text_structure.xml
98.5 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dzień dobry państwu. Otwieram posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Witam przybyłych gości. Stwierdzam kworum. Porządek dzienny posiedzenia jest następujący: informacja o stanie prac nad programem upraw roślin motylkowych, rozpatrzenie ponownej odpowiedzi na dezyderat nr 11 w sprawie realizacji ustawy o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich. Trzecim punktem mogą być sprawy bieżące. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nie ma. Proszę państwa, ze względów organizacyjnych sugerowałbym i proszę o zgodę, aby drugi punkt dzisiejszego posiedzenia omówić jako pierwszy, część z nas uczestniczy bowiem w innych zajęciach Sejmu.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#LeszekKorzeniowski">Przystępujemy do rozpatrzenia odpowiedzi na dezyderat nr 11. Czy pan minister Plocke chciałby zabrać głos w tej kwestii?</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzPlocke">Nie, dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję. Rozpoczynamy dyskusję. Kto z panów posłów zapisuje się do głosu? Proszę bardzo, pan poseł Mojzesowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WojciechMojzesowiczniez">Panie przewodniczący, panie ministrze, wysoka Komisjo, drodzy goście. Ustawa z 2008 r. pogorszyła warunki ubezpieczeń. W budżecie brakuje środków, które spadły z 540 mln zł do 150 mln zł. Nie pozwala to w pełni ubezpieczyć płodów rolnych, możliwe jest tylko fragmentaryczne ubezpieczenie, na przykład od gradobicia.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WojciechMojzesowiczniez">W odpowiedzi na dezyderat stwierdza się, że projekt ustawy przewiduje podniesienie stawek taryfowych do 9–12% na gruntach klasy V i VI. Według mnie nie ma szans na realizację tej propozycji. Żaden rolnik nie zawrze takiej umowy, biorąc pod uwagę zasady odszkodowań na wypadek suszy.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WojciechMojzesowiczniez">Moim zdaniem trzeba wyraźnie powiedzieć, że nowelizacja ustawy dlatego nie wchodzi w życie, że brak środków finansowych. Tak się oczywiście zdarza, ale trzeba o tym jednoznacznie powiedzieć, a nie mamić rolników stawkami, które są dla nich nie do osiągnięcia. Na pełną realizację ubezpieczeń budżet musiałby wydać kilkaset milionów złotych, według mojej oceny od 800 mln do miliarda złotych. W związku z tym przyznajmy się, że nie stać nas na to. I nie irytujmy rolników zapisami, że mogą ubezpieczyć. Bo nie mogą.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#WojciechMojzesowiczniez">Ustawa powinna być dostosowana do możliwości budżetowych państwa, wtedy będzie miała jakiś sens. Tymczasem stworzono zapisy, których nie możemy wprowadzić w życie. Nie mam o to pretensji do pana ministra. Taki jest budżet, takie są finanse, więc przyznajmy się do tego i nie twórzmy fikcji. Powtarzam: dzisiaj bez 800 mln czy miliarda zł nie ubezpieczy się więcej niż 50% gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#WojciechMojzesowiczniez">Kiedyś myślałem, że rozdzielenie ryzyk, a więc oddzielne ubezpieczenia od suszy, gradobicia, powodzi, to dobry kierunek, ale czas pokazał, że to nietrafne rozwiązanie. Przed laty moja grupa producencka za ubezpieczenie rzepaku od gradobicia płaciła tyle samo bez dotacji państwowych co dzisiaj z dopłatami. Czyli ta dotacja na nic nie wpływa i nie pomaga rolnikom. Myślę, że trzeba przeprowadzić solidną analizę tego problemu.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#WojciechMojzesowiczniez">A jeśli chodzi o firmy ubezpieczeniowe. Nie mówię, że to coś złego, ale trzeba stwierdzić, że one doskonale wiedzą, gdzie najczęściej występują gradobicia, a gdzie powodzie czy susze i odpowiednio podwyższają stawki. W efekcie rolnik się nie ubezpiecza, bo go na to nie stać.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#WojciechMojzesowiczniez">Ustawa dzisiaj znowelizowana jest ustawą papierową, przed niczym nie chroni. Trzeba się do tego przyznać i wyraźnie o tym powiedzieć. Dziękuję bardzo.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#WojciechMojzesowiczniez">Dziękuję, panie pośle. Na liście mówców jest pan poseł Ajchler i pan poseł Kalemba. Czy inni panowie posłowie chcą jeszcze zabrać głos w tej kwestii? Nikt się nie zgłasza. Zamykam listę. Bardzo proszę, panie pośle.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#RomualdAjchler">Dziękuję bardzo, panie przewodniczący. Mam trochę inne zdanie niż pan przewodniczący Mojzesowicz. Uważam, że to jest superustawa i zaraz to udowodnię. Otóż jest to superustawa nie dla rolników, tylko dla ubezpieczycieli. I jeżeli rząd nie ma zamiaru zmienić środków przeznaczonych na jej funkcjonowanie, to tak zostanie.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#RomualdAjchler">Sądzę, że zmiany powinniśmy zacząć od pieniędzy. 500 mln zł to jest minimum, które trzeba wyasygnować. A jeśli rząd tego nie zrobi, to proponuję, panie ministrze, żebyście nie wydawali również tych 150 mln zł, które przeznaczyliście na ubezpieczenia w związku z obecną ustawą. One trafią przecież bezpośrednio do ubezpieczycieli. Rolnicy nie odniosą z tego żadnych korzyści, dlatego że od momentu obowiązywania ustawy, o której mówimy, ubezpieczyciele podnieśli stawki o 100%. Innymi słowy, gdyby tej ustawy nie było, nie byłoby zamieszania, a rolnik ponosiłby te same koszty. Nie podlega to najmniejszej dyskusji.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#RomualdAjchler">Rolnik, płacąc ubezpieczenie, do którego budżet dopłaca drugą połowę, jest przekonany, że w razie suszy, gradobicia czy innej szkody otrzyma odszkodowanie. Myli się. Bo ustawa funkcjonuje tam, gdzie szkody nie występują, albo występują w stopniu minimalnym.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#RomualdAjchler">Jeżeli mówimy o oszczędnościach, o ochronie publicznych pieniędzy, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że ustawa w tym kształcie nic nie daje polskiemu rolnictwu. Stwarza tylko rządowi podstawę, by informować o swojej aktywności – przygotowaliśmy ustawę i dopłacamy 150 mln zł. Ale jednego rząd nie dopowiada – że dopłaca nie rolnikom a ubezpieczycielom. To powinno być przedmiotem wnikliwej analizy resortu. Należy porównać, jakie były średnie stawki przed wejściem w życie ustawy, a jakie po wejściu, wtedy się okaże, jak drastycznie podrożały. I otrzymają państwo odpowiedź, co robić dalej.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#RomualdAjchler">Gdyby rząd, panie ministrze, znalazł te 500 mln zł, to podpowiem, jakie są sposoby na funkcjonowanie tej ustawy, kogo zaprosić, jakich wybrać ubezpieczycieli, aby nie było tej patologii, która w tej chwili istnieje. W rozporządzeniu popełniono bowiem szereg błędów.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#RomualdAjchler">Kończąc, powtórzę, że jeśli rząd poprzestanie na tych 150 mln zł, należy zlikwidować ustawę, bo ona w żaden sposób nie pomaga rolnikom. Chyba że rząd da 500 mln zł, to wtedy możemy poważnie porozmawiać, co można zrobić, żeby polskie rolnictwo miało z tego korzyść. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję uprzejmie. Proszę, pan poseł Kalemba.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#StanisławKalemba">Dziękuję bardzo. Uważam, że bardzo trudny proces ubezpieczeń zwierząt i upraw rolnych został rozpoczęty zgodnie z ustawą i podjęty przez rolników. Gdyby istotnie był to taki profit dla firm ubezpieczeniowych, to do tego interesu weszłaby połowa spośród 30 ubezpieczycieli, a nie zaledwie trzy zakłady. Uważam, że nad tym procesem trzeba pracować nie kilka, lecz kilkanaście lat.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#StanisławKalemba">Najmocniej niepokoję się tym, że w ubezpieczeniach nastąpi regres – tym bardziej że we Wspólnej Polityce Rolnej po roku 2013 przewiduje się między innymi dopłaty do ubezpieczeń w ramach WPR. Powinniśmy zatem pracować nad takim montażem: rolnik, budżet krajowy, środki unijne. Nie kryję, że ten regres – bo on będzie – okaże się bardzo niedobry dla rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#StanisławKalemba">W trakcie merytorycznych rozmów na posiedzeniach Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi zgadzaliśmy się co do kierunku polityki ubezpieczeń. Spotykaliśmy się też z szefami firm ubezpieczeniowych. Myślę więc, że rząd nie zrozumiał sytuacji w rolnictwie, skoro nie zwiększył środków na ubezpieczenia i nie przeprowadził nowelizacji ustawy. Kryzys nadal jest, jego skutki będą jeszcze długo trwały i skoro stać nas, żeby na różnego rodzaju poręczenia szły dziesiątki miliardów złotych z budżetu państwa, to nie przyjmuję do wiadomości, że nie stać nas na to, żeby zwiększyć środki na dopłaty do ubezpieczeń. Bez ubezpieczeń sobie nie poradzimy. Powinniśmy wypracować właściwe formy współpracy, pamiętając, że należy szanować i firmy ubezpieczeniowe, i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, i rząd, i rolników. Ubolewam, że pieniądze się nie znalazły.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#StanisławKalemba">Uważam, że na przyszły rok trzeba zaplanować przynajmniej o 100 mln zł więcej, aby zwiększyć dopłaty dla rolników na wypadek suszy i innych szkód. Powinniśmy wyasygnować te środki, bo nie możemy sobie pozwolić na to, żeby zwolnić tempo, jeżeli idzie o liczbę ubezpieczeń z dotacjami z budżetu państwa. Inaczej nastąpi regres, który będzie nas dużo kosztował. Nie mówiąc już o tym, że – mimo lepszych zbiorów tego lata – sytuacja ekonomiczna jest gorsza niż w zeszłym roku. Zresztą nie tylko u nas, ale i w innych państwach Unii Europejskiej. Dlatego należy się zabezpieczać przed skutkami trudnymi do przewidzenia. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję, panie pośle. Bardzo proszę, panie ministrze.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#KazimierzPlocke">Rozumiem, że nie będzie już więcej pytań na temat ustawy, chciałbym więc odnieść się do poruszonych przez posłów kwestii.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#LeszekKorzeniowski">Jeszcze ja zabiorę głos. Z uwagą wysłuchałem wypowiedzi pana posła Ajchlera i pana posła Kalemby i chcę przypomnieć naszym kolegom oraz zaproszonym państwu, że kwota 150 mln zł wynika z faktu, że uprzednio na ubezpieczenia rolnicze przeznaczono środki w tej właśnie wysokości i takie też zostały wykorzystane. Pozostałe fundusze, które ewentualnie okażą się potrzebne na ubezpieczenia, są w tak zwanych rezerwach. Nie do końca zgadzam się z panem posłem Ajchlerem, ale oczywiście każdy ma prawo swobodnego wypowiedzenia swoich opinii. Niemniej jest tak, jak powiedziałem – w 2008 r. wykorzystano 150 mln zł i tyle samo zapisano na 2009 rok. To jest moja odpowiedź na pytania, chociaż nie ja powinienem odpowiadać, ale pan minister. Proszę bardzo, panie ministrze.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#KazimierzPlocke">Dziękuję, panie przewodniczący. Wysoka Komisjo, chciałbym się odnieść do poruszanych tutaj wątków. Ustawa o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich jest faktem. Analizując na przestrzeni lat jej funkcjonowanie, widzimy ogromną progresję. Przypomnę: rok 2006 – 19,5 tys. ubezpieczonych gospodarstw, dzisiaj – 160 tys., czyli około 13% wszystkich zarejestrowanych gospodarstw. Jest ich obecnie 1400 tys. Wartość całego ubezpieczenia w pierwszym półroczu 2009 r. wyniosła ponad 6300 mln zł. Dopłaty z budżetu do składek – ponad 75 mln zł, a więc można założyć, że to połowa środków, które są do dyspozycji ministra.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#KazimierzPlocke">Nie podzielam tezy, którą wygłosił pan poseł Ajchler, że ustawa jest dobra tylko i wyłącznie dla firm ubezpieczeniowych. Jest to fałszywe twierdzenie. Przypomnę – mimo że wszyscy państwo doskonale o tym wiedzą – że połowę składki płaci rolnik, a połowę państwo. W jaki więc sposób można wyprowadzać tak daleko idący wniosek, że jest to ustawa dobra tylko dla ubezpieczycieli? Absolutnie nie podzielam i nie przyjmuję takiej argumentacji. Jeżeli w ustawie jest powiedziane, że dzielimy się kosztami pół na pół, to nie ma krzywdy żadnej ze stron.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#KazimierzPlocke">W latach 2006–2009 wartość składki ze strony rolników wynosi 116 mln zł plus tyle samo z budżetu państwa, a wartość odszkodowań w ciągu tych trzech lat wynosi 355 mln zł. Wypłacili jest ubezpieczyciele. Czy to jest biznes, czy to jest interes dla firm ubezpieczeniowych? Z tego wyliczenia wyraźnie widać, że postawiona przez pana posła Ajchlera teza jest absolutnie nieprawdziwa.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#KazimierzPlocke">Chcę też jasno powiedzieć, że sytuacja na rynku ubezpieczeń jest ciągle monitorowana przez ministerstwo.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#KazimierzPlocke">Po drugie, rzeczywiście w 2008 r. wprowadziliśmy w ustawie zmiany i one mają teraz swoje reperkusje. To nie jest tak, że zmieniamy ustawę i nic się nie dzieje. Dzieje się. Owszem, zamiarem ministra było, żeby korygować działania i dopłaty, ale do dyspozycji mieliśmy konkretną pulę środków. Wystarczyła ona na pokrycie zobowiązań, które dają nam dziś ponad 4300 tys. ubezpieczonych hektarów. To ciągle za mało, bo powinniśmy ubezpieczyć 7 mln ha. O to teraz będzie się toczyć gra, a wręcz bitwa. Musimy sobie uświadomić jedno – system ubezpieczeń upraw rolnych i zwierząt gospodarskich nie jest wyłącznie kwestią odpowiedzialności ministra. To jest wspólna odpowiedzialność rolników, organizacji i samorządów terytorialnych. To nie może być tylko zmartwienie i kłopot ministra, który dysponuje taką czy inną kwotą pieniędzy. Ten system musi być powszechny, a więc chodzi też o to, żeby wiedza o nim była powszechna i każdy na swoim odcinku był aktywny. O to też będziemy zabiegać i prosić.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#KazimierzPlocke">Jeżeli chodzi o rok 2010. Ministrowi rolnictwa udało się przekonać ministra finansów, aby kwotę na ubezpieczenia zwiększyć do 300 mln zł i tak jest zapisane w projekcie budżetu państwa. Będziemy się starali tę kwotę utrzymać i zagospodarować ją w ten sposób, żeby w roku 2010 przygotować rozwiązania, które doprowadzą do ostatecznego celu, czyli zwiększenia powierzchni ubezpieczeniowej.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#KazimierzPlocke">Niestety, nie udało się nam przeprowadzić nowelizacji ustawy. Musimy jednak przygotować system, który będzie powszechny – takie jest zalecenie Rady Ministrów dla ministra rolnictwa – i ze środków, które mamy, ubezpieczyć jak największą powierzchnię upraw rolnych. Będziemy się spotykać z przedstawicielami wielu środowisk, żeby na ten fakt zwrócić uwagę.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#KazimierzPlocke">Sytuacja gospodarstw powyżej 50 ha jest inna niż tych do 10 ha, różna jest też sytuacja, jeżeli idzie o ubezpieczenie poszczególnych odmian.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#KazimierzPlocke">Nie do końca jesteśmy zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy, chociaż każdy przyzna, że w ostatnich trzech latach nastąpił naprawdę duży wzrost powierzchni ubezpieczonych gruntów i zwierząt, a także środków przeznaczonych na dopłaty do ubezpieczeń i odszkodowań.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#KazimierzPlocke">Jeżeli będziemy pracować w tym kierunku, to mam nadzieję, że w 2010 r. osiągniemy dobre wyniki. Rolnicy i firmy ubezpieczeniowe oczekują, że podejmiemy wspólne działania – o co państwa proszę i do czego zachęcam. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję bardzo. Pan poseł Ajchler.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#RomualdAjchler">Panie ministrze, bardzo serdecznie proszę, aby odpowiedział mi pan na piśmie i udowodnił, że rolnicy zapłacili w sumie 161 mln zł, a otrzymali około 350 mln zł. Prosiłbym o taki bilans za rok 2008 i za rok 2009.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#RomualdAjchler">Panie ministrze, dla mnie i dla tych, którzy profesjonalnie zajmują się ubezpieczeniami, jest to niepojęte. Dla ubezpieczyciela w najgorszym przypadku system powinien się bilansować. On nie jest filantropem i nie wejdzie w żaden interes, jeżeli nie będzie widział zysku. Nie ma takich cudów. Jeżeli w jednym roku zdarzyła mu się wpadka, to będzie starał się odrobić ją w następnych latach.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#RomualdAjchler">Proszę pana ministra o przekazanie mi tej informacji na piśmie. I podtrzymuję to, co powiedziałem przed chwilą. Ponieważ stawka ubezpieczeń podrożała o 100%, to lepiej, żeby tej ustawy nie było. Nie wydalibyśmy pieniędzy z budżetu, a rolnik miałby być może te same profity, o których mówił pan minister. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję. Jest jeszcze coś takiego jak reasekuracja, panie pośle. Ale to już wyższa szkoła. Proszę państwa, zakończyliśmy dyskusję na temat dezyderatu i przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#LeszekKorzeniowski">Kto z pań i panów posłów jest za przyjęciem odpowiedzi na dezyderat, proszę o podniesienie ręki. Kto jest przeciw? Kto się wstrzymał od głosu?</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#LeszekKorzeniowski">14 posłów głosowało za, 8 przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#LeszekKorzeniowski">Stwierdzam, że Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi przyjęła odpowiedź na dezyderat nr 11.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#LeszekKorzeniowski">Przystępujemy do drugiego punktu – informacji o stanie prac nad programem upraw roślin motylkowych. Referuje minister rolnictwa i rozwoju wsi pan Kazimierz Plocke.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#KazimierzPlocke">Dziękuję, panie przewodniczący. Przedstawię Wysokiej Komisji założenia do programu upraw roślin motylkowych, programu ważnego i istotnego, o którym wielokrotnie dyskutowaliśmy. Chcemy przede wszystkim zmotywować nasze instytuty naukowo-badawcze i instytuty genetyki do badań nad nowymi odmianami roślin motylkowych; drugie założenie – zwiększyć powierzchnię upraw tych roślin, ograniczając powierzchnię zbóż; trzecie – zmniejszyć import soi, a konkretnie mówiąc, śruty sojowej używanej do produkcji pasz.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#KazimierzPlocke">Bazując na dotychczasowych doświadczeniach, minister rolnictwa przygotował założenia do programu, które zostały przekazane Radzie Ministrów i skierowane do Komisji Europejskiej w celu notyfikacji.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#KazimierzPlocke">Jeżeli chodzi o opisanie dotychczasowego stanu, to chciałbym powiedzieć, że krajowa produkcja pasz w roku gospodarczym 2008/2009 wyniosła 20,3 mln ton, co oznacza wzrost o 2,3%, w tym pasz zbożowych wytworzono 19 mln ton, wzrost o 1,7%, pasz wysokobiałkowych 1300 tys. ton, wzrost o 13%. Jeśli idzie o komponenty wysokobiałkowe: import śruty sojowej wyniósł 1700 tys. ton, słonecznika 300 tys. ton; produkcja strączkowych wyniosła 190 tys. ton, krajowej śruty rzepakowej 1100 tys. ton, z czego wyeksportowaliśmy 550 tys. ton.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#KazimierzPlocke">Program, który dziś omawiamy, chcemy realizować w ciągu trzech lat, a więc od roku 2010 do 2012. Najważniejszym celem jest zwiększenie powierzchni upraw z obecnych 180 tys. ha do 414,5 tys. ha. Ważne, żebyśmy mieli jak najwięcej roślin motylkowych i strączkowych na potrzeby przemysłu paszowego.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#KazimierzPlocke">Program może być częściowo sfinansowany z budżetu Unii Europejskiej – w ramach dodatkowych środków istnieje możliwość zwiększenia koperty płatności bezpośrednich o 10% i te pieniądze chcemy przeznaczyć na szczytny i szlachetny cel, jakim jest wsparcie programu upraw roślin motylkowych. Dopłata do jednego hektara będzie wynosić 60 euro. Ta kwota jest przyjęta w całej Unii Europejskiej.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#KazimierzPlocke">Nasz program uzyska notyfikację Komisji Europejskiej do końca września, wtedy przystąpimy do jego wdrażania. W departamencie płatności bezpośrednich, jak i departamencie legislacyjnym ministerstwa trwają już prace, żeby dokonać stosownych zmian w ustawie o płatnościach bezpośrednich.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#KazimierzPlocke">Mamy elastyczny mechanizm, który polega na tym, że w zależności od kształtowania się sytuacji na rynku upraw roślin motylkowych powierzchnie tych upraw można będzie odpowiednio zwiększać. Dlaczego? Dlatego, że środki, które otrzymamy, będą modulowane i jeżeli są zaplanowane w budżecie, to muszą być wykorzystane. Gdybyśmy zaplanowali na przykład 200 tys. czy 300 tys. ha upraw i nie wykorzystali otrzymanej puli, to pozostałe środki musielibyśmy zwrócić. Dlatego co roku będziemy monitorować sytuację na tym rynku i podejmować takie decyzje, żeby środki zostały spożytkowane w 100%.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#KazimierzPlocke">To tyle, jeżeli chodzi o program z punktu widzenia interesów Polski, polskiego rządu i ogólnej sytuacji na rynkach zbóż. Nie poruszam ważnej kwestii, jaką jest ograniczenie importu śruty sojowej, gdyż rząd podjął już decyzję, że podtrzymuje dotychczasowe stanowisko, jeśli idzie o dopuszczanie do rejestracji odmian roślin GMO na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, pomimo że Komisja Europejska zwróciła się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o zbadanie tej sprawy.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#KazimierzPlocke">Oczywiście, pracując nad programem rozwoju upraw roślin motylkowych, będziemy równolegle bardzo dokładnie monitorować obszar związany z ograniczaniem importu śruty sojowej genetycznie modyfikowanej.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#KazimierzPlocke">Wnioski, które z pewnością padną na tej Komisji, chętnie przyjmiemy do dalszych analiz i rozważań. Dziękuję. Jesteśmy do państwa dyspozycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję. Kto z panów posłów chce się zapisać do głosu? Pan poseł Ajchler wypowie się jako pierwszy, potem pan poseł Mojzesowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#RomualdAjchler">Panie przewodniczący, przed dzisiejszą Komisją rozmawiałem z panem ministrem Plocke na temat realizacji tego programu. Właściwie popieram jego wprowadzenie, zresztą byłem za tym od samego początku. Ale jeśli chcemy, żeby Polska była krajem wolnym od GMO w pełnym tego słowa znaczeniu, trzeba spełnić jeszcze jeden warunek. Idzie o zastąpienie 2 mln ton importowanej soi roślinami motylkowymi, a to oznacza, że oprócz 100 tys. ha, na których dzisiaj uprawia się rośliny strączkowe, trzeba jeszcze obsiać 500 tys. ha.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#RomualdAjchler">Omawiany przez nas program ma pomóc wytworzyć brakujące ilości białka w Polsce. Uda się to panu, panie ministrze, pod jednym warunkiem – że zmieni się stan dopłat powierzchniowych do upraw roślin motylkowych. W przeciwnym wypadku nic z tego nie będzie. Dlaczego? A dlatego, że sam program nie zachęci rolników do produkcji.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#RomualdAjchler">Przepraszam, otrzymałem telefon i muszę iść na salę plenarną. Zawieszam swoją wypowiedź, dokończę ją, gdy wrócę po zakończeniu dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#LeszekKorzeniowski">Jest to coś nowego w naszych zwyczajach. Proszę, pan poseł Mojzesowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#WojciechMojzesowiczniez">Myślę, że ważne jest, aby się nawzajem słuchać i wyciągać z tego wnioski. Bo jak każdy z nas powie, co ma do powiedzenia – z całym szacunkiem dla Romana, od wielu lat mojego przyjaciela – i wyjdzie, to nasze spotkania kompletnie nie mają sensu.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#WojciechMojzesowiczniez">Nie ulega dyskusji, że pomoc państwa we wprowadzeniu roślin motylkowych do obrotu rolnego, w zasiewach i zmianowaniu jest bardzo potrzebna. Ale gdyby w naszym spotkaniu uczestniczył ktoś nieznający się na sprawie, odniósłby wrażenie, że właśnie dzisiaj wszystko się zaczęło. A tak nie jest. Wspieranie roślin motylkowych rozpoczęto dwa lata temu, kiedy otrzymaliśmy dopłaty do materiału siewnego. Najpierw było to 80 zł, potem 160 zł.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#WojciechMojzesowiczniez">W otrzymanym materiale również pisze się tak, jakby płatności obszarowe do motylkowych były dopiero co przyznane. A przecież jeżeli dobrze uprawię grunty, to niezależnie, czy zasiałem żyto, pszenicę, groch, peluszkę, rzepak czy gorczycę, i tak otrzymam dopłatę, więc zapisanie tego jako dodatkowej pomocy jest nieporozumieniem.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#WojciechMojzesowiczniez">Stwierdza się, że w strukturze upraw bardzo mało jest roślin motylkowych i zaraz potem proponuje się wprowadzić do zmianowania zbożowego rośliny strączkowe. A na to, jak wiadomo, potrzeba lat. Powinniśmy więc od razu wprowadzić ten program i przystąpić do jego realizacji. Tymczasem w dokumencie czytamy, że program będzie realizowany od 2010 r. Nie rozumiem takiej decyzji. Przecież obciążenie budżetu w roku 2009 byłoby bardzo małe, prawie żadne. Żeby dojść do planowanych 180 tys. ha upraw roślin motylkowych, trzeba naprawdę sporo czasu. Panie ministrze, niech pan się nie gniewa, ale w tym dokumencie jest dużo dobrej woli, za którą nie stoją fakty.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#WojciechMojzesowiczniez">Jakie jeszcze widzę problemy? Mamy bardzo mało materiału wyjściowego. Podkreślam, kwalifikowanego materiału siewnego, bo dopłaty do każdego hektara roślin motylkowych otrzymamy tylko wtedy, gdy wysiejemy kwalifikowany materiał siewny, a nie ten, którym obraca się między rolnikami. Tym bardziej jestem zaskoczony, że program ma się zacząć dopiero za rok.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#WojciechMojzesowiczniez">Następna sprawa. Stawiam wniosek, żeby każdy rolnik, który zasieje rośliny motylkowe, dostał dopłaty do materiału siewnego, niezależnie, czy przekroczy de minimis. Jeżeli rolnik zasiał materiał kwalifikowany, powinien otrzymać te 160 zł – bo w ten sposób zachęci się go do uprawy roślin motylkowych. Niektórym może się to wydawać mała kwota, ale pokrywa ona mniej więcej połowę kosztów materiału siewnego.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#WojciechMojzesowiczniez">Stawiam więc dwa wnioski. Pierwszy, żeby każdy, kto zasieje materiał kwalifikowany, otrzymał 160 zł. I drugi, żeby Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zmieniło plan i wprowadziło realizację programu upraw roślin motylkowych od 2009 r. Ten program trzeba przecież długo wdrażać. Po co odsuwać go o rok? To jest tak, jak z tymi marżami w supermarketach. Też chcemy je zmniejszać, tylko że do tej pory, a od obietnicy upłynęły już trzy miesiące, nie wiemy, w jaki sposób będzie to robione. W dokumencie widać dobrą wolę, ale bez chęci realizacji. Dziękuję.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#WojciechMojzesowiczniez">Za chwilę zabierze głos pan poseł Kalemba. Ponieważ niedługo muszę opuścić salę, chciałbym jeszcze przed nim powiedzieć parę słów o wyjazdowym posiedzeniu Komisji w Hodowli Roślin Szelejewo w Wielkopolsce. Zapoznaliśmy się z projektami programu uprawy roślin motylkowych w kontekście częściowego zastąpienia importu śruty sojowej. Chcę oficjalnie podziękować panu Krzysztofowi Muellauerowi, który poświęcił czas i środki i był inicjatorem naszego spotkania. Na spotkaniu powiedziałem całkiem otwarcie, że jestem zwolennikiem roślin genetycznie modyfikowanych, ponieważ nie wiedziałem o możliwości zastąpienia śruty sojowej. W Szelejewie zmieniłem częściowo swój punkt widzenia i twierdzę, że zużycie śruty sojowej można w znacznej mierze ograniczyć. Podejrzewam, że podobnie myślą wszystkie osoby, które uczestniczyły w tej wizytacji.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#WojciechMojzesowiczniez">Dowiedzieliśmy się, że jeżeli chcielibyśmy zastąpić uprawę pszenicy grochem, to strata, którą ponosi rolnik przy obecnych parametrach, wynosiłaby około 350 zł. Gdybyśmy zastąpili żyto łubinem, to strata wynosiłaby około 150 zł. Pan minister Plocke wspomniał dzisiaj o dodatkowej dopłacie 240 zł do upraw roślin motylkowych. Nie jest to może kwota rzucająca na kolana, ale w obecnych realiach cenowych i stosunku ceny zbóż do roślin motylkowych ma jakieś uzasadnienie. Nie mówię już o dodatkowych korzyściach, które wynikają z uprawy roślin motylkowych, jak na przykład 70kg wiązanego azotu, czy innych, których dzisiaj nie potrafimy do końca policzyć.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#WojciechMojzesowiczniez">Materiał siewny. Z rozmów z osobami, które zajmują się profesjonalną uprawą roślin motylkowych, wynika, że jesteśmy w stanie obsiać co najwyżej 100 tys. ha, bo na tyle wystarczy kwalifikowanego materiału siewnego – i tu zgadzam się z panem ministrem Plocke, który nie mówił o roku 2009. Jesteśmy już w końcówce roku 2009, trudno więc, żeby teraz rozpoczynać program.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#WojciechMojzesowiczniez">Jeszcze jedna rzecz, o której nie napisano w otrzymanej przez nas informacji. Czytamy: „Kategoria ta obejmuje groch siewny, ale również rośliny strączkowe – wykę siewną, soczewicę jadalną, ciecierzycę pospolitą oraz rośliny strączkowe pastewne”. Jest tu jeszcze mowa o łubinach, ale jedynie o łubinach słodkich. Od pana Krzysztofa Muellauera – który za chwilę na pewno zabierze głos i dokładnie wszystko wytłumaczy – dowiedziałem się, że łubin słodki można stosować jedynie przez krótki okres. Zdecydowanie bardziej opłacalny jest łubin gorzki. Trzeba więc do roślin objętych dopłatami dopisać jeszcze łubin gorzki, bo są metody jego odgoryczenia. Pan Krzysztof zatruwał nas nimi na tyle skutecznie, że wiemy, że jest to możliwe do zrobienia i że praktycznie jest to jedyny sposób, aby łubin gorzki, który znakomicie się przyjmuje w Polsce, stał się ważnym źródłem białka, wypierającym białko importowane.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#WojciechMojzesowiczniez">Takie są moje uwagi po wizycie w Szelejewie, nota bene bardzo sensownej. Jeszcze raz chcę publicznie podziękować panu Krzysztofowi za przygotowanie tego spotkania. Dziękuję również panu posłowi Dolacie, który także mocno się w to zaangażował. Jeszcze raz powtarzam, to był bardzo owocny wyjazd i myślę, że wielu posłów zmieniło sposób myślenia o zastąpieniu białka importowanego białkiem polskim. I że taka operacja ma szanse powodzenia.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#WojciechMojzesowiczniez">Przepraszam, że mówiłem poza kolejką, ale muszę iść na salę plenarną. Proszę bardzo, panie ministrze.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#KazimierzPlocke">Panie przewodniczący, żeby wyszedł pan z tej sali uspokojony, informuję, że nasz dokument obejmuje wszystkie rośliny strączkowe i motylkowe drobnonasienne na terenie całego kraju. I wszystkie będą objęte płatnościami.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#LeszekKorzeniowski">Dziękuję uprzejmie, jest to dobra informacja.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#LeszekKorzeniowski">Wracamy do porządku dziennego. Głos zabierze pan poseł Ajchler, a później pan poseł Stasio Kalemba.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#RomualdAjchler">Dziękuję, panie przewodniczący. Przepraszam członków Komisji za niezręczność, jaką było moje wyjście, ale wcześniej zapisałem się do głosu i nie chciałem, żeby marszałek Sejmu na próżno wyczytał moje nazwisko.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#RomualdAjchler">Kontynuuję moje wystąpienie. Pan przewodniczący mówił o łubinie gorzkim i łubinie słodkim. Informuję, że uprawa łubinu gorzkiego w Polsce trwa od 1992 r. Problemem tym interesowało się kilka rządów i kilku ministrów. Jest szansa, aby łubin gorzki był wykorzystany w tym programie. Moim zdaniem, powinien stanowić jedną z głównych roślin, dlatego, że jest rośliną naturalną, którą można uprawiać na słabych ziemiach. Przede wszystkim zaś nie przynosi strat, wyrządzanych przez żerujące dzikie zwierzęta, które go omijają. A z reguły jest tak, że grunty słabsze znajdują się w okolicach lasów. I to jest aspekt, który warto mieć na uwadze.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#RomualdAjchler">Ale żeby zastąpić białko łubinem gorzkim, należy go odgoryczyć. W procesie tym przeciwżywieniowe substancje, które się znajdują w roślinach motylkowych, ulegają likwidacji i nie ma żadnych niedobrych następstw, jeśli chodzi o skarmianie tego łubinu. Poza tym masę powstającą w wyniku odgoryczania łubinu można zastosować na przykład do oprysku roślin w gospodarstwach ekologicznych. Wiele jest jeszcze aspektów, które wskazują na opłacalność uprawy łubinu gorzkiego. Przyniesie to wszakże pozytywne skutki pod jednym warunkiem – że resort rolnictwa będzie współpracował z autorami pomysłu odgoryczania.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#RomualdAjchler">Wrócę do przerwanej myśli. Panie ministrze, jeżeli chce pan, żeby ten program się udał, to po pierwsze, powinien pan wziąć pod uwagę przymus ekonomiczny rolnictwa. To znaczy, powinien pan zachęcić rolnika do upraw łubinu czy grochu na przykład zwiększonymi dopłatami powierzchniowymi. Jeżeli nie będzie takiej zachęty, rolnik nie zainteresuje się programem i nie ma pan szans na jego powodzenie. Rolnicy znają przecież dobrodziejstwo płynące z upraw roślin motylkowych. Dlaczego więc nie kwapią się do zasiewów łubinu, bobu czy bobiku? Bo czekają na dodatkowe dopłaty. Dzisiaj mamy około 100 tys. ha upraw roślin motylkowych, a potrzebujemy 600 tys. ha. Żeby więc zastąpić krajowym białkiem importowaną śrutę sojową, należy w pierwszej kolejności, chociażby w pierwszych pięciu latach, wprowadzić zachęty.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#RomualdAjchler">Proponuję rządowi, aby rozpatrzył zwiększenie dopłat powierzchniowych na podobnej zasadzie, jak zrobił to minister Lepper, wprowadzając dopłaty do upraw łąk. Potrzebna jest tylko dobra wola, chęć i trochę pieniędzy. A pieniądze na realizację programu mógłby pan mieć z tej ustawy ubezpieczeniowej, która jeśli się nie zmieni, jest funta kłaków niewarta. W materiałach, jakie otrzymaliśmy na dzisiejsze spotkanie, jest napisane, że rolnicy otrzymają w dopłatach 150 mln zł. Ale jak się dokładnie popatrzy na te liczby, to wyjdzie, że zyskają tylko około 35 mln zł.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#RomualdAjchler">Panie ministrze, czas goni. Jeżeli nie uruchomi pan tych zmian do wiosny bieżącego roku gospodarczego, to nie ma szans na wprowadzenie programu. Ma pan pełne ręce pracy. Jestem otwarty, mój klub również chętnie państwa poprze, muszą jednak nas państwo przekonać, że to się uda. Jeśli tylko program zostanie opracowany, a nie zmieni się na przykład wysokość de minimis, gdy idzie o zaopatrzenie w drogie nasiona roślin gruboziarnistych, to nic nie wyjdzie z tych zamierzeń.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#RomualdAjchler">Powtarzam: z Komisją Europejską można wynegocjować nawet dwukrotnie większą dopłatę niż obecna, trzeba tylko chcieć. Jeśli naprawdę będzie pan chciał i doprowadzi do tego, że roślinami motylkowymi zostanie obsianych 600 tys. ha, to będzie pan wielkim człowiekiem i zapisze się w rolnictwie i gospodarce jak mało który minister. Znam ministrów, którzy obiecywali góry, zachęcali rolników do biopaliw, było to ich konikiem, i do dzisiejszego dnia te programy leżą. Ma pan szansę. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Pan poseł Stanisław Kalemba.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#StanisławKalemba">Do podziękowań panu posłowi Dolacie, panu Muellauerowi i panu prezesowi Szelejewa, chciałbym dołączyć jeszcze podziękowanie dla pana Stawińskiego, prezesa Oddziału Przebędowo Hodowli Roślin Smolice, który też czekał na zespół i przygotował znakomity program. Był to bardzo pożyteczny wyjazd.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#StanisławKalemba">Panie ministrze, coraz więcej jest ekspertyz i informacji na temat szkodliwości i zagrożeń stwarzanych przez genetyczną modyfikację. Przez długi czas polskie instytuty nie zajmowały się tym zagadnieniem. Pamiętam jednak, że na jednym z posiedzeń Komisji, w którym uczestniczyli również profesorowie, usłyszeliśmy informację, że taki program zostanie wdrożony. Mam pytanie do pana ministra – czy ten program jest realizowany? Bo nie dopuszczam możliwości, żeby w 40-milionowym kraju nie prowadzono badań nad żywnością i paszami z udziałem GMO.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#StanisławKalemba">Dlaczego o tym mówię? Coraz więcej instytucji na świecie, amerykańskich i europejskich, w tym krajowych wydaje jednoznaczne opinie o szkodliwości stosowania GMO. Zacytuję apel amerykańskiej środowiskowej akademii medycznej o wprowadzenie natychmiastowego moratorium na GMO: „Żywność genetycznie modyfikowana stanowi poważne ryzyko dla zdrowia związane z alergiami, systemami immunologicznymi i rozrodczymi, metaboliką, fizjologią, genetyką. Badania nad zwierzętami dowodzą, że związek między produktami zawierającymi GMO a niekorzystnymi skutkami zdrowotnymi nie jest przypadkowy”.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#StanisławKalemba">Ekspansja GMO nie ustaje. Mówi o tym między innymi informacja, jaką dziś otrzymaliśmy: z europejskich portów wycofano całe transporty śruty kukurydzianej, w której znajdowały się domieszki nieautoryzowanych w Unii Europejskiej modyfikacji genetycznych. Ten fakt, że państwa europejskie wbrew zaleceniu europejskiej instytucji do spraw żywienia i bezpieczeństwa nie dopuściły do uprawy kukurydzy MON 863 i MON 810, świadczy, że coraz poważniej podchodzimy do tego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#StanisławKalemba">Chciałbym się dowiedzieć, kiedy poznamy pierwsze wyniki badań nad skutkami stosowania GMO, które miały realizować polskie placówki naukowe. Na Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie musimy udowadniać konieczności ich prowadzenia. Z punktu widzenia interesów rolnictwa, ochrony środowiska, emisji CO2 ten program broni się ze wszech miar.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#StanisławKalemba">Po wizycie w Przebędowie mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o łubin, mamy materiał nasienny, który już dzisiaj jest dostępny. Trzeba tylko, żeby rolnik zainteresował się uprawą łubinu. Ale tu nie widzę zagrożeń, oczywiście po warunkiem, że wprowadzi się mechanizmy, które zapewnią opłacalność i rolnikowi, i przemysłowi produkującemu pasze. Z roku na rok nie zrobi się rewolucji, ale trzeba zadbać, żeby w nadchodzących latach w coraz większym stopniu zastępować śrutę sojową łubinami.</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#StanisławKalemba">Uważam, że oprócz zachęt finansowych i wprowadzenia odpowiednich mechanizmów, powinniśmy też zapewnić społeczeństwu to, co mu się należy. Konsumenci powinni mieć przede wszystkim możliwość wyboru między produktami wolnymi od GMO i produktami z udziałem GMO. Informacja, jaki to jest produkt, powinna znajdować się na każdym opakowaniu. Świadomość zdrowotna rośnie i powinniśmy podjąć takie działania, aby we wszystkich sieciach handlowych konsumenci mogli kupować żywności bez domieszek GMO. Ta propozycja nie pojawia się po raz pierwszy. Występowaliśmy z nią na Komisji, kiedy była trudna sytuacja na rynku trzody. Już wtedy domagaliśmy się, żeby mięso było właściwie oznakowane.</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#StanisławKalemba">Jeśli chodzi o łubin gorzki, to nie ma co ukrywać, że jest szczególnie pożądaną uprawą na ziemiach w pobliżu lasów, gdzie jest dużo dzikiej zwierzyny. Sprawdza się także na słabszych gruntach, których u nas nie brakuje. Moje pytanie – jaki procent upraw powinien stanowić łubin gorzki, zważywszy, że tak świetnie broni się przed żerowaniem dzikiej zwierzyny? Czy jest możliwe przetwarzanie go i obróbka nasion w celu usunięcia szkodliwych dodatków antyżywieniowych, alkaloidów itd.? Pytanie do przedstawicieli nauki, doświadczalnictwa, ale i do pana ministra – czy skala korzyści może być na tyle duża, że każe pracować nad wprowadzeniem technologii uszlachetniania, która zwiększy plonowanie, poprawi ekonomię produkcji itd.? Uważam, że powinniśmy odpowiedzieć sobie na te pytania, bo nie da się ukryć, że od kilkunastu lat słyszymy różne informacje.</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#StanisławKalemba">Program uprawy roślin motylkowych jest powrotem do tego, co kiedyś już było. Jeśli się powiedzie, przyczyni się do zróżnicowania upraw, co będzie bardzo korzystne, ponieważ wprowadzanie coraz większej monokultury przynosi bardzo przykre skutki. Na dłuższą metę tak się gospodarować nie da. To jest bardzo poważny problem i dobrze by było, żeby w roku 2010 wdrożyć program upraw roślin motylkowych.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#StanisławKalemba">Jeszcze jedno pytanie – czy są wśród nas przedstawiciele przemysłu paszowego, odbiorcy roślin motylkowych, którzy wyprodukują z nich pasze? Interesowałoby mnie, jak oni podchodzą do tej sprawy. Ten program nie powinien pomijać ani jednego ogniwa, bo wszystkie są konieczne, aby kolejne etapy naszego przedsięwzięcia – począwszy od siewu, a skończywszy na wyprodukowanej paszy – przyniosły szczęśliwy i pożądany finał. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo proszę gości o cierpliwość. Gdy wypowiedzą się państwo posłowie, wtedy głos będą mieli goście. Proszę, pan poseł Wojciech Szczęsny Zarzycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WojciechZarzycki">Panie przewodniczący, Wysoka Komisjo, szanowni państwo. Cieszę się, że ten problem jest coraz lepiej dostrzegany, gdyż program spowoduje spadek dużego udziału soi genetycznie modyfikowanej w przetwórstwie. Nikt chyba jednak sobie nie uświadomił, że na świecie produkuje się przecież nie tylko soję GMO. Czy nie warto poszukać odpowiedzi na pytanie, co należałoby zrobić, żeby wcześniej, zanim ten program da efekty, zmienić dostawcę soi i znaleźć takiego, który hoduje soję naturalną? Na przykład na Ukrainie? Zastanawiam się, czy możliwe byłoby jakieś porozumienie rządowe z Ukrainą. Trzeba przeciwdziałać wielkim koncernom, które są zainteresowane, żeby na rynku była tylko soja genetycznie modyfikowana.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#WojciechZarzycki">Zastanawiam się nieraz jako konsument – jeżeli kukurydza została tak genetycznie zmodyfikowana, że nie ruszy jej stonka kukurydziana, to jak to wpływa na zdrowie człowieka, który zjada tę kukurydzę w różnych postaciach? Jeżeli kukurydza GMO powoduje na przykład bezpłodność stonki, to jakie zmiany może wywołać w organizmie człowieka? Jest więc oczywiste, że biorąc pod uwagę informacje, które mówią o szkodliwości roślin genetycznie modyfikowanych, program badań nad GMO powinien być komplementarny.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#WojciechZarzycki">Chciałbym też zastanowić się nad tym, jakie jeszcze działania trzeba podjąć, żeby nastąpił pozytywny i oczekiwany przez nas efekt uprawy roślin motylkowych. Dobroczynne skutki płodozmianu zna każdy rolnik. Ale nim zasiane ziarno zmieni się w zysk, trzeba ponieść różne koszty. Wiadomo na przykład, że większość roślin motylkowych wymaga dosuszania. Inwestycja w postaci dziś już nie tak częstych suszarni oznacza duże wydatki. One też powinny mieć wsparcie ze strony budżetu państwa. To warunkuje powodzenie tego etapu cyklu produkcyjnego, który toczy się w gospodarstwie. Potem podejmą go przedsiębiorcy, którzy zajmą się przetwórstwem i wyprodukują pasze. Sukces jest możliwy, dołóżmy więc starań, żeby nie było tak, że najsłabsze ogniwo zadecyduje o realizacji programu.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#WojciechZarzycki">Myślę, że powinniśmy też skorzystać z doświadczeń krajów Unii Europejskiej, w których uprawia się rośliny motylkowe, i nie wyważali otwartych drzwi. Popatrzmy, co inni robią, żeby otrzymać wysokie plony, jakie stosują sposoby, by zabezpieczyć uprawy przed żerowaniem zwierząt.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#WojciechZarzycki">Dziękuję za informację o stanie prac. Żeby nasze działania były bardziej efektywne, trzeba położyć zdecydowanie większy nacisk na poszerzanie i przekazywanie wiedzy. Obserwuję w ostatnich latach, że dopłaty bezpośrednie do zbóż przyczyniły się do znacznego powiększenia ich zasiewów. Niestety, czasami są to uprawy o niskiej kulturze, plantacje atakują szkodniki, chwasty, powszechnie występuje między innymi owies głuchy, który jest skutkiem złego płodozmianu.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#WojciechZarzycki">Myślę, że jeśli w programie uwzględni się dzisiejsze propozycje większego wsparcia finansowego i inne dopłaty obszarowe, to ten oczekiwany skutek nastąpi za kilka lat. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Pan poseł Zbigniew Dolata.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#ZbigniewDolata">Dziękuję bardzo, panie przewodniczący. Wśród tych imiennych podziękowań zabrakło najistotniejszego, dla pana Bogdana Minty, prezesa Hodowli Roślin Szelejewo, w której gościli posłowie z Komisji Rolnictwa Rozwoju Wsi, oraz członka zarządu pana doktora Wojciecha Mikulskiego. Ci panowie przygotowali całą wizytację, dzięki czemu członkowie Komisji mogli się zapoznać z osiągnięciami Hodowli Roślin Szelejewo i polskiej nauki w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#ZbigniewDolata">To jest akurat jeden z tematów, które mnie najbardziej interesują. Kiedy w 2006 r. zostałem na krótko przewodniczącym Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, był udział w konferencji w Zakopanem, którą organizowała Hodowla Roślin Szelejewo. Wtedy się zaczęła nasza znajomość.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#ZbigniewDolata">Bardzo dobrze, że ten temat podejmuje Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi i że w końcu zainteresowało się nim również Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Przygotowany przez ministerstwo projekt programu stanowi krok naprzód. Ale mam pewne obawy. Płatność roczna do hektara, która według Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi ma wynosić 60 euro, jest moim zdaniem zdecydowanie za mała. To może mieć taki skutek, że po trzech latach realizacji programu okaże się, że rolnicy nie zrealizują założeń ministerstwa i nie będą masowo siać roślin motylkowych. I konkluzja będzie taka – niestety, rolnicy nie wykazali zainteresowania, w związku z czym trzeba zakończyć program.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#ZbigniewDolata">To, co zostało opracowane przez wielkopolskich naukowców, stanowiło spójną całość. Według ich wyliczeń, dopłata gwarantująca zainteresowanie rolników, powinna wynosić około 500 zł. Gdyby zwiększyć dofinansowanie z 60 euro do 100–120 euro, to mielibyśmy pewnie gwarancję, że uda się osiągnąć cel, który sobie postawiło ministerstwo, czyli zasiewów roślin motylkowych. Dzisiaj mamy 100 tys. ha, a oczekujemy, że będzie 600 tys. ha upraw motylkowych. Wydaje się więc, że obecne propozycje to jest takie pół kroku, które może położyć cały program, a tego pewnie nikt by z nas nie chciał.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#ZbigniewDolata">Jak wiemy, minister rolnictwa ma możliwość modyfikowania dopłat bezpośrednich w zakresie 10%. Nie powinno więc stanowić problemu, żeby skala tej dopłaty była właśnie taka, jak wyliczyli naukowcy, czyli około 500 zł do hektara. Apeluję do pana ministra o rozważenie możliwości zwiększenia tej dopłaty.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#ZbigniewDolata">Trzeba jeszcze powiedzieć, że rolnicy właściwie zapomnieli, jak się uprawia rośliny strączkowe. Niestety ta tradycja została przerwana, a ponieważ uprawa nie jest łatwa, zachęta finansowa musi być odpowiednio duża.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#ZbigniewDolata">Ważna jest też kwestia nasion, o czym mówił pan przewodniczący Mojzesowicz. Jak wyliczyli naukowcy, w ciągu 5 lat potrzeba miliarda złotych na nasiennictwo roślin strączkowych, czyli rocznie 200 mln zł. To jest też bardzo poważne zadanie dla rządu. Jeśli rząd nie przygotuje środków na nasiona kwalifikowane, wtedy pod znakiem zapytania staje cały projekt realizacji tego programu.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#ZbigniewDolata">Pan poseł Kalemba mówił o badaniach nad szkodliwością GMO. Przypomnę, że nie tak dawno temu pan przewodniczący Jurgiel przekazał panu przewodniczącemu Korzeniowskiemu publikację, która była plonem konferencji zorganizowanej przez Klub Prawo i Sprawiedliwość na temat GMO. W naszym kraju jest jednak taka mentalność, że jeśli polscy naukowcy przedstawiają wyniki badań, to traktujemy je z przymrużeniem oka. Stają się one wiarygodne dopiero wtedy, gdy zostaną potwierdzone przez zachodnie ośrodki naukowe i wtedy traktujemy je jak prawdę objawioną. Tak było chociażby z głośną ostatnią sprawą szkodliwości solariów. Kiedy między innymi posłowie zwracali na to uwagę w interpelacjach, media ironizowały, że zajmujemy się wakacyjnymi tematami. Ale gdy brytyjscy naukowcy przedstawili wyniki badań, przyjęto je jako prawdę objawioną i uznano, że trzeba podjąć środki zaradcze. Podobnie jest z problemem GMO. Bardzo wiele badań polskich i zagranicznych mówi o szkodliwości GMO i najwyższy czas, żeby wyciągnąć właściwe wnioski.</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#ZbigniewDolata">Nie będę już przedłużać swojego wystąpienia, bo chcemy wysłuchać również praktyków, którzy bardzo dobrze się znają na roślinach strączkowych. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#MirosławMaliszewski">Do dyskusji zapisało się jeszcze trzech posłów. Jako pierwszy wypowie się pan poseł Piotr Walkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#PiotrWalkowski">Szanowny panie przewodniczący, panie ministrze, szanowni państwo. Zauważyłem, że w przedstawionym nam materiale są pewne nieścisłości. Zastanawia mnie szczególnie wyliczenie podane na str. 2, że na wyprodukowanie i rozrzucenie tony nawozu azotowego zużywa się tonę oleju napędowego. Nie wiem, na jakiej podstawie podaje się takie wyniki, ale gdyby istotnie tak było, to okazałoby się, że ktoś mocno musi dotować nawozy azotowe. Na str. 14, gdzie podaje się koszty finansowania programu, czytamy, że w jego realizację zaangażowały się uniwersytety, staje hodowlane, instytuty, przedstawiono również koszty finansowania programu. Nie ma w nich jednak największych wydatków.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#PiotrWalkowski">Soja weszła do menu paszowego na początku lat 90., gdy diametralnie zmienił się sposób żywienia zwierząt. Odstąpiono od pasz półpłynnych, parowanych ziemniaków, a ich miejsce zajęła soja. Nowa tradycja żywieniowa zwierząt gospodarskich trwa już 15–16 lat. Od tego też czasu wycofuje się rośliny białkowe, czyli bobik i łubin. Tradycja uprawy tych roślin została przerwana, a w następstwie upadła tradycja stosowania ich jako dodatków białkowych do pasz.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#PiotrWalkowski">Tak się złożyło, że w tym roku Stany Zjednoczone wyprodukowały 88–89 mln ton soi, a więc o 11% więcej niż w ubiegłym roku. Pamiętam, że na początku lat 90. produkcja ta wynosiła około 40 mln ton. Ekspansja z drugiej półkuli daje się teraz szczególnie odczuć – w każdej szkole rolniczej, każdej uczelni żywieniowcy wierzą w soję jak w bóstwo. Jest to dodatek najmodniejszy i można powiedzieć, że soja stała się naszą tradycyjną rośliną białkową.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#PiotrWalkowski">Koncerny paszowe obecne na naszych rynkach tak łatwo się nie poddadzą, tym bardziej że kilkanaście lat temu przerabialiśmy chorobę szalonych krów, w której następstwie zakazano stosowania białka pochodzenia zwierzęcego, co spowodowało dodatkową ekspansję producentów soi i firm handlujących soją.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#PiotrWalkowski">Program uwzględnia ochronę środowiska, naturalne pozyskiwanie azotu, poprawę struktury gleby, wprowadzenie płodozmianu. Musimy też jednak zwrócić uwagę, żeby po wyprodukowaniu roślin strączkowych na zwiększonym areale rolnicy nie zostali z pełnymi magazynami, tak jak to było 10 lat temu na Dolnym Śląsku. Zaproponowano wtedy, żeby na podgórskich terenach siać grykę. Rolnicy posłuchali i potem przez 3–4 lata handlowali gryką, ponieważ nie było zbytu. Trzeba o tym pamiętać, realizując program. Bo znowu może się okazać, że o ile w pierwszym roku część plonów zostanie zużyta jako materiał nasienny na powiększanie areałów, to w późniejszym okresie rolnicy nie znajdą odbiorcy w przemyśle paszowym i mieszalniach pasz. Wtedy się zatkamy.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#PiotrWalkowski">Pamiętam, że 14–15 lat temu rzucono hasło – hodujmy strusie. Pierwsze strusie jaja, jak również młode strusie, pochodzące z własnego chowu, bardzo dobrze się sprzedawały. Ale wkrótce nastąpiło nasycenie rynku, bo okazało się, że rynek nie jest przygotowany, by w całości skonsumować ten produkt.</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#PiotrWalkowski">Jest to duże zagrożenie, na które zwracam uwagę. Wprowadzając ten program, powinniśmy pamiętać o zabezpieczeniach, żeby po latach, w których wydamy 34 miliony złotych, nie nastąpiło wyciszenie programu i nie zaprzestano uprawy roślin motylkowych. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Pan przewodniczący Mojzesowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WojciechMojzesowiczniez">Panie przewodniczący, panie ministrze. Dyskusja jest naprawdę bardzo interesująca, ale wiem o tym, że sieje się na wiosnę i nie trzeba mi tego przypominać. O co mi chodziło, kiedy mówiłem, że dopłaty do roślin motylkowych należy wprowadzić już w 2009 r.? Żeby program wszedł w życie w 2010 r., trzeba się do tego przygotować. Musimy mieć na przykład wyjściowy materiał siewny, a rolnik powinien wiedzieć, że na polu po łubinie, na którym zwykle siał zboże, tym razem ma zostawić łubin. Jeżeli pole nie będzie przygotowane i zabraknie materiału siewnego, to rok będzie stracony. Dlatego mówiłem o roku 2009.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#WojciechMojzesowiczniez">Zgadzam się, że nie ma tradycji uprawy roślin motylkowych, dlatego każdy rok realizacji tego programu jest ogromnie ważny. Obawy, że to, co rolnik wyhoduje, zostanie w spichrzu – o czym mówił kolega poseł Walkowski – są słuszne. Uważam, że roślinami motylkowymi powinni zainteresować się na przykład producenci trzody chlewnej. Tutaj wiele zależy od pracy paszowców – żeby nie mówili, że soi nie można niczym zastąpić, ale tak postępowali, żeby łubin, groch czy peluszkę dodawać do pasz. To jest praca na lata. Na polach nie ma tych roślin. Na początek musiałby je zasiać dobry producent, który zrobi to wzorowo, żeby jadący drogą rolnik zobaczył, że na ziemi V klasy łubin świetnie się udaje. To najlepiej przekona niedowiarków i wątpiących. Takie wzorowe pola powinny się znaleźć w każdym regionie.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#WojciechMojzesowiczniez">Pan Dolata jest bardzo zaangażowany w tę sprawę i chciałby większych dopłat, ale myślę, że jeżeli utrzymamy dopłatę do materiału siewnego, dodatkowo dodamy 250 zł, czyli wartość euro, to kwota 400 zł będzie na początek wystarczająca i spowoduje zwiększone zainteresowanie roślinami motylkowymi. Najpierw więc samorządy rolnicze i pracujący w doradztwie powinni się postarać, żeby w powiecie czy gminie były wzorcowo prowadzone uprawy. Zdarzało się przecież, że zarazy, choroby wirusowe niszczyły całe plantacje.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#WojciechMojzesowiczniez">Jeśli chodzi o uprawy GMO, to większe obawy budzą we mnie te rośliny genetycznie modyfikowane, które zaczniemy uprawiać w Polsce. Trudno będzie się ich pozbyć, a materiałem siewnym możemy zapaskudzić całe połacie. Z soją jest o wiele łatwiej, bo przychodzi jako śruta. Powinniśmy tak zwiększyć obszar zasiewu roślin motylkowych, żeby wypierały soję. Oczywiście, to oznacza lata pracy.</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#WojciechMojzesowiczniez">Następna sprawa. Jeżeli mamy uzyskać dopłatę 60 euro i te 150 zł, to rolnik musi zasiać materiał kwalifikowany. W przeciwnym razie nie otrzyma wsparcia. Według mojej oceny materiału kwalifikowanego nie mamy zbyt wiele, ale myślę, że starczy go na wiosnę. Trzeba jednak już dzisiaj dać wyraźny sygnał – program wprowadzamy od 2010 r., musicie więc przygotować grunty i musi być materiał siewny. W tym kontekście mówiłem o dopłatach od roku 2009. Sam jako rolnik jestem tym programem zainteresowany, bo na naszych słabych ziemiach nie bardzo już jest co siać. Dziękuję.</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#WojciechMojzesowiczniez">Bardzo dziękuję. Pan poseł Zdzisław Czucha.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#ZdzisławCzucha">Panie przewodniczący, Wysoka Komisjo. W wypowiedzi pana Mojzesowicza położyłbym nacisk na gwarancje odbioru. Nie wystarczy, że rolnik wyprodukuje. Jeśli nie dostanie dobrej ceny, która zwróci mu choćby na progu opłacalności nakłady, jakie poniósł, to się od tego odwróci. A zły przykład zniechęci ludzi. Pytanie podstawowe – jakie jest zainteresowanie branży paszowej czy innych odbiorców na przykład skupem łubinu?</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#ZdzisławCzucha">Druga sprawa – panowie sugerowali wzrost dopłat i dodatkowe bodźce finansowe. Trzeba pamiętać, że budżet Wspólnej Polityki Rolnej do roku 2013 jest zamknięty. Mamy problem ze znalezieniem funduszy chociażby na renty strukturalne, które fatalnie ustawiono w początkowym okresie, płacąc ponad 2 tys. zł, i dziś stać nas tylko na wypłacenie 1,5 czy 1,2 tys. zł. Pieniędzy nadal będzie brakowało, stąd moje drugie pytanie – z jakiego źródła sfinansujemy ten program i czy jest jakiś pomysł, żeby te wszystkie bodźce finansowe, o których się mówi, zostały zrealizowane?</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#ZdzisławCzucha">Ale najważniejsze – czy branża interesuje się odbiorem roślin motylkowych. Jeżeli byłby zbyt, to rolnicy wejdą w ten interes. W przeciwnym razie na pewno nie. Nikt przecież nie będzie ryzykował ponad miarę, jeżeli nie musi. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#MirosławMaliszewski">Dziękuję. Jeszcze pan przewodniczący Józef Klim.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#JózefKlim">Panie przewodniczący, Wysoka Komisjo. W przekazanym nam materiale brakuje mi pełnej informacji o ekonomice tego przedsięwzięcia. Bo w końcowym etapie produkt paszowy z roślin motylkowych będzie konkurował z produktem sojowym. Moje pytanie – czy prowadzono badania na temat, jakie tendencje cenowe mogą się kształtować, jakie będą koszty wytwarzania pasz z roślin motylkowych? Pomijam wartość białkową i inne zagadnienia, chodzi mi o samą ekonomikę tego przedsięwzięcia. Czy na pewnym etapie – jak mówił pan poseł Czucha – rolnik nie zostanie sam z tym produktem? Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#MirosławMaliszewski">Nie ma już zgłoszeń panów posłów. Proponuję, żeby głos zabrali nasi goście. Proszę o zgłaszanie się.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#KrzysztofMuellauer">Dzień dobry. Nazywam się Krzysztof Muellauer, jestem dyplomowanym rolnikiem, od 35 lat aktywnym producentem rolnym i zarazem od 1992 r., a właściwie od 1986 r. niestrudzonym promotorem przetwórstwa białek roślinnych na skalę przemysłową. Ponieważ tego przemysłu nie było i nadal nie ma, starałem się od 1989 r. zainteresować tym tematem wszystkie kolejne ekipy odpowiedzialne za rolnictwo, kolejnych ministrów i kolejnych premierów. Niestety, do dziś bez skutku. Teraz jest ostatni moment, bo oto zapaliło się zielone światło i będę wysłuchany.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#KrzysztofMuellauer">Straciliśmy 15 lat, a potrzeba opracowania kompleksowego programu jest coraz większa. Przedstawiony tu przez ministerstwo program rozwoju roślin motylkowych został częściowo skompilowany przez konkurentów, a właściwie hodowców łubinów słodkich. Skradziono moje wartości intelektualne – ja od 15 lat o to walczę, a tamci koledzy wzięli je jak swoje i teraz wychodzą przed orkiestrę. Ale to jest ich problem i oni będą się z tego tłumaczyć.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#KrzysztofMuellauer">Przechodząc do problemów, które tu zostały poruszone, należy zapytać, dlaczego przez te wszystkie lata motylkowe się nie przebiły i dlaczego nie ma ich na rynku, mimo że jest wolność rynkowa? Dlatego, że wszystkie rośliny motylkowe i grubonasienne, które są źródłem białek paszowych dodawanych do suchej karmy, zawierają dodatki antyżywieniowe. Żadne zwierzę nie będzie tego jadło w takiej ilości, jakiej wymaga bilans żywieniowy. To by było zaprzeczeniem normalnych stosunków istniejących w przyrodzie. Rośliny motylkowe po to produkują te dodatki, żeby uchronić się przed nadmiernym żerowaniem, czyli totalnym wyginięciem z danego siedliska. Dawniej nie było sposobu na uwolnienie tych dodatków z roślin, dlatego motylkowe podawano zwierzętom w małych ilościach. Dziecko da się namówić na łyżeczkę gorzkiego lekarstwa, ale na drugą już nie. Podobnie ze zwierzętami.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#KrzysztofMuellauer">Od 1986 r. wspólnie z Polską Akademią Nauk i Instytutem Chemii Bioorganicznej jestem współautorem kompleksowego know-how, jak w skali przemysłowej przetworzyć całościowo produkcję białek roślinnych. Nie wystarczy wyprodukować surowiec, trzeba go jeszcze tak przetworzyć, żeby był maksymalnie użyteczny dla organizmów zwierzęcych, które będą go konsumowały, ale również dla człowieka, bo tu nie ma różnicy. Produkt finalny, jaki może powstać, będzie miał najwyższą wartość, która w Europie właściwie jest nieznana. Mamy szansę uzyskać koncentraty białkowe zawierające 65%, a nawet 90% czystego białka. Będzie ono w 100% czyste biologicznie, wolne od balastu, jaki stanowi okrywa nasienna (25%), wolne od wszelkich czynników powodujących biegunkę i inne niekorzystne objawy, które występują w żywieniu surowymi nasionami. Krótko mówiąc, otrzymujemy naprawdę bardzo dobry produkt, który może być również źródłem aminokwasów o takiej jakości i ilości, jaka będzie nam potrzebna. Śruta sojowa ma określony skład aminokwasowy, a przerabiając nasiona roślin motylkowych grubonasiennych, mamy do dyspozycji różne składy i możemy je tak komponować, jakbyśmy z różnych liter układali całe słowa, a nie opierali się tylko na jednej literze i ciągle układali wyraz aaaaaa. Mowa nie sprowadza się do takiego słowa.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#KrzysztofMuellauer">W tym celu trzeba stworzyć system przetwórstwa przemysłowego. Nie chodzi o jedną przetwórnię, jak na przykład w produkcji kineskopów – postawiliśmy jedną wytwórnię kineskopów w Piasecznie i problem kolorowej telewizji w całym kraju został rozwiązany. Tu jest potrzebna docelowo sieć przetwórni, które byłyby blisko hodowcy i blisko pola, gdzie będzie produkowany surowiec. Żeby ta sieć mogła powstać i zaopatrzyć miejscowych, tak jak robią to piekarnie czy mleczarnie, potrzebne jest systemowe zorganizowanie.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#KrzysztofMuellauer">Ten system powinien się opierać na pierwszej przetwórni, mającej charakter instytucji wdrożeniowo-szkoleniowej. Byłaby to pilotażowa instalacja, w której – budując ją – można by zoptymalizować wszystkie parametry technologiczne, techniczne, organizacyjne i ekonomiczne. Dodatkowo miałaby przy sobie zaplecze szkoleniowe, gdzie szkoliliby się potencjalni odbiorcy. Budując tę instalację, a potem sieć, moglibyśmy wykorzystać potencjał unijnych dopłat na przykład do organizowania zespołów producenckich. W Polsce istnieje około 2,5 tys. gmin rolniczych, jest więc możliwość powołania do życia 2,5 tys. grup producenckich, które są bardzo popierane przez Unię Europejską, bo ona żyje, opierając się na systemie kooperatywy.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#KrzysztofMuellauer">Dziwię się, że obecne kierownictwo ministerstwa w jakiś niezrozumiały sposób nie chce przyjąć moich propozycji ani ich wysłuchać i podjąć współpracy. Jednak efekty moich prac przedstawiane w licznych pismach, na które nie dostałem odpowiedzi, jakimś trafem znajdują się w tych programach. Ale zostawmy to, bo nie chcę już tego analizować.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#KrzysztofMuellauer">Zadam tylko pytanie, czy pan minister Plocke, reprezentujący Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, podejmie ze mną współpracę? Czuję się ekspertem, bo wojuję od 15 lat i wszyscy już odpadli, a ja ciągle stoję na tej reducie. Sam, jak jeden ząb w grzebieniu, niewiele zdziałam. Pytam więc, czy pan minister jest gotów przyjąć mój projekt i zacząć konstruktywną współpracę? Tak jak powiedziałem, mam doświadczenie 35 lat pracy w rolnictwie jako producent. Byłem bardzo dużym producentem, jestem nim również dzisiaj. Mam dodatkową wiedzę, wypływającą z dawnych i obecnych kontaktów z rolnikami Francji, Niemiec, Holandii, Danii, gdzie też przez te lata promowałem rośliny motylkowe. Zawsze jednak słyszałem – nic nie możemy, bo jest międzynarodowa umowa handlowa i musimy importować śrutę sojową. Dzisiaj ta śruta jest podwójnie niebezpieczna, bo jest genetycznie modyfikowana. Ciągle się mówi, że nie ma dla niej alternatywy. Ale alternatywa była i jest nadal.</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#KrzysztofMuellauer">Wszystkie moje dotychczasowe starania zawierają się w tych opasłych segregatorach, które państwo widzą. To jest esencja lat pracy, są w nich świadectwa i opinie. Wszyscy się ze mną zgadzali, bo nikt nie mógł zanegować potrzeby wprowadzania roślin motylkowych, ale zawsze był jeden podstawowy problem. Kiedy zwracałem się do banków, niezmiennie przez te wszystkie lata słyszałem jedną odpowiedź – nie mamy funduszy na przedsięwzięcia innowacyjne. Możemy finansować tylko te, które trwają co najmniej dwa lata. Proszę państwa, przecież nie można pannie zakazać urodzenia dziecka, ponieważ wcześniej go nie urodziła.</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#KrzysztofMuellauer">Omawiany dziś program ministerstwa na lata 2007–2013 uwzględnia przetwórstwo białek roślinnych pochodzących z roślin motylkowych i chwała projektodawcom, którzy do tego doprowadzili. Chciałbym zwrócić się do ustawodawcy, żeby dodał wyraźny zapis również o przetwórstwie łubinów gorzkich. Ta roślina nie widnieje w żadnych dokumentach. Wszędzie mówi się tylko o łubinach słodkich. A powinno być napisane: łubiny słodkie i gorzkie.</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#KrzysztofMuellauer">Dlaczego łubiny gorzkie? Ponieważ jest to forma naturalna, dopasowana do naszych warunków. Na początku ubiegłego wieku Niemcy, potem polscy hodowcy, panowie Święciccy, poszli drogą udoskonalania tej rośliny, która w warunkach naturalnych jest legalna, ale z góry skazana na wyginięcie. To znaczy, pojawia się co roku, jednak nie ma szans na rozmnażanie się. Człowiek ją wyizolował i dziś Australia żyje z łubinów wąskolistnych słodkich, ale tylko dlatego, że wprowadzono monokulturę.</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#KrzysztofMuellauer">W Polsce i Niemczech znajdują się gleby polodowcowe, które stwarzają idealne warunki dla łubinów gorzkich. Nie można tego powiedzieć na przykład o francuskich glebach, bo one są erozyjne. Na naszych, polodowcowych, występują lasy, piaski i dlatego w płodozmianach stosowano kiedyś trójpolówki i czwórpolówki. W trójpolówkach sadzono żyto, łubin i ziemniaki, przy czym łubin uprawiano tylko jako roślinę sanitarną, nawozową, a nie towarową, bo nie był zaliczany do produktów handlowych. Trójpolówkę można porównać do naszej doby: dwa razy po osiem godzin pracujemy, ale osiem godzin musimy spać, bo inaczej będziemy nieżywi. W związku z tym postępowanie według zasady, że coś się nie opłaca, jest postawieniem sprawy na głowie. Czy z faktu, że ktoś ma pieniądze, a ja nie, ma wynikać, że ja muszę zdychać? Nie. Musimy dbać o to, żebyśmy mieli możliwość powrotu do płodozmianów, jakie stosowano dawniej.</u>
<u xml:id="u-37.12" who="#KrzysztofMuellauer">Proszę państwa, pamiętajmy o jednym – to przyroda tworzy, a nie człowiek. My możemy ustawić maszyny, tłocznie, które przez cały rok będą pracować. Ale przyroda nie pracuje jak fabryka, a my bardziej jej przeszkadzamy niż pomagamy. Wróćmy do metod upraw w zgodzie z prawami przyrody. Do nas też odnosi się zasada wahadła – im mocniej odsuniemy kłodę, tym mocniej uderzy ona misia sięgającego po miód. Dużo już napsuliśmy, ale jeszcze jest szansa, żeby to naprawić.</u>
<u xml:id="u-37.13" who="#KrzysztofMuellauer">Chciałbym prosić tu obecnych o zapalenie zielonego światła dla moich prac. Przepraszam, że tak foruję swoje imię, ale jestem po prostu monopolistą, który chce się włączyć razem z innymi do projektu budowy systemu. Chciałbym być koordynatorem, bo orkiestra potrzebuje dyrygenta, który za nią nie gra, tylko inspiruje i kieruje nią dla pożytku słuchaczy. Pytam więc, czy pan minister jest gotów w obecności wszystkich obecnych złożyć deklarację, że przyjmie mnie i wysłucha mojego kompleksowego projektu zorganizowania przetwórstwa i produkcji? W ciągu najbliższych lat może to przynieść efekt w postaci nawet dwóch milionów ton koncentratów białkowych o najwyższej wartości żywieniowej. Będzie to nasz własny produkt, a jednocześnie produkt eksportowy.</u>
<u xml:id="u-37.14" who="#KrzysztofMuellauer">Cała Europa odczuwa taką potrzebę. Jeśli tu nie znajdę zrozumienia, to moim następnym adresem będzie Bruksela, gdzie na pewno się dogadam, bo znam kilka języków i ludzi w tamtych stronach. Dziękuję bardzo. Czekam na stosowne pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Czy ktoś z gości chciałby jeszcze zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#StanisławStawiński">Szanowny panie przewodniczący, panie ministrze, panowie posłowie. Pracuję już 28 lat, zajmujemy się doświadczeniami uprawowymi, produkcją i sprzedażą nasion siewnych, jak również doradztwem rolniczym. Jeżdżąc po kraju, często rozmawiam z rolnikami, wiem, jakie mają problemy, chciałbym więc dorzucić kilka zdań. Ogólnie popieram ten program, bo rzeczywiście może on rozszerzyć uprawę roślin strączkowych. Służy temu dopłata do materiału siewnego w wysokości 160 zł, programy rolno-środowiskowe przewidujące dopłatę, jeśli w płodozmianie uwzględni się rośliny strączkowe, a także program poplonowy. My jako ci, którzy produkują głównie nasiona okazowe, widzimy poważny wzrost zainteresowania roślinami strączkowymi. Sprzedaż rzeczywiście wzrasta. Rozmawiam z tymi, którzy robią już reprodukcję, i oni też potwierdzają większe zainteresowanie uprawą strączkowych. Efekty już są.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#StanisławStawiński">Nie bałbym się też o bazę. Mamy ją, jeżeli chodzi o wyprodukowanie nasion siewnych. Oczywiście to nie znaczy, że w ciągu roku wytworzymy tyle, ile będzie potrzeba. Bo najpierw trzeba zasiać. Ale już w tym roku z zestawienia wielkości obszarów kwalifikowanych strączkowych wynika, że wzrosły one prawie o 100%.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#StanisławStawiński">Obawiam się jednego, mówił o tym chyba jeden z panów posłów – że z tej oferty rzeczywiście będzie chciał skorzystać wielki przemysł paszowy. Musimy sobie jedno uświadomić: oni często są importerami śruty sojowej i chcieliby, żeby było tak, jak jest. Sam się o tym przekonałem, kiedy bodaj 10 lat temu przyjechał do mnie jeden z przedstawicieli przemysłu paszowego. Nie wiedział dokładnie, czym się zajmujemy. Podpytałem go, co sądzi, żeby w ofercie, jaką mi przedstawia, uwzględnić łubiny. Mamy bowiem niedużą fermę świń, które mogłyby zjadać łubiny z czyszczenia. Ten młody człowiek namawiał mnie ze wszystkich sił, żeby nie stosować strączkowych, bo one na pewno zaszkodzą. Oczywiście, przytakiwałem mu, ale w pewnym momencie spytałem go, skąd wie, że łubiny są szkodliwe. Pochwalił mi się z dumą, że jest świeżo po szkoleniu w jednym z krajów zachodnich i tak go tam uczyli. Działania mające na celu wyeliminowanie strączkowych były więc już dawno podejmowane. Obawiam się, że może to stanowić poważną przeszkodę – będą nasiona, ale nie będzie odbiorców.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#StanisławStawiński">Kiedy na szkoleniach mówimy o uprawie strączkowych, więksi rolnicy, którzy nie prowadzą produkcji zwierzęcej, stawiają mi pytanie – a komu ja to sprzedam? Bo ci, którzy hodują zwierzęta, wykorzystają strączkowe we własnym gospodarstwie. W tej chwili nasiona roślin strączkowych są głównie wykorzystywane w samozaopatrzeniu.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#StanisławStawiński">Popularyzacja, o której mówił między innymi pan poseł Mojzesowicz, też powinna być mocniejsza. Za mało robimy w tym względzie. Powinniśmy może głośniej mówić o dopłatach, bo one na pewno będą skuteczną zachętą. Skoro dopłaty, które już istnieją, zadziałały znacząco, to i te dodatkowe powinny spowodować wzrost zainteresowania uprawą łubinu. Trzeba tylko je nagłośnić.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#StanisławStawiński">Jeszcze sprawa, która może nie dotyczy bezpośrednio tematu spotkania, mianowicie odstępstwo rolne. Myślę, że państwo się orientują, że łubiny i groch nie są objęte odstępstwem rolnym. Oznacza to, że wykorzystanie własnych roślin strączkowych do wysiewów jest de facto przestępstwem. Rolnicy robią to nagminnie, a my, jako hodowcy, ponosimy straty, bo trudno jest przecież pilnować rolnika, żeby nie wysiewał własnych nasion. Z drugiej strony nic nie możemy zaoferować, ponieważ nie otrzymujemy nawet połowy tej opłaty hodowlanej. Daję więc pod rozwagę ministerstwa, czy tej sytuacji nie zmienić. Byłoby to korzystniejsze rozwiązanie, a być może w pierwszym okresie spowodowałoby, że rolnicy mogliby wykorzystać własne nasiona, bo podaż kwalifikowanych nie byłaby wystarczająco duża i nie pokrywała zapotrzebowania.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#StanisławStawiński">Nie chcę mówić o zaletach strączkowych, bo o tym już wszyscy wiedzą. Zwrócę na co innego uwagę – na bezpieczeństwo energetyczne, które ściśle się wiąże z rozszerzeniem upraw roślin strączkowych, a tego tematu zabrakło w materiałach. Pamiętajmy, że obecnie 28–32% gazu ziemnego w Polsce zużywa przemysł nawozów azotowych. Każde wahnięcie w dostawach gazu z Rosji może spowodować, że Puławy czy Włocławek staną. Puławy próbują pozyskiwać gaz z Bogdanki, ale to za mało. Trzeba więc zwrócić uwagę decydentów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo energetyczne, że uprawy roślin motylkowych w jakimś procencie zmniejszają zapotrzebowanie na nawozy azotowe ze względu na to, że łubiny same produkują azot.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#StanisławStawiński">Jeśli chodzi o stosowanie strączkowych w komponowaniu pasz. Nieraz odnoszę wrażenie, jakby to była zupełna nowość. Jest faktem, że część rolników już się od tego odzwyczaiła. Ale na przykład w Przebędowie od 13 lat stosujemy groch i łubiny w dawkach od 12% dla starszych sztuk do 6% dla młodszych, czyli do 30kg, i uzyskujemy mięsność na poziomie 55–56%. Jest to przyzwoity wynik. Można więc tuczyć świnie karmą z nasionami strączkowymi i otrzymać bardzo dobry surowiec, na pewno mniej wodnisty niż przy tuczu śrutą sojową.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#StanisławStawiński">Jeśli ruszy program naukowy za 35 mln zł, dobrze by było zwrócić uwagę, żeby to nie była tylko produkcja doktoratów i publikacji, żeby realizowano nie tylko te projekty, które pięknie i mądrze brzmią. Należy zasięgnąć również opinii praktyków, czy tematy, które zaplanowano, rzeczywiście pomogą w realizacji celu, jaki przed nami stoi. Żeby to nie były czysto teoretyczne nauki podstawowe, które niewiele wnoszą, a kosztują dużo i za 5 lat oponenci powiedzą – no tak, tyle pieniędzy poszło na badania, a wyniki są mizerne. Proponowałbym więc, żeby przy weryfikacji tematów uwzględnić ich przydatność do realizacji programu, żeby to nie były rozważania zanadto teoretyczne. Dziękuję za poświęcony mi czas.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#MirosławMaliszewski">Temat jest naprawdę bardzo interesujący. O głos prosi jeszcze raz pan Krzysztof Muellauer. Proszę jednak, żeby to były naprawdę dwa zdania.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#KrzysztofMuellauer">Przetwórnia pilotażowa, o której mówiłem, ma umożliwić kompleksowe przetwarzanie nasion wszystkich roślin motylkowych i pozwoli uzyskać 65% koncentrat białkowy z łubinu. Inne gatunki motylkowych dadzą trochę mniejszy procent białka. Wszystkie dodatki antyżywieniowe w łubinach gorzkich, które zostały przebadane, nie będą jednak zbytecznym odpadem. Jeśli zachowamy aktywność biologiczną ich związków, staną się idealnym źródłem tak zwanych ekologicznych pestycydów, które mogą służyć temu samemu rolnikowi, na tych samych polach do ochrony innych roślin przed inwazją grzybów i owadów, a jeśli zastosuje się je w innej dawce, mogą być stymulatorem wzrostu roślin, który polega na odsunięciu tych szkodników od roślin. Rolnik, który będzie uprawiał nasiona motylkowe, już od przyszłego roku może przyjechać do pilotażowej instalacji – jeżeli ona zafunkcjonuje – i zamówić usługę, tak jak robi to gospodarz przyjeżdżający do młyna czy wiatraka. Młynarz mu miele zboże i rolnik zabiera mąkę i otręby. Rolnik jako plantator będzie miał odbiorcę dla swoich roślin motylkowych, których pilnie potrzebuje jego gleba, a rolnik jako hodowca będzie miał najwyższej jakości białko pod względem wartości żywieniowej o przyswajalności jelitowej na poziomie 95%, będzie też miał marżę, którą uzyska z tytułu niezapłacenia tych wszystkich marż, jakie musiałby dać pośrednikom.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#KrzysztofMuellauer">Nie martwmy się o przemysł paszowy, ponieważ jego ostatnim odbiorcą jest rolnik. A jeśli rolnik będzie widział, ile osiąga zysków i z pola, i z hodowli, to na pewno nie zaprzestanie upraw. Pod warunkiem jednak, że będzie miał swoją przetwórnię jako członek grupy producenckiej albo będzie klientem przetwórni leżącej w pobliżu. Nie bójmy się więc wprowadzania tego systemu. Skala tysiąca ton rocznie została sprawdzona na instalacjach przemysłowych Herbapolu. W tej chwili już ich nie ma, zostały zniszczone, albo przejęte przez innych producentów.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#KrzysztofMuellauer">Ja w każdym razie mam na to wszystko dowody. Nie trzeba wyważać otwartych drzwi, to wszystko jest w moich segregatorach. Może o tym zaświadczyć pan poseł Ajchler, który pomagał mi przez te wszystkie lata dotrzeć do właściwych osób, może mało skutecznie, czego dowodem jest dzisiejsze spotkanie. Pomagał mi również pan poseł Kalemba. Wszyscy trzej jesteśmy z Wielkopolski, ale chętnie od zaraz podejmę współpracę z innymi regionami. Każdy rośnie samodzielnie, lecz rozwija się w grupie i tylko grupa może ruszyć z posad bryłę świata. Idźmy zgodnie z prawami natury, bo to jest jedynie słuszna droga. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Pan przewodniczący Mojzesowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#WojciechMojzesowiczniez">Nie ukrywam, że różne państwa, a szczególnie Stany Zjednoczone dbają o to, żeby wprowadzać GMO. Jako minister często miałem bardzo trudne rozmowy na ten temat. Lobbing uprawiają również ambasadorzy.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#WojciechMojzesowiczniez">W tej dyskusji powtarza się pytanie – co ten rolnik z tym zrobi? Ja bym się naprawdę o to nie martwił, bo dzisiaj każdy rolnik, który chce gospodarzyć, analizuje, co zasiać i jak zagospodarować zebrany plon. On jest przedsiębiorcą i nie zasieje tego, czego nie potrzebuje. Będąc producentem trzody, mając pole, będzie wiedział, co z tym zrobić W związku z tym mogę powiedzieć, że warunki, które przedstawił pan minister, to jest dobry kierunek. Ale jeżeli będziemy chcieli rolnikowi zapewnić zbyt, mówić, gdzie ma sprzedać i kto ma kupić, no to przepraszam, to nie jest metoda na dzisiejsze czasy. Jeśli przedsiębiorcy sprowadzający śrutę sojową zauważą, że część koncentratów, myślę o Pre-Mix, wykorzystujemy w produkcji trzody chlewnej, to będą się starali podjąć z nami współpracę. To wymaga jednak lat pracy. Na razie to oni zmonopolizowali rynek. Ale początek został już zrobiony. Jako rolnik przyjąłem program z życzliwą ciekawością i też będę się uczył, jak siać i uprawiać motylkowe.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#WojciechMojzesowiczniez">Nie znam się na urządzeniu, o którym mówił pan Muellauer, ale moja grupa producencka zastanowi się nad tym projektem. Oczywiście, najpierw musimy zrobić rachunek ekonomiczny.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#WojciechMojzesowiczniez">Kończąc, powtórzę raz jeszcze – nie martwmy się o rolnika. On wie, co wybrać.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#WojciechMojzesowiczniez">Uwzględniając sytuację na rynku zbóż, uważam, że pańska propozycja pozyskiwania białka potrzebnego do produkcji, metody, o których pan mówił, są bardzo ciekawe i trzeba je zacząć realizować. Bardzo dziękuję, to była niezwykle sympatyczna dyskusja, która mnie jako rolnikowi dużo dała.</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#WojciechMojzesowiczniez">Panowie, ponieważ temat jest rzeczywiście bardzo interesujący, absolutnie nie będę ograniczał dyskusji. Może ją tylko ograniczyć czas, na jaki wynajęto nam salę. Dlatego zgłaszając się do wypowiedzi, proszę zważyć, że chce jeszcze odpowiedzieć pan minister.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#WojciechMojzesowiczniez">Proponowałbym, żebyśmy nie zamykali tego tematu i powołali podkomisję ds. programu roślin motylkowych. Braliby w niej udział najbardziej zainteresowani sprawą, byliby w stałym kontakcie z panem ministrem i można by coś sensownego zrobić. Dziękuję.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#WojciechMojzesowiczniez">Myślę, że to dobry pomysł. Postaramy się go omówić na najbliższym prezydium. Proszę, pan poseł Dolata.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#ZbigniewDolata">Dziękuję bardzo, panie przewodniczący. Pan przewodniczący Klim zadał niezwykle ważne pytanie o porównanie kosztów produkcji pasz z użyciem soi oraz pasz z użyciem śruty rzepakowej i roślin strączkowych. Informacje na ten temat otrzymaliśmy właśnie podczas wizytacji Hodowli Roślin Szelejewo. Nie potrafię ich dokładnie przytoczyć z pamięci, ale konkluzja była jedna – rezygnacja z soi zdecydowanie się opłaca, ponieważ koszty produkcji pasz opartych na śrucie rzepakowej i roślinach strączkowych są niższe, zaś ich wartość odżywcza jest porównywalna, a nawet wyższa. Hodowla Roślin Szelejewo zapewniała nas, że członkowie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi otrzymają te wyliczenia.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#ZbigniewDolata">Jeśli chodzi o reakcję przemysłu paszowego – na początku tego roku byłem na konferencji zorganizowanej przed Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Przysieku koło Torunia, w której uczestniczyli przedstawiciele przemysłu paszowego. Oni powiedzieli wprost – jeśli tona surowca, na przykład grochu, będzie tańsza o złotówkę od tony soi, to nam się to opłaci. To jest tylko kwestia rachunku ekonomicznego.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#ZbigniewDolata">Dopłaty przewidywane przez rząd mogą spowodować, że produkcja motylkowych stanie się opłacalna i rolnik zacznie je uprawiać. Jeśli przemysł paszowy kupi od niego ten surowiec, płacąc o parę procent taniej niż dostawcom soi, to na pewno będzie korzystał z naszego rodzimego białka. Tak się już zresztą dzieje, bo warto podkreślić, że przemysł paszowy w coraz większym stopniu wykorzystuje śrutę rzepakową i nasiona roślin strączkowych. Tak że obawy o opłacalność są oczywiście zasadne i trzeba trzymać rękę na pulsie, ale myślę, że jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#MirosławMaliszewski">Pan poseł Zarzycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#WojciechZarzycki">Panie przewodniczący, panie ministrze, Wysoka Komisjo, szanowni państwo. Nawiążę do wypowiedzi pana przewodniczącego Mojzesowicza, który w pewnym sensie zlekceważył możliwość prowadzenia upraw motylkowych przez rolników, którzy nie hodują bydła czy świń, nie mają więc tego swoistego poligonu doświadczalnego, gdzie mogą spożytkować owoce produkcji. W Polsce jest bardzo wiele słabych gleb i trudno przecenić płodozmian z użyciem roślin motylkowych i strączkowych. Mogłoby to przynieść korzyści gospodarstwom 10–15-hektarowym, które dziś nie mają odbiorcy. Oczywiście nie lekceważyłbym możliwości sprzedaży tej produkcji, o czym naturalnie zadecyduje rachunek ekonomiczny.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#WojciechZarzycki">Zwracam się z prośbą do pana ministra, aby w programie uwzględnił dokonania pana Muellauera, pasjonata uprawy roślin motylkowych, bo to może się dobrze przysłużyć sprawie. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#MirosławMaliszewski">Myślę, panie pośle, że tu nikt nie lekceważył niczyich interesów, a wątpliwości, jakie się pojawiały w wypowiedziach niektórych posłów, wynikały z troski o powodzenie programu i jego realizację. Trzeba eliminować słabe punkty i mieć ich świadomość. Ja jednak zauważyłem wielką przychylność do tego pomysłu. Bardzo proszę, panie ministrze.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#KazimierzPlocke">Dziękuję, panie przewodniczący. Najpierw chcę podziękować panom posłom za niezwykle interesującą i merytoryczną debatę nad programem, a naszym gościom za włączenie się w nurt naszej pracy. Będzie to z pewnością dobra podstawa do korygowania programu i opracowania jak najlepszego modelu. Tym bardziej że po wielu latach próbujemy zbliżyć się do natury, powrócić do upraw i działań, które kiedyś były stałą praktyką w gospodarstwach. Jako przedstawiciel resortu jestem bardzo zadowolony z faktu, że dochodzimy do takiej refleksji.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#KazimierzPlocke">Odniosę się teraz do poszczególnych spraw, które tu poruszono. Pierwsza kwestia to rok 2010. Tak, w tym roku chcemy rozpocząć program, a jest to uwarunkowane obowiązującymi procedurami, między innymi koniecznością uzyskania notyfikacji Komisji Europejskiej. Zgodnie z naszymi przypuszczeniami, wynikającymi z prowadzonych rozmów z Komisją, dokument ten otrzymamy pod koniec września obecnego roku. Wdrożenie tego systemu wymaga czasu, jak więc mówiłem, start nastąpi w 2010 r.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#KazimierzPlocke">Problem dofinansowania do hektara upraw roślin motylkowych. Wychodzimy z założenia, że w 2010 r. dopłata wyniesie 60 euro. Będziemy ten program monitorować i korygować w zależności od stopnia zainteresowania. Pamiętajmy, że powinniśmy wydać wszystkie środki, które zaplanujemy. Jeśli ich nie wydamy, to zwrócimy pieniądze w ramach modulacji. To jest największy problem. Musimy więc mieć precyzyjne informacje i zacząć od stosownego pułapu. Nasze wspólne zadanie polega na tym, żeby dobrze wystartować. Mam nadzieję, że nam się uda.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#KazimierzPlocke">Idąc tropem pana przewodniczącego Mojzesowicza – rzeczywiście można założyć, że dopłata 160 zł do materiału kwalifikowanego i dopłata 60 euro do hektara roślin motylkowych zachęci rolnika do produkcji. Być może otrzymana kwota nie będzie satysfakcjonująca, ale powtarzam, to jest początek. To dopiero pierwszy rok programu.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#KazimierzPlocke">Chcę państwa uspokoić i poinformować, że owe 60 euro nie satysfakcjonowało również rolników z innych krajów Unii Europejskiej. Nie było bardzo dużego zainteresowania roślinami motylkowymi, bo łatwiej wyprodukować zboże, które wymaga niższych nakładów, a daje określone zyski przy wysokich plonach. Decydowała ekonomia. Teraz zaczyna przeważać refleksja, że liczy się również korzyść dla gleby i całego środowiska. I dobrze, że tak się dzieje. Polska również włącza się do tego nurtu myślenia.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#KazimierzPlocke">Kwestia GMO. Zwracam uwagę, że 2009 rok jest drugim rokiem badań prowadzonych przez instytut zootechniki i instytut weterynarii nad stosowaniem pasz z udziałem śruty sojowej w żywieniu zwierząt. Z kolei instytut hodowli i aklimatyzacji roślin prowadzi badania nad oddziaływaniem GMO na środowisko. Oczywiście, możemy przedstawić wyniki dwuletnich badań, których pierwszy etap kończy się w grudniu tego roku, ale będą one tylko cząstkowe. Możemy to ewentualnie zrobić na początku przyszłego roku. Myślę, że dla opinii publicznej i Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi byłaby to pożądana informacja, bo być może tendencje zaobserwowane w ciągu dwóch lat będą dobrym prognostykiem na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#KazimierzPlocke">Jeśli chodzi o śrutę sojową – wszyscy dobrze wiemy, że jest to produkt uboczny, importowany. Cena za tonę wynosi obecnie około 1400 zł, jest więc interesująca dla przemysłu paszowego. Myślę jednak, że propozycje ze strony rolników producentów będą równie atrakcyjne. W tym kontekście zwracam uwagę na ekonomikę produkcji, o czym mówili pan poseł Dolata i pan poseł Klim.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#KazimierzPlocke">Dysponuję danymi kosztów produkcji 1kg białka w różnych mieszankach dla różnych gatunków zwierząt gospodarskich, opracowanymi przez naukowców z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. Żeby zaspokoić ciekawość państwa, podam dla przykładu, że 1kg białka mieszanki paszowej dla trzody chlewnej opartej na śrucie sojowej ze zbożem kosztuje 3,23 zł – jest to absolutnie najniższa cena i dlatego jest taka atrakcyjna. W połączeniu ze zbożem kilogram tego białka kosztuje 3,23 zł. W mieszance paszowej powstałej z grochu, śruty rzepakowej i zboża, czyli naszych krajowych komponentów, 1kg białka kosztuje 3,10 zł. Te wyliczenia potwierdzają tezę, że wykorzystując nasze komponenty, możemy wyprodukować mieszanki paszowe tańsze niż powstałe ze śruty sojowej. W mieszance paszowej dla drobiu zrobionej ze śruty sojowej i kukurydzy 1kg białka kosztuje 3,49 zł, w mieszance paszowej ze śruty sojowej, bobiku i kukurydzy 3,26 zł, a w mieszance z udziałem śruty sojowej, łubinu i kukurydzy 3,25 zł. To są wyniki badań Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. Inne ośrodki mogą mieć inne dane, ale wydaje się, że wygra kierunek opierający produkcję na naszych komponentach. Dlatego jest niezwykle ważne, żeby wystartować z tym programem, gdyż umożliwi to korygowanie jego założeń w 2011 i 2012 roku.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#KazimierzPlocke">Czy zdołamy wyprodukować taką ilość materiału kwalifikowanego, która jest konieczna do realizacji tego programu? W ciągu ostatnich trzech lat, od roku 2007, kiedy program został wdrożony, obserwujemy, że rośnie powierzchnia upraw roślin kwalifikowanych, wzrasta również zbiór i to prawie dwukrotnie. Przypomnę, że w 2007 r. powierzchnia upraw wynosiła 3,5 tys. ha, zebrano z niej 8,100 tys. ton. W 2009 r. powierzchnia zwiększyła się do 5,650 tys. ha, a zbiory wzrosły do 15 tys. ton. W 2010 r. te wyniki będą prawdopodobnie jeszcze lepsze, gdyż nadal chcemy utrzymać przedstawione dziś założenia i propozycje.</u>
<u xml:id="u-49.9" who="#KazimierzPlocke">Jeśli chodzi o racjonalne spożytkowanie ogromnej energii istniejącej w instytutach naukowych – chcę uspokoić państwa i zapewnić, że szczególnie będziemy pilnować, aby środki przeznaczone na badania były rzeczywiście kierowane na badanie takich odmian, które będą odpowiadały polskim warunkom. Myślę, że nasz głos będzie decydujący w wyborze programów. Nie ukrywam, że chcielibyśmy, aby nasz program był wzorem dla innych krajów unijnych, i uświadamiał, że mając takie, a nie inne możliwości, jednak się na to decydujemy.</u>
<u xml:id="u-49.10" who="#KazimierzPlocke">Odpowiadając na pytanie pana Muellauera – jestem bardzo zainteresowany poznaniem pana koncepcji. Dzisiaj usłyszałem o niej po raz pierwszy, nie mieliśmy okazji wcześniej rozmawiać. Upoważniam pana dyrektora Podymę do rozmów z panem i proszę być z panem dyrektorem w kontakcie. W razie gdyby były potrzebne moje działania, jestem do dyspozycji. Chodzi o to, żeby nasz intelektualny wkład do programu, miał absolutnie zielone światło.</u>
<u xml:id="u-49.11" who="#KazimierzPlocke">Na zakończenie dziękuję Komisji za cierpliwe wysłuchanie informacji i za udział w dyskusji. Merytoryczna wartość dzisiejszej debaty wskazuje, że możemy osiągnąć sukces. Jestem przekonany, a myślę, że państwo również, że jest to nasza szansa. Zapraszam do współpracy i do dobrej roboty. Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Ostatnie dwa zdania chce powiedzieć pan Muellauer.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#KrzysztofMuellauer">Panie ministrze, materiały, które mam ze sobą, a jest tego około 100 stron, złożyłem również w sekretariacie ministra Sawickiego. Twierdzenie, że nikt nie wie, jaki jest mój adres, o czym mówił mi poseł Ajchler, co najmniej dziwi. Ale to już historia.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#KrzysztofMuellauer">Możemy od razu, wychodząc stąd, nawiązać kontakt, żeby była ciągłość tej pajęczej nitki – możemy z niej upleść sieć, którą każdy będzie mógł podziwiać. Wszyscy jesteśmy współautorami. Ten sukces może mieć wielu ojców. Zapraszam.</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#KrzysztofMuellauer">Mam jedną formalną uwagę. Pan minister posługuje się ceną jednego kilograma. Śruty i białka nie liczymy na kilogramy, tylko na zawartość białka. W związku z tym, jeśli śruta sojowa o zawartości białka 45% kosztuje 1400 zł, to jeden procent białka kosztuje 1400 podzielone przez 45. Nasiona łubinu w formie surowej mają 34% białka, a przetworzone 65%. Jeden procent białka z łubinu będzie więc miał odpowiednią część tej wartości. W związku z tym operujmy zawsze wartością jednego procenta białka, a nie kilograma, bo tu nie chodzi o kilogramy, tylko o wartość. Lepszy kilogram interesu niż tona roboty. Tak?</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#KrzysztofMuellauer">Pan Mojzesowicz również nie odpowiedział na moje pismo, które wysłałem z materiałami, ale to nic. Politycy mają bardzo mało czasu. Jak wynika z kawału o taczkach, który wszyscy znają, będę popierał pana posła Mojzesowicza.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#MirosławMaliszewski">Bardzo dziękuję. Informuję, że wyczerpaliśmy porządek dzienny. Protokół będzie do wglądu w sekretariacie. Zamykam posiedzenie Komisji. Dziękuję bardzo.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>