesiące i na najbliższą przyszłość, boję się, że ten przeskok między nami a chłopem, tym chłopem, reprezentantem właśnie tego ideału, w imię którego Szydłowiec został zajęty — się zwiększy, albowiem tak się jakoś dziwnie dzieje, że właśnie z szeregów naszych z tej Izby wybiegają w świat hasła o charakterze prawicowym w tej złudnej nadziei, że zbliży to nas do ludu. Złudnej — powiadam — bo 3/4 ludności to chłop polski.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#komentarz">(Głos: A jak Pan sobie wyobraża, jaki jest chłop polski?)</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#PHoffman">Nigdy nie jest konserwatystą ani prawicowcem.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#komentarz">(Głos: Ale narodowym.)</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#PHoffman">Narodowym każdy z nas jest.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(P. Prystorowa: Komunistą.)</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#PHoffman">Komunistą chłop nie będzie. Będzie tylko niezadowolonym i ktoś będzie wyzyskiwał to niezadowolenie. Tak samo niezadowolonym dziś jest oficer i urzędnik, bo mu oberwano pensję i jest mu ciężko, ale to nie jest bolszewizm, to nie jest radykalizm, to jest tylko niezadowolenie z istniejącego stanu rzeczy. Niezadowolenie urzędnika łatwo będzie naprawić, bo to jest sprawa budżetowa. Ale niezadowolenie chłopa nie da się tak łatwo naprawić.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#komentarz">(Głos: Chłopi z pod Równego powiadają, że Pan nie jest ich reprezentantem.)</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#PHoffman">Wcale nie powiadam, że jestem ich reprezentantem, ale mówię tylko to, do czego obowiązany jestem. Składałem ślubowanie, takie samo jak każdy poseł, że zgodnie z sumieniem pracować będę dla Państwa, i zgodnie z sumieniem będę robił to, co jest dobre dla Rzplitej. Jestem już trochę dojrzałym — może niecałkiem jeszcze, ale trochę i zdaję sobie sprawę z tego co mówię, a jeżeli mówię, to w tej głębokiej trosce, żeby nie było gorzej, jak jest. Bo nie jest zupełnie dobrze, a to, co nie jest dobre, można jeszcze poprawić.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#PHoffman">Druga sprawa, która chciałbym się zająć, to jest sprawa kresów. Mówiono tu o nich wiele, mówiła n. Pełczyńska, mówili posłowie Ukraińcy i Polacy. W sprawie kresów dał nam odwieczną definicję Człowiek Wielki, z kresów pochodzący: Te kresy to jest teren, gdzie się stykają dwie narodowości, gdzie się stykają dwie kultury i dwa wychowania. I jednocześnie w swych przemówieniach w Równem, w Łucku i Suwałkach powiedział, jakie jest nasze zadanie na kresach: prymat kultury. I On przewidywał, że to jest niesłychanie ciężka rzecz, i że my ten ciężar na kresach musimy dźwigać. Jeżeli patrzę na te kresy, to nie będę mówił o tych niedomaganiach, jakie są, bo niedomagania są wszędzie — tam one oczywiście będą zawsze bardziej dotkliwie odczuwane i to jest zupełnie psychologicznie zrozumiałe, bo łączy się z prądami wolnościowymi. Dlatego tam jest się bardziej czułym na te różne rzeczy. Ale chciałbym tu poruszyć w związku z kresami to, co się tutaj mówiło tak często o kwestii żydowskiej, o której przed chwilą mówił p. Sommerstein. Słyszałem właśnie od chłopów z pod Równego, jak oni biadają nad tym, co będzie z nimi, jeżeli tak się zaczyna z Żydami. Ten refleks antysemityzmu odbija się u innej narodowości, która nie jest większością w Państwie. Jeżeli jeszcze uprzytomnimy sobie, że ta narodowość tworzy pas x kilometrów szerokości przy granicy wschodniej, a jednocześnie mówimy o obronie narodowej, to te wszystkie czynniki musimy wziąć pod uwagę i musimy ten antysemityzm także jakoś łagodzić w tamtych właśnie nadgranicznych stosunkach.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#PHoffman">Kończąc swoje przemówienie, chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz, którą nazwałbym niezniszczalną przeszłością. Tej naszej niezniszczalnej przeszłości mamy dokumenty, pomniki, mamy Unię Lubelską i mamy później Wielki Sejm. Zanim zejdę z tej trybuny, pozwolę sobie zwrócić się do p. Premiera już nie jako poseł do Premiera, tylko jako stary żołnierz 6 batalionu do lekarza.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#PHoffman">Panie Premierze, Panie Lekarzu, Europa jest dziś chora i my razem z nią. Lekarz nie zawsze sam jeden może pewne rzeczy wyleczyć. Czasami potrzebne jest konsylium. Prosiłbym, aby znowu nawrócić do tej niezniszczalnej naszej przeszłości, aby wziąć sobie przykład z tych najładniejszych momentów naszej historii i analogicznie jak na Sejmie Wielkim powołać komisję specjalną do badania i przewidywania środków ratunkowych przeciw chorobie, komisję, która analogicznie z komisją z 1791 r. zajęłaby się kwestią żydowską, kwestiami wyznaniowymi, kwestią ukraińską i innymi. Nie chodzi mi o to, aby to była specjalna komisja, złożona z posłów, z posłów i przedstawicieli Rządu, czy posłów, przedstawicieli Rządu i wybitnych znawców danych dziedzin, ale zdaje mi się, że jest ona potrzebna, bo nie można operować tylko w ratowaniu i leczeniu organizmu społecznego prasa, ale trzeba i poważnych, naprawdę naukowych dociekań dla rozwiązania pewnych zagadnień.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WicemarszałekSchaetzel">Odraczam posiedzenie do godz. 16.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 11 do godz. 16 min. 8.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WicemarszałekPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Urbański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PUrbański">Wysoka Izbo! Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w każdym państwie, a więc i w Polsce jest jednym z najważniejszych instrumentów polityki wewnętrznej państwa. Nic też dziwnego, że do działalności tego Ministerstwa obywatele Państwa przywiązują wielką wagę. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych obejmuje swoim resortem cały szereg zagadnień państwowych i roztacza nadzór nad samorządem. Jednym z głównych zadań tego Ministerstwa jest zapewnienie bezpieczeństwa. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach nie jest łatwo zabezpieczyć obywatelom bezpieczeństwo w państwie, ale tym niemniej zjawiska te, które spotykamy u nas w Państwie, muszą napawać obawą nie tylko obywateli, ale i Sejm, gdyż w tej dziedzinie są pewne niedociągnięcia. Jeżeli weźmiemy sprawozdanie referenta, który podaje cały szereg cyfr, to z nich wynika, że przestępczość w Państwie wzrasta, szczególnie jeżeli idzie o kradzieże i napady bandyckie. Niewątpliwie, władze bezpieczeństwa czynią wszystko, ażeby zmniejszyć przestępczość do minimalnych granic, lecz jeżeli się zważy w jakiej sytuacji się w tej chwili znajdujemy, to te cyfry może znajdą swoje usprawiedliwienie. Z jednej strony wchodzą obywatele w konflikt z prawem, jeżeli chodzi o poszanowanie cudzej własności, z drugiej strony najazd komunizmu, jaki obserwujemy na ziemiach Rzeczypospolitej, niewątpliwie także poziom moralny społeczeństwa swoją działalnością obniża.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#PUrbański">I dlatego też władze bezpieczeństwa muszą, jeżeli chcą uniknąć większych fermentów, z całą bezwzględnością akcję komunistyczną tępić i to tępić w tym sensie, żeby nie wysyłać winnych do Berezy, bo chociaż na Berezę się skarżą, chociaż niedawno otrzymali, zdaje się, wszyscy posłowie listy, że stosunki tam są bardzo przykre, to jednak uważam, że do tych, którzy kruszą Państwa podwaliny, Państwo powinno zająć inne stanowisko. Powinno używać ich raczej do robót pożytecznych, kształcić ich w tym kierunku, żeby ze szkodników wytworzyć obywateli pożytecznych dla Państwa. Potrzeb w Państwie mamy bardzo dużo i dlatego radziłbym używać tego elementu szkodliwego do osuszania błot pińskich, a nie wsadzać do Berezy.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#PUrbański">Jako duży plus w działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zapisać muszę rozporządzenie, które p. Minister był łaskaw wydać, jeśli idzie o dziedzinę pornografii i podobnych pism, które obniżają poziom moralny naszego społeczeństwa. Wprawdzie może jeszcze nie w całej pełni i nie wszędzie to rozporządzenie dotarło, ale w dużym stopniu wpływa ono na uzdrowienie anormalnych stosunków u nas.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#PUrbański">Chciałbym tylko jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę, a mianowicie, że mnożą się wypadki tu i ówdzie, że ludzie, którzy należą do podejrzanych i nielegalnych a szkodzących Państwu organizacyj, bardzo często bezczeszczą wizerunki religijne na drogach publicznych. To tak samo działa demoralizująco na obywateli, jak napad na najspokojniejszego obywatela, który nie jest w stanie się obronić. Panie Ministrze! Prosiłbym władzom sobie podwładnym wydać polecenie, żeby z niemniejszą srogością karano tych, którzy tego rodzaju czynów dopuszczają się. Prasa dzisiejsza donosi, że w Lublinie jakiś obywatel, który przechodził ulicą, nie mógł gdzie indziej zapalić papierosa, tylko poszedł do kruchty kościelnej. Nie mogę stwierdzić z całą pewnością, czy to odpowiada prawdzie, ale skoro prasa różnych odcieni tę rzecz porusza, to niewątpliwie jest tam część racji. Otóż tego rodzaju występki są niczym innym, jak tylko przyzwyczajaniem opinii publicznej w Polsce do tego, że można bezkarnie te małe rzeczy robić, a później oczywiście przechodzić do większych.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#PUrbański">Druga rzecz, którą chcę poruszyć, to jest kwestia polityki cen artykułów pierwszej potrzeby, a nawet i artykułów, które związane są z polityką inwestycyjną naszego Państwa. Przed kilku dniami został uchwalony plan inwestycyjny. Mamy w roku bieżącym rozpocząć dość duże inwestycje w ramach posiadanego kredytu. I cóż się okazuje? Jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej już w tej chwili ceny na materiały budowlane idą w górę. Wiemy, że już dziś na rynku podwarszawskim cegły prawie nie można dostać. Świadczy to o tym, że już jest przygotowany aparat spekulacji, aby z powodu przeznaczenia większych sum na inwestycje i zwiększenia ruchu budowlanego już można było sobie i na tym interesie zarobić. Widzimy w jakiej dysproporcji w tej chwili w porównaniu do roku zeszłego wzrosły ceny drzewa, widzimy, że ceny wapna się podniosły. Te wszystkie zjawiska, moim zdaniem, można bardzo łatwo uregulować i można im się przeciwstawić, jeżeli ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych będą pod tym względem dostatecznie ostre zarządzenia. A kwestia artykułów pierwszej potrzeby. Przecież w Warszawie — stolicy Państwa, pod okiem władz najwyższych widzimy, że artykuły te same w kilku różnych punktach miasta mają różne ceny. I tu nie ma innego wyjścia, jak tylko uciekanie się do dość ostrych kar, ażeby w ten sposób można było utrzymać ceny na pewnym poziomie. W konsekwencji bowiem swojej zwyżka cen wywołuje niejednokrotnie daleko idące i przykre następstwa dla Państwa. Przecież wiemy o tym, że za wzrostem cen idą żądania podniesienia zarobków robotniczych. Jeśli nie ma zahamowania zwyżki cen, to oczywiście, wzrost cen artykułów pierwszej potrzeby powoduje wysuwanie żądań ze strony świata pracy, który jednak przecież w swoich budżetach, w ramach zarobków, jakie otrzymuje za swoją pracę, musi jakoś wiązać koniec z końcem.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#PUrbański">Dalej chciałem podnieść jeszcze jedną rzecz związaną z działalnością Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a mianowicie dział technicznobudowlany. W tej dziedzinie zrobiliśmy bardzo wiele. Muszę powiedzieć, że na przestrzeni ostatnich kilku lat zrobiliśmy nawet bardzo dużo, jak na nasze stosunki. Ale są jeszcze drobne fakty, które przy tej okazji chcę tu podnieść, a mianowicie: wznosimy wspaniałe budowle w miastach i bardzo często jest tak, że kosztorys jest zatwierdzony. plan budowy jest zatwierdzony, dom wybudowano, a jak przychodzi do eksploatacji domu, to nie ma gdzie umieścić dozorcy domowego. W Warszawie, stolicy Państwa, były tego rodzaju wypadki, że dla dozorcy, który jest stróżem bezpieczeństwa danej nieruchomości, nie ma mieszkania i musi on mieszkać w piwnicy. Więc wszyscy mieszkańcy domu mieszkają po europejsku, a jeden z obywateli, który strzeże ich mienia i bezpieczeństwa, ten mieszka w piwnicy. Chciałbym i na to zwrócić uwagę p. Ministra Spraw Wewnętrznych, aby zechciał łaskawie urzędom budowlanym polecić, żeby przy zatwierdzaniu planów budowlanych na mieszkania służbowe dozorców zwracano uwagę. Jeżelibyśmy porównali, w jakich warunkach mieszkają ci dozorcy w Kongresówce czy Małopolsce, z tym, jak mieszkają w Wielkopolsce, to tak mniej więcej to wygląda jak stosunek arystokraty do nędzarza. Tam najgorsze mieszkanie sprowadza się do pokoju z kuchnią, gdy tymczasem w Warszawie, stolicy Państwa są mieszkania, które mają 6 metrów powierzchni i tam mieszka rodzina składająca się niejednokrotnie z 9 i więcej osób.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#PUrbański">Następnie jeszcze na jedną rzecz chciałem zwrócić uwagę. Wśród działalności całego szeregu organizacyj społecznych czy zawodowych ostatnimi czasy bardzo często zdarzają się różne niewłaściwości, szczególnie jeżeli idzie o działalność organizacyj zawodowych. Wskazuję tutaj szczególnie na Białystok. Konstytucja nie tworzy dwóch kategoryj obywateli. Jeżeli jednak chodzi o organizacje społeczne, które działają na miejscu, na dole, w takim np. Białymstoku, to jest sytuacja, Panie Ministrze, taka, że jeżeli chce się ktoś dostać do zakładu przemysłowego, to nawet tysiąc robotników strajkuje, bo nie chce się przyjąć jednego robotnika, którego poleca inna organizacja. To przecież są już nienormalne stosunki. Te rzeczy przenoszą się już i na inne tereny. Jeżeli temu się nie przeciwdziała w zarodku, to następstwa możemy mieć bardzo przykre. Dalej wskażę na drugą miejscowość, Knyszyn w województwie białostockim. Przemysł garbarski; robotnicy chodzą ze skargami do władz administracyjnych, że ich się przemęcza w zakładach, pracują przez 11–12 godzin. Okazuje się, że te skargi nie odnoszą żadnego skutku, bo władze oświadczają, że nie mogą sobie dać rady, bo trzeba byłoby przy każdej fabryce postawić policjanta lub zorganizować straż bezpieczeństwa, bo inaczej tych braków nie da się usunąć.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#PUrbański">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych niewątpliwie ma bardzo dużo kłopotów z wykonywaniem swych zadań, ma dużo najrozmaitszych mankamentów, którym nie jest w stanie z dnia na dzień zaradzić, ale te wypadki, które mogą spowodować bardzo przykre w następstwach rzeczy, muszą być korygowane i doprowadzone do porządku.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#PUrbański">P. Kolega Tarnowski w swoim przemówieniu na wstępie posiedzenia podniósł tutaj zjawiska, które miały miejsce w roku zeszłym i które skończyły się krwawo. Te zjawiska nie zawsze są wywoływane tym, że robotnicy buntują się sami bez powodów. Wynikają one właśnie bardzo często na skutek tego, że robotnicy widzą, iż jedni chodzą bez pracy i głodują, a inni tej pracy mają za dużo, bo się ich zatrudnia po 10–12 godzin na dobę. Dalej często bardzo wynikają one na skutek tego, że stawki zarobkowe, które ustalane są nawet polubownie przy podpisywaniu umowy, w praktyce nie są honorowane. To powoduje bardzo często te zajścia, których w roku zeszłym byliśmy świadkami. Ażeby tego uniknąć, trzeba tak kwestię postawić, ażeby dobre funkcjonowanie urzędów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych umożliwiło przestrzeganie czasu pracy i wykonywania ustaw oraz umów, gdyż urzędy te później z tymi konfliktami bardzo dużo mają do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#PUrbański">Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na samorządy, w których braków widzimy całą masę. Jakie są braki w naszych miastach i miasteczkach, o tym mówić nie potrzebuję. Kto tego nie jest świadom, niech zwiedzi krańce Warszawy — nie mówię już o miasteczkach, które nieraz poza szosą nie mają ani jednej ulicy o trwałej nawierzchni i zabudowane są bezładnie. Jak dużo niezaspokojonych potrzeb istnieje w naszych miastach świadczy to, że według ostatniej ankiety Związku Miast w najbliższym czteroleciu trzeba by wydać po 150 milionów złotych rocznie na nieodzowne inwestycje, głównie technicy posanitarne urządzenia i drogi. Kwota ta nie obejmuje zapotrzebowania Warszawy i Łodzi. Nasza młodzież, kończąca wyższe studia boi się po prostu prowincjonalnych miast. Słyszeliśmy niedawno o głodzie lekarzy na prowincji. Nasza przyszłość — to uprzemysłowienie i urbanizacja kraju; nasze miasta muszą przygotować się do wchłonięcia nowej napływowej ludności, nie mówiąc już o naturalnym przyroście ludności miejskiej. Uporządkowanie naszych miast, to nie jest tylko sprawa udogodnień życiowych dla mieszkańców tych miast, to jest sprawa ważnego znaczenia gospodarczego. Dostateczna ilość odpowiedniej co do jakości wody, to oszczędzenie na kosztach leczenia, na marnowaniu sił ludzkich.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#PUrbański">Odpowiedni lokal szkolny i opieka nad młodzieżą, dożywianie dzieci, kolonie letnie, to zapobieganie cherlactwu. Urządzenie na wierzchni ulicy, to ułatwienie dostępu względnie dojazdu, bodziec dla budownictwa, a w następstwie dla powstawania nowych warsztatów gospodarczych względnie punktów handlowych. Tania i dostarczana bez przerw energia elektryczna, to oszczędność na kosztach utrzymania i potanienie produkcji przemysłowej.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#PUrbański">Tak przedstawia się obecnie sytuacja naszych miast? Trudności wiązania końca z końcem pomimo zaniku inwestycyj, a nawet remontu istniejących urządzeń i przedsiębiorstw i pomimo spadku wydatków na utrzymanie dróg więcej niż o połowę w porównaniu z wydatkami miast z r. 1929/30 oraz obniżenia się prawie o połowę wydatków na działalność oświatową, do której zalicza się również utrzymanie szkół powszechnych — te fakty mówią same za siebie. Szumny tytuł w budżetach szeregu naszych miast — zdrowotność publiczna — to są kredyty na opłacanie rachunków za leczenie ubogich i poza tym nic, albo prawie nic więcej w większości przypadków. Drugi ważny dział — oświata — to prawie wyłącznie utrzymanie szkół powszechnych, w czym nieraz połowę stanowią dodatki mieszkaniowe dla nauczycieli. Dział — opieka społeczna — wyraża się nieraz śmiesznymi kwotami kilkuset, a nawet kilkudziesięciu złotych na rok. W dziale drogowym największą pozycję wydatków stanowią nieraz wydatki na zamiatanie ulic, a na konserwację ich i remonty przewiduje się dla zachowania pozycji — 1 zł. Obecnie trudno mówić o tym, że przez samorząd wykorzystuje się dla celów publicznych twórcze wartości, tkwiące w społeczeństwie. O żadnej pracy twórczej nie ma co myśleć, skoro poza wydatkami, które trzeba ponieść czy się to komu podoba, czy nie podoba, na nic innego środków już nie ma. Mam na myśli większość naszych miast i to prawie wyłącznie miast mniejszych. Nieodnawiane od lat urządzenia całkowicie dewastują się; niektóre urządzenia zużyły się i trzeba je zastąpić nowymi, a na to brak środków.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#PUrbański">Jakie są drogi wyjścia? Co robić? Oszczędzać? — Od r. 1924 stosuje się stale tę receptę. Oszczędności przeszły już w niewykonywanie elementarnych obowiązków. Ze względów t. zw. oszczędnościowych dotychczas nasze miasta, nie wyłączając większych, nie mają planów pomiarowych i planów zabudowania i nie posiadają na ogół projektów technicznych niezbędnych inwestycyj. Administracja droga. Gdy wydatki są w ogóle niskie, nic dziwnego, że koszty administracji odgrywają coraz większą stosunkowo rolę w tych wydatkach.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#PUrbański">Redukcja zadań. Już życie zredukowało te zadania, które oparte są na ustawach. Tym czym samorząd się zajmuje, musi w każdym przypadku ktoś się zająć, a tego kogoś, kto udźwignąłby nowy ciężar — trudno znaleźć. Można i należy mówić o redukcji tych zadań, które w bardzo luźnym, albo wręcz w żadnym związku nie są z gospodarką miast, jak np. doręczanie wezwań i pism urzędowych różnych władz, uzupełnianie uposażeń nauczycieli szkół powszechnych przez dodatki mieszkaniowe. Niektóre zadania nie są u nas rozłożone racjonalnie pomiędzy Państwo i samorząd różnych stopni, ale dziś na to nie wiele poradzimy, bo wszędzie jest brak środków. Mam na myśli koszty leczenia ubogich, a przede wszystkim koszty leczenia psychicznie chorych, chorych zakaźnych i chorych długotrwałych, których budżety gmin w całości dźwigać nie powinny. Oszczędności i redukcje zadań dziś nam nic nie pomogą.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#PUrbański">Cóż robić? — pozostawić wszystko biegowi wypadków licząc na poprawę koniunktury gospodarczej i ożywienie życia gospodarczego, co niewątpliwie wywrze swój dodatni wpływ na sytuację miast, ale wywrze nie w jednakowym stopniu i nie w jednakowym czasie. Po stałym zwiększaniu zadań samorządu i zmniejszaniu ich uprawnień finansowych powstała zbyt już duża rozpiętość między tymi zadaniami a możnościami finansowymi, aby tę rozpiętość można było usunąć jedynie przez poprawę ogólnej koniunktury gospodarczej i ożywienie życia gospodarczego. Nie możemy czekać, gdyż przewróci się plany oddłużeniowe, co już ostatecznie poderwie kredyt, nie mogą miasta gospodarować od jednego oddłużenia do drugiego, nie możemy patrzeć obojętnie na dewastacje urządzeń i przedsiębiorstw miejskich, nie możemy nie iść naprzód, gdy życie pcha naprzód, bo będziemy się stale cofać, nie mogą miasta obojętnie przechodzić obok zagadnienia bezrobocia, które przecież odrazu nie ustąpi, a walka z bezrobociem to nowe zadłużenie się bez posiadania środków na obsługę zobowiązań.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#PUrbański">Znów powracam do pytania, co robić. Cudu nie zrobimy, drogi są proste: zdjąć z miast to, co nie wiąże się ściśle z ich gospodarką i co możnaby uznać za najbardziej możliwe do uregulowania. Mam na myśli objęte zgłoszonymi już w Sejmie wnioskami poselskimi następujące sprawy: radykalne rozwiązanie sprawy dodatków nauczycielskich i usunięcie powodów do rozdźwięku między nauczycielstwem a gminą, zwolnienie gmin od obowiązku konkurowania z pocztą, zwolnienie gmin od obowiązku prowadzenia aresztów, co nie jest oczywiście równoznaczne ze skasowaniem w ogóle tych aresztów. Dać miastom do rąk egzekutywę, o ile chodzi o ich własne należności, gdyż przeprowadzona egzekucja tych należności przez władze skarbowe nie wyszła miastom na dobre (klasyczny przykład Bydgoszcz.) Zwiększyć uprawnienia finansowe miast. Stan obecny pozostawia wiele do życzenia. I tak np. mieszkańcy miast niewydzielonych płacą podatek drogowy na rzecz powiatów, a drogi w mieście pozostają w pierwotnym stanie. Istnieje konieczność zapewnienia miastom udziału we wpływach powiatowych związków samorządowych z opłat drogowych pobranych z ich terenu. Tak czy owak projekt ustawy drogowej sam przez się nie postawi miast na nogi. Szukanie nowych źródeł w projekcie podatku od placów budowlanych i od przyrostu wartości nieruchomości nie rozwiąże zagadnienia. Daleki jest od doskonałości cały nasz system podatkowy i uprzednio trzeba by zmienić konstrukcję niektórych podatków, a od tej konstrukcji zależeć będzie znów wysokość wpływu. Czekać nie można, bo czas nagli. Układając budżety na rok 1937/38 miasta stają przed niemożliwością zrównoważenia nawet swych wegetacyjnych budżetów nie mówiąc już o przystąpieniu do aktywizacji gospodarki, na potrzebę czego zwrócił nie dawno samorządom uwagę p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#PUrbański">Sprawa kredytu komunalnego jest tym bardziej aktualna, że w rządowym projekcie inwestycyjnym o samorządzie głucho. Konieczne jest zwiększenie środków Funduszu Pracy na pomoc dla samorządu, obawiać się należy, aby nie powtórzyły się wysoce niepożądane zjawiska z roku ubiegłego na tle braku zatrudnienia dla bezrobotnych. Przestrogą powinny być dla nas fakty, które miały miejsce w przeszłości, fakty bardzo dotkliwe. Należy wreszcie zaprzestać łamania zasady wyrażonej w art. 69 ustawy o tymczasowym uregulowaniu finansów samorządowych i nie nakładać nowych ustawowych obowiązków bez dania środków, względnie nie zmniejszać dochodów bez równoczesnego odciążenia miast lub dania im zastępczego źródła dochodowego. Mam na myśli między innymi projekt ustawy o szkolnictwie zawodowym który stworzy nową podstawę do nacisku m miasta, które o brak zrozumienia dla szkolnictwa zawodowego trudno posądzać. Man pełną świadomość tego, że nie jest dobrze wstępować na drogę zwiększenia obciążeń na rzec: samorządu, ale wyjście z tej sytuacji jakieś znaleźć się musi. Chętnie podjąłbym dyskusję n&lt; temat znalezienia wyjścia z sytuacji bez zwiększenia obciążeń. Wątpię jednak, czy taki środek, który działałby odrazu, może być w obecnych warunkach znaleziony.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#PUrbański">Na zakończenie jeszcze jedno. Nie przypuszczam również, aby projekty nowych ustaw dla pracowników samorządowych i osiągnięte z tego źródła oszczędności miały tak dodatnio wpłynąć na budżety miejskie, ażeby można było dziury w tych budżetach załatać. Uważam, że dla spokoju wewnętrznego raczej uposażeniowe ustawy i przepisy, które nie naruszaszają dotychczasowych poborów pracowników samorządowych, należało by w pełni utrzymać.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PSkrypnyk">Zakres działania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest bardzo rozległy. Nadto ministerstwo to powołane jest również do wszechstronnej oceny wszystkich zjawisk zachodzących wewnątrz Państwa, mimo że poszczególne z nich należą do zakresu działania innych resortów administracji państwowej. Toteż zabierając głos w imieniu Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej Wołynia przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zobowiązany jestem poruszyć przed Wysoką Izbą cały szereg spraw, które zdawało by się, nie należą bezpośrednio do zakresu działania tego Ministerstwa, niemniej wpływ Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na takie lub inne załatwienie tych spraw jest decydujący i to tym bardziej, że sprawy te są częścią składową zagadnienia ukraińskiego w Polsce, zagadnienia, które jeszcze dzisiaj ma charakter wyłącznie wewnętrzny.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#PSkrypnyk">Świadomy jednak wielkiej odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży z tytułu piastowania godności posła na Sejm Rzeczypospolitej, uważam, że źle bym wykonał swój obowiązek kierując dzisiaj uwagę Wysokiej Izby tylko na niektóre sprawy, pomijając równocześnie milczeniem całość zagadnienia, które dotyczy przecież kilkumilionowej rzeszy obywateli Rzeczypospolitej Polskiej narodowości ukraińskiej. Zgodzą się Panowie, że w sytuacji — gdy do dziś nie posiadamy wyraźnego, generalnego i jedynie obowiązującego wszystkich stosunku Państwa do zagadnienia ukraińskiego w Polsce, wówczas kiedy wśród społeczeństwa polskiego istnieje cały szereg wręcz odmiennych poglądów na kwestię ukraińską, które nieraz negują fakt istnienia samego narodu ukraińskiego, wówczas, gdy w stosunku do całego zagadnienia ukraińskiego w Polsce pokutuje jeszcze do dziś dnia różny i sprzeczny stosunek nawet poszczególnych resortów administracji państwowej, a stosunek poszczególnych ministerstw do tego zagadnienia uzależniony jest nieraz od osoby urzędującego ministra, co fatalnie odbija się w terenie, — trudno mi, proszę Wysokiej Izby, mówić o katastrofalnym położeniu szkolnictwa powszechnego na Wołyniu, zbędnym będzie poruszanie potrzeb gospodarczych ludności tej ziemi, jak nie celowym według mnie było by zwracanie uwagi Wysokiej Izby na stan psychiczny ludności ukraińskiej Wołynia, a zwłaszcza jej kierowniczej warstwy — inteligencji ukraińskiej. Co więcej, bylibyśmy nieszczerzy i źle wykonalibyśmy swój obowiązek posłów, gdybyśmy w czasach dzisiejszych, których doniosłość wszyscy należycie doceniamy, w czasach, gdy od każdego obywatela wymaga się wykazania jak największej świadomości i głębokiego zrozumienia odpowiedzialności za losy Państwa, zatrzymywali uwagę Wysokiej Izby jedynie i tylko na fragmentach.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#PSkrypnyk">Toteż w dniu dzisiejszym za najpilniejszy i najważniejszy swój obowiązek wobec Państwa uważamy: stwierdzić wobec Wysokiej Izby, przedstawicieli Rządu i całego narodu polskiego, że kwestia ukraińska w Polsce, która dotyczy całokształtu życia kilkumilionowej, odrębnej mniejszości narodowej, pozostaje do dziś dnia niezałatwiona i otwarta. Stosunek Państwa do swoich obywateli narodowości ukraińskiej jest do dziś wyłącznie mechaniczny. Dotychczas decydujące czynniki państwowe autorytatywnie nie stwierdziły, czy Polsce potrzebny jest silny element ukraiński jako pożyteczny dla niej zbiornik energii potencjalnej, czy też nie. Brak takiego oświadczenia jest źródłem wszystkich nieporozumień w stosunkach polsko-ukraińskich, jak również przyczyną, że kilka milionów obywateli Rzeczypospolitej pozostawionych zostało samym sobie, zaś potrzeby tak wielkiego odłamu społeczeństwa dotychczas nie znalazły miejsca wśród uszeregowanych problemów ogólnopaństwowych.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#PSkrypnyk">Jesteśmy świadkami konsolidacji narodu polskiego, który na hasło Wodza Naczelnego rozpoczął mobilizację wszystkich sił wewnętrznych Państwa do marszu o najwyższą nagrodę — wielką, silną i mocarstwową Rzeczpospolita Polska. Nas, Ukraińców, dotychczas nie wcielono do tych szeregów, co więcej społeczeństwo ukraińskie z góry jakoby zostało zaliczone do „nadkontyngentu”. Czyż to odpowiada interesom społeczeństwa ukraińskiego?</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#PSkrypnyk">W tym miejscu uroczyście stwierdzam, że pozostajemy i nadal wierni wszystkim deklaracjom, poprzednio przez nas złożonym z tej Wysokiej Trybuny, które głosiły, ze ukraińską racją stanu narodową jest wielka, silna i mocarstwowa Polska. Czyż społeczeństwo ukraińskie nie dało dowodów potwierdzających głębokie zrozumienie przez niego tej racji? Powołam się przede wszystkim na oświadczenie p. Premiera w Senacie oraz Referenta budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych p. Z. Strońskiego. którzy stwierdzili, że normalizacja stosunków polsko-ukraińskich ciągle postępuje naprzód. Prasa polska również stwierdziła, że „rok 1936 przyniósł w życiu ludności ukraińskiej w Polsce pewne niewątpliwie dodatnie objawy w postaci osłabienia antagonizmów narodowościowych i bardziej rzeczowego podchodzenia do spraw Państwa? Twierdzenie to również odnosi się do ziem południowo-wschodnich. A jeśli weźmiemy pod uwagę tylko Wołyń, który oddawna zrozumiał rolę Państwa, to niech odcinek walki z komunizmem posłuży za dowód, jak ofiarną jest służba ludności ukraińskiej Wołynia na tym odcinku obrony Rzplitej. Stwierdziłem w swoim czasie z tej Trybuny, że Wołyń jest terenem niezwykłego zainteresowania czynników wywrotowych, kierowanych przez Komintern. Stwierdziłem również i to, że ludność ukraińska Wołynia posiada w sobie dość siły wewnętrznej, ażeby komunizmowi się oprzeć. I opiera się wyłącznie własnymi siłami, opiera się od r. 1919 bez przerwy do dziś, pomimo że penetracja komunizmu trwa wciąż nieustannie, pomimo, że fala za falą bije w wieś północnych powiatów Wołynia akcja komunistyczna i jak odbita odpływa, zaś Komintern rzuca wciąż i wciąż nowe fale. A ludność ukraińska stawia opór nie tylko bierny, lecz i czynny, obfitujący nieraz w momenty o wysokim napięciu zmagań, zarówno w płaszczyźnie politycznej, jak i gospodarczej, jak i o wysokim napięciu ofiarności i krwi, przede wszystkim krwi włościanina ukraińskiego, to jest tego, na którego komunizm liczy i czyha.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#PSkrypnyk">Lecz obowiązkiem moim jest stwierdzić, że warunki tej walki, która przecież dotyczy nie tylko duszy narodu ukraińskiego, lecz i całości Rzeczypospolitej, z dnia na dzień stają się cięższe, bowiem poza ingerencją wyłącznie mechaniczną Państwo dotychczas nie przyszło społeczeństwu ukraińskiemu z pomocą wszechstronną w tej walce. Mimo to twierdzimy, że Wołyń narzuconą mu przez czerwoną Moskwę walkę musi wygrać. Lecz musimy sobie zadać pytanie, czy zaopatrzono ludność ukraińską Wołynia w taką broń, która by stanowiła najniezawodniejsze zabezpieczenie jej od wpływów komunistycznych, co dałoby tej ludności dostateczną siłę i energie działania wciąż i bez przerwy, co wytworzyłoby w niej niezachwiane przekonanie potrzeby tej walki i pewność zwycięstwa. Dotychczas w tej walce zasilała nas rosnąca z każdym dniem świadomość narodowa, której nikt nie powstrzyma, bo jest to zjawisko organiczne. Lecz źle jest, jeśli świadomość ta rośnie bez wpływu i pomocy Państwa. Tej pomocy dotychczas w należytej mierze nie mamy, a jest ona konieczna, bowiem zwłoka może być źródłem niepożądanych skutków, gdyż Komintern dzisiaj mniej żeruje na stosunkach socjalnych. Poczucie niedosytu ludności ukraińskiej w dziedzinie kulturalnej, narodowej i religijnej — oto rzeczy, na które obecnie baczną uwagę zwrócili emisariusze Kominternu. Czy ktoś dzisiaj na przykład będzie miał odwagę twierdzić, że prawo ludności ukraińskiej do nauki w języku ojczystym jest dostatecznie i należycie uszanowane? Nawet ten odcinek życia ludności ukraińskiej nie został dotychczas generalnie załatwiony. Będąc obiektywnym muszę stwierdzić, że od czasu do czasu czynniki decydujące w Państwie starały się załatwić pewne fragmenty, lecz suma osiągniętych przez to zjawisk pozytywnych stoi w ogromnej dysproporcji do zjawisk negatywnych, jakie dotychczas istnieją. Istnieje np. ustawa językowa dla szkolnictwa tzw. lex Thugutt-Grabski, lecz i ją w dzisiejszej sytuacji każdy inspektor szkolny, a nawet kierownik szkoły wykonywa według własnych poglądów i sympatii do ludności ukraińskiej. Lecz czy w ogóle może być mowa o nauczaniu języka ukraińskiego w szkołach, a za poziom tego nauczania można obarczać odpowiedzialnością nauczycielstwo, gdy dotychczas w ogóle nie ma opracowanego i przez Ministerstwo zatwierdzonego planu nauki języka ukraińskiego w szkołach powszechnych? Proszę Wysokiej Izby, właśnie stąd wśród społeczeństwa ukraińskiego rozwija się z każdym dniem poczucie braku równości prawa i sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#PSkrypnyk">Mimo to atrakcyjność Polski i jej wielka rola w dążeniach narodu ukraińskiego nie pomniejszy się. I nadal my wierni synowie swego narodu, jako obywatele Rzeczypospolitej Polskiej, będziemy w miarę posiadanych przez nas sił i możności pracowali dla jej potęgi. Jednego się domagamy — otwórzcie źródła entuzjazmu, dotychczas schowane w skarbnicy duszy narodu polskiego, wezwijcie nas do marszu o lepsze jutro naszego wspólnego Państwa, obdarzcie zaufaniem, a my, tak jak w r. 1920 pod Zamościem, Haliczem i Niżniowem uczciwie wywiążemy się z dobrowolnie przyjętych na siebie obowiązków.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#PSkrypnyk">Wysoka Izbo! Żyjemy w erze zbrojeń, w erze, która nakazuje każdemu państwu mobilizację wszystkich twórczych sił wewnętrznych. W tej sytuacji stan psychiczny obywateli jest najważniejszym czynnikiem, decydującym o obronie Państwa tak wewnątrz jak i zewnątrz. Jakże pod tym względem przedstawia się ludność ukraińska Wołynia, a zwłaszcza jej kierownicza warstwa, inteligencja ukraińska? Posiadam w tej sprawie dokument bardzo wyraźny. Jest to memoriał, złożony administracyjnej władzy przez młodszą generację inteligencji ukraińskiej Wołynia. Oto są ustępy z niego: „Masa bezrobotnej inteligencji ukraińskiej pozostaje poza nawiasem życia społecznego, przez co jest pozbawiona możności zużycia swojej młodej energii, zdolności i fachowego doświadczenia dla dobra Państwa i społeczeństwa”. „Odsetek zatrudnionej na Wołyniu inteligencji ukraińskiej — czytamy w memoriale — jak w instytucjach państwowych, tak i samorządowych jest minimalny. Zaś ci, co czasowo są zatrudnieni w instytucjach prywatnych, otrzymują tak małe wynagrodzenie, że o zaspokojeniu nawet prymitywnych potrzeb kulturalnych oraz o udziale ich w życiu społecznym — nie może być mowy”. Gdybyśmy tę sprawę ograniczyli tylko do młodszej generacji ukraińskiej inteligencji, popełnilibyśmy wielki błąd, bowiem cała inteligencja ukraińska, tak starsza jak i młodsza generacja, są pod tym względem pokrzywdzone. Z wielkim trudem może na Wołyniu dzisiaj dostać się Ukrainiec na posadę państwową czy samorządową. Z każdym rokiem liczba Ukraińców zatrudnionych w tych urzędach zmniejsza się, zaś młodzież ukraińska po ukończeniu wyższych studiów pozostaje niezatrudniona W wyższych szeregach administracji wśród inspektorów i wizytatorów szkolnych, wśród sędziów i prokuratorów nie ma na Wołyniu Ukraińców. Na 103 gminy wiejskie nie ma nawet 20 wójtów Ukraińców. Z biegiem czasu ukraińskie społeczeństwo Wołynia stało się tylko petentem, który się przelewa przez urzędy z jedną tylko myślą, że jest stroną, a nie współgospodarzem. Ukraińcy dzisiaj nie mogą powiedzieć „nasza wspólna gmina”, „nasza wspólna szkoła”, „nasz wspólny sąd”… Nie mamy ku temu ani podstaw, ani prawa, bo podstawy i prawo tworzą fakty. Nie stawiamy tej sprawy w tej płaszczyźnie, że zatrudnienie ukraińskiej inteligencji musi odpowiadać procentowej ilości ludności ukraińskiej Wołynia. Rozumiemy dobrze, że odpowiedzialność polskiego społeczeństwa silą rzeczy jest większa, rozumiemy, że społeczeństwo polskie zupełnie naturalnie pragnie zostawić przy sobie rolę administracyjnie kierowniczą. Lecz, proszę Panów, do zjawisk już zupełnie nienormalnych należy fakt, że obecnie zwalnia się Ukraińców nawet z posady strażników przy drogach.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#PSkrypnyk">Zostaliśmy nie z winy własnej zepchnięci do roli pasażera na okręcie. A pasażer nie dba o okręt, nie myśli o nim, gdyż kto inny prowadzi go i ponosi za to odpowiedzialność. Rola pasażera jest pasywna — zapłacić i jechać do własnej mety. Nieraz z tej wysokiej trybuny stwierdzaliśmy, że rola pasażera nam Ukraińcom nie odpowiada. Jako obywatele Rzeczypospolitej aż nadto głęboko rozumiemy swój obowiązek wobec Państwa, ażeby chcieć tylko płacić i jechać. Pragniemy obarczenia nas równą odpowiedzialnością za losy Państwa, bowiem potężna Polska, to również dobro ukraińskiego narodu.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#PSkrypnyk">Wysoka Izbo! Jesteśmy świadomi, jak wielkie znaczenie posiada zrozumienie i usankcjonowanie dążeń i potrzeb ludności ukraińskiej przez całe społeczeństwo polskie, przez naród polski. Toteż staramy się na Wołyniu w pracy codziennej mieć jak najwięcej punktów stycznych z miejscowym społeczeństwem polskim. Zresztą stosujemy się tu do wskazówek Wielkiego Kresowca (Przemówienie w Łucku 10.1.1920 r.) : „Wołyń jest to kraj, który przeszedł wiele, bardzo wiele zmian. Dziś tak, jutro inaczej. Wczoraj niepodobne do dziś, a dziś do jutra. Te zmiany teraz przeżywamy. Jeśli chcecie, aby obecny stan był zachowany na stałe, radziłbym wam pozbyć się wzajemnych nieufności i w zgodzie dla tego pracować celu. Wołyń zaludniony jest przez różne narodowości, religie i języki. Jeśli ludzie nie będą sobie okazywali szacunku i zaufania, to stan dzisiejszy się nie ostanie. Tylko współpraca wszystkich wyznań, stanów i narodowości może go utrzymać”. Toteż, stworzyliśmy organizacje gospodarcze o charakterze mieszanym polsko-ukraińskim, bowiem kontakt ze społeczeństwem polskim daje temu ostatniemu możność dokonania obiektywnej oceny dążeń i potrzeb społeczeństwa ukraińskiego. I tak Zjednoczenie Polskiej Myśli Politycznej na Wołyniu w uchwale swej stwierdziło konieczność należytego zaspokojenia potrzeb ludności ukraińskiej w dziedzinie szkolnictwa i oświaty. Wspólne dążenia organizacyjne znajdują zrozumienie i poparcie czynników kierowniczych administracji ogólnej w terenie, lecz tu spotykamy się z akcją niezrozumiałą. Oto np. część szowinistycznej prasy warszawskiej, świadoma całkowitej bezodpowiedzialności, sugeruje społeczeństwu polskiemu na Wołyniu konieczność walki ze społeczeństwem ukraińskim. Czyżby to było na czasie? Obowiązkiem Rządu i autorytatywnych czynników państwowych jest dać na to pytanie odpowiedź, a przez swoje wyraźne oświadczenie zbliżyć obydwa społeczeństwa, skumulować ich siły wewnętrzne, tak dzisiaj niezbędne dla tworzenia wspólnych wartości obronnych Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#PSkrypnyk">Wysoka Izbo! Panie Premierze! Kończąc swoją mowę, jeszcze raz stwierdzam, że w marszu o lepsze jutro Polski my, Ukraińcy Wołynia, pragniemy dotrzymać kroku narodowi polskiemu. Domagamy się jednego — równego traktowania w marszu oraz zapewnienia, że udział nasz i rola w Państwie nie ogranicza się jedynie do roli szeregowców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WicemarszałekPodoski">Głos ma p. Suchorzewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#PSuchorzewsk">Wysoka Izbo! W okresie tzw. dekompozycji, chaosu czy bezwładu w dzisiejszym społeczeństwie — zresztą powiedzmy sobie nie tylko u nas — jaśniej i wyraźniej rysuje się inna nasza struktura, inne ramy, inny zrąb, mianowicie Państwo. Z niebytu wyprowadzone przez Wielkiego Człowieka, pokazane mocnym słowem i mocnym czynem swoim i obcym, pchnięte na tory normalnego biegu innych podobnych tworów, stało się dzisiaj czymś stałym, mocnym, o określonych granicach, których bronić gotowa zębami i pazurami społeczność polska. W świadomości jej znikło już to oglądanie się na kogoś z zewnątrz, na obce potencje, czy pozwolą lub nie, czy takie lub inne nakreślą granice, czy aby ktoś wątpliwości, broń Boże, nie podniesie co do takiej czy innej piędzi. To już jest przeszłość, to jest dzień wczorajszy, jakże łatwo zapomniany przez tych samych krzykaczy, którzy negując dziś wszystko, co Polska zrobiła, wiecznie krzyczą „za mało, za mało”, a wczoraj ze swym ubożuchnym programem od obcych jedynie wyglądali łaski. Państwo krzepnie, Państwo utrwala się, może mocniej zewnętrznie, ale Państwo idzie naprzód. To trzeba sobie uświadomić. Z tym trzeba w życie iść. Z tą wiarą jasną w wielką przyszłość, nie z jadem tych, którym ulała się żółć, nie z wiecznym płaczem i narzekaniem. Bo rozpacz ani płacz, ani narzekanie nie zrodzi nic. Wierzymy w Państwo i jego moc. Z tą wiarą idziemy do pracy usprawniać szary dzień. Idziemy zbrojni w testament Wielkiego Samotnika, w Jego prawdy głoszone, pisane i czynione. Stworzył Państwo i Rządowi stróżem kazał być, a Sejmowi stanowić prawa. I przeszkód między nimi nie miało być, jeno czyn, wiara i szacunek.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#PSuchorzewsk">Więc karni i żądni pracy, nie władzy i dostojeństw, Rządowi temu pod nogi nie będziemy rzucać kłód. Chcemy być jednym z ogniw w wielkiej Montowni Państwa, chcemy być łącznikiem pomiędzy społeczeństwem a Rządem i chcemy mieć prawo i możność krytyki nawet bezwzględnej, ale życzliwej. Chcemy uznawać zasadę, że Rząd można zmienić, ale nie wolno mu w pracy przeszkadzać, specjalnie dziś, kiedy wschód i zachód chmurzy się i błyska. Ale powiada Józef Piłsudski: „Pamiętajcie, Panowie, że Rząd nie jest wszechmogący. Chciałbym, aby Rząd mógł się oprzeć na ludności”.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#PSuchorzewsk">Ofiary na F. O. N., Ligę Morską, L. O. P. P., Pomoc Zimową itp., płynące z ubogiej kieszeni urzędnika, z chaty wieśniaczej, ze skromnych zarobków rzemieślnika czy robotnika fabrycznego, napełniają wszystkich nas dumą i wiarą. Rozmowy w terenie z przedstawicielami najrozmaitszych zawodów dają niejednokrotnie obraz ich serdecznej troski o stan Państwa, dają przekonanie, że społeczeństwo nie jest chore, że odpowiedzialność za losy Państwa w nim się gruntuje. To są zdrowe objawy na tle, niestety, braku zorganizowania społeczeństwa, do którego, wykorzystując chaos społeczny, dobierać się próbują ludzie o wyraźnej fizjonomii politycznej.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#PSuchorzewsk">Jest grupa ludzi w Polsce, która spadek po najczarniejszej reakcji wzięła, dla której Polska, to swoiście rozumiany twór. Polska małej grupy opasłych brzuchów, czy spęczniałych kieszeni. Nie wolno myśleć inaczej niż oni, bo grozi śmierć od zalania pomyjami, cuchnącą farbą drukarską, najstraszniejszą potwarzą i najbezczelniejszym kłamstwem. Z grząskich zaułków, z krzywych uliczek polskiego życia wyłazi odwieczna zgnilizna, niepomna na przeszłość i na raz już zgotowaną zgubę Państwa. Chce reprezentować naród, przedstawicielką się jego samozwańczo mianuje. Lepką śliną bryzga na wszystko i wszystkich, co jej na drodze staje. Dla komunizmu staje się idealną pożywką. Przed nią jak i przed komunizmem bronić się przede wszystkim trzeba, ale nie więzieniem i nie policją, a rozumnym rozwiązaniem stosunku obywatela do Państwa, a Państwa do obywatela. Bo wychowywać obywatela nie może tylko administracja czy policyjna pałeczka. Administracja, policja, to jest nadzór, to jest kontrola, to czasem niezbędne reagowanie, ale wychowywać muszą szkoły, wojsko, zdrowe organizacje społeczne i właściwie postawiony samorząd. Wierzymy w naród, w jego moc niespożytą, w jego podstawy moralne. Wierzymy w Państwo. I mamy wiarę niepłonną, że w mocnym Państwie Rząd na swoim odcinku, a naród na swoim rozwiążą piętrzące się w Polsce trudności w oparciu o ustanowione prawa, w oparciu o testament Wielkiego Wodza.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#PSuchorzewsk">Nie miejsce tu mówić o wojsku i o szkole, ale przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych należy poruszyć sprawę samorządu, tego przez Konstytucję uznanego drugiego ramienia Państwa. Samorząd może i musi być ważkim czynnikiem wychowania społeczeństwa, może i musi być filtrem dla ludzi, może i musi być klapą bezpieczeństwa dla różnych antypaństwowych wystąpień, może i musi być wreszcie drogowskazem dla umiejących patrzeć w nastroje i tendencje mas sterników państwowych. Niestety, jeżeli mówimy o samorządzie naszym, to na przestrzeni lat zagubił się on gdzieś, został sponiewierany oświadczeniami nawet osób, stojących kiedyś na wysokich i odpowiedzialnych stanowiskach, utracił swoją nie tylko prężność, ale i godność i zepchnięty został do roli nie równorzędnego dziecka, a zwykłego pasierba. Wszystkie zła, wszelkie głupstwa przeszczepiono samorządowi, jakbyśmy nie byli świadkami od początku powstania Państwa naszego różnych głupstw, różnych niedociągnięć, przerostów, popełnianych przez wszystkie partie, organizacje, rządy, urzędy, samorządy, prywatnych i urzędowych ludzi. Bo tak już było, że chcieliśmy wszyscy po wielkiej wojnie na zgliszczach i ruinach odbudowywać Polskę jak najprędzej i jak najlepiej. Chcieliśmy prześcignąć Anglię, Danię, kraje nietknięte nogą zaborcy, kraje nie znające, co to jest wojna i jej potworne skutki. Samorząd w niczym nie był gorszy, chyba w tym, że pracował ciężej, że spełniał i spełnia rolę przysłowiowego murzyna.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#PSuchorzewsk">Stwierdzając lojalnie, że dziś wprawdzie jest nieco lepiej niż wczoraj, ale jakże daleko jeszcze od normalnych stosunków, apeluję do Wysokiego Rządu. Pozwólcie, niech samorząd sam się rządzi, kontrolowany, pilnowany, nadzorowany, ale nie skrępowany w swych funkcjach gospodarza na własnym podwórku.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#PSuchorzewsk">Będzie lepiej i dla niego i dla Rządu i dla Państwa. Samorząd rozumie potrzebę, docenia wielkość i ważność chwili, tylko wciąż mu się wydaje, że jest pasierbem, a chciałby być równoprawnym dzieckiem i do pracy i do stołu. Ale i pasierb pasierbowi nierówny. Front do wsi — to słuszne stanowisko Rządu, nie może być rozumiany w sensie pognębienia drugiego pasierba — miast. Nie wolno dopuścić aby powstawał antagonizm wsi do miast, bo smutne mogą być z tego owoce. I wieś i miasto na kanwie państwowej mają swoje ważne i nieodzowne miejsca. I upadek, czy załamanie tych czy drugich nie leży w interesie Państwa. Więc kasować należy wybujałości i przerosty, nie naruszać jednakże życiowych podstaw.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#PSuchorzewsk">Przechodzę teraz do Wołynia — tej części integralnej Rzeczypospolitej, która zawsze budziła i budzi w całej Polsce zainteresowanie, która ma własne swoiste oblicze, nie tak łatwe do odgadnięcia przez przygodnych korespondentów, z okien wagonów oglądających wsie i osady, czy też przez ludzi, którzy Polski już poza progiem własnego domu nie widzą. A kiedy się mówi o Wołyniu, to oprócz różnych kłopotów, bolączek, wspólnych całemu krajowi, natykamy się z miejsca na jedno wielkie zagadnienie, rozwiązywane świetnie kiedyś w epoce Jagiellonów, zepsute i znieprawione, niestety, w latach późniejszych, zagadnienie niezmiernej wagi, do rozwiązywania którego czas już najwyższy przez Naród i Państwo przystąpić.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#PSuchorzewsk">To jest zagadnienie ukraińskie w Polsce. Trzeba w tej sprawie odważnie i po męsku spojrzeć dzisiejszej sytuacji w oczy, twardo i bezwzględnie powiedzieć, jak my się na tę sprawę patrzymy, czego chcemy, czego żądamy i czego druga strona może się od nas spodziewać. Czas skończyć z polityką strusią. Nie moją jest rzeczą mówić o Małopolsce, jako poseł z Wołynia chcę mówić o Wołyniu i o kwestii ukraińskiej w tej części Rzeczypospolitej. Jest obowiązkiem moim sygnalizować zło i dobro, które na tym odcinku Polski narasta, jest obowiązkiem moim mówić także o legendzie, spłodzonej przez czarną reakcję, legendzie pełnej fałszu i inwektyw. Kiedy się pytać tych, dla których Wołyń stał się postrachem, którym dzisiejszy stan nie dogadza, kiedy się pytać o ich program, nie chcą go dać. Kiedy się pytać, więc może polityka Bismarcka? — Nie. Może polityka moskiewska ogłupiania, ciemnoty i knuta? — znowu: Nie. Więc może austriacka „Divide et impera” — i to: Nie. Więc co? — A, to rzecz Rządu. „Ale morgi, nasze morgi!” I morgi, proszę państwa, w tym stanie pójdą i nic się nie zostanie, chyba ten płacz starczy i gnuśny. Bo Polsce trzeba prężności, pracy i idei, nie biadolenia. Bo jeśli polskie społeczeństwo chce prymat utrzymać, chce przyciągać, chce wielkie rzeczy na wzór Jagiellonów tworzyć, musi całe wyjść ze swojego zamkniętego gniazda. Musi pokazać się wszędzie, gdzie życie tętni i gdzie się czyn rodzi. Musi być użyteczne i w ideały płodne. Musi być organizacja i w samorządzie, i w handlu, i w rzemiośle, i w każdej komórce, gdzie społeczeństwo wołyńskie pracuje. Ze współżycia, n: e z izolacji korzysta państwowa myśl, ze wzajemnego poznawania się i ze wzajemnych ustępstw w drobiazgach życia codziennego. Stoimy twardo i nieustępliwie na stanowisku, że Wołyń to Państwo Polskie na dziś, na jutro i na zawsze. Od tego nie odstąpimy i dyskusji na ten temat z nikim podejmować nie chcemy. Zresztą na Wołyniu takich dyskusyj nie ma. Ale na Wołyniu oprócz Polaków mieszka i pracuje w zwartych ugrupowaniach bratnia narodowość ukraińska. Negowanie tego, jak i negowanie narastającej ich świadomości narodowej uważam za polityczną ślepotę. My, polskie społeczeństwo na Wołyniu, chcemy, by ta ludność w granicach Państwa Polskiego czuła się dobrze, by miała opiekę i możność kultywowania narodowych i religijnych świętości. To nie jest sprawa ukraińska, to jest przede wszystkim nasza polska sprawa. Od Ukraińców żądamy natomiast wierności dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#PSuchorzewsk">Sięgnijmy znowu do wielkich słów testamentu. Mówi Komendant w dniu 13 września 1919 roku: „Nastąpi pokój. Są w życiu narodów i państw zmagania, które nigdy nie ustają. Polskę na równi z innymi narodami oczekuje walka we wszechświatowych zapasach o pierwszeństwo w dziedzinie organizacji i kultury. Sprostać w tej walce najciężej jest tym, którzy są na Kresach. Na Kresy bowiem spada najcięższy obowiązek reprezentowania kultury narodu. Mam uczucie dumy kresowca, gdy organizacja i kultura mego narodu triumfują. Polska musi mieć triumfy i w tej pokojowej walce. Zdać musimy wielki egzamin, by nie dać się ubiec w tym kulturalnym wyścigu. I od Was, Panowie, zależeć będzie w znacznej mierze, czy wynikiem tego wyścigu będzie triumf Polski czy jej hańba. Polska przez 150 lat stanowiła kresy dla państw zaborczych. Znamy, my Polacy, dobrze metody, jakie stosowano na kresach. Poznaliśmy je nazbyt dobrze, abyśmy chcieli je naśladować na naszych kresach”. A teraz wyjątek z mowy Marszałka Piłsudskiego w Równem z dnia 9 stycznia 1920 roku: „Kiedy mówimy o kresach, to musimy zdać sobie sprawę z tego, co to są kresy. Kresy to zetknięcie się jednego narodu z innym, jednej kultury z drugą, jednego wychowania z innym. Dlatego też najtrudniejszą jest zawsze wszelkiej polityki kresowej umiejętnością zdobyć silny, mocny szacunek dla władzy jawnej. My, Polacy, byliśmy obiektem różnych polityk kresowych. Znaliśmy tę politykę, jaką w stosunku do nas uprawiali. Na całym świecie polityka kresowa podobna do tej, jakiej my byliśmy obiektem. Nie znam innej polityki kresowej, jak polityka poniżenia i ucisku, której hasłem jest: „Biada zwyciężonym”. My, Polacy, wiemy po sobie dobrze, jakie to skutki za sobą pociąga, jak niedaleko prowadzi, jak niewielkie rezultaty osiąga. Jeśli na całym świecie panuje nieuczciwość w polityce kresowej, ja chciałbym, by nasza polityka kresowa była polityką uczciwą”. A teraz z Konstytucji słów kilka: Art. 109 Konstytucji z 17 marca 1921 r. mówi: „Każdy obywatel ma prawo zachowania swej narodowości i pielęgnowania swojej mowy i właściwości narodowych. A Konstytucja Kwietniowa z 1935 roku w art. 1 stanowi: „Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”, a w art. 5: „Państwo zapewnia obywatelom możność rozwoju ich wartości osobistych oraz wolność sumienia, słowa i zrzeszeń”. Art. 7: „Wartością wysiłku i zasług obywatela na rzecz dobra powszechnego mierzone będą jego uprawnienia do wpływania na sprawy publiczne. Ani pochodzenie, ani wyznanie, ani płeć, ani narodowość nie mogą być powodem ograniczenia tych uprawnień”. A teraz prawdy życia, prawdy szarego dnia.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#PSuchorzewsk">Gdyby społeczeństwo polskie i ukraińskie Wołynia rozsiadło się każde na swoim narodowym stołku, odgrodziło się parawanem szczelnym, gdyby nie chciało jedno drugiego uznać i wzajem o sobie wiedzieć, gdyby jedno i drugie nie znalazło wspólnego języka w rozwiązywaniu codziennych trudności dnia — powstałaby siłą rzeczy nienawiść i walka. A tam gdzie nienawiść i walka rządzi, tam słabe jest Państwo, gdzie zgody nie ma, całość na szwank jest narażona. A jeżeli wspólnym wysiłkiem, we wspólnych szeregach odbywa się marsz ku lepszej przyszłości, jeżeli w dobrowolnych organizacjach, drogą wzajemnych ustępstw społeczność jedna i druga szuka rozwiązań, tam trwałe stawia się podwaliny Państwu.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#PSuchorzewsk">Oto przykłady mieszanych organizacyj na Wołyniu, gdzie dobra wola i zrozumienie każę radzić o wspólnych kłopotach i troskach: W. T. O. i K. R. — 327 ogniw organizacyjnych i 15.000 członków; Koło Gospodyń Wiejskich — 106 ogniw i 1.661 członków; Związek Młodzieży Wiejskiej — 275 ogniw, 8.000 członków; Związek Spółdzielni Rolniczych i Gospodarczych — 557 ogniw, 89.763 członków; Hurt — 100 ogniw, 20.000 członków; Ochotnicza Straż Pożarna — 567 ogniw, 26.000 członków. A oto uchwały organizacji czysto polskiej — Zjednoczenia Polskiej Myśli Politycznej na Wołyniu, w skład której wchodzą przedstawiciele najrozmaitszych stanów i najrozmaitszych organizacyj: „Ziemie Kresów Wschodnich, a w szczególności Wołyń, stanowić będą zawsze o wielkości, potędze Rzeczypospolitej i Jej roli historycznej. Całokształt życia gospodarczego Wołynia należy wiązać z ośrodkami i tendencjami rozwojowymi i gospodarczymi Polski centralnej i zachodniej. We wszelkich przejawach życia gospodarczego, zbiorowego i indywidualnego należy podnieść jakość, ilość i aktywność elementu polskiego. Żaden z przejawów życia gospodarczego na Wołyniu nie może ujść uwagi społeczeństwa polskiego, które winno do każdego takiego przejawu czynnie się ustosunkować. Naczelnym postulatem, szczególnie ważnym w chwili bieżącej, ale mającym znaczenie na stałe, jest branie najbardziej aktywnego udziału przez społeczeństwo polskie w organizacjach gospodarczych mieszanych oraz dążenie, aby jakość, waga i aktywność elementu polskiego stały w nich na najwyższym poziomie. W dążeniu do rozwoju ekonomicznego i dobrobytu zarówno polskiej, jak i ukraińskiej ludności Wołynia należy przyjąć za zasadę, iż potrzeby gospodarcze ogółu tej ludności winny być najuczciwiej i najlepiej zaspokajane. Czynienie jakichkolwiekbądź różnic byłoby niewybaczalną krótkowzrocznością. W interesie politycznym i gospodarczym Polski oraz w interesie ludności polskiej na Wołyniu konieczny jest czynny jej udział w ruchu spółdzielczym przez tworzenie spółdzielni o składzie narodowo-mieszanym. Sprawa kultury polskiej i oświaty przesądzi, czym jest Wołyń w Polsce i dla Polski. Dlatego też sprawa szkolnictwa stanowić będzie specjalną troskę społeczeństwa naszego, a Państwo winno znaleźć odpowiednie środki dla należytego jego rozwoju. Stan obecny uważamy za nie odpowiadający potrzebom życia, a nawet groźny. Naczelnym hasłem chwili obecnej jest skupienie całej energii społecznej samorządu i Państwa wokoło zagadnienia budowy szkół powszechnych i zapewnienia tym szkołom dostatecznej ilości etatów nauczycielskich. Zadaniem nauczyciela — Polaka na Wołyniu jest wzmacnianie ducha polskiego i świadomości obowiązków naszych wobec Rzeczypospolitej. Zadaniem nauczyciela — Polaka wobec ludności niepolskiej, a w szczególności wobec ludności ukraińskiej — jest stworzenie warunków najbardziej sprzyjających, aby dziecko spotkało w szkole atmosferę życzliwości, poszanowania odrębności narodowej. Więź łącząca psychikę i świadomość tego dziecka z Polską winna być naturalnym wyrazem zespolenia świadomości narodowej ze świadomością państwową obywatela Rzeczypospolitej. Stanie się to przez zetknięcie się jego z kulturą naszą w jej najlepszym i najgłębszym wyrazie. Cel ten osiągnie się przede wszystkim wówczas, gdy nauczyciel będzie ściśle przestrzegał i sumiennie wykonywał wskazania obowiązującego na dzień dzisiejszy programu nauczania w dziedzinie językowej i narodowej?</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#PSuchorzewsk">A oto deklaracja W. U. O. — politycznej organizacji ukraińskiej na Wołyniu:</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#PSuchorzewsk">„Jako akt wspólnej zbrojnej walki narodów ukraińskiego i polskiego część ziemi wołyńskiej zwolniła się od moskiewskiej okupacji i wolą losu stała się częścią składową Rzeczypospolitej Polskiej. Ukraiński naród, zamieszkujący na Wołyniu, wziąwszy udział w rozbudowie Rzeczypospolitej Polskiej szeregiem aktów, tym uroczystym przywitaniem Prezydenta zamanifestował swoją wierność dla suwerennych praw Państwa Polskiego. Wykonując wszystkie obowiązki, które Państwo nakłada na swoich obywateli, ukraiński naród stwierdza swoje oddanie dla Państwa Polskiego jako wspólnego Państwa narodów, zamieszkujących ziemie Rzeczypospolitej Polskiej”. Więc gdzie jest prawda? Oto społeczeństwo polskie i ukraińskie Wołynia w szeregu swoich wystąpień deklaruje wierność dla Państwa, oto w organizacjach mieszanych wspólnie jedni i drudzy chcą i budują lepszą przyszłość, a jednocześnie pseudo nacjonalizm polski krzyczy, że Polska na Wołyniu ginie, a jednocześnie takaż druga strona o tępieniu Ukraińców mówi, a czujnie nadsłuchujący i przyglądający się niespokojnie narastaniu państwowej pracy i elementu państwowego krwiożerczy i zachłanny komunizm nożem i żagwią niszczy przede wszystkim Ukraińców — wiernych obywateli Państwa Polskiego. Czas, najwyższy czas z serdeczną troską do tego zagadnienia podejść.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#PSuchorzewsk">A jeżeli od społeczeństwa żądamy wielkiej i ofiarnej pracy dla Państwa, to jednocześnie podkreślić należy jego zubożenie wielkie i jego wielkie braki i z tytułu wieloletniej, dewastacyjnej pracy zaborcy i z tytułu zniszczenia wojennego i wreszcie z powodu tej nieszczęsnej Polski B, dla której zawsze, niestety, pozostaje jedynie rola ubogiego krewnego czy rola pasierba.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#PSuchorzewsk">Rozumiemy wiele, rozumiemy wszystko, i powody, i przyczyny, i sytuację, ale tym nie mniej w poczuciu wielkiej państwowej nieodzownej potrzeby stale wołać będziemy o drzewo na szkoły, o kamień na drogi i o przebicie okna na zachód, które pozwoli nam złapać wreszcie choć trochę, choć odrobinę tchu potrzebnego dla dalszej nieustannej pracy dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#WicemarszałekKielak">Głos ma p. Surzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PSurzyński">Wysoka Izbo! P. Minister Spraw Wewnętrznych znalazł się w minionym okresie w trudnej sytuacji. Głównym obowiązkiem Ministra Spraw Wewnętrznych jest utrzymanie porządku i ładu społecznego w kraju. Działalność jego resortu ma stworzyć warunki dla spokojnej pracy zawodowej, społecznej i gospodarczej obywateli. Środki, którymi p. Minister Spraw Wewnętrznych dysponuje w tym okresie, są prawie wyłącznie natury negatywnej. Są to głównie środki policyjno-represyjne, którymi zapobiega, albo karze. Brakło p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych pomocy zorganizowanego politycznie społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#PSurzyński">Żyjemy w okresie rozkładu zorganizowanego życia politycznego narodu. Po okresie przerostu wpływów partyjnictwa rozpoczął się przed 10 laty okres likwidacji tego szkodliwego dla interesów Państwa stanu rzeczy. Okres ten kończy się. Boć nie tylko rozwiązał się Blok Bezpartyjny. Także stronnictwa dawnej lewej i prawej opozycji są dotknięte paraliżem. Jesteśmy w przededniu znalezienia nowej formy organizacji i pracy politycznej narodu. Sprawa dojrzała. Nie w tej Wysokiej Izbie i nie mocą naszej uchwały powstanie nowy obóz polityczny w Polsce. Natomiast uważam, że obowiązkiem naszym poselskim jest sformułowanie jasne reprezentowanej przez nas opinii społecznej.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#PSurzyński">Wskrzesiciel Polski powiedział kiedyś: „Specjalnie człowiek nie chce szanować największej potęgi swego żywiołu: pracy zbiorowej, chociaż ta właściwie największe tworzy cuda”. I rzeczywiście. W erze wybujałego partyjnictwa, partia jako forma organizacji społeczeństwa niosła Państwu szkodę. A Blok Bezpartyjny na podstawie masowego zorganizowania społeczeństwa stworzył legalne warunki w parlamencie dla uchwalenia kwietniowej Konstytucji. Uchwalenie tego zasadniczego i celowego statutu organizacyjnego Państwa pozostanie jego historyczną zasługą. Natomiast nie umiał Blok Bezpartyjny wyzyskać politycznie zwartego narodu dla realizacji gospodarczych, społecznych i organizacyjnych celów Państwa. To też nowy, przyszły obóz polityczny nie może przypominać ani przedmajowej partii, ani pomajowego Bezpartyjnego Bloku.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#PSurzyński">Jaki najogólniejszy, wspólny cel winien zrealizować przyszły obóz? Przyszły obóz winien w pracy utrwalić siłę mocarstwową Państwa w oparciu o zorganizowany i świadomy swych celów naród polski. W jasno sformułowanych wskazaniach przyszłego obozu powinniśmy wysunąć na pierwsze miejsce stwierdzenie najwięcej zasadnicze — a mianowicie: że dobro moralne i materialne narodu polskiego jest najwyższym miernikiem postępowania. Naród polski, który zdobył niepodległość Państwa i dla niej poniósł największe ofiary, jest pełnoprawnym i odpowiedzialnym gospodarzem Państwa Polskiego. Naród polski ma prawo i obowiązek tworzyć moralną, kulturalną i gospodarczą siłę Polski. Zbiorową i zorganizowaną prace dla narodu i Państwa winno ożywiać poczucie honoru i dumy narodowej. Solidarność narodowa, wynikająca z wielowiekowej tradycji i uwarunkowana aktualnymi potrzebami, winna mieścić się w granicach sprawiedliwości społecznej, identycznej przy współczesnej strukturze społecznej narodu polskiego z istotnym interesem narodu i Państwa. Jako dalszy postulat programowy przyszłego obozu wysunąłbym stwierdzenie, że naród polski może rozwijać się tylko jako państwo — że najwyższym dobrem narodu polskiego jest Państwo Polskie. W praktycznym rzucie wynikałby z tego jak najwięcej pozytywny stosunek do Konstytucji kwietniowej, która zgodnie z istotnym interesem Państwa ustaliła logiczną i mocną konstrukcję władz państwowych oraz zasadnicze pojęcia, na których ma się oprzeć zbiorowe życie społeczne. Uznając celowość Konstytucji kwietniowej jako ramowego statutu pracy dla Państwa, spostrzegamy z drugiej strony konieczność zmiany ordynacji wyborcze] do Sejmu i Senatu. W zmienionej ordynacji wyborczej musi znaleźć wyraz zasada powszechności prawa wyborczego oraz zasada swobodnego ujawnienia woli zbiorowej. Chcielibyśmy widzieć w parlamencie reprezentację grup zawodowych i społecznych oraz zapewnić Izbom sprawność działania przez uchronienie ich przed rozproszkowaniem politycznym. Do tej dziedziny zaliczam konieczność rozbudowania i urealnienia samorządu terytorialnego, jako przedstawicielstwa i szkoły obywatelskiej najszerszych warstw ludności. Postulat, że wszelka polityczna praca zbiorowa winna mieć charakter narodowy i państwowy jest dzisiaj w Polsce napewno truizmem. Trudno byłoby przeciwstawić pojęcia narodu i państwa. A za wręcz niemożliwe uważam uprawianie demagogii partyjno-politycznej na temat haseł narodowych czy państwowych. Pojęcia, że interes narodu polskiego jest najwyższym miernikiem postępowania w państwie i odwrotnie — że państwo gwarantuje najlepszy wszechstronny rozwój sił narodowych, stały się udziałem wszystkich Polaków. Kto w przyszłości otworzy kramik partykularny z tymi hasłami, da dowód obłędu albo zakłamania.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#PSurzyński">Po przyjęciu prymatu haseł narodowych i państwowych ustalam trzeci kompleks zagadnień, które przyszły obóz powinien realizować. Jest to zespół problemów społeczno-gospodarczych. Po zdobyciu niepodległości pragniemy wszyscy zdobyć we własnym Państwie niezależność i siłę gospodarczą narodu polskiego. Współczesna struktura społeczna narodu polskiego decyduje o tym, że interes narodu pokrywa się z interesem świata pracy fizycznej i umysłowej. To obiektywne i słuszne stwierdzenie sprawiło, że np. wszystkie ideowe ruchy młodych — nawet wzajemnie zwalczające się — wypisały na sztandarze hasło radykalizmu społecznego. Ale nie tylko młodzi. I w starszym społeczeństwie obserwujemy to samo. Wielki obóz b. uczestników walk o niepodległość, szereg poważnych ugrupowań ideowo-politycznych, reprezentanci przodującego w Polsce kościoła katolickiego, wogóle wszyscy uczciwie zatroskani o&lt; siłę i szczęście Polski w przyszłości deklarują się jako zwolennicy realizowania rozsądnych haseł postępu społecznego. I czynią to nie dlatego, ażeby chcieli demonstrować swe szczególnie czułe serce albo stroić się fantastycznie w czapkę frygijską. Takie postępowanie dyktuje im chłodne i obiektywne rozważanie istniejących warunków społecznych w Polsce. Dnia 24 maja roku ubiegłego rzucił Naczelny Wódz, Marszałek Śmigły-Rydz hasło zorganizowanej pracy dla Państwa. Pionem moralnym tej pracy ma być hasło obrony Polski. P. Marszałek Śmigły-Rydz określił z góry, że nie należy pojmować hasła obrony Państwa w sposób jednostronny i zwężony i wyraził przekonanie, że w programie znajdzie się droga, która nas doprowadzi do wyzwolenia sił moralnych i twórczych w narodzie, do skupienia ich i wytworzenia nowych wartości. Biorąc za podstawę te rozważania i mając na uwadze współczesną strukturę narodu polskiego, stwierdzamy, że dojrzały w Polsce warunki społeczne, gospodarcze do realizacji szeregu realnych haseł postępu społecznego. Poprawa warunków ekonomicznych bytu najszerszych warstw ludowych i robotniczych oraz zapewnienie udziału tym warstwom w dorobku współczesnej kultury i cywilizacji rozszerzy na całość społeczeństwa poczucie czynnej i realnej współodpowiedzialności za najwyższe interesy narodu i Państwa. A to wszystko po to, aby i najprostszy człowiek w Polsce chwycił za łańcuch, ciągnący Polskę w górę, nie tylko z rozkazu władzy, lecz z potrzeby serca — aby czuł się bratem swego sąsiada, a nie skrzywdzonym pariasem.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#PSurzyński">Jesteśmy pokoleniem, które odziedziczyło z okresu niewoli duże zaległości w dziedzinie zagospodarowania kraju. Wyniszczyła nas wojna, a kryzys i niepewna sytuacja polityczna w Europie utrudnia proces odbudowy kraju. Przyrost ludności prześciga wzrost dochodu społecznego. Jako Polacy mamy we własnym Państwie słaby udział w przemyśle i handlu a w dziedzinie rolnictwa obserwujemy zły ustrój i niski poziom kultury zawodowej. To też śmiało i odważnie trzeba sobie powiedzieć to, co nam w swym referacie udowodnił generalny referent budżetu, kol. Duch: „Dawne zasady gospodarki liberalnej uległy bankructwu. Planowa gospodarka państwowa musi objąć w sposób harmonijny wszystkie zagadnienia gospodarcze i finansowe. Naprawa ustroju rolnego, uprzemysłowienie kraju, zorganizowanie polskiego handlu i rzemiosła, upowszechnienie oświaty, podniesienie pracy do roli jedynego miernika wartości moralnej i społecznej jednostki i jej udziału w dochodzie społecznym — to jedynie tytuły tych wielkich dziedzin pracy, które realizować będzie nasze pokolenie i pokolenia następne”. Praca ta mieć będzie atmosferę przychylną, dokonała się bowiem w ostatnim czasie w tym kierunku poważna ewolucja myśli politycznej. Tym więcej dziwnie dotykać muszą w tej materii praktyki pewnych polityków, grup politycznych i organów prasowych. A mianowicie: kto w Polsce z pobudek patriotycznych stawia pozytywne i realne hasła postępu społecznego, spotyka się ze strony zorganizowanego kapitału przemysłowego, obozu konserwatywnego i ze strony oddanych im organów prasowych z zarzutem, że jest awangardą komunizmu, albo w łaskawej ocenie „Czasu” nieświadomym pomocnikiem Kominternu. I to wszystko dzieje się pod płaszczykiem walki z komunizmem. Bolszewizm jest doktryną obcą narodowi polskiemu i jest jedną z form przenikania wpływów obcych na teren Państwa Polskiego. To stwierdzenie przesądza z góry postępowanie każdej polityki wewnętrznej, o ile chce być polską. Polskie czynniki państwowe walczą z wpływami ideowymi wschodniego sąsiada środkami administracyjno-policyjnymi. Środków tych używa Rząd właściwie i skutecznie. Lecz to jest dopiero jedna strona walki z komunizmem i to strona negatywna. Pozostaje jeszcze strona druga, najważniejsza, zakres myśli polityczno-społecznej.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#PSurzyński">I tu jesteśmy niestety w defensywie. Ofensywnie stosujemy jedynie środki policyjno-represyjne, a ponadto straszymy społeczeństwo na wiecach antykomunistycznych. Walka z komunizmem jest zagadnieniem realnym. Komunizm jest określoną doktryną polityczno-społeczną. Walka z komunizmem musi mu przeciwstawić własne polskie postulaty, hasła i idee. Stąd też nie wolno uogólniać w sposób wysoce niebezpieczny i cynicznie demagogiczny problemu i traktować każdą myśl społeczno-polityczną, która z najszlachetniejszych pobudek patriotycznych i z rozumowych przesłanek szuka innych form życia zbiorowego, niż wczorajsze, jako komunizm albo pomoc Kominternowi. Jeżeli chcemy zwyciężyć w walce z elementami światopoglądowymi doktryny komunistycznej, to musimy przedstawić własne jasne hasła, wynikające z własnego realnego programu przebudowy ustroju społecznego. Jest to działalność wysoce patriotyczna, realna, zapobiegawcza i konstruktywna, a nie nieświadome udzielanie pomocy Kominternowi. A kto przeciwnie podnosi do wyżyn hasła ideowego obronę swej uprzywilejowanej pozycji gospodarczej, ten raczej jest nieświadomym pomocnikiem Kominternu.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#PSurzyński">Istnieje jeszcze jeden wróg koniecznego postępu społecznego w Polsce. Jest to — wyraźnie się zastrzegam — część naszej burżuazji urzędniczej, pławiącej się kwietystycznie w swym dobrobycie użytkowym. Ci reprezentanci burżuazji urzędniczej dysponują z racji swego urzędu możnością oddziaływania na życie publiczne i opinię publiczną. Wpływy te wyzyskują nieraz w kierunku hamowania postępu społecznego. Wygodne, a nieraz snobistyczne życie oderwało ich gruntownie od żywego podłoża społecznego i trudniej jest im nieraz zrozumieć pewne konieczności społeczne, aniżeli rozumnemu konserwatyście. Nie chciałbym tego zjawiska uogólniać, natomiast winna nastąpić w tej dziedzinie zmiana.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#PSurzyński">Chcielibyśmy wszyscy, aby przyszły obóz polityczny uruchomił przez jasne sformułowanie syntezy myśli społeczno-politycznej najwięcej wartościowe zapasy energii społecznej i utrudnił odpowiednią metodą działania dostęp elementom najsłabszym i koniunkturalnym. Warunki dla stworzenia skutecznego narzędzia organizacyjnego dla patriotycznej pracy zbiorowej są nader korzystne. Wyrażam przekonanie, że najlepsze elementy w Polsce poczują odpowiedzialność historyczną i spełnią oczekiwane nadzieje.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WicemarszałekKielak">Głos ma p. Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PŻeligowski">Będę mówić o gminie wiejskiej. Tak często powtarzam to nie tylko dlatego, że mam sentyment do ludu rolniczego, lecz dlatego, że sądzę, że jeżeli wywołamy wizję przyszłej Polski, to zobaczymy tej Polski mocne oparcie o lud rolniczy, o gminę.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#PŻeligowski">Dzisiaj moi przedmówcy, cały szereg posłów mówił o samorządzie. Wszyscy są niezadowoleni. Mówią, że w tej dziedzinie jest źle, że jest przerost administracji nad samorządem. Jeżeli to mówią przedstawiciele dzielnic zachodnich, gdzie są ugruntowane organizacje rolnicze, gdzie jest stara kultura, no, to cóż dopiero mówić o naszych wschodnich ziemiach, gdzie tych rzeczy nie ma i nie było. A więc jakże tam wygląda samorząd terytorialny? Przeszłość tych ziem wschodnich? Nikt nigdy się nimi nie zajmował. Rząd rosyjski nazywał je „Siewiero-Zapadnyj kraj” i to nie była ani Polska, ani Rosja. To samo było i później. Nareszcie w 1920 r. my jako tako zorganizowaliśmy samorząd terytorialny, a więc gminę, powiat, sejmik powiatowy. Potem to się wszystko zniszczyło. Może największą winę ponosi tu polityka: przyjechał cały szereg ludzi, często zupełnie obcych, którzy zaczęli głosić demagogiczne hasła. Ludzie miejscowi tego nie rozumieli. Taka Galicja, Poznań czy Pomorze są zorganizowane politycznie. U nas tego nie ma i nie było. Przyjechali jacyś ludzie, mówili pięknie, a więc ich powybierano do Sejmu i do Senatu, a potem się okazało, że nic z tego nie wyszło. Stąd powstało zniechęcenie. Potem zaczęła się druga sprawa, a raczej te dwie sprawy zaczęły się łączyć: polityka i administracja. Powstał Blok Bezpartyjny. Wiemy jak przywódcy rozumieli to, jakie mieli doniosłe idee. Ale wiemy z drugiej strony, co się stało potem w dole. A więc znowu tam przysłano ludzi, którzy nie znają ani terenu, ani gospodarki, ani psychiki ludności. Oparli się zatem na ludziach zupełnie nieodpowiednich. A więc drugi zawód. Obecnie już jest jednolita administracja. Otóż administracja na ziemiach wschodnich według mego zdania, nie zrozumiała swojej roli. Nasamprzód nie zgłębiła tego, jakie są bogactwa tego kraju, jakie są możliwości gospodarcze. Ten kraj zawsze był źle gospodarowany. Wojna zniszczyła go do ostatka, a zatem stał się kula u nogi całego Państwa, Trzeba go albo dokarmiać, albo ratować przed powodzią, albo posucha, albo innymi klęskami żywiołowymi. A jakby nie było, jest to kraj bardzo bogaty, ale musi być inne podejście do niego. Mamy tam takie surowce, których nikt nie ma, mamy tak zdolnych ludzi, jak no. nasze kobiety tkaczki, jakich nie ma w całej Polsce, a nie wiem, czy w Europie takie się znajdą. Mamy warunki klimatyczne dla kultury łąk, dla hodowli. Nasza ziemia nie tylko nie jest gorsza od piasków poznańskich czy pomorskich, ale jest daleko lepsza, jest nadzwyczaj wdzięczna za nawozy sztuczne. Ale to trzeba było wykorzystać, trzeba było zorganizować, trzeba było zaufać ludności, trzeba było na niej się oprzeć, trzeba było i ej się poradzić. Otóż nic z tego nie było, zaczęliśmy rządzić zupełnie mechanicznie. Wszędzie był potrzebny porządek, ład; na tej ziemi po 15 latach nie zostało ani śladu tego samorządu, który był kiedyś, jest zupełna cisza. Ludność straciła zaufanie, zamknęła się w sobie.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#PŻeligowski">Czasami zapytuję się, dlaczego się tak stało? Czy my nie mamy zdolnych ludzi? Mówią — ustawy są niedobre, że ostatnia ustawa samorządowa jakoby jest niedobra. Mam wrażenie, że to nieprawda, dlatego, że przecież nie ustawa rządzi, ale ludzie rządzą. Z najgorszej ustawy mądrzy ludzie mogą coś zrobić, z drugiej strony przy najlepszej ustawie, jeżeli nie ma mądrych ludzi, nic się zrobić nie da. Otóż czasami przypominam sobie czasy w Rosji. Był tam taki uprzywilejowany sztab generalny. Kiedy pytano oficera sztabu generalnego, co on umie, on zawsze odpowiadał, że wszystko umie. „Proszę naznaczyć mnie gubernatorem, to będę najlepszym gubernatorem, jutro mogę być arcybiskupem Finlandii,...</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#PŻeligowski">...a pojutrze proszę naznaczyć mnie admirałem floty, na pewno wygram bitwę”.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#PŻeligowski">Otóż mnie się zdaje, że to samo jest u nas. Każdy uważa, że wszystko umie i nie potrzebuje się nikogo poradzić. Każdy myśli, że od niego zaczyna się historia na nowo. To samo stało się z gospodarką naszych ziem wschodnich. Te ziemie rzeczywiście stały się kulą u nogi, bo ciągle coś trzeba im dawać. I nam jest wstyd, tym bardziej, że każda dziedzina pracy, jeżeli jej dotknąć głębiej, jest dobra. Szczególnie płaca się lniarstwo; było zarzucone, ale jednak teraz podciągnięto je trochę i dało 80 milionów złotych na dwa województwa.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#PŻeligowski">Następnie co tam jest najbardziej potrzebne. Przede wszystkim trzeba tam organizować gminę. Jak to zrobić? Oczywiście, mówię tylko o naszych ziemiach. Nie znam gospodarki innych dzielnic. Być może, że tam jest inna organizacja. Np. w poznańskim wiem, że jest organizacja kółek rolniczych, bardzo poważna organizacja, na której się wszystko trzyma, U nas nie było nic, a więc musimy na nowo robić. Ale co robić? Otóż jest organizacja gminy. Czy to jest oderwana jakaś nasza idea — gmina? Zdaje mi się, że nie. Może się powtarzam, przepraszam, ale mnie się zdaje, że to jest większa skala, że to jest nasza przyszłość. Ale kiedyś nareszcie musimy zacząć, kiedyś nareszcie musimy dotknąć się gminy. Widzimy, jaki jest ruch ludowy w b. Galicji, gdzie się mówi: nam nie trzeba gospodarki, nam trzeba polityki, a jeżeli się zrobi politykę, to gospodarka sama przyjdzie. My na ziemiach wschodnich z tym się zgodzić nie możemy, my nie możemy robić polityki. Polityka owszem, ona jest potrzebna i oczywiście, gdyby u nas była jakakolwiek polityka, to te ziemie wschodnie nie byłyby obecnie w takim marazmie, ale tam trzeba gospodarki i ta gospodarka u nas musi iść od gminy i gromady. I w historii, w naszej przyszłości to będzie wysiłek nie stracony, bo inna drogą my nie możemy pójść, tylko przez gminy i gromady. Coby dała organizacja gmin? Organizacja gminy to byłaby wielka szkoła społeczna. Teraz ludzie nie biorą żadnego udziału w niczym, nie wiedzą co się na świecie dzieje, są zniechęceni, w nic nie wierzą, żadnej pracy nie mają, bo gmina jako jednostka samorządowa nie istnieje. Wójt jest urzędnikiem, który czeka od rana do wieczora, jakie będą rozkazy starosty.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#komentarz">(Głos: Taki to jest samorząd.)</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#PŻeligowski">Zresztą nic. Żadnych środków na to nie mają, dlatego też są zadłużeni. Nad każdą gminą ciąży zadłużenie — i żeby chociaż to wielkie sumy były — a to tylko kilka tysięcy. Zdawało by się, dla Państwa to mała rzecz, a jednak dla nich to kula u nogi, bo oni nie mogą się ruszać. I skąd te długi się wzięły? A więc te pieniądze albo szły na to, że trzeba było urzędników najmować, albo trzeba było dodatki nauczycielom płacić, to jest to samo wszystko, o czym Panowie ciągle mówią. Najpierw trzeba zatem oddłużyć gminę. Największe długi gmin są za szpitale. Po wtóre trzeba podnieść kulturę rolną. Jakże to zrobić, aby to nie były słowa tylko? W każdej gminie potrzeba instruktorów rolnych, będą oni pomocnikami wójtów, to będzie zaczątkiem gospodarki i życia społecznego, którego teraz nie ma. Ten gminny agronom, czy gminny instruktor będzie mieć mnóstwo pracy i daj Boże, aby on wykonał tę całą pracę, która go tam czeka. Dalej organizacja gminna jako jednostka gospodarcza idzie w przewidywaniach na przyszłość. Trzeba wejść w sytuację ludu, jest przeprowadzana teraz komasacja, ludzie więc muszą przechodzić na nowe miejsca i budować domy. Drzewo jest okropnie drogie, a więc trzeba budować cegielnie. Trzeba, aby robiła to gmina sama, aby nie robili przyjezdni. Już teraz gminy nie chcą, aby ktoś przyjechał z wielkiego miasta i powiedział wiele pięknych słów. Nie, gminy same za każdą złotówkę, za każde 100 zł niech robią, bo wtedy będzie się kształtował typ człowieka. Nareszcie będziemy wiedzieć, kto co wart, kto służy społeczeństwu.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#PŻeligowski">Organizacja gminy to rozwiązanie kwestji naszej młodzieży. Ciągle skarżymy się i zastanawiamy, dokąd ma iść inteligencja. Młodzież nie ma pracy i nie wie co z sobą robić, a przecież tam jest morze pracy. Agronomi gminni, spółdzielcy, instruktorzy melioracyjni — oto działy pracy, które wykonywać może nasza inteligencja, a może najważniejszym jest to, że będzie nie tylko inwestycja materialna, ale będzie to inwestycja moralna. Nareszcie ludzie sami zaczną robić, stworzy się opinia w gminie, której teraz nie ma. No, i nareszcie to wielkie zagadnienie, o którym już mówiłem, że będzie to początkiem budowy tej gminy, tak jak ongiś za czasów Bolesławów, 800 lat temu, i nikt innego typu państwa nie wymyślił, jak oparcie się na gminie, to bo wiem jest najmocniejszy ustrój.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#PŻeligowski">Dzisiaj posłanka Pełczyńska dotknęła kwestii na ziemiach wschodnich bardzo bolesnej, kwestii białoruskiej. Tak się jakoś stało, że my wszystkimi narodowościami bardzo się zajmujemy, a o kwestii białoruskiej zupełnie się nie mówi tak, jakby jej nie było. Mam wrażenie, że to jest niedobrze. Trzeba zrozumieć, co to jest kwestia białoruska. Całe ziemie wschodnie mówią gwarą zupełnie inną i my wszyscy mówimy tą gwarą, która nie jest językiem białoruskim; to jest miejscowa gwara, to są tutejsi ludzie, ale równocześnie Białorusini są przekonani i to nie od dziś dnia. W jednym z majątków koło Dzisny, Korsaków, dotychczas jest archiwum, gdzie Korsak pisał listy do Krakowa, do Jana Kaźmierza, prosząc, żeby mu pozwolił brać podatek za mosty które on zbudował — pisał po białorusku. I najdziwniejsze, że i odpowiedź z Krakowa podpisana przez króla, była napisana po białorusku.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#komentarz">(P. Pełeński: Teraz nie mogłaby być, bo jest ustawa językowa.)</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#PŻeligowski">Otóż z tymi ludźmi cała historia przeszła i my dziś doskonale się rozumiemy i wszyscy razem tworzymy mocne fundamenty Państwa Polskiego. Może to najlepiej rozumiał Marszałek, który nawet stworzył Dywizję Litewsko-Białoruską, która biła się pod Radzyminem o Warszawę, a potem zajęła Wilno w 1920 r. Otóż obecnie, kiedy dowiadujemy się, że ochotnika oficera tej dywizji administracja woła i mówi mu, że pan nie ma prawa mówić po białorusku, tylko pozwalamy panu mówić ze swoją rodziną, to zdaje mi się, że ta administracja bardzo źle służy sprawie polskiej. Dlatego, że my wiemy, jakim językiem tam można mówić i wiemy, że w 1920 r. na Sejmie w Wilnie, który zdecydował przyłączyć Wileńszczyznę do Polski, było więcej takich ludzi, którzy może ani jednego słowa po polsku nie umieli. To jest właśnie tak, jak p. Pełczyńska mówi, trzeba zrozumieć klimat psychiczny Wileńszczyzny. Trzeba pamiętać o tym, że nad tym wszystkim unosi się duch Zygmunta, duch Jagiellonów, duch Mickiewicza, stamtąd Batory robił wszystkie swoje wypady na wschód, że tam unosił się duch Marszałka Piłsudskiego. Trzeba zrozumieć ten klimat. Jeżeli rządzi się schematycznie tylko, to jest bardzo zła polityka i bardzo zła usługa dla Polski. Wtedy, w 1920 r., o ile wiem, cała ludność stanęła, żeby się przyłączyć do Polski, wtedy wstrzymali się od głosowania tylko Żydzi.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#PŻeligowski">Ale oczywiście żadnemu administratorowi nie przyjdzie dziś do głowy, żeby zaprosić kogoś z Żydów i powiedzieć, że zabrania się mu mówić po żydowsku.</u>
          <u xml:id="u-37.16" who="#komentarz">(Głos: Ale po białorusku zabrania się.)</u>
          <u xml:id="u-37.17" who="#PŻeligowski">Jeżeli jestem przy tej sprawie, to nie mogę wytrzymać, aby nie odpowiedzieć p. Posłowi Sommersteinowi, którego szanuję jako pięknego mówcę, którego z przyjemnością słucham. Więc kwestia żydowska. Nie potrzebuję mówić, jak jesteśmy wszyscy zgorszeni, jak ciężko było dowiadywać się o różnych ekscesach i ile jest naszej sympatii dla p. Premiera i dla Rządu, który powiedział, że będzie tępić wszystkie ekscesy, które zwykle dotyczą najbiedniejszych Żydów, którzy są w nędzy. Jest to jedna płaszczyzn na. Ale jest i druga. Mnie się zdaje, że Żydzi nie chcą zrozumieć, że idzie walka ekonomiczna i trudna rada, naród polski musi wyprostować swoje skrzydła. Wy macie możność, macie wpływy i macie pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-37.18" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Nie mamy.)</u>
          <u xml:id="u-37.19" who="#PŻeligowski">Wy wszystko możecie zrobić. My tego u siebie nie możemy zrobić. A jeszcze trzecia najważniejsza sprawa. Otóż naród żydowski ma starą kulturę dwutysiącletnią.</u>
          <u xml:id="u-37.20" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Więcej, przeszło pięć tysięcy lat.)</u>
          <u xml:id="u-37.21" who="#PŻeligowski">Więcej, tak jest. Więc jest narodem niezmiernie mocnym, mądrym i szuka przyszłości dla siebie. Otóż ta przyszłość. Gdybym był Żydem, tobym, być może, tak samo chciał ją widzieć. Wy tę przyszłość widzicie w tym, ażeby skłócić wszystkie narody.</u>
          <u xml:id="u-37.22" who="#komentarz">(Oklaski. P. Sommerstein: Takiej siły nie mamy:)</u>
          <u xml:id="u-37.23" who="#PŻeligowski">Niestety, macie. Otóż chcecie skłócić narody, których wy nie szanujecie, i być może ze swojego punktu widzenia macie rację, bo ze swojego punktu widzenia jesteście wyżsi. Otóż zrozumcie naród polski, który was się boi, żebyście tego nie zrobili, coście zrobili w Rosji.</u>
          <u xml:id="u-37.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-37.25" who="#PŻeligowski">Jeżeli wy zrozumiecie to uczciwie, to mam wrażenie, że pomożecie nam i Rządowi, żeby tę sprawę rozwiązać. Ja byłem w Rosji, przy mnie przeszły dwie rewolucje i widziałem wszystko, co tam było, a ostatnio byłem, kiedy wasz Trocki dowodził armią, ...</u>
          <u xml:id="u-37.26" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Nie nasz.)</u>
          <u xml:id="u-37.27" who="#PŻeligowski">...kiedy musieliśmy go bić.</u>
          <u xml:id="u-37.28" who="#komentarz">(P. Sommerstein: To „wasz” był Dzierżyński.)</u>
          <u xml:id="u-37.29" who="#PŻeligowski">Jeżeli umówimy się i jeżeli będziemy zupełnie spokojnie na te rzeczy patrzyli, to w takim razie znajdziemy drogę. Wasze przemówienia nas ogromnie prowokują. Wtedy, kiedy odbywają się wielkie rzeczy, to mam wrażenie, że musicie zrozumieć te wielkie rzeczy, a wy czepiacie się drobnych spraw. Uważam, że to jest niedobrze. Jeżeli wspólnie omówimy te rzeczy, to możemy dojść do porozumienia. Jak zaczęliście budować państwo w Palestynie, to cieszyliśmy się i nie wiemy co mamy zrobić, żeby wam dopomóc.</u>
          <u xml:id="u-37.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-37.31" who="#PŻeligowski">Było nam was żal, że nie macie ojczyzny, a chcecie ją mieć, to trafia nam do przekonania, bo i my chcemy mieć swoją.</u>
          <u xml:id="u-37.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WicemarszałekKielak">Głos ma p. Łobodziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#PŁobodziński">Wysoki Sejmie! Obowiązkiem posła oprócz funkcji ustawodawczej jest między innymi rzetelne informowanie Wysokiego Rządu o przejawach i nurtach szerokiej opinii publicznej ze szczególnym uwzględnieniem swojego okręgu. Taki a nie inny miałem zamiar, jeżeli zdecydowałem się przemawiać do części 7 preliminarza budżetowego — Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Przemówienie swoje ustaliłem w tym porządku, jak sprawozdanie p. referenta dr. Zdzisława Strońskiego.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#PŁobodziński">Zacznę od Policji Państwowej. Policja Państwowa stoi na wysokości zadania, spełniając ofiarnie swój ciężki obowiązek w obronie spokoju i ładu społecznego wewnątrz Państwa oraz czuwając nad mieniem obywateli. Posterunkowy Policji Państwowej coraz więcej zyskuje na powadze i szacunku w środowisku swego działania. To samo można powiedzieć o Korpusie Ochrony Pogranicza, którego służbę cenimy wszyscy jako bardzo doniosłą dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#PŁobodziński">Przechodzę do akcji antykomunistycznej. W sprawozdaniu p. referenta jest wzmianka, że w roku 1936 do września zatrzymano 10.794 osoby, z czego tylko 5.686 przekazano władzom sądowym. Komunizm jako ruch społeczny podzieliłbym na dwie kategorie. Jeden — z przekonania, a drugi o podłożu niesprawiedliwego podziału dochodu społecznego. O prądach tych pisze w broszurze „Zaczyna już świtać” inż. Kazimierz Dudziński jak następuje: „Dla odwrót cenią uwagi od istotnych przyczyn nędzy gospodarczej piętnuje się wszystkich głodnych mianem bolszewików, komunistów, robi się nagonkę na nędzarzy Żydów, tolerując natomiast wielkich żydowskich kapitalistów, żydowskie koncerny i kartele, rabujące nasz majątek narodowy. U nas komunistów istotnych, komunistów z przekonania prawie że nie ma zupełnie, są tylko ludzie głodni, łaknący pracy i chleba i jest nieliczna zgraja, trudniąca się zarobkowo, a więc znów dla chleba, propagandą nie tyle komunizmu ile stalinizmu dawno wypranego z zasad ideowego komunizmu. Rośnie w sposób przerażający zbrodniczość i przestępczość, przeważnie kradzieże, rabunki i zabójstwa z chęci zysku lub defraudacje i oszustwa na tle materialnym. Na rzekomy komunizm, na zbrodnię z chęci zysku, nie są sądy ani kryminały właściwym lekarstwem. Głodnym trzeba dać jeść, bezrobotnym należy dać uczciwą pracę, wówczas zniknie rzekomy komunizm, opróżnią się kryminały z przestępców, przeciążone sądy będą pracować normalnie, nie będzie potrzeba urlopów zdrowotnych dla zbrodniarzy, ani zawieszania słusznych kar”. Tyle broszura. Bardzo łatwe podłoże dla zwolenników komunizmu stwarza również niezapobieganie w porę wypadkom takim, jak roku zeszłego w Krakowie, Lwowie, Poznaniu, Toruniu, Częstochowie, Chrzanowie. Spełnianie często wygórowanych żądań pod naciskiem demonstracyj wytwarza w szeregach pracowniczych przeświadczenie uzyskania tą tylko drogą poprawy bytu. Brak pracy dla wielkiej ilości wykształconej biednej młodzieży chłopskiej i robotniczej przy kumulacji posad często nadawanych dobrze usytuowanym emerytom, a także przy rażących przerostach w poborach sprzyja t. zw. komunizmowi z głodu. Uchylanie się od dobrowolnych świadczeń sfer posiadających na rzecz pomocy zimowej — gdyż największy tu udział jest świata pracy, jak stwierdził to ostatnio p. Minister Opieki Społecznej — utrwala w szeregach biednych i bezrobotnych przekonanie, że pomocy spodziewać się mogą w przeważnej części od tych, którym nieobce jest uczucie głodu. Były przecież zabiegi sfer gospodarczych, by wydatki ich w gotówce na pomoc zimową mogły być odpisane z dochodu, podlegającego opodatkowaniu. Gdyby na to zgodził się p. Minister Skarbu, to przecież bardzo często ci reklamujący się rzekomi ofiarodawcy zarobiliby na czysto na takiej manipulacji. Że w chwilach ciężkich dla Państwa przychodzi z pomocą największą i najrychlej świat pracy, to niech świadczy o tym pożyczka narodowa w roku 1934, w której 21/2% udział inwalidów i emerytów wyniósł z górą 8 milionów złotych, zaś udział wielkiej własności ziemskiej był kilkakrotnie mniejszy, podobno mało co więcej od miliona złotych. To samo było z pożyczką inwestycyjną w roku 1935. Według zestawienia Małego Rocznika Statystycznego z roku 1936 udział świata pracy w pożyczce inwestycyjnej wynosił 60%, w wysokości 146 milionów złotych. Inwalidzi i emeryci złożyli 1% w wysokości 2 milionów złotych, zaś całe rolnictwo wielkie i małe 2%, czyli 5 milionów złotych, w czym mieści się jeszcze 2 miliony złotych w obligacjach pożyczki narodowej. Świadczenia pracowników państwowych i samorządowych na rzecz ostatniej równowagi budżetowej w formie podatku specjalnego… (Przerywanie.) Ja tylko przytaczam środki do walki z komunizmem… w okresie wzrastającej drożyzny dały również natychmiast Skarbowi Państwa około 15 milionów złotych miesięcznie, co w dwóch latach i 3 miesiącach daje zgórą 400.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#PŁobodziński">Bereza Kartuska. Gdy się mówi o komunizmie, zahacza się o miejsce odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Nie będę zajmował stanowiska, czy Bereza jest potrzebna, czy nie, wie o tym najlepiej najwyższy stróż bezpieczeństwa w Państwie, jakim jest p. Minister Spraw Wewnętrznych. Pragnę tylko wyrazić pogląd moich wyborców, którzy zrozumieli powstanie miejsca odosobnienia w okresach sabotażu, zrozumieli i uznali po tragicznym zamordowaniu ś. p. Ministra Bronisława Pierackiego, lecz obecnie, kiedy rolę Berezy dla obywateli, popadających w konflikt z prawem, mogą spełniać nasze polskie więzienia, to umieszczani w miejscu odosobnienia urastają w opinii do roli męczenników i bohaterów. Na odbywających się kongresach ludowych i robotniczych umieszcza się ich w prezydiach na honorowych miejscach. Po powrocie z Berezy są w terenie bohaterami dnia. Jednym słowem robi się z nich niepotrzebnie męczenników. Ludzie ci są i pozostaną zaciętymi wrogami — nie chcę powiedzieć Państwa — ale Rządu i reżimu.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#PŁobodziński">Z kolei parę słów o nadzorze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nad organizacjami i stowarzyszeniami. Czynię to w dobrze pojętym interesie publicznej moralności. Nie wiem dokładnie, czy Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem był organizacją polityczną, gdyż od tej nazwy ogólnie się odżegnywano, czy też stowarzyszeniem podległym kontroli członków i nadzorowi p. Ministra Spraw Wewnętrznych. Na moich publicznych zebraniach poselskich stale zapytują się wyborcy, czy i kiedy zostanie ogłoszone sprawozdanie rachunkowe z pobieranych opłat i składek rozwiązanego Bloku.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#PŁobodziński">Ważnym odcinkiem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych jest samorząd. W województwach południowo-zachodnich w r. 1934 odbyły się wybory do gromad i do wprowadzonych w tym czasie gmin zbiorowych. W niektórych powiatach jak np. w Nowym Sączu wyborów faktycznie nie było, została jedna lista, inne pod różnym pozorem unieważniono. Rezultat obecnie jest taki, że społeczeństwo odcina się od mianowanych wójtów, sołtysów i członków rad. Jaskrawe ostatnie wypadki, to nie wybieranie wójtów do różnych organizacyj, jak okręgowe towarzystwa rolnicze i inne, natomiast społeczeństwo darzy ludzi zaufaniem z t. zw. opozycji. Starostowie, zresztą zgodnie z ustawą, są przewodniczącymi wydziałów powiatowych jako organu wykonawczego i równocześnie przewodniczą na posiedzeniach rady powiatowej, jako organu stanowiącego, a więc niejako sami siebie kontrolują. Dawniej u nas w Małopolsce przewodniczący rady powiatowej nazywał się marszałkiem, był to z reguły hrabia, czasem baron, rzadziej szlachcic, obecnie przewodniczącymi wydziałów i rad powiatowych są starostowie. Kiedyż będzie przewodniczącym rady powiatowej chłop, ten czynnik, który stanowi 3/4 ludności w Państwie, który Polskę broni i żywi?</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#PŁobodziński">W województwach południowo-wschodnich, w których organizację gmin zbiorowych wprowadzono przed trzema laty, są częste wypadki niewłaściwych granic nowoutworzonych gmin. Dotyczy to szczególnie zdrojowisk i uzdrowisk w moim okręgu, które z tego powodu nie mogą się należycie rozwijać i inwestować. Miejscowości te, między innymi Żegiestów, proszą za moim pośrednictwem p. Ministra Spraw Wewnętrznych o rewizję w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#PŁobodziński">Ważną również jest rzeczą, by Wysoki Rząd, a szczególnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych było należycie i objektywnie informowane o nastrojach politycznych w terenie. Na tym odcinku panuje niestety pewnego rodzaju zakłamanie. Przykładów jest mnóstwo. Dam jeden z ostatnich wyborów do Sejmu. Do okręgu wyborczego nr 86, z którego jestem posłem, należą powiaty Nowy Sącz i Nowy Targ. Pierwszy miał około 100.000 uprawnionych do głosowania, a przy tym jest bardzo politycznie rozbity, przeżywał silny bojkot wyborów i uzyskał około 48% udziału w głosowaniu. Drugi pow. Nowy Targ miał około 80.000 wyborców, politycznie lepszy, uzyskał tylko około 17% wyborców. Konia z rzędem temu, kto mi to zjawisko należycie wyjaśni. W okręgu moim ustala się opinia, że powodem, iż ta sprawa nie była jeszcze publicznie poruszana, jest to, że według obecnie obowiązującej ordynacji odpowiedzialność za tego rodzaju rzeczy przedawnia się dopiero 8 września 1940.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WicemarszałekKielak">Głos ma p. Ekert.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#PEkert">Wysoka Izbo! Na wstępie zrobię drobną uwagę. Mianowicie p. Witwicki wspomniał, że na terenie Małopolski Wschodniej jest prowadzona robota szlachecka, a zarazem dodał, że nie przypuszcza, aby w tej Izbie był ktoś, kto by angażował się w tej robocie, ponieważ to jest robota niegodna. Muszę powiedzieć, że naświetlenie p. Witwickiego jest ściśle indywidualne. Muszę dalej powiedzieć, że ja się do takich zaliczam, którzy właśnie siedzą w tej robocie i muszę wyjaśnić swoje stanowisko. Jeżeli między szlachtą ruską zjawiają się takie głosy: jesteśmy potomkami dawnej szlachty, która żyła w Państwie Polskim, brała udział w jego urządzeniach, brała udział w elekcjach, broniła tego kraju, uważają się za szlachtę polską, mamy przeszło 500-letnią tradycję, mamy dokumenty i dyplomy, nie możemy więc rzucić w kąt tej przeszłości historycznej. Pójdziemy zatem w ślady naszych przodków i będziemy dalej tą samą lojalną szlachtą polską, tak jak byli nasi przodkowie.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#PEkert">I ja nie widzę w tym ani nic złego, ani demoralizującego, ani wypaczającego charakter ludzki i uważam, że przy tej pracy zupełnie spokojnie można ich pozostawić. To mały tylko epizod do tego zagadnienia, o którym będę mówił szerzej w sobotę przy szkolnictwie, ponieważ sam jestem nauczycielem, i w związku ze sprawami szkolnymi dotknę tak samo tego tematu narodowościowego.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#PEkert">Ale tematem mojego dzisiejszego przemówienia jest doświadczenie, jakie wynosi poseł z racji swej pracy społecznej w terenie, w organizacjach, kiedy się styka z najrozmaitszymi czynnikami, między innymi z administracją. Jeżeli chodzi o sprawy polityki wewnętrznej, musimy zdać sobie sprawę z tego, że przecież obecny Rząd jest realizatorem idei i programu Marszałka Piłsudskiego, a więc programu ogólnopaństwowego, w którym by wszyscy obywatele znaleźli się i mogli pracować — a zatem programu najbardziej państwowego, najwięcej możliwości dającego. Inne programy, jako cząstkowe, partyjne nie posiadają tej cechy. I muszę otwarcie powiedzieć, jestem zwolennikiem tego programu, jestem w tym obozie, w którym znajduje się obecny Rząd, i praca moja społeczna, tak jak i każdego z nas może w terenie, w tych założeniach się obraca. A jednak opozycja jest. Zapytuję: jakie są powody tej opozycji. Można powiedzieć ogólnie i scharakteryzować to w ten sposób, że po pierwsze nie wygasły zupełnie ogniska partyjne, że posiadają one specjalne ideologie cząstkowe, w których mieszczą się ambicje poszczególnych działaczy. Drugim powodem jest kryzys gospodarczy, który potrafi pogorszyć stanowisko każdego Rządu, jaki by był przy władzy, bo stosunki gospodarcze mają to do siebie. Jeśli się staje przed audytorium, w którym mamy prze? ważnie rolnika na półtorej mordze, obdarzonego liczną rodziną, a który pokazuje swoją nędzę, to nie można znaleźć żadnej doraźnej odpowiedzi, bo na nędzę trudno dać odpowiedź. — Jeśli będziemy mu tłumaczyć, że będziemy przeprowadzali reformę ustroju rolnego, że będziemy uprzemysłowiali kraj, że będziemy podnosili produkcję rolną, to on bierze to bardzo często za obietnice, które w danym momencie wcale jego żądań nie zaspokajają. A dalszym czynnikiem opozycji będzie administracja. Aby być sprawiedliwym, trzeba także powiedzieć o roli posłów. Będę mówił o administracji takiej specjalnej, chcę mówić o administracji politycznej. Znaczenie jej w Państwie jest pierwszorzędne. Moim zdaniem, starosta w powiecie spełnia tę samą rolę, co Premier w całym Państwie. I dlatego musi to być człowiek bardzo wybitny, który znajdzie podejście do zagadnień gospodarczych, gdyż jest przewodniczącym wydziału powiatowego. Ponieważ zaś zagadnienia gospodarcze są bardzo istotne, zatem musi on być człowiekiem mądrym, który dużo wie i dużo umie. To musi być człowiek, który ma za zadanie koordynowanie prac urzędów, które są na prowincji. A więc człowiek, który musi umieć rozmawiać z prezesem sądu, naczelnikiem urzędu skarbowego, czy naczelnikami innych urzędów, a więc musi posiadać duże kwalifikacje. To musi być człowiek, który umie znaleźć podejście, gdy chodzi o rozmowy z przedstawicielami poszczególnych warstw, czy to chodzi o inteligencję, czy o duchowieństwo, czy robotnika, czy chłopa, bo wszędzie trzeba znaleźć odpowiednie podejście. A więc rzeczywiście musi to być człowiek wybitnie światły; to musi być człowiek, który w ogólności koordynuje życie oświatowo-kulturalne, a więc człowiek, w dzisiejszych warunkach wielkiej odpowiedzialności, od którego zależy w wielkiej mierze bieg polityki państwowej w powiecie, a w konsekwencji znaczenie Państwa i Rządu.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#PEkert">Muszę jednak zwrócić niestety uwagę na jedną okoliczność. Nasza pragmatyka uposażeniowa dzieli urzędników na kilka kategoryj. Z tych kategoryj — rzecz szczególna — specjalnie uprzywilejowani zostali sędziowie. Kategoria urzędników upośledzonych to administracja, czy urzędy skarbowe, czy nauczycielstwo. Nawet poczta ma swoją osobną pragmatykę uposażeniową, osobną kolej, osobną policja. Czym było tłumaczone tego rodzaju postawienie rzeczy? Mówiono w Polsce za przykładem Rosji, że w Państwie jest tylko wtedy dobrze, kiedy sędzia nie bierze łapówek. Natomiast wszyscy inni — tak jak to było w Rosji — mogą brać. Dlatego to Grabski, wzorem dawnych rosyjskich czasów, dał sędziom największe pensje, a innych upośledził. Zapytuję czy można z tego wyciągnąć wniosek, że każdemu innemu wolno brać łapówki? Bo tak jest sprawa postawiona. I tak się dzieje, że nasi urzędnicy administracyjni są fatalnie uposażeni i dlatego napływ młodzieży, szczególnie tej zdolniejszej, do administracji jest bardzo słaby. Trzeba stwierdzić, jeśli chodzi o kwalifikacje starostów i ich personelu, że te kwalifikacje są jednak nie wystarczające. Do tak wysokiej roli, jaką musi starosta i urzędnik polityczny odgrywać w powiecie, są wyznaczani urzędnicy, nie mający potrzebnych kwalifikacyj i tak samo źle uposażeni. A wiadomo, że każdy urzędnik może chodzić w połatanej marynarce, ale staroście i urzędnikowi administracyjnemu tego nie wolno. I dlatego uważam, że jeśli p. Premier chce mieć aparat urzędniczy sprawnie działający, to powinien przyczynić się do tego, aby ta administracja polityczna w uposażeniu nie była stawiana dopiero po sędziach, a przynajmniej na równi z nimi, bo administracja polityczna, urzędnicy skarbowi — moim zdaniem — spełniają rolę bynajmniej nie gorszą aniżeli sądownictwo, którym my się tak zachwycamy, Ale gdy się szuka źródeł opozycji, to trzeba także znajdować je i w administracji. Jesteśmy w okresie uaktywnienia tej administracji, któremu dał początek p. Premier Składkowski. Ale przytoczę kilka przykładów. Jest rzeczą wielkiej wagi, że gdy chłop przychodzi do urzędu, jest tam zwykle traktowany w ten sposób, że odsyła się go od drzwi do drzwi i on, wracając do domu, mówi, cóż to za Rząd i ma do tego Rządu pretensję. Jest rzeczą niewłaściwą, jeżeli w sprawach podatkowych panuje chaos i ofiarą urzędników pada często chłop, i nikt nie może na to poradzić, wraca on wtedy na wieś zły i narzeka na Rząd i mówi że nie ma porządku w Państwie. Jest także rzeczą niewłaściwą, jeżeli jakiś policjant niewłaściwie postępuje, bo w tym policjancie widzi chłop zaraz Rząd i wtedy się rozgorycza. Mówiąc o tym, muszę stwierdzić, że dziś sprawa bezpieczeństwa w Państwie bardzo szwankuje. Może powodem tego jest to, że dziś policję obciąża się szeregiem drobnych spraw mało mających wspólnego z bezpieczeństwem, a kiedy chodzi o to, żeby to bezpieczeństwo zapewnić, to wtedy nie ma ludzi. Zapytuję, czy wywiązuje się ze swoich obowiązków policjant, gdy wyjdzie pewnego dnia na gościniec i zacznie legitymować furmanki, które jadą lewą zamiast prawą stroną drogi, albo jeżeli koń zaprzężony jest po złej stronie — a nieraz ten koń umie chodzić tylko po tej stronie, po innej nie potrafi — podczas gdy bezpieczeństwo nie jest zapewnione, zdarzają się kradzieże i napady, kradzieże tym dotkliwsze dla poszczególnego rolnika, ponieważ one zabierają mu to, z czego później miał się przez cały rok żywić.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#PEkert">Muszę zaznaczyć, że okręg, z którego ja pochodzę, należy do dobrze postawionych pod tym względem, nie jest to więc forma skargi, jeżeli chodzi o mój powiat. Ale z obserwacji całej techniki organizacyjnej Państwa i jej wyników dochodzę do wniosków, które z punktu widzenia ogólnej polityki państwowej tu podaję. I dalej nie jest rzeczą, która usposabia chętnie do Rządu, jeżeli chłop jada sól czarną, bo na białą nie ma pieniędzy wcale. Nie usposabia chłopów do Państwa przychylnie, jeżeli musi on się opłacać notariuszowi przymusowo, gdy do wiadomości jego dochodzą rzeczy takie, że są tacy panowie dygnitarze, którzy mają po dwie posady, aby przypadkiem z głodu nie umarli. I to robi wrażenie bardzo przykre. Tak samo nie przyczynia się wcale do przywiązania tego chłopa do Państwa, jeżeli przychodzi do niego komornik, a taki przyjazd komornika kosztuje 15 zł przeciętnie. To są rzeczy bardzo przykre. Jeżeli chodzi o inteligencje w mieście, to nie przyczynia się do zjednania jej dla Państwa, jeżeli widzi się, że w rękach jednego człowieka wisi kilka posad, że jest kumulacja posad, albo że pewnemu emerytowi już zgóry przeznacza się pewną posadę. W pojęciu ogólnym emerytem jest człowiek, który nie może pracować albo dlatego, że jest chory, albo dlatego, że doszedł do odpowiedniego wieku. Przeważna część emerytów obecnie to są jeszcze młodzi ludzie, którzy, jak się potem okazuje, bardzo dobrze pracują, oczywiście nie za darmo. Te rzeczy budzą zniechęcenie w społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#PEkert">Dlatego, jeżeli chodzi o źródła tej opozycji, to proszę mi wierzyć, że opozycję tę robi właśnie sama administracja: w jednym miejscu w 25%, w innym miejscu w 50%, a jeszcze w innym miejscu w 60%. Mówię to z obserwacji. Chcąc być sprawiedliwym, równocześnie muszę powiedzieć, że musi być czynnik, który by temu przeciwdziałał. Tym czynnikiem muszą być posłowie. Ale, niestety, w ordynacji są takie przepisy, które bardzo często posłowi nie pozwalają sprawować jego urzędu. Bo jeżeli ma on jeździć po 3 powiatach, to jest rzecz bardzo trudna, aby mógł wykonać dobrze swój urząd. Odbiegam od tematu, to nie należy do polityki wewnętrznej Państwa, ale uważam, że każdy powiat powinien mieć swego posła, a tam, gdzie są mniejszości narodowe, żeby było dwóch posłów. Wtedy dopiero może ten poseł w ramach jednego powiatu, znając go dobrze, pracować z pożytkiem dla społeczeństwa, a tak on się tylko pęta i trzeba z jego strony dużo poświęcenia i dużo jeżdżenia, ażeby swoje obowiązki spełnił.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#PEkert">Wymieniłem parę czynników polityki wewnętrznej i zaznaczam, że wymieniłem je nie jako ten, który stosuje opozycję względem Rządu, ale jako ten, który zdobył już pewne doświadczenie, który zna teren i potrzeby pracy społecznej i państwowej, a właśnie dlatego to remedium podaję.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#PEkert">Dlatego poradziłbym p. Premierowi, kogo ma do Berezy wysłać: a więc wysłać przede wszystkim do Berezy zwyczaj kumulowania posad, ten przymus notarialny, to niewłaściwe traktowanie rolników, a jak to nie pomoże, to dopiero tych, którzy będą mącili wodę w Państwie i będą Państwu zagrażali.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Kroebl.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#PKroebl">Wysoka Izbo! Mamy obecnie — można powiedzieć — sezon inwestycyjny. Program inwestycyjny zaprząta umysły nie tylko Rządu, nie tylko parlamentu, ale całego społeczeństwa. Układa się programy, szuka się środków i pracuje się całą siłą pary. Jednakże poza poszczególnymi programami specjalnymi, zrodzonymi z potrzeb chwili, musimy mieć na oku nasz program generalny, to jest budowę Polski silnej, mocarstwowej. Przy tej budowie musi być zatrudnione całe społeczeństwo w sposób bezpośredni czy pośredni.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#PKroebl">Pragnąłbym się dzisiaj zastanowić nad jednym tylko czynnikiem, to jest czynnikiem urzędniczym, który w tej pracy odgrywa doniosłą rolę. Tę sprawę poruszył akurat przedmówca mój — częściowo moje przemówienie będzie się łączyło z jego przemówieniem, częściowo będzie mu przeciwne. Pomijam w tej chwili rolę urzędnika jako członka społeczeństwa, jako działacza społecznego. Ta rola niesłychanie doniosła jest już uznana. Będę starał się naszkicować jego rolę zawodową. Nie jestem wyznawcą zasady, że urzędnik jest najważniejszą podporą i sprężyną maszyny państwowej, jednak jako były długoletni urzędnik państwowy, będąc na odpowiedzialnych stanowiskach, miałem dość czasu i okazji przypatrzeć się z bliska temu zagadnieniu. I obecnie, nie będąc już urzędnikiem, a interesując się nadal tym zagadnieniem, mogę już bezstronnie o tym mówić. Wybrałem dyskusję nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dlatego, że urzędnicy tego Ministerstwa, bez ujmy zresztą dla ważności i znaczenia innych resortów, stanowią jak gdyby trzon naszej administracji państwowej. Zadania bowiem i praca ich wiąże się w niższych dwóch instancjach ściśle z t. zw. resortami zespolonymi, a we wszystkich trzech instancjach łączą się z pracami naszego samorządu terytorialnego, który odgrywa już dzisiaj ogromną rolę w administracji państwowej. Po wtóre budżet ten jest dobrą okazją do poruszenia tego tematu z tego powodu, że p. Minister Spraw Wewnętrznych jest równocześnie Premierem i ma wpływ na to zagadnienie we wszystkich resortach. Otóż jak nie jestem wyznawcą przeceniania roli urzędników, tak z drugiej strony doceniam w zupełności tę rolę i z całą świadomością rzeczy muszę stwierdzić, że rola ta jest bardzo ważna i bardzo trudna. Minęły czasy, gdy od urzędnika wymagało się tylko szablonowego załatwiania papierków, wpływających do urzędu — dzisiaj urzędnik musi wykazać nie tylko pracowitość i pilność, on musi znać też życie, musi się do prądu życia państwowego dostosować i z nim iść. Przed wojną można było nierzadko spotkać przypadki, gdzie urzędnik przez całe życie miał do czynienia z jedną i tą samą ustawą — i nawet przeciętny umysł mógł z łatwością opanować przepisy — dzisiejsze ustawodawstwo zmienia się i powiększa z szybkością taką, że tylko bystrzejszy umysł jest w stanie nadążyć w zaznajamianiu się z ustawami w poszczególnych działach. Przed wojną dobierało się urzędników możliwie fachowców — przy czym w dziedzinie administracji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych za fachowców uważano prawników. My, tworząc po wojnie naszą administrację, nie mieliśmy czasu ani materiału ludzkiego, żeby dokonać wyboru, to też czynnik fachowości musieliśmy przymusowo pomijać. Ale mamy już za sobą prawie 20 lat własnej państwowości i musimy sobie szczerze i otwarcie powiedzieć, że nie posunęliśmy się naprzód, a może nawet cofnęliśmy się. Temat ten jest zbyt obszerny, ażebym mógł go objąć w całości, dlatego chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na dwa zagadnienia. Pierwsze zagadnienie, to odpowiedni dobór sił urzędniczych — mam tu na myśli przede wszystkim urzędników pierwszej kategorii administracji ogólnej. I dziwna rzecz, iż o ile jest rzeczą powszechnie uznaną i rozumianą, że jeśli ktoś ma być np. nauczycielem, to musi mieć odpowiednie studia pedagogiczne, jeśli ma budować mosty, to musi mieć studia techniczne, jeśli wreszcie ma być chociażby rzemieślnikiem, to musi się swojego fachu nauczyć, o tyle aksjomat, że ten, kto ma wykonać czynności w zakresie administracji państwowej powinien posiadać odpowiednie do tego przygotowania naukowe — ten aksjomat dotychczas nie znajduje dostatecznego zrozumienia, A przecież urzędnik administracyjny ma wprowadzać ustawy w życie, ma poruczoną sobie doniosłą funkcję regulowania życia tymi ustawami, a zatem musi te przepisy ustawowe dobrze znać, dobrze je rozumieć i umieć je interpretować, gdyż inaczej łatwo może stać się albo tępym biurokratą, nie rozumiejącym litery i ducha przepisów, albo urzędnikiem, stosującym ustawy fałszywie, a w obu wypadkach może cierpieć sprawność urzędowania, jak i ludność może ponosić trudne do powetowania szkody. Dlatego dzisiaj, kiedy rozporządzamy liczną rzeszą młodych prawników, poszukujących bezskutecznie pracy, powinna być bezwzględnie stosowana zasada, że na urzędników I kategorii w administracji ogólnej mogą być przyjmowani wyłącznie prawnicy, aby zniknął jak najspieszniej ten fatalny stan obecny, że liczne są starostwa, w których nie ma ani jednego prawnika.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#PKroebl">Za drugą nader ważną rzecz uważam dalsze szkolenie urzędników, pozostających już w służbie. Ustawa o służbie państwowej przewiduje okres t. zw. praktyki, w czasie której urzędnik powinien praktycznie obznajmić się z urzędowaniem. W rzeczywistości jednak nowowstępującego traktuje się tak, jak każdego innego urzędnika. sadza go się za biurkiem i pozostawia się go samemu sobie, wymagając od niego normalnego urzędowania w przydzielonym mu referacie. I trudno się dziwić, gdyż wobec szczupłości sił urzędniczych, praktykant musi być traktowany jak każda inna siła robocza, którą zapycha się powstałą w urzędzie lukę, a z drugiej strony zwyczajnie nie ma kto zająć się jego szkoleniem zarówno ze względu na brak czasu starszych urzędników, jak często i wobec braku urzędników wykwalifikowanych do tego szkolenia. Ale nie tylko o to idzie. W wielu resortach i to właśnie takich, które już zasadniczo przyjmują pracowników mających podstawowe, fachowe wykształcenie, prowadzi się systematyczną akcję dalszego ich kształcenia przez kursy, zjazdy i t. d. Wspomnę tu oficerów, nauczycieli, lekarzy, policje i t. p. Tymczasem w dziale administracji ogólnej nic się niemal w tym kierunku nie dzieje. Uwzględnić trzeba, że przecież nawet zdanie wszystkich egzaminów prawniczych na uniwersytecie nie daje jeszcze pełnego przygotowania do pełnienia obowiązków urzędnika — daje tylko przygotowanie teoretyczne i kandydat taki potrzebuje dużo jeszcze pracy, aby nabrał pełnych kwalifikacyj. Tym bardziej wymaga tej pracy kandydat, posiadający wyższe, lecz nie prawnicze wykształcenie, a cóż dopiero mówić o urzędnikach, mających średnie, a nawet niższe wykształcenie, którym jednak porucza się ważne agendy urzędowe w zakresie wykonywania ustaw, nie dbając, czy maja fachowe i teoretyczne przygotowanie. Przecież tymi urzędnikami trzeba koniecznie się zająć, aby uzupełnić ich braki w wykształceniu teoretycznym, aby podnieść ich wartość fachową, usprawnić i ułatwić ich pracę. Istnieje wprawdzie instrukcja o szkoleniu praktykantów, ale, jak wspomniałem, pozostaje ona przeważnie martwą literą, istnieją dość luźne przepisy organizacyjne o szkoleniowych konferencjach w starostwach, ale ze zrozumiałych względów są to absolutnie niewystarczające namiastki. Trzeba koniecznie pomyśleć o celowym i planowym szkoleniu zarówno praktykantów, jak i starszych urzędników na systematycznie w tym celu urządzanych kursach. Wiem, że natrafiałoby to na pewne trudności natury finansowej, sądzę jednak, że ten drobny wydatek na kursy, ta drobna, powiedziałbym, „inwestycja” opłaci się sowicie w formie polepszenia jakości urzędowania, jak i korzyści, które stąd odniesie ludność i Państwo. Ważnym również czynnikiem w podnoszeniu fachowego poziomu urzędników, ich doświadczenia i znajomości życia i stosunków byłoby umożliwienie urzędnikom administracji ogólnej zapoznawania się ze sposobem urzędowania we wszystkich instancjach resortu, a także w różnych okolicach kraju. Obecnie przenosiny urzędników odbywają się jako skutek potrzeby służbowej lub własnych starań urzędników. Dlatego zdarza się nader często, że urzędnik, wstąpiwszy do służby np. w urzędzie wojewódzkim pozostaje tam długie lata, nie znając warunków pracy pierwszej instancji, lub przyjęty do służby wprost do starostwa również długie lata nie pozna sposobu urzędowania wyższych instancyj ani stosunków w innych okolicach kraju, niewątpliwie ze szkodą dla rozwoju jego fachowych wiadomości i szerokości światopoglądu. Dlatego mam przekonanie, że koniecznym jest ujęcie w pewien przemyślany system przenoszenie urzędników młodszych dla ich własnej korzyści i dobra służby zarówno w drodze wymiany pomiędzy instancjami, jak i między poszczególnymi okolicami kraju. Wymienione przeze mnie braki jak i różne inne trudności, jak ciężkie warunki pracy w nieodpowiednich często lokalach, brak kredytu na rozjazdy itd., są poważną przeszkoda w podnoszeniu poziomu pracy i sprawności urzędów. Jeśli mimo to ten poziom — choć może zbyt powoli, ale stale się podnosi, jeśli sprawność urzędów zwiększa się, jeśli stan zaległości w urzędach wydatnie się zmniejszył, jeśli coraz rzadziej słyszy się narzekania ludności, to zasługę przypisać należy dobrej woli i dobremu duchowi, ożywiającemu naszą administrację. Mimo braków natury technicznej, mimo niedostatecznego uposażenia i niekorzystnych widoków awansowych, stwierdzić trzeba, że ogół urzędników administracji ogólnej pracuje ofiarnie i z całym poświęceniem, nie szczędząc przytem trudu i czasu także i na pracę społeczną. Jednak tam, gdzie to jest możliwe, trzeba im pracę ułatwić przez podniesienie przygotowania do wypełniania obowiązków. I dlatego pozwalam sobie zwrócić się do p. Premiera z wielką prośbą, aby był łaskaw te moje spostrzeżenia i wnioski, podyktowane troską o jak najwyższy poziom administracji ogólnej, wziąć pod życzliwą rozwagę.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#PKroebl">Pragnąłbym jeszcze kilka słów poświęcić dla oświetlenia z pewnego specjalnego punktu widzenia sytuacji finansowej samorządów, w związku z kończącą się już akcją oddłużeniową. Stan finansowy samorządów jest ogólnie znany i dlatego nad tym rozwodzić się nie będę, chcę tylko powiedzieć, że biorąc czynny udział w pracach komisji oddłużeniowych, stwierdziłem, że sytuacja większości oddłużonych samorządów, a zwłaszcza miast, przedstawia się dość groźnie. Komisje oddłużeniowe, zgodnie z intencją ustawy, układając plany oddłużenia, dokładnie badały wysokość możliwych dochodów i koniecznych t.zw. opancerzonych wydatków, a następnie określały, jaka suma, jako cała pozostała nadwyżka, ma być co roku przez dany samorząd przeznaczona na spłatę długu. Obecnie łatwo zdarzyć się może, że czy to wskutek nieprzewidzianego zmniejszenia się dochodów, czy niespodziewanego zwiększenia wydatków dany samorząd nie będzie w możności wywiązać się z nałożonych na niego planem oddłużeniowym obowiązków, czyli że plan ten się załamie. Byłoby to, moim zdaniem, wprost katastrofą. Ale choćby nawet nie doszło tak daleko, cały szereg samorządów, mając ściśle określoną możność wydatkowania, przez długie lata nie będzie w możności czynić żadnych wydatków, poza niezbędnymi wegetacyjnymi; zwłaszcza wpłynie to fatalnie na rozwój miast mniejszych, na ich stan kulturalny itd. Dlatego wydoje mi się niezbędnym, aby Rząd, biorąc powyższe pod uwagę, już obecnie w bieżącym roku postarał się o przyjście z pomocą samorządom w trzech kierunkach: 1) przez zdjęcie z ich bark pewnych ciężarów, 2) przez znalezienie nowych źródeł dochodu i 3) przez znalezienie możliwości korzystania przez samorządy ze zdrowego kredytu, zarówno długo jak i krótkoterminowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Trojan.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PTrojan">Wysoki Sejmie! Zamierzam również dotknąć zagadnienia samorządu terytorialnego. Zapatrywania sfer rządzących znane mi są z debat na Komisji Administracyjno-Samorządowej z okazji wniesienia wiadomych projektów ustaw samorządowych, a ponadto z przemówienia p. Ministra Raczkiewicza na plenum Senatu w dniu 12 marca 1936 r. Nasuwa się jednak pytanie, czy nie panuje wielka rozbieżność między teorią a praktyką co do istotnego znaczenia samorządu. Co innego mówi się na górze, a co innego robi się w dołach. Administracja państwowa pojmuje rolę samorządu jako przydzielanie mu najrozmaitszych funkcyj administracji lokalnej z ramienia Rządu, traktując go jako jedno z ramion hierarchicznej biurokracji państwowej najzupełniej z administracją państwową sharmonizowane. Tłumaczy się, że samorząd był to teren, gdzie społeczeństwo usiłowało przeciwstawić się państwu, gdzie ono chroniło się od wtrącania się rządu i państwa w życie społeczne. A przecież samorząd to jedna z form zorganizowanego udziału obywateli w wykonywaniu zadań publicznych, a ponadto dla szerokich mas jedyny Sposób nauki metod życia publicznego, to najlepsza szkoła pracy społecznej, zaś na terenach narodowościowo niejednolitych, to jedyna możliwość zetknięcia się różnych narodowości ze sobą w sprawach lokalnych, w szczególności gospodarczych, które usuwają, a co najmniej łagodzą antagonizmy narodowościowe.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#PTrojan">W ubiegłym roku w Senacie Rząd przez usta p. Ministra Raczkiewicza wyraził pogląd, że samorząd powinien cechować wzajemne zaufanie i szacunek tak czynników społecznych, jako też państwowych władz nadzorczych. Tymczasem z przykrością stwierdzić należy, iż w ramowej ustawie o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego z 23 marca 1933 r. brak zaufania do niezawisłego czynnika społecznego, brak wiary w jego rozum i uczciwość, w jego takt, inicjatywę, w jego lojalną współpracę i patriotyzm tego odłamu społeczeństwa, który po przeprowadzeniu wyborów powinien być jego emanacja. Oświadczam z przykrością, że wyeliminowanie czy też pozbawienie samodzielności i samorządności samorządu terytorialnego oraz usunięcie z niego rywalizacji dwóch organizmów o zakres i kompetencję rządu i społeczeństwa zmniejsza zainteresowanie się sprawami samorządu. Tego rodzaju objawy dadzą się zauważyć w samorządzie, który zatraca swój sens i znaczenie, przede wszystkim w tych dzielnicach, które na sobie odczuły doniosłą rolę i znaczenie samorządu, które zżyły się z nim, przyzwyczaiły się do niego, a którym dawał on wielkie możliwości rozwoju dobra ogólnego i życia zbiorowego. Bez najmniejszego cienia złośliwości oświadczam, iż na terenach południowowschodnich województw wytworzyło się przekonanie — i to bez względu na przynależność narodową, wyznanie i zapatrywanie polityczne — iż na drodze zastosowania ustawy marcowej zatracono w samorządzie literę „o”, tak że z samorządu pozostał jedynie „sam-rząd”. Daleki jestem od tego, bym w naszej rzeczywistości chciał odmawiać administracji publicznej ingerencji, wpływu i nadzoru nad samorządem, lecz długoletnia moja praktyka w samorządzie powiatowym, w szczególności ostatnia z 3 lat po wprowadzeniu w życie nowej ustawy marcowej 1933 r., wykazuje, że nie jest to przerost ingerencji władzy państwowej w samorządzie, lecz zupełne pozbawienie społeczeństwa wszelkiej w nim inicjatywy oraz jakiegokolwiek wpływu na rozwój i działalność samorządu. Dlatego całkiem słusznie zwrócili uwagę na to moi koledzy pp. Michałowski i Żyborski, że nic dziwnego, iż urzędnik państwowy, jakim jest pan starosta czy wojewoda, nie może być równocześnie prezesem i wydziału powiatowego i rady powiatowej. Przecież ci urzędnicy muszą w pierwszym rzędzie wykonywać te instrukcje i zlecenia, które im wydaje Rząd.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#PTrojan">Pozwolę sobie przeanalizować fundament ustroju samorządowego. Nowa ustawa samorządowa z marca 1933 roku powołała do życia nową organizację wsi — gromady. Przypatrzmy się, jak wygląda i do czego jest zdolna ta najniższa komórka życia publicznego w Państwie. Przecież gromada dała podstawę do organizacji samorządu gminnego, powiatowego oraz wojewódzkiego, dała ona życie gminie zbiorowej, przedłuża je i uzupełnia. Jaką mamy gromadę — taką mamy gminę zbiorową, w następstwie zaś samorząd powiatowy oraz wojewódzki. Czy może ona sprostać swemu przeznaczeniu i wypełnić włożone nań zadanie przez Państwo? Bez wątpienia musi być ona silną nietylko pod względem materialnym, tj. finansowym, lecz zdrową i potężną pod względem moralno-etycznym. Bardzo dobrze orientuję się w budżetach gromadzkich i w sile finansowej gromad. Stwierdzam, że materialne wyposażenie gromady jest u nas nadzwyczaj ubogie, a nawet nędzne. Budżet gromadzki to właściwie wyłącznie wydatki na administrację, podatki i oświatę. Inne zaś działy budżetu — to cyfry fikcyjne. Gromada nie może nawet pomyśleć o podjęciu wykonania zadań kulturalno-oświatowych, opieki społecznej, zdrowia publicznego, nie wspominając już o popieraniu rolnictwa, przemysłu, handlu, spółdzielczości, budowie dróg itp. Ubóstwo gromady, dochodzące do nędzy, nie pozwala jej wypełniać tego zadania, które każdy samorządowiec tak w myśl ustawy, jak wskazówek władz centralnych, jak też wyrobionych uczuć własnych pragnąłby w życie wprowadzić. Stan gromad jest więc u nas nadzwyczaj opłakany pod względem finansowym. Należy zatem zorientować się w jakim stanie jest gromada pod względem etyczno-moralnym. Czy radni gromadzcy wraz z zarządem gromadzkim stanowią naprawdę emanację najlepszych sfer społeczeństwa gromady? Z przykrością zaznaczam, że i w tym kierunku mam jeszcze większe zastrzeżenia. Po czyjej więc stronie wina? Społeczeństwo nasze na terenach południowo-wschodnich ma bardzo wielki szacunek dla samorządu, traktuje go nadzwyczaj poważnie, lecz praktyki wyborcze przy zastosowaniu regulaminu wyborczego do rad gromadzkich z dnia 18 września 1934 r. stanęły na przeszkodzie uzdrowieniu gromady pod względem moralno-etycznym. Z wyżej cytowanego regulaminu § 11 powiada, że zgłoszenie listy kandydatów na radnych i ich zastępców musi nastąpić na drugi dzień po rozpisaniu wyborów. Jak ten przepis był w życiu przeprowadzony? Oto późną nocą, gdy wieś spała twardym snem, przyniósł goniec starościński, przeważnie posterunkowy odnośnego posterunku policji, obwieszczenie o rozpisaniu wyborów do rad gromadzkich i kazał nalepić je na urzędzie gromadzkim. Obwieszczenie to w dziwny sposób do pół godziny lub i prędzej znikało z urzędu gromadzkiego, tak że wieś, zbudziwszy się rano, o rozpisaniu wyborów pojęcia nie miała. Jedynie przybycie urzędników gminnych do kancelarii gromadzkiej około godz. 9-ej rano zbudziło podejrzenie u włościan, że coś nadzwyczajnego w gromadzie się dzieje. Idą do kancelarii i dowiadują się na jakie 2–3 godziny przed czasokresem wniesienia list kandydatów, iż wybory są rozpisane! Należy więc zgłaszać listy. Rzucają się więc ludzie po wsi. Oczywiście, o tyle, o ile aktywne czynniki gromady otrzymały wiadomość. W rozpaczy dowiadują się, że tego lub innego kandydata nie mogą postawić na listę radnych, gdyż on, jako też drugi i trzeci w sprawach gospodarczych wyjechali, do lasu, do miasta, do sądu, do starostwa, do pracy na polu. Nie można zebrać od tego szeregu ludzi wymaganych informacji do przygotowania listy, ani też nie są oni w możności podpisać deklaracji przewidzianej w art. 6, 8 i 9 ustawy marcowej z 1933 r., gdyż ich we wsi nie ma. Co więcej, nie mogą oni w ogóle w tak krótkim czasie zebrać jednej dwudziestej części podpisów ogólnej ilości wyborców, wymaganej do wniesienia listy. Preparuje się więc listę, jaką można. Albo też stają bezradni i machnęli ręką na samorząd. Tymczasem czas upłynął i jedynie czy to policja państwowa, czy też w niektórych wypadkach wtajemniczone indywidua o podejrzanej wartości zgłaszają lub też mają przygotowaną listę i w ten sposób nawet bez wyborów rada gromadzka gotowa. Zachodzi więc pytanie, czy w ten sposób narzucona rada gromadzka ma pożądany wpływ, powagę i zaufanie u swoich współwłościan? Czy może ona rozwinąć dla gromady działalność korzystną? W dalszej konsekwencji czy wybierze ona dobrą radę gminną, ta zaś powiatową, a powiatowa wojewódzką?</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#PTrojan">Zapytuję Pana Ministra, dlaczego dano czasokres do zgłaszania listy 24-godzinny, a nie 7-mio lub 14-dniowy? Dlaczego nie zatrzymano czasokresu, jaki był na Wołyniu, gdzie listy zgłaszano przy samym głosowaniu. Nie rozumiem tego rodzaju przepisu. Nie rozumiem, dlaczego ten czasokres przyjęto i dlaczego dłuższy byłby tu niebezpieczny dla samorządu i dla bezpieczeństwa publicznego?! W ogóle ciekaw jestem, jakie byłoby wyjaśnienie racjonalności tego rodzaju przepisu regulaminu wyborczego.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#PTrojan">W ten sposób, o ile nie było listy drugiej lub została ona unieważniona z błahych przyczyn, wyborów nie było.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#komentarz">(Głos: Wszędzie był kompromis.)</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#PTrojan">Kompromis nie wszędzie był, mamy 3 czy 4 powiaty takie, gdzie był kompromis. Należę do tego szczęśliwego powiatu, gdzie kompromis miał miejsce, i u mnie nie było tych rzeczy. Za to w całym szeregu innych powiatów, gdzie nie było kompromisu, pomimo przepisu regulaminu 24-godzinnego wniesiono listy kandydatów, które jednak bywały unieważniane.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#komentarz">(Głos: Na jakim terenie to się działo?)</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#PTrojan">Na terenie województw południowo wschodnich. W ten sposób na terenach narodowościowo mieszanych stwarza się supremację mniejszości polskiej nad większością ukraińską, a w ślad za tym powstaje ferment nietylko narodowościowy, lecz obecnie modny — pod względem socjalnym. Słowem sankcjonuje się w tej dziedzinie samorządu supremację takich elementów, które życiowo nie są zdatne wykonać zadań nałożonych na nich przez samorząd terytorialny. Żałuję bardzo, iż z powodu ograniczonego kontyngentu czasu, nie mogę przynajmniej w krótkości przedstawić zakresu działania gminy obecnej, która skonstruowana jest u nas nie po myśli obowiązującej ustawy, lecz pod kątem polityczno-narodowościowym. Finansowo nie samowystarczalna, ze swoją sztucznie spreparowaną radą i zarządem, oraz z reguły narzuconym z poza terenu wójtem, nie jest w możności nawet w 10% wykonać tych zadań, jakie wkłada na nią art. 43 ustawy samorządowej z marca 1933 r. Jej działalność uwydatnia się w szerokiej organizacji popierania i subwencjonowania, mimo nędzy gminy, jej funduszami wśród miejscowej ludności niepopularnych haseł, co powoduje naprawdę nieznośne stosunki na danym terytorium. Podobnie sprawa ma się po powiatach. I tu zgadzam się z p. posłem Żyborskim, że naprawdę od dołu tę normalizację przeprowadzać należy, że naprawdę należało by przeprowadzić wybory, należało by już dawno rozpisać na naszych połaciach kraju nowe wybory choćby na zasadzie tej samej ustawy, jaka jest, na razie bez nowelizacji, ale z surowym przestrzeganiem ustawy, ażeby naprawdę wyszła emanacja z gmin, powiatów i z województw.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#PTrojan">Zważywszy dalej, że w pracach samorządu oprócz czynników społecznych biorą udział funkcjonariusze samorządowi, z reguły importowani i narzuceni, socjalnie i narodowościowo z terenem nie związani, co więcej, niejednokrotnie psychicznie i ideowo do miejscowej ludności wrogo usposobieni i nastawieni, z lekceważeniem traktujący nie tylko uprawnienia ludności, ale i jej obyczaje i język ojczysty, to w ten sposób dostaniemy pożałowania godny obraz tego całokształtu zharmonizowania pracy samorządu z działalnością całej maszyny państwowej.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#komentarz">(Głos: Ogromna przesada.)</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#PTrojan">Bardzo przepraszam, nie jest to przesada. Nawiązując do przemówienia posła gen. Żeligowskiego, byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyśmy dostawali w języku ukraińskim pisma z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych od p. Wiceministra Korsaka. Byłoby bardzo dobrze, aby przynajmniej ze Lwowa mógł ktoś napisać do naszego samorządu gminnego lub powiatowego w jego ojczystym języku, żeby nasze napisy były, bo w myśl obowiązującej ustawy to się nam należy. Ustawa z 31 lipca 1924 r. te uprawnienia daje nam na papierze, lecz, niestety, uprawnień tych nie mamy w praktyce. I dlatego, zdając sobie sprawę z rzeczywistej rzeczywistości, należałoby pomyśleć, aby nastąpiła konieczna zmiana w tym kierunku, aby nastąpiła nowelizacja obowiązujących ustaw i odpowiednie zastosowanie ich w codziennym życiu praktycznym.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#komentarz">(Głos: Nowy postulat.)</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#PTrojan">Nie, stary jak świat, Panie Pośle Żyborski, tylko zastosujmy ustawę. Jeżeli jest ten czasokres 24 godzin, to nie róbmy z tego 2 godzin, tylko wykonajmy tę ustawę tak, jak ona jest. Nie jest to postulat pozaustawowy, to jest postulat, żeby ustawa była naprawdę w życiu przeprowadzana.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#komentarz">(Głos: A polskiej ludności jakie Pan chce prawa przyznać?)</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#PTrojan">Takie same. Polska ludność, uważam, takie same powinna mieć prawa, jak każdy. Żadnych przywilejów nie chcemy, ale mamy zastrzeżenia, Panie Pośle, że jeżeli w jednej gromadzie jest jeden jedyny Polak, to niekoniecznie musi się postawić go do rady, a jeżeli nie postawi się tego jednego Polaka w gromadzie, to jest zdrada stanu. Tak było w moim powiecie w gromadzie Borodczyce, a w gromadzie Horodyszcze Królewskie był nauczyciel jeden Polak, to on i jego żona musieli wejść do rady gromadzkiej, bo inaczej byłaby znowu zdrada stanu. Pytałem się, może jest jeszcze syn, może córka jest, to też niech jeszcze wejdzie do rady? Jeżeli w ten sposób będziemy rozumieli ustawę, to naprawdę ta normalizacja od dołu, o której wspominał p. Żyborski, będzie bardzo trudna.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#PTrojan">W końcu prosilibyśmy, aby narazie usunąć wielki chaos, panujący w samorządzie terytorialnym z wejściem nowej ustawy marcowej z 1933 r., przez jak najszybsze wydanie jednolitego tekstu obowiązujących w tej materii ustaw, albowiem nie tylko zwykli obywatele, lub też funkcjonariusze samorządowi, lecz nawet prawnicy nie są w stanie w tym chaosie wyznać się, jaka ustawa obowiązuje.</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#komentarz">(Oklaski na ławach posłów ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Terszakowec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#PTerszakowec">Wysoki Sejmie! Chciałbym do przemówienia kolegi p. Trojana dodać kilka swoich uwag i spostrzeżeń co do samorządu gromad i gmin zbiorowych na naszym terytorium.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#PTerszakowec">Panowie, którzy w czasie dyskusji w 1933 r. bronili nowej ustawy samorządowej, posługiwali się twierdzeniem, że były samorząd po myśli galicyjskiej ustawy z r. 1866, samorząd, który posiadał szerokie uprawnienie, który usiłowaniem samego społeczeństwa dawał dobre wyniki pracy, przeciwstawiał się państwu. Nie jest to zgodne z prawdą. Motorem postępu w Galicji był samorząd, który budował drogi, regulował rzeki, krzewił oświatę, popierał rolnictwo, przemysł fabryczny i domowy, handel i rzemiosło. Samorząd powiatowy, na czele którego stał przeważnie ziemianin, budował drogi twarde, wprawdzie każdy do swego folwarku, ale dobre i to, bo tylko te drogi obecnie powiat posiada. Gmina jednostkowa dbała o swe szkolnictwo powszechne, budowała nieraz z wielkim wysiłkiem budynki szkolne, by podnieść u siebie oświatę, by osiągnąć jak najwyższy stopień nauczania w szkole powszechnej, utrzymywała i budowała swe drogi i popierała rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#PTerszakowec">Pytam więc, czy to była działalność przeciwpaństwowa? Samorząd ten uległ likwidacji, a jego obowiązki przejęło Państwo i winno ono świadczyć obecnie nie mniej, niż były samorząd, którego miejsce zajęło.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#PTerszakowec">Państwo, które zlikwidowało samorząd w b. Galicji i jego majątek, obdarowało nas nową ustawą samorządową z roku 1933. Reforma samorządu terytorialnego, dokonana wskutek wydania tej ustawy, szła pod politycznym kątem widzenia, tj. podporządkowania samorządu w całości władzy administracji ogólnej. Obecnie mamy trzystopniową organizację samorządu, odpowiadającą w całości podziałowi administracji państwowej, tj. gmina zbiorowa, powiat i województwo. W dodatku posiadamy gromadę, której wykonawczy organ jest podległy służbowo zarządowi gminy. W uzasadnieniu nowej ustawy samorządowej mówiono, że galicyjski samorząd z r. 1866 powstał jako reakcja przeciw austriackiemu państwu absolutnemu, co w państwie demokratycznym jest niedopuszczalne, bo dwutorowość, powstała między samorządem, który był organem wyższego rzędu, a poruczoną działalnością władzy administracyjnej, była zgubną dla interesów państwa i samorządu. Jednak to uzasadnienie nie miało podstaw realnych. Było ono wysunięte w celu zniszczenia samorządu w Galicji i zcentralizowania władz administracyjnych, zabrania jego funduszów na rzecz administracji ogólnej. Z czyich funduszów płatni są obecnie starostowie i wicestarostowie? W znacznej mierze z funduszu samorządowego. Czy ten dualizm nie jest obecnie szkodliwy dla samorządu? Starosta jest urzędnikiem państwowym i wykonuje to, co nakazuje wojewoda i minister, a nie wydział powiatowy i rada powiatowa. Wójt wykonuje to, co poleci starosta, a nie rada gminna. Ci panowie mają prawo według swego uznania niewykonania uchwał odnośnych rad. Były wypadki, gdzie starosta wbrew ustawie zawiesił wykonanie uchwały rady gminnej.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#PTerszakowec">Przypatrzmy się, jak obecnie wyglądają prace organów samorządowych, począwszy od gromady. Art. 15 marcowej ustawy o samorządzie terytorialnym mówi, że gromada jest podmiotem majątku, dobra gromadzkiego i innych praw majątkowych. W art. 17 mówi się o zakresie działania gromady, a mianowicie, że ma ona prawo zarządzać majątkiem i dobrem gromadzkim, tudzież rozporządzać dochodami tych źródeł. Jak to pięknie teoretycznie wygląda! Gromada pozbawiona dodatków do podatku, które zostały przekazane na rzecz gminy zbiorowej, ma z majątku czy dobra gromadzkiego ponosić te same ciężary, co i przedtem, kiedy miała na te cele dochody, obecnie przekazane gminie zbiorowej. Jak obecnie wyglądają te dochody z dobra i majątku gromadzkiego i jak wyglądają obecne wydatki gromady?</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#PTerszakowec">Nie wiem, jaki majątek mają gminy w innych powiatach lub województwach. Śmiem twierdzić, że bardzo mało jest gromad, które by miały oprócz dobra gromadzkiego, tj. pastwiska, majątek gromadzki, jak las lub jakieś przedsiębiorstwo.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#PTerszakowec">W powiecie rudeckim lwowskiego województwa rzecz ta wygląda tak: gromada ma tyle pastwisk, że starczy na jedną sztukę bydła rogatego od 1/5 do 1/3 morga, nie wliczając w to koni i nierogacizny. 5 lub 3 sztuki pasać na jednym morgu nieracjonalnie uprawionego pastwiska — na mokrych lub piaskowych wydmach, to nie jest paszenie, a wygon na świeże powietrze. Za ten wygon płaci obecnie mieszkaniec gromady od 200–400% wyżej, jak płacił w czasie istnienia jednostkowej gminy. To jedyne źródło dla budżetu gromadzkiego, budżetu utrzymywanego na tej samej wysokości w wydatkach, co było za gminy jednostkowej. Dlaczego? Bo, proszę Panów, powstały te same organa, tylko z tą różnicą, że zmieniono nazwę: jest sołtys — zamiast wójta. Pozostał pisarz gromadzki, policjant, posłaniec pocztowy, stróż nocny i połowy. Płace pozostały te same, co w gminie jednostkowej, bo i funkcje pozostały te same, a nawet sołtysi są obecnie lepiej płatni, jak byli wójtowie gminy jednostkowej. Prawda, że obecny sołtys nie ma tych uprawnień w gromadzie jak były wójt, nie ma tego autorytetu co były wójt, ale ma więcej roboty, bo podległy jest wójtowi gminy zbiorowej, faktycznie jest policjantem, bo musi co tygodnia chodzić na sesję sołtysów do gminy zbiorowej, wykonywać wszystkie jego polecenia, jak też polecenia starosty i wydziału powiatowego, dane mu pośrednio czy bezpośrednio, jak również sądu grodzkiego w dziedzinie bezpłatnych karnych doręczeń sądowych. Za starego samorządu były wójt miał raz w miesiącu sesję i podlegał tylko nadzorczym organom powiatowym.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#PTerszakowec">A jaką korzyść z obecnego samorządu mają mieszkańcy gromady? Uprawnienia, które przedtem spełniał wójt gminy jednostkowej, przeniesione zostały na wójta gminy zbiorowej. Gromada jest oddalona od siedziby wójta od 4–15 km. Zdarzy się np., że sąsiad przeorał miedzę sąsiadowi lub wyrządził szkodę w polu. To kompetencja wójta, a nie sołtysa. Bij nogami 15 km i nie zastaniesz wójta, bo on ma 10–15 gromad, nie ma czasu na to, żeby pojechać do gromady i tę sprawę rozstrzygnąć w czas na miejscu. Cóż robią sąsiedzi? Idą do adwokata i procesują się, albo sami naprawiają, co dzień na nowo, ale zamiast rydlem to kijem. Obecnie, proszę Panów, nie ma oceniaczy gromadzkich, którzy wydawali swoje orzeczenia w sprawie naruszenia własności, a były wójt na podstawie ich zeznań rozstrzygał sprawę w drodze administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#PTerszakowec">Dalej ustawa powiada, że gromada współdziała z gminą wiejską w celu podniesienia stanu kulturalnego, zdrowotnego i gospodarczego osiedli. Jak obecnie rozumieją to współdziałanie rady gromadzkiej w dziedzinie popierania szkolnictwa powszechnego na terenie gminy zbiorowej? Fundusze obecnych gmin zbiorowych nie są w stanie, nawet przy wyrównawczym podatku, pokryć wszystkich wydatków na szkoły powszechne w gminie. Zdawałoby się, że gromady, które od lat posiadają 6–7 klasowe szkoły z odpowiednimi budynkami i wyposażeniem, przeto gromady kulturalnie wyżej stojące, gromady które mają 2 lub 3 tysiące mieszkańców, będą świadczyć odpowiednie kwoty na utrzymanie swej szkoły. Tymczasem rzecz się ma przeciwnie. Gromada, która posiada 6–7 klasową szkołę, świadczy na rzecz tej szkoły 200 zł, zaś gromada, która ma l-klasówkę, świadczy na utrzymanie swej szkoły 400 zł, a to dla naprawy szkolnego budynku lub wynajęcia sali szkolnej, bo w innym wypadku jej dziatwa nie miałaby możności pobierać nauki. Gdzie tu jest zrozumienie wspólnych usiłowań o podniesienie oświaty? Tak postępują u nas gromady — i to czysto polskie. Cóż mówić w takim wypadku o budowie budynków szkolnych w gromadach ubogich, przy pomocy gminy zbiorowej. Gromady, posiadające budynki szkolne i pełne szczeble nauczania, nie są zainteresowane rozbudową szkolnictwa w gromadach, które posiadają jedno-klasówkę, które wcale nie posiadają budynku szkolnego lub liche budynki szkolne. Wobec takiego stanowiska gromady, która nie chce świadczyć na rzecz szkolnictwa, władze nadzorcze są bezsilne. To są skutki nowego ustroju samorządowego. Dlatego, proszę Panów, nie jest dobrze niwelować to, co ma za sobą 70 lat życia samorządowego, choćby to było nawet zaborcze, jeśli jest pożyteczne. Dużo można przytoczyć jeszcze przykładów, jak w praktyce obecnie wygląda samorząd i jakie są w tym kierunku niedomagania, jednak czas mi na to nie pozwala.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#PTerszakowec">Przechodzę obecnie do gminy zbiorowej. Chciałem jeszcze choć w krótkości wyjaśnić, jak wygląda w praktyce wykonywanie zadań gminy zbiorowej na odcinku budowy i utrzymania dróg przy pomocy szarwarku, podstawowe melioracje, podniesienie kultury rolnej itp., jak też wykonywanie nadzoru nad działalnością gromady. Wezmę odcinek dróg gminnych, które przy pomocy ustawy szarwarkowej mogą być budowane bądź to z nawierzchnią twardą, bądź na t. zw. w Galicji wschodniej „polskich drogach” wykonane ziemne roboty, jak czyszczenie przydrożnych rowów i równanie nawierzchni. Przykład: gmina zbiorowa postanawia wybudowanie 1 km o twardej nawierzchni drogi gminnej na terenie jednej z gromad, Droga ta jest ze względów gospodarczych konieczną, bo jej obecny stan jest niemożliwy do przejechania. Gmina ze swego budżetu lub też z subwencji, udzielonej przez wydział powiatowy, kupuje potrzebny kamień i daje techniczną pomoc, gromady, należące do gminy zbiorowej, mają dać robociznę w formie szarwarków. Tym szarwarkiem ma być wykonana zwózka materiałów, kopanie rowów i ułożenie nawierzchni. Zdawałoby się, że wszystko będzie można z łatwością wykonać, bo gmina, która posiada ponad 15 tysięcy mieszkańców, ma dość furmanek, a nałożony ustawowo szarwark w wysokości 20% od podatku gruntowego, będzie bardzo łatwy do wykonania. Tak sprawa przedstawia się teoretycznie. Wykonanie praktyczne wypada całkowicie inaczej. Gromada, na której odcinku buduje się wspomnianą drogę i która w budowie tej drogi jest zainteresowana, wykonała szarwark nie w 20, ale w 500%, natomiast reszta gromad z wyjątkiem jednej, która dała kilka furmanek, nie wykonały na tej drodze mimo polecenia zarządu gminy ani jednego odsetka nałożonego szarwarku na budowę wspomnianej drogi. Pytam dlaczego? Dlatego, że roboty te nie zostały wykonane na ich terytoriach, jak oświadczyli mieszkańcy jednych gromad, a większość z nich nie chciała robić dla wspólnej sprawy gmin. Nie ma zrozumienia u mieszkańców gminy zbiorowej dla wspólnych usiłowań dla ogólnej pracy gminnej. Obecnie budowa tej drogi wygląda tak, że kamień, zakupiony za fundusze gminy, częściowo zwieziono i złożono w kupach, reszta leży na miejscu zakupu, a nawieziony na podkład piasek przepadł w jesiennym błocie. Jeśli budowa drogi gminnej pójdzie dalej takim trybem, to za 10 lat będzie wybudowany jej jeden kilometr i to przy pomocy szarwarku całej gminy zbiorowej. Nic też dziwnego, że u nas obecnie nie ma dróg a są bagna. Z takim samym wynikiem mniej więcej jest prowadzona i podstawowa melioracja na terenie gminy zbiorowej. Winę tego ponosi nie wójt, ani sołtys, lecz obecny ustrój samorządowy, do którego u nas zaufania nie ma, a który służy wyłącznie dla celów administracji politycznej.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#PTerszakowec">Chcę Panom podać jeszcze jeden z obrazów, mianowicie w jaki sposób wykonuje się nadzór w samorządzie nad wydanymi poleceniami, względnie zarządzeniami. Latem i jesienią zeszłego roku pojawiła się u nas klęska myszy, które niszczyły bardzo zasiewy polne — oziminę. W tej sprawie zwróciłem się osobiście do starosty, aby wydał stosowne zarządzenia. I tak się stało. Odpowiednie zarządzenia wyszły od p. starosty do wójtów. Wójt zwołał sesję sołtysów i wydał im zlecenie, by do oznaczonego czasu zakupiono trutkę na myszy i by w oznaczonym dniu każdy gospodarz na swoim polu truł myszy. Sołtys również to zlecenie wykonał w ten sposób, że polecił swemu policjantowi ogłosić sposobem tamże praktykowanym, by zakupioną trutką w oznaczonym dniu truto myszy. Teoretycznie wszystko w najlepszym porządku. Starosta zrobił swoje, wójt i sołtys swoje, a nawet i policjant gromadzki wykonał dane mu zlecenie. Ale jak to zlecenie wykonali gospodarze? Nikt z powyższych czynników nie zadał sobie trudu, by skontrolować, jak te zlecenia zostały wykonane. Gospodarze przyjęli to do wiadomości i w 99% nie zakupili trutki do trucia myszy, a tym samym nie wykonano trucia na polu. Dlaczego, proszę Panów? Dlatego, że gospodarze dobrze wiedzieli o tym, że nikt ich w tej sprawie nie będzie kontrolował. Otóż stało się tak, jak przysłowie powiada: wilk syty i koza cała. Organa samorządu wydały stosowne zlecenia i na tym się skończyło. Gospodarze myszy nie truli, myszy oziminę zniszczyły i nikt za to nie został pociągnięty do odpowiedzialności. A ten sam gospodarz, który nie wykonał dla samego siebie korzystnego zlecenia, będzie musiał z wiosną, o ile sama przyroda w zimie myszy nie zniszczy, drugi raz obsiać swe zagony, choćby nie miał na ten cel zapasu zboża. A, nie daj Boże, jeżeli zimą myszy nie zostaną zniszczone i wiosną powtórzy się klęska myszy jeszcze w większej mierze, jak było to jesienią, to będą zniszczone wszystkie plony rolne przez lenistwo gospodarzy, przez co ten na pół proletariat zostanie bez chleba, a samorząd i Państwo zostaną bez podatku. To, proszę Panów, nazywa się uproszczeniem administracji.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#PTerszakowec">Chcę poruszyć w tej materii jeszcze jedną sprawę. Obrońcy nowego ustroju samorządowego stwierdzili, że przy ustroju gminy zbiorowej będą mniejsze koszty administracji samorządu gmin. Śmiem twierdzić, że tak nie jest. Prawdą jest to, co twierdzili przeciwnicy tego ustroju. Obecnie administracja samorządu gminy zbiorowej kosztuje o 200 do 300% więcej, niż za starego samorządu gmin jednostkowych.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#komentarz">(Głos: Mała przesada.)</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#PTerszakowec">Nie jest to przesada w rzeczywistości, którą wyjaśnię. W gromadach pozostały te same koszty administracji, zaś administracja gmin zbiorowych jest całkiem nowym wydatkiem. Przypatrzmy się cyfrom sprawozdania urzędu wojewódzkiego we Lwowie za rok 1935/36. Gminy zbiorowe województwa lwowskiego w roku 1935/36 wydały na administrację osobową i rzeczową 1.866.295 zł, czyli na 26 powiatów wypadnie przeciętnie po 71.780 zł, nie wliczając w to płac starostów i wicestarostów. Na oświatę w tych gminach wydano w tym samym roku budżetowym 1.280.197 zł, to jest mniej o 586.099 zł jak na administrację. Proszę Panów, ile za te pieniądze można by wybudować szkół powszechnych lub kilometrów drogi o twardej nawierzchni w województwie lub z osobna w każdym powiecie? Liczę, że co najmniej dwa budynki szkolne można by wybudować w każdym z tych powiatów lub co najmniej rocznie 3 klm bitej drogi na najgorszym odcinku powiatu. Jaką rekompensatę za te sumy, wydane na administrację gmin zbiorowych, otrzymała ludność? Twierdzę, że nic. Gmina jednostkowa przy tych funduszach mogła nam dać nowe budynki szkolne i dziesiątki kilometrów dróg bitych w każdym powiecie, a oprócz tego sposób administracji dla ogółu społeczeństwa byłby uproszczony.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#PTerszakowec">Wobec tego, że obecny ustrój wiejskich gmin zbiorowych odebrał kompetencję gromadom, a sam nie wywiązał się ze swego zadania, nie ma racji bytu i trzeba raz z tymi gminami zbiorowymi skończyć.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach posłów ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Widacki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#PWidacki">Wysoka Izbo! W dniu dzisiejszym wielu poprzednich mówców poświęciło swoje przemówienia sprawom samorządu terytorialnego. I tak, p. kol. Michałowski mówił o stosunku władzy nadzorczej do samorządu, p. kol. Urbański o stanie finansowym i obciążeniach samorządu terytorialnego, p. gen. Żeligowski o samorządzie wiejskim, p. kol. Trojan również — głównie z punktu widzenia interesów i dążeń narodu ukraińskiego, a wreszcie i ostatni mówca przede mną w szczegółach omawiał sprawy gmin wiejskich na terenie Małopolski.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#PWidacki">Ja miałem mówić także o samorządzie. Ale wobec niemal wyczerpania tego tematu, chciałbym tylko skorzystać z tego, że już na początku p. sprawozdawca zaznaczył specjalne zainteresowanie samorządem na Komisji Budżetowej, a że Wysoka Izba dała również choćby dzisiaj dowód tego zainteresowania, wysłuchując tylu mówców, chciałbym jeszcze do tych spraw samorządowych dorzucić tylko kilka krótkich uwag. W szczególności chciałbym podać parę cyfr co do roli samorządu w ogólnej gospodarce państwowej. A rola ta i wpływ gospodarczy samorządu ma całokształt naszego życia jest nie mały. Świadczy o tem choćby suma około 800.000.000 zł rocznych wydatków całego samorządu. O roli samorządu świadczy również udział jego w wydatkach np. na zdrowie publiczne, które dziesięciokrotnie przekraczają wydatki Skarbu Państwa w tej dziedzinie. Wydatki samorządu na drogi czterokrotnie przekraczają wydatki Skarbu Państwa, na opiekę społeczną wydał samorząd w r. 1935/36 48 milionów, z tego miasta same — 34 miliony, a Skarb Państwa 27 milionów. Dane te czerpię z „Małego Rocznika Statystycznego” z r. 1936. Pozwolę sobie jeszcze z tego wydawnictwa zacytować wydatki nadzwyczajne na oświatę z budżetu Państwa i z budżetów samorządu terytorialnego, choćby z kilku ostatnich lat. I tak: w r. 1928/29 — podaję w milionach złotych — Skarb Państwa wydaje 35,8, a samorząd 42,0, w roku następnym Skarb Państwa 33,9, samorząd 52,3, w roku 1935/36 Skarb Państwa 1,2, samorząd 12,6.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#PWidacki">Przytoczone wyżej dane świadczą chyba dostatecznie wymownie o roli samorządu, który w każdej dziedzinie administracji publicznej spełnia pewne zadania czy to zupełnie samoistnie, czy też przez wykonywanie czynności pomocniczych dla administracji rządowej. Z tego też powodu należało by się spodziewać, że ten samorząd będzie otoczony specjalną opieką i pomocą. Tymczasem niestety w istocie rzeczy tak nie jest. Przykładów, stwierdzających ten stan, nie będę przytaczał, przytoczyli dosyć tych przykładów poprzedni mówcy, w szczególności kolega Urbański. Ile to nakłada się na miasta coraz to nowych opłat, a równocześnie ogranicza się uprawnienia finansowe samorządu!</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#PWidacki">Proszę Wysokiej Izby! W okresie od r. 1924 zostało wydanych dwadzieścia kilka ustaw i rozporządzeń, ograniczających uprawnienia finansowe miast. Jak to wygląda w ostatnim trzechleciu, pozwolę sobie również przedstawić. Dekrety wydane w ciągu ostatnich 3 lat zmniejszyły dochody miast o 22.959.000 zł w porównaniu z wykonaniem budżetów samorządowych 1934/35, co stanowi 7,13% dochodów zwyczajnych miast, a 13,64% wpływów miast z danin publicznych. Nic dziwnego, że po takich operacjach budżety samorządów są zaledwie wegetacyjne. Stanu tego, jak słusznie podkreślił kolega Kroebl, członek Komisji Oszczędności owo-Oddłużeniowej, nie zdoła również naprawić akcja oszczędnościowo-oddłużeniowa, bo plany oddłużeniowe albo nie będą mogły być wykonane, albo obsługa długów według planu oddłużenia będzie musiała być pokrywana z nowo zaciągniętych zobowiązań przez miasta. Prawda, Rząd w ostatnim czasie wniósł kilka nowych projektów ustaw, zmierzających do uregulowania finansów w samorządzie. Projekty takie zostały również wniesione przez kilku kolegów: przez posła Michałowskiego i posła Mirskiego. Nie przesądzając jednak losu tych projektów, wyrażam wątpliwość, czy wprowadzenie kilku podatków, które w różnych miastach różną będą odgrywały rolę, zdoła naprawić ciężką sytuację większości naszych miast. I — zdaje się — daremne będą słuszne uwagi p. Ministra Spraw Wewnętrznych, zawarte we wskazaniach dla samorządów, w związku z układaniem budżetu na r. 1937/38, wzywające do tego, aby uaktywnić gospodarkę samorządu, aby odrobić zaległości w dziedzinie renowacji istniejących urządzeń i przedsiębiorstw i aby wreszcie zabrać się do najkonieczniejszych inwestycyj. Obawiam się, że daremne będą te wezwania, gdyż większość miast nie ma środków. Ustawa o inwestycjach z funduszów państwowych, która przed kilku dniami została uchwalona przez Wysoką Izbę, nie przewiduje środków na inwestycje samorządowe. Zachodzi obawa, że środki na ten cel przeznaczone będą tak skromne w stosunku do potrzeb, że samorządy, a szczególnie miasta nie będą nawet mogły prowadzić robót publicznych i zatrudniać bezrobotnych. Obawę w tym kierunku wyraził już również jeden z przedmówców.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#PWidacki">Podobnie ma się rzecz z kredytami Funduszu Pracy dla samorządów. Na rok 1937/38 zostały zmniejszone kredyty Funduszu Pracy dla miast do M kredytów z bieżącego roku budżetowego. Jak to wyglądać będzie w terenie, może dać pojęcie przykład, że dla województwa tarnopolskiego na bieżący rok budżetowy było wyznaczone przeszło 1.200.000, a na przyszły rok budżetowy 1937/38 przewidzianych jest niespełna 400.000.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#PWidacki">Podobnie ma się rzecz z kredytami na rozbudowę, któremi rozporządza Bank Gospodarstwa Krajowego. To też nic dziwnego, że poprzedni mówcy wyrażali obawę co do trudności w dostarczaniu pracy dla tych bezrobotnych mas miejskich, a trudności te mogą wywołać bardzo niepożądane skutki.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#PWidacki">Biorąc to wszystko pod uwagę, muszę stwierdzić, że zagadnienie finansowe miast wymaga gruntownej rewizji obowiązującej dotychczas ustawy z 23 sierpnia 1925 r. o tymczasowym uregulowaniu finansów komunalnych w kierunku zwiększenia dochodów miast z równoczesnym zapewnieniem im stałych źródeł dochodowych. Zanim to jednak zostanie dokonane, zachodzi konieczność bezzwłocznego zastosowania środków zmierzających do odciążenia miast od narzucanych im obowiązków i przyznania uprawnień, któreby zwiększyły dochody samorządów miejskich. Niezależnie zaś od tego, mając na uwadze najbliższą przyszłość, zwracam się do Pana Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych z prośbą o wydatne zwiększenie na rok 1937/38 środków do dyspozycji Funduszu Pracy na udzielenie samorządom, a w szczególności miastom, pomocy na prowadzenie robót publicznych, o uwzględnienie w programie inwestycyjnym Państwa w szerokim zakresie inwestycyj samorządowych, a przede wszystkim inwestycyj miejskich, wreszcie o podjęcie odpowiednich kroków w celu zorganizowania dogodnego kredytu komunalnego. Tyle o sprawach samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#PWidacki">Skoro jestem już przy głosie, nie mogę pozostawić bez odpowiedzi pewnych pretensyj i uwag w szczególności p. kolegi posła Witwickiego. Wprawdzie już p. Ekert dał częściowo odpowiedź, uważam jednak, że odpowiedź ta była niewystarczająca. Pan kolega Witwicki robi zarzut, że akcja przywracania do narodowości polskiej i uświadamiania zruszczonych czy zukrainizowanych Polaków odbywa się drogą przez żołądek. Otóż, Panie kolego i Wysoka Izbo, pozwolę sobie jak najbardziej stanowczo przeciwko ternu zaprotestować.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#komentarz">(Głos: Słusznie, brawo.)</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#PWidacki">Żadne obiecanki, żadne koncesje, żadne protekcje! Akcja ta idzie niemal żywiołowo, akcja ta idzie samorzutnie.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#komentarz">(Głos: Pan im wierzy? Bo nam mówią to samo co wam!)</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#PWidacki">Ja im wierzę. Panie Kolego, ja pozwolę sobie przytoczyć pewien fakt. Niestety tak, proszę Panów, jest, że w duszy człowieka, w którym płynie krew polska, prędzej czy później odezwie się świadomość narodowa. Proszę Panów, znam fakt następujący z okresu jeszcze przedwojennego. Żył w Prusach Wschodnich niejaki p. Neuhauser, młody człowiek, syn rodziców Niemców w Prusach Wschodnich. Po ukończeniu szkół średnich w Prusach wyjechał do Berlina na studia uniwersyteckie. Przypadek chciał, że w czasie studiów wpadły mu w ręce dokumenty, z których dowiaduje się, że przodkowie jego nazywali się Nowodworscy i że on, nie umiejący słowa po polsku, pochodzi z polskiej rodziny. To zachęca go do zainteresowania się historią i literaturą polską. Rezultat jest taki, że po ukończeniu studiów uniwersyteckich, bez jakichkolwiek ubocznych wpływów, człowiek ten wraca do Prus Wschodnich i w Prusach jest redaktorem pisma, zmierzającego do uświadomienia Mazurów. Prześladowany przez Niemców, jakiś czas przebywa we Lwowie, i Stąd posiadam tę wiadomość. Opowiadam ten fakt dla podkreślenia, że jednak coś istnieje w tej duszy polskiej, że jednak jest jakiś zew krwi, który obecnie odzywa się właśnie i w tych górskich wioskach dziś zukrainizowanych, a dawniej z dziada pradziada polskich.</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#komentarz">(Oklaski. Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#PWidacki">Proszę Panów, a ta szlachta, chlubiąca się pięknymi herbami, nie wiem, czy p. Poseł Witwicki podobnie, jak poseł Wolański, ma również herb.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#komentarz">(Głos: Ja dziękuję, zrzekam się.)</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#PWidacki">Zdaje się, że Wolańscy mają w herbie „Przyjaźń” — serce na talerzu. I kto wie, jeżeli nie teraz, to w dalszych waszych pokoleniach, u waszych potomków, odezwie się również ten zew krwi.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.17" who="#PWidacki">Wysoka Izbo! Więc nie jest to akcja przynosząca ujmę ani tym, którzy budzą ten lud, ani tym, którzy uświadomieni z radością i dumą wracają do narodu, z którego wyszli.</u>
          <u xml:id="u-49.18" who="#komentarz">(Głos: A nam mówią, że z radością chcą do nas wrócić.)</u>
          <u xml:id="u-49.19" who="#PWidacki">To dlaczego się, Panowie, kłopoczecie?</u>
          <u xml:id="u-49.20" who="#PWidacki">Nie kłopoczcie się i nie wyciągajcie tej kwestii z tej trybuny.</u>
          <u xml:id="u-49.21" who="#komentarz">(Przerywania. Głos: Kiedy demoralizuje się ludzi. Marszałek dzwoni.)</u>
          <u xml:id="u-49.22" who="#PWidacki">Zdaje się, że ta kwestia byłaby już wyczerpana. Teraz chciałbym jeszcze jedno stwierdzić, że w odróżnieniu od kwestii narodowościowych, stawianych przez Panów z tej trybuny w roku ubiegłym, zaszła według mnie — może się mylę — korzystna zmiana. Zdaje się, że doszliście Panowie do przekonania, że agresywnymi atakami, że pogróżkami do niczego się nie doprowadzi, a w ubiegłym roku tak było. Z nami można mówić, ale spokojnie.</u>
          <u xml:id="u-49.23" who="#komentarz">(Głos: My też tego chcemy.)</u>
          <u xml:id="u-49.24" who="#PWidacki">Więc właśnie stwierdzam ten dodatni objaw i jestem przekonany, że z kolei Panowie i z innymi zagadnieniami z tego zakresu będziecie umieli się pogodzić. Pogodzicie się Panowie również i z tym, że przecież — to jest jasne i zrozumiałe — nie można od nas Polaków żądać, abyśmy w swoim własnym Państwie dawali się wyzuwać z ziemi.</u>
          <u xml:id="u-49.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.26" who="#PWidacki">Proszę Panów, są to rzeczy jasne. To zrozumienie stopniowo przyjdzie i jestem przekonany, że dojdziemy do zgody i do porozumienia i wspólnie będziemy pracować dla dobra przede wszystkim narodu i Państwa Polskiego, a również dla dobra narodu ukraińskiego w granicach Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-49.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#Marszałek">Dyskusja została wyczerpana.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#Marszałek">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#PStroński">Wysoka Izbo! Jest właściwie tylko jedna sprawa do wyjaśnienia. Jest to sprawa ważna, wiąże się bowiem z samorządem. Stało się tak, że dyskusja nad zagadnieniami samorządu i stanowisko niektórych panów posłów wywołało duże nieporozumienie. Jesteśmy w czwartym roku działania ustawy samorządowej. Niektórzy panowie posłowie byli łaskawi tak naświetlić ustawę samorządową, że ona wprowadza niesłychanie wielkie spustoszenie. Możemy sięgnąć wstecz, jak wyglądał samorząd i jak wyglądały poprzednio stosunki w Państwie. Jest niezaprzeczalną prawdą, bo na oczach wszystkich te rzeczy się dzieją, że mamy niesłychanie ciężkie i trudne warunki gospodarcze i mamy również rozliczne kłopoty finansowe. Nie da się również zaprzeczyć, że w dziedzinie uregulowania życia obywateli i prowadzenia miast i powiatów nastąpiła bardzo wydatna poprawa. Celowość pracy samorządów bije w oczy i jest wyraźna. Oczywiście, tak jak zawsze, w tym czy innym mieście, gminie czy powiecie może być gospodarka gorsza i mogą być popełniane błędy, ale jeżeli chodzi o zestawienie porównawcze, to Panowie wiedzą, że wychodzi ono na korzyść tych lat, w których samorząd opierał się na tej nowej ustawie. Jeżeli tak, to trzeba na tę sprawę ustawy popatrzeć nieco inaczej. Ani z treści, ani z ducha ustawy, ani z oświadczenia przedstawicieli Rządu, ani z oświadczenia p. Ministra Raczkiewicza, które było cytowane, ani p. Premiera Składkowskiego, ani p. Wiceministra Korsaka i z tendencji i ducha ustawy nie wynikało, ażeby, jeśli chodzi o powiązanie pracy samorządu z administracją polityczną, była jakaś tendencja chorobliwa przerostu władzy politycznej nad samorządami. Jeśli chodzi o możność inicjatywy obywatelskiej w kwestiach racjonalnej gospodarki i wyzyskiwania tego wszystkiego, co może wnieść właśnie racjonalnie zorganizowana praca obywateli w dziedzinie samorządu, to ustawa nie wnosi żadnego skrępowania. Tak jak niektórzy Panowie stwierdzają, może być czasem zły wykonawca, może się zdarzyć starosta, który opacznie ujmuje swój stosunek do samorządu, ale to nie wypływa z ustawy samorządowej, którą z wielką radością i z poczuciem dumy w poprzedniej Izbie uchwaliliśmy. Ta ustawa jest zdrowa, potrzebna i pożyteczna. Panowie powoływali się na te błędy dawnych czasów, gdy na czele samorządu stał marszałek krajowy, Panowie uważają za rzecz szkodliwą, że na czele samorządu stoi starosta. P. kol. Trojan, który życie zna i z innej strony, wie bardzo dobrze, że szczególnie na naszych terenach pokutowała taka powiastka, że jeśli powiat chciał mieć dobrą drogę, to wybierał marszałka z takiej gminy, gdzie tej drogi nie było. Pierwszą rzeczą, o którą taki marszałek się troszczył, było wybudowanie drogi. Czy w dzisiejszych czasach, przy dzisiejszych wymogach można w ten sposób regulować zagadnienia samorządu — sądzę, że Wysoka Izba sama sobie na to odpowie. Panowie odpowiedź już mają. Jak wyglądała gospodarka i jak wyglądało poważanie tej najwyższej władzy wtedy, kiedy w ten sposób był wykonywany samorząd powiatowy — rzeczy te mówią same za siebie i do nich powracać nie należy. Panowie pamiętają dobrze, że rozliczne kłopoty, w jakich samorządy się znajdują, pochodzą właśnie z tego okresu, gdy nadzór i kontrola nad samorządem były bardzo rozluźnione. A były to czasy dobrej koniunktury, było to jeszcze wtedy, kiedy ustawa z 1933 r. wcale nie działała. Mamy cały szereg miast, które znalazły się w ciężkich warunkach finansowych i Rząd i Skarb Państwa mu siał przyjść z pomocą, ażeby z kłopotów te miasta wyciągnąć, dlatego że miasta nie mogły podołać tym obowiązkom, które były zasadniczym, kardynalnym obowiązkiem wobec obywateli. W przeciwnym razie ustało by całe życie. Te rzeczy są przecież znane, jak i cały szereg lekkomyślnie zaciągniętych pożyczek zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#PStroński">Należy to zagadnienie postawić tak, jak ono wyglądać powinno. Może być wypadek jakiegoś niewłaściwego stosowania ustawy. Jeżeli zdarza się wypadek taki, który uważamy za przekroczenie obowiązujących przepisów i ustaw, naszym obowiązkiem jako posłów jest w odpowiedniej drodze donieść o tym i zawiadomić. Ustawa musi być respektowana. Jednym słowem, ażeby nie zaciemniać istotnego obrazu, musimy stwierdzić, że widocznie koncepcja samej ustawy z r. 1933 jest zdrowa, jeżeli przy najcięższych warunkach od r. 1933 do r. 1937 widzimy celowość i racjonalność pracy samorządów. Dlatego jest mi niezmiernie przykro, że poglądów Panów Posłów podzielić nie mogę.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#PStroński">Jest jeszcze cały szereg małych, drobnych sprostowań. Starosta nigdy nie jest przewodniczącym komisji rewizyjnej i być nim nie może. Jesteśmy w okresie, gdy w niedługim czasie nastąpi nowa kadencja wyborcza, ludność wysunie swoich zastępców do samorządu, z których, oczywiście, nie wszyscy mogą stanąć na wysokości zadania. Trzeba się tylko zapytać, odwrócić zagadnienie, czy jest to winą władz administracyjnych, czy za to, kto wszedł do samorządu, zawsze i wyłącznie odpowiedzialny jest Minister Spraw Wewnętrznych, wojewoda, czy starosta? Chodzi o to wyjaśnienie dlatego, że sprawa samorządu jest dla kraju bardzo ważną, bo wiąże się ona bardzo silnie nie tylko z możliwościami podniesienia ogólnego dobrobytu i bogactwa narodowego, ale i z kwestią podniesienia kulturalnego i cywilizacyjnego kraju. Nie mogę się z tym pogodzić, aby na terenie Izby w dyskusji ze strony niektórych Panów Posłów padła aż tak dalece niesłuszna krytyka przy ustawie, co do której uważam, że wprowadziła zupełnie nowe warunki dla prac samorządu.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#PStroński">Cóż jeszcze pozostało do odpowiedzi? Dwie drobne sprawy. Było w przemówieniu jednego z Panów Kolegów podniesione, że nie wszędzie warunki bezpieczeństwa są w całej pełni zadowalające. Sądzę, że tu należy tylko podkreślić — bo o tym mówiłem w swoim referacie na komisji i dziś rano — że jest rzeczą jasną, iż gdybyśmy jako kraj, jako Państwo mieli więcej możliwości i środków finansowych, to sieć służby bezpieczeństwa byłaby gęstsza i bogatsza. Poza wszelką dyskusją Izby stwierdzam, że działalność służby bezpieczeństwa stoi na wysokości zadania. Jeżeli gdzieś są niedomagania, to wynikają one tylko z braku środków, którymi Ministerstwo nie dysponuje w dostatecznej ilości.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#PStroński">W końcu chciałbym, by jedna sprawa już nie powracała w dyskusji, dlatego że Wysoka Izba była łaskawa załatwić tę sprawę bezspornie na poprzedniej sesji budżetowej, jest to kwestia Berezy, która tutaj w przemówieniach kilku Panów Kolegów nieśmiało powracała. Wraca ona także w projektach, kierowanych do laski marszałkowskiej. Co tu dużo mówić. Rozum i zdrowy rozsądek wskazują, jak należy tę sprawę załatwić. Nie można się bawić w klasyfikacje, że do Berezy może się dostać tylko komunista, a nie może się dostać kto inny. Jest to stanowisko całkowicie fałszywe. Jeżeli racja stanu podyktowała istnienie Berezy Kartuskiej, to należy stać na tym stanowisku, że jak długo możliwe są w Państwie tego rodzaju wypadki, że ktokolwiek, nie bacząc na to, że podważa bezpieczeństwo Państwa, i dla zaspokojenia takich czy innych zamiarów mąci stosunki wewnętrzne w Państwie, ten musi się znaleźć w Berezie, tak długo ta Bereza jest potrzebna.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#PStroński">Jest to wszystko, co chciałem Panom powiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#Marszałek">Rozprawa szczegółowa nad częścią siódmą preliminarza budżetowego została zakończona. Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#SekretarzpDudziński">Interpelacja p. Jurkowskiego do p. Ministra Przemysłu i Handlu w sprawie państwowej kopalni „Brzeszcze”.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#SekretarzpDudziński">Interpelację tę przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#Marszałek">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony w Biurze Sejmu do przejrzenia.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#Marszałek">Następne posiedzenie odbędzie się w piątek, dnia 19 b. m., o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (druk nr 300). Rozprawa szczegółowa nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 m. 2.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>